Monitor Polonijny 1998/7

12
WSPOMNIENIA TATRZAŃSKIE ZACZYNAMY NA S. 7 Nad Ogrodzieńcem, który podpisał Umowę Partnerską ze Spiskim Podhradiem, dominują ruiny „małego Wawelu“ czyt. na s. 5 MIESIĘCZNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY POLAKÓW W REPUBLICE SŁOWACKIEJ rocznik III. nr 7 wrzesień 1998 cena 5 Sk W czasie upalnych letnich dni europej- skie rozgłośnie radiowe wśród najak- tualniejszych informacji z Polski gło- siły, że polscy rolnicy przez osiem dni demonstro- wali w Warszawie, także przed Ministerstwem Fi- nansów, a ministrowi, by o nich pamiętał, darowa- li kozę. Potem, że na tory na przejściu granicznym w Muszynie wysypali 650 ton zboża; że w kilkuset miejscach maszynami rolniczymi zablokowali dro- gi przelotowe. Rolnicy domagali się podwyżek gwarantowanych przez państwo cen na produkty rolne, a także ograniczenia importu zboża. Więk- szość krajów należących do CEFTA ma problemy z nadprodukcją zboża, a np. na Węgrzech pszeni- ca jest o połowę tańsza niż w Polsce. W związku z tym redakcja zwróciła się do Biura Radcy Handlowego Ambasady RP w Bratysławie z prośbą o kompetentną informację o stanowisku CEFTY oraz strony polskiej w sprawie handlu arty- kułami rolnymi. Poniżej prezentujemy odpowiedź attaché handlowego Marka Żukowskiego. Polska zamierza wprowadzić ograniczenia w handlu artykułami rolnymi z krajami CEFTA. Podyktowane jest to m. in. tym, że Polska ma inną strukturę kosztów, brakiem państwowych dotacji do rolnictwa. Pozostałe kraje CEFTA subwencjonują rolnictwo i eksport artykułów rolnych, m. in. Rada Narodowa Re- publiki Słowackiej ustawą nr 240 z 13 maja 1998 r. wprowadziła od 1 lipca br. środki ochronne i wspiera- jące, mające na celu wyrównanie naturalnych gospo- darczych niedogodności i ryzyk w rolnictwie, a także wspieranie funkcji produkcyjnych i pozaprodukcyjnych ukierunkowanych na zapewnienie bezpieczeństwa w zakresie wyżywienia o konkurencyjności produkcji krajowej. Przyjęta ustawa ma również chronić rynek wewnętrzny przed niekorzystnym importem m. in. po- przez ustawowe warunki i sposób wprowadzenia do- datkowego cła oraz ustalenie wartości wyjściowej to- warów rolno-spożywczych w zakresie importu. W świe- tle powyższych faktów, Polska zobowiązana jest do ograniczenia handlu artykułami rolnymi z krajami środ- kowo - europejskiego Porozumienia o Wolnym Handlu CEFTA, które wywołuje liczne kontrowersje, bowiem zdaniem rolników polskich umożliwia sprowadzenie do Polski artykułów rolnych z krajów CEFTA po cenach dumpingowych. W 1997 r. import artykułów rolnych ze Słowacji sta- nowił 20,8 mln USD, tj. 4,3% importu ogółem. W gru- pie tej (żywność i zwierzęta żywe) w 1997 r. nastąpił w porównaniu z rokiem 1996 wzrost dostaw o 17,9% tj. o 1,4 mln USD. Do największych pod względem wartościowym pozycji w imporcie w tej grupie należały: kukurydza (ziarna) 6758,3 tys. USD (32,5% importu tej grupy), słód palony 6148,2 tys. USD (29,5%), nasiona rzepaku i rzepiku 4988,7 tys. USD. W polskim ekspor- cie tych towarów do Słowacji o wartości 19,1 mln USD (6,7% eksportu ogółem), w 1997 r. w porównaniu z 1996 r. zanotowano dynamikę 137,0 % (tj. wzrost o 10,3 mln USD). Do największych pozycji towarowych należały przetwory spożywcze - 3563,9 tys. USD oraz przetwory i konserwy rybne - ok. 2 mln USD. Na ostatnim spotkaniu ministrów rolnictwa krajów CEFTA w Pradze (25 i 26 sierpnia br.) ustalono, że od 1 stycznia 1999 r. nie wprowadzi się automatycznie zerowej stawki celnej na artykuły rolno-spożywcze i nie rozszerzy się zakresu tych towarów w stawkach cel- nych preferencyjnych. Wręcz przeciwnie, kraje do któ- rych następował największy eksport niektórych towa- rów rolnych, takich jak zboże i in., zawiesiły stosowa- nie preferencji celnych wcześniej ustalonych. Przygotowany przez stronę polską raport o handlu artykułami rolno-spożywczymi pomiędzy krajami CEF- TA wskazuje na niekorzystne tendencje wynikłe z przy- jętych dotychczas zasad liberalizacji handlu. Polska uważa, że liberalizacja ta powinna być zsynchronizo- wana z kierunkami polityki rolnej realizowanej w kra- jach CEFTA oraz uwzględniać zaawansowanie proce- sów związanych z przystąpieniem poszczególnych kra- jów do Unii Europejskiej. Stanowisko polskiego minis- tra znalazło poparcie pozostałych ministrów rolnictwa krajów CEFTA, a zwłaszcza Słowacji. Minister Jacek Janiszewski oświadczył w czasie praskiego spotkania ministrów rolnictwa, że: - Polska nie dopuści do reeksportu przez kraje CEFTA artyku- łów rolnych wyprodukowanych w innych krajach. W la- tach 1996 - 1997 granice dla importu w Polsce były otwarte; na koniec 1997 r. zapasy zboża głównie po- chodzącego z importu wynosiły 4,2 mln ton. Pokłosiem spotkania ministrów rolnictwa krajów CEFTA w Pradze będzie bardziej skoordynowana ws- pólna polityka rolna. Zadanie to ma spełnić m. in. Ko- mitet d/s Rolnictwa Krajów CEFTA. Zatrzymany zosta- nie również proces zmniejszania ceł. CZAS ODNOWIĆ PRENUMERATĘ ! WARUNKI NA S. 3 Polska - CEFTA - artykuły rolne

description

 

Transcript of Monitor Polonijny 1998/7

Page 1: Monitor Polonijny 1998/7

WSPOMNIENIATATRZAŃSKIE ZACZYNAMY NA S. 7

Nad Ogrodzieńcem,który podpisałUmowę Partnerskąze SpiskimPodhradiem,dominują ruiny„małego Wawelu“

czyt. na s. 5

M I E S I Ę C Z N I K S P O Ł E C Z N O - K U L T U R A L N Y P O L A K Ó W W R E P U B L I C E S Ł O W A C K I E J

rocznik III. nr 7 wrzesień 1998 cena 5 Sk

W czasie upalnych letnich dni europej-skie rozgłośnie radiowe wśród najak-tualniejszych informacji z Polski gło-

siły, że polscy rolnicy przez osiem dni demonstro-wali w Warszawie, także przed Ministerstwem Fi-nansów, a ministrowi, by o nich pamiętał, darowa-li kozę. Potem, że na tory na przejściu granicznymw Muszynie wysypali 650 ton zboża; że w kilkusetmiejscach maszynami rolniczymi zablokowali dro-gi przelotowe. Rolnicy domagali się podwyżekgwarantowanych przez państwo cen na produktyrolne, a także ograniczenia importu zboża. Więk -szość krajów należących do CEFTA ma problemyz nadprodukcją zboża, a np. na Węgrzech pszeni-ca jest o połowę tańsza niż w Polsce.

W związku z tym redakcja zwróciła się do BiuraRadcy Handlowego Ambasady RP w Bratysławiez prośbą o kompetentną informację o stanowiskuCEFTY oraz strony polskiej w sprawie handlu arty-kułami rolnymi. Poniżej prezentujemy odpowiedźattaché handlowego Marka Żukowskiego.

Polska zamierza wprowadzić ograniczenia w handluartykułami rolnymi z krajami CEFTA. Podyktowane jestto m. in. tym, że Polska ma inną strukturę kosztów,brakiem państwowych dotacji do rolnictwa.

Pozostałe kraje CEFTA subwencjonują rolnictwoi eksport artykułów rolnych, m. in. Rada Narodowa Re-publiki Słowackiej ustawą nr 240 z 13 maja 1998 r.wprowadziła od 1 lipca br. środki ochronne i wspiera-jące, mające na celu wyrównanie naturalnych gospo-darczych niedogodności i ryzyk w rolnictwie, a także

wspieranie funkcji produkcyjnych i pozaprodukcyjnychukierunkowanych na zapewnienie bezpieczeństwaw zakresie wyżywienia o konkurencyjności produkcjikrajowej. Przyjęta ustawa ma również chronić rynekwewnętrzny przed niekorzystnym importem m. in. po-przez ustawowe warunki i sposób wprowadzenia do-datkowego cła oraz ustalenie wartości wyjściowej to-warów rolno-spożywczych w zakresie importu. W świe -tle powyższych faktów, Polska zobowiązana jest doograniczenia handlu artykułami rolnymi z krajami środ-kowo - europejskiego Porozumienia o Wolnym HandluCEFTA, które wywołuje liczne kontrowersje, bowiemzdaniem rolników polskich umożliwia sprowadzenie doPolski artykułów rolnych z krajów CEFTA po cenachdumpingowych.

W 1997 r. import artykułów rolnych ze Słowacji sta-nowił 20,8 mln USD, tj. 4,3% importu ogółem. W gru-pie tej (żywność i zwierzęta żywe) w 1997 r. nastąpiłw porównaniu z rokiem 1996 wzrost dostaw o 17,9%tj. o 1,4 mln USD. Do największych pod względemwartościowym pozycji w imporcie w tej grupie należały:kukurydza (ziarna) 6758,3 tys. USD (32,5% importu tejgrupy), słód palony 6148,2 tys. USD (29,5%), nasionarzepaku i rzepiku 4988,7 tys. USD. W polskim ekspor-cie tych towarów do Słowacji o wartości 19,1 mln USD(6,7% eksportu ogółem), w 1997 r. w porównaniuz 1996 r. zanotowano dynamikę 137,0 % (tj. wzrosto 10,3 mln USD). Do największych pozycji towarowychnależały przetwory spożywcze - 3563,9 tys. USD orazprzetwory i konserwy rybne - ok. 2 mln USD.

Na ostatnim spotkaniu ministrów rolnictwa krajów

CEFTA w Pradze (25 i 26 sierpnia br.) ustalono, że od1 stycznia 1999 r. nie wprowadzi się automatyczniezerowej stawki celnej na artykuły rolno-spożywcze i nierozszerzy się zakresu tych towarów w stawkach cel-nych preferencyjnych. Wręcz przeciwnie, kraje do któ-rych następował największy eksport niektórych towa-rów rolnych, takich jak zboże i in., zawiesiły stosowa-nie preferencji celnych wcześniej ustalonych.

Przygotowany przez stronę polską raport o handluartykułami rolno-spożywczymi pomiędzy krajami CEF-TA wskazuje na niekorzystne tendencje wynikłe z przy-jętych dotychczas zasad liberalizacji handlu. Polskauważa, że liberalizacja ta powinna być zsynchronizo-wana z kierunkami polityki rolnej realizowanej w kra-jach CEFTA oraz uwzględniać zaawansowanie proce-sów związanych z przystąpieniem poszczególnych kra-jów do Unii Europejskiej. Stanowisko polskiego minis -tra znalazło poparcie pozostałych ministrów rolnictwakrajów CEFTA, a zwłaszcza Słowacji.

Minister Jacek Janiszewski oświadczył w czasiepraskiego spotkania ministrów rolnictwa, że: - Polskanie dopuści do reeksportu przez kraje CEFTA artyku-łów rolnych wyprodukowanych w innych krajach. W la-tach 1996 - 1997 granice dla importu w Polsce byłyotwarte; na koniec 1997 r. zapasy zboża głównie po-chodzącego z importu wynosiły 4,2 mln ton.

Pokłosiem spotkania ministrów rolnictwa krajówCEFTA w Pradze będzie bardziej skoordynowana ws-pólna polityka rolna. Zadanie to ma spełnić m. in. Ko-mitet d/s Rolnictwa Krajów CEFTA. Zatrzymany zosta-nie również proces zmniejszania ceł.

CZAS ODNOWIĆ PRENUMERATĘ ! WARUNKI NA S. 3

Polska - CEFTA - artykuły rolne

Monitor Polonijny 1998_7:Monitor Polonijny 1998_7 17/02/16 12:33 Page 1

Page 2: Monitor Polonijny 1998/7

2 MONITOR POLONIJNY wrzesień 1998

UROCZYSTOŚCI Z OKAZJI 54.ROCZ NICY wybuchu Powstania Warszawskiegorozpoczęła msza w warszawskiej katedrze polowej.W przeddzień rocznicy byli żołnierze batalionu AK „Pa-rasol“, w którym w czasie powstania zginęło 526 spo-śród 770 walczących osób, wzięli udział w apelu pole-głych na warszawskim Cmentarzu Wojskowym.

•••ZWIĄZEK GMIN WYZNANIOWYCHŻYDOWSKICH oraz rząd Izraela domagały sięod polskich władz państwowych i kościelnych usunię -cia krzyży ustawionych w tzw. żwirowni, nieopodalobozu koncentracyjnego Auschwitz I w Oświęcimiu.Umieszczenie krzyży przez członków DekanalnegoDuszpasterstwa Ludzi Pracy, Ruchu Obywatelskiego„Polski Śląsk“ oraz innych ugrupowań, Gminy Ży-dowskie potraktowały jako działanie o charakterzeanarchistycznym. Po długo trwających dyskusjachw środowiskach kościelnych i rządowych ostatecznieRada Stała Episkopatu podjęła decyzję o usunięciu kr-zy ży i pozostawieniu tam jednego krzyża papieskiego.

•••7 SIERPNIA RZĄD ZADECYDOWAŁo ostatecznym podziale kraju na powiaty, który wej -dzie w życie 1 stycznia 1999r. Funkcjonować będzie308 powiatów ziemskich i 65 miast na prawach powi-atu - tzw powiatów grodzkich. Domagający się powo-

łania w ich mieście siedziby powiatu mieszkańcy kilkumiejscowości dokonali blokady dróg i przejazdów ko-lejowych. Zgodnie z ustawą rząd ma prawo wprowa -dzić zmiany na mapie powiatowej i wojewódzkiej do -piero od 2 stycz nia 1999r.

•••SEKRETARZ GENERALNY NATOJAVIER SOLANA przyjechał na zaproszenie

prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego do Polski.Podczas ośmiodniowej wizyty Solana wraz z rodzinąodwiedził Warszawę, Kraków, Gdańsk, Juratę i Hel.

•••ZWIĄZEK NAUCZYCIELSTWA POL -SKIEGO nie zgadza się z założeniami znowelizo-wanej ustawy o systemie oświaty, która została podpi-sana przez prezydenta. Nauczyciele twierdzą, że niezapewnia ona jednolitej polityki oświatowej i nie dajegwarancji finansowych na realizację zadań oświato-wych. Znowelizowana ustawa zakłada m.in. trzystop -niowy system edukacji: zarządzane przez gminy sześ -cioletnie szkoły podstawowe i trzyletnie gimnazja, a ponich trzyletnie licea profilowane lub dwuletnie zawo-dówki zarządzane przez powiaty.

•••UHONOROWANIE HERBERTA HUP-KI, pochodzącego ze Śląska niemieckiego dzienni-karza, działacza CDU medalem „Zasłużony dla MiastaRaciborza“ spotkało się z gorącymi protestami ze stro-ny Ruchu Obywatelskiego „Polski Śląsk“ i innych or-ganizacji. Herbert Hupka znany jest jako działaczdążący do rewizji granic polsko-niemieckich. Miastouhonorowało go za zapewnienie bezzwrotnej dotacjiz Fundacji Współpracy Polsko - Niemieckiej, w wyso-kości 5,8 mln zł, którą wykorzystano na dokończeniemiejskiej oczyszczalni.

PONAD 300 OBRAZÓW łącznie moż -na było zobaczyć na wystawach: „Ecole de Paris.Artyści żydowscy z Polski w kolekcji Wojciecha Fi-baka“ w Krakowie oraz „Polski Paryż. Od Micha-łowskiego do Lebenstaina. Malarstwo polskiez kolekcji Wojciecha Fibaka“ w Sopocie. Wojci-ech Fibak jest znanym kolekcjonerem grafik świa-towych twórców takich jak Chagall czy Picasso,ale przede wszystkim wielbicielem sztuki repre-zentowanej przez polskich malarzy mieszkającychwe Francji, z których wielu tworzy umownie kieru-nek zwany szkołą paryską. Wśród nich na wysta-wie zaprezentowano m.in. obrazy Tadeusza Ma-kowskiego, Romana Kramsztyka, Henryka Hay-dena.

•••PRAWDOPODOBNIE za jakiś czas na-kładem Radia Kraków ukaże się nagranie wierszyzmarłego niedawno Zbigniewa Herberta w wyko-naniu samego autora. Sesję nagraniową zorgani-zowała w mieszkaniu poety, w maju tego roku,Romana Bobrowska. Podstawą płyty będzie wy-dany kilka miesięcy temu autorski wybór „89 wi-erszy“, a pojawią się na niej takie utwory jak: Ra-port z oblężonego miasta, Przesłanie Pana Co-gito, Rozmyślania o ojcu. Radio Kraków nagrałodo tej pory wiersze Wisławy Szymborskiej oraz ut-wory 57 innych polskich poetów w autorskich wy-daniach.

•••PRZEZ TRZY DNI, na IV Przystanku Wo-odstock w Żarach bawiło się ponad sto tysięcy fa-nów, ubranych w stroje z lat sześćdziesiątych.Podczas tej największej imprezy rockowej w dzie-

jach Polski przez scenę przewinęło się ponad 50zespołów, m.in. Oddział Zamknięty, Urszula, AcidDrinkers, Closterkeller, Chłopcy z Placu Broni.Jej pomysłodawcą jest Jerzy Owsiak, który orga-nizując te darmowe /finansowane przez sponso-rów/ koncerty bez bramek i ochrony chciał po -dzię kować ludziom za udział w zbiórce pieniędzyna Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy.

•••14 SIERPNIA NA STADIONIEŚLĄSKIM w Chorzowie odbył się koncert le-gendarnej grupy The Rolling Stones. PoprzednioMick Jagger, Keith Richards, Charlie Watts i Ron-nie Wood odwiedzili Polskę w 1967 r. Koncert zg-romadził trzy pokolenia fanów, na widowni zasia-dło ok. 55 tys. osób.

•••ZA JEDNO Z NAJISTOTNIEJS-ZYCH podsumowań polskiej poezji XX wiekuuważa się przygotowywaną przez Znak i Wydaw-nictwo Literackie edycję „Dzieł Zebranych“ Cze-sława Miłosza. Edycja liczyć będzie ok. 30 to-mów, w ciągu roku w księgarniach powinno uka-zywać się do dziesięciu tytułów z opracowaniemnaukowym. Wśród nich pojawią się także nie wy-dane dotychczas książkowo odczyty, referaty,eseje, korespondencja i opublikowane w prasieświatowej wywiady z noblistą.

•••JERZY GROTOWSKI, trzeci po AdamieMickiewiczu i Bronisławie Geremku pochodzącyz Polski profesor College de France, obchodzi65. rocznicę urodzin. Jest twórcą powstałego pr-zed 39 laty w Opolu „Teatru 13 rzędów“, który

w latach 1965-84 funkcjonował we Wrocławiu ja-ko znany teatr „Laboratorium“. Tam właśnie pows-tały słynne spektakle Książę Niezłomny, czyApocalypsis cum figuris. Specjalnie dla Gro-towskiego, twórcy specjalnej metody pracy z ak-torem, w zeszłym roku powołana została w ParyżuKatedra Antropologii Teatru.

•••WYSTĘPEM ZESPOŁU CAPELLACRACOVIENSIS pod batutą StanisławaGałońskiego rozpoczął się tegoroczny festiwalMuzyka w Starym Krakowie. Koncerty odbywałysię w pięknych zabytkowych wnętrzach i na dzied-zińcach Krakowa. Repertuar trwającego dwa ty-godnie festiwalu obejmował utwory ze wczesne-go średniowiecza, jak Pasja Mateuszowa Bachaczy IX Symfonia Beethovena, a także muzykę ws-półczesną. Wzięło w nim udział wiele sławnychmuzycznych osobistości.

•••WE WROCŁAWSKIM RATUSZU ot-warto pierwszą w Polsce prezentację prac klasy-ka surrealizmu Salvadora Dali. W Sali Wielkiej wy-eksponowano ok. 400 grafik z lat 1935-78. Pro-jekty graficzne Dalego - rysunki, akwarele i kolażeróżnią się od jego obrazów olejnych, często jed-nak przewyższają je pod względem artystycznym.Zaprezentowane cykle stanowią ilustrację klasykiświatowej literatury a także plastyczne komenta -rze malarstwa światowych twórców.

przygotowałaJoanna Nowak - Matloňová

OL

ITY

KA

OSP

OD

AR

KA

GP

ULT

UR

AK

RZĄD ZATWIERDZIŁ ZAŁOŻENIADO BUDŻETU ‘99. Podczas burzliwychobrad podjęto decyzję o zwiększeniu deficytu narzecz m.in. Ministerstwa Zdrowia, szkolnictwa,Ministerstwa Obrony Narodowej i bezpieczeństwapublicznego. Zgodnie z przyjętymi założeniami dobudżetu powinno w 1999 r. wpłynąć 146,1 mld zł,a wydatki miałyby wynieść 157,4 mld zł. Deficytbudżetowy osiągnąłby więc wysokość 11,04 mldzł, czyli 1,8 proc. produktu krajowego brutto.

•••KRAJOWY ZWIĄZEK KÓŁEK I OR-GANIZACJI ROLNICZYCH, NSZZ RIi „Samoobrona“ zainicjowały blokadę przejść gra-nicznych i okupację urzędów wojewódzkich. Pier -wszego dnia rolnicy, domagający się m.in. wyż -szych cen skupów zboża i zakazu importu, wysy-pali na tory kolejowe 650 ton importowanegozboża o wartości ok. 234 tys. zł. Jak podajeGUS, deficyt w handlu zagranicznym od styczniado maja b.r. wyniósł 25,8 mld zł. Przed rokiem

suma ta wynosiła 19,9 mld. Dodatnie saldo obro-tów handlowych odnotowano tylko z krajami Euro-py Środkowo-Wschodniej, zaś największy deficytw handlu z krajami rozwiniętymi, w tym z Unią Eu-ropejską. Największym partnerem handlowym sąnadal Niemcy. Ich udział w polskim eksporcie wy-niósł dotychczas ponad 34 proc., a w imporcie -prawie 30 proc.

•••POLSKIE KOLEJE PAŃSTWOWEzorganizowały jeden z największych przetargóww historii III RP. Przetarg dotyczył 16 superszyb-kich pociągów, a jego wartość ocenia się na 250mln dolarów. Zwycięska włoska firma Fiat Ferrovi-aria przyznała, że nie przewiduje inwestycji w żad-ną polską firmę z branży kolejowej. Pokonany Si-mens i niemiecko-szwedzki ADtranz oskarżył PKPo to, że przetarg nie był przeprowadzony dosta-tecznie rzetelnie. Protest został zbadany przez ko-misję przetargową, a następnie odrzucony.OD WRZEŚNIA W POLSCE można ku-

pić nowego koreańskiego malucha - HyundaiAtos. Jest to pięcioosobowy, pięciodrzwiowy sa-mochód, należący do nowego typu miejskich mi-nivanów. Jest dłuższy od cinquecento, równiewąski, ale znacznie wyższy i bardziej pojemny.Najtańsza wersja Atosa będzie kosztować ok. 28tys. zł. W połowie września pojawi się natomiastna polskim rynku nowa, tańsza wersja Seicento,w cenie od 22,5-22,6 tys.

•••POLSKI INTERNET zdominowały dwaduże katalogi, za których pośrednictwem możnadokonać zakupów nie wychodząc z domu. „Wirtu-alna Polska“ proponuje w nim dwieście witrynsklepowych, a stworzony przez Optimusa „Onet“ -ponad 400. Oprócz artykułów dostępnych w nor-malnych sklepach, w Internecie można nawet wy-kupić polisę ubezpieczeniową, lub bilet na PLLLOT. Dostawa zamówionej żywności do domu tr-wa do dwóch godzin, innych artykułów - dodwóch dni.

Monitor Polonijny 1998_7:Monitor Polonijny 1998_7 17/02/16 12:33 Page 2

Page 3: Monitor Polonijny 1998/7

wrzesień 1998 MONITOR POLONIJNY 3

Wydarzenie artystyczne lata4 X B Ł O Ń S K IP aństwowa Galeria Sztuki Współczesnej w Przemyślu przygotowała na lato

bardzo interesującą propozycję. Wystawa 4 x Błoński, która czynna będzieod 26 czerwca do 31 sierpnia, oprócz artystycznych wartości jest szczegól-

na z dwóch powodów.

Po pierwsze, ma multimedialny charakter,a więc są na niej: malarstwo, rysunek, foto-grafia, instalacje, grafika użytkowa w postaciplakatów i wydanictw, komputerowe ekspe-rymenty oraz działania konceptualne.

Po drugie, autorami ekspozycji (co w his-torii Galerii jest ewenementem) jest czteroo-sobowa rodzina artystów: Tadeusz, Zdenka,Tomas i Daniel Błońscy.

- Mieliśmy już wystawy rodzinne - powi-edział dyrektor Galerii Janusz Cywicki - alenajczęściej były to duety, rodzeństwo alborodzic z synem. Czwórka artystów w jed-nej rodzinie to wielka rzadkość.

Tadeusz Błoński urodził się w Przemy-ślu. W 1972 r. ukończył studia w AkademiiSztuk Pięknych w Krakowie. Działa w dzied-zinach sztuk wizualnych oraz form przemy-słowych. Jest docentem w Katedrze Desig-nu Uniwersytetu Technicznego w Koszycachna Słowacji, gdzie mieszka wraz z rodziną.

Zdenka Błońska - Zaborska pochodzi zKoszyc. Studia artystyczne odbyła w Akade-mii Sztuk Pięknych w Pradze na Wydziale

Grafiki Filmowej i Telewizyjnej oraz równo-legle na Wydziale Grafiki Użytkowej. Zajmujesię malarstwem, grafiką i ilustracją książko-wą. Jest pedagogiem w Liceum Sztuk Plas-tycznych w Koszycach.

Tomas Błoński, absolwent Akademii Sz-tuk Pięknych w Bratysławie (Katedra Medi-ów Wizualnych). W swojej twórczości wykor-zystuje fotografię, by po pokonaniu bariertechnologicznych zbliżyć ją do malarstwa.

Daniel Błoński. Studia w Akademii SztukPięknych w Bratysławie, w Katedrze Projek-towania i Pracowni Projektowania Graficzne-go. Działa w obszarze mediów związanych zkomputerem, wykorzystując specyficznemożliwości tej techniki w grafice użytkowej.

Czwórkę artystów łączy nazwisko i sztu-ka, ale każde z nich jest indywidualnością irealizuje własną drogę twórczą, co wyraźniewidoczne jest na wystawie. A więc wartowybrać się do Galerii na spotkanie z sztukąBłońskich.

Przedruk z: „Życie“ z 8 lipca 1998.

KLUB POLSKI - WYDAWCA„MONITORA POLONIJNEGO“uprzejmie prosi Szanownych Czytelników o odnowienie prenumeraty

czasopisma. Opłatą za prenumeratę objęte są numery 9-10 i 11-12 z 1998r. oraz numery 1-12 z roku 1999.

Koszt prenumeraty za powyższe numery wynosi 140,- Sk, które należy wpłacićdo 25 października przekazem pocztowym na konto Klubu Polskiego w Tatra

banke s. a.

č. konta 2666040059 / 1100č. zákazníka 142515

Prosimy również przeczytać informację o finansowaniu„Monitora Polonijnego“ w rubryce Kluby informują.

LATO Z „WSPÓLNOTĄ POLSKĄ“ Z informacji Lidii Grala - Bed-

nárčik, odpowiedzialnej w Ra -dzie Klubu Polskiego za akcjęletnią ‘98, dowiedzieliśmy się, żedzięki Stowarzyszeniu „Wspólno-ta Polska“ na kolonie letnie wyje-chało do Sobótki 15 dzieci zeSłowacji (Bratysława, Dubnicanad Wagiem, Koszyce, Martin, Nowa Dubnica). Z powo-du braku kandydatów wykorzystano jedynie połowę pr-zyznanych miejsc.

W obozie języka polskiego, sportu i turystyki organi-zowanym przez Wielkopolski Oddział Stowarzyszenia„Wspólnota Polska“ w Poznaniu i Błażejewku uczestnic-zyły 2 osoby.

W Szkole Letniej dla Młodzieży organizowanej w Kra-kowie przez tamtejszy Oddział Stowarzyszenia i DomPolonii pogłębiały swoje wiadomości także dwie osoby.

Jedna nauczycielka ze Szkółki Piątkowej uczestniczy-ła w seminarium dla nauczycieli polonijnych zorganizo-wanym również przez Krakowski Oddział Stowarzysze-nia „Wspólnota Polska“.

REGION KOSZYCE Przewodniczący koszyckiego Klubu Polskiego Tadeu-

sz Błoński poinformował nas, że był członkiem między-narodowego jury, które oceniało występy zespołów uc-zestniczących przez pięć dni w Przeglądzie DziałalnościArtystycznej Terenów Przygranicznych. Przegląd odby-wał się w gminie Radymno na scenach polskich w So-śnicy, Młynach, Lubaczowie, Świętem, Duńkowicach,Ostrowie i Radymnie. Wzięły w nim udział zespołyz Gruzji, Ukrainy, Słowacji, Rosji i Litwy oraz z polskichwojewództw przygranicznych: bialskiego, białostockie-go, chełmskiego, elbląskiego, krośnieńskiego, olsztyńs-kiego, suwalskiego, zamojskiego i przemyskiego.

Laureatem Przeglądu Działalności Artystycznej Tere-nów Przygranicznych, zdobywcą Grand Prix, został ze-spół Jahodna ze Słowacji.

Rada Klubu Polskiego o finansowaniu„Monitora Polonijnego“

1 września obradowała w Bratysławie Rada KlubuPolskiego. Ponieważ część obrad dotyczyła wydawania„Monitora Polonijnego“ po raz pierwszy brała w nichudział również redaktor naczelna czasopisma.

Zdecydowano, że dotacja przyznana przez Minister -stwo Kultury Republiki Słowackiej oraz dofinansowanieprzez Zarząd Krajowy „Wspólnoty Polskiej“ pozwalają napokrycie zadłużenia i dalsze wydawanie miesięcznika.

Poważna podwyżka opłat pocztowych od stycznia br.niestety nie może nie odbić się na cenie czasopisma.Rada zdecydowała, że od stycznia 1999 roku cena jed-nego numeru „Monitora Polonijnego“ będzie wynosić10,- Sk, a do końca roku bieżącego postara się utrzy-mać cenę dotychczasową, tj. 5,- Sk za numer poje-dynczy i 10,- Sk za numer podwójny i w tym celu zwrócisię z prośbą do sponsorów o dofinansowanie wysyłki.

Prenumerata, którą wydawca, czyli Klub Polski ogło-si, obejmie numery 9-10, 11-12 z roku bieżącegoi numery 1-12 z roku 1999, a kosztować będzie140,- Sk. W przypadku osób, które znajdują się w trud-nej sytuacji finansowej a są zainteresowane odbioremnaszego czasopisma, Rada zniży koszt prenumeratyo 50 proc. (tj. na sumę 70,- Sk) wierząc, że podobniejak w latach ubiegłych znajdą się osoby, które wpłacąsumę wyższą niż 140,- Sk, pragnąc w ten sposób po-móc rodakom spragnionym polskiego słowa. Wszelkiewpłaty z tytułu prenumeraty należy regulować przeka-zem pocztowym na konto Klubu Polskiego:

nr 2666040059 / 1100 Tatra Banka č. zák. 142515.Rada Klubu Polskiego podjęła też decyzję, że III Kon-

gres odbędzie się 17 października w Bratysławie, a dotego czasu w organizacjach regionalnych odbędą siędyskusje nad Statutem Klubu Polskiego, planach czyn-ności oraz wybory nowych zarządów regionalnych.

LUBY INFORMUJĄK

Rodzina artystów fot. Jacek Szwic

Monitor Polonijny 1998_7:Monitor Polonijny 1998_7 17/02/16 12:33 Page 3

Page 4: Monitor Polonijny 1998/7

4 MONITOR POLONIJNY wrzesień 1998

Doświadczenia mojego kraju - Polski - w bu-dowaniu wolnorynkowej gospodarki są szcze-gólne, bo pionierskie.

Trudne do udźwignięcia przez polskie spo-łeczeństwo reformy z lat 1990 - 91 zwanerealizacją „Planu Balcerowicza“ były możliwez powodu pełnej akceptacji jednoczesnych pr-ze mian polityczno-ustrojowych wprowadzo-nych przez rząd Tadeusza Mazowieckiego po1989 roku (i następne). Prawdopodobnie wła-śnie dlatego Polska, pomimo dramatycznegoupadku większości niewydolnych firm sektorapaństwowego i spółdzielczego w początko-wym okresie, a także olbrzymiego bezrobocia -pierwsza powróciła na ścieżkę wzrostu gospo-darczego, doświadczając „per saldo“ najmni-ejszego, skumulowanego spadku PKB. Utrzy-mujące się obecnie wysokie tempo wzrostugospodarczego stanowi podstawę międzyna-rodowej opinii o Polsce jako kraju symbolizu-jącym sukces transformacji systemowej.

Nie wszędzie jednak doświadczenia nasze-go kraju mogą być przeniesione na grunt sąsi-adów, którzy również od kilku lat wg. własnejkoncepcji przeprowadzają swoją gospodarkęprzez wzburzone lata transformacji systemo-wej. Ponadto nie każdy może lub chce ryzyko-wać napięcia, niepokoje i niezadowolenie spo-łeczne, szczególnie w okresach przedwybor -czych, czego kilkakrotnie doświadczyliśmyw Polsce. Mamy też doświadczenia, którychpolecać nie powinniśmy i przed którymi prze-strzegamy. Dotyczą one centralnego inter-wencjonizmu przymuszającego podmioty gos-podarcze do koncentracji kapitałowej, tj. two -rzenia wielkich (państwowych) holdingów, a ta-kże do administracyjnej interwencji w ustalaniecen oraz w decyzje produkcyjne i handlowe.

Działania takie, choć zawsze podejmowanew imię ochrony dużych grup pracowniczych(górnictwo, hutnictwo, przemysł maszynowyi stoczniowy itp.) i zapobiegania strukturalne-mu bezrobociu - skutkowały globalnym spo-wolnieniem reform instytucjonalnych i towa -rzyszącym mu zmniejszeniem napływu kapitałuzagranicznego w formie bezpośrednich inwes-tycji.

Po dziewięciu latach doświadczeń polskiejtransformacji, której tempo niestety nie byłorówne (zawsze z przyczyn politycznych) - mo-żna ponad wszelką wątpliwość stwierdzić, żeistotą całego procesu jest sprawna prywaty-zacja. Najprostszą jej formą początkową mo-głaby być generalna reprywatyzacja majątkówprzejętych przez państwo po roku 1945; do-tychczas jednak w Polsce nie podjęto tej akcji.Podjęto jednak różnorode formy prywatyzacjipolegające na sprzedaży bezpośredniej lubpoprzez akcjonariat pracowniczy, a takżepowszechny. Za udany uznać można nie za -koń czony jeszcze proces prywatyzacji sektorabankowego, który pozwolił uniknąć powstaniu

nieprzejrzystych struktur organizacyjno-mająt-kowych, co było możliwe przy zachowaniuskutecznego nadzoru tych procesów przezNarodowy Bank Polski, którego niezależna po-zycja (jako banku centralnego) w całym proce-sie transformacji - przy pełnej aprobaciewszys tkich sił politycznych - uległa znacznemuumocnieniu.

Warunkiem społecznej aprobaty procesówprywatyzacyjnych w państwach aspirującychdo rodziny krajów demokratycznych jest ichpełna jawność, która jest gwarantem trwałościprocesu. Wszelkie naruszenia tej zasady pro-wadzą prędzej czy poźniej do wstrzymywaniaprocesu reform, nie mówiąc o groźnychw skutkach frustracjach społecznych.

W Polsce dominowała i dominuje tzw. pry-watyzacja założycielska. Powstające nowe fir-my prywatne szybko wzmacniają swoją pozyc-ję niemal we wszystkich dziedzinach gospo-darki. Najbardziej dynamiczne dominują w pol-skiej gospodarce od dawna, konkurując z po-wodzeniem dużym firmom oczekującymi jesz -cze na restrukturyzację.

Prywatyzacja w Polsce przyczyniła się dopowstania - ciągle jeszcze niewielkiego, alesystematycznie rozwijającego się rynku kapita-łowego.

Notowania giełdowe, będące częścią no-wej, polskiej rzeczywistości publicznej, pozwa-lają obserwować procesy przenoszenia włas-ności w spółkach np. pracowniczych i ich pr-ze kształcenie się w klasyczne spółki akcyjnez udziałem inwestorów zewnętrznych.

Celem polityki zagranicznej większościpaństw regionu Europy Środkowej i Wschod -niej jest integracja europejska (EU) i transatlan-tycka (NATO). Pośrednimi ogniwami prowa -dzącymi do pełnej integracji gospodarczejw układach wielostronnych stały się: Umowao Wymianie Handlowej CEFTA (do której nale-żą nasze państwa) oraz OECD, do której w ro-ku bieżącym aspiruje Republika Słowacka.

Niezależnie od wielostronnych umówi dążeń stowarzyszeniowych, prowadzącychnasze kraje przede wszystkim do Unii Europej-skiej, pozostaje do ciągłego wypełniania olb -rzymi margines stosunków dwustronnych (bila-teralnych). W potocznych rozmowach polity-ków lub w czasie konferencji prasowych zgła -szane są wątpliwości co do tego, czy rozpoc-zęte przez Polskę procesy akcesyjne do UniiEuropejskiej i NATO nie utrudnią wzajemnychkontaktów gospodarczych Polski i Słowacji lubnie stworzą bariery instytucjonalne.

Zarówno Polska, jak i Słowacja - niezależnieod wielostronnych dążeń integracyjnych - sązainteresowane rozwojem gospodarczej ws-półpracy dwustronnej. Wymiana handlowa,która być może w roku bieżącym osiągniekwotę 1 mld USD obrotów, od kilku lat dyna-

micznie się rozwija, przy czym bilans eksporto-wo-importowy nie jest dla Polski korzystny. Od-bywane regularnie (corocznie) konsultacje mi-nistrów resortów gospodarczych Polski i Sło-wacji mają już tradycyjną nazwę „JAVORINA“.Ich celem - poza uporządkowaniem sfery trak-tatowej pomiędzy naszymi krajami - jest poszu-kiwanie wolnych pól w działalności gospodar -czej, które z korzyścią dla rozwoju ekonomicz-nego mogłyby ożywiać nasze kraje. Spotkanie„Javorina III“ w czerwcu 1997 roku zakończo-no podpisaniem umowy międzynarodowejo współpracy w dziedzinie turystyki, a takżewspólną deklaracją wzywającą niezależnepodmioty gospodarcze (firmy) obu państw dopodejmowania wspólnych działań, także narynkach państw trzecich. W grudniu 1997 ro-ku byliśmy w Bratysławie świadkami podpisa-nia umowy o współpracy i bieżącej wymianieinformacji pomiędzy krajowymi izbami przemy-słowo - handlowymi RP i RS. Z zadowoleniemobserwujemy ożywienie pierwszej polsko-sło-wackiej izby przemysłowo - handlowej z siedzi-bą w Żylinie.

Czy to jest jednak wszystko, co na dzień dzi-siejszy powinno charakteryzować dynamikęnaszych kontaktów?

Z całą pewnością szczególne preferencjedo rozwoju gospodarczej i ekonomicznej ws-półpracy dwustronnej mają obszary przygra-niczne. W przypadku Polski i Słowacji jest toobszar olbrzymi, opierający się o blisko 700 ki-lometrowy pas graniczny. Obszary przygra-niczne charakteryzują się dużą atrakcyjnościąturystyczno-przyrodniczą, a na wschód od Tatrtakże słabym zagospodarowaniem i dosyćznacznym bezrobociem. Polska przywiązywałai nadal przywiązuje dużą wagę do współpracytransgranicznej w tym instytucjonalnegowspół działania w ramach Euoregionów: Tatryi Karpaty. Uważamy, że ukazanie wzajemnychmożliwości gospodarczych i stworzenie warun-ków do inwestowania po obu stronach (np.w infrastrukturę turystyczno-sportową) jestwiel ką szansą całego tego obszaru. Polskai Słowacja to bliskie kraje sąsiedzkie. Narodypolski i słowacki były sobie zawsze bardzo blis-kie.

Obszar pogranicza, który łączy i któryw pewnym sensie jest wspólny - jest wielkąszansą wspólnego rozwoju. Nie wypełnią jed-nak tego wolnego obszaru politycy nawet naj-genialniejszymi pomysłami - mogą to uczynićtylko ludzie, którzy odkryją tu swój interes eko-nomiczny na długie lata. Mogę wyrazić tylkonadzieję i przekonanie, że politycy po obu stro-nach granic tym przedsięwzięciom będą jedy-nie sprzyjać.

Z wystąpienia na zebraniu Gemersko -Zemplińskiego HN Clubu w Starym

Smokowcu w dn. 4 marca 1998.

MOŻLIWOŚCI ROZWOJUPOLSKO - SŁOWACKICH

STOSUNKÓW DWUSTRONNYCHNA TLE PROCESÓW INTEGRACYJNYCH

J A N K O M O R N I C K Iambasador RP w Republice Słowackiej

Monitor Polonijny 1998_7:Monitor Polonijny 1998_7 17/02/16 12:33 Page 4

Page 5: Monitor Polonijny 1998/7

wrzesień 1998 MONITOR POLONIJNY 5

Poznały się w czasie majowych Dni Muzyki Pol-skiej, skojarzył ich Klub Polski regionu Bratysława.19 maja na spotkaniu przedstawicieli samorządówsłowackich z ich polskimi kolegami z województwakatowickiego dyskutowały o celach i założeniachwspółpracy gmin partnerskich. Umowę Partnerskąpodpisały w sierpniu.

Mówimy tu o polskiej gminie Ogrodzieniec i sło-wackim Spiskim Podhradiu, które stosunki partner-skie potwierdziły 30 sierpnia podpisami swych bur-mistrzów - Polaka mgr. inż. Jarosława Ciszewskie-go i Słowaka inż. Františka Slebodnika, złożonymipod dokumentem noszącym nazwę Umowa Part-nerska pomiędzy Gminami Ogrodzieniec - SpiskiePodhradie. Stało się to w Ogrodzieńcu.

Główne założenia przyjętego dokumentu to: na-wiązanie stosunków na płaszczyźnie samorządo-wej, gospodarczej, turystycznej i kulturalnej.W preambule do Umowy czytamy: „Stosunki part-nerskie pomiędzy gminami, ich obywatelami i insty-tucjami służą umocnieniu pokoju i wzajemnemuzrozumieniu pomiędzy narodami. Mieszkańcy gminOgrodzieniec i Spiskie Podhradie, dążąc do stwor-zenia kontaktów samorządowych, gospodarczychi kulturalnych, upoważnili przedstawicieli obu gmindo podpisania Umowy...“.

Umowa za priorytetowe uznaje stworzenie i utr-zy manie bezpośrednich kontaktów pomiędzy oby-watelami obu gmin. W umowie istnieje również za-pis o tym, że: „Obie strony uważają za niezbędnewłączyć do współpracy zarządy komunalne, jakrównież zainteresowane instytucje, stowarzysze-nia, przedsiębiorstwa, organizacje.“

Integralną część zawartej na czas nieokreślony

Umowy Partnerskiej stanowią uzgodnienia w spra-wie ukształtowania współpracy pomiędzy obiemastronami, specyfikujące jej szeroki zakres. Przewi-duje się np. corocznie dwa pobyty informacyjnedelegacji zarządów gmin, w ramach których od-będą się dyskusje na płaszczyźnie komunalnej nawcześniej uzgodnione tematy robocze obejmującewszystkie zakresy działalności zarządów. Duży na-cisk kładzie się na wymianę informacji i doświad -czeń pomiędzy radnymi obu gmin w zakresie funk -cjonowania samorządów lokalnych. Obie stronywyraziły wolę uzgodnienia corocznej wymianymłodzieży, a także popierają kontakty pomiędzy sz-kołami podstawowymi. Będą też pośredniczyćw kontaktach pomiędzy polskimi i słowackimi ze-społami artystycznymi i grupami społecznymi. Obiestrony postanowiły rozwinąć inicjatywy zmierzającedo nawiązania współpracy pomiędzy lokalnymi biu-rami turystycznymi, celem ożywienia wymiany tu-rystów, oraz pełnego wykorzystania również sa-morządowej i zakładowej bazy wypoczynkowej.

Wspomnieliśmy już, że w preambule Umowyznalazł się zapis, że do jej podpisania upoważniliswych przedstawicieli obywatele obu gmin, natomi-ast w Uzgodnieniach zarządy gmin zobowiązują siędo pośredniczenia w partnerstwie pomiędzy sto-warzyszeniami oraz grupami, które zawiążą się nabazie wspólnych zainteresowań rodzinnych, kultu-ralnych, wyznaniowych i innych ludności obu gmin.

Obywatelom Ogrodzieńca i Spiskiego Podhra-dia życzymy, by realizacja Umowy Partnerskiej pr-zynosiła im nie tylko korzyści ale i satysfakcję.

Danuta Meyza - Marušiaková

Ogrodzieniec leży w odległości 50 km od trzechwielkich miast Polski południowej - Częstochowy,Katowic i Krakowa. W skład gminy Ogrodzieniecwchodzi 10 sołectw: Fugasówka, Podzamcze, Kie-łkowice, Mokrus, Giebło, Giebło Kolonia, Gułzów,Ryczów, Ryczów Kolonia, Żelazko. Tu właśnie jestgeograficzne centrum Jury Krakowsko - Często-chowskiej. Miasto i gmina są fragmentem Juraj-skich Parków Krajobrazowych, a zarazem częściąParku Krajobrazowego „Orlich Gniazd“. O uroku tejkrainy decyduje piękno krajobrazu ze skalistymiwzgórzami, ostańcami i jaskiniami, których jest po-nad 900, oraz bogata roślinność. Wśród zieleniwzgórz górują majestatyczne wapienne ostańcebędące pozostałością skamielin sprzed 150 mlnlat, a powstałe poprzez osadzanie się na dnie mor-za obumierających organizmów. Udokumentowanahistoria tej ziemi sięga XII wieku i związana jest

z jednym z najpiękniejszych zamków w Polsce - zamkiem Ogrodzieniec zwanym dawniej „małym Wa-welem“. Dziś jego monumentalne ruiny urzekają swym pięknem i powagą. Miejsce to oprzędzonejest licznymi legendami i tajemniczymi opowieściami nie tylko o czarnym psie i białej damie, ale takżeo ogromnych skarbach ukrytych w lochach. We wsi Giebło warto zobaczyć piękny dworek szlachec-ki, w samym Ogrodzieńcu późnobarokowy kościółz 1787 r., a w położonym wśród skał i porośniętychlasami wzgórz Ryczowie ruiny strażnicy obronnej.Zwiedzanie okolicy z pewnością ułatwią oznakowa-ne szlaki turystyczne: Orlich Gniazd, Warowni Juraj-skich, Zamonit. Miłośnicy natury i cichego wypoc-zynku będą urzeczeni wspaniałymi terenami o uroz-maiconej rzeźbie, bujnej szacie roślinnej, rozległymilasami, unikatową florą.

Strategiczne kierunki rozwojuPOLSKO - SŁOWACKICH

obszarów przygranicznych„W ramach weryfikacji Studium zakłada się

ukierunkowanie strategii rozwoju polsko - słowac-kich obszarów przygranicznych według nadrzęd-nej misji, a to:

Likwidacja przejawów zacofania i peryferyjno-ści, stworzenie regionu silnego gospodarczo,konkurencyjnego, racjonalnie wykorzystującegorentę położenia, potencjał przyrodniczo - krajob-razowy oraz tradycyjną aktywność społeczną i za-soby lokalne.

Za strategiczne cele rozwoju obszarów przygra-nicznych należy uznać:• likwidację występujących opóźnień poprzez

wprowadzenie iwdrażanie nowych impulsów rozwojowych,

• uatrakcyjnienie tych obszarów i• osiągnięcie stabilizacji procesów gospodar -

czych przy przyjęciu strategii równoważeniarozwoju i kompleksowej ochrony zasobów śro-dowiska przyrodniczego.“

Tym celom służyć mają następujące strate-giczne kierunki rozwoju polsko - słowackich obs-zarów przygranicznych:• „kompleksowy rozwój gospodarczy z aktywną

polityką w zakresie funkcjonowania rynku pra-cy. W szczególności niezbędne jest wzmoc -nienie walorów lokalizacyjnych ośrodków miej-skich, jak również miejscowości, w którychzlokalizowane są tranzytowe przejścia granicz-ne, ochrona i kształtowanie środowiska przy-rodniczego,

• rozwój infrastruktury technicznej, w tym w szc-zególności transportu i komunikacji, a takżetelekomunikacji i informatyki,

• rozwój wszelkich form ruchu turystycznego,w tym lecznictwa uzdrowiskowego, nie kolidu-jących z ochroną zasobów przyrodniczych,

• rozwój współpracy kulturalnej i transgranicz-nych kontaktów społecznych.“Powyższe cytaty pochodzą z polsko - słowackiego

Studium Koordynacyjnego Rozwoju Polsko - Sło-wackich Obszarów Przygranicznych (Strategiczneproblemy rozwoju) wydanego w językach polskimi słowackim przez Rządowe Centrum Studiów Strate-gicznych RP i Úrad pre stratégiu rozvoja spoločnosti,vedy a techniky SR. Jego prezentacja odbyła się 17września 1998 roku w Instytucie Polskim w Bratysła-wie, a patronat nad nią objął ambasador RP Jan Ko-mornicki, który prezentację otworzył. W prezentacjiuczestniczyli ze strony polskiej podsekretarz stanuZbigniew Strzelecki z Rządowego Centrum StudiówStrategicznych i Jan Zygadlewicz dyrektor Biura Roz-woju Regionalnego tegoż Centrum. Stronę słowackąreprezentowali inż. Anna Poschová, CSc wiceprze-wodnicząca Urzędu ds. Strategii Rozwoju Społecze-ństwa, Nauki i Techniki RS oraz Milan Rajčák, CSc.dyrektor Sekcji Strategii Rozwoju w w. Urzędu.

W imieniu polskich autorów (J. Zygadlewicz, B.Skomska, J. Błażejczak, Wł. Koczurek, St. Rostkows-ki, L. Sus) Studium prezentował Jan Zygadlewicz.W imieniu słowackiego zespołu autorskiego Milan Raj-čák. W dyskusji udział wzięli liczni przedstawicielerządowych i samorządowych struktur terenowychz obszarów pogranicznych. Podkreślono w niej istotneznaczenie współpracy transgranicznej dla wszechs-tronnego rozwoju tych terenów.

W prezentowanej publikacji znajdziemy: charakte-rystykę obszaru pogranicznego, uwarunkowania roz-woju, jego strategiczne kierunki, najważniejsze kierun-ki działań oraz działania warunkujące współpracę.

Prezentację zorganizowali Instytut Polski w Bratys -ławie i Urząd ds. Strategii Rozwoju Społeczeństwa,Nauki i Techniki Republiki Słowackiej. dmm

OGRODZIENIEC I SPISKIE PODHRADIEPODPISAŁY UMOWĘ PARTNERSKĄ

Turystyczny Ogrodzieniec

Zamek Ogrodzieniecki - Wieża Kredencerska

Ostańce w okolicach zamku Ogrodzienieckiego

DO ICH DYSPOZYCJI PONADTO SĄ:▲ Leśny ośrodek rekreacyjno-wypoczynkowy „Krępa“▲ Klub jeździecki „Amigo“ - Ogrodzieniec▲ kwatery agroturystyczne▲ hotel w Podzamczu▲ ścieżki rowerowe

Monitor Polonijny 1998_7:Monitor Polonijny 1998_7 17/02/16 12:33 Page 5

Page 6: Monitor Polonijny 1998/7

6 MONITOR POLONIJNY wrzesień 1998

Do historii Polskich Linii Lotni -czych LOT przejdzie Pan jakopierwszy dyrektor pierwszego

przedstawicielstwa LOT-u w Bratysławie. Za kilkatygodni przekaże Pan placówkę swemu następcy.Jak z perspektywy minionych pięciu lat oceniaPan początki LOT-u w Bratysławie? Czy wejściena rynek słowacki było proste i łatwe, czy też trze-ba było pokonywać różne trudności?

Mogłoby się wydawać, że nasze początki, tj. po -czątki zaistnienia Polskich Linii Lotniczych LOT w Bra-tysławie, były ułatwione bezpośrednim sąsiedztwemobu krajów. Tak jednak nie było. Czekały nas trudno-ści takie same, jak w każdym innym kraju. Dotąd bo-wiem Czechosłowacja stanowiła dla nas jeden rynek,o którym wiedzieliśmy dość. Z chwilą uzyskania przezSłowację państwowości okazało się, że gdzieś jakgdyby zagubiła się wiedza o rynku słowackim, nie mo-ż na było jej wyspecyfiko-wać. Trzeba było ją pracowi-cie zdobywać. Stąd też, nieukrywajmy tego, LOT z pew-nym wahaniem wchodził natutejszy rynek.

Oceniając z perspektywy minionych lat początkiw Bratysławie, jako plus trzeba uznać nasze wczesnepojawienie się na tym rynku, które profituje stale zwię -kszającą się sprzedażą usług. Udało nam się przezwy-ciężyć pewną nieufność, która towarzyszyła naszemupojawieniu się tu a wynikała m. in. z tego, że nie znanonas, bo nigdy dotąd do Bratysławy nie lataliśmy. Tę ni-eufność trzeba było przełamać pracą. Trzeba byłozdobyć zaufanie, dokazując że nie jesteśmy socjalis-tyczną linią lotniczą, jak nas początkowo kwalifiko-wano. Po pięciu latach możemy śmiało powiedzi-eć, że udało nam się rynek słowacki przekonaćo tym, że jesteśmy jedną z dobrych europejskich li-nii lotniczych. Udało nam się przekonać biura pod-róży i klientów, by korzystali z naszych usług i dziśz powodzeniem konkurujemy innym podobnej wiel-kości liniom lotniczym. Sprawdzianem zdobywaniarynku są kontakty handlowe. Nam już od samegopoczątku udało się nawiązać dobrą współpracę z po -wstającymi wówczas licznymi słowackimi biurami pod-róży. Raz jeszcze sprawdziło się wówczas twierdzenie,że o wszystkim decyduje człowiek, z którym utożsamiasię firmę. Takim objawieniem dla przedstawicieli biurpodróży był nasz pierwszy kasjer, pan Paweł Korda -szewski. Tłumnie przychodzono na ul. Špitalską, bypodziwiać sprawność jego pracy. Wręcz zadziwiał kli-entów swymi umiejętnościami, wnosząc całkowicie no-wy na tutejszym rynku styl do relacji kasjer-klient.Zresztą niejednokrotnie testowano i sprawdzano nasząrzetelność i umiejętność wywiązywania się z przyjętychzobowiązań. Wyniki były dla nas pomyślne, czemu m.in. dali wyraz pracownicy słowackich biur podróży pod-kreślając na spotkaniu pożegnalnym wysoki standardnaszych usług.

Samoloty ze znakiem żurawia nie startują zesłowackich lotnisk a mimo to przedstawicielstwoPLL LOT może o sobie twierdzić, że jest rentow-ne. Jak się to dzieje?

To że dotąd nie latamy do Bratysławy wynika z kilkuprzyczyn. Generalnie trzeba powiedzieć, że najpierwtrzeba ten rynek przyciągnąć do siebie, a bliskość lot-niska we Wiedniu, skąd startujemy dziennie do War -szawy dwa, a w niektóre dni trzy razy, pozwala nam przystosunkowo niewielkich kosztach rozwijać rynek sło-wacki. Ale i latanie z Bratysławy nie jest wcale sprawątak odległej przyszłości. Nie ukrywajmy jednak, że lata-nie nie jest tanie, stąd też uruchomienie przez nas liniilotniczej Warszawa - Bratysława - Warszawa zależy odpotencjału ruchu. Dziś w lotach między Polską a Sło-wacją bazujemy na ruchu służbowym, a ten zależy odintensywności obustronnych kontaktów. Im większawspółpraca gospodarcza, kulturalna, czy naukowa,tym większy ruch na naszych liniach.

Rentowność Biura LOT-u w Bratysławie wynika tak -że z jego stosunkowo małej obsady personalnej, ogra-niczamy się jedynie do trzech osób i dlatego też ich

kwalifikacje muszą być wysokie. Poza jednoznacznąpracą kasjera, zarówno ja, jak i pani Ewa Sienkiewiczwykonywaliśmy prace od gońca po stricte kierowni -cze. Jesteśmy długoletnimi pracownikami LOT-u; paniEwa 10 lat, a ja już 30 lat. Istnieje w nas chęć do pra-cy, stale podniecana nowymi celami. Naszej inicjatyw-ności sprzyjała też dobra atmosfera panująca w Biurzebratysławskim.

Czy macie już Państwo swoich stałych klientówna Słowacji? Kim są? Dokąd najczęściej latają?

Mamy w Bratysławie swoich stałych klientów. Latająz nami przedstawiciele firm zagranicznych, ale takżesłowackich. Do naszych stałych klientów należy sło-wacka młodzież, która naszą linią podróżuje najczęści-ej przez Warszawę do Tel-Avivu i Bangkoku. Naturalnienajwięcej klientów udaje się z nami do Warszawy,w miarę dobrze obsadzone są też te nasze połączenia,

na które w Warszawie nie trzeba długo czekać, bo o ileturysta wybierając linię lotniczą kieruje się przede ws-zy stkim ceną, jej przystępnością, o tyle dla biznes -mena najważniejsza jest szybkość dotarcia do celu.

Naszym celem jest stałe rozwijanie rynku przedewszystkim przez agentów, których mamy w słowackichbiurach podróży i od współpracy z którymi zależy w du-żej mierze ilość naszych klientów. Naturalnie decydujetu także siatka połączeń, konkurencja cenowa orazwysokość prowizji, jaką możemy oferować agentowi,ale także coś więcej... więzi osobiste i towarzyskiez przedstawicielami dużych biur podróży. To, czy klientskorzysta właśnie z naszych linii lotniczych, zależygłównie od argumentów przekonywujących agenta,dlatego też promujemy latanie przedstawicieli biur tu-rystycznych naszymi liniami na wybranych przez nichtrasach, naturalnie za odpowiednio wielką uprzedniąsprzedaż.

W 1997 roku z usług Biura bratysławskiego sko -rzys tało około 2 tys. klientów. Trzeba zdać sobie spra-wę, że w liniach lotniczych o sukcesie decyduje dobrewstępne rozeznanie rynku i cierpliwość. Gdy rozpadłsię Związek Radziecki LOT szybko ulokował tam swo-

je przedstawicielstwa i to zadecydowało o ich dużejrentowości. Nasze doświadczenie uczy, że jeżeli na-wet w początkach przyrost wpływów nie jest taki jakzakładano, to wytrwałość bywa nagradzana, natural-nie jeśli w określonym kraju nie wybuchną jakieś ka-taklizmy, np. wojny.

Przed kilku miesiącami przedstawicielstwoPLL LOT w Krakowie otrzymało prestiżową nag-rodę - tytuł Mecenas Kultury Krakowa. Niedawnopolska prasa doniosła o podpisaniu przez LOToraz Polski Komitet Olimpijski umowy dotyczącejsponsorowania polskiej reprezentacji na igrzys-kach olimpijskich w Sydney w roku 2000. Wiado-mo też, że logo LOT-u widniało np. na letnichkoncertach chopinowskich w warszawskich Ła -zien kach, czy na Międzynarodowym BiennalePlakatu w Wilanowie. Trudno tu wymienić wszyst-kie imprezy kulturalne, które także dzięki spon-sorstwu LOT-u mogły odbyć się w Słowacji - ws-pomnijmy więc jedynie Dni Kultury Polskiejw Koszycach, Dni Muzyki Polskiej, czy Dni Olim-pijczyka w Bratysławie, niektóre imprezy w Insty-tucie Polskim. Jaką filozofią kieruje się LOT, ws-pierając kulturę?

Nasza filozofia jest prosta - jesteśmy narodowymprzewoźnikiem i to co związane jest z Polską, jestprzez nas promowane. Im więcej szczegółów o Pol -sce znają Słowacy, tym większe jest ich zainteresowa-nie naszym krajem. Przy okazji dużych imprez kultural-nych, skupiających większą publiczność słowacką,

nasza reklama jest niewątpliwie bardziej postrzega-na wizualnie niż reklama w czasopismach, czy dzi-en nikach, bardziej utrwala się w ludzkiej pamię ci.W perspektywie pasażerowie utożsamiają Polskęz LOT-em. Same imprezy zachęcają do poznawa-nia Polski, ich uczestników traktujemy jako naszychpotencjalnych klientów. Polskie imprezy kulturalnew Słowacji przyciągają środowisko polonijne, a nas-ze doświadczenie uczy, że środowiska mniej -szościowe wcześniej, czy później korzystają z liniinarodowych, przenosząc tak swą narodową tożsa-mość na narodowe linie lotnicze.

Zarówno Pan, Panie Dyrektorze, jak i pani EwaSienkiewicz, która była w Bratysławie kierowni -kiem handlowym przedstawicielstwa, pozosta -wiacie tu po sobie trwały ślad, a myślę w tej chwi-li nie tyle o kancelarii przy ul. Špitalskiej, ale prze-de wszystkim o tym, że ludzie, którzy mieli przy-jemność Państwa poznać, zapamiętali sobie Wasjako osoby rzeczowe, oddane dobru przedsię -biorstwa, a jednocześnie komunikatywne i życzli-we światu.

Jaka w Pana wspomnieniach pozostanie Bra-tysława i ludzie, których tu Pan poznał?Oboje będziemy bardzo sympatycznie wspominaćnasz pobyt w Słowacji. Słowacja była i jest dla nas

krajem turystycznie bardzo interesującym. Ludzie tutajsą stosunkowo spokojni np. gdy porównać ich z nas-zymi bardziej porywczymi rodakami - a to daje poczu-cie bezpieczeństwa. Poza tym bliskość domu, łatwośćkontaktu z rodzinami były pewnym komfortem.

W partnerstwie handlowym, w którym ceni się pr-zede wszystkim sumienność i rzetelność, mimo że mi-ędzy Polską a Słowacją nie ma równowagi historycz-nej a Słowacy czynią dopiero pierwsze kroki, więk -szych niepowodzeń nie było. Dobrze układały się na -sze stosunki z obywatelami słowackimi i tutejszą Polo-nią, rozszerzyły się nasze kręgi koleżeńskie i towarzys-kie.

Myślę, że nie tylko za siebie, ale także za moją ko-leżankę, panią Ewę Sienkiewicz, mogę powiedzieć,że jeżeli dalsza nasza praca w firmie potoczy się tak,że kiedyś po latach znów otrzymamy propozycję wy-jazdu do Słowacji, nie powiemy nie, wrócimy tu chęt-nie i z przyjemnością.

Dziękując za rozmowę, życzę dalszych sukce-sów zawodowych

Danuta Meyza - Marušiaková

ANDRZEJ MÓWCZANdyrektor bratysławskiego

Biura LOT-u

Nie powiemy nie...

Monitor Polonijny 1998_7:Monitor Polonijny 1998_7 17/02/16 12:33 Page 6

Page 7: Monitor Polonijny 1998/7

Generał Mariusz Zaruski (1867 - 1941) wybitny ta-ternik i żeglarz, założyciel i wieloletni naczelnik Ta -trzań skiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowegopisał w swoich wspomnieniach, myśląc naturalnieo Tatrach, że „góry uszlachetniają ludzi“. W pełni po -dzielam ten pogląd, bo wiem, że ludzie stają się lepsi,jeśli w ich postępowaniu pojawi się pokora. Czy za -pierające dech piękno gór, które może być także gro-źnym żywiołem, nie jest często najlepszym nauczy -cielem pokory? Dobrze, jeśli ta nauka wynika z zach-wytu nad Stwórcą i Jego dziełem, a także przychodzistopniowo, w miarę poznawania górskich tajnikówi zdobywania doświadczeń. Bywa znacznie gorzej, je-żeli człowiek góry lekceważy i dochodzi do konfron-tacji z ich bardzo twardymi prawami. Ja miałem toszczęście, że Tatry poznawałem stopniowo i bardzodokładnie, a pierwszym przewodnikiem po nich byłmój własny Ojciec.

Znacznie później zdałem sobie sprawę z moichdziedzicznych obciążeń Tatrami, ale pierwsze z nimispotkanie było bardzo niewinne. W lipcu 1952 rokuOjciec* /zabrał mnie na 2-tygodniową wycieczkę tu-rystyczno-naukową głównie w rejon Doliny Strążys -kiej, ale wtedy byłem także po raz pierwszy nad Mor-skim Okiem (na piechotę z Toporowej Cyrhli przezPsią Trawkę i Dolinę Waksmundzką) i w Dolinie 5 -Stawów Polskich. Korzystałem z ekwipunku turys-tycznego moich najbliższych krewnych, który akuratna mnie pasował. Były to podkute buty mojej babki(takich butów już od dawna się nie używa, bo wyparłyje „wibramy“) i wspaniałe akcesoria turystycznedziad ka**/, którymi posługiwaliśmy się wspólnie.

Były to czasy, kiedy na przekroczenie Ścieżki podReglami, a może nawet na spacerowanie po niej trze-ba było mieć „przepustkę“ wydaną chyba za zgodąWOP-u (Wojska Ochrony Pogranicza) przez organymeldunkowe w Zakopanem. Z tej pierwszej tatrzańs-kiej wędrówki pamiętam właśnie częste kontrole „wo-pistów“, cudowne odpoczynki przy źródełkach i goto-wanie herbaty na przedwojennej maszynce spirytuso-wej, no i bardzo częste oglądanie mapy. Ponieważnasze wycieczki zawsze łączyły się z pobieraniem ja-kichś próbek skał, gleb lub wód do dalszych badańwykonywanych w Krakowie - ważne było ścisłe okre-ślanie naszego położenia na dokładnej, przedwojen-nej mapie, której posiadanie w tamtym czasie byłow najlepszym razie „półlegalne“. Przy każdym więcodpoczynku, a już obowiązkowo na szczytach czy pr-zełęczach, było „orientowanie“ mapy i szczegółowyopis tego, co pojawiało się dookoła. Tak poznawałemTatry także w czasie kolejnych wakacji, bo po tej pier -wszej próbie Ojciec zabierał mnie już zawsze, dopókinie zacząłem samodzielnie, jakieś dziesięć lat późni-ej, uprawiać taternictwa.

Bywaliśmy także w Tatrach gromadnie - z rodzica-mi i całą piątką rodzeństwa, np. w 1956 i 1957 roku,ale w gruncie rzeczy w tamtych latach, to tylko ja to-warzyszyłem Ojcu w jego naukowych wędrówkach.Były to cudowne czasy, kiedy o Tatrach, ich przyro -

dzie ożywionej i nieożywionej, a także o historii i ludzi-ach najwięcej dowiedziałem się z żywych opowieściOjca, który robił także wstawki rodzinne, wspomina-jąc np. kiedy w danym miejscu był przed wojną zeswoim ojcem, czy w towarzystwie innych krewnych,podobnie jak oni zakochanych w Tatrach.

Bardzo ciekawe i czasem zabawne były w tych po-wojennych czasach spotkania z góralami, o którychwówczas wiedziałem stosunkowo niewiele, a Jan Kr-zep towski Sabała czy Bartuś Obrochta, o których tro-chę czytałem, byli dla mnie wyłącznie „postaciami lite-rackimi“ z dawniejszej epoki.

Wspomnę tu jedną historię - pewnie z lata 1954lub 1955 - kiedy przez prawie dwa tygodnie chodziliś -my systematycznie do Doliny Małej Łąki, w której Oj-ciec z pewnym zespołem kolegów prowadził bada-nia. Znał nas już z widzenia tamtejszy baca i jego ju-hasi, a po kilku dniach przechodząc codziennie przezHalę Małej Łąki, zaczęliśmy pasącym owce góralomwyświadczać małe przysługi. Najczęściej przynosiliś -my im z dołu świeży chleb, ale czasem także papiero-sy i cukier. Pewnego dnia wcześnie popsuła się po-goda, zaczęło padać. Przeczekując deszcz, pozosta-liśmy w szałasie, którego gospodarzowi przynieśliśmyprzed chwilą bochenek chleba i 2 kg cukru. Bacapoczęstował nas żętycą i pykając fajeczkę zaczął de-likatnie Ojca „przepytywać“ kto on zacz:

- Wyboccie panie śmiałość, ale co wy tu w tejDolinie robicie?

Ojciec, chcąc trafić swoim wywodem do człowie-ka interesu, jakim niewątpliwie baca był, wyjaśnił całąrzecz dosyć szczegółowo:

- Widzicie gazdo, ja pracuję w Krakowie w takiejdużej szkole, gdzie ludzie się uczą i gdzie piszemyksiążki na przykład o Tatrach. Tutaj zbieramy ka -mie nie, kopiemy dołki, z których bierzemy do wo-reczków ziemię, czasem także zbieramy wodę doflaszek, to wszystko zawozi się do Krakowa do ba-dania.

- I za to mi płacą - zakończył Ojciec.Baca przez dłuższą chwilę nie odzywał się, w koń -

cu jednak filozoficznie podsumował rozmowę:- Ej, widzi mi się panie, żeście bardzo mądry, ale

zda mi się tyż, że głupi ci, co wom płacą.Wspomnienie tej rozmowy, która była przecież tak -

że cudownym dowcipem życiowym, pozostało wemnie, bo było to zapewne moje pierwsze spotkaniez góralską filozofią, która wielokrotnie w następnychlatach pozwalała mi, jeżeli nie zamyśleć się nad włas-nym postępowaniem, to przynajmniej rozładowywałanapięcia, zamieniając je w śmiech.

Chciałbym też opowiedzieć o moich pierwszychspotkaniach z wypadkami górskimi, o których wcześ -niej sporo czytałem głównie w pismach Mariusza Za-ruskiego i Wawrzyńca Żuławskiego, a którym poświę -ciłem kawał swojego dorosłego życia.

Pierwszy przypadek, to zupełnie niespodziewanespotkanie w 1956 roku z wyprawą GOPR-u (GórskieOchotnicze Pogotowie Ratunkowe), która spod pół -nocnej ściany Giewontu, a ściśle z dolnych partiibardzo niebiezpiecznego i zdradliwego Żlebu Kirkora(żleb rozdzielający masywy Giewontu i Małego Gie-wontu, w górnej części łagodny, w dolnej podciętytrudnymi do pokonania progami skalnymi), znosiła naHalę Strążyńską ciało nieszczęsnego turysty próbu-jącego z wycieczki na Giewont wracać na skróty.

Spotkanie z ludzką śmiercią jest zawsze trudne,cóż dopiero mówić o wrażeniach 13-letniego chłop-ca, który szedł w towarzystwie młodszego brata (mójbrat Andrzej, lekarz, także został górskim ratownikiem- ochotnikiem w Grupie Podhalańskiej GOPR w Rab-ce).

Drugi przypadek dotyczył już bezpośrednio mniei miał miejsce dokładnie 11 sierpnia 1962 roku. Nadjednym z tatrzańskich potoków z grupką młodych lu -dzi towarzyszących memu Ojcu i pani doc. KrystynieOleksynowej, prowadzącym badania nad chemiz-mem wód, „zabawialiśmy się“, próbując ułożyć tamęz możliwie wielkich głazów zrzucanych z brzegu. Je-den nieostrożny ruch (nagle wstałem) spowodowałto, że moja głowa znalazła się na drodze lecącegook. 40 kg ważącego głazu. Kamień musnął moje czo-ło, co wystarczyło, że znalazłem się godzinę późniejw zakopiańskim szpitalu z rozpoznaniem: „pęknięciekości czołowej czaszki i wtrząs mózgu lżejszego stop-nia“.

Miałem wówczas 19 lat i o mały włos nie stałemsię jeszcze jedną śmiertelną ofiarą nieostrożności, ja-k że często uprawianej przez ludzi w przepięknychTatrach. Miałem dwa tygodnie na intensywne prze -myś lenie w szpitalu całej sprawy. Czy to właśnie wte-dy narodził się pomysł, żeby znaleźć się kiedyś w sze-regach Pogotowia Górskiego? Może tak... Wiem jed-nak, że choć w następnych latach parę razy otarłemsię o śmierć (o czym opowiem w kolejnych odcin-kach), starając się uratować życie innego człowieka,to miałem już jedno bardzo ważne doświadczenie zasobą. Przestałem mianowicie wierzyć, że wypadkizdarzają się „innym“, ale mnie nie dotyczą. Jest tobardzo charakterystyczny sposób myślenia każdegomłodego człowieka, w każdym razie do czasu, kiedycoś złego lub bolesnego mu się nie przydarzy. Takaświadomość jest bardzo ważna. Pamięć o tym, że ży-cie każdego z nas składa się nie tylko z początku, aletakże ma swój kres - pozwala żyć i działać bardziejodpowiedzialnie.

I jeszcze jedno - na koniec. Kiedy w 1963 roku re-ak tywowano Wydział Leśny na Wyższej Szkole Rolnic-zej w Krakowie, wybrałem ten kierunek studiów. I wte-dy już wiedziałem na pewno, że chcę być leśni kiempo to, żeby swoje zawodowe życie związać z Tatrami.I tak się stało na wiele lat. I choć profesjonalne więzyustały, to Tatrom pozostałem wierny do dziś.

Jan Komornicki

wrzesień 1998 MONITOR POLONIJNY 7

*/ Tomasz KOMORNICKI (1916 - 1994) - gleboznawca, profesor zwyczajny Akademii Rolniczej w Krakowie, autor kil-kudziesięciu prac naukowych o Tatrach.

**/ Stefan Saturnin KOMORNICKI (1887 - 1942) - historyk sztuki, docent UJ i kustosz Muzeum Czartoryskich w Krako-wie, czynny taternik w l. 1907 - 1911, działacz TT i PTT, redaktor „Taternika“.

Od red.: Zgodnie z wolą Autora, honorarium za ten tekst przekazujemy na konto odbudowy spalonego Schroniska Zbój-nickiego (Zbojnicka chata) w Dolinie Staroleśnej (Veľká Studená Dolina).

ATRY W MOIM ŻYCIUTATRZAŃSKIE WSPOMNIENIA

JANA KOMORNICKIEGOAMBASADORA RP W REPUBLICE SŁOWACKIEJ

T

Genetyczne obciążenia (1)Ch oć od pewnego czasu pracuję nad książką składającą się z krótkich, refleksyj-

nych wspomnień o moich spotkaniach z tragediami w górach, to nigdy dotych -czas nie próbowałem zdefinować, czym były, są i będą dla mnie Tatry. Czy potra-

fię to zrobić? Nie wiem. Ulegam jednak namowie Redaktor Naczelnej „MONITORA POLONIJNE-GO“ i od tego numeru zaczynam dzielić się z Czytelnikami swoimi myślami o Tatrach, choćby dla-tego, że gdyby nie moje z nimi spotkania w ciągu minionych ponad 40 lat, nie byłbym prawdopo-dobnie reprezentantem Rzeczypospolitej Polskiej w pięknej Słowacji. Jeśli niektóre wspomnieniawzbogacą przygotowywaną książkę lub jeśli niektóre już przygotowane przedstawię Czytelnikom„Monitora Polonijnego“ pod wstępny osąd, to nikt mam nadzieję na tym nie straci.

Monitor Polonijny 1998_7:Monitor Polonijny 1998_7 17/02/16 12:33 Page 7

Page 8: Monitor Polonijny 1998/7

SŁOWACKI PRZEKŁADPANA TADEUSZA

Słowacki przekład Pana Tadeusza ukazał się w roku1962 w wydaniu Slovenskiego Vydavateľstva Krásnej Lite-ratúry w Bratysławie. Autorem tłumaczenia był słowackipoeta i tłumacz Rudolf Skukálek, który po tragicznych wy-darzeniach 1968 roku wyemigrował i do dziś żyje pozagranicami Republiki Słowackiej.

Jozef Marušiak, autor posłowia do pierwszego i jedy-nego wydania słowackiego, m. in. pisał: „Na pierwszy sło-wacki przekład Pana Tadeusza musiał czytelnik słowackiczekać niemal sto trzydzieści lat od jego napisania. A przytym myślę, że żaden poeta innej narodowości, bądź tosłowiański lub nie słowiański, nie wywarł tak silnego i po-budzającego wpływu na rozwój literatury słowackiej jakwłaśnie autor tej epopei. To prawda, że aktywne oddziały-wanie Mickiewicza na nasze literackie dzianie od dawnajuż należy do przeszłości, jest bowiem ściśle połączonez generacją szturowską, mniej już z latami działalności Ma-cierzy Słowackiej, ale to nie oznacza, że nasze wydaniePana Tadeusza jest jedynie aktem pietyzmu i szacunkuwobec wielkiego słowiańskiego poety. I nie ma sensu za-przeczać, że jest tu także pietyzm i szacunek, ale przedewszystkim jest tu z jednej strony nieustannie rosnące po -czucie potrzeby naszej dzisiejszej społeczności poznaniaswej przeszłości, poznania wszystkiego, co ją w ten czyinny sposób tworzyło i determinowało, z drugiej tęsknotaza poznaniem wszystkiego, co piękne i trwałe wytworzyłynarody świata. Bowiem dzieło Mickiewicza to nie tylko pa-miętnik przeszłości, [ ... ] pozostaje źródłem radości z pi-ęk na sztuki, które przetrwa wieki.“

Przypisy do tekstu opracował Pavol Wincer, a autoremilustracji oraz okładki był Vladimír Tesař.

DWIE SESJERok Mickiewiczowski ogarnia swoim zasięgiem coraz

więcej krajów. W kwietniu odbyło się w Moskwie polsko -rosyjskie sympozjum znawców twórczości autora Dzia-dów zatytułowane „Wszyscy pochodzimy od niego“. Te-matem wrześniowej konferencji międzynarodowej w lon-dyńskiej School of Slavonic and East European Studiesbył „Mickiewicz i mesjanizm“. Wzięło w niej udział kilku -dzie sięciu naukowców.

NIEZWYKŁY MARATON Z okazji dwusetnej rocznicy urodzin Adama Mickiewi -

cza Polskie radio BIS zgotowało swoim słuchaczom niez-wykłą ucztę poetyckę. 22 marca od godz. 10.00 magicz-ne słowa Litwo, ojczyzno moja, ty jesteś jak zdrowie wy-powiedziane przez Gustawa Holoubka, rozpoczęły „Mara-ton z »Panem Tadeuszem«“ na antenie radiowej. Najwybit-niejsi polscy aktorzy recytowali wszystkich dwanaście ksi-ąg Pana Tadeusza. Słowo wstępne o utworze wygłosiłz Berkley Czesław Miłosz. Trwający około 9 godzin mara-ton według scenariusza Renaty Gorczyńskiej reżyserowałJanusz Kukuła.

Po każdej parze Ksiąg odbywały się liczne konkursyz nagrodami dla słuchaczy.

SYMPOZJUMW MARBACH (NIEMCY)

W ramach Spotkań Kulturalnych Polska - Badenia Wir-tenbergia odbyło się sympozjum „Mickiewicz i Niemcy“współorganizowane przez Niemieckie Archiwum Literatu-ry, w którym udział wzięło wielu znanych polonistów, sla-wistów i krytyków literatury z Polski, Niemiec i innych pa-ństw Europy. Sympozjum zostało uznane za jedno z naj-ważniejszych wydarzeń naukowych w Roku Mickiewi -czowskim. W tym też czasie we współpracy z rządem kra-ju związkowego zorganizowane zostało sympozjum pt.„Kultura samotnych. Poeta A. Mickiewicz i polska emi-gracja“. Udział w nim wzięli poloniści z Polski, Niemiec,Szwajcarii i Francji.

ROK MICKIEWICZAW MOSKWIE

W ramach cyklu „Rok Mickiewiczowski w Moskwie“odbyła się premiera inscenizacji On żył wśród nas opartagłównie na III części Dziadów. Udział w niej wzięli znako-mici aktorzy scen moskiewskich.

O MICKIEWICZU W ANKARZE W Turcji ukazała się pierwsza w j. tureckim publikacja

o A. Mickiewiczu, a tamtejsze radio dwukrotnie transmito-wało program o Polsce i Mickiewiczu przygotowany przezpracowników Katedry Języka Polskiego Uniwersytetuw Ankarze. dmm

8 MONITOR POLONIJNY wrzesień 1998

„Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu“,Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce.Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!Miej serce i patrzaj w serce!“„Ballady i Romanse“: „Romantyczność“Nawiązując do ogólnoświatowych obchodów Roku

Mickiewiczowskiego Instytut Polski w Bratysławie przy-gotował kilka imprez poświęconych wieszczowi. Cyklzainaugurowało przedstawienie poetyckie „Adam, czylitrójramienny świecznik“, które odbyło się 11 wrześniaw siedzibie Instytutu.

Przedstawienie zostało zrealizowane przez MonikęRasiewicz, autorkę scenariusza, absolwentkę, a obec-nie pracownika Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnejw Krakowie, długoletnią aktorkę Teatru Starego w Kra-kowie. W przygotowaniu spektaklu oraz na scenie to-warzyszył jej Maurycy Polaski, aktor, autor tekstów kaba-retowych, który opracował występ od strony muzycznej.Przedstawienie podobało się być może głównie dziękitrafnemu doborowi łatwo rozpoznawalnych fragmentówtekstów, pochodzących z trzech największych dzieł Mic-kiewicza. Z trudnym na pierwszy rzut oka zestawieniemodmiennych mimo wszystko utworów, autorzy poradzilisobie poprzez symboliczne użycie trzech świec sygnali-zujących początek każdej części, łączących je równo -cześnie w jedną całość.

Recytację, wzbogaconą grą na fortepianie, rozpo -częły Ballady i Romanse, wraz z powstałą w 1821 r.,uważaną za manifest polskiego romantyzmu Roman-tycznością. Bardzo wyraziście i przekonująco zabrzmiałdialog Zosi z Guślarzem z II części Dziadów, który w pe-ł ni potwierdził zdolności aktorskie Moniki Rasiewicz, no-ta bene laureatki festiwalu Jednego Aktora w Toruniu.

Bezpretensjonalnie, a równocześnie z pełną wrażliwościprostotą zaprezentowała ona także Koncert Jankielaz XII księgi Pana Tadeusza. Trzeba podkreślić, że całyurok przedstawienia został osiągnięty głównie za pomo-cą czysto aktorskich środków wyrazu, z wykorzystaniemniezwykle skromnej dekoracji i kilku zaledwie rekwizy-tów.

Joanna Nowak - Matloňová

„Adam, czyli trójramiennyświecznik“ w Bratysławie

OK MICKIEWICZOWSKI R

Nasze imionaImię oznacza współcześnie indywidualną nazwę, różną

od nazwiska, stałą, nadawaną po urodzeniu. Imiona sąznacznie starsze od nazwisk, a ich funkcje w przeszłościbyły o wiele szersze niż obecnie. W czasach, kiedy kon-takty między ludźmi ograniczały się do rodu lub małej osa-dy, do odróżniania członków takiej małej społecznościwystarczyło imię.

Rzymianie używali już więcej niż jednej nazwy osobo-wej. Praenomen było odpowiednikiem dzisiejszego imie-nia, nomen - nazwiska. Bardziej zasłużeni obywatele lubrody posługiwały się jeszcze przydomkiem (cognomen),czasem nawet kilkoma. Tak na przykład znany rzymski po-eta Owidius nazywał się Publius Ovidius Naso.

Naszym słowiańskim przodkom wystarczały imiona. Ichrepertuar był nieograniczony. Człowieka można było okre-ślać jakimś wyrazem pospolitym, np. Głowa, Gęba, Nos,Cichy. Takie imiona przypominają dzisiejsze przezwiska.Bardzo często imiona tworzono z dwóch członów, np. Bia-łowąs, Bolesław (bolje - więcej), Gniewomir, Świętosław.Imiona nadawano z określonym celem. Były one rodzajemwróżby na całe życie, dlatego też wyrażano poprzez nieżyczenie powodzenia na przyszłość. Boguminem nazywa-no kogoś, aby był miły Bogu, dobre stosunki w rodzinie mi-a ły zapewniać imiona Siemirad (siemia - rodzina), Siestr-zemił, Ciecierad. Sulistryj miał być, zgodnie z życze niem,lepszy od swojego stryja (sulji - lepszy), Przemysł powini-en się odznaczać pomysłowością. Imiona Ledarg (ledwiedrogi), Niemój, Niemił miały obniżać wartość dziec kaw oczach zazdrosnych demonów, Wilk, Niedźwiedź - mia-ły te demony odstraszać. Oprócz form pełnych, które mia-ły bardziej uroczysty charakter, używano zdrob nień i spi-eszczeń. Na Stanisława wołano Stan, Stanko, Stasz,Staś, Stach. Od imienia Sulimir pochodziły formy Sulech,Sulej, Sulesz, Sulisz, od Małomir - Małuj, Małek, Malisz,Małocha. Imiona kobiece były mniej różnorodne. Tworzo-no je z reguły od imion męskich, np. Stanisława, Święto-sława, Dobka, Radka ( od Dobek, Radek). Nazywano teżkobiety od ich charakterystycznych cech zewnętrznych,np. Czarnula, Biała, Małocha. Imiona chrześcijańskie po-jawiły się wraz z przyjęciem chrześcijaństwa. Były wśród

nich imiona biblijne pochodzenia hebrajskiego, greckiego,łacińskiego, imiona romańskie i germańskie. Przejmowali-śmy je najczęściej za pośrednictwem czeskim, z rąk Cze-chów przyjęliśmy bowiem chrzest. Spolszczenie imion po-wodowało często zatarcie ich podobieństwa do pierwow-zoru. Można jeszcze domyślić się, że Paweł to łacińskiPaulus, Piotr - Petrus, Jadwiga - Hedvigis, trudniej nato-miast dopatrzeć się podobieństwa między staropolskimimieniem Ożep a łacińską postacią Josephus (Józef), Ma-ciej - Mathias, Matheus (dzisiaj też Mateusz), Szczepan -Stephanus (dzisiaj także Stefan), Marza - Maria. Jeszczebardziej różniły się od pierwowzorów imiona w postaci spi-eszczonej. Na Piotra mówiono kiedyś Pieś, Piesz, Pies-zek, na Pawła - Pach, Paszek. Imię Benedykt było pod-stawą zdrobnień Biech, Bień, Bieniek, Bieniasz, Maria -Masza, Maszka, Machna. Tłumaczono też imiona łacińs-kie: Sylwester miał polski odpowiednik w postaci Lasota(łac. silvestris - leśny, mieszkający w lesie), Ignacy to sta-ropolski Żegota (łac. ignis - ogień, por. pol. pożoga). Jużw średniowieczu daje się zauważyć moda na pewne imio-na. Przeważnie wnuk otrzymywał imię po dziadku. Niek tóreimiona były zastrzeżone dla rodów książęcych, np. imionaPiastów Mieszko, Bolesław, Kazimir, Włodzisław (późniejpod wpływem czeskim Władysław) poza ro dziną książęcąnie występowały. Także w średniowieczu pojawiła się u nasmoda na imiona niemieckie, popu la ry zo wa ne przez osad-ników z Niemiec, np. Henryk, Hendrzych, Indrzych (niem.Heinrich, Henrich, Hinrich), Fryc, Frydrych, Fredek, Fred-ro (niem. Friedrich, Fridrich). Często na dawano dzieciomimiona po ich chrzestnych rodzicach. Dużą popularnościącieszyły się zawsze imiona biblijne, zwłaszcza z NowegoTestamentu. W Polsce nie nadawano nigdy mężczyznomimion Jezus ani Chrystus, byłoby to uznane za profanację.W krajach hiszpańskojęzycznych występuje imię Jesu (wym.Chesu), w Bułgarii popularny jest Christo. W dawnej Polscenie używano też imienia Maria ze względu na cześć, jakąotaczana była Matka Boska. Kobiety mogły nosić imiona Ma-rianna i Maryna. Pod wpływem tłumaczonych powieści, kinai telewizji pojawiła się w okresie powojennym moda na imio-na zachodnioeuropejskie: Violetta, Iwona, Patrycja, Robert,Rafał, Patryk. W ostatnich latach do łask wracają imiona sta-re, tradycyjne: Maria, Katarzyna, Zuzanna, Piotr, Paweł, Ma-teusz, Łukasz. Lidia

Adam Mickiewicz na Judahu skale, 1882mal. Walenty Wańkowicz

ÓWIMY POPRAWNIE PO POLSKUM

Monitor Polonijny 1998_7:Monitor Polonijny 1998_7 17/02/16 12:33 Page 8

Page 9: Monitor Polonijny 1998/7

wrzesień 1998 MONITOR POLONIJNY 9

Wakacje za nami. Bogatsi o nowe prze-życia, choć ubożsi trochę w dosłow-nym tego słowa znaczeniu, wracamy

chcąc nie chcąc do codzienności, na te samemiejsca, do tych samych, starych, znanych pro-blemów. Podróże mają obok innych, fantastycz-ną zaletę - pozwalają spojrzeć na nasze codzien-ne bytowanie z odległej perspektywy, dokonaćporównań, przewartościowań, a co za tym idzie,docenić to, co mamy i uświadomić sobie, czegonaprawdę nam brak.

Dziś, podobnie jak przed rokiem, u progu nowegoroku szkolnego, chcielibyśmy namówić naszych czy-telników na chwilkę refleksji nad ich szczególną roląw kształtowaniu otwartych postaw kulturowych u dzie-ci o tzw. podwójnej świadomości narodowej. I na-prawdę nie ma w tym nic z patosu czy moralizatorst-wa. Sytuacja, w jakiej znajdujemy się żyjąc poza Kra-jem, wymaga od nas, chcemy, czy też nie, zajęciaokreślonego stanowiska wobec tego problemu. Ka-żdy w końcu, wcześniej czy później spotka się z pyta-niem: Mamo, kim ja właściwie jestem?.

Nie będziemy poświęcać się sytuacjom, w którychrodzice świadomie podjęli decyzję o całkowitej asymi-lacji w środowisko słowackie. Myślę też, że nie trzebanikogo przekonywać, iż wychowanie dziecka w zasię -gu dwóch kultur przynosi mu jednoznaczne korzyści,rozszerza horyzonty i otwiera dodatkowe możliwościprzyszłej samorealizacji. Spróbujemy natomiast pod-powiedzieć, co można zrobić, by przekazać dzieciomjak największą wiedzę o kraju pochodzenia ich rodzi-ców czy dziadków, wykształcić w nich wrażliwość nazjawiska drugiej kultury i umocnić ich więzi z tąże kul-turą

Jedną z najistotniejszych i często najbardziej kon-trowersyjnych spraw jest kwestia nauki języka. Trudnotu o jednoznaczne stanowisko, zjawisko bilingwizmujest na tyle skomplikowane, że funkcjonuje jako od -dziel ne zagadnienie naukowe. Rodzice często oba -wia ją się, że wychowując dziecko w dwujęzycznymśrodowisku skazują je na kłopoty z rozróżnianiem pew-nych zjawisk podobnych w obu językach, a zwłaszczana problemy w pisowni, które ujawniają się w szkole.

Kwestią bezsporną jest, iż język jest wyznaczni -kiem i nośnikiem wartości kulturowych. Każdy, ktow jakikolwiek sposób utożsamia się z jakąś kulturądba o opanowanie jej języka. Jego znajomość bo -wiem jest po prostu kluczem do jej poznania.

Rzeczywiście jednak, interferencje językowe sąw przypadku języków polskiego i słowackiego dość

silne, obydwa języki wyrastają z tych samych korzenii są do siebie bardzo podobne, pomyłki są więc wła-ściwie nieuniknione. Trzeba jednak podkreślić, że je-śli dziecko jako tako włada już językiem polskim, było-by dobrze, gdyby poznało go w jak największym stop-niu. Czym bowiem lepsza znajomość obu języków,tym większa świadomość językowa i lepsza zdolnośćsamokontroli.

Uwaga! Znawcy przedmiotu podkreślają, że najle-piej, jeśli dzieci uczą się w rodzinie komunikacji w obujęzykach, od samego urodzenia, kiedy jeszcze niepotrafią wyrażać się werbalnie. Najważniejsze jest jed-nak, aby każdy z rodziców konsekwentnie zwracał siędo dziecka wyłącznie we własnym języku. Dziecko łat-wo zorientuje się, że „z tatą, to można tylko po pol-sku“ i bez trudu przystosuje się do tej sytuacji.

Pielęgnowanie znajomości języka to już trudniejszasprawa. Opierając się na własnych doświadczeniachfilologa i pedagoga stwierdzam z przekonaniem, żenajważniejsza, obok bezpośredniej komunikacji, jesttu lektura książek w danym języku. Nic bardziej nie po-może w oswajaniu się z danym językiem, nic też lepiejnie wzbogaci słownictwa. Nasza „domowa“ polszczyz-na jest przecież bardzo ograniczona i po pewnym cza-sie musi okazać się dla dziecka niewystarczająca. Ksi-ąż ka jako źródło wiedzy o kulturze, historii, czy obycza-jowości narodu jest poza tym nie do zastąpienia. Za-stanówmy się, czy jako Polacy chcielibyśmy wycho-wać swoje dzieci w nieświadomości istnienia Mickie-wicza czy Miłosza, których zna cały świat?

Jak dotrzeć do polskich książek? Zapobiegliwi mi-łośnicy literatury zgromadzili swoje własne, polskiebiblioteczki przeprowadzając się na Słowację. Częstoteż kupujemy przecież nowe pozycje będąc w Kraju.Zachęcam do wzajemnej wymiany. Polecam też od -wie dzenie biblioteki Instytutu Polskiego. Niewiele tampropozycji dla dzieci, ale jest za to kilka ciekawychpozycji należących do klasyki literatury młodzieżowej.Dobrze jest także zajrzeć od czasu do czasu do czy-telni, w której zawsze znajdzie się jakieś nowe czaso-pismo.

Zanim jednak dziecko dorośnie do samodzielnegoczytania, zapewne chętnie posłucha zarówno czytanejprzez tatę bajki O Šípkovej Rúženke, jak i wierszyka

O Zosi Samosi Tuwima, Lokomotywy czy Kaczki Dzi-waczki Jana Brzechwy w wykonaniu mamy. Podejrze-wam, że już wtedy dziecko jest w stanie uchwycić tedrobne niuanse, odróżniające bajkowy świat autorówwywodzących się z różnych kultur. W polskich księgar-niach zawsze można znaleźć kilka bogato ilustrowa-nych opracowań znanych polskich bajek i wierszy.

Gorąco polecam słuchanie razem z dziećmi mag-netofonowych nagrań polskich bajek i opowieści, któ-re dodatkowo ogromnie wzbogacają wyobraźnię.Szczególnie ciekawa jest dostępna obecnie na rynkuseria polskich legend, wśród których znajdują się ta-kie tytuły jak: Legenda o Złotej Kaczce, Pan Twar-dowski, O Lechu i białym orle itd.

Niektóre dzieci preferują oglądanie filmów na kase-tach video. Psychlodzy apelują co prawda o zdecydo-wane ograniczenie czasu spędzanego przez dzieciprzed telewizorami, jest to jednak jedna z dodatko-wych możliwości, jak zaprzyjaźnić dziecko z nasząrodzimą kulturą. Ważny jest oczywiście odpowiedniwybór. Oprócz wszelkiego rodzaju bajek i kreskówek,mamy do dyspozycji całe serie filmów popularno-nau-kowych o dużej wartości poznawczej, a także kasetypomocne w nauce języka, poświęcone na przykładzagadnieniom ortografii, gramatyki czy literatury.

Niezależnie od kontaktu z językiem w drodze lektu-ry, bardzo istotne jest praktyczne korzystanie z tegożjęzyka. Słowacka młodzież ucząca się j. polskiego ja-ko obcego w Gimnazjum Słowiańskim czy na FilologiiPolskiej, korzysta z każdej okazji wyjazdu do Polski,zdając sobie sprawę z tego, jak ogromnie ważnew nauce języka jest stosowanie go „na żywo“, w sytu-acji konieczności. Każdy z nas ma w końcu podobnedoświadczenia. Szkoda więc, że nasze dzieci przeby-wając na koloniach w Polsce rozmawiają między sobąpo słowacku.

Podróż do Polski nie jest na szczęście dla naszychdzieci jedyną okazją do porozmawiania sobie po pol-sku. Już tradycyjnie, w każdy piątek w Instytucie Pol-skim w Bratysławie oraz w Martinie i Koszycach odby-wają się zajęcia Szkółek Piątkowych, na które ponow-nie serdecznie zapraszamy.

Przy okazji pozdrawiamy wszystkie dzieci uczęsz -czające do Szkółki i cieszymy się, że po tygodniu pe-łnym zajęć wciąż jeszcze chętnie poświęcają swojepiątkowe popołudnia na spotkania. Rodzicom zaś pr-zekazujemy wyrazy uznania za wytrwałość, z jaką pie-lęgnują w swoich dzieciach szacunek dla ich drugiej/pierwszej?/ ojczyzny.

Joanna Nowak - Matloňová

Początek roku szkolnego dla nauczycielajest czymś w rodzaju serialu - rzeki, bo to-warzyszy mu już od jego własnych lat sz-

kol nych. Każdy jest taki sam, a równocześnie zupe-ł nie inny. W moim przypadku jest jeszcze pomnożo-ny o Szkółkę Języka Polskiego. Tutaj odbywa sięw nieformalnej atmosferze spotkania towarzyskie-go, kiedy to rodzice deklarują chęć posyłania dzie-ci do Szkółki. Nauka jest nieodpłatna, pomoce nau-kowe też, dyskutuje się także o zakresie nau czania.Wszystko to są okoliczności sprzyjające, jest tylkojeden szkopuł: w jaki sposób zsynchronizować za-jęcia pozaszkolne dzieci w różnym wieku i z ró-żnych części miasta czy też regionu Martin, aby wy-gospodarować dwie lub trzy godziny po trzebne nazajęcia i na dojazd.

Często rodzice przywożą swoje pociechy na za-jęcia, szczególnie w zimie. Ponieważ czekają w tejsamej klasie, niektórzy spontanicznie zaczynają ucze -s tniczyć w „lekcji“, inni tylko przysłuchują się ocenia-jąc, jak spisuje się ich dziecko, porównują. Przeważ -nie mają powód do dumy, bo po zwalczeniu piątko-wego zmęczenia z całego tygodnia dzieci chętnie bi-o rą udział w grach i zabawach dydaktycznych, którestopniowo przekształcają się w „poważną“ naukę. By-wa też tak, że innych obowiązków jest ponad miaręi do finału, czyli do końca roku szkolnego, docierajątylko najwytrwalsi. Rada Klubu zawsze stara się na -grodzić ich trud chociaż skromnym upominkiem.

Zadowolenie z siebie i satysfakcja rodziców to jed-

na z korzyści nauki w Szkółce Języka Polskiego. Na-stępną, jak dotąd mało lub wcale nie wykorzystaną,może okazać się uczestnictwo w różnych konkursachorganizowanych przez „Wspólnotę Polską“ na tereniekraju. Organizatorzy zapewniają pobyt i wyżywienieoraz zwrot kosztów podróży dla uczestnika i jego opi-ekuna, którym może być oczywiście jeden z jegorodziców. Czołowe miejsca w konkursach są nagra -dzane nagrodami rzeczowymi i wyróżnieniami, niemówiąc już o zawarciu nowych znajomości i przyja-źni. W skrócie wymienię rodzaje konkursów. Są tonp.: konkurs recytatorski, literacki, plastyczny, śpie-wacko - muzyczny, ku czci wybitnych osobistości lubwydarzeń historycznych oraz zawody w różnych dys-cyplinach sportowych.

Jako trzecią i ostatnią na teraz korzyść wymienięmożliwość nauki w jakiejkolwiek według ostatnichustaleń państwowej szkole wyższej w RP na zasa-

dach stypendialnych. Z regionu Martin rekrutuje sięjuż trójka studentów. Oczywiście nauka w SzkółceJęzyka Polskiego nie może zastąpić solidnego sa-modzielnego przygotowania do egzaminów wstęp-nych, ale właśnie tam można zyskać podstawowe wi-adomości o języku, historii, realiach polskich, że takpowiem, przymierzyć chęci do możliwości. Tutaj teżmożna dowiedzieć się, jak i gdzie szukać potrzeb-nych materiałów i informacji. Żyjemy bowiem na prze-łomie wieków, który stawia przed naszymi dziećmii młodzieżą nowe wymagania. Mówi się o „metaumie-jętnościach“, pośród których znajomość języków ob-cych stawia się na pierwsze miejsce. Znajomość mni-ej popularnego, jak na razie, języka polskiego możestać się „atutem umożliwiającym kulturalne i gospo-darcze pośredniczenie na osi Północ-Południe /.../ponieważ obywatele krajów z językiem międzynaro-dowym (Amerykanie, Anglicy, Francuzi, Rosjanie)będą mieli mniejszą motywację do nauki?“ (cytatz czasopisma „Perspektywy“ nr 4/1998, str. 36)

Życie pisze o wiele ciekawsze scenariusze, niż au-torzy seriali. Żeby dobrze w nich zagrać, trzeba miećdobre przygotowanie wyniesione z domu, ze szkoły,z uczelni. Jeżeli w tym łańcuszku znajdzie się ogniw-ko pt. Szkółka Języka Polskiego, to znaczy, że wysi-łek dzieci, praca nauczycieli i ofiarność rodziców niewyszły na marne.

Z życzeniami powodzenia w nowym roku szkol -nym

Zuzanna Fajth

Szkółka JęzykaPolskiego -kaprys czypotrzeba?

Pomagajmyswoim dzieciom

AUCZYCIELSKI DWUGŁOS N

Monitor Polonijny 1998_7:Monitor Polonijny 1998_7 17/02/16 12:33 Page 9

Page 10: Monitor Polonijny 1998/7

Do Krakowa na LetnieKur sy Języka Pol -skie go i Historii poje-

chałam, ponieważ chciałam poznać mi-as to, nawiązać nowe przyjaźnie, udo-skonalić językx

Wykłady zaczynały się o godz. 9.00 rano. Za-jęcia z języka polskiego prowadziła dr M. Węgiel.Różniły się one od klasycznych zajęć szkolnych,do jakich byłam przyzwyczajona. Mogliśmy nanich swobodnie dyskutować, zadania domowemiały twórczy charakter i to właśnie umożliwiałonam wykorzystać nie tylko fantazję ale jednocze-śnie udoskonalać gramatykę. Szkoda tylko, żemało czasu poświęcono literaturze polskiej. Pozatym, każdy z nas dysponował jedną całą lekcją,na której opowiadał o swojim kraju. Dowiedzia-łam się np. że szwedzka kuchnia jest nie do je -dzenia, że Węgrzy nie znają rodzajów i wszystkojest „to“, Bułgarzy skarżą się na problemy, któremają z Cyganami, i wiele innych ciekawych rze -czy. Gorzej było na zajęciach z historii, ale niedlatego, że były nieciekawe, wręcz odwrotnie,lecz cichy i monotonny głos profesora usypiał coniektórych moich kolegów. Pawełek z Białorusizasypiał już przy pierwszych słowach a budził siędopiero, gdy profesor wychodził. Zajęcia kończy-ły się o godz. 14.00, a o 15.00 zaczynaliśmyzwiedzać miasto i okolice.

Po krótkim odpoczynku wychodziliśmy zdoby-wać wiadomości bezpośrednio w terenie. Prze-wodnicy zasypywali nas mnóstwem informacjio kościole Mariackim, Sukiennicach, ekspozyc-jach muzealnych, grobach królewskich i innychzabytkach. Wszystkie te infornacje wykorzystali-śmy w konkursie wiedzy o Krakowie. Niezapo-mnianym przeżyciem było dla mnie zwiedzaniedzielnicy żydowskiej - Kazimierza. Czas jakby siętam zatrzymał. Żałuję tylko, że do synagogi mogliwejść jedynie mężczyźni. Ciekawe były wnętrzażydowskich restauracji, urządzone w stylu sta-rych domów żydowskich. Nasz pobyt nie ogra-niczył się do zwiedzania Krakowa. Po raz pierw -szy byłam na spływie Dunajcem.Było to fantas-tyczne przeżycie; płynęliśmy tratwami i podziwia-liśmy piękno Pienin, są cudowne. Zwiedziliśmyteż kopalnię soli w Wieliczce oraz Opactwo w Ty-ńcu. Nieco rozczarowała mnie Jaskinia Wierz-chowska, nie można jej porównywać z Harmani-ecką czy Demianowską. Natomiast olbrzymiewrażenie zrobił na mnie ogród zoologicznyw Walskim Lesie. Zwierzęta poruszają się tamswobodnie po całym terenie, jest wiele zielenii bardzo czysto.

Na zabawę i rozrywki zbyt wiele czasu nam niepozostawało, a zmęczenie też odgrywało swojąrolę. Ale na wieczorny spacer nad Wisłą lub

w centrum miasta zawsze jakoś starczyło energii.Czułam się bardzo dobrze i byłam zadowolona,że studenci z różnych krajów (najwięcej jednakz Europy Wschodniej) łatwo znajdowali wspólnyjęzyk i wspólne zainteresowania. Wielu z nas, uc-zest ników kursu, chce studiować w Polsce,a pobyt na tego typu kursie był dla nas bardzo pr-zy datny. Na zakończenie wręczono nam dyplomyo jego absolwowaniu.

W samym akademiku również nie brakowałomożliwości rozrywkowych i wypoczynkowych. Poupalnym dniu z przyjemnością można było sobiepopływać w basenie lub „rozciągnąć“ obolałe mi-ę śnie w sali gimnastycznej. Wieczorami organizo-wano dyskoteki i chociaż nie jestem zwolenniczkątego typu zabawy, dałam się na nie skusić.

W czasie lata Kraków pulsuje życiem a niezli -czone uliczki pełne są turystów z całego świata.Każdy stara się zwiedzić i zobaczyć jak najwię -cej. W Sukiennicach od 11.00 do 17.00 jest taktłoczno, że trudno się poruszać. W malowni -czych sklepikach turyści kupują przede wszyst-kim pamiątki, a liczne panie, nie mogąc oprzećsię pokusie, przepiękne wyroby ze srebra

i bursztynu. Pod gołym niebem na placach i pla-cykach są całe „galerie“ obrazów i obrazków, i totakich, za które naprawdę nie trzeba się wstyd-zić. Ten, kto mógł sobie na to pozwolić, bo cenabyła 30 zł, dawał się uwiecznić ulicznym karyka -tu rystom. W ulicach miasta grało mnóstwo or -kiestr ulicznych, grajków i żebrających małychCyganków. Wieczorem Kraków wyglądał inaczej,życie nabierało powolniejszego tempa. Ludzieodpoczywali w przytulnych kawiarenkach i res-tauracjach, mnóstwo młodzieży spacerowało śpi-e wając i śmiejąc się, przysiadając na krawężni-kach chodników i podkarmiając się pizzamii hamburgerami. Byłam wśród nich, fascynowałamnie ich radość i chęć poznania. Pojawiły się też„indywidua“, które nas zaczepiały prosząc o pa-pierosa, coś do zjedzenia lub pieniądze. Niektór-zy wyglądali niegroźnie, ale byli i tacy, z któryminie chciałabym się spotkać sam na sam w ma-łych mrocznych uliczkach miasta.

Kraków ma swoją niepowtarzalną atmosferęi może oczarować każdego, kto znajdzie się tamchociaż raz, podobnie jak oczarował i mnie.

Agnieszka Torebko

Mój Kraków

10 MONITOR POLONIJNY wrzesień 1998

ATO Z „WSPÓLNOTĄ POLSKĄ“L

Opactwo w Tyńcu

Uliczna galeria przyBramie Floriańskiej

Monitor Polonijny 1998_7:Monitor Polonijny 1998_7 17/02/16 12:33 Page 10

Page 11: Monitor Polonijny 1998/7

wrzesień 1998 MONITOR POLONIJNY 11

Kasia Kowalska o śpiewaniu marzyła od dzi-ecka. Występowała w chórze kościelnym, naszkolnych akademiach i w chórkach towarzys-zących zespołom. Występ w studenckim klu-bie “Stodoła” w Warszawie w roku 1993 oka-zał się być przełomowym. Wtedy dostrzegła jąszefowa studia “Izabelin” i tak rozpoczęła sięjej kariera. Wygrała festiwal piosenki w Sopo-cie i podbiła jego publiczność, reprezentowałaPolskę na festiwalu Eurowizji, zdobyła statuet-kę Fryderyka, nagrała trzy płyty, zagrała w fil-mie Nocne grafitti (zagubioną nastolatkę-nar-komankę). Nigdy nie uczyła się śpiewu, przezpewien czas zarobione pieniądze poświęcałana lekcje gry na pianinie.

Jej pierwszym krokom scenicznym towar-zyszyło ogromne rozczarowanie, dotyczące ży-cia zakulisowego, o czym kilkukrotnie opowia-dała w wywiadach. Przed występem w Sopo-cie powiedziano jej, żeby na swój koncertubrała się w coś ładnego, dla Kasi nie miało toznaczenia, uważała bowiem, że ważniejszejest to, co i jak zaśpiewa, a nie w co będzieubrana. Ulegając sugestiom bardziej doświ-adczonych, włożyła jednak swoją najładniejsząsukienkę. Gdy została nagrodzona, “koleżan-ka” ze sceny szepnęła jadowicie, że ta nagro-da jest za sukienkę. 8 czerwca ukazała się jużtrzecia płyta tej piosenkarki o wymownym tytu-le Pełna obaw.... Płyta ma charakter rockowy,większość utworów charakteryzuje ostre brz-mienie, jest więc adresowana do ludzi, którzyw rocku potrafią się zatracić. Najczęściej słu-

chaną piosenką w różnych rozgłośniach radio-wych w Polsce jest utwór pt. Co może przyni-eść nowy dzień (singiel ten ukazał się 11 maja).

Kasia Kowalska na tej płycie podjęła się no-wej roli - roli producenta, po to, by jak twierdzi,mieć komfort psychiczny, żeby z nikim nie mu-sieć się wykłócać o swoje.

Piosenkarka ma na swoim koncie dwie wc-ześ niejsze płyty: Koncert Inaczej oraz Czeka-jąc na.... Mnie najbardziej zachwyciła ta drugapłyta, jest bowiem pogodna z czarującymi roz-wiązaniami aranżerskimi (tu najczęściej poja-wia się nazwisko Kostka Yoriadisa jako aranże-ra). Szczególnie pięknie brzmią saksofon, pu-zon i trąbka w pierwszej piosence Coś opty-mistycznego w wykonaniu: saksofon - Mariusz“Fazi” Mielczarek, puzon - Janek Czaja, trąbka- Marcin Dembek. Niektóre piosenki są nastro-jowe, wpędzają w pewną zadumę, jak np. tytu-łowy utwór Czekając na..., którego tekst Kasianapisała pod wpływem przemyśleń nad życiemchorej osoby.KASIA KOWALSKA “CZEKAJĄC NA...” POLY-GRAM 1996 / KASIA KOWALSKA “PEŁNAOBAW” POLYGRAM 1998

Małgorzata Wojcieszyńska

REDAKCJA POLECA Jolka, Jolka pamiętasz ... Polskie przeboje

lat 70. i 80. (Przegląd Reader’s Digest) Jest to długo oczekiwana składanka pol-

skich przebojów na czterech płytach kompak-towych, siedemdziesiąt dwie piosenki, dwie-ście osiemdziesiąt trzy minuty niezapomnianejmuzyki oraz książeczka, zawierająca garśćanegdot na temat każdej piosenki.

ŁODZI W POLSCE SŁUCHAJĄMZ dr. Witoldem Rybczyńskimo Komisji Współpracy

z Polonią i WychodźstwemPolskiego Komitetu

OLIMPIJSKIEGO

Po 1989 roku w sposób zasadniczy zmienił się charakter na -szych kontaktów z ośrodkami polonijnymi - mówi dr WitoldRybczyński. - O ile w okresie PRL, przez ponad 40 lat wiele

środowisk emigracyjnych wypowiadało się przeciwko współpracy z PKOl i in-nymi organizacjami sportowymi w kraju i tylko część działaczy polonijnychnawiązała stosunki z PKOl to obecnie wszyscy są gotowi do współdziałania.

Drugi ważny element to fakt, że wielomilionowe rzesze Polaków, miesz-kających nie z własnej woli na terenach dawnego ZSRR, teraz mogą otwar-cie mówić o swej polskości. Przez dziesięciolecia byli oni odcięci od kraju.Ta nowa sytuacja sprawiła, że przed PKOl stanęły nowe ważne zadania.

Jak wyglądają plany Komisji na najbliż -sze lata?

Nasza kadencja trwa do 2000 roku. Chcieli-byśmy, by z naszej inspiracji Rodacy na Ws-chodzie organizowali się w społeczne struktu-ry sportowo-olimpijskie. Chodzi o to, by do -trzeć do olbrzymich rzesz młodzieży polonij-nej. Istnieje potrzeba zmiany dotychczasowe-go charakteru organizacji olimpijskich, któreograniczały się wyłącznie do grup etnicznych.

Z powodzeniem mogą przecież działać Klu-by Olimpijczyków np. polsko-niemieckie, pol-sko-amerykańskie, polsko-ukraińskie. Sądzę,że właśnie takie formy działalności to najlepszysposób wcielenia w życie pięknych ideałówolimpijskich, ktore mowią, że sport powiniensłużyć sprawie zbliżenia młodzieży wszystkichkrajów świata.

Czy Fundusz Olimpijski zawiesza swądziałalność?

Absolutnie nie. Nie chcielibyśmy nic stracićz jego dorobku. Natomiast gromadzone za je-go pośrednictwem środki powinny być teraz ki-e rowane do klubów polonijnych i wspierać ichdziałalność. Sądzę, że olbrzymią rolę do spe-łnienia ma TV Polonia, popularyzująca sportpolski poza granicami kraju. W ostatnich la-tach nasi sportowcy odnieśli wiele znaczą cychsukcesów. Mam na myśli przede wszyst kimstarty w 1992 r. w Barcelonie i w 1996 r. w At-lancie. Mamy się czym pochwalić. Promocjąsportu polskiego będą też z pewnością Polo-nijne Festyny Olimpijskie, które zamierzamy or-ganizować przy współpracy z narodowymi ko-mitetami olimpijskimi innych krajów.Wzrost zainteresowania sportem polskim ob-serwujemy w USA, w Niemczech, na Ukrainie,Słowacji i Litwie. W 1997 r. zorganizowaliśmy

lub wspieraliśmy organizację sześciu imprezpolonijnych w kraju, z których największe toSportowe Igrzyska Polonijne w Lublinie i Świa-towy Sejmik Działaczy Polonijnych w Nałęczo-wie. Plany na 1998 r. są bogate i obejmują ta-kie imprezy jak turniej tenisowy w Sopocie, tur-niej golfowy w Międzyzdrojach czy Samocho-dowy Rajd Folkloru Polskiego w Toruniu. Prze-widujemy festyny m. in. na Litwie, w Cze-chach, Bułgarii, na Słowacji i w Szwecji. Roz-ważamy projekt wznowienia Zimowych IgrzyskPolonijnych.

Za dwa lata Igrzyska Olimpijskie w Syd-ney. Jak PKOl przygotowuje się do tej im-prezy?

Polonia australijska jest prężna i dobrze zor-ganizowana, o czym mało wiemy w kraju. Dzia-ła tam ponad 200 oficjalnie zarejestrowanychorganizacji o charakterze ogólnym, komba-tanckim, kulturalnym, oświatowym, duszpas-terskim i sportowym. Skupione są w RadzieNaczelnej Polskich Organizacji w Australii. Wy-dawanych jest kilka czasopism polskich, działakilkadziesiąt Domów Polskich. Obecnie rozwa-żany jest projekt stworzenia Centrum Polskie-go w czasie Igrzysk XXVII Olimpiady w Sydney,w stałym obiekcie lub np. na „Darze Pomorza“.Zajmowałoby się ono szeroko pojętą promocjąPolski. Jej walorów turystycznych, gospodar -czych. W czasie igrzysk czynna byłaby tu wys-tawa obrazująca 80-letni bogaty dorobek spor-tu polonijnego. Chcielibyśmy, aby potem mo-gła powędrować po świecie, przekształcającsię w przyszłości w swego rodzaju muzeumsportu polonijnego.

zet(przedruk z „Magazynu Olimpijskiego“ 1998 nr 1

tytuł i skróty od redakcji)

Od redakcji: Dr Witold Rybczyński, wieloletni działacz PKOI jest przewodniczącym Komisji Współ-pracy z Polonią i Wychodźstwem PKOI. Jest to jedna z najstarszych komisji komitetu, posiada bowiem70-letnie tradycje. Działają w niej trzy zespoły: Zespół ds. polonijnych przedsięwzięć zagranicznych,Zespół ds. współpracy z Polonią w Europie Wschodniej, Zespół ds. polonijnych imprez krajowych.

Monitor Polonijny 1998_7:Monitor Polonijny 1998_7 17/02/16 12:33 Page 11

Page 12: Monitor Polonijny 1998/7

12 MONITOR POLONIJNY wrzesień 1998

SPRYWATYZOWANY POLSKI BANKHANDLOWY chce kupić 35 proc. akcji banku PKOSA, a w jego dalekosiężnych planach znajduje się połącze-nie obu tych instytucji. Tak utworzona firma zajęłaby 84.miejsce na liście największych, uszeregowanych wg. rozmi-arów kapitałów własnych, banków europejskich i byłabynajwiększym i najsilniejszym bankiem w Polsce. Realizacjatych planów zależy od tego, jak odniesie się do nich zarządgrupy PKO SA, a przede wszystkim Ministerstwo Skarbu,które ostatecznie zadecyduje, komu sprzedać większościo-wy pakiet akcji. Wielkie fuzje są obecnie dominującą ten-dencją w bankowości światowej, nic więc dziwnego, że pol-skie banki, chcąc przetrwać, będą zachowywać się podobnie.

HANNA GRONKIEWICZ - WALTZ, prezes Na-rodowego Banku Polskiego, została uznana przez amery -kań ski miesięcznik „Global Finance“ za najlepszego szefabanku centralnego na świecie. Prezesami banków central-nych są przede wszystkim mężczyźni. Wyjątek stanowią trzypanie, wszystkie z Europy: Finka, Dunka i Polka.

• • •MAŁGOSIA DYDEK jest najwyższą kobietą w Pols-ce (213 cm) i najwyższą koszykarką świata, jedyną zawod-niczką z Polski, która gra w Women’s National BasketballAssociation. Pochodzi z Wołomina pod Warszawą. W ko szy -kówkę grają także jej trzy siostry. Małgosia, zwana w Sta-nach Zjednoczonych pieszczotliwie Margo, góruje nad ko-leżankami z drużyny nie tylko wzrostem, ale i umiejętnościa-mi. Ma opinię wszechstronnej, ambitnej i bardzo szybkiej.

• • •POLSKA BAZAROWA ma już swoje lata świetno-ści za sobą, a targowiska będą się powoli kurczyć - twierdząeksperci z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. Ro -snące ceny w Polsce i silna złotówka sprawiły, że dla Niem-ców wiele względnie tanich towarów polskich przestało byćopłacalnych. Wschodnie i centralne bazary z trudem podni-osły się po perturbacjach z zezwoleniami na przyjazd doPolski. Ale i tak obroty polskich bazarów wciąż jeszcze mo-gą imponować niejednej poważnej firmie przemysłowej. Na15 największych targowiskach w Polsce sprzedano w ubie-głym roku towary za ponad 2 mld USD - głównie odzież, bu-ty i żywność. Połowę wartości tego handlu stanowi eksport.Bazary dają pracę około 120 tys. ludzi.

• • •O ZIELONYM TERRORYZMIE, czy ekoterro-ryzmie pisano w polskiej prasie wiele w czasie czterdzies-todniowego protestu ekologów na Górze Świętej Anny prze-ciw budowie autostrady. Było to pierwsze tak duże przedsi-ęwzięcie obrońców środowiska od czasu czorsztyńskiejakcji „Tama na tamie“. Ekolodzy ponieśli porażkę, ale twi-erdzą, że nie skapitulują i będą walczyć wszędzie tam, gd-zie ich zdaniem cokolwiek zagraża środowisku naturalne-mu. Równocześnie budzą się obawy, że radykalizacja ru-chów ekologicznych może doprowadzić w Polsce do pow-stania ekoterroryzmu. Ekoterroryzmem, czy też ekotażemokreśla się „rodzaj małego sabotażu polegający na potajem-nym niszczeniu maszyn i urządzeń, rozmaitych instalacji itd.Najpopularniejszym sposobem ekotażu jest tzw. spajkowa-nie, czyli wbijanie gwoździ w drzewa tak, by nie można ichbyło ścinać przy pomocy piły mechanicznej. Metodę tę sto-sowali obrońcy lasów sekwojowych w USA“. Największeprotesty polskich ekologów miały miejsce w latach 1988 -1989 w Żarnowcu (przeciw budowie elektrowni atomowej),1990 - 92 w Czorsztynie (przeciw tamie na Dunajcu), 1991w Gliwicach (przeciw Corridzie), 1995 w Puszczy Białowi-eskiej (przeciw wycinaniu drzew), 1995 w Bieszczadach(przeciw odstrzałowi 100 wilków), 1998 na Górze Św. Anny(przeciw budowie autostrady). Polski ruch ekologiczny skła-da się z około tysiąca różnorodnych organizacji różnego ty-pu od postsystemowych, jak Liga Ochrony Przyrody, czy or-ganizacji wyrosłych z ruchów opozycyjnych po 1980 r., jaknp. Federacja Zielonych, po organizacje eksperckie, młod-zieżowe, religijne, harcerskie, edukacyjne, artystyczne itd.Grupy najbardziej radykalne związane są z tzw. ekologiągłęboką. Czołowym przedstawicielem tego nurtu w Polscejest Janusz Korbel, który kieruje w Bielsku-Białej Pracowniąna rzecz Wszystkich Istot, wydaje też gazetę „Dzikie Życie“.Do tego nurtu należy też działający w tym samym mieścieKlub GAJA, warszawski klub EKO-OKO oraz jeszcze kilkaorganizacji. Ekolodzy głębocy czują się częścią otaczające-

go nas świata zwierząt, roślin i przyrody nieożywionej i prag-ną zapewnić mu ochronę w nienaruszonej postaci. Polskiruch ekologiczny mimo swej siły nie wykształcił w Polsce sil-nych struktur politycznych, mimo iż pierwsze próby tworze-nia polskich partii zielonych pojawiły się jeszcze przed1989 r. Kilkanaście partii zielonych powstałych po r. 1989nie uzyskało większego poparcia z powodu braku jasnegoprogramu politycznego wykraczającego poza problemyochrony środowiska.

• • •O NAJWIĘKSZE WYNALAZKI XX wieku zapy-tała swych czytelników „Polityka“ w kolejnym plebiscycie ma-jącym dać obraz świadomości Polaków na końcu stulecia.Na ankietę odpowiedziało 5408 osób. Ankieta ta miała dużewzięcie wśród ludzi młodych wiekiem - osoby do 25 roku ży-cia stanowiły 34 proc. respondentów. Ponad 28 proc. res-pondentów to studenci i uczniowie. Uczestnicy plebiscytu zanajdonioślejsze w naszym stuleciu w dziedzinie nauki i tech-niki, odkrywania świata i tajników życia uznali:1.Penicilina (58,2 proc.), 2. DNA (56,0 proc), 3. telewizja(50,4 proc.), 4. samochód (43,0 proc.), 5. samolot (38,6proc.), 6. lot na Księżyc (36,3 proc.), 7. komputer (35,8proc.), 8. radio (35,0 proc.), 9. laser (30,4 proc.), 10.bomba atomowa (29,9 proc.). Wysokie notowania uzyskały:przeszczepy serca (11 miejsce), film (12 miejsce), klonowa-nie ssaka (13 miejsce). Zamek błyskawiczny znalazł się na64 miejscu, ale pigułka antykoncepcyjna na miejscu 21,a za nią lodówka. Loty kosmiczne na miejscu 92, za kom-bajnem zbożowym (83 miejsce) czy supermarketem (84miejsce).

• • •PAMIĘTAJ, ABYŚ DZIEŃ ŚWIĘTY ŚWIĘ -CIŁ - przypomniał samorządom i radnym Episkopat Polski.Biskupi zaniepokojeni postępującą desakralizacją niedzieli,wezwali do zakazu handlu i usług w siódmy dzień tygodnia.Obradująca w Pelplinie Konferencja Episkopatu „uznałapracę w niedzielę za narastający problem społeczny i powa-żne zagrożenie dla rozwoju człowieka“ - oświadczył metro-polita katowicki abp D. Zimoń.

• • •O PANU TADEUSZU - filmie, który zaczął kręcićWajda, pisze się w polskiej prasie dużo i w stylu reklamyamerykańskiej. Dowiadujemy się np. że producent filmu wy-dał 2,4 mln zł, by ubezpieczyć się od ryzyka niespodziewa-nej choroby aktorów, reżysera, pożaru dekoracji lub kradzi-eży negatywu.

• • •MODA JESIEŃ - ZIMA - tym razem w modzie zmi-any zasadnicze. W cień odchodzi niepodzielnie przez czte-ry lata panujący kostium; jego miejsce zajmuje swobodnyżakiet lub żakiet - sweter, luźny, miękki i b. często asymet-ryczny. Ubrania nosi się w kilku warstwach i to ubrania niewykończone. Wszystko, co tylko się da, obszywa się fut-rem. A w ogóle futra i te prawdziwe i te sztuczne świętująswój renesans. Modna sylwetka powinna być opatulonaw ubranie miękko układające się do ciała, obszerne. Mussezonu - długość za kolana, a także do pół łydki i po kost-kę. Sylwetkę powinny wydłużać szalowe kołnierze, wysokierozcięcia, dekolty w szpic, spiczaste kołnierzyki i podniesio-ne ramiona. Spódnice zajmują miejsce spodni. Są zakłada-ne, portfelowe, trapezowate, marszczone, a nawet plisowa-ne typu solejka. I one przeżywają swój wielki triumf. Miejsceprzykrótkich sweterków zajmują przytulne swetry przykrywa-jące talię. Sukienki mają być powłóczyste, długie, asymet-ryczne, zdobione drapowaniami, z dekoltami łódkowymi,modne aplikacje z koronki. Mniej przezroczystości. Jeślispodnie, to luźniejsze, szersze, opadające na buty, na lek-ko obniżonej talii. Płaszcze są długie, szlafrokowate z paski-em lub redingoty z kołnierzami z futra. Modne materiały totenis, szetland, flausz, tweed, ale także miękkie alpaki,kaszmiry, wełna buclé oraz żakardy, satyna, tafta, gniecioneplusze, koronki, lureksy, tiul i metalizowana skóra. Wio-dącym kolorem sezonu jest szary, od perłowego przez my-si, siny, stalowy, szaroniebieski. Nosi się też brudne ziele-nie, beże, oliwki. Trochę beżu, miodowego złota, srebra,szafiru, bieli. Wieczorowe kolekcje często w kolorze za-schłej krwi. Ciemnoczerwony akcent może rozjaśniać sza-rości. W modzie sportowej panują adidasy z koronkowąbluzką. Elegancka bluza dresowa jest zimowym przebojem.Do długich spódnic i sukienek obowiązkowo buty z nosamiw szpic i obcasami co najmniej 10 centymetrowymi. Modnebotki zamszowe do kolan, a także buty kawaleryjskie.

• • •BORÓWKI Z CHRZANEM. Umyty, oskrobanychrzan zetrzeć na drobnej tarce, skropić sokiem z cytryny,dodać drobno posiekaną pomarańczową skórkę, 1-2 kie-liszki czerwonego wina oraz usmażone borówki z gruszkamilub jabłkami (na 6 dkg chrzanu, 20 dkg borówek). Wszyst-kie składniki dokładnie wymieszać i przyprawić do smakusolą, cukrem i musztardą. Podawać do mięsa i dziczyzny.

na podstawie prasy polskiej i audycjiprogramu pierwszego Polskiego Radia przygotowała

Barbara

• korespondencję należy adresować -Danuta Meyza - MarušiakováNáb. arm. gen. L. Svobodu 42811 02 Bratislavaa dotyczącą prenumeratyIreneusz GiebelMonitor Polonijny,ul. Mlynské Nivy 42,821 09 Bratislava;

• kontakt telefoniczny - 07/5313 187(wtorek 9.00 - 12.00 godz., środa18.00 - 20.00 godz.);

• zastrzega sobie prawo do opracowaniaredakcyjnego nadesłanych materiałóworaz do skrótów; materiałów, które niezamówiła, nie odsyła; nie czytaanonimów;

• gwarantuje tajemnicę korespondencji,jeśli autor sobie życzy i oprócz nazwiskapoda wybrane hasło.

Prosimynie powtarzaćPolityka co najmniej w 80% polega naobrzydzaniu sobie i innym przeciwnika.

O Wacusiu- Bałabym się mieszkać przy cmentarzu,tak jak ta nasza kuzynka Ziuta - powie -działa Falczakowa.- Nie masz racji - odpowiedział Falczak. -Trudno sobie wyobrazić spokojniejszychsąsiadów.

Od red.: Humor tu zamieszczonyprzedrukowaliśmy z „Przekroju“.

VYDÁVA POĽSKÝ KLUB

ŠÉFREDAKTORKADanuta Meyza - Marušiaková

REDAKCIA:Ireneusz P. Giebel, Joanna Nowak - Matloňová

STÁLI SPOLUPRACOVNÍCI:Zuzana Laščeková, Małgorzata Wojcieszyńska

GRAFICKÁ ÚPRAVA:Stano Carduelis Stehlik

ADRESA:Mlynské Nivy 42, 821 09 Bratislavatel. 5313 187.

Rozširuje Poľský klub.

Registračné číslo 1193/95.

Z dodaných predlôh vytlačil LÚČ - vydavateľskédružstvo, Bratislava, Špitálska 7.

FINANCOVANÉ MINISTERSTVOM KULTÚRY SR

EDAKCJA INFORMUJE:R

MIEJMY SIĘ Z „PRZEKROJEM“ Ś

RÓŻNYCH SZUFLADZ

Monitor Polonijny 1998_7:Monitor Polonijny 1998_7 17/02/16 12:33 Page 12