Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

80
 

Transcript of Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

Page 1: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 1/80

 

Page 2: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 2/80

Jak umierają nieśmiertelni Krzysztof Kąkolewski  

Page 3: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 3/80

Jak umierają nieśmiertelni 

część pierwsza 

T, c prezentuję Czytelnikm, należy gatunku, który nazywam „baśnią ukumentwaną”.

Kpciuszki, siertka Marysia, babcia i wilk są wśró nas. Stali się pstaciami literackimi, b zapragnęli

nimi byd. Zmyślili siebie. Uawanie jest epiemią współczesnści. W straszliwej masie trzech

miliarów człwiek, aby byd innym innych, psługuje się literaturą, filmem, telewizją, by

„twrzyd” siebie. O głównym bhaterze tej histrii piszę, że jeg życie był „pwiaaniem luwi

tym, jak n żyje”. Wymyślił siebie teg stpnia, że nie wiam, jaki był - czy raczej: jaki by był.

Automitolgizacja, autkreacja, przeinaczenie własneg życia prwaził jeg zniszczenia.

„Wtórnśd t niezlnśd eksplatacji własnej sbwści” - pwieział Stanisław Dygat, który

pał mi myśl napisania tej histrii. Jest na pwiaaniem, jak t jej bhater pwiaał sbie,

 jest alszym ciągiem tej pwieści - czyli próbą wniknięcia w jeg styl, język, knwencję, musiałemwięc pisad g takim, jakim n siebie wiział. 

Przeznaczenie, jak zbaczymy, zgtwał mu śmierd z ręki luzi, którzy pbnie jak n nie umieli

przyjąd miejsca w spłeczeostwie. Nazwali siebie czcicielami szatana, a w gruncie rzeczy pszł

rzucenie pisenki, b Mansn, nim uał, że pkchał szatana, w skrytści pragnął kariery

Beatlesów. Nieprawziwe życie zstał zakoczne śmiercią zmyślną, partą na scenariuszu

filmowym.

* * *

W szkle filmwej w Łzi bliczn, że Rman Plaoski był wa centymetry wyższy NaplenaBnaparteg, i już wtey wiezian, że pbije świat. Ale kiey przestawił temat klejneg filmu

szklneg, pjawił się cieo zwątpienia. Scenariusz przewiywał, że Plaoski nakręci „etiuę

kumentalną” balu kstiumwym, który miał byd się w szkle. Słynna szkła mieściła się w

pałacyku tcznym przez park; uekrwany lampinami, stanwił bre tł, ale jakieg materiału

ramatyczneg mgła starczyd stuencka maskaraa? Plaoski rzstawił kamery. W chwili gy

rkiestra skłaająca się z uczniów szkły zaczęła rzwijad jazzwy mtyw: „Gy święci ią raju”,

zza muru mięzy bawiących się wpał kamieo. 

Rzlegają się gwizy, wycia, wrzaski. Kilkunastsbwa bana przeskakuje przez żelazną bramę,

mur i rzuca się na stuentów. Taoczący uciekają, rzlegają się krzyki przerażenia, jęki, włania pmc. Grupa wysprtwanych uczniów stawia pór. Bana wypiera ich w kierunku rkiestry i

masakruje. Kt mże, ucieka buynku szkły. Kamery pracują cały czas. Rejestrują, jak chuligani

zwyciężają i emlują park. 

Na rugi zieo kazał się, że stuentów zaatakwała bana z Wizewa wynajęta przez Plaoskieg.

Każy chuligan trzymał za napa niówkę statysty. W ten spsób pwstała etiua „Rozbijemy

zabawę”. Jest ziś w archiwum szkły filmwej. Bici klezy Plaoskieg, lateg że byli

nieświami, niebrze egrali rlę bitych. Nie wpłynęł t na aurę taczającą Plaoskieg. Klezy

wybaczyli mu, mim że szwankwała reżyseria, pzstawiająca za uży margines przypakwemu

rzwjwi wyarzeo. 

Page 4: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 4/80

Ale wywłanie wyarzeo, prwkwanie był jeg nrmalnym życiem - opowiada Janusz Majewski -

t zatłczneg tramwaju, w gzinie pwrtu z pracy, wsiaa Plaoski. W czasach kiey szary

strój był niejak munurem, n ubrany jest w czerwną kszulę i skarpetki; siaa naprzeciw starej

kbiety; buzi swim strjem jej zgrszenie, które narasta, gy Plaoski nie puszcza wzrku, ale

zaczyna przestawienie tylk la niej, w nią wymierzne: taoczy, gwiżże, przytupuje. Niechęd

kbiety zamienia się w jawną nienawiśd. Nagle szyzący błazen wpaa w zapamiętanie, które

przeraza się w atak. Rzucają nim rgawki, zwija się, jęczy w knwulsjach, jakby na czach tej kbiety

sptkała g kara za kpiny. Skłnna już jest mu wybaczyd, współczud, kiey n spgląa na zegarek,

mówi spkjnym głsem: „śd” i wysiada z tramwaju. Rzucanie bigosem z szafy - t la Plaoskieg

„śnieg paa”. Czekał skulny na szafie na Majewskieg, żeby w ciemnści skczyd na nieg, gryząc

szyję i wyjąc: „Wampir! Wampir!” Plaoski wlał grywad t, c miał pwiaad. Kiey pwiaał,

 jak ktś upaa, zaznaczał t słwem i sam upaał, buząc wściekłśd kelnerów w wytwrnych

restauracjach.

Już jak zieck grał na scenie, w teatrze w Krakwie:  jak elf, zieck pułku, aniłek. Tylk Rynek

ziela jeg m miejsca, gzie częst przechził, a gzie wyarzyła się rzecz pisana w książce

Tuwima „Czary i czarty plskie”. 

„W klinice gineklgicznej na Kpernika ziesięciletnia Żyówka prziła iabełka z rgami,

kpytkami i gnem” - pszła wieśd przez Kraków. Niektórzy mówili, że wizieli g na własne czy,

przykuteg łaocuchem w parterwej sali kliniki. Kiey chcian g chrzcid - mówin - błyskawica

rzarła błki i przeleciała na kściłem, który zatrząsł się w psaach, a księzu wypał krpił

z ręki. Dktrzy próbwali trud iabła. Na próżn awali mu najsilniejsze trucizny, ne karmiły g,

wzmacniały jeg siłę. Luzie biegli ku ulicy Kpernika. Tłumy taraswały ulicę. P wieczór wzrsły

kilku tysięcy. Zaczął się szturm kliniki. Przyjechała plicja, szarżwała, tłumy rzprszyły się, ptem

wróciły, czekały późnej ncy, kiey rzeszła się wieśd, że iabeł zstał wywieziny Berlina. 

Powstaje jeszcze etiua filmwa: grźne, mrczne wnętrze, ktś śpi na łóżku, rzwi pchzi

ktś inny, wyciąga mały scyzryk i zabija śpiąceg. Ptem Plaoski tworzy „Ssaki”. „Ssaki” t waj

luzie: jeen służy za siłę pciągwą rugiemu. Ten pgania g jak knia. Ptem rle się wracają.

Ale baj, mim że pganiani brutalnie, jakby gzą się na t, jakby panie się tej rli był zarazem

świamą pmcą temu, kg wieziemy. Jezie ten, kt szuka, a zarazem wzruszy. 

O teg filmu zaczyna się szałamiająca kariera filmwa Plaoskieg, a z nią histria, którą chcę

pisad. Przy tym filmie szł scementwania przyjaźni mięzy Rmanem Plaoskim a

Wjciechem F. Film „Ssaki”, jeyny film, który pwstał w krajach scjalistycznych za pieniąze sbyprywatnej, finanswał Wjtek. 

„Ojciec Wjciecha urził się na milinera i był nim. Cklwiek zbaczył, stawał się twarem.

Pieniąze - mówin - ścigają g nieustannie, prześlaują. Miał talent psiaania, ale uważał się za

człwieka pracy, który pracuje w pieniązu”. 

Był zarazem człwiekiem uczciwym. Już prze wjną bgaty, finanswywał Łózką Wlną

Wszechnicę. Był mu przeznaczne byd człwiekiem wielkieg businessu, ale przemiany rewlucyjne

pzbawiły g lsu mu przyprząkwaneg. Jeg ramatem był, że aby chd w części byd sbą:

rbid interesy, musiał łamad prawawstw skierwane przeciw luzim takim jak n. Stwrzył więc, jak ją nazywan, „rganizację zaufania”, w której mieli etaty i pełnili funkcje człnkwie jeg rziny i

Page 5: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 5/80

przyjaciele. Była t rganizacja patriarchalna, feudalna, ale podobna w strukturze do

kapitalistyczneg kncernu. Wszystk pierał się na autrytecie i zaufaniu szefa, który był

zarazem patriarchą, piekunem, a wymagał tylk nieustannej gtwści na rzkazy i mbilnści, na

przykła jeen z człnków brał wielkie pieniąze za t, że jest na psazie paostwwej: służył na

wypaek, gyby ptrzebny był człwiek pracy. 

„Pracwał” w wełnie, zgnie z łózką traycją. Jak mówi się, miał własne zasby larwe, bank

pziemny, który był tak ptężny, że jeg ecyzje kupna i sprzeaży walut miały wpływ na ntwania

rynku czarngiełweg w Plsce. Jeg agenci skupu larów przemierzali cały kraj. Jena z kurierek

przewziła lary w beciku swjeg rczneg synka. Gy stwrzył kncern - pkchał g. I ni

kochali go nie jak krewneg, ale jak jca, piekuna, który kierwał ich krkami. 

W tym świecie wzrastał Wjtek; w kulcie sbwści jca, przystjneg mężczyzny sknałych

manierach, zarazem ptężneg. Pnieważ żąania zieci nigy nie mgły ścignąd mżliwści

otrzymywania, skłaały tylk zamówienia na pieniąze. Dstawały wyskie pensje za sam istnienie.

Zarazem były psłuszne jcu. Wjtek zieciostwa miał wyznaczną przyszłą funkcję w kncernie izgnie z tym zaczął stuia na wyziale włókienniczym Plitechniki Łózkiej. Miał byd szylem, bjąd

techniczną strnę tajneg kncernu wełnianeg, a w przyszłści zieziczyd. Jenak Wjtek inaczej

traktwał gang, w którym wzrastał. Wiział w nim tylk rganizację nastawiną na zbywanie

nielegalnego krociowego dochodu, nie strzegał wysiłku rganizacyjneg, ryzyka, pnsznych kar i

fiar. Przeknania, jakie wyrbił sbie, mżna by kreślid jak ielgię antypracy. Cytwał

wypwieź pewneg rekina pziemia: „Każy, kt nie ma chd milina, jest głupcem, którym nie

warto mówid”. 

Bęąc na rugim rku Plitechniki, Wjtek pznał uczennicę ósmej klasy szkły gólnkształcącej,

Ewę. Bóg twrząc ją, a na naając sbie t imię - zamiast Marii, które trzymała na chrzcie -

stswali je petyki histrii, w której miała wziąd uział swim życiem. Mając piętnaście lat,

iąc łózką ulicą z kleżanką, trzymała jeen ze znaków, że jest piękna: zstała tczna przez

chuliganów, którzy zaczęli zzierad jej sukienkę i szarpad za włsy. W tej chwili usłyszan pisk pn,

na chodnik wjechał samchó amerykaoskiej marki, rztrącając banę. Z wzu wyskczył barczysty

mły chłpak, który straszliwym cisem rzucił jeneg chuligana na ziemię, a rugieg kpniakiem

złżył na wie płwy, p czym jak książę, z rykiem silnika, zarzucając ptężnym wzem, uwiózł

calną. Taka jest legena. Prstuje ją Ewa: „T był truniejsze”. Była bana „Kłaka” z Bałut.

Nienawizili stuentów. Przyszli na zabawę Plitechniki. Prząkwi bali się ich zatrzymad. Zajęli

galerię, patrzyli, ptem zeszli: wybrali Ewę. Otczyli ją, kręcąc pękami kluczy, pzrnie niewinny gest;

zapwiaał walkę techniką kluczwą: bicie kluczami. Zjawił się jakiś chłpak, uerzył bykiem. Zaczęła

się gólna bójka. Zabawa była rzbita, ale ten chłpak wyprwaził ją. Myślała, że jest też z Bałut, z

innej bany, która walczyła bykiem w każej pzycji. Wiązali sbie ręce i dwiczyli, aż cś złeg ział

się z ich mózgami. P chwili wieziała się, że t sam F. junir. 

Stanisław Dygat zwrócił mi uwagę, że „sprzyjające klicznści twrzą rzeczy, które nie mgły się

zarzyd, fakty nie istniejące”. Wjtek zmyślił siebie, był pstacią literacką na ług, nim zstał

pisany. Jeg życie był „pwieścią luwi życiu Wjtka”. Mówin, że zieziczył p jcu

talent: jak jciec był artystą pieniąza, n był artystą życia. Jak inni wypwiaają się w ziele, które

buzi czarwanie lub zgrzę, n wypwiaał się swim życiem. Był wysprtwany, silny, grał silneg

człwieka, gangstera, niektórzy patrują się w tym kmpleksu jca: „On był ptęgą pkrywając t

Page 6: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 6/80

łagnścią - był wszystkim, jak Stwórca. Wjtek tylk grał slneg człwieka, w rzeczywistści bał

się życia, teg, że nie sprsta nigy jcu, i był bezbrnny. Ojciec kazywał Wjtkwi, że w niego nie

wierzy. Wjtka t blał”. 

Zaczął się mięzy nimi knflikt, gy Wjtek przucił swją pierwszą pstad: ziezica pziemneg

kncernu, a wszeł w rugie wcielenie. Ojciec zagrził, że go wyzieziczy, że cfnie tacje, aleWjtkwi właśnie pała tę kreację magia szeptu: „t  jego syn”, gnąca kelnerów. Łóź nie była

zniszczna, a lunśd rzprszna. Pamięd hulanek fabrykantów i gangsterów łózkich, na tle nęzy

„pmnika pierwtnej akumulacji”, tanich ziewcząt, szampana w gabinetach restauracyjnych,

pzstała. Jenak Wjtek nie kntynuwał tej traycji w spsób prsty. 

Dknał n sbliweg zaszczepienia na tym gruncie stylu życia, który stwrzył Marek Hłask. W tych

czasach Marek nie słyszał nawet Wjtku, ale n wierzył w nieg i marzył, żeby g sptkad. Wjtek

zafascynwany był nie jeg literaturą, ale stylem życia. Z klei rwó hłaskizmu wyprwazany

 jest z płączenia wątków przybyszewszczyzny, hemingwayizmu i eanizmu. Hłaskizi wprwazili

życia i literatury rygr używania wulgarneg leksyknu. „Dtychczaswe” słwa, zużyte, uległeinflacji, zastąpin kilku mcnymi słwami. Jeen z przyjaciół Wjtka ptrafi pwiezied ługą

histrię, w której rlę wszystkich rzeczwników gra słw na literę „k”, a rlę czaswników wypełnia

czaswnik na ,,p”, zaś przymitniki buwane są tych słów. Wjtek ał teg samchy i

kbiety w rli zbytkwnych przemitów. Dczepiał się na ług nim pwstał termin „playby”,

ługich kmet i pciągów twarzyskich, w których rla lkmtywy była zmienna, a wagnami były

piękne ziewczęta i chłpcy. 

Marek przylepiał kelnerm czła stuzłtówki, za c zstał pbity, u Wjtka - inaczej niż u Hłaski -

były ne śniegiem, czerwnym śniegiem. Nim jeszcze był słw „sex-party”, Wjtek rganizwał

ubawy zwane „wjtkwiskami”, na których miłśd zwana była „wjtkwaniem” z uziałem „prząek zkawiarni Hnratka”. Wśró nich najsłynniejsza była „Dziewica Nw-Orleaoska”. Wychwana w

rbnmieszczaoskim mu, miała narzeczneg, za któreg pragnęła wyjśd za mąż, a n wymagał,

żeby ślubu była ziewicą, stała się więc mistrzynią miłści zwanej u nas francuską. 

Zebrawszy pwiezenia Hłaski i hłaskiów Wjtek buuje filzfię „zwisu”, uważania zabaw i

rzkszy za jeyny bwiązek, pracę, rzaj zawu. Wjtek uważa życie za grę hazarwą z jeną

wygraną, alb inaczej - za grę „we wszystk”. Gra w numerki na pieniązach, w łózką grę „ziewiąty

wał”, w samchy. Zakłaa się czas przejazu z Targwej p „Bristl”, z Krakwa Zakpaneg,

z Łzi Warszawy. Czasem wygraną, za jej zgą, jest ziewczyna. Gra w pływaka plegała na tym,

że Wjtek, który znakmicie pływał, przychził na Legię w czasie treningów zawników śreniejklasy i wyzywał ich. Oni, przeknani, że wizą frajera, w atku na lekkiej bani, na jakiej zawsze był

Wojtek, przyjmowali wysokie zakłay. Przegrywali, a Wjtek brał pieniąze i mówił: „uczciwie

zapracwałem na bia”. Wjtek nie grał la gry, ale la zarbku. Była też „gra w luzi”. Wybierał w

restauracji stlik zajęty przez cztery sby i bstawiał: „jakie rzwiną się ukłay męsk-damskie, w

którą strnę się kt upije, kt lewskrętnie, czy bęzie łupanina”. Kiey kiwał się stlik, Wjtek

wkłaał czasem p krótszą ngę piędsetzłtówkę, którą stentacyjnie skłaał, zgaując, kt ją

prwie, i śleząc reakcje tych, którzy czekiwali na jeg wyjście. 

Page 7: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 7/80

Urk Wjtka nie plegał na tym, że miał pieniąze. K.T. Teplitz wyprwaza g bezmiaru czasu:

mógł zawsze g fiarwad kbiecie, twarzyszyd jej wszęzie, nieustannie: krawcwej, mystki,

czekad u fryzjera, piekwad się nią, chdby z nuów - był bry, sknaląc w miarę mijania lat swój

kunszt, w czasie gy inni tracili czas na pracę. Ewa pwiaa, że ich małżeostw zawarte był na

urczystej mszy w katerze w becnści calałeg mieszczaostwa Łzi. Ewa strasznie płakała.

Wojtek od razu uciekł gzieś. Ptem na była sama z zieckiem na mrzem, pchając wózek

bulwarem, ubrana wyłącznie w męski sweter, a za nią piętnastu zaltników. Pgzili się. Wjtek

kupił jej cztery balniki i spali w ziecinnym białym łóżeczku z siatką. Ptem pbił ją, na wyskczyła z

taksówki w biegu. Ptem przepraszał ją: „ja cię biłem za swje sprawy”. Zatelefnwał skąś: „Ja cię

tak strasznie kcham, kurw, z kim leżysz?” - a na słyszała szept jakiejś ziewczyny. „Były eufrie,

ptem kace, nie wiezieliśmy, jaki jest zieo, jaki miesiąc”. Wjtek ciągnął ją na balety, gzie

zakrywał jej czy, nauczył ją pływad stylem klasycznym, bid pięścią jak mężczyzna. Ewa pwiaa:

„Matka Wjtka pejrzewała mnie, że żyję z jeg bradmi, z jej mężem, że wizę w nich jak kurwa

ział wjska, jak nauczycielka klasę, a ja wiziałam w nich Wjtka, tylk sknalszeg”.

Nienawiziły panie Ewy. Ukut intrygę, żeby na najekskluzywniejszym balu w Polsce Ewa i jedna znajsławniejszych aktrek były w ientycznej kreacji. Aktrka spjrzała z wściekłścią na Ewę. Ewa

pwieziała: „N tak, kurwa i artystka w takich samych sukniach”. 

Jasna blnynka, wróżąca z kart i z ręki, prwaziła hanel wymienny z Cygankami na wróżby.

Czasem wróci czyjąś rękę, ppatrzy, epchnie, czasem tę rękę nieczekiwanie pcałuje. Umie

rzucad zły urk: rysuje sylwetki i zaznacza rgany wewnętrzne czerwną kreką, a w nie wbija szpilki:

w wątrbę jeenaście, w ślezinę jeną, w serce jeną. „Szpilka t narzęzie pracy kbiety i

narzęzie czarów” - mówi. Jej walka z Wjtkiem staje się walką na zray. „Kiey sptkaliśmy się,

wiezieliśmy, że nie mżemy siebie zrazid naprawę. Napisałam testament, że jak umrę, chcę byd

pgrzebana tam, gzie Wjtek. On pwieział: «Jeśli mnie kchasz, skcz p tramwaj» - i jaskczyłam, tylk n był szybszy i wyciągnął mnie. Ptem znów zerwaliśmy, ptem n napisał list:

«Jeśli masz Bga w sercu, zlituj się nae mną»”. A na zamawia sbie wizytówkę: „Ewa F. w próży”

wzorem fin de siécle’u. Objeżża Plskę, żeby stwrzyd, jak pwie później, „fakty niewracalne,

żeby nie móc wrócid Wojtka”. Na ranem zgłasza się sama izby wytrzeźwieo, żeby i t zaliczyd.

Rzina Wjtka przejmuje prawa pieki na zieckiem. Ewa bezsilna, w uniesieniu przeklina ró

Wojtka.

Zetknięcie Wjtka ze szkłą filmwą w Łzi był nieuchrnne. Nastąpiła sbliwa unia, realizująca

się w łózkim SPATiF-ie: „pieniąza”, który usabiał syn przemysłwca, i „sztuki”, którą

reprezentwali filmwcy. Wjtek znalazł swje nwe wcielenie - przyjaciela artystów. Głównym

przemitem jeg fascynacji stał się Plaoski. Był t wzajemne. Fantazja Wjtka i Plaoskieg

uzupełniały się. Przesiębirstw „Ssaki”, w które zainwestwał Wjtek, był zrganizwane na

zasazie scjalistycznej, nawet z ietami służbwymi, a zarazem kręcenie był nieustannym

happeningiem, brzęem, zabawą. Lepili bałwany, tarzali się w śniegu; kieyś Wjtek rzucił sieem

tysięcy złtych setkami p wiatr, który rzniósł je p halach. Teg nia zjęd nie był, b wszyscy

szukali „śniegu” na śniegu. Czerwny śnieg stpniał na ranem. 

Pzstał wiele pisów bójek Wjtka, ale najbarziej wyraził się jeg styl walki w bójce na wieczrze

petyckim w Mikłajkach. Plaoski ał Wjtkwi pracę ratwnika w ekipie filmwej „Nża w

Page 8: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 8/80

wzie”. Wjtek złamał rękę, mim t mówił: „Dpłynę i uratuję, kg trzeba”. Kazał się

ucharakteryzwad na fiarę zbrni: ze straszną raną, wybitym kiem. Pewneg nia pił rana ze

stlarzem ekipy. Przeczytał afisz sptkaniu autrskim. „Zbaczysz pierwszy raz w życiu petę” -

zaecywał Wjtek i weszli. Stlarz pszeł mównicy i zaczął się przygląad pecie. Zbliżył się

nieg tak barz, że prawie tykał g twarzą i tak pzstał bez ruchu. Uczestnicy wieczru

pezji, wśró których była załga statku „Chpin” z kapitanem na czele, rzucili się na stlarza.

Zaart mu marynarkę na głwę i zaczęt bid. Wtey pszeł Wjtek z prawą ręką prstpale

sterczącą na szynie, lewą ręką uerzył krzesłem w sam śrek, rażąc kapitana statku „Chpin”, p

czym najspkjniej wrócił na swje miejsce i usiał. Miłśnicy pezji nie pjęli walki, maskując t

pieką na rannym kapitanem. 

Weług niektórych Wjtek nie lubił się bid, pbn skarżył się: „Nie chcę, bję się, ale kiey sytuacja

jrzeje, zapaa cisza i wszyscy czekają na mnie, muszę uerzyd”. Bił ziewczyny, jeną razem z

matką zamknął w łazience i więził wiele gzin. Kieyś pbił klegę, kiey zbaczył krew, upał prze

nim na klana i rzpłakał się. Płakał częst. Bójki, przekrczenia przepisów rgwych pwwały,

że Wjtek bez przerwy stawał wezwania na przesłuchania, rzprawy, zapłacenia grzywien.

Przekazywał je swjemu nawrnemu awkatwi, któreg zatrunił na stałe, wzrem jca, i płacił

pensję, chd nieregularnie. „Llita”, przyjaciółka Ewy, jena z ziewcząt najmniejszych na pczątku

lat sześdziesiątych, która zasłynęła tym, że uważała za swój bwiązek „zaliczad” wszystkich

sławnych, i prwaziła ineks, w którym wystawiała im stpnie, zaprsiła kieyś Wjtka, chcąc, aby i

 jeg nazwisk znalazł się w jej klekcji. Wjtek rzucił się na nią i zaczął ją gwałcid. „Uprzejmie

uawałam, że jestem fiarą” - pwiaała. 

Mówią niektórzy, że nie Wjtek ułżył histrię sbie, ale wymyślili ją inni: musiał grad siebie takim,

 jakim stwrzyli g i chcieli mied artyści. Miał rbiną twarz. 

Wpał na pmysł, który miał czekad się realizacji w innych klicznściach, p latach, i byd mże

miał ecyujący wpływ na późniejsze wyarzenia. Wjtek pchził w SPATiF-ie do ludzi i

prpnwał: 

- Bęę pana chraniał. Nikt pana nie tknie. Bęzie pan mi płacid 500 złtych za wieczór. 

Jak największy wynalazek przypisuje się Wjtkwi metę tzw. literacką twierania butelek. „Żeby

chrnid rękę - (bhp) - przykłaa się ściany zieł literackie śreniej bjętści i uerza nie nem 

butelki. Przez sztukę prawy” - mawiał Wjtek. 

Jeg pziw la sztuki mieszał się z pgarą milinera. Czasem któremuś z artystów kazał zjeśd zeszyt

w kratkę la pierwszej klasy alb zsunąd się szerkim zsypem na śmieci z trzecieg piętra. Zaczyna się

 jenak kres, w którym sztuka zbywa prirytet w życiu Wjtka. Pewnej ncy w twarzystwie wu

pięknych, jak t się mówił wtey, „wirażek” zajechał p warszawski SPATiF, kiey wychził zeo

sławny pisarz. Wjtek krzyknął ziewcząt: 

„Wiecie, kt t jest? Na klana prze nimi” Dziewczęta uklękły, ptem brażne eszły, a Wjtek

był szczęśliwy. 

Naszeł mment, kiey Wjtkwi nie wystarczał, że „bawi się z artystami”.

Page 9: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 9/80

Zapragnął „wejśd w”, uzyskad nbilitację twarzyską, awans spłeczny śrwiska, które uznał za

arystkrację rugiej płwy XX wieku. Pczątkw wiział siebie w rli prucenta, ptem zapisał się

na stuia filmwe, ale przucił je. Życie twarzyskie nazywa się „rzajem gangsterstwa”, szczególnie

tam, gdzie gromadzi ono samych ludzi mających wpływy, c twrzy nwą jakśd. Niektórzy nie lubili

Wjtka, uważając g za snba, b zawsze pkazywał się z luźmi „wspaniałymi”, nie rzumieli, że n

pragnął czerpad z nich siłę, blask. Inni twierzą, że przyjaźnie i fascynacje Wjtka były sztuczne, że

były la nieg szczeblami awansu twarzyskieg: inżyniera-prywaciarza, jakim zjawił się pewneg

nia w łózkim SPATiF-ie, ptrafią wyliczyd sześd sób - stpni wiących - do roli narzeczonego

słynnej petki. Pznawszy ją, wziął z jej mu kżuch, który zstawił Marek Hłask wyjeżżając za

granicę, i chził w nim, jakby chcąc nawiązad kntakt ze swim mistrzem życia. Przebrany za

człwieka, któreg pziwiał, jakby wszełszy w jeg skórę, pkchał tę samą sbę. Cichy ślub

był się w Zakpanem. Świakami byli: Bgumił Kbiela i Krzysztf Kmea. Przyjechała teściwa z 

dzieckiem Wojtka i Ewy. Zjęcie z urczystści ukazuje nam pannę młą w ciemnej sukni, Wjtka w

smkingu, Kmeę w swetrze - wszystkich na lekkim gazie. Fotografia jest tak zrobiona, że nie wiad,

iż nga nwżeoca tkwi w gipswym pancerzu p ryzykwnym zjeźzie. 

Był t w czasie, gy byt ru, istnienie trustu, bgactw Wjtka wyawały się zagrżne. Ojciec

Wjtka, wplątany w jeen z wielkich prcesów gsparczych, musiał uciekad. Był spkjny, mim że

świakwie zwalali wszystk na nieg, pnieważ nie bawiali się knfrntacji, b niektórych

tarła wieśd, że szef „rganizacji zaufania” jest już za granicą. W rzeczywistści ukrywał się,

czekając, aż bęzie się inna sprawa, gzie  jak bliczał, pewne histrie wyją na jaw i bęzie

ciążny wielu zarzutów. Rk ukrywania się ksztwał g milin złtych. Był przerzucany z

meliny na melinę śd częst, zrganizwanym systemem transprtu. Z ukrycia alej kierwał

koncernem, przyjmował rzinę, prwaził życie twarzyskie. Opisan mi jeną z takich wizyt.

Melina t był banalnie urzązne mieszkanie M-3 w blku. Pan kawę, ciasteczka, wieziny wkryjówce stały się zwykłą wizytą. Kiey w telewizji naan list goczy z ftgrafią seniora, wszyscy

emnstracyjnie wrócili się ekranu. W tym czasie Wjtkwi przyszła myśl, by fantastyczną,

pltkę ucieczce jca na Zachó zamienid w rzeczywistśd. 

Wielka ucieczka zstała zaplanwana przez Wjtka i niektórych luzi z tajneg kncernu. Znaleziono

klejarza, który miał kntakt z pewnym rybakiem w Dziwnwie. Jeg kutrem miał senir płynąd

Szwecji. Pczątkw pierał się temu planwi, mówił, że jest za stary na ucieczkę i życie w bcym

kraju, że Szwecja mże nie uzielid mu azylu, w kocu uległ ich namwm. Pzielił majątek na wie

płwy: jeną płwą wypsażył rzinę i kncern, rugą spakwał. Rzstawin wkół meliny

czujki w samchach. Kiey kazał się, że niebezpieczeostwa nie ma, kawalkaa Merceesów iTaunusów ruszyła szóstej ran w kierunku półncn-zachnim. Na pczątku jechała straż przemą

baająca, czy nie ma patrli, na kocu jeen z wujów, jak straż tylna, bez przerwy patrzył w lusterk

na szsę za sbą. Ojciec Wjtka miał przy sbie płwę majątku w złcie i ewizach.

Djechali na miejsce szczęśliwie, tylk klejarz, który pjął się przerzucenia senira ru za granicę,

zrganizwał wszystk tak, żeby zagarnąd złt, a właściciela przekazad włazm. Ojciec Wjtka

znalazł się w więzieniu. Wyplatał tam kszyki najlepiej ze wszystkich. Był najwięcej zarabiającym

więźniem. Mówił się wtey: t przez Ewę. Jest czarwnicą, przeklęła rzinę, bęą nwe

nieszczęścia. 

Page 10: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 10/80

Jak prezent ślubny Wjtek stał ukrywająceg się jca majątek ziemski, czywiście na skalę

dopuszczalną w kraju scjalistycznym, ale z pałacem. Majątek ten trzymał kieyś w jakichś wielkich

rzliczeniach finanswych i zatrzymał g, jak wiele rzeczy i luzi, których lubił mied w pgtwiu

latami, aż przyazą się pewneg nia. Z majątkiem kupił, jakby przypisane nieg, małżeostw Z.

Pani Z. cierpiała na kmpleks pżarów, cziennie zachzie słoca włała: pżar, pżar! 

Dawny właściciel nie psaził ani jeneg rzewa, ale buwał wru wie gigantyczne

klumny naające mu charakter mnumentalny, a zarazem wśró pustych pól przejmując smutny.

Wjtek, znalazłszy się już w warstwie intelektualistów, pstanwił jak prawziwy arystkrata

uprawiad ziemię, hwad zwierzęta. Chciał rbid t na wielką skalę, rzmach, pczucie miary przejął

bowiem od ojca. Jencześnie jenak garził nie tyle pracą, ile pracą na małą skalę, nie ającą

grmnych wyników. Pstanwił zstad nie rlnikiem, ale feuałem. Pśpiech i krzątanina były la

nieg znaką złeg wychwania. Dziwił g, buził razę pbieostw luzi  mrówek i pszczół,

których nie znsił. Tam gzie nie mżna był ziaład pienięzmi, był bezbrnny. Kieyś, kiey na

ranem wracali z libacji na achu Triumpha, krzyczał iących pracy ziewcząt: „Rbtnice

łózkie! Dlaczeg tak ran wstajecie?” 

Mły ziezic wstawał pół jeenastej, jeg jeyny wasal, pan Z., nie śmiał g wcześniej buzid.

Kieyś zbaczył, że na taras wtargnęł stak baranów. „C t znaczy? Czyje t barany?” - krzyczał. -

„To panicza barany” - parł Z. Narzęzia barziej skmplikwane łpaty kreślał: „ta rzecz”,

uając, że nie mże spamiętad nazw. 

Przestrzenie wkół pałacu zarsły mrzem chwastów - pwiaa petka. Wszystk ziczał, ginęł,

umierał na ich czach. Wjtek kazał przeprwazid sbie specjalną linię telefniczną z Warszawy -

p Błniem miał numer warszawski, całe nie telefnwał, rachunki przewyższały wa tysiące

miesięcznie. Wynajął w Warszawie mikrbus, który zapełnił przyjaciółmi, kupił trzy skrzynki wóki,wrek luksuswych knserw, wrek bułek i urząził wycieczkę R., ale ptem przyjaciele, zajęci

pracą, nie przyjeżżali. „Tam gzieś luzie próżują p wielkich mrzach, kręcą filmy, a ja mam tu

rbid jabłka. Nicsięniezieje” - jęczał. Zabawa w lat na wsi nie wychziła. Oczy Wjtka napełniały

się łzami. Płakał z nuy. 

Szukał spsbu na zbliżającą się jesieo. Zaczął uczyd się angielskieg. Nakupił pręczników, płyt, p

trzech niach zepchnął je na ziemię, nuziła g „drobiazgowśd” gramatyki, mim świetnych

aapterów nauka nie szła mu. Pstanwił byd rajwcem, sknale prwaził, ale wał pękł w

rze. Samchó zepchnął rwu p Chęcinami. A Wjtek nie wieział, z któreg wrca jeźzi

się Błnia. Przyszła mu myśl, że mógłby zstad zawwym scenarzystą. Byłby t nawet bre:artysta mieszkający na luziu, we własnym majątku. Żna jak pisarka i petka miała spisywad jeg

pwieści. Pyktwał histrię z przemieśd Łzi: głębiarzach, grze w „ziewiąty wał” w

ciemnym pasażu. Zespół filmwy zaprsił g na rzmwy w sprawie pprawek. Wjtek był bez

samchu, paał eszcz. Stanęli na pstju taksówek. Żana nie najeżżała. Wjtek rzgniewał

się, szeł z pstju i przestał byd scenarzysta. Uznawał tylk wygrane razu wielkie. O jca

pieniąze przestały napływad. Ciężar nbilitacji artystycznej Wjtka spaał na żnę, n zawał się

teg nie strzegad jak rbiazgu bez znaczenia. Równcześnie rażniła g jej praca. „Jakieś

staranie się, praca mrówek” - wrzeszczał, kiey na płze salnu w R. mntwała wiwisk

skłaające się z pisenek. Wjtek przebiegł p pisenkach, a ptem skpał je. Któregś nia zjawił się

Page 11: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 11/80

pan Z. w amskim kapeluszu i ciemnej walce, cały bwieszny pszczłami, prazid się pana, c

rbid z nwym rjem. Wjtek, zbaczywszy znienawizne way, wyrzucił g za rzwi. 

Ujrzał jeszcze triumf jca, wielką Canossa samchwą: pewneg nia, gy jciec wyszeł z

więzienia i był u syna na reknwalescencji, karawana krążwników szs zajechała prze

zachwaszczny gazn. Senir przycinał zziczałe róże sekatrem. Uał, że nie wizi luzi, którzychcieli jeg ksztem uniknąd kary. Wysieli z samchów i zbici w grmakę stali, nie śmiejąc

pejśd. On alej bcinał róże. Oni stali, patrząc na nieg. Trwał t ług, W kocu jenak pszli

wszyscy na górę i tam, przy zamkniętych rzwiach, na wielgzinnej narazie szł ugy.

Ptem wszyscy wyszli i ta sama kawalkaa ruszyła Warszawy, gzie w lustrzanej sali „Bristlu”

kncern wyprawił bankiet. Ale była t statnia manifestacja wielkści jca w czach Wjtka. 

Uwlnienie się mitu jca, ptężneg emiurga stwarzająceg świat, nastąpił u Wjtka w ten

spsób, że uznał ten świat za zbyt graniczny, na małą skalę. Nucił „Chicag”, jeną z ulubinych

gangsterskich pisenek. „Dpier w rzmiarach Ameryki wszystk jest mżliwe” -i rzekł. I kiey nie

miał już kg w Plsce pznad, zrził się jeg nwe wcielenie: wielka emigracja. 

Czy rzeczywiście Wjtek wybrażał sbie wszechświat na braz i pbieostw gigantyczneg

SPATiF-u łózkieg, gzie przebywają ptężni luzie, których n pzna i zaprzyjaźni się z nimi? Jeśli

tak był, jak twierzą niektórzy - ta ksmlgia ptwierziła się w czach Wjtka. Wyjeżżając z

Plski, a ptem ążąc przez Paryż kraju, który miał rzmiary mu pwiaające, wyruszył

uzbrojony tylko w pakiet aresów i listów plecających. Te magiczne zaklęcia, klucze nweg

świata, były rbkiem jeg życia. Jak inni mają zbycze w sztuce, nauce, prukcji, tak n miał

siągnięcia twarzyskie. 

Ostatni szczebel plski jest pierwszym amerykaoskim. Na party nawet nie usiłuje stad się mięzy

wpływwych mężczyzn rzmawiających interesach; nie strzegliby g, a i ni la nieg są

„mrówkami”, tylk niec większymi. Pchzi kbiet, jak jeyny mężczyzna, i bawi je. Urk

wschodniego playboya, brutalnego i czułeg, wyrzekająceg się la nich interesów, czyni je

ptężnymi sjuszniczkami Wjtka. 

Na party u znanej aktrki plskiej przebywającej w Nwym Jrku pznał ziewczynę, stuentkę

szkły ziennikarskiej. Zwierzyła mu się, że trzymała zaanie zrbienia reprtażu na zajęcia

warsztatwe i nie ma tematu. Wjtek, bęący kilka ni w Stanach, mówiący łamaną angielszczyzną,

zabrał ją na pmiejską linię autbuswą iącą przez slumsy, zielnice nęzy. Dświaczenie

łózkieg łwcy bezbłęnie pzwlił trafid mu na podobny krajobraz. Dziewczyna pierwszy raz w

życiu wiziała miejsca, które pkazał jej Wjtek. Była bwiem córką miliarera, amerykaoskieg

króla, a jak twierzą niektórzy - cesarza światweg imperium kawy. Nie uał mi się tą zbyd

tekstu jej reportażu ani wiezied się, c t był za miejsce, które tak nią wstrząsnęł. Mcniejsze

wrażenie zrbił na niej człwiek, który krył jej Amerykę, usłużny, właściciel swjeg życia, który

mawiał, że „życie jest ługie”, przybysz ze wschu, z któreg jeg rzice do przebogatej Ameryki

przysyłali mu paczki, jeyne chyba, jakie w histrii Stanów przemierzały Atlantyk z Eurpy. 

Miliarerzy szybk wiezieli się rmansie córki. Weług jenej wersji zerwali z nią wszystkie

stsunki i kazali puścid m, cfając tacje na stuia, inna głsi, że cesarzówna, zgnie z

Page 12: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 12/80

byczajem przyjętym w sferach luzi najbgatszych, jak wszystkie inne zieci miliarerów musiała

sbie w czasie stuiów razid sama - pracując. Sptkawszy Wjtka musiała wziąd pwiezialnśd za

ich bje. Jeśli więc pisan ptem Wjtku, że znalazł się na utrzymaniu Abigall Flger, była w tym

inna treśd: Gibi, jak ją nazywali najbliżsi, pracwała ciężk, żeby ich utrzymad. Wjtek mówił, że „się z

nią nie żeni, b jest zbyt bgata”. Kiey szli p zakupy, kazał jej chzid krk za sbą, bławanej

trbami z warzywami, chlebem, wcami i butelkami. Wpajał Gibi, że jest nierbem i pasżytem. Tak

zapamiętała ją Zfia Kmewa: wstawała szóstej ran i swim starym i przbijanym

Volkswagenem, najniżej stjącym w hierarchii pjazów, jechała pracy, ską wracała szóstej

wieczrem. Stanisław Whl mówi, że była niezwykle inteligentna, milcząca, chłna, niezbyt miła, aż

schłści. Pbierała aż chwili śmierci lekcje francuskieg. Pbna była Rysiówny - mówi

Wohl - z lat jej wczesnej młści. Brzysza, inna w typie ury niż sławna petka, ale był t

pwtórzenie w innej skali teg sameg pmysłu wypróbwaneg w Plsce. Teraz była klej na t, by

pwrócid następneg schematu: przypmnied Plaoskiemu jeną z interpretacji jeg pgląów

wyrażnych w „Ssakach”. Wjtek wtey finanswał ten film, ciągnął sanki. Teraz czeka, że pciągnie

Plaoski. Wjtek z Gibi uają się na zachó Stanów. Tam pier mu się pba: nawet rzeczygrmne są tu w wielkim rzmiarze. O kilka ulic żyją światwe sławy. Hllyw t Łóź pmnżna

przez milion.

W Hllyw Wjtek i Gibi zastali Plaoskieg, Kmeę, Hłaskę. Wjtek był szczęśliwy, że mże

zbliżyd się człwieka, który wywarł taki wpływ na nieg. Wjtek znalazł w tym ptwierzenie

prawiłwści: wszystkie ukłay pwtarzają się, ci sami luzie się sptykają, w tym samym skłazie,

twarzając awne sytuacje w nwej skali. Ameryka się sprawza. 

Styl bycia Plaoskieg wśró magnatów filmwych uległ jeszcze zastrzeniu, walił ich p brzuchach,

ekscentryczny, buząc lekki lęk. Fascynwały nie tylk scenariusze, których nastrój - wampiry, iabły -

Plaoski przywiózł z kraoca Eurpy, który nazwał w „Wampirach” Transylwanią Pkarpacką, ale i

 jego styl bycia na planie. „On grywa swje filmy, pwstawanie swich filmów” - mówin na planie

„Wampirów”. Rzwajał się: na reżysera i pstad, którą grał; asystenta prfesra szukająceg w tej

Pkarpacji wampirów, biegając w kusym czerwnym fraczku, pantalnach i białych poczochach.

Stawał się wszechbecny wcielając się nawet w „sztuczneg pająka”: wyrywał rbtnikm maszynę

rbienia pajęczyn, sam je rzpylał. 

Wjtek patrzył na nieg też z rzajem zabbnnej bawy: jeg kariera zakrawała na cu, jakby

pmagały mu siły naprzyrzne. Twarzyszył Plaoskiemu Kmea. Talent jeszcze młeg

weterana plskieg jazzu z kresu jeg „pziemia” rzwijał się w spsób nieczekiwany. Tylk

Hłask miał pęcherze na rękach nszenia stalwych sztab. Był jeynym białym wśró czarnych 

rbtników, pił już tylk piw i „kntrwał” je śrkami uspkajającymi. Bójki jak w „Kameralnej”.

Brutalnie interweniuje plicja, Marek ma przykrści. Traci w czach Wjtka, który strąca g z

pieestału. Mówi nim: „Okazuje się, że t miękki człwiek”. Plaoski żeni się z Sharn Tate. 

Jej prtret złżyłem z pwieści sób, które ją brze znały. „Wszystkie zjęcia - mówi Whl -

wystrzają jej rysy, wybywają z nich ich regularnśd, klasycznśd, przygaszając miękkśd,

łagnśd, rzkłaając twarz na wa cienie: czarno-biały, a bierając klryt mlecznróżwy. W

krekcie ftgrafii trzeba by też wziąd p uwagę wyraz czu. Nieuchwytnśd tej ury plegała na

łagnści spjrzenia, ruchów”. „Niezwykła w tym śrwisku, ciepła, miła, bez pzy. Nic z gwiazy”.

„Cuwna, elikatna, skrmna, cicha i piękna jakaś”. „Mże t była życiwa »giera« - opowiada Zofia

Page 13: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 13/80

Komedowa - ale nigy nie zauważyłam najmniejszeg wypanięcia z tej rli”. „Urzna, by byd

aktrką i zagrad Ofelię - pwieział niej Knra Nałęcki. - Rzmawiałem z Rmanem przy niej p

plsku przez ługie gziny. Wsłuchiwała się z napięciem nie rzumiejąc nic. C t znaczył?” 

Zastanawian się, czy t na p Marilyn bęzie bginią Hllyw. Wspaniale gtwała. Gście jej

przyjęd zapamiętali sałatkę zrbiną weług następująceg przepisu: sałata, pmiry, pry, selery,papryka, rzkiewka, górek, nad pietruszki, pcięte na małe kawałki prprcjnalne siły smaku i

zapachu (najwięcej łagnych, najmniej najmcniejszych), wymieszane z ssem vinaigret. Pawała

też kashę, prawie nie znaną w Stanach, kupwaną w elikatesach. 

Kmea wziął żnę garerby Sharn na zwiezanie - jak muzeum. Był tam sześd metrów

bieżących sukien, które mżna pzielid na wie części, weług chrnlgii. Suknie w klrach

buyniu śmietankweg, pistacjweg, truskawkweg, mrelweg, haftwane perłami, jak z

pisenki: „Jesteś jak krem w mjej kawie”. Klry pao Szczęśliwej Ameryki. Takie suknie ciągną się

poznania z Plaoskim. O Plaoskieg zaczynają się prste sukieneczki w zwykłych klrach z

wyszukanych materiałów. Najpiękniejsza sukienka; fasnie kszuli męskiej z ciężkiej żrżety. 

Zarzał się, że Sharn ług nie wychziła gści. Rman sazał ich tyłem rzwi jej garerby.

Tylk ktś, kt brze g znał, w nawale min i gestów wyławiał niestrzegalne zmarszczenie brwi

czy ruch głwą. W ten spsób Plaoski - kodem podobnym jak ongi Napoleon - awał znaki żnie,

która bezszelestnie stawała za plecami gści w rzwiach garerby, czy brze wybrała suknię.

Pzrnie nie umalwana, siągała taki stpieo naturalnści zięki gzinie pracy. „T Rman nauczył

mnie żyd” - pwieziała Sharn w jakimś wywiazie. Wynajęli willę najekskluzywniejszą z

ekskluzywnych w Hllyw, nazywaną mkiem szczęścia. „Tu - jak mówi agencja wynajmująca

dom - szczęśliwi byli...” - i wylicza ługą listę sław. I byli szczęśliwi, sławni ze sławnymi, siągając tym

 jakby wyższy stpieo szczęśliwści. Film „Rsemary’s Baby”, weług książki Iry Levin, na którymPlaoski zaczął pracę, zaczyna się pbnej sceny: 

Mr. Nicklas prezentuje młej parze mieszkanie wynajęcia. 

Sharn nie mże wystąpid w tym filmie, związana jest kntraktem z innym prucentem. Zapaa

ecyzja, że zagra Mia Farrw. Muzykę kmpnuje Kmea. Otrzymuje zaanie nieostrzegalnego dla

wiza, maksymalneg sptęgwania grzy. Egzemplarz scenariusza, jaki trzymuje, nsi numer 135.

Antacja na karcie tytułwej: „Prszę traktwad t jak prywatne i pufne i nie puścid, by

znalazł się w niepwłanych rękach”. 

Młe małżeostw wynajmuj e mieszkanie. Guy t aktr bez sławy, na nsi imię Rsemary. Ich

przyjaciel, Hutch, mówi im, że ten m cieszy się złą pinią: tu niejaki Marcat używał krwi

niemwląt czarów i przywływał szatana, Rsemary słyszy przez ścianę głsy sąsiaów: pani

Castevet i jej męża Rmana. Pznaje ich, gy ginie tragicznie ziewczyna, którą się zapiekwali. Pani

Castevet wieza Rsemary, ta pkazuje jej pkój przeznaczny na ziecinny. Pani Castevet pyta,

czy Rsemary spziewa się ziecka, na pwiaa, że chciałaby, ale Guy jest przeciwny. Na rugi

zieo pani Castevet fiarwuje jej naszyjnik. Rsemary wiziała g przetem na ziewczynie, która

zginęła. P kilku niach ślepnie pewien znany aktr i rlę p nim staje Guy. „Teraz - decyduje -

mżemy sbie pzwlid na zieck”. W ncy Rsemary ma sen: gwałci ją „cś nieluzkieg”. P

pewnym czasie Rsemary jest w ciąży. Urząza pkój ziecinny. Pani Castevet aje jej ares sławneglekarza, swjeg znajmeg, ktra Sapirsteina. On każe Rsemary przerwad branie witamin w

Page 14: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 14/80

pigułkach i pid napar z ziół i krzeni tajemniczej rśliny, parzny przez panią Castevet. Rsemary ma

ziwne bóle. Zwierza się Hutchwi. Ale n zaraz p tej rzmwie zstaje przewieziny szpitala bez

przytmnści, której nie zyskuje przez parę miesięcy, tkwiąc w rzaju śpiączki. Prze śmiercią

Hutch buzi się i każe przekazad Rsemary słw: „anagram” i książkę: „Wszystk na temat czarów”.

Znajuje tam zjęcie czarwnika Marcato z synem Steve. Rosemary przestawia litery i odczytuje:

„Rman Castevet”. Zrzpaczna, przeprasza nie narzneg jeszcze Any lub Jenny i biecuje, że

nie odda go Im. Ale jest za późn. Mówią jej, że zieck umarł, ale kiey słyszy przez ścianę jakby

płacz, wziera się mieszkania Castevetów. Wszyscy byli w zmowie. Siezą zebrani, na ziwnej

mszy, znajmiają jej, że zstała wybrana wśró miliarów luzi, by urzid szatanweg syna. „Bóg

umarł - krzyczą - jest Szatan! Przyjź Szatanie!„. Rsemary spstrzega, że jej zieck jest ptwrkiem

o strasznych oczach, ale tuli je. Nuci kłysankę. Kniec, 

Tekst scenariusza jest pznaczny ntatkami Kmey. Są t wykrzykniki, znaki zapytania, gęstniejące

tam, gzie z bku napisał n wielką literę „M” - miejsca, ską brał natchnienie muzyki. Na

wielma słwami napisane są plskie słwa. Ukłaają się w szczególny słwnik, ptem kmpnują w

histrię: „reszcz”, „czary”, „lękliwe spjrzenie”, „straszny”, „ziecinny pkój”, „talizman”,

„narktyzwad się”. Wstrząsają tylk wa słwa tyczące Hutcha, napisane ręką Kmedy:

„nieprzytmny”, „śpiączka”. Na statniej strnie bk siebie wa imina, bwiezine w ientyczny

spsób liniami łówka i płączne - imię żny Rmana Plaoskieg SHARON i prawziwe imię

Romana Casteveta: STEVE.

Mia Farrw nuci kłysankę Kmey bez jeneg słwa, pwtarza się sylaba „la” szeptana w różnym

nasileniu. Nie wiem, czy histrię, którą pwiaam, mżna zrzumied, nie znając tej melii. W

Stanach uznan, że jest na trzecią wielką kłysanką jazzwą. Jakby zapmnian treśd filmu, jakby ta

kłysanka nie była złwieszczą zapwiezią - miliny urznych w kocu lat sześdziesiątych

Amerykanów zstał przywitanych przez życie tą melią nucną przez matki. Zbiegł się t z

pwrtem my na kłysanki i kłyski: stwierzn, że kłysanie jest przełużeniem ruchu, jakieg

znaje zieck w łnie matki, Kmezie wyawał się snem, czymś naprzyrznym t

nieustanne, nie koczące się bieranie echa sameg siebie, płynąceg z kien mów, twartych

samchów, knajp, rug-stre'ów. 

Wojtek odczuwa triumf przyjaciół jak swój własny. Rman ptrzebuje g; czy lateg, żeby był

świaectwem, że hllywzka kariera t t sam jeg życie, które wiół w Łzi, Zakpanem, gy

wzili się sankami, a nie czyjeś inne? Teraz Wjtek wchzi na sanki. Sharn jest w ciąży, a Rman

przygtwuje się kręcenia nweg filmu w Lnynie. Sharn cierpi na lęki, bi się byd sama w

sbninej willi. Rman pamięta siłę cisu, technikę walki Wjtka, jeg umiejętnśd twarzyszenia

kbietm. Nie zwraca się biura etektywistycznego, uznaje Wojtka za stosowniejszego od

płatneg „gryla” i każe mu przenieśd się willi Bel Air; trzymuje zaanie twarzyszenia Sharn,

banie jej zrwie i chrnę willi. Jest czymś pmięzy amą twarzystwa a prywatnym

plicjantem. Przenszą się z Gibi Sharn, ając swje mieszkanie młemu Amerykaninwi

nazywanemu „Pig” - „Świnia”. 

Jencześnie Wjtek, trzymawszy prękę Plaoskieg, próbuje w filmie. Chce wyprukwad film

kumentalny na pstawie histrii, którą usłyszał na jakimś przyjęciu: sześdziesięciu lat wie

rziny milinerów z New Jersey prwazą krwawą vendette. Mrują się wzajemnie i wtrącają

Page 15: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 15/80

więzieo. Ostatni ptmek jeneg ze zwaśninych rów przyleciał swim samltem na

rezyencję wrgów i zbmbarwał ją. 

Rodzina Flgerów przypuszcza atak na Wjtka, chcąc zyskad Gibi. W tym celu matka Gibi eleguje

syna, Flgera junira, na ecyującą rzmwę z Wjtkiem. Dziezic miliarów, ptmek ru

wustu lat amerykaoskieg i należąceg arystkracji finanswej, miał nieśmielid, zmiażżyd iśmieszyd zikusa ze wschu. Prpnuje Wjtkwi sptkanie w ekskluzywnym klubie w stylu

francuskim na kolacji.

Ale Wjtek był już przygtwany na rzmwę z Flgerem. Zauważył bwiem, że luzie najbgatsi nie

kazują szacunku la pienięzy. „P c zabijad się la milina?” - mówił w amskiej części salnu

miliarerkm p francusku, wyucznym w Paryżu, niechętnie przechząc na angielski, traktując g

 jak język hanlwców, rbkiewiczów, którzy nie  koczyli ekskluzywnych cllege’ów. Milion to

 jeszcze nie pieniąze - uważał Wjtek. Kiey sptkał na przyjęciu Plaka, który zapytał g, czy nie wie,

gzie kupid bry magnetfn, Wjtek zmierzył g pgarliwym wzrkiem i rzekł: „tu mżesz

mówid kupnie łzi pwnej”. Pgarą la klas śrenich, la białych kłnierzyków, la pszczół imrówek - tym Wjtek pbił „wielkie twarzystw”. Nie mając lara zachwywał się autentycznie

tak, jakby nie miał lara, czyli jak najbgatszy. Lubił im pwtarzad pytanie: „Amerykanie, ską

wzięliście się?” 

D klubu Flger junir przybywa w smkingu, Wjtek w spranych żinsach z fręzlami i pasce

iniaoskiej na włsach. Już przy wybrze win wykoczył Flgera. Degustwał z pgarą psuwane

przez kelnera gatunki, wskazując, jakie rczniki XIX i XX wieku pwiaałyby mu i z jakich klic,

czytywał bukiety, kmpnwał ukła, klejnśd. Kelner przestał zwracad uwagę na Flgera, arząc

zachwytem Wjtka i traktując g jak mnarchę. Weług jenej wersji Wjtek nauczył się teg

pracując na gziny w najniższej grupie tragarzy w Halach Win w Paryżu, weług innej, przyjąwszyzaprszenie Flgera takieg właśnie klubu, pszeł na cały zieo bibliteki, gzie przeczytał

wszystk winach francuskich. Drugim etapem sptkania junirów był spjenie Flgera,

wyciągnięcie nieg wszystkich planów walki klanu przeciw Wjtkwi, ptem zaprzyjaźnienie się z

nim i wyniesienie g na plecach z ekskluzywneg klubu. Pprzez syna uał się Wjtkwi przeciągnąd

na swją strnę matkę Gibi, która pgziła się z jeg istnieniem. Pzstawał tylk jciec. 

Wszystk t nastraja Wjtka ptymistycznie. Pisze kraju, że w najbliższym czasie ściągnie syna, a

krewnej, zaknnicy, że ufunuje jej zgrmazeniu nwy kściół w zamian tylk za mlitwę za

 jeg interesy. Jenak głównym zajęciem Wjtka była pieka na nie narznym zieckiem i jeg

matką. Kupuje z Sharn wyprawki, uczy się niej na rutach. Przywzi ekratra, który gląapkój przeznaczny na ziecinny i przestawia prjekt za trzy tysiące larów. Sharn rzuca

ksztrys i wtey Wjtek fiarwuje się jej, że urzązenie pkju ziecinneg bęzie jeg prezentem

la „nieg” - lub „niej”. Sharn nie zrazała jeg imienia. Pkój miał byd „w elfiny” - motyw

nweg filmu Plaoskieg. 

Przebrany za Indianina, jak kontestatrzy amerykaoscy, przypminający jcm zbrnię praziaów,

w kwiatach, z paską na czle i włsami ramin Wjtek pęzi amerykaoskimi rgami z szybkścią

220 kilmetrów na gzinę w pszukiwaniu zabawek. Kiey rzbija półwyścigwą maszynę swich

przyjaciół, nawet nie wysiaa z wzu, ukłaa się na siezeniu i natychmiast zasypia. 

Page 16: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 16/80

Wszystkie rzmwy w willi ześrkwują się na ziecku, które się ma urzid. Sharn jest p ścisłą

pieką lekarską. Na plecenie swjeg gineklga żywia się witaminami, uż pływa w basenie ich

willi, szczyci się ciążą w swim kstiumie kąpielwym, przygtwana psychicznie na pró jak na

bilgiczne święt pwitania nwej istty. W słwniku Wjtka zjawia się nwe słw: „Bóg”. Oaje

się nwej pasji, hbby traktwanemu jak yscyplina: baa histrię ru Kenney’ch. Na jednym party

rzuca się na milinera-knserwatystę, który nazwał Kenney’ch „gangsterami i hchsztaplerami”.

Niektórzy przypuszczają, że Wjtek zaczyna uważad swją rzinę za „łózkich Kenney'ch”, b mówi

i pisze w listach, prównuje: „jak ON (czyli Bóg) świacza mją rzinę, tak świacza i

Kenney'ch. Tylu jest nas braci, ilu był Kenney'ch”. Ci, c wywieli „kmpleks stpni” u Wjtka,

mają inną interpretację: Wjtek staje się najlepszym znawcą prblemów rwych Kenney'ch,

lepszym niż ni sami. Pewneg nia ni się tym wiezą, Wjtek puści Rmana Plaoskieg,

zaprzyjaźni się z Ewarem Kenney'm i znajzie się na szczycie. 

Świąteczny nastrój kalifrnijskiej wisny i lata, grąceg i łagneg, jest zakłócny przez

wiamści, które już awna nachziły, ale nieczekiwanie znalazły ziwne przełużenie w

Hllyw. Najpierw przyszła z kraju wiamśd śmierci Zbigniewa Cybulskieg, ptem Bgumiła

Kbieli. Ptem Hłask i Kmea schzą strmym zbczem wąwzu, Kmea upaa. Hłask zarzuca

g sbie przez ramię spsbem znanym z amerykaoskich wjennych krnik aktualnści i zaczyna

schzid. Obsuwa się i razem lecą w przepaśd. Na nie wąwzu Kmea na chwilę traci przytmnśd.

W szpitalu potraktowano ich jak pijanych. Kmea mim bólów głwy i złeg sampczucia

lekceważył sprawę. Kiey naeszła z kraju wiamśd klejnym nieszczęściu ru - śmierci jca

Wojtka - Kmea pwieział Wjtka: „… n jest już Tam i mże nawet jest mu brze”. 

Potem Wjtek użył tych słów w stsunku teg, który je wypwieział. Pjawiły się słwa „wiara”,

„TAM”, „Pan Nasz”. Mówił, że żałuje, iż nie mże twrzyd słw p słwie teg, c mówił Kmea,

p t, by wiezied się, c z nim jest. B nieług p wypwiezeniu tych słów Kmea stracił

przytmnśd pwtórnie i nie zyskał już świamści. Nie wiam był, czy wiział, czy pznawał

znajme sby. Reagwał tylk na muzykę. Gy twrzn mu kłysankę z „Rsemary's Baby” -

 jęknął i wskazał na siebie. 

Śmierd Kmey zrbiła wstrząsające wrażenie na Hłasce. Nie mógł jśd równwagi, wyjechał i

nieług ptem naeszła wiamśd jeg śmierci, która mgła byd sambójcza. Dwaj świakwie

ze ślubu Wjtka, ci, których nazywał przyjaciółmi, klejn umierali. Zaczął szukiwad się

prawiłwści w tym „ciągu śmierci”, szukając jakiegś wzru, który by ał się pstawid i wyjaśnid

t zjawisk. Myśli czerpał z rzmów z Plaoskim. Pierwsze był t „wymyślenie własnej śmierci”.

Ostatnie słwa książki Hłaski „Pierwszy krk w chmurach” brzmią: „Wtey przysłnił czy i z całej siły

epchnął krzesł ngami” - są jakby zapwiezią sambójczej śmierci. Śmierd i gwałtwne knanie

Madka w „Ppiele i iamencie”, całą scenerię, zasugerwał pbn Wajzie sam Cybulski. 

Proces identyfikacji z luźmi, których Wjtek uważał za swich przyjaciół, pszeł tak alek, że

zaczął mówid n pkleniu „młszych braci Klumbów” czy „rugieg pklenia”, które calał z

wjny i wynisł pświame przeknanie swjej nieśmiertelnści. „Uważali się za

nieśmiertelnych, a byli tylk jenniwymi mtylami” - pwieział pbn nich Plaoski.

Wreszcie Wjtek znajmił, że znalazł prawiłwśd: wyzwlenia nie mżna siągnąd przez

nieustanną rzrywkę, zabawę, ale przez śmierd. Nazwał t religią śmierci. Jego koledzy - jak mówił -

 już teg znali. Weług jeg bliczeo i przewiywao- mówił - teraz na nieg klej. „Wjtek te

Page 17: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 17/80

śmierci klekcjnwał jak wyarzenia twarzyskie” - pwiezian mi. „Zbyt alek już zapęził się

w szmirę, wszystk był tak wspaniale sztuczne, że klicznści im się pprząkwały, knstruując

romans taki, jaki chcieli. Demonizm tej historii jest szmirwaty”. 

O samym Wjtku zaś pwiezian mi: „Właśnie n uważał się za nieśmiertelneg, myślał, że w razie

czeg jciec załatwi t ze Śmiercią, że t tylk kwestia ceny”. „Gyby przez sekunę pmyślał, żezginie, ubezpieczyłby się, żeby nam pmóc” - pwieział jeg brat Jerzy. 

Myślenie niebecnych, tych, którzy eszli, w atmsferze czekiwania na kgś, kg nie ma, kt

 jeszcze nie jest becny, ale ma naejśd, nasuwa myśl, żeby nawiązad z nim kntakt. Wjtek, Sharn i

Gibi urzązają seans spirytystyczny. Przywłują uszę nie narzneg ziecka Sharn. Zjawia się,

pwiaa na ich pytania; nigy pewnie nie wiemy się, c był treścią teg ialgu. Mżna

przypuścid, że Wjtek pytał g, czy sptkał się tam z jeg przyjaciółmi, że Sharn chciała wiezied

się jeg płci. P seansie wszyscy mówią nim jak chłpcu. 

Mówią nim, kiey telefnuje Rman, Sharn rzmawia gzinę, wraca, zaprasza na jutrzejszywieczór: skrmnie, zjezą sałatkę, tę c zawsze, bęzie ncne pływanie, w wzie wrócą się na

wznak jak elfiny i bęą stuiwali gwiazy. 

„Teg nia piątej jeszcze raz zwnił mnie Wjtek - pwiaa mi Stanisław Whl, jeen z

nieszłych uczestników tej klacji - powiada: «pamiętasz zaprszenie na ziś?» Opwiaam mu:

«nie mgę, ziś jest statni mój wieczór w Kalifrnii, spęzę g ze starymi przyjaciółmi». «OK -

odpowiada Wojtek - t przyjeź p tamtej wizycie, nawet późn. Nie bęę mógł p ciebie przyjechad

wozem, bo mam atak nerek i jestem unieruchomiony». T były jeg statnie słwa, które słyszałem.

Nie jest t takie prste, czy cieszy mnie, że żyję. Czuję się zarazem nie w prząku: mże byłbym

fiarą, ale każe zarzenie ma kreślną liczbę czynników, które na nie się skłaają, gyby jeenelement się zmienił, całe wyarzenie mgłby ptczyd się inaczej lub w góle nie zajśd. Mże bym

«rzsaził je?».

S.L.1 przyjął zaprszenie Wjtka. Chciał pójśd prężyd się p pracy: koczył przygotowanie do druku

swjej książki. Planwał, że bęzie rbid pprawki aż zaczęcia przyjęcia. Kiey sbie zał sprawę,

że już trzeba wychzid, była czwarta ran. Jeg pświamśd zarejestrwała, że Wjtek nie

zazwnił, aby erwad g  rbty. Kiey szła nieg straszna wiamśd, zastanawiał się: jak

się stał, że mim namów, zaprszeo jeg pamięd wyłączyła się? Pmyślał, że gyby nie ciąża Sharn,

mżna by sązid, że Plaoski pstanwił zrbid jeen ze swich makabrycznych żartów, wynajął luzi,

którzy mieli wpaśd willi, nastraszyd wszystkich i sprawzid przy kazji, c zrbi Wjtek, a ciwynajęci luzie pszli za tym pmysłem za alek i p wpływem przypaku czy zenerwwania

użyli brni. Ptem pmyślał, że ta śmierd była przeznaczna także la nieg i że wie, kt knał

zbrni. Ogarnął g lęk, że za chwilę g znają. Pjął ecyzję, że ukryje się. S.L. pwieział:

„Oczekuję każej chwili zamachu na siebie. Jestem p pieką plicji. Wiem, kt t zrbił i kt chce

mnie zabid. Muszę uciekad Eurpy, ale i tam mgą mnie sięgnąd”. 

Ptem szła kraju wiamśd, że S.L. zstał naleziny przez zbrniarzy i zamrwany w

Paryżu, gzie ukrywał się. Ta sama wiamśd była pwtarzana pwtórnie w Warszawie na

1Witold Kaczanowski (Witold-K)

Page 18: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 18/80

przełmie rku 1969 i 1970. Nie uał mi się jśd, kt ją wymyślił. Mówiąc Eurpie, S.L. pawał

fałszywy trp. 

Jeg pcztówki listy nasyłane z różnych miast Stanów Plski, żny, są pamiętnikiem życia,

sbliwej próży „tajemniczeg świaka, plskieg emigranta, bęąceg w yspzycji plicji,

któreg nazwisk pzstaje w tajemnicy” - jak kreślała g prasa amerykaoska. 

„Ten, c t zrbił, wie, że ja wiem. Żyję p nieustanną grźbą. Ten, który zabił, wa miesiące

przetem mal nie zabił mnie. Hanlwali narktykami. Kupwała nich Gibi. Kiey zjawili się -

sami byli p silnym wpływem narktyków, w stanie streg pniecenia, amku. Zbaczyli mją

kasetę z farbami. Zaczął się atak lęku, p nim wybuch agresji, rzucili się na mnie. Zaczęli mnie usid.

«Ty jesteś szpieg plicji» - krzyczał jeen, rugi wyrwał mi kasetę z krzykiem: «Tu jest bomba! » - iw

ataku przerażenia rzucił ją w głąb gru. Ten typ właśnie mieszkał u Wjtka, kiey n przeniósł

się Bel Air. Ptem ja też tam zamieszkałem. Kiey -«Pig» zaczął mi rbid świostwa, pwieziałem:

«alb n, alb ja» i Wjtek wyrzucił g. Wtey n pwieział: «Ja zemszczę się na was» - i znikł. On

miał pseunim «Pig»- (świnia) i t słw był wypisane krwią w Bel Air”. 

„Opuściłem Ls Angeles z pwów, których ci nie wyjaśnię. Jestem w Nevazie. Oprężam się

teg napięcia, które twarzyszy mi tylu ni. Plicja z Kalifrnii przekazała mnie Nevay. Siezę

zamknięty w htelu. Przelatujemy szybk przez krytarze z mją bstawą. Jest ze mną ciągle wóch,

 jeden obstawia drugiego. Śpią ze mną w pkju. Kiey siusiam, ią ze mną, stją p rzwiami,

skaczą p fajki, papiersy, sanwicze, uzi, silni chłpcy, fajni, przyjacielscy. Zasłaniają sbą samymi.

Bezpieczniej czuję się z nimi, tym barziej że mają te ciężkie przemity. Mój angielski pciągnął się

przez te ni, b mi pilnwacze bez przerwy zabawiają mnie rzmwami; przygląają się mjemu

pisaniu. Żyję. Żyję, żyję!!!” 

Na czach plicjantów pwstaje książka. Meliną jest elegancki htel, c pewien czas zmieniający się,

ziwna turystyka p wielkiej Ameryce świaka ukrywająceg się z plicjantami chrniącymi g prze

zbrniarzami. Równlegle trwają pszukiwania „Piga”. 

Nie znajuje więc pana S.L. zaprszenie  Nweg Jrku na misterium pświęcne Wjtkwi.

Na jbliżsi przyjaciele, kbiety bliskie Wjtkwi, emigranci plscy zebrali się w pewnym apartamencie

nwjrskim: w półmrku wstawali klejn i wygłaszali krótkie wspmnienia-eseje-kazania. Treśd ich

przemówieo była mniej więcej taka: utżsamiali Wjtka z życiem. Brał garściami z życia. Miał łatwe,

ale rasne życie. O rgii przeszeł ku mistyce. Był negacją śmierci, więc żyje. Ptem zabrały głs

ziewczęta i kbiety, które były kchankami Wjtka, sławiąc g; msza nabrała charakterunabżeostwa fallicznego. Nawiązywał t jeg „religii śmierci” i był wyrazem sliarnści wbec

teg, c pisan nim w amerykaoskiej prasie. Przestawiany był jak narkman, rganizatr rgii,

syn milinerów, „który rztrwniwszy frtunę ru uał się Stanów”, jak playby, otoczony

najpiękniejszymi ziewczętami, intelektualistami i prześlawany przez „reżim”, jak pisarz,

prucent filmwy, scenarzysta, kierwca wyścigwy. Mżna by sązid, że chzi wiele różnych

sób, bija tu się bezranśd Amerykanów wbec sbwści emigranta ze wschodu Europy.

Jeynie wspólne jest imię: Vyteck. Obiit Wjtek, natus est Vyteck. 

Kiey matka i brat Wjtka znaleźli się w Stanach, Wjtek leżał w lzie, w kstnicy, pcięty najpierw

ziwnie przez mrerców, z kilkuziesięcioma ranami, potem przez lekarzy szukających jakiejśinfrmacji, jakiegś znaku w straszliwych ranach. W kieszeni jeg żinsów znalezin 20 centów.

Page 19: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 19/80

Rzinę wykryli ziennikarze, wzięli w niewlę, zawieźli p willę Bel Air, której nie był wstępu.

Brat Wojtka, Jerzy, stanął przy barierze i sftgrafwał t miejsce: luksuswą rezyencję uającą

skrmny mek, jak w XVIII wieku, a ni ftgrafwali g ftgrafująceg. Uerzył g, że tam

koczyła się rga, że był t impas, rga bez wyjścia. Biała bariera ją zamykała. Dziennikarze zabrali

ich, żeby patrzyli, zainscenizwali t patrzenie. P kilku niach ktś pprsił ich telefnu: kt,

skr nie znają tu nikg? Głs młej ziewczyny. Zaczyna mówid szybk, bezłanie, mżna

zrzumied tylk, że znała Wjtka, wybucha płaczem, nie chce pwiezied, kim jest, kłaa

słuchawkę i więcej nie zwni. 

Matka wpatrywała się w telewizr, gzie zaraz p wiamściach z Wietnamu była mwa jej synu.

Słyszała swje nazwisk, jeg imię w gąszczu niezrzumiałych słów, bierała tylk podniecenie

spikera, który mówił wustumilinweg naru czymś, c tyczył jej syna. Dręcząca ich

twarz szeryfa; p przetłumaczeniu kazuje się, że pwtarza ciągle t sam w kilku punktach: są na

trpie, są pierwsze ustalenia, ale za wcześnie byłby mówid tym pinii publicznej. Wersja

wywzna z zeznao S.L., prst i prawiłw wyjaśniająca zbrnię, gziła w ich najbliższeg.

Ojechali wiząc małą puszkę z prchami Wjtka. Pgrzeb był się w Łzi przy uziale trzech

tysięcy sób. Cmentarna kaplica była blegana na ług prze czwartą p płuniu - gziną

pczątku urczystści pgrzebwych. Wiele sób przyszł czekując sensacji, pgrzebu w stylu

amerykaoskich milinerów, pltka głsiła, że puszka z prchami Wjtka zstała wyknana u

Tiffany'eg ze szczereg złta i wysazana jest rgimi kamieniami. Był wiele ziewcząt

ucharakteryzwanych na styl Ewy, pkreślających swją becnścią znajmśd z Wjtkiem. W

czasie gy ftreprter Knra Turwski, któremu zawzięczam tę relację, rbił zjęcia, niektórzy

uczestnicy pgrzebu zasłaniali twarze. 

Ksiąz, należący ru, wygłsił piękne kazanie i czytał fragmenty listów Wojtka do matki po

śmierci jca. Była w nich mwa śmierci i Bgu. Uczestnicy pgrzebu znali wstrząsu słuchając tych

słów, pszła nawet wieśd, że Wjtek pisał je p wpływem narktyków. Z bku, za tłumami cisnącymi

się wkół twartej mgiły, stał szatniarz z łózkieg SPATiF-u.

Twierzi się też, że w mu jest mały łtarzyk z ftgrafią Wjtka, a zawsze świeże kwiaty taczają

ramkę prtretu. „Umarł, jak żył” - pwieział ktś Wjtku, znalazłszy prawiłwśd, iunctim,

mięzy życiem a śmiercią, jakby wyrk Opatrznści. „Uważając się za gangstera w Plsce, wyszełszy

z traycji gangsterskich, przeczył jakby nie tylk kwestię rzmiaru, ale i autentyzmu”. Znawcy

prblemów amerykaoskich kłali nacisk na pwagę, z jaką się tu wszystk rbi; czyny przeliczane są

na najmcniejszą walutę świata. Ruszywszy ręką płaci się za t alb zarabia. „Nikt tu nie bije

baranem, tylk strzela” - to są słwa S.L. „Dzieck w prawziwym świecie” - efiniuje kt inny. Są

prawziwe pieniąze, więc są prawziwi gangsterzy; Wjtek musiał t przeczyd. 

O prawiłwści bezsensu - t pgrążył wielu Amerykanów w rzpaczy p aresztwaniu

Mansona. Już nie Wjtek był sią ramatu, ale przypakwśd tej śmierci. Umarli za t, że ktś inny

nie wyał płyty. Nienawiśd spłeczeostwa, które zstał umęczne i zabite w pstaci Sharn

(„pzwólcie żyd mjemu ziecku” - prsiła), jej ziecka, Gibi, Wjtka i innych. 

Prównywan ją z maswym zabójstwem Clutterów, mrerstwem na pastrze Kingu, z trageią

Kenney'ch, włączn rzęu „zbrni amerykaoskich”. W ten spsób Wjtek umarł umęczny za

Amerykę, znalazł się tam, gzie uważał, że wypaa byd, w raju tak pbnym do SPATiF-u łózkieg.TAM znów sptkali się wszyscy. Wszeł p rękę z miliarerką, a czekali na nieg najwspanialsi i

Page 20: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 20/80

umiłwani: Jan i Rbert Kenney. „Tą swją śmiercią zakaswał wszystkich - pwieział jeen z

uczniów łózkiej szkły filmwej - b cóż za śmierd mieli jeg kumple?” „Ale zawiół - odpowiada

drugi. - Dawał mrercm pieniąze i wierzył, że się wykupi, że g nie zabiją, t była wiara w

swjskie, naiwne gangsterstw. Nie brnił amy, którą się piekwał, i zstał bity przez amę”.

Człwiek, któreg zawem była zabawa, nie ptrafił wyknad pierwszej pważnej pracy sweg

życia, której się pjął. Pprzeni jeg zawó zmęczył g i wyczerpał. Był uręczny nieustanną

rzrywką, zmęczny pczynkiem. 

„Śmierd przez pmyłkę”, śmierd, którą miał umrzed kt inny. W przypaku przejawiła się

prawiłwśd: zrzny z chasu zbyt natężneg - samuprząkwał się. Praw przypaku stał

się prawem estetyki. Religia czekiwania na śmierd i religia zaawania śmierci była wspólna fierze i

mordercom. Obie religie, używające prawie tych samych słów („ni umarli, by żyd”), pwstały na

pbnej pżywce. Ofiara wyszła na pół rgi mrercm, przywłując śmierd, mrercy na t

przywłanie pwiezieli. Susan Atkins, która piędziesięciu i jenym cisem twarła ciał Wjtka,

wierzyła, że przez razy zaane nżem z hipntyczneg rzkazu Szatana-Jezusa-Aniła-Guru-Szefa-

Boga-Jej-Właściciela-Mansna uwalnia uszę fiary. Wierzyła, b świat amerykaoski, a mże w góle

świat, zaczyna byd grźny i tajemniczy jak w śreniwieczu, tylk już nie zarazy i burze z pirunami

buzą grzę, ale burze, które wywłuje człwiek. Dlateg sami głaszają się bgami. 

Z paczki listów S.L. najważniejszy wyaje się jeen z statnich. Wnsid mżna z nieg, że S.L. bstaje

przy swojej wersji, w liście tym bwiem znajuje się zanie: „C zrbid, skr nie ma wów, a

facet („Pig” - przyp. KK) ma alibi?” Z pwu teg listu nie pałem pełneg brzmienia nazwiska S.L.,

tylk te inicjały. Jeg hipteza wyaje się zbieżna z pierwszą linią brny Mansna, twierząceg, że

czwórka jeg niewlników, histerycznie stuiując i analizując klicznści, uriła sbie, że knała

zbrni, i samskarżyła się paswując nich swją rlę. A jeśli Sharn naprawę bywała w

kmunie Mansna, pawała się tam hipnzie? Czy sprawa należy więc serii „zbrni

amerykaoskich”, z klicznściami i sprawcami niby wykrytymi, a pzstającymi tajemnicą? 

Słucham kłysanki raz jeszcze, z bawą, że zniszczę zapis całkwicie. 

Analizuję różnice mięzy scenariuszem a filmem „Rsemary's Baby”. Baam w słwnikach łacioską

genezę nazwiska Wjtka, jem sałatkę zrbiną weług przepisu Sharn, sałatkę, jaka była pana

tamteg wieczru. Owieziłem klan pięknych wów, przyciągający warszawskie pltki. Rbią

szyełkiem suknie maxi z wełny, na zamówienie warszawskich pao, nazywają t „wjtktarstwem”. Zodebranej Ewie, w chwili gy złapałem ją na czarach, sylwetki pewnej sby wyjmuję jeną z

sieemnastu szpilek, ze srebrną główką, i spinam maszynpis teg tekstu. Zstaję zaprszony przez

spirytystów na seans, na którym ma byd wywływany uch Wjtka. Speczek zstaje ustawiny na

stliku, przykryty tablicą z alfabetem i cyframi zapisanymi w krąg i magicznym znakiem w śrku.

Czekamy przy zapalnej świecy czterzieści pięd minut, ale Wjtek nie zjawia się. Zapisuję więc w

kalendarzu zaproszenie na seans spirytystyczny z duchem Mansona, na wypadek gdyby kat stanowy

uniemżliwił mi sbisty kntakt. Jeen z tych, którzy mi pwiaali tę histrię, mówi: „gybyś i ty

zginął, byłaby t bra pinta”. 

lipiec 1970 r.

Page 21: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 21/80

W brzuchu potwora

Kiey koczyłem w lipcu 1970 rku reprtaż „Jak umierają nieśmiertelni”, zrziła się myśl, żeby

mją próż USA, jeżeli jzie skutku, pświęcid rugiemu wątkwi trageii, mającemu wiele szersze znaczenie: zbaad atmsferę, nastrój grmnych grup kntestatrów młzieżwych.

Na zdegenerowanych peryferiach tych grup - jak wyawał się z ległści - mgła pwstad rzina

Mansona.

Wypsażny zalewie w 204 lary na cały pbyt w Stanach, byłem tam trzy miesiące zięki

zaintereswaniu, jakie wzbuzał mój zamiar wśró rziców zbuntwanej młzieży - rezultatem jest

reprtaż „W brzuchu ptwra”. 

Nie zarzuciłem jenak alszeg ciągu „Nieśmiertelnych”. Chziłem na prces Mansna,

przeprwaziłem szereg rzmów, w tym z awkatem Mansna Kanarkiem i nie przesłuchanym nasali sąwej świakiem S.L., którym wspminam w pierwszej części „Nieśmiertelnych”, a który

przestawił mi swje tą nie ujawnine kncepcje. 

* * *

Szklane ściany stupiętrwych mów są największymi lustrami świata. Mnżą przez wa Himalaje

Manhattanu, wa nieba zerzają się na krawęzi ścian: chmury prawziwe i bite pęzące w

przeciwną strnę. Wielkie słwa zapalają się na nich i gasną. Przeraźliwie jasna strzała skierwana

setki metrów w ół wskazuje cś kł nas. Na wystawie antykwariatu sztuczne róże w złcnej

klatce. Para starców: kbieta p pli, kulach, izie kł swjeg inwalizkieg wózka pełneg

zakupów, ppychaneg przez męża. Napisy: „Użyj głwy”, „Wrzud autmatu jeen cent po

przeciwnej strnie niż miesiąc twjeg urzenia. Dwiesz się, c ziś cię czeka”. „226 róg

zarbienia pienięzy”. „Zabrania się zabraniad”. „Iź całą siłą swjej wybraźni”. „Śniaanie

pajemy każej prze”. „Zwródcie luwi ulice”. Napis na piersiach mężczyzny: „Jestem ślepy.

Jestem żebrakiem. T mój jeyny zawó. Daj mi cś”. Napis na cemencie ulicy: „T miejsce jest

parkingiem pana Full”. Obk, na świeżej łacie cementwej: „Depcz p mjej miłści”. 

- Gnoju - krzyczy do mnie pucybut - dlaczego nosisz zamszowe buty?!

Pięd ulic alej Murzyn kłazie ło na smyczy psa, któreg prwazi ziewczyna. 

- Dlaczego masz czarnego psa?

Na ziemi zeptana ultka: „Przeżyłem t piekł. Byłem hippie”. Napis na plecach kbiety: „Mja

wina”. 

Winda wynosi nas w przeciwną strnę niż nenwa strzała. Mieszkanie ma tysiąc metrów

kwaratwych, jest bielne niebieskim wapnem, pełne rzeźb. Na całą ścianę wik Nweg Jrku;

 jest t kn przesłnięte brazem przestawiającym wik z kna, który mżna by zbaczyd, gdyby

nie był zasłnięte tym brazem. St sób pije wieście butelek szampana, wśró nich kwiat

nowojorskiej rewolucji: Walter, Gene, Bruno, Larry. Gene nosi nazwisko Washington i to nazwisko

winieje na prgramie sztuki „Knspiracja”. 

Page 22: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 22/80

Page 23: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 23/80

Asysta zbiera się kł mu, zajeżżają ciężarówki, wzieramy się buynku. Luzie błyskawicznie

wnszą meble, przybijają na rzwiach kartki z nazwiskami. Na le uzbrjna straż pilnuje bramy.

Nikmu nie wln puszczad mu: Rzzielamy zapasy żywnści. Wszystk bywa się cich, żeby

nie buzid zieci. Dzieo i nc, na trzy zmiany, yżurują awkaci przez nas wynajęci, którzy gy zjawi

się plicja i hanlarze nieruchmści, a my zaczynamy z nimi pertraktacje, są racami prawnymi.

O pierwszej chwili wiam, że nie tylk jesteśmy rewlucyjnymi stuentami, ale psługujemy się

prawem i knstytucją. Gzie i w jaki spsób wysielid kilkaset sób? - zastanawiają się władze. O to

nam chzi, żeby zacząd nie koczącą się prceurę prawną. Brun, szef teatru ulicy: - Jest to

płączenie kmeii dell'arte i emnstracji. Ukłaamy najpierw scenariusz, bieramy grupę

aktrów rewlucyjnych i rbimy próbę. Dramatyzujemy życie. Zrbię la ciebie streszczenie

scenariusza, który zrealizujemy w najbliższej przyszłści: sceną bęzie gazn kł Rockefeller Center.

Grupa przebrana za plicjantów tczy wie ciężarówki. Na jenej bęzie rzaj mównicy. Przez

megafny mężczyzna wyglązie sęzieg głsi, że na mcy uchwały Izby Reprezentantów ziś

wyknanie kary śmierci bęzie bywał się publicznie. Ta jest pierwsza w Stanach. Na rugiej

ciężarówce zstaje kryte krzesł elektryczne, na nim człwiek z zasłniętą twarzą. Pbiegnąluzie ciągnący kabel. Sęzia głsi; „W tej chwili rzzielni płączn prą napięciu, które

pzwli, aby skazany umarł mżliwie najpręzej. O chwili, prażenia nie bęzie nic czuł. Zgnie z

regulaminem za 30 sekun prą zstanie włączny i serce skazaoca przestanie bid”. W tej chwili

pjawi się kat, na czarn ubrany, w melniku, czarnej masce i czerwnych rękawiczkach. Przymcuje

elektry pręczy ftela. Z rugiej strny podejdzie pastor z krzyżem w ręku i pbłgsławi

skazaoca. Czy wizwie bęą prtestwad? Czy bęą się śmiali? Czy bęą chcieli uwlnid skazaneg?

Czy wyrwą kabel? Czy zjawi się prawziwa plicja i zaatakuje fałszywą? Czy aktr grający skazaoca nie

wytrzyma i zacznie wład pmcy? Czy zemleje? Mamy ziesięd wariantów zakoczenia. Raz pszł

w nieoczekiwanym kierunku. Mamy wyspecjalizowanych ludzi od odgrywania Gwardii Narodowej,

plicji. Demnstranci grają samych siebie. Oczywiście chcielibyśmy przysunąd w imieniu GwariiNarwej bjętnym, ale nasza Gwaria Narwa ma rzkaz: wln jej atakwad tylk naszych

emnstrantów. Raz jenak ktś z wizów nie wytrzymał znęcania się na jeną ziewczyną, był t

gag zapżyczny prawziwych pałkarzy: sukienka na głwę, ciągnąd p ziemi i kpad, i rzucił się na

naszych chłpców, wtey ni zaczęli g bid naprawę. Wtey zjawili się jacyś inni luzie i zaczęli bid

naszą Gwarię. Grziła naszym twarzyszm masakra z rąk nieznanych przyjaciół. Mieliśmy

przewizianą wersję na taki wypaek: użycie brni - zgodnie z regulaminem Gwardii, Oddaliśmy

tłumu salwy ze ślepych nabjów. Zabici byli wyznaczeni i upali na asfalt. Plała się krew kupina w

sklepie rzeźnickim. W tym mmencie teatr zmienił się w rzeczywistśd. Wyzwliliśmy z tłumu gniew,

 jacyś luzie ważnie wybiegli na pustą przestrzeo asfaltu i zaczęli wynsid zabitych, jencześnie

usłyszeliśmy syreny. Pwstała grźna sytuacja: że nasi zabici wpaną w ręce prawziwej plicji.

Wtey ałem pewien znak: zabici, Gwaria Narwa i emnstranci, razem, rzuciliśmy się

ucieczki. Kiedy najechała plicja, nikg nie był. Tylk jeen człwiek klaskał. 

- Larry nie mże wziąd cię na zbywanie mów - mówi Catherine B. mnie - ale ja cię wezmę na

wyzwalanie. Czy zecyujesz się współuczestniczyd? Musisz byd partnerem w tej grze i narażad się. 

Nazajutrz w pewnym barze Catherine instruuje mnie, jak bęziemy wyzwalad z własnści m

twarwy „Saks”. Catherine jest sprzeawczynią w ziale amskieg buwia. Za kwarans koczy się

przerwa biawa. Ona pójzie pierwsza, przebierze się i zajmie swoje stanowisko pracy w stoisku.

Po ziesięciu minutach, czyli za 25 minut, ja weję mu twarweg, beję ziały męskie na

Page 24: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 24/80

parterze, a ptem skieruję się na praw -i skręcę  jeszcze raz na praw. Tam jest ział buwia

damskiego.

- Rzejrzysz się i wybierzesz mnie jak sprzeawczynię. W przypaku gyby jakaś inna ekspeientka

mnie ubiegła, musisz zrezygnwad. Pwiesz, że szukasz barz eleganckich butów la żny i cena nie

gra la ciebie rli, pnieważ chcesz sprawid jej raśd. Zapytam: „Jakieg rzaju butów nie ma panamałżnka?” Na t pwiesz, że chciałbyś sznurwane, barz wyskie, ługie buty z niebieskieg

zamszu i czarneg lakieru. T są najrższe amskie buty, jakie prwazi „Saks”. Chzi t, że

przemit musi byd najrższy, żeby suma,  której wyzwlił się właściciela, była najwyższa.

Musisz kmuś ad te buty, najlepiej kmuś ptrzebującemu, nie mżesz ich zabrad la siebie.

Zapytam: „Jaki numer na nsi?”, pwiesz - jak? Szóstka, w prząku. Pkażę takie buty, bejrzysz

 je i zaakceptujesz. Zapytam, czy masz kartę kreytwą, pwiesz, że tak, i pkażesz byle jaką kartkę,

ale tak, żeby nikt nie mógł zbaczyd, c pkazujesz. Wtey ja bęę uawała, że wpisuję na paragn

numer twjej karty, t nie wzbuzi pejrzeo, że nie iziesz kasy. Opakuję ci pięknie buciki.

Wyjdziesz z nimi. Mnie za każym razem pają rewizji, nie mgę wyzwalad „Saksa” sama, ale znam

spsób takieg prwazenia kumentacji, która jest tajemnicą rewlucyjną, która przy

współziałaniu klientów na t pzwala. 

- Czy nie mylisz się? Nie bisz się, że ni mają spsób, którym nie wiesz? 

Wieczrem sptykamy się, żeby mówid wyknanie akcji. Catherine wytyka mi błęy: kiey zapytała

mnie kartę kreytwą, ja nic nie pwieziałem, szczęściem nie był nikg w pbliżu. Mimo to w

przyszłści zabierze mnie z grupą przyjaciół na wyzwlenie pewnej restauracji, z której grupa wyjzie

nie płacąc rachunku. Wzięcie uziału w małej akcji wyzwalającej był paniem mnie próbie.

Przeszełem ją, więc zstanę wprwazny rewlucyjneg centrum w kściele. 

Kściół zbuwany w stylu wczesneg gtyku jest kpią pewneg kściła w Niemczech

zniszczneg ptem przez bmby alianckie. Na każym pulpicie śpiewnik pt. „Na Teraz”: „Człwiek

mże zabid nżem ze stali, kulą z karabinu, lancetem. Człwiek mże zabid spjrzeniem”. P

śpiewnikami wsunięte ultki „Wietnam Płuniwy w walce”. Sztanar amerykaoski, reszta ekracji

ze sztuki „Knspiracja”. Schzimy pziemi: grmna sala jest pwtórzeniem nawy głównej. Ale

labirynt korytarzy i piwnic musi rzciągad się p cmentarz przykścielny. Wprwaza nas młziutki

chłpak w iniaoskim strju i meluje nasze przybycie. Za chwilę zjawia się Walter. Na palcu ma

pierścinek z uraluminium, zrbiny w Wietnamie z zestrzelneg samltu amerykaoskieg. 

- Mły na górze są tak sam nielegalne, jak t zieje się w pziemiach - mówi Walt F. Trzeci -pastra zawieszn w bwiązkach kapłana p pzrem cuzłóstwa. Zarzucn mu, że ma zieci z

nie swją żną, i zesłan Meksyku. Ale nwy ksiąz też przeszeł na naszą strnę. T miejsce

nazywa się Kściół Pkju. Stał się centrum rewlucyjnym, kiey craz więcej młych przychził

na nabżeostwa muzyczne. Ptem młzież rewlucyjna panwała kściół: wszyscy, którzy są

przeciw wszystkim. Ruch wyzwolenia kobiet, ruch poparcia Czarnych Panter, ruch przeciw karze

śmierci, ruch wyzwlenia hmseksualistów i miłści lesbijskich, śrek pmcy w przerywaniu

ciąży, htel la młzieży, która uciekła z mu, i śrek pra la tej młzieży, przeszkola dla

„zieci zieci”, czyli młych rziców, śrek jgi, pieśni antyamerykaoskiej, pziemneg filmu, a

przee wszystkim ruch przeciw wjnie. Staliśmy się żłnierzami Vietcngu. Jesteśmy jenym z jeg

ziałów, który walczy w Stanach. Mamy tu punkt pra, jak uniknąd pwłania wjska,kierwany przez młych prawników i lekarzy. Dawniej mieliśmy też mały htel przerzutwy la

Page 25: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 25/80

ezerterów. Teraz jest t zbyt ryzykwne. Ale mamy pewną kmórkę kierującą ich melin, gzie

mgą się ukrywad, ptem kmórka przerzuca ich za granicę i pmaga stad się Szwecji.

Szczegółów nie mgę pwiezied; kryte są tajemnicą. W jenym z miast eurpejskich

zrganizwaliśmy sptkania młzieży amerykaoskiej z żłnierzami Vietcngu. Żeby ci, c mieli

walczyd ze sbą, przyjrzeli się sbie i stwierzili, czy są wrgami. Gy nie ma wrga, nie ma walki.

Żłnierze Vietcngu zwrócili uwagę, że nam łatwiej tak mówid. W jenej z nwych ich pieśni znalazły

się słwa: „Nienawiśd pali się w naszych sercach”. Nie kryli, że ich bracia, rzice, zieci nienawizą

agresrów. 

- Widzisz - przerywam - że ja ntuję. Czy mgę t publikwad? 

- Tak, teg, c jest tajemnicą, nie pwiem, nawet la Warszawy. Wszystk, czym mówię, znane jest

gólnie. Sam t, że twierzę cś takieg wbec ciebie, byłby samskarżeniem nie mającym

wartści prawnej. Niepki nas tylk sprawa agentów FBI w naszym ruchu. Mamy pewne ane

świaczące tym, że ktś wśró nas jest zrajcą, ale nie wiemy kt. Nawet w recenzji ze sztuki

„Knspiracja” pewne wlne pism napisał: „Ilu szpiegów rzą wsaził Kściła Pkju?” Wczrajaresztwan siemiu mich najbliższych twarzyszy p zarzutem ppalenia rafinerii Esso. Sióma

sba była infrmatrem plicji. 

- Czy mgę zaad ci pytanie tej treści: czy wasza ziałalnśd jest akceptowana przez Vietcong?

- Mżesz. Jest akceptwana w pełni. 

- Czy mgę zaad ci pytanie: ską tym wiesz? 

- Mżesz. Mamy kntakt telefniczny z przestawicielstwem Frntu Wyzwlenia Narweg w

 jenym z krajów. Uzganiamy z nimi niektóre akcje, wspólnie planujemy, nawzajem sugerujemy jenczesnśd pewnych psunięd. Ostatni mawialiśmy sprawę wymiany piltów amerykaoskich na

amerykaoskich więźniów plitycznych. 

- Czy mgę zaad ci następujące pytanie: czy akceptujesz rzucanie bmb? 

- Bomby przenszą wjnę wietnamską Ameryki. Przez t bjętni birą uział, wizą zagrżenie,

które był prze nimi ukrywane. Zaczynają bad się. Mgą zginąd na Manhattanie jak w żungli

inchioskiej. Bmby uczą myśled. 

- Czy nie razi cię fakt, że Kściół Pkju jest czymś w rzaju amerykaoskieg biurwca, tylk

pziemneg, mieszcząceg zamiast instytucji pzytywnych - negatywne? W prteście zachwujecie

się tak perfekcjnistycznie i precyzyjnie, jak ci, przeciw którym prtestujecie. Niszczycie ze zbytnią

pracowitością. 

- Jesteśmy ziedmi teg naru. Bmby rbine przez ruch rewlucyjny częst nie wybuchają, b

luzie są przyzwyczajeni wszystk kupwad gtwe, a w pracy wyknywad cząstkę czegś, czeg

kształtu nie znają. Pwiem ci sbie, żeby cię ucieszyd. Nazywają mnie „Trzecim”, mim że zrzekłem

się ynastyczneg numeru. Mój ziaek był załżycielem, jciec jest na czele wielkieg twarzystwa

buująceg rakiety. Czyli, jeśli istnieje jakiklwiek ła, gzie ja mam byd? Nie wiziałem się z jcem

czternaście lat. Nigy nie był mięzy nami kłótni, b nigy tą nie rzmawialiśmy. Należeliśmy

wu gatunków bilgicznych: ja byłem zieckiem, n człwiekiem interesu. Czytałem nim w

Page 26: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 26/80

gazetach i stą wieziałem cś nim. Kiey puściłem m, jciec zabrnił w mu i w biurze

wymawiad mje imię. Teraz, kiey i mnie piszą gazety, zakaz ten bwarwany jest najsurwszą

karą. Pewien pracwnik kncernu wyraził w sptkaniu z jcem burzenie na mnie jak na

rewlucjnistę. Chwilę ptem zstał wyrzucny z pracy. 

- Jesteś szefem ruchu przeciw szefom?

- Jesteśmy slą Ameryki. Kieyś rsyjscy rewlucjniści sprzeciwiali się złu carskiej Rsji i byli wśró

nich arystkraci i ni ali prapczątek rewlucji. Ona przychziła strny Azji. My też stajemy się

Azjatami. Sztandar amerykaoski pwinien byd czarn-czerwono-żółty. Ameryka wyrsła z trzech

krzywd: Czerwonej - wymordowanie Indian, Czarnej - przywiezienie niewlników i Żółtej - bomba

atmwa i Wietnam. Naeszły czasy zmierzchu imperium jak zmierzchu Rzymu: wyzwlenie

niewolników, hippies jak chrześcijanie rzkłaają je, my niszczymy. Zniszczenie jest piękniejsze niż

buwanie. Naszemu pkleniu pwiaa estetyka zniszczenia. Chcemy zstawid Amerykę

zniszczną. Nie wiemy, jaka ptem pwstanie. Teraz mżemy bejrzed pziemny film „Spalenie

Banku Ameryki”. 

Bhaterem teg filmu jest gieo trawiący ział Banku Ameryki, ppalny przez rewlucjnistów.

Plemienny taniec raści wkół teg gnia wyknują tysiące młych luzi, śpiewają, klaszczą w

łnie. Operatrzy pziemneg kina musieli byd w kntakcie z tymi, którzy ten spektakl

przygtwywali, b praca kamer jest barz sprawna. „25 bilinów zrabwanych luwi Ameryki.

Największa własnśd prywatna czasu, gy świat należał cezarów rzymskich” - głsi kmentarz. 

Przegląam plik gazet leżących na łtarzu; wutygnik „Płuniwy Wietnam w walce” zamieszcza

zjęcia H Chi Minha: „Ukchany Prezyent żyje na zawsze w naszych sercach”. „W ziewiątą

rcznicę Frntu Wyzwlenia Narweg. Oni walczą też nasze wyzwlenie sp włazy kapitału iarmii”. „Tysiąc lat walki”. „Gra nazywa się siła i pieniąze. Duch luu jest większy niż technlgia

człwieka”. „Uzbrjne ramię luu wietnamskieg przebije ściany naszeg więzienia”. „ŻYJECIE W

BRZUCHU POTWORA”. 

Zeschnięte, tware liście palm miażżne kłami samchów - t zima w Kalifrnii. W wąskich

alejkach wiących rezyencji w górze Ls Angeles klce kaktusów trą karserię. Jakieś rzew

wcuje i kwitnie jencześnie. Bulwarem Zachząceg Słoca brzegu ceanu ku Hllywd

izie samtny ługwłsy. Na plecach ma zrlwane pnch, jest bsy, wystawia twarz na słoce

świecące na przestrzał przez bulwar. 

- Człwieku - włam - zatrzymaj się. Dką iziesz? 

- Na Hawaje. T znaczy San Dieg. Tam bęę łapał żaglwce. 

- Ską? 

- Nie pamiętam nazw. 

- Kim jesteś? 

- Nie mgę ci pwiezied. 

Page 27: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 27/80

- Dlaczego?

- Jeszcze tego nie wiem. A ty?

- Cuzziemcem, który pisze książkę tbie. 

- Czyli też nie wiesz, kim jesteś. Ufam ci, że nie pzwalasz, aby twje zmysły były rzzielne, i nie

wyróżniasz wzrku i słuchu, którymi wlewa się w nas nieprawa wymyślna przez innych w ich

interesie. Płącz jenak zmysły, pznasz ten kraj, tykając wszystkieg jak ślepy, rzwinie się w

tbie nwe świaczenie, „palcuj”, wąchaj, smakuj, tykając ptaka przeknasz się, jaki n jest

grący, ale przetem ten ptak musi ci się ad tknąd. Dpier wtey słuchaj jeg mwy. 

-- Jak tu szełeś? 

- Mój jciec przucił mją matkę. Jeyny jeg kntakt z innymi luźmi t pawanie larów: alb

ni jemu pają, alb n im. On nie żyje. Już nie żyje i jeszcze nie żyje. Pwieział mi, że t wszystk

la mnie. Mówię mu: „Zabijasz siebie, żebym i ja nie mógł żyd?” Pmagałem matce w gtwaniu,byliśmy tacy samtni. Przynsiłem i bierałem jarzyny, wce. Matka kieyś mówi mi: „Miałam cię,

żeby mied kgś. Żeby nie byd tak samtna z twim jcem”. „Mam - pwieziałem - nie masz

mnie. Nikt nikg nie mże mied. Nawet ja sam siebie nie mam”. Zaczęła płakad: „Takie nazieje na

nic”. „Dstałem życie tylk zięki temu, że przyałbym ci się? Jeszcze jeen przemit? Sprawiłaś

sbie mnie?” Teraz wu lat jestem w rze. Czuję się samtny, gy puszczam jakieś miast,

tęsknię za tym, które zstawiłem. Przychzę inneg miasta, czuję jeg bcśd, tak jmującą, że

chcę uciekad. P kilku gzinach uczucie bcści przechzi w uczucie przyzwyczajenia, wyaje mi

się, że zstanę tu na zawsze. Palma prze garażem, gzie zatrzymałem się na nc, wyaje mi się

rzewem przeze mnie psaznym, i tym, które zetnę za kilkanaście lat. Rankiem opuszczam miasto,

przejmuje mnie żal, tęsknta za miejscem, któreg tak się przywiązałem, że chcę pbiec z

powrotem.

- Jesteś trubaurem, pielgrzymem, błęnym rycerzem? 

- Chźmy jeśd. Jest płunie. Prwazi mnie restauracji hippieswskiej „Naturalne Pżywienie”.

Łamiemy się chlebem z rzeżuchą, jemy jarzyny, wybieramy wielkie i świeże wce. 

- Dką bęzie zabijanie zwierząt, bęzie się zabijad luzi! Nie jem jajek, t przyszłe kurczaki,

wyrzekam się mleka. Djenie krów jest szukiwaniem zwierząt, które pwinny wykarmid tylk swje

zieci. Nie wln też jeśd sztucznie pęznych, trutych rślin. Są też szukane, biera im się ichsbwśd jak luzim. 

Jak t jest mżliwe, że luzie twierając sarynki nie wizą masweg grbu? Jeśli nie ma lęku przed

 jękiem zwierzęcia, żalu na jeg męką, nie ma litści la luzi. Prześlauje mnie nazwa ptrawy:

„ziecięcina”. Jemy zwierzęta, pżeramy luzi. Mięs, alkhl, narktyki, gniew, lęk i wyplerwana

kultura, która krywa chrbę. Ziła, wce, pprzez nie słoce - t są pkarmy. Nie bję się, b nie

psiaam niczeg, c mógłbym stracid. Jeśli ktś mnie nienawizi i garzi mną, niepkję się nieg:

laczeg traci energię, laczeg przeżywa napięcie, zamiast przypuszczad, że jestem wszechświatem,

który twrzy się la nieg. Nie ma zła pza tym. Nie ma iabła i Bga, nie ma bra i zła, nie ma

leweg i praweg, nie ma szczęścia i nieszczęścia, brzykieg i piękneg. 

Page 28: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 28/80

- A jeśliby ktś chciał zabid twją matkę? Jakaklwiek jest? 

- Prsiłbym, żeby zabił mnie. 

- A jeśli nie byłbyś wysłuchany? 

- Wtey zabiłbym siebie. 

- Nie zapbiegając zbrni, puściłbyś teg, żeby ktś jej knał na twjej matce, uczyniłbyś

temu kmuś straszliwą krzywę, pmagając mu byd mrercą? 

- Nie myślę tym. Kcham wszystkich, i ciebie. Uczę się ciebie. 

- Twój chleb t ple pszenicy, które nigy nie wyrśnie, ebrałeś jej szansę istnienia. Tak sam

pmaraocze: t rzew, któremu uniemżliwiłeś byt. Nie masz pczucia winy wbec pestek? 

- Masz rację, byłby t piękne wyrzeczenie się życia, umrzed z niejezenia, by calid wszystk, c nie

ba, byśmy je calali, a c nas sam pżre. 

Wychzimy z restauracji i nie koczącym się bulwarem, na którym luzie nie mający samchów

umierają na serce, bywam z nim częśd jeg węrówki. Stajemy przed parterowym budynkiem, o

szklanych ścianach przesłniętych śrka. Muzyka bije ptężnie jak beat, ale jest t melia „Li li

Marlenę”. 

- Oni nie słyszą brze - mówi pielgrzym. 

Wchzimy na salę i wizimy st, a mże wieście par taoczących „Lili Marlenę” w rytmie pasble.

Przypmina t zabawy w klubach nastlatków, gzie kryterium wieku jest ecyujące; na tej sali nikt

nie ma mniej niż sześdziesiąt lat. 

- Wizisz, ci luzie teraz są młzi. T, c miał byd na pczątku, stają na kocu. Mają rok do

ziesięciu lat czasu. Kiey przeżyli całe życie, taoczą cały zieo, b mają niegraniczny, w zbyt

wielkiej awce czas. Ptem śmierd. 

Pszeł nas yrektr klubu emerytów. 

- Nasza ziałalnśd jest armwa z wyjątkiem sbót. Mamy szkłę taoca. Większśd sób, które

panwie wizą, nauczył się teraz taoczyd. Tu luzie się pznają. Wybuchają miłści. Niektóre są

pierwszymi w ich życiu. Przeszli przez małżeostw, wa, ale nie znali teg uczucia. Skjarzył sięwiele małżeostw. Niektórzy bleją, że nie mgą mied ze sbą zieci. „Dlaczeg nie pznaliśmy się

wcześniej?” - mówią siebie. Chce pan przmawiad z ciekawszymi sbami na sali? Mamy

 jeneg, który nęzy szeł bgactwa, ptem wszystk stracił. 

- Jak się zaczęł? - pytam niskiego starca, któreg uwaga pchłnięta jest kntrastem mięzy

wygląem mim i pielgrzyma. 

- Mój jciec był angielskim urzęnikiem kolonialnym w Afryce. Usunięty, przyjechał Ameryki. Nie

pwił mu się. Ja w wieku wuziestu trzech lat znalazłem się w Nwym Jrku pełen naziei. 

Nie szł. Mieszkałem w maleokim pkiku na paszu na samym płuniu Manhattanu i zalegałem

z czynszem za trzy miesiące. Bałem się wychzid nawet ze śmieciami, jeśli wyję, t manager mnie

Page 29: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 29/80

 już nie wpuści. Niektóre próbwałem spłukad w zlewie, tak że się zatkał. Nie mgłem się już myd, w

atku kran był lekk uszkzny i c kilka minut kapała z nieg krpla. T był jak zegar

mierzający mi statnie gziny. Pstanwiłem, jak się przepełni zlew, twrzyd gaz. Ale

uświamiłem sbie, że przez nęzny strp wa natychmiast przecieknie i lkatrzy z łu

przybiegną mnie. Czekał mnie bezsenswny wysiłek przetkania zlewu. Okłaałem t, wlekając

gzinę śmierci wylewaniem ukrakiem za kn wy ze zlewu. Aż wyczerpała mi się żywnśd, nie

chciał mi się wylewad wy i głymi rękami kręciłem śrubę. Dtychczas nie wiem, jak teg

knałem. W klanku, wśró śmieci, włsów, zgnilizny, była złta brączka. Pbiegłem lmbaru

i zastawiłem ją. Pamiętam na całe życie litery: TB. T ał mi naziei, szełem śmiuset

tysięcy kapitału. Opwiem alszy ciąg, jeśli wiezi mnie pan w Passaenie. Wracam taoczyd.  

- Tak. Każeg nia trzeba się uczyd zielnie, pznawad g, jakby był sbnym życiem. Trzeba

rzucad naukę braną z zewnątrz, wymyślną przez innych luzi. Ona jest ich własnścią. My musimy

sami wymyślad cś nweg. Wiesz - mówi ługwłsy - am ci ten wycinek z gazety, jeyną rzecz,

 jaką cenię. Bęzie barziej mój, kiey się g wyrzeknę. 

Wyjmuje z małeg wreczka na piersiach party strzępek: 

„P urzeniu ziecka jciec izie sam w żunglę afrykaoską na sieem ni, starając się wymyślid

najpiękniejsze i najwłaściwsze imię la ziecka. Ósmeg nia jciec wraca wiski i wbec

zaprsznych gści bierze w ramina zieck i szepce cś  jeg uszka. T jest jeg imię. Ojciec rbi

t, żeby pierwszą sbą na świecie, która pznaje imię ziecka, był n sam”. 

- Teraz rzstajemy się. Mój czas w Ls Angeles wyczerpał się. Dbrze czuliśmy się wzajemnie. Nigy

się nie sptkamy, ta świamśd jest lepsza. Nie żałujmy, że się rzstajemy, b jutr sptkamy

lepszych luzi niż ja i ty. Ja bęę żył na wyspie, ty uaj się Parku Griffitha. 

Park Griffitha zajmuje grmną przestrzeo półncneg centrum miasta, które ma 100 kilmetrów

ługści, na przełużeniu wzgórz Świętej Mniki. Jest t już w pasie wzbrnienia gnia, zagrżnym

pżarem rślinnści. Dnem Wąwzu Zachnieg płynie lwata wa z górskich źróeł,

rzpylająca się na wspaach. Niezielni malarze, którym psychiatrzy zalecili terapię artystyczną,

twarzają urwiste ściany i szalejącą rślinnśd. W rzszerzeniu wąwzu ucztuje kilkuset luzi. W

górnej części Murzyni, w lnej ługwłsi. Na górze piecze się baraninę, na le brukiew, w wielkich

garnkach gtują się całe głwy kapusty, całe pry, które hippies ptem wyjmują, maczają w gtującej

się liwie i sirbiąc pżerają na liściach sałaty. 

- Nie dostaniesz odpowiedzi - pwiaa mi jeen z nich, mże wuziestletni, z brą patriarchy. -

Milczenie jest językiem, którym przumiewają się rzumiejący. Milcząc wiaujesz się wszystkieg.

Jeżeli z naszeg milczenia nie wywniskwałeś nic, t tym barziej gybym ci cś pwieział,

aliłbym cię zrzumienia. Dlaczeg ja mówię? B niewiele mam pwiezenia. Inaczej

milczałbym. Usiąź przy nas na trawie, przy strumieniu. Dstaniesz trchę brukwi. 

- On chce milczed - mówi mi w kilka gzin ptem inny hippie - pnieważ mówi cały tyzieo. Jest

urzęnikiem czy sprzeawcą jak ja. Wypwiaa tylk słwa, które bgacą człwieka, który g gnębi. 

Wszyscy weekenwi hippies, którzy się tu zbieramy, mamy ten kmpleks, że nasze życie zużywa ktś

la siebie. Wiez, większśd tych luzi jest w perukach. Patrz! - i ściągnął w tył jasne włsy pazia,

słaniając krótką szczteczkę czarnych włsów, przystrzyżną jak trawnik. Inna maska? Człwiek

Page 30: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 30/80

staje się rzwjny. Ma wa życia: pnieziałek piątku i piątek pnieziałku. Partyzanci

szczęścia. Pół rku temu iąc tu w piątek p płuniu nagle zbaczyłem szefa. Sieział przy żnie

prwazącej wóz, przemknął p mnie nie wizącym wzrkiem i nagle pskczył, pwieział cś

żny, ale nie mgli w tym miejscu się zatrzymad, musieli pjechad alej, tylk że szef z kręcną

głwą. W pnieziałek nie pwieział mnie ani słwa. Pewneg nia, jakby żartem, pciągnął

mnie za włsy, mcn, aż bleśnie. Gybym miał tzw. „perukę establishment”, czyli z krótkimi

włsami, nałżną na ługie, byłby p mnie. Następneg piątku z aleka zbaczyłem jeg

samchó zaparkwany przy Ericksnie, u wejścia Zachnieg Wąwzu. Zawróciłem. T, na c

czekałem cały tyzieo, t też był mi wzbrnine. Znienawiziłem szefa. Przez następne tygnie

przygląał mi się uważnie. Tym barziej że ma brata, który pracuje w biznesie fryzjerskim, który

bankrutuje w całej Kalifrnii, b nikt się nie strzyże, i pbn musiał już mu pżyczad cś, żeby g

ratwad. Ale nieawn ama, kupując cś, pwieziała: „C wy tacy wy strzyżeni jak plicjanci. T

niemne”. Szef wyraźnie myśli tym. Wyrzeknie się wiary, jcstwa, jczyzny, ale nie pienięzy.

Wiem, że nieług pzwli prsnąd mim włsm. Spalę wtey perukę. 

Kiey puszczam park, jest ciemn, przy ppiersiu Ericksna, uekrwanym wielkim wieocem

kwiatów na szyi, tłumek młzieży, ktś śpiewa ballaę: „Ericksn jest krywcą Ameryki, Kolumbie,

plagiatrze, laczeg nie zawróciłeś z rgi, laczeg nie ukryłeś Ameryki prze Królwą ? Pierwsze

zanieczyszczenie przyry t był twje przybycie. Okrycie Ericksna nie był szkliwe i nie byłby

nieszczęścia zwaneg Ameryką, gyby nie ty. Murzyni zostaliby w Afryce. Indianie polowaliby, a ja

byłbym Irlanczykiem alb nie byłby mnie. Czy nie lepsze był nienarzenie Ameryki, spęzenie

teg płu?” Obk sznur samchów prze niklwym kranem prwazającym wę

akweuktem z gór. Luzie nabierają plastykwych pjemników zapas wy jak w bezwnym

Afganistanie, na weeken, nie skażnej; hippies piją wprst sp kranu. Nagle jakaś pani pchzi

mnie z plastykwą butlą p sku, pełną krystaliczneg płynu, i aje mi ją: „niech pan nie zapomniwstawid lówki”. 

Nazajutrz pznaję stuenta akaemii filmwej, autra scenariusza filmu rewlucji: jest czas

„interferencji” - rewlucje czarnych i młzieży nałżyły się na siebie. Ale nie ma wza. Sztab,

zaprogramowawszy komputery cechami największych rewlucjnistów, zleca im pracwanie

optymalnych cech wodzowskich. Ptem ają głszenie prasy w całych Stanach: „Wóz

pszukiwany. Wymagane następujące kwalifikacje...” it. - Sama rewolucja wymaga rewolucji - mówi

student. - Jeśli jenak chcesz tym pisad, mgę pżyczyd ci samchó, najtaoszy w tym kraju.

Zapłaciłem za nieg 25 larów. Mam rugi, teg żal mi awad na złm, mżesz g rzbid, c nie

ua ci się, jest niezniszczalny. 

Jest to ogromny Chevrolet z 1959 rku, pgięty, rapany, z rozprutymi siedzeniami, ten sam model,

którym jeźziła bana Mansna. Przyzabiam g kwiatami i napisem „I love Janna”. Jeszcze tej

samej ncy wyjeżżam na Sunset i Wilshire. Jestem, w gwarze młzieżwej, pziemnym-nocnym-

wlnym (bezpłatnym) taksówkarzem. Zatrzymuję się, gy wizę kgś z palcem uniesinym w górę.

Lkalny kurs. Jeśli sti ktś z tabliczką, mijam, b wiem, że bęzie na niej napisana nazwa inneg

miasta lub stanu. Luzie, którzy wsiaają, pachną częst ymem marihuany. Prwazą swje

rozmwy, nie kazują wzięcznści, uważając, że rbię t nie la nich, lecz la iei, której służę.

Czasem któryś pkaże palce rzłżne w „V” na wzór wjennej Victrii, c znacza „Pkój - Miłśd”.

Raz stałem papiersa z marihuaną, raz plastykwą trebkę pełną jencentówek. Jeżżę „przystanku przystanku” - skrzyżwania skrzyżwania. 

Page 31: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 31/80

Raz pany przez wje młych luzi w zamszwych kamizelkach z fręzlami, żinsach i ługich

butach ares: w górę Beverly Hills - odchylenie od norm, upważnia mnie pytao. Dziewczyna 

mówi: 

- Chcesz wiezied, jak t był? Półtra rku temu jechałam szkły. O sieziby mich rziców

rgi prwazącej szkły jest kł wóch mil, które przebywałam zawsze w pgne ni samana rwerze. Szsa, śreni uczęszczana, ma pobocza asfaltowe i jest bezpieczna. Tego dnia na

pbczu zatrzymała się biała półciężarówka, pełna barz młych luzi. Ktś zawłał: „chź,

pwieziemy cię”. Wciągnął rwer i mnie. Dlaczeg zgziłam się na t? Dlaczeg nic nie

pwieziałam, gy półciężarówka mijała rgę szkły? Jechaliśmy i jechaliśmy. W jakimś

miasteczku z szferki wysiał bracz, który pwieział: „Tu jest pczta. Zazwo matki”.

Weszłam psłusznie, wykręciłam numer kierunkwy, ptem numer mjeg mu. Usłyszałam głs

matki. Nie mgłam wyad głsu, łżyłam słuchawkę. W następnym mieście naałam telegram:

„Jestem w rze. List nieług”. Lubiłam szkłę, książki miałam przy sbie, lekcje rbine. Książki

i rwer sprzealiśmy, zeszyty wyrzuciłam, ale jeen, z wypracwaniem na ten zieo, mam. 

Wyciąga z trby zeszyt błżny w papier w kwiatki. 

- Tytuł brzmi: - czyta - „Czy Hamlet mógłby byd Amerykaninem?” Napisałam: „Nie mógłby, b w

Ameryce nigy nie był mnarchii”. Ptem wiziałam parę takich nawróceo. Pwiezian panu, że

matce święteg Franciszka też był ciężk? Ja za wa, trzy lata przucę t życie. Wrócę rziców,

zrbię yplm, ale nigy nie bęę taka, jak byłam wyjeżżając wtey szkły. T wypracwanie jest

 jakby czekiem, symblem mjeg pwrtu, że t nie była ucieczka, b byłam w prząku.  

Nazajutrz jaę pziemnej kliniki psychiatrycznej la młzieży. Jest t prywatne przesięwzięcie

piędziesięciletnieg mężczyzny, który jest technlgiem metali. Terapie grupwe bywają się trzyrazy w tygodniu wieczorem, w siedzibie znachora-psychiatry i są bezpłatne. W półmrku, przy lekkim

parwaniu pgrzaneg basenu i muzyce barkwej, chzącej przez półtwarte kna, należy

mówid sbie. Trzy wieczry słuchałem spwiezi publicznych pt. „Mów mnie, pwiaając swje

życie”. 

Opowiada dziewczyna z tekturowym numerem 23 na piersiach:

- Ntwałam w specjalnym zeszycie, c nakłamałam. Każa sba mjeg życia miała rubrykę.

Największą matka, mniejszą jciec, użą najbliższa przyjaciółka. Pinw szły rubryki pszczególnych

faktów, które każej sbie przestawiałam inaczej, na przykła kieyś nie był mnie cały zieo w

mu. Mjemu chłpcu pwieziałam, że mam aratra, przyjaciela jca, z którym byłam na

mrzem. Matce, że pjechałam sama w góry, żeby się wypłakad. T mi nasunęł myśl, żeby tak zrbid

naprawę, i pjechałam p trzech niach, ale tam nie uał mi się rzpłakad. Chłpcu pwieziałam,

że uczyłam się, mamie, że byłam z mim chłpcem. Mama zaczęła się niepkid, c z nim rbię. Dała

mi pręcznik zachwania la młych ziewcząt. Tam był rzział, jak mawiad, jeśli luzie cś

cię prszą. Kleżanka prsi pżyczenie sukienki. Opwiaasz: „Pżyczyłabym ci z przyjemnścią,

ale niestety sama muszę ją włżyd ziś wieczór”. Osbny ział, jak mawiad pżyczenia pienięzy,

inny, jak nie pwiaad na pytania przyjaciółek: „ile za t ałaś?” Opwieź mże brzmied:

„Abslutnie nie mgę sbie przypmnied”. „T był prezent, więc nie wiem”. „Weług papy za uż”.

Tam też jest rzział, jak mawiad pcałunków, it. (Okrzyki uczestników: - Znamy, znamy tęksiążkę!). Jest t pręcznik, jak byd „nice”, czyli jak kłamad. Mje kłamstwa były naiwne. 

Page 32: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 32/80

Równlegle psuł się mięzy rzicami. Wszyscy walczyli przeciw wszystkim (krzyki: - Znamy,

znamy!). Dwa lata temu była grąca zima, spęziłam nc na plaży, w samchzie. Matka nie

pwieziała nic, ale na rugi zieo wyszła i nie wróciła na nc. „Ty nie wracasz, t i mnie wln” -

pwieziała. „Mam, ty jesteś starsza i pwinnaś zachwywad się inaczej” - odpowieziałam jej.

Czułam, że niszczę koca ich małżeostw: jakiś człwiek c wieczór pjeżżał p nasz m i

zabierał matkę. I ja wychziłam na nc, ale żebym nie wiem jak późn wróciła, matka była p mnie.

Raz przyjechała w płunie, zalana, i mówi: „nie tylk ty bęziesz się kurwid”. Przelicytwała mnie.

Chciałam rbid t, żeby słwa matki były prawą, a nie kłamstwem. Uciekłam. Byłam prstytutką.

Byłam tak naiwna, że szukiwali mnie, uając, że nie wierzą, abym t rbiła la pienięzy.. Gśd,

który wyjął mnie z klubu ncneg, biecał mi masę strjów. Miał siezibę z fsą i mstem

zwznym. Pamiętam,  jeszcze, że jabłka gniły na rzewach, pies miał sbny pkój i facet

pwieział, że czasem urząza psie party, na którym wszyscy jezą z psami psie pżywienie.

Zaprwaził mnie garerby. Jeg przyjemnśd plegała na tym, że przygląał się, jak mierzę

sukienki. Najpierw wyjmwał je pjeyncz, ptem garnięty pnieceniem zaczął wyrzucad je z szaf,

aż pwstał sts. „Bierz, c chcesz”. Mnie też garnęła żąza psiaania tych sukienek. Nie wstyziłamsię wcale, biegając lustra i na nagie ciał przymierzając sukienki. Były trchę za szczupłe na mnie,

niektóre młzieocze, mini, inne ziemi. 

- T są suknie mjej żny, która umarła miesiąc temu - powiedział gśd. - Mżesz brad, c chcesz. He

masz par nóg, na tyle bęzie butów. St, t st. Dam ci trzysta par rękawiczek. Zapytałam, ile miała

lat, „Sześdziesiąt sześd” - pwieział. Zwróciłam uwagę na t, że nie pchziliśmy szaf z

futrami. Chciał zbaczyd nagą ziewczynę i żywid te suknie, mże tęsknił za tą żną, ale miałam śd

rewii strjów umarłej, mówię, żeby t ał Murzynkm, a mnie zapłacił za pkaz. 

Kazał szferwi wyrzucid mnie za rzwi, szłam ług w ół Ls Angeles. 

Iąc myślę tak: uawałam nęzarkę, a ten człwiek musiał znad mjeg jca, szłam punktu

wyjścia. (Okrzyk: - A c na t jciec?). Ojciec? „Frank Cunnigham jest wspaniałym facetem. Ma

piędziesiąt wa lata, prwazi swje trzy rgie i barz szybkie samchy, żyje w mu za 200

tysięcy, ma przepełnine knt, pływa i jeźzi knn na swim ulubinym siwym wierzchwcu i gra

w glfa”. Ten życirys znalazłam w reklamie ubezpieczeo na życie. Jest zmyślny przez panów

reklamy, ale t życirys mjeg jca. On zna tylk luzi znanych. Nie zna nieznanych. „Jeśli zapach

ciętych kwiatów jest silniejszy zapachu perfum, t przyjęcie jest wytwrne” - t złta myśl mjeg

ojca.

- Niealek uciekłaś - zabiera głs numer 18. - Kurwiłaś się i kłamiesz, b brałaś pieniąze klientów. Jesteś snbką. Impnują ci pieniąze. Nie pchzisz z wyższych sfer. Znasz za uż

cytatów. 

Ptem paa zanie, że źrółem jej ramatu jest pżąanie, jakie matka czuła pświamie córki.

Zabiera głs terapeuta: nie chzi prawę, tylk własny prtret nakreślny przez siebie. Nie ma

cenniejszej prawy człwieku niż t, jak kłamie. Dziękuje za strśd wypwiezi uczestników

dramy.

- Jesteśmy la siebie w życiu cziennym grzeczni i fałszywi. Tu jesteśmy niegrzeczni i szczerzy. Niech

okrutny obraz sameg siebie ukaże rugi człwiek, a nie narktyk. 

Page 33: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 33/80

Miałem znajmści w Parku Griffitha, wśró pasażerów mjej taksówki, ale nie miałem kntaktu z

żaną kmuną. Nie ares chził. Wieziałem, że siezibę kmuny mżna pznad p tym, że stją

prze nią zaparkwane nie trzy, cztery samchy, jak prze zwykłą rezyencją, ale ziesięd i więcej. 

- Na wizytę bceg w kmunie musi byd zga klektywu. Jak wejziesz z ulicy, wyrzucą cię. Bęą się

bali, czyś nie świnia czy szpieg. Teraz jest pbnie czasów prhibicji: chzi nawet niewinnąmarihuanę. Jeśli palą, nikt bcy nie mże wywęszyd ymku - pwieział mi chłpak w peruce z Parku

Griffitha.

Ale t przyszł z nieczekiwanej strny. Na przyjęciu w śrwisku muzyczn-filmowym w Beverly

Hills peszła mnie wytwrna, jeszcze mła pani i pwieziała: 

- Słyszałam, że pan na próżn szuka kntaktu z kmuną. Mja córka jest w kmunie. Jutr zazwnię

niej i zapytam, czy zaakceptują pana wizytę. 

Pała mi karteczkę ze swim telefnem. Na rugi zieo w płunie miałem ecyzję; kmuna

pzwala mi przybyd, a tym, czy bęę mógł tam zstad łużej, pwezmą ecyzję przyjrzawszy mi się.

Kmuna jest w Santa Barbara, st piędziesiąt kilmetrów na półnc Ls Angeles. Taniej wyniesie,

 jeśli pjaę autbusem. Jej córka wyjezie p mnie na wrzec. Bęzie w ługim szynelu khaki,

przyjezie małą Tytą. 

Dziewiętnastletnia Clara pznała mnie w jenej chwili. P pół gzinie jazy w górę znaleźliśmy się

w utrzymanej w staroangielskim stylu rezydencji komuny. Zaproszono mnie do salonu, gdzie przed

wumetrwym kminkiem stały trzy trzymetrwe kanapy, ustawine w pkwę, mieszczące całą

kmunę. Był jeszcze wcześnie i nie wszyscy wstali. Przychzili klejn, witali się ze mną. Zjeliśmy

p jajku, szklance sku pmaraoczwego i grzance.

W komunie jest Mark, Pete, Tay, Alice, Nancy, Pen, Andy, Tudy, Anabello, Don, dziecko imieniem

Małe i Pies. Na tablicy głszeo kmuny wiszą trzy listy: stałych wpływów kmuny, pkrywania

raźnych ksztów spwwanych przez pszczególne soby - a więc telefny zamiejscwe,

taksówki itp. - raz lista yżurów. Na wzór skautwski pzieleni są na grupy, które w klejnych

tygniach gtują, zmywają, sprzątają, pilnują gnia w kminku. Mark mówi mnie: 

- Chcesz, mgę cię wprwazid. 

- Jesteś guru?

- Nie. U nas jest klektyw. Mżesz raczej mnie nazwad kmisarzem plitycznym. Naszym ieałem jest

Rosja w latach 1917-1921, czyli do Nepu.

- Jeśli mżesz, pwiez mi finansach komuny.

- Kszt wyżywienia wynsi w naszej kmunie 40 larów miesięcznie. Koszty utrzymania domu,

patki i spłata kreytu wynszą 62,50 dolara. Śrki czyszczące i pirące 7,10. Razem 109,60 lara. 

- Czyj jest dom?

- Oficjalnie jest własnścią pewnej sby prywatnej. W rzeczywistści złżyli się na nieg rzice

wszystkich prawie człnków kmuny, w nierównym stpniu. 

Page 34: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 34/80

- Ile ksztwał m? 

- 53 000 larów. Uał się trzymad wyski kreyt, tak że wkła wszystkich rziców nie

przewyższał 12 000 larów. Mamy już kłpty. Tu, w luksuswej zielnicy, jest praw, że w jenym

domu mże mieszkad jena rzina. Chzi t, żeby mieszkali tylk bgaci psiaacze, żeby nie

wynajmwan mieszkao i nie pwstawał zagęszczenie. Przeciętnie jest pięd sób na grmnąsiezibę. Nas jest jeenaścir, nie ma zagęszczenia, jest pięd sypialni, pkój gścinny, ale złżn na

nas ns, że jest nas pna ziesięd sób bcych wzglęem siebie, że tu są hippies, którzy nie

wiam c rbią, i że ni, nasi sąsiezi, bją się, że ich wymrujemy. Wszyscy, którzy nie uznają

gwałtu i zabijania - są la nich „mrercami”. Mamy więc kłpty z plicją i nałżn na nas karę: 50

larów miesięcznie za sbę, która nie należy rziny. Musielibyśmy zatem płacid 550 larów

miesięcznie za wszystkich. Wystswałem pism ray miejskiej, tłumaczące zasay nwej rodziny.

- Pwtórz mi. 

- Rzina bilgiczna jest źrółem cierpieo. Przypakwśd rzązi bilgią: pzrnie najbarziejknieczne jest tym, czym rzut kstką. Tak trzymujemy rziców, tak ni nas stają. Kmuna jest

rziną z wybru. Rziną rówieśną, w której funkcję jca i matki spełniają wszyscy, a każy jest

zieckiem. Jest rziną przyjaciół. Zarazem jest t rzina, w której wszyscy się uczą, stuencka, jest

plemieniem mającym jenlity cel, jak awne plemina plwały. Niezwykła jest ynamika integracji

mięzy jeenastma sbami. Rzina rzszerzna ma inną strukturę, więcej krewnych niż w

bilgicznej rzinie i nie ma stpniwania. Wszyscy są krewnymi pierwszeg stpnia, nie ma też

zależnści, tylk równe relacje: wszyscy wbec wszystkich, wszyscy z wszystkimi, intelektualnie i

fizycznie. Ale ta statnia rzecz jest w terii. Najtruniej przełamad pczucie własnści wbec rugich

istt. Są u nas tylk pary, nierzzielne, i t jest słaby punkt ezintegrujący strukturę kmuny,

przenszący zalążek starej struktury, grżący jej rzeniem. 

- Jak się zaczęł? 

- Jak stuenci scjlgii trzymaliśmy zaanie baao śrwiskwych w bienych zielnicach Ls

Angeles. Nigy tam nie byliśmy. Ptem mój jciec przyznał się: przez całe życie nie był w zielnicy

nęzy. Tłumaczył się, że Ls Angeles jest zbyt wielkie... że musi mied buslę w samchzie, żeby

ługa ulica, pna 30 mil, mająca zakrzywienie, nie wyprwaziła g tam, gzie nie chce. Ten jeen

ciężki weeken zmienił nasze życie. Ukła sba-rodzina-spłeczeostw pstanwiliśmy zjenczyd

w kmunę. Cóż t się zieje z życiem luzi w zielnicach nęzy? Czy z naszym życiem nie zieje się

cś grszeg? Najpierw byliśmy ze sbą tylk przez weekeny. Ptem zaczęły się pertraktacje zrzicami. Byliśmy gtwi na zerwanie. Pstawili warunek: jeśli bęziecie się uczyd, zgzimy się. 

- Buntujecie się przeciw rzicm za ich pieniąze? 

- Chd częśd ich pienięzy znajzie właściwe zastswanie. Większśd naszych rziców zarabia za

uż i chce zarabiad jeszcze bardziej za uż. Uniwersytety finanswane przez business przygtwują

nas na niewlników businessu. Przez głó psiaania Amerykanie są niewlnikami. Krzysztfie

Klumbsky, nie ty, ale przee wszystkim Amerykanie muszą kryd Amerykę. Jest Ameryka białych i 

czarnych. Jest Ameryka bienych i bgatych, młych i starszych, kbiet i mężczyzn, jest Ameryka

stanów Płunia i stanów Półncy, stanów Zachu i Wschu. Jest ich tyle, że nie ma żanej.

Żyjemy w kraju, któreg nie ma. Aby cklwiek kreślid tutaj: adres czy telefn, musisz użyd c

Page 35: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 35/80

Page 36: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 36/80

Zebranie koczy się nagle, rzice patrzą przerażeni na zapłakaną ziewczynę wychzącą w

pśpiechu. Nie gzi się, żeby ktś z nich wził ją na ltnisk. Djzie piechtą, w ół, taksówki.

Pzwala mi, jak bcemu, nieśd walizki. 

Zegnam się z Markiem. 

- Uważasz nas za m utpii? - pyta.

- Przeciwnie, Marku, tu wykształci się warstwa rząząca Ameryki, lepsza niż kiedykolwiek. Tylko

niepki mnie t, że wasz pies bezustannie krąży jenej rugiej sby, i t, że pbnie

zachwuje się wasze zieck. 

Iziemy szybk, strmą ulicą, ziewczyna ppłakuje bez przerwy. 

- Pzwól mi cś zrzumied. 

- T jest nie la każeg. Nie wierzę, że im jest brze. Ale byłabym tam, gyby nie jeen z nich. Tenwłaśnie, któreg cś czułam, b reszta była mi bezgranicznie bjętna, mówi: „Musimy stanwid

prawziwą kmunę. Nie chcę cię la siebie, ale la wszystkich”. Opwieziałam: „Jak z bcymi

luźmi, t już wlę za frsę”. Ale n był umny, że cś przezwyciężył w sbie. 

D Ls Angeles wracałem z Clarą. Clara wsiała samchu w przepasce na włsach, ale w

„cywilnej” sukni, barziej eleganckiej, i w lakierkach. W rze niebałym ruchem ściągnęła paskę i

włsy rzrzuciły się jej w najmniejszą fryzurę. 

- Clara, jakbyś prwaziła pwójne życie. 

- Jeziemy bje na przyjęcie. Rzice kazali mi cię tam przywieźd. 

Był t przyjęcie, na którym jeen z najsłynniejszych zespłów kameralnych Ameryki awał kncert

mwy la przyjaciół. Okł stu sób siał w czterech rzęach krzeseł w salnie kalifrnijskieg

psychiatry ktra D. O tria na naszych czach rzwijał się zespół: craz więcej gści ubywał i

przensił się na estraę, aż późną ncą, kiey był p równ muzyków i słuchaczy, kncert się

skoczył. 

Peszła mnie matka Clary. Dziękwałem jej. 

- Zrbi pan w zamian cś la mnie. Pan E. chce z panem rzmawiad. Niech pan spełni jeg prśbę. Czy

pan wie, jaki ja ppełniłam błą w stsunku zieci? Kiey pwieziały, że chcą byd samzielne -

ałam im samzielnśd. Pczuły się siercne i zbuntwały się. Clara eszła kmuny. Ja teraz

chzę na uniwersytet specjalnej Szkły Czucia. Tematy wykłaów: „Uczenie się siebie

nawzajem”, „Kim jesteś teraz?”, „Uczenie się - t uczenie się zmiany”. „Jesteście jeyni, nigy nikg

takieg nie był i nie bęzie”. Zaają nam lektury, bęzie egzamin. Ale c z teg, niech mi pan pwie? 

- Pani panwała materiał? 

- Niech pan zaprzyjaźni się też z ktrem D., jeśli pana interesuje zbrnia w willi Plaoskich. 

Page 37: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 37/80

Pan D. prwaził mnie p swjej siezibie - w słynnym Wąwzie Beneykta, pkazał świetlną

reflektrami górę: - Zbcze należy mnie, kupiłem je prze laty za grsze. Tylk w ciągu dzisiejszego

kncertu zrżał 20 larów. 

Trzy wątki wysnułem z teg przyjęcia. Pierwszy t wątek pana E. Przyjąłem jeg zaprszenie. Mapa

klasowa Los Angeles jest pionowa i pozioma. Centrum Los Angeles, Hollywood, a przede wszystkimBeverly Hills i Bel Air są uważane za najlepsze, ale pier wyskści, stsunek zbczy góry i

wąwzów są miarą pinwą, nakłaającą się na parametry pzime. Są trzy warstwy: wyska

spłecznie przy ulicy wiącej nem wąwzu, niższa spłecznie, ale wyższa przestrzennie czepiająca

się zbcza wąwzu, i najwyższa: na szczycie góry. Pan E., słynny artysta amerykaoski, ziś

zapmniany, wycfał się u szczytu sławy z kapitałem, który ulkwał w hanlu nieruchmściami.

Jeg ruga kariera ała mu więcej. Ma szczyt jenej z najpiękniejszych gór, z jenym z

najpiękniejszych wików. 

- Prszę pana - zaczął pan E. - pewnego nia, rk temu, zazwniła mnie sąsiaka. Jej pjaz

rezyencji jest naprzeciw naszeg. „Panie E., tyzieo temu zetknęłam się z pana synem i nie ukłniłmi się, mim że patrzył mi w czy. Dziś prze chwilą sptkał mnie t sam. Chciałabym wiezied: czy

paostw macie mnie jakieś pretensje, czy t jest cś, c mnie nie musi bchzid?” T krutne

zanie wybył z mjej pświamści fakt, że mój syn wielu ni nie zywał się. Przeprsiłem

sąsiakę, pbiegłem jeg pkju. Napisał kartkę: „ja milczę”. T był zwykły, w najlepszym teg

słwa znaczeniu amerykaoski chłpak, rasny, mąry, utalentwany, wysprtwany, pbał się

wszystkim. Stał się niemwą? Przestał też wizied. Patrzył przez nas. Opisałem: „laczeg???” On:

„wiesz się we właściwym czasie”. D ziś nie mam pwiezi. Wyprwaził się z mu. Z

pbnymi jak n załżyli wspólntę. Nie chciałby pan zrbid la mnie czegś na ubczu swjej

misji? Niech pan zbaa: c grzi mjemu ziecku, jak t mże ług trwad, c t w góle jest? Nie

musi pan nigzie jechad. Jeg kmunę prawie w pełnym skłazie bęę gścił w Nwy Rk. 

Zamknięci w salnie milinera, w pięcir, mówimy Paramanahansa Ygana. Ich guru, Norman,

kiey miał sieemnaście lat, pznał G. Przucił ciał. Był t, gy zmienił technikę kncentracji.

Wybył siłę z siebie. Mżna ją naryswad w frmie prmieni bijących z łni. Teraz Nrman ich uczy

w komunie nauki Paramanahansa.

- Musisz nas wiezid w mu meytacji, ma frmę kuli z trójkątów. Nie ma czystszej i skrajniejszej

struktury, jest przestrzenną kwaraturą kła, jajem ssaka. Liczba bków: mistyczne liczby - minimum

24, 48, 92. Materiałem mgą byd achy starych samchów, wrki pkryte specjalną emulsją. Mała

kula jest prtestem przeciw grmnym sześcianm wieżwców. Za trzy lata bęziemy całkwiciesamwystarczalni. Wyeliminujemy pieniąze. Bęziemy sami hwad len, bawełnę, prząśd i tkad

ubranie, b nie bęziemy hwad zwierząt, żeby je strzyc. Tymczasem nsimy ubrania zużyte przez

kgś inneg. Bęziemy jeli pły ziemi przez nas wyhwane bez użycia narzęzi mechanicznych.

O zasazenia ziemniaka, pprzez kpywanie g, plewanie, aż wykpania cały czas bęziemy

w kntakcie z nim, aż jeząc, wchłniemy go w siebie. Jest to zunifikowanie procesu produkcji i

spżycia - przyswajanie sbie najpierw psychiczne teg, c wchłnie nasze ciał. Jeg wzrst jest

łącznikiem mięzy nami a ziemią, jak chzenie bs. Sen, pwietrze, wa i rśliny - to pokarmy

człwieka. Wszystkie są zatrute: alsze buwanie jest niszczeniem. Prymityw jest bliski miłści.

Pytam, jak alek n już szeł. 

Page 38: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 38/80

Page 39: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 39/80

Mięzymiastwa autstraa numer 10 biegnie brzegiem pustyni Mohave. Po obu stronach

czterpaswej jezni bieleją w słocu szkielety samchów. Skrzenie się pustyni w słocu,

niebezpieczne la czu kierwców. T nwa warstwa gelgiczna: szkł z miliarów rzbitych

butelek, wyrzuconych przez kna pjazów. 

Za górami Swymi, Srebrnym Jezirem i gałęzieniem drogi do Zzzyxz - widok na Suche Jezioro,któreg piękn kreśla fler: „jakby chwilę p stwrzeniu świata”. Nie wln tu się zatrzymywad,

żeby patrzed. Inaczej łamię przepisy stanwe: aję gazu, przekraczam limit 115 kilmetrów na

gzinę i zjeżżam z przełęczy. Pznaję nwy spsób kntemplacji: przez wjeżżanie z szybkścią 220

kilmetrów na gzinę w śrek teg, c jest piękne, pznanie gwałtwneg rzszerzenia się i

znikania piękna. 

Prwazę sprtwy wóz zawwej gspyni bgaczy. Sama nie umie prwazid; pznałem ją

 jencześnie ze stuentem szkły filmwej.  

T, że Las Vegas jest miastem pustynnym, czuje się tylk p sazie piasku na nie wanny. Wszystko jest naelektryzwane, wiele sklepów ma stale twarte rzwi, b klienci bją się tykad klamek. Jest

t statnie miast złta: prwizryczne, sztuczne, zbuwane na pustyni. Złt występuje w innej

formie: żetnów w kasynach. Wystarczy, aby stan Nevaa cfnął ustawę zezwleniu na hazar, a

miasto umrze.

W pkju mtelwym są wie książki; Biblia i książka telefniczna Ls Angeles, żeby zwnid p

pieniąze. W Biblii pkreślne jeyne słw: „Aniłwi Filadelfijskiego Kściła napisane: T 

mówi... który ma klucz Dawiwy, który twiera, a nikt nie zawiera, i zawiera, a nikt nie twiera”

(Apkalipsa III. 7). Lektura książki telefnicznej Ls Angeles nasuwa myśl, że Ameryka jest jakby

pwtórzeniem, kpią stareg świata w innej skali. Są wszyscy: Cervantes, Casanova, Camus, Dali,Dickens, ró Burbnów, Gering, Freu, Kirkegaar, Kafka, Pawłw, Sienkiewicz, Tłstj. 

- Mże t są ni, a t jest czyściec czy piekł ta Ameryka? - mówi gspyni milinerów, gy jej t

opowiadam. - Czasem wydaje mi się, że sptykam kgś, kg znałam w Eurpie. To jeden z

symptmów amerykaoskiej chrby. Zaczęł się, kiey wysiałam ze statku, który przywiózł mnie z

Anglii. Upałam. Ngi były bezwłane. Paraliż wziął się z lęku prze Ameryką. Ptem pwiezian mi,

że wystarczy umied gtwad, żeby się urzązid. Wróciła mi właza w ngach. Pracwałam u

Kiepurów, u bilinerów Cuneo, którzy są tak wielcy, że nieznani, u prucenta filmweg Warnera, u

Lany Turner, której córka zabiła jej kchanka gangstera Stmpanat, u Barbary Streisan, u Harla

Lloyda. Bilioner nazywał milinerów „bietą sześciu zer”. Mówił, że tylk n jest prawziwymhippie.

„Trzeba się wyzwlid z pienięzy. Ja t czynię przez psiaanie ich w takiej ilści, że przestają byd

pienięzmi”. Jeg żna, jak nęzarze, nigy nie wiziała pienięzy. Kiey był strajk pracwników

banku, musiałam im pżyczyd pienięzy, b umarliby z głu. Na sekunę zarabia tysiąc larów.

Należałam człówki 77-sbwej służby. Kucharka, która pracwała siemnaście lat, jeszcze nigy

nie wiziała pana z bliska, kiey nachził, lkaje przekazywali sbie z ust ust wiamśd, że

wszyscy śmiertelni mają zniknąd, żeby nikg nie tknął jeg wzrk. Sala kinwa la 300 sób, gzie

wyświetlane były filmy prze premierą, basen z marmuru la jeg jenej stopy, bo nigdy w nim nie

pływa, 5 tysięcy róż w ranżerii wkół basenu, przyjęcie la 60 sób, b tylk na tyle sób byłaszczerzłta zastawa. Dziesięd prcent gści t etektywi pwienim pzimie twarzyskim,

Page 40: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 40/80

ślezący śmietankę Stanów. Przygrywały wie słynne rkiestry, z rzsuwaneg achu sypały się płatki

róż, ale w tym twarzystwie mał był sób pniżej sieemziesięciu lat. Bawili się ze sbą ci, którzy

półwiecza się nienawizili. Peruki, sztuczne zęby, chuzi. 

Ze strasznej nuy, pustki pani przychziła kuchni. Wszystk t bwiem pszyte był bólem

pani: mngramy na złtej zastawie były cuze i tak głębk wyryte, że nie awał się ich zatrzed, atak starżytne, że żal był przetapiad. Pani miała krzywe ngi: „Na c ci twje piękne ngi - mówiła

do mnie - aj mi je, ja ci am miliny. Mam wszystk, t sam, c gyby ktś ci arwał ksms, i c

z teg. W każym kraju w zachniej Eurpie mamy zamek alb m, których nigy nie wiziałam,

b nie byłam w Eurpie. Przyjaciół nie mam, b alb są za bieni, alb bgaci jak my, zieci są

wrogami - jeynymi rg płacanymi. Ty mżesz każej chwili zapakwad walizkę i wyjśd, a ja tu

muszę byd. Kiey mąż umrze, ppalę ten grbwiec i wynajmę sbie małe 24-pokojowe

mieszkanie”. Nigy nie wieziałam, że mżna tak cierpied z pwu przemitu. W angielskim piśmie

ukazał się zjęcie Rlls-Royce’a królwej Elżbiety ze szklanym achem. Pani Cune zamówiła taki

natychmiast. Naeszła pwieź, że tamten egzemplarz jest unikalny i nie bęzie pwtórzny.

Upokorzenie i gniew pani Cune prwaziły ją szlchu: „P t mamy biliny, żeby nas

upkarzan? Trzeba byd królem, żeby kimś byd? C za belga! Trzeba jeszcze jenej rewlucji, żeby

była równśd?” 

Dla zaznaczenia swjej rewlucyjnści jaała w kuchni t c służba. Myślałam ciągle nich, brazie

Tycjana, na który lat nikt nie spjrzał, córce pani Cune, która cierpiała zieciostwa na

niemtę, b pstanwiła ukarad matkę, karynale Mntini, późniejszym Pawle VI, który w ich

prywatnym kściele w ficynie pałacu prawił mszę, na której nikt się nie mlił, synu. Syn mając

trzyzieści wa lata jeszcze nie umiał pisad, czytał sylabizując z największym truem. Listy pisał mu

stróż ncny. Kchał tylk zwierzęta, żółwie nawet. Uczył się sztuki cyrkwej. Ptrzymywał trzy cyrki

alimentami la cyrkówek, z którymi się rzwiół. Kiey były w mu, stawian la nich specjalny stół

w hallu, przy którym jały bia, a teściwa z balknu zabawiała je rzmwą. Nigy nie płacił

rachunków, ciesząc się, że ściga g plicja. Mój zawó - mawiał - to czekanie na spadek. Jak ojciec

uważał się za prekursra hippies. 

W kasynie Dunes gspyni miliarerów prpnuje mi, żebym za nią bstawiał ruletę. Przypminam

sobie system la pczątkujących przekazany mi przez Jawigę, szefwą gangu gier w Warszawie. Gdy

trzy razy z rzęu paa klr czerwny - pstawid na czarny. Nawet jeśli znów bęzie czerwny,

ptrid stawkę, jeśli jeszcze raz panie czerwny, uziesięcikrtnid stawkę. Wygrywam. 

Dzielę się wygraną z gspynią miliarerów. Zwraca mi uwagę, że suma przypaająca mi - to bilet

ltniczy tam i z pwrtem San Francisc i taksówki na ltnisk. Wygrałem więc jeszcze jeen

rzział tej histrii. 

W rze pwrtnej skręcam na stację benzynwą na granicy pustyni Mhave. Zstawiam mją

pasażerkę i ię w głąb. Znajuję strzelnicę, stsy ptrzaskanych butelek i łusek. Wizę maleoki kiełek

pustynnej rśliny. Wracam na stację i pytam, jak się nazywa ta rślina. Właściciel nie wie. Infrmuje

mnie, że jeśli interesuję się tanimi bszarami pustyni, których mżna prwazid wę, mże

pad mi telefn agencji w Ls Angeles. Ntuję: 212-449-5215. Nazajutrz zwnię kmuny i

pwiaam synwi pana E. pbycie na pustyni, który mi zalecił. „Znalazłeś rślinkę: byd kiełkiem na

pustyni to odwaga. Uznaj, że n t mówił ciebie swim istnieniem: bąź ważny”. 

Page 41: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 41/80

Najpiękniejsza runa świata, przez trzy nie koczące się msty wkół Zatki Frisc. Na plażach

grmne czarne rzeźby z rewna i metalu blaneg ciemną mazią. Są t zieła sztuki stwrzne przez

ługwłsych, którzy zjechali się, żeby oczyszczad Zatkę z rpy wylewającej się z rzbiteg

tankwca. Mają strzegad prze skażeniem, ale nikt z jaących autstraą wzłuż wybrzeża tym nie

wie. Ogląam za 5 centów przez lunetę awne więzienie Alcatraz kupowane teraz przez

prtestujących Inian. Muzeum „Wierz lub nie” z rzeźbą-kpią sameg siebie wyknaną przez

Masakichieg, rbiną w lustrze z wóch tysięcy części i wypsażną przez rzeźbiarza we własne

włsy, paznkcie, rzęsy i brwi. Ogrmne przemieście statków, barek, kryp, przycumwanych w

prcie, w których mieszkają luzie. Sied pmstów w labiryncie pkłaów i nabuówek. 

- T taosze niż buwa mu - mówi człnek kmuny zajmującej przyciągnięty tu statek rzeczny

„Virg”. - Czyste pwietrze, złuzenie, że się gzieś płynie. Kieyś wiążemy statek i pzwlimy mu

wejśd w mrze za pływem, ptem spjenia naszej łajby nie wytrzymają i pwli zatniemy,

rzpłyniemy się, mże wtey siągniemy jakąś jasnśd, taka jest żegluga w jeną strnę. 

- Mżna pójśd alej? - pytam wuziestletnieg hippie sieząceg na trtuarze głównej ulicyBerkeley.

- Mja kmuna się rzpała, był t zbyt ksztwne, na szczęście, b t był płwiczne. Kmuny t

tylk pczątek rgi. Dzięki temu znalazłem alszy cinek. 

Po jeg lewej ręce kszula na zmianę, sweter, kc z fręzlami, p prawej chleb, trebka z główką

sałaty i puszka jarzyn. Otwiera ją i je na czach wszystkich, rzmawiając ze mną. Czasem któryś z

przechniów zatrzymuje się i aje mu dwierd lara. Ostatnią dwiartkę aje innemu

przechniwi: ma już za uż. 

- Mam zapas żywnści na jeen zieo. Jeszcze niejeen ze mną zje. Mże ty? Prześlauje mnie

plicja, paru ni uają, że mnie nie wizą. Żyję na ulicy nie wiem ilu miesięcy. Niektórym

przeszkadza, gdy mam wyciągnięte ngi, muszą je mijad. Inni brzyzą się mną. Niektórzy

zastanawiają się: jak mgę żyd na czach wszystkich? Mnie nikt z iących nie przeszkaza. Nie sztuka

byd pustelnikiem na pustyni. Tu jestem z luźmi. P pewnym czasie przechnie nie przeszkazają

ani nie buzą lęku, chd nieraz kpną mnie, ale nie mam im teg za złe. Czasem epczą p mich

rzeczach, ale ne nie mają la mnie wartści. Zeptane są cenniejsze, b świaczą mjej

wspólncie ze wszystkimi, którzy kieyklwiek przeszli tą ulicą. Czasem sam psuwam je, żeby

deptali.

- Jak śpisz? 

- Leżę wzłuż muru, przykryty wszystkimi rzeczami. O świtu na tej nieparzystej strnie jest słoce.

Buzę się i grzeję się. Nazywają mnie Jaś Nieparzysty. 

Siadam na tarasie kawiarni naprzeciwko grupy siezących na chniku hippies. Staram się wyczytad

cś z gestów, z rzaju nieruchmści. Nagle jeen wybywa żyletkę, zamierza się nią, ale nie

uerza klegi, tylk chwyta się za włsy i ciacha p nich, rzucając całe pukle na ziemię. Wiad karze

sam siebie za jakąś winę. 

Wracam, trafiam na Jasia. Rzrzuca rzeczy, kpie je, ciska p przejeżżające samchy. Prywapuszkę z jarzynami i wbiega sklepu. 

Page 42: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 42/80

- Niech pan mi ją ukryje - prsi sprzeawcę - ni chcą mi ją zabrad. 

Wybiega i rzuca sweter pod nogi wu tęgim mężczyznm partym maskę samchu. 

- Bierzcie wszystk, ja już nie mgę czekad, aż mi zabierzecie, błagam was, bierzcie. 

Sprzeawca wynsi jarzyny i mówi: 

- Chłpcze, zmieo miejsce, zrujnujesz mnie. Przecież kchasz luzi, zlituj się nae mną. 

- Kim są ci mężczyźni? - pytam właściciela sklepu. 

- Nie wiem. Ską mam wiezied? Czekają na kgś. 

U gspyni miliarerów pznaję inżyniera C. W swjej siezibie w Fernan Valley tłumaczy mi,

laczeg nazywają g Prucentem Pkju. 

- T słw stał się ptęgą. Zrzumiałem, że w sferze lara też musi się stad ptęgą. Kupiłem wielkąilśd miękkiej blachy. Wybiłem małe bransletki z tym słwem. On jest na tyle magiczne, że cena

blachy wzrsła 300-krtnie. Dalej inwestuję w znaki. Mam nazieję, że zięki fetyszm kpię sbie

schody do nieba2. Teraz rganizuję sprzeawczyków3

 w naszym stylu. Muszę t rzprwazad wśró

zbuntwanych, którzy nienawizą businessu. T jest triumf businessu! 

Kiey zwiezam jeg m, twiera pancerną szafę. Trzy karabiny sampwtarzalne, sztucer, dwa

rewolwery, pistolet - t jeg arsenał. Żna prucenta pkju, mła aktrka hllywzka, paje

bia. Jest w najmniejszym młzieżwym strju: szarym relichu z napisem „Więzienie w Ls

Angeles” i rewniakach. 

Historia rozrasta się przez rzszerzanie się znajmści, trzema nurtami: nurt przyjęd, wątek

zapczątkwany przez hippie - błęneg rycerza raz przez pasażerów mjej pziemnej taksówki.

Jeni pznają mnie z następnymi: w parku Griffitha zstaję zaprszny na urczystśd zakopania na

wieki słwa „nice”, jak słwa establishmentu, które - zużyte - przestał cklwiek znaczyd.

Wypisane na wielkiej tekturze, włżn je płytkieg grbu i przysypan, a ptem taocząc i

śpiewając, zaeptan, pzstawiając bez mgiły. Ptem zaczyna się ruga częśd ceremnii:

„wykpanie rzewa” - hł la rzew i iimów, wcielenie w zarzenie idiomatycznego zania „my

lubimy (wykpujemy) rzew”. Jest t mały kln, który ptem tryumfalnie niesie w ół parku pchó

hippies i na zakoczenie zasaza w innym miejscu. Następnym gniwem teg łaocucha jest wizyta w

pewnej rezyencji w Hllyw. Wejście przez wypwiezenie mikrfnu przy furtce hasła,słwa, któreg nie zrzumiałem. Mój przewnik ppycha furtkę, wchzimy, ale nikt nas nie wita.

Wchozimy bczneg skrzyła mu, bęąceg rzajem gru p szklanym achem czy

ranżerii. Duszn, parn, masa klb, retrt, filek. Tu kiełkują nasina marihuany. Głśnik w ścianie

przekazuje melie Beatlesów z taśmy. 

- Przy tym lepiej rśnie - mówi mó j przewodnik.

Ten sam przewodnik wprowadza mnie do podziemnego teatru-komuny, gdzie bilet kosztuje w

zależnści teg, ile czasu wiz pzstaje na przestawieniu: 1, 2, 3 i 5 larów (cały zieo). Jest t

2 Zrbię majątek 

3 Kmiwjażerów 

Page 43: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 43/80

tak zwany teatr życia, gląa się słnięte zwykłe, czienne życie kmuny. Aktrzy zbwiązani są

nie grad, aby wizwie mieli gwarancję, że gląają życie. W ten spsób kmuna zarabia na życie p

prstu żyjąc, a luzie z klas śrenich płacąc za bilety mają przeżycie, b wizą t na własne czy.

Guru-reżyser mówi, że la nich t jeszcze jena próba niewinnści, naturalnści i siły: żanych

tajemnic, nic sbisteg, żaneg skrępwania wbec bcych nawet, a wszystk ania innym.

Fragment sztuki za 1 dolara: improwizacja muzyczna zespłu łącząceg inyjskie, afrykaoskie i

meksykaoskie instrumenty luwe, picie herbaty ziłwej którą aktrzy zielą się z wizami,

obieranie jarzyn do kolacji.

Telefnuje mnie człwiek z tancbuy la emerytów, zaprasza siebie Passaeny. Owiezam

g. Wrócił punktu wyjścia, mieszka w pkju pbnym teg, w którym znalazł brączkę! 

- Nieptrzebnie angażujesz się w rzeczy bezsenswne. T jest błazenaa, karnawał. Kt pstawił ngę

na tej ziemi, pwinien pzstad. Teraz mżna mied pmc w starcie, jakiej nie mgłem marzyd. Nie

myśl, że chcę na tbie zarbid. Jest tu ktś, kt chce z tbą rzmawiad na barz pważny temat.

Histria z brączką? Wybrałem ją z mjeg życia, kiey cię zbaczyłem. Ale pwiem ci, jak byłemetektywem na zlecenie mężów pejrzewających żny zraę. Śleziłem taką jeną, która ptem

pwieziała mężwi, że ja sam ją zaczepiałem i usiłwałem uwieśd. On w t uwierzył i pbił mnie. Im

później ktś przybywał tu, tym mcniej się naginał, był jeszcze większym knfrmistą niż inni,

przelicytwywał ich i pwajał stawkę. Ameryka jest knfrmistyczna, a zarazem przebgata. Tu c

rugi jest knfrmistą i t jest st milinów knfrmistów, ale pamiętaj, c rugi t wariat, a c

najmniej ziwak. A nagle każe się, że ten człwiek jest ptężny. Amerykanie wyazą ci się brutalni,

ale zarazem są brzy. Wiesz, mnie nie zrujnwał kryzys. Nie kupiłem czegś, c ptem nagle

zrżał. T ebrał mi wagę. Pszełem w ół. Teraz pójziemy pewnej pani. 

U tej pani zaczyna się ługa i zawiła rzmwa. Mówi mi kbietach amerykaoskich. Mówi, że życiezabija im mężczyzn. Ich sprawą jest samtnśd, rsnąca, craz łuższa i craz barziej maswa. Są na

t skazane: jeśli kbieta ma męża rówieśnika, rzuca ją, gy na ma czterzieści-piędziesiąt lat, jeśli

 jest starszy niej, umiera, kiey na ma czterzieści-piędziesiąt lat. Trzeba mężczyzn imprtwad z

Eurpy. Przebywanie ceanu, zbywcze, ma inną treśd. Jest ma na Eurpejczyków,

wykształcnych. Gra też rlę sylwetka, wzrst, zarst: jeśli nawet ktś nie jest wlny, taką sprawę

mżna rzwiązad. Nie pszukuje się mężczyzn bgatych, b sby pszukujące mają świamśd, że

same nigy nie zużyją swich kapitałów. Mżna też pwiezied, że różnicę wieku niweluje różnica

kapitału. 

Wychodzimy od tej pani. Stary nastlatek chce mi się zrewanżwad za wizytę u niej. Opowiada

histrię przyjaciela. Przyjechał z Włch Stanów i stracił pamięd. Nie wieział, jak się nazywa, ską

pchzi i nie rzumiał, gzie jest. Plicja zatrzymawszy g wybyła nieg tylk jen włskie

słw, które kazał się nazwiskiem. Plicja włska nalazła sbę, która nsiła t nazwisk. Była t

 jeg narzeczna, która pała, jak się nazywa i jak na imię jej narzecznemu. Przetelefnwan te

dane do USA. Psychiatrzy, nagle zawiadomiwszy chreg, jak się nazywa, wyleczyli g. A jak jest

teraz? Mja znajma z awnych czasów, jak wielu rziców-pszukiwaczy, przejechała całe Stany w

pszukiwaniu syna. T inna wersja ewangeliczneg syna marntrawneg: teraz rzice g szukają. T

nowy rozdział Biblii. Jechała p ślaach, które n zstawiał w bankach, ślaami czeków. Zawiamiła

wszystkie banki, żeby na jej kszt telefnwan, gy zjawi się syn. Przejechała wszystkie kmuny w

Nwym Meksyku, Klra, Nwej Anglii, była w Kanazie, wa razy w Kalifrnii. Trzy lata życia.

Page 44: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 44/80

Nieawn zatelefnwała, że zstaje tutaj w jenej z kmun w górach, gzie spziewała się znaleźd

syna, ale znalazła nareszcie spkój. Jest wśró tak  młych jak syn i nie bęzie g już szukad. 

- Czy mógłby mi pan pad, gzie to jest? - mówię. 

Melanchlia Passaeny, zielnicy starców, jakby przestrzennie umiejscwinej przeszłści: wielkiesklepy ze starzyzną ciągną się jak amfilaa umarłych salnów Hllywu lat wuziestych. Wiek

antyku w USA kreślny jest na pwyżej wuziestu pięciu lat. Są tu wielpiętrwe etażerki,

pstawki na kwiaty z bambusa, sztuczne kwiaty zwięłe kurzu, miniaturwe stliczki ncne,

kszyki wiszące la psów, nesesery wypełnine tylk zapachem piżma, lustra pkreślne

diamentami, makatki malowane tak grub, że stały się płaskrzeźbami, sekretery pełne nie

zapłacnych pół wieku rachunków, książeczek czekwych nigy nie wypełninych. Paczka listów

czarnej piastunki swjej pani: „Dzieciątka ukchanej pani biją, szarpią mnie za ns i uszy, ja zaś 

najwyżej aję im zwlneg przez panią klapsa”. Kmplet ftgrafii ziewczyny: w kostiumie

kąpielwym, w ługiej sukni, w krótkiej sukni, ukłaam te zjęcia, jak rbił t pewnie hllywzki

prucent prze trzyziestu laty. Za 35 centów kupuję amerykaoskie drzewo genealogiczne. Osoba,która je ukłaała, nie znała frmy rzewa, c zraza jej pchzenie. Mmentem uszlachcenia jest

przebycie Atlantyku. Tekst nie jest jasny.

„T jest najstarszy braz twjeg jca. Ja miałam any nakaz rzinny zantwad: Julia Conrad

(najstarsza) wyszła za Niego, Kristiana Brusse (Brunnse, Prusse, Brussis? - przyp. mój, K.K.) w

Niemczech, przyjechała teg Kraju w 1852 rku. Umarła w 1864 rku. Pan Brusse żenił się

pwtórnie w 1866 rku. Maline vn Stassenski umarła w 1889 rku. Pan Brusse żenił się raz jeszcze

z panią Strause. Umarła w kwietniu 1891 rku. Dzieci z statnieg małżeostwa - następna rubryka,

trzecia - dzieci ich zieci: Ira, mężatka, 5 zieci, Luwik, 2 zieci, Dalila w mu, Karl Ott - jego

dzieci umarły w zieciostwie”. Dalej - aresy, pewnie nieaktualne sieemziesięciu lat. 

Kilka dni potem telefonuje psychiatra D.

- Jeśli chcesz, mgę cię zabrad na prces, którym nie pisze prasa, jest sensacją tylk w kręgach

psychiatrów. Mże ci psłużyd za laboratorium dla twojego tematu.

- Policja - mówił mi na rugi zieo ktr D. w rze sąu - zstała zaalarmwana przez pewną

starszą kbietę Ellen V., że znalazła swją przyjaciółkę Iris T., również sbę starszą, zamrwaną.

Tego samego dnia postawion w stan skarżenia Billa V., szesnastletnieg wnuka Ellen V, który nie

umiał czy nie chciał pad mtywów swjeg czynu. Wnuk Ellen V. niczeg nie zrabwał; jeynym

mtywem, jaki wykazały ługie rzmwy, które przeprwaził z nim ktr D. jak psychiatra

sąwy - był t, że Ellen V. była la nieg zbyt dobra.

- Nuta skargi na tę brd - zaczął swją półgzinną ekspertyzę prze sąem ktr D. - wyała mi

się jeynym punktem uchwytnym w całej sprawie. Szesnastletni Bill V. nsi t nazwisk p matce,

sbie niezamężnej; nsił n jeszcze jen nazwisk, kiey zstał aptwany, ale przybrani rzice

przeprwazili rzwiązanie apcji. Ptem zstał przyjęty przez trzecią rzinę. Chził sześciu

szkół w czterech stanach, gzie jeg przyjaźnie z klegami przybierały charakter gwałtwny, a ptem

nienrmalny. Na kniec wzięła g siebie babka Ellen V. i jeg sytuacja unrmwała się. Iris T.,

ziecinnych lat przyjaciółka Ellen V., była starą panną, emerytwaną nauczycielką. Szczególnie

plubiła wnuka przyjaciółki, któremu chciała wynagrzid krzywy. Dawała mu prezenty, mżna

Page 45: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 45/80

pwiezied, bsypywała g nimi, przeznaczając na nie sprą częśd swjej emerytury. Nienawiził

kbiet i zaczął czud nich wstręt: pcałunki starej kbiety buziły w nim brzyzenie. Przeknała

g, że zastępuje mu matkę i wtey pstanwił zabid ją - zabijając w ten spsób w jej sbie swją

matkę. 

Pan Nixon najbardziej potrzebuje doradcy - psychiatry. Bunt młzieży jest mim zaniem niczyminnym jak buntem zbiorowego syna przeciw klektywnemu jcu, któreg wizi w spłeczeostwie i

paostwie. Płączenie Freua z Marksem, haseł ultrarewlucyjnych z seksualnymi tym się tłumaczy.

Jest t bunt siert przucnych la spłeczeostwa. Ich rzice bali się spłeczeostwa, że wyrzuci ich

na margines i rzwiązywali swje prblemy ksztem zieci. Teraz są wzięci w wa gnie, bją się

także zieci. 

Dktr D. skoczył i uśmiechnął się w naszym kierunku: kł mnie sieział jeg czternastletni syn,

pruszny głębi pierwszą sprawą sąwą, jaką wiział w życiu. Umawiamy się z ktrem D. za

trzy ni na ósmym piętrze sąu, w miejscu, gzie bywa się rewizja prze wejściem na prces

Mansona.

Góry są barz blisk. Na śniegu świeży śla nart. Autbus zatrzymał się w pustkwiu przy skrzynce

na listy, na rewnianej nóżce. Stą izie plna rga. Zgnie z instrukcją guru, przekazaną mi przez

stareg człwieka z Passaeny, mam tylk szczteczkę zębów i zeszyt. „Mże zstad z nami, ile

zechce, nawet koca życia” - pwieział. P gzinie marszu bezluną klicą wizę na planie

tcznej zziczałym saem mrelwym rewniany buynek przypminający spichlerz. On tylk

zstał z zabuwao farmy. 

Osuwam wrta na zarzewiałych rlkach. Wielkie wnętrze stły, górą biegnie galeryjka na

wyskści pierwszeg piętra. Żelazny piecyk jest tak czerwny grąca, że wygląa jakpmalwany. Na galerii pnsi się półnaga pstad, u łu w śpiwrze. Spętany, wła mnie z

wyskści: 

- T ty? Śmiesznie wygląasz. My tu śpimy, b w górze cieplej. 

- Ty też śmiesznie wygląasz. 

- Chciałbyś jeszcze się przespad? 

- Nie.

Rzmwa buzi człnków kmuny. Patrzą na mnie jak z balknu teatralneg. Dmyślam się, kt jest

znajmą mojego znajmeg z Passaeny, różnia ją wiek. Zstałem uprzezny z góry, że nie bęzie

ze mną rzmawiad. Tamten etap życia uważa za zamknięty. Teraz rbi masaż pleców jenemu z

człnków kmuny. 

Ugtwan kcił chioskiej herbaty. Nikt nie zywał się mnie, nawet guru. Czułem głó i nuę.

Milczenie, błahe uwagi, pwaga twarzy, przechzenie z miejsca na miejsce, zmiana miejsc: z galerii

na ół, ze śpiwra p piecyk. Wchzą, wychzą, wstają, siaają, Płżenie szczap piecyka,

zmiana pozycji, wpatrzenie się w jakiś punkt, przerwa w ruchu, wszyscy nieruchmi, jeen z nich

bierze piszczałkę, gra kilka taktów, jeen na kocu przeraźliwie piskliwy, cisza, ktś mówi: „Mój

Bże”, jakby kgś niebecneg, legły źwięk samltu rzutweg iąceg na użej

Page 46: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 46/80

wyskści, „przynieś mi wy” - mówi ktś kgś, ten paje mu wę. Kmuś jest zimn,

zamyka się w śpiwrze i usypia. Człwiek, który plecie pas z rafii, czasu czasu oznajmia nowy

etap pracy: „mam węzeł”. Inni zmieniają tylk punkty, w które patrzą. Niektórzy usypiają, buzą się,

patrzą  w górę. Czasem ktś puszcza wiatry, kt inny westchnie.

- Czas w naszej kmunie bęzie la ciebie zawsze pusty - mówi guru - ty gląasz tylk z zewnątrz.My siągnęliśmy bezczaswśd, wiaujemy się, że czas się przesunął la innych. Wiem tbie, że

teraz żyjesz w styczniu 1971 rku, że ten czas prwazi cię jakiegś pzrnie znaczneg nia,

w którym lecisz swjej jczyzny. My najpierw zlikwiwaliśmy zegary, kalenarze, lustra. Przez

pierwszy kres za kalenarze i zegary służyły nam rzewa i ptaki, lustra zastępwały twarze tu

becnych, w których wizieliśmy siebie samych. Dziś i t jest nieptrzebne, nawet pział na nc i

zieo. Ptem przyszła refleksja, że jakklwiek by znaczad, i tak bęzie t fikcja, zmyślenie: jesteśmy

w niewiadomym punkcie czasu, nie oznaczonym, bo ani urodziny Chrystusa, ani uformowanie Ziemi

nie są punktem niesienia. Tak zagubieni pszliśmy alej, rezygnując z niesieo nawet w brębie

naszeg czasu. Dtknęliśmy czasu ksmiczneg. Ptem rzuciliśmy nasze imina, nazwiska i nazwy.

Drzewo nie umie pwiezied o sobie „ja”. I ty taki bąź, musisz przestad nazywad siebie nawet

imieniem „ja”. Nie masz nazwy jak ptak przeltny, któreg gy zamknąd w klatce nazywa się „Filip”

czy inaczej. Gy urzi ci się syn, uświamisz sbie, że byłeś wehikułem życia, kniecznym p t, 

aby ten ktś nieznajmy zaistniał. Gy zerzesz ze wszystkieg nazwy, zaczynając siebie, zaczniesz

pznawad. Mżesz tylk pwiezied rugieg człwieka „ja”. Czczenie iabła uprawiane w

Kalifrnii t rzrywka głupców. Pejrzewają w Mansnie jeg wcielenie, nazywają Ls Angeles - Los

Diabls, wierzą, że świat zrził się z kpulacji Bga i Diabła. Byłem w kmunie, gzie czczn jak

parę bóstw - Marylin Mnre i Einsteina. Głupie, ale stą wziął się trzeci etap. Jest t utżsamienie z

 jakąś rzeczą, a ptem sbą. Tak ług w nią wchzisz, aż na niekreślenie ługie - jak byś t

kreślił - mmenty stajesz się nim. Mżesz stawad się ulubinym rzewem czy jcem, któreg prawienie pamiętasz, a któreg buujesz w sbie i przywrócisz mu pewien rzaj bytu. Kiey bęziesz

mógł byd mną, zaczyna się najważniejszy etap: ubóstwienie. Każy z nas ma w sbie kompleks

Chrystusa. Iluż takich jest w szpitalach. P nim jest jeszcze głębszy kmpleks, kmpleks Bga: czy t

nie ja? Otóż świaczam ci, że TY JESTEŚ BOGIEM. Chrystus zwrócił nam uwagę, że mżna siebie

krewad na Bga, ale nie pwieział nam, że zrbid t mże każy. Mógł byd Bgiem święty Jan.

Jezus był wybrany Bgiem, tylk ukrył t nazywając się tylk synem Bga - czyli kgś z zewnątrz,

zewnętrzneg Bga. Nie tylk nie ma Bga w wielkiej ległści w świecie zewnętrznym, ale ta

ległśd jest w nas, ku mikrświatwi. My wierzymy w Bga Wewnętrzneg. Mamy bgów

yżurnych. Prawie każy z nas już nim był. Ubóstwimy cię, bęziesz nam musiał mówid wszystko o

sbie, bęziemy w ciebie wierzyd, baad ciebie, analizwad, przebywad każy twój krk. Bęziemy się ciebie mlid i skłaad ci fiary aż mmentu, gy przyjzie ktś inny na twje miejsce. Wtey

 jak Bóg bęziesz umiał g lepiej czcid. W Kalifrnii naszeł złty wiek. Kalifrnia jest Grecją, Jueą 

naszej ery, rzącą bgów w każym miejscu. Także z ciebie uczynilibyśmy fiarę, jelibyśmy twje

ciał i pilibyśmy twją krew. Ale nie tak, żeby cię skrzywzid. Jezenie nie mże przerwad życia

spżywanej istty. Wln jeśd mięs tylk tych istt, które mgą na t wyrazid zgę, a mgą tylk

luzie. Tylk Jezus rzumiał kanibalizm. Jest t najgłębsze zbliżenie rugiej istty, wzięcie jej w

siebie, przeniknięcie z nią, płączne z wyzwleniem jej jej części, wchłnięciem i wyaleniem. T

więcej niż akt płciwy, alej nie mżna pójśd, b alej jest estrukcja człwieka, ebranie mu życia.

Gy ktś z nas się na t zgzi, nie wiam, jak bęzie, tymczasem bamy, aby nie uczynid mu

krzywdy.

Page 47: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 47/80

Był brze p półncy, gy zaczęł się zebranie-nabżeostw. Był win, puszczne przez guru, i

na stsie śpiwrów zasiała Bóg kresu, w którym byłem. Inna ziewczyna usiała u jej stóp,

trzymała jej rękę, całwała i baała linie we wnętrzu łni. Pszeł chłpak ze świeżą strzykawką,

zagłębił ją w żyłę bóstwa i wyciągnął z pięd centymetrów krwi. Uniósł, jakby naślaując mment

pniesienia, góry i wstrzyknął butelki kalifrnijskieg wina. Ptem wszyscy wypijaliśmy prst

z butelki p łyku, aż próżniliśmy butelkę. Ofiara była spełnina. Teraz zaczęła się ruga częśd:

wiaywanie się. Bóg wybrała jeneg z chłpców jak meium prawy, a guru ał mu

płknięcia tabletkę mescaliny. Oczekiwanie, aż narktyk zacznie ziaład, wypełniła gra na flecie. Guru

pokazuje mi blizny na łni. 

- Kiey byłem Bgiem, zwalałem nawet na ścinanie skrawków mjeg ciała. Ptem zalepialiśmy

plastrem i gił się cuwnie. Mamy jeszcze jeen brzę: la tych, którzy zstają z nami, Ślub

Apcji, któreg stajemy się małżnkami, bradmi, sistrami, ziedmi, rzicami sbie wzajem.

Mam trzynaścir rziców - nieparzysta liczba, sześd żn i siemiu mężów, trzynaścir rzeostwa

i trzynaścir zieci. Jestem synem własnych zieci i jcem własnych rziców, jestem bratem swich

żn. Czternaście razy w rku bchzimy święt pczęcia każeg z nas. W Ameryce najwięcej

stsunków bywa się mięzy ziewiątą a pierwszą w ncy, t są nasze gziny rytualne. „Pcząłeś

się la nas, nie z nas” - t słwa, które paają. 

- Czy święt pczęcia przemienia się w cś, c byłby mmentem pczęcia? 

- Nie. Każe z nas mże stad się rzicem bilgicznym, by przekazad kmunie - prawdziwym - matce

i jcu. Dlaczeg nie jesteśmy piękni? B pkleo małżeostwie ecywały pieniąze. Nie

naturalny pociąg wu pięknści, ale skażna kalkulacja, lateg nasze bgate prababki brzyule,

skazane na bezpłnśd, parzyły się i miały naszych ziaków. 

Pwstawaliśmy ze sztucznych krzyżówek. 

Nagle chłpak jakby buzi się. 

- Pierwsze moje wizje - oznajmia spokojnym, relacjnującym głsem - są banalne: jakaś rientalnśd,

wyaje mi się, że jesteście narktyczną spelunką rientalną. Ale teraz meksykaniejecie. Jest w tym

cś, z czeg nie mgę się wycfad. Narktyk jest narzucny mi z zewnątrz, całe życie jest mi bce, nie

ma nic wspólneg ze mną takim, jakim jestem. Wy jesteście pszyci wręcz meksykaoskścią (zrzuca

spnie). O, mje spnie są kuliste i tczą się (zrzuca kszulę), pbnie łwiana kszula, łamliwa,

piłkwata, wy jenak ciążycie ku pewnemu lnemu zakrągleniu, jesteście ósemkwat-

gruszkowato-skrętni. Narktyk wzbuza we mnie cś niemjeg, niemjśd. Teraz, wybaczcie, zieje

się z wami cś straszneg. Starzejecie się strasznie, ten pan i ta pani (wskazuje na guru i na Bga). Pół

twarzy tego pana starzeje się szybciej, siwieje na mich czach, zmarszczki, ach, jaki pan jest stary,

 jaki brzyliwy, przepraszam za t, że mówię t tak szczerze: p prstu umieracie na mich czach.

Pan jest trupem, pan zaczyna się rzkłaad, starsza częśd twarzy paa panu kści, a lewa aje

znaki życia, Ok patrzy. Ale jak błagalnie! Ja panu nic nie rbię, błagam pana, niech pan umiera. Nie

umierajcie! Przecież wy jesteście pleceni jakąś grzybnią, krznkami, przecież jesteście swimi

nagrbkami, błagam was, nie, t nie, błagam was, zlitujcie się, nie ajcie mi teg przeżywad (rzuca się

nich, szarpie ich z niezwykłą siłą), ach, z tych mumii, takich suchych, wy wychzicie jenak. TO

WY W DODATKU ISTNIEJECIE? (wybucha śmiechem). Wy jeszcze w atku istniejecie, czyli jesteścierealiści. A byliście rzeźbami przyschłeg sarkfagu. Drą się na strzępy wasze grbwce i przez ziury

Page 48: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 48/80

Page 49: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 49/80

nigzie nie ma waszych zmarłych. Przysięgam wam, wiem t w tej chwili. Chzi t, że tam gzieś

też ich nie ma. Byli tu i nie ma ich tam. Taki jest wynik. Trchę miałem naziei, że z kimś się zbaczę.

Ale nie mam pwiezi, więc teg kgś nie ma. 

Wiem teraz, jak wygląa Bóg. Wizę g kłanie, ale jest t tylk jaj światła. Jest gruszkwat-

zębwaty łu, zwężający się ku górze i zakoczny jak cały świat, spiczast. Jest prawiłwym iprawpbnym chytrym rłwaciejącym rłem, teretycznej buwie i śd wyszczerzn-

zębnej umie, czyli rł-gruszką. Ptaczeje wszystk, prukuje się jencześnie, ciągle i bez przerw.

Tak świat pwstaje. 

Kt tu wchzi (wchzi jena z ziewczyn). Przestraszyłem się, myślałem, że t ktś bcy, a t tylk

karaluch. A ty jesteś Murzynem spalnej twarzy, w czarnym spalnym garniturze, sazwej kszuli i

siezisz w szalenie niskiej, granatwej trawie (tyka ziemi ręką). O, mja ręka też jest nisk, skr

ściga tak wielkiej niskści, czuję hyny zachwyt. 

Page 50: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 50/80

Page 51: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 51/80

- Wiem.

- Bęziemy tu, ką nie skoczy się prces i Charles Mansn nie wyjzie. Jesteśmy p t, żeby g

przywitad. Czekamy na nieg we nie i w ncy. Przyjź i ty. Establishment nienawizi młzieży jak

mniejszści. Mansn nikg nigy nie zabił. Nigy nie kazał nikg zabid. T system zrbił z nieg

iabła, wiwisk, b Mansn miał ługie włsy, chził t, żeby skarżyd młzież, żeby miedbro przeciw niej. 

- Kt zabił sieem sób w sierpniu w Kalifrnii? 

- Nie wiemy. Ską mamy wiezied? Nie naszą rzeczą jest znalezienie prawziwych winnych. My

skarżamy skarżycieli. Susan Atkins zstała wynalezina przez plicję. Chził  t, by zrbid wielką

prwkację przeciw młzieży. Rzina Charlieg się naawała, b Charlie był znany plicji. O

awna musian g bserwwad, nim knan wybru. Ptem nauczn Atkins przebiegu zbrni,

który zresztą przetem wiziała w TV, i wzbgacn szczegóły, których nie wieział nikt, a które

plicja znała, przez c jej zeznanie nabrał prawpbieostwa. Nauczyła się na pamięd i uwierzyław to, wszystkie uwierzyły. Przetem były przejęte trageią Sharn, a teraz uwierzyły, że ne teg

knały i nigy nikt ich nie przekna, sambwiniają się p wpływem histerii. I my p tylu

miesiącach czasem szukamy w pamięci, czy nie zapmniałyśmy, że t my właśnie zrbiłyśmy, i czy nie

trzeba zgłsid się, żeby je uwlnin. 

- A przebieg procesu nie budzi w tbie baw, że się mylisz? 

- T wyreżyserwany kawałek teatru. 

- Chodzisz tam?

- Mje miejsce jest tu. Czekam jeynej wieści: kiey Charles ukaże się w tych rzwiach - pokazuje na

wejście pałacu sprawieliwści. 

- Zaśpiewacie mi swją pisenkę? 

- Zanucimy i amy ci tekst. Mamy statni, musimy znów bid. 

Nucą łagnymi głsami. Sany wyjmuje z aktówki leżącej na chniku skrszyt, a z nieg

przeziurkwaną kartkę; kłazie swój autgraf i paje ppisania Kitty. Brena uziela akurat

wywiadu przedstawicielowi telewizji.

CHARLEY

Niesprawieliwśd rzązi sprawieliwścią 

Najostatniejszy z ludzi trzyma klucz

Piękn brócił się w brzytę 

Jeśliby Bóg zecywał się Was przemówid 

Wybraź sbie c by pwieział: 

Bez słów - hałasu - czy klątwy 

zacząłby od zniszczenia Was

Wszystk jest kłem nakół któreg kręci się 

Page 52: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 52/80

I wraca do ciebie tak szybko

Piekł naprawę płnie 

Szczyt jest nem a pierwszy bęzie statni 

Księżyc i gwiazy zawsze się równważą 

Krzyże zbaczycie nieług 

Jeg miłśd jest jeynym sprzymierzeniem

Jeśliby przeze mnie mgł przemówid 

Słwa są wypwiaane i znikają 

Czy jakieś wartści kieyklwiek były 

Z krzyża słuchaj pisenki 

Przyzywaj wagę. 

SANDY I KITTY

Wchzę rzwiami, które wskazała Sandy. Czarna windziarka ma rakietowy styl prowadzenia windy.

W kącie urzęnik ze skrzynią pełną kumentów; t akta prcesu Mansna i innych. Na ósmym

piętrze wysiaamy. W lew kniec krytarza zamknięty stłem, przy którym jest przejście la jenej

sby. Pkazuję, jak c zieo, etektywwi paszprt. Wpisuje mje nazwisk na listę i wyaje mi

kartę nr 40 z tekstem: „Prosimy przeczytad prze wejściem na salę. Gyby miejsce Panu wyznaczne

był zajęte, prsimy nie mówid z sbą, która je zajęła, ale zwrócid się służby prząkwej”. Za

stłem partych ścianę sześciu umunurwanych plicjantów. Jeen z nich pchzi i wypwiaa

frmułkę: 

- Prszę stanąd w ległści metra stłu i przed się nieg płask łomi. Przetem prszę

kłanie próżnid kieszenie. 

Ogląa mje piór, rzkręca, ptem zaczyna rewizję: ramina p pachami, bki, wkół pasa, niżej,

ngawki spni. Jeg ręce są elikatne i sprawne. Oaje mi piór. 

Wchzę sali 816. Nie jest uża, 92 miejsca la publicznści. Numer 40 jest p prawej strnie, w

śrku. Uerza, że młzi wizwie prcesu zstali umiejscwieni w statnich trzech rzęach. Prasa

siezi w ławkach la publicznści p lewej strnie. W pierwszym rzęzie ryswniczka telewizyjna. Za

barierą p lewej: skarżeni, awkaci, stentypistka, w śrku sęzia, p prawej wunastu

przysięgłych, prkuratr. Oskarżenie ppiera nie tylk stan Kalifrnia, ale i rzina Wjciecha F.,

która maga się Mansna milina larów szkwania za śmierd Wjtka. Na ścianachogromne plansze - t szkice sytuacyjne willi Plaoskich i La Bianca. Na suficie wielkie wentylatory.

Mansn pchyla się w kierunku sęzieg, wskazuje awkata Kanarka, rzparteg w ftelu, i szepce

cś niesłyszalneg, ale c usłyszały trzy ziewczyny, b pnszą wrzask; natychmiast strażnicy z

pśpiechem wyprwazają je. Jencześnie wstają wizwie z statnich rzęów i gremialnie

puszczają salę; wiwisk skoczne. Kanarek ukłaa się w ftelu, stentacyjnie ziewając. T była

scena należąca czienneg rytuału prcesu. 

- Oskarżny wariat, broca klwn, zbrnia w namiarze nudna - pwieział mi jeen z wizów

prcesu, który przyjechał tu na urlp z Ohi rziny. 

Page 53: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 53/80

Był w Disneylanzie, w teatrze i na prcesie Mansna. Są na prcesie ni, kiey twarza się każy

gest mrerców i fiar. Umiem na pamięd wszystkie słwa,  jakie pały. Są ni pświęcne filzfii

Mansna. Nie chciał niczeg pwtórzyd, trzeba był twarzad z zeznao specjalnych świaków. 

„W tej chwili - mówił Mansn - wszyscy luzie są kntrlwani, zaprgramwani przez jca, żnę,

paostw, alszą rzinę. Ja ich prgramwuję, ścieram, aby byli kartką czysteg papieru... Nie mazła ani bra. Nie ma słusznści ani niesłusznści. Śmierd nie istnieje. Człwiek tyle razy umiera, że

nie ma nic złeg w zabijaniu. Śmierd jest ziełem Bga, karą za urzenie, zabijanie jest tylko

przesunięciem w czasie czynu bskieg. Pjęcie człwieka nie istnieje”. 

Dalej teria naczłwieka, którą w swim pjęciu Mansn zaczerpnął Nietzscheg i interpretwał

pbnie jak Hitler: że musi byd rasa wyższa. Jest nią weług Mansna rasa czarna. Po wielkiej rzezi

ma nastad w Ameryce prezyent czarny, ale n bęzie białym służyd. Wytwrzy się typ czarnych

niewlników-kierwników. W czasie rzezi Mansn ukryje się w czeluści p pustynią i przeżyje. 

Usłyszał na płycie Beatlesów znak: mżna wyraźnie czytad słw „pwstaocie”. Na pytanie, kim jest, Mansn pwieział: „Mgę byd Jezusem, mgę byd iabłem”. „Jestem kimś tysiącu twarzy.

Ile luzi znam, tylma luźmi jestem”. 

Dzieo, kiey zeznawała Susan Atkins, bciążna przez swje pprzenie zeznania („Kiey Sharn

prsiła: «Zostawcie mnie dla mojego dziecka» - pwieziałam: «Kurw, za chwilę umrzesz. Gzie

mam cię uerzyd? W brzuch Nie» - pwieziała Sharn. «W piersi?» - Uerzyłam. Sharn

krzyknęła. Ile razy krzyknęła, tyle razy stała uerzenie”). Ale teg nia mówi: 

- Nie znałam nikg z nich. Nie wieziałam, kt mieszka w tym mu. T nie miał znaczenia.

Ktklwiek by t był, musiał umrzed. Ale ja nie miałam uczucia gniewu ani nienawiści nikg z tych

nieznanych. JA ICH NAPRAWDĘ KOCHAŁAM. Byłam na szczycie mjej miłści. Czy śmierd, czy życie

 jest jenym ruchem. Nie czuję się winna, że t zrbiłam. 

Ptem wyjaśnia mtyw, laczeg zgłsiła się plicji: 

- Żal mi był niewinnie pejrzaneg nasze zbrnie człwieka. („Piga” - przyp. mój). Ale zbrnia

nie tyczy Mansna, b t była zbyt mała rzecz jak na nieg. 

Prkuratr Buglisi pyta ją, czy uważała Mansna za Chrystusa, który p raz rugi wrócił na ziemię. 

- Mże tak, mże nie - odpowiada - ale weług mnie był bgiem. 

W tym mmencie jakiś człwiek na sali, niealek mnie, zaczął zrazad pniecenie, cś mówid

craz głśniej. Dwaj strażnicy peszli nieg, wzięli g p pachy, pnieśli z ftela i

wyprwazili. Na krytarzu przyznał, że jest Anty-Mansonem, czyli Anty-Antychrystem.

Teg nia staję pism szefa więzienia mawiające mi tymczasem, jak wszystkim, na mcy

pstanwienia sąu, aż zapanięcia prawmcneg wyrku, wizenia z Mansnem. Oznacza t,

że nigy, b nie mgę czekad. Jeszcze kilka ni przetem szły mnie przez psychiatrę D., który

pmagał mi starad się wizenie, „przecieki”, że Mansn, który mmentu ecyzji sąu rzucił

kilka tysięcy próśb rzmwę, chciałby rzmawiad, przekazad pewne nwe przemyślenia, pznad

kgś nweg. Była też nazieja wbec faktu, że publikacja nie ukazałaby się w Ameryce ani wżanym z krajów zachnich, a więc nie miałaby znaczenia la biegu prcesu. 

Page 54: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 54/80

- Pewne rzeczy właściwie są gólnie wiame - mówi ktr D. - nie są tajemnicą. Nie zajmwan się

tym, czy jest on hipntyzerem. Mi znakmici klezy rzekli, że tajemnica wpływu Mansna na

ziewczęta plegała na tym, że był n substytutem ich jców. Oczuwały kmpleks sierctwa, jaki

pjawił się w nwczesnej cywilizacji także u zieci mających rziców. Wbec chłpców uważały się

za brzykie, nieinteresujące. Mansn rzławał ba kmpleksy równcześnie, przywracając im

pczucie pełnej wartści. Musiał zwajad stawkę, aby zaspkid ich głó ubóstwienia. Czy zetknął się

pan z tym zjawiskiem w USA?

- Tak. Fanatycy Boba Dylana w Nwym Jrku w ncy analizujący p śmieciach przebieg jeg nia i

zjaający resztki z gryzinych przez nieg kści. 

- Teraz, kiey panu mówin, niech pan mi pwie, czym pan chciał mówid z Charliem? 

- Miałem la nieg tylk jen pytanie. Skr zabijając wyzwala się uszę, laczeg nie wyzwlił

najpierw swich wyznawców, a ptem siebie? Jeszcze teraz w każej chwili mże się uwlnid 

wcześniej, niż wyzwli g kat stanwy. Ale ja i tak wyeukwałem pwieź Mansna z teg, cgłsił: „Najpierw starałem się wyzwlid mżliwie wszystkich, a na kocu najbliższych i nas samych.

Był t naszym bwiązkiem. Zabijając siebie ebralibyśmy tylu luzim szansę śmierci”. 

Dzwnię wielkrtnie na numer „zieo i nc” Irvinga Kanarka, sekretarka ziela g  świata

czterema słwami: „Pan rzumie? Teraz? Niemżliwe”. Dpier psychiatra D. zapznaje mnie z

mecenasem L., swim przyjacielem. Telefn mecenasa L., jeg wstawiennictw pwuje, że

Kanarek wyraża zgę na pświęcenie mi kwaransa. Jeg biur leży w pśleniej zielnicy Ls

Angeles, za wzgórzami Świętej Mniki i mieści się w nieużym buynku. Wnętrze jest wręcz biene.

Bibliteka w krytarzu. Sekretariat maleoki, wejście prst ze schów. Bałagan. Kanarek zjawia się

w brudnej koszuli i przeprasza, bo musi się umyd. Sekretarka wyjaśnia: 

- Mój szef nie lubi siaywad. A właśnie zisiejszą nc spęził w więzieniu skazany przez sęzieg

Olera za niewłaściwe, jeg zaniem, ezwanie się. 

- Pan Oler pwieział, ile nie mylę się, że nieług panu Kanarkwi bęzie w równej mierze

ptrzebny broca jak Mansnwi. Czy nie uważa pani, że styl pana Kanarka jest wzrwany trchę

na stylu yrygenta Zubin Mechty? Nszą nawet takieg sameg klru niebieskie garnitury. 

- My nie myślimy tym. Ja trzymam palce na znak szczęścia - zakłaa palec wskazujący na śrkwy.

- Jury brauje tak ług, że mamy przeczucie, że t brze la sprawy. Dali jeszcze tych

miesięcy wielniwą ebatę, czyli jest spór. 

Wychzi Kanarek. Nie zmienił kszuli, zaciąga pętelkę krawata. T inny człwiek niż ten w sązie. 

- Panie Kanarek, chciałbym wiezied, czy jest pan przeknany, że Mansn paje rzeczywiste mtywy

zbrni w willi Plaoskich. 

- Ani słwa na ten temat. Obwiązuje mnie jak najsurwszy zakaz sąu, któreg przestrzegam tym

barziej, że wszystk, c się pisze, braca się przeciw mjemu klientwi. 

- A tym, jak szł teg, że pan jest jeg brocą, a n nie uznaje pana? 

- Ani słwa. 

Page 55: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 55/80

- A sbwśd Mansna? 

- Ani słwa. Dpóki nie uprawmcni się wyrk. Niech pan pczeka w Stanach, porozmawiamy. A

teraz ja mam prśbę do pana. Jeśli pan jest samchem, czy nie zawiózłby mnie pan kilka blków

dalej?

Jeziemy ze znajmym, który mi twarzyszy. Kanarek nie wie, że ów człwiek, Marek N., był jenym z

najbliższych przyjaciół Wjtka zamrwaneg przez Mansna, któreg Kanarek brni. Ską też wie,

czy nie jesteśmy przyjaciółmi Mansna i czy nie prwiemy g jak zakłanika? Takieg pytania nie

mżna zaad, b mżna narazid się na niebliczalne knsekwencje. W czasie gy czekamy pd

biurwcem, gzie wszeł Kanarek, bmyślam pytanie, statecznie strżne, a zarazem przejrzyste i

knsultuję je z Markiem N. 

- Panie mecenasie - pytam - niedawno zaginął jeen z awkatów występujących bk pana w

prcesie. Dtą nie wyjaśniła się przyczyna jeg śmierci i nie znalazł się jeg ciał. Czy nie czuje się

pan również zagrżny sbiście, kiey tak pan prusza się p Ls Angeles? Zarówn przyjaciele, jak iwrgwie Mansna mgą byd la pana grźni. 

- To jest fikcja, spekulacja. W okolicy, gdzie zginął ten awkat, zginęł statnio ziewięd sób i tylk

 jen ciał znalezin. Trzeba znad pewne klice Kalifrnii, żeby sbie wybrazid, jak t był. Tam

są suche rzeki, które ptwrnie wzbierają w czasie eszczu, mają strme ściany i nie ma z nich 

ucieczki, a ciała znsi rzeka nie wiam gzie. 

- Panie Kanarek, ale przecież nie wszystk zieje się, jak pwinn. A bułeczka z LSD w Hnlulu, czyli

sprawa Rice'a?

- A tu już milczę. 

- T mże sbie? 

- Mój jciec przywęrwał z pana kraju. Pan aruje, ale nie wiem, z jakiej miejscwści. Mgę

zapytad matki. Ja jestem inżynierem chemikiem. Ptem skoczyłem praw i zająłem się prawami

wynalazków i kryd, czyli business patentwy, t jest mja pierwsza sprawa w sązie. 

W kilka dni potem mecenas L. pojeżża p m, w którym mieszkam; t zieo rzprawy przeciwk

Rice'wi. W rze sąu mecenas L. skarży się na psychiatrę D.: nie chzi czywiście przyjaźo,

b przysięgali i w sązie mgą byd wrgami, ale Rice, który przysparza tak wielkich kłptów także

brnie, naprawę jest chry. Jest chry na Mansna. Jeg zbrnia wynikła z utżsamienia z

Mansnem, z urjenia, że jest Mansnem. Oświaczenie psychiatry D. jest jenznaczne: izie w

kierunku, jakby Rice był nieszczery, symulwał. 

Kiedy wprowadzają g na salę, też na ósmym piętrze, pbieostw jest tak uerzające, że mżna

pmyśled, iż strażnicy pmylili więźniów. Skpiwany zarst, t sam spjrzenie, w którym skupiona

 jest grmna siła wli, żeby t spjrzenie był pełne siły, ta sama chuerlawśd ciała, na czle krzyż

taki, jaki mają wycięte Sany, Kitty i Brena - znak związku z Mansnem. Mówi szeptem, nic nie

słychad, przynszą mu mikrofon. Okazuje się, że mówił, iż rzuca brocę z urzęu, mecenasa L., i

bęzie brnił się sam, jak Mansn. 

Page 56: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 56/80

- Adwokat - mówi - nawet jeśli subiektywnie jest uczciwy, jest zawwcem, należy zawweg

systemu sprawieliwści, który rzucam w całści. 

- A pan uznaje tylko prywatny? - pyta g sęzia. 

Są uaje się na naraę, w czasie której ecyuje też pzwlid mi na wglą w akta. Rice - tozawodowy pusher, czyli knik rzprwazający narktyki. Z. - była człnkini rziny Mansna, która

zeznawała na prcesie na jeg niekrzyśd, pisując życie w banzie w Dlinie Śmierci. Jane -

wspólniczka Rice'a - uaje miłśd lesbijską Z., bsypuje ją prezentami, zaprasza na wutygniwy

pbyt na Hawaje. Lecą samltem, zamieszkują w ekskluzywnym i barz rgim htelu w Hnlulu.

Twarzyszy im Rice. Rice i Jane cziennie prwazą ługie rzmwy telefniczne z Kalifrnią. P

tygniu służba htelwa znalazła Z. nieprzytmną w pkju. Lekarze stwierzili przeawkwanie

LSD. Prcja była grmna, ale chra zrzuciła częśd i t ją uratwał. Śleztw wykazał, że kanapkę z

szynką i śmiertelną prcją narktyku pali Rice i Jane, licząc, że śmierd Z. bęzie ptraktwana jak

śmierd narkmanki. 

Akta są krótkie, lakniczne, mówią tylk zmwie i czynie. Dlaczeg jenak zawwy przestępca

nagle stał się wyznawcą Mansna, ską wraz ze wspólniczką wzięli uże sumy pienięzy na

zrganizwanie zbrni, kg zwnili i z kim się przumiewali w Kalifrnii? Ci, którzy uważają,

że sprawa jest jasna, mówią, że mrerstw był zemstą wyznawców Mansna, knaną p

zeznaniach Z. Ale nie wiam, czy Z. zeznała wszystk, c wie. Najważniejszych la kgś rzeczy

mgła nie pwiezied, ale mgł t byd przypakwe - na przykła brak pytao na ten temat. Mgła

buzid bawy, że przyciśnięta pwie tę rzecz. 

Gy wyjeżżamy z sąu, mecenas L. mówi, że trącenie g przez klienta jest la nieg bardzo cenne:

klient pstąpił ientycznie jak Mansn, ptwierzając swją bsesję. W czasie jazy wiauję się, że jeen ze znajmych mecenasa, prucent filmwy z Hllyw, przeprwaził

wuziestwugzinny wywia z Mansnem tuż prze wyaniem zakazu sąweg. 

- Ten prucent, Bb, rbił t ficjalnie lateg, że myślał nakręceniu filmu. Ale nigy t nie wyszł

pza zamiary, nie był rzmów ze scenarzystami ani reżyserami. Czy Bb, że tak pwiem, zawiół się

na Mansonie - czy chził cś inneg: n zrbił t, żeby się przeknad, świaczyd, b nie mógł

zrzumied sprawy Mansna i nie mógł przeżyd absuralnści śmierci Sharn? 

Na trzeci zieo, uzbrjny w magnetfn, zjawiam się w biurach Bba. Jest t ciąg salnów

srebrznych ścianach lub ścianach bęących brazami malwanymi przez annimwych twórców

p wpływem mescaliny i LSD. 

- Ołóż - powiada Bob - ten magnetfn, nie ma c przegrywad. Takich rzmów jak z Mansnem nie

wln rejestrwad. Mansn chciałby razu mówid ptmnści. Pczątek sprawy był taki: piszę

Mansna list. Otrzymuję pwieź, której ftkpię ci am: „Spśró tysięcy listów, w których

luzie prszą mnie rzmwę, wybrałem paoski, b jest na miłym papierze” - tu Bob wyjmuje

firmwy papier swjej wytwórni; rzeczywiście impnujący: wielki biały ekran, na niebieskim tle t

miejsce na ares, ares przesiębirstwa bije jak światł z prjektra. - Miałem z nim jeenaście

rzmów p wie gziny. 

„Dlaczeg każemu inaczej wszystk mówisz? - pytam na wstępie. - Mam nazieję, że mnie powiesz,całkiem inną wersję twjeg życia”. On razu startuje pwieści ranch i rzinie. „Miałem

Page 57: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 57/80

Page 58: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 58/80

rbiły t aministracje więzienne, nigy nie ziałał. Materiał, z któreg knstruwał w

wybrażeniach świat, t była ściana, prycza, kibel. „Zawsze byłem w pkju trtur. Jestem małym

człwiekiem, który nie chce brad nic z teg pkręcneg świata, nie interesuje mnie, c świat myśli i

rbi” - pwieział. Jeynym jeg ziałaniem były rzmwy. Na nich spęził życie. Mał kt umie tak

rzmawiad jak Mansn. Tylk ciągle mienia słw „krew”. Mansn, wątły fizycznie, musiał wiele

przecierpied współwięźniów i, byd mże, był trącny przez amerykaoskie gangsterskie

pziemie więzienne, luzi najbrutalniejszych, jakich tą wyał świat. Te rzeczy są niejasne -

weług niektórych był ich zaufanym człwiekiem i na nich trenwał instynkt wzwski. Ta wersja

ma cechy prawdopbieostwa, pnieważ Mansn był związany z gangiem, który krazine

luksuswe i nwe samchy marek amerykaoskich przerzucał za granicę. Jencześnie uerza ilśd

wpadek Mansna. Był jeszcze barziej prfesjnalnym więźniem niż złziejem. Mże lateg tak

łatw wpaał przy krazieżach i napaach, że pświamie chciał byd złapany i wrócid więzienia,

b bał się byd na zewnątrz. Dktr psychiatrii D. pszełby alej: był t twrzenie lęku prze

puszczeniem łna matki, która g nienawiziła, i wyjście na zewnątrz - w jej jeszcze większą włazę. 

W pewnym mmencie zwrócił się ku religijnści wyucznej w zakłazie. Nie był jenak pilnym

uczniem i jeg wieza religii i mistyce pzstała pwierzchwna. Mansn mógł impnwad w

więzieniu czy swim brzyulm. On nie hipntyzwał ich. On im ał wiele: „życie z Mansnem był

grą”. „P raz pierwszy w życiu znalazłam zawlenie wewnętrzne i wewnętrzny spkój” - mówiły.

Zastąpił im wszystk, czeg nie miały, i ne mu zastąpiły t, czeg nie miał. Był plagiatrem, onanista

i kiblarzem. Prasa kupiła g, żeby byd sprzeawana. Gyby raz wszeł na uniwersytet, byłby

wyśmiany. Birąc kreślenie ze słwnika rasweg mżna g nazwad ktriinteligentem (jena ósma

inteligenta). Przywłaszczył sbie mny styl kntestatrów. T, c uważa za jeyną swją własnśd,

 jest żałsnym zlepkiem myśli innych luzi, myśli, których nie rzumiał, b były wyrwane z kntekstu,

któreg nie znał. Przyznał, że jeg ielgia była mieszaniną ielgii Beatlesów i Nietzscheg. Znapiosenki, ale nie zna Nietzscheg. Był w jakimś sensie pbny Hitlera: kazał umierad luzim za

rzeczy, których znaczenie wynikał z łatwej pważenia głupty. T ja byłem człwiekiem, który

pwieział mu bzach kncentracyjnych. Dtą nich nie wieział. Pczuł się jakby kraziny z

pmysłu. „Mansn, ty nie znasz świata ziś, ani nie uczyłeś się, ani nie żyłeś. Opwiaasz za

mrerstwa, ale nawet teg nie zrbiłeś, wysłałeś innych” - pwieziałem mu i sam byłem

rzczarwany. Znikła magia, śmierd Sharn i innych ukazała się w świetle jeszcze barziej żałsnym i

absuralnym, a prawa znana siemiu tysięcy lat z Biblii, że u źróeł zła był grzech pierwrny,

cielesny, przekleostw, które pciągnęł lawinę i innemu ziecku w łnie matki, ziecku, któremu

śpiewan kłysanki, nim ujrzał świat, ebrał istnienie - koczy prucent filmwy. 

Kiey rzmawiałem z rziną jeneg z sęziów przysięgłych, mówili: 

- Jesteśmy statnimi fiarami Mansna, rzzieleni z najbliższymi. Wln nam, żnm, wiezad

mężów, a mężm żny w htelu tylk raz w tygniu. Mgę panu t pwiezied: rzą się zwykłe

luzkie pragnienia, których nie mżna zaspkid. Oni są barziej więźniami niż Mansn; jeg

wyrzucają z sali, kiey zechce, prwkując są, ni muszą siezied cały czas, a ptem są więzieni

przez pbnych strażników, na szóstym piętrze Htelu „Ambasar”. Ocięci wszystkieg,

nabijają sbie craz barziej głwę tą sprawą. Czy wyją nrmalni? 

Pani, z którą rzmawiam, nie chce mi pwiezied nic więcej. 

- Naprawę, mój mąż nigy w czasie wizyt nic mi nie pwieział. Przestrzega przysięgi. 

Page 59: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 59/80

Już wiele ni braują przysięgli i napięcie wzrasta. Pewneg wieczra u rzwi rezyencji, w której

mieszkam, zwnek: wje luzi z kmuny, w której częst bywałem. Dziś wanaścir jej człnków

wcieli się w wunastu przysięgłych i wya swój wyrk na Mansna. W salnie głcnym ze

wszystkich sprzętów zasiaa są. 

- Mięzy wjną w Wietnamie a sbą Mansna istnieje ścisły związek. Zrbienie przez establishmentz prawie czterdziestoletniego kryminalisty - młzieżweg kntestatra był chwytem w walce z

młzieżą walczącą. Chził t, aby braz każeg prtestująceg czy ługwłseg w

świamści klas śrenich łączył się z Mansnem. Stą pejrzana rla Mansna. Czy nie był na

usługach plicji? T prawpbne, birąc p uwagę jeg nieustanną zależnśd właz. Czy nie

knał zbrni na zlecenie plicji, która wybrała miejsce, gzie aż trzy sławne sby awały

gwarancję rzgłsu? 

Stawiają ylemat: „Skazanie Mansna t przyznanie mu statusu Boga. Uniewinnienie to likwidacja

wartści luzkich”. 

Schlastyczna yskusja, abstrahująca klicznści, lgiczna zabawa. Wszyscy, wunastu, są

przeciwnikami kary śmierci. Jurr Lucian mówi: 

- Kara śmierci nie a się zastswad wbec Mansna, jest bwiem zbyt łagna. 

Zimwy zieo, kiey zapaa prawziwy wyrk, jest upalniejszy niż jakiklwiek zieo lata w Plsce,

wieje wiatr z pustyni zwany wiatrem świętej Anny. Tłumy grmazą się u wejścia pałacu sąów.

Establishment oddzielony niewidoczną linią p prawej strnie wejścia, młzież, hippies - po lewej,

zwlennicy Mansna wkół trzech ziewcząt. Wchzimy służbwym wejściem z mecenasem L.

Rewiują nawet jeg. Żane inne sprawy się nie tczą. „Winien” - słyszymy i wychzimy. 

- Więc jest bgiem - mówi człwiek, który pkazywał mi gazetę. 

Naszeł czas mjeg jazu z Kalifrnii. Nim wyjaę, umawiam się z kilkma sbami. Pierwszą z

nich jest Marek N., z którym byłem u Kanarka, przyjaciel Marka Hłaski, Krzysztfa Kmey, Wjtka i

Sharon. Marek N. jest człwiekiem, który żyje wyłącznie tą sprawą. Nie pracuje, rzpatruje bez koca

wszystkie klicznści, pszukując jakiejś prawiłwści. Z nim bywam pielgrzymkę p wszystkich

miejscach, gzie bhaterwie histrii żyli i umierali. Dzięki niemu gląam film „Dlina lalek”, który

stał się pczątkiem sławy Sharn Tate i w którym pierwszy raz ujrzał ją Plaoski. Akcja filmu tczy się

w domu identycznym jak ten w Drodze do Nieba4 i koczy się śmiercią bhaterki granej przez Sharn.

W ogrodzie zjawia się plicja, karetki, ciał bhaterki, przykryte kcem, wywżą na wózeczku mięzykrzewami róż. 

- T jest kłana prjekcja sceny, która się miała wyarzyd za trzy lata. Nawet rzmieszczenie

plicjantów i kierunek jazy wózka. 

Potem pokazuje mi muzeum pamiątek: kamizelkę Hłaski zstawiną prze śmiercią, a w niej paczkę

papiersów Gaulis, słik z liśdmi laurwymi, których nie zążyła użyd Sharn Tate, a lubiła awad

 je ptraw, z małą aluzją laurów ją zbiących. Opwiaa mi pśmiertnych rękpisach Marka

Hłaski, których zagłaa była tak amerykaoska: zstały zmiażżne w maszynie rbiącej z samchu

4 Nazwa ulicy, którą zamyka była rezyencja Plaoskich.  

Page 60: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 60/80

kstkę metalu, wraz z wzem Marka zabranym przez plicję i anym na złm. Szuka

prawiłwści, która wyjaśniłaby ciąg tych śmierci: Hłask - biały Murzyn pije w Ameryce więcej niż

kieyklwiek. Wpycha Marka N. w śrek lustra: „Nie wystarcza mi twje bicie, ty musisz byd tam,

za szkłem”. W kilka ni ptem zwala się z Kmeą ze zbcza wąwzu. „Jeśli Krzysi umrze, t i ja

póję” - mówi Markwi N. Marek N. pkazuje mi 15 strnę książki „Nawrócny w Jaffie”: „Każy

sambójca ma własną wizję śmierci... są tacy, którzy zabijają się w gniewie, t luzie, którzy się

wściekli alb których sptkał straszne nieszczęście” - i dodaje:

- P śmierci Hłaski, Kmey Wjtek uważał, że naeszła klej na nieg. „Oni są już wyzwleni”. Uznał

t za pretekst, aby próbwad przekrczyd tę granicę bez śmierci, zięki narktykm. Był jakby

pgzny ze śmiercią jak następny w szeregu, rzbrjny, jakby już nie całkiem żyjący, trchę p

tamtej strnie. Myślę tylk nich - koczy Marek N. - których straciłem, i t twrzy prawiłwśd:

teraz ja upiję się i gzieś na autstrazie rąbnę w kgś i tak się skoczy. 

Dzięki Markwi N. pznaję inneg przyjaciela Wjtka, który zażył mescaliny, żeby wcielid się w nieg,

twrzyd sbie statnie chwile jeg życia. 

- Ale w chwili gy już wyawał mi się, że pwinni naejśd mrercy - mówi - oni nie nadchodzili, a ja

zapmniałem, c mam ich zapytad, a raczej nie znałem już pjęcia, z którym związane był t

pytanie, zegarki wyawały mi się maszynkami naręcznymi, kręcącymi się w kółk i bez sensu. Ptem

mi przewnicy próbwali mnie namówid, żebym wcielał się w Mansna „na haju”, ale ja nie

zapmniałem kt t, wtey wszełem w siebie. 

Kilka dni potem w domu Marka N. dochodzi do spotkania z Witlem K. W pierwszej części teg

reprtażu był pwójnie zaszyfrwany: p literami S.L. i jak „plski pisarz”. Zażąały teg sby,

które ustępniły mi jeg listy. Witl K. t plski malarz, któreg wystawę w Paryżu twierałMalraux, a wstęp albumu z jeg grafiką napisał Jacques Prévert. W swjej galerii w Beverly Hills

mówi mi Witl K.: 

- Sharn ręczyły kszmary: puszka, którą wypychan suknie na brzuchu w czasie kręcenia

„Rsemary’s Baby” i scena, kiey kazuje się, że bhaterka urziła iabła. Bała się teg ziecka,

żeby jej nie zrbił najgrszeg: że bęzie nienrmalne. W szóstym miesiącu ciąży prsiła, żeby ją już

zabrad szpitala. Chciała się tam schrnid prze niewiamą siłą. Każy wynająłby etektywów, ale

Plaoski miał Wjtka. Zawsze: w filmach Plaoskieg i w życiu był ratwnikiem i piekunem. Na

Drze Nieba, gzie film niestrzeżenie przechził w życie, bjął funkcję by-guarda. Wojtek

zaczął jencześnie realizwad swje marzenia, żeby zstad artystą. Zaczął knstruwad wizje znarktyków. Mescaline, LSD, kkainę, herinę, pium zwał, jakby były farbami. Jeg sztuki nie

znał nikt pza nim. Ocięty, nie pisywał świata, który twrzył. Raz tylk ujrzał w lustrze zamiast 

siebie mrercę, który wyciąga rękę, żeby g zabid. Wjtek zaczął uciekad z salnu przez gró,

basenu i wskczył wy. 

Gzinami pływał, w przeciwną strnę niż wskazówki zegara, pijąc szampana. Obstawiał basen

pustymi butelkami, które znaczyły ilśd krążeo. Zarazem jak gsparz willi craz barziej

utżsamiał się z niebecnym Plaoskim. Luzie, z którymi zaprzyjaźnił się, zachwywali się

niepkjąc. Byli t luzie, którzy starczali Wjtkwi narktyków. Jeg pznanie z Gibi Flger,

córką króla kawy, nie był przypakwe, jak się sązi. Wjtek wraz z klegą u pkątneg awkatabęąceg w spółce z autrem krnik twarzyskich zbyli wglą w karttekę niezamężnych córek

Page 61: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 61/80

barz bgatych luzi USA. Wybór pał na Gibi Flger. Z anych wynikał: jena z najbogatszych,

niebrzyka i niemieszczaoska. Był „pierwszym mężczyzną tak wielkim urku, jakieg sptkała w

życiu” - jak sama mówiła - który w atku zwrócił na nią uwagę. Gibi z wzięcznści pkchała g

nieprawpbną miłścią. Nie była brzyka, ale nie miała sex-appealu. Wjtek znienawiził ją, bił,

a zarazem ulegał jej włazy. Gibi, która wzruszała się lsem bienych, ziałała jak „pracwnik

scjalny” w bienych zielnicach (największym jej siągnięciem był barwanie całej zielnicy

murzyoskiej Ls Angeles jcwską kawą na święta). Z Wjtkiem rzgrywała sprawy w spsób

bezlitsny. Wpychała g w narkmanię, uzależniając g w ten spsób siebie, b na finanswała

zakupy. Wjtek pgrążając się w swich wizjach - chd niebecny - był zawsze przy niej. Kupiła mu

Pntiaca, b jeg jciec w Plsce też miał Pntiaca. Z natury skąpa, mim że żyła z setek kapitału,

 jaki jciec rzwząc się z jej matką wypłacił jej, żałwała pienięzy. Ona sama też zaczęła brad. W

tym czasie narktyki barz zrżały z pwu nasilenia ziałania plicji. Wjtek ptrzebwał ich

więcej i różnrnych, la twórczści. Zaczął w tajemnicy prze Gibi załużad się u kników. Jeneg

z nich, „Piga”, Wjtek umieścił nawet w mieszkaniu swim i Gibi, które zwlnili przensząc się willi

Plaoskich. Za knikami zaczęli się zjawiad, zachęceni bgactwem willi, szczrścią jej gsparza,Wjtka, i tym, że willa była pza zasięgiem bserwacji plicji - luzie z wyższych szczebli gangu

hanlarzy narktyków. Duż się mówi w Kalifrnii strukturze i wpływach gangu hanlarzy

narktyków wśró luzi, którzy je kupują chdby czasu czasu. Weług teg, c mówi się w

Hllyw, struktury te są inne niż w czasie prhibicji, czterstpniwe kształcie stżka. Mówi się

też, że ci są sknalsi w ziałaniu gangsterów alkhlwych. Ale pbieostw z kresem

prhibicji jest wiele: przee wszystkim nwa szansa la przestępstw i gangsterów, by infiltrwad

śrwisk luzi wpływwych i bgatych. Zaczęł się w San Francisc hippies: nareszcie mieli w

łapie bgate, głupie zieci. Teraz rzszerza się na Ls Angeles. Wszyscy, którzy kupują chdby „trawę”

- marihuanę, bją się wpaki i szantażu. Byłem kieyś świakiem, jak kniki „na haju” wkrczyli

eleganckieg mu i zażąali narktyków z transprtu, który kilka ni temu starczyli, ebrali gna czach wszystkich, zażyli i bez słwa sprzeciwu gsparzy wyszli. Natmiast trzeci i czwarty

stpieo rakiety gangu szuka kntaktów twarzyskich, żeby w miarę wzrstu narkmanii i zysków

zadomwid się w najlepszych twarzystwach i zyskad mżnśd lkaty kapitałów w uczciwych

branżach - a ptem kntrlwad je. Baają ni grunt przez rugi stpieo i tacy luzie zaczęli bywad, a

nawet ncwad w willi Plaoskich. Wjtek równcześnie z eksperymentami artystycznymi zaczął

marzyd businessie narktycznym. W Kanazie uzyskan nwy śrek urzający. Wjtek chciał

zstad jeg głównym ystrybutrem na Kalifrnię. Licząc, że wejzie gangu, pił, karmił i zabawiał

wóch gangsterów, którzy craz częściej ncwali w willi Plaoskich. Ci luzie nawet nie kryli, że

bywają w Iniach, w Bejrucie, w Tki, i t trzema rgami, mówili tym przy mnie. Wjtek

pwieział mi, że na fałszywych paszprtach. Prawpbnie ukrywali się prze plicją, b żaen

z nich nie wyjeżżał z willi prze 5.30 ran z bawy prze ncnymi patrlami. Jenak nie kazywali

chęci przyjęcia Wjtka gangu, uawali też, że zależy im na melinie, w gruncie rzeczy intereswały

ich tylk sby: córka miliarera, aktrka i słynny reżyser. Wjtek wypytywał ich, ile ksztuje

wynajęcie mrercy. Opwiezieli: „zależy, kg trzeba zabid. Dla małej rybki bierze się małeg

szczupaka, wtedy 400-500 larów za łebka”. 

Sptkanie w klubie francuskim Wjtka z Flgerem jr, któreg rzina wysłała, by wyperswawał

Wjtkwi związek z Gibi, i zakoczne zwycięstwem Wjtka, miał alsze reperkusje. Wjtek ciągle

„na haju”, ciągle „stne”, agresywny, zaczął myśled natychmiastwym zagarnięciu całej frtuny

Flgerów. Na rze stał Flger miliarer i Flger  jr. Mówił niecfaniu się prze niczym,

Page 62: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 62/80

wyzwleniu ich z bgactwa przez zapewnienie całeg Gibi. Nie krył teg prze Gibi i Gibi zaczynała się

bad, chyba tylk siebie. Sam zaczynał nie przywiązywad wagi swjeg życia, mówił

„wyzwleniu”, twrzyła się sytuacja grźna la Wjtka, był zagrżny lsem pbnym teg, jaki

sptkał Mansna. Wjtkwi Mansn by impnwał. Kt wie, czy ziewczęta, gyby znały Wjtka, nie

puściłyby la nieg Mansna? W jakiś spsób w tym, c mówił, jak wygląał ze swim zarostem i

spjrzeniem zmieninym narktyków, był na rze upbnienia się nieg. W zagakwy

spsób rgi ich zaczęły zbliżad się siebie. Czy kieyklwiek się zetknęli? Ja i wszyscy ci, którzy byli

stałymi gśdmi na Drze Nieba, jesteśmy prawie pewni, że nigy tam g nie wizieliśmy. Nie

przypminamy sbie, żeby kieyklwiek nim była mwa. 

- Jenak panna Kasabian zeznała przy mnie na sali sąwej, że Mansn był wa razy u Sharn Tate.

„Nie mże tu byd zbiegu klicznści” - ała. Prze prcesem „Ls Angeles Times” pawał, że

Sharn Tate wiezała farmę w Dlinie Śmierci. 

- T nie był w jej stylu - odpowiada Witold K. - Pza przyjęciami hllywzkimi w góle nie bywała.

Była t amerykaoska ziewczyna, bra, pracwita, świetnie gtująca. Nie szukała mcnych wrażeo,raczej bała się takich rzeczy. Zastanawia mnie jenak, i t jest barz ważny mment w mim

rzumwaniu, laczeg Wjtek tak barz nalegał na t, żebyśmy ja i Stanisław Whl przyszli nich

wtey wieczrem. Nie mgę arwad sbie; gybym był, wyarzenia musiałyby mied chd trchę

inny przebieg.

- T sam mówi Whl. 

- C Wjtka statecznie zgubił: pragnienie zstania milinerem - chęd naślawania jca - czy

Plaoskieg - bycia artystą? T, c stał się ptem uziałem Wjtka, był zwycięstwem na

wybraźnią Plaoskieg, pnieważ n nie wymyśliłby Mansna, jak n wymyślił siebie, i niepłączyłby tej pstaci z pstacią Wjtka w tak zawęźlny ramat. Wjtek uważał Stany za kraj

niezmiernie łatwy, stworzony dla niego. Nie wiział różnicy mięzy Łzią i Hllyw, mięzy

chuliganami z Bałut i gangiem narktycznym. Osiem ni prze śmiercią przystąpił twrzenia

najważniejszeg zieła swjeg życia: wielkieg panneau, gigantyczneg fresku narktyczneg. Przez

wiele ni był niebecny, wewnątrz swjeg zieła. Mim zaniem zjawienie się mrerców był

nieprzypakwe, ale szansa ratunku była. 

- Rzpatrywałem t, analizując materiały wwe - odpowiadam Witoldowi K. - W chwili gdy

mrercy weszli salnu Plaoskich, Wjtek spał na kanapie. Obuził się i zapytał mrerców:

„która gzina?” Susan Atkins uważa, że wziął ich za przyjaciół. Tex (Watsn) nie paje mu gziny,tylk niewuznacznie znajmia, p c przyszli. Wjtek leży alej na kanapie. Ptem Atkins wiąże g

ręcznikiem, ręce trzęsą się jej tak, że nie mże zacisnąd węzła. „A n p prstu był tak słupiały, że

leżał i nie prtestwał” - zeznaje Atkins. Wjtek jakby nie wierzy w t, c wizi, i w kółk pytuje

Watsna, czeg chce, aż ten, zniecierpliwiny, pwiaa słwami Mansna: „Jestem iabłem i mam

iabelską sprawę”. Dpier p zastrzeleniu Sebringa, p słwach Sharn: „Mój Bże, tylk nie t”,  

Wjtek zaczyna się wyswbazad z ręcznika. Były chwile w czasie kwaransa walki, kiey Abigall i

Sharn, mim że bezbrnne, uzyskiwały przewagę na mrerczyniami, przerażnymi barziej niż

ne. Dziwne niezecywanie cechwał zarówn napastników, jak fiary. Dpier gy Atkins

staje rzkaz zabicia Wjtka i waha się, n zaczyna walczyd, chwyta ją za włsy i mim że ranny, bez

truu uwalnia się z ręcznika. Atkins traci głwę, zamiast zaawad mu cisy nżem, uwieszą się na nimi krzyczy pmc. Przez chwilę Wjtek i Atkins, spleceni, bje krzyczą pmc. Wjtek wyrywa się i

Page 63: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 63/80

ucieka trawnikiem ku basenwi tą samą rgą c kieyś, gy ujrzał w lustrze sweg mrercę. Mże

zawał mu się, że t jest tylk halucynacja? Przez wszystkie zeznania Atkins przebija lęk prze

„wielkim mężczyzną”, który „mógł mnie wykoczyd jenym cisem”. W pewnym mmencie Atkins

ma nazieję, że zbrni nie jzie za sprawą Wjtka: „Chciałam, żeby się z tych więzów uwlnił”. 

- Niedawno - mówi Witl K. - wieził mnie wóch awkatów brniących w tej sprawie, prsząc,żebym stanął jak świaek brny. Omówiłem, b cklwiek wiem w tej sprawie, nie chcę, żeby

ziałał na krzyśd mrerców Sharn, Gibi i Wjtka, 

- To powiedz mnie.

- Wiesz cś na ten temat? 

- Tylk tyle: współwłaścicielka pewnej restauracji w zachniej części Ls Angeles pwieziała mi

treśd rzmwy mięzy jej stałymi gśdmi, przyjaciółmi Sebringa, którą uznałem za rewelacyjną. 

- Dtyczył t płyty? 

- Tak. Sprawa niewyania Mansnwi płyty przez syna Dris Day. Susan Atkins mówi: „Tex przyznał,

że n i Charlie byli już przetem w tej rezyencji i lateg właśnie ją wybrali. Tex wyjaśnił, że m ten

kieyś należał Melchera, syna Dris Day. Ale - ał - Melcher już tam nie mieszka”. T zanie

bala abslutnie twierzenie, że mr był zemstą za płytę. Ci luzie w knajpie mówili tym. Mówili;

 jak mżna wierzyd, że Mansn jest iealistą, prrkiem, który każe mrwad la iei (nigy sam nie

angażuje się sbiście, a swim wyknawcm paje takie właśnie pwy, które łatwiej głupców

zależnych nieg skłaniają ziałania). Kiey załżył banę mrerców, nie miał jeszcze ługich

włsów i był człwiekiem wypuszcznym z więzienia, z kreślnymi kneksjami. 

- P prstu ci luzie mówili, że Mansn był NASŁANYM MORDERCĄ? 

- Tak.

- Ja myślę t sam. Na próżn szukamy płączeo mięzy baną Mansna a willą Plaoskich. Był

 jedno: ten sam gang starczający narktyki. Knik narktyków wyrzucny przez Wjtka ptem,

kiey Wjtek miał już lepsze kneksje, pwieział: „Wszystkich was pzabijam. Ty bęziesz pierwszy”

- wskazał na Wjtka i szeł. Hanlarze narktyków ncujący w willi Plaoskich sunęli tę grźbę

na alszy plan. Oprężeni, w najwyższych z wyskich sfer Hllyw, i liczący, że mają tych luzi w

ręku, czasem zażywali narktyki, przeważnie mescalinę. Kniki są częst „na haju”. Nie wln nigy

brad narktyków luzim rugieg, trzecieg i czwarteg stpnia hierarchii. Za t natychmiast się

zabija: wstrzykują wielkrtnie silniejszą awkę narktyku żył. Dchzę kluczwej sceny. Tych

wóch luzi, niezbyt rzmwnych, nie rażących, raczej nijakich, których wiywałem przeważnie z

daleka, sieział tym razem z nami. Wjtek „na haju”, półprzytmny, zaczął ich traktwad grzej, niż

traktwał Gibi. Mówił slangiem lepiej niż ni, lżył ich fachw. Obrażał ich, a kiey jeen z nich

próbwał t brócid w żart, Wjtek pwieział mu: „Zamknij się. Mnie wln. Tbie nie wln brad.

Pamiętaj”. T była grźba, szantaż, wywłany tym, że ni upmnieli się ług u Wjtka. Alb mże

Wjtek chciał im pkazad, że ptrafi byd gangsterem. Oni milczeli pbłażliwie. Ale t milczenie mim

zaniem był zapwiezią trageii. Drugim łużnikiem teg sameg gangu kntrlująceg teren c

najmniej płuniwej Kalifrnii była bana Mansna. Bana Mansna, licząca czasem i p 20 sób,zużywała masę żywnści, paliwa i narktyków. Ską Mansn brał grmne sumy na narkotyczny sen

Page 64: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 64/80

wszystkich człnków bany, ciągły i ciągle pgłębiający się? Jeg załużenie rsł. Myślę, że już

pierwsze jeg zbrnie były wyknane na rzkaz gangu. Jeg legena, którą stwrzył wkół siebie,

 jeg „filzfia” miała byd zasłną ymną la zawu knika zbrni i, jak się kazał, stała się

brym wykrętem wbec sąu, pnieważ są, inni psąni - właściwi i bezpłatni wyknawcy (b

Mansn jak świaczny przestępca nigy nie zabijał sam) i pinia publiczna wierzą w nią  ziś.

Tak ma szansę apelacji, jak klasyczny zawwy mrerca nie miałby. 

I żeby histria się zamknęła: kiey brat Gibi przyjechał p jej śmierci, był pijany. Nie panwał na

sbą, nie umiał ukryd swjej raści. Śmiał się, pśpiewywał, w eufrii wynsił jej rzeczy i rzawał,

wręcz wpychał becnym, jakby chciał statecznie zatrzed śla p niej. Był jeynym ziezicem

frtuny. W jeg czach Mansn zapracwał la frtuny Flgerów, żeby się nie rzrbniła. 

Setki mięzykntynentalnych rzutwców sunie w klejce ku pasm startwym. Płmienie silników

rzucane w tył zerzają się ze światłami reflektrów bijącymi w przó. Tysiące luzi zamkniętych wkałubach lbrzymów uczestniczy w tym wiwisku. Ptem nasz Jumb-Jet kształcie pteraktyla

wzbija się na Atlantyk. Ntuję statnią histrię usłyszaną na lązie amerykaoskim: „Nigy nie latamy

razem. Ja latam pierwsza i czekam na nieg. Jeśli kieyś się nie sptkamy - jedno z nas zastąpi

ziecim bje. Gybyśmy zginęli jencześnie, c ne by rbiły?” 

lipiec 1971 r.

Page 65: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 65/80

Spis treści Jak umierają nieśmiertelni częśd pierwsza .............................................................................................. 3

W brzuchu potwora ............................................................................................................................... 21

Jak umierają nieśmiertelni częśd ruga ................................................................................................. 50

ISKRY 1972

Obwlutę prjektwał Janusz Wysocki

Reaktr: Barbara Wleoska 

Redaktor techniczny: Sabina Rider

Korektor: Maria Rwioska 

PRINTED IN POLAND

Paostwwe Wyawnictw „Iskry”, Warszawa 1972 r.

Wyanie I. Nakła 20.000275 egz. Ark. wyd. 5,9. Ark. druk. 12,5. Papier druk. mat. IV kl. 65 g, 76X90.

Druk ukoczn w czerwcu 1972 r. Szczecioskie Zakłay Graficzne. Zam. nr 526. A-84-446. Cena zł 12,-

Page 66: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 66/80

Gazeta Wyborcza - 31/07/1999 

Scenariusz życia 

Ojciec był ofiarą bany Mansona - i żurnalistów peerelowskich. Syn - byd może ofiarą legeny

swego ojca. A po roze były niezwykłe losy pięknych wuziestoletnich i szpetnychczterdziestoletnich.

O rodzinie Frykowskich opowiada ANNA BIKONT 

Morderca - ługie, brune włsy, na czle wytatuwana swastyka, kazał się arwad jak Jezus

Chrystus, a ptem psłał swich wyznawców, by wymrwali mieszkaoców klicznych mów.

Syn jednej z ofiar pisze scenariusz filmowy oparty na tamtych wydarzeniach i organizuje po latachknferencję praswą z mrercą. T la nieg kazja, by na czach ziennikarzy i prze kamerami

zabid mrercę jca...

Autrem scenariusza jest Bartłmiej Frykwski, syn Wjciecha Frykwskieg, zamrwaneg prze

30 laty w Kalifornii. Scenariusz śd wiernie twarza szczegóły tamtej zbrni.

Prze wma miesiącami Bartłmiej Frykwski zmarł w płoskim szpitalu na skutek wewnętrzneg

krwtku p ranach nża, które najprawpbniej zaał sbie sam.

Przez pomyłkę 

Noc z 8 na 9 sierpnia 1969 rku, Ls Angeles, Kalifrnia. P aresem 10050 Ciel Drive, który

wkrótce znad bęzie na pamięd cała Ameryka, w psiałści wynajmwanej przez Rmana

Plaoskieg knan bestialskiej zbrni.

Z raportu policji w Los Angeles o znalezionych fiarach: "Wjciech >>Vytek<< Frykwski, mężczyzna

rasy białej, 32 lata, 165 funtów *k. 75 kg - re.+, włsy bln, czy niebieskie. 51 ran nża, wie

rany pstrzałwe, trzynaście ran na głwie uerzeo klbą rewlweru".

Razem z Frykowskim zamordowan żnę Plaoskieg, 26-letnią aktrkę Sharn Tate w ósmym

miesiącu ciąży, Abigail "Gibby" Flger, przyjaciółkę Frykwskieg, Jaya Sebringa, stylistę, fryzjera

aktrów Hllywu, przyjaciela mu, raz Stevena Parenta, przypakweg świaka, młeg

chłpaka, który nsił stróżwi jakąś kasetę. Ciała były zmasakrwane, m spływał krwią.

Mrercy zstawili na ścianach napisy wyknane krwią fiar "Pigs" *"Świnie"+ i "Helter Skelter"

*trun przetłumaczalne: "na łapu-capu" alb "na łeb, na szyję", tytuł pisenki Beatlesów+.

Pczątkw amerykaoska prasa wypisywała na temat mrerstwa, jeg mtywów i fiar

niestwrzne histrie. Jenak p półtra miesiąca plicja trafiła na pierwszy wiarygny śla. Jena z

mrerczyo, 19-letnia Susan Atkins, która sieziała w więzieniu za inne przestępstw, pwieziała

kleżance z celi szczegóły zbrni na Ciel Drive i plicja wkrótce aresztwała pejrzanych.

Zbrnię zaplanwał Charles Mansn, szef kmuny zwanej "Rziną", który spęził wcześniej 17 latw więzieniu za rzbje, krazieże samchów, fałszwanie czeków, stręczycielstw. D wyknania

Page 67: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 67/80

zbrni wyelegwał Charlesa Texa Watsna, lat 23, i trzy ziewczyny mięzy 19 a 21 lat. W

"Rzinie" panwał bezwzglęne psłuszeostw. Mansn żył ze swimi wyznawczyniami,

organizwał rgie, w których jeg kbiety grywały nakazane im rle. Jeśli zachziły w ciążę,

zabierał im zieci zaraz p urzeniu i zabraniał kntaktów z nimi. W pisence Beatlesów "Helter

Skelter" słyszał skierwane rzekm siebie, cichutk wyszeptane włanie: "Charlie, przyślij

telegram". Oebrał t jak sygnał, że należy wywład ttalną wjnę mięzy Białymi a Czarnymi, w

wyniku której przeżyje wyższa rasa i n sam. "Rzina" czciła g jak nweg Chrystusa.

Ofiary wymrwan przez pmyłkę. Pprzenim właścicielem psiałści był syn Dris Day,

prucent muzyczny Terry Melcher, który naraził się Mansnwi, b nie cenił g jak muzyka i nie

chciał wyad mu płyty. T na nim Mansn chciał wywrzed zemstę, ale nie wieział, że Melcher

sprzeał m.

Plska prasa chcz pchwyciła wątek z prasy amerykaoskiej, że fiary nie były w stanie brnid

się prze napastnikami, b były pgrążne w rgiastycznych, narktycznych brzęach. Tymczasem

gy mrercy wkrali się mu Plaoskieg, jeg mwnicy i gście czytali, gląali telewizję,rzemali. Sharn Tate błagała litśd la sweg ziecka, koca chrniła rękami brzuch, jej

mrerczyni pwieziała: "Suk, za chwilę umrzesz". Frykwski, gy zbaczył prze sbą mrercę,

zapytał g, która gzina, był pewien, że t jakiś gśd. Związali mu ręce ręcznikiem. Złał uciec

prze m, gru. Tam zstał bity. Z liczby cisów mżna wniskwad, że stczył zaciętą

walkę.

Plicyjny raprt stwierza, że Frykwski używał kkainy, meskaliny, LSD, marihuany, haszyszu, ale tej

ncy miał we krwi 0,6 mg amfetaminy. Nie spsób pwiezied, że był urzny narktykami.

Mansn na prcesie nie kazał skruchy. Mówił, że w zabijaniu nie ma nic złeg, że jest n tylkprzesunięciem w czasie czynu bskieg.

Spśró pięciu jeg fiar jena sierciła zieck. Wjciech Frykwski miał w Łzi ziesięciletnieg

syna Bartka, któreg wychwywała jeg matka, babcia Tla Frykwska. Ojciec Wjciecha, Jan

Frykwski, zginął pół rku wcześniej w wypaku samchwym. Z Ewą, matką sweg syna,

Frykwski był awna rzwieziny.

Rzina Frykwskich była w Łzi legeną.

"Fiku myku i po Fryku" 

"Ot świat narktyków, seksu, wyuzania, szału i zbrni. Nie ziwcie się temu, c się stał";

"Ekstrawaganckie życie, ekstrawagancka śmierd" - taki był w tamtym czasie tn plskiej prasy piszącej

o morderstwie za oceanem.

"Życie Warszawy", 23 sierpnia 1969 rku, tekst ppisany inicjałami A.O.: "Prasa szerzy pgłski,

 jakby celem mrerców miał byd jeynie Frykwski, który rzekm ppełnia jakieś szustw przy

zakupie większej ilści narktyków. Na przyjęciu w willi Ciel Drive zabawa nie była purytaoska. Mówi

się seansie czarnej magii płącznym z emaskwaniem czarwnic, seansie narkmaoskim,

pijaostwie płącznym z rgią seksualną. Rankiem p rgii służące znalazły pięd zmasakrwanych

trupów. Pani mu w bikini, nawiasem mówiąc znajwała się w ósmym miesiącu ciąży. WjtekFrykwski hanlwał narktykami. Uważa się g za bezpśreni pwó wyarzeo tragicznej ncy.

Page 68: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 68/80

Pzstałe cztery trupy t pnd tylk nieptrzebni świakwie. Zgnilizna mralna, wyuzanie,

zwyrnienie, alkhl, narktyk, czarna magia, seks należą cziennych spsbów zabijania

nudy".

"Panrama Półncy", 21 września 1969 r. Anrzej Łempicki pisze, że Sharn Tate i Jay Sebring należeli

pnd sekty The Swingers, ekskluzywneg tajneg klubu narkmanów, saystów i ertmanów, iktóreś z nich zraził tajemnicę sekty, c jest karane śmiercią.

"Fiku miku i po Fryku" - taki tytuł naaje swemu ctygniwemu felietnowi w "Kulturze" Hamilton,

wówczas najmniejszy felietnista. Daniel Passent ciął się nagnki na fiarę zbrni,

pwiaając tekstem z rymwankami "Cztery eski i Słjewski" (tak brzmi nazwisk Hamiltna) raz

"Śmju bju i p Słju".

Sensacją stały się rukwane w cinkach w "Kulturze" reprtaże Krzysztfa Kąklewskieg. Świat

Hllywu, seks, narktyki, styl thrillera nieznany nawiślaoskiej publicznści, a w tym wszystkim

plscy bhaterwie, teg jeszcze nie był. W urzęach i instytucjach zaczytane egzemplarze "Kultury"przechziły z rąk rąk.

Kąklewski pisze książkę "Jak umierają nieśmiertelni". Frykwski - włsy ramin, paska na czle -

"wyznawał religię śmierci", czyli twierził, że "wyzwlenia nie mżna uzyskad przez nieustanną

rozrywkę, zabawę, ale przez śmierd". A zatem "fiara wyszła na pół rgi mrercm, przywłując

śmierd, mrercy na t przywłanie pwiezieli". Przypminając, że właśnie umarli waj

przyjaciele Frykowskiego - Krzysztf Kmea i Marek Hłask - Kąklewski pisał: "Wjtek te śmierci

klekcjnwał jak wyarzenia twarzyskie. On uważał się za nieśmiertelneg, myślał, że w razie

czeg jciec załatwi t ze śmiercią, że t tylk kwestia ceny".

Kmentując amerykaoską prasę, która prównywała tę trageię z zamrwaniem pastora Kinga i

braci Kenneych, Kąklewski awał: "W ten spsób Wjtek umarł umęczny za Amerykę, znalazł

się tam, gzie uważał, że wypaa byd, w raju tak pbnym SPATiF-u łózkieg. TAM znów

sptkali się wszyscy. Wszeł p rękę z milinerką *zabita wraz z nim jeg przyjaciółka Gibby - red.], a

czekali na nieg najwspanialsi i umiłwani: Jan i Rbert Kenney". Kąklewski pisał alej, jak t w

Nwym Jrku p śmierci Frykwskieg był się "nabżeostw falliczne" awnych kchanek.

Najbardziej sensacyjna jest w książce Kąklewskieg pwieśd Witla K.

Najpierw więc zapznanie z Gibby Flger: "Wjtek wraz z klegą u pkątneg awkata bęąceg w

spółce z autrem krnik twarzyskich zbyli wglą w karttekę niezamężnych córek barzbogatych luzi w USA". W rzeczywistści Gibby Flger bywała w tym samym śrwisku elity

artystyczno-intelektualnej Nweg Jrku c Jerzy Ksioski, a ten zapznał ją z Frykwskim. Nie

mżna wykluczyd, że sam Ksioski przestawiał taką wersję; byłby t barz w stylu jego rozmaitych

zmyśleo.

Ptem plany rzkręcenia biznesu narktyczneg: "W Kalifrnii uzyskan nwy śrek urzający.

Wjtek chciał zstad jeg głównym ystrybutrem. Licząc, że wejzie gangu, pił, karmił i

zabawiał wóch gangsterów, którzy craz częściej bywali w willi Frykwskich (...). Wjtkwi Mansn

by impnwał. Kt wie, czy ziewczęta, gyby znały Wjtka, nie puściłyby la nieg Mansna? W

 jakiś spsób w tym, c mówił, jak wygląał ze swim zarstem i spjrzeniem zmieninym narktyków, był na rze upbnienia się nieg".

Page 69: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 69/80

W kocu mtyw zbrni: Frykwski miał byd łużnikiem gangu. Dłużniczką teg sameg gangu miała

byd bana Mansna. Wyknała za ługi zbrnię na rzkaz.

Kąklewski publikwał książkę w 1972 rku, kiey kłanie znany był zarówn przebieg, jak i

mtywy mrerstwa. Z książki "Helter Skelter" (napisanej przez Vincenteg Buglisi, prkuratra

prwaząceg sprawę) - bestselleru uważaneg za najlepsze źrół sprawie Mansna - wynika jasn, że rewelacje Kąklewskieg nie mają żanych pstaw.

A Witl K., mieszkający za granicą, twierzi, że Kąklewski wypaczył wszystkie jeg wypwiezi.

Książka Kąklewskieg grała na najniższych instynktach. Pbrzmiewa w niej ech ficjalnej

prpagany, kierującej nienawiśd luu pracująceg na "bananwą młzież". Przypwieśd-moralitet

tym, jak koczą ci, którzy wleli byd wlni, niezależni, a teg byli jeszcze piękni i bgaci. Nic nie

wskazuje na t, że Kąklewski pisał tę książkę na zamówienie, ale wyszeł mu prpaganwy

majstersztyk, którym Biur Plityczne musiał byd zachwycne.

Gy nieawn zginął Bartłmiej Frykwski, wutygnik "Viva!", wspminając zieje rziny

Frykwskich, bficie zaczerpnął wiamści z książki Kąklewskieg. Za "Vivą!" pszły inne pisma.

Rodzina nasza przeciętna, zwyczajna 

Jerzy Kajetan Frykwski, młszy brat Wjciecha, prucent filmwy: - Mój stryj, ksiąz, pytał, czy jak

nastała niepległśd i emkracja t Kąklewski trafi teraz za kratki za swje pmówienia.

Gy szuka się w Internecie hasła "Frykwski", pierwsza infrmacja tyczy wpłaty księza Zygmunta

Frykwskieg z kła Związku Sybiraków Łóź Górna - Wizew na Biblitekę Sybiraka (7,50 zł). Księza

najuję w Łzi. Ma 83 lata. Przechwuje pżółkłe wycinki tyczące śmierci Wjciecha, zbieraświeże wycinki z klrwymi zjęciami, tyczące śmierci Bartłmieja. Ma kpie listów, które wysyłał

w 1971 rku wyawnictwa Iskry, katlickieg psła Knstanteg Łubieoskieg, "Obywatela

Inżyniera Ewara Gierka", próbując wstrzymad ruk książki.

Cytwał Kąklewskieg: "Cała rzina była jenym wielkim gangiem, na czele któreg stał patriarcha

ru Jan Frykwski, któremu pzstali człnkwie byli ślep psłuszni". "Na taką sensacyjną

wiamśd przestępczej ziałalnści naszej rziny - pisał ksiąz. - Prokurator powinien

natychmiast nakazad aresztwanie nas wszystkich". I już pważniej: "Rzina nasza - pisał -

przeciętna, zwyczajna, plska rzina, zasługuje z racji blesnych przeżyd, jeśli nie na szacunek, t

przynajmniej na należny jej, jak każemu bywatelwi - spkój".

Nie stał pwiezi.

Na zjęciu z 1914 rku gląam babkę Wjciecha Frykwskieg. Mła, urziwa kbieta, wkół niej

szóstka (razem urziła ziesięcir) starannie i statni ubranych zieci. Munurki, marynarskie

ubranka. Mały Jaś, przyszły jciec Wjtka, ma na szyi wielką muszkę. Dziaek Wjtka, Rch

Frykwski, późniejszy uczestnik pwstania wielkplskieg, spgląa na mnie zna wąsa z innej

ftgrafii. Blisk dwierd wieku później, na zjęciu z 1938 rku, Jan Frykwski prezentuje się jak

wyski, pstawny mężczyzna. Żna w pelisie, rczny Wjtuś w płaszczyku ziemi. W tle samchó

marki Packard.

Page 70: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 70/80

Rzice Wjciecha pznali się nieług prze wjną na zebraniu Narwej Demkracji. On zaczynał

 jako goniec w endeckim piśmie "Oręwnik", któreg reaktrem naczelnym był jciec zmarłeg

kilka lat temu naczelneg "Rzeczpsplitej" Dariusza Fikusa. Ona była z Łzi i tam też zamieszkali.

Jan Frykwski, który rzwinął różne interesy, był też pwiezialny za klprtaż "Oręwnika" w

Łzi.

Czas wjny, wysieleni z Łzi, spęzili w Częstchwie. Jan Frykwski prwaził rzległe interesy

wespół z barnem Cukiermanem (t czasu) i z hrabią e Lavaux - jeną z barwniejszych pstaci

przewjenneg Krakwa, mżna g był zawsze sptkad na Plantach, przechazająceg się w

pumpach. Frykwski zainwestwał pieniąze w fabrykę bawełny w Warszawie, na ulicy

Bnifraterskiej. Spłnęła w czasie pwstania.

Na rzinnych zjęciach z rugiej płwy lat 40. ani ślau pwjennej zgrzebnści. Ot Wjtek w

ługim szynelu i francuskim kepi. T strój prywatnej szkły pstawwej Zimwskieg, gzie chził

aż jej zlikwiwania w rku 1948.

Jan Frykwski p wjnie znów wziął się interesów. Załżył w Gaosku przesiębirstw

transportwe. W Łzi miał przęzalnie, hurtwnię tkanin, firmę Mne Tkaniny. W 1947 rku Hilary

Minc w ramach tzw. bitwy hanel firmy takie upaostwwił i nakazem płacenia tzw. miarów

wstecz, 1945 rku, prwaził bankructwa ich właścicieli. Frykwski jenak naal sbie raził.

Zstała mu firma w Lesznie Wielkplskim, gzie prukwał artykuły chemiczne i meyczne.

- Jak kieyś zjąłem czapkę, żeby się prapad w głwę, a przechziliśmy akurat prze prtretem

Stalina, t jciec się barz zenerwwał, jakich to rzeczy mnie w szkole nauczyli - opowiada Jerzy

Frykowski. - Psłan mnie wcześniej kmunii, b krążyła pgłska, że wkrótce Stalin nie bęzie

pzwalał. Nasza rzina nigy nie miała złuzeo. Wychwywaliśmy się przy Raiu Maryt, a ptemLondyn. Ojciec mówił: "Zrazili nas, przegraliśmy wjnę". W 1950 rku zamknęli g p pretekstem,

że prukwał twary la leśnych ban. Uał się g wyciągnąd p paru miesiącach, na pewn za

pmcą łapówek. Z natury rzeczy taki człwiek jak mój jciec był wrgiem klaswym. Miał przeciwk

sbie Paostwwą Izbę Hanlwą, inspekcje kntrln-rewizyjne, izby skarbowe, komisje specjalne do

walki ze spekulacją. Wszystkich trzeba był przekupywad. Straszył wim bzu pracy la

spekulantów w Mielęcinie. Z perspektywy jca t wygląał tak: najpierw biecan, jak był jeszcze

Mikłajczyk, że bęzie trójsektrwa gsparka: paostwwa, prywatna i spółzielcza. Ptem był

 już tylk craz grzej. Jakiś ech p 1956 rku i zaraz kazał się, że z Gmułką też trun

wytrzymad.

Frykwskiemu uał się jenak rzkręcid nwą prukcję. Załżył w Łzi manufakturę, wszystkieg

kilka pmieszczeo, nazywał się t Filmruk. Chusty jewabne i krawaty w różnklrwe wzry

nsiła cała Plska, Frykwskiemu uał się nawet zbyd zezwolenie na eksport.

Miał zawsze kilka samchów: pla supra, ekawkę, merceesa. Jak przyjeżżali Sptu i kł

mla parkwały trzy samchy z łózką rejestracją, wiam był, że t zjechali Frykwscy.

"Miał własne zasby larwe, bank pziemny, który był tak ptężny, że jeg ecyzje kupna i

sprzeaży walut miały wpływ na ntwania rynku czarngiełweg w Plsce" - pisał Kąklewski. C

raz w jeg książce paa słw gang, a Jan Frykwski jawi się jak prttyp "jca chrzestneg".

Page 71: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 71/80

- To bajka - oponuje Jerzy Frykowski. - Tak sam jak nieprawą jest t, c pisał Kąklewski, że jciec

był wplątany w jeen z wielkich prcesów gsparczych tamtych czasów. Wielkie prcesy t były

skórzane i mięsne. A jcu w 1962 rku wyciągnęli sprawę sprze siemiu lat, że kupił kraziną

przęzę.

Śreni aparat partyjny żył z łapówek prywaciarzy i właza chciała bie strny przestraszyd.Aresztwan wiele sób. Frykwski zążył się ukryd. Stwierził, że musi najpierw się wiezied, c

koledzy wysypali. W telewizji czytywan list goczy za Janem Frykwskim.

- Wjtek pprsił mnie, żebym pmógł przerzucad jca z miasta miasta - opowiada Andrzej

Kstenk, reżyser. - Raz wizłem g Schaczewa, raz gzieś kł Błnia. T był jak w kmeii.

Szyfrowany telefon Wo jtka, gzie mam się stawid. W tym miejscu pjawiał się stary Frykwski, w

kapeluszu i w czarnych kularach słnecznych. Nie zywał się przez całą rgę. Ja cś pwiaałem,

n napminał mnie, że lepiej nie mówid za uż. Był barz przystjny. Góralska uroda, orli nos,

amerykaoska twarz bez grama tłuszczu, brze ubrany, jak nie z Łzi, ale z Lnynu: marynarka w

pepitę, płaszcz. Czuł się w nim siłę. Wjtek miał respekt prze jcem.

Kąklewski pisał, że Jan Frykwski ukrywał się przez rk, c ksztwał g milin złtych, że pracwał

na nieg jeg tajny kncern, aż zrganizwan mu wyjaz Szwecji kutrem rybaka z Dziwnwa.

"Kawalkaa merceesów i taunusów ruszyła. Ojciec Wjtka miał przy sbie płwę majątku w złcie i

dewizach".

- Nie tajny koncern, ale mama, raczej grzej niż lepiej sbie raząc, przejęła interesy jca - mówi Jerzy

Frykowski. - Z teg wszystkieg prawą jest, że jciec próbwał uciec przez mrze i że wyał g

właściciel kutra. Skazali g na trzy lata, p wóch latach wyszeł.

Jan Frykwski miał trzech synów: Wjtka, Jerzeg Kajtka i Madka. I z każym wiele kłptów. Mieli

zbyd pwienie wykształcenie, by przejąd interesy jca.

Wjtek skoczył technikum włókiennicze, a ptem plitechnikę. Zbył yplm inżyniera

włókiennika. Mieszkał na zapleczu manufaktury jca i nazrwał prukcję. Przynajmniej w zamyśle

jca. Henryk Kluba, ziś rektr Szkły Filmwej, pamięta, jak stary Frykwski szukał przez umyślnych

Wjtka p mieście; był pewnie ptrzebny ppisania jakieś transakcji. Wojtek przy manufakturze

miał pkik, stróżówkę, był jenym z tych niewielu szczęśliwców w ówczesnym swim śrwisku

przyszłych wielkich nazwisk plskieg kina, którzy mieli niezależne lkum, więc się u nieg bywał.

Pzstali synwie zbuntwali się już na wcześniejszym etapie. Jerzeg jciec wysyłał na chemię, bmiał przejąd rukarnię, a n pszeł na praw. Pracwał w centrali hanlu zagraniczneg, sprzeawał

rwery. Ale gy Wjtek zstał za granicą, zstał mu jasn pwieziane, że mże zajmwad się

hanlem wewnętrznym, czyli nigzie wyjeżżad nie bęzie. Dziś jest prucentem filmwym. Maciek

miał skoczyd SGPiS, a pszeł na filzfię w Warszawie. Jest scjlgiem. Filzfię rzwiązali mu p

1968 r. Znaleźli u nieg w czasie rewizji ultki żąające swbó bywatelskich, pwłujące się na

knstytucję. Frykwski senir rwił z syna: "Na jaką knstytucję wy się pwłujecie, przecież ją

napisali w 1952 roku".

- Mówił nam, że mamy się uczyd alb pracwad, że n te pieniąze, które zarabia, jest w stanie wyad

sam, bez naszej pomocy - opowiada Jerzy. - Pamiętam, jak w Bristlu wygłaszał nam takie

Page 72: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 72/80

przemówienie, a rachunek, który płacił wtey za klację, przekraczał wyskśd miesięcznej pensji, na

którą mglibyśmy liczyd p stuiach.

Mżna by pwiezied rzinie Frykwskich tak: jciec prywaciarz, miał frsy jak lu, synwie -

niebieskie ptaki - rzrabiali jak pijane zające, częst zresztą nietrzeźwi. Nic nazwyczajneg. Ale

mżna też rzinie Frykwskich pwiezied tak: byli w wiecznym pjeynku z kmunistycznąwłazą. Na pewn naawali jakieś barwy szar-płaskiej rzeczywistści PRL.

Z nosem boksera i ze złotym sercem 

O Wjciechu Frykwskim pisał w autbigrafii Rman Plaoski: "Pierwszy raz zbaczyłem g pczas

urzązaneg przeze mnie balu gałganiarzy - rganizwanie zabaw był mją pasją. Nie wpuściłem g

wtey: lubił rzrabiad, pza tym nie miał zaprszenia. Omal nie szł mrbicia, lecz później,

gy sptkałem g w jakimś barze na mieście, wystąpił z kieliszkiem wóki. Tak się zaczęła nasza

ługtrwała przyjaźo. Wjtek, z nsem bksera i lekkim grymasem ust, miał w sbie cś

supermęskieg i wygląał jak wykiajł z ncneg lkalu. P pwierzchwnścią brutala kryła sięnatura łagna, złte serce graniczące z sentymentalizmem i abslutna ljalnśd".

Andrzej Kostenko: - Zanim jeszcze Wjtek zstał naszym klegą w Szkle Filmwej, sptykaliśmy się

na zabawach na plitechnice i w Hnratce, prywatnej (c był ewenementem) kawiarni w Łzi,

właściwie filii Szkły Filmwej, n i w samej szkle. Filmy z Zachu przychziły wtey tylk w wa

miejsca w Plsce: KC PZPR i Szkły Filmwej. Mżna był bejrzed p parę filmów ziennie. Jak

się nie należał Szkły, trun się tam był stad, ale Wjtek bywał na pkazach. Stał się barz

szybk człnkiem naszej grupy, której należeli Rmek Plaoski, Anrzej Knratiuk i jeszcze na

chząceg Michał Żłnierkiewicz, architekt, który nas spnsrwał, b rbił lbrzymie prtrety

na 1 maja i żył z teg zamżnie przez cały rk. Kiey zmarł mój jciec - pierwsza tragedia w naszejgrupie, nikt nie wieział, jak się zachwad, przyjaciele się rzpierzchli - Wjtek przyjechał i zaczął cś

niezarnie mówid: "B, b... n, przyjechałem ci pmóc". Załatwiał ze mną wszystkie frmalnści

związane z pgrzebem.

Wjtek zał Szkły Filmwej, ale traktwał t raczej jak twarzyskie wyarzenie niż pasję.

- Nie pamiętam, żeby się kieyś splamił brym zjęciem - mówi Henryk Kluba. - Uczestniczył w

naszych happeningach, ale t ja i Plaoski byliśmy reżyserami i aktrami, a n raczej wzięcznym

widzem.

Jeg klegą z rku był Marek Piwwski. Jeneg lata wybrali się na mrze.

- Mieliśmy różne przygy uliczn-sportowe - opowiada Marek Piwowski. - Wjtek czuł się

zbwiązany steretypem, w który zstał wtłczny, że musi kmuś przywalid. Sptykaliśmy na

swjej rze Szweów, którzy przyjeżżali się zabawid. Opisaliśmy ich w reprtażu wspólnie

napisanym "Panwie Złzieje i Arcyszuler Japa". Zmieniliśmy nazwiska, ale jenemu Szwewi,

który przyjeżżał Sptu zaszaled z "marginesem" i na panienki, zmieniliśmy tylk jeną literę

nazwiska, zaczynał się baj na "Z" zamiast na "S". Wytczył nam sprawę zniesławienie i

plegliśmy, mim świetnych awkatów. Dstaliśmy p rku czy półtra z zawieszeniem.

Wojciech Frykowski Szkły Filmwej nigy nie ukoczył.

Page 73: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 73/80

Karcił, a właściwie tłukł 

- Obsługa Gran Htelu częst zwniła jca i nsiła naszych wyczynach - opowiada Jerzy

Frykowski. - Jeneg nia zazwnili pwiezied jcu, że szykuje się większa impreza w htelowym

barze Syrena. T był ślub Ewy i Wjtka. Był listpa 1958 rku, Ewa była w ciąży, Bartek urził się w

marcu 1959 rku. Ewa chziła wtey wieczrwej szkły. Pamiętam, jak Wjtek nas bu uczyłmatematyki. Mnie wyzywał tumanów, a niej czule: "N, spróbuj zrzumied".

Ślub kścielny bywał się w urczystej prawie, z mszą w katerze.

Ewa Frykwska była jeną z tych pięknych kbiet z Hnratki, które pzwalały żywid się złuzeniami,

że zapyziała Łóź jest wciąż Ziemią Obiecaną, a też przynależy świata Zachu. Kbiecśd,

sekswnśd, ługie ngi, krewała się na Brigitte Bart, raśd życia i świetny zmysł bserwacji.

Wszyscy ją lubili. Jej anegty się pwtarzał. Gy się pznali, n był na plitechnice, na w II klasie

liceum. Wojtek obronił ją na balu plitechniki prze baną chuliganów, która ją tczyła. Innym

razem - jak mówią - złamał jej ns, b z kimś zataoczyła, pbił ją, b się kgś uśmiechnęła.

- Sptkałem ich pierwszy raz razem na kncercie jazzwym w Filharmnii - opowiada Henryk Kluba. -

Piękną Ewę w czasie kncertu Wjtek, elikatnie mówiąc, karcił, a kłaniej tłukł ją.

Dług ten związek nie przetrwał.

Ptem Wjciech związał się z Agnieszką Osiecką. Ślub był się w Zakpanem. Zamieszkali w

Ranicach p Warszawą w wrku wybuwanym przez pułkwnika leginistę, a należącym

jca, Jana Frykwskieg. Osiecka napisała tam musical "Niech n tylk zakwitną jabłnie". W wrku

i w małżeostwie wytrwali baj rk.

Jeszcze zanim zał Szkły Filmwej, Wjciech Frykwski uczestniczył w realizacji "Ssaków"

Plaoskieg. T był pierwszy film rbiny w PRL pza paostwwą strukturą. Pieniąze - swego ojca -

wyłżył Wjtek. Ówczesny ziekan wyziału peratrskieg Stanisław Whl zachwycił się pmysłem

prywatnej prukcji, wypżyczył im stareg arriflexa, zepsutą kamerę, którą musieli sami naprawid,

stali ścinki negatywów, labratrium załatwili jakś na lew. Ptrzebwali pienięzy na wyjaz i

życie ekipy, zjęcia kręcn w Zakpanem. Wjtek był prucentem i kierwnikiem prukcji. Grali:

Henryk Kluba i Michał Żłnierkiewicz. Jerzy Frykwski pamięta, jak Żłnierkiewicz na serwetce w

klubie Manekin ppisał, że zbwiązuje się za pięd tysięcy złtych, wyłżnych przez Frykwskieg,

zagrad w filmie. Kluba pamięta, że grał za arm i że Frykwski nie musiał też płacid za transprt w

Zakpanem, b bywał się saniami, które sami ciągnęli.

"Siezieliśmy w barze Syrena. Knratiuk, Kstenk, Frykwski, tyczkwaty Żłnierkiewicz i ja -

pwiaał Plaoski ("Filmówka. Pwieśd łózkiej szkole filmowej"). - A nasze >>Ssaki<<, spytał

nagle Knratiuk, mże byśmy teraz t zrbili? Stui filmwe Semafr rzucił scenariusz.

Frykwski z miejsca zaprpnwał sfinanswanie przesięwzięcia. (...) Jeen siezi na sankach, rugi

g ciągnie. Każy chce za wszelką cenę byd ciągniętym. W kocu sanki kranie sprzeawca kiełbasek,

epiz ten grany był przez Frykwskieg".

Rman Plaoski wspmina w swjej autbigrafii, że nazwiska Frykwskieg nie uał się umieścid w

człówce "Ssaków", a t lateg, że jeg przyjaciel był synem jeneg z nielicznych przestawicieliprywatnej inicjatywy.

Page 74: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 74/80

Szeł Piotrkowską jak ten król 

Mówi Witl Leszczyoski, reżyser, autr m.in. "Żywtu Mateusza": - Mgę pwiezied tylk tyle, że

Wjtek mnie zemralizwał. Miałem trzy fakultety, nie tykałem kieliszka, nie tykałem

papiersów, z natury byłem nieśmiały. Wziął mnie w brty, ciągał p ncnych knajpach. Wpęził

mnie w papiersy. Jak luzie piją alkhl, t 80 prc. nie ppaa w uzależnienie, a 20 prc. ppaa.Okazał się, że ja należę tych 20 prc. Mje późniejsze życie t pkłsie p Wjtusiu. On zawsze

lubił chzid z rugą sbą w jenym zaprzęgu. Nie rzstawaliśmy się przez wa lata. Ja mu

impnwałem, że jestem taki wykształcny, n mi impnwał, że był największym banzirem w

Łzi.

Nie był teg p nim wiad. I t był jeg atut w bójkach, łagna czy - jak inni mówią - rzlazła twarz.

Wtey istniał w Łzi silne śrwisk chuligaoskie, tzw. bikiniarzy, ryginalny styl na wzór

zachodni, ale swojski, cyklistówki, plerezy. Gangi na Bałutach i Chjnach walczyły ze sbą, a równ

atakwały bcych. Wieczrem stuenci przemykali się p ulicach. Frykwski szeł Pitrkwską jakkról, jemu schzili z rgi. Bikiniarze czaili się wieczrem przy wyjściu z Hnratki, pjawiali się na

zabawach w Plitechnice czy Akaemii Meycznej. Wjtek nie zaczepiał, nie szukał zway, tylk się

włączał, jak kgś bili.

- Walczył jak glaiatr. Jen zarzenie pamiętam klatka p klatce. Knajpa, Mikłajki, jesteśmy w

trakcie zjęd "Nża w wzie" - wspmina Kstenk, który był asystentem Plaoskieg przy filmie.

- Wjtek ma rękę na temblaku. Zaczynają bid stlarza ekipy za t, że ze zbytnią uwagą, czytaną jak

prześmiewcza, przygląał się miejscwemu pecie recytującemu wiersze. Wojtek rozbraja

napastników i siaa z pwrtem na miejsce, a krzesł ma wrócne tyłem sali. Siezi bsługa

statku, który kursuje Mikłajek, wizę, jak kapitan i marynarze narazają się, p czym zmierzają wnaszą strnę. Mówię Wjtkwi: "Pchzą, chyba bęą nas bid". I Wjtek, nie wracając się,

wstaje, bierze za ngę krzesł, na którym sieział, i wali nim kapitana. P czym psuwa sbie rugie

krzesł stjące bk i nie wracając się przez cały czas, znów siaa. Marynarze wynieśli kapitana, na 

sali nikt się nie pruszył. Dwiezieliśmy się z lkalnej prasy, że ten kapitan miał wstrząs mózgu.

Frykwski miał przy prukcji "Nża w wzie" Plaoskieg funkcję ratwnika. - Kiey złamał rękę,

ustaliliśmy jengłśnie, w rze plebiscytu, że "ryzykujemy życie", ale nie gzimy się na zmianę

ratownika - opowiada Kostenko. - Prze wyjazem Mikłajek ekipa spęzała uż czasu na

warszawskim basenie Legii. Wjtek za młu był w reprezentacji Plski junirów. Utyty, ppity,

zakłaał się spre sumy z trenującymi tam zawnikami śreniej klasy, kt przepłynie szybciej 50metrów. T były wie ługści basenu, które n był w stanie przepłynąd praktycznie p wą. Miał

25 lat, był nawyrężny fizycznie i mówił, że 60 metrów już by nie ppłynął. Ale na 50 metrach

zawsze wygrywał.

Wjtek startwał w rajach; wciąż miał nwe samchy, które rzbijał. Krążyły legeny, jak na

rajzie w Zakpanem wpał na buynek pczty. Rajy wtey bywały się na własnych

samchach. Startwali w nich przeważnie właściciele warsztatów i tzw. prywatna inicjatywa.

Świetnie grał w pkera. Wygląał zawsze na uż barziej trącneg alkhlem, niż był w

rzeczywistści - ciągnie Kstenk. - Zachwywał pełną kncentrację i wygrywał całkiem spre sumy.

Grał się wtey alb p prywatnych domach z prywaciarzami, albo na zapleczu knajp, Wojtek

Page 75: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 75/80

upbał sbie ncną knajpę w kinie Włókniarz, twartą szóstej na ranem. Kieyś trzy ni nie

przychził na zajęcia w Szkle Filmwej, aż pjawił się z zegarkiem, który zastawił jeg klega.

Oświaczył: "Ja już ten zegarek sieem razy wygrałem, sieem razy przegrałem, ale na kocu

wygrałem".

Do Dziobaczka 

Marzył mu się Hllyw. Klejnych przyjaciół ubywał z Plski, wyjechali już Jerzy Ksioski, Rman

Plaoski, Marek Hłask, Krzysztf Kmeda.

Wyjechał Paryża i, jak t plski emigrant, zajmwał się tam a t przenszeniem mebli, a t

malwaniem. Hłask pisał w jenym z listów, że właśnie jest z Wjtkiem Frykwskim w rze

Marsylii, gzie jaą się zaciągnąd się legii cuzziemskie j.

Z Francji Frykwski pjechał Ameryki.

- Uwijał się wkół Rmka Plaoskieg - opowiada Kostenko. - Pamiętam, jak Rmek pkazał mi kieyśwylewny list Wjtka i pytał: "Czy n chce się ze mną żenid?". A t był list człwieka zestreswaneg,

licząceg, że naejzie pmc. I Rmek mu pmógł. Wspmógł g też Jerzy Ksioski. T był też krąg

łózkiej Hnratki. Oni bywaj wprwazili g w śrwisk elit nwjrskich i hllywzkich. Ela

Czyżewska pwiaała mi, że Wjtek miał w Paryżu ziewczynę, która tam zstała, gy n wyjechał

Stanów. Nazywał ją "Dzibaczek". I Wjtek mówił Elce: "C się pczłgam jakiejś milinerki,

to mnie zaraz cofa do mojego Dziobaczka".

W Nwym Jrku pznał przez Ksioskieg 25-letnią Abigail Flger, zwaną Gibby, córkę milionera,

ptentata na rynku kawy. Z nią przeniósł się na Zachnie Wybrzeże. Gy Frykwski pznał Gibby,

pracwała jak wlntariuszka w murzyoskim getcie. Z pczątku zajmwała się tym samym wKalifrnii, wstawała 6 ran i starym vlkswagenem jechała zielnicy murzyoskiej, wracała

wieczrem. Z czasem jenak craz barziej wciągały ją narktyki. Raprt plicyjny pisany p

zabójstwie na Ciel Drive stwierza, że Frykwski był na jej utrzymaniu. Gy Plaoski pjechał kręcid

film w Anglii, oboje zamieszkali w jeg psiałści, by sprawwad pieczę na jeg ciężarną żną.

"Niektórzy z naszych gści na Ciel Drive, rzrażnieni jeg stałą becnścią - pisał Frykwskim w

autbigrafii Plaoski - nazywali g pieczeniarzem, żiglakiem, a także zarzucali mu, że wyleguje się

bez przerwy kł basenu z niełączną szklaneczką wina w ręce. Nie zamierzałem we własnym mu

żałwad przyjacielwi wina".

P jeg śmierci Plaoski pwieział w jakimś wywiazie, że awał Wjtkwi pieniąze i zachęcał

realizacji któregś z prjektów, chd sam w t nie za barz wierzył. I że Wjtek był człwiekiem

przeciętneg talentu i nieprzeciętneg wzięku.

- Tata mówił: "Muszę pjechad Ameryki, sprawzid gówniarza". Ale nie pjechał. Wjtek chciał g

czymś zaskczyd, czymś mu zaimpnwad - opowiada Jerzy Frykowski.

Matka i brat Wjciecha Jerzy pjechali p ciał, przywieźli puszkę z prchami. W pgrzebie

uczestniczył blisk trzy tysiące sób. "Wiele sób przyszł, czekując sensacji - kmentwał

Kąklewski - pltka głsiła, że puszka z prchami zstała wyknana u Tiffany'eg ze szczereg złta i

wysadzana jest drogimi kamieniami".

Page 76: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 76/80

Abulia, i ja to mam 

Bartek miał ziesięd lat, kiey zginął jeg jciec. Wjciech wyjechał z Plski w 1965 r. Syn wiział g

statni raz, jak miał pięd lat. Mógł nim mied tylk zamglne wspmnienia.

- W sierpniu 1969 byłem z mamą i Bartkiem w Spcie - opowiada Jerzy Frykowski. - Zazwniłkolega z STS-u, że musimy zazwnid Ls Angeles. Okazał się, że jak zamówi się rzmwę z

Sopotu, to za trzy ni bęzie płączenie. Wróciliśmy Warszawy, żeby wiezied się, c się stał.

W wa lata p śmierci Wjciecha rzina Frykwskich wszczęła sprawę przeciw Mansnwi

szkwanie. Jeg matka, brat Jerzy i Bartek pjechali Stanów na rzprawę. Awkat żąał

milina larów szkwania la Bartka.

"Ls Angeles Times" w numerze z lipca 1971 pisywał jasnwłseg 12-latka zeznająceg prze

amerykaoskim sąem. Bartek pwiaał, że tata pisał, jak tęskni, chciał, by syn przyjechał nieg

tak szybko, jak t mżliwe, kazał mu uczyd się angielskieg i byd brym chłpcem. "Pisał mi, że w

Ameryce żyje się brze, a mnie t się kjarzy ziś z kszmarem sennym" - cytwan słwa małeg

Plaka. Zasązn na jeg rzecz 500 tysięcy larów. Pzstawał ich wyegzekwowanie od

Mansona.

Na prcesie Mansna nie był. W scenariuszu Bartłmieja Frykwskieg zetknięcie małeg chłpca z

mrercą na sali sąwej, jeg paniczny strach i nienawiśd ecyują całej rze życiwej

bohatera.

Mansn zstał skazany w 1971 na karę śmierci. Wyrku nie wyknan. W 1976 rku, kiey stan

Kalifrnia zniósł karę śmierci, zamienin mu ją na żywcie (sistry Sharn Tate i aktrzy

rówieśnicy, m.in. Barbara Streisan, prwazą lat lbbing, magając się, by są rzucał apelacjeo jeg wcześniejsze uwlnienie). Bartek pwinien był stawad tantiemy z pisenek tekstów

Mansna. Pierwszą pisenką była "Never Listen Nt T Lve" nagrana przez Beach Bys w 1968 r.

Mansn, z wytatuwaną swastyką na czle, il satanistów i nenazistów, trzymywał też pieniąze

za użyczanie swjej pbizny na kszulkach, czapkach, nalepkach.

Ale pieniąze la Bartka były ług tylk na papierze. Awkaci Mansna wpisywali sbie bwiem

 jeg zarbki w kszta brny i włao.

Bartka wychowywali dziadkowie Frykwscy. Wjciech z Ewą rzwieli się, gy Bartek miał wa i pół

rku. Zstał u matki Ewy. Rzice Wjciecha stanwcz uważali, że ziecku lepiej bęzie u nich.Dmy zieliła przepaśd finanswa. Zabrali Bartka, nie miał jeszcze wtey trzech lat. Wjciech

wyjechał za granicę, Ewa Frykwska też któregś nia wyruszyła w świat autstpem. Jakiś czas była

w tabrze cygaoskim. Wyszła za mąż zagranicą za barz zamżneg finansistę, ma z nim syna.

Dziakwie przeprwazili sąwnie przekazanie Bartka p ich kuratelę.

Ze scenariusza Bartłmieja Frykwskieg: "Dziaek. On uczył mnie wszystkieg. Dbał mnie jak

jciec. Na plami unsił się zapach tysięcy róż i tulipanów, które hwał. Uczył mnie, jak nie

bad, aby były piękne".

Ewa Frykwska pjawiła się u Bartka, gy miał 14 lat. Dziakwie wicznie nic mu niej nie

pwiaali, b mały Bartek zapytał kieyś, czy Agnieszka Osiecka t jeg mama. Prawziwa mama

Page 77: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 77/80

zaprsiła syna na rejs jachtem Mnte Carl. Zaczęła nieg przyjeżżad. Bartek źle się uczył,

zawalił liceum, był w technikum ftgraficznym. Załatwiła mu krepetycje z matematyki, żeby zał

maturę. Namówiła g na zawanie na wyział peratrski, brze znała rektra szkły Henryka

Klubę. Mąż Ewy kupił pasierbwi mieszkanie i samchó. Ich kntakty c pewien czas się urywały.

Ewa pwiaała znajmym, że Bartek czekuje jej męża ciągłeg finanswania, a niej

przepychania go - że ich naużywa.

Na pczątku lat 90. Bartłmiej sprzeał parwane mu mieszkanie i wyjechał Niemiec z żną

pielęgniarką i wójką zieci. Wrócił p czterech latach, bez pienięzy, bez sukcesów. Jeg żna

zamieszkała z ziedmi u swjej matki, n znajwał sbie różne przystanie.

W maju teg rku ukazały się w łózkiej prasie listy gocze za jeg córką Rzalią, uczennicą ósmej

klasy szkły pstawwej. Znaki rzpznawcze: na lewym przeramieniu tatuaż - ptak w locie.

Uciekła z mu, baj p scysji z jcem, który przylał jej za t, że się nie uczy.

Awkat Frykwskich c ziesięd lat nawiał pzew szkwanie la syna za śmierd jca, by nieuległ przeawnieniu. Aż w latach już 90. Axel Rse, lier znaneg zespłu Guns'n'Rses, nagrał na

płycie "The Spaghetti Incient", pisenkę z tekstem Mansna "Lk At Yur Game Girl". C prawa

 jeg nazwisk nie paał, ale płyta koczyła się pziękwaniem la Charlieg. Wybuchł skanal.

Awkat zaskarżył wytwórnię płytwą Geffen Recrs, która wyała płytę. Wytwórnia zbwiązała

się przekazywad Bartłmiejwi 72 tys. larów każeg milina egzemplarzy sprzeanych płyt. Był 

w Stanach i jakieś pieniąze już z teg stał.

Andrzej Kostenko: - Bartka mał znałem. Pamiętam, jak Ewa przyprwaziła g nas, miał wtey 17

lat, żeby się prazid, c sązę pmyśle, aby pszeł Szkły Filmwej. Zbaczyłem nieśmiałeg,

wychudzoneg młzieniaszka, zupełnie Wjtka niepbneg. Nieawn rzmawiałem z nim napiędziesięcileciu Szkły Filmwej i zbaczyłem Wjtka Frykwskieg. Pbny gest, spsób

mówienia, spsób pruszania się, pbny urk, wcip, lekkśd prwazenia rzmwy. A przecież

n jca praktycznie nigy nie wiział. Pamiętam, jak Wjtek sieział skacwany w Hnratce i pytał:

"N jak się nazywa kmpletny zanik wli?". I sam sbie pwiaał: "Abulia, i ja t mam". Wjtek był

rzleniwiny, miał rzlazły charakter, nie zależał mu. O Bartku słyszałem pbne pinie. Przetem

nie wierzyłem za barz w geny.

Częśd jeg klegów p fachu i awnych przyjaciół jca twierzi, że Bartek, pbnie jak jeg jciec,

był człwiekiem niewielkieg talentu i niewielkiej sumiennści i, podobnie jak ojciec - człwiekiem

wielkiego uroku.

- W zawzie peratra wszystk plega na precyzji. Jak ma byd cś ósmej, t ma byd ósmej. A u

nieg był brak skupienia, chęd brylwania, wartściwywanie się przez mit jca - mówi mi jeen z

reżyserów.

P pwrcie Plski w 1996 rku Bartłmiej pracwał jak peratr rugiej alb trzeciej kamery

przy zbirwych scenach w "Panu Taeuszu" i "Ogniem i mieczem". Pracwał w filmach, których

prucentem był jeg stryj, Jerzy Frykwski, barz pczuwający się zawsze pieki na

bratankiem. A wcześniej jak peratr kamery przy "Uprwazeniu Agaty" Marka Piwwskieg,

przyjaciela ojca.

Page 78: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 78/80

Page 79: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 79/80

jca stała się głśna, pnieważ miała miejsce w willi Plaoskieg. Śmierd Frykwskieg syna jest

przemitem zaintereswania prasy, pnieważ miała miejsce w wrku córki Beaty Tyszkiewicz i

Anrzeja Wajy. Czy była t zabawa w pwtórzenie lsu jca, która tak źle się skoczyła?

Klezy Bartłmieja i przyjaciele jeg jca nie barz chcą wierzyd w wersję najbarziej pczytną - o

esperackim geście z pwu zawiezinej miłści. Opwiaają, że t zarzenie wpisuje się w życieBartka, chd każy z mich rzmówców wizi t w trchę inny spsób.

Dawna przyjaciółka: - Czar, pieniąze, wzięk, inteligencja, talent. Ale też był psychpatyczny i

epresyjny zarazem. Pwtarzał: "Cyganka mi wywróżyła, że umrę mł". Raz próbwał wyskczyd

przez okno.

Znajomy rodziny: - Samkaleczał się, jak był jeszcze małym zieckiem. Nie znał miłści rziców i

wyszeł z zieciostwa kmpletnie pkiereszwany.

Aek Drabioski: - W czwartek, tuż prze trageią, w Bże Ciał, pjechaliśmy na wycieczkę

człwieka, który zyskał pałac, zaprwaził stajnie. Bartek wymieniał fachwe uwagi kniach,

umawiał się na następny raz na przejażżkę. T musiał byd głupi wypaek. Bartek był niejrzały

emcjnalnie i łatw mylił fikcję z rzeczywistścią. Opwiaał zmyślne histrie, w których był

centralną pstacią jakiejś rzróby, rzstawiał napastników, sam w nie wierzył i nie wierzył. C prawa

raz mi pwieział jeną z tych swich fabułek, był człg, który n zawaiack prwaził, uplwany

 jeleo z człgu, t był w czasie kręcenia "Ogniem i mieczem", a ptem wszyscy teg jelenia

spżywaliśmy. Sązę, że ta częśd jeg sby, która żyła w świecie imaginacji, wzięła górę i zrbił cś,

c chciał tylk zgrabnie zagrad.

Przyjaciel rodziny: - Żył w micie jca, przynajmniej w swim życiu na pkaz. Przeczytałem w prasie, że

wził w samchzie planszę z ftgrafiami zabiteg Wjtka i pisem zarzeo, przecież t był

teatralne, psychlgicznie nieprawziwe. On właściwie jca nie znał. Kiey zaczął rastad, słuchał

nim i miał przez t przewrócne w głwie. W tym tragicznym przypaku pewnie też pzwał jakś na

jca i pszeł w tym za aleko.

Ksiąz Frykwski: - Nie uwierzę, że Bartek chciał ppełnid sambójstw.

Tekst pchzi stą: http://niniwa2.cba.pl/bikont_frykowski.htm - zorg

Page 80: Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

8/14/2019 Krzysztof Kąkolewski - Jak umierają nieśmiertelni - 1972 (zorg)

http://slidepdf.com/reader/full/krzysztof-kakolewski-jak-umieraja-niesmiertelni-1972-zorg 80/80