TF # 10, February 2008

76
CENA: 13zł w tym 7%VAT NR 10/02/2008 LUTY ISSN 1897-3655 INDEKS 233021

description

Piotr Wojciechowski, Boris, Tryton Tattoo, AJ Ruin, Bammer, Krammer, Jack Ribeiro

Transcript of TF # 10, February 2008

Page 1: TF # 10, February 2008

CENA: 13zł w tym 7%VATNR 10/02/2008 LUTY

ISSN 1897-3655

INDE

KS 2

3302

1

Page 2: TF # 10, February 2008
Page 3: TF # 10, February 2008
Page 4: TF # 10, February 2008
Page 5: TF # 10, February 2008

30

54

8 DANTEIZMYDomowi tatuatorzy

10-17 PIOTRWOJCIECHOWSKIWywiad Miesiąca

20-27 BORIS – WĘGIERSKALEGENDASpecjalnie dla„TattooFestu”

30-35 MASZYNY Z DUSZĄPrzeczytaciei zobaczycie,jak powstają

36-39 AJ RUINTraditional style

42-47 BAMMER I KRAMMEREkscentryzmi perspektywa

48-51 JACK RIBEIROMotywy na tatuaże znanego Francuza

52-53 TRYTONStudioz Bielsko-Białej

54-57 THE WOODEN STORYDeskorolkiw różnych klimatach

58-61 RAPORTMAŁOPOLSKAOstatnio Kraków, dzisiaj reszta

62-65 SPIRIT OF FASHIONBerlińskie targi mody

68-69 SARAHJako Kudi Chick

70-73 CIEKAWE/NADESŁANEKolejna porcja ślicznych tatuaży

WYDAWCA:FHU Koalicjaul. Szpitalna 20-22/s531-024 Kraków

REDAKCJA:Radosław Błaszczyń[email protected] [email protected]

OPRACOWANIE GRAFICZNE:Asia

STALI WSPÓŁPRACOWNICY:Dawid Karwowski, Jakub Murawski,Elżbieta Herzog, Agata Ćwierz,Raga, Nikita, Dorota TQD, Ola,Wojciech Firlej, Dante

MARKETING I REKLAMA:Anna Błaszczyń[email protected]

DRUK: Drukarnia FTFwww.ftf.com.pl

Redakcja nie zwraca materiałów nieza-mówionych, zastrzega sobie prawo re-dagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

ISSN 1897-3655

Okładka: Foto - Kudi

PRENUMERATA RUCH:Prenumerata krajowa:Przez „RUCH” S.A. - wpłaty na prenumeratę przyjmują jednostki kolportażowe „RUCH” S.A. właściwe dla miejsca zamieszkania. Termin przyjmowania wpłat na prenumeratę krajową do 5 każdego miesiąca poprzedzającego okres rozpoczęcia prenumeraty.Prenumerata opłacana w złotówkach ze zleceniem wysyłki za granicę:Informacji o warunkach prenumeraty i sposobie zamawiania udziela „RUCH” S.A. Oddział Kra-jowej Dystrybucji Prasy, 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, Warszawatelefony 5328-731 - prenumerata płatna w walucie obcej ;telefony 5328-816, 5328-734, 5328-819 - prenumerata płatna w PLNinfolinia 0-800-1200-29, wpłaty w PLN na konto w banku PEKAO S.A. IV O/Warszawa, No. 68124010531111000004430494 lub w kasie Oddziału.Dokonując wpłaty za prenumeratę w Banku czy też w Urzędzie Pocztowym należy podać : na-zwę naszej firmy, nazwę banku, numer konta, czytelny pełny adres odbiorcy za granicą, okres

prenumeraty, rodzaj wysyłki (p - tą priorytetową czy ekonomiczną) oraz zamawiany tytuł. Wa-runkiem rozpoczęcia wysyłki prenumeraty, jest dokonanie wpłaty na nasze konto. Prenumerata opłacana w dewizach przez odbiorcę z zagranicy: przelewem na nasze konto w banku SWIFT banku : PKOPPLPWWA4w USD PEKAO S.A. IV O/W-wa IBAN PL54124010531787000004430508w EUR PEKAO S.A. IV O/W-wa IBAN PL46124010531978000004430511po dokonaniu przelewu prosimy o przesłanie kserokopii polecenia przelewu z podaniem adre-su i tytułu pod nr faxu +48 22 532-87-31.Opłaty za prenumeratę można dokonać również czekiem wystawiony na firmę „RUCH SA OKDP” i przesłanym razem z zamówieniem, listem poleconym na nasz adres jw.Informujemy, że klienci płacący z zagranicy mogą też dokonać wpłaty na prenumeratę kartami kredytowymi VISA i MASTERCARD w interneciehttp://www.ruch.pol.pl

10

20

42

spis treści

62

Page 6: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 6

INFO INFO

Witajcie!Według niektórych fi -

lozofów czas nie istnieje. Czas przeszły już był, więc go nie ma. Czas przyszły dopiero będzie, więc rów-nież go nie ma. Czas te-raźniejszy również nie ist-nieje, bo teraz już nie jest teraz. A nam zwyczajnie, po ludzku, czas zapie-prza. Dopiero co martwi-liśmy się, że zaczyna się słabszy sezon zimowy, cieszyliśmy się, że do kra-kowskiego festiwalu jesz-cze masa czasu, a tu już końcówka zimy i do Tatto-ofestu 2008 raptem cztery miesiące.

Luty, po nieco nudna-wym styczniu, zapowia-da się bardzo atrakcyjnie w świecie tatuażu, a to przede wszystkim za spra-wą konwencji w Mediola-nie. Miki Vialetto organi-zuje tam swoją kolejną im-prezę, która według mnie jest po Londynie nume-rem dwa w Europie (Lon-dyn, o czym już niejedno-krotnie pisaliśmy, również jest organizowany przez Mikiego). Ponadto na na-szym rodzimym podwórku też wydarzenie w postaci konwencji w Łodzi. Przy-pominamy, 16-17 lutego, klub Dekompresja. Obec-ność obowiązkowa!

W tym numerze rów-nież mała zmiana, mamy nadzieję, że stała. Przy-było nam cztery stron-ki. Teraz magazyn „Tatto-oFest” jest 76-cio stroni-cowy. Wiemy, że to jesz-cze nie max, jakiego od nas oczekujecie, ale mały kroczek do przodu. Rów-nież, z czego się bardzo cieszymy, obecny numer udało nam się poskładać z materiałów bardzo róż-norodnych. W stałych ru-brykach przeczytacie „Wy-wiad Miesiąca” z Piotrem Wojciechowski, osobą kontrowersyjną, która jed-nak bardzo wiele zrobiła i robi dla polskiej sceny ta-tuażu. Przedstawimy wam postać i twórczość tatuato-ra, którego w zasadzie nie trzeba przedstawiać, Bo-risa, a także polskie stu-dio z Bielsko-Białej, Try-ton. W „Raporcie” kon-

tynuacja województwa małopolskiego. Ostatnio był Kraków, teraz reszta „górali”. Dante przedsta-wi wam swoje zdanie na temat domowych tatuato-rów i będziecie mogli jak zwykle obejrzeć galerię „Ciekawe/Nadesłane”. W „Kudi Chicks” poka-że wam się Sarah z Nie-miec, a w Murasowym kąciku traditional, AJ Ruin.

Bardzo się też cieszy-my z możliwości poka-zania wam, jak powsta-ją maszynki do tatuowa-nia. Z mocno charakte-rystycznych tatuatorów przedstawiamy Bamme-ra i Krammera, którzy pokazują, że warto po-szukiwać własnego sty-lu. Znajdziecie również relację z berlińskiej wy-stawy deskorolek malo-wanych ręcznie, a także coś z mody - Spirit Of Fa-shion to impreza, na któ-rej byliśmy w styczniu! Na deser rysunki Jacka Ribeiro.

Tak więc ilość materia-łów mnoga i mamy na-dzieję, że każdy znaj-dzie dla siebie coś mi-łego. Od przyszłego nu-meru wprowadzimy sta-łą rubrykę informacyjną związaną z trzecią edy-cją festiwalu krakowskie-go. Na chwilę obecną po-twierdzili już swój przy-jazd praktycznie wszyscy polscy uczestnicy z po-przedniej edycji, a z nie-obecnych Leńu z Wał-brzycha. Z zagranicz-nych, polskich tatuato-rów ma się pojawić Ka-mil Mocet ze studia Evil From The Needle oraz Zappa. Z zagranicz-nych tatuatorów przyja-dą m.in. Tribo i Peter Bo-bek z Czech oraz jeden z najlepszych obecnie ta-tuatorów na świecie, Vic-tor Portugal. Zaczyna to wyglądać bardzo ape-tycznie a przecież lista zagranicznych wystaw-ców nie jest jeszcze za-mknięta! Wciąż czekamy jeszcze na potwierdzenie przyjazdu kilku świetnych artystów.

Radek

Tattoo Convention Dresden2-3 lutego 2008 Niemcywww.tattoo-convention-dresden.de

13th Milano Tattoo Convention8-10 lutego 2008 Włochywww.milanotattooconvention.it

Tattoo Festival16-17 lutego 2008 Łódź - Polskawww.dekompresja.com.pl

Tattoo Expo Leipzig1-2 marca 2008 Niemcywww.tattoo-expo-leipzig.de

13 Karlsruher Tattoo Convention14-16 marca 2008 Niemcywww.die-tattoo-convention.de

3 Internationale Tattoo Convention Nürnberg17-18 marca 2008 Niemcywww.die-tattoo-convention.de

11th

Inte

rnat

iona

l Ham

burg

Tat

too

Con

vent

ion

22-2

4 m

arca

200

8

Nie

mcy

ww

w.e

ndle

sspa

in.c

om

Page 7: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 7

Wydawnictwo jest nie lada gratką dla miłośników sztuki ukiyo-e, a także dla fanów sztuki Taiso Yoshitoshiego, oddanego ucznia Kuniyoshiego, któ-rego śmierć w brutalnych i krwawych wydarzeniach targających Japonią w czasie upadku systemu feudalne-go zainspirowała ucznia.

Szkice w ekspresyjny sposób od-dają grozę i ponury klimat tego burz-liwego okresu, nie tylko poprzez sil-ną psychologizację postaci, ale i po-przez sposób obrazowania tortur, demonów, duchów i samobójczyń. Yoshitoshi uwiecznił w swoich pra-cach sceny przemocy. Sztuka ta przez lata była odrzucana przez kry-tyków. Dopiero kolekcjonerzy i znaw-cy ukiyo-e, między innymi John Ste-vens oraz młode pokolenie Japoń-czyków, zwrócili ponownie uwagę na jego prace i dołożyli starań, by poka-zać je szerokiej publiczności. Yoshi-toshi wrócił do łask i zajął należne miejsce u boku swojego mistrza.

http://bulletins.myspace.com/in-dex.cfm?fuseaction=bul-letin.read&message-ID=5209139799&MyToken=095a-0b66-b9ff-4348-912c-bfc11fb8d118

Po raz kolejny odbędzie się w Moskiwe „pierwsza konwencja tatuażu” (tym razem profesjonalna). Impreza przewidziana jest aż na cztery dni, od 13-16 marca. Tym ra-zem ma szanse na kontynuacje i przetrwa-nie. O ile wcześniejsze edycje festiwalu nie cieszyły się zbyt dużą popularnością, a gro-no artystów ograniczało się do lokalnych ta-tuatorów, tym razem trudno odmówić impre-zie rozmachu. Być może za sprawą współ-pracy i patronatu jakiego udzielił konwencji John Montgomery z Tattoo Syndicate z Ka-lifornii. Zapewne z tego powodu imprezę ta-tuatorską w Moskwie swoją obecnością sil-nie wesprą Amerykanie Joshua Carlton, Joe Leonard z Monkey Wrench Black Saint, Pa-olo z Divinity Tattoo, Mike Deveries & Mario (Art Junkies Tattoo), Seth Wood (Fun City Tattoo). Poza przyciągnięciem takiej ilości sław świata tatuatorskiego zaplanowano atrakcje, które nam nie koniecznie kojarzyć się będą z konwentem, zwłaszcza w wyda-niu europejskim. Ale może taka jest specyfi -ka samej Rosji i Moskwy, gdzie, jak podkre-ślają organizatorzy, panuje boom na tatuaż i związaną z nim tematykę. Dlatego wśród atrakcji można znaleźć konkursy rysun-ku henną (tatuaż tymczasowy!!!) czy poka-zy zdobienia paznokci. Gdyby komuś się to znudziło w trakcie imprezy, zawsze można podpatrzeć przy pracy mistrza w tworzeniu jadalnych portretów z czekolady lub poka-zy aerografu. Organizatorzy zadbali o roz-głos medialny i promocję imprezy jako wy-darzenia artystycznego. Dlatego w cztero-dniowym programie nie zabraknie też se-minariów, jak również konferencji praso-wej. Z tak bogatym programem, propago-waniem i możliwościami moskiewska kon-wencja może zaistnieć i tym razem liczyć na kontynuację. www.moscowbodyartfestival.com

Nasza redakcja na-wiązała współpracę z ta-tuatorskim portalem in-ternetowym TattooGu-ide. Jest to jeden z naj-dłużej działających i je-den z najbardziej zna-nych na świecie! W kilku ostatnich latach nieco za-niedbany wrócił do pier-wotnego właściciela, któ-ry planuje przekształcić TG w wiodącą tego ro-dzaju stronę www w Eu-ropie, a w przyszłości ma ambicje ekspansji na cały świat.

W 2008 roku na jego łamach ma zostać przed-stawiona polska sce-na tatuażu z wywiada-mi i relacjami, a pomóc w tym przedsięwzięciu ma właśnie „TattooFest”. O szczegółach będzie-my was na bieżąco in-formować w naszym ma-gazynie.

Nasz magazyn można już kupo-wać w formie elektronicznej ze strony www.tattoofest.pl. Płacić można na wiele sposobów, w tym również kartą płatniczą. Wpro-wadziliśmy taką formę sprzedaży przede wszystkim z myślą o oso-bach przebywających za granicą lub mieszkających w małych mia-steczkach i wsiach, które nie mogą nabyć fi zycznie naszego pisma. „TattooFest” w pliku pdf jest w ja-kości nadającej się do czytania i oglądania za pomocą komputera i nie nadaje się do wydruku. Cena tej wersji to tylko 10zł. Jeżeli jacyś wasi znajomi nie mogą kupić wersji drukowanej, poinformujcie ich pro-szę o tej możliwości zakupu.

3 numery to 39,00 a 6 numerów to 78,00(kolejny dostaniesz w prezencie).Na terenie Polski przesyłka gratis.

Poza granicami należy doliczyć koszt przesyłki.Żeby zaprenumerować Tattoofest należy:

1. Skontaktować się z Anią,podać swoje dane i zaznaczyć

od którego numeru chcesz otrzymywać gazetę(kontakt 12 429 14 52, 502 045 009 ,

[email protected])2. Wpłacić kaskę przekazem

pocztowym na adres: FHU Koalicja

Szpitalna 20-22/5s 31-024 Krakówlub przelewem na konto:

Anna Błaszczyńska 02 1540 1115 2064 6060 0446 0001

Jeśli chcesz otrzymać fakturę koniecznienas o tym poinformuj podczas zamówienia!

3 numery to 39,00 a 6 numerów to 78,00(kolejny dostaniesz w prezencie).

wiązała współpracę z ta-tuatorskim portalem in-ternetowym TattooGu-ide. Jest to jeden z naj-dłużej działających i je-den z najbardziej zna-nych na świecie! W kilku ostatnich latach nieco za-niedbany wrócił do pier-wotnego właściciela, któ-ry planuje przekształcić TG w wiodącą tego ro-dzaju stronę www w Eu-ropie, a w przyszłości ma ambicje ekspansji na cały świat.

łamach ma zostać przed-stawiona polska sce-na tatuażu z wywiada-mi i relacjami, a pomóc w tym przedsięwzięciu ma właśnie „TattooFest”. O szczegółach będzie-my was na bieżąco in-formować w naszym ma-gazynie.

Nasz magazyn można już kupo-wać w formie elektronicznej ze

Page 8: TF # 10, February 2008

Problem tak stary, jak pierwsze studia tatuażu. Każ-da ze stron konfl iktu ma swoje argumenty i próbuje się prze-krzyczeć. Oczywiście studia są na nieco lepszej pozycji. One mogą krzyczeć ofi cjal-nie, a nie pobekiwać żałośnie z piwnicy. Co, poza ogromny-mi oszczędnościami, za które możemy zbudować parterowy domek (dmuchany), otrzymu-jemy tatuując się u domowe-go działacza? Zwykle nędzny poziom pracy i musimy sprze-dać domek, aby uzbierać pie-niądze na cover. W skraj-nych przypadkach otrzymuje-my całą paletę chorób, jakie ma nasz blok, oraz blizny. Bli-zny od tego, że struna nie zo-stała naostrzona na specjal-nym kamieniu, ale na osełce z Chin... To wszyscy wiedzą, jednak nadal ludzie korzysta-ją z usług takich jeleni. No to gdzie to wszyscy, a gdzie margines?! Wielu traktuje to jak Lotto, tylko nieco odwrot-ne są oczekiwania. Tutaj wy-grywa ten, który nic nie do-stał i przeżył. Może to brak adrenaliny w życiu codzien-nym powoduje wędrowanie do Zenka ze struną... Wspo-mniana loteria podnosi ciśnie-nie lepiej niż obijanie sobie ry-jów na ulicy, wyczynowa jaz-da Pornolezem czy zwyczaj-ne skąpstwo. To ostatnie jest niesamowicie śmieszne. Blu-zy z ryneczku się nie kupi, bo to śmieć i zaraz się roz-lezie, no i nie ma żadnej łyż-wy ani innego znaczka. Buty też muszą kosztować. Jak nie będą dobre, to się będą śmia-li na osiedlu. A tatuaż? Po-macha sobie taki pacjent kil-ka godzin maszyną i woła za to wielkie pieniądze. Przegię-cie! Ziomek ma taką z długo-pisu i też mu to dobrze idzie, a jest taniej... Referacik moż-na namazać odnośnie tego, co znaczy w mniemaniu klien-ta „dobrze”. Dla jednego „do-brze” tzn. czysta praca, która coś przedstawia, dla drugiego - radość z tego, że nie odetną mu ręki. To mocno spłycony

pogląd klientów, którzy decy-dują się na tatuaż naprawdę spod lady. W zasadzie spod kurzu pod ladą...

Zwykle studia nie postrze-gają takiego planktonu jak za-grożenie. Jest to jest. Zabić go za to szkoda, bo się ciuchy pobrudzi, a głośno nie wypa-da gadać, że za covery też się ma pieniądze i to czasem wyższe niż za „czystą” skórę. Gorzej, jak plankton zaczy-na się konsolidować (sejmik dziargatorów) i w miasteczku zostaje tylko jedno studio oto-czone długopisami z silnicz-kiem. Jeżeli prace są napraw-dę dobre, to utrzymuje się na powierzchni i ma klientów. Za-zwyczaj z innych miast, ale jakoś daje radę. Gdy jedy-nie trzyma „średnią krajową”, niestety podziela los Titanica. Orkiestra grała pięknie do sa-mego końca, ale... Co to ma wspólnego z nami, klienta-mi? Masa nieuświadomiona, która chce mieć tatuaż a nie blizny, nie będzie korzystać z usług tych, co są najniżej na drabinie tatuażu. Będzie szu-kać taniego, lecz studia. I tu rodzi się problem, bo „Zenki” zabiły to tanie studio. Trzeba migrować do innego miasta. Można tutaj jeszcze wyszcze-gólnić studia walczące z cha-łupnikami. Sami do końca nie wierzą, że wygrają, ale sko-ro już się wyruszyło na kru-cjatę, to nie można zawrócić do domu przed telewizorek. Gatunek pod ścisłą ochro-ną to ci naprawdę wierzący, że pozbędą się dziargatorów i na ulicy będzie można oglą-dać tylko piękne prace... Ide-owcy. Jak takich spotkacie, nie śmiać się, ale zanotować spostrzeżenia w zachowa-niu, bowiem to bardzo rzad-ki gatunek, nieznany do koń-ca. Większa większość pod-chodzi do tego na pełnym lu-zie, robić swoje i nie przejmo-wać się. Rynek sam się okre-śli i sam dokona wyboru. Sko-ro nadal istniejemy i obroty są, to całe społeczeństwo nie może być ślepe.

Teraz poglądy drugiej stro-ny. Tutaj też można zaobser-wować różne stronnictwa. Studia tatuażu postrzegane są jak siedlisko zła wszela-kiego. Siedzą tam tylko spa-sione typy, które zaintereso-wane są jedynie dalszym na-bijaniem kabzy i robieniem lu-dziom wody z mózgu. Tatuaż stracił dla nich plemienno-po-dwórkowy charakter. Zachcia-ło im się kopiować Alfonsa Muchę, Gajgera, czy jak mu tam, i odbierają nam kaskę. Dziara ma być prosta i ma coś oznaczać, czy jesteś ziom czy nie. Fajne „wrzuty” robi się przy piwku i za małe pieniążki. Trzeba się trochę namachać, ale ludzie przychodzą i jest dobrze. To skrajne poglądy, tego typu osobniki występu-ją rzadko. To również ideow-cy. Wierzą, że to właśnie oni tworzą sztukę, że to ich pra-ce są tatuażami, a nie jakiś tam styl przeniesiony jedynie na skórę. Stworki te nie ewo-luują. Pozostają ciągle na tym samym etapie. Następni są wiecznie uczącymi się skne-rami. Ich zdaniem studia są ok, ale oni stanowią dla nich konkurencję (!). Cały czas są na przysłowiowym wylocie. Nie wyjdzie, to się silniczek zamontuje ponownie w wieży i z głowy. Na normalny sprzęt nie wydadzą kasy, bo szkoda. Jak im to nie będzie szło, to są stratni kilka stówek. Higiena? Coś tam przeczytane, wie-dza zaczerpnięta z Wikipedii i forum. Nie chciało się czy-tać wszystkiego, poszło się po nagłówkach danych tema-tów. Jak coś spartolą i zosta-ną na tym przyłapani, tłuma-czenie jest jedno: „Ja dopie-ro zaczynam...” I tak przez 10 lat. W przypadku tych stwo-rzonek szanse na ewolucję są jak 1: 100 000.

Zgodnie z tym czarno-bia-łym podziałem można do ko-ciołka dorzucić jeszcze zagu-bione „sierotki”, które nie bar-dzo wiedzą, co robić ze sobą dalej. Nie do końca mi to pa-suje, bowiem z tego stadium

rozwijają się właściciele salo-nów. Jest to grupa, która sta-je na uszach, żeby trzymać standard salonu. Mają w swo-im M3 wydzielony kącik będą-cy zarazem ołtarzem i ziemią świętą. Tam wstęp mają tylko oni i klient po uprzednim za-proszeniu. Poziom prac jest różny, raz na poziomie okre-ślanym mianem „poprawnie”, raz radzą sobie z określony-mi tematami lepiej niż lokalne studia lub nawet je wyprze-dzają. Dlaczego jeszcze nie posiadają własnego szyldu? A to „mama kazała być ban-kowcem”, a to „kończę dopie-ro studia i cały czas uczę się tatuować” lub „jestem jesz-cze za cienki w uszach, żeby posiadać własny salon (jak wyjść z ukrycia, to z czymś)”... Wymówek jest tyle, co „siero-tek”. Są to „wolni strzelcy”, „w trasie” itp. Dla nich studio ta-tuażu stanowi cel, a nie kon-kurencję. Takie pokemony po-trzebują bodźca do transfor-macji ;) Co otrzymamy od tej grupy? Ryzyko chorób nie jest wielkie, porównywalne ze stu-diem średniej klasy. Tatuaż też będzie wykonany popraw-nie lub bardzo dobrze. Finan-sowo nie zaoszczędzimy wie-le, może to być 10-15 % mniej niż w studiu z szyldem. Zanim ktoś zacznie wojować skar-bówką, to przypominam, że wielu z tych niezdecydowa-nych rozlicza się z Urzędem, nie wszystko bokiem...

Opisanie tego nic nie daje. Nic, poza uniknięciem wy-walenia tej rubryki przez Na-czelnego. Nie spowoduje to oświecenia narodu. Nadal szara strefa będzie istniała. Jedynym moim założeniem jest pogorszenie jej warun-ków bytowych, porażenie ich (można nawet prądem) i zmu-szenie do ewoluowania na wyższe stadia rozwoju albo doprowadzenie do śmierci za-wodowej. Machając szabel-ką i ostrzegając na każdym kroku, nie dokonamy tego. To wasza/nasza rola drodzy Klienci.

Winowajca

dziaryza wino

DANTEIZMY

TATTOOFEST 8

Dante

Page 9: TF # 10, February 2008
Page 10: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 10

- Twoja pasja to tatuaż. Ta-tuujesz, wydajesz gazetę, kolekcjonujesz przedmioty związane z tatuażem, prowa-dzisz własne studio tatuażu. Która z tych rzeczy jest dla ciebie najważniejsza?

Piotr Wojciechowski: Wszystkie aspekty zjawiska tatuowania są dla mnie jedna-kowo ważne, choć mają swą chronologię i jedno jak gdyby wynika z drugiego. Tatuuję po-nad 12 lat, wydaję pismo po-nad 7 lat, kolekcjonuję od oko-

ło 5 lat. Ten ostatni aspekt, jako najświeższy, sprawia mi naj-więcej frajdy. Może dlatego, że o ile tatuowanie i prowadze-nie wydawnictwa kręci się wo-kół robienia pieniędzy (jak by nie było), to przy kolekcjonowa-niu kasa płynie jak woda. Moje wielopłaszczyznowe zaintere-sowanie tatuażem bierze się z chęci zgłębienia zjawiska do maksimum.

- W swoim tatuowaniu mie-szasz różne style, ale jedno-

Tatuuje ponad 12 lat, wy-daje pismo od przeszło siedmiu lat. Od pięciu lat kolekcjonuje wszystko, co ma związek z tatuażem. Prowadzi firmę w Polsce, pracuje w Stanach Zjedno-czonych w Industrial Art, jeździ po świecie. Piotr Wojciechowski ma 32 lata. Pochodzi z górniczego mia-sta Jastrzębie Zdrój. Jest absolwentem artystycznych studiów cieszyńskiego In-stytutu Sztuki. Tatuowania uczył się w Shadow Skin Graphic w Wodzisławiu Śląskim i Art Linie w Ryb-niku. W 1999 roku otwo-rzył własne studio w Za-brzu. Po perturbacjach z lo-kalem D3XS znajduje się teraz w Gliwicach. Tam też mieści się siedziba magazy-nu „Tatuaż – Ciało i Sztu-ka” i wydawnictwa Kontro-wers.

cześnie widać, że wzory po-siadają indywidualną myśl. Starasz się dopasować je do osoby tatuowanej czy raczej osobę do swojej wizji?

PW: To zależy od sytuacji i klienta. Przez ostatnie lata pracy w Stanach zacząłem jak gdyby od nowa. Pracując u ko-goś, ciężko jest na począt-ku promować własne pomy-sły, zwłaszcza gdy szturmują-ca klientela nie ma zbytnich wy-magań i chce po prostu zrobić sobie jakąś małą pierdołę. Trze-

ba się tymi klientami jakoś po-dzielić. Nie męczy mnie to jed-nak. Wręcz przeciwnie. Kiedy robię coś w stylu, który jakoś mniej mnie interesuje, to z tej przygody staram się wynieść jak najwięcej nauki dla siebie. Skupiam się na stronie tech-nicznej oraz staram się kom-ponować własne plecionki cel-tyckie, własne tribale, własne old schoole i własne kompozy-cje orientalne. Daje mi to wie-le radochy i jest niesamowitą lekcją techniki. Dzięki temu nie

Page 11: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 11

mam problemów z wypełnie-niem powierzchni płaską czer-nią, misternym konturem czy też zrobieniem dobrego por-tretu. Kiedyś robiłem dużo re-ali i kręciły mnie jakieś ekspre-syjne abstrakcje i tylko w tym tak naprawdę chciałem być do-bry. Czułem się zajebistym arty-stą. Ale moje rzemiosło było na-prawdę do dupy. Widzę to do-skonale, patrząc na moją sta-rą dokumentację tatuaży. Dziś wiem, że bez rzemiosła nie ma dobrej sztuki. Powiem więcej, rzemiosło bez sztuki jest moż-liwe, natomiast sztuka bez do-

brego rzemiosła to intelektual-ne cwaniactwo.

- Jesteś przedstawicielem polskiej szkoły tatuażu. Kto z Polaków związanych z kul-turą bądź sztuką inspiruje cię lub inspirował?

PW: Zrobiłem w życiu wie-le reprodukcji oraz kopii, lecz nigdy nie starałem się wykorzy-stywać czyichś idei we własnej twórczości. Do momentu, gdy nie wniknąłem głębiej w postać Stanisława Szukalskiego, pol-skiego rzeźbiarza, który spę-dził większą część swojego ży-

cia na emigracji w Ameryce. To echa poglądów Szukalskiego na sztukę słychać w moich od-powiedziach na dwa wcześniej-sze pytania. Rysując, malując czy tatuując, chcę sięgać do skarbca kultury, z której się wy-wodzę, podobnie jak Szukalski i wielu innych. Tylko to tak na-prawdę gwarantuje mi szczerą inność i oryginalność we współ-czesnym świecie, który zda-je się zatracać swoje korze-nie. Z drugiej strony ciężko jest być Polakiem i jednocześnie specem od tatuażu japońskie-go czy polinezyjskiego. Z ko-lei nadmierny indywidualizm i ucieczka w stronę wysublimo-wanych przeżyć artystycznych, w stylu „co artysta chciał powie-dzieć”, wraz z wiekiem wydaje mi się coraz mniej wartościowa i funkcjonalna.

- A inspirujesz się w tatu-ażu innymi tatuatorami? Czy starasz się tego unikać? Wy-warł ktoś ostatnio na tobie wyjątkowe wrażenie?

PW: Innymi tatuatorami sta-ram się nie inspirować, choć ro-

biąc np. portrety, ma się świa-domość, że rzadko są one od-mienne od innych, realistycz-nych prac. I tak portret Toma Renshawa wygląda bardzo po-dobnie jak portret Boba Tyrrel-la. Jeśli są jakieś wpływy w mo-im tatuowaniu, to są one raczej wynikiem przypadku. Robię za

to dużo reprodukcji. Traktuję je jako osobną kategorię, gdyż nie lubię zmieniać czy przerabiać czyichś wzorów. To dla mnie dowód na brak inwencji. Ge-neralnie, naśladownictwo mę-czy mnie strasznie, nie mogę wytrzymać np. hernandezo-wania w tatuażu, gdyż szkodzi to samej sztuce, jaką uprawia Hernandez. W ten sposób na wskroś oryginalne walory stylu Roberta są spłycane i populary-zowane do maksimum.

Największe wrażenie ja-kiś czas temu wywarł na mnie Shige z Yellow Blaze. Jak do-tąd nikt nie zdołał go przesko-czyć. W jego pracach powala mnie zderzenie tradycji z nowo-czesnym wykorzystaniem kolo-ru czy światłocienia. To tak, jak-by trójwymiar wdarł się w pła-ską tradycję japońskiego drze-worytu.

- Jakie masz plany w tatu-owaniu na najbliższe i te dal-sze lata? Chcesz to robić, do-póki zdrowie pozwoli?

PW: Oczywiście, że chcę. Pomimo, iż przez ostatnie lata

intensywnej pracy na polu wy-dawniczym zaniedbałem swą sztukę w sensie jej promo-cji i pokazywania się na kon-kursach i konwencjach, to pla-ny mam dość konkretne. Przez wszystkie lata pracy nad ma-gazynem, poprzez podróże i grzebanie w historii tatuażu

Page 12: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 12

wiele spraw nabrało dla mnie innego znaczenia. Zmieniły się moje preferencje, zaintereso-wania i upodobania. Dziś nie kręci mnie indywidualne podej-ście do sztuki, szukanie swojej własnej, niepowtarzalnej dro-gi i własnych, od niczego nie-zależnych środków wyrazu. In-teresują mnie raczej działania artystyczne wynikające z tra-dycji i historii danego obszaru kulturowego. Najprościej moż-na by było powiedzieć, że in-teresuje mnie folk art, czyli sze-roko pojęta sztuka ludowa. Fa-scynujące są różnice pomię-dzy odrębnymi kulturami, wy-nikające z odmiennych źródeł i korzeni etnicznych. Niepowta-rzalność oryginalnych wytwo-rów artystycznych, charaktery-stycznych dla danej szerokości geograficznej, ich inność i od-rębność oraz jednoczesna uni-wersalność pewnych odniesień oraz symboli, tożsama właści-wie dla wszystkich kultur (np. uniwersalność symboli swastyki czy spirali), daje mi największe-go kopa w ostatnich latach. Po-przez takie podejście chcę w ta-tuażu zacząć promować naszą rodzimą tradycję i kulturę, chcę sięgać do naszej słowiańskiej tradycji i naszych regionalnych rozwiązań plastycznych. Można to robić poprzez czerpanie na-tchnienia z folkloru, ze sztuki lu-dowej, szukając inspiracji w po-daniach, mitach i naszej histo-rii bądź za pomocą przemyca-nia aspektów tradycyjnej sztuki ludowej we współczesnych sty-lach i kierunkach. Skoro moż-na robić tribale, to chyba moż-na też sięgać po coś takiego jak wycinanki kurpiowskie, nie-prawdaż? Aktualnie pracuję nad przygotowaniem portfolia z mo-tywami słowiańskimi i pogański-mi, co za granicą jest niezmier-nie trudne, w oderwaniu od tych wpływów, które mam zamiar promować.

- „Tatuaż - Ciało i Sztu-ka” to pierwszy w Europie Wschodniej tego typu perio-dyk. Ukazuje się regularnie od 2000 r. Skąd zrodził się pomysł i jakie dał owoce?

PW: Pod koniec lat 90-tych przygotowywałem się do dy-plomu, którego tytuł brzmiał „Tatuaż w sztuce, sztuka w ta-tuażu”. Pomyślałem, że sko-ro i tak muszę wnikać w teorię tego zjawiska, to może po dro-dze warto będzie wydawać i pi-smo o tej samej tematyce. Ga-zetę zarejestrowałem w poło-wie 1999 r., a pierwszy numer wydany został w kwietniu 2000 r. Jeśli chodzi o owoce, to mam nadzieję, że niejeden polski ta-tuator zawdzięcza coś temu pi-smu. Wszak przez długie lata było to jedyne polskojęzyczne źródło wiedzy z tego zakresu.

- W ciągu tych lat wypra-cowałeś sobie rzesze stałych czytelników. Jednak w ostat-nim czasie dało się słyszeć sporo krytyki na temat maga-zynu. Co powiedziałbyś oso-bom krytykującym?

PW: Nie da się nigdy zado-wolić wszystkich, a krytyka to nieodwracalna część każdej ludzkiej aktywności. O czym tu więcej pisać? Początki były bardzo ciężkie, a i ostatnie lata przeprowadzek i ciągłych wy-jazdów nie należały do najła-twiejszych, więc wszelkie nie-dociągnięcia były nie do unik-nięcia z powodów organizacyj-nych. Sam wobec siebie jestem bardzo krytyczny. Jak dotąd nie usłyszałem jeszcze takiej kryty-ki wobec mojego pisma, która równałaby się z moją własną...

- W zeszłym roku, za po-mocą wydawnictwa Kontro-wers, którego również jesteś właścicielem, udało ci się wy-dać wznowienie książki An-drzeja Jelskiego „Tatuaż”. Jesteś zadowolony ze swoje-go pierwszego wydawnictwa książkowego?

PW: Ze wznowienia książ-ki pana Jelskiego jestem bar-dzo zadowolony, zwłaszcza że mogłem zilustrować jej treść eksponatami ze swojej kolek-cji. Generalnie stawiam sobie zawsze wysokie poprzeczki i rzadko cieszę się w tak wiel-kim stopniu ze swoich produk-cji. W tym przypadku mi się to udało. Na efekty trzeba jednak jeszcze poczekać. Książka za-częła się sprzedawać dopiero pod koniec 2007 r.

- Masz w tym roku w pla-nach kolejne książki? Będą to jakieś nowości wydawni-cze czy raczej tłumaczenia zachodnich publikacji?

PW: Mam kilka pomysłów, ale decyzja jeszcze nie zapa-dła. Na dzień dzisiejszy mogę zapowiedzieć wydanie naszych stałych rubryk (Piercing i Lek-sykon) w wersjach książko-wych. Najpierw jednak trzeba skończyć ich publikację w od-cinkach na łamach magazynu.

Jednak w przyszłości Kon-trowers będzie wydawać książ-ki nie tylko związane tematycz-nie z tatuażem. Chciałbym po-przez to wydawnictwo prezen-tować kontrowersyjne zjawiska z pogranicza sztuki, publikować kontrowersyjnych autorów i po-dejmować raczej ciężkie tema-ty. Sama nazwa to sugeruje.

- Czym jest kolekcja Piotra Wojciechowskiego?

PW: To zbiór wszystkiego, co wiąże się z historią tatuażu na całym świecie, od prymi-tywnych narzędzi do tatuowa-nia z różnych szerokości geo-

TATTOOFEST 12

Page 13: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 13

graficznych, poprzez stare ry-ciny, wydawnictwa czy publi-kacje, aż po autorskie flashe, zdjęcia czy wizytówki tatuato-rów ze wszystkich dziesięcio-leci poprzedniego wieku. Tak to w skrócie można opisać, choć zakres artefaktów jest o wiele szerszy. Kolekcja rozwija się systematycznie i z wielką kon-sekwencją, co czasem zdrowo kosztuje. Żona w przypływach złego humoru oskarża mnie o świadomą ruinę i bankruc-two, choć tak naprawdę wspie-ra mnie gorąco.

- Jaki eksponat zdoby-łeś z największym trudem? A może jest coś, co uciekło ci sprzed nosa?

PW: Właściwie w każdym miesiącu coś mi ucieka sprzed nosa. Pamiętam jednak spra-wę kilku artefaktów związa-nych z działalnością Gerharda Lilja, szwajcarskiego tatuatora, który wyemigrował na począt-ku XX w. do Australii i tam pra-cował w cyrku. Ponad trzy lata temu na aukcjach pokazało się kilka rzeczy, które odziedziczy-ła po jego śmierci rodzina i po-stanowiła sprzedać. Były to ba-nery cyrkowe, walizka komplet-nie przystosowana do tatuowa-nia podczas podróży wraz z ca-

łym osprzętem, ręcznie robione flashe oraz dwa szkicowniki za-pełnione wzorami i koncepcja-mi tatuaży. Jedyne co udało mi się zakupić, to te szkicow-niki. Reszta z różnych przyczyn umknęła bezpowrotnie, rozsia-na po całym świecie.

- Wiem, że marzysz o otwarciu własnego mu-zeum tatuażu. Ile dajesz so-bie czasu i czego brakuje do jego realizacji?

PW: Żeby to zrobić, potrze-ba mnóstwo pieniędzy. Chodzi o ubezpieczenie kolekcji oraz o odpowiednio duży lokal. Poza tym muszę jeszcze objechać cały świat, zwłaszcza te miej-sca, gdzie tatuaż był głęboko zakorzeniony w kulturze i tra-dycji danego regionu, np. Ja-ponia, Nowa Zelandia, czy Taj-landia. Po uzupełnieniu zbiorów o przykłady ze wszystkich kon-tynentów można będzie zacząć działać. Myślę, że potrzebuję na to minimum pięć lat.

- Jakbyś miał fundusze i mógł otworzyć galerię ze studiem i muzeum w jednym, to w której części świata byś to uczynił?

PW: Zrobiłbym to najchętniej w Polsce, np. w takim mieście

jak Kraków, gdzie artystyczny i turystyczny klimat gwaranto-wałby powodzenie dla takiego przedsięwzięcia. Ale na osta-teczne decyzje jest jeszcze o wiele za wcześnie.

- Czym jest D3XS Tattoo Orchestra i jak wyobrażasz ją sobie w przyszłości?

PW: D3XS Tattoo Orchestra to twór powstały po moim wy-jeździe do Stanów. Gdy opu-ściłem studio, jego dotychcza-sowa formuła uległa dezaktu-alizacji. Zmienił się personel,

gdyż wcześniejsza ekipa pra-cująca ze mną po moich pierw-szych kilkumiesięcznych eska-padach do USA zaczęła zacho-wywać się niewyraźnie, myśląc o własnych, nie związanych ze mną planach. Musiałem posta-rać się o nowy zespół, który by godnie kontynuował rozpoczętą przeze mnie pracę. Orkiestra to grupa dyrygowana za pośred-nictwem internetu i coraz częst-szych przyjazdów do kraju. Nie-bawem zaczniemy jakieś szer-sze działania: wystawy naszej kilkuosobowej grupy, jakieś okazjonalne imprezki czy wy-jazdy na konwencje.

- Planujesz powrót na wło-ści? Nie brakuje ci obecności we własnym studio?

PW: Raczej planuję. Pod

moją nieobecność business trochę podupada. D3XS Tattoo Orchestra ma również wymiar małej grupy, której klimat jest bardziej artystyczny niż marke-tingowy. Staram się jak najczę-ściej bywać w Polsce, bo wtedy jest większa dyscyplina w gru-pie. Być może doprowadzi to w końcu do sytuacji, że większą część roku będę siedział w kra-ju. Dotychczas było odwrotnie, czasem nie było mnie tu ponad dwa lata. Rok 2007 jednak spę-dziłem właściwie w proporcjach pół na pół.

- Tatuuje u ciebie Spider i Anton z Białorusi. Dlaczego akurat ich wybrałeś?

PW: Wybór był podyktowa-ny preferencjami artystyczny-mi obu tych tatuatorów, któ-ry gwarantował szeroki wa-chlarz usług. Spider to koleś związany z klimatami graffiti & hip-hop, wymiatający niesamo-wite dziarki z kantem, zdrową krechą i ostrym kolorem. An-ton z kolei to student ceramiki z Białorusi, który tatuuje u nas w przerwach między sesjami na swoich studiach. Pracuje więc jak gdyby gościnnie i robi bardzo oryginalne tatuaże, wy-nikające z klimatów biomecha-nicznych, choć taka etykieta poważnie spłyca jego możliwo-ści. Obaj są bardzo zdolni i cał-kowicie odmienni, zarówno pod

Page 14: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 14

względem osobowym, jak i pre-ferowanych stylów. Naprawdę nie mogłem lepiej trafić. Przez Orkiestrę oprócz mojej osoby przewinęło się siedmiu innych dziaraczy i żaden nie zagrzał tam miejsca bądź też nie był zbyt mile widziany.

- Wiele się ostatnio mówi o dobrej kondycji polskiego tatuażu. Dlaczego? Co we-dług ciebie ma na to wpływ?

PW: Przede wszystkim po-prawa warunków gospodar-czych oraz otwarcie granic. Dzięki tym czynnikom nie-skrępowany rozwój wszystkich dziedzin życia społeczno-kul-turalnego stał się faktem. Poza tym internet niweluje różnice czasowe w ekspansji nowych prądów kulturalnych, co spra-wia, że w tym samym czasie dochodzą do głosu podobne tendencje.

Na uwagę zasługują krajo-wi wymiatacze w stylu Gonza czy Juniora. Bez nich nasza scena byłaby pozbawiona bla-sku. Teraz aktualnie jest wie-lu młodych Polaków, robiących zawrotną karierę w Polsce i za granicą, lecz najbardziej impo-nuje mi Tofi ze Śląska. To ko-leś, który zaczął rysować do-piero, jak miał 18 lat, nie zda-jąc sobie wcześniej sprawy, że posiada jakikolwiek talent. Te-raz skończył studia plastyczne i robi karierę.

- Jesteś tatuatorem, powie-

działbym, drugiej fali polskie-go tatuażu, II połowy lat 90-tych i początku XXI w. Pierw-sza gazeta w Polsce, pierw-sze rodzime konwencje, wy-jazdy zagraniczne i sukce-sy. Jak porównałbyś tamten czas do dni dzisiejszych?

PW: Ekspansja internetu i szybki przepływ informacji za jego pośrednictwem zmienił bardzo wiele. Czas przed 2000 r. był bardzo przykry i trudny dla tatuatora, ponieważ środo-wisko było mało otwarte, a do-stęp do technicznych nowinek oraz sprzętu przechodził przez zbyt wielu pośredników, co pod-nosiło ceny i blokowało rynek. U nas dodatkowo dawał się we znaki koloryt właściwy dla re-jonów postkomuny, gdzie wie-śniactwo i zacofanie kulturalne nie dotyczyło jedynie wsi zabi-tych dechami, ale całych regio-nów czy wielkich aglomeracji. Fakt, że pierwsze studia mo-gły u nas powstawać oficjalnie dopiero po upadku komunizmu to żenada i tak wielki wstyd, że każda próba gloryfikacji tam-tych czasów bądź same twarze ludzi związanych z tamtym sys-temem uruchamiają we mnie zapał lustracyjny większy od zapędów Macierewicza, Ziobry i braci Kaczyńskich.

- Jako pierwsza w Polsce osoba zainteresowałeś się wschodnią sceną tatuażu. Co mógłbyś o niej powiedzieć teraz, kiedy ją w znacznym stopniu zgłębiłeś?

PW: Generalnie w krajach byłego Związku Radzieckiego klimat tatuatorski jest bardzo podobny do polskiego, z tym że jest jeszcze większy nacisk na tatuaż nowoczesny a nie trady-cyjny, typu old school czy new school. Gdy te style święciły wcześniej swe triumfy na świe-cie, to tam ich nie było (znowu ta jebana komuna mentalna!). Zalew motywów naturalistycz-nych czy realistycznych jest tam piorunujący. Jadąc na kon-wencje do Kijowa, Moskwy czy Petersburga, człowiek ogląda maksymalnie wypasione pra-ce, kolorowe czy czarno-białe, o niemal hiperrealistycznych zapędach. Robi to duże wraże-nie także na zachodzie, gdzie społecznie tatuaż nadal utoż-samiany jest ze stylem prost-szym, tradycyjnym, tym old schoolowym właśnie. Z tym że tam tradycyjne dziarki kojarzo-ne ze stylem lat 60-tych i muzy-ką rockabilly wcale nie mają ne-gatywnego wektora ogólnospo-łecznych skojarzeń, jak w kra-jach poskomunistycznych. Zda-ję sobie sprawę, że brzmi to nieprawdopodobnie, lecz jako tatuator zdarzało mi się praco-wać w studiach tatuażu w Ame-ryce, gdzie przez cały rok na okrętkę tatuowało się motywy tradycyjne, gdyż nikt nie pytał o nic innego. Studia specjali-zujące się we wzorach bardziej skomplikowanych mają swoją własną klientelę, na którą trze-ba sobie zapracować, by przy-ciągnąć ją do siebie. Na wscho-dzie czy w Polsce wydaje się to niemożliwe.

- Mamy szansę stać się po-mostem w tatuażu pomiędzy zachodem i wschodem? Je-steśmy na to gotowi?

PW: W dobie internetu ja-kiekolwiek różnice szybko się niwelują, a kwestia pomostów może będzie miała wymiar bar-dziej polityczny, a nie kulturo-wy. Jedyna nadzieja w pielę-gnowaniu swoich własnych, rodzimych tradycji oraz w po-stawieniu na rozwiązania iko-nograficzne właściwe dla ma-cierzystych kultur. Powinno to dotyczyć wszystkich aspektów ogólnoludzkiej kultury, w tym i tatuażu. Inaczej czeka nas to-talna homogenizacja i zanik ja-kichkolwiek zróżnicowań.

- Co się mówi o europej-skim tatuażu za oceanem?

PW: Ceni się go, ale na obiektywną ocenę stać jedynie tych, którzy wiedzą np. gdzie leży Kanada. Chodzi o to, że

Page 15: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 15

Page 16: TF # 10, February 2008

ter, zauważalny nawet w łonie dziedzin artystycznych, czy-li tam, gdzie powinno być naj-bardziej kreatywnie. Wtedy do-piero pojawiają się głosy, że u nas w Europie to jest nie tyl-ko ładniejsza architektura, ale również bardziej natchniony dla sztuki klimat.

- Czy tatuaż w USA staje się coraz bardziej komercyj-ny, biznesowy czy jednak ar-tystyczny? A może zależy to od stanu lub miasta?

PW: W Stanach robi się wszystkie możliwe tatuaże. Ze względu na multikulturo-wy charakter tego kraju każda

opcja znajdzie swoich zwolen-ników. Sam wybór tatuażu uza-leżniony jest od wielu czynni-ków, od statusu, pochodzenia społecznego czy nawet od ko-loru skóry. Im ciemniejsza kar-nacja, tym prostszy wzór. Są pewne kręgi społeczne czy na-wet nacje, które preferują okre-ślony typ wzorów, np. Latynosi głównie robią sobie motywy re-

USA to kraj bardzo duży, gdzie jest ogromny potencjał, krzy-żują się różne kultury, mie-szają wpływy, a kultura i tech-nika ma charakter bardzo eks-pansyjny w stosunku do reszty świata. W Stanach można na-prawdę ugrzęznąć w kanale samowystarczalności, gdyż to właśnie Ameryka nadaje tem-pa rozwojowego wielu dziedzi-nom życia. Mieszka bądź pra-cuje tam tylu wybitnych arty-stów, że czasem ludzie popa-dają w klimat narcyzmu i sa-mouwielbienia. Jednakże lu-dzie głębiej związani z kulturą (nie tylko tatuażu) dostrzegają płytkość i komercyjny charak-

ligijne. Są także rejony, np. sta-ny południowe czy Kalifornia, gdzie królują klimaty old scho-olowe, pasujące do cieplejsze-go klimatu, starych limuzyn i muzyki rockabilly. Zróżnico-wanie jest imponujące i pracu-jąc w jednym studio przez całe życie, można stracić obiektyw-ny punkt widzenia. Tatuaż arty-styczny, czyli ten, powiedzmy,

TATTOOFEST 16

Page 17: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 17

najbardziej ambitny funkcjo-nuje również, lecz jest możli-wy do wykreowania w każdym z możliwych stylów, co w Ame-ryce jest dość wyjątkowe. Moż-na zdobyć dużą sławę i szacu-nek w kręgach artystycznych, tatuując choćby same old schoole czy motywy tradycyjne (np. Don Ed Hardy), co w kra-jach postkomunistycznych jest

raczej nie do pomyślenia. Nie da się łatwo wydzielić jednego obszaru, który byłby charak-terystyczny dla całej Ameryki, gdyż ta jest nazbyt zróżnico-wana i niejednolita.

- Czy oprócz klimatów ta-tuażowych fascynujesz się jeszcze czymś innym?

PW: Przy gazecie, wydaw-

nictwie, firmie w Polsce i ta-tuowaniu na obczyźnie cięż-ko o hobby. Poza tym, założy-łem rodzinę i mam dwoje dzie-ci. To, że daję radę pociągnąć to wszystko, to i tak cud. Ale kiedyś owszem, udzielałem się jeszcze i na innych polach. Np. w 1999 r. wraz z grupą bli-skich przyjaciół założyliśmy te-atr plastyczny, w którym gra-

łem regularnie i brałem udział we wszystkich premierach do 2004 r. Dziś Teatr Monitoring radzi sobie świetnie beze mnie i gra w nim nawet moja młod-sza siostra. Wcześniej, w la-tach 1996-2000 śpiewałem w punkowym zespole Choirak. Choć oficjalna dyskografia ze-społu ogranicza się do kaseto-wego splitu z C.S.„Każda mło-dość ma swoje prawa”, kape-lą mojego starszego brata oraz CD „My cwaniaki, my chojra-ki”, to przyznam się bez bicia, że na przełomie grudnia 2007 i stycznia 2008, podczas po-bytu w Polsce, zebrałem eki-pę do zarejestrowania w stu-diu dwóch starych kawałków Choiraka. Zrobiliśmy to tak, dla hecy i być może za każdym ra-zem, gdy przyjadę do Polski, będziemy sobie wchodzić do studia i nagrywać jakieś sta-re numery.

- Kilka słów na koniec dla Naszych i Twoich czytelni-ków.

PW: Nasz czytelnik to bar-dzo konkretny odbiorca, który, mam nadzieję, wspiera wszyst-kie dostępne na naszym ryn-ku tattoo magazyny, gdyż każ-dy z nich na pewno jest w sta-nie zaoferować coś innego. Czas, gdy przez lata istniał tyl-ko jeden magazyn o tatuażu już minął, co znaczy, że czeka nas nieskrępowany rozwój naszej dziedziny artystycznej. Czeka-łem na to dość długi czas.

Radek

Page 18: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 18

Page 19: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 19

Page 20: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 20

Urodził się w 1972 roku na Węgrzech w małym miastecz-ku Zalaegerszeg. Już jako dziecko uwielbiał rysować. Do-piero dużo, dużo później brał lekcje rysunku w wieczorowej szkole. Ale ponieważ wtedy nie sądził, że ze sztuki można się utrzymać, w koledżu skupił się na inżynierii. Rodzice i nauczy-ciele nie dostrzegli jego talen-tu. Szkice zostały docenione dopiero w wojsku przez kom-panów Borysa, którzy prze-konali go, by ich wytatuował. 16 lat temu używając amator-skiego sprzętu, wykonał swój pierwszy tatuaż. Dwa pierw-sze wzory zrobił ręcznie trze-ma igłami połączonymi nitką. Tatuaże wyszły kiepskie, co go bardzo zniechęciło. Wtedy ktoś wpadł na pomysł zrobienia ma-szynki z długopisu i walkmana. Dzięki temu Boris mógł kon-tynuować swoją pracę. Pod-czas pobytu w wojsku tatuował po kilka wzorów na dobę. To sprawiło, że Boris zaczął my-śleć o tatuowaniu jako o swojej przyszłości. Ponieważ był pa-sjonatem sztuki, stwierdził, że to mógłby być dla niego wyma-rzony zawód. Po wyjściu z woj-ska, zarabiał na życie jako de-korator wnętrz. W tym czasie nie było mowy o otwarciu stu-dia, ponieważ tatuaż artystycz-ny na Węgrzech w ogóle nie istniał, a dziary kojarzyły się je-dynie z więzieniem i przestęp-cami. Boris tatuował w domu. Bez nauczyciela zaczął po-dążać własną drogą. Trzy lata później otworzył swoje obecne studio Boris Tattoo w mieście Zalaegerszeg. Od tej chwili każdego dnia uczył się czegoś nowego i udoskonalał swoją technikę. Był samoukiem. Sam musiał dowiedzieć się, jak lu-tować igły, jak regulować ma-szynki, jak robić linie czy opa-nowywać nowe techniki.

Page 21: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 21

Boris to jeden z najlepszych europejskich tatuatorów. Utalentowany i zdolny ar-tysta odnosi sukcesy od samego początku tatuatorskiej drogi. Wciąż niezadowo-lony z rezultatów swojej pracy, nie przestaje ciężko pracować. Ciągle stawia sobie nowe wyzwania. Ciągle udowadnia sobie i innym, że jest świetny w tym, co robi. Eksperymentując z różnymi stylami i mieszając je, tworzy całkiem nowe rodzaje tatuaży. Obecnie jego sława sięga daleko poza granice Europy.

Page 22: TF # 10, February 2008

li zaczął podchodzić do tatuażu coraz bardziej poważ-nie. Rok później we wrześniu pojechał jako widz na pierw-szą międzynarodową konwencję do Barcelony. Przez trzy dni po dziesięć godzin dziennie stał za znanymi artystami i obserwował, jak pracują, jakich technik i jakiego sprzę-tu używają. Nie zadawał pytań, bo wtedy nie znał jeszcze angielskiego. Miał szansę podziwiać pracę takich arty-stów jak Tin Tin, Robert Hernandez, Bugs, Timothy Hoyer, Paul Booth, Bernie Luther, Claus Fuhrmann i innych. Po powrocie z Barcelony czuł się trochę zniechęcony. Oba-wiał się, że nigdy nie dorówna tatuatorskim sławom. Jed-nak po tygodniu zdał sobie sprawę, że ci wielcy artyści to

PIERWSZE SUKCESYDopiero w 1996 zaczął jeździć na konwencje i spo-

tykać innych artystów, których doświadczenie pomogło mu w rozwoju. Od profesjonalistów dowiedział się o rze-czach, pewnych zasadach tatuowania, które trudno od-kryć na własną rękę. W 1996 roku zdobył dwie nagrody na konwencji Tattoo Expo w Budapeszcie. Była to pierw-sza tego typu impreza, w której brał udział. Od tej chwi-

TATTOOFEST 22

Page 23: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 23

tacy sami ludzie jak on, więc jeśli oni mogli osiągnąć suk-ces, to i jemu musi się to udać. Trzeba tylko ciężko praco-wać i dążyć do celu za wszelką cenę.

Potem była Bolonia, Berlin, Mediolan... To tam Boris poznał Bob Tyrrella, którego ceni nie tylko jako artystę, ale również jako człowieka. Swoje drugie studio otworzył

w 1997 roku w miasteczku Keszthely nad jeziorem Balaton, gdzie pracuje w okresie letnim. Jako wystawca po raz pierw-szy pojawił się w 1999 roku w Berlinie. Zabrał ze sobą przy-jaciół, których tatuował i którzy wzięli udział w konkurencjach. Wielkim osiągnięciem tatuatora było to, że prawie każdy z nich wygrał pierwszą nagrodę. Rok później na berlińskiej konwencji zdobył nagrody w kategoriach best of show i best color.

CHŁOPAK W KOSZULCE POLOW 2002 roku zdecydował nauczyć się angielskiego, aby

móc dogadać się z resztą świata tatuatorskiego. Wszedł więc do przypadkowego studia w Niemczech i zapytał o pracę. Na początku właściciel zignorował spokojnego chłopaka w ko-szulce polo. Jednak rzut oka na jego portfolio sprawił, ze za-trzymał go u siebie na rok. Boris robił w międzyczasie wyjaz-dówki po Berlinie i Monachium, ćwicząc do perfekcji rutynę, technikę i prędkość. Dziś jest jednym z najszybszych arty-stów w Europie. Ostatnio pewnemu twardzielowi z Włoch wy-konał na plecach szaro-czarny obraz Caravaggio w 20 godzin, w trzy dni. Boris próbuje unikać tego typu reprodukowanych

Page 24: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 24

wzorów, ale klienci nadal o nie proszą. Prace tatuato-ra wydają się drogie, biorąc pod uwagę węgierski rynek pracy, gdzie zarabia się 300 dolarów na miesiąc. Ale bio-rąc pod uwagę jakość i pręd-kość, z jaką robi wzory, opła-ca się to.

W 2004 roku, kiedy Węgry wstąpiły w szeregi Unii Euro-pejskiej, tatuator mógł zacząć bez przeszkód podróżować, a klienci bez problemu przy-jeżdżać do miasta Zalaeger-szeg, aby się wytatuować.

Boris doszedł na szczyt dzięki dyscyplinie i determi-nacji. Choć nie ominęła go też fala krytyki. Zarzucano mu, że kopiuje innych, że jego tatu-

aże nie utrzymują się zbyt długo, że robi wzory dla kasy, bo sam nie ma tatuaży. Z cza-sem coraz bardziej zaczyna-no doceniać to, co robi. Obec-nie jest znany nie tylko w Eu-ropie, ale również na świecie. Jest też członkiem węgier-skiego stowarzyszenia tatu-atorów (Hungarian Tattoo As-sociation).

WSZECHSTRONNYBORIS

Jego znakiem rozpoznaw-czym są realistyczne, kolo-rowe kompozycje. Prace Bo-risa cechuje wszechstron-ność. Robi wspaniałe tatuaże w każdym stylu. Jednocze-śnie jest artystą skromnym, cichym i spokojnym. Nie lubi tłoku wokół swojego boksu. Najlepiej czuje się tatuując - wyłącza się wtedy z otocze-nia. Nawet teraz reaguje z za-żenowaniem na komplementy dotyczące jego dzieł.

Boris stara się przenosić na skórę swoje obserwacje rze-czywistości. Preferuje tatuaże kolorowe, które dają ogrom-ne możliwości, choć tak na-prawdę nie ma żadnych ogra-niczeń. Wyzwaniem są dla niego trójwymiarowe obrazki, które przenosi na skórę. Pró-buje nadawać kolorom i cie-niom nowe życie. Plastycz-ność w swoich pracach uda-je mu się uzyskać za pomo-cą kontrastu pomiędzy gru-bą intensywną kreską, ciem-nym cieniowaniem oraz na-turalnymi odcieniami skóry, jak również poprzez używa-nie białego barwnika jednak-że z wielkim wyczuciem w je-go dozowaniu. Lubi ekspery-menty z ukazywaniem rzeczy w dziwnej perspektywie, jak np. widok czaszki od tyłu lub od dołu zamiast typowego wi-

Page 25: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 25

doku z przodu. Jego twórcza wyobraźnia nie jest skrępo-wana przez style. Robi portre-ty, do których dodaje oriental-ne elementy, a nawet miksuje to wszystko z kreskówkami.

Boris jest też bardzo dobry w robieniu cover up’ów. Może do tego używać biomecha-nicznych wzorów i ciemnych cieni, które bardzo lubi. Ale jak podkreśla, naprawianie in-nych tatuaży daje za mało ar-tystycznej wolności.

Boris preferuje realistycz-ną i klasyczną sztukę. Kocha malarstwo i rzeźbę renesan-sową i barokową, szczegól-nie prace Caravaggio, Micha-ła Anioła, a przede wszystkim Berniniego.

KONWENCJA- „TRANSFUZJĄ KRWI”

Borisa wyróżnia też to, jak wielki nacisk kładzie na rela-cje z klientem, który jest za-wsze w centrum uwagi arty-sty. Bardzo ważna jest dla niego komunikacja z osobą jeszcze przed rozpoczęciem tatuowania. Spędza dużo

Page 26: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 26

czasu na rozmowach z klientem o jego pomy-słach, motywacjach. Próbuje zrozumieć, dla-czego dana osoba pragnie zrobić tatuaż. Dzię-ki temu Boris trafnie przekazuje zamysł tatu-owanej osoby na jej ciało. Najważniejsze jest dla niego zadowolenia klientów. Słucha ich ży-czeń i rysuje je bezpośrednio na skórze. Wzór formułuje się wcześniej w głowie tatuatora. Zawsze próbuje przekonać osobę tatuowaną do większego tatuażu, ponieważ, zdaniem Bo-risa, trudno jest umieścić dużo detali na ma-łej przestrzeni. Lubi, kiedy klienci mają własne pomysły, bo to go inspiruje i sprawia, że jego wyobraźnia pracuje.

Boris obecnie mieszka i pracuje w Zala-egerszeg. Tam, gdzie się urodził. Pytany, dla-czego nie wyjeżdża do dużego miasta, odpo-wiada, że tu jest jego dom, że to jest jego mia-sto. Bardzo ważne jest dla niego być w pobli-żu przyjaciół i rodziny.

Tatuator bardzo lubi konwencje. Spotkania z innymi artystami nazywa „transfuzją krwi”, ponieważ są krótkie, intensywne i dają arty-ście inspiracje do pracy oraz nową dawkę po-mysłów i energii. Co roku odwiedza 5-6 kon-wencji. Ale najlepsza jego zdaniem to konwen-cja w Londynie.

Page 27: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 27

Dzięki temu, że coraz więcej magazy-nów zaczyna interesować się pracą Bori-sa, jego klientela ciągle rośnie, a artysta z każdym dniem rozwija się i udoskona-la swój warsztat. Boris kocha to, co robi, ale najważniejszą rzeczą w jego życiu jest rodzina. Odkąd został ojcem uwa-ża się za najszczęśliwszego człowieka na świecie.

KP

Adresy węgierskichstudiów Borisa:

3, Eötvös Str.8900, ZalaegerszegTel./Fax: 0036 92 347 889

3, Bem József Str.8360, KeszthelyTel./Fax: 0036 20 350 4374

Więcej informacji o pracy Borisa:www.boristattoo.zalaszam.hu

Page 28: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 28

Page 29: TF # 10, February 2008
Page 30: TF # 10, February 2008

W obecnych czasach ludzie coraz bardziej doceniają wyjątkowość rzeczy, które powsta-ją w wyniku rękodzieła. Wszechobecna maso-wa produkcja, koncerny, komputeryzacja czy „made in china” zdecydowanie ułatwiają nasze życie, jednak nie potrafi ą dać tego czegoś, co sprawia radość posiadania danego przedmio-tu na wiele lat. Niepowtarzalność tych rzeczy, nadawanie im wyjątkowych kształtów i pot ludz-ki włożony w ich stworzenie nadaje im duszę. Nasi reporterzy oraz tatuatorzy, David i Muras, zapragnęli mieć w swojej kolekcji maszynek do tatuowania te ulubione i wyjątkowe, bo wykona-ne według własnego pomysłu i własnej koncep-cji. Wsiedliśmy więc do samochodu i udaliśmy się na północ Polski, do Olsztyna, do warszta-tu Karola Najmowicza i jego fi rmy Workhouse, aby z jego pomocą spróbować stworzyć własne maszyny. Zobaczcie co z tego wyszło…

Maszynyz dusza

TATTOOFEST 30

Page 31: TF # 10, February 2008

Zaledwie kilkanaście lat temu większość polskich „tatuażystów” pracowało kolką lub maszynką zrobioną z długopisu i silniczka od walkmana. Później zaczęły docierać do naszego kraju maszynki produkowane za granicą. Rozpoczęto rozpoznawać ich wady i za-lety. Posiadanie maszyny otwierało drzwi do profesjonalnego tatu-owania. Nikt nie myślał o niej jako o osobnym sprzęcie do konturu, osobnym do wypełnienia czy osobnym do cieniowania. Przy każ-dej z tych czynności każdy indywidualnie „dostrajał” ją do swoich oczekiwań. Z czasem zaczęło pojawiać się coraz więcej maszyn. Coraz więcej firm było rozpoznawalnych, ale też coraz więcej było maszyn niewiadomego pochodzenia. W ostatnim czasie cały świat zalał sprzęt produkowany w Chinach. Można go kupić już za 30 do-larów na ebay’u lub za 300 złoty w wielu polskich firmach. To, co przeżywa obecnie Polska, kilka lat temu przeżywał Zachód, któ-ry prześcigał się w sposobach na obniżenie ceny. Szybko jednak przekonano się, że nie tędy droga. Cena, tak jak w przypadku tatu-ażu, jest drugorzędna. Pierwszorzędna jest jakość i unikatowość.

Pojechaliśmy zatem do Karola, który ma ogromne doświadcze-nie w produkcji maszyn i wykonuje je z powodzeniem najdłużej w Polsce. Chcieliśmy się przekonać na własnej skórze, jak to jest z tą „ręczną robotą”.

Firma Workhouse mieści się w typowym dla tego typu miejsc, starym, odrapanym budynku, otoczonym innymi małymi zakładami produkcyjnymi i hurtowniami. Najbliżsi sąsiedzi są już jednak mniej typowi. Za ścianą warsztatu własną pracownię ma jeden z najbar-

dziej znanych polskich tatuatorów Bazyl, którego również na chwi-lę odwiedziliśmy. Oprowadził nas po swoich włościach, pokazując na przykład swoją nową pasję, którą jest własna kuźnia. Niedaleko swój warsztat ma też Piter. Jeżeli ktoś miałby ochotę na wyjątkowy motor, to ten gość wie, co robi. Zdecydowanie zachęcam do wej-ścia na stronę www.jpcustombikes.com. Takie maszyny widzi się tylko na amerykańskich filmach. Do tego jeszcze pracownia projek-tująca i wykonująca gitary na specjalne zamówienia, bardzo znana na całym swiecie „Ran Guitar”. Reasumując, to „typowe” miejsce - całe podwórko to wyjątkowi twórcy przez duże „T”.

Sam Workhouse składa się z dwóch pomieszczeń. Pierwsze z nich to warsztat Karola i hurtownia. Drugie to hala produkcyjna, wypełniona tokarkami, polerkami, frezarkami i wieloma innymi ma-szynami, używanymi do produkcji. Całość uzupełniają ludzie, któ-rzy, widać to już na pierwszy rzut oka, stanowią zwartą ekipę. Ha-łas, zapach, ruch to coś, co na długo zostanie w mojej pamięci.

Przywitani gorącą herbatą w mroźny, sobotni poranek, Da-vid i Muras usiedli, aby przedstawić Karolowi swoje oczekiwania. W tatuowaniu Davida bardzo ważną rolę odgrywa kontur, potrze-bował więc maszyny bardzo mocnej, która będzie pracowała przy niskim napięciu i będzie miała duży skok. Projekt ramy postano-wił stworzyć na miejscu. Miała być jego fantazją. Muras zdecydo-wał się na maszynę do cieniowania i przygotował wcześniej wła-sny projekt ramy - jeden ze swoich ulubionych symboli „love and terror”, kastet.

TATTOOFEST 31

Mis

trz c

erem

onii,

Kar

olDave, Karol i King Muras

Hal

a pr

oduk

cyjn

a

Po

robo

cie!

Królestwo Karola

Prz

y to

karc

e

Page 32: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 32

Cały proces produkcyjny musieliśmy zacząć od stworzenia cewek, które w połączeniu z in-nymi częściami maszynki, tworzą obwód elektryczny. Zgodnie z wytycznymi Karola zostały zro-bione rdzenie, na które później nawijało się, w przypadku Murasa 10, a w przypadku Davida 8 warstw zwoi drutu. Tutaj pokazał swój kunszt Cycu, syn Karola, który tego dnia miał ślicz-ną malinkę na szyi. 17 lat to piękny wiek… Chwilę później tatuatorzy zobaczyli swoje ramy. Ten okrągły kawał brązu, który widzicie na zdjęciach, to materiał, z którego miały powstać w nieda-lekiej przyszłości wymyślne konstrukcje. Moja fantazja nie potrafiła sięgnąć już tak daleko, żeby wyobrazić sobie, jak ma się to stać… Karol zaczął bazgrać po kartkach, łączyć jakieś linie, kropki i cyfry, wiążąc je z projektami chłopaków, po czym wręczył wszystko Bambo (chłopak, który całą

Maszyna z duszą!

Tak

pow

staj

ą ce

wki

Mur

asa

mas

zynk

a…G

otow

e ce

wki

Tuta

j pot

rzeb

a pr

ecyz

ji

Tuta

j pot

rzeb

a pr

ecyz

ji

Pod

kład

ka p

od c

ewkę

Naw

ijani

e zw

oi

Page 33: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 33

sobotę poświęcił na precyzyjne wycinanie potrzebnych części z różnego rodzaju metali, pełen szacunek!). Czekaliśmy na pierwszy prototyp, czyli monolit brązu podzielony na dwie części i wstępnie ukształtowany, na który należało nanieść kształt ram. Następnie zaczęło się ich wy-cinanie (dla mnie bardzo efektowne, jeszcze nigdy nie widziałem tylu iskier!), a później ręczne, pilniczkami, dopieszczanie jej kształtów. W międzyczasie wciąż rodziły się nowe pomysły, któ-re w końcowym efekcie miały nadać maszynom specyficzny charakter. Kolor, gadżety, ozdob-niki i ostateczny kształt były wspólnymi pomysłami realizowanymi na zasadzie doświadczeń. To naprawdę kosztowało wszystkich bardzo dużo wysiłku, ale i niesamowicie nakręcało! Dzień zakończyliśmy po mniej więcej dwunastu godzinach. Efektem były przygotowane wstępnie ramy, cewki, przyłącza. Na koniec krótki spacer po Olsztynie, wizyta w kilku fajnych miejscach i świadomość dobrze spędzonego dnia oraz perspektywa krótkiego snu.

Wst

ępni

e w

ycię

ta ra

ma

Wst

ępni

e w

ycię

ta ra

ma

Wie

lki B

ambo

!

Wyc

inan

ie ra

my

Ram

a pr

zygo

tow

ana

do w

ycin

ania

Dop

iesz

czan

y pr

ojek

t

Projektyi obliczenia

Dopieszczanie kształtu

Ale o co chodzi?

Page 34: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 34

Godzina 10.00 rano i znowu jesteśmy w Workhouse. Dzisiaj powrót do Krakowa, a przed nami jeszcze dużo pracy. Trzeba wykończyć ramy na tip top, a Karol musi poskładać to wszystko do kupy. Do tego brakuje jeszcze sprężyn, które również będą docinane ręcznie. Pierwsze kilka godzin to przede wszystkim eksperymenty, aby uzy-skać specyficzny kolor dla ramy Murasa. Jego kastet zo-stał poddany przedziwnym działaniom chemiczno-fizycz-nymi. David w tym czasie męczył swoją ramę nazwaną „jeżem”. Chciał uzyskać kontrastowe połączenie chaosu i zniszczenia z ładem i delikatnością. Wieloma narzędzia-mi znalezionymi w warsztacie pastwił się nad nią, naci-nając, ryjąc i przypalając, by za chwilę polerować i wygła-dzać. Gdy ramy zostały przez nich wykończone, zaczęła się najtrudniejsza część pracy. Należało w odpowiednich miejscach nawiercić otwory pod śruby do montowania cewek i innych części. Trzeba bardzo uważać, szczegól-nie na cewki, w których uszkodzenie wychodzących dru-cików może kosztować kilka godzin pracy poprzedniego dnia. Około godziny 18-tej maszyny zaczęły przyjemnie dźwięczeć i dwudniowa praca została zakończona. Efekt jak dla mnie rewelacyjny, a uśmiechnięte twarze Murasa i Davida utwierdziły mnie w tym przekonaniu. A pierwsi klienci niestety dopiero w poniedziałek…

Pomimo tak dużego doświadczenia Karola i jego ludzi, zbudowanie dwóch maszyn zajęło dwa dni. Powstały na-prawdę wyjątkowe, dopasowane do oczekiwań Murasa i

Stw

órca

Dav

e pr

zy s

woj

ej ra

mie

Szl

ifow

anie

, wyp

alan

ie, w

ycin

anie

czy

li pr

aca

zesp

ołow

a

Page 35: TF # 10, February 2008

Davida maszynki, które były ich weekendową przygodą, a teraz są nadzieją na jeszcze lepsze tatuaże. Pędzle same nie malują, chociażby kosztowały nie wiadomo ile pieniędzy, jednak dla osoby, która wie, jak się nimi posłu-giwać, ich jakość i dusza ma ogromne znaczenie.

Cena ręcznie robionej maszynki to około 1200 zł. Oko-ło, bo kwota ta zależy od materiału i skomplikowania wzoru, który wpływa na czas wykonania.

Podziękowania:Dla Karola i firmy „Workhouse” za pyszne śniadania, masę poświęconego nam czasu, materiały i w ogóle wspaniały weekend!Cycowi za pełną poświęcenia rezerwację stolika w Mo-łotowie!Bambo za precyzję i zaangażowanie!Małemu za catering, przyniesione z dołu dwa brzeszczo-ty, badania techniczne mojego auta i słowotokowy cha-os w konwersacji!

RadekGościliśmy w:

Workhouse Tattoostuff Karol Najmowiczul. Poprzeczna 11A, 10-282 OlsztynTel. +48 89 526 12 22, Tel kom +48 603 862 848www.tattoostuff.pl

Co

na to

San

epid

?D

usza

tkw

i w s

zcze

góła

chM

uras

owa

Mas

zyna

Ter

roru

Szl

ifow

anie

, wyp

alan

ie, w

ycin

anie

czy

li pr

aca

zesp

ołow

a

Got

owy

Free

Sty

le D

ave

Page 36: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 36

Page 37: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 37

Page 38: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 38

Page 39: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 39

Page 40: TF # 10, February 2008
Page 41: TF # 10, February 2008
Page 42: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 42

Bammer urodził się w przeddzień Sylwestra 1978 roku w Au-strii. Tatuażem zajął się w wieku 17 lat dlatego, jak sam mówi,

nie miał zbyt wiele czasu w życiu na inne hobby. Tatuowa-nie pochłonęło go maksymalnie. Bammer jest bardzo

konkretnym tatuatorem, który niewiele mówi, za to ma-szyną posługuje się w swój wyrafinowany sposób,

bardzo rzeczowo, jak na współczesnego artystę przystało. Jego prace są więc tym, co chce wy-

razić. Obywa się bez słów. Przez kilkanaście lat działalności doszedł do technicznej per-

fekcji, no i chyba można w jego wypadku mówić o stworzeniu własnego stylu oraz

kierunku, który jest naprawdę nie do podrobienia.

Ciężko jest scharakteryzo-wać styl Bammera, jednak

na pierwszy rzut oka widać, że najważniejsze rzeczy

w jego dziełach to gru-by i idealny kontur

oraz bardzo deli-

katne „mgiełki“, zarówno w cieniach jak i w kolorze. Ale to nie wszystko! Bammer potrafi zaskoczyć i pokryć całkiem spo-rą powierzchnię skóry czystą, kolorową blachą. Tematyka jego prac (tych które znam i widziałem) jest też mocno unika-towa. W niesamowity sposób przedsta-wia np. przedmioty codziennego użytku jak telewizor, monitor komputerowy czy lampka na biurko. Czasami bardzo za-skakuje i tworzy takie rzeczy jak kopu-lujące żeńskie i męskie maksymalnie wykolczykowane genitalia. Kilka prac przedstawia też zajawki gastronomiczne (czyżby duża ilość buchów???), jak białe niemieckie kiełbaski, kukurydza czy ta-lerz sushi. Oprócz tego wiele tattoosów artysty to „standardy“, jak serca, róże czy bardzo słodkie kobietki pin-upowe, których to tattuuje bardzo dużo - wszyst-ko w swoim charakterystycznym stylu. Myślę, że w dwóch słowach można ten styl określić po prostu „crazy –cartoon“. Jednak sam master, o ile mi wiadomo, w ogóle swojego stylu nie nazywa.

Page 43: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 43

Większość prac Bammera nie jest sfotografowana. Zajawkę daje mu sama praca i satysfakcja klientów. Jak sam mi powiedział, nigdy nie robi fotek świeżych tatuaży, po pro-stu lubi widzieć jak solidnie trzymają się przez lata. Właśnie dlatego więk-szość prac, które przysłał do artyku-łu i które można zobaczyć na stronce, nie mają efektu jak przy „nówkach“. Jednak ludzie zorientowani potrafią dostrzec solidny warsztat i mistrzow-ską kreskę. Bammer prowadzi w Ber-linie galerię i studio Sign of Liberty, gdzie oprócz pięknego dzieła na skó-rze, można pooglądać i zakupić płót-na oraz fotografie zaprzyjaźnionych artystów, takich jak np. Lukas Zapira.

Zaledwie kilka lat temu szlachetną drogę obrał też austriacki tatuartysta młodego pokolenia Ulrich Krammer o ksywce „Face the fact”. W swoich równie charakterystycznych pracach dużo czerpie ze stylu Bammera i „po swojemu” ten styl przekształca.

Krammer ma zaledwie 23 lata. Pro-fesjonalnym tatuażem zajmuje się od trzech, a nieprofesjonalnym od sied-miu lat. Po tak krótkim stażu pra-cy widać jednak wielką pasję i zara-zem mega luźne podejście do kunsz-tu. Jego prace nie kryją inspiracji twórczością Bammera, jednak są na swój sposób unikatowe. W jego przy-padku z fotkami do tego tekstu nie było żadnych problemów, ponieważ robi zdjęcia praktycznie każdego ta-tuażu i większość z nich chętnie pu-blikuje. Tematyka prac też nie jest chyba w żaden sposób ograniczo-na. W swoim stylu robi nawet kwiat-ki i tribale, ale jest też wiele perełek jak „pistoleto-dłoń“, nad którą na ca-łym przedramieniu widnieje nożyk do tapet, okazjonalna świąteczna choin-ka czy wagina z wystającą muszelką.

Dave

Page 44: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 44

Page 45: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 45

Page 46: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 46

Page 47: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 47

Page 48: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 48

Page 49: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 49

Page 50: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 50

Page 51: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 51

Page 52: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 52

Studio Tryton w obecnej formie ist-nieje od pięciu lat. Jego trzon stanowi ta-tuator Radek Szatkow-ski i piercerka Miss Venfl on. Oboje mają nadzieję, że z cza-sem do rodzinnego interesu dołączy rów-nież Miłosz. Od nie-dawna w szeregach ekipy jest też specja-listka od dreadów - Ju-lia Hynek. Oprócz ta-tuaży, piercingu i dre-adów, w studiu znajdu-je się też punkt sprze-daży sklepu Lollipop-shop.pl, którego Miss jest współzałożycielką.

Radek zajmuje się tatu-owaniem od 13 lat. W 1996 roku założył swoje pierwsze studio Tryton Tattoo. Z cza-sem ekipa się rozrosła, ale nazwa została ta sama.

W obecnej chwili w studiu szefuje Miss, a jedynym ta-tuatorem jest Radek. Naj-więcej tatuuje się tam wzo-rów czarno-szarych, ale Ra-dek coraz częściej ekspery-

mentuje z kolorem. - Inspira-cję do pracy czerpiemy z na-szych pasji - malarstwa, ry-sunku, grafi ki i kina grozy. Każde z nas ma plastyczne wykształcenie. Staramy się

nie zarzucać żadnej z tech-nik, czego efektem są wy-stawy naszych prac - przy-znają zgodnie Radek i Miss. Radek zdecydowanie więk-szą miłością pała do rysun-

Rad

ek, T

ryto

n Ta

ttoo

Radek i Miss Venfl on na jedynym urlopie w tym roku

Rad

ek, T

ryto

n Ta

ttoo

Rad

ek, T

ryto

n Ta

ttoo

Page 53: TF # 10, February 2008

ku, natomiast Miss do tkani-ny artystycznej. Miss Venfl on od pięciu lat zajmuje się rów-nież piercingiem.

Tryton stara się brać udział w większości krajowych kon-

wencji. - Z radością zauwa-żamy, że poziom prac pre-zentowanych w Polsce ro-śnie w niesamowitym tempie. Fanów tatuażu też przybywa. Poza tym bardzo miło jest się

spotykać z ludźmi z zaprzy-jaźnionych studiów. Czasa-mi konwencja to jedyna taka okazja w ciągu roku. W chwi-lach wolnych od pracy można poplotkować. Np. w zeszłym roku w Krakowie było nam bardzo miło poznać użytkow-ników wspaniałego TattooAr-tu - mówią Miss i Radek.

Tryton ma na swoim kon-cie nagrodę z I Międzyna-rodowej Konwencji Tatuażu Artystycznego Magatattoo - II miejsce w kategorii Tatu-aż Mały.

W przeciągu najbliższych dwóch miesięcy studio zmie-nia lokal. Obecne miejsce mimo swej wielkości i prze-stronności nie spełnia wszyst-kich oczekiwań ekipy Tryto-na. Nowy lokal leży w cen-trum miasta, przy głównym deptaku handlowym. Radek & Miss: - W związku z tym, że dziecko nam już odrosło od ziemi, postanowiliśmy, że nasze wyjazdy na konwen-cje, przede wszystkim te za-graniczne będą teraz częst-

sze. Postanowiliśmy też, że ten rok będzie czasem, który poświęcimy na własne mody-fi kacje, bo zawsze odkładali-śmy to na następny miesiąc i z tego miesiąca zrobiło się w końcu pięć lat.

A co poza tatuażami i stu-diem? - Po pracy zajmujemy się rozkręcaniem życia kultu-ralnego w Bielsku-Białej. Je-steśmy współorganizatorami koncertów i imprez, na które zapraszamy zaprzyjaźnione zespoły i dj’ów. Jesteśmy też bardzo zaangażowani w ak-cje proekologiczne, a sami będąc wegetarianami, za-rażamy naszych znajomych zdrowym trybem życia - do-daje ekipa Trytona. Miss jest poza tym wielbicielką żon-glerki ogniem i w sezonie let-nim można ją zobaczyć, jak wywija pałkami na reggae’o-wych festiwalach. KP

Trytonul. Mickiewicza 11Bielsko-BiałaTel. +48 695 522 874www.tryton-tattoo.ig.pl

Rad

ek, T

ryto

n Ta

ttoo

Rad

ek p

rzy

prac

y

Wnę

trze

stud

ia

Pie

rcin

g by

Mis

s Ve

nfl o

n

Page 54: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 54

Page 55: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 55

7 grudnia w berlińskiej Sign-of-Liberty-Galle-ry miało miejsce otwarcie ciekawej wystawy. Po-nieważ termin zbiegł się z konwencją w tymże mieście, na której akurat byliśmy, postanowili-śmy nie dać takiej okazji przejść nam koło nosa. Mimo przejmującego zimna i najpierw siąpiące-go, a potem mocno padającego deszczu wyruszy-liśmy z ciepłej i przytulnej Areny. Po zasięgnięciu języka i dzięki, nie chwaląc się, mojemu talento-wi odnajdywania drogi trafiliśmy na miejsce. A nie łatwo byłoby tam trafić. Niepozorna brama, niepo-zorny blok, niepozorna klatka schodowa z obdra-panymi ścianami całymi w graffiti. A na III pietrze klimatyczna galeria z wypasioną toaletą, w której ulokowane są nagrody z konwencji. To dość cie-kawy pomysł swoją drogą ;)

Ale nie toalety poszliśmy zwiedzić... Naszym celem była wystawa desek oraz sama galeria Sign-of-Liberty.

Galeria-Symbol-WolnościOdkąd Sign-of-Liberty-Gallery została otwarta

są w niej prezentowane bardzo różnorodne sty-listycznie wystawy. Od fotografii, zdobienia ciała, ilustracji po rzeźby i obrazy, zarówno narodowych jak i zagranicznych artystów. Galeria prezentuje też, pomiędzy zapowiedzianymi imprezami, sta-łą wystawę składającą się z prac kolekcjonowa-nych przez cały okres istnienia tego miejsca. Nie-które dzieła z ciągle powiększającej się kolekcji są wystawiane na specjalną aukcję galerii, w któ-rej można wziąć udział osobiście w Sign-of-Liber-ty lub poprzez stronę internetową. Aukcja przypo-mina nieco ebay. Licytowana praca ma początko-wą cenę ustalaną przez osobę wystawiającą. Każ-dy zainteresowany może podać wyższą kwotę na specjalnego maila dostępnego na stronie galerii. Ceny są ostateczne i nie mogą być wycofywane. Stan aktualnych aukcji i ceny dzieł można śledzić na bieżąco w internecie. Aukcja trwa na okrągło przez cały rok. Jednym z ostatnio wystawionych przedmiotów jest deska z wystawy The Wooden Story, wykonana przez Ardiego. W momencie, gdy oddaje ten artykuł do druku, jej wartość osiągnę-ła 180 Euro.

Drewniane dziełaAle wracając do samej wystawy... Powstała

ona z inicjatywy Skull-Pell Artwork i Dirty Re-bels. Jest to ruchoma wystawa różnych artystów z całych Niemiec. The Wodden Story to obszer-na kolekcja ponad 40 ręcznie malowanych de-skorolek w różnej stylistyce: od tatuażu, przez sztukę uliczną, po graffiti. Wernisaż wystarto-wał 7 grudnia o 20.00, jednak chętni do obej-rzenia wystawy przychodzili aż do godziny 5.00 rano. Po dniu otwierającym wystawę deski można było podziwiać w Sign-of-Li-berty jeszcze przez dwa tygodnie.

Page 56: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 56

Na wystawie znalazły się m.in. projekty Saxe - woj-skowa stylistyka z domi-nującą zgniłą zielenią oraz motywami żołnierzy, grana-tów czy samolotów sztur-mowych przeplatająca się z tradycyjnym old scho-olem; utrzymane w ciemnej mrocznej stylistyce deski Steve’a (choć pojawiły się też kolorowe prace artysty), projekty Laurence’a z car-toonowo-komiksowymi mo-tywami czy deskorolki Ry-ana przypominające w bez-ładzie pomalowane przez grafficiarzy ściany.

Poza tym były projekty desek takich twórców jak: Flamet, Tobi, Dust, Rasti, Sandor, Alexander, Jonas, Ardie, Thomas, Frank, Ro-berto, Roman, Christian, Philipe, Susann, Sandra oraz Herr Riedel.

Pomiędzy wystawianymi pracami były też elementy stałej wystawy. Można było więc podziwiać obrazy ta-kich artystów jak: Bammer, Axel, Walther-Maria Sche-id, Nickie Eisenhauer, Cla-ire Artemyz, Timo Wurz czy fotografie Lukasa Zpira.

Zainteresowanych wy-stawą odsyłam na stronę: www.entartete-kunst.eu.

Kaśka

Page 57: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 57

Page 58: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 58

RAPORTMAŁOPOLSKA W zeszłym miesiącu pod lupą „Tatto-

oFestu” znalazły się studia krakow-skie. Dziś zabieram Was w dalszą po-dróż po Małopolsce. Tym razem je-dziemy do Nowego Sącza i Zakopane-go, ale zaglądamy też do Nowego Tar-gu i Myślenic.

Nowy Sącz:Stigmatum

Studio powstało w 1998 roku. Założył je Tomasz Ada-mek, który jest właścicielem i jedynym tatuatorem. Zdo-bieniem ciała zajmuje się około 12 lat. - Moją przygodę z tatuażem zacząłem dzięki dwóm osobom: Zappie, u któ-rego robiłem pierwsze tatu-aże (jeszcze kiedy pracował w Kędzierzynie Koźlu) oraz Tomkowi Gacy z rybnickie-go Art Line, który pomógł mi w kupnie sprzętu (co kilkana-ście lat temu wcale nie było takie proste) i pokazał, jak go używać. Przez krótką chwilę terminowałem w owym studiu - opowiada Tomek.

Studio trzy razy zmieniało swoja lokalizację. Tomek: - Za każdym razem wiązało się to z podnoszeniem standardu, w jakim chcieliśmy pracować. Obecny lokal spełnia wszyst-kie potrzebne wymogi.

W tatuowaniu Tomek nie trzyma się żadnego konkret-nego stylu. - Staram się do-stosować do pomysłów klien-tów, żeby z jednej strony miał

on to, po co przyszedł, ale żeby też było w danym pro-jekcie sporo mojej inwencji. Z autorskimi pomysłami bywa bardzo różnie. Bywają osoby bardzo entuzjastycznie na-stawione do oryginalnych au-torskich projektów, ale są też tacy, którzy nie chcą słyszeć o takiej formie tatuażu. To chyba specyfika tego rynku - wyjaśnia.

Stigmatum pojawia się na konwencjach zarówno jako wystawca, jak i gość.

Tomek coraz poważniej zastanawia się nad zatrud-nieniem drugiego tatuatora. - Chcemy móc sprostać tym wszystkim pomysłom, z który-mi przychodzi coraz większa rzesza ludzi. Tatuaż w Polsce przeżywa swój rozkwit i widać to codziennie w odwiedzają-cych nas klientach - mówi.

W prowadzeniu studia Tom-kowi pomaga jego dziewczy-na, Dagmara.

Page 59: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 59

Zakopane:Tom Tattoo

Tom Tattoo to je-dyne profesjonal-ne studio w Zakopa-nem. Prowadzi je To-mek (tatuator) wraz z żoną Agnieszką (piercerka). Tomek zajmuje się tatuowa-niem od pięciu lat. Jego początki wią-żą się z krakowskim Kultem, gdzie zdo-był podstawy pracy. Mimo iż pochodzą z Krakowa zdecy-dowali się otworzyć studio w Zakopa-nym, ponieważ, jak podkreślają: - Góra-le chcą się tatuować, a swojego porząd-nego studia wcze-śniej nie mieli.

Na początku Tom Tattoo mieściło się pod innym adresem - Krupówki 2. To-mek pracował wte-dy w studiu sam, tatuował i przekłu-wał. Ponad dwa lata temu przeniósł się do przestronniejsze-go, bardziej eleganc-kiego lokalu. Wtedy też do pracy w stu-diu na stałe dołą-czyła Agnieszka. Od 1,5 roku zajmuje się piercingiem i jest odpowiedzialna za „całą resztę” związa-ną z prowadzeniem firmy. Teraz Tomek może tatuować i tyl-ko tatuować.

- Najbardziej lu-bię wykonywać ta-tuaże realistyczne. Fascynuje mnie ko-lorowe odwzorowy-wanie rzeczywisto-ści przez amerykań-skich artystów. Podo-ba mi się twórczość takich tatuatorów jak: Artur Scholc, Bo-ris, Bob Tyrrell, Bran-don Bond, Tim Kern, John Montgomerys, Victor Portugal, Sean Herman czy Nikko - wylicza Tomek. Po czym dodaje:

- Jednak inspiracją do po-wstawania kolejnych prac są, nie kto inny, tylko nasi klienci. Wytatuować można wszyst-ko, a mieszkańcy Zakopane-go oraz turyści mają wspa-niałą wyobraźnię. Są odważ-ni i nie boją się oddać w moje ręce nawet bardzo dużych po-wierzchni swoich ciał. Staram się jak najlepiej przelać obra-zy z ich wyobraźni na skórę.

Tomek jest samoukiem. Nie skończył żadnych studiów plastycznych, ale rysować lu-bił od zawsze. Dziś stara się to robić jak najczęściej, lecz uważa, że to ciągle za mało.

Tom Tattoo ma wielu sta-łych klientów nie tylko z Pol-

ski. Na konwencjach nie poja-wiają się zbyt często. Jeśli już tam trafiają, to tylko jako od-wiedzający. Agnieszka: - To-mek nie lubi tatuować na tego typu imprezach. Chętnych klientów zaprasza do studia.

Co dalej? Agnieszka i To-mek: - Marzymy o większej, przestronniejszej pracowni, z co najmniej dwoma stano-wiskami tatuatorskimi oraz osobnym pomieszczeniem do piercingu. Planujemy rów-nież poszerzyć ofertę o ciu-chy w dużej mierze związane z tatuażem.

Page 60: TF # 10, February 2008

RA

PO

RT

MA

ŁO

PO

LS

KA

TATTOOFEST 60

Nowy Targ: Symptom

Studio tatuażu Symp-tom powstało w lipcu 2003 roku i jak dotąd jest to je-dyne profesjonalne studio w Nowym Targu. Pomy-słodawcą i właścicielem jest Tomek, a jedynym ta-tuatorem jego brat, Krzy-siek Szymeczko vel. Szyn-kes. Studio jest miejscem bardzo kameralnym. Znaj-duje się w niewielkim loka-lu w kamienicy pomiędzy mieszkaniami.

Krzysiek pierwsze swo-je wzory wykonał około sześć lat temu maszynką samoróbką. Rok później kupił profesjonalny sprzęt. - Kiedy zaczynałem tatu-ować w studiu, robiłem to dopiero niecały rok, tatu-ując wcześniej tylko w do-mu. Na początku było na-prawdę ciężko: słabe po-jecie o czymkolwiek, zero pomocy z zewnątrz. Do wszystkiego dochodziłem sam metodą prób i błędów. Progres był powolny i dość mierny. Widzę ogromną przepaść między pierw-szymi pracami, a tym, co robię teraz. Poza tym parę lat temu nie było łatwo

przekonać lokalną społeczność, że tatuaże to nic złego, że wy-tatuowana osoba wcale nie jest groźna - mówi Krzysiek.

W 2006 roku tatuator wziął udział w pierwszej edycji Tattoo Festu. - To był naprawdę niesamowity zastrzyk energii i mobili-

zacji do pracy - przyznaje. Od tamtego czasu zaczął zde-cydowanie więcej rysować. Krzysiek: - Tatuuję bardziej ambitne prace. Przygotowu-ję się do poszczególnych ta-tuaży indywidualnie.

Szynkes lubi malować pa-stelami. Jeśli chodzi o tatu-aże, uwielbia robić wzory cie-niowane, najchętniej twarze lub postacie. Jednak ostat-nio coraz częściej sięga też po kolor.

Krzysiek: - Czy się na kimś wzoruję? Na pewno na ni-kim ani na niczym konkretnie. To raczej zbiór artystów, ich prac, niekoniecznie tylko tatu-atorów. Wszystko, co wyda mi się ciekawe, wyjątkowe, jest dla mnie inspiracją.

Tomek i Krzysiek planu-ją w najbliższym czasie od-wiedzać jak najwięcej kon-wencji, nie tylko jako widzo-wie, ale również jako wystaw-cy. - Czeka nas praca, pra-ca, praca i jeszcze raz ciężka praca. Mam nadzieję, że już wkrótce będzie widać efekty - mówi Szynkes.

Stigmatumul. Matejki 7933-300 Nowy Sącztel. +48 694 623 292,602 659 767www.stigmatum.com

Page 61: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 61

Myślenice:HellHouse Tattoo

Studio HellHouse Tat-too to jedyne tego typu miej-sce w całym powiecie myśle-nickim. Powstało dokładnie 9 grudnia 2006 roku. Jego za-łożycielem i pomysłodawcą jest Damian Kosiba, a właści-cielką mama Damiana, Hali-na Trzcińska. - Ja miałem po-mysł i znajomych, którzy po-stanowili w studiu pracować, a mama, której zarówno po-mysł jak i znajomi przypa-dli do gustu, miała pieniądze ;) Mimo, iż początkowo bar-dzo sceptycznie podchodziła do tematu tatuaży. Ja byłem inicjatorem całego przedsię-wzięcia, a mama wykonaw-czynią - wspomina Damian.

Przez pierwsze pół roku działalności w studiu tatuował Piotr „Deadi” Dedel. Damian: - Niestety nie wszystko szło

tak, jak planowaliśmy i musie-liśmy zakończyć współpracę.

Od czerwca ubiegłego roku ze studiem współpracuje ta-tuator Maciej Kania. Ma 24 lata, a tatuuje od dziewięciu lat. - Początkowo tatuaż był moim hobby. Z czasem stał się sposobem na życie - mówi Maciek. Przygodę z tatuażem studyjnym zaczął po skończe-niu liceum. Przez dwa miesią-ce tatuował w Cedyni. Potem załapał się do pracy w studiu w Suchej Beskidzkiej, z któ-rym współpracuje do dziś. Od blisko dwóch lat tatuuje rów-nież w studiu w Rabce-Zdro-ju, a od kilku miesięcy w Hell-House Tattoo.

Najbardziej lubi robić mo-tywy czarno-szare, choć nie unika też prac kolorowych. In-spiracji chętnie szuka w pra-

cach Marca D., Roberta Her-nandeza i Filipa Leu. Maciek studiuje obecnie Edukację Ar-tystyczną w Zakresie Sztuk Plastycznych na Akademii Pedagogicznej w Krakowie. Interesuje się tematyką ry-

sunku akademickiego oraz malarstwem. - Staram się ry-sować w każdej wolnej chwi-li, aby nie zapominać o tym, czego się nauczyłem. Chęt-nie sięgam też po aerograf, a obecnie równie często zaj-

muję się projektowaniem graficznym i grafiką kom-puterową - mówi.

Piercerem w HellHouse jest od początku xbamx.

Studio nie brało jeszcze udziału w żadnych kon-wencjach, ale jak podkre-śla Damian planują w nich uczestniczyć w przyszło-ści, aby o HellHouse Tat-too usłyszało szersze gro-no ludzi. KP

Tom Tattooul. Krupówki 734-500 Zakopanetel. +48 18 201 70 53,502 214 422www.tattoo.zakopane.plwww.myspace.com/tattoozakopanewww.inkednation.com.

SymptomRynek 2234-400 Nowy Targtel. + 48 504 924 789www.myspace.com/tattoosymptomwww.fotolog.com/symptom_tattoo

HellHouse Tattooul. Słowackiego 42Myślenicetel. +48 505 040 994www.hellhouse-tattoo.comwww.myspace.com/sunsethellhousetattoo

Page 62: TF # 10, February 2008

Spirit Of Fashion to jedne z największych w Europie targów odzieży under-groundowej. W tym roku odbyła się ich rocznicowa, bo 10-ta edycja. W ber-lińskiej hali Arena zgromadziło się około siedemdziesięciu wystawców z ca-łego świata. Impreza ta przeznaczona jest wyłącznie dla osób posiadających firmy dystrybucyjne, sklepy odzieżowe i inne, pokrewne związane z tą bran-żą. To tam prezentowane są nowe kolekcje i podpisywane kontrakty na naj-bliższy rok. Dlatego przeciętny zjadacz chleba nie może się na nich pojawić.

TATTOOFEST 62

Page 63: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 63

Page 64: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 64

Wybraliśmy się tam wraz z właścicielami krakowskiego sklepu

Ebola, żeby zobaczyć największe światowe firmy związane z mo-

dą punk and rock`n`roll, amerykańską kulturą uliczną, brytyjskim po-

pem, skate&surf, tattoo, oraz goth&dark. Poza tym prezentowały się

tam różnego rodzaju stoiska z akcesoriami i gadżetami, ciekawostka-

mi jak np. lustra, ręcznie malowane krawaty, kolczyki i wiele innych.

Swoje stoiska miały między innymi takie firmy powiązane ze sce-

ną tatuatorską jak Lucky13, Tattoo Wear Clarabella, Kreepsville Six

Six Six, Liquor Brand, Rock Rebel, ThrashMark, David VincenTe, Sa-

ilor Jerry. Na tego typu targach wystawcy i klienci większość czasu spędza-

ją na negocjacjach. Organizatorzy zapewnili bardzo mizerną ilość

atrakcji dodatkowych. Popołudniami odbywał się pokaz mody z pięk-

nymi modelkami. Szkoda jednak, że codziennie był to ten sam pokaz

z tymi samymi dziewczętami i w tych samych ubraniach. W sobo-

tę zorganizowano losowanie. Można było wygrać rower firmy Hawk

Classic (www.hawkclassic.com) oraz naprawdę wieeeeelki kosz

z ubraniami, gadżetami, płytami i wieloma innymi prezentami od firm

biorących udział w targach. Tutaj bardzo miły akcent! Kosz trafił w rę-

ce Gosi z Eboli. To jej pierwsza wygrana w życiu. Super!

W sobotni wieczór byliśmy uczestnikami after party. W Wild At

Heart, jednym z najbardziej znanych klubów muzycznych Berlina,

związanym z subkulturową społecznością spotkała się znacząca

ilość wystawców oraz stałych bywalców klubu. Spędziliśmy miło wie-

czór, słuchając punkowej kapeli i popijając zimnego Berlinera. Tutaj

warto dodać, że atmosfera tego miejsca jest na pewno nie do znale-

zienia w naszym kraju. Lokal był wypełniony po brzegi skinami, pun-

kami, rockersami, gothikami, ludźmi wytatuowanymi i wykolczyko-

wanymi, a przede wszystkim wyluzowanymi. Średnia wieku, tak na

moje oko, to 35 lat. To pokazuje, jak głębokie korzenie mają subkul-

tury w stolicy Niemiec i jak dobrze się trzymają.

Page 65: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 65

Reasumując, wyjazd bardzo udany, chociaż pozostał jakiś niedosyt. Z prezentowanych na targach produktów nie utkwi-ło w mojej pamięci nic wyjątkowego ani ciekawego. Jakość zdecydowanej większości pozostawia wiele do życzenia, a i design wszystkich tych rzeczy jest przewidywalny i nudny. Wszechobecne czaszki, chociaż przerabiane na różne spo-soby, są już bardzo oklepanym motywem. Brakowało według mnie jakiejś nowej myśli, pomysłu czy chociażby sposobu za-prezentowania nowych kolekcji. Boksy wystawiennicze nie wyróżniały się niczym specjalnym. Kolorowe ubrania wiszą-ce na wieszakach tworzyły szarą i nie zachęcającą do zaku-pów masę. Czyżby obecne firmy z tej branży osiągnęły jakieś apogeum swoich możliwości i chęci, a rynek nie wymagał już więcej? Wątpię. Myślę, że nastał czas młodych, kreatywnych firm, które zaczną nas wkrótce pozytywnie zaskakiwać.

Radek

Gosia i „Ebola”, zwycięzcy loterii

Page 66: TF # 10, February 2008
Page 67: TF # 10, February 2008
Page 68: TF # 10, February 2008

KUDI chicks Sarah

Elja, w rzeczywistości Sarah Settgastpochodzi z Niemiec. Ma 23 lata.Na co dzień pracuje w sklepiez okularami, w wolnych chwilach jeździna konwencje tatuażu i tatuuje się.- Chcę być cała pokryta tatuażami.To tylko kwestia czasu. Za dziesięćlat nie będę mieć już wolnego miejscana ciele - podkreśla Sarah.

KUDI chicks kudi chicks – miłośniczka tatuaży z Niemiec

TATTOOFEST 68

Ple

cy w

wyk

onan

iu Z

appy

, Nig

ht L

iner

Tat

too,

Ber

lin

Tim

o, T

atto

o N

ivea

u, H

ambu

rg

Tim

o, T

atto

o N

ivea

u, H

ambu

rg

Tim

o, T

atto

o N

ivea

u, H

ambu

rg

Page 69: TF # 10, February 2008

KUDI chicks KUDI chicks kudi chicks

Spotkałyśmy ją na konwen-cji w Berlinie, gdzie przybyła po kolejny wzór i kolejną nagrodę. Tym razem jej tatuaż wykona-ny przez Zappę z Nightliner Tat-too zajął drugie miejsce w kate-gorii Portret.

Sarah to z pozoru skromna, ale tak naprawdę przebojowa i niezwykle sympatyczna dziew-czyna. Lubi filmy Tima Burtona i Klausa Kinskiego, fotografowa-nie oraz pudle.

Na tatuatorskie imprezy jeź-dzi od pięciu lat. Póki co tyl-ko na konwencje niemieckie. - Wychodzę na scenę i zawsze coś wygrywam - przyznaje Sa-rah. Jak podkreśla, jest zarażo-na tatuażem od 15-ego roku ży-cia, kiedy to zdecydowała się na pierwszy wzór. Mały smok, któ-ry wtedy bardzo jej się podo-bał, dziś jest już zakryty innym tatuażem. Tatuuje się nie tylko na konwencjach, ale też w ulu-bionych studiach. Jest dumna ze wzoru, który zrobił jej Her-bert Hoffman. Sarah: - Poprzez moje tatuaże chcę pokazać to, co tkwi wewnątrz mnie. To nie tylko ozdobne wzory, ale zna-ki, które coś wyrażają. Są czę-ścią mnie, czymś, z czym czuję się dobrze.

Bardzo lubi wyjeżdżać na konwencje. Może do woli oglą-dać tatuujących i wytatuowa-nych, rozmawiać z ludźmi, tak jak ona zafascynowanymi tą for-mą sztuki. Sarah kocha nie tyl-ko tatuaże, ale sztukę w ogó-le. Uwielbia malować. Próbo-wała też tatuować. Ma własno-ręcznie zrobiony wzorek na pal-cach stopy. W przyszłości chcia-łaby być tatuatorką. - To bardzo, bardzo długa droga, ale wierzę, że kiedyś będę tatuowała nie tyl-ko siebie, ale też innych - snuje plany Sarah.

KP

– miłośniczka tatuaży z Niemiec

TATTOOFEST 69Klepsydra w wykonaniu Björn, Loxodrom Tattoo, Berlin

Page 70: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 70

Joan

na D

zidt

, „P

ryka

s S

tudi

o”, R

ybni

k

Pry

kas,

„Pry

kas

Stu

dio”

, Ryb

nik

Joan

na D

zidt

, „P

ryka

s S

tudi

o”, R

ybni

k

Kin

g M

uras

, „Ta

ttoo

Kul

t”K

rakó

w

Page 71: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 71

Tofi, „Art Line”, Rybnik

Kos

a, „A

rt Li

ne”,

Ryb

nik

Gar

ry, „

Art

Line

”, R

ybni

k

Tofi,

„Art

Line

”, R

ybni

k

Page 72: TF # 10, February 2008

Mar

cin,

„Alie

n”, D

ąbro

wa

Gór

nicz

a

Mar

cin,

„Alie

n”, D

ąbro

wa

Gór

nicz

a

Dav

e, „T

atto

o K

ult”,

Kra

ków

TATTOOFEST 72

Page 73: TF # 10, February 2008

TATTOOFEST 73

Bar

tek,

„Bar

tTat

too”

, On

The

Roa

d

Bar

tek,

„Bar

tTat

too”

, On

The

Roa

d

Bar

tek,

„Bar

tTat

too”

, On

The

Roa

d

Bar

tek,

„Bar

tTat

too”

, On

The

Roa

d

Page 74: TF # 10, February 2008
Page 75: TF # 10, February 2008
Page 76: TF # 10, February 2008