Kombatant 05.2015:Projekt 08b.qxd - kombatanci.gov.pl

32

Transcript of Kombatant 05.2015:Projekt 08b.qxd - kombatanci.gov.pl

2

BIUL

ETYN

URZĘ

DUDO

SPRA

WKO

MBA

TAN

TÓW

IOS

ÓBRE

PRES

JON

OWAN

YCH

NR 5(293) MAJ 2015

Odnaleziona fotografia Agnieszka Ważyńska

70. rocznica wyzwolenia obozukoncentracyjnego KL Flossenbürg

Leszek Żukowski

Generał klęskiMaciej Gelberg

„Dzień zwycięstwa”Wojciech Lewicki

Józef Piłsudski – pierwszy żołnierzII Rzeczypospolitej

Waldemar Kowalski

Ostatnia bitwa Legionów Wojciech Lewicki

Mauser C/96Wojciech Weiler

Wspomnienie o BogdanieAntonim Grodzkim

Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania zmian i skrótów w nadsyłanych materiałach. Materiały powin-ny być podpisane pełnym imieniem i nazwiskiem autora tekstu i zdjęcia oraz zawierać jego prywatny adres i telefon kontaktowy, a także krótką notkę o autorze tekstu. W miarę możliwości prosimy o dostarczanietekstów i materiałów graficznych (zdjęcia o rozdzielczości 300 dpi) w wersji elektronicznej (na CD lub pocztąelektroniczną). Artykułów niezamówionych redakcja nie zwraca. Rubryka Poszukujemy jest bezpłatna.

Kolportaż: Tomasz Nejmanowski, [email protected], tel. (22) 661 86 67

K O L P O R T A Ż

Mimo że od prawie roku Legiony Piłsuds -kie go były już legendą tworzącą jedyniemo ralne podwaliny pod niepodległy bytprzyszłego państwa – jego nieliczni żołnie -rze posiadający jeszcze broń stanęli do os tat -niego boju. Tym razem nie z Rosja na mi, alez dotychczasowym sojusznikiem – Niem -ca mi, których w tym czasie komen dant byłwięźniem. Co prawda bitwę prze grali, aleocalili coś więcej – honor. 22

Zmarły 80 lat temu Józef Piłsudski przy -służył się Polsce na wiele sposobów, choćgłównie kojarzony jest za sprawą wiel -kich zasług wojskowych. Był weteranemwalk o niepodległość, zwierzchnikiem siłzbrojnych, dzierżył buławę marszał kow -ską. Jego talenty militarne są nieza prze -czalne, choć Piłsudski żadnej akademiiwojskowej nigdy nie ukończył. 17

17

22

28

31

w numerze

BIULETYN URZĘDU DO SPRAW KOMBATANTÓWI OSÓB REPRESJONOWANYCH

Redakcjaul. Wspólna 2/4, 00-926 Warszawae-mail: [email protected]

Redaktor naczelny: Piotr Sułek tel. (22) 661 89 22 e-mail: [email protected]

Współpracują:Franciszka Gryko, Jan P. Sobolewski,współpraca fotoreporterska: Alina Nowacka

Redakcja tekstów: Wojciech LewickiKorekta: Dariusz SaracynArchiwalne numery „Kombatanta”dostępne są na stronie www.udskior.gov.pl

Wydawca:Urząd do Spraw Kombatantówi Osób Represjonowanychul. Wspólna 2/4, 00-926 Warszawacentrala tel. (22) 661 81 11 punkt informacyjny tel. (22) 661 81 29(22) 661 87 06, www.udskior.gov.pl

Opracowanie graficzne: Hanna Sater

Druk: TOPDRUK Sp. z o.o.ul. Nowogrodzka 151a, 18-400 Łomża

Nakład: 4200 egz.

Marszałek Józef Piłsudski podczas rozmowy z generałem Bolesławem Wieniawą--Długoszowskim FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE

Partnerem Projektu jest Narodowe ArchiwumCyfrowe

FOT.

ARCH

IWUM

FOT.

NARO

DOW

E ARC

HIW

UM C

YFRO

WE (

WW

W.N

AC.G

OV.PL

)

4

6

9

14

3NR 5(293) MAJ 2015

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

K iedy Aleksandra, żona płk. Sta-nisława Cudnocha, usłyszaładobiegający z pokoju okrzyk

męża: – Niewiarygodne! To jest nie-samowite!, wybiegła z kuchni, bysprawdzić, co się stało. Mąż pochy-lał się nad rozkładówką tygodnika„Przegląd” z 11 maja br. i z przeję-ciem wskazywał palcem postaci nafotografii zamieszczonej w artykule„Masakra pod Reichstagiem” – Dru -gi po prawej to chorąży Czubryt. Tenszczupły, uśmiechnięty nazywa sięplutonowy Cygler, niżej stoi podpo-rucznik Krawczyk, na granicy stronto chyba plutonowy Celej. Tak, toCelej. Ten z wąsami to nasz dowód-ca Nowikow. A tutaj, niżej, na pra -wo od plutonowego Cyglera… to ja.

Przyfrontową Szkołę Oficerskąprzy I Armii WP w Miń sku Mazo -wiec kim Stanisław Cudnoch skoń-

czył w październiku 1944 r. Zarazpotem odesłano go do sztabu I Ar -mii Wojska Polskiego, a następniedo 3. pułku zapasowego w Woli Kar -czewskiej, potocznie zwanego przy-frontowym. Służbę rozpoczął jakodowódca plutonu w 1. Kompaniibatalionu szkolnego. Po rozpoczęciuofensywy styczniowej świeżo upie-czony chorąży dowodził grupą 150żołnierzy, którzy przybyli jako uzu-pełnienie po stratach w rejonie Byd -goszczy. Otrzymał rozkaz doprowa-dzenia ich do 1. Dywizji 1. ArmiiWP. – 1. Ddywizję dogoniliśmy jużnad Odrą. Moi ludzie byli umęcze-ni, ale nikt nie zginął ani nie zde-zerterował. Morale było bardzo silne– opowiada płk Cudnoch.

Wiosna 1945 r. i początek opera-cji berlińskiej. Dla młodego dowód-cy to czas próby sił, fizycznych i psy-

chicznych. – Podążaliśmy na zachód,będąc cały czas gotowymi na rozka-zy. Batalionem dowodził radzieckimajor, Nowikow. Miał dużo szczę-ścia, w potyczce żołnierz SS wycelo-wał broń prosto w niego. Mnie niedostrzegł, strzeliłem skutecznie. Dzię -ki odnalezionej fotografii wspomnie-nia te odżyły, a to wydarzenie szcze-gólnie, ponieważ mjr Nowikow jestna tym zdjęciu.

Maj 1945 r.Stanisław Cudnoch nie pamięta

już nazwisk wszystkich swoich kom- panów i dowódców z cudem odna-lezionej fotografii. Pamięta natomiast

4 NR 5(293) MAJ 2015

BIUL

ETYN

URZĘ

DUDO

SPRA

WKO

MBA

TAN

TÓW

IOS

ÓBRE

PRES

JON

OWAN

YCH

Dziewiętnastoletni chorąży Stanisław Cudnoch, wraz z kompanami z bata -lionu – został uwieczniony na zdjęciu tuż po kapitulacji Berlina. Po 70 latachprzypadkiem odnalazł fotografię w jednym z tygodników.

AGNIESZKA WAŻYŃSKA

Kierunek Berlin, kwiecień 1945, po walce pod Szczecinem. Stanisław Cudnoch stoi pośrodku w górnym rzędzie FOT. ARCHIWUM PŁK. STANISŁAWA CUDNOCHA

ODNALEZIONAFOTOGRAFIA

Ilustrujące artykuł zdjęcie w tygodniku„Przegląd”, na którym StanisławCudnoch rozpoznał siebie i kolegów z plutonu

okoliczności, w jakich ją zro biono.– W pierwszych dniach maja dotar-liśmy do Wandlitz – miejscowościletniskowej pod Berlinem, w którejswoje wille miała nazistowska elitapolityczna i wojskowa. Miasteczkobyło wyludnione, domy opuszczone.Zajęliśmy część z nich i czekaliśmyna rozkazy.

W willi, w której kwaterowali-śmy, zastanowiła nas piwnica na wi -na – przestronna i zupełnie pusta.Jeden z nas odkrył, że pod płytami

chod nikowymi położonymi wokół do -mu zakopane są butelki z alkoho-lem. Były tam wina, szampany, li- kie ry i whisky z całego świata. Tomusiała być kolekcja jakiegoś nie-mieckiego konesera, a butelki, którewykopaliśmy, zajęły cały hall domu.

Pozostawaliśmy w gotowości bo-jowej, oczekując na rozkazy ze szta-bu 1. Armii. Ale gdy 7 maja późnymwieczorem otrzymaliśmy telefon, żepodpisany został akt kapitulacji i z domów, gdzie stacjonowały innejednostki, usłyszeliśmy salwy i wi-waty – wiedzieliśmy, że nie będziejuż ważniejszej w życiu okazji do ot -warcia tych butelek. Nigdy póź-niej nie miałem okazji widzieć takwyszukanych trunków – opowiada z uśmiechem Stanisław Cudnoch.

– Kilka dni po kapitulacji Nie -miec pojechaliśmy ciężarówką doBerlina. To już nie były działaniawojenne, raczej rekonesans. W mie-ście panowała cisza. Wysiedliśmy,ustawiliśmy się pod dużym pomni-kiem – i ktoś zrobił nam zdjęcie.Pamiętam tę chwilę. Potem rozdzie-liliśmy się na małe grupy i poszli-śmy oglądać zrujnowane miasto. Cojakiś czas ktoś robił zdjęcia, i udałomi się je zdobyć, z wyjątkiem tegowłaśnie jednego, na którym jesteśmywszyscy razem.

Pułkownik Stanisław Cudnoch za-chował z czasów wojny cenne pa-miątki – dokumenty, mapy z pie-czołowicie zaznaczonymi szlakami i miejscami, do których zawiodły gowojenne losy, a nawet dokumenty z rozkazami z dowództwa. I zdjęcia,również te, które zrobione zostaływłaśnie tego majowego dnia w Ber -linie. Niestety, kilka lat temu walizkazniknęła podczas remontu mieszka-nia, a próby jej odnalezienia speł złyna niczym. – Na moich zdjęciach z Berlina nie było mjr. Nowi kowa. A wiedziałem, że takie zdjęcie ist-niało, pamiętałem, jak wszys cy po-zowaliśmy do niego. I nagle, po 70latach okazało się, że miałem rację.Jest, odnalazło się w gazecie!

5NR 5(293) MAJ 2015

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

Berlin, maj 1945. Pamiątkowe zdjęcie ze zdobytej stolicy III Rzeszy FOT. ARCHIWUM PŁK. STANISŁAWA CUDNOCHA

Dru gi po prawej tochorąży Czubryt. Tennazywa się plutonowyCygler, niżej stoi pod-porucznik Krawczyk,to chyba plutonowyCelej. Ten z wąsami to nasz dowódcaNowi kow. A tutaj,niżej… to ja

NR 5(293) MAJ 2015

T a „rozrzutność” w przytoczo-nych datach wynikała z prze-niesienia przez organizatorów

głównych uroczystości rocznico-wych wyzwolenia KL Flossenbürg,tj. 23 kwietnia, na przypadającą w kalendarzu trzy dni później nie-dzielę. Dzień ten – jak się okazało –bardziej sprzyjał przyjazdowi wieludygnitarzy ze strony niemieckiej, włąc znie z premierem rządu bawar-skiego. Polskę na uroczystościachreprezentowała m.in.: delegacja Urzę-du do Spraw Kombatantów i OsóbRepresjonowanych, której przewod-niczył szef Urzędu, dr Jan StanisławCiechanowski.

Pomimo przeniesienia terminugłównych uroczystości wyzwoleniaobozu, datę 23 kwietnia przewidzia -no w programie obchodów. Tegodnia można było wysłuchać wystą-pień byłych więźniów, złożono teżkwiaty na symbolicznych grobachofiar zbrodni. Na zaproszenie bur-mistrza Flossenbürga, Thomasa Mei- lera, uczestnicy uroczystości spo-tkali się w miejskim ratuszu.

Świadek historiiReprezentujący byłych polskich

więźniów prof. Leszek Żukowski,prezes Światowego Związku Żoł -nie rzy Armii Krajowej, zabierając

głos, zwrócił uwagę na znaczenieobchodzonych rocznic, a także za-dania świadków historii. W wygłoszo -nym w języku niemieckim wystą-pieniu prof. Żukowski powie dział:– Gdyby padło pytanie: czy waż-niejsza jest 70. rocznica wyzwoleniaobozu koncentracyjnego, czy na przy- kład 75., moja odpowiedź byłabytylko jedna. Oczywiście 70. A dla-czego? Bo dziś żyje jeszcze nielicznagrupa więźniów. I my – świadkowietamtych wydarzeń, świadkowie hi-storii – możemy w niej uczestniczyć.

Jaka jest więc rola świadków hi-storii? Jesteśmy jedynymi, którzymogą dać świadectwo temu, co dzia-ło się w tym miejscu. Ale nie przy-jeżdżamy tutaj jako oskarżyciele.Swoją obecnością chcemy wszystkichostrzec – aby nigdy w przyszłości niepowtórzyła się sytuacja, by człowiek

Na terenie byłego nazistowskiego obozu koncentracyjnego KL Flossen bürg, nazy wa -nego obecnie „Miejscem Pamięci”, w dniach 23–26 kwiet nia 2015 r. celebrowano 70.rocznicę wyzwolenia więźniów przez żołnierzy Armii Amery kań skiej.

6

BIUL

ETYN

URZĘ

DUDO

SPRA

WKO

MBA

TAN

TÓW

IOS

ÓBRE

PRES

JON

OWAN

YCH

prof. LESZEK ŻUKOWSKI

70. rocznica wyzwolenia obozukoncentracyjnego KL Flossenbürg

FOT.

ŚZŻA

K

dla człowieka, w imię nieludzkiejideologii, był oprawcą i katem.

Mam nadzieję, iż kolejne roczni-ce wyzwolenia niemieckiego nazi-stowskiego obozu koncentracyjnego

KL Flossenbürg, te przypadające ponaszej śmierci, będą obchodzone rów- nie uroczyście i godnie. Nasze miej-sce – miejsce świadków historii –zajmą przedstawiciele młodszego po-kolenia, ci, którzy w bezpośrednichrozmowach z nami poznali straszną

prawdę o tym miejscu. Prawdę, któ-rej nie znajdziecie w żadnych pod-ręcznikach historii. To właśnie oni

będą strażnikami pamięci o obozachkoncentracyjnych.

Niestety, czas zmienia sposób wi-dzenia historii. Jedne fakty się za-cierają, na drugie patrzy się z innejperspektywy. Czas leczy rany i wy-piera z ludzkich serc i umysłów naj-tragiczniejsze wspomnienia. Wszys cy,którzy nie przeżyli uwięzienia w ta -kim miejscu, po tylu latach, różniemogą sobie wyobrazić wyzwolenieobozu koncentracyjnego.

W wersji optymistycznej mogąwyobrażać sobie to tak: Na apeluwieczornym komendant informujewięźniów, że wobec zbliżania się fron- tu od jutra każdy może odebrać z depozytu swoje ubranie i doku-menty, a na drogę dostanie bilet-za-świadczenie, że na koszt Rzeszy Nie -mieckiej może udać się koleją dowybranej miejscowości. Otrzyma teżpół bochenka chleba na drogę. Oczy -wiście, tak nie było.

Druga wersja wyglądała tak. Z linii frontu do obozu dociera nie-wielki oddział zwycięskiej armii. Pozlikwidowaniu wartowników infor-mują: my nie mamy ani czasu, aniodpowiednich służb, żeby zająć się

wami, ale one dotrą tutaj później.Macie natomiast jeepa z uzbrojo-nym kierowcą i przywieźcie sobie ze

wsi kilka świń, aby ugotować dobrązupę, bo magazyny są puste. Przyokazji możecie wyjaśnić międzysobą różne sprawy. Tak było np. w KL Dachau. Całą noc trwały wal -ki o utrzymanie obozu, a następnegodnia była wspaniała, tłusta grochów-ka, po której nie wytrzymało wielewygłodzonych żołądków. KL Dachauzostał wyzwolony przez Armię Ame -rykańską 29 kwietnia 1945 r.

A jak wyglądało wyzwolenie KLFlossenbürg? W założeniach KL Flos -senbürg był obliczony i wybudowa-ny na przyjęcie od 6000 do 8000więźniów. W kwietniu 1945 r. miałna stanie około 16 000 więźniów.Dodatkowo 18 kwietnia 1945 r. przy- szło z Buchenwaldu marszem śmier-ci około 6000 więźniów w opłaka-nym stanie, których we Flossen bür-gu już nie rejestrowano. Następnegodnia komendant obozu Obersturm -bannführer Otto Max Kögel na go-dzinę 21 zwołał wszystkich obozo-wych oficerów SS. Rozkazał opuścićobóz, podzielić więźniów na kolum-ny oraz przygotować wymarsz. Do -wództwo nad trzema kolumnamimar szowymi powierzył esesmanom.Byli nimi: dowódca kompanii war-towniczej w obozie Bruno Skierka,Obersturmführer Hermann Pacheni Sturmscharführer Albert Roller ko-mendant (Lagerführer) podobozuLe ngefeld. Czwartą kolumnę więź-niów, która przybyła z Buchen wal -du, prowadził dalej Schenk.

Dnia 20 kwietnia 1945 r. wyszłyz Flossenbürga cztery kolumny mar-szowe, po około 5200 osób każda. W obozie mimo gróźb, że będą za-strzeleni na miejscu, pozostało około1000 więźniów w takim stanie, żenie mogli iść o własnych siłach.

Marsz śmierci– Ja, więzień bloku 19, o numerze

23591, wyszedłem w drugiej grupie.Jako prowiant na drogę dostaliśmypo dwie garście ziarna. Czwartegodnia dostaliśmy jeszcze po 2 karto-fle surowe i 2 gotowane. Piątego

7NR 5(293) MAJ 2015

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

70. rocznica wyzwolenia KL Flossenbürg. Na zdjęciu od lewej: szef UdSKiOR Jan StanisławCiechanowski, ppłk Artur Frączek, prezes Światowego Związku Żołnierzy AK, prof. Leszek Żukowskioraz konsul Przemysław Gembiak FOT. ŚZŻAK

Tak wyglądał KL Flossenbürg przed 70 laty FOT. ARCHIWUM

dnia wydano nam po pół bochenkachleba na kolejne dwa dni marszu.Szliśmy całe 7 dni. Za to już kilkakilometrów za bramą obozu poinfor-

mowano nas, że każde wyjście z ko-lumny będzie traktowane jak próbaucieczki i karane śmiercią bez os -trze żenia. Tak samo karano próbyugaszenia pragnienia wodą inną niżz rynsztoku. Maszerowaliśmy całednie, bez odpoczynku. Noclegi mie-liśmy na gołej ziemi, a w kwietniu1945 r. były jeszcze przymrozki.Każ dego ranka w marsz śmierci wy-ruszało więc coraz mniej więźniów.Ślad naszej trasy znaczyły co kilka-dziesiąt metrów trupy zastrzelonychwięźniów. Wyglądaliśmy strasznie,wygłodzeni długotrwałym pobytemw obozie i wymęczeni 40-kilometro-wym marszem każdego dnia.

Z wymienionych 4 kolumn mar-szowych do Dachau wieczorem

27 kwietnia 1945 r. dotarła tylko 1 kolumna, ta, którą dowodził Ober-sturmführer SS Hermann Pachen, w liczbie niewiele przekraczającej1200 więźniów. Dowlokłem się nakońcu grupy. Jeśli porównamy tęliczbę z liczebnością kolumny, którawyszła z Flossenbürga, przy założe-niu, że przebyta przez nas drogamiała w przybliżeniu 280 km, towychodzi, że przebytą drogę marszuśmierci co około 40 metrów znaczył

zastrzelony więzień. A było już takblisko do wolności…

Niemiecki nazistowski obóz kon-centracyjny KL Flossenbürg zostałwyzwolony przez Armię Amerykań -ską 23 kwietnia 1945 r. Stan więź-niów, których zastali, zaszokowałwyzwolicieli. Tego nie byli w staniesobie wyobrazić, nawet w najczar-niejszych snach. Zastali wychudzo-ne, chore, zmuzułmaniałe, a jednakporuszające się szkielety. Amery ka -nie zorganizowali na miejscu szpitalpolowy, a część więźniów rozwiezio-no do okolicznych szpitali. Śmier tel -ność na tyfus brzuszny sięgała 30zgo nów dziennie. Amerykanie po-zwalali na kremowanie tych zwłokoraz tych, które pozostały dotych-

czas nieskremowane na terenie obo -zu do 1 maja 1945 r.

Zwłoki więźniów zastrzelonychpod czas marszów śmierci, w liczbieokoło 5000, zwożone przez ludnośćcywilną z najbliższej okolicy, zosta-ły pochowane na terenie zwanymDoliną Śmierci.

Wbrew znanemu niemieckiemuporządkowi, gdzie na każdym apelumusiał zgadzać się stan liczbowywięźniów żywych i martwych, zosta-ła złamana zasada zgodności stanuliczbowego. Wiadomo, ilu więźniówwyszło z Flossenbürga. Niestety, niewiadomo, ilu przeżyło wyzwolenie.

Tym wszystkim, którzy zginęli w tym miejscu, oddajemy dziś hołd– mówiłem w imie niu byłych pol-skich więźniów obozu do zgroma-dzonych.

Manipulacja liczbą ofiarDokumentacja KL Flossenbürg

obejmuje rejestrację pobytu w tymobozie ponad 100 000 więźniów, w tym 31 400 z Polski. W DolinieŚmierci – zlokalizowanej pomiędzykrematorium a kaplicą zbudowanąw 1947 r. z trzech rozebranych wieżwartowniczych – jest usypany kopiecz popiołów 3296 ofiar więźniów 18 nacji. Dalej na 18 symbolicznychgrobach więźniów poszczególnychnacji też podano liczby ofiar. W tymna grobie „polskim” – widnieje in-formacja o 17 546 ofiarach. Ponad -to na ścianie płotu jest tablica infor-mująca o pochowaniu w DolinieŚmierci ponad 5000 ofiar marszuśmierci, zwiezionych przez ludnośćcywilną z najbliższej okolicy.

Jak w świetle tych liczb ma siępodawana współcześnie informacja,że w KL Flossenbürg zginęło oko -ło 30 000 więźniów? Podczas gdywnio sek powinien brzmieć odwrot-nie: pobyt w obozie koncentracyj-nym Flossenbürg przeżyło, w całymokresie jego funkcjonowania, naj-wyżej 30 000 więźniów, a bliższąprawdy jest liczba 20 000 więźniów.

8 NR 5(293) MAJ 2015

BIUL

ETYN

URZĘ

DUDO

SPRA

WKO

MBA

TAN

TÓW

IOS

ÓBRE

PRES

JON

OWAN

YCH

Tablica poświęcona pamięci 5000 ofiar marszu śmierci. Widok na Dolinę Śmierci. Na zdjęciu zachowanawieża wartownicza, budynek krematorium i kopiec usypany z prochów ponad 3000 więźniów zamordowanych w KL Flossenbürg FOT. ŚZŻAK(2)

T o była prawdziwa rzeź. Podczasoperacji łużyckiej II Armia WPstraciła 4902 poległych, 2798

zaginionych oraz 10 532 rannychżołnierzy – czyli ponad 20% stanów.Dla porównania, w bitwie pod Mon-te Cassino – uchodzącej za bardzokrwawą – ponieśliśmy blisko pięćrazy mniejsze ofiary.

Równie przerażająco wygląda ze-stawienie strat w sprzęcie. W ciągukil ku dni trwania walk w rejonie Bu -dziszyna zniszczonych zostało 57%czołgów i dział pancernych oraz po -nad 20% artylerii. Te liczby mogłybyć jeszcze większe. Niewiele bra-kowało, by II Arma WP została cał-

kowicie rozbita. Tylko wsparcie marsz.Iwana Koniewa, który skierował napomoc Polakom aż osiem dywizjisowieckich I Frontu Ukraińskiego –zapobiegło klęsce.

Papierowa potęgaNic nie wskazywało na to, że ope-

racja łużycka będzie aż tak krwawa,a jej wynik tak długo nierozstrzy-gnięty. Gdy 16 kwietnia 1945 r. żoł-nierze I Frontu Ukraińskiego ruszy-li na Berlin, losy wojny były jużprze sądzone. Nic nie mogło uchro-nić III Rzeszy od klęski. Dyspro por -cja w liczbie ludzi i sprzętu byławprost miażdżąca. Imponująco pre-zentowała się też na papierze potę-ga II Armii WP. Pod rozkazami gen.Karola Świerczewskiego znajdowa-ło się pięć dywizji piechoty, dywizjaartylerii przeciwlotniczej, dwie bry-gady artylerii przeciwpancernej, bry- gada saperów. Siły armii uzupełniał1. Korpus Pancerny, 2. Dywizja Ar -ty lerii oraz wojska sowieckie: 16. Bry-gada Pancerna i 98. pułk artylerii ra-kietowej. W sumie dawało to blisko90 tys. żołnierzy, 521 czołgów, działpancernych i transporterów opance-rzonych, a także 1736 dział i moź-

9

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

NR 5(293) MAJ 2015

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCHFO

T. AL

RCHI

UM

MACIEJ GELBERG

Pod rozkazami gen. Karola Świer czew-skiego znajdowało siępięć dywizji piechoty,dywizja artylerii prze-ciwlotniczej, dwie bry-gady artylerii przeciw-pancernej, bry gadasaperów. Siły armiiuzupełniał 1. KorpusPancerny, 2. DywizjaAr ty lerii oraz wojska sowieckie

Generał klęskiZa walki pod Budziszynem gen. Karol Świerczewski powinien trafić pod sąd wojskowy.Jego nieposłuszeństwo, samowolna zmiana planów operacyjnych i liczne inne błędywynikające z ignorancji, buty i arogancji – kosztowały życie blisko 5 tys. żołnierzy II Armii Wojska Polskiego. Podczas jednej bitwy większe straty ponieśliśmy tylko w Powstaniu Warszawskim. Jednak pupilek Stalina, który dowodził armią, będąckompletnie pijany, nie poniósł żadnych konsekwencji. Zamiast trafić przed plutonegzekucyjny po zakończeniu walk – otrzymał trzecią gwiazdkę generalską.

dzierzy oraz 2219 samochodów.Teoretycznie były to siły ogromne, w zupełności wystarczające do rea -lizacji samodzielnych zadań. II Ar -mia WP wspólnie z 52. Armią so-wiecką miały tworzyć zgrupowaniepomocnicze 1. Frontu Ukraiń skie go.Po sforsowaniu Nysy ich bezpośred-nim celem było Drezno. Zasadniczochodziło jednak o coś więcej. Mar -sza łek Koniew wyznaczył polskiejarmii zadanie osłonięcia lewego skrzy-dła Frontu przed ewentualnym prze-ciwuderzeniem wojsk niemieckichz południa, co dawałoby swobodęgłównym siłom sowieckim naciera-jącym na Berlin. Koniewowi zależa-ło, by mieć spokój na flankach, gdyścigał się z marsz. Gieorgijem Żuko -wem o to, kto pierwszy wkroczy dostolicy III Rzeszy.

Generał Świerczewski przewidy-wał łatwe zwycięstwo. Licząc na ogól-ne załamanie Niemiec, kompletniezlekceważył przeciwnika. Nie prze-prowadził dokładnego rozpoznania,samowolnie zmienił otrzymane roz-kazy dotyczące przebiegu operacji,nie wziął też pod uwagę jakości woj-ska, którym dowodził. Choć teore-tycznie stanowiło ono poważną siłę,brak mu było doświadczenia bojo-wego, słabo wyglądało również wy-szkolenie.

Polska armia z sowieckimioficeramiII Armia WP została utworzona

w sierpniu 1944 r. na terenie tzw.Polski Lubelskiej. Jej formowanieodbywało się z dużym oporem. Po -borowi bardzo niechętnie wstępo-wa li do wojska, a ci, którzy zostalipowołani, służyli w niezwykle trud-nych warunkach. Jednostkom bra-kowało wszystkiego. Zaczynając odonuc, mundurów i żywności, kończącna sprzęcie i uzbrojeniu. Żołnie rzemusieli zdobywać jedzenie na wła-sną rękę, spać w namiotach i lepian -kach, wszyscy narzekali na warunkisanitarne. Nic więc dziwnego, że mia-ły miejsce liczne przypadki dezercji.

Najbardziej spektakularna wydarzy-ła się w nocy z 12 na 13 październi-ka 1944 r., kiedy z wojska uciekło667 żołnierzy 31. Pułku Piechoty.

Zdecydowaną większość (85%)II Armii WP stanowili Polacy, alebyła też pewna liczba Ukraińców,Białorusinów i Żydów. Zgoła od-miennie sytuacja przedstawiała się,jeśli chodzi o stanowiska dowódcze.W 57% kadra oficerska wywodziłasię z Armii Czerwonej. Co więcej,funkcje dowódcze od batalionuwzwyż zajmowali praktycznie sami

Sowieci. Jedynym wyjątkiem byłgen. Mikołaj Prus-Więckowski, sto-jący na czele 7. Dywizji Piechoty,który wywodził się jeszcze z wojskaII RP.

Generał, co kulom się nie kłaniałDowódcą armii był gen. dyw. Ka -

rol Świerczewski. Urodzony w War -sza wie, całe dorosłe życie związał zeZwiązkiem Sowieckim. Już w 1917 r.zasilił szeregi komunistów, trzy latapóźniej na ochotnika zgłosił się doArmii Tuchaczewskiego, by bić sięprzeciwko Polsce. W 1936 r. wyjechałdo Hiszpanii, by walczyć z gen. Fran-co po stronie republikańskiej. Wy -ka zał się tam nie tyle na polu bitwy,ile w robieniu czystek wśród swoichoraz mordowaniu zarówno pod-

wład nych, jak i jeńców. To tam na-rodził się przydomek „generał, cokulom się nie kłaniał”. Świer czew skibywał bowiem tak pijany, że w za-mroczeniu alkoholowym potrafiłpodczas ostrzału artyleryjskiego wy-prostowany wychodzić z okopu.

O „zdolnościach” dowódczychgen. „Waltera” można było się prze-konać w 1941 r. po ataku Niemiecna ZSRS. W listopadowej bitwiepod Wiaźmą dowodzona przez niego248. Dywizja Piechoty została do-szczętnie rozbita. Z 10 tys. żołnie-rzy podlegających Świerczew skie -mu przy życiu pozostało zaledwie…pięciu.

Wydawało się, że ta kompromita-cja zakończy się tragicznie dla Świer-czewskiego, wszak w tamtym czasieza mniejsze przewinienia spadały

Brak sukcesów militarnych „Wal ter”nadrabiał na odcinkuideologicz nym. Byłbezwzględny w tropie-niu wrogów ludu. Jegoofiarami padali głów-nie wcieleni do wojskadaw ni żołnierze ArmiiKrajowej i Ba talio nówChłopskich

10

BIUL

ETYN

URZĘ

DUDO

SPRA

WKO

MBA

TAN

TÓW

IOS

ÓBRE

PRES

JON

OWAN

YCH

Generał Karol Świerczewski i dowódcy radzieccy, n. Nysą FOT. ZE ZBIORÓW MUZEUM WOJSKA POLSKIEGO W WARSZAWIE

NR 5(293) MAJ 2015

11

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

głowy. Nic bardziej mylnego. Jedy -nie na dwa lata przesunięto go doszkolenia rezerw.

Do służby liniowej Świerczewskiwrócił w 1943 r., gdy Stalin zacząłformować Wojsko Polskie. Zostałzastępcą gen. Zyg munta Berlinga. I nadal nie stronił od alkoholu. Po -ciągnęło to za sobą kolejną tragedię.Błędne decyzje Świer czewskiego ko-sztowały życie blisko 1,5 tys. żoł-nierzy, którzy zginęli w bezsensow-nym natarciu przez Wisłę międzyDęblinem a Puława mi.

Brak sukcesów militarnych „Wal -ter” nadrabiał na odcinku ideologicz - nym. Był bezwzględny w tropieniuwrogów ludu. Jego ofiarami padaligłównie wcieleni do wojska daw niżołnierze Armii Krajowej i Ba talio -nów Chłopskich.

Choć był pupilkiem Stalina, decy -zja o mianowaniu Świerczew skie godowódcą II Armii WP była jednakdla wielu zaskoczeniem. „Wal ter”nigdy wcześniej nie dowodził więk-szym związkiem taktycznym. Racjęmieli więc autorzy książki „ArmiaBerlinga i Żymierskiego”, którzyoceniając wojsko Świerczewskiego,

zauważyli, że – doświadczenia bojo-wego brakowało całej armii – takżołnierzom, jak i dowództwu.

Samowola ŚwierczewskiegoRutyny wojennej i kompetencji

kadry oficerskiej nie brakowało zato 50 tys. Niemców, z którymi mieliwalczyć Polacy. Naprzeciw naszejarmii stanęły elitarne oddziały Gru -py Armii „Środek” feldmarsz. Fer di-nanda Schörnera. Byli to zaprawieniw bojach żołnierze m.in. dywizjigrenadierów pancernych „Branden -

burg”, korpusu pancerno-spadochro-nowego „Hermann Göring”, 20. i 21.dywizji pancernej oraz dywizji pan- cernych SS „Das Reich” i „Frunds -berg”. Dysponowali oni ok. 300 czoł- gami oraz 600 działami.

Niestety, dowództwo II Armii WPniewiele wiedziało o siłach przeciw-nika. Całkowicie zawiódł zwiad, cojest o tyle dziwne, że do dyspozycji1. Frontu Ukraińskiego należała 2. armia lotnicza. Nie spisały się teżpolskie oddziały rozpoznawcze, któ -re wykryły jedynie dziewięć z trzy-nastu niemieckich batalionów pie-choty znajdujących się na pierwszej

linii obrony. O sile i rozmieszczeniuodwodów niemieckich nie wiedzia-no nic. Za tę nieudolność Polacy za-płacili potem bardzo wysoką cenę.

Zgodnie z rozkazami marsz. Ko -nie wa operacja łużycka miała sięskładać z trzech części. Pierwszegodnia II Armia WP powinna się wbić12 km w głąb obrony nieprzyjaciela,następnego – pogłębić zdobytyteren do 22 km, a trzeciego dnia –do 45 km.

Do realizacji tych założeń gen. Ka -rol Świerczewski stworzył dwa ugru- powania. Zadaniem 7. i 9. DywizjiPiechoty było związanie wojsk nie-mieckich nad Nysą, a następnie os -łona głównego natarcia armii. Prze -pro wadzić je miało zgrupowanieuderzeniowe trzech dywizji piecho-ty, 1. Korpusu Pancernego i dywizjaartylerii. Generał „Walter” wprowa-dził też pewne zmiany do rozkazówdowódcy frontu. Wydał polecenie,by 1. Korpus Pancerny zdobył Drez -no już drugiego dnia. Teoretyczniewydawało się to osiągalne, wszak odbrzegów Nysy do stolicy Saksoniibyło niecałe 100 km. Niestety, Świer -czewski nie docenił sił przeciwnika,działających tak przed frontem, jaki na jego skrzydłach.

Początek operacjiOperacja berlińska 1. Frontu Uk -

ra ińskiego rozpoczęła się 16 kwiet-nia 1945 r. Tego samego dnia dowalk wkroczyła II Armia WP. Już nawstępie pojawiły się problemy. Atakoddziałów polskich posuwał siędu żo wolniej niż przypuszczano.Prze szło dwugodzinny ostrzał arty-leryjski nie przyniósł zamierzonychefek tów. Niemcy, wiedząc o przy-gotowanym natarciu, zawczasu opu-ścili okopy i schronili się w bez-piecznych miejscach. Ich stratybyły minimalne. Problemy miała też 16. Brygada Pancerna. Podczas prze- prawy przez Nysę jeden z czołgówzostał trafiony i zatarasował drogę,co w znaczącym stopniu opóźniłowejście do walki części oddziałów.

NR 5(293) MAJ 2015

Choć walki były bardzo zaciekłe– II Armia WP posuwała się jednakdo przodu. Do 19 kwietnia Polakomudało się przełamać linię obronynieprzyjaciela i dokonać bardzo głę-bokiego w niej wyłomu. Kłopoty mia -ło tymczasem ugrupowanie pomoc-nicze armii, które ze zmiennymszczęściem biło się z wrogiem. Spo -wo dowało to rozciągnięcie naszychwojsk. Świerczewski nie dostrzegłjednak wynikającego z tej sytuacjiniebezpieczeństwa i nakazał konty-nuowanie natarcia na głównym kie-runku uderzeniowym. Nie zaniepo-koiły go m.in. meldunki o kontr-a takach wykonanych na skrzydłosowieckiej 52. Armii. Również tozaniedbanie bardzo drogo nas kosz-towało.

W tym czasie pomyślnie rozwija-ło się tylko uderzenie naszych siłgłównych. W rezultacie II Armia WPpodzieliła się na trzy zgrupowania,rozciągnięte na przestrzeni 50 km.Tworzyły je: 1. Korpus Pancernyznajdujący się między Budziszynema Dreznem, sztab armii i jednostkiwsparcia rozlokowane na północ odBudziszyna oraz 8. i 9. Dywizja, któ rewraz z częścią 5. Dywizji Piechotyposuwały się powoli w kierunkuDrezna. Były jeszcze 7. i 10. Dywizja,które dalej walczyły nad Szprewą i pod Schwarzer Schöps. Stale pogar -szała się też sytuacja 52. Armii so-wieckiej. Co prawda jej 7. KorpusZme chanizowany i 254. DywizjaPiechoty zajęły Budziszyn, lecz natyły tego ugrupowania zaczęły wy-chodzić niemieckie oddziały przebi-jające się na północ.

Jak dziecko we mgleDnia 21 kwietnia 1945 r. nastą-

pił kontratak Niemców. Spod Bu -dzi szyna ruszyły oddziały pancerne,które bez żadneg tru du wbiły się w pustą przestrzeń między polski-mi zgrupowaniami, prze cinająclinie zaopatrzeniowe. Główne siłyII Armii Wojska Polskiego zostałyokrążone.

Tymczasem Świerczewski nadalzachowywał się jak dziecko we mgle.Ignorując śmiertelne niebezpieczeń -stwo, jakie zawisło nad jego wojskiem– wydał rozkaz dalszego natarcia naDrezno trzem dywizjom piechoty i korpusowi pancernemu. W ten spo- sób najwartościowsze jednostki bo-jowe zostały odciągnięte od miejsca,gdzie były najbardziej po trzebne.

Równocześnie w rejonie Budzi -szyna Niemcy zabrali się do rozpra-wy z okrążonymi oddziałami. Nie -mal w całości zniszczona została 16. brygada pancerna, podobnie jak

dowództwo 5. Dywizji Piechoty. Namiejscu zginął gen. bryg. AleksanderWaszkiewicz, którego tuż przedśmiercią Niemcy w bestialski spo-sób okaleczyli.

W polskim dowództwie zapano-wał kompletny chaos. Wydawanosprzeczne rozkazy. Piechota walczy-ła bez wsparcia broni pancernej i ar-tylerii. Z kolei jednostki artylerii

biły się bez osłony piechoty. Nadtymi wszystkimi wydarzeniami zu-pełnie nie panował Świerczewski,który zgodnie ze swoim zwyczajembył w tym czasie kompletnie pijany.W końcu jednak dojrzał do wnio-sku, że sytuacja stała się krytyczna, i zgodził się wycofać 1. Korpus Pan -cer ny spod Drezna. Oddziały for-sownym marszem dotarły do Budzi -szy na 22 kwietnia wieczorem. Byłojuż, niestety, za późno na skuteczneprze ciwdziałanie. Niemcy 24 kwiet-nia zdobyli miasto.

Dolina śmierciWobec zaistniałej sytuacji musiał

reagować sam marsz. Koniew. Roz -ka zał skierować w rejon walk ażosiem dywizji oraz część sił 5. Ar mii.Nakazał także ściągnąć spod Drezna8. Dywizję Piechoty, co, niestety,okazało się fatalne w skutkach dlapozostającej tam 9. Dywizji, która

12

BIUL

ETYN

URZĘ

DUDO

SPRA

WKO

MBA

TAN

TÓW

IOS

ÓBRE

PRES

JON

OWAN

YCH

NR 5(293) MAJ 2015

Generałowie: Michał Rola-Żymierski, Marian Spychalski oraz Karol Świerczewski – dowódca 2. Armii nad Nysą. Maj 1945 r. FOT. ZE ZBIORÓW MUZEUM WOJSKA POLSKIEGO W WARSZAWIE

Pełną odpowiedzial-ność za klęskę podBudziszynem ponosigen. Karol Świer czew -ski. Jego despotycznedo wodzenie, nielicze-nie się z życiem żołnie-rzy, pijaństwo – nie zo-stały ukarane. Nadalpiął się po szczeblachkariery, został posłem oraz wiceministremobrony narodowej

w ciągu najbliższych godzin zostałaokrążona.

Jednostka 26 kwietnia otrzymaław końcu rozkaz do odwrotu. Nie ste-ty, dzień wcześniej zginął oficerłącznikowy wiozący stosowne roz-kazy dla płk. Aleksandra Łaski. Tetrafiły wraz z mapą w ręce nieprzy-jaciela. Mając dokładne dane doty-czące odwrotu – Niemcy przygoto-wali zasadzkę. W miejscowości Hor kadoszło do prawdziwego pogromu.Zaatakowana została kolumna wio-ząca 300 rannych. Niemcy niemalwszystkich wymordowali.

Następnego dnia w „dolinie śmier- ci”, pomiędzy Panschwitz, Kuckau i Crostwitz, zaatakowany został z kolei 26. pułk piechoty. Polscy żoł-nierze stłoczeni na otwartej prze-strzeni byli łatwym celem dla kara-binów maszynowych i moździerzy.Niemcy dokonali kolejnej masakry,skutkiem czego pułk niemal prze-

stał istnieć. Straty wynosiły 75% sta-nu osobowego. Utracono całe tabo-ry i większość artylerii; 9. Dywizjaprzestała być zdolna do dalszychdziałań.

Świerczewski jak Che Guevara?Przełom w bitwie pod Budzi szy -

nem wreszcie nastąpił 29 i 30 kwiet -nia. Niemcy w wyniku wyczerpaniasił zdecydowali się wycofać z mia stadywizje pancerne i grenadierów, a na ich miejsce wprowadzić słabszejednostki piechoty, które przeszłydo obrony.

Walki wygasły. II Armia WP upo-rządkowała swoje szeregi, utworzo-no też ciągłą linię obronną, zabezpie-czającą lewe skrzydło sił głównych1 Frontu Ukraińskiego. W ten sposóbzadanie postawione gen. Świer czew-skiemu zostało w końcu wykonane.

Koszt operacji był jednak zdecy-dowanie zbyt wysoki. Pełną odpo-

wiedzialność ponosi za to gen. KarolŚwierczewski. Jego despotyczne do- wodzenie, nieliczenie się z życiemżołnierzy, pijaństwo – nie zostałyukarane. Nadal piął się po szcze-blach kariery, został posłem orazwiceministrem obrony narodowej.Świerczewski zgi nął niespodziewa-nie 28 marca 1947 r. w Bieszcza -dach. Według oficjalnej wersji wrazz niewielkim oddziałem wpadł podBaligrodem w zasadzkę UPA, aleniektórzy historycy utrzymują, żemogła to być prowokacja UB. Na -tu ralnie, w trakcie potyczki „Walter”ledwo się trzymał na nogach.

Po śmierci Świerczewskiego ko-muniści zaczęli budować je go legen-dę. Ukazywano gen. „Wal te ra” jakopatriotę, bohatera oraz internacjo-nalistę. Nazywano „generałem, cokulom się nie kłaniał”. Sta wiano mupomniki, jego imieniem nazwanowiele ulic, osiedli mieszkaniowych i szkół. Podobizna generała widniałana banknocie 50-złotowym.

W utrwaleniu legendy pomócmiały film i literatura. WładysławBroniewski w poemacie poświęconym„Walterowi” napisał: – Nie o każdymśpiewają pieśń, lecz to imię opiewaćbędą, ono potrafi się wznieść ponadhistorię – legendą. Natomiast Wan -da Jakubowska nakręciła hagiogra-ficzny film „Żołnierz zwycięstwa”.Na nic zdały się jednak te wysiłki i na szczęście ze Świerczewskim niestało się tak jak z Che Guevarą, któ-rego – wbrew faktom historycznym– gloryfikuje niezmiennie kulturamasowa.

13NR 5(293) MAJ 2015

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

Czesław Grzelak, Henryk Stańczyk, StefanZwoliński, „Armia Berlinga i Żymierskiego:Wojsko Polskie na froncie wschodnim 1943––1945”, Warszawa 2002.

Jacek Domański, „Budziszyn 1945”, War -sza wa 2009.

Źródła:

Defilada w Poznaniu 1945 r. Na trybunie stoją: gen. Karol Świerczewski i Bolesław Bierut FOT. ZE ZBIORÓW

MUZEUM WOJSKA POLSKIEGO W WARSZAWIE

Zdjęcia udostępniło Muzeum Wojska Polskiego w Warszawiewww.muzeumwp.pl

BIUL

ETYN

URZĘ

DUDO

SPRA

WKO

MBA

TAN

TÓW

IOS

ÓBRE

PRES

JON

OWAN

YCH

14 NR 5(293) MAJ 2015

W iosną 1920 r. front polsko--bolszewicki biegł od Dy -ne burga (który zajęliśmy

w styczniu i przekazaliśmy Łotwie),przez Połock i Bobrujsk, wzdłużPty czy i Słuczy (dopływy Prypeci),po Płoskirów i dalej wzdłuż Uszycy(dopływ Dniestru). Choć odepchnę-liśmy napastnika dość daleko nawschód – zagrożenie z jego stronywcale nie zmalało. Przeciwnie. Powyparciu z Murmańska i Archan -gielska angielskiego korpusu ekspe-dycyjnego, a przede wszystkim roz-biciu antyrewolucyjnych oddziałówadm. Kołczaka – Sowieci mogli skie-rować przeciw Polsce coraz więcejsił. Równocześnie rozmowy pokojowe,przez obie strony prowadzone bezwiększego zaangażowania, nie przy-

niosły żadnych rezultatów i w kwiet-niu zostały ostatecznie zerwane. Z każdym dniem stawało się więccoraz bardziej jasne, że lada mo-ment może dojść do decydującegostarcia.

– Wobec zagrażającej ofensywybolszewickiej – pisał w 1931 r. drStefan Hincza, autor pierwszej bio-grafii Józefa Piłsudskiego – musiałoNaczelne Dowództwo powziąć sta-nowczą decyzję, czy szukać rozstrzy-gnięcia w walce defensywnej, czy teżw walce zaczepnej. (…) Front bojo-wy wynosił przeszło 1000 kilome-trów. (…) Tymczasem siły polskiebezwzględnie były za szczupłe – li-czyły ogółem 20 dywizji piechoty.Rozrzucenie ich na tak olbrzymimfroncie w razie energicznego ataku,

musiało doprowadzić do przeła-mania. (…) Żołnierz był świeżo wy-szko lony, nieobeznany z wojną oko-pową, raczej odpowiedni do na- tarcia. Według wszelkich danychnależało oczekiwać, iż nieprzyjacielwprowadzi do boju wielkie masy ka-walerii – głośny korpus konny Bu -dzion nego – które tak słabo obsadzo -ną linię z łatwością będą mogłyprzełamać.

Od tego roku obchodzimy go już nie na sowiecką modłę 9 maja, ale 8 – jak całazachodnia Europa. Niemniej wielu, nie bez podstaw, uważa, że nie mamy czego świę to -wać. Choć Niemcy zostały pokonane, dla Polski koniec II wojny światowej oznaczałnową okupację. Jednak i ci sceptycy mają mimo wszystko powód, by 8 maja wywiesićflagę. Tego dnia, tyle że 25 lat wcześniej, polskie oddziały wkroczyły bowiem do Kijowa.

WOJCIECH LEWICKI

„DZIEŃ ZWYCIĘSTWA”

FOT.

ŚZŻA

K

Marsz. Józef Piłsudski i gen. Edward Śmigły-Rydz podczas wyprawy kijowskiej FOT. ARCHIWUM

15NR 5(293) MAJ 2015

Północ czy południeAby polska ofensywa mogła od-

nieść sukces, najpierw należało roz-dzielić siły bolszewickie na dwa –pozbawione możliwości współdzia-łania – ugrupowania.

Na początku mar ca utworzonadoraźnie Grupa Poleska, dowodzo-na przez płk. Wła dysława Sikor -skiego uderzyła więc w kierunku naMozyrz i Kalen ko wicze, które byływówczas ważnymi węzłami komu-nikacyjnymi. Cho dziło o przecięcielinii kolejowej Orsza – Żłobin –Korosteń – Żyto mierz, czyli jedyne-go dogodnego po łączenia Białorusi z Ukrainą.

Ope racja się udała i przy niewiel-kich stratach własnych (zaledwieok. 100 zabitych i rannych) siły so-wieckie zostały rozdzielone. Do na-szej niewoli dostało się ponadtoprzeszło 1 tys. żołnierzy bolszewic-

kich, zdobyliśmy też sporo materia-łu wojennego.

Teraz należało tylko podjąć decy-zję: czy zaatakować na północy, czyna południu. Józef Piłsudski zdecy-dował się wybrać ten drugi kie-runek. Przemawiały za nim dwaaspekty. Po pierwsze wstępne danewywiadowcze wskazywały, że nadDnieprem bolszewicy koncentrująpoważniejsze siły, które należałorozbić, zanim będą gotowe do pro-

wadzenia działań zaczepnych. Niemniej istotny był aspekt polityczny– prowadzone w Warszawie roko-wania polsko-ukraińskie zbliżały sięjuż do końca, a ich efektem był zawarty 21 kwietnia 1920 r. układsojuszniczy. Choć wojska atamanaSymona Petlury nie przedstawiałyjeszcze poważniejszej siły, coraz sil-niejsze wystąpienia antybolszewic-kie na Ukrainie dawały nadzieję naszybki ich rozrost. Za jednym za-machem Piłsudski mógł osiągnąćzatem dwa cele – rozbić 12. i 14.armię sowiecką oraz stworzyć bufo-rowe państwo ukraińskie, zabezpie-czające nas na froncie południo-wym.

Gdy decyzje zostały podjęte, peł -ną parą ruszyły przygotowania doofensywy. Tymczasem od połowykwietnia zaczęły napływać niepoko-jące informacje o koncentracji prze-

ciwnika na Białorusi w rejonie Wi -tebska – Orszy – Borysowa. Kościjed nak zostały już rzucone.

Tramwajem do Kijowa– Ideą przewodnią zamierzonych

na Ukrainie działań – pisał dr Ste -fan Hincza – było: front północnypozostaje na miejscu, a silne uderze-nie lewym skrzydłem nastąpi z Wo -łynia – oddziały jednym tchem do-padną linii Żytomierz – Koziatyn,

dezorganizując tyły nieprzyjaciel-skie; poczem jedna grupa wojsk na-trze wzdłuż szosy wołyńskiej, resztazaś pomaszeruje w kierunku połu-dniowo-wschodnim, by bądź zepch -nąć XII i XIV armię sowiecką doDniestru, lub o ile wojska nieprzy-jacielskie rozpoczną odwrót, rzucićsię na ich flankę, celem odcięciawroga od przepraw na Dniestrze.Odcięcia tego dokonać miała utwo-rzona w tym celu silna grupa kawa-leryjska; posunąć się ona miaławzdłuż linii kolejowej Chwastów –Białocerkiew – Rotmistrzówka. Pozakończeniu powyższych działań i po zniszczeniu w ten sposób sił so-wieckich na Ukrainie zamiaremWodza Naczelnego, dla przeciw-działania gromadzącym się siłombolszewickim na północy było: zo-stawić na Ukrainie celem osłonyarmię ukraińską, kawalerię i kilka

dywizji piechoty, a resztę wojskaszybko przerzucić na front północny,by tam przez powtórne zwycięstwowymusić pokój. Warunkiem powo-dzenia była błyskawiczna szybkośćwykonania zamierzonego planu.

Trzeba przyznać, że gdy 25 kwiet-nia rozpoczęła się ofensywa – pol-skie oddziały posuwały się w impo-nującym tempie. Już po trzechdniach zajęliśmy Żytomierz, Berdy -czów i Koziatyn, 29 kwietnia – Mo -hylów nad Dniestrem, 30 kwietnia

Defilada wojsk polskich i ukraińskich na Chreszczatyku w Kijowie, 9 maja 1920 r. FOT. ARCHIWUM

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

16 NR 5(293) MAJ 2015

BIUL

ETYN

URZĘ

DUDO

SPRA

WKO

MBA

TAN

TÓW

IOS

ÓBRE

PRES

JON

OWAN

YCH

– Winnicę. Tymczasem rozkaz na-tarcia na Kijów – główny cel operacji– wyszedł z Kwatery Głównej do-piero 7 maja po południu. Był onmocno spóźniony i wobec wydarzeńna froncie już nieaktualny. Drobnepolskie oddziały – nie czekając naniego – same zaczęły zajmować nie-bronione, opuszczone przez bolsze-wików miasto.

Rankiem 7 maja na jedno z przed- mieść wkroczył dywizjon jazdy z 1. pułku szwoleżerów. Do tram-waju jadącego z letniska PuszczaWodna wsiadł kilkuosobowy, ochot-niczy patrol z karabinem maszy-nowym. Bez najmniejszego trududojechał do centrum i… powrócił z ośmioma jeńcami, jakąś sowiec -ką wartą, która nie zdążyła jeszczeczmychnąć. Tego samego dnia, tyleże po południu, do rogatek Kijowadotarła kompania 5. pułku piecho-ty, stanowiąca oddział rozpoznaw-czy I Brygady Piechoty Legionów.

Główne siły polskie wkroczyłyjednak do Kijowa dopiero 8 maja.

Były to 1. Dywizja Piechoty Legio -nów, Brygada Piechoty Podhalań -skiej i część 15. Dywizji. Obsadzonostrategiczne punkty miasta, do wie-czora polskie oddziały stanęły nalinii Dniepru. Następnego dnia od-była się wspólna, polsko-ukraińskadefilada.

Iluzoryczny sukcesOfensywa na Kijów nie osiągnęła

jednak swojego głównego, militar-nego celu. Choć opanowaliśmy częśćUkrainy wraz z jej stolicą, pojmali-śmy ok. 30 tys. jeńców i zdobyliśmysporo uzbrojenia oraz wyposażeniawojskowego – nie udało się rozbićdwóch armii sowieckich. Nie pod-jęły one walki i uciekły za Dniepr.Co prawda w następnych dniachutworzyliśmy jeszcze silny przyczó-łek na wschodnim brzegu rzeki, alezagrożenie bolszewickie na fronciepołudniowym istniało nadal.

Jak się niebawem okazało, nie-wie le lepiej było z realizacją celu po-litycznego, określonego w specjal-

nej odezwie Józefa Piłsudskiego z 26 kwietnia 1920 r., skierowanejdo Ukraińców: – Wojska Rzeczy po -spo litej Polskiej na rozkaz mój ru-szyły naprzód, wstępując głęboko naziemie Ukrainy. Ludności ziem tychczynię wiadomem, że wojska polskieusuną z terenów, przez naród ukra-iński zamieszkałych, obcych najeźdź-ców, przeciwko którym lud ukraiń-ski powstawał z orężem w ręku, bro- niąc swych sadyb przed gwałtem,rozbojem i grabieżą. Wojska polskiepozostaną na Ukrainie przez czaspotrzebny po to, by władze na zie-miach tych mógł objąć prawy rządukraiński. Z chwilą, gdy rząd naro-dowy Rzeczypospolitej Ukraińskiejpowoła do życia władze państwowe,gdy na rubieży staną zastępy zbroj-ne ludu ukraińskiego, zdolne uchro-nić kraj ten przed nowym najazdem,a wolny naród sam o losach swoichstanowić będzie mocen – żołnierzpolski powróci w granice Rzeczy po -spolitej Polskiej, spełniwszy szczytnezadanie walki o wolność ludów.

Rozbudowa wojsk ukraińskich na-stępowała jednak powoli i po mie-siącu od zajęcia Kijowa osiągnęłyone liczebność raptem ok. 20 tys., i to zaledwie w połowie w linii. Z ich administracją było jeszcze go-rzej, dlatego nasi dowódcy, siłą rze-czy, musieli sprawować często wła-dzę w terenie. W rezultacie polskieoddziały nie mogły więc opuścićzajętych terenów i wyruszyć nawzmo cnienie frontu północnego,gdzie bolszewicy koncentrowali jużspore siły.

Powitanie marsz. Józefa Piłsudskiego po powrocie z wyprawy kijowskiej, pl. Trzech Krzyży w Warszawie, 18 maja 1920 r. FOT. ARCHIWUM

T owarzysze, jechałem czerwo-nym tramwajem socjalizmu ażdo przystanku „Niepodległość”,

ale tam wysiadłem – oznajmił daw-nym współpracownikom z PolskiejPartii Socjalistycznej Józef Pił sud -ski. Gdy wypowiadał te słowa, namapę Europy po 123 latach zabo-rów powróciło już państwo polskie.Kształt jego granic trzeba było jed-nak dopiero wywalczyć. Piłsudski,mający za sobą przeszłość rewolu-cjonisty i legionisty, miał niebawemsprawdzić się po raz kolejny – tymrazem jako zwycięski wódz odro-dzonej armii. I nie zawiódł, choć w dziedzinie wojskowości był samo-ukiem.

„Robota wojskowa” – rzecz świętaWojsko i czyn zbrojny, szczegól-

nie ten niepodległościowy, były przy- szłemu marszałkowi wyjątkowo bli-skie. Już za młodu, mieszkając narodzinnej Wileńszczyźnie, przysłu-chiwał się opowieściom o powsta-niu styczniowym. Był wychowywa-ny w kulcie bohaterów 1863 r. –jego ojciec, Józef Wincenty, pełniłwówczas funkcję komisarza rządupowstańczego na powiat kowieński.Pozytywny stosunek do tego naj-wię kszego polskiego zrywu niepod-ległościowego będzie aż nadto wi-doczny w rządzonej przez Piłsud-skiego II RP.

Z biegiem lat w młodym Józefiedojrzewał antyrosyjski światopogląd– zaczął działać w wileńskiej kon-spiracji, wtajemniczony był nawetw spisek na życie cara Aleksandra III.Karą była zsyłka na Syberię. Po pię-ciu latach Piłsudski wrócił odmie-niony. Wstąpił do PPS, szybko piąłsię po szczeblach partyjnej kariery.Był głównym założycielem Organi -zacji Bojowej Polskiej Partii So cja -lis tycznej, odpowiadającej za walkęzbrojną z przedstawicielami carskie-go aparatu władzy.

W tym czasie, jako bojowiec PPS,Piłsudski usilnie zabiegał o podjęcie„roboty wojskowej” na rzecz przy-szłej Polski. – Jego stanowisko stresz-czające się w dążeniu do systema-tycznego wytworzenia wielkiej siłybojowej, która by mogła odegrać ro -lę rozstrzygającą w decydującymmomencie rewolucji, napotykałozna czny opór ze strony lewicowegokie rownictwa partii – pisał we wspo-

NR 5(293) MAJ 2015 17

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

Józef Piłsudski– pierwszy żołnierz II Rzeczypospolitej

Zmarły 80 lat temu Józef Piłsudski przysłużył się Polsce na wiele sposobów, choćgłównie kojarzony jest za sprawą wielkich zasług wojskowych. Był weteranemwalk o niepodległość, zwierzchnikiem sił zbrojnych, dzierżył buławę mar szał -kowską. Jego talenty militarne są niezaprzeczalne, choć Piłsudski żadnej aka -demii wojskowej nigdy nie ukończył.

WALDEMAR KOWALSKI

FOT.

NARO

DOW

E AR

CHIW

UM C

YFRO

WE

(WW

W.N

AC.G

OV.P

L)

m nieniach bliski współpracownikPił sudskiego, Leon Wasilewski.

Twórca idei legionowejPo upadku rewolucji 1905 r.

przy szły marszałek poświęcił się or-ganizacji ruchu strzeleckiego w Ga -licji. Działał na rzecz Polskich Dru -żyn Strzeleckich i Związku Strze -leckiego („Strzelca”), które wykształ -ciły późniejsze kadry legionowe.To właśnie w nich służyli młodzichłopcy, którzy 6 sierpnia 1914 r.wymaszerowali z podkrakowskichOleandrów do Królestwa Polskiego.

– Żołnierze! Spotkał was ten za-szczyt niezmierny, że pierwsi pój-dziecie do Królestwa i przestąpiciegranicę rosyjskiego zaboru, jako czo-łowa kolumna wojska polskiego, idą-cego walczyć za oswobodzenie Oj -czy zny. Wszyscy jesteście równiwo bec ofiar, jakie ponieść macie.Wszyscy jesteście żołnierzami. Nienaznaczam szarż, każę tylko do-świadczeńszym wśród was pełnićfunkcje dowódców. Szarże uzyskaciew bitwach. Każdy z was może zostaćoficerem, jak również każdy oficermoże znów zejść do szeregowców,czego oby nie było. (…) Patrzę nawas jako na kadry, z których rozwi-

nąć się ma przyszła armia polska i pozdrawiam was jako pierwszą ka-drową kompanię – mówił Piłsudskido swych podkomendnych, którzyniebawem mieli wyruszyć na swójpierwszy w nowej wojnie bój.

Choć plan wywołania antyrosyj-skiego powstania nie powiódł się, li-cząca ponad 100 strzelców I Kom -pania Kadrowa stała się niebawemzalążkiem Legionów. Jednocześnieprzyszły marszałek organizował taj -ne struktury niepodległościowe – w 1914 r. utworzył Polską Orga -nizację Wojskową (POW), którejczłonkowie mieli przejąć władzę z rąk okupantów w najbardziej do-godnej chwili.

Od brygadiera do bohateraPo wybuchu I wojny światowej

Piłsudski dowodził początkowo je-dynie pułkiem (powstał z przekształ-cenia I Kompanii Kadrowej), potemlegendarną I Brygadą. Miał zaled-wie stopień brygadiera, ale z jegozdaniem liczyli się wszyscy. Choćtak naprawdę wojskową karierę za-czął grubo po czterdziestce, na woj-nie znał się jak mało kto. Co więcej,uchodził za dowódcę, który dbał o swoich żołnierzy – wiele miesięcyspędził z nimi w okopach, przemie-rzył cały szlak bojowy od Kielec -czyz ny po Wołyń. Nie zabrakło gorównież pod Kostiuchnówką, gdziew lipcu 1916 r. Legiony stoczyłyswój najkrwawszy bój, powstrzymu-jąc ofensywę gen. Brusiłowa. Po le -gło wówczas bądź zostało rannychok. 2 tys. Polaków, przy czym stra-ty w 5. pułku piechoty przekracza-ły połowę stanu osobowego.

Legendę Ziuka – jak mówili naPiłsudskiego jego najbliżsi współ-pracownicy – wzmacniały nie tylkoczyny bojowe, ale i nieprzejednanapostawa wobec mocarstw. Począt -ko wo postawił na współpracę z pań-stwami centralnymi i wspólną wal -kę z najgroźniejszym jego zdaniemzaborcą – Rosją. Gdy jednak szalazwycięstwa po trochu zaczęła sięprzechylać na stronę Niemiec i Au -strii – zerwał „sojusz”. W 1917 r.odmówił złożenia przysięgi na wier-ność cesarzowi Niemiec Wilhel mo -wi II, nie godząc się tym samym nawłączenie Legionów do tzw. Pol -skie go Korpusu Posiłkowego. Zostałaresztowany i osadzony w magde-burskiej twierdzy, a jego żołnierze w obozach internowania w Szczy -pior nie i Beniaminowie.

Tym posunięciem zyskał sobiejednak sławę i stał się niekwestiono -wanym wodzem, nawet dla polskichkorpusów na wschodzie – głów nąpostacią czynu niepodległościowe-go. Gdy wracał z niewoli do War -szawy 10 listopada 1918 r., był jużbohaterem, człowiekiem, który utoż-

18

BIUL

ETYN

URZĘ

DUDO

SPRA

WKO

MBA

TAN

TÓW

IOS

ÓBRE

PRES

JON

OWAN

YCH

Kielce, sierpień 1918 r. Sztab oficerów legionowych z komendantem Józefem Piłsudskim. Od lewejstoją: Ignacy Boerner, Sulistrowski, Aleksander Litwinowicz, dowódca patrolu sanitarnego I KompaniiKadrowej Władysław Stryjeński, Michał Sokolnicki, N.N., Kazimierz Sosnkowski, Michał Fuksiewicz,Józef Piłsudski, Michał Sawicki, Władysław Belina-Prażmowski, Mieczysław Trojanowski, WacławStachiewicz, Walery Sławek, Horoszkiewicz, Gustaw Daniłowski FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE (WWW.NAC.GOV.PL)

Józef Piłsudski na froncie galicyjskim.Zakopane, rok 1919 FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE

(WWW.NAC.GOV.PL)

NR 5(293) MAJ 2015

19

samiał w swej osobie długoletniąwalkę o polską państwowość. Do -świadczonym wojskowym, któryumiał politycznie kalkulować, abyosiągnąć zamierzony cel. Nazajutrz,11 listopada, otrzymał od Rady Re -gencyjnej władzę wojskową – dzieńten obchodzony jest jako symbo-liczna data odzyskania przez Polskęniepodległości.

Zwycięski wódz– Wszystkie moje wysiłki muszą

iść w kierunku armii. (…) Gdy będęmiał wojsko, będę miał wszystko w ręku. (…) Potrzebuję żołnierza,słyszycie! – mówił Piłsudski do bli-skich współpracowników świeżo poodzyskaniu niepodległości, w stycz-niu 1919 r. Doskonale zdawał sobiebowiem sprawę z faktu, że stabil-ność granic odrodzonego państwamoże zapewnić tylko silna armia.On, jako Wódz Naczelny, miał się o nią postarać.

Zanim okrzepła młoda państwo-wość nad Wisłą, na ziemie polskiewtargnęła Armia Czerwona, zatrzy-mana dopiero pod stolicą. Bitwawarszawska z sierpnia 1920 r. prze-sądziła o uratowaniu Polski, a możei Europy Zachodniej, przed bolsze-wizmem. Wcześniej, w maju 1920 r.,

już jako marszałek, Piłsudski wypra-wił się na Kijów, a po sześciu mie-sią cach, w październiku 1920 r.,przy łączył do Polski Wilno.

Czas próbyW 1923 r. Piłsudski po kolei zre-

zygnował ze wszystkich godnościpaństwowych. Opluwany przez pra-wicę usunął się w cień życia poli-tycznego, wyprowadził z Belwederui zamieszkał w Sulejówku. GenerałSosnkowski, w przemówieniu wy- głoszonym w Lon dynie w 1943 r.,tak scharakteryzował ówczesną sy-tuację: – Najważniejszym bodaj za-wodem Piłsudskiego jako budow-niczego państwa było uchwaloneprzez Sejm Ustawodawczy prawo

konstytucyjne (chodzi o konstytucjęz 17 marca 1921 r. – W.K.). Zamiaststać się początkiem nowego życiawolnej i odrodzonej Ojczyzny, stwo-rzyło oligarchię sejmową, w cieniuktórej stał prezydent pozbawionywszelkiej władzy i rząd, którym rzą-dził wielogłowy zespół poselski. Nie -chęć osobista do Piłsudskiego i lękprzed nim zrodziły system będącyzniekształceniem parlamentaryzmu,naruszeniem zdrowej równowagiwładz, źródłem rozterek wewnętrz-nych i jedną z przyczyn późniejszegodramatu. Sam marszałek dobitnieuzasadnił swoją decyzję 3 lipca1923 r. na bankiecie w hotelu Bri -stol: – I ja idę do błota. (…) Gdzieindziej wódz naczelny, który zwy-ciężył, jest czczony, spotykają go za-szczyty i honory. (…) U nas jest ina-czej. Wódz ma iść w błoto.

Wojsko stało jednak murem zamar szałkiem i gdy przyszedł czas pró -by – nie zawiodło jego oczekiwań.Byli legioniści Piłsudskiego 12 maja1926 r. stanęli na wysokości zadaniai razem z nim wkroczyli do War sza -wy. Nie obyło się jednak bez rozle-wu krwi. – Do mnie, dziecko, będzieszstrzelał? – zapytał pewny sie bie mar- szałek młodego oficera, por. Hen ry -ka Piątkowskiego, zagradzającegomu drogę na moście Poniatow skie -go. – Tak, bo taki mam rozkaz – od-powiedział Piątkowski, wierny ów-czes nej konstytucji i obozowi rządzą-cemu. W czasie przewrotu, w tokuwalk o stolicę z armią wierną prezy-dentowi Stanisławowi Wojciechow -skie mu i rządowi, nie unikniętoofiar. Ceną za objęcie władzy byłaśmierć 379 osób, w tym 164 cywi-lów.

Po zamachu majowym marszałeknie przyjął urzędu prezydenta, choćtaki mu proponowano, po czym zno-wu zajął się tym, na czym się znał – sprawami armii. Pełnił funkcję mi-nistra spraw wojskowych oraz szefaGeneralnego Inspektoratu Sił Zbroj-nych, co w przypadku wojny rów-noznaczne było z funkcją Naczel ne -

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

Józef Piłsudski (piąty z lewej) z żołnierzami. Widoczny również jego adiutant por. BolesławWieniawa-Długoszowski (drugi z prawej) FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE (WWW.NAC.GOV.PL)

Piłsudski dosko-nale zdawał sobiesprawę z faktu, że stabilność granicodrodzonego państwamoże zapewnić tylkosilna armia. On, jakoWódz Na czelny, miałsię o nią postarać

NR 5(293) MAJ 2015

20

BIUL

ETYN

URZĘ

DUDO

SPRA

WKO

MBA

TAN

TÓW

IOS

ÓBRE

PRES

JON

OWAN

YCH

go Wodza. Oba stanowiska piastowałaż do śmierci.

Kult powstania styczniowegoOkres II RP był czasem, kie dy

szczególnie rozwijał się kult powsta-nia styczniowego. Marszałek Pił sud -ski po został wierny tradycji, z którejwy rósł; przy wielu okazjach podkre-ślał znaczenie roku 1863 dla odzy-skania przez Polaków suwerennegobytu państwowego. Już w styczniu1919 r., jako Naczelnik Państwa – na -dał weteranom XIX-wiecznych zry-wów uprawnienia żołnierzy WojskaPolskiego. Na mocy jego rozkazu po-wstańcy – zarówno listopadowi, jaki styczniowi – zyskiwali prawo nosze-nia munduru wojsk polskich w dniuroczyste.

Niemal dokładnie pięć lat póź-niej, w styczniu 1924 r., Piłsudskiwy głosił na cześć powstańców od-czyt, w którym mówił: – Rok 1863dał wielkość nieznaną, wielkość, codo której i teraz świat wątpi, gdymówi o nas, wielkość zaprzeczającąwszystkiemu temu, co my o sobie mó- wimy, wielkość cudu pracy, ogromupracy zbiorowej, siły zbiorowej wy-siłków woli, siły moralnej. (…) I gdyraz jeszcze rzucam pytanie: wielko-

Portret Józefa Piłsudskiego umieszczony na rynku podczas uroczystości imieninowych marszałka w Bochni 19 marca 1933 r. FOT. NARODOWE

ARCHIWUM CYFROWE (WWW.NAC.GOV.PL)

Rocznicowe uroczystościSzef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, JanStanisław Ciechanowski, 12 maja 2015 r. wziął udział w obchodach rocz-nicy śmierci marsz. Józefa Piłsudskiego. Organizatorami uroczystości byłyZwiązek Piłsudczyków, Instytut Józefa Piłsudskiego Poświęcony BadaniuNajnowszej Historii Polski oraz Związek Strzelecki „Strzelec”. Obchody roz-poczęła uroczysta zmiana warty przy Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie z udziałem asysty honorowej Wojska Polskiego. Po niej od-była się ceremonia złożenia wieńców. Zebrani przeszli następnie przed po-mnik Józefa Piłsudskiego, gdzie odbył się Apel Pamięci „W hołdzieMarszałkowi” i złożono kwiaty.

Szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych powie-dział do zebranych: – Marszałek budował to Państwo w taki sposób, żegdy go żegnano, wielu ludzi zdawało sobie sprawę, że bez Piłsudskiego bę-dzie trudno. Osierocił Polskę. W 1939 r. go zabrakło. Zabrakło wodza, wiel-kiego polityka i stratega. Już po II wojnie światowej, gdy Polska popadła w zniewolenie, Józef Piłsudski był symbolem. Każde kolejne pokolenie,które walczyło o wolną Polskę, miało jego postać na swoich sztandarach.Zwracając się do licznie zgromadzonej młodzieży, apelował: – Pamiętajcieo tym wielkim Polaku, ojcu polskiej niepodległości; tym, który wskrzesiłRzeczpospolitą. Dla nas wszystkich pozostanie on wzorem na zawsze.

W ramach obchodów w archikatedrze św. Jana Chrzciciela w War -szawie została odprawiona Msza Święta w intencji marszałka i jego żoł-nierzy. Rozstrzygnięty został również XVI Ogólnopolski Konkurs Plastyczno--Literacki poświęcony Józefowi Piłsudskiemu pod patronatem KarolinyKaczorowskiej, małżonki ostatniego prezydenta II Rzeczypospolitej.Zorganizował go Związek Piłsudczyków, dzięki wsparciu udzielonemu mię-dzy innymi przez Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych.W konkursie wzięło udział blisko półtora tysiąca uczniów ze szkół podsta-wowych, gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych oraz członków organizacjipozarządowych z całego kraju. Jego uczestnicy przygotowali plakaty z oka-zji 80. rocznicy śmierci marszałka, komiksy poświęcone JózefowiPiłsudskiemu, projekty gier strategicznych o bitwie warszawskiej, przewodniki po miejscach związanych z walkami Legionów, a także scena-riusze sztuk teatralnych, słuchowisk radiowych i filmów.

Marszałek budował to Państwo w taki sposób, że gdy go żegnano, wielu ludzi zdawałosobie sprawę, że bez Piłsudskiego będzie trudno. Osierocił Polskę FOT. ALINA NOWACKA/UDSKIOR

21

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

ści, gdzie twoje imię? – znajduję od-powiedź: wielkość naszego narodu w wielkiej epoce 1863 r. istniała, a polegała ona na jedynym może w dziejach naszych rządzie, który,nieznany z imienia, był tak szanowa-ny i tak słuchany, że zazdrość wzbu-dzać może we wszystkich krajach i u wszystkich narodów.

Piłsudski a myśl wojskowaChoć przeciwnicy Piłsudskiego

wy tykali mu braki w wojskowej edu- kacji – bez wątpienia był on genial-nym samoukiem, obdarzonym mili-tarnym talentem. W kwestii armiibył jednak „konserwatystą”, wojsko-wym tzw. starej daty. Nie doceniałplanowania obronnego (niemającegozresztą w Wojsku Polskim żadnejtradycji), za jego rządów Sztab Głów-ny funkcjonował w formie szcząt-kowej. Nie opracowano zatem pla -nu wojny z Niemcami i Rosją, a planmobilizacyjny był przestarzały, jużdawno nieaktualny.

Każda nowa wojna – uważał mar-szałek – jest niepodobna do po-przedniej i nie ma co jej zawczasuplanować. Doktryna wojenna opie-rała się więc na manewrze – co wy-kluczało budowę silnych umocnieńna granicy (na co zresztą nie byłonas stać) i sprowadzała się do poglą-

du, iż to dowódca na froncie podej-muje zasadnicze decyzje, nie będącograniczonym wcześ niejszymi zało-żeniami taktycznymi. Sztaby miałypełnić tylko funkcję pomocniczą,przygotowując podstawy do podję-cia właściwych decyzji.

Niektórzy zarzucają Piłsudskie -mu także, że nie wspierał rozwojunowych technik wojskowych – bro -ni pancernej i lotnictwa szturmowe-go. Jest to jednak opinia dość ab-surdalna, bowiem do połowy lat 30.żadna armia, może tylko poza sowiec-ką Rosją – nic w tym kierunku nierobiła. W tym czasie nawet w Niem-czech nie było ani jednej dywizjipancernej, a czołgi, do czasu memo-randum gen. Guderiana (1937 r.) –traktowano nie jako samodzielną si -łę uderzeniową, ale wyłącznie jakowsparcie piechoty. Zresztą wielkikryzys finansowy, który skończył sięmniej więcej wtedy, gdy marszałek

zmarł – nie pozwalał na poważniej-sze zbrojenia.

Wzór żołnierzaPiłsudski, choć miał na sprawy

armii określone, dla przeciwnikówprzestarzałe, poglądy – z pewnościąwiele dobrego dla niej zrobił. Zacząłjako rewolucjonista, zesłaniec, potembił się w Legionach, następnie wal-czył już jako wódz odrodzonego Woj -ska Polskiego. Co więcej, studiowałhistorię wojskowości; wiele pisał o swoich wojennych przeżyciach. Toautor m.in. publikacji: „O wartościżołnierza Legjonów” (1923), „Rok1920” (1924) i „Moje pierwsze boje”(1925).

Nie było drugiego takiego mężastanu, który pełniłby w niedługimczasie tyle ważnych stanowisk zwią-zanych z armią. Piłsudski był Tym -cza sowym Naczelnikiem Państwa i Naczelnym Wodzem Polskich SiłZbrojnych (1918), NaczelnikiemPań stwa i Naczelnym Wodzem(1919–1922), szefem Sztabu Ge -ne ral nego Wojska Polskiego (1922––1923), ministrem spraw wojsko-wych (1918, 1926–1935) i Gene -ral nym Inspektorem Sił Zbrojnych(1926–1935).

Był w wojsku osobą najważniejszą– dzierżył przez 15 lat buławę mar-szałkowską; odznaczono go wielo-ma orderami, także zagranicznymi.Łącznie z tym najważniejszym dlakażdego żołnierza – Orderem Virtu -ti Militari. Mimo to Piłsudski za-wsze nosił skromną maciejówkę, niekryjąc sentymentu do czasów legio-nowych – okresu, gdy stał się żoł-nie rzem z krwi i kości.

Z wojskiem związany był aż doswych ostatnich dni. Gdy zmarł,polska armia, podobnie jak cały krajpogrążyły się w żałobie. W uroczys -tościach pogrzebowych wzięło udziałok. 300 tys. osób.

Uroczystości pogrzebowe marszałka Polski Józefa Piłsudskiego w Warszawie. Trumna na lawecie armatniej w drodze na Pole Mokotowskie FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE (WWW.NAC.GOV.PL)

NR 5(293) MAJ 2015

Zdjęcia udostępniło Narodowe Archiwum Cyfrowewww.nac.gov.pl

Nie było drugiegotakiego męża stanu,który pełniłby w nie-długim czasie tyleważnych stanowiskzwiązanych z armią

22

B yła wiosna 1918 r. Choć niktwówczas o tym jeszcze nie wie- dział, wielka wojna w Europie

wkraczała w swą ostatnią, decydu-jącą fazę. I co ciekawe, to nie przy-szli zwycięzcy byli bliżsi wówczassukcesu, tylko państwa centralne.Na wszystkich frontach ententa po-nosiła wtedy mniejsze lub większestraty terytorialne. Na zachodzie,po latach ciężkich i wyniszczającychobie strony walk pozycyjnych, któ-rych niemal symbolem stały się Ver -dun i Somma, armia niemiecka po-nownie przeszła do ofensywy. Naj -pierw uderzyła w kierunku Amiens,później we Flandrii, następnie nadMar ną. Co prawda nie udało się jejosiągnąć takich sukcesów jak w 1914 r., gdy stanęła niemal u wrót

Paryża, ale i tak póki co inicjatywaznajdowała się po jej stronie. Nawetprzystąpienie USA do wojny niezmie niło jeszcze sytuacji. Oddziałyamerykańskie dopiero lądowały nakontynencie i musiało upłynąć kilkatygodni, by mogły przechylić szalęzwycięstwa.

Był jeszcze front włoski, nigdyniemający zbyt dużego znaczeniastrategicznego. Na lata utknął zresz-tą na słynnych ferratach w Dolo mi -tach, lub zmagano się w kolejnychbitwach nad rzeką Isonzo – a więcpo południowej stronie Alp. Na do-datek pod koniec 1917 r. Włosi ule-gli i dopiero przy wsparciu wojskfrancusko-angielskich zdołali utwo-rzyć nową linię obronną nad Piawą,czyli niemal u wrót Wenecji. Jeszcze

gorzej wyglądała sytuacja na Bałka -nach, gdzie Austriacy opanowaliniemal całe terytorium Serbii, Czar -nogóry, Albanii i Rumunii, uzyskującdzięki temu swobodne połączenie z Turcją.

Teoretycznie istniał jeszcze frontwschodni, a w zasadzie to, co z nie gow owym czasie zostało. Jego złowro-gi walec po przetoczeniu się przezpolskie ziemie stracił swą początko-wą siłę rozpędu, prawie stanął, rdze-wiejąc gdzieś nad Dnieprem. Ta nie-gdyś jedna z najważniejszych arenwielkiej wojny straciła ostatnio naznaczeniu, praktycznie przestała ist-nieć. Rewolucja lutowa 1917 r. od-sunęła co prawda cara od władzy,ale nie wycofała jeszcze Rosji z glo-balnego konfliktu. Dopiero drugafaza przewrotu – zwana powszech-nie rewolucją październikową –dokonała strategicznego zwrotu.Już po miesiącu zawarto rozejm, a w mar cu 1918 r. separatystycznypokój w Brześ ciu.

WOJCIECH LEWICKI

OOSSTTAATTNNIIAA BBIITTWWAALLEEGGIIOONNÓÓWW

Mimo że od prawie roku Legiony Piłsudskiego były już legendą tworzącą jedyniemoralne podwaliny pod niepodległy byt przyszłego państwa – jego nieliczni żołnierzeposiadający jeszcze broń stanęli do ostatniego boju. Tym razem nie z Rosjanami, alez dotychczasowym sojusznikiem – Niemcami, których w tym czasie komendant byłwięźniem. Co prawda bitwę przegrali, ale ocalili coś więcej – honor.

BIUL

ETYN

URZĘ

DUDO

SPRA

WKO

MBA

TAN

TÓW

IOS

ÓBRE

PRES

JON

OWAN

YCH

FOT.

ZBIO

RY M

UZEU

M W

OJSK

A PO

LSKIE

GO

NR 5(293) MAJ 2015

23

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

Pozostała tylko legendaOd samego początku wojny Po -

lacy usiłowali tworzyć własne od-działy. Już w sierpniu 1914 r. jakopierwsze do boju wyruszyły LegionyJózefa Piłsudskiego – najpierw z kra- kowskich Oleandrów wymaszero-wała 1. Kompania Kadrowa, w ślad zanią cała I Brygada, a ze Lwowa – tzw.Legion Wschodni, który z czasemstał się zalążkiem II Brygady Kar pac- kiej, zwanej „Żelazną”.

Tyle tylko że po trzech latach krwa-wych zmagań, poza legendą, niewie-le z tego wojska ocalało: kilka tysię-cy żołnierzy zginęło, kolejne tysiącepo kryzysie przysięgowym interno-wano w Szczypiornie i Beniami no -wie, innych, jako poddanych Ce -sar stwa Austro-Węgierskiego wcie-lo no do CK Armii i wysłano na frontwłoski lub do Dalmacji. Nawet samkomendant stracił wolność i zostałzesłany do twierdzy w Magdeburgu.Broń w ręku utrzymały tylko mniejliczne pułki II Brygady, ale i one za-ledwie po kilku miesiącach wypo-wiedziały posłuszeństwo państwomcentralnym. W proteście przeciwkozawarciu pokoju w Brześciu – prze-biły się przez front pod Rafajłową i zasiliły szeregi polskich korpusówna wschodzie.

Legion Puławski Zgoła inaczej rzecz się miała po

drugiej stronie frontu. Tak jak Pił sud-skiemu jeszcze przed wojną udało sięza przyzwoleniem austriackim stwo- rzyć zalążki polskiej siły zbrojnej,tak w zaborze rosyjskim Stron nic -two Narodowo-Demokratyczne, ma- jące olbrzymie wpływy w Kongre -sówce, podobnej inicjatywy nie pod-jęło. Dopiero we wrześniu 1914 r.jego przedstawiciele zwrócili się dodowództwa armii carskiej z projek-tem utworzenia tzw. Legii Polskiej,co zostało odrzucone.

Mimo to za sprawą nikomu wcze-śniej szerzej nieznanego WitoldaOs toja-Gorczyńskiego, który jakimścudem dogadał się z gen. Iwano -

wem, dowódcą frontu południowo--zachodniego, w Brześciu i Chełmiezaczęły w tym czasie formować siępierwsze polskie oddziały. Ich zada-niem miały być działania partyzanc-kie i dywersyjne na tyłach orazskrzy dłach nieprzyjaciela.

W listopadzie 1914 r. w Warsza -wie powstał Komitet Narodowy Pol-ski z Dmowskim i Balickim na czele.W jego pierwszej odezwie czy tamy,iż naród – wszystkiemi siłami starasię do zwycięstwa nad Niemcamiprzyczynić, natomiast nasza mło-dzież pospieszyła z zapałem do sze-regów armii rosyjskiej, w której za

wielką sprawę walczą setki tysięcyPolaków. Wzywała też do lojalnościw stosunku do wojsk carskich, bo-wiem ich zwycięstwo ziści – zjedno-czenie Polski i założenie podwalinswobodnego rozwoju narodowego.Mimo że owa deklaracja daleka byław swej wymowie od haseł niepod-ległości, Komitet jako główne zada-nie wyznaczył sobie doprowadzeniedo powstania polskich jednostek.

W pierwszej kolejności udało sięporozumieć z gen. Iwanowem i prze- kształcić luźne dotąd oddziały Gor -czyńskiego w batalion piechoty, kom- panię karabinów maszynowych,kompanię łączności i szwadron ka-walerii pod dowództwem płk. Re -utta. Równocześnie uzyskano zgodę

na: – przyznanie formującym sięLegionom komendy i urzędowania w języku polskim, (…) przenoszeniesię oficerów Polaków z armii rosyj-skiej, (…) przyjmowanie ochotnikóworaz – co nie mniej ważne – zapew-nienie, że oddziały nie będą użytedo walki z wojskami Piłsudskiego.Całe te siły od miejsca formowania– nazywano Legionem Puławskim.

Początkowo organizacja oddzia-łów szła stosunkowo sprawnie, alejuż w grudniu sytuacja się skompli-kowała. Okazało się bowiem, czegopolskie zwierzchnictwo politycznenie dopilnowało, że Legion jako for-

macja „pospolitego ruszenia” niepodlegała formalnie dowódcy fron-tu, lecz władzom krajowym, trady-cyjnie negatywnie nastawionymprze ciwko wszystkiemu, co polskie.W rezultacie jednostka została roz-wiązana i wcielona do rezerwowychwojsk rosyjskich – jako 739. druży-na nowoaleksandryjka, 740. druży-na lubelska oraz 104. i 105. sotniakozacka. Zabroniono też noszeniapolskich znaków, używania naszegojęzyka w korespondencji wewnętrz-nej, a wszystkie relacje prasowe do-tyczące Legionu skreślała cenzura.

Mimo to, choć podzielony jużformalnie na odrębne oddziały, pol-ski Legion wyjechał na front jakojedna grupa bojowa. Sławę przynio-

Po kryzysie przysięgowym broń w ręku utrzymały tylko pułki II Brygady. Na zdjęciu wizytacja oddziałówprzez cesarza Karola I. Liskowiec na Bukowinie, grudzień 1917 r. FOT. ARCHIWUM

NR 5(293) MAJ 2015

sły mu walki pod Pakosławiem (re- jon Gorlic), gdzie w szturmie na ba-gnety poniósł ok. 25-proc. straty.Niewiele lepiej było pod Chechełkączy Nurcem na Podlasiu. W rezulta-

cie gdy we wrześniu 1915 r. dotarłna odpoczynek do Bobrujska – li-czył zaledwie ok. 110 bagnetów,czy li 15% stanów wyjściowych.

Od brygady do dywizjiW tym samym czasie gen. Szy -

ma nowski dostał zgodę na formo-wanie polskiej brygady strzelców.Oczywiście jego kadrą stały sięresztki słynnego już Legionu, zasilo-ne ochotnikami z Litwy i Białorusi.Ale i tym razem nad jednostką za-wisła ciężka, rosyjska ręka. Sze fos -two sztabu objął kpt. Żyliński, oficercarskiej żandarmerii, do od działówwcielono wielu pseudo-Polaków. – Na czele stali ludzie z urzędu – pi -sał Henryk Bagiński, oficer Legionu– zaprawieni długoletnią służbą car-ską do strachu przed tym, co polskie,i przyzwyczajeni do tego, co car zanich myślał. Naraz, ni stąd, ni zo -wąd znaleźli się wśród Polaków. Z początku nie wiedzieli, co począć z sobą, bo mowa polska im się niekleiła, gdyż przyzwyczaili się mówićpo rosyjsku, a wielu tych panów dlakariery pożeniło się z Rosjankami.

W marcu 1916 r. brygada, liczącaok. 4 tys. bagnetów – wyruszyła nafront. Przydzielona została do mo-

skiewskiego korpusu grenadierów i zajęła stanowiska pod Barano wi -cza mi. Poza walkami nad Szczarą w rejonie Zosia w większych bojachudziału jednak nie brała. Bez więk-

szych strat dotrwała więc do listo-pada, a zatem do czasu, kiedy nastą -piła zasadnicza zmiana w nasta- wieniu rosyjskiego dowództwa dokwestii polskiej. Wymusił ją tzw. akt5 listopada, czyli deklaracja cesarzyNiemiec i Austro-Węgier w sprawieodbudowy państwa polskiego.

Jako pierwszy zareagował na niągen. Brusiłow, dowódca frontu po-łudniowego, który na skórze wła-snych dywizji dotkliwie odczuł jużsiłę polskiego bagnetu – choćby podKostiuchnówką, gdzie Legiony Pił -sudskiego powstrzymały morderczerosyjskie natarcie. Wystąpił do Na -czelnego Dowództwa o zgodę naprzeniesienie brygady pod własnerozkazy i jej rozrost do poważniej-szej siły. Równocześnie Komitet Na -rodowy Polski, po zajęciu Warszawyprzez Niemców urzędujący w Pe -tersburgu – nagle się ożywił i złożyłmemoriał w sprawie tworzenia nabazie tej jedynej w Rosji polskiejje dnostki pełnego korpusu. W rezul -tacie w styczniu 1917 r. został wyda -ny rozkaz przenoszący brygadę do Ki -jowa i zawierający zgodę na jej prze-formowanie w dywizję strzelców.

Zanim jednak zaczęli napływaćpierwsi ochotnicy, Rosję ogarnął po -

żar rewolucji. W lutym car zostałzdetronizowany, a miesiąc późniejnowy rząd Kiereńskiego wydał de-kret, w którym czytamy, iż: – naródrosyjski, który zrzucił jarzmo, przy-

znaje także polskiemu, bratniemunarodowi pełne prawo stanowienia o swym losie według własnej woli.

Nie trzeba było długo czekać, bydo formującej się dywizji zaczęłyciągnąć rzesze polskich oficerów i żołnierzy służących dotychczas w armii rosyjskiej. Jednostka rozro-sła się ponad przyznane stany etato-we, stając się pierwszą realną polskąsiłą zbrojną na wschodzie. W poło-wie czerwca została wysłana nafront do Galicji Wschodniej. NadZbruczem osłaniała odwrót rozpa-dającej się już po trochu armii rosyj -skiej, równocześnie często ratującpolską ludność przed coraz bar dziejzdemoralizowanym żołdactwem.Tak było np. w Stanisławowie, gdzie1. pułk ułanów uratował miasto odgrabieży, po czym po kilku dniachszarżą odparł pod Krechowcami na-tarcie niemieckie.

Pierwszy skrawek wolnej PolskiRównocześnie w całej niemal Ro -

sji powstawały Związki Wojsko wychPolaków, których jedynym celembyło organizowanie kolejnych naro-dowych oddziałów. W czerwcu1917 r. na zjeździe w Petersburguzwiązki te, po wybraniu na swego

24

BIUL

ETYN

URZĘ

DUDO

SPRA

WKO

MBA

TAN

TÓW

IOS

ÓBRE

PRES

JON

OWAN

YCH

NR 5(293) MAJ 2015

Na początku 1918 r. z Legionów Piłsudskiego niewiele zostało. Najpierw za druty trafili żołnierze I i III Brygady, później dołączyło do nich ok. 2,5 tys. kolegów z II Brygady, którym nie udało się przebić przez front pod Rafajłową. Na zdjęciu z lewej: legioniści internowani przez Niemców w Beniaminowie, z prawej przezAustriaków w Bustyahazie (obecnie Busztyno na Ukrainie) FOT. ARCHIWUM

honorowego przewodniczącego Jó -ze fa Piłsudskiego, podjęły uchwałęo gotowości do walki do ostatniegotchnienia w obronie wspólnych całe-mu narodowi haseł Niepodle głoś ci i zjednoczenia. Powołany też zostałKomitet Wykonawczy Woj sko wy(zwany Naczpolem), który miał or-ganizować w rozpadającym się im-perium polskie wojsko.

Jednak dopiero w sierpniu, podługich targach, udało się od gen.Korniłowa, nowego naczelnego wo -dza armii rosyjskiej, uzyskać zgodęna utworzenie zaledwie jednego pol- skiego korpusu. Jego dowódcą zo-stał gen. Józef Dowbór-Muśnicki,który od razu, w rozkazie nr 2 napi-sał: – Wskrzeszenie Polski to groźneniebezpieczeństwo dla potęgi nie-mieckiej i odwrotnie – zwycięstwoNiemiec to zguba Polski. Odpo wie -

dzial ni przed potomnością musimy,nie bacząc na żadne ofiary, walczyćo nasze narodowe ideały.

W tym czasie coraz większe wpły-wy w Rosji zyskiwali bolszewicy, dlaktórych formujący się Korpus Polskistanowił przejaw działalności kontr-rewolucyjnej. Co prawda z frontuzostała ściągnięta pod Bychów przy-dzielona do niego 1. Dywizja Strzel -ców, a do Dukora pułk ułanów, odsłynnej szarży zwany już Krecho -wiec kim – reszta oddziałów, wobec

narastających trudności, tworzyłasię powoli i to na dużym obszarze,niemal od Moskwy po Mińsk.

Po rewolucji październikowej, gdywładzę nad armią przejął chor. Kry -lenko – wrogo nastawiony do pol-skiej jednostki – jedynym sposobemjej ocalenia i przeciwstawienia sięstopniowemu likwidowaniu poszcze-gólnych dywizji, była koncentracja.Co prawda bolszewicy udzielili nanią zgody, ale był to tylko wybieg – zamierzali bowiem po drodze roz-brajać kolejne eszelony, podczastransportu koleją niemal bezbron-ne. Tak było pod Uszą, gdzie doszłodo pierwszych z nimi starć. W tejsytuacji, chcąc zyskać mocną pod-stawę dalszego utrzymania się wnieprzyjaznym i zrewolucjonizowa-nym kraju, gen. Dowbór-Muś nic kizdecydował się na krok dość szalo-

ny: w pierwszych dniach lutego1918 r. rozkazał zaledwie 800 pol-skim żołnierzom zaatakować Bo -brujsk, obsadzony przez ok. 5-tys.garnizon. Natarcie się udało i w na -sze ręce wpadła nie tylko potężnatwierdza, ale i przepastne magazynybroni oraz oporządzenia. Równo cześ-nie w całej okolicy rozgorzały zacię-te walki polsko-bolszewickie, któ-rych rezultatem było opanowanieprzez I Korpus sporego obszaru poMohylew, Homel i Słuck. Zdoby liś -

my też Mińsk, a w nim następny po-ważny arsenał – 70 tys. karabinów,400 karabinów maszynowych, a na -wet 8 samolotów.

Tymczasem na froncie ruszyłoko lejne niemieckie natarcie. Niem -cy, którzy łamiąc zawarty wcześniejrozejm, przed podpisaniem nego-cjowanego już z Rosją pokoju chcie-li jeszcze poszerzyć swój stan posia-dania. Prawie nikt mu się nie prze- ciwstawił, za tem szybko zyskiwaliteren. Gdy do tarli pod Bobrujsk i ze zdziwieniem spotkali tu jedynekarne oddziały – doszło do ugody. I Korpus, liczący wówczas przeszło23 tys. żołnierzy, przyjął zwierzch-nictwo urzędującej w WarszawieRady Re gencyjnej, w zamian otrzy-mując prawo eksterytorialności nacałkiem sporym obszarze, liczącymokoło 19 tys. km2.

II KorpusW połowie 1917 r. Naczpol, idąc

niejako za ciosem, po kolejnych tar-gach uzyskał zgodę na tworzeniepolskiego wojska na południowo-za-chodnich obszarach Rosji. Warunkido powstawania II Korpusu były tu -taj zupełnie inne – w owym czasienad całą Ukrainę zdążyły bowiemnadciągnąć złowrogie chmury rewo-lucyjne, do głosu coraz silniej do-chodził rodzimy nacjonalizm, zwró-cony przede wszystkim przeciwpol skiej ludności, a co dopiero mó -wić o wojsku. Jedyną pociechą byłostanowisko rządu księstwa Rumunii(wówczas części składowej impe-rium), które czując zagrożenie zestrony Niemiec, widziało w polskichoddziałach sprzymierzeńca. Przy -dzie lało więc im broń, zapewniłorejon koncentracji w rejonie Sorok.

Niestety, przy braku odpowied-niego dowództwa – nigdy żadna po-ważna siła wojskowa nie powstanie.Taki akurat problem dotknął II Kor -pus. Wyznaczony na jego komen-dan ta gen. Stankiewicz okazał sięnieudolnym wodzem. W rezultacieudało się zgromadzić zaledwie ok.

25NR 5(293) MAJ 2015

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

Zdobyty na bolszewikach Bobrujsk stał się silną bazą dla I Korpusu Polskiego. Fotografia lotnicza jednegoz bastionów, wykonana w 1920 r. FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE (WWW.NAC.GOV.PL)

4 tys. żołnierzy, i to – jak podają opra-cowania – głównie w sztabach i tabo-rach. Dopiero przebicie się II Bry ga -dy Legionów przez front pod Rafaj- łową i jej dołączenie do II Korpusu– diametralnie zmieniło sytuację.Dowództwo objął płk Haller, a siłajednostki wzrosła do 6,5 tys. żołnie-rzy. Dzięki „Żelaznej Brygadzie” –oddziały zyskały też nowe, bojo weoblicze. By oddalić się od wojsk nie-mieckich, jednostka ruszyła równo-cześnie w daleki marsz – pod Ka -niów nad Dnieprem.

BitwaW nowej, lutowo-macowej ofen-

sywie Niemcy, bez większych strat,zajęli kolejne obszary Rosji. Frontwschodni był już w rozsypce i niebyło sensu iść dalej. Uwagę do-wódz twa w Berlinie przykuwał tyl -ko niespodziewany desant ententyw Murmańsku i jakieś niezależne odwładz rosyjskich wojska, mającejeszcze ochotę bić się z nimi. By za-pewnić sobie spokój na tym odcin-ku i uzyskać możliwość przesunię-cia na zachód jak największych sił –należało zrobić z nimi porządek.

Najpierw, pod Kaniowem – 11 ma-ja 1918 r. – zaatakowali, z pozorusłabszy II Korpus. Obchodząc bło-tami wysunięte placówki, podczasulewy niespodziewanie uderzyli napierwsze linie naszej obrony. Planbył jasny – zepchnąć całą polską jed-nostkę w błota nad Rossawą i tam jąwybić.

Natarcie na Potok, prowadzoneod razu z trzech stron – zaskoczyło5. Dywizję i pozwoliło Niemcom nazajęcie wsi. W ich ręce wpadła całabateria, odcięty został 16. pułk strzel-ców i legia oficerska, a sam sztabdywizji przejściowo dostał się doniewoli. Wkrótce jednak nastąpiłkontratak. Zebrane w pośpiechu grup- ki żołnierzy zaczęły stawiać zdecy-dowany opór, a Legia oficerska od-biła sztab.

Walka prowadzona była bez par-donu – jeńców nie brano. Osłabiło

to nacisk niemiecki na tym kierun-ku i pozwoliło resztkom dywizjiwycofać się w kierunku na Ma -słówkę.

Godzinę później kolejny atak na-stąpił na Kozin. Odcięty tam 2. szwa- dron 6. pułku ułanów szarżą „prze-jechał” po niemieckich bagnetach,którzy prócz zabitych stracili ok.100 jeńców. Tymczasem polskie woj- ska obsadziły już kolejne punktyobronne – 14. pułk strzelców stanąłna zachód od wsi, natomiast 13. odstrony Jemczychy.

Po chwili Niemcy uderzyli już w całym rejonie stacjonowania II Kor-pusu. Równocześnie walczono więcw Kozinie, Sieniawce i Tulińcach.Do walki wszedł nawet pułk inży-

nieryjny, który w Stepańcach os -łaniał prawe skrzydło jednostki.Gro blę pod Kozinem zablokował 14. pułk, krzyżowym ogniem odpie-rając wszystkie próby jej przejścia.Na wysunięte pozycje zdążyła teżjuż dojść brygada artylerii, osłanianaprzez batalion piechoty. W rezulta-cie II Korpus skutecznie powstrzy-mał wszystkie natarcia, przyjmującformację czworoboku o obwodziekilku kilometrów.

Do wieczora Niemcom, mimoolbrzymiej przewagi – nie udało sięprzebić przez linie II Korpusu. Do -piero brak amunicji zmusił Polakówdo rozmów kapitulacyjnych. Przedzmierzchem złożyli broń, idąc do ho-norowej niewoli. W bitwie pod Ka -

26

BIUL

ETYN

URZĘ

DUDO

SPRA

WKO

MBA

TAN

TÓW

IOS

ÓBRE

PRES

JON

OWAN

YCH

Wiosną 1918 r. I Korpus bez wątpienia był najmocniejszą polską jednostką na świecie. Doskonale uzbrojony,liczący przeszło 23 tys. żołnierzy – przewyższał swą siłą nawet całą „Błękitną Armię”, która dopiero zaczynała formować się we Francji. Na zdjęciu defilada ulicami miasta z okazji święta 3 Maja FOT. NARODOWE

ARCHIWUM CYFROWE (WWW.NAC.GOV.PL)

NR 5(293) MAJ 2015

27

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

niowem Niemcy stracili ok. 1,5 tys.żołnierzy, co było ostatnią na fron-cie wschodnim ich dotkliwą ofiarą.

KapitulacjaGdy tylko Niemcy rozprawili się

z II Korpusem – przystąpili do li-kwidacji pierwszego. Ku ich zasko-czeniu z tym z pozoru silniejszymprzeciwnikiem, opartym dodatko-wo o potężną twierdzę – poszłoznacznie łatwiej. W tym przypadkunikt nie chwycił za karabin i całajednostka karnie złożyła broń.

Teoretycznie istniał jeszcze III Ko r -pus, działający na terenach podle-głych Cesarstwu Austro-Węgiers -kiemu. Był jednak znacznie słabszy

od pozostałych i nigdy nie udało musię skoncentrować. Na Wołyniu to-czył walki ze zrewolucjonizowanymchłopstwem, a rząd w Wiedniu, w oba-wie przed buntem Polaków w Ga -licji, nie przejawiał najmniejszejocho ty, by go rozbić.

Tak czy inaczej w maju 1918 r.większość polskich jednostek, uczest- niczących dotąd w wielkiej wojnie –przestała istnieć. Do legendy prze-szły już nie tylko Legiony Pił suds -kiego, ale i Korpusy wschodnie,które wybrały go na wodza. Ostat -nią, choć dość iluzoryczną jednak

siłę stanowiła Polska OrganizacjaWojskowa – konspiracyjne wojsko,liczebnie nieprzekraczające 20 tys.członków i to rozsianych na sporymobszarze. Była jeszcze tzw. Błękit -na Armia we Francji, nad którą podwóch miesiącach od bitwy podKaniowem płk. Haller objął do-wództwo. Znajdowała się ona jed-nak zbyt daleko i miesiące minęły,nim zdołała dotrzeć do Polski.

LegendaRozbicie polskich Korpusów na

wschodzie stało się przyczyną two-rzenia kolejnych naszych oddziałów.Co prawda jedni żołnierze leczylikaca po kapitulacji w Bobrujsku,

a inni lizali rany po krwawej bitwiekaniowskiej – wszyscy wszelko wy-bierali się ponownie pod polskiesztandary. Gdy przyszedł więc tajnyrozkaz płk. Hallera, by przedzieraćsię na Półwysep Kolski, gdzie wylą-dował ekspedycyjny Korpus enten-ty – ruszyły tam tysiące. Niewielujednak dotarło na miejsce, zaledwieok. 200. Ścigani przez bolszewickienagonki nie mieli szansy dotrzeć z Ukrainy aż na daleką północ. Nawszystkich stacja kolejowych – jakzanotował por. E. Małaszewski, pisarzi poeta, naoczny świadek i uczest-

nik tych wydarzeń – wisiały szyldygłoszące: – Do wszystkich. Na kole-jach i drogach wodnych od niejakie-go czasu zauważyć się daje szeregpodejrzanych osobistości. Są to prze-ważnie młodzi mężczyźni, z wyglą-du wojskowi. W rozmowie zdradza-ją akcent cudzoziemski, z celu drogitłumaczą się mgliście. Wszyscy po-dążają w kierunku północnym. Z wiarygodnych źródeł wiadomonam, że są to legioniści-Polacy, prze-dzierający się na Murmańsk, abysię połączyć z bandami Anglo-Fran -cu zów i wraz z nimi zatopić nóż w plecy rewolucji. Rozkazujemy: po-dejrzanych łapać i odstawiać doukarania do najbliższych władz.Jest to obowiązkiem każdego prole-tariusza. W razie najmniejszego przyareszcie oporu, każdy ma prawo za-strzelić opornego na miejscu. Za pań- skiego najmitę, jak za psa, żadnejodpowiedzialności być nie może.Niechaj drżą przed gniewem Ludu.Niech żyje rewolucja socjalna! Niechżyje Międzynarodówka! Proleta riu -sze wszystkich krajów łączcie się!Walka na śmierć i życie! Wszech -rosyjska Komisja Nadzwyczajna doWalki z Kontrrewolucją i Sabotażem.

Gdy droga na północ została jużprzez bolszewików całkowicie za-mknięta, żołnierze polskich Korpu -sów ruszyli w innych kierunkach –na Kubań, pod dowództwo powsta-jących tam oddziałów płk. Żeli gow -skiego, do Odessy lub na Syberię,gdzie mjr Czuma tworzył 5. polskądywizję. Jako ostatnie do kraju, do-piero w grudniu 1919 r., wróciłytzw. Lwy Północy spod Murmańska(przydomek nadany przez Angli ków).W styczniu na pl. Saskim w War sza -wie witał ich marsz. Józef Piłsudski,przed którym z dumą przedefilowa-li ze swoim białym niedźwiedziem – Baśką.

W okresie międzywojennym rocznice ostatniej bitwy Legionów były hucznie świętowane. Na zdjęciu przemarsz ulicami Warszawy członków Związku Kaniowczyków i Żeligowczyków z kościoła garnizonowegopod Grób Nieznanego Żołnierza, 13 maja 1933 r. FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE (WWW.NAC.GOV.PL)

Zdjęcia udostępniło Narodowe Archiwum Cyfrowewww.nac.gov.pl

NR 5(293) MAJ 2015

28

BIUL

ETYN

URZĘ

DUDO

SPRA

WKO

MBA

TAN

TÓW

IOS

ÓBRE

PRES

JON

OWAN

YCH

NR 5(293) MAJ 2015

FOT.

ARCH

IWUM

C harakterystycznej sylwetki Mau- sera C/96 i jego następców, z ukształtowanym na modłę

rewolwerową drewnianym chwytem(popularnie zwanym „kijem od szczot- ki”) i okrągłym kabłąkiem spu sto-wym, magazynkiem umieszczonymprzed nim oraz wąską lufą znacznejdługości i kaburą-kolbą, nie sposóbpomylić z żadną inną bronią. Długalufa uważana była dawniej za gwa-rancję celności. Mauser strzelał bar- dzo mocnym nabojem, miał celow-nik wyskalowany nawet do 1000 mi drewnianą kaburę, która przymo-cowana z tyłu do rękojeści służyłajako kolba i umożliwiała strzelanie z oparciem o ramię i trzymaniemdwiema rękami, przez co pistoletstawał się o wiele precyzyjniejszy.To wszystko dawało poczucie na-prawdę wyraźnej przewagi uzbroje-nia nad wrogiem!

Robota po fajrancieW 1893 r. w Berlinie rozpoczęła

się produkcja zupełnie nowej broni– pierwszego na świecie poprawnie

działającego pistoletu samopowta-rzalnego C/93 kalibru 7,65 mm, stwo- rzonego przez Hugona Borchardta.Zafascynowani nowym wynalazkiemszefowie Działu Doświadczalnegosłynnej fabryki Mausera w Obern -dorfie – wybitnie zdolni konstruk-torzy, bracia Josef, Friedrich i FidelFeederle – postanowili natychmiaststworzyć projekt własny, nie mó-wiąc o tym nikomu i pracując po go-dzinach. Kiedy pewnego jesiennegowieczoru 1893 r. dłubali w metalu,tworząc w warsztacie pierwszy mo -del swego pistoletu, zaskoczył ichsam szef – dyrektor fabryki PeterPaul Mauser, któremu musieli sięgęsto tłumaczyć, że nie robią prywat-nej „fuchy na lewo”, lecz realizująnową koncepcję mogącą uczynić fa-brykę jeszcze sławniejszą. Mausero -wi taka kreatywność bardzo się spo -do bała i kazał sobie regularnie mel-do wać, jak idą postępy w pracy,

która jednak jeszcze przez ponadrok pozostawała w tajemnicy. Dy rek-tor nie zdecydował się bowiem naoficjalne rozwijanie projektu w ra-mach normalnych działań fabryki.Po prostu obawiał się niepowodze-

Choć do wojska nigdy nie został wprowadzony oficjalnym rozkazem – najsłynniejszypistolet fabryki Mausera w takim czy innym wydaniu służył na frontach obu wojenświatowych oraz kilkunastu pomniejszych konfliktów zbrojnych. Kochany był przezkażdą z walczących stron: początkowo ceniono jego właściwości bojowe, później –specyficzny szyk, którego dodawał.

„Organy Śmierci” – 10 sprzężonych Mauserów C/96 zamontowanych w samolocie Hansa-Brandenburg B.I,używanym w czasie I wojny światowej przez lotnictwoaustro-węgierskie FOT. ARCHIWUM MAGAZYNU STRZAŁ

Mauser C/96WOJCIECH WEILER

29

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

NR 5(293) MAJ 2015

nia oraz związanej z nim możliwościkompromitacji w oczach konkuren-cji. I w sumie trudno mu się dziwić:pistolet samopowtarzalny był wów-czas zupełnie niesprawdzoną nowo-ścią i mogło się okazać, że to jedyniesezonowa nowalijka, która przejdziebez śladu jak wiele innych pomysłów.

Kiedy po kilkunastu miesiącachbroń osiągnęła stadium dające na-dzieje na sukces, dyrektor Mauserpod koniec 1894 r. zadecydował, żemożna przestać się ukrywać i czaszacząć robić prototypy. Nowy pisto-let strzelił po raz pierwszy 15 mar -ca 1895 r. Skonstruowano go doamu nicji identycznej jak ta używanaw bro ni Borchardta: 7,65 mm x 25.

Ale ozna-czenie kalibru zmieniono na rzeczy-wiste, tj. na prawdziwą średnicęmiędzy polami gwintu lufy, by pod-kreślić odrębność nowego pistole-tu strzelającego „nowym” nabojem7,63 mm x 25.

Po udanej próbie w marcu fabry-ka wyprodukowała jeszcze kilka-naście prototypów, różniących sięmię dzy sobą szczegółami konstruk-cyjnymi – m.in. magazynkami o po-jemności 6, 10 i 20 nabojów bądźróżnym kształtem kurka. Wynikikolejnych testów były tak obiecują-ce, że 11 grudnia 1895 r. pistoletzgłoszono do opatentowania. O pra w -dziwych twórcach broni – braciachFeederle – nie wspomniano ani sło-wem: we wniosku patentowym jakojedyny autor figurował Peter PaulMauser. W latach 1896–1897 brońopatentowano w 15 innych pań-

stwach i nazwano C/96, co ozna-czało skrót od Construktion 1896,czyli „wzór 1896 roku”.

Cały pistolet opracowano bardzociekawie i konsekwentnie, a wszystkow nim logicznie ze sobą współpracu-je. Wbrew pozorom Mauser C/96nie jest aż tak skomplikowany, jak tozwykli opisywać historycy zajmują-cy się bronią jedynie teoretycznie.

„Trzymaj mnie z szacunkiem!”W 1896 r. wyprodukowano tylko

100 pistoletów C/96 – za to aż w pięciu odmianach. Pojawił się po-

mysł dołączenia kolby-kabury i stwo- rzenia pistoletu-karabinka. Nowąbronią usiłowano zainteresować woj-sko – pierwszy pokaz dla wysokichoficerów zorganizowano już 5 czerw- ca 1896 r., a później sam dyrektorMauser objeżdżał kolejne krajezwią zkowe Cesarstwa, przedstawia-jąc pistolet ministrom i generałom.Ci zazwyczaj wyrażali wielki podziwdla nowej broni, ale na tym koniec:armia nie zainteresowała się poważ-nie C/96. Wówczas zorganizowanopokaz dla kajzera – Wilhelm II byłbowiem wielkim entuzjastą wszel-kich nowinek wojskowych. Prezen -tację przeprowadzono 20 sierpnia1896 r. na strzelnicy Szkolnego Ba -ta lionu Piechoty w Poczdamie. Za -prezentowano różne odmiany C/96,Najjaśniejszy Pan strzelał z dwóchna 300 metrów (osiągając – jak za-notowano – „zaskakująco precyzyjne

rezultaty”), po czym zachwyconynakazał swym adiutantom objąć pro- jekt opieką i raportować regularnieo postępach. Na obu pistoletach, z których strzelał kajzer, wygrawe-rowano później okolicznościowe na-pisy: „Halte Mich In Ehre! KaiserWilhelm II hat aus mir geschossen20 Schuss auf 300 meter am 20.August 1896 an der Lehr schies -splatz Katharinenholz, Potsdam”(czy li „Trzymaj mnie z szacunkiem!Cesarz Wilhelm II oddał ze mnie20 strzałów na 300 metrów 20 sierp -nia 1896 roku na

strzelnicy szkolnej Ka tharinenholz w Pocz damie”).

Po powrocie do swej fabryki w Oberndorfie szczęśliwy dyrektorbył pewien, że zamówienia wojsko-we są tylko kwestią czasu i już nie-długo spłyną szerokim strumieniem.Te jednak nie nadeszły – ani w tymroku, ani w latach następnych.

Legendarne osiągiWłaściwości bojowe C/96 za-

wsze budziły uznanie. Po 1898 r.zwiększono ładunek miotający na-boju Mausera i odtąd amunicji tejnie wolno było używać w delikat-niejszym pistolecie Borchardt C/93,dla którego mogła być niebezpiecz-na. Wysoka prędkość pocisku nie-wielkiego kalibru niosła za sobąnastępstwa w postaci wielkiej do-nośności, wysokiej przebijalności i legendarnej celności. W polskiej

Drewniana kabura noszona na skórzanej uprzęży była jednocześnie dostawnąkolbą zamieniającą pistolet w poręczny karabinek. Na zdjęciu pierwszowojennyMauser Roter Neun na amunicję 9 mm x 19 Parabellum, oznaczony wielką czerwoną dziewiątką na okładkach rękojeści FOT. ARCHIWUM

instrukcji wojskowej wydanej przezWydawnictwo Departamentu Pie -choty Ministerstwa Spraw Woj sko-wych w 1932 r. o Mauserze pisanotak: „Że pistolet ten jest celny, wi -dać stąd, że na 1000 m rozrzut do-puszczalny określony jest przez pro-stokąt 6,3 x 5,3 m. Na tej odległościkońcowa szybkość pocisku wynosi115 m przy czasie lotu 5,34 sek., a zachowana zdolność pracy – 3,7 kgm. Zdolność przebijania poci-sku jest bardzo znaczna: na odległo-ści 10 m przebija on 32 cm sosno-wego drzewa lub 3 żelazne blachypo 2 mm. Według doświadczeń pro-fesora Burnsa pocisk powinien strza-s kać rurowe kości końskie na odle-głości 50–100 m. Podczas gdy re-wolwery nie przebijają ich nawet naodległości 15 m”.

EwolucjaKonstrukcję pistoletu wciąż po-

prawiano. Wielokrotnie zmienianopojemność magazynka, długość lufy,celowniki, okładki rękojeści, kształtkurka, przekonstruowano iglicę i bez- piecznik. Produkowano także my-śliwskie karabinki pistoletowe Jagd -karabiner o przedłużonej lufie, zestałą kolbą jak w sztucerze i drew-nianym łożem pod lufą. W 1902 r.pojawił się kompaktowy C/96: Mo -dell 1902 z lufą skróconą do 100 mm,stałym celownikiem i 6-strzałowymmagazynkiem.

Kiedy wybuchła I wojna świato-wa i w 1916 r. okazało się, że fabry-ki produkujące pistolety Parabellumnie nadążają z zaspokajaniem po-trzeb frontowych – władze wojsko-we w końcu zdecydowały, że ku -pią pistolety Mausera. Postawiłyjednak warunek: przepisowym na-bojem w armii jest 9 mm x 19, a nie7,63 mm x 25 – pistolety mają więcstrzelać amunicją regulaminową.Re a lizacja kontraktu trwała do koń -ca wojny i na front trafiło około 136 000 Mau serów kalibru 9 mm.Żeby uniknąć pomyłek między 7,63 mm a 9 mm, okładki rękojeści

oznaczano, wypala jąc na nich dużącyfrę „9”, malowaną następnie czer-woną farbą – stąd popularna nazwatych pistoletów: Roter Neun, czyliCzerwona Dziewiątka.

W 1917 r. wojsko zleciło stworze-nie pistoletu dla jednostek specjal-nych – Stosstruppen. Oddzia ły Sztur -mowe często toczyli walki w ciasnychokopach, toteż potrzebowali krótkiej,poręcznej broni. Pistolet był za mały,karabin za duży, a zwykły C/96 nienadawał się z powodu delikatnegoosa dzenia kolby. Bo w okopach czę-sto dochodziło do walki wręcz i ka-rabinek dla szturmowców musiałbyć na tyle solidny, by w razie ko-nieczności można było posłużyć sięnim jako maczugą. Nowy rodzaj bronioparto na koncepcji myśliwskiegoJagdka ra binera z dłuższą lufą i stałąkolbą: powstało kilka prototypówGra ben karabinera z aż 40-nabojo-wym magazynkiem, jednak żadennie trafił do produkcji seryjnej.

Od 1898 r. aż do października1939 (kiedy wytwarzanie ostatecz-

nie ukończono) Mauser C/96 i jegokolejne odmiany utrzymywały się w programie produkcyjnym fabrykiw Oberndorfie niemal bez przerwyprzez 41 lat. Łączną ich ilość szacu-je się na ponad milion egzemplarzy,należących do prawie 30 różnychodmian tego pistoletu, które miałym.in. 4 rodzaje spustu, 4 pojemno-ści magazynków stałych lub wy-mien nych, 7 typów bezpieczników,8 długości luf dostosowanych do 7 różnych amunicji, 12 wariantówszkieletu, 18 rodzajów okładek chwy- tu i 22 modele celowników. Do tegomiliona niemieckich Mauserów do -dać trzeba drugie tyle nigdy niepo-liczonych, nielicencjonowanych kopiichińskich i hiszpańskich.

W odrodzonym po I wojnie świa-towej Woj sku Polskim pistoletMau ser C/96 nigdy nie został przy-jęty jako broń etatowa, ale częstoużywany był w okresie międzywo-jennym, aż do czasu wprowa dzeniapistoletu Vis wz.35 w 1935 r.

30

BIUL

ETYN

URZĘ

DUDO

SPRA

WKO

MBA

TAN

TÓW

IOS

ÓBRE

PRES

JON

OWAN

YCH

NR 5(293) MAJ 2015

Rok 1920, wojna polsko-bolszewicka – nasi żołnierze wyruszają na front. Drugi z lewej oprócz karabinui granatu ma aż dwa (!) pistolety Mauser C/96: jeden w drewnianej kaburze-kolbie, drugi za cholewąbuta FOT. ARCHIWUM

31

BIULETYNURZĘDU

DOSPRAW

KOMBATAN

TÓWI

OSÓBREPRESJON

OWAN

YCH

NR 5(293) MAJ 2015

Bogdan Antoni Grodzki urodził się10 lipca 1921 r. w Warszawie;syn Tadeusza, kawalera Orderu

Wojennego Virtuti Militari. RodzinaGrodzkich 6 września została ewaku-owana przez Biuro Przemysłu Wojen -nego do Zamościa. Kolejny etap ewaku-acji Bogdan Antoni Grodzki pokonał jużtylko z ojcem Tadeuszem. Przez Tarnopoli Śniatyń dotarł do granicy z Rumunią,którą przekroczył 18 września, a na-stępnie został internowany. Pod konieclistopada 1939 r. otrzymał zgodę na wy-jazd do Bukaresztu, skąd 21 stycznia1940 r. jako „turysta” z dokumentamiwystawionymi na nazwisko AntoniegoBrochockiego wyruszył przez Belgrad,Wenecję, Mediolan i Turyn do Francji.

Granicę Francji przekroczył 7 lutego1940 r. i założył mundur żołnierza 2. Dy -

wizji Strzelców Pieszych. Został skie-rowany do 2. Pułku Artylerii Lekkiej. W czerwcu 1940 r. Grodzki przebił sięwraz z kolegami do portu St. Nazaire,skąd ewakuował się do Anglii.

Przez Liverpool dotarł do Szkocji,gdzie ukończył Szkołę PodchorążychArtylerii. W lipcu 1942 r. podchorążyBogdan Grodzki zgłosił się do formowa-nej na Bliskim Wschodzie 4. DywizjiPiechoty. W Suezie okazało się, że arty-lerzyści otrzymują przeniesienie do for-mującego się 4. Kresowego Pułku Ar -tylerii Lekkiej. Dnia 15 lutego 1944 r.został zaokrętowany na statku, którympopłynął do włoskiego Tarentu.

Awansowany na stopień podporucz-nika pełnił służbę w komórce topogra-ficznej, a 1 sierpnia 1944 r. objął zada-nia oficera ogniowego I dywizjonu 4. PAL.Przygotowaniem artyleryjskim wspie-rał przeprawę piechoty przez rzeki

Senio i Santerno. W grupie pościgowej,w której skład wchodziła 6. LwowskaBrygada Strzelców wspierana 4. i 6. PAL,brał udział w walkach na kierunku Bo -lonii. Odznaczony Krzyżem Walecznych,Brązowym Krzyżem Zasługi, KrzyżemPamiątkowym Monte Cassino.

W październiku 1945 r. został prze-niesiony do Ośrodka Wyszkolenia Ar -tylerii. W styczniu awansowany na po-rucznika, a w marcu 1946 r. odkomen-derowany na studia uniwersyteckie nawydziale inżynierii lądowej Uniwer sy te -tu Rzymskiego. Zdemobilizowany 1 ma -ja 1947 r. emigruje do Argentyny, a wewrześniu 1964 r. przenosi się do USA.

Do Polski Antoni Grodzki powrócił19 lipca 2009 r. Zmarł 8 kwietnia 2011 r.Został pochowany na cmentarzu para-fialnym w Mis trzewicach k. Socha cze -wa. Cześć Jego Pamięci.

Bogdanie Antonim Grodzkim(10 VII 1921–8 IV 2011)

Wspomnienie o

W piwnicach budynku dawnego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, obecnej siedzibie Ministerstwa Spra -wiedliwości, w latach 1945–1954 działał areszt śledczy. Byli w nim więzieni obok zwykłych przestępców PowstańcyWarszawscy i Żołnierze Wyklęci m.in. prof. Władysław Bartoszewski, prof. Wiesław Chrzanowski, gen. Emil Fieldorf„Nil” czy Jan Rodowicz „Anoda”. Do tej pory zachowały się oryginalne cele i karcery.

Muzeum Powstania Warszawskiego planuje stworzyć w dawnym areszcie ekspozycję, na której pokazane zostaną powojennelosy ofiar stalinowskiego terroru.

Żeby uruchomić wystawę, konieczne jest zebranie eksponatów. Dlatego zwracam się z apelem o przekazanie w darze albo de-po zycie do Muzeum Powstania Warszawskiego pamiątek po osobach, których dotknęły stalinowskie represje.

W szczególności zależy nam na: – przedmiotach użytku osobistego; – dokumentach;– zdjęciach, rysunkach; – dokumentach ze śledztw;– grypsach; – przedmiotach osobistych.

Czekamy również na zgłoszenia od osób, które chciałyby się podzielić swoimi wspomnieniami z okresu powojennego – w szcze-gólności chcielibyśmy wysłuchać i ocalić od zapomnienia opowieści świadków historii. Zależy nam, żeby na ekspozycji dać głos bo-haterom, których walka o wolną Polskę trwała aż do 1989 r.

Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego

Muzeum Powstania Warszawskiego występuje z apelem do wszystkich, którzy byli represjonowani w latach 1945–1956 bądź posiadają jakiekolwiekpamiątki, aby zgłaszali się do Muzeum (ul. Grzybowska 79, Pokój Kombatanta, I piętro, budynek C, tel. 22 539 79 36, e-mail: [email protected])