Monitor Polonijny 1998/5-6

20
POLSKA PODZIELONA 16 województw (czyt. na s.3) Tak w sierpniu 1944 roku szli do walki młodzi uczestnicy powstania warszawskiego z Szarych Szeregów. (czyt. s. 14-15) W 54. rocznicę czynu powstańczego ozwały się warszawskie syreny, do nich do- łączyły dzwo ny kościołów. Spotkali się żywi, by oddać hołd poległym. Ogłoszono projekt powołania Fundacji Obrońców Warszawy, której celem będzie pomoc socjalna i medyczna dla kombatantów oraz upamiętnianie miejsc walki. Obiecano przekazać powstańcom gmach PAST-y, w którym ulokowano by Fundację na rzecz Żołnierzy AK im. gen. Leopolda Okulic- kiego. - „Ten gmach powinien być pomnikiem polskiego państwa podziemnego, bo ono go wy- walczyło“ - powiedział Zbigniew Rathan „Halny“. MIESIĘCZNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY POLAKÓW W REPUBLICE SŁOWACKIEJ rocznik III. nr 5-6 sierpień 1998 cena 10 Sk Szanowni Czytelnicy, po kilkumiesięcznej przerwie znów możemy się z Państwem spotkać my, którzy pracujemy nad przygotowaniem „Monitora Polonijnego“, z Wami, którzy go życzliwie przyjmujecie. Proszę mi wie- rzyć, że niepopularna decyzja o zawieszeniu roz- biegniętych prac nad wydaniem numeru 5 nie by- ła dla mnie decyzją łatwą. Podejmując ją, zdawa- łam sobie doskonale sprawę z odpowiedzialności przed Wami, Czytelnikami, którzy zaufaliście nam. Nie zdawałam sobie jednak sprawy z tego, że pr- zer wa ta będzie aż tak długa. I, chociaż nie moja to wina, Czytelników i tylko Czytelników, za to pr- zepraszam. Wierzę w wspaniałomyślność Pań- stwa i zapewniam, że swoją pracą będziemy pot- wierdzać, że jesteśmy dla Was i dla Was potrafi- my i chcemy wykonywać dobrą robotę. Ponieważ przyczyny zawieszenia wydawania „Monitora Polonijnego“ nie powstały w naszej re- dakcji, nie przystoi nam je komentować. Prawo do tego ma wydawca, tj. Rada Klubu Polskiego, która niewątpliwie z tego prawa skorzysta i spełni swój obowiązek wobec Państwa. Serdecznie dziękuję za wszystkie telefony z najrozmaitszych miejscowości Słowacji, w któ- rych wyrażaliście Państwo swoje zaniepokojenie. Nie mogłam Wam podać żadnej konkretnej daty dotyczącej ukazania się kolejnego numeru, poni- eważ sama jej nie znałam, ale każda rozmowa z Państwem w tych niełatwych dla nas dniach do- dawała nam energii, przekonywała o tym, że nasz miesięcznik jest Państwu potrzebny i dlate- go warto przełknąć gorzką pigułkę (oby nie było ich więcej). Dziękuję. Oddając w Wasze ręce numer 5-6, pragnę za- sygnalizować, że już w następnym numerze roz- poczniemy druk cyklu wspomnień tatrzańskich Jana Komornickiego długoletniego naczelnika Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowe- go a obecnego Ambasadora RP w Republice Słowackiej. W kolejnych numerach m. in. wygło- simy konkurs z okazji Roku Mickiewiczowskiego, opublikujemy materiał historyczny o polskim paź- dzierniku, przyniesiemy blok tematyczny związa- ny z 80. rocznicą odzyskania przez Polskę nie- podległości, rozmawiać będziemy z dyrektorem biura bratysławskiego Polskich Linii Lotniczych m. in. o tym, z jakimi wrażeniami opuszcza Braty- sławę. Nadal będziemy informować o dzianiu w regionalnych organizacjach Klubu Polskiego, wprowadzamy rubrykę informacji o książkach, które warto przeczytać, oraz rubrykę kontaktową Oby nasza jesień była złota. Nie zaprzestaniemy informować młodych czytelników o nowych na- graniach polskiej muzyki rozrywkowej, wrócimy do polskiej cyklistyki. - Te i wiele innych cieka- wych materiałów znajdziecie Państwo na łamach „Monitora Polonijnego“. Dziękuję za życzliwość Danuta Meyza - Marušiaková redaktor naczelny ROCZNICA POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 54. Z OKAZJI NOWEGO ROKU SZKOLNEGO WSZYSTKIM, KTÓRZY ZASIĄDĄ PO OBU STRONACH KATEDRY - PROFESOROM I NAUCZYCIELOM, UCZNIOM I STUDENTOM - SUKCESÓW I RADOŚCI Z POZNANIA NOWEGO ŻYCZY REDAKCJA „MONITORA POLONIJNEGO“ UWAGA: dla lepszego kontaktu z Państwem wprowadzamy w metryczce nowy adres, na który należy kierować korespondencję do redakcji. Listy dotyczące prenumeraty prosimy kierować na dotychczasowy adres z dodaniem nazwiska Ireneusz Giebel. ROCZNICA POWSTANIA WARSZAWSKIEGO

description

 

Transcript of Monitor Polonijny 1998/5-6

Page 1: Monitor Polonijny 1998/5-6

POLSKAPODZIELONA16 województw

(czyt. na s.3)

Tak w sierpniu 1944 rokuszli do walki młodzi

uczestnicy powstaniawarszawskiego z Szarych

Szeregów.(czyt. s. 14-15)

W 54. rocznicę czynu powstańczegoozwały się warszawskie syreny, do nich do-łączyły dzwo ny kościołów. Spotkali się żywi,by oddać hołd poległym. Ogłoszono projekt

powołania Fundacji Obrońców Warszawy, którejcelem będzie pomoc socjalna i medyczna dlakombatantów oraz upamiętnianie miejsc walki.

Obiecano przekazać powstańcom gmachPAST-y, w którym ulokowano by Fundację narzecz Żołnierzy AK im. gen. Leopolda Okulic -

kiego. - „Ten gmach powinien być pomnikiempolskiego państwa podziemnego, bo ono go wy-walczyło“ - powiedział Zbigniew Rathan „Halny“.

M I E S I Ę C Z N I K S P O Ł E C Z N O - K U L T U R A L N Y P O L A K Ó W W R E P U B L I C E S Ł O W A C K I E J

rocznik III. nr 5-6 sierpień 1998 cena 10 Sk

Szanowni Czytelnicy, po kilkumiesięcznej przerwie znów możemy się

z Państwem spotkać my, którzy pracujemy nadprzygotowaniem „Monitora Polonijnego“, z Wami,którzy go życzliwie przyjmujecie. Proszę mi wie -rzyć, że niepopularna decyzja o zawieszeniu roz-biegniętych prac nad wydaniem numeru 5 nie by-ła dla mnie decyzją łatwą. Podejmując ją, zdawa-łam sobie doskonale sprawę z odpowiedzialnościprzed Wami, Czytelnikami, którzy zaufaliście nam.Nie zdawałam sobie jednak sprawy z tego, że pr-zer wa ta będzie aż tak długa. I, chociaż nie mojato wina, Czytelników i tylko Czytelników, za to pr-zepraszam. Wierzę w wspaniałomyślność Pań -stwa i zapewniam, że swoją pracą będziemy pot-wierdzać, że jesteśmy dla Was i dla Was potrafi-my i chcemy wykonywać dobrą robotę.

Ponieważ przyczyny zawieszenia wydawania„Monitora Polonijnego“ nie powstały w naszej re-dakcji, nie przystoi nam je komentować. Prawodo tego ma wydawca, tj. Rada Klubu Polskiego,która niewątpliwie z tego prawa skorzysta i spełniswój obowiązek wobec Państwa.

Serdecznie dziękuję za wszystkie telefonyz najrozmaitszych miejscowości Słowacji, w któ-rych wyrażaliście Państwo swoje zaniepokojenie.Nie mogłam Wam podać żadnej konkretnej datydotyczącej ukazania się kolejnego numeru, poni-eważ sama jej nie znałam, ale każda rozmowaz Państwem w tych niełatwych dla nas dniach do-dawała nam energii, przekonywała o tym, żenasz miesięcznik jest Państwu potrzebny i dlate-go warto przełknąć gorzką pigułkę (oby nie byłoich więcej). Dziękuję.

Oddając w Wasze ręce numer 5-6, pragnę za-sygnalizować, że już w następnym numerze roz-poczniemy druk cyklu wspomnień tatrzańskichJana Komornickiego długoletniego naczelnikaGórskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowe-go a obecnego Ambasadora RP w RepubliceSłowackiej. W kolejnych numerach m. in. wygło-simy konkurs z okazji Roku Mickiewiczowskiego,opublikujemy materiał historyczny o polskim paź -dzierniku, przyniesiemy blok tematyczny związa-ny z 80. rocznicą odzyskania przez Polskę nie-podległości, rozmawiać będziemy z dyrektorem

biura bratysławskiego Polskich Linii Lotniczychm. in. o tym, z jakimi wrażeniami opuszcza Braty-sławę. Nadal będziemy informować o dzianiuw regionalnych organizacjach Klubu Polskiego,wprowadzamy rubrykę informacji o książkach,które warto przeczytać, oraz rubrykę kontaktowąOby nasza jesień była złota. Nie zaprzestaniemyinformować młodych czytelników o nowych na-graniach polskiej muzyki rozrywkowej, wrócimydo polskiej cyklistyki. - Te i wiele innych cieka-wych materiałów znajdziecie Państwo na łamach„Monitora Polonijnego“.

Dziękuję za życzliwośćDanuta Meyza - Marušiaková

redaktor naczelny

ROCZNICAPOWSTANIAWARSZAWSKIEGO

54.

Z OKAZJI NOWEGO ROKU SZKOLNEGO WSZYSTKIM, KTÓRZY ZASIĄDĄ PO OBU STRONACH KATEDRY -PROFESOROM I NAUCZYCIELOM, UCZNIOM I STUDENTOM - SUKCESÓW I RADOŚCI Z POZNANIA NOWEGO ŻYCZY

REDAKCJA „MONITORA POLONIJNEGO“

UWAGA: dla lepszego kontaktuz Państwem wprowadzamy w metryczce nowy

adres, na który należy kierować korespondencjędo redakcji. Listy dotyczące prenumeraty

prosimy kierować na dotychczasowy adresz dodaniem nazwiska Ireneusz Giebel.

ROCZNICAPOWSTANIAWARSZAWSKIEGO

Monitor Polonijny 1998_5-6:Monitor Polonijny 1998_5 17/02/16 12:34 Page 1

Page 2: Monitor Polonijny 1998/5-6

2 MONITOR POLONIJNY sierpień 1998

WARSZAWSKI WOJEWODA Maciej Gieleckipodjął decyzję o wprowadzeniu rozporządzenia obejmu-jącego młodzież w wieku od 10 do 20 lat. Zgodnie z nimnastolatki obowiązuje zakaz przebywania bez opieki w uli-cach miasta w godzinach od 22.00 do 6.00 rano. Decyzjata została podjęta po pięciu miesiącach bezowocnych pracRady Warszawy nad projektem „Małolat“, którego realizacjamiałaby wpłynąć na zmniejszenie przestępczości wśródmłodzieży. Przez pierwsze trzy noce trwania akcji, policjan-ci wylegitymowali 56 nieletnich, a 10 osób spędziło nocw policyjnej izbie dziecka. Naczelny Sąd Administracyjnyw sprawie „małolatów“ wniesionej przez Rzecznika PrawObywatelskich orzekł, że decyzja wojewody warszawskie-go narusza prawa i wolność obywateli i jest nieważna.

•••SENAT AMERYKAŃSKI, po kilkunastu godzi-nach debaty, ratyfikował rezolucję o przyjęciu Polski,Czech i Węgier do NATO. Za rezolucją głosowało 80 sena-torów a przeciwko było 19. Senat nie zaaprobował żadnejz poprawek zaproponowanych przez opozycjonistów rezo-lucji. Oficjalnie postanowienie to musi zostać zaakceptowa-ne przez parlamenty wszystkich krajów „16“, uważa się jed-nak, że zgoda amerykańskiego Senatu jest w tej sprawiedecydująca.

•••KATOWICKI SĄD APELACYJNY nie podjąłostatecznej decyzji o dalszych losach procesu w sprawiepacyfikacji kopalni Wujek i Manifest Lipcowy. Po 4,5 ro -cznym procesie 21 listopada 97 r. Sąd Wojewódzkiw Katowicach uniewinnił 11 zomowców, a w stosunku dokolejnych 11 umorzył postępowanie ze względu na prze -dawnienie. Oskarżeni byli o zabójstwo dziewięciu górnikówi zranienie 25 podczas pacyfikacji kopalni. Od wyroku

odwołali się m. in. prokurator i obrońcy dwóch oskarżo -nych. Sąd apelacyjny dopatrzył się uchybień, o którychprawne rozwiązanie zwróci się do Sądu Najwyższego.

• • •10 LIPCA PRZEZ OSIEM GODZIN tysiące rol-ników paraliżowało Warszawę. Delegacja pikietująca przedMinisterstwem Finansów domagała się spotkania z LeszkiemBalcerowiczem, który ostatecznie nie odmówił konfrontacji.Rolnicy domagali się opłacalnych cen skupu produktów rol-nych, kontraktacji skupów, korzystnych kredytów, ochronyrynku rolnego cłami, większego udziału rolników w prywaty-

zacji. Rolnicy wprowadzili w mieście duże zamieszanie, niedostosowali się do ustalonego planu demonstracji, zabloko-wali skrzyżowania, spowodowali poważne utrudnienia w ru-chu drogowym i dopuścili się napaści na policjantów.

•••PREMIER JERZY BUZEK odbył podróż do USAi Portugalii. W Stanach Zjednoczonych premier uzyskał za-pewnienie, że członkowstwo Polski w NATO jest możliwejuż w styczniu 1999 r. Dlatego też polska armia powinnaosiągnąć przede wszystkim możliwość współdziałania z ar-miami paktu, co wiąże się z koniecznością zakupu względ-nie taniego sprzętu łączności, wprowadzenia kontroli powi-etrznej oraz szkolenia językowego. Premier spotkał się z pr-zedstawicielami amerykańskich Żydów w Muzeum Holo-caustu, gdzie przeprowadził rozmowy na temat przygotowa-nia wspólnego projektu zagospodarowania terenu obozuw Oświęcimiu.

•••16 LIPCA PRZEDSTAWICIELE AWS, UWI SLD zaakceptowali ostatecznie wspólny projekt nowegopodziału administracyjnego kraju. Zgodnie z nim powstanie16 województw, czyli nie 15, jak planował Senat, ani nie 17jak proponowało SLD. Projekt ustawy musi zostać przyjętyprzez Sejm, a następnie trafi do Senatu.

•••FALA POWODZI ZALAŁA 23 LIPCA KotlinęKłodzką. Woda uderzyła w Duszniki, Polanicę, Szczytnąi okoliczne wsie. W miejscowości uzdrowiskowej PolanicaZdrój został zupełnie zniszczony pasaż spacerowy,fale wyrwały kostkę brukową i poodrywały fragmenty bu-dynków. W powodzi zginęło co najmniej siedem osób,1200 osób opuściło swoje domy, zniszczonych zostało kil-kanaście mostów, kilkadziesiąt kilometrów dróg.

TEATRY ULICZNE zawładnęły ulicami polskich mi-ast i spotykają się z coraz większym zainteresowaniem pub-liczności. Odbywający się w lipcu w Jeleniej Górze Między-narodowy Festiwal Teatrów Ulicznych ma już szesnastolet-nią tradycję i jest najstarszym tego typu przeglądem w Eu-ropie. Podobne imprezy odbyły się w tym roku także w Jed-linie Zdroju, Wałbrzychu, Szczawnie Zdroju, Gdańsku, Kra-kowie, Toruniu i Warszawie. Na sopockiej plaży ma już swo-je stałe miejsce teatr Atelier, noszący imię zmarłej niedaw-no poetki Agnieszki Osieckiej. Tegoroczny sezon zainaugu-rował on prapremierą spektaklu wg ostatniego tekstu autor-ki Darcie pierza w reż. Andre Hubnera - Ochodlo.

• • •WIELKIM WYDARZENIEM SEZONU był jakzwykle odbywający się co roku w Mrągowie festiwal muzykicountry. Obok najważniejszych polskich wykonawców tegogatunku, były też gwiazdy amerykańskie, jak: Kathy Matte-aczy, Anita Cochran. Po raz pierwszy na „Pikniku country“odbył się konkurs Country Europa, w którym wystartowałodziesięć reprezentacji krajów europejskich, m. in. z Anglii,Szwecji, Czech, Niemiec i Rosji.

• • •W DRUGIEJ POŁOWIE LIPCA odbył sięw Świnoujściu Festiwal Piosenki Studenckiej „Fama“ ‘98.W koncercie inauguracyjnym przedstawili się laureaciogólnopolskich przeglądów i konkursów piosenkistudenckiej, poezji śpiewanej oraz piosenki aktorskiej.Druga część koncertu, zatytułowana Zieleni się sen złoty

dedykowana była generacji ‘68 i złożyły się na nią piosenkiz repertuaru Beatlesów, Janis Joplin, Boba Dylana itd,w wykonaniu m. in. Reni Jusis i Anity Lipnickej. Nowościąokazał się Koncert Przemocy z udziałem JarosławaChojnackiego, zespołu Myslowitz i teatru Kto, a ciekawymurozmaiceniem - koncert Okudżawa i inni, w którympiosenki z repertuaru Okudżawy, Wysockiego,Rozenbauma zaśpiewali studenci szkół teatralnych.

• • •W MIĘDZYZDROJACH odbył się Wakacyjny Fes-tiwal Gwiazd z udziałem czołówki polskiego biznesu i sztu-ki. W programie znalazł się m. in. przegląd filmów SylwestraChęcińskiego, filmy na plaży, występy teatru Mikołaja Gra-bowskiego, koncerty Justyny Steczkowskiej, De Mono,wystawa Andrzeja Dudzińskiego.

• • •LATO W POLSCE obfitowało w rozmaite imprezy kul-turalne. Do ciekawszych należały odbywające się w Olszty-nie Spotkania Zamkowe „Śpiewajmy poezję“, na którychgościnnie wystąpili m. in. Magda Umer, Elżbieta Adamiak,Grzegorz Turnau, Jacek Kaczmarski i Stanisław Sojka.Zwolennicy muzyki poważnej mogli wziąć udział w II LetnimFestiwalu Muzyki Dawnej, który odbywał się na dziedzińcukrakowskiego Collegium Maius, lub też wyjechać do Jędr-zejowa na IV Międzynarodowy Festiwal organowy. Miłośni-cy folkloru mieli do wyboru Festiwal Folkloru Ludów Półno-cy, na którym pokazały się po raz pierwszy w Europie ze-społy prezentujące narody Jakucji, Kamczatki, Czukotki,

Karelii, Mołdawii i Ałtaju, lub na przykład odbywający sięw Ciechocinku II Międzynarodowy Festiwal Piosenki i Kultu-ry Romów.

• • •W CZASIE DNI GRUNWALDU doszło do najwi-ększej w historii potyczki Bractw Miecza i Kuszy z całegokraju, w której wzięło udział pół tysiąca rycerzy polskichi krzyżackich, w zbrojach i z uzbrojeniem wzorowanych naoryginałach. Zakon krzyżacki reprezentowali w niej braciaz Gniewu, Tczewa, Gdańska, Bytowa i Szczytna, po prze-ciwnej zaś stronie stanęło „pospolite ruszenie“, około 40grup z centralnej i południowej Polski. W przeddzień wielki-ej bitwy na polach grunwaldzkich odbywały się biesiady pr-zy ogniskach, turnieje, pojedynki i pokazy średniowiecz-nych tańców, a rzemieślnicy w strojach z epoki prezento-wali swoje umiejętności.

• • •28 LIPCA, W WARSZAWIE w wieku 73 lat, zma-rł Zbigniew Herbert eseista, autor wybitnych sztuk teatral-nych, poeta o światowej sławie, wieloletni kandydat doNagrody Nobla, laureat wielu nagród o międzynarodowymznaczeniu. Zadebiutował w roku 1956, tomikiem Strunaświatła, później wydał m. in. tomy: Hermes, Pies i gwiaz-da, Pan Cogito, Raport z oblężonego miasta. W ostatnichlatach współpracował z „Tygodnikiem Solidarność“, „Cza-sem Krakowskim“ i „Życiem“.

PrzygotowałaJoanna Nowak - Matloňová

OL

ITY

KA

OSP

OD

AR

KA

GP

ULT

UR

AK

PODRÓŻUJĄC SAMOCHODEM po Polscejuż na początku lipca można było zapłacić mandat wedługnowej tabeli. I tak na przykład za przekroczenie prędkościo ponad 50 km funkcjonariusz policji drogowej mógł zain-kasować do 500 zł, jazda bez pasów grozi karą do 30 zł,omijanie auta na przejściu dla pieszych - do 350 zł, zainsta-lowanie w samochodzie antyradaru - 300 zł. Więcej płacąteż niesforni piesi. Chodzenie po prawej stronie drogi kosz-tuje ich 5 zł, podobnie jak przebieganie przez jezdnię.

• • •RZĄD ZREDUKOWAŁ listę firm o strategicznymznaczeniu dla gospodarki państwa do minimum. Powstała wewrześniu ub. r. lista liczyła ok. 400 firm. Dziś zmniejszyła siędo 45, co powinno usprawnić prywatyzację. Dominują firmyzbrojeniowe lub w jakiś sposób związane z wojskiem. Strate-giczne znaczenie utrzymały takie kolosy, jak: Polskie SieciElektroenergetyczne, Nafta Polska czy Polskie GórnictwoNaftowe i Gazownictwo, spośród banków pozostał jedyniePKO BP i Bank Gospodarki Krajowej. Z listy wypadły spółkiwęglowe i elektrownie. Uwzględnione w niej firmy posiadająrzeczywiste, niekwestionowane znaczenie dla gospodarki pa-ństwa i nie będą podlegać prywatyzacji, przynajmniej narazie.

• • •RYNEK FARMACEUTYCZNY W POL SCEpodzielony jest między 400 hurtowników głównie o lokal-nym zasięgu, podczas gdy w krajach UE, dystrybucja le-ków najczęściej zdominowana jest przez kilku potentatów.Tylko nieliczni z polskich dystrybutorów opanowali więcej

niż 2-3 proc. rynku (w UE - 80 proc.), a jest o co walczyć.Tylko w ubiegłym roku wartość sprzedaży leków wzrosła re-alnie o blisko 15 proc.. Przeciętnie każdy Polak wydaje jed-nak na lekarstwa mniej niż 50 dolarów, czyli trzy razy mniejniż mieszkaniec Unii.

• • •MINISTERSTWO FINANSÓW przygotowało„Założenia i główne kierunki zmian systemu podatkowegow Polsce“. Założenia te przewidują ujednolicenie systemupodatkowego. Od 2000 r. wszyscy płaciliby podatki oso-biste według jednej stawki, w wysokości 17 - 18 proc. do-chodów. Uwzględnionemu stopniowemu zmniejszaniu po-datku osobistego musiałoby towarzyszyć już w 1999 r. ob-cięcie większości ulg, by wpływy budżetowe nie zmniejsza-ły się. Planowane jest też zmniejszenie do 32 proc. stawkipodatku dochodowego od firm. Stawka byłaby wtedy jednąz najniższych w Europie, dzięki czemu Polska stałaby siębardzo atrakcyjna dla inwestorów. Nowość stanowi projektobjęcia podatkiem dochodowym gospodarstw rolnych.

• • •WZRASTA ZAINTERESOWANIE wczasamilotniczymi organizowanymi przez biura podróży. Sądząc policzbie miejsc, które biura podróży zamówiły w Locie, (ob-sługuje aż 82 proc. czarterów), tego lata samolotem poleci-ało na wakacje ćwierć miliona osób, czyli dwukrotnie wi-ęcej niż w roku ubiegłym. Zagraniczne biura podróży takobniżają ceny, że tydzień wypoczynku nad Morzem Śródzi-emnym kosztuje mniej (średnio 1000 zł) niż nad Bałtykiem.

Jak przypuszczają znawcy rynku, spadek cen może byćwynikiem rywalizacji dwóch wielkich biur podróży: szwedz-kiego Vinga i Scan Holiday - poznańskiej firmy, której wła-ścicielem jest Duńczyk. Polskie biura podróży, takie jak Al-pina, Orbis, Travel czy Standard nie czują się zagrożone.

• • •MIESIĘCZNIK „HANDEL“ już po raz czwarty ut-worzył listę największych pięćdziesięciu detalicznych i hur-towych firm handlowych w Polsce. Wśród detalistów prymwiedzie niemiecki Hit. Dotychczasowy lider, PHS, który nie-dawno kupiła czeska firma Interkontakt, spadł na szóstąpozycję. Na trzecim miejscu pojawił się francuski G’ eant.Z 50 największych detalistów aż 23 to firmy należące dozagranicznych inwestorów. Pozycji rodzimego kapitału bro-nią jedynie spółdzielcze sieci Społem. Całkowite obrotyw polskim handlu detalicznym w roku ubiegłym szacuje sięna 66 mld zł. Największy wzrost obrotów uzyskały zagra-niczne sieci hipermarketów.

• • •PROGRAM PRYWATYZACJI ENERGE-TYKI, opracowany przez ministra skarbu, zakłada jej uko-ńczenie do 2002 r. Ministerstwo proponuje indywidualneprywatyzowanie elektrowni. Lepsze trafiłyby na giełdęa gorsze, wymagające większych inwestycji, byłyby sprze-dawane strategicznym inwestorom. Program obejmie 15 wi-elkich elektrowni, ponad 20 elektrociepłowni i 32 zakładyenergetyczne. Energetyka należy do najbardziej dochodo-wych gałęzi przemysłu, ale wymaga ogromnych nakładów.

Monitor Polonijny 1998_5-6:Monitor Polonijny 1998_5 17/02/16 12:34 Page 2

Page 3: Monitor Polonijny 1998/5-6

sierpień 1998 MONITOR POLONIJNY 3

K iedy w marcu br. minister Wiesław Wa-lendziak ogłosił swoją wersję nowegopodziału terytorialnego Polski na 12 wiel-

kich regionów (Pomorze Zachodnie, Pomorze Nadwi-ślańskie, Warmia i Mazury, Wielkopolska, Ziemia Łódz-ka, Mazowsze, Ziemia Lubelska, Ziemia Białostocka,Dolny Śląsk, Górny Śląsk, Małopolska Zachodnia, Ma-łopolska Wschodnia), szerzej znaną jako projektrządowy, odstartował potężną kampanię propagando-wą przeciw zmianom. Kampanię, w której interesy elitpolitycznych mieszały się z racjonalnymi argumentamiekonomicznymi; argumentowano więziami społeczny-mi, historycznymi i kulturowymi, często nie zastanawia-jąc się nad tym, czy pojęcie małych ojczyzn ma w świ-a domości Polaków swe głębokie korzenie. Wydajesię, że niejednokrotnie subiektywne poczucie degra-dacji jakiegoś miasta, które reforma gierkowska obdar-zyła rangą wojewódzkiego, przysłaniało jego realny in-teres nakazujący dążenie do znalezienia się w więks-zym i silniejszym regionie. Opozycyjna SLD przeciw -stawiła projektowi rządowemu i koalicyjnemu projektwłasny, zgodnie z którym na nowej mapie administra-cyjnej kraju miało zaistnieć 17 województw. Za tąwersją podziału terytorialnego opowiedział się takżeprezydent Aleksander Kwaśniewski.

W gorącej wielomiesięcznej atmosferze dyskusji,

manifestacji, petycji i wieców nie podważono jednaksamego sensu przeprowadzenia nowego podziału te-rytorialnego Polski, będącego częścią wielkiej reformyadministracyjnej, a wynikającego przede wszystkimz potrzeby racjonalnego zarządzenia państwemi umocnienia somorządności.

Senat wprowadził poprawkę, przystając na15 województw, opozycja pozostała przy 17.Gorąca „wojewódzka wojna“ skończyła sięw nocy ze środy na czwartek, kiedy to 16 lipcao w pół do drugiej nad ranem marszałek SejmuRP Maciej Płażyński obwieścił: „Pat przełama-ny“. Ma być 16 województw, a więc ani 15 jakchciał Senat, ani 17, jak chciało SDL i prezy-dent. Taki wspólny projekt ustawy podpisa-ny przez szefów klubów AWS, UW i SLDzrodził się po całonocnych negocjacjach i byłwynikiem wielkiego kompromisu między koalicjąa opozycją. Kompromisu, który dla żadnej zestron nie był łatwy i z którego prawdopodobnieżadna z nich nie jest w pełni zadowolona. Wydajemi się, że zadowoleni mogą być jednak po głęb -szej refleksji sami Polacy. Kompromis osiągniętyprzy wprowadzaniu nowego podziału administracyj-nego kraju nie tylko dał szanse na wprowadzeniew życie nowych, kolejnych reform ustrojowych, alepotwierdził demokrację w Polsce, potwierdził, żespraw istotnych dla obywateli nie można załatwiaćw ciszy jednego gabinetu, że demokratyczne rządze-nie krajem wymaga liczenia się z obywatelem, prezy-dentem i opozycją. I chociaż przewodniczący klubówUnii Wolności i Akcji Wyborczej Solidarność w pierws-zych swych wypowiedziach po złożeniu podpisówz dawką goryczy stwierdzali, że jest to kompromis wy-muszony, to jednak należy im się szacunek, że na tenkompromis przystąpili, podobnie jak SDL i prezydento-wi A. Kwaśniewskiemu, który natychmiast oświadczył:„Zamierzam uszanować ten kompromis i deklaruję go-towość podpisania ustawy uchwalonej na jego podsta-wie“.

Ustawę o podziale terytorialnym Polski na 16 woje-wództw uchwalił Sejm RP, a prezydent podpisał ją 27lipca 1998 roku.

Tak więc mamy Polskę podzieloną na 16 nowychwojewództw. Posługując się kryterium zastosowanymprzez „Gazetę Wyborczą“, która za wskaźnik ich siłyprzyjęła wysokość dochodów własnych województwaw milionach złotych, możemy je rozdzielić do trzechkategorii: Mamy dwa województwa mocne, tj. woj. ma-zowieckie z Warszawą, Płockiem, Radomiem (ponad500 mln zł) i woj. śląskie z Katowicami, Bielskiem - Bi-a łą i Częstochową (ponad 400 mln zł). Pięć woje-wództw średnich: dolnośląskie z Wrocławiem, Wałb -rzychem, Legnicą; małopolskie z Krakowem, Tarno-wem, Nowym Sączem; wielkopolskie z Poznaniem,Kaliszem, Lesznem, Koninem i Piłą (każde po 201 -250 mln zł); łódzkie z Łodzią, Piotrkowem Trybunal-skim, Skierniewicami i pomorskie z Gdańskiem, Słup-skiem (każde po 151 - 200 mln zł). Dziewięć woje-wództw słabych, z których dochodem własnym od101 do 200 mln zł legitymują się województwa: lubel-skie z Lublinem, Zamościem, Białą Podlaską i Che-łmem; wschodniomałopolskie z Rzeszowem, Przemy-ślem, Tarnobrzegiem i Krosnem; zachodniopomorskieze Szczecinem i Koszalinem. Do grupy województwsłabych należą też wykazujące dochód własny 50 -

100 mln województwa: lubuskie z Zieloną Górą;_opol-skie z Opolem; podlaskie z Białymstokiem, Łomżąi Suwałkami; kujawsko - pomorskie z Bydgoszcząi Włocławkiem; świętokrzyskie z Kielcami oraz olszty-ńskie z Olsztynem i Elblągiem. Ta sama „Gazeta Wy-borcza“ przytacza jeszcze inne wskaźniki różnicującewojewództwa, jak dochód na głowę wynoszący w woj.mazowieckim - 104 zł, w śląskim - 89 zł, w dużej piąt-ce, do której dołączają się kujawsko - pomorskie i za-chodniopomorskie - 60 - 70 zł, gdy w pozostałych wo-jewództwach wynosi on 46 - 60 zł.

Nowy podział dramatycznie przyjęła Częstochowanie widząca dla siebie miejsca w województwie śląs-kim. Podobnie Bielsko-Biała - tam obawiają się, że ichregion zajmujący czołowe miejsce w rankingach gos-podarczych zostanie wykorzystany przez walczącyo życie Śląsk z oczekującą go restrukturalizacją gór-nictwa. Na ile przekonująca okaże się replika posłankize Śląska Ireny Lipowicz odpowiadającej „ ... dlaczegonam miałoby zależeć na zniszczeniu Bielskiego? Tenteren może stać się zapleczem turystycznym dla Śląs-ka, może stworzyć zupełnie nowe możliwości“, a pieni-ądze na restrukturyzację górnictwa popłyną główniez budżetu centralnego i od instytucji Unii Europejskiej.Trudno pogodzić się Koszalinowi z utratą wojewódz -twa, z satysfakcją przyjmuje gratulacje z powodu przyz-nanej rangi wojewódzkiej Józef Szczepańczyk prze-wodniczący sejmiku samorządowego woj. kieleckiego.Słupsk widzi swe miejsce w woj. pomorskim. Opola-nom spełnił się sen, mają swoje województwo.

Po nowym podziale są zadowoleni i rozgoryczeni.Czy spełnią się ambicje jednych, czy też sceptykombędzie trzeba przyznać rację pokaże czas, a woje-wództwa zbyt dużo go nie mają, ponieważ w ustawieo podziale administracyjnym Polski mieści się przepis,że do 30 grudnia 2000 roku rząd i parlament oceniąfunkcjonowanie reformy samorządowej i na jej podsta-wie będą mogli wprowadzić korekty.

Danuta Meyza - Marušiaková

Nowy podziałterytorialny POLSKI

16 WOJEWÓDZTW

PO WIELKIM KOMPROMISIE

Monitor Polonijny 1998_5-6:Monitor Polonijny 1998_5 17/02/16 12:34 Page 3

Page 4: Monitor Polonijny 1998/5-6

4 MONITOR POLONIJNY sierpień 1998

POLSKO - SŁOWACKAUMOWA TRANSPORTOWA

W kwietniu br. minister transportu i gospodarki morskiej RP - Eu-geniusz Morawski i minister transportu, poczt i telekomunikacji RS -Jan Javorský podpisali w Bratysławie umowę o międzynarodowymtransporcie drogowym, zastępującą umowę z 1970 roku. Umowaumożliwia przewozy dwustronne, tranzytowe w komunikacji z krajamitrzecimi, przewiduje konieczność uzyskania zezwoleń na wykonywa-nie regularnych przewozów osób oraz ładunków, a także wymóguzyskania zezwoleń na przewozy materiałów i ładunków niebez -piecznych, których rozmiary lub ciężar przekraczają normy dopusz -czalne w danym kraju. Przewozy podlegają podatkom i opłatom dro-gowym, których wysokość normuje ustawodawstwo wewnętrzneobu umawiających się stron.

Między Polską a Słowacją aktualnie funkcjonuje 27 przejść gra-nicznych, z tego 3 kolejowe. Przewiduje się modernizację wieludróg dojazdowych do drogowych przejść granicznych, a także udo-stępnienie niektórych przejść dla ruchu samochodowego do 3,5 to-ny. Nadzieje na poprawę sytuacji na granicy polsko - słowackiej wią -że się z budową drogi szybkiego ruchu Zwardoń - Żywiec.

III POSIEDZENIE POLSKO - SŁOWACKIEJKOMISJI MIĘDZYNARODOWEJDS. WSPÓŁPRACY TRANSGRANICZNEJ

W dniach 21 - 22 maja odbyło się w polskiej Solinie III Posiedze-nie Polsko - Słowackiej Komisji Międzynarodowej ds. WspółpracyTransgranicznej, którego otwarcia dokonał z-ca przewodniczącegopolskiej części Komisji, wicedyrektor Departamentu Konsularnegoi Wychodźstwa Ministerstwa Spraw zagranicznych RP - Witold Ryb -czyński. Delegacji polskiej przewodniczył podsekretarz stanu w Mi-nisterstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji - Krzysztof Budnik,a słowackiej prezes Urzędu ds. Strategii Rozwoju Społecznego,Nauki i Techniki - Rastislav Tóth.

W trakcie posiedzenia dokonano oceny działalności poszczegól-nych stałych grup roboczych Komisji oraz omówiono główne kierun-ki prac i ich harmonogram w roku 1998. Przedmiotem obrad były ta-kże aktualne problemy współpracy transgranicznej i normy prawneregulujące tę współpracę. Informowano o działalności Euroregio-nów Tatry i Karpaty, a także Polsko - Słowackiej Izby Przemysłowo -Handlowej w Bielsku - Białej i Słowacko - Polskiej Izby Handlowejw Żylinie. Ocena dotychczasowej działalności grup roboczych Ko-misji potwierdziła ich celowość oraz istotną rolę, jaką pełnią w wspó-ł pracy transgranicznej.

Obie strony podpisały protokół przyjmujący „Studium koordyna-cyjne rozwoju polsko - słowackich obszarów transgranicznych - stra-tegiczne problemy rozwoju“, które opracowała grupa robocza ds.koordynacji rozwoju przygranicznego.

Wytyczono także najważniejsze kierunki działania Komisji w roku1998, do których w sferze gospodarczej należą: organizacja targówprzygranicza (również targów turystycznych), wspieranie sektorówbankowych (rozliczanie transakcji finansowych), tworzenie bazy in-formacji turystycznej, inicjatywy izb przemysłowo - handlowych w Bi-elsku - Białej i Żylinie, inicjowanie działań promocyjnych związanychz dwustronną wymianą handlową.

Kolejne, IV Posiedzenie Komisji Międzynarodowej ds. Współpra-cy Transgranicznej odbędzie się w II kwartale 1999 roku w woje-wództwie preszowskim.

POLSCY WYSTAWCY NAV MIĘDZYNARODOWYCH TARGACHPRZEMYSŁU MASZYNOWEGO W NITRZE

Wśród zagranicznych wystawców (120 firm) uczestniczącychw V Międzynarodowych Targach Przemysłu Maszynowego, któreodbyły się w maju br. w Nitrze, nie zabrakło wystawców polskich.Swe produkty prezentowały następujące polskie firmy: AutomatykaPrzemysłowa Jerzy Dudek (Warszawa), Befared S. A. Bielsko - Biała(największy polski producent reduktorów), Dressta C O, Ltd, Stalo-wa Wola - joint ventur Komatsu America International CO (USA) i Hu-ty Stalowa Wola (tradycyjny eksporter maszyn i urządzeń budowla-nych na rynek słowacki), Elektrim S. A. Warszawa (producent urząd-zeń dla energetyki, mający swe stałe przedstawicielstwo w Bratysła-wie), Polna S. A. Przemyśl (automatyka przemysłowa).

Opracowano na podstawie: „Ekonomiczny Biuletyn Informa-cyjny“ BRH Ambasady RP, Bratysława 1998, czerwiec

Zgodnie ze wstępnymi danymi SłowackiegoUrzędu Statystycznego polsko - słowackie obrotyhandlowe w I kwartale 1998 r. wynosiły 212,8mln USD.

Na osiągnięcie tych obrotów decydującywpływ miały dostawy importowe w wysokości135,6 mln USD. Natomiast przy odnotowanychdostawach z Polski do Republiki Słowackiej w wy-sokości 77,2 mln USD, tempo wzrostu eksportubyło nieco mniejsze.

Powyższe dane wskazują, że rok 1998 możebyć kolejnym rokiem wzrostowej dynamiki obro-tów handlu zagranicznego pomiędzy naszymi kra-jami, jednakże poziom jej wzrostu może być mni-ej szy niż w 1997 roku.

Na osiągnięty w I kw. 1998 r. poziom dostawdecydujący wpływ miała struktura dostaw zreali-zowanych w omawianym okresie przy wzrasta-jącym tempie polskiego importu.

Polska po I kwartale 1998 r. zajmuje pozycje6-ego partnera handlowego RS z 4,0 % udziałemw obrotach handlu zagranicznego ogółem, po ta-kich krajach, jak: Niemcy 24,9%; Republika Cze-ska 20,5%; Rosja 7,6%; Włochy 6,4% oraz Aus-tria 6,1%. Udział procentowy Polski w eksporcieRS ogółem wynosił 5,5% (5 pozycja), po takichkrajach, jak: Niemcy 27,5%; Republika Czeska21,8%; Austria 7,4%; Włochy 6,8%. Natomiastudział procentowy Polski w imporcie RS wynosił2,6% (8 pozycja) po takich krajach, jak: Niemcy22,4%; Republika Czeska 19,2%; Rosja 12,7%;Włochy 6,1%; Austria 4,8%; Francja 3,8% orazUSA 2,7%.

Poziom polskiego eksportu w I kw. 1998 r. de-terminowały dostawy zrealizowane w grupach: pa-liwa mineralne i smary na wartość 20,5 mln USD,co stanowi 26,6% eksportu ogółem; wyroby prze-mysłowe rynkowe - 17,4 mln USD tj. 22,5%; che-mikalia i wyroby pochodne - 13,1 mln USD tj.17,0%; maszyny i środki transportu - 10,1 mlnUSD tj. 10,3%; żywność i zwierzęta żywe - 6,7mln USD tj. 8,7% oraz surowce z wyjątkiem paliw- 1,4 mln USD tj. 1,8%. Łączny udział przetworzo-nych wyrobów przemysłowych (grupa 5-8w/g SITC) w eksporcie RP ogółem w I kw. 1998r. wynosił 62,9%. Ważniejszymi towarami w pol-skim eksporcie do RS w I kw. 1998 r. były: węgi-el, miedź i wyroby z miedzi, wyroby walcowane zestali niestopowej, oleje ropy naftowej, cynk,części zamienne i akcesoria do samochodów,meble, naczynia stołowe, tkaniny, wyroby chemiigospodarczej.

Poziom polskiego importu z Republiki Słowac-kiej w I kw. 1998 r. zdominowały dostawy przemy-słowych wyrobów rynkowych o wartości 53,4 mlnUSD, co stanowi 39,4 % importu ogółem; chemi-kalii i wyrobów pochodnych - 25,0 mln USD tj.18,4%; maszyn i środków transportu - 19,5 mlnUSD tj. 14,4%; żywności i zwierząt żywych - 17,9mln USD tj. 13,2%; paliw mineralnych i smarów -8,2 mln USD tj. 6,1%; surowców z wyjątkiem pa-liw - 6,0 mln USD tj. 4,4% oraz różnych wyrobów

przemysłowych - 5,5 mln USD tj. 4,1%. Łącznyudział przetworzonych wyrobów przemysłowych(grupa 5-8 w/g SITC) w imporcie RP z RS ogó-łem w I kw. 1998 r. wynosił 76,3%. Ważniejszymitowarami w polskim imporcie z RS w I kw. 1998 r.były: oleje ropy naftowej, wyroby walcowane płas-kie ze stali niestopowej, czasopisma, książki-słowniki, słód palony, chemia gospodarcza, silnikielektryczne, papier, glikol etylenowy, łożyska, na-siona rzepaku.

W wymianie handlowej pomiędzy Polską i Re-publiką Słowacką w I kw. 1998 r. odnotowano po-głębianie się ujemnego dla strony polskiej saldatowarowego z 48,4 mln USD w I kw. 1997 r. do58,0 mln USD na koniec marca 1998 r. Na po -ziom ujemnego dla RP salda towarowego miaławpływ nadwyżka importu nad eksportem w na-stępujących grupach towarowych w/g SITC: wy-roby przemysłowe rynkowe - 36,0 mln USD; che-mikalia i wyroby pochodne - 11,9 mln USD; żyw-ność i zwierzęta żywe - 11,2 mln USD; maszynyi środki transportu - 9,4 mln USD oraz surowcez wyjątkiem paliw - 4,6 mln USD. Natomiast do-datnie saldo dla RP wypracowane zostało w gru-pach: paliwa mineralne i smary + 12,3 mln USDoraz różne wyroby rynkowe + 2,4 mln USD.

To niekorzystne dla strony polskiej saldo bilan-su handlowego w rozliczeniach płatniczych po -między naszymi krajami w znacznym stopniu jestniwelowane (podobnie jak w roku ubiegłym) wpły-wami z tytułu nieewidencjonowanego handlu przy-granicznego, usług transportu kolejowego i mors -kiego oraz usług budowlano-montażowych i uzys-kanych z handlu przygranicznego. Działalność tabezpośrednio przyczynia się do zmniejszenia bez-robocia oraz aktywizacji gospodarczej regionówprzygranicznych RP.

Tendencje odnotowane w sferze polsko - sło-wackiej wymiany towarowej są niewątpliwie wyni-kiem konsekwentnej realizacji przyjętego w Re-publice Słowackiej w 1997 r. pakietu działań zde-cydowanie ograniczających import.

W powyższej informacji zabrakło porównań wy-ników handlu zagranicznego pomiędzy RP i RS zaI kw. 1998 r. z I kw. 1997 r., ponieważ od 1 stycz-nia 1998 r. Republika Słowacka wprowadziła no-wą metodę opracowywania danych statystycz-nych dotyczących handlu zagranicznego. Aktual-nie opracowywane dane statystyczne zawierają,w przypadku słowackiego importu, informacjeo towarze przywiezionym do RS i dopuszczonymdo wolnego obiegu, do uszlachetniania w syste-mie zwrotnym oraz do procesów warunkowegouszlachetniania aktywnego (pod nadzorem cel-nym), a po zakończeniu tych procedur - wywiezio-nego z Republiki Słowackiej. Zgodnie z nową me-todyką opracowywania danych statystycznych -do słowackiego eksportu wlicza się już nie tylkowartość dodaną towaru, ale także wcześniej wp-ro wadzone komponenty, które wchodzą w składkońcowego produktu.

(C. I. )

Wymiana handlowaPolski z Republiką Słowacką

Polski eksport się trzyma Wbrew temu, że silna złotówka nigdy nie sprzyja eksporterom, Narodowy Bank Polski odnotował, że po

czterech miesiącach br. polski eksport wzrósł o 18,7 proc. i wyniósł 9,6 mld dolarów. Import też wzrósł, aleo 13,9 proc. do poziomu 13,8 mld dolarów. Tym samym deficyt w handlu zagranicznym był tylko nieznaczniewyższy niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. Nie uzasadniony - jak dotąd - okazał się alarm w sprawieupadku handlu przygranicznego. Drobni bazarowi kupcy wprawdzie tracą, bo przyjeżdża mniej turystów zeWschodu, ale rośnie handel hurtowy na większą skalę. Po czterech miesiącach nadwyżka w tzw. handlu nierejestrowanym sięga 1,7 mld dolarów. W ryzach utrzymywany deficyt obrotów bieżących do maja wyniósł2,4 mld dolarów. Rezerwy dewizowe kraju wzrosły o 3,5 mld dolarów do poziomu 24,1 miliarda.

Dane wg. pat: Zyski, straty, notowania, „Polityka“ 1998 nr 27

Monitor Polonijny 1998_5-6:Monitor Polonijny 1998_5 17/02/16 12:34 Page 4

Page 5: Monitor Polonijny 1998/5-6

Biorąc pod uwagę, iż wśród imprez kulturalnych z udzi-a łem polskich artystów nie znajdujemy w zasadzie żadnychpropozycji adresowanych specjalnie do dzieci, przedstawi-enie, które odbyło się 30 maja w Domu Kultury Ružinov,było szczególnie ważnym wydarzeniem. Ponieważ zaśwśród zaproszonych gości na widowni zasiadły nie tylkodzieci uczęszczające do Szkółki Piątkowej wraz z rodzica-mi, ale także słowackie dzieci z Centrum Diagnostycznegow Bratysławie oraz uczniowie młodszych klas Liceum Sło-wiańskiego, impreza ta była doskonałą okazją do nawiąza-nia wzajemnych kontaktów. Z takim zresztą posłaniem pol-skie dzieci przyjechały do Bratysławy, taki też wydźwięk mi-ało samo przedstawienie, w którym każda z zaśpiewanychpiosenek była pocztówką skierowaną do przyjaciół, traktu-jącą o problemach, z jakimi spotykają się młodzi ludzie nacałym świecie. Każda melodia stanowiła symboliczny gestprzyjaźni w stroną widowni, a każde słowo - zaproszeniedo wzajemnego zbliżenia się.

Dzieci zagrały swoje role z ogromnym zaangażowaniemi niekłamaną autentycznością, wszystko o czym śpiewały,brzmiało bardzo sugestywnie. Występ, będący prawdzi-wym przeżyciem dla samych wykonawców, zakończył sięspontaniczną wymianą uścisków między młodymi artysta-mi a dziećmi siedzącymi na widowni. Prawdopodobnie nie

będzie to ostatnia wizyta krakowskich gości na Słowacji.Uczestnictwo w tego typu imprezach, wyglądające

z pozoru jedynie na wspaniałą zabawę, ma w rzeczywisto-ści dla dzieci z teatru „Świattomy“, wychowanków DomuDziecka w Krakowie, o wiele większą wagę. Działalnośćteatrzyku jest bowiem częścią „Projektu wspierania osobo-wego rozwoju wychowanków krakowskich domów dziec-ka“, opracowanego przez jego pomysłodawcę, twórcęi autora tekstów, aktora Roberta Wyroda, który skierowałswój twórczy potencjał oraz praktyczne umiejętności w za-kresie pracy scenicznej na pracę z dziećmi i młodzieżą wy-wodzącą się ze środowisk dotkniętych patologią społecz-ną. Wartość społeczna pomysłu została doceniona przezMinistra Edukacji Narodowej, który uhonorował RobertaWyroda nagrodą I - stopnia. W 1997 roku aktor otrzymałtakże prestiżową nagrodę australijskiej fundacji POLCULwspierającej niezależną kulturę.

Jednym z zamierzeń projektu, realizowanego w ramachdziałalności Centrum Młodzieży im. H. Jordana w Krako-wie, jest przygotowanie wychowanków do samodzielnegożycia poprzez kreowanie i popularyzowanie aktywnychi twórczych postaw. Autorzy projektu współpracują w tymcelu z pedagogami, psychologami i wychowawcami, ma-jącymi największe możliwości oddziaływania na rozwójosobowy dzieci, gdy zabraknie pozytywnych wzorców ro -dzinnych. W przygotowaniach do występów uczestniczątakże, odbywający w teatrzyku praktykę, studenci pedago-giki i psychologii, którzy zapoznają się w ten sposób z me-todą artoterapii. Realizacja samego programu wspieranajest przez profesjonalne teatry krakowskie, telewizję i RadioKraków. Sprawą pierwszorzędną w tej poważnej zabawiew teatr są oczywiście realne korzyści, jakie odnoszą z niejdzieci, które włączają się w nią dobrowolnie, uzyskując tymsamym przede wszystkim szansę atrakcyjnego spędzaniawolnego czasu i odkrywania swoich nowych możliwościi często ukrytych zdolności. Uczą się także wrażliwości, ot-wartego formułowania własnych uczuć, opartych niejed-nokrotnie o bolesne doświadczenia, a co najważniejsze,nabywają umiejętności pełnego przeżywania pozytywnychdoznań i wzmacniają poczucie własnej wartości.

Funkcjonowanie w zespole teatralnym wymaga pozatym od wszystkich jego członków dostosowania się do

wzajemnych potrzeb i oczekiwań, poprawnego regulowa-nia stosunków wewnątrz grupy, bezbolesnego rozwiązywa-nia konfliktów no i oczywiście współdziałania podczas pra-cy. W niektórych przedstawieniach bierze w końcu udziałokoło stu wykonawców!

Nic dziwnego, że dzieci z olbrzymim zaangażowaniemuczestniczą w przygotowaniu spektakli i tak bardzo przeży-wają każdy swój występ. Od momentu powstania, czyli odroku 1990, zespół zrealizował kilkanaście przedstawień,które wystawił na scenach krakowskiego Teatru Ludowe-go, teatrów - Groteska i Bagatela, a także poza granicamikraju: we Francji, Norwegii, Portugalii, Rosji i Kanadzie.

O tym, co znaczy dla nich praca w zespole, w jaki spo-sób przygotowywali się do wyjazdu, jak oceniają braty-sławskie przedstawienie, co chcieli przekazać widzomi z jakimi wrażeniami wracają do domu, porozmawialiśmyz samymi artystami:

Ewelina: - Przez ostatnich kilka miesięcy po prostu ba-wiliśmy się. Wujek Robert wymyślał zabawy, które my roz-wijaliśmy po swojemu. Robiliśmy na przykład etiudy na te-mat reklamy. Dostawaliśmy hasło, a potem każdy, używa-jąc fantazji, mógł przygotować, co chciał. W czasie zabawmusieliśmy skupiać się na tym, co robimy, bo inaczej nic

z tego nie wychodziło, uczyliśmy się słuchać się nawza-jem. Poznaliśmy też lepiej sami siebie.

Później zaczęliśmy się przygotowywać do wyjazdu. Ro-biliśmy choreografię do piosenek, analizowaliśmy je do-wolnie, a później próbowaliśmy je zilustrować. Nie wiem,co robilibyśmy, gdyby nie było teatru, Chyba nic ...

Podczas wczorajszego występu każdy z nas starał sięjak najlepiej przedstawić to, co mieliśmy do pokazania.Chcieliśmy się zaprzyjaźnić z widownią.

Ola: - jestem w teatrze rok. Na początku nie byłam ca-łkiem do niego przekonana, ale teraz wydaje mi się, żebrakowałoby mi teatru, prób. Bez teatru byłoby zupełnie in-a czej. Myślę, że nasze przedstawienie podobało się pub-liczności. Sama słyszałam, jak ktoś śmiał się podczas pio-senki Zasmarkani zakochani. Na początku baliśmy się tro-chę, potem cieszyliśmy się, że nie było żadnej większejwpadki. Myślę, że gdybyśmy tu byli dłużej, nawiązalibyśmyprawdziwe przyjaźnie. Spotkajmy się jeszcze raz.

A co o teatrze „Świattomy“ mówi jego twórca RobertWyrób:

- „Próby w teatrze odbywają się na zasadzie zabawy.Cały cykl ćwiczeń poświęciliśmy na przykład zaufaniu. Popewnym czasie dzieci stwierdzają, że zaufanie między nimiwzrosło, rozwija się wyobraźnia, dzieci są bardziej śmiałe,uczą się przełamywać lęk, przychodzi im to coraz łatwiej.Dzieci lubią też zabawy ruchowe. Uczymy się wyrażać uc-zu cia, na przykład takie, jak przyjaźń inaczej, niż słowami.Na przykład mimiką, gestem, lub poprzez stworzenie od-powiedniej atmosfery.

Przyjąłem taką a nie inną formułę przedstawienia, poni-e waż wydaje mi się, że gdy spotykają się dwie grupy, wa-żniejsza jest droga, która ich łączy, która jest do przej ścia,niż analizowanie naszych własnych myśli. Drogi na szychmyśli skierowaliśmy właśnie w tę jedną, w ich stronę. Sąd-zę, że zostaliśmy zrozumiani.

Chciałbym pozostawić tu myśl, abyśmy wszystkie dniw roku traktowali jako dni, w których dzieci przeżywają cośbardzo ważnego. Nie tylko 1 czerwca. Abyśmy się nauczy-li przenikać myśli dzieci, abyśmy umieli patrzeć ich oczamii towarzyszyć im w tym, co przeżywają każdego dnia. Abynie czuły osamotnienia.“

Joanna Nowak - Matloňová

sierpień 1998 MONITOR POLONIJNY 5

DZIECI DZIECIOM I SOBIEALBO

Krakowskie „Świattomy“ w Bratysławie T egoroczne obchody Dnia Dziecka, połączone z tradycyjnie już świętowanym w Szkółce

Piątkowej Dniem Matki, przybrały tym razem trochę nietypową formę. W odróżnieniu odlat poprzednich, dzieci z polonijnego środowiska w Bratysławie zrezygnowały z prezen-

tacji własnego programu artystycznego, by wziąć udział w przedstawieniu muzycznym przygoto-wanym przez dziecięcy zespół „Świattomy“ z Krakowa.

REGION KOSZYCE Klub Polski w Koszycach ma swoje pomiesz -

czenie. Stało się to dzięki przychylności dr Gabrie-li Haščakowej, dyrektor Galerii Wschodniosłowa c -kiej. Uroczyste otwarcie pomieszczenia w budynkugalerii przy ulicy Alžbiety odbyło się w środę 8 kwiet -nia. W otwarciu uczestniczyła ze Strony Galerii dyr.G. Haščakowa oraz dr Juraj Bakajsza. Środowiskopolonijne z radością przywitało przyjazd kierownikaWydziału KonsularnegoAmbasady RP, konsulaJerzego Barczyka.

Od grudnia 1997 rokudziała w Koszycach Sz-kółka Polonijna prowa-dzo na przez mgr HalinęZemko. To właśnie dladzieci, które uczą się w niej języka swych rodzicóworaz poznają dzieje i kulturę kraju ich pochodze-nia, konsul Barczyk przywiózł podręczniki. Szkó-łka, mimo trudnych warunków (przestrzennychi materialnych) jest czynnikiem integrującym nasz„mały i młody narybek“.

W naszym mieście trwają ostatnie już przygoto-wania do otwarcia Klubu Mniejszości Narodowychw Koszycach, w których biorą udział także człon-kowie naszej organizacji klubowej. Uroczyste ot-warcie nastąpi 8 maja w obecności przedstawicielikorpusu dyplomatycznego, których gościć będzieprezydent miasta Rudolf Schuster, on też otworzyten dom wszystkich mniejszości narodowych ży-jących na naszym terenie.

Koszycka organizacja klubowa, zgodnie zeswoją tradycją jest współorganizatorką dwu wys-taw artystycznych, które zostały otwarte 24 kwiet-nia w Galerii Artystów Spisza w Spiskiej NowejWsi: wystawy kolaży i obiektów graficznych Janu -sza Jerzego Cywickiego oraz wystawy fotografiiGrzegorza Muszyńskiego i Kima Nielsena.

Polskich akcentów w naszym środowisku jestwięcej, ale o nich w kolejnej informacji.

Tadeusz Błoński

REGION MARTIN ZAKOŃCZENIE ROKUSZKOLNEGO W MARTINIE

W zadeszczone rano 20 czerwca dzieciom uc-zęszczającym do Piątkowej Szkółki w Martinie niebyło do śmiechu, nie najlepszy nastrój zapanowałteż wśród rodziców i aktywistów Klubu Polskiego,którzy właśnie na ten dzień przygotowali zakoń -czenie roku szkolnego połączone z opóźnionymiobchodami Dnia Dziecka. Impreza miała być ca-łodzienna a odbywać się w lesie suczańskim. Ws-zy scy się na nią cieszyli. A tu taki deszcz. Ka mieńspadł nam z serca, gdy pani Irenka Zacharová za-prosiła nas do rodzinnego domku jej teściów. Zmi-e ściło się w nim trzydziestu klubowiczów i dwu -dziestolitrowy kociołek na gulasz, który udało sięnam ugotować dzięki wydatnej pomocy pana Za-chara seniora i jego małżonki. Dla dzieci były pre-zenty, owoce i lody, ale największą atrakcją był dlanich pies Boro i porzeczki w ogrodzie.

I dzieci i dorośli za pośrednictwem „MonitoraPolonijnego“ dziękują Państwu Zacharom za go-ścinność, cierpliwość i dobrą zabawę.

DYREKTOR INSTYTUTUPOLSKIEGO W MARTINIE

23 lipca pani Helena Jakubiková dyrektor mar-tinskiego Centrum Kultury gościła dyrektor Instytu-tu Polskiego panią Wirginię Mirosławską. Przed -miotem rozmów była współpraca obu instytucjiw roku 1999. Między innymi rozmawiano o możli-wościach zorganizowania w przyszłym roku dni kul-tury polskiej w Martinie. W spotkaniu uczestniczyłyrównież panie Z. Fajthová i I. Zacharová z KlubuPolskiego. Cezary Torebko

LUBY INFORMUJĄK

Monitor Polonijny 1998_5-6:Monitor Polonijny 1998_5 17/02/16 12:34 Page 5

Page 6: Monitor Polonijny 1998/5-6

P O L A C YSTULECIAK oniec wieku prowokuje świat do głębszych refleksji nad drogą, którą ludz-

kość, narody czy państwa przeszły w ostatnim stuleciu. W prasie zagra-nicznej wypowiadają się na ten temat ludzie bardziej czy mniej znani, po-

jawiają się różne ankiety i sondaże. Swoistą zabawę intelektualną zaproponował ta-k że swym czytelnikom na koniec wieku renomowany polski tygodnik „Polityka“,ogłaszając w tym roku serię plebiscytów, których wyniki mają dać odpowiedź napytanie, jak Polacy postrzegają kończące się stulecie.

W pierwszym plebiscycie poproszono o wyty-powanie dziesięciu najwybitniejszych PolakówXX wieku. Na ankietę odpowiedziało ponad 6 ty-sięcy (!) osób. Dla ułatwienia wyboru redakcja pr-ze dstawiła listę pomocniczą, na której znalazłosię 100 nazwisk, umożliwiła też czytelnikom dopi-sywanie własnych propozycji. Czytelnicy wybrali:

I chociaż, jak wspomnieliśmy, redakcja potrak-towała ankietę jako zabawę intelektualną, komen-tujący jej wyniki Marian Turski („Polityka“ 1998 nr15) stwierdził, że „... ta zabawa okazała się zara-zem zupełnie miarodajnym sondażem opinii pub-licznej“, dającym obraz świadomości historycznejspołeczeństwa. Porównanie wyniku plebiscytu„Polityki“ z sondażami dotyczącymi najwybitniej -szych Polaków XX wieku przeprowa dzo nymi nau-kowo, na reprezentatywnych grupach ludnościw 1987 r. (1. J. Piłsudski, 2. K. Wojtyła, 3. Wł. Si-korski, 4. K. Świerczewski, 5. M. Skłodowska -Curie, 6. H. Sienkiewicz, 7. W. Jaruzelski, 8. W.Witos, 10.-11. I. J. Paderewski i B. Bie rut)i w 1994 r. (1. J. Piłsudski, 2. K. Wojtyła, 3. Wł.Sikorski, 4.M. Skłodowska - Curie, 5. L. Wałęsa,6.-7. I. J. Paderewski, H. Sienkiewicz, 8. S. Wy -szyński, 9. W. Jaruzelski, 10. Wł. Anders) dajeteż odpowiedź, czy i w jakim stopniu zmienia sięmyślenie historyczne Polaków. Jeśli weźmiemypod uwagę fakt, że sześć nazwisk z 1987 r.,a osiem z 1994 r. mieści się w pierwszej dziesiąt-ce plebiscytu z 1998 roku to można wnioskować,że „... ankieta okazała się interesującym sonda-żem dla psychologii społecznej i świa domościhistorycznej współczesnych Polaków“.

Ankieta odpowiedziała na dwa pytania:“ - 1.kto zasłużył się najlepiej Polsce w XX wieku; 2.za jakie zasługi współczesny Polak przyznajemiejsce w panteonie narodowym“.

Marian Turski, analizując pierwszą dziesiątkęzasłużonych Polaków, wnioskuje, iż fakt, że zna-lazły się w niej takie postacie jak Karol Wojtyła,Jerzy Giedroyc i Wojciech Jaruzelski, świadczyo tym, że czytelnicy „Polityki“ „... starali się uni-kać emocji dążąc do zobiektywizowanego wybo-ru“. W pierwszej dziesiątce w większości znaleźlisię ludzie, którzy odnieśli sukces. Znalazło sięw niej czterech noblistów, znaleźli się Karol Woj-

tyła, czy Józef Pił sudski oraz Ignacy Paderewski,których sukcesy są oczywiste, podobnie jak oc-zywisty jest sukces Jerzego Giedroyca czy teżPrymasa Tysiąclecia Stefana Wyszyńskiego, „...który przeprowa dził Kościół katolicki przez trudnyczas PRL“.

Wśród osób, których nazwiska znalazły się

w pierwszej dziesiątce dziewiąte miejsce zajmujeWojciech Jaruzelski, człowiek, który przez całeswe świadome życie służył systemowi, który po-niósł klęskę. Wśród mało znających polskie rea-lia powstaje pytanie, czy i w jego przypadku mo-żna przyjąć kryterium sukcesu. - Niewątpliwietak. W świadomości około połowy społeczeńst-wa polskiego trwa przekonanie, że sukces gen.Jaruzelskiego polega na tym, iż dzięki wprowa-dzeniu przez niego stanu wojennego nie doszłow Polsce do interwencji radzieckiej, a następu-jące zmiany ustrojowe miały charakter pokojowy.

Komentator „Polityki“ próbuje również spoj -rzeć na pierwszą dziesiątkę z punktu widzeniaswoistego zestawu cech wymarzonych przez Po-laków, pisząc: „Jan Paweł II reprezentowałby tusławę i pobożność, Maria Skłodowska - Curie -wiedzę, Piłsudski - męstwo, Paderewski - sławęi umuzykalnienie, Sienkiewicz - talent, który niewietrzeje po ponad stu latach, Lech Wałęsa - sła-wę i bajeczną karierę, Stefan Wyszyński - sku-teczność i pobożność, Jerzy Giedroyc - rozumi uczciwość, Wojciech Jaruzelski - zdolność dokompromisu, poczucie honoru, Wisława Szym-borska - talent i urok.“

W dalszym ciągu komentarza wyniku plebiscy-tu „Polityki“ M. Turski analizuje pierwszą setkęspośród siedmiuset osób, które znalazły sięw odpowiedziach czytelników. Znajduje się w ni-ej 26 polityków i wojskowych, 33 literatów i dzie -nnikarzy, 19 ludzi sztuki (muzyka, film, sztukiplastyczne, teatr), 9 uczonych, 9 sportowców, 5osób duchownych.

Lektura to pasjonująca, a wszystkich zaintere-sowanych odsyłam do 15 numeru „Polityki“, za-chęcając jednocześnie do podjęcia próby wybo-ru 10 najwybitniejszych Polaków XX wieku we-dług własnych kryterii.

dmm

KAROL WOJTYŁA

MARIA SKŁODOWSKA - CURIE

JÓZEF PIŁSUDSKI

IGNACY PADEREWSKI

HENRYK SIENKIEWICZ

DZIESIĘCIU POLAKÓW STULECIALiczba Procentgłosów głosujących

1. KAROL WOJTYŁA 4950 83,82. MARIA SKŁODOWSKA - CURIE 4668 79,03. JÓZEF PIŁSUDSKI 4069 68,94. IGNACY PADEREWSKI 2553 43,25. HENRYK SIENKIEWICZ 2518 42,66. LECH WAŁĘSA 2027 34,37. STEFAN WYSZYŃSKI 1632 27,68. JERZY GIEDROYC 1551 26,39. WOJCIECH JARUZELSKI 1443 24,4

10. WISŁAWA SZYMBORSKA 1433 24,3

Monitor Polonijny 1998_5-6:Monitor Polonijny 1998_5 17/02/16 12:34 Page 6

Page 7: Monitor Polonijny 1998/5-6

sierpień 1998 MONITOR POLONIJNY 7P O L A C YSTULECIA

Któż z nas nie pamięta opisu Soplicowaz I księgi Pana Tadeusza:

„... Śród takich pól przed laty, nad brze -giem ruczaju,

Na pagórku niewielkim, we brzozowymgaju,

Stał dwór szlachecki, z drewna, lecz pod-murowany:

Świeciły się z daleka pobielane ściany,Tem bielsze, że odbite od ciemnej zieleniTopoli, co go bronią od wiatrów jesieni.“

Sprawa lokalizacji rezydencji szlacheckiej,która inspirowała A. Mickiewicza do opisówSoplicowa budziła od dawna zainteresowaniebadaczy twórczości wieszcza, którzy poszu-kując jej prototypu wskazywali na trzy dworyw dawnym powiecie nowogródzkim (dziś naterytorium Białorusi): w Tuchanowiczach,Czombrowie oraz Soplicowie, a ostatnio w le-żących na północ od Lidy Gojcieniszkach.

Jolanta B. Kucharska, historyk sztuki,w artykule W kręgu Soplicowa. Kraj lat dzie-cinnych wieszcza Adama („Polityka“ 1998nr 15) podjęła próbę odpowiedzi na pytania:„Czy majątek Sopliców był tylko tworem wy-obraźni poety, czy też istniał jego pierwow-zór? A jeśli tak, to gdzie znajdował się ów ... »dom mieszkalny niewielki, lecz zewsządchędogi « ...“?

Odpowiedź autorki jest jednoznaczna: „...wszystko wskazuje na to, że to właśnie dwórw Czombrowie, oddalony 16 km na południeod Nowogródka, zaledwie trzy kilometry odlegendarnego jeziora Świteź, stanowił pier-wowzór Soplicowa“, a argumenty przekonu-jące.

Adam Mickiewicz przyszły wieszcz, w la-tach dzieciństwa bywał częstym gościemw Czombrowie, gdzie jego dziad MateuszMajewski był ekonomem, tam też wychowy-wała się jego matka, a żona właścicielaCzombrowa - sędzina Aniela Uzłowska byłamatką chrzestną przyszłego wieszcza. Znałwięc dwór w Czombrowie z autopsji.

W pobliżu Czombrowa, którego najstarszy-mi właścicielami byli Kurczowie herbu Rad-wan, na wzgórzu otoczonym dębami zwanym„Horodyszczyk“, wojewoda Stefan Kurcz wy-budował ceglany zamek, z którego wpraw -dzie w wieku XIX pozostały już tylko ruiny, co

jednak nie wyklucza, że właśnie one stały sięinspirującym pierwowzorem mickiewiczows-kiego zamku Horeszków.

Sam Czombrów zmieniał właścicieli. Wia-domo, że właśnie w Czombrowie w 1812 ro-ku przebywały wojska polskie i francuskie,być może z samym Hieronimem Bonapartena czele.

W 1822 roku majątek kupił Kazimierz Kar-powicz, przejmując jednocześnie długi pop -rzednich jego właścicieli Uzłowskich, zaciąg-nięte u dominikanów w celu opłacenia proce-su związanego z zajazdem na Czombrówi wykupieniem się od zsyłki na Sybir. O wy-darzeniu tym wspomina Mickiewicz w Obja-śnieniach do IX księgi Pana Tadeusza.

O podobieństwie klasycystycznego dwor-ku w Czombrowie do opisywanego w I księd-ze Soplicowa świadczą też znajdujące sięw zbiorach warszawskiego Instytutu Sztuki fo-tografie Jana Bułhaka z lat dwudziestych,z których jedną za „Polityką“ reprodukujemy.

W czasie I wojny światowej większośćdawnego wyposażenia dworku przepadła,ocalał jednak stary, angielski zegar z kuran-tem.

Do argumentów świadczących za Czomb-rowem przemawiają, zdaniem J. B. Kuchar-skiej, także: najstarsza budowla czombrows-ka - długi wsparty na sześciu kolumnach bu-dynek gospodarczy, wąwóz zamykający og-ród, drewniana cerkiew unicka oraz klasztori kościół w pobliskiej Wałówce, bliskość je -zio ra Świteź. Autorka niezwykle ciekawegoartykułu odwiedziła Czombrów w 1996 roku,mylilibyśmy się sądząc, że zastała tam to coopisuje w artykule. Tylko jezioro Świteź trwana swoim miejscu, a w pobliżu dawnegodworu na rodzinnym cmentarzu pozostałysplądrowane groby dawnych właścicieli i jed-na marmurowa płyta nagrobna. W maju 1940roku Karpowicze musieli opuścić majątek;Karol i jego syn Józef aresztowani przezNKWD, potem wywiezieni, zginęli w głębiZSRR. 16 maja 1943 roku partyzanci sowie-ccy spalili dwór w Czombrowie, „po mickie-wiczowskim Soplicowie pozostała jedyniepodmurówka“ i dokumenty archiwalne.

wg. J. B. Kucharska: W kręgu Soplicowa,„Polityka“ 1998 nr 15 opracowała

dmm

OK MICKIEWICZOWSKI

LECH WAŁĘSA

STEFAN WYSZYŃSKI

JERZY GIEDROYC

WOJCIECH JARUZELSKI

WISŁAWA SZYMBORSKA

Soplicowo w Czombrowie R

Fasada dworu w Czombrowie, rok 1920 fot. Jan Bułhak

Monitor Polonijny 1998_5-6:Monitor Polonijny 1998_5 17/02/16 12:34 Page 7

Page 8: Monitor Polonijny 1998/5-6

8 MONITOR POLONIJNY sierpień 1998

Majowe Dni Olimpijczyka w Bratysławie, po-tem Dni Muzyki, a także spotkanie przedstawi -cieli władz samorządowych województwa kato-wickiego z ich słowackimi kolegami - to impre-zy, które upoważniają mnie do nazwania maja‘98 w Bratysławie, majem polonijnym. Jak oce-nia Pani, jako przewodnicząca bratysławskiejorganizacji regionalnej Klubu Polskiego, ów po-lonijny maj? Czym był dla Polaków tu mieszka-jących? Co dał obywatelom stolicy Słowacji?

Jeśli oczekuje Pani na ocenę w tradycyjnej skalibardzo dobry - niedostateczny, to muszę Panią zawie-ść, stopni stawiać nie będę. Mogę natomiast stwier -dzić, że spotkał się z przychylną reakcją prasy i to za-równo słowackiej, jak i polskiej, został też życzliwiekomentowany przez radio i telewizję obu krajów.Jeszcze dziś z różnych środowisk słowackich do-chodzą do mnie pochlebne opinie o poszczególnychimprezach, najczęściej połączone z pytaniem „kiedyznowu...?“

Dla naszej organizacji klubowej polonijnymaj był przede wszystkim sprawdzianem umie-jętności organizacyjnych oraz zdolności do ws-półpracy z innymi instytucjami. Przecież, gdybynie współpraca z komitetami olimpijskimi Polskii Słowacji nie byłoby Dni Olimpijczyka. Gdybynie w sposób planowany rozwijana współpracaz Sejmikiem Samorządowym Woj. Katowickie-go - nie byłoby Dni Muzyki Polskiej czy spotka-nia przedstawicieli samorządów. Gdyby nie sta-ła współpraca z Instytutem Polskim z trudemrozwiązalibyśmy szereg praktycznych proble-mów. Gdyby nie udzielony nam przez Ambasa-dora RP kredyt zaufania, nie mógłby się odbyćkoncert galowy Państwowego Zespołu „Śląsk“,który recenzent „Večerníka“ Martin Lesan naz-wał „złotą czapką Dni Muzyki Polskiej“ w Braty-sławie. Ale zatrzymajmy się może przy konkret-nych imprezach, zaczynając od Dni Olimpijczy-ka, których idea zrodziła się w trakcie ubiegło-rocznego Sejmiku Polonijnego Działaczy Pol-skiego Klubu Olimpijskiego w Nalęczowie. Za-raził mnie nią przede wszystkim przewodni -czący Komisji Współpracy z Polonią PKOl Wi-told Rybczyński. W przekonaniu o celowościzorganizowania takiej imprezy upewniło mniepotem poparcie, jakie uzyskałam na miejscuw Bratysławie ze strony prof. Vladimíra Černu-šaka przewodniczącego Słowackiego Komite-tu Olimpijskiego i jego wiceprezeski olimpijkiMarii Mráčnovej. Słowacki Komitet Olimpijskistał się współorganizatorem imprezy. I wydajemi się, że wytworzone przez nas możliwości ro-boczego spotkania przedstawicieli obu Komite-tów w chwili, gdy ubiegają się o uzyskanie pra-wa do organizacji Zimowych Igrzysk Olimpij-skich w 2006 roku miało szczególne i nie ba-gatelne znaczenie. Potwierdzono na nim m. in.obopólną wolę dalszego wzajemnego wspiera-nia działalności promocyjnej obu miast kandy-dackich. Publiczność bratysławska mogła pod-ziwiać wystawę plakatu olimpijskiego, a dziecii młodzież polonijna spotkać się i zadawać pytaniaswym sportowym idolom. Idee sportowe i olimpijskieprzybliżyło im sześciu medalistów z Montrealu. Takiespotkanie pozostaje w pamięci na całe życie.

Dni Muzyki Polskiej pozwoliły zaprezentować stoli-cy Słowacji inną twarz regionu katowickiego, kojarzo-nego tu najczęściej tylko z węglem, hutami, smogiemi sadzami. Świetne koncerty w wykonaniu nie mniejświetnych interpretatorów, ich szeroka skala - od mu-zyki klasycznej, po rozrywkową i ludową, dała mu-zycznej publiczności bratysławskiej możliwość wybo-ru. Państwowy Zespół Pieśni i Tańca „Śląsk“ zebrałwręcz burzę oklasków. W niejednym polskim i nie tyl-ko polskim oku błysnęła łza. Z rozmów z moimi roda-kami i z tymi osobami, które notują w swoim rodo-wodzie polskich, chociaż już bardzo odległych przod-ków, mogę wnioskować, że Dni Muzyki ugruntowaływ nich tak poczucie dumy narodowej, jak i świado-mość związków z kulturą polską.

I wreszcie spotkanie przedstawicieli samorządówwojewództwa katowickiego z ich słowackimi kolega-mi, a teraz już partnerami, poprzedzone wcześniej -szymi negocjacjami. Zależało i zależy nam, PoloniiSłowackiej, by jak najwięcej miast słowackich i pol-skich współpracowało ze sobą i dlatego stworzyliśmymożliwość bezpośredniego spotkania wtedy potenc-jalnych a dziś już konkretnych partnerów. To że wła-śnie w czasie Dni Muzyki Polskiej doszło do takiegoroboczego spotkania, na którym bardzo konkretniemówiono o perspektywach i możliwościach współ-pracy, ustalano terminy kolejnych spotkań już w kon-kretnych miastach, bardzo pozytywnie ocenili główniaktorzy spotkania, przedstawiciele słowackich i pol-skich samorządów.

I chociaż spotkałam się też z powątpiewaniemo kompetencjach naszej organizacji klubowej w tejwłaśnie dziedzinie współpracy, jestem przekonana,podobnie jak członkowie Klubu Polskiego region Bra-tysława, że zadaniem Polonii jest także stymulowanie

wszelkich form współpracy społeczeństwa obu kra-jów. Podzielam też Pani twierdzenie o wykorzystaniupotencjalnych możliwości mniejszości narodowychw procesach integracji europejskiej. W tych proce-sach i my chcemy uczestniczyć.

Regionalna organizacja Klubu Polskiego go-ściła w maju licznych Polaków z Kraju. Moja 30-letnia bratysławska pamięć nie notuje tylu na -szych rodaków nad Dunajem, których by jedno-czył jeden cel - uczestnictwo w polonijnych im-prezach. Czy może Pani potwierdzić i ukonkret-nić moje wrażenie?

Rzeczywiście, gościliśmy w maju w sumie 255osób z Kraju. I co najważniejsze, nasi goście byli za-chwyceni możliwością uczestniczenia w imprezachpolonijnych. Górnicy z orkiestr dętych, czy członko-wie zespołu z Koniakowa przyjechali i wystąpili nawłasny koszt. Muzycy opuszczali Bratysławę zachwy-ceni publicznością stolicy, olimpijczycy zadowoleni

z przebiegu imprez promujących idee olimpijską orazwłączenia się w nie Słowackiego Komitetu Olimpij s -kiego, Słowaccy i polscy przedstawiciele samo -rządów z wdzięcznością kwitowali możliwość bezpoś -rednich kontaktów. Myślę, że zadowoleni wyjeżdżalirównież członkowie delegacji Zarządu KrajowegoWspólnoty Polskiej oraz delegacji Wspólnoty Polskiejz Krakowa, a także przedstawiciele Polaków z Czes -kie go Cieszyna. Z dobrymi wrażeniami opuszczałaBratysławę delegacja Sejmiku Samorządowegoz Kielc. Zadowoleni byli również współorganizatorzy -wysocy przedstawiciele Sejmiku SamorządowegoWoj. Katowickiego, a dla nas nagrodą było zadowole-nie publiczności, wykonawców i gości.

Realizacja imprez wymagała zapewne nie-małych środków finansowych. Z całą pewno-ścią nie starczyły całoroczne składki człon-kowskie i trzeba było się zwrócić do sponsorów.Proszę zdradzić naszym czytelnikom, czy spon-sorzy chętnie sięgnęli do portfeli? Jeśli tak, to

dlaczego?Niewątpliwie chętnie, bardzo chętnie. I toz kilku powodów - była to okazja do promo cjiich firm na rynku słowackim, a jeśli chodzio firmy polskie to z całą pewnością dużą rolęodegrały też względy patriotyczne - promo-waliśmy przecież Polskę i jej kulturę. Swojąrolę odegrał również fakt, że sponsorzy nasznają, znają też nasze problemy, że niejed-nokrotnie już uczestniczyli w naszych impre-zach. Niewątpliwie pomogło, że ambasadorRP, pan Jerzy Komornicki zaufał nam i zech-ciał przyjąć patronat nad Dniami Muzyki Pol-skiej. Jesteśmy wdzięczni wszystkim.Na liście sponsorów nie znalazłam Mi-nisterstwa Kultury Republiki Słowackiej,które w poprzednich latach wydatniewspierało imprezy polonijne, np. DniKultury Polskiej w Koszycach. Czyżbykoncepcja Dni Muzyki Polskiej nie spot-kała się z aprobatą ministerstwa?Powołując się na dotychczasowe doświad -czenia związane z dotowaniem imprez polo-nijnych przez Ministerstwo Kultury RS mogęprzypuszczać, że otrzymalibyśmy taką po-moc, gdyby... Właśnie, gdyby do ministerst-wa dotarł nasz projekt.Oprócz pieniędzy realizacja polonijne-go maja wymagała wiele pracy a w ko-mitecie organizacyjnym były jedynie tr-zy panie czynne zawodowo i mająceobowiązki rodzinne. Jak radziłyście so-bie?Pracy było rzeczywiście dużo. Dla każdejz nas to oznaczało co najmniej przez miesiąctzw. trzecią zmianę. Ale chwała naszym ro -dzinom! Pomagały nam nie tylko często wy-ręczając w zajęciach domowych, ale takżeprzy samym przygotowaniu imprez. Mężowieprzymrużali oko nad naszymi późnymi pow-rotami do domu. W ostatnich dniach, gdyspiętrzenie prac było wielkie, włączyły się

również inne panie, niektóre biorąc w tym celu urlopyz pracy. Wtedy pomogli też niektórzy panowie, nie tyl-ko z klubu, ale także sympatycy słowaccy. Korzysta-jąc z okazji, wszystkim serdecznie dziękuję za tę bez-interesowną pomoc.

Nie pytam, by nie zauroczyć, kiedy w Braty-sławie powtórzy się polonijny maj, ale możezdradzi Pani, czy bratysławska Polonia spotkasię np. jesienią przy pieczeniu ziemniakówi puszczaniu latawców?

Z całą pewnością jesienią spotkają się nasze rodzi-ny, wspólnie z polonijnymi rodzinami z Martina w zi-mie będziemy obchodzić andrzejki, a potem mikołaj-ki, te będą nietradycyjne. Ale i ja, by nie zapeszyć, wi-ę cej teraz nie zdradzę wierząc, że „Monitor“ będzietowarzyszyć naszym spotkaniom.

Za rozmowę i zaproszenie dziękujeDanuta Meyza - Marušiaková

POLONIJNY

Z LIDIĄ GRALA - BEDNÁRČIK

onitor rozmawiaM

maj

Monitor Polonijny 1998_5-6:Monitor Polonijny 1998_5 17/02/16 12:34 Page 8

Page 9: Monitor Polonijny 1998/5-6

sierpień 1998 MONITOR POLONIJNY 9

SSPPOONNSSOORRZZYYPPOOLLOONNIIJJNNEEGGOO MMAAJJAA

WW BBRRAATT YYSSŁŁAAWWIIEE

BANK PRZEMYSŁOWO-HANDLOWY SA

KRAKÓW, ul. Na Zjeździe 11

CIECH SAPRZEDSTAWICIELSTWO

W BRATYSŁAWIE,ul. Dobrovičová 3

FIRMASTEBEL

BRATYSŁAWA, ul. Grősslingova 20

KANCELÁRIEKOMERČNÝCH PRÁVNIKOV

E. T. Dutkovej,J. P. Giebla, V. Kopála

BRATYSŁAWA, ul. Mlynské Nivy 42

POLIMEX - CEKOP SAPRZEDSTAWICIELSTWO

W REPUBLIKACHSŁOWACKIEJ I CZESKIEJPRAGA, ul. Vinohradská 100

POLSKIE LINIELOTNICZE LOT

BIURO W BRATYSŁAWIE,ul. Špitálska 51

PRACOWNIEKONSERWACJI

ZABYTKÓWW WARSZAWIE,

PRZEDSTAWICIELSTWOW BRATYSŁAWIE

ul. Tomášiková 26

PRZEDSIĘBIORSTWOBUDOWLANO -

KONSERWATORSKIEFILBUD, B. i J. FILIPIAK,

PRZEDSTAWICIELSTWO BRATYSŁAWA - RUSOVCE,

Kaštieľ

TYPO - ARSBRATYSŁAWA, ul. Roľnická 349

URZĄD KULTURYFIZYCZNEJ I TURYSTYKI

WARSZAWA,, ul. Świętokrzyska 12

ZARZĄD KRAJOWYSTOWARZYSZENIA

„WSPÓLNOTA POLSKA“WARSZAWA, ul. Krakowskie

Przedmieście 64

Z LISTU AMBASADORA RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ W BRATYSŁAWIE JANA KOMORNICKIEGO do Lidii Grala - Bednárčik, prezesa Klubu Polskiego regionu Bratysława

Bratysława, dnia 22 maja 1998 r.Szanowna Pani,na Pani ręce pragnę przekazać serdeczne podziękowania za inic-

ja tywę, przygotowania i przebieg kończących się dzisiaj Dni MuzykiPolskiej. Jestem wdzięczny Sejmikowi Samorządowemu Woje-wództwa Katowickiego, a także szanownym Sponsorom za to, żeWaszą wspaniałą inicjatywę społeczną poparli. Przebieg Dni MuzykiPolskiej 1998 w Bratysławie przyczyni się w wielkim stopniu do po-pularyzacji skarbnicy polskich wartości kulturowych na ziemi sło-wackiej.

Wiem, że bez pomocy Sponsorów, a także Dyrekcji Instytutu Pol-skiego w Bratysławie nie byłaby możliwa realizacja tak wielu przed-sięwzięć, ale wiem także, że bez Pani i Pani Grażyny Lašček, a ta-kże innych Pań i Panów z Klubu Polskiego - upartego i konsekwent-nego zapału, a także ogromnej bezinteresownej pracy nie byłobyDni Muzyki Polskiej w Bratysławie.

Za to właśnie gorąco Wam dziękuję i oświadczam, że jestemdumny ze sprawowania nad Waszą Imprezą honorowego patronatu.[...]

Jan Komornicki

Z LISTU PRZEWODNICZĄCEGO SEJMIKU SAMORZĄDOWEGOWOJEWÓDZTWA KATOWICKIEGO JANUSZA FRĄCKOWIAKAdo Lidii Grala - Bednárčik przewodniczącej Klubu Polskiego region Bratysława

Katowice, 03.06.1998 r.Szanowna Pani,proszę przyjąć serdeczne podziękowania za przygotowaniei realizację Dni Muzyki Polskiej odbywających się w dniach18-22 maja 1998 roku w Bratysławie oraz za umożliwienienaszej delegacji pobytu w trakcie trwania tej niezwykle uda-nej imprezy.Jednocześnie pragnę wyrazić głęboką wdzięczność za oka-zaną pomoc i trud włożony w starania na rzecz realizacji ws-półpracy pomiędzy gminami województwa katowickiegoi partnerami słowackimi. Cenię sobie wysoko Pani działaniana rzecz rozwoju kontaktów polsko-słowackich.Mam nadzieję, że taka forma promocji naszego województwai nawiązane w czasie Dni Muzyki Polskiej znajomości zaowo-cują w przyszłości częstymi wzajemnymi kontaktami.Jeszcze raz dziękując za przychylność, w nadziei na dalsząwspółpracę pozostaję

Janusz Frąckowiak

PREZES ZARZĄDU BANKU PRZEMYSŁOWO - HANDLOWEGOW KRAKOWIE HENRYKA PIERONKIEWICZ,generalny sponsor koncertu Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk“ dla „Monitora Polonijnego“

- Bank Przemysłowo - Handlowy SA, realizując misję „Bank -który myśli o Tobie“, od początku swej działalności doceniałznaczenie kształtowania przyjaznych stosunków z otoczeniemoraz tworzenia pozytywnego wizerunku w społeczeństwie. W pro-gramie działań mających na celu uzyskanie społecznego zrozu -mienia i aprobaty dla Banku szczególne miejsce zajmuje zarównoklasyczny sponsoring, jak i działalność charytatywna. Bank działana terenie całego kraju, dlatego wsparcie finansowe różnychprze dsięwzięć dociera zarówno do wielkich aglomeracji, jak i ma-łych miejscowości. Niemniej jednak zawsze kierujemy się przyjęty-mi wcześniej kryteriami. Podstawowym zaś jest odpowiednio wy-soka ranga artystyczna imprezy lub placówki kulturalnej. Promo-wanie dzieł i wydarzeń o największej wartości pozostaje w zgodziez polityką kształtowania wizerunku Banku jako instytucji silnej i za-sługującej na uznanie.

Bank Przemysłowo - Handlowy w dwu kolejnych latach - 1996i 1997 - otrzymał zaszczytny tytuł Mecenasa Kultury Krakowa. Ta-kie wyróżnienie nobilituje, ale i zobowiązuje. Dlatego też Bankbędzie w dalszym ciągu wspierał wydarzenia artystyczne.

Z pewnością takim wydarzeniem będzie koncert zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk“ podczas DniMuzyki Polskiej w Bratysławie. Wsparcie finansowe tego koncertu będzie dla Banku doskona-łą okazją do zamanifestowania więzi z Polonią oraz zaprezentowania się na nowym rynku, jakimjest Republika Słowacka. Bank zamierza bowiem rozwijać swoją działalność nie tylko na tere-nie Polski, ale również w krajach bezpośrednio z nią sąsiadujących. Przy podejmowaniu de-cyzji dotyczącej sponsorowania koncertu ZP i T „Śląsk“ Bank kierował się z jednej strony wy-sokimi walorami artystycznymi, z drugiej chęcią przybliżenia szerszemu gronu polskiego folklo-ru, a w szczególności folkloru Górnego Śląska, który z racji sąsiedztwa wzajemnie przenikałsię z folklorem i kulturą Słowacji. Henryka Pieronkiewicz

Kraków 28. 04. 1998

Monitor Polonijny 1998_5-6:Monitor Polonijny 1998_5 17/02/16 12:34 Page 9

Page 10: Monitor Polonijny 1998/5-6

Ambasador RPw Bratysławie w rozmowiez współorganizatorem DniMuzyki Polskiej JanuszemFrąckowiakiemprzewodniczącymSejmiku SamorządowegoWojewództwaKatowickiego

POLSKIEJ

Zaczyna się koncertKwartetu Smyczkowego

Śląskiej OrkiestryKameralnej

W niejednym oku błysnęłałza wzruszenia, gdy wystąpił„Śląsk“

HenrykaPieronkiewiczprezesZarządu BankuPrzemysłowo -HandlowegoSA w Krakowieprzyjmujepodziękowaniai owacje zasponsorstwoKoncertuGalowegoZespołu Pieśnii Tańca „Śląsk“

Ambasador RP Jan Komornicki otwiera Dni Muzyki Polskiej

Dni muzyki

Julian Gembalski przyjmujeowacje wdzięcznychsłuchaczy mistrzowskiegokoncertu organowego

Monitor Polonijny 1998_5-6:Monitor Polonijny 1998_5 17/02/16 12:34 Page 10

Page 11: Monitor Polonijny 1998/5-6

W OBIEKTYWIEStana Stehlika

Zadowoleni są główni sponsorzy rejsu -przedstawiciele bratysławskiej placówki Polskich LiniiLotniczych LOT, już może tańczyć przewodniczącabratysławskiej organizacji regionalnej Klubu Polskiego

Wita nas Grupa Folklorystyczna „Pod Ochodzitą“ z Koniakowa, która coodważniejszych porywa do tańca. Nastrój doskonały.

Z Górniczą OrkiestrąDętą Kopalni WęglaKamiennego„Katowice“, budzącązainteresowaniew ulicach Bratysławy,udajemy się na statek

Takie byłoTrio

HarmonijekUstnych

„CON BRIO“w Bratysławie

Monitor Polonijny 1998_5-6:Monitor Polonijny 1998_5 17/02/16 12:34 Page 11

Page 12: Monitor Polonijny 1998/5-6

12 MONITOR POLONIJNY sierpień 1998

A rtykuł ten nawiązuje do poprzedniego,poświęconego odmianie nazwisk męs-kich. Nazwiska męskie w językach pol-

skim i słowackim mają podobną budowę, zdawaćby się mogło, że będzie to dotyczyć także nazwiskżeńskich. Tu jednak pojawiają się różnice.

Nazwiska kobiet zakończone na -ska, -dzka, -eka odmieniają się, podobnie jak w języku sło-wackim, jak przymiotniki rodzaju żeńskiego, czyliu pani Kowalskiej, z Anną Niedźwiedzką, do sió -str Różyckich. Ale pochodzące od przymiotnikównazwiska typu Wesoła, Zielona, Polewana rządząsię dwojakimi prawidłami. Mogą odmieniać się pr-zez przypadki jak przymiotniki, od których zostałyutworzone (do koleżanki Wesołej, z panią Zielo-ną, paniom Polewanym) lub pozostają nieodmi-enne w postaci męskiej (pani Wesoły, z Aliną Zie-lony, paniom Polewany). Sygnałem, że nazwiskow formie męskiej odnosi się do kobiety, jest wła-śnie jego nieodmienność.

Nazwiska typu rzeczownikowego mają naj -częściej jedną postać tak na określenie męż -czyzn, jak i kobiet. Znowu „żeńskość“ nazwiskunadaje jego nieodmienność. Słownik poprawnejpolszczyzny zastrzega, że: Nazwisk żeńskichw postaci męskiej można używać wyłączniewtedy, gdy w najbliższym kontekście występujądostatecznie jasne określniki płci osoby, o któ-rej mowa (np. pełne imię lub tytuł) [ ... ] mgr An-na Kowal, [ ... ] koleżanka Nowak pisze do paniKowal, do Anny Kowal. (hasło nazwisko).

Wyjątek stanowią nazwiska zakończone na -a typu Wiadera, Kaleta. Jeżeli pozostają w tej for-mie w odniesieniu do kobiet, mogą być odmienia-ne jak rzeczowniki rodzaju żeńskiego, np. z paniąWiaderą, o pani Kalecie.

Pojawia się pytanie, czy nazwiska typu rze -czownikowego mają zawsze jedną postać w od -niesieniu do mężczyzn i kobiet. Słyszy się prze -cież formy pani Nowakowa, Kowalowa. Są onepoprawne, o ile nazywają żony panów Nowakai Kowala. Język polski zachował bowiem stare,tradycyjne sposoby tworzenia nazwisk żeńskich.W porównaniu z językiem słowackim system tenjest nawet bogatszy. Nazwiska kobiet zamężnychmożna tworzyć dwoma przyrostkami: -owa, jeślinazwisko męża jest zakończone na spółgłoskę lubna -o (Bartczak - Bartczakowa, Ceran - Cerano-wa, Oczko - Oczkowa) lub -ina/iny, gdy nazwiskomęża jest zakończone na -a (Zaręba - Zarębina,Kaleta - Kalecina, Noga - Nożyna). Inną postaćmają nazwiska kobiet niezamężnych, które urabiasię od nazwisk ojców. Do ich tworzenia służą rów-nież dwa przyrostki: -ówna, gdy nazwisko ojca ko-ń czy się na spółgłoskę lub na -o (cytowane wyżejnazwiska męskie miałyby żeńskie odpowied nikiBartczakówna, Ceranówna, Oczkówna) lub -an-ka, gdy nazwisko ojca ma w wygłosie -a (Zarębi-anka, Kalecianka, Nożanka). Nazwiska ko biet za-kończone na -owa odmieniają się jak przymiotniki,a więc do Kowalowej, z Kowalową, o Kowalo-wych. Nazwiska z przyrostkami -ina, ówna, -anka

mają deklinację rzeczownikową, czyli Zarębina -do Zarębiny, nie Zarębinej, Kowalczykówna - odKowalczykówny, nie Kowalczykównej, Skarżan-ka - o Skarżance.

Nazwiska kobiet w takiej postaci występująw polszczyźnie literackiej coraz rzadziej. Zanikateż świadomość, że są one utworzone od nazwiskmęskich, że Mniszkówna to córka Mniszka, Or-ze szkowa - żona Orzeszki a Zarębina - żona Za-ręby. Ekspansywnym męskim postaciom nazwiskopierają się nazwiska żeńskie zakończone na -owa. Inaczej jest w gwarach polskich, w którychtakie typy nazwisk żeńskich są bardzo popularne.

Dwuczłonowe nazwiska żeńskie powstają naj -częściej w wyniku dodania nazwiska męża do naz-wiska panieńskiego. Słownik poprawnej polsz -czyzny zaleca stosowanie nazwiska panieńskiegoprzed odmężowskim. Częste są jednak odstęps -twa od tej reguły. Powszechnie używa się formyMaria Curie - Skłodowska, z nazwiskiem męża napierwszym miejscu. Maria Pawlikowska - Jasno -rzewska w ogóle nie posługiwała się nazwiskiempanieńskim:_Pawlikowska to nazwisko po drugimmężu, Jasnorzewska - po trzecim.

Omówione prawidła tworzenia i odmiany naz-wisk żeńskich z pewnością nie są proste. Nic więcdziwnego, że stopniowo ustępują formy zakończo-ne na - owa, - ina, - ówna, - anka, a szerzą sięmęskie postacie nazwisk. Tym bardziej, że urzędywymagają zapisywania nazwisk kobiet bez tych pr-zy rostków. Lidia

ÓW

IMY

PO

PR

AW

NIE

PO

PO

LSK

UM

O nazwiskach kobiet w języku polskim

My - LudzieMy - Ludziew głowach mamy zegaryw życiowym naszym trudzieto doskonały system miary.Czas miarą zysku.Czas - pieniądze, pieniądze,a za nie wszystko, wszystko,panem, kto je posiądzie.Lecz czas jest podzielny,najczęściej przez dwa -czas - wielki, niezmiernyi czas - którego brak.Mamy czasu wielena pokojowe pertraktacje;lecz nie mamy czasu wcalena wprowadzenie ich w życie.Mamy czasu wielena marzenia o miłości;nie mamy go wcalena wytępienie zazdrości.Mamy czasu wielena pisanie o przyjaźni;nie mamy go wcaleby odkryć obłudnych błaznów.Kiedy się wreszcie odwrócąte dwie koleje czasu,kiedy do głów powrócątwórcze myśli, wygnane do lasu.

W krzywym lustrze zdarzeńzatańczył kameleonpełen zmiennych zwierzeń,jak migający neon.Uśmiechnął się jeden raz,wspomniał szczęśliwe dni,a potem skrzywił twarz,paznokcie z żalu gryzł.w sercu jego wąż -czarną wstęgą się wiłi wspomnienia jego wciążgradem zwątpienia bił.Aż w lustro weszła wróżkaw bieluchnym miękkim szalu,ze smutnych oczu spłynęła stru-żka,gorąca strużka wielkiego żalu.I na zmęczone oczyspłynął spokojny, cichy sen,wyrwał ze smutnej pomroczy no-wy,choć zwyczajny dzień.I znowu lustro krzywetęczą kształtów odmieniaczarne, szare i migotliwe -zmienne prawdy istnienia.

ZY

TE

LN

ICY

WIE

RSZ

E P

ISZ

ĄC

IrenaZacharová

z wykształcenia jest inżynierem ogrodnictwa, ab-solwentką Wyższej Szkoły Ogrodnictwa i Winiarstwaw Plodiw (Bułgaria).

Ze Słowacją związana jest od 1984 roku. Począ -tkowo pracowała w Ogrodzie Botanicznym MuzeumNarodowego w Martinie, następnie w Instytucie Do-świadczalnym i Selekcyjnym w Buczynach koło Tr-nawy, by po czterech latach powrócić do Martinai podjąć pracę w Stacji Selekcyjnej w Bystryczce.Po urlopie macierzyńskim wraz z małżonkiem usa-modzielniła się. Obecnie przede wszystkim przekła-da i tłumaczy z języków polskiego i bułgarskiego.

Zapytana o swe priorytety na pierwszym miejscustawia rodzinę, indywidualny rozwój zainteresowańswoich dzieci, wspólną, rodzinną turystykę (w pięk-nej okolicy Suczan, w których mieszka, nietrudnoo atrakcyjne trasy). I zaraz na drugim miejscu wy -mienia ... esperanto.

Poezja ma swoje miejsce w jej wolnym czasie,którego niestety jest coraz mniej. Inaczej, jak no-stalgicznie wspomina - było gdy uczyła się w sz-kole średniej, kiedy to zajęła II miejsce w Ogólno-krajowym Konkursie Krasomówczym na szczebluwojewódzkim, a potem wyróżnienie na szczeblukrajowym.

Dziś niełatwo jej znaleźć chwilę na pisanie wier -szy. Codzienne obowiązki nie sprzyjają swobodne-mu dialogowi z Muzą. Czasami jednak udaje się,najczęściej wtedy, gdy trzeba np. „skroić na miarę“życzenia jubileuszowe (w językach polskim i słowac-kim), na które jubilanci niecierpliwie oczekują, bo tejej życzenia zawsze wiele mówią o nich. W jej wier -szach często pojawia się temat dni szczególnych,jak np. Wigilia Bożego Narodzenia, Nowy Rok itp.

Wspomnijmy również, że Irena Zacharová byławspółorganizatorką i pierwszym prezesem pierw -szego Klubu Polskiego, który powstał w Martiniei klubowi do dziś jest wierna.

Zuzanna Fajth

Monitor Polonijny 1998_5-6:Monitor Polonijny 1998_5 17/02/16 12:34 Page 12

Page 13: Monitor Polonijny 1998/5-6

sierpień 1998 MONITOR POLONIJNY 13

Gdy Borys Filan dowiedział się, że chcę z nim rozma -wiać o Polsce, zareagował bardzo spontanicznie:

Właśnie niedawno byłem w Polsce, tym razem bardzokrótko, bo leciałem Polskimi Liniami Lotniczymi przezWarszawę do Tajlandii. Ale nie omieszkałem skorzystaćz okazji, by czas w oczekiwaniu na samolot, spędzić naoglądaniu miasta. Bardzo lubię Warszawę. Swego czasuprzyjeżdżałem tu bardzo często, grywałem w koszykówkę.Teraz Warszawa wydawała mi się jak funkcjonariusz komu-nistyczny, który kupił sobie bardzo drogi garnitur. Ma ongarnitur, ale na nogach tenisówki, ponieważ mu jeszczezostały z dawnych czasów, a po drugie - na wszelki wypa-dek, gdyby trzeba było uciekać.

Cieszyłem się, że znowu mogłem być w Polsce. LubięPolskę i bardzo mi się podoba językpolski. Niedawno byłem ze znajomymiw Tatrach, czekaliśmy w barze w kolej-ce po naleśniki, kiedy w pewnym mo-mencie podeszli do nas Polacy i zapy-tali o panią z kiosku z gazetami, próbo-wałem im wytłumaczyć, że wyszła naj -prawdopodobniej na záchod, ale mnienie zrozumieli. Głośno się zastanawialico może robić sprzedawczyni na za-chodzie, dopiero po jakimś czasie zro-zumieli, że chodzi o toaletę.

W swojej książce Tam-tamy pis-zesz, że już w dzieciństwie chwali-łeś się między rówieśnikami, żeznasz język polski...

Tak, myśmy mówili między sobą, żeznamy polski i wymyślaliśmy nazwy typu: jeż - kaktus po-chodowy itp.

Kiedy zaczęła się Twoja przygoda z Mazura-mi, od kogo dowiedziałeś się o tym miejscu?

Na Słowacji o Mazurach krążyła legenda, jak o ja-kiejś złotej ziemi, każdy mówił: „Mazury - tam jest pr-ze pięknie“. Na pytanie, czy tam był odpowiadał pr-zeważnie, że nie, że była tam ciocia, że kiedyś pr-zed wojną wujek, jeden sąsiad ma kolegę, a tensłyszał gdzieś w radiu. Słowem, nic konkretnego.Ale w końcu spotkałem ludzi, którzy mi powiedzie-li, że mają na Mazurach znajomego leśniczego,który mnie tam ugości. Wziąłem więc stary samo-chód, młodą kobietę /lepiej niż odwrotnie/ i pojecha-łem. Tam czekał na nas przygotowany przez gospodyniępieczony szczupak z grzybami i ziemniakami - od razu wie -działem, że będzie dobrze. Spędziłem na Mazurach mie-siąc i to, być może, był mój najpiękniejszy miesiąc. Są tofantastyczne tereny, piękne jeziora, lasy, a grzyby możnakosić kosą. Mieszkają tam fantastyczni ludzie, może dla-tego, że panuje tam bieda (przynajmniej wtedy tak by-ło). Moim zdaniem wszędzie tam, gdzie jest bieda,tam ludzie są dobrzy, serdeczni. Poznałem człowie-ka, który był dyrektorem zakładu przetwórstwa ryb.Wyobraź sobie, że temu człowiekowi przygotowywa-no konserwy rybne według jego gustów smako-wych, czyli miał osobiste, „prywatne“ konserwyrybne, co się mało gdzie zdarza na świecie.

W którym to było roku?Czy ja wiem?...No, w 1928.../Śmiech/, nie

... około 75-ego. Co było tam jeszcze takie in-teresujące? To co na przykład w Londyniekosztowało majątek, na Mazurach było bardzotanie. Miska truskawek, która kosztowaław Londynie 5 liber, tam wtedy parę złotych.A te pachnące podgrzybki, wędzone węgo -rze, dziczyzna....To wszystko na świecie kosztujeolbrzymie pieniądze. Ale, niestety, z drugiej stro-ny ubrania były tam wtedy bardzo drogie.

W tej chwili w Polsce bardzo dużo sięzmieniło i jeśli chodzi o zaopatrzeniei wybór w sklepach i ceny...

To co było drogie, drogim pozostało,co było tanie, jest już drogie...To sąpodstawowe zmiany.

Podróżowałeś jeszcze gdzieśpo Polsce?

Oczywiście. Byłem na przykład cz-tery razy na wczasach w Sopocie.Tam mieszkałem z delegacją związ-

kowców w hotelu Grand za 650 koron za tydzień. Ten pi-ęknie usytuowany nad samym morzem hotel „należał“ kie-dyś do ludu. Jedynym minusem było to, że morze miałotemperaturę o około 50°C niższą niż powinno. Z tego zim-na większość działaczy związkowych upijała się na śmierć,by móc się wykąpać, trzeba było mieć przynajmniej 3 pro-mile alkoholu we krwi.

Chyba nie miałeś szczęścia, jeśli chodzi o pogo-dę, bo ja pamiętam z dzieciństwa gorące, szczęśli-we lata nad Bałtykiem.

No oczywiście, ja ci wierzę i rozumiem, bo przecież na-wet Eskimosi potrafią być szczęśliwi na Biegunie Północ-nym. Potem jeździłem do Gdyni i Gdańska na turnieje ko -szykówki. Przeżywaliśmy nie tylko mecze, ale i „upojne“

noce, podczas których „zwiedzaliśmy“ miasto. Ja na przy-kład raz wszedłem na pomnik Neptuna w Gdańsku i niemogłem stamtąd zejść, musiała po mnie przyjechać strażpożarna.

Z Twoich wypowiedzi, książek wynika, że jesteśurodzonym podróżnikiem, ale jak to się właściwiezaczęło?

Moją pierwszą podróżą za granicę była właśnie podróżdo Polski. Jako chłopiec byłem na obozie na OrawskiejPriehradzie. Stamtąd już tylko kawałek do Polski. Pierw -szego dnia wychowawcy poinformowali nas, że ten, ktobędzie utrzymywać wzorowy porządek, ścielić łóżko i obie-rać ziemniaki, w nagrodę pojedzie pod koniec obozu nawycieczkę do Polski. Nie miałem większych nadziei, bo

nigdy nie ścieliłem łóżka, sprzątanie nie byłomoją mocną stroną, a już nie wspomnęo obieraniu ziemniaków. Polska wtedy byłaczymś tak odległym jak dzisiaj Bangkok. Aleszczęście się do mnie uśmiechnęło. Było topodczas jednego meczu piłki nożnej, „nie -biescy“ grali przeciwko „czerwonym“. Całyczas było 0:0, aż doszło do rzutów wolnych.Kapitan naszej drużyny rozpędził się i już miałkopnąć piłkę, ale...w ostatniej chwili postano-wiłem wkroczyć do akcji, wyprzedziłem go,i... po prostu strzeliłem gola. W nagrodę zos-tałem wytypowany na tę upragnioną wyciecz-kę. Na drugi dzień towarzysz dowódca wrazz trzema współpracownikami i siedmiomadziećmi wsiedli do łodzi. Płynęliśmy okołodwóch godzin, a gdy się zatrzymaliśmy, wstał

dowódca i powiedział: „Dzieci, nie wiem, czy to zauważyli-ście, ale właśnie przekroczyliśmy wodną granicę międzyCzechosłowacją a Polską“, na co zareagowaliśmy: „Hu-ra!“. Łódź zawróciła. Potem napisałem do rodziców list:„Kochana Mamo, Kochany Tato, nawet nie wyobrażaciesobie jakie podniecające przygody mnie tu spotkały- przed południem byłem w Polsce. W Polsce jest prze -pięknie. „ Wtedy właśnie powstały moje pierwsze trzy pod-różnicze „czuczche“. Wiesz, co to jest „czuczche“?

Nie.Kim Ir Sen używał takiego wyrazu. „Czuczche“ to pod-

stawowe zasady panujące we wszechświecie. On miałswoje „czuczche“, ja mam swoje. Do moich należy: ma -rzyć o tym czymś, bardzo tego chcieć; zrobić wszystko, bywymarzona podróż doszła do skutku, powiodła się, a trze-

cim „czuczche“ jest przyjęcie tej podróży jako daru, zewszystkim, co ze sobą niesie. Weźmy przykład tejmojej pierwszej zagranicznej podróży: mógłbym po-wiedzieć, że przewieźli nas po jeziorze, ale nie, jawtedy zrozumiałem, że Polska jest piękna, przyjąłemdar tej podróży. Tak mnie ukształtowała ta moja pi-erwsza podróż za granicę, więc zawsze będę pa-miętać o Polsce jako o czymś wyjątkowym. O pi-erwszej kobiecie i pierwszym obcym kraju się niezapomina.Napisałeś kilka książek o swoich podróżach,z pewnością przygotowujesz coś nowego. Czymyślałeś, żeby napisać coś o Polsce?Musiałbym lepiej poznać Polskę. Wiesz, mam wrażeniejakby ta komunikacja między naszymi krajami była gor -sza niż za dawnych czasów. Dziś łatwiej dostać się doMalezji niż do Polski. Kiedyś do Polski jeździło się jakdo domu. Teraz jest inaczej. Nie mówię o tych, którzy

jeżdżą na targi do Polski - nimi kieruje inna motywacja.A nie zastanawiałeś się nad tym, żeby do swoje-

go programu „Gala show“ zaprosić jakiegoś gościaz Polski? Zawsze bywa nim Czech. Dlaczego niespróbować z kimś z Polski?

Moją dobrą koleżanką jest Maryla Rodowicz, mamjeszcze innych znajomych: pisarzy, reżyserów. Głównymproblemem w sprowadzeniu gościa do programu jest ba -riera językowa, podczas tłumaczenia umierają dowcipy.I to jest jedyny problem. Myślę, że z Polski mógłbym za-

prosić sporo ciekawych osób. Słowacy znają pol-ską kulturę i śmiem powiedzieć, że wiemyo was więcej niż wy o Słowakach.

Życząc spełnienia oczekiwań, za rozmowędziękuje

Małgorzata Wojcieszyńska

„CZUCZCHE“Borisa FilanaK iedy usłyszałam odpowiedź Borisa Filana w jednym z wywiadów

zapytanego o najpiękniejsze miejsce na ziemi, pomyślałam, żemoglibyśmy z nim o tym porozmawiać na łamach „Monitora Po-

lonijnego“. Odpowiedź człowieka, który przejechał świat wzdłuż i wszerzbowiem brzmiała: MAZURY! POLSKIE JEZIORA NA MAZURACH!

Monitor Polonijny 1998_5-6:Monitor Polonijny 1998_5 17/02/16 12:34 Page 13

Page 14: Monitor Polonijny 1998/5-6

14 MONITOR POLONIJNY sierpień 1998

By właściwie zrozumieć sens i znaczenie Powstania Warszawskiego musimy przypo-mnieć warunki historyczne i polityczne, w jakich się odegrało.

II wojna światowa stopniowo zbliżała się do zwycięskiego dla koalicji antyfaszystows-kiej końca. W ramach Polskich Sił Zbrojnych podporządkowanych legalnemu polskiemurządowi w Londynie walczyli Polacy ramię w ramię ze swymi sojusznikami na Zachodzie.W Afryce walczyła polska Brygada Strzelców Podhalańskich. II Korpus Polski pod do-wództwem gen. Andersa walczył we Włoszech, w maju 1944 r. zasłużył się w zdobyciuMonte Casino, zdobył Ankonę i przyczynił się do zdobycia Bolonii. Pod Falaise, w Belgiii w Holandii wsławiła się dywizja gen. Stanisława Maczka. W największej operacji po -wietrzno-desantowej II wojny światowej pod Archem uczestniczyła I Samodzielna Bryga-da Spadochronowa.

Sformowana w ZSRR I Dywizja Piechoty im. Tadeusza Kościuszki stoczyła w paź -dzierniku 1943 r. swą pierwszą bitwę pod Lenino.

W styczniu 1944 r. Armia Czerwona przekroczyła granicę Rzeczypospolitej Polskiej.Po akceptacji przez mocarstwa koalicji antyniemieckiej linii Curzona tereny wyzwalanena wschód od niej ZSRR mógł traktować jako niemal własne. Dla działającej w pod -ziemnym państwie polskim Armii Krajowej podporządkowanej rządowi londyńskiemu is-totny stał się stosunek do wkraczających Rosjan. Zmianie uległ opracowany przez rządlondyński i AK plan „Burza“, którego nowa wersja objęła także planem ogólnego pow-stania przeciw Niemcom wielkie miasta, chodziło o ty, by przedstawiciele polskiego le-galnego rządu londyńskiego mogli występować wobec wkraczających wojsk radziec-kich jako gospodarze. Wspomnijmy jeszcze, że oddziały Armii Krajowej intensywniei skutecznie uczestniczyły w wyzwalaniu terenów wschodnich, często współdziałającz armią radziecką. Szybko jednak zetknęły się z wrogością strony sowieckiej, rozpo -częło się wywożenie polskich oficerów i żołnierzy do sowieckich łagrów, rozstrzeliwaniepolskich dowódców, a po operacji wileńskiej żołnierze AK zostali podstępnie aresztowa-ni i wywiezieni w głąb ZSRR.

Kiedy 22 lipca 1944 roku radio moskiewskie podało informację, że w wyzwolonymspod okupacji niemieckiej Chełmie Lubelskim (pierwsze większe miasto za linią Curzo-na) powstał Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego i poinformowało o ogłoszonym pr-zezeń manifeście, stało się jasne, że strona radziecka jako jedyne legalne źródło władzyw Polsce uznaje Krajową Radę Narodową, natomiast nie zamierza kontynuować roko-wań z polskim rządem londyńskim i jego delegaturą w kraju. Na marginesie dodajmy to,o czym dziś już wiadomo - PKWN powstał 20 lipca i nie w Chełmie lecz w Moskwie,a kłamstwo Stalina miało propagandowy charakter. Zgodnie z manifestem podstawą po-lityki zagranicznej miał być trwały sojusz ze Związkiem Radzieckim i Czechosłowacją,wspominano w nim również o sojuszu z Wielką Brytanią, Stanami Zjednoczonymii Francją. Manifest z jednej strony określał przyszły ustrój państwa, jego granice i dekla-rował swobody obywatelskie, wzywał do jedności narodu w walce z okupantem nie -mieckim, z drugiej określał rząd londyński i jego delegaturę krajową jako władze samo -zwańcze i nielegalne, hamujące walkę z okupantem hitlerowskim i pchające Polskę kunowej katastrofie.

Manifest był skierowany do ludzi, którzy przez pięć lat okupacji żyli w polskim państ-wie podziemnym, czytali prasę konspiracyjną, brali czynny udział w konspiracji, a jeśliosobiście nie uczestniczyli w akcjach zbrojnych i propagandowych, to podziwiali je i uto-żsamiali się z tym państwem. I nagle ci ludzie od osób całkowicie im nieznanych dowia-dywali się, że to co widzieli, w czym uczestniczyli, co przeżywali było nieważne. Nic więcdziwnego, że budziło to opór, opór potęgowany przez działania Armii Czerwonej i ra -dzieckiego aparatu represji.

Przeciw powołaniu nielegalnego rządu złożył protest wobec rządów Wielkiej Brytaniii USA premier rządu londyńskiego Stanisław Mikołajczyk. Pod naciskiem Churchila udałsię też do Moskwy na osobiste spotkanie ze Stalinem.

1 sierpnia w godzinach popołudniowych wybuchło w Warszawie powstanie, mimo iżpierwotnie Warszawa, podobnie jak inne duże miasta, nie była objęta planem „Burza“.W miarę zbliżania się do Warszawy Armii Czerwonej, Sztab Komendy Głównej Armii Kra-jowej zdawał sobie sprawę, jak ważne jest opanowanie stolicy i przywitanie w niej Ro -sjan w roli gospodarzy.

Decyzję o tym, że „Warszawa powinna być uwolniona od okupanta niemieckiego wy-siłkiem bojowym żołnierza polskiego“ podjęli 21 lipca generałowie Tadeusz Bór - Komo-rowski, Tadeusz Pełczyński i Leopold Okulicki. Decyzji nie zmieniono mimo, iż 29 lipcagrono wyższych oficerów Komendy Głównej AK dowiedziało się od przybyłego z Londy-nu emisariusza Zdzisława Jeziorańskiego, że nie można liczyć na pomoc SamodzielnejBrygady Spadochronowej gen. Sosabowskiego, podobnie jak i na masowe zrzuty bro-ni.

Wydany przez Bora - Komorowskiego 31 lipca około godz. 18.00 rozkaz jako czasrozpoczęcia powstania wyznaczał 1 sierpień godz 17.00.

Na przyjęciu tej daty zaważył bezpośrednio meldunek dowódcy Okręgu Warszaws -kiego, że Rosjanie zajęli Miłosną, Radość, Okuniew, Wołomin i Radzymin, a na Pradzesą już radzieckie czołgi. Rzeczywistość była inna - skończył się widoczny w Warszawieprzez kilka dni paniczny odwrót Niemców, a pancerna dywizja SS „Hermann Göring“powstrzymała Armię Czerwoną i razem z czterema innymi dywizjami pancernymi rozpo -częła kontratak.

Autorzy decyzji o rozpoczęciu powstania w Warszawie nie ukrywali jej politycznegocharakteru - Armia Krajowa miała opanować miasto jeszcze przed wkroczeniem ArmiiCzerwonej, a Dowódca Armii Krajowej oraz Delegat Rządu RP mieli wobec wkracza-jącej armii radzieckiej wystąpić jako gospodarze stolicy. Zwycięskie powstanie miało byćrównież argumentem Mikołajczyka w rozmowach ze Stalinem. Stąd też właściwa datawybuchu powstania była tak istotna. Niestety, gen. Bór - Komorowski nie znał zamierzeńdowództwa Armii Czerwonej ani celu jej czerwcowej ofensywy, błędnie oceniał równieżzdolność bojową armii niemieckiej.

Ofensywa sowiecka zatrzymała się na Wiśle.

POWSTANIEWARSZAWSKIE P rzywykliśmy w naszych Kartkach z historii

zajmować się dziejami dawnymi, przypomi-nać znane i mniej znane wydarzenia, które

w odległych wiekach odegrały się na ziemiach pols -kich. Dziś uczynimy odstępstwo, starając się przybliżyćczytelnikom 63 dni, które przed 54 laty odegrały sięw Warszawie, a które zaważyły nie tylko na losach mi-asta i jego mieszkańców, ale wpisały się w historię IIwojny światowej oraz stały się ważnym czynnikiemświadomości historycznej Polaków. Będziemy zajmo-wać się Powstaniem Warszawskim.

ARTKA Z HISTORIIK

Monitor Polonijny 1998_5-6:Monitor Polonijny 1998_5 17/02/16 12:34 Page 14

Page 15: Monitor Polonijny 1998/5-6

Decyzję o powstaniu przyjęto w Londynie niejednoznacznie, np. generał Anders de-peszował, że decyzję dowódcy AK uważa za nieszczęście, a wybitny działacz PPSw Kraju Kazimierz Pużak stojący na czele Rady Jedności Narodowej, zwracał uwagę naniebezpieczeństwo walki bez zapewnienia odsieczy ze strony Armii Czerwonej i bez „pa-rasola lotniczego“.

Oddziały Armii Krajowej w Warszawie w sile 50700 ludzi, w dniu 1 sierpnia dyspono-wały 2410 karabinami, 130 lekkimi karabinami maszynowymi, 39 karabinami masz. cię -żkimi, 21 karabinami przeciwpancernymi, 608 pistoletami maszynowymi, 2818 pistoleta-mi i rewolwerami, 4 granatnikami, 45 tys. granatów oraz zapasem amunicji na 2-3 dni wal-ki. Oprócz oddziałów AK w Warszawie były także jednostki innych organizacji (AL, PAL,NSZ i mniejsze) w sile ok. 2500 żołnierzy, z których tylko 10 proc. było uzbrojonych.

Powstanie rozpoczęło się ogólnym szturmem powstańców na rozrzucone po całymmieście niemieckie punkty oporu i zaskoczyło Niemców zaciętością walk. W czasie pie r -wszego szturmu poniesione straty były wysokie, po stronie polskiej wynosiły one ok. 2tys. zabitych, po stronie niemieckiej 500. Ofensywne działania powstańcze trwały czterydni, w ciągu których powstańcy zdobyli kilka niezwykle ważnych punktów niemieckiegooporu, m. in. Pocztę Główną, elektrownię, Państwową Wytwórnię Papierów Wartościo-wych, Pałac Blanka, Bank Polski na Bielańskiej. 4 sierpnia z powodu braku amunicji Ko-menda Główna AK zabroniła prowadzenia działań zaczepnych. Już w ciągu pierwszychdni wytworzyły się w Warszawie trzy odosobnione ośrodki walki: Śródmieście z Woląi Starym Miastem, Dolny Mokotów i Żolibórz, co historycy uznają za największą słabośćpowstańczej obrony.

Znakomity polski historyk Andrzej Garlicki pisze: „Powstanie poniosło klęskę w ciągupierwszych dni walk. Przede wszystkim okazało się, że wybuchło przedwcześnie, bow planach radzieckich Praga miała być zajęta dopiero 6 sierpnia.“ Zaraz też dodaje, żebyły to plany mało realne, ponieważ już w końcu lipca niemiecka obrona zaczęła tężeć,a bitwa pancerna z 29-31 lipca zakończyła się porażką Armii Czerwonej. Dowódca ra -dzieckiej 2 armii pancernej 1 sierpnia o świcie, a więc przed wybuchem powstania, wy-dał rozkaz przejścia do obrony.

Powstanie nie zaskoczyło Niemców, bo jak wynika z dokumentów niemieckiej 9 ar-mii, jego wybuchu oczekiwano już od kilku dni. 5 sierpnia Niemcy rozpoczęli natarcie naWoli i w ciągu dwu dni wyparli powstańców i wymordowali ok. 40 tys. osób cywilnych.Ochotę opanowali 11 sierpnia i tu dokonali masowych mordów na ludności cywilnej. 19sierpnia Niemcy rozpoczęli generalne natarcie na Stare Miasto, gdzie było skoncentro-wanych ok. 9 tys. żołnierzy powstańczych. Walki były tam niezwykle zacięte, walczonodosłownie o każdą kamienicę, a właściwie o ich gruzy, w które Stare Miasto obrócił ogi-eń z dział, moździeży, bomb zrzucanych przez samoloty niemieckie. 31 sierpnia powsta-ńcy próbowali przebić się do Śródmieścia, co udało się nielicznym. 1 września dowódcaStarego Miasta ppłk Karol Ziemski zarządził ewakuację kanałami. Na Starym Mieście Ni-em cy wymordowali rannych, a 50 tys. ludności cywilnej umieścili w obozie przejściowymw Pruszkowie. Kolejnymi celami ataków niemieckich były: Sadyba, Powiśle, a potemŚródmieście. Gdy 1 Front Białoruski zajął Pragę, Niemcy skierowali swe natarcie naCzerniaków, który był jedynym skrawkiem miasta dotykającym się Wisły w rękach pows-tańców. Niemcom zależało na uniemożliwieniu lądowania tam oddziałów radzieckich. 16września udało się 3 Dywizji Piechoty wchodzącej w skład 1 Armii Wojska Polskiego podsilnym ogniem niemieckim przeprawić ok. 420 żołnierzy, którzy wspomogli powstań -czych obrońców Czerniakowa. Podobną liczbę przeprawiono następnego dnia. 18 wr-ześnia przeprawiono dwie kompanie w rejonie Żoliborza, a 19 dwa bataliony sforsowałyWisłę między mostem Poniatowskiego a mostem średnicowym. Z 800 przeprawionychosób powróciło na prawy brzeg Wisły jedynie 164, w tym część rannych. Berlingowcyotrzymali zbyt słabe wsparcie radzieckie i kontratak łatwo ich zepchnął do Wisły. GenerałBerling wydał rozkaz ewakuacji. Zrzuty radzieckie dla walczącej Warszawy rozpoczęłysię dopiero w połowie września, gdy walki już wygasały. Podobnie dopiero wówczas Sta-lin wyraził zgodę na wykorzystywanie lotnisk radzieckich przez samoloty alianckie zaopat-rujące powstańców. Te posunięcia radzieckie miały przede wszystkim znaczenie propa-gandowe.

20 września dowódca Armii Krajowej utworzył z bohatersko walczących partyzantówWarszawski Korpus AK składający się z trzech dywizji.

24 września Niemcy rozpoczęli atak na Mokotów, 26 września po zaciętych walkachczęść powstańców wycofała się kanałami, a ok. 2 tys. skapitulowało.

Niemcy zaproponowali rokowania o kapitulacji, a po ich odrzuceniu rozpoczęli atakna Żolibórz. 30 września Żolibórz skapitulował. 30 września o godz. 18.15 ppłk M. Nie -dzielski na rozkaz KG AK wydał rozkaz kapitulacji w wyniku nawiązania rozmów kapitula-cyjnych z Bachem. Osamotnione Śródmieście otoczone ze wszystkich stron, pozbawio-ne pomocy nie miało żadnych szans dłuższej obrony.

2 X przedstawiciele KG AK - pułkownicy Z. Dobrowolski „Zyndram“ i K. Iranek - Os-mecki „Heller“ podpisali akt kapitulacji Powstania Warszawskiego zapewniający pow -stań com prawa kombatanckie. Akt ten zabraniał stosowania odpowiedzialności zbioro-wej wobec ludności cywilnej. Gwarantował, że ewakuacja zostanie przeprowadzonaw sposób oszczędzający zbędnych cierpień. Zgodnie z postanowieniami umowy kapitu-lacyjnej 2 października o godz. 21.00 zakończyła się walka.

Ludność cywilną ewakuowano do obozu w Pruszkowie, a następnie rozesłano do ró-ż nych miejscowości. Część młodzieży i powstańców, łamiąc postanowienia kapitulacyj-ne, wywieziono do obozów pracy i koncentracyjnych.

W powstaniu zginęła najlepsza, najbardziej aktywna młodzież Warszawy. Poległow nim ok. 18 tys. powstańców, a ok. 25 tys. zostało rannych. Straty ludności cywilnejwyniosły ok. 180 tys. zabitych. Straty niemieckie wyniosły ok. 17 tys. zabitych i zaginio-nych oraz 9 tys. rannych. Miasto zostało planowanie zniszczone przez Niemców.

Bohaterska, samotna walka powstańców stała się legendą przekazywaną z pokoleniana pokolenie. Równocześnie każde kolejne pokolenie Polaków podejmuje spór o sensdecyzji powstańczej.

Danuta Meyza - Marušiaková

Nadchodzi moment kapitulacji, po zaciętych walkach część oddziałów wycofuje siękanałami

Przemarsz oddziału powstańczego ulicą Warszawy

sierpień 1998 MONITOR POLONIJNY 15

Monitor Polonijny 1998_5-6:Monitor Polonijny 1998_5 17/02/16 12:34 Page 15

Page 16: Monitor Polonijny 1998/5-6

16 MONITOR POLONIJNY sierpień 1998

Siedziba Krakowskiego Oddziału Stowarzyszenia„Wspólnota Polska“ jest imponująca, zionie wszecho-becną tu atmosferą przeszłości. Nic dziwnego, skoropoczątki jej istnienia sięgają aż XIV wieku. W wiekachXVII i XVIII kamienica należała do znanych krakows-kich rodzin kupieckich i rzemieślniczych, a obecnywygląd jej elewacji nadał jej w roku 1938 wybitny ar-chitekt i konserwator Adolf Szyszko - Bogusz.

Przesyceni bogactwem architektonicznym kra-kowskich ulic nie dostrzeżemy być może niczego nie -zwykłego w jej wyglądzie zewnętrznym, renesansowywystrój domu, pochodzący z wieku XVI, zaskoczy naszaś bez wątpienia swoim pięknem. We wnętrzach ka-mienicy, odnowionych w roku 1978, dzieje się wiele.W mieszczącej się w późnogotyckich piwnicach gale-rii prezentują swoje prace artyści polonijni i polscyz zagranicy, tutaj także odbywają się wystawy doku-mentujące życie środowisk polonijnych. Przepiękne,reprezentacyjne pomieszczenia znajdują się na pier -wszym piętrze. Tu, pod renesansowymi stropami salArkadowej i Renesansowej organizowane są koncer-ty, spotkania z artystami polskimi z zagranicy, konfe-rencje i spotkania organizacji polonijnych oraz kursyjęzyka polskiego. Na drugim piętrze mieści się biuroStowarzyszenia, otwarte dla rodaków przybywającychdo kraju ze wszystkich stron świata. Docierają tuz prośbą o pomoc w pielęgnowaniu polskości w kra-jach swojego zamieszkania i prowadzeniu działalnoś -ci w ramach swoich organizacji polonijnych. Otrzymu-ją środki finansowe, materiały do nauczania językapolskiego, książki oraz wszelkiego rodzaju pomocw rozwiązywaniu konkretnych problemów. Przychod-zą, by pochwalić się swoimi sukcesami, przynieść eg-zemplarz wydawanego poza krajem polskiego czaso-pisma lub ot, po prostu porozmawiać. Trzecie piętrozajmują pokoje gościnne z widokiem na Kościół Ma -riacki i Rynek Główny z pomnikiem Adama Mickiewic-za. Goście mogą wypić kawę lub zjeść obiad w znaj -dującej się na parterze Klubo-Kawiarni, albo ochłod-zić się pod parasolem w kawiarnianym ogródku przed„Domem Polonii“.

„Polacy wszystkich krajów...“Krakowski Oddział Stowarzyszenia „Wspólnota Pol-

ska“ jest jedną z ponad dwudziestu tego typu placó-wek w kraju. Współpracuje przede wszystkim z orga-nizacjami polskimi ze Wschodu, głównie w dziedzinieoświaty i dokształcania zawodowego. Uwzględnianesą jednak także potrzeby środowisk polonijnych w in-nych krajach. Stowarzyszenie działa niezwykle prężniei skutecznie, sprawozdania z wykonanych zadań za-skakują ilością organizowanych w ciągu roku imprez.

Co roku oddział organizuje liczne spotkania z pr-zed stawicielami i działaczami organizacji polskich zagranicą, które służą wzajemnej wymianie doświad -czeń. Są to zarówno spotkania, dłuższe pobyty, jaki okazjonalne imprezy, jak na przykład uroczystośćopłatkowa dla studentów polonijnych studiującychw Krakowie.

Ważną dziedziną jest działalność oświatowa, w ra-mach której organizowane są na przykład kursy uzu-pełniające dla młodzieży polskiej ze Wschodu, któ-rych celem jest odpowiednie przygotowanie tamtej -szych maturzystów zainteresowanych studiamiw Polsce, warsztaty języka polskiego i metodyki jegonauczania, kursy języka polskiego i obozy językowedla młodzieży polonijnej, czy śródroczne pobyty dzie-ci polskich ze Wschodu w szkołach w Krakowie i naPodhalu. Odbywają się tu także imprezy o specjalnymcharakterze, jak np. forum środowiskowe historykówi nauczycieli ze Wschodu, kurs przysposobienia bi -bliotecznego, czy kurs dla liderów polskich organi-zacji na Ukrainie.

W ramach popularyzacji kultury polskiej oddziałkrakowski współorganizuje Dni Polskie i przeglądypolskiej sztuki w środowiskach polonijnych, a nawłasnym gruncie, w Domu Polonii przyjmuje gościpolskich z zagranicy prezentujących własną kulturę.Organizuje także wycieczki krajoznawcze oraz piel -grzymki do znanych miejsc kultu religijnego w Polsce.

Zainteresowani korzystają także z organizowanychcorocznie kolonii dla dzieci i młodzieży, z pomocy po-

legającej na przekazywaniu materiałów programo-wych do nauki polskiego oraz pomocy socjalneji rzeczowej, w ramach której oddział wypłaca na przy-kład zapomogi finansowe dla studentów na czas ichpobytu i nauki w Polsce.

O Mickiewiczu i innych...Tegoroczna Szkoła Letnia zorganizowana przez

Krakowski Oddział Stowarzyszenia „Wspólnota Pol-ska“ udała się znakomicie. Niezwykle bogaty programobejmował zajęcia z języka, historii i wiadomościo współczesnej Polsce, a realizowany był w trzechgrupach - dla dorosłych, dla studentów polskich zeWschodu oraz dla Polonii brazylijskej.

Świetny dobór tematów w ramach poszczególnychbloków wykładowych nie tylko umożliwiał poszerzeniewiadomości z zakresu konkretnych dziedzin, ale prze-de wszystkim ułatwiał zrozumienie nowych zjawiskpojawiających się w polskiej rzeczywistości. Wykładypoświęcone były m. in. problematyce dziedzictwakulturowego, dziejom Krakowa, kształtowaniu się pol-skich granic, heraldyce, polskiej sztuce, literaturzeXIX i XX wieku oraz Polsce współczesnej.

Szczególnie dużym zainteresowaniem cieszyłysię wśród uczestników zajęcia z kultury języka pol-skiego prowadzone przez prof. A. Borowskiego,szefa Instytutu Filologii Polskiej UJ, podczas któ-rych słuchacze mieli okazję zapoznać się z nowymitendencjami we współczesnej polszczyźnie, skory-gować własne doświadczenia językowe, ale takżeporównać charakter zmian w języku polskim w zale-żności od kraju pochodzenia. A było co porówny-wać, letni studenci przyjechali tu przecież z Ukrainy,Białorusi, Rosji, ale także z zupełnie odmiennej podwzględem językowym Litwy, z Estonii, Węgier, Bu-łgarii, no i Słowacji. Podczas analizy utworów poe-tyckich nieraz dochodziło do zapalczywych dyskus-ji.

Prawdziwym zaś przeżyciem były zajęcia z udzia-łem dr. B. Doparta, miłośnika twórczości AdamaMickiewicza i jego epoki, wykładowcy i autora wieluprac poświęconych wieszczowi. Dr Dopart prowa -dził wykłady tak ciekawie i z tak dużym zaangażo-waniem, że potrafił utrzymać słuchaczy na twardych

drewnianych krzesłach niemal przez trzy godzinybez przerwy. I wciąż było mało.

Nie obyło się bez imprez kulturalnych. Wiadomo,jak to w Krakowie. Popołudnia i wieczory uczestnicySzkoły Letniej spędzali na zwiedzaniu zabytków mias-ta, na licznych koncertach, oglądali przedstawieniaw ramach Międzynarodowego Festiwalu TeatrówUlicznych. Dodatkowe atrakcje wypełniały soboty i ni-e dziele. Wiele wrażeń dostarczył spływ Dunajcem,wyjazd nad Morskie Oko czy zwiedzanie Wieliczki.

Któż by nie chciał powrócić za rok do domu podnumerem czternastym...

Joanna Nowak - Matloňová

Dom pod numeremCZTERNASTYM

W samym sercu Krakowa, pod numerem czternastym, w narożniku Ryn-ku Głównego, gdzie bierze początek ulica Grodzka położony jestdom, którego trudno nie dostrzec. Pewnie dlatego, że tędy przecież

prowadzi Szlak Królewski i nikt, podążając w swych wędrówkach po starej ulicyz Rynku na Wawel, nie może go ominąć. Napis umieszczony na różowej fasadziezabytkowej kamienicy głosi, że znajduje się tu „DOM POLONII“.

Dom Polonii w Krakowie

Kawiarenka w krakowskim Domu Polonii

Monitor Polonijny 1998_5-6:Monitor Polonijny 1998_5 17/02/16 12:34 Page 16

Page 17: Monitor Polonijny 1998/5-6

sierpień 1998 MONITOR POLONIJNY 17

Gdy po długiej podróży autobusem dotarliśmy doSobótki - małego dolnośląskiego miasteczka - przy-witały nas przepiękne lasy, czyste powietrze i za-skakująca cisza. Idealne miejsce wypoczynku. Nie -które z naszych słowackich dzieci były tym zasko -czone, brakowało im wielkomiejskiego hałasu i ru-chu. Próbowały ten wielkomiejski zgiełk zastąpić bi-e ganiem po korytarzach, trzaskaniem drzwiami i po-krzykiwaniem na kolegów. Ania, polska wycho-wawczyni, której miałam pomagać, w pierwszejchwili nie ukrywała swego przerażenia. Nasze dzie-ci wydawały jej się zbyt żywe i trudne do opanowa-nia. Szybko się przekonała, że tak nie jest. Starczy-ło z dziećmi otwarcie porozmawiać, wyjaśnić imprawidła współżycia na koloniach i okazało się, żenasze dzieci są żywe, ale jednocześnie miłe i gdytrzeba, zdyscyplinowane. Maskotką naszej grupybyła Sara, która wszędzie chodziła ze mną, a na ko-niec przeprowadziła się do mojego pokoju. Jej za-bawne historyjki opowiadane z olbrzymim poczu -ciem humoru i perlisty śmiech były zaraźliwe. Alei inni byli świetni; Iwana Prokešová np. bardzo chęt-nie pomagała mi w przygotowaniu różnych konkur-sów i aktywnie uczestniczyła w życiu kolonijnym.Naj większą popularnością cieszył się Lubomir Be-han, nazywany Lobo. Jako najstarszy korzystał z ró-żnych przywilejów. Mam wrażenie, że najchętniejz nocnych spacerów korytarzami budynku, w któ-rym mieszkaliśmy; podczas nich w swojski sposób

kładł młodsze dzieci do łóżek. W polonijnej koloniiuczestniczyły oprócz naszej słowackiej grupy takżedzieci z Polski i Ukrainy. Dzieci z Ukrainy wyróżniałysię największą posłusznością i były bardzo wdzięcz-ne za wszystko, co dla nich przygotowano. Być mo-że wynikało to ze skromniejszych warunków, w któ-rych wyrastały, a może także było spowodowane in-nym wychowaniem w rodzinach. Jeszcze inne byłypolskie dzieci z domu dziecka, które dołączyły donaszej kolonii. Ta różność pochodzenia i zachowańdzieci nie przeszkadzała jednak ich bardzo dobre-mu współżyciu, które widoczne było na co dzień,a świątecznie demonstrowane w „międzynarodo-wych kolonijnych weselach“.

W Sobótce byliśmy przez trzy tygodnie. Czas mi-eliśmy wypełniony licznymi pieszymi wycieczkami.Dwukrotnie byliśmy na całodziennych wycieczkach.Raz w Częstochowie, a raz we Wrocławiu, po któ-rym wożono nas starym, historycznym tramwajem -„Jaś i Małgosia“. Wydaje się jednak, że dzieciomnajbardziej podobało się w Polkowicach, gdziew Aqua Parku mogły się wreszcie do syta wyplus-kać w wodzie i poszaleć na olbrzymich toboga-nach. Ciekawe były ich reakcje, gdy potem posz -liśmy na posiłek do McDonalda. Niektóre byływ McDonaldzie po raz pierwszy. Jedno było wspól-ne - wielki apetyt i olbrzymia radość.

W dni, kiedy pozostawaliśmy w Sobótce, odbywa-ły się rożne gry sportowe ( mieliśmy nawet kolonijną

olimpiadę), najrozmaitsze konkursy i zabawy ze ws-paniałymi nagrodami. Nieodłączną częścią wieczo-rów były cieszące się dużą popularnością dyskoteki.Z mniejszym zainteresowaniem, niestety, spotkały sięlekcje języka polskiego, ale i tu wychowawczyni zna-lazła wyjście - uczyła dzieci polskich piosenek.

Liczne mamusie były pewnie zaniepokojone, czyprzypadkiem ich pociechy nie cierpią w Sobótcegłodem. Powiedzmy sobie otwarcie, kuchnia pol-ska nie każdemu dziecku odpowiadała, ale zapew-niam, że żadne nie głodowało. Gdy któreś nie zasy-ciło się obiadem, wynagrodziło to sobie słodkimpodwieczorkiem. A jak to często bywa, pod konieckolonijnego lata wszyscy już jedli wszystko, a śnia-danie bez mlecznej zupki było gotowym niesz -częściem.

Najzabawniejsze i najciekawsze były ostatnie dninaszego pobytu w Sobótce. Któż by zrezygnowałz poprzedzonego wielkimi przygotowaniami balumaskowego, z zielonej i czerwonej nocy, kiedy tobiega się z pokoju do pokoju i smaruje pastą klam-ki? Dzieciaki wymyśliły jeszcze inny rodzaj zabawy -smarowanie się grubą warstwą kremu i oblewaniewodą. W całym internacie panował zgiełk i chaos,jakiego jego mury pewnie dotąd nie znały.

Całkowicie inny był dzień naszego wyjazdu...Nagle spoważnieli i najwięksi wisusi, nikomu niechciało się szaleć i żartować. Świadomość końcawesołego polonijnego lata humoru nie dodawała.

Myślę, że trzy tygodnie pobytu na polonijnej ko-lonii było dla dzieci nie tylko wspaniałym, aktywnymwypoczynkiem, ale miały też możliwość wzbogacićswą wiedzę o kraju swych przodków, lepiej poznaćjęzyk polski, zwiedzić nowe miasta, zyskać nowychprzyjaciół, wykazać się umiejętnością aktywnegoudziału w kolektywnych grach i zabawach. I ja, ichopiekunka, wróciłam do domu pełna nowych wra-żeń. Zdobyłam też całkowicie nowe dla mnie doś -wiadczenia. Ten pobyt bardzo dużo dla mnie znac-zył i jeśli jeszcze raz będę miała podobną możliwo-ść bycia opiekunką na polonijnych koloniach let-nich, bez wahania z niej skorzystam.

Agnieszka Torebková

Kolonia letnia w SobótceSpostrzeżenia opiekunki

N iejednokrotnie uczestniczyłam w organizowanych przez Wspólno-tę Polską koloniach letnich, ale zawsze jako jedno z licznych dzie-ci, które Stowarzyszenie to zaprasza corocznie do kraju, skąd po-

chodzą ich rodzice. W tym roku byłam na nich po raz pierwszy w całkowicieinnej roli - jako opiekunka grupy dzieci ze Słowacji. Było to dla mnie cieka-we doświadczenie, dzięki któremu zrozumiałam jak trudna, ale równocze-śnie piękna jest praca z dziećmi i dla dzieci.

Na Dniu Słowackim wystąpiliśmyz własnoręcznie wykonaną flagą

Idziemy na wycieczkę

Kolonijna olimpiada

Monitor Polonijny 1998_5-6:Monitor Polonijny 1998_5 17/02/16 12:34 Page 17

Page 18: Monitor Polonijny 1998/5-6

18 MONITOR POLONIJNY sierpień 1998

Rozpoczyna się jesień życia. Spróbujmy towa -rzyszącym jej deszczom i wiatrom nastawić odważ -nie twarz. Wyzbyte iluzji, które opadły z nas jak liś -cie z drzewa, wchodzimy w okres realizmu. Wej-dźmy weń pewnym krokiem. Jesień to przecież ta-k że czas konsumowania tego, co się urodziłoi dojrzało. Jeżeli za jedyny owoc, który dojrzałw ogrodzie naszego żywota uznamy emeryturę comiesiąc przynoszoną przez listonosza, to naj -częściej owoc to dość cierpki. Spróbujmy więcwspólnie sięgnąć po inne płody.

Pierwsze tygodnie po przejściu na emeryturęnajczęściej spędzamy na gorączkowym sprzątaniumieszkania, przewracając je do góry nogami. Niewtajemniczonemu obserwatorowi może się wyda-wać, że nie sprzątałyśmy co najmniej rok, rokw czasie, którego przez nasz dom przeszły dzikiehordy. Tymczasem my owymi generalnymi porząd-kami podświadomie chcemy udowodnić sobiei najbliższym, że jeszcze stale jesteśmy energicz-ne, sprawne i potrzebne. Ale czy rzeczywiście mu-simy sobie i światu cokolwiek udowadniać?

Zatrzymajmy się na chwilę, niech ta chwila bę -dzie dłuższa... W ulubionej filiżance przygotujmy so-bie kawę czy herbatę, usiądźmy w ulubionym fotelui rozpocznijmy dialog ze swoim ja... Nie musimy sięspieszyć. Wreszcie mamy czas, czas którego namstale brakowało, czas, który dzieliłyśmy między pra-cę i rodzinę. Śpieszyłyśmy się stale, od rana do wi-e czora. Zastanówmy się, jak mało pozostawało godla nas, tylko dla nas. Myślę, że najczęściej wyniktakiego bilansowania nie będzie wesoły.

- Ile książek, które chciałyśmy przeczytać, zos-tało nie przeczytanych, bo czekało nas prasowa-nie. Z ilu pasji młodości zrezygnowałyśmy, bo trze-ba było pomóc dzieciom w odrabianiu lekcji. Ile ra-zy nie spotkałyśmy się z przyjaciółką, chociaż takbardzo chciałyśmy z nią porozmawiać o takichzwykłych babskich sprawach? Ile razy nie weszły-śmy do galerii, chociaż reklamowana wystawa naszainteresowała? Ile razy nie napisałyśmy listu do

bliskiej osoby, chociaż zasypiając, obiecywałyśmysobie, że już jutro... I tak to „ile“ można mnożyćw nieskończoność.

Nasze dorosłe dzieci żyją już swoimi radościamii swoimi troskami. Dzielmy je z nimi, ale nie pró-bujmy ich życie przeżyć za nie. My cieszmy sięnaszym największym luksusem, który też dojrzałw ogrodzie naszego żywota. Cieszmy się cza-sem, który teraz jest naszym największym bogact-wem, czasem, z którego wreszcie bez wyrzutówsumienia możemy korzystać tylko dla siebie. I taksiedząc w naszym ulubionym fotelu, porozmyślaj-my jak go racjonalnie wykorzystać, by dni, mie sią -ce i lata przeżyć w dobrej kondycji psychicznej i fi -zycz nej. By było nam dobrze z sobą, by zasypia-jąc wieczorem, cieszyć się na każde nowe rano.Wolnym czasem bogate, nie roztrwońmy tej fortu-ny, niech służy nam dobrze, a czy tak się staniezależy przede wszystkim od nas. I chociaż psy-cholodzy radzą, by na długo przed emeryturą zro-bić sobie taki program, przyznajmy z ręką na ser-cu, że i na to nie miałyśmy najczęściej czasu. Te-raz więc zadecydujmy, co zrobimy z naszym wol-nym czasem, jak go wykorzystamy, by ozłocił na -szą jesień.

Gdyby na to był jeden jedyny skuteczny recept,nie byłoby tylu zgorzkniałych i swarliwych star -szych ludzi. Spróbujmy więc Miłe Moje Rówieś -niczki zastanowić się wspólnie na łamach „Monito-ra Polonijnego“, co zrobić z tym czasem, jak gowykorzystać, by przynosił nam radość i satysfak -cję. Czekam na listy, w których podzielicie sięwłasnymi doświadczeniami i planami. Przywitamyi listy panów, którzy, wydaje się, potrafią z większąkorzyścią dla siebie korzystać z czasu.

Wstańmy z fotela, obujmy tenisówki i zdecydo-wanym krokiem wyjdźmy z domu. W marszu się le-piej myśli.

Nie obawiajmy się jesieni, cieszmy się nią.

Danuta Meyza - Marušiaková

CZAS NABORÓWKI -BRUSZNICE

Borówki, w niektórych częściach Polskizwane brusznicami, należą w kuchni polskiejdo tradycyjnych dodatków do mięs. Na przy-kład indyk nie może obyć się bez borówek.I teraz właśnie jest czas na przygotowanie pr-zet woru z borówek.

Przepis: kilogram borówek należy przebrać,umyć i osączyć. 30 dkg cukru zagotować, sta-le mieszając, z 1/8 l wody. Na gorący syropwrzucić borówki i stale mieszając, gotować ok.15 minut. 35 dkg gruszek lub jabłek (twarde,raczej kwaśne) obrać, pokrajać na ćwiartki(duże można na mniejsze części), usuwającgniazda nasienne. Do borówek dodać owocei razem gotować mieszając jeszcze ok. 30 mi-nut. Gdy borówki i owoce staną się przezro -czyste, gorące wkładamy do słoików i natych-miast je zamykamy. Nie pasteryzujemy. Tak pr-zy rządzone, podajemy do mięs. W następnymnumerze podamy przepis na sos borówkowo-chrzanowy.

MYŚLIZASŁYSZANEI PRZECZYTANE Polityków prawicowych i lewicowychmuszą chyba wytwarzać na produkcyj-nych taśmach, bo nigdy nie brakujeani jednych, ani drugich.

Stanisław Romer

Żądamy ośmiogodzinnego dnia my-ślenia! Stanisław Jerzy Lec

Największym zdobywcą jest ten, ktoumie zwyciężać bez bitwy.

Lao - Tse

Oby nasza jesień była złota...

Z dnia na dzień nas przybywa, nas, czyli ludzi, których lata żywota mają ko-ń cówkę - siąt. Kończymy swą zawodową aktywność z własnej woli, bo togwarantuje nam prawo, lub z woli pracodawcy, bo i jemu prawo pozwala

decydować o tym kogo zatrudni. Jedni z nas na moment przejścia na emeryturęczekają, jak na zbawienie, dla innych znalezienie się poza procesem pracy oraz do-tychczasowym kolektywem oznacza stres, z którego długo nie mogą się opamiętać.

Co z tymgniewem? Od dzieciństwa wpajano nam, że nie należy pr-

ze jawiać gniewu, a potem, gdy byłyśmy starsze,wmawiano, że kobiecie złościć się nie wypada.Tymczasem wbrew owym mądrym radom naszychmatek i babć złościmy się nadal, tak jak złościły sięone, ich matki i matki ich matek. Gniew bowiemnie jest grzechem, jest naszą naturalną reakcją nafrustrację wywołaną otoczeniem, wywołaną samymżyciem. Najczęściej nam jako potencjalnym żonomi matkom od dzieciństwa mówiono o uległości,ustępowaniu, odsuwaniu na dalszy plan własnychinteresów. Czy nam dziś z tym dobrze? Odpo -wiedzcie sobie same. Czy więc możemy się gnie-wać? Współcześni psycholodzy odpowiedzą namna to pytanie - ależ tak, nie należy tłumić swoichuczuć.

Inna sprawa, czy umiemy się gniewać, bowiemod umiejętności przejawienia gniewu zależy przeci-

eż jego skuteczność. Niestety, gdy poniesie naszłość, najczęściej uciekamy się do wrzasku i szlo-chu. A potem jesteśmy zdziwione, dodajmy, niemi-le zdziwione, że takim przejawem gniewu nic nieosiągnęłyśmy. Jest nam głupio i teraz gniewamysię na siebie, złym humorem zatruwając życie nietylko sobie, ale również otoczeniu.

Nim zaczniecie się gniewać pamiętajcie, że wła-ściwie wyrażany gniew, a więc gniew, którym mo-żemy osiągnąć zamierzony przez nas cel, nie pole-ga na wybuchu, wrzaskach, ciskaniu przedmiota-mi, trzaskaniu drzwiami, histerycznych szlochachi pogróżkach. Nasz gniew ma bezpośrednio infor-mować określoną osobę o naszym niezadowole-niu, które ona spowodowała swoim konkretnymczynem. Ma wpłynąć na traktowanie nas przezotoczenie, ma być konstruktywny. Spróbujmy przy -swoić sobie rady współczesnych psychologów za-jmujących się stosunkami międzyludzkimi:

- Nie reagujmy spontanicznie. Rozłoszczone,zastanówmy się, czy przyczyną naszej złości jestaktualna sytuacja, czy też przypadkiem jej korzenienie tkwią w tym, co zdarzyło się kiedyś;

- Zastanówmy się, co chcemy osiągnąć wyraże-niem gniewu. Zaplanujmy, jakie konkretne sprawyporuszymy. Unikajmy uogólnień;

- Naszym celem niech będzie działanie, a prze-żywanie odsuńmy na dalszy plan;

- W rozmowie starajmy się nie obwiniać. Zamiasttradycyjnego „Dlaczego mi to zrobiłeś?“ raczej po-wiedzmy „Sprawia mi przykrość to czy owo“;

- Wcześniej zastanówmy się, czy chcemy osiąg-nąć kompromis, czy też jesteśmy zdecydowanew razie braku zmian odejść (z pracy, małżeństwa,itd);

- Zrezygnujmy z emocjonalnego podejścia doproblemu będącego przedmiotem gniewu. Zamazu-je jego wagę;

- Skupmy się na tym, jak zmienić niepożądanąsytuację, a nie na roztrząsaniu winy;

- Wyrażając gniew, bądźmy przygotowane narównie gniewną reakcję naszego rozmówcy. Nieobawiajmy się jej.

Nie życzę czytelniczkom, by nigdy nie znalazłysię w sytuacji zmuszającej do przejawienia gniewu,jestem realistką. Życzę natomiast, by to czego ucząnas psycholodzy, przyswoiły sobie jak najszybciej.Będzie nam łatwiej żyć. Psycholog Ewa Woydyłłotwierdzi: „Ludzie uczą się nie krzywdzić i nie poni-żać innych, gdy widzą, że każda próba zlekceważe-nia kogoś wywołuje stanowczy sprzeciw.“

dmm

YJĄ

TK

OW

O D

LA

PA

ŃW

Monitor Polonijny 1998_5-6:Monitor Polonijny 1998_5 17/02/16 12:34 Page 18

Page 19: Monitor Polonijny 1998/5-6

sierpień 1998 MONITOR POLONIJNY 19

ODKURZONE PRZEBOJEZ pewnością niejednego czytelnika zadowoli infor-

macja o wydaniu przez Polskie Nagrania płyty CD Cze-sława Niemena. Mimo, że utwory, które znalazły się napłycie, były przebojami w latach sześćdziesiątych i sie-demdziesiątych, w Polsce /i chyba nie tylko w Polsce/wciąż cieszą się popularnością. Czesława Niemena nietrzeba przedstawiać. Każdy pamięta wielkie hity, takiejak: Dziwny jest ten świat, Pod papugami, Wspomni-enie, czy Nie wiem czy to warto. Niektóre z tych na-grań gościły na szczytach list przebojów w różnychokresach /pamiętam, że w połowie lat osiemdziesi-ątych niespodziewanie piosenka Pod papugami byłajedną z najczęściej nuconych przez małolaty piosenek/ nie raz więc przeżywały swój come back.

Płyta, którą mam przed sobą, powstawała po suk-cesie Dziwnego świata w roku 1968. Oto jak CzesławNiemen wspomina ten okres: „Od stycznia wojażowa-łem z Akwarelami po świecie, a to Francja-elegancja/MIDEM/, a to jakaś europejska telewizja /Brama/,a to znowu festiwal /Bratysławska Lira/. Do tego jesz -cze comiesięczne trasy po Polsce. Skoncentrować sięna pisaniu mogłem tylko w drodze. I mimo, że tytuł wy-kiełkował pół roku wcześniej, dwanaście piosenek, wy-supłanych z wolnego od koncertów czasu, nagraliśmydopiero na przełomie maja i czerwca.“

W ten sposób powstał Sukces. Słuchając tej pi-o senki dzisiaj, czy pierwszy raz w życiu, czy też poraz setny, można ulec jej urokowi, a chyba prze dewszystkim urokowi jej autora i wykonawcy. Myślę,że takie przeboje jak ten, „pracowały“ na imageCzesława Nie mena - w tamtych czasach człowieka

burzliwego, rozwichrzonego, swobodnie myślące-go i oryginalnego. W wywiadach - wspomnieniachjego żony - Małgorzaty Niemen /uroczej modelki/ -często przewija się opis jego osoby jako człowiekana wskroś wolnego, przez niektórych odbieranegojako niebezpiecznego dla młodych dziewcząt. I ototworzy piosenkę, której tekst chyba chwyta za ser-ce niejedną dziewczynę: „...Sukces dla wielu ludzimiarą jest fortuna a dla mnie ponad wszystko mojamiłość, mój sukces to ty“. Na płycie znalazły się ut-wory: Płonąca stodoła, Gdzie mak się czerwieni,Włóczęga, Narodziny miłości, Allilach, Najdłużs-za noc, Jeżeli, Spiżowy krzyk, Tyle jest dróg, Ni-epotrzebni, Klęcząc przed tobą.NIEMEN & AKWARELE, POLSKIE NAGRANIA 1996

Małgorzata Wojcieszyńska

REDAKCJA POLECA:Na rynku polskim pojawiły się w lecie albumy popular-nego piosenkarza Wojciecha Gąssowskiego uznawa-nego za polskiego klasyka rock ‘n’ rola, które wzbudzi-ły olbrzymie zainteresowanie. Oba albumy - Gdzie siępodziały tamte prywatki oraz Party zostały oficjalnieuznane za płyty platynowe, a wydał je potentat fono-graficzny Polskie Nagrania.- Za jedno z ciekawszych wydarzeń ostatnich mie -sięcy na polskim rynku muzycznym krytyka uznałaTrans, najnowszą płytę zespołu Firebirds. To takżerock. Świetne teksty autorstwa Joanny Prykowskieji jej intrygujący głos oraz równie dobre kompozycjeKonrada Cwajdy zadecydowały o sukcesie albumu.

ŁODZI W POLSCE SŁUCHAJĄM

Między nami olimpijczykami.Mieczysław Nowicki w rozmowie

z Kataríną Racovą - Lokšovą

Lidia Grala - Bednárčík w obecnościambasadora RP w Bratysławie JanaKomornickiego i najwyższychprzedstawicieli polskiegoi słowackiego KomitetuOlimpijskiego oraz DyrektorInstytutu Polskiego otwiera wystawępolskiego plakatu olimpijskiegoinaugurującą Polsko-Słowackie DniOlimpijczyka w Bratysławie

Tylu olimpijczyków na jednymspotkaniu - o tym się pamięta

Organizatorki Dni Olimpijczyka,panie Grażyna Lašček i Lidia Grala- Bednárčik ze złotą plakietąudzieloną im przez Polski KomitetOlimpijski

(fotografie Stano Stehlik)

POLSKO - SŁOWACKIEDNI OLIMPIJCZYKA

Bratysława ‘98

Monitor Polonijny 1998_5-6:Monitor Polonijny 1998_5 17/02/16 12:34 Page 19

Page 20: Monitor Polonijny 1998/5-6

20 MONITOR POLONIJNY sierpień 1998

NATO DO SZCZECINA. Wojsko pozostajetam, gdzie było, ale do Szczecina przeprowadza się do-wództwo korpusu z Rendsburga w sile 80 - 100 ludzi,które wraz z 40 polskimi oficerami utworzy w Szczeciniestanowisko dowodzenia Międzynarodowego KorpusuPółnocno - Wschodniego. O trójstronnej współpracywojskowej szefowie resortów obrony Danii, Niemieci Polski pierwszy raz rozmawiali w 1994 r. Wtedy jesz -cze nikt nie mówił o utworzeniu wspólnego korpusu. Po-mysł jego utworzenia zrodził się później, gdy bliżej za -częły współpracować dywizje. Ich dowódcy w sierpniu1996 r. podczas spotkania na Rugii wystąpili z pomy-słem koordynacji działań na wyższym szczeblu. 30 sier -

pnia 1997 r. powołano Trójstronną Grupę Roboczą (po4 przedstawicieli z każdego państwa) z niemieckim ge-nerałem Karlem - Heinzem Latherem na czele. Szefempolskiej grupy został płk Adam Misztal z DowództwaWojsk Lądowych. Pracowało też siedem podgrup ro-boczych. Pierwsze dowództwo korpusu tworzyć będzieDuńczyk na etacie generała broni, jego zastępca Polak -generał dywizji, a szefem sztabu będzie Niemiec - gene-rał brygady. Dowódca i szef sztabu muszą być fachow-cami. Polski generał będzie się przygotowywał do ob-jęcia dowództwa korpusu, co nastąpi, zgodnie z przy-jętą zasadą, za trzy lata.W skład korpusu wejdą: polska 12 Szczecińska DywizjaZmechanizowana, niemiecka 14 Dywizja GrenadierówPancernych z dowództwem w Neubrandenburgu i duńs-ka Dywizja Zmechanizowana z dowództwem we Frederi-cii. Będzie to korpus wielonarodowy, ale nie będziepodporządkowany NATO. Każda dywizja pozostanie dy-wizją narodową i będzie stacjonować na własnym teryto-rium a o jej użyciu decydować będzie własny rząd. Ws-pólny będzie jedynie sztab korpusu, w którym służyćbędzie ponad setka oficerów, podoficerów i cywilnychpracowników. Całkowicie polska będzie kompania za-bezpieczenia sztabu (kucharze, ochrona, kierowcy, ur-zęd nicy). Obiekty sztabu będzie strażyć pluton polskichżandarmów, a za łączność będzie odpowiadać mię -dzynarodowy pluton.

• • •CENA UBIEGŁOROCZNEJ POWODZIzweryfikowana przez polski Główny Urząd Statystycznywzrosła.Woda całkowicie zniszczyła 7,2 tys. domów,wdarła się do 48 tys. mieszkań, a 7,2 tys. rodzin straci-ło dach nad głową. Aż 5 mld złotych pochłoną kosztynapraw dróg, mostów, kanalizacji, wodociągów, oczy sz -czalni ścieków, szkół, przedszkoli i innych obiektów uży-teczności publicznej. Na kolejne 2,9 mld złotych swojestraty wyceniły przedsiębiorstwa, a 2,7 mld zł wielkawoda zabrała rolnikom. Wartość zniszczonego wyposa-żenia gospodarstw domowych ocenia się na 1,5 mldzłotych. W sumie GUS doliczył się strat rzędu 12,2 mldzłotych. Usuwanie skutków powodzi potrwa 3-4 lat. Dotej pory wydano na ten cel 3 mld złotych, a do końca br.suma ta wzrośnie jeszcze o 2,5 mld.

• • •DŁUGI POLSKIE I OBCEPolski dług zagraniczny wynosi 34,5 mld dol. W tym ro-ku zostanie on powiększony o dodatkowe 700 mln.W latach 1998 - 2000 nastąpi kulminacja spłat przezPolskę odsetek od zadłużenia, choć najtrudniejszy dlaPolski będzie rok 2008, kiedy na długi trzeba będziewydać z budżetu ok. 4,7 mld dol. Ale nie tylko Polskawinna jest światu. Na liście dłużników Polski znajdujesię 16 państw, które zalegają ze zwrotem udzielonychim kiedyś kredytów. Łącznie są Polsce winne ok. 1,2mld dol. W przypadku większości dłużników TrzeciegoŚwiata jedyną szansą odzyskania przez Polskę pienię -dzy jest ustalenie spłat za pośrednictwem wymiany bar-terowej, czyli towar za towar.

• • •POLSKI RYNEK FARMACEUTYKÓWtworzy 320 firm. Czołówkę tworzy 14 przedsiębiorstwnależących dawniej do zrzeszenia Polfa, z których sie-dem fabryk ma największą rentowość. Mimo, że fabry-ki te cechuje wysoka rentowność, z trudem konkurująz zachodnimi koncernami, kontrolującymi w tej chwili65 proc. polskiego rynku (pod względem wartości spr-

zedawanych leków). Po załamaniu się rynków wscho -dnich eksport polskich leków zmniejszył się o jedną trzecią. Dzięki pozostałym dwu trzecim fabryki lekówmogą spłacać zaciągnięte kredyty potrzebne na uno-wocześnienie produkcji i dostosowanie jej do standar-dów GMP (Dobrej Praktyki Wytwórczej), która od wielulat obowiązuje na rynkach europejskich. Wprowadze-nie GMP wymaga zainwestowania do 2000 r. 967,7mln zł - na ten cel idą w tej chwili niemal wszystkie zy -ski ze sprzedaży. Nie są one duże, ponieważ ceny naleki krajowe umieszczane na listach refundowanychcen ustala minister finansów. Zaczęta w 1994 r. prywa-tyzacja, od 1997 r. nabrała nieco większego tempa.

• • •HACKERZY W POLSCE. Mniej informowa-nym wyjaśniamy, że hackerem jest człowiek włamującysię i wykradający dane z cudzych komputerów,a w skrajnych przypadkach niszczący ich zawartość.W Polsce Internet pojawił się przed pięciu laty, a wrazz nim pojawili się hackerzy, którzy uważają, że nie masystemów bezpiecznych i każde hasło, stosując odpo-wiedni program, można złamać. W Polsce hackerzyw maju 1997 r. wdarli się do komputerów Biura Infor-macyjnego Rządu i zmienili jego nazwę na CentrumDezinformacyjne Rządu, a miesiąc później w telewizyj-nym programie „Tok - Szok“ pokazano tężejącą twarzdyrektora Rządowego Centrum Informacji Gospodarc-zej, zapewniającego właśnie o bezpieczeństwie rządo-wego systemu informacyjnego, gdy autorzy pokazali namonitorach strony wyciągnięte dzień wcześniejz rządowych komputerów. Wcześniej hackerzy włamalisię do Naukowej Akademickiej Sieci Komputerowej,zmieniając jej nazwę na Niezwykle Aktywną Siatkę Kre-tynów, co było zemstą za zapowiedzianą przez NASKpodwyżkę cen usług.Dla polskich hackerów najbardziej interesujące jestwłamywanie się do tzw. routerów, czyli węzłowychkomputerów poszczególnych sieci odpowiedzialnychza przepływ informacji, ponieważ można np. zabloko-wać kontakt Polski ze światem. Trzeba jednak zauwa-żyć, że jest to dość nieszkodliwe, bo dobry fachowiecpotrafi w kwadrans odtworzyć połączenie.Nowy kodeks karny, który będzie obowiązywać w Pols-ce od 1 września, zawiera rozdział „Przestępstwo prze-ciw ochronie informacji“, uznający za przestępstwo m.in. kradzież informacji, niszczenie integralności kom-puterowego zapisu informacji, sabotaż komputerowy,rozpowszechnianie wirusów komputerowych. Za doko-nane przestępstwa grozi kara od 3 do 8 lat pozbawie-nia wolności.

• • •JAKIE KWALIFIKACJE INTELEKTU-ALNE potrzebne są ludziom pełniącym ważne funkc-je w państwie - takie pytanie zadał kilkunastu osobomze świata nauki, kultury i prasy redaktor „Przekroju“Kazimierz Targosz. Ich odpowiedzi komentuje, a niek-tóre cytuje w numerze 12 tygodnika. Stąd pochodzi teżwypowiedź pisarza Stanisława Lema: „Od politykówwymagam, by po pierwsze dbali o interes państwa pol-skiego, a nie własny czy swojej grupy. Po drugie po-winni być zainteresowani w sprawach tego świata i mi-eć własne zdanie na ten temat. Po trzecie powinni byćwykształceni w szerokim tego słowa rozumieniu. Wie -dza jest potrzebna, bo chroni przed naciskami, dajeodwagę bronienia własnych racji, jeśli służą one Pol -sce, nawet gdyby szkodziły osobiście. Jestem oczywi-ście za tym, aby politycy posiadali ogólną ogładę, po-sługiwali się biegle ojczystym językiem, ale są tow naszej rzeczywistości postulaty trochę utopijne.Mówi się często, że politycy powinni być przede ws-zystkim skuteczni. Chciałbym w związku z tym przypo-mnieć, że najskuteczniejszym politykiem XX wieku byłAdolf Hitler.“

• • •KRAK W KALIFORNII Polski kalifornijczykz Los Angeles, Andrzej Kołodziej, nadał założonemuprzez siebie klubowi artystycznemu imię - KRAK. Naszrodak jest malarzem, uprawia również poezję. Założo-ny przez niego klub skupia polskich malarzy i poetów,co pozwala Kołodziejowi na organizowanie ekspozycjiobrazów połączonych z wieczorami poetyckimi. Nawi-ązał kontakt z amerykańskimi poetami mieszkającymiw Kalifornii i w czasie festiwalu sztuki w Los Angeleszorganizował całonocny „maraton poetycki“ z udziałem12 najlepszych poetów z południowej Kalifornii i czo-łówki poetów z KRAKA. Niedawno Kołodziej stał sięzwycięzcą konkursu prestiżowego miesięcznika „Luci-didy“ z Houston. Jako artysta malarz przeszedł od ma-larstwa abstrakcyjnego do figuratywnego, chętnie teżmaluje pejzaże i martwą naturę.

na podstawie prasy polskiej i relacji programupierwszego Polskiego Radia przygotowała

Barbara

• korespondencję należy adresować -Danuta Meyza - MarušiakováNáb. arm. gen. L. Svobodu 42811 02 Bratislavaa dotyczącą prenumeratyIreneusz GiebelMonitor Polonijny,ul. Mlynské Nivy 42,821 09 Bratislava;

• kontakt telefoniczny - 07/5313 187(wtorek 9.00 - 12.00 godz., środa18.00 - 20.00 godz.);

• zastrzega sobie prawo do opracowaniaredakcyjnego nadesłanych materiałóworaz do skrótów; materiałów, które niezamówiła, nie odsyła; nie czytaanonimów;

• gwarantuje tajemnicę korespondencji,jeśli autor sobie życzy i oprócz nazwiskapoda wybrane hasło.

Prosimynie powtarzaćPrzekonania to nie gacie, nie należyich zbyt często zmieniać.

O Wacusiu- Wynaleziono nowy, rewelacyjny pasodchudzający. Zakłada się go wokółlodówki tak, żeby nie można było ot-worzyć drzwi.

Od red.: Humor tu zamieszczonyprzedrukowaliśmy z „Przekroju“.

VYDÁVA POĽSKÝ KLUB

ŠÉFREDAKTORKADanuta Meyza - Marušiaková

REDAKCIA:Ireneusz P. Giebel, Joanna Nowak - Matloňová

STÁLI SPOLUPRACOVNÍCI:Zuzana Laščeková, Małgorzata Wojcieszyńska

GRAFICKÁ ÚPRAVA:Stano Carduelis Stehlik

ADRESA:Mlynské Nivy 42, 821 09 Bratislavatel. 5313 187.

Rozširuje Poľský klub.

Registračné číslo 1193/95.

Z dodaných predlôh vytlačil LÚČ - vydavateľskédružstvo, Bratislava, Špitálska 7.

FINANCOVANÉ MINISTERSTVOM KULTÚRY SR

EDAKCJA INFORMUJE:R

MIEJMY SIĘ Z „PRZEKROJEM“ Ś

RÓŻNYCH SZUFLADZ

Monitor Polonijny 1998_5-6:Monitor Polonijny 1998_5 17/02/16 12:34 Page 20