ruczaj cafe nr 7

16

description

numer 7 gazety "Ruczaj cafe"

Transcript of ruczaj cafe nr 7

Page 1: ruczaj cafe nr 7
Page 2: ruczaj cafe nr 7

Kraków, ul. Szwai 14/7 u tel. 662 961 308, 12 311 50 53

modne i zabawne

www.studiobohema.com.pl

fryzury dziecięce

. . . a p t a k i f r u w a j ą c e i a n i o ł y p l ą s a j ą c e p o s a l o n i e p r z y p o m i n a j ą n a m , ż e j e s t e ś m y p i ę k n i . . .

dla dzieciZapraszamy najmłodszych czytelników „Ruczaj Cafe” do roz-

wiązania pytań konkursowych dotyczących przyrody, a szcze-gólnie lasu. Rodziców prosimy zaś o wsparcie swoich dzieci

w poszerzaniu wiedzy.

Poprawne odpowiedzi (numer pytania i właściwą literę) należy nade-słać w e-mailu o temacie KONKURS na adres [email protected] do 14 października 2011r. Do wygrania dwa kupony na wykonanie modnej fryzury w STUDIU FRYZJERSKIM „BOHEMA” przy ul. Szwai 14/7 u.

Konkurs przyrodniczy

1. Bardziej ekologiczna jest choinka:

A. sztuczna.B. prawdziwa.

2. Chronionym w Polsce ssa-kiem jest:

A. jeż.B. żubr.C. wiewiórka.

3. Będąc w lesie:A. śmieci można zostawić byle gdzie i bez obawy, bo i tak za 100 lat się rozłożą.B. śmieci nie należy zostawiać na wierzchu, tylko je zakopać.C. śmieci należy zabrać ze sobą i wyrzucić je w miejscu do tego przeznaczonym.

4. Ognisko można rozpalić w następującej odległości od lasu:

A. 10 m.B. 100 m.C. 500 m.

5. Podczas spaceru w lesie mu-simy założyć naszemu psu:

A. smycz.B. kaganiec.C. smycz i kaganiec.

6. Czerwona Księga zawiera:A. listę gatunków chronionych.B. listę gatunków zagrożonych.C. listę gatunków, których nie można przywozić do Polski.

Dziękujemy Tomaszowi Łabudzkiemu za nadesłanie propozycji konkursu.

Page 3: ruczaj cafe nr 7
Page 4: ruczaj cafe nr 7

© Wszystkie prawa zastrzeżone. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Egzemplarz bezpłatny. Nakład 8000 egz.Na okładce: Kampus UJ. Zdjęcie: Jędrzej Majka.Redakcja: Jędrzej Majka (redaktor naczelny), Mikołaj Mańko (sekretarz redakcji), Agnieszka Kania, Paweł Chmiel, Ewa Ginter (korekta), Hanna Jakubionek (skład i łamanie), Marcin Jakubionek (projekt graficzny). Kontakt: e-mail: [email protected], tel. 604 400 464.

MAG A Z YN D L A N A S I O N A S

Tu nas znajdziesz w numerze

Reklama: [email protected]; tel. 604 400 464, tel. 694 428 866.Numer listopadowy ukaże się 28 października 2011. Zamówienia na reklamy przyjmujemy do 7 października 2011.

SUPERMARKET ŁOKIETEKul. Borkowska 17b, ul. Kobierzyńska 123, ul. Obozowa 46GALERIA SMAKU U JACKAul. Chmieleniec 2, ul. Szuwarowa 1PASAŻ RUCZAJCentrum Handlowe, ul. Raciborska 17GALERIA HANDLOWA SOLVAY PARKul. Zakopiańska 105DAY SPA CASCADACASCADA. CENTRUM SPORTU I REKREACJI ul. Szuwarowa 1CENTRUM STOMATOLOGII LUXDENTICAul. Przemiarki 23/5PRALNIA FOKAul. Torfowa 1 (róg z Kobierzyńską)JAGIELLOŃSKIE CENTRUM INNOWACJIul. Bobrzyńskiego 14SKLEP WINA Z GRUZJI I NIE TYLKO... ul. Lipowa 6 ETRENDY HAIR FASHIONul. Chmieleniec 2aJ&J SPORT CENTER Skotniki, ul. Winnicka 40DELIKATESY EUROul. Jahody 2STUDIO FRYZJERSKIE BOHEMAul. Szwai 14/7uRESTAURACJA MIĘDZY-NAMI NASZE SKLEPY AVITAColosseum, ul. Miłkowskiego 3 AOSIEDLE EUROPEJSKIE APTEKA MARFARM ul. Bobrzyńskiego 37SMOCZE JADŁO – KAMPUS UJul. Gronostajowa 7, ul. Łojasiewicza 4MINIMARKET MAJAul. Obozowa 64/01DELIKATESY FRAŻET ul. Chmieleniec 6SKLEP SPOŻYWCZY WITul. Ceglarska 27SKLEP SPOŻYWCZY KASIAul. Ceglarska 15SKLEP TERESKOSkotniki, ul. Batalionów Chłopskich 2 ASKLEP SPOŻYWCZY Pychowice, ul. Skalica 28DELIKATESY TYMBARK Pychowice, ul. Sodowa 19/9PTTKul. Zyblikiewicza 2 BKAMPUS UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO

KOLPORTAŻ BEZPOŚREDNI

6Dobrze sobie radzęrozmowa z Katarzyną Zawodnik

8Cała prawda o Kampusie UJ

10Czy wolno odbić chłopaka swojej przyjaciółce?o. Leon Knabit

11Pora na poraMikołaj Mańko

12Toast na cmentarzuJędrzej Majka

AneksEwa Ginter

Pomysł na prezent

Wyruszamy na Ruczaj

141516

Czekamy na listy: [email protected]

Wydawca: Wydawnictwo Nemrod, ul. Chmieleniec 29/22, 30-348 Kraków, www.nemrod.pl, e-mail: [email protected]. Druk: Drukarnia Colonel, ul. Dąbrowskiego 16, Kraków.

Page 5: ruczaj cafe nr 7
Page 6: ruczaj cafe nr 7

6

RUCZAJ CAFE ■ nr 7 ■ październik 2011

AGNIESZKA KANIA: Katarzyna Zawodnik to…

KATARZYNA ZAWODNIK: Jestem studentką drugiego roku filologii pol-skiej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Szczęś-liwie należę do tych, którzy studiują to, co kochają. Interesuję się także muzyką. Lubię zapachy, więc kupuję pachnące podgrzewacze, odwiedzam mydlarnię i wkładam do szafy fla-koniki z olejkami eterycznymi. Moją wielką, słodką słabością jest czekolada.

Dlaczego wybrała Pani Ruczaj na miejsce zamieszkania? Przed przeprowadzką tutaj nie wiedziałam nic o Ruczaju. Znajomi mówili: „wyprowadzasz się na koniec świata”. Tu, na „końcu świata”, znala-złam jednak nowe, dobrze wyposażone miesz-kanie w rozsądnej cenie. Teraz wręcz przywiąza-łam się do naszej dzielnicy i nie myślę o zmianie adresu. Szukając mieszkania, natknęłam się na problem. Właścicielom wydawało się, że niewi-domi nie będą w stanie zadbać o ich lokum. Na szczęście prowadzenie domu nie jest tak trudne, jak może się to wydawać.

Nie jest trudne?!Nie. Sprzątam, gotuję, prasuję i wykonuję wszystkie tego typu czynności. Nie zawsze robię to idealnie, ale są wspaniali, widzący przyjaciele, którzy potrafią taktownie zwrócić mi uwagę na niedomyte lustro czy nawet niedociągnięcia w moim własnym wyglądzie. Zarówno w sprzą-taniu, jak i w gotowaniu czas, błędy i życzliwość innych pomagają dojść do wprawy. Moją pierw-szą zupę wszyscy zjedli tylko przez grzeczność, a pączki wylądowały w koszu, bo grzecznością nie dało się ich pogryźć. Dziś jest inaczej.

Jak wygląda Pani codzienne życie studenckie?Na co dzień wykorzystuję skaner i lekki do no-szenia netbook. Na komputerze mam zainsta-lowany program udźwiękawiający i syntezator mowy. Sztucznie generowany głos odczytuje to, co znajduje się na monitorze: tekst bądź

okno programu. Przygotowanie książki do czytania polega na jej zeskanowaniu. Zajmuje to około półtorej godziny. Następnie specjalny program przetwarza zdjęcie książki i na tekst, który zapisuje w Wordzie. Wtedy treść książki jest już dostępna dla mnie. Na laptopie piszę szybciej niż widzący robią to długopisem, toteż mogę dzielić się z nimi mo-imi notatkami.

Może Pani liczyć na pomoc?Wielką pomoc mam w koleżankach, które czy-tają mi teksty napisane ręcznie. Profesorowie i pozostali pracownicy odnoszą się do mnie życzliwie. Filologia polska to jeden z kierun-ków lepiej przystosowanych dla niewidomych. Trasy z domu na ulicę Gołębią, gdzie mam zajęcia, oraz między budynkami uniwersytetu i na basen nauczyła mnie przyjaciółka. W czasie nauki w szkole pomagali mi tyflope-dagodzy albo rodzice. Teraz zostałam rzucona na głęboką wodę, choć wciąż mogę liczyć na bliskich. Jeśli nie zadbam o własne sprawy na uczelni, nikt nie zrobi tego za mnie. Uważam, że największą krzywdą, jaką można zrobić niepełnosprawnym, jest pozostawienie ich na całe życie w rodzinnym domu i niepozwole-nie na samodzielność.

Nie żałuje Pani decyzji o podjęciu studiów? Zawsze chciałam studiować. Mimo różnych trudności śmiało mogę powiedzieć, że studio-wanie jest przyjemne i ma wiele jasnych stron. To, że dobrze sobie radzę, dowartościowuje mnie i udowadnia, że mogę robić to, co lubię. Zawsze pamiętam, że nie żyję na bezludnej wyspie, a ludzie z natury są w zdecydowanej większości dobrzy. Wybrałam specjalność nauczycielską i bardzo chciałabym pracować w wyuczonym zawodzie.

W jaki sposób szkoła przygotowała Panią do samodzielnego funkcjonowania w życiu?Najpierw, wraz z bratem Danielem i przyja-cielem Jakubem, teraz moimi współlokatora-mi, chodziłam do zwykłej podstawówki, gdzie

utworzono klasę integracyjną. Mogliśmy więc uczyć się i bawić z pełnosprawnymi rówieśni-kami. Towarzyszyła nam wspaniała nauczy-cielka – pani Ewa Kur, tyflopedagog. To ona nauczyła nas brajla, z którego zdarza mi się do dziś korzystać. Uczyła mnie również rysowania figur geometrycznych za pomocą specjalnych przyrządów z wypukłymi podziałkami, a także przygotowywała wszystko, co zawierały pod-ręczniki – łańcuch pokarmowy ze spinaczy do papieru, figurki z masy solnej, drzewka z szorst-kiego brokatu. Przepisywała nawet w brajlu pod-ręczniki, mozolnie wystukując je na maszynie. W gimnazjum to mama czytała nam książki, sama również nauczyła się brajla i przepisywa-ła nasze prace domowe, by nauczyciele mogli je sprawdzić. Tata z kolei dbał o to, byśmy nie siedzieli zamknięci w czterech ścianach. Poka-zywał nam rośliny, uczył jeździć na rowerze. Ukończyliśmy szkołę muzyczną, a znalezienie się tam naprawdę nie było łatwą sprawą. Z Radomia przenieśliśmy się do Krakowa. Zamieszkaliśmy w internacie ośrodka dla nie-widomych przy Tynieckiej. Tam w technikum zdobyłam podstawy prowadzenia domu i za-liczyłam egzamin z orientacji przestrzennej. Zdałam także egzamin potwierdzający moje kwalifikacje zawodowe jako stroiciela forte-pianów i mogłam napisać maturę w miarę przystosowaną technicznie do moich potrzeb.

Często widać Panią na ulicy, w kaplicy przy ul. Bobrzyńskiego. Jak udaje się Pani pokony-wać bariery architektoniczne? Czego brakuje na naszym osiedlu osobom niewidzącym?Przynajmniej połowę rzeczy, które robimy w życiu, wymusza konieczność. Na drugą skła-da się pragnienie samodzielności oraz oczywi-ście życzliwi ludzie. Gdy tylko coś się zmienia na Ruczaju, uprzedzamy się o tym SMS-ami, a szczególnie trudne miejsca pokazuje nam na-sza współlokatorka Dorotka, która jest słabowi-dząca. Z utęsknieniem czekam na światła oraz na chodniki w miejscach, gdzie ich nie ma. Kilka razy zdarzyło mi się zgubić i życzliwi mieszkań-cy Ruczaju nie przeszli obok mnie obojętnie.

Dobrze radzęsobie

mówi Katarzyna Zawodnik

S T U D E N T N A R U C Z A J U

S T U D E N T N A R U C Z A J U

Page 7: ruczaj cafe nr 7

7

RUCZAJ CAFE ■ nr 7 ■ październik 2011

Wiele osób zastanawia się, czy i jak można pomóc osobie niewidomej. Proszę podać kil-ka praktycznych wskazówek – czego Państwo oczekują, co może Państwu przeszkadzać?Samo pytanie, czy potrzebuję pomocy, za-wsze jest taktowne. Gdy odmówię, nie na-leży się narzucać. Są takie miejsca, gdzie idę wolniej, co może wyglądać na niepewność, ale niekoniecznie oznacza, że sobie nie radzę. Bywa jednak tak, że czyjaś pomoc wybawia z opresji. Przechodząc z nami przez przejście, wystarczy powiedzieć, że droga jest już wolna. W przypadku prowadzenia osobie niewido-mej podaje się ramię – to niewidomy trzyma przewodnika, a nie odwrotnie. Prowadząc, należy iść swobodnie, w normalnym tempie. Gdy są schody czy krawężniki, wystarczy o tym uprzedzić lub przed stopniem odrobinę zwolnić. Cenną pomocą na przystanku jest informacja, jaki numer ma nadjeżdżający au-tobus. Gdy wsiądziemy, nie trzeba nam ustę-pować miejsca. Miejsce siedzące należy się nie-

pełnosprawnym ruchowo. Wystarczy wskazać miejsce pod oknem lub przy rurce, gdzie mo-żemy stanąć. Jeśli na drodze niewidomego jest np. dziecko czy wózek, warto o tym uprzedzić, byśmy zachowali większą ostrożność i niechcą-cy nie potrącili kogoś bagażem. Gdy siedzimy, a ktoś inny potrzebuje usiąść, bo jest starszą osobą, źle się czuje lub po prostu jest kobietą, można poprosić o ustąpienie miejsca. Niewidomy mężczyzna to nadal mężczyzna i, drogie panie, pamiętajcie o tym. W kolejce w sklepie nie należy nam ustępować, ale po prostu ustawić nas na jej końcu. W kościele mieszkańcy Ruczaju pomagają bardzo umiejętnie. Zawsze mi miło, gdy ktoś proponuje, że poprowadzi mnie w kolejce do Komunii. Gdy wracamy do swojej ławki, oso-ba, która obok nas siedziała, może lekko po-ciągnąć nas za rękę.

Spotyka się Pani z jakimiś uwagami na swój temat?

Bardzo podoba mi się postawa rodziców, któ-rzy na pytania swoich dzieci „Dlaczego ta pani ma laskę?” odpowiadają, nie ściszając głosu i bez skrępowania. Rozmowa o niepełno-sprawności nas nie uraża. I jeszcze jedna, waż-na rzecz, która dotyczy ogólnie wszystkich niepełnosprawnych. To zwykli ludzie. Mają wady, muszą być kulturalni i nie mają prawa oczekiwać pomocy. Nic nam się nie należy. Wszystko, co dostajemy od innych, jest wyra-zem ich uprzejmości. Z radością powiem, że jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się spotkać z od-mową czy przykrym potraktowaniem.

Jakie są Pani plany na przyszłość? Najbliższy cel, jaki chcę osiągnąć, to ukończe-nie studiów i znalezienie pracy. Oprócz tego marzę o założeniu rodziny. Marzeniem na zdecydowanie mniejszą skalę jest wyjazd do Włoch. W tym roku udało mi się być w Rzy-mie. Wrzuciłam monetę do fontanny di Trevi, więc na pewno tam wrócę.

S T U D E N T N A R U C Z A J U

S T U D E N T N A R U C Z A J U

(róg Kobierzyńskiej)

Page 8: ruczaj cafe nr 7

8

RUCZAJ CAFE ■ nr 7 ■ październik 2011

C A Ł A P R A W D A O K A M P U S I E U J

Zdję

cia:

Bog

umił

Kruż

el/A

F RA

STER

8

zdjęcie 1

8

KAMPUS 600-LECIA ODNOWIENIA UNIWERSYTETU JAGIELLOŃ-SKIEGO, ZWANY KRÓCEJ III KAMPUSEM UJ, to położony w Krako-wie między Ruczajem a Pychowicami obszar około 130 hektarów, na którym lokowane są głównie liczne inwestycje UJ i firm z branż Life Science i ICT. Łączna wartość inwestycji w tym rejonie osiąg-nie do 2015 roku kwotę 3 mld zł. III Kampus UJ dzieli się umownie, jak widać na zdjęciu 1, na nieco większą, wschodnią, Część Aka-demicką „A” i położony od zachodu Park Technologiczny „P”. Obiekty położone w Części Akademickiej budowane są głównie w oparciu o Program Wieloletni „Budowa Kampusu 600-lecia Odnowienia Uniwersytetu Jagiellońskiego”. Jednak w tej chwili inwestowane są tutaj również środki własne UJ i innych uczelni krakowskich, a także środki uzyskane z funduszy europejskich. W ramach tej części, na zdjęciu 2, zaznaczone zostały obiekty już zbudowane (numery w polu białym), obiekty w budowie (pola pomarańczowe) oraz inwestycje planowane (pola czerwone).

A1 - Centrum Badań Przyrodniczych i Aparatury Naukowej. Pierwsze przedsięwzięcie inwestycyjne na terenie Kampusu – w całości sfinansowane ze środków UJ. Obiekt został ukoń-czony w czerwcu 1999 roku. Budynek o powierzchni 3 330 m2.A2 - Wydział Biochemii, Biofizyki i Biotechnologii UJ. Wydział Biochemii, Biofizyki i Biotechnologii jest najmłodszym wy-działem Uniwersytetu Jagiellońskiego – powstał w 2002 roku. Jego zalążkiem był istniejący od 1970 roku Instytut Biologii Molekularnej.A3 - Biblioteka Główna Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II. Budowa biblioteki dawnej PAT to jedno z najbardziej ambit-nych wyzwań inwestycyjnych w polskiej architekturze nieko-mercyjnej ostatnich lat. Powierzchnia całkowita obiektu to ponad 8 900 m2.A4 - Kompleks Nauk Biologicznych z Instytutem Nauk o Śro-dowisku. W skład inwestycji wchodzi budynek Zespołu Dy-daktyczno-Bibliotecznego i Wejścia Głównego oraz budynek Instytutu Nauk o Środowisku. Ogólna powierzchnia to około 12 000 m2. A5 - Instytut Geografii i Gospodarki Przestrzennej. Budynek o powierzchni użytkowej 3 964 m2 został przekazany do użyt-kowania w lutym 2005 roku. Na dachu budynku zlokalizowano stację meteorologiczną. A6 - Wydział Matematyki i Informatyki. Obiekt o powierzchni użytkowej 10 500 m2. Budynek został przekazany do użytkowa-nia w sierpniu 2008 r. W obiekcie tym swoją siedzibę mają wcho-dzące w skład Wydziału: Instytut Matematyki, Instytut Informa-tyki oraz Zespół Katedr i Zakładów Matematyki Informatycznej.

A7 - Wydział Zarządzania i Komunikacji Społecznej. Obiekt o powierzchni użytkowej 17 490 m2. Budynek został przekazany do użytkowania w marcu 2009 roku, zastosowano w nim najno-wocześniejsze rozwiązania technologiczne.A8 - Instytut Zoologii. Najnowszy, ukończony w tym roku, budy-nek UJ, o powierzchni użytkowej 8 140 m2, posiada cztery kondyg-nacje nadziemne. W budynku zlokalizowane są sale dydaktyczne, laboratoria naukowe oraz pokoje pracy cichej. A9 - Wydział Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej. Budo-wany aktualnie obiekt to powiązane ze sobą szklanymi przewiąz-kami, stanowiącymi połączenia komunikacyjne bez konieczności wychodzenia na zewnątrz, budynki o ogólnej powierzchni użyt-kowej 16 800 m2. A10 - Małopolskie Centrum Biotechnologii. Projekt ten, znajdu-jący się na liście indykatywnej POIG, obejmuje budowę budynku Małopolskiego Centrum Biotechnologii o powierzchni użytkowej około 3 000 m2 oraz zakup wyposażenia i aparatury badawczo--naukowej. A11 - Instytut Nauk Geologicznych. Dla realizacji tego zadania przygotowana została powierzchnia użytkowa około 4 000 m2. W tym samym rejonie analizowana jest możliwość budowy Insty-tutu Botaniki UJ.A12 - Centrum Edukacji Przyrodniczej UJ. Obiekt ten, wznoszony z europejskich funduszy strukturalnych pozyskanych przez UJ w POIiŚ, umożliwi realizację przyrodniczych programów eduka-cyjnych dla młodzieży szkolnej. Zbiory Centrum będą częścią mię-dzynarodowej bazy materiałów badawczych. A13 - Wydział Chemii. Trwa projektowanie budynku o powierzch-ni użytkowej 16 770 m2. Będzie on posiadał sale dydaktyczne, laboratoria specjalistyczne, pokoje pracy cichej oraz dziekanat Wydziału. A14 - Narodowe Centrum Promieniowania Elektromagnetycz-nego. W 2008 roku zostało podpisane Porozumienie o utworze-niu Krajowego Konsorcjum POLSKI SYNCHROTRON pomiędzy 32 uczelniami i instytutami naukowymi, którego koordynato-rem został UJ. Celem Konsorcjum jest budowa i eksploatacja nowoczesnego synchrotronu. Projekt uzyskał finansowanie w ramach POIG. A15 - Obiekty sportowe UJ. W pierwszej kolejności planowane jest wybudowanie nowoczesnej pływalni z basenem o długoś-ci 50 m, gdzie będą mogły być organizowane zawody sporto-we klasy światowej. Obiekt uzyskał już pozwolenie na budowę. A16 - Zespół domów studenckich. Planuje się zbudowanie zespołu domów studenckich o powierzchni użytkowej rzędu 14 000 m2 w formie Partnerstwa Publiczno-Prywatnego.

Page 9: ruczaj cafe nr 7

9

RUCZAJ CAFE ■ nr 7 ■ październik 2011

Zdję

cia:

Bog

umił

Kruż

el/A

F RA

STER

9

RUCZAJ CAFE ■ nr 7 ■ październik 2011

zdjęcie 2

zdjęcie 3

C A Ł A P R A W D A O K A M P U S I E U J

P4 - Ericpol Telecom. Wysokiej klasy biurowiec o powierzchni użytkowej 5700 m2, mieszczący 570 stanowisk pracy. P5 - Green Office. Kompleks trzech budynków biurowych reali-zowanych przez Grupę Buma, o łącznej powierzchni 21 300 m2. Pierwszy ukończony budynek o powierzchni 8 000 m2 wyna-jęła Firma Motorola Solution. P6 - Małopolski Park Technologii Informacyjnych. Obiekt z listy indykatywnej POIG, budowany przez Krakowski Park Technologiczny. Projekt jest ukierunkowany na technologie informatyczne. P7 - Jagiellońskie Centrum Innowacji. Budowa kolejnych dwóch budynków kompleksu opisanego przy obiekcie P2, o powierzchni około 12 000 m2 . P8 - Centrum Onetu w Krakowie i studia TVN. Bardzo ważna inwestycja znajdująca się w fazie projektowej.

W Parku Technologicznym przedstawionym na zdjęciu 3 zaznaczo-no kolejnych 8 obiektów.

P1 - Nokia Siemens Networks. Zajmuje budynek zbudowany na III Kampusie przez firmę Motorola. Krakowskie Centrum Technolo-giczne tej firmy specjalizuje się w tworzeniu oprogramowania dla stacji bazowych telefonii komórkowej. P2 - Jagiellońskie Centrum Innowacji. Park LifeScience – Technoin-kubator, budowany przez JCI – firmę, której właścicielem w 100% jest UJ. Pierwszy z trzech budynków realizowanych w ramach POIG o powierzchni 6 000 m2. Budynek posiada infrastrukturę najnowo-cześniejszą nie tylko w Polsce, ale także w Europie Środkowej. P3 - Serwerownia Onetu. Obiekt ma powierzchnię 3 500 m2. Ta ser-werownia to obecnie najnowocześniejsze centrum obliczeniowe w Polsce. Zlokalizowano w nim trzy niezależne serwerownie.

Page 10: ruczaj cafe nr 7

10

RUCZAJ CAFE ■ nr 7 ■ październik 2011

Mały Rynek Szkoła Języków Obcychc e n t r u m ś w i a t a – w c e n t r u m K r a k o w a

hiszpańskiwłoski

francuskirosyjski

hebrajskiPolish

angielskiniemieckinorweskiszwedzki

niderlandzkiportugalski

w w w . m a l y r y n e k . p l

Mały Rynek 331-041 Kraków

tel. 12 422 78 57

kursy w Krakowie i za granicą szkolenia dla firm

tłumaczenia

zapisy na nowy semestr trwają

S T R O N A O J C A L E O N A

Czy wolno odbić chłopaka

Trzeba liczyć się z fascynującą siłą przyciągania, nad którą trudno zapanować. A jeśli chłopak przyjaciółki jest naprawdę piękny, dobry, troskliwy, taki, o którym ta druga dziewczyna

zawsze marzyła i – zakochała się w nim po uszy... Nie wiem, czy prze-konam dziewczyny, ale i wtedy powinny powstrzymywać się od pod-rywania. Ingerencja w intymną przestrzeń innego człowieka, a zwłasz-cza dwojga ludzi, jest sprawą poważną i zanim podejmie się jakiekolwiek działania, trzeba dobrze rozpoznać własne uczucia. Cza-sem słyszę, jak dziewczyna mówi, że nie potrafi żyć bez chłopaka swo-jej przyjaciółki, wszędzie za nimi „łazi”, staje na uszach, żeby go zdo-być. Robi się rozdrażniona, jeśli jej to nie wychodzi. Czemu? Bo nie myśli o dobru innych, tylko pragnie zaspokojenia własnych zachcia-nek. Zapewniam, że dobra przyjaciółka nie będzie uwodzić czyjegoś chłopaka, poniesie osobistą ofiarę. Przynajmniej spróbuje. W Polsce jest jeszcze parę milionów chłopców, kogoś sobie znajdzie. W prze-ciwnym razie zdradzi bliską osobę. Jest to nieuczciwość względem porzuconej dziewczyny, która będzie zdradzona podwójnie, najpierw przez przyjaciółkę, a potem przez chłopaka.

o. Leon Knabit swojej przyjaciółce?Ale są też i zawodowe podrywaczki. To te, które zdobywają

jednego po drugim dla własnej satysfakcji. Ja takie postępo-wanie nazywam prostytucją duchową. Jest to „zaliczanie”

mężczyzn nie dla pieniędzy, ale dla podbudowania pewnej przestrzeni swojego życia. Będą się one później chwaliły w towarzystwie, że ten im uległ, i ten, i ten... Takie zachowanie ma z pewnością kompensować jakieś braki w innych dziedzinach życia.

Ale co zrobić, jeśli zakochało się naprawdę, bez żadnego fałszu? Tak szczerze. Co wtedy? Warto zadać sobie pytanie, czy te uczucia nie są jednak podszyte egoizmem i chciwością? Trze-

ba trochę zaczekać, dać sobie czas na poznanie siebie, czy nie jest to zwykłe zafascynowanie. Zauroczenie doskonale mija po dwóch, trzech miesiącach. Jeśli okaże się, że to szczera, nieudawana miłość, to należy wszystkim powiedzieć prawdę. Decyzję podejmie chłopak, który albo podziękuje starającej się o niego za zaloty, bo już ma dziew-czynę i pozostanie z nią, albo powie poprzedniej, że jej dziękuje, że była dla niego miła, jednak to była pomyłka i muszą zerwać. Czy wy-bierze jedną opcję, czy drugą, jedna z kobiet i tak będzie cierpiała.

Page 11: ruczaj cafe nr 7

11

RUCZAJ CAFE ■ nr 7 ■ październik 2011

D O B R Z E D O P R A W I O N E

PoraMikołaj Mańko

na poraUrok życia polega między innymi na tym, że potrafimy sami

siebie zaskakiwać. Niejeden raz w życiu musiałem zmienić poglądy o 180 stopni. I nie żałuję. Ze smakami jest podobnie.

W dzieciństwie nienawidziłem papryki, szpinaku i pora. A teraz pro-szę, kocham te warzywa najbardziej. Co może być lepszego od opieka-nej papryki, blanszowanego szpinaku przyprawionego masłem i czosn-kiem czy duszonego pora z pomidorami? Ze smakami jak z gustem, wyrabiają się stopniowo, a czasem pomaga w tym przypadek.

Kiedyś zostałem spontanicznie zaproszony na obiad do przyja-ciółki mieszkającej w Łobzowie. Wsiadłem w autobus numer 194 i już po 40 minutach byłem na miejscu. Na stole pojawił

się talerz dymiącego kremu o pięknej jasnozielonej barwie i zniewala-jącym zapachu. Bardzo mi smakowała ta zupa. Okazało się, że to krem z pora, za którym przecież nie przepadam. A raczej – nie przepadałem. Zdradzam otrzymany przepis.

■ 3 pory■ 3 ziemniaki■ bulion lub woda■ łyżka masła■ szczypta bazylii■ sól i pieprz

Z porów usunąć zielone liście, a jasną część dokładnie umyć. Ziemniaki obrać. Warzywa włożyć do garnka i zalać bulionem lub wodą tak, żeby były dobrze przykryte, po czym garnek po-

stawić na ogniu. Według uznania do warzyw można dodać małą obraną marchewkę. Gotować tak długo, aż por i ziemniaki będą bardzo mięk-kie. Przyprawić je łyżką masła, bazylią, pieprzem i solą. Po ugotowa-niu zawartość zmiksować. Podgrzać krem, stale mieszając, i podawać na stół. Można dodać łyżeczkę śmietany. Krem bardzo dobrze smakuje z grzankami.

Mikołaj Mańko – pochodzi z Drohobycza, autor książki Kuchnia klasztorów prawosławnych. Na co dzień

przewodnik po Krakowie, można go spotkać w różnych częściach miasta, zawsze w otoczeniu ludzi. Kiedy nie

oprowadza turystów, zamyka się w kuchni i gotuje. Mieszka w Pychowicach.

składniki:

Czy wolno odbić chłopaka

Page 12: ruczaj cafe nr 7

12

RUCZAJ CAFE ■ nr 7 ■ październik 2011

Ś W I A T W E D Ł U G M A J K I

na cmentarzuToastJędrzej Majka

Do Batumi przyjechałem prosto z Achałciche. Podróż trwała siedem godzin, bilet kosztował dziesięć lari. Na miejscu byłem

o godzinie osiemnastej. Zamieszkałem w ho-telu Bebo. Nazwa Babunia w pełni oddawała klimat miejsca. Hotel mieścił się w partero-wym domu jednorodzinnym. Otworzyłem furtkę, przeszedłem przez ogród, w którym stało kilka stolików. Drzwi do domu były ot-warte. Wszedłem bez pukania.– Zapraszam do środka – usłyszałem głos z salonu.– Dzień dobry – odpowiedziałem.– Dzień dobry.

Stanąłem w progu. Vis-à-vis wejścia stała wersalka, nad nią olbrzymie lustro w barokowej ramie kapiącej złotem. Na

wersalce w pozycji półleżącej zobaczyłem ko-bietę o długich blond włosach. Na mój widok podniosła się wolnymi ruchami, przeglądnę-ła w lustrze, poprawiła włosy.– Słucham? – spytała.– Czy jest wolny pokój?– Na jak długo?– Trzy noce.– Pokażę panu.

Pokój nie był duży, w sam raz na dwa łóżka, mały stolik, dwa krzesła i wie-szak na ubrania. Zacząłem rozpako-

wywać plecak. Kiedy usiadłem na łóżku, sprężyny maksymalnie ugięły się pod moim ciężarem. Nie ważę więcej niż siedemdziesiąt parę kilogramów, a wylądowałem prawie na podłodze. Wybuchnąłem śmiechem i rozej-rzałem się wokół z nowej perspektywy. Pod sąsiednim łóżkiem leżało kilka zużytych pre-zerwatyw.

Prawdziwą atmosferę portowego mia-sta poznałem po zachodzie słońca. Pokoje w Bebo cieszyły się dobrą sła-

wą. Wynajmowane były na godziny. Jednak właścicielka nie była ani stręczycielką, ani nie

prowadziła domu uciech. Nieco zawstydzo-na nocnym ruchem w hotelu, przysiadła się do mnie kolejnego dnia rano, kiedy siedzia-łem przed domem.– Dawniej przyjeżdżało tu wielu turystów – mówiła. – W sezonie nie było ani jedne-go wolnego pokoju. A teraz sam pan widzi. Pustka i bieda.

Było mi jej żal. Całe Batumi sprawiało wrażenie miejsca smutnego. Miasto jest stolicą Adżarii. Stało się miej-

scem schronienia dla tysięcy gruzińskich uchodźców z pobliskiej Abchazji i Osetii Południowej. W hotelach przerobionych na noclegownie oczekiwali lepszego jutra. Wi-dok budynków był przerażający.

Na pożegnanie właścicielka Bebo wyściskała mnie serdecznie i zapro-siła, bym za rok znów przyjechał.

Moim kolejnym przystankiem było Kuta-isi, drugie pod względem wielkości miasto Gruzji. Pojechałem tam ze względu na dwie budowle: katedrę Bagrata i monaster Gelati, który został ufundowany w 1106 roku przez króla Dawida IV Budowniczego. Podobno król osobiście brał udział w jego budowie i nakazał, by po śmierci pochowano go w bra-mie wjazdowej. Od tego czasu każdy wcho-dzący na teren monasteru przechodzi przez kamienną płytę, grób króla.

Hotel, w którym zamieszkałem, też był wyjątkowy. W czasach radzie-ckich – wizytówka miasta. Był

wówczas dostępny tylko dla wybranych.– Dokumenty, pieniądze i cenniejsze rzeczy radzę zostawić w sejfie – powiedział recep-cjonista.– Zdarzają się kradzieże? – spytałem.– Jedno piętro wynajmujemy turystom, na pozostałych mieszkają uchodźcy. O godzinie dwudziestej drugiej zamykamy hotel i wów-czas zaczyna on żyć własnych życiem. Takie czasy – skwitował.

Noc była w miarę spokojna. Bardziej niż na hałasy narzekałem na brak wody i brud. Ale jakoś przeżyłem

dwie noce. Dla bezpieczeństwa wieczora-mi przesuwałem szafę. Barykadowałem nią drzwi. Jednak widok monasteru Gelati re-kompensował wszelkie niedogodności.

Zdecydowanie bardziej niż w hotelu wystraszyłem się w Greli, w drodze do klasztoru Sapara. Minąłem wieś

i szedłem zboczem góry. Po lewej stronie mi-nąłem cmentarz.– Witaj! Chodź do nas! – krzyczeli pijani mężczyźni siedzący na cmentarzu. Począt-kowo udawałem, że nie słyszę, ale krzyczeli coraz głośniej i wreszcie odwróciłem się w ich stronę.– Siadaj, wypij z nami – usłyszałem. Wie-działem, że nie wypada odmówić. Byłem już w Gruzji ponad trzy tygodnie i wielokrotnie w drodze musiałem przysiąść i wypić z miej-scowymi. W ten sposób okazuje się na Kau-kazie szacunek. Tak było w Kazbegi, Alawer-dii, Ikalto czy Gremi, zawsze w drodze do średniowiecznych kościołów.

Pięciu mężczyzn biesiadowało na cmentarzu. Niby nic dziwnego, oby-czaj spożywania posiłków w czasie

odwiedzin bliskich zmarłych znałem z kra-jów prawosławnych.– Dobrze, że przyszedłeś – powiedział Zaali z irytacją w głosie. – Nieładnie odmawiać.– Siedzę z wami i z szacunku dla przodków i waszej ziemi wznoszę toast – powiedziałem.– Widzisz, to dziadek Zaza – wskazał naj-starszego mężczyznę w grupie. – Czterdzie-ści dni temu pochowaliśmy jego żonę. Dziś, zgodnie z tradycją, spaliliśmy wszystkie wieńce i teraz ucztujemy. Za jej duszę.Na cmentarnym stole stała trzylitrowa bu-telka z domowym winem, a w woreczkach foliowych ułożone były smażone bakłażany z cebulą oraz duszone jarzyny w sosie pomi- Zd

jęci

e: Ję

drze

j Maj

ka

Page 13: ruczaj cafe nr 7

12

RUCZAJ CAFE ■ nr 7 ■ październik 2011

Ś W I A T W E D Ł U G M A J K I

na cmentarzuToastJędrzej Majka

Do Batumi przyjechałem prosto z Achałciche. Podróż trwała siedem godzin, bilet kosztował dziesięć lari. Na miejscu byłem

o godzinie osiemnastej. Zamieszkałem w ho-telu Bebo. Nazwa Babunia w pełni oddawała klimat miejsca. Hotel mieścił się w partero-wym domu jednorodzinnym. Otworzyłem furtkę, przeszedłem przez ogród, w którym stało kilka stolików. Drzwi do domu były ot-warte. Wszedłem bez pukania.– Zapraszam do środka – usłyszałem głos z salonu.– Dzień dobry – odpowiedziałem.– Dzień dobry.

Stanąłem w progu. Vis-à-vis wejścia stała wersalka, nad nią olbrzymie lustro w barokowej ramie kapiącej złotem. Na

wersalce w pozycji półleżącej zobaczyłem ko-bietę o długich blond włosach. Na mój widok podniosła się wolnymi ruchami, przeglądnę-ła w lustrze, poprawiła włosy.– Słucham? – spytała.– Czy jest wolny pokój?– Na jak długo?– Trzy noce.– Pokażę panu.

Pokój nie był duży, w sam raz na dwa łóżka, mały stolik, dwa krzesła i wie-szak na ubrania. Zacząłem rozpako-

wywać plecak. Kiedy usiadłem na łóżku, sprężyny maksymalnie ugięły się pod moim ciężarem. Nie ważę więcej niż siedemdziesiąt parę kilogramów, a wylądowałem prawie na podłodze. Wybuchnąłem śmiechem i rozej-rzałem się wokół z nowej perspektywy. Pod sąsiednim łóżkiem leżało kilka zużytych pre-zerwatyw.

Prawdziwą atmosferę portowego mia-sta poznałem po zachodzie słońca. Pokoje w Bebo cieszyły się dobrą sła-

wą. Wynajmowane były na godziny. Jednak właścicielka nie była ani stręczycielką, ani nie

prowadziła domu uciech. Nieco zawstydzo-na nocnym ruchem w hotelu, przysiadła się do mnie kolejnego dnia rano, kiedy siedzia-łem przed domem.– Dawniej przyjeżdżało tu wielu turystów – mówiła. – W sezonie nie było ani jedne-go wolnego pokoju. A teraz sam pan widzi. Pustka i bieda.

Było mi jej żal. Całe Batumi sprawiało wrażenie miejsca smutnego. Miasto jest stolicą Adżarii. Stało się miej-

scem schronienia dla tysięcy gruzińskich uchodźców z pobliskiej Abchazji i Osetii Południowej. W hotelach przerobionych na noclegownie oczekiwali lepszego jutra. Wi-dok budynków był przerażający.

Na pożegnanie właścicielka Bebo wyściskała mnie serdecznie i zapro-siła, bym za rok znów przyjechał.

Moim kolejnym przystankiem było Kuta-isi, drugie pod względem wielkości miasto Gruzji. Pojechałem tam ze względu na dwie budowle: katedrę Bagrata i monaster Gelati, który został ufundowany w 1106 roku przez króla Dawida IV Budowniczego. Podobno król osobiście brał udział w jego budowie i nakazał, by po śmierci pochowano go w bra-mie wjazdowej. Od tego czasu każdy wcho-dzący na teren monasteru przechodzi przez kamienną płytę, grób króla.

Hotel, w którym zamieszkałem, też był wyjątkowy. W czasach radzie-ckich – wizytówka miasta. Był

wówczas dostępny tylko dla wybranych.– Dokumenty, pieniądze i cenniejsze rzeczy radzę zostawić w sejfie – powiedział recep-cjonista.– Zdarzają się kradzieże? – spytałem.– Jedno piętro wynajmujemy turystom, na pozostałych mieszkają uchodźcy. O godzinie dwudziestej drugiej zamykamy hotel i wów-czas zaczyna on żyć własnych życiem. Takie czasy – skwitował.

Noc była w miarę spokojna. Bardziej niż na hałasy narzekałem na brak wody i brud. Ale jakoś przeżyłem

dwie noce. Dla bezpieczeństwa wieczora-mi przesuwałem szafę. Barykadowałem nią drzwi. Jednak widok monasteru Gelati re-kompensował wszelkie niedogodności.

Zdecydowanie bardziej niż w hotelu wystraszyłem się w Greli, w drodze do klasztoru Sapara. Minąłem wieś

i szedłem zboczem góry. Po lewej stronie mi-nąłem cmentarz.– Witaj! Chodź do nas! – krzyczeli pijani mężczyźni siedzący na cmentarzu. Począt-kowo udawałem, że nie słyszę, ale krzyczeli coraz głośniej i wreszcie odwróciłem się w ich stronę.– Siadaj, wypij z nami – usłyszałem. Wie-działem, że nie wypada odmówić. Byłem już w Gruzji ponad trzy tygodnie i wielokrotnie w drodze musiałem przysiąść i wypić z miej-scowymi. W ten sposób okazuje się na Kau-kazie szacunek. Tak było w Kazbegi, Alawer-dii, Ikalto czy Gremi, zawsze w drodze do średniowiecznych kościołów.

Pięciu mężczyzn biesiadowało na cmentarzu. Niby nic dziwnego, oby-czaj spożywania posiłków w czasie

odwiedzin bliskich zmarłych znałem z kra-jów prawosławnych.– Dobrze, że przyszedłeś – powiedział Zaali z irytacją w głosie. – Nieładnie odmawiać.– Siedzę z wami i z szacunku dla przodków i waszej ziemi wznoszę toast – powiedziałem.– Widzisz, to dziadek Zaza – wskazał naj-starszego mężczyznę w grupie. – Czterdzie-ści dni temu pochowaliśmy jego żonę. Dziś, zgodnie z tradycją, spaliliśmy wszystkie wieńce i teraz ucztujemy. Za jej duszę.Na cmentarnym stole stała trzylitrowa bu-telka z domowym winem, a w woreczkach foliowych ułożone były smażone bakłażany z cebulą oraz duszone jarzyny w sosie pomi- Zd

jęci

e: Ję

drze

j Maj

ka

13

RUCZAJ CAFE ■ nr 7 ■ październik 2011

poczekamy. Jak będziesz wracał, zabierzemy cię do wsi. Pomieszkasz trochę u nas, wypo-czniesz, zobaczysz, jak żyjemy, nic nie bę-dziesz musiał robić…

Po siedmiu godzinach wznoszenia toa-stów byłem już zmęczony nadmiarem gościnności. Wracając z klasztoru, po

prostu ukryłem się wśród pielgrzymów w bu-sie. Mogłem odetchnąć z ulgą. Widmo dłu-gich wakacji w Greli zostało za mną.

dorowym. Leżało także kilka podpłomyków. Widząc, że wino się kończy, wysłali najmłod-szego po kolejną butelkę. W tym czasie wy-pytali mnie, gdzie byłem i co widziałem. Po wypiciu kolejnej butli wina postanowili, że podwiozą mnie samochodem do klasztoru. Robiłem wszystko, by nie wsiąść do samo-chodu, jednak… Kiedy wszyscy znaleźliśmy się w czerwonej ładzie, postanowili wrócić do wsi. Dowodził Zaali. Wpadł na pomysł, że pojedziemy do jego domu. Przedstawił mnie swojej matce i żonie. Zjedliśmy obiad.– Bardzo dziękuję za gościnę. Pójdę już – po-wiedziałem.– Klasztor jest daleko, podwieziemy cię.

Jędrzej Majka – w każdą podróż zabiera aparat fotograficzny. Ulubiony kierunek: Wschód. Autor książek: Kresy. Śladami

naszych przodków (2002), Ostatni dzień Lwowa (2004) oraz albumów fotograficznych: Lwów. Trzy eseje (2005),

Ukraina (2006), Kresy (2009). Ostatnio wydał Pociąg do świata – zapis dwunastu podróży. Mieszka na Nowym Ruczaju.

Wina lokalne z Europy Środkowo-Wschodniej

+48 601 88 [email protected]

sklep Wina z Gruzji ul. Lipowa 6E

odkryj Zabłocie! w Krakowie

www.winnacja.pl

I znów wszyscy znaleźli się w aucie, a do bagażnika włożyli kolejną trzylitrową butlę z winem, akordeon i bęben. Postój

zrobili przy szałasie, który służył pasterzom owiec za schronienie od słońca i deszczu. Za-ali przyniósł z szałasu rogi i rozlał wino.– Teraz wypijesz jak prawdziwy Gruzin, z rogu – powiedział i wzniósł kolejny toast. Później były tańce. Po jakimś czasie powiedziałem, że muszę iść.– Pojedziemy samochodem.– Jestem pielgrzymem, muszę iść pieszo.– Pielgrzym? I tyle pijesz? – powiedział z uśmiechem Zaali.– Skoro musisz iść pieszo, idź. My tu na ciebie

13Ś W I A T W E D Ł U G M A J K I

Page 14: ruczaj cafe nr 7

14

RUCZAJ CAFE ■ nr 7 ■ październik 2011

zdję

cia:

jm

Józef Kowalski, emerytowany oficer policji, siedział w wygodnym wiklinowym fotelu na werandzie swojego domu i patrzył na czerwone łuny zachodzącego słońca, rozmyślając o telefonie, który zadzwonił niespodziewanie w poniedziałek 18 sierpnia

dokładnie o 14.00 i skutecznie zburzył jego prawie dwuletni spokój.

Nieduży drewniany domek, w sam raz dla jednoosobowego gospodarstwa, był spełnieniem dawnych marzeń komisarza i jego żony. Najpierw nie było ich stać na własne lokum,

potem przenosili się kilka razy z miejsca na miejsce, a wreszcie… Któ-regoś smutnego dnia pomysł domu z drewnianych bali stał się ma-rzeniem już tylko samego Kowalskiego, a on, na przekór wszystkim przeciwnościom losu, postanowił to marzenie zrealizować. Przejrzał dziesiątki ofert na stronach internetowych i w którymś momencie przemknęła mu nawet myśl o tym, żeby się poddać, bo wybór wyda-wał się niemożliwy.

Ostatecznie zdecydował przypadek, jeśli w życiu w ogóle można mówić o przypadkach. Komisarz Kowalski coraz mniej wierzył w zdarzenia kierowane ślepym losem, skła-

niał się raczej ku teorii, że w życiu wszystko dzieje się według pre-cyzyjnego planu, za którym coś lub ktoś musi stać, ale kto lub co miałoby to być, jeszcze nie stwierdził na pewno. Tak więc w pewną letnią sobotę, w tym czasie, kiedy Kowalski z jednej strony miał wra-żenie, że jego świat rozpadł się na miliony ostro kłujących drobinek, a z drugiej zauważał, że ciągle pojawiał się przy nim jakiś stary zna-jomy albo długo niewidziany kuzyn, zadzwonił jego dawny asystent Michał Wrona i bez zbędnych wstępów zaproponował wycieczkę do wytwórni domów drewnianych w Szymbarku koło Kościerzyny. – Obiło mi się o uszy, że chcesz chociaż postawić dom, skoro Basia nie jest chłopcem – próbował żartować. – Jadę zobaczyć auto w ko-misie w tamtej okolicy, więc pomyślałem, że możemy załatwić dwa w jednym. Poza tym szukam altany na działkę. W zamian postawisz mi dobry obiad po drodze. Będę za godzinę, szykuj się, stary.– Wiesz dobrze, że nie oddałbym Basi nawet za ćwierć tuzina chło-paków – odciął się Kowalski i mimowolnie zachichotał na samo wspomnienie trzech synów Wrony nazywanych z sympatią „gawro-

Anek

sP O G O D Z I N A C H

nami”, jako że każdy z nich miał imię zaczynające się na literę „g” – Grzesiek, Gucio i Gabryś. – Dobra, będę gotowy. Dzięki.

W ten oto sposób inspektor Kowalski stał się entuzjastą drewnianych domów patriotycznej firmy z Szymbarku i zdecydował się na zakup domku letniskowego z prze-

znaczeniem całorocznym typu VI A, bo ten właśnie model posiadał konieczny atut w postaci obszernej werandy na parterze.

I na tej właśnie werandzie Józef Kowalski spędził kilka godzin na rozmyślaniach, a obok niego pojawiały się puste butelki po piwie. Skończyło się na trzech. Z prostej przyczyny: więcej zapasu piwa

nie było. Szklanka w ręce mężczyzny też była już prawie pusta, więc postanowił trochę rozprostować kości.

Podniósł się z niejakim wysiłkiem z fotela, oparł łokcie na porę-czy werandy i rozejrzał się na boki. Na tym niewielkim i cichym osiedlu, otoczonym sosnowym lasem, zamieszkał półtora roku

temu. Wybrał działkę możliwie na uboczu, żeby żaden wróg nie zaglą-dał mu do okien, ale najważniejsze było to, że w ładnie wykończonym domu, którego okno kuchenne widział za kępą krzewów, mieszkał z żoną i dwoma córkami jego najlepszy przyjaciel – obecnie generał i dowódca jednostki specjalnej, Wojciech Sadzik.

Prawdziwych przyjaciół poznaje się nie tylko w biedzie, ale i w powodzeniu – uważał Kowalski i to spostrzeżenie na pewno odnosiło się do Sadzika, z którym los zetknął go naj-

pierw na krótko w szkole policyjnej w Szczytnie, a potem podczas pracy w prowincjonalnym komisariacie w Pruszkowie. Śledztwa przeciwko pruszkowskiej mafii Kowalski i Sadzik prowadzili wspól-nie, a ich osiągnięcia wkrótce zostały docenione przez górę i obaj równocześnie dostali przeniesienie do Komendy Głównej, choć Ko-walski na wyższe stanowisko operacyjne. Wojtek Sadzik nigdy jed-nak nie zazdrościł koledze, zajął się swoją nudnawą pracą biurową i spokojnym wychowywaniem dzieci, a potem rozpracował gang narkotykowy na Okęciu i awansował w szybkim tempie, mogąc znów współpracować z Kowalskim i wspólnie z nim świętować ko-lejne sukcesy.

CDN.

Ewa

Gin

ter

Zdję

cia:

Jędr

zej M

ajka

Page 15: ruczaj cafe nr 7

15

RUCZAJ CAFE ■ nr 7 ■ październik 2011

D O B R Z E D O P R A W I O N E

zdję

cia:

jm

P O M Y S Ł N A P R E Z E N T

zapraszamyponiedziałek-piątek 9.00-19.00sobota 9.00-15.00

ul. Torfowa 730-384 Kraków

serwis oponnajbliższy

tel. 12 262 82 82

kupo

n ra

bat 5

%

ul. K

obier

zyńs

ka

ul. Szuwarowa

ul. Torfowa

ul. Studzia

nki

ul. K

obier

zyńs

ka

mm

Darjeeling to wysokogatunkowa herbata uprawiana i produkowana w górach prowin-cji Dardżyling (ang. Darjeeling) w Indiach.

Dzięki warunkom klimatycznym i górskiej glebie wy-różnia się subtelnym aromatem kwiatów i owoców oraz delikatnym cierpkawo-słodkawym posmakiem. Darjeeling nazywana jest szampanem herbat.

Zdobyć prawdziwą herbatę Darjeeling nie jest łatwo. Wysoka cena sprawia, że niewiele skle-

pów ma ją w swojej ofercie, ponadto jest to herbata często podrabiana. Mimo że oryginalnej herbaty produkuje się tylko 9 tysięcy ton rocznie, na rynku pod nazwą Darjeeling sprzedaje się ponad 40 tysię-cy ton produktu.

Liście Darjeeling zbierane są ręcznie, po czym specjalnie uszkadza się je przez potarcie

o płaską powierzchnię. Dzięki temu liść fermentuje tylko w uszkodzonej części. Stąd suche listki mają kolor zielony i czarny. Jeśli herbata jest wysokiego gatunku, posiada także jasnozielone tipsy pąków lub suche kwiaty.

Najlepiej przechowywać taką herbatę w ceramicz-nym lub szklanym pojemniku z przykrywką, z dala od intensywnych zapachów i wilgoci, np. w lodówce.

Są różne metody parzenia herbaty Darjeeling. Oto najprostszy sposób: wodę, najlepiej źródlaną lub ze

studni artezyjskiej, gotujemy niezbyt długo, najlepiej zgasić ogień tuż po jej zagotowaniu się. Wyparzamy ceramiczny dzbanek. Wsypujemy do niego 1 kopiastą łyżeczkę herbaty na 1 litr wody. Zalewamy listki wodą o temperaturze ok. 90 stopni. Parzymy przez ok. 2 mi-nuty, następnie przelewamy napój do filiżanek.

Herbata Darjeeling smakuje najbardziej, gdy jest gorąca. Dodanie cytryny lub miodu to

zbrodnia.

W Krakowie dobrą Darjeeling podają w ekorestau-racji Papuamu przy ul. Lipowej.

DarjeelingHerbata

15P O M Y S Ł N A P R E Z E N T

Page 16: ruczaj cafe nr 7

RYNEK GŁÓWNYMOST GRUNWALDZKI

RYNEK GŁÓWNY

PLANTY

KOSCÓŁ MARIACKI

RUCZAJ

SUKIENNICE

RYNEK GŁÓWNY

PLANTY

RUCZAJRYNEK GŁÓWNY

RUCZAJ

WAWELBARBAKAN

BARBAKANMOST GRUNWALDZKI

SUKIENNICE

KRAKÓW

RYNEK GŁÓWNY

PLANTY

KOSCÓŁ MARIACKI

KOSCÓŁ MARIACKIBARBAKAN

MOST GRUNWALDZKI

SUKIENNICE

FLORIAŃSKARYNEK GŁÓWNYKOSCÓŁ MARIACKI

BARBAKANKRAKÓWKRAKÓWRYNEK GŁÓWNY

MOST GRUNWALDZKIRYNEK GŁÓWNYRYNEK GŁÓWNYPLANTY

KOSCÓŁ MARIACKI

RUCZAJWAWEL

BARBAKAN

BARBAKANMOST GRUNWALDZKI

KRAKÓW

RYNEK GŁÓWNYKOSCÓŁ MARIACKI

KOSCÓŁ MARIACKIBARBAKAN

MOST GRUNWALDZKI

MOST GRUNWALDZKI

SUKIENNICE

FLORIAŃSKARYNEK GŁÓWNYKOSCÓŁ MARIACKI

BARBAKANKRAKÓWKRAKÓWRYNEK GŁÓWNY

MOST GRUNWALDZKIRYNEK GŁÓWNYPLANTY

RYNEK GŁÓWNYPLANTY KOSCÓŁ MARIACKI

KOSCÓŁ MARIACKI

RUCZAJ

RUCZAJ

WAWELBARBAKAN

BARBAKANMOST GRUNWALDZKI

KRAKÓW

RYNEK GŁÓWNY

RYNEK GŁÓWNY

PLANTY

KOSCÓŁ MARIACKI

KOSCÓŁ MARIACKIBARBAKAN

MOST GRUNWALDZKI

SUKIENNICE

FLORIAŃSKARYNEK GŁÓWNYKOSCÓŁ MARIACKI

RUCZAJSUKIENNICE

Kampus 600-lecia Odnowienia Uniwersytetu Jagiellońskiego, zwany krócej III Kampusem UJ, to położony w Krakowie między Ruczajem

a Pychowicami obszar około 130 hektarów, na którym lokowane są głównie liczne inwestycje UJ i firm z branż Life Science i ICT. Dzieli się on umownie na nieco większą, wschodnią, Część Akademicką i położony od zachodu Park Technologiczny. Dokładny opis poszcze-gólnych jego obiektów znajduje się wewnątrz bieżącego numeru „Ruczaj Cafe”, zatem ograniczymy się tutaj do podania planowanej trasy zwiedzania. Główne jej punkty zostały zaznaczone na powyższym zdjęciu kolejnymi lite-rami alfabetu greckiego.

– Wydział Zarządzania i Komunikacji Społecznej UJ przy ul. prof. Stanisława Łojasiewicza 4 – zwie-

dzanie budynku, a w szczególności najnowocześniejszej w naszym rejonie biblioteki.

– Przejście przez Aleję Wawelską do budynku Wy-działu Matematyki i Informatyki, w którym w szcze-

gólności zobaczymy sale dydaktyczne, a także wydziałowe muzeum sprzętu komputerowego.

– Przejście wzdłuż budowanego Wydział Fizyki, As-tronomii i Informatyki Stosowanej do Instytutu Zoo-

logii – najnowszego, ukończonego w tym roku, budynku UJ, o bardzo ciekawej architekturze i najnowocześniejszym wyposażeniu.

– Kompleks Nauk Biologicznych – zwiedzanie bu-dynku i jego otoczenia, a przy okazji możliwość

przedstawienia pozostałych obiektów tej części III Kampusu.

– Przejście ulicą Bobrzyńskiego do Jagiellońskiego Centrum Innowacji, gdzie zaplanowane jest kom-

pleksowe zwiedzanie budynku, obejmujące w szczególności najnowocześniejsze sale konferencyjne i laboratoria.

RYNEK GŁÓWNY

RUCZAJRUCZAJ

WAWEL

WAWEL

BARBAKAN

BARBAKANBARBAKAN

MOST GRUNWALDZKI

SUKIENNICE

SUKIENNICEKRAKÓW

KRAKÓWKRAKÓW

RYNEK GŁÓWNY

SUKIENNICE RYNEK GŁÓWNY

BARBAKAN

PLANTY

RYNEK GŁÓWNYPLANTY

RYNEK GŁÓWNY

KOSCÓŁ MARIACKI

RUCZAJ

PLANTY

KRAKÓW

KOSCÓŁ MARIACKI

KRAKÓWKOSCÓŁ MARIACKI

RYNEK GŁÓWNYKOSCÓŁ MARIACKI

BARBAKAN

RYNEK GŁÓWNYPLANTY KOSCÓŁ MARIACKI

KOSCÓŁ MARIACKIBARBAKAN

MOST GRUNWALDZKI

SUKIENNICE

SUKIENNICEFLORIAŃSKAKOSCÓŁ MARIACKI

BARBAKANKRAKÓWPLANTY KOSCÓŁ MARIACKI

RYNEK GŁÓWNYKOSCÓŁ MARIACKI

KOSCÓŁ MARIACKI PLANTY

BARBAKANBARBAKAN

MOST GRUNWALDZKIKRAKÓWWAWELKRAKÓWRYNEK GŁÓWNY

PLANTYKOSCÓŁ MARIACKI

BARBAKANRYNEK GŁÓWNY

MOST GRUNWALDZKI

RYNEK GŁÓWNYPLANTY

KOSCÓŁ MARIACKI

RUCZAJ

RUCZAJ

WAWELBARBAKAN

BARBAKANMOST GRUNWALDZKI

SUKIENNICEKRAKÓW

KRAKÓWKRAKÓW

RYNEK GŁÓWNY

SUKIENNICE RYNEK GŁÓWNY

BARBAKAN

RYNEK GŁÓWNYPLANTY

RYNEK GŁÓWNY

KOSCÓŁ MARIACKI

PLANTYKOSCÓŁ MARIACKI

KRAKÓWKOSCÓŁ MARIACKI

RYNEK GŁÓWNYKOSCÓŁ MARIACKI

BARBAKAN

RYNEK GŁÓWNY

RUCZAJRUCZAJ

WAWEL

WAWEL

BARBAKAN

BARBAKANBARBAKAN

MOST GRUNWALDZKI

SUKIENNICE

SUKIENNICEKRAKÓW

KRAKÓWKRAKÓW

RYNEK GŁÓWNY

SUKIENNICE RYNEK GŁÓWNY

BARBAKAN

PLANTY

RYNEK GŁÓWNYPLANTY

RYNEK GŁÓWNY

KOSCÓŁ MARIACKI

RUCZAJ

PLANTY

KRAKÓW

KOSCÓŁ MARIACKI

KRAKÓWKOSCÓŁ MARIACKI

RYNEK GŁÓWNYKOSCÓŁ MARIACKI

BARBAKAN

RYNEK GŁÓWNYPLANTY KOSCÓŁ MARIACKI

KOSCÓŁ MARIACKIBARBAKAN

MOST GRUNWALDZKI

SUKIENNICEKOSCÓŁ MARIACKI

BARBAKANKRAKÓWPLANTY KOSCÓŁ MARIACKI

RYNEK GŁÓWNYKOSCÓŁ MARIACKI

KOSCÓŁ MARIACKI PLANTY

BARBAKANBARBAKAN

MOST GRUNWALDZKIKRAKÓWKRAKÓWRYNEK GŁÓWNYPLANTYKOSCÓŁ MARIACKI

BARBAKANRYNEK GŁÓWNY

MOST GRUNWALDZKI

RYNEK GŁÓWNYPLANTY

KOSCÓŁ MARIACKI

RUCZAJ

RUCZAJ

BARBAKAN

BARBAKANMOST GRUNWALDZKI

SUKIENNICEKRAKÓW

KRAKÓWKRAKÓW

SUKIENNICE RYNEK GŁÓWNY

BARBAKAN

RYNEK GŁÓWNYPLANTY

RYNEK GŁÓWNYPLANTY

KOSCÓŁ MARIACKI

KRAKÓWKOSCÓŁ MARIACKI

RYNEK GŁÓWNYKOSCÓŁ MARIACKI

RUCZAJRUCZAJ

WAWELBARBAKAN

BARBAKAN

KRAKÓWKRAKÓW

RYNEK GŁÓWNY

SUKIENNICE

BARBAKAN

PLANTY

PLANTY

RYNEK GŁÓWNY

KOSCÓŁ MARIACKI

PLANTY

KRAKÓW

KOSCÓŁ MARIACKI

KOSCÓŁ MARIACKI

BARBAKANPLANTY

KOSCÓŁ MARIACKIBARBAKAN

SUKIENNICEKOSCÓŁ MARIACKI

BARBAKANKRAKÓWPLANTY KOSCÓŁ MARIACKI

RYNEK GŁÓWNYKOSCÓŁ MARIACKI

PLANTY

BARBAKANBARBAKAN

MOST GRUNWALDZKIKRAKÓWWAWELKRAKÓWRYNEK GŁÓWNY

PLANTYKOSCÓŁ MARIACKI

RYNEK GŁÓWNY

RYNEK GŁÓWNYPLANTY

KOSCÓŁ MARIACKI

RUCZAJ BARBAKANMOST GRUNWALDZKI

SUKIENNICEKRAKÓW

KRAKÓWKRAKÓW

SUKIENNICE RYNEK GŁÓWNY

BARBAKAN

PLANTY

RYNEK GŁÓWNYPLANTY

KOSCÓŁ MARIACKI

KRAKÓWKOSCÓŁ MARIACKI

RYNEK GŁÓWNY

SUKIENNICEBARBAKAN

RYNEK GŁÓWNY

KOSCÓŁ MARIACKI

SUKIENNICE

RYNEK GŁÓWNY

SUKIENNICE

Zapraszamy Czytelników do wspólnego odkrywania ciekawych miejsc w Krakowie. Tym razem zwiedzać będziemy Ruczaj. Szósta wyprawa, bezpłatne zwiedzanie Kampusu Uniwer-sytetu Jagiellońskiego, odbędzie się w sobotę, 15 października 2011 roku, o godz. 11.00. Naszym przewodnikiem będzie prof. Piotr Tworzewski, prorektor UJ ds. rozwoju. Zgło-szenia, z podaniem liczby osób, prosimy kierować na adres: [email protected]. Licz-ba miejsc ograniczona.

WYRUSZAMY NA RUCZAJ

Zdję

cie:

Bog

umił

Kruż

el/A

F RA

STER

Odkrywamy Kampus UJβ

γ

δ

ε α