Monitor Polonijny 1998/11-12

20
MIESIĘCZNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY POLAKÓW W REPUBLICE SŁOWACKIEJ rocznik III. nr 11-12 grudzień 1998 cena 10 Sk Radosnego przeżycia Świąt Bożego Narodzenia i wkroczenia pewnym krokiem w Rok 1999, w którym szczęścia, przyjaźni i pokoju życzy „Monitor Polonijny“ Drogim memu sercu Czytelnikom MONITORA POLONIJNEGO z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia, życzę spełnienia najgorętszych marzeń. Kiedy zasiądziecie do wigilijnego stołu, gromadząc przy nim swoje rodziny szanujące polskie i słowackie tradycje, pamiętajcie, że ja także chciałbym z każdym z Was przełamać się wigilijnym opłatkiem. Chciałbym życzyć Wam wszystkim, a poprzez Was także naszym narodom - polskiemu i słowackiemu - aby radość i pokój promieniujące z Betlejemskiej Stajenki spłynęły obficie do naszych serc. Niech radosna atmosfera tych błogosławionych Świąt towarzyszy nam wszystkim przez cały 1999 rok. Najserdeczniejsze życzenia wszystkiego co najlepsze, spokoju, dużo radości i pogody ducha w te szczególne dni Świąt Bożego Narodzenia oraz w Nowym Roku 1999 Czytelnikom „Monitora Polonijnego“ życzy Rada Klubu Polskiego

description

 

Transcript of Monitor Polonijny 1998/11-12

M I E S I Ę C Z N I K S P O Ł E C Z N O - K U L T U R A L N Y P O L A K Ó W W R E P U B L I C E S Ł O W A C K I E J

rocznik III. nr 11-12 grudzień 1998 cena 10 Sk

Radosnego przeżyciaŚwiąt Bożego Narodzeniai wkroczenia pewnym krokiemw Rok 1999, w którym szczęścia,przyjaźni i pokoju życzy

„MonitorPolonijny“

Drogim memu sercu CzytelnikomMONITORA POLONIJNEGOz okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia,życzę spełnienia najgorętszych marzeń.

Kiedy zasiądziecie do wigilijnego stołu, gromadzącprzy nim swoje rodziny szanujące polskie i słowackietradycje, pamiętajcie, że ja także chciałbym z każdymz Was przełamać się wigilijnym opłatkiem. Chciałbymżyczyć Wam wszystkim, a poprzez Was także naszymnarodom - polskiemu i słowackiemu - aby radośći pokój promieniujące z Betlejemskiej Stajenkispłynęły obficie do naszych serc. Niech radosnaatmosfera tych błogosławionych Świąt towarzyszynam wszystkim przez cały 1999 rok.

Najserdeczniejszeżyczenia wszystkiegoco najlepsze, spokoju,dużo radości i pogodyducha w te szczególnedni Świąt BożegoNarodzenia orazw Nowym Roku 1999Czytelnikom„MonitoraPolonijnego“ życzyRada Klubu Polskiego

Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 1

2 MONITOR POLONIJNY grudzień 1998

W tym roku uroczystości DniaNiepodległości były najokazalsze w po-wojennej historii kraju. W Warszawie wzięłow nich udział sześciu prezydentów krajów EuropyŚrodkowej: Litwy, Łotwy, Estonii, Rumunii, Ukrai-ny i Węgier. Przy Grobie Nieznanego Żołnierzaw Warszawie odbyła się uroczysta odprawa wart.W uroczystej sesji połączonych izb Sejmu i Sena-tu uczestniczyli prezydent i premier, prymas JózefGlemp oraz były prezydent na wychodźctwie Rys-zard Kaczorowski. Jednocześnie hołd wszystkim,którzy doprowadzili do niepodległości Polski od-dano podczas obchodów w Paryżu i Watykanie.

• • •Rząd przyjął nowelizację Usta-wy o powszechnym obowiązku obrony. Zgodniez projektem, który zostanie przedstawiony parla-mentowi, służba wojskowa będzie skróconaz 18 do 12 miesięcy. Równocześnie ma zostaćprzyjęta zasada, zgodnie z którą MinisterstwoEdukacji Narodowej będzie miało obowiązek na-tychmiastowego informowania wojska o studen-tach szkół prywatnych, zaocznych i wieczoro-wych, którzy przerwą naukę, co wpłynie na wzrostilości żołnierzy powoływanych do wojska.

• • •Od 1989 r. w ramach umówmiędzy resortami edukacji,nauczyciele poloniści i specjaliści od nauczaniapoczątkowego wyjeżdżają na roczne kontraktyna Białoruś, Łotwę, Ukrainę, do Kazachstanu,Mołdawii, Rosji, Rumunii i Uzbekistanu. Nauczy-ciele prowadzą lekcje z dziećmi polskiego po-chodzenia oraz zajęcia dodatkowe dla kandyda-tów na studia w Polsce. Centralny Ośrodek Do-skonalenia Nauczycieli wysyła za granicę ponadstu nauczycieli rocznie.

W pół roku po wprowadzeniuw życie Ustawy o ochronie danych osobo-wych w Polsce okazuje się, że organy państwanie są przygotowane do jej realizacji a przepisyczęsto są z nią sprzeczne. W wyniku niewłaś -ciwej interpretacji ustawy, dotyczącej w rzeczy-wistości jedynie baz danych, które pozwalają naidentyfikację konkretnej osoby, uczelnie nie wy-wieszają wyników egzaminów, a telekomunikac-ja przestała drukować książki telefoniczne.

• • •Nowy kanclerz Niemiec HansSchroder przyjechał do Polski z wizytą roboczą.Była to jego trzecia - po Londynie i Hadze - pod-róż zagraniczna. Niemcy od stycznia nowegorok przejmą przewodnictwo w Unii Europejskiej.Według Schrodera utrzymanie dobrej współpra-

cy z Polską ma stanowić kotwicę stabilizacjiw naszym regionie, a Niemcy w silnej gospo-darczo Polsce widzą ważnego partnera. Kanc-lerz nie potrafił określić daty przyjęcia Polski doUnii. Tymczasem Komisja Europejska w swoimraporcie o potępie przygotowań do integracjiz Unią oceniła stopień przygotowania Polski jakonajlepszy po Węgrzech.

• • •Sejm przyjął nowelizacjęustawy o radiofonii i telewizji Zgodnie z usta-wą Rada Nadzorcza Telewizji Polskiej będzie od-woływana przed końcem kadencji, jeśli ministerskarbu nie przyjmie jej rocznego sprawozdaniaz działalności. Inna zmiana to zakaz emitowaniaaudycji zagrażających psychice i moralności dzie-ci oraz młodzieży przez całą dobę, a nie jak dotądw godz. 6-23.00 Od 2000 roku wejdzie w życiezapis, iż każdy, kto płaci za prąd, będzie w tymsamym rachunku płacił też za abonament RTV.

• • •Polska zawarła umowę z Es-tonią o utworzeniu strefy wolnego handlu.Umowa przewiduje, że od początku 1999 r.wię -kszość towarów przemysłowych sprowadzanychz Estonii będzie mieć zerową stawkę celną,a dla pozostałych Polska będzie stopniowo zno-sić cło w ciągu roku. Wyjątek stanowić będą no-we samochody, na które cło obowiązywać będ-zie jeszcze do 2002 r., a także paliwo, stal i au-ta używane - objęte cłem do 2001 r. Polska wy-syła do Estonii m.in. materiały i wyroby włókien-nicze, świeże mięso, margarynę, owoce, mrożo-ne warzywa, a także mydło, środki piorące, kos-metyki i kable. Z Estonii sprowadzamy przedewszystkim drewno, które stanowi prawie 40 %całego eksportu.

Najnowsza książka gdańskie-go teatrologa i literaturoznawcy Zbignie-wa Majchrowskiego Cela Konrada prezentujeszczegółową analizę wszystkich dotychczasowychinscenizacji Dziadów A.Mickiewicza, od krakows-kiej prapremiery przedstawienia Stanisława Wy -spiań skiego w 1901 roku po ostatnią telewizyjnąrealizację w reżyserii Jana Englerta sprzed roku.Autor oprócz analizy artystycznych wartościposzczególnych aktów twórczych przywołuje ichkulturowe i polityczne konteksty, opisuje ich echa,aluzje i wariacje oraz przeróbki Mickiewiczowskichmotywów obecne w tekstach innych twórców.

• • •Po szesnastu latach od momentuodwołania w stanie wojennym ze stanowiska dyrek-tora Teatru Narodowego Adam Hanuszkiewiczpowrócił na jego scenę. Zagrał w sztuce AugustaStrindberga Taniec śmierci, którą sam wyreżysero-wał, w roli Edgara, obok Anny Chodakowskiej i Kr-zysz tofa Kolberga. Po odejściu z teatru, którym kie-rował czternaście lat, reżyser imał się różnych zajęćna marginesie wielkiej sztuki. Wystawiał na prowinc-ji swoje dawne sztuki, reżyserował za granicą, pro-wadził program w telewizji, a w końcu objął Teatr

Nowy w Warszawie, gdzie występował przed szkol-ną widownią. Jego powrót na scenę został uzna nyza sukces, a gra aktorska za mistrzowską.

• • •Od 1996 do 1998 roku realizo-wany był projekt Fundacji im.Batorego, którego celem było zmapowaniefunkcjonowania czasopism kulturalnych w Polsce.Okazało się, że istnieje tu ponad 200 czasopismkulturalnych, które zostały ujęte w wydanym przezFundację katalogu. Każde z większych i średnichmiast ma swoje własne kwartalniki i miesięcznikio pierwszorzędnym znaczeniu. Do najbardziej zna-nych należą: wychodzący w Poznaniu „Czas kultu-ry“, w Lublinie „Kresy“, w Krakowie „Studium“,a w Gdańsku „Tytuł“. Stolicy pozostał prymat w dzi-edzinie przekładów, w której nadal najbardziej licząsię „Literatura na Świecie“ i „Zeszyty Literackie“.

• • •W ciągu kilku lat w Polsce pow-stanie blisko sto multipleksów mieszczących po-nad tysiąc sal kinowych Przedsięwzięcia te mająpochłonąć ok. miliarda dolarów. Dotychczasw Polsce istnieje ok.800 kin i jeden multipleksw Poznaniu. Nowe obiekty mają powstać w War -

szawie, Wrocławiu, Gdańsku, Łodzi, Bydgoszczy,Krakowie, Poznaniu i Katowicach a ich budowęrealizować będzie francuska firma Pathé.

• • •We Wrocławiu odbył się Festi-wal Polskich Sztuk Współcze-snych. Festiwal rozpoczął się od prapremiery His-torii PRL wg Mrożka w reżyserii Jerzego Jarockiego,przedstawionej przez Teatr Polski. Scenariusz, łączywątki trzech dramatów: Pieszo, Zabawa i Portret.

• • •Rozproszone po świecie frag-menty Pana Tadeusza zostały wyekspono-wanen na wystawie na krakowskim Wawelu. Dzie-ło wieszcza „poszło w częściach w świat“ zasługąsamego Mickiewicza, który sprzedał rękopis pojego ukończeniu. Największa część manuskryptujest własnością wrocławskiego Ossolineum.Oprócz niej na wystawie pojawiły się fragmentysprowadzone z Paryża, Rzymu, Warszawy i Krako-wa. Niezwykłej wystawie towarzyszyła ekspozycjaXIX i XX-wiecznych ilustracji do Pana Tadeusza,pierwszych wydań narodowych oraz pamiąteki dzieł sztuki związanych z autorem.

przygotowała Joanna Nowak - Matloňová

OL

ITY

KA

OSP

OD

AR

KA

PU

LTU

RA

K

Sejmowa debata nad rządowym pro-jektem podatków na rok 1999 zakończyła się nies-podziewanie najostrzejszym dotychczas konfliktemw historii wspólnych rządów AWS-UW. PosłowieAWS wprowadzili wbrew rządowi poprawki zwięk -szające wydatki państwa, m.in. poprzez utrzymanieulg prorodzinnych, choć zgodzili się na obniżenieich o połowę. W rezultacie burzliwych rokowańpartnerzy koalicyjni porozumieli się i zgodnie zagło-sowali przeciw nowelizacji ustawy podatkowej.

• • •Sejm zajmuje się w trybie pil-nym już trzecią z kolei nowelizacją ustawy o ka-sach chorych. Prawdopodobnie od stycznia 1999r. w Polsce wprowadzony zostanie podział na bez-płatne, częściowo odpłatne i pełnopłatne świad -czenia medyczne. Odpowiednie rozporządzenieoraz listy zabiegów, których koszty pokrywanebędą w całości przez kasę, czekają na podpis mi-

nistra zdrowia. Znawcy obawiają się, że niski bu-dżet kas chorych może zdecydować o dużymogra niczeniu dostępności świadczeń. Na przyszłyrok rząd zamierza wprowadzić zakaz wyboru kaschorych przez pacjentów.

• • •Polskie rafinerie zarobiły w tymroku 720 mln zł, czyli o prawie jedną trzecią więcejniż rok temu. Wyniki te są efektem niskich cen ro-py na świecie oraz wzmocnienia pozycji złotego,korzystnego dla importerów. Tradycyjnie najwięk -sze środki ze sprzedaży uzyskał największy produ-cent paliw i chemikaliów - Petrochemia Płock. Nadrugim miejscu znalazła się Rafineria Gdańska.

• • •Jeden z najpoważniejszych za -rzutów w raporcie Unii Europejskiej o przy-gotowaniach Polski do członkowstwa dotyczyharmonizacji technicznej, systemu certyfikacji

i tzw. oceny zgodności z normami. Unijne firmyskarżą się na skomplikowane i kosztowne proce-dury uzyskiwania certyfikatów bezpieczeństwa,bez których nie mogą w Polsce sprzedawaćswoich produktów, a polskie przepisy utrudniają,a nawet ograniczają wymianę handlową. Polscezarzuca się także słabość sądownictwa i adminis-tracji, zniedbania w ochronie środowiska i słabepostępy w reformowaniu rolnictwa.

• • •W ciągu pierwszych dziesięciumiesięcy tego roku stacje telewizyjne zarobiłyna reklamie więcej niż w całym 1997 r. Na reklamętelewizyjną wydano już w tym roku, ku zaskoczeniuznawców, ponad 2,6 mld zł. Najwięcej zarobił Pol-sat, którego wpływy reklamowe brutto są w tym ro-ku większe niż publicznej „Jedynki“. Wszystko ws-ka zuje na to, że rynek reklamowy wzrośnie o ok.40% w porównaniu z rokiem poprzednim.

G

Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 2

grudzień 1998 MONITOR POLONIJNY 3

W dniu 12 listopada premier Republiki Słowackiej Mi-kuláš Dzurinda złożył w Warszawie swą pierwszą oficjal-ną wizytę.

- Polska stała się siłą napędową integracyjnychdążeń i wysiłków krajów Europy Środkowej.A w Słowacji dzisiaj jest rząd, dla którego prioryte-tem jest integracja z UE i NATO - powiedział w War -szawie słowacki premier.

Premier RP Jerzy Buzek w związku z wizytą MikulášaDzurindy podkreślił, że w interesie Polski leży, by na jejpołudniowej granicy był sąsiad, któremu zależy na wej -ściu do UE i NATO, gwarantujących stabilizację systemudemokratycznego, gospodarki wolnorynkowej i prze -strzeganie praw człowieka.

Szefowie obu rządów rozmawiali w Warszawie nie tyl-ko o priorytetowym dla nich procesie integracji Polskii Słowacji do struktur euroatlantyckich, ale także o sto-sunkach bilateralnych. Zaplanowali spotkania biznesme-nów polskich i słowackich, które miałyby ożywić wza-jemną współpracę gospodarczą. Pogłębić powinna sięwspółpraca w zakresie zapobiegania i zwalczania klęskżywiołowych oraz walki z przestępczością. Mówionotak że o nowych działaniach i inicjatywach w ramach eu-roregionów, a także o rozbudowie sieci dróg. Obaj pre-mierzy zadeklarowali zainteresowanie dobrą współpracąz Federacją Rosyjską.

Rokowania obu premierów dotyczyły także GrupyWyszegradzkiej. Mikuláš Dzurinda zapewniał o gotowo-ści do odnowienia stosunków w jej ramach, uznając, iżmożliwość realizacji założeń „globalnych“ wiąże sięz wypełnieniem regionalnych. Co pozytywnie przyjął Je -rzy Buzek, stwierdzając:

- Słowacja zmierza ku pełnej demokracji. Ocze-kujemy, że włączy się we wszystkie formuły współ-pracy, które już istnieją w Europie Środkowo - Ws-chodniej, szczególnie między Węgrami, Czechamii Polską. Tam cały czas jest i było wolne krzesłoi cieszymy się, że to krzesło będzie zajęte. Polskazawsze była adwokatem Słowacji na forum euro-pejskim.

dmm

JUBILEUSZOWY ZJAZD RADY POLONII ŚWIATAW dniach 17 - 21 września br. obradował w Budapeszcie i Keczkemécie

Zjazd Rady Polonii Świata. Tradycje Rady sięgają roku 1978, kiedy to z inic-jatywy Kongresów Polonii Kanadyjskiej i Amerykańskiej, na I Zjeździe zorga-nizowanym przez Kongres Polonii Kanadyjskiej w dniach 25 - 28 maja 1978roku, powołano Radę Polonii Wolnego Świata. Kolejne zjazdy odbyły sięw Londynie (1984 r.) i w Krakowie (1992 r.). Dla światowego ruchu polonij-nego szczególne znaczenie miał Zjazd krakowski, na którym podjęto decyzjęo zmianie nazwy z Rady Koordynacyjnej Polonii Wolnego Świata na Radę Po-lonii Świata. Zmiana nazwy wynikała z przemian politycznych w Europie w la-tach 1989 - 1990. Rada nawiązała współpracę z Polonią żyjącą do tego cza-su za żelazną kurtyną.

Wrześniowy Zjazd w Budapeszcie i Keczkemécie był już wyrazem owegorozszerzenia działalności Rady. Jego organizację Rada powierzyła polonij-nym samorządowcom węgierskim pod kierownictwem Konrada Sutarskiego.Patronat nad Zjazdem przejęła marszałek Senatu RP prof. Alicja Grześkowi-ak. Wśród gości honorowych byli m. in.: przewodniczący Parlamentu Węgi-erskiego János Ádler, prezes Stowarzyszenia „Wspólnota Polska“ prof. Andr-zej Stelmachowski, b. prezes rady Jan Kaszuba oraz przewodniczący parla-mentarnych komisji polonijnych - senator Janina Sagatowska i poseł AndrzejZakrzewski. W Zjeździe uczestniczyło 94 delegatów i obserwatorów repre-zentujących 23 państwa.

Głównym tematem obrad były stosunki między Polską a Polonią, „oczeku-jącą współpracy w oparciu o zasadę » nic o nas, bez nas «“. Obecność naobradach przedstawicieli kancelarii premiera RP, Ministerstwa Spraw Zagra-nicznych, Stowarzyszenia „Wspólnota Polska“, posła na Sejm RP, przedsta-

wicieli Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie“, oraz innych działającychw kraju fundacji, gwarantowała, że postulaty delegatów trafią do właściwychadresatów. Zgodnie z tematem Zjazdu wśród spraw poruszanych przez dele-gatów dominowały problemy związane z szeroko pojętą współpracą z Pol-ską. Omawiano też projekt zjazdu w roku 2000, współpracę między po -szcze gólnymi Poloniami, powołanie przedstawicielstwa w Warszawie, rozwi-nięcie współpracy ze sprawdzonym partenerem - „Wspólnotą Polską“. Pro-blemy wychowania młodzieży, pracy wśród Poloniii obcojęzycznych - w cz-wartym, czy jeszcze dalszym pokoleniu, stały także w centrum uwagi delega-tów. „Z przedstawicielami władz polskich dyskutowano m. in. sprawy obywa-telstwa, reprywatyzacji, repatriacji, sytuacji polskich mniejszości narodowychw krajach zamieszkania. Sporo uwagi poświęcono problemowi informacjio Polonii i dla Polonii, służącej też lepszym kontaktom z Polską [...] Zjazd do-magał się m. in. nowej ustawy o obywatelstwie, gwarancji pełnego udziałuw drugiej turze wyborów prezydenckich, apelował o wsparcie wysiłków Pola-ków w utrzymaniu ich polskości w krajach byłego Związku Sowieckiego. Ra-da Polonii Świata podjęła też decyzję o włączeniu się w działania mające nacelu powołanie Fundacji Dziedzictwa Stefana Kardynała Wyszyńskiego.“

Zjazd dokonał wyboru prezesa Rady Polonii Świata, został nim mec. Ma-rek Malicki, który funkcję tę piastował także w latach 1990 - 1998.

dmm

Opracowano na podstawie art. (ap): Jubileuszowy Zjazd Rady Polonii Świa-ta, „Wspólnota Polska“ Biuletyn Stowarzyszenia, Warszawa 1998 nr 11.0

PREMIER MIKULÁŠ DZURINDAZ PREMIEREM RP - JERZYM BUZKIEM

Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 3

4 MONITOR POLONIJNY grudzień 1998

SŁOWACY, POLACY I KONIEC MONARCHII(dokończenie)

Informacje o Polsce powóciły ponownie na łamyprasy słowackiej dopiero w listopadzie 1919 roku. Pr-ze ważnie były to krótkie wiadomości dotyczące konflik-tów i sporów terytorialnych między Polakami a Niem -cami, a także między Polakami a Ukraińcami, częstooznaczanymi (szczególnie pod koniec 1918 r.) za gali-cyjskich Rusinów lub po prostu za Rosjan. Z nieliczny-mi wyjątkami wytraciły się dotychczasowe sympatiewobec Polaków. Przyczyną tego było wkroczenie pol-skich jednostek wojskowych na niektóre tereny pół -nocnej Orawy i Spiszu. Z negatywną reakcją prasy sło-wackiej spotkało się zajęcie przez polskie jednostkiposzczególnych miejscowości. Z wyjątkiem „Robotníc-kich novín“, które w końcu roku 1918 i na początku1919, kwestii tej nie poświęcały w ogóle uwagi, i „Ná-rodných novín“, które starały się w imię jedności Słowi-an zachować wyczekujące stanowisko, w prasie sło-wackiej („Slovenské ľudové noviny“ i „Slovenský den-ník“) zawładnęły antypolskie emocje. Uwagę zaczął pr-zyciągać także inny spór terytorialny, spór o Śląsk Ci-eszyński. „Slovenský denník“ już 11 stycznia 1919 r.przyniósł artykuł, w którym poddał w wątpliwości polskicharakter Cieszyna. „Ludność Cieszyna czeka na przy-jście naszego wojska jako na wykupienie“ - pisał agra-rystyczny „Slovenský denník“.

Paradoksem pozostaje, że jedynie „Národnie novi-ny“, które w przeszłości orientowały się na współpracęwszystkich Słowian pod przywództwem Rosji, teraz pr-ze jawiły pewne sympatie do Polaków. Opublikowały ar-tykuł polskiego autora Martina Jabłońskiego broniącypolskiego charakteru terenów zamieszkałych przez gó-rali, porównując ich przynależność do Słowacji z trage-dią narodową w Ostrołęce. Artykuł ten został jednakopatrzony komentarzem redakcyjnym, w którym re-dakcja uznając polski charakter spornych miejscowo-ści, wyjaśniała, iż to, że ich mieszkańcy nie ulegli mad-ziaryzacji, zawdzięczają „słowackiemu duchowi naro-dowemu“. Do jej argumentów należał też fakt, że wielusłowackich narodowców właśnie stamtąd pochodziło.Polakom radziła, by nie kierowali się tym, co powiedzi-ał Wilson w styczniu 1918 r., kiedy na polach bitew-nych przewagę miały Austro - Węgry i Niemcy, ale tymo czym rozstrzygnie konferencja pokojowa. „Národnienoviny“ popierały polskie pretensje do Królewca, alew przypadku wiosek na Orawie i w górnej części ŻupyTrenczańskiej (na Kisucach) odrzucały poglądy M. Ja-błońskiego, że ich strata byłaby dla Polski tragedią na-rodową. Później „Národnie noviny“ opublikowały arty-kuł pisarza Ignáca Grebáča - Orlova, który zaistnieniekwestii polskiej na Słowacji oznaczył za dzieło „madzia-rów“ (tj. zwolenników madziaryzacji Słowaków). Pod-woływał się przy tym na klęskę agitacji polskiej prowad-zonej przed pierwszą wojną światową przez księdzaFerdynanda Machaya. Postulował rozwiązanie sporuna drodze wzajemnego porozumienia „przyjacielsko -jak na braci Słowian przystanie ... przecież po Czechunaszym najbliższym bratem jest Polak“. Uważały, że by-łoby właściwe, by sami mieszkańcy tych terenów zde-cydowali o swojej przynależności. Wejście polskichjednostek wojskowych uznał za sprzeczne z prawemdo samostanowienia. Równocześnie przypomniało ucisku „galicyjskich Rosjan“, tj. Ukraińców. Z drugiejstrony prasa słowacka pisała z sympatią o zmaganiachPolaków w Poznańskiem i innych częściach Prus. „Ná-rodnie noviny“ 22 grudnia 1919 roku odnotowały, żeprzedstawiciel Najwyższej Polskiej Rady w Poznaniu drBolesław Marchlewski wyraził czecho - słowackiemupremierowi Karlovi Kramařovi „solidarność z dążeniemCzechosłowaków do zapewnienia Słowianom dostoj-nego miejsca wśród narodów świata.“

Napięcie w stosunkach słowacko - polskich, ew.czesko - słowacko - polskich kulminowało w związkuz wybuchem konfliktu militarnego o ziemię cieszyńskąw końcu stycznia 1919 roku. Czecho - Słowacja zaję -ciem terenów aż po rzekę Wisłę zareagowała na to, że

rząd polski wbrew wstępnym porozumieniom o defini-tywnym wytyczeniu granic po konferencji pokojowej,ogłosił na terenach, nad którymi sprawował kontrolę,wybory do Sejmu, od urzędników wymagał przysięgina wierność polskiemu państwu i przeprowadził pobórdo armii polskiej. Walki trwały jedynie tydzień, od 23do 30 stycznia 1919 roku. Prasa słowacka, z wyjątki-em chyba tylko „Slovenského denníka“, ze względu naswą periodyczność, nie była w stanie systematycznieśledzić tego konfliktu. Gdy mocarstwa podpisane podTraktatem Wersalskim potępiły czecho - słowacką ak -cję, w kraju zapanowało rozczarowanie. Mimo, iż do-tychczasowa linia demarkacyjna została przesunięta nakorzyść Czecho - Słowacji, której przypadła także kos-zycko - bohumińska linia kolejowa zapewniająca połąc-zenie między Czechami a Słowacją, społeczeństwoczecho - słowackie zareagowało oburzeniem. Całykraj, a szczególnie ziemie czeskie, zalała fala mitingów.Były i takie, na których porównywano traktat z oderwa-niem od Francji Alzacji - Lotaryngii w 1870 roku, copóźniej stało się jedną z przyczyn wybuchu I wojny świ-a towej. Czecho - Słowacja w tym konflikcie odniosła

wprawdzie sukces wojskowy, ale francuski premierClemenceau traktował Polskę jako ważnego potencjal-nego partnera przeciw Niemcom, i dlatego też w spo -rze o Cieszyńskie opinia twórców traktatu przychylałasię na rzecz Polaków. Strona Czecho - Słowacka przy -s tawała z wielkim trudem na tę sytuację, czecho - sło-wackie jednostki wojskowe wycofały się za nową liniędemarkacyjną dopiero 25 lutego 1919 r.

Decyzja sojuszników zachodnich wywołała falęemocji i rozczarowania po obu stronach. Prasa słowac-ka i czeska współzawodniczyły w antypolskiej propa-gandzie, stosunkowo często informowano o konfliktachmiędzy Polakami a Ukraińcami, przy czym wiadomościczerpano przede wszystkim ze źródeł ukraińskich. Sło-wacka prasa krytycznie komentowała nie tylko polskiepretensje terytorialne w stosunku do Czecho - Słowacji,ale także do Niemiec czy Rosji. Stosunkowo szerokoinformowała o zainteresowaniu ludności rusińskiej ży-jącej w paśmie Karpat dotyczącym przyłączenia się doCzecho - Słowacji. Częstym tematem czeskiej i słowac-kiej propagandy stało się szerzenie bolszewizmuw Polsce. I na odwrót, wdzięcznym tematem ówczesnej

prasy polskiej było także niebezpieczeństwo wpływubolszewizmu w Czecho - Słowacji. I jak to najczęściejbywa... rację miały obie strony. Jeśli chodzi o sprawęCieszyńskiego, prasa słowacka przejawiła znacznyoptymizm, spodziewając się przychylności mocarstwzachodnich w stosunku do Czecho - Słowacji. Z wielkądawką przesady pisała o katastrofalnej sytuacji na tychterenach ziemi cieszyńskiej, które znalazły się pod ad-ministracją polską. Społeczeństwo jednak zaczęło sięjuż przygotowywać do podziału Śląska Cieszyńskiego,przy czym powszechnie oczekiwano, że powiat bielskiprzypadnie Polsce. Jako argument na rzecz włączeniaCieszyńskiego do Republiki Czecho - Słowackiej poda-wano znaczenie gospodarcze tego terenu i koszycko -bohumińskiej linii kolejowej. Ta była wówczas jedynymdobrym połączeniem niezbędnym dla zapewnieniazdolności obronnej Słowacji, o czym zresztą Słowacywkrótce już mogli się przekonać w czasie najazdu bol -szewików węgierskich na południe i wschód Słowacji(VI i VIII 1919 r. dotarli aż do Zwolenia i Bańskiej Szcza -w nicy). W przypadku Orawy i Spiszu pierwotne uwagio polskim pochodzeniu mieszkańców tych terenów po-padły w zapomnienie, teraz jednoznacznym argumen-tem był etnicznie słowacki rodowód. Komentarzew prasie słowackiej były superoptymistyczne. Czytelni-kowi obiecywano nie tylko potwierdzenie przynależno-ści całej Orawy i Spiszu do Słowacji, ale także przyłąc-zenie do Republiki Czecho - Słowackiej północnychzboczy Karpat, Kłodzka, terytoriów austriackich i braty-sławskiego przedmościa. „Národnie noviny“ wzywałypolityków do poświęcania większej uwagi Słowakom nagórnej Orawie, skandalizowały lokalnych organizatorówakcji za przyłączenie tego terytorium do Polski, oskarża-jąc ich o przysługiwanie się madziaryzacji. „Národnienoviny“, ale także „Slovenský denník“ otwarcie pisałyo potrzebie osiągnięcia wspólnej granicy z przyszłąRosją w interesie zapewnienia bezpieczeństwa Czecho- Słowacji i jej rozwoju ekonomicznego. Nawiasem mó-wiąc, za taką granicą opowiadał się już w roku 1914 T.G. Masaryk. Na Słowacji zaniepokojenie budziły uwagipolskich publicystów o tym, że w przyszłości po stłu -mieniu bolszewickich niepokojów, ważnym sojuszni -kiem Polski staną się Węgry.

Konfrontacyjny antypolski ton propagandy czecho -słowackiej uległ złagodzeniu po wizycie polskiego pre-miera Ignacego Paderewskiego w Pradze, w końcumaja 1919 r. Na spotkaniu Paderewskiego z prezyden-tem T. G. Masarykiem obie strony, pod silnym nacis -kiem sygnatariuszy Traktatu Wersalskiego, zawarły po-rozumienie o przeprowadzeniu rokowań na temat wza-jemnych roszczeń terytorialnych. Fedor Houdekw dobrze poinformowanym „Slovenskim denníku“ blis-kim praskim kręgom rządowym, odrzucał wprawdzieakcję Ferdinanda Machaya i polskie roszczenia doOrawy i Spisza, ale równocześnie podkreślał, że w in-teresie przyszłości „trzeba całkowicie wyjaśnić stosu-nek między narodem polskim i naszym, aby nic nie ka-liło naszego związku“. O ile jeszcze w maju 1919 rokuwg. „Národných novín“ byli „politycy polscy [...] zawsze- poza kilkoma szczerymi duszami słowiańskimi cier -niem w pięcie słowackiej polityki“ ze względu na ichdobre stosunki z Wiedniem i Budapesztem, to już 22czerwca tego samego roku, ta sama gazeta przyniosłaartykuł zatytułowany Za braterstwo polsko - czecho -słowackie. Argumentowano w nim, jakże inaczej, po -trzebą ścisłej współpracy i jedności Słowian. Wyrażanonadzieję, że „nasze zbratanie z Polakami nie będzie tyl-ko snem, ale stanie się także rzeczywistością.“ Przyjaz-ne współżycie obu narodów oznaczono jako pierw -szorzędne w interesie państwa. Symptomem ocieple-nia stosunku do Polski stało się to, że prasa czecho -słowacka, pisząc o walkach polsko - ukraińskich, za -częła odwoływać się na polskie oficjalne źródła. Poli-tyczna reprezentacja czecho - słowacka rzeczywiścienie była zainteresowana konfliktowymi stosunkamiz Polską, w której upatrywała przyszłego silnego so-jusznika przeciw Niemcom. W kwietniu 1919 roku szef

Międzysympatią

a animozją

80latNIEPODLEGŁOŚCI

POLSKI

Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 4

grudzień 1998 MONITOR POLONIJNY 5

HABSBURSKIEJdyplomacji praskiej E. Beneš wierzył, że także dla Pol-ski porozumienie z Czecho - Słowacją jest ważne, cho-ciażby dlatego, by przy konfliktowych stosunkach nawschodzie i zachodzie, nie była izolowana również naswej południowej granicy. Jeszcze w czerwcu 1919 r.artykuł w „Slovenskim denníku“ informujący o rokowa-niach między Polską a Czecho - Słowacją w Krakowienosił tytuł Droga do porozumienia z Polakami, ale jużzaczynało być jasne, że oba państwa nie są zdolne dozawarcia wzajemnego porozumienia bez ingerencji czyewentualniego autorytatywnego rozstrzygnięcia stronytrzeciej. Państwa Ententy zdecydowały, że o przyszłejprzynależności spornych terytoriów rozstrzygnie plebis-cyt. Czecho - Słowacja potraktowała decyzję o plebis-cycie jako przejaw nieprzychylności, dlatego że w Cie -szyńskiem Czesi nie stanowili nawet jednej czwartejludności. Zaczęła więc intensywną agitację wśród lud-ności niemieckiej, by chociażby w ten sposób wywa-żyć wpływy polskie. Przede wszystkim argumentowanowyższym standartem praw mniejszości narodowejw RCzS. Późniejsza decyzja Enteny, że w plebiscyciemogą uczestniczyć tylko te osoby, które w Cieszyń -skiem żyły przed rokiem 1914, wywołała też niezado-wolenie po polskiej stronie, dlatego że wyłączyła z gło-sowania liczną grupę Polaków przybyłych z Galicji w la-tach pierwszej wojny światowej.

O ile dotąd Polska, mimo wzajemne nieporozumie-nia, uważała, że egzystencja Czecho - Słowacji leżyw jej własnym interesie, to od końca lata i początku jesi-eni 1919 r. w kraju definitywnie zwyciężyła orientacja narozbicie Czecho -Słowacji i współpracę z Węgrami. Pol-ska zaczęła popierać emigrantów słowackich, którzydziałali na usługach węgierskiego rewizjonizmu terytori-alnego. Czecho - słowacka strona zaś, jak już wspo-mnieliśmy, starała się przed plebiscytem uzyskać sym-patie cieszyńskich Niemców. I znów po obu stronachrozgorzały emotywne kampanie o stosunkowo małyskrawek ziemi. Prasa przynosiła rezolucje żądające utr-zy mania Cieszyńskiego, Orawy i Spiszu w ramach Re-publiki Czecho - Słowackiej i znów ożyła idea wspólnejgranicy z Rosją. Nieśmiałe głosy przypominające o ws-pólnych interesach Czechów, Słowaków i Polaków te-raz już nie spotkały się z odezwą. Symboliczną ostatniąkroplą w pucharze w Czecho - Słowacji stała się podróżprzywódcy katolickiej partii Ludowej Andreja Hlinki narokowania pokojowe do Paryża w sierpniu 1919 r., gd-zie na międzynarodowym forum próbował przeforsowaćautonomię Słowacji. Problem spoczywał w tym, że Hlin-ka paszport umożliwiający mu ten wyjazd otrzymał odPolaków. Ksiądz ten przedłożył na rokowaniach memo-randum w języku francuskim, które napisali towarzys-zący mu František Jehlička i Štefan Mnoheľ. Memoran-dum faktycznie zawierało żądanie rozbicia RepublikiCzecho - Słowackiej. Łatwo się domyślić, że sam Hlin-ka francuskiego nie znał i o tym, co znajduje się w te-kście nie miał pojęcia. Po powrocie z Paryża na Sło-wację znalazł się w więzieniu, a obaj jego towarzy szepozostali za granicą, działając na rzecz Polski i Węgier.Późniejsze sporadyczne próby wzajemnego zbliżeniaobu państw w okresie między dwoma światowymi woj-nami nie miały już żadnych szans.

Definitywna decyzja Konferencji Ambasadoróww 1920 roku o przebiegu granicy, podjęta z pominię -ciem plebiscytu, nie zadowoliła żadnej

ze stron. Część górnej Orawy i północnego Spiszuprzypadły Polsce, ważna

gospodarczo część ziemi cieszyńskiej z koszycko -bohumińską linią kolejową (ale również z polskimi mi-esz kańcami) przypadła Czecho - Słowacji. Werdykt tenstał się jedną z przyczyn trwałego napięcia, które międ-zy oboma państwami, najbliższymi słowiańskimi sąsia-dami, panowało aż do roku 1939 i doprowadziło doudziału Polski w podziale RCzS po dyktacie monachij-skim w 1938 roku, a także w rok później do udziałuSłowacji w wojnie przeciw Polsce przy boku hitlerows-kich Niemiec.

Juraj Marušiak

ANDRZEJ OLECHOWSKIW BRATYSŁAWIE

Bilans polskiejtransformacji

„Polska jest zacho-dem wschodu i ws-chodem zachodu“.Tym uskrzydlonym wy-rokiem znanego pol-skiego satyryka Sła-womira Mrożka roz-począł 10 listopadaswe wystąpienie nagruncie UniwersytetuKomeńskiego w Braty-sławie były polski mi-nister spraw zagra-nicznych Andrzej Ole-

chowski. On też odstartował cykl spotkań pod nazwąDoświadczenia z Polską Transformacją Systemową, któ-ry przygotował bratysławski uniwersytet we współpracyz Ambasadą Rzeczypospolitej Polskiej na Słowacji i In-stytutem Polskim w Bratysławie. Według Olechowskiegozdanie Mrożka pozostanie prawdziwe, i to nie tylko w pr-zypadku Polski, ale także Czech, Słowacji, czy Węgier,o ile Europa pozostanie podzielona. Kraje leżące międzyNiemcami a Rosją znajdą się, w jakimś wakuum, stanąsię wówczas ośrodkiem zainteresowania i obiektem mo-carstwowych ambicji swoich sąsiadów. Jeżeli jednak Eu-ropa zjednoczy się, to Polska pozostając w jej sercu,stanie się jej integralną częścią. Dlatego też polska poli-tyka zagraniczna po roku 1989 tak wytrwale dąży dowłączenia kraju do Unii Europejskiej i NATO, mając dlatych dążeń poparcie społeczeństwa polskiego. Zgodniez wynikami badań opinii publicznej, aż 80 % polskichobywateli popiera wejście Polski do NATO.

A. Olechowski przypuszcza, że pojęcie „Europa Środ-kowa“ nie przedstawia oznaczenia jakiegoś zwartego te-rytorium, ani nie jest pojęciem geopolitycznym, nie okre-śla się nim także grupy narodów posługujących się ws-pólnym językiem i mających wspólną kulturę. ZdaniemOlechowskiego pod pojęciem Europa Środkowa rozu-mie się dziś grupę transformujących się krajów, które po-siadają wspólne doświadczenia polityczne. Obecnie doEuropy Środkowej należą tak różne kraje, jak Czechy,Węgry i Polska z jednej strony, a Ukraina lub Bułgaria zestrony drugiej. Dlatego też kraje Wyszegradzkiej Czwórki,o ile chcą integrować się do struktur euroatlantyckich,nie powinny się zbyt usiłować, by pozostać krainamiśrodkowoeuropejskimi. „Jeżeli za lat 15 mówiono byo naszych krajach jako o środkowoeuropejskich, uważa-libyśmy to za zawód“ - powiedział A. Olechowski. Wej -ście do Europy oznacza przyjęcie wartości zachodnich -demokracji, gospodarki rynkowej i ludzkich praw dlate-go, że Zachód oznacza Europę a Europa oznacza Za-chód.

Były szef polskiej dyplomacji zajmował to stanowiskow latach 1993 - 1995. Uprzednio, od roku 1992 był mi-nistrem finansów. Z zawodu jest ekonomistą, był takżeekonomicznym doradcą prezydenta Lecha Wałęsy, wi-ceministrem w ministerstwie międzynarodowych stosun-ków ekonomicznych, zastępcą dyrektora NarodowegoBanku Polskiego i ekonomistą w World Bank w Waszyn -gtonie. Obecnie jest przewodniczącym Asocjacji Euroat-lantyckiej i Forum Środkowoeuropejskiego w Polsce,pracuje ponownie w bankowości oraz jako doradca mię -dzynarodowych stowarzyszeń i organizacji.

W dalszej części swego wystąpienia zajmował sięproblematyką transformacji polskiej ekonomiki i polskie-go społeczeństwa. Polskę oznaczył za przykład krajuskutecznej transformacji, co znajduje odzwierciedleniew imponującym wzroście gospodarczym. Wzrost pro-duktu krajowego brutto (PKB) Polski rozpoczął się jużw roku 1992, kiedy to PKB wzrósł o 2,6 %, a obecniewzrasta regularnie o 5,6 % rocznie. Rządy polskie od ro-ku 1992 przeznaczyły poważne środki (4 mld dolarów

amerykańskich) na restrukturalizację bankowości, z tego2 mld na banki rolnicze, które były w złym stanie. Od te-go czasu Polska nie ma problemów z funkcjonowaniembanków. Polska osiągnęła też wyraźny postęp w zakre-sie demokratyzacji. W kraju odbyły się dwukrotnie de-mokratyczne wybory prezydenckie, trzykrotnie wyborykomunalne, a czterokrotnie parlamentarne. A. Ole-chowski szczególnie pozytywnie oceniał również aktywi-zację prywatnej przedsiębiorczości w Polsce, której kul-tura polityczna i ekonomiczna miała w przeszłości raczejcharakter szlachecki. Obecnie w Polsce działa ok. 2 milprzedsiębiorców. Za pozytywny trend oznaczył fakt, żeobecnie co czwarty młody człowiek w wieku od 18 do29 lat studiuje na wyższej uczelni, gdy przed dziesięciulaty studiowało około jednej dziesiątej młodzieży. Og-romne znaczenie dla sukcesu polskiej transformacji ma-ją dobre stosunki Polski z sąsiednimi krajami.

Za minusy polskiego procesu transformacyjnegooznaczył A. Olechowski brak specyfikacji i wysoką frag-mentację politycznego spektrum. Polskie partie politycz-ne mają małą liczbę członków, których nie łączy wspól-nie uznawany system wartości, ale jedynie wspólna poli-tyczna przeszłość, np. członkowstwo w partii komunis-tycznej albo udział w dysydencie. Dalszym problemempolskiej polityki pozostaje trwający wciąż jeszcze wpływzmian politycznych na funkcjonowanie administracji pa-ństwowej i związany z tym wysoki stopień korupcji poli-tycznej oraz nieefektywność, przejawiająca się w czyn-ności tego resortu. Administracja państwowa jest zbytotwarta na walkę polityczną. Integracja Polski do UniiEuropejskiej korzystnie wpłynie, zdaniem byłego minist-ra, na działalność administracji państwowej, ponieważwyraźnie zwiększy odpowiedzialność polskich politykówprzed społeczeństwem. A. Olechowski krytycznie oceniłzbyt powolne tempo prywatyzacji; stale jeszcze 50 pro-cent dochodów płynących z przemysłu do kasy państwapochodzi z sektora państwowego. Podobnie państwojest właścicielem ok. połowy sektora bankowego. Do-tyczy to największej polskiej ubezpieczalni oraz trzechnajwiększych banków. Niewielki postęp uczyniła też Pol-ska w zakresie transformacji rolnictwa. Chociaż polskieelity są zainteresowane zachowaniem obecnej strukturydemograficznej ludności (w miastach żyje 60 proc. lud-ności, na wsiach 40 proc.), to jednak jest oczywiste, żedla ludności wiejskiej trzeba znaleźć nowe, nie pocho -dzące z rolnictwa źródła dochodów. Niedostatkiem pol-skiej transformacji jest także słabo jeszcze rozwiniętespołeczeństwo obywatelskie. Stowarzyszenia i inicjatywyobywatelskie stale jeszcze są w znacznej mierze uzale-żnione od państwa, ograniczona jest też ich własna zdol-ność do utrzymania się. By Słowacja odniosła sukcesw procesie integracji do NATO i UE, najważniejsze, zda-niem A. Olechowskiego, jest naprawienie złej reputacjiw zakresie kultury politycznej, jaką w tej chwili ma w świ-e cie, oraz zabezpieczenie stabilności sektora bankowe-go. Słowacja wprawdzie została wyeliminowana z pi-erwszej fali rozszerzenia NATO, ale społeczeństwo mi-ędzynarodowe intensywnie popiera jej dążenia do pow-rotu do grupy krajów Wyszehradzkiej Czwórki. Polskajest rzecznikiem przyłączenia Słowacji do struktur euro-atlantyckich, ale to przede wszystkim sama Słowa cjamusi zyskać akceptację NATO. Polska pomoc może na-tomiast polegać na wywieraniu pewnego nacisku na ws-pomniane instytucje oraz na stałym otwieraniu kwestii in-tegracji Słowacji, podobnie jak postępuje np. w przy-padku Ukrainy. A. Olechowski wyraził pogląd, że obec-nie dla Słowacji jest prostsze dążenie do integracji doNATO, mimo że nie jest już możliwe włączenie jej do pi-erw szej fali rozszerzania tej instytucji. Z drugiej stronywyraził pewne zaniepokojenie powolnym tempem przyj-mowania nowych członków do Unii Europejskiej oraztym, że termin przyjęcia państw należących do pierwszejgrupy przesunął się na lata 2003 - 2005, tj. na okres 5aż 7 lat. Drzwi do Unii Europejskiej muszą pozostać ot-warte dla wszystkich, którzy przejawiają zainteresowanierealizacją warunków wstępu do niej, podkreślił A. Ole-chowski w czasie swej wizyty na Słowacji. Europa musisię jednak przekonać, że Słowacja członkowstwemw UE jest rzeczywiście zainteresowana. Poprzedni garni-tur rządowy, zdaniem Olechowskiego, wysyłał w światjednak odwrotne sygnały.

Juraj Marušiak

Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 5

Z ainteresowanie poetycką twór -czo ścią Adama Mickiewiczama na Słowacji bogatą i dawną

tradycję, sięgającą do lat trzydziestychXIX wieku. Wiąże się z zainteresowani-em młodych szturowców, studentów li-ceum bratysławskiego, literaturą nowe-go typu inspirowaną przez twórczośćludową, historyzm i walkę o wyzwole-nie narodowe. Romantycy słowaccyw twórczości Mickiewicza znaleźli har-monijne połączenie tego wszystkiego,do czego sami dążyli. Znaleźli w niej

wizje wolności, społecznej i politycz-nej równości, aktywny patriotyzm,

wezwanie do wspólnej pracy nadrozbudzeniem ducha narodu, ide-ały kształcenia oraz do politycz-nej przemiany konserwatywne-go klasycystycznego świata naromantyczny „świat ducha“.Razem z Mickiewiczem wołali:

Pryskają nieczułe lodyI przesądy światło ćmiące;Witaj jutrzenko swobody,Zbawienia za tobą słońce!

Można powiedzieć, że słowackatwórczość romantyczna rozwijałasię paralelnie z rozwojem zaintere-sowań poezją Mickiewicza, a działosię to w ramach konkretnego proce-

su historycznoliterackiego, który miałtrzy fazy. Początkowo dominowało za-

interesowanie Odą do młodości A.Mic kiewicza. Było to w czasie stanowie-

nia i formowania się zasad nowej poetyki.Apostroficzne wezwania Ody rozumiano

przede wszystkim w płaszczyźnie ideoweji tematycznej i przyjmowano ją jako deklarację

programu romantycznego. Traktowano ją jakomanifest młodego pokolenia, a więc jako własny

manifest, kredo aktywności narodowej i politycz-nej wyrażone w poetyckiej formie.

Warto tu wspomnieć, że na Słowacji pierw -szym czytelnikiem Ody do młodości był prawdo-podobnie Ján Kollár, który czytał ją już w roku1831 z rękopiśmiennego odpisu, który otrzymałw liście od polskiego slawisty Wojciecha Sa-dowskiego. Kollár jako przedstawiciel klasycyz-mu nie zrozumiał sensu utworu. Potraktował gojako ulotkę rewolucyjną o niskiej wartości artys-tycznej i niebezpiecznej ideologicznie treści.Dlatego też bliżej się nim nie zajmował.

Natomiast rozpropagowanie i spopularyzowa-nie Ody do młodości na Słowacji stało się za-sługą studentów liceum bratysławskiego, którzyjej tekst uzyskali prawdopodobnie od rewolucyj-nego romantyka Bolesławina Vrchovskiego, stu-diującego w tym czasie we Wiedniu., który po -sia dał kontakty z polskim ruchem rewolucyjnym.Duże znaczenie przypisywał Odzie także LudovítŠtúr. Pierwszy przekład Ody do młodościautors twa Václava Štulca został opublikowanyw roku 1838 w czasopismie „Hronka. Podtatran-ská zábavnice“ wydawanym przez K. Kuzmánie-go. W tym samym roku Karol Kuzmány przełożyłtakże programową balladę Mickiewicza Roman-tyczność. Balladę tę, w której poeta przeciwsta-wia duchowy świat dziewczyny pochodzącejz ludu, światu akademickiego starca, szturowcypojmowali jako przeciwstawienie ideałów roman-tycznych ideałom klasycystycznym. Te progra-mowe ideały romantyczne sformułowane w Ro-mantyczności stały się dla nich źródłem włas-nych zasad estetyki romantycznej.

Po zwycięstwie owych zasad nastąpiła ich re-alizacja w formie konkretnych dzieł literackich.Wówczas pierwszoplanowe miejsce zajmuje in-spiratywność Ballad i Romansów Mickiewicza,opublikowanych w pierwszym tomie Poezji(1822 r.). W nich szturowcy znaleźli przykład re-alizacji zasad twórczości romantycznej.

To co Oda do młodości postulowała w formiewymagań ideowych i tematycznych („Zestrzelmymyśli w jedno ognisko - I w jedno ognisko du-chy! ...“ itd.), znalazło realizację w balladachMickiewicza w formie konkretnych utworów poe-tyckich, które stały się przykładem także dla sło-wackich twórców ballad romantycznych.

Proces ten rozwijał się także w przejmowaniu

6 MONITOR POLONIJNY grudzień 1998

PANITWARDOWSKA

Ballada

Jedzą, piją, lulki paląTańce, hulanka, swawola;Ledwie karczmy nie rozwalą,Cha cha, chi chi, hejże, hola!

Twardowski siadł w końcu stoła,Podparł się w boki jak basza;«Hulaj dusza! hulaj!» - woła,Śmieszy, tumani, przestrasza.

Żołnierzowi, co grał zucha,Wszystkich łaje i potrąca,Świsnął szablą koło ucha,Już z żołnierza masz zająca.

Na patrona z trybunału,Co milczkiem wypróżniał rondel,Zadzwonił kieską pomału,Z patrona robi się kondel.

Szewcu w nos wyciął trzy szczutki,Do łba przymknął trzy rureczki,Cmoknął, cmok, i gdańskiej wódkiWytoczył ze łba pół beczki.

Wtem gdy wódkę pił z kielicha,Kielich zaświstał, zazgrzytał;Patrzy na dno: co u licha?Po coś tu, kumie, zawitał?

Diablik to był w wódce na dnie,Isty Niemiec, sztuczka kusa;Skłonił się gościom układnie,Zdjął kapelusz i dał susa.

Z kielicha aż na podłogęPada, rośnie na dwa łokcie,Nos jak haczyk, kurzą nogęI krogulcze ma paznokcie.

«A! Twardowski, witam, bracie.»To mówiąc bieży obcesem:«Cóż to, czyliż mię nie znacie?Jestem Mefistofelesem.

«Wszak ze mnąś na Łysej GórzeRobił o duszę zapisy;Cyrograf na byczej skórzePodpisałeś ty, i bisy

«Miały słuchać twego rymu;Ty, jak dwa lata przebiegą,Miałeś pojechać do Rzymu,By cię tam porwać jak swego.

«Już i siedem lat uciekło,Cyrograf nadal nie służy,Ty czarami dręcząc piekło,Ani myślisz o podróży.

«Ale zemsta, choć leniwa,Nagnała cię w nasze sieci;Ta karczma Rzym się nazywa,Kładę areszt na waszeci».

Twardowski ku drzwiom się kwapiłNa takie dictum acerbum;Diabeł za kontusz ułapił:«A gdzie jest nobile verbum?»

Co tu począć? - kusa rada,Przyjdzie już nałożyć głową.Twardowski na koncept wpadaI zadaje trudność nową.

«Patrz w kontrakt, Mefistofilu,Tam warunki takie stoją:Po latach tylu a tylu,Gdy przyjdziesz brać duszę moją,

«Będę miał prawo trzy razyZaprząc ciebie do roboty;A ty najtwardsze rozkazyMusisz spełnić co do joty.

«Patrz, oto jest karczmy godło,Koń malowany na płótnie;Ja chcę mu wskoczyć na siodło,A koń niech z kopyta utnie.

«Skręć mi przy tym biczyk z piasku,Żebym miał czym konia chłostać,I wymuruj gmach w tym lasku,Bym miał gdzie na popas zostać.

«Gmach będzie z ziarnek orzecha, Wysoki pod szczyt Krępaku,Z bród żydowskich ma być strzecha,Pobita nasieniem z maku.

«Patrz, oto na miarę ćwieczek,Cal gruby, długi trzy cale,W każde z makowych ziareczekWbij mi takie trzy brantale».

Mefistofil duchem skoczy,Konia czyści, karmi, poi,Potem bicz z piasku utoczyI już w gotowości stoi.

Twardowski dosiadł biegusa,Probuje podskoków, zwrotów,Stępa, galopuje, kłusa,Patrzy, aż i gmach już gotów.

DWUSETNĄ ROCZNICĘ URODZINWPoezjaADAMA

MICKIEWICZAna Słowacji

Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 6

grudzień 1998 MONITOR POLONIJNY 7

«No! wygrałeś, panie bisie;Lecz druga rzecz nie skończona:Trzeba skąpać się w tej misie,A to jest woda święcona».

Diabeł kurczy się i krztusi,Aż zimny pot na nim bije;Lecz pan każe, sługa musi;Skąpał się biedak po szyję.

Wyleciał potem jak z procy,Otrząsł się, dbrum! parsknął ra-źnie.«Teraz jużeś w naszej mocy,Najgorętsząm odbył łaźnię».

«Jeszcze jedno, będzie kwita,Zaraz pęknie moc czartowska;Patrzaj, oto jest kobiéta,Moja żoneczka Twardowska.

«Ja na rok u BelzebubaPrzyjmę za ciebie mieszkanie.Niech przez ten rok moja lubaZ tobą jak z mężem zostanie.

«Przysiąż jej miłość, szacunekI posłuszeństwo bez granic;Złamiesz choć jeden warunek,Już cała ugoda na nic».

Diabeł do niego pół ucha,Pół oka zwrócił do samki,Niby patrzy, niby słucha,Tymczasem już blisko klamki.

Gdy mu Twardowski dokucza,Od drzwi, od okien odpycha,Czmychnąwszy dziurką od kluc-za,Dotąd jak czmycha, tak czmycha.

(pierwsza poł. 1820)

Wiesław Gałach Pani Twardows-ka

(Il. z książki: A. Mickiewicz, Balla-dy i Romanse, Biuro Wystaw Ar-

tystycznych, Zamość 1995.)

kolejnych dzieł Mickiewicza (Księgi narodu i pi-el grzymstwa polskiego, Dziady, Konrad Wal-lenrod, Pan Tadeusz), tworzących przesłankidla rozwojowej dyferencjacji literatury roman-tycznej, która nastąpiła po kodyfikacji słowackie-go języka literackiego (1843).

W rewolucyjnych latach 1848 - 49 słowackaliteratura i kultura znalazły się w stadium głęboki-ej stagnacji. Rewolucyjne nastroje słowackichpoetów romantycznych nie przyniosły konkret-nych pozytywnych wyników. Potencjał wyrazowyutworów A. Mickiewicza stracił swą bezpośred-nią aktualność.

Zainteresowanie jego twórczością osłabło,ale nie zanikło. Już w latach sześćdziesiątychXIX wieku zaczynają pojawiać się w czasopis-mach słowackich nowe przekłady ballad (do1900 r. ukazało się ich osiem, niektóre 2 lub 3razy wznawiane), poematów romantycznych (Re-duta Ordona, Śmierć pułkownika) oraz frag-mentów Pana Tadeusza. W porównaniu z okre-sem poprzedzającym zwiększyła się także liczbasłowackich tłumaczy utworów Mickiewicza,wśród których znaleźli się: Ján Botto, A. H. Škul-téty, A. Trúchly Sytniansky, M. Medňanský, J.Kello Petruškin, D. Bachát, a przede wszystkimP. Bella Horal, który do I wojny światowej opubli-kował na łamach czasopism siedem urywkówz Pana Tadeusza oraz ballady: Alpuhara, Czaty,Trzech Budrysów i Renegat.

W tym okresie zaczęła na Słowacji przenikaćtakże liryka refleksyjna i miłosna A. Mickiewicza,którą przekładał P. Országh Hviezdoslav (Mędr-cy, Precz z moich oczu). To Hviezdoslav jako pi-erw szy ze słowackich poetów dostrzegł siłęznaczeniową i poetycką liryki Mickiewicza,w któ rej znalazł wiele wspólnych elementówz własną poezją, takich jak refleksyjność, sym-boliczna obrazowość, zaskakujące porównania,magia słowa, rytmu i rymu, sugestywna ekspre-sywność itp. Hviezdoslav swój twórczy stosunekdo liryki Mickiewicza potwierdził świetnym tłu-maczeniem całego cyklu Sonetów krymskich(I - XVIII), które wraz z przekładami Mędrców,Precz z moich oczu i Farysa opublikował w XIItomie Zebranych pism poetyckich (1931).

Po roku 1918 rozpoczęła się na Słowacji no-wa faza rozwoju kultury i literatury. I chociaż naoficjalne stosunki czechosłowacko - polskie

w tym okresie miały negatywny wpływ spory po-graniczne i różnice w orientacji polityki zagra-nicznej, to jednak w słowackim środowisku lite-rackim dominował duch spontanicznego zainte -resowania polską literaturą i kulturą. Repertuarrecepcji przekładowej literatury polskiej napełniłsię dziesiątkami polskich poetów, prozaików,dramatyków, którzy odegrali szczególnie ważnąrolę w procesie formowania się i dalszego roz-woju nowoczesnej literatury słowackiej (np.Prus, Tetmajer, Żeromski, Reymont, a z poetówKasprowicz, Tuwim, Broniewski i in.).

Był między nimi także Adama Mickiewicz.W recepcji przekładowej dzieł Mickiewicza dos-zło jednak do pewnej zmiany. O ile w poprzedza-jących okresach - szczególnie w romantyzmie -jego utwory były żywym elementem aktualnychdążeń literackich i politycznych, w zmienionej poroku 1918 sytuacji na Słowacji, punkt ciężkościliteratury przesunął się ze sfery obronnej aktyw-ności do sfery swobodnej kreatywności, wyraża-nej głównie w realistycznej powieści, w noweli,reportażu i literaturze faktu, co odsunęło poezjęromantyczną na dalszy plan. Nie odsunęło jed-nak Adama Mickiewicza. Także w tym okresie je-go twórczość była aktywnie obecna w słowac-kim środowisku literackim jako dokument kla-sycznej spuścizny literackiej. Z czasopism prze-niosła się do podręczników literatury, do antolo-gii i prac dokumentalnych, stała się przedmio-tem badań historycznoliterackich.

Czy oznacza to, że straciła aktualne znacze-nie? Nie, nie straciła, i to z kilku powodów. Popierwsze, twórczość Mickiewicza stała sięczęścią badań słowacko - polskich stosunków li-terackich, w których przedstawia to najlepsze:

ich ideowe korzenie, ich literacką realizacjęi twórczą kontynuację w nowych uwarunkowani-ach historyczno-społecznych. Po drugie, w no-wych warunkach literackich prezentuje wysokiewartości ideowe i artystyczne, ich trwałą poetyc-kość, funkcjonalność komunikacyjną, ideowyzapał i wartości duchowe, które nie tracą na ak-tualności także we współczesnej epoce.

Prawdopodobnie to wszystko spowodowało,że w połowie lat trzydziestych (XX wieku) literatu-ra słowacka znów odnalazła swojego Mickiewi -cza. Nowym tłumaczem, a dodajmy, że także in-terpretatorem poezji Mickiewicza stał się poetaAndrej Żarnov, który przede wszystkim ożywił tewartości twórczości Mickiewicza, które dziś oce-niamy jako przejaw jego uniwersalnego humaniz-mu. A. Żarnow przełożył Odę do młodości, iry-kę refleksyjną, Sonety krymskie oraz KonradaWallenroda (ukazały się w czasopismach i w al-manachach: U poľských básnikov, 1936 i Poe-zia, 1948). W podobny sposób J. Kútnik Šmálovuprzystępnił liryczno - refleksyjną prozę Mickie-wicza Księgi narodu i pielgrzymstwa polskiego(1947). Ten rodzaj recepcji literackiej był konty-nuowany także po II wojnie światowej, kiedy toBánsky opublikował swoje przekłady ballad i ro-mansów (Ballady a romance, 1955), a Skuká-lek przekład Pana Tadeusza (1962). O żywotno-ści twórczości A. Mickiewicza na Słowacjiświad czy także spora literatura historycznolite-racka i teoretyczna, która wyszła spod słowac-kich piór, a która naświetla słowacko - polskiestosunki literackie i uwarunkowania, w którychtwórczość Mickiewicza zajmuje centralną pozy -cję.

Jozef Hvišč

Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 7

8 MONITOR POLONIJNY grudzień 1998

W żłobieleżyW żłobie leży,któż pobieżykolędować MałemuJezusowiChrystusowi,dziś do nas zesłanemu?Pastuszkowie, przybywajcie,Jemu wdzięcznie przygrywajcie,jako Panu naszemu.

My zaś samiz piosneczkamiza wami pośpieszymy,a tak Tego Maleńkiegoniech wszyscy zobaczymy:Jak ubogo narodzony,płacze w stajni położony,więc Go dziś ucieszymy.

Naprzód tedyniechaj wszędyzabrzmi świat w wesołości,że posłanynam jest danyEmmanuel w niskości.Jego tedy przywitajmy,z Aniołami zaśpiewajmy:Chwała na wysokości!

Witaj Panie,cóż się stanie,że rozkosze niebieskieopuściłeś,a zstąpiłeśna te niskości ziemskie?„Miłość moja to sprawiła,że człowieka wywyższyłapod nieba Empirejskie“.

Dzień Bożego Narodzenia uroczyście obchodząchrześcijanie, przyjmujący Dzieciątko z betlejemskejstajenki jako Syna Bożego, i ci, którzy postrzegająJezusa jako postać historyczną. Adwentowe oczeki-wanie na cud narodzenia kulminuje w świecie chrze-ścijańskim Wigilią, kiedy chociaż na kilkanaście go -dzin milkną spory i waśnie i zmniejsza się odległośćczłowieka od człowieka. Z chwilą, gdy na niebie uka-że się pierwsza gwiazda, zaczyna się ów niezwykłyi tajemny czas oczekiwania na narodziny Boga - Zba-wiciela Świata, które zwierzchnicy kościoła ustalili nadzień 25 grudnia. I tak trwa to od wieków. Od wie-ków rokrocznie człowiek przeżywa w dniu 24 grud-nia to samo głębokie wzruszenie oczekiwania.

Pierwszą wzmiankę o obchodach Święta BożegoNarodzenia znajdujemy w pochodzącym z roku 354rzymskim kalendarzu świąt chrześcijańskich. Z tegoteż okresu pochodzą pierwsze hymny kościelneo narodzeniu Jezusa i najstarszy wizerunek ŚwiętejRodziny znajdujący się w katakumbach św. Sebastia-na w Rzymie. Jeszcze później, bo dopiero w VI wie-ku, wprowadzono do liturgii Świąt Bożego Narodze-nia odrębne rytuały i obrzędy dla poprzedzającegogo dnia wigilijnego.

W Polsce wieczór wigilijny był i po dziś pozostajenajbardziej uroczystą częścią Świąt Bożego Naro -dzenia. Chrześcijańskiemu charakterowi tego dniapodporządkowany został cały jego rytuał. PolskieWigilie miały i mają wiele rodzimych zwyczajów, z pi-e tyzmem kultywowanych i z pokolenia na pokoleniestale wzbogacanych coraz to nowymi treściami.

Z pokolenia na pokolenie przechodzi też polskatradycja obchodzenia Wigilii jako święta skupiające-go przy uroczyście nakrytym stole całą najbliższąrodzinę, ale mimo to, że Wigilię traktujemy jako świę -to ściśle rodzinne, na stole tym stawiamy także na-krycie dla wędrowca, który zabłądził i na czas owejwyjątkowej, jedynej w roku wieczerzy, nie zdążył do-trzeć do swoich bliskich. Więź rodzinną ludzi, którzyprzez cały rok zajęci byli swymi problemami i troska-mi, podkreśla uroczyste dzielenie się opłatkiem.I żadne życzenia nie mają takiej siły i tego szczegól-nego uroku, jak właśnie te towarzyszące łamaniu sięopłatkiem, składane ze szczególnym wzruszeniema przyjmowane z głęboką wiarą w szczerość wypo -wia danych słów.

I jest jeszcze jedna szczególna cecha polskich

Wigilii - wspólny śpiew kolęd polskich. To chyba je-dyny w Polsce wieczór, gdy cała rodzina śpiewazgodnie owe dawne i nowsze proste pieśni głoszącechwałę Dzieciątka. Nie pamiętamy, kiedy uczyliśmysię ich słów, po prostu je znamy, głęboko są zakodo-wane w naszej pamięci i wydaje się, że dziedziczymyje z pokolenia na pokolenie w genach przodków.

Najstarsze polskie kolędy zostały przełożonez kancjonałów łacińskich i czeskich i pochodzą z XVwieku. Zalicza się do nich Zdrow bądź królu aniel-ski i kolęda - chorał Anioł pasterzom mówił. Orygi-nalna polska twórczość kolędnicza rozwija się głów-nie w XVII i XVIII w. Przede wszystkim w tym okresie,ale także w okresach poźniejszych powstają liczneteksty kolęd, często o dużej wartości literackiej. Ko-lędę W żłobie leży zna każdy Polak, ale kto pamięta,że słowa do niej wyszły spod pióra największego pol-skiego kaznodziei z końca XVI i początku XVII wiekuPiotra Skargi? Kolędy pisali Morsztyn i Kochowski.Autorem uroczystej XIX wiecznej kolędy Bóg się rod-zi jest Franciszek Karpiński, a dotąd popularną ko-lędę Mizerna, cicha stajenka licha napisał Teofil Le-nartowicz.

Jest także nieprzebrane mnóstwo polskich weso-łych i skocznych kolęd o tematyce pasterskiej, peł -nych realiów dnia codziennego i humoru, zawiera-jących elementy gwary, które charakteryzuje ser-deczna poufałość wobec Jezusa, który chociaż jestBogiem to - jak śpiewają górale - narodził się malu-śki, maluśki jako rękawiczka.

Kiedyś usłyszałam lub przeczytałam takie zdanie,że: „Boże Narodzenie nosi każdy w sobie.“ Nie pa-miętam kto je wypowiedział czy napisał, ale głębokamądrość tego wyroku wryła mi się w pamięć i wywo-łała niejedną refleksję. Także o tym, że przypomnie-nie symbolicznego dodatkowego talerza dla błąd-zącego wędrowca nie pozwoli nam w dni powsze-dnie przejść obojętnie obok tych, którzy nas potrze-bują. Że w chwilach kryzysowych pomoże nam przy-wołana pamięcią atmosfera łamania się opłatkiemi wspólnego śpiewania kolęd. Kończę więc życze -niem, byśmy przez czekające nas dni ostatniego ro-ku stulecia znajdowali w sobie siłę na napełnienietreścią przesłania, jakie przynoszą nam tradycyjnepolskie symbole wigilijne.

Danuta Meyza - Marušiaková

Anioł pasterzom mówił... M ija już niemal 2000 lat od chwili, gdy w dniu, kiedy Słońce zaczyna swą

powrotną drogę nad równik, po raz pierwszy zawisła nad światem betle-jemska gwiazda zwiastująca narodziny Syna Bożego. I to narodzenie Dzie-

cięcia stało się największym wydarzeniem wszechczasów.

Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 8

grudzień 1998 MONITOR POLONIJNY 9

Mizerna,cichastajenkaMizerna, cichastajenka licha,pełna niebieskiej chwały;Oto leżący,przed nami śpiący,w promieniach Jezus mały.

Nad Nim Anieliw locie stanęli i pochyleni klęczą;z włosy złotymi,z skrzydły białymipod malowaną tęczą.

I oto mnodzyludzie ubodzyradzi oglądać Pana;pełni natchnienia,pełni zbawienia,upadli na kolana.

Lulaj Dziecino,lulaj ptaszyno,nasze umiłowanie;gdy się rozbudziw tej rzeszy ludzi,zbawienie nam się stanie.

Hej! ludzie prości,Bóg z nami gości,skończony czas niedoli;On daje siebie,chwała na niebie,pokój ludziom dobrej woli.

AGNIESZKA z Bratys�awy, pracownik PLL LOT,3 miesi�ce na S�owacji

Do mojego stołu wigilijnego, przy którym co rokuzasiadają ludzie nietuzinkowi, często tacy, którym ży-cie przyniosło więcej trudu, zadumy, łez niż beztroski,szczęścia i radości, zaprosiłabym Hansa ChristianaAndersena. Wprowadziłby moich gości w świat baśni,w których ukryte są odpowiedzi na szereg nurtu-jących nas pytań dnia codziennego, odsłoniłby tajem-nicę sensu pokonywania wszelakich trudności i same-go istnienia. Na chwilę dorośli staliby się znowu dzieć -mi i z wiarą i ufnością patrzyliby w nadchodzące „jut-ro“. Andersen nadchnąłby nowym duchem nie tylkoludzi, ale nawet otaczające nas przedmioty i zosta wił -by przesłanie: trzeba umieć czerpać radość z każdejchwili, a te najpiękniejsze przechowywać w sercu jaknajdłużej, aby dawały nieprzeniknioną moc w szarymcodziennym życiu, a taką chwilą na pewno jest prze-pojony wzajemną życzliwością i tolerancją, wspólnywieczór wigilijny.

❄� ❄� ❄�ANTON, Koszyce, inspektor bezpiecze�stwapracy, od urodzenia mieszka w S�owacji

Kogo bym zaprosił do wigilijnego stołu? Wszystkichswoich bliskich. Jeśli miałbym możliwość zaprosić ko-goś ze świata polityki, to najchętniej gościłbym nowe-go prezydenta Słowacji. Tak, po prostu jestem cieka-wy kto nim będzie... A pierwsza moja reakcja na pyta-nie była... nie wiem dlaczego ale od razu przyszło mido głowy to nazwisko... Monica Lewinsky, potraktujmyto jednak jako żart.

❄� ❄� ❄�BEATA, Bratys�awa, prowadzi agencj´turystyczn�, mieszka na S�owacji od 15 lat

Cały czas pracuję z Polakami, oprowadzam ich poSłowacji i po świecie, także wydawać by się mogło,że to, co polskie, mam na co dzień. Jednak, gdy zbli-żają się święta, bardziej niż kiedykolwiek tęsknię zawszystkimi z mojej rodziny. Zaporosiłabym kompletnącałą rodzinę, ze wszystkimi ciociami, babciami, wujka-mi, ich dziećmi, wnukami. By spełnić marzenie moje-go syna, do świątecznego stołu zaprosiłabym solistęz zespołu Prodigi, Keitha. To jest taka zwariowanagrupa rockowa, ale mój syn bardzo ich lubi, nawetukochanego psa nazwał imieniem tego solisty.

❄� ❄� ❄�HALINA, Koszyce, przedszkolanka, 18 lat na S�owacji

Do wigilijnego stołu zaprosiłabym zespół folklorys-tyczny z uczelni, którą kończyłam w Rzeszowie, a dzi-ę ki któremu znalazłam się na Słowacji. Niestety mojemożliwości finansowe mi na to nie pozwalają.

❄� ❄� ❄�ILONA, Bratys�awa, pracownik przedstawicielstwapolskiej firmy, w Bratys�awie mieszka od 8 lat

Wigilia jest spotkaniem typowo rodzinnym lubw gronie bliskich osób, ale zawsze jest przygotowanemiejsce dla człowieka, który zabłądzi pod nasz dach.Wydaje mi się, że osobami, które najbardziej potrze-bują ciepła i wigilijnego nastroju, są dzieci z domówdziecka. Nie zaprosiłabym żadnej osobistości, alewłaśnie rodzeństwo sierot, żeby chociaż przez okresświąt doznały odrobinę ciepła. Pamiętam z dzieciń -stwa sieroty, które razem ze mną chodziły do szkołyi chyba to wspomnienie najbardziej mi utkwiło w pa -mię ci...

MACIEJ z Bratys�awy, biznesman, 3 lata na S�owacji Gdybym miał spędzić święta w towarzystwie jakiejś

osobistości, to wybrałbym Lecha Wałęsę. Jest tonadzwyczajna osobowość, miałem możliwość poznaćgo. Gdyby nie on, nie prowadzilibyśmy tej rozmowyani tu, ani teraz. Zawdzięczamy mu bardzo dużo. Wła-ś nie Lech Wałęsa symbolizuje przemiany, które na-stąpiły. Brałem udział w przełomowych wydarze niachi wiem ile to „kosztowało“. Dziś jest to człowiekz nadszczerbionym imagem. Wiele ludzi pracowałonad tym, żeby jego wizerunek był taki jaki jest. Możeon sam też... Z pewnością czas spędzony z nim niebyłby czasem straconym.

❄� ❄� ❄�STANIS�AWA z Bratys�awy, t�umacz,ponad 20 lat na S�owacji

Jestem zwolenniczką spędzania świąt w gronie ro -dzinnym. Gdybym miała zaprosić kogoś do świątecz-nego stołu, to na pewno nie króla czy bohatera naro-dowego. Czułabym się skrępowana, onieśmielona...Zaprosiłabym pisarza - Melchiora Wańkowicza. Onwłaśnie tak wzruszająco pisał o świętach. Był to czło-wiek, który na własnej skórze przeżył przełomowemomenty historyczne, tragedie. Patrzył na życie przezpryzmat tych przeżyć, miał więc odpowiedni dystans.Lubię jego poczucie humoru i gawędziarski styl. Był toczłowiek, którego książki „pisało“ samo życie. Za -zwyczaj nie wracam do raz przeczytanej książki, aleksiążki Melchiora Wańkowicza czytuję co jakiś czas.Świąteczną atmosferę odczuwam zawsze już przedWigilią. gdy zgodnie z tutejszymi zwyczajami, idziemyz rodziną na groby naszych bliskich. Człowiek wracado domu w nastroju, który mu karze zastanowić sięnad upływem czasu...

❄� ❄� ❄�URSZULA, Martin, zootechnik w Pa�stwowymGospodarstwie Rolnym, od 1981 mieszka na S�owacji

Do wigilijnego stołu zaprosiłabym moją rodzinęz Polski; dwie siostry i mamę. Bardzo mi ich brakuje,mimo że mam tutaj rodzinę. To dodatkowe nakrycierezerwuję dla pana Milana Kňažka - ministra kultury.Jest to, według mnie, bardzo sympatyczny, ciekawyczłowiek. Od dawna podobał mi się jako aktor, podzi-wiałam go w 89 roku, kiedy tak jednoznacznie anga-żował się politycznie. I teraz życzę mu wszystkiegonajlepszego w nowej roli - roli ministra.

❄� ❄� ❄�VERONIKA, uczennica liceum,od 1994 roku mieszka w S�owacji

Do wigilijnego stołu zaprosiłabym całą rodzinę z Polskii ze Słowacji oraz bardzo dobrych przyjaciół. Zaprosiła-bym też fikcyjną postać, bohaterkę książki Ericha Segalaz Príbehu našej lásky, którą niedawno czytałam, a którazrobiła na mnie duże wrażenie - Jennifer, młodą student-kę muzyki, ponieważ miała ciekawe poglądy na świat, pr-zy jazną duszę, potrafiła pomagać innym. Interesującymógłby być wieczór wigilijny w jej towarzystwie.

❄� ❄� ❄�W�ODEK, Koszyce, wspó�w�a�ciciel firmy hand-lowej, od 4 lat mieszka na S�owacji

Moim marzeniem jest spędzenie świąt z Papieżem,który jest bardzo ciekawą postacią i to nie tylko zewzględu na zajmowaną pozycję, ale w ogóle jest cie-kawą osobowością.

rozmawiała Małgorzata Wojcieszyńska

ZAPROSZENIEDO WIGILIJNEGO STOŁUW igilia Bożego Narodzenia - uroczystość w polskiej tradycji ściśle rodzinna. Przy

wieczerzy spotykają się bliscy sobie ludzie, ale jest i dodatkowe nakrycie, przyktórym zazwyczaj nikt nie zasiądzie, nakrycie dla nieoczekiwanego gościa...

Zapytaliśmy czytelników „Monitora Polonijnego“, komu najchętniej użyczyliby miejsca przyswoim stole wigilijnym.

Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 9

Jaka była Pańska reakcja, na propozycję za-grania głównej roli w musicalu Na szkle malo-wane ?

Cieszyliśmy się wszyscy, którzy byliśmy obsadzeniw tej grze. Zanim zaczęliśmy nad sztuką pracować,widzieliśmy przedstawienie Janosika w wykonaniuaktorów krakowskich. To, co przygotowali Polacybardzo nam się podobało. Mieliśmy obawy, czy zro-bimy to dostatecznie dobrze... Puściliśmy się w wirpracy, mając cały czas przed oczami to, co widzie -liśmy. Chcieliśmy po prostu zrobić dobre przedsta -wienie. Była to praca dosyć ciężka, ponieważ do te-go czasu nie pracowaliśmy nad musicalem, nie śpie-waliśmy na scenie. Na szkle malowane miało być pi-erw szą jaskółką na naszej scenie. Czas, który mieli-śmy na przygotowanie, przekroczyliśmy o miesiąc.Opłaciło się, bo udało nam się przygotować miłe, pi-ę kne przedstawienie, które jest grane już 25 lat!

Jak Pan myśli, dlaczego właśnie to przedsta-wienie odniosło taki wielki sukces właśnie naSłowacji? Przedstawienie to cieszy się tu więk -szą popularnością niż w Polsce.

Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć. Sam niewiem w czym tkwi fenomen tego przedstawienia. NaNowej Scenie były grane i inne musicale a żadennie odniósł takiego sukcesu. Mieliśmy trochę prob -lemów z tym, że Gertner i Bryll - polscy autorzy, byliprzez pewien czas w niełasce w związku ze swymipoglądami politycznymi, i dlatego zakazano namwystawiać tę sztukę, przerwa trwała 2 lata. Potemteatr był w rekonstrukcji i graliśmy w Domu ROH.Żeby zapełnić 1200 miejsc trzeba było się “nagim-nastykować”. Jedynie Malowane... gwarantowałopełną widownię. Dlatego uzyskaliśmy pozwolenie nawystawianie musicalu.

Gdy wróciliśmy do zrekonstruowanego budynkuteatru, przedstawienie znowu zostało zawieszone.Dopiero po rewolucji z pomysłem wznowienia pr-zedstawienia Malowanego przyszedł Juraj Slezá-ček, ponieważ zainteresowanie nim stale było duże.Wie pani, po rewolucji zainteresowanie kulturą zma-lało, był to więc bardzo dobry pomysł. Myślałemwtedy, że to będzie tylko takie nostalgiczne wspo-mnienie, ale okazało się, że ludzie naprawdę chęt-nie to oglądają, że jest bardzo dużo osób, które za-mawiają bilety na to przedstawienie. Mamy zamó -wienia z wyprzedzeniem na cztery lata. Gramy to pr-zed stawienie 2 do 4 razy w miesiącu, sala jest zaws-ze pełna, a nawet, powiedziałbym, że przepeł niona.Nic piękniejszego nie może spotkać aktora, jak wys-tępowanie przed pełną widownią.

Jak Pan myśli, czy Janosik był polskim czysłowackim bohaterem? Pytam, ponieważ spot-kałam się ze sporami na ten temat między Pola-kami a Słowakami.

(śmiech) Oczywiście, że słowackim. Trzeba do-kładnie przeczytać historię. Węgrzy mają Janosza,

może i Polacy mieli jakiegoś Janka, ale ten Janosikjest zdecydowanie nasz.

Jakie miał Pan kontakty z Polakami?Urodziłem się w Niedzicy. Było to w 1942 roku,

a po wojnie miejscowość ta została przyłączona doPolski. Mogę więc powiedzieć, że urodziłem sięw Polsce. Ten fakt wywołuje we mnie pozytywneodczucia względem Polaków. Zawsze ich lubiłemi bardzo podoba mi się polski język. Gdy jeździliśmydo Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krako-wie, jeszcze jako studenci, było to dla mnie zawszeogromne przeżycie. Chętnie też potem jeździłemprywatnie do Polski. Chociaż po to, żeby posłuchać

polskiego...

Którą swoją rolę najbardziej Pan polubił, któ-ra dała Panu najwięcej satysfakcji zawodowej?

Rola Janosika w przedstawieniu Na szkle malo-wane zdecydowanie należy do moich ulubionychról. Jest jeszcze jedno przedstawienie, które bardzolubię - Peer Gynt Ibsena. Była to bardzo trudna rola,można powiedzieć, że był to trzygodzinny monolog.Inni reżyserzy przygotowują to w ten sposób, żew przedstawieniu występują trzej aktorzy grającymłodego Peer Gynta, w średnim wieku i starego, janatomiast grałem wszystkie kategorie wiekowe.Bardzo się mi podoba ta sztuka, mówi o życiu, jakie-go nie powinno się prowadzić, są tam piękne teksty.Można więc powiedzieć, że to właśnie Peer Gynt byłmoją największą rolą.

Gdyby mógł Pan jeszcze raz wybrać, kim byPan chciał być w życiu, czy jeszcze raz wybra-łby Pan zawód aktora?

Wie pani, mimo, że wiele razy narzekam, kręcęnosem, to jednak zdecydowanie jeszcze raz wybrał -bym tę samą drogę. Jest to ciężka praca, ale jest totak specyficzne powołanie, które mi osobiście bard-zo odpowiada - każdego wieczoru przeżywać życiekogoś innego. Jest to coś pięknego i jest to bardzobogate życie. Jeśli poważnie podchodzi się do swo-jej roli, to przeżywa się o wiele więcej, jest się bo-gatszym o doświadczenia innych.

Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. JakPan spędza ten czas?

Bardzo różnie. Najchętniej jeździłem do mojegodomku poza miastem, tam jest taki spokój, a gdy

jeszcze spadł śnieg, to było fantastycznie. W tym ro-ku zdecydowałem się, że święta spędzę w domuw Bratysławie. Długo to trwało zanim zrekonstruo-wałem mieszkanie, dlatego teraz chciałbym nacies-zyć się nim. Nie jestem zwolennikiem spędzania świ-ąt z jakąś wielką pompą w hotelu. Dla mnie ŚwiętaBożego Narodzenia są świętami pokoju, rodzinnejatmosfery, gdy z najbliższymi spotkamy się przy ko-minku...

Czego życzyłby Pan swoim sympatykom?Żeby przychodzili na moje przedstawienia - to jest

marzeniem każdego aktora. Życzę im nie tylko we-sołych świąt, ale życzę przede wszystkim, żeby niktnie był samotny, żeby każdy przeżył swoje życiew szczęściu. Szczęśliwe przeżycie własnego życiato jest umiejętność danego człowieka. Czasami niepotrafimy żyć w szczęściu i to jest nasza wina, bobudujemy jakieś zamki na piasku. Szczęście to mo-zaika ułożona z małych kamyczków. Trzeba umiećszukać szczęścia w małych rzeczach. Trzeba się te-go nauczyć. Ja już się tego nauczyłem i jestem z te-go bardzo zadowolony.

Jakie szczególne życzenia adresowałby Pando Polaków żyjących na Słowacji?

Na pewno to co powiedziałem wcześniej, bo sąto prawdy uniwersalne, które dotyczą każdego czło-wieka bez względu na to, gdzie się urodził, czy gd-

zi e mieszka. Wie pani, nie zastanawiałem się nadtym, ale myślę że chyba trudne jest życie mniejszo-ści narodowych. Czego życzę więc wam - Polakom?Żeby wam się tu dobrze żyło, żebyście znaleźli tuswoje szczęście, żebyście nie zapomnieli o Pol -sce...Ale na pewo nie zapomnicie, bo przecież ka-żdy Polak jest dumny z tego, że jest Polakiem. Wymacie pewność siebie, znacie swoją wartość. Sło-wacy czuli się bardziej zakompleksieni, ale mamnadzieję, że i my zaczniemy się zmieniać. My się te-go będziemy od was uczyć, dobrze?

Dobrze.Życzę wam, żebyście rośli gospodarczo i żeby-

śmy byli dobrymi sąsiadami.

Dziękuję w imieniu czytelników „Monitora Po-lonijnego“. Pozwoli Pan, że zadam jeszcze jed-no pytanie: czego my możemy Panu życzyćw związku ze zbliżającym się Nowym Rokiem?

Jestem w takim wieku, że dla mnie zdrowie jestnajważniejsze. Gdy człowiek jest zdrowy, ma wszyst-ko. Ale z drugiej strony może mieć wszystko, ale gdynie ma zdrowia, to właściwie nie ma niczego. Drugieżyczenie dotyczy mojej pracy - żeby mi się powodzi-ło tak jak do tej pory. Już za trzy i pół roku docze-kam się emerytury, ale oczywiście chcę pracowaćdalej. Nie potrafię siedzieć i jeśli będę potrzebny, toz pewnością będę nadal aktywny.

Życzę więc spełnienia wszystkich marzeń.Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku.

Za rozmowę dziękuje Małgorzata Wojcieszyńska

10 MONITOR POLONIJNY grudzień 1998

Z nakomitegosłowackiego aktoraMichala

Dočolomanskiego poprosiliśmyo rozmowę gwiazdkową, nietylko dlatego, że już 25 latoklaskujemy go jako Janosikaw Na szkle malowane ...

Z MichalemDočolomanskim...

ZDJĘCIE: STANO STEHLIK

Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 10

grudzień 1998 MONITOR POLONIJNY 11

Pierwszy szczególny sylwester w moim dorastającym ży-ciu spędziłem w górskim krajobrazie, choć wcale nie w Tat-rach. Było to w roku 1957, kiedy po długiej przerwie, do ży-cia zbiorowego naszej młodzieży powróciło harcerstwo. Zo-staliśmy z moim młodszym bratem Adamem zakwalifikowanina zimowisko „Czarnej Trzynastki“ z Krakowa (byliśmyczłonkami 44 Konnej Drużyny Harcerskiej im. Ks. J. Ponia-towskiego, która nie miała jeszcze praw do organizowaniaobozów) - drużyny z wielką tradycją. Obóz odbywał sięw Ojcowie, w scenerii jak najbardziej górskiej, jeszcze pr-zed utworzeniem Parku Narodowego. Na tym właśnie obo-zie poznałem Ludka STOBIERSKIEGO, późniejszego to-warzysza moich tatrzańskich wędrówek i po dziś dzień naj-wierniejszego przyjaciela (wspominam prof. Stobierskiegow M. P. nr 8). W czasie zajęć obozowych, do których nale-żało również zdobywanie harcerskich sprawności, przemy-kaliśmy się pomiędzy skałami, chodziliśmy do grot, przygo-towując się bezwiednie do sylwestrowej nocy. 31 grudniaz 1957 na 1958 rok, dokładnie o północy, w największej oj-cowskiej grocie - Jaskini Czarnej - przy ognisku złożyłemharcerskie przyrzeczenie.

Do dziś pamiętam swoje i moich współtowarzyszy prze-jęcie, kiedy po długim i trudnym marszu dotarliśmy do jaski-ni. Tam specyficzny pogłos jak w studni, a w „wielkiej sali“ognisko i poważne twarze komendy obozu... Z tego pamięt-nego „sylwestra“ wracałem szczęśliwy, co chwila sprawdza-jąc dotykiem krzyż harcerski, który tej właśnie nocy zostałprzypięty do mojego munduru.

W następnych latach częstym celem moich sobotnio-nie dzielnych wędrówek była Jura Krakowsko - Często-chowska i jej skałki, na które wspinaliśmy się dla treningu.Byłem też wiele razy w Ojcowie, w tym także w Jaskini Czar-nej. Nigdy jednak nie odnalazłem tego mistycznego nastro-ju owego pamiętnego sylwestra, który jak każdą bardzo wa-żną chwilę, można przeżyć tylko raz.

Kolejny ważny selwester, już jako student II roku leśnict-wa, spędziłem w Tatrach, a ściślej w szałasie na HaliStrążyskiej u stóp północnej ściany Giewontu. W podmu-chach halnego wiatru kończył się rok 1964. Pamiętam zwy-kłą, szeroką ścieżkę prowadzącą dnem Doliny Strążyskiej,którą tyle razy przemierzałem z Ojcem już 12 lat wcześniej,a której tej nocy nie mogliśmy pokonać. Pod wpływem hal-nego w ciągu dnia nastąpiła odwilż, natomiast wieczoremdroga zamieniła się w gładkie lodowisko. Normalni sylwest-rowicze przemykali się bokiem po śniegu, natomiast główniorganizatorzy (m. in. ja), których zadaniem było wyciągni-ęcie na Halę sanek załadowanych jedzeniem i piciem, mielinie lada kłopoty. Okazało się w końcu, że aby wykonać tozadanie, trzeba było założyć taternickie raki, w których wła-śnie wówczas - pewnie jedyny raz w życiu - kroczyliśmy dro-gą, ktorą w normalnych warunkach pokonywał zaprzęg ko-ński.

Tego sylwestra wspominam z kilku jeszcze powodów.Śliczna sceneria wokół lodostopadów Siklawicy Strążyskiej,świeczki na choince, tam właśnie pod północną ścianą Gie-wontu i kolędy... Był to ponadto mój ostatni kawalerski syl-wester, z którym łączy się pewna zabawna historia, któraraz na zawsze oduczyła mnie wierzyć w przesądy. Bawiącsię w szałasie w towarzystwie studentów Wydziału CeramikiAGH, używaliśmy wykonanych przez nich specjalnie na tęokazję „wygodnych“ kieliszków w kształcie żarówek. Były torzeczywiście niedokończone żarówki (bez wkładu), którymw szyjkach wywiercono otwory, a przez nie przewleczonotasiemki. Taki żarówkowy kieliszek wisiał na szyi, nie trzebabyło po niego sięgać i nie można go było pomylić z cudzymnaczyniem. O północy po noworocznym toaście, podocho-cone towarzystwo zaczęło tłuc te jednorazówki „na szc-zęście“. Ja naturalnie zrobiłem to samo, ale rzucając kielis-zek za siebie, trafiłem w ustawione przez panie... lusterko,które stłukłem na 11 kawałków, co obliczono bardzo skru-pulatnie. Specjaliści od przesądów wiedzą, że oznaczało toco najmniej 11 lat starokawalerstwa, a ja tymczasem wytrzy-małem w stanie bezżennym zaledwie 10 miesięcy 1965 ro-ku, żeniąc się w dodatku z zakopianką i uczestniczką pa -

mięt nego sylwestra, więc jak tu wierzyć w przesądy?Kolejne lata i nowe doświadczenia zwykliśmy sumować

z końcem roku. Tak robię do dziś, a wieczór sylwestrowystaje się przeplatanką radosnych wspomnień i sentymental-nych refleksji.

Od tamtego sylwestra na Hali Strążyskiej, tylko dwa razyw ciągu 33 lat spędziłem ten dzień poza Tatrami. Za to aż15 razy, tzn. z grubsza 50 % pozostałych sylwestrów pełni-łem GOPR-owski dyżur i bawiłem się w schronisku na HaliKondratowej. Kto nie zna tego uroczego miejsca przy drod-ze na Giewont i Czerwone Wierchy ten nie zna Tatr. Schro-nisko powstało dzięki staraniom Polskiego Towarzystwa Ta-trzańskiego w 1949 roku z przeróbki jednego z wielu sto-jących na Hali Kondratowej szałasów. Od początku istnieniazwiązane było z rodziną Skupniów. Pan Stanisław - wybitnybiegacz narciarski i dwukrotny olimpijczyk - prowadził toschronisko ze swoją żoną Heleną, wnoszącą do niego wie-

le rodzinnego ciepła. Państwo Skupniowie, których dobrzeznałem, nie żyją już od wielu lat, za to piękną rodzinną tra-dycję podtrzymuje ich syn Andrzej, który jako dzierżawcaschroniska boryka się z wieloma trudnościami, w tymz często zmieniającymi się warunkami dyktowanymi przeznowego właściciela.*)

Z uwagi na atmosferę schroniska dyżur GOPR-owski naHali Kondratowej należał do przyjemnych. Bliskość Giewon-tu, Kasprowego i Czerwonych Wierchów stwarzała jednakod czasu do czasu sytuacje, w których mieliśmy ręce pełneroboty.

Normalny sylwester na Kondratowej zaczynał się naKasprowym Wierchu, z którego już po zmroku, najczęściejz pochodniami, zjeżdżaliśmy przez Kocioł Goryczkowy nar-tostradą trawersującą stoki Kondratowego Wierchu w kie-runku schroniska. Byliśmy obładowani ciężkimi plecakami,co wymuszało wolną jazdę, tym bardziej, że ewentualnyupadek groził poważnymi brakami na sylwestrowym stole.Część gości, która nie mogła zdążyć na ostatnią kolejkę,przychodziła od strony Kuźnic i Kalatówek piechotą, nato-miast przynajmniej połowę towarzystwa stanowili stali bywal-cy z Warszawy, Krakowa i Śląska mieszkający (zawsze o tejporze roku) w schronisku.

Bez względu na rozmaitość aury, sylwestrowe noce naKondratowej były zawsze piękne, choć czasem ich pięknotrzeba było podziwiać dosłownie. Pamiętam taką noc syl-westrową ok. 1967 roku, kiedy musieliśmy z AndrzejemSkupieniem z toboganem na plecach wyjść prawie pod szc-zyt Giewontu, skąd zwieźliśmy do schroniska turystę zeskręconą nogą. Przypominam sobie, że na twardy zmrożo-ny podkład padał śnieg, robiło się lawiniasto, a nasz pacjentporządnie zmarznięty i szokowany długim, samotnym cze-kaniem (kolega zostawił go i pobiegł po pomoc) był bardzoniecierpliwy. To był jedyny raz, kiedy nie udało mi się zdążyćprzed północą do schroniska, ale możliwość przyjmowaniai składania życzeń noworocznych przez radiotelefon, niemówiąc o wzajemnych uściskach dwóch ratowników i jed-nego ratowanego, w czasie akcji też należy do chwil nie-powtarzalnych.

Poszukiwanie i sprowadzanie błądzących w wieczór syl-westrowy w górach zdarzało się często, bo ludzie chętnie -właśnie tego dnia - chcieli odbyć jakąś ważną wycieczkę.Kroniki Pogotowia odnotowały także w wieczór sylwestrowywypadki dramatyczne. Zdarzyły się one paru pechowym tu-rystom, którzy idąc na skróty z Morskiego Oka chcielizdążyć na sylwestra do Schroniska w Dolinie 5 - Stawów.Zdarzył się on też pewnemu grotołazowi, który mniej szczę -śliwie niż ja przed 40 laty, chciał przywitać Nowy Rok podziemią. Ale to już odrębne historie, o których opowiem w pr-zy szłości.

Dziś raz jeszcze wracam do atmosfery Schroniska naKondratowej, gdzie minutę przed północą wszyscy rozba -wieni turyści czekali w ciszy, aż dokładnie o północy „od -dzwonię“ drewnianą pałką o wielką patelnię dwunastomauderzeniami NOWY ROK (to był mój stały przywilej - jakodyżurnego ratownika). Potem następował wybuch radości,życzenia i wielka zabawa do białego rana.

* Schronisko w 1949 r. zostało wybudowane przez PTT na gruntach Lasów Państwowych na podstawie 30-letniejumowy użyczenia. Następca prawny Lasów Państwowych - Tatrzański Park Narodowy nie przedłużył umowy następcyPTT - Polskiemu Towarzystwu Turystyczno - Krajoznawczemu i w wyniku długotrwałego procesu sądowego przejąłschronisko we władanie. Andrzej Skupień pozostał nadal dzierżawcą.

Od red.: Zgodnie z wolą Autora, honorarium za powyższy tekst przekazujemy na konto odbudowy Schroniska Zbój-nickiego w Dolinie Staroleśnej (Zbojnícka chata - Veľká Studená Dolina)

GÓRSKIE SYLWESTRY (4)C zas pomiędzy Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem w naszej polskiej

tradycji jest bardzo ważny. W moim rodzinnym domu Boże Narodzeniei poprzedzający je wieczór wigilijny spędzało się w gronie rodzinnym i rac-

zej niemożliwym byłoby wyłamanie się z tej tradycji. Dom rodzinny można byłoopuścić wyjeżdżając np. na narty najwcześniej w drugi dzień świąt, przy czym syl-westry i Nowy Rok mogliśmy, nawet jeszcze jako niepełnoletni - spędzać poza do-mem, oczywiście w miejscu uzgodnionym i pod niewidzialną kontrolą rodziców.

ATRY W MOIM ŻYCIUWSPOMNIENIA JANA KOMORNICKIEGO

AMBASADORA RP W REPUBLICE SŁOWACKIEJ

T

Schronisko na Hali Kondratowej.Fot. Ryszard Ziemak

Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 11

Już od rana rozpoczyna się ruch wokół pomnika Ada-ma Mickiewicza, gdzie uczestnicy konkursu ustawiająswoje prace, pojawiają się ich rodziny, pomagającew składaniu kruchych i skomplikowanych konstrukcji,sympatycy, dziennikarze i tłumy turystów. Dokładnieo dwunastej, przy akompaniamencie hejnału z wieży Ko-ścioła Mariackiego rusza bajecznie kolorowy pochód pr-zez Rynek do wrót „Pałacu pod Krzysztoforami“, gdzieszopki przechodzą pod opiekę Muzeum Historycznego.

W niedzielę, trzy dni po konkursie autorzy najbardziejimponujących prac zostają uroczyście nagrodzeni. Sądkonkursowy ocenia głównie architekturę szopki, proporcjebudowli, formę dekoracji, kolorystykę, postacie, kontynu-owanie tradycji, ale także i nowatorstwo. Szopki ekspono-wane są jeszcze przez jakiś czas, a potem wędrują w świ-a t, by wzbogacać prywatne kolekcje i cieszyć oczy no-wych właścicieli. Szopka krakowska jest w swojej formieewenementem wśród podobnych zwyczajów pielęgnowa-nych w innych krajach. Jej światowa tradycja wywodzi sięz jasełkowych misteriów, zapoczątkowanych w trzynastymstuleciu przez św.Franciszka z Asyżu, który po raz pierws-zy odtworzył niezwykłe zdarzenie narodzenia Syna Boże-go. Z przygotowanego przez niego uroczystego, wzbo -gaconego śpiewami i modlitwami spotkania wiernychw grocie we włoskiej miejscowości Greccio, pochodzitak że utrzymywana w Polsce tradycja północnej wigilijnejpasterki. Z klasztorów franciszkańskich zwyczaj aranżowa-nia stajenki ze żłóbkiem z Dzieciątkiem, otoczonym posta-ciami Matki Boskiej i św.Józefa, Trzech Króli i pasterzy,oraz zwierzętami, szybko rozprzestrzenił się wśród naro-dów chrześcijańskich, a potem na cały świat, gdzie przy -bie ra jednak zupełnie odmienne formy. Swój obecny kształtartystyczny szopka krakowska uzyskała w wieku XIX, kiedyto podobne dzieła zaczęły pojawiać się powszechnie w ró-żnych regionach Polski. Żadne jednak nie mogły dorów-nać tym z Krakowa, może dlatego, że ich wyrobem zająłsię nie kto inny, a sami murarze, pochodzący z przedmie-ść. Pozbawieni pracy w zimie cały swój czas i serce zac-zęli poświęcać doskonaleniu swoich baśniowych budowli,z którymi kolędowali potem po śródmiejskich salonachi pałacach, zarabiając w ten sposób. Za mistrzów w tej dzi-e dzinie uznawani są do dziś Michał Ezenekier, majstermurarski z Krowodrzy oraz Franciszek Tarnowski.

W czasach rozkwitu tradycji istniały dwa zasadnicze ty-py szopek. Te pierwsze, to małe, proste, do postawieniapod choinkę, nie przekraczające 40 cm wysokości, któredo dziś stanowią atrakcyjny towar i które setkami pojawiająsię w okresie Bożego Narodzenia pod Kościołem Mariac-kim i Pomnikiem Mickiewicza. Drugie natomiast to duże,pracochłonne budowle, dochodzące do dwóch metrów,ze scenami do kukiełkowych przedstawień. Budowane by-ły z drewnianych listewek, tektury i kolorowego papieru.Nie mogły być zbyt ciężkie, musiały być natomiast okazałei olśniewająco zdobione.

To właśnie ich prezentacja stopniowo nabierała charak-teru przedstawienia, bywała wzbogacana o muzykę i sło-wo. Do I wojny światowej przedstawienie szopki krakows-kiej było obowiązkowym punktem obchodów Świąt Boże-go Narodzenia w krakowskich domach. Występy trupy ko-lędniczej, która składała się zazwyczaj z kilku osób umie-jących poruszać kukiełkami, śpiewać i grać na instrumen-tach, zamawiane były bezpośrednio na Rynku, gdzie usta-wiały się zespoły szopkarskie i czekały na zaangażowanie.Kuplety miały charakter obyczajowy, ale z upływem czasuzaczęły nabierać wartości artystycznych i sięgać np. po

akcenty polityczne. Ta forma zabawy dała początek szop-ce artystycznej „Zielonego Balonika“, na dramatycznejkonstrukcji spektaklu szopki krakowskiej oparty jest takżedramat Wyspiańskiego Wesele.

Tradycje szopki w tejże postaci zanikły w latach I wojnyświatowej i odrodzone zostały dopiero w roku 1923 przezKrakowskie Muzeum Przemysłowe, które zorganizowałopierwsze widowisko szopkowe. Pierwszy konkurs na Naj-piękniejszą Szopkę Krakowską odbył się 21 grudnia 1937roku. Przerwany na czas okupacji, powrócił po wojnie nakrakowski Rynek, a jego coroczne edycje od tej pory or-ganizowane są do dziś.

Do dziś także twórcy niezwykłych dzieł architektonicz-nych rządzą się przy ich konstruowaniu szeregiem niepisa-nych zasad. Budynek szopki ma stanowić godne do od -two rzenia sceny Bożego Narodzenia tło. Scenę tę umi-eszcza się często na pięterku powyżej świeckiego teatrzy-ku, co ma podkreślać niebiańskość wydarzenia i oddzie-lać ją równocześnie od ziemskiego zgiełku. Typowe dlaszopki krakowskiej jest też to, iż portretuje ona najbardziejcharakterystyczne motywy architektoniczne miasta, takiejak: wieże kościoła Mariackiego, attykę Sukiennic, kopułękaplicy Zygmuntowskiej, czy mury Barbakanu.

Ważne jest też, aby w szopce było jak najwięcej akcji,scenek rodzajowych, legendarnych, historycznych i współ -czesnych z udziałem jak największej ilości postaci /częstojest ich ponad sto lub więcej/. Najwyżej przy tym ocenia-ne są figurki wykonane specjalnie do danej szopki. Mate -riałem, z którego najczęściej korzystali wcześniej twórcybył kolorowy papier. Dziś typowe szopki wykonane sąnajczęściej ze staniolu, czyli cienkiej, kolorowej folii uży-wanej do pakowania czekoladek. I właśnie owo użycie takniezwykłego materiału, nie mającego zastosowania w sztu -ce o wysokich lotach, nie współgrającego z goszczącą naprzykład niedaleko, w Sukiennicach tradycyjną sztuką lu-dową, nie mającego w ogóle żadnego punktu odniesieniaw sztuce jako takiej, każe czasem zastanowić się nadprawdziwą wartością artystyczną dzisiejszej krakowskiejszopki, która potrafi swą dziwną formą zaszokować niejed-nego przybysza z zagranicy. Bez względu jednak na to,czy szacunek dla tradycji przeważy w naszych refleksjachnad podejrzeniami o wynoszenie na piedestał kiczu, czyteż nie, z pewnością przy okazji pobytu w Krakowiew okresie Świąt Bożego Narodzenia, nie ominiemy wysta-wy szopek, tego niepowtarzalnego, naszego, polskiegozjawiska.

Joanna Nowak - Matloňová

12 MONITOR POLONIJNY grudzień 1998

Oj MaluśkiOj, Maluśki, Maluśki, Maluśki jakorękawiczka,alboli też jakoby, jakobykawałeczek smyczka. La...

Czy nie lepiej by Tobie, by Tobiesiedzieć było w niebie,wszak Twój Tatuś kochany,kochany nie wyganiał Ciebie. La...

Tam Ci zawsze służyły, służyłyprześliczne Anioły,a tu leżysz sam jeden, sam jedenjako palec goły. La...

Tam kukiełki jadałeś, jadałeśz czarnuszką i miodem,tu się tylko pożywisz, pożywiszsamym tylko głodem. La...

Tam se w niebie spijałeś, spijałeśsłodkie małmazyje,tu się Twoja gębusia, gębusiagorzkich łez napije. La...

Tam to miałeś posłanie, posłaniei miękkie piernatki,tutaj na to nie stanie, nie stanieTwej kochanej Matki. La...

Tam w niebiosach wygody,wygody, a tu bieda wszędzie,jak Ci teraz dokucza, dokucza, toi potem będzie. La...

A powiedzże, mój Panie, mójPanie, co się też to stało,że się Tobie na ten świat, na tenświat przychodzić zachciało. La...

Gdybym ja tam jako Ty, jako Tytak królował sobie,nie chciałbym ja przenigdy,przenigdy w tym spoczywaćżłobie. La...

Albo się więc, mój Panie, mójPanie, wróć do swej krainy,albo pozwól się zanieść, sięzanieść do naszej chałpiny. La...

Cóż Ci oddam, mój Panie, mójPanie, chyba me piosneczki,alboli też te moje, te moje lipoweskrzypeczki. La...

SZOPKAKRAKOWSKACo roku, mniej więcej trzy tygodnie przed Świ-

ę tami Bożego Narodzenia, krakowski Ry-nek Główny zapełnia się uczestnikami

i miłośnikami niezwykłego widowiska. Zgodnie z tradycją, pi-erw szy czwartek grudnia staje się świętem krakowskichszopkarzy, dla których punktem honoru jest udział w konkur-sie, przyciągającym miłośników szopek z całej Polski.

Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 12

WIGILIJNE DANIA NASZYCHCZYTELNICZEK Jeżeli mówimy o tradycyjnej polskiej wieczerzywigilijnej, która musiała być postna, to zarazkojarzy nam się z nią owych legendarnych dwa -naście dań, które gdy zaświeciła pierwsza gwiaz -da na niebie, zaczynali konsumować nasi przod -kowie po uprzednim podzieleniu się op łat kiem.Dwanaście potraw podawano, by upamię tnić, żedwunastu było uczniów Jezusa - apos to łów,a także dlatego, że dwanaście jest miesięcyw roku.

I chociaż dziś podajemy znacznie mniej dań,nadal zgodnie z polską (słowacką zresztą też) tra-dycją składają się one tak jak dawniej z „ wszyst-kiego co w polu, sadzie, ogrodzie, lesie i w wod-zie“. Do swoich domów przyniosłyśmy w posagutakże polską tradycję kulinarną. Tradycję potrawwigilijnych przygotowywanych w naszym domurodzinnym wzbogaciłyśmy o potrawy podawanew rodzinie naszego małżonka.

Dania wigilijne często związane są z kuchniąregionalną. I takie właśnie przesłały nam dwie pa-nie, czytelniczki „Monitora Polonijnego“.

Na wigilijnym stole rodziny pani Emilii Bacú-rovej z Koszyc nie może zabraknąć ulubionej zu-py śliwkowo - jabłkowej i smażonych grzybów.

Do przygotowania zupy śliwkowo - jabłkowejpotrzebujemy garść suszonych śliwek i garść ja-błek, które gotujemy przez 10 - 15 min. w 1,5 l wo-dy. Ze szklanki mąki, 1 jajka i małej ilości wody przy -gotowujemy lane kluseczki, które łyżeczką kładzie-my do zupy. Gdy zupa zawrze, po wrzuceniu klu-seczek trzeba dodać szczyptę soli, posłodzić orazdosmakować sproszkowanym cynamonem.

Smażone grzyby przygotowuje pani Emilianastępująco: dwie lub trzy garście suszonychgrzy bów, najlepiej prawdziwków, gotuje w wod-zie. Gdy grzyby są miękkie, scedza je (wywar wy-ko rzystuje do gotowania barszczu lub kapusty),a następnie na 15 dkg masła smaży dwie dużepokrojone na drobno cebule i ugotowane grzyby.Gdy są podsmażone soli je i dodaje trochę wege-ty. Pod koniec można je podlać niewielką ilościąwody - radzi pani Emilia. Tak usmażone grzybypodaje z ziemniakami lub białym pieczywem.

Pani Emilia oba te dania wigilijne nauczyła się pr-zy rządzać od swej babci z polskiej części Orawy.Tradycję przeniosła do swego koszyckiego domu.

Drugi list otrzymaliśmy od pani Krystyny Kova-čovej z miejscowości Medvedzie pow. TvardošinI pani Krystyna przesłała nam orawski przepis nawigilijne danie. Z tą różnicą, że pochodzi on zesłowackiej Orawy, a pani Krystyna pochodzącaz tarnobrzeskiego, poznała go po zamieszkaniuw Słowacji. Nie tylko, że go poznała, ale, jak sa-ma pisze, bardzo polubiła i ona, i cała jej rodzina.

U państwa Kovačów głównym daniem wigilij-nym jest kapustnica z wędzoną rybą.

Do przygotowania tej kapustnicy potrzebuje-my: 2 l wody z kiszonej kapusty, 1 wędzoną rybę(dużą), garść suszonych grzybów, 2 ząbki czos -nku, 200 ml słodkiej śmietany, sól, ziele angiel-skie. Wodę z kapusty, grzyby, wędzoną rybę,czosnek i ziele angielskie gotujemy razem doczasu, aż grzyby będą miękkie. Ugotowaną zupęzagęszczamy śmietaną, w której rozmieszaliśmydwie łyżki mąki. Jeżeli trzeba, dodajemy szczyptęsoli i trochę pieprzu. Podajemy z gotowanymi zie -mniakami polanymi obficie stopionym masłem.

Obu Paniom dziękujemy za przesłane przepisyoraz życzenia świąteczne, które odwzajemniamyi zachęcamy do dalszej współpracy z nami.

DWA RAZY PSTRĄG Przyznam szczerze, że dla mnie rybą, bez której

nie wyobrażam sobie wieczerzy wigilijnej nadal po-zostaje poczciwy, tradycyjny karp królewski, cho -ciaż w moim domu rodzinnym obok niego był i szc-zu pak, i sandacz. Wiem, że wielu Słowaków do ry-by nie łatwo przekonać, a jeżeli się to uda, to najc-zęściej aprobują obok śledzia jeszcze pstrąga.Dlatego też do naszych świątecznych przepisówwłączyłam dwa, mniej znane sposoby przygotowa-nia tej doskonałej ryby.Pstrąg cytrynowy

Potrzebujemy: 2 pstrągi (ale może też być szczu-pak lub lin), 2 cytryny, 3 łyżki octu winnego, 3 ząbkiczosnku, 1 cebulę, 1 seler (najlepiej naciowy), 4 liś -cie laurowe, 1 łyżeczkę gorczycy, pół łyżeczki zi-a ren pieprzu czarnego, 1 łyżkę oliwy, 2 łyżki ma-sła, natkę pietruszki, sól, pieprz, cukier.

Dokładnie oczyszczone ryby myjemy w zimnejwodzie. W dużym płaskim garnku zagotujemy 2 l wody z octem winnym, solą i łyżką cukru. Wrzu-camy cebulę pokrojoną na ćwiartki, kawałki selera,2 liś cie laurowe, gorczycę, ziarenka pie przu. Gotu-jemy przez co najmniej 20 min. Wkładamy rybę i da-lej gotujemy przez 15 min, nie dopuszczając do wrzenia. Duże żaroodporne naczynie smarujemyoliwą, a na jego dnie układamy umyte i pokrojonew plasterki cytryny. Na nich układamy ryby, polewa-my je stopionym masłem, posypujemy posiekanymczosnkiem, dekorujemy pokruszonym liściem lauro-wym i podlewamy filiżanką wywaru, w którym goto-wała się ryba. Wstawiamy na 15 minut do na -grzanego piekarnika (180 °). Podajemy z ziemniaka-mi purée.Pstrąg migdałowy

Potrzebujemy: 4 pstrągi średniej wielkości,150 g masła, 50 g uprażonych migdałów, 200 mlsłodkiej śmietany, mąkę, sól.

Oczyszczone, umyte pstrągi osolimy i poprószy-my mąką. Opiekamy je na stopionym i dobrzerozgrzanym maśle (z każdej strony ok. 5 minut). Poupieczeniu ryby przekładamy na rozgrzany półmi-sek. Do masła, które pozostało na patelni po sma-żeniu ryb, dodajemy śmietanę i ołupane, pokrojo-ne na paseczki migdały. Mieszając, szybko zagotu-jemy. Gotowym sosem polejemy pstrągi. Podajemyudekorowane płatkami cytryny. Dodatek - gotowa-ne ziemniaki.

FILETY Z DORSZANIETRADYCYJNIE

Potrzebujemy: 4 porcje filetów z dorsza (po150 g), sok z 1 cytryny, 1 banan, 1 pomarańczę,3 łyżki masła, mąkę, 1 jajko, sól.

Filety z dorsza rozłożymy na półmisku, pokropi-my sokiem z połowy cytryny i posolimy. Ołupanybanan pokroimy na cienkie plasterki. Na cienkieplastry pokroimy także ołupaną pomarańcz i wy -bierzemy z niej pestki. Na owalną miskę żarood-porną wysmarowaną masłem układamy na przemi-an obok siebie plasterki pomarańczy i banana. Po-tem półmisek wstawiamy do lekko rozgrzanego pi-e karnika. Filety z dorsza obtaczamy w mącei w rozbełtanym widelcem jajku. Smażymy je napołowie dobrze rozgrzanego masła. Usmażone nazłoto filety układamy na owocach, które do tegoczasu ogrzewaliśmy na półmisku w piekarniku. Po-kropimy sokiem z pozostałej połówki cytryny. Poda-jemy z gotowanymi ziemniakami polanymi masłem.

ŚWIĄTECZNY INDYK Uwaga: Jeżeli chcemy na świąteczny obiad po-

dać indyka nie wolno nam zapomnieć, że przed je-

go pieczeniem należy naciąć skórę w stawach ko-lanowych i wyciągnąć z ud poszczególne ścięgna,najlepiej obcęgami. Jeżeli tego nie uczynimy, tomięso będzie twarde i suche. Gdy zamierzamy pr-zy rządzić indyka z nadzieniem, to pamiętajmy, żenapełnia się nim tylko worek wola, a nie jak w in-nych ptaków tuszkę.

Oczyszczonego, dobrze natartego z wierzchui wewnątrz solą indyka, któremu obcięliśmy końceskrzydeł, układamy na brytfannie grubo wysmaro-wanej masłem (ja używam naczynia glinianego,w jakim na Słowacji piecze się gęsi, a z wierzchulekko prószę indyka także słodką papryką). A na-stępnie całego indyka obkładamy cienkimi plastra-mi wędzonej słoniny i płatkami masła i podlewamyletnią wodą. Brytwannę szczelnie okrywamy aloba-lem i zaczynamy piec w gorącym piekarniku. 3,5 kgindyka pieczemy około trzech godzin. Pierwszedwie godziny, jeśli nie zapomnieliśmy o wodzie, pi-e czemy go nie zdejmując alobalu, a ostatnią godzi-nę już bez niego, ale smarując tuszkę, z którejusunęliśmy słoninę, stopionym masłem. Po upie -czeniu wykładamy na półmisek, porcjujemy, a sospodajemy w sosjerce. Do świątecznego indyka po-daję ryż z zielonym groszkiem oraz smażone bo-rówki z gruszkami. Jeśli borówek nie mamy, to naj-lepiej podać kompot z brzoskwiń.

Warto pamiętać, że indyka w czasie pieczenianigdy nie przewracamy, przez cały czas leżyw brytwannie na grzbiecie!

Jeżeli chcemy podać świątecznego indykaz nadzieniem, to wybór jest niezwykle bogaty; mo-że być migdałowe, orzechowe, rodzynkowe, kasz-tanowe, truflowe. Przepisy na nie znajdziemy w ka-żdej książce kucharskiej, w naszym przepisiechodziło nam przede wszystkim o podanie szcze-gółów, które gwarantują, że świąteczny indyk za-służy sobie na miano ptaka królewskiego.

FRANCUSKA GAŁĄŹ WIGILIJNA Tym, czym dla nas w Wigilię jest makownik, dla

Francuzów jest gałąź wigilijna. Ze względu na do-skonały smak oraz walory dekoracyjne od szeregujuż lat ten tradycyjny francuski deser wprowadziłamna nasz stół.

Ciasto biszkoptowe: 8 jaj, 1 czubata szklan-ka cukru pudru, 10 płaskich łyżek mąki, podwój-na porcja cukru waniliowego, szczypta soli, ma-sło do posmarowania blachy.

Krem: kostka masła, 10 łyżek cukru pudru, 3łyżki kakao, 5 łyżek mleka, 1 żółtko, pojedynczaporcja cukru waniliowego.

Ciasto - żółtka z cukrem pudrem, cukrem wani-liowym i szczyptą soli dokładnie ukręcić aż douzyskania pulchnej, gładkiej masy; dodać przesia-ną mąkę i sztywną pianę z białek. Ciasto wylać nablachę wyłożoną natłuszczonym pergaminem lubalobalem i przez 30 min. piec w dość gorącym pi-e karniku. Po ostygnięciu ciasto przekroić nitką nadwa płaty, oba posmarować częścią kremu (2/3),ułożyć jeden na drugim i zwinąć jak roladę. Zwija-nie należy zacząć z dwóch równoległych bokówrównocześnie. 1/3 kremu posmarować po -wierzchnię rolady, posypać tartą czekoladą i widel-cem narysować faliste linie „kory“. Wstawić do lo-dówki i dobrze ochłodzić. Przed podaniem wet -knąć w ciasto gałązkę świerku lub jodły, lekkooprószyć cukrem pudrem (efekt śniegu).

Krem: masło utrzeć z cukrem, żółtkiem i cu-krem waniliowym na pulchną masę, dodać kakaowymieszane na papkę z mlekiem, dobrze wymies-zać.

dmm

grudzień 1998 MONITOR POLONIJNY 13

Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 13

14 MONITOR POLONIJNY grudzień 1998

W dniach 19 - 24 październi-ka odbył się w Gdyni 23Festiwal Polskich Filmów

Fabularnych. Nie sposób omówić wszy -stkich filmów, których pokazy odbyłysię w ramach festiwalu, ograniczę siędo tych, które wywarły na mnie najwię -ksze wrażenie, co zresztą w dużejczęści pokrywało się z werdyktem jury.

Zacznę od filmu, który najbardziej mnie wzruszył,chociaż nie jest melodramatem. Historia kinaw Popielawach Jana Jakuba Kolskiego to poetyc-ka baśń, w której nastoletni bohater z ciepłem i hu-morem opowiada historię rodziny Andryszków zewsi Popielawy. Najstarszy z nich zbudował kinema-tograf na długo przed braćmiLumiere, którzy, jak powszech-nie wiadomo, uważani są za wy-nalazców tej machiny. Jest torodzaj kina o kinie, przesycone-go jego magią; szósty z roduAndryszków, który próbuje odt-worzyć wynalazek pradziadkadeklaruje, iż wierzy w kino moc-niej niż w Pana Boga. Miałam pr-zyjemność rozmawiać z odtwór-cą jednej z głównych ról, Kr-zysztofem Majchrzakiem, które-go być może będzie gościćw pierwszym kwartale przyszłe-go roku Instytut Polski w Braty-sławie. Film ten zresztą otrzymałgłówną nagrodę Złote Lwy Gda-ńskie a Krzysztof Majchrzaknagrodę za najlepszą rolę męs-ką.

Film U Pana Boga za pie-cem w reżyserii Jacka Bromski-ego ukazuje stosunki panującew małym miasteczku na kresach wschodnich, gdziejak w soczewce skupiają się polskie wady i przywa-ry. Chociaż komedii tej daleko do perfekcji Sa-mych swoich Sylwestra Chęcińskiego (uważanejza jedną z najlepszych komedii tego typu), m.in.z uwagi na brak pierwszoplanowych aktorów polski-ego kina, to jednak oglądając ją, można się wspani-ale zrelaksować. Wyrazem tego jest przyznanie jejnagrody publiczności - Złotego Klakiera.

Dużym wydarzeniem artystycznym festiwalu byłtakże pokaz filmu czeskiego reżysera Vladimíra Mi-chálka Zabić Sekala. Warto dodać, iż powstałw koprodukcji polsko-czesko-słowacko-francuskiej.Kryterium narodowości reżysera w jednoczącej sięEuropie - zdaniem organizatorów - nie powinno mi-eć jakiegokolwiek znaczenia, stąd projekcja filmuw ramach konkursu była zgodna z regulaminem.

Film jest utrzymany w konwencji westernowej,jednak jego osobliwością jest to, że nie ma w nimwyraźnego podziału na dobrych i złych, krzywdzo-nych i krzywdzących. Mieszkańcy jednej z wiosekna Morawach w czasie okupacji niemieckiej stająwobec problemu eliminacji miejscowego denuncja-tora. Zadanie to powierzają przybyłemu niedawnodo wioski kowalowi ... W tych dwóch głównych ro-lach występują polscy aktorzy Bogusław Linda (Se-kal) i Olaf Lubaszenko (kowal). Rolę udręczonej,młodej mężatki zagrała Agnieszka Sitek, która nafestiwalu w Karlovych Varach (gdzie film zdobył nag-rodę ekumenicznego jury) uznana została za polskąMaryl Streep. Mam nadzieję, iż w Bratysławie od-będzie się pokaz specjalny tego filmu, w ramachfestiwalu FEBIO-FEST w lutym 1999 r., z udziałemm. in. polskiej aktorki A. Sitek (która wstępnie przy-jęła zaproszenie do Bratysławy).

Przyznam się, iż niezbyt dobrze znam się na grzena rynku papierów wartościowych, stąd zafascyno-wała mnie tematyka filmu Amok w reżyserii NataliiKorynckiej - Gruz. Film opowiada historię dwóchmłodych mężczyzn : gracza giełdowego i dzienni-karza, który wciąga się w spekulacje giełdowe,traktując swoje życie również jako grę. To pierwszy

w Polsce film o mechanizmach gry giełdowej i śro-dowisku ludzi związanych z giełdą.

Wśród imprez towarzyszących festiwalowi był pr-zegląd polskich komedii filmowych, gdzie przypo-mniano takie już klasyczne pozycje, jak: Skarb,Ewa chce spać, Rejs czy Sami swoi.

Honorowym gościem festiwalu był m.in. wybitnypolski reżyser Jerzy Kawalerowicz, który wyraziłchęć przyjazdu do Bratysławy. Warto w tym miejscuprzypomnieć, iż za film Austeria reżyser zdobył Zło-te Lwy Gdańskie w 1984 r. a jego najgłośniejszyfilm Faraon był nominowany do Oskara.

Były też na festiwalu filmy, które mnie rozczaro-wały, np. Złoto Dezerterów (kontynuacja C. K. De-zerterów), który mimo wspaniałej obsady (MarekKondrat, Wiktor Zborowski, Jan Englert, KatarzynaFigura ....) i reżyserii Janusza Majewskiego, w żad-

nym zakresie nie spełnił oczekiwań widzów - nieśmieszył, nie ciekawił, nie bawił lecz nużył i pozos-tawił poczucie niedosytu. W większości wypadkówkręcenie na siłę tzw. „dalszych ciągów“ nie dajespodziewanych efektów .

Przesłanie filmu Pokój saren w reżyserii LechaMajewskiego pozostało (przyjmniej do końca festi-walu) tajemnicą reżysera i scenarzysty. Pojawieniesię pod koniec filmu tytułowych saren wywołałou publiczności westchnienie ulgi.

Film Poniedziałek w reżyserii Witolda Adamka,w którym grają aktorzy nieprofesjonalni (naturszczy-cy), wzbudził we mnie uczucie niesmaku, chociażbyz uwagi na przeładowanie dialogu wulgaryzmami.

Z kuluarów festiwalu - autorem plakatu filmowegobył Lech Majewski, reżyserem filmu Pokój saren ta-kże Lech Majewski. Jednakże zbieżność nazwiskjest całkowicie przypadkowa, gdyż pierwszy z nich

jest profesorem warszawskiej Akademii Sztuk Pięk-nych, drugi natomiast reżyserem, scenarzystą, pro-ducentem filmowym, pisarzem, poetą i malarzemmieszkającym na stałe w USA.

W godzinach porannych odbywały się pokazyw ramach cyklu „Festiwal dzieciom“, gdzie możnabyło obejrzeć takie filmy jak Dom Pirków w reżyseriiGrażyny Popowicz, Gdzie jesteś, Święty Mikołajuw reżyserii Igora Mołodeckiego. Mnie najbardziejpodobał się film Królestwo zielonej polany w reży-serii Krzysztofa Kiwerskiego i Longina Szmyda,z wyraźnym przesłaniem ekologicznym. Jest to filmrysunkowy, którego twórcy pokazują, jak zmieniasię optyka postrzegania przyrody, w zależności odmiejsca w ekosystemie. Ludzie, dopiero po po mniej -szeniu do rozmiarów pszczół, dostrzegają zagroże-nie, jakie niesie ingerencja człowieka w przyrodę.

Film nie jest pozbawiony elemen-tów satyrycznych np. kiedy dyrek-tor Fabryki Rzeczy Bardzo Wa-żnych ma budować w środku lasuFabrykę Rzeczy Jeszcze BardziejWażnych.W ramach pokazów specjalnychprzedstawiono m.in. film dyplomo-wy z okazji 50 - lecia szkoły filmo-wej w Łodzi. Mnie najbardziej zain-teresował paradokument Fotoa-mator w reżyserii Dariusza Jabłoń -skiego (był m.in. drugim reżyse-rem cyklu Dekalog K.Kieślowskie-go), w którym pokazano zderzeniedwóch światów - świata ludzi za-mkniętych w getcie i świata ludzispoza jego murów, współczesnejŁodzi z jej przeszłością. Film zostałzrealizowany przy wykorzystaniuodnalezionych w 1987 r. w aus -triac kim antykwariacie kolorowychprzeźroczy filmowych z początkulat 40-tych, które wykonał Niemiec

pracujący w getcie jako główny księgowy. W filmiewykorzystano technikę polegającą na nakładaniu nate historyczne już przecież zdjęcia stylizowanychczarno - białych scen ze współczesności. Wstrzą -sający dokument kończy informacja, że hitlerowskiurzędnik zmarł w 1994 r. jako szanowany obywatel.

W ramach pokazów poza konkursem (tzw. Off -Festiwal) pokazano po raz pierwszy filmy niezależ -nych reżyserów, które dotykają m.in. istotnych pro-blemów społecznych. Przyznam się, że nie widzia-łam ich wszystkich, lecz z tych, które udało mi sięzobaczyć najciekawszy wydał mi się film Więziennesny samochodziarza. Jest to historia więźnia, któryw więzieniu wyobraża sobie spotkanie ze swoją dzi-ew czyną - wytworem swojej wyobraźni. Reżyseremjest Yves Goulais (z zawodu reżyser teatralny) skaza-ny za zabójstwo znanego polskiego jazzmana Andr-zeja Zauchy i jego żony (aktorki teatralnej).

W Gdyńskim Teatrze Muzycznym, gdzie odbywa-ły się galowe pokazy filmów festiwalowych, otwartotrzy wystawy: wystawę plakatów z gdyńskich kinokresu międzywojennego, wystawę rzeźb współc-zesnego gdyńskiego artysty Kazimierza Kalkowskie-go oraz wystawę pamiątek po przedwojennej gwie-ździe polskiego kina Jadwidze Smosarskiej, z okaz-ji 100 - rocznicy jej urodzin.

Ciekawostką festiwalu był fakt, iż w komedii Ko-chaj i rób co chcesz w reżyserii Roberta Glińskie-go, jedną z głównych ról zagrała córka premieraRP, Jerzego Buzka. Na pokazie obecna była rów -nież małżonka premiera.

Już pierwszego dnia festiwalu pokazano oczeki-wane przez wielu fragmenty filmu Jerzego Hoffma-na Ogniem i mieczem, którego polska premieraprzewidywana jest na luty 1999 r.

Wśród zaprezentowanych polskich filmów(w konkursie pokazano ich 17) nie widać kandyda-tów do Oskara czy Złotej Palmy. Co prawda, filmZabić Sekala został zgłoszony do nagrody Oskara,ale jako film czeski.

Barbara Suchoń-Chmiel

Gdańskie Lwy w GdyniIMPRESJE FESTIWALOWE

Historia kina w Popielawach, reż. Jan Jakub Kolski

U Pana Boga za piecem, reż. Jacek Bromski

Historia kina w Popielawach, reż. Jan Jakub Kolski

Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 14

grudzień 1998 MONITOR POLONIJNY 15

W 1995 roku, dzięki stara niomwładz miasta oraz RząduRzeczypospolitej Pol skiej,

Kraków otrzymał od Rady Ministrów Kultu-ry Unii Europejskiej zaszczytny tytuł Euro-pejskiego Miasta Kultury w roku 2000.Mianem tym zostało wyróżnionych takżeosiem innych miast europejskich: Awi -nion, Bergen, Bolonia, Bruksela, Helsinki,Praga, Rejkjavik i Santiago de Composte-la. Miasta te przygotowują dla swych go-ści specjalne programy, które odbędą sięw jubileuszowym roku 2000.

Kraków, dawna stolica Polski, miasto Papieżai artystów, miasto światowej sławy zabytków, jedne-go z najstarszych europejskich uniwersytetów, mi-as to współistnienia kultury rozkochane w teatrzei muzyce, postanowił z chwilą stania się Europejs -kim Miastem Kultury 2000, czas, jaki pozostał dokońca wieku, wypełnić wielkim pięcioletnim festiwa-lem. I tak każdy rok ma w Krakowie swego patrona,twórcę światowej sławy na stałe związanego z tymmiastem.

ROK 1996 BYŁ ROKIEM FILMU PODPATRONATEM ANDRZEJA WAJDY.

Znakomity reżyser swój rok rozpoczął od prasta-rego zwyczaju puszczania wianków na wodziew najkrótszą noc. Prastare, olbrzymie smoki prze -szły wówczas z rynku Głównego, koło Smoczej Ja-my i nad Wisłą stoczyły widowiskową walkę Gigan-tomachię w wykonaniu teatru Plasticiens Volants.Największym wydarzeniem roku stała się Unia Teat-rów Europy i przyjazd na nią takich sław, jak GiorgioStrehler i jego Piccolo Teatro z przedstawieniemWyjątek i reguła. Wydarzeniem była obecność Lu-ca Ronconi i Teatru di Roma ze sztuką Ku PeerGyntowi. Atrakcją były Songi Brechta w wykonaniuMilvy, kolejnej legendy teatru światowego. Zaskaku-jące było przedstawienie Karin Beier Sen nocy let-niej Szekspira, w czasie którego aktorzy z całej Eu-ropy mówili we własnych, narodowych językach.Stąd też podtytuł przedstawienia - „EuropejskiSzekspir“. Festiwal Andrzeja Wajdy kończyła wysta-wa TO LUBIĘ, na której eksponowano polskie ma-larstwo i rzeźby, które wybrał patron roku. Obokportretu trumiennego, rzeźby Beresia i malarstwaPiotra Michałowskiego, przez Andrzeja Wróblewski-ego, znalazły się w tym wyborze dzieła, którymi Wa-jda pragnął przedstawić oryginalność polskiej sztu-ki.

W roku 1996 Kraków 2000 objął swym patrona-tem Festiwal Kultury Żydowskiej, w ramach któregoodbyły się m. in. warsztaty kaligraficzne, tanecznei kulinarne. Zainteresowaniem cieszyły się koncertyzespołu Kroke, Muzsikas z Węgier czy Bustana Ab-rahama z Izraela. Najgłośniejszy jednak stał się kon-cert Josepha Malovanego, światowej sławy kantoraze Stanów Zjednoczonych, jednego z najbardziejznanych kantorów młodego pokolenia. Na wystawierysunków Bruno Schultza pokazano autoportretyi sceny uliczne. Nie brakowało propozycji teatral-nych - był Gimpel Głupek oraz Chasyd RyszardaNieoczyma.

ROK 1997 był ROKIEM POEZJI PODPATRONATEM WISŁAWY SZYM-BORSKIEJ I CZESŁAWA MIŁOSZA

Jego kulminacyjnym punktem było SpotkaniePoetów Wschodu i Zachodu, na które zapraszaliszanowni nobliści. Do Krakowa zjechało 21 wybit-nych poetów ze wszystkich kontynentów. Wzięliudział w spotkaniach, wieczorach poezji i dyskus-jach. Podpisywali swe książki w kawiarni Noworoli w Sukiennicach. Zjazd Poetów zakończył się w Te-atrze Słowackiego wieczorem, którego motywemprzewodnim była podróż, a poeci czytali poświęco-ne jej wiersze.

Najważniejszym przedsięwzięciem wydawniczymtego roku był firmowany przez Kraków 2000 projekt

Exlibris Kraków 2000. Seria wydanych książek ob-jęła najciekawsze zjawiska współczesnej poezji,prozę, eseistykę literacką autorów świata. To w niejukazał się także Piesek przydrożny Czesława Mi-łosza, za który jego autor otrzymał w roku 1998prestiżową Nagrodę Nike.

Rok ten przejdzie też do historii Krakowa jako da-ta, kiedy to po wielu latach spełnił się zamysł rzeź -bia rza Wacława Szymanowskiego, a makieta jegopomnika „Pochód Królów na Wawel“, rozrosła domonumentalnych rozmiarów, ożyła. Krzysztof Tysz-kiewicz zrealizował pomysł Andrzeja Wajdy i Krysty-ny Zachwatowicz. Przy dźwiękach dzwonu Zygmun-ta ruszył ulicą Floriańską w stronę rynku Głównegoniezwykły korowód 50 postaci. Za otuloną w welonAnankę, uosabiającą Fatum, kroczyli królowie odBolesława Śmiałego do Zygmunta III, a towarzyszyłyim postacie historyczne, jak np. św. Stanisław i Pio-tr Skarga. Jesienią 1997 roku odbył się festiwal

„Między Wawelem a Giewontem“ zorganizowanydla upamiętnienia stulecia Domu pod Jedlami w Za-kopanem, pierwszego i najwybitniejszego dziełaStanisława Witkiewicza, które zapoczątkowało tzw.styl zakopiański. Dom powstał dla Gwalberta Pawli-kowskiego a gościło w nim w przeszłości wielu wy-bitnych twórców kultury. W ramach festiwalu wysta-wiano ok. 300 przedmiotów na wystawie „MiędzyGiewontem a Parnasem“ w Muzeum Narodowymw Krakowie. Dla teatromanów przygotwano ArkęNoego, przekomiczny poemacik pisany zbiorowoprzez mieszkańców i gości Domu pod Jedlami.Festiwal „Między Wawelem a Giewontem“ zakoń -czył się w Teatrze im. Słowackiego widowiskiemGóralskie Bronowice.

ROK 1998 był ROKIEM MUZYKIPOD PATRONATEM KRZYSZTOFAPENDERECKIEGO

Zainaugurował go Wielkanocny Festiwal Ludwikavan Bethovena, który stał się wydarzeniem na miaręeuropejską. Gościli na nim artyści światowej sławya Biblioteka Jagiellońska po raz pierwszy udostęp-niła publiczności przechowywane od II wojny świa-towej rękopisy kompozytora.

Jesienią 1998 roku odbył się Festiwal KrzysztofaPendereckiego, najsławniejszego współczesnegokompozytora polskiego, który w listopadzie 1998roku obchodził 65. rocznicę urodzin, twórcy m. in.Stabat Mater i Raju utraconego. W czasie tegofestiwalu oprócz dzieł samego kompozytora, możnabyło usłyszeć utwory Mahlera, Strawińskiego,Szostakowicza, Dworzaka i Bartoka.

Wydarzeniem było europejskie prawykonanienajnowszego dzieła Krzysztofa Pendereckiego:Credo. Festiwal Kraków 2000 będzie kulminowaćw roku dwutysięcznym, a jego program wypełniąw znacznej mierze wydarzenia realizowane we ws-półpracy z pozostałymi ośmioma Europejskimi Mi-astami Kultury, z których każde buduje swój pro-gram w oparciu o wybrane hasło. Dla Krakowa jestto „MYŚL - DUCHOWOŚĆ - TWÓRCZOŚĆ“.

Przygotowane na podst. materiałów wydanych przezBiuro Festiwalowe Kraków 2000.

Światowa ListaKRAKOWIANZ inicjatywy Miasta Krakowa i Stowarzyszenia KrakowskieForum Rozwoju tworzy się Światowa Lista Krakowian - lud-zi pochodzących z tego miasta, którzy tam mieszkali i stu-diowali, którzy przede wszys tkim chcą swoją „krakowsko-ść“ kultywować, choć dziś mieszkają w różnych części-ach świata. I dlatego zbiera się i gromadzi informacjeo nich w formie komputerowej bazy danych. KrakowskieForum Rozwoju chce z nimi utrzymywać kontakt kores-pondencyjny i przekazywać ciekawe informacje o Krako-wie. W roku 2000 planuje Zjazd Krakowian 2000 - impre-zę kulturalno-naukową dla krakowian, którzy pragną spot-kać się w swoim ukochanym mieście. Osoby zaintereso-wane umies zczeniem na Liście Krakowian powinny wype-łnić odpowiednią ankietę, którą otrzymają od Krakow -skiego Forum Rozwoju

Floriańska 31, 31 - 019 KrakówTel/Fax: (0-12)-425190, Tel: (0-12)-4295263,e-mail: kr-forum@ kki.krakow.pl

Członkowie Klubu Polskiego mogą taką ankietę otrzymaćod prezesów organizacji regionalnych w Bratysławie, Kos-zycach i Martinie.

Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 15

16 MONITOR POLONIJNY grudzień 1998ZD

JĘC

IA:

STA

NO

STE

HLI

K New York, New York...

(dokończenie)

Informacje o Ame ry -kanach zbierałam rów -nież za pośrednictwem tele-wizji. Od samego rana bawiąich prezenterzy talk show. Takichprogramów jest bardzo dużo, a każdy charakteryzujesię czymś specyficznym. Co jest atrakcyjne w oczachAmerykanów? Oczywiście spotkanie z gwiazdami fil-mu i sceny, wywiady z ludźmi, którzy są odmienni odpozostałych. I tu wstrząsnęło mną spot kanie na wizjiz dwoma panami, których twarze były całkowicieowłosione. Ci ludzie zdecydowali się pokazać publicz-nie i rozmawiać otwarcie na temat swojej inności.Trudno mi powiedzieć ile w tym ekshibicjonizmu, a ilepo prostu chęci pozbycia się kompleksów. Oczywi-ście takie wystąpienia są nagradzane finansowo.Dobrze opłacane są występy w programie zapewnia-jącym widzom specyficzną zabawę: otóż w studiow obecności publiczności (która ma rozgrzewać dowalki) dochodzi do spotkania na scenie dwóch mężc-zyzn lub dwóch kobiet, które łączyła miłość, ale... ichzwiązek się skończył. Dlaczego i w jaki sposób, co by-ło tego przyczyną, kto był winien tego, dowiadują sięwidzowie podczas publicznej kłótni tych dwojga, któranierzadko bywa urozmaicana rękoczynami czy pikant-nymi epitetami. To się ogląda i za to się płaci występu-jącym...

Jak jeszcze zabawiają się Amerykanie? Rozmawia-łam z Polakiem, który przyjechał do Ameryki na międ-zynarodowy obóz młodzieżowy. Okazało się, że Euro-pejczycy najchętniej bawili się we własnym gronie, bo-wiem Amerykanie nie potrafili “wyluzować się” tak, bybawić się jak pozostali młodzi ludzie. Oni są przyzwyc-zajeni do sztywnych wystąpień, przemówień i podzię -kowań, słowem zachowują się tak, jakby nie potrafilizakończyć części oficjalnej przyjęcia. O tej pewnej“sztyw ności” czy “nieelastyczności” Amerykanów mó-wiło mi więcej osób. Jeśli gotują zupę z puszki, to mu -szą dolać dokładnie określoną ilość wody, w przeciw-nym razie wydaje im się, że zupa się nie uda. Nie matu miejsca na fantazję czy innowacje. Znajomej, gdymyła szyby płynem do mycia luster, zwrócono uwagę,że używa niewłaściwy środek.

Amerykanie posługują się określonymi schematamizachowań i używają formułek, które wcale nie musząwyrażać tego, co myślą. Jeżeli np. uśmiechając się,mówią - “Tak się cieszę, że cię widzę! Jak się masz?Wpadnij do nas jutro”, to raczej nie należy tego trakto-wać serio.

Amerykanie są bardzo zdyscyplinowani, ponie-waż wiedzą, że najczęściej wymierzaną karą za nie-podpo rządkowanie się przepisom jest kara pieni-ężna, dlatego gdy zbliża się godzina, w której służbyporządkowe będą sprzątać ulicę, przestawiają sa-mochód zaparkowany na ulicy, w terminach dokonu-ją opłat ubezpieczeniowych za swoje samochody.

Jeden znajomy raz spóźnił się z opłatąubezpieczenia auta, otrzymał karę pie -

nięż ną i... zakaz korzystania z własnegosamochodu podczas wee kendów.

Podróżowanie po Nowym Jorku, jak już wspomi-nałam, nie jest łatwe. W mieście jest kilka mo stów,

przez które przejazd jest płatny; najdroższym mostemkosztuje 7 dolarów. Drogi poza miastem są fantastycz-ne. Można wybrać, którą drogą się poje dzie: szybkąautostradą (przy czym muszę podkreślić, że Ameryka-nie nie jeżdżą specjalnie szybko, maksymalna prędko-ść na takiej drodze wynosi około 110 km/godzinę), al-bo trasą widokową, na mapie jest zaznaczone, co zo-baczycie. Można też jechać przez mias ta i wioski. Wi-ększość dróg w okolicach Nowego Jorku jest płatna.Płaci się albo za bilety w zależności od przejechanejtrasy, albo w rozsianych po drodze budkach, możnateż opłatę wrzucić do specjalnych koszy ustawionychpo drodze. Po wrzuceniu pieniędzy automatycznie za-pala się zielone światło - można jechać dalej! Możnateż na oknie samochodu umieścić swoją kartę banko-wą, a wtedy opłata za przejazd jest automatycznie do-konywana z konta na konto. Gdy pod koniec weeken-du wszyscy wracają do miasta, można przeżyć np. cz-terogodzinne stanie w korku samochodowym na drod-ze sześciopasmowej. Dla bar dziej zorganizowanychrodzin wymyślono udogodnienie - jeśli w samochodziejadą minimalnie 3 osoby, to mogą korzystać z szybkie-go pasa, który zazwyczaj jest wolny. Jest to więc pewi-

en rodzaj popierania zbiorowej komunikacji w ramachrodzin czy kontaktów sąsiedzkich.

Amerykanie lubią wszystko co jest duże i robi swo-ją wielkością wrażenie; tak więc po mieście jeździmnóstwo wielkich lincolnów - limuzyn długich, z przy-ciemnianymi szybami. Wciąż tu panuje moda na dużesamochody - amerykańskie krążowniki szos. Nie spo-tyka się fiatów czy renaultów.

W Nowym Jorku przejścia dla pieszych są ozna -czone sygnalizatorami świetlnymi, na których nie poja-wiają się odpowiednie kolory, ale napisy: WALKi DONT WALK (idź i nie przechodź). W związku z tymsłyszałam dowcip o Polaku, który telefonując do roda-ka zaproponował mu spotkanie na skrzyżowaniuWALK i DONT WALK.

Green Point w Nowym Jorku to polska dzielnica,tam Polacy mogą czuć się jak w domu; można pójśćdo polskich restauracji, polskich sklepów, w którychobsłużą was w języku polskim i zaserwują typowe pol-

skie dania. Na wystawach wszędzie napisy: “mówimypo polsku”, “zatrudnimy pracowników mówiących popolsku i angielsku”. W Green Point nie znając angiel-skiego, można żyć nawet do końca życia, bo wszyst-kie biura oferują, że wszystko załatwią za was, wy -starczy mieć pieniądze. W kioskach kupicie wszystkiepolskie gazety, począwszy od dzienników, skończyw -szy na kolorowych czasopismach kobiecych. W No-wym Jorku wychodzi “Nowy Dziennik” (już 28 lat), któ-ry informuje o wszystkich wydarzeniach w Polsce,w Ameryce i na świecie (nakład 130 tys.). W GreenPoincie możecie kupić polskie książki, polskie płyty,w sklepach spożywczych polską kiełbasę, czy szyn-kę. W jednym ze sklepów zajrzałam przez uchylonedrzwi na zaplecze - tam Polki lepiły pierogi, które na-tychmiast właściciel wynosił na sprzedaż. Tam Polacyzaopatrują się w kiszone ogórki czy kiszoną kapustę.W nocy można przyjść na polską dyskotekę, gdzie ka-ż dy mówi po polsku. Słowem - druga Polska, jedynieceny w dolarach.

Nie wszyscy Polacy szukają kontaktów z rodakami,twierdząc, że jeśli chce się coś osiągnąć, to trzebazerwać z przeszłością. Dzieci Polaków szybko sięamerykanizują i często wśród rówieśników nie chcąsię przyznawać do swojej polskości. Dlaczego? Czy-żby krążyła zła opinia o Polakach? O tym rozmawiałamz polskim redaktorem, którego poznałam w NowymJorku. Jego zdaniem Polacy są przede wszystkim in-dywidualistami i cechuje ich nieumiejętności współ-pracowania i jednoczenia się w określonym celu. Twi-er dził, że Polacy w społeczeństwie amerykańskim nicnie znaczą a jedynym wyjątkiem może być pani John-son-Piasecka, która swoją pozycję zawdzięcza boga-temu mężowi. Na moje pytanie, czy nie chciałby wró-cić do kraju, mój rozmówca stwierdził, że tak, ale żonanie chce. To najczęściej kobiety nie wyobrażają sobiepowrotu do Polski. Łatwość życia, wygoda, prze -mawiają za pozostaniem w Ameryce. Rodziny, którejuż na stałe osiadły w Ameryce, rzadko jeżdżą do Pol-ski. Taki wyjazd jest dla kilkuosobowej rodziny dużymwydatkiem. Dla wielu dzieci naszych rodaków Polskajest dalekim i obcym krajem, którego nie znając, nielubią. Tak było i w przypadku dzieci mojego rozmów-cy. Niechętnie uczęszczały na zajęcia do polskiej sz-koły przy konsulacie. Nie chciały mówić po polsku.Dopiero pierwsza wizyta w Polsce spowodowała prze-łom - dzieciom spodobało się, mogły wykorzystaćswoją znajomość języka, zobaczyły inny świat.

Jak to jest, że Europejczycy patrząc na osiągnięciaAmerykanów próbują “złapać” coś nieuchwytnego,w czym spoczywa amerykańskość, natomiast Amery-kanie patrzą i podziwiają Europę jako kolebkę kultu-ry... Każdy z nas marzy o czymś innym?... O ludziach,którzy mieszkali i w Europie i w Ameryce twierdzi się,że zasmakowawszy i jednego i drugiego, będącw Ameryce tęsknią za Europą i odwrotnie. Tacy ludziepodobno najlepiej czują się w podróży z jednego kon-tynentu na drugi... Małgorzata Wojcieszyńska

Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 16

I rena Szewińska oraz Pele zwyciężyli w ple-biscycie „Polityki“ na najwybitniejszychsportowców stulecia. Był to już czwarty ple-

biscyt cyklu „Koniec wieku“ organizowany przezten renomowany tygodnik. Tym razem współor-ganizatorami plebiscytu były również „PrzeglądSportowy“, „Tempo“ oraz redakcja sportowa TVP.Wzięło w nim udział ponad 9000 osób, a na obulistach - krajowej i zagranicznej - znalazło się po-nad 600 nazwisk, co świadczy o tym, jak popu-larny jest sport w Polsce.

Większe zainteresowanie plebiscytem wykaza-li mężczyźni , którzy przysłali 6271 kuponów, ko-biety natomiast tylko 2213. 1856 kuponów nade-słali respondenci w wieku od 36 - 45 lat, 1597w wieku 20 -25 lat, a 1467 w wieku od 46 - 55lat. Najwięcej kuponów przesłali studenci, ponich pracownicy fizyczni, nauczyciele, technicyi uczniowie.

Stanisław Paszczyk prezes Polskiego Komite-tu Olimpijskiego komentując plebiscyt, zauważył:„W minionym stuleciu dokonał się niezwykłyawans sportu. Od skromnych zawodów olimpij-skich rozgrywanych kątem w Lasku Bulońskimw 1900 roku do współczesnych Igrzysk w Atlan-cie. Od zawodników, których nie wpuszczano nasalony nawet w ojczyźnie sportu Anglii, do posta-ci zbiorowej wyobraźni. A przy tym wszystkimsport jest nie tylko wielkim widowiskiem, ale ciąg-le szkołą życia.“

Irena Szewińska, która na liście polskich spor-towców stulecia zajęła pierwsze miejsce, podzie-liła się z czytelnikami „Polityki“ m. in. i taką ref-leksją: „Zawsze lubiłam silną konkurencję, startyw wielkich imprezach, takich jak mistrzowstwaEuropy oraz olimpiady. Szalenie mnie one mobili-zowały. Kiedy kończyłam karierę sportową, niemiałam najmniejszych złudzeń, że pojawią sięnowe gwiazdy, że moje dokonania zaczną blak-nąć. A jednak okazuje się, że ludzka pamięć jestznacznie dłuższa niż krótkie chwile sukcesu i ży-wot ciągle poprawianych rekordów. I to jest wię -kszym fenomenem niż moje 7 olimpijskich meda-li.“

A legendarny Pele zareagował następująco:„Czuję się zaszczycony zajęciem pierwszegomiejsca w plebiscycie polskiego tygodnika »Poli-tyka«. W 1980 r. otrzymałem podobne wyróżnie-nie w plebiscycie francuskiego pisma sportowe-go »L’ Equipe«. Podobnie jak wtedy, tak i terazodczuwam pewne zażenowanie. A to dlatego, żeniezwykle cenię i uważam za najlepszego spor-towca świata Jesse Owensa.“

Zdzisław Pietrasik, komentując wyniki plebis-cytu w Raporcie „Polityki“ - zatytułowanym Wieksportu („Polityka“ 1998 nr 43, skąd pochodząnasze informacje, cytaty i fotografie) stwierdził,że: „świadczą niezbicie o tym, żegłosujący brali pod uwagę nie tylkomedale i rekordy, ale także charak-ter zawodnika, postawę moralną,czy mówiąc bardziej patetycznie -etos“.

grudzień 1998 MONITOR POLONIJNY 17

SPORTOWCYSTULECIA

JanuszKusociński

RyszardSzurkowski

Irena Szewińska

SPORTOWCY POLSCY - PIERWSZA DZIESIĄTKA1. Irena Szewińska - lekka atletyka. 7226 głosów2. Ryszard Szurkowski - kolarstwo. 45093. Jerzy Kulej - boks. 41084. Janusz Kusociński - lekka atletyka. 34635. Zbigniew Boniek - piłka nożna. 33096. Robert Korzeniowski - lekka atletyka. 32247. Waldemar Baszanowski podnoszenie ciężarów. 31428. Waldemar Marszałek sporty motorowodne. 30349. Artur Partyka - lekka atletyka. 277810. Paweł Nastula - dżudo. 2643

SPORTOWCY ZAGRANICZNI - PIERWSZA DZIESIĄTKA1. Pele (Edson Arantes do Nascimento) (Brazylia) - piłka nożna. 66942. Michael Jordan (USA) - koszykarz. 50653. Sergiej Bubka (Ukraina) - lekka atletyka. 50494. Carl Lewis (USA) - lekka atletyka. 46735. Muhammad Ali (Cassius Clay) (USA) - boks. 37636. Jesse Owens (USA) - lekka atletyka. 36797. Emil Zatopek (Czechosłowacja) lekka atletyka. 28858. Mark Spitz (USA) - pływanie. 26119. Michael Johnson (USA) - lekka atletyka. 251910. Eddie Merckxs (Belgia) - kolarstwo. 2381

Zbigniew Boniek

Jerzy Kulej

Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 17

18 MONITOR POLONIJNY grudzień 1998

W dniu 8 maja br. z okazji Dni Miasta Koszy-ce odbyło się uroczyste otwarcie Klubu Mni-ejszości Narodowych. Projekt został zreali-zowany przede wszystkim dzięki inicjatywie,przychylności i pracy prezydenta miasta inż.Rudolfa Schustera, Wydziału Kultury magistra-tu miasta pod kierownictwem mgr Dariny Máši-kovej oraz dr. László Mátégo. Powstanie ko -szyckiego Klubu Mniejszości Narodowych razjeszcze potwierdza, że w mieście od dawnapa nuje duch tolerancji sprzyjającej dobremuwspółżyciu wszystkich narodowości tu żyją -cych. Symbolem owego ducha tolerancji i po-rozumienia jest fakt, że Klub ma swą siedzibęw rodzinnym domu Sándora Máráija (1900 -1989), sławnego humanisty, który swoimi dzie-łami rozsławił Koszyce na cały świat. DziękiKlubowi Mniejszości Narodowych dziesięćmniejszościowych organizacji będących jegozałożycielskimi członkami zyskało pomieszcze-nie umożliwiające im działalność kulturalnąoraz wzajemne spotkania towarzyskie.

Klub Mniejszości Narodowych w Koszycachjest otwartą organizacją kulturalno - społeczną,która środki na swą działalność czerpie z do-tacji otrzymanych od miasta. Jego działalno-ścią kieruje Rada, w której każda organizacjamniejszościowa posiada dwu przedstawicieli.Klub Polski reprezentują w Radzie TadeuszBłoński i Anton Glezgo. Przewodniczącym ra-dy jest inż. Eduard Buraš ze Stowarzyszenia

Karpackoniemieckiego na Słowacji, a wicepr-zewodniczącym inż. A. Glezgo z Klubu Pol -skiego. W pomieszczeniach klubu ma swą si-edzibę Stowarzyszenie Czeskie w Słowacji.

Klub Mniejszości Narodowych przedstawiłsię mieszkańcom Koszyc 10 grudnia br. na im-prezie nazwanej Wieczór Kultury MniejszościNarodowych, nad którym patronat objął prezy-dent miasta inż. R. Schuster. Wieczór odbyłsię z okazji 50 rocznicy wygłoszenia przezONZ Deklaracji Ludzkich Praw. Towarzyszyłamu wystawa ilustrująca działalność organizacjimniejszościowych w Koszycach.

Anton Glezgo

Organizacja regionalna KLUBU POLSKIEGO W KOSZYCACHKLUB MNIEJSZOŚCI NARODOWYCH

Prezydent Koszycinż. R. Schusteruroczyściewręcza klucz odKlubu MniejszościNarodowychdr Takáčovej,przewodniczącejStowarzyszeniaCzeskiegow Słowacji, którejest prawnymreprezentantemmniejszości

Tadeusz Błoński przewodniczącyorganizacji regionalnej Klubu Polskiego:

Z ogromną radością przywitaliśmy otwarcie w na -szym mieście Klubu Mniejszości Narodowych. Ideajego utworzenia sięga daleko przed rok 1998. Zrodzi-ła się w czasie różnych towarzyskich i bardziej czymniej oficjalnych spotkań członków mniejszości naro-dowych, np. my spotkaliśmy się z Węgrami, Czecha-mi, ale także z Armeńczykami (Towarzystwo Słowac-ko - Armeńskie w Koszycach od 1994 r.). Brakowałonam wszystkim miejsca, w którym moglibyśmy reali-zować wspólne inicjatywy. Od stycznia 1997 rokukoncepcja utworzenia Klubu Mniejszości Narodo-wych zaczęła się konkretyzować, co było zasługąwładz miasta i organizacji założycielskich. Z istnie -niem klub wiążemy duże nadzieje. Nie tylko tworzy onnową potencjalną możliwość realizowania wspólnychprojektów propagujących kulturę mniejszości narodo-wych, ale także wierzymy, że stanie się miejscemszerokich dyskusji, m. in. również o sytuacji i roli mni-ej szości w jednoczącej się Europie.

Fasada Klubu Mniejszości Narodowejprzy ul. Mäsiarskiej 35

Nazwiska obcesłowiańskie w polszczyźnie

Często słyszę, jak miejscowa Polonia mówiąc popolsku, używa nazwisk słowackich, pojawia się wtedyproblem - odmieniać je według wzorów słowackich czypolskich? Mam spotkać się z panem Majtánom czypanem Majtanem? Idę odwiedzić panią Majerikovączy, Majerikovu? Otoż - panem Majtanem, panią Ma-jerikovą. Gdy mówimy po polsku, obowiązują naspolskie normy językowe.

Nazwiska słowiańskie pisane grażdanką (rosyjskie,białoruskie, ukraińskie, bułgarskie, macedońskie, serb-skie) podlegają w tekście polskim transliteracji lub tran-skrypcji. Transliteracja polega na oddawaniu każdej li-tery grażdanki odpowiednią literą alfabetu łacińskiego.Transliterację stosuje się tylko w tekstach naukowych.Częściej stosowana jest transkrypcja - oddawanie brz-mienia obcego wyroku za pomocą liter naszego alfabe-tu. Chyba największym zmianom przy transkrypcji pol-skiej podlegają nazwiska rosyjskie, białoruskie i ukrai-ńskie. W praktyce wydawniczej i dziennikarskiej stosujesię bowiem transkrypcję uproszczoną. I tak nazwiskamęskie zakończone na -ckij, -skij, -śkyj, ij, yj zapisujesię w postaci z -cki, -ski, -i, -y, np. Bieły, Gorki, Dobro-wolski, Ziłynski (nie: Biełyj, Gorkij, Dobrowolskij, Ziły-nśkyj). Nazwiska żeńskie z zakończeniem -ckaja, -ska-ja, oddaje się w polszczyźnie w postaci z - cka, -ska.

Nazwiska Słowian piszących alfabetem łacińskim,w tym słowackie, powinno się podawać zgodnie z pi-sownią oryginalną. Ta zasada obowiązuje bezwzględniew tekstach naukowych. W innych sytuacjach można li-tery č, ž ,š, ř, ě, zastąpić znakami cz, ż, sz, rz, ie. Niewolno natomiast wprowadzać w zamiast oryginalnego v.Dopuszczalne jest pomijanie oznaczenia długości sa-mogłosek. Słowackie nazwiska mogą mieć w polskichtekstach postać zgodną z pisownią słowacką lub dosto-sowaną do polskiej ortografii, np. Mižička lub Miżicz-ka, Bodnárová lub Bodnarova, Bunčák lub Bunczak.Sytuacja polityczna w Europie powoduje, że w ciąguostatnich kilku lat prasa, radio i telewizja coraz częściejpodaje nazwiska serbskie, chorwackie, macedońskie.Warto tu podkreślić, że w nazwiskach serbskich i chor-wackich zakończonych na -ić nie powinno się tego za-kończenia zamieniać na polskie - icz.

Odmiana nazwisk słowiańskich także podlega pol-skim normom językowym. Decydujące jest zakończenienazwiska w polskiej transkrypcji. Męskie zakończonena -i, -y, -sky, -ski, -cki, -ckoj, -skoj i żeńskie zakończonena -ska, -cka, -a (przymiotnikowe) odmieniają się jakpolskie przymiotniki. Weźmy dla przykładu słowackienazwiska Kusý i Lehotský. W tekście polskim będą onemiały polskie końcówki: nie ma pana Kusego, Lehot-skiego, daj to koledze Kusemu, Lehotskiemu, idzie-my z panami Kusym i Lehotskim. Mianownik liczbymnogiej ma postać Kusi, Lehotscy, dalej odmiana przy-miotnikowa. Nazwiska, które nie mają postaci przymiot-nikowej, zalicza się zgodnie z ich zakończeniami, doodpowiednich polskich wzorców odmiany. Nazwiskazakończone na -o, -a odmienia się w liczbie pojedyń -czej jak rzeczowniki żeńskie, w liczbie mnogiej jak męs-kie. Słowackie nazwisko Vaško będzie się odmieniałonastępująco: projekt inżyniera Vaszki, podarowano topanu Vaszce, uczę Jana Vaszkę, spotkanie z pisar-zem Vaszką, notatka o koledze Vaszce, panie Vasz-ko, proszę to podpisać. W liczbie mnogiej: panowieVaszkowie, dane braci Vaszków, dajmy to panomVaszkom, spotykam Jana i Pawła Vaszków, dyskusjaz braćmi Vaszkami, informacje o panach Vaszkach.

Nazwiska męskie zakończone na spółgłoski np.serbskie Miloszević, bułgarskie Żiwkow, rosyjkie Jel-cyn itp. odmieniają się jak polskie rzeczowniki rodzajumęskiego o podobnej budowie. Dotyczy to także naz-wisk słowackich. Prześledźmy polską odmianę nazwis-ka Ferenčík, rodzina pana Ferenczika, pomóż koled-ze Ferenczikowi, widzę pana Ferenczika, spektakl te-atralny z Wacławem Ferenczikiem, wykład o reżyse -rze Ferencziku. W liczbie mnogiej odmiana jest taka,jak w przypadku nazwiska Vaško.

Wyżej wymienione przykłady pozwalają uświadomićsobie różnice między odmianą nazwisk w języku pol-skim i słowackim. Świadomie i konsekwentnie powinni-śmy używać form słowackich w wypowiedziach słowac-kich, polskich w polskich. Lidia

ÓWIMY POPRAWNIE PO POLSKUM

CZŁONKAMI KLUBU STAŁY SIĘ:• Český spolok na Slovensku• Kultúrny zväz Bulharov a ich priateľov • Karpatskonemecký spolok na

Slovensku• Maďarský spoločenský a kultúrny zväz

- Csemadok• Poľský klub - spolok Poliakov a ich

priateľov na Slovensku• Zväz Rusínov a Ukrajincov na

Slovensku• Rusínska obroda• Židovská náboženská obec• Ruský klub• Nadácia Dobrá rómska víla Kesaj.

LUBY INFORMUJĄK

Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 18

grudzień 1998 MONITOR POLONIJNY 19

W KOLEGIUM ISTYTUTU POLONIJNEGOUNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO

J esienią ponownie miałam to szczęście, żeudało mi się spędzić kilka bardzo przyjem-nych dni w ukochanym przeze mnie Krako-

wie. Tym razem odwiedziłam siostrę przygotowującąsię do studiów w Polsce,

w Kolegium Instytutu Polonijnego Uniwersytetu Ja -giellońskiego. W przepięknie położonym za miastemkolegium, z dala od wielkomiejskiego hałasu, potomko-wie Polaków, którzy kiedyś opuścili swój kraj, przygoto-wują się do podjęcia studiów na polskich wyższychuczel niach. Warunki ku temu mają doskonałe; pokojedwuosobowe z kącikiem przeznaczonym do nauki,z łazienką i telefonem. W gmachu znajduje się też bar,bilard, pomieszczenie, gdzie można oglądać telewizję.Słowem żyć, nie umierać.

Aktualnie w kolegium studiuje ok. 80 studentówz różnych stron świata. Przybyli np. z Brazylii, Meksy-ku, Chin, Japonii, Florydy, Belgii, Austrii, ale takżez Kazachstanu, Białorusi, Litwy, Czech, Węgier, noi moja siostra ze Słowacji. Niektórzy doskonale mówiąpo polsku, ale są i tacy, którzy w ogóle nie znają językaswych przodków i porozumiewają się między sobą ja-kąś trudno zrozumiałą mieszanką językową.

Dzięki siostrze udało mi się choć trochę poznać ży-cie studentów. Naturalnie, że najwięcej dowiedziałamsię od niej. To właśnie Kasia przy rannej kawie opow -iedziała mi, że na studia w Polsce zdecydowała się jużdość dawno i przygotowywała się do nich jeszczew domu, w Martinie. Przygotowania były o tyle łatwiej -sze, że językiem polskim włada od dzieciństwa.W ostatniej klasie szkoły średniej przygotowywała sięnie tylko do słowackiej matury, ale także intensywnieuczyła się literatury polskiej i polskiej historii. Egzaminuprawniający do studiów w polskiej uczelni zdawaław kwietniu w Czeskim Cieszynie. „Miałam ustną i pise-mną część z języka angielskiego, podstawowy testz języka pol skiego, dalej test z literatury i na koniec ust-ną rozmowę w języku polskim. Do domu wracałam nie-mal z pła czem - wspomina Kasia - miałam wrażenie, żenie będę przyjęta. Wieczorem jednak otrzymałam tele-fon, że przy jęta zostałam. W tej chwili nie było na świe-cie szczę śliwszego człowieka.“ Warunkiem było jed-nak uprzednie ukończenie rocznika przygotowawcze-go w Kolegium Instytutu Polonijnego.

„Zajęcia w kolegium rozpoczęły się 1 październikaod spotkania, na którym zapoznano nas z systememstudiów, profesorami oraz z możliwością wyboru prze-dmiotów. 2 października zostaliśmy poddani testowikwalifikacyjnemu, który był podstawą do podziału uc-zestników rocznika przygotowawczego na siedemgrup; w pierwszej znaleźli się ci, którzy o języku pol-skim nie mieli pojęcia. Ja znalazłam się w grupie siód-mej - tj. dla zaawansowanych. Mam trzy przedmiotyobowiązkowe: język humanistyczny i gramatykę, wpro-wadzenie do historii Polski oraz zagadnienia z Polskiwspółczesnej. Z przedmiotów nieobowiązkowych wyb-rałam: lekturę tekstów prasowych na temat Polski ws-pół czesnej, repetytorium z gramatyki, lekturę tekstówliterackich, redakcję tekstów pisanych, Polskę XX wie-ku oraz historię filmu polskiego.“ Katarzyna ma 28godzin obowiązkowych tygodniowo. By otrzymać dyp-

lom musi uzyskać 24 punkty, brać udział w wykładacha na koniec z każdego przedmiotu napisać esej lub wy-pełnić test. W drugim semestrze następuje specjalizac-ja. „Ja wybiorę kierunek ekonomiczny, a po jego skoń -czeniu pozostanę na Uniwersytecie Jagiellońskimi będę studiować handel zagraniczny,“ - dzieli się zeswoimi planami Kasia, wyjaśniając zaraz, że pierwotniemiała inne plany, ale rzeczywistość przekonuje ją, żewłaśnie handel zagraniczny to jest to...

Dzięki Kasi poznałam jej koleżanki i kolegów, któ-rych udało mi się namówić na krótkie wypowiedzi dla„Monitora Polonijnego“. Nasze rozmowy najczęściejodbywały się w kuchni.

Pierwszą mą rozmówczynią była 22 letnia Jitka So-botová z Czech, która studiuje na Uniwersytecie Karo-la w Pradze bohemistykę i polonistykę. - „W kolegiumstudiować będę tylko jeden semestr. Przyjechałam tuw ramach swoich normalnych studiów. Chodzi mi prze-de wszystkim o udoskonalenie mojej polszczyzny.Chociaż, przyznam, że w tym międzynarodowym to-warzystwie nie jest to wcale łatwe. Bardziej odpowiada-łby mi bezpośredni kontakt z Polakami mieszkającymistale w kraju. Uczęszczam na zajęcia związane z litera-turą, językoznawstwem i folklorystyką. Oczekuję, że potym semestrze uzyskam więcej informacji o Polsce,poznam polski styl życia i bycia, a także poznam no-wych przyjaciół. Chłonąć wiedzę o Polsce tu, to cośzupełnie innego niż uczyć się tego z oddalenia“ - stwi-erdziła Jitka.

Podobne motywy kierowały Daliborem Dobiašem,21 letnim kolegą Jitki z praskiego uniwersytetu. I onstudiuje bohemistykę, a poza tym slawistykę, estetykęi komparatystykę. „Chociaż z kolegami z kolegium roz-mawiam po angielsku, to jednak na zajęciach konwer-sujemy wyłącznie po polsku. Przyswajam sobie tujęzyk, poznaję polskie realia i mam dostateczną ilośćczasu na własne zainteresowania, chcę np. napisać ar-tykuł o Romanie Ingardenie. Lubię Kraków, rozwijamswe dawne kontakty i nawiązuję nowe.“ - powiedział miDalibor.

Od Camerona Brunke z USA (26 lat) trudno byłootrzymać jednoznaczną wypowiedź. Starał się wszyst-ko obrócić w żart. Ale w końcu dowiedziałam się, że lu-bi podróżować po świecie i że był już czas, by oder-wać się od domu rodzinnego i m. in. dlatego przyje-chał na studia do Polski. Jego praprarodzice byli Pola-kami, on chce tu na miejscu dowiedzieć się czegoś wi-ę cej o swym rodowodzie. Jeśli zaliczy rocznik przygo-towawczy w kolegium, to będzie studiować muzykolo-gię.

Z trudem udało mi się porozumieć z uroczą MarciąMainginski, która ma 20 lat i zna tylko język portugal-ski. Do Krakowa przyjechała z dalekiej Brazylii. W Pol -sce chce studiować przez dwa albo trzy lata. Potempowróci do Brazylii, by tam uczyć języka polskiego.Język polski wybrała dlatego, że jej ojciec jest Pola -kiem, a na zawód nauczycielki zdecydowała się, bo ni-e mal całe jej rodzeństwo poświęciło się pedagogice.

Przyznam się, że pozazdrościłam studentom Kole -gium Instytutu Polonijnego atmosfery tam panującej.

Agnieszka Torebková

Przedstawiam Zespół Firebirds (w wolnymtłumaczeniu - ogniste ptaki) w składzie: JoannaPrykowska - wokal, chórki, Konrad Cwajda - gita-ry, Zbyszek Szmatłoch - gitary, szklany palec,tamburyn, bęben, Tomasz Siembida - akordeon,nord lead i inne instrumenty klawiszowe, KamilMadera - gitary basowe, Lech Grochala - perkus-ja, instrumenty perkusyjne. 23 marca br ukazała

się na rynku polskim nowa płyta zespołu pt.Trans (poprzedni album nosił tytuł Kolory). Pio-senki, które znalazły się na nowej płycie są bar -dzo melodyjne, ładne, żywe i wesołe, ale prze-wodnim tłem jest nostalgia i smutek. Wokalistkaten fakt tłumaczy: “Dla mnie prawdziwe pięknokojarzyło się zawsze z czymś łzawym, odległym,niedoścignionym. Wszystkie moje piosenki sąo miłości. Jak wygląda miłość, kiedy pojawia sięw naszym życiu, a jeżeli się już pojawi, czy jesteś -my w stanie ją zauważyć, czy też przechodzimyobojętnie obok niej. Czy jesteśmy tolerancyjni?Problem miłości nurtuje nas bowiem od wieków”.Na płycie autorka tekstów (Joanna Prykowska)porusza różne problemy dzisiejszego świata: pro-blem “innej” miłości, prostytucji, niezrozumienia.Charyzmatyczny zdaje się być głos wokalistki,którym operuje w sposób charakterystyczny.Cie kawym rozwiązaniem muzycznym okazał sięostatni utwór z płyty pt. Kosmiczny pył, który jeststylizowany na nagranie sprzed lat - w tle słychaćjakby trzask starej płyty, głos piosenkarki zostałteż specjalnie zniekształcony, by słuchacz uległzłudzeniu i przeniósł się w czasie. Część piose-nek ma charakter rockowy, ale jak twierdzą mu-zycy, po nagraniu albumu byli bardzo zaskoczeniefektem, zamierzali bowiem nagrać płytę ostrą,rockową, hałaśliwą, tymczasem płytę wzbogaciłyskrzypce i saksofon, co uszlachetniło brzmienie(gościnnie wystąpili: Grzegorz Piotrowski - sakso-fon tenorowy, Paweł Golec - puzon, tuba, ŁukaszGolec - trąbka, Michał Jelonek - skrzypce). Napłycie znalazły się utwory: Smok, Skandali, Dzie-ci, Słabość, Trans, Dziewczynka, Prostytutka,Co z nami jest, Kometa, Nikt, Sąsiadka, Zanim,Złote góry, Kosmiczny pył.FIRBIRDS - TRANS, 1998 POLYGRAM POLSKA

Przygotowała Małgorzata Wojcieszyńska

ŁODZI W POLSCE SŁUCHAJĄM

Klub Polski region Bratysława serdecznie zaprasza na bal karnawałowy, który odbędzie się23 stycznia 1999 roku (sobota) w Hotelu Barónka, Bratysława - Rača ul. Mudrochova

CENA BILETU 590 SK OD OSOBYW CENIE: kolacja • zimny bufet • śledzie • bigos • kawa • ciastko • zimne napoje • wino.

Grać będzie Zespół BLACK AND WHITE

W PROGRAMIE NIESPODZIANKI I LOTERIA Z INTERESUJĄCYMI NAGRODAMI

Osoby zainteresowane są proszone o kontakt telefonicznydo 10 stycznia 99 r. z Małgorzatą Wojcieszyńską. Nr. telefonów 44 25 76 73 i 0905 62 30 64

TO BĘDZIE BAL...

Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 19

WARSZAWSKIE TOWARZYSTWO ZACHĘ -TY SZTUK PIĘKNYCH od 6 do 8 grudnia w roku1997 w wielkiej Sali Matejkowskiej „Zachęty“ wystawiło niez-wykłe choinki. Odwołało się do wyobraźni artystów. I takpowstało kilkadziesiąt improwizacji na najwdzięczniejszy te-mat gwiazdkowy, podpisanych nie tylko przez plastyków, aletakże przez aktorów, piosenkarzy, muzyków. Wystawione,uzmysłowiły jak wiele skojarzeń może budzić choinka i jak ni-ezwykłe kształty i kolory może przybrać. Izabella Chełkowskaprzedstawiła ją jako złocistego, ażurowego anioła; AndrzejMizera wyczarował srebrzystą konstrukcję, posługując siędrutem aluminiowym. Choinka Magdy Umer składała się zespiętrzenia drewnianych karmników dla ptaków. Takich orygi-nalnych choinek w „Zachęcie“ było dużo, a przed gmachemtej szacownej instytucji Jerzy Kalina, który kocha żywioł ogniaprzedstawił swoją płonącą „Wieżę świątecznych ciśnień“. Tejartystycznej zabawie przyświecał szlachetny cel. Wszystkiedzieła były wystawione na aukc-ji, która przyniosła dochód 61 ty-sięcy złotych, przeznaczonych nabudowę kliniki przeszczepu kost-nego dzieci. Jest to przedsięwzię -cie Fundacji „Porozumienie bezgranic“, której patronuje JolantaKwaśniewska. Oczarowani po-mysłami (niestety znamy je je-dynie z fotografii, które przynio-sła „Polityka“), wybraliśmy jakologo świątecznej rubrykiZ różnych szuflad Ste-pującą choinkę Janus-za Józefowicza.

SŁOWACKIE „BETLEHEMY“ rozwijały się odkamiennych i woskowych figur gotyckich, reliefów na go-tyckich ołtarzach skrzydłowych, szopek budowanych w pr-zybytkach szlachty i bogatych mieszczan po „betlehemy“ludowe. Te ostatnie były reakcją ludu na reformy józefińskiez 1780 r. które uznały stawianie żłobka w kościołach za ni-edostojne. Lud stawiał żłobki w paradnych kątach izby jużprzed Bożym Narodzeniem, a rozbierał je po Matce Boski-ej Gromnicznej. Żłobki stawały się częścią przedstawieńkolędniczych. Wyrabiano je najczęściej z drewna, a te pr-zenośne wycinano z kolorowych arkuszy papieru, przywo-żonych z Austrii, Czech i Moraw. Najwięcej elementów lu-dowych miały polichromowane drewniane figurki, którejeszcze do niedawna wyrabiano w okolicach Bańskiej Szc-zawnicy i Nowej Bani. Sporadycznie pojawiły się „betlehe-my“ ceramiczne, produkowane np. w Pukancu.

• • •NAJWIĘKSZY SŁOWACKI „BETLEHEM“znajduje się w małej wiosce Rajeckiej Leśnej. Został on zbu-dowany dla upamiętnienia wizyty Ojca Świętego Jana PawłaII na Słowacji, a kamień węgielny poświęcił biskup FrantišekRaber 29 stycznia 1995 roku. „Betlehem“ ma długość 8,5m, szerokość 2m, a wysokość 3m. Jego twórcą jest sie-demdziesiąt osiemletni Jozef Pekar z pobliskich RajeckichCieplic, który pracę nad szopką rozpoczął w roku 1980, za-raz po przejściu na emeryturę. Przez pierwsze trzy lata kre-ślił tylko projekty. Jego szopka jest z lipowego drzewa poma-lowana cienką warstwą nitrolaku. Poszczególne kompozycjeskładają się z sześciu części, przymocowanych śrubami dometalowej konstrukcji. „Rozpocząłem od stajenki, dokołaktórej są owieczki w szałasie, las z niedźwiedziem, a ta cent-ralna kompozycja kończy się Krywaniem. Stopniowo nabie-rałem coraz więcej pewności siebie i rozpoczęłem rozszer-zać betlehem w prawo i w lewo.“ - zwierzał się J. Pekarw ubiegłym roku redaktorowi „SME“. Na jego przednich pla-nach są motywy rzemiosł typowych dla poszczególnych regi-onów Słowacji i umieścił tam ok. 130 figurek drewnianych,w większości ruchomych. Małemu Jezuskowi przygrywająmuzykanci - słynni Muchowcy z Terchovej, ich figurki też sąruchome. A na horyzoncie znajdują się słowackie miastaz dominującymi w nich zamkami czy katedrami. Mamy więcDevín, Bratysławę, Šaštín, Levočę, Trnavę, Nitrę, Piešťany,Bojnice, Trenčín, Žylinę, Banską Bystricę, Ružomberok,Spišską Kapitułę, Prešów, Košice i Bardejów.

• • •TERCHOWSKI „BETLEHEM“ uważany jest zadrugi największy po „betlehemie“ pana Pekara. Instalujesię corocznie w Wigilię Bożego Narodzenia w kościele Cy-ryla i Metoda w Terchovej. Pomysł jego zbudowania zrodziłsię w 1967 r. Jego autorem jest znany rzeźbiarz ludowyŠtefan Hanuliak, który wraz z przyjaciółmi J. Holubekiem(odlewarzem figur) i Š. Krištofikiem (mechanika) zaskoczylimieszkańców miasta w Boże Narodzenie 1967 r. Ich „bet-lehem“ składa się z trzech części. Pierwsza to „stara Ter-chova“ ze swoimi rzemiosłami i kolorytem, druga - miejscenarodzenia Jezusa „skromny“ Betlehem, a trzecia - „prze-

pychowa Jerozolima. „Betlehem“ jest wykonany z lipowegodrzewa. Po śmierci Š. Hanuliaka jego dzieło kontynuują je-go synowie Jozef, Jan, František oraz Jan Hanuliak. I takco roku „betlehem“ wzbogaca się o nowe sceny z życia mi-asta i o nowe wyobrażenia rzemiosł.

• • •JABŁKO Z WCIŚNIĘTĄ KORONĄ otrzymy-wały kiedyś pod choinkę dzieci karpackich Niemców zesłowackich Krahul. Na to jabłko cieszyły się cały rok. Koro-na przedstawiała dla nich wielkie pieniądze, za które mogłysobie raz w roku kupić cukierki.

• • •W NIEKTÓRYCH REGIONACH CZECHszopki wyrabia się z niecodziennego materiału - z koronek.Koronkarki czeskie kontynuują tak wielowiekową tradycję.Bożonarodzeniowe koronki cieszą się dużym powodzeni-em również zagranicą.

• • •PRZESZPORSKIE STRASZYDŁA GWI-AZDKOWE. W naszych polskich przypowieściachw noc wigilijną zwierzęta są ludziom przychylne, a o półno-cy przemawiają ludzkim głosem. A w ogóle to wszystkie du-chy w czasie od św Lucji do Trzech Króli są raczej człowie-kowi przychylne. Tymczasem duchy preszporskie, tułającesię w tym okresie w Bratysławie i jej okolicach dalekie są oduszanowania panującego ducha pokoju i miłości. Po Sta-rym Ratuszu tuła się duch podstępnego rajcy, który fałszy-wym świadectwem zawinił nieszczęście biednej wdowy. To-warzyszy mu duch ściętego Mikulasza Drabecia, który tułasię po ratuszu, nosząc własną głowę pod pachą. Gdy zna-jdzie się śmiałek, który do niego przemówi, to musi oczeki-wać, że zły Drabéc rzuci w niego tę swą ociekającą krwiągłowę. Na Żelaznej Studzience możemy usłyszeć tupot ko-ńskich kopyt, szczekanie psów, trzaskanie pękających ga-łęzi - typowe odgłosy polowania, ale samej drużyny myśliws-kiej nie zobaczymy. Uwaga - między Kamzikiem a ŻelaznąStudzienką tuła się szczególna lisica, jest przytulna, ale maludzką głowę. Najbardziej uznawane straszydła krążąw okolicy katedry św. Marcina, kościoła franciszkańskiegooraz Rynku Głównego. Najmniej szkodliwy jest stojący natym rynku kamienny rycerz Roland. Ten jedynie w noc wigi-lijną z wielkim zgrzytem otoczy się wokół swojej osi.

• • •WALORY POCZTOWE poświęcone świętom Bo-żego Narodzenia mają długą historię i tradycję. Na świeciejest wielu filatelistów, którzy gromadzą znaczki, bloczki,stemple, koperty i karty pocztowe, wydawane w listopadziei grudniu każdego roku przez kilkadziesiąt poczt. Jednąz najciekawszych form bloczku (dom) z 16 znaczkami za-prezentowała w listopadzie 1996 roku Poczta San Marino.Autorką pomysłu „rodzinnych świąt“, ze scenami ukazu-jącymi radosne wydarzenia w każdym DOMU, podkreślo-nymi ciepłymi kolorami, jest Mariella Antomelli, znana z wc-ześniejszej serii wydanej z okazji mistrzowstw świata w pi-łce nożnej ‘94.

• • •BOŻE NARODZENIE OBCHODZI SIĘTAKŻE W ONZ i to bezpośrednio w imponującymgmachu na Manhatanie. Obchodzi się je bardzo intensyw-nie i to przez kilka dni poprzedzające samo Boże Narodze-nie. Każdy kraj stara się zaprezentować swoje zwyczaje,potrawy, napoje, a nawet typowe gwiazdkowe ozdoby.I wszyscy w ONZ cieszą się na te niekończące się wieczor-ki, na których w jednym gmachu można poznać obyczajenarodów wszystkich kontynentów.

• • •U PAŃSTWA CLINTONÓW W BIAŁYMDOMU choinki stoją wszędzie, a na nich zaświeci się 47950 białych światełek. Tradycyjny świąteczny imbirowy dom- z którego dumny jest majster - kucharz Roland Mesner -waży około 40 kg. Wśród figurek z ciasta można znaleźć ta-kże prezydenta, a nawet kotka przypominającego rodzinne-go ulubieńca Socks. W ubiegłym roku pierwsza dama Ame-ryki Hillary Clinton oraz osoby przygotowujące w Białym Do-mu obchody Bożego Narodzenia zdecydowali się spojrzećna święta oczami dzieci i „spełnić sny nowej generacji“.A rezultat - 23 choinki, na każdym stole i kominku jakieśozdoby. W 1997 roku ten bogaty wystrój mogło do końcaroku podziwiać 160 000 osób. Centralna choinka znajdo-wała się, jak nakazuje tradycja, w tzw. modrym salonie i tra-dycyjnie przybrana była ozdobami z motywem Santa Clau-sa. Przygotowanie do Bożego Narodzenia rozpoczęły sięw Białym Domu już w 1997 r. w połowie lipca, a pracowałonad nimi 60 ochotników, 600 artystów, a także 103 projek-tantów mody, nie licząc kucharzy i cukierników.

• • •GDY W BIAŁYM DOMU KRÓLUJĄ CHO-INKI, w amerykańskim mieście Chandler w Arizonie co-rocznie na czas Bożego Narodzenia ozdabia się elektrycz-nymi świeczkami rosnące tam olbrzymie kaktusy.

na podstawie prasy polskiej i słowackiejprzygotowała Barbara

20 MONITOR POLONIJNY grudzień 1998

• korespondencję należy adresować -Danuta Meyza - MarušiakováNáb. arm. gen. L. Svobodu 42811 02 Bratislavaa dotyczącą prenumeratyIreneusz GiebelMonitor Polonijny,ul. Mlynské Nivy 42,821 09 Bratislava;

• kontakt telefoniczny/fax - 07/54 41 3187 (wtorek 9.00 - 12.00 godz., środa18.00 - 20.00 godz.);

• zastrzega sobie prawo do opracowaniaredakcyjnego nadesłanych materiałóworaz do skrótów; materiałów, które niezamówiła, nie odsyła; nie czytaanonimów;

• gwarantuje tajemnicę korespondencji,jeśli autor sobie życzy i oprócz nazwiskapoda wybrane hasło.

Prosimynie powtarzaćNie trzeba mieć zbyt wielkiej wyobraźni,żeby zauważyć, że od początku światanajwiększy ruch jest na jednokierunko-wym trakcie prowadzącym bezpośredniodo piekieł.

O WacusiuAdwokatowi, który ma nas bronić- powiada Falczak - należy zawsze mówić całą prawdę.Kłamać to już będzie on.

Od red.: Humor tu zamieszczonyprzedrukowaliśmy z „Przekroju“.

VYDÁVA POĽSKÝ KLUB

ŠÉFREDAKTORKADanuta Meyza - Marušiaková

REDAKCIA:Ireneusz P. Giebel, Joanna Nowak - Matloňová

STÁLI SPOLUPRACOVNÍCI:Zuzana Laščeková, Małgorzata Wojcieszyńska

GRAFICKÁ ÚPRAVA:Stano Carduelis Stehlik

ADRESA:Mlynské Nivy 42, 821 09 Bratislavatel. 5313 187.

Rozširuje Poľský klub.

Registračné číslo 1193/95.

Z dodaných predlôh vytlačil LÚČ - vydavateľskédružstvo, Bratislava, Špitálska 7.

FINANCOVANÉ MINISTERSTVOM KULTÚRY SR

EDAKCJA INFORMUJE:R

MIEJMY SIĘ Z „PRZEKROJEM“ Ś

RÓŻNYCH SZUFLADZ

Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 20