TF # 45, January 2011

76
INDEKS 233021 ISSN 1897-3655 CENA: 13zł w tym 8%VAT NR 45/01/2011 STYCZEŃ

description

Jason Butcher, Paweł Gawkowski, Alexandre Wuillot, Cang Long, Jessica Mach, Street art: Europejska Fundacja Kultury Miejskiej, Kudi Chick: Aima Indigo

Transcript of TF # 45, January 2011

INDEKS 233021

ISSN 1897-3655

CENA: 13zł w tym 8%VATNR 45/01/2011 STYCZEŃ

Newsy i słowo od redakcji

Berlin 2010 - Relacja z 20. edycji festiwalu

Jason Butcher

Paweł Gawkowski z białostockiego „Panteonu”

Alexandre Wuillot z „La main bleue”

Street Art - Europejska Fundacja Kultury Miejskiej

Cang Long z Szanghaju

Street Team - Grzesiek „Leon” Warchoł

AKA Berlin - Jessica Mach

Kudi chick - Aima

Ciekawe/nadesłane

68

28

3440

22

46

MARKETING

I REKLAMA:

tattoofest@gm

ail.com

Redakcja nie zw

raca materiałów

niezamów

ionych, zastrzega sobie prawo

redagowania nadesłanych tekstów

i nie odpowiada za treść

zamieszczonych reklam

.

WYDAWCA: FHU Koalicja,ul. Szpitalna 20-22/s4, 31-024 Kraków

REDAKTOR NACZELNA:Aleksandra Skoczylas

REDAKCJA:Radosław Błaszczyński

Krystyna Szymczyk

OPRACOWANIE GRAFICZNE: Asia

STALI WSPÓŁPRACOWNICY:

Darek (3fala.art.pl), Raga,

Łukasz Jaszak (www.jaszak.net),

DR

UK

: IntroMax

ww

w.intromax.com

.pl

ISSN 1897-3655

www.tattoofest.eu

[email protected]

5228686254 46

OKŁADKA foto:

Voyteck Photography

8

56

34

5456

40

6

62

pols

ki m

agaz

yn d

la lu

dzi k

ocha

jący

ch ta

tuże

22

68

p

olsk

i mag

azyn

dla

ludz

i koc

hają

cych

tatu

aże

TATTOOFEST 6

której efekty znajdziecie w magazynie. Kolejnym po Jasonie często spotykanym bohaterem numeru jest Alexandre Wuillot, którego niektórzy z Was mogą pamiętać z zeszłorocznej krakowskiej konwencji. Warto zapoznać się bliżej z jego twórczością, gdyż zapowiedział, że odwiedzi nas ponownie. Materiał, z którego jestem dumna najbardziej, to wywiad z artystą z Chin, Cang Longiem. Raz na jakiś czas pojawiają się u nas tatuatorzy z najdalszych zakątków Azji, ale zawsze cieszy mnie możliwość przedstawienia kogoś takiego. No a po drugie, jego tatuaże mają coś, z czego nazwaniem mam problem, ale właśnie to „coś” po prostu mnie zaczarowało…

Członkiem naszego street teamu stał się niepozorny, aczkolwiek całkiem solidnie wymalowany Grzegorz Warchoł. Przypominam, że jeśli ktoś z Was chce znaleźć się w wyżej wspomnianym dziale, niech nas o tym poinformuje. O chęci znalezienia się w TF napisała np. pani o nazwisku kojarzącym mi się boleśnie z moimi rodzinnymi stronami - Jessica Mach. W jej tatuażach królują ptaki i motywy graficzne, a całość prezentuje się całkiem interesująco. Drugą damą numeru jest oczywiście okładkowa Kudi, która na zawsze pozostanie jedną z moich ulubionych. Miałyśmy okazję poznać się osobiście już dość dawno temu, ale z uwagi na bardzo intensywne życie Aimy, dopiero teraz udało nam się zrobić coś wspólnie. W dziale „street art” jeden z przedstawicieli Europejskiej Fundacji Kultury Miejskiej opowiedział o jej celach i osiągnięciach. Oby więcej takich inicjatyw! Na koniec serwujemy dużą porcję ciekawych prac nadesłanych przez jakże zdolnych, polskich tatuatorów.

Wszystkim czytelnikom

życzę aby nowy rok był pełen tylko pozytywnych wrażeń.

Krysia

S imone i Volko ze studia Buena Vista

Tattoo Club nie raz nas już zaskoczyli, ale zawsze miało to związek z ich niesamowitymi tatuażami. Tym razem zaserwowali nam zupełną nowość - płytę swojego autorstwa. Jest to muzyczny debiut tego utalentowanego duetu. Ich formacja nosi nazwę „Dobbs Dead”,

SSSS imone i Volko imone i Volko

wszystkie piosenki są napisane i wykonane przez Volkera i Simon, podobnie zresztą jak cała oprawa graficzna krążka. Na płycie znajdziecie jedenaście utworów, jeśli ktoś chce się dokładnie zapoznać z tekstami piosenek, ma taką szansę, bo wszystkie znajdują się w dołączonej książeczce. Muzykę, którą tam znajdziecie, sam Volker wręczając nam płytę określił jako „depresyjną”. Mieliśmy okazję przekonać się o tym słuchając jej w drodze z Berlina do Krakowa. Mimo tego, wszystkim fanom tej dwójki polecamy płytę o nazwie „Birth”.

Jutro Sylwester, kiedyś o tej porze robiłabym tak zwane podsumowanie roku,

ale tym razem wyjątkowo nie czuję takiej potrzeby. Napiszę tylko, że w kwestii naszej pracy nastąpiło kilka znaczących zmian. W redakcji nie pracuje już Bam, który w tym momencie próbuje sił jako tatuator, nie pozostaje mi więc nic innego, jak życzyć mu powodzenia i spełnienia w nowej roli. Zmieniła się także lokalizacja naszej redakcji, od nowego roku urzędujemy z Olą w bardziej undergroundowym miejscu. Krótko mówiąc - zapraszamy piętro niżej, do wymalowanego i urządzonego naszymi małymi rączkami lokum. Z rzeczy bardziej prywatnych pragnę powiedzieć, że na zawsze niezapomniane pozostaną moje pierwsze służbowe wyjazdy z Oląi poznawanie coraz to nowych zakątków Niemiec. Mam nadzieję, że przed nami jeszcze wiele takich chwil, a za wszystkie minione dziękuję!

Chcąc nie chcąc, 45. numer rozpoczynamy wspomnieniem wydarzeń minionego roku, a mianowiciedwudziestej edycji konwencji w Berlinie. Jak zawsze pojawiło się tam sporo naszych rodaków, wiem że byli także tacy, którym mimo najlepszych chęci nie udało się dotrzeć. Mam nadzieję, że te kilka stron w jakiś sposób im to wynagrodzi. Kolejna porcja zdjęć prac z Berlina w następnym numerze w dziale „No Comments”. Na kolejnych kartach prezentujemy nieco mroczne prace kolesia z nieprzeciętną brodą, czyli Jasona Butchera. Tak się złożyło, że pod koniec roku bywaliśmy z Jasonem na tych samych imprezach, czego naturalnym następstwem jest właśnie ta publikacja. Dalej wypowiedział się Paweł ze studia „Panteon”, człowiek dla którego rok 2010 był na pewno bardzo udany. Jego debiut na konwencji w Grudziądzu odbił się szerokim echem i zmotywował Pawła do jeszcze cięższej pracy,

TATTOOFEST 7

PrenumerataTattooFest!!1. Prenumerata:• Koszt jednego magazynu to 13 zł• Za 78 zł dostajesz 6 numerów + 1 w prezencie• Istnieje możliwość zakupu archiwalnych

numerów• Po wpłacie na konto przesyłka

na terenie kraju gratis• Przy przesyłce pobraniowej

i zagranicznej doliczamy jej koszty• Bez awizo w Twojej skrzynce pocztowej!!Zamówienia:12 429 14 52, 502 045 [email protected]łata:Przekazem pocztowym na adres:FHU Koalicjaul. Szpitalna 20-22/s4, 31-024 KrakówPrzelewem na konto:Radosław Błaszczyński02 1540 1115 2064 6060 0446 0001• Dopisz od którego numeru zamawiaszprenumeratę. Jeśli chcesz otrzymać fakturę, koniecznie poinformuj nas o tym w trakcie zamówienia.

2. Magazyn można także kupićw formie elektronicznej na naszej stroniewww.tattoofest.eu/sklep• Koszt jednego wydania to 10 zł• Do wyboru masz kilka opcji płatności • Do przeglądania stron potrzebny jest

Acrobat Reader• PDF’y magazynu nie nadają się

do drukuTę opcję szczególnie polecamyosobom przebywającym za granicą

PrenumerataPrenumerataPrenumerataPrenumerata

W 2011 roku (jak zwykle) odbędzie się wiele tatuatorskich imprez. Zaplanowaliśmy liczne wyjazdy na konwencje już przez nas znane, a także

na takie, na których jeszcze nie byliśmy. Jeśli chodzi o styczeń to postanowiliśmy nieco odpocząć i zebrać siły na luty, który zapowiada się bardzo ekscytująco. „Sezon konwencjowy” zaczniemy od odwiedzenia niemieckiego Drezna, następnie zaglądniemy do Mediolanu, gdzie po raz pierwszy TF będzie miał swój boks, a skończymy na odwiedzeniu Tattoofestivalu w Łodzi. W marcu czeka nas kolejna wizyta w Lipsku, a następnie pierwszy raz będziemy mieć przyjemność brać udział w imprezie odbywającej się w Budapeszcie. Konwent w stolicy Węgier będzie miał międzynarodowy

WW 2011 roku (jak zwykle) odbędzie się wiele 2011 roku (jak zwykle) odbędzie się wiele

charakter, a swój udział zapowiedziało wielu znakomitych tatuatorów. Ze względu na uroki miasta i niewielką odległość, szczególnie polecamy Wam to wydarzenie. Na koniec zdradzę, że weźmiemy udział w drugiej odsłonie bardzo rockowej konwencji w niemieckim Chemnitz, czeka nas jeszcze wizyta w Erfurcie i austriackim Gleisdorf. Wszystkie te wydarzenia będziemy na bieżąco relacjonować na łamach TF. Do zobaczenia gdzieś w Europie!

TATTOOFEST 8

pierwszy weekend grud-nia, już tradycyjnie wy-braliśmy się do niemieckiej

stolicy, by wziąć udział w kolej-nej, tym razem wyjątkowej, bo okrągłej 20. edycji jednej z naj-starszych tatuatorskich imprez w Europie. Do konwentu w Berlinie chyba zawsze będę miała naj-większy sentyment. Po pierwsze dlatego, że była to moja pierwsza, „służbowa” konwencja zagranicz-na, na której miałam możliwość poznania wielu tatuatorów, z któ-rymi kontakt utrzymuję po dziś dzień. Pod tym względem Berlin nigdy się nie zmieni, tam artyści nigdy nie zawodzą (wyjątki są rzadkością). Nie tylko można po-czuć się tam niemal jak w domu, ale też poznać, czy podpatrzeć kogoś nowego. Po drugie, Berlin to jedno z miejsc, do których jeździ-liśmy jako TattooFest Family, czy-li zaliczaliśmy szalone, grupowe wyjazdy w najlepszych składach. W tym roku nastąpiło kilka po-ważnych zmian…

Przede wszystkim, w podróż udaliśmy się w nieco mniejszym składzie. Do auta zapakowała się „liczna” redak-cja magazynu oraz „Kult Tattoofest” w osobie Izy, Pitiego i Edka. Jechaliśmy też do zupełnie nowego miejsca. Po la-tach, organizator Frank Weber posta-nowił przenieść imprezę z klimatycznej Areny do jednej z hal nieczynnego lotni-ska Berlin Tempelhof. Dojazd i odnale-zienie miejsca, w którym odbywała się konwencja, podobnie jak w przypadku starej lokalizacji, nie sprawiły żadne-go kłopotu. Sam budynek różnił się już znacząco. Do największych zmian na pewno zaliczyć trzeba podział na dwa główne pomieszczenia, w jednym zna-leźli się wszyscy tatuatorzy, sprzedaw-cy sprzętu, kolczyków i akcesoriów do piercingu, a także część sprzedawców z odzieżą. Ich reszta, w tym i my, zosta-ła ulokowana w drugiej hali, gdzie znaj-dowała się scena, na której odbywały się konkursy oraz inne atrakcje kon-wentu. Możliwości nowego lokum zo-stały niemal całkowicie wykorzystane

Mod

elka

Adr

iaan

a

W

TATTOOFEST 9

Pra

wie

jak

na F

loria

ński

ej

Pub

liczn

ość

Kic

iuś

:)

zdję

cie

num

er 6

Jury

i na

grod

zeni

Geo

rge

Mav

ridis

Kol

ejna

sto

pa E

dka

TATTOOFEST 10

Nik

i Nor

berg

, Hei

di H

ay T

atto

o, S

zwec

ja

And

rzej

Leń

czuk

, Alie

n, P

olsk

a

Tofi,

Ink-

Ogn

ito, P

olsk

a

Geo

rge

Mav

ridis

, Tat

tool

igan

s, G

recj

a

Geo

rgi T

atto

o, M

oskw

a, R

osja

Fadi

, Trip

tyc

Tatto

o, S

zwaj

caria

Anabi, Anabi-Tattoo, Polska

And

rea

Lanz

i, A

ntik

orpo

, Wło

chy

TATTOOFEST 11

TATTOOFEST 12

Volk

o, B

uena

Vis

ta T

atto

o C

lub,

Nie

mcy

Pat

rick,

Tat

too

Dev

il, N

iem

cy

Ale

x, R

ites

of P

assa

ge

Krz

ysie

k, A

zaze

l, P

olsk

a

TATTOOFEST 13

And

re, V

ikin

g Ta

ttoo,

Ros

ja

Nik

i Nor

berg

, Hei

di H

ay T

atto

o, S

zwec

ja

Gieva, Status, Rosja

TATTOOFEST 14

poprzez przerobienie mniejszych pomieszczeń na bary, miejsca gdzie można było się przekłuć, galerię czy pokój zabaw dla dzieci. Bardzo fajnym akcentem miasteczka tatuażu, w któ-re zamienił się na te 3 grudniowe dni stary hangar, było nadanie alejkom na-zwisk tatuatorów, którzy kładli podwa-liny pod tą branżę. Powstała np. Aleja Samuela O’Reilly, tatuatora i wynalazcy maszynki rotacyjnej, którą opatento-wał w 1891 roku. Nowa hala była dość wysoka i jasna, dodatkowo oświetlana po zmroku (niestety nie w części ze

sceną, gdzie podczas atrakcji, po przy-gaszeniu świateł było zdecydowanie za ciemno). Zawsze przy takiej powierzch-ni pojawia się temat panującego „kli-matu”. Ja nie mogłam przekonać się do nowego miejsca w piątek, później było już lepiej i udało mi się nawet doce-nić walory Tempelhof. Niestety, to co bardzo zaskoczyło chyba nas wszyst-kich, to niedociągnięcia organizacyj-ne, których nie spodziewaliśmy się po niemieckiej, a w dodatku tej berlińskiej konwencji z tak długimi tradycjami. Nie do końca można kłaść na karb nowego

miejsca chaos jaki wiązał się z brakiem opisu stanowisk, godzinnym staniem w kolejce, by uzyskać błędne informa-cje dotyczące lokalizacji boksu, czy w ogóle brakiem miejsca dla niektórych wystawców. Ponadto sprawą dziwną i niewytłumaczalną było skończenie się właściwych dla wystawców opasek. Nie uniknięto także problemów z zasila-niem i prądem, na których rozwiązanie tatuatorzy musieli dość długo czekać, bądź interweniować sami. Do tego uciążliwe były niezapowiadane zmia-ny programu, szczególnie kłopotliwe

Adr

iaan

Mac

hete

, Kre

uzst

ich

Tatto

o, N

iem

cy

Noi

Sia

mes

e 3,

196

9 Ta

ttoo,

Nor

weg

ia

TATTOOFEST 15

dla artystów i modeli oczekujących na prezentację prac i wyniki konkursów. Najbardziej dotkliwym okazało się nie-dzielne, nagłe ogłoszenie wcześniej-szego zamknięcia hali, gdzie pracowali artyści. Decyzja ta zastała niektórych z odbitymi wzorami, bądź w trakcie tatu-owania. Nie wszystkim udało się skoń-czyć na czas, także niedzielne „Best of Day” prezentowało się dość mizernie - pokazano zaledwie kilka tatuaży. Na szczęście w innych konkurencjach nikt nie mógł czuć się zawiedziony i możemy mówić o berlińskiej normie,

Lars

Uw

e, L

oxod

rom

Tat

too,

Nie

mcy

TATTOOFEST 16

czyli kilkunastu świetnych pracach w każdej kategorii. Na mnie największe wrażenie zrobił jeden z tatuaży Dena Yakovleva, którego mieliśmy przyjem-ność prezentować już na łamach TF, ale widok jego dzieła na żywo i stwier-dzenie, że nie stosuje żadnych magicz-nych sztuczek photoshopa, dało mi dużą satysfakcję. Ponadto scena na-leżała do innego z naszych bohaterów, czyli George Mavridisa z greckiego „Tattooligans”, zdobywcy tegorocz-nego „Best of Show”. O ile w zeszłym roku wśród nagrodzonych królowali

Polacy i co chwilę w trakcie odczyty-wania wyników mogliśmy słyszeć „aus Polen”, a po nim komentarze, że „Ber-lin” staje się polską konwencją, w tym roku nagrody rozłożyły się bardziej równomiernie. Mimo tego oczywiście wielkie gratulacje należą się naszym tatuatorom: Andrzejowi Leńczukowi za „Best of Day” w piątek, Tofiemu za I miejsce w „Color” oraz II w „Small”, Anabiemu, który zdobył najwięcej na-gród, czyli po dwie w „Black & Grey” (I i II miejsce) oraz „Crazy” (I i II miejsce), Gonzowi za II miejsce w „Individual”

i Leszkowi Jasinie za I miejsce w „Bio-mechanic”. Scena to także tradycyjne już Art Fusion, w którym biorą udział zaproszeni tatuatorzy, wybór Tattoo Queen, suspension, nie zabrakło Ski Kinga, który zawsze bardzo podoba się publiczności, czy tradycyjnych tahitań-skich tańców. Świetnie w żywiołowym show zaprezentowało się AC/DC tri-bune band, wykonujące klasyczne nu-mery dziadków hardrocka. Te atrakcje oglądało jakby mniej znajomych twarzy, a język polski nie był słyszalny jak rok temu na każdym kroku, ale jednak…

Mis

s N

ico,

All

Sty

le T

atto

o, N

iem

cy

Tofi,

Ink-

Ogn

ito, P

olsk

a

TATTOOFEST 17

Berlin to Berlin. W przypadku każdej konwencji, które niestety z czasem po-wszednieją i nie budzą już takich emocji jak niegdyś, ta pozostanie zawsze war-tą odwiedzenia.

Ola

Dziękujemy bardzo chłopakom z „Cyber Tattoo” za nieocenioną pomoc! Pozdra-wiamy Was serdecznie!Pozdrawiamy także wszystkich spotka-nych znajomych, z którymi miło spędzi-liśmy czas.

Ana

bi, A

nabi

-Tat

too,

Pol

ska

TATTOOFEST 18

Tatto

o Q

ueen

Fran

k W

eber

- or

gani

zato

r kon

wen

cji

Dum

ny A

ndrz

ej L

eńcz

ukA

nabi

prz

y pr

acy

Efe

kt A

rt Fu

sion

TATTOOFEST 19

Enz

o na

sce

nie

Tofi

Luk

z A

rt Fo

rce

Piti

Sta

ły b

ywal

ec n

iem

ieck

ich

konw

encj

i

Noi

Sia

mes

e 3 Fat

TATTOOFEST 22

Jasona Butcherazdarzyło mi się spotkaćostatnio kilkakrotniena zagranicznychkonwencjach… już nawetnie pamiętam gdziei kiedy. Mam w głowiejakiś dziwny stereotyp czy pogląd, że tatuatorzypracujący w mrocznymklimacie są małoprzyjacielscy i ciężkosię z nimi dogadaći naprawdę nie wiem, skąd mi się bierze ta głupota,bo ani raz nie znalazłoto potwierdzenia w życiu.Współpraca z Jasonemprzebiegała wzorowo,a ostatnie słowa wywiadusprawiły, że zrobiło misię bardzo miło…

Krysia: Jak długi jest twój staż w bran-ży tatuatorskiej? Na jakie poszczegól-ne etapy mógłbyś go podzielić?Jason: Pierwszy tatuaż na moim ciele pojawił się w 1988 roku, bardzo zaintry-gował mnie proces jego tworzenia i po-myślałem, że sam też mógłbym spróbo-wać. Później zapomniałem o tym na kilka lat, do czasu kiedy moja siostra zaczęła się tatuować. Kupiła kilka branżowych magazynów i temat powrócił, ale praw-dziwą motywacją do podjęcia nauki był widok prac Paula Bootha, Jacka Rudy-’ego i Tin Tina. Uczyłem się sam i był to dość powolny proces, bo nie miałem do-brego sprzętu. Nie poddawałem się jed-nak, bardzo zależało mi żeby dowiedzieć się wszystkiego. Pracowałem jakieś 5 lat zanim w 1999 roku otworzyłem „Immor-tal Ink”. Tatuowałem w małym mieście przez 10 lat i dopiero rok temu przenio-słem się do większego studia w pobliskim Chelmsford.

Krysia: Czy to dobre miejsce dla studia tatuażu, lepsze od samego Londynu?Jason: Chelmsford jest świetnym miej-scem do prowadzenia interesu. Miesz-kam 15 minut od studia i każdego dnia

TATTOOFEST 23

mogę chodzić do pracy. To dość duże miasto, a do centrum Londynu jedzie się tylko 35 minut. Znaleźliśmy dla siebie idealną lokalizację!

Krysia: Jakie jest studio, w którym pracujesz, jakich skupia artystów?Jason: W tym studio pracuję od roku i uwielbiam je! Jest duże i jasne dzięki naturalnemu światłu. Pracujemy tam w sześć osób. Atmosfera jest świetna i co dzień powstają rewelacyjne prace, a to jest bardzo inspirujące. Każdy ma swój styl i przez to świetnie się uzupełniamy. Krysia: Twoje tatuaże to portrety, po-stacie, czaszki w odcieniach szaro-ści - dlaczego wybrałeś właśnie taki styl?Jason: Zawsze kochałem rysować ołów-kiem, naturalne więc stało się przeniesie-nie tego do tatuowania. Naprawdę bardzo poświęciłem się opanowaniu tego stylu w tatuażu, zajęło mi to kilka lat. Zawsze fascynowały mnie także horrory i moja ciemna strona zaczęła coraz bardziej wy-łaniać się z prac, które wychodziły spod mojej ręki. Portrety i tatuaże realistyczne traktuję bardziej jako ćwiczenie techniki i cierpliwości w odwzorowywaniu detali,

a dodatkowo bardzo lubię się tym zajmo-wać. Wykonywanie czaszek i mrocznych tatuaży sprawia mi prawdziwą przyjem-ność i pozwala na ujście kreatywności oraz pokazanie mojej prawdziwej natu-ry. To, czego nauczyłem się w tatuażu realistycznym, pomaga mi w tego typu pracach uzyskać bardziej naturalny wygląd.

Krysia: Lubisz w ogóle kolorowe tatu-aże? Jak często je wykonujesz?Jason: Bardzo lubię prace w kolorze i robię je kiedy tylko pojawi się taka okazja. Pracuje dla mnie 5 tatuatorów i każdy z nich specjalizuje się w innym stylu, z czego przynajmniej 2 wykonuje świetne prace w kolorze. Jeszcze nie wiem za wiele o pracy z kolorem, ale uczę się tego przede wszystkim dzięki malarstwu olejnemu. Już nabyłem pew-ną wiedzę, ale nieco frustruje mnie to, że postęp nie przychodzi tak naturalnie jak było to w przypadku posługiwania się szarościami.

Krysia: Twoje prace pełne są mroku i niepokoju. Lubisz straszyć?Jason: Bardzo podoba mi się ta uwa-ga, bo właśnie na emocjach staram się

koncentrować w moich pracach. Nie jestem zbyt dobry w okazywaniu uczuć poprzez słowa, mam nadzieję, że moje tatuaże robią to lepiej. Pozwalam, by moje odczucia i niepokój związany z ży-ciem i śmiercią zostały odzwierciedlone w obrazach, i zdaje się że ludziom się to podoba. Jednym z powodów, dla których preferuję prace w odcieniach szarości jest możliwość dobitniejszego pokazania mrocznego nastroju. Kiedy zaczynam ro-bić dokładnie to co lubię, staram się by tatuaż był jak dziwny sen, po przebudze-niu z którego czujesz się nieswojo. Lu-bię też piękne przedmioty, ale otoczone przez coś ciemnego i niepokojącego. Czasem zastanawiam się, co zmusza mnie do rysowania takich rzeczy, ale jest to po prostu coś co pojawia się naturalnie podczas procesu twórczego.

Krysia: Jakie 3 cechy powinien posia-dać dobry tatuaż?Jason: Powinien przede wszystkim wy-różniać się równowagą pomiędzy zdol-nościami technicznymi, a pomysłem. Oczywiste jest to, że starania każdego tatuatora powinny koncentrować się na tworzeniu prostych linii, kładzeniu solid-nego koloru oraz delikatnym cieniowaniu,

TATTOOFEST 24

ale w tym samym stopniu praca musi być kreatywna, odwzorowywać przemyślenia i odczucia. Jeśli brakuje jednego z tych elementów, tatuaż po prostu mi się nie podoba. Znudziło mi się oglądanie ide-alnych pod względem technicznym ko-lejnych kopii prac innych tatuatorów. Jeśli chcesz być dobry, w takim samym stopniu musisz ćwiczyć kreatywność, jak i technikę.

Krysia: Od 2 lat jesteśmy polskim dys-trybutorem firmy Sullen. Widziałam w nowej kolekcji koszulkę twojego projektu. Opowiedz o tej współpracy.Jason: Uwielbiam firmę Sullen Clothing i jestem dumny ze współpracy z nimi. Po rozmowie z Ryanem okazało się, że są zainteresowani moją twórczością. Przeka-załem im materiały i stworzyli naprawdę świetne koszulki! Kolejna pojawi się latem tego roku i mam nadzieję, że w przyszło-ści będziemy działać wspólnie więcej.

Krysia: Wyjazdy, konwenty, guest spo-ty – jak często i dokąd podróżujesz?Jason: Odwiedzam dość dużo konwen-tów na całym świecie, około 8-10 w ciągu roku. To wspaniała szansa, żeby zoba-czyć nowe miejsca i poznać ciekawych

ludzi. W ten sposób możemy też pozy-skać nowych artystów, którzy chcieliby gościnnie tatuować w naszym studiu. Ostatnio odwiedzili nas Carlos Torres i Steve Soto. Krysia: Opowiedz o swoim malarstwie.Jason: Jak wspomniałem, malarstwo to dla mnie przede wszystkim świetny spo-sób, by nauczyć się posługiwać kolorem, ale też pozwala mi stać się lepszym ta-tuatorem. Poświęcam mu czas od około półtora roku, także wciąż pozostało mi wiele do nauczenia i odkrycia. Zawsze jednak fascynowało mnie malarstwo olej-ne i chciałem zapoznać się z tą techniką. Czerpię z tego dużo radości, od czasu do czasu sprzedaję jakiś obraz. Miałem na tyle szczęścia, by malować wspólnie z Jeffem Goguem i Shawnem Barberem i wiele się od nich nauczyłem.

Krysia: Brałeś udział w seminarium Shawna…Jason: Nauka u niego była czymś niesa-mowitym. On jest bardzo utalentowanym artystą, podziwiam go i był to dla mnie prawdziwy zaszczyt. Nie mogę doczekać się kolejnego spotkania.

Krysia: Publikowaliśmy już obraz przedstawiający zęby i usta Joe Harrison autorstwa Jeffa Gogue’a. W twojej kolekcji też jest obraz o ta-kiej tematyce, rozumiem, że Jeff miał z tym coś wspólnego…Jason: Namalowałem go podczas semi-narium Jeffa. Spędziłem u niego tydzień i była to jedna z moich ulubionych i nie-zapomnianych podróży. Zrobiłem kilka zdjęć Jo ze sztuczną krwią na potrzeby obrazu. Nie sądziłem, że jestem zdolny przenieść to na płótno, ale Jeff powie-dział, żebym spróbował. Tak się stało i jestem bardzo zadowolony z efektów. Mam nadzieję na więcej prac tego typu, Jeff jest niesamowitą osobą i bardzo dużą inspiracją dla mnie.

Krysia: Od kogo pochodzą tatuaże, które masz na sobie?Jason: Tatuowało mnie sporo osób, wśród nich: Bob Tyrrell, Paul Booth, Ro-bert Hernandez, Zsolt Sárközi, Joshua Carlton, Jo Harrison i inni. Wciąż mam sporo miejsca i mam nadzieję zapełnić je w jakiejś części pracami Jeffa Gogue, Carlosa Torresa, Tommy’ego Lee.

TATTOOFEST 25

Krysia: Czy jest coś poza tatuowaniem i w ogóle sztuką, czemu poświęcasz swój czas?Jason: Tatuowanie i malowanie to moje życie. Wychowuję dzieci, z którymi uwiel-biam spędzać czas, chodzę na siłownię i dużo podróżuję. To by było na tyle.

Krysia: Jesteś bardzo przywiązany do swojej brody?Jason: Świetne pytanie… chyba na za-wsze pozostanie moim ulubionym! Ko-cham moją brodę, choć nawet nie wiem dlaczego. Namawiam też moich przyja-ciół żeby nosili zarost. Wyobraźcie sobie, że 2 lata temu zająłem 4 miejsce w euro-pejskim konkursie na najlepszą brodę. To dość dziwna historia, ale prawdziwa!

Krysia: Chciałbyś dodać coś od siebie?Jason: Chciałbym podziękować wszyst-kim, którzy pomagali mi przez lata, mam nadzieję, że będę się mógł odwdzięczyć. Dziękuję za pytania, szczególnie to o bro-dzie. To dla mnie prawdziwy zaszczyt, że prezentujecie moje prace.

www.immortalink.co.ukFacebook: Jason Butcher

TATTOOFEST 26

TATTOOFEST 27

TATTOOFEST 28

Krysia: Muszę stwierdzić, że miałeś mocne wejście. Pierwszy raz poka-załeś swoje prace na konwencie w Grudziądzu w 2010 roku i od razu zyskałeś wielu fanów… Czy wcze-śniej bywałeś na takich imprezach jako obserwator, czy w ogóle cię nie interesowały?Paweł: Przed swoim debiutem w Gru-dziądzu odwiedziłem jako widz kon-went w Łodzi i „Eastern Art Fusion” w Warszawie. Nic poza tym. Dwa razy wybierałem się do Krakowa, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie. Gdy postanowiłem po raz pierwszy pokazać się oficjalnie ze studiem, nie wiedziałem nawet jak to wszystko wy-gląda organizacyjnie. To był czysty „spontan”. Wyobraź sobie jakie było moje zaskoczenie, gdy na pierwszym festiwalu tatuażu nagrodzono trzy moje prace. To był bardzo duży impuls do działania. Składam wyrazy wdzięcz-ności dla Juniora, Andrzeja Leńczuka i Sławka Frączka (jury w Grudziądzu). Oni jako pierwsi docenili moje prace i dzięki temu dostałem coś bardzo wartościowego - motywację. Od tamtej pory uwielbiam konwenty! Czuję się na nich jak ryba w wodzie.

Krysia: Twoje prace znalazłam w ga-lerii studia „Viking” z Zielonej Góry. O co chodzi?Paweł: To była miesięczna współpra-ca na zaproszenie. Pewnego dnia za-dzwonił do mnie Cezar, z którym znam się od czasów „plastyka”. Zapytał czy nie chciałbym wpaść na jakiś czas do „Vikinga”, by wspólnie potatuować. Dla mnie była to wspaniała okazja aby wyrwać się z czterech ścian własnego studia i popracować na drugim końcu Polski. Przekonałem się, że takie wy-pady rewelacyjnie przeciwdziałają ru-tynie i pozwalają poznać inny system pracy. No ale nie ukrywam, że najwię-cej frajdy przyniosło wspólne tatuowa-nie ze starym kumplem i wspominanie

czasów liceum. Eh, to były szalone i beztroskie lata! Pióra do pasa, ra-moneska i koszulka ulubionej kapeli z gębą diabła lub innego Belzebuba :). Oj straszyło się tych biednych emery-tów na ulicach.

Krysia: Powiedz kilka słów o twoim studiu.Paweł: „Panteon” powstał stosunkowo niedawno, bo w styczniu 2009 roku. Bardzo szybko minęły te dwa lata, mam wrażenie jakby to było wczo-raj. Tatuuję dopiero trzeci rok, więc otwierając własną pracownię sporo ryzykowałem i skoczyłem na głęboką wodę. Nie miałem praktycznie żad-nych znajomości w „świecie tatuażu”, nie wspominając o jakiejś praktyce w profesjonalnym studiu. Wierzyłem jedynie we własny potencjał i w to, że dzięki ciężkiej pracy spełnię marzenie - tworzyć obrazy na ludzkim ciele. Przez pierwszy rok wszystkim zajmowałem się sam i tatuowałem 7 dni w tygo-dniu. Od jakiegoś czasu w prowadze-niu i „ogarnianiu” studia pomaga mi Małgosia, moja kochana narzeczona. Trudno jej zaakceptować mój niewątpli-wy pracoholizm, ale myślę że poznała realia pracy tatuatora i już się trochę przyzwyczaiła. W każdym bądź razie, jestem jedynym tatuatorem w studiu i póki co, odpowiada mi to.

Krysia: Tatuujesz od niedawna, czym zajmowałeś się wcześniej?Paweł: Po ukończeniu Wydziału Archi-tektury w Białymstoku pracowałem jako grafik, projektant oświetlenia i przez ja-kiś czas w zawodzie architekta w Lon-dynie. Kompletnie nie miałem z tych zajęć żadnej satysfakcji. Praca nie po-zwalała mi na tworzenie czegokolwiek własnego. Nie miałem kompletnie cza-su by spełniać się artystycznie. Bardzo źle się z tym czułem, bo wiedziałem, że mam jakiś potencjał, ale nie mogłem go wykorzystać. Nadszedł dzień by

TATTOOFEST 29

Gdy na konwencie w Poznaniu powiedziałam Pawłowi, że za kilka miesięcy chciałabym zrobić z nim materiał, a on nie patrząc na mnie wydusił z siebie zaledwie jedno zdanie pomyślałam, że może nie być łatwo… Dziś wiem, że reakcja ta wynikała z tego, że po prostu poczuł się mocno zaskoczony. Na szczęście miał trochę czasu, aby oswoić się z tą myślą i udało mu się otworzyć przed naszymi czytelnikami.

zastanowić się, co tak naprawdę chcę robić w życiu. I cóż… oto mam wywiad na łamach TF, więc chyba łatwo się do-myślić jaka była moja decyzja. Dzisiaj wiem, że wybrałem właściwą drogę. Jest tak, jak miało być.

Krysia: Opowiedz o innych ar-tystycznych projektach. Wyczy-tałam, że zajmujesz się grafiką, malarstwem…Paweł: Malarstwo? A cóż to takiego?… Ach faktycznie, już pamiętam he, he. Przyznam szczerze, że jakieś pastele trzymałem ostatnio w palcach może rok temu, a pędzle… nawet nie pamię-tam. Odkąd zacząłem codziennie ta-tuować i zbierać zlecenia na autorskie projekty, moja przygoda z malarstwem, aerografem i muzykowaniem urwała się z powodu braku czasu. Szczegól-nie nad tym nie ubolewam, bo to raczej wszelkie formy graficzne są moim za-miłowaniem. Grafika i fotografia czar-no-biała towarzyszą mi na co dzień i to właśnie one odgrywają główną rolę w moich pracach. Tworząc grafiki cyfrowe na potrzeby tatuaży, potrafię siedzieć godzinami aż uzyskam za-mierzony efekt. Lubię bawić się z gra-fiką do tego stopnia, iż czasem moje projekty zajmują mi więcej czasu niż wytatuowanie ich na skórze. Robienie tatuażu na podstawie własnego pomy-słu daje mi cholernie dużo satysfakcji. Dzięki temu spełniam się artystycznie. Przyznam jednak, że tęsknię za grą na perkusji. Waliłem po garach intensyw-nie przez kilka lat i mam do tego instru-mentu olbrzymi sentyment.

Krysia: W twoich tatuażach jest sporo grozy i niepokoju, z czego to wynika?Paweł: Hm… to trudne pytanie. Mu-siałbym chyba dotrzeć do własnej podświadomości, by jednoznacznie odpowiedzieć. Faktycznie jeśli chodzi o moje autorskie prace, to najchętniej

TATTOOFEST 30

poruszam się na pograniczu mrocz-nego surrealizmu i groteskowo wypa-czonego realizmu. Wszystko „okra-szam” nierzadko symbolizmem lub metaforą. Nie robię niczego na siłę, lecz gdy mam tylko okazję, to staram się nasycić swoje prace specyficznym klimatem. Szkieletem moich prac jest przede wszystkim ciekawy pomysł ubrany w emocje. Często jest to wła-śnie niepokój, o którym wspomniałaś. Skąd to wynika? To już chyba wypad-kowa życiowych doświadczeń i tego jak postrzegam rzeczywistość. Mo-tyw „vanitas” fascynował mnie w sztu-ce już od dziecka (rodzice byli trochę zaniepokojeni he, he). Do tatuowania mam bardzo indywidualne i osobiste podejście - emocje ponad wszystko. Przelewanie własnego wnętrza do tego co tworzymy (nie ważne czy jest to rzeźba, malarstwo czy tatuaż) czy-ni proces twórczy bardzo indywidual-nym. To właśnie dzięki temu powstają prace charakterystyczne dla danego artysty. Nie chodzi tylko o specyficz-ną kreskę czy nietypowe operowanie kolorem. Jeśli nie posiadają one pew-nego smaczku, to czegoś zazwyczaj w takiej pracy brakuje. W przypadku moich tatuaży, smaczkiem tym mają być wymienione powyżej emocje, któ-re również ty poczułaś. Cieszy mnie to :).

Krysia: Twoja twórczość to raczej cienie i szarości - wybór twój czy klientów?Paweł: Jeśli chodzi o autorskie pra-ce, to zdecydowanie mój świadomy wybór. Nie stronię od kolorowych tatuaży, jednak czernie sprawiają,

TATTOOFEST 31

że stają się one bardziej symbolicz-ne. Uwypukla się cały koncept i jest wyraźniejszy w odbiorze. Dzięki monochromii mam większą kontrolę nad konkretnym przekazem jaki chcę uzyskać. Uwielbiam łączyć ze sobą czarno-białe obrazy, tworzyć z nich ciekawe kompozycje i tym samym po-budzać wyobraźnię widza. Kolor jest dla mnie ważny, gdy chcę podkreślić wybrany element w tatuażu. Poza tym, uwielbiam płynne przejścia to-nalne w szarościach, jestem pod tym względem coraz bardziej pedantycz-ny. Mam obsesję na punkcie miękkich cieni.

Krysia: Opowiedz o artystach, którzy mieli największy wpływ na twoje życie i twórczość.Paweł: Hmm… moje inspiracje to prawdziwy kocioł bez dna. Do nie-dawna nawet się nad tym nie zasta-nawiałem. Z pewnością są to twórcy, którzy fascynowali mnie już od cza-sów szkoły podstawowej, a potem wszystko rozwinęło się w liceum plastycznym. Historia sztuki towarzy-szyła mi przez 10 lat w trakcie nauki, więc moja głowa musiała być jak sito :). Wielu artystów wpłynęło pośred-nio na moje gusta i stało się w ja-kimś stopniu inspiracją. Kluczowym momentem był dzień, gdy w szkole podstawowej nauczycielka plastyki pożyczyła mi album Zdzisława Bek-sińskiego. To był prawdziwy szok estetyczny. Gapiłem się godzinami na obrazy ociekające symbolizmem i emocjami, pełne mrocznego klimatu. Dzisiaj wiem, że było to ziarenko, które stopniowo zaczęło kiełkować. Obrazy

TATTOOFEST 32

Beksińskiego skutecznie wypaczyły mój młodociany umysł. Potem szkoła średnia i fascynacja malarstwem doby baroku i romantyzmu. To dzięki takim malarzom jak: Diego Velázquez, Rem-brandt czy Francisco Goya doceniłem ekspresję ludzkiego ciała. Charaktery-styczne obrazy budujące klimat dzięki wyraźnemu kontrastowi światła i cienia zachwycają mnie cały czas. Później

TATTOOFEST 33

odkryłem piękno fotografii czarno-bia-łej i to jak wiele można przedstawić sa-mym światłem i cieniem. Fotografów, którzy mnie inspirują jest zbyt wielu by wymienić wszystkich. Najbardziej lubię artystów XX wieku takich jak Bettina Rheims, Jan Saudek, Kishin Shinoy-ama czy Edward Steichen. Do tego dochodzi inspiracja surrealizmem, symbolizmem, komiksem itd.

Krysia: Czy często odmawiasz wy-konania jakiegoś wzoru, może jakie-goś klienta szczególnie pamiętasz?Paweł: Często nie odmawiam, ale zdarza się:) Pamiętam szczególnie jeden przy-padek. Któregoś dnia wpadł do studia klient i zapytał czy wykonam mu portret żony. Odpowiedziałem twierdząco, bo lu-bię portrety. Po chwili klient wyciągnął z kieszeni zdjęcie legitymacyjne i oznajmił:

„chciałbym identyczne na pięcie”. Eh, to był cios dla moich umiejętności technicz-nych. Niestety musiałem odmówić :).

Krysia: Aktualne cele?Paweł: Priorytetem na dzień dzisiejszy jest dla mnie doskonalenie techniki ta-tuowania. Chciałbym też w 2011 roku pokazać się na jakiejś zagranicznej konwencji. w

ww.panteontattoo.com.pl

Krysia: Przeprowadzając wywiad z Femke (Kudi z TF 33) dowiedziałam się, że tatuowałeś klatkę piersiową swojemu tacie! Opowiedz o tym.Alexandre: W rzeczy samej, miało to miejsce w 2008 roku podczas kon-wentu w Evian. To było fajne przeży-cie. Mój tata również jest artystą. Za-wsze wspierał mnie i motywował do działania. Tatuaż, który mu wykona-łem to wampirzyca, przypominająca w dziwny sposób moją prababkę, której nigdy nie poznałem.

Krysia: Jakie motywy lubisz tatuować najbardziej, gdzie szukasz pomy-słów? Co wyjątkowego jest w twoich tatuażach?Alexandre: Nie mam jakichś ulubionych tematów, wolę myśleć, że moje prace są wszechstronne, ale to co lubię najbardziej w tatuażach, to aspekty graficzne. Więk-szość prac, które realizuję to wypadkowa pomysłów moich i klienta. Przeważnie do przygotowania projektu i stworzenia kompozycji używam realistycznych zdjęć lub starych grafik. Co jest specjalnego

AlexandreWuillotbył gościem zeszłorocznego Tattoofestu,ale dokładniej jego prace poznałam dopierokilka miesięcy później. Ten wywiad Alexandrezawdzięcza swojemu menadżerowi i przyjacielowiLudovicowi, który świetnie wywiązuje się ze swoich studyjnych obowiązków. Dziękidługiemu czatowaniu z nim, uzyskałamodpowiedź na nurtujące mnie pytanie, którenie zostało zawarte w wywiadzie. Jak to jest,że w „La Main Bleue” pracuje zaledwie jedentatuator, a na konwencjach ich boks jestwypchany po brzegi? Wtedy otrzymałam długąlistę artystów, którzy gościnnie pojawiają sięu nich oraz informację, że po prostu pakująkogoś do samolotu i lecą z nim na zaplanowanąwcześniej imprezę. Dowiedziałam się,że ten belgijski duet po krakowskiejkonwencji zostanie u nas jeden dzień dłużej…

TATTOOFEST 35

TATTOOFEST 36

w moich pracach? Cóż… nie wiem, po-winniście zapytać o to moich klientów.

Krysia: Ostatnio miałam okazję pierw-szy raz w życiu być w Brukseli i poczy-nić pewne obserwacje. Jak oceniasz zapotrzebowanie tamtejszych ludzi na tatuowanie?Alexandre: Jeśli chodzi o tatuaż, główną cechą Belgii jest to, że pracuje tu sporo dobrych artystów, z których większość robi prace oldschoolowe, ale w nieco innym ujęciu estetycznym. Jest tutaj też dużo klientów otwartych na pomysły, którzy bez wątpliwości poddają się wizji tatuatora.

Krysia: Wydajecie się być zgraną ekipą, która sporo podróżuje i dobrze bawi się w swoim towarzystwie, z każdej wypra-wy przywozicie mnóstwo zdjęć, jakie jest „La Main Bleue” i praca tam?

Alexandre: „La Main Bleue” jest wynikiem partnerskiego układu z moim najlepszym przyjacielem, który jest piercerem. Dzięki ciężkiej pracy, zarówno jego jak i mojej, mamy wszystko, by osiągnąć sukces, każ-dy na swoim własnym polu. W zasadzie to przez Ludovica rozpocząłem pracę w tym zawodzie. Nasza przyjaźń ukierunkowała i przyśpieszyła mój rozwój. Ponadto, to jemu można zawdzięczać pojawianie się zagranicznych tatuatorów na guest spotach w studiu. Przyczyniło się to do powstania całkiem niezłej bazy klientów poza Belgią. Ludovic zajmuje się także promocją studia przez organizację koncertów, zarządza-nie naszą stroną internetową, czuwa nad terminarzem oraz przede wszystkim pla-nuje nasz udział w konwencjach. Jest me-nadżerem z prawdziwego zdarzenia! „La Main Bleue” to układ dwóch osób, które nie mogłyby pracować bez siebie nawzajem.

Udało nam się dotrzeć i wypracować sys-tem, dzięki któremu możemy robić to, co kochamy i realizować się na wielu polach.

Krysia: W twoim portfolio widnieją ra-czej niewielkie prace, takie które można wykonać podczas jednej sesji, wolisz mniejsze tatuaże, czy to wyłącznie stan wynikający z pomysłów klientów?Alexandre: Większość z nich faktycznie taka jest. Mam jednak bardzo dużo niedo-kończonych, sporych prac, które potrze-bują jeszcze kilku sesji.

Krysia: Masz jakieś sztywne zasady dotyczące swojej pracy, np. że jest coś czego nigdy nie wytatuujesz?Alexandre: Raczej nie ma takiego tematu, którego bym się nie podjął. Moje uprze-dzenia mogą odnosić się raczej do kon-kretnej osoby, która przychodzi po tatuaż.

facebook.com/ludo.lamainbleue www.myspace.com/lamainbleue

TATTOOFEST 37

- z cyklu najciekawsze, studyjne historie?Alexandre: Raczej nie, choć większość ludzi, którzy pojawiają się w studio za-chowuje się w sposób, który często mnie denerwuje. Rzadko spoglądają na moje portfolio i zdaje się, że głównym kryterium wyboru pracy jest cena, a nie jakość, czy umiejętności tatuatora. Oczywiście nie mówię o naszych stałych, czy bardziej uświadomionych klientach, na szczęście pojawiają się i tacy.

Krysia: Czy zastanawiasz się gdzie będziesz za 10 lat, jesteś typem czło-wieka, który stawia sobie i realizuje cele, czy skupiasz się wyłącznie na teraźniejszości? Alexandre: Na razie moim głównym celem jest utrzymanie pozycji naszego studia, ponieważ w Belgii musisz być naprawdę

Nie tatuuję niedojrzałych i nieletnich osób. Robię co w mojej mocy, by w każdej pracy wykazać się odpowiedzialnością, zarówno pod względem projektu jak i jego umiej-scowienia, choć zawsze biorę też pod uwagę pierwszy pomysł klienta.

Krysia: Czy jest coś poza tatuowaniem w czym się realizujesz?Alexandre: Tatuowanie pochłania więk-szość mojego czasu i raczej nie pozosta-je go na inne działania artystyczne… ale dopiero co powróciłem do mojej pierwszej miłości – malowania. Traktuję to jako spo-sób na ujście mojej kreatywności. Ponow-na możliwość zajęcia się tym była dla mnie bardzo ważna, to taka kontynuacja mojej pasji.

Krysia: Czy w twojej karierze pojawił się klient, którego nigdy nie zapomnisz

cierpliwy jeśli pracujesz na własny rachu-nek. Poza tym, chciałbym w najbliższej przyszłości pomyśleć o kolejnym miejscu pracy. Jeśli chodzi o moje prywatne życie, niczego nie brakuje mi do szczęścia!

Krysia: Jak podobało ci się w Krakowie, z tego co wiem macie ochotę odwiedzić nas ponownie?Alexandre: Kraków to niesamowite miasto, a uczestnictwo w konwencji było wspania-łym przeżyciem. Na pewno pojawię się na Tattoofeście. Poznałem tam wspaniałych ludzi i nadzwyczajnych artystów. Organi-zacja była znakomita. Następnym razem postaram się poświęcić więcej czasu na zwiedzanie miasta, muzeów i historycz-nych miejsc.

Krysia: Dziękuję za wywiad

Alexandre Wuillot

TATTOOFEST 40

EUROPEJSKA FUNDACJAKULTURY MIEJSKIEJ

Pomysł na fundację działającą w ob-szarze przestrzeni publicznej pojawił się w 2005 roku. Kiedy ją założyliśmy, sfinalizowaliśmy to, o czym przez kil-ka lat myśleliśmy. Brakowało instytu-cji skierowanych do młodych i jak to się często określa, niezależnych arty-stów. Formuła „Brain Damage”, mię-dzynarodowego magazynu poświę-conego sztuce ulicznej, który przez szereg lat współtworzyliśmy, uległa wyczerpaniu, ale pozostało przeko-nanie, że konieczna jest organizacja skupiona na wspieraniu kultury funk-cjonującej poza głównym obiegiem. Zaryzykowaliśmy. Od początku cele mieliśmy jasne: promować i rozwijać

kulturę miejską, szczególnie graf-fiti i street art. Sprawić, aby ludzie tworzący w tych nurtach zaczęli być traktowani jako pełnoprawni gracze na polu sztuki. Okres wydawał się sprzyjający: pokolenie twórców wy-rosłych na sztuce ulicznej kończyło właśnie uczelnie artystyczne… Bra-kowało jednak oficjalnego wsparcia, które uwolniłoby ich aktywność od skojarzeń z gówniarskimi wybrykami. Przez trzy lata działania zorganizo-waliśmy międzynarodowe festiwale i wystawy, prowadziliśmy warsztaty, edukowaliśmy, szkoliliśmy, organizo-waliśmy projekcje filmowe, spotkania i dyskusje. Walczyliśmy i walczymy

Dziś poznacie ekipę Europejskiej Fundacji Kultury Miejskiej, a ra-czej przeczytacie o ich działa-

niach, bo dość skutecznie unikali bar-dziej osobistych dygresji. Pozwolę sobie jednak na dwa słowa o Igorze Dzierżanowskim, którego dzieckiem jest EFKM. Igor jest jednym z pionie-rów graffiti w kraju. Do dziś wymie-niany jest w każdym poważniejszym tekście dotyczącym historii polskie-go malowania sprejami po ścianach. Do tego był wydawcą i redaktorem naczelnym „Brain Damage Magazi-ne” najpoważniejszego międzyna-rodowego pisma o graffiti. Warto byście dowiedzieli się więcej o jego obecnych poczynaniach. Autorem tekstu jest Czarek, który zmierzył się z trudną materią… przelaniem na papier tego, czym żyją od lat.

Dariusz, 3fala.art.pl

TATTOOFEST 41

EUROPEJSKA FUNDACJAKULTURY MIEJSKIEJ

(z różnym skutkiem) z machiną biu-rokratyczną. Podjęliśmy kilka wy-zwań (np. realizację ogólnopolskich badań nad polskimi organizacjami pozarządowymi związanymi z kultu-rą). W 2010 roku w Lublinie nama-lowaliśmy mural z okazji obchodów XXX-lecia Lubelskiego Lipca ’80. W projekcie realizowanym ze środ-ków Ministerstwa Kultury Dziedzic-twa Narodowego włączyliśmy graffiti, street art i komiks w obchody Roku Chopinowskiego. Chyba udało się zmienić trochę rzeczy wokół nas na lepsze, ale to i tak za mało. Wiecie jak jest - apetyt rośnie, szczególnie kiedy coraz dokładniej umiemy wyznaczać

sobie cele, a do zrobienia jest jesz-cze bardzo wiele. Chęci nie brakuje, szczególnie młodej krwi (ukłony dla grup „Magnifiko” i „Kolektyf”). W przyszłości może wcielimy w życie kolejne marzenia: o galerii, miejscu do wystawiania prac, „domu pracy twórczej” dla sztuki ulicy, która jest nam od początku najbliższa.

Cezary HunkiewiczEuropejska FundacjaKultury Miejskiej

www.efkm.eu

TATTOOFEST 42

TATTOOFEST 43

TATTOOFEST 46

Cang Longa znalazłam na liście wystawców „Singapore Tattoo Art & Culture Show”, imprezy na której pojawił się Daveee z Edkiem, z ciekawości zerknęłam więc kogo będą mieli szansę poznać chłopcy. Nasz bohater mieszka w największym i najludniejszym mieście Chin, Szanghaju.

Spośród wielu artystów tworzących w stylu orientalnym i widniejących na wyżej wspomnianej liście, Cang od razu zwrócił moją uwagę, bo w jego tatuażach znalazłam coś wyjątkowego. Nigdy nie byłam specjalną fanką japońskich smoków i rybek koi, ale z pewnością znalazłam jednego ze swoich faworytów w tej dziedzinie. Zdarza się, że artyści z Azji mają problem z posługiwaniem się językiem angielskim i nie są w stanie przekazać nam wszystkiego co chcieliby, w tym przypadku też mieliśmy drobne problemy, mam nadzieję, że jeśli Cang czegoś nie powiedział, to zrobią to za niego jego prace.

TATTOOFEST 47

Krysia: Na początek opowiedz nam trochę o sobie: od ilu lat ta-tuujesz, z kim współpracujesz?Cang: Rysowałem sporo już jako młody chłopak, ale dopiero kie-dy zobaczyłem tatuaż mojego przyjaciela, poczułem prawdziwy dreszcz emocji i pomyślałem, że to coś dla mnie. Od tamtego czasu moja fascynacja tatuażem wciąż rosła i z czasem przełożyła się na pracę. Otworzyłem moje studio w 1998 roku. Myślę, że w tym miej-

scu realizujemy się wszyscy: szef, menadżer, trzech artystów i dwóch uczniów, przy tym jesteśmy jak rodzina.

Krysia: Kim są twoi klienci? Czy często są to zagraniczni turyści?Cang: Uważam, że baza osób za-interesowanych moją twórczością jest podobna do tej, jaką mają inni tatuatorzy. Mniej więcej 35% z nich stanowią cudzoziemcy, niektórzy to turyści. Doceniam ludzi, którzy przyjeżdżają z bardzo daleka, by się u mnie wytatuować. Myślę, że z większością klientów nawiązuję bez problemu nić porozumienia. Dają mi przez to dużo swobody w kwestii kreatywności.

Krysia: Byłeś kiedyś w Europie? Cang: Póki co podróżuję do kra-jów położonych niedaleko. Wcze-śniej pracowałem przez jakiś czas w Nowym Jorku, bardzo chciałbym odwiedzać więcej krajów i tatuować „on the road”, ale teraz muszę po-święcić swój czas rodzinie.

TATTOOFEST 48

TATTOOFEST 49

Krysia: Duże tatuaże orientalne to dla mnie przede wszystkim piękne kompozycje. Opowiedz w jaki sposób powstają twoje projekty?Cang: Najpierw muszę wiedzieć, co jest najważniejszym tematem danej pracy, potem długo myślę i wizualizuję projekt w głowie. W skomplikowanych i rozbudo-wanych kompozycjach przygoto-wuję dużo rysunków tego, czego chce klient. Zawsze staram się wkomponować w pracę ele-menty chińskiej sztuki i włączyć moje interpretacje dotyczące wschodniej kultury. Czysto este-tyczne doznania i połączenie ich z elementami mojego dziedzic-twa jest najważniejsze i właśnie do tego dążę w moich pracach. Nasi przodkowie pozostawili nam wielkie bogactwo, które tylko cze-ka, żebyśmy je odkryli. Chińska spuścizna sięga tradycją pięciu tysięcy lat i myślę, że zyskuje zupełnie nową jakość dzięki na-pływowi świeżej krwi i dalszemu wymieszaniu z zachodnią kulturą. Wierzę, że dzięki wysiłkowi wielu artystów, sztuka tatuażu rozwi-nie się i wzbogaci w najbliższej przyszłości.

Krysia: Interesują cię prace in-nych tatuatorów? Cang: Jest wielu artystów, którzy wpływają na mnie inspirująco. Często źródłem nowej energii i na-tchnienia jest praca, której autora nawet nie znam. Szanuję i doce-niam tatuatorów, którzy wkładają w to co robią dużo serca.

TATTOOFEST 50

Krysia: W twojej twórczości przeważają prace bardzo ko-lorowe, a jaki jest twój stosu-nek do tatuaży w odcieniach szarości? Cang: Większość moich prac jest wykonana w kolorach, ponieważ takich oczekują ode mnie klienci. Poza tym, bardzo lubię cieniowa-ne, czarno-szare prace.

Krysia: Opowiedz o maszyn-kach twojej produkcji? Co skło-niło cię do ich robienia? Cang: Zawsze chciałem stwo-rzyć maszynę, która pozwoliłaby mi zaspokoić wszystkie moje po-trzeby. Pierwszą z nich zaprojek-towałem w 2002 roku. W moim mniemaniu nie była zbyt dobra, ale pozwoliłem ją przetestować kilku moim przyjaciołom. Po ich reakcjach i opiniach, że nie jest najgorsza, postanowiłem popra-cować nad udoskonaleniami, tak by więcej osób mogło czerpać ra-dość z pracy z nią. Teraz jestem bardzo zadowolony z efektów!

Krysia: Jakim miastem jest Szanghaj? Cang: Szanghaj to przepiękne, nowoczesne miasto, pełne energii i największe centrum fi nansowe w Chinach. Miasto ma na swoim koncie wiele osiągnięć i odbywa-ją się tu prestiżowe wydarzenia jak spotkanie APEC (Współpra-ca Gospodarcza Azji i Pacyfi ku - przyp. red), czy wystawa świa-towa EXPO 2010. Dzięki nim ro-dzą się nowe szanse biznesowe i możliwy jest dalszy rozwój. Je-stem bardzo szczęśliwy, że mogę żyć i pracować w tym mieście.

Krysia: W grudniu na konwen-cji w Singapurze pracowali nasi koledzy ze studia Daveee i Edek, pamiętasz ich?Cang: Z przykrością muszę napi-sać, że z powodów osobistych nie mogłem uczestniczyć w tej kon-wencji. Mam nadzieję, że spotka-my się w przyszłości.

Krysia: Dziękuję za wywiad! www.zj-tattoo.com

TATTOOFEST 51

TF Street TeamImię, nazwisko: Grzesiek Warchoł, bardziej znany jako LeonRocznik: wiadomo, najlepszy – 1979Czym zajmujesz się zawodowo: pracuję w amerykańskiej, finansowej korporacji. Nazwy nie zdradzę aby się nie narazić, albo nie reklamować... albo jedno i drugieMotto życiowe: nie mam motta, żyję własnym rytmem, nie wchodząc w drogę złym ludziomTwoja najlepsza strona: strona? Cały ja!Twoja najgorsza wada: nie mam wad, no i jestem skromny Twój bohater: Tadeusz MazowieckiZ czego jesteś dumny: z całego mojego życiaBez czego nie wychodzisz z domu: głupie pytanie… bez kluczy, karty, telefonuRzeczy, które cię interesują: historia, literatura, politykaCzego najbardziej nie lubisz: braku profesjonalizmu (miernoty), braku dystansu do siebie i braku poczucia humoruTOP 5:Muzyka: Kyuss, Alice in Chains, Tool, Primus, Nine Inch NailsFilmy: „Dekalog”, „Trzy kolory”, „Popiół i diament”, „Przełamując fale”, „Zagubiona autostrada”Książki: „Mistrz i Małgorzata”, „Boże igrzysko”, „Najpiękniejsza dziewczyna w mieście”, „Zły”, „Miłość w czasach zarazy” Programy telewizyjne: „Takeshi’s Castel”, „Teleexpress”, „Kasia i Tomek”, „Kuba Wojewódzki”, „Szkło kontaktowe” Kawałek na chandrę: nie miewam chandry, full optymizm!Imprezy domowe czy klubowe: najpierw domowe, później klubowe5 rzeczy bez, których nie możesz żyć: piersi mojej narzeczonej, spanie, stare polskie filmy, mięso i facebookUprawiany sport: yyy… opalanieOglądany sport: football, F1, rugbyWiększość wolnego czasu spędzasz na: spaniuWakacje życia to: spanie do popołudnia, wysoka temperatura, picie browarów i plecenie głupot do rana na plażyNajlepsze jedzenie: pomidorówkaUlubiony dowcip: (przyp. red. Masz rację, nie przejdzie ;))Najdziwniejszy alkohol jaki piłeś: Boza - mega syf. Wygląd rzadkiej kupy, zapach sfermentowanych jajekPsy czy koty: koty, ale mam psaLody czekoladowe czy owocowe: owocowe - tylkoTATUAŻEWymień i opisz swoje tatuaże: W sumie to mam jeden tatuaż. Ciągnie się od prawej ręki, przez klatkę piersiową, plecy i kończy na lewej ręce. Rozbierając to na czynniki pierwsze wygląda to mniej więcej tak: lewy rękaw - full kolorowe kubistyczne twarze; prawy rękaw - jakiś kosmos, sam nie wiem co to jest - trzeba Juniora zapytać; klatka - połączenie rękawów z centralnym motywem Serca Jezusowego, od którego wszystko wychodzi; plecy - kopia obrazu Vierge de Guadalupe.Motywy, kto i kiedy wykonał, jak było z pomysłami: pierwszą dziarę wykonał mi Junior. Było to jakieś 8 lat temu, jeszcze w studiu na Dereniowej. Motywem były kolorowe kubistyczne twarze w różnych nastrojach. Pomysł i realizacja to wypadkowa moich myśli i doświadczenia Juniora - dużo gadki o kolorach, formie i kompozycji. I tak powstał lewy rękaw. Później, mieszkając w Londynie, latałem do Warszawy do „Juniorink” aby zrobić drugi rękaw i połączyć obydwa motywem na klacie (no powiedzmy klatce). I tak powstał fullkolorowy kosmos na prawej ręce, który sam nie wiem co znaczy, ale wygląda zajebiście! W tym samym czasie, około 2 lata temu, Gosia z „Evil From the Needle” zaczęła mi robić Matkę Boską z Guadelupy na plecach, lecz kilkanaście miesięcy temu wróciłem na stałe do Polski i skończenia dzieła podjął się dla odmiany Junior. Jakie masz plany związane z kolejnymi tatuażami: skończyć plecy i zrobić skarpety.Artysta wszechczasów: świat - Dave Lum, Europa - Zsolt Sárközi i nasze własne podwórko - Sebastian Junior Ostatnia zajawka/ostatnio znaleziony artysta: jakoś nie śledzę trendów, nie kupuję gazet z dziarami, nie szperam. Mam już swoje typy i na tym pozostanę. Czy twój szef i najbliższa rodzina wie o twoich tatuażach? tak, wiedzą, nie da się ukryć…Jaka była ich reakcja: w sumie to żadna, mama przyjęła bez komentarza, tak samo było w pracy. Cywilizujemy się!Doświadczenia konwentowe: nie za wielkie. Nie jestem typem, który musi pokazać się na każdym konwencie na świecie. Dla mnie to przede wszystkim spotkanie towarzyskie. Lubię nasze własne podwórko, gdzie można spotkać znajomych i napić się piwa. Najfajniej zawsze jest w Krakowie, ale byłem też na konwencjach w Londynie, Warszawie i ostatnio we Wrocławiu.

TATTOOFEST 54

Gos

ia p

roje

ktuj

eG

rzeg

orz

prez

entu

je d

zieł

o Ju

nior

a

Grzesio, gdzie masz sutki?

TF Street Team

TATTOOFEST 55

Gos

ia ta

tuuj

e

Sent

ymen

taln

ie -

pier

wsz

y Ta

ttoof

est w

Rot

undz

ie…

Wsz

yscy

koc

hają

kra

kow

ski Z

akrz

ówek

… a

to ju

ż „C

hem

obud

owa”

Juni

or, J

unio

rink,

War

szaw

a

Z na

rzec

zoną

Zdob

ywca

aut

ogra

fów

TATTOOFEST 56

Jessica pracuje w studiu AKA mającym siedzibę w Berlinie. To ona pierwsza odezwała się do nas, ale w sierpniu ubiegłego roku, gdy brałyśmy z Olą udział w konwencji w niemieckim Kassel, studio Jessici było jednym z nielicznych, które zwróciło naszą uwagę. Powód był prosty, pracujący tam artyści prezentowali prace znacznie różniące się od pozostałych, wykonywanych przez niemieckich tatuatorów. O tamtejszej scenie pisaliśmy już nie raz przy okazji relacji tatuatorskich imprez, więc mniej więcej wiecie co mam na myśli. Wiele osób zafascynowanych grafi cznymi tatuażami osób takich jak Jeff czy Kostek (Boucherie Moderne) próbuje swoich sił w podobnym klimacie, i dobrze, może czymś nas jeszcze zaskoczą.

TATTOOFEST 57

Krysia: Na profilu studia widziałam pra-ce wielu artystów, ile osób pracuje tam na stałe, a ile od czasu do czasu i jaka jest historia AKA?Jessica: W AKA pracują zazwyczaj 4 oso-by, z czego dwie tatuują, a dwie pozostałe to goście reprezentujący różne dziedziny sztuki. Uważam, że obserwacja tak wie-lu utalentowanych artystów mających różne doświadczenia, bardzo pomaga w rozwoju kreatywności, oraz umożliwia zapoznanie się z różnymi mediami i for-mami przekazu. Marzenie, by stworzyć miejsce takie jak AKA, tkwiło w mojej gło-wie od dawna. Miałam spisany nawet cały plan, który czekał w folderze „projekty do realizacji”. Pod wpływem przyjaciela Va-lentina zdecydowałam, że nadszedł czas działania. AKA jest przede wszystkim miejscem prowadzonym przez artystów. Używamy go jako atelier do naszych dzia-łań artystycznych. Obydwoje z Valentinem mamy wielu znajomych zajmujących się różnymi dziedzinami sztuki i wywodzą-cych się z różnych środowisk, to miejsce miało służyć w swoich założeniach także im, wymianie pomysłów i wspólnemu two-rzeniu. Jeśli chodzi o tatuaż, to chcemy go pokazać z zupełnie innej strony. Mamy wielu znajomych tatuatorów o różnych zainteresowaniach artystycznych, które

zaprowadziły ich ostatecznie do tatuowa-nia. To dlatego ich styl jest tak odmienny, bardziej graficzny. To jest coś, co chcemy promować. Jeśli zaś chodzi o lokalizację, to obydwoje mieszkamy w Berlinie i kocha-my to miasto. To jedyne miejsce w Euro-pie, w którym bez większych problemów można realizować swoją kreatywność. Jest ono wypełnione ludźmi, którzy inspi-rują nas na co dzień. AKA to takie „berliń-skie” miejsce.

Krysia: Jaki jest twój staż w tym zawo-dzie, co działo się z tobą zanim powstało AKA?Jessica: Zaczęłam wiosną 2008 roku od tatuowania w domu. Ćwiczyłam na owocach i świńskiej skórze. Od samego początku zakochałam się w maszynce do tatuowania. Zrezygnowałam z dotychcza-sowej pracy jako grafik i zaczęłam nową przygodę. W mojej poprzedniej pracy nie-nawidziłam faktu, że efekty mojej pracy nie są trwałe. Straszne było dla mnie, że ludzie wyrzucali do kosza moje rekla-my – moją twórczość i pomysły. Przed AKA tatuowałam w studio, w którym klienci realizowali swoje własne pomysły i w zasadzie nie dbali o to, który tatuator podejmie się pracy. Dlatego bez wahania zdecydowałam się na zmiany. Niezwykle

podoba mi się połączenie galerii ze stu-diem. Bardzo inspirujący jest też fakt, że możemy współpracować z różnymi artystami czy całymi studiami, jak np. z Boucherie Moderne z Belgii. Uważam, że nie jest zbyt dobrze pozostawać cały czas w tym samym miejscu, z tymi samy-mi ludźmi i klientami. Żeby się rozwijać, od czasu do czasu trzeba zmienić swoje najbliższe otoczenie, praca w AKA daje mi szansę przemieszczania się między stu-diami, z którymi współpracujemy.

Krysia: W twoich tatuażach często po-jawiają się przeróżne ptaki, czym zasłu-żyły sobie na twoje uwielbienie? Jakie jeszcze motywy preferujesz?Jessica: W studio, w którym pracowałam poprzednio, często musiałam tłumaczyć klientom, żeby nie tatuowali sobie kolej-nej jaskółki czy kolibra. Zawsze starałam się zaproponować im coś innego. Nagle ludziom spodobały się inne ptaki, więc szukałam ich coraz więcej i tak zostałam ich miłośniczką. Te zwierzęta są perfek-cyjne do tatuowania i występują niemal w każdych barwach. Ich znaczenie to nie tylko wolność, ale także posiadanie zupeł-nie wyjątkowego daru latania. Ludzkość zawsze miała pragnienie, by posiąść tą umiejętność i pewnego dnia na pewno się

to uda! W 2011 planuję zacząć kolejny duży projekt, chciałabym zagłębić się w temat ba-jek i starych opowieści, nie tylko sławnych niemieckich pisarzy jak bracia Grimm, ale też tych z innych krajów. Mam już kilka osób chętnych na takie prace…

Krysia: Specyficzne tatuaże to też spe-cyficzni klienci, masz w zanadrzu jakąś dziwną historię?Jessica: Jest ich zbyt wiele, właściwie mo-głabym napisać o tym książkę. Każdy klient ma swoją historię, choć uważam, że niemal każdy z nich woli zachować ją dla siebie. Większość ludzi opowiada o motywacjach. Przeważanie są to konkretne uczucia lub jakieś szczególne wydarzenie, albo po pro-stu przez tatuaż próbują przedstawić swój charakter. Często jest to tylko jakaś ogólna myśl, wtedy sami wybierają sobie miejsce, a reszta zależy ode mnie. Najbardziej chyba lubię pracować właśnie w taki sposób. Zda-rza się, że tuż po wykonaniu tatuażu pojawia się jakaś historia. To jest chyba najbardziej zabawne!

Krysia: Jak powstają twoje projekty, jaka część twojej pracy to siedzenie przed komputerem?Jessica: Zasadniczo, najbardziej lubię tematy związane z naturą, a także jakieś stare, wyszukane przedmioty, mity, bajki, ale przede wszystkim liczy się pomysł. Ze-stawienie rzeczy z zupełnie innych dziedzin jest najlepsze. Klient powinien zdawać sobie sprawę, że moje prace powstają w procesie swobodnego myślenia, czyli mogą znaczyć o wiele więcej niż pierwotna, zaproponowa-na przez nich idea. Lubię próbować nowych technik. Tatuaż nie tylko powinien być wyjąt-kowy pod względem znaczenia, ale też pod względem estetycznym. Dlatego używam bardzo wielu pomocy, nie tylko szkiców, ale i zdjęć. Moje inspiracje często pochodzą też z rękodzieła, nawet dziewiarstwa. Nie lubię tworzyć projektów wyłącznie z użyciem komputera. Każda praca to dla mnie nowe wyzwanie, i to chyba zawsze pozostanie dla mnie najbardziej ekscytujące. Krysia: W waszym studiu można kupić biżuterię i inne gadżety, kto zajmuje się ich wyrobem?Jessica: Biżuterią zajmują się głównie Va-lentin i Jon John, ale zaangażowani są w to także inni artyści. Czasem jesteśmy pro-szeni o wspólną pracę nad jakimś projek-tem, czasem przedstawiamy swoje własne pomysły. To jest właśnie to, co miałam na myśli wspominając o różnych artystach pracujących z różnymi mediami. Wspólna praca pomaga nam zapoznać się z nowymi technikami. AKA właśnie stworzyło nową li-nię biżuterii (www.akajewellery.tumblr.com/archive), już pracujemy nad kolejną, jak i nad nową kolekcją odzieży. Planujemy otworzenie „show-roomu”, gdzie zostaną zaprezentowa-ne właściwie wszystkie przedmioty, które tworzymy. Sprawdzajcie nasze newsy!

Krysia: Opowiedz o swoich rysunkach, obrazach i innych kreatywnych zajęciach, którym poświęcasz swój czas?Jessica: Chciałabym bardzo próbować no-wych rzeczy, ale mój harmonogram jest dość napięty. Kiedy nadarzy się okazja, jak to miało miejsce dwukrotnie w ubiegłym roku, na pewno będę pracować z innymi mediami fa

cebo

ok.c

om/j

essi

ca.m

ach

TATTOOFEST 58

TATTOOFEST 59

niż skóra. Jedną z takich okazji była benefiso-wa wystawa dla dzieci organizowana przez Sarę Rosenbaum. Każdy z zaproszonych tatuatorów miał przedstawić swojego bo-hatera z dzieciństwa na papierze bądź płót-nie. Prace miały zostać sprzedane, a środki przekazane na cel charytatywny, ale wcze-śniej wystawa została pokazana w Berlinie, Pradze i kilku innych europejskich miastach. Jako mojego bohatera wybrałam Pana Tau (który swoją drogą potrafił latać). W listo-padzie ubiegłego roku mieliśmy wspólną wystawę, która miała uczcić rok istnienia AKA. Wszyscy artyści, którzy prezentowali swoje wystawy w ciągu tego roku (a także odwiedzający nas tatuatorzy), stworzyli coś swojego na tą okazję. Między innymi udział w projekcie brali Lea Nahon i Peter Aurisch. Ja przygotowałam 3 prace. Czas spędzony nad nimi dał mi wiele satysfakcji, szczegól-nie doceniam możliwość zaprezentowania ich podczas wspólnej wystawy z tyloma zna-komitymi ludźmi!

Krysia: Często jeździmy na konwenty do Niemiec i mamy swoje spostrzeżenia, co powiedziałabyś o potencjalnym niemiec-kim fanie tatuażu?Jessica: Nie jest łatwo znaleźć spójną cha-rakterystykę. Według mnie, ludziom na kon-wentach wydaje się, że mają do czynienia z całą reprezentacją sceny tatuażu, ale dla mnie istnieje coś więcej. Znam wielu arty-stów, którzy nigdy nie pracują na tego typu imprezach. Sama odkryłam, że dla tatuato-rów takich jak ja, tych czerpiących bardzo ze sztuki („art-brut-tattooists“) nie ma ka-tegorii, w której mogliby prezentować swoje prace. Więc jeśli chcesz brać udział w kon-kursach, próbujesz w „Crazy”, ale potem okazuje się, że twoje prace nie są wystar-czająco zwariowane, ponieważ wygrywa ktoś z małą rybką na haczyku, wytatuowaną na płatku ucha zniszczonym od rozciągania. W przypadku innych kategorii okazuje się, że jesteś za bardzo „crazy”. Kiedy obserwuję zwiedzających oglądających portfolio AKA, często widzę wyraz zdumienia, czy zamy-ślenia jeśli ktoś potraktuje poważnie to, co widzi. Są i tacy którzy chichoczą i nie wiedzą, o co chodzi. Większość tego typu ludzi jest ukierunkowana przez programy telewizyjne, które każą im myśleć, że trzeba było przejść przez ciężkie chwile w życiu, żeby zrobić so-bie tatuaż. Ten typ ludzi na pewno wybierze coś standardowego.

Krysia: Czy od urodzenia mieszkasz w Ber-linie. Co jest charakterystyczne według ciebie dla tego miasta?Jessica: W Berlinie jest dużo takich klien-tów, o których powiedziałam wcześniej, ale jest też znacznie więcej ludzi kreatywnych, pomysłowych, otwartych na nowe doznania, uwielbiających sztukę i mających swoje pa-sje. Do tego dużym plusem tego miejsca jest multikulturowość i zróżnicowane pochodze-nie mieszkańców. Nie wiem, czy miałabym możliwość robienia swoich autorskich prac w jakimkolwiek innym mieście w Niemczech, po zaledwie 2 latach obecności w tym biz-nesie. W Berlinie są dwie możliwości: albo robisz coś swojego, albo znikasz w tłumie. Mieszkam tu ponad 7 lat i przeżyłam bardzo wiele. Co najważniejsze, tu podjęłam reali-zację marzenia, które towarzyszyło mi od dawna. To jest powód, dla którego zawsze będę bardzo związana z tym miastem.

fot.

Voyt

eck

Pho

togr

aphy

TATTOOFEST 62

Do dziś wydawało mi się, że jak na niespełna 26 lat, to bywam nieco infantylna, ale po prze-czytaniu odpowiedzi naszej grudniowej Kudi stwierdziłam, że branie w podróż ulubionego misia nie jest niczym nadzwyczajnym… Od 1,5 roku starałam się o to, aby Aima znalazła się na naszej okładce, nawet raz prosiłam ją o to osobiście na konwencji w Londynie w 2009 roku. Było naprawdę ciężko, ale moja ambicja została spełniona, a cierpliwość wynagrodzo-na. Doczekałam się nawet sesji zorganizowa-nej specjalnie na potrzeby naszego magazynu. Aima to bardzo specyficzna osoba i ciężko mi stwierdzić na ile wierzy w to co mówi, ale jak sama twierdzi, „jest szurnięta”…

Krysia: Purple Poison Jewellery - jaki rodzaj biżuterii wyko-nujesz, jakich używasz materiałów, gdzie znajdujesz na nią odbiorców? Aima: Sprzedaję ręcznie robioną, uroczą, czasem dziwaczną, srebrną biżuterię i customowe plugi do uszu (takie jak sama noszę) dla zwariowanych i kreatywnych ludzi, którzy ponad wszystko kochają dodatki. Wszystkie tunele są także wy-konywane ręcznie i jedyne w swoim rodzaju, mogę zrobić właściwie wszystko, według zamówienia i w każdym roz-miarze. Moja biżuteria z pewnością przeznaczona jest dla osób odważnych i lubiących wyrażać siebie. Mam swoje stanowisko handlowe na większości konwentów w Wiel-kiej Brytanii i planuję odwiedzać więcej imprez tatuator-skich w Europie. Uwielbiam wszystkie błyskotki, poły-skujące rzeczy i mam prawdziwą obsesję na punkcie piernikowych ciasteczek w kształcie ludków… stwo-rzyłam nawet całą kolekcję z tym motywem.

Krysia: Oglądając twoje zdjęcia wnioskuję, że na co dzień pracujesz za barem w klubie? Aima: Jestem barmanką specjalizującą się w kok-tajlach, wykonuję taniec go-go i pomagam w or-ganizacji występów w barze. Sporo podróżuję występując i jednocześnie promując klub na vipowskich przyjęciach i różnych imprezach, m.in. na Fashion Week, Festiwalu Filmowym w Cannes, czy afterparty po koncercie grupy N.E.R.D. Tą część pracy chyba lubię najbar-dziej :).

Krysia: Podczas ostatniej konwencji w Londynie występowałaś wraz z grupą Fuel Girls… Aima: Mam doświadczenie jeśli chodzi o taniec, w tym „przedstawieniu” połą-

czyłyśmy go z ogniem, aby było bar-dziej efektownie. Pracowałam

z dziewczynami już wcześniej przy innych projektach i zawsze świetnie się bawiłyśmy.

Krysia: Wszystkie twoje tatuaże są bajkowe i bar-dzo pozytywne, dlaczego upodobałaś sobie właśnie taki styl? Aima: Lubię wesołe i budzące pozytywne skojarzenia rzeczy,

uwielbiam też kreskówki z lat 80. Kocham magiczne krainy,

gdzie dobro zawsze pokonuje zło i wszystko kończy się szczęśliwie. Chciałabym, żeby tak wyglądało życie! Mogłabym zamieszkać w różowo-fioletowym świecie z pięknymi tęczami i domkami z ciastek. Kocham także kolory, dlatego pokrywam nimi moje

ciało… chciałabym być postacią

fot.

Voyt

eck

Pho

togr

aphy

TATTOOFEST 63

fot.

Voyt

eck

Pho

togr

aphy

z kreskówki, albo moim ulubionym, kruchym, biszkoptowym ciastem truskawkowym.

Krysia: Opowiedz o swoim meksykańskim pochodzeniu. Aima: Moja mama jest Meksykanką, tata Anglikiem. Spędziłam w Meksyku sporo cza-su i dużo podróżowałam po kraju odwiedza-jąc rodzinę. Jestem dumna z moich korzeni i kultury, a ognisty temperament i wygląd od razu wskazują na moje bardziej latynoskie niż angielskie pochodzenie.

Krysia: Jak żyje się w tak dużym mieście jak Londyn? Pozytywne i negatywne strony?Aima: Londyn jest bardzo zróżnicowany… i taki jakim go dla siebie stworzysz. Jest tu wiele możliwości i możesz osiągnąć wszystko, o czym marzysz, ale jest też przy tym bardzo rozpraszający. To miasto, w którym imprezy czasem ciągną się przez 24 godziny na dobę. Zawsze dzieje się coś ciekawego i to lubię najbardziej. Z negatywnych aspektów mogę stwierdzić, że w ciągu ostatnich 8 lat, od kie-dy tu mieszkam, na pewno obserwuję więcej przemocy i wzrost uprzedzeń względem alter-natywnych ludzi, ale cóż, to ekstremalne mia-sto… na każde złe doświadczenie przypadają dwa dobre.

Krysia: Zawsze masz dość skomplikowaną fryzurę, sama codziennie ją układasz?Aima: Tak i mam fioletowe włosy odkąd skoń-czyłam 13 lat. W szkole niezbyt przychylnie

na to patrzono, ale cóż, nigdy nie przejmo-wałam się opiniami innych. Moja fryzura

Facebook.com: Aima Indigowww.myspace.com/purpleglittersweetie

fot.

Jim

my

De

Par

is

fot.

Voyt

eck

Pho

togr

aphy

TATTOOFEST 64

zainspirowana jest uczesaniem charaktery-stycznym dla XVIII wieku, królową Nefretete i wizerunkami koronowanych głów, pochodzą-cymi z różnych okresów na przestrzeni wie-ków. Uwielbiam opadające kaskadowo włosy i odważne posunięcia w kwestiach fryzur. Kocham glamour i elegancję, i dążę do nich w każdej mojej stylizacji. Krysia: Do jakiego rodzaju sesji zdjęciowych jesteś zapraszana?Aima: Uwielbiam się przebierać na sesje, na-wet tak, by nie móc być rozpoznaną. Lubię też nietypowe scenerie. Moje ulubione sesje były organizowane przez moją agencję Ugly Mo-dels i kilka magazynów o modzie, to co dla nich charakterystyczne to na pewno niekonwen-cjonalne podejście oraz współpraca ze świet-nymi stylistami i specjalistami od makijażu.

Krysia: Co najdziwniejszego znajduje się w twoim domu?Aima: Hahahaha… to, co dla mnie zwyczajne, może być dla większości osób niezwykłe i vice versa. Mam 3,5 metrowego ludzika z pier-nika, którego używam jako „wieszaka” na biżuterię, czy to coś niezwykłego? W moim salonie mam terraria, które zakrywają całą ścianę i są domami dla dwóch pytonów królewskich.

Krysia: Co jeszcze chciałabyś nam o sobie powiedzieć?Aima: Jestem dość szurnięta, a moje motto życiowe brzmi: „jeśli nie ma zabawy, nie ma życia”!

fot.

Voyt

eck

Pho

togr

aphy

fot.

Voyt

eck

Pho

togr

aphy

fot.

Jim

my

De

Par

is

fot.

Jim

my

De

Par

is

TATTOOFEST 65

Tofi , Ink-Ognito, Rybnik

Arek, Tattoo Jokers, Ostrów Wielkopolski

Aldona, Szerytattoo, Warszawa

Tofi , Ink-Ognito, Rybnik

Tofi , Ink-Ognito, Rybnik

TATTOOFEST 68

David Rudziński, Gulestus, Warszawa

Igor, Juniorink, Warszawa

Piotr, Evil Tattoo, Kalisz

Bartek, Tattoo Jokers, Ostrów Wielkopolski

Arek, Tattoo Jokers, Ostrów Wielkopolski

Komar, Stoneheads, Wrocław

TATTOOFEST 69

Piotr, Evil Tattoo, Kalisz

Novick, Juniorink, Warszawa

Gozdi, Szerytattoo, Warszawa

Aldona, Szerytattoo, Warszawa

TATTOOFEST 70

Darecki, Darkness Tattoo, Świdnica

Junior, Juniorink, WarszawaGrzegorz Klich, Rock’n’Roll Tattoo, Edinburgh

Jawor, Jawor Art, Opole

Jawor, Jawor Art, Opole

TATTOOFEST 71

TATTOOFEST 72

Edek, Kult Tattoofest, KrakówNovick, Juniorink, Warszawa

Daveee, Kult Tattoofest, Kraków

Marzan, Sauron, Ruda Śląska

Novick, Juniorink, Warszawa

Piti, Kult Tattoofest, KrakówDavid Rudziński, Gulestus, Warszawa

Daveee, Kult Tattoofest, KrakówEdek, Kult Tattoofest, KrakówEdek, Kult Tattoofest, Kraków

Anabi, Anabi-Tattoo, Szczecin