Monitor Polonijny 2011/11

32
Krzysztof Zanussi: „O co w tym życiu chodzi?“ str. 6

description

 

Transcript of Monitor Polonijny 2011/11

Page 1: Monitor Polonijny 2011/11

Krzysztof Zanussi:„O co w tymżyciu chodzi?“str. 6

Page 2: Monitor Polonijny 2011/11

MONITOR POLONIJNY L 2

Koncert odbył się w ramach bo-gatego programu na nowym miej-scu w bratysławskiej Inchebie.

W zeszłym roku w ramach tegożfestiwalu (jeszcze w starym PKO)wystąpiła Aga Zaryan, zaś w roku2006 Anna Maria Jopek, która zo-stała nagrodzona oklaskami na sto-jąco!

Grażyna Auguścik wprawdzienie postawiła na nogi bratysław-skiej publiczności, ale zapropono-wała bardzo ciekawy koncert, zło-żony z  utworów pochodzących z jej 14 albumów, które wydała ja-ko wokalistka i  producentka. Wewszystkich materiałach zapowia-dających jej koncert na Słowacji,określana była mianem pierwszejdamy world music jazzu, co teżpotwierdziła swoim wy-stępem w Bratysławie.

Wokalistka od siedem-nastu lat mieszka i  kon-certuje w Chicago. Zade -biutowała pod koniec latsiedemdzie sią tych. Pier -wszy sukces odniosła,występując na festiwaluw Opolu. W roku 1981zdobyła nagrodę na festi-walu piosenki studen -ckiej w Krakowie oraz nafestiwalu jazzu tradycyj-nego „Złota Tarka“ w War -szawie. W 1988 wyjecha-

ła do USA, gdzie występowała m.in.z Michałem Urbaniakiem i UrszuląDudziak, a także z takimi muzyka-mi, jak Jim Hall, Michael i RandyBrecker, Bobby Enriquez, KurtRosenwinkel, Terry Callier, JohnMedeski czy Patricia Barber. Kilka -krotnie – w latach 2002, 2003,2004 i 2006 – Jazz Forum Maga -zine uznawał ją za najlepszą woka-listkę jazzową. Godne uwagi jest teżto, że siedem z jej czternastu albu-mów znalazło się na pierwszychmiejscach amerykańskich i kana-dyjskich list przebojów!

Na tegorocznych „jazzakach”Auguścik wystąpiła z grupą BesterQuartet, która jeszcze przed pięcio-ma laty występowała jako The Cra -cow Klezmer Band. W Bratysławie

grupa ta zagrała pierwszy utwórbez solistki, dzięki czemu przygoto-wała jej świetną atmosferę na sali.Auguścik stopniowo zyskiwała ak-ceptację publiczności, zapewne teżdzięki znakomitej współpracy z akor -deonistą Jarosławem Besterem i skrzypkiem Jarosławem Tyralą,którym na kontrabasie towarzyszyłmłody i utalentowany Mikołaj Po -spie szalski, a na perkusji, klarnecie i akordeonie Oleg Dyyak. W polsko-języcznych, jazzowych interpreta-cjach utworów Chopina piosenkar-ka była po prostu świetna! Słowa -ckiej publiczności podobała się jed-nak najbardziej w improwizacjachjazzowych, czym zasłużyła sobie najeden, mam nadzieję nie tylkogrzecznościowy, bis.

Mnie jednak nie podobała się jejkokieteria wobec publiczności,którą chwaliła już po pierwszychoklaskach, jak również brak jejkontaktu wzrokowego z widzamipodczas całego koncertu, co spra-

wiało wrażenia, jakbyartystka miała próbę w jakimś chicagowskimklubie, a nie koncert wramach prestiżowegofestiwalu jazzowego!

Mam nadzieję, że głó -wny organizator Bra ty -sławskich Dni Jazzu –Peter Lipa, który praw-dopodobnie jest ukry-tym polonofilem, takżew przyszłym roku za-prosi jakąś wielką gwia -zdę polskiego jazzu!

ANNA MARIA JARINA

Na tegorocznej, trzydziestej siódmej edycji festiwaluBratysławskie Dni Jazzu (21-23 października) wystąpiłaPolka Grażyna Auguścik z krakowskim Bester Quartetem.

Grażyna Auguścik & Bester Quartet w Bratysławie

ZDJĘ

CIA:

STA

NO S

TEHL

IK

Page 3: Monitor Polonijny 2011/11

LISTOPAD 2011 33

ŠÉFREDAK TORKA: Małgor za ta Wojc ieszyńska • REDAKCIA : Agata Bednarczyk , Andrea Cupa� -Bar icová , Ingr id Ma je r íková , Danuta Meyza -Maruš iaková , Ka ta r zyna P ien iądz

KOREŠPONDENTI: KOŠICE – Urszula Zomerska-Szabados • NITRA – Monika Dikaczowa • TRENČÍN – Aleksandra KrcheňJAZYKOVÁ ÚPRAVA V POĽŠTINE : Mar ia Magda lena Nowakowska , Ma łgor za ta Wojc ieszyńska

GRAFICKÁ ÚPRAVA: S tano Cardue l i s S teh l ik • ADRESA: Nám. SNP 27 , 814 49 Bra t i s lava • KOREŠPONDENČNÁADRESA: Małgor za ta Wojc ieszyńska , 930 41 Kvetos lavov, Te l . /Fax : 031/5602891, moni to rpo lon i jny@gmai l .com

PREDPLATNÉ: Ročné predp la tné 12 euro na konto Ta t ra banka č .ú . : 2666040059/1100REGISTRAČNÉ ČÍSLO : 1193/95 • EVIDENČNÉ ČÍSLO : EV542/08

R e a l i z o v a n é s F i n a n č n o u p o d p o r o u Ú r a d u v l á d y S l o v e n s k e j R e p u b l i k yD o f i n a n s o w a n o z e ś r o d k ó w S e n a t u R P d z i ę k i p o m o c y F u n d a c j i „ P o m o c P o l a k o m n a W s c h o d z i e “

V Y D Á V A P O Ľ S K Ý K L U B – S P O L O K P O L I A K O V A I C H P R I A T E Ľ O V N A S L O V E N S K U

w w w . p o l o n i a . s k

„Skąd pani Danusia czerpie wiedzę? Jej artykuły sątakie ciekawe!“ – mówił jakiś czas temu podczas rozmowyze mną pewien czytelnik, podziwiając rubrykę „To wartowiedzieć“, autorstwa Danuty Meyzy-Marušiak. Z koleipewien nasz współpracownik, chcąc uatrakcyjnić stronęinternetową słowackiej Polonii (www.polonia.sk), zasugerował, bypublikowane na łamach „Monitora“ artykuły, dotyczące historii Słowacji,których autorem jest ambasador Andrzej Krawczyk, zamieszczać w sieci,ponieważ na pewno przyciągną wielu czytelników!

Przykłady pochwał dla pracy naszego zespołu redakcyjnego możnamnożyć. Niewątpliwym atutem „Monitora“ jest to, że publikowane na jegołamach artykuły są pisane specjalnie z myślą o jego czytelnikach – Polakachmieszkających na Słowacji (i w innych krajach) oraz Słowakach, którychinteresuje polska kultura i życie Polonii. To oczywiście ogromna zasługasamych piszących. Weźmy na przykład rubrykę „Okienko językowe“, którą comiesiąc przygotowuje Majka Nowakowska, z olbrzymim wyczuciemopisująca problemy językowe naszych rodaków na Słowacji w zderzeniu z tym, czym żyje przeciętny Polak w Polsce! Z kolei wszystkie recenzje płyt,filmów (to zasługa Kasi Pieniądz) czy książek (o tych pisze Danuta Meyza-Marušiak) są opracowywane po uprzednim bezpośrednim zapoznaniu się z nimi. Relacje z imprez kulturalnych przekazują Państwu nasi korespondenci,którzy czasami przemierzają setki kilometrów, by być w centrum wydarzeń– tak było np. w przypadku sprawozdań z festiwalów muzycznych zpolskiego Wybrzeża, o których pisała nasza współpracowniczka z Koszyc UlaSzabados po tym, jak wzięła w nich udział.

Ktoś mógłby powiedzieć, że to przecież normalne. Tak, powinno to byćnormalne, ale – niech mi Państwo wierzą – w dobie Internetu niektóreredakcje idą na skróty i korzystają z zamieszczanych w sieci „gotowców”. My jednak, zanim o czymś napiszemy, do czegoś zachęcimy, wolimy sięprzekonać osobiście, czy warto.

Nie będę tu analizować szczegółowo każdej rubryki, każdego artykułunaszego pisma, by Państwu to udowodnić, gdyż mogą Państwo to zrobićsami, zagłębiając się w lekturze kolejnego numeru „Monitora Polonijnego,do czego zachęcam.

P.S. Wszystkim Państwu, którzy przesłali nam gratulacje z okazjiotrzymania przez nasze pismo nagród podczas Światowego Forum MediówPolonijnych, serdecznie dziękujemy.

Ojczyzna polszczyzna, czyli język polski na piątkę 4

Z KRAJU 4

WYWIAD MIESIĄCAKrzysztof Zanussi:„O co w tym życiu chodzi?“ 6

Z NASZEGO PODWÓRKA 9

Nie od razu Kraków zbudowano 12

W ciemności słowa 12

POLAK POTRAFI Ceniona, nagradzana i... nielegalna 13

Listopadowe spotkania 14

KINO-OKO O babach nocne Polaków rozmowy 15

CZUŁYM UCHEMJak królik z kapelusza 16

ZWIERZENIA PODNIEBIENIAO oczach Messiny, głosie Simone i wieczorze pełnymkulinarnych niespodzianek 17

WAŻKIE WYDARZENIA W DZIEJACHSŁOWACJI Jak powstał pierwszysłowacki program polityczny 17

110 kobiet w nowym Sejmie RP 18

Zwycięstwo PO, porażka lewicy 18

TO WARTO WIEDZIEĆ „Nie!”obojętności wobec przemocy 20

BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI NagrodaLiteracka „Nike” wręczona 22

SPORT?! Czas zadumy 24

Słowacja egzotyczna– oczami gości z Australii 26

OKIENKO JĘZYKOWERegulamin Dyktanda Polonijnego 28

OGŁOSZENIA 29

ROZSIANI PO ŚWIECIEMarzenia się spełniają... (cz. II) 30

MIĘDZY NAMI DZIECIAKAMIO tych, co wakacjezaczynają w styczniu,czyli witajcie w Brazylii :-) 31

PIEKARNIKTajemniczy macabulon 32

Page 4: Monitor Polonijny 2011/11

MONITOR POLONIJNY L 4

Bo poprawnie mówić oznacza teżpoprawnie pisać, a w przypadku pol-szczyzny ortografia aż roi się od puła-pek i wyjątków. Kultura języka jestjednak sprawą niezmiernie ważną.Być może nie myślimy o niej na codzień, ale wystarczy, że włączymy te-lewizor i posłuchamy chwilę jakiego-kolwiek programu, by od razu zacząćwyłapywać cudze potknięcia i błędy.Śmiejemy się z okropnej polszczyzny

naszych posłów, z ich niestarannej,przesyconej regionalizmami wymo-wy, sami jednakże nie zwracamy uwa-gi na tym, w jaki sposób używamy ję-zyka. A to błąd.

By promować kulturę języka pol-skiego stworzono konkurs o tytułMistrza Polskiej Ortografii. FormułęOgólnopolskiego Dyktanda wymyśli-ła w 1987 roku Krystyna Bochenek.Miłośnicy poprawnego pisania spoty-

kają się na Śląsku, w Katowicach.Teksty dyktand wymyślają najwybit-niejsi polscy językoznawcy, którzypóźniej, już jako jurorzy, oceniają pra-ce uczestników konkursu. Na czelejury od początku stoi prof. Walery Pi -sarek, honorowy przewodniczą cyRady Języka Polskiego przy Pol -skiej Akademii Nauk. Towarzyszą mu prof. Irena Klemensiewicz-Bajerowa,prof. Danuta Jodłowska-Wesołowska,prof. Jerzy Bralczyk i wielu innych.Ogól nopolskie Dyktando zostałoprzez Polaków przyjęte tak dobrze,że od roku 1993 do wzięcia udziału wkonkursie zapraszani są goście spe-cjalni – artyści, dziennikarze, polity-cy, sportowcy, prezydenci miast.Bardzo dobrą znajomością ortografii

PRZEZ DWA DNI, 29-30 września,32 delegacje państw członkow-skich Unii Europejskiej i krajówpartnerskich oraz przedstawicielenajważniejszych instytucji UE obra-dowali w Warszawie nad przyszło-ścią Partnerstwa Wschodniego, a przy okazji podsumowali dwa la-ta jego funkcjonowania. Spotkaniew War sza wie zakończyło się przy-jęciem wspólnej deklaracji, któradaje czytelny sygnał wszystkimsześciu państwom partnerskim, żeUnia Europejska jest gotowa im po-magać, rozmawiać o ich europej-skich aspiracjach i o formach ści-ślejszej integracji. Uczestnicy szczy tuzgodzili się, że wzmocnienie Part -ner stwa Wschodniego – łącznie zezwiększeniem jego finansowania -jest koniecznością także teraz, gdyUnia zmaga się z kryzysem gospo-darczym i jest zaangażowana w bu-dowę nowej strategii dla państwPołudnia.

DZIEWIĄTEGO PAŹDZIERNIKA odby-ły się wybory do Sejmu i SenatuRze czypospolitej Polskiej. Do parla -men tu weszły: Platforma Obywatel -ska (39,18% głosów), Prawo i Spra -wiedliwość (29,89%), Ruch Pa li -kota (10,02%), Polskie Stronni -ctwo Ludowe (8,36%) i Sojusz Le -wicy Demokratycznej (8,24%). Dwamandaty przypadły też Mniej szościNiemieckiej, która uzyskała 0,19 %głosów. Do Sejmu nie weszły par-tie: Polska Jest Najważniej sza(2,19%), Kongres Nowej Pra wicy(1,06%), Polska Partia Pracy (0,55%),Prawica Rzeczypospolitej (0,24%),Samoobrona (0,07%). W skali kra-ju oddano 14 369 503 głosyważne.

PLATFORMA OBYWATELSKA w wy-borach 9 października odniosła hi-storyczne zwycięstwo – jest pierw-szą partią po roku 1989, która poraz drugi z rzędu wygrała wybory.

W SENACIE ZASIĄDZIE 63 senato-rów z PO, 31 z PiS, 2 reprezentan-tów będzie miał PSL, 1 inicjatywaObywatele do Senatu, będzie też 3 senatorów niezależnych – takiewyniki podała Państwowa KomisjaWyborcza 11 października. Senato -

rowie niezależni to: WłodzimierzCimoszewicz, Kazimierz Kutz orazMarek Borowski. Inicjatywę Oby -wa tele do Senatu reprezentuje wi-ceprezydent Wrocławia JarosławObremski.

WŚRÓD 460 POSŁÓW nowej ka den -cji 130 to osoby, które nigdy wcze -śniej nie zasiadały w ławach posel-skich. Nowicjusze na Wiejskiej tre -my jednak w większości nie mają –liczą m.in. na swoje doświadczeniasamorządowe. W liczącym 207 osóbklubie PO nowych posłów jest 46,w klubie PiS, złożonym z 157 po-słów, nowicjuszy jest 35. Po pięciuzupełnie nowych parlamentarzy-stów mają liczący 27 posłów klubSLD, a także PSL, które wprowadzi-ło do sejmu 28 osób. Zupełnie wy-jątkowy pod tym względem jest40-osobowy klub Ruchu Palikota,którego wszyscy członkowie –oprócz samego Janusza Palikota –są parlamentarnymi nowicjuszami.

W NOWO WYBRANYM SEJMIE, we-dług danych PKW z 12 październi-ka, najliczniejszą grupę zawodowąstanowią nauczyciele i wykładow-cy akademiccy – jest ich 72. Nie -które profesje reprezentują poje-

dynczy posłowie; „emerytem“ okre -ślił siebie tylko znany jako „agentTomek“ Tomasz Kaczmarek (PiS).Posłowie Ruchu Palikota to w wię -kszości przedsiębiorcy. W klu bie po-selskim tej partii znaleźli się też:pierwsza w historii polskiego parla-mentu osoba transseksualna, czyliAnna Grodzka, walczący o pra wa ge-jów Robert Biedroń, b. ksiądz i re-daktor naczelny antyklerykalnegotygodnika „Fakty i Mity“ RomanKotliński, szefowa Federacji narzecz Kobiet i Planowania RodzinyWanda Nowicka. Po pierwszychwyborach, w których obowiązywa-ły parytety, w Sejmie zasiądzie23% posłanek, czyli o 3% więcejniż w poprzedniej kadencji. Pojawisię w nim także kolejny czarnoskó-ry poseł – Killion Munyama (PO).

PREZYDENT BRONISŁAW KOMOROW -SKI spotkał się 19 października w Pałacu Prezydenckim z premie-rem Donaldem Tuskiem i wicepre-mierem, a jednocześnie prezesemPSL Waldemarem Pawlakiem. Spo -t kanie dotyczyło tworzenia koalicjirządowej i głównych propozycjiprogramowych na nową kadencję.Szefowa prezydenckiego biura pra-sowego Joanna Trzaska-Wieczorek

C zy umiesz, Rodaku, poprawnie mówić po polsku? Pytanie byćmoże dziwne, ale jeśli zastanowimy się dłużej, każdy z naszapewne przypomni sobie koszmar dyktand i klasówek z języka

polskiego, kiedy to rozmaite „gżegżółki” i „kszyki” przyprawiały nas o rozterki i straszyły dwóją.

Ojczyzna polszczyzna, czyli język polski na piątkę

Page 5: Monitor Polonijny 2011/11

5

może się więc pochwalić na przykładMarek Borowski, Grzegorz Turnauczy Re nata Dancewicz.

Aby zainteresować kulturą językapolskiego Polaków mieszkających po-za krajem, wypromowano Dyktandomiędzy innymi we Francji, Austrii,Szwe cji, na Litwie i Białorusi. Wkrót -ce do konkursu o miano MistrzaPolskiej Ortografii za Granicą dołączyPolonia z innych krajów. To fanta-styczny pomysł, bo z dala od ojczyzny,gdy znikają polskie źródła informacji,

sąsiedzi i znajomi od plotek, językpolski szybko zaczyna mieszać się z językiem nowego miejsca zamiesz-kania. Wymowa i pisownia stają sięnierzadko niepoprawne, a często niema nikogo, kto by nam zwrócił na touwagę.

Aby uatrakcyjnić formułę Ogólno -pol skiego Dyktanda, w ubiegłym ro-ku z okazji Międzynaro do wego DniaJęzyka Ojczystego odbyło się w Ka to -wicach Dyktando Mistrzów, na któreprzyjechali wszyscy laureaci po -przed nich edycji Dyktanda. Wygrałpan Robert Bil, redaktor z Poznania,dwukrotny wicemistrz z 1996 i 1999roku.

Ortograficzne potyczki spodobałysię tak bardzo, że jak grzyby po deszczuzaczęły powstawać inne konkursy zwią-zane z poprawną polszczyzną. Organi -zu je się je na uczelniach i w szkołach, byod najmłodszych lat uświadamiać dzie-

ciom i młodzieży, jak ważne jest po-prawne używanie języka. Z dumą do-dam, że w ubiegłym roku moja córkaHalszka w ogólnopolskim konkursie„Z poprawną polszczyzną na codzień” zdobyła wyróżnienie i już szy-kuje się do następnej edycji, by tymrazem powalczyć o mistrzostwo.

Naprawdę ważne jest to, jak mówi-my i piszemy. Człowiek mówiący po-prawnie zawsze będzie postrzeganyinaczej, z szacunkiem i podziwem.Popełnianie szkolnych błędów języ-kowych przez osoby dorosłe jest poprostu ujmą. Pomyślcie o tym i od-ważcie się sprawdzić własne umiejęt-ności, gdy nadarzy się ku temu oka-zja. Dyktando to przede wszystkimdobra zabawa, ale też okazja dosprawdzenia siebie i zdobycia wiedzypoprzez własne doświadczenia, a te –jak wiadomo – są bezcenne.

AGATA BEDNARCZYK

LISTOPAD 2011

poinformowała, że Komorowskirozmawiał z Tuskiem m.in. o stoją-cych przed nowym rządem wyzwa-niach.

W DNIU 8 LISTOPADA rozpocznie sięformalnie VII kadencja Sejmu i VIIISenatu – na pierwszych posiedze -niach zbiorą się bowiem obie izbyparlamentu. Tego dnia izby wybiorąswoich marszałków i ich zastę -pców, nowi parlamentarzyści złożąślubowanie, a premier Donald Tuskpoda swój stary rząd do dymisji.Pierwsze posiedzenie Senatu otwo-rzy prezydent Bronisław Komorow -ski, który – zgodnie z regulaminemizby – na przewodniczącego posie-dzenia powoła najstarszego wie-kiem senatora. Prezydent zapowie-dział, że będzie to Kazimierz Kutz.Także pierwsze posiedzenie Sejmuotworzy marszałek senior, ale niewiadomo jeszcze, kto nim będzie.

ŚLEDZTWO W SPRAWIE katastrofysmoleńskiej prowadzone przez war -szawską wojskową prokuraturę okrę -gową zostało przedłużone o kolej -ne sześć miesięcy, do 10 kwietnia2012 r. – poinformowała 7 pa ździer -nika Naczelna Prokuratura Wojsko -wa. Jest to już kolejne przedłużenie

polskiego postępowania dotyczą-cego smoleńskiej katastrofy. Wcze -śniej jego zakończenie było ustalo-ne na 10 października.

RUCH PALIKOTA przygotował wnio -sek do marszałka Sejmu „o wyda -nie zarządzenia nakazującego usu -nięcie krzyża łacińskiego, znajdu-jącego się w sali posiedzeń SejmuRP“. Media poinformowały o tym17 października. We wniosku napi-sano, że krzyż w sali obrad Sejmuzostał umieszczony niezgodnie z pra wem. Wnioskodawcy podkre-ślają, że obecność symbolu religij-nego w takim miejscu jest niezgod-na m.in. z Konstytucją Rzeczypo -spolitej Polskiej, Konwencją o Ochro -nie Praw Człowieka i Podstawo -wych Wolności oraz zapisami Kon -kordatu między Stolicą Apostolskąa Rzeczpospolitą Polską.

W CIĄGU NAJBLIŻSZEGO miesiącaodbędą się wybory szefów okrę -gów PiS. W listopadzie ma się ze-brać Rada Polityczna, która zajmiesię m.in. podsumowaniem wybo -rów. Najprawdopodobniej Rada do -kona też zmian personalnych w kie -rownictwie partii – m.in. na stano -wiskach wiceprezesów. W 2011 ro-

ku upływa kadencja władz regio-nalnych PiS. Do wiosny członkowiepartii mieli wybrać zarządy okrę-gów, w tym ich szefów, ale kierow-nictwo partii, chcąc uniknąć kon -fliktów, przełożyło ich wybór na czaspo wyborach parlamentarnych.

W AFGANISTANIE ZGINĄŁ kolejnypol ski żołnierz. W pobliżu bazy Giro w ataku na polski patrol śmierć po -niósł st. szer. Mariusz Deptuła. Miał28 lat. Drugi polski żołnierz zostałciężko ranny. Do ataku doszło 23 pa -ździernika we wschodniej częściprowincji Ghazni. Jak podało Do -wództwo Operacyjne Sił Zbrojnych,w trakcie patrolu wykonywanegoprzez żołnierzy Zgrupowania Bojo -wego „Bravo“ pod rosomakiemeksplodował improwizowany ładu-nek wybuchowy.

NA PROMENADZIE pomiędzy bu-dynkami Parlamentu Europej skie -go 2 października na stalowej kon-strukcji została zainstalowana 12-me trowa tęcza ze sztucznychkwia tów, autorstwa Julity Wójcik.„Tę cza“ to jeden z elementów pro-gramu kulturalnego polskiej prezy-dencji, realizowanego przez Insty -tut Polski w Brukseli oraz Instytut

Adama Mickiewicza. Na sześć mie-sięcy prezydencji zaplanowano w Bel gii blisko 60 projektów arty-stycznych.

DNIA 17 PAŹDZIERNIKA w Opolurozpoczął się XXV OgólnopolskiFestiwal Teatrów Lalek. W pro-gramie znalazło się 11 przedsta -wień, wybranych z repertuaru pol -skich teatrów lalkowych z ostat-nich dwóch lat. Festiwal jest ele-mentem oficjalnego programu kul-turalnego polskiej prezydencji.

FILM „RÓŻA“ Wojciecha Smarzow -skiego został laureatem Grand PrixXXVII Warszawskiego FestiwaluFilmowego. Nagrodę za najlepsząreżyserię otrzymał ArgentyńczykSantiago Amigorena za film „Innacisza“, a nagrodę dla najlepszegoaktora Robert Więckie wicz. Nazwi -ska laureatów festiwalu ogłoszono15 października w Pałacu Kultury i Nauki w Warsza wie. „Róża“ opo-wiada historię żołnierza Armii Kra jo -wej, który latem 1945 roku pod-czas tułaczki po Mazurach trafia dodomu wdowy po niemieckim żołnie-rzu. W rolach głównych wystąpiliMarcin Doro ciń ski i Agata Kulesza

ZUZANA KOHÚTKOVÁ

Page 6: Monitor Polonijny 2011/11

MONITOR POLONIJNY L 6

Spotkaliśmy się pięć lat temu w Bratysławie podczas premieryPańskiego filmu „Persona non grata“,który pokazuje polską dyplomację.Sporo się wydarzyło na polskiej sceniepolitycznej od tamtego czasu. Gdyby dzisiaj Pan kręcił ten film, byłby on inny?Nigdy sobie takiego pytania nie sta-

wiam. Każda rzecz ma swój czas –muszę pozostawić rzeczy minione i realizować następne. Tamten filmpróbował odnotować rocznicę „Soli -darności“, odchodzące pokolenie,które było moim pokoleniem. To po-kolenie przeszło przemianę i odcho-dzi zgorzkniałe, ponieważ nasze naj-większe marzenia nie zostały spełnio-ne. Zawsze mówię, że nie o taką Pol -skę walczyliśmy, tylko o trochę lep-szą. Ale ta, co jest, też jest nie najgor-sza. Nie mam w zwyczaju narzekać.Uważam, że nie powinniśmy przesa-dzać w naszym negatywizmie. Wieluidealistów z dawnych lat w tej chwilijest rozczarowanych, zgorzkniałych,odsuniętych na boczne tory.

To pytanie miało być pretekstem dotego, by porozmawiać o tym, co sięwydarzyło w dyplomacji, a konkretnie w stosunkach polsko-rosyjskich, któreczęsto są opisywane przez pryzmatludobójstwa w Katyniu, a ostatnio przeztragedię lotniczą pod Smoleńskiem. Kilkalat temu nie przyjął Pan propozycji, byzostać ambasadorem Polski w Moskwie.Nigdy nie pomyślał Pan sobie, że, gdybyPan podjął inną decyzję, być możesprawy potoczyłyby się inaczej?Nie, nie sądzę, bo to nie osobo-

wość ambasadora decyduje o tym,jak się toczy polityka. Historia po-twierdziła, że nie było szans, żebymcokolwiek osiągnął w dyplomacji

między Warszawą a Mo skwą. Takibył wtedy rozkład kart dyploma-tycznych. I po polskiej, i po rosyj-skiej stronie. Nie było ani chęci, anipotrzeby zakopania wojennego to-porka.

A teraz jest inaczej?W tej chwili ten toporek został

troszkę zasypany. Moim zdaniemna szczęście, bo Rosja potrzebujenas w Europie. Cały rozdział w hi-storii Rosji jest ogromnie złożony itru dny i o tym można by dużo roz-mawiać. Mimo że nie zostałem am-basadorem, to jednak właśnie dla-tego mam z Rosją szersze kontak-ty. Mam kontakt z jej elitami poli-tycznymi. Niedawno, bo niecałyrok temu, prezydent Mie dwie -diew razem z prezydentem Ko -morowskim otwierał w Polsce na-sze Polsko-Rosyjskie Forum Dia lo -gu Obywa tel skiego, którego zosta-łem współprzewodniczącym (dru-gi współprzewodniczący to byłyambasador Federacji Rosyj skiej w Polsce Leo nid Draw czew ski –przyp. od red.). Miałem takie samopole do działania, jakie ma amba-sador, ale ja mam tę wolność, żenie jestem zobowiązany do repre-zentowania polskiego rządu, leczreprezentuję polską rację stanutak, jak to rozumiem najlepiej.

Do Bratysławy został Pan zaproszony międzyinnymi jako uczestnik debaty o Rosji, czylijako ekspert od spraw rosyjskich.Muszę to zdementować (śmiech).

Nie czuje się Pan ekspertem?Nie wiem, jak się czują eksperci.

Wiem, że trzeba być bardzo ostroż-nym w szafowaniu takimi tytułami.Rosja to jest niezmiernie skompli-kowane zjawisko, ja coś bardzo po-wierzchownie o Rosji wiem, ale w żadnym wypadku nie mogę sięuważać za eksperta.

Skąd zainteresowanie tym krajem? Ma Pan rosyjskie pochodzenie?Nie. Moja dobra relacja z Rosją

wynika z faktu, że Rosja jest mi naj-głębiej obca. Jestem z pochodzeniaWło chem i moje zachodnie myśle-nie bardzo do Rosji nie przystaje.Rosję traktuję z takim samym zdzi-wieniem jak Rumu nię czy Koreę, z której właśnie wracam. I w tensposób jest mi może o wie le łatwiej,bo wielu Polaków odczuwa dużowiększą bliskość mentalną z Ro sja -nami, a wtedy zwykle są w konflik-cie rodzinnym właśnie z Rosją.

Ale zaprasza Pan rosyjskich artystów do współpracy przy filmach, które Pan reżyseruje…Tak, oczywiście, ale z całym po-

czuciem odmienności tego, co nasdzieli, tego, co dzieli Europę bi-zantyjską od Europy łacińskiej.Jeżeli podczas wykładu na temat

Z nakomity polski reżyser Krzysztof Zanussi, którego gościliśmyna łamach „Monitora“ pięć lat temu, w październiku ponownieodwiedził Bratysławę. Pytany o najważniejsze osiągnięcia

w życiu wymienił stos celuloidów: „Mój ojciec kpił ze mnie, że trzebabudować z cementu i cegieł, a nie z tej łatwopalnej materii“. W rozmowie dla czytelników naszego pisma opowiada o planachfilmowych i swoim stosunku do Rosji i Słowacji. Ocenia też polskąscenę polityczną.

Krzysztof Zanussi:„O co w tym życiu chodzi?“

„Ja mam tę wolność, że nie jestem zobowiązany do reprezentowania polskiego rządu, lecz reprezentuję

polską rację stanu tak, jak to rozumiem najlepiej“.

Page 7: Monitor Polonijny 2011/11

7 LISTOPAD 2011

Rosji mogę cokolwiekpowiedzieć, to właśniena temat takiego podzia-łu, bo o tym mam trochępojęcia.

Tragiczne wydarzenia z ubiegłego roku nas połączyłyczy podzieliły?Przy całym niedostatku zaufania

do wszelkich informacji zakładam,że to, co wiemy o tym wypadku,jest w istocie swojej prawdziwe.Nie przewiduję, żeby tam było je -szcze jakieś następne dno. I to mniestawia w aspekcie tego wypadku w pozycji człowieka, który z ogrom-nym przejęciem patrzy na tę spra-wę, na śmierć elit różnych orienta-cji, prezydenta, który jest symbo-lem kraju. Myślę, że to wypadek za-winiony przez niedbalstwo, któremają na sumieniu obie strony, cho-ciaż strona rosyjska niechętnie czynawet wcale się do tego nie przy-znaje. Ale przecież my to znamy napamięć, nie możemy się temu dzi-wić! Wypadek spowodował pewną

konieczność gestów przy -jaznych, pojednawczychze strony rosyjskiej, ale jabym więcej tego nie wią-zał z relacją między tymidwoma krajami. Rela cjetoczą się niezależnie donieszczęśliwych wypad-ków.

Czy to wydarzenie może być tematem filmu?Jakiś mój kolega o tym wspomi-

nał, ale to jego sprawa. Wedługmnie opisywanie fabularne zda-rzeń, których finał jest wszystkimznany, jest przedsięwzięciem ryzy-kownym. Po wsta ły filmy o 11 wrze -śnia, gdzie wszyscy wiedzieliśmy,co się wydarzy, ale to było rozpisa-

ne na szereg lu dzkich losów. Niewiem, o czym by należało opowia-dać przy okazji tej katastrofy. Czymiałby to być film publicystyczny?Pole mi czny? Może martyrologicz-ny? Nie mam na to pomysłu, dlate-go tym się nie zajmuję.

A nad czym Pan pracuje?Właśnie się zabieram do filmu

o kobietach. Powiem to pani wten sposób, ponieważ to się do-brze sprzedaje marketingowo:chcę zrobić film w ob ro nie kobietprzed feministkami.

W obronie kobiet przed feministkami?Tak. I od razu z całym przekona-

niem dodaję drugie zdanie (a tojest mój pomysł retoryczny): femi-

nizm, według mnie, jest jak cho-lesterol – dobry i zły. Chciał -bym bronić kobiety przed tymzłym. W Polsce feminizm jestspóźniony. Obserwuję losykobiet, które uwierzyły, że

w walce o karierę, w pazerno-ści na władzę, pieniądze mają

być jeszcze gorsze od męż-czyzn. Ten feminizm walczy

o zrównanie szans nie w pra-wach, co jest słuszne, ale w be-

stialstwie. Na szczęście kobietysą na to mniej podatne, ale ko-

biety biznesu czy władzyczasem mogą budzić

grozę.

ZDJĘ

CIE:

STA

NO S

TEHL

IKKRZYSZTOF ZANUSSI – polskireżyser i scenarzysta filmowy.Nakręcił filmy zaliczane m.in. donurtu kina moralnego niepokoju.Jego filmografię otwiera obraz„Struktura kryształu“ z 1969roku. Kolejne to m.in. „Życierodzinne“, „Iluminacja“, „Barwy ochronne“, „Spirala“,„Kontakt“, „Constans“, „Życiejako śmiertelna chorobaprzenoszona drogą płciową“,„Suplement“, „Persona nongrata“, „Serce na dłoni “,„Rewizyta“.

„Moja dobrarelacja z Rosją

wynikaz faktu, że

Rosja jest minajgłębiej

obca”.

Page 8: Monitor Polonijny 2011/11

8

Co konkretnie budzi w Panu grozę?To, że kobiety dochodzą do głosu,

jest słuszne. Budzi we mnie grozę, żekobiety dochodzą do pewnej agresji i uważają ją za swoje powołanie.Jestem obiektem ataku pewnych fe-ministek, które przez moment zrobi-ły mnie swoim znienawidzonymprzeciwnikiem gry.

Jak do tego doszło?Przez moje nie najszczęśliwsze wy-

powiedzi w audycji pani Mo nikiOlejnik (poświęconej zatrzymaniuRomana Polańskiego za gwałt nielet-niej dziewczyny w Ame ryce, którymiał miejsce 30 lat temu – przyp. odred.), kiedy to, wcale nie broniącRomana Polańskiego, bo ja go nie mo-głem bronić, powiedziałem, że jegoofiara była nieletnią prostytutką, a jejmatka stręczycielką.

Bez pamiętania o tym popadamy w jakąś histerię, mówiąc zbyt bajko-wo o straszliwym reżyserze, który wy-korzystał taką ofiarę. Ponieważ paniŚroda (Magdalena Środa – profesorUniwersy tetu Warszawskiego, teore-tyczka etyki, filozofka, publicystka, fe-ministka – przyp. od red.) nazwałamnie Leppe rem polskiej kultury, wte-dy powiedziałem, że to wariactwo jużza daleko zaszło. Przecież w tej roz-mowie powiedziałem, że nie podpisa-łem i nie podpiszę listów w obronieRomana Polań skie go, bo tu go niemożna bronić. Można prosić o łaskę,jeśliby został skazany, ale nie wcze-śniej. Wszystko to ludziom umyka w tabloidalnej wersji tej historii.

Jak Pan ocenia zdolności aktorskie na scenie politycznej głównych jej graczy, czyli polityków?Często z nimi o tym rozmawiam,

bo bardzo chcą, żeby im coś poradzić,co robić na przykład z rękami.Udzielam takich porad, choć sam czę-sto nie ze wszystkim sobie radzę. Alemnie nikt tego nie wymawia, więcnie muszę się tym specjalnie przej-mować. Aktorstwo często jest ocenia-

ne jako coś między błazeństwem, ro-bieniem min i udawaniem, a występypubliczne polegają przecież na czymśinnym!

Na czym?Na kontrolowanej ekspresji. To po-

winno dotyczyć każdego człowieka: i lekarza, i adwokata; każdy menadżermusi adekwatnie wyrażać swoje prze-słanie. Do tego służą intonacja, mimi-ka, gestykulacja. Ktoś, kto ma jakiś de-fekt, wysyła nam sygnały, którychnam nie zamierzał wysłać. Znam naprzykład polityka, który ma pół przym - knięte oczy i zawsze robi wra żenie,że słucha z pogardą. A on po prostunie opanował pewnej przypadłości,wiążącej się z anatomią jego powiek.

Który to polityk? Mogę zgadywać?Proszę spróbować.

Adam Hoffman?Nie. Ale on też troszkę tak się za-

chowuje. To jest ekspresja związana z pe w nym nastrojem, to nie jest eks-presja wzięta z księ życa.

A jak Pan ocenia Jarosława Kaczyńskiego?To interesujący człowiek, mający

bardzo bogatą ekspresję. To niezwy-kle zagadkowa postać. Jako człowiekjest bardzo trudny w kontakcie.Zupełnie nie przejrzysty, chyba dlasiebie samego też.

Który polityk jest najbardziej autentyczny?Nie zawsze autentyczność ma prze-

łożenie na sukces w działaniach poli-tycznych. Znam sporo osób ze światapolityki. Może aż za dużo? Nie jest tomoje ulubione środowisko, ale mam z nim kontakt. Polityków, którychmożna by uznać za ludzi sympatycz-

nych, jest bardzo niewielu, a ci, któ-rzy są sympatyczni, są na ogół dosyćnieudanymi politykami i nie mająwielkiego wzięcia.

Kto jest takim politykiem?Na przykład były premier Słowacji

Mikuláš Dzurinda. Bardzo ujął mnieswoim stylem bycia. Kuroń miał nie-słychaną osobowość, ale ludzie go niechcieli takim, jaki był. Rokuję bardzodobrze dzisiejszemu prezydentowiKomorowskiemu. Myślę, że powolidobija się do tej sympatii publicznej.Przez rok sporo popracował nadtechniką, bo przecież jeszcze jakiśczas temu miał problem z rękami,miał bardzo nieszczęsną intonację,ale ktoś mu na to zwrócił uwagę.

Jak się Pan czuje na Słowacji?Mam ogromną sympatię do Sło wa -

cji, wyniesioną z Tatr. Mam poczuciepłynnego przejścia między naszymi

„Bez przerwy zadaję sobie jedno pytanie, ale w najrozmaitszych wersjach, a mianowicie,

o co w tym życiu chodzi?“.

„Chcę zrobić film w obronie kobiet przed feministkami. Feminizm, według mnie,

jest jak cholesterol – dobry i zły”.

ZDJĘ

CIE:

STA

NO S

TEHL

IK

MONITOR POLONIJNY L

Page 9: Monitor Polonijny 2011/11

9

Słowacka Polonia głosowała w wy -borach do Sejmu i Senatu RP 

w Obwodzie Wyborczym nr 166 w Bratysławie. Wzięło w nich udział175 osób.

Najwięcej – 103 głosy – w wybo-rach do Sejmu uzyskała PlatformaObywatelska, co stanowi 58,86 %wszystkich oddanych głosów. Nadrugim miejscu z 35 głosami znala-zło się Prawo i Sprawiedliwość(20%), natomiast trzecie miejsce

zajął Ruch Palikota, uzyskując 21 głosów (12%). Kolejne miejscazajęły: Polska Jest Najważniejsza (8 głosów), Sojusz Lewicy Demo -kra tycznej (5 głosów), Polskie Stron -nictwo Ludowe (2 głosy), a PolskaPartia Pracy – Sierpień’80 nie otrzy-mał ani jednego głosu. 

W wyborach do Senatu Rzeczy -pospolitej Polskiej oddano 171 gło-sów ważnych. W Bratysławie zwy-ciężyła Barbara Borys-Damię cka,zdobywając 118 głosów, na drugimmiejscu uplasowała się KatarzynaJanina Łaniewska-Błaszczak z 37 gło -

sami, a na trzecim Jerzy WojciechKrzetowski zdobywając 11 głosów.Ostatni kandydat Włodzimierz Iz -ban otrzymał 5 głosów.

Część bratysławskiej Polonii od-powiedziała na zaproszenie, opu-blikowane na portalach społeczno-ściowych oraz na stronie www.po-lonia.sk, i przybyła do lokalu wy-borczego o godz. 14.00, by po gło-sowaniu udać się wspólnie na spo-tkanie integracyjne, które stało sięokazją do poznania rodaków, któ-rzy dopiero niedawno zamieszkaliw stolicy Słowacji. red

Wybory w Bratysławiekrajami – nie ma tu mentalnego prze-łomu, jaki odczuwam z Cze chami.Słowacja jest nieporównanie nambliższa, zrozumiała, sympatyczniejsza.Mówię to dlatego, bo ją od wielu latoglądam z różnych perspektyw, naprzykład z perspektywy przyjaźni z panią Magdą Vášá ry ovą, którą bar-dzo lubię i cenię.

Pańska wizyta w Bratysławie, opróczwcześniej wspominanego wykładu o stosunkach polsko-rosyjskich, jestzwiązana z przeglądem Pańskichfilmów, ale też z warsztatami dlastudentów – przyszłych filmowców.Lubi Pan pracę ze studentami?Nie wiem, czy ja to tak bardzo lu-

bię, ale mam poczucie, że jest to abso-lutny obowiązek. I czy mi się chce,czy nie chce, a czasami te spotkania sąbardzo męczące, frustrujące, trzebamimo wszystko inwestować swoje si-ły i entuzjazm, ponieważ oni będą na-szym dalszym ciągiem.

A Pan był dobrym studentem?Nie. Ja byłem studentem dziesięć

lat. Ta informacja wystarczy, by wie-dzieć, że to był duży problem.

Studiował Pan fizykę, filozofię i reżyserię, ale był Pan też przez jakiśczas dziennikarzem. Jakie zadałby Panpytanie, gdyby przeprowadzał wywiad z Krzysztofem Zanussim?Bez przerwy zadaję sobie jedno py-

tanie, ale w najrozmaitszych wer-sjach, a mianowicie, o co w tym życiuchodzi? Po co my tu jesteśmy? Co z te-go wynika?

Jaka jest odpowiedź?Co jakiś czas przychodzi odpo-

wiedź, którą potem trzeba zmienić naskutek innej myśli, która wydaje sięważniejsza od tej poprzedniej.

Zatem kolejny film również będziepróbą znalezienia odpowiedzi na topytanie?Oczywiście. To ciągłe pytanie, jak

żyć, jak zagospodarować swoje życienajmądrzej, żeby nie zostać wrakiem,żeby być do końca w przekonaniu o sensie istnienia.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

LISTOPAD 2011

ZDJĘ

CIA:

STA

NO S

TEHL

IK

Page 10: Monitor Polonijny 2011/11

MONITOR POLONIJNY L 10

Ch cąc pokazać na-szym czytelnikom

dzia łal ność Po lonii na Sło -wacji w pełni, zajrzeliśmyna stronę internetową or-ganizacji „Polo nus”, z któ-rej dowiedzieliśmy się,czym żyją jej członkowie.

Jedenastego lipca diece-zja żylińska otrzymała odkardynała Stanisława Dzi -wi sza relikwie krwi bł.Jana Pawła II. Relikwieznaj dują się w bazylice

mniejszej Narodzenia Naj -świętszej Marii Panny w Rajeckiej Lesnej – Frival -dzie oraz w kościele św.Mikołaja w Višňovych.

Jednym z najważniej-szych wydarzeń w działal-ności „Polonusa” była inau-guracja nowego roku szkol -nego w Sobotnio-Niedziel -nej Szkole Polskiej, która

odbyła się 10 września.Nowy rok rozpoczęto hym-nami Słowacji, Polski orazUnii Europejskiej. Do klasypierwszej przyjęto 3 no-wych uczniów, zaś gronolicealistów powiększyło sięo jedną uczennicę. Powi ta -no też nowego nauczycielahistorii.

W dniach 23-25 wrze-

śnia w Zubercu odbył siękolejny już Zlot MłodzieżyPolonijnej, zorganizowanyprzez „Polonusa”, zaś 27 wrze śnia w hoteluHoliday Inn w Żylinie od-była się prezentacja woje-wództwa świętokrzyskie-go w ramach konferencji„Poľsko – atraktívny hospo-dársky partner”. Konferen -cję tę otworzył ambasadorRP w RS Andrzej Kraw -czyk. ot

W październiku w galerii Pol -skie go Instytutu miał miejsce

wernisaż wystawy, której tematembył nadzwyczajny, międzynarodowyprojekt sztuki plakatu „Posterium”.Przedsięwzięcie miało na celu pre-zentację wspólnego, kreatywnego i hu manitarnego, przesłania stolic Eu -ropy. Cała wystawa została zorganizo-wana z wielkim rozmachem, czegodowodem były wyśmienite nazwiskaautorów prezentowanych prac.

W Bratysławie swoje dzieła po razpierwszy przedstawili artyści, dobrzeznani w świecie komunikacji wizual-nej i projektowania graficznego, tacyjak: Shigeo Fukuda (Japonia), Lex Dre -winski (Niemcy), Władysław Plu ta(Polska), Karel Mišek (Czechy), IstvánOrosz (Węgry), Vladislav Rostoka(Słowacja) i Dušan Junek (Słowacja).

Przedsięwzięcie zrealizowano dzię-ki współpracy Stowarzyszenia Ty po -De singSlo vakia i Instytutu Polskiego.Wernisaż wystawy uświetnili swojąobecnością niektórzy autorzy plaka-tów.

Bezpośrednim bodźcem do realiza-cji projektu był niezwykle pozytywny

odbiór prac słowackiego renomowa-nego artysty designera Dušana Junka,którego wystawę w ubiegłym rokuzorganizowało w Bratysławie Słowa -ckie Centrum Designu. To właśnie je-go zaproszenie do udziału w „Poste -rium” przyjęli światowej sławy grafi-cy designerzy.

Każdy z prezentujących swoje pra-ce artystów, charakteryzuje się indy-widualnym postrzeganiem świata, coodzwierciedla się w jego twórczości.I tak w pracach Japończyka ShigeoFukuda obserwujemy zbicie obra-zów, wyrażanych w zabawny sposóbza pomocą iluzji optycznej, Lex Dre -winski wyraża swój światopogląd zapomocą graficznych skrótów, zaśdzie ła Karla Miška ujmują swoją spon-tanicznością, dynamiką kolorów i re-fleksyjnym postrzeganiem teatru i mu zyki. Obrazy najbliższe dzisiejsze-mu światu w magiczny sposób przed-stawia István Orosz, najbardziej zna-

ny właśnie ze swoich anamorfoz –zdeformowanych obrazów, nabierają-cych kształtów dopiero podczas oglą-dania ich przez specjalne zwiercia-dło. Z kolei plakaty Władysława Pluty,nazywanego ,,mistrzem pierwszegouderzenia”, nie mają charakteru ma-larskiego, są bardziej fotograficzne,pokazują myśl autora w sposób do-sadny i niepozostawiający złudzeń.Vladislav Rostoka jest mistrzem szcze-gółu, przywiązującym wagę do każdejpartii plakatu, czym przykuwa uwagęobserwatora. Autorem i kuratoremwystawy był oczywiście Dušan Junek,którego prace wyrażają inteligentnąmetaforę, połączoną z humorystycz-nym ujęciem tematu.

Wystawę można było podziwiać w Instytucie Polskim w październiku.Ci, którzy nie zdążyli jej zobaczyć, bę-dą mogli to jeszcze zrobić w Krako wie,Budapeszcie, Warszawie, Berli nie, Pra -dze, Helsinkach, Paryżu, Rzy mie, Za -grze biu i innych miastach Europy.

Opiekę nad „Posterium” sprawo-wał słowacki minister kultury DanielKrajcer i japońska ambasada w Braty -sławie.

AGNIESZKA DRZEWIECKA

Z działalności „Polonusa”

Posterium

ZDJĘ

CIA:

AGN

IESZ

KA D

RZEW

IECK

A

Międzynarodowa wystawa plakatu i grafiki

Page 11: Monitor Polonijny 2011/11

Wpaździernikuw Galerii SVÚ

w Bratysławie otwar -to Biennale SztukiUżytkowej i De si -gnu. Prezentowanew ramach tego pro-jektu prace dotycząwzornictwa z zakre-su ceramiki, szkła, mebli, mody, biżuterii, różnychform włókienniczych, projektowania graficznego i fotografii. Tegoroczna impreza miała charaktermiędzynarodowy, gdyż na wystawie znalazły siędzieła nie tylko artystów słowackich, ale i czeskich,węgierskich oraz polskich. Tych ostatnich reprezen-towała Ludwika Zytkiewicz-Ostrowska ze swojąkolekcją designu tekstylnego.

Kuratorkami wy -stawy były ÁgnesSchramm i MariáNepšinská. Podo -bnie jak w poprze -dniej edycji wrę -czono nagrody zawłasne, unikatoweprojekty. W tym ro -ku otrzymali je Mar -tin Greguš i Ele na

Gregušová oraz Jozef Sušienka.Prezentowane podczas biennale prace dotyczyły

różnych tematów i sfer życia codziennego. Ich auto-rzy w procesie twórczym korzystali z tradycyjnych i alternatywnych materiałów, wykorzystując zarów-no techniki standardowe, jak i własne, oryginalne,często oparte na najnowszych technologiach.

Przedsięwzięcie zostało zorganizowane przywspar ciu finansowym słowackiego Minister -stwa Kultury.

AGNIESZKA DRZEWIECKA

11 LISTOPAD 2011

Jeśli jest na Śląskuartysta, którego

do robek należałobypoddać gruntowne-mu i rzetelnemu – z pozycji krytyki ar-tystycznej i klasycznej histo-rii sztuki – opracowaniu, tojest nim niewątpliwie kato-wicki twórca czy raczejwszechtwórca Piotr Szmitke.Jego twórczość zaskakuje za-równo krytyków, jak i wi-dzów. Paradoks polega natym, że nie jest to twórczośćklasycznie niszowa, ale ko -munikatywna, narracyjna, me -taforyczna, abstrakcyjna, a na -wet realistyczna i przyjaznaodbiorcy. Lata 80. artysta spę-dził w Paryżu, gdzie rozwijałswoje umiejętności kompo-

zytorskie, rzeźbił, malo-wał, pisał. Tam też ze-tknął się bliżej z surre-alizmem oraz francu-skim postmodernizmemi tam też wymyślił sobie

swój słynny już metaweryzm,czyli system artystyczny, mul-tiplikujący w jego osobie nie-skończoną liczbę możliwychkreacji artystycznych, któ-rym nadaje wymyślone przezsiebie imiona i nazwiska, i z prac tych artystów two-rzy realne wystawy. Taka teżbyła jego wystawa, którejwernisaż odbył się na po-czątku października w Mu -zeum Lefflera w Koszycach,zatytułowana „MULTIPLIKA -CJE”. Jej autor, uważany zajednego z najbardziej wszech -stronnych twórców w Euro -pie, usiadł przy pianinie i otworzył swoją wystawęswoją kompozycją, niesły-chanie swobodną, improwi-zowaną. Muzyka wypełniłapomieszczenia galerii, a za-proszeni na otwarcie wysta-wy goście poczuli się w pe-wien sposób uczestnikamispektaklu tworzonego przezautora. Było to niezwykłewydarzenie.

URSZULA SZABADOS

METAWERYZMKategorie nieistnienia w sztuce

Biennale SztukiUżytkowej i Designu

ZDJĘ

CIA:

AGN

IESZ

KA D

RZEW

IECK

A

Page 12: Monitor Polonijny 2011/11

Emocje, jakie człowiek odczuwapodczas czytania wierszy, pozo-

stają w duszy na bardzo długi czas.Tak było też podczas mojego spotka-nia z poezją Jakuba Pacześniaka W ciemności słowa.

Do czytania poezji zasiadam zazwy-czaj późno w nocy, kiedy to wszyscydomownicy pogrążeni są już w głębo-kim śnie. W ciszy staram się rozważaćsens słów autora – i tych wypowie-dzianych bezpośrednio, i tych uży-tych w przenośni. Ostatnio rzadkomiałam okazję natknąć się na dobrąpoezję, a wiersze Jakuba Pacześniakaokazały się wyjątkiem - to myśli wyjąt-kowo głębokie. Samego autora po-strzegam jako człowieka o niezwyklebystrym wyczuciu rzeczywistości.

Promocja najnowszego zbioruwierszy Jakuba Pacześniaka, zatytuło-wanego W ciemności słowa i wyda-

nego przez Podkarpacki InstytutKsiążki i Marketingu, odbyła się w marcu 2011 roku. To tomik twórcyświadomego mocy słowa. Autor za-pewnia odbiorcom nieoczywistewzruszenia i zaskocze-nia, które swój począ-tek mają w zwykłychwydarzeniach. Swoi -mi krótkimi opowie-ściami próbuje poru-szyć czytelnika, wska-zuje, jak wiele oczywi-stości umyka pozna-niu. Jest komentato-rem współ czesności.

Jakub Pacześniakukończył filologię pol-

ską i słowiańską. Wydał arkusz po-etycki Ich pięć (2000) i zbiór wierszyWłasny rachunek (2001), przetłuma-czył na język polski m.in. AuteczkoBohumila Hrabala (2003). Wiersze,

krótką prozę i przekła-dy publikował m.in. w „Tygodniku Powsze -ch nym”, „Rzecz pospoli -tej”, ,,Ha!arcie’’. Praco -wał jako nauczyciel lite-ratury i języka polskie-go na uniwersytetachw Ołomuńcu i Buda pe -szcie, obecnie w Bań -skiej Bystrzycy.

Sięgając po nowy to-mik poezji poety, nie

MONITOR POLONIJNY L 12

Czy w erze Internetu i wirtualnych spo-

łeczności możemy sobiepozwolić na to, by pozo-stawać poza globalną sie-cią? Odpowiedź na to py-tanie jest oczywista rów-nież dla zespołu redakcyj-nego „Monitora Polonij -ne go“, dlatego serdeczniezapraszamy na stronę in-ternetową Polaków naSło wacji i ich sympaty-ków – www.polonia.sk.

Na naszej stronie zaszływ ostatnim czasie pewnezmiany. Przede wszyst-kim zdecydowaliśmy sięna umieszczenie na niejreklam i innych treści ko-mercyjnych, które pozwoląna pozyskanie przy naj -mniej skromnych środ-ków na rozwój naszegoserwisu i miesięcznika. Niema nic za darmo, a utrzy-mywanie strony interne-towej i wydawanie „Moni -tora Polonijnego” kosztu-je. Dlatego mam nadzieję,że umieszczenie treści re-

klamowych spo-tka się ze zrozu-mieniem ze stro-ny naszych Czy -tel ni ków, a pro-mowane przeznas produkty (zwłaszczapolskie książki i e-booki)spotkają się z ich zaintere-sowaniem.

O tym, że warto miećwłasne źródła utrzymaniadziałalności i nie liczyć je-dynie na państwową do-tację, pokazuje chociażbydoświadczenie Towa rzy -stwa Słowaków w Polsce.Jak już pisaliśmy na ła-mach „Monitora”, Słowa -cy w Polsce sprawnie ra-dzą sobie z pozyskiwa-niem środków na swojądziałalność dzięki prowa-dzeniu dobrze prosperu-jącej drukarni i wydaw-nictwa. Dzięki temu TSPmoże realizować wielebardzo ambitnych i kosz-townych projektów, ta-kich jak utrzymywaniedomów kultury słowac-

kiej na polskiej Ora -wie i Spiszu. Te in-westycje nigdy bynie powstały, gdybydziałalność polskichSłowaków finanso-

wana była tylko z pań-stwowych grantów, które– co warto podkreślić –często przychodzącą z wie -lomiesięcznym opóźnie-niem.

Na łamach naszego mie -sięcznika kilkakrotnie po-ruszaliśmy ten temat i zwracaliśmy uwagę, żewarto brać przykład z or-ganizacji, będącej niejakolustrzanym odbiciem Klu -bu Polskiego. Niestety, w naszym przypadku po-zyskanie większych środ-ków nie wchodzi w grę,choćby dlatego, że w od-różnieniu od TSP nie ma-my nawet swojej siedziby,nie wspominając już o in-nych nieruchomościach,które mogłyby na siebiezarabiać. Nie oszukujmysię – strona internetowa

nie jest w stanie wygene-rować dużych pieniędzy.W najlepszym razie może-my liczyć na kilkaset zło-tych rocznie, za które tomożna będzie dofinanso-wać jakąś imprezę lub na-grody dla dzieci, uczestni-czących w naszych kon-kursach. Ale, jak mówiznane powiedzenie, nieod razu Kraków zbudo-wano i dlatego nie wartorezygnować nawet z tychniewielkich środków, któ -re można pozyskać dziękireklamie internetowej. W końcu od grosz do gro-sza...

To, ile uda nam się zaro-bić i czy to wystarczy cho-ciażby na pokrycie kosz-tów związanych z obsługątechniczną strony, zależyod nas wszystkich. Stronamoże liczyć na reklamo-dawców i sponsorów wte -dy, gdy ma aktywnychużytkowników, którzy jąregularnie odwiedzają, ko -rzystają z newslettera, po-

Nie od razu Kraków zbudowano

W ciemności słowa

Page 13: Monitor Polonijny 2011/11

13 LISTOPAD 2011

„Daje krzepę, krasi lica,nasza łącka śliwowi-

ca” - informuje etykietka nabutelce. O niezwykłym trun-ku, produkowanym od czte-rech wieków w rejonie Łą -cka (leżącego na pograniczuBeskidu Sądeckiego i Wys -powego), słyszeli chyba wszy -scy polscy koneserzy moc-niejszych alkoholi. Cenią goteż zagraniczni smakosze, z dyplomatami i politykamina czele, bo często serwowa-ny jest podczas oficjalnychprzyjęć. Poza Łąckiem śli -wowica produkowana jestm.in. w Czarnym Potoku i Zagorzynie.

W 2005 roku, podczaskonkursu w Minnesocie,łącka została uznana za naj-lepszą śliwowicę na świecie,pokonując „konkurentki” z blisko 30 krajów. Trunek,który znajduje się na liścieniematerialnych dóbrkultury, jest chroniony,opatentowany i... niele-galny.

Problemem śliwowi-cy jest paradoksalnieto samo, za co jestchwalona – mimo ła-godnego, przyjemne-go smaku jest nie-zwykle mocnym,bo ponad 70-pro-centowym trun-kiem. Tak wysokazawartość alkoho-lu uniemożliwia,zgodnie zresztą z prawem unij-nym, rejestrację śli-wowicy łąckiej ja-ko produktu regio-nalnego i wypro-mowanie go w spo-sób podobny do

tego, w jaki promowane sąnp. produkty charaktery-styczne dla Tyrolu. Ponadtoile by dobrego nie powie-dzieć o śliwowicy, jest onaalkoholem destylowanym w domowych warunkach,czyli – brzydko mówiąc –bim brem. A produkcja te-goż jest w Polsce zakazana.

I tak jednym z najlepszychalkoholowych produktóww naszym kraju jest niepo-siadająca akcyzy śliwowica.Nielegalny obrót trwa w naj-lepsze, a chętnych do kupnanie brakuje. Czy to, że łąckawódka wciąż ma się dobrze,świadczy o nieudolności or-ganów ścigania i niebywa-łym sprycie wytwarzającychją górali? Nie – przed sku-tecznym egzekwowaniemprawa chronią śliwowicę jejrenoma i niezaprzeczalniewysoka jakość. To, kto pro-

dukuje i sprzedaje ten al-kohol jest oczywiście ta-jemnicą poliszynela.

A gdzie można kupićtę śliwowicę? Proszęwierzyć, nie będą Pań -stwo mieć żadnych pro -blemów ze znalezie-niem sprzedawcy. Dy -

stry bucją zajmują sięprzeróżne punktyusługowe i sklepy,które z branżą spo-żywczą mają nie-wiele wspólnego.Jeśli wierzyć krążą-cym plotkom, bezproblemu kupimyśliwowicę łącką na-wet w miejscowymkomisariacie. Cóż –Polak potrafi...

KATARZYNA PIENIĄDZ

lecają znajomych, a tak-że gdy jest dobrze wi-doczna w wyszukiwar-kach. Jednym słowem –wszystko w naszych rę-kach.

Dlatego, drogi Czytel -ni ku, serdecznie zachę-cam do odwiedzin stro-ny www.polonia.sk,do umieszczania w sieci(np. na forach interne-towych) linków do tejstrony oraz do poleca-nia jej swoim znajomym,zwłaszcza spoza Słowa -cji. Na stronie interneto-wej jest również uru-chomiony formularz dozapisu na newsletter.Polecam to narzędzie,bo dzięki niemu możnaotrzymywać ważne in-formacje, które mogąnam umknąć w natłokucodzienności. Tematy -ka newslettera jest sze-roka (są w nim m.in. na-miary na bezpłatne kur-sy języka polskiego i sło-wackiego) właśnie poto, by rozszerzyć krągnaszych czytelników ró -wnież o osoby spoza na-

szej społeczności, np.Polaków zainteresowa-nych Słowacją i vice ver-sa. Sprawa jest prosta:jeśli uda się nam pozy-skać wielu odbiorcównewslettera i spopulary-zować stronę interneto-wą, łatwiej nam będziepozyskać np. sponso-rów na organizowaneprzez nas imprezy.

A co do samych treścikomercyjnych, umiesz-czonych na naszej stro-nie, to są one potwier-dzeniem faktu, że ko-mercja wcale nie musibyć czymś płytkim i ucią -żliwym. Na naszym ser-wisie znajdą Państwom.in. namiary na warto-ściowe księgarnie inter-netowe, dzięki którymmożna zamówić dobrąpolską książkę lub elek-troniczne wydanie pol-skiej prasy z dostawą naSłowację (lub bezpośre -dnio na Państwa kom-puter w przypadku e-boo ka czy e-gazety).Miłej lektury!

JAKUB ŁOGINOW

spodziewałam się przed stawienia rzeczywistości zapomocą tak prostych słów. Jego wiersze są skrom-ne, wyciszone i kameralne. Łatwo w nich zauważyćdążenie do myślowej precyzji. Pacześniak posiadłrzadką umiejętność zawierania maksimum w mini-mum, czyli dużo treści w niewielu słowach. Jegoteksty są szczere, płyną z głębi serca i zawierają po-tężny ładunek pozytywnej energii. Każdy z nichopowiada jakby oddzielną historię, w każdym zna-leźć można inne uczucia – od zachwytu i rozczaro-wania po cierpienie i radość, wyrażoną paradoksal-nym milczeniem.

Jestem przekonana, że nie tylko miłośnikom po-ezji, ale wszystkim tym, którzy cenią sobie dobrąlekturę, wiersze z najnowszego tomiku Pacześniakaprzypadną do gustu. To doskonała lektura zarównodla poszukujących, jak i zagubionych. I na tym chy-ba właśnie polega urok poezji – każdy interpretujeją po swojemu. Dlatego zachęcam do zapoznaniasię z twórczością Jakuba Pacześniaka. Naprawdęwarto!

AGNIESZKA DRZEWIECKA

Ceniona, nagradzana i...

nielegalna POLAKPOTRAFI

Page 14: Monitor Polonijny 2011/11

MONITOR POLONIJNY L 14

Spotykamy się na cmenta-rzach. Smutne to spotkania,

ale jednocześnie sprzyjające za-dumie i przemyśleniom, dale-kim od codziennych obowiąz-ków. Właśnie na cmentarzachwspominamy zmarłych znajo-mych i przyjaciół. Mie szka jącyza granicą myślą o grobach zo-stawionych w Pol sce. Mówi sięprzecież, że dotąd człowiek ży-je, dokąd o nim pamiętamy. Tępamięć o zmarłych w kraju za-braliśmy przecież ze sobą.

Niedawno byłem na po-grzebie pewnego znajome-go. Wiedziałem, że z racjiswo jego długiego stażu emi-gracyjnego miał wielu przyja-ciół. Miejscowych, czyli sztok-holmskich Polaków znałemprawie wszystkich. Po po-grzebie rozmawiałem z nie-którymi z nich po długimokresie niewidzenia. Zorien -to wałem się, że gdyby nie tenpogrzeb, nie spotkałbym się z nimi. A jeśli nawet, to w in-nych okolicznościach – napro mie, na lotnisku lub podkościołem. Tym razem połą-czyła nas pamięć o wspól-nym koledze. Obiecaliśmy so-bie, że umówimy się na kolej-ne spotkanie. Potem wróci-łem do zajęć codziennych i obiecywane spotkanie cią-gle odkładam i odkładam.

W codziennym zagonieniuodmierzamy dni, miesiące i dziwimy się, że czas tak szyb-ko mija. Sami nad sobą zastana-wiamy się tylko na pogrzebachczy w zderzeniu z chorobą. Conam przeszkadza w zatrzyma-niu się na chwilę? Czy nadmiarobowiązków, czy też chęć

szyb kiego dorobienia się?Wie rzy my, że na emeryturzezdążymy nadrobić wszelkiezaległości.

Ale przy grobach bliskichmyślimy inaczej. Obiecujemysobie poprawę – że odwie-dzimy znajomych, a przynaj -mniej do nich zatelefonuje-my, przypomnimy sobie jakieśdawne chwile. Zapalamy świe -czki, odgarniamy liście z mo-gił… Ze zdziwieniem dostrze-gamy, że to już tyle czasu upły -nęło od śmierci bliskiej oso-by… A wydawało się, że to by-ło… jakby wczoraj. Szybko je -dnak przerywamy te rozmy-ślania – czas do pracy! Jesz -cze w autobusie, samolocieczy pociągu rozmawiamy z kimś o zmarłych, ale ta roz-mowa już się nie klei, bo otona siedzeniu obok leży gaze-ta, przypominająca nam o is -totnych problemach świata,podróżująca z nami młodzieżgłośno odtwarza muzykę, ha-łas wokół nie pozwala na sku-pienie się. Bezwiednie wpa-damy w codzienność. Znówjesteśmy zdrowi, aktywni i spie szymy się do pracy.

Nie znam żadnej uniwer-salnej rady na zatrzymanie tejgonitwy, choć dziś, po latachwiem, że ten wyścig nie mażadnego znaczenia. Donio -słość problemów z czasemjakby maleje, pojawiają sięnowe wyzwania… I tylko zbli-żający się czas wieku emery-talnego przypomina nam, żeto tylko godziny się wloką, la-ta zaś pędzą…

TADEUSZ URBAŃSKISztokholm

Wciąż nie mogę uwie -rzyć, że do tej pory

Państwu tej płyty nie po-leciłam. Minęły jużprzecież ponad dwalata od jej wydania, a jest – co tu dużo mó-wić – po prostu świe -tna. „Hat, Rabbit”(2009) Gaby Kulki tojedna z największychniespodzianek pol-skiej sceny muzycznej os -tatnich pięciu lat. To niepierwsza płyta tej uta -lentowanej wokalistki (w 2003 roku ukazał sięalbum „Between MissScyl la and a Hard Place”, a w 2006 „Out”), jednakwłaśnie dzięki niej stałasię znana szerszemu au-dytorium. Pochodząca z „Hat, Rabbit” piosenka„Niejasności” zagościła nawiele tygodni na liścieprzebojów radiowej Trój -ki, a sam album zyskał sta-tus Złotej Płyty.

Celowo wspominam o obecności na liścieprzebojów i niezłej sprze -daży, bo Gaba Kulka nienależy do popowychgwia zdek jednego sezo-nu, tworzących muzykęlekką i łatwą w odbio-rze. Okazuje się jednak,że wielu słuchaczy wła-śnie takich prościutkichpiosenek o niczym madość i z chęcią sięga pocoś ambitniejszego.

Utworom z „Hat, Rab -bit” blisko do poezji śpie-wanej, kabaretu i musica-

lu; ale trudno jedno-znacznie zaklasyfiko-wać tę niebywaleeklektyczną płytę.Znajdziemy na niejelementy rocka, po-pu, jazzu, piosenkiaktorskiej. Wszystkow doskonale wy -

ważonych proporcjach,świe tnie uzupełnionenie banalnymi (polskimi i angielskimi) tekstami.

Wielu krytyków zwra-ca uwagę na to, że bliskoGabie Kulce do Tori Amosi Kate Bush. To prawda,słychać pewne podobień-stwa i inspiracje, zwłasz-cza w takich utworach,jak „Heard the light”,„Emily” czy „Challenger”.Trudno czynić z tego za-rzut, jednak biorąc poduwagę niekwestionowa-ny talent i charyzmę wo-kalistki, można oczeki-wać, że zaśpiewa w pełni„własnym” głosem. Jes -tem pewna, że efekt wca-le nie będzie gorszy. Niezmienia to faktu, że już te-raz jest naprawdę bardzoprzyzwoicie i bez przesa-dy można stwierdzić, że„Hat, Rabbit” lśni jak dia-ment na tle większościniedawno wydanych pol-skich płyt.

Trudno z całą mocąjuż teraz wyrokować,czy Gaba Kulka zapewnisobie trwałe miejscewśród najwybitniej-szych polskich artystów,jednak „Hat, Rabbit” napewno będzie dobrzewspominany także polatach.

KATARZYNA PIENIĄDZ

Czulymuchem

-

Jak królik z kapelusza Listopadowespotkania

Page 15: Monitor Polonijny 2011/11

15 LISTOPAD 2011

Reklamy filmu były, jak to zazwy-czaj, bardzo zachęcające. No,

dobrze, przyznam się – uwierzyłamw to, że może rzeczywiście, jak gło-siło jedno z haseł, mamy „Seksmisjęnaszych czasów”, w dodatku wyre-żyserowaną przez Marka Koterskie -go, którego szanuję za świetny i mocny „Dzień świra”. Nie ja jednawiązałam z „Babami...” duże nadzie-je, bo w pierwszy weekend, kiedypojawiły się w kinach, zobaczyło jeblisko 300 tysięcy widzów. Więcejniż „Bitwę warszawską 1920” Hoff -man na podczas jej premierowegoweekendu.

Tym razem Koterski, błyskotliwyi uważny obserwator otaczającej gorzeczywistości, skoncentrował swo-ją uwagę na relacjach damsko—mę-skich. Zgoda, ten temat pojawiał sięteż w jego wcześniejszych filmach,ale – jak dotąd – nie zdominowałżadnego z nich tak, jak dzieje się tow „Babach...”. Jeśli jednak ktoś liczyna mnogość scenek sytuacyjnych,na galerię karykaturalnych postaci,które pojawiały się w poprzednichfilmach Koterskiego; jeśli chce zo-baczyć interakcje między nimi, sro-dze się rozczaruje. Dwaj bohatero-wie, Adaś Miauczyński (tym razemw roli tego doskonale kinomanomznanego bohatera zobaczymy Ada -ma Woronowicza) i Drugi (RobertWięckiewicz) swoimi gorzkimi, a nierzadko dosadnymi przemyśle-niami na temat współczesnych ko-biet dzielą się podczas podróży sa-mochodem. Suną nocą starym for-dem i rozmawiają, a ściślej – każdy

snuje swój własny monolog. I takwygląda niemal cały film; przez pół-torej godziny w sensie fabularnymnic się nie dzieje.

Wielu spostrzeżeniom nie spo-sób odmówić słuszności i celności.Każdy z bohaterów mówi swoimwłasnym, bardzo charakterystycz-nym językiem; Miauczyński jest nie-co przeintelektualizowany i preten-sjonalny, jego kompan bardziej ru-baszny, nierzadko prostacki i wul-garny. Koterski świetnie czuje pla-styczność specyficznego tworzywa,jakim jest język, jest wyczulony najego rytm i melodię. I to jest niewąt-pliwy plus tego filmu.

Co w takim razie jest słabą stro-

ną? To, o czym wspominałam jużwcześniej – ograniczenie akcji pra-wie w całości do jednego miejsca.Rozumiem, że w założeniu ważniej-sza miała być treść, a nie forma, mi-nimalizm filmu jest zamierzony i za-pewne przemyślany w najdrobniej-szych szczegółach, ale... „Baby...” sąwizualnie zupełnie nieatrakcyjne.W efekcie zaczynają nieco nużyć i nudzić. Mam wrażenie, że pomysłKoterskiego lepiej sprawdziłby sięw teatrze, jako kameralny spektakl.Przeniesiony na duży ekran i pod-porządkowany wszystkim filmo-wym prawidłom jest po prostu takisobie.

KATARZYNA PIENIĄDZ

O babach nocne Polaków rozmowy, czyli

BAByinne

sąjakieś

Page 16: Monitor Polonijny 2011/11

Przy okazji serdecznie dziękujęswoim współpracownikom za takwspaniały prezent!

Pewnego piątkowego wieczoru po-stanowiliśmy wraz z mężem zajrzećdo „Messiny”. Strasznie padało, więcpodjechaliśmy autem pod wejściegłówne – natychmiast przy aucie po-jawił się boy z parasolem w ręce, zaśinny wskazał nam miejsce parkingo-we. Pomyślałam, że wieczór zaczynasię w wielkim stylu.

Szybko wysiedliśmy z auta i – cieka-wi, co będzie dalej – skierowaliśmynasze kroki do hotelu. W holu po pra-wej stronie znajduje się wejście do„Messiny”.

Wielkie drewniane drzwi otworzy-ły się i zobaczyliśmy wnętrze, któremnie skojarzyło się z filmem TitanicJamesa Camerona – drewniane ścia-ny, a na nich drewniane półki z niezli-czoną ilością win. Kolorystyka lokaluutrzymana jest w tonach beżowo-bor-dowych. Na jednej ze ścian ogromyportret Antonella de Messiny, sycylij-skiego malarza okresu renesansu, któ-rego przenikliwe oczy dodają urokutemu miejscu.

Usiedliśmy przy jednym ze stoli-

ków, tuż przy barze. Z głośników pły-nęła wspaniała muzyka – moja ulu-biona Nina Simone. Kelner przyniósłmenu. Wybraliśmy kilka przysmakówi zaczęliśmy naszą ucztę. Na przystaw-kę dostaliśmy sałatkę z rukoli z płatka-mi pieczonego gęsiego udka, talarka-mi gruszki, grzybkami i pokrojonymiw cienkie prążki papryczkami chillioraz muszle św. Jakuba w sosie sele-rowym.

Migiem ‘zmietliśmy’ wszystko. Nadania główne zamówiliśmy wieprzo-we liczka z pieczonymi ziemniakamioraz ćwiartkę jagnięcia z purée. Codo lic – zdecydowanie wolę cielęce,bowiem te wieprzowe, były mniej de-likatne w smaku. Jagnię natomiast by-ło fantastyczne i rozpływało się w ustach.

Potem przyszła pora na deser. W karcie dań nie było nic słodkiego.Dopiero w karcie deserów znaleźli-śmy coś odpowiedniego – pyzy ześliwkami. Chcieliśmy je porównać z tymi najlepszymi na świecie, któremożna zjeść w restauracji „Elesko”.Niestety, pyzom z „Messiny” dalekodo doskonałości. Brakowało nawetprzepalonego masła! Uratować sytu-ację mogły już tylko nietypowe can-nelloni, czyli rurki z kruchego ciasta,wypełnione kremem mascarpone i kawałkami czekolady, podawane z owocami leśnymi. Pycha!

Restaurację „Messina” polecam nakameralne spotkania w gronie przy-jaciół lub rodziny. Miejsce to oferujeintymną atmosferę, bardzo przyjem-ną obsługę i kuchnię na dobrym po-ziomie.

Miałam okazję zamienić kilka słówz szefem kuchni „Messiny” MichalemŠkrabákiem. Pochwaliłam jego can-nelloni i jagnię, ale za pyzy i liczkazganiłam. Zgodził się ze mną, że cielę-ce liczka są lepsze i przyznał, iż zdecy-dował się na wieprzowe, ponieważwiększość restauracji oferuje właśniete cielęce. No cóż, czasem jednak war-to być konformistą – przynajmniej w kuchni.

SYLWIA KIŠ TOMASZEWSKARedakcja informuje, że artykuły zamieszczane w rubryce „Zwierzenia podniebienia” w żaden

sposób nie są sponsorowane i że wszelkie wydatki,związane z wizytami w prezentowanych lokalach,

autorka pokrywa sama.

P.S. Z ostatniej chwili – z menu„Messiny” zniknęły liczka! Ich miejscezajęło osso bucco – palce lizać!

MONITOR POLONIJNY L 16

W pracy jestem znana z tego, że uwielbiam dobrą kuchnięi dobre wina. W związku z tym na moje urodziny od kolegów dostałam voucher na kolację do restauracji

„Messina”, która znajduje się w hotelu „Marrols”.

O oczach Messiny, głosie Simone

i wieczorze pełnym kulinarnych niespodzianek

www.

hote

lmar

rols.

sk

Zwierzeniapodniebienia

Page 17: Monitor Polonijny 2011/11

17 LISTOPAD 2011

Nie dało się już mówić, żeSłowacy nie istnieją i że są totylko co najwyżej niewy-kształceni górale słowiań-skiego pochodzenia, którychnależy „podciągnąć” cywili-zacyjnie, a staną się z nichWęgrzy. Sześć tysięcy ludzi,którzy zdecydowali się nawłasny koszt przyjechać nanarodowy zjazd, to już za-uważalna siła społeczna.

Oczywiście moment zwo -łania zjazdu słowackiego doMartina nie był przypadko-wy. Coraz oczywistsza stawa-ła się potrzeba reformy pań-stwa austriackiego, któregosłabość uwydatniała się corazbardziej podczas kolejnychwojen w latach 60. Do wiel-kiej transformacji doszło w roku 1867. Było jasne, żepaństwo jest niewydolne,przede wszystkim z powo-dów narodowościowych.Rzą dzący Au s trią Habsbur -gowie uświadomili sobie,choć czynili to z dużą niechę-cią, że w sytuacji, kiedy toludność niemiecka stanowijedynie 20-25% oby watelipaństwa, nie mogą sobie po-zwolić na centralistyczną po-litykę germanizacji, a nawetwięcej, do współpracy musząpozyskać któryś z innych na-rodów zamieszkujących mo-narchię. Dwór wiedeński wy-brał Węgrów. Była to decyzjazaskakująca i zrozumiała jed-nocześnie. Zaska ku jąca, boWęgrzy byli dotychczas głó -wnymi bun tow nikami w mo-narchii, a zrozumiała, gdyżdążące do odbudowy Węgier w śred niowiecznym kształ-cie elity węgierskie w natu-ralny sposób gwarantowałykontrolę nad Rumunami, Sło -wakami i Serbami, bo i tak by-ło to częścią ich polityki. W efekcie powstało unikato-we państwo dualistyczne –

o wspólnej polityce zagra-nicznej i różnej polityce we-wnętrznej – znane powsze -chnie jako Austro-Węgry.

Austro-Węgry powstaływ ro ku 1867. Kilka lat wcze-śniej, kiedy proces prze-kształceń się dopiero zaczy-nał, w październiku 1860 ro-ku cesarz Franciszek Jó zefwydał manifest, zapowiadają-cy przekształcenie Austrii w monarchię konstytucyj-ną i przekazanie części wła-dzy w ręce parlamentów kra-jowych (np. galicyjskiego). Z tej pierwszej próby trans-formacji ustrojowej niewielewyszło. Stor pedowali jąNiem cy (obawiali się osła-bienia swojej pozycji w pań-stwie) i Wę grzy (ci mieli na-dzieję na wywalczenie sil-nych, jednolitych Węgier, coudało im się siedem lat póź-niej). Niemniej ważna byłapanująca atmosfera, klimatreform i poczucie, że wartowalczyć o prawa narodowe.Można więc zrozumieć kon -cepcję działania, którą wy-brali przywódcy zgromadzo-nych w Martinie Słowa ków.Wpadli oni na pomysł napisa-nia apelu-prośby do cesarza,w którym mieli go zapewnić

o wierności dla Austrii i dwo-ru Habsbur gów. To zaś miałoim umożliwić sformułowa-nie prośby o autonomię dlaSłowa ków. W panującej at-mosferze optymizmu chcielinawet prosić, by z Półno c -nych Węgier cesarz wydzieliłKraj Słowacki.

Po dwudniowej dyskusjizgromadzeni w Martinie przy -jęli dokument, który nazwa-no Memorandum na rodusłowackiego. Spe cjal na dele-gacja na czele z biskupembańskobystrzyckim Ste fanemMoysesem (największymchy ba wówczas autorytetemdla Słowaków) miała go za-wieźć do Wie dnia i przedsta-wić cesarzowi. Uwagę zwra-cał już sam tytuł dokumentu,w którym pojawiło się okre-ślenie „naród słowacki”. Faktten można uznać za jeden z najważniejszych w dziejachSłowaków.

W memorandum postulo-wano wydzielenie z histo-rycznych Węgier terenów za-mieszkałych przez Słowa -ków, które zostały ostatecz-nie określone jako Górno -węgierskie Teryto rium Sło -wackie (Hornou hor ské Slo -venské Okolie), gdzie Sło wa -

cy mieliby mieć częściowąautonomię, potwierdzonątzw. dyplomem cesarskim.Przede wszystkim mia łobytam powstać słowackieszkolnictwo (łącznie z gi -mnazja mi) w celu po wstrzy - mania nasilającego sięwynaradawiania. Postu lo -wano też powstanie na uni-wersytecie w Peszcie kate-dry języka i kultury słowa -ckiej, która kształciłaby na-uczycieli gimnazjalnych i opie ku nów kultury słowac-kiej. W memorandum pro-szono również cesarza, bywymógł na władzach węgier-skich zezwolenie na powsta-nie słowackich stowarzyszeńgospodarczych i kas zapomo-gowych oraz wydawanie pra-sy. Ważnym punktem było żą-danie prawa do używaniaprzez Słowaków w sądach ję-zyka słowackiego oraz – dlazapewnienia kadr mogącychsłużyć Sło wa kom w sądach –powołania słowackiej szko łyprawniczej (planowano jąpowołać w Preszowie). Do -ma ga no się też, aby obowią-zujące prawo zostało przeło-żone na język słowacki.

Z powyższego widać wy-raźnie, że memorandumświa domie nie podnosiłopostulatów polityczno-ustro - jowych. Przebija z niegomą drość i doświadczenieludzi, orientujących się w ów cze snej rzeczywisto-ści społecznej, dla którychnajważniejsze było budo-wanie instytucji i – jak by-śmy dzisiaj powiedzieli – in-westowanie w ludzi. Wartozwrócić uwagę, iż w memo-randum znalazło się stwier-dzenie, że Sło wacy chcą te-go, co należy się wszystkimnarodom Węgier: Rumu -nom, Ser bom, Chorwa tom,Rusinom.

J ak pisaliśmy w poprzednimodcinku, 6 czerwca 1861roku do Martina zjechało

około 6 tysięcy Słowaków. Byli toludzie nie tylko świadomi swojej przynależnościnarodowej, ale też zdecydowani działać na rzeczswojego narodu. Efekty pracy przede wszystkimgeneracji szturowców były więc widoczne.

WAŻKIEWYDARZENIAW DZIEJACH

SŁOWACJI

Jak powstał pierwszy słowacki program polityczny

Page 18: Monitor Polonijny 2011/11

MONITOR POLONIJNY L 18

Aby nie dać powodów do oskarżeń o konspiracje i bunt, organizatorzy zjaz-du w Mar tinie zaprosili do udziału w nim także wysokich rangą węgierskichurzędników regionalnych. W obradachaktywnie uczestniczył np. żupan Komi -tetu Liptow skie go Martin Szentivanyi,który naciskał, aby w dokumencie sfor-mułowanie „Te ry torium Słowackie” za -stą pić terminem „Prowincje Górno wę -gier skie”.

Na zakończenie zgromadzenia podjętodecyzje, iż – w zgodzie z porządkiem pra -wnym Węgier – memorandum zostanienajpierw przedstawione do rozpatrzeniaSejmowi Krajowe mu Węgier. Doszło dotego trzy tygodnie później, 26 czerw ca1861 roku. Fakt, że słowacką delegacjęprzyjął jedynie wiceprzewodniczącySejmu Kolo man Tisza, na dodatek w swo-im prywatnym mieszkaniu i – jak powta-rzano – „z fajką w ustach” , było złym sy-gnałem.

Od samego początku węgierska klasapolityczna była źle ustosunkowana domemorandum. Wywierała naciski na po-szczególne władze samorządowe miast i gmin (oczywiście chodziło o tereny sło-wackie), by dystansowały się one od jegopostulatów, co miało tworzyć wrażenie,że za memorandum stoją jedynie „wi-chrzyciele i radykałowie”.

Przy okazji należy wspomnieć w tymmiejscu zapomniane dziś nieco postacie:Štefana Daxnera – pomysłodawcę zjazdui autora tekstu memorandum, oraz JánaFrancisci-Rimavskiego organizatora całe-go spotkania. Obaj byli wychowankamiŠtúra, obaj walczyli przeciwko Węgromw 1848 roku, za co później byli więzieni,zaś w latach 50. zostali dość wysokimiurzędnikami w państwie węgierskim (je-den podżupanem, drugi sędzią) i podjęlipróbę walki o prawa narodowe Słowa -ków metodami prawno-politycznymi.

O tym, jakie były dalsze losy memoran-dum, w następnej pigułce historycznej.Warto jednak podkreślić, że program w nim sformułowany był podstawą pro-gramową działań polityków słowackichaż do czasu I wojny światowej, w tym teżpierwszej słowackiej partii politycznej –Słowa ckiej Partii Narodowej, założonej w roku 1871.

ANDRZEJ KALINOWSKIZgodnie z życzeniem autora jego honorarium zostanie

przekazane na nagrody dla dzieci,które biorą udziałw konkursach „Monitora”

Za nami pierwsze w historii polskiego parlamentaryzmuwybory, w których na listach kandydatów obowiązywałsystem kwotowy dla kobiet (35 procent).

Wszystkie partie warunek tenspełniły, a nawet przekroczyły; w su-mie na listach wyborczych kobietystanowiły 42 procent wszystkichkandydujących. Rozwiały w ten spo-sób obawy niektórych polityków, żeprzy zestawianiu list trzeba będziesięgnąć po żony i teściowe, bo Polkinie są zainteresowane udziałem w życiu politycznym. Po mandat po-selski wystartowały 2 983 kobiety, dlaporównania przypomnijmy, że w 2007 roku było ich o połowęmniej, bo 1428.

Spełniły się natomiast obawyGabinetu Cieni Kon gresu Kobiet;partie często na swoich listachumie szczały kobiety na gorszych,niższych miejscach. Wyjątek od tejpraktyki stanowiła Platforma Oby -watelska, która jako jedyna, na pole-

cenie Donal da Tuska, wprowadziławewnętrzne zasady promujące ko-biety: w pierwszej trójce każdej listymusiała być co najmniej jedna ko-bieta, zaś w pierwszej piątce dwie. I to właśnie PO wprowadzi doSejmu najwięcej pań: 72 posłanki(miała ich 48), co stanowi 35 pro-cent klubu poselskiego PO. Wartopodkreślić, że zwycięsko wyszły z wyborów kobiety, umie szczoneprzez PO na pier wszych miejscachlist regionów, w których partia tanie cieszy się wielką popularnością.Z 14 takich „jedynek” do Sejmu do-stało się 13.

Prawo i Sprawiedliwość, drugi codo wielkości klub parlamentarny,rzadko umie szczało kobiety na pier -wszych miejscach – na 157 posłówbędzie mieć zaledwie 27 posłanek,

1 1 0 k o b i e t w n o w y m

Prawo i Sprawiedliwość (PiS) wybrał prawie co trzeci wyborca(29,9 %). To wynik o dziesięć punk-tów procentowych niższy jak zwy-cięzcy, choć przedwyborcze sonda-że wskazywały tylko nieznacznąprzewagę PO nad PiS. Według eks-pertów to m.in. efekt straszenia przezprezesa partii Jarosława Kaczyńskie -go naszymi wielkimi sąsiadami Niem -cami i Rosją. To już szóste z rzę duwybory (wcześniej także samorzą-dowe i do Parlamentu Europej skie -go), które PiS przegrywa, ale prezes

Kaczyński nie zamierza rezygnowaćze swojego stanowiska. Jego partiaponownie będzie „w totalnej opozy-cji”; nie tylko nie zamierza współ-pracować z koalicją rządową, ale za-mierza ignorować inne partie opo-zycyjne. Jarosław Kaczyński zapo-wiedział, że „przyjdzie taki czas, żeWarszawa stanie się Budapesztem”.Jego zdaniem PiS, podobnie jak par-tia Viktora Orbana, po kilku klę-skach wyborczych przejmie całko-witą władzę nad państwem.

Nową partią w Sejmie będzie

P latforma Obywatelska (PO) jako pierwsza w historii III Rzeczpospolitejpartia polityczna dwa razy z rzędu wygrała wybory parlamentarne.I kolejny polski ewenement – wybory wygrała partia rządząca

krajem. Na ugrupowanie premiera Donalda Tuska 9 października tego roku swój głos oddało dwóch na pięciu (39,2 %) głosujących.

Zwycięstwo PO, porażka

Page 19: Monitor Polonijny 2011/11

19

co stanowi 17 procent klubu. Man da -tu nie otrzymał żaden z „aniołkówprezesa”, których twarze z bilbordówzachęcały do głosowania na PiS.

Sojusz Lewicy Demokra ty cznej na27 posłów będzie miał tylko czterykobiety. Mimo iż na jego listach wy-borczych kandydatki stanowiły aż 44 procent, w fotelach sejmowychzasiądzie tylko 12 pro cent z nich.

Ruch Palikota na 40 posłów wpro-wadził do Sejmu jedynie 5 kobiet (12 procent), i to mimo iż w swymprogramie propaguje idee równo-ściowe i opowiada się za parytetem.

W liczącym 28 posłów klubie Pol -skiego Stronni ctwa Ludowego znajdąsię tylko 2 kobiety (7 procent), co w tym przypadku nie dziwi, bo ludo-wcy od początku byli przeciwnikamisystemu kwotowego.

Tak więc w nowym Sej mie RP zasią-dzie 110 kobiet. Panie zajmą 24 pro centwszystkich miejsc poselskich, będzieich o 4 pro cent więcej niż w Sej miepoprzedniej kadencji. Nie jest to wy-

nik, który satysfakcjonuje środowiskakobiece, ale nie jest to też wynik, któ-ry – jak chce przeciwnik systemukwotowego prezes PiS JarosławKaczyński – świadczy o nie spraw dze -niu się ustawy kwotowej. Efekt usta-wy był by niewątpliwie lepszy, gdybyzostał wprowadzony do niej usuniętyz projektu system suwakowy. Najlep -szym tego przykładem są wyniki wy-borcze Platformy Oby wa telskiej.Przed stawi ciel ki Gabinetu Cieni Kon -gre su Kobiet prof. Małgorzata Fusza -ra, minister ds. równości płci i prze-ciwdziałania dyskryminacji, i prof.Magdalena Środa, minister edukacji,nauki i sportu, komentując wynikiwyborcze twierdzą, że dowodzą one,iż istotne jest miejsce na liście wybor-czej. Obie uważają, że sytuację kobietw polityce znacząco może zmienićtylko ustawa parytetowa.

Do Sejmu weszło szereg mądrychkobiet, teraz czekamy, jak ich wie-dza i doświadczenie zostanąwykorzystane w klubach i ko-misjach poselskich. Wiemy, żeDonald Tusk, deklarując, iż sta-wia na kobiety, chce desy-gnować Ewę Kopacz na mar-

szałka Sejmu. A co z innymi kobieta-mi, np. z Małgorzatą Ki dawą-Błoń skączy Barbarą Kudrycką z tego samegoklubu? Co z Wandą No wi cką, któradostała się do Sejmu z dru giego miej-sca na warszawskiej liście RuchuPalikota? Na jej sukces wyborczy zło-żyło się przede wszystkim to, że jestosobą rozpoznawalną i popularną. Todziałaczka ruchów kobiecych i prawczłowieka, feministka, przewodniczą-ca Fede ra cji na rzecz Kobiet i Pla -nowania Rodziny, współzałożycielkaStowarzyszenia na rzecz PaństwaNeutral nego Światopoglą do wo „Neu -trum”, koordynatorka sieci organiza-cji kobiecych z Europy Wscho dniejASTRA. W latach 1995-2002 Nowickabyła ekspertką Świa towej Organi za cjiZdrowia, jest też autorką wielu arty-kułów, publikacji i raportów na te-mat praw kobiet i praw człowieka,zwłaszcza praw reprodukcyjnych.

Czy można oczekiwać, że jejdoświadczenia i doświadcze-

nia innych mądrych kobiet będąnależycie wykorzystane w Sej -

mie, że nie zawiśnie nad nimiszklany sufit?

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

LISTOPAD 2011

Ruch Palikota (RP); głosował na niąco dziesiąty wyborca (10 %), głównieludzie młodzi i niezadowoleni z poli-tyków oraz wpływów kościoła kato-lickiego na państwo. Janusz Palikot,wcześniej poseł PO z Lublina, zade-klarował, że nawet jako opozycja jestgotów popierać „rozsądne decyzjerządu”. Równocześnie zapowiedział,iż doprowadzi do zdjęcia wiszącegow sali sejmowej krzyża, przypomina-jąc zapisy konstytucji, że „Polska jestpaństwem świeckim” i że „istniejerozdział państwa od kościoła”.

Czwarte miejsce zajęło PolskieStron nictwo Ludowe (PSL); tradycyj-nie już w sondażach poparcie dla tej„chłopskiej” partii ledwo przekracza-ło – i to nie zawsze – 5-procentowypróg wyborczy, a w wyborach głoso-wało na nią 8,4 % wyborców.

W 460-osobowym Sejmie PO i PSL

będą mieć ponad połowę (207 + 28)mandatów i ponownie będą mogłystworzyć rząd. I tu kolejny ewene-ment – po raz pierwszy od upadkukomunizmu w 1989 roku Polską bę-dzie kierować dwa razy pod rząd tasama koalicja rządowa.

Do Sejmu dostali się także przed-stawiciele Sojuszu Lewicy Demokra -tycznej (SLD), jednak wynik 8,2 %,czyli prawie połowa tego, co pokazy-wały sondaże (w niektórych popar-cie dla SLD przekraczało 15 %), toewidentna klęska lewicy. Przewodni -czący Sojuszu Grzegorz Napieralskipodał się do dymisji, trwają poszuki-wania jego następcy. Najczęściej sąwymieniani europarlamentarzystaWojciech Olejniczak oraz brylujący w mediach poseł Ryszard Kalisz.

W Senacie tej kadencji, mimozmienionego systemu głosowania,bez zmian: 63 senatorów należy doPO, 31 do PiS, a wśród nielicznychniezależnych Włodzimierz Cimo sze -wicz, Marek Borowski, Kazimierz

Kutz oraz wiceprezydent Wrocła -wia Jarosław Obremski.

Frekwencja wyborcza, już trady-cyjnie, nie była najlepsza; swój głosoddał tylko co drugi uprawniony dogłosowania (48,9 %).

Donald Tusk w wywiadzie praso-wym zaraz po wyborach zapowie-dział, iż skład rządu zostanie zmie-niony dopiero na początku przy-szłego roku, aby nie komplikowaćnaszego przewodnictwa w UniiEuropejskiej. Po konsultacji z prezy-dentem RP Bronisławem Komorow -skim poinformował, iż nowy gabi-net zostanie powołany zgodnie z kon stytucją, ale wszystkie proce-dury jego powołania będą maksy-malnie wydłużone. To oznacza, żenowo-stary rząd z premierem Tus -kiem i wicepremierem Walde ma -rem Pawlakiem powstanie na po-czątku grudnia, przed świętami, gdynasza prezydencja będzie dobiegaćkońca.

DARIUSZ WIECZOREK

S e j m i e R P

lewicy

Page 20: Monitor Polonijny 2011/11

Czternaście lat później, 25 lutego2008 roku sekretarz generalny Organi -zacji Narodów Zjednoczonych, ogłasza-jąc rozpoczęcie kampanii „Zjednoczmysię, aby wyeliminować przemoc wobeckobiet i dziewcząt na całym świecie”,stwierdził, że „co najmniej jedna na trzykobiety na świecie jest bita, zmuszanado seksu lub wykorzystywana w innysposób. Jedna na pięć kobiet jest ofiarągwałtu lub usiłowania gwałtu. Ponad 80procent ofiar handlu ludźmi stanowiąkobiety. Około 130 milionów kobiet zo-stało poddanych okaleczeniu żeńskichnarządów płciowych”.

W 2010 roku wyniki badań prowa-dzonych w państwach Unii Europej -skiej – a więc także w Polsce i naSłowacji – dowodzą, że od 20 do 25 pro-cent zamieszkałych w nich kobiet do-świadcza przemocy. Ankieta Eurobaro -me tru pokazała, jak znaczna jest skalaprzemocy domowej w Unii; co czwartyrespondent twierdził, że wśród znajo-mych lub w rodzinie zna kobietę, którabyła ofiarą przemocy domowej, a copiąty, że zna wśród znajomych lub w kręgu rodziny kogoś, kto dopuszczasię takiej przemocy.

W tym samym roku polska policja za-rejestrowała 134  866 ofiar przemocy w rodzinie, w tym 82  102 kobiety,26 802 małoletnich do lat 13, 13 311 ma-łoletnich od 13-18 lat, 12 651 mężczyzn.W Polsce w 2010 roku 7 168 osób zosta-ło skazanych w pierwszej instancji w są-dach rejonowych na podstawie art. 207Kodeksu karnego (przemoc w rodzi-nie), a osoby pokrzywdzone to 6  377kobiet, 1 656 małoletnich. Niestety da-ne te nie mówią o wielkości problemu,odzwierciedlają jedynie pracę policji

i sądów, bowiem znaczna część przy-padków przemocy w rodzinie pozosta-je nieujawniona; ofiara nie wzywa poli-cji bądź ta nie wszczyna postępowaniakarnego. Wiemy natomiast, że zdecydo-wana większość, według niektórychstatystyk nawet 98 procent, ofiar prze-mocy domowej to kobiety. Z prowadzo-nych przez prof. Beatę Gruszczyńską nareprezentacyjnej próbie 2 tysięcy ko-biet badań wynika, że ponad 1/3 kobietw Polsce jest lub była ofiarą przemocyfizycznej lub seksualnej ze strony męż-czyzn. Sprawcami tej przemocy są naj-częściej mężczyźni z rodziny – mężo-wie lub partnerzy, ale także i ci, znani z pracy czy ze szkoły.

Przemoc wobec kobiet nie zna gra-nic politycznych czy kulturowych.Chociaż w wielu krajach świata uzna-wana jest dziś za przestępstwo i naru-szenie praw kobiet, w tych samych kra-jach stale jeszcze wielu mężczyzn przy-znaje sobie prawo do jej stosowania,np. w słynącej z wysokich standardóww zakresie równouprawnienia Szwecjico dwadzieścia minut jakiś mężczyznabije swoją żonę lub partnerkę, a w Pol -sce – wg badań Ośrodka Badania Opi -nii Publicznej z 1996 roku – 18 procentkobiet pozostających w związkach mał-żeńskich przyznało, że doznało lub do-znaje przemocy od swoich mężów.

Przytoczone dane sekretarza general-nego ONZ, Unii Europejskiej czy wy-rywkowe dane dotyczące Polski wska-zują na skalę przemocy wobec kobiet.Niektórzy zajmujący się tą problematy-ką specjaliści przyczyn przemocy wo-bec kobiet upatrują w mentalności ca-łych społeczeństw oraz w fakcie, że w wielu krajach przemoc taka była nietylko zwyczajowo, ale i prawnie sank-cjonowanym sposobem sprawowaniawładzy mężczyzn nad kobietami. Przez

setki lat kobiety były przez mężczyzntraktowane przedmiotowo i w wielukrajach panowało przekonanie, lapidar-nie zilustrowane przez stare polskieprzysłowie, że jeżeli chłop baby nie bi-je, to jej wątroba gnije.

Niedawno, bo dopiero z końcem XXwieku, w międzynarodowym doku-mencie z 1994 roku (Deklaracja ONZ o eliminacji przemocy wobec kobiet)przemoc wobec kobiet została uznanaza przestępstwo i naruszenie praw czło-wieka. Tam też znalazła się oficjalna de-finicja przemocy. Za przemoc wobeckobiet uznano każdy akt przemocy,związany z przynależnością danej oso-by do określonej płci, którego rezulta-tem jest krzywda fizyczna, psychicznalub czerpanie korzyści, włącznie z groź-bą popełnienia tych czynów; akt takimoże być też związany z wymuszeniemlub arbitralnym pozbawieniem wolno-ści niezależnie od tego, czy czyn taki mamiejsce w życiu publicznym, czy pry-watnym. Deklaracja wymienia rodzajeprzemocy: fizyczną, seksualną i psy-chiczną; w rodzinie i związku partner-skim; o charakterze społecznym (praca,placówki edukacyjne, inne miejsca pu-bliczne, handel kobietami, zmuszaniedo prostytucji); przemoc dokonywanąlub tolerowaną przez państwo, mającąmiejsce w domu lub w życiu publicz-nym.

Dla ruchu kobiecego oraz politykipaństw w sferze równouprawnieniamomentem przełomowym stała sięPekińska Platforma Działania z 1995 ro-ku, przyjęta podczas Światowej Konfe -rencji ONZ na temat kobiet w Pekinie.Dokument ten wymienia 12 obszarów,na których poszczególne państwa po-winny podjąć natychmiastowe działa-nia na rzecz wyeliminowania przeja-wów nierówności miedzy kobietami

Przemoc wobec kobiet jest przejawemhistorycznej nierówności kobiet i mężczyzn,podstawowym mechanizmem społecznym,przy pomocy którego kobiety są zmuszanedo podległości wobec mężczyzn.

Z Deklaracji ONZ o eliminacji przemocywobec kobiet z 1994 r.

MONITOR POLONIJNY L 20

O D E N T U Z J A S T E K D O P A R Y T E T E K

Page 21: Monitor Polonijny 2011/11

21

i mężczyznami, wśród nich znalazł sięteż punkt, dotyczący tworzenia krajo-wych programów przeciwdziałaniaprzemocy wobec kobiet. Nie znamy ra-portu rządowego o realizacji zaleceńpekińskich w Polsce, wiemy natomiast,że ówczesny pełnomocnik rządu dospraw rodziny minister KazimierzKapera wstrzymał dotowany przezONZ program budowania schroniskdla bitych kobiet i dzieci, bo uznał, żestawia to w złym świetle polskich oj-ców. W ten sposób stał się „ulubionym”bohaterem polskich feministek, któreprzyznały mu nagrodę Złotego Zęba.Minister później wprawdzie stracił swestanowisko, ale powodem tego nie byłyjego wypowiedzi na temat kobiet, alena temat białej rasy.

Unia Europejska uznaje, że przemocwobec kobiet jest przejawem dyskrymi-nacji ze względu na płeć i naruszeniempraw człowieka i że państwo ponosiod powiedzialność za zapewnienieochro ny przed przemocą. Z tego wyni-kają określone obowiązki państwa,m.in. bezwzględne ściganie sprawców,ochrona ofiar i niesienie im pomocy;zapobieganie przemocy poprzez elimi-nowanie przyczyn, tj. faktycznej nie-równości kobiet i mężczyzn. Z doku-mentów Rady Europy, dotyczącychm.in. tego problemu, należy wymienićprzede wszystkim deklarację z 1993 r.,rekomendację z 2002 r., plan działaniatakże z 2005 r., konwencję w sprawiedziałań przeciw handlu ludźmi z 2005 r.Europejskie standardy w zakresie prze-ciwdziałania przemocy wyznaczająrównież orzeczenia Europejskiego Try -bunału Praw Człowieka. Przełomoweznaczenia ma np. orzeczenie o obo-wiązku ścigania przez państwo spraw-cy każdego niedobrowolnego aktu se -ksualnego, nawet jeśli ofiara nie stawia-ła fizycznego oporu. Polska ratyfikowa-ła większość dokumentów ONZ i RadyEuropy, ale jej podpisu za-brakło pod Kartą praw pod-stawowych Unii Eu ro pej -skiej z 2007 roku. Karta tato europejska konwencja o ochronie praw człowiekai podstawowych wolności.Jesie nią 2007 roku, przedwyborami, ówczesny polskipremier Jarosław Kaczyń -

ski odmówił pełnej jej akceptacji i pod-pisał tzw. protokół brytyjski, ogranicza-jący działanie karty w Polsce, tłuma-cząc, że chodzi mu o ochronę Polakówprzed roszczeniami homoseksualistów,w tym przed małżeństwami homose -ksualnymi, chociaż karta nie nakazujepaństwom takiej legislacji. Wydaje się,że przyczyna niepodpisania tego doku-mentu była inna – niechęć Kaczyń -skiego do praw jednostki, stojących po-nad prawami zbiorowości. Donald Tuskw imieniu Platformy Obywatelskiej de-klarował wówczas, że po objęciu wła-dzy kartę niezwłocznie podpisze, alenie zrobił tego do dziś. Być może zrobito teraz, po drugich z rzędu wygranychwyborach...

Na ratyfikację przez Polskę czekarównież przyjęta 6 kwietnia 2011 rokuna posiedzeniu Komitetu MinistrówRady Europy Konwencja Rady Europyw sprawie zapobiegania i zwalczaniaprzemocy wobec kobiet, w tym prze-mocy domowej. Powodem opracowa-nia tego dokumentu jest występowaniew Europie na ogromną skalę przemocywobec kobiet, w tym przemocy w ro-dzinie. Konwencja w nowatorski spo-sób definiuje przemoc wobec kobiet zewzględu na płeć jako przemoc wynika-jącą z faktu, że jest ona kobietą, lub takąprzemoc, która w szczególności dotykakobiety. Definicja przemocy domowejobejmuje przemoc w rodzinie lub w gospodarstwie domowym, a takżepomiędzy byłymi lub obecnymi mał-żonkami czy partnerami w formie prze-mocy fizycznej, seksualnej, psycholo-gicznej, ekonomicznej i psychicznej.Konwencja m.in. przewiduje odpowie-dzialność karną lub cywilną (odszkodo-wania) za akty przemocy, nakłada napaństwa obowiązek uznawania takichczynów za przestępstwa, bez względuna charakter stosunków między ofiarą a sprawcą, zobowiązuje państwa do

działań prawnych i innychw celu zapobiegania aktomprzemocy, do zapewnieniaofiarom dostępu do usługw zakresie poradnictwa,mie szkalnictwa, opieki zdro -wotnej i socjalnej, edukacji,pomocy w znalezieniu pra-cy, wsparcia finansowego.Konwencja, nakładając na

państwa obowiązek realizacji strategiizapobiegania przemocy oraz jej zwal-czania, zobowiązuje je równocześniedo współpracy z władzami lokalnymi i organizacjami pozarządowymi. Skła -da jący się z preambuły i 81 artykułówdokument Rady Europy jest pierwszymeuropejskim dokumentem tak kom-pleksowo traktującym zapobieganieprzemocy, ochronę kobiet jej doznają-cej i ściganie sprawców. Polskie organi-zacje kobiece oczekują jego szybkiej ra-tyfikacji przez polski rząd.

Dla nowego polskiego ruchu kobie-cego zapobieganie i zwalczanie prze-mocy wobec kobiet było od samego po-czątku jedną ze spraw priorytetowych.O przejawach i społecznym przyzwole-niu na przemoc wobec kobiet dyskuto-wano na pamiętnym seminarium w Mą -dralinie, zorganizowanym przez pierw-szą polską organizację feministyczną –Polskie Stowarzyszenie Feministyczne– w 1989 roku, a więc sześć lat przedŚwiatową Konferencją ONZ w Pekinie i Pekińską Platformą Działania. Po wsta -jące w latach dziewięćdziesiątych i póź-niej, działające do dziś organizacje femi-nistyczne wprowadziły darmowe po-radnictwo prawne dla kobiet, będącychofiarami przemocy, organizują grupywsparcia, telefony zaufania, ćwiczenia z zakresu asertywności i samoobrony.Inicjują kampanie prasowe, przygoto-wują seminaria i konferencje, opraco-wują raporty. W 2000 roku JoannaPodgórska w raporcie „Polityki” Czyjest o co palić staniki? pisała: „U nas fe-minizm ma jeszcze zbyt podstawowesprawy do załatwienia. Sprawy anty-koncepcji, edukacji seksualnej, przemo-cy domowej, sytuacji kobiet na rynkupracy czy ich obecność w życiu publicz-nym ciągle funkcjonują na wariackichpapierach. Ich podejmowanie z opora-mi zyskuje aprobatę społeczną” („Poli -tyka”, 32/2000). Jeżeli dziś, po 11 latachdyskryminację i przemoc wobec kobiettraktuje się w Polsce wreszcie z całą po-wagą jako problem społeczny, prze dewszystkim jest to zasługą właśnie orga-nizacji feministycznych, wytrwale prze-łamujących istniejące stereotypy w ro-zumieniu kwestii związanych z tymiproblemami.

Także dla Kongresu Kobiet zwalcza-nie i zapobieganie przemocy wobec ko-

LISTOPAD 2011

Page 22: Monitor Polonijny 2011/11

Na tę prestiżową nagro-dę składa się statuetka Nikedłuta prof. Gustawa Zemłyoraz czek w wysokości 100 tysięcy złotych. Fun -dato rem nagrody jest „Ga -zeta Wyborcza” i Fun dacjaAgory. Zwycię zcę wybierajury, składające się z kryty-ków i teoretyków literatu-ry. Tegoro czne pracowałopod przewodnictwemprof. Graży ny Borkowskiejz Instytu tu Badań Litera -

ckich PAN. Proces wyłania-nia zwycięzcy przebiega w trzech etapach; pierw-szy to dwadzieścia nomina-cji, ogłoszonych w maju.Dru gi to wybór na począt-ku września siedmiu finali-stów.

W tegorocznej edycjikonkursu do finału dostalisię: Justyna Bargielska z książką Obsoletki, JoannaBator z Chmurdalią, Igna -cy Karpowicz z Balladyna -

mi i romansami, SławomirMrożek z pierwszym to-mem Dzienników, Woj -ciech Nowicki z Dnemoka, Marian Pilot z Pióro -puszem i Andrzej Stasiuk zDziennikiem pisanym pó -źniej.

Pojawienie się na tymetapie Sławomira Mrożkazdawało się przesądzać wy-nik konkursu. Ale stało sięinaczej; Mrożek otrzymałtylko nagrodę czytelników,

wyprzedzając jedynie o kil-ka głosów Andrzeja Sta siu -ka.

Trzeci etap – decyzję o przyznaniu nagrody – ju-ry podejmuje w dniu jejwręczenia, tj. w pierwsząniedzielę października. Te -goroczną nagrodę otrzy-

W dniu 2 października 2011 roku po raz piętnastywręczono Nagrodę Literacką „Nike”, przyznawanąpisarzowi polskiemu za najlepszą książkę roku.

Nagroda Literacka „Nike” wręczona

MONITOR POLONIJNY L 22

biet jest jednym z priory-tetowych celów działania.Zajmowały się nim dwapierwsze kongresy. Częśćrekomendacji z tych kon-gresów została zrealizowana w ostat-niej noweli polskiej ustawy „antyprze-mocowej”. Na tegorocznym III Kongre -sie kwestii przemocy poświęcono pa-nel dyskusyjny „Przemoc wobec kobiet– margines czy codzienność?”. Stronępolską reprezentowały prowadząca pa-nel Jolanta Kwaśniew ska – szefowaFun dacji „Porozumienie Bez Barier” i mi nister w Cieniowym Ga binecieKon gresu, prof. Eleonora Zie liń ska i prof. Beata Gruszczyńska, zagranicęzaś Meddżida Krezo z Bośni, Rosa Logarz Austrii i Andres Abad z Hiszpa nii.Przed stawiciele zagranicznych organi-zacji pozarządowych dzielili się własny-mi doświadczeniami, a Polki akcento-wały m.in. fakt, że w naszym kraju prze-moc służy do wykluczenia kobiet z życia publicznego – wspominała o tym np. prof. E. Zielińska. ProfesorBeata Gruszczyńska z kolei mówiłam.in. o alarmujących wynikach prze-prowadzonych w Polsce badań wikty-mologicznych, z których wynika, że w naszym kraju liczba kobiet, które do-świadczyły przemocy fizycznej, psy-

chicznej, seksualnej, wer-balnej i ekonomicznej,jest ogromna. „Prawie coszósty przypadek, to prze -moc ze strony partnera,

co czwarty ze strony obcego mężczy-zny. Co druga kobieta musiała udać siępo pomoc lekarską, co szósta znalazłasię w szpitalu” – przytaczała Gruszczyń -ska. Na koniec apelowała: „Najwię -kszym problemem jest obojętność wo-bec przemocy. Czas to zmienić, niebądźmy obojętni na przemoc wobeckobiet!”. Podczas panelowych dy skusjimówiono też m.in. o koniecznościzmian systemowych w Polsce i koniecz-ności ratyfikacji Konwencji RadyEuropy…, a także o różnych nowych for-mach zapobiegania i zwalczania prze-mocy.

Dyskusja zakończyła się zarekomen-dowaniem 11 postulatów przeciwdzia-łania przemocy wobec kobiet w Polsce.Postulaty te (w znacznie przez nas skró-conej formie) dotyczą: założenia wewspółpracy z policją całodobowego te-lefonu alarmowego, skoordynowanegoz numerem 112, służącego do zgłasza-nia przypadków przemocy wobec ko-biet; powołania niezależnego krajowe-go obserwatorium przeciwdziałania ta-kiej przemocy, mającego na celu moni-

torowanie rozmiarów zjawiska, działa-nia instytucji rządowych, samorządo-wych i organizacji pozarządowych; w ramach polskiej prezydencji w UEwspierania inicjatywy utworzenia Eu -ro pejskiego Obserwatorium Przeciw -dzia łania Przemocy; uproszczenia pro-cedury Niebieskiej karty (to dokumentsłużbowy policjanta, dotyczący inter-wencji w przypadkach przemocy w ro-dzinie, zawierający ocenę zagrożeniadalszą przemocą; dokument ten, służą-cy jako dowód procesowy, mogą wypeł-niać również Ośrodki Pomocy Społe -cznej i Gminne Komisje Rozwiązy wa -nia Problemów Alkoholowych) i udo-skonalenia pracy zespołów interdyscy-plinarnych i zapewniających bezpie-czeństwo ofiarom procedur; zwiększe-nia zatrudnienia kobiet w policji, w ce-lu ułatwienia kontaktu ofierze z osobątej samej płci podczas interwencji; sy -stemowego działania mającego na celupełniejsze i skoordynowane zbieraniedanych statystycznych, dotyczącychprzemocy wobec kobiet; prowadzeniaszerokiej ogólnopolskiej społecznejkampanii informacyjno-edukacyjnej;opracowania całościowego i spójnegoprogramu szkolenia policjantów, kura-torów sądowych, prokuratorów i sę-dziów, dotyczącego m.in. zasad postę-

Page 23: Monitor Polonijny 2011/11

powania z osobami pokrzywdzonymitakimi przestępstwami; wprowadzeniado programu szkół treści, uwrażliwiają-cych na problematykę przemocy zewzględu na płeć; ratyfikowania przezRP Konwencji Rady Europy w spra-wie zapobiegania i zwalczania prze-mocy wobec kobiet; zwiększeniaśrodków finansowych na programyzwiązane z przeciwdziałaniem prze-mocy wobec kobiet.

Powyższe rekomendacje, podobniejak rekomendacje przyjęte podczas in-nych panelów dyskusyjnych III Kon -gresu Kobiet, zostaną przekazane przezCieniowy Gabinet Kongresu nowemurządowi RP.

Zdeterminowanie i solidarność ko-biet całego świata sprawiły, że zwiększasię świadomość społeczna, iż przemocze względu na płeć jest formą dyskrymi-nacji. To przede wszystkim dzięki wysił-kom ruchów kobiecych zapobieganie,zwalczanie i eliminowanie przemocywobec kobiet stało się priorytetem spo-łeczności międzynarodowej, ale prze-ciwdziałanie przemocy wobec kobietto nie tylko sprawa Organizacji Naro -dów Zjednoczonych, Unii Europejskiej,rządów krajowych czy aktywistów or-ganizacji pozarządowych. Każdy z nasmoże reagować na przemoc w naszym

otoczeniu, każdy z nas może wykręcićnumer telefonu policji, gdy za ścianądzieje się coś złego. I o tym przypominamiędzynarodowa kampania 16 dniprzeciw przemocy ze względu na płeć,przebiegająca na całym świecie od 25 li-stopada do 10 grudnia. Daty to nieprzy-padkowe – 25 listopada to Międzyna -rodowy Dzień na Rzecz EliminacjiPrzemocy wobec Kobiet, a 10 grudniajest Międzynarodowym Dniem PrawCzłowieka. Podczas tej kampanii odby-wają się światowe Dni Białej Wstążki,zainicjowane w 1991 roku w Kanadzieprzez grupę mężczyzn. Mężczyzna,przypinając białą wstążkę, deklaruje, żenigdy nie będzie stosował przemocywobec kobiet lub dziewcząt i że nie bę-dzie jej tolerował u innych.

W Polsce podczas tych dni Fun -dacja Centrum Praw Kobiet orazFundacja Porozumienie BezBarier przyznają wyróżnieniaBiałej Wstążki. Otrzymują je wy-brani w drodze konkursu męż-czyźni, którzy w szczególnysposób się zasłużyli, pomaga-jąc kobietom, reagując na róż-ne formy ich dyskryminacji.Często wyróżnienie to jest przy-znawane mężczyznom zatrud-nionym w oś rod kach pomoco-

wych (fundacjach, stowarzyszeniach,ośrodkach pomocy społecznej), pra-cownikom służb mundurowych czymediów oraz mężczyznom, angażują-cym się w niesienie pomocy kobietomcałkiem prywatnie. Pomy sło dawcamiBiałej Wstążki są policjanci KazimierzWalijewski i Tomasz Pie trzak. Wyró żnie -nie to pokazuje, że są mężczyźni, którzynie tylko nie stosują przemocy wobeckobiet, ale pomagają pokrzywdzonym i zachęcają do tego innych.

Przemoc wobec kobiet i przemoc w rodzinie, wbrew panującym mi-tom, nie jest problemem marginal-nym, ograniczonym do środowisk pa-tologicznych, poznaczonych alkoho-lizmem. Nie jest też problemem poje-dynczych kobiet – to problem spo-

łeczny, wiążący się z niekorzystnympołożeniem ofiar na rynku pracy

i w związku z tym ich uzależnie-niem od sprawców przemocy.Problemu tego nie rozwiążąnajlepsze akty prawne i naj-sprawniejsze nawet działaniaorganów ścigania, jeśli nie

będzie im towarzyszyć większawrażliwość społeczna i odwagacywilna, by tej przemocy aktyw-nie się przeciwstawić.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

mał Marian Pilot za książkęPióropusz. Profesor Graży -na Borkowska, powołującsię na słowa jednego z juro-rów, o nagrodzonej książcepowiedziała: „To nie jestksiążka miła, ponętna, szy-kowna, łatwa i glamour.Jest za to szorstka, zuchwa-ła, oszałamiająca, zamaszy-sta i kunsztowna”.

Marian Pilot (ur. w 1936 r.)pisze od dawna, ale niewie-le. Sam o sobie mówi: „Je -stem pisarzem leniwym.Wydaję książkę raz na dzie-sięć lat i potem zostaję za-pomniany. Nawet bardzodoświadczeni krytycy dwu -krotnie traktowali mnie ja-ko debiutanta”. Jest auto-rem takich utworów, jak:Panny szczerbate. Opo -

wia dania (1962), Karzełpierwszy, król tutejszy(1976), W słońcu, w desz-czu (1981), Matecznik(1988), Na odchodnym(2002). Już debiutanckimiPannami szczerbatymiwpisał się w nurt literaturychłopskiej, reprezentowa-ny m.in. przez WilhelmaMacha, Tadeusza Nowakaczy dwukrotnego laureatanagrody Nike Wiesława My -śliwskiego. I konsekwent-nie w tym nurcie trwa.

Akcja Pióropusza toczysię w rodzinnej wsi autora.„Toczy się bardzo dawnotemu, kiedy wieś miałalampę naftową i sołtysa, te-raz ma telewizję, Internet,a nawet swojego europo-sła” – powiedział Pilot po

odebraniu nagrody. W na-grodzonym utworze ele-menty opowieści o dzie-ciństwie i sagi rodzinnejmieszają się z fikcją. Niejest to jednak sentymental-ne pamiętnikarskie wspo-mnienie dzieciństwa, alewnikliwy, często brutalnyopis skomplikowanej po-wojennej rzeczywistości z dynamiczną wędrówkąludu ze wschodu na za-chód, z wyjazdem Niem -ców, powstawaniem no-wych partii, nowej władzy.Jest to opis czasów, kiedyodejście młodych ze wsi domiasta, w celach edukacyj-nych, lokalna społecznośćtraktowała jako „fanaberię,stratę pieniędzy i podstępwładzy, która nas katapul-

tuje, by przerobić na komu-nistów i bezbożników”. Taumieszczona w konkret-nych realiach geograficz-nych i politycznych histo-ria chłopskiego syna, któryz wiejskiego złodziejaszkastaje się pisarzem, mogłazdarzyć się wszędzie.

Awans społeczny był nie-jednokrotnie motywemprozy nurtu chłopskiego,ale tylko dla Pilota charak-terystyczne jest spojrzenienań z ironią, ba – z autoiro-nią i bez patosu. Dosadny,soczysty język i słowotwór-cza inwencja stanowią ko-lejne argumenty, uzasad-niające przyznanie Maria -no wi Pilotowi NagrodyLiterackiej „Nike”.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

23 LISTOPAD 2011

Page 24: Monitor Polonijny 2011/11

MONITOR POLONIJNY 24

Wiosną tego roku media długo opi-sywały śmierć Małgorzaty Dydek,najsłynniejszej polskiej koszykarki w historii. Zmarła w wieku 37 lat 27 maja 2011 roku w szpitalu w Bri -sba ne w Australii, gdzie po zakończe-niu 20-letniej kariery sportowej mie -szkała z rodziną, zajmowała się do-mem i była trenerką w klubie koszy-karskim Northside Wizards. Dzie wię -t nastego maja w swoim domu dozna-ła ataku serca i straciła przytomność.Karetka przyjechała po pięciu minu-tach. W szpitalu kilka dni była utrzy-mywana w stanie śpiączki farmakolo-gicznej. Nie mogła samodzielnie oddychać. Bliscy nie tracili nadziei,bowiem wyniki badań były dobre. Je -dnak próba wybudzenia koszykarkisię nie powiodła…

Małgorzata Dydek osierociła dwóchsynów: Davida i Aleksandra, była w czwartym miesiącu ciąży... Pocho -wano ją w Ząbkach pod Warszawą,ale pierwsza uroczystość pogrze-bowa odbyła się w Brisbane.

Margo, bo tak ją nazywano, urodzi-ła się 28 kwietnia 1974 roku w War -szawie. Była jedną z najwyższych ko-szykarek świata (214 cm) i  najbar-dziej znanych. Była też najlepszą pol-ską koszykarką przełomu XX i XXI w.Jej kariera to pasmo wielu sukcesów.

Dydek zaczynała w Huraganie Wo -łomin, gdzie grała też jej siostra. Obieprzeniosły się później do OlimpiiPoznań. Margo długo była rezerwo-wą. Przełomem okazał się pierwszywielki sukces - brązowy medal mi-strzostw świata juniorek w Seulu(1993). Rok później właśnie z Olim -pią zajęła trzecie miejsce w finałachPucharu Europy (dziś Euroliga). Zde -cydowała się wyjechać na zachód.

Kolejny przełom w jej karierze to rok1998, kiedy to po występach we fran-cuskim Olympic Valenciennes i hisz-pańskim Pool Getafe wróciła doPolski. Grała w Lotosie Gdańsk, gdziestała się podporą drużyny. Rok 1999przyniósł Margo największy w karie-rze sukces jako reprezentantki Polski.Wraz z drużyną zdobyła złoty medalrozgrywanych w Katowicach mi-strzostw Europy. Była liderką polskiejreprezentacji, zdobyła 154 punkty –najwięcej na tych mistrzostwach, do-minowała w walce pod koszem. Mó -wiła: „Robię to, co do mnie należy.Wca le nie czuję się gwiazdą czy naj-lepszą koszykarką Europy”. A właśnietaki tytuł przyznała jej za 1999 rokwłoska „La Gazzetta dello Sport”. Dy -dek była też główną polską koszykar-ką na igrzyskach olimpijskich w Sy -dney w 2000 r.

Osiągała też sukcesy z Olimpią Po -znań i Lotosem Gdynia. W Gdyni gra-ła w latach 1998-2005. W tym czasiejej drużyna sięgnęła siedmiokrotnie

po mistrzostwo kraju, zagrała też w prestiżowej Eurolidze – dwukrot-nie (w 2002 i 2004) zajęła drugiemiejsce. Po zakończeniu gry w Loto -sie Dydek udawała się co roku doUSA. Od 1998 grała w USA – w SanAntonio do 2005 roku, następnie w Con necticut Sun i Los AngelesSparks. Mimo że nie żyje, nadal pozo-staje liderką wszech czasów WNBA,jeśli chodzi o liczbę bloków (877) i średnią bloków na mecz (2,72), orazwspółrekordzistką ligi (wraz z LisąLeslie), jeśli idzie o liczbę bloków w jednym meczu (10). Dwa razy (w roku 2003 i 2006) wybrano ją dogry w meczu gwiazd. W ciągu ostat-nich lat kariery znów grała za granicą– w Rosji w UMMC Jekaterynburg,następnie w Hiszpanii w Ros CasaresWalencja, z którą to drużyną ponow-nie zagrała w finale Euroligi, jednakbez sukcesu. Karierę na parkiecie za-kończyła w  2008 roku w  klubie LosAngeles Sparks. Unikała rozgłosu. „Po -sta nowiłam nie udzielać wywiadów,bo nie lubię plotek. Ludzie wszystkoprzeinaczają”. Chciała spokojnie cie-szyć się życiem z mężem DavidemTwiggem, Anglikiem, też koszyka-rzem, i synami Davidem (3 lata) i Ale -xandrem (rok). Los chciał inaczej…

Miesiąc wcześniej, 29 kwietnia br.,w warszawskim szpitalu po długiejchorobie zmarł w wieku 75 lat Wal -demar Baszanowski „Baszan”. Byłnajwybitniejszym polskim sztangistą:dwukrotnym mistrzem olimpijskimw podnoszeniu ciężarów, pięciokrot-nym mistrzem świata, sześciokrot-nym mistrzem Europy, dwudziesto -czterokrotnym rekordzistą świata.Zdobył 9 złotych medali mistrzostwPol ski, 61 razy ustanawiał rekordyPolski!

Urodzony 15 sierpnia 1935 roku w Grudziądzu z podnoszeniem cięża-rów zetknął się wojsku. Podczas swe-go pierwszego sprawdzianu w armiiosiągnął 60 kg w wyciskaniu, 70 kg w rwaniu i 90 kg w podrzucie przywadze ciała w granicach 63-64 kg. Dlaporównania jego rekordy życiowe to:145 kg (wyciskanie), 137,5 (rwanie),175 (podrzut), 450 (trójbój). Przez 15 lat kariery sportowej był wierny

Czas zadumy

M inął rok. Zgasły kolejne gwiazdy. Odeszłylegendy polskiego sportu. Pozostaływspomnienia i nadzieja, że ich miejsce

na naszym sportowym niebie nie pozostanie puste.

Page 25: Monitor Polonijny 2011/11

25

AZS AWF Warszawa, uczelni, którejbył absolwentem i pracownikiem.Czterokrotnie startował w igrzyskacholimpijskich (1960-1972), przy czymtrzykrotnie był chorążym polskiej re-prezentacji podczas ceremonii otwar -cia (w Tokio, Meksyku i Monachium).Złote medale olimpijskie zdobył w Tokio (1964) i Meksyku (1968). PoMonachium zakończył karierę spor-tową. W latach 70. i 80. trenował ka-drę Indonezji. Po powrocie do krajuw 1988 roku został szefem wyszkole-nia PZPC. W latach 1999-2008 kiero-wał Europejską Federacją Podnosze -nia Ciężarów.

Jego pojedynki oglądali z zapartymtchem nawet ci, którzy na co dzieńnie interesują się sportem i podno-szeniem ciężarów. Kręcono o nim fil-my. Baszanowski był kawalerem Krzy -ża Komandorskiego Orderu Odro -dze nia Polski, a w 1969 roku laure-atem plebiscytu „Przeglądu Sporto -we go” na najlepszego sportowcaPolski. Kilka lat temu na pytaniedziennikarzy, czy gdyby ponowniemiał wybierać sport, któremu po-święciłby wiele lat życia, byłoby topodnoszenie ciężarów, odpowiedziałbez wahania: „Tak, miałem do tegosmykałkę”.

Z licznych trofeów sportowych naj-bardziej cenił złoty medal olimpijski z Tokio. Było to jego pierwsze złoto, o które było najtrudniej, bowiem w walce o nie musiał walczyć z rywa-lami tej klasy, co kolega z reprezenta-cji Marian Zieliński (brązowy medal)i znany sztangista ZSRR Władimir

Kapłunow (srebro). W 1997 roku pi-smo specjalizujące się w podnosze-niu ciężarów „World Weightlifting”uznało go za trzeciego najlepszegosztangistę wszech czasów (sic!), zaTurkiem Naimem Suleymanoglu orazWęgrem Imre Földim. W 2007 rokuBaszanowski miał wypadek – spadł zdrzewa. Złamał kręgosłup i uszkodziłrdzeń kręgowy. Został niemal całko-wicie sparaliżowany – poruszać mógłtylko głową oraz rękami. Większośćczasu spędzał w pozycji leżącej.Ciężaru choroby już nie uniósł… Jegośmierć przeszła prawie niezauważo-na, bez wielkich medialnych debat i wspomnień.

W szpitalu wojewódzkim w Płocku18 czerwca br. w wieku 57 lat zmarłMarek Szufa. Gigant przestworzy.Wychował się w Opolu. Pasję lotniczązaczął rozwijać w wieku około czte-rech lat od sklejania modeli samolo-tów. Mieszkał niedaleko lotniska aero-klubu i szybowców. Tam zaczęła sięjego miłość do latania. Szybko na-uczył się latać na szybowcach. Niktprzed nim nie „bujał” tak szybowcemi Szufa niedługo zyskał miano facetaze skłonnością do „mocnych przechy-leń”. Zajął się akrobacją szybowcową,później samolotową. W 1971 roku ja-ko najmłodszy pilot szybowcowy w Polsce zdobył złotą odznakę szy-bowcową z trzema diamentami. Za -kwalifikował się do szybowcowej ka-dry Polski. Ostre latanie przyniosłoefekty. W 1985 roku został wicemi-strzem świata w akrobacji szybowco-wej. W akrobacji samolotowej przezlata reprezentował Polskę na mistrzo-stwach świata i Europy. W kraju wie-lokrotnie był mistrzem i wicemi-strzem „Freestyle`u”.

W 1974 roku przesiadł się na ma-szyny silnikowe. Pierwszą był radzie -cki JAK–18, kolejną ZLIN 526F – cze-ska maszyna, wtedy znakomita do la-tania wyczynowego i akrobacji. Dziśto sport prawie na wymarciu. Słynnebeczki czy też korkociągi robi w Pol -sce nieco więcej niż 15 osób. Szufauważał, że „zaniechanie szkoleniaakrobacyjnego to głupota. Przyda -wało pilotom refleksu, umieli zacho-wać zimną krew w ekstremalnych sy-

tuacjach. Teraz wielu ginie...”. W 1979roku trafił do LOT-u. Rozpoczął odAN-24. Kiedy nadszedł czas, aby pozdaniu egzaminów zostać kapitanem,zażądano od niego, by wstąpił doPZPR. Odmówił. W stanie wojennymstracił pracę. Ale LOT cierpiał na brakpilotów i po dwóch latach ponowniego zatrudnił. Szufa latał na IŁ-18, na-stępnie Tupolewem 154M. Na Tupole -wie był instruktorem. W styczniu1990 roku zdobył uprawnienia naBoeinga 767. Od 1993 roku latał dlazagranicznych linii. Kiedyś, przelatu-jąc nad mitycznym trójkątem ber-mudzkim, stracił jeden z silników,który rozleciał się w powietrzu. Uda -ło mu się jednak dolecieć do NowegoJorku. Po powrocie do Polski wróciłdo LOT-u, akrobacji i swych niezwy-kłych kombinacji. Latał m.in. do górykołami. Odbudował Curtiss Jenny,tzw. „dziewczynę do wszystkiego” –najsłynniejszy dwupłatowiec USA z okre su I wojny światowej. Samolotytego typu latały w tzw. latających cyr-kach, a Szufa, latając swoim, przenosiłsię w czasie. W otwartej kabinie, przypędzie powietrza kręcił akrobacje naniebie. Występował na pokazach.Odważni mogli zasiąść z nim w samo-locie i poczuć adrenalinę… Stworzyłw końcu własną firmę „SzufaAir -show”. Na koncie miał ponad 20 ty-sięcy godzin spędzonych w powie-trzu, wielokroć uczestniczył w poka-zach lotniczych, ale tych z 18 czerwca2011 roku nie przeżył. Podczas V Pło -ckiego Pikniku Lotniczego jego sa-molot po kilku akrobacjach rozbił sięna Wiśle… Pogrzeb Szufy odbył się 1 lipca 2011 roku na Cmentarzu Woj -skowym na Powązkach.

Powspominajmy tych troje. Czyktoś ich zastąpi?

ANDRZEJ KALINOWSKIZgodnie z życzeniem autora jego honorarium

zostanie przekazane na nagrody dla dzieci, które biorą udział w konkursach „Monitora”

Page 26: Monitor Polonijny 2011/11

MONITOR POLONIJNY L 26

Nie, nie znam angielskiego– pisałyśmy do siebie po nie-miecku. Skąd ta znajomość?Odnalazłyśmy się dzięki klu-bowi międzynarodowej koresponden-cji z Irlandii, do którego zgłosiłam sięwraz z 10-letnią wówczas córką We ro -niką poprzez ogłoszenie w prasie sło-wackiej.

Kolekcja znaczków z całego świata

Na podstawie wypełnionego formu-larza komputer wyszukał dla mnie 15 ad resów z całego świata – potencjo-nalnych przyjaciół korespondencyj-nych, ludzi w moim wieku, którzy mo-gli pisać ze mną po niemiecku i mielipodobne zainteresowania czy hobby.

To naprawdę ciekawa historia – lubi-łam pisać już od czasów studiów w Buł garii, a w tym wypadku była toforma doskonalenia języka niemieckie-go, którego się uczyłam.

Wysłałam wtedy krótkie listy podkażdy otrzymany adres. Kolejnych pięćlat pisałam o sobie i o rodzinie do USA,Japonii, Australii, a głównie do Nie -miec. Przysyłano mi zewsząd kolejneadresy chętnych do pisania, ale już niewystarczało mi sił i czasu na ręczne pi-sywanie listów w takich ilościach.Zdarzało się, że na święta BożegoNarodzenia nosiłam na pocztę około 20 kartek i 15 listów. Wtedy jeszczeInternet ani komunikatory w typieSkype’a nie były rozpowszechnione.Ale za to stałam się właścicielką wielkiejkolekcji znaczków z całego świata i róż-nobarwnych kopert, które do dziś prze-chowuję na pamiątkę.

Największą radość sprawiały mi listyod Gaynore z Australii oraz Toshiko z Japonii i dlatego już tylko one pozo-

stały do dzisiaj moimi przyjaciółkami z dalekiego świata. Posyłamy sobie staleaktualne zdjęcia i paczki z upominkami,wierząc, że kiedyś się spotkamy...

W przypadku Gaynore i jej męża tenczas nadszedł właśnie tej jesieni.

Dzień „D”

Od kiedy otrzymałam z Australii wia-domość, że moi znajomi-nieznajomiprzylecą do Europy, myślałam, co impo kazać, co ugotować czy upiec. Wszy -stko powinno być oryginalne, a jedno-cześnie typowe zarówno dla słowac-kiej, jak i polskiej kuchni i kultury.Trudno było wymyślić taką wizytówkęmoich dwóch ojczyzn, kiedy miało sięna to zaledwie dwa i pół dnia!

Dzień „D” od razu na wstępie przy-niósł niespodziankę. Pomimo kontaktutelefonicznego moi tak długo oczekiwa-ni goście, jadąc pociągiem z Wiednia,dotarli nie na bratysławski dworzecgłówny, ale na ten w Petrżalce. Prawiegodzinę biegałam po całej stacji, szuka-jąc ich, wysyłając im SMS-y pełne obaw,przy okazji zaglądając obcym ludziom w oczy, w celu sprawdzenia, czy to nieprzypadkiem moi goście.

Dopiero telefon od Łukasza,znającego dobrze angielski synasąsiadki, a zarazem przyjaciółkiIvetki, która po nich ze mną poje-chała, wyjaśnił, co się stało. Ale cooni sobie pomyśleli, wysiadającna podrzędnym dworcu, mnie-mając, że to centrum? Strach po-myśleć! Na szczęście potem jużwszystko szło gładko.

Spotkanie było serdeczne i peł-ne emocji. My z Gaynore rozma-wiałyśmy po niemiecku, Łukasz z Davem po angielsku. Przeszli -śmy pieszo od wybrzeża Dunaju,

przez Stare Miasto na zamek, oglądającpo drodze najładniejsze zakątki Braty -sławy. Weszliśmy też do jednej z trady-cyjnych restauracji, gdzie nasi goście z Australii mieli okazję spróbować dańkuchni słowackiej. I chyba nietrudnosię domyśleć, co im zamówiliśmy –oczy wiście bryndzové halušky, kapu-stové strapačky, bryndzové pirohy, a do tego dobre piwo. Dave stwierdził,że u nich piwo jest okropne i cieszył się,że spróbuje naszego. Czy im to wszyst-ko smakowało? Twierdzili, że tak, choćGaynore najbardziej chyba zasmakowa-ły strapačky.

Bratysławą byli zachwyceni – robilizdjęcia wszystkich szczegółów. Podoba -ły im się kafejki na Starówce, wieczornaatmosfera na zamku, panorama miasta i zachód słońca nad Dunajem. Trudnoim było uwierzyć, że zaraz za rzeką bie-gną granice z dwoma innymi państwa-mi, zaś ja nigdy przedtem nie myślałamo Bratysławie jako o czystym mieście,którym ponoć w porównaniu z Pary -żem jest. I jeszcze jedno – moi gościenie spodziewali się u nas tak ciepłej po-gody we wrześniu. Cieszyli się na tro-chę chłodu po całorocznych upałachw Quinslandzie. Ponoć temperatura,jaka u nas w tym czasie była, bywa u nich zimą. I dlatego zazdroszcząnam trochę tego urozmaiconego kli-matu. Na nic im były kurtki i ciepłeswetry, które ze sobą wzięli… Á pro-pos bagażu – każdy z nich miał nie-wielki plecak, a za sobą ciągnął śred-niej wielkości walizkę, przy czym ichpobyt w Europie trwał całych 6 tygo-dni! Podziwiałam ich...

O t y m , ż e w a r t o u t r z y m y w a ć d ł u g o l e t n i ą k o r e s p o n d e n c j ę

Słowacjaegzotyczna

P ierwsze i możejedyne osobistespotkanie

z przyjaciółką z australijskiego Quinslandupo 19 latach regularnejkorespondencji było dlamnie prawdziwą przygodą.

oczami gości z Australii

ZDJĘ

CIA:

REN

ATA

STRA

KOVÁ

Page 27: Monitor Polonijny 2011/11

27

Gadu, gadu

Po przyjeździe do Trenczyna gości-łam ich w swoim mieszkaniu, na typo-wym osiedlu, w bloku. Nie planowałamżadnego hotelu, choć oni w Australiimają piękny domek z własnym parkiemdokoła. Po angielsku rozmawiał z nimigłównie mój syn, który bardzo szybkozaprzyjaźnił się z Davem. Ich śmiech sły-chać było do późnej nocy. Na drugidzień rano podczas obfitego śniadaniawysłuchałam wielu słów podziwu dlamojego dziecka. Moi goście ponoć bylizaskoczeni tym, że Łukasz tak perfekcyj-nie i płynnie mówi po angielsku, że mo-gą z nim rozmawiać, jak z którymś zeswoich sześciorga dzieci w domu i nieodczuwają żadnej różnicy. Przy czymŁukasz nigdy nie był w Anglii – biegłośćw tym języku zawdzięcza głównie roz-mowom przez Internet. Przyznam się,że byłam wtedy dumną ze swoich dzie-ci, tym bardziej, że historia powtórzyłasię wieczorem, gdy moi australijscy go-ście rozmawiali przez Skype’a z mojącórką i zięciem. Ich zdumienie byłojeszcze większe, kiedy dowiedzieli się,że moje dzieci znają dobrze jeszczeprzynajmniej dwa inne języki, no i popolsku mówią płynnie. W przeciwień-stwie do dzieci w z Australii nasze czę-sto mówią kilkoma językami obcymi.Może są zdolniejsze, a może mają wię -kszą motywację, mieszkając w wieloję-zycznej Europie? Moi goście stwierdzili,że dużą rolę odgrywa też poziom szkol-nictwa.

Pod i na trenczyńskim zamku

Drugi dzień odwiedzin miał charak-ter spotkania rodzinnego i poznawaniamiejsc, w których żyję. Były więc space-ry z naszym pieskiem, kilka uroczychchwil w ogródku, gdzie moiAustralijczycy wszystko foto-grafowali (szczególnie drze-wa iglaste, bo takie u nich nierosną) i pytali o każdy gatu-nek roślin. Niektóre trzebaim było pokazać w katalogu.Wstydziłam się bardzo zagąszcz chwastów na naszymosiedlu, bo na koszenie bra-kuje ponoć środków finanso-wych. Ale oni zachwycali się

wszystkim, bo wszystkobyło inne niż u nich. Sma -kował im bardzo nasz pol-ski bigos, co z kolei mniebardzo ucieszyło.

Zamek w Trenczyniejest zawsze najważniejszym punktemprogramu wszystkich moich gości. Tymrazem też nie rozczarował. Gaynorestwierdziła, że w porównaniu z zamka-mi Szkocji i Francji, które zwiedziła,trenczyński zrobił na niej największewrażenie. Ona sama bardzo interesujesię historią Europy, bo tu żyli jej przod-kowie. W pozytywnym odbiorze tegoprzepięknego zabytku pomogła napewno też piękna pogoda i superwi-dok z zamkowej wieży na miasto i całądolinę Wagu.

Wieczór, spędzony w pobliskiej pi-wiarni, gdzie Dave pierwszy raz w życiumiał możliwość spróbowania 52-pro-centowej śliwowicy, był znowu pełenśmiechu i zabawy.

Słowacja jak malowana!

A następnego dnia czekała nas wy-myślona przeze mnie i już wypróbo-wana trasa wycieczkowa – Bojnice,Čičmany, Rajecká Lesná. Stwier dzi -łam, że właśnie te miejscowości mo-gą być najciekawszą wizytówką naj-bliższej okolicy, którą można poka-zać w przeciągu jednego dnia.

W Bojnicach zwiedziliśmy zamek jakw bajce i pobliskie ZOO, a niezwykletrudną trasą (szczególnie dla mnie zakierownicą dużego samochodu) przezgóry, lasy i serpentyny, dotarliśmy dounikatowej wsi ze skansenem, w któ-rym stoją chałupy pomalowane w nie-powtarzalny sposób, stanowiące atrak-cję nie tylko dla turystów zagranicz-nych. Może trzeba by było trochę bar-

dziej o nie zadbać? Dobrze,że znaleźliśmy tam chociażjedną porządną restaurację z typową kuchnią słowacką.Dzięki uprzejmej pani, którapomimo późnego popołu-dnia, otworzyła tylko dla nasmuzeum, mieszczące się w je -dnym z malowanych dom-ków, nasi szczególni gościemieli okazję zobaczyć, jak tuludzie żyli kiedyś.

Ostatnim punktem wy-cieczki była najniezwy-klejsza słowacka szopkadrewniana w RajeckiejLesnej, która za każdymrazem zachwyca mnie

swoimi kunsztem, a przy tym przed-stawia cały kraj, wszystkie znane rze-miosła i zwyczaje ludowe Słowacji.Australijczycy byli oczarowani!

Wieczorem dziękowali nam bardzoza wspaniałe przeżycia.

„I tak się trudno rozstać...“

Ponieważ pozostało nam już tylkokilka godzin do ich odjazdu, cały wie-czór poświęciliśmy na oglądaniezdjęć i kroniki naszego Klubu Pol -skiego. Na koniec zmusili mnie do za-śpiewania kilku polskich piosenekprzy akompaniamencie gitary. Przyokazji okazało się, że Gaynore marzyo spędzeniu świąt Bożego Narodze -nia w naszej, polskiej atmosferze, ześniegiem za oknami i choinką. Przedlaty otrzymałam od niej kartkę świą-teczną i zdjęcie Mikołaja, rozdającegosłodycze opalającym się plażowi-czom. Nie dziwiąc się jej marzeniu,zaśpiewałam jej swoją ulubioną kolę-dę „Lulajże Jezuniu”.

A co na koniec? Myślę, że spotka-nie nikogo z nas nie rozczarowało, a mnie pozostawiło wiele ciekawychwrażeń i nowych spostrzeżeń. Terazwiem więcej o życiu na drugiej pół-kuli. Cieszę się, że i goście zabrali zesobą miłe wspomnienia i zapamięta-ją sobie Europę Środkową jako pięk-ne, ciekawe miejsce na ziemi. Za -brali też drobne upominki, jak np.ceramikę z Modrej czy laleczki z liścikukurydzy, a nam zostawili na pa-miątkę oryginalne drobiazgi, ręczniewyrabiane przez australijskich tubyl-ców – Aborygenów.

Może i ja będę mogła ich kiedyśodwiedzić, bo od kiedy przeczyta-łam w dzieciństwie książkę przy-godową „Tomek w krainie kangu-rów“, podróż do Australii do dziśjest moim wielkim marzeniem...

RENATA STRAKOVÁDziękuję Ivetce Matekovej i jej dzieciom

za pomoc i wsparcie przy organizowaniupobytu moich gości na Słowacji

LISTOPAD 2011

Page 28: Monitor Polonijny 2011/11

MONITOR POLONIJNY L 28

1. INFORMACJE OGÓLNE.Organizatorem Dyktanda Polo -

nij ne go jest redakcja miesięcznika„Monitor Polonijny” i Klub Polski –Stowarzyszenie Polaków i IchPrzy jaciół na Słowacji. Honorowypatronat nad Dyktandem Polonijnymspra wuje Ambasador RP na Sło -wacji Andrzej Krawczyk. DyktandoPolo nij ne odbędzie się 12 listopada2011roku o godz. 11.00 w pomie -szczeniach Instytutu Polskiego w Bratysławie (Nám. SNP 27).

Konkurs ma na celu propagowa-nie kultury języka ojczystego orazzasad poprawnej pisowni. Tekstdyktanda zostanie opracowany napodstawie obowiązujących zasadpisowni i interpunkcji, zawartychw aktualnych słownikach ortogra-ficznych PWN.

2. ZASADY UCZESTNICTWA.W dyktandzie mogą wziąć

udział trzyosobowe grupy osób, zło-żone z obywateli polskich, miesz-kających na stałe lub tymczasowona Słowacji (lub za granicą), orazobywateli słowackich (i innychpaństw), które zgłoszą chęć ucze -stnictwa w Dyktandzie Polonij -nym do 9 listopada 2011 r. pod ad-resem: [email protected] bądź podnumerem telefonu: 0905623064.

3. JURY.Nad przebiegiem dyktanda

czuwać będzie komisja konkurso-wa z przewodniczącą dr MariąMagda leną Nowakowską. Komi -sja ta zajmie się w szczególnościprawidłowym przebiegiem dyk-tanda, ogłoszeniem listy nagro-dzonych, interpretacją postano-wień niniejszego regulaminu orazrozstrzyganiem związanych z dy -ktan dem sporów.

4. PRZEBIEG DYKTANDAPOLONIJNEGO.

Zadaniem uczestników Dyktan -da Polonijnego jest poprawne napi-sanie tekstu dyktanda. Tekst dyk-tanda zostanie odczytany przezprzewodniczącą komisji konkurso-wej. Nie wolno dyktowanego tekstupisać wersalikami, czyli wielkimi li-terami drukowanymi.

Podczas pisania tekstu dyktan-da uczestnikom nie wolno korzy-stać z żadnych pomocy naukowychani słowników, porozumiewać sięmiędzy sobą, opuszczać sali przedzebraniem prac, korzystać z jakich-kolwiek urządzeń elektronicznych(telefonów komórkowych, notesów,laptopów itp.).

Ewentualne poprawki w tekścienależy nanosić przez skreślenie wy-razu błędnego i napisanie powyżejwersji poprawnej. Skreślenia mu-szą być wyraźnie zaznaczone.Również w poprawkach nie wolnoużywać wielkich drukowanych liter.

Ogłoszenie wyników i wręczenienagród odbędzie się w dniu prze-prowadzenia konkursu.

5. ZASADY OCENY.Ocenie podlegać będzie zarów-

no poprawność ortograficzna, jak i interpunkcyjna. W pierwszej kolej-ności oceniane będą błędy ortogra-ficzne, z uwzględnieniem podziałuna błędy I stopnia (niezgodna z nor-mą pisownia rz, ż, ó, u, h, ch, ę i ą,pisownia łączna i rozdzielna, pisow-nia małą i wielką literą, opuszczeniewyrazu) i II stopnia (inne błędy, np.pisownia głosek bezdźwięcznychna miejscu dźwięcznych, brakozna czenia miękkości, opuszczonepojedyncze litery, przestawieniewy razów w zdaniu, zniekształconekońcówki wyrazów itp.). Błędy in-

terpunkcyjne będą traktowane jakobłędy ortograficzne II stopnia.

Wszelkie nieczytelne i niejedno-znaczne zapisy wyrazów, grup wy-razowych i znaków interpunkcyj-nych będą interpretowane na nieko-rzyść piszącego.

Zwycięskie grupy zostaną wyło-nione w dwu kategoriach – obywa-teli polskich i obywateli słowackich(i innych). O zwycięstwie zdecydujebezbłędne napisanie tekstu dyktan-da przez wszystkich członków gru-py lub popełnienie przez nich w su-mie (!) najmniejszej liczby błędów.

Dyktando wyłoni też MistrzówOrtografii w dwu kategoriach – oby-wateli polskich i obywateli słowac-kich (i innych). Zostaną nimi poje-dyncze osoby, które napiszą tekstdyktanda bezbłędnie lub popełniąnajmniej błędów.

Jeśli na podstawie napisanychprzez uczestników konkursu pracnie będzie można wyłonić zwycięz-cy (będzie kilka prac bezbłędnychlub prac z tą samą liczbą błędów),komisja konkursowa może podjąćdecyzję o przeprowadzeniu do-grywki w postaci pisania kolejnegotekstu.

Możliwości wglądu do prac kon-kursowych na żądanie ich autorówbędzie możliwe w czasie określo-nym przez komisję konkursową.

6. UWAGI KOŃCOWE.Organizatorzy zapewniają dys-

krecję wyników dyktanda i jedno-cześnie zastrzegają sobie prawo doopublikowania listy zwycięzców z podaniem imienia i nazwiska tychosób.

Wszelkie sprawy, które nie zo-stały objęte powyższym regulami-nem, rozstrzyga przewodniczącykomisji.

Dnia 12 listopada (sobota) o godz. 11.00 w Instytucie

Polskim w Bratysławie (Nám. SNP 27) z inicjatywy

redakcji „MonitoraPolonijnego“ odbędzie się

DyktandoPolonijne

które przeprowadzidr Maria Magdalena

Nowakowskaz Katedry Lingwistyki

Stosowanej i KulturowejUniwersytetu Łódzkiego

i Katedry Języka Polskiego i Literatury Uniwersytetu w Lublanie. Honorowy

patronat nad DyktandemPolonijnym sprawuje

Ambasador RP na SłowacjiAndrzej Krawczyk.

W dyktandzie przewidzianyjest udział kilku trzyosobo-wych grup, reprezentującychm.in. Polonię z różnych re-gionów Słowacji, uczniówszkoły polskiej, studentówpolonistyki z Bratysławy i Bańskiej Bystrzycy, pra-cowników polskiej ambasa-dy na Słowacji, InstytutuPolskiego, Słowaków, współ -pracowników redakcji „Mo -ni tora“. Istnieje też możli-wość stworzenia innych grup.Osoby, chcące wziąć udział w dyktandzie, mogą się zgła-szać do 9 listopada pod ad-resem: [email protected]ądź pod numerem telefonu:0905623064.Fundatorem nagród indywi-dualnych i grupowych jestRedakcja „Monitora Polonij -nego“ oraz firma PolskiBus(www.polskibus.com), któraufundowała dwa bilety naprzejazd autobusem na tra-sie Bratysława - Warszawa i z powrotem.

T ym razem w rubryce „Okien ko językowe“ pu bli ku jemy Regulamin Dyktan daPolonijnego, opracowany przez dr Marię Magdalenę Nowakowską, która przygotujedla nas także tekst dyktanda. Wszystkich Czytelników „Monitora Polonijnego”

zachęcamy do sprawdzenia swojej wiedzy na temat polskiej ortografii i interpunkcji w praktyce, poprzez udział w Dyktandzie Polonijnym, które odbędzie się 12 listopada 2011 r.To pierwsze tego typu przedsięwzięcie organizowane przez naszą redakcję, ale wierzymy, że nie ostatnie.

Regulamin Dyktanda Polonijnego

Page 29: Monitor Polonijny 2011/11

WYBÓR Z PROGRAMU INSTY TUTU POLSKIEGO – LISTOPAD I GRUDZIEŃ 2011� JAZZ FOR SALE: KONCERTY

MUZYKÓW POLSKICHKoszyce, Historická radnica, Hlavná 595 listopada, godz. 19.00 – Urszula Dudziak –pierwsza dama polskiego jazzu12 listopada, godz. 19.00 – Paweł Kaczmarczyk– pianista jazzowy, zespołu Audiofeeling Band19 listopada, godz. 19.00 – Grzegorz Karnas –wokalista jazzowy

� OFF/COURSE2 listopada -2 grudnia, Bratysława, InstytutPolski, Nam. SNP 27,Otwarcie wystawy 12 listopada o godz. 18.00.Wystawa fotografii studentów poznańskiejAkademii Sztuk Pięknych: Urszuli Kluz-Knopek, Diany Lelonek, Marty Strzody, PiotraSzpilskiego, Agaty Witkowskiej i PawłaŻukowskiego w ramach festiwalu Off.

� MIESIĄC FOTOGRAFII: JANUSZ SZYNDLER5 listopada, godz. 18.00, Bratysława, InstytutPolski, Nam. SNP 27 • Autorska wystawafotografii artystycznej i komercyjnej polskiegofotografa mieszkającego w CzechachWystawa potrwa do 2 grudnia.

� Miesiąc Fotografii: VO VECI VECÍ / IN THEMATTER OF THINGS • 4 listopada, godz. 19.00,Bratislava, Bratislavský hrad • Wystawafotografii Studentów Wydziału FotografiiPWSTViT

� FESTIVAL BARBAKAN: GRUPA VLADIMIRSKA4 listopada, Banská Štiavnica – Art Café,Banská Bystrica – Klub 77 • Koncertyzespołu, którego muzykę trudnosklasyfikować ze względu na ciekawe i rzadko spotykane instrumentarium orazoryginalne brzmienie.

� NU DANCE FEST: LOST IN DETAILS14 listopada, godz. 20.00, Bratislava, A4 – NULTÝPRIESTOR, Nám. SNP 12 • Występ Aleksandry Borysw ramach VI Międzynarodowego Festiwalu TańcaWspółczesnego i Teatru RuchuGłówny organizator: Asociácia súčasného tanca

� KIESZONKOWY ATLAS KOBIET1-15 listopada, Bratysława,, KC Dunaj/kníhkupectvo,Košická ul. • Prezentacja tłumaczenia książki SylwiiChutnik , która ukazała się w wydawnictwie „Ladon”.

� FORUM ŚRODKOWOEUROPEJSKIE16-19 listopada, Bratysława, Divadlo Astorka, Nam. SNP 33• Międzynarodowy panel dyskusyjny z udziałemdziennikarza i politologa Aleksandra Smolara, pedagoga i naukowca z Uniwersytetu Warszawskiego MagdalenyŚrody, wykładowczyni Uniwersytetu w Osloi Stanford University Niny Witoszek oraz dziennikarza i pisarza Jacka Żakowskiego.

� PAWEŁ PRZYTOCKI DYRYGUJE ORKIESTRĄ SYMFONICZNĄ SŁOWACKIEGO RADIA16 listopada, Bratysława, Slovenský rozhlas, Mýtna 1W programie utwory K. Szymanowskiego, F. Liszta i J. Cikkera.

� POLSKI TEATR WSPÓŁCZESNY: SPEKTAKLE J. GROTOWSKIEGO I T. KANTORAPo 15 listopada, Bratysława, Divadelný ústav, Jakubovonám. 12 • Prezentacja zapisów filmowych spektakliteatralnych Jerzego Grotowskiego i Tadeusza Kantora

� KOPYT/KOWALSKI28 listopada, Bratysława , A4, Nám. SNP 1229-30 listopada, Preszów1 grudnia, Bańska BystrzycaKoncerty w ramach festiwalu Vlna naživoWedług własnych słów członków grupy:„Wysokooktanowa mieszanka poezji i muzyki“Współorganizator: Združenie Vlna

� WIECZÓR DYSKUSYJNY Z ÚPN1 grudnia, godz. 17.00, Bratysława,Instytut Polski, Nam. SNP 27 • Dyskusjaz historykami na temat wydarzeń w Polsce w latach 1980-1981 i ichodbiorem na Słowacji.

� WARSZTATY TEATRALNE W RAMACHFESTIWALU „DIVADLO BEZ DOMOVA”3 grudnia, godz. 15.00, Bratysława,Instytut Polski, Nam. SNP 27

� TEATR GRODZKI3 grudnia, godz. 19.00, Bratysława, Štúdio 12, Jakubovo nám. 12 • Spektaklteatralny Zrzeszenia Artystycznego TeatrGrodzki z Bielska-Białej w ramachfestiwalu „Divadlo bez domowa”.

� ESEJE ADAMA MICHNIKA6 grudnia, Bratysława, Instytut Polski,Nam. SNP 27 • Spotkanie z AdamemMichnikiem z okazji słowackiego wydaniajego esejów przez Wydawnictwo„Kalligram”.

� DIERKOVANÉ FARBY / Perforowane KOLORY8 grudnia, godz. 17.00, Bratysława,Instytut Polski, Nam. SNP 27 • Wystawaz cyklu „Nasza sztuka”, w którym KlubPolski przedstawia prace swoichutalentowanych członków. Tym razembędą to obrazy Gabriela Petráša i fotografie Małgorzaty Šurákovej.Główny organizator: Klub Polski

� ČIERNY ŠTVRTOK / CZARNY CZWARTEK8 grudnia, godz. 19.30, Bratislava, kinoLumiére, Špitálska 4 • Słowackapremiera filmu Czarny czwartekw reżyserii Antoniego Krauze

29 LISTOPAD 2011

Tym razem odbędą się od 26 lutego do 2 mar -ca 2012 roku w Bielsku-Białej, Cieszy nie,Szczyrku, Wiśle i Tychach. Polonia z całegoświata będzie tam walczyć o medale w dzie -się ciu dyscyplinach zimowych (więcej infor-macji na: http://www.igrzyskapolonijne.eu/).Zachęcamy słowacką Polonię do wzięciaudziału w tym światowym święcie sportu i czekamy na zgłoszenia chętnych do 15 grudnia 2011 r. pod adresem:[email protected] wraz z organizacją SIPPA - Świa -towe Igrzyska Polonijne – Polonia Austria/www.igrzyskapolonijne.at/ zapraszamy natradycyjny „Opłatek u Olimpijczyków“, któryodbędzie się 2 grudnia 2011 r. o godz.19.30 w restauracji FAVORIT w 10. dzielni-

cy Wiednia (1100 Wien) przy ul. Tries -terstrasse 67. Na spotkaniu tym będziemożna porozmawiać z organizatoramiZimowych Światowych Igrzysk Polonijnych„Śląsk-Beskidy 2012”, trenerami i sportow-cami, a z dyrektorem DolnośląskiejFederacji Sportu powspominać minioneLetnie Igrzyska Polonijne „Wrocław 2011”.W programie przewidywana jest też m.in.prezentacja multimedialna „Sport Polonij -ny“, słodki poczęstunek, mikołajowe pre-zenty, wspólne kolędowanie, recital mu-zyczny, a na koniec zabawa-karaoke.Zainteresowanych udziałem w imprezie pro-simy o kontakt z redakcją „MonitoraPolonijnego“. Liczba miejsc ograniczona.

Klub Polski Bratysława zaprasza na koncert muzyki poważnej, zatytułowany

„Impresje młodychPolaków i Słowaków“Koncert odbędzie się 11 listopada (piątek) o godz. 17.00 w Instytucie Polskim (Nám. SNP 27).W programie między innymi utwory FryderykaChopina, Karola Szymanowskiego, IgnacegoPaderewskiego. Wstęp wolny.

Dnia 14 października na świat przyszedł Filip Kamil, drugi syn Magdy i WojtkaKulmów. Dumnym rodzicom i ich obu pocie-chom wszystkiego najlepszego życzą

przyjaciele z Klubu Polskiego.

ŻYCZENIAZbliżają się X Światowe Zimowe Igrzyska Polonijne „Śląsk-Beskidy 2012”

Page 30: Monitor Polonijny 2011/11

MONITOR POLONIJNY L 30

W Japonii poznałem wieluPolaków, mieszkających tutajod lat, mających swoje rodzi-ny, nawet kilkupokoleniowe.Zdecydowana większość z nich to profesorowie aka-demiccy, ale wiele jest osób,które przyjeżdżają tu na chwi-le, a zostaje na dłużej. Mamgrupę polskich znajomych, z którymi,jak tylko jest okazja, staram się spoty-kać. Co miesiąc możemy razem uczest-niczyć w mszy św. w języku polskim,odprawianej w kościele w Yotsuya. Ko -ściół ten stał się naturalnym miejscemspotkań japońskiej Polonii. Jest takżecoroczne przyjecie wigilijne w ambasa-dzie, gdzie zawsze gromadzi się ponad100 osób. Mimo wszystko to ciągle zamało, aby nasz kraj był tutaj rozpozna-wany. Wielu Japończyków kojarzy czyto Jana Pawła II, czy Lecha Wałęsę.Wszy scy natomiast znają FryderykaChopina i Marię Skłodowską-Curie, aleczasem są przekonani, że to Francuzi.Zdarza mi się niekiedy, że np. w pocią-gu ktoś mi się przygląda lub ukradkiemrobi zdjęcie – ale już coraz rzadziej. To -kio jest inne – wymieszane przez obco-krajowców, ale nadal, moim zdaniem,nie dostosowane do nich. Paniczny lękprzed angielskim tworzy wielką barie-rę. Wspomniana wcześniej wygoda ży-cia codziennego, a co za tym idzie uni-kanie problemów, jest pretekstem, abysię nie zadawać z Gajinami (‘obcokra-jowcami’), gdyż ci na pewno nie mówiąpo japońsku, nie rozumieją zasad i sąźródłem czegoś złego. I nawet 25 latmie szkania tutaj, posługiwanie się języ-kiem japońskim lepiej niż niejedenJapończyk nie gwarantują wtopieniasię w tłum czy pozbycia się wrażeniawyobcowania. Trwająca setki lat izola-cja Japonii jest mocno zakorzeniona w umysłach jej mieszkańców, ale dzięki

młodemu pokoleniu to się jużzmienia i to bardzo szybko.

Jak wiemy Japonia to krajmężczyzn, ale ja jako Gajin je-stem klasyfikowany gdzieśpomiędzy. Gdy kobieta wy-biera na swego partnera ob-cokrajowca, przeważnie od-rzuca stereotyp męża-Japoń -

czyka, która pracuje od rana do wieczo-ra, po pracy chodzi z kolegami na obo-wiązkowe imprezy, a rodzinę widuje w weekendy (jeśli akurat nie pracuje).Oczywiście są wyjątki; spotkałem teżwspaniałych ojców i mężów, ale – z te-go co zauważyłem – wszyscy oni miesz-kali za granicą i chyba dzięki temu zmie-nili styl życia. Typowa japońska żona niepracuje, rzuca pracę, jak tylko zajdzie w ciążę i przeważnie przez resztę życiazajmuje się domem. Zdarza się, że japoń-skie pary rozwodzą się w wieku emery-talnym, bo okazuje się, że spędzanie ca-łych dni razem jest bardzo trudne.

Problemem Japonii jest także natura.Wyspy japońskie to najbardziej aktyw-ny sejsmicznie rejon na świecie – zie-mia trzęsie się tu codziennie po kilka ra-zy, ale są to na tyle małe wstrząsy, że sięich nie odczuwa. Poza tym budynkioraz wszystkie inne konstrukcje są tutajbudowane z myślą o możliwości wystą-pienia trzęsienia ziemi. I znowu nieza-stąpiona okazuje się technologia – sy -stemy wczesnego ostrzegania, które nakilkadziesiąt czy kilkanaście sekundwcześniej powiadamiają o zbliżającymsię trzęsieniu czy tsunami. Budynki,które mają po 20-40 pięter, potrafią sięodchylać kilkadziesiąt centymetrów odswojej osi bez szkody dla swojej kon-strukcji. Ale 11 marca stało się coś wy-jątkowego, ziemia zatrzęsła się tak moc-no, że nie można było ustać w miejscuczy równo iść. Tego dnia byłem śmier-telnie przerażony. Wybiegłem na ze-

wnątrz restauracji, gdzie jadłem spóź-niony obiad. Szybko jednak zatrzymalimnie przechodnie – razem staliśmy naulicy trzymając się z dala od wysokichbudynków i szklanych okien. Widokwieżowca 30-piętrowego, który kołyszesię na boki, odchylając prawie 1m odosi, oraz brak możliwości ustania w miej scu wydaje się dziś snem. Ale tobył tylko początek piekielnego tygo-dnia, ziemia przecież trzęsła się co kilkaminut. W biurze wszystko było poprze -wracane, zarówno monitory, jak i nie-które szafki, ale na szczęście bez więk-szych strat. Opanowanie oraz organiza-cja Japończyków były niesamowite.Nikt nie panikował, nie płakał, nie krzy-czał. Wszyscy szybko i zgodnie udali sięw bezpieczne miejsca, przy czym zwy-kle jedna osoba trzymała otwarte drzwi,inna pomagała wyjść, a jeszcze innasprawdzała, czy nikt nie został w po-mieszczeniach. Można powiedzieć, żewszystko odbyło się automatycznie, bezemocji. To wynik wieloletniego szkole-nia. Nie wiedzieliśmy, co dokładnie sięstało, poza tym, że nastąpiło dość dużetrzęsienie ziemi. Zatrważające wiado-mości dotarły do nas później. Gdybynie tsunami, uszkodzenia spowodowa-ne samym trzęsieniem, nie byłyby ażtak dotkliwe. Popękane ściany, roze-rwany asfalt czy stłuczone szyby, ale bu-dynki się nie zawaliły. Przebywałemwtedy w Yokohamie (ponad 350 km napołudnie od epicentrum), więc mojeodczucia są inne niż osób z północno-wschodniego Sendai.

Wiele osób pyta mnie, czy zostanę w Japonii na zawsze. Nie wiem... Cza -sem tęsknota za rodziną, przyjaciółmiczy Polską jest tak dotkliwa, że muszępolecieć do kraju. Z drugiej strony Ja po -nia jest tak niesamowicie ciekawa i od-krywanie jej kolejnych warstw jest ku-szące. Większość przyjezdnych nie dajerady dostosować się mentalnie do wszy -stkich zasad oraz japońskiego sposobumyślenia, dlatego poddaje się i niemalżeobrażona na Japonię wyjeżdża stąd, alejest też grupa osób na tyle silna czyotwarta umysłowo, która mimo co-dziennych trudności odkrywa zawszecoś nowego w magicznej krainie kwit-nącej wiśni i wschodzącego słońca...

MAREK GAJEWSKIYokohama, Japonia

W poprzednim numerze „Monitora Polonijnego“opublikowaliśmy pierwszą część artykułunaszego rodaka z Japonii, z którego mogli się

Państwo dowiedzieć, jak znalazł się w tym kraju, jak ożeniłsię z Japonką i jak jest odbierany przez nowe środowisko.

Marzenia się spełniają...(część II)

Page 31: Monitor Polonijny 2011/11

31 LISTOPAD 2011

Wtym numerze poznamy pełną tańca i piłki nożnejBrazylię! To największe państwo Ameryki Południowej.

Zajmuje niemal połowę kontynentu (47,5 %) i graniczy z 10 państwami. Językiem urzędowymjest portugalski, a stolicą miasto Brasilia.

Powiedz to po portugalsku::Cześć! - Oi!Lubię sambę! - Eu gusto de samba!Lubię futbol! - Eu gusto de futebol!Zapraszam Cię do Polski! - Convido-vospara o Polônia

Czas na pyszności! W dniu urodzinlub Dniu Dziecka (w Brazylii jestobchodzony 12 X), nie możezabraknąć brigadeiro –czekoladowych cukierków,zrobionych z zagęszczonego mleka,

masła i kakao. A wszystko w pysznej czekoladowej posypce.Jeśli jednak za czekoladą nieprzepadacie, możecie spróbowaćquindimu. To deser, któryprzygotowuje się z cukru, kokosu,jajek i wanilii. Palce lizać!

Nie wszyscychłopcy sąfanami samby,ale prawiewszyscy sąfanami piłki nożnej. Brazylia słynie ze znakomitychpiłkarzy. Reprezentacja tego kraju 5 razy zdobyłatytuł mistrza świata (ostatnio w 2002 roku). W Rio

de Janeiro znajdujesię również słynnystadion piłkarski –Maracana.Gwiazdybrazylijskiegofutbolu to m.in.Ronaldo iRonaldinho. Choćich imiona są

bardzo podobne, to są to dwie zupełnie inne osoby!W Brazylii znajduje się jeden z 7 współczesnychcudów świata – pomnik Chrystusa Zbawiciela (40,5 m wysokości).Znajduje się on naszczycie góryCorcovado. Pomnikzaprojektował PaulLandowski, francuskirzeźbiarz polskiegopochodzenia.

OLA TULEJKO

Lubicie tańczyć?Świetnietrafiliście! W Rio de Janeiro(jego nazwa todosłownie‘styczniowarzeka’) co rokuodbywa się

najsłynniejszy karnawał świata. Pierwszy miałmiejsce już w 1723 roku! Z tej okazjiprzedstawiciele licznych szkół sambyprzygotowująpiękne stroje itańczą na ulicach,rywalizując międzysobą. Karnawał wRio przyciągaturystów z całegoświata. Możepewnego dnia i Was?

O tych, co wakacje zaczynają w styczniu,czyli witajcie w Brazylii!

Page 32: Monitor Polonijny 2011/11

AGATA BEDNARCZYK

Listopadowe długie wieczorysprzyjają nudzie, żeby więczupełnie się nie rozleniwić,proponuję wykorzystać propozycjępana Tomasza Madeja z Bratysławy

na kulinarne wspomnienie lata.Tajemniczy macabulon z pewnością Was skusi nie tylko ze względu na nazwę, ale i dlatego,że jest po prostu pyszny.

Składniki:• porcja schabu na kotlety• sałata• słoik papryki konserwowej• puszka brzoskwiń• serek topiony, najlepiej o smaku szynki• kilka plasterków szynki

(lub wędliny szynkowej)• panierka, czyli: mąka,

woda, jajko, bułka tarta• sól, pieprz

Sposób przyrządzania:

Schab kroimy na plastry (jak na kotlety),które rozbijamy na cienko, a potemsolimy i pieprzymy. Na mniej więcejjednej trzeciej powierzchni każdegokotleta kładziemy liść sałaty, plasterekszynki, kawałek serka topionego, dwaplasterki brzoskwini i kawałeczekpapryki. Następnie kotlet zwijamy w rulonik, jak zraz, i dociskamy dłońmi,tworząc podłużny cygarowaty kształt.Po przygotowaniu wszystkichmacabulonów robimy panierkę. Mieszamymąkę, wodę i jajko tak, aby uzyskaćgęstość ciasta naleśnikowego,doprawiamy solą i pieprzem. W tymzanurzamy kotlety, a następnieobtaczamy je w bułce tartej. Na patelni

rozgrzewamy olej – dość sporo, bomacabulony muszą być zanurzoneprzynajmniej do 1/3 swej grubości – i na gorący tłuszcz kładziemy kotlety,najlepiej złączami do dołu, by się nierozpadły. Smażymy powoli z wszystkichstron. Gdy serek topiony zaczniewyciekać, to znak, że macabulony sąjuż gotowe, jeśli nie będziewyciekać, to macabulony teżbędą dobre – tylko serkabyło widocznie za mało.

Pan Tomasz zachęca, by macabulony podawać z tłuczonymi ziemniakami, posypanymi koperkiem lubpietruszką, i sałatką z czerwonych buraczków lubkapusty. Mnie już cieknie ślinka, a Wam?

Tajemniczy macabulon

ZDJĘ

CIA:

TOM

ASZ

MAD

EJ