Monitor Polonijny 2006/03

24

description

 

Transcript of Monitor Polonijny 2006/03

Page 1: Monitor Polonijny 2006/03
Page 2: Monitor Polonijny 2006/03

Klub Polski złożył projekt na wydawanieczasopisma Monitor Polonijny.

Region Bratysława w tym roku opracowałprojekty dwóch imprez.

Pierwsza to Kultura morza a kultura gór –Polsko-słowacki wieczór szant i pieśni góral-skich. Impreza jest zaplanowana na9.06.2006 r. Zaprezentowana zostanie na niejtwórczość polska i słowacka typowa dla kon-kretnych regionów. Odbędzie się na statku naDunaju, aby kojarzyła się z atmosferą krajunadbałtyckiego. Podczas wieczoru wystąpipolski zespół z Wiednia „Trzecia zmiana“ i sło-wacka grupa „Duo Prima“. Celem projektu jestutrzymywanie oraz prezentacja tradycjii zwyczajów polskich charakterystycznych dlakraju nadmorskiego, jak też prezentacja góral-skich tradycji wspólnych dla Polski i Słowacji.

Drugi projekt Klubu Polskiego Region Bra-tysława dotyczy zaplanowanego na 14.10.2006 r.spotkania zatytułowanego Integracja z humo-rem – porównywanie w humorystyczny sposóbcech charakteru mieszkańców Warszawyi Bratysławy. Będzie to występ „KabaretuE...“ Polonii wiedeńskiej pt. „Warszawa dasię lubić“.

Po raz pierwszy projekt do MinisterstwaKultury złożył regionalny klub z PoważskiejBystrzycy pod tytułem Współbrzmienie - kon-kurs literacki oryginalnej twórczości dwu-języcznej. Celem projektu jest wydanie publi-kacji krótkich form literackich: wierszy i opo-wiadań polskich twórców mieszkających naSłowacji oraz Słowaków znających język pol-ski (zasady konkursowe przedstawimy w na-stępnym numerze „Monitora“). Realizacja pro-jektu trwać będzie do grudnia, a na zakoń-czenie – 9 grudnia 2006 r. została zaplano-wana prezentacja publikacji w PoważskiejBystrzycy.

Bogatą ofertę kulturalną przygotował jak coroku klub z Koszyc. Tym razem chodzi o trzyprojekty: tradycyjne już X Dni Kultury Polskiej

w Koszycach, podczas których od listopada dogrudnia będą prezentowane wystawy sztukiwizualnej, koncerty jazzowe i kameralne, filmypolskiej kinematografii. Latem z kolei już poraz czwarty odbędzie się Workshop KlubuPolskiego Koszyce „Eury Art 2006“, podczasktórego polscy i słowaccy artyści będą two-rzyć swoje prace. Efektem workschopu, jak coroku, będą wystawy dzieł prezentowanew różnych krajach Europy. Nowością w ko-szyckiej działalności jest projekt pt. Integra-cyjne spotkania kulturalne, zaplanowany namaj i czerwiec. Celem tychże spotkań ma byćintegracja kultury różnych narodowości w ra-mach Unii Europejskiej. Podczas imprez masię przedstawić m.in. 20–osobowy zespół tań-ca i śpiewu „Kalina“.

Pozostałe kluby regionalne, które w tym ro-ku nie występowały z wnioskiem o dotacjez Ministerstwa Kultury, poinformowały redak-cję o przygotowywanych spotkaniach, którebędą wspierane z innych źródeł finansowania.Na przykład Klub Polski Region Nitra planujeimprezy na Dzień Dziecka, wigilijny opłatekoraz koncert kolęd. Klub Polski Region Środ-kowe Poważe przygotowuje w dniach 6 - 8maja 2006 r. w ramach obchodów Światowe-go Dnia Polonii i Polaków z Zagranicy„Dubnickie Dni Przyjaźni Grupy Wyszehradz-kiej“, podczas których odbędzie się II Sparta-kiada Sportowo-Kulturalna o puchar przechod-ni Klubu Polskiego (przypomnijmy, że w Mo-drej--Harmonii w roku 2004 spartakiada odby-ła się po raz pierwszy, a puchar zyskała dub-nicka grupa młodzieżowa). W Trenczynie za-planowana jest impreza „Przyjaźń bez granic“.W czerwcu Polacy na Poważu planują plene-rowe spotkanie zielonoświątkowe. Oprócz te-go w planach regionalnych Poważan pojawiłysię spotkania wielkanocne, bożonarodzenio-we, z okazji Dnia Kobiet czy Polonii studiu-jącej.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

Plany Klubu Polskiego na rok 2006P oczątek roku to moment dokonywania planów na cały rok. W przypadku

Klubu Polskiego – Stowarzyszenia Polaków i Ich Przyjaciół na Słowacjibodźcem do uściślenia planów był termin – 20 lutego, czyli termin składaniawniosków do Ministerstwa Kultury RS, z którego Polacy otrzymują dofi-nansowanie na swoją działalność. Chcemy zatem Państwu przedstawić oweprojekty i plany poszczególnych organizacji regionalnych.

ZDJĘCIE NA OKŁADCE STANO STEHLIK

FOTO

: ARC

HIW

UMFO

TO: A

RCHI

WUM

Page 3: Monitor Polonijny 2006/03

3

Drodzy Czytelnicy!Trzymacie w ręku kolejny numer „Monito-

ra“. Mamy nadzieję, że zawarte w nim

artykuły możecie czytać już przy otwartym

na oścież oknie i że za nim szaleje porządna

wiosna – z pąkami liści, błotem i tym niesa-

mowitym, wyjątkowym zapachem powie-

trza.

W tym roku zima trwała wyjatkowo długo.

Wszyscy mieliśmy jej już dosyć. Wydawało

się, że jej ostatnie dni trwają nieskończenie

długo, tak, jak pięć minut drogi dzielące

Winohrady (stację na peryferiach Bratysła-

wy) od Dworca Głównego. Na pewno wielu

z Was, Drodzy Czytelnicy, zna to szczególne

uczucie, kiedy to ogarnia nas świadomość, że

cel jest tuż-tuż, ale wciąż jeszcze przed nami.

Nie sposób wysiedzieć... My w redakcji też już

się wiercimy i marzymy o tym, by dotlenić się

podczas wspaniałego wiosennego spaceru.

Wiadomo, że gdy człowiek jest „przewietrzo-

ny“, do głowy przychodzą mu lepsze

pomysły. Mamy nadzieję, że efekty kuracji

wiosennym powietrzem znajdą swoje

odbicie w treści i atrakcyjności następnych

numerów „Monitora Polonijnego“.

W IMIENIU REDAKCJI

MAJKA KADLEČEK

ŠÉFREDAKTORKA: Małgorzata Wojcieszyńska • REDAKCIA: Pavol Bedroň, Ivana Jur íková, Majka Kadleček,Katarzyna Kosiniak-Kamysz, ks. Jerzy Limanówka, Melania Mal inowska, Danuta Meyza-Marušiaková, DariuszWieczorek , Izabela Wójc ik , • KOREŠPONDENT V REGIÓNE KOŠICE – Urszula Zomerska-Szabados• JAZYKOVÁ ÚPRAVA V POĽŠTINE : Maria Magdalena Nowakowska • GRAFICKÁ ÚPRAVA: Stano Carduel isStehl ik • ADRESA: Nám. SNP 27, 814 49 Brat is lava • TLAČ: DesignText • KOREŠPONDENČNÁ ADRESA:Małgorza ta Wojc ieszyńska , 930 41 Kvetos lavov, Te l . /Fax : 031/5602891, mon i to rp@orangemai l . sk• PREDPLATNÉ: Ročné predplatné 300 Sk na konto Tatra banka č.ú. : 2666040059/1100, čís lo zákazníka142515 • REGISTRAČNÉ ČÍSLO: 1193/95 • Redakcia si vyhradzuje právo na redakčné spracovanie ako ajvykracovanie doručených mater iálov, na želanie autora zaručuje anonymitu uverejnených mater iálov a l istov.

VYDÁVA POĽSKÝ KLUB – SPOLOK POLIAKOV A ICH PRIATEĽOV NA SLOVENSKU

REALIZOVANÉ S FINANČNOU PODPOROU MINISTERSTVA KULTÚRY SR - PROGRAM KULTÚRA NÁRODNOSTNÝCH MENŠÍN

SPIS TREŚCIZ NASZEGO PODWÓRKA 4

Z KRAJU 4

SŁOWACKIE WYDARZENIAI POLSKIE SPOSTRZEŻENIA 5

Dzieci polskich rodziców 6

Nadzieja na medal... 8

DYPLOMACJA I NIE TYLKOKarnawał 9

OKIENKO JĘZYKOWEDokładnie o dokładnie 9

WYWIAD MIESIĄCAZ. Machej: „Instytut trzeba zmodernizowaći otworzyć na zewnątrz“ 10

ANKIETAInstytut Polski wczoraj, dziś i jutro 12

MŁODZI W POLSCE SŁUCHAJĄ„Negatyw“ 15

NASŁUCHUJEMY 15

TO WARTO WIEDZIEĆPaństwo podziemne a holocaust 16

BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKIEustachy Rylski i jego powieści 18

OGŁOSZENIA 20

CZYTELNICY OCENIAJĄ 20

POLSKA OCZAMI SŁOWACKICH DZIENNIKARZYPoľsko – pohľad zahraničného novinára 22

MIĘDZY NAMI DZIECIAKAMI 23

PIEKARNIKSercem sernika – ser 24

MARZEC 2006

Page 4: Monitor Polonijny 2006/03

MONITOR POLONIJNY4

PREZYDENT LECH KACZYŃSKIz drugą swoją wizytą pojechałdo Stanów Zjednoczonych,gdzie spotkał się z amerykań-ski partnerem Georgem W. Bu-shem. Gospodarz rozmawiałz Lechem Kaczyńskim o Ukrai-nie i Białorusi, UE i NATO. Zestrony amerykańskiej pojawiłasię zapowiedź zwolnieniaz obowiązku wizowego pol-skich studentów, młodzieżyi pracowników naukowych.

DNIA 8 LUTEGO minęło 100 dniod zaprzysiężenia gabinetuKazimierza Marcinkiewicza.Okres ten jest oceniany kry-tycznie przez opozycję, a pozy-tywnie przez partie popierającerząd. Sam premier jako sukce-sy swojego rządu wymieniłzmianę polityki gospodarczeji pozytywnę reakcję rynków.Podkreślił, że rząd rozpoczął jużrealizację programu Solidarne-go Państwa – chodzi o beciko-we, projekty ustaw o Central-nym Biurze Antykorupcyjnymczy likwidacji WSI. Zdaniemopozycji wokół rządu widaćwięcej zabiegów propagando-wych niż rzeczywistych osią-gnięć.

PAKT STABILIZACYJNY międzyPrawem i Sprawiedliwością,„Samoobroną“ i Ligą PolskichRodzin podpisali partyjni lide-rzy: Jarosław Kaczyński, An-drzej Lepper i Roman Giertych.Umowa o współpracy w parla-mencie ma obowiązywać przeznajbliższy rok. Na uroczystośćpodpisania paktu politycy za-prosili jedynie ekipę telewizji„Trwam“ i dziennikarzy Radia„Maryja“. W reakcji na to dzien-nikarze pozostałych mediówzbojkotowali konferencję, naktórej politycy mieli ogłosićswoją decyzję.

ROBOTNICY ODKRYLI całą po-wierzchnię posadzki hali tar-

gowej w Katowicach, w której28 stycznia zawalił się dach.Jak powiedział Jarosław Żela-zowski – prezes firmy „Śląsk“,prowadzącej prace rozbiórko-we, było już pewne, że podgruzami hali nie ma więcej ciał ofiar katastrofy.

PREZYDENT LECH KACZYŃSKInie skrócił kadencji parlamen-tu. O swojej decyzji poinfor-mował wieczorem 13 lutego2006 r. w telewizyjnym orę-dziu. Informacja o wahaniusię prezydenta w sprawieprzyspieszonych wyborówpojawiła się parę godzinwcześniej i spowodowała po-lityczną burzę.

• Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A • Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A • Z

W Martinie odbyła się pod ko-niec stycznia 2006 r. tra-

dycyjna już wspólna impreza klu-bów mniejszości narodowych,działających przy Centrum Kultu-ry w Martinie, pod nazwą „Sło-wianie razem”. W przyjaznej at-mosferze, w dobrym nastrojui z dobrą muzyką razem bawilisię Bułgarzy, Czesi,Polacy i ich słowaccypartnerzy i przyjacie-le. Pomimo że w tymroku żaden z klubównie otrzymał dotacjina organizację tej im-prezy, udało się ją zor-

ganizować we własnym zakre-sie, a miasto Martin tylko czę-ściowo pokryło wydatki na wy-najem sali. Zabawa była wyśmie-nita, uczestnicy zadowoleni, a or-ganizatorzy znów się przekonali,że dla tak pięknych chwil i wspo-mnień naprawdę warto przezwy-ciężać trudności. iz

M ikulasz Dzurinda otrzymał 11 lutego w Warszawie Nagrodę Spe-cjalną Business Centre Club, przyznaną za „przyjazne i partner-

skie stosunki gospodarcze z Polską oraz rozwój współpracy między-narodowej w ramach Grupy Wyszehradzkiej”. Premier otrzymał nag-rodę także za reformy, jakie przeprowadził w swoim kraju. „Dziś Sło-wację określa się jako tygrysa Europy" – przyznał prezes BCC MarekGoliszewski. Premierowi Słowacji gratulowała również wicepremier,minister finansów Zyta Gilowska, mówiąc, iż „słowackie reformy po-winny stać się inspiracją dla Polski”. Słowacja nie ma idealnego pa-tentu na rozwój gospodarczy, bo każdy kraj jest inny. Ważne, aby w rzą-dzie i w parlamencie istniała odwaga podejmowania i takich decyzji, któ-rych obywatele nie przyjmą z radością – uznał Dzurinda. dw

W dniach 23 - 24 lutego 2006 r. w Koszycach odbyłosię spotkanie robocze prezesa Klubu Polskiego

Tadeusza Błońskiego z wiceprezesem Elżbietą T. Dutkovą.Celem spotkania było zapoznanie się z dokumentacjąKlubu od 31.12.2005 do czasu przejęcia funkcji przez no-we organy statutowe i omówienie strategii pracy Klubuw celu ożywienia jego działalności. Priorytetowym zada-niem na najbliższy czas jest aktiwizacja członków w jużistniejących ośrodkach i realizacja zaplanowanych imprezkulturalnych na 2006 rok. W godzinach wieczornych od-było się bardzo miłe spotkanie z członkami Klubu Polskie-go w Koszycach w przytulnej restauracji, której właścicie-lem jest młody, ambitny Polak. Jego szarmancka mamaprzygotowała dla nas przepyszne pączki, a Ala Adam-číková przyniosła własnorę-cznie usmażone faworki.W ten sposób tradycja tłuste-go czwartku w pełni ożyła.Dziękujemy serdecznie, byłonam bardzo przyjemnie!

etd FOTO

: ZDE

NKA

BŁON

SKA

FOTO

: ZDE

NKA

BŁON

SKA

Page 5: Monitor Polonijny 2006/03

5MARZEC 2006

NOWYM MINISTREM SkarbuPaństwa został Wojciech Ja-siński. Resort był bez szefa odpoczątku stycznia – poprzedniminister Andrzej Mikosz podałsię do dymisji.

PARLAMENT ZAKOŃCZYŁ w koń-cu prace nad budżetem. Sejmprzegłosował poprawki Senatu– posłowie przyjęli poprawkęzwiększającą budżety głównychurzędów państwowych. Sejmprzyznał 20 mln zł z budżetupaństwa na budowę ŚwiątyniOpatrzności Bożej na warszaw-skich Polach Wilanowskich.

W KATEGORIACH KRÓTKIEGO FIL-MU animowanego Brytyjska

Akademia Filmowa (BAFTA)uhonorowała „Sztukę spada-nia” polskiego animatora Toma-sza Bagińskiego. „Sztuka spa-dania” to kolejny po nominowa-nej w 2003 roku do Oscara„Katedrze” film Bagińskiego.

KRAKOWSKI TEATR „Scena STU“obchodzł jubileusz 40-lecia swo-jego istnienia. Z tej okazji wyda-no specjalny jubileuszowy al-bum „Rodzina STU. Pokrewień-stwa z wyboru”, zawierającywspomniana artystów związa-nych ze sceną. Założyciel i dy-rektor teatru Krzysztof Jasińskipoinformował, że jubileuszoweobchody uświetnią premiery za-planowane na ten rok.

W POLSCE NA RAZIE nie ma za-grożenia ptasią grypą wśródludzi. Tak wynika z informacjiprzekazanych przez służbyweterynaryjne. Panika jednaknie maleje. Według ekspertówpojawienie się i w Polsceniebezpiecznego dla człowie-ka wirusa H5N1 jest tylkokwestią czasu. Minister sprawwewnętrznych i administracjiLudwik Dorn podkreślił, żesłużby weterynaryjne, strażpożarna i policja współpracujądobrze i są przygotowane dodziałania na wypadek wybu-chu epidemii wśród ptactwa.Panikę wywołały martwe pta-ki, głównie łabędzie, w kilka-nastu miejscach w Polsce.

NARODOWA ORKIESTRA SYM-FONICZNA Polskiego RadiaKatowice, Tężnie w Ciecho-cinku, Kopalnia Soli w Wie-liczce czy Pałac Kulturyi Nauki to tylko kilka z wybra-nych przez internautów obiek-tów, które znajdą się naplanszy polskiej wersji gry„Monopoly”. Prawie 50 tysię-cy internautów wybierałoobiekty w pięciu kategoriach:obiekty historyczne, obiektykomunikacyjne, obiekty spor-towe, miejsca charakterys-tyczne w Twoim mieściei Twoje ulubione miejsca.

ZUZANA KOHUTKOVÁ,Warszawa

N A S Z E G O P O D W Ó R K A •

M inister Gospodarki P. Woźniak i Minister SprawZagranicznych S. Meller podpisali 7 lutego br.

porozumienie w sprawie ustanowienia dyplomacjiekonomicznej, które jest częścią rządowego programuSolidarne Państwo i spełnia założenia programu TaniePaństwo. Na jego mocy w miejsce dotychczasowychwydziałów ekonomiczno-handlowych, które funkcjo-nowały w prawie 80 ambasadach i konsulatach gene-ralnych RP, powstaną wydziały ekonomiczne, podle-gające Ministerstwu Spraw Zagranicznych. Będą onerealizowały zadania Ministerstwa Gospodarki i innychresortów gospodarczych. Natomiast w ponad 40 wy-branych polskich placówkach dyplomatycznych pow-staną wydziały promocji handlu i inwestycji, podlega-jące Ministerstwu Gospodarki. Po planowanym pow-staniu rządowej Agencji Promocji Gospodarczej wy-działy te zostaną przekształcone w zagraniczne od-działy Agencji. Aby dowiedzieć się, jaki los czekaWydział Ekonomiczno-Handlowy działający w Braty-sławie, zapytaliśmy o to jego szefa radcę ministra dospraw handlowych Andrzeja Tymkowskiego, którypotwierdził informację o likwidacji placówki: „WydziałEkonomiczno-Handlowy jako komórka podlegająca Mini-sterstwu Gospodarki kończy swoją działalność 30 kwiet-nia“. Ambasador RP w RS Zenon Kosiniak-Kamysz poin-formował nas o przygotowaniach zmierzających do włą-czenia wydziału w szeregi ambasady RP w RS. „WydziałEkonomiczno-Handlowy będzie integralną częścią amba-sady, podlegającą bezpośrednio Ministerstwu SprawZagranicznych” – wyjaśnił. mw

Tytuł artykułu, który właśnie czytacie, powinien chybaraczej brzmieć „Polsko-słowackie wydarzenia i międzynaro-dowe spostrzeżenia”. Albo jeszcze inaczej: „Polskie łzy nadsłowackim medalem”. Ale to już chyba przesada, zbytgórnolotne. W lutym największym wydarzeniem między-narodowym były XIX Zimowe Igrzyska Olimpijskie.Przedstawili się na nich zawodnicy prawie wszystkichkontynentów. Byli tam też i Polacy, i Słowacy. W wielukrajach poszczególne konkurencje przyciągały przedtelewizory miliony widzów. Oczywiście najchętniej oglą-dano te, w których startowali reprezentanci danego kraju.My na „naszej podbratysławskiej wsi” też kibicowaliśmy.„Teraz jadą, skaczą, strzelają, biegną NASI!”. Ale „nasi” to bylizarówno polscy, jak i słowaccy sportowcy! Uświadommysobie zatem to, że my, Polacy mieszkający na terenieSłowacji, mamy wyjątkowe szczęście. Możemy podwójnieprzeżywać emocje, radość, dumę i smutek z osiągnięćolimpijczyków. Igrzyska pomimo swojego pokojowegoprzesłania były często wykorzystywane do absolutnieodmiennych celów. Olimpiada służyła demonstrowaniuwładzy, udowadnianiu światu wyższości jednego ustrojupolitycznego nad drugim, czasami była też miejscemdopingowych skandali i łamania zasad fair play. Możewystarczyłoby, gdyby takich, jak my, „podwójnych na-szych”, miało więcej ludzi na świecie. Irlandczycykibicowali by Anglikom, Serbowie Albańczykom, a Pales-tyńczycy Żydom. Na razie to fikcja – ale może kiedyś staniesię ona rzeczywistością.

MAJKA KADLEČEK

S ŁOWAC K I E W Y DA R Z E N I A I P O L S K I E S P O S T R Z E Ż E N I A

Page 6: Monitor Polonijny 2006/03

MONITOR POLONIJNY6

Polsko-słowacka mieszanka

Rodzice Stefanii Gajdošovej po-chodzą z Piwnicznej w Polsce. Jejdziadkowie przeprowadzili się naSłowację. Tu też urodziła się jejmama, ale ponieważ często jeździ-ła w odwiedziny do rodziny, doPiwnicznej, zakochała się w chło-paku z tej miejscowości. Po ślubiezamieszkali na wschodzie Słowa-cji. „Historia naszej rodziny jestbardzo ciekawa, ponieważ siostraojca wyszła za mąż za brata mamyi w ten sposób dwa polskierodzeństwa stworzyły pary“– opi-suje Stenia. „A co ciekawe, z ro-dzeństwem ciotecznym mamy tesame babcie i dziadków: jednychw Podolincu, drugich w Piwnicz-nej“ – dodaje.

Mama Andy‘ego Hryca – zna-nego słowackiego aktora – ucie-kając podczas wojny z Polskiznalazła schronienie na Słowacji.Tu zakochała się w przystojnymmężczyźnie. „Jestem mieszaninąkilku kultur: mama jest dziec-kiem Polki i Rosjanina, a mój oj-cec miał matkę Węgierkę, zaś oj-ca Ukraińca“ – mówi Andy.

Katarína Babinská ma ojca Po-laka. „Rodzice poznali się na pol-sko-słowackim pograniczu, gdzieojciec pracował jako dentysta,a mama jako nauczycielka“ –opowiada Babinská.

Jan Chladný o historii pozna-nia się swoich rodziców opowia-da z uśmiechem. „Poznali się, po-nieważ zaszło pewne nieporozu-mienie. Otóż oboje byli na wy-cieczce: ojciec z grupą słowac-kich kolegów z pra-cy, mama z koleżan-kami z klasy. Płynę-li tym samym stat-kiem po Bałtykui oboje byli przeko-nani, że mają miej-scówkę na to samomiejsce na statku“– opisuje Jano.

Czy jestem inny?

Stenia z nostalgiąwspomina czasy,kiedy jako dzieckojeździła na wakacjedo dziadków doPiwnicznej. „Wtedyuświadomiłam so-bie, że jestem innaniż moi słowaccyrówieśnicy, przyna-leżę też do polskiejrodziny“ – wspomi-na. „Mama, która od początkumieszka na Słowacji, z językiemsłowackim nigdy nie miała pro-blemu, ale u taty zawsze był sły-szalny polski akcent. Mnie się po-dobało, że mam zagranicznego ta-tusia“ – dodaje.

Andy Hryc zauważył zaintere-sowanie swoją osobą, kiedy po-szedł do szkoły. „Dzieci patrzyłyna mnie inaczej, ponieważ w tymczasie moja mama mówiła jeszczedosyć słabo po słowacku, choć jatego nie zauważałem i nigdy mito nie przeszkadzało“ – opisuje.„Mama potem doskonale opano-wała język – była do tego zmuszo-na, robiła nostryfikację dyplomu,zdawała egzaminy, by móc praco-

wać jako nauczy-cielka“ – dodaje.

Katarína Babin-ská również w wie-ku szkolnym zau-ważyła, że czymśsię różni od ró-wieśników. „Przezpewien okres moirodzice mieszkali

oddzielnie: tatuśw Polsce, a mamana Słowacji. Wtedybardzo często jeź-dziliśmy do taty,a moje koleżanki za-zdrościły mi ubrańprzywiezionychz zagranicy“ – wspo-mina Babinská.Jan Chladný pamię-ta z dzieciństwa, żepolska babcia czę-sto odwiedzała ich

w Bratysławie, a on każde wakacjespędzał u babci. „Kiedy moi kole-dzy wyjeżdżali w góry albo na wieś,ja z radością jeździłem do babci, doChorzowa“ – mówi z nostalgią.

Znajomość języka

Znajomość języka polskiego na-si rozmówcy zawdzięczają głów-nie wyjazdom w odwiedziny dopolskiej rodziny. „Wakacyjny pobytwśród rówieśników przyniósłświetne efekty“ – wspomina Gaj-došová. „Raz mój tato, niezauważo-ny przeze mnie, przysłuchiwał się,jak rozmawiam z ekspedientkąw sklepie – był ze mnie dumny“ –dodaje. Katarína Babinská – pra-cownik naukowy medycyny uni-wersytetu w Bratysławie, posługu-je się biegle językiem polskim,często wyszukuje informacjez dziedziny medycyny na polskichstronach internetowych. Jej dzieciuczęszczają na zajęcia z języka pol-skiego do szkółki piątkowej w Bra-tysławie. Jano Chladný zna dobrzejęzyk swojej mamy i będąc w Pol-

Dzieci polskich rodzicówN asze środowisko polonijne tworzą zarówno Polacy przybyli

z Polski, jak i ci, którzy urodzili się na Słowacji, w rodzinach,w których jeden albo dwoje rodziców są Polakami. Dlatego w tymartykule chcę przedstawić kilkoro z nich, by przybliżyć Czytelnikomich losy, wpływ polskiego pochodzenia na sposób myśleniai odczuwania polskości w kraju, w którym się urodzili.

Stefania Gajdošová

Andy Hryc

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

FOTO

: MAŁ

GORZ

ATA

WOJ

CIES

ZYŃS

KA

Page 7: Monitor Polonijny 2006/03

7MARZEC 2006

sce, sięga po polskie publikacjei gazety.

Andy Hryc rozumie po polsku,ale języka się nie nauczył. „To byłyinne czasy. Atmosfera po wojnienie sprzyjała obcokrajowcom –mama czuła się w Czechosłowacjiprzez dłuższy czas wyobcowanai nie chciała, by jej dzieci czuły sięodrzucone przez społeczeństwo,dlatego w domu mówiliśmy wy-łącznie po słowacku“ – opisuje.„Co wieczór słuchaliśmy jednakGłosu Ameryki w języku polskim,ponieważ słowackie audycje byłyzakłócane. Z bezpośredniej relacjitej rozgłośni dowiedziałem się, żezabili Kennedy’ego“ – wspominamój rozmówca.

Większość respondentów twier-dzi, że z chęcią jeździ do Polski, jed-nak kiedy więzi rodzinne zostająprzerywane bądź rozluźnione, toi wyjazdy są rzadsze. Z nostalgiąwięc wspominają dzieciństwow Polsce, kiedy to ich obecnośćw kraju rodziców była dla nichczymś normalnym. Wyjątkiem jestAndy Hryc, który Polskę jako dzie-cko odwiedził tylko raz. „Kiedyz powodów politycznych wtrąco-no do więzienia mojego ojca, ma-ma zorganizowała wyjazd do rodzi-ny, do Polski“ – opisuje. „Miałemnajwyżej dziewięć lat i największewrażenie na mnie wywarł fakt, żew kiosku mogłem sobie kupić gu-mę do żucia – u nas tego wtedyjeszcze nie było“ – dodaje. Jedno-cześnie wspomina mały prywatnywarsztat wujka, który zajmował sięprodukcją lamp.„Prywatna inicjaty-wa! To było coś in-nego, dla mnie wte-dy to była fabryka!“– ocenia.

Polskie wpływy

Gajdošová widziwyraźny wpływ oj-ca na swoje życie.

„Wszyscy mówią, żejestem po ojcu, po-dobno odziedziczy-łam po nim prze-bojowość, perfekcjo-nizm“ – opowiada.W jej środowiskuzawsze mówiło się,że Polki mają gust,potrafią się dobrzeubrać. Może właśniedlatego moja roz-mówczyni zdecydowała się na stu-dia na kierunku textilný designw Bratysławie. „Marzyłam o włó-kiennictwie w Łodzi, ale nawet niewiedziałam, że mogłabym się o toubiegać“ – opisuje.

Andy Hryc nie widzi wyraźnejróżnicy między Polakami a Słowa-kami. „Być może Polacy są bardziejdrapieżni i przebojowi, co zapew-ne ma swoje źródło w uwarunko-waniach historycznych, przejś-ciach podczas II wojny światowej“.Imponuje mu polska duma naro-dowa i patriotyzm „Słowacy są in-ni, wystarczy, że wyjadą do Pragii za chwilę mówią po czesku, za-pominając o swojej ojczyźnie“ –opisuje.

Jano Chladný stara się wśródswoich znajomych kreować pozy-tywny obraz Polski. „Ci, którzyw Polsce nigdy nie byli albo dotar-li najdalej do Nowego Targu, widząten kraj przez pryzmat handlarzyoferujących tani i niskiej jakości to-war“ – opisuje Chladný. „Zachę-cam ich do tego, by przekonali sięna własnej skórze, jaka jest praw-

dziwa Polska“ – do-daje.

Obraz dawnychhandlarzy i przemyt-ników utkwił rów-nież w pewnym sen-sie w pamięci Andy’e-mu Hrycowi. „W Pol-sce zawsze można by-ło zrobić udane zaku-py. Pamiętam, że kie-dy przez kilka lat pra-

cowałem w Koszy-cach, razem z moimikolegami aktoramijeździliśmy pohand-lować do Polski“ –wspomina. „Możemam więc polską smy-kałkę do interesów?“ –zastanawia się na głos.

„Od kuchni“

Moi rozmówcy z przyjemnościąmówią o Polakach i, choć czują sięSłowakami, świadomość, że mająpolskie pochodzenie jest dla nichatutem. Podczas podróży z przy-jemnością nawiązują rozmowyz przypadkowo spotkanymi Pola-kami. Na co dzień i podczas świątnie brakuje na ich stołach polskichspecjałów, niektórzy z nich samipotrafią przygotować typowo pol-skie dania. „Jesteśmy przyzwycza-jeni, że na Wigilię muszą być pol-skie potrawy, a więc ja przygoto-wuję makówki, a żona Słowaczkanauczyła się od mojej mamy robićrybę na typowo polski sposób“ –opisuje Chladný. Stefania Gajdošo-vá zawsze zabłyśnie wśród swoichznajomych polskim przebojem ku-linarnym, którym jest bigos. „Byliś-my przyzwyczajeni do polskiejkuchni. Mieszkając w rejonach ty-powo węgierskich, byliśmy rodzi-ną, która wzbudzała zainteresowa-nie – robiąc kiełbasy, nigdy nie do-dawaliśmy do nich papryki“ –zdradza Stenia. „Sąsiedzi z zacieka-wieniem przychodzili kosztowaćnaszych wyrobów“ – dodaje. Wszy-scy utrzymują kontakty z innymiPolakami mieszkającymi na Słowa-cji i kultywują polskie tradycje.„Szkoda, że mój tato nie dożył cza-sów, kiedy w Koszycach mamyKlub Polski i tyle się tu dzieje“ –mówi z nostalgią Stenia. „Alez pewnością byłby ze mnie dumny,że należę do tego grona i utrzymu-ję więzi z Polakami“.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKAKatarína Babinská

Janko Chladný

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

FOTO

: MAŁ

GORZ

ATA

WOJ

CIES

ZYŃS

KA

Page 8: Monitor Polonijny 2006/03

Nie mała, ale niezbyt liczna, bo 46-osobowa reprezentacja biało-czer-wonych po raz kolejny „dawała z siebiewszystko” i walczyła o medal(e). Jakwyglądały codzienność olimpijskichzmagań i walka naszych, wiemy jużz transmisji.

Na długo przed olimpiadą komenta-torzy i sami kibice, zaangażowani w wy-pełnianie przeróżnych ankiet, nie pozos-tawili suchej nitki na naszych reprezen-tantach i nie dawali „naszym” wielkichnadziei. Najczęściej wymienianymi pol-skimi kandydatami do medalu byli(w tej kolejności): Justyna Kowalczyk,Adam Małysz, Jagna Marczułajtis, Pau-lina Ligocka, Tomasz Sikora. Sporady-cznie wspominano też MagdalenęGwizdoń oraz Janusza Krężeloka.

Realiów nie zmienimy. Polska nigdynie była potęgą w sportach zimowych.Nie możemy mówić o naszych wielkichtryumfach na zimowych igrzyskach –pula zdobytych medali jest bardzo skrom-na. Polscy kibice mieli jednak kilkachwil radości, a w ich wspomnieniachpozostaje sześć zdobytych medali.

Niestety, nasze sukcesy na zimo-wych olimpiadach należały raczej dotych przypadkowych i były dziełem łu-tu szczęścia, a nie długotrwałej dobrejformy i klasy zawodnika (tu wyjątkiemmoże być Adam Małysz, zdobywcasrebrnego i brązowego medalu przedczterema laty). Nudną już tradycją nato-miast jest systematyczne przypomina-nie jedynego polskiego złotego medaluzdobytego (też przypadkowo) w Sappo-ro przez Wojciecha Fortunę ponad 30lat temu. Te powtórki z Sapporo zaczy-nają już kibiców irytować.

Przy okazji kolejnej szansy na meda-le dla Polski warto przypomnieć zdo-bywców olimpijskich krążków z lat po-

przednich. W roku 1956 w Cortinad’Ampezzo Franciszek Gąsienica-Grońzdobył brązowy medal w kombinacji al-pejskiej. Rok 1960 to igrzyska w SquawValley i podwójna niespodzianka, którąsprawiły Elwira Seroczyńska i HelenaPilejczykowa, zdobywając odpowiedniosrebrny i brązowy medal w łyżwiarstwieszybkim w biegu na 1500 m. Do tychtrzech krążków dodajmy trzy, zdobyteprzez wspomnianych wyżej Fortunęi Małysza. I to tyle. Wspominając suk-cesy naszych reprezentantów, trzebadodać, że w kilku konkurencjach Polacyzajmowali również najbardziej pechowe,bo czwarte miejsca. Ponadto dość częs-to plasowali się w drugiej piątce.Kilkakrotnie zawodnicy poprawiali swo-je własne rekordy, bili rekordy Polski,a do miejsca na medalowym podiumbrakowało im tych kilku sekund czymetrów.

Nasi tegoroczni potencjalni medaliściwyjeżdżali na igrzyska do Turynu z róż-nym bagażem doświadczeń i z przeróż-nymi notowaniami i szansami. Najczę-ściej wymieniana kandydatka do meda-lu Justyna Kowalczyk na początku lute-go zdobyła złoty medal w kategorii do23 lat w biegu na 10 kilometrów na mis-trzostwach świata juniorów w Słowenii,a pół roku wcześniej... zdyskwalifikowa-no ją za doping. Niesłusznie. Afery mo-głoby nie być, ale... działacze „nie zdą-żyli zgłosić”, że zawodniczka zażywałasilny lek zawierający zakazaną substan-cję. Niestety, początek tegorocznych ig-

rzysk nie był dla niej najlepszy. Po wal-ce z najlepszymi w dwóch pierwszychbiegach zajęła punktowane, ale ósmemiejsce.

Adam Małysz, nasza gwiazda skokównarciarskich, po konkursie na skoczniK – 95 zajął punktowane siódme miej-sce. Na 16. miejscu uplasował się KamilStoch. Sam Małysz, choć nie wygrałw tym sezonie ani jednego konkursu i anirazu nie znalazł się na podium PucharuŚwiata, nie był bez szans. Jagna Mar-czułajtis, nasza najlepsze snowboardzist-ka miała pecha w Salt Lake City – prze-wróciła się na przedostatniej bramce wy-ścigu półfinałowego. Teraz w dobrej for-mie mogłaby walczyć o medal.

O debiutującej na olimpiadzie Pauli-nie Ligockiej mówiono zgodnie, że jestbardzo dobrze przygotowana i mogłabysprawić niespodziankę. Janusz Kręże-lok był trzeci w eliminacjach w SaltLake City, ale jego późniejszy bieg fina-łowy nazwano klęską. O Tomaszu Siko-rze mówiło się, że jeżeli przyzwyczai siędo nowych luf do swej broni, które do-stał niedawno, mógłby zaskoczyć nasmedalem. W przypadku łyżwiarzy figu-rowych, małżeństwa Siudków, sukce-sem byłoby miejsce w pierwszej dzie-siątce. Podobnie w przypadku 19-letnie-go wicemistrza świata w short trackuDriusza Kuleszy. W łyżwiarstwie szyb-kim ostatnią i to minimalną szansę naolimpijski medal otrzymał Paweł Zyg-munt, który występował już na trzecholimpiadach! Przed igrzyskami swójsukces odniosła już 29-letnia MonikaKołowiec. Jako pierwsza Polka zakwali-fikowała się do rywalizacji o medalw skeletonie...

Dla pozostałych reprezentantów Pol-ski sam wyjazd do Turynu to już sukcesi wyróżnienie. Większość z nich po pro-stu zbierze doświadczenia. Nam kibi-com pozostało jedynie mieć nadziejęi liczyć na przysłowiowe już przypadkii łut szczęścia.

ANDRZEJ KALINOWSKIZgodnie z życzeniem autora jego honorarium zostanie

przekazane na dofinansowanie szkółek polonijnych

O wszystkich naszych sukcesach i porażkach na XIX Zimowych Igrzyskach Olimpijskich przeczytacie Państwo w następnym numerze.

MONITOR POLONIJNY8

Nadziejana medal...

Od 10 do 26 lutego br. oglądaliśmy XIX Zimowe Igrzyska Olimpij-skie, które po raz kolejny odbywały się we Włoszech, tym

razem w stolicy Piemontu Turynie i jego okolicach. Na organizacjętegorocznego sportowego show, przyjęcie około 3000 sportowcówi działaczy oraz dziesiątek tysięcy kibiców gospodarze wydali 3 miliar-dy 400 milionów euro!

Page 9: Monitor Polonijny 2006/03

Niestety nie mogliśmyz mężem wziąć udziału w ba-lu Ministerstwa Spraw Za-granicznych Słowacji, bo zos-tał on przełożony na inny ter-min ze względu na ogłoszo-ną żałobę narodową postyczniowej katastrofie sa-molotu, w której zginęli sło-waccy żołnierze. Udało namsię jednak uczestniczyćw kilku innych balach w Bra-tysławie. O jed-nym z nich chcęwspomnieć na ła-mach „Monitora”.

Jest to bal noszą-cy nazwę Zama-gurske Fasziangy.Organizowany jestrokrocznie na tere-nie UniwersytetuEkonomicznegow Bratysławie – w tym rokuodbył się już po raz czwar-ty. Gromadzi ludzi, którzybądź pochodzą z okolicPienin, bądź w jakiś sposóbczują się związani z tym jed-nym z najpiękniejszych za-kątków Słowacji, gdzie natej samej rzece Dunajecpolscy i słowaccy flisacyurządzają spływy, gdzie mo-żna jeszcze złowić długiena metr ryby, gdzie pięknoprzyrody zapiera dechw piersiach… Przyjeżdżająna ten bal ludzie z najróż-niejszych zakątków Słowa-cji – z Zamaguria, ze Spis-kiej Starej Wsi, ale i z in-nych regionow kraju. Przy-jeżdżają, by pokazać, żenie zapomnieli, skąd po-chodzą, gdzie są ich korze-nie.

Impreza rozpoczyna sięgóralskim tańcem, po któ-rym następują różne cere-monie, odznaczenia, prze-mówienia – często w góral-skim dialekcie, tak podob-nym do języka polskiego, że zaryzykowałabym stwier-dzenie, iż mowa ta bliższajest polskiej, niż słowackiej.Po tym wszystkim następu-je oczywiście poczęstunek

– chleb ze smalcem,zupa, ciepłe danie, cia-sta, a o północy – ka-pustnica. Przez całyczas wyśmienita za-bawa odbywa się przy„żywej” orkiestrze, sąteż występy góralskie-go zespołu, gwiazdmuzyki pop, a na-wet pokazy żongler-

ki i tańca towarzyskiego.Panuje wspaniała atmosfe-ra, bo gospodarze robiąwszystko, by goście czulisię swobodnie i miło. Jużdrugi raz z rzędu wytańczy-łam się na tym balu tak, żena drugi dzień dosłownienie czułam nóg.

Patrząc na Zamagurian,można łatwo zauważyć, żełączy nas z nimi nie tylkojęzyk, ale i takie same góral-skie stroje i piosenki śpie-wane na tę samą melodię,a nawet z tymi samymi sło-wami (np. „Góralu, czy cinie żal?”) Można by się za-stanowić, czy w przyszłościnie można by było zorgani-zować Balu Polskiego ra-zem z Zamagurskimi Fa-sziangami…

KATARZYNA KOSINIAK-KAMYSZ

OKIENKOJĘZYKOWE

9MARZEC 2006

Dyplomacjai nie tylko

KarnawałC zas w Bratysławie płynie mi tak szybko, że ani się nie

obejrzałam, a tu znowu karnawał, walentynki, bale… Dokładnie o dokładnieJ uż nie raz na łamach „Monitora Polonij-

nego” pisałam o modach językowych. Dziśzajmę się tylko jednym wyrazem, który ostat-nio zrobił niezwykłą karierę zarówno w językupolskim, jak i słowackim. Chodzi o przysłówekdokładnie (słow. presne). Według Kompute-rowego słownika języka polskiego wyraz ten,pochodzący od przymiotnika dokładny, ozna-cza ‘starannie, z dbałością, ściśle, skrupulat-nie’. Współcześnie jednak używany jest naj-częściej w zupełnie innym znaczeniu. W roz-mowach i tych oficjalnych, i tych nieoficjalnychzastępuje on pewne elementy potwierdzeniaodbioru informacji przekazanych przez roz-mówcę lub po prostu jest sygnałem podtrzy-mania dialogu. Używa się go w zastępstwie ta-kich wyrażeń, jak np. tak, zgadza się, właśnie,w rzeczy samej, no pewnie, oczywiście.Przykładem niech będzie zasłyszana rozmowadwojga ludzi:Rozmówca 1.: Minęła kolejna rocznica ślubumoich rodziców.Rozmówca 2.: Dokładnie. Rozmówca 1.: A oni nadal są szczęśliwi.Rozmówca 2.: Dokładnie.

Co z niej wynika? Jaki jest stosunekRozmówcy 2. do treści wypowiadanych przezRozmówcę 1.? Tego niestety dokładnie niewiemy! Nie wiemy, czy rozmowa miała miejscedokładnie w dniu rocznicy, czy Rozmówca 2.zgadza się z Rozmówcą 1. czy też sygnalizujetylko, że jest uczestnikiem dialogu.

Jedno jest pewne – wyraz dokładnie jestnadużywany zarówno w języku polskim, jaki słowackim. To zwykła kalka angielskiegoexactly, potwierdzająca ogromny wpływangielszczyzny na nasze (i nie tylko nasze)języki. Zatem używać go czy nie używać?Moda jest tylko modą i często przemija. Byćmoże, że i ta, na dokładnie przeminie. Alepóki trwa, to starajmy się przynajmniejstosować ten anglicyzm z umiarem. Dialogi,w których interlokutor za każdym razemwtrąca dokładnie są nudne i monotonne.A przecież można je urozmaicić innymbogatym pod tym względem słownictwem,do czego Państwa „dokładnie” zachęcam.

MARIA MAGDALENA NOWAKOWSKA

Page 10: Monitor Polonijny 2006/03

10

Latem ubiegłego roku stanąłPan do konkursu, zorganizo-wanego przez MinisterstwoSpraw Zagranicznych RP, nastanowisko dyrektora Instytu-tu Polskiego w Bratysławie.Spośród ośmiu kandydatówzostał wybrany Pan. Jak wy-gląda Pański projekt?

Program, który przygotowałem,opiera się na trzech filarach: popierwsze – na ponad 50-letniejtradycji Instytutu Polskiego w Bra-tysławie, po drugie – na politycekulturalnej naszego państwa i potrzecie – na moich doświadcze-niach w promocji kultury.

Czy czeka nas przełomw działaniu Instytutu?

To nie jest program radykal-nych zmian. Obecnie trzeba prze-de wszystkim uwzględnić to, żesiedzibę Instytutu czeka remont.Mogę Pani i czytelnikom zakomu-nikować bardzo dobrą wiado-mość: w lipcu bieżącego roku roz-pocznie się remont lokalu, któryzajmujemy. Remont ten miałbytrwać pół roku i zaczynamy przy-gotowania do przeprowadzki dolokalu zastępczego.

Gdzie będzie to lokum przej-ściowe?

Tego jeszcze nie wiem. Poszu-kujemy odpowiednich pomiesz-czeń.

Każdy człowiek zajmuje siętym, co jest mu bliskie. Panjest poetą, czy oznacza to, że tadyscyplina kultury będzie do-minować w Pańskiej działal-ności w Bratysławie?

Mam wrażenie – a mówię tojakby wbrew swojej pasji – że ten

wątek był w działalności Instytutuza bardzo eksponowany. Oczywi-ście zależy mi na tym, żeby naszaliteratura była tutaj znana. Plonpracy dyrektorów Kronholda,Mirosławskiej i Grześczaka jest wi-doczny – ilość polskich publikacjina Słowacji jest spora. Jednakw działalności Instytutu potrzeb-na jest równowaga programowai wszechstronność, dlatego nie za-mierzam wyróżniać dyscypliny,która jest mi szczególnie bliska.Chciałbym się kierować prostą za-sadą równowagi: tam, gdzie są nie-dobory, trzeba działać zdecydowa-nie wyraźniej i adekwatniej odpo-wiadać na zapotrzebowania na-szych gospodarzy.

Czy zatem, skoro dzisiejszyświat łaknie efektów specjal-nych i fajerwerków, kulturapolska będzie serwowanaw nowym opakowaniu, a In-stytut zacznie organizowaćimprezy na większą skalę?

Przez pewien czas będziemy za-absorbowani sprawami remonto-wymi i, być może, nowa strategiaInstytutu nie będzie widocznaprzez najbliższy rok. Przede wszy-stkim jednak chcę przeprowadzićmodernizację Instytutu i otwo-rzyć go na zewnątrz.

Obecnie drzwi Instytutu sązamknięte, a odwiedzający gomogą się dostać do wewnątrzdopiero po naciśnięciu dzwon-ka. Czy, mówiąc o otwarciu,ma Pan na myśli również li-kwidację tej przeszkody?

Będę się starał to zmienić. Po-wody, dla których drzwi są zam-knięte, są rozmaite, musimy kiero-wać się względami bezpieczeńst-wa. Jednakże instytucja, która mapromować kulturę powinna byćotwarta dla ludzi, powinna zacie-kawiać i przyciągać przechod-niów na placu SNP. A także pro-mieniować jak najdalej na ze-wnątrz. Otwarcie jest warunkiemdobrej komunikacji i wzajemnegozrozumienia. Takie będzie mojestałe nastawienie.

Czy zamierza Pan realizo-wać imprezy o dużej randze,które w sposób widocznyzwrócą uwagę na obecnośćpolskiej kultury na Słowacji?

Nie chciałbym awizować wy-strzałowych, szampańskich efek-tów. Nastawiony jestem na pracę,która ma raczej charakter pozyty-wistyczny. Zdaję sobie sprawę, żefajerwerki i sensacje są mile wi-dziane, zwłaszcza przez mediai musimy się z tym liczyć, ale jed-

W latach 1991-1996 i 2000-2004 był dyrektorem programowymInstytutu Polskiego w Pradze. Doświadczenia zawodowe zdoby-

wał, pracując w różnych instytucjach kulturalnych – był głównym spe-cjalistą do spraw programu w biurze „Kraków 2000”, przez rok pełniłfunkcję dyrektora ośrodka kultury w Cieszynie, skąd pochodzi i gdziejest jego „mała ojczyzna”. Był też dziennikarzem i działaczem „Soli-darności”na polsko-czesko-słowackim pograniczu, był współzałożycie-lem Niezależnego Zrzeszenia Studentów na UJ, gdzie studiowałpolonistykę i religioznawstwo. Mowa o Zbigniewie Macheju – nowymdyrektorze Instytutu Polskiego w Bratysławie.

Z. Machej: „Instytut trzeba zmodernizowaći otworzyć na zewnątrz“ WYWIAD MIESIĄCA

10 MONITOR POLONIJNY 10

Page 11: Monitor Polonijny 2006/03

11

nocześnie widzę, w jakim np. sta-nie jest biblioteka Instytutu. Niechcę krytykować polityki moichpoprzedników, ale warunki, w ja-kich przechowywane są książkiw Instytucie należałoby radykalniezmienić. Toteż nie fajerwerki będątym najważniejszym celem, którychciałbym realizować, ale sprosta-nie standardom modernizacji i po-trzebom wynikającym z cywiliza-cyjnego i kulturowego kontekstu.

Zamierza Pan zatrudnić wię-cej pracowników?

Myślę, że jeżeli Instytut miałbyzajmować się udzielaniem infor-macji, a nie tylko organizowaniemtzw. imprez, to potrzeba wprowa-dzenia pracownika, który zajmo-wałby się w sposób nowoczesnysprawami informacji, komunikacji,public relations, jest czymś nie-zbędnym.

Czy to oznacza, że przejmie-cie Państwo, chociaż po części,rolę Polskiej Organizacji Tury-stycznej, by przeciętny Słowak,spacerujący po Bratysławie,mógł zapoznać się z ofertą tu-rystyczną przedstawianą przeznasz kraj?

Do pewnego stopnia jest to nie-zbędne. Choć tym również po-winien zajmować się WydziałEkonomiczno-Handlowy. Ale,jak Pani wie, teraz przebiegareforma Wydziału Ekonomi-czno-Handlowego. Przygoto-wywana jest też reforma In-stytutów, nie chciałbym więcmówić o swoich autorskichplanach. Za 2-3 miesiące zo-stanie ukończona praca nadopracowywaniem strategiipromocji Polski w świecie,którą przygotowuje Ministerst-wo Spraw Zagranicznych.

Czy możliwy jest czarny sce-nariusz, że nowa strategia przy-niesie likwidację Instytutów?

Nie, nie spodziewam się, żebynowa strategia miała mieć charak-ter negatywny czy redukcyjny.Spodziewam się raczej czegośprzeciwnego, czyli tego, że instytu-ty będą miały więcej zadań do wy-konania i będą musiały być bar-dziej ofensywne i nowoczesne.

Zamierza Pan wydłużyć go-dziny otwarcia Instytutu, bymogli go odwiedzać goście poskończeniu swojej pracy?

Trzeba będzie zastanowić sięnad tym, biorę to pod uwagę.

Pracował Pan kilka lat w In-stytucie Polskim w Pradze,mentalność Słowaków jest jed-nak trochę inna niż Czechów,czy zatem ma Pan jakąś recep-tę, jak ich zainteresować pol-ską kulturą?

To wymaga czułości, stałego na-słuchiwania i odpowiedniego ro-zeznania. Słowackie usposobieniebardziej kojarzy mi się z Janosi-kiem niż z wojakiem Szwejkiem.Pochodzę z Cieszyna, a więc z po-granicza czesko-polskiego, alementalność Słowaków jest mi bliż-sza, co może mi pomóc w porozu-mieniu z nimi.

W jaki sposób będzie Panpodchodził do Polonii słowac-kiej? Czy podziela Pan zdaniePańskiego poprzednika, który,obejmując stanowisko dyrek-tora Instytutu Polskiego, stwier-dził na łamach „Monitora Polo-nijnego”, że Instytut nie jestdla Polaków?

Instytut musi być otwarty nawszystkich zainteresowanych Pol-ską. Naszym szczególnym zada-niem jest też otwarcie się na Pola-ków zamieszkujących w kraju na-szego działania. Polonię trzeba ota-czać szczególnymi względami, conie oznacza nadopiekuńczości. Tunie ma sprzeczności pomiędzy za-sadniczą misją działania Instytutui interesami Polonii. Ale przedewszystkim jest to domena działal-ności konsulatów.

Opieka konsularna tojedna rzecz, a współpra-ca z Polonią– druga.Chcemy prezentowaćPolskę jako kraj ciekawejkultury, dynamicznychprzemian cywilizacyj-nych, o szczególnychwalorach, niezwykłymdziedzictwie kultural-

nym i wielu atrakcjachturystycznych. Liczę też na

inspiracje ze strony Polonii,a ta współpraca możemieć nowe impulsy. Za-mierzam wybrać się do

Koszyc na rozmowęz prezesem Błońskim.

MARZEC 2006

FOTO

: MAŁ

GORZ

ATA

WOJ

CIES

ZYŃS

KA

Page 12: Monitor Polonijny 2006/03

MONITOR POLONIJNY12

Mam pewien sentyment do tej instytu-cji, głównie ze względu na pracującą tamkiedyś panią Schnablovą, która była du-szą Ośrodka. W latach 60-tych, kiedyprzybyłem do Bratysławy, a był to okres,kiedy w tym mieście studiowało wieluPolaków z Zaolzia, Ośrodek był centrumPolonii, pewnego rodzaju oazą. Tu odby-wały się zorganizowane, ale i spontani-czne spotkania Polaków i słowackichprzyjaciół. W tamtym okresie Polska byłaprekursorem zmian w bloku socjalistycz-nym, z Polski czuło się świeży powiew.Dlatego wielu Słowaków uczyło się na-szego języka, by móc m.in. czytać polskąprasę. Odbywały się tu liczne kursy językapolskiego, które kończyły się literackimiprogramami, a te cieszyły się dużym zain-teresowaniem szerokiej publiczności.Wernisaże i kameralne koncerty przycią-gały wielu ludzi. Ośrodek był bez dzwon-ków, bez kluczy, panowała w nim swojskaatmosfera. Wtedy jeszcze nie było zare-jestrowanej polskiej organizacji – KlubuPolskiego, ale co kwartał odbywały siętam spotkania Polaków, np. na tłustyczwartek panie piekły pączki i już był pre-tekst do spotkania! To był ośrodek i dlaPolaków, i dla Słowaków. Może przema-wia przeze mnie zbyt duży sentyment?

Nie wiem, ale jestem przekonany, że i dziśmożna Słowakom przybliżać Polskęw bardziej interesujący sposób. Przy całejsympatii do pracowników Instytutu muszęstwierdzić, że dziś ten Instytut jest steryl-ny, jakby za szkłem, niedostępny. Jestemgościem niektórych imprez, ale rzadko tuspotykam osoby z Klubu Polskiego. Rozu-miem, że Instytut ma promować kulturępolską wśród Słowaków, ale przecieżw tym pomocny może być również Klub.I tu powinna być symbioza. Nie powinnosię zapominać o Polakach, a Polacy po-winni pamiętać o ojczyźnie. Należałoby ot-worzyć drzwi, zlikwidować dzwonki! Nie-dawno byłem świadkiem, kiedy dwoje Ja-pończyków, przechodząc obok Instytutu,zainteresowało się wystawą. Zobaczyli jąprzez okno. Próbowali otworzyć drzwi –bezskutecznie. Niestety, nie potrafili prze-czytać informacji w języku polskim ani posłowacku, że Instytut otwierany jest ponaciśnięciu dzwonka. Wytłumaczyłem imto, ale turyści zrezygnowali z wizytyw Instytucie.

Życzyłbym sobie więcej koncertów. Nałamach „Monitora” są przedstawiani pols-cy muzycy. Dlaczego nie moglibyśmy ichzobaczyć na żywo? Jako filmowiec chciał-bym mieć możliwość oglądania polskichnowości filmowych, tym bardziej, że naSłowacji filmów prawie nikt nie kręci. Dla-tego uważam, że dorobek polski mógłbybyć interesujący. Mieszkam tu 40 lat i za-wsze Instytut będzie mi bliski…

Klub Polski nie ma swojejsiedziby i czasami korzystaz gościnności Instytutu Pol-skiego. Pojawiły się jednak opi-nie, że skoro Polonii słowa-ckiej nie stać na własny lokal,powinna korzystać z siedzibyInstytutu. Co Pan na to?

Środowisko polonijne na Sło-wacji powinno wykazać się pew-ną dynamiką i aktywnością w za-łatwianiu swoich spraw. Wszę-dzie na świecie organizacje polo-nijne posiadają swoje autono-miczne lokale, co wydaje mi sięnajlepszym rozwiązaniem. Niema takiego Instytutu Polskiegow świecie, w którym mieściłbysię lokal organizacji polonijnej.To, że Klub Polski nie ma lokalu,może wynikać z faktu, że nie maaż tak gwałtownej woli czy po-trzeby posiadania tego lokalu.Polonia musi być mocno przeko-nana o swoich potrzebach, byosiągnąć swój cel.

Póki co adres Klubu to ad-res Instytutu. Nie przeszka-dza to Panu?

Zupełnie mi to nie przeszkadza.

Nasi słowaccy przyjacielez sentymentem wspominajączasy, kiedy w ramach Insty-tutu działał polski sklep. Czyjego likwidacja prawie dzie-sięć lat temu oznacza defini-tywne zaniechanie działal-ności gospodarczej tegocharakteru?

Ten rozdział jest definitywniezamknięty. Nasza dyplomacjanie przewiduje takiej działalno-ści, handlem zajmują się hand-lowcy, a dyplomacją kulturalnąprofesjonaliści w tej dziedzinie.Państwo nie może i nie powin-no zajmować się wszystkim. Tojest teraz wyzwanie dla prywat-nego przedsiębiorcy. A pozatym żyjemy już w innej epoce.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

Instytut Polskiwczoraj, dziś i jutroANKIETA

W związku z przygotowywanymi zmianami w Instytucie Polskimw Bratysławie przeprowadziliśmy ankietę wśród Słowaków

i Polaków, pytając ich o to, jak oceniają działalność tej instytucji.Chcieliśmy się dowiedzieć, jaką rolę ich zdaniem pełnił niegdysiejszyOśrodek Kultury Polskiej, jak postrzegają Instytutu dziś i jak widzielibyjego działanie w przyszłości.

FRANEK CHMIELreżyser filmowy, długoletni pracownikSłowackiej Telewizji, Polak pochodzący z ZaolziaFO

TO: S

TANO

STE

HLIK

Page 13: Monitor Polonijny 2006/03

13MARZEC 2006

JURAJ SLEZÁČEKaktor słowacki, długoletni dyrektor Sceny Dramatycznej SND w Bratysławie

Zawsze zachwycaliśmy się polską kulturą, do Polskijeździliśmy po inspiracje teatralne. Nie jestem częstymgościem Instytutu, ale dostaję mnóstwo zaproszeń naimprezy organizowane przez jego pracowników. Ofertajest bogata. Nasz teatr kilka lat temu nawiązał współ-pracę z Teatrem Narodowym z Warszawy, graliśmyprzedstawienia w Polsce, gościliśmy polskich aktoróww Bratysławie. Ich przedstawienia cieszyły się olbrzy-mim zainteresowaniem, a nasze inicjatywy wspierałInstytut Polski. Pomocną dłoń podała nam też MagdaVášáryová – nasza koleżanka – była aktorka, późniejambasador w Polsce.

Instytut w szerokimpojęciu promuje kultu-rę polską, mnie przedewszystkim ciesząspotkania z dziedzinyteatru. W ciągu ostat-nich lat kilkakrotniespotkaliśmy się z Er-nestem Bryllem – au-torem naszego najwię-kszego hitu na Słowa-cji – „Na szkle malo-wane”.

DAREK GLEBPolak, terapeuta, pracujez ludźmi uzależnionymi

Oferta kulturalna Instytutujest bogata, a program interesu-jący. Ale jako Polak widziałbymw nim miejsce też dla Polaków,aby się mogli w nim spotykać.Z pewnością, gdyby był otwartydla Polonii, przychodzilibyśmy tuczęściej, przyprowadzając naszesłowackie rodziny i słowackichprzyjaciół. Chcielibyśmy odczu-wać dumę ze związków z tą in-stytucją i chwalić się polską kul-turą. Dlatego może w ofercie kul-turalnej widziałbym też miejscena większe, bardziej spektaku-larne imprezy, które docierałybydo szerszej publiczności. Z pew-nością mamy co pokazać, a naczoło należałoby wysunąć wizy-tówki kultury polskiej. Pamię-tam, jak kilka lat temu imprezyKlubu Polskiego cieszyły sięolbrzymim powodzeniem, bowi-em podczas Dni Polskichw Bratysławie czy podczas in-nych przedsięwzięć prezentowa-

liśmy nasze gwiazdy: zespół„Śląsk” czy swego czasu „Bra-thanki”. Należy więc chyba przy-najmniej raz w roku zaprosić ko-goś znanego, kto byłby magne-sem dla środowiska słowac-kiego. Takie imprezy jednak mu-si poprzedzać dobra promocja,czego, wydaje mi się, przezostatnie lata brakowało. Po kilkulatach od pierwszego występu ze-społu „Śląsk”, przygotowanegoprzez Klub Polski, zespół ponow-nie gościł w Bratysławie za spra-wą Instytutu. Niestety, wieleosób o tym nawet nie wiedziało…

RENATA MAJERČÍKOVÁSłowaczka polskiego pochodzenia, tłumacz,pracownik Ośrodka w latach 1976-1994

Pamiętam Ośrodek, który odwiedza-łam jako mała dziewczynka, tu pracowałamoja mama (p. Anna Schnablová – przyp.red.). Wtedy na niewielkiej powierzchnidziało się mnóstwo rzeczy. Ośrodek dys-ponował tylko obecną salą wystaw i ma-lutkim biurem obok tej sali. W jednym po-mieszczeniu odbywały się wystawy, pro-jekcje filmów, tu była biblioteka i czytelniajednocześnie. Później Ośrodek zyskiwałcoraz więcej pomieszczeń. Olbrzymią po-pularnością cieszyły się projekcje pol-skich filmów. Sala kinowa mogła pomie-ścić tylko 35 osób. Kiedy wyświetlane by-ły polskie hity kinowe, aby obejrzeć film,trzeba było mieć bilet, choć ten był dar-mowy – takie było zainteresowanie! „Czło-

wieka z żelaza” i „Seksmisję” pokazywa-liśmy kilka razy dziennie.

Jeszcze zanim powstał sklep, pracow-nicy Ośrodka organizowali tzw. kierma-sze, np. dwa tygodnie przed świętamisprzedawali polskie produkty, sprowadza-ne wtedy ze sklepu z Pragi, co cieszyło siędużym powodzeniem. Kiedy istniał sklep,każdy mógł w nim kupić polską prasę.Zainteresowanie było tak duże, że nie-którzy mieli swoje teczki, do których od-kładaliśmy zamówione czasopisma. Ośro-dek czynny był do godziny 18-tej i wciążbyło tam pełno ludzi.

Kiedy podjęłam pracę w Ośrodku, na-dal pracowała w nim moja mama. W jejobecności nie mogłam sobie pozwolić naprzerwy w pracy – podobnie jak ona,wszyscy pracowaliśmy według zasady:gość w dom, Bóg w dom. Poza tym mia-łam dobrego szefa, tamten dyrektor miał

przyjazny stosunek do ludzi, no i, co bar-dzo ważne, znał się na kulturze. Teraz tenInstytut świeci pustkami, sama go odwie-dzam bardzo rzadko. Ale to może natural-na kolej rzeczy, że po roku 1989 zaintere-sowanie tym, co było na wyciągnięcieręki, maleje, a pojawiają się nowe możli-wości. Nawet nie bardzo wiem, jak Insty-tut powinien działać teraz. Z pewnościąnależałoby otworzyć drzwi. Nie wiem, cosię dzieje z salą kinową, która kiedyś przy-ciągała rzesze zainteresowanych, czy tepomieszczenia stoją puste. Rozumiem, żeInstytut jest finansowany z budżetu Polskii zapewne musi działać oszczędnie.W czasach, kiedy pracowałam w Ośrod-ku, na jego działalność zarabiał sklep.Myślę, że Instytut mógłby być miejscemspotkań Polaków, nie tylko, aby mogli onisobie porozmawiać, ale aby też sięgnęlipo polską prasę i inne publikacje.

FOTO

: ARC

HIW

UM

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

Page 14: Monitor Polonijny 2006/03

14 MONITOR POLONIJNYMONITOR POLONIJNY

Od kiedy pamiętam, polska muzyka – po-ważna i rozrywkowa – zawsze mnie za-chwycała. Mam sporą kolekcję polskich wy-dawnictw muzycznych. To, co robili Polacy,zawsze różniło się od tego, co było dostęp-ne na naszym rynku, czyli od muzykisłowackiej, czeskiej czy węgierskiej. Jestemteż miłośnikiem polskiej poezji. Dawniejbardzo często wstępowałem do Ośrodka, bo-wiem w sklepie mogłem na podstawie kata-logu zamówić sobie nowości płytowe i ksią-żkowe. Jestem kolekcjonerem i nie satys-fakcjonuje mnie możliwość przesłuchania ut-worów, skopiowania ich czy przeczytaniaksiążek na kolanie. To, co dobre, chcę miećna swoich półkach. Dziś polskich wydaw-nictw muzycznych szukam już, niestety, niew Instytucie Polskim, ale w sklepie paręmetrów dalej – „Dyvid”, gdzie wiem, że za-mówione pozycje z zakresu muzyki powa-żnej jego pracownicy mogą sprowadzić

z Polski. W pozostałych sklepach najczę-ściej, jeśli oferują CD polskich wykonawców,są to wersje w języku angielskim. Sądzę jed-nak, że oryginalne wersje językowe są naj-lepsze i tu pojawia się problem.

Dawniej kupowaliśmy wraz z żoną rów-nież polskie plakaty, a będąc w sklepiezawsze wstępowaliśmy do sali wystawowej,by obejrzeć obrazy. Ciekawe były też kame-ralne koncerty, szczególnie jazzowe. Byłotam małe podium, fortepian, trzech, czterechmuzyków. To było coś! Czasy się zmieniają,owszem, mogę dokonać zakupów przezInternet, ale to nie to samo. Może dobrymrozwiązaniem byłoby zaoferowanie pomie-szczenia w Instytucie komuś, kto otworzyłbypolski sklep? Już mam listę tytułów filmo-wych na DVD, które z pewnością kupiłbymw oryginalnej wersji językowej. Na pewnochciałbym trylogię Sienkiewicza – na włas-ność, do kolekcji.

PETER ČAČKOdyrektor „Bibiany” – centrum dla dzieci

Od 1961 roku systematycznie jeździłem na warszawskie targiksiążki. Po kilku latach zacząłem poważnie interesować siępolską literaturą dla dzieci i młodzieży. W Instytucie czasamispotykałem przyjaciół z Polski, którzy udostępniali mi potrzebneinformacje. Oprócz tego we współpracy z czasopismem „Zlatýmáj“ zorganizowałem seminarium dotyczące tłumaczeń polskiejliteratury dziecięcej na język czeski i słowacki oraz tłumaczeńsłowackich i czeskich książek na język polski. Dziś dla mnieInstytut Polski to poważny partner w organizowaniu wspólnychimprez. Są to przede wszystkim imprezy związane z „Bienáleilustrácií Bratislava”. Instytut przygotowuje bardzo ważnei ciekawe przeglądy oryginałów ilustracji polskich książek dladzieci, które w ramach BIB odwiedza wielu gości zagranicznych..Chętnie biorę udział w imprezach organizowanych przez Instytut

i Klub Polski. W os-tatnim czasie Instytutprzygotowuje bogatąpaletę przedsięwzięć.Z jego działalnościjestem zadowolony,choć być może ży-czyłbym sobie więcejprogramów muzycz-nych.

MARIAN LEŠKOpublicysta dziennika SME

Najczęściej odwiedzałem Instytut, kiedy ten był dla nas– mieszkańców socjalistycznej Czechosłowacji – oknemna świat. Wtedy kupowałem mnóstwo gazet, czasopismi publikacji książkowych. Dziś, niestety, nie mam gdziedokonać takich zakupów. Jeszcze niedawno kupowałem„Politykę” czy „Gazetę Wyborczą” w sklepachz zagraniczną prasą, dziś już nawet oni tego nie oferują.Pozostaje więc Internet, choć przyznaję, że chętniekupiłbym niektóre pozycje. Najbardziej interesowały mniekiedyś instytutowe wystawy książek i plakatów, dziś,przyznaję się samokrytycznie, że tego czasu jest mniej,więc jestem rzadkim gościem Instytutu. Ale z pewnościąprzyciągnęłyby moją uwagę spotkania z niezależnymifachowcami, którzy oceniliby aktualne wydarzeniapolityczne w Polsce: z dziennikarzami, analitykami,socjologami. Spotkania z politykami aż tak mnie nieinteresują, ponieważ ci są graczami własnych ról.

ALEXANDER SOLDANinżynier dźwięku, pracuje dla różnych wydawnictwmuzycznych, Słowak, miłośnik polskiej muzyki i poezji

zebrała MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

FOTO

: KAR

OL J

AKUB

ÍK

FOTO

: ARC

HIW

UM

FOTO

: ARC

HIW

UM

Page 15: Monitor Polonijny 2006/03

15

Grupa „Negatyw“ w składzie:Mietall Waluś, Darek Kowolik,Adrian Gąsior, Błażej Nowickii Rafał Pożoga została założonaw Mysłowicach w drugiej poło-wie 1998 roku. Już wcześniej jejczłonkowie współpracowali zesobą w czasach licealnych w ró-żnych konfiguracjach w lokal-nych zespołach „Skowyt” i „Kur-tyna”. Śląska kapela od począ-tku swojej działalności kroczyła

wyznaczoną przez siebie alter-natywną drogą do sławy. Nigdynie brała udziału w muzycz-nych przeglądach, unikała gra-nia coverów.

Najważniejsze dla jej człon-ków były zawsze ich własnekompozycje. Wydali single:„Alone”, „Mam to, co chciałem”,„Lubię was”, „Myślałem, że”i „Amsterdam”. Do „Amster-damu” nagrali też teledysk, cie-

szący się dużym powodzeniemwśród fanów zespołu. W krót-kim czasie nagranie trafiło domediów, które przyjęły go en-tuzjastycznie. Po pięciu tygod-niach emisji piosenka zawędro-wała na wysokie – 2. miejsce –listy przebojów stacji muzycz-nej VIVA Polska oraz na playlis-tę MTV.

W roku 2002 ukazała się de-biutowa płyta PACZATAREZ,która rozeszła się w nakładzie 5 tysięcy egzemplarzy.

W sklepach można już zaku-pić najnowszą płytę „Negaty-wu”, zatytułowaną MAN-CHESTER.

Zespół stale koncertuje. Zy-skał wielu fanów wśród mło-dzieży nie tylko na południuPolski. Występował obok takichartystów, jak Robert Gawlińskiczy grupy „T.Love” i „Myslo-witz”.

URSZULA SZABADOS

A by urozmaicić rubrykę poświęconą muzyce,postanowiliśmy co miesiąc przedstawiać

Państwu gusta muzyczne naszych Czytelników.W pierwszym odcinku prezentujemy ulubionychpolskich wykonawców ambasadora RP w RSZenona Kosiniaka-Kamysza

„Każdy z nas chciałby być jak najdłużejmłody, więc wraca pamięcią do tamtychczasów również poprzez muzykę. Dlategonajchętniej słucham wykonawców, którychlubiłem w czasach, kiedy uczęszczałem doliceum. Moją ulubioną grupą była BudkaSuflera, a jej piosenka Cień wielkiej góryprzypomina mi tamte miłe, beztroskiechwile. Dziś ten zespół nadal jest popularny,a Cugowski, będący nadal na topie, jestponadpokoleniowy. Cieszy mnie fakt, żeprzebój Bo do tanga trzeba dwojga nucąprzedstawiciele kilku generacji. Jako młodychłopak zachwycałem się też CzerwonymiGitarami. Trochę szkoda, że dzisiejszy składgrupy został okrojony o niektórychmuzyków charakterystycznych dla tamtegookresu, mam tu na myśli przede wszystkim

niezapomnianego Seweryna Krajewskiego.Pięć, a może sześć lat temu byłem nakoncercie Czerwonych Gitar w Berlinie. Ażmi się łza zakręciła w oku, kiedy zaśpiewaliswoje największe przeboje po niemiecku.Kiedy studiowałem w Niemczech, w byłymNRD, to była jedna z najpopularniejszychgrup muzycznych, kto wie, może nawetcieszyła się tam większą popularnością niżw Polsce. Do dziś mam jej płyty wydanew języku niemieckim, a jeden z moichprzyjaciół – Arab z Jemenu Południowego –znał ich wszystkie przeboje po niemieckuna pamięć“.

mw

MARZEC 2006

FOTO

: ARC

HIW

UM

FOTO

: MAŁ

GORZ

ATA

WOJ

CIES

ZYŃS

KA

Page 16: Monitor Polonijny 2006/03

MONITOR POLONIJNY16

W 1941 roku polskie MinisterstwoInformacji w Londynie wydało bro-szurę zatytułowaną „Bestialstwo nie-znane dotąd w historii”, w której napodstawie informacji otrzymywa-nych z okupowanej Polski informo-wało o tragedii Żydów. W styczniu1942 roku to samo ministerstwo wy-dało kolejną alarmującą publikację„Niemiecki nowy porządek w Pol-sce”. W grudniu 1942 roku ministerRaczyński przesłał ponownie rzą-dom sojuszniczym obszerną notę,ukazującą dotychczasowy przebiegzagłady Żydów w Polsce. Tak więcalianci po roku 1941 nie mogli jużtwierdzić, że o prześladowaniach Ży-dów w Polsce nie wiedzieli i niemogli już ich ignorować.

We wrześniu 1942 roku przy Dele-gaturze Rządu RP na Kraj, czyli naj-wyższej władzy w Polskim PaństwiePodziemnym, powstał TymczasowyKomitet Pomocy Żydom. Jego po-wstanie było bezpośrednią reakcjąna treść ulotki, napisanej przez zna-ną polską pisarkę katolicką ZofięKossak-Szczucką, a zatytu-łowanej Protest, w którejautorka pisała, że mi-mo iż uczucia Pola-ków-katolików wo-bec Żydów nie ule-gły zmianie i nadalsą wrogie, to jednakwobec zbrodni niemie-ckich nie można byćobojętnym, należy protesto-wać, a kto tego protestu nie po-prze, nie jest katolikiem. Tymczaso-wy Komitet Pomocy Żydom wkrótcezostał przekształcony w Radę Pomo-cy Żydom, działającą pod kryptoni-mem „Żegota” (o tym w kwietnio-wym „Monitorze”).

We wrześniu 1942 roku Kierowni-ctwo Walki Cywilnej wydało prokla-mację, w której stwierdzało: „Tragicz-ny los, jaki spotkał naród polski,zdziesiątkowany przez wroga, dopeł-

niany jest od prawie roku przez stra-szną, zaplanowaną rzeź, przeprowa-dzaną na narodzie żydowskim. /.../Zamordowano już milion ofiar, a ichliczba rośnie z każdym dniem. Niemogąc zapobiec tym zbrodniom, Kie-rownictwo Walki Cywilnej składaw imieniu całego narodu polskiegoprotest przeciw zagładzie przygoto-wanej dla narodu żydowskiego. Doprotestu tego dołączają się wszyst-kie polskie grupy polityczne i cywil-ne. Tak samo jak w przypadku pol-skich ofiar niemieckich prześlado-wań, wykonawcy i ich kaci będą bez-pośrednio odpowiedzialni za te zbrod-nie”. Proklamację opublikowała całaprasa podziemna, została ona też

przesłana do Londynu i wie-lokrotnie odczytana w BBC

i w Radio „Świt”, a tak-że w innych alianc-kich rozgłośniach ra-diowych.Wcześniej jednak, bojuż od początku lipca,

Kierownictwo WalkiCywilnej regularnie infor-

mowało rząd w Londynieo każdym przejawie prześladowa-

nia Żydów, a aktualne informacjeKWC otrzymywało od naczelnikówsekcji żydowskiej w Delegaturze Rzą-du oraz od Komendy Głównej AK.Pierwszym informacjom w Londynienie wierzono i potraktowano je jakoprzesadzoną propagandę antynie-miecką. Nie dano również wiary wia-domości o rozpoczętej w lipcu 1942roku likwidacji getta warszawskiego.Dopiero, gdy kilka miesięcy później

wywiad brytyjski potwierdził te infor-macje, zaczęto właściwie korzystaćz wiadomości przekazywanych przezStefana Korbońskiego ps. „Nowak”,szefa Kierownictwa Walki Cywilnej.Informował on o sytuacji w gettach,o masowych mordach, o transpor-tach do Oświęcimia, o krematoriachoświęcimskich i doświadczalnymbloku X, o powstaniu w getcie war-szawskim. Była to lawina alarmu-jących informacji, wśród którychpowtarzało się żądanie: „Nieustanniepowtarzajcie polecenie KierownictwaWalki Cywilnej udzielania pomocyukrywającym się Żydom”.

W marcu 1943 roku wystosowanokolejną proklamację, by przeciwdzia-łać stosowaniu szantażu wobecPolaków, udzielających schronieniaŻydom, w której m.in. czytamy: „/.../niektórzy, pozbawieni czci i honoru,rekrutujący się ze świata przestę-pczego, odkryli nowe świętokradczeźródło korzyści: szantażowanie Pola-ków ukrywających Żydów i samychŻydów. Kierownictwo Walki Cywilnejostrzega, że każdy przypadek szan-tażu będzie zarejestrowany i ukaranyz całą surowością – jeśli to możliwenatychmiast, jeżeli nie – to w przy-szłości”.

Po ogłoszeniu tej proklamacji sądypodziemne wydały wiele wyrokówśmierci. Wyroki wykonywano przezrozstrzelanie, a prasa podziemna i ra-dio informowały o nich. W lutym1944 roku Kierownictwo Walki Pod-ziemnej wydało dekret zezwalającyw nagłych przypadkach, gdy po-stępowanie sądowe mogło zagrażaćżyciu lub bezpieczeństwu ukrywa-jących się Żydów lub osób udziela-

Państwo podziemne a holocaustJ uż od 1940 roku konspiracyjna Delegatura Rządu Rzeczypospolitej

na Kraj informowała Rząd Rzeczypospolitej na Uchodźstwieo prześladowaniach Żydów w Polsce. Wiadomości były alarmującei spowodowały wysłanie przez rząd londyński do rządów alianckichnoty, zwracającej uwagę na tragiczną sytuację polskich Żydów.

TO WARTO WIEDZIEĆ

Page 17: Monitor Polonijny 2006/03

jących im schronienia, nanatychmiastową, bez wy-roku sądowego likwidacjęszantażystów i donosicieli.Podstawą wykonania wy-roku był w takich przypad-kach rozkaz miejscowychwładz podziemia, najczę-ściej miejscowego dowód-cy Walki Cywilnej.

Komunikaty o ekstermi-nacji Żydów przesyłała swoimi kana-łami również Delegatura Rządu RPna Kraj. Początkowo były to przedewszystkim informacje otrzymywaneod dwu przedstawicieli środowisk ży-dowskich: Leona Feinera i AdolfaBermana, adresowane do rabinówStephena Wize i Nachuma Goldmanaw Stanach Zjednoczonych oraz dodwóch żydowskich członków RadyNarodowej w Londynie – IgnacegoSchwartzbarta i Szmula Zygielbojma.

Delegatura zdecydowała też o wy-słaniu do Londynu naocznego świad-ka prześladowań Żydów. Był nim ku-rier delegata rządu Jan Karski, którynie tylko przedostał się do gettawarszawskiego, ale w przebraniu es-tońskiego strażnika dostał się doobozu śmierci dla Żydów w Bełżcu,by potem, pokonując ogromne trud-ności, dotrzeć w listopadzie 1942 ro-ku do Londynu. Tam o ludobójstwiedokonywanym przez Niemców w Pol-sce informował nie tylko polskiegopremiera rządu londyńskiego gen.Sikorskiego, ale również przedstawi-cieli angielskich sfer rządzących: mi-nistra spraw zagranicznych A. Ede-

na, przywódcę Partii Pracy A. Gren-wooda, lordów Seelbourna i Cranbor-na, przewodniczącego Zarządu Han-dlowego H. Daltona, podsekretarzaspraw zagranicznych R. Lawa i in.Osobiście informował ambasadorówrządu angielskiego i amerykańskie-go, akredytowanych przy Rządzie RPna Uchodźstwie. Jan Karski poświad-czył również eksterminację Żydówprzed Komisją ds. Badania ZbrodniWojennych przy Narodach Zjedno-czonych. Udzielił też licznych wywia-dów dla prasy brytyjskiej, apelowało pomoc do parlamentu brytyjskie-go, do organizacji pisarzy i intelektu-alistów brytyjskich. Dzięki gen. Sikor-skiemu udało się Karskiemu dostaćdo Stanów Zjednoczonych, gdzie opi-sał sytuację Żydów podsekretarzowistanu Adolfowi Berle, naczelnemuprokuratorowi Bidde, sędziemu SąduNajwyższego F. Frankfurterowi, arcy-biskupom, a także przywódcom ame-rykańskich Żydów: Stephenowi Wi-se, Nachimowi Goldmanowi i Walde-manowi. Przyjął go również prezy-dent Franklin D. Roosevelt.

Delegatura Rządu na Kraj i Komen-

da Główna AK domagałysię od aliantów odwetu zaeksterminację Żydów: na-lotów dywanowych na mia-sta niemieckie, regularne-go bombardowania liniikolejowych prowadzącychdo obozów zagłady, byw ten sposób zapobieckolejnym transportomz gett. Szef Kierownictwa

Walki Cywilnej Stefan Korboński,podsumowując te żądania, w komu-nikacie dla rządu londyńskiego z 7 czerwca 1943 roku pisał: „Tutej-sza opinia publiczna żąda, aby uwa-ga Anglosasów zwróciła się w stronęPolski i wzywa do odwetu na Rzeszy/.../ Błagam i proszę, aby jednocze-śnie z rozpoczęciem nalotów dywa-nowych na Niemcy złożono odpo-wiednie deklaracje, że to jest odwetza ostatnie bestialstwa popełnianeprzez Niemców”.

Gdy w połowie roku 1942 w get-tach rozpoczęły się przygotowaniado stawienia zbrojnego oporu Niem-com, przywódcy rodzącego się pod-ziemia żydowskiego utworzyli Ży-dowski Komitet Narodowy, w składktórego weszli reprezentanci wszyst-kich organizacji żydowskich z wyjąt-kiem „Bundu”. Wkrótce powstałaKomisja Koordynacyjna – najważniej-sze ciało polityczne żydowskiegopodziemia. I „Bund”, i Żydowski Ko-mitet Narodowy miały swych przed-stawicieli po stronie aryjskiej. Byli towspomniani już dr Adolf Berman i drLeon Feiner. Obaj utrzymywali regu-larne kontakty z Delegaturą Rządu.Powstała w lipcu 1942 roku w getciewarszawskim Organizacja Bojowa,od grudnia 1942 Żydowska Organi-zacja Bojowa, na czele której stałMordechaj Anielewicz, również miałaswego przedstawiciela poza muramigetta. Był nim Arie Wilner, utrzymu-jący łączność z Armią Krajową po-przez kontakt z Henrykiem Woliń-skim, dowódcą żydowskiej sekcjiDowództwa Armii Krajowej.

17MARZEC 2006

FOTO

: ARC

HIW

UM

FOTO

: ARC

HIW

UM

Page 18: Monitor Polonijny 2006/03

W 1984 roku zaskoczyłi czytelników, i krytykówdojrzałością i oryginalno-ścią swego debiutu proza-torskiego. Debiutancki dy-ptyk Stankiewicz. Powróttrafił do rąk czytelnikaw momencie, gdy po ogło-szeniu stanu wojennego li-teraturę polską zdomino-wało odwoływanie się dopatriotyzmu romantyczne-go, heroizmu przegranychpowstań i bitew. Rylskipodjął polemikę. Dla boha-terów dyptyku, ludzi o pol-skim rodowodzie, którzy

znaleźli się na ziemiachporewolucyjnej Rosji, z du-mą noszących mundurycarskich oficerów odwoły-wanie się do chwałypowstań czy wspomnieńz pól bitewnych to pustefrazesy, mające rekompen-sować przegrane, słabośći nieporadność. W świecieliczy się siła i posłuch,a nie wyżywanie się w de-sperackich czynach i la-mentowaniu.

Stankiewicz. Powrót toproza nosząca wszystkiecechy powieści historycz-

nej, ale jednocześniew swym przekazie byław latach osiemdziesiątych

powieścią niezwykle aktu-alną.

W 1987 roku ukazał siętom opowiadań RylskiegoTylko chłód, a w roku2004 Wydawnictwo„Świat Książki” przyniosłojego drugą powieśćCzłowiek w cieniu, za któ-rą autor otrzymał NagrodęLiteracką im. JózefaMackiewicza. Pisarz otrzy-mał nie tylko 8 tys. dola-rów, ale także medal z po-dobizną patrona nagrodyi sentencją: „Jedynieprawda jest ciekawa”.

Bohater Człowieka w ci-eniu, zrodzony na pogra-niczu polskiej i rosyjskiejmentalności, wywodzącysię z elit rosyjskiegoziemiaństwa, z wyroku lo-su znalazł się w Polce. Tuprzeżywa czas zimnowo-jenny i lata małej stabili-zacji, a potem rozpad reżi-mu. Z nadzieją witając rok1989 – rok wielkiego

MONITOR POLONIJNY18

Delegatura Rządu zaakceptowaławolę przedstawicieli żydowskich pod-porządkowania działań swoich organi-zacji Delegaturze i Komendzie Głó-wnej AK. Naczelne Dowództwo ArmiiKrajowej wyznaczyło majora Stanisła-wa Webera i kapitana Zbigniewa Le-wandowskiego do organizowania po-mocy dla Żydowskiej Organizacji Bo-jowej. Pierwsze dziesięć sztuk bronii amunicji dotarło do ŻOB w grudniu1942 roku, kolejne w styczniu 1943roku. Delegatura Rządu utworzyłaSekcję Żydowską, na czele której stałnajpierw Witold Bieńkowski, a późniejWładysław Bartoszewski. Podziemny-mi kanałami Delegatury i Armii Krajo-wej przekazywano z zagranicy pie-niądze dla organizacji żydowskich.

Od stycznia 1943 roku oficerowieArmii Krajowej i przedstawiciele Ży-dowskiej Organizacji Bojowej opraco-wywali wspólną akcję po obu stro-nach muru getta warszawskiegow czasie powstania. Armia Krajowadostarczała do getta broń i amunicję.Niestety jej możliwości były ograni-czone. Nie powiodła się akcja trzechjednostek AK w pierwszym dniu po-wstania w getcie – 19 kwietnia, któ-ra miała na celu wysadzenie murugetta. W drugim dniu jednostkaGwardii Ludowej Polskiej Partii Ro-botniczej zaatakowała niemieckiestanowiska broni maszynowej w po-bliżu getta. Później oddział AK roz-gromił litewską jednostkę policji po-rządkowej. Akcje AK w czasie po-

wstania w getcie miały miejsce przyulicach Leszno i Orlej, w okolicachCmentarza Powązkowskiego, szcze-gólnie odważne akcje podejmowałoddział Korpusu Bezpieczeństwapod dowództwem kpt. Henryka Iwań-skiego. Nie były to jedyne przypadkiwspólnej walki Polaków i Żydóww czasie powstania w getcie war-szawskim, powstania, które musiałozakończyć się klęską, o czym i Żydzi,i Polacy wiedzieli. O przebiegu walkcodzienne informował w konspiracyj-nym radio „Świt” naczelnik Kierow-nictwa Walki Cywilnej Korboński,a delegat rządu Jankowski wysyłałdo Londynu pilne depesze. Pod ko-niec powstania rozpoczęła się zorga-nizowana ewakuacja żołnierzy ży-

P rozaik, dramaturg, scenarzysta fil-mowy, autor sztuk teatralnych i sce-

nariuszy filmowych Eustachy Rylskinieczęsto obdarza czytelników nowąksiążką. Słyszałam nawet opinię, żeRylski pisze i wydaje nową powieśćtylko wówczas, gdy ma czytelnikowinaprawdę coś ważnego do powiedzenia.I trudno temu twierdzeniu zaprzeczyć.

BLIŻEJPOLSKIEJKSIĄŻKI

Eustachy Rylski i jego powieści

FOTO

: ARC

HIW

UM

Page 19: Monitor Polonijny 2006/03

19MARZEC 2006

przełomu, postanawiawyjść z cienia, stać sięaktywnym członkiemwspólnoty obywatelskiej.W tym przełomie widzijednak także „...ofensywęmotłochu, tę całą góręludzkiego śmiecia idącegow awangardzie zmian“.Nie spełnia się jednak je-go nadzieja, że państwootrząśnie się z tej „hoło-ty”. Państwo „samo stajesię sprzedajną, rozchwia-ną od ściany do ścianyhołotą”, a nasz bohaterchłodnym, pełnym pogar-dy obserwatorem, podej-mującym adekwatne dosytuacji działania.

Trzecia powieśćEustachego RylskiegoWarunek, wydanaw 2005 roku, wzbudziłaznów wiele emocji.Spotkałam się z jednejstrony z opinią, że: „...tobardzo nudna książkao ciekawym zakończeniu”,zaś z drugiej, że: „...toobok Wszystkich językówświata Zbigniewa Mentzla

najlepsza powieść polskaroku 2005”. Nie roszczącsobie pretensji do wyda-wania sądów tak arbitral-nych i pozostając w roliinformatora dzielącego sięz czytelnikami swymi wra-żeniami z lektur, mogę tyl-ko zachęcić do sięgnięciapo tę na pozór klasycznąpowieść historyczną.Każdy, kto wcześniej prze-czytał Stankiewicza, znówutwierdzi się w swej opi-nii, że Rylski, jak małoktóry współczesny polskipisarz, ma wielki talentopowiadacza ciekawychhistorii. Powieść rozpoczy-na się jesiennym świtem,gdy z oparów mgły wyła-nia się kilkunastu jeź-dźców prowadzonychprzez urodziwego, choćzmęczonego wojną ofice-ra. Tym oficerem jest kapi-tan Rangult, najsławniej-szy szwoleżer w polskiejarmii idącej z Napoleonempodbić Moskwę. Cel jestjuż bliski, ale na swejdrodze spotyka on porucz-

nika SemenaHoszowskiego, kurieraz kwatery wodza naczel-nego. I to spotkanieodmieni życie obu.

Każdy był inny: Rangulthrabią, trochę typem błęd-nego rycerza, dla któregożyciem była wojna,a Napoleon bogiem;Hoszkowski synem bied-nego wołyńskiego popa,nie widzacego żadnegopowodu, by wypić zeszwoleżerami zdrowiecesarza. Szwoleżerowieobrażają się na

Hoszowskiego, Rangultwzywa go na pojedynek.Naszych bohaterów różninie tylko pochodzenie –każdy z nich prezentujeinną filozofię życiową.Splot wydarzeń sprawia,że tak różni ludzie porzu-cają armię i we dwójkęudają się na wędrówkę pobezdrożach Rosji.Poznając głód i cierpienie,toczą nieustanny spóro wartości.

To mądra książka, a jejautor nie zgadza się, byhistoria i politykadecydowały o jakościżycia ludzkiego, spychałyczłowieka w trywialność,pozbawiały możliwościwłasnego wyboru idei,a także własnego wyborutradycji, z którymi chcesię solidaryzować.

Warunek z całą pewno-ścią nie jest książką nud-ną, jest książką dla czytel-nika myślącego, któryi dziś staje przed dylema-tem wyboru.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

dowskich, w której pomagałym.in. polska SocjalistycznaOrganizacja Bojowa, GwardiaLudowa, Armia Krajowa. Żołnie-rze żydowscy trafiali do oddzia-łów partyzanckich. Los cywilów,którym udało się przeżyć po-wstanie i uciec piwnicami i ka-nałami na stronę aryjską, byłznacznie gorszy. Ci, którzy mieliwięcej szczęścia, trafili do lasui zamieszkali z partyzantami lubw obozach przez nich chronio-nych. Pozostali bądź zostali schwyta-ni przez Niemców, bądź znaleźlischronienie wśród ludności polskiej,która, odpowiadając na apele RadyPomocy Żydom „Żegoty”, premieraSikorskiego i delegata rządu Jankow-

skiego, mimo zagrożenia karą śmier-ci robiła co mogła, by pomóc ucieki-nierom.

W czasie holocaustu zostało za-mordowanych i zmarło około 3 milio-nów Żydów – obywateli polskich.

Oblicza się, że Polacy przecho-wali 20 do 40 tysięcy Żydów.Dla przechowania jednej osobypotrzebna była pomoc kilkuna-stu osób, co pozwala szacowaćliczbę Polaków uczestniczącychw pomocy Żydom na kilkasettysięcy. Nie znamy dokładnejliczby Polaków zabitych przezNiemców za udzielanie pomocyŻydom. Związek Byłych Wię-źniów Politycznych szacuje ichliczbę na 2 500 osób, a Funda-

cja Maksymiliana Kolbego w publi-kacji Męczennicy miłosierdzia poda-je nazwiska 2 300 Polaków, na któ-rych wykonano wyrok śmierci za po-moc Żydom.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

Page 20: Monitor Polonijny 2006/03

C zekaliśmy na Państwa listy, w których oceniali-byście Państwo naszą redakcyjną pracę. W dzi-

siejszym świecie, kiedy działa poczta elektroniczna,mamy ułatwioną komunikację. A jednak… Postanowiliśmywięc, że będziemy się zwracać do naszych Czytelników,by podzielili się z nami swoimi uwagami (tymi krytycz-nymi też). Jeśli coś Was poruszyło, zainspirowało,chcecie Państwo do nas napisać podajemy adresredakcyjny: [email protected] Dziś prezentujemywypowiedź Katarzyny Wachełki, która mieszka naSłowacji 2 lata, obecnie z mężem-Polakiem wracają do Warszawy (obydwojeznaleźli tam atrakcyjną pracę). Do tej pory byli naszymi wiernymi czytelnikami.

MONITOR POLONIJNY20

• O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E NL I S T P R E Z E S Ó W

O istnieniu „Monitora Polo-nijnego“ dowiedziałam się odmojej koleżanki z pracy, którawspółpracuje z „Monitorem“.Będąc na imprezie klubowejw Instytucie Polskim, zaprenu-merowałam pismo, które od tejpory regularnie czytalam.

„Monitor“ jest jedynym źró-dłem informacji o Polakach mie-szkających na Słowacji, na jegołamach można również dowie-

dzieć się o planowanych impre-zach w Instytucie i nie tylko. Jabym go nazwała „oknem naświat“ słowackiej Polonii, bar-dzo potrzebnym i interesuja-cym. Obydwoje z mężem wraca-my do Warszawy, ale trzymamykciuki za dalsze losy „Monito-ra“, a całej redakcji życzymy wy-trwałości, dużo nowych pomy-słów i zapału do dalszej pracy!

PRZYGOTOWAŁA MELANIA MALINOWSKA

Szanowni Państwo, działacze Klubu Polskiego!

Serdecznie dziękujemy za to, że w tak krótkim

czasie, od kiedy został powołany nowy Zarząd Klubu

Polskiego, zmobilizowaliście się i opracowaliście

Państwo projekty działalności polonijnej, które

przedłożyliśmy w Ministerstwie Kultury RS, by

uzyskać dotacje na planowane przedsięwzięcia

w roku 2006.

Złożenie wniosków o granty to nie tylko obecność

w gronie mniejszości narodowych na terenie

Słowacji, ale dla nas sygnał, że jesteście Państwo

gotowi do podejmowania działań na rzecz

integracji naszego środowiska i prezentowania

polskiej kultury wśród naszych słowackich

przyjaciół. Cenimy sobie Waszą inicjatywę

i pomysłowość w opracowywaniu ciekawych

projektów. Odbieramy je jako dodatkową akcep-

tację wyboru nowego prezesa Klubu Polskiego

i jego zastępcy.

Z wyrazami szacunku

TADEUSZ BŁOŃSKI – prezes Klubu Polskiego na Słowacji ELŻBIETA T. DUTKOVÁ – wiceprezes Klubu

Odbiór telewizjipolskojęzycznejSpragnionym polskiego słowa i rodzimejkultury polecałem na łamach „MonitoraPolonijnego” (nr 5/2000) odbiór satelitar-ny Polskiego Radia i TV poprzez zainstalo-wanie analogowych odbiorników satelitar-nych, tzw. receiverów. Obecnie – po prze-jściu TVP-SAT na nadawanie programóww systemie cyfrowym, wielu rodaków py-ta, co należy uczynnić, by móc nadal og-lądać i słuchać polskojęzycznych progra-mów. Otóż konieczna jest wymiana analo-gowego reciveru na satelitarny odbiornikcyfrowy. Należy też skontrolować na obu-dowie konwertera (głowicy) f Input - jeżelinie osiąga 12,75 GHz, trzeba głowicę wy-mienić i nastawić kanały według załączo-nej tabeli.

Magdalnie Chladnej i TiborowiŠtujberowi z okazji zawarcia związkumałżeńskiego życzymy wszystkiegonajlepszego na nowej drodze życia.

Przyjaciele z Klubu Polskiego• • •

UWAGA KANDYDACI NA STUDIA W POLSCE!Ambasada RP w Bratysławie prosi osoby po-chodzenia polskiego (polskiej narodowości) za-interesowane podjęciem studiów w Polscew roku akademickim 2006/2007 o pilne skon-taktowanie się z Wydziałem Konsularnym.

• • •

Uwaga Czytelnicy „Moni-tora Polonijnego”! Każdy Czytelnik, który zna-jdzie nowego prenumeratora naszego pisma,weźmie udział w losowaniu ciekawej nagrody.Szczegóły w następnym numerze!

• • •Do redakcji wpłynęło pismo z UniwersytetuWarszawskiego z Wydziału Psychologii, za-chęcające do podejmowania studiów na tymkierunku. Zainteresowanych odsyłamy na stro-ną inernetową: www.psychology.pl. Podajemyrównież adres e-mail: [email protected]

• • •W lutowym numerze naszego pismaw rubryce „Z naszego podwórka“ mylniezostało zapisane nazwisko jednego z autorów- Fera Lenthára, za co jego i czytelnikówprzepraszamy. Redakcja

PRENUMERATA

CZYTELNICYOCENIAJĄ

FOTO

: ARC

HIW

UM

Page 21: Monitor Polonijny 2006/03

21MARZEC 2006

Instytut Polski w Bratysławie wraz z Katedrą FilologiiSłowiańskich Uniwersytetu Komeńskiego planują 18-19 maja2006 r. przeprowadzenie przez polską komisję egzaminówpoświadczających znajomość języka polskiego jako obcegona poziomach: podstawowym, średnim ogólnymi zaawansowanym. Do egzaminów mogą przystąpić osobypowyżej 18 roku życia (w wyjątkowych przypadkachmłodsze), będące cudzoziemcami lub Polakami na stałezamieszkałymi za granicą. Szczegółowe informacje (w tymprzykładowe testy) można znaleźć na stronach internetowychPaństwowej Komisji Poświadczania Znajomości JęzykaPolskiego jako Obcego: www.buwiwm.edu.pl/certyfikacja.Wszelkie pytania dotyczące uzyskiwania certyfikatów możnakierować pod adresami internetowymi Komisji:[email protected] i dr Marii MagdalenyNowakowskiej: [email protected] (tel. 0908 169 743). Chętnimogą zgłaszać się już teraz do dr M. M. Nowakowskiej lub dosekretariatu Instytutu (tel. 02/5443 2013, e-mail:[email protected]). Przypominamy, że certyfikat jest jedynymurzędowym dokumentem potwierdzającym znajomość językapolskiego jako obcego i jest uznawany w krajach UniiEuropejskiej (i nie tylko).

I A • O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A •

Klub Polski Region Bratysława serdeczniezaprasza członków Klubu i jego przyjaciół natradycyjne spotkanie przy polskim ciasteczku,które odbędzie się w Instytucie Polskim (Nám.SNP 27) dnia 13.03. (poniedziałek) o godzinie17.00. Na spotkaniu zostaną przedstawioneprojekty działalności Klubu na rok bieżący.

N I E K O D O W A N E C Y F R O W E K A N A Ł Y P O L S K I E J T E L E W I Z J I S A T E L I T A R N E JH O T B I R D 1 / 2 / 3 / 4 / 5 ( 1 3 , 0 W S C H Ó D )

Nazwa kanału Frekwencja (GHz ) Po lar yzac ja SR FECT V Biznes , 4funT V , ® Fonia Eurosport / Eurosport 2 10,719 Ver t ika l 27500 3/4® Radio Ze t (p rzer wy w kodowan iu) 10,892 Hor i zonta l 27500 3/4 Polsat 2 , Zdrowie i Uroda , T V Puls 11,158 Ver t ika l 27500 3/4ESPN Class ic Sport 11,283 Ver t ika l 27500 3/4Mango 24, T VN Gra 11,408 Ver t ika l 27500 3/4T V Polon ia , Te le 5 , Po lon ia 1, IT V , T VP Kul tura 11,513 Hor i zonta l 27500 3/4Podróże T V 11,585 Ver t ika l 27500 3/4VIVA Polska 11,604 Hor i zonta l 27500 5/6T V Puls 12,188 Ver t ika l 27500 3/4Zdrowie I Uroda 12,284 Hor i zonta l 27500 3/4T V Puls 12,322 Hor i zonta l 27500 3/4Zdrowie I Uroda 12,360 Hor i zonta l 27500 3/4® Jedynka -PR, ® Tró jka - PR, ® Radio Polon ia , ® Radio P lus 12,284 Hor i zonta l 27500 3/4® Jedynka - PR, ® Tró jka - PR, ® Radio Polon ia , ® Radio P lus 12,360 Hor i zonta l 27500 3/4

A S T R A 1 ( 1 9 , 2 W S C H Ó D )T V Trwam, ® Radio D la C ieb ie , ® Radio Mar y ja 10,832 Hor i zonta l 22000 5/6T V Polon ia , T VP Kul tura 10,862 Hor i zonta l 22000 5/6UWAGI: Reszta kanałów jest kodowana. Platforma Cyfra+ przez system MEDIAQUARD oraz MEDIAQUARD+VIACCESS, platforma Cyfrowy Polsat - syste-mem NAGRAVISION, platforma TVN – przez system MEDIAQUARD+NAGRAVISION+CONAX. ZBIGNIEW PODLEŚNY, Dubnica nad Wagiem

3.03.2006 r., godz. 16.00 - Bratysława – Towarzystwo Architektów Słowacji,Panská 15 • Otwarcie wystawy projektów architektonicznych Romualda Loe-glera pod nazwą: Definiowanie wartości miasta • Główny organizator: Towa-rzystwo Architektów Słowacji8.03.2006 r., godz. 19.00 – Bratysława, Pałac Zichy’ego, Ventúrska 9 • Recitalfortepianowy Wojciecha Waleczka• W programie utwory W. A. Mozarta, F. Chopina, R. Schumana i F. Liszta • Współorganizator: Staromiejski OśrodekKultury w Bratysławie 9.03.2006 r., godz. 17.00 – Bratysława, Instytut Polski, Nám. SNP 27• Otwarciewystawy Eros w karykaturze ze zbiorów Muzeum Karykatury w Warszawie •W programie promocja autorskiego albumu 100 + 1... przyjaciół, poświęco-nego twórczości karykaturzystów w Europie Środkowej.13.03.2006 r. – Bratysława, Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Komeńskiego,Gondova 2 • Wykład prof. Jerzego Bralczyka na temat zróżnicowaniawewnętrznego języka polskiego 21.03.2006 r. – Bratysława, Katedra Teatrologii Wydziału Teatralnego WyższejSzkoły Sztuk Pięknych (VŠMU), Ventúrska 3 • Wideoprojekcja spektaklu Iwona,księżniczka Burgunda W. Gombrowicza w reżyserii Z. Hübnera orazdokumentu o Gombrowiczu27.03. – 2.04.2006 r., Bratysława • Retrospektywny pokaz filmów KrzysztofaZanussiego w ramach 13. Międzynarodowego Przeglądu Filmów, Telewizjii Video FEBIOFEST 2006 • W programie projekcje filmów: Struktura kryształu,Życie rodzinne, Iluminacja, Constans, Gdzieśkolwiek jest, jeśliś jest, Spirala.

29-30.03.2006 r. – Bańska Bystrzyca – Państwowa Biblioteka Naukowa Międzynarodowa konferencja na temat Święty człowiek i jego funkcjew społeczeństwie z udziałem prof. Anny Pobóg-Lenartowicz z Instytutu HistoriiUniwersytetu w Opolu. • Główny organizator: Katedra Historii Wydziału NaukHumanistycznych Uniwersytetu M. Bela w Bańskiej Bystrzycy

INFORMUJEMY / POLECAMY

WYBÓR Z PROGRAMU INSTYTUTU POLSKIEGOW BRATYSŁAWIE NA MARZEC 2006 R.

Page 22: Monitor Polonijny 2006/03

Množstvo teoretických vedomostí všaknemôže nahradiť praktické skúsenosti. Lenpobyt v danej krajine môže pomôcť, aby jučlovek spoznal bližšie. Prvýkrát somPoľsko navštívil počas nedávnych prezi-dentských volieb. Naposledy som tam bolv sprievode slovenského premiéra 11. feb-ruára na slávnostnom odovzdávaní zlatýchsošiek „lídrom poľského hospodárstva“.Veľkolepú slávnosť organizoval BusinessCentre Club v prekrásnych priestorochNárodného divadla.

Všetko, čo ďalej píšem, vyplýva z mojichsubjektívnych pocitov, ktoré som získal naspomenutom podujatí, ale aj počas päťdňo-vého študijného pobytu vo Varšave či nastretnutiach s Poliakmi a najvyššími poľ-skými predstaviteľmi počas prezidentskýchvolieb. Moje pobyty vždy boli krátkodobé,pracovne uponáhľané a obmedzené len naVaršavu. Ide teda skôr o prvé dojmy.

Ruch hlavného mesta zodpovedá štatútua významu jednej z najdôležitejších európ-skych metropol. Trošku nezvyčajne nastredoeurópske pomery pôsobí množstvomrakodrapov, ktoré vyrástli v centre mestaako huby po daždi. Pri príprave ankety prenašu televíziu som sa presvedčil, že názo-ry Varšavčanov sú rôzne.

Niektorí si myslia, že je to modernýtrend, ktorý prináša nové pracovné príleži-tosti, iní by boli radšej, keby si centrum za-chovalo skôr historický ráz s menšími útul-nejšími budovami. Ďalších nezaujíma anitak vzhľad mesta ako nebezpečenstvo, žemrakodrapy pritiahnu pozornosť amatér-skych pilotov dopravných lietadiel tmavejpleti a moslimského vierovyznania.Myslím, že každý z týchto názorov je v nie-čom pravdivý.

Veľký zážitok som mal z návštevyMúzea varšavského povstania. Rekonštruk-cia historických udalostí pri použití najmo-dernejších technológií je výborný nápad.Vďaka svetelným, zvukovým a vizuálnym

efektom podloženým letákmi o povstaní sanávštevník cíti ako očitý svedok udalostí.Vzniká tak úplne iný pohľad na vystavenépredmety, ktoré doslova dýchajú históriou.

Nepopierateľnou dominantou Varšavy,ktorá voľky-nevoľky upúta každého turistu,je Palác vedy, kultúry a techniky. Podľa mňanajvyššiu budovu spája so Stalinom nielento, že ju Varšave daroval, ale aj spoločnýosud. Ako som sa mohol presvedčiť v roz-hovoroch s Varšavčanmi, niekto ju milujea obdivuje, iný – nenávidí (presne ako so-vietskeho vodcu). Niektorí hovoria, že jemimoriadne pekná, iní tvrdia opak. Nuž,každý má právo na vlastný názor a vkus.Mne sa palác zdal sympatický a hlavne uži-točný. Jeho spoločensko-kultúrny prínospre hlavné mesto, ako aj praktický význam(3 200 miestností pod jednou strechou !) jenepopierateľný. Neviem ako a kde by sadalo v centre mesta umiestniť toľko inštitú-cií, divadiel, múzeí a koncertných či kon-gresových sál.

Vyhliadková terasa na 30. poschodí po-núka nádhernú panorámu Varšavy zo všet-

kých strán a poskytuje nezabudnuteľný zá-žitok.

Kritici budovu zatracujú najčastejšie presovietsky štýl stavby, spojenie s menomStalina a Ruskom.

Rusko je inak v Poľsku všeobecne veľmicitlivá téma, čo je ďalšie špecifikum krajiny.Na Slovensku ani v Čechách neexistuje ta-ká nenávisť voči Rusom ako vo Varšave.Na jednej strane je to pochopiteľné, preto-že negatívne historické skúsenostiPoliakov s Rusmi, ale i Nemcami sú nepo-pierateľným faktom. Zrejme ide o pocitemotívnej satisfakcie za historické krivdy.

Na druhej strane je otázne, či tá nená-visť nejakým spôsobom pomôže krajinev praktickej rovine. Nie veľmi užitočné prePoliakov je podľa mňa to, že ju aktívne dá-vajú najavo aj činní politici, čím v koneč-nom dôsledku škodia hospodárskym a po-litickým záujmom vlastnej krajiny a obča-nov. Pritom pri osobnom rozhovore naprí-klad s Jaroslavom a Lechom Kaczynskýmisom sa presvedčil, že obaja sú múdri štát-nici a milí ľudia. Možno aj preto sa ich ost-rá predvolebná rétorika postupne zjemňuje.

Spoločenský život si Poliaci vedia užívaťnaplno. Svedčí o tom množstvo podnikov,počnúc krčmami až po luxusné reštaurá-cie, ale aj široká paleta kultúrnych poduja-tí. V porovnaní so Slovenskom Poliaci viacdbajú na formu a etiketu pri spoločenskýchudalostiach. V krajine sa napríklad zacho-vala tradícia bozkávania rúk dámam, čovšak niektorí miestni obyvatelia nevnímajúako jednoznačné pozitívum.

Prílišná slušnosť Poliakov môže niekedyspôsobiť aj menšie problémy. Prejavilo sato napríklad na spomínanom podujatí BCCv Národnom divadle. Príhovory podnikate-ľov a iných osobností v pravidelných a naslovenské pomery dosť krátkych interva-loch prerušoval búrlivý potlesk. V koneč-nom dôsledku to narušilo prísny harmono-gram slovenského premiéra, ktorý mal napodujatí prebrať jednu zo sošiek – programsa predĺžil o hodinu a pol.

Tento postreh však nič nemení na sku-točnosti, že Poliaci sú mi veľmi sympatickí.Budem preto Poľsku držať palce, aby v bu-dúcnosti malo čo najviac dôvodov na dl-hotrvajúci potlesk.

MONITOR POLONIJNY22

P O L S K AOczami słowackich dziennikarzy

VAHRAM CHUGURYANREDAKTOR STV

Pohľad zahraničného novinára V ždy, keď niekto spomenul Poľsko alebo Poliakov, už od školských

čias sa mi vybavila veľká krajina uprostred Európy s desiatkamimiliónov obyvateľov. Krajina, ktorá mala jedného z najvýznamnejšíchpápežov v histórii katolíckej cirkvi, krajina so zaujímavými dejinamia hlavným mestom, ktoré vstalo z popola ako fénix...

FOTO

: ARC

HIW

UM

Page 23: Monitor Polonijny 2006/03

23STRONĘ OPRACOWAŁA MAJKA KADLEČEKMARZEC 2006MARZEC 2006

Dzieciaki, dzieciaki, dlaczego tak sięcieszycie? Dlaczego krzyczycie HURRA?Co się stało? Wiosna się zaczęła? No i coz tego? Mówicie, że to najlepsza poraroku? Dlaczego?

Bo wreszcie mama przestanie wołaćprzez okno: „Córciu, włóż czapkę! Synku,masz rękawiczki i szalik?”. W dodatku nacałą ulicę i przy wszystkich kolegach!Będzie ciepło, a więc macie o jednozmartwienie mniej. Bo i czapek,i rękawiczek, i szalików ciągle trzebapilnować. Przez całą długą zimę znikająnie wiadomo gdzie. Może istnieje naświecie jedno specjalne miejsce,w którym znajdują się wszystkie zimowezguby? Ale z tym już koniec! Jest ciepłoi będzie jeszcze cieplej, bo JUŻ JESTWIOSNA!

W marcu, jak w garncu – na pewnoznacie to popularne porzekadło. Ale za-stanawialiście się, dlaczego tak się mówi?

„Marzec” – wiadomo, jasna sprawa,to nazwa miesiąca, ale co z tym„garncem”?

W garncu, czyli w garnku, na począ-tku zazwyczaj bywa zimno. Alepotem pomalutku, pomalutku robisię cieplej, aż w końcu jest w nimGORĄCO!

Ale może „jak w garncu”, bo wiosnaskrada się pomalutku. Jak rosołek naniedzielny obiad, który pomałubulgocze i bulgocze. Nikt go jużnawet nie pilnuje, aż w końcu – kipi!Wiosna też zbliża się niezauważona.Jest co prawda trochę cieplej, poja-wia się zielona trawa, ptaki zaczynajągłośniej ćwierkać – ale tak, jakby nicsię nie działo. Aż w końcu wiosna„kipi” jak rosołek z garnka. Możemacie inne pomysły dotyczące marcai garnca? Zastanówcie się nad tym. Napewno wymyślicie coś ciekawego!

STRONĘ OPRACOWAŁA MAJKA KADLEČEK

Wiosenne zagadkidla dzieciaków! 1. Wiosną dzieci skaczą w nie z ochotą,

Brudne buty, bo dookoła jest...

2. Wiosną na podwórze duże,Topiącego śniegu są....

3. Pierwszy wiosny mokry znakŚniegi z dachów robią...

4. Pod oknami wiosną koty koncertują.Mówi się, że właśnie...

ROZWIĄZANIE:1) błoto 2) kałuże 3) kap, kap, kap 4) marcują.

Page 24: Monitor Polonijny 2006/03

SKŁADNIKI:• 250 g masła • 300 g cukru • 8 jajek• 1 kg trzykrotnie zmielonego białego sera• 30 g mąki pszennej • czubata łyżkamąki ziemniaczanej • kawałek laski wanilii• czubata łyżka smażonej skórki pomarań-czowe • masło i bułka tarta do formy

SERNIK WIEDEŃSKI Masło utrzeć z cukrem, wbijając po jednym jajku.Partiami dodawać ser, nie przerywając ucierania.Oba rodzaje mąki połączyć, przesiać przez sito.Z białek ubić sztywną pianę i dodawać do sera naprzemian z mąką. Do masy serowej dodać utartąwanilię i skórkę pomarańczową. Masę przełożyć donatłuszczonej i wysypanej bułką tartą formy. Piecok. 50 minut w temperaturze 180 stopni.

SERNIK Z BRZOSKWINIAMIKRUCHE CIASTO SKŁADNIKI:•3 szklanki mąki•2 łyżeczki proszku do pieczenia•1/2 szklanki cukru•5 żółtek•cukier waniliowy•1 kostka masłaSkładniki połączyć i wyrobić ciasto.Podzielić na dwie części. Większąrozwałkować i wyłożyć blachę,mniejszą schłodzić w lodówce.

MASA SEROWASKŁADNIKI:•3 - 4 paczki sera

(około 1 kg)•1/2 kostki masła•1 jajko + 2 żółtka•1 szklanka cukru•budyń (np. waniliowy).Całość połączyć i dobrzewymieszać za pomocąmiksera.

Masę serową wyłożyć na przygotowane ciasto, a na wierzchpołożyć pokrojone brzoskwinie z puszki. Z pozostałychbiałek ubić gęstą pianę, dodać szklankę cukru pudru.Zmiksowaną masą pokryć ser z brzoskwiniami. Zeschłodzonej części ciasta zrobić kruszonkę i posypaćwierzch sernika. Piec ok. 50 minut w temperaturze 180stopni. Posypać cukrem pudrem.

NA ZAKOŃCZENIE KRÓTKA POWIASTKA SEROWA

Tu chciałabym wtrącić krótką dygresję stylis-tyczną – twaróg i biały ser to jedno i to samo,można stosować wymienię te nazwy, unika-jąc powtórzeń! A kto czasami coś pisze, tenwie: powtórzenia – fe! nieładnie! Ale uwaga!Z serem łatwo wpaść w pułapkę. Zwłaszczana polu międzynarodowym. Kto z Państwa

doświadczył przerażonych spojrzeń gości,gdy zaproponował ciasto serowe? Czyżby ko-lejne nasze „zboczenie gastronomiczne“obok piwa z sokiem i zupy owocowej? I trze-ba wyjaśniać, tłumaczyć, namawiać dospróbowania oraz przekonywać. Oświato,czynisz cuda!

Kiedyś dawno, w zamierzchłychczasach, gdy ser sprzedawano na wagę,żyła w robotniczej Łodzi pewnastudentka. Prawie codziennie mijałaznaną cukiernię Dymalskiego, a w niejobiekt westchnień – sernik krakowskiw czekoladzie. Marzenie studentki byłoprzyziemne – posiąść tak cały i zjeść,nie dzieląc się z nikim. Niestety nigdy

się nie spełniło... jak to marzenie. Alegdy życia burze i wichury (trochędramatu nie zaszkodzi) zaprowadząWas w tamte strony, pamiętajcie – narogu ul. Piotrkowskiej i ul. Jaracza,naprzeciw bocznego wejścia do domuhandlowego „Magda” jest... cukiernia –proszę... choć kawałek... Przecieżmarzenia mogą się spełniać.

ZA MIESIĄC: AB OVO – CZYLI OD POCZĄTKU MAJKA KADLEČEK

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

L ubią Państwo sernik? Na pewno można go zaliczyć do jednych z najbardziejlubianych ciast w Polsce. Był zresztą jednym z pierwszych wpieków, które

nauczyłam się robić. A były to czasy chyba zamierzchłe, bo twaróg kupowało sięna wagę. Do sernika najlepszy był tzw. tłusty i w takim (tłustym) papierzeprzynosiło się go do domu. A w domu już czekała ręczna i ciężka maszynka domielenia. Tak więc ten ser mielił się i mielił się albo mełł i mełł?

FOTO: STANO STEHLIK