Monitor Polonijny 2011/02

32

description

 

Transcript of Monitor Polonijny 2011/02

Page 1: Monitor Polonijny 2011/02

Monitor02 31.01.11 16:15 Stránka 33

Page 2: Monitor Polonijny 2011/02

22 MONITOR POLONIJNY

„Ciągle jestem pod wrażeniemrozmachu organizacyjnego uroczy-stości, w której dane było mi ucze-stniczyć” – tak rozpoczynał się list,który po imprezie jubileuszowejz okazji 15-lecia „Monitora Polonij-nego” do redakcji naszego pismaskierował profesor Józef Wróbel,wiceprezes Stowarzyszenia „Wspól-nota Polska” Oddział w Krakowie.Po tym liście dotarł do nas kolejny,tym razem od pana KazimierzaDobrzańskiego, dyrektora biura te-goż oddziału Stowarzyszenia, w któ-rym Klub Polski został zaproszonydo Krakowa na uroczyste spotkanieopłatkowe oraz na rozmowy, doty-czące współpracy na linii Kraków –Bratysława. Zaproszenie to oczywi-ście zostało przyjęte i do Krakowaudali się reprezentanci KlubuPolskiego, czyli Czesław MarekSobek, Małgorzata Wojcieszyńska

oraz Ilona Wikieł.Wzięli oni udziałw spotkaniu z pre-zesem Stowarzyszenia „WspólnotaPolska” Longinem Komołowskim,który z zainteresowaniem słuchałinformacji dotyczących sytuacjisłowackiej Polonii. Podczas dysku-sji podjęty został temat spisu lud-ności na terenie Słowacji, któryodbędzie się w maju tego roku,i sposobów dotarcia do jak naj-większej ilości naszych rodakóww tym kraju. „Pozyskiwanie Pola-ków, by deklarowali swoje pocho-dzenie na terenie danego kraju,jest zapewne procesem długofalo-wym, który zależy od atrakcyj-ności oferty kulturalnej organiza-cji polonijnych – wyjaśniał prezesKomołowski, – ale warto poszuki-wać różnych sposobów, by nasirodacy czuli więź z naszym kra-

jem”. Rozmowy o charakterze ro-boczym dotyczyły również możli-wości współpracy w roku bie-żącym w czasie prezydencji Polskiw Unii Europejskiej.

Uroczyste spotkanie opłatkowez udziałem wielu znamienitychgości, w tym ks. kard. FranciszkaMacharskiego, wojewody mało-polskiego Stanisława Kracika,otworzył prezes krakowskiegooddziału prof. Zygmunt Kolenda,który podsumował działalność od-działu w ubiegłym roku i podzię-kował współpracownikom i spon-sorom za owocną działalność pro-wadzoną na rzecz Polonii rozsianejpo całym świecie. Tego wieczoruw sercu Krakowa, w pięknej siedzi-bie Domu Polonii sporo mówionona tematy jakże nam bliskie, czylio problemach Polaków mieszka-jących w różnych zakątkach świata.Dobrze wiedzieć, że w Polsce sąosoby, którym na nich zależy.

red

ZDJĘ

CIA:

MAŁ

GORZ

ATA

WOJ

CIES

ZYŃS

KA, C

ZESŁ

AW S

OBEK

Zebranych przywitał prezes Zygmunt Kolenda.Prezes Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Longin Komołowskioraz prezes Klubu Polskiego Czesław Sobek

Prezes Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Longin Komołowski, wiceperezesKlubu Polskiego Małgorzata Wojcieszyńska oraz dyrektor biura Stowarzyszenia„Wspólnota Polska” Oddział w Krakowie Kazimierz Dobrzański

Tradycyjne spotkanie opłatkowe Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” w Krakowie zgromadziło liczne grono osóbdziałających na rzecz Polonii.

Na linii Bratysława – Kraków

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 2

Page 3: Monitor Polonijny 2011/02

33

ŠÉFREDAKTORKA: Małgorza ta Wojc ieszyńska • REDAKCIA : Agata Bednarczyk , Andrea Cupa ł -Bar icová , Ingr id Ma je r íková , Danuta Meyza -Maruš iaková , Ka ta rzyna P ien iądz

KOREŠPONDENTI : KOŠICE – Urszula Zomerska-Szabados • NITRA – Monika Dikaczowa • TRENČÍN – Aleksandra KrcheňJAZYKOVÁ ÚPRAVA V POĽŠTINE : Mar ia Magda lena Nowakowska , Ma łgorza ta Wojc ieszyńska

GRAFICKÁ ÚPRAVA: Stano Cardue l i s S teh l ik • ADRESA: Nám. SNP 27 , 814 49 Bra t i s lava • KOREŠPONDENČNÁADRESA: Małgorza ta Wojc ieszyńska , 930 41 Kvetos lavov, Te l . /Fax : 031/5602891, mon i to rpo lon i jny@gmai l .com

PREDPLATNÉ: Ročné predp la tné 12 euro na konto Ta t ra banka č .ú . : 2666040059/1100REGISTRAČNÉ ČÍSLO: 1193/95 • EVIDENČNÉ ČÍSLO: EV542/08

R e a l i z o v a n é s F i n a n č n o u p o d p o r o u Ú r a d u v l á d y S l o v e n s k e j R e p u b l i k y

V Y D Á V A P O Ľ S K Ý K L U B – S P O L O K P O L I A K O V A I C H P R I A T E Ľ O V N A S L O V E N S K U

w w w . p o l o n i a . s k

„Moja babcia była Polką, mój wujek urodził sięw Polsce, spędziliśmy wakacje nad polskim Bałtykiem,kupiłam sobie wspaniałą biżuterię w Polsce…” – takiei podobne reakcje spotykają mnie, kiedy moi słowaccyrozmówcy dowiadują się, że jestem Polką. To bardzomiłe, kiedy Polska i Polacy kojarzą się pozytywnie.Pozytywny wizerunek zawdzięczamy z pewnością naszym pisarzom,naukowcom, artystom oraz ich dziełom, jak choćby nieśmiertelnej śpiewogrzeErnesta Brylla i Katarzyny Gertner „Na szkle malowane”. Do nowych osób,kojarzonych pozytywnie z Polską, możemy obecnie zaliczyć Piotra Rubika,który na Słowacji zyskuje coraz większą popularność. Rozmowę z nim mogąPaństwo przeczytać w rubryce „Wywiad miesiąca” na stronie 6.

Oczywiście na nasz wizerunek na Słowacji częściowy wpływ mają teżdoniesienia z Polski. A po ciągłych aferach politycznych nasi słowaccyprzyjaciele często to właśnie nas proszą o wyjaśnienie, co właściwie dzieje sięw naszym kraju. Chcąc nie chcąc stajemy się więc miniekspertami w różnychdziedzinach. Jeśli pytania dotyczą najnowszych polskich wydawnictwksiążkowych, płytowych czy nowości na srebrnym ekranie, zawsze możemysięgnąć po ściągę, czyli artykuły publikowane na łamach „Monitora” z tegozakresu. Pytania na temat Polski jednak bywają różne i mogą dotyczyć np.dojazdu do miejscowości X lub Y, ceny paliwa, występowania rzadkiejodmiany kwiatów czy możliwości kupienia takich czy innych ubrań.Wszystkie one mobilizują jednak nas do poszerzania wiedzy o własnym kraju.

A kiedy już tę wiedzę poszerzymy, czytając np. na łamach naszego pismao sukcesach polskich firm, to przecież będziemy mogli się pochwalić wśródsłowackich przyjaciół, że… „Polak potrafi” – i taki właśnie tytuł nosi jednaz nowych rubryk „Monitora”.

Czasami jednak zastanawiam, czy pomiędzy nami są osoby, które niepotrafią wskazać w nas – Polakach niczego pozytywnego? Czy są osoby, którenie czują przynależności do kraju dziadów i pradziadów? Które na hasło„Polska” czują absolutną obojętność? Testem naszej przynależności narodowejbędzie zbliżający się wielkimi krokami spis ludności na Słowacji. Dzięki niemubędziemy mogli anonimowo, w obliczu własnego sumienia odpowiedziećsobie i innym na pytanie, kim jesteśmy. Do tego spisu będziemy jeszczepowracać na naszych łamach. Czekamy też na Państwa opinie i spostrzeżeniaz tego zakresu.

A tymczasem zapraszamy do lektury lutowego numeru „MonitoraPolonijnego”, w którym znajdą Państwo, oprócz wyżej zapowiadanychartykułów, wiele innych interesujących pozycji.

Gdzie i jak, czyli troskio zimowy wypoczynek 4Z KRAJU 4WYWIAD MIESIĄCA Piotr Rubiko popularności na Słowacji 6Wizyta w Towarzystwie Słowaków w Polsce 9Z NASZEGO PODWÓRKA 10WAŻKIE WYDARZENIAW DZIEJACH SŁOWACJIJak nie łacina, to co? 15Pyry nie do żdżarcia, czyli poznaniacy nie do podrobienia 16POLAK PORTAFI (Nie)codzienneubrania polskiej marki podbijają rynki zagraniczne 19ZWIERZENIA PODNIEBIENIA 19KINO-OKO Strasznie, nieśmieszniei zupełnie bez pazura? 20CZUŁYM UCHEM Czapki z głów– powróciła Martyna Jakubowicz 20TO WARTO WIEDZIEĆ Od entuzjastek doparytetek – Kobiety w drodze 22BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI Latasześćdziesiąte Sławomira Mrożka 24Polski turysta oczami słowackich ekspertów 26CZYTELNICY PISZĄ 26OKIENKO JĘZYKOWEAch, te wielkie litery! (2) 27Czy Euroregion „Tatry” załatwi nam linie autobusowe? 28OGŁOSZENIA 29ROZSIANI PO ŚWIECIE Trudne decyzje 30MIĘDZY NAMI DZIECIAKAMI Przygodywikinga Torvalda – Przylądek Burz 31PIEKARNIK Szczęście na talerzu 32

Informujemy, że koszty roczne prenumeratynaszego czasopisma na rok 2011 wynoszą

12 euro (emeryci, renciści, studenci – 10 euro).Wpłat należy dokonywać w Tatra banku (nr konta2666040059, nr banku 1100). Dokonując wpłaty

prosimy o napisanie w formularzu bankowymimienia i nazwiska. Nowych prenumeratorów

prosimy o zgłoszenie adresu, pod który „Monitor”ma być przesyłany. Kontakt do redakcji:

[email protected] nr tel. 0907 139 041.

LUTY 2011

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 3

Page 4: Monitor Polonijny 2011/02

MONITOR POLONIJNY4

MIĘDZYPAŃSTWOWY KOMITET LOTNI-CZY (MAK) przedstawił 12 styczniaostateczną wersję raportu w spra-wie katastrofy smoleńskiej. Wyłą-czną winą za tragedię z 10 kwie-tnia 2010 roku obarczył stronę pol-ską. Za przyczyny katastrofy uznałm.in. obecność osób trzecich w ka-binie pilotów, przewidywaną nega-tywną reakcję prezydenta LechaKaczyńskiego na decyzję o zmia-nie miejsca lądowania, błędy pilo-tów i obecność alkoholu we krwiich przełożonego gen. AndrzejaBłasika. MAK ogłosił 12 stycznia,że szef polskich sił powietrznychgen. Andrzej Błasik w chwili ka-tastrofy pod Smoleńskiem miał 0,6 promila alkoholu we krwi.Według prof. Karola Śliwki z Zakła-du Medycyny Sądowej UMK w To-

runiu, z którym rozmawiała „Rzecz-pospolita”, wynik badania możebyć jednak niemiarodajny, bowiemw przypadku procesu rozkładuzwłok powstaje tzw. alkohol endo-genny, który narasta do etapu wy-czerpania się znajdującej się wekrwi glukozy. Na ogół przyjmujesię, że stężenie alkoholu endogen-nego w zwłokach nie powinno byćwyższe niż 1 promil.

„W PEŁNI POPIERAM stanowiskozajęte przez rząd polski w kwestiioceny przyczyn i przebiegu kata-strofy lotniczej w Smoleńsku, przed-stawionych przez stronę rosyjską.Stanowisko polskie jest tyle samowyważone, co zdecydowane – po-wiedział 13 stycznia prezydentBronisław Komorowski. – Chociażstrona polska nie ma zasadniczychzastrzeżeń do ustaleń MAK, to je-dnocześnie podnosi istotny pro-blem pominięcia błędów i słabościtechniczno-organizacyjnych po stro-nie rosyjskiej”. Prezydent dodał też,że strona polska jest zaskoczona

zarówno szybkim upublicznieniemraportu MAK, jak i stylem prezen-tacji niektórych jego aspektów.Mimo wszystko – zdaniem prezy-denta – należy zachować maksy-malny spokój i odpowiedzieć na ra-port w taki sposób, by nie zmniej-szać szans na zbliżenie stanowiskrosyjskiego i polskiego w tymwzględzie.

PAPIEŻ BENEDYKT XVI wyraził zgo-dę na ogłoszenie dekretu o uznaniucudu za wstawiennictwem JanaPawła II, co kończy proces beatyfi-kacyjny polskiego papieża. Beaty-fikacja Jana Pawła II odbędzie się1 maja. Już 14 stycznia, czyli za-ledwie dwa dni po ogłoszeniu datybeatyfikacji Jana Pawła II, nie byłowolnych miejsc noclegowych w naj-większych polskich domach dlapielgrzymów w Rzymie. Na 1 majazarezerwowane zostały wszystkiemiejsca w bardzo popularnym Do-mu Polskim przy via Cassia w Wie-cznym Mieście. Komplet gościw tym terminie ma także Dom Piel-

grzyma „Sursum Corda”, prowa-dzony przez ojca Konrada Hejmę.Nie ma również miejsc w hoteluniedaleko polskiego kościoła przyplacu Weneckim, w którym częstozatrzymują się Polacy.

W STYCZNIU W POLSCE odnotowa-no kilkadziesiąt przypadków zara-żenia wirusem A/H1N1. Do połowymiesiąca zmarło pięć osób, u któ-rych wykryto wirusa wywołujące-go tzw. świńską grypę – wynikaz danych Narodowego InstytutuZdrowia Publicznego – Państwo-wego Zakładu Higieny. Z podejrze-niem zachorowania na ten rodzajgrypy leżały w szpitalach powiatubytowskiego w województwie po-morskim 32 osoby. U 10 badaniapotwierdziły obecność wirusa. Le-karze nieoficjalnie przyznają, żeprzyczyną tak dużej liczby przy-padków zachorowań na świńskągrypę w tym rejonie może być mię-dzy innymi bieda. Z powodu grypy12 stycznia zamknięto dla odwie-dzających Uniwersyteckie Centrum

Temat to trudny, bo Polska, bę-dąca przecież krajem o niezwykłymuroku, położona jest na szerokościgeograficznej, która nieustająco za-skakuje zmienną pogodą. A bezdobrej, stabilnej aury każdy wypo-czynek na świeżym powietrzu stajesię urlopową ruletką – latem stalemartwimy się o słońce, zimą co-dziennie drżymy przed wilgotnymfrontem. Mój angielski znajomystwierdził nawet, że nie spotkałjeszcze ludzi bardziej uzależnio-nych od telewizyjnych prognoz po-gody niż Polacy. Może to i prawda –

wszystkie moje wakacyjne i zimo-we wspomnienia z wczasów obej-mują również chwile masowegogromadzenia się na stołówkach czyświetlicach w celu pięciominuto-wego pogapienia się na machające-go kijkiem prezentera, który za-wsze obiecywał, że „przejaśnieniasą możliwe”.

Przerwa zimowa w szkole jesttypowa dla Polski, na Słowacji fe-rie są przecież wiosną, ale to wła-śnie do południowych sąsiadówbędziemy najczęściej podróżowaćod połowy stycznia do końca lute-go, poszukując wytchnienia i do-brych tras narciarskich.

W styczniu cała Polska popłynęławraz z topniejącym śniegiem. Zako-piańskie góralki już rozpoczęły la-ment nad niedoskonałością naszejzimy, ale tradycyjnie również obie-cały, że na ferie mróz i śnieg chwy-cą, więc absolutnie daleko nie po-trzeba wyjeżdżać, bo polskie górymają wszystko, co turyście zimowe-mu potrzeba. Coraz więcej roda-ków wybiera jednak karkołomnyczasami, ale zdecydowanie pewniej-szy wypoczynek zagraniczny. O ilenieco łatwiej dostać się na ośnieżo-ne szczyty słowackich czy austriac-kich gór, tak samochodowe wyjaz-

K iedy ty lko uc ichną ostatn ie dźwięk i sza leństw nocysy lwestrowej , gdy życ ie po nowym roku jako tako wracado normy, większość Polaków zaczyna s ię zastanawiać ,

jak ież to będą w tym sezonie z imowe fer ie .

Gdzie i jak, czyli troski o zimowy w

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 4

Page 5: Monitor Polonijny 2011/02

5

dy do Włoch lub Szwajcarii z dwój-ką dzieciaków, kompletem nart nadachu i pełnym wyżywienia baga-żnikiem do najłatwiejszych nie na-leżą. Ale ta pogoda…

Chociaż infrastruktura narciarskaw Polsce w ciągu ostatnich lat bar-dzo się poprawiła, do standardówalpejskich jeszcze nam trochę brak,chodzi bowiem nie tylko o to, jakkomfortowo korzystać ze stoków,ale również i o to, co robić w po-zostałym czasie, czym zająć dzieciitp. Warto może zatem rozważyćinne możliwości zimowego wy-poczynku.

Wielki rozkwit przeżywa w Pol-sce akcja „Zima w mieście”. Nie ka-żdego stać na wojaże małe czy duże,nie zawsze możemy wziąć urlop,a dzieciaki domagają się uwagi i ja-kiejś rozrywki, która w czasie feriiim się słusznie należy. Podoba misię zimowa aktywność rozmaitych

domów kultury, klubów, ośrodkówpółkolonijnych, które z roku na rokrozszerzają swoją ofertę, wiedząc,że zadowolony z wypoczynku dzie-ciak będzie nękał swoich rodziców,by zapisali go – już po feriach – doklubu, na kółko zainteresowań, na

angielski, na plastykę itp., bo to,czym zajmował się w wolnym cza-sie, po prostu mu się spodobało.

Aby zimowe ferie przeżyć nieba-nalnie, czasami wystarczy wybraćsię „w odwrotnym kierunku”, czylina przykład nad morze lub jeziora,które potrafią być czarujące, przy-tulne i również pełne ciekawejoferty dla turystów. Całorocznyurok mają też znane polskie miasta,np. Kraków, Wrocław, Gdańsk, To-ruń czy inne, oraz słynne uzdrowi-ska, gdzie oprócz atmosfery wie-cznych wakacji możemy solidniepodreperować zdrowie.

Jeśliby tak sobie ten zimowy wy-poczynek solidnie przemyśleć, oka-że się, że wystarczy zrobić na prze-kór rutynie, przejrzeć przewodniki,gazety turystyczne, dodatki kultu-ralne do lokalnych czasopism i po-mysł na urlop z pewnością się znaj-dzie, nawet taki, który stosunkowoniewielkim kosztem może zadziwićnaszych bliskich, a znajomychskręcić z zazdrości.

AGATA BEDNARCZYK

LUTY 2011

Kliniczne w Gdańsku. Z kolei 13 sty-cznia zamknięto krakowski SzpitalUniwersytecki, w którym odnoto-wano 36 przypadków zachorowańna świńską grypę. Wśród chorych16 osób to pracownicy szpitala.

WIELKA ORKIESTRA ŚWIĄTECZNEJPOMOCY grała w styczniu już po razdziewiętnasty. W tym roku zbierałapieniądze na rzecz dzieci z choro-bami urologicznymi i nefrologiczny-mi. Zebrała ponad 37 mln złotych.Ale – jak powiedział szef FundacjiWOŚP Jerzy Owsiak – z pewnościąkwota ta będzie większa. Ostate-czną sumę poznamy za ok. dwamiesiące. Orkiestrę wspierali wszy-scy – np. naukowcy, przygotowu-jący pierwszego polskiego satelitęnaukowego „Lem”, podczas spe-cjalnej aukcji wystawili na aukcji in-ternetowej możliwość umieszcze-nia wiadomości na panelach sateli-ty, zaś Marynarka Wojenna w wy-niku licytacji sprzedała za 40 700 złjednodniowy specjalny rejs okrę-tem podwodnym.

ŻOŁNIERZ I CYWILNY RATOWNIKmedyczny zginęli 22 styczniaw wyniku eksplozji ładunku wybu-chowego podczas patrolu w pro-wincji Ghazni w Afganistanie; dwieinne osoby zostały ranne. Do atakudoszło w południowo-wschodniejczęści prowincji.

DWA ALARMY POWODZIOWE – weWrocławiu i Żmigrodzie – ogłoszo-no 18 stycznia na Dolnym Śląsku.Pod Trzebnicą rzeka przerwała wałi zalała na niewielkim odcinku dro-gę krajową nr 5. Wyrwa w walewyniosła ok. 10 metrów. W tym re-jonie zlewają się trzy rzeki: Orla,Sąsiecznica i Młynówka, które pod-topiły okoliczne pola.

PONAD 10 TYS. MIESZKAŃCÓW Za-brza zostało 19 stycznia pozbawio-nych dostaw ciepła na skutek uszko-dzenia głównej magistrali w tym mie-ście. Awaria dotknęła mieszkańcówcentrum i północnych dzielnic. Pro-blemy z ogrzewaniem pojawiły się ta-kże w Dąbrowie Górniczej i Będzinie.

W STYCZNIU POLSKIE CIĘŻARÓWKInie były wypuszczane z Rosji. Nagranicach z Białorusią i Estoniąw drodze do kraju utknęło kilka-dziesiąt samochodów. Konsulatyw Moskwie i Petersburgu dostar-czały na przejścia graniczne ży-wność i ciepłe napoje. W połowiestycznia wygasła polsko- rosyjskaumowa o przewozach tranzyto-wych. Nowej nie ma, bo Moskwaz Warszawą nie mogą się porozu-mieć. Rosjanie twierdzą, że Polacychcą zwiększenia limitu zezwoleńna przejazdy tranzytowe do krajówtrzecich o 50 tysięcy, co miałobynarazić rosyjskich przewoźnikówna stratę prawie 150 milionóweuro rocznie. Nieoficjalnie źródłarosyjskie informują, że jest to od-powiedź na działania strony pol-skiej, która nakłada na rosyjskichkierowców kary w wysokości kilkutysięcy złotych.

REŻYSER ROMAN POLAŃSKI i opera-tor Paweł Edelman za pracę nad fil-mem „Autor Widmo“ zostali nomi-

nowani do Cezarów – nagród, przy-znawanych przez Francuską Aka-demię Sztuki i Techniki Filmowej.Ich film zdobył łącznie osiem nomi-nacji do tej nagrody, w tym w ka-tegorii za najlepszy film.

KRZYSZTOF KOLBERGER – polski ak-tor i reżyser teatralny – zmarł 7 stycznia po wieloletniej walcez chorobą nowotworową. Był jed-nym z najwybitniejszych polskichaktorów współczesnego kina i te-atru. Na deskach Teatru Narodowe-go stworzył wiele wybitnych krea-cji, między innymi w „Romeo i Ju-lii”, „Dziadach“, „Wacława dzie-jach“ i „Weselu“. On sam za jednoze swoich najważniejszych zadańaktorskich uważał odczytanie te-stamentu Jana Pawła II po śmiercipapieża w 2005 r. Wiele osób pa-mięta go także z koncertu „WielkaPani”, który odbył się w pierwsząrocznicę śmierci Wojtyły, podczasktórego recytował wiersze papieża-Polaka.

ZUZANA KOHÚTKOVÁ

wy wypoczynek

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 5

Page 6: Monitor Polonijny 2011/02

6

W ubiegłym roku koncertował Pandwukrotnie na Słowacji: w Trnawiei w Koszycach. Spodziewał się Pantakiego zainteresowania na Słowacji?Do Areny US Steel Koszyce przybyłoprawie 8 tysięcy widzów!To rzeczywiście pewnego rodza-

ju fenomen, nie spodziewałem sięaż takiego odbioru.

Jak do tego doszło?Na początku przyjeżdżały na moje

koncerty do Polski grupki fanów zeSłowacji: dwudziesto-, pięćdziesięcio-osobowe. To oni propagowali mojąmuzykę wśród swoich słowackichznajomych, którzy słuchali jej naYouTube, oglądali w telewizji, kupo-wali DVD w Polsce.

Wiedział Pan o tym?Nie, dowiedziałem się dopiero, kie-

dy zaczęli pisać do mnie e-maile, kie-dy podchodzili do mnie po koncer-tach. Wtedy Martin Ližičiar – jedenz moich słowackich fanów stwierdził,że warto zaryzykować i zorganizowaćkoncert w Trnawie. Nikt wtedy niewiedział, czy się uda, bo co innego 50 fanów przyjeżdżających na kon-certy do Polski, a co innego koncertw amfiteatrze na 4 tysiące widzów.Okazało się, że to był wielki sukces.

Przekonałem się, że Słowacy na-prawdę dobrze znają moją muzykę.

Potem już mniejszym ryzykiem byłozorganizowanie koncertu w najwię-kszej na Słowacji hali w Koszycach.No i tam przeżyłem kolejny szok – na-prawdę olbrzymia hala, w której krze-sła są aż po sam sufit, była wypełnionapo brzegi!

Oglądałam na Pańskiej stronieinternetowej filmik z tego koncertui jestem pod wrażeniem.A to wszystko stało się niemalże bez

udziału słowackich mediów. Dopieroteraz wystąpiłem w TV Markiza i TV Lux. Ta sytuacja przypomina mitę w Polsce sprzed kilku lat, kiedywszystko było takie świeże, sponta-niczne…

Wyczuwam jakiś zawód w Pańskimgłosie? Czy się mylę?Przez pierwsze pół roku po tym,

jak odniosłem sukcesy w Polsce, mia-łem spokój, ale potem, kiedy sukcesrodził kolejny, większy sukces, do gło-su doszła zazdrość pewnych gruposób, które zwykle głośno krzycząi starają się wywołać niechęć do osóbodnoszących sukces. Jest to uciążli-we, ale na szczęście nie ma to wpływuna tych, którzy słuchają mojej muzyki.

Wyszedł Pan przed szereg, więc dostał Pan baty.Tak jest w każdej branży, nie tylko

w show-biznesie. Sukces ponoć mie-rzymy ilością swoich wrogów. Takajest ludzka natura. A w show-biznesiejest może jeszcze gorzej, bo tych, któ-rzy są na świeczniku, opluwa się na ła-mach gazet.

Męczy to Pana?Nauczyłem się to ignorować. Czasa-

mi jest to denerwujące, szczególniedla mojej rodziny. Dziewięćdziesiątprocent artykułów, zamieszczanychw tabloidach, jest zmyślona. Nie robięskandalów, nie zachowuję się źle, niedaję powodów, by pisali o mnie w ka-tegoriach sensacji, więc trzeba cośwymyślać.

U mawiamy się w jednej z bratysławskich kawiarni, byporozmawiać o jego sukcesie na Słowacji, gdzie, jak sięprzekonał w zeszłym roku podczas dwóch koncertów, ilość jego

fanów rośnie, choć jego twórczość do tej pory nie była w sposóbszczególny prezentowana w słowackich mediach. Piotr Rubik, bo o nimmowa, przybył do stolicy Słowacji, by promować swoje kolejne dwakoncerty, które odbędą się 26 i 27 lutego w Bratysławie. Na spotkaniez muzykiem w Uniwersyteckim Centrum Duszpasterskim (UniverzitnéPastoračné centrum – UPeCe) przybyło około tysiąca osób, występw TV Markiza gorąco komentowali widzowie, a na Facebooku aż roi sięod wpisów jego słowackich fanów! Podczas rozmowy z muzykiempróbowałam ustalić, na czym polega fenomen Piotra Rubika.

Piotr Rubiko popularności na Słowacji

6 MONITOR POLONIJNY

Piotr Rubik – wiolonczelista, kompozytor, producent muzyczny. Wyprodukował ponad 30 albumów,m. in. Michała Bajora czy Małgorzaty Walewskiej. Jego pierwszym dużym przebojem była piosenka„Dotyk”, śpiewana przez Edytę Górniak. Skomponował muzykę filmową m. in. do takich produkcji,jak „Ja wam pokażę”, „Ryś”, „Quo vadis” czy „Zemsta”. Jest twórcą sygnałów radiowychi telewizyjnych. Największą popularność przyniosły mu wielkie formy wokalno-instrumentalne, takiejak oratoria „Tu es Petrus” czy „Psałterz wrześniowy”. Pochodzące z nich piosenki, np. „Niechmówią, że to nie jest miłość” (uznana polską piosenką wszechczasów w plebiscycie Radia ZET)czy „Psalm dla ciebie”, stały się wielkimi przebojami i przez wiele tygodni zajmowały pierwszemiejsca na listach przebojów. Dotychczasowe płyty Piotra Rubika rozeszły się w setkach tysięcyegzemplarzy. Kompozytor jest zwycięzcą wielu festiwali i laureatem licznych nagród, m. in. zdobył1. miejsce na Festiwalu Jedynki w Sopocie w 2005 r, Superjedynkę za płytę roku orazSupersuperjedynkę dla najpopularniejszego wykonawcy w 2006 r., Wiktora 2006, Telekamerę2007, 1. miejsce na festiwalu Top Trendy w 2007 r., Teraz Polska 2007, Różę Gali 2007.

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 6

Page 7: Monitor Polonijny 2011/02

77

Co takiego wymyślono, co Pana zaskoczyło?Największą bzdurą jest to, że rzeko-

mo nie mam już pieniędzy i muszęsprzątaczce płacić płytami. Czasamiwięc żartuję, że w sklepie pytam siękasjerki: „Gotówka, karta, czy płyta?”.

Śledzi Pan wszystkie artykuły na swój temat w brukowcach?Są takie osoby, które przysyłają mi

wszystkie ukazujące się na mój te-mat artykuły. Z ciekawości je czytami czasami oczom nie wierzę, co lu-dzie są w stanie wymyśleć, żeby za-robić pieniądze!

Wracając do tematu Pana popularnościna Słowacji, zastanawiał się Pan, naczym polega ten fenomen? Czy to niejest tak, że Pańska muzyka chwyciła zaserca ludzi wierzących, spragnionychczegoś świeżego, innego niż typowamuzyka kościelna?Po części na pewno tak, ale wiem,

że nie wszyscy moi słuchacze sąwierzący. To, co ich porusza, to za-warta w mojej muzyce energia. Noi powiedzmy sobie szczerze, niewszystkie moje utwory są o te-matyce religijnej. Wię-kszość przebojów trak-tuje o miłości.

Wiadomo jednak, że utwory,poświęcone Janowi Pawłowi II, złapiąza serca głównie katolików, którychw Polsce i na Słowacji jest sporo.Wierzę, że bez względu na to, jaki

kto ma światopogląd, to ta muzykadoda mu energii. Według mnie reli-gia służy głównie temu, żeby przy-nosić dobro. Po moich sukcesachw Polsce powstały dziesiątki utwo-rów na chór, orkiestrę, setki utwo-rów o Janie Pawle II na całym świe-cie, a jednak jakość muzyki decydu-je, że słuchacze sięgają właśnie pomoje utwory. Gdyby nie było w nichtreści, dobrej muzyki, to nawet naj-lepsze opakowanie by nie pomogłoi nie zyskałbym takiego uznania.

Tekst do „Santo Subioto –Cantobiografii Jana Pawła II” napisał Jacek Cygan.Poprosiłem Jacka Cygana, żeby na-

pisał tekst o Janie Pawle II. Powstałabardziej opowieść o człowieku, a nieo religii, o człowieku, który nadal jestwielkim autorytetem dla wielu osóbna świecie, nie tylko związanych z ko-ściołem. Dzieło powstało, by tę po-stać upamiętnić. Wydaje mi się, że naświecie brakuje takich autorytetów –ludzi, których podziwia się za nie-złomność i wierność swoim przeko-naniom.

Kto jeszcze jest dla Pana autorytetem?Wszyscy, którzy się nie boją, którzy

mają odwagę żyć zgodnie ze swoimizasadami. Nie lubię chorągiewek, któ-re, gdy zawieje wiatr, odpowiedniosię ustawiają. Zawsze szanowałemludzi, mających swoje zdanie i potra-fiących je odważnie przedstawiać.

Wracając do Pańskich dzieł, copowstaje najpierw: muzyka czy tekst?Różnie, ale zazwyczaj wolę two-

rzyć duże formy do tekstów, czylimieć jakąś kanwę. Tekst mnie na-straja do komponowania, to tak, jak-bym miał scenariusz.

Kiedyś powiedział Pan, że aby tworzyćmuzykę, trzeba być albo szczęśliwym,albo cierpieć, najgorsza jest nijakość.Co u Pana przeważa?W większości szczęście, bo jestem

człowiekiem spełnionym, mam uda-ne życie prywatne, wspaniałą pracę,którą kocham, która daje mi wieleprzyjemności. Moje życie jest pełneemocji, a to daje inspiracje do tworze-nia muzyki. Ciekawe pomysły nie ro-dzą się podczas siedzenia przed tele-wizorem.

Napisał Pan muzykę do kilku filmów,stworzył oprawę muzyczną„Wiadomości” w TVP i programu„Tomasz Lis na żywo”, nagrywa płyty,występuje na koncertach. Co z tegodaje Panu największą satysfakcję?Gdybym miał wybrać tylko jedną

rzecz to byłoby to komponowanie mi-mo, że występy sceniczne też dająwiele satysfakcji.

LUTY 2011

ZDJĘ

CIE:

MAŁ

GORZ

ATA

WOJ

CIES

ZYŃS

KA

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 7

Page 8: Monitor Polonijny 2011/02

8

Pański największy sukces?Wielkie formy, dzięki którym sta-

łem się sławny. Sukcesem też jestoprawa muzyczna „Wiadomości”, któ-ra wykorzystywana jest na antenie te-lewizji od 2004 roku. Kiedy przepro-wadzono ankietę wśród widzówTVP, okazało się, że w czołówce uzna-nych wartości była właśnie muzykado „Wiadomości”.

Kiedy przeżył Pan największespełnienie, które dało Panu poczuciewiatru w żagle?Sporo było takich momentów.

Z pewnością zaliczyć do nich należywygraną na festiwalu w Sopocie,duże koncerty, na które przybywałoczasem 30 tysięcy ludzi i na którychreakcja widowni była tak spontani-

czna, że słyszeliśmy krzyki jak na kon-cercie rockowym. No i oczywiściekoncerty na Słowacji.

Który z elementów pracy kompozytorajest według Pana najważniejszy: praca, talent, czy szczęście?Talent, którego nie da się nauczyć.

Można sobie wyrobić samodyscypli-nę, pracowitość, ale z talentem albosię ktoś rodzi, albo nie. Szczęście jesttakim elementem pośrednim, bo szczę-ście można mieć, ale można mu teżtrochę pomóc.

Pomagał Pan szczęściu?O, tak! Bardzo ciężko pracowałem

i nadal pracuję, aby temu szczęściupomóc. Jeśli siedziałbym w domui czekał, aż mnie ktoś odkryje, nic bysię nie wydarzyło. Trzeba wyjść doludzi. Mój dzień w 70% polega na by-ciu własnym menedżerem.

Wiem, że zrezygnował Pan z pomocy innych w tym zakresie.Wokół mnie kręciło się wielu ludzi,

którzy próbowali być moimi mene-dżerami. Do tej pory nie znalazłem ta-kiej osoby, która by to robiła lepiejode mnie.

W którymś z wywiadów powiedział Pan,że udaje się Panu wykrzesaćw ludziach odrobinę wrażliwości. Czujesię Pan wirtuozem ludzkich emocji?Nie wiem, czy jestem wirtuozem.

Staram się sprawdzać emocje nasobie – jeśli moja kompozycja mi siępodoba, jeśli mnie wzrusza, jeśli prze-chodzą mi po ciele dreszcze, to zna-czy, że to jest to.

Przeżywa Pan dreszcze, słuchając własnej muzyki?Może źle się wyraziłem. Chodzi mi

przede wszystkim o to, że odpowie-dnio dobieram instrumenty, akordy,brzmienia i potrafię sobie wyobrazićefekt końcowy, czyli co będą czuliodbiorcy, słuchając utworu. Ja jestempierwszym odbiorcą i przyglądam sięswoim reakcjom. Nie ma recepty naprzebój, komponuję takie utwory,

„Muzyka czasamiprzynosi lepsze efekty

w kontaktachmiędzypaństwowych niż

rozmowy polityków”.

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 8

Page 9: Monitor Polonijny 2011/02

9

Przy ulicy Świętego Filipa w Kra-kowie mieści się siedziba To-

warzystwa Słowaków w Polsce.„Krążą o nas słuchy, że tę kamieni-cę dostaliśmy od państwa polskie-go, ale my tak naprawdę skorzysta-liśmy ze wsparcia finansowegorządu premiera Mazowieckiego,podobnie jak wszystkie mniejszo-ści w Polsce, i te pieniądze odpo-wiednio zainwestowaliśmy” – takswoją opowieść na temat działal-ności Towarzystwa rozpoczął jegosekretarz generalny Ludomir Moli-toris, który przyjął przedstawicieliKlubu Polskiego: prezesa Czesła-wa Sobka oraz wiceprezes Małgo-rzatę Wojcieszyńską.

Po dwóch artykułach na tematdziałalności Towarzystwa Słowa-ków w Polsce, opublikowanychw ubiegłym roku na łamach nasze-go pisma, i po spotkaniu podczasuroczystości jubileuszowych na-szego pisma z L. Molitorisem w Bra-tysławie przyszedł czas, by przed-stawiciele słowackiej Polonii zło-żyli wizytę w Krakowie. Podczasspotkania wymienili się oni z go-spodarzami doświadczeniami, do-tyczącymi pozyskiwania środkówna działalność mniejszości w obukrajach. Goście z Bratysławy mogliobejrzeć znajdujące się na pierw-szym piętrze pomieszczenia biu-rowe organizacji Słowaków, salę

wystawową, siedzibę redakcji mie-sięcznika „Život” na drugim pię-trze oraz mieszczącą się w pod-wórku drukarnię. Z taśmy scho-dził właśnie najnowszy numer „Ži-vota”, a jego redaktor Milica Maje-riková towarzyszła gościom z apa-ratem fotograficznym w ręku. Na-kład miesięcznika Słowaków w Pol-sce to 2100 egzemplarzy, którerozprowadzane są, podobnie jak„Monitor Polonijny”, formą prenu-meraty. „Część to prenumeraty in-dywidualne, ale znaczna część toprenumeraty oddziałów naszegoTowarzystwa. Pismo dostarczamyhurtowo samochodem” – opisujeL. Molitoris. Towarzystwo skupiaponad dwa tysiące Słowaków w Pol-sce, czyli – co ciekawe – niemalżewszystkich, którzy podczas ostat-niego spisu ludności w Polscezadeklarowali słowackie pocho-dzenie. Słowacy są tu bardzo ak-tywni. Oprócz imprez kultural-nych, realizują również inwestycjebudowlane w rejonie przygranicz-nym, pozyskując na nie środki nietylko państwowe, ale również tez prowadzonej działalności gospo-darczej, na przykład z usług dru-karni. Trzeba przyznać, że mogąinspirować nie tylko nas – Pola-ków mieszkających na Słowacji,ale i inne mniejszości narodowe.

red

Wizyta w Towarzystwie Słowaków w Polscektóre odpowiadają mojemu gustowimuzycznemu.

Jeśli mówimy o uczuciach, to zapytam,co Pan czuje, kiedy Pan wchodzi nascenę: cisza, tłumy ludzi, wszystkow Pana rękach…Czuję satysfakcję z tej drogi, którą

przebyłem, bo od 6 roku życia kształ-ciłem się muzycznie, usilnie pracowa-łem na to, żeby do czegoś dojść. Czujęradość i spełnienie – wiem, że wartobyło.

Przed Panem dwa koncertyw Bratysławie i znów emocje, licznapubliczność. Przygotowuje Pan cośspecjalnego dla fanów w słowackiejstolicy, podobnie jak to miało miejscew Koszycach? Jakiś utwór w językusłowackim?Nie mogę zdradzać niespodzianek,

postaram się, żeby było ich jak naj-więcej. W Koszycach zabrzmiał mójutwór, przetłumaczony przez znajo-mego księdza Ondreja, na język sło-wacki. Publiczność na Słowacji jestbardzo żywiołowa, co pozwala na im-prowizacje podczas koncertu. Myślę,że podobnie będzie w Bratysławie.

Dla nas Polaków mieszkających naSłowacji to powód do radości, że polskimuzyk został doceniony przezSłowaków. Wiem, że koncertuje Panw różnych krajach, np. w StanachZjednoczonych, ale są to główniekoncerty adresowane do Polonii. A tutajpokochali Pana Słowacy!Bardzo mnie to cieszy, że dzięki mu-

zyce dochodzi do fajnego kontaktumiędzy naszymi krajami. Osoby, któresłuchają mojej muzyki, z pewnościąinaczej patrzą teraz na Polskę i kawa-łek swojego serca mają w naszym kra-ju. Muzyka czasami przynosi lepszeefekty w kontaktach międzypaństwo-wych niż rozmowy polityków.

Słyszałam, że nawet proponowano Panu,żeby Pan zamieszkał na Słowacji?To miły gesty sympatii. Niestety, na

Słowacji raczej nie zamieszkam, bo-wiem buduję dom w Warszawiei marnotrawstwem byłoby, gdybym towszystko porzucił.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

LUTY 2011

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 9

Page 10: Monitor Polonijny 2011/02

MONITOR POLONIJNY10

Karnawał to okres zimo-wych balów, imprez

i potańcówek. To takżeokres nadrabiania tego,czego w adwencie raczejbrakowało, czyli zabawyz odrobiną szaleństwa, ra-dości i uśmiechu! Małgo-rzata Wojcieszyńska i Kata-rzyna Tulejko znalazły spe-cyficzny pomysł na dobrązabawę karnawałową – w ra-mach działalności KlubuPolskiego zorganizowaływ Bratysławie „Polskie ka-raoke”.

Impreza odbyła się w zi-mową sobotę, 22 stycznia2011 r., w klubie POLEPO-LE i miała charakter zam-knięty, co oznaczało, że ca-ły lokal był tylko i wyłą-cznie dla nas! I dobrze, boPolacy z Bratysławy i okolic

oraz z Koszyc, a także go-ście z Austrii i Polski stawi-li się tu w bardzo licznymgronie. Przybyli po to, byzabawić się w karaoke, czy-li pośpiewać znane prze-

boje na tle odtwarzane-

Komunikacja wizualna

W dniu 12 styczniaw Muzeum Techni-

cznym w Koszycach otwar-ta została wystawa plaka-tów, zatytułowana „Komu-nikacja wizualna”.

Swoją twórczość artysty-czną prezentowali peda-godzy Katedry Komuni-kacji Wizualnej WydziałuForm Przemysłowych Uni-wersytetu Technicznegow Koszycach, m.in. prof.Władysław Pluta, wykłado-wca dwóch uczelni – kra-kowskiej Akademii SztukPięknych, a od dwóch lattakże Uniwersytetu Techni-cznego w Koszycach.

Władysław Pluta na po-czątku lat 90. sporadycznieuczestniczył w różnychwystawach. Obecnie pro-wadzi zajęcia z projektowa-nia graficznego dla studen-tów Wydziału Sztuki Uni-wersytetu Technicznegow Koszycach.

Czym jest dla niego pla-kat? „Uprawiam taką rzad-ką specjalność. Jest to ko-munikacja wizualna i w ra-mach niej zajmuję się rów-nież m.in. projektowaniemplakatu. Z racji swojegowykształcenia i miejsca,w którym pracuję, ten pla-kat jest inny, inaczej do nie-go podchodzę niż moi ko-

ledzy, którzy kończyli ma-larstwo czy grafikę.

Byłem takim outsideremw całej grupie plakacistów.Wiadomo, pochodzę z Pol-ski, gdzie plakat darzy sięszczególnym zainteresowa-niem, jako jedną z ważniej-szych dziedzin plastyki,w związku z tym konku-rencja u nas jest bardzo du-

ża. To, co w plakacie jest,staram się doprowadzić dosyntezy przy minimalizacjiśrodków. W zasadzie pro-jektuję plakaty typograficz-ne w klimacie precyzyjnejinformacji” – powiedział.

Pluta na swoim konciema wydanych drukiem 200plakatów, różnych znakówwizualnych, projektów gra-ficznych książek i albu-mów. Stworzył coś nakształt filozofii, strategiii metodologii projektowa-nia graficznego, opartegow dużym stopniu na trakto-waniu litery jako punktuwyjścia, użyciu litery jakojednego z najważniejszychczęści składowych dziełagraficznego. Jego plakatyintrygują swoją niecodzien-nością, formą, siłą kolorui wyrazistością kształtu, a ichwartość estetyczna przynosisatysfakcję dla oka.

URSZULA SZABADOS

Śpiewać każdy mŚpiewać każdy m

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 10

Page 11: Monitor Polonijny 2011/02

LUTY 2011 11

go z nagrania akompania-mentu instrumentalnegobez warstwy wokalnej, po-magając sobie oczywiścietekstem, wyświetlanym naekranie. Pierwszy na naszejscenie stanął odważnie niekto inny, tylko nasza redak-cyjna koleżanka UrszulaSzabados. Jej interpretacjapiosenki „Jak się masz, ko-chanie?” na tyle dodała od-wagi innym, że kolejnychuczestników zabawy nietrzeba było już prosićo występ. Śpiewano prze-boje Ryszarda Rynkowskie-go, Maryli Rodowicz, Bud-ki Suflera, Czerwonych

Gitar… Lista była długa,bowiem goście mogli wy-bierać piosenki z ok. 2500utworów. Chętnych dośpiewu nie brakowało i mi-krofon przechodził z rąkdo rąk. Każdy z obecnychmógł zaśpiewać swój ulu-biony przebój samemu,w duecie lub w grupie. Pio-senki „My Cyganie” i „Gdziesię podziały tamte prywat-ki” ściągnęły przed ekranz tekstem większość ucze-stników imprezy.

W zabawie wzięli udziałtakże nasi słowaccy przyja-ciele. I tak np. Zuzana Ko-hútková, brawurowo wy-konała trudny dla niejedne-go Polaka przebój „Pod

Papugami” Czesława Nie-mena i piosenkę „Do nie-ba” z repertuaru Blue Cafe.

Nasza zabawa miała cha-rakter konkursu, najlep-szym wykonawcom przy-znano dyplomy w 3 kate-goriach. I tak: Urszula Zo-merska-Szabados ex aequz Ryszardem Zwiewką zo-stali wyróżnieni za najlep-szą interpretację piosenki,Ania Jarina za przebojowewykonanie utworu, a AdamTurczyński i Zuzana Ko-hútková za najlepsze wyko-nanie grupowe.

W przerwach na re-generację strun gło-sowych, gościew szampańskich

humorach rozgrzewali par-kiet do czerwoności w rytmpolskich i zagranicznychpiosenek. Wokół były za-tem tańce, śpiewy, hulan-ki… Na odpoczynek niebyło czasu. W końcu tokarnawał!

Impreza trwała do rana.Na pewno nie jeden z ucze-stników „Polskiego kara-oke” zastawia się już, kiedybędzie jego druga edycja.A my mamy nadzieję, że nie-bawem, gdyż jak się okaza-ło, ta pierwsza była strza-łem w dziesiątkę – atmo-sfera była bardzo gorąca,a wszyscy goście napraw-dę świetnie się bawili.

PAULA TULEJKO

dy może...dy może...

ZDJĘ

CIA:

STA

NO S

TEHL

IK, P

AULA

TUL

EJKO

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 11

Page 12: Monitor Polonijny 2011/02

MONITOR POLONIJNY12

Jak co roku nitrzańska Poloniaspotkała się w siedzibie ojców sal-

watorianów, aby wspólnie pośpie-wać kolędy. Do spotkania doszło 16 stycznia. Dzięki niepowtarzalnejatmosferze, jaka zwykle towarzyszytakim spotkaniom, myślami mogli-śmy się przenieść do naszych do-mów rodzinnych w Polsce. Wie-czór umiliły nam występy dzieci,uczęszczających na zajęcia szkółkipolonijnej. Szczególnie podobał sięnam występ najmłodszych człon-ków rodziny Żuk-Olszewskich,zwłaszcza Agatki, która kolędy i pa-

storałki zagrała naflecie.Dziękujemy księ-żom salwatorianom za ich opiekęduszpasterską, jak również za go-ścinność, dzięki której możemysię spotykać w ich domu.

Jednocześnie przypominamy, żemsze św. w języku polskim odby-wają się w każdą pierwszą niedzie-lę miesiąca o godz. 15.00. w nitrzań-skiej katedrze. Wyjątkiem będziemsza majowa, która odbędzie się 8 maja, czyli w drugą niedzielęmiesiąca. rg

Wieczór kolęd w Nitrze

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 12

Page 13: Monitor Polonijny 2011/02

13LUTY 2011

Sie ma, drodzy Czytel-nicy! Niezwykłe powi-

tanie? Dobrze się składa,gdyż Wielka Orkiestra Świą-tecznej Pomocy jest akcjąniewątpliwie niezwykłą i je-dyną w swoim rodzaju.

Tej kapeli pod batutąJurka Owsiaka chyba niko-mu nie trzeba przedsta-wiać. Fundacja WOŚP zo-stała założona 19 lat temuw Warszawie. Pomysł jejutworzenia zrodził się poudanej zbiórce pieniędzy,

mającej miejsce 3 stycznia1993, a zapoczątkowanejprzez Owsiaka w muzycz-nym programie TVP2 pt.„Róbta co chceta”. Zebranewówczas fundusze prze-znaczono na rzecz dzieciz wrodzonymi wadami ser-ca. Od tego czasu WielkaOrkiestra Świątecznej Po-mocy kwestowała m.in. narzecz wcześniaków, dzieciz cukrzycą czy chorobamineurologicznymi. Finał te-gorocznej edycji odbył się9 stycznia, a zebrane środkitym razem pomogą w le-czeniu dzieci z chorobamiurologicznymi i nefrolo-gicznymi.

Z roku na rok WOŚP obej-muje swoim zasięgiem co-raz więcej miejsc, docierarównież do najodleglej-szych zakątków świata. Te-goroczny, 19. finał nie omi-nął nawet Afganistanu, Ara-bii Saudyjskiej czy Wysp

Szetlandzkich. Jednak sło-wacka Polonia nie musiaławybierać się aż tak daleko,jeśli chciała wesprzeć WOŚP.W tym roku bowiem, zre-sztą już po raz szósty, Or-kiestra zagrała także w są-siednim Wiedniu. Przewo-dził jej Andrzej Kempa,wspierany przez grono dzia-łaczy polonijnych, m.in.Adama Turczyńskiego i Kry-stynę Mikołajczyk.

Wiedeński finał WielkiejOrkiestry Świątecznej Po-mocy odbywał się jedno-cześnie w dwóch miejscach– w klubie „U Marcina” od-bywała się kwesta, zaśw klubie „Utopia” miałamiejsce licytacja obrazów

i rzeźb artystów polskiegopochodzenia. Pod młotekposzły także prace plasty-czne, wykonane przez dzie-ci ze szkoły specjalnej, orazgadżety z logo WOŚP. Ró-wnież bratysławscy gościenie przyjechali z pustymirękami. Redaktor naczelnaMałgosia Wojcieszyńskaw imieniu słowackiej Polo-nii przekazała na aukcjęmalowany na jedwabiu ob-raz, autorstwa słowackiejartystki polskiego pocho-dzenia Stenii Gajdošovej-Sikorskiej. A wszystko poto, by pomóc chorującymmaluchom.

Chętnych do licytowanianie brakowało. Niewątpli-

wą atrakcją wieczoru byłalicytacja, której zwycięzcymogli wcielić się w rolę…fryzjera! Jan Natkaniec – je-den z prowadzących wie-deński finał Orkiestry – licy-tacji poddał swój zarost.Panie, które wyceniły gona 40 euro, zadbały o fryzu-rę i bródkę pana Janka,a wszystko to na rzecz dzie-ciaków i ku uciesze zgroma-dzonych w „Utopii” gości.

Podczas styczniowego fi-nału wiedeński sztab WOŚPzebrał ok. 3000 euro. Datkispłynęły też z innych zaką-tków Austrii, m.in. Linzu,Klagenfurtu, Innsbruckui Salzburga. Miłym zasko-czeniem było wspomoże-nie Orkiestry przez właści-cieli chińskiej restauracji„Happy Wock”. PaństwoXing na rzecz podopiecz-nych WOŚP przekazali 300euro.

Tegoroczny, 19. Finał Wiel-kiej Orkiestry ŚwiątecznejPomocy pokazał, że poma-gać może dosłownie każdyi wszędzie. Z roku na rokprzybywa bowiem państw,w których odbywają sięzbiórki, a w nich wolonta-riuszy, których WOŚP zara-ziła ideą niesienia pomocynajmłodszym chorującym.Nie trzeba dysponowaćwielkim majątkiem, żebywesprzeć potrzebujących.Liczy się każda złotówka,euro, jen czy dolar. A ktowie, może 20. finał zawitarównież na Słowację? Prze-cież, żeby pomagać, wystar-czy tylko chcieć!

OLA TULEJKO

Wiedeńska Orkiestra Świątecznej Pomocy

ZDJĘ

CIA:

OLA

TUL

EJKO

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 13

Page 14: Monitor Polonijny 2011/02

MONITOR POLONIJNY14

Wręczenie„PaszportówChopinowskich”W siedzibie ambasady RP w Bra-

tysławie 12 stycznia 2011 r.odbyła się uroczystość wręczenia„Paszportów Chopinowskich”, przy-znanych wicepremierowi Repu-bliki Słowackiej Rudolfowi Chme-lowi oraz posłance do Rady Naro-dowej Republiki Słowackiej, byłejambasador RS w Warszawie Ma-gdalenie Vášáryovej. Wręczając na-grody, ambasador RP w Bratysła-wie Andrzej Krawczyk wskazał naich zasługi dla kultury polskieji działalność na rzecz wzajemnegozbliżenia narodów słowackiegoi polskiego. Dziękując za wyró-żnienie, zarówno Rudolf Chmel,jak i Magda Vášáryová podkreślaliznaczenie kultury polskiej dla kul-tury słowackiej i dla nich samych.

Na uroczystości obecni byli m.in.wiceprzewodniczący parlamentuMilan Hort, sekretarz stanu w MSZMilan Ježovica, przedstawiciele ży-cia społecznego i kulturalnego,mediów, a także pracownicy sło-wackiego MSZ. Wśród gości znale-źli się także ambasadorowie Nie-miec, Czech, Węgier i Serbii.

red

Po zeszłorocznejmajowej wysta-

wie do Instytutu Pol-skiego wróciło szkłoartystyczne, którego wy-stawę otwarto 13 sty-cznia w obecności polskich, czeskichi słowackich szklarzy, którzy wzięliudział w plenerze Ekoglass Festiwal2010. Wystawa bowiem prezentujeich prace, powstałe podczas trzecie-go już pleneru, który przebiegałw malowniczych okolicach polsko-czeskiego pogranicza. Tym razemszklarze pracowali po obu stronachgranicy, w historycznych ośrodkachhutniczych Szklarskiej Porębie w Pol-sce i Desnej w Czechach. Z pomocąhutników powstały oryginalne dziełasztuki, które w Instytucie Polskimmożna podziwiać do 4 lutego 2011 r.

Dzięki organizatorom pleneru,wśród których znalazły się polskie,słowackie i czeskie instytucje, artyściz tych trzech państw mogli wypróbo-wać swoich sił w klasycznych hutachz piecami. I pewnie było to dla nichniezwykłe przeżycie, bowiem na codzień obrabiają szkło raczej na zim-no, ewentualnie na palnikach. Pod-czas pleneru Ekoglass mogli więc pu-ścić wodze swojej fan-tazji, kreatywnościi zmierzyć się z gorącąszklaną masą.

Nazwa pleneru zdra-dza też, że miał on teżcharakter ekologiczny.Artyści pracowali zeszklaną stłuczką, którąwytapiali w ekologicz-nych piecach. Staralisię w ten sposób udo-wodnić, że szkło nada-je się do recyklingu i żepozornie bezwarto-ściowy odpad możestanowić kanwę dziełasztuki. Pracując, artyściumożliwili publiczno-ści obserwację całegoprocesu powstawaniawyrobów szklanych,

który to proces dla niektórych wi-dzów był do tej pory tajemniczy i nie-dostępny.

Kolejnym elementem, odróżnia-jącym festiwal Ekoglass od prostegotworzenia w pracowni, było środo-wisko. Góry Izerskie i Karkonoszeniewątpliwie wywarły duży wpływna artystów i ich prace. Na wystawiezobaczyć więc można chmury i obło-ki, gniazda, ptaki, miski z owadami,

wazony kształtem przy-pominające wzgórzaKarkonoszy.

Wystawiane w In-stytucie Polskim pra-ce są dziełami dwana-ściorga artystów: Bea-ty Damian-Sperudy,Rafała Kaufholda, Ma-rzeny Krzemińskiej,Mariusza Łabińskiego,Marty Sienkiewicz, Igo-ra Wójcika, Jakuba Ber-dycha, Andreja Néme-tha, Oldřicha Plívy,Jiřího Šuhájka, PetraĎuriša i Martiny Palje-skovej Piškovej.

Serdecznie zapra-szamy do obejrzeniaekspozycji.

MILICA URBÁNIKOVÁWitraże Marty Sienkiewicz

Oldřich Plíva, Jakub Berdych (czescy szklarze)i jeden z kuratorów wystawy Igor Wójcik

Szkło artystycznewróciło do Instytut Polskiego

ZDJĘ

CIA:

MAR

TA M

IARA

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 14

Page 15: Monitor Polonijny 2011/02

15LUTY 2011

Dwudziestego dziewiątego listopada 1780 ro-ku zmarła w Wiedniu cesarzowa austriackai królowa węgierska Maria Teresa, wybitna wład-czyni, dzięki której austriackie państwo Habsbur-gów weszło do czołówki europejskiej. W polity-ce wewnętrznej Maria Teresa miała wizje moder-nizacji państwa poprzez oświecony centralizmi budowę sprawnej administracji państwowejkosztem kościoła i szlachty. Wspólnie ze swoimsynem – przyszłym Józefem II, którego wy-chowała na głęboko przekonanego reformatora– rozpoczęła dzieło przebudowy kraju. Józef II,który wstąpił na tron w dniu śmierci matki, przy-śpieszył jeszcze tempo reform, których jednymz poważniejszych problemów było zorganizowa-nie efektywnej wymiany informacji między urzę-dami. Od tego bowiem zależało zarówno wpro-wadzanie reform, jak i sprawne ściąganie podat-ków, pobór do wojska, egzekwowanie nowychpraw. Problematyczne pod tym względem byłyzwłaszcza historyczne Węgry (a więc i Słowa-cja), które po pierwsze były zacofane w porów-naniu z Austrią, a po drugie były mieszanką na-rodowościową i językową. Na terenie Węgierrządziła i dominowała ekonomicznie węgierskaszlachta, co nie ułatwiało dotarcia do wszystkichmieszkańców, a po raz pierwszy w historii wład-cy zależało na komunikowaniu się z wszystkimipoddanymi, nie tylko z właścicielami ziemskimi.W dniu 22 sierpnia 1785 roku cesarz wydał pa-tent o zniesieniu osobistego poddaństwa, czy-niąc wszystkich obywateli Austrii ludźmi wolny-mi, co oznaczało uwolnienie chłopów od praw-nej zależności od szlachty. Był to fakt o olbrzy-mich konsekwencjach: odtąd chłopi mogli bezzgody swojego pana się przemieszczać; ruszyliwięc do miast, zmieniając strukturę społeczną,a w tym i językową, państwa. Na ziemiach Kró-lestwa Węgier w urzędach i sądach cały czasposługiwano się jeszcze – jak w średniowieczu– łaciną. Odsuwało to na plan dalszy problem na-rodowy i językowy. Łacina była bowiem neutral-na. Rządząca warstwa na Węgrzech wyobrażałasobie jednak, że w obecnej sytuacji zastąpi jąjęzyk węgierski. Oczekiwała tego z nadzieją,gdyż w XVIII wieku istniała groźba zaniku językawęgierskiego (o zagrożeniu rozpłynięcia sięWęgrów wśród narodów sąsiedzkich pisał nie-miecki filozof Herder na przełomie XVIII i XIXwieku). Węgrzy upatrywali dla swojego językaszansę upowszechnienia i ugruntowania po-

przez oficjalne wprowadzenie go jako językaobowiązującego w urzędach, szkołach i wojsku.Z czasem, wraz z rozwojem myśli narodowej, zapomocą języka chciano także świadomie asymi-lować do węgierskiego narodu politycznegoSłowaków, Rumunów, Rusinów, Serbów, a na-wet Niemców z pogranicza z Austrią.

Jednakże Józef II, myśląc o centralizacji Au-strii i unifikacji zarządzania państwem, wprowa-dził na Węgrzech jako oficjalny… język niemie-cki. Od roku 1784 obowiązywał on w urzędach,a od roku 1787 w sądach. W tym samym czasiecesarz osłabił pozycję Bratysławy, przenoszącw grudniu 1783 roku kancelarię zarządzającąWęgrami do Wiednia (13 kwietnia 1784 wywie-ziono z Bratysławy koronę świętego Stefana,co miało znaczenie symboliczne). Jednocze-śnie, walcząc z samodzielnością Kościoła, zli-kwidował w roku 1783 kształcące księży se-minaria kościelne, a na ich miejsce powołał dlacałych Węgier dwa wielkie seminaria general-ne – w Peszcie i w Bratysławie (w pomieszcze-niach niewykorzystywanego od śmierci MariiTeresy zamku), do których uczęszczało po kil-kuset studentów.

Chcąc ułatwić kontakt księży z ich parafiana-mi, Jozef II kładł duży nacisk na naukę języków,którymi przyszli duchowni mogliby się prakty-cznie porozumiewać z wiernymi, głównie niepi-śmiennymi chłopami. Dlatego też wbrew bisku-pom-Węgrom popierał w bratysławskim semina-rium naukę miejscowego języka – słowiańskie-go (słowackiego). Podczas wizyty w Bratysławie8 października 1784 roku cesarz osobiście na-mawiał kleryków do nauki słowackiego, wie-dząc, że będą oni pracować na Górnych Wę-grzech. Kontynuując tę politykę, 27 grudnia 1786roku wydał specjalny dekret (podczas swego pa-nowania ogłosił ich 6 tysięcy!) o pielęgnowaniujęzyków ojczystych.

Konsekwencją wizyty cesarza w bratysław-skim seminarium głównym było założenie przezgrupę kleryków Stowarzyszenia Pielęgnacji Ję-zyka Słowackiego (Spoločnosť na pestovanieslovenského jazyka). Na jego czele stanął jedenz kleryków Anton Bernolák, który miał wówczas22 lata i był Słowakiem, należącym do niższejwarstwy szlacheckiej (co było dość rzadkie),tzw. zemanów, co umożliwiało mu wykształce-nie. Pochodził z wioski Slanica na Orawie, którejresztki znajdują się dzisiaj gdzieś na dnie Zalewu

Orawskiego. Bernolák był wybitnie utalento-wany językowo. Skończył gimnazjum w Ru-żomberku, a potem podjął studia na uniwersy-tecie w Trnawie, by je kontynuować na wy-dziale teologicznym w Wiedniu. Po założeniuseminarium generalnego w Bratysławie prze-niesiono go tam, by mógł skończyć studia naterenie rodzinnych Węgier.

Pierwszy tekst w języku słowackim „Mały ka-techizm” Lutra wydrukowany został w Bardio-wie w roku 1581. A w czasach, o których mó-wimy, czyli w XVIII w., język słowacki nadal byłjedynie językiem mówionym biednych warstwspołecznych w podgórskich i górskich rejonachówczesnych Górnych Węgier. Ocenia się, że po-sługiwało się nim ok. miliona ludzi jako językiem„kuchennym”. Nie był w żaden sposób skodyfi-kowany ani opisany, za to co sto kilometrówużywano go w nieco innym wariancie. Jeszczekilkadziesiąt lat później zastanawiano się, czynp. dialekt wschodniosłowacki to odmiana języ-ka słowackiego, czy tez może oddzielny język.Warto też pamiętać, że były to czasy, kiedy toprzy awansie społecznym działał bezwzględniemechanizm asymilacyjny i wielu Słowaków,awansując albo przeprowadzając się do Pesztu(to w XIX wieku), po prostu się madziaryzowało.Historycy wskazują, że nawet najwięksi Węgrzyw dziejach, jak Petofi czy Kossuth, mieli słowa-ckich przodków.

Koniec XVIII wieku to czas, kiedy pojawiająsię próby zapisywania i drukowania tekstóww języku słowackim, mimo że nie istniałyjeszcze standardy posługiwania się nim.W 1783 roku niejaki Jozef Ignac Bajza wydałpierwszą powieść po słowacku „Rene mladen-ca prihody a skusenosti”, a 1 lipca tego sa-mego roku zaczęły się ukazywać „Prešpurskénoviny”, pismo pisane właściwie po czesku,ale z licznymi słowacyzmami dla nadania mulokalnego charakteru.

W takich okolicznościach Anton Bernolákwziął się ostro do pracy. Już po kilku miesią-cach gotowa była jego (przy współpracy kole-gów kleryków) pierwsza praca w języku łaciń-skim o piśmiennictwie Słowian/ Słowaków (deliteris Slavorum) z aneksem w postaci zasadsłowackiej pisowni. Dzięki tej pracy zostałaprzekroczona pewna granica w cywilizacyjnejhistorii narodu. Ale o tym w następnym odcin-ku, w którym postaram się przybliżyć te pierw-sze – porzucone później – zasady językasłowackiego i dalszą działalność fascynującejpostaci Antona Bernoláka.

ANDRZEJ KRAWCZYKZgodnie z życzeniem autora jego honorarium zostanie

przekazane na nagrody dla dzieci, biorących udziałw konkursach ogłaszanych na łamach „Monitora“

Jak nie łacina, to co?CZYLI JAK JÓZEF II Z ANTONEM BERNOLÁKIEMROZPOCZĘLI ODRODZENIE NARODOWE SŁOWAKÓW

WAŻKIEWYDARZENIAW DZIEJACHSŁOWACJI

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 15

Page 16: Monitor Polonijny 2011/02

MONITOR POLONIJNY16

Dla mnie to podróż sentymentalna,bowiem tu, u moich dziadków spę-dzałam w dzieciństwie wszystkie wa-kacje i święta. Wsłuchuję się w pyta-nia konkursowe, by zmierzyć sięz wyzwaniem: czy coś jeszcze pamię-tam z gwary, w której po części wy-rastałam? Kilku uczestników zlotudziennikarzy polonijnych, mieszka-jących w różnych częściach świata,też wraca do swojej małej ojczyzny.To oni podczas wizyty w poszczegól-nych miastach tego regionu częstobędą urozmaicać opowieści prze-wodników historiami związanymiz ich młodością.

Przyjemne giglanie w sercu

Pierwszy nasz przystanek w Wiel-kopolsce to Kalisz, który może poszczy-cić się 1850-letnią tradycją. „Kaliszjest miastem magicznym, które dajenatchnienie” – mówi prezydent mia-sta Janusz Pęcherz i jako dowód wy-mienia znane osobistości, które stądpochodzą: poeta Adam Asnyk, pisar-ka Maria Dąbrowska (urodzonaw niedaleko położonym Rusowie),Stanisław Wojciechowski – drugi pre-zydent II RP, czy piosenkarz Mieczy-sław Szcześniak. Po konferencji pra-sowej w imponującym gmachu ratu-sza przenosimy się na Główny Rynek,gdzie próbujemy wchłonąć trochę tu-tejszej atmosfery, siedząc i obserwu-jąc przechodniów. Na ławkach obok

nas miejscowi – również wygrzewająsie w promieniach słonecznych, dzie-ci karmią gołębie, bawią się. „Niegiglaj mnie!” – mówi w pewnym mo-mencie dziewczynka do swojego bra-ta, który goni ją i próbuje łaskotać.W pierwszym momencie nawet niezauważam, że to regionalizm, bo-wiem obserwując maluchy, samajakbym przeniosła się w czasie i przy-pomniałam sobie zabawy podwórko-we podczas wakacji, czując przy tymprzyjemne łaskotanie – giglaniew sercu.

Bambry

„Ale bamber!” – nie raz słyszałam,jak nazywano kogoś tym pogardli-wym określeniem. Bamber brzmiałw moich uszach jak wieśniak, pro-stak. „Bambrzy to niemieccy osadni-cy, przybyli z okolic Bambergu (Fran-konia) w latach 1719-1753 na zapro-szenie władz Poznania” – wyjaśniaKrzysztof Nowacki, rodowity pozna-niak, obecnie mieszkający w Niem-czech. „Jakiś czas temu zacząłem po-szukiwać moich korzeni i okazało się,że jestem Bambrem, bowiem moiprzodkowie pochodzili właśnie z Nie-miec” – opowiada. Przez okna auto-busu, którym poruszamy się po Po-znaniu, pokazuje mi atrakcje miasta.Widzę ożywienie na jego twarzy.Kiedy docieramy do centrum, opo-wiada, jak za dawnych czasów prze-

siadywał z kolegami w kawiarni „Świ-tezianka”. Stąd już niedaleko do Stare-go Rynku, gdzie okazale prezentujesię ratusz, a na jego szczycie koziołki,które punktualnie o 12 w południebodą się rogami. Ach, pamiętamz dzieciństwa jeszcze, że jadąc z rodzi-cami z Wrocławia nad morze, zawszezatrzymywaliśmy się w Poznaniu, byzjeść lody cassate i obejrzeć koziołki!

Czy to poruta?

Stary Rynek wygląda imponująco –pięknie odrestaurowane kamienice,kawiarniane ogródki nadały mu bar-wy. To trzeci, po krakowskim i wro-cławskim, co do wielkości rynekw Polsce – zajmuje 2 ha. Oprócz uro-kliwych kamieniczek jego kształtwyznaczają też ratusz i waga miejska,odwach, pałace Mielżyńskich i Dzia-łyńskich, domki budnicze z podcie-niami, pomnik Bamberki, pręgierzi cztery fontanny – Prozerpiny, Mar-sa, Apollina i Neptuna.

„Co to jest?!” – zastanawiamy sięz kolegą z Niemiec, przyglądając siębudynkowi o typowej architekturzesocjalistycznej, który raczej szpeci,niż zdobi Stary Rynek. Pytamy więcprzewodniczkę, a ta z uśmiechemwyjaśnia: „Niektórzy mówią, że to po-ruta (‘wstyd”), iż wśród takich pere-łek architektury stoi też ten budynek,ale to Galeria Miejska Arsenał, którawcześniej działała jako Biuro Wystaw

Ratusz w PoznaniuZDJĘ

CIA:

CZE

SŁAW

A RU

DNIK

, DOR

OTA

HOFF

MAN

czylipoznaniacy niedo podrobienia

Pyry nie dożdżarcia

„Co oznaczają słowa: pamperek,uślumprać, gira?” – prowadzącyprogram w regionalnej rozgłośniradiowej zadaje pytania sprawdzająceznajomość gwary wielkopolskiej. Kiedypo kilku godzinach podróży autokaremz Tarnowa przez całą Polskę słyszę tesłowa, czuję lekkie podekscytowanie –Forum Mediów Polonijnych będziegościć w Wielkopolsce.

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 16

Page 17: Monitor Polonijny 2011/02

17LUTY 2011

Artystycznych (BWA)”. Później zaj-rzałam do Internetu – wśród pozna-niaków toczą się dyskusje, czy kon-trowersyjny budynek należy zburzyć,czy też potraktować łaskawszymokiem. „Z pewnością upłynie jeszczesporo czasu zanim zbiory galerii znaj-dą swoje nowe miejsce” – słyszę głosprzewodniczki, jakby przeczuwa-jącej, że zechcemy o to spytać.

W Starym Browarze – piwoi skibka chleba ze smalcem!

Z dzieciństwa pamiętam, że odwie-dzając Poznań podczas podróży nadmorze, zawsze wstępowaliśmy do tu-tejszych domów towarowych, w któ-rych fascynowały mnie schody ru-chome. Czy owe domy towarowejeszcze istnieją? Nie wiem, ale mywieczorem, w czasie wolnym udaje-my się z naszą przewodniczką-foru-mowiczką Zosią Schroten-Czernieje-wicz z Holandii do browarów. Tak,tak, tych które przebudowała i rozsła-wiła Grażyna Kulczyk. Po drodze zeStarego Rynku Zosia zatrzymuje sięprzed wejściem do bramy jednej z ka-mienic. „Tu się urodziłam” – oznajmia.

Wreszcie docieramy do celu. Po-nadstuletnie nieruchomości browarubraci Huggerów zamieniono w StaryBrowar, który pełni rolę komplekso-wego centrum handlowo-usługowe-go i kulturowego. „Po wysprzątaniuterenu starego browaru, już w 1999roku zaczęto tu wystawiać pierwszespektakle teatralne” – relacjonuje Zo-sia. Potem, według planów inwestor-ki Grażyny Kulczyk, realizowane byłykolejne zadania: w 2003 roku zostałotwarty kompleks centrum, w nastę-

pnym roku ruszył Dziedziniec Sztuki,gdzie organizowane są liczne wysta-wy, spotkania literackie, spektakle te-atralne i koncerty. Siedzimy w jednejz kawiarni na tarasie Starego Browa-ru i delektujemy się widokiem. Tomiejsce z jednej strony nowoczesne,z drugiej mające klimat, ten stary,i charakter. Kiedy podchodzi do naskelnerka zamawiamy – a jakżeby ina-czej? – piwo! A do tego skibkę (‘krom-kę’) chleba ze smalcem. Ponieważ ro-bi się późno, a reszta forumowiczówczeka na nas w umówionym miejscu,opuszczamy Stary Browar z myślą, żekiedyś tu wrócimy.

Pyry z gzikiem

Międzynarodowe Targi Poznańskiejeszcze w czasach PRL-u pełniły rolęokna na świat. Tu bowiem zjeżdżalisię wystawcy z całego świata i prezen-towali swoje produkty. Międzynaro-dowe Targi Poznańskie powstaływ roku 1921, są więc jednymi z naj-starszych terenów wystawowychw Europie. Dysponują największąw Polsce infrastrukturą – posiadają16 klimatyzowanych pawilonów o wy-sokim standardzie i dużej powierzchni(ponad 110 tys. m2 w halach wysta-wienniczych i prawie 35 tys. m2 tere-nu otwartego) oraz 81 nowoczesnychsal konferencyjnych. I tę gigantycznośćodczuwamy, spacerując po halachwystawowych… Moją uwagę od razuzwraca stoisko z typowymi wielko-polskimi przysmakami, bowiem z da-leka zauważam napis: gzik. To byłoulubione danie mojego dziadka! Pyryz gzikiem babcia serwowała niemal-że w każdy postny piątek, ale najle-piej smakował latem, z młodymi ziem-niakami. Co to takiego ten gzik? Twa-rożek ze śmietaną i szczypiorkiem.W domu moich dziadków najczęściejpodawano do niego maślankę.

Uniwersytet stanął otworem,ale aula była zakluczona

Poznań to również miasto 26 wyż-szych uczelni, na których kształci się130 tysięcy studentów. My odwiedza-my jedną z nich. Jesteśmy na Wydzia-le Nauk Politycznych i Dzienni-

karstwa Uniwersytetu Adama Mickie-wicza. Tu czeka nas skrzętnie przygo-towany program. Najpierw zosta-jemy podzieleni na grupy, by wziąćudział w warsztatach pod okiem naj-lepszych specjalistów. Po oficjalnympowitaniu przez władze uczelni mo-żemy udać się na zajęcia. „W tej aulispotkamy się po warsztatach. Może-cie tu państwo bez obaw zostawićokrycia wierzchnie, bowiem sala bę-dzie zakluczona” – słyszymy. Niektó-rzy z forumowiczów zwracają uwagęna ten charakterystyczny dla tego re-gionu czasownik zakluczyć, któryoznacza ‘zamknąć na klucz’. Udajemysię więc na warsztaty, na których nie-którzy z nas próbują swoich sił w pre-zentowaniu prognozy pogody przedkamerami telewizyjnymi, a inni od-czytują dowcipne dialogi przed mi-krofonem radiowym. Przed nami je-szcze wykłady: „Przyszłość prasy dru-kowanej”, „Dziennikarstwo śledcze”i ten najciekawszy, prowadzony przezAndrzeja Niczyperowicza, poświęco-ny tworzeniu nagłówków prasowych.

Wieczór na uniwersytecie kończysię rozrywkowo – występem PiotraKuźniaka z zespołu Trubadurzy.

Czy to prawda, czy tylko blubry?

Poznań, Gniezno i Ostrów Lednicki– to trzy miejsca w Wielkopolsce, któ-re pretendują do tytułu kolebki pol-skości. W każdym z nich istnieją bo-wiem ślady mówiące, że to może wła-śnie tu odbył się chrzest Mieszka I.

Na urokliwy Ostrów Lednicki pły-niemy promem. Po drodze przewo-dnik przygotowuje nas na to, co zachwilę zobaczymy. „Na wyspie,w centrum plemienia Polan, zacho-wały się pozostałości grodu Mieszkai Bolesława Chrobrego oraz reliktynajstarszego w Polsce zespołu prero-

Na urokliwy Ostrów Lednicki płyniemy promem

Uczestnicy Forum na MiędzynarodowychTargach Poznańskich

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 17

Page 18: Monitor Polonijny 2011/02

MONITOR POLONIJNY18

mańskiej architektury pałacowo-sa-kralnej z basenami do chrztu! A więcto nie żadne blubry (‘bzdury’), to po-ważne dowody na to, że właśnie tumógł odbyć się pierwszy w Polscechrzest” – przekonuje przewodnik.Jak się dowiadujemy, obiekty wznie-siono w czasach panowania Mieszka I,czyli tuż przed rokiem 966.

Ostrów był jednym z głównychośrodków obronnych i administra-cyjnych Polski. „W tym historycznymmiejscu toczy się akcja powieściJózefa Ignacego Kraszewskiego Starabaśń, wskrzeszającej zamierzchłe cza-sy pogańskich Słowian” – opisujeprzewodnik. Opuszczamy to baśnio-we miejsce, które przywitało nas pię-kną pogodą i… nutką tajemnicy: możerzeczywiście to tu miały miejsce prze-łomowe wydarzenia w dziejachPolski?

Trzeba się wypindraczyć

„Jutro zobaczysz moje rodzinne mia-sto! – uprzedził mnie Michał Zielińskiz Finlandii. – Mam dla ciebie i jeszczejednej dziewczyny ze Stanów Zjedno-czonych pewne zadanie, ale dziś niemogę ci zdradzić, o co chodzi”. Zain-trygował mnie. Zaglądam do progra-mu Forum i dowiaduję się, że jednymz punktów programu jest zwiedzanieWągrowca. Ale czego oczekuje odnas Michał? Na wszelki wypadek trze-ba się schludnie ubrać – myślę sobie.

Ruszamy nazajutrz. Po drodze Mi-chał uprzedza, jakie atrakcje na nasczekają: „Zobaczycie Rezerwat Przy-

rody Dębina z cennymi okazami dę-bów szypułkowych, pomnikiem przy-rody dębem Korfantym oraz rezer-watem czapli siwej”. Zwiedzamy teżpóźnogotycki kościół farny pw. św.Jakuba. „Tu mój ojciec grał na orga-nach” – mówi Michał, nie kryjącwzruszenia. Udajemy się do miejsca,gdzie obejrzymy unikatowe zjawiskogeograficzne – krzyżujące się podkątem prostym dwie rzeki: Wełnaz Nielbą. Wreszcie docieramy dowągrowieckiego rynku, gdzie czekająna nas władze miasta: burmistrzStanisław Wilczyński z… niespodzian-ką. „Z okazji wizyty dziennikarzy po-lonijnych z całego świata, proszęo odsłonięcie ławeczki dziennikar-skiej!” – mówi. Okazuje się, że nasz fo-rumowy kolega Michał zaangażowałmnie i Tatianę Kotasińska z USA, by-śmy wraz z organizatorami przed-sięwzięcia dokonały przykręcenia pa-miątkowych tabliczek. Ta ławeczkawywołała spory entuzjazm nie tylkowśród dziennikarzy, ale i mieszkań-ców miasta – wszyscy chcą się na niejfotografować. „Byłam ciekawa, co siętu będzie działo, kiedy zobaczyłam ty-le wypindraczonych (‘wystrojo-nych’) ludzi – mówi jedna z mieszka-nek miasta. – Wy pojedziecie, ławecz-ka zostanie. Będziemy wspominaćwaszą wizytę, przychodząc tu na spa-cery”.

Szczuny i Marta

W ostatni wieczór Forum czekanas niesamowity koncert! Do Tar-nowa Podórnego, gdzie jesteśmyzakwaterowani, z inicjatywy ElikaPlichty – dziennikarza z Niemiec,przyjeżdżają szczuny (‘chłopcy’)z Martą – wokalistką z zespołu…Lombard! Występ tej kultowej gru-py, wizytówki Poznania, doskonaleuzupełnia bogaty jak co roku pro-gram Międzynarodowego ForumMediów Polonijnych. „Szklana po-goda”, „Przeżyj to sam” to przeboje,które rozgrzewają nas mimo późnejnocnej pory. No cóż, jakoś to bę-dzie! Zaległości we śnie nadrabiaćbędziemy po powrocie do domu.Liczy się tu i teraz! Najwyżej ranonie pójdziemy na śniadanie, możepoprosimy o tytkę (‘papierowa to-rebka’) i weźmiemy kanapki na dro-gę…

Kolejne forumowe rojbrowanie(‘łobuzowanie’) dopiero za rok…

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

Materiał powstał na podczas XVIII Światowego Forum Mediów Polonijnych Tarnów -Wielkopolska, które odbyło się w dniach 8 – 15.09.2010. Organizatorem

przedsięwzięcia było Małopolskie Forum Współpracy z Polonią w Tarnowie. Ławeczka dziennikarska w Wągrowcu

Pozostałości grodu Mieszka i Bolesława Chrobrego

W Gnieźnie uczestnicy Forum wzięli udział w mszy świętej celebrowanej przez ks. HenrykaMuszyńskiego, arcybiskupa seniora gnieźnieńskiego i prymasa seniora Polski

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 18

Page 19: Monitor Polonijny 2011/02

19LUTY 2011

Zwierzeniapodniebienia

Każdego dnia w drodze do pracyprzejeżdżam przez małą miejsco-

wość o nazwie Rovinka. Pewnego razumoją uwagę przykuła przydrożna rekla-ma z napisem: „Bella Piazza Pizza&PastaRistorante”. W związku z tym, że w życiukieruję się zasadą, że jeśli nie spróbujesz,to nie wiesz, postanowiłam, iż kiedyś za-trzymam się tam na kolację. W końcu tachwila nadeszła. Z pustym żołądkiemi nadzieją na dobry posiłek, zaparkowa-łam przed Bella Piazza. Pierwsza rzecz,która rzuciła mi się w oczy, to spora ilośćmiejsc parkingowych oraz plac zabawdla dzieci. Duża przestrzeń przed restau-racją zwiastuje zwykle, że w lecie możnasię posilić pod gołym niebem. Zamknę-łam auto i skierowałam swoje kroki dorestauracji. Za drzwiami, na lewo, dy-skretnie oddzielona część dla palących,na prawo stoliki dla niepalących. Nawprost duży bar z bogatą ofertą trun-ków. Między stolikami mnóstwo zieleni.

Zmęczenie podpowiadało mi, aby wy-brać stolik w rogu, gwarantujący spokój.Zanurzyłam się w miękkim fotelu. Nie-mal natychmiast zatrzymał się przy mniekelner z kartą dań.

Na stole obrusy w przyjemnych kolo-rach: beż i bordo, świeczki i zestawyprzypraw. Zabrałam się do przeglądaniamenu. Nazwa lokalu rzeczywiście odpo-wiada ofercie – 47 rodzajów pizzy, po-nad 30 rodzajów makaronu. Poprosiłamkelnera o radę. Chętnie odpowiedział,opisując zalety poszczególnych posił-ków. Zamówiłam pizzę (cosa di apetita),przekonana, że jeśli restauracja reklamu-je się jako „pizza&pasta“ – pizza, musibyć dobra. Dobra? To mało powiedziane!W życiu takiego dobrego ciasta nie ja-dłam – puszyste, a zarazem chrupiące!!!

Dodatkowe prośby, typu: więcej sera,mniej czosnku, więcej pomodoriny, bezkukurydzy…, są przyjmowane z uśmie-chem na ustach i bez dodatkowych opłat.

Znane pizzerie, bójcie się! Tutejszeciasto zawiera wszystkie bogate skła-dniki, a co mile zaskakuje, nie oszczę-dza się ich tu kosztem klienta. Zjadłamwszystko do ostatniego kęsa. Popro-siłam kelnera o rozmowę z kucha-rzem, który po chwili wyłonił się zza

Tatuum, mimo obco brzmiącej nazwy,jest polską marką. Jej właścicielem jestłódzka spółka KAN, która powstaław 1995 roku. Pierwszy sklep z ubrania-mi sygnowanymi Tatuum został otwar-ty cztery lata później na głównej ulicyŁodzi, Piotrkowskiej. Sukces miały za-pewnić ubrania proste, wygodne w no-szeniu, ale uszyte z dobrej jakości mate-riałów. Projektanci firmy postawili naniebanalne, ale nie ekstrawaganckiewzornictwo. Kolorystyka szytych podmarką Tatuum ubrań była stonowanai bazowała głównie na klasycznych kolo-rach ziemi oraz bieli, czerni, czerwienii granacie (najnowsze kolekcje markiniewiele się pod tym względem różnią).

Szybko okazało się, że to strzał w dzie-siątkę, a firma specjalizująca się w mo-dzie typu casual (do noszenia na codzień) jest na polskim rynku potrze-bna, a jej produkty bez problemu znaj-dują nabywców.

Potwierdzeniem sukcesu Tatuum jestwciąż rosnąca liczba sklepów. Najwię-cej, bo ponad 130, jest ich oczywiściew Polsce. Duża część funkcjonuje na za-sadzie franczyzy – Tatuum sprzedaje li-cencję, dostarcza towar i wymaga pro-wadzenia sklepu na określonych wa-runkach, a właściciel salonu działa jużna własny rachunek, mając jednocze-śnie prawo do używania nazwy.

Wszystkie salony Tatuum znajdująsię w dużych miastach, bo, jak wyja-śniał niedawno w wywiadzie dla„Dziennika Gazety Prawnej” MarcinKleszczewski z KAN, otwieranie skle-pów w mniejszych miastach jest poprostu nieopłacalne.

Za granicą marka z powodzeniemkonkuruje z gigantami z branży odzie-żowej – sieciami Zara czy H&M. Jest do-stępna w kilkunastu krajach – poza Sło-wacją (salon w bratysławskim centrumhandlowym został otwarty w ubiegłymroku) jej sklepy znajdują się m.in. na

Węgrzech, Litwie, Ukrainie, w Rosji,Czechach, Chinach i ZjednoczonychEmiratach Arabskich. Właściciele mar-ki nie zamierzają spoczywać na laurach– chcą otwierać kilkanaście sklepów ro-cznie i mają w planach podbój krajówbyłej Jugosławii, Niemiec, Austrii orazSkandynawii. To trudne zadanie, bo kon-kurencja na tamtych rynkach jest ogrom-na. Jednak według Marcina Kleszczew-skiego największą trudnością, spowal-niającą tempo ekspansji Tatuum na ko-lejnych rynkach, jest brak atrakcyjnychlokalizacji dla sklepów. Firma jest zain-teresowana otwieraniem salonów w du-żych, prestiżowych galeriach handlo-wych, a tych, wbrew pozorom, nie jestwcale dużo.

- Po trudnych początkach we wscho-dnich landach, podjęliśmy odważną de-cyzję otwarcia sklepu na jednej z naj-droższych ulic świata, Zeil-Strasse weFrankfurcie. Była to słuszna decyzja.Obecnie poszukujemy kolejnych lokali-zacji. Wymaga to jednak czasu, gdyż in-teresujące oferty pojawiają się rzadko –mówił Kleszczewski w rozmowiez „Dziennikiem Gazetą Prawną”.

Ekspansja na kolejne rynki to jedno,ciekawe kolekcje i trzymanie wysokie-go poziomu to drugie. Kolejne sezonypokazują, że marka Tatuum w ciąguostatnich lat wypracowała swój własny,charakterystyczny styl, który doceniająklienci. Inspiracją dla wiosennej kole-kcji, już dostępnej w sklepach, były kli-mat i krajobraz Prowansji.

KATARZYNA PIENIĄDZ

(Nie)codzienne ubraniap o l s k i e j m a r k i p o d b i j a j ą r y n k i z a g r a n i c z n e

Z przyjemnością zapraszam Państwa do lektury drugiego jużtekstu z naszego nowego cyklu „Polak potrafi”. Mam nadzieję,że pierwszy z tekstów spodobał się Państwu – czekam na

opinie i wciąż zachęcam, by zgłaszali Państwo swoje propozycje. Tymrazem chciałabym nieco więcej opowiedzieć o firmie z branży odzieżowej.

POLAKPOTRAFI

ZDJĘ

CIE:

KAT

ARZY

NA P

IENI

ĄDZ

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 19

Page 20: Monitor Polonijny 2011/02

Wiele z nich to albumy wy-czekiwane, zapowiadane z wiel-ką pompą w różnych wywia-dach i promowane na wszelkiemożliwe sposoby. Artyści podsy-cają naszą ciekawość, a naszeoczekiwania rosną. Obyśmy tyl-ko się nie rozczarowali, gdy pły-ty wreszcie trafią do sklepów...

W tym numerze chciałabymPaństwu opowiedzieć parę słówo płycie, na którą czekała przedewszystkim wierna, kilkupokole-niowa publiczność. Powstawa-niu tej płyty nie towarzyszyłynieustające szumne zapowiedzii przechwałki, że oto dostanie-my coś, co zrewolucjonizujenasze pojęcie o muzyce. Nie by-ło też wywiadów w kolorowychpismach i skandali potęgują-cych zainteresowanie artystą.Był za to świetny pomysł i mnó-stwo solidnej pracy, która za-owocowała jednym z ciekaw-szych albumów końcówki ubie-głego roku. „Okruchy życia” –tak zatytułowana jest najnowsza

Czapkiz główpowróciłaMartyna Jakubowicz

J ak pewnie pamiętająPaństwo z tekstu, któryukazał się w poprzednim

wydaniu „Monitora Polonijnego”,rok 2011 przyniesie nam sporonowości płytowych.

Czulymuchem

-

MONITOR POLONIJNY20

ściany. W jego oczach zobaczyłam prze-rażenie. Uspokoiłam go szybko, mó-wiąc, że pizza była wspaniała, i spyta-łam, czy ciasto kupują, czy też robią jesami. Dowiedziałam się, że nie tylko naciasto mają swój specjalny przepis, alesami przygotowują też pomodorinę,czyli sos pomidorowy, nieodzownyskładnik pizzy. Cóż za atuty! Kontynuu-jąc rozmowę, odkryłam, że restauracjaoferuje tzw. denné menu. W dni po-wszednie to do wyboru pięć dań głó-wnych, zupa oraz deser. Za bardzo przy-zwoitą cenę można najeść się do syta.W wystawionej lodówce goście restau-racji mogą obejrzeć serwowane potra-wy. To jeszcze nie koniec dobrych wia-domości – Bella Piazza rozwozi dennémenu po całej okolicy i nie pobieraopłat za opakowania; klient płaci tylkoza zamówione jedzenie.

Oznajmiłam kucharzowi, że chętniespróbowałabym, jak smakują ich dese-ry. Polecił mi tiramisu. Na talerzu poja-wił się ozdobiony liściem mięty sporykawałek słodkiego marzenia. Wspania-ła kropka nad „i”. Poprosiłam o rachu-nek. A kiedy go dostałam, na tacceobok znalazłam – jakież to miłe! – lan-drynkę. Pomyślałam, że klient dostajenie tylko to, za co zapłacił, ale i więcej.Symboliczny cukierek, to niezwyklesympatyczny gest.

Właścicielom i pracownikom BellaPiazza dziękuję i życzę, by następnymrazem, gdy się spotkamy, mieli jużswoją własną stronę internetową, któ-rej obecnie niestety brakuje. Ofertadenného menu jest dostępna tylko nawww.obedovat.sk.

Przejeżdżając przez Rovinkę, pamię-tajcie Państwo, że jeśli pizza, to tylkow Bella Piazza! Jadąc z Bratysławy, nale-ży skręcić w lewo, tuż przed urzędemgminy (mestský úrad). A swoją drogąjestem ciekawa, jakie wrażenia zaoferu-je Państwu to miejsce, gdzie hasłemprzewodnim wydaje się być: „Nie wszy-stko, co dobre, musi dużo kosztować”.

SYLWIA TOMASZEWSKARedakcja informuje, że artykuły zamieszczane

w rubryce “Zwierzenia podniebienia” w żaden sposóbnie są sponsorowane i że wszelkie wydatki związane

z wizytami w prezentowanych lokalach autorka pokrywa sama.

B E L L A P I A Z Z A - R I S T O R A N T EH L A V N Á 3 5 0 , 9 0 0 41 R O V I N K A

Twórcy oczywiście zachwalaliswoje dzieło, obiecując, że będzie torzecz dla inteligentnego widza; roz-rywka na przyzwoitym poziomie.Rozsądek (i wcześniejsze doświad-czenia) każe do takiej autoreklamypodchodzić ostrożnie i nie oczeki-wać zbyt wiele. Lepsze wszak pozy-tywne zaskoczenie niż bolesnerozczarowanie. Podchodziłam za-tem do debiutu Pazury z dystansem,ale bez uprzedzeń. Ba, wręcz z na-dzieją. Spośród kilku nowych fil-mów obejrzałam właśnie ten z za-miarem przedstawienia go Pań-stwu. I oto teraz, zniesmaczona i za-żenowana, ogromnie tego żałuję.

Bardzo bym chciała napisać, żemiało być pięknie, a wyszło jak zwy-kle. Niestety, tym razem wyszło go-rzej niż zwykle. Gangsterska kome-dia w reżyserii Pazury, skądinąd uta-lentowanego aktora, ma niewyba-czalną wadę – nie bawi. Na pewnonie dorosłego, wyrobionego widza.Przykładowa scena: czterech gang-sterów w windzie, cisza. Nagle je-den z nich głośno puszcza bąka. - Za-wsze się denerwuję przed robotą -mówi. Zabawne? Takich „perełek”jest w „Weekendzie” więcej, podo-bnie jak kurew, dup i kutasów,odmienianych na wszelkie możliwesposoby. Do fabuły, której sensow-

W styczniowym numerze „MonitoraPolonijnego” znaleźli Państwo zapowiedzifilmów, które trafią na ekrany kin do końca

marca. Jednym z nich był reżyserski debiut CezaregoPazury, „Weekend”. Film miał premierę 6 stycznia.

Strasznie, nieśmiesznie i zupełni

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 20

Page 21: Monitor Polonijny 2011/02

płyta Martyny Jakubowicz,nagrana wraz z zespołemŻona Lota.

- Długo nie było mojejautorskiej płyty. Życie ukła-dało swój scenariusz, a janie bardzo miałam siłę, abyo tym śpiewać. Wszystkow końcu działo się swoimrytmem i bez pośpiechu.Piosenki z tej płyty powsta-wały przez wiele lat. Niewiedziałam do końca, jakiew ostateczności będą,oprócz mglistego zarysu,jaki klimat będzie dla nichwłaściwy. Wszystko tak na-prawdę znalazło swój finałw studiu – opowiadała nie-dawno o płycie artystka.

Zespół towarzyszącyMartynie Jakubowicz tomuzycy, którzy w ciąguostatnich pięciu lat wystę-powali z nią podczas kon-certów – Łukasz Matuszyk,Paweł Mikosz, Przemek Pa-can i Darek Bafeltowski.

Gościnnie wystąpili m.in.Thomas Sanchez oraz Mar-cin Pospieszalski, który jestrównież producentem al-bumu. Celowo wymieniamtak wielu muzyków, bo napłycie słychać tę świetną,harmonijną współpracęi wielość pomysłów. Melo-die są fascynującą mieszan-ką różnych stylów; znaczą-ce piętno odciska muzykaetniczna. Całość brzmi nie-zwykle świeżo, a jednocze-śnie udało się zachowaćdobrze znany, charaktery-styczny styl Martyny Jaku-bowicz. Naturalnym uzu-pełnieniem muzyki są wy-raziste, mądre teksty. Nie-wielu artystów wydajepłyty pełne treści i zmu-szające do refleksji (co ab-solutnie nie znaczy, że po-nure i dołujące!). Szkoda,iż takich płyt mamy jak nalekarstwo.

Martyna Jakubowicz nie

próbuje na siłę odmłodzićswojego muzycznego wize-runku, nie wchodzi w cu-dze buty, jest autentyczna.Zafascynowane Dodą i in-nymi gwiazdami promo-wanymi w mediach nasto-latki raczej się tą płytą niezainteresują; szansa na za-wojowanie list przebojówteż jest nikła. Martyna Jaku-bowicz ma świadomość, żepłyta trafi do wąskiego krę-gu odbiorców.

Nie mogę jakoś dołączyćdo nurtu radosnej kon-sumpcji, pełnej podrygi-wania w takt cudownych

rytmów ymc, ymc, gdziepokłony bije się pełnemuportfelowi. Nie przema-wiają do mnie słowa tren-dy ani jazzy. Nie lansuję sięzbytnio, więc płyta nie jestlanserska. Nie jest też pew-nie trendy, nie nabije namkabzy i w związku z tymnie będziemy obrzydliwiebogaci – mówiła niedawnoJakubowicz. - Nie jest to is-totne, bo mieliśmy kupęfrajdy pracując nad nią. (…)Jest to dwanaście różnychopowieści, stąd i muzykajest różna. Ryzykuję. Może tojakaś wada i skaza, że niechcę się zamykać w szufla-dkach z nazwami. Mam na-dzieję, że dla kilku osób niebędzie to miało wielkiegoznaczenia – podkreślała. War-to znaleźć się w tej grupie. Jajuż dołączyłam i nie żałuję.Zapewniam, że i Państwonie będą zawiedzeni.

KATARZYNA PIENIĄDZ

21LUTY 2011

ność i tak jest już mocno dyskusyjna,nie wnoszą one wiele. Twórcy filmuwyszli chyba z założenia, że wulga-ryzmy, bezsensowne miotanie się ak-torów (szczególnie irytujące i wido-czne w przypadku Pawła Małaszyń-skiego i Michała Lewandowskiego)oraz niewybredne dialogi są warun-kiem sine qua non współczesnego ki-na akcji.

Fabuły zdradzać Państwu nie będę;zresztą służy ona jedynie za pretekstdo wmontowania gagów i dowci-pów, które w zamierzeniu mają byćzabawne i śmieszne, a są jedynie wy-

muszone i sztuczne do granic możli-wości. Nie wiem, czy Państwo pamię-tają – w styczniu pisałam o tym, żeefekty specjalne w „Weekendzie” rea-lizowali specjaliści, pracujący m.in.przy „Casino Royale”, jednym z fil-mów o przygodach Jamesa Bonda.Trudno w to uwierzyć, bo na ekraniezupełnie nie robią one wrażenia pro-fesjonalnych; ba! wyglądają prowin-cjonalnie i zaściankowo. Tak, jakw krajowych produkcjach sprzed po-nad dwudziestu lat.

Naprawdę nie rozumiem, dlaczegoCezary Pazura, świeżo upieczony re-żyser, ale przecież i doświadczony ak-tor, nie docenia polskiej publiczno-ści. Dlaczego jej nie szanuje. Więcej –dlaczego uważa widzów za skończo-nych idiotów, którym można zaser-wować zły, niedopracowany, żenu-jący film? Nie mogę oprzeć się wraże-niu, że praca na planie filmowymprzebiegała pod hasłem „ciemny ludto kupi”. Dziwi mnie to tym bardziej,że sam Pazura problem traktowaniawidzów jak kretynów w polskim ki-nie dostrzegał i wielokrotnie o nim

wspominał. - U nas pokutuje przeko-nanie, że widz jest głupi – narzekałw niedawnym wywiadzie, udzielo-nym tygodnikowi „Przekrój”. „Wee-kend” miał być pod tym względemprzełomem, miał pokazać, że możnainaczej. Nie wyszło.

Nie znaczy to jednak, że debiut Pa-zury przejdzie bez echa. Tak się, dro-dzy Państwo, nie stanie. Będziemyo nim pamiętać, bo to nie lada sztukastworzyć film, który już w styczniustał się jednym z faworytów do tytułunajgorszego filmu roku 2011. Trudnosobie wyobrazić, by jakiś obraz goprzebił. Miejmy nadzieję, że gorzejjuż w tym roku nie będzie, czego i so-bie, i Państwu, jako widzom, serdecz-nie życzę.

KATARZYNA PIENIĄDZ

upełnie bez pazura?

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 21

Page 22: Monitor Polonijny 2011/02

MONITOR POLONIJNY22

Współczesna nam autorka MariaDernałowicz we wstępie do KuferkaKasyldy napisała: „Musimy wiedzieć,skąd przyszłyśmy, żeby wiedzieć, do-kąd idziemy”. Kierując się tym wska-zaniem, w tej części cyklu Od entu-zjastek do parytetek postaram sięzwięźle przedstawić historię ruchówspołecznych, o których tak naprawdęniewiele dziś wiemy, ruchów, ma-jących na celu szeroko rozumianąemancypację kobiet. Historia ich jeststosunkowo krótka, ale nie brakw niej momentów dramatycznych,bowiem niemal zawsze, gdy kobietywchodziły lub chciały wejść w obsza-ry zarezerwowane dla mężczyzn, mu-siały zmierzyć się z wieloma przeciw-nościami, z falą uprzedzeń, osz-czerstw, kłamstw i dowcipów. Przy-pomnijmy tu historię Mary Ward, któ-ra w XVII wieku za to, że założyłaszkołę dla kobiet, została z nakazu Sto-licy Apostolskiej aresztowana i oskar-żona o herezję, w wyniku czegow więzieniu spędziła cztery lata. Przy-pomnijmy też, że we francuskim ko-deksie cywilnym – Kodeksie Napole-ona z 1804 roku – wyraźnie napisano,iż „osobami, którym nie przysługująprawa sądowe są: nieletni, zamężnekobiety, kryminaliści i debile”. Podob-ne przykłady z dziejów starszych, ale

także ze współczesności moglibyśmymnożyć.

W Ameryce początek ruchówemancypacyjnych kobiet najczęściejwiąże się z walkami o niepodległośćw drugiej połowie XVIII wieku,a w Europie z filozofią J. A. N. Condor-ceta i innych postępowych myślicieli,głoszących naturalną równość mę-żczyzny i kobiety, oraz z rewolucjąfrancuską (1789 r.), kiedy to na pary-skich barykadach ramię w ramię z mę-żczyznami walczyły kobiety, a Olim-pia De Gouges ułożyła „Deklaracjępraw kobiet”, będącą uzupełnieniemsławnej „Deklaracji praw człowiekai obywatela”.

Jednak dopiero wiek XIX miał staćsię wiekiem kobiet. Wówczas zaró-wno w Ameryce, jak i w Europie zo-stały sformułowane główne, bardzopodobne postulaty ruchów femini-stycznych. Należały do nich: reformai ujednolicenie oświaty, dopuszcze-nie kobiet do studiów wyższych, rów-nouprawnienie w sferze ekonomicz-nej (prawo do wykonywania różnychzawodów, równa płaca, prawo męża-tek do dysponowania zarobkami i ma-jątkiem) czy reforma praw cywil-nych, m.in. znosząca zależność męża-tek od mężów i wyrównująca prawamałżonków do dzieci. Wiek XIX to ta-kże wiek wielkich dyskursów eman-cypacyjnych, zmierzających do prze-łamania zakorzenionych stereotypóww myśleniu o kobietach, wiek, kiedykobiety głośno przypomniały o swymistnieniu, domagając się praw poli-tycznych.

W USA kobiety uzyskały prawo dostudiów uniwersyteckich na przeło-mie wieków XVIII i XIX, a prawa poli-tyczne jako pierwsze zdobyły w 1868

roku Amerykanki z późniejszego sta-nu Wyoming. Stało się to dzięki SuzanBrownell Anthony, sufrażystce i abo-licjonistce, która w czasie wojny sece-syjnej prowadziła wśród kobiet akcjępropagandową na rzecz stanów pół-nocnych. To ona rok później założyłaNarodowe Zjednoczenie do SprawWyborczych Kobiet, domagając sięrozszerzenia tych praw na wszystkiestany. Na realizację tych żądań Ame-rykanki musiały poczekać do 1920 ro-ku. W 1888 roku powstała w USAMiędzynarodowa Rada Kobiet – pier-wsza międzynarodowa organizacjafeministyczna. W tym samym rokuw Waszyngtonie odbył się pierwszyjej kongres.

W dziewiętnastowiecznej Europiena rozwój ruchów kobiecych wyra-źnie wpłynęły pisma George Sandi Johna Stuarta Milla. I chociaż niemalw każdym kraju europejskim ruchyfeministyczne miały swe własne ce-chy, przeważało jednak to, co je łączy-ło: postulaty ekonomiczne, walkao prawo do studiów uniwersyte-ckich, zrównanie z mężczyznamiw prawach politycznych, a przedewszystkim dążenie do uzyskaniaczynnego i biernego prawa wybor-czego do wszystkich ciał ustawodaw-czych. Prawo do studiów uniwersy-teckich pierwsze wywalczyły sobiew 1863 roku Francuzki, Szwajcarkiuzyskały je w 1864 roku, mieszkanki

Kobiety w drodzeWieku nasz! Ty zwan będziesz wielkim kobiet wiekiem!

Niewiasta się ozwała z żądaniem nieznanem:

Dotąd aniołem była lub szatanem –

Dzisiaj chce zostać człowiekiem.

(Deotyma, 1879)

O D E N T U Z J A S T E K D O P A R Y T E T E K

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 22

Page 23: Monitor Polonijny 2011/02

23

Wielkiej Brytanii w 1869 roku, Szwedkiw 1872 roku, a Niemki w 1895 roku.

W Rosji w 1872 roku powstałykursy medyczne dla kobiet, a sześćlat później Kursy Bestużewskie – czte-roletnia wyższa szkoła żeńska w Pe-tersburgu, założona z inicjatywy ro-syjskich uczonych. Jej absolwentkimiały prawo nauczania w żeńskichszkołach średnich i w niższych kla-sach szkół męskich.

W 1878 roku w Paryżu odbył siępierwszy międzynarodowy kongreskobiet. W 1889 roku, w setną roczni-cę rewolucji francuskiej, odbył się ko-lejny kongres, również w Paryżu.Biorące w nimi udział delegacje ko-biet z różnych krajów Europy założy-ły wówczas Międzynarodową UnięRównouprawnienia Kobiet. W kon-gresie tym aktywny udział brały PolkiMaria Szeliga i Paulina Kuczalska-Reinschmit. Było to pierwsze oficjal-ne wystąpienie polskich aktywistek

na arenie międzynarodowej. Przypo-mnijmy, że Polska nie istniała wów-czas na mapie Europy. Przeciw udzia-łowi Polek ostro wystąpił ambasadorRosji w Paryżu, żądając nieuznaniaprzez kongres delegacji polskiej, po-nieważ obie jej członkinie pochodziłyz zaboru rosyjskiego, wobec czegooficjalnie były obywatelkami Rosji.Uczestniczki kongresu nie tylko opar-ły się naciskom ambasadora, ale de-monstracyjnie wybrały polską dele-gatkę Marię Szeligę na stanowiskowiceprzewodniczącej kongresu i po-parły założenie polskiej sekcji orga-nizacji.

W tym miejscu warto wspomnieć,kim była nasza delegatka. Pochodziłaz Jasieńca Soleckiego (Sandomier-skie). Szeliga to jej pseudonim, a pra-wdziwe nazwisko to Maria z Mirec-kich 1 v. Czarnowska, 2 v. Loevy. Była

powieściopisarką, poetką i pu-blicystką, od 1870 roku współ-pracującą z polską prasą po-zytywistyczną. Zajmowałasię też tajną pracą oświato-wą. Zagrożona aresztowa-niem emigrowała w 1880roku do Paryża, gdzie dzia-łała we francuskim ruchu emancy-pacyjnym. Była współinicjatorką po-wstania Międzynarodowej Unii Rów-nouprawnienia Kobiet. W czasopis-mach polskich i francuskich zamie-szczała liczne artykuły. W Paryżu wy-dawała w 1890 roku „Bulletin deL’Union Universelle des Femmes”,w latach 1895-1897 „Revue Femini-ste”, a w latach 1922-1927 tygodnik„Ognisko”, poświęcony polskiej emi-gracji. Francuski ruch feministycznywysoko ocenia jej udział w rozwojuidei emancypacyjnych.

W 1893 roku działaczki europej-skiego ruchu kobiet po raz pierwszywzięły udział w kongresie kobietw Chicago, a europejskie organizacjekobiece wstąpiły do Międzynarodo-wej Rady Kobiet.

Kongres paryski spopularyzowałideę walki o prawa polityczne kobieti to właśnie w ostatniej dekadzie wie-ku XIX i pierwszych latach XX wiekumożna było obserwować ich nasile-nie w Europie.

Walka o prawa wyborcze kobietprzybrała szczególnie ostry charakterw Wielkiej Brytanii, gdzie w 1897 ro-ku różne organizacje i stowarzyszeniakobiece zjednoczyły się w ogólno-krajową unię. Gdy okazało się, że dzia-łania prowadzone przez Brytyjkimetodami konstytucyjnymi nie przy-noszą pożądanych rezultatów, nastro-je się zaostrzyły. W 1903 roku EmelinPankhurst stanęła na czele Społeczno-Politycznej Unii Kobiet, organizującejrozliczne manifestacje i demonstra-cje zakłócające porządek oraz pikietyprzed parlamentem. Dochodziło dogwałtownych starć z policją, były are-sztowania i wyroki więzienia. Czo-łowa sufrażystka (od ang. suffrage –‘prawo głosować’) E. Pankhurst, noto-rycznie przebywająca w więzieniu,prowadziła tam strajk głodowy. Marszemancypantek na angielski parla-ment, ich 6-godzinna walka z policją,

w której dwie zginęły, a kil-kadziesiąt zostało rannych –to apogeum walki sufraży-stek o prawa wyborcze.

Na początku wieku XXw całej Europie kobiety wal-czyły o pełne prawa wyborcze,a w 1904 roku powstała Liga

Towarzystw Wyborczych Praw Kobiet,mająca swój organ „Iust Sufragii”.

Pierwszym krajem, w którym ko-biety wywalczyły sobie prawo do gło-sowania, była Nowa Zelandia (1893 r.).Potem była Australia (1902 r.), pó-źniej Funlandia (1906 r.), Norwegia(1913 r.), Dania i Irlandia (1915 r.),Kanada, Holandia i Rosja Radziecka(1917 r.), Austria, Czechosłowacja, Pol-ska i Szwecja (1918 r.), Niemcy (1919 r.),USA (1920 r.), Hiszpania (1931 r.),Francja (1944 r.), Włochy (1945 r.).Szwajcarki jednak na uzyskanie prawwyborczych musiały czekać do 1971roku, Portugalki do roku 1974, a mie-szkanki Lichtensteinu do 1984 r. Jużz tego zestawienia widać, że eman-cypacja jest zjawiskiem bardzo świe-żej daty.

Emancypacyjne dążenia Polek wią-żą się najczęściej z sytuacją porozbio-rową Polski, z ich udziałem w wal-kach narodowowyzwoleńczych. Błę-dne byłoby jednak twierdzenie, żenasze praprababki były tylko i wyłą-cznie Matkami-Polkami, haftującymisztandary, drącymi szarpie, chodzący-mi na msze za ojczyznę, szmuglują-cymi broń i tajne papiery, a przede

LUTY 2011

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 23

Page 24: Monitor Polonijny 2011/02

wszystkim wychowującymi przyszłychbohaterów. Od początku XIX wiekuw polskiej kulturze można było ob-serwować nowy styl myślenia o ko-bietach, nowy styl w wypowiedziacho nich zarówno w publicystyce, jaki w literaturze, kwestionujący do-tychczasowe przekonania o ich rolioraz o relacjach między płciami.W wieku XIX kobieta stała się nie tyl-ko przedmiotem dyskusji, ale corazczęściej i coraz głośniej mówiła o so-bie, swych pragnieniach, celach czymiejscu w społeczeństwie. Na począt-ku stulecia Klementyna Hoffmanowanapisała Pamiątkę po dobrej matce(1819 r.), Karolina Nakwaska Rzutoka na teraźniejsze wychowaniePolek (1820 r.) i Myśli o wychowaniu(1822). W czasie powstania listopado-wego powstał Dobroczynno-Patrioty-czny Związek Kobiet Polskich – pierw-sza polska organizacja kobieca. W 1838roku ukazało się w Warszawie pierw-sze pismo kobiece „Pierwiosnek. No-worocznik obejmujący pisma samychdam”, wydawane przez Paulinę Kra-kowową. Co prawda czasopismo tow kwestii kobiecej nie wykraczałopoza poglądy K. Hoffmanowej, alenie można mu jednak odmówić wpły-wu na ożywienie ruchu umysłowego

wśród kobiet. W 1843 rokuEleonora Zimięcka, pierwszapolska filozofka, opublikowałMyśli o wychowaniu kobiet,twierdząc wbrew obiegowymopiniom, że celem kształceniakobiet winno być przedewszystkim formowanie ichczłowieczeństwa, a dopieropóźniej kobiecości.

W połowie wieku XIX na scenę ru-chów kobiecych w Polsce weszły „En-tuzjastki” – grono kobiet, przeważniewarszawianek, skupionych wokółNarcyzy Żmichowskiej, publikują-cych głównie w „Przeglądzie Nauko-wym”. To one rozpoczęły wielki i –myślę, że nie przesadzam – trwającyz przerwami do dziś, dyskurs eman-cypacyjny polskich feministek. Dy-skurs, w którym jako pierwsze pod-ważyły wiele stereotypów w myśle-niu o kobietach. W tym samym czasiew Poznaniu kobiety skupiły się wokółJulii Malińskiej, Emilii Szczawieckieji Bibiany Moraczewskiej, dążących dopodniesienia poziomu oświaty wśródkobiet. We Lwowie (zabór austriacki)ruch oświatowy kobiet obudził siępóźniej i związany był z działalnościąFelicji Wasilewskiej Boberskiej i jejstowarzyszenia „Klaudynek”.

Po upadku powstania sty-czniowego doszło do wyra-źnej intensyfikacji polskichruchów kobiecych, co wią-zało się zarówno z przemia-nami ekonomicznymi w Kró-lestwie Polskim, jak i pozyty-wizmem warszawskim, któryjako jedno ze swych hasełprzyjął emancypację kobiet.

W latach siedemdziesiątych XIX wie-ku kobiety głośno zaczęły mówićo konieczności ich przygotowania dopracy zarówno w szkolnictwie, jaki w handlu czy rzemiośle, o rozszerze-niu listy zawodów, które mogłyby wy-konywać, czy o zniesieniu krzyw-dzących je ograniczeń prawnych. Naczoło ruchu wysunęła się Eliza Orze-szkowa, której Marta, obok Nory Ib-sena czy Hierty F. Bremer, wywarła

MONITOR POLONIJNY24

W ostatnich latach dogłośnych wydarzeń nie-wątpliwie należało opub-likowanie w dziesięciu to-mach dzienników Mie-czysława Rakowskiego,dostarczających wielu in-formacji, skrywanychprzed opinią publiczną,czy pełne 13-tomowe wy-danie dzienników MariiDąbrowskiej w 2009 ro-ku. Wydarzeniem litera-ckim roku 2010 stało sięwydanie przez krakow-skie Wydawnictwo Lite-rackie pierwszego tomudzienników SławomiraMrożka Dziennik t. I 1962– 1969. Pozycja ta ucieszy-

ła wielkie grono czytelni-ków autora dramatów, fe-lietonów czy dowcipnychprozatorskich miniatur,pozwalając raz jeszcze bli-żej poznać ulubionego pi-sarza. Piszę „raz jeszcze”,ponieważ Mrożek w os-tatnich latach częściej

uchylał drzwi do swojejprywatności, czy to w wy-danym w 2000 roku przezwydawnictwo „Noir surBlanc” Dzienniku powro-tu, poruszającej opowie-ści o jego Polsce, mającejpoczątek w drewnianymdomku we wsi Borzęcin,

gdzie przyszedł na światw 1930 roku, a w drugiejczęści o jego Krakowie lat1997-1999, do któregopowrócił z dalekiego Me-

U kazanie się na rynkuksięgarskim dziennikówosób znanych – pisarzy

czy polityków – zawsze budziogromne zainteresowanie czytelnicze. I nic w tymdziwnego, przecież są one najbardziej osobistą, bynie powiedzieć intymną formą wypowiedzi piszącego.

Lata sześćdziesiąte Sławomira Mrożka

Eliza Orzeszkowa

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 24

Page 25: Monitor Polonijny 2011/02

25

duży wpływ na ruch kobiecyw Europie. To Orzeszkowaw Kilku słowach o kobietachprzekonywała o konieczności„rozszerzenia i rozpowszech-nienia pracy kobiecej”. W po-dobnym duchu wypowiadałysię Karolina Wojnarowska, Ana-stazja Dzieduszycka czy MariaKonopnicka. O prawa kobietupominały się Maria Ilnicka i Deoty-ma, a także mężczyźni-pozytywiści,zgrupowani wokół „Przeglądu Tygo-dniowego”. W latach 1886-1905 dzia-łało nielegalne trójzaborowe Koło Ko-biet Korony i Litwy, a w roku 1901Paulina Kuczalska-Reinschmit założy-ła w Warszawie polską sekcję Między-narodowej Unii RównouprawnieniaKobiet. Funkcjonowało też Koło Pra-cy Kobiet przy Towarzystwie Popie-rania Rzemiosła i Handlu. Reasumu-jąc, trzeba stwierdzić, że w końcu XIXstulecia polski ruch kobiecy obokoświaty uznał kwestię pracy kobiet zakwestię priorytetową.

W latach osiemdziesiątych XIX stu-lecia we wszystkich zaborach działałykobiece czytelnie i odbywały się nie-legalne zjazdy kobiet. Na przełomieXIX i XX wieku ośrodkiem ruchówemancypacyjnych stała się Galicja,

gdzie walka kobiet koncentro-wała się na zdobyciu prawado studiów uniwersyteckich(kobiety uzyskały je w roku1897) i praw wyborczych do

sejmu galicyjskiego (te uzy-skały w roku 1896).

Od roku 1905 nasiliła sięwalka o prawa polityczne. Nazjeździe kobiet w Krakowie,

który odbył się w październiku 1905roku, sformułowano postulaty poli-tyczne ruchu kobiecego. W latach1905-1906 w Królestwie Polskim dzia-łały dwie organizacje kobiece, mającew swej nazwie słowo „równoupra-wnienie”; były to Związek Równo-uprawnienia Kobiet Polskich i Pol-skie Stowarzyszenie Równoupraw-nienia Kobiet. Obie organizacje wy-suwały postulaty o charakterze poli-tycznym. Podobne postulaty pojawiłysię na pierwszym jawnym warszaw-skim zjeździe kobiet w 1907 roku.W Galicji walką o prawa politycznekierował założony w 1908 roku Komi-tet Równouprawnienia Kobiet, zrze-szający kilka organizacji kobiecych.Do głównych czasopism, walczącychw tym czasie o równouprawnieniepłci, należały: „Świt”, redagowanyprzez Marię Konopnicką, „Ster”, „No-

we Słowo”, „Głos Kobiet”. Do najwa-żniejszych publikacji programowychtego okresu należał Głos kobietw kwestii kobiecej z 1903 roku.

Polki, oprócz tego, że w czasieI wojny światowej brały aktywnyudział w ruchu niepodległościowym,działając w Lidze Kobiet PogotowiaWojennego, Lidze Kobiet Galicji i Ślą-ska czy Sekcji Kobiet Związku Strze-leckiego, pamiętały o tym, co wyra-źnie sformułowała Paulina Kuczalska-Reinschmit, pisząc: „Historia naszegoruchu (...) uczy nas, że kobiety »przezczynny udział w walce o wyzwoleniewszystkich« jeszcze przez to prawobywatelskich dla siebie nie zdobyły”.Pamiętały, że praw wyborczych niezdobyły Francuzki, choć walczyływ rewolucji francuskiej, która te pra-wa dała mężczyznom, że nie uzyskałyich Amerykanki, które wcześniej wy-walczyły je dla czarnoskórych mę-żczyzn. Pouczone przez historię wewrześniu 1917 roku na zjeździe ko-biet w Warszawie powołały CentralnyKomitet Politycznego Równoupra-wnienia Kobiet Polskich, który na-tychmiast rozpoczął działalność. Peł-ne prawa wyborcze Polki zdobyływ listopadzie 1918 roku.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

LUTY 2011

ksyku. Później był Balta-zar. Autobiografia, ksią-żka powstała już po tym,kiedy to w maju 2002 ro-ku Mrożek doznał udarumózgu i utracił „to, co nasscala: pamięć i mowę”.A w 2009 roku ukazały sięListy Mrożka i AdamaTarna z lat 1968 – 1975,będące nie tylko doku-mentem, ale i zwierze-niem.

Dziennik 1962 – 1969Mrożek zaczął pisać popierwszym opuszczeniukraju i podjęciu decyzji,że do Polski już nie wróci,ponieważ wydaje mu się,że nic się nie w niej zmieni,że wszystko będzie trwałoprzez następne wieki, a on potrzebował zmiany.

I zmieniał kraje i adresy;było małe włoskie miaste-czko, był Paryż, potem Ber-lin Zachodni, ale myliłbysię ten, kto sądziłby, żew Dzienniku znajdzie wra-żenia z tych miejsc. One sąniemal nieobecne. Mrożkanie interesuje to, co dziejesię wokół. Dziennik pro-wadzi po to, by zrozumiećsamego siebie, ba, nie tylkozrozumieć, ale i przy pomo-cy tych zapisków ukształto-wać siebie.

W pierwszych emigra-cyjnych latach Mrożekpróbuje dotrzeć do przy-czyn swych życiowychucieczek, ujawnia sweneurozy i lęki. Analizujepolskość, która go drażni,ale którą rozumie. Pisze:

„Polacy niewątpliwie sąnarodem żałosnym. Mar-tyrologia, którą tak pod-stawiamy wszystkim podnos, powinna być zakaza-na, choćby z taktyczno-politycznego, propagan-dowego punktu widze-nia. Poza obłudnymi, zdaw-kowymi wyrazami ubole-wania nie budzi na świe-cie nic, przeciwnie, szko-dzi nam”. To co ironicznienazywa „polactwem” od-najduje i w sobie i chciał-by wytępić.

Nie ukrywa narastają-cego w sobie poczucianudy, nudy wynikającejz własnych rozważań, z te-go, że nie potrafi radzićsobie z życiem i czeka naprzełom, od którego mógł-

by zacząć nowe życie;przychodzą chwile, gdyobsesyjnie myśli o samo-bójstwie. Dochodzi downiosku, że to nie Polskabyła źródłem jego wielo-letnich udręk, że ich przy-czyn musi szukać w so-bie. I w czasie największe-go samoudręczenia przy-chodzi niespodziewanieśmierć żony. „Śmierć prze-połowiła moje życie” – pi-sze Mrożek, któremu odej-ście żony uprzytomniagłębokość łączących goz nią uczuć. Potem poja-wia się już zupełnie inny,ciekawszy Mrożek, którystwierdza: „Mnie intere-suje życie. Ach, jak mnieono interesuje”.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

Maria Konopnicka

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 25

Page 26: Monitor Polonijny 2011/02

MONITOR POLONIJNY26

W ubiegłym roku Słowacjęodwiedziło – wedługszacunków – o połowę mniej

turystów z Polski, jak w roku 2008 roku,kiedy to ostatni rok płacili koronami.

Turysta z Polski – według SłowackiejAgencji Turystyki (SACR) – najbardziejkieruje się cenami, a ponieważ złotów-ka znacząco osłabła wobec euro, Słowa-cja dla Polaków przestała być „ceno-wym rajem turystycznym”.

Trzech na pięciu Polaków (57,3 %)nigdy nie było na Słowacji, raz w krajupod Tatrami było 15,4 % naszych roda-ków, a tylko co czwarty (27,3 %) od-wiedził go kilkakrotnie – wynika z ba-dań agencji. Tylko co drugi Polak (54,3%) uznaje Słowację za kraj, w którymmógłby spędzić urlop, a co pięćdzie-siąty (2 %) przyznaje, że nigdy o Sło-wacji nie słyszał.

Choć obraz Słowacji wśród Polakównie jest najlepszy, po zwiedzeniu tegokraju większość turystów z kraju nadWisłą jest zadowolona i deklaruje po-wrót – wynika z badań słowackiejagencji. Polakowi na urlopie, także za-granicznym, najbardziej zależy na wy-poczynku. W mniejszym stopniu na po-znawaniu nowych miejsc, historii i kul-tury odwiedzanego kraju, a już najmniej– niestety – na uprawianiu sportu.

Jeżeli chodzi o czas przyjazdu na Sło-wację, to najczęściej jest wymienianyokres zimowy, podczas którego turyściz Polski najchętniej jeżdżą na nartach

i odwiedzają wody termalne. A najle-piej jedno i drugie. Z badań wynika, iżpolscy turyści przygotowują się dourlopu o wiele wcześniej niż np. Czesiczy Węgrzy; już 5 - 7 miesięcy przed wy-jazdem zbierają informacje o miejscu,do którego zamierzają się udać. Ich źró-dłem informacji są telewizja, katalogibiur podróży, Internet i – jako czwartew kolejności – informacje od znajo-mych. Płacą także wcześniej, najczę-ściej dwa miesiące przed wyjazdem.

Typowy urlop Polaka to tydzień lubdwa tygodnie, choć 30 % responden-tów, głównie z powodu obowiązków,zwłaszcza zawodowych, twierdzi, żeich wakacje są krótsze niż tydzień.

Dobrze nam znany obraz polskiegoturysty szukającego taniego zakwatero-wania należy częściowo skorygować –podkreśla SACR, bowiem 67 % bada-nych Polaków preferuje hotel (co czwar-ty z nich pięcio- lub czterogwiazdkowy)– wyjaśnia agencja. Prawie trzy czwartePolaków wyjeżdża na wakacje tylko razw roku – wynika z badań. Polacy sądość ostrożni w wydawaniu pieniędzyna urlopie; tylko 15 % twierdzi, iż pod-czas wypoczynku nie liczy się „z kasą”,

za to co trzeci (35 %) odkłada na wy-jazd, czasami cały rok.

Zarówno polsko-słowacki ruch turys-tyczny, jak i słowacko-polski ma charak-ter „graniczny”; im dalej od granicy, tymturystów z drugiej strony Tatr mniej.Polacy najczęściej odwiedzają Tatry,Liptów, Orawę, Małą Fatrę, Słowacki Raji Pieniny, choć coraz częściej można ichspotkać w Bratysławie i w Małych Kar-patach. Najwięcej polskich turystówz Polski pochodzi z południowej częścinaszego kraju; ze względu na bliskośćpołudniowego sąsiada najczęściej od-wiedzają go, wykorzystując nawet krót-kie urlopy, ferie szkolne dzieci czy wee-kendy. Polski turysta na Słowacji z jed-nej strony szuka tego, czego brakujemu w kraju, a z drugiej oferty atrak-cyjnej cenowo. Najbardziej podobająmu się tutaj piękne widoki, klimat,przyjaźni ludzie i kuchnia, najbardziejbrakuje mu plaż, możliwości uprawia-nia sportów wodnych oraz dość skrom-na oferta rozrywki, także tej nocnej.

Trzeba przyznać, iż słowaccy eks-perci dość dokładnie „zmapowali”polskich turystów; jeżeli za tym pójdąkonkretne działania, słowacka branżaturystyczna może liczyć na sukces. Zesmutkiem i wstydem muszę przyz-nać, że dziś w polskich mediach mo-żna dowiedzieć się o możliwościachwypoczynku nawet w najbardziej od-dalonych zakątkach świata, aleo Słowacji nie ma prawie nic …

DARIUSZ WIECZOREK

Polskiturysta

oczami słowackich ekspertów

Mniej więcej pół rokutemu w „Monitorze

Polonijnym” opublikowanorysunki dzieci, przesłane re-dakcji w ramach konkursuna temat ulubionych pol-skich bajek. Wśród tychprac znalazł się także malu-nek mojej 7-letniej córeczkiKarolki. Kiedy pokazałamjej to, nie mogła uwierzyć,że coś, co stworzyła, znala-zło się w czasopiśmie! Po jejminie było jednak widać, żejest bardzo, bardzo zadowo-lona. Nasza rozmowa płyn-nie przeszła na temat pracyredaktora/dziennikarza.Chyba do niej dotarło, że ka-

żdy artykuł jest tworzonyprzez człowieka z krwi i ko-ści, a nie automatycznie ge-nerowany przez komputer.Mało tego, to ją jeszcze bar-dziej zainteresowało. A kie-dy dodałam, że jak podro-

śnie i będzie potrafiła sa-ma coś ciekawego napisać(nad czym oczywiście trze-ba duuuuużo pracować),to „ciocia” Małgosia praw-dopodobnie ucieszy sięz młodej, pałającej entu-

zjazmem pomocniczki i wy-drukuje efekty jej pracy.A to już dobra motywacjado nauki!

Dziękuję bardzo redak-cji „Monitora” i pani redak-tor Małgosi za wszystkiepozytywne bodźce, któ-rych nam dostarcza. Dzię-kuję również za prezent,który dostała Karolka zaudział w konkursie rysun-kowym. Otrzymane farbyzapewniły jej wspaniałą za-bawę przez kilka dni.

Pozdrawiamy serdecz-nie z Dolnego Kubina.

EWA, PETER oraz KAROLKABALTAZAROWICZOWIE

CZYTELNICY PISZĄ

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 26

Page 27: Monitor Polonijny 2011/02

27

Nie lubimy bowiem ani wyją-tków, ani więcej – niż jedna – mo-żliwości rozwiązania. A ja przecieżpokazałam Państwu, iż w wielu wy-padkach różne zapisy tego samegotekstu są równouprawnione.

Zwykle w języku dzieje się tak,i nie dotyczy to tylko pisowni, żenajpierw obowiązuje jedna możli-wość akceptowana przez normę,potem pojawia się druga, oboczna,która zaczyna konkurować z pier-wszą, aż do momentu, kiedy obiewyrównują się, jeżeli chodzi o sto-pień rozpowszechnienia. Wówczasto przez pewien czas norma możeakceptować obie możliwości, po-zostawiając wybór jednej z nichużytkownikom języka. Potem zwy-kle następuje kolejny etap, czyliznów przewaga jednej z tych możli-wości (niekoniecznie tej drugiej,obocznej), a w końcu jej zwycię-stwo, utrwalone w zwyczaju języ-kowym i zaakceptowane przez nor-mę jako jedyna możliwość. Trzebazaznaczyć, że proces ten znów mo-że się powtórzyć, bowiem język jesttworem żywym, czyli zmiennym.

Ważna w tych procesach jest nor-matywność, dla purystów języko-wych rzecz po prostu święta, czyliodróżnienie tego, co jest zgodnez normą, od tego, co z nią zgodnenie jest, a w związku z tym trakto-wać to należy jako błąd. Zmianyw języku powodują jednak, że to,co kiedyś było poprawne, dziś mo-że być błędne i na odwrót.

Piszę o tym nie bez przyczyny, bo-wiem w polskiej pisowni stosunko-wo niedawno doszło do zmian w za-kresie użycia wielkiej litery. Dobrze

pamiętam, jak jeszcze w szkole pod-stawowej nasza pani od języka pol-skiego obniżała oceny moim kole-gom i koleżankom za niepoprawnyzapis tytułów przeróżnych gazet,czasopism czy serii wydawniczych.Ja zaś – tu będę się chwalić! – za-wsze wiedziałam, że jeśli te tytułysię odmieniają, to ich wszystkieczłony należy pisać wielką literą,np. Gazeta Wyborcza czy MonitorPolonijny (bo: Gazety Wyborczeji Monitora Polonijnego), jeśli zaśnie można ich odmienić, to wielkąliterą piszemy tylko wyraz pier-wszy, np. Z życia wzięte czy Po pro-stu. I z tą wiedzą żyłam wiele lat.Jednak Rada Języka Polskiego posta-nowiła zrobić mi psikusa i ponaddwa lata temu ten przepis zmieniła.W jej uchwale ortograficznej nr 18z 8 grudnia 2008 r. czytamy:

„W tytułach – odmiennych i nie-odmiennych – czasopism i cykliwydawniczych oraz w nazwach wy-dawnictw seryjnych piszemy wiel-ką literą wszystkie wyrazy (z wyją-tkiem przyimków i spójników wy-stępujących wewnątrz tych nazw),np. Gazeta Wyborcza, TygodnikPowszechny, Polityka, Język Arty-styczny, To i Owo, Biblioteka Wie-dzy o Prasie, Typy Broni i Uzbro-jenia, Listy z Teatru, Mówią Wieki,Po Prostu, A To Polska Właśnie”.

Staram się do tej pisowni przy-zwyczaić, ale nie ukrywam, że trudnomi, bo przecież wiadomo, że czymskorupka za młodu nasiąknie...

Z drugiej strony myślę sobie, żeto może dobrze, że Rada ujednolici-ła zapis, bo wszystkie pisma traktu-je się tak samo i nie trzeba się zasta-

nawiać, czy dany tytuł się odmienia,czy nie. Ponadto wprowadzona za-sada pozwala odróżnić tytuł pismaod tytułu książki, gdyż w tym dru-gim przypadku nadal obowiązujezapis wielką literą tylko pierwsze-go wyrazu.

Jednak w czasach współczesnychliczy się też forma graficzna zapisutytułu, nie tylko prasowego. Reda-ktorzy i graficy w pogoni za orygi-nalnością prześcigają się w wymy-ślaniu winiet swoich wydawnictw,nie zwracając uwagi kompletnie naobowiązujące zasady pisowni.Szczytem łamania wszelkich zasadortografii jest chyba tytuł pewnegokwartalnika (na marginesie dodam,że bardzo interesującego, poświę-conego szeroko rozumianej nowejkulturze), który nazywa się Ha!art.I nawet teraz, kiedy staram się tentytuł zapisać poprawnie (czyli tak,jak chcą jego twórcy), mój edytortekstu buntuje się i sam próbuje za-stąpić tę nietypową nazwę jakąś in-ną – swojską.

Mało tego, wspomniana wyżejuchwała Rady Języka nie do końcarozwiązuje problem zapisu tytułówgazet i czasopism (oraz innych tzw.wytworów ludzkiej działalności,których nazwy zalicza się do nazwwłasnych). Nie wiem, czy Państwozauważyli, że wszystkie wymienio-ne tytuły zapisałam wyżej kursywą.Innym razem takie nazwy zapisujęw cudzysłowie (np. „Monitor Polo-nijny”). Dlaczego? Bo chcę je jakośwyróżnić, zaznaczyć, że to tytuły,specyficzne nazwy własne, choćobowiązku takiego wyróżniania niemam, gdyż już samo użycie wielkiejlitery jest ich wyróżnieniem. Nowłaśnie, obowiązku nie ma, ale nieoznacza to, że zapis kursywą lubw cudzysłowie jest błędem. Jest tosprawa raczej indywidualna i wyni-ka z pewnych nawyków (wyniesio-nych czasami ze szkoły). Ot, i tymrazem polska ortografia daje namwybór – to od nas i od naszych po-trzeb zależy, którą z możliwości wy-bierzemy. Korzystajmy więc z tejdemokracji w języku, ale z umiaremi ostrożnie, by nie przesadzić.

MARIA MAGDALENA NOWAKOWSKA

LUTY 2011

Ach, te wielkie litery! 2W poprzednim numerze starałam się trochę

uporządkować zasady pisowni wielką literą,ale nie wiem, czy nie stało się inaczej i za

bardzo nie namieszałam Państwu w głowach. Zbytczęsto bowiem pisałam, że można tak albo tak,a z doświadczenia wiem, że najlepsze są zasady proste,konkretne i jednoznaczne. I wcale nie muszą one dotyczyć języka!

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 27

Page 28: Monitor Polonijny 2011/02

MONITOR POLONIJNY28

O tym, jak trudno jest dojechaćze Słowacji do Polski autobu-

sem lub pociągiem, nie trzeba chy-ba nikogo przekonywać. Jest jednakszansa na to, by to się zmieniło.Ogromne nadzieje związane z uru-chamianiem polsko-słowackich liniiautobusowych związane są z dzia-łalnością Euroregionu „Tatry”, czyliorganizacji bardzo zasłużonej dlaumacniania kontaktów polsko-sło-wackich w rejonie Podhala, Spisza,Orawy i Liptowa.

Wspólny rynek nie zawsze działa

Dla większości z nas ogromnymułatwieniem byłoby uruchomieniechociażby regularnych połączeńautobusowych Poprad – Krakóworaz Trstena – Nowy Targ. Z Braty-sławy, Koszyc czy też innych miastSłowacji bardzo łatwo jest dojechaćdo Popradu, gdyż to miasto znajdu-je się na linii głównej magistrali ko-lejowej Słowacji oraz na trasie przy-szłej autostrady. Gdyby z Popradumożna było dojechać autobusemdo Krakowa i takie kursy odbywałysię kilka razy dziennie, to problemykomunikacyjne, z którymi borykająsię Polacy na Słowacji, w dużej mie-rze by znikły – z Krakowa możnabowiem dostać się do każdego za-kątka kraju.

Takiej linii autobusowej jednaknie ma, mimo że na takie przewo-zy jest ogromny popyt. Świadcząo tym tłumy polskich turystów,odwiedzające słowackie góry, orazrównie duża ilość Słowaków, je-żdżących do Polski na zakupy.Skoro jest zainteresowanie, dla-czego żaden przewoźnik nie uru-chomi takiej linii?

Winne są przepisy. Mimo obec-ności Polski i Słowacji w Unii Euro-pejskiej i stworzenia wspólnegorynku, połączenie Poprad – Kra-ków nadal byłoby traktowane jakoprzewozy międzynarodowe. A tym-czasem cała idea integracji w ra-mach UE polega na tym, że granicewewnętrzne powinny stać się wy-

łącznie kreską na mapie i te-go typu przewozy powin-ny być traktowane narówni z przewozami kra-jowymi, bez zbędnej biu-rokracji.

Euroregion „Tatry” –w poszukiwaniu nowej formuły

Jak się okazuje, w praktyce jestodwrotnie. Biurokracja jest takduża, że przewoźnicy rezygnująz otwierania linii autobusowychmiędzy Polską a Słowacją, mimo żejest na nie popyt.

Na szczęście na naszym pograni-czu istnieją organizacje, które po-stawiły sobie za cel likwidowaniebarier w kontaktach między Pola-kami a Słowakami oraz zacieśnianiewspółpracy między naszymi naro-dami. Jedną z nich jest Euroregion„Tatry”, czyli finansowana m.in. ześrodków Unii Europejskiej organi-zacja, zrzeszająca samorządy z Pod-hala, Spisza, Orawy i Liptowa.

Euroregion „Tatry” powstał napoczątku lat 90. i ma na swoim kon-cie wiele sukcesów w rozwojuwspółpracy między naszymi kraja-mi. Jednak po wejściu Polskii Słowacji do Unii Europejskiejwspółpraca, paradoksalnie, osłabła.

Cel został osiągnięty – gra-nic już fizycznie nie ma,można swobodnie podró-żować (ale tylko samocho-dem). W tej sytuacji poja-

wiło się wiele głosów mó-wiących o tym, że formuła

Euroregionu „Tatry”, jak i in-nych euroregionów na granicyz krajami UE, wyczerpała się, gdyżich cele zostały zrealizowane. A sko-ro tak, euroregiony należałoby zli-kwidować, by nie obciążać budżetuw czasie kryzysu.

Autobusy da się sfinansować ze środków UE

Są jednak tacy, którzy właśniew Euroregionie „Tatry” widzą orga-nizację, mającą realne możliwościrozwiązania problemów komunika-cyjnych na styku Polski i Słowacji.Euroregion „Tatry” jest bowiem po-średnikiem w rozdzielaniu fundu-szy unijnych, przeznaczonych narozwój współpracy polsko-słowa-ckiej. I to właśnie z tych środkówmożna by sfinansować uruchomie-nie linii autobusowych np. NowyTarg – Poprad czy Jabłonka –Trstena.

Nie mniej ważną rolą euroregionujest monitoring problemów praw-nych, które utrudniają powstawanietakich lokalnych, choć zarazemtransgranicznych połączeń.

Ostatecznie jednak to, czy uda sięskłonić Euroregion „Tatry” do za-jęcia się rozwiązywaniem proble-mów transportowych, zależy odnas. A konkretnie od tego, ile osóbpodpisze petycję w tej sprawie.Jeśli będzie to 2000 osób i więcej –jest szansa, że sprawa ruszy z miej-sca. Jeżeli jednak petycję podpiszeniewiele osób, będzie to oznaczało,że po prostu problem nie jest takpalący, jak nam się wydaje.

JAKUB ŁOGINOW

Czy Euroregion „Tatry” załatwi nam linie autobusowe?

Petycję można podpisać w Internecie pod adresem:http://www.petycje.pl/petycjePodglad.php?petycjeid=6346

Można też ją znaleźć, wpisując w popularnej wyszukiwarce hasło „Apel do Euroregionu Tatry”.

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 28

Page 29: Monitor Polonijny 2011/02

29LUTY 2011

WYBÓR Z PROGRAMU INSTYTUTU POLSKIEGO W BRATYSŁAWIE – LUTY 2011➨ MIĘDZYNARODOWE FORUM

PIANISTYCZNE SANOK 20116 lutego, godz. 17.00, Bratysława,Instytut Polski, Nam. SNP 27 Koncert fortepianowy StanisławaDrzewieckiego, jednegoz najlepszych współczesnychpolskich pianistów, laureata nagrodyZłoty Parnas

➨ IK RADIODAYS7-10 lutego, godz.11.00-18.00,Bratysława, Progressbar, Cukrova 14 Warsztaty twórcze, szkoleniai wymiana doświadczeń artystówz różnych krajów, odbywające sięw ramach TIC (Time InventorsKabinet). TIK jest wspólnymprojektem brukselskiej organizacjiOKNO, Bratysławskiej COL-ME i ESCz Grazu. W warsztatach wezmąudział artyści z Centrum SztukiWspółczesnej „Kronika” w Bytomiu.

➨ BERLIN - YOGYAKARTA11 lutego, godz. 18.00, Bratysława, Galeria OPEN, Baštová 5 Otwarcie wystawy, którą przygotowała Inicjatywa„Inność” (Inakosť) we współpracy z polskąorganizacją Kampania Przeciw Homofobii. Opróczwystawy odbędą się tematyczne pokazy filmowei wykład Katarzyny Remin. Celem projektu BERLIN -Yogyakarta jest pokazanie prześladowań osóbnieheteroseksualnych podczas okupacjihitlerowskiej w Europie. Zwraca uwagę, że prawaczłowieka są niezbywalne i mają charakteruniwersalny.

➨ MARCIN ZDUNIK W SŁOWACKIM RADIU 16 lutego, godz. 19.00, Bratysława, SłowackieRadio, Mýtna 1 Koncert solisty Marcina Zdunika (wiolonczela)z Orkiestrą Symfoniczną Słowackiego Radia pod dy-rekcją Maria Košíka W programie koncertu: P. Šimaj: Vittoria, S. Prokofiew: Symphony - Koncert na wiolonczelęi orkiestrę, A. Głazunow: IV symfonia Es-dur op. 48

➨ CENTRAL EUROPEAN JAZZ CONNECTION 17 lutego, godz. 20.00, Bratysława, DK Zrkadlový haj, Rovniankova 3 Koncert międzynarodowego zespołu jazzowego z okazji20. rocznicy powstania Grupy WyszehradzkiejW skład grupy Central European Jazz Connection,powstałej z inicjatywy polskiego pianisty KubyStankiewicza, wchodzą: słowacki gitarzysta, kompozytori aranżer Matúš Jakabčic, perkusista Marian Ševčík,czeski basista Jaromír Honzak, węgierski trębacz Kornél Fekete-Kovács i słoweński saksofonista Primož Fleischman.

➨ CZAS NA KOMIKS17 lutego, godz. 17.00, Bratysława,Instytut Polski, Nam. SNP 27 Wystawa polskiego komiksu. Na wernisażu obecni będąkurator Piotr Machłajewski i dwóch autorówprezentowanych prac – Przemysław Truściński i KrzysztofGawronkiewicz. Ponadto swoje prace będą prezentować:O. Ciszak, J. Frąś, A. Madej, K. Ostrowski, M. Sieńczyk, A. Spanowicz, B. Szneider i J. Rebelka. Wystawa będzieprezentowana do 19 marca br.

serdecznie zaprasza rodaków i ich przyjaciół na

tradycyjną polonijnązabawę karnawałową,

która zacznie się 12 lutego o godz. 17.00w pomieszczeniach Domu Kultury w Trenczyniew dzielnicy Kubra. Prosimy przynieść ze sobą dobrehumory i wypieki domowe lub inne smakołyki nawspólny stół (napoje zapewnione). Chętnych dowzięcia udziału we wspólnej zabawie prosimyo kontakt telefoniczny – nr tel. 0908 751 988.

U W A G A , C Z Y T E L N I C Y !Przypominamy o prenumeracie „Monitora Polonij-nego” na rok 2011! Informujemy, że koszty roczneprenumeraty naszego czasopisma na rok 2011wynoszą 12 euro (emeryci, renciści, studenci – 10 euro). Wpłat należy dokonywać w Tatra banku(nr konta: 2666040059, nr banku 1100). Prosimyo umieszczenie swego imienia i nazwiska naformularzu bankowym. Nowych prenumeratorówprosimy też o zgłoszenie do redakcji adresu, podktóry „Monitor” ma być przesyłany. Kontaktz redakcją: [email protected] lub nr tel.0907139041.

S Z A N O W N I P A Ń S T W O , C Z Y T E L N I C Y „ M O N I T O R A P O L O N I J N E G O “ ,C Z Ł O N K O W I E I P R Z Y J A C I E L E K L U B U P O L S K I E G O N A S Ł O WA C J I !Pragnę Państwa poinformować, że Klub Polski zostałzarejestrowany jako organizacja, która może przyjmować dotacje2 % z podatków za rok 2010 od osób fizycznych i prawnych. Jakzapewnie Państwo wiecie, Klub Polski nie otrzymuje środkówfinansowych na działalność, ale na poszczególne projekty. Środkite pokrywają jednak zaledwie część wydatków na teprzedsięwzięcia. Działalność klubowa jest widoczna nie tylko dzięki wsparciuMinisterstwa Kultury Republiki Słowackiej, ale też dzięki pomocy WydziałuKonsularnego Ambasady Polskiej na Słowacji, Stowarzyszenia „WspólnotaPolska“ czy Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”. Głównie jednak dziękiwielkiemu zaangażowaniu aktywnych działaczy i członków Klubu na terenie całejSłowacji. Wierzymy, że możliwość przekazania 2 % z podatków na rzecz KlubuPolskiego pomoże w realizacji jego działań.Osoby zatrudnione na podstawie umowy o pracę przedkładają w swoim(właściwym dla miejsca zamieszkania) Urzędzie Skarbowym potwierdzenie odpracodawcy o zapłaceniu podatku wraz z oświadczeniem o przekazaniu jego 2% .Wzory druków znajdują się na stronie internetowej www.rozhodni.sk. Firmy i osobyprowadzące działalność gospodarczą w końcowej części zeznania podatkowego zarok 2010 wpisują tylko nazwę, IČO i adres naszej organizacji. Informacja dla urzęduo odbiorcy 2% Państwa podatku to pełna nazwa, IČO i adres czyli:Poľsky klub - spolok Poliakov a ich priateľov na Slovensku, IČO 30807620,Nam. SNP 27, 814 99 Bratislava. Informacje o zarejestrowanych na rok 2010organizacjach (w tym o Klubie Polskim) znajdują się na wspomnianej wyżejstronie internetowej www.rozhodni.sk. Zachęcamy wszystkich Państwa dowykorzystania tej możliwości wsparcia Klubu, która ofiarodawców nic niekosztuje poza odrobiną czasu, poświęconego na wypełnienie formularzy.

Z uszanowaniem i pozdrowieniami

Marek SobekPrezes Klubu Polskiego na Słowacji

KLUB POLSKI TRENCZYN

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 29

Page 30: Monitor Polonijny 2011/02

MONITOR POLONIJNY30

Był to rok 1981. Dużoludzi wyjeżdżało wtedy zagranicę, a ja, prześladowa-na przez komunistóww Domu Mody Telimenaw Łodzi, gdyż byłam bez-partyjna, nie mogłam po-tem dostać pracy. TelefonZosi wywołał w nas falę do-mysłów, gdyż Zosia, mimoże ukończyła AkademięSztuk Pięknych, zawsze by-ła zasadnicza i konkretna,tak jak jej dziadek generałEmil Fieldorf-Nil.

Pytanie o kangury roz-budziło moją wyobraźnię.Nie czekając na 15 maja,wybrałam się z wizytą doWarszawy. W mieszkaniuZosi i Jorgosa zastałam licz-nie zgromadzoną rodzinę,gorączkowo debatującąo emigracyjnych planachwyjazdowych. Australia –kraj kangurów był branypod uwagę jako docelowy.

Zdumiona byłam tym, żeZosia, wychowana w pol-skiej, patriotycznej rodzi-nie, decyduje się na wyjazdz Polski. Nie mogłam sobiewyobrazić siebie mieszka-jącej na stałe poza krajem.Owszem, czytając w mło-dości książki podróżnicze,przenosiłam się w wyobra-źni w nieznany świat. Alewyjechać na zawsze? To zu-pełnie nie wchodziło w ra-chubę! I choć początkowoi mnie opanowała chęćpodróży, to jednak szybkoostygłam w zapale. W re-zultacie Zosia z mężem

i synkiem wyjechali z Pol-ski przez Austrię i osiedlilisię w Kanadzie.

A my? Po pół roku poni-żającej walki o zdobycie dladzieci chleba i innych po-trzebnych artykułów ży-wnościowych wydziela-nych na kartki też zdecydo-waliśmy się na opuszcze-nie kraju.

Wyjechaliśmy z Polskiostatnim pociągiem przedwprowadzeniem stanu wo-jennego. Uniknęłam przezto internowania za moją so-lidarnościową działalność.W Austrii złożyliśmy doku-menty emigracyjne do kil-ku krajów, jednak to z Po-łudniowej Afryki przyszłanatychmiastowa propozy-cja intratnej pracy, zgodnejz kwalifikacjami Marka. Tozadecydowało o zmianienaszych planów. Nie wie-dzieliśmy zbyt dużo o tymegzotycznym kraju, oprócz

tego, że „...Afryka dzikajest!”.

Po siedmiu miesiącachpobytu w Austrii ze łzamiw oczach żegnaliśmy tengościnny kraj. Już na lotnis-ku w Wiedniu, kiedy otrzy-maliśmy nasze dokumentyi wizy na pobyt stały w RPA,uwierzyliśmy, że nasza przy-goda się nie kończy, ale za-czyna.

Marek oraz dzieci – Mag-da i Wojtek – po raz pierw-szy w życiu mieli lecieć sa-molotem. Dzieciaki byłyciekawe wszystkiego. Pyta-ły i kręciły się po lotnisku,aby jak najwięcej zobaczyć.Kontrolerów bagażu udałosię przekonać, że jesteśmyprzesiedleńcami i wszy-stkie nasze walizy o łącznejwadze około stu pięćdzie-sięciu kilogramów zostałyze zrozumieniem przyjętena pokład. Wielkość samo-lotu budziła respekt. Boeing

B747 Jumbo Jet to samolotzwykle używany do lotówtranskontynentalnych. Naszlot miał trwać ponad dzie-sięć godzin z krótkim mię-dzylądowaniem w Madry-cie. Na pokładzie znalazłosię około pięciuset pasaże-rów, w tym pięćdziesięciupięciu Polaków, jadącychna stałe do RPA. Przejęciprzeżyciami na wysoko-ściach, nie zmrużyliśmyoka. Cały czas wsłuchiwali-śmy się w komunikaty ka-pitana, podającego szcze-góły techniczne lotu – pu-łap przelotu 11 tys. metróww temperaturze –55°C.

Lecieliśmy w nocy, więcpoprzez okienka wlewałsię bezkresny, nieprzeni-kniony mrok. Po paru go-dzinach zaczęło się rozja-śniać, a my byliśmy ponadchmurami, które w porzewschodzącego słońca po-łyskiwały srebrno-złotymróżem. Nie mogliśmy oder-wać oczu od tego podnieb-nego świata. Wstawał dzień.Z zadumy wyrwał nas ko-munikat, że przelatujemynad równikiem. Och! Wia-domość ta wprawiła nasw stan rozemocjonowania.Pierwszy nasz lot nad Afry-ką i równikiem! Byliśmywysoko w górze, szczęśliwiz przeżywanej chwili i cie-kawi następstw decyzjio emigracji.

Cdn.BARBARA M. J. KUKULSKA

JOHANNESBURG

Na początku tamtego maja zadzwoniła Zosia,moja przyjaciółka ze szkolnej ławy,mieszkająca od matury w Warszawie,

zapraszając na imieniny. Zapytała też w sposóbzagadkowy, czy nie chciałabym zobaczyć kangurów.

Człowiek najczęściej opuszczaswoje gniazdo pod przymusem –wypędzony przez wojny, albogłód, przez zarazę, suszę lubpożar. Czasem wyruszaprześladowany za sweprzekonania, czasemw poszukiwaniu pracy lub szansdla swoich dzieci.

Ryszard Kapuściński

Trudne decyzje

ZDJĘ

CIE:

MAŁ

GORZ

ATA

WOJ

CIES

ZYŃS

KA

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 30

Page 31: Monitor Polonijny 2011/02

Statek unosił się nafalach, a wiatr niósł

wysoko gromki śpiewwikingów. Na pokła-dzie panowała radość,bowiem majtek dostrzegłna horyzoncie ląd i wy-glądało na to, że jeszczedziś przybiją do brzegu.Nagle zrobiło się ciem-no i zerwał się silnyszkwał. Zimne kropledeszczu zalewały pokład. Młodziżeglarze wiosłowali niestrudzeni.Brzeg był już blisko. To cumowa-nie nie należało do najprostszych.Wybrzeże okazało się zdradzie-cko skaliste i Torvald najpierwzarządził odwrót, ale ponownepróby przybicia do brzegu okaza-ły się pomyślne i drakkar wpłynąłdo niebieskiej laguny. Gdy tylkołódź minęła cieśninę, spienionemorze ucichło.

Oczom wikingów ukazała siępiękna piaszczysta plaża i dziw-ne drzewa, mające tylko kilkawielkich liśćmi na szczycie. Słoń-ce paliło gorącym żarem. Wikin-gowie szybko zrzucili swoje cię-żkie hełmy i ciepłe okrycia, poczym zeszli na ląd, gdzie przywi-tali ich ciemnoskórzy mali ludzie.Byli nadzy, przepasani tylko skó-rzanymi pasami, a w rękach trzy-mali drewniane dzidy. Na szyjachmieli naszyjniki z kłów. Torvalddomyślił się, że przywódcą tubyl-ców jest ten, którego kieł jest naj-większy. Jego samego zaś spośródtowarzyszy wyróżniała siedzącana ramieniu małpka.

Buszmeni cicho rozmawiali.

- Są wysocy, a ichskóra wygląda jakbyciągle się kąpali – mó-wili. – To na pewno po-mocnicy Neptuna. Za-gubili się w drodze.

W końcu głos zabrałich przywódca Tantu.

- Pomocnicy Neptu-na są ciemni jak my.Skoro małpa jest ichprzyjacielem, na pew-

no mają czyste serca.Nikt nie sprzeciwił się jego sło-

wom. Tantu zaprosił gości do wio-ski.

- Witajcie przybysze w naszejkrainie. Zapraszamy do naszychglinianych chat na pustyni – po-wiedział.

Wikingowie nie widzieli jesz-cze, by człowiek żył wśród pia-sków. Zdziwili się, gdy za pierw-szym wzgórzem ujrzeli piaszczy-stą ziemię, porośniętą wysokimitrawami. Tylko gdzieniegdzie wi-dać było baobaby. TowarzyszeTorvalda nie widzieli też takichbiało-czarnych koni, zwinnychkóz i wielkich kotów. Buszmenii zwierzęta żyli w zgodzie. Małp-ka Rolig czuła się tu jak u siebie.Przy ognisku goście przyglądalisię tańcom tubylców, słuchali ichśpiewów, jedli nieznane im mięsi-wa i poznawali życie Buszmenów– ich przygody i troski. Torvaldopowiedział Tantu o celu swojejpodróży: czarnej perle. Ten roze-śmiał się gromkoi stwierdził, że w po-bliżu nie ma takichwód i takich zwie-rząt morskich, ale zato można zapolowaćna hieny, które regu-larnie porywają imowce ze stada. Tantumartwił się, że wkró-tce zaczną kraść imteż kozy. Torvald,

który nie znał hien, spytał zatem,co to za zwierzęta. Z opowieściBuszmena wywnioskował, że wy-glądają one jak wilki i tak też sięzachowują. Ucieszyło go to, bo-wiem wikingowie dobrze wie-dzieli, jak sobie z nimi radzić.

Następnego dnia Buszmenii wikingowie wykopali wielkiedoły wokół zagrody owiec, a Tan-tu tylko kręcił głową nad pomy-słowością Torvalda. Doły przy-kryto suchymi liśćmi palm i posy-pano odchodami owiec. Gdy za-padła noc, Buszmeni i wikingo-wie cicho siedzieli w glinianejchacie i czekali. Nagle rozległo sięwycie hien i beczenie owiec. Tu-bylcy chcieli pobiec swoim zwie-rzętom na ratunek, ale Torvaldim nie pozwolił. Dopiero gdyusłyszał piskliwy skowyt, wysko-czył na zewnątrz, a za nim wszy-scy inni. Razem pobiegli do zagro-dy. Owce pasły się zadowolone.W dołach zaś kłębiły się zdziwio-ne hieny. Torvald roześmiał sięwesoło.

- Wilcze doły zawsze są skutecz-ne! – stwierdził.

Tantu zastanawiał się, jakodwdzięczyć się Torvaldowi zapomoc w łapaniu hien i ich oswa-janiu. Gdy przyszedł dzień odjaz-du, przywódca tubylców zawiesił

na szyi Torvaldaswój naszyjnik z bia-łym kłem.

Wikingowie nadługo zapamiętalimałych ludzi, po-trafiących żyć wśródsuchych piaskóww zgodzie z prze-dziwnymi zwierzę-tami.

KASIA GREGUŠKA

Przygody wikinga Torvalda

Przylądek Burz

31LUTY 2011

ILUS

TRAC

JE: K

ASIA

GRE

GUŠK

A

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 31

Page 32: Monitor Polonijny 2011/02

AGATA BEDNARCZYK

Zupa z kapusty z kuleczkami mięsnymiSkładniki: • 1/2 kg kiszonej kapusty

• litr soku z kiszonej kapusty• 1 kiełbasa pikantna,

najlepiej o smakupaprykowym

• 1/2 kg mięsa wieprzowego

Sposób przyrządzania:

• kilka suszonychgrzybów namoczonychw wodzie

• 2 łyżki smalcu• 2 łyżki masła• 2 łyżki mąki

• kostka masox• 1 bułka podsuszona• 1 jajko• ząbek czosnku• vegeta, sól, pieprz, liść

laurowy, ziele angielskie

Na początku przygotowujemykuleczki mięsne – mięso mielimywraz z bułką, dodajemy jajkoi roztarty ząbek czosnku i formujemykulki.Ze smalcu i mąki robimy zasmażkę –roztapiamy smalec na patelnii zasypujemy go mąką, a gdy tylkomąka lekko ściemnieje, zdejmujemyz ognia. Zasmażkę przekładamy dogarnka i zalewamy sokiem z kapusty.

Następnie do tego dodajemykapustę, ok. 2 l wody i kostkęmasox. Dorzucamy pokrojone grzybkii kiełbasę w całości, doprawiamy

i gotujemy na małym ogniu. Po mniejwięcej 40 minutach na gotującą sięzupę wrzucamy kuleczki mięsnei pozwalamy się jej jeszcze gotowaćprzez jakieś 20 minut.

Ponoć od wiekównależała do posiłków dlaniezamożnych, gotował jąna gwoździu niejedenwędrowiec, a każdagospodyni potrafi jąwyczarować praktyczniez niczego. Zupa – bo o niejbędzie dziś mowa – niezawsze w kuchnidoceniana, potrafi

Świat zup jest niezmierzony,głęboki niczym nieprzebytyocean – próbujcie, smakujcie,zupy są wyjątkowo małokaloryczne, a dobrychminerałów, smakowitych doznańżołądkowych mają co niemiara.

wg przepisu Krystyny Zindlerovej

zadziwić i oczarować.Wystarczy tylkopotraktować ją z należytymszacunkiem. Wedługmedycyny naturalnejwszystkie zupy tzw. długogotowane, czyli grochówki,fasolówki, kapuśniaki,rosoły i krupniki, mająwłaściwości uzdrawiającei wzmacniające. Należy je

jedynie warzyćw emaliowanychgarnkach.A więc – łyżki w dłoń!

Monitor02 31.01.11 16:14 Stránka 32