Monitor Polonijny 2005/12

28

description

 

Transcript of Monitor Polonijny 2005/12

Page 1: Monitor Polonijny 2005/12
Page 2: Monitor Polonijny 2005/12

Więcej o impreziena stronie 16. Spotkanie było okazją do rozmów – tu

nasze redakcyjne koleżanki Danuta Meyza-Marušiak i Majka Nowakowska.

Pozostałeporcje

kroiły naszeredakcyjnekoleżanki.

Ambasadori redaktornaczelnaukroili dwapierwszekawałkitorta.

Na imprezę przybyli też słowaccygoście, m.in. słowacka uczestniczka

„Idola“ Monika Zázrivcová, aktorka OlgaBelešová i dziennikarz Masahiko Shiraki.

Wśród zaproszonych gości byli też przedstawicieleinternetowego radia austiackiej Polonii.

Zdjęcia:StanoStehlik

W jubileuszowej imprezie wzięło udział około 100 osób.

O tym, jak powstawałoczasopismo, wspominał Ryszard

Zwiewka – inicjator wydawnictwa,który podczas imprezy

podziękował kolejnym redaktoromnaczelnym „Monitora“ paniom:

Danucie Meyza-Marušiak, JoannieNowak-Matloňovej i Małgorzacie

Wojcieszyńskiej.

„Monitor pomoim przyjeździedo Bratysławy był

pierwszymźródłem informacji

o tym, co dziejesię wśród Polonii

i nie tylko.Na łamach

czasopisma zapoznałam się z niektórymipracownikami Instytutu, których już nie ma

między nami, a których nie dane było mi poznaćosobiście“ – powiedziała dyrektor programowy

Instytutu Polskiego pani Iwona Frączek.

Słówpochwał

podadresem

redakcji nieszczędził

ambasadorRP w RS

ZenonKosiniak--Kamysz

10-LECIEMONITORAPOLONIJNEGO

Page 3: Monitor Polonijny 2005/12

3

Szanowni Państwo,

Drodzy Czytelnicy „Monitora”!Znowu mija kolejny, jakże ważny dla Polski i obfity

w wydarzenia rok. Rok emocji, zarówno smutnych,

poważnych, jak i radośniejszych, rok nadziei spełnionych,

ale i niespełnionych. Po długich latach owocnego

pontyfikatu odszedł od nas papież Jan Paweł II, już teraz

nazywany Wielkim.

W tym roku przypomnieliśmy Polsce i światu (również

tu, w Bratysławie), że ćwierć wieku temu „Solidarność”

dała początek przemian demokratycznych w Europie

Środkowo-Wschodniej. Kilka tygodni temu wybraliśmy

nowego prezydenta Rzeczypospolitej, który obejmie swój

urząd tuż przed świętami Bożego Narodzenia.

Mamy za sobą wybory parlamentarne i niespełnione

nadzieje na koalicję dwóch zwycięskich ugrupowań

prawicowych...

Ważny jubileusz obchodzi również „Monitor Polonij-

ny”. Od 10 lat dostarcza on informacji Polakom zamiesz-

kałym na Słowacji. Wydawany w sposób naprawdę

profesjonalny może z powodzeniem konkurować z czaso-

pismami polonijnymi w innych krajach, nawet tam, gdzie

Polonia jest o wiele liczniejsza.

Pozwólcie Państwo, że tym razem życzenia świąteczne

skieruję w pierwszej kolejności do „Monitora”, jego redak-

cji i czytelników. Oby „Monitor” docierał do wszystkich

zakątków Słowacji, gdzie mieszkają nasi rodacy, oby

przynosił same dobre wieści z naszej Ojczyzny, oby

dostarczał radości czytelnikom i satysfakcji całemu

zespołowi redakcyjnemu.

Wszystkim Czytelnikom życzę pogodnych i radosnych

świąt Bożego Narodzenia oraz pomyślności w nadcho-

dzącym 2006 roku.

AMBASADOR RPZENON KOSINIAK-KAMYSZ

ŠÉFREDAKTORKA: Małgorzata Wojcieszyńska • REDAKCIA: Pavol Bedroň, Ivana Jur íková, Majka Kadleček,Katarzyna Kosiniak-Kamysz, ks. Jerzy Limanówka, Melania Mal inowska, Danuta Meyza-Marušiaková, DariuszWieczorek , Izabela Wójc ik , • KOREŠPONDENT V REGIÓNE KOŠICE – Urszula Zomerska-Szabados• JAZYKOVÁ ÚPRAVA V POĽŠTINE : Maria Magdalena Nowakowska • GRAFICKÁ ÚPRAVA: Stano Carduel isStehl ik • ADRESA: Nám. SNP 27, 814 49 Brat is lava • TLAČ: DesignText • KOREŠPONDENČNÁ ADRESA:Małgorza ta Wojc ieszyńska , 930 41 Kvetos lavov, Te l . /Fax : 031/5602891, mon i to rp@orangemai l . sk• PREDPLATNÉ: Ročné predplatné 300 Sk na konto Tatra banka č.ú. : 2666040059/1100, čís lo zákazníka142515 • REGISTRAČNÉ ČÍSLO: 1193/95 • Redakcia si vyhradzuje právo na redakčné spracovanie ako ajvykracovanie doručených mater iálov, na želanie autora zaručuje anonymitu uverejnených mater iálov a l istov.

VYDÁVA POĽSKÝ KLUB – SPOLOK POLIAKOV A ICH PRIATEĽOV NA SLOVENSKU

FINANCOVANÉ MINISTERSTVOM KULTÚRY SR

SPIS TREŚCIZ NASZEGO PODWÓRKA 4

IX DNI KULTURY POLSKIEJ KOSZYCE 2005 6

Sztuka, która wchłania 7

Święta z dala od domu 8

Arcybiskup Alfons Nossol w Bratysławie 9

Jacy tacy Polacy (cz. 3.) 10

Moich pięć minut z „Monitorem Polonijnym” 12

Zamiast wywiadu 12

10-lecie „Monitora Polonijnego” i koncert chóru „Gaudete” 16

MŁODZI W POLSCE SŁUCHAJĄGrzegorz Turnau 17

KINO-OKOZłote Lwy pre Komornika 18

TO WARTO WIEDZIEĆPierwszy prezydent II Rzeczypospolitej 19

POLSKO-SŁOWACKIEZWIĄZKI HISTORYCZNEPolscy święci na ziemiach słowackich 22

DYPLOMACJA I NIE TYLKOZbliża się Boże Narodzenie 23

OKIENKO JĘZYKOWEGajajn Kristanskajn Festojn… 24

OGŁOSZENIA 25

List Czytelnika 25

POLSKA OCZAMISŁOWACKICH DZIENNIKARZYPoliaci sú priatelia, na ktorých sa dá spoľahnúť 26

MIĘDZY NAMI DZIECIAKAMIDom Świętego Mikołaja – Biegun Północny 73 27

PIEKARNIKŚwięta... znowu... 28

GRUDZIEŃ 2005

Page 4: Monitor Polonijny 2005/12

MONITOR POLONIJNY4

„Mam tremę, ponieważ dawno nie wi-działem w Instytucie tylu gości” – powie-dział Jerzy Kronhold, dyrektor InstytutuPolskiego w Bratysławie na rozpoczęciuwieczoru poświęconemu Adamowi Mickie-wiczowi w 150. rocznicę jego śmierci.Okazało się, że nasz wieszcz narodowy po-przez swoje dzieła jest wiecznie żywy nietylko w Polsce, ale również na Słowacji.Dzień 24 listopada stał się dniem, w któ-rym drzwi Instytutu Polskiego zostałyotwarte dla wszystkich, którzy chcielisłuchać i czytać dzieła Adama Mickiewi-cza. „Były momenty, że zainteresowanych,którzy chcieliby poczytać poezję, było tylu,że musieli oni czekać na swoją kolejkę” –powiedziała Iwona Frączek, wicedyrektorInstytutu. Uwieńczeniem dnia, poświęco-nego Mickiewiczowi, była prezentacja no-wego wydania „Ballad i romansów” w tłu-maczeniu Jozefa Banskiego, które przygo-towało wydawnictwo „Ex Tempore”. Ten

wieczór był też wieczorem wspomnieńo zmarłym tragicznie przed 50 laty tłuma-czu, pochodzącym z miasta Senica.Wspominali go przedstawiciele rodzinne-go miasta, wydawca, pracownicyBiblioteki Uniwersyteckiej, w której pra-cował, jego córka oraz Lubomir Feldek,również pochodzący z Senicy. Druga

część wieczoru była zarezerwowana jużtylko dla poezji Mickiewicza, którą zapre-zentowali studenci polonistyki Uni-wersytetu Komeńskiego pod opieką dr Marii Magdaleny Nowakowskiej. To, żeforma obchodów rocznicowych Mickie-wicza i jego słowackiego tłumacza byłatrafna, potwierdzili licznie przybyli gościei zwykli uczestnicy.

mw

P rezydent RP AleksanderKwaśniewski, który przy-

jechał 14 listopada do Braty-sławy z wizytą pożegnalną,uznał, że przez 10 lat jegoprezydentury relacje polsko-słowackie były bardzo udane.„Jesteśmy razem w NATO,

w UE, rozbudowujemy współ-pracę regionalną” – powie-dział. Dodał jednak, że nigdynie jest tak dobrze, aby niemogło być lepiej.

„Starałem się przez 10 latwspierać Słowację w jej aspi-racjach, aby ten kraj był w UE

i NATO. Cieszę się, że udałosię to osiągnąć” – podkreślił.

Kwaśniewski zapewniałprezydenta Ivana Gašparovi-ča oraz premiera MikulášaDzurindę i szefa parlamentuPavla Hrušovskiego, a takżesłowackich dziennikarzy, żenie ma żadnych racjonalnychpowodów, aby sądzić, iż powyborach w Polsce stosunkipolsko-słowackie albo aktyw-ność w ramach Grupy Wysze-hradzkiej zostaną osłabione.Wyraził też nadzieję, że rządKazimierza Marcinkiewiczanie będzie ulegał naciskompopulistycznym, radykalnym,a przede wszystkim nacjona-listycznym.

„Wierzę, że mój następcaLech Kaczyński, doświadczo-ny polityk, zrobi wszystko,aby ten dobry dorobek byłkontynuowany i aby ograni-czać możliwości wpływu śro-dowisk radykalnych na polity-kę zagraniczną” – podkreśliłpolski prezydent.

Kwaśniewski przyznał, żeUnia Europejska ma kłopoty,ale – jak zaznaczył podczaswykładu w Słowackim Towa-rzystwie Polityki Zagranicznej– trzeba je pokonać aktywno-ścią i działaniem, a nie bier-nością. Opowiedział się też zadalszym rozszerzaniem UniiEuropejskiej.

dw

• Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A • Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A • Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A •

150. rocznica śmierci A. Mickiewicza

Prezydent Kwaśniewskipożegnał się ze Słowacją

FOTO: DAREK WIECZOREK

FOTO

: MAR

IA N

OWAK

OWSK

A

Page 5: Monitor Polonijny 2005/12

5GRUDZIEŃ 2005

T egoroczne Święto Niepodległościobchodziliśmy trochę niestandar-

dowo. My, Polacy, przyzwyczajeni doobchodów świąt narodowych w spo-sób patetyczny, tym razem dziękitrzem osobom: ambasadorowi Zeno-nowi Kosiniakowi-Kamyszowi, mar-szałkowi województwa mazowieckie-go Adamowi Struzikowi i bratysław-skiemu żupanowi Ľubo Romanowi,mieliśmy przy tej okazji możliwośćrozkoszowania się powszechnie zna-nymi i wesołymi arietami i kupletamiz operetki Johanna Straussa „ZemstaNietoperza”.

Zanim to jednak nastąpiło, wszyst-kich, którzy w sobotę 12 listopadao godz. 18.00 przyszli do teatru „Are-na”, przywitał gospodarz przedsię-wzięcia, czyli ambasador Z. Kosiniak-Kamysz, po którym głos zabrał ĽuboRoman, podsumowując skrótowo rokwspółpracy międzyregionalnej pomię-dzy województwami bratysławskimi mazowieckim (podczas obchodówzeszłorocznego Święta Niepodległo-ści podpisana została umowa o współ-pracy pomiędzy tymi województwa-mi), zaś po nim z krótkim przemówie-niem wystąpił – w zastępstwie nie-obecnego Adama Struzika – wicemar-szałek województwa mazowieckiego,który podkreślił korzyści wypływa-jące ze współpracy obu regionów.

Potem, tradycyjnie przy okazji ob-chodów Święta Niepodległości, amba-sador RP wręczył w imieniu prezy-

denta RP Aleksandra Kwaśniewskie-go wysokie polskie odznaczenia oso-bom zasłużonym dla rozwoju stosun-ków polsko-słowackich. W tym rokuotrzymali je: Franciszek Chmiel – Po-lak z Zaolzia mający obywatelstwosłowackie i czeskie, wybitny reżyseri twórca filmowy, a ponadto duszaczłowiek, oraz płk Jozef Viktorin –Słowak, oficer, któremu na sercu leżądobre kontakty między armią słowac-ką a polską. Obu panom serdeczniegratulujemy!

Po części oficjalnej sceną za-władnęła muzyka. Już pierwszeskoczne takty zagrane przez orkiest-rę Mazowieckiego Teatru Muzycz-nego „Operetka” poderwały publicz-ność. Miejsca do tańca jednak niebyło, ale ten „brak” wynagrodzili so-liści, którzy brawurowo odśpiewaliznane ariety z „Zemsty nietoperza”.Śpiewali bez dekoracji, na tle orkies-try, ale za to jak!!! Swobodnie, bezwysiłku, bez zmęczenia… Warto by-ło tego posłuchać!

To, że występ MazowieckiegoTeatru Muzycznego podobał się (i tobardzo) wszystkim, potwierdzałyopinie gości, wygłaszane już pod-czas recepcji, na której oprócz roz-mów oficjalnych słychać było roz-mowy zupełnie nieoficjalne i śmiech,co potwierdzało dobre nastroje ze-branych, którzy polskie ŚwiętoNiepodległości uczcili radośnie.

mmn

N itrzańska Polonia wraz z ks. Andrzejem Pacholikiemw dzień Wszystkich Świętych uczciła pamięć żołnie-

rzy poległych w czasie I wojny światowej. W zadumie pa-trzyliśmy na rzędy grobów żołnierzy różnych narodowości:Polacy, Węgrzy, Austriacy, Rosjanie, Chorwaci, Włosi.Wszyscy ci młodzi mężczyźni walczyli o wolność dalekood rodzinnej ziemi. Nasza pamięć jest tym, co im za ichtrud możemy ofiarować. rg

P.S. Za finansową pomoc dziękujemy Ambasadzie Polskieji p. konsulowi Wojciechowi Bilińskiemu

W jednej ze szkół średnich w Martinie – SOU (Średnia SzkołaZawodowa) – od 17 do 21 października 2005 r. przebywała de-legacja uczniów z Polski z p. Kamilem Kopeckim na czele.Uczniowie z III i IV klasy Szkoły Zawodowej w Kielcach - kieru-nek poligrafia przyjechali do Martina, aby zapoznać się z teore-tycznym i praktycznym przygotowaniem do zawodu w szkolemartińskiej, zwiedzić miasto oraz zobaczyć, jak pracuje firma„Neografia“ s.a. Podczas pobytu uczniowie odbyli praktykę w za-kładach poligraficznych. Obie szkoły już parę lat współpracująw ramach projektu „Comenius“. Uczniowie z Martina odbywająpraktykę w Kielcach. CEZARY TOREBKO

Od października funkcję zastępcy kierownika WydziałuKonsularnego Ambasady Polskiej w Bratysławie pełnipani radca Bożena Iwińska. Wcześniej pracowała jakokonsul na placówce w Sofii i w Baku. mw

• Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A • Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A • Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A •

Święto Niepodległości

Pamiętajmy!Pamiętajmy!

FOTO

: ROM

ANA

GREG

UŠKO

VAFO

TO: R

OMAN

A GR

EGUŠ

KOVA

Page 6: Monitor Polonijny 2005/12

6

Swoją obecnością zaszczycilinas m.in. ambasador RP na Sło-wacji Zenon Kosiniak-Kamyszoraz prezydent Koszyc ZdenkoTrebula. Po oficjalnej części wy-słuchaliśmy recitalu wybitnegogitarzysty Jozefa Haluzy, który za-prezentował utwory WitoldaLutosławskiego, Fryderyka Cho-pina i Heitora Villa - Lobosa. Po-tem nastąpiło oficjalne otwarcietrzech wernisaży: w sali wystawGalerii Muzeum Technicznego –wystawy workshopu EURY ART2005, w Muzeum Wojciecha Le-flera – wystawy fotografii „Z dzie-jów Solidarności polsko-czecho-słowackiej”, a w Galerii Veba –wystawy rzeźby i malarstwa Ma-rii i Stanisława Góreckich.

Jak już wspominaliśmy w po-przednim „Monitorze”, inaugu-rację Dni Kultury Polskiejw Koszycach poprzedziła wysta-wa „Drogi do wolności – przezSolidarność do Europy”. Podob-nie jak w roku ubiegłym, Dni na-wiązywały do odbywających sięw Koszycach Dni Grupy Wysze-hradzkiej. Dzięki temu nawiązali-śmy do tradycji jazzowych wee-kendów z udziałem najwybit-niejszych polskich formacji jazzo-wych, takich jak „Jacek Kochan

Quartet”, Grzegorz Karnas zeswoim bandem czy najlepsza pol-ska formacja ostatnich 15 lat, po-rywająca fussion jazzem „WalkAway“.

Ważnym akcentem tegorocz-nych Dni, co podkreślił też amba-sador RP Zenon Kosiniak-Ka-mysz, było włączenie do ich pro-gramu filmu „Karol – człowiek,który został papieżem“. Jego pro-jekcję poprzedził wykład Woj-ciecha Bilińskiego na temat„Spotkania z papieżem“.

Jeżeli dodamy, że prezentowa-niu polskiej kultury w Koszy-cach sprzyjała piękna, jesiennapogoda i tłumy zainteresowa-nych ludzi, to możemy stwier-dzić, że starania organizatorównie poszły na marne.

URSZULA ZOMERSKA-SZABADOSFOTO: ZDENKA BŁOŃSKA

IX DNI KULTURY POLSKIEJ KOSZYCE 2005

D nia 4 listopada w Sali Historycznej MuzeumTechniki w Koszycach odbyło się uroczyste

otwarcie Dni Kultury Polskiej.

Page 7: Monitor Polonijny 2005/12

7GRUDZIEŃ 2005

Sztuka, która wchłania„Najdoskonalsze określenie sztuki tookreślenie jej po prostu jako intuicji“. (H. Read)

Myślę, że to jest doskonałe określenie, jeśli do tego dodamy wiedzęo kompozycji, barwach, świetle itd., plus doświadczenie artysty. Dziśnie można określić jednoznacznie, czy artysta jest specjalistą odmalarstwa czy rzeźby. Tak też jest w przypadku dwojga polskichartystów – Marii i Stanisława Góreckich z Rzeszowa, których dziełabyły prezentowane w ramach IX Dni Kultury Polskiej w Koszycach.

O wystawierzeźbyi malarstwaMariii StanisławaGóreckich,prezentowanejpodczas IX DniKultury Polskiejw Koszycach,z jej autoramirozmawiałaUrszulaZomerska--Szabados.

MARIA SIUTA-GÓRECKA – brała udział w około 70 wystawach w kraju i za granicą; otrzymałaszereg nagród za działalność artystyczną.

Skąd to zamiłowanie Pani do sztuki?Wychowałam się właśnie

w takim klimacie. Ojciec mój byłrzeźbiarzem amatorem i sztukadla mnie była czymś nieosiągal-nym, ale tak naprawdę marze-niem ojca było, żebym poszław jego ślady. Ponieważ jego losytak się potoczyły, że nie mógłuczęszczać do szkoły, więc pó-źniej mnie wysłał do średniejszkoły plastycznej. Chciałam iśćdo szkoły mechanicznej, bo mia-łam zamiłowanie do matematykii fizyki. Być może, gdybym nieukończyła średniej szkoły plas-tycznej i nie kontynuowała stu-diów na akademii w tym kierun-ku, nie byłabym rzeźbiarzem.

Nauki ścisłe uważa Pani za war-tości niezbędne w sztuce?

W sztuce, tak jak w każdej dzi-edzinie, żeby iść do przodu, trzebawyciągać wnioski, czyli bardzoważne jest myślenie. Przedmiotyścisłe są bardzo potrzebne.

Co jest bliższe Pani sercu: ma-larstwo czy rzeźba?

Ponieważ kończyłam kieru-nek rzeźby, więc czuje się zawo-dowcem. Malarstwo było zaws-ze dla mnie nieosiągalne, tajem-nicze i traktuję je jako doświadc-zenie, jako przygodę.

Czy istnieje jakieś podobieństwomiędzy obrazami Pani i męża?

To by musiał ocenić możebardziej obiektywny odbiorca. Jamam trochę inne założenia, innedla mnie są wartości. Inaczejpracujemy. Moja technika malar-ska jest inna. Ja pracuję przezdoświadczenie, przez nakłada-nie, powracanie w kilku etapachnawarstwiania, a mąż stosujemetodę może bardziej tradycyj-ną – szpachtle.

Na Słowacji nie jest Pani po razpierwszy?

Muszę tutaj skorzystaćz okazji i powiedzieć, że takimdobrym naszym duchem jestTadeusz Błoński, który zaprosiłnas na plener w Daniszowcachi od tego się zaczęło. Mieliśmykilka wspólnych wystaw pople-nerowych i właściwie może dzi-ęki tej sytuacji malarstwo zac-zęłam pogłębiać.

Jakie wrażenia odnosi Pani z po-bytu w Koszycach?

Spotkaliśmy tutaj bardzo wie-lu przyjaciół, mam miłe wspo-mnienia ze studiów ze Słowaka-mi; w tej chwili to wszystko jakbypowróciło – ogromny sentymenti dużo życzliwości. Czujemy siętu naprawdę bardzo dobrze.

STANISŁAW GÓRECKI – malarz, profesorw Instytucie Wychowania Artystycznego UMCSw Lublinie oraz Instytucie Sztuk PięknychUniwersytetu w Rzeszowie; ma na koncie ponad100 indywidualnych wystaw w kraju i za granicą.

Czym jest dla Pana symbolika ko-lorów i jak powstaje obraz?

Próbuję w obrazach, któreprezentuję w galerii, przekazaćjakiś klimat, nastrój, atmosferęi dzięki takim, a nie innym zesta-wieniom kolorystycznym, którepowstają w trakcie malowania,powstają te gamy kolorystyczne,początkowo na zasadzie przy-padku, później w sposób bardzi-ej kontrolowany i, przyznam się,w sposób intuicyjny rozstrzygamo jego akceptacji. Staram się,aby te obrazy przemawiały na-strojem, aby budziły refleksje,podobne do odczuć doznawa-nych pod wpływem słuchaniamuzyki, być może muzyki spo-kojnej w odniesieniu do jakiegośłagodnego jazzu bądź muzykiklasycznej uwspółcześnionej, bow sztuce, tak jak w mowie, ope-rujemy językiem.

Dzisiaj mówimy językiem ws-półczesnym, innym niż ten, któ-rego używali nasi dziadkowie.Język się zmienia. Czy na korzy-ść, tego nie wiem, bo czytającchociażby Kraszewskiego czySienkiewicza ulegamy pewnym

fascynacjom. Dotyczy to opisównatury tak szczegółowych, żeczytając je czujemy się obecniw lesie bądź w pejzażu.Natomiast zmienia się, tak jakwszystko, przekaz, być możepod wpływem mediów, TV, któ-ra nazbyt dokładnie informujenas o wszystkim.

Jest Pan przede wszystkim artys-tą, ale również pedagogiem.Czego pragnie Pan nauczyć swo-ich studentów?

Staram się wykorzystać swo-je doświadczenia warsztatowe.Studenci mogą realizować włas-ną interpretacje natury bądź na-wet dotykać abstrakcji.Uważam, że artysta, jeżeli chcedobrze uczyć, to musi uprawiaćtwórczość. Ja uczę rysunku i pr-zyznam, że rysunek interesowałmnie od początku. Malarstwemzainteresowałem się niedawno,podczas pleneru, pod wpływemkrajobrazu pięknych okolicSpisza i atmosfery, która tam pa-nowała. Wszystko to sprzyjałopowstaniu prac, które można te-raz oglądać na wystawie.

FOTO

: ZDE

NKA

BŁOŃ

SKA

Page 8: Monitor Polonijny 2005/12

W wielu krajach Święta Bo-żego Narodzenia zaczynają się 25 grudnia, a nie jak w Polsce czyna Słowacji - Wigilią. „W Szwajca-rii jest to normalny dzień pracy”– mówi Wojciech Woynarowski.„Obecnie już nie pracuję, aledawniej, tak jak każdy Szwajcar,24 grudnia szedłem do pracy.Dopiero wieczorem ten dzieństawał się dniem wyjątkowym,ponieważ oboje z żoną przygoto-wywaliśmy Wigilię”. Podobniejest w RPA, gdzie Afrykańczycyzaczynają świętować 25 grudnia.„To są inne święta, chociażby zewzględu na wysoką temperaturę– u nas wtedy jest pełnia lata,czas urlopów, dlatego wiele osóbw czasie świąt wyjeżdża nad oce-an” – wyjaśnia Barbara Kukulska.Mimo upałów już w połowie li-stopada na ulicach Johannes-burga pojawiają się Mikołaje.„Wyglądają tak jak w Polsce: czer-wona czapeczka z pomponi-kiem, worek z prezentami, alemają czarne buźki” – opisuje Ku-kulska. Również w Nowym Jor-ku już od jesieni są widoczneświąteczne akcenty. „PonieważNowy Jork to miasto wielokultu-rowe i wielowyznaniowe, nowo-jorczycy zmieniają przyzwyczaje-nia i zamiast Merry Christmas ży-czą sobie Happy Holiday, by ni-kogo nie urazić” – opisuje Grze-gorz Heromiński. Mój rozmówcaożenił się z Amerykanką i spędzaświęta, wprowadzając polskiezwyczaje w swojej międzynaro-dowej rodzinie. „Mam przyszy-waną córkę, która wyszła za mążza Żyda, więc od tego czasu świę-ta spędzamy dwukulturowo” –wyjaśnia.

W każdej z przedstawianychprzeze mnie rodzin nie może za-braknąć na stole polskich po-traw. „W barszcz i śledzie zaopat-ruję się w Polsce, ponieważ tychspecjałów w Szwajcarii nie znaj-dę. Na wigilijnym stole nie może

zabraknąć oczywiście karpia, alewraz z żoną wymyśliliśmy sobiecoś dodatkowego, coś naszego –w Wigilię jemy kawior i pijemyszampana” – opisuje WojciechWoynarowski. Dla GrzegorzaHeromińskiego kwestia typo-wych dań polskich to sprawaoczywista. „Ryba, kapucha z gro-chem, może być barszcz z uszka-mi, ale nie ma z tym problemów– we wszystkie produkty zaopa-truję się w sklepie polskim” –wyjaśnia. Trudniejszą sytuacjęma Barbara Kukulska. „Upiera-łam się przez pierwsze lata poby-tu w RPA przy karpiu w galare-cie, udało się go przygotować,wyglądał okazale, galareta się

pięknie ścięła, ale kiedy daniepodałam na stół, karp po chwilipływał w rosole – trzydziesto-stopniowe upały zrobiły swoje” –wspomina. Trudności sprawiateż kiszona kapusta. „W tych tem-peraturach trudno ukisić kapus-tę, a to przecież jeden z ważnychskładników wigilijnych potraw”– dodaje moja rozmówczyni.„Starałyśmy się wraz z córkąprzygotowywać co roku 13 tra-dycyjnych polskich potraw.W ubiegłym roku zmniejszyły-śmy zestaw do sześciu dań”.W Johannesburgu Polki wzięłysię na sposób i w domach za-częły przygotowywanie piero-gów, mrożą je, a potem sprzeda-

MONITOR POLONIJNY8

Świętaz dala od domu Ś więta Bożego Narodzenia to jedne z najważniejszych świąt w roku.

Każdy w tych dniach chce być otoczony najbliższymi. Ci, którzymieszkają za granicą, nie zawsze mogą spotkać się ze swoją rodzinąz kraju, ale w większości zachowują zwyczaje i tradycje wyniesionez domu rodziców. Wyjątkowe święta są dlatego wyjątkowe, ponieważmimo odległości, trudności w zdobywaniu produktów, by przygotowaćwigilijne specjały, udaje się pokonać te przeszkody. W tym artykuleprzedstawiam, w jaki sposób spędzają święta Polacy mieszkającyw Stanach Zjednoczonych, Szwajcarii i Republice Południowej Afryki.

BARBARA KUKULSKA WOJCIECH WOYNAROWSKI

FOTO

: MAŁ

GORZ

ATA

WOJ

CIES

ZYŃS

KA

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

Page 9: Monitor Polonijny 2005/12

9

ją. Ważnym akcentem świąt jest teżudział w polskiej mszy. „Mamy polski ko-ściół w jednej z dzielnic Johanesburga i,choć dla niektórych to podróż około 100 km, ponieważ miasto jest tak rozle-głe, to spotkanie w kościele jest ważnymelementem świąt” – opisuje Kukulska.

Święta spędzane z amerykańską rodzi-ną to dla Grzegorza Heromińskiego oka-zja, by wnieść polskie zwyczaje. „Mamynormalną Wigilię, ale rodzina przyjęłaz zachwytem zwyczaj dzielenia się opłat-kiem. To takie proste, a jednocześnie ta-kie miłe, dwa, trzy słowa: szczęścia, zdro-wia, pomyślności, pstryk, temu szczę-ścia, zdrowia, zdania matury, pstryk” –opisuje Heromiński.

W każdej rodzinie pojawia się choin-ka. „Afrykańczycy też zdobią choinkę,ale już w połowie listopada, by pierw-szego dnia świąt się z nią pożegnać.W polskich domach choinkę rozbiera-my aż po świętach” – mówi Kukulska.

W domu Grzegorza Heromińskiegojest zawsze żywe drzewko. „Kupujemychoinkę w doniczce, a po świętach sa-dzimy ją w naszym ogrodzie w górach.Niektóre się przyjmują, inne nie, ale ro-śnie tam już kilka naszych bożonaro-dzeniowych drzewek” – opowiada mójrozmówca.

Jak się okazuje, wartości, które wy-nieśliśmy z domu, owocują w każdymzakątku świata, gdziekolwiek jesteśmy.Polskie święta są możliwe wszędzie naświecie.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

GRUDZIEŃ 2005

Arcybiskup Alfons Nossolw Bratysławie

Ordynariusz diecezji opolskiej i jednocześnie członek Papieskiej RadyPopierania Jedności Chrześcijan – gościł 19 października w Bratysławiena zaproszenie Polskiego Instytutu. Referat „Postulaty ekumenizmuw trzecim tysiącleciu” wygłosił w Wyższym Seminarium Duchownymi w ośrodku „Quo vadis”. W drugim spotkaniu uczestniczył były prezydentRepubliki Słowackiej Michal Kováč.

W swoich wystąpieniach abp Nossol wspomniał zasadnicze wątkiswojej filozofii ekumenizmu. Według niego celem ekumenizmu nie możebyć nawracanie z jednego wyznania na drugie, ale w każdym wyznaniunależy nawracać się do Chrystusa. Pierwszym krokiem ekumenizmu musibyć „odtrucie pamięci”, czyli pozbycie się wszelkich przesądówi uprzedzeń. Zdaniem księdza arcybiskupa każdy Kościół chrześcijańskipotrzebuje katolickiej szerokości, czyli powszechności, ewangelickiejgłębokości, czyli przeżywania Słowa Bożego, i prawosławnego dynamiz-mu, czyli otwarcia się na Ducha Świętego.

„Nie możemy żądać sprawiedliwości na tym świecie, jeśli na tymsamym świecie depcze się prawa Boże” – mówił ordynariusz opolski.„Dlatego jesteśmy teraz skazani na miłosierdzie Boże i dopiero w tymkontekście możemy znaleźć prawdziwą sprawiedliwość”. Według abp.Nossola ekumenizm musi być też oparty na dobrym rozumieniu tolerancji,która jest przede wszystkim akceptacją inności, co prowadzi do wzajem-nego ubogacenia i jest źródłem wspólnych inicjatyw. Odpowiadając napytanie o stan rozmów z Kościołem prawosławnym, prelegent wyraziłnadzieję na rozwinięcie z nim dialogu, ponieważ „można przypuszczać, żepolskie pochodzenie Papieża mogło być problemem dla PatriarchatuMoskiewskiego”. Duże zainteresowanie słuchaczy wzbudziły poglądypolskiego arcybiskupa, dotyczące przystąpienia Turcji do Unii Europej-skiej. „Pod względem geograficznym Turcja nie należy do Europy, toteżpowinna mieć szczególny status w Unii Europejskiej” – powiedział. Jegozdaniem nie można zamykać drzwi przed tym krajem. „Wyznaje się tamislam fideistyczny i być może przez ten kraj moglibyśmy wpłynąć na islampolityczny, terrorystyczny i nawiązać z nim prawdziwy dialog, a jest too tyle ważne, że bez dialogu z islamem Europa nigdy nie pozbędzie sięlęku” – wyjaśnił biskup opolski. Zaznaczył też, że w zjednoczonej Europiemusi być więcej sprawiedliwości, odpowiedzialności, solidarności.Dopiero tak zjednoczony, ekumeniczny kontynent nauczy się jednego: jakzabić zabijanie!

Abp Alfons Nossol (1932) jest od 1977 r. biskupem opolskim. Jest teżczłonkiem Papieskiej Rady Popierania Jedności Chrześcijan, Międzynaro-dowych Komisji Mieszanych dla Dialogu Teologicznego z Kościołem pra-wosławnym i luterańskim. Wchodzi także w skład Rady Stałej KonferencjiEpiskopatu Polski, Rady Naukowej Episkopatu i przewodniczy RadzieEpiskopatu ds. Ekumenizmu. Jest profesorem i wielkim kanclerzemWydziału Teologicznego Uniwersytetu Opolskiego. Ma tytuły doktorahonoris causa uniwersytetów w Münster, Moguncji, Opolu, Warszawie(ChAT) i Bambergu.

KS. JERZY LIMANÓWKAGRZEGORZ HEROMIŃSKI

FOTO

: MAŁ

GORZ

ATA

WOJ

CIES

ZYŃS

KA

Page 10: Monitor Polonijny 2005/12

10

Owszem, roz-mowy w kulua-rach potwierdza-ją moje przypu-szczenia, ale, jaksię okazuje, nie-chętnie Państwozabieracie głos nałamach naszegoczasopisma. Zada-ję sobie pytanie,czy to przypad-kiem nie świad-czy o pewnychnaszych cechach,które nabyliśmy,mieszkając za gra-nicą z dala od oj-czyzny? Czy niezaczyna nam być czasamiwszystko jedno w myśl zasadyjakoś to będzie?...

Niemiecka dbałość o porzą-dek, dokładność są znane nacałym świecie. Potwierdza toteż nasz rodak z Dusseldorfu –Zbigniew Kostecki, któregopolski bałagan męczył. W Niem-czech znalazł upragniony ład,choć, jak twierdzi, czasamiprzesadny. „Niemcy są tak do-kładni, wprowadzili sobie tylepraw i przepisów, że czasamiz tym przesadzają i nawet ro-dowici Niemcy powoli zaczy-nają mieć tego dosyć. Nie mo-żna przecież decydować od-górnie za społeczeństwo, kie-dy oddychać, kiedy nie oddy-

chać, czy na uli-cę należy wyjść,stawiając kroknajpierw prawączy lewą nogą” –mówi. Jego zda-niem w Niem-czech pojawiająsię obecnie opi-nie, by reduko-wać prawo, boilość przepisówjest niewyobra-żalnie duża, niedo przyswojeniadla przeciętnegomieszkańca tegokraju. Mój roz-mówca przyzna-

je, że przyjął pewne cechy nie-mieckie. „Kiedy przyjechałemdo Niemiec bardzo mi się tenład podobał, alew pewnym momen-cie zaczęło mi to wy-chodzić bokiem”.Jako przykład po-daje sytuację z miej-sca zamieszkania.„Przeprowadziłemsię do bardzo ele-ganckiego domu,gdzie mieszkałytrzy rodziny. Dombył tak czysty, żena klatce schodo-wej można byłop r z e p rowa d z a ćoperacje” – opisu-

je mój rozmówca. Mieszkańcydomu wprowadzili dyżurysprzątania klatki schodowej.„Jak przyszedł dzień mojegosprzątania – wspomina Kos-tecki – popatrzyłem i powie-działem sobie, co ja tu będęsprzątał? Dwa schody pomaza-łem szmatą i sprzątanie zakoń-czyłem”. Okazało się, że takiepotraktowanie spraw czysto-ści nie uszło mojemu rozmó-wcy na sucho. „Na drugi dzieńwezwała mnie dozorczynii ostro zapytała, dlaczego nieposprzątałem. W pierwszymodruchu skłamałem, mówiąc,że sprzątałem. Ona zaprowa-dziła mnie na drugi stopieńschodów, gdzie była zaschnię-ta kropla coca-coli, na którejosiadł kurz. Wytłumaczyłemsię, że widocznie ten schodekprzeoczyłem. Za następnetrzy tygodnie, kiedy przyszedłmój dyżur, nic już nie wymy-ślałem, tylko te cholerne scho-dy umyłem od góry do dołu”.

Magda Holeksová mieszkaw Czechach 11 lat. Tam wy-szła za mąż. Wspomina, żeprzed przeprowadzką wyda-wało się jej, że między Po-lakami a Czechami nie możebyć znaczących różnic, ponie-

waż są to kraje sąsiadujące,a w dodatku Cze-si to Słowianie.Dziś zwraca uwa-gę przede wszy-stkim na innepodejście dorodzinnych tra-dycji. „Czesi nieprzywiązują wa-gi do rodzin-nych tradycjiw takim stop-niu, jak Polacy.Być może stądteż większa

W ostatniej części artykułu porównującego nas Polaków ze społe-czeństwami krajów, w których mieszkamy, przedstawiam Polaków

mieszkających w Niemczech, Grecji i Czechach. W przypadku porównaniacech charakteryzujących Czechów i Słowaków, domyślałam się, że ocenybędą podobne, choć, nie ukrywam, spodziewałam się, że zechceciePaństwo, zamieszkujący Słowację, zająć stanowisko w tej sprawie.

Jacy tacy Polacy

Zbigniew Kostecki: „Niemcy sątak dokładni, wprowadzili sobie

tyle praw i przepisów, żeczasami z tym przesadzają

i nawet rodowici Niemcy powolizaczynają mieć tego dosyć”.

Magda Holeksová: „Czesi nieprzywiązują wagi do

rodzinnych tradycji w takimstopniu, jak Polacy“.

MONITOR POLONIJNY

(część 3.)

Page 11: Monitor Polonijny 2005/12

11

liczba rozwodóww Czechach, bo-dajże jedna z naj-większych w Eu-ropie” – oceniaHoleksová. „Zo-stałam wychowa-na w przekona-niu, że rodzinamusi być zacho-wana za każdącenę, bo dlacze-go dorośli mająunieszczęśliwiaćdzieci? W Cze-chach jednakżetakiego podej-ścia nie obser-wuję” – dodaje.Moja rozmówczy-ni zwraca uwagęna aspekt wiary.„W Polsce pośmierci Papieża cały naród sięzjednoczył, Czechów jedno-czą mecze hokejowe”. WedługHoleksovej Polacy bardziejprzywiązują wagę do wyda-rzeń kulturalnych, w Cze-chach sport jest na pierwszymmiejscu. „Oczywiście kondy-cja sportowa, dbałość o spra-wy ciała są bardzo ważne –mamy czego się uczyć od Cze-chów. Mnie jednak trochę bra-kuje tego rozmiaru duchowe-go”.

Druga moja polska roz-mówczyni z Czech – RenataBilanová – mieszka od uro-dzenia na Zaolziu. U Polakówceni patriotyzm i zdolność dozrywów. Jako przykład podajezjednoczenie się Polakóww żałobie po śmierci Papieża.Według niej wszystkie wyda-rzenia, i te pozytywne, i nega-tywne znajdują odzwiercied-lenie w społeczeństwie pol-skim w postaci natychmiasto-wych reakcji. „Polscy politycy,ale i przeciętni Polacy potrafią

zająć stanowiskow odniesieniu doróżnych wydar-zeń. Czesi się wa-hają, rozglądająsię dokoła i do-piero, kiedy wszy-scy wokół zajmąjakieś stanowis-ko, przyłączą siędo większości.Często jest tak, żenim zdążą zdecy-dować, jak się za-chować, problemjest już nieaktual-ny – musztardapo obiedzie. Tojakby takie aseku-ranctwo, ostroż-ność, obawa, bynie iść pod prąd,żeby nie wysta-

wać z szeregu” – ocenia Bila-nová. „A może fakt, że Polacysą większym narodem, powo-duje, że są oni bardziej pewnisiebie, bardziej przebojowi?”– zastanawia się. Jednocześ-nie dostrzega w Czechach po-zytywne cechy. „Są dobrymirzemieślnikami – pracowici,odpowiedzialni,czuje się tu nie-mieckie wpły-wy”. Polakówmieszkającychw Czechach Bila-nová postrzegajako pewną mie-szankę cech cze-skich i polskich.„Jest w nas dumanarodowa, coczasami możepowoduje, żez perspektywydzielącej nas gra-nicy Polsce i Po-lakom przypisu-jemy same ideal-ne cechy?”

Beata Ziólkiewicz-Siatan-taris niechętnie wyraża po-glądy o cechach narodowych.„Tego należy unikać, szczegól-nie w dzisiejszej Europie, któ-ra staje się wielokulturowa” –wyjaśnia. „Polacy i Grecy sąnarodami bardzo sobie bliski-mi pod względem sposobu ży-cia, widzenia świata, emocjo-nalności. To narody, które łą-czy w jakiś sposób historia –obydwa narody utraciły wol-ność i obydwa narody o tęwolność zawsze bardzo wal-czyły” – opisuje. To taki punktwspólny często podkreślanyi przez Greków, i przez Po-laków. To właśnie umiłowaniewolności i niezależności po-woduje, że Polacy i Grecy sąsobie bliscy. „Ta buta wewnę-trzna powoduje, że Polacymieszkający w Grecji bardzodobrze się tu czują, choć jestto inne środowisko kulturo-we, chociażby ze względu napanujące prawosławie” – opi-suje moja rozmówczyni. We-dług niej element religijny jestbardzo ważny w kulturowymosadzeniu, ale Polacy szybko

się adaptują, a Gre-cy coraz lepiejprzyjmują w swo-jej ojczyźnie na-szych rodaków.„Grecy są bardzożywiołowym na-rodem, Polacyw trochę mniej-szym stopniu, alełatwo się uczymytej radości życiaw Grecji” – doda-je na koniec Ziól-kiewicz-Siatan-taris.

MAŁGORZATAWOJCIESZYŃSKA

FOTO:MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKAI MARIUSZ MICHALSKI

Beata Ziólkiewicz-Siatantaris:„Grecy są bardzo

żywiołowym narodem,Polacy w trochę mniejszym

stopniu, ale łatwo sięuczymy tej radości

życia w Grecji”.

Renata Bilanová: „Polscypolitycy, ale też przeciętni

Polacy potrafią zająćstanowisko w odniesieniu doróżnych wydarzeń. Czesi sięwahają, rozglądają się dokołai dopiero kiedy wszyscy wokół

zajmą jakieś stanowisko,przyłączą się do większości”.

GRUDZIEŃ 2005

Page 12: Monitor Polonijny 2005/12

O tym, że powstanie pol-skie czasopismo na Słowa-cji, dowiedziałam się pod-czas pierwszej mojej wizy-ty w Instytucie Polskim,gdzie odbywało się spotka-nie z ówczesnym wicemi-nistrem kultury. Siedzącyza mną pan o donośnymgłosie (Ryszard Zwiewka)poinformował obecnycho przygotowanym wydaw-nictwie. Był listopad 1995

roku, a to były moje pierw-sze dni na Słowacji. Rokpóźniej, podczas Dni Kul-tury Polskiej w Koszycachpoznałam panią redaktornaczelną Danusię Maru-šiakovą, która powierzyłami pierwsze zadanie – na-pisanie artykułu o impre-zie kulturalnej, która odby-ła się w Bratysławie. I taksię zaczęła moja przygodaz „Monitorem”.

MONITOR POLONIJNY12

Na początku był pomysł…pomysł wydawania na

Słowacji polskiego czasopisma,które docierałoby do wszystkichPolaków zamieszkujących ten kraj.Pomysł nie mój, ale Rady KlubuPolskiego, której prezesem byłwówczas pan Ryszard Zwiewka.Gdy Rada uzyskała od Minister-stwa Kultury Republiki Słowackiejzapewnienie o finansowym wspar-ciu tej inicjatywy, zaczęła poszu-kiwania redaktora naczelnego.

Moich pięć minut z „MonitoremPolonijnym”, które trwało 47 mie-sięcy, rozpoczęło się od przedsta-wienia Radzie własnej wizji pro-gramowej czasopisma i zapropo-nowania jego nazwy. Było to w li-stopadzie 1995 roku, a już w grud-niu do ponad 400 domów trafiłnumer zerowy „Monitora”, w któ-rym obiecywaliśmy, że będzie tomiesięcznik kulturalno-społeczny,nie tylko informujący o działalno-ści Klubu Polskiego (wówczaswystarczyłby biuletyn), ale przy-

noszący też materiały dotyczącepolskiej historii, literatury, tradycji,współpracy polsko-słowackieji słowacko-polskiej. Jednocześniedo współtworzenia czasopisma za-prosiliśmy też czytelników

Dziś, zaproszona przez obecnąredaktor naczelną do napisaniakrótkiego wspomnienia o począt-kach „Monitora Polonijnego”, zna-lazłam się w dość kłopotliwej sy-tuacji, bo te początki ani nie takdawne, by obrosły legendą, ani nicw nich z etosu. Czasopismo po-wstało, bo było potrzebne chybanie tyle Klubowi Polskiemu, coPolakom. Wspomnienia zawsze by-wają subiektywne; jedni dziśwspominają „Monitor” lat 1995-1999 jako czarno-białą płachtę, in-ni jako źródło ciekawych materia-łów, miesięcznik, w którym zawszebyło co czytać. W mojej selektyw-

nej pamięci pozostali przede wszy-stkim ludzie, z którymi w czasie re-dagowania „Monitora” w taki czyinny sposób się spotkałam.

Po upływie lat najcieplej wspo-minam pierwsze reakcje czytelni-ków, bo to one utwierdzały nas,którzy tworzyliśmy czasopismo,w celowości podjętego wysiłku.Pierwsza zareagowała telefonicz-nie pani Grażyna Čepeňová z Vra-nova nad Toplą, której małżonekprzyniósł nasz numer zerowy doszpitala, czym chorującej wówczaspani Grażynie sprawił ogromną ra-dość. Pierwsze listy nadeszłyz Trenczyna od pani Jolanty Tráv-nikovej i pana Alberta Semeradta.Wierzę, że pani Jolanta, którawówczas dopiero krótko mieszka-ła w Trenczynie i której bardzobrakowało kontaktów z Polakami,spotkała się z panem Alfredem

Moich pięć minutz „Monitorem Polonijnym”

ZamiastwywiaduT ym razem w miejscu rubryki „Wywiad

miesiąca” przedstawiamy… siebie, czylitych wszystkich, którzy obecnie tworzą„Monitor Polonijny”. Okazja po temu jestszczególna, bowiem, jak Państwo zdążyliściezauważyć, przeglądając grudniowy numerpisma, właśnie 10 lat temu, w grudniu pojawiłsię numer zerowy naszego miesięcznika. Tenokrągły jubileusz był okazją do spotkaniaczytelników i twórców „Monitora” (czytajcie nastr. 14.), ale też i do przeprowadzeniaminiankiety z jednym pytaniem, skierowanymdo redaktorów pisma: „Jaki był Twój pierwszykontakt z Monitorem?”

MałgorzataWojcieszyńskaStudiowała na Wydziale Pedagogiczno-Historycznym UniwersytetuWrocławskiego. Od 1995 roku mieszka w Bratysławie, oddziewięciu lat pracuje jako dziennikarka – współpracowała m.in. ze słowackim dziennikiem „Sme”, wydawnictwem „Plus 7 dni”,Radiem „Twist”, Słowackim Radiem, Radiem „Wolna Europa” orazz mediami polskimi: „Gazetą Wyborczą”, „Nowym Dziennikiem”(Nowy Jork), „Poloniką” (Wiedeń). Od 2004 roku jest redaktoremnaczelnym „Monitora Polonijnego”.

Page 13: Monitor Polonijny 2005/12

13GRUDZIEŃ 2005GRUDZIEŃ 2005

i przez niego nawiązała kontaktz innymi Polakami mieszkającymiw tym mieście. Do dziś żałuję, żenie miałam okazji przyjąć serdecz-nego zaproszenia pana Alfreda nakawę. I w telefonie, i w tych pier-wszych listach dużo było serdecz-ności i ciepła. Ten ton serdeczno-ści był w każdym kolejnym liścieod czytelników, a listy nadchodziłyz różnych zakątków Słowacji. Dużąniespodzianką był list, który otrzy-maliśmy po wyjściu numeru zero-

wego od 15-letniej wówczas Ad-rianki Bialončíkovej ze Zwolenia-Sekier. Fragment tego listu o Bo-żym Narodzeniu u niej w domui w Zwoleniu zamieściliśmy jużw numerze styczniowym 1996 ro-ku, a Adriankę obdarzyliśmy hono-rowym tytułem Pierwszej MłodejAutorki „Małego Monitora”. Niewiem, czy dziś już pani Adriana pa-mięta jeszcze ten swój debiuti bardzo mile przeze mnie wspo-minaną jej dalszą korespondencjęz miesięcznikiem. Ja o niej pa-miętam. A w ogóle to reakcjadzieci i młodzieży na „Monitor”była wspaniała – co miesiącotrzymywaliśmy przynajmniejdwadzieścia kilka odpowiedzina nasz „Konkurs błyskawiczny”i inne konkursy.

Wspominam autorów i tychbardzo znanych, i tych, którzyu nas nieśmiało debiutowali.Wspominam osoby, które współ-tworzyły miesięcznik i przysłużyłysię do tego, by trafiał on do czytel-nika: ofiarnego Irka Giebla, JoannęNowak-Matloňovą, Renatę Majerčí-

kovą, Zuzannę Laščekovą, StanaStehlíka. Każda z tych osób miałaswe obowiązki zawodowe i swerodziny, tak więc czas, który „Mo-nitorowi” poświęcała, był jej cza-sem ich osobistym. Nie zapomi-nam o przychylności Wydawnic-twa LÚČ, z którego drukarni ko-rzystaliśmy. Pani Elżbieta T. Dutko-vá cierpliwie znosiła fakt, że„Monitor” długo pisany był w jejbiurze adwokackim, na jej kompu-terze, a w jej biurze odbywała sięcomiesięczna dystrybucja poszcze-gólnych numerów. Pani Lidia Gra-la-Bednarčík wyciągała wydawcęczasopisma z kotła, w którym dia-beł zamieszał ogonem. I tak mogła-bym wymieniać i wymieniać.

Po długim czasie przeglądamstare numery „Monitora Polonij-nego”. Tak, były czarno-biały, botak krawiec kraje, jak mu materiistaje, ale za to „czarne” nie muszęsię ani ja, ani wydawca wstydzići cieszę się, że na moich pięciu mi-nutach „Monitor Polonijny” nieskończył.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

MariaMagdalenaNowakowskaDoktor nauk humanistycznych, specjalizacja języko-znawstwo. Na Słowacji pracuje jako lektor językapolskiego w Katedrze Filologii Słowiańskich FF UK,w Polsce jest adiunktem w Katedrze WspółczesnegoJęzyka Polskiego Uniwersytetu Łódzkiego.Pierwszy kontakt z MP miałamw 1997 r., kiedy to byłam z wizytąu znajomych w Bratysławie. Do rąkdostał mi się wówczas „Monitor”,jeszcze czarno-biały, dzięki któremudowiedziałam się wiele o Poloniisłowackiej. Kiedy przyjechałam doBratysławy jako lektor językapolskiego, zostałam poproszona przezredakcję o współpracę z pismem. Napoczątku wyglądała ona bardzoróżnie, z przerwami... Teraz oprócztego, że staram się dbać o stronęjęzykową „Monitora”, piszę krótkieartykuliki o języku i jegozawiłościach.

DanutaMeyza-MarušiakStudiowała filologię polską na Uniwersytecie Poznańskim. W czasiestudiów pracowała w redakcji „Wybojów”, powstałych w czasie odwilżypo 1956 roku, i w Państwowym Instytucie Wydawniczym, potemw wydawnictwach technicznych Politechniki Poznańskiej. Po studiachpracowała jako sekretarz redakcji „Zarania Śląskiego” w InstytucieŚląskim PAN w Katowicach. Po przyjeździe do Bratysławy przez 20 latpracowała w Ośrodku Kultury Polskiej. Współpracuje z niektórymiwydawnictwami słowackimi i polskimi.

MajkaKadlečekAbsolwentka pedagogiki, którą studiowała na Uniwersytecie Śląskim.Pochodzi z Łodzi, od 1996 roku mieszka na Słowacji. Obecnie pracuje w Gimnazjum Słowiańskim jako lektor języka polskiego.Jej hobby to pisanie „do szuflady”.Pod koniec lat 90.przysłano mi pocztąjeden numer „Monito-ra”. Przeczytałami zdecydowałam się, żepismo zaprenumeruję.Na jego łamach

zadebiutowałamrubryką „Między namidzieciakami” jeszcze zaczasów redaktor Matlo-ňovej. Dziś w „Monito-rze” opracowuję trzystałe rubryki.

Foto

: Mar

iusz

Mic

hlsk

i

Page 14: Monitor Polonijny 2005/12

MONITOR POLONIJNY14

KatarzynaKosiniak--KamyszUkończyła filologię angiel-ską na Uniwersytecie Ja-giellońskim. W latach1987-1988 prowadziław krakowskiej stacji tele-wizji lokalnej popołudniowewiadomości ,,KronikęKrakowską". Bywającw Polsce, wykonuje zawódnauczyciela języka angiel-skiego – ostatnio uczyław gimnazjum w Warszawie. Do współpracyz MP zaprosiłamnie w 2003r. paniredaktor naczelnaMałgorzata Wojcie-szyńska, która pod-sunęła mi temat dopisania, przekonu-jąc, że będzie to cie-kawe dla czytel-ników.

MelaniaMalinowskaW latach 1995-2000 studiowała filozofięna Uniwersytecie Warszawskim. Obecniemieszka i pracuje w Bratysławie (w jed-nej z firm lotniczych). Z „Monitorem Polonijnym” ze-tknęłam się bliżej jeszczew czasach, kiedy redaktor na-czelną była Joanna Matloňová,która pewnego dnia poprosiłamnie, czy nie robiłabym korek-ty językowej.

służbowych" pism, ponieważ przewa-żnie króluje w nich sztampa.

Jakież było moje zdziwie-nie, gdy otrzymałem nu-

mer autorski i z przyjem-nością odkryłem, że jest pro-

fesjonalnie redagowane, z dobrąszatą graficzną, a przede wszystkim

(pomijając mój artykuł) jest co przeczytać.Teraz już z większą tremą piszę kolejne arty-

kuły. Na wszelki wypadek – aby nie zepsuć do-brego wrażenia pisma – rzadko.

Przygodaz „Monitorem“

zczęła się odkontaktow z kon-

sulem WojciechemBilińskim. Najpierw sku-

tecznie nas, pallotynów, na-mówił na zorganizowanie spot-

kania polskich księży pracujących naSłowacji, a potem z kolei nie dał spokoju, póki

nie obiecałem, że napiszę o tym do „MonitoraPolonijnego“. Raczej z rezerwą podchodzę do „

StanoStehlikSkończył szkołę graficzną w Bratysławie. Pra-cował w różnych redakcjach (m.in. „Smena”,„Sme”, „Zmena” „Mladé rozlety”, „Plus 7 dni”),w studiach graficznych i agencjach reklamo-wych. Obecnie opracowuje projekty graficzneróżnych czasopism, billboardów, reklam itp.

„Monitor” czytałem przez ramięmojej żony – Polki, która prenume-rowała ten miesięcznik niemalże odpoczątku jego istnienia. Późniejprzyjąłem propozycję współpracyi stworzenia nowej szaty graficznejczasopisma. Z nostalgią wspomi-nam początki współpracy z pierw-szą redaktor naczelną „Monitora”,panią Marušiakovą, z którą podczasprzekazywania materiałów do ko-lejnych numerów spotykałem sięu niej w domu i która zawsze często-wała mnie lampką wyśmienitegokoniaku. Miałem zaszczyt współpra-cować z każdą kolejną redaktor na-czelną. Z „Monitorem” współpracujęokoło sześciu lat, z mniejszymi i wię-kszymi przerwami.

WojciechBilińskiDyplomata, konsul RP w Bratysławie. Studiował histo-rię na Uniwersytecie Warszawskim, doktorat zrobił naUniwersytecie Wrocławskim. Z „Monitorem Polonijnym“ zapoznałemsię w Warszawie w 2001 roku, przed wy-jazdem na placówkę dyplomatyczną naSłowację. Cieszę się, że na łamachWaszego (naszego) czasopisma mogęprzybliżać Czytelnikom dzieje ojczystei historyczne związki polsko-słowackie.

DariuszWieczorekW roku 1999 – dziesięć lat od rozpoczęcia pracydziennikarskiej w centrali Polskiej Agencji Prasowejw Warszawie – został korespondentem PAP naSłowacji. Jest absolwentem socjologii (Uniwersytet im.Adama Mickiewicza w Poznaniu) i dziennikarstwa (stu-dia podyplomowe – Uniwersytet Warszawski).Kilka dni po przyjeździe do Bratysławy nasłowacko-polskich targach handlowychspotkałem panią w grubych okularach,palącą papierosa za papierosem, któraprzedstawiła się jako naczelna gazety tu-tejszej Polonii. „Pan będzie dużo jeździł poSłowacji, to zostanie Pan naszym reporte-rem” - powiedziała zdecydowanie. Zgodzi-łem się na współpracę i ucieszyłem z oka-zji dodatkowego zarobku. Okazało się jed-nak, iż wydarzenia polityczne toczą sięgłównie w Bratysławie, stąd rzadko z niejwyjeżdżam, a honoraria z MP – jak żartu-ję z jego obecną redaktor naczelną - wy-starczają na myjnię samochodową.

JerzyLimanówka z LimanowejKsiądz katolicki. Na Słowacji pracuje od lat pięciu, a w parafii

w Smiżanach od 2003 roku. Jest współpracownikiem Katolickiej Agencji Informacyjnej w Warszawie. Oprócz studiów

teologicznych w seminarium ukończył podyplomowedziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim oraz roczne

studium w Instytucie Schumana w Brukseli.

Foto

: Sta

no S

tehl

ik

Page 15: Monitor Polonijny 2005/12

15GRUDZIEŃ 2005

IvanaJuríkováUkończyła studia translatorskiena Wydziale FilozoficznymUniwersytetu Komeńskiegow Bratysławie na kierunkujęzyk angielski i język polski.Obecnie pracuje w jednejz firm lotniczych.Pierwszy kontakt z „Mo-nitorem” miałam pod-czas studiów, ale dopie-ro po jakimś czasie doce-niłam jego znaczenie.Po studiach zaczęło mibrakować żywego kon-taktu z językiem pol-skim, dlatego chętnieprzyjęłam zaproszenieMałgosi do współpracyprzy tworzeniu tegopisma.

UrszulaZomerska-SzabadosW Wyższej Szkole Muzycznej w Gdańsku studiowałakierunek teoria i kompozycja. Występowała z różny-mi muzycznymi formacjami polskimi (m.in. „Babaja-gi” z Mieczysławem Foggiem) i czechosłowackimi(grupa Juraja Szabadosa) w różnych krajach Europy.W latach 80. rozpoczęła pracę w rozgłośni Słowac-kiego Radia w Koszycach, opracowywała audycjemuzyczne, prowadzi jedyny polskojęzyczny programemitowany na Słowacji – „Magazyn Polski”.„Monitor“ prenumerowałam od począ-tku jego istnienia. Bardzo interesowałymnie wszystkie wydarzenia dotyczące ży-cia nas, Polaków na Słowacji. Ucieszyłamnie propozycja obecnej redaktor naczel-nej, dotycząca współpracy, która polegagłównie na informowaniu czytelnikówo tym, co się dzieje na terenach wschod-niej Słowacji, gdzie mieszkają Polacy i organizują imprezy polonijne.

IzabelaWójcikUrodziła się w Polsce, ale na Słowacji mie-szka z rodzicami od 12 lat w miejscowościZlaté Moravce. Studiuje na UniwersytecieKomeńskiego w Bratysławie. Jest na czwar-tym roku studiów dwukierunkowych z prze-kładu i tłumaczenia – język polski i rosyjski.Z „Monitorem Polonijnym” pierw-szy raz spotkałam się dopiero nastudiach, kiedy dowiedziałam sięo nim od moich nauczycieli, prze-de wszystkim od pani M. Nowa-kowskiej, która również z nimwspółpracuje. Po propozycji obec-nej redaktor naczelnej postano-wiłam spróbować swoich sił w pi-saniu krótkich artykułów. Tawspółpraca to dla mnie równieżokazja poznania ciekawych lu-dzi, którzy tworzą to pismo.

PavolBedroňKinoman „od urodzenia”. W wieku 15 latstał się członkiem Klubu Filmowego.W czasie zaocznych studiów z zakresuwiedzy o teatrze i filmie rozpoczął pracęw studiu filmowym na Kolibie. Przez 7 latpracował jako asystent reżysera i produ-centa. Działalność publicystyczną rozpo-czął, pisząc do czasopisma „Filma Divadlo”. Później pisał krytyki dla Słowackiego InstytutuFilmowego (Slovenský filmový ústav) i innych periodyk.

Mój pierwszy kontakt z „Monitorem” był cztery latatemu w Instytucie Polskim, gdzie podeszła do mniepoprzednia redaktor naczelna, pani Joanna Matlo-ňová, i zaproponowała współpracę. Chodziło o oce-nę polskich filmów prezentowanych w ramach Mię-dzynarodowego Festiwalu Filmowego w Bratysła-wie. Propozycję przyjąłem ze względu na mój gorącystosunek do polskiej kinematografii. Nowa redaktornaczelna, pani Wojcieszyńska, zaproponowała mistałą współpracę – tworzenie rurbyki „Kino-oko”, copotraktowałem jako nowe wyzwanie.

Danuta Meyza-Marušiak Miętus Wojciech Biliński Melania Malinowska Urszula Zomerska-SzabadosMajka Kadleček Maria Magdalena Nowakowska Małgorzata Wojcieszyńska Izabela Wójcik Stano Stehlik

Page 16: Monitor Polonijny 2005/12

MONITOR POLONIJNY16

Organizatorzy imprez dziękują za wspólne przedsięwzięcie

partnerom projektów:Ministerstwu Kultury RS,

Ambasadzie Polskiej, WydziałowiKonsularnemu, InstytutowiPolskiemu, Mestskej častiBratislava – Staré mesto.

Do Bratysławy przyjechał au-tobus pełen naszych rodakówz Wiednia. Byli to członkowieChóru Polonii Wiedeńskiej„Gaudete” (ponad 30 osób), je-go dyrygent i solistka, alew skład 47-osobowej grupywchodzili też pracownicy tech-niczni i… najmłodszy uczestnikwyprawy – kilkumiesięcznedziecko jednej z członkiń chóru.

„Okazało się, że dziecko bierzeudział we wszystkich próbachi koncertach, a muzyka je uspa-kaja” – skomentowała ten faktBeata Wojnarowska – organiza-torka koncertu w Bratysławie,który miał miejsce w kościeleFranciszkanów i przyciągnął ca-

łe rzesze słuchaczy, nie tylkoPolaków. Tego wieczoru chór„Gaudete” wystąpił jeszcze raz –ale już kameralnie – w ŚwiętymJurze, gdzie na jego członkówczekała uczta w postaci słowac-kich specjałów i win z winnicMałych Karpat. mw

Zaraz po spotkaniu z okazji 10-lecia „Monitora Polonijnego” i koncercie chóru „Gau-date”, do bratysławskiego Klubu Dziennikarza na zaproszenie konsula WojciechaBilińskiego przybyły osoby zaangażowane w życie pisma. Kolacja była smakowita,a atmosfera gorąca, choć za oknami panował mróz. Spotkaniu towarzyszyły twórczedyskusje, miłe rozmowy, plany na przyszłość… Trudno było się rozstać. Na niektórychczekała dodatkowa niespodzianka – blokada na kole samochodu. mk

Na spotkanie z okazji jubile-uszu „Monitora Polonijnego”jego redaktor naczelna zamó-wiła tort. „Kiedyś z mężemdostaliśmy w prezencie odnaszego znajomego wspania-ły tort, który był wymyślnieudekorowany, z elementami,wypisz wymaluj, z naszegożycia. Pomyślałam więc, żemoglibyśmy również naurodziny naszego pisma za-mówić tort z motywami dlaniego charakterystycznymi”– opowiada Małgorzata Woj-cieszyńska. I tak się stało. Naj-pierw powstał projekt gra-ficzny tortu, opracowanyprzez redakcyjnego grafika. Okazało się, że pani,która piecze wymyślne torty, mieszka dość daleko,bo aż koło Žarnovicy. A więc nasz tort musiał przy-

jechać do Bratysławy w przeded-niu imprezy. „Był tak duży, że niezmieścił się do lodówki, więcnależało znaleźć odpowiedniedla niego chłodne miejscew Instytucie Polskim, gdziemiał przetrwać do soboty” –śmieje się Wojcieszyńska.Jedynym miejscem, gdziesię mieścił, były pomiesz-czenia w piwnicy. Naszczęście przetrwał nie-uszkodzony! W sobotniepopołudnie czekało naniego ponad 100 gości,którzy przybyli święto-wać 10-lecie „Monito-ra”. Tort ważył 14 kilo-gramów, był ułożonyna specjalnej grubejdesce, a jego pokro-

jenie i rozdanie gościom zajęło 45 minut. Kroił sięcałkiem dobrze (co potwierdza autorka tego tek-stu). mk

10-lecie „Monitora Polonijnego” i...

koncert chóru „Gaudete”

Foto

: Sta

no S

tehl

ik

Foto: Stano Stehlik

MONITOR POLONIJNY

Page 17: Monitor Polonijny 2005/12

17GRUDZIEŃ 2005

Na nowym krążku znalazło się 14 no-wych utworów, skomponowanych przezGrzegorza Turnaua w ciągu ostatnichdwóch lat do tekstów m.in. Leszka A. Mo-czulskiego, Zbigniewa Herberta, MichałaRusinka i własnych, a także premierowyutwór Jana Kantego Pawluśkiewicza dosłów L. A .Moczulskiego, dedykowanyGrzegorzowi. Niespodzianką jest gościn-ny udział Anny Marii Jopek i DorotyMiśkiewicz.

Grzegorz Turnau kontynuujewspaniałą tradycję krakowskiej pio-senki literackiej, krocząc ślademartystów tej rangi co Leszek Dłu-gosz czy Marek Grechuta. Poeta,kompozytor, pianista i aranżer wy-pracował łatwo rozpoznawalny,indywidualny styl, charakteryzującysię precyzją kompozycyjną i niena-gannym, eleganckim wykonawst-wem, wyróżniającym się zwłaszczaw partiach wokalnych.

Turnau uczył się gry na forte-pianie od 6. do 13. roku życiaw szkole muzycznej. Marzył o zostaniuaktorem, zaangażował się w działalnośćteatru szkolnego, w którym był odpo-wiedzialny za stronę muzyczną.

Zadebiutował na Festiwalu PiosenkiStudenckiej w 1984 roku. Po tymże fes-tiwalu, jako jego laureat, otrzymał odPiotra Skrzyneckiego propozycję wys-tępów w „Piwnicy pod Baranami“.

Wcześniejsze zainteresowania mu-zyczne Turnaua koncentrowały się głów-nie wokół muzyki „Beatlesów”, Lennona,zespołów „Queen” i „Steely Dan”. Dopie-ro kiedy odkrył nagranie „Szalonej loko-motywy” Marka Grechuty i Jana KantegoPawluśkiewicza, zmienił się jego stosu-nek do polskiej tradycji muzycznej.Inspiracją stało się niepowtarzalnebrzmienie zespołu „Anawa”.

Pierwsza płyta, „Naprawdę nie dziejesię nic” (1991), nagrana za pożyczonepieniądze przyniosła mu rozgłos, ale todrugi albumu, „Pod światło” (1993),przyniósł mu spektakularne sukcesyi ogólnopolską sławę. Piosenka „Cicho-sza”, która w 1993 roku wygrała Mu-zyczną Jedynkę, stała się wizytówkąartysty. Później został wydany albumkoncertowy „Turnau w Trójce” (1994),

nagrany z gościnnym udziałem AndrzejaSikorowskiego z zespołu „Pod Budą”(m.in. „Nie przenoście nam stolicy doKrakowa” i "Pejzaż horyzontalny”), któryumocnił tylko wyjątkową pozycjęTurnaua na polskiej scenie muzyczneji sukces nowego albumu, „To tu, to tam”(1995), którego sprzedaż przekroczyłado dziś ponad 200 tysięcy egzemplarzy.Na tej płycie znalazły się m.in. „To tu, totam”, „Natężenie świadomości”, „Mię-dzy ciszą a ciszą” i przebój „Bracka”oraz piosenka Jana Kantego Pawluśkie-wicza z 1971 roku „Jak linoskoczek”,wykonana przez artystę z gościnnymudziałem kompozytora.

Na następny album, „Tutaj jestem”(1997), złożyły się utwory z poetyckichprogramów telewizyjnych, a także kom-pozycje nowe, spośród których trady-cyjnie wyróżniała się piosenka tytuło-wa. Epizodem była jedyna płyta dzie-cięca w dyskografii Grzegorza Turnaua.Utwory dla najmłodszych fanów to pio-senki zebrane z kilku przedstawień tea-tralnych, m.in. z „Nowych szat cesarza”i „Kubusia Puchatka”. Album „Ultima”(1999) przyniósł nowe inspiracje – po-

ezję Wiesława Dymnego, LeszkaAleksandra Moczulskiego i Agniesz-ki Osieckiej, której „Deus ex machi-na” Grzegorz Turnau wykonałw Opolu na koncercie „Zielono mi”.Na płycie „Nawet” (2002) widocznyjest rozwój współpracy artysty z Mo-czulskim, kontynuacja współpracyz Zabłockim, powrót do poezji Gał-czyńskiego oraz Cummingsa. Po-nadto artysta sięgnął po wiersze kra-kowskiego autora Bronisława Majai zaśpiewał w duecie z wybitnymgreckim piosenkarzem GeorgemDalarasem. Przedostatni album to

kameralnie brzmiący krążek pt. „CafeSułtan”.

Turnau wraz ze swymy dziełami byłwielokrotnie nagradzany licznymi nagro-dami. Piosenkarz otrzymał m.in. trzyk-rotnie Fryderyka (1994, 1995 i 1997),Grand Prix festiwalu w Opolu (1996)oraz Philip Award (1999), a także Złoteoraz Platynowe Płyty.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

Grzegorz Turnau„11.11 to moja ulubiona godzina. Pamiętam słoneczne

przedpołudnie, kiedy zobaczyłem ją na moim pierwszym,otrzymanym od ojca cyfrowym zegarku. Byłem wtedy w szkolei właśnie trwała duża przerwa. Od tamtej pory, ilekroć uda mi

się uchwycić 11.11 na jakimkolwiek cyferblacie, wracampamięcią do tamtego pierwszego razu i pierwszego zegarka.

I liczę, ile lat już minęło. Okazuje się, że to jest moja 11płyta... Zapraszam więc do Kina »Bałtyk« na film

o poszukiwaniu straconego czasu. Jest 11.11 ...” –tymi słowami przedstawia Grzegorz Turnau swoją

najnowszą płytę, któraukazała się napolskim rynku

muzycznymw listopadzie.

Page 18: Monitor Polonijny 2005/12

MONITOR POLONIJNY18

Paralelne s hlavnou súťažouprebiehala aj súťaž nezávislých fil-mov. Na čelo hlavnej poroty zasa-dol Andrzej Wajda, porote v súťažinezávislých filmov predsedala re-žisérka Małgorzata Szumowska(Ono). Pokiaľ ide o kvalitu filmov,bola v celku vyrovnaná. Jubilejnýročník nemal jednoznačného fa-vorita, bolo však mnoho zaujíma-vých titulov rôznych renomova-ných tvorcov. Jury stavila na skú-senosť a nápadi-tosť. Ceny roz-delila spravodli-vo medzi staršiua mladšiu gene-ráciu tvorcov. Veľ-kú cenu FPFFZłote Lwy získalfilm rež. FeliksaFalka Komornikv hlavnej úlohes Andrzejom Chy-rom (cena za mužskú rolu). Prí-beh bezcharakterného LucekaBohma, štátneho exekútora, ktorýnekompromisným spôsobom vy-máha dlhy prevažne od sirôt inva-lidov, nemocníc, ľudí žijúcich zosociálnych dávok, ale nikdy nie odgangstrov, podvodníkov v bielychgolieroch či novozbohatlíkov.Veľké ryby si plávajú ďalej, lapia satie malé.

Vrcholom jeho arogantnéhosprávania bolo odobratie prístro-jov na záchranu života pacientovpriamo na ARO. Nepohrdol aniakordeónom chorého dievčatka čisoškou Panny Márie. Takto sa mstíľuďom za vlastné komplikovanédetstvo. Pohŕda nimi, považuje ich

za bezcenné kusovky. Až pracovnánehoda, prichytenie pri fingova-nom úplatku mu zázračne osvieti-lo šedú kôru mozgovú, keď si za-čal uvedomovať, že rigorózne do-držiavanie práva mnohým ľuďomspôsobuje veľkú krivdu. Ani seba-reflexia Luceka Bohma nevzbudídôveru poškodených a pravdupo-vediac ani dôveru divákov. Happyend za každú cenu nie vždy osožíaj v prípade, že je myslený ako mo-

ralita. I napriektomu film získalaj cenu za sce-nár, vedľajšiuženskú rolu (Kin-ga Preis) a cenuza kameru preBarteka Proko-poviča za vernézobrazenie atmo-sféry chudobné-ho mestečka Wał-

brzych. Moralitou bez happy enduje film Leszka Wosiewicza Rozdro-że cafe. Opisuje prepad banky, priktorom vyhasnú štyri životy. Naj-viac udivuje fakt, že nešlo o bandi-tov, ale obyčajných chlapcov, prektorých jedinou možnosťou bolpráve prepad banky. Potrebovalipeniaze na kúpu detského kočíkapre sestru, aby sa nemusela vydaťza obstarožného senátora. Ani je-den z chlapcov nemal zámer zabí-jať. Zbraň im slúžila iba na zastra-šenie, lenže rozkrútený kolotočudalostí sa nedal zastaviť.

Rozdroże cafe evokuje veľmi sil-né sociálno-spoločenské diagnó-zy. Režisér, odvolávajúc sa na Dos-tojevského tvorbu, využíva ako ko-

mentár piesne Kazika, nabádajúcna vykúpenie viny. Wosiewicz zís-kal cenu za réžiu a strih. Novinár-sku obec najviac zaujal príbehpriateľstva slepej poetky JadwigyStańczakowej a básnika MironaBartoszewského vo filme And-rzeja Barańského Pare ósob, małyczas. Režisér, čerpajúc z denníkovJadwigy, získal pútavý príbeho láske, umení o šťastí i depresiio videní sveta a slepote. Bizarnýpríbeh odohrávajúci sa na sklon-ku 70. - 80. rokov minulého storo-čia, vkrádajúci sa do príbytkov pa-nelákových sídlisk a ukazujúci kaž-dodenný život obyčajných ľudíokolo veľkého poľského básnika.A práve v ňom nachádza zmyselživota 60-ročná slepá poetka Jad-wiga Stańczak bravúrne zahranáKrystynou Jandou – cena za hlav-

nú ženskú rolu. O ďalších filmochfestivalu v ďalších číslach nášhočasopisu.

Do pozeraniaPAVOL BEDROŇ

Złote Lwy pre KomornikaX X X . F P F F V G D Y N I

T ento rok prihlásili producenti na jubilejný festival hraných filmov v Gdyni až 31filmov. Rozhodnutím organizátora, t. j. Pomorskiej Fundacji Filmowej sa do hlavnej

súťaže dostalo iba 21 z nich. Po desiatich rokoch je to prvá selekcia, pričom o výberefilmov rozhodovali predovšetkým umelecké kritériá, ale i formálne záležitosti.

Page 19: Monitor Polonijny 2005/12

19GRUDZIEŃ 2005

Drugie powszechne wybory doSejmu w stabilnym państwie, scalo-nym terytorialnie i administracyjnie,odbyły się 5 listopada 1922 roku,zaś tydzień później wybrano Senat.Mimo iż w historii Polski były to do-piero drugie wybory powszechne,posłów na Sejm wybierało 67,7 %obywateli, a do Senatu 61,5 %. Wy-bory wygrała prawica, która wrazz Chrześcijańską Demokracją utwo-rzyła wspólny blok pod nazwąChrześcijańska Jedność Narodowa(Chjena) i która otrzymała 21,9 %poparcia, co dało jej 163 mandatyna Sejm. Blok Mniejszości Narodo-wych, skupiający Ukraińców, Biało-rusinów, Niemców, Żydów i Ro-sjan, dostał 16 % głosów i uzys-kał 66 mandatów. Osobno star-tujący w wyborach syjoniścigalicyjscy, lista ludowców ży-dowskich i Agrarna Ukraińska Chłopska Partia uzyskali jeszcze23 mandaty, co w sumie ozna-czało, że w Sejmie zasiadło łącz-nie 89 posłów mniejszościo-wych – było ich mniej niż to wy-nikało z ówczesnej struktury et-nicznej Polski, ale i tak całkiemsporo. Polskie Stronnictwo Lu-dowe „Piast” uzyskało 13,2 %głosów i 70 mandatów, co byłoniewątpliwie sukcesem Wincen-tego Witosa, który dobrze zapi-sał się w chłopskiej pamięci, pełniącfunkcję premiera rządu. PolskieStronnictwo Ludowe „Wyzwolenie”zdobyło 11 % głosów i 49 manda-tów. W sumie oba stronnictwa chłop-skie zyskały 119 mandatów. PolskaPartia Socjalistyczna otrzymała 10,3 % głosów i 41 mandatów, Na-rodowa Partia Robotnicza 5,4 % gło-sów i 18 miejsc w Sejmie, a komuniś-ci 1,5 % głosów i 2 mandaty.

W Senacie dominowała prawica,a mandaty były rozłożone następująco:Związek Ludowo-Narodowy i Stronnic-two Chrześcijańsko-Narodowe – 40 man-datów, centrum i mniejszości narodowe

po 27 mandatów, lewica – 15 manda-tów, a dwóch senatorów nie należało dożadnego klubu.

Uroczyste posiedzenie nowego parla-mentu odbyło się 28 listopada 1922 ro-ku. Jego najważniejszym zadaniem byłwybór marszałków obu izb, a następnieprezydenta, którego kadencja miałatrwać siedem lat. Jeśli chodzi o marsza-łków, to ich wybór był stosunkowo bez-konfliktowy. Szybko doszło bowiem doporozumienia między prawicą i PSL„Piast”. Działacz „Piasta” Maciej Ratajzostał marszałkiem Sejmu, a marszał-kiem Senatu Wojciech Trąbczyński.

Bardziej skomplikowaną sprawą oka-

zał się wybór prezydenta. Począ-tkowo zarówno endecja, jak i jejprzeciwnicy liczyli się z tym, żefotel prezydencki obejmie JózefPiłsudski. Ten długo milczał w tejsprawie i dopiero 4 grudniaoświadczył zaproszonej grupieposłów centrowych i lewico-wych, którzy wysuwali jego kan-dydaturę, że godności prezyden-ta nie przyjmie, ponieważ Kon-stytucja Marcowa dawała prezy-dentowi zbyt małe uprawnieniai silnie uzależniała go od rządu.Radził natomiast wybrać na tęfunkcję osobę niezaangażowanąw walki polityczne.W dniu 9 grudnia 1922 roku zeb-rało się Zgromadzenie Narodo-we, czyli połączone izby Sejmui Senatu, w celu wyboru prezy-denta. Po rozmowach międzyklubami poselskimi ustalono lis-tę kandydatów. Było ich pięciu.Kandydatem prawicy stał sięhrabia Maurycy Zamoyski, jedenz największych polskich właści-cieli ziemskich, który finansowałdziałalność Komitetu Narodowe-go w Paryżu. PSL „Piast” wysu-nęło kandydaturę zaprzyjaźnio-nego z J. Piłsudskim wybitnegodziałacza spółdzielczości i daw-nej PPS Stanisława Wojciechow-skiego. PSL „Wyzwolenie” za-proponowało objęcie funkcji pre-zydenta wybitnemu uczonemu

i konstruktorowi, byłemu ministrowiGabrielowi Narutowiczowi. KandydatemPPS został znany działacz socjalistycznyi wicepremier obrony narodowej w rzą-dzie Ignacego Daszyńskiego, zaś mniej-szości narodowe zgłosiły kandydaturęwybitnego lingwisty prof. Jana Baudouinde Courtenaya.

W głosowaniu, mającym zdecydowaćo wyborze prezydenta, obowiązywaławówczas zasada stanowiąca, że jeśli je-den z kandydatów nie zyska wymaganejwiększości głosów, zarządzone zostajenastępne głosowanie, a z listy odpadakandydat, który uzyskał najmniej gło-sów. Tego rodzaju procedura sprzyjała

TO WARTO WIEDZIEĆ

GABRIELOWI NARUTOWICZGABRIELOWI NARUTOWICZ

Pierwszy prezydentII Rzeczypospolitej

T radycja urzędu prezydenckiego w Polscenie jest zbyt długa. Rozpoczyna się

z końcem roku 1922, kiedy to ZgromadzenieNarodowe (Sejm i Senat) wybrało pierwszegoprezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. I chociażkadencja prezydenta miała trwać 7 lat, tenpierwszy pełnił swój urząd zaledwie kilka dni.

Page 20: Monitor Polonijny 2005/12

wysuwaniu kandydatów, którzy wpraw-dzie szans na wybór nie mieli, ale wysu-wającym je siłom politycznym dawali,jak mówi A. Garlicki „...swoiste alibi poli-tyczne /.../ mogli bowiem mówić swejklienteli politycznej: zrobiliśmy co w na-szej mocy, aby nasz kandydat wygrał,ale skoro nie udało się, oddaliśmy naszegłosy na kandydaturę nam najbliższą“.Do takich demonstracyjnych kandyda-tów zaliczano zarówno Ignacego Da-szyńskiego, jak i Gabriela Narutowicza.W pierwszym głosowaniu Zamoyskiuzyskał 222 głosy, Wojciechowski 105głosów, a Narutowicz zaledwie 62 głosy.Prezydenta wybrano dopiero w piątymgłosowaniu, które, jak wspomina znanydziennikarz Stefan Krzywoszewski, od-bywało się w dramatycz-nej ciszy. Rozstrzyganomiędzy Zamoyskim i Naru-towiczem. „Piastowcy niewrócili na salę. Posłano ponich. Wkroczyli po paruminutach dużą gromadą.Witos szedł na czelechmurny i tajemniczy. Ontego dnia – pisze Krzywo-szewski – miał decydo-wać, kto będzie pierw-szym prezydentem Rze-czypospolitej. Rozstrzyg-nął na rzecz Narutowicza,który wskutek tego otrzy-mał 289 głosów. Zamoy-ski uzyskał 227. Oddano 29 kartekbiałych“.

Kim był pierwszy prezydent Rzeczy-pospolitej?

Gabriel Narutowicz w chwili swegowyboru miał 57 lat. Pochodził z rodzinyziemiańskiej. Urodził się 29 marca 1865roku w Telszach na Żmudzi. W latach1873-1883 uczył się w niemieckim gim-nazjum w Libawie. Studia rozpoczął naWydziale Fizyczno-Matematycznym uni-wersytetu w Petersburgu, jednak zewzględów zdrowotnych musiał je przer-wać. Wiosną 1886 roku wyjechał na ku-rację do Davos w Szwajcarii, a już jesie-nią tegoż roku podjął studia na WydzialeInżynierii Budowlanej politechniki w Zu-rychu, które ukończył z wyróżnieniem

w marcu 1891 roku. W czasach stu-denckich zaprzyjaźnił się z „zawodowymrewolucjonistą” Aleksandrem Dębskim,należącym do II „Proletariatu”, a studiu-jącym na tej samej uczelni. Gdy Dębskizostał ciężko ranny przy wybuchu kon-struowanej przez siebie bomby i przeby-wał w szpitalu, Narutowicz na jego pro-śbę oczyścił zajmowane przez niegomieszkanie z kompromitujących mate-riałów. Za to przyszły prezydent zapłaciłkrótkotrwałym aresztem, zaś w Rosjigroził mu proces. W czasach szwajcar-skich Narutowicz nie angażował się poli-tycznie. Osiadł w Szwajcarii i tam założyłrodzinę. Pracę zawodową rozpocząłw 1891 roku, a w 1895 roku uzyskałszwajcarskie obywatelstwo.

Szybko zdobył rozgłos jako inżynierbudownictwa hydroenergetycznego. Jużw roku 1907 otrzymał tytuł profesorai Katedrę Budownictwa Wodnego na po-litechnice w Zurychu. Założył też własnebiuro projektowe, które nadzorowało bu-dowę elektrowni wodnych w Austrii,Hiszpanii, Szwajcarii i we Włoszech. Towedług jego projektu zbudowano naj-większą i najnowocześniejszą wówczasw Europie elektrownię wodną Mühlebergna rzece Aare. W 1911 roku Narutowiczzainicjował wykorzystanie Dunajca dorozwoju elektryfikacji na Podkarpaciu.W latach 1913-1920 był m.in. dzieka-nem Wydziału Inżynierii politechnikiw Zurychu i członkiem szwajcarskiejKomisji Gospodarki Wodnej przy Depar-

tamencie Spraw Wewnętrznych RadyZwiązkowej. W 1914 roku został delega-tem Szwajcarii do MiędzynarodowejKomisji Regulacji Renu, a rok później jejprzewodniczącym. To Narutowicz był au-torem pierwszego wówczas projektuelektrowni wykorzystującej do napęduwodę z topniejących lodowców. Do reali-zacji pomysłu nie doszło, bowiem jegopomysłodawca wrócił do Polski. Sampomysł nie został jednak zapomniany –Szwajcarzy zrealizowali go w 1955 roku.

Gabriel Narutowicz nigdy nie zapomi-nał o swoich korzeniach. Jego dom byłotwarty dla rodaków, a on sam utworzyłw 1914 roku w Zurychu Polski KomitetSamopomocy, zaś w 1915 roku wszedłdo Komitetu Pomocy Ofiarom Wojny

w Polsce. Wygłaszał od-czyty i pisał artykuły,w których opowiadałsię za niepodległościąPolski. Na jego ręceprzesyłano z USA pie-niądze dla LegionówPolskich. Opiekował sięteż ich biurami praso-wymi w Raperswilui Bernie. Gdy powstałaniepodległa Polska, po-stanowił powrócić dokraju. Powrót ten opó-źniła śmiertelna choro-ba żony. Do Polski wra-cał jako człowiek znany,

mający liczącą się pozycję nie tylkow Szwajcarii, ale i w Europie. W lipcu1919 roku został konsultantem Minister-stwa Robót Publicznych (współpracowałm.in. w sprawie uregulowania Wisły).Od czerwca 1920 roku do czerwca1922 roku był ministrem robót publicz-nych, był też pierwszym prezesem no-wo utworzonej Akademii Nauk Tech-nicznych. Jako minister wiele wniósł dopolskiej legislatywy.

O ile polska prawica tolerowałaNarutowicza jako bezpartyjnego ministrarobót publicznych, o tyle objęcie przezniego Ministerstwa Spraw Zagranicz-nych – zawsze uznawanego za stano-wisko polityczne – zostało przez nią źleprzyjęte. Jeszcze gorzej przyjęto jego

MONITOR POLONIJNY20

Page 21: Monitor Polonijny 2005/12

21

wybór na prezydenta. Głosowała na nie-go lewica i mniejszości narodowe. Pra-wica, a szczególnie Narodowa Demokra-cja, nie mogąc się pogodzić z przegranąswego kandydata hr. Zamoyskiego, roz-pętała nagonkę na prezydenta-elekta.Jerzy Łojek w swej Polemicznej historiiPolski, wydanej w 1994 r., zwraca teżuwagę, że: „Dla ludzi, ogarniętych sza-łem doktryny zakładającej przymusowąpolonizację całego państwa, niepojętabyła szansa Polski wynikająca właśniez wyboru Narutowicza przez centrolewi-cę i mniejszości, dającego w oczachświata gwarancje proporcjonalnego po-szanowania praw wszystkich mieszkań-ców Rzeczypospolitej”.

W Warszawie zawrzało. Na wiecachpod adresem Narutowicza padały epite-ty: „mason”, „niewierzący emigrant, nieznający stosunków w Polsce”, „elekt ży-dowski, co obraża naród polski”. Skoronie można było zakwestionować wynikuwyborów, usiłowano za wszelką cenęprzeszkodzić prezydentowi-elektowiw złożeniu przysięgi. Generał Hallerz balkonu swego mieszkania powiedziałmanifestantom, że poprzez wybór Naru-towicza Polska została sponiewierana.Czołowy prawicowy publicysta Stanis-ław Stroński w „Rzeczypospolitej” pisał:„Wybór ten jest zdumiewająco bezmyśl-ny, wyzywający i jątrzący. Wytwarzastan rzeczy, z którym większość polskamusi walczyć”. „Gazeta Warszawska”stwierdzała: „Zapora jest wtłoczona mię-dzy prawicę a Piasta.” A rewolwerowa„Gazeta Poranna” wręcz pisała: „...Ja-kieś ptasie mózgi urzędnicze biedzą sięnad ceremoniałem objęcia władzy przezprezydenta Narutowicza... Ludność pol-ska prowokacji tej nie zniesie... zamiaststrumienia krwi, które widzieliśmy oneg-daj, popłyną krwi tej rzeki“. Kluby prawi-cowe opublikowały uchwałę o zbojkoto-waniu wyznaczonej na dzień 11 grudniauroczystości zaprzysiężenia prezydenta.W dniu tym usiłowano nie dopuścić doSejmu lewicowych parlamentarzystów.Na jakimś podwórku zamknięto 87-let-niego posła Bolesława Limanowskiegooraz Ignacego Daszyńskiego. Do utratyprzytomności pobito posła Zygmunta

Piotrowskiego. Podekscytowany tłumblokował dojście do budynku Sejmu odstrony placu Trzech Krzyży i ulicyWiejskiej. Tam padły strzały – zginął je-den robotnik. W Alejach Ujazdowskichtłum zaatakował grudami zmarzniętegośniegu i błota otwarty powóz, którymzdążał do Sejmu prezydent-elekt. Mimoto Gabriel Narutowicz dotarł jednak naWiejską i złożył przysięgę, a 14 grudniaprzejął władzę z rąk Józefa Piłsudskiego.Prasa prawicowa kontynuowała jednakniewybredne ataki na pierwszego prezy-denta Rzeczypospolitej, nadal trwały de-monstracje, a kierujące nimi stowarzy-szenie „Rozwój“ wzywało: „Obywatele!W obliczu nowej porażki narodowej zdo-bądźcie się na czyn“.

Narutowicz nie był człowiekiem le-wicy, a chcąc rozładować nastroje, od-był pierwsze rozmowy z przedstawicie-lami chadecji. Misję sformowaniarządu pozaparlamentarnego powierzyłLudwikowi Darowskiemu, tekę minis-tra spraw zagranicznych zapropono-wał swemu niedawnemu kontrkandy-datowi Maurycemu Zamoyskiemu.Przejściowy gabinet Darowskiego za-mierzał później zastąpić rządem cent-rolewicy bądź centroprawicy.

W dniu 16 grudnia prezydent udałsię z wizytą do kardynała AleksandraKakowskiego. Zadowolony z tej wizy-ty, bo wszystko wskazywało na to, żeuzyska wsparcie hierarchów kościel-nych dla idei powołania rządu centrop-rawicowego, przybył do Zachęty nawernisaż wystawy. Tam rozległy siętrzy strzały z pistoletu.

Pierwszy prezydent Rzeczypospo-litej został zamordowany 16 grudnia1922 roku o godz. 12.20 przez 53-letniego malarza Eligiusza Niewia-domskiego, ideowo związanegoz obozem narodowym.

Niewiadomski działał sam, po odda-niu strzałów nie uciekł. Profesor Garlickiw jednym z artykułów charakteryzuje gow sposób następujący: „Wyznawał zasa-dę romantycznego terroryzmu, że odbie-rając komuś życie w zamian należy zło-żyć w ofierze własne”. Gdy Witkiewicz,brat znanego malarza Stanisława, zwró-

cił się do zabójcy z pytaniem: „Jak mo-głeś podnieść rękę na pierwszego oby-watela Polski?”, ten odpowiedział: „Zapieniądze żydowskie wybranego”.

Pogrzeb Gabriela Narutowicza od-był się 19 grudnia. Jego trumnę zło-żono w krypcie katedry św. Jana.Stanisław Thugutt tak wspominadzień pogrzebu: „Pogoda była takmroczna i mglista, że w samo nawetpołudnie panowały ciemności. Nachodnikach od Belwederu do Zamkustał w gęstym skupieniu jakiś ska-mieniały tłum i nie wiadomo było, cokryje się pod tą skorupą myślenia”.

Obóz prawicy narodowej w pierw-szej chwili przeraził się reakcji społe-czeństwa na czyn sfanatyzowanegonacjonalisty. Generała Hallera w Sej-mie nazwano jednym z moralnychsprawców zbrodni, dokładano sta-rań, by temat morderstwa jak naj-szybciej popadł w zapomnienie.Wspominany już Stanisław Strońskiw artykule Ciszej nad tą trumną,opublikowanym 17 grudnia 1922 ro-ku w „Rzeczypospolitej” pisał m.in.:„Tam, gdzie zbrodnia polityczna oce-niana jest z jakąkolwiek wyrozumia-łością lub przymieszką względówpolitycznych jako zjawisko odrębne-go rodzaju niż wszelkie inne targnię-cie się na cudze życie, jest już bardzoźle i naród taki kroczy na bezdrożach,co okupić musi bardzo drogo”.

Poseł brytyjski powiedział jasnoMaciejowi Ratajowi, marszałkowiSejmu: „Prawica jest winna moralniemordu; nie robię z tego tajemnicy –proszę powiedzieć panom z prawicy,że ja, Max Muller, o to ich oskar-żam...”. Niewiadomski został skaza-ny na karę śmierci, prawicy nie roz-liczono.

Zamach na prezydenta Narutowiczabył poderwaniem wiary w sens demo-kratycznego systemu parlamentarnego.Przyczynił się do krytykowania przezcałe dwudziestolecie międzywojenneustroju demokracji parlamentarnej jakoźródła słabości państwa, skąd już byłoblisko do rządów autorytarnych.

Danuta Meyza-Marušiak

GRUDZIEŃ 2005

Page 22: Monitor Polonijny 2005/12

MONITOR POLONIJNY22

„Taki duży, taki mały może świętym być”

Te słowa piosenki dziecięcego zespołu„Arka Noego” odnoszą się zarówno do życiana ziemi, jak i do świętości w niebie.

W listopadzie obchodziliśmy ŚwiętoZmarłych, czczone w Kościele katolickimjako dzień Wszystkich Świętych. W grud-niu, zgodnie z tradycją naszych przodków,będziemy radować się z Bożego Narodze-nia. W związku z tym pierwszym świętempragnę przybliżyć Czytelnikom postaciepolskich świętych, których życie związałosię na trwałe z ziemiami słowackimi.

Św. Andrzej Świerad(ok. 980 – 1031/2)

Niewiele wiemy o latach młodzieńczychtego świętego. Urodził się prawdopodobniew południowo-wschodniej Małopolsce,przypuszczalnie w miejscowości Tropienad Dunajcem, w rodzinie chłopskiej.Otrzymał imię Świerad, pochodzące z pra-słowiańskiego Wszerad, czyli ten, któryjest wszystkim (wszem) rad. Ludowa tra-dycja opisuje miejsca, w których Świeradmiał swoje pustelnie. Zgodnie z ówczesny-mi zasadami ruchu eremickiego pustelnicymusieli sami się utrzymać, gorliwie sięmodlić i umartwiać. Świerad wypełniał tereguły religijne, a dodatkowo poświęcił sięmisji apostołowania na ziemiach piastow-skich. W tym celu odbywał liczne podróże,podczas których w sposób pokojowy na-wracał albo umacniał ludzi w wierze.

Świerad po roku 1018 opuścił rodzinnetereny i przeniósł się na obszar ówcze-snych Węgier. W tym czasie książę Bo-lesław Chrobry przekazał panowanie nadsłowacką Nitrą węgierskiemu królowiStefanowi I. Władca Węgier wspierał dzia-łalność księży katolickich, którzy przyby-wali na jego terytorium. Świerad osiedlił sięw benedyktyńskim klasztorze św. Hipolitana górze Zobor w okolicach Nitry i przyjąłimię zakonne Andrzej. Związał się tam z za-konnikami ulegającymi wpływom obrządkugrecko-bizantyńskiego, którzy w liturgii pie-lęgnowali język słowiański. Do pomocyduszpasterskiej otrzymał młodego mnicha

o imieniu Benedykt, zapewne Słowakaz pochodzenia, późniejszego męczennikai świętego. Przebywając na ziemi słowac-kiej Andrzej Świerad wzmocnił jeszczeswoje praktyki modlitewne poparte umar-twianiem się. W ostatnich latach życiaprzeniósł się do eremu (pustelni), zwanegoSkałką, położonego w pobliżu Trenczynanad rzeką Wag. Zmarł z powodu zakażeniaran zadanych sobie podczas umartwianiasię. Anachoreta przez wiele lat opinał nagołym ciele mosiężny łańcuch pokutny,który go kaleczył. Wskutek zbyt mocnegozaciskania to narzędzie samoudręczeniawrosło w ciało. Z czasem doprowadziło todo infekcji, w wyniku której nastąpiłaśmierć. Jego uczeń Benedykt w kilka latpóźniej został zamordowany przez zbój-ców, chcących go ograbić. Ciało wrzuco-ne do Wagu odnaleziono dopiero po ro-ku. Według przekazów nie uległo ono ze-psuciu.

Andrzej Świerad już za życia cieszył sięwśród miejscowej ludności słowackiej opi-nią świętego. Po jego śmierci to przekona-nie zaczęło wzrastać. Głównym ogniskiemjego kultu stała się bazylika w Nitrze, gdziezostały złożone relikwie. Andrzej i Bene-dykt byli kanonizowani w Ostrzyhomiu(Esztergom) 17 lipca 1083 roku. Centrumkultu Andrzeja Świerada w Polsce sąTropie nad Dunajcem, jest on patronemdiecezji tarnowskiej.

Św. Melchior Grodziecki(ok. 1582/4 - 1619)

Urodził się w Cieszynie w rodzinie szla-checkiej. Rodzice odumarli go w dzieciń-stwie. Jego wychowaniem zajęli się dziad-kowie po mieczu, rezydujący w zameczkuGrodziec Śląski w powiecie bielskim. Po za-kończeniu edukacji w cieszyńskiej katolic-kiej szkółce parafialnej około roku 1595/7wyjechał na nauki do kolegium jezuickiegow Wiedniu. Jego dalsza kariera duchownai pedagogiczna przebiegała w zaplanowanysposób. W latach 1603 – 1618 studiował,nauczał oraz pogłębiał swą duchowość

w zakonie jezuitów. Wymagało to częstychzmian miejsca pobytu. Przebywał kolejnow Brnie (nowicjat), Kłodzku (edukacja mu-zyczna), Budziejowicach, Pradze (studia fi-lozoficzne), ponownie w Kłodzku (profesorgramatyki), ponownie w Pradze (studia te-ologiczne) i znowu w Brnie. W 1603 rokuzłożył pierwsze śluby zakonne, zaś w 1614roku otrzymał święcenia kapłańskie.

Z uwagi na sytuację polityczną (wybuchwojny trzydziestoletniej) i antykatolickienastawienie protestantów jezuici musieliopuścić Czechy. Melchior Grodziecki zna-lazł się pod koniec 1618 roku w Koszy-cach. Wspólnie z innymi jezuitami – Wę-grem Stefanem Pongraczem i ChorwatemMarkiem Kriżem – działał jako misjonarzw cesarskim garnizonie wojskowym, sta-cjonującym w mieście, a składającym sięz żołnierzy różnych narodowości: Słowa-ków, Węgrów, Austriaków, Czechów, Niem-ców i Polaków. Ponieważ Grodziecki wła-dał biegle łaciną, polskim, czeskim, nie-mieckim i częściowo słowackim, powierzo-no mu obowiązki kapelana. Wiosną 1619 ro-ku udał się w podróż do Humennego, gdziew miejscowym kolegium jezuickim złożyłwieczyste śluby zakonne. Po powrocie doKoszyc kontynuował ciężką pracę dusz-pasterską wśród zdemoralizowanego żoł-dactwa. Gdy latem 1619 roku Koszycepoddały się zbuntowanemu przeciw cesa-rzowi wojsku siedmiogrodzkiemu, jego do-wódca Jerzy Rakoczy (protestant - kalwin)uwięził duchownych katolickich. Zostali onipoddani naciskom psychicznym, które mia-ły ich zmusić do wyrzeczenia się wiaryrzymskokatolickiej. Pozbawiono ich jedze-nia i picia. Ponieważ nie dali się zastraszyći nie wyrzekli się wiary, doraźny sąd skazałich na śmieć. Nie chodziło w tym wypadkutylko o zwyczajne wykonanie wyroku.W nocy z 6 na 7 września 1619 rokuoprawcy przez wiele godzin torturowaliksięży, okaleczając ich, zadając ból i szy-dząc z ich wiary. Melchiorowi wyrwano ko-ści ze stawów, przypalano ogniem i roz-cięto brzuch aż do wylania się wnętrzności.Następnie odrąbano mu toporem głowę.

P O L S K O - S Ł O W A C K I E Z W I Ą Z K I H I S T O R Y C Z N E

Polscy święci na ziemiach słowackich

Page 23: Monitor Polonijny 2005/12

Zbliża się Boże Narodzenie. Znów będziemy obdarowywać się prezentami…

23GRUDZIEŃ 2005

Zwłoki trzech męczenników koszyckichwrzucono do dołu kloacznego. Później ichresztki pochowano potajemnie w lochu po-za cmentarzem. Dopiero w marcu 1620 ro-ku dzięki wstawiennictwu katolickiej żonypalatyna Królestwa Węgier ciała zabitychksięży zostały wydane. Początkowo szczą-tki ich zostały umieszczone w Also-Sebes(Nižná Šebestová) koło Preszowa, a nastę-pnie w Hertniku koło Bardejowa. W 1635roku korpusy ciał męczenników zostałyumieszczone w cynowym sarkofagu, zaśich czaszki w osobnych srebrnych skrzy-neczkach i trafiły do kościoła w Trnawie.Sarkofag z ciałami znajduje się dziś w kla-sztorze urszulanek, zaś srebrne skrzynecz-ki z czaszkami wystawione są w kościelejezuitów. Dnia 15 stycznia 1905 roku pa-pież Pius X ogłosił Melchiora Grodzieckie-go, Marka Kriża i Stefana Pongracza błogo-sławionymi, zaś 2 lipca 1995 roku OjciecŚwięty Jan Paweł II ogłosił ich świętymi.

Św. Jadwiga królowa(ok. 1373/4 - 1399)

Córka Ludwika Wielkiego, króla Węgieri Polski, a prawnuczka Władysława Łokiet-

ka dwukrotnie przebywała na terytoriumdzisiejszej Słowacji. Podkreślić należy, żebyły to pobyty epizodyczne, które nie wpły-nęły znacząco na jej drogę ku świętości.Pierwszy raz, gdy w czerwcu 1378 rokuudawała się z Budy do Hainburga na za-ręczyny z księciem Wilhelmem Habsbur-giem. Pobyt w Austrii trwał do początkównastępnego roku. Tą samą drogą, prawdo-podobnie przez dzisiejszą Bratysławę, wró-ciła na dwór ojca. Kolejny pobyt Jadwigi,tym razem na północy Słowacji, już jakożony Władysława Jagiełły i królowej Polskimiał miejsce w 1392 roku. W czerwcu i lip-cu spotkała się na Spiszu w Lubowli i Kież-marku z Władysławem Opolczykiem i swo-ją siostrą Marią w celu zapobieżenia pomy-słom rozbioru Polski pomiędzy dynastięluksemburską, panującą w Czechach, a Za-kon Krzyżacki. Jadwiga Andegaweńska,król Polski zmarła 17 lipca 1399 rokuw Krakowie. W roku 1997 papież JanPaweł II kanonizował ją na krakowskichBłoniach.

Jak więc widać, drogi do świętości by-wały różne. Andrzej Świerad doszedł doniej umartwiając się i modląc gorliwie,

Melchior Grodziecki głosił słowo boże i zgi-nął za wiarę jako męczennik, zaś JadwigaAndegaweńska przez całe swoje życie po-magała ubogim i powstrzymywała wojnępomiędzy Krzyżakami a Polską. Żadenz opisanych świętych nie utożsamia się je-dynie z Polską. Świerad urodził się na pias-towskiej ziemi, ale znaczną część swejświętości uzyskał na ziemi słowackiej,będącej pod panowaniem Węgier, więcczczą go trzy narody. Melchior Grodzieckimógłby być patronem państw GrupyWyszehradzkiej, a przypisać można by mubyło również narodowość śląską. Nato-miast Jadwiga Andegaweńska byłabyz pewnością odpowiednia jako patron zjed-noczonej Europy, bowiem w jej żyłach pły-nęła krew francuska, bośniacka, węgierskai polska, zaś jej dokonania polityczne od-cisnęły piętno również na Litwie i Rusi.

Wszystkie te osoby zostały zaliczonew poczet świętych polskich.

WOJCIECH BILIŃSKI P. S. Jako konsul RP na Słowacji składamwszystkim Czytelnikom „Monitora Polonijne-go” najserdeczniejsze życzenia z okazjiświąt Bożego Narodzenia i nadchodzącegoNowego Roku.

A jak to jest w dyplomacji? Czy my też dajemysobie prezenty? Oczywiście, choć rzadko są topodarunki takie, jakie daje się rodzinie czy bliskimprzyjaciołom. Trudno sobie bowiem wyobrazić amba-sadora, np. Angoli, spieszącego na proszony obiad doambasadora polskiego ze skarpetkami w prezencie.Podarunki w dyplomacji są mniej osobiste, bo i wizytysą bardziej oficjalne. Cóż więc dajemy i dostajemy?Oczywiście nic kosztownego, bo mogłoby to zostać źlezrozumiane i odebrane. Często nasze podarunki to upominkipochodzące z kraju osoby obdarowującej, np. wyroby sztukiludowej (serwetki, drobiazgi z ceramiki, ludowe lalki), kryształy,płytki CD lub książki opowiadające o naszym kraju (oczywiściew języku znanym obdarowywanemu). Można darowywaćalkohol albo czekoladki – często noszę słodkie drobiazgi zna-nych polskich firm, jak „Wawel” czy „Wedel”, promując przyokazji polską produkcję. Zawsze można też darować kwiaty,będące na miejscu w każdej sytuacji.

Prezenty darowujemy przy różnych okazjach. Staramy siędarować jakiś drobiazg przy okazji wizyty, nawet jeśli nie są tourodziny czy inny jubileusz. Nigdy nie wręczamy prezentów naprzyjęciach z okazji świąt narodowych. Podarunki dawane

w takich momentach są kłopotliwe – jest mnóstwogości, oczekujących na możliwość przywitania sięz gospodarzami i złożenia gratulacji, a tu wypadazainteresować się prezentem, zamienić z obdarowują-cym parę słów… Często w natłoku spraw i tak zarazzapomina się o podarunku, chyba że jest do niegodołączona wizytówka.Gdy chcemy komuś coś podarować, powinniśmy to

najpierw dokładnie obejrzeć i sprawdzić, czy nie posiada jakichśwad, a następnie zapakować w ozdobny papier lub torebkę.Prezent wręczamy osobiście lub przesyłamy przez posłańca.Pamiętajmy, że musi on być doręczony we właściwym czasie –przed południem w dniu jubileuszu albo – przy innych okazjach– przed przyjściem gości. Jeśli prezent przesyłamy, musimydołączyć do nich list bądź wizytówkę. To samo dotyczy kwia-tów. Można je posłać również po przyjęciu, dołączając wyrazypodziękowania. Należy jednak pamiętać, by darowywać jedyniekwiaty cięte: bukiet lub kosz. Doniczkowe niech pozostaną dlaosób, z którymi jesteśmy w bliskich stosunkach. Niedarowujemy też kwiatów polnych – te zostawmy dla rodziny.

KATARZYNA KOSINIAK-KAMYSZ(honorarium na potrzeby dystrybucji MP)

Dyplomacjai nie tylko

Page 24: Monitor Polonijny 2005/12

MONITOR POLONIJNY24

Przedstawiciele różnych na-rodowości zawsze marzylio tym, by móc porozumiewaćsię ze sobą jednym językiemi ponoć tak (wg Biblii) kiedyśbyło. Wszyscy znamy historięwieży babilońskiej, której bu-downiczowie porozumiewalisię jednym językiem. Jednakz powodu nieposłuszeństwa zo-stali oni ukarani przez Boga po-mieszaniem języków, co spowo-dowało, że nigdy nie skończylibudowy swego dzieła. My dziśznamy Wieżę Babel przedewszystkim jako frazeologizm,oznaczający różnorodność języ-ków, poglądów, chaos i zamęt.

W XIX w. ponadna-rodowy język stworzyłLudwik Zamenhof,polski lekarz i poliglo-ta żydowskiego pochodzenia,który pod pseudonimem Dr Es-peranto wydał w 1887 r. pod-ręcznik zatytułowany Język mię-dzynarodowy. Stworzony przezniego język, znany jako esperan-to, jest tworem sztucznym,stworzonym na bazie najbar-dziej rozpowszechnionych ele-mentów poszczególnych języ-ków europejskich, przede wszy-stkim romańskich i częściowogermańskich. Jego słownictwoliczy ok. 100 tys. wyrazów, zaśpodstawą gramatyki jest 16 bez-wyjątkowych reguł.

Współcześnie status języka po-nadnarodowego zyskał język an-gielski. Przyczyniło się do tegowiele czynników, np. rozwójtechniki (komputeryzacja) i tury-styki czy ogromna atrakcyjnośćkultury anglo-amerykańskiej,która zdominowała niektóre

dziedziny, jak choćby muzykępopularną. Znajomość angiel-skiego, wobec wzmożonychkontaktów międzynarodowych(naukowych, turystycznych,handlowych), jest niekiedy nie-zbędna dla młodego Polaka czySłowaka z większymi ambicja-mi. O internacjonalnym charak-terze tego języka może świad-czyć choćby fakt, że oficjalnymjęzykiem porozumiewania siężołnierzy międzynarodowej jed-nostki stacjonującej do niedaw-na na Słowacji, a składającej sięz Polaków, Słowaków i Cze-chów był właśnie angielski (!).

Myliłby się jednak ten, ktotwierdziłby, że w do-bie upowszechnianiasię angielszczyzny es-peranto jest już przes-

złością, nikt się nim nie zajmujei nikt się go nie uczy. Otóż en-tuzjaści tego języka są na całymświecie, zrzeszają się, wymienia-ją między sobą informacje –oczywiście „po esperancku”.Europejscy esperantyści dążąod kilku lat do uznania językaZamenhofa za język pomocnic-zy, obowiązujący w Unii Euro-pejskiej. Swoje starania argu-mentują m.in. tym, że równoup-rawnienie języków narodo-wych krajów członkowskichUnii prowadzi tylko do pomna-żania tłumaczeń i tłumaczy, zaśużywanie angielskiego preferu-je jeden kraj. Uznanie esperantaza język pomocniczy, służący doporozumiewania się w kontak-tach unijnych, nie preferowało-by żadnego z członków UE.

Czy zatem w przyszłości grozinam obligatoryjna nauka espe-

ranta? Chyba nie, choć jegozwolennicy na esperanto tłu-maczą wszystko, co się da –w tej wersji językowej możnaprzeczytać najważniejsze utwo-ry literatury polskiej z „PanemTadeuszem” na czele (za pośred-nictwem esperanta na językchiński został przetłumaczony„Faraon” B. Prusa), Biblię Korani inne. Esperanto nie stanowiżadnej konkurencji dla wszech-obecnego języka angielskiego,choć ponoć można nauczyć sięgo w czasie pięciokrotnie krót-szym niż angielskiego. Ten dru-gi jednak jest językiem natural-nym, wobec czego i rozwija sięnaturalnie. Esperanto zaś, abynazwać elementy otaczającegonas i ciągle zmieniającego sięświata, wymaga świadomej in-gerencji esperantystów.

Zatem esperanto to tylkoidea, ale szczęśliwi Ci, którzymają ideały!

Przyznam, że w tym numerze„Monitora” zamierzałam skupićsię na wpływach języka angiel-skiego na polski i słowacki, alemyślę, że idea świadomego jed-noczenia się ludzi poprzez ję-zyk, w tym przypadku esperan-to, warta była przedstawienia,zwłaszcza w okresie przed Bo-żym Narodzeniem, kiedy tow oczekiwaniu na przyjście Zba-wiciela wszyscy winniśmy sięjednoczyć, nie tylko językowo.O „polskiej” i „słowackiej” angiel-szczyźnie napiszę zatem w ko-lejnych odcinkach „Okienka”.

A na zakończenie wszystkimCzytelnikom chciałabym złożyćświąteczne życzenia, oczywiś-cie „po esperancku”:

Gajajn Kristnaskajn Festojnkaj feličan Novan Jaron!

Czyli po prostu:Wesołych Świąt Bożego

Narodzenia i szczęśliwegoNowego Roku!

OKIENKOJĘZYKOWE

Gajajn Kristanskajn Festojn…T ak jak w języku słowackim, tak i w polskim coraz więcej jest słów

wywodzących się z angielszczyzny. Przyczyną jest oczywiścieekspansja języka angielskiego, związana z procesami globalizacji.

Page 25: Monitor Polonijny 2005/12

25GRUDZIEŃ 2005

• O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A •

Dnia 22 października 2005 r.odeszła od nas na zawsze nasza

droga koleżanka BarbaraGabrhelová z Drietomej. W wieku49 lat przegrała walkę z ciężkąchorobą. Pogrążeni w smutku –mąż, mały synek Patryk i córka

Monika z rodziną, rodzina z Polskioraz wszyscy jej przyjaciele –

pożegnaliśmy ją 28 października nacmentarzu w Starym Hrozienkowie.

Również po długiej i ciężkiejchorobie dnia 10 listopada 2005 r.na zawsze opuścił swoich bliskich

i kolegów z Klubu Polskiego w Trenczynie pan Alfred Semeradt.

Zmarł w wieku 75 lat.

Żegnamy się z Wami, kochani!Nigdy o Was nie zapomnimy!

Wasi przyjaciele z Klubu PolskiegoŚrodkowe Poważe.

• 8 grudnia, godz. 17.00 – InstytutPolski. Otwarcie wystawy pt.„Szopki krakowskie z MuzeumEtnograficznego im. SewerynaUdzieli w Krakowie”

• 13 – 14 grudnia – Instytut Polski. Promocja albumu foto-do-kumentalnego Solidarność and Solidarity.• Warsztaty ukraińskie na temat: „Jak Ukraina może być obec-na na Zachodzie?” z udziałem Marka Pernali, Bogumiły Berdy-chowskej, Aleksandry Hnatiuk i Jacka Michałowskiego

U W A G A C Z Y T E L N I C Y ! Przypominamy o prenumeracie naszego czasopisma na rok2006. Koszty roczne prenumeraty wynoszą 300 Sk. (emeryci,renciści, studenci – 250 Sk). Do końca tego roku obowiązuje ce-na promocyjna – 250 Sk (200 Sk dla emerytów, rencistówi studentów). Wpłat należy dokonywać w Tatra banku (nr konta2666040059, nr banku 1100, nr klienta 142515), a następniezgłosić to pod adres e-mailowy: [email protected] lubtel./sms 0907 139 041 i podać adres, pod który „Monitor” mabyć przesyłany.

Zparzyjaźniona redakcja interneto-wego radia z Wiednia informuje,że na stronach internetowychwww.irpa-patria.at działa nowe ra-dio. Jeden z programów został po-święcony ostatnim wydarzeniomna Słowacji: 10-leciu „MonitoraPolonijnego“ oraz występowi chó-ru Polonii Wiedeńskiej „Gaudete“w Bratysławie.

Szanowna Pani Redaktor Naczelna,Szanowni członkowie Rady Redakcyjnej!Lata łączności MONITORA POLO-NIJNEGO z nami – Polakami żyjący-mi na terytorium Słowacji, wspomi-nam z nostalgią. Wspominam pierw-sze kontakty z naszym czasopis-mem polonijnym, które dzięki paniredaktor Matloňovej przeobraziły sięw kontakty z KLUBEM POLSKIM, cozaowocowało później założeniemtrzech jego nowych oddziałów.Obecnie, niestety, łączność ta zani-ka. Tym samym zanikają nasze więzipolonijne, uczucie tożsamości pol-skiej. Paradoksem jest, iż w ciężkichczasach nie dochodziło do takiejasymilacji i zobojętnienia, jak obec-nie. Czy żyjąc w dostatku, niczegojuż nam nie brakuje? Tym pytaniemchciałbym sprowokować dyskusjęw środowisku polonijnym. A twórcom naszego czasopismaz okazji obchodów 10-lecia MONI-TORA POLONIJNEGO życzę dużosatysfakcji z zasłużonej działalności,zdrowia i sił życiowych oraz wieluoddanych respondentów.

ZBIGNIEW PODLEŚNYKLUB POLSKI

region Środkowe PoważeDubnica nad Wagiem, 18.11.2005 r.

List Czytelnika

P R O G R A M I N S T Y T U T U P O L S K I E G O N A G R U D Z I E Ń

Ambasada RP w Bratysławie zaprasza Polaków zamieszkałych naSłowacji oraz ich przyjaciół na świąteczny koncert pieśni i kolęd pol-skich, który odbędzie się 15 grudnia o godz. 18.00 w bratysławskimkościele jezuickim przy placu Franciszkańskim. Wystąpi znana pol-ska sopranistka Katarzyna Matuszak.

W grudniu br. swój pięknyżyciowy jubileusz obchodzinasza droga koleżanka z Klu-bu Polskiego w Trenczynie –Hana Hubertová z Trenczań-skich Bohuslawic. Z okazji70. urodzin składamy Jej ser-deczne życzenia zdrowia,szczęścia i spełnienia wszyst-kich marzeń.W imieniu członków Klubu –

Renata Straková

Wszystkim Czytelnikom naszego pisma

życzymy wesołych, pogodnych

świąt Bożego Narodzenia

oraz szczęśliwego Nowego Roku!!!

REDAKCJA „MONITORA POLONIJNEGO”

Instytut Polski w Bratysławie planuje na przełomie maja i czerwcaprzyszłego roku przeprowadzenie przez polską komisję egzaminówpoświadczających znajomość języka polskiego jako obcego na pozi-omach: podstawowym, średnim ogólnym i zaawansowanym. Do eg-zaminów mogą przystąpić osoby powyżej 18 roku życia (w wyjątko-wych przypadkach młodsze), będące cudzoziemcami lub Polakamina stałe zamieszkałymi za granicą. Szczegółowe informacje (w tymprzykładowe testy) można znaleźć na stronach internetowychPaństwowej Komisji Poświadczania Znajomości Języka Polskiego ja-ko Obcego: www.buwiwm.edu.pl/certyfikacja. Wszelkie pytania doty-czące uzyskiwania certyfikatów można kierować pod adresami in-ternetowymi Komisji: [email protected] i dr Marii Magda-leny Nowakowskiej: [email protected] (tel. 0908 169 743). Chętnimogą zgłaszać się już teraz do dr M. M. Nowakowskiej lub do se-kretariatu Instytutu (tel. 02/5443 2013, e-mail: [email protected]).Przypominamy, że certyfikat jest jedynym urzędowym dokumentempotwierdzającym znajomość języka polskiego jako obcego i jestuznawany w krajach Unii Europejskiej (i nie tylko). Informację poda-jemy już teraz, aby wszyscy chętni do zmierzenia się z językiem pol-skim mieli czas na odpowiednie przygotowanie się do egzaminów.

Szanowni Państwo!Dnia 16 listopada 2005 rokuodbyła się publiczna obronamej pracy doktorskiej pt.Polonia na Słowacji, położe-nie, kultura tożsamość.Studium socjologiczne. Pra-ca została bardzo pozytywnieprzyjęta przez recenzentów,zaś jej obrona przebiegła po-myślnie. Bardzo serdeczniedziękuję wszystkim, którzyokazali mi pomoc i życzli-wość podczas zbierania ma-teriałów do niej. Dziękuję ró-wnież wszystkim dorosłymi młodzieżowym respondentom,którzy zgodzili się wziąć udziałw badaniach empirycznych.Serdecznie pozdrawiamz Wrocławia –

Michał Miszewski

Page 26: Monitor Polonijny 2005/12

MONITOR POLONIJNY26

Potulky po Poľsku sú pre mňajednou z najobľúbenejších čin-ností. Dejiny na vás dýchajú z kaž-dého kúta. Pamätám si, ako somsa jedného rána zobudil a pove-dal si, že musím vidieť mementoOsvienčimu. Nasadol som donajbližšieho rýchlika EuroCitya už som sa viezol smerom naKrakov. Pri tejto ceste sa rozpa-mätáte na to, akí sú Poliaci sku-točne hrdý a statočný národ.S "papierovými zbraňami" sa brá-nili pred inváziou nacistov. Na-priek tomu, že tento boj bol vo-pred prehraný, Poliaci sa nevzda-li. Táto tvrdohlavosť je ich typic-kou vlastnosťou a práve ona imv krutých časoch pomáha prežiť.Udržať si silného ducha. Osvien-čim bol pre mňa jedným z prvýchmiest, ktoré som v Poľsku navští-vil. Bola to cesta, o ktorej som cí-til, že musím absolvovať. Na jed-nej strane je mementom hrôz na-cizmu, ale tiež sily ducha tých, čoprežili, aj obetí.

Bola to nutná, ale silná spo-mienka na Poľsko. Silné, ale niehrôzostrašné je prechádzať sauličkami Krakova. Nenadarmoho UNESCO zaradilo medzi 12 najdôležitejších historickýchsídel. Kraj, ktorý dal svetu pápežaJána Pavla II. Teológa, filozofa,Svätého Otca. Aj my Slováci bude-me navždy vďační, že pre nás malKarol Wojtyla vo svojom srdciosobitné miesto. Spomínam si naniekoľko príležitostí, keď som sadostal do jeho blízkosti - v Bratis-

lave či v Ríme. Tú výraznú cha-rizmu a pozitívnu energiu, ktorábola vôkol neho. A hoci sa môže-me sporiť, či sú niektoré jehorozhodnutia a názory kontro-verzné, z jeho morálnej autorityto neubralo. Dnes už síce nie jemedzi nami, ale jeho odkaz pre-trváva a pretrvá. Aké typické - tá-to nadčasovosť - pre Poliakov,ich osobnosti a históriu.

Nedá sa zabudnúť na Varšavu.Mesto, ktoré po druhej svetovejvojne vstalo z popola. Mňa nad-chla celá, aj palác vedy a kultúry.Hoci viem, že Poliaci túto budovunemajú radi, má svoje čaro. Akovšetko poľské.

To dokazuje, že vaša krajina nieiba domovom lacných výrobkov

a tržníc (hoci aj tie často dýchajúneopísateľnou atmosférou). Poľ-sko, to je aj prekrásna príroda, ho-ci zatiaľ som mal možnosť z nej vi-dieť iba zlomok. Famózne súTatry. Ten, kto nezavítal aj do poľ-skej časti, ich nikdy skutočne ne-spoznal. Je to aj pokračovanieoravských Beskýd. V pamäti lo-vím ďalej - ako by som mohol za-budnúť na Mazurské jazerá.

Niekoľkokrát som bol v Poľskuako turista, niekoľkokrát aj akonovinár. V júni 2001 to bola ná-všteva prezidenta Georgea W. Bu-sha vo Varšave. Americký prezi-dent mal významný dôvod, aby siako zastávku svojho prvého eu-rópskeho turné vybral práve poľ-skú metropolu. Poliaci sú priate-lia, na ktorých sa môžete spoľa-hnúť. Naša diplomacia má dozais-ta v pamäti lobovanie prezidentaKwasniewského za náš vstup doNATO. Zaznelo to napokon aj po-čas Bushovej návštevy. Chválu sizaslúži Poľsko aj ako organizátorveľkých medzinárodných even-tov, všetko klapalo ako hodinky

Poľsko napína svoje svaly aj nazahraničnopolitickom poli, dobý-ja Európsku úniu. Keď sa završo-val prístupový proces, všetci ve-deli, že bez Varšavy by k rozšíre-niu došlo len ťažko. Je to najväčšiakrajina z novej desiatky vo všet-kých ohľadoch: od rozlohy cezobyvateľstvo a nepochybne aj veľ-kosťou hospodárstva. Dnes stojína čele krajín, ktoré naplno využí-vajú dotácie únie a rastie aj poľ-ské sebavedomie na európskejpolitickej scéne. Varšava je naj-väčším obchodným partneromEurópskej únie z nových krajín,až 70 percent poľského exportumieri do únie.

O Poliakoch sa hovorí, že súhlučný národ. Môžem to potvrdiťa vôbec mi to neprekáža. Právenaopak, sú úprimní a zábavní.Ako krajina aj ako ľudia sú priateľ-mi, akých si každý želá.

Poliaci sú priatelia,na ktorých sa dá spoľahnúť

Na juhu hory, na severe more. Bohatá história od stredoveku až po20. storočie. Hrady a zámky, nádherné jazerá, významné osobnosti

- Poľsko je lahôdka pre každého turistického fajnšmekra. A nielen to,rastúci význam našich severných susedov na medzinárodnej politickejscéne robí túto krajinu čoraz atraktívnejšiu aj pre zahraničných novinárov.

P O L S K AOczami słowackich dziennikarzy

BRAŇO ONDRÁŠIKREDAKTOR NOVÉHO ČASU NEDEĽA

Page 27: Monitor Polonijny 2005/12

27GRUDZIEŃ 2005

DOM ŚWIĘTEGO MIKOŁAJABIEGUN PÓŁNOCNY 73

Kochany święty Mikołaju!Piszemy do Ciebie jak co roku. Chcemy poprosićo dużo, dużo prezentów. Oczywiście, najbardziejchcemy dostać te najlepsze zabawki na całym świecie.Ale chcemy też, abyś pamiętał nie tylko o nas, którzydo Ciebie piszemy, ale też o wszystkich dzieciach nacałym świecie. Czy to w Afryce, czy w Ameryce –wszystkie ucieszą się z prezentów od Ciebie. Równieżnasi rodzice i dziadkowie ucieszą się, gdy znajdąpodarunek pod choinką, choć nie zawsze nas słuchają.Nasz adres, święty Mikołaju, znasz. Czekamy na Ciebieniecierpliwie. Serdeczne pozdrowienia.

Dzieci

Stronę opracowała Majka Kadleček

Zimowe krajobrazy, śnieg zaoknem. Przez głębokie zaspy jadąsanie, ciągnięte przez cztery konie.Kto jedzie w mrozie, chłodziei wietrzysku? Starzec z długą białąbrodą! To święty Mikołaj!Wiadomo, na saniach leży pełnoworków z prezentami. Dla ciebie, dla mnie, dla wszystkich. O Bożym Narodzeniu mówi się, że jest to najpiękniejsze,najbardziej rodzinne święto w roku. Na pewno Wy równieżo nim w ten sposób myślicie. I chyba tak naprawdę jest.Tylko raz w roku spotyka się prawie cała rodzina. Jejczłonkowie przyjeżdżają nawet z najdalszych zakątkówcałego świata. Każdy chce na święta być w domu. W domupachną pierniki i inne przysmaki, a za oknami śnieg. Możnawyjść z całą rodziną na spacer i popatrzeć, jak w każdymoknie świecą światełka na choince. Taki czas zdarza sięnaprawdę tylko jeden raz w roku. Dla Was, dla dziecinajważniejsze są jednak prezenty. Na pewno nie możeciedoczekać się chwili, kiedy będziecie mogli sprawdzić, co sięznalazło pod waszą choinką. Wymarzona książka, rower alboświetna płyta? Ale podobno niektóre dzieci dostają zamiastprezentów rózgę albo nawet węgiel! To chyba te, którepodczas całego roku nie słuchają rodziców! A czy Wywszyscy napisaliście już list do świętego Mikołaja?

GRUDZIEŃ 2005

Page 28: Monitor Polonijny 2005/12

Czy zauważyli Państwo tennawet niezbyt ukrywanybrak entuzjazmu? Nie wiem,czy to tylko mnie się tak

wydaje, ale okres międzyświąteczny, tzn.między jednym Bożym Narodzeniema drugim, jakoś się skrócił. Bardzo dziwne, borok ma wciąż tyle samo dni... Wszyscy wiemy,o co tu chodzi. O zyski, o dochody, przychodyi plusowe zeznania podatkowe... Już odwczesnych jesiennych dni telewizja i innemedia nie pozwalają nam zapomnieć, że zakilka dni będą właśnie te NAJBOGATSZE,NAJSZCZODREJSZE, NAJPIĘKNIEJSZE,równocześnie NAJTAŃSZE, NAJWSPANIALSZE,NAJLEPSZE..., po prostu NAJ!

Tak więc już od październikazaczynamy żyć w stresie – co z namibędzie, jeśli nasze święta nie okażą siętymi NAJ? Co potem? Proszę się niemartwić – za parę dni będą tu znów...Nie chcę moralizować, ale czywiększą wartość mają przedmioty,

czy podmioty (te osobowe). Co z tego, żez okazji tegorocznych świąt ktoś kupi sobienajsłodszą czekoladę, najdoskonalszyszampon albo najtańszy kredyt do telefonu...Może temu komuś zostały po mężu tylkokapcie, po psie – zerwana smycz, pokarierze – choroba wieńcowa, a z marzeńnic...

W reklamach czas Bożego Narodzeniaprzedstawiany jest jako okres cudówi spełnionych snów. Niestety dotyczą onetylko sfery materialnej. Zdrowia,prawdziwego szczęścia, bliskościkochanych osób nawet najbardziej

przebiegła agencja reklamowa nieobiecuje... Bo ich i tak nie kupimyw rozświeconym hipermarkecie. Dlatego – Drodzy Państwo, SzanowniCzytelnicy, Kochana Pani RedaktorNaczelna i Cała Redakcjo! – dobreświęta, to takie, które spędzimywśród ludzi nam bliskich, czegoWAM serdecznie życzę.

MOŻE ZAPOMNIANA, ALE CZĘSTO WSPOMINANA

SKŁADNIKI:• po szklance maku i ziaren pszenicy• po pół szklanki miodu, posiekanych

orzechów laskowych i rodzynek• 2 łyżki płatków migdałowych

Umytą pszenicę zalewamy wodą i moczymy przeznoc. Następnego dnia gotujemy, odcedzamyi studzimy. Umyty mak zalewamywrzątkiem, zostawiamy na 1-2 godziny,a gdy napęcznieje, odcedzamyi dwukrotnie mielemy. Rodzynkisparzamy wrzątkiem,odsączamy. Miód rozgrzewamy,mieszamy dokładnie z makiem,dodajemy orzechy, rodzynki i pszenicę,dokładnie mieszamy, przekładamy dosalaterki i dekorujemy płatkami migdałowymi.

KUTIA MAŁOPOLSKA

ZA MIESIĄC: PO SYLWESTRZE SIĘ ODCHUDZAMY! MAJKA KADLEČEK

Foto

: Sta

no S

tehl

ik