Monitor Polonijny 2005/07-08

40

description

 

Transcript of Monitor Polonijny 2005/07-08

Page 1: Monitor Polonijny 2005/07-08
Page 2: Monitor Polonijny 2005/07-08

MONITOR POLONIJNY

W sobotę 3.06.2005 r. świę-towaliśmy w Poważ-

skiej Bystrzycy Dzień Dzie-cka. Wybraliśmy formę pikni-ku, który odbył się w przy-stani nad Wagiem. To pięknemiejsce oprócz warunków dogrillowania, wygodnej weran-dy z widokiem na wodę orazszerokiego trawnika dla ama-torów sportów oferowało ma-łym i większym uczestnikomrównież atrakcję w postaciprzejażdżki na rowerze wod-nym, z czego uczestnicy pik-niku skwapliwie skorzystali.Niektórzy nawet kilka razy.Podczas imprezy dopisałarównież cudowna letnia pogo-da.

Na spotkanie przybyło nie-oczekiwanie wielu członkówKlubu Polskiego. Z przyjem-nością powitaliśmy też gościz Dubnicy nad Wagiem. Ra-zem w imprezie wzięło udział36 osób! Niestety, nie wszy-scy zdążyli na wspaniały gu-lasz, który zniknął w mgnie-niu oka (za co wszystkichgłodnych przepraszam). Naszczęście sytuację ratowałykurczaki i kiełbaski z grilla.

Aby sprawić maluchom wię-kszą radość, połączyliśmy pik-nik z wręczeniem listów po-chwalnych uczniom szkółkipolonijnej. Niektóre dzieci

otrzymały taki list na zachętę –aby zechciały zapisać się doszkółki od nowego roku szkol-nego.

Oprócz dyplomów dzieciotrzymały upominki – prezent

od pana konsula W. Bilińskie-go. Serdecznie dziękujemy!

Nagrodą dla nauczycielkiszkółki – Gosi Kalinčik – byłykwiaty, namalowane przez

dzieci w czasie pleneru. Dziecizdecydowały się również ozdo-bić kilka okolicznych kamieni.Ich prace, powiewające nasznurach zawieszonych nadtrawnikiem, mogli podziwiać

wszyscy zgromadzeni. Piknikzakończyła nagła burza, którazmobilizowała wszystkich douprzątnięcia terenu w prze-ciągu kilkunastu minut!

Bardzo dziękuję wszystkimczłonkom, którzy wzięli czynnyudział w organizacji imprezy:pani Rosołowskiej – za pyszneciasto, pani Dubikovej – za po-mysł, rezerwację i zaopatrze-nie, Anetce, Władzi i Tani – zapracę w kuchni, Gosi – za mu-zykę, a panom – za ogień.

Mimo że żywioł przerwałnasze spotkanie, mam nadzie-ję, że wszyscy byli zadowoleni– a jeśli tak, to już teraz za-praszam na przyszły rok!

MARIA PERUŇSKÁ

Był ładny słoneczny dzień, jedenz najpiękniejszych w roku – Dzień

Dziecka! My – dorośli – pamiętamy, jakiemieliśmy marzenia, np. najeść się do wo-li pysznych lodów, ciasteczek czy innychsłodkich smakołyków…

Dziś, kiedy jesteśmy rodzicami, staramysię spełniać marzenia naszych pociech, dla-tego w regionalnym Klubie w Nitrze zdecy-dowaliśmy się na „słodkie szaleństwo”.Wybraliśmy się do, według nas, najlepszejcukierni w mieście. Niestety okazało się, żew tym lokalu nie serwują ciastek.Wybraliśmy więc inną cukiernię, ale i tu niemieliśmy szczęścia – popsuły się chłodziar-ki. Kolejny lokal okazał się zbyt mały, by po-mieścić naszą sporą grupkę „klubowiczów”.

Mimo problemów poszukiwania za-kończyły się sukcesem. A jak potemsmakowały słodycze! Za ten słodki DzieńDziecka serdecznie dziękujemy panukonsulowi Wojciechowi Bilińskiemu.

ROMANA GREGUŠKOVÁ

PIKNIKw Poważskiej BystrzycyPIKNIKw Poważskiej Bystrzycy

Słodki Dzień Dziecka w Nitrze

MONITOR POLONIJNY

Słodki Dzień Dziecka w Nitrze

FOTO

: MAR

IA P

ERUŇ

SKÁ

FOTO

: MAR

IA P

ERUŇ

SKÁ

FOTO: ROMANA GREGUŠKOVÁ

FOTO

: ROM

ANA

GREG

UŠKO

Page 3: Monitor Polonijny 2005/07-08

LIPIEC - SIERPIEŃ 2005 3

OD REDAKCJIKiedy ustalaliśmy z redaktorami nasze-

go pisma, jak powinien wyglądać nu-

mer wakacyjny „Monitora”, nie byłam

pewna, czy na jego łamach publikować

wywiad z Lechem Wałęsą. Pamiętacie

Państwo, że niedawno, w numerze paź-

dziernikowym, pojawił się wywiad

z naszym byłym prezydentem. Jednak

po rozmowach stwierdziliśmy, że zbli-

żająca się 25. rocznica „Solidarności”,

jej obchody w Bratysławie i obecność

Wałęsy na Słowacji są dostatecznym po-

wodem, by porozmawiać z nim jeszcze

raz. Jest on, jak się przekonujemy nie-

jednokrotnie, naszym najlepszym „to-

warem eksportowym”, marką polskości

za granicą (czytajcie też w rubryce

„Polska oczami słowackich dziennika-

rzy”). Kiedy rozmawiałam z ambasado-

rem, jak ocenia wizytę Wałęsy na Sło-

wacji, powiedział m.in., że podczas spa-

ceru Wałęsy ulicami Bratysławy ludzie

rozpoznawali go, zatrzymywali się, pro-

sili o autografy. To bardzo miłe, że ma-

my takiego Polaka, którego zna cały

świat, a którego działania zmieniły

bieg historii w Europie (czytajcie o po-

czątkach „Solidarności” w rubryce „To

warto wiedzieć”).

Oddajemy więc w Państwa ręce numer

wakacyjny „Monitora Polonijnego”,

a więc podwójny, w którym oprócz sta-

łych rubryk przedstawiamy też kilka

wakacyjnych tematów, życząc udanego

wypoczynku podczas urlopu.MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

REDAKTOR NACZELNA

ŠÉFREDAKTORKA: Małgorzata Wojcieszyńska • REDAKCIA: Pavol Bedroň, Ivana Jur íková, Majka Kadleček,Katarzyna Kosiniak-Kamysz, ks. Jerzy Limanówka, Melania Mal inowska, Danuta Meyza-Marušiaková, DariuszWieczorek , Izabela Wójc ik , • KOREŠPONDENT V REGIÓNE KOŠICE – Urszula Zomerska-Szabados• JAZYKOVÁ ÚPRAVA V POĽŠTINE : Maria Magdalena Nowakowska • GRAFICKÁ ÚPRAVA: Stano Carduel isStehl ik • ADRESA: Nám. SNP 27, 814 49 Brat is lava • TLAČ: DesignText • KOREŠPONDENČNÁ ADRESA:Małgorza ta Wojc ieszyńska , 930 41 Kvetos lavov, Te l . /Fax : 031/5602891, mon i to rp@orangemai l . sk• PREDPLATNÉ: Ročné predplatné 300 Sk na konto Tatra banka č.ú. : 2666040059/1100, čís lo zákazníka142515 • REGISTRAČNÉ ČÍSLO: 1193/95 • Redakcia si vyhradzuje právo na redakčné spracovanie ako ajvykracovanie doručených mater iálov, na želanie autora zaručuje anonymitu uverejnených mater iálov a l istov.

VYDÁVA POĽSKÝ KLUB – SPOLOK POLIAKOV A ICH PRIATEĽOV NA SLOVENSKU

FINANCOVANÉ MINISTERSTVOM KULTÚRY SR

SPIS TREŚCIWykład Lecha Wałęsy 4

Z KRAJU 4

Nostalgia za dawnymi świętami? 5

W wolnym czasie 8

Dynamiczne polsko-słowackie partnerstwo gospodarcze 10

Zakupy w Polsce 11

Z NASZEGO PODWÓRKA 12

Dni Morza 12

Język polski – język obcy 14

Koncert Antoniny Krzysztoń 15

Słowacystki z Krakowa 16

WYWIAD MIESIĄCA Lech Wałęsa: „Byłem strategiem” 18

Bratysława dzieciom 20

MŁODZI W POLSCE SŁUCHAJĄ Festiwale 22

Muzyka zatrzymuje czas, czyli spełnia to, 22o czym wszyscy marzymy

KINO-OKO Osamelosť duší a morálka súčasností 24

TO WARTO WIEDZIEĆ Zaczęło się Sierpniem ’80 25

BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI Nie bój się Cygana 27

OPOWIADANIE Pociągi na małych stacyjkach stoją zbyt krótko 28

Maluch forever 28

OKIENKO JĘZYKOWE Niepoważnie (?) o poważnym (?) 28

POLSKO-SŁOWACKIE ZWIĄZKI HISTORYCZNE 30Maurycy August hr. Beniowski

DYPLOMACJA I NIE TYLKO Dziś będzie o toastach w dyplomacji 32

Konsul Honorowy RS w Szczecinie 33

SŁOWACKIE WYDARZENIA I POLSKIE SPOSTRZEŻENIA Kontener 32

Polonia w pracach magisterskich 34

I znów wakacje! 36

Konkurs wiedzy o życiu i nauczaniu Jana Pawła II 36

Ogłoszenia 37

POLSKA OCZAMI SŁOWACKICH DZIENNIKARZY 38Polacy wyróżniają się z dużej grupy Słowian

MIĘDZY NAMI DZIECIAKAMI Pływanie 39

PIEKARNIK Koperek i pietruszka to dla żołądka zdrowa fuszka 40

Page 4: Monitor Polonijny 2005/07-08

MONITOR POLONIJNY4

Były polski prezydent ucze-stniczył na Słowacji w obcho-dach 25-lecia „Solidarności”, któ-re odbyły się w 15. rocznicę pier-wszych wolnych wyborów poupadku komunizmu w byłej Cze-chosłowacji.

„Nie wierzyliśmy, że »Solidar-ność« w latach 80-tych przeżyjei dziś Wam to mogę zdradzić:przygotowywaliśmy plan powo-łania »Solidarności« środkowej

Europy” – powiedział Wałęsa nakonferencji o dorobku związkuzawodowego, któremu przewod-niczył. W spotkaniu wzięłoudział wielu czeskich i słowac-kich działaczy antykomunistycz-nych, a także liczni akredytowanina Słowacji dyplomaci.

Upadek komunizmu w naszymregionie – to według Wałęsy –w 50 proc. zasługa papieża, w 30proc. „Solidarności”, a pozostałe

20 proc. „to inne czynniki”.Były prezydent uważa, iż Unia

Europejska jest potrzebna, abywyrównać, a co najmniej przybli-żyć poziom rozwoju między pań-stwami członkowskimi i abywykluczyć „konfliktowy rozwój”.

Zapytany o globalizację stwier-dził, iż „trzeba potroić liczbę wła-ścicieli, bo dziś 10 procent lud-ności posiada 90 procent mająt-ku, a to jest nie do pomyślenia”.

„GAZETA WYBORCZA” donio-sła, że funkcjonariusze Komen-dy Głównej Policji współpracująz gangsterami. Informacja oka-zała się nieprawdziwa, co sama„Gazeta” przyznała. Po szeregukrytycznych artykułów, doty-czących nieprawidłowościw policji, stanowisko stracił wi-ceminister spraw wewnę-trznych Andrzej Brachmański.

WYBORY PREZYDENCKIE od-będą się 9 października – za-rządził marszałek Sejmu Wło-dzimierz Cimoszewicz. Zgod-nie z przepisami II tura wybo-rów – jeśli będzie konieczna –odbędzie się dwa tygodnie pó-źniej, czyli 23 października. Na-tomiast wybory parlamentarne

prezydent Aleksander Kwaś-niewski zarządził na niedzielę25 września.

PROF. ZYTA GILOWSKA, je-den z liderów Platformy Oby-watelskiej (PO), zrezygnowałaz członkostwa w partii po tym,jak zarząd Platformy skierowałjej sprawę do sądu koleżeń-skiego w związku z zarzutaminepotyzmu.

CORAZ WIĘCEJ osób pragniezostać prezydentem. Ruszyłyjuż kampanie wyborcze LechaKaczyńskiego (Prawo i Spra-wiedliwość), Donalda Tuska(Platforma Obywatelska), Zbig-niewa Religi (Partia Demokra-tyczna), Marka Borowskiego

(Socjaldemokracja Polska), Ja-rosława Kalinowskiego (Pol-skie Stronnictwo Ludowe),Henryki Bochniarz (PartiaDemokratyczna – demokraci.pl)oraz wielu kandydatów „egzo-tycznych”, jak np. pamiętnegoStana Tymińskiego.

AŻ 82 PROC. Polaków, o 5proc. więcej niż w kwietniu, ne-gatywnie ocenia działalnośćSejmu, a jedynie 6 proc. res-pondentów (spadek o 5 proc.)jest zadowolonych z jego pracy– wynika z sondażu CBOS. Nie-wiele lepszą ocenę działalnościodnotowuje Senat, z któregopracy zadowolonych jest 13proc. pytanych (4 proc. mniejniż w kwietniu).

ZMIANA POKOLENIOWA w So-juszu Lewicy Demokratycznejstała się faktem. WojciechOlejniczak został nowym prze-wodniczącym SLD. Jego kontr-kandydatem był dotychczaso-wy sekretarz generalny Soju-szu Marek Dyduch. Nowym se-

kretarzem generalnym SLDzostał Grzegorz Napieralski.

PREZYDENT WARSZAWYLech Kaczyński wydał nega-tywną decyzję w sprawie zor-ganizowania w mieście 11czerwca Parady Równości. Dy-rektor Biura Bezpieczeństwai Zarządzania KryzysowegoUrzędu Miasta Lucjan Bełzapowiedział, że głównym powo-dem odmowy zarejestrowaniaparady był brak projektu zmia-ny organizacji ruchu komuni-kacji miejskiej. Nie dostarczyligo organizatorzy przemarszu,Fundacja Równości. Mimo za-kazu parada jednak się odbyła.

NA WNIOSEK prowincjała do-minikanów, ojca Macieja Zięby,przewodniczący Konferencji

Wykład Lecha WałęsyK onstytucję europejską trzeba zmienić zgodnie

z zastrzeżeniami, które dziś bronią jej przyjęciaprzez wszystkie państwa członkowskie. Zmienionytekst ponownie powinien przejść pełen procesratyfikacji – uznał 9 czerwca w Bratysławie, pospotkaniu z prezydentem Słowacji IvanemGašparovičem, Lech Wałęsa. FO

TO: M

AŁGO

RZAT

A W

OJCI

ESZY

ŃSKA

FOTO

: ARC

HIW

UM

FOTO

: ARC

HIW

UM

Page 5: Monitor Polonijny 2005/07-08

5LIPIEC - SIERPIEŃ 2005

Episkopatu Polski arcybiskupJózef Michalik odwołał ojcaKonrada Hejmo z funkcji opie-kuna polskich pielgrzymóww Rzymie. Jego miejsce zajmie54-letni ojciec Stanisław Ta-siemski, dominikanin, pracu-jący obecnie w polskiej sekcjiRadia Watykańskiego.

„ŻYCIE WARSZAWY” donio-sło, że podczas badania oświad-czenia lustracyjnego MarkaBelki niektórzy świadkowie po-twierdzili fakt jego współpracyz tajnymi służbami PRL. Dzien-nik ustalił, że Marek Belka zos-tał zarejestrowany pod pseu-donimami „Nawal” i „Blech”.Sam zainteresowany zaprze-czył i twierdzi, że złożył praw-

dziwe oświadczenie lustracyj-ne, w którym stwierdził, że niebył tajnym i świadomym współ-pracownikiem tajnych służbPRL. Powiedział natomiast, żejego spotkanie z oficerami wy-wiadu było rutynową czynno-ścią wobec osób wyjeżdża-jących w latach 80-tych do kra-jów zachodnich (Belka był nastypendium w USA).

ARCYBISKUP STANISŁAW DZI-WISZ (osobisty sekretarz JanaPawła II) został metropolitą kra-kowskim. Jest to pierwsza de-cyzja personalna papieżaBenedykta XVI, odnosząca siędo polskiego Episkopatu. Nowomianowany metropolita kra-kowski ma 66 lat i jest dokto-rem teologii z zakresu liturgiki.

PEKAO SA I BANK BPH po-łączą się i utworzą najwię-kszy bank w Europie Środko-wo-Wschodniej. Połączeniejest wynikiem największej fuzjiinstytucji finansowych na sta-rym kontynencie właściciela

Pekao SA-UniCredito Italianooraz BPH-HypoVereinsbank.Analitycy szacują, że po połą-czeniu polskich banków pracęmoże stracić około 6 tys. osób.

Z DOKUMENTU INSTYTUTUPamięci Narodowej wynika, żegenerał Jaruzelski od 1946 r.był tajnym współpracownikiemInformacji Wojskowej, któregodziałanie było uzależnione odZwiązku Radzieckiego i ArmiiCzerwonej. Doktor AntoniDudek (historyk IPN) podkre-śla, że była ona najbardziejzłowrogim narzędziem szerze-nia terroru wewnątrz WojskaPolskiego, narzędziem sowiety-zacji polskiej armii.

SEJM I SENAT uchwaliłyustawę o kinematografii, prze-widującą powołanie Instytutu

Sztuki Filmowej, finansowane-go z półtoraprocentowego po-datku od emisji reklam, płaco-nego przez nadawców progra-mów telewizyjnych. Instytutbędzie finansował produkcjępolskich filmów.

W DNIU 6 MAJA 2005 r. pod-pisano porozumienie, któreumożliwiło 24 czerwca otwar-cie cmentarza Orląt Lwowskich– powiedział sekretarz Rady Pa-mięci Ochrony Walk i Męczeń-stwa Andrzej Przewoźnik. W uro-czystościach otwarcia wzięliudział prezydenci Polski i Ukra-iny – Aleksander Kwaśniewskioraz Wiktor Juszczenko. Tym sa-mym zakończył się długoletnispór wokół lwowskiej nekropolii.OPRACOWAŁ RADOSŁAW ŁACH

Wałęsa nie jest przekonany, czydemokracja już zwyciężyła naUkrainie. „Nie wiem, czy tam niepowstanie kolejna oligarchia,a Unia Europejska im nie pomo-że, bo sama ma własne proble-my” – powiedział.

„Wolność zależy od książeczkiczekowej” – przyznał na zakoń-czenie swojego wystąpieniuprzed byłymi czechosłowackimidysydentami.

Lech Wałęsa przebywał w Bra-tysławie, gdzie ambasada RP zor-ganizowała obchody 25-leciaNSZZ „Solidarność”. W czwartekotworzył wystawę o powstaniui działalności tego związku zawo-dowego oraz spotkał się ze sło-wackimi i czeskimi dysydentamiokresu komunizmu.

DAREK WIECZOREK

Nostalgiaza dawnymi świętami?W Polsce obecnie często organizowane są imprezy nawiązujące

do dawnych lat, jak np. wznowiony festiwal rockowyw Jarocinie pod hasłem PRL-u (zob. też: „Młodzi w Polsce słuchają”)czy wystawy eksponatów z minionych czasów, gromadzących np.kartki na produkty deficytowe, pralki „Frania”, musztardówki,szklane syfony, drewniane figurki Lenina, stare radia i telewizory,miksery, samochody, banknoty, medale, proporczyki itp. Postano-wiliśmy więc na nasz „słowacki” użytek powspominać o tamtychczasach, a pretekstem do wspomnień są święta, których dziś bądźjuż nie obchodzimy, bądź mają inny charakter niż kiedyś.

22 lipca

Co roku przed świętem 22 lip-ca pani Anna Schnabl, mamaRenaty Majerčikovej, miała sporo

obowiązków. Na przełomie lat50. i 60. pracowała w KonsulacieGeneralnym, który organizowałduże przyjęcie w ogrodach przyul. Štefanikovej.

FOTO

: ARC

HIW

UM

FOTO

: ARC

HIW

UM

Page 6: Monitor Polonijny 2005/07-08

MONITOR POLONIJNY6

Renata, jako mała dziewczyn-ka, przygotowania do święta za-pamiętała jako duże wydarzenie.„Co roku mama z tej okazji szyłasobie nową suknię“ – wspomina.„Wtedy marzyłam o tym, że, jakdorosnę, będę konsulem i to sąchyba moje pierwsze marzeniadotyczące pracy zawodowej”.Mała Renata marzyła o pięknych,

długich sukniach mamy, o życiupolskiej śmietanki towarzyskiej.„Mama zlecała uszycie kreacjinajlepszej krawcowej, która swójfach zdobywała jeszcze za cza-sów Austro-Węgier, a szyła tylkodla wybranej klienteli, zaś mate-riały na sukienki przywoziłaz Wiednia” – wyjaśnia Renata.

Pracownicy konsulatu przyj-

mowali gości w ogrodach. Dopółnocy, ubrani służbowo, pełni-li honory gospodarzy, po półno-cy przebierali się i bawili do ra-na. Piękne kreacje, dziś 81-letniejpani Anny, przechowywane sąw małej walizeczce. Z jednąz nich związana jest historia, któ-rą wspomina Renata: „Razemz siostrą przymierzałyśmy pięk-ną, białą suknię, która wisiaław szafie przygotowana na 22 lip-ca. Niestety, kiedy paradowały-śmy w owej sukni, wylało namsię na nią kakao. Nic nikomu niemówiąc, schowałyśmy ją do sza-fy. W dniu imprezy mama odkry-ła nasz występek i, niestety, mu-siała ubrać się w coś innego”.

W oczach małej dziewczynki,która obserwowała swoich ro-dziców szykujących się do wy-jścia, święto 22 lipca jawiło się ja-ko coś wspaniałego – huczna za-bawa w dobrym stylu.

1 maja

Ula Zomerska-Szabados przeprowadziła się doKoszyc i zamieszkała ze swoim mężem w dużymprzestronnym mieszkaniu. „Mieliśmy kilka pokoio wysokosci ponad trzech metrów, ale, co najwa-żniejsze, mieszkanie znajdowało się w centrummiasta, przy dzisiejszej ulicy Hlavnej” – wspominaUla. Obecnie w tych pomieszczeniach znajduje sięMuzeum Techniki. Para muzyków – Ula i JurajSzabadosowie – prowadziła otwarty dom, w któ-rym zawsze gościło mnóstwo ludzi ze świata kultu-ry. „Bardzo chętnie przychodzili do nas 1 maja, kie-dy to z okien wychodzących na ulicę mogliśmywspólnie obserwować pochód 1-majowy, a potemoficjalne przemówienia z trybuny usytuowanejpod naszymi oknami” – opisuje Ula. „Siedzieliśmyw oknie, dodawaliśmy swoje komentarze, mieli-śmy atrakcję dnia”. Przez pryzmat życia towarzys-kiego śmietanki kulturalnej Koszyc święto nasiąk-nięte ideologią socjalizmu nabierało innego cha-rakteru. „Dziś ulica nosi inną nazwę, jest piękniezrekonstruowana, wtedy tu, w Czechosłowacji, ży-cie miało inny, bardziej ideologiczny charakter.Moja mama, pisząc listy do mnie, nie mogła prze-boleć, że jej córka mieszka przy ulicy Lenina”.

FOTO

: ARC

HIW

UM

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

UrszulaSzabadosw dawnymmieszkaniu –dziś MuzeumTechnikiw Koszycach

Pani Anna Schnabl w Konsulacie Generalnym RP (1964 r.)

Page 7: Monitor Polonijny 2005/07-08

LIPIEC - SIERPIEŃ 2005

Ś W I Ę T A :

8 marcaDzień Kobiet wymyśliły uczestniczki II Międzynarodowej Konferencji

Socjalistycznej Kobiet w Kopenhadze w 1910 roku. Pomysł przypisujesię Klarze Zetkin, przywódczyni socjalistycznego ruchu kobiet. Już rokpóźniej obchodzono go w kilku krajach, m.in. w Niemczech, Austrii,Szwajcarii i Danii. Z tej okazji odbywały się wiece, manifestacje, częstokończące się interwencją policji. Jednak dopiero w za czasów komuniz-mu święto upaństwowiono i zaprzęgnięto w tryby komunistycznej propa-gandy. Z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet w zakładach pracy orga-nizowano spotkania, apele, na których oczywiście nie mogło zabraknąćnieodłącznego goździka czy tulipana, z czasem kobiety zaczęły dostawaćmaterialne dowody troski państwa, takie jak rajstopy czy ręczniki. Partiai rząd przygotowywały na okoliczność Międzynarodowego Dnia Kobietprzemówienia i apele pełne haseł o równouprawnieniu, o których 9 mar-ca wszyscy zapominali.

1 majaŚwięto Pracy jest często kojarzone z komunizmem. Należy jednak

przypomnieć, iż święto to zostało przywłaszczone przez komunistów.Święto Pracy wprowadziła w 1889 roku II Międzynarodówka, wyznacza-jąc dzień obchodów w rocznicę wybuchu strajku robotników amerykań-skich w Chicago (1886 r.). Jednak dopiero w okresie władzy ludowejnabrało ono w naszym kraju charakteru propagandowego – święta klasyrobotniczej. W dniu 1 maja (oczywiście wolnym od pracy) urządzanebyły masowe pochody, na które przywożono zorganizowane grupypracowników z poszczególnych zakładów pracy i dzieci ze szkół, wypo-sażone w czerwone flagami, transparenty z hasłami propagandowymii portrety przywódców partii komunistycznej. „Lud pracujący miast i wsi”defilował przed trybuną, na której stali lokalni przywódcy partii komuni-stycznej. Odmowa udziału w pierwszomajowym pochodzie wiązała sięz szykanami. Po dniu odpoczynku klasa robotnicza zapędzana była dozdejmowania flag, aby żadna nie pozostała do 3 maja.

22 lipcaW tym dniu uchwalono w 1944 Manifest Polskiego Komitetu Wyzwo-

lenia Narodowego (tymczasowy organ władzy wykonawczej komunistówpowołany przez ZSRR). W 1952 roku uchwalono konstytucję, i od tegoczasu państwo polskie przyjęło nazwę Polskiej RzeczpospolitejLudowej. Święto 22 lipca zastąpiło Święto Niepodległości, obchodzone11 listopada. Obchody 22 lipca utrudniała data, przypadająca na okreswakacyjny i urlopowy, co wykluczało np. gremialny udział w święto-waniu szkół. Między innymi dlatego starano się obchodom 22 lipcanadać szczególnie uroczystą, a zarazem atrakcyjną oprawę. Wielkieparady obfitowały w pokazy gimnastyczne, ukazujące tężyznę fizycznąsocjalistycznego społeczeństwa, oraz w pokazy artystyczne. Kroczącychw pochodach witali, podziwiali i oklaskiwali dygnitarze zasiadający natrybunach honorowych. Świąteczną atmosferę podkreślały festynyi zabawy ludowe, odbywające się na głównych placach miast i miaste-czek oraz lepsze niż zazwyczaj zaopatrzenie w sklepach czy też specjal-nie organizowane z tej okazji kiermasze. Częstą praktyką władz byłorównież ogłaszanie w tym dniu amnestii.

OPRACOWAŁ RADOSŁAW ŁACH

8 marca

Stanisława Hanudelová w latach 70-tych pracowaław Ośrodku Kultury Polskiej w Bratysławie. W tamtychczasach w Czechosłowacji bardzo hucznie obchodzonoDzień Kobiet. Zakłady pracy organizowały imprezy plene-rowe w podmiejskich ośrodkach wczasowych – bawionosię do rana. „Od rana w kwiaciarniach były kolejki po go-ździki, a kto się spóźnił, kwiatów już nie dostał” – wspo-mina pani Stasia. Panowie podobno bawili się tak hucznie,że nieraz na ulicy dochodziło do scen małżeńskich, alew tym dniu mundurowi byli bardziej wyrozumiali dlamężczyzn. „W Ośrodku w tym dniu zapraszano nas do salikinowej, częstowano lampką wina, ciasteczkami – opisujepani Stanisława – a w prezencie otrzymywałyśmy upo-minki z polskiego sklepu: najczęściej towar, który nie cie-szył się zainteresowaniem klientów”. Pani Stasia wspomi-na, jak któregoś roku otrzymała płytę Pendereckiego, któ-ra wówczas nie cieszyła się zainteresowaniem. Jak się po-tem okazało, płyty poszukiwał pewien muzyk z wiedeń-skiej filharmonii. „Podarowałam mu ten longplay, a po kil-ku tygodniach Wiedeńczyk wrócił do mnie z austriackąbombonierką. To był prawdziwy prezent, takich słodyczytu nie można było dostać!”.

Czy dziś z nostalgią ludzie wspominają tamto święto?„Była to nasza młodość, więc człowiek o tym inaczej myśli”– twierdzi pani Stasia. „Sądzę, że święto kobiet jest jak naj-bardziej potrzebne. Podoba mi się, że w Polsce świętujesię Dzień Niezapominajki, ponieważ pod tym hasłem mo-że kryć się wszystko, a więc i wdzięczność kobietom”.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

FOTO

: ARC

HIW

UMDzień Kobiet w Ośrodku Kultury Polskiej w latach 70-tych (cztwarta odlewej pani Stanisława Hanudelová)

Page 8: Monitor Polonijny 2005/07-08

MONITOR POLONIJNY8

Petang

Petang to gra w kule. Z boku gra wy-gląda jak mały wszechświat, ponieważwyrzucane z dużą prędkością kule przy-pominają małe planety krążące po orbi-tach. Może być świetną zabawą, uzupeł-niającą towarzyskie spotkania, rodzinnegrillowanie lub inne imprezy. Sama graumożliwia swobodne porozumiewanie siępomiędzy graczami, mało tego, rozmowytowarzyskie i opowiadanie różnych historiijest najbardziej wskazane, ponieważ pe-tang nie jest grą bardzo trudną i absorbu-jącą (rzucać kulami potrafi chyba każdy).

„Nas tą grą zarazili znajomi, którzy w jed-nym z supermarketów kupili duże srebrnekule i zaprosili nas do wspólnej zabawy” –wspomina swoje początki Renata Majerči-ková. Zarówno kobiety, mężczyźni, jaki dzieci mają równe szanse w tej grze.Godne uwagi jest też to, że jej zasady mo-żna objaśnić w parę minut. „My zaczynali-śmy pochyleni nad instrukcją obsługi, do-łączonej do kompletu kul” – opisuje Rena-ta. Na początku chodzili grać do Horskie-go Parku w Bratysławie, potem do ogro-dów prezydenckich, teraz grają na spec-jalnym placu w Petrżalce. „Gra nas takwciągnęła, że postanowiliśmy założyćklub“ – mówi Renata. „Potem przyszedł

czas na zawody, w którychbierzemy udział i które teżorganizujemy. Dzięki temuteraz sporo z mężem i znajo-mymi podróżujemy, równieżza granicę, gdzie odbywająsię zawody petangowe” . W zależności od zaawanso-wania graczy kule możnapodzielić na dwie kategorie.Pierwszą stanowią kule re-kreacyjne, służące do gry

amatorskiej i krótkotrwałej – można je ku-pić w supermarketach, są wyprodukowa-ne najczęściej w Chinach. Druga kategoriato kule używane do gry na zawodach. Sąone wykonane profesjonalnie, najczęściejzamawiane dużo wcześniej pod kątem in-dywidualnych potrzeb gracza, dowożonez Francji. Pomimo tego, że takie kule sądroższe, to jednak poleca się je nawetpoczątkującym graczom, gdyż jakość grynimi jest nieporównywalnie lepsza niż ku-lami rekreacyjnymi. Można również kupićkule junior i treningowe.

Mamy lato i czas spotkań na świeżympowietrzu już się rozpoczął. „Obecnie pra-wie wszystkie popołudnia spędzamy nagrze w petanga. Wieczorem, gdy przy-chodzę do domu, nawet mi się nie chcewłączać telewizora” – opowiada Renata.„Jesienią staramy się wykorzystać każdydzień na świeżym powietrzu, organizuje-my różne turnieje, by nacieszyć się tymsportem, zanim przyjdzie zima”.

Może warto więc spróbować czegośnowego w gronie przyjaciół podczaswspólnych spotkań?

Więcej informacji na stronach: www.guliver.sk i www.gule.sk

Spływy kajakowe

Weekend (i nie tylko weekend) w kajaku to świetna od-skocznia od codziennych obowiązków i stresów. „Od pięciulat wraz z mężem i dziećmi jeździmy na spływy kajakowe”– opowiada Majka Kadleček. „Nigdy nie sądziłam, że spo-doba mi się tam, gdzie jest mokro i zimno”. Na łonie natu-ry można znakomicie wypocząć od zgiełku miasta i nabraćpozytywnej energii, wpajając sobie jednocześnie szacunekdo otaczającej nas przyrody. Przed wyprawą należy zaopa-trzyć się w sprzęt pływający, czyli kajak, wiosła, kapok, po-duszkę do siedzenia i oparcia. „Mamy własną nadmuchi-waną łódź, także w praktyce wygląda to tak, że jedziemyautem lub pociągiem w wybrane miejsce i rozpoczynamypodróż, która zwykle trwa ok. tygodnia” – relacjonujeMajka, która wraz z grupą znajomych „zaliczyła” niektórerzeki na Słowacji i w Czechach. „W ciągu jednego dnia pły-

niemy ok. 20 km i nocujemy na kempingu. Postoje prze-dłużamy w zależności od miejscowych atrakcji”.Przygotowanie do całodniowej wycieczki wymaga dokład-nego przemyślenia, co w drodze będzie potrzebne. Opróczsprzętu trzeba przecież zabrać jedzenie i picie. „Wszystkomusi być dokładnie przywiązane, bo jak kajak się wywróci,to nie ma szans, żeby cokolwiek złapać” – wyjaśnia Majka.„Raz odpłynęły mi tenisówki i zniknęły za horyzontem.W takich sytuacjach najpierw łapiemy dzieci i wiosła”.

Lato w kajaku (tym bardziej, jeśli jest pogoda) możebyć ciekawą formą spędzenia wolnego czasu, o czymprzekonuje nas nasza rozmówczyni. „Generalnie pole-cam wszystkim takie spływy, jest dużo zabawy,zwłaszcza jeśli jedzie większe grono przyjaciół. Aha, niemożna tylko zapomnieć rano wlać sobie trochę wody zakołnierz w celu przebłagania wodnika“.

Więcej informacji na: www.wuja.republika.pl

W wolnym czasieL ato to czas odpoczynku i realizowania różnych nowych pomysłów. Niektórzy korzystają z uroków natury

w sposób nietypowy i interesujący. O to, jak spędzają wolny czas, zapytaliśmy naszych rodaków.

FOTO

: ARC

HIW

UM

FOTO

: ARC

HIW

UM

Page 9: Monitor Polonijny 2005/07-08

9LIPIEC - SIERPIEŃ 2005

Skoki spadochronowe

Od dawien dawna człowiek marzyło tym, żeby latać. Jest wiele sposobów,by poczuć się jak ptak w przestworzach.Dziś modne sporty ekstremalne oferująwolność w przestworzach. Do takich przy-jemności należą skoki spadochronowe.By móc skakać samemu, należy przejśćszkolenie, ale by móc spróbować skokuze spadochronem choć raz, można zdecy-dować się na skok tandemowy.

Skoki tandemowe to skoki ze spado-chronem przystosowanym dla dwóchosób. Jest to specjalna konstrukcja syste-mu spadochronowego, przygotowana dlainstruktora i pasażera. Takie skoki to naj-lepszy sposób poznania radości swobod-nego spadania. Aby wykonać taki skok,nie są potrzebne ani badania lekarskie,ani specjalistyczny kurs. Przeszkolenieodbywa się bezpośrednio przed skokiemi trwa ok. 15-20 min. Po zajęciu miejscaw samolocie obok swojego instruktoraskoczków czeka ok. 15 minut lotu na wy-sokości 4000 m. Potem już pozostaje tyl-ko skoczyć. Na taką porcję adrenalinyzdecydowała się Małgorzata Wojcieszyń-ska. „Najbardziej bałam się momentu, kie-dy otworzą się drzwi samolotu i trzebabędzie skoczyć w otchłań” – przyznaje sięMałgosia. „Obserwowałam tych, którzywyskakiwali z samolotu przede mną, zni-kali za drzwiami jak piłeczki” – opisuje. Powyskoczeniu z samolotu następuje 60 se-kund swobodnego spadania z prędkością

ok. 200 km na godzi-nę. „Było to niesamo-wite doznanie. Najbar-dziej zaskoczyło mniezimne powietrze – pra-wie nie mogłam oddy-chać” – wspominaMałgorzata. „Prędkośćjest piorunująca, niemożna panować nadswoim ciałem, po pro-stu człowiek leci. Pod-czas zaledwie minuto-wego spadania przypo-mniałam sobie wska-zówki instruktora, żebyzerknąć w górę, by zo-baczyć, jak szybko od-dalamy się od samolo-tu (ładny widok!), a po-tem wyciągnąć ręcew bok, by ułatwić lot”.Za całą stronę tech-niczną i bezpieczeńst-wo skoku odpowiedzialny jest instruktor,pasażer natomiast ma czerpać jak naj-więcej radości, poznając nowe wrażenieswobodnego spadania, po którym na wy-sokości 1500-1700 m instruktor otwieraspadochron. „Kiedy otworzył się spado-chron miałam wrażenie, że to spacer poniebie” – opowiada Małgorzata. „Z góryobserwowałam piękne widoki, potem in-struktor pozwolił mi sterować spadochro-nem”. Przygodę kończy lądowanie – dob-ry instruktor „posadzi” swojego pasażera

na trawie. „Po wylądowaniu na ziemi wrazze znajomymi, którzy zdecydowali się naskok, szaleliśmy z radości” – mówi Małgo-sia. „Instruktor zdążył nas poinformować,że przez dwie godziny nie powinniśmyprowadzić samochodu ze względu na po-ziom adrenaliny. Zdecydowaliśmy sięwięc na spędzenie wieczoru w restauracjina rozmowach, oczywiście o… lataniu”.

Wiecej informacji na stronie: www.spadochron.pl

PolowaniaOstatecznym celem prowadzenia hodowli zwierzyny jest jej pozyskanie

w drodze polowania – czytamy na stronach internetowych, poświęconych polo-waniom. Zgodnie z prawem łowieckim pod pojęciem „polowanie” należy rozu-mieć ‘tropienie, ściganie, strzelanie oraz łowienie sposobami dozwolonymi zwie-rzyny żywej, zmierzające do wejścia w jej posiadanie’. Polowania to też rodzajpasji, relaksu i spędzania wolnego czasu. „Jeszcze w latach 70-tych wciągnęłamnie ta pasja” – wspomina Zbyszek Stebel. „Przeszedłem kurs myśliwski, zda-łem egzaminy i uzyskałem zezwolenie na łowy”. Na stronach internetowychmożna znaleźć wiele informacji o tym, gdzie myśliwy może sobie zamówić polo-wanie w najatrakcyjniejszym miejscu na świecie. Dla wielu myśliwych dużą fraj-dą jest gospodarowanie we własnym rewirze, troska o zwierzynę i polowanie nawłasnym terenie. „Wraz ze znajomymi gospodarzymy na własnym terenie w oko-licy” – opowiada Zbyszek. „Wymaga to czasu, dyscypliny i poświęcenia, ale jestto duża przyjemność”. Więcej informacji na stronie www.hubertus2.com.pl

MELANIA MALINOWSKA, MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

FOTO

: ARC

HIW

UM

Page 10: Monitor Polonijny 2005/07-08

MONITOR POLONIJNY10

Handel

Polsko-słowacka wymiana handlowastale się zwiększa. Pamiętam, że kiedyw 1997 r. przyjechałem do pracy w Amba-sadzie RP w Bratysławie, trwały właśniedwustronne wysiłki, aby obroty wzajemne-go handlu zagranicznego przekroczyły 1 mld USD. Teraz już zbliżają się do 3 mld.USD. Na koniec 2004 r. statystyki odnoto-wały, że polski eksport na Słowację, w po-równaniu z rokiem 2003, wzrósł o 45%i wyniósł 1,14 mld. USD, a import ze Sło-wacji – 1,52 mld. USD (wzrost o 46%).Łączne obroty osiągnęły zatem poziom2,66 mld. USD. Przy takiej dynamice wy-miany prawdopodobnie pod koniec 2005 r. zbliżymy się do kwoty 3,5 miliardadolarów. To pokazuje również postęp wewzajemnej komplementarności dwóchnajbliższych sąsiadów.

Z przytoczonych danych widać jedno-cześnie, że nasz wywóz jest mniejszy odprzywozu ze Słowacji. Mamy więc do czy-nienia z ujemnym saldem handlowym ponaszej stronie. W 2004 r. wyniosło ono380 mln. USD. Wydaje się to dość dużo.Trzeba jednak zauważyć, że po pierwsze– już teraz ono się nie powiększa, a po dru-gie – jest ono w jakimś stopniu nieunik-nione jako konsekwencja dużej różnicyw chłonności związanej z wielkością ryn-ków.

W słowackim eksporcie Polska zajmuje5. miejsce – po Niemczech i Czechach, aleprzed Węgrami i Francją. Natomiast w im-porcie znajdujemy się na pozycji 6., poNiemczech, Czechach i Rosji, lecz np.przed Węgrami.

Wśród towarów przywożonych naSłowację z Polski przeważają paliwa mine-ralne oraz rynkowe towary przemysłowe.Te grupy towarowe cechuje też najwyższadynamika eksportowa. Natomiast udziałżywności w polskim eksporcie jest statys-tycznie stosunkowo niewielki i kształtujesię na poziomie ok. 9%. Jednocześnie jed-nak coraz bogatsza oferta dowożonego –z naszego kraju – pieczywa oraz czekola-dy, dżemów, serów, owoców itp. sprawia,że polskie artykuły spożywcze są corazbardziej widoczne na słowackim rynku.

Słowacja dostarcza na polski rynek

przede wszystkim artykuły przemysłowei środki transportu, głównie samochody.Jak wiadomo, obecnie są to auta wytwa-rzane w fabryce należącej do grupyVolkswagena. Udział słowackiej żywnościwywożonej do Polski jest relatywnie nie-wielki i raczej malejący. Sporadycznie napolskim rynku pojawia się słowackie winoczy piwo, chociaż pewnie amatorów by niezabrakło. Będziemy czekali na postęp tak-że w tej dziedzinie, a ściślej – w tym seg-mencie rynku. A może ktoś z czytelników„Monitora” widziałby się w roli promotoranp. słowackiego wina w Polsce?

Inne obszarywspółpracy gospodarczej

Tradycyjnie we współpracy gospodar-czej, nie tylko polsko-słowackiej, dominujehandel. Inne jej formy są – w tym przy-padku – mało rozwinięte. Nie ma prak-tycznie żadnej zauważalnej współpracy in-westycyjnej. Wprawdzie na słowackimrynku działają firmy polskie, ale z kapita-łem tak małym, że nawet nie notowanymw statystykach (czyli poniżej 500 tys.USD). Ponadto są to przeważnie firmydystrybucyjne, rozprowadzające m.in. arty-kuły meblarskie, gospodarstwa domowe-go i motoryzacyjne oraz materiały budow-lane, żywność, odzież, obuwie itp. Polskimprzedsiębiorstwom handlującym na Słowa-cji brakuje często odpowiedniego przygo-towania i doświadczenia na rynkach za-

granicznych, stąd m.in. biorą się ich różno-rodne kłopoty.

Szacuje się, że łączne zaangażowaniepolskich firm na Słowacji jest niewielkiei wynosi ok. 1 mln. USD.

Inwestycje słowackie w Polsce są wię-ksze. W południowej Polsce czynne są sta-cje benzynowe należące do „Slovnaftu”.Ich wartość stanowi ok. 90% z 26 mln.USD, które firmy słowackie zainwestowaływ naszym kraju. Ostatnio, po zmianachwłasnościowych i przejęciu firmy przezwęgierski MOL, „Slovnaft” zapowiada jed-nak zmianę polityki dystrybucyjnej. Możeto m.in. oznaczać przejęcie słowackichstacji na terenie Polski przez innych dyst-rybutorów.

Dość dobrze rozwija się wymiana turys-tyczna, zwłaszcza w regionach przygra-nicznych, oraz ruch tranzytowy. Jednakżew ostatnim roku zmniejszyła się liczbaprzyjazdów pobytowych Polaków na Sło-wację. Była to konsekwencja umocnieniasię słowackiej korony, wzrostu cen usługturystycznych oraz pewnych niedostat-ków w poziomie usług hotelarskich.Jednocześnie Słowacja nastawia się napoważny przyrost polskich turystów i przy-gotowuje w tym celu wielką kampanię pro-mocyjną w Polsce, podobnie jak w Cze-chach i Holandii.

Szczególną formą współpracy gospo-darczej jest tzw. turystyka zakupowa.Wyjazdy Słowaków na zakupy do NowegoTargu i innych miast południowej Polski sącoraz liczniejsze. Wiadomo, że się to opła-ca. Polskie ceny, zwłaszcza te bazarowe,okazały się bardzo korzystne. Te zakupynie są objęte żadną statystyką, nie ma teżtak naprawdę w pełni wiarygodnych sza-cunków dokonywanych obrotów. Możnajednak przypuszczać, że gdyby zakupyczynione przez Słowaków w Polsce doli-czyć do polskiego eksportu, to prawdopo-dobnie nasze ujemne saldo handlowe nietylko znacznie by się zmniejszyło, ale na-wet zapewne przekształciłoby się – w do-datnie.

Prognozy na najbliższą przyszłość

Po pierwszym roku wspólnego człon-

Dynamicznepolsko-

słowackiepartnerstwogospodarcze

Page 11: Monitor Polonijny 2005/07-08

Co kupują Słowacy w Polsce?

11LIPIEC - SIERPIEŃ 2005

kostwa Polski i Słowacji w Unii Europej-skiej można z jeszcze większym prawdo-podobieństwem mówić o pomyślnych pro-gnozach rozwoju wzajemnego handlu.Przewiduje się, że w roku 2005 nasz ek-sport na Słowację zwiększy się do 1,7 mld.USD, a import osiągnie poziom 1,8 mld.USD (szczególnie dynamicznie będziewzrastał eksport artykułów spożywczych).Oznacza to, że saldo obrotów statystycznieuchwytnych będzie dla Polski dalej ujemne,lecz nie powinno przekroczyć 120 mln. USD.

Obserwowane już teraz zwiększone za-interesowanie rynkiem słowackim ze stro-ny polskich przedsiębiorstw będzie praw-dopodobnie wzrastać dalej. Sprzyjać temubędą niższe podatki oraz uproszczone pro-cedury rejestracji i prowadzenia działalno-ści gospodarczej. Natomiast niewątpliwąprzeszkodą mogą okazać się swego rodza-ju „kampanie propagandowe” słowackichorganizacji gospodarczych i izb handlo-wych, przestrzegające przed zalewem pol-skich („niedobrych” lub wręcz „chorych”)ziemniaków, okien plastykowych itp.Miejmy jednak nadzieję, że takie sposobywalki z konkurencją nie będą się powta-rzały, a rywalizacja na rynku będzie szla-chetna, czyli normalna.

W najbliższych latach największe szan-se rozwoju współpracy gospodarczej,w tym kooperacji produkcyjnej, będą miałyfirmy branży motoryzacyjnej, szczególniepowiązane – bezpośrednio lub pośrednio –z nowymi fabrykami samochodów – Kiaw Żylinie i PSA-Peugot Citroën w Trnawie.Jednakże ogólny brak wolnych kapitałówbędzie nadal ograniczał rozwój współpracyinwestycyjnej.

Pewne nowe możliwości dla rozwojuwymiany gospodarczej stwarza współpra-ca przygraniczna. Impulsem powinny staćsię europejskie fundusze regionalne.W realizację inwestycji z tych środkówmogą przecież angażować się firmy po-chodzące z jednej i drugiej strony granicy.Może wtedy dojdzie też do powrotu pol-skich przedsiębiorstw budowlanych na ry-nek słowacki?

ANDRZEJ KUPICHZgodnie z życzeniem autora jego

honorarium zostanie przekazane na rzeczKlubu Polskiego

Zakupy w Polsce„Monitor Polonijny” postano-

wił przeprowadzić małą sondęwśród Polaków mieszkającychi pracujących na Słowacji. Rok te-mu w numerze letnim opubliko-waliśmy listę zakupów wywożo-nych ze Słowacji, tym razem po-stanowiliśmy zapytać, co Polacyprzywożą ze swej ojczyzny na Sło-wację. Poprosiliśmy, aby odpo-wiedzi udzielono w dwóch kate-goriach: prezenty dla przyjaciół,kolegów i znajomych Słowakóworaz rzeczy przywożone dla sie-bie. W pierwszej kategorii abso-lutnym hitem okazały się żubrów-ka (polska wódka), ptasie mlecz-ko oraz krówki. Te trzy produktywymieniły wszystkie osoby pytaneprzez nas. Często pojawiały się też„Delicje” (na Słowacji są podobneciasteczka, ale tych polskich, pro-dukcji „Wedla“ nie zastąpi nic),kiełbasa (pokażmy im, jak się robikiełbasę) oraz ogórki kiszone(w Bratysławie do kupienia jedy-nie na „Mileticzce”). Jeśli chodzio produkty przywożone dla siebie,to na ich liście oczywiście nie mo-gło zabraknąć i tych, wymienio-nych w pierwszej kategorii. Widaćsmak dzieciństwa, wspomnienielat spędzonych w Polsce oraz tęsk-nota nie tylko za ojczyzną, ale teżza utrwalonymi przez lata smaka-

mi pozostają w człowieku na za-wsze. Polacy okazali się niezwyklepraktyczni. Oprócz słodyczy i arty-kułów spożywczych (sery – tańszew Polsce, kiełbasa – lepsza orazwszelkiego rodzaju kisiele, budy-nie i żelki) przywożą też odzież(w Polsce za umiarkowaną cenęmożna kupić dużo lepszą niż naSłowacji), kosmetyki (tańsze) orazpapierosy (tańsze o 10% – niektó-re dotychczas niedostępne na ryn-ku słowacki, jak moje ulubione„Parliament” – w sprzedaży dopie-ro od 2 miesięcy). Osobną katego-rię stanowią produkty, którychbrak na Słowacji, przede wszyst-kim są to polskie gazety (zdecydo-wanie tygodniki i miesięczniki)i kolejne produkty żywnościowe(śledziki firmy „Lisner”, pasty ryb-ne „Lisnera“ oraz wspomnianewcześniej ptasie mleczko czy żub-rówka). Dużą popularnością cie-szą się też polskie piwa i polskiesoki („Tymbark” czy „Hortex”) orazgroszek konserwowy („Bonduelle”w Polsce jest o niebo lepszy).

Jak widać z wyników ankiety,po raz kolejny Polacy okazali sięnie tylko praktyczni, ale równieżsentymentalni. Pragną też poka-zać swoim przyjaciołom Słowa-kom Polskę od innej strony, lep-szej (tej słodszej). RADOSŁAW ŁACH

Artykuły spożywcze1. cukierki (krówki, ptasie mleczko)2. czekolady3. kawa4. herbata5. żółty ser6. przyprawy (vegeta)7. wędlina8. chałwa9. alkohol (spirytus)10. marcepan

Upominki i inne artykuły1. odzież i obuwie2. meble3. płyty kompaktowe4. złota i srebrna biżuteria5. lampy i żyrandole6. kosmetyki7. porcelana i kryształy8. dywany9. drewniane lub gliniane figurki10. widokówki

IZA

WÓJ

CIK

Page 12: Monitor Polonijny 2005/07-08

MONITOR POLONIJNY12

Dwudniowa wizyta Lecha Wałęsy w Bratysławiez okazji 25-lecia „Solidarności“ była dużym wyda-

rzeniem politycznym i cieszyła się olbrzymim zaintere-sowaniem Słowaków. „Przeszło to moje oczekiwania,spełnione zostały wszystkie cele, jakie sobie postawili-śmy“ – ocenił wizytę ambasador RP w RS ZenonKosiniak Kamysz. „Chcieliśmy, żeby na Słowacji zau-ważono 25. rocznicę powstania »Solidarności«, a obec-ność Wałęsy przyczyniła się do tego, że media słowac-kie przez dwa dni mówiły przede wszystkim o wizycienaszego byłego prezydenta“. W tych dniach stacje te-lewizyjne pokazywały archiwalne zdjęcia z czasówpowstania „Solidarności“. „Cieszy mnie fakt, że wyra-źnie zostało powiedziane to, iż rewolucja zaczęła sięw Polsce, co przyczyniło się do upadku muru berliń-skiego i w efekcie upadku komunizmu“ – komentowałKosiniak-Kamysz. „To szalenie miłe, że Lech Wałęsajest rozpoznawany nie tylko na salonach, ale i na ulicy“– powiedział ambasador. „Kiedy wyszliśmy na spacer,prawie każda grupa turystów i pojedynczy przechodniereagowali, prosząc Lecha Wałęsę o zdjęcia i podpisy“.

mw

W galerii Instytutu Słowackiegow Warszawie odbył się w dniu

25.05.2005 r. wernisaż wystawy sło-wacko-polskiej pary artystów, zatytu-łowanej „Zdenka i Tadeusz Błońscy –malarstwo, grafika, design”.

Wystawę otworzyła dr CeciliaKandračová, radca Ambasady RS,

dyrektor Instytutu Słowackiegow Warszawie w obecności przed-stawicieli ambasady słowackiejw Polsce i innych gości, którzyobejrzeli obrazy i metalowe przest-rzenne obiekty – kompozycje sym-bolizujące między innymi funkcjeużytkowe. Po oficjalnym otwarciu,

Na pozór wydawać by sięmogło, że było to spotkanie to-warzyskie z dobrym bufetemi muzyką. Ale podczas kilku-godzinnego rejsu doszło do na-wiązania nowych kontaktówi zacieśnienia więzi w przypad-ku firm, które już ze sobą

współpracują. „Rola organiza-torów tego typu imprezy jestniewdzięczna, podobna do ro-li swatki, której nigdy nachrzciny nie proszą“ – oceniłambasador RP w RS ZenonKosiniak-Kamysz, zapytany o wy-mierne rezultaty spotkania,

ilość podpisanych kontraktów.„Ale jest to również forma pro-mocji, zaprezentowanie Słowa-kom ich partnera z północy“.Istniejąca od lat współpracamiędzy Polską a Słowacją, któ-ra korzysta z oferty portów ba-łtyckich, po wejściu do UniiEuropejskiej nabiera nowychrozmiarów. „Bez aktywnegouczestnictwa, prezentacji nieda się skutecznie zarządzaćportem“ – przekonywał Da-riusz Rutkowski, prezes por-tów w Szczecinie i Świnouj-

• Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A • Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A • Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A • Z N A S Z E G O

Dni Morza w BratysławieNafalach Dunaju, jak co roku, w czerwcowe popołudnie odbyło się

spotkanie polskich i słowackich przedsiębiorców pod nazwą DniMorza, które zorganizowała Ambasada Polska w Bratysławie.

FOTO

: KRZ

YSZT

OF F

RĄCZ

EK

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

Page 13: Monitor Polonijny 2005/07-08

13LIPIEC - SIERPIEŃ 2005

K onsul RP przyznał Majce Kadleček i Veronice Strakovej dyplo-my za prace magisterskie poświęcone Polonii na Słowacji.

Dyplomy te i nagrody rzeczowe (markowe długopisy) wręczyli am-basador RP w RS Zenon Kosiniak-Kamysz oraz kierownikWydziału Konsularnego Wojciech Biliński na terenie ambasady RPw Bratysławie dnia 24 czerwca br. mw

przy poczęstunku miejsce mia-ły bardzo ciekawe rozmowy to-warzyskie, w których dominu-jący język polski przeplatał sięz językiem słowackim i angiel-skim. Wernisaż wzbogacił wy-stęp studentów Wyższej Szko-ły Muzycznej w Warszawie.

Dzięki lokalizacji InstytutuSłowackiego (obok Rynku naStarym Mieście w Warszawie)na wernisaż przybyli przecho-dzący obok warszawiacy i tu-ryści. Tu spotkały się również

osoby zaangażowane w roz-wój kontaktów słowacko-pol-skich, m.in. słowaccy studenciz warszawskiej ASP czy mał-żonka radcy Ambasady RPw RS – pani Wrzochalska,

Jesteśmy wdzięczni organi-zatorom za ogromne zaanga-żowanie w przygotowanie wy-stawy i życzliwość. Szczególnepodziękowania składamy panidyrektor Cecilii Kandračovej,pani Ludmile Miller oraz panupułkownikowi Dostalkovi – atta-ché policyjnemu RS i jego mał-żonce.

Warszawska wystawa jestczęścią prezentacji, ukazującejprzenikanie się wpływów mię-dzy Słowacją i Polską w dzie-dzinie sztuki współczesnej.

tb

ściu. „Sentyment w interesachto zbyt mało. Naszymi konku-rentami są państwa zachodnie,które mają lepszą infrastruktu-rę, stąd nasze zabiegi, żeby tęinfrastrukturę poprawiać“ –wyjaśnił Rutkowski. Spotkaniebyło więc również formą pre-zentacji zmian, do jakich do-szło w polskich portach, roz-mową na temat rozwoju połą-czeń drogowych, efektywnegowykorzystania w tym celu fun-duszy europejskich. „Podczastego typu spotkań ludzie po-znają się osobiście, to nie jestjuż tylko pewien pan czy pew-na pani po drugiej stronie tele-fonu – powiedział radca hand-lowy ambasady RP w RS An-drzej Tymkowski – a partnera,którego się zna osobiście, jesttrudniej zawieść“.

Dyrektor poznańskiego od-działu spółki „Carogosped”–Marek Cierpiał – pod koniecimprezy pochwalił się nawią-zanymi kontaktami ze słowac-

kimi partnerami, roku-jącymi duże nadziejena przyszłość. „Umó-wiliśmy się na kolejnespotkanie, które po-winno przynieść obu-stronne korzyści“ – po-wiedział, choć niechciał zdradzać szcze-gółów.

W przekonaniu rad-cy do spraw transpor-tu w ambasadzie pol-skiej w Pradze – JerzegoUziębły – Słowacy są za małoagresywni w porównaniuz bardziej prężnymi Czechami.„Jednakże potencjał słowackijest na tyle duży, że polska stro-na powinna zrewidować oce-ny tego kraju, bardziej powa-żnie powinna podejść do bu-dowy szybkich połączeń dro-gowych i polepszenia warun-ków kolejowych na granicy

polsko-słowackiej, głównie naprzejściu granicznym Skalite –Zwardoń“ – ocenił Uziębło.Według niego Słowacja to nie-zwykle solidny i wiarygodnypartner: „Po wejściu do Uniibardzo cenię sobie stanowiskoSłowaków w Grupie Wysze-hradzkiej, oni zawsze szli pro-stą drogą. Czy my byliśmyzawsze tacy? Nie wiem“.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

P O D W Ó R K A • Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A • Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A • Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A •

FOTO

: MAŁ

GORZ

ATA

WOJ

CIES

ZYŃS

KA

FOTO: KRZYSZTOF FRĄCZEK

Page 14: Monitor Polonijny 2005/07-08

MONITOR POLONIJNY

W dniach 23 i 24 czerwcaw wynajętych salach Wy-

działu Filozoficznego Uniwersyte-tu Komeńskiego zgromadziło się16 osób z całej Słowacji, młod-szych i starszych, różnych pro-fesji, chcących zdawać egzaminpoświadczający znajomość językapolskiego jako obcego.

Egzaminy w Bratysławie

Pierwsze takie egzaminy odbyłysię w Polsce w 2004 r., a Bratysławajest drugim, po Berlinie, ośrod-kiem zagranicznym, w którym uda-ło się je zorganizować. Co prawdatego samego dnia i o tej samej go-dzinie taki sam egzamin rozpocząłsię w Nowym Jorku, ale, biorącpod uwagę różnicę czasu, Słowacjawyprzedziła Stany Zjednoczone.Organizatorem wersji słowackiejbył Instytut Polski, a patronat nadnią sprawował Ambasador RPw RS Zenon Kosiniak-Kamysz, któ-ry przywitał zgromadzone osoby,czyli chętnych do zdawania egza-minu certyfikatowego z języka pol-skiego, zgłoszonych wcześniej zapośrednictwem Instytutu do Pań-stwowej Komisji PoświadczaniaZnajomości Języka Polskiego jakoObcego w Warszawie, przybyłąz Warszawy czteroosobową komi-sję państwową z prof. Bożeną Os-tromecką na czele oraz gospodarzy.

Głównymi bohaterami wydarze-nia byli oczywiście sami zdający,

niektórzy spięci i przejęci, inni –przynajmniej z pozoru – rozluźnie-ni. Pierwszego dnia komisja badałajęzykowe sprawności, polegającena rozumieniu tekstu słuchanegoi pisanego. Testy sprawdzały teżumiejętności z zakresu zawiłej gra-matyki polskiej i pisania tekstuwłasnego. Najtrudniejsza, zdaniemegzaminowanych, była część zwią-zana ze zrozumieniem odtwarza-nych z płyt CD tekstów, ale pewniedlatego, że była pierwsza, a w sku-pianiu się przeszkadzał stres egza-minacyjny. Drugiego dnia kandy-daci zdawali egzaminy ustne. Na-stroje zdających się poprawiły, na-pięcie gdzieś zniknęło (w dużejmierze to zasługa pań z komisji –przemiłych i przychylnie nastawio-nych do egzaminowanych), choćnikt nie był pewien: zdał część pi-semną czy jej nie zdał. Jeden ze zda-jących egzaminy na najwyższympoziomie (C2), przyznał się, żewraz z kolegą przyjechali pewni, żetaka próba zmierzenia się z polsz-czyzną to dla nich tylko zwykła for-malność, lecz po części pisemnejtę pewność obaj stracili.

Oficjalne wyniki znane będą do-piero w połowie lipca, albowiemformalnie musi je zatwierdzić ko-misja z Warszawy, ale ja już terazmogę zdradzić, choć to wiado-

mość na razie nieoficjalna, że ci,którzy poddali się sprawdzeniuznajomości języka polskiego, mogąjuż wkrótce spodziewać się infor-macji z Polski, kiedy i w jaki sposóbcertyfikat mogą odebrać. Zdali bo-wiem wszyscy!!! Komisja bardzowysoko oceniła ich umiejętnościjęzykowe, choć niektórzy zdający,przynajmniej na początku, trochęw nie zwątpili.

Informacje ogólne o egzaminachcertyfikatowych z językapolskiego jako obcego

Standardy wymagań egzamina-cyjnych oraz zasady przeprowa-dzania egzaminów certyfikato-wych są oparte na najnowszychzaleceniach Rady Europy, zmierza-jących do ujednolicenia systemówtestowania znajomości językówobcych w Europie.

Zdanie egzaminu oznacza uzys-kanie certfikatu poświadczającegoznajomość języka polskiego jakoobcego, który jest jedynym urzę-dowym dokumentem uznawa-nym w krajach Unii Europej-skiej (i nie tylko). Do tej porycudzoziemiec lub obywatel polskina stałe przebywający za granicą,który nie studiował polonistykiw Polsce, a znał język polski, prak-tycznie nie miał możliwości uzys-kania podobnego dokumentu. Do-piero Ustawa z dnia 11.04.2003 ro zmianie Ustawy o języku polskim(Dziennik Ustaw nr 73, poz. 661)i powołanie na jej podstawie przezMinistra Edukacji Narodowej i Spo-rtu Państwowej Komisji Poświad-czania Znajomości Języka Polskie-go jako Obcego tę sytuację zmieni-ło i dało szansę wszystkim, którzycertyfikat chcieliby uzyskać.

Egzaminy w polskiej wersji sąorganizowane na trzech pozio-mach: B1 – podstawowy (co od-powiada np. angielskiemu Prelimi-nary English Test czy systemowiRady Europy – B1 – Threshold Le-

Język polski- język obcy

Page 15: Monitor Polonijny 2005/07-08

15LIPIEC - SIERPIEŃ 2005

vel), B2 – średni ogólny (odpo-wiednik angielskiego First Cerifi-kate czy wg Rady Europy – B2 –Vantage Level) i C2 – zaawanso-wany (ang. Cerificate of Proficien-cy lub wg RE – C2 – Mastery Level).Przystąpić do nich mogą wszyscydorośli cudzoziemcy i obywatelepolscy na stale zamieszkali pozaPolską, niezależnie od tego, czy,gdzie, jak długo i w jaki sposób sięprzygotowywali.

Przedmiotem oceny są następu-jące sprawności: rozumienie zesłuchu, poprawność gramatyczna,rozumienie tekstów pisanych i mó-wionych, pisanie, mówienie. Wa-

runkiem uzyskania pozytywnegowyniku jest osiągnięcie mini-mum 60% punktów z każdejz czterech pisemnych jego częścioraz z części ustnej.

Warunkiem, aby testy możnabyło przeprowadzić za granicą,jest zgłoszenie się przynajmniej10 chętnych do ich zdawania. Dobratysławskich egzaminów uda-ło się zachęcić w tym roku łącz-nie 16 osób, które poddały sięoficjalnemu sprawdzeniu swojejznajomości języka polskiego nawszystkich poziomach.

Osoby zainteresowane egza-minem certyfikatowym z języka

polskiego jako obcego zachę-cam do odwiedzenia strony in-ternetowej Państwowej KomisjiPoświadczania Znajomości Ję-zyka Polskiego jako Obcego:www.buwiwm.edu.pl/certyfikacja.Informacje można uzyskać też podadresami e-mail: [email protected] lub [email protected].

Organizatorzy wierzą, że w przy-szłym roku ponownie zgłosi się od-powiednia liczba kandydatów, bymóc przeprowadzić podobne eg-zaminy w Bratysławie. Niektórez osób, którym certyfikat na pozio-mach niższych właśnie tu udało sięuzyskać, już teraz zapowiedziałyswój udział w egzaminach na po-ziomach wyższych.

Ja ze swej strony zachęcamwszystkich do zmierzenia się z pol-szczyzną, bo w dzisiejszych cza-sach chyba warto – nigdy nie wia-domo, jaki dokument i kiedy przy-da nam się w życiu.

MARIA MAGDALENA NOWAKOWSKAFOTO: AUTOR

Nie je zlé uprostred pracovného týždňazájsť na koncert. Zvlášť, keď ide o slávne-ho Poliaka Stanislawa Sojku, na ktoréhomám spomienky z prvých dní po svadbe,keď som bola na Slovensku len chvíľua k zariadeniu mojej novej domácnosti pat-ril len šijací stroj, ktorý som si doviezlaz Moravy, a manželova gitara s gramofó-nom a platňami. Pred tými už takmer osem-nástimi rokmi sa večery netrávili pred tele-vízorom (žiadny nebol), ale práve za zvukuplatne Sojku, Stinga a iných velikánov sve-tovej hudby. Takže jeden predletný ponde-lok ma manžel doslova prekvapil otázkou: „Kedy sa večer uvidí-me? Ideme na koncert!“ Ďalšie prekvapenie bolo, keď sme dora-zili do Zrkadlového hája v bratislavskej Petržalke: namiesto Sojkuprišla z Poľska krehká Antonina Krzysztoń. Manžel so slovami:„Poľskí muzikanti sú vždy dobrí,“ kúpil lístky. Predstavili nám juako „Karel Kryl v sukni“ a vtedy moje české „ja“ podskočilo a za-bralo. Ako mladé dievča za čias socializmu som často spievalanejakú tú Krylovu pesničku a až po revolúcii som sa vlastnez médií dozvedela, kto to ten zakázaný disident vlastne je. Aj tú-to speváčku nám uviedli ako jednu z tých, ktorá pracovala so

Solidaritou a bola v spojení práves Krylom, naším Havlom a ostatnými.

Jej baladický spev pripomínal chvíľamiEnyu alebo Nou. Priznala sa, že má právev deň koncertu narodeniny! Na koncertebolo naším jediným handikepom to, žesme tak málo rozumeli poľštine. A tov pesničkách, ktoré sú založené na do-brých textoch, naozaj chýba. A v publiku,ktoré tvorili prevažne členovia Poľskéhoklubu, sme boli jediní, ktorí sme jej piesnenepoznali. Čo som občas z textov pocho-pila, boli niektoré biblické verše a vyjad-

renie postojov veriaceho človeka, ktoré mi nie sú vzdialené.Antonina spievala s kapelou, v ktorej dominoval gitarista. Hral

na akustickú gitaru a podľa manžela-gitaristu hral dobre. Zosku-penie okrem neho tvoril kontrabas, ktorý bol „bez tela“ (asi sas tým lepšie cestuje) a perkusionista s hrkálkami, zvukmi lesa,zvonov a pod.

Čo bolo milé, speváčka sa od prvej pesničky snažila publikumvtiahnuť do svojich piesní. A tak si myslím, že je dobré, keď ľu-dia v týchto časoch spievajú zborovo: „Svetlo v temnote svieti,ale svet ho nepohltí!“ PAJA POČAJOVÁ

KoncertAntoniny Krzysztoń

FOTO

: KRZ

YSZT

OF F

RĄCZ

EK

Page 16: Monitor Polonijny 2005/07-08

MONITOR POLONIJNY16

Nie tylko przypadek

Podobnie jak ja przypadkiemodkryłam możliwość studio-wania języka polskiego naUniwersytecie Komeńskiegow Bratysławie, moje koleżanki– Sabina Ebel i KatarzynaKrzynówek – trafiły na słowa-cystykę w Krakowie. Nie uda-ło im się dostać na wymarzo-ne kierunki studiów, ciekawąalternatywą okazała się słowa-cystyka na Uniwersytecie Ja-giellońskim. W przypadkuAgnieszki Jaskuły było trochęinaczej. „Mieszkałam z rodzi-cami w Bratysławie, podczasdwóch lat opanowałam dośćdobrze język słowacki, chcia-łam więc kontynuować jegonaukę” – wyjaśnia. Ponieważw jej rodzinnej Warszawie nasłowacystykę odbywa się na-bór co dwa lata, a tego roku,kiedy miała podjąć studia, kie-runku nie otwierano, więcaby nie zmarnować roku, prze-prowadziła się do Krakowa,by rozpocząć studia na Uni-wersytecie Jagiellońskim.

Wiedza o Słowacji

Ludzie zawsze są ciekawi,jak wygląda życie u sąsiadówza granicą, ale często okazujesię, że niewiele o nich wiedzą.Zanim ja podjęłam studia, wie-

działam, że mamy z Polakamiwspólne Tatry, że nasi sąsiedzimają dostęp do morza, cukier-ki krówki, których nie lubię,i bardzo śmieszny język. Cowiedziały bohaterki tego arty-kułu o Słowacji? Sabina, miło-śniczka jazdy na nartach,Słowację znała jako świetnąbazę dla narciarzy. Kasia po-znała uroki Słowacji w czasie,kiedy wyjeżdżała jako wycho-wawczyni na kolonie i obozynad Jezioro Orawskie kołoNamestowa. Zachwyciły jąciepłe źródła lecznicze i jaski-nie. Agnieszka postrzega Sło-wację przez pryzmat dwóchlat spędzonych w Bratysławie(1995–1997): „Podoba mi sięu Słowaków dbałość o czys-

tość, przyroda, zabytki, zamkii świetne położenie stolicy –blisko do Austrii, Czech i naWęgry”. Jej kontakty ze sło-wackimi rówieśnikami, wy-niesione ze szkoły średniej,przyniosły też inne spostrze-żenia. „Obserwowałam wśródmłodzieży to, czego nie widzęu Polaków – Słowacy dziękitemu, że mają w szkołach dużywybór kółek zainteresowań,chętnie zapisują się do ró-żnych zespołów folklorystycz-nych, grają na instrumentach,muzycznych, dziewczyny in-teresują się pracami ręcznymi:wyszywaniem, robieniem nadrutach, szyciem na maszy-nie” – opisuje Agnieszka. „Jawłaśnie na Słowacji odkryłam

Słowacystki z KrakowaN iezbyt często zdarza się w życiu, że podczas krótkiego czasu, który przypadkiem spędzimy z ludźmi

z innego kraju, uda się nam z nimi zaprzyjaźnić. Kilka lat temu miałam okazję poznać studentkisłowacystyki z Krakowa, które przyjechały do Bratysławy na tygodniowy pobyt. Nasza przyjaźń trwa już 8 lat. Spotykamy się w Krakowie albo w Bratysławie. Nasze ostatnie spotkanie wykorzystałam do rozmowy,dotyczącej ich wyboru studiów i tego, jak wpłynął on na ich drogę życiową. Na łamach „Monitora”przedstawiane były już koleje losów ludzi, którzy przeprowadzili się na Słowację, wypowiedzi Słowaków,którzy zdecydowali się na naukę języka polskiego. Równie ciekawe wydało mi się, skąd w młodych Polkachzainteresowanie Słowacją. Oto czego się dowiedziałam.

A G N I E S Z K A K A S I A

Page 17: Monitor Polonijny 2005/07-08

17LIPIEC - SIERPIEŃ 2005

w sobie zamiłowanie do tań-ca”. Poza tym wysoko oceniadbałość Słowaków o wycho-wanie sportowe. „Dzieci w szko-łach chodzą na basen, w zimiejeżdżą na nartach, grają w ho-keja, mają do wyboru różnekluby sportowe. Również dba-łość o naukę języków obcychoceniam bardzo wysoko:dobrzy lektorzy, świetnie wy-posażone sale językowe” – do-daje Agnieszka.

Słowacja „na żywo”

Dziewczęta podczas stu-diów wyjeżdżały kilkukrotniena Słowację: do Koszyc, Braty-sławy, Bańskiej Bystrzycyi Preszowa. Wtedy miały oka-zję nie tylko zgłębiać tajniki ję-zyka słowackiego, ale i obser-wować codzienne życie mie-szkańców tego kraju. „Zasko-czyło nas to, że sklepy i lokalegastronomiczne zamykanobardzo wcześnie, szczególniew soboty” – opisuje Sabina.„Tylko dzięki urokowi osobis-temu udawało nam się prze-konać obsługę w kawiarniach,żeby wieczorem nie zamyka-no lokalu zbyt wcześnie”. Za-skoczeniem był też fakt, że

drzwi akademików, w któ-rych dziewczęta mieszkały, za-mykano o godz. 22.00. Naswojej drodze spotkały jednakwiele osób przyjaźnie nasta-wionych do Polaków. „Słowa-cy pomagali nam załatwićsprawy, które są dla obcokra-jowca zawsze najtrudniejsze –wypisywanie dokumentów,kwestionariuszy, pomocni oka-zali się nawet urzędnicy sło-waccy” – wspomina Sabina.„Poza tym każdy Słowak chciałsię dowiedzieć jak najwięcejo naszym kraju i zwyczajach”– dodaje.

Zdobyta wiedza i co dalej?

I choć dziewczęta podczasstudiów nauczyły się języka li-terackiego, zasad tłumaczenia,zdobyły wiadomości o krajui kulturze, zgłębiły tajniki gra-matyki, literaturoznawstwa,językoznawstwa, uczyły sięjęzyka starosłowiańskiego, tojednak pobyty na Słowacji, we-dług nich, przyniosły najcen-niejsze doświadczenia w zdo-bywaniu umiejętności w po-sługiwaniu się tym językiem.Dziś, dwa lata po ukończeniustudiów, każda z nich milewspomina ten okres (kto niewspomina mile czasu stu-diów!). Światem rządzi angiel-ski, nawet Polak ze Słowakiemdogaduje się po angielsku, jakwięc wyglądają oferty pracy narynku polskim dla osób z dy-plomem z języka słowackiego?

„W czasie studiów nie zasta-nawiałyśmy się nad tym, czyznajdziemy po studiach pracę– przyznaje Kasia – tym bar-dziej, że w czasie naszych stu-diów żyliśmy informacją, żew Krakowie powstanie konsu-lat słowacki, gdzie na pewnobędzie zapotrzebowanie naosoby znające język słowacki”.

Dziś Kasia pracuje jako tłu-macz przysięgły, ma stały kon-takt z językiem słowackimi Słowakami. Sabina pracujew kancelarii prawnej, z języ-kiem słowackim nie ma kon-taktu: „Bardzo tego żałuję, po-nieważ chciałam, aby pięć latstudiów nie poszło marne, ale,niestety, nie znalazłam pracy,w której mogłabym wykorzys-tać znajomość słowackiego.Mam nadzieję, że przyszłośćprzyniesie lepsze oferty”.

Agnieszka, warszawianka, po-została w Krakowie, tu poznałaswojego przyszłego męża.„W Warszawie pewnie miałabymdużo większe możliwości wyko-rzystania znajomości języka sło-wackiego w pracy, ponieważ jesttam ambasada słowacka, szkoły,w których prowadzone są za-jęcia w języku słowackim” – mó-wi. „Na początku zajmowałamsię tłumaczeniami, głównie tek-stów technicznych. Niestety – zewzględu na dziecko – na razienie znalazłam pracy w zawo-dzie”.

W podsumowaniu tego arty-kułu nasuwa się pytanie, czyw obecnej sytuacji znajomośćjęzyków słowiańskich ma przy-szłość? Ja tak samo ciągle szu-kam pracy, w której wykorzy-stałabym znajomość językówobcych, wśród nich też pol-skiego. Aby nie stracić kontak-tu z polszczyzną współpracu-ję z „Monitorem Polonijnym”i spotykam się z bratysławskąPolonią. Z nostalgią wspomi-nam czasy spędzone z moimikoleżankami na krakowskimczy bratysławskim rynku, kie-dy bawiło nas to, że siedzącyobok ludzie próbowali odgad-nąć, w jakim języku rozma-wiamy: po polsku czy po sło-wacku?

IVANA JURÍKOVÁFOTO: AUTORKA

S A B I N A

Page 18: Monitor Polonijny 2005/07-08

Co zostało z „Solidar-ności” z 1980 roku?

To, co planowałem jako jejgłówny konstruktor. A planowa-łem, że „Solidarność” będziefunkcjonować w trzech etapach.W pierwszym pokonamy mono-pol komunistyczny. Doprowa-dziliśmy do tego, ja tym kierowa-łem. Drugi etap to droga do ka-pitalizmu. To najbardziej boles-ny etap, który wymagał wieluwyrzeczeń. Tego najbardziej sięobawiałem, bo przecież jak mo-żna przejść z uśmiechem naustach do kapitalizmu, kiedy za-mykane są zakłady pracy? Trzecietap to budowanie demokracji.Dziś z „Solidarności” został zwią-zek, który liczy 600 tysięcy, jegoczłonkowie są może bardziej wy-kształceni, ale ja miałem 10 mi-lionów!

Czy już wtedy były widoczneróżnice w sposobach myśleniaprzywódców „Solidarności”?

Nie ma demokracji bez różnic.

Wtedy jednak wyglądałona to, że wszystkim przy-świeca ten sam cel.

Ja byłem strategiem, podjąłemsię wielkiej rzeczy. Miałem prze-wagę, ponieważ na własnej skó-rze przeżyłem strajki z 1970 ro-ku. Miałem więc doświadczenie,dlatego mogłem planować stra-tegiczne rozwiązania. Wtedy,kiedy inni się cieszyli, ja się smu-ciłem, bo wiedziałam, co nas cze-ka. Gdy inni się smucili, ja się cie-szyłem.

A dziś Pan się cieszy czysmuci?

Cieszę się, że rozmawiam z pa-nią, że jestem zapraszany przezprezydentów. Gdyby mi ktoś po-wiedział 30 lat temu, że tak bę-

dzie, sądziłbym, że to niemożli-we. Dziś z perspektywy czasuwidzę też, ile szans zostało zmar-nowanych, ile rzeczy można by-ło zrobić lepiej. Jestem za a na-wet przeciw, czyli jestem zado-wolony, a nawet niezadowolony.

Jak odbiera Pan fakt, żegenerał Jaruzelski podczasochodów 60-lecia zakończe-nia II wojny światowej zos-tał w Moskwie uhonorowa-ny medalem?

Musiał się zasłużyć w Mo-skwie, inaczej by go nie dostał.Powiedziałem Jaruzelskiemu,że nie mam do niego pretensjiza jego zachowania w czasachsocjalizmu. Byłem przekonany,że jemu zależy na wolnej Polscez tym, że on nie widział możli-wości uwolnienia się Polski odSowietów. On w to wierzył, a zawiarę nikogo karać nie będę.Dziś jego zachowania nie rozu-miem, wygląda na to, że mu nawolnej Polsce nie zależy.

Jak Pan zareagował na wia-domość, że generał Jaruzel-ski był tajnym współpra-cownikiem Informacji Woj-skowej uzależnionej odZwiązku Radzieckiego?

Nie mógłby być tym, kim był,gdyby współpracownikiem niebył. Sądziłem jednak, że mate-riały dotyczące jego współpra-cy zostaną zniszczone, a praw-da nigdy nie wyjdzie na jaw.

Wyobraża sobie Pan praw-dziwe pojednanie z genera-łem Jaruzelskim?

Tu nie chodzi o pojednanie. Onkończy swój bieg i ja kończę, obyd-waj pójdziemy do św. Piotra. Topokolenie żyło w nieszczęśliwychczasach, a teraz przyszedł czas, kie-dy moglibyśmy opowiedzieć, jakbyło, aby uchronić następne poko-lenia. Generał dużo wie, a terazmógłby odkryć prawdę – po comają pisać głupoty?

Myśli Pan, że się uda?Nie wiem, ja próbuję to

osiągnąć.

Jeśli o pojednaniu mowa, tojak doszło do Pańskiego pojed-nania z prezydentem Kwa-śniewskim?

To się nie mieści w głowie,prawda? Argumentem był po-grzeb papieża. Ponieważ jestemwiernym synem Kościoła, grzesz-nym bardzo, ale wiernym, nie po-trafiłem sobie wyobrazić innegoscenariusza podczas pogrzebu.Dla jasności jednak dodaję, że na-dal sądzę, że podczas prezydentu-ry Kwaśniewskiego Polska straciłaswoje 5 minut. Co do przyszłości –jestem otwarty, być może uda namsię wspólnie zrobić coś dla naszejojczyzny.

Zaprosiłem nawet Kwaśniew-skiego na moje imieniny, żeby niktnie powiedział, że Wałęsa wycią-gnął rękę tylko podczas pogrzebupapieża.

W przededniu 25. rocznicy powstania „Solidarności” na zaproszenieAmbasady RP na Słowacji przybył do Bratysławy Lech Wałęsa,

z którym rozmawiałam o doświadczeniach z okresu „Solidarności”i aktualnych tematach, nurtujących środowiska polskie i europejskie.

Lech Wałęsa:

Byłem strategiemWYWIAD MIESIĄCA

18 MONITOR POLONIJNY

Page 19: Monitor Polonijny 2005/07-08

Chyba odczuwa Pan swoje-go rodzaju satysfakcję, że napolskiej scenie politycznej do-chodzi do rozpadu lewicy.

Wreszcie! Cztery lata temu powielkim sukcesie przepowiedzia-łem ich upadek: im większa wy-grana, tym większa przegrana.

Ale to przecież podobnyscenariusz jak w przypadkuprzegranej prawicy sprzedczterech lat…

Ja prosiłem AWS, aby nie braławładzy wykonawczej, nie posłucha-li mnie. Popsuli moją koncepcję.Teraz są więźniami przeszłości, a jasię przyglądam temu okiem starca.

Jak Pan odbiera fakt, żeKościół współpracował ze słu-żbami bezpieczeństwa?

Byłoby to dziwne, gdyby niewspółpracował. Jak mogła wy-glądać współpraca, jeśli ktoś opi-sywał słowa Ojca Świętego? Tapraca mogła nawet wpływać nauzdrowienie agentów.

Ale ta informacja wstrzą-snęła opinią publiczną.

Ludzie od razu oceniają i prze-kreślają danego księdza.

Pan to postrzega inaczej?Ja nie mam iluzji, przeżyłem

i widziałem wiele, nie wierzęw bohaterów.

Ale przecież Pan jest na-szym bohaterem narodowym.

Nieraz „usiadłem na tyłek”, mu-siałem przestać działać, ale nigdynie zdradziłem. Do bohaterstwatrzeba dorosnąć. Wszystko zależyod tego, na jakim kto jest etapiew swoim życiu, jak bardzo jest za-hartowany. Mnie się udało poko-nać progi strachu, ale w tym mipomagała wiara.

Księżom też powinna po-magać wiara.

No tak, ale tu należy zadać pyta-nie, o czym kto donosił. Jedenksiądz zgodził się być agentemprzeciwko mnie, bo powiedzieli

mu, że bardzo mnie lubią, ale jes-tem niedouczony, opowiadamgłupoty. Ten ksiądz miał mi podsu-wać kartki z odpowiednim teks-tem, aby moje wypowiedzi były„bardziej spójne”. I on się na to na-brał, w ten sposób zgodził się nawspółpracę. Chciał mi pomóc.

Powiedział Panu o tym?Oczywiście, że tak. I co, teraz go

będziemy oceniać jak najgorszegoagenta? On to robił w dobrej wie-rze. Dlatego każdy przypadek na-leży rozpatrzyć indywidualnie, niemożna wszystkich wrzucać do jed-nego worka.

Czy to był błąd, że Polskawcześniej nie dokonałalustracji?

W tamtych czasach nie byli-śmy na to przygotowani, niemieliśmy odpowiednich fachow-ców, wokół sami ubecy, nawetmuchy były komunistyczne. Niedoszlibyśmy do prawdy. Czas byłpotrzebny.

FOTO

: MAŁ

GORZ

ATA

WOJ

CIES

ZYŃS

KA

Page 20: Monitor Polonijny 2005/07-08

MONITOR POLONIJNY

Jak Pan ocenia Konstytucję Eu-ropejską i fakt, że nie została onaprzyjęta we Francji i Holandii?

To nie jest dobra konstytucja, ale by-łem za jej przyjęciem. Europa nie mo-że funkcjonować bez prawa, tak jak doodpowiedniego funkcjonowania ru-chu drogowego potrzebne są znakidrogowe. Gdyby ich zabrakło, strachbyłoby wyjść na ulicę, zarabialiby tylkograbarze. Od czegoś trzeba było za-cząć, zaakceptować obecną konstytu-cję, a potem popracować nad jej po-prawkami.

Jaki powinien być Pana zda-niem dalszy scenariusz w sprawieKonstytucji Europejskiej?

Sądzę, że w zaistniałej sytuacji kon-stytucję należy wyrzucić, opracowaćnową i, zanim się ją podda pod głoso-wanie, poważnie przedyskutować.

Obserwując to, co się obecniedzieje w Unii Europejskiej, nieobawia się Pan Europy „dwóchprędkości”?

Ważne jest to, że jesteśmy w Unii.Jeśli będziemy mieć szanse realiza-cji, to z nich na pewno skorzystamy.Jesteśmy bardziej zahartowaniw walce o nasze prawa, mamyw tym spore doświadczenia, więcja bym się tym nie przejmował. Doniektórych rzeczy należy podejśćz przymrużeniem oka. Jak inaczejtraktować zachowania, np. Francu-zów, którzy konstytucję napisali,a sami jej nie przyjęli?

Zbliżają się wybory prezyden-ckie w Polsce, na kogo Pan będziegłosować?

Sami kiepscy kandydaci, ale kogośmuszę poprzeć. Jeśli będę kandydo-wać, oddam głos na siebie, bo ja siebielubię.

Na czele sondaży figurują naz-wiska braci Kaczyńskich, którzyz Panem współpracowali.

Na nich głosować nie będę, choć ichnajlepiej znam.

Dlaczego?Mieliśmy spór, który trafił do

sądu. Kaczyńscy przegrali spra-wę w sądzie i zostali zobowiąza-ni do publicznych przeprosin.Do dziś tak się nie stało. To anar-chia. Dziwię się, że tak się zacho-wuje były minister sprawiedli-wości. Na takich ludzi nie możnastawiać.

Czyli raczej widziałby PanPolskę, której będą „szefo-wać“ politycy Platformy Oby-watelskiej, czyli Donald Tuski Jan Rokita.

Na bezrybiu i rak ryba.

Jeśli nie będzie Pan kandy-dować do fotela prezyden-ckiego, czym się Pan zajmie?

Ja zawsze robiłem to, co lubię,tylko że czasami za to siedziałemw więzieniu, a potem byłem pre-zydentem.

Jak Pan postrzega przygo-towania Pańskiego syna dokariery politycznej?

Mnie rodzice zabraniali, prosi-li, bym się nie mieszał w gry poli-tyczne. I co? Nie poskutkowało.Synowi nie przeszkadzam, boi tak mnie nie posłucha.

Jesienią, kiedy pojechałPan wspierać Ukraińcówpodczas PomarańczowejRewolucji, mówił Pan, żejuż niedługo być możeprzyjdzie czas na przewrótna Białorusi…

Albo na Kubie. Dzisiejszy światjest jak klocki lego. Jeśli któryśklocek jest krzywy, to jest to stra-ta dla każdego z nas, bo nic z nimnie można zrobić. Chodzi o to,by wszystkie klocki miały te sa-me rozmiary, a wtedy będziefunkcjonować współpraca w ró-żnych kombinacjach.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

Mokrykoniecrokuszkolnego

Mokrykoniecrokuszkolnego

FOTO

: MAŁ

GORZ

ATA

WOJ

CIES

ZYŃS

KA

BRATYSŁAWADZIECIOM

Page 21: Monitor Polonijny 2005/07-08

21LIPIEC - SIERPIEŃ 2005

„Sól nad złoto“W piątkowy wieczór majowy

wśród dorosłych i małych wi-dzów znaleźliśmy się w holu bra-tysławskiego Tetrau Lalek na pre-mierze (!) przedstawienia „Sólnad złoto”. Dla niektórych to byłapierwsza wizyta w prawdziwymteatrze! Podłoga była wyścielonaliśćmi (jak się potem okazało, ta-kimi samymi jak scena teatru,która udawała las), a na stołachstały miseczki z białym prosz-kiem. Mogliśmy skosztować owe-go „smakołyku”, który okazał sięzwykłą solą! Po przedstawieniuwiedzieliśmy jednak, że sól jestcennym surowcem, niezbędnymdo życia człowieka. Lalkowe po-staci oraz aktorzy bratysławskiejsceny opowiedzieli nam historięo królu i jego trzech córkach.Przez ponad godzinę byliśmyświadkami niezwykłych wyda-rzeń. Gdy wychodziliśmy z teat-ru, skosztowaliśmy jeszcze raz so-li z miseczek – smakowała inac-zej. Kto wie, dlaczego?

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKAKlub Polski składa podziękowania

dyrekcji Teatru Lalek oraz pani BeacieWestrych-Zázrivec za zaproszenie ucz-niów szkółki piątkowej na przedstawieniei umożliwienie zorganizowania lekcjiw teatrze.

Z jeżdżalnie, ślizgawki, bicze wodne,brodziki, baseny do pływania, baseny

do wygrzewania się i wiele innych atrak-cji zafundował Klub Polski Region Braty-sława najmłodszym swoim członkom –uczniom szkółki piątkowej – na zakoń-czenie roku szkolnego. Wręczenie świa-dectw ukończenia roku szkolnego oraznagród książkowych odbyło się w bardzonietypowym miejscu – w aquaparkuw Sencu. Radości było co niemiara, tymbardziej, że pogoda dopisała, a trzygo-dzinna wizyta na pływalni była tym, codzieci uwielbiają: spontanicznym szaleń-stwem w wodzie!

Wstęp do aquaparku opłacono ześrodków uzyskanych ze sprzedaży lo-sów loteryjnych podczas VII BaluPolskiego w Bratysławie, zaś nagrodyksiążkowe Klub otrzymał z DrukarniBB w Bratysławie.

mw

Czy kukiełka jest ciężka? Z czego robi się głowę lalki? Kto szyje suknię z kryno-liną? Jak wygląda widownia ze sceny teatralnej? Wiecie? My już tak! Byliśmy

w teatrze! I to bez biletów! Z okazji Dnia Dziecka uczniowie szkółki piątkowejw Bratysławie odwiedzili miejscowy Teatr Lalek. Co prawda do teatru weszliśmywejściem przeznaczonym dla widzów, ale nasze kroki wcale nie prowadziły na wi-downię. Po wąskich, krętych schodach dotarliśmy do pracowni lalkarzy. Okazała sięona czarodziejskim miejscem, w którym z kawałków styropianu, gąbek, drewnai drucików powstają bajkowi bohaterowie. Mogliśmy spróbować, jak czuje się aktorw masce albo za który sznurek trzeba pociągnąć, by marionetka podała rękę.Niecodziennym przeżyciem dla wszystkich było wejście na scenę teatralną. Stojącwśród bajkowej scenografii, w świetle reflektorów spojrzeliśmy na widownię z góryi chyba trochę pozazdrościliśmy aktorom.

Wyjątkowa wizyta w teatrze doszła do skutku dzięki uprzejmości pani BeatyWestrych-Zázrivec oraz dyrekcji Teatru Lalek w Bratysławie.

MAJKA KADLEČEK

Dzień Dziecka w Bratysławie

FOTO

: MAŁ

GORZ

ATA

WOJ

CIES

ZYŃS

KA

FOTO

: MAŁ

GORZ

ATA

WOJ

CIES

ZYŃS

KA

FOTO

: MAŁ

GORZ

ATA

WOJ

CIES

ZYŃS

KA

FOTO

: ELE

NA G

LEBO

Page 22: Monitor Polonijny 2005/07-08

MONITOR POLONIJNYMONITOR POLONIJNY22

FestiwaleTrzydniowy FESTIWAL PIOSENKI POL-

SKIEJ W OPOLU, który odbył się w dniach10-12 czerwca 2005 r., był urozmaicony:obfitował w nagrody, wzbogacono go (jakza dawnych czasów) o „Noc Kabare-tową”. Festiwal rozpoczęła grupa„Sistars” – zwycięzca ubiegłorocznegokonkursu „Premier”.

Tegoroczny konkurs „Opolskie Premie-ry” wygrała Monika Brodka. Drugie miej-sce zajął Mezo, a trzecie – „Golec uOrkies-tra”. Laureatów wybrała publicznośćw głosowaniu za pomocą SMS-ów i audio-tele. Jury wręczyło swoją nagrodę zespo-łowi „Zakopower”. Monika Brodka otrzy-mała także nagrodę słuchaczy „Jedynki”Polskiego Radia. W przerwie koncertu

z półgodzinnym show wystąpiła grupa„Wilki”. XLII konkurs „Debiutów” wygrałzespół „Nana” ze Stargardu Szczecińskie-go. Nagrodzono interpretację piosenki„Gdzie ci mężczyźni”.

Drugiego dnia festiwalu w koncercie„Superjedynek”, będącym przeglądemnajważniejszych muzycznych wydarzeńminionego roku, telewidzowie wytypowalilaureatów w 10 kategoriach: wokalista –Krzysztof Krawczyk, wokalistka – EwelinaFlinta, zespół – „Wilki”,przebój – Krzysztof Kilijań-ski i Kayah, debiut – Moni-ka Brodka, płyta rock –Kasia Kowalska, płytapop – „Kombi”, płyta hiphop – Doniu, płyta alter-natywna – Lech Janerka,płyta literacka – GrzegorzTurnau.

Trzeciego dnia w Opolu,w koncercie galowym,uświetniającym 80-leciePolskiego Radia, zaprezentowane zostałynajciekawsze piosenki polskie, wybranez ostatniego 80-lecia, przedstawione w atra-kcyjnych aranżacjach i wykonane przeznajwiększe gwiazdy polskiej estrady.

Usłyszeliśmy m.in. „Autobiografię”

w wykonaniu Artura Gadowskiego, „Jejportret” zaśpiewał Bogusław Mec z AnnąMarią Jopek, „Miłość ci wszystko wyba-czy” – „Blue Café”, „Dni, których nie zna-my” – Krzysztof Kiljański, nieśmiertelną„Małgośkę” Maryli Rodowicz.

Nagrodę za całokształt twórczości –Grand Prix XLII Krajowego FestiwaluPiosenki Polskiej Opole 2005 – otrzymalipodczas zamykającego festiwal koncertu„Wielkie, większe i największe – 80-leciePolskiego Radia” Kora i zespół„Maanam”.

W niedzielę wręczono również nagrodęfotoreporterów, którą otrzymała MarysiaSadowska, i nagrodę dziennikarzy, którą

odebrał Mezo. NagrodęTV Polonia dla artystynajpopularniejszego pozagranicami Polski zdobyłagrupa „Myslovitz”.Zamykający festiwal kon-cert prowadzili ArturOrzech i Kayah. Prezen-terka i wokalistka zostaław jego trakcie uhonoro-wana nagrodą I programuTVP „Za umiejętne łącze-nie różnych stylów mu-

zycznych”. Nagrody rozdane (i to ile!), fe-stiwal opolski zakończony, a tymczasemprzed nami kolejny znany festiwal w Sopocie!Tym razem odbędzie się 2-4 września (niejak do tej w drugiej połowie sierpnia), a je-go transmisję przeprowadzi prywatną

Przeciętny człowiek stroni od mu-zyki poważnej. Jak go zachęcić, bysięgnął po ten rodzaj sztuki?

Muzyki poważnej nie wolnosię bać. Owszem, jest ona wy-magająca, ale słuchanie jej niejest trudne. Muzyka sprzed XXwieku jest muzyką relaksacyj-ną. Warto się nią zaintereso-wać, to absolutna kwintesen-cja sztuki. Muzyka organizujeczas, muzyka zatrzymuje czas,czyli spełnia to, o czym wszys-cy marzymy.

Z czego wynika niechęć do muzy-ki poważnej?

Błędnie wyobrażamy so-bie, że wszystko w życiu mu-simy mieć natychmiast, bezżadnego wysiłku. A, jakwszyscy wiemy, największąfrajdą jest wejść na MountEverest, a nie dotrzeć tam he-likopterem. Prawdziwą przy-jemność sprawiają nam rze-czy, które stawiają pewienopór. Tak jest też z muzykąpoważną.

W Instytucie Polskimw Bratysławie w czer-

wcowe popołudnie odbyło sięspotkanie z dyrektor pol-skiego wydawnictwa „Dux” –Małgorzatą Potocką. Firma„Dux” zajmuje się wydawa-niem płyt z muzyką poważną.Czy ten rodzaj muzyki znaj-duje swoich odbiorców, jaksłuchać muzyki poważnej, by się nią zachwycić? O tymi innych sprawach rozmawiałam z szefowąwydawnictwa – człowiekiem bezgranicznie oddanymmuzyce (nawet jej telefon komórkowy sygnalizujeprzychodzące rozmowy muzyką Chopina!)

Muzyka zatrzymuje czas,

L ato to doskonała pora na różnego rodzaju festiwale. Tym razem więctrochę o festiwalach, które w Polsce już wiele lat cieszą się dużą

popularnością, czyli o Festiwalu Krajowej Piosenki w Opolu i wznowionym„Jarocin PRL Festiwalu” oraz zapowiedź festiwalu w Sopocie.

FOTO

: ARC

HIW

UM

FOTO

: ARC

HIW

UM

FOTO

: STA

NO S

TEHL

K

Page 23: Monitor Polonijny 2005/07-08

23LIPIEC - SIERPIEŃ 2005

stacją TVN (nie jak do tej pory publicznąTVP). Organizatorzy zapowiedzieli opróczwielu zmian wiele atrakcji. Przywrócono naprzykład formułę konkursową. Zgłoszeniado konkursu o nagrodę „BursztynowegoSłowika” i „Słowika Publiczności” przyjmo-wane były do końca kwietnia. Nadesłanoblisko 200 utworów, z których komisjakonkursowa wybrała 10 piosenek.Przeszły one tym samym do drugiego eta-pu (eliminacji) i zostaną przedstawione te-lewidzom. Ci z kolei wybiorą sześć z nichw głosowaniu za pomocą SMS-ów.Ostatniego dnia festiwalu najlepsi z tejszóstki zostaną uhonorowani nagrodami.

Impresariat ITI – organizator festiwalu,chce zaprosić kilka gwiazd światowegoformatu (nazwiska do tej pory nie zostałyujawnione) i czterech znanych wykonaw-ców polskich. Reżyserii podjęła się JuliaKnowles, Szkotka, odpowiedzialna m.in. zareżyserię pięciu ostatnich gali europejskichnagród MTV i zeszłorocznego – pierwsze-go w historii – finału MTV Awardsw Australii.

Przypomnijmy, że pierwsza edycja so-pockiego festiwalu odbyła się w 1961 ro-ku. Jego pomysłodawcą był kompozytori pianista Władysław Szpilman. Na scenieOpery Leśnej gościli m.in. Charles Azna-vour, Boney M, Paul Young, HelenaVondračková, Chuck Berry, Vaya Con Dios,Lionel Richie, Whitney Houston oraz całaplejada polskich gwiazd piosenki.

Legendarny FESTIWAL MUZYKÓWROCKOWYCH W JAROCINIE (Wielkopolska),organizowany jeszcze za czasów komuny,cieszył się ogromnym zainteresowaniem,choć towarzyszyły mu wtedy spore utrud-nienia ze strony władz. Ostatni odbył sięw 1994 r. Późniejsza próba wznowieniago w 2000 r. pod nazwą „Start FestiwalJarocin” się nie powiodła.

W tym roku, 3-4 czerwca, festiwal re-aktywowano, a frekwencja była zaskaku-jąca – w dwudniowej imprezie uczestni -czyło około 10 tysięcy fanów.

W sobotnio-niedzielnym koncercie wys-tąpiły legendy Jarocina z czasów odbywa-jących się tam Festiwali Muzyków Ro-ckowych: „Dezerter”, „Syjon”, „Bakshish”,„Kobranocka”, „Dżem”, „TSA”, „Variete”i „Acapulco”.

Wśród festiwalowych gości było wieluuczestników dawnych imprez, którzy przy-jechali ze swoimi potomkami. Przez dwadni Jarocin zdobiły hasła i tablice socjalis-tyczne, bilety na koncerty wyglądały jaktalony z lat osiemdziesiątych na artykułyreglamentowane, a „milicja” patrolowałaulice i karała mandatami za „złe zachowa-

nie” i „niechlujny wygląd”. Imprezie rocko-wej towarzyszyły dodatkowe atrakcje, np.retrospektywne wystawy: „Jarocińskiefestiwale” czy przygotowana przez łódzkioddział Instytutu Pamięci Narodowej eks-pozycja pt. „Jarocin w obiektywie bezpie-ki”. Odbyła się też prezentacja filmu PiotraŁazarkiewicza „Fala”, nakręconego w Ja-rocinie 20 lat temu. Reżyser pojawił sięrównież w tym roku na festiwalu, tym ra-zem ze studentami z Warszawskiej SzkołyFilmowej, którzy pod jego kierownictwemartystycznym kręcili film pod roboczym ty-tułem „Fala 2”.

O jarocińskich festiwalach ukazały siępublikacje książkowe, wspomnienia ucze-stników, dziennikarzy i krytyków muzycz-nych. Dokumenty SB, dotyczące inwigi-lacji organizatorów i uczestników tych im-prez, oraz zebrane przez IPN relacje mu-zyków wydano pod koniec ubiegłego rokuw publikacji pt. „Jarocin w obiektywie bez-pieki”.

„Jarocin PRL Festiwal” zakończyłw niedzielę po szóstej rano występ zespo-łu „Armia”.

OPRACOWAŁA MAŁGORZATAWOJCIESZYŃSKA

Od czego powinien więc zacząćktoś, kto jeszcze nie odkrył tego ro-dzaju muzyki?

Najlepiej zacząć od muzykiwokalnej. Polecam panią Pod-leś. Jej nazwisko rozpoznawa-ne jest absolutnie wszędzie. Toprawdopodobnie najlepszy naświecie głos do arii Rossiniego,z tak szeroką skalą głosu, żesłuchając jej śpiewu mamywrażenie, że śpiewają dwieosoby. Warto też posłuchaćChopina. Wydaje nam się, że

go znamy, ale w jego muzycena pewno odkryjemy coś dlasiebie. Polecałabym też muzy-kę współczesną, np. Kilara, czyGóreckiego. Nie taki diabełstraszny, jak go malują.

Proszę zdradzić, jakimi komer-cyjnymi wydawnictwami wspieraPani budżet firmy w sytuacji słabegozainteresowania muzyką poważną?

Nasza „komercja” to nagry-wanie płyt na zlecenie, ulubio-nych kolęd czy płyt z muzyką

Chopina, sprzedawanych np.do hotelów. Trzecim filaremokazał się pomysł sprzedażyw sieci sklepów EMPiK składa-nek z najbardziej znanych ut-worów muzyki poważnej: frag-mentu V symfonii Bethovena,„Marzenia” Schumana, „Lotutrzmiela” itd. Okazało się, że tawiązanka ma wielu nabywców.Wydajemy również książeczkidla dzieci o muzyce, licząc nato, że wychowamy sobie w tensposób słuchacza, że za 20 lat

dzisiejsze dzieci zaczną cho-dzić do filharmonii.

Pani obecność w Bratysławie za-owocowała rozmowami na temat pro-jektu Grupy Wyszehradzkiej. Naczym ma polegać ów projekt?

W ramach współpracy wy-szehradzkiej mamy wydać i pro-mować płytę z nagraniami ar-chiwalnymi z XVIII i XIX wieku,które nam przekażą Słowacy.Podobny projekt powstał we współ-pracy z Węgrami. mw

czyli spełnia to, o czym wszyscy marzymy

FOTO

: ARC

HIW

UM

FOTO

: ARC

HIW

UM

Page 24: Monitor Polonijny 2005/07-08

MONITOR POLONIJNY24

Až sedem rokov diváci museličakať na nový film Doroty Kędzie-rzawskej Jestem. Niet sa čo čudo-vať, pretože filmový priemysel to-tálne ovládli vlčie zákony trhua získať prostriedky na nekomerč-né projekty vôbec nie je ľahké.Režisérka sa preslávila hlavnesnímkami Wrony, Diabły, Diabłya Nic. Využívala v nich svojskú po-etiku výrazu: málo slov, viac sym-bolov, mimiku tváre a pohľadov,z ktorých možno vyčítať myšlien-kové pochody protagonistov. Nik-dy nenakrútila filmy o silných je-dincoch idúcich od úspechu k ús-pechu, skôr ju zaujímajú ľudia ne-rozhodní, osamelí, neveriaci vlast-ným hodnotám. Námet na filmJestem vzišiel ako vždy zo života.Tentoraz z oznamu v novinácho úteku dvanásťročného chlapcaz detského domova. Vlastná matkaho odmietne prichýliť, a tak sa po-tuluje po periférii Łodže. To jevlastne začiatok príbehu Kundla,hlavného hrdinu filmu (PiotrJagielski). Chlapec sa vláme do pri-stavenej loďky na brehu Vislyv blízkosti zámožného domu,v ktorom žije aj sedemročná Kule-czka (Agnieszka Nagorzycka). Onasa tiež cíti osamelá aj napriek to-mu, že žije v blahobyte. Deti saspriatelia a snažia sa tak zmierniťpocit odvrhnutia. Autorka rozprá-va v príbehu i o snoch, o tom, čo jev živote človeka skutočne dôležité,čo chlapcovi dodáva silu, aby si ajnapriek nepriazni osudu moholpovedať – Som tu! Kundel chránisvoju česť, právo na existenciui rozhodovanie o sebe samom. Kę-dzierzawska vyberala svojich det-ských predstaviteľov v autentic-

kom prostredí na ulici, dvore čiv detskom domove. Nechcela zná-me tváre z reklamy či televíznychseriálov. Chlapca objavila v Sliez-sku a dievčinu v Toruni. Deťom se-kundovali ako partneri Edyta Jun-gowska (matka Kundla) a PawełWilczak (otec Kuleczky). Nakrúca-lo sa v mestečku Chełm za účastikameramana Artura Reiharta, kto-rý stavil na dynamiku obrazu ruč-nej kamery. Producentmi filmu sú:TVP, Agencja Produkcji Filmowej,Kid Film, Orka Film a PanavisionPolska. Premiéra je plánovaná najeseň tohto roka.

Autor slávneho Wodzireja verutiež čakal niekoľko rokov, kým na-trafil na zaujímavý scenár. FelixFalk tvrdí, že v ňom Komornik vy-volal naozajstné emócie. Vyšielz pera Grzegorza Łoszewskéhoa odohráva sa v Dolnom Sliezskuvo Wałbrzychu, kde sa film aj na-krúcal. Tento región akoby obišlavlna transformácie, ale výrazne hopostihla bieda a nezamestnanosť.Ľudia, ktorí tu žijú, už nie sú schop-ní platiť ani nájomné, za elektrinuči plyn, a tak im hrozí exekúcia.Lucek (Andrzej Chyra), ambicióz-ny tridsiatnik, ktorý viackrát zažil,ako chutí úspech, sa v mene záko-na domáha, aby mu nájomníci za-platili dlhy. Zľutovanie nepozná.Dokonca má radosť z pocitu vše-mocnosti. Stáva sa arogantnýma bezcharakterným ku svojim obe-tiam. Nakoniec dochádza ku tragé-dii, ktorá ho preberie z obludnéhosna despotizmu. Usiluje sa vykúpiťsvoje skutky.

Režisér nachádza paralelu medzitypmi hrdinov Wodzireja a Komor-nika. Obaja sú bezcharakterní,schopní urobiť pre kariéru čokoľ-vek aj cez mŕtvoly. V niečom súvšak predsa len odlišní. Lucek narozdiel od Danielaka (Wodzirej) samení k lepšiemu. Andrzejovi Chy-rovi boli partnermi: Jan Frycz, Kin-ga Preis, Małgorzata Kożuchowska,Sławomir Orzechowski a MarianOpania. Falk zostavil vynikajúcištáb. Za kamerou sa predstavil Bar-tek Prokopowicz (Dług, Torowis-ko), scénografiu naprojektovalaAnna Wunderlich (Przedwiośnie),kostýmom velila Małgorzata Brasz-ka (Seksmisja, Kariera NikodymaDyzmu). Vedúcim výroby bol Pa-weł Gawryś. Rozpočet filmu sa vy-šplhal na 2 mil. 400-tisíc złotých.Producentmi sú: Telewizja Polska,Canal +, Studio Perspektywa, APFa WFDiF vo Varšave. Tešíme sa napremiéru filmu koncom roka.

PAVOL BEDROŇFOTO: ARCHIWUM

Osamelosť dušía morálka súčasnostiN o v é f i l m y D o r o t y K ę d z i e r z a w s ke ja F e l i k s a F a l k a

Page 25: Monitor Polonijny 2005/07-08

Zaczęło się strajkami jeszcze w lipcu1980 roku. Chodziło o ceny mięsa, a do-kładniej o przesunięcie od 1 lipca niektó-rych gatunków tanich mięs i wędlin do gru-py towarów sprzedawanych po wyższychcenach, tak zwanych komercyjnych. Strajkiwybuchały w wielu fabrykach oddalonychod siebie o setki kilometrów. Strajkowanow Ursusie, Włocławku, Tczewie, Mielcui w innych miejscowościach, żądając wyco-fania podwyżki lub zwiększenia płac.Władze, obawiając się eskalacji sprzeciwu,przyjęły metodę szybkiego gaszenia straj-ków przez zaspokajanie żądań ekonomicz-nych. Wiadomości o tym, że poprzez strajkmożna otrzymać podwyżkę, docierała dokolejnych przedsiębiorstw i skłaniała ichzałogi do tej formy protestu.

Szybko okazało się, że ruch strajkowy,mający początkowo dość typowy i znanyjuż wcześniej scenariusz oraz charakter,jest jednak ruchem zupełnie innym.

Strajki na Lubelszczyźnie, zapoczątko-wane 8 lipca w Świdniku, już nie ogra-niczały się jedynie do żądań ekonomicz-nych. Lubelscy kolejarze żądali wyboru no-wej, niezależnej od dyrekcji rady związkówzawodowych. Na Lubelszczyźnie próbowa-no też stworzyć międzyzakładowy komitetstrajkowy. Strajk lubelski zakończył się po-rozumieniem, zawartym 19 lipca przez wi-cepremiera Mieczysława Jagielskiego.

W Stoczni Gdańskiej strajk rozpoczął się14 sierpnia. Od samego początku miał oncharakter ekonomiczno-polityczny, a jegobezpośrednią przyczyną było zwolnieniez pracy działającej w Wolnych ZwiązkachZawodowych Anny Waletynowicz. Inicjato-rami strajku byli działacze Wolnych Zwią-zków Zawodowych, którzy odegrali w nimzasadniczą rolę. W sierpniu ludzie byli jużbogatsi o doświadczenia lipca i to właśniew Gdańsku udało się przerwać stary rytm,według którego przebiegały dotąd strajki:podwyżka cen, protest, ustąpienie władz,

w konsekwencji – odwołanie strajku.Przerwanie tej logiki właśnie w Gdańskustało się możliwe, ponieważ tu stale żywebyły doświadczenia Grudnia 1970 rokui właśnie tu powstały w 1978 WolneZwiązki Zawodowe, w których KomitecieZałożycielskim byli m.in. Lech Wałęsa,Andrzej Gwiazda i Anna Walentynowicz,a także dzięki silnemu środowisku opozy-cyjnemu (Bogdan Borusewicz, Lech Bąd-kowski, Aleksander Hall, liberałowie), utrzy-mującemu kontakty z ośrodkami oporuw całej Polsce, a zwłaszcza z KomitetemObrony Robotników (KOR).

Ogromne znaczenie miało powołanie 16sierpnia w Gdańsku wspólnej reprezentacjistrajkujących załóg – MiędzyzakładowegoKomitetu Strajkowego, do którego prezy-dium wybrano Lecha Wałęsę jako przewod-niczącego oraz Andrzeja Gwiazdę i Bogda-na Lisa jako wiceprzewodniczących. Nastę-pnego dnia ułożono listę 21 postulatów,z których pierwszy zawierał żądanie przy-znania prawa do tworzenia niezależnych od

partii i pracodawców związków zawodo-wych. W dalszych żądano m.in. prawa dostrajku, wolności słowa i druku, zniesieniarepresji za przekonania. Większość postu-latów miała charakter roszczeniowy, aleczymś rewolucyjnie nowym był postulat nr 1,w którym domagano się zalegalizowania

niezależnych związków zawodowych,wzmocniony dwoma kolejnymi: prawem dostrajku i zagwarantowaniem wolności sło-wa, druku i publikacji.

W Stoczni Gdańskiej w czasie strajku pa-nowała wzorowa dyscyplina. Ważnym ele-mentem integrującym strajkujących stały sięsilne akcenty religijne, jak msze święte, krzy-że, modlitwy, portret Jana Pawła II na bramiestoczni i żywa pamięć o jego pielgrzymce.O narodowym i patriotycznym charakterzeruchu świadczyły biało-czerwone opaski i fla-gi narodowe. Od pierwszych godzin strajku-jący mieli swego niekwestionowanego przy-wódcę, którym był charyzmatyczny LechWałęsa. Historyk Andrzej Friszke ocenia, żegdański „MKS stał się nie tylko doraźnymkierownictwem strajku, ale również szerokąreprezentacją społeczną, organizatorem ży-cia codziennego, prawdziwą władzą samo-rządową strajkującego wielkiego miasta”.W czasie strajku gdańskiego rodziła się soli-darność robotników i inteligencji, która miałastać się fundamentem „Solidarności”.

25LIPIEC - SIERPIEŃ 2005

R ok 2005 to rok wielkich rocznic, z których dla najnowszej historiiPolski ta najważniejsza to 25. rocznica Sierpnia ’80. Ów Sierpień

1980 roku żyje w świecie symboli i legend. I niezależnie od tego, czynazwiemy go czasem wielkiego przełomu, czy polską rewolucją, jednojest pewne – wtedy w Polsce działa się historia, opisywana terazw światowych podręcznikach.

Sierpniem ’80Zaczęło sięSierpniem ’80

TO WARTO WIEDZIEĆ

FOTO

: ARC

HIW

UM

Page 26: Monitor Polonijny 2005/07-08

MONITOR POLONIJNY26

W dniu 18 sierpnia przerwała pracęStocznia Szczecińska i inne zakłady w tymmieście. I tu, wzorem Gdańska, utworzonoMiędzyzakładowy Komitet Strajkowy z Ma-rianem Jurczykiem na czele i sformułowanopodobną do gdańskiej listę żądań. Stopnioworobotniczy protest ogarniał kolejne miastaPolski centralnej i południowej.

Biuro Polityczne PZPR już 16 sierpnia po-wołało specjalny zespół, który pod prze-wodnictwem Stanisława Kani miał koordyno-wać działania zmierzające do likwidacji straj-ku. Były to przede wszystkim działania pro-pagandowe. Możliwości złamania strajku siłąnie brano pod uwagę. Do obu miast – Szcze-cina i Gdańska – wyjechali wysoko postawie-ni przedstawiciele kierownictwa PZPR.W Szczecinie negocjacje między MKS a ko-misją wicepremiera Barcikowskiego rozpo-częły się 21 sierpnia, a dwa dni później – 23sierpnia – w Gdańsku komisja wicepremieraJagielskiego rozpoczęła rozmowy z MKS re-prezentującym 388 zakładów pracy. Przy-wódcy strajku gdańskiego dysponowaliwsparciem powstałej przy MKS komisji eks-pertów (Tadeusz Mazowiecki, BronisławGeremek, Tadeusz Kowalik, Bohdan Cywiń-ski, Waldemar Kuczyński, Andrzej Wielowiej-ski i Jadwiga Staniszkis). Komisja ta gwa-rantowała konkretność rozmów i możliwieprecyzyjne zapisy porozumienia.

Rozmowy nie były łatwe, przywódcyPZPR nie chcieli spełnić robotniczych żądań,

ale też nie chcieli rozlewu krwi, a EdwardGierek odrzucił rady ambasadora radzieckie-go, by użyć przemocy. W Moskwie kierow-nictwo KPZR wyłoniło specjalną komisję, ma-jącą analizować wydarzenia w Polsce.

Tymczasem strajk się rozszerzał: 26 sierpnia ogarnął Wrocław, potemŁódź, Śląsk. W dniu 30 sierpnia strajko-wało 700 tys. ludzi w 700 zakładach naterenie 28 województw.

W tej sytuacji kierownictwo PZPR zde-cydowało o zawarciu porozumienia ze straj-kującymi. Była to decyzja suwerenna, pod-jęta bez zgody Moskwy.

W dniu 30 sierpnia Kazimierz Barcikow-ski podpisał porozumienie ze szczecińskimMKS, kończące strajk. Nazajutrz, 31 sierp-nia o godz. 16.40 w Stoczni GdańskiejLech Wałęsa i Mieczysław Jagielski podpi-sali uroczyście porozumienie, a bezpośred-nią transmisję telewizyjną tego historycz-nego faktu oglądała cała Polska.

W porozumieniu gdańskim zagwaranto-wano powstanie nowych, samorządnychzwiązków zawodowych przestrzegającychzasad Konstytucji PRL, uznano kierownicząrolę PZPR „w państwie” (co nie oznaczało, żew społeczeństwie), rząd zobowiązał się doposzanowania niezależności związków, zapo-wiedziano przygotowanie ustawy o związ-kach zawodowych, określającej m.in. warun-ki organizowania strajków, a także wniesie-nie do Sejmu projektu ustawy o cenzurze,

chroniącej interesy państwa. Władze zobo-wiązały się również do rewizji wyrokóww procesach sądowych i przywrócenia dopracy osób zwolnionych z przyczyn politycz-nych. Andrzej Friszke uważa, że podpisanieporozumień sierpniowych było zwycięstwemzaproponowanej przez KOR strategii: „Niepalcie komitetów, zakładajcie własne; nie wy-chodźcie ze strajkujących zakładów na ulice;zachowajcie solidarność, nie dajcie się po-dzielić; negocjujcie z kierownictwami zakła-dów, a ustalenia spisujcie w formalne umo-wy; nie rozwiązujcie komitetów po zakoń-czeniu strajku, gdyż muszą one nadal reprezen-tować załogę i pilnować realizacji porozumień”.

W dniu 10 listopada Sąd Najwyższy za-rejestrował Niezależny Samorządny ZwiązekZawodowy „Solidarność”. Rejestrację po-przedzał I Krajowy Zjazd Delegatów „Solidar-ności” w Gdańsku, na którym przyjęto dekla-rację programową związku. Na zjeździe tymuchwalono też „Posłanie do ludzi pracy Euro-py Wschodniej”, w którym m.in. czytamy:„Popieramy tych z was, którzy zdecydowalisię wejść na trudną drogę walki o wolny ruchzwiązkowy”. Ruch „Solidarności” szybko stałsię ruchem masowym (wiosną 1981 r. liczyłponad 9 mln. członków).

Sierpień ’80 i powstanie „Solidarności”obudziło w różnych grupach społecznych og-romną aktywność i wolę wyrwania się spodkontroli aparatu władzy.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

1. Zalegalizowanie niezależnych od partii i pracodawców związkówzawodowych.

2. Zagwarantowanie prawa do strajku.3. Przestrzeganie zagwarantowanego w Konstytucji PRL wolności

słowa, druku i publikacji.4. Przywrócenie do poprzednich praw ludzi zwolnionych z pracy po

strajkach w 1970 i 1976 i studentów wydalonych z uczelni zaprzekonania, zniesienie represji za przekonania.

5. Podanie w środkach masowego przekazu informacji o utworzeniuMKS oraz opublikowanie jego żądań.

6. Podjęcie realnych działań wyprowadzających kraj z kryzysu.7. Wypłacenie strajkującym zarobków za strajk, jak za urlop

wypoczynkowy, z funduszu Centralnej Rady ZwiązkówZawodowych (CRZZ).

8. Podniesienie zasadniczej płacy o 2 tys. zł.9. Zagwarantowanie wzrostu płac równolegle do wzrostu cen.10. Realizowanie pełnego zaopatrzenia rynku. Eksport wyłącznie

nadwyżek.

11. Zniesienie cen komercyjnych oraz sprzedaży za dewizy w tzw.eksporcie wewnętrznym.

12. Wprowadzenie zasady doboru kadry kierowniczej na zasadachkwalifikacji, a nie przynależności partyjnej, oraz zniesienieprzywilejów Milicji Obywatelskiej, Służby Bezpieczeństwai aparatu partyjnego.

13. Wprowadzenie bonów żywnościowych na mięso.14. Obniżenie wieku emerytalnego – dla kobiet do 50 lat, dla

mężczyzn do 55, lub zapewnienie emerytur po przepracowaniuw PRL 30 lat dla kobiet i 35 lat dla mężczyzn.

15. Zrównanie rent i emerytur „starego portfela”.16. Poprawienie warunków pracy służby zdrowia.17. Zapewnienie odpowiedniej ilości miejsc w żłobkach

i przedszkolach.18. Wprowadzenie płatnych 3-letnich urlopów wychowawczych.19. Skrócenie czasu oczekiwania na mieszkania.20. Podniesienie diety z 40 do 100 złotych i dodatku za rozłąkę.21. Wprowadzenie wszystkich wolnych sobót wolnych od pracy.

2 1 p o s t u l a t ó w M K S w G d a ń s k u , p r z y j ę t y c h 1 7 s i e r p n i a 1 9 8 0 r .

Page 27: Monitor Polonijny 2005/07-08

Z autorem książki i jej słowackim tłu-maczem ci, którzy ją przeczytali, orazpotencjalni czytelnicy spotkali się w czerw-cu w Instytucie Polskim w Bratysławie, byzgodnie stwierdzić, że takie kompendiumwiedzy potrzebne jest zarówno gadziom,jak i Cyganom.

Autor Nie bój się Cygana – Adam Bartosz– etnograf, cyganolog, dyrektor MuzeumOkręgowego w Tarnowie dobrze znany jestnie tylko etnografom słowackim, ale dziękiswym rozprawom, artykułom czy książkomo Romach cieszy się międzynarodową sła-wą. Jest też twórcą pierwszej w świecie sta-łej ekspozycji muzealnej „Historia i kulturaCyganów / Romów”, uważanej za stałe mu-zeum romskie. Jako nie-Rom uczestniczy ak-tywnie w ruchu jednoczącym międzynarodo-wą społeczność romską, bierze udział w kon-gresach i w tworzeniu organizacji romskich.W zakresie jego zainteresowań etnograficz-nych znajdują się też polska kultura ludowai problematyka mniejszości narodowych.Swej aktywności nie ogranicza do pisaniarozpraw czy książek, ale jest też pomysło-dawcą i autorem wielu wystaw polskich i za-granicznych, dotyczących mniejszości naro-dowych, szczególnie romskiej i żydowskiej.To wszystko jednak nie ukazuje w pełni dzia-łalności Adama Bartosza, promującego róż-norodność kulturową, przełamywanie stereo-typów w naszym myśleniu o „tym drugim,obcym”.

Ostatnia książka Bartosza Nie bój się Cy-gana – Na dara Romestar to doskonałe źró-dło wiedzy o Cyganach / Romach, potrzebnekażdemu z nas. Żyjemy w kraju, w którymmieszka od 300 do 400 tysięcy Romów, costanowi 9-10 proc. populacji Słowacji (dlaporównania: w Polsce żyje 30 tys. Romów,co oznacza 0,09 proc. populacji), a jakże ma-ło o nich wiemy. Warto więc tę wiedzę dopeł-nić, tym bardziej, że mamy ku temu dosko-nałą okazję, jaką jest lektura tego kompen-

dium. Kompendium przedstawiającego Cyga-nów życzliwie, ale przede wszystkim obiek-tywnie, bez taniego sentymentalizmu. Czyta-jąc je, dowiemy się, jak przodkowie Cyganóww X wieku wyruszyli w daleką drogę, byz Pendżabu dotrzeć na przełomie XIII-XIVwieku do Grecji, gdzie prawdopodobnieukształtowały się zręby ich kultury, a stąd ro-zejść się po całej Europie. Dowiemy się o ichhistorii na ziemiach polskich, o tym że pier-wszy opis Cyganów w literaturze polskiej po-chodzi z 1564 roku i że już w nim utrwalonezostały istniejące do dziś niektóre antycyga-ńskie stereotypy. Ale równocześnie autor po-

kazuje nam ich lu-strzane odbicia, czylistereotypy antyga-dziowskie. Bartosznie koncentruje się

jedynie na problematyce polskich Romów,zajmuje się Romami w całej Europie, a nawetw Ameryce. W zakresie jego zainteresowańznalazły się zarówno zwyczaje i obyczaje Ro-mów, np. związane z narodzinami, ślubamiczy pogrzebami, jak i zasady, czyli normy po-stępowania, których prawdziwy Rom winienprzestrzegać. Mowa w tym kompendiumo romskich dialektach, o języku i jego kody-fikacji, o stosunku do religii, ale także o po-dziale Romów i współczesnych przejawachintegracyjnych tej społeczności, o kształto-waniu się romskiego narodu. Niezwykle cie-kawe są te partie książki, które dotyczą re-lacji cygańsko-polskich

Autor nie omija też największej tragediiRomów w całej ich historii. W rozdzialeWprowadzili nas bramami, wypuścili komi-nami pisze o zagładzie Romów w czasie II wojny światowej, kiedy to w komorach ga-zowych i w inny sposób zamordowano 1-1,5miliona Cyganów, nie unika też opisów anty-cygańskich ekscesów w Europie w drugiejpołowie XX wieku, które wybuchały przypierwszej lepszej okazji.

Trudno w informacji o książce AdamaBartosza Nie bój się Cygana – Na dara Ro-mestar zasygnalizować całe bogactwo pro-blemów, które autor w niej prezentuje – jestto przecież kompendium wiedzy o Romach,a kompendium to zbiór podstawowych wia-domości, tym razem zbiór niezwykle bogaty.Zachęcając do lektury, pragnę rozwiać oba-wy czytelników: nie obawiajcie się, że ksią-żka jest suchym, naukowym wykładem. Bar-tosz, mający poważny dorobek naukowy,okazał się utalentowanym prozaikiem; poto-czysty język, anegdota nie są mu obce.

Znakomity etnolog Ludwik Stomma, profe-sor paryskiego uniwersytetu, we wstępie doksiążki pisze: „Wszystko, co obce, jest dzi-wne. To zaś, co jest dziwne, budzi fascynację,ale przede wszystkim lęk i negację”. Czy poprzeczytaniu książki Adama Bartosza przesta-niemy „bać się Cygana”? Prawdopodobnienie, byłoby to zbyt proste i łatwe, nasze lękibędziemy odrzucać jeszcze długo, ale możeod lektury tej książki warto ten proces zacząć.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

27LIPIEC - SIERPIEŃ 2005

BLIŻEJPOLSKIEJKSIĄŻKI

P.S. Polskim oryginałem dysponuje biblioteka Instytutu Polskiego, na-tomiast słowacki przekład można otrzymać np. za pośrednictwemwydawnictwa „Romani vodži”.

Nie bój się

Cygana

Na początku 2005 roku ukazało się w Polscedrugie, zmienione i rozszerzone wydanie książki

Adama Bartosza Nie bój się Cygana – Na dara Rome-star (Wydawnictwo „Pogranicze”, Sejny). Nie trzeba byłodługo czekać, a już mamy jej słowacki przekład(Wydawnictwo „Romani vodži”) pióra romskiego działaczaPetra Horvátha.

A D A M B A R T O S Z

FOTO

: ARC

HIW

UM

Page 28: Monitor Polonijny 2005/07-08

Mała wiejskastacyjka, jeden peron,dwa tory i trzy pociągi w ciągu dnia.

Rozpalone słońcem podkłady kolejowe mającharakterystyczny zapach smoły. Przypomina mi siędzieciństwo. Na peronie podróżni. Dzieci jadą nad wodę,baby na targ, a młodzież do hipermaketu w najbliższymmieście. Tylko ja jestem bez biletu. Chyba nigdzie niepojadę, choć nie jestem o tym przekonana. A możechciałabym usłyszeć coś, co pozwoli mi się zdecydować.

Ale co można powiedzieć, stojąc na peronie. Szarpanezdania i urwane słowa.

– Wyjedź... przecież wróciłabyś do domu...– Nie mogę... wierz mi, chcę, ale teraz nie...Nie wierzę, że oponuję właśnie jemu, facetowi ze snów.

Tyle lat się mijaliśmy, zawsze to nie był ten czas ani tomiejsce. A teraz zależy tylko ode mnie, czy odjadę burympodmiejskim pociągiem i zmienię kierunek swojegożycia. Dziesięć lat temu na pewno bym wsiadła. Z tymfacetem, nawet bez biletu do Orient Expresu.

– Nic nie stracisz, zaczniemy...– Nie potrafię, zrozum to teraz...Niby nic prostszego. Wsiadam i jadę. Ale nie potrafię

się zdecydować i zostawić za sobą kilku lat życia imałego ogrodu z krzywym trawnikiem... Może gdybyjeszcze raz spróbował mnie przekonać... może bymwsiadła. Nie zdążył. Odjechał. Pociągi na małychstacyjkach stoją zbyt krótko...

AGATA SASKA

MONITOR POLONIJNY28

N astał czas wakacji, urlopów, wypoczynku,czyli sezon ogórkowy. Nie będę więc

Państwa zamęczać różnymi zasadami popraw-nościowymi, dotyczącymi języka polskiego.Pogoda temu nie sprzyja – mam nadzieję, żeza oknami świeci słońce!

Większość z nas odwiedzi Polskę, a w związku z tym bę-dzie miała kontakt z żywą polszczyzną, która potrafi zasko-czyć. Już wcześniej pisałam o mieszaniu stylów w wypowie-dziach oficjalnych („Monitor Polonijny” 2/2005), zwłaszczao nadużywaniu odmiany potocznej. W tym numerze, waka-cyjnym, trochę o ciekawostkach z języka prasy, trudnej dokodyfikacji odmiany języka polskiego, niezapisanej w żad-nym ze znanych słowników, a przede wszystkim o grachjęzykowych, z którymi możemy zetknąć się w polskich in-formacjach prasowych, zwłaszcza w ich nagłówkach.

Dziennikarze uwielbiają bawić się językiem, w związkuz czym czytelnicy, chcący ich gry rozszyfrować, powinni byćoczytani, posiadać dozę inteligencji i znać polską rzeczywis-tość. Autorzy artykułów często bowiem odwołują się doutworów literackich, ich tytułów, jak również tytułów filmów,piosenek oraz różnego rodzaju frazeologizmów, modyfikującje według potrzeby (i poglądów politycznych) – żeby byłociekawiej i... śmieszniej. Wystarczy wziąć do ręki jakikolwiekpolski tygodnik, by się o tym przekonać.

OPOWIADANIEE K iedy przyjecha-łam na Słowację

swoim czerwonym ma-luchem, dziwiło mnie,że kierowcy fiatów126 pozdrawiają mnie,migając światłami. Przyzwyczaiłam się już douśmieszków, które wzbudzał mój samochód,czy do pytań niedowiarków, w jaki sposóbudało mi się wjechać na górę. Ale gesty kierow-ców były oznaką ciepła i życzliwości.

Podróżowałam, więc swoim „červenym autičkiem”, podzi-wiając ten piękny kraj, lecz pewnego dnia samochód mniezawiódł. Gdy podjeżdżałam pod górę, usłyszałam przeraźli-wy zgrzyt, nie byłam w stanie wbić jakiegokolwiek biegu.Mechanik z najbliższego warsztatu stwierdził, że padła póło-śka i niestety nie może naprawić auta, bo nie ma części.Zadzwoniłam do serwisu fiata, ale i tam nie potrafili mi po-móc. Załamałam ręce, w głowie huczały mi słowa znajo-mych, którzy ostrzegali mnie przed wyjazdem. Cóż, wzięłamksiążkę telefoniczną i po kolei wykręcałam numery warszta-

Niepoważnie (?)

ILUS

TRAC

JA:T

ADEU

SZ B

ŁOŃS

KI

Page 29: Monitor Polonijny 2005/07-08

29LIPIEC - SIERPIEŃ 2005

Mnie wpadło w ręce „Wprost”z 23.05.2005 r. (może nie naj-nowsze, ale zaległości prasowezwykle odrabiam z opóźnieniem),na okładce którego czytamy:Kwaśniewska bez barier. Komuś,kto nie zna polskich realiów, tennagłówek nic nie mówi, ale Polakwie, że znajdzie w środku infor-macje, związane z aferą, w którą wmieszanajest żona obecnego prezydenta RP i stworzo-na przez nią fundacją „Porozumienie bezBarier”. W środku (str. 7.) spotykamy tytułPZUJE POGRĄŻONE (zapis wg oryginału)i konia z rzędem temu, kto nie jest Polakiem,zna język polski i wie kim są PZUJE. Otóżkońcowe -UJE nawiązuje, niestety, do formyliczby mnogiej pewnego wulgaryzmu, zaśczęść początkowa dotyczy PZU, czyli (ktodziś pamięta, co oznacza ten skrót!)Państwowego Zakładu Ubezpieczeń, i kolej-nej polskiej afery. Na str. 9. po-jawia się nagłówek: Z „Wprost”do Putinokia, czyli do prezyden-ta Rosji Putina, którego nazwis-ko skontaminowano z imieniem

tytułowego bohatera książkiCarla Colodiego – kłamczuchemPinokiem. Dlaczego? W związkuz zachowaniem (tj. kłamstwami)tego pierwszego, czyli Putina,wobec Polski podczas obcho-dów 60. rocznicy zakończenia IIwojny światowej. W tym samymnumerze znajdziemy w tytułach

artykułów kilka odwołań do znanych filmów,np. na str. 30. Odmienne stany świadomości(reż. Ken Rusell, 1980) – tekst dotyczy nie-normalnych psychicznie zachowań polskichposłów, na str. 70. Gry uliczne (reż. KrzysztofKrauze, 1996) – artykuł o festiwalu filmówdokumentalnych i towarzyszących mu de-monstracjach neonazistów, na str. 100.Gwiezdne wojny wydawców (film GeorgaLucasa z 1977 r. to Gwiezdne wojny) – o pol-skim rynku książki, a na str. 102. ZemstaLucasa – o najnowszym filmie G. Lucasa

Zemsta Sithów. Z kolei w „Polityce”

z 21.05.2005 r. na str. 4. na-główek Który skrzywdziłeś(artykuł przedstawia raport

o doświadczeniach zagranicznych komisjiprawdy i pojednania) jest kalką tytułu wier-sza Czesława Miłosza, zaś na str. 22. na-zwa artykułu Powstanie w Ubekistanie(tekst o wydarzeniach Uzbekistanie, pozo-stającym pod rządami starego reżimu,stąd „ubekistan” – od UB), to parafraza ty-tułu książki dla dzieci Porwaniaw Tiutiurlistanie Wojciecha Żukrowskiego.W tym samym numerze (str. 21.) zamie-szczono tytuł Kieres ofiarny (treść dotyczyLeona Kieresa, prezesa IPN), który jestmodyfikacją frazeologizmu kozioł ofiarny.

Przykłady można mnożyć (łamy „Moni-tora” są jednak ograniczone), ale mamwrażenie, że i te wystarczą, abyście Pań-stwo, będąc w Polsce (i nie tylko w Pol-sce) i czytając polską prasę (i nie tylkoprasę), nie dali się zwariować. Nagłówkiprasowe wabią, są elementem reklamy,ale często to tylko gry językowe! I jeśli sąmądre, inteligentne i zabawne, to bawciesię Państwo, rozszyfrowując ich pocho-dzenie i zapoznając się z często poważny-mi artykułami prasowymi o niepoważnych(niekiedy) tytułach lub odwrotnie, bośmiech to zdrowie, a tego nigdy za wiele,zwłaszcza w porze wakacji.

MARIA MAGDALENA NOWAKOWSKA

tów samochodowych. W końcu ktoś powie-dział, że w Zwoleniu naprawiają maluchy. Tobyła moja ostatnia deska ratunku. Udało misię dodzwonić, głos w słuchawce potwierdziłtę informację, zastrzegł jednak, że naprawia-ją tylko auta członków „126 Fan Slovakia”.Moją natychmiastową reakcją było pytanie:jak mogę stać się członkiem tego klubu?Zapisanie się do fanklubu trwało parę se-kund, znajomi odholowali mnie na miejsce.

Powitał mnie prezes „126 Fan Slovakia” –Ľudovít Matuška. Od ręki zajęto się moimsamochodem. Mnie pan prezes zaprosił nakawę, opowiedział o działalności klubu, po-kazał stronę internetową (www.126fan.sk),kasety video z corocznych zlotów właścicie-li maluchów. Dowiedziałam się, że klub dzia-ła 6 lat, ma 1206 członków (niekoniecznietrzeba być posiadaczem malucha) nie tylkoze Słowacji, ale i z Niemiec, Austrii, Węgier,Szwecji, Holandii, Anglii, Czech i oczywiściez Polski. Już trzykrotnie został ustalony re-kord Guinnessa, ostatni w 2004 roku, kiedy

to 220 maluszków przejechało w kolumnie.Zostałam zaproszona na kolejny zjazd już na-szego klubu, na którym członkowie będąświętować międzynarodowy ślub DorottyDiosy, prezes węgierskiego 126 fanklubu,z Michałem Żurawskim, prezesem warszaw-skiego fanklubu. Pan Matuška zachęcał dowzięcia udziału w konkurencjach: sprint na400 m, wyścig pod górę, slalom, wjazd nagórę i zjazd z góry w tym samym czasie,cross, przeniesienie auta o 12,6 m, make-up126, wymiana kół na czas. Ale nie konkursysą ważne – twierdził Matuška – lecz dobrazabawa, spotkanie starych znajomych i dłu-gie nocne rozmowy o autach, które, jak mó-wił, mają prostą konstrukcję, dzięki czemu

można je samemu złożyć, naprawić, nie maproblemu z częściami, a przy tym można wy-kazać się swoją fantazją. Prezes posiada trzymaluchy – na każdą pogodę. Mnie zachwyciłżółty kabriolet z zaprojektowaną przez niegoautomatycznie otwieraną przyczepą, auto-alarmem, klaksonem z dźwiękiem z lat dwu-dziestych – idealny na zbliżające się wakacje.

Martin Matuška (syn prezesa) naprawiłmi samochód, na szczęście nie trzeba byłowymieniać półośki. Jako członek „126 FanSlovakia” nie muszę już się obawiać. W razieawarii dzwonię do warsztatu w Zwoleniu,mechanicy służą pomocą o każdej porze,mają części zamienne, panuje tu wręcz ro-dzinna atmosfera. Jedno mnie dziwi, że naj-większe zloty maluchów są właśnie tu, naSłowacji.

Jeżdżę więc dalej swoim maluszkiemi zwiedzam Słowację, ale teraz ja pozdra-wiam wszystkich kierowców 126 światłamii uśmiechem.

GABRIELA OLCHOWA

o poważnym (?) OKIENKOJĘZYKOWE

FOTO

: ARC

HIW

UM

Page 30: Monitor Polonijny 2005/07-08

MONITOR POLONIJNY30

W kolejnej opowieści z cyklu„Polsko-słowackie związki

historyczne” pragniemy przybli-żyć Czytelnikowi barwną postaćszlachcica węgierskiego, zapew-ne pochodzenia słowackiego,który jeden z epizodów swegobarwnego życia związał z Polską.

W roku 1790 ukazały sięw Londynie w języku francus-kim Pamiętniki MaurycegoAugusta hrabiego Beniowskie-go. Ich rękopis do dnia dzisiejs-zego znajduje się w BritishMuseum. Autor opisuje w nichswoje przygody do roku 1776.Zaznaczyć jednak trzeba, żewielokrotnie są to opowieścibałamutne czy wręcz nie-prawdziwe. Ten, „podróżniki awanturnik, słynny ze swychprzygód na lądach i morzach,błędny rycerz XVIII w.”, jak pi-sze o nim Teofil Emil Modelski,przemierzył wiele krajów: Wę-gry (Słowacja), Austrię, Litwę,Niemcy, Holandię, Polskę, Ruś,Rosję, Japonię, Chiny, Formozę(dziś Tajwan), Macau (koloniaportugalska), Francję, Bawarię,Stany Zjednoczone, Anglię,Brazylię, Madagaskar.

Mieczysław Lepecki, autorbiografii tego obieżyświata,twierdzi, że polskie korzenierodziny Beniowskiego sięgajączasów Władysława Łokietka.Podkreślając to, Lepecki przy-wołuje różne zdarzenia z życianaszego bohatera, mające po-twierdzać jego polskość, np. żeożenił się z polską szlachciankąze Spisza Zuzanną Heńską, na-zwisko Beniowski przyjął odswego stryja, do kongresu ame-rykańskiego w Filadelfii zwra-cał się jako Polak, tak też zezna-wał przed sądami rosyjskimi.Na okrętach, którymi dowo-

dził, miał podobno wywieszaćpolską banderę, a w podtytulepamiętników napisał: „Szlach-cic węgierski i polski”. Zrozu-miałe jest, że choćby i z tychwzględów również Węgrzyuważają go za swego ziomka.Natomiast w słowackim Vše-obecným encyklopedickýmslovníku Beniowski określanyjest mianem „uhorského šľa-chtica z Trnavy”. W wielu sło-wackich beletrystycznych(i nie tylko) publikacjach nazy-wa się go jedynym Słowakiem,który został obrany królem.

Drogi Czytelniku, przeczytajwięc, jak do tego doszło.

Nasz bohater urodził sięw miejscowości Vrbové w ko-

mitacie nitrzańskimw połowie XVIII w.W młodości pobierałnauki w Wiedniu,w kolegium jezuickimi szkole wojskowej.Jako 17-latek odziedzi-czył na Litwie majątekpo stryju, od któregoprzyjął nazwisko. W ro-ku 1768 zjawił sięwśród wojsk konfede-ratów barskich w Kra-kowie, którym zaofe-rował swoje służbyw walce zbrojnej prze-ciwko Rosji. Jednak za-warte w Pamiętnikachinformacje mówiące, iżdowodził oddziałamiliczącymi tysiące żoł-nierzy, nie znajdująpotwierdzenia w in-nych źródłach histo-rycznych. Pewne jest

jedynie, że znalazł się u bokuFranciszka Pułaskiego, później-szego bohatera wojny o nie-podległość Stanów Zjednoczo-nych, oraz że ranny dostał siędo niewoli rosyjskiej. Po ucie-czce przedostał się do Peter-sburga, został jednak ponow-nie aresztowany i zesłany naKamczatkę, dokąd dotarł, prze-mierzając całą Syberię. W cza-sie półrocznego pobytu na ze-słaniu zorganizował spisek,którego wynikiem był bunt, za-bicie komendanta garnizonui opanowanie miasta Bolszere-cka. Po wzięciu zakładnikówzajął wraz z kilkudziesięciomaskazańcami statek „ŚwiętyPiotr”, załadował zrabowanefutra i pieniądze i wypłynąłw kierunku południowym.

P O L S K O - S Ł O W A C K I E Z W I Ą Z K I H I S T O R Y C Z N E

Maurycy August hr. Beniowski(ur. 1741 lub 1746 – zm. 1786)

Page 31: Monitor Polonijny 2005/07-08

31LIPIEC - SIERPIEŃ 2005

Podczas kolejnych etapów żeg-lugi zatrzymywał się na Wy-spach Aleuckich (Kuryle),w Japonii i Formozie (dzisiej-szy Tajwan). W listopadzie1771 r. przybył do portugalskiejkolonii Macau na wybrzeżuChin. Pojawienie się tajemni-czej jednostki doprowadziło dopowstania wielu domysłówo niezwykłych odkryciach no-wych lądów i dróg morskichprzez egzotycznego kapitana.Imię Beniowskiego stało sięgłośne w ówczesnym świecie.Po spieniężeniu statku i jego ła-dunku przyszły władca Mada-gaskaru wyruszył do Francji,gdzie pierwszy minister kró-lewski przyjął go do służbyw randze pułkownika. Po ro-cznym pobycie nad Sekwanąotrzymał zadanie skolonizo-wania wyspy Madagaskar.Przybył tam w lutym 1774 r.Według współczesnych źródełfrancuskich Beniowskigospodarował na Mada-gaskarze jako guberna-tor przez dwa i pół roku,doprowadzając do ogrom-nych długów w skarbiefrancuskim. Zaspokoiłjednak swoje ambicjeosobiste i polityczne,zręcznie doprowadzającdo obwołania go przezmiejscowych władcówplemiennych „ampana-skabe”, czyli królembądź cesarzem wyspy.Był to kulminacyjny mo-ment w bujnym życiuBeniowskiego. Intere-sujące jest, że po po-wrocie do Paryżaw 1777 r. uzyskał tytułhrabiego, awansowałdo stopnia generała bry-gady, został odznaczonyOrderem ŚwiętegoLudwika i otrzymał do-żywotnią pensję.

Utraciwszy jednak zaufanieFrancji, Beniowski, „król Mada-gaskaru”, ofiarował swe służbycesarzowej Austrii Marii Tere-sie. Na przełomie 1778 i 1779 r.walczył bez powodzeniaw wojnie o tron bawarski. Od-trącony przez cesarza Austriiznalazł się w sierpniu 1779 r.w Ameryce, gdzie przebywałz przerwami (wyjazdy naWęgry i do Francji) do roku1782. W tym czasie próbowałstworzyć u boku Jerzego Wa-szyngtona i Benjamina Fran-klina legion wojskowy rekruto-wany z Niemiec. Po niepowo-dzeniu tego projektu powróciłdo pomysłu międzynarodowe-go handlu morskiego, któryprzedstawił na dworze kró-lewskim w Londynie w 1783 r.Nie uzyskawszy wsparcia dlaswych planów, rok później po-jawił się ponownie w StanachZjednoczonych. Tym razem za-

interesował Benjamina Frankli-na mirażem zdobycia Madagas-karu. Uzyskał fundusze od jed-nego z domów handlowychi na wynajętym statku z nielicz-ną załogą wyruszył do miejscaswego ziemskiego przeznacze-nia. Po drodze zawitał jeszczedo Brazylii, by w lipcu 1785 r.wylądować na ziemi malgas-kiej. Rozpoczął zbrojną walkęz wojskiem francuskim, którewcześniej opanowało wyspę.Tym razem jednak opuściło goszczęście. Gdy bronił wraz z gar-stką swych żołnierzy twierdzy,zabłąkana kula wystrzelonaz muszkietu przeszyła mu pierś.

Losy Maurycego Beniowskie-go dowodzą, że nie był on, jak-by tego chcieli Słowacy, Wę-grzy czy też Polacy, obywate-lem jednego z tych krajów, aleobywatelem świata.

Historia przygód MaurycegoBeniowskiego inspirowała wie-

lu polskich twórców,m.in. Juliusza Słowackie-go, czy też słowackiegopisarza Jozefa Nižňan-skiego do napisania dziełpoświęconych tej nietu-zinkowej postaci.

Przywoływany wyżejM. Lepecki podejrzewa,że błyskotliwa karieraBeniowskiego i rozległekontakty towarzyskiew wysokich sferach mo-gły wynikać z jego przy-należności do loży ma-sońskiej.

W związku z nadcho-dzącymi wakacjami za-chęcam wszystkich od-ważnych i żądnychprzygód Czytelników„Monitora Polonijnego”do podróżowania ślada-mi Beniowskiego i to nietylko palcem po mapie.

WOJCIECH BILIŃSKI

Page 32: Monitor Polonijny 2005/07-08

MONITOR POLONIJNY32

Czas wygłaszania toastów to momentpo zjedzeniu dania mięsnego, gdy podanyzostał deser i szampan. Jeśli szampana niepodajemy, toast możemy wznieść innymwinem, ale nie wódką. Nie powinno sięwznosić toastu, gdy podano danie gorące –potrawa stygnie i właśnie na niej, a nie nawygłaszanym toaście skupi się zaintereso-wanie gości.

Co innego, gdy podczasprzyjęcia wznieść toast chcąrównież inni jego uczestnicy,a nie tylko gospodarz i gośćhonorowy. Wtedy toasty po-winno się wznosić w przer-wach pomiędzy daniami. Jakopierwszy głos zabiera oczywi-ście gospodarz.

Gdy śniadanie lub obiad niesą urządzane w jakimś kon-kretnym celu, toastów się nie wygłasza, alegospodarz, pijąc pierwsze wino, wita gości,dziękuje im za przyjęcie zaproszenia i –w imieniu własnym i żony – życzy spędze-nia miłego wieczoru.

Jeśli w czasie przyjęcia toasty jednakmają miejsce, wówczas jako pierwszy za-biera głos gospodarz, na stojąco. Wita goś-ci, przede wszystkim honorowego i jegomałżonkę i wymienia ich z nazwiska. Witateż osoby towarzyszące gościowi honoro-wemu oraz te, które przybyły po raz pier-wszy, i pije za zdrowie gościa honorowego.

W toastach można wspomnieć nieco natemat wzajemnych stosunków z gościemlub państwem, które się reprezentuje.Można się odnieść do prowadzonych wła-śnie rozmów na różnych szczeblach, możnacytować fakty z własnego życia, anegdotyi wspomnienia. Najlepszy jednak toast, to...krótki toast.

Na wystąpienie gospodarza odpowiadagość honorowy, dziękując za zaproszeniei miłą atmosferę. On również może się usto-sunkować do wypowiedzi gospodarza, po-winien też wypić za zdrowie gospodarzy.Kieliszkiem trącamy się z najbliższymi są-siadami i tylko na uroczystych przyjęciach.

Powinny one być solidnie napełnione szam-panem lub winem, nie powinno być w nichresztek. Trącając się, trzymamy je za nóż-kę. Wygłaszając toast, starajmy się utrzy-mać kontakt ze wszystkimi, nie wpatrujmysię ani w jedną osobę, ani w jakiś, sobie tyl-ko wiadomy punkt na ścianie.

Sprawa staje się bardziej skomplikowa-na, gdy w grę wchodzą toasty polityczne.

Dotyczą ich bowiem zarównowszystkie powyżej wymienionezasady, jak również zasady do-datkowe. Jedną z nich jest np. przesłanie gościowi honoro-wemu przez stronę zapraszającą(przed przyjęciem) tekstu toastu,który wygłosi gospodarz, bygość miał czas przygotować od-powiedź. Toasty polityczne sądłuższe, wygłasza się je w języ-

ku znanym zarówno gospodarzowi, jaki gościowi, bądź w języku ojczystymz tłumaczeniem. Toast i odpowiedź powin-ny mieć mniej więcej jednakową długość.Toasty te są często odczytywane, gdyż po-tem drukuje je prasa. Przestrzega się przynich zasady wzajemności – jeśli gospodarzwznosi toast za rozwój przyjacielskich sto-sunków, odpowiedź gościa powinna ró-wnież dotyczyć przyjacielskich stosunków.

Można wznieść toast np. za pomyślnośćgłowy państwa, co powinno mieć odzeww podobnym toaście ze strony gościa. Alez tym ostrożnie! Trzeba mieć na uwadzezwyczaje panujące w danym kraju, np.w Danii toast za królową można wznieść tyl-ko w jej obecności.

Pamiętajmy też, że w czasie wygłasza-nia toastu przerywamy jedzenie, wszelkierozmowy i uważnie słuchamy, nie okazującw żaden sposób ani aprobaty, ani dezapro-baty. Kelnerzy w tym czasie nie powinniw żaden sposób przeszkadzać przemawia-jącemu i nie rozpraszać uwagi słucha-jących.

W OPARCIU O „PROTOKÓŁDYPLOMATYCZNY” E. PIETKIEWICZA

KATARZYNA KOSINIAK-KAMYSZ

W naszym miesięcznikuprzedstawialiśmy

w ubiegłym roku konsulageneralnego Słowacji w Krakowie,parę dni temu miałam możliwośćporozmawiać z konsulemhonorowym Słowacji w Szczeciniepanem Romanem Pomianowskim.

Być może ktoś z naszych sło-wackich czytelników zawita doSzczecina, warto więc wiedzieć,że na terenie województwa lu-buskiego i zachodniopomor-skiego urzęduje przedstawicielSłowacji.

Pan Roman Pomianowski jestPolakiem. W latach dziewięć-dziesiątych aktywnie współpra-cował z Hutą „Koszyce”, którakorzystała z usług portu w Szcze-cinie. Słowacki konsul honoro-wy, jak każdy inny konsul hono-

CC zasami w życiu nastanie takachwila, gdy trzeba podjąć po-

ważną decyzję – zamawiamykontener na śmieci. Ja wiem, wy-

Kontener

Dziś będzie o toastach w dyplomacjiT oasty to „strawa duchowa”, nieodłączny element śniadań

i obiadów, zwłaszcza tych uroczystych.

Dyplomacjai nie tylko

• S Ł O W A C K I E W Y D A R Z E N I A I

Page 33: Monitor Polonijny 2005/07-08

daje się, że jest to sprawa banal-na, wręcz przyziemna. Ale śmiecitrzeba się pozbyć. By sytuacja by-ła jasna, od razu wyjaśniam – za-mówienie takiego kontenera jeststosunkowo kosztowne. Działkajest duża, dom zbudowany, takżeodpadów dostatek. Podstawie-

nie kontenera – ogromnego i tro-chę zardzewiałego – przywita-łam z radością. Niestety radośćtrwała krótko – do momentu,gdy w kontenerze znalazłam cu-dze śmieci.

Okazuje się, że mieszkamwśród ludzi, którzy pozwalają

sobie wejść na cudzą działkęi spokojnie wyrzucać do czyje-goś osobistego kontenera starykomputer, plastikowe krzeseł-ko, dwie pary kaloszy, stareopony, a nawet przycięte róże.Co myśli o sobie Złodziej Prze-strzeni w Kontenerze, a co my-śli o nas? Że wykazał się niesa-mowitym sprytem, bo ktoś in-ny zapłaci za wywóz jego śmie-ci? A my w jego oczach jeste-śmy skończonymi naiwniaka-mi? Ktoś bezmyślnym i arogan-ckim zachowaniem zrobił wię-cej, niż na początku mogło sięwydawać. Na każdego sąsiadapatrzę jak na ewentualnego po-dejrzanego i zastanawiam się,czego (złego) mogę jeszczeoczekiwać. Także trzeba uwa-żać na takich Złodziei Prze-strzeni w Kontenerze, bo zacz-ną nam ograniczać inną, waż-niejszą przestrzeń – życiową.

MAJKA KADLEČEK

33LIPIEC - SIERPIEŃ 2005

rowy, nie pobiera opłat z tytułuusług, które oferuje. Jego pracapolega głównie na promowaniuSłowacji na terenie swojej aktyw-ności, współpracuje z Instytu-tem Słowackim w Warszawie, or-ganizuje wystawy, koncerty, po-maga w nawiązaniu kontaktówhandlowych. „Spacerując po Bra-tysławie, zauważyłem, że tutejszebiura podróży oferują główniewypoczynek na południu Euro-py” – mówi Pomianowski „Byćmoże warto byłoby nawiązaćwspółpracę właśnie ze Szcze-cinem i nadmorskimi biuramipodróży w Polsce, które mogąsporo zaoferować. Jestem w sta-nie pomóc w zorganizowaniuszkolenia żeglarskiego na wo-dach Bałtyku czy wodach przy-

brzeżnych“ – dodaje. Niedawnoza sprawą konsula Pomianow-skiego odbyła się w Szczeciniepromocja słowackich biur pod-róży.

Konsul honorowy angażuje sięteż w nagłych wypadkach w po-moc na rzecz obywateli Słowacji,którzy znaleźli się w kłopocie,będąc w okolicach Szczecina.„Kiedy ktoś znajdzie się w szpita-lu, areszcie, zostaje okradziony,wtedy interweniuję“ – wyjaśniakonsul. Słowacy rzadziej wybie-rają się na północ Polski. „Moi ko-ledzy, konsul Niemiec czy Danii,mają więcej interwencji“ – wyja-śnia Pomianowski.

Warto też wiedzieć, że mimosporej odległości od Słowacjiw Szczecinie mieszkają mieszane

małżeństwa, w sumie jest tamponad 30 Słowaków, a w szko-łach morskich studiują studencize Słowacji.

Kontakt na stronach interneto-wych www.ambasada-slowacji.pl

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

Konsul Honorowy RS w Szczecinie

P O L S K I E S P O S T R Z E Ż E N I A • S Ł O W A C K I E W Y D A R Z E N I A I P O L S K I E S P O S T R Z E Ż E N I A •IL

USTR

ACJA

:TAD

EUSZ

BŁO

ŃSKI

FOTO

: STA

NO S

TEHL

K

Page 34: Monitor Polonijny 2005/07-08

MONITOR POLONIJNY34

Ch ociaż tytuł artykułu mo-że się kojarzyć z tytu-

łem jakiegoś podręcznika doty-czącego pisania pracy dyplomo-wej, to w tym wypadku jest to tyl-ko pytanie retoryczne. Jednaknie było to jedyne pytanie, któredręczyło mnie i moją promotor-kę Nataszę podczas mojegoostatniego roku studiów. Wartochyba zacząć od początku...

Pytanie nr 1: Jaki wybrać temat?

Początki zawsze są trudne – po-wiedział ktoś bardzo mądry... i miałrację. Studenci innych specjalizacjimieli konkretne tematy, z którychmogli wybierać. Na polonistycemogliśmy o tym sami zdecydować.– Świetnie! – pomyślałam w pier-wszej chwili, bo nie należę do tychz nas (filologów), którzy lubią „teo-retyzować”. Wolę literaturę, kom-paratystykę, realia, móc rozma-wiać, a nie tylko „wkuwać” do gło-wy same obce słowa, które na okowyglądają i brzmią bardzo mądrze,ale w rzeczywistości (i dla biedne-go studenta) nie są najważniejsze.Chciałam napisać pracę, która była-by mi tematycznie bliska i która bybyła zrozumiała dla wszystkich.Moim celem było też jej praktycznewykorzystanie, więc w końcu zde-cydowałam się na temat Stosunkisłowacko-polskie po 1989 roku.Jednak decyzja ta nie była taka pro-sta, bo studiując na wydziale filolo-gicznym, musiałam udowodnić, że

temat jest „wystarczająco filologicz-ny”. Całe szczęście, że stała za mnąmoja kochana Natasza, która ani ra-zu nie podważyła mojego wyboru.

Pytanie nr 2: Od czego zacząć?

Teraz, kiedy już mam począteki wszystkie opisywane problemy zasobą, uśmiecham się, wspominającpierwsze miesiące pisania pracy.Podsumowując temat, od razu stwier-dziłam, że jest on za obszerny, więczrobiłam pierwsze ograniczenia.Poszłam do biblioteki, aby zrobić spisksiążek oraz artykułów na dany temati wyszło z tego łącznie prawie 500stron – powoli przestałam się uśmie-chać... Minęły ponad trzy miesiące, za-nim wszystko uporządkowałam we-dług tematu i daty, a to były tylko spi-sy, które tworzyły część załączników.Jeszcze stale nie miałam napisanegoani jednego słowa „czystej” pracy.

Pytanie nr 3: Mamoooo, gdziemamy „Monitory”?

Nie, to nie jest celowa reklamapewnego miesięcznika polonijne-go. Ale to właśnie „MonitorPolonijny” był dla mnie bezcennymźródłem informacji. Wyciągnęłamz szafy wszystkie numery i zaczęłosię długie przeglądanie, podkreśla-nie, przepisywanie. Niestety, w naj-bardziej nieodpowiednim momen-cie – miesiąc przed terminemukończenia pracy dyplomowej –złamałam sobie rękę. Wtedy dopie-

ro poczułam, co to jest prawdziwystres. Na dodatek moje ogranicze-nie tematu spowodowało, że tro-chę mi brakowało materiałów napotrzebnych 60 stron. Uśmiecha-łam się w ogóle kiedyś?

Dwa dni przed drukiem i wią-zaniem pracy nie wiedziałam już,jak mam na imię, ale zdążyłam.W ostatniej chwili, ale który stu-dent tego nie zna? Myślę, że udałomi się osiągnąć podstawowy cel,czyli napisać pracę, która nie jestteoretycznym, lecz praktycznymźródłem informacji o stosunkachmiędzy Słowacją a Polską po 1989roku. Temat ten, jak już wcześniejwspomniałam, jest bardzo obszer-ny, można by go rozwinąć czy uzu-pełnić, czeka tylko na chętnego...

VERONIKA STRAKOVÁ

Polonia w pracach magisterskichP rzedstawiamy Państwu na łamach „Monitora” wypowiedzi dwóch naszych rodaczek, które podjęły się

napisania prac magisterskich dotyczących życia Polaków na Słowacji. Obie panie, Majka Kadlečeki Veronika Straková, zajęły się tematami, które dotyczą nas bezpośrednio. Prace obroniły, a ich wysiłekzostał nagrodzony podczas specjalnej uroczystości wręczania dyplomów w ambasadzie RP w RS (patrz„Z naszego podwórka”). Z nami podzieliły się swoimi zarówno wspomnieniami dotyczącymi przygotowań,poszukiwań materiałów, jak i efektami swojej pracy.

Jak napisać pracę dyplomową?

FOTO

: MAŁ

GORZ

ATA

WOJ

CIES

ZYŃS

KA

Page 35: Monitor Polonijny 2005/07-08

35LIPIEC - SIERPIEŃ 2005

P ochodzę z Łodzi i pomaturze rozpoczęłam

studia na Wydziale Histo-ryczno-Filozoficznym Uni-wersytetu Łódzkiego. Jed-nak z powodu decyzjio przeprowadzce na Sło-wację nie udało mi się ichdokończyć.

W Bratysławie zaś mogłabymstudiować, niestety, jedynie jakostudent zagraniczny, który za roknauki musi płacić ok. 4500 USD.Z tego powodu zdecydowałam siępodjąć studia zaoczne w filii Uni-wersytetu Śląskiego w Cieszynie.Wybrałam pedagogikę ze specjali-zacją animacja społeczno-kultural-na. Po ciężkich pięciu latach udałomi się napisać pracę magisterską i,choć po terminie, ukończyć studiaz wynikiem „dobry plus”.

Pracę magisterską na tematAsymilacja mniejszości narodo-wej na przykładzie społecznościPolaków w stolicy Słowacji –Bratysławie pisałam pod kierun-kiem prof. dr hab. Haliny Rusek.

Co zdecydowało o wyborze te-matu pracy? Przede wszystkim

historyczna aktualność omawia-nego zagadnienia oraz dotych-czasowy brak opracowania do-tyczącego Polaków w Bratysła-wie. Celem pracy magisterskiejbyła analiza procesów i płasz-czyzn asymilacji, która opierałasię na badaniach przeprowadzo-nych w formie wywiadów. Bada-

nia te objęły zbiorowość Pola-ków żyjących w Bratysławie, któ-rzy w większości podjęli dobro-wolną decyzję o emigracji. Ichwyjazd z Polski był najczęściejkonsekwencją wyboru partnerażyciowego, w nielicznych przy-padkach splotu wydarzeń histo-rycznych lub związany z działal-nością gospodarczą.

Na podstawie przeprowadzo-nych badań stwierdziłam, iżw przypadku omawianej spo-łeczności nastąpiła asymilacjaobywatelska oraz częściowa asy-milacja na płaszczyźnie kulturo-wej i osobowościowej.

Procesy asymilacyjne przebie-gają, ponieważ członkowie bada-nej społeczności znaleźli się w sy-tuacji życiowej, która wymaga na-bycia pewnych zachowań unifi-kujących z narodem większościo-wym (np. umiejętności języko-wych). Proces asymilacji w sferzespołecznej powodują czynnikizewnętrzne i potrzeba pełnegouczestnictwa w społeczeństwie.Moi respondenci nie mieli i niemają wyboru – muszą zaakcepto-wać wymogi administracyjnepaństwa przyjmującego, wyma-gania obowiązujące na rynkupracy, posiąść wiedzę o wydarze-niach politycznych i gospodar-

czych kraju, w którym przebywa-ją, wreszcie zabezpieczyć potom-stwu adekwatne możliwościkształcenia i życia w państwieprzyjmującym. Dlatego też asymi-lacja na płaszczyźnie społeczneji częściowo kulturalnej jest nieu-nikniona i konieczna.

Asymilacja na płaszczyźnie kul-turowej i osobowościowej jestkwestią dobrowolną i indywidu-alną. Zakres i natężenie procesuasymilacji w tych zakresach mo-gą być przez respondentów re-gulowane. Za krok ku asymilacjimożna uznać swobodne korzy-stanie z języka słowackiegow kontekście problemowegojęzyka polskiego. Jednakże obec-ność elementów tradycji pol-skiej, chociażby w zakresie zwy-czajów świątecznych i kulinar-nych, zadeklarowanych przezwszystkich respondentów, świad-czy o trwałych więzach z państ-wem macierzystym. Kontynu-acja pewnych zachowań w sfe-rze kultury, również takich, jaknp. zachowanie polskiego na-zwiska, jest wyrazem wewnętrz-nej potrzeby danej jednostki.

Świadomość własnej tożsamo-ści narodowej, nieodcinanie sięod kultury polskiej oraz administ-racyjny, towarzyski, rodzinny czyemocjonalny związek z Polskąprzy równoczesnym pełnym za-istnienu w państwie słowackimpozwalają przypuszczać, iż bada-ną społeczność stanowią ludzie,którzy, tworząc małżeństwa mie-szane, stali się łącznikami pomię-dzy państwami i ich kulturami.

,,Właśnie takich ludzi światpotrzebuje jako pośredników,abyśmy nauczyli się żyć w poko-ju, ludzi, których zrozumieniedwóch kultur i języków wynikaz ich wnętrza. Tacy ludzie są lu-dźmi przyszłości w naszych naj-bardziej optymistycznych ma-rzeniach”.

MAJKA KADLEČEK

Asymilacjanieuniknionai konieczna

Page 36: Monitor Polonijny 2005/07-08

36

Z inicjatywy Ambasa-dy RP w Bratysławie,

Wydziału Konsularnegooraz Szkolnego PunktuKonsultacyjnego przy Am-basadzie RP w Bratysła-wie w dniu 21. 06. 2005 r.odbył się finał konkursupoświęconego Ojcu Świę-temu Janowi Pawłowi II.W eliminacjach, przeprowa-dzonych korespondencyj-nie w maju br., wzięło udział 250 słowac-kich uczniów z 50 szkół z całego kraju.

W ostatecznej rozgrywce spotkało się40 uczestników. Pytania dotyczyły życiai nauczania Papieża-Polaka oraz jego piel-grzymek na Słowację. Wiele pytań zwią-zanych było także z błogosławionymii świętymi słowackimi, których Jan PawełII wyniósł na ołtarze.

Młodzież wykazała się imponującą wie-dzą. Do ścisłej rozgrywki awansowało 10młodych ludzi, którzy uzyskali maksymal-ną liczbę punktów w bardzo trudnym te-

ście pisemnym. Główną nagrodę – przelotdo Rzymu dla zwycięzcy i opiekuna, któryufundował SKY EUROPE, oraz 5-dniowypobyt w Wiecznym Mieście, ofiarowanyprzez Dom Polski im. Jana Pawła II w Rzy-mie, wręczył Ksiądz Arcybiskup HenrykJózef Nowacki, Nuncjusz Apostolski naSłowacji. Nagrodę tę zdobyła TeréziaKarpielová z Gimnazjum św. Cyryla i Meto-dego w Humennym. Fundatorem II nagro-dy – weekendowego pobytu w Krakowiedla dwóch osób – był Ambasador RP naSłowacji Zenon Kosiniak-Kamysz, który ot-

worzył konkurs w siedzi-bie Instytutu Polskiegow Bratysławie. Do Krako-wa pojedzie Ivona Marku-seková z Gimnazjum im.M. Hattaly w Trstenej.Trzecią nagrodę, ufundo-waną przez prezesa pol-skiej Katolickiej AgencjiInformacyjnej – wyjazd doGniezna – wręczył ks. Sta-nisław Ługowski, który ja-

ko korespondent Radia Watykańskiegojeszcze tego samego dnia przekazał relac-ję z konkursu na jego falach. W zjeździegnieźnieńskim weźmie udział KatarínaPrašková ze szkoły podstawowej w Lip-towskiej Tepliczce. Każdy z uczestnikówfinału otrzymał prezenty związane z osobąJana Pawła II i Polską.

Wielką niespodzianką dla finalistówi ich opiekunów była obecność NuncjuszaHenryka Józefa Nowackiego, który z oj-cowską dobrocią długo opowiadał mło-dzieży słowackiej o swojej wieloletniej pra-

Polska szkoła w Bratysławie majuż dwa lata. W sobotę 25

czerwca uczniowie przybyli doniej nie na lekcje, ale aby odebraćświadectwa, identyczne z tymi,jakie otrzymują ich koledzy i ko-

leżanki w Polsce. Na ich twarzachbyło widać radość – większośćmiała oceny, których nie trzebasię wstydzić, no i zaczęły się wa-kacje – ale i smutek; ze szkołą żeg-nała się polonistka Lidia Śliwa,

która wraz z rodziną wraca doPolski, do Szczecina. Mieszaneuczucia miało i trzech pierw-szych absolwentów liceum ogól-nokształcącego; już jesienią roz-poczną samodzielne studia nawyższych uczelniach, niektórzyw Polsce, z dala od rodziców i do-tychczasowych znajomych.

Okazało się, że ta niewielkaszkoła ma spore sukcesy, o czymświadczyły wręczone podczasuroczystości zakończenia rokuszkolnego nagrody za udział jejuczniów w licznych konkursach;i to nie tylko organizowanych naSłowacji, ale także w Polsce.

Nie zabrakło nagrody i dlaNikoli Lehotskiej, która mimosporej odległości do szkoły (na za-jęcia do Bratysławy przyjeżdżałaspod Preszowa), nie miała ani jed-nej godziny opuszczonych zajęć!!!

Dyplom z podziękowaniami zapomoc i wsparcie dla działalno-

Konkurs wiedzy o życiu i nauczaniu Jana Pawła II

I znów wakacje!

FOTO

: DAR

EK W

IECZ

OREK

FOTO

: DAR

EK W

IECZ

OREK

MONITOR POLONIJNY

Page 37: Monitor Polonijny 2005/07-08

37

UWAGA STUDENCI!!!Fundacja SEMPER POLONIA oferuje

stypendia dla studentów pochodzeniapolskiego, którzy studiują na słowackichuniwersytetach i szkołach wyższych.Stypendium przyznawane jest studentomwszystkich kierunków studiów i uczelni.

Studenci, którzy już kiedyś otrzymaliww. stypendium, winni złożyć podaniez prośbą o przedłużenie, raport o działal-ności, potwierdzenie zaliczenia semestruwraz z listą uzyskanych ocen oraz ksero-kopię paszportu.

Maturzyści, przyjęci na studia i ubie-gający się po raz pierwszy o przyznaniestypendium, powinni złożyć wnioseko przyznanie stypendium, zaświadczeniez uczelni o podjęciu nauki na studiachwyższych, poświadczoną kopię świa-

dectwa maturalnego wraz z wykazemocen za ostatni rok nauki w szkole śred-niej oraz kserokopię paszportu. Studenci,którzy po raz pierwszy zamierzają wnios-kować o przyznanie stypendium, winnidostarczyć wniosek, zaświadczeniez uczelni potwierdzające zakończenieostatniego semestru wraz ze średniąocen, zaświadczenie z uczelni o pobiera-niu stypendium w ostatnim roku naukioraz kserokopię paszportu. Wszystkiedokumenty słowackie powinny zostaćprzetłumaczone na język polski.

Dokumenty należy złożyć osobiściew Wydziale Konsularnym Ambasady RPdo 10 września 2005 r. Informacje o wa-runkach można uzyskać w AmbasadzieRP pod nr. tel. 02/54412422 lub na stro-nie www.polskevelvyslanectvo.sk

Firma z Polski Zakład Pro-dukcji Odzieży

„Eldorado“ zatrudniprzedstawiciela handlo-wego na teren Słowacji.Zainteresowane osoby

prosimy o kontakt:tel. +48 608 03 22 43 ,p. Dorota Rochnińska, www.eldorado-moda.com.pl

Firma polska poszukuje na terenie Słowacji swojegoprzedstawiciela – na zasadach wyłączności – dodystrybucji ekologicznego środka czyszczącegoo nazwie UNIWERSALNY KAMIEŃ. Oczekujezgłaszania się osób operatywnych, planującychotworzyć własny biznes. Informacje o produkciemożna znaleźć na stronie www.universalstein.com.Osoby zainteresowane prosimy o kontakt pod nr. tel.+48/58/ 345 35 99 lub +48/600 503 010; adres:BeDeKa RADA, ul. Rabatki 9, 80-299 Gdańsk

Państwu Żuk-Olszewskim serdeczne życzeniaz okazji urodzin syna Mateusza Maksymilianaskłada Klub Polski Region Nitra .

Redakcja Monitora Polonijnego składa podzię-kowanie za opiekę konsularną i współpracęprzy tworzeniu naszego pisma panu Andrze-jowi Kalinowskiemu, który kończy swoją misjędyplomatyczną na Słowacji.

Z okazji pięknych 70. urodzinżyczenia zdrowia, wielu rados-nych i szczęśliwych lat życia, speł-nienia i tych najskrytszych marzeńoraz niegasnącego optymizmudrogiemu jubilatowi – JožkoviŠpačkovi – życzą przyjaciele z KPw Trenczynie oraz pozostaliczłonkowie KP Środkowe Poważe

cy u boku Papieża, o pracowitości JanaPawła II oraz jego oddaniu sprawom in-nych ludzi. To wzruszające spotkanie z za-stępcą Ojca Świętego na Słowacji zakoń-czyły wspólne zdjęcia, modlitwa i odśpie-wanie słowackiego hymnu papieskiego.

Nuncjusz Apostolski rozdał wszystkimuczestnikom konkursu religijne podarki(zdjęcia Jana Pawla II i medaliki), błogo-sławił młodym ludziom i rozdawał auto-grafy.

Odmłodzony w ten sposób InstytutPolski zamienił się na kilka godzin w pra-cowite, pełne radości i entuzjazmu spotka-nie młodych, z którego nasz Papież napewno by się cieszył.

IRENA I WOJCIECH BILIŃSCY

ści szkoły otrzymał płk WojciechKlimas, zastępca dowódcy cze-sko-polsko-słowackiej brygadyw Topolczanach. Pan pułkowniknie pozostał dłużny: kierownikszkoły dr Irena Malec-Bilińskaotrzymała wojskowe odznacze-nie, które noszą na swoich mun-durach oficerowie właśnie tejbrygady.

Na koniec zrobiliśmy sobie„rodzinne” zdjęcie i… rozpoczęłysię wakacje. Uczniowie tej szkoływrócą do swoich ławek 18 wrze-śnia.

dw

MASÁŽ V CENTRE BRATISLAVY! Pomôžeme vám zmierniť a odstrániť vašutelesnú i duševnú únavu použitím príjemnej shiatsu masáže v pravej japonskejatmosfére so šálkou zeleného čaju. Každý deň 11:00 - 21:00 hod. Štúdio tatami -Masahiko Shiraki Laurinská ulica 9, Bratislava. Telefón: +421 (0)905 483 558,+421 (0)907 175 731, [email protected]żdy czytelnik Monitora Polonijnego, który w miesiącach lipiec-sierpień zamówimasaż, po okazaniu letniego numeru MP otrzyma 10% zniżki.

• W Y D Z I A Ł K O N S U L A R N Y I N F O R M U J E •

• O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A •

• Ż Y C Z E N I A • Ż Y C Z E N I A • Ż Y C Z E N I A • Ż Y C Z E N I A •

FOTO

: DAR

EK W

IECZ

OREK

FOTO

: DAR

EK W

IECZ

OREK

LIPIEC - SIERPIEŃ 2005

Page 38: Monitor Polonijny 2005/07-08

MONITOR POLONIJNY38

M asahiko pracował jako dziennikarzw japońskim czasopiśmie poświęco-

nym podróżowaniu. Jego specjalnościąbyły artykuły na temat egzotycznych kra-jów, więc pewnie nigdy by nie przy-puszczał, że ktoś go zapyta o jego re-fleksje na temat Polski, tym bardziej, żeprzez prawie 40 lat swojego życia byłw Europie raz – w Anglii. Ale, jak to w ży-ciu bywa, los płata figle. Masahiko za-mieszkał w Bratysławie, ponieważ kilkalat temu, będąc w Australii, poznał wspa-niałą Słowaczkę – aktorkę Olgę Belešovą.

Prawie trzy lata temu się pobrali, a Masa-hiko rozpoczął nowe życie w zupełnie in-nym kulturowo kraju. O jego spostrzeże-niach, przemyśleniach, rozczarowaniachi radościach możemy się dowiedzieć, czyta-jąc jego refleksje publikowane w każdą so-botę w weekendowym dodatkudziennika „Sme”. Przygotowującten artykuł, przejrzałam prawie140 archiwalnych artykułów, któ-re napisał Masahiko. Dowiedzia-łam się z nich wielu ciekawych rzeczy: jakwygląda życie Japończyków w porównaniuz życiem Słowaków, jaką herbatę, tzw. zie-loną, kupujemy w tutejszych sklepach, my-śląc, że to oryginał, co jedzą Japończycy,jak się przemieszczają, czyli o podróżachna dwóch kółkach, jak skomplikowane jestwywożenie śmieci w Tokio itd. Jego uwagi,dotyczące stawiania pierwszych kroków naSłowacji, przypominały mi trochę sytuacjękażdego z nas, kiedy to szukaliśmy swoje-go miejsca po przeprowadzce do tego kra-ju. Dzięki temu Masahiko od razu stał mi siębliski i choć jego przeskoku kulturowegonie da się porównywać z naszym, chyba ła-twiejszym, bo uwarunkowanym słowiańskąbliskością, to jednak… Dziś, po prawietrzech latach pobytu „naszego“ Japończy-ka na Słowacji możemy podziwiać go za to,że znalazł tu swoje miejsce: pisze artykuły(najpierw po angielsku, potem razem z żo-ną tłumaczą je na słowacki), gra w teatrze(m.in. w „GUnaGU” i w „Astorce”), jest teżmasażystą.

Kiedy w naszym polsko-słowackim do-mu gościliśmy tę słowacko-japońską parę,byłam ciekawa, jakie będą jego spostrzeże-nia dotyczące Polski i Polaków.

„Jechaliśmy do Polski samochodem

z moim japońskim kolegą – dziennikarzem,który mnie odwiedził w Bratysławie” – wspo-mina Masahiko. „Na szczycie gór, gdzieprzekraczaliśmy granicę, ujrzeliśmy Polskę.Zupełnie inny kraj. Od razu poczułem zmia-nę. Inne oznaczenia dróg, dokładne tablice,precyzyjne informacje turystyczne i ludzie,mówiący w różnych językach”. Masahikoodwiedził Kraków – najbardziej reprezenta-cyjne miasto i chyba najlepiej przygotowa-ne pod względem turystycznym i stąd, byćmoże, jego oceny są tak łaskawe dla nasPolaków.

Poinformował mnie, że w oczach Japoń-czyków Polska, spośród krajów słowiań-skich, zajmuje szczególne miejsce – jestnajbardziej znana i dobrze postrzegana.Polska jest im bliska i często u nich obecnadzięki prezentacjom zespołów ludowych:„Wielu artystów z Polski przyjeżdża doJaponii, prezentują twórczość ludową, folk-lor. To podobne tańce do słowackich, któretam nie są jednak znane. Polacy chyba le-piej potrafią się wypromować“.

Przeciętny Japończyk zna takie nazwis-ka (a co ważne, kojarzy je z Polską), jakLech Wałęsa, Fryderyk Chopin, papież JanPaweł II, Maria Skłodowska-Curie. „Mojepierwsze skojarzenie z Polską to muzyka

poważna, muzyka fortepianowa“ – twierdziMasahiko.

„Z wizyt Polaków w Japonii wiemy, żePolacy lubią japońską kulturę, więc czuje-my się sobie bliscy. Mam też wrażenie, żeoni rozumieją naszą filozofię“ – wyjaśnia.„Polska jest bardziej znana, ponieważ ma-my o niej sporo informacji, a ci, którzy in-teresują się historią, architekturą, planująpodróże do Polski. Poza tym czujemyz Wami pewną bliskość historyczną – II woj-na światowa przyniosła i Polakom, i Japoń-czykom wiele strat i zniszczeń“. Japończy-cy są znanymi turystami, często ich widzi-my w uliczkach różnych miast, a jak siędowiedziałam od mojego rozmówcy, onichętnie zwiedzają miejsca na podstawiemap, wyznaczonych przez listę światowegodziedzictwa UNESCO. Stąd zapewne obec-

ność Japończyków przede wszyst-kim w Krakowie.

Masahiko docenił też dobrą polskąobsługę: „Wszyscy byli uśmiechnięci,widziałem, że zależy im na kliencie,

nie załatwiali spraw byle szybko, byle sięmnie pozbyć”. Nasz bohater po kilku latachpobytu na Słowacji nauczył się już trochęjęzyka słowackiego i wciąż nie może wyjśćz podziwu, że może się nim porozumiewaćnp. w Czechach. Będąc w Polsce, też spró-bował szczęścia. „Pytałem przechodniów naulicach Krakowa, czy mówią po angielsku?Nie. Po niemiecku? Nie. Po słowacku? Bylizaciekawieni, skąd Japończyk, spacerującypo Krakowie, zna język słowacki. Oczywi-ście nie wszyscy mnie rozumieli, ale potemznalazłem i takich, z którymi dogadałem siępo słowacku. Byłem zaskoczony“.

Masahiko nigdy wcześniej nie spotkałw swoim życiu Polaków, daleki jest więc odocen i porównań. „Dla mnie Czesi, Słowacy,Ukraińcy, Białorusini to Słowianie, jedyniePolacy są bardziej charakterystyczni, to in-dywidualności, które wyróżniają się z dużejgrupy Słowian – wyjaśnia – ale to są infor-macje, którymi dysponowałem, zanim sięprzeprowadziłem na Słowację. Dziś nie oce-niam Polski jako kraju lepszego od Sło-wacji. Słowacja to moja druga ojczyzna, tuzdecydowałem się zamieszkać. Nie mogęporównywać Słowacji z Polską, tak jak Wynie możecie porównywać Chin z Japonią“.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

P O L S K AOczami słowackich dziennikarzy

...Ale trochę inaczej niż zwykle.Tym razem przedstawimywspomnienia z pobytu w Pol-sce mieszkającego na Słowacjii piszącego do słowackiegodziennika „Sme” – Japończyka– Masahiko Shiraki.

Polacy wyróżniają sięz dużej grupy Słowian

Page 39: Monitor Polonijny 2005/07-08

39

L ato na pewno kojarzy się Wam z basenem,jeziorami i morzem, krótko mówiąc – po

prostu z pływaniem. Umiecie pływać! Ktośumie pływać kraulem, ktoś inny żabką,motylkiem lub na plecach, a JA PŁYWAM POWARSZAWSKU!!! Słyszeliście już o takim stylupływackim? Jest naprawdę specjalny i wyjątkowy. Co prawda sprawdza się raczej nawodach zdecydowanie płytkich. Nie potraficie sobie wyobrazić, jak może wyglądać pływanietakim stylem? Jeśli jesteście ciekawi, wytrzymajcie. Odpowiedź znajdziecie na tej stronie.

Czy Wam udałoby się zdać egzamin na kartę pływacką?

Wierzę, że tak. Ale by kąpać się bezpiecznie, oprócz

umiejętności pływackich potrzebna jest rozwaga

i przestrzegania pewnych zasad:

• kąpać się pod dozorem osoby dorosłej, która umie pływać,

• kąpać się w miejscach do tego przeznaczonych,

• respektować flagi informacyjne na kąpieliskach publicznych:

flaga w kolorze białym – kąpiel dozwolona,

flaga w kolorze czarnym – kąpiel zabroniona!!!

• nie skakać do nieznanych zbiorników wodnych,

• nie wrzucać ani nie wpychać nikogo do wody,

• znać podstawowe techniki ratownicze w przypadku

topienia się.

Jeśli zdecydujecie się przestrzegać tych zasad, możecie wyruszyć.Kostiumy na siebie, czepki na głowy i... hurrra! do najbliższego basenu!!!

Odpo

wie

dź n

a py

tani

e: P

ływ

anie

,,po

war

szaw

sku”

czy

li pu

pą p

o pi

asku

!

W Polsce, by np. wypożyczyć rower wodny albo łódkę,

chcąc na nich popływać, trzeba być posiadaczem karty

pływackiej. Dokument ten potwierdza posiadanie

wystarczających umiejętności pływackich. Podczas

egzaminu na kartę pływacką wymagane jest:

• przepłynięcie w wodzie stojącej 200 metrów w dowolny

sposób i w dowolnym czasie, w tym przynajmniej 50 metrów

na plecach, albo przepłynięcie z prądem wody 400 metrów

w dowolnym czasie i w dowolny sposób, w tym przynajmniej

100 metrów na plecach,

• wykonanie skoku do wody z wysokości co najmniej 0,7 metra,

• przepłynięcie pod lustrem wody przynajmniej 5 metrów

w wodzie stojącej lub 15 metrów z prądem wody - start z wody.

STRONĘ OPRACOWAŁA MAJKA KADLEČEK

Jeśli zdecydujecie się przestrzegać tych zasad, możecie wyruszyć.Kostiumy na siebie, czepki na głowy i... hurrra! do najbliższego basenu!!!

Odpo

wie

dź n

a py

tani

e: P

ływ

anie

,,po

war

szaw

sku”

czy

li pu

pą p

o pi

asku

!

Page 40: Monitor Polonijny 2005/07-08

Ryba w sosie koperkowymSKŁADNIKI: węgorz, włoszczyzna bez kapusty, cebula Z ryby ściągnąć skórę, a następnie opłukać i posolić. Włoszczyznę z przekrojoną na pół cebulą,listkiem laurowym i zielem angielskim zalać zimną wodą i gotować przez około pół godziny. Dowrzącego wywaru włożyć rybę i na małym ogniu gotować około 30 min. Ugotowaną pokroić na porcjei zalać gorącym sosem koperkowym.

Sos koperkowySKŁADNIKI: 4 łyżki drobno pokrojonego koperku, 4 dag mąki, pół szklanki śmietany, łyżeczka masła, sólWywar z ryby przecedzić. Mąkę rozprowadzić kilkoma łyżkami wody, połączyć z wywaremi zagotować. Na końcu dodać koperek ze śmietaną i masło.

DLA SMAKOSZY

Napój pietruszkowydr. BukovskiegoSKŁADNIKI: pęczek natki pietruszki,woda, sok z połowy cytryny, łyżeczkamioduKońcówką rozdrabniającą mikserarozetrzeć natkę z wodą. Przecedzići osłodzić miodem, dodać sokcytrynowy. Podawać chłodzone.

Zabrzmi to może dramatycznie, ale w moim życiupojawił się mur. Wprawdzie wcale nie chciałamo nim pisać, lecz... Stało się. Z okna mojej kuchniwidzę betonowy, powiem wprost, ohydny mur. Jużbędzie tam zawsze i na wieki... Ale zacznę odpoczątku. Zastanawiając się nad rolą koperkui pietruszki we współczesnej kuchni (tak, tak, tobardzo poważna kwestia), zaczęłam wyszukiwaćodpowiednie porównania, takie jak: koperek jestjak kropka nad „i”, jak korek do butelki, jakśmietanka do kawy, jak lukier na pączku, jak płotwokół domu... całkiem trafnie.

Tymczasem przed moim oknem pojawił się – płotz betonu. Nie, płotem nie można go nazwać. To jestmur cmentarny, ogrodzenie twierdzy, przeszkodadla komandosów i nie wiem co jeszcze w jednym.Zastawiam się nad tym, czy wysokość murówwokół domów jest adekwatna do wysokości kontich właścicieli albo czy, gdy ktoś posiada więcej,tym bardziej się boi. Chyba tak. Ale koperek

i pietruszka są dostępne dlawszystkich, a życie z nimi

jest piękniejsze i smacz-niejsze, nawet po tej

stronie muru.

P.S. Po pierwsze:mur berlińskizostał zburzony,mur chiński sięsypie, a murw strefie Gazynigdy nie będziedokończony –mury nie mająprzyszłości... A podrugie, ZUPEŁNIEPRZYPADKOWOodkryłam, że gdy stanę nastole w kuchni, to i takwidzę, co się dzieje za murem...

MAJKA KADLEČEK ZA MIESIĄC: JESIENNY SMUTEK EGZYSTENCJALNY – CO Z NIM?MAJKA KADLEČEK ZA MIESIĄC: JESIENNY SMUTEK EGZYSTENCJALNY – CO Z NIM?

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

DLA DIETETYKÓWI ŻYWIENIOWCÓW