Monitor Polonijny 2005/04

24
czytajcie na str. 8.

description

 

Transcript of Monitor Polonijny 2005/04

Page 1: Monitor Polonijny 2005/04

czytajcie na str. 8.

Page 2: Monitor Polonijny 2005/04

M. WOJCIESZYŃSKA: Panie Jacku,mogę zadawać pytania?

J. CYGAN: Tak, ale chcę powie-dzieć, że moją ulubioną gwiazdąjest pani Grażyna Torbiczki.Niedawno zapowiadaliśmy ra-zem koncert Rynkowskiego. Tamopowiedziałem dowcip o żebra-ku, który podawał się za muzyka.Żart był ilustracją relacji międzysponsorem a artystą.

Żebrak puka do drzwi kupca.Tamten otwiera i pyta: „Nie mó-wili panu, że ja nie daję jałmu-żny?”. Żebrak na to: „Jestem mu-zykiem-pechowcem, mój zespółsię rozwiązał, nie mam z kimgrać”. Kupiec zaciekawiony py-ta: „Na jakim instrumencie pangra?”. Ten gorączkowo myśli:„Na waltorni”. Kupiec podcho-dzi do szafy, otwiera ją i wyjmu-je waltornię. A żebrak na to:„Mówiłem panu, że jestem pe-chowcem”.

R. RYNKOWSKI: Nie rozumiem tegodowcipu.

G. TORBICKA: Ja, prawdę mówiąc,też.

M.W.: To co, robimy ten wy-wiad? Mogę zadawać panom py-tania?

R. R.: Ja sobie nie wyobrażam, żemógłbym odpowiadać na pyta-nia razem z Jackiem. Przecież onmnie zagada!

J. C.: Może Pani zadawać pyta-nia, najwyżej potem Pani sobie topotnie…

M. W. (do Jacka Cygana!): Pano-wie długie lata współpracujecie.Ryszard Rynkowski powiedziałkiedyś, że jest Pan jego darem losu.

J. C.: Ja myślę, że Ryszard sięprzejęzyczył. Kiedyś jechaliśmyrazem samochodem i przeczyta-liśmy napis, który był wywieszo-ny na „Hotelu Europejskim”w Warszawie: „Dary lasu - hotelzaprasza”.

R. R.: Nie przejęzyczyłem się.Dopóki Jacek nie przestanie żar-tować, nic z tego wywiadu niebędzie.

G. T.: To może ja powiem dow-cip á propos darów losu?

Małżeństwo obchodzi 12.rocznicę ślubu. Mąż mówi: „Niemogę powiedzieć, żeby życiebyło łatwe. Dziesięć lat temutak dobrze mi szło w pracy,osiągałem sukces za sukcesem,ale firma, w której pracowa-łem, splajtowała. Musiałemwszystko zaczynać od począt-ku. Po czterech latach wreszciesię odkułem, zaczęło mi sięwieść, ale przyszła straszna po-wódź i zniszczyła nam dom.Znowu trzeba było zaczynaćwszystko od początku. Kiedywreszcie powiązałem koniec

z końcem, mam pracę, mie-szkamy w małym mieszkanku,jakoś udaje się nam dotrwaćdo końca miesiąca, to drżę namyśl, co się znowu wydarzy jut-ro”. Na to odzywa się żona:„Kochanie, ale ja jestem z tobąprzez całych tych 12 lat”. „Nowłaśnie. I to jest kolejna spra-wa”.

J. C.: Czy ja już mówiłem, że mo-ją ulubioną gwiazdą jest paniGrażyna Torbiczki?

mw

2 MONITOR POLONIJNYMONITOR POLONIJNY

Dary lasuP ierwszy dzień kwietnia to dzień żartów, postanowiłam więc

przytoczyć parę dowcipów, które usłyszałam od gwiazd polskiejestrady, z którymi przeprowadzałam wywiad. Po rozmowie z GrażynąTorbicką do kawiarni, w której siedziałyśmy, przyszli Jacek Cyganz małżonką oraz Ryszard Rynkowski. Oto fragmenty tej rozmowy.

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

Page 3: Monitor Polonijny 2005/04

3

OD REDAKCJIPodczas spotkań redakcyjnych, planując kolejne numery

„Monitora“, zastanawiamy się, jaki temat powinien być

wiodący, co uwypuklić, wzbogacić dodatkowymi materia-

łami. W ubiegłym roku, przed wejściem naszych krajów do

Unii Europejskiej, z wyprzedzeniem zaplanowaliśmy, że

w numerze majowym właśnie temu tematowi poświęcimy

więcej miejsca. Sam wstęp, napisany przez pana ambasa-

dora, był podniosły, zgodny z wyjątkowością chwili.

Wówczas pojawiło się też kilka artykułów z różnych

„półek”, dotyczących tego historycznego wydarzenia. Ba,

nawet „Piekarnik“ był odświętny, piknikowy – z europej-

skimi przepisami!

Ale czasami, przeglądając stare numery „Monitora“,

stwierdzam, że zupełnie (no, może nie zawsze zupełnie)

dominują w nich tematy niezamierzone. Zeszłoroczny

numer grudniowy był „pociągowy”, ponieważ dwie autorki

tekstów, niezależnie od siebie, zatytułowały swoje artykuły:

„Stoi na stacji lokomotywa“ i „Wsiąść do pociągu byle

jakiego…“ Tegoroczny numer marcowy był natomiast

„radiowy”, bowiem zarówno w rubryce „To warto

wiedzieć“, jak i w „Okienku językowym“ (co było jednak

zamierzone) królowało radio. Ponadto w tym samym

numerze nasza współpracowniczka z Koszyc – radiowiec,

informowała o współpracy dwóch rozgłośni radiowych.

W wydaniu kwietniowym, który Państwo trzymacie w rę-

ku, prym wiodą częściowo żarty primaaprilisowe, a częścio-

wo temat, którym ostatnio żyje cała Słowacja. Otóż pro-

gram, którego pierwowzorem był wysyłany w Wielkiej

Brytanii w roku 2001 „Pop Idol“, gdziekolwiek się pojawia,

budzi emocje i absorbuje wielu ludzi. Tak też było w Polsce,

gdzie nadawała go telewizja „Polsat” pod nazwą „Idol“.

O doświadczeniach jurora (i nie tylko) polskiej edycji

właśnie tego programu przeczytacie Państwo w „Wywiadzie

miesiąca“, którego gościem jest Jacek Cygan. Słowacka

edycja „Pop Idola“ nosi nazwę „Slovensko hľadá Superstar“,

a z rubryki Co u nich słychać? dowiecie się Państwo, że

Słowacja szuka idola również wśród rodzin naszych

rodaków. Oprócz tego znajdziecie Państwo w tym numerze

nasze stałe, ciekawe rubryki. Zachęcam do lektury.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKAREDAKTOR NACZELNA

ŠÉFREDAKTORKA: Małgorzata Wojcieszyńska • REDAKCIA: Paweł Bednárčik, Pavol Bedroň, Zuzanna Fajth, Ivana Juríková, Majka Kadleček, Katarzyna Kosiniak-Kamysz, ks. Jerzy Limanówka, Irena Malec, Melania Malinowska,Danuta Meyza-Marušiaková, Dariusz Wieczorek, Izabela Wójcik, • KOREŠPONDENT V REGIÓNE KOŠICE - UrszulaZomerska-Szabados • JAZYKOVÁ ÚPRAVA V POĽŠTINE: Maria Magdalena Nowakowska • V SLOVENČINE: MáriaBrečková • GRAFICKÁ ÚPRAVA: Stano Carduelis Stehlik • ADRESA: Nám. SNP 27, 814 49 Bratislava • TLAČ: DesignText• KOREŠPONDENČNÁ ADRESA: Małgorzata Wojcieszyńska, 930 41 Kvetoslavov, Tel./Fax: 031/5602891,[email protected] • PREDPLATNÉ: Ročné predplatné 300 Sk na konto Tatra banka č.ú.: 2666040059/1100, číslozákazníka 142515 • REGISTRAČNÉ ČÍSLO: 1193/95 • Redakcia si vyhradzuje právo na redakčné spracovanie ako ajvykracovanie doručených materiálov, na želanie autora zaručuje anonymitu uverejnených materiálov a listov.

VYDÁVA POĽSKÝ KLUB - SPOLOK POLIAKOV A ICH PRIATEĽOV NA SLOVENSKU

FINANCOVANÉ MINISTERSTVOM KULTÚRY SR

SPIS TREŚCIPrima aprilis 4

Z kraju 4

ANKIETAO primaaprilisowych żartach 5

Komunia święta na rękę 6

Z NASZEGO PODWÓRKA 6

CO U NICH SŁYCHAĆ?Bajkowy świat 8

WYWIAD MIESIĄCAJacek Cygan: Dary losu 10

Do góry nogami 12

MŁODZI W POLSCE SŁUCHAJĄJacek Cygan 14

KINO-OKORežisér „Wesela“ v Bratislave 15

TO WARTO WIEDZIEĆDługi cień Jałty 16

BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKIKto zabił? 18

OKIENKO JĘZYKOWEPaństwo w państwie 19

DYPLOMACJA I NIE TYLKOTym razem będzie o napojach alkoholowych 20

OGŁOSZENIA 21

POLSKA OCZAMI SŁOWACKICH DZIENNIKARZY 22

MIĘDZY NAMI DZIECIAKAMINajnowsze informacje dla dzieci 23

PIEKARNIKPrzemęczenie wiosenne 24

KWIECIEŃ 2005

Page 4: Monitor Polonijny 2005/04

MONITOR POLONIJNY4

LISTA FUNKCJONARIUSZYmilicji i tajnych służb PRL,agentów i kandydatów naagentów z nieprawdopodob-ną liczbą 240 tys. nazwiskkrąży po Internecie. Skopio-wał ją z archiwów IPN Bro-nisław Wildstein i rozdał zna-jomym dziennikarzom. „Mu-szę potwierdzić: nielegalnieskopiowano z komputera IPNwykaz tzw. jedynek, czyli fun-kcjonariuszy, tajnych współ-pracowników i kandydatówna TW z lat 1945-1989” –przyznaje prof. Andrzej Frisz-

ke, członek Kolegium IPN.Kierownictwo „Rzeczpospo-litej” zwolniło dziennikarzaz pracy.

Niemal połowa (49 proc.)respondentów pozytywnie oce-nia dotychczasową działalnośćIPN. Co czwarty (26 proc.) ba-dany ma obojętny stosunek dojego działalności; 10 proc. wy-raża się o niej krytycznie, a 15proc. nie potrafiło zająć stano-wiska w tej kwestii.

Według CBOS – pozytywnystosunek do opublikowania

„listy Wildsteina” wyrażajązwolennicy lustracji (59 proc.),natomiast jej przeciwnicy (62proc.) oceniają ten fakt nega-tywnie. Z badań wynika też, żeco trzeci Polak (30 proc.) chceupublicznienia materiałów, sta-nowiących zawartość archi-wów IPN, ale dopiero po wstę-pnej weryfikacji – bez podawa-nia informacji dotyczącychspraw osobistych.

GDYBY WYBORY odbyły sięw marcu, wygrałaby je Platfor-ma Obywatelska, uzyskując22% głosów (5% mniej niżw lutym). Kolejne miejsca za-jęłyby: Samoobrona 17%(+1%), Liga Polskich Rodzin15% (+5%), Prawo i Sprawie-

dliwość 14%, Sojusz LewicyDemokratycznej 7% (-1%),Partia Demokratyczna 6%,Polskie Stronnictwo Ludowe5% (-1%), SocjaldemokracjaPolska 3% (-1%), Unia Pracy3%. W marcu PO zdobyłaby130 mandatów, Samoobrona –90, LPR – 83, PiS – 72, SLD –35, PD – 30, a PSL – 20. Bada-nia przeprowadził PBS 5 i 6marca na zlecenie „Rzecz-pospolitej”.

SZEF SLD, Józef Oleksy, po-wiedział dziennikarzom, że mo-żliwe jest, iż Sojusz opowie sięza przeprowadzeniem wybo-rów parlamentarnych nawetwcześniej niż w czerwcu. Pyta-ny przez dziennikarzy, czy jest

W czasach, kiedy stacje telewi-zyjne prześcigają się w pomysłach,jak najsprytniej kogoś nabrać (naj-lepiej jakiegoś VIPA), zrobić mużart, czasami przysparzający o za-wrót głowy czy ból serca (niektó-re żarty są przecież na granicy wy-trzymałości ludzkiej), staliśmy sięjakoś bardziej leniwi w wymyśla-niu oryginalnych pomysłów, któremogłyby rozweselić życie nami innym. „Tego rodzaju humor toodzwierciedlenie stanu naszegospołeczeństwa“ – ocenia w rozmo-wie z „Monitorem Polonijnym”słowacki humorysta Stano Radič.„To uproszczenie, bowiem humorpodany jest jak na talerzu. Brak te-go bardziej wysublimowanego,skrzętnie zapakowanego, którego

samo rozpakowywanie stanowizabawę“ – dodaje. Jego zdaniemokres nieskomplikowanych formhumoru trzeba przeczekać, dopó-ki ludzie się nimi nie nasycą, by za-tęsknić za czymś bardziej wyk-wintnym.

A gdzie w nas podział się mło-dzieńczy humor? Chęć spłataniakomuś niewinnego psikusa? Wię-kszość osób, pytanych przezemnie i naszą redakcyjną koleżan-kę, przytaczała przykłady dowci-pów primaaprilisowych z czasówszkolnych. „Nie pamiętam, żebymnie, dorosłego człowieka, ktośnabrał 1 kwietnia. To przywilejczasów szkolnych – wspomina Ra-dič – ale w naszej branży, humo-rystów, panuje tendencja święto-wania prima aprilis przez cały rok.

Podobnie jest u nas w rodzinie.Gdy komuś się zdarzy jakaś wpad-ka językowa czy inny lapsus, ma-my się z czego śmiać przez kilkadni, przypominamy sobie to i ciąg-niemy żart dalej“.

Ponieważ mieszkamy na Słowa-cji i reagujemy na wydarzeniaw tym kraju, udziela się nam hu-mor Słowaków. A z czego śmiejąsię Słowacy? „To najczęściej samo-ironia“ – ocenia Radič. „Jak komuśz nas uda się osiągnąć sukces, odrazu znajdziemy jakieś powody,żeby to spłycić i śmiać się z danejosoby. Z drugiej strony wciąż ba-wią nas sprawy polityczne, a pa-trząc na wyniki wyborów, jestemprzekonany, że mamy wyraźnepoczucie humoru“.

W oczach Słowaków Polacy sąnarodem, który umie się śmiaći bawić. „W czasie, gdy pracowa-łem w Słowackim Radiu, często za-chwycałem się językowymi żarta-mi np. Sławomira Mrożka“ – wspo-mina Radič. I choć nie zna pol-skich humorystów osobiście,zdradził, że od dawna jego marze-niem jest stworzenie eurokabare-tu. „Byłaby to reprezentacja naj-

Prima aprilisP rzemarsz małolatów, przebranych za najróżniejsze postaci,

zamiana klas, a jeszcze lepiej – zamiana ról: uczniowie „wyry-wają“ do tablicy nauczycieli, przepytują, stawiają stopnie. Pamiętacieto Państwo? Tak, tak, to wspomnienie prima aprilis z lat szkolnych.W ten jeden dzień wolno wszystko, no, prawie wszystko…

Page 5: Monitor Polonijny 2005/04

5KWIECIEŃ 2005

możliwe, że zaplanowana na12 marca Rada Krajowa Soju-szu zmieni swoje dotychczaso-we stanowisko (w sprawie ter-minu wyborów), odpowiedział:„Wszystko jest możliwe”.

W NIEDZIELĘ, 27 lutego br.,w Bibliotece Uniwersytetu War-szawskiego odbyła się konwen-cja ‘demokraci.pl’, podczas któ-rej Władysław Frasyniuk, Tade-usz Mazowiecki oraz JerzyHausner zapowiedzieli powsta-nie nowej politycznej formacji,która przyjmie nazwę Partia

Demokratyczna. Deklarację pro-gramową „Rozwój przez demo-krację” podpisało już ponad170 osób z całej Polski.

PREMIER MAREK BELKA za-powiedział, że misja jego rząduzakończy się 5 maja 2005 r.W tym dniu ma też odbyć sięgłosowanie nad wnioskiem o sa-morozwiązanie Sejmu. W przy-padku nieuzyskania większości2/3 głosów Sejm nie skróciswojej kadencji. W takiej sytu-acji przewiduje się, że premierpoda się do dymisji, co możemieć wpływ na wcześniejszewybory parlamentarne.

„GAZETA WYBORCZA” donio-sła, że Polska jest światowym

liderem autogazu – ma najwię-cej stacji sprzedaży tego pali-wa, a pod względem liczby autnapędzanych gazem ustępujetylko Korei Południowej.

PREZYDENT ALEKSANDERKWAŚNIEWSKI nie stawił sięprzed komisją śledczą ds. PKNOrlen. „Odmawiam uczestni-ctwa w politycznej awanturze”– oświadczył prezydent. Po-nadto zapowiedział, że nie sta-wi się również na ewentualnewezwania innych komisji śled-

czych. „Odmawiam, bowiemmamy do czynienia z grą poli-tyczną, w której nie mogę i niemam prawa uczestniczyć” –zaznaczył.

ZDZISŁAW BEKSIŃSKI, jedenz najbardziej znanych polskichartystów, został zamordowany21 lutego br. Zajmował się fo-tografią, rysunkiem, rzeźbą,a także grafiką komputerową.Najpełniej jednak wypowiadałsię w malarstwie. Urodził się24 lutego 1929 r. w Sanoku.

Opracował RADOSŁAW ŁACHna podstawie portalów: onet.pl,

wp.pl, pap.pl, gazeta.pl, oraz stro-ny Partii Demokratycznej:

www.demokraci.pl

lepszych satyryków z krajów są-siadujących ze Słowacją“ – wyja-śnia nasz rozmówca. Humor tegorodzaju przedsięwzięcia powi-nien mieć charakter międzynaro-dowy. „To taki humor, który nie za-głębia się w detale i wewnętrzneproblemy tych krajów, ale humoruniwersalny, rozumiany przezwszystkich“ – twierdzi Radič. „Jeś-li cały świat zna Jima Carreya, todlaczego nie mielibyśmy się śmiaćz dowcipów naszych sąsiadów?“.

No cóż, to, że śmiech to zdro-wie, wiemy wszyscy. Nie wszyscyjednak o tym pamiętamy, więcmoże tym artykułem nastroimyPaństwa primaaprilisowo? A możedzięki niemu zyskacie Państwo ca-łoroczny dystans do życia?

Tymczasem uważajcie Państwo,by nie uwierzyć dziennikarskimkaczkom, tak jak, bodajże dwa latatemu, zrobili ci, którzy poważniepodeszli do informacji podanejprzez Telewizję Polską, że w ka-żdym zaparkowanym samocho-dzie na przedniej szybie należyzostawiać dowód rejestracyjny sa-mochodu…

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

Ivana JuríkováW liceum, na lekcji matematyki (prze-

dmiot ten przysparzał mi sporo proble-mów) pojawiła się nasza nauczycielka, któ-rą przezywaliśmy Pipi Langstrumpf, ponie-waż nosiła kolorowe rajstopy. Najwyraźniejnie miała daru tłumaczenia, o co chodziw tym przedmiocie, bo, niestety, za pie-niądze naszych rodziców, musieliśmy braćkorepetycje, by zgłębić tajniki matematyki.Również i tego dnia prowadziła zajęciaw taki sposób, że nic nie rozumieliśmy. Podkoniec lekcji kazała nam wyjąć karteczkii zapowiedziała, że sprawdzi, czy uważali-śmy na zajęciach i ile zrozumieliśmy. Kiedypodeszła do tablicy, struchleliśmy w ocze-kiwaniu na zadania. Jakież było nasze zdzi-wienie, gdy na tablicy przeczytaliśmy na-pis: PRIMA APRILIS, MOI DRODZY!

Jana FikejsováPewnego razu, jeszcze w czasach, kie-

dy chodziłam do liceum, przebrałyśmysię z moją koleżanką w mundury kolejar-skie, które wisiały u nas w domu, ponie-waż mój tato jest kolejarzem. Zabawa się

zaczęła, gdy wsiadłyśmy do tramwaju: poprostu prosiłyśmy pasażerów, aby poka-zali nam bilety do kontroli. Ludzie zaczęliposłusznie wyciągać bilety z toreb czyz kieszeni, ale niektórzy nie mieli biletu.I tu zaczęła się prawdziwa zabawa, ponie-waż ze strachu niektórzy zaczęli wycią-gać pieniądze z portfeli. Wtedy nie wy-trzymałyśmy ze śmiechu i zdradziłyśmy,że nie jesteśmy kontrolerami. Okazałosię, że nikt nie zwrócił uwagi na to, żemamy na sobie mundury kolejarskie.Niektórzy zaczęli się śmiać, bo przypo-mnieli sobie, że to prima aprilis, niektórzybyli zdenerwowani, psioczyli pod nosem,pewnie dlatego, że tak łatwo dali się na-brać… My bawiłyśmy się świetnie.

Iza WójcikNajwiększe zaskoczenie przeżyłam,

gdy moi kuzyni zamienili mi kubek doherbaty. W domu mojej babci były dwatakie same: jeden, mój ulubiony, w któ-rym piłam herbatę, i drugi – w którymbabcia trzymała sztuczne zęby.

IVANA JURÍKOVÁ

O primaaprilisowych żartach ANKIETAW poniższej ankiecie przedstawiamy przygody, które przydarzyły się

naszym czytelnikom na prima aprilis.

Page 6: Monitor Polonijny 2005/04

MONITOR POLONIJNY6

Komunia święta na rękę

P rymas Polski zezwolił na udzielanie komunii na rękęw archidiecezji warszawskiej, począwszy od Wielkiego

Czwartku, czyli od 24 marca br. Kardynał Józef Glemp podałjednak trzy warunki, które musi spełniać wierny, aby przyjąćkomunię w ten sposób: musi być bierzmowany, właściwieułożyć ręce oraz „bardzo kochać Pana Jezusa”.

Ta decyzja wzbudziła bardzo duże kontrowersje w polskimśrodowisku, przywiązanym do tradycji. Obawia się ono, że ta-ki sposób udzielania komunii przyczyni się do umniejszeniagodności Eucharystii, może być przyczyną profanacji i niejest zgodny z tradycją Kościoła. Jednak właśnie tradycjaKościoła ukazuje, że na początku chrześcijaństwa przystępdo Eucharystii był o wiele szerszy – nie był zastrzeżony je-dynie kapłanom.

Hagiografia przywołuje św. Tarsycjusza, młodego męczen-nika z III wieku, który nie pozwolił wydrzeć sobie komuniiświętej, którą niósł uwięzionym współwyznawcom. Świętyten był świeckim młodzieńcem, który pełnił rolę akolity, ro-znoszącego komunię chorym i więźniom. W czasach staro-żytnych zwyczaj zabierania do domów i przechowywaniaw nich Eucharystii był, wedle wielu źródeł, dość powszechny.Dzięki temu komunię można było przyjmować nie tylko pod-czas niedzielnej liturgii, ale i każdego dnia.

Źródła wspominają też o praktyce przyjmowania komuniina rękę. Z przyjęciem świętej hostii w taki sposób związanebyły też głębokie treści duchowe i teologiczne. Słynne jestświadectwo pozostawione przez św. Cyryla z Jerozolimy, któ-ry w IV w. pouczał nowo ochrzczonych: „Podchodząc, nie wy-ciągaj płasko ręki i nie rozłączaj palców. Podstaw dłoń lewąlub prawą, niby tron, gdyż masz przyjąć Króla: do wklęsłejdłoni przyjmij Ciało Chrystusa i powiedz »Amen«. Uświęć teżostrożnie oczy swoje przez zetknięcie ich ze świętym Ciałem,bacząc, byś zeń nic nie uronił. Bowiem, co by spadło na zie-mię, byłoby stratą jakby części twych członków. Bo czyż nieniósłbyś złotych ziarenek z największą uwagą, by ci żadnenie zginęło i byś nie poniósł szkody? Tym bardziej winieneśuważać, żebyś nawet okruszyny nie zgubił z tego, co jesto wiele droższe od złota i innych szlachetnych kamieni”.

Zwyczaj ponownego przyjmowania komunii na rękę roz-powszechnił się po II Soborze Watykańskim. Bardzo szybkoprzyjęły go Kościoły w Europie zachodniej. W Polsce i naSłowacji, gdzie dostęp do dokumentów soborowych w latachsześćdziesiątych był utrudniony, niektóre reformy liturgicznebyły przyjmowane o wiele wolniej. Obecne zarządzenie pry-masa Polski również nie obowiązuje w całej Polsce, ale jedy-nie w archidiecezji warszawskiej, czyli właściwie na terenieWarszawy i najbliższych okolic

KS. JERZY LIMANÓWKANa podstawie KAI

U lica Oświęcimska w Tren-czynie to jedyna ulica

nosząca tę nazwę naSłowacji. Niektórzy jej mie-szkańcy zapowiedzielizbiórkę podpisów pod pe-tycją o przemianowanie jejna Orawską, argumentując,iż nie chcą mieszkać przyulicy „przypominającejmiejsce ogromnej tragedii”.Władze miasta zapewniłypolskiego ambasadora –Zenona Kosiniaka-Kamysza,który osobiście udał się doTrenczyna, iż „zmiana na-zwy ulicy jest nie do przy-

jęcia”. „Nie ma takiej możli-wości; byłoby to splamieniepamięci ofiar holokaustu” –powiedział prezydent mias-ta Branislav Celler.

„Przekonywałem ich, żezmiana nazwy ulicy upa-miętniającej miejsce trage-dii nie jest rzeczą normalną.W Polsce w każdym mieś-cie są ulice np. upamiętnia-jące śmierć 800 tysięcywarszawskich powstań-ców. Gdyby przyjąć argu-mentację pomysłodawcówpetycji, to place i ulicenoszące nazwę Słowa-

P ierwszego maja ubiegłego roku, w chwili wejścia Polski i Słowacjido UE dziennikarze Polskiego Radia Kraków i Słowackiego

Rozhlasu przeprowadzili bezpośrednie relacje z przejścia granicznegoHyžne – Trstena. Po roku, na miejsce spotkania wybrany zostałSłowacki Raj – miejsce tłumnie odwiedzana przez polskich turystówpodczas majowego weekendu. Co zmieniło się przez ten rok w na-szych regionach – Małopolsce i województwie koszyckim? Jakie sąobecnie „unijne” kontakty i relacje pomiędzy przedsiębiorcami, samo-rządami oraz obywatelami Polski i Słowacji? O tym rozmawiać będądziennikarze dwóch regionalnych rozgłośni w miejscowości Podlesok,w pięknej scenerii Parku Narodowego. Wspólnie z dziennikarzamiRadia „Regina” w Koszycach przedstawią zabytki architektury i przy-rody, świadczące o wspólnym dziedzictwie kulturowym obszaruKarpat. W kwietniu na stronie internetowej www.radiokrakow.pl będzieprzedstawiona relacja z tego spotkania.

URSZULA ZOMERSKA-SZABADOS

• Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A • Z N A S Z E G O P O D

SCHLOSSMARCHEGG

FOTO: STANO STEHLIK

SCHLOSSMARCHEGG

Page 7: Monitor Polonijny 2005/04

7KWIECIEŃ 2005

M iędzynarodowy Fundusz Wyszehradzkiz siedzibą w Bratysławie rozpoczął reali-

zację specjalnego programu stypendialnegodla ukraińskich studentów podyplomowych.Do 25 kwietnia kandydaci mogą składać wnio-ski o wsparcie swoich studiów w dowolnejpaństwowej wyższej szkole w krajach GrupyWyszehradzkiej (Republika Czeska, Polska,Słowacja, Węgry).

„Ukraina jest sąsiadem państw wysze-hradzkich i jednocześnie naszym ważnympartnerem. Ten program jest wyrazem wspar-cia krajów Grupy i Funduszu dla pozytywnychzmian, zachodzących na Ukrainie“ – powie-dział Andrzej Jagodziński, Dyrektor Wyko-nawczy Funduszu.

Fundusz udzieli stypendiów 32 doktoran-tom z Ukrainy, pragnącym kontynuować nau-kę w krajach Grupy Wyszehradzkiej.Wysokość stypendium wynosi 5.000 eurorocznie. Ponadto wyższa szkoła, która przyj-mie stypendystę, otrzyma od Funduszu 3.000euro. Bliższe informacje są dostępne pod ad-resem www.visegradfund.org

Międzynarodowy Fundusz Wyszehradzkizałożony został w czerwcu 2000 roku przezcztery kraje Grupy Wyszehradzkiej. Jego ce-lem jest wspieranie wspólnych projektów kul-turalnych, naukowych i edukacyjnych orazwymiany młodzieży, współpracy transgranicz-nej i promocji turystyki. W 2004 roku Funduszwsparł 272 projekty na kwotę 2,1 mln. euro

W listopadowym numerze„Monitora“ informowaliśmy

Państwa, że Klub Polski czekajązmiany, bowiem prezes Klubuz przyczyn zawodowych niebędzie mogła pełnić swojej funkcji.Do końca roku miało być znanenazwisko nowego prezesa polskiejorganizacji. W związku z tym, żedo dziś to nazwysko nie jestznane, redakcja postanowiłasprawdzić, jaki jest obecny stanrzeczy i przygotować materiał naten temat. Ów materiał powstał,ale ponieważ zostały w nimpostawione pytania, na którekierownictwo Klubu nie odpo-wiedziało, postanowiliśmy na raziego nie publikować. Być możeplanowany na 23 kwietnia kon-gres Klubu (o którym poinformo-wała nas p. Jola Bednarčik) odpo-wie na owe pytania. Wiemy, że lospolskiej organizacji nie jest na-szym Czytelnikom obojętny,bowiem w dniu zamknięciakwietniowego numeru „Monitora“wpłynęły do nas listy z pytaniamidotyczącymi działalności klubu.W następnym numerze postaramysię przynieść bliższe informacje.

mw

W Ó R K A • Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A • Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A • Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A •

W US Steel Koszyce odbyła się wystawa naszejkoleżanki z Koszyc – Zdenki Zaborskiej-Błoń-

skiej, zatytułowana „Dzienniki”. Wystawę mogli obej-rzeć koneserzy sztuki pod koniec lutego i w marcu br.Regionalna prasa oceniła ją wysoko, chwalącautorkę. mw

ckiego Powstania Narodo-wego należałoby zmienić nanp. Zieloną, bo tak brzmii kojarzy się przyjemniej” –powiedział Kosiniak-Kamysz.

Z pomysłu zbiórki pod-pisów pod petycją o zmianęnazwy ulicy wycofują się jużi jego pomysłodawcy.„Żadnej petycji nie będzie”– uznał Frantiszek Jarosz,który pierwszy zapropo-nował zmianę nazwy ulicyz Oświęcimskiej na Oraw-ską.

dw

D rugi rocznik Workshopu artystów„Spisz Art 2004”, zorganizowany

przez Klub Polski Region Koszyce, przy-niósł konkretne wyniki. Jak Państwo jużczytaliście na łamach „Monitora Polonijne-go”, wystawa była prezentowana w kilkumiastach na Słowacji i w Polsce: w listo-padzie 2004 r. w Galerii „Rotunda” ŠÚVw Koszycach podczas Dni Kultury Polskiejna Słowacji, w grudniu 2004 r. w Galerii„Rakoczy” - Dom Węgierski w Rożniawie,w styczniu 2005 r. w Galerii „PX Centrum”w Povażskiej Bystrzycy, a w lutym w GaleriiTPSP „Przy Bramie” w Lublinie. Obecniejest prezentowana w Galerii WSIZ w Rze-szowie. Stamtąd wystawa powędruje do

Austrii i będzie gościć w malowniczymmiejscu Schloss Marchegg, gdzie efektyWorkshopu „Spisz Art” będą mogli poznaćnasi południowi sąsiedzi. Wernisaż odbędziesię 22.04. o 17 godz. Z Austrii wystawapowróci do Polski, gdzie czekają na niąkolejne galerie.

Liczni goście, którzy ją obejrzeli, oraz ichreakcje na wystawione dzieła upewniłymnie, że przyjęta koncepcja prezentowaniaprzedstawicieli sztuki współczesnej w tejczęści Europy i w takiej formie jest dobrąformułą, co mnie jako kuratora i organiza-tora satysfakcjonuje i cieszy.

TADEUSZ ZDZISŁAW BŁOŃSKIkurator i organizator

FOTO

: TAD

EUSZ

BŁO

ŃSKI

Page 8: Monitor Polonijny 2005/04

MONITOR POLONIJNY

Czytanie bajek do poduszki

Jak większość Polek miesz-kających na Słowacji osiadław Bratysławie, ponieważ wy-szła za mąż za Słowaka. „Poskończeniu liceum plastycz-

nego chciałam studio-wać na AkademiiSztuk Pięknych w To-runiu, nie dostałam się,wyjechałam więc dopracy do fabryki szkław Bratysławie, byw ten sposób zdobyćpunkty na studia” –wspomina Beata. Miłość zde-cydowała o jej dalszym losie.Ślub, narodziny córeczki, ur-lop macierzyński spowodowa-ły, że już nie walczyła o indeksna uczelnię. „Jestem zadowo-lona ze swojego życia, realizu-ję się zawodowo, ale jedynarzecz, której żałuję to to, żenie poszłam na studia” – mówiBeata. Po urlopie macierzyń-skim startowała w konkursiena stanowisko artysty rzeźbia-rza w Teatrze Lalek. Wygrała.Z teatrem jest związana od 20lat, 5 lat temu awansowała nastanowisko kierownika pro-dukcji. Ma na swoim konciewiele przedstawień i mnó-stwo wyrzeźbionych postaciz bajek. „Do snu czytam sobiebajki, bo żeby stworzyć wier-

ną postać, trzeba ją na-prawdę poznać” – wy-jaśnia Beata. To trud-na praca, czasami trwatygodniami, wymagaprecyzji w rękach.„W moim zawodzienie mogę sobie po-zwolić na długie paz-

nokcie, pokaleczone ręceczęsto zdobi plaster” – mówiz uśmiechem. Lubi dziecii tworzy z myślą o nich. „Pa-miętam swoje pierwszeprzedstawienie, wyraz twarzydzieci, które siedziały na wi-downi” – wspomina Beatai wyjaśnia, że pracownicy mu-szą chodzić na premiery i pró-by generalne z udziałem wi-dzów. „To zupełnie inny świat– ten z kurtyną i reflektorami.Na scenie nasze kukiełki zu-pełnie inaczej się prezentująniż w pracowni” – ocenia.Cieszy się, że może nieśćradość małym ludziom. Ona,jako dziecko, nie miała możli-wości odwiedzania teatrulalek, ponieważ w jej mieścietaki nie istniał.

Co u nich

słychać?

Bajkowy światM agiczne miejsce, które każde dziecko chętnie

odwiedza, to Teatr Lalek – niezapomnianeprzeżycia, pierwsze obcowanie ze sztuką. Mało ktopodczas przedstawienia zastanawia się, ile trwaprzygotowanie widowiska. A proces powstawanialalek? Drewniane kukiełki, żyłki, sznurki, lalki zesmutnym wyrazem twarzy, lalki z uśmiechem… Całysztab ludzi pracuje nad tym, by widz znalazł sięw świecie fantazji. Nad taką grupą ludzi,tworzących przedstawienia w bratysławskimTeatrze Lalek, czuwa Beata Westrych-Zázrívec – Polka z Krosna.

8

FOTO

: MAŁ

GORZ

ATA

WOJ

CIES

ZYŃS

KA

Page 9: Monitor Polonijny 2005/04

KWIECIEŃ 2005

Drewniany świat

Jej lalki „występują” nie tyl-ko w bratysławskim teatrze –na zamówienie robiła drew-niane postaci do włoskiegofilmu czy do wiedeńskiegoprywatnego muzeum lalek.„To jest Rubens. Aby mógłpowstać, przeglądałam różnemateriały, żeby wiedzieć, jakwyglądał, jak się ubierał” –opisuje, pokazując figurkę.„Niektóre postaci tworzę napodstawie szkiców czy por-tretów, które pozostały potych osobach”. Rzeźbieniew drewnie wymaga precyzjii cierpliwości. „Postać z gipsumożna poprawić, jak się cośnie uda, w drewnie takiej mo-żliwości nie ma“ – wyjaśnianasza bohaterka. Teraz planu-je stworzenie w Bratysławiemałego muzeum lalek.

Słowacka Superstar

„Kiedyś, gdy wracaliśmyz mężem i córką z Wiednia sa-mochodem, poprosiłam Mo-nikę, żeby zaśpiewała, by czassię nie dłużył” – wspominaBeata. „Zdziwiłam się, że na-wet ładnie śpiewa, a przecieżani ja, ani mąż nie mamy zdol-ności muzycznych”. Córkamiała wtedy 18 lat. Dwa latapóźniej słowacka publicznośćzaczęła śledzić program „Slo-vensko hľadá SuperStar”. Ró-wnież Beata z mężem siedzie-li przed telewizorem, śledząclosy uczestników programu.Wśród nich była ich córka. By-li zdziwieni, że wystartowaław słowackiej edycji „Idola”,tym bardziej, że, jak twierdziBeata, córka w domu nigdynie śpiewała. „Zgłosili ją znajo-mi, a ona, ponieważ jest bar-dzo aktywna, chciała spróbo-wać swoich sił” – mówi Beata.

Przeszła eliminacje, późniejznalazła się w pięćdziesiątcemłodych talentów słowac-kich. Do dziesiątki najlep-szych się nie dostała, ale byław piątce rezerwowych, z któ-rych wybierano jedenastąosobę do finału. Niestety, Mo-niki nie wybrano, ale jej poja-wienie się w programie spo-wodowało, że zaczęła dosta-wać propozycje nagrań i pra-cy w mediach. „Chcieliśmy,żeby córka miała dobrą przy-szłość. Choć przejawiała zdol-ności plastyczne, wybrałaszkołę handlową, w którejszkoliła znajomość języków –wyjaśnia Beata – ale kto wie,jak bardzo występ w tym pro-gramie zmieni jej przy-szłość?”.

Polskie drogi

Na myśl o swoich począt-kach na Słowacji Beata sięuśmiecha i twierdzi, że z dalaod swojej rodziny, od rodzinymęża (pochodzącego z Żyli-

ny) musiała się nauczyć sa-modzielności. „To procentujew moim życiu zawodowym,ponieważ, przygotowująccztery przedstawienia rocz-nie, muszę odpowiednio gos-podarować pieniędzmi, któ-rych na sztukę wciąż brakuje”.Jest zadowolona ze swojejdrogi życiowej. Sumiennieobiecuje sobie, że będzieczęściej mówić po polsku, że-by nie wypaść z wprawy.„Teraz moja córka lepiej mówipo polsku, więc postanowiły-śmy, że w soboty będziemymówić tylko po polsku”. Beataczęsto wysyłała córkę na wa-kacje do Polski, gdzie u babci,wraz z dziećmi siostry, dosko-naliła ten język. Nasza roz-mówczyni zdradza też, żeMonika ma dużą motywacjędo mówienia po polsku – machłopaka z Polski…

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

9

Page 10: Monitor Polonijny 2005/04

Niedawno, w wywiadzie dlanaszego pisma, Maryla Rodo-wicz powiedziała, że, wybiera-jąc piosenki do swojego reper-tuaru, zwraca uwagę przedewszystkim na to, czy ma onadobry tekst, potem dopierowymieniła drugie kryterium –melodyjność. Jak Pan, autortekstów do wielu znanych pr-zebojów, zapatruje się na to?

Piosenka jest jakąś wspólną ma-giczną jednością kilku bytów: tek-stu, muzyki, ale dopóki nie maw niej emocji wykonawcy, jestmartwa. Ostatnio, gdy byłem nakoncercie Ryszarda Rynkowskie-go w filharmonii i usłyszałem, jakzaśpiewał naszą wspólną piosen-kę „Intymnie”, zrozumiałem, żedopiero magiczne połączenietekstu, muzyki, aranżacji, klimatui emocji artysty tworzy piosenkę.

Czy, aby napisać dobrytekst, musi Pan znać osobę,która ten tekst będzie inter-pretować?

Od lat już nie piszę dla osób,nazwijmy to, z zewnątrz. Aby wy-razić kogoś swoimi słowami, po-trzebna jest znajomość jego oso-bowości, psychiki, spojrzeniaw oczy. Czasem robię wyjątek dlamłodych ludzi, bo sądzę, że należyim pomóc, ale ostatnio zdarza misię to coraz rzadziej.

Kiedyś Ryszard Rynkowskipowiedział, że jest Pan jego da-rem losu. Co Pan na to?

Spotkanie ludzi to przeznacze-nie. Wszystko jedno, jak to nazwie-my, czy darem losu, czy szansą odlosu. Dla mnie spotkanie z Ryszar-dem to szansa robienia czegośwspólnie. Pisząc tekst, posiłkujęsię energią, która jest w jego mu-zyce. Czasami bywa tak, że wieczo-rem coś napiszę i uważam się za

geniusza (człowiek w nocy ma in-ną percepcję). Rano już mi się totrochę mniej podoba i dopiero je-go wykonanie na scenie jestkwintesencją naszej współpracy.Pamiętam występ Raszardaw Opolu w 1989 roku, podczaswieczoru premier, który Ryszardwygrał naszą piosenką „Wypijmyza błędy”. Padał wówczas deszcz,Ryszard za chwilę miał wyjść nascenę, ale koleżanki HalinaFrąckowiak i Ala Majewska niemogły go znaleźć. Okazało się, żeon spacerował w deszczu. Zaczęłygo prosić, żeby wrócił do gardero-by, obawiały się, że deszcz znisz-czy jego kostium. Ryszard im na toodpowiedział: „Jacek mi kazał byćczłowiekiem z ulicy”. Dziś, każdy,kto obejrzy ten występ Rysiaz Opola, zauważy krople deszczuna ramionach i na kapeluszu.

Jak doszło do współpracymiędzy panami?

Nieraz jest tak, że człowiek wie,że ktoś istnieje, ale nigdy się z nimnie spotka. My z Ryszardem wie-dzieliśmy o swoim istnieniu, alespotkaliśmy się dopiero w 1988roku przed Salą Kongresową. Zo-stałem tam zaproszony przez Sta-sia Sojkę, który śpiewał utwórz moim tekstem. Był tam teżRyszard, którego mi przedstawiłStasiu. Zaprosiłem go do nas dodomu. Rozmawialiśmy w naszym

małym pokoiku –19 metrów (przyczym całe mieszkanie miało 30metrów), gdzie były 4 fotele, 3 sza-fy, 2 łóżka. Spotkanie odbywało sięprzy taborecie, na którym stanęłyszklane elementy do integracji.I przy tym drewnianym, odrapa-nym taborecie, przykrytym jakąśserwetką, debatowaliśmy nadprzyszłością.

Taki był powrót na scenę„nowego” Ryszarda Rynkow-skiego?

To były początki. Po naszymspotkaniu Ryszard napisał 5-6 ut-worów. Ustaliliśmy, który jest naj-ważniejszy. Wybraliśmy ten, któryznacie Państwo jako „Wypijmy zabłędy”. Przez bardzo długi czas niemogłem znaleźć klucza do tej pio-senki. Ryszard przyniósł muzykęw grudniu, a tu minął styczeń, lu-ty… Ponieważ zgłosiliśmy Rysia doOpola, zbliżał się termin nadesła-nia piosenki do konkursu, a tu…nic – tekstu nie było. I w pewnymmomencie wpadło mi do głowyto: „czego może chcieć od życia ta-ki gość jak ja?”. To początek pio-senki. Jaki to jest uniwersalnytekst przekonałem się wiele razy.Kiedyś w restauracji „Zacisze”w Krynicy usłyszałem przy stoli-ku, jak dwóch podchmielonych fa-cetów mówiło do siebie: „Czegomoże chcieć od życia taki gość jakja?”. Od tego „Wypijmy za błędy”

Jacek Cygan: Dary losuMa dar opowiadania, kreślenia scen z życia do tego stopnia, że

człowiek czuje się, jakby był w samym centrum opisywanegowydarzenia. Jego opisy sytuacji są tak sugestywne, że podczas rozmowyz nim niemalże byłam obecna przy odrapanym taborecie w mieszkaniupaństwa Cyganów, kiedy to gościli po raz pierwszy u siebie RyszardaRynkowskiego. Nic dziwnego – Jacek Cygan ma dar operowania słowem.Wszyscy znamy teksty jego piosenek i nucimy je, czasami może nawetnie wiedząc, że to on jest ich autorem. Tak jak z przyjemnościąsłuchałam jego puent w trakcie edycji polskiego „Idola“, takz przyjemnością przeniosłam się razem z nim do świata polskiej piosenki.

WYWIAD MIESIĄCA

10 MONITOR POLONIJNY

Page 11: Monitor Polonijny 2005/04

zaczął się zupełnie inny Ryszard,różniący od tego w białym garni-turze z „Bananowego songu”.

Czym są dla Pana sukcesypiosenek z Pańskimi tekstami,wspomnę tu chociażby drugiemiejsce Edyty Górniak na fes-tiwalu Eurowizji za „To nie jabyłam Ewą”?

Nagrody dodają wiary w to, cosię robi, dodają siły do dalszej pra-cy. Człowiek jest próżny, lubi byćdoceniany. Muszę się pochwalić,mam nawet „Bratysławską Lirę”,zdobytą w 1995 roku. Wracając doEurowizji, to była wyjątkowa sy-tuacja – pierwsza prezentacja Pol-ski na Eurowizji. Konkurs ten oglą-dałem przez wiele lat w telewizji,jeszcze jako dziecko. Pamiętam pa-pierową marionetkę – symbolEurowizji – którą nawet opisałemw tekście tej piosenki. Eurowizjaz udziałem Edyty była dużym prze-życiem, a życie człowieka składasię z różnych przeżyć: pozytyw-nych i negatywnych. To było pozy-tywne!

W czasach socjalizmu zna-liśmy artystów z bloku socja-listycznego, dziś o nich sięnie mówi, nie prezentuje,przeciętny Polak nie zna sło-wackiej sceny muzyczneji odwrotnie. Czy były to lep-sze czasy do nawiązywaniawspółpracy sąsiedzkiej napolu muzycznym?

Nie sądzę, ta współpraca ist-nieje. W zeszłym roku napisałem4 polskie teksty dla Helenki Von-dráčkovej, byłem razem z niąw studiu kilka dni, kiedy nag-rywała te utwory. Poczytujęsobie za wielki zaszczyt, żeniektóre piosenki z na-szej płyty z RyszardemRynkowskim nagrałaHanka Zagorová.

Gratuluję. To, o czym Panmówi, chyba jednak wypływa-ło ze współpracy nawiązanejw „tamtych” czasach, a ja my-ślę o sytuacji obecnej, o kolej-nych pokoleniach, które o so-bie nic nie wiedzą.

Nie byłoby w tym nic złego, gdy-byśmy zrobili miesiąc piosenkipolskiej w Bratysławie i odwrot-nie – słowackiej w Polsce. W tymsamym czasie. To musiałaby byćakcja, która miałaby wsparciew naszych mediach, bo bez tegonie ma szans. Sprzedaję pomysł!

Na Słowacji dobiega końcapierwsza edycja Idola (Sloven-sko hľadá superstar), w Polscepo raz czwarty młodzi ludziebędą walczyć o tytuł Idola. Panzasiadał w jury. Proszę powie-dzieć, na czym polega siłai sens tego programu?

Idol daje utalentowanym lu-dziom szansę, możliwość pracy.

Weźmy przykład Szymona Wydry,który już wcześniej grał ze swoimzespołem, ale nikt ich nie znał,więc i zainteresowanie było słabe.Idol go wylansował, Szymon do-stał się do trójki najlepszych i terazgra 200 koncertów rocznie – tenchłopak zrywa sobie paznokciedo krwi. Najważniejsza jest nie sła-wa, ale szansa pracy, zaistnienia,a Idol taką szansę daje. Można jąwykorzystać albo zmarnować.

Występ w programie Idolprzynosi sławę, popularnośći to nie tylko biorącym udziałw konkursie, ale też jurorom.

Mnie to w ogóle ani ziębi, anigrzeje. Ja byłem wcześniej popu-larny – prowadziłem program Dy-skoteka pana Jacka, który ogląda-ło 12 milionów widzów, a chybaw 1989 roku byłem na 2. miejscu,jeśli chodzi o oglądalność. Z żonąrobiliśmy ponadto relacje z TeatruWielkiego, z Sali Kongresowej czy

z Sopotu.Pamiętam, jak w 1990 roku

w Operze Leśnej zorgani-zowaliśmy konkurs dlamłodzieży, który ogło-szono w telewizji – ka-żdy mógł przyjechaći być przesłuchanym.

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

14

Page 12: Monitor Polonijny 2005/04

Tak się teraz jeździ ze Słowacji do Polski…

Weź swoje dziecko ze sobą do pracy

A tak się wraca z Polski na Słowację…

Grunt to dobra ochrona

Czesi – na wniosek sprzedawców warzyw - wprowadzili nowy banknot

cało się w głowieD O G Ó R Y N O G A M IS P O N S O R Z Y

Page 13: Monitor Polonijny 2005/04

Wyjaśniło się, dlaczego Mikołaje są czerwone

Na podstawie RAPopracowaliBolek&Lolek

Ruszyła promocja nowej pasty do zębów

W zdrowym ciele zdrowy duch

Pilot jednego z nowych członkowskich państw NATOwłaśnie wsiada do nowozakupionego tzw. „niewidzial-

nego“ bombardera F22

Niektórym poprzewracSzwedzi wprowadzili

nowy model EKG

Pan doktor pozwolił mina jedną lampkę

alkoholu dziennie…

Page 14: Monitor Polonijny 2005/04

MONITOR POLONIJNYMONITOR POLONIJNY

J acek Cygan to jeden z czołowychautorów tekstów znanych przebo-

jów, poeta, scenarzysta, autor musicalo-wy, organizator i juror festiwali muzycz-nych. Ma na swoim koncie blisko 1000znanych piosenek. Studiował cyberne-tykę w Warszawie. Założył zespół„Nasza Basia kochana”, z którymw 1976 roku zdobył I nagrodę naFestiwalu Piosenki Studenckiej

w Krakowie. Pisze teksty dlanajpopularniejszym wokalistówi kompozytorów, takich jakKrystyna Prońko, ZdzisławaSośnicka, Edyta Geppert, EdytaGórniak, Stanisław Sojka, Sewe-ryn Krajewski, Ryszard Rynkow-ski, Krzesimir Dębski, Włodzi-mierz Korcz. Piosenki z jegotekstami, np. „Jaka róża takicierń”, „Diamentowy kolczyk”,„Wypijmy za błędy”, „Mrok”,

„Ten sam klucz”, wygrywały różne festi-wale, m.in. opolskie. Wykonując piosen-kę z jego tekstem pt. „To nie ja byłamEwą”, Edyta Górniak zdobyła II nagrodęna festiwalu Eurowizji w Dublinie.Był organizatorem i gospodarzem progra-mu telewizyjnego „Dyskoteka panaJacka”, obecnego na antenie telewizyjnejprzez 10 lat. Jest autorem tomiku wier-szy „Drobiazgi liryczne”, wydał dwieautorskie płyty, zatytułowane „Autobio-grafia”. Na nich znalazły się największeprzeboje z jego tekstami w wykonanium.in. Edyty Górniak, Ryszarda Rynkow-ksiego, Marka Bałaty, Krystyny Prońko,Stanisława Sojki i innych. „Autobiogra-fia” to ciekawy przegląd przebojów,znanych w Polsce od lat i nuconychprzez kilka pokoleń. Kto by pomyślał, że za tym stoi jednaosoba?

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

Ci młodzi ludzie stawali na des-kach opery, gdzie występowaliCharles Aznavour, Anna German,Ewa Demarczyk! Przesłuchiwa-liśmy ich cały dzień i pół nocy. Ci,którzy się zakwalifikowali, naza-jutrz wystąpili w konkursie. Towa-rzyszyli im muzycy, a telewizja totransmitowała. Nie wiem, czy paniwie, że w kategorii 19-latków wy-grała wtedy Magda Rzemek, którajest teraz wokalistką „Brathan-ków”.

Czy to znaczy, że wtedy i te-raz w Idolu kierowała Panemchęć pomocy młodym talen-tom?

Organizowałem te konkursyz żoną. Zdzieraliśmy sobie paznok-cie, ponieważ mało kogo to ob-

chodziło. I nagle przyszedł domnie ktoś i powiedział, że będzietaki konkurs i wszystko jest już zor-ganizowane. Moim zadaniem jesttylko ocenianie. Musiałem się zgo-dzić, chcąc być wiernym temu, corobiłem. To jest w moim tempera-mencie: żyłem tym wtedy, żyję tymi teraz. I chcę coś przekazać tymludziom.

Występ w takim programieto zabawa czy ciężka praca dlajurorów?

Jeżeli gramy 8 czy 9 koncertówna żywo, za każdym razem trzebabyć pięknym, uśmiechniętym,młodym i bogatym. Należy puento-wać 12 godzin przed kamerą, kie-dy to pod wpływem reflektorówspływa makijaż i co chwilę nas ma-lują. To bardzo ciężka praca.

Jak Pan reaguje, gdy słyszypochmurną interpretację swo-jej optymistycznej piosenki?Nie stają Panu włosy dęba?Podczas przesłuchań do Idolabyło kilka takich sytuacji, ja za-

pamiętałam niesamowicie mrocz-ną interpretację „Darów losu”.

Z piosenką jest tak, że kiedy za-śpiewa ją artysta, ona staje się włas-nością wszystkich. I to jest, nieste-ty, a może „stety”, taki rodzaj sztuki,że każdy sobie może taką piosenkęzaśpiewać przy ognisku czy przygoleniu. Jeśli przenosi się to na fo-rum publiczne, to powstają sytuac-je tragiczne, wesołe, śmieszne,smutne. Słyszałem wiele wykonań„Darów losu“. Piosenka jest wolnai w tę wolność piosenki jest wpisa-ne to, że każdy ją może wykonać.Mnie cieszy fakt, że ludzie nucąmoje piosenki. Ostatnio byliśmyz żoną w Krynicy, zjeżdżaliśmy zestoku na nartach. Obok nas przeje-chał facet, śpiewając sobie właśnie„Dary losu”. Moja żona sądziła, żeten narciarz mnie rozpoznał. Niemógł mnie jednak poznać, gdyż by-łam pozapinany, w czapce, w gog-lach. Ten człowiek zrobił to dla sie-bie. Znalazł się w jakiejś sytuacjii chciał się jakoś wypowiedzieć –wypowiedział się moją piosenką.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

FOTO: STANO STEHLIK

Page 15: Monitor Polonijny 2005/04

15KWIECIEŃ 2005

Pán režisér, prečo ste sa roz-hodli nakrútiť film odohráva-júci sa na svadbe?

Viete, najradšej sa venujem dô-ležitým témam ktoré majú aj premňa podstatný význam. Keby somžil niekde na západe, zrejme bysom nakrúcal filmy o láske. Nato-čil som svadbu lebo nemôžem ak-ceptovať systém hodnôt, ktorýv tomto priestore panuje. Nedá sana to jednoducho nečinne prize-rať. Napokon téma svadby už stá-ročia znamená veľa pre poľskúkultúru.

Dej svojho filmu ste umiest-nili na vidiek. Bol to autorskýzámer?

Ja sám pochádzam z podkarpat-skej oblasti. Nie z dediny ale z ma-lého mestečka, kde som bol účast-níkom mnohých svadobných hos-tín a mal som príležitosť odpozo-rovať správanie svadobčanov. Veľ-ká časť poľskej spoločnosti žije navidieku, a preto im je prostredieblízke ako i pomery, ktoré tam pa-nujú. Ono to tam skutočne aj takvyzerá. Taká svadba je aj ideálnympredtextom na vyrozprávanie prí-behov rôznych ľudí. Zrejme u mňazavážila potreba pripojiť sa k Wy-śpiańskeho odkazu, ukázať svetukde sa ako národ nachádzame.

Vaša ostrá satira súčasnejnadvlády mamonu utvrdzujev presvedčení, že peniaze súvšemocné.

Bohužiaľ áno. Je to jeden z vre-dov našej spoločnosti. Akoby smesa predbiehali v naplňovaní sied-mych hlavných hriechov. Aj mno-hí diváci mi vraveli po premietaní,že poznajú vo svojom okolí ľudípodobných filmovým hrdinom.

Aký štýl práce je pre Vás cha-rakteristický?

Typickým pre mňa je realistickýaž hyperrealistický spôsob rozprá-vania príbehu, zvláštny spôsobstrihu, vtip a dravá kamera. Divákmusí mať pocit spoluúčasti, ne-smie zostať ľahostajný.

Tempo a rytmus deja udávav značnej miere alkohol. Bolskutočne prítomný na pľaci?

Úmyselne som na začiatku zvo-lil rozvláčne tempo rozprávaniaa až postupne naberá na obrát-kach. Alkohol sa na pľaci nepodá-val, moji herci boli triezvi i keď vy-zerali na opitých. Sú to profesioná-li a výborní herci.

Apropos herci. Ako ste obsa-dzovali postavy? Boli vopredurčené hlavní predstavitelia?

Práveže vôbec nie. Všetkýchhercov aj nehercov som vyberalformou konkurzu.

Tamara Arciuch a IwonaBielska sa preslávili už v seriá-li Adam a Eva. Neboli pre Vásdostatočne známi?

Ja seriály nesledujem. Ale sku-točne sú to výborné herečky takti-ež hlavný hrdina Marián Dziedziel,ktorý získal cenu za herecký vý-kon.

Aká je momentálna situáciav súčasnej poľskej kinemato-grafii?

Myslím si že situácia je dosťzlá. Existuje však silný tlak nazmenu. Svoj prvý hraný filmsom nakrútil až v štyridsiatkea takých ako ja je mnoho. Skôrči neskôr začnú mladí filmáritočiť nezávislé filmy. Snáď sa točasom zlepší aj finančne.

Chcel by som poznať vašeplány do budúcnosti. Pracuje-te na niečom?

Momentálne píšem scenár prefilm „Drogówka“ o policajtoch.Príbeh sa odohráva vo Varšave.Hlavná myšlienka je v tom, žesvet treba pretvárať od seba.Neskôr by som rád nakrútil filmpre môjho syna.

Pavol Bedroň

Režisér „Wesela“ v BratislaveW ojciech Smarzowski (ročník 63) prišiel do Bratislavy uviesť svoj druhý hraný film

„Wesele“, ktorý v rámci MFF Bratislava bol zaradený do hlavnej súťaže. Absolventpolonistiky a filmovej vedy Jagielowskej univerzity v Krakowe je autorom mnohýchhudobných videoklipov a dokumentárnych filmov. Študoval aj na filmovej škole v Lodziodbor kameraman. V hranom filme debutoval stredometrážnou snímkou „Małżowina“. Spolupracoval nascenári filmu „Sezon na lesccza“ rež. Bogdana Lindu. Mnohé úspechy dosiahol v televíznych a divadelnýchinscenáciách. Jeho „Wesele“ získalo na MFF Gdyňa 2004 zvláštnu cenu poroty, cenu StowarzyszeniaFilmowców Polskich a taktiež cenu novinárov. Pri tejto príležitosti som s ním uskutočnil rozhovor:

Page 16: Monitor Polonijny 2005/04

MONITOR POLONIJNY16

W lutym minęło 60 lat odkonferencji Wielkiej Trójki

w Jałcie na Krymie. Konferencjaodbywała się w przededniu osta-tecznej klęski III Rzeszy i poświę-cona była przede wszystkim po-wojennej przyszłości. To na niejhistoryczne decyzje podejmowaliWinston Churchill, Franklin Dela-no Roosevelt, Józef Wissariono-wicz Stalin. Podejmowali decyzje,które na dziesiątki lat zaważyłyna sytuacji wielu państw europej-skich, w tym także Polski.

Gdy od 4 do 11 lutego 1945roku Wielka Trójka obradowa-ła na Krymie, zwycięstwo nadfaszyzmem było na wyciągnię-cie ręki. Armia Czerwona opa-nowała Bałkany, oblegała Bu-dapeszt, zajęła Polskę, a z Niem-cami walczyła już na ich włas-nym terytorium. Stąd też po-zycja Stalina na tej konferencjibyła najmocniejsza. Powodydo zadowolenia miał też Roos-evelt; na Pacyfiku alianci kon-sekwentnie wypierali Japoń-czyków, a w Europie, po uda-nej inwazji w Normandii, ar-mie alianckie zbliżały się dogranic Niemiec. Perspektywyna utrzymanie po wojnie ładupokojowego, do czego amery-kański prezydent przywiązy-wał ogromną wagę, były rów-nież obiecujące. Historycy sązgodni co do tego, że najsłab-szą pozycję miał WinstonChurchill, który w klęsce Nie-miec, osłabieniu Francji i wzro-stu potęgi i pozycji ZwiązkuRadzieckiego widział przekre-

ślenie szans na równowagę siłw Europie. Zdawał sobie teżsprawę z poważnego zagroże-nia dla Wielkiej Brytanii, wyni-kającego ze szlachetnego po-mysłu prezydenta Rooseveltao powojennej likwidacji syste-mu kolonialnego.

W Jałcie podjęto wiele de-cyzji; Roosevelt m. in. uzyskałzapewnienie, że Związek Ra-dziecki będzie współpracowałw budowaniu Organizacji

Narodów Zjednoczonych i żepo pokonaniu Niemiec przys-tąpi do wojny z Japonią. Stalinza gotowość spełnienia tychżyczeń chciał uzyskać (i to musię udało) wolną rękę wewschodniej Europie i strefęokupacyjną w Niemczech orazwysokie na owe czasy odszko-dowanie wojenne (10 miliar-dów dolarów). W tajnym poro-zumieniu Wielkiej Trójki otrzy-mał też uznanie kontroli ZSSR

Długi cień JałtyTO WARTO WIEDZIEĆ

Page 17: Monitor Polonijny 2005/04

17KWIECIEŃ 2005

nad Mongolią, Wyspy Kuryl-skie i południowy Sachalin, ba-zę morską w Port Arthur,współzarządzanie WschodniąKoleją Chińskiej oraz Połu-dniową Koleją Mandżurską.Zgodzono się również, że doONZ oprócz Związku Radzie-ckiego wejdą również dwie re-publiki radzieckie: Ukrainai Białoruś. Ustalono powołanieRady Bezpieczeństwa, zadekla-rowano pomoc wyzwalanymkrajom Europy, w tym takżedotychczasowym sojusznikomIII Rzeszy, we wprowadzaniusystemów demokratycznych.Potwierdzono podział Nie-miec na strefy okupacyjne.

W Jałcie najdłużej dyskuto-wano nad sprawą polską. Sto-sunkowo szybko porozumianosię w sprawie jej granic – de-cyzje zasadnicze o nich zapa-dły przecież już w ostat-nim dniu pierwszegospotkania Stalina, Roose-velta i Churchilla, któreodbyło się w Teheraniew dniach od 28 listopadado 1 grudnia 1943 roku.Zgodnie zaakceptowanolinię Curzona jako wscho-dnią granicę Polski z od-chyleniami w niektórychmiejscach od pięciu doośmiu kilometrów na ko-rzyść Polski. Churchilli Roosevelt postulowaliwłączenie do Polski ta-kże Lwowa, ale po kategorycz-nym sprzeciwie Stalina szybkoz tego postulatu zrezygnowali.O ile ostateczną granicęwschodnią ustalono szczegó-łowo, co do granicy zachodniejszefowie trzech rządów uznalijedynie, że: „Polska powinnauzyskać znaczny przyrost napółnocy i zachodzie”. Nie wy-mieniono żadnej konkretnej li-nii granicznej, stwierdzono na-tomiast, że co do wielkości

owego przyrostu „trzeba bę-dzie zasięgnąć opinii nowegopolskiego rządu”, a ostatecznejej ustalenie miało nastąpić do-piero na konferencji pokojo-wej.

W Jałcie zgodzono się, że po-wojenna Polska ma być państ-wem silnym, wolnym, niepod-ległym i demokratycznym. By-ły to jednak sformułowaniaogólne, które nawet Stalin mó-gł ze spokojem akceptować.Gdy jednak doszło do konkre-tów, był nieprzejednany i prze-forsował powstanie nowegorządu polskiego przez prze-kształcenie Rządu Tymczaso-wego, którego podstawą pro-gramową był Manifest PKWN,w nowy rząd, który miał otrzy-mać nazwę Polski Rząd Tym-czasowy Jedności Narodowej.W podjętej w Jałcie uchwale

czytamy m. in.: „W. M. Moło-tow, p. Harriman i sir Archi-bald Clark Kerr są upoważnie-ni, żeby, jako komisja, porozu-mieli się przede wszystkimw Moskwie z członkami obec-nego Rządu Tymczasowegoi innymi polskimi przywódca-mi demokratycznymi z samejPolski i z zagranicy w celuprzekształcenia Rządu /.../”Dalej czytamy, że nowo pows-tały rząd ma obowiązek prze-

prowadzenia jak najszybciejwolnych i nieskrępowanychwyborów, opartych na głoso-waniu powszechnym i tajnym.Z ostrym sprzeciwem Stalinaspotkała się próba wprowadze-nia przez Roosevelta i Chur-chilla do tekstu uchwały sfor-mułowania, że ambasadorzybędą czuwać nad uczciwościąwyborów. W komunikacie zna-lazło się stwierdzenie, że:„Rząd Związku Socjalistycz-nych Republik Radzieckich,który utrzymuje stosunki dyp-lomatyczne z obecnym Rzą-dem Tymczasowym Polski,oraz rządy ZjednoczonegoKrólestwa i Stanów Zjednoczo-nych Ameryki nawiążą stosun-ki dyplomatyczne z nowymPolskim Rządem Tymczaso-wym Jedności Narodowej i wy-mienią ambasadorów, których

relacje będą informowałyodnośne rządy o sytuacjiw Polsce”.Podpisany przez WielkąTrójkę komunikat wymie-niał kilkakrotnie war-szawski Rząd Tymczasowy,tym samym Stalin zyskałformalną jego akceptację.Całkowitym milczeniempominięto natomiast ist-niejący w Londynie legal-ny Rząd RzeczypospolitejPolskiej, nadal uznawanyprzez Wielką Brytanięi Stany Zjednoczone.

W dniu 5 lipca 1945 roku StanyZjednoczone cofnęły uznanierządowi polskiemu w Londyniei uznały Tymczasowy RządJedności Narodowej w kraju.Nazajutrz to samo uczyniła Wiel-ka Brytania, a w ślad za nią po-szła większość innych państwświata. Teheran i Jałta zadecydo-wały, że Polska na długie dzie-sięciolecia znalazła się w ra-dzieckiej sferze wpływów.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

Page 18: Monitor Polonijny 2005/04

MONITOR POLONIJNY18

W dobrze napisanymkryminale zaciera sięgranica między czytelni-kiem a światem fikcyj-nym. Sami nie wiemy,kiedy stajemy się jed-nym z bohaterów. We-dług własnych upodo-bań możemy być mor-dercą lub dzielnym detekty-wem, który w imieniu prawa,a często także własnego sumie-nia porządkuje świat. W powieś-ciach najczęściej detektywemczy śledczym jest mężczyzna poprzejściach, obdarzony dziękinim mądrością życiową, rza-dziej natomiast w tej roli wystę-puje kobieta, chociaż i tu coś sięzmienia, coraz częściej, np.w kryminale amerykańskim, towykształcona kobieta odpowia-da na nasze pytanie, kto zabił.

Lubimy kryminały także zawiarygodność szczegółów przed-stawianego świata. Tej wiarygod-ności m. in. zawdzięcza MarekKrajewski nie tylko uznaniewśród czytelników, ale takżegłówną nagrodę - „Wielki Kali-ber” - przyznaną mu przez Stowa-rzyszenie Miłośników Krymina-łu i Powieści Sensacyjnej „Trupw Szafie” za najlepszą powieśćkryminalną 2003 ro-ku Koniec świataw Breslau, którą jużpolecaliśmy uwadzeczytelnika. To samoStowarzyszenie przy-znało nagrodę za ca-łokształt twórczościJoannie Chmielew-

skiej, której każda wyda-na książka od lat królujena listach polskich best-sellerów. Skoro jużo Chmielewskiej mowa,zwracam uwagę miło-śnikom jej pisarstwa, żew bibliotece InstytutuPolskiego znajdą także

jej ostatnią powieść z roku 2004,zatytułowaną Kocie worki, a sa-ma autorka w jednym z wywia-dów zapowiada następny krymi-nał. Ale nie tylko na Chmielew-skiej czy Krajewskim polski kry-minał stoi.

Chociaż ciągle jeszcze i nie bezracji pokutuje przekonanie, żedobry kryminał nie może po-wstać w Polsce, coś sięw tej sferze zaczynadziać. Obok koloro-wych okładek Ludlumaczy Forsytha pojawiająsię w polskich witry-nach księgarskich po-wieści polskich auto-rów, np. Marka GrinaSzerokiej drogi, Anat,Pamiętnik diabła czy szczegól-nie przyjaźnie przyjęty przez kry-tykę Szkarłatny habit. Krytyk li-teracki Jerzy Sosnowski wydałpowieść sensacyjną Apokryf

Agłai. Jarosław Mikołajew-ski, poeta, italianista, eseis-ta, dziennikarz napisał po-wieść kryminalną Herbatadla wielbłąda, Artur Ba-niewicz jest autorem Górytrzech szkieletów i powie-ści Drzymalski przeciwRzeczpospolitej, a subtelny

dotąd poeta i kry-tyk literacki JacekKlejnocki jest au-torem kryminałuzatytułowanegoPrzylądek pozo-rów, który wpraw-dzie w podtytulenazwał antykry-minałem, a którego głównymbohaterem jest współczesnaWarszawa.

Nie czytałam ani powieściMarka Grina, ani Jerzego So-snowskiego czy Mikołajewskie-go, Baniewicza i Klejnockiego.Wiem o nich jedynie z drugiejręki, wiem, że są w polskich księ-garniach i cieszą się popularno-ścią wśród czytelników. Przeczy-tałam natomiast debiutancką po-wieść kryminalną Joanny Szym-czyk, zatytułowaną Ewa i złotykot, wydaną w roku 2004 przezWydawnictwo WAB w Warsza-wie. Z czystym sumieniem mogęją polecić miłośnikom tego ro-dzaju prozy. Wartka akcja, do-wcipne dialogi, inteligentnie zag-

matwana fabuła gwaran-tują, że czytelnik nudzićsię nie będzie. W stosun-ku do debiutów zazwy-czaj zachowujemy pew-ną ostrożność i traktuje-my ich autorów na za-sadzie taryfy ulgowej.W przypadku JoannySzymczyk ta ostrożność

jest zbędna. Ewa i złoty kot towprawdzie debiut powieściowy,ale jego autorka znana jest jakoosoba sprawnie władająca pió-rem. Z wykształcenia jest kultu-roznawcą, z zawodu krytykiemfilmowym, publicystką. Publiko-wała artykuły o filmie, Inter-necie, kulturze i stylu życia m. in.w „Maksie”, „Machinie”, „Cosmo-politan”, „Filmie”, „Opcjach”, jestteż autorką rubryki „Hit kit”w „Wysokich Obcasach”. Do-świadczenie publicystyczne,

Kto zabił?P ytanie o to, kto zabił, towarzyszy nam przy lekturze

powieści kryminalnej czy sensacyjnej od pierwszej doostatniej strony, ale nie tylko odpowiedź na nie jestprzyczyną, że na ogół raz rozpoczętej lektury nie odkładamy,a z radością brniemy z autorem do szczęśliwego końca.

BLIŻEJPOLSKIEJKSIĄŻKI

Page 19: Monitor Polonijny 2005/04

Państwo w państwie W tym numerze „Monitora Polonijnego” poruszę problem etykiety językowej,

który jednak ograniczę do podstawowych zwrotów grzecznościowych, czyli doużywania form: pani, pan, państwo.

W języku polskim i słowackim stosujesię różne formy oficjalnego zwracania siędo osób w kontaktach bezpośrednich.Moda przyjęta z Zachodu upowszechniastosowanie w każdej sytuacji form ty, przyzwracaniu się do pojedynczej osoby, i wy– do zbiorowości. Prym w tym względziewiodą radio i telewizja. Mnie, a mam na-dzieję, że nie tylko mnie, razi jednak, kiedymłoda osoba, prowadząca np. teleturniej,zwraca się do nobliwej starszej pani lubstarszego pana per ty. Przecież nasze tra-dycje językowe mają własne oficjalne for-my grzecznościowe.

Słowacy w takich sytuacjach używająformy vy (tzw. vykanie), którą łączą z for-mami 2 osoby l. mn. czasownika (lub uży-wają samej formy czasownika), np. vy má-te, vy robíte, co można przetłumaczyć najęzyk polski w zależności od kontekstu lubkonsytuacji: Pan/Pani ma, robi; Państwomacie/mają, robicie/robią; wy macie/ro-bicie. Polakom forma bezpośredniegozwracania się przez wy, kojarzy się z mi-nionymi czasami, albowiem tak zwracalisię do nas przedstawiciele ówczesnychwładz, np. milicjanci czy towarzysze partyj-ni: wy, obywatelu/towarzyszu, macie/ro-bicie, i dlatego jej nie lubimy. Polska tra-dycja kulturowa i językowa przywiązuje

niezwykłą wagę do przestrzegania dystan-su istniejącego między rozmówcami i na-kazuje używanie w opisywanych sytua-cjach form: pani, pan, państwo, które toformy przysparzają wiele problemów nietylko cudzoziemcom, ale i rodzimym użyt-kownikom. Rzeczowniki pan i pani zawszełączą się z 3 os. l. poj. czasownika, bezwzględu na to, czy o nich mówimy, czy teżzwracamy się do nich bezpośrednio, np.Pani pozwoli, że..., Pan powiedział, że...Kiedy chcemy zwrócić uwagę rozmówcy,wówczas zwracamy się do niego: Proszępana! lub Proszę pani! (NIE: Proszę panią!).

Natomiast państwo to zarówno ‘kraj’,jak i ‘pan i pani, małżeństwo, panowie i pa-nie’. W pierwszym znaczeniu wyraz tenodmienia się tak jak inne rzeczowniki ro-dzaju nijakiego (także w liczbie mnogiej)i łączy się z określeniami i czasownikamiw odpowiedniej liczbie i formie, np. To pań-stwo leży nad morzem; Kolejne państwazgłosiły swój udział w olimpiadzie. Jeślijednak państwo występuje w znaczeniudrugim, to sytuacja się komplikuje. Rze-czownik ten bowiem występuje tylkow liczbie pojedynczej, ale oznacza zbioro-wość, i odmienia się tak jak państwow znaczeniu ‘kraj’ – tylko forma miejscow-nika (o kim? o czym?) jest różna: o państ-

wie ‘o kraju’, o państwu ‘o pani i panu,małżeństwie, paniach i panach’, lecz łączysię zawsze z określeniami i czasownikamiw liczbie mnogiej rodzaju męskoosobowe-go, np. Ci państwo przyszli (NIE: To państ-wo przyszło); Państwo Kowalscy zrobili(NIE: Państwo Kowalskich zrobiło).

Kiedy jednak zwracamy się bezpośred-nio do pani i pana, małżeństwa czy pańi panów, wówczas znów natykamy się naproblem, czy użyć formy czasownika w 2.osoby liczby mnogiej, oczywiście rodzajumęskoosobowego (w czasie przeszłymlub przyszłym), czy też 3. osoby liczbymnogiej, tzn. np. Państwo mają dwojedzieci czy Państwo macie dwoje dzieci.Otóż w takiej sytuacji norma do końca nierozwiązuje problemu. Niektórzy języko-znawcy uznają pierwszą sytuację (łączli-wość z 2. os. l. mn.) jako potoczną, zaśdrugą (z 3. os. l. mn.) jako oficjalną, innizaś twierdzą, że łączenie rzeczownika pań-stwo z czasownikiem w 2. os. l. mn. jestwyrazem pewnej zażyłości z rozmówcami,zaś łączenie go z 3. os. l. mn. oznacza tyl-ko i wyłącznie stosunki oficjalne.

A zatem Państwo muszą (?) / musicie(?) sami zdecydować, którą formę zasto-sują (?) / zastosujecie (?).

MARIA MAGDALENA NOWAKOWSKA

OKIENKOJĘZYKOWE

19KWIECIEŃ 2005

zdolność obserwacji, duże po-czucie humoru – wszystko tomożna znaleźć w Ewie i złotymkocie.

Bohaterka, Ewa, młoda dociek-liwa dziennikarka „Bazaru War-szawskiego”, idąca tropem sensa-cyjnych tematów, gdy dowie sięo tajemniczych przypadkach zagi-nięć kobiet, postanawia samaprzeprowadzić śledztwo. A że mawyjątkowy talent do pakowaniasię w tarapaty, wpada w sam śro-dek gangsterskich porachunków.Są w tej powieści tajemniczezwiązki rodzinne, jest mafia,

strzela się, wysadzaw powietrze. Ale naszabohaterka ma to szczę-ście, że czuwa nad niąAdam, zakochany w -niej od lat policjant.Ma też przyjaciółkę odserca i kota Błażeja,celnie i zjadliwie ko-mentującego poczynania ludzi.

W jednym z wywiadów JoannaSzymczyk zdradziła czytelnikom,że Ewę i złotego kota napisała,gdy: „...zamknięto firmę, w którejpracowałam i w której świetniesię czułam. Trzy miesiące wolne-

go, spora dawka frustra-cji... Dochodzimy do moty-wu: napisałam kryminał,bo tylko w ten sposób mo-żna kogoś zabić i nie pójśćdo więzienia”.Okazuje się, że ta brawu-rowo i zabawnie opowie-dziana historia kryminal-

na to nie tylko epizod w biografiitwórczej Joanny Szymczyk. Au-torka zapowiada następną częśćpowieści i powstanie całego cyk-lu z Ewą i kotem Błażejem. Jużdziś cieszę się na tę lekturę.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

Page 20: Monitor Polonijny 2005/04

MONITOR POLONIJNY20

Wina można ogólnie po-dzielić na wytrawne, półwy-trawne i słodkie. Wina wy-trawne i półwytrawne nazy-wamy stołowymi. Zawartośćalkoholu wynosi w nich 8,5-15%. Zawierają też niewielecukru. Z obu powodów wintych nie można przecho-wywać po otwarciu butelki.

Wina słodkie nazywamy de-serowymi.

Powiedzenie że „wino imstarsze, tym lepsze”, też niezawsze jest prawdziwe. Doty-czy ono jedynie najszlachet-niejszych gatunków, u któ-rych takie cechy, jak kolor, kla-rowność, zapach i smak rozwi-jają się, dojrzewają z biegiemlat (powiedzmy do 40).W większości przypadków wi-na są dojrzałe już po roku, a po5-ciu starzeją się i mętnieją.

Szampana i inne wina musu-jące produkuje się ze specjal-nego gatunku winogron, przyzastosowaniu odpowiednichmetod. Rozróżniamy następu-jące rodzaje win musujących:

mocno wytrawne - brutwytrawne - secpółwytrawne - demi secpółsłodkie - demi douxsłodkie - douxChoć często wina musujące

nazywamy szampanem, to taknaprawdę nie powinniśmy te-go robić, ponieważ nazwa ta

zastrzeżona jest dla pewnegorodzaju musujących win fran-cuskich, produkowanych we-dług określonych reguł z wi-nogron z okolic Szampanii.Wszystkie inne, to już tylkowina musujące.

Szampana i inne wytrawnewina (czyli te z napisem„brut”, „sec” lub odpowiedni-kiem tych nazw w innych języ-kach) podaje się do wszyst-kich dań, łącznie z deserami,ale nie do zupy! Zawartość al-koholu w tych winach wynosi8-11%.

Wino rosé, czyli różowe,produkowane z białych i czer-wonych winogron, może za-stąpić zarówno wino białe, jaki czerwone. Można je poda-wać do wszystkich dań, oczy-wiście poza zupą.

Wina ziołowe pochodząz Włoch. Najlepsze z nich tocinzano i martini (zwane wer-mutami ), ale są też inne, jakalpini, campari, cora, cynarlub istra. Wina te mogą być za-równo słodkie, jak i słod-ko-gorzkie oraz wytrawne.Słodko-gorzkie i wytrawne po-budzają apetyt i można je ser-wować w czasie różnych spot-kań towarzyskich same lubz tonikiem. Mogą też służyć dosporządzania koktajli.

Miód pitny, który też zali-czamy do win, produkowany

jest na bazie miodu pszczele-go, rozcieńczonego wodą, doktórego dodany jest chmieloraz przyprawy (korzenie, so-ki owocowe i kwiaty). Miodymogą mieć różną moc:dwójniak– stosunek miodu do wody

1 : 1, zawartość alkoholu 15-18%,

trójniak– miód do wody w stosunku

1 : 2, zawartość alkoholu 12 – 15%,

czwórniak– miód do wody 1 : 3, zawar-

tość alkoholu 9 – 12%.Miody przechowujemy w po-

zycji leżącej i zużywamy do 12miesięcy od daty produkcji.

W ogóle wszystkie winaprzechowujemy w pozycji le-żącej, gdyż wtedy korki, który-mi wino jest zamknięte, niewysychają, nie kurczą się i ha-mują dostęp powietrza do bu-telek. Najlepszym miejscemdo przechowywania wina jestsucha piwnica o stałej tempe-raturze 8-12 stopni Celsjusza.Zbyt niska temperatura hamu-je proces dojrzewania, zbytwysoka go przyspiesza. Winnie powinniśmy pozostawiaćw sąsiedztwie chemikaliów,bo mogą przejść ich zapacha-mi. Nie lubią one też nagłychzmian temperatury i wstrzą-sów. Tak więc, planując przy-jęcie, powinniśmy kupić winoi przynieść do domu kilka dniwcześniej, aby się „uspokoiło”.

W następnym numerze ciągdalszy o trunkach.

NA PODSTAWIE „PROTOKOŁUDYPLOMATYCZNEGO”

E. PIETKIEWICZA PRZYGOTOWAŁAKATARZYNA KOSINIAK-KAMYSZ

Tym razem będzie o napojach alkoholowych...

Z namy wiele rodzajów napojów alkoholowychpodawanych w czasie przyjęć, np. wino,

wódka, koniak, whisky, gin, likiery, szampan orazkoktajle. Jednak nie zawsze wiemy, co i kiedypodać albo co znaczą pewne nazwy, jak np. winodeserowe, wino stołowe czy wino musujące.

Dyplomacjai nie tylko

Page 21: Monitor Polonijny 2005/04

21KWIECIEŃ 2005

Komunikat Konsulat Generalny RP informuje, iż 1 kwiet-

nia weszła w życie rezolucja ParlamentuEuropejskiego w sprawie asymilacji. Na jejpodstawie każdy obywatel UE, mieszkającyw innym państwie Unii, ma prawo do finan-sowej rekompensaty, związanej z konieczno-ścią przyswojenia sobie obcej kultury.

Rekompensata jest bezzwrotna, jej wyso-kość jest uzależniona od długości trwałegopobytu (jednak nie więcej niż 10 lat) i wynosiza każdy udokumentowany pełen miesiąc po-bytu poza Ojczyzną 3 euro, czyli maksymal-nie może wynieść 360 euro miesięcznie.„Monitor Polonijny” w następnym numerzewydrukuje formularz wniosku o przyznanietakiej rekompensaty.

11-17.04.05 - Bratysława, kino „Mladosť“i „Tatra“, 18-27 – Koszyce, Żylina, Poprad,Reprospektywa filmów Andrzeja Wajdy w ra-mach Przeglądu Febiofest 2005 projek-cja filmów: Popiół i diament, Niewinniczarodzieje, Smuga cienia, Wesele,Człowiek z żelaza, Ziemia obiecana,Danton, Biesy, Korczak, Krajobraz pobitwie - spotkanie z reżyserem. Współ-organizator: Słowacki Instytut Filmowy,Klub Kultury Filmowej w Zielonej Górze

• • •13.04.05 /środa/– godz. 17.00 – IP BratysławaWystawa rysunków japońskich Andrzeja Wajdy.Współorganizator: Centrum Sztuki i Te-chniki Japońskiej Manggha Kraków

14.04.05 /czwartek/ - godz. 17.00 - Studio 12,Jakubovo nám. 12 Bratysława. Prezentacjadokumentu „Teatr Andrzeja Wajdy”. Współ-organizator: Słowacki Instytut Teatralny

• • •18.04.05 /poniedziałek/ - godz. 21.00 –Uniwersyteckie Centrum Pastoralne, Mlynskádolina 36, Bratysława. Projekcja komedii S. Barei pt. „Miś”

• • •19.04.05 /wtorek/ - godz.19.00 - Dom UmeniaFatra, Żylina. Występ polskiego wirtuozagitary klasycznej Marcina Dylli w ramachŚrodkowoeuropejskiego Festiwalu SztukiEstradowej. Współorganizatorzy: słowa-ckie Centrum Muzyczne

21.04.05 /czwartek/ - godz. 20.00 – GaleriaHIT, Bratysława, Hviezdoslavovo nam. 18. Wy-stawa prac Janka Simona (nowe media)

• • •26.04. /wtorek/ – godz. 11.00 - Klub Dzienni-karzy, Bratysława, Żupné nám. 7. Spotkaniez Mieczysławem Rakowskim pt. „Perspekty-wy lewicy w Polsce”. Współorganizator:Ambasada RP, słowacki Syndykat Dzien-nikarzy

• • •30.04. – 1.05.05 – Podzamcze Revište przyŻarnovicy. Koncert zespołu Beltaine w ra-mach Festiwalu Kultury Celtyckiej Belti-ne. Współorganizator: Agencja „Keltieg”

Z P R O G R A M U N S T Y T U T U P O L S K I E G O W B R A T Y S Ł A W I E P O L E C A M Y :

SPROSTOWANIEZłośliwy chochlik nie śpi! W marcowym numerze „MonitoraPolonijnego” w artykule „Wspólnie ofiarom tsunami” pojawił siębłąd rzeczowy. Hymnem Unii Europejskiej jest oczywiście „Odado radości”, a nie – jak napisaliśmy – „Oda do młodości”.Autorem oryginalnego tekstu tej pierwszej jest F. Schiller(przekładu polskiego dokonał K. I. Gałczyński) i to właśnie jąwykorzystał Bethoveen w finale słynnej IX Symfonii. Drugą zaśnapisał A. Mickiewicz i chyba wszyscy znamy ją choćby zeszkoły. Czytelników przepraszamy i zapewniamy, że tosprostowanie nie jest żartem primaaprilisowym.

REDAKCJA

Instytut Polski w Bratysławie planuje

przeprowadzenie przez polską komisję

państwową egzaminów poświadczających

znajomość języka polskiego jako obcego na

poziomach: podstawowym, średnim ogólnym,

zaawansowanym. Patronat nad przedsięwzięciem

zgodził się objąć ambasador RP w RS Zenon

Kosiniak-Kamysz. Szczegółowe informacje

(w tym przykładowe testy) dotyczące ww.

egzaminów można znaleźć na stronach

internetowych Państwowej Komisji Poświad-

czania Znajomości Języka Polskiego jako Obcego:

www.buwiwm.edu.pl/ceryfikacja

Pytania można też kierować pod adresem interne-

towym Komisji: [email protected]

Wszyscy chętni do uzyskania certyfikatu (dosto-

sowanego do sytemu potwierdzania znajomości

języków obcych w krajach Unii Europejskiej)

proszeni są o jak najszybsze zgłaszanie się do

dr Marii Magdaleny Nowakowskiej (tel. 0908

169 743, e-mail: [email protected]), ewentual-

nie do sekretariatu Instytutu Polskiego (tel.

02/5443 2013, e-mail: [email protected]

Planowany termin egzaminów:

druga połowa czerwca 2005 r.

Miejsce przeprowadzenia egzaminów:

Instytut Polski w Bratysławie.

• O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A •

Page 22: Monitor Polonijny 2005/04

MONITOR POLONIJNY22

Samozrejme výlučne z pohľadutrojročnej práce stáleho agentúrnehospravodajcu...Veci verejné v Poľskupodobne ako na Slovensku boli a súdo veľkej miery „prepolitizované“.Ale zatiaľ čo slovník poľských politi-kov bol už vtedy prešpikovaný vý-razmi „reformný, ambiciózny, razant-ný, líder integrácie a spojenec“,Slovensko si v tom čase zatiaľ lenpestovalo svoju ukrivdenosť a ofuko-valo komplexy. Poľsko prechádzaloprudkým a nepokojným vývojom, po-súvalo sa však výrazne dopredua nezaujatí, ktorí nestíhali sledovaťväčšinu zmien, si len kládli otázku:čo sa to v tom Poľsku vlastne deje?

Rýchlosť zmien diktovala všeo-becné presvedčenie, že Poľsko je lí-drom reforiem v tejto časti Európy,nie Česi, ktorí si to mysleli samozrej-me tiež...Slovensko sa radšej ani ne-spomínalo, ale na túto susedskúkonfrontáciu sa s odstupom časuspomína skôr s pobavením...Varšava prežívala hektické obdobie,keď nová vláda „vznikala“ celé týž-dne a novinári do noci obliehali stra-nícke sekretariáty, aby sa ráno stret-li na rovnakom mieste. A baníci„označili“ budovu URM-u červenoutak, až im vláda za vyčistenie fasádyvystavila účet v stovkách miliónovzlotých...

Žiadna šokujúca suma, v milió-noch sme vtedy počítali všetci... Ponástupe denominácie zahraniční ná-vštevníci len hľadeli do rúk plnýchbankoviek, keď akosi nechápali, akomohli z drobného nákupu platenéhojednou mincou dostať niekoľko de-siatok bankoviek v hodnote od 50 ažpo niekoľko päťtisícoviek...

Varšava žila na plné obrátky, a to

samozrejme vyžadovala aj od novi-nárov, ktorí do nej prichádzali.Pamätám si na svoj prvý deň. Ponočnej ceste vlakom, vyzbrojenýagentúrnym backgroundom a maloupoľskou encyklopédiou v hlave, soms dvojročným „varšavským veterá-nom“ Jožom Hubelom pokračoval zostanice priamo na tlačovku SLD.Mesto som vôbec nepoznal a malsom mesiac predvolebnej kampanena zvládnutie jazyka...Každé bližšiespoznávanie krajiny sa začína právejazykom a poľština má neprekonate-ľnú výhodu. Slovensko-poľské po-dobnosti a rozdiely sú vďačnou té-mou na dlhé hodiny a práve cez nečlovek dokáže pochopiť a „uchopiť“

mnohé a zaznamenať ozajstný prie-nik do poľských reálií.

Tri hektické roky boli pre mňa asitým najrýchlejšie prežitým obdobím.Aj to prispelo k tomu, že Varšava sami dostala pod kožu a zostane vomne navždy. Boli návykové, odvtedysa aspoň raz za pol roka musímprejsť po Rynku Starego Miasta...

Pri návštevách sa o mňa síce ne-pokúša sentiment, ale môj pestova-ný nadhľad novinára už môže ísť bo-kom. Rád si preto spomeniem, žetam na Ochote som predsa istý časbýval a do PAP-u na AlejachJerozolimských to bolo len pár za-stávok. Pub na Krakovskom pred-mestí sa nijako nezmenil od doby,keď pivo stálo 24 000 starých zlo-tých a na služobnom parkoviskuistého úradu sa ešte stále dá „rýchloa nepozorovane“ zadarmo zaparko-vať...

S odstupom takmer desiatich ro-kov ale musím konštatovať, že pred-stavy a stereotypy o Poľskua Poliakoch sa na Slovensku ani ča-som príliš nemenia. Slovák si väčši-nou pamätá jeden vtip o generáloviJaruzelskom, pár vulgárnych nará-žok na poľštinu, niektorí sú ešte bo-hatší o „poznanie“ trhovísk.

Takto väčšinou vyzerá náš kon-takt, na základe ktorého si vytvára-me obraz o severnom susedovi.„Okresné rozmery“ nášho poznanianeobsiahnu, že kráľovský Krakov sosvojou históriou je len kúsok od na-šich hraníc. O čosi ďalej na západ zaMalopoľskom leží Sliezsko a objas-nenie pojmu „trójmiasto“ by zrejmevysoko ocenili v každej vedomostnejsúťaži.

Pre niekoho možno trpké konšta-tovanie, ale náš severný sused zo-stáva pre väčšinu stále neznámy.Prostoduchý mediálny obraz námväčšinou s neskrývaným údivom -okresného investigatívca a PR mana-gera trhoviska súčasne - prezentujevýhodné nákupy, nadšených kupujú-cich a naplnené modré autobusy...

T elefónne účty v desiatkach miliónoch zlotých, premiérkaSuchocka, Radio Zet, premiér Pawlak, Wyborcza, Kwaśniewski vs.

Walesa, kauza Oleksy, banícke protesty, škandy NIE, džínový Kurońs kávou a cigaretou, blokády ciest, głębokie reformy politycznei gospodarcze, program „terapii szokowej“, przeprowadzenie demo-kratycznych reform politycznych... .to sú útržky spomienok pripomyslení na Varšavu prvej polovice deväťdesiatych rokov...

P O L S K AOczami słowackich dziennikarzy

IGOR RABATINStály spravodajca TASR vo Varšave v rokoch1993-95, bývalý šéfredaktor agentúry SITA

a TV Markíza, v súčasnosti šéfredaktorspravodajstva Rádia Okey

Page 23: Monitor Polonijny 2005/04

23KWIECIEŃ 2005

N A J N O W S Z EI N F O R M A C J ED L A D Z I E C I :

• wakacje będą trwać 10 miesięcy,

• do szkoły będzie się chodzić tylko we wtorki i środy,

• matematyka nie będzie już obowiązkowym przedmiotem szkolnym,

• już nigdy więcej nie będzie zadań domowych,

• w stołówkach szkolnych codziennie będą hamburgery i frytki,

• prezentów gwiazdkowych będzie przynajmniej pięć,

• na śniadanie najzdrowsze będą lody śmietankowe,

• lektur szkolnych już nie trzeba czytać,

• śmieci nie trzeba wynosić,

• pokoju nie trzeba sprzątać,

• można się spóźniać na obiad,

• zupy kalafiorowej już nigdy nie trzeba jeść!

U W A G A ! U W A G A ! U W A G A ! U W A G A ! U W A G A !

UW

AG

A!

UW

AG

A!

UW

AG

A!

UW

AG

A!

UW

AG

A!U

WA

GA

!U

WA

GA

!U

WA

GA

!U

WA

GA

!U

WA

GA

!U

WA

GA

!U

WA

GA

!U

WA

GA

Czy już skaczesz z radośc i? Spoko jn ie , spoko jn ie , spó j rz dok a l e n d a r z a ! D z i ś j e s t p i e r w s z e g o k w i e t n i a ! A j a k a j e s t j e g ołac ińska nazwa? PRIMA APRILIS , a przys łowie mówi – n ie wierz ,bo s ię pomyl isz . Już od dawna w tym właśn ie dn iu KAŻDY –KAŻDEMU może zrob ić mały dowcip czy n ieszkodl iw ie go oszukać. Ty lko raz w roku masz taką szansę! Zastanów s ię więc , komu dz iśzrob isz jak iś kawał , komu śmieszny żar t , komu n ieoczek iwanegops ikusa , a komu śmieszny dowcip .

STRONĘ OPRACOWAŁA MAJKA KADLEČEKKWIECIEŃ 2005

Page 24: Monitor Polonijny 2005/04

Przemęczenie wiosenne stało sięprzysłowiowym stanem ducha i ciała.Wiadomo, co to znaczy. Natura przed tym,niż na nowo ożyje, musi się zregenerować,tzn. ODPOCZĄĆ. Ludzie, jako częśćprzyrody, również. To oczywiste. Ale kiedy?Przez kilka ostatnich lat dziwne anomaliepogody powodują, że wieczorem kładziemysię spać w zimie, tzn. za oknem mróz, wiatr,śnieg, a następnego ranka budzimy sięlatem, tzn. 25 stopni w cieniu i palącesłońce. I od razu trzeba być w formie,zimowe kilogramy wepchnąć do letnichubrań. Siać trawnik z uśmiechem NicoleKidman, a w duchu umierać ze zmęczenia.A co takiego złego jest w tym, że sobiewiosną (przynajmniej tą kalendarzową)człowiek poleży na kanapie w towarzystwiekota, niezliczonej ilości pustych kubków pokawie, pełnych popielniczek, kalorycznychchipsów – do wyboru, włączymelancholijną muzykę, poczyta kolorowepisma, zignoruje bałagan, pustąlodówkę, głodną rodzinę, jakieśterminy i kalendarz...

Te kilka dni razw roku mamyusprawiedliwione.Pozwólmy sobiena przemęczeniewiosenne,następna szansaaż za rok... AsłyszeliPaństwo oprzemęczeniuletnim,jesiennym izimowym? Tocenna informacjai... do wykorzystania!

PIEROGI LENIWE– nie dla leniwych, ale dla upartych dzieci, dlaktórych pojęcie „przemęczenie wiosenne“ jestnieznane. Trzeba im z kanapy przesłaćwiadomość – zróbcie to sobie same. Jak niebędą leniwe, to sobie przygotują!

SKŁADNIKI:•paczka twarogu•2 jajka•1,5 szklanki mąki pszennej•sól•bułka tarta•masło•cukier

WYKONANIE:Twaróg zemleć albo przepuścić przez praskę.Dodać żółtka i szczyptę soli. Wymieszać.Z białek ubić sztywną pianę i stopniowododawać do twarogu z żółtkami na przemian –łyżkę piany, łyżkę mąki. Całość wymieszać

i przełożyć na stolnicę posypaną mąką.Z ciasta uformować wałek

i spłaszczyć bokiem noża.Tępą stroną ostrza

zaznaczyć kratkę nawierzchu. Pokroić

w romby.Gotować wewrzącej,osolonejwodzie. Masłorozpuścićw rondelku,dodać doniego bułkę

tartąi wymieszać,

a następnie polaćnim gotowe pierogi

i posypać cukrem.

(każdemu może się zdarzyć)

FOTO: STANO STEHLIK

MAJKA KADLEČEK ZA MIESIĄC: PRZEZ ŻOŁĄDEK DO SERCA

(każdemu może się zdarzyć)