Monitor Polonijny 1998/3

12
Melchiora Wańkowicza POWIETRZE ZMARTWYCHWSTANIA (czyt. na s. 6) POLSKA PRZEWODNICZY OBWE MIESIĘCZNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY POLAKÓW W REPUBLICE SŁOWACKIEJ rocznik III. nr 3 marzec 1998 cena 5 Sk 10 marca br. szef Stałego Przedstawicielstwa Polski przy OBWE w Wiedniu, ambasador Adam Ko- bieracki spotkał się ze słowackimi politykami, przedstawicielami instytucji rządowych, przedstawi- cielami korpusu dyplomatycznego, organizacji spo- łecznych oraz z dziennikarzami, by informować ich o priorytetach Polski jako krainy, która przewodniczy OBWE. Na spotkanie zapraszał ambasador Rzeczy- pospolitej Polskiej w Bratysławie Jan Komornicki. Z początkiem roku 1998 Polska na dwanaście mie- sięcy objęła przewodnictwo Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (dalej OBWE), wcześniej znanej jako KBWE ( K - Konferencja). Organizacja powstała z inicjatywy Związku Radzieckie- go w 1972 r., a rezultatem jej działań był Akt Końcowy z Helsinek (1975r.), dzięki któremu Moskwa zyskała od Zachodu akceptację polityczną oraz obietnicę współpra- cy gospodarczej, sama akceptując żądanie poszanowa- nia ludzkich praw, tworząc tzw. „trzeci koszyk“ KBWE, nazywany też przez dyplomatów polskich „ludzkim wymi- arem“ OBWE. Dziś struktury OBWE obejmują 53 państwa, tak więc OBWE, skupiająca wszystkie kraje europejskie, dawne republiki ZSRR, USA i Kanadę, jest największą organi- zacją bezpieczeństwa europejskiego, w którym uczest- niczy także Rosja. Zarazem jednak jest to organizacja n iewielka, jeśli wziąć pod uwagę, że posiada ok. 200 stałych pracowników, 14 misji i biur terenowych, a jej bu- dżet zamyka się kwotą ok. 50 mln dolarów. Od stycznia 1998 r. Charmanem - in - Office, czyli urzę d ującym przewodniczącym OBWE został polski mini- ster spraw zagranicznych prof. Bronisław Geremek. Zgodnie z panującym w tej organizacji zwyczajem, pol- skiego ministra będą stale wspomagali uprzedni prze- wodniczący - Duńczyk, oraz przedstawiciel Norwegii, która po Polsce przejmie przewodnictwo w 1999 roku. Przejęcie przez Polskę przewodnictwa organizacji oznacza nie tylko to, że w Warszawie przez cały rok 1998 będą się krzyżowały drogi różnych inicjatyw dyplomatycz- nych, odbywały liczne spotkania, czy konsultacje, że jej przewodniczący będzie składał w imieniu organizacji ró- żne oświadczenia, czy kierował swoich przedstawicieli do miejsc konfliktów i reprezentował OBWE w innych mię d zynarodowych organizacjach. Przede wszystkim oznacza, że prof. Geremek może aktywnie reagować na wydarzenia konfliktowe oraz przedkładać propozycje ich rozwiązań, co sprawia, że polski minister spraw zagra- nicznych jest w 1998 r. jednym z najważniejszych nego- cjatorów. Sytuacja to wielce korzystna dla Polski przede wszystkim ze względu na przebiegający proces ratyfikacji decyzji o przyjęciu do NATO, a także rozpoczęte rokowa- nia o warunkach jej wejścia do Unii Europejskiej. Polska dyplomacja otrzymała zupełnie wyjątkową szansę udo- wodnienia swych możliwości, swego politycznego talen- tu, czy umiejętności godzenia interesów sprzecznych. Dla Polski, uznającej NATO jako gwaranta bepieczeńst- wa, OBWE jest uzupełnieniem niezmiennej od szeregu lat polityki tak wobec NATO, jak i wobec Unii Europejs k iej i Unii Zachodnioeuropejskiej. Sens działań OBWE polega przede wszystkim na mo- nitorowaniu i wczesnym ostrzeganiu przed groźbą konflik- tów w całym regionie i na całym kontynencie, a z chwilą ich wybuchu odbudowa demokracji. Sama organizacja nie może zmusić stron konfliktu do przyjęcia takich, czy in- nych rozwiązań, ale nie konkurując innym organizacjom, współpracuje z nimi w ich zażegnywaniu czy łagodzeniu. Polska za pierwsze priorytetowe zadanie OBWE uzna- je właśnie prewencję i sygnalizację możliwych konfliktów. Wymóg prewencji należy do najtrudniejszych; mieści się w nim i próba dyplomatycznego rozwiązania nabrzmiewa- jącego konfliktu. Większość bieżących spraw stojących przed OBWE to konflikty szczególnie trudne, bo wewnętrzne. Przypo- mnijmy je: budowa pokoju w Bośni, stabilizowanie sytu- acji we Wschodniej Slawonii w Chorwacji, pomoc Albanii w normalizacji sytuacji wewnętrznej, konflikt wokół Gór- nego Karabachu, konflikty w Gruzji i Mołdawii, wojna do- mowa w Tadżikistanie, sprawa czeczeńska czy narusza- nie praw człowieka i demokracji na Białorusi. Ostatnie dni przyniosły nam Kosowo i właśnie w chwili, gdy piszę ten artykuł (11.03.), o sytuacji w Kosowie obraduje Stała Rada OBWE a minister Geremek chce przedstawić włas- ny plan dotyczący Kosowa. Wszystko to sprawy trudne i niejedna organizacja międzynarodowa, wliczając w to ONZ, starała się o ich rozwiązanie, a ponieważ trwałe rozwiązania często znajdują się poza zasięgiem możliwo- ści, już samo zapobieganie eskalacji konfliktu uznać trze- ba za sukces. Analiza chociażby wyżej wyszczególnionych „go- rących miejsc“ na mapie politycznego kontynentu wska- zuje jak istotnymi czynnikami w zapobieganiu czy łagod- zeniu konfliktów są: umacnianie praw człowieka, w tym także praw mniejszości narodowych, demokracji, wolno- ści prasy, dostępu obywateli do informacji. I ten właśnie tzw. „trzeci koszyk“ OBWE, czy „ludzki wymiar“ polscy dyplomaci uznają za drugi swój priorytet. Współpraca i współdziałanie z innymi organizacjami bezpieczeństwa, rozwijanie współpracy regionalnej i sub- regionalnej i jej wprowadzenie do karty bezpieczeństwa europejskiego, która ma zostać przyjęta na szczycie, to kolejny cel OBWE. Charakter działań OBWE wymaga, by organizacja ta angażowała się w konflikty przede wszystkim jako media- tor a nie jako strona, co jest możliwe tylko przy pomocy taktu i talentu mediatorskiego, dużej zręczności i przezor- ności. Przewodniczenie Polski w OBWE jest więc także wyjątkową okazją do zdobycia wiedzy i doświadczeń. Danuta Meyza - Marušiaková Życzymy Zdrowia, Radości i Wszelkiej Pomyślności

description

 

Transcript of Monitor Polonijny 1998/3

Page 1: Monitor Polonijny 1998/3

MelchioraWańkowicza

POWIETRZEZMARTWYCHWSTANIA

(czyt. na s. 6)

POLSKA PRZEWODNICZY OBWE

M I E S I Ę C Z N I K S P O Ł E C Z N O - K U L T U R A L N Y P O L A K Ó W W R E P U B L I C E S Ł O W A C K I E J

rocznik III. nr 3 marzec 1998 cena 5 Sk

10 marca br. szef Stałego PrzedstawicielstwaPolski przy OBWE w Wiedniu, ambasador Adam Ko-bieracki spotkał się ze słowackimi politykami,przed stawicielami instytucji rządowych, przedstawi-cielami korpusu dyplomatycznego, organizacji spo-łecznych oraz z dziennikarzami, by informować icho priorytetach Polski jako krainy, która przewodni czyOBWE. Na spotkanie zapraszał ambasador Rzeczy-pospolitej Polskiej w Bratysławie Jan Komornicki.

Z początkiem roku 1998 Polska na dwanaście mie -sięcy objęła przewodnictwo Organizacji Bezpieczeństwai Współpracy w Europie (dalej OBWE), wcześniej znanejjako KBWE ( K - Konferencja).

Organizacja powstała z inicjatywy Związku Radzieckie-go w 1972 r., a rezultatem jej działań był Akt Końcowy z Helsinek (1975r.), dzięki któremu Moskwa zyskała odZachodu akceptację polityczną oraz obietnicę współpra-cy gospodarczej, sama akceptując żądanie poszanowa-nia ludzkich praw, tworząc tzw. „trzeci koszyk“ KBWE,nazywany też przez dyplomatów polskich „ludzkim wymi-arem“ OBWE.

Dziś struktury OBWE obejmują 53 państwa, tak więcOBWE, skupiająca wszystkie kraje europejskie, dawnerepubliki ZSRR, USA i Kanadę, jest największą organi-zacją bezpieczeństwa europejskiego, w którym uczest -niczy także Rosja. Zarazem jednak jest to organizacja niewielka, jeśli wziąć pod uwagę, że posiada ok. 200stałych pracowników, 14 misji i biur terenowych, a jej bu-dżet zamyka się kwotą ok. 50 mln dolarów.

Od stycznia 1998 r. Charmanem - in - Office, czyliurzę dującym przewodniczącym OBWE został polski mini -ster spraw zagranicznych prof. Bronisław Geremek.Zgodnie z panującym w tej organizacji zwyczajem, pol -skiego ministra będą stale wspomagali uprzedni prze-wodniczący - Duńczyk, oraz przedstawiciel Norwegii,która po Polsce przejmie przewodnictwo w 1999 roku.

Przejęcie przez Polskę przewodnictwa organizacjioznacza nie tylko to, że w Warszawie przez cały rok 1998będą się krzyżowały drogi różnych inicjatyw dyplomatycz-nych, odbywały liczne spotkania, czy konsultacje, że jejprzewodniczący będzie składał w imieniu organizacji ró-żne oświadczenia, czy kierował swoich przedstawicielido miejsc konfliktów i reprezentował OBWE w innychmię dzynarodowych organizacjach. Przede wszystkimoznacza, że prof. Geremek może aktywnie reagować nawydarzenia konfliktowe oraz przedkładać propozycje ichrozwiązań, co sprawia, że polski minister spraw zagra-nicznych jest w 1998 r. jednym z najważniejszych nego -cjatorów. Sytuacja to wielce korzystna dla Polski przedewszystkim ze względu na przebiegający proces ratyfikacjidecyzji o przyjęciu do NATO, a także rozpoczęte rokowa-nia o warunkach jej wejścia do Unii Europejskiej. Polskadyplomacja otrzymała zupełnie wyjątkową szansę udo-wodnienia swych możliwości, swego politycznego talen-tu, czy umiejętności godzenia interesów sprzecznych.Dla Polski, uznającej NATO jako gwaranta bepieczeńst-wa, OBWE jest uzupełnieniem niezmiennej od szeregulat polityki tak wobec NATO, jak i wobec Unii Europejs kieji Unii Zachodnioeuropejskiej.

Sens działań OBWE polega przede wszystkim na mo-nitorowaniu i wczesnym ostrzeganiu przed groźbą konflik-tów w całym regionie i na całym kontynencie, a z chwiląich wybuchu odbudowa demokracji. Sama organizacjanie może zmusić stron konfliktu do przyjęcia takich, czy in-nych rozwiązań, ale nie konkurując innym organizacjom,współpracuje z nimi w ich zażegnywaniu czy łagodzeniu.

Polska za pierwsze priorytetowe zadanie OBWE uzna-je właśnie prewencję i sygnalizację możliwych konfliktów.Wymóg prewencji należy do najtrudniejszych; mieści sięw nim i próba dyplomatycznego rozwiązania nabrzmiewa-jącego konfliktu.

Większość bieżących spraw stojących przed OBWE

to konflikty szczególnie trudne, bo wewnętrzne. Przypo-mnijmy je: budowa pokoju w Bośni, stabilizowanie sytu-acji we Wschodniej Slawonii w Chorwacji, pomoc Albaniiw normalizacji sytuacji wewnętrznej, konflikt wokół Gór-nego Karabachu, konflikty w Gruzji i Mołdawii, wojna do-mowa w Tadżikistanie, sprawa czeczeńska czy narusza-nie praw człowieka i demokracji na Białorusi. Ostatniedni przyniosły nam Kosowo i właśnie w chwili, gdy piszęten artykuł (11.03.), o sytuacji w Kosowie obraduje StałaRada OBWE a minister Geremek chce przedstawić włas-ny plan dotyczący Kosowa. Wszystko to sprawy trudnei niejedna organizacja międzynarodowa, wliczając w toONZ, starała się o ich rozwiązanie, a ponieważ trwałerozwiązania często znajdują się poza zasięgiem możliwo-ści, już samo zapobieganie eskalacji konfliktu uznać trze-ba za sukces.

Analiza chociażby wyżej wyszczególnionych „go-rących miejsc“ na mapie politycznego kontynentu wska-zuje jak istotnymi czynnikami w zapobieganiu czy łagod-zeniu konfliktów są: umacnianie praw człowieka, w tymtakże praw mniejszości narodowych, demokracji, wolno-ści prasy, dostępu obywateli do informacji. I ten właśnietzw. „trzeci koszyk“ OBWE, czy „ludzki wymiar“ polscydyplomaci uznają za drugi swój priorytet.

Współpraca i współdziałanie z innymi organizacjamibezpieczeństwa, rozwijanie współpracy regionalnej i sub-regionalnej i jej wprowadzenie do karty bezpieczeństwaeuropejskiego, która ma zostać przyjęta na szczycie, tokolejny cel OBWE.

Charakter działań OBWE wymaga, by organizacja taangażowała się w konflikty przede wszystkim jako media-tor a nie jako strona, co jest możliwe tylko przy pomocytaktu i talentu mediatorskiego, dużej zręczności i przezor-ności. Przewodniczenie Polski w OBWE jest więc takżewyjątkową okazją do zdobycia wiedzy i doświadczeń.

Danuta Meyza - Marušiaková

ŻyczymyZdrowia,Radościi WszelkiejPomyślności

Monitor03:Monitor03 24/01/16 14:05 Page 1

Page 2: Monitor Polonijny 1998/3

2 MONITOR POLONIJNY marzec 1998

PIĘCIU POLAKÓW porwanych w gru -dniu w Czeczenii wróciło do kraju. Po razpierw szy na tym terenie próby odnalezieniai odbicia porwanych zakończyły się sukcesem,ponieważ przy okazji odbicia zakładników za -trzy mano przestępców. W uwolnieniu Polaków,znajdujących się w więzieniu 53 dni, brały udziałczeczeńskie służby specjalne Specnaz.

• • •O WYSŁANIU POLSKICH ŻO-ŁNIERZY za granicę decydować będzieprezydent na wniosek Rady Ministrów. Ustawazostała uchwalona przez Sejm w błyskawicz-nym tempie, które było wymuszone przezprawdopodobny udział polskiej kampanii Woj-sk Obrony Przeciwchemicznej w operacjiw Zatoce Perskiej. Jeżeli w najbliższym czasiedojdzie do konfliktu zbrojnego w Iraku, rządwyśle tam kampanię, składającą się z ok. 120osób, głównie żołnierzy zawodowych i kon-traktowych, wyłącznie ochotników.

• • •JAK PODAJE OBOP, 44% Polakówuważa, że przyjęcie Polski do NATO będziewydarzeniem o wadze historycznej. Dla 56%badanych jest gwarancją niepodległości Pol-ski. Co trzeci respondent sądzi jednak, że inte-gracja z Paktem Północnoatlantyckim dopro-wadzi do kolejnego podporządkowania się Pol-ski obcemu mocarstwu.

• • •PRZEDSTAWICIELE DWUNASTUczołowych województw kraju, które po refor-mie terytorialnej zachowają swój status, uch-

walili „Delegację Regionów“ popierającą rządw przeprowadzeniu tejże reformy. Przedstawi-ciele m. in. Śląska, Małopolski, Mazow sza,Pomorza i Kujaw domagają się decentralizacjikraju i utworzenia nie więcej niż 14 dużych wo-jewództw samorządowych. Projekt reformyspotyka się z wieloma protestami.

• • •ZA NAJWYBITNIEJSZĄ POSTAĆspośród wszystkich żyjących obecnie Polakówankieterzy „Życia Warszawy“ uznali Jana PawłaII, który otrzymał 36% wszystkich głosów. 9%uzyskał Lech Wałęsa, a 5% - Krzy sztof Pende-recki. Kolejne miejsca zajęli: Wisława Szym-

borska i Aleksander Kwaśniewski (4%), Zbi -gniew Brzeziński, Czesław Miłosz i LeszekBalcerowicz (po 3%) oraz Jerzy Gie droyc,Wojciech Jaruzelski, Jerzy Owsiak, ZbigniewReliga, Marek Kamiński i Aleksander Mała-chowski.

• • •PREZYDENT ALEKSANDERKWA Ś NIEWSKI ratyfikował 23 lutegoKonkordat między Polską i Stolicą Apostolską.Akt ten zakończył trwające już od kilku lat zma-gania polityczne i kontrowersje wywołane nie -którymi zapisami Konkordatu - głównie spra-wami zawierania małżeństw i pochówku osóbinnych wyznań. Do końca marca ma nastąpićwymiana dokumentów ratyfikacyjnych podpi-sanych przez obie strony.

• • •GRUPA POLITYKÓW UNII PRACYprzystąpiła do Unii Wolności podczas IV Krajo-wego Kongresu UW. Wśród nich znaleźli sięprzede wszystkim działacze wywodzący sięz byłej „Solidarności“, m. in.: Zbigniew Bujak,Artur Smółko, Piotr Pankanin. Polityków tychłączy pragnienie dokończenia reform, a na ichdecyzję wpłynęły ostatnie działania Unii Pracy.

• • •DECYZJĄ PREZYDENTA Aleksan-dra Kwaśniewskiego osobom, które w marcu1968 roku były zmuszone do opuszczenia Pol-ski, zostanie przywrócone polskie obywatelst-wo. Decyzja dotyczy prawdopodobnie ok. 12 tys.osób, z których najwięcej przebywa obecniew Izraelu i USA.

PREMIERA „SEMIRAMIDY“Gioacchina Rossiniego odbyła się po 133latach na wielkiej scenie Teatru Narodowe-go. Niezwykle trudnemu w odbiorze drama-towi z czasów babilońskich nadano o wieleprzystępniejszą formę zinscenizowanegokoncertu. W tytułowej partii królowej Semi-ramidy wystąpiła Agnieszka Kurowska, gwia -zda Warszawskiej Opery Kameralnej, zaśmęską partię wodza Arsace zaśpiewała EwaPodleś. Orkiestrą dyrygował szef muzycznyTeatru Narodowego Grzegorz Nowak.

• • •MACIEJ SKAWIŃSKI otrzymał trze-cią nagrodę w konkursie World Press Pho-to: Nagroda Roku 1997 za zdjęcie, którejest fragmentem dużego fotoreportażu z ubie -głorocznej powodzi w Polsce.

• • •PO RAZ TRZYNASTY wręczonoWiktory oraz Super Wiktory dla najwię -kszych osobistości telewizyjnych minionego

roku. Za najpopularniejszego polityka uzna-no Leszka Balcerowicza, za największąosobowość TV - Piotra Najsztuba i JackaŻakowskiego, najlepszą prezenterką zostałaKrystyna Czubówna, najpopularniejszym ak-torem - Marek Konrat, a największym telewi-zyjnym odkryciem roku - Maria Wiernikows-ka. Super Wiktory za całokształt twórczościotrzymali w tym roku Maryla Rodowicz, Woj-ciech Młynarski, Bogusław Wołoszańskii Marek Konrat.

• • •W CENTRUM SZTUKI WSPÓŁ -CZESNEJ w Warszawie otwarto zbioro-wą wystawę „Kartografowie“ będącą wspól -nym projektem czterech europejskich cent-rów sztuki: chorwackiego (Zagrzeb), sło -weń skie go (Maribor), budapesztańskiegoi war szaw skiego. Wystawa pokazuje zjawi -sko arty sty cznej interpretacji kartografii,a przedstawiono na niej 180 prac osiemdzi-esięciu artystów z całego świata. Prezentują

się wszystkie możliwe techniki artystyczneoraz trendy i nurty - malarstwo, grafika, wi-deo, instalacje.

• • •BIBLIOTEKA NARODOWA ob-chodzi jubileusz 70-lecia. Założona dzie -sięć lat po uzyskaniu przez Polskę niepod-ległości, szybko stała się jedną z najwię -kszych narodowych książnic. Dziś może siępochwalić nie tylko liczącymi 7 mln egzem-plarzy zbiorami, wśród których są najcen -niejsze zabytki polskiego piśmiennictwa, alei nowoczesną siedzibą oraz bazą bibliogra-ficzną w Internecie. Do najcenniejszych za-bytków Biblioteki należą Kazania Świętok -rzyskie z poł. XIV w., Psałterz Floriański,średniowieczne odpisy kronik Galla Anoni-ma, Wincentego Kadłubka, Jana Długosza,czy rękopisy Chopina.

PrzygotowałaJoanna Nowak - Matloňová

OL

ITY

KA

OSP

OD

AR

KA

GP

ULT

UR

AK

OD MARCA B.R. w Polsce wzrosłyemerytury i renty oraz zasiłki pielęgnacyjne.Obecnie wysokość przeciętnej emerytury, któ-ra wzrosła o 39 zł, wynosi 796 zł. Najniższaemerytura oraz najniższa renta rodzinna wzro-sła do 394.30 zł, a przeciętna renta rodzinnado ok. 686 zł. Druga podwyżka w tej samejwysokości nastąpi we wrześniu b. r. ZUS pod-niósł także m. in. wartość zasiłków pielęgna-cyjnych, porodowych i pogrzebowych.

• • •RYNEK UNII EUROPEJSKIEJzostał zamknięty przed dostawami polskiegomleka i jego przetworów. W wyniku dokonanejlosowo kontroli w zakładach mleczarskichstwier dzono, że ich produkty nie odpowiadająnormom pod względem zawartości bakterii.Od stycznia br. w Polsce zaczęła obowiązywaćnowa norma zgodna z rygorami unijnymi. Wie-

le zakładów nie jest w stanie sprostać tym wy-mogom. W pierwszym półroczu 1997 rokueks port wyrobów mleczarskich miał wartośćponad 154 mln USD.

• • •NA ZAMKU W MALBORKU przed-stawiciele administracji regionalnej sześciunadbałtyckich państw: Szwecji, Danii, Rosji,Litwy, Łotwy oraz Polski podpisali porozumie-nie o powołaniu Euroregionu Bałtyk. Będzie to11. euroregion w Polsce, a zarazem najwięk -szy w Europie. Zgodnie ze statutem tej struktu-ry jej zadaniem jest integrowanie działań do-tyczących przemysłu, rolnictwa, leśnictwa,transportu, wymiany młodzieży, współpracykulturalnej i usprawniania komunikacji.

• • •POLSKI EKSPORT liczony w dola-rach był w 1997 r. zaledwie o 6,4% wyż -

szy niż przed rokiem, natomiast import - ażo 13,2%. Ceny towarów eksportowychprzy tym spadły, importowanych zaś -wzro -s ły. Najbardziej zwiększył się wywóz żyw-ności i żywych zwierząt, olejów i tłuszczówroś linnych oraz surowców. Eksport odpa-dów, złomu żeliwa i stali zwiększył sięo 50%. Słabe wyniki odnotowano w wywo-zie maszyn, urządzeń i sprzętu transporto-wego.

• • •GMINY, które podczas powodzi w lipcuub. r. ucierpiały najbardziej, otrzymają z Ban-ku Światowego 120 mln dolarów. Najwięcej -43 mln USD ma otrzymać Wrocław. Pieniądzete zostaną wykorzystane na odtworzenie i mo-dernizację dróg miejskich, sieci ciepłowniczeji wodociągowej, a także placówek zdrowot-nych i oświatowych.

Monitor03:Monitor03 24/01/16 14:05 Page 2

Page 3: Monitor Polonijny 1998/3

ZYGMUNT WÓJCIK(12.11.1914 Zakopane - 18.04.1972 tamże). Zakopiański taternik, ratownik górski,

prze wodnik tatrzański, działacz Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego (PTT) i Pol -skiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego.

Taternictwo uprawiał przede wszystkim w latach 1934-47; przeszedł wtedy sze-reg nowych dróg i wariantów na szczytach naokoło Gąsienicowej Hali.

W latach 1948-50 działał w Komisji Szkolenia Górskiego KWPTT i ZGPTT jako wi-ceprzewodniczący. Był członkiem Klubu Wysokogórskiego i instruktorem taternict-wa. W 1950 r. został przewodnikiem tatrzańskim, od 1951 r. członkiem Tymczaso-wej Komisji Przewodnickiej PTTK, a w latach 1963-66 członkiem Zarządu Koła Prze-wodników Tatrzańskich w Zakopanem.

W 1945 r. został członkiem Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowe-go (TOPR), brał udział w licznych wyprawach ratunkowych. W latach 50-tych i 60-tych był jednym z najaktywniejszych działaczy w polskim ratownictwie górskim.Był współinicjatorem przekształcenia TOPR w Górskie Ochotnicze Pogotowie Ra-tunkowe, celem roz szerzenia zorganizowanej działalności ratunkowej na wszystkiegóry polskie. Już jesienią 1952 r. był współorganizatorem kursów ratownictwa gór-skiego w Szczyrku, Krynicy i Jeleniej Górze. Szkoleniem ratowników górskich za-jmował się także w następnych latach.

W latach 1952-60 i 1964-66 był naczelnikiem Grupy Tatrzańskiej GOPR,a w 1960-64 inspektorem do spraw technicznych i szkoleniowych GOPR.

FRANTIŠEK MRÁZIK(ur. 12.04.1914 Żylina) taternik słowacki, ratownik górski, przewodnik

tatrzański. W latach 1942-1948 był zawodnikiem narciarskim, potemdziałaczem i organizatorem zawodów narciarskich w Tatrach. Od 1950r. pracował w Tatrzańskiej Łomnicy w zarządzie schronisk tatrzańskichi był ochotniczym członkiem Tatranskej horskej služby (THS), a od1952 r. jej stałym pracownikiem.

Był inicjatorem utworzenia ogólnopaństwowej Służby Górskiejw Czechosłowacji (HS ČSSR), rozwijał współpracę THS z polskim Tatr-zańskim Pogotowiem Ratunkowym, a potem z Górskim OchotniczymPogotowiem Ratunkowym. W latach 1954-1955 był naczelnikiem Słu-żby Górskiej w Tatrach Wysokich, a w 1956-73 naczelnikiem słowackiejSłużby Gór skiej. W latach 1969-74 był przewodniczącym HS ČSSRi członkiem międzynarodowej organizacji ratownictwa górskiego IKAR.Od 1953 r. był instruktorem ratownictwa górskiego klasy II, a potemI oraz przewodnikiem tatrzańskim klasy II.

Jest autorem licznych artykułów o ratownictwie górskim oraz współ -autorem różnych publikacji na ten temat.

W 1997 r. prezydent RP Aleksander Kwaśniewski nadałF. Mrázikovi w uznaniu jego zasług dla współpracy polsko-słowackiej

Krzyż Oficerski Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej.

marzec 1998 MONITOR POLONIJNY 3

FEROMRÁZIK

WSPOMINAW ostatnich dniach często powracam

myślami do 17 lutego br., kiedy toprzekroczyłem progi Instytutu Polskiegow Bratysławie, by z rąk Jego Ekscelencji

Ambasadora Rzeczypospolitej PolskiejJana Komornickiego przyjąć Krzyż

Oficerski Orderu Zasługi RzeczypospolitejPolskiej nadany mi przez prezydenta RPAleksandra Kwaśniewskiego. Przyjmując

go, uświadomiłem sobie, bardziej niżkiedykolwiek dotąd siłę, wolę,

szlachetność serc, a przede wszystkimnadludzką ofiarność pracowników

i ochotniczych członków GórskiegoOchotniczego Pogotowia Ratunkowego

w Polsce i Horskej služby w Słowacjiprzejawianą przy różnych wspólnych

akcjach. Uświadomiłem sobie, żeodznaczenie, które przejmuję, jest

wyrazem uznania dla ich ofiarnej pracy.Akt nadania odznaczenia był jednym

z moich najgłębszych przeżyć życiowych.Przyczyniło się do tego także duże

zainteresowanie telewizji, prasy i radia.Zaskoczyła mnie prośba redakcji

„Monitora Polonijnego“ o napisaniektóregoś z własnych wspomnień ze

wspólnych - polskich i słowackich - akcjiratunkowych. Tych wspomnień

nagromadziło się wiele, powróciłem dopublikacji Sygnały z Tatr i zdecydowałem

się opowiedzieć o jednej z moichniezapomnianych wspólnych akcji, którą

noszę głęboko w sercu, podobnie jakwspomnienie na mego kolegę,

ówczesnego naczelnika TatrzańskiegoPogotowia Ratunkowego (TOPR) -

Zygmunta Wójcika. Fragment akcji ratowniczej

Zima 1959-1960 w Wysokich Tatrach charak-teryzowała się dużym śnieżeniem i licznymi lawi-nami śnieżnymi, które zaskoczyły wielu taternikóww czasie wypraw. 29 grudnia 1959 roku z Mor-skiego Oka wyruszyło trzech taterników, by do -koń czyć zimowe przejście filaru ściany ŻabiegoSzczytu Wyżniego (Vyšný Žabí Štít). Z wyprawynie powrócili, a w trakcie ich poszukiwania człon-kowie Tatrzańskiego Pogotowia Ratunkowego st-wierdzili, że pod szczytem w Dolinie Żabich Sta-wów Białczańskich (Dolina Žabích plies bialčan-ských) aż po sam Staw leży olbrzymia lawina.Miejsce to wielokrotnie przebadali ratownicy sied-miu wypraw prowadzonych przez Zygmunta Wój-cika, z którymi współpracowali członkowie sło-wackiej Horskej služby.

Dopiero 14 czerwca 1960 roku po wielutrudnych poszukiwaniach udało się znaleźćciała taterników niemal na środku Stawui uwolnić je z lodowych oków.

Samo uwolnienie i wydobywanie ciał było niez-wykle trudne i połączone z wielkim ryzykiem. Przypomocy desek zrobiliśmy dostęp po puszcza-jącym już lodzie i na gumowym czółnie oraz ase-kurujących linach przybliżyliśmy się do ofiar lawi-

ny. Udało nam się je wydobyć i znieść (na foto-grafii fragment ofiarnej pracy ratowników).

I jeszcze jedno wspomnienie ... Wspomnienieo moim zacnym przyjacielu Zygmuncie Wójciku.

W 1969 roku zaproszono mnie do Zakopane-go na konferencję z okazji 60. rocznicy Górskie-go Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, naktórej mieliśmy także Zygmuntowi Wójcikowiwręczyć honorową odznakę Horskiej služby Slo-venska za wzorową współpracę. Już na miejscudowiedziałem się, że Zygmunt w czasie pobytuw Austrii złamał nogę. Ponieważ kość źle się zras-tała, musiano mu ją ponownie łamać, a wkrótcepotem dostał udaru mózgu. Powiedziano mi, żeteraz leczy się już w domu. I tam się z nim spotka-łem. Gdy przekroczyłem próg jego mieszkania,mój przyjaciel przywitał mnie roziskrzonymi ocza-mi. Z jego ust ozwały się głoski F...F...F...F...F...i wreszcie całe słowo Fero. Długo przetrwaliśmyw silnym objęciu. Potem wręczyłem mu przyniesi-one odznaczenie, usiedliśmy za stołem. Otworzyłzeszyt i czytał: m-a-m-a, dając mi w ten sposóbdo zrozumienia, że już uczy się mówić. Walczyłz konsekwencjami choroby.

Wkrótce opuścił nas na zawsze, ale duch Zyg-munta Wójcika stale pozostaje między nami.

Monitor03:Monitor03 24/01/16 14:05 Page 3

Page 4: Monitor Polonijny 1998/3

4 MONITOR POLONIJNY marzec 1998

Patron Nagrody - Eugeniusz Kwiatkowski(1884-1974) był inżynierem chemikiem, polity-kiem i działaczem gospodarczym. W latach1926-30 był ministrem przemysłu i handlu.W pamięci Polaków pozostaje przede wszyst-kim jako realizator rozbudowy portu w Gdynii budowy polskiej floty handlowej oraz współ -twórca koncepcji budowy Centralnego OkręguPrzemysłowego. W latach 1928-1930 i 1938-1939 był posłem na sejm, a w latach 1935-1939 wicepremierem i ministrem skarbu. Powojnie, w latach 1945-1947, był kierownikiemdelegatury rządu do spraw rozbudowy wybrze-ża. Autor wielu prac dotyczących gł. technolo-gii chemicznej, historii chemii i przemysłu che-micznego, polityki, historii gospodarczej i sprawmorskich.

Nic więc dziwnego, że Kapituła Nagrody im.E. Kwiatkowskiego, składająca się z wybitnychpostaci polskiego i emigracyjnego życia pub-licznego, honoruje wybitne zasługi w rozwojustosunków gospodarczych między Rzeczpos -politą Polską i Polonią.

W regulaminie Nagrody m. in. czytamy:“Inicja torzy pragną corocznie wyróżniać osoby,które uruchomiły i rozwijają prywatne firmy po-lonijne w kraju, weszły w trwałe więzi koopera-cyjne lub handlowe z partnerami polskimi lubpolonijnymi, tudzież efektywnie promują pols -kie towary i usługi w środowiskach miejsca za-mieszkania na emigracji“. Nagroda Główna maformę brązowej statuetki przedstawiającej za-rys postaci patrona, a dziewięciu laureatówotrzymuje dyplom honorowy.

W 1997 roku Nagroda Główna powędrowa-ła do Republiki Południowej Afryki, a otrzymałją Stefan Mathews, człowiek który praktyczniecałe dorosłe życie spędził poza granicami Pol-ski, jest założycielem Południowoafrykańsko-Polskiej Izby Handlowo-Gospodarczej w Jo-hannesburgu i od wielu lat prowadzi interesyz polskimi firmami.

Nas napawa szczególną dumą fakt, że je-den z dziewięciu Dyplomów Honorowych Na -grody Eugeniusza Kwiatkowskiego otrzymałnasz rodak mgr inż. Tadeusz Frąckowiak,współzałożyciel znanego w północnej SłowacjiEUROHOLDINGU VEREX, przewodniczący je-go prezydium i zarazem dyrektor generalnySpółki Akcyjnej Zdroj Verex w Liptowskim Mi-kulaszu, współzałożyciel Asocjacji HandlowejAVODIS z siedzibą w Bratysławie.

Ten energiczny, pełen pomysłów i projektówWielkopolanin urodził się w 1954 roku w Ko-ścianie, studiował na Uniwersytecie im. Marci-na Lutra w Halle-Wittenberg. Studia ukończyłw 1977 roku obroną nowatorskiej pracy dyplo-mowej na temat wykorzystania komputerów

w rolnictwie. Do roku 1980 pracował w Polscena kierowniczych stanowiskach w KombinaciePolskich Gospodarstw Rolnych w ŚwidnicyŚląskiej. Ożenił się ze Słowaczką, panią Vierąi w 1981 roku osiadł w Słowacji. W latach1981 -1990 pracował w dyrekcji największegow regionie liptowskim zakładu rolniczo-spo-żywczego w Liptowskim Mikulaszu. Własneinicjatywy gospodarcze zaczął rozwijać w no-wych warunkach polityczno-gospodarczych;założył w Słowacji 6 firm handlowo-produkcyj-nych, przede wszystkim w bliskiej i znanej mubranży spożywczo-rolniczej. W programie tychfirm od samego ich początku była także współ -praca gospodarcza z Polską.

„W Słowacji znalazłem ludzi, dziś mi bardzobliskich nie tylko służbowo, ale przede wszy -

stkim osobiście, którzy są moimi wspólnikamiw firmach należących do dziś już znanegow Północnej Słowacji EUROHOLDINGU VE-REX - grupy firm zajmujących się produkcjąi dystrybucją artykułów spożywczych“ - mówiTadeusz Frąckowiak.

Założycielem VEREXU obok T. Frąckowiakabyli dwaj bracia Mikušiakowcy i inż. Krč. Napoczątku lat 90-tych każdy z autorów sukcesudzisiejszego EUROHOLDINGU działał indywi-dualnie w handlu czy usługach. Wspólną dzia-łalność rozpoczęli przez założenie centralihandlu hurtowego artykułami spożywczymi. DoPolski eksportowali jaja, piwo i słód; w artykułyspożywcze i artykuły gospodarstwa domowe-go zaopatrywali sklepy, hotele i restauracjeLiptowa i pobliskich Tatr.

„Już w tym czasie - mówi koncepcyjny stra-teg VEREXU T. Frąckowiak - zaczynaliśmyodczuwać potrzebę połączenia naszegohandlu z produkcją artykułów spożywczych“.I tak w roku 1991 powstała nowa firma VEREXs. a., która rozwinęła kontakty nie tylko z pro-ducentem mięsa i mleka - Spółdzielnią Rolnic-zą w Liptowskim Ondreju, ale także z przet-wórcami mleka - Liptowskimi Mleczarniami.

W 1992 roku czterej właściciele sp. z. o. o.Verex Liptovský Mikuláš wypracowali swój pro-jekt budowy supermarketu w Liptowskim Miku-laszu, wychodząc ze strategii, którą dyrektor,a teraz już generalny dyrektor Zdroj Verex a. s.Liptovský Mikuláš T. Frąckowiak, charaktery-zuje następująco:“Okolica Liptowskiego Miku-lasza i samo miasto jest tradycyjnym przystan-kiem, lub co najmniej miejscem tranzytowymdla rodzimych i zagranicznych turystów przyby-wających do najbardziej odwiedzanych tere-nów turystycznych Słowacji - Wysokich bądźNiskich Tatr.“ I tą ideą kierowali się, przystępu-jąc do wygłoszonego przez miasto Mikulaszpublicznego przetargu na budowę centrum

handlowego na Osiedlu Podbreziny. Przetargwłaściciele VEREXU wygrali. Ich projekt opie-rał się na badaniach marketingowych liczą -cych się z siłą nabywczą największego w Lip-towskim Mikulaszu osiedla i z całorocznym ru-chem turystyczny, a T. Frąckowiak, formułującstretegię firmy, wykorzystał także swe niemiec-kie doświadczenia. Supermarket budowali natzw. zielonej łące. Inwestycja nie była tania;projekt liczył się z nakładem 30 mln. na samąbudowę i 6 mln. na wyposażenie. Na taką jed-norazową inwestycję nie mogli sobie pozwolićnawet właściciele doskonale prosperującegoVEREXU. Mieli to szczęście, że finansowe po-parcie znaleźli u przedstawicieli SpółdzielniRolniczej w Liptowskim Ondreju, która stałasię w końcu trzecinowym udziałowcem firmy. 1 czerwca 1993 roku, po jedenastu miesią -cach, Supermarket VERIMEX przyjął pierw -szych klien tów. Na 2500 m2 powierzchni spr-zedażnej kupujący mogą w nim codziennie wy-bierać z asortymentu ponad 15 tys. towarówpocho dzenia krajowego, a także z tego, któryfirma importuje (także z Polski). Że wybór jestnaprawdę szeroki, świadczyć mogą chociażbyjogurty - o każdej porze dnia na półkach moż -na wybierać z co najmniej trzydziestu rodzajówprodukowanych przez mleczarnie słowackie.Nie mniejszy jest asortyment produktów mię -snych, mrożonek, wyrobów piekarskich, cu kier -niczych, herbat, kawy, napojów itp. W oświe -tlonych witrynach chłodniczych wabią staleświeże i doskonale opracowane i rozporcjowa-ne mięsa. I, co na rynku słowackim rewelacją,obróbka mięsa dostarczanego ze Spółdzielniw Liptowskim Ondreju, odbywa się przedocza mi kupujących - rzeźnicy pracują za szkla-ną ścianą. Mięso w danym dniu nie sprzeda-ne, trafia natychmiast do własnego działu pro-dukującego półprodukty i wyroby. Z własnejprodukcji pochodzi także większość wyrobówsprzedawanych w dziale delikatesów (m. in.cia st ka, kanapki, sałatki). Świeżość innych ar-tykułów spożywczych zapewniają przede ws-zyst kim Liptowska Mleczarnia, HurtowniaOwoców i Warzyw Fructal. Supermarket otwar-ty jest przez 362 dni w roku, a zamknięty tylkoprzez trzy dni - w Nowy Rok, pierwsze ŚwiętoBożego Narodzenia i w Wielkanocną Niedzie-lę. Oprócz wysokiej jakości artykułów spożyw -czych kupujący mogą wybierać i przebieraćw szerokim asortymencie towarów drogeryj-nych, nabyć np. także kwiaty, a płacić mogąnie tylko gotówką (w Supermarkecie są ban-komaty), ale także kartami VUB, Eurocardi Mastercard, co szczególnie cenią sobie tury-ści zagraniczni, których auta różnych rejest-racji co dziennie widać na parkingu przed Su-permarketem.

Supermarket, przez który dziennie przewijasię ok.3 tys. kupujących (rekord wynosił 7tys.), zatrudnia jedynie 90 pracowników, wli -czając w to własną służbę strażniczą. „Trzyma-my się strategii wyboru ludzi młodych, którychz reguły wybieramy spośród absolwentówszkół średnich i szczerze mówiąc, wychowuje-my ich sobie“. Supermarket VERIMEX stał sięwizytówką EUROHOLDINGU VEREX.

Tadeusz Frąckowiak nie może zaprzeć sięgłęboko zakorzenionych wielkopolskich ge-nów rzetelności, gospodarności, czy umiejęt-ności perspektywicznego myślenia i strategicz-nego planowania, o czym m. in. świadczyćmo że jego następująca wypowiedź: „Byćwspół właścicielem firmy wyrabiającej artykułyspożywcze oznacza posiadanie pewności codo terminowości i jakości towarów, które firmaprzejmuje do swojej sieci handlowej“ - dlatego

NagrodaE. Kwiatkowskiego

dla TADEUSZAFRĄCKOWIAKAW listopadzie 1997 roku na I Europejskim Forum

Gospodarczym Polonii w Poznaniu zostaływręczone już po raz drugi doroczne nagrody

Stowarzyszenia im. Eugeniusza Kwiatkowskiego.

Monitor03:Monitor03 24/01/16 14:05 Page 4

Page 5: Monitor Polonijny 1998/3

DOBRE, BONASZENa szczęście dawno już mamy za sobą czasybezkrytycznego zachwytu nad tym, co docieraspoza granic. Minęły czasy zachłystywania sięwszystkim, co pochodzi z zachodu, a porzeka-dło „Cudze chwali-cie, swego nie zna-cie“ w Polsce z po-wodzeniem mogło-by już zostać wy-parte przez „Dobre,bo nasze“.Od pięciu lat, wybi-erając towar w skle-pie, trafić można nawyrób z biało-czer-woną naklejką opa-trzoną napisem„TERAZ POLSKA“. Badania wskazują, że po-nad połowa respondentów świadomie decydu-je się na kupno produktów opatrzonych tymżeznakiem. Wśród nich znajdują się zarówno śmi-głowce czy szybowce sportowe, jak i np. robotkuchenny, odkurzacz czy sok z czarnej po -rzeczki, znany od lat batonik Prince Polo albotorcik wedlowski. Nic dziwnego, skoro PolskieGodło Promocyjne stało się symbolem najwy-ższej jakości. Formuła konkursu promującegonajlepsze polskie wyroby ulegała od czasuswego powstania różnym zmianom, dziś przyz-nawana jest przez Fundację Polskiego GodłaPromocyjnego, która została powołana przeddwoma laty w ramach działalności Krajowej Izby Gospodarczej. O randze wyróżnienia świa -d czy również fakt, iż patronat nad pracami Fun-dacji objął sam prezydent RP AleksanderKwaś niewski.Zainteresowanie konkursem ze strony polskichproducentów jest duże. Posiadanie godła przy -czynia się w niebagatelnym stopniu do podnie-sienia rangi firmy na rynku oraz powoduje oczy-wisty wzrost popytu na jej wyroby. Laureaci ma-ją prawo do używania godła „TERAZ POLSKA“przez okres jednego roku, z możliwością prze-dłużenia jego ważności na kolejny rok, pouprze d niej weryfikacji jakości wyrobu. PonadtoFundacja wspiera ich kampanie reklamowei działania proeksportowe. W dotychczasowychsiedmiu edycjach konkursu wzięło udział po-nad 3 tysiące polskich przedsiębiorstw, z cze-go nagrodzone zostały za swe wyroby 104 fir-my. Ostatnia edycja miała wyjątkowo duże po-wodzenie, a swoje produkty przedstawiły naniej państwowe i prywatne, małe i duże firmyz 34 województw. Szeroko prowadzona kam-pania reklamowa sprawiła przy tym, że tym ra-zem obok firm spożywczych, czy kosmetycz-nych, które do tej pory najczęściej ubiegały sięo wyróżnienie, odnotowano duże zainteresowa-nie firm informatycznych, elektronicznych, czyproducentów sprzętu medycznego. Ich wyrobyoceniało kilkuset ekspertów. Organizatorzy,którym zależy na nadaniu konkursowi najwyższej rangi, zadbali o wyjątkowo uroczystą opra-wę imprezy, na której piętnastu producentom(ogółem było 127 zgłoszonych produktów) sta-tuetki polskiego Godła Promocyjnego wręczyłprezydent Aleksander Kwaśniewski.Trwająca obecnie VIII edycja konkursu posiadanową, rozszerzoną formułę, w której dodatko-wo oceniane i nagrodzone będą najlepsze pro-dukty i usługi rzemieślnicze. W przygotowaniujest także konkurs obejmujący usługi i branżęhotelarsko-rzemieślniczą.

Joanna Nowak - Matloňová

marzec 1998 MONITOR POLONIJNY 5

też współpracuje tylko z tymi, którzy takie gwa-rancje dają.

Euroholding VEREX to także założonyw 1993 r. VEREX ELTO - handel hurtowy z art.elektro i materiałem elektroinstalacyjnym, ma-jący swe filie w Bratysławie i w Koszycach -będący domeną działalności czwartego ze ws-pólników inż. Krča; wspominany już holdingLiptowska Mleczarnia - zaopatrujący nie tylkoregion Liptowa, ale z powodzeniem ekspandu-jący na całą Słowację i zagranicę; znana Spó-łdzielnia Rolnicza w Liptowskim Ondreju; Fir-ma Handlowo-Dystrybucyjna Fruktal; Specjali-zowana Spółka Bioma - handlująca materiałemgenetycznym dla produkcji zwierzęcej ma-jącym na celu osiągnięcie wyższej mlecznościkrów; Šport Hotel VEREX; Firma Handlowo -Dystrybucyjna HLM sp. z o. o.; HurtowniaSpożywcza VEREX - ORAWA sp. z o. o. W je-go skład wchodzi również duża firma ZDROJVEREX s. a. Liptovský Mikuláš, w której T.Frąckowiak jest prezesem zarządu, a która jestwłaścicielem dwu centralnych hurtowni art.spożywczych, 15 sklepów spożywczych i dro-gerii oraz zakładu produkującego znane sło-wackie sałatki majonezowe. Być może lista ta

nie jest pełna, jeśli coś pominęłam - niech mnie tłumaczy dynamiczność czterech założy-cieli firmy, za którą niestety nie nadążam.

Tadeusz Frąckowiak silnie związany jestz Liptowem. Współpracuje z władzami miejski-mi i wojewódzkimi w Liptowskim Mikulaszui w Rużomberku. Z regionem, co bardzo wa-żne, silnie związany jest EUROHOLDING VE-REX, który praktycznie realizuje filozofiędwóch wspólników: mgr. inż. Frąckowiakai inż. Mikušiaka, twierdzących, że: „Pieniądzezarobione w regionie, powinny być inwes-towane w jego dalszy rozwój“.

Inżynier T. Frąckowiak, który sukces swójoparł m. in. na współpracy produkcyjneji handlowej z Polską, był mile zaskoczony ot -rzymaniem Dyplomu Honorowego Nagrody im.Eugeniusza Kwiatkowskiego. Przyznaje, żew Słowacji propaguje Polskę, polską zaradno-ść i umiejętność radzenia sobie w różnych sy-tuacjach gospodarczych i życiowych. „Szcze-gólnie miło zaskoczył mnie fakt, że tak presti-żowe wyróżnienie otrzymałem jako człowiek,który zaledwie osiem lat ma możliwość rozwija-nia swoich umiejętności na polu biznesu w by-łym państwie socjalistycznym“ - dzieli się z na-mi swymi doznaniami T. Frąckowiak, któremugratulujemy i my.

Danuta Meyza - Marušiaková

Monitor03:Monitor03 24/01/16 14:05 Page 5

Page 6: Monitor Polonijny 1998/3

Baźki zapachniały ...Owszem, bywały takie Święta Zmartwychwstania

z baźkami.Ale na tę Wielkanoc baźki rozwijają się z ociąga-

niem. Trzymają śniegi, wzbierają powodzie. Czło -wiek pełza dołem tych wszystkich spraw skurczony.W niebo nie patrzy, bo szare. Nagle, człowieku bie -d ny, o nozdrza twoje uderza zapach. Podnosiszgłowę. Tak, to nie baźki, którym śnieg wyleźć niepozwolił, to zapach twojej młodości, twego dzieci-ństwa.

Ziemia polska jest nasiąknięta zapachami, dźwię -kami, szmerami, pobłyskami splecionymi przez dzie-je, których nikt nie wypleni i z ciebie, człowieku.

W tych zapachach jest - zapach wielkanocny. Za-pach, do którego człowiek gotował się przez długipost, aby go tym chłonniej spotkać.

Zapach pieczonych ciast. Zapach korzeni. Za-pach mięsiw. Zapach kadzidła. Zapach rozmiękłejziemi, kiedy się wracało z kościoła. Przeczuciekasztanów, które pękać poczną, przebiśniegów, któ -re się przedrą przez wrogą skorupę, soków krą żą -cych w klonach - przeczucie Wielkiego Zmartwych -wstania Wiosennego, które szaleństwem wypełniaburzliwy potok dziatwy, wylewający się na burejeszcze łączki. Ich braciszkowie, cielątka, równo -

cześnie wypuszczone na wygon, wyprawiają cie-lęce skoki, ich braciszkowie, wróble szare, też osza-lały chyba i z radosnym świergotem tarzają sięw wio śnie.

Przeszła zima! Przeszła zima! ... Po poddaszachsklepić się poczną gniazda, bociek zleci na zało-żone koło, lasy i łęgi, i wody porosłe sitowiem zabuzują miłosnymi chórami - wielkie przygoto-wania na wzrost nowych pokoleń, na nowe two -rzenie nowego kręgu ciągle odradzającego siężycia.

Wesoły nam dziś dzień nastał, którego z naskaż dy żądał, Alleluja!...

Tak śpiewają, „którzy w otchłaniach siedzieli“.Dzieciaki, które siedziały w otchłaniach do-

mostw nie wietrzonych, wyprysnęły z różnokolo-rowymi jajami w łapinach.

Małe szulery ustawiły łubki z kory i taczają jaj-ka. Jajka, staczające się z łubka, zataczają elipsęw kie runku cieńszego końca i stają. Teraz należytrafić takie jajko swoim. Dzieci gości z miast sąogrywane niemożliwie, bo czy to takie wie, z ja -kiej wysokości łubka, w jakiej zależności odkształ tu jaja należy je puszczać.

Niebawem zgrani na jajkowej rulecie pędzą z ry-kiem i pustymi rękami, a zasmarkanymi nosami, doswych rodzicielek wycyganić jajko na odgrywkę.

Z boku zebrali się jajkowi pokerzyści - starszechłopaki. Próbują swoje jajka, uderzając je końca-mi. Właściciel twardszego zabiera partnerom pę -knię te. Zdarza się, że jeden ogra wszystkich, maz pół kopy wygranych jajek, wyprawia się więc napobliską wieś po dalsze łupy i nagle wraca z pusty-mi rękami i podbitym okiem. Ograni wsiowcy we -zwali ekspertów, którzy rozpoznali pomalowane jaj-ko perliczki, wiadomo, że twardsze.

W otchłaniach siedzieli i ci starsi. Życie dosyć imdoskwierzyło. Rok trzeba zaciskać pasa. Dziś po-jedzą do woli dobrych rzeczy, pysznych rzeczy, za-jadanych z pokolenia w pokolenie.

Każdy szczebel drabiny społecznej ma swojeprzysmaki. We dworach, wiadomo, pańskie zbytki.Na dwadzieścia osiem dni przed Wielkanocą wybie-ra się dorodnego indora, rozwiera mu się dzióbi wpycha się orzech włoski w skorupie. Następnegodnia - dwa. Potem po jednym więcej, aż czternaste-go dnia biedny indor połknąć musi czternaścieorze chów. Po tym co dzień wpycha mu się jedenorzech mniej, indyk myśli i myśli, starając się zrozu-mieć te praktyki, aż ostatniego dnia wlewa się

w nie go kielich wódki i zarzyna.A czyż to tylko indor na stole wielkanocnymczekał? A głowizna? Wielka świńska głowa

z czerwonym jajkiem w zębach.Uczta wielkanocna poczynała się od tego, że

gospodyni, po podzieleniu się jaj-kiem, zbliżała się do głowizny

z talerzem i wycinała zauchem wąski kawałek

mięsa.

To już taki los gospodyni - jeść wszelkie rytualnepaskudztwa. Na przy kład na wilię - wszystkie czterymazie stano wiące tzw. kutię. A w niej najgorsza: ki-siel owsiany. Brrr...

Może w tych obowiązkowościach był jakiś zamie -rzchły obowiązek umartwienia, tego, który kazał św. Franciszkowi sypać do deseru popiół zaczerp-nięty z kominka? A może nawet ta nieszczęsna ja-kaś babunia zapędzana do owsianego kisielu za gr-zechy nas wszystkich to był poblask aż z pogańs-kich czasów, kiedy na święto wiosny wybierano Ko-zła Ofiarnego?

Ale i innych nie dopuszczano do żarcia bez ćwi -czeń duchowych. W zapadłym kącie na pograniczuLitwy i Żmudzi, gdzie spędzałem połowę lat mojegodzieciństwa, inną połowę oddając Białorusi, w ma-łym kościółku filialnym, gdzie mężczyźni stali z jed-nej, a kobiety z drugiej strony kościoła, strona ko -bieca intonowała:

Juozapia, Juozapia - pokołysz dziecię!Na co męski chór odpowiadał:Nie benda, nie benda, jak sobie kcecie.A potem już jakoś tak szło, że „runęło, błysnęło

w Betlejem mieście“, no i baby triumfowały, chociażo Dniu Kobiet nikomu nie śniło się jeszcze.

A ja, biedny, z tego wszystkiego pamiętam mójpierwszy, i to wierszowany, felieton, dorabiającyostatnią strofkę:

... to Józef, to Józef dostał w łeb nareście.Ciotka to posłyszała i zaraz po Wielkanocy zapo-

wiedziała, że postawi mnie klęczeć na grochu. Byłto omen. Potem nieraz za felietony klękiwało się nagrochu.

Bo w dniu Zmartwychwstania był immunitet kom-pletny. Następował „dzień długich noży“, z którymiatakowaliśmy combry, polędwice, prosiaki pieczo-ne i ptactwo, objadając się tak niemożliwie, że ba-ranek z cukru wytrzeszczał oczy pod swoim balda-chimem z rzeżuchy.

Z kolei następował atak na mazurki i sękaczao potężnych kolcach częściowo w nocy przez „pa-cuki“ (wielkie azjatyckie szczury) objedzonych.

Wuj Sewerutek, powstaniec, żarłok wielki, niemógł zasnąć na naszej kawalerskiej górce i jęczącpostękiwał:

- Musi ten rosół zaszkodziwszy.„Wesoły nam dziś dzień nastał“, Czytelnicy. Bo

już przestaliśmy stać w kolejkach po szynkę w kon-serwie i po cytryny, zgrzebaliśmy, co ta kto miał,ręce opuścimy i odpoczniemy. Wsłuchajcie sięw ten dzień wielkanocny, oby wam wstał słonecznyi cichy, i łaskawy.

Wsłuchajcie się w ten dzień i poczujcie, jak zie-mią naszą ciągną zapachy, którymi nasiąkła od lat.

6 MONITOR POLONIJNY marzec 1998

PowietrzeZMARTWYCHWSTANIA

MELCHIOR WAŃKOWICZ(10.01.1892 w Kałużycach - 10.09.1974 w Warszawie). Publicysta

i prozaik. Studiował w Krakowskiej Szkole Nauk Politycznych i naWydziale Prawa UJ. Działał w organizacjach akademickich, był podofi-cerem Związku Strzeleckiego. W latach 1917-18 był żołnierzemw Korpusie Polskim w Rosji, następnie w Wojsku Polskim. Jako publi-cysta debiutował w piśmie konspiracyjnym „Wici“. Był sekretarzem„Kuriera Porannego“ (1922-23), do roku 1926 naczelnikiem WydziałuPrasowego i Widowiskowego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Powybuchu wojny 1939 r. przedostał się za granicę; początkowo prze-bywał w Rumunii, na Bliskim Wschodzie, potem we Włoszech, Fran -cji, Niemczech i Anglii. W latach 1943-45 był korespondentem wojen-nym. W 1949 r. zamieszkał w Stanach Zjednoczonych, a do Polskipowrócił na stałe w 1958 roku.

Jego opowieści reportażowe, łączące autentyczne wydarzenia z ele-mentami wspomnieniowymi i fabularno-anegdotycznymi, urzekają swadąi językiem jędrnym, obrazowym, świeżym i niezwykle bogatym.

Wańkowicz - to wspaniałe czytanie. -“Wańkowicz krzepi“ - głosi K. Kąkolewski, a któż by nie chciał byćpokrzepiony? - Z bogatej twórczości M. Wańkowicza sięgnijmy przynajmniej po: Bitwę pod Monte Cassino,Wrzesień żagwiący, Szczenięce lata, Ziele na kraterze, Tworzywo, Drogę do Urzędowa, Jak daleko? Poutwory wspom nieniowo-gawędziarskie o dawnych sprawach i ludziach: Tędy i owędy, Prosto od krowy, czy dozbioru Zupa na gwoździu - doprawiana. Nie pomińmy jego trylogii amerykańskiej W ślady Kolumba orazprzeglądu dorobku publicystycznego z całego życia Przez cztery klimaty.

Monitor03:Monitor03 24/01/16 14:05 Page 6

Page 7: Monitor Polonijny 1998/3

marzec 1998 MONITOR POLONIJNY 7

G dyby w tym roku święta wielkanocneprzypadały na luty, byłyby i bazie, i tra-dycyjny w Słowacji złoty deszcz. Ale

święta mamy w kwietniu i ozdobę naszych przy-bytków musimy dostosować do tego, co o tejporze oferują nam ogrody i kwiaciarnie. Zresztąchociaż Wielkanoc jest świętem ruchomym, jejtermin nie jest uzależniony od pogody. Długiespory gmin chrześcijańskich, toczone w pierw -szych stuleciach o termin obchodów Wielkano-cy, zakończył ostatecznie Sobór Nicejski w roku325, ustalając obowiązujący dotychczas termintych świąt pomiędzy 22 marca a 25 kwietniaw pierwszą niedzielę, po pierwszej wiosennejpełni księżyca.

I znów, po czterdziestodniowym poście - cza-sie refleksji, pokuty i pojednań, zaśpiewamy z ra-dością podczas Rezurekcji starą pieśń wielka-nocną:

Chrystus zmartwychwstan jest,na nasz przykład dan jest,iż mamy zmartwychwstać,z Panem Bogiem królować, Alleluja!

Po rodzinnej Niedzieli Wielkanocnej z nieo-dłącznym święconym, dzieleniu się jajkiem z pr-zy jaznymi życzeniami, uściskami i pocałunkaminastąpi Poniedziałek Wielkanocny z jego rozlicz-nymi zwyczajami i obrzędami, z których wiele za-chowało się na polskiej i słowackiej wsi.

Głównym i najważniejszym zwyczajem Ponie -działku Wielkanocnego był i pozostał nadal Dyn-gus zwany też Śmigusem czy Śmigustem - wiel-kie oblewanie. W dniu tym od wczesnego śwituwoda lała się strumieniami i ona tego dnia byłanajważniejsza. Nic więc dziwnego, że Wielkanoc-ny Poniedziałek nazywa się też Lanym Poniedzia-łkiem.

Wodę, bez której nie byłoby życia, czczono oddawna na całym świecie. Występuje w wierze -niach i praktykach kultowych wszystkich ludów,zajmując szczególne miejsce w mitologii słowiań -

skiej i polskiej, zarówno w obrzędach i rytuałach,jak i w praktykach rolniczych, w tradycyjnym lecz-nictwie i magii, szczególnie zaś w magii miłosnej.Woda, którą oblewano się w Lany Poniedziałek,miała zapewnić zdrowie, urodę i płodność.

Pierwsze wzmianki o dyngusie na ziemiachpolskich pochodzą z XV wieku i świadczą o tym,że istniały zakazy kościelne zabraniające „zwycza-ju pogańskiego, co się zwie dyngus“. W tamtychczasach polewanie się wodą połączone z wypra -szaniem datków, uważane było za grzech śmier-telny, a uchwała synodu diecezji poznańskiejz 1420 roku pn. Dingus prohibeatur nakazywałaksiężom: Zabraniajcie, aby w drugie i trzecieświęto wielkanocne mężczyźni kobiet, a kobie-ty mężczyzn nie ważyli się napastować o jajai inne podarki, co pospolicie nazywa się dyngo-wać, ani do wody ciągnąć.

Dyngus oparł się jednak srogim zakazom ko-ścielnym i przetrwał do naszych czasów, będącpodobnie jak inne zwyczaje i rytuały wielkanocne,wyrazem siły i radości życia.

Nazwy „śmigus“ i „dyngus“ stosuje się w Pol -sce zarówno dla tzw. śmigusa zielonego lub suchego występującego w Polsce północnej, polegającego na dotykaniu lub uderzaniu zielonągałęzią, jak i dla niepodzielnie panującego w in-nych częściach Polski śmigusu - dyngusu z wody.

Od wieków śmigus - dyngus był swawolną, po-łączoną z zalotami zabawą przede wszystkimmłodzieży, praktykowaną tak w miastach, jak i nawsiach i to przez wszystkie grupy społeczne.Z wielką dokładnością opisał ją ks. Kitowicz: Byłato swawola powszechna w naszym kraju takmię dzy pospólstwem, jako też między dystyn-gowanymi; w Poniedziałek Wielkanocny mę -żczyźni oblewali wodą kobiety, a we wtorek i in-ne następujące dni kobiety mężczyzn, uzurpu-

jąc sobie tego prawa aż do Zielonych Świątek... Oblewali się rozmaitym sposobem. Amancidystyngowani, chcąc tę ceremonię odprawićna amantkach swoich bez ich przykrości, oble-wali je lekko różaną lub inną pachnącą wodąpo ręce, a najwięcej po gorsie, małą jaką sikaw-ką lub flaszeczką. Którzy zaś przekładali swa-wolę nad dyskrecją ... oblewali damy wodą pro-stą, chlustając ją garnkami, szklanicami, duży-mi sikawkami, prosto w twarz od nóg do góry ...Po ulicach zaś w miastach i wsiach młodzieżobojej płci czatowała z sikawkami i garnkamiz wodą na przechodzących i nieraz chcąc dzie -wka oblać jakiegoś gargasa, albo chłopiec dzi-e wczynę, oblał inną jaką osobę, słuszną i nie -znajomą, czasem księdza, starca poważnegolub starą babę.

Tak więc dziewczęta i piękne panie przygotuj-cie godny dynguśników poczęstunek, szeroko ot-wórzcie im drzwi i pamiętajcie, że im więcej wodytym lepiej. Pamiętajcie też, że dziś, tak jak i w pr-ze szłości, najwięcej wody dostaje się najmilszym,najbardziej lubianym i najładniejszym - a takie jes-teśmy przecież wszystkie ... A we wtorek słodkirewanż ... Trzęście się panowie.

Danuta Meyza - Marušiaková

P.s.Przygotowując przysmaki świąteczne,wypróbujmy przepis na tort migdałowy:

30 dkg obranych migdałów należy posiekać nadrobno i utrzeć z 30 dkg cukru, stopniowo dodając(po jednym) 10 jaj, a na końcu łyżkę masła i łyżkępszennej mąki. Gdy ciasto jest dobrze utarte, po -dzielić na 3 części, rozwałkować na krążki. Każdykrążek ciasta przełożyć marmoladą (najlepiej more-lową) i całość upiec w gorącym piekarniku. Po upi-e czeniu oblać cukrem pomadkowym.

Wielk

anocny

Ponie

działe

k

Tradycyjne święcenie potraw w Wielką Sobotę o godz. 11.00w bratysławskim kościele Św. Michała w Karlovej Vsi

Wielk

anocny

Ponie

działe

k

Monitor03:Monitor03 24/01/16 14:05 Page 7

Page 8: Monitor Polonijny 1998/3

W domu mojego męża początkowo rozmawiałampo polsku i rodzina mnie rozumiała. Któregoś

dnia porównywaliśmy styl życia ludzi na Zachodziei w państwach byłego bloku socjalistycznego. Włączającsię do dyskusji, powiedziałam, że ludzie na Zachodzienie ujawniają swoich zarobków, więc nietaktem jest za-dawanie pytania na ten temat, co w warunkach socjali -stycznych było normalne. U nas natomiast nietaktem jestpytanie o wiek. Natomiast na Zachodzie ludzie częstopytają, ile kto ma lat. W tym momencie zareagował mójmąż: Mňa sa nikto nepýtal na záchode, koľko mám ro-kov.

Na początku naszej znajomości pojechaliśmyna ferie zimowe w Tatry. W czasie spaceru

w przepięknej scenerii, oczarowana przyrodą, spogląda-jąc na lodowe wytwory, przypomniałam sobie piosenkęze szkolnych lat. Uważałam, że pasuje dochwili i miejsca, w którym się znajdujemy,więc ją zanuciłam: ”...a sopelki są różne,kwadratowe i podłużne”. Mój chłopak i caławycieczka czeskich turystów nie podzielałamojego zachwytu nad ”wytworami przyro-dy”, kojarząc moje sopelki ze słowackimisoplami.

Pewnego razu mój chłopak przyje-chał do mnie, do Polski w odwiedzi-

ny ze swoją siostrą, która nie znała językapolskiego. Podczas ro dzinnej biesiady mo-ja mama trzymając kotka (rodzinnego pupil-ka) na rękach, spytała się Lubki, czy podo-ba jej się nasz kotek. Lubka domyśliła się,że chodzi o zwierzaka, ale nie mogła zrozu-mieć, na czym polega jej podobieństwoz kotem. Z grzeczności jednak odpowie -działa, że tak.

Siedząc kiedyś w towarzystwie pol-sko-słowackim opowiadałam po

polsku naszą przygodę ze świerszc-zem, który pewnej letniej nocy wpadłdo naszego pokoju: ”...wyobraźcie so-bie, że ten świerszcz cykał całą noc...”,a mój mąż dokończył: áno, cikal, cikala ocikal nám celý byt.

Helenka, gdy przyszła pierwszy raz naobiad do swojej przyszłej teściowej

(Słowaczki), już w przedpokoju poczuła rozchodzące sięz kuchni smakowite zapachy. Chcąc pochwalić teścio-wą, na wstępie powiedziała po polsku:- ”Jak tu ładniepachnie”. Nie było to zbyt fortunne sformułowanie, bowi-em wywołało konieczność obszernego sprostowania te-go, co usłyszała teściowa: ako tu vadne páchne.

Moja teściowa, której od dawna podobał się językpolski, często słuchała polskiego radia. Bardzo

chwaliła polskich dziennikarzy, za ich prawdomównośćnawet w czasach socjalistycznych, ponieważ zawsze za-nim rozpoczęli przekazywanie wiadomości, zapewnialisłuchaczy, że będą to wiadomości ”zawsze prawdziwe”.I tak słowackie zavše podbudowywało wiarygodnośćpolskich radiowców.

Stenia, będąc na obozie międzynarodowymw byłej Czechosłowacji, początkowo była bar -

dzo zachwycona szarmem Czechów i Słowaków.Której dziewczynie nie pochlebiałoby, gdyby jejchłopcy mówili, że jest śliczna? Po pewnym czasiezaczęła się zastanawiać ... Chłopacy zwracali się w tensposób do każdej dziewczyny z obozu, nawet tej naj -mniej interesującej. Rozczarowała się, rozwiązujączagadkę, że słowacka slečna to po prostu panna.

Pewien znajomy, słowacki dziennikarz sportowyopowiadał mi o swoich doświadczeniach

z językiem polskim, podczas pobytu w Polsce. Polskikolega zapytał się go na przywitanie:- ”Jak się panczuje?” Mój znajomy zdziwiony takim bezpośrednimpytaniem po chwili namysłu odpowiedział: Ako sapančuje...? Tak si zoberte liter vína a liter vody...

Nasz rodak Stanisław wybrał się na wykład doPolskiego Instytutu. Nie czuł się najlepiej, był

trochę przeziębiony. W rozmowie z pewną Słowaczkąpowiedział (po polsku), że raczej usiądzie sobie z br-zegu, by mieć bliżej do wyjścia: ”... nie wiem, czy wy-trzymam do końca wykładu, mam taki katar...” Panispojrzała na niego ze współczuciem i z wyrozumiało-ścią wskazała na pierwsze z brzegu miejsce, pytającpo słowacku, czy długo już cierpi na nieżyt żołądka.

Maciek, oddelegowany do pracy na Słowa -cję, wyjeżdżając z Polski tłumaczył swojej

żonie, żeby się nie martwiła o jego zdrowie, gdybędzie dzwonić do niego do pracy i dowie się, żejest neprítomný.- ”To wcale nie znaczy, że leżę nie -przytomny pod stołem, to po prostu znaczy, że jes-tem nieobecny”.

Po kilku miesiącach pobytu na Słowacji Ma-ciek gościł swojego znajomego z Polski.

Gdy się wybrali do restauracji, chciał się poch-walić swoją znajomością języka słowackiego.Z karty dań wybrał okiem znawcy jako pierwszedanie zupę z ryb - halasle, jako drugie danie zamówiłguláš. Kelner ze zdziwieniem przyjął zamówienie- po pierwszej zupie zaserwowano gościom dru-gą zupę - gulaszową. Chcąc pomyłkę zrekom-pensować, Maciek stwierdził, że przynajmniejdeser będzie dobry i zapytał swojego gościa, czyma ochotę na sernik. Życzenie obu panów byłozgodne, zamówił więc posługując się słowackąnazwą przeczytaną z karty dań, tvarohové rezan-ce. Jakież było ich zdziwienie, gdy zamiast serni-ka kelner postawił przed nimi kluseczki posypa-ne białym serem i cukrem.

Jarek dziękował słowackiemu znajomemu za pr-zy sługę. Gdy znajomy odparł: - za málo - zmie -

szany Jarek zaczął zastanawiać się nad inną formąwdzięczności, co oczywiście nie było potrzebne.

Jarek - szef jednej z polskich firm na Słowacji -przyjmował nową sekretarkę do pracy. We wstę -

pnej rozmowie z kandydatką - Słowaczką - zadawałjej pytania (w języku polskim) dotyczące wykształce-nia, stażu pracy, wieku itp. Kandydatka na wszystkiepytania odpowiadała, ale w momencie, gdy Jarekzapytał o to, czy jest panną, dziewczyna oburzonaodpowiedziała: - ”Takich pytań się nie zadaje”. Jarekzdziwiony jej reakcją poszedł do swojego wspólnikazapytać się o powód zdenerwowania młodej kandy-datki. Wszystko się wyjaśniło i Jarek już żadnej Sło-waczki nie zapyta, czy jest dziewicą.

Jarek z kolegą weszli do sklepu. Jarekjuż chciał zamawiać jakiś towar, gdy

nagle ekspedientka go zaskoczyła pyta-niem: - Čo pre vás páni? Jarek zmiesza-ny spojrzał na siebie i kolegę próbujączrozumieć dlaczego sprzedawczyni dos-trzegła w nim coś kobiecego.

Darek, wchodząc do sklepu, usły -szał: - Nech sa páči. Zaczął więc

oglądać towar na sklepowych półkach.Ekspedientka powtórzyła jeszcze raz: -Nech sa páči. Zdziwiony poleceniem,postanowił jednak dostosować się dosłów sprzedawczyni i patrzył nadal. Ja kieżbyło jego zdziwienie, gdy po chwili ek -spedientka powtórzyła te słowa raz jeszc-ze, ale już rozdrażnionym głosem. Potemdowiedział się, że ekspedientka uprzej -mie pytała: - „Czego Pan sobie życzy?“

Iwonka gościła na Słowacji przyjació-łkę z Polski. Gdy były w restauracji,

koleżanka poszła do toalety. Za chwilęjednak wróciła do stolika z bardzo nie-pewną miną i konspiracyjnym szeptemzapytała: ”Słuchaj, mam dylemat, jakajest różnica między: - dámy a páni? Naco Iwonka odpowiedziała: - ”Zasadnicza:taka jak między kobietą a mężczyzną”.

Kasia przedstawiła rodzicom swojego chło-paka ze Słowacji. Lubo, który szczerze

podziwiał zręczność i zgrabność swojej dziewczy-ny, chciał Kasię pochwalić przed mamą i wyraziłsię o niej: - Kasia je šikulka. Pech chciał, że ma-ma Kasi zrozumiała sikulka, czym Lubo nie zrobiłnajwiększego wrażenia.

Kasia na początku znajomości z Lubem które-goś dnia zaproponowała mu: - ”Zróbmy sobie

zdjęcia”. Lubo był zaskoczony propozycją, niedowie rzając własnym uszom. Trudno się dziwić.Dopiero po jakimś czasie zrozumiał, że chodzio wspólną fotografię. On usłyszał zrobme si dieťa.

Rado (Słowak) pokazywał znajomym Po -lakom jeden z zamków na Słowacji, zago -

spodarowany dla pracowników naukowych. Stojącprzed okazałym budynkiem, wyjaśniał, jakie po-mieszczenia znajdują się na kolejnych piętrach.Jakież było zdziwienie Polaków, gdy dowiedzielisię, że wszystkie okna na parterze okazałego bu-dynku to ubikacie.

Małgorzata Wojcieszyńska

8 MONITOR POLONIJNY marzec 1998

O oburzonej dziewicy,nieprzytomnym Maćkui siusiającym świerszczu

Pozorne podobieństwo języków polskiegoi słowackiego jest przyczyną tego, że zarównomy, jak i nasi słowaccy rozmówcy od czasu doczasu wpadamy w pułapkę, którą przygotowały

nam słowa równako lub podobnie brzmiące.Dobrze, gdy w rezultacie takiego qui pro quośmieje się nasz rozmówca i śmiejemy się my.

Wierzę, że językowe przygody, które przeżyłamsama oraz moi znajomi, wywołają uśmiechu czytelników, przypominając im własne,

z którymi może zechcą podzielić sięz „Monitorem Polonijnym“.

Monitor03:Monitor03 24/01/16 14:05 Page 8

Page 9: Monitor Polonijny 1998/3

marzec 1998 MONITOR POLONIJNY 9

Proszę pani, proszę pana, czyli o formachgrzecznościowych w języku polskim

G dyby trzeba było wskazać najbardziej typowe dla polszczyzny mówionej spo-soby zwracania się osób, z którymi nie jest się „na ty“, należałoby wymienićzwroty proszę pani, proszę pana i konstrukcje typu pani, panie + imię w wo-

łaczu, np. pani Aniu, panie Piotrze. Po tych formułach czasowniki występują w 3. osobieliczby pojedynczej, np. Pani Helenko, czy pani to odniesie?, Proszę pana, pan tegochyba nie zrobił! To odróżnia polszczyznę od innych języków słowiańskich, które mająw tej funkcji różne formuły grzecznościowe, ale czasowniki po nich występujące mają po-stać 2. osoby liczby mnogiej. Tak jest i w języku słowackim. Do osoby, której bliżej nieznamy, możemy zwrócić się np. tak: Pani Nováková, buďte taká láskavá, pomôžte mi.albo: Jano, kúpili ste tie lístky do divadla?

Z moich obserwacji wynika, że Polakom żyjącym w słowackim otoczeniu językowym wła-ściwe używanie polskich form grzecznościowych sprawia ogromne problemy. Przyjrzymy siębliżej tym skomplikowanym konstrukcjom gramatycznym.

Najbardziej oficjalny charakter mają formuły zawierające imię i nazwisko, tytuł i wyraz pan,pani, a w liczbie mnogiej panie, panowie lub państwo. Oto kilka przykładów takich oficjal-nych form: pan magister Jan Kowalski, pani minister Hanna Suchocka, panie Anna i Jad-wiga Malinowskie, panowie Adam Nowotny i Krzysztof Zdanowski, państwo Wiśniewscy.Pani minister, właśnie tak. We współczesnej polszczyźnie nasila się tendencja do posługiwa-nia się męskimi tytułami i nazwami wykonawców zawodów także w odniesieniu do kobiet.Formy pani profesor, pani dyrektor są uznawane za bardziej eleganckie i oficjalne niż paniprofesorka, pani dyrektorka, które dziś jeszcze słyszy się w polszczyźnie potocznej.

Drugim oficjalnym wyrażeniem grzecznościowym jest model pani, pan + nazwisko. Tenmodel przeważa w środowiskach robotniczych i wiejskich, często także w kontaktach służbo-wych z podwładnymi. Znany językoznawca polski Jan Miodek w jednej ze swoich prac cytujewypowiedź pewnego młodego inżyniera: Gdybym do starego robotnika zwrócił się za po-mocą formuły typu panie Józefie, poczułby się tym dotknięty, konstrukcja panie Kasprzykjest bezpieczna. Takie formuły grzecznościowe są powszechne na ziemiach byłego zaborupruskiego (Pomorze, Śląsk, Poznańskie), co odpowiada niemieckim zwyczajom w tym zakre-sie. Model pani, pan + imię ma charakter inteligencki. Formy typu panie Stanisławie, paniJadwigo są typowe dla tej warstwy społecznej, a także dla Polaków z różnych środowisk po-chodzących z kresów wschodnich. W tego typu konstrukcjach konieczne jest używanie imie-nia w wołaczu, czyli pani Mario, panie Pawle, co różni polszczyznę od języka słowackiego.Nieodmienne pozostają natomiast nazwiska, np. pani Kowalska, panie Nowak - tak, jakw mianowniku. Odmiana imion i nazwisk oraz tworzenie tzw. żeńskich form nazwisk w językupolskim i słowackim znacznie się różni, należałoby im poświęcić osobny artykuł.

Wróćmy do rzeczników pani, pan, w liczbie mnogiej panie, panowie, państwo. Odmie -niają się one bez względu na to, czy występują w połączeniu z imionami, nazwiskami, tytuła-mi, czy samodzielnie. Idę na koncert z panią Kamińską, z panią doktor, w odróżnieniu odsłowackiego s pani Kaminskou, s pani doktorkou. Bardzo częstą formułą, używaną za-równo w sytuacjach oficjalnych, jak i w mowie potocznej, jest zwrot proszę pani (pań),proszę pana (panów), proszę państwa. Polacy nagminnie mylą zwroty proszę paniąi proszę pani. Proszę pani to forma grzecznościowa, używana przy bezpośrednim zwraca-niu się do kogoś, np. Proszę pani, która jest godzina? Zwrot proszę panią wymaga dope-łnienia, o co tę panią prosimy, a więc np. Proszę panią o podanie mi adresu tej firmy, albo: Proszę panią o rękę. Zwrot proszę pani jest archaizmem, formą skostniałą o funkcji jedy-nie grzecznościowej.

Po rzeczownikach pani, pan czasowniki przybierają postać 3. osoby liczby pojedynczej,np. Czy była pani na tym przedstawieniu?, Proszę pana, niech mi pan poda tę walizkę.,Mam nadzieję, że jest pani zadowolona. Jeżeli rzeczowniki pani, pan występują w liczbiemnogiej, czasowniki mają postać 3. osoby liczby mnogiej, np. Widzę, że wracają paniez plaży., Pozwolą panowie, że ich przedstawię moim gościom. Dopuszczalna jest też for-ma 2. osoby liczby mnogiej, np. Czy wracacie panowie z urlopu?, Zróbcie to, panie!, Miłonam, panowie, że już jesteście. Tego typu sformułowania są uważane za niezbyt uprzejme.

Mnóstwo problemów cudzoziemcom, ale i Polakom, sprawia rzeczownik państwow znaczeniu „para małżeńska; pan i pani jako gospodarze“. Używamy go też wtedy, gdyoznacza on większą grupę osób, w której znajdują się zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Mó-wimy państwo Barbara i Jan Zielińscy, państwo Nowakowie, szanowni państwo - w od-nie sieniu do pary lub większej ilości osób. Rzeczownik państwo używa się w takim znacze-niu jedynie w liczbie pojedynczej, choć łączy się z innymi wyrazami w liczbie mno giej. Przy-kłady właściwego użycia formy grzecznościowej państwo i typowych błędów cytuję zeSłownika poprawnej polszczyzny: Ci państwo przyszli (nie: to państwo przyszło). Pań -stwo są zmęczeni (nie: państwo jest zmęczone). Zająć się państwem młodymi (nie: pa-ń stwem młodym). Mówić o znajomych państwu (nie: państwie) Kowalskich. Rozmawiałz obojgiem państwa Kowalskich. Czy byli już państwo na tej sztuce albo (nieco mniejuprzejmie) czy byliście już państwo na tej sztuce.

Jak można po polsku w sposób grzeczny ustalić, do kogo należy dany przedmiot? Sło-wackiemu zwrotowi: Je to váš klobúk? (w liczbie mnogiej: Sú to vaše klobúky?) odpowia-da w polszczyźnie kilka pytań. Czy to pani kapelusz? - pytamy kobietę, Czy to pana (lubbardziej elegancko: pański) kapelusz? pytamy mężczyznę, w liczbie mnogiej: kapeluszepań, panów i kapelusze państwa, gdy chodzi o grupę osób obojga płci.

Nie jest prosty ten polski językowy savoir - vivre.Lidia

Po Nagano Na XVIII Zimowych Igrzyskach

Olimpijskich w Nagano polska repre-zentacja wywalczyła 12 punktów, naktóre złożyły się piąte lokaty Andrze-ja Bachledy w kombinacji alpejskeji sztafety

4 x 7,5 km biathlonistów, szóstapozycja Anny Stery w biathlonowymsprincie (7,5 km) oraz ósme miejsceskoczków w konkursie drużynowym.

Bez większego entuzjazmu prasa sportowa komentujete punkty, stwierdzając, że jest lepiej niż było, a 12 punk-tów z Nagano oznacza o cztery więcej niż w Lillenham-mer (1994) i dwanaście razy więcej niż Polacy mieliw Albertville (1992), parokrotnie więcej, niż w Calgary(1988) i Sarajewie (1984).

Mimo tej matematyki, wzmagania biało-czerwonychnie budziły zbytniego entuzjazmu. Medali nie było, a 12 punktów zdobyło zaledwie parę osób z 40-osobo-wej reprezentacji. Bądźmy trzeźwi i nie ulegajmy czaro-wi żonglowania z punktami.

Prezes PKOI, Stefan Paszczyk już po igrzyskach stwi-erdził, że tylko w części można za polską klęskę na sa-mych igrzyskach - plus brak elementarnego profesjona-lizmu w przedstartowej koncentracji - winić zawodników.Jego zdaniem, tyle samo winy leży po stronie wycho-wawców - trenerów i działaczy. Pozostaje nam wierzyć,że polskie środowisko sportowe poważnie przeanalizuje,dlaczego nie byliśmy w stanie rywalizować ze zdobywa-jącymi medale biednymi Kazachami, z Belgami, Chińczy-kami, Australijczykami, Bułgarami, Duńczykami, czy Ang-likami.

Andrzej Napierkowski, komentator Zimowych IgrzyskOlimpijskich Nagano ‘98 w „Przeglądzie Sportowym“,oceniając polskich reprezentantów, stwierdził: „Jedynymzawodnikiem polskim, z którego występu możemy byćzadowoleni, jest Andrzej Bachleda Curuś.[...] Dlatego,że jego podejście do sportu, do pracy treningowej jestcałkiem odmienne od podejścia kolegów i koleżanek.“

Zanim zapłonął znicz olimpijski wybrano dziewięciunowych członków Międzynarodowego Komitetu Olimpij-skiego. I tu odnieśliśmy oczywisty sukces. Miejsce Włod-zimierza Reczka zajęła Irena Szewińska, której wielkakariera sportowa zaczęła się przed 34 laty właśnie w Ja-ponii. Członkiem MKOl stała się przez aklamację.

Dzięki Irenie Szewińskiej oraz przyjętej do MKOl Tu-nezyjce El Moutawakel liczba kobiet w MKOl wzrosła dodwunastu, a za cztery lata mają stanowić 20-procentowączęść tej organizacji założonej przez barona de Couber-tin, totalnego przeciwnika uczestnictwa kobiet w ruchuolimpijskim. Juan Antonio Samaranch nie jest zadowolo-ny z liczby pań biorących udział w zawodach i planuje,że w kolejnych igrzyskach zimowych będą już stanowiły42 procent zawodników.

Zdaniem dziennikarzy najciekawsza gra toczyła się naboisku przeznaczonym dla kandydatów na gospodarzyigrzysk zimowych

w 2006 roku. O sukcesach słowackich w tej konku-rencji wiemy, a Zakopane? Zdaniem obserwatorów Za-kopiańczycy mają duże szanse i w prezentacji wypadlizadziwiająco dobrze, mimo kiksu popełnionego przez J. Lassotę, prezydenta Krakowa, który na spotkaniu pre-zentacyjnym z dziennikarzami nie ustrzegł się polity -cznych dywagacji, mimo kategorycznego zaleceniaMKOl - ani słowo o polityce.

Przypomnijmy, że o prawo zorganizowania zimowychigrzysk olimpijskich w 2006 roku, obok Popradu i Zako-panego, ubiegają się: Klagenfurt, Helsinki z Lillehammer,Sion i Turyn. Największym faworytem pozostaje szwaj-carski Sion. Przypomnijmy jeszcze, że Szwajcarzy byliorganizatorami igrzysk 50 lat temu.

Klagenfurt chce igrzysk „bez granic“ - wspólnie zeSłowenią i Włochami, a Finowie z Norwegami. Obie tekandydatury są niezgodne z kartą olimpijską przewidu-jącą igrzyska w jednym kraju.

dmm

ÓWIMY POPRAWNIE PO POLSKUM

AL

EJD

OSK

OP

SP

OR

TO

WY

K

Monitor03:Monitor03 24/01/16 14:05 Page 9

Page 10: Monitor Polonijny 1998/3

10 MONITOR POLONIJNY marzec 1998

Rynek Starego Miasta jest najstarszym placem War -szawy. Usytuowany został na drodze wzdłuż Wisły, przygłównym szlaku komunikacyjnym Starej Warszawy. Naprostokątnym placu o wymiarach 90 na 73 m, z któregoczterech rogów (podobnie jak i dziś) wybiegały po dwieprostopadłe do siebie uliczki, wytyczono 40 działek bu-dowlanych. Miały one 9 m szerokości i od 30 do 40 mdługości. Od frontu tych wąskich a długich działek budo-wano dom mieszkalny, a w głębi, za podwórzem, zabu-dowania gospodarcze.

Na placu rynkowym od samych jego początków byłogwarnie i tłumnie, bowiem początkowo znajdowało siętam targowisko, na którym handlowano towarami rozło-żonymi na ziemi, na straganach i kramach. Do lat sie-demdziesiątych XIV wieku w Rynku i w całym mieściewładzę w imieniu księcia sprawował powoływany przezniego wójt, który nie tylko wynajmował działki na kramyi jatki, pobierał opłaty za korzystanie z wagi i studni miej-skiej, ale wraz z wybieranymi przez mieszczan ławnikami,rozstrzygał spory między obywatelami. Wójt urzędował naRynku, w kamienicy dziś oznaczonej numerem 19 i no -szącej nazwę Wójtowska. Wójtowstwo było dziedziczne.

Gdy w XIV wieku powstała w Warszawie rada miejska(pisaliśmy o niej w numerze lutowym), rozpoczął się pro-ces ograniczania władzy wójta, zakończony wykupieni-em w 1609 roku urzędu wójta przez miasto. Odtąd wójtbył mianowany co roku przez radę miejską. Ostatnimwójtem Starej Warszawy był Jan Wilk Kałęcki, zmarływ 1618 roku. Wspomnieliśmy już, że od XV wieku radamiejska urzędowała we wzniesionym na środku placurynkowego ratuszu.

Domy na Rynku Staromiejskim początkowo były drew-niane, ale już w drugiej połowie XIV wieku wzniesionopierw sze domy murowane. Już pod koniec XVI wieku do-my drewniane znikły całkowicie z Rynku, a ich miejscezajęły kamienice gotyckie - nie otynkowane, wąskie,prze ważnie dwukondygnacyjne i dwutraktowe. W trakcieprzednim była obszerna i wysoka sień, często ozdobionamalowidłami i ożywiona wnękami. W głębi sieni znajdo-wała się drewniana klatka schodowa, prowadząca do po-mieszczeń na piętrze. W trakcie tylnym mieściła się ob -szerna izba mieszkalna i przejście na podwórze. Służbai czeladnicy zajmowali piętro. Z biegiem czasu parter pr-zebudowano na sklepy i warsztaty, a na wyższe kondyg-nacje przeniesiono pomieszczenia mieszkalne i kuchnie.

Na dalszy rozwój Starego Miasta i Rynku wielki wpływ

miało ustanowienie Warszawy miejscem sejmów walnychKorony i Litwy (1569 r.), miejscem elekcji królów polskich(1573 r.) oraz przeniesienie stolicy z Krakowa do Warsza-wy (1611 r.). Z całego państwa do Warszawy zjeżdżaliwówczas senatorowie i posłowie z licznymi dworzanami.

Patrycjat miejski, który zamieszkiwał kamieniczki przyRynku Starego Miasta, czerpał wielkie korzyści z wyda-nego przez króla Zygmunta III przywileju zwalniającegomieszkańców Starej Warszawy od opłat celnych odwszel kich towarów, zbóż i innych artykułów, skądkol-wiek bądź lądem, bądź wodą przywożonych, odwożo-nych wozami, tratwami, łodziami i statkami po Wiśle,Narwi, Bugu, Sanie, Wieprzu, Noteci i innych rzekachpaństwa i prowincji, w górę lub dół żeglujących.

Pieniądze płynęły do kupieckich kas, nic więc dziw-nego, że prześcigano się w zdobieniu kamienic StarejWarszawy, a przede wszystkim Starego Rynku.

Nie omijały Warszawy i Starego Rynku klęski żywioło-we, a jednak po każdej z nich miasto odradzało się corazpiękniejsze. W 1602 r. szalejący nad Warszawą huraganzerwał z kamienic Starego Miasta wiele dachów, obaliłkominy, zniszczył kościół św. Jana. W 1607 r. znacznączęść Starego Rynku i przyległe doń ulice Jezuicką i Ka-nonię - strawił pożar spowodowany przez szlachtę przy-byłą do Warszawy na obrady sejmu. W kamienicach ryn-kowych na czas obrad rezerwowano kwatery - gospody -dla senatorów. Senatorowie - możnowładcy - przybywaliw otoczeniu licznych dworaków, którzy rozkładali sięobozem na Rynku. Tam rozpalali ogniska i jak na biwa-kach gotowali strawę pod gołym niebem. Ogień od jed-nego z ognisk przeniósł się na pobliskie domostwai szybko objął całą wschodnią stronę Rynku pomiędzy uli-cą Celną a Kamiennymi Schodkami, przerzucił się na uli-cę Jezuicką i na Kanonię, zagrażając Zamkowi. Nowaklęska dotknęła Stare Miasto i Rynek w 1624 roku, kiedyto zaraza morowa wyludniła niemal całe miasto.

Po pożarze w 1607 roku Rynek Starego Miasta został

szybko odbudowany w stylu późnego renesansu i wcze-snego baroku. Budowano już trzytraktowe kamieniceo barwnych elewacjach i ozdobnych portalach, surowefasady ocalałych kamienic gotyckich pokrywano barwny-mi tynkami, a ostre gotyckie łuki zastępowano półkolisty-mi.

W piwnicach i parterach kamienic mieściły się sklepyi składy kupieckie, a w nich - najwykwintniejsze towary,jakich tylko mogły dostarczyć słynne fabryki Wschodui Zachodu. Na Starym Rynku czynne były winiarniei gospody, w których spotykali się kupcy i rzemieślnicy.W połowie XVIII wieku na Rynku było 8 składów sukna,13 - bławatów, 8 - towaru brabanckiego (koronki, nici),12 - płótna, 28 - handlu tureckiego (np. dywany, chusty,tytoń), 21 sklepów korzennych i 17 winiarni. Oprócz bo-gatych kupców sprzedawali tam swe wyroby warszaw -scy rzemieślnicy, a w czasie trwania sejmów ustawianopod kamienicami rynkowymi tzw. budy kupieckie, przyktórych przybysze mogli zakupić sukno, jedwabie, ga-lanterię, obuwie, broń.

Na zawsze zapisały się w historii Warszawy nazwiskabogatych mieszczan - właścicieli kamienic na StarymRynku - Baryczków, Gizów, Czamerów, Busserów, Kor-bów, Dzianotów, Walbachów, Strubiczów, Kociszews-kich. To z tych rodów pochodzili burmistrze i rajcy StarejWarszawy, oni pełnili wysokie stanowiska na dworze kró-lewskim, brali czynny udział w życiu politycznym i kultu-ralnym nie tylko miasta, ale całego kraju, a gdy ojczyznabyła w potrzebie stawali w jej obronie.

Do Starego Rynku powrócimy jeszcze w kwietnio-wej Kartce z historii, tę dzisiejszą zakończymy wier -szem poświęconym Staremu Rynkowi pióra AdamaJarzębskiego, muzyka, architekta i budowniczego kró-la Władysława IV, który ukazał się w książeczce wyda-nej w 1643 roku pt. Gościniec abo krótkie opisanieWarszawy z okolicznościami jej:

Barzo kamienice śliczneW Rynku, także i uliczne,Błyszczą się od złota prawie,Nie masz takich w Czersku, w Rawie.

To cnej Warszawy ozdoba,Nie zmureć jej chudoba.Na nich dziwne rysowanie,Farbami ukształtowane.

dmm

RynekStarego Miasta

AR

TK

A Z

HIS

TO

RII

KMAŁYMONITOR

Zwiedzający Warszawę najczęściej swe pierwsze kroki kierująna Starówkę, czyli do najstarszej części Śródmieścia, którapowstała na przełomie XIII i XIV wieku, gdy książęta mazowie-

ccy, opuściwszy swój gród w Jazowie, zbudowali nowy na terenie pó-źniejszego Zamku Królewskiego przy wsi Warszawa lub Warszowa.

Na północ od zamku założono miasto z prostokątnym rynkiem i regu-larną siecią ulic. Początkowo było otoczone wałem ziemnym, a napoczątku XV wieku otrzymało podwójny mur obronny z bramamii basztami. Później to miasto zaczęto nazywać Starą Warszawą w od-różnieniu od części miasta później powstających - Nowej Warszawy.

Stare Miasto. Fragmentpanoramy Dahlberga

Monitor03:Monitor03 24/01/16 14:05 Page 10

Page 11: Monitor Polonijny 1998/3

marzec 1998 MONITOR POLONIJNY 11

Uprzejmie informujemy, że z powodu poważnych opóźnień w dystrybucjiczasopisma, jesteśmy zmuszeni przerwać druk konkursu. Naszych przyjaciółzapewniamy, że wznowimy go, gdy będą gwarancje terminowegootrzymywania „Monitora“ przez czytelników.

Od samojazdu Edmunda Perlado SzurkowskiegoDROGA DALEKAK iedy w październikowym numerze

„Monitora Polonijnego“, kończącartykuł Od «szybkochodu» do

welocypedu, obiecywałam, że podczas zi-mowych miesięcy, gdy przyjaciel naszychwędrówek, wycieczek i kondycyjnych jazd -rower - będzie odpoczywać, czytelnicybędą dowiadywać się o rozwoju polskiejcyklistyki i o ludziach, którym rower pomógłw drodze do sławy, ani na moment nie przy-puszczałam, że obietnicę tę będę mogłazacząć spełniać dopiero w pierwszym dniumiesiąca rozpoczynającego wiosnę. Mójwrodzony optymizm nie liczył się ze złośli-wością przedmiotów martwych. Długa bo -wiem, przedługa okazała się droga materia-łów o polskiej cyklistyce, na podstawie któ-rych mogłabym opracować kolejne infor-macje. Dzięki łańcuchowi ludzi dobrej woli,dotarła do mnie wspaniała Złota księga ko-larstwa polskiego napisana przez dr. Bog-dana Tu szyńskiego dziennikarza, sprawo-dawcę radiowego, publicystę, prasoznaw-cę, historyka sportu, nagrodzonego za ksią -żki m. in. Złotym Wawrzynem Olimpijskim.Któż ze starszych czytelników nie pamiętajego głosu, relacjonującego Wyścigi Poko-ju, czy Wyścigi Dookoła Polski? Autor, księ gętę zadedykował przede wszystkim „nowemupokoleniu młodych Polaków, by wzbogaciliswą wiedzę o przeszłości polskiego kolar -stwa“ - z myślą o budowie równie chlubnejprzyszłości polskiej cyklistyki.

Informacje o polskiej cyklistyce, z którymibędziecie spotykać się na naszych łamach,czerpie autorka właśnie ze Złotej księgi ko-larstwa polskiego B. Tuszyńskiego, stam-tąd również pochodząilustracje. I mnie zależy natym, by rozbudzić zainter-esowanie polskim kolar -stwem, a w rezultacie,być może znajdą się mło -dzi entuzjaści kolarstwa,któ rzy założą przy KlubiePolskim kluby kolarskiei może kiedyś zdobędąlaur na Światowych Igr-zyskach Polonijnych.

Gdy mówimy o począ -tkach kolarstwa polskie-go, musimy pamiętać, że

się gają czasów, gdy Polska nie istniała napolitycznych mapach Europy - czasów roz-biorowych.

Pierwszy trycykl (trzykołowy welocyped)z korbą i pedałami umieszczonymi na prze-dnim kole - zwany wówczas również samo-jazdem lub samochodem - pojawił sięw Warszawie na rogu ulicy Zgoda w 1866 r.i był własnością Edmunda Perla (późniejznanego malarza). Prawdopodobnie zostałwykonany w warsztacie stolarskim jego oj-ca. Niebawem E. Perl - za namową swegoprzyjaciela Stanisława Korezkiego - usunąłjedno tylne koło i jeździł tylko na dwóch.

Od Światowej Wystawy Powszechneqjw Paryżu (1867 r.), na której wspominanyprzez nas warsztat Michaux zademonstro-wał welocyped żelazny z większym prze-dnim kołem, nastała nie tylko era wysokichkół, ale rozpoczął się zwycięski rajd welo-cypedu przez Europę. Prosto z Paryża za-kupiła kilka welocypedów także Warszaws-ka Fabryka Powozów i Uprzęży WładysławaRomanowskiego, a do Lwowa przywiózłz Paryża jeden taki pojazd Michał Mrozo-wicki.

W tym czasie we Francji pojawiają siępier wsze inicjatywy kolarskie: w 1865 r. zor-ganizowano tam pierwsze zawody szosoweo Grand Prix d’Amiens, w których zwyciężyłFrancuz Cavigneaux; w 1868 r. pierwszaimpreza torowa w paryskim parku Saint -Claud; a w 1869 odbył się pierwszy na świ-ecie wyścig szosowy z miasta do miasta natrasie Paryż - Louen, w którym zwyciężyłAnglik James Moore.

dmm

Natalia Kukulska jest reprezentantką młodego pokolenia,ale korzenie jej muzycznego przygotowania sięgają paręlat wstecz. Natalia jest córką słynnej w latach siedemdzie-siątych piosenkarki Anny Jantar, która podbiła serca pu -bliczności polskiej (i nie tylko) przebojami: Tyle słońcaw całym mieście, Staruszek świat, Najtrudniejszy pi-erwszy krok i in. Karierę Anny Jantar, z powodzeniem kon-certującej w Polsce i poza granicami, przerwała jej tragicz-na śmierć (katastrofa lotnicza). Mała córka - Natalka wy-chowywała się pod okiem ojca - aranżera i kompozytora -Jarosława Kukulskiego. Debiutowała w wieku siedmiu latpiosenką Co powie tata?. Już jako mała dziewczynkaw swoim dorobku posiadała dwie złote płyty: Natalka i Naj-piękniejsze kolędy polskie oraz pierwszą w Polsce platy-nową płytę: Bajki Natalki. Największą popularność wśróddzieci zyskały piosenki: Puszek-Okruszek, Zuzia - lalkanie duża. Do dziś piosenki te są chętnie słuchane przeznajmłodsze pokolenie, bowiem nic nie straciły ze swojejaktualności. Mała, trochę pulchna Natalka przemieniła sięw pięknego motyla o silnym, pięknie brzmiącym głosie, pr-zypominającym głos jej mamy ... Natalia rozpoczęła solo-wą karierę i dorosłe życie. Ponad rok temu mogliśmy jąpodziwiać na Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w So-pocie. Jeden z festiwalowych wieczorów poświęcony byłwspomnieniom - występującym i nagrodzonym polskimpio senkarzom na deskach sopockiego amfiteatru. Wtedypoproszono Natalię, by reprezentowała swoją mamę z pio-senką Tyle słońca.... Po długich wahaniach Natalia przy-jęła tę propozycję i wystąpiła z piosenką mamy i swoją.Pod koniec roku 1996 Natalia Kukulska zaprezentowałaswoją płytę pt. Światło, która ma charakter taneczny. Napłycie znalazły się utwory: Piosenka światłoczuła, Jużnic, Kręte poręcze, Nazywanie, Sobie, Czy to już ws-zystko, Daleki brzeg, Przed wschodem słońca, Kołysa-nie, Próg nadziei, Wiara czyni cuda, Ja będę tobą, tymną, Dłoń. W roku 1997 na festiwalu w Sopocie znów by-ło głośno wokół Natalii - zyskała wiele nagród i podbiła ser-ca publiczności. Pod koniec roku ukazała się nowa płytaartystki pt. Puls. Na płycie pojawiły się utwory: W biegu,Czy ona jest, Im więcej ciebie tym mniej, Za to, Chcębyć sobą, Zmieniam się w ciebie, Znam cię, Każde sło-wo każdy krok, When in love, Jak byś chciała mi coś po-wiedzieć, Co by było, Powieki kryją świat. Płyta ma cha-rakter nastrojowy, niektóre piosenki wprowadzają nasw zadumę, choć pewna figlarność i młodzieńcza zmysło-wość wyraźnie dominują. Na płycie znalazła się piosenkawykonywana przez Barbarę Streisand When in love, któraw nowej, ciekawej interpretacji Natalii może być ”smakoły-kiem“ dla uszu. Wokół Natalii jest sporo szumu, ale zawsze przedstawiana

jest w pozytywnym świetle - chyba zyskała serca dzienni-karzy? Jest to skromna, urocza i pogodna dziewczyna.O jej pogodzie ducha, ludzkiej wdzięczności i optymistycz-nym usposobieniu świadczą również podziękowania umi-eszczone na okładce płyty: „Moje podziękowania zaczy-nam od początku czyli od Boga. Dziękuję, że mogę robićw życiu to, co najbardziej lubię.(...)“

Małgorzata Wojcieszyńska

ŁODZI W POLSCE SŁUCHAJĄ

ONKURS BŁYSKAWICZNY

Pierwszy trycykl Edmunda Perla (1866)

M

K

Monitor03:Monitor03 24/01/16 14:05 Page 11

Page 12: Monitor Polonijny 1998/3

12 MONITOR POLONIJNY marzec 1998

PARLAMENT EUROPEJSKI uznał sekty zaduże zagrożenie społeczne. Powołany w Polsce z inicja-tywy społecznej Komitet Obrony przed Sektami stwier -dza, że w kraju pod wpływem działania sekt znika roczniez domów ok. 12 tys. ludzi. Na terenie Polski działa około300 sekt skupiających milion osób. Wiele sekt zakładana terenie Polski zamknięte ośrodki, posiada własne res-tauracje, prowadzi działalność gospodarczą. Zmianaosobowości człowieka - to największe zagrożenie zestrony sekt.

• • •RADA WSPÓLNA KATOLIKÓW I MU-ZUŁMANÓW powstała w Polsce. Jest to pierwszatego rodzaju rada na świecie. Celem rady są działaniazmierzające do wzajemnego poznania się katolikówi wyznawców islamu oraz do nawiązania kontaktów mię -dzy wyznawcami obu wyznań, by przezwyciężać wzajem-ne uprzedzenia.

ANDY WARHOL króluje w Warszawie, króluje nabilbordach, plakatach, tramwajach. U dyrektora MuzeumNarodowego urywają się telefony - to bliżsi, dalsi i cał -kiem nieznani znajomi przypominają się, by bez kolejkidostać się na wystawę dzieł Andy Warhola, któraw war szawskim Muzeum Narodowym trwać będzie do3 maja, a potem od 19 maja do końca czerwcabędzie ją można obejrzeć w Krakowie też w MuzeumNarodowym. A na wystawie 248 prac tego kontrower-syjnego artysty - portrety, grafiki, rysunki dla dzieci, for-my przestrzenne. Po raz pierwszy Muzeum Narodoweprezentuje tak wielką kolekcję dzieł jednego autora,reprezentanta określonego nurtu sztuki XX wieku. Ko-lekcję przywiozły ze Stanów Zjednoczonych trzy spe -cjalnie wynajęte samoloty. Ogromne koszty sprowadze-nia, urządzenia wystawy i towarzyszącej jej reklamypokrywają przede wszystkim polscy sponsorzy. Wartowybrać się do Warszawy czy bliż szego Krakowa - takaokazja tak szybko w Europie się nie powtórzy.

• • •SPOŁECZEŃSTWO OBYWATELSKIEoznacza demokrację, podmiotowość, solidarność, aletak że odpowiedżialność nie tylko za siebie, ale i za tychwszystkich, którzy potrzebują pomocy. Obywatele spo-łeczeństwa obywatelskiego zdają sobie dobrze sprawę,że podatki płacone państwu na wszystko nie starcząi dlatego zbiorowość ludzka dobrowolnie opodatkowujesię. Gdyby nie hojność ofiarodawców, nie byłoby fun-duszów na zwalczanie AIDS ani tysięcy innych instytucjii przedmiotów na całym świecie. W krajach zachodnichi w Ameryce działa mrowie instytucji charytatywnychwyspecjalizowanych w zbieraniu funduszów na określo-ne cele. Lu dzie gotowi są dawać pieniądze, jeśli wiedząkomu i na co. I owa ofiarność płynąca z poczucia odpo-wiedzial ności za swą zbiorowość jest chyba jedną z naj-ważniejszych cech społeczeństwa obywatelskiego.Taka ogólniejsza refleksja nasuwa się, gdy słyszymyo nowych inicjatywach niestrudzonego Marka Kotań -skiego, który planuje założenie ośrodka osiedlowegotypu dla Polaków z Kazachstanu, którym państwo obie-cało możliwość powrotu. W planowanym przez M. Kota-ńskiego osie dlu mieliby znaleźć nie tylko mieszkanie,ale także pracę, miałyby w nim być placówki zapewnia-jące godziwe życie. M. Kotański pracuje również nadprojektem budowy pod Warszawą centrum rehabilitacyj-nego dla dzieci niepełnosprawnych, dzieci specjalnejtroski. By zebrać potrzebne na ten cel środki, zamierzazwrócić się do wszyst kich polskich dzieci z apelem, bykażde z nich odmówiło sobie batonika, czy czekoladkii przekazało na budowę centrum małą sumę - 50 gr. Ta-ka forma solidarności dzieci zdrowych z ich upośledzo-

nymi kolegami byłaby przejawem rozbudzonej wrażliwo-ści na potrzeby drugich. Pamiętajmy, że o naszym bo-gactwie nie świadczy to co mamy, ale to co dajemy.

• • •KAYAH - nagrodzona Paszportem „Polityki“ piosen-karka krocząca własną ścieżką, okazała też wielkie sercepotrzebującym, przekazując bez wahania swoją nagrodę,5 tysięcy złotych, na powstające w Warszawie hospicjumdla dzieci. „Do wakacji jeszcze daleko - powiedziała Kayah- myślę, że zdążę na nie jeszcze zarobić śpiewaniem.“

• • •III GIEŁDA ZABYTKÓW odbyła się na począ -tku marca w Toruniu. Z dotychczasowych była to giełdanajwiększa. Kupującym oferowano 400 obiektów:dworków i większych zespołów pałacowo-parkowych.Stare, zniszczone dworki i pałace znajdują w Polsce wielu chętnych nabywców, mających dość pieniędzy,by je odrestaurować pod kierunkiem uprawnionych kutemu konserwatorów. Konserwatorzy zabytków mająteż ostatnie słowo w przyjęciu lub odrzuceniu progra-mu wykorzystania obiektu zabytkowego, jaki musi pr-zedstawić każdy potencjonalny nabywca. Ku radościkonserwatorów wreszcie niszczejące od lat obiekty za-bytkowe znajdują swoich ratowników. W Polsce panu-je pozytywna moda i pozytywny snobizm na tworzeniez małych, otoczonych parkiem dworków siedzib rod-zinnych, a z wielkich obiektów pałacowo-parkowychprzede wszystkim pensjonatów i hoteli.

• • •ŻYCIE BEZ ZŁOŚCI - Coraz częściej spotykamyludzi, którzy są stale wściekli, wciąż zaciskający szczęki,nieustannie walczący z przełożonymi lub wyżywający sięna podwładnych. Złość - broń brutalna, dyktująca swojeprawa, narzucająca styl zachowań - niepostrzeżenie, alecoraz częściej wdziera się w nasze życie, niszcząc czło-wieka, który jest jej nosicielem, niszcząc jego otoczenie.Ron Patter Efrona, autor wydanego niedawno w Polsceporadnika psychologicznego pt. Życie ze złością, oma-wiając jej barwy i odcienie, radzi o sposobach uwolnieniasię spod jej panowania. Pisze m. in., że gdy podejmieszdecyzję o rozstaniu się z własną złością, gdy powieszSTOP, poczujesz się dużo lepiej, znajdziesz spokóji zaczniesz się cieszyć. Aby przedsięwzięcie się udało,należy zacząć od złożenia sobie przyrzeczenia: PRZY -RZEKAM SOBIE ZACHOWAĆ SPOKÓJ PRZEZ JEDENDZIEŃ. Przez 24 godziny nie będę krzyczeć, tylko mó-wić, nie będę żądać tylko prosić. Autor proponuje sześć kroków, które pomogą dotrzymaćtej obietnicy:- Powiedz o swoim postanowieniu innym;- Poproś ich o wsparcie;- Nie używaj zwrotów „tylko..., jeśli“ i „tak...,ale“;- Nie zapominaj o przykrych chwilach, które dotąd powo-

dowałeś;- Planuj z wyprzedzeniem;- Wyznacz sobie pozytywne cele. Praca nad sobą jest ciężka, ale przyjdzie chwila, gdy prze -kroczysz próg prób, przejdziesz do długofalowego działa-nia i uzyskasz szansę na normalne życie bez wściekłościi bezużytecznej złości. Wybór zależy tylko od ciebie.

• • •MIŁE PANIE wszelkiego wieku i stanu, jeśli najbli-żsi 8 marca zapomnieli obdarzyć was kwiatkiem, poci-eszcie się, że i tak Polki górą! Już „Dziennik Lipski“z 1801 r. pisał: „Wiadomo, że Polki są piękne i rozsąd-ne, mężczyźni składają im hołdy, jakich w innych krajachkobiety bynajmniej nie doznają“; a Honore de Balzaco Polkach twie rdził: „To anioł miłości a demon fantazją,dziecię wiarą, starzec doświadczeniem, mężczyznamózgiem, kobieta sercem“; Immanuel Kant uważał, że:„Polska jest rajem kobiet“. Dobrze się to czyta, ale ...Spuśćmy zasłonę i nie dopowiadajmy, raczej przygotuj-my sobie w łazience pachnącą kąpiel, która nie tylko,że cudownie pachnie, ale pozwala pozbyć się wielu do-legliwości, takich jak napięcie mięśni, przeziębienieczy bezsenność. Olejki aromoterapeutyczne są do-brodziejstwem także dla skóry, są i kojące i odpręża-jące. Wszystko zależy od tego, jaki wybierzemy.

na podstawie audycji radiowych Programu I PolskiegoRadia i prasy polskiej opracowała Barbara

• korespondencję należy adresowaćMonitor Polonijny, ul. Mlynské Nivy 42,821 09 Bratislava;

• kontakt telefoniczny - 07/5313 187(wtorek 9.00 - 12.00 godz., środa 18.00 -20.00 godz.);

• zastrzega sobie prawo do opracowaniaredakcyjnego nadesłanych materiałów orazdo skrótów; materiałów, które nie zamówiła,nie odsyła; nie czyta anonimów;

• gwarantuje tajemnicę korespondencji, jeśliautor sobie życzy i oprócz nazwiska podawybrane hasło.

Prosimynie powtarzaćNajwiększe sukcesy odnoszą kobiety, którepotrafią pędzić przez życie w tempie stu uś -mie chów na godzinę

O Wacusiu- Damskie stroje zaczęły się od figowego liścia- powiedział Falczak - ale z upływem lat wszyst-ko wskazuje na to, że i ten liść został zaprojek-towany w zbyt dużym rozmiarze.

Od red.: Humor tu zamieszczonyprzedrukowaliśmy z „Przekroju“.

• Ambasada Rzeczypospolitej Polskiej zmieniłaadres i numery telefonów. Aktualny adres:Ambasada Rzeczypospolitej Polskiej,ul. Jančova 8811 02 Bratislavatel.: 580 34 18.

• Piotr Lubak z Białegostoku (ul. Daleka 1A m.9) pragnie nawiązać kontakt ze zbieraczamistarych i nowych kart telefonicznych w celuwymiany. Sam zbiera takie karty z całegoświa ta.

VYDÁVA POĽSKÝ KLUB

ŠÉFREDAKTORKADanuta Meyza - Marušiaková

REDAKCIA:Ireneusz P. Giebel, Joanna Nowak - Matloňová

STÁLI SPOLUPRACOVNÍCI:Zuzana Laščeková, Małgorzata Wojcieszyńska

GRAFICKÁ ÚPRAVA:Stano Carduelis Stehlik

ADRESA:Mlynské Nivy 42, 821 09 Bratislavatel. 5313 187.

Rozširuje Poľský klub.

Registračné číslo 1193/95.

Z dodaných predlôh vytlačil LÚČ - vydavateľskédružstvo, Bratislava, Špitálska 7.

FINANCOVANÉ MINISTERSTVOM KULTÚRY SR

EDAKCJA INFORMUJE:R

MIEJMY SIĘ Z „PRZEKROJEM“ Ś

GŁOSZENIAO

RÓŻNYCH SZUFLADZ

Monitor03:Monitor03 24/01/16 14:05 Page 12