Biuletyn PTE nr 1/2010

36
ZARZĄD KRAJOWY POLSKIEGO TOWARZYSTWA EKONOMICZNEGO Nr 1 (45) – styczeń 2010 ISSN 1507-1383

description

Biuletyn Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego

Transcript of Biuletyn PTE nr 1/2010

Page 1: Biuletyn PTE nr 1/2010

ZARZĄD KRA JOWY POLSK IEGO TOWARZYSTWA EKONOMICZNEGO

Nr 1 (45) – styczeń 2010

ISSN

150

7-13

83

Page 2: Biuletyn PTE nr 1/2010

Zarząd Krajowy Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego 00-042 WARSZAWA, ul. Nowy Świat 49

tel. 022 551 54 01, 022 551 54 05, faks 022 551 54 44e-mail: [email protected] www.pte.pl

Oddziały Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego

BIAŁYSTOK, 15-732, ul. CHOROSZCZAŃSKA 31tel. 085 652 09 25 e-mail: [email protected]

BIELSKO-BIAŁA, 43-309, ul. WILLOWA 2tel. 033 827 92 15, tel./faks 033 827 93 39 e-mail: [email protected]

BYDGOSZCZ, 85-034, ul. DŁUGA 34tel. 052 322 65 52, faks 052 322 67 81

e-mail: [email protected]

CZĘSTOCHOWA, 42-200, ul. KILIŃSKIEGO 32/34tel. 034 324 97 33, 034 324 26 30 e-mail: [email protected]

ELBLĄG, 82-300, ul. KRÓLEWIECKA 108tel./faks 055 234 41 36 e-mail: [email protected]

GDAŃSK, 80-830, ul. DŁUGI TARG 46/47tel. 058 301 54 61, 301 99 71, faks 058 301 52 46 e-mail: [email protected]

GLIWICE, 44-100, ul. ZWYCIĘSTWA 47tel./faks 032 231 45 84, 032 331 30 81 i 82 e-mail: [email protected]

KATOWICE, 40-129, ul. MISJONARZY OBLATÓW 27tel./faks 032 259 88 78, tel. 259 62 79 faks 258 54 82

e-mail: [email protected]

KIELCE, 25-406, ul. ŚWIĘTOKRZYSKA 21Akademia Świętokrzyska, Wydział Zarządzania i Administracji

tel. 041 349 65 28 e-mail: [email protected]

KOSZALIN, 75-254, ul. FRANCISZKAŃSKA 52tel./faks 094 343 33 33

e-mail: [email protected] [email protected]

KRAKÓW, 30-003, ul. LUBELSKA 21tel. 012 634 32 59, faks 012 634 03 81 e-mail: [email protected]

LEGNICA, 59-220, RYNEK 28tel. 076 852 38 72 e-mail: [email protected]

LUBLIN, 20-805 ul. STRZELECKA 61tel. 081 746 90 21 [email protected]

ŁÓDŹ, 90-608, ul. WÓLCZAŃSKA 51tel. 042 632 28 17, tel./faks 042 630 28 19 e-mail: [email protected]

OLSZTYN, 10-117, ul. 1 MAJA 13tel. 089 527 24 49, 089 527 58 25 e-mail: [email protected]

OPOLE, 45-082, ul. OZIMSKA 46aUNIWERSYTET OPOLSKI, WYDZIAŁ EKONOMICZNY

tel./faks 077 401 69 05, 401 69 05 06e-mail: [email protected]

POZNAŃ. 61-779, ul. KLASZTORNA 24/25tel. 061 852 86 91 tel./faks 061 851 90 58 e-mail: [email protected]

RZESZÓW, 35-045, ul. HETMAŃSKA 15tel. 017 853 36 49, faks 017 853 38 15 e-mail: [email protected]

SZCZECIN, 71-414, pl. KILIŃSKIEGO 3tel. 091 455 34 55, faks 091 455 34 71 e-mail: [email protected]

TORUŃ, 87-100, ul. KOPERNIKA 21tel. 0 793 370 619 e-mail: [email protected]

WAŁBRZYCH, 58-300, ul. SZMIDTA 4atel. 074 842 62 60 [email protected]

WARSZAWA, 00-042, ul. Nowy Świat 49tel. 022 55 15 420, faks 022 55 15 444 e-mail: [email protected]

WROCŁAW, 50-146, ul. ŁACIARSKA 28tel./faks 071 343 63 18 e-mail: [email protected]

ZIELONA GÓRA, 65-066, ul. ŻEROMSKIEGO 3, skr. 165tel. 068 327 04 19, faks 068 320 25 89 e-mail: [email protected]

Prof. Antoni Kukliński, prof. Elżbieta Mączyńska i dr Marcin Piątkowski w czasie seminarium Forum Myśli Strategicznej pt. ,,Polonia Quo Vadis?’’

Uczestnicy seminarium z cyklu Czwartki u Ekonomistów pt. ,,Sztukipiękne i humanistyka jako kapitał innowacyjny’’.

Prof. T. Kowalik i red. W. Kuczyński w czasie seminarium na temat książkipt. ,,www.POLSKATRANSFORMACJA.pl’’.

Projekt pt. ,,Seminaria ekonomiczne PTE – triada debato ekonomii i gospodarce’’, w ramach którego wydanoniniejszy ,,Biuletyn PTE’’, jest dofinansowany ze środkówNarodowego Banku Polskiego.

Redaguje zespół w składzie: Adam Cymer, Alojzy Czech, Paweł Dec,Jacek Grzelak, Łukasz Janikowski, Michał Plewczyński, Wiktor Krzyżanowski, Marek Misiak, Andrzej Muszyński (redaktor prowadzący), Artur Pollok, Stanisław Rudolf, Monika Szczerbak, Grzegorz Wałęga Recenzent – profesor Zofia Barbara LiberdaBiuro ZK PTE, 00-042 Warszawa, ul. Nowy Świat 49, tel. 022 551 54 01,022 551 54 05, faks 022 551 54 44 e-mail: [email protected] i druk – Bartgraf – Ewa Księżopolska-Bisińska

Page 3: Biuletyn PTE nr 1/2010

Biuletyn PTE nr 1/2010 3

Pierwszy tegoroczny ,,Biuletyn PTE’’ zawierawybrane fragmenty debat zorganizowanychprzez Polskie Towarzystwo Ekonomiczne

w ramach konwersatoriów Czwartki u Ekonomistówi Forum Myśli Strategicznej. Relacjonowane deba-ty zostały zorganizowane jako jeden z elementówprojektu pt. ,,Seminaria ekonomiczne PTE – triadadebat o ekonomii i gospodarce’’. Projekt ten jestdofinansowywany przez Narodowy Bank Polski.

Na wstępie relacjonujemy dwie debaty z cykluCzwartki u Ekonomistów. Były one poświęcone naj-nowszym książkom profesorów: Tadeusza Kowalikai Kazimierza Łaskiego. Tę część rozpoczynają wybranewypowiedzi i komentarze dotyczące książki profesoraTadeusza Kowalika pt. „www.POLSKATRANSFOR-MACJA.pl” oraz relacje z debaty nad książką profeso-ra Kazimierza Łaskiego pt. „Mity i rzeczywistość w po-lityce gospodarczej i nauczaniu ekonomii”.

Relacje z Forum Myśli Strategicznej ograniczamytym razem do skrótu referatu profesora AntoniegoKuklińskiego pt. „Polonia Quo Vadis?”. (Dalsze rela-cje zaplanowane są w następnych numerach ,,Biu-letynu PTE’’.)

Kolejny artykuł – redaktora Marka Misiaka pt.„Enigma teraźniejszości” – dotyczy trzech powią-zanych ze sobą wydarzeń. Wiąże on wydanieprzez Polskie Towarzystwo Ekonomiczne nowejksiążki Andrzeja Karpińskiego pt. „Co trzeba wie-dzieć o studiach nad przyszłością” z konferencjąnaukową zorganizowaną przez Komitet PrognozPolska 2000 Plus wspólnie z Polskim Towarzy-stwem Ekonomicznym i Polskim TowarzystwemWspółpracy z Klubem Rzymskim nt. „Co ekono-miści myślą o przyszłości” oraz wydaniem książkipod tym samym tytułem, przygotowanej na tęwłaśnie konferencję naukową.

Dalej zamieszczamy skrót rozmowy redaktoraMarka Misiaka z profesor Elżbietą Mączyńską, pre-zes PTE, pt. „Zdolność do współdziałania” (pełnytekst opublikowany był w ,,Nowym Życiu Gospo-darczym’’ w nr. 17–18/2009).

Wspomniana „triada debat” dotyczy konwersato-riów w ramach Czwartków u Ekonomistów, ForumMyśli Strategicznej oraz Rady Naukowej PTE. Pre-zentację wniosków z seminariów zorganizowanychz myślą o planowaniu przyszłości ograniczyliśmytym razem do dwóch debat i dwóch nowych ksią-żek, pozostawiając możliwość zaprezentowaniawniosków z posiedzenia Rady Naukowej PTE w ko-lejnym wydaniu ,,Biuletynu PTE’’.

W ramach recenzji i rekomendacji zamieszczonezostały skróty różnych opinii na temat współczesne-go kapitalizmu.

W części końcowej przypominamy o jubileuszuProfesora Zdzisława Lecha Sadowskiego, honoro-wego, a wcześniej wieloletniego prezesa PTE. War-to tu dodać, że Dostojny Jubilat to także wielolet-ni członek Klubu Rzymskiego, który na trzecim, te-gorocznym Forum Myśli Strategicznej, 22 marca br.,wprowadzi do dyskusji nt. „Nowa ścieżka rozwojuświata. Program Klubu Rzymskiego”.

Świat materialny zmienia się, a z nim ekonomia,gospodarka, nasza wiedza, racje i emocje. Przy-szłość zależy od nas, ludzi i przyrody, a także odwiedzy gromadzonej w książkach, umysłach, społe-cznościach uczących się i coraz częściej w syste-mach sztucznej inteligencji. Tego też m.in. dotyczyostatnio opublikowana przez PTE książka o sympto-matycznym tytule „Dość”. Zachęcamy do jej lektu-ry, a także lektur innych publikacji PTE, o którychinformujemy w zakończeniu niniejszego ,,BiuletynuPTE’’, w którym prezentujemy także kalendariumnajważniejszych wydarzeń.

Redakcja

SPIS TREŚCI

Od redakcji 3

W PTE o transformacji– wypowiedzi prof. Tadeusza Kowalika,red. Waldemara Kuczyńskiegoi prof. Macieja Bałtowskiego 4

Mity i rzeczywistość w ekonomii 11– wypowiedzi prof. Kazimierza Łaskiegoi prof. Jerzego Osiatyńskiego

Antoni KuklińskiPolonia Quo Vadis? 17

Zdolność do współdziałania– z prof. Elżbietą Mączyńskąrozmawia Marek Misiak 22

Marek MisiakEnigma teraźniejszości 25

Elżbieta MączyńskaO prawdziwych miarach pieniądza,biznesu i życia 31

Marek MisiakKapitalizm polsko-szwedzki? 32

Andrzej Muszyński85-lecie prof. Z. Sadowskiego 33

Kalendarium 34

Debaty o ekonomii i gospodarce

Page 4: Biuletyn PTE nr 1/2010

4 Biuletyn PTE nr 1/2010

W PTE o transformacji

3grudnia 2009 roku odbyło się w Polskim To-warzystwie Ekonomicznym kolejne konwersa-torium z cyklu Czwartki u Ekonomistów, tym

razem poświęcone najnowszej książce profesora Ta-deusza Kowalika pt. „www.POLSKA TRANSFOR-MACJA.pl. (Wydawnictwo Muza, Warszawa 2009),Komentarze do książki przygotowali: Waldemar Ku-czyński, ekonomista i publicysta, oraz profesor Ma-ciej Bałtowski z UMCS w Lublinie. Prezentujemyautoryzowane fragmenty stenogramu debaty, któraobfitowała w ostre spory i kontrowersje (pełny ste-nogram debaty dostępny jest na stronie interneto-wej PTE: http://www.pte.pl/pliki/2/21/CzwartekUEkonomistow-3grudnia2009r.pdf

Tadeusz Kowalik o swojej książce Choć szukałem porozumienia między zwolennika-

mi opcji socjaldemokratycznej i nurtem liberalnym, tood początku sprzeciwiałem się operacji szokoweji wejściu na drogę anglosaskiego modelu wolnegorynku. W moich oczach, szokowa operacja była ra-czej wynikiem zespołu przypadków niż głębokoprzemyślanego projektu. Dwa typy kontrargumen-tów wydają mi się ważne: przeciw sposobowi walkiz inflacją oraz przeciw – mówiąc językiem książkiJ. Sachsa – skokowej metodzie zmiany systemu.

Za zbędnością wstrząsu antyinflacyjnego przema-wiają dwa argumenty:

W ostatnim kwartale 1989 r. inflacja szybko spa-dała: wynosiła miesięcznie w październiku 54%,w listopadzie 23%, w grudniu 18%. Można więci trzeba było iść tą drogą dalej. Zwłaszcza że – i tojest mój drugi argument – na przełomie lat1989/1990 nie było już nawisu inflacyjnego, czylipustego pieniądza. W wyniku nienadążania przezwiele miesięcy wzrostu płac za wzrostem cen, popytzrównał się w zasadzie z podażą. Przestała działaćnakręcająca wcześniej inflację spirala wzrostu ceni płac. A uwolnienie cen żywności w ostatnichdniach urzędowania starej władzy sprawiło, że jużponad połowa cen miała charakter rynkowy. W sty-czniu 1990 r. to rząd nakręcał inflację. Niezależnieod tego, co w swym wprowadzeniu będzie mówiło książce Waldemar Kuczyński, prosiłbym, by odpo-wiedział na jedno zasadnicze pytanie. Czy w grudniu1989 r. w kręgach władzy zdawano sobie sprawę z te-go, że nie było już na rynku pustego pieniądza?

W takiej sytuacji nic nie stało na przeszkodzie, byraczej stopniowo rozszerzać zakres uwolnionychcen, podwyższać, na przykład, ceny energii (dwu-,trzy-, a nie sześciokrotnie, nie dopuszczając do za-

sadniczego spadku stopy życiowej. Bo przecieżwbrew publicznym enuncjacjom rządzących i ichdziennikarskich akolitów, stan realnej gospodarkinie był katastrofalny (znana metafora: „pożaru niegasi się na raty”). W niepublikowanych dokumen-tach rządowych jeszcze w grudniu 1989 r. szacowa-no, że spadek dochodu narodowego wyniesie zaten rok ok. 2 procent, a więc, jak na tak burzliwyrok, pełen wielkich wydarzeń politycznych i ekono-micznych, wcale nie będzie dramatyczny.

Druga grupa kontrargumentów dotyczy koncepcjiskoku w nowy system.

Od razu zaznaczę, że koncepcja ta w oczywistysposób kłóciła się z doświadczeniem historycznym.Na przykład, zarówno w Japonii, jak i w zachodniejEuropie nawet odejście od gospodarki wojennej,które było z natury rzeczy łatwiejsze niż przejście odrealnego socjalizmu do kapitalizmu, dokonywało sięstopniowo. W Niemczech, na przykład, rezygnacjaz administracyjnych ograniczeń rynku trwała dłużejniż dziesięć lat. Nawet narzucanie gospodarki naka-zowo-rozdzielczej trwało w Polsce powojennej conajmniej cztery lata.

Było też sprzeczne z tym, czego uczy nas socjolo-gia i psychologia społeczna. Można dokonywaćszybkich zmian organizacyjnych, ale nie instytucjo-nalnych, jeśli instytucje pojmuje się po weberowsku.Polski przykład świadczy o tym, że można „skoczyć”tylko w rynek ułomny, cherlawy. Rynek to nie cośpodobnego do zautomatyzowanej maszyny, lecz in-stytucja – tak, to jest instytucja czy zespół instytucji– działająca poprzez ludzi, przez ich zinternalizowa-ne i zrutynizowane czyny i zachowania. A to wyma-ga czasu.

Odpada też argument, że obecność wojsk ra-dzieckich w Polsce, zależność polityczna (i ewen-tualnie siłowa) Polski od „starszego brata” nakazy-wała szybkie stworzenie masy krytycznej reform,które byłyby nie do cofnięcia. Fakt, że gospodarkarealna nie znajdowała się w stanie tragicznym, i żejesienią „realny socjalizm” załamał się w wielu kra-jach, w 1990 r. nie było już obawy, że Związek Ra-dziecki siłą cofnie przemiany. Tego można było sięobawiać we wrześniu, może w październiku, gdy ra-dykalna Polska była jeszcze osamotniona, ale niew grudniu, już po obaleniu muru berlińskiego, do-konanego zresztą za zgodą władców z Kremla.

Dlaczego więc zdecydowano się na ów skokw nowy system? Dlaczego wykorzystano walkę z in-flacją, wyolbrzymiając jej niebezpieczeństwo i na-rzucając gwałtowną zmianę systemu? Zadziałało tu

Czwartki u Ekonomistów

Page 5: Biuletyn PTE nr 1/2010

Biuletyn PTE nr 1/2010 5

kilka czynników. Odpowiedź jest trudna,przypuszczam, że rząd czy szerzej – establishmentmający wpływ na proces decyzyjny – nie był w tejsprawie jednomyślny.

Najpierw jednak uwaga dotycząca procedury po-wstawania planu Balcerowicza. Uwaga, gdyż niemam tu możliwości szczegółowego opisu procesupowstawania najważniejszych decyzji składającychsię na ową koncepcję skoku. Zaznaczę tylko, żeprzy takich okazjach wygłaszam pean na cześćksiążki Waldemara Kuczyńskiego (Zwierzenia zau-sznika, 1992), w której ten właśnie proces jest z du-żą szczerością opisany. Pod tym względem książkaKuczyńskiego dotąd nie ma sobie równych. Przyto-czę z niej tylko jeden, najbardziej brzemiennyw skutki, przynajmniej psychologiczne, ale i ,,sma-kowity’’ fakt. Fakt ten wiąże się z opisanym przezKuczyńskiego procesem wielokrotnego zaostrzaniazałożeń planu Balcerowicza. Otóż, w grudniu 1989roku, gdy już był na ostatni guzik zapięty budżetpaństwa na przyszły rok, nagle Jeffrey Sachs i DavidLipton przekazali Balcerowiczowi notatkę zawiera-jącą następującą sugestię: przyjęcie współczynnikaindeksacji płac nie, jak planowano (jak już zatwier-dzono!), 0,8–07, lecz 0,3–0,2. I ta zmiana zostaławprowadzona już bez rewizji założeń budżetu, bona to było za późno. Proszę porównać tę informacjęKuczyńskiego z tym, jak została przez Balcerowiczaodnotowana w książce Jerzego Baczyńskiego (Balce-rowicz – 800 dni, 1992). A zobaczą państwo dwieodmienne koncepcje „rozmowy” ze społeczeń-stwem.

Koncepcja „skoku w rynek” może dziwić takżedlatego, że późniejsi doradcy Balcerowicza, JeffreySachs i David Lipton, oraz Stanisław Gomułka opo-wiadali się, jeszcze w czerwcu 1989 r., za stopnio-wą drogą przemian. Zresztą, w zabawny sposób,wcześniejsze poglądy Sachsa-Liptona skonfrontowa-ne zostały z późniejszymi – szokowymi. Mianowicie„Gazeta Bankowa” opublikowała w drugiej połowiesierpnia ich czerwcowy tekst w chwili, gdy Sachs jużperorował na spotkaniu z senatorami i posłami kon-cepcje skoku w rynek. A w tym czerwcowym tekś-cie znajdujemy nawet argumentację przeciwko pla-nowanemu przez rząd Mieczysława Rakowskiegouwolnieniu cen żywności, jako nazbyt społeczniewrażliwym i konfliktogennym.

Może dziwić także inny fakt – wyraźnej niechęciwładzy do wyciągnięcia wniosków z pierwszychmiesięcy. Kuczyński daje wyraz temu, że gdy w sty-czniu 1990 r. produkcja przemysłowa spadła w cią-gu miesiąca o 30 proc., to był to dla władzy praw-dziwy szok. Czemu więc przypisać, że ów szok nieskłonił władzy do przemyślenia na nowo podstawo-wych założeń realizowanego programu. Ba, rozpo-

częta późną wiosną 1990 r. przez Lecha Wałęsę„wojna na górze” była kolejną okazją rewizji zało-żeń planu, skoro stało się widoczne, że recesja, któ-rą zafundowano gospodarce jest nie tylko głębsza,ale i znacznie się przeciąga. Że płonne okazałyobietnice Sachsa, a potem Balcerowicza, że tenciężki okres zmieści się w granicach półrocza.

Przypomniał to ostatnio (na łamach „Poltyki” ów-czesny prezydent Wojciech Jaruzelski, który powie-dział J. Żakowskiemu: „Jako prezydent musiałemzaakceptować reformy Balcerowicza. A bałem sięwybuchu bezrobocia, nierówności, nędzy. WtedyMazowiecki Balcerowicza skierował do mnie. Uspo-kajał on, że to będzie przejściowe. Pół roku mieliś-my się przemęczyć…” (14.02.2009).

Wnioski wyciągnięto, ale bardzo ograniczone,niewspółmierne do tego, co się stało i co wykorzy-stywał Wałęsa. Zbliżeni do dominującej doktrynydziałacze dawnej opozycji, a nawet historycy do-strzegają tylko prezydencką obsesję Wałęsy i jegodemagogiczne hasła. Ale można postawić inne pyta-nie: jak, zawdzięczająca umowie społecznej swojeistnienie władza zareagowała na krytykę i żądaniazwiązkowców. Przecież oni wskazywali na nie-współmierne do oficjalnych założeń rezultaty prze-żytego wstrząsu: gwałtowne załamanie płac i docho-dów rolników oraz zatrudnienia.

A władza miała możliwość wyjścia z nową faządziałań programowych. Jeśli się bała prawicowejekstremy, to mogła posłużyć się opiniami doradcówamerykańskich. Tutaj zacytuję jedną koncepcję, po-chodzącą od… Jeffreya Sachsa.

We wspomnianym już memoriale jego i Liptonaz sierpnia 1989 roku znajduje się arcyinteresująca,a zaczerpnięta z modelu skandynawskiego propozy-cja. Pisze on (ciekawe, że w pierwszej osobie, choćcały dokument jest współautorski, czyżby Lipton,były pracownik MFW, miał inną koncepcję?) miano-wicie, że „po uporaniu się z inflacją powstanie pro-blem reguł ustalania wysokości i struktury płac.Moim ideałem jest szwedzki model centralnego ne-gocjowania płac pomiędzy organizacjami praco-dawców i związkami zawodowymi”.

Do wykorzystania były także opinie George’a So-rosa, który dosłownie zasypywał władze swymi ko-lejnymi planami dla Polski. Tylko między marcemi sierpniem było ich pięć. A pisał w nich różne rzeczy,m.in. to, że Polska powinna opracowywać programprzy współudziale MFW, ale wzorować się raczej nareformie Ludwiga Erharda, do którego, przypomnij-my, tak uporczywie odwoływał się Tadeusz Mazo-wiecki. Ba, sam Balcerowicz niedawno wyznał, żeprzychodzili do niego różni Amerykanie z propozy-cjami innej drogi. Odrzucał je, mówiąc, by wypró-bowali je najpierw u siebie. A tymczasem niektórzy

Page 6: Biuletyn PTE nr 1/2010

6 Biuletyn PTE nr 1/2010

z nich (wiem o nich, ponieważ miewali złudzenia,że w drodze do władz mogę im pomóc) przychodzi-li z koncepcjami niewykraczającymi poza głoszonei realizowane wcześniej przez F. D. Rooseveltai J. F. Kennedy’ego.

Soros nawet jeszcze w grudniu 1989 roku, na „pięćminut” przed akceptacją planu Balcerowicza przezparlament, w wywiadzie dla „Życia Gospodarczego”poddawał władzom pod rozwagę, czy nie powinnyograniczyć tymczasem programu wyłącznie do walkiz inflacją, resztę odkładając na później.

Nadal powstaje więc ciągle otwarte pytanie, dla-czego polski rząd najpierw tak łatwo poddawał siępropozycjom zaostrzania programu, a potem takuporczywie przy nim trwał. A więc, jaki był rzeczy-wisty sens, przynajmniej dla niektórych demiurgów,zaaplikowanej operacji szokowej.

Ostatnio ukazała się, wybitna skądinąd, książkawielce zasłużonego badacza transformacji z per-spektywy pracowniczej, Juliusza Gardawskiego (Po-lacy pracujący a kryzys fordyzmu, 2009). Socjologten, chyba po raz pierwszy w literaturze naukowej,twierdzi, że szokowa operacja zgodna z założeniamiWaszyngtońskiego Konsensu została wymuszonaprzez zagranicznych wierzycieli na dłużniku, jakimwówczas była Polska. Pisze, iż władze musiały zła-mać kręgosłup związków zawodowych, którew procedurze negocjacyjnej nie pozwoliłyby na takpomyślane reformy. Głos Gardawskiego jest o tyleważny, że autor odwołuje się (wprawdzie anonimo-wo) do jednego z państwowych funkcjonariuszy,który tak właśnie widział zadanie władz.

Chociaż uważam, że ekipa Funduszu odgrywałafatalną rolę, niejako wypróbowując wytrzymałośćwładz, nie sądzę, by teza o Polsce-dłużniku tak sil-nie naciskanym przez wierzycieli, znajdowała opar-cie w faktach. Eksperci Funduszu po prostu apliko-wali swoją koncepcję według utartych już wzorów.A fakt ujawniony parę lat później przez jednegoz nich, późniejszego wiceprezesa Banku Światowe-go, Michaela Bruno, że ku ich zaskoczeniu, polskirząd jednogłośnie wybrał z przedstawionych przezFundusz wariantów najostrzejszy z nich, świadczyo tym, że i tu była przestrzeń do negocjacji. I potemzresztą plan ten został jeszcze bardziej zaostrzonyprzez wspomnianą wyżej notatkę Sachsa-Liptonao drakońskim współczynniku indeksacji płac.

Uważam, że szeroką płaszczyznę do negocjacjiz Funduszem stwarzał ciągle jeszcze wielki na Za-chodzie mit Solidarności, wobec którego nie bylibyobojętni nawet negocjatorzy Funduszu.

Ilu było funkcjonariuszy, byłych liderów związko-wych, którzy tak myśleli? Trudno powiedzieć, i niewiem, czy jest możliwość ustalenia tej liczby. Nie są-dzę jednak, że był taki świadomy zamysł. Czy Balce-

rowicz wierzył w półroczną mantrę Sachsa, a potemzmienił zdanie? Taką ewolucję jego poglądów moż-na by wnosić z faktu, że niebawem w MinisterstwieFinansów opracowano scenariusz rozwoju gospo-darczego Polski do roku 2000. Zakładano tam nacały okres wysoką stopę wzrostu PKB (od 6 do8 procent rocznie, za Stanisławem Gomułką podajętę tablicę w książce), czemu miało towarzyszyćprzez całe dziesięciolecie bardzo wysokie bezrobo-cie – jeszcze w 2000 roku wynoszące 16%. Złośli-wie można by powiedzieć, że był to jedyny wskaź-nik, który w pełni został zrealizowany.

A tak wysokie bezrobocie przyniosło za sobą wy-jątkowo duży margines biedy, bardzo wysokie nie-równości, duży zakres społecznego wykluczenia. Tomusiało doprowadzić do złamania kręgosłupazwiązków zawodowych, co się rzeczywiście stało.Pisał o tym parokrotnie Jacek Kuroń, że administra-cja i rząd zniszczyły ruch społeczny Solidarność,bardzo sobie wyrzucając, że w tym procederzeuczestniczył. Zdawał sobie bowiem sprawę, że fakt„podżyrowania” przez niego – jak pisał w „Zdaniu”– planu Balcerowicza był podstawowym warunkiemjego powodzenia.

Na zakończenie chcę podkreślić, że książkę pisa-łem z myślą o przyszłości, czemu bezpośrednio po-święcona jest część trzecia. Unia Europejska jest sy-stemowo zróżnicowana. Istnieją w niej różne typykapitalizmu, np. według jednej z bardziej popular-nych klasyfikacji, istnieje typ liberalno-rynkowy(w Wielkiej Brytanii i Irlandii), socjaldemokratyczny,czyli skandynawski, kontynentalny, z dominacją nie-mieckiej społecznej gospodarki rynkowej, oraz śród-ziemnomorski. Moja, wielokrotnie powtarzana, pro-pozycja zmierza do tego, by wykorzystując, wspa-niałą z tego punktu widzenia Konstytucję RP, po-wrócić do kwestii świadomego kształtowania nasze-go systemu społeczno-ekonomicznego, opierając sięna najlepszych wzorach. Co zresztą obiecywali nie-którzy politycy, nie tylko Jacek Kuroń.

Nie jesteśmy na autostradzie przyspieszonej integra-cji. Przeciwnie. Unia jako jeden organizm społeczno--ekonomiczny to idea bardzo odległa, jeżeli w ogóle.Już recesja na początku dekady, a znacznie bardziejobecny kryzys gospodarczy raczej pogłębiły jej zróżni-cowanie systemowe, co się dość powszechnie przy-znaje. A im bardziej by naciskano na taką integrację,tym szybciej Unia Europejska by się rozpadła.

Waldemar KuczyńskiNieopatrznie zgodziłem się tutaj wystąpić, przed

tym, zanim książkę Tadeusza przeczytałem i przy-znaję otwarcie, że całej nie przeczytałem. Przeczy-tałem połowę, a potem ją z wściekłości rzuciłem

Czwartki u Ekonomistów

Page 7: Biuletyn PTE nr 1/2010

Biuletyn PTE nr 1/2010 7

w kąt, po czym ją z niego wydobyłem i resztęprzejrzałem. Prawdę mówiąc, nie mogę odnieść siędo tej książki, dlatego że pomiędzy tym, co ja sądzęo początkach polskiej transformacji, jej przebiegui efektach, a tym, co napisał Tadeusz Kowalik, niema styku. Musiałbym punkt po punkcie zbijać jegoargumenty, na co nie ma tu czasu, a ja nie mamochoty. Poza tym mam jeszcze ten „tył” w stosunkudo niego, że on nad tematem siedzi od 20 lat, pod-czas kiedy ja, aczkolwiek to zaczynałem, to potemjuż przebiegu transformacji systematycznie nie stu-diowałem. Tylko od czasu do czasu coś pisałem.

To, co mogę zrobić, to powiedzieć krótko, w cią-gu należnych mi 10 minut, jak było. Było prościej,niż to przedstawia Kowalik, przeinterpretowującwiele faktów, przywiązując zbyt wielkie znaczeniedo takiej czy innej wypowiedzi. Miałem pewienwpływ w bardzo wczesnych fazach tworzenia rządui formułowania jego programu. Wczesnych, aleważnych, bo wtedy wytyczane były generalne kie-runki działania. W takich czasach jak tamte, zawszejakieś elementy przypadku są, ale w sprawach naj-ważniejszych nie było przypadkowości. Była dosyćklarowna linia przyjęta przez Tadeusza Mazowiec-kiego na samym początku, przynajmniej na tydzieńprzed pojawieniem się Leszka Balcerowicza, kiedyjeszcze w naszych wewnętrznych rozważaniach, ktoma być szefem ekipy gospodarczej, jego nazwiskosię nie pojawiło. Wbrew temu co napisał Kowalik,premier nie został wprowadzony w błąd, wiedziałco mu się radzi i sam uznał, że w takim kierunkutrzeba iść. Jedna z moich pierwszych rad, kiedy za-pytał co trzeba robić, wyglądała mniej więcej tak, żepowiedziałem mu: Tadeusz, masz dwa wielkie pro-blemy do rozwiązania, które się ze sobą łączą, ale sątrochę inne. Pierwszy problem, masz gospodarkęgłęboko zdestabilizowaną, która się ociera o hiper-inflację i musisz ją ustabilizować. To jest problemnie najważniejszy, ale pierwszorzędny, ten, którymusi być załatwiony w pierwszym rzędzie. Musiszgospodarkę ustabilizować, a stabilizacja, mówiąc ję-zykiem obrazowym, polegać będzie na tym – Kowa-lik o tym wspomniał – że wyciągniesz ludziomz portfeli, chyba użyłem wtedy określenia jednątrzecią pieniędzy, zgromadzisz pod Pałacem Kultury,podpalisz i nie dopuścisz do tego, żeby się za szybkoodtwarzały. To po pierwsze. Jeżeli tego nie zrobisz, tonie zrobisz niczego, dlatego że inflacja zniszczy systemgospodarczy i zdestabilizuje sytuację polityczną. To popierwsza sprawa. Zrobienie tego jest ekonomicznie try-wialne i politycznie piekielnie trudne.

Druga sprawa. Sytuację masz taką, że upadładyktatura, system polityczny, który podtrzymywałekonomiczny mechanizm nakazowego dyrygowa-nia gospodarki. Tego mechanizmu tej chwili nie

ma, w związku z tym wszystkie podmioty gospo-darcze znajdują się w sytuacji realnej samodzielno-ści, przedsiębiorstwo jest nadal państwowe, alenikt mu już nie będzie dawał dyrektyw ani przy-dzielał środków, bo nie ma tego, kto to robi. Niema i nie może być, bo w takim systemie, który po-wstawał w Polsce coś takiego nie istnieje. Coś ta-kiego istnieje albo w dyktaturze albo w gospodar-ce wojennej, wobec czego masz sytuację,w której rynek wprowadził ci się sam. Jako mecha-nizm regulacyjny wprowadził ci się sam, błyskawi-cznie, dlatego że rynek jest synonimem wolnościgospodarczej. Jeżeli podmioty gospodarcze nie sąsterowane przez kogoś z góry, to bez względu nato czy są państwowe czy niepaństwowe, musząznaleźć sobie odbiorcę, dostawcę, pracownika,kredyt itd. W związku z tym masz rynek, ale maszrynek niezinstytucjonalizowany, który wobec tegonie będzie działał dobrze. Czyli twoim zadaniemjest jak najszybsza instytucjonalizacja rynku. Do-stosowanie podmiotów gospodarczych do tego,żeby one mogły działać w warunkach rynkowych,to jest deregulacja, demonopolizacja, prywatyza-cja, tworzenie prawa gospodarczego i tworzenieinstytucji gospodarczych, których nie ma, w tymprawdziwego systemu bankowego itd. To jest rzeczrozłożona na lata, ale im szybciej to zrobisz, imbardziej konsekwentnie będziesz szedł po tej dro-dze, tym szybciej, że tak powiem, gospodarka zo-stanie przestawiona na nowe tory. I żadnych socja-listycznych eksperymentów, żadnego poprawianiasocjalizmu, szukania jakichś trzecich dróg. Mamypo prostu wrócić do gospodarki rynkowej, a potemsię zobaczy, jaki będzie powstawał jej kształt, w ja-kim kierunku ona będzie ewoluowała. Na raziemamy pewne rzeczy elementarne do zrobienia.

Jak się przeczyta krótkie przemówienie Mazo-wieckiego z 24 sierpnia, to wyraźnie tę logikę, tenkierunek działania widać. Radykalne zmierzeniesię z inflacją, możliwie szybka transformacja go-spodarki, szybka, konsekwentna, bez czekania,niełatwa. Pod tę logikę, pod tę filozofię, która –chcę powiedzieć bardzo wyraźnie – nie była po-dyktowana przez żadną szkołę ekonomiczną,przez żadną. W tym czasie jedynym ekonomistą,który miał pełen „dostęp do ucha” Mazowieckie-go, byłem ja. A ja to nie jakaś szkoła ekonomi-czna, ja mam w nosie szkoły ekonomiczne. A do-kładnie uważam od bardzo dawna, że każdaz nich ma trochę racji i trochę głupot i nie jestemwyznawcą żadnej. Kowalik napisał, że ja jestemmonetarystą, bo moje felietony we „Wprost” mia-ły nadtytuł „Wyznania monetarysty” czy coś takie-go. Tadeuszu, to była zgrywa, prowokacja, do na-brania takich jak ty. To nie było poważne.

Page 8: Biuletyn PTE nr 1/2010

8 Biuletyn PTE nr 1/2010

Tadeusz KowalikPrzed chwilą mówiłeś jak monetarysta o spaleniu

pieniądza...

Waldemar KuczyńskiMożliwe, ale ja tego nie mówiłem po czytaniu lek-

tur teoretyków, ja mówiłem to po obserwowaniupolskiej gospodarki przez kilkadziesiąt lat, pisaniuo niej, głównie na podstawie statystyk oraz raportówz badań, a nie dywagacji, oraz na podstawie przestu-diowania w ciągu ostatnich 5 lat bycia na emigracji, ra-portów z prób stabilizowania inflacyjnych i zetatyzo-wanych gospodarek Ameryki Łacińskiej. To były moje,że tak powiem, źródła inspiracji, obserwowanie pol-skiej gospodarki – przez ostatnie lata poprzedzająceprzełom – z Paryża na podstawie bardzo szerokiegozestawu danych z Wolnej Europy, który tam był i ża-dna szkoła. Ja nawet wtedy nie wiedziałem za bardzoco to jest szkoła chicagowska ani co to jest, nie wiemczy już był wtedy, Konsensus Waszyngtoński czy nie.To było wyłącznie podyktowane tym, co ja o gospo-darce polskiej wiedziałem i jak widziałem, i pod to by-li szukani wykonawcy. Dziękuję losowi, że odmówilodwóch pierwszych, których szukaliśmy wśród znanychnazwisk, co nie zawsze jest dobre. Odmówił prof. Wi-told Trzeciakowski i Cezary Józefiak. Cezary myślał takjak należy, jeśli chodzi o tamtą sytuację, ale – moimzdaniem – nie wytrzymałby presji. Na podstawie tegoco przeczytałem o programach stabilizacyjnych wie-działem, że potrzebne są dwie lub trzy cechy wyko-nawcy, jeśli to ma się udać. Po pierwsze, musi on myś-leć tak jak trzeba w tamtej sytuacji, musi być bardzomocno zdeterminowany to zrobić, mieć potężną mo-tywację, by się nie cofnąć. I, po trzecie, musi miećwsparcie premiera i brak konfliktu na tym tle w całejekipie rządowej. Przyjęty jest pewien kurs i nim idzie-my. Pod to był szukany wykonawca i dziękuję losowi,że dwaj wcześniejsi kandydaci odmówili, a trzeci sięwystraszył, bo niewykluczone, że by nie wytrzymywał.A trzecim byłem ja, bo Mazowiecki powiedział mi pe-wnego wieczoru, że będziesz musiał to wziąć na sie-bie, jeśli nie znajdziemy nikogo.

(Głos z sali: Profesor Andrzej Sopoćko... Jakoś żal).

Waldemar KuczyńskiCzy żal? Trochę żal, ale jednocześnie taka refleksja,

że, nie daj Bóg, gdybym się na tym wyłożył, a łatwomożna się było wyłożyć, to nie byłaby tylko moja klęs-ka, ale wszystkich. Więc żal, ale nie do końca, możnaz nim żyć. Wreszcie znalazł się Balcerowicz – już niebędę się rozwodził, jak do tego doszło – który nadałtemu kierunkowi treść konkretu i twarz. Dodam tu, żewyolbrzymiana jest rola Jeffreya Sachsa i Dawida Lip-

tona. Osobą decydującą był Leszek Balcerowicz, niktnie miał możliwości manipulowania nim, bo kim, jakkim, ale Balcerowiczem naprawdę nie jest tak łatwomanipulować. Jeśli już , to raczej on manipuluje i bie-rze pod but. Tak to było robione.

Jak to wygląda po upływie czasu? Powiem krótko, bokończy mi się czas. Uważam, że polska transformacjajest najlepszą transformacją w całym bloku postkomuni-stycznym. Świadczą o tym fakty. Kowalik nie doceniaPKB. Popatrzmy na skumulowany wzrost PKB po 20 la-tach (liczby z najnowszego raportu EBRD o transforma-cji, biorę tylko Europę Centralną i kraje bałtyckie). W ro-ku 2008 w stosunku do roku 1989 PKB byłw Chorwacji wyższy o 11%, w Czechach o 42%, w Esto-nii o 47%, na Węgrzech o 36%, na Łotwie o 18%, na Lit-wie o 20%, w Słowacji o 64 %, w Słowenii o 56%,w Polsce o 78%. W Rosji o 8 proc. Polska jest absolut-nym liderem wzrostu PKB w całym świecie postkomuni-stycznym w okresie minionych 20 lat. Mogę podawaćwiele innych wskaźników, także wskaźniki nierówności.Pod względem wskaźnika Giniego, Polska jest w środkuUnii Europejskiej. Przejrzałem specjalnie Eurostat i z da-nych statystycznych wynika, że także pod względemwielu innych wskaźników dotyczących poziomu życia,jakości życia, nie jesteśmy żadną czarną dziurą.

Jeszcze jeden efekt. Kryzys transformacyjny. Wystą-pił we wszystkich krajach pokomunistycznych, wewszystkich. Bez względu na prowadzone polityki, któ-re były różne. To nieprawda, że Polska była naślado-wana przez wszystkie kraje, to jest wygodna teza, dla-tego, że ona pozwala wysnuć konkluzję, że wszystkieinne kraje dzięki nam ,,władowały się’’ w takie „g”, jakto opisuje Kowalik. Otóż, to nieprawda. Kryzys trans-formacyjny był nieuchronny, bo to było zderzenie ryn-ku, który zaistniał od razu z tkanką gospodarczą, któ-ra nie mogła być zmieniona natychmiast, musiała byćzmieniana stopniowo i kraje, które zmieniały ją inten-sywnie, bez żadnych gradualizmów, wyszły najbar-dziej obronną ręką i w Polsce kryzys transformacyjnybył najpłytszy i trwał najkrócej.

Na pytanie, czy w końcu 1989 roku mieliśmyświadomość, że inflacja wygasa, odpowiadam: nie,nie mieliśmy, bo nie wygasała. Był pewien chwilowyefekt przyhamowania, związany z decyzjami dy-scyplinującymi, podjętymi przez Balcerowicza, któ-re nie wyeliminowały źródeł inflacji ani jeśli chodzio ceny, ani o dochody, czego dowodem jest to, żew styczniu 1990 roku ceny wzrosły o 70 proc.

Maciej BałtowskiStwierdzić, że profesor Tadeusz Kowalik jest wy-

bitnym ekonomistą to za mało. Jest wybitnymuczonym, jednym z niewielu już w naszej dziedzinieniezasklepiających się w ciasnych ramach wybranej

Czwartki u Ekonomistów

Page 9: Biuletyn PTE nr 1/2010

Biuletyn PTE nr 1/2010 9

specjalizacji. Jest ekonomistą-teoretykiem, history-kiem gospodarczym, historykiem nauki, nieobca jestmu socjologia i politologia na najwyższym poziomie.Jest wreszcie od ponad 50 lat człowiekiem idei so-cjalistycznej.

Ta wielość zainteresowań, przede wszystkimw zestawieniu: historyk–ekonomista–człowiek idei,znalazła odbicie w omawianej książce. I na plus, i naminus. Na plus, bo jest to książka barwna, wielopo-ziomowa, książka do czytania. Na minus, bo nie jestto książka o charakterze ściśle naukowym. Samautor pisze, że „książka ta nie unika osobistego ska-żenia” (a ja dodam, że jest ono obecne na wielustronach), a także że „daje obraz transformacjiz punktu widzenia potrzeb zwykłych ludzi”. I jesz-cze jedna uwaga ogólna – to jest książka przedewszystkim historyczna, a nie ekonomiczna, przynaj-mniej w jej najważniejszej, pierwszej części.

Najbardziej wartościowe są te fragmenty książki,które dotyczą kształtowania się liberalizmu gospo-darczego na bazie programu Solidarności. Kowalik,jak nikt dotąd, z wielką wnikliwością, opierając sięna mało znanych czy w ogóle nieznanych faktachi relacjach, podjął próbę rozwikłania tej wielkiej ta-jemnicy polskiej transformacji. Jak to się stało, że10-milionowy ruch społeczny, z natury populisty-czny i antykapitalistyczny, który był na tyle silny, żeodzyskał suwerenność dla Polski, potem sam dlasiebie zawiesił stryczek – przynajmniej według opi-nii prof. Kowalika – fundując sobie taki, a nie innymodel ustroju gospodarczego. Jak to się stało, żepolityka gospodarcza realizowana od roku 1990była tak odległa nie tylko od swoistej konstytucjisolidarnościowego patrzenia na gospodarkę, jakąbyły zapisy porozumienia gdańskiego, ale i odustaleń ekonomicznych Okrągłego Stołu, odbywa-jącego się niespełna rok wcześniej, z jego zapowie-dziami gospodarki mieszanej, socjaldemokraty-cznej, z partycypacją pracowniczą i polityką pełne-go zatrudnienia.

Nie chcę w pełni odkrywać przed czytelnikamitego, co na ten temat sądzi prof. Kowalik, powiemtylko, że postępuje on jak rasowy historyk. Nie dajew pełni jasnej odpowiedzi, lecz przedstawia zbiórfaktów i hipotez, doprowadzając czytelnika do sa-modzielnego wyciągnięcia ostatecznego wniosku.

Część druga książki dotyczy kwestii własnościo-wych, szczególnie zagadnień prywatyzacji. Nie maw tej części w zasadzie nic odkrywczego. Jest rze-telne zestawienie faktów, jest wyważona general-nie ocena, z którą ja osobiście nie zawsze sięw pełni zgadzam. Kowalik jest krytykiem raczejmetody niż zasady prywatyzacji, ale – co chciał-bym podkreślić – nie ulega antyprywatyzacyjnymmitom. Ta część pozostawia pewien niedosyt, gdy

chodzi o ocenę skutków prywatyzacji. Kowalikpisze, że „sposoby prywatyzacji wywołały trwałąprzepaść pomiędzy odczuciami społecznymia establishmentem”. Być może, w pewnym stop-niu tak, ale czy trwałą? Tu dochodzi do głosu ra-czej wrażliwość społeczna Tadeusza Kowalika niżchłodna analiza ekonomiczna.

Zabrakło mi w tym rozdziale porównania, choćbypobieżnego, polskiej prywatyzacji z prywatyzacjąw krajach ościennych, które wybrały inne ścieżkiprzekształceń własnościowych. Zabrakło mi konsta-tacji, że oceny prywatyzacji zmieniają się – i tow sposób istotny – wraz z upływem czasu. Zabrakłomi wreszcie przytoczenia najnowszych porównaw-czych badań empirycznych ekonomistów zacho-dnich, takich jak Saul Estrin czy John Bennett, którerzucają nowe światło zarówno na ocenę prywatyza-cji masowej, jak i prywatyzacji pracowniczej. Dziśmożna i trzeba by jeszcze dodać, że w pewnymstopniu efektem transformacji własnościowej jestfakt, iż Polska w czasach kryzysu finansowego stałasię tygrysem Europy, że po raz pierwszy chyba w na-szej historii okazaliśmy się najlepsi w konkurencjize wszystkimi krajami kontynentu w niebłahej prze-cież dyscyplinie wzrostu gospodarczego.

Część trzecia zawiera wiele ważnych i ciekawychtreści, niekiedy luźno związanych z zagadnieniamipolskiej transformacji. Są one świadectwem szero-kości zainteresowań naukowych, a po części takżepublicystycznych, autora. Poszczególne rozdziały,napisane ze swadą, często w sposób prowokującyczytelnika, wychodzący poza mainstream ekonomi-cznego myślenia, czytałem z wielkim zainteresowa-niem, w wielu kwestiach nie zgadzając się zresztąz autorem. Ale zawsze była to – można powiedzieć– twórcza niezgoda.

Są tu omówione sprawy o fundamentalnym zna-czeniu teoretycznym, które zbyt mało miejsca znaj-dują w debacie naukowej i publicystycznej w Polsce– myślę przede wszystkim o dyskusji nad aktualno-ścią starego dylematu Kuznetsa–Okuna, że szybkiwzrost PKB musi być okupiony wzrostem rozwar-stwienia dochodowego i majątkowego.

Jest tu odwaga myślenia i wnikliwość analitycznaautora, który bez skrupułów, ale z merytorycznąprecyzją skrytykował naukowo-publicystyczne do-konania prof. Leszka Balcerowicza w ostatnich la-tach, narażając się na zarzut – mówiąc nieco żartob-liwie – niepoprawności politycznej. Jest także pole-miczna krytyka odnosząca się do poglądówi stwierdzeń kilku innych ekonomistów o zapatry-waniach liberalnych (m.in. Stanisława Gomułkioraz niżej podpisanego).

Reasumując – książka ukazała się we właściwymmomencie – na 20-lecie początku transformacji.

Page 10: Biuletyn PTE nr 1/2010

10 Biuletyn PTE nr 1/2010

Daje szeroki i oryginalny obraz narodzin kapitali-stycznego porządku w Polsce. Jej lektura skłaniado polemiki, nawet miejscami budzi sprzeciw. To do-brze. Zarówno dzięki książce, jak i dzięki reakcjom nanią niewątpliwie lepiej poznamy i zrozumiemy ważnyfragment naszej historii. Nie tylko gospodarczej.

Tadeusz Kowalik– PODSUMOWANIE

Przede wszystkim chcę bardzo serdecznie podzię-kować zarówno komentatorom, jak i dyskutantom. Tobyła rzeczywiście bardzo bogata dyskusja, nadspo-dziewanie bogata.

Jeśli natomiast czułem pewien niedosyt, to w kwe-stii braku odniesienia się do tego, co tak mocno wewprowadzeniu podkreślałem: kwestii różnych typówkapitalizmu i możliwości – wówczas łatwiejszego, alei teraz możliwego – wyboru między nimi. Świadome-go kształtowania ustroju społeczno-ekonomicznego.

Odniosę się do paru tylko kwestii poruszanych w dys-kusji. Co do tezy, że wysokie bezrobocie w Polsce byłonastępstwem wyjątkowego wyżu demograficznego.Upieram się przy mojej tezie, że jeśli bezrobocie prze-kracza kilka procent i ten stan rzeczy trwa dłużej niż pa-rę lat, to jest to skutek zawiniony przez władze. Przecieżten wyż nie był zaskoczeniem. W funkcjonującejw latach 1994–2005 Radzie Strategii Społeczno--Gospodarczej przy Radzie Ministrów przez całe lata do-magaliśmy się adekwatnej polityki rządu, by z wyżu de-mograficznego uczynić wielki pożytek dla gospodarki.A skończyło się na – jak to ujął jeden z socjologów – ma-sowej emigracji jako wielkim upuście krwi ze społeczeń-stwa polskiego. Natomiast – powtórzę – ekipa Balcero-wicza zaplanowała kilkunastoprocentowe bezrobociena całe dziesięciolecie i „słowa dotrzymała”.

Co do tezy, że w końcu 1989 r. źródła inflacji niewygasły, czego najlepszym dowodem jest fakt, żew styczniu 1990 roku znowu wybuchła – to ten argu-ment uważam za desperacki. Przecież do wygasające-go pożaru właśnie rząd dolał oliwy...

Wśród głosów w dyskusji najbardziej zaskoczyłamnie opinia Andrzeja Wielowieyskiego, że bez takie-go skoku i osłabienia ruchu związkowego nie uzyska-libyśmy redukcji długu zagranicznego. Wydawało misię, że światowiec Wielowieyski wie, iż w świecie za-chodnim istniał wówczas potężny mit Solidarności,ruch solidarności z Solidarnością. Dał temu wyrazw 1990 r. Joseph Stiglitz, późniejszy szef doradcówClintona, a następnie wiceszef Banku Światowego. Su-gerował krajom pokomunistycznym poszukiwanie no-wych dróg kształtowania ładu społecznego, dróg opar-tych na wierności pewnym ideałom socjalistycznym,co miało odmienić życie nie tylko tych krajów, ale„nas (czyli ich) wszystkich”.

To dzięki temu mitowi, miałem jedyną w życiumożliwość wygłoszenia w Waszyngtonie referatuo samorządnej Rzeczypospolitej, wykładu do najbar-dziej chyba konserwatywnej części amerykańskiegobiznesu (m.in. nafciarzy z Południa). A szokowa ope-racja wcale nie cieszyła się na Zachodzie oczywistympoparciem biznesu. Szef Unii Europejskiej, JaquesDelors, ostrzegał władze Polski, że operacja może sięudać, ale pacjent umrze.

Ten mit polskiego eksperymentu był do wykorzysta-nia, a ruch Solidarności mógł stać się bazą społecznąnowej władzy. Podobnie jak związki zawodowew Szwecji tworzą bazę społeczną dla władzy.

Co do opinii, że w 1989 r. nie istniał ruch Solidar-ności, bo został zniszczony przez stan wojenny – tosprzeciwiam się temu twierdzeniu. Owszem, ruch tenbył słaby, nie tworzył siły podobnej do lat 1980–1981,ale potencjalnie możliwy do odtworzenia. Pokazał tokilka miesięcy później Lech Wałęsa, gdy późną wios-ną 1990 r. poderwał Solidarność, dzięki czemu stał sięprezydentem i przy okazji obalił rząd Tadeusza Mazo-wieckiego. Ale jest też prawdą, że wcześniej, gdy Wa-łęsie zarzucano, że sprzeciwia się odtworzeniu silnegozwiązku zawodowego, on uzasadnił to, mówiąc, żez silnym związkiem zawodowym nie można przepro-wadzić radykalnych reform. Ciągle pytam, jakich re-form? Antypracowniczych tak, ale była szansa, by-ła możliwość prowadzenia polityki propracowni-czej, reform typu szwedzkiego czy austriackiego.Mieliśmy do dyspozycji szczegółowe ekspertyzydziewiątki ekonomistów, którzy tę kwestię zbada-li i zaprezentowali w ponad 70-stronicowymraporcie z paroma dodatkowymi ekspertyzamiw kwestiach szczególnych.

W decydującym momencie historii Polski zabrakło,niestety, przemyślanej strategii, chyba że sprowadza sięją do dwóch rzeczy; do potrzeby walki z inflacjąi wejścia na drogę gospodarki rynkowej. W bardziejszczegółowych sprawach: „byliśmy jak barany idące narzeź” – stwierdził były wicemarszałek Sejmu, Aleksan-der Małachowski. Czyli działano, podejmowano waż-ne decyzje, logiką tłumu. Proszę mi pozwolić zakoń-czyć anegdotą. Gdy zdymisjonowany razem z Gomuł-ka Zenon Kliszko zamieszkał u zwykłej góralki, ta zapy-tała, czy ceny w grudniu 1970 r. kazali nam podnieśćMoskale. Gdy Kliszko zaprzeczył, wziął winę na polskiewładze, góralka powiedziała: ,,A, to tak po własnej głu-pości?’’. Tak, proszę państwa, twierdzę, że ten czynnikodgrywał w historii ostatniego dwudziestolecia znaczą-cą rolę. Przykre, że – jak dotąd – tylko Kliszko potrafiłtak historiozoficznie o sobie opowiadać.

Fragmenty debaty przygotowane na podstawie autoryzowanegostenogramu dostępnego na stronie internetowej PTE:http://www.pte.pl/pliki/2/21/CzwartekUEkonomistow-26listopada2009r.pdf

Czwartki u Ekonomistów

Page 11: Biuletyn PTE nr 1/2010

Biuletyn PTE nr 1/2010 11

Mity i rzeczywistość w ekonomii

Kazimierz Łaskio swojej książce

Okres dojrzewania tej publikacji był – jak już wspo-mniano – wyjątkowo długi. W tym czasie wiele sięw świecie zmieniło. Zwłaszcza w roku 2008 gospodar-ka światowa stanęła ponownie przed groźbą kryzysuo nieznanej od 70 lat intensywności. W przeciwień-stwie do roku 1939, kiedy rządy były bezradne, częś-ciowo zaś reagowały całkowicie błędnie, tym razemrząd Stanów Zjednoczonych, potem zaś rządy innychkrajów, nie pozostały bezczynne.

Nasuwa się jednak pytanie: dlaczego tym razem –w przeciwieństwie do roku 1929 – rządy zareago-wały inaczej? Odpowiedź jest prosta, tym razemdysponowały narzędziami opierając się na teoriiekonomicznej nieznanej w momencie wybuchuWielkiego Kryzysu lat 1929–1933. Narzędzia, któ-rych bez chwili wahania użyto, pochodzą jednakżebez wyjątku ze starej skrzynki teoretycznej, któraswe istnienie zawdzięcza pracom Kaleckiegoi Keynesa. Obecny kryzys udowodnił ponad wszel-ką wątpliwość całkowitą nieprzydatność praktycznądorobku ekonomicznego mainstream ostatniego conajmniej ćwierćwiecza. Słyszy się, co prawda, głosy,że właściwie nie należało niczego robić, bo przecież„twórcza destrukcja”... itp., i im bardziej odsuwa sięgroźba kryzysu, tym te głosy będą liczniejsze. Jednakw momencie, kiedy groził wybuch wulkanu, kory-feusze mainstreamu milczeli i nie zalecali, jak przykażdej innej okazji, zwiększania elastyczności rynkupracy czyli wstrzemięźliwości w polityce płac jakopanaceum na wszelkie dolegliwości, zwłaszczaw walce z bezrobociem. Przydatność teorii efekty-

wnego popytu w dramatycznych momentach obec-nego kryzysu sprawia, że omawiana dziś książeczkaposiada aktualność, której by nie miała, gdyby jejokres dojrzewania był nieco krótszy.

Kulminacyjnym w pewnym sensie wydarzeniemw przebiegu kryzysu było bankructwo banku Leh-man Brothers International. Sugeruje się nawet, żeosobistości, które podejmowały w tych krytycznychdniach i godzinach decyzje w Stanach Zjednoczo-nych, były związane, przynajmniej w przeszłości,z bankiem Goldman Sachs i że pozostawały z tą in-stytucją w stałym kontakcie. Miejmy nadzieję, żew przyszłości te pogłoski zostaną wyjaśnione w za-dowalający sposób. Należy jednak wziąć pod roz-wagę, że bez paniki, którą bankructwo LehmanBrothers wywołał, kongres Stanów Zjednoczonychnie byłby zapewne gotów wyasygnować setek mi-liardów dolarów na masowe zwiększenie płynnościbanków, udzielenie gwarancji i podjęcie wielu in-nych kroków, które nie dopuściły do załamaniaświatowego systemu finansowego i choć kryzys niejest skończony, to jednak wydaje się, że najgorszejkatastrofy uniknięto. Podobnie jak rząd Stanów Zje-dnoczonych zachowały się rządy europejskie.

W warstwie praktycznej „Mitów i rzeczywisto-ści...” dyskutowane są trzy problemy. Na pierwszymmiejscu stoi sprawa deficytu budżetowego. Przyczyndeficytu budżetowego szuka się nader często w bra-ku gospodarności państwa, krótkowzroczności mini-strów finansów, warto więc może w tym kontekściepodkreślić modne w ostatnich dziesięcioleciach ma-nichejskie przeciwstawianie rzekomo zawsze dobre-go rynku i rzekomo zawsze złego państwa. Wszyst-kie instytucje i instrumenty, którymi się posługuje-

Z debat o ekonomii jako nauce oraz nauczaniu ekonomiii polityce gospodarczej wybraliśmy fragmenty wypowiedziprofesorów Kazimierza Łaskiego i JerzegoOsiatyńskiego, zamieszczone w stenogramie z seminariumpt. „Mity i rzeczywistość w polityce gospodarczej i nauczaniuekonomii”. Obszerne fragmenty z posiedzenia Rady NaukowejPTE pt. „Nauki ekonomiczne a współczesność. Modyfikacjaparadygmatu i współpraca z innymi dziedzinami nauk”zamieścimy w kolejnych wydaniach biuletynu wrazz nawiązaniem do publikacji z VIII Kongresu EkonomistówPolskich pt. „Nauki ekonomiczne wobec wyzwań współczesności” pod redakcjąprofesorów Bogusława Fiedora i Zbigniewa Hockuby.

Page 12: Biuletyn PTE nr 1/2010

12 Biuletyn PTE nr 1/2010

my, są niedoskonałe. Nie mamy w rzeczywistościwyboru między światem doskonałym a niedoskona-łym. Rynek ma swoje walory i wady, podobniejak państwo. Urzeczowieniu dyskusji nad rolą defi-cytu budżetowego poświęcona jest znaczna część„Mitów...”

Historia ostatniego półwiecza świadczy, że deficytbudżetowy występuje bardzo często także w pań-stwach najbardziej cywilizacyjnie rozwiniętychi znanych skądinąd z gospodarności i stabilności po-litycznej. Jeśli deficyt budżetowy jest raczej regułąniż wyjątkiem, to warto zastanowić się nad tym, czynie istnieją jakieś głębsze przyczyny jego występo-wania. Moim zdaniem, przyczyny takie istnieją i le-żą one w skłonności do oszczędzania sektora pry-watnego, która często jest wyższa niż skłonność doinwestowania tegoż sektora. Wewnątrz sektora pry-watnego występują dwa podsektory: firm i gospo-darstw domowych. Na ogół gospodarstwa domoweoszczędzają więcej niż inwestują w budownictwomieszkaniowe, zaś firmy inwestują we wzrost kapi-tału produkcyjnego więcej niż oszczędzają. Takwięc, można powiedzieć, że gospodarstwa domowemają tendencję do stawania się wierzycielami, zaśfirmy dłużnikami. Szeregi statystyczne wskazują je-dnak, że na długą metę (ale niekoniecznie w każ-dym krótkim okresie) wzrost wierzytelności gospo-darstw domowych nie natrafia na dostateczną goto-wość firm do zwiększania zadłużenia, wobec czegosektor prywatny w całości oszczędza więcej niż in-westuje i staje się wierzycielem. Pomijając sektor za-graniczny, jest to możliwe wtedy i tylko wtedy, kie-dy sektor państwowy staje się kredytobiorcą, a więcwykazuje nadwyżkę inwestycji państwowych nadpaństwowymi oszczędnościami, to znaczy zapoży-cza się w sektorze prywatnym. Tak więc, deficyt bu-dżetowy, który nie jest niczym innym niż nadwyżkąpaństwowych inwestycji nad państwowymi oszczę-dnościami, stwarza sektorowi prywatnemu jako ca-łości możliwość stania się wierzycielem. Gdyby ta-

kiej gotowości nie było, to nadwyżka oszczędnościnad inwestycjami w sektorze prywatnym nie mogła-by powstać, skutkiem zaś byłby niższy poziom pro-dukcji i zatrudnienia.

Nie jest wszak przypadkiem, że jest tak trudno –pomijając szczególne sytuacje, takie jak wojny czysilne zjawiska inflacyjne – zmniejszać dług państwo-wy, który raz powstał. Zmniejszenie długu państwo-wego wymaga bowiem nadwyżki budżetowej ana-logicznie do wzrostu zadłużenia państwowego, któ-rego wymaga deficyt budżetowy. Nadwyżka budże-towa oznacza jednak, że państwo oszczędza więcejniż inwestuje, to zaś staje się możliwe wtedy i tylkowtedy, kiedy sektor prywatny jako całość inwestujewięcej niż oszczędza, pragnie zatem zmniejszyćswoją pozycję wierzyciela wobec państwa. Takieokresy intensywnych inwestycji prywatnych wystę-pują z reguły w okresach dobrej koniunktury i tylkow takich warunkach udaje się uzyskanie nadwyżekbudżetowych i zmniejszanie zadłużenia państwa.Kiedy natomiast państwo pragnie uzyskać nadwyżkębudżetową w okresie normalnej lub zgoła złej ko-niunktury, to wysiłki te stają się bezowocne. Nad-wyżka budżetowa, której sektor prywatny nie chcezainwestować, nie może (pomijając cały czas sektorzagraniczny) po prostu powstać. Wzrost podatkówi/lub zmniejszanie wydatków państwowych ograni-cza jedynie w tych warunkach całkowity popyt, pro-dukcja i zatrudnienie spadają, maleją dochody bu-dżetowe, sytuacja budżetowa nie poprawia się, na-tomiast gospodarka wykazuje objawy depresji.

Na drugim miejscu dyskutuje się w „Mitach...”kwestię emerytur. Czy istnieje w Polsce i w większo-ści krajów europejskich problem emerytalny? Oczy-wiście, istnieje. Na czym ten problem polega? Pomi-jając problem bezrobocia, u jego źródeł leżą długo-terminowe zmiany demograficzne. Po pierwsze,mamy mniej dzieci, po drugie, żyjemy dłużej (niepodnosząc przy tym wieku emerytalnego, co zresztąnie jest całkiem proste, gdyż starzy ludzie nie są taksprawni jak ludzie młodzi lub w wieku średnim).W tej sytuacji istnieją dwie – i tylko dwie – skrajnemożliwości: albo podniesienie procentowych skła-dek emerytalnych przy utrzymaniu istniejącego sto-sunku średniej emerytury do średniego wynagrodze-nia, albo utrzymanie istniejącej procentowej stawkiemerytalnej przy obniżeniu stosunku średniej eme-rytury do średniego wynagrodzenia.

Problem ten – powtarzam – ma źródła demogra-ficzne i nie zależy od systemu finansowania emery-tur. Politycy, popierani przez wielkie korporacje fi-nansowe, przekonują nas jednak, że system kapita-łowy w przeciwieństwie do systemu rozdzielczegostanowi rozwiązanie problemu emerytalnego. Nale-ży więc zapytać zwolenników systemu kapitałowe-

Czwartki u Ekonomistów

Od lewej: profesorowie Jerzy Osiatyński, Kazimierz Łaskii Zdzisław Sadowski, który przewodniczył obradom.

Page 13: Biuletyn PTE nr 1/2010

Biuletyn PTE nr 1/2010 13

go: Czy jego wprowadzenie zwiększy liczbę rodzą-cych się dzieci względnie skróci przeciętną długośćżycia? Jeśli zaś na te dwa podstawowe pytania od-powiedzi będą – jak należy przypuszczać – negaty-wne, to żaden system finansowania nie rozwiązujeproblemu emerytur. Czy jednak nie jest możliwe, bypracujący oszczędzali więcej i w ten sposób stwo-rzyli dodatkowe środki, z których mogliby korzystać,kiedy nie będą już zdolni do pracy? Jest to możliwedla poszczególnych gospodarstw domowych, nie-możliwe, kiedy mają robić to wszyscy. Na tym wła-śnie polega logika makroekonomiczna: zbiorowośćobowiązują inne reguły niż jednostkę. Wiemy już,że nawet istniejąca skłonność do oszczędzania sek-tora prywatnego, wykazująca tendencję do prze-wyższania skłonności do inwestowania tegoż sekto-ra, wymaga istnienia deficytu budżetowego. Jeśliwięc społeczeństwo jako całość pragnie zapewnićwyższy poziom dobrobytu w przyszłości, to musi niewięcej oszczędzać, lecz więcej inwestować. Kiedybędzie więcej inwestować, to oszczędności wzrosnąpari passu z inwestycjami. Kiedy zaś społeczeństwopróbuje oszczędzać więcej, podczas gdy skłonnośćdo inwestowania się nie zmienia, to skutkiem tegobędzie nie wyższa, lecz niższa produkcja, gorszewykorzystanie aparatu produkcyjnego i pogorszeniezamiast poprawy klimatu inwestycyjnego. Jedynymsposobem zapewnienia przyszłym emerytom dostat-niego życia jest wysoka stopa wzrostu PKB i wysokipoziom wydajności pracy. Kiedy PKB na głowę lu-dności będzie wysoki, wysoka będzie także emery-tura, nawet jeśli jej stosunek do przeciętnego wyna-grodzenia spadnie lub też podniesienie procentowejskładki emerytalnej nie będzie dotkliwym ograni-czeniem dla pracujących, skoro i tak ich dochodybędą znacznie wyższe niż są obecnie.

Problem emerytalny stał się pretekstem dla syste-mu finansowego do zdobycia masowych i naderrentownych nowych rynków, z czego korzystają tak-że usłużni ekonomiści dostarczający potrzebnegouzasadnienia teoretycznego. Zresztą obecny kryzysw demonstracyjny sposób wykazał niestabilność sy-stemu zabezpieczenia społecznego opartego naspekulacjach giełdowych. Nadzieja, że funduszeemerytalne mogą uzyskiwać wyższą rentowność niżta, którą umożliwia rozwój PKB, jest mrzonką. Zespekulacji papierami wartościowymi powstają wir-tualne zyski, które zanikają, kiedy wszyscy pragną jezrealizować. Poszczególne jednostki mogą się, oczy-wiście, wzbogacić, jeśli inni tracą. W całości rzeczbiorąc, rozwój giełdy potwierdza prawo, że z same-go obracania pieniędzmi nie powstają żadne trwałezyski, z niczego nie powstaje nic.

Trzecim tematem omawianym w „Mitach...” jestrola kapitału zagranicznego. Swobodne przepływy

kapitałów zagranicznych przynoszą gospodarce nie-wątpliwe korzyści, ale także narażają ją na niebez-pieczeństwa. O korzyściach mówi się bardzo dużo,o niebezpieczeństwach mało albo wcale. Korzystnesą niewątpliwie bezpośrednie inwestycje zagrani-czne (BIZ), zwłaszcza jeśli powstają nowoczesnezdolności produkcyjne, albo jeśli przejęcie pakietówkontrolnych akcji przez inwestora zagranicznego łą-czy się z unowocześnieniem już istniejących firm.Celem BIZ jest wypracowanie zysków dla inwestorazagranicznego i to jest naturalne. Część tych zyskówjest ponownie inwestowana w kraju, część jednakprzekazywana za granicę. W części dochodowejbieżącego bilansu płatniczego wykazywane są m.in.dochody z tytułu BIZ, które netto wypływają za gra-nicę. Okazuje się, że są to poważne sumy w przy-padku krajów niewielkich, ale silnie nasyconych BIZrzędu np. 4–5 % PKB rocznie. Nasuwa się zatem py-tanie, czy na długą metę przypływ BIZ umacnia czyteż osłabia pozycję płatniczą kraju. Odpowiedź za-leży m.in. od tego, czy BIZ „zarabiają” dewizy, któ-re w postaci dochodów opuszczają kraj, w którymfunkcjonują. Ważna z tego punktu widzenia jest tak-że struktura BIZ z uwzględnieniem ich zdolności doeksportu. Jeśli np. znaczna część BIZ lokowana jestw przemyśle, to można na ogół przypuszczać, żebędą one aktywnie uczestniczyć także w eksporcie.Jeśli jednak znaczna część BIZ lokowana jest w han-dlu detalicznym, w bankowości, w budownictwie,to są to dziedziny, których aktywność „eksportowa”jest z natury rzeczy ograniczona. W tych przypad-kach należy liczyć się z tym, że BIZ nie tylko nieułatwiają rozwiązania problemów płatniczych kraju,ale je wręcz utrudniają, nawet jeśli z innego punktuwidzenia (np. nowoczesności systemu finansowego)zasługują na pozytywną ocenę. Może to być jednaz przyczyn, dla których w krajach transformacji ob-serwuje się – mimo znacznego napływu BIZ – ciąg-łe występowanie, a czasami nawet pogłębianie siędeficytu obrotów bieżących.

Przypływ kapitałów zagranicznych, zarówno BIZ,jak i kapitałów spekulacyjnych, wzmacnia walutę kra-jową. Na ogół aprecjacja waluty krajowej jest zjawis-kiem korzystnym, mianowicie wtedy, kiedy opiera sięna solidnym fundamencie gospodarczym, zwłaszczana zdolności do pokrycia, i to z nadwyżką, potrzebimportowych za pomocą eksportu dóbr i usług. Krajetransformacji wykazują jednak z reguły ujemne bilan-se handlowe, co świadczy o ich niedostatecznej kon-kurencyjności międzynarodowej. W tych warunkachnależałoby raczej oczekiwać deprecjacji waluty krajo-wej lub przynajmniej stałości kursu wymiany. Z tegopunktu widzenia szczególnie niebezpieczne są przy-pływy kapitałów spekulacyjnych. Kraje transformacjina ogół wykazują wyższą inflację niż kraje wysoko roz-

Page 14: Biuletyn PTE nr 1/2010

14 Biuletyn PTE nr 1/2010

Czwartki u Ekonomistów

winięte. Wynika to między innymi stąd, że w krajachtych poziom cen jest na ogół niski i w miarę zmniej-szania się różnic w stosunku do krajów bardziej rozwi-niętych, także różnice cen muszą się zmniejszać.W związku z tym także stopy procentowe w krajachtransformacji są wyższe niż w krajach bardziej rozwi-niętych. Stopy procentowe są także podstawowymnarzędziem banków centralnych w walce z inflacją,wobec czego są często wysokie także z tego powodu.Różnice w stopach procentowych pomiędzy krajamitransformacji a krajami bardziej rozwiniętymi są głó-wnym bodźcem napływu kapitałów spekulacyjnych;do tego dochodzi tendencja aprecjacji waluty krajo-wej. Sprawia ona, że jeśli kapitały spekulacyjne wyco-fują się w odpowiednim momencie, korzystają onepodwójnie: po pierwsze, na różnicy stóp procento-wych, po drugie – na aprecjacji waluty krajowej. Tensam czynnik sprawia, że korzyści zaciągania przez kra-jowców kredytów w walutach obcych przy oprocen-towaniu niższym niż krajowe są kompensowane stra-tami wynikającymi z aprecjacji waluty krajowej. Jesz-cze groźniejsze są skutki okresowych załamań tenden-cji aprecjacyjnych. Kiedy waluta krajowa ulega nagłejdeprecjacji, okazuje się w pełni niebezpieczeństwozaciągania kredytów w walucie innej niż ta, w którejuzyskuje się normalnie dochody. Zadłużenie zagrani-czne podmiotów krajowych ogranicza także swobodęmanewru polityki kursowej, ponieważ deprecjacjamoże bardziej szkodzić kredytobiorcom niż pomagaćeksporterom. W każdym razie swoboda przepływukapitałów spekulacyjnych w warunkach krajów cier-piących na trudności zrównoważenia obrotów bieżą-cych nie powinna być traktowana jako dogmat.

Należy w związku z tym podkreślić, że podwarto-ściowy kurs waluty w krajach nadrabiających swezacofanie gospodarcze nie jest niczym nowym w hi-storii. Po drugiej wojnie światowej marka za-chodnioniemiecka czy szyling austriacki w stosunkudo dolara USA były przez dziesięciolecia utrzymy-wane na kursie podwartościowym przy utrzymywa-niu pewnych form kontroli dewizowej. Także skokw industrializacji tzw. tygrysów azjatyckich byłwspomagany przez deprecjację waluty krajowej.Przykładu Chin i Indii w najnowszej historii nie trze-ba chyba w tym kontekście podkreślać. Utrzymywa-nie kursu podwartościowego waluty krajowej jakoformy ochrony rynku krajowego, kiedy gospodarkanie jest dostatecznie konkurencyjna na rynkachmiędzynarodowych, nie utraciło ciągle na aktualno-ści. Okazało się niedawno, kiedy złoty na początku2009 r. uległ deprecjacji, że bilans handlowy Polskiwykazał znaczną poprawę. Oczywiście, także kryzysświatowy odegrał jakąś rolę, ale polityka kursowa ja-ko narzędzie handlu zagranicznego nie powinnabyć lekceważona.

Jerzy Osiatyński

Chciałbym poruszyć trzy punkty. Pierwszy doty-czy ciężaru obsługi długu, o co pytał pan prof. Ry-szard Domański. W moim wprowadzeniu chciałempowiedzieć tylko tyle, że jeżeli ktoś próbuje nasprzerazić wielkością zadłużenia, to trzeba pamiętać,że z tym zadłużeniem także wiążą się pewne graty-fikacje i jedyne, co może być podstawą niepokoju,to jest rozkład tych kosztów i korzyści. Oczywiście,te korzyści, o których mówił pan prof. R. Domański,służą wszystkim. Ale, jeżeli się uważa, że rozkład ko-rzyści i kosztów jest nierówny, to trzeba być za po-datkiem progresywnym.

Kwestia druga została podniesiona przez kilkudyskutantów i dotyczy tego, czy teoria efektywnegopopytu, także w jej rozwinięciach przez prof. K. Łas-kiego znajduje zastosowanie tylko w fazie kryzysu.Otóż, jeżeli państwo otworzycie tabliczkę na str. 63książki Łaskiego, gdzie pokazano częstotliwości wy-stępowania deficytów budżetowych w długich okre-sach, 38 lat dla dwóch krajów i 30 lat dla innychdwóch krajów, czyli w okresach obejmujących kilkacykli koniunkturalnych, to w tych centrach gospo-darki kapitalistycznej w dwóch krajach na przestrze-ni tych lat w żadnym roku nie było nadwyżki budże-towej, zawsze był tylko deficyt, a w pozostałychdwóch krajach lata bez deficytu były rzadkim wyjąt-kiem. Czy to jest przypadek? Wydaje mi się, że tojest raczej empiryczne potwierdzenie, że ta teoriastosuje się nie tylko do sytuacji kryzysu, złej koniun-ktury, że niepełne wykorzystanie czynników wystę-puje w całym przebiegu cyklu koniunkturalnego.Wobec tego – zgodnie z tym, o czym mówiłprof. Zdzisław Sadowski, zawsze będzie trochęprzystosowania cenowego i trochę przystosowaniailościowego. Ale wtedy kwestią politycznego wybo-ru pozostaje kwestia, ile wyższej inflacji jestemgotów zaakceptować dla zapewnienia trochę więk-szego zatrudnienia i większego PKB.

Trzecia kwestia, która dotyczy mitów, to co byłoporuszone przez jedną z dyskutantek. Wydaje misię, że dość notorycznie słyszymy zapewnienia, iżkażdy przyrost deficytu musi oznaczać tylko przyrostinflacji, bez przestrzeni dla dostosowań ilościowych,że każde pobudzenie fiskalne lub monetarne niemoże się skończyć niczym innym niż tylko wzrostemcen. Książka Łaskiego pokazuje, że to jest niepraw-da, że to twierdzenie jest mitem.

Dalej, jeżeli spotykamy się z twierdzeniem, że sy-stem kapitałowy, w odróżnieniu od systemu genera-cyjnego, rozwiązuje problemy o charakterze demo-graficznym, to to też jest mit. Przejście od systemugeneracyjnego do systemu kapitałowego tych pro-blemów nie rozwiąże. Pamiętam, czym się kierowa-

Page 15: Biuletyn PTE nr 1/2010

Biuletyn PTE nr 1/2010 15

liśmy, podnosząc w Sejmie RP rękę za tą ustawą.Część z nas zresztą wyraźnie o tym mówiła. Chodzi-ło o to, żeby obniżyć relacje przeciętnej emeryturydo przeciętnej płacy, bo ze wszystkich rachunkówopartych na demografii wynikało, że system genera-cyjny wkrótce okaże się niewypłacalny. Dlatego też,proszę zwrócić uwagę, w systemie kapitałowym niewprowadziliśmy gwarancji państwa co do wielkościświadczenia, które przyszli emeryci będą otrzymy-wali. Przecież to jest też powód, dla którego Komi-sja Europejska nie chce nam zaliczyć OFE do sekto-ra finansów publicznych. W każdym razie mitemjest twierdzenie, że system kapitałowy rozwiązujeproblemy demograficzne leżące dziś w całej Europieu podstaw kryzysu systemu świadczeń społecznych.

Trzeci mit dotyczy „wypierania”. Bez przerwy sły-szymy, że jeżeli państwo zaciąga dług i finansujeswoje wydatki z deficytu, o tyle mniej środków bę-dzie dla sektora przedsiębiorstw i dla sektora gospo-darstw domowych. Przecież ta teza o „wypieraniu”była powszechnie głoszona przez ostatnie kilkana-ście lat w Polsce, aż do schyłku 2008 r., kiedy jedno-cześnie w całym sektorze bankowym była olbrzymianadpłynność! Był to mit czy te twierdzenia sobie tyl-ko przyśniłem?

Podtrzymuję więc tezę, że książka Łaskiego obalapewne mity; pokazuje, że pewne twierdzenia sąnieprawdziwe, a ich wartość poznawcza jest wątpli-wa, jeśli nie żadna. Kiedy na zajęciach ze studenta-mi rysujemy wykresy dochodzenia do równowagi,te malejące względem ceny krzywe popytu, rosnącekrzywe podaży i punkty ich przecięcia, to może tekrzywe powinniśmy rysować bokiem kredy, zazna-czając nie punkty domniemanej równowagi, ale ja-kieś pole wyboru? Wydaje mi się, że to są ważnekwestie, o których mówi książka Łaskiego.

Kazimierz Łaski – podsumowaniePo pierwsze, nie ma żadnego kierunku teoretyczne-

go Łaskiego, jest wręcz rzeczą śmieszną sugerować je-go istnienie. Opieram się w mej pracy na teorii efek-tywnego popytu, która wiele zawdzięcza Kaleckiemu.Można mówić o kierunku Kaleckiego w teorii efekty-wnego popytu w tym sensie, że odnajdujemy u niegocenne wątki, których nie ma u Keynesa. Ja staramsię wespół z niektórymi innymi, by wkład Kaleckie-go nie został zapomniany i by był dostosowywanydo nowych potrzeb. To jest wszystko i to mi zupeł-nie wystarcza.

W dyskusji słyszeliśmy głosy, że dominacja teore-tyczna mainstream po obnażeniu jego jałowościw czasie obecnego kryzysu dobiegnie kresu alboprzynajmniej ulegnie osłabieniu. Nie podzielam te-go optymizmu, a znam środowisko ekonomiczne

w Austrii i poza Austrią nieźle. Wydaje mi się, że na-wet na tej sali jest bardzo mało osób, które czynnesą w Warszawie w nauczaniu ekonomii. Ponadtobardzo mało na sali jest ludzi młodych, a to przecieżoni decydują o tym, czym będzie ekonomia jutroi pojutrze. Mam nadzieję, że ostatnie doświadcze-nia przyczynią się do powstania pewnego krytycyz-mu wobec mainstream, ale nie więcej. Walka o du-sze w zakresie poglądów ekonomicznych znajdujesię jeszcze na wtępnym etapie.

Po drugie, czy można uznać że deregulacja sys-temu finansowego była przyczyną kryzysu. Moimzdaniem, przyczyniła się do formy, w której sięujawnił, odwlekła moment jego wybuchu, ale niebyła jego główną przyczyną. Kryzysy wybuchałyprzecież w historii niejednokrotnie, i bez grunto-wnych reform systemowych będą wybuchać na-dal. Obecny kryzys był nieuchronnym etapemkońcowym fazy historycznej, która rozpoczęła sięw latach 80. ub.w. i która zastąpiła fazę lat 50.i 60. ub.w. Dziesięciolecia bezpośrednio podrugiej wojnie światowej opierały się na modelugospodarczym współpracy kapitału i pracy w po-staci „państwa dobrobytu” w świecie anglosaskimoraz w postaci „społecznej gospodarki rynkowej”w przypadku większości pozostałych krajów Euro-py Zachodniej. Potężnym zapleczem międzynaro-dowym tej fazy były układy Bretton Woods, zape-wniające pewną stabilność kursów walutowych.Podstawą wzrostu gospodarczego była zasada, żepracobiorcy i pracodawcy korzystają mniej więcejw równym stopniu z owoców postępu wydajnościpracy: płace nominalne rosły mniej więcej w tymsamym tempie co fizyczna wydajność pracy pluszamierzone tempo inflacji. Rezultatem tej politykibył mniej więcej stały udział płac oraz zyskóww dochodzie narodowym.

Gwałtowny wzrost cen ropy naftowej spowodo-wał przyśpieszenie inflacji i dał pretekst tym kołompolityczno-gospodarczym, którym faza poprzednianie odpowiadała i które obarczyły odpowiedzialno-ścią za inflację politykę keynesowską. Inną przyczy-ną konserwatywnego ataku na państwo dobrobytu(i na społeczną gospodarkę rynkową) było coraz wi-doczniejsze bankructwo systemu centralnego plano-wania. W okresie współzawodnictwa systemów kra-je kapitalistyczne dowiodły, że są w stanie zapewnićpełne lub niemal pełne zatrudnienie w warunkachdemokracji. Kiedy niewydolność ekonomiczna cen-tralnego planowania stała się oczywista, postulatpełnego zatrudnienia przestał być symbolem współ-zawodnictwa systemów.

W słynnym artykule (z 1943 r.!) „Polityczneaspekty pełnego zatrudnienia” Kalecki przepowie-dział, że chodzi nie tylko o znajomość metod wal-

Page 16: Biuletyn PTE nr 1/2010

16 Biuletyn PTE nr 1/2010

Czwartki u Ekonomistów

ki z bezrobociem, ale także o to, czy istnieje poli-tyczna gotowość zastosowania tych metod. Ta go-towość istniała w znacznie wyższym stopniuw okresie konkurencji międzysystemowej, kiedyzaś ta konkurencja się skończyła, w tym sensie, żesystem demokratyczny bezapelacyjnie zwyciężył,zaś system centralnego planowania przegrał, ta go-towość zanikła. Zamiast tej gotowości pojawiła sięw następnych dziesięcioleciach nowinka teorety-czna w postaci naturalnej stopy bezrobocia wyno-szącej 6% i więcej.

Nowa faza rozwoju charakteryzowała się tym, żepodział dochodu przechylił się gwałtownie w kierun-ku zysków, na niekorzyść płac. Udział płac w docho-dzie narodowym zaczął systematycznie spadać. Je-dnakże płace są nie tylko najważniejszym elementemkosztów, ale i najważniejszym elementem dochodówgospodarstw domowych. Kiedy płace realne nie rosnąmniej więcej w tym samym tempie, w jakim rośnie re-alna wydajność pracy, to pojawiają się trudności postronie rynków zbytu. W Stanach Zjednoczonych,gdzie po roku 1980 płaca realna ogromnej większościpracowników wręcz przestała rosnąć, coraz większąrolę zaczęły odgrywać kredyty konsumpcyjne, zwła-szcza kredyty hipoteczne. Anemiczny wzrost konsum-pcji większości gospodarstw domowych szedł tamw parze ze znacznym wzrostem ich zadłużenia.W Niemczech znaleziono rynki zbytu za granicąi Niemcy stały się pierwszym eksporterem netto świa-ta. Z drugiej strony, nierównomierność podziału po-między pracą i kapitałem, a także przesunięcie docho-dów pracowników w kierunku percentyli otrzymują-cych najwyższe dochody, doprowadziły wszędzie doznacznej koncentracji zasobów finansowych w rękachzamożniejszej, zwłaszcza zaś najbogatszej części spo-łeczeństwa. Te zasoby, często należące do nie-przedsiębiorców, szukały sobie i znajdowały lokatygłównie nie w inwestycjach realnych, lecz spekula-cjach finansowych. To jest podstawowe tło, na którymwcześniej czy później musiało dojść – i doszło – dowybuchu kryzysu.

Powtarzam, deregulacja przyczyniła się dogwałtowności wybuchu m.in. przez zatarcie gra-nic między bankami komercyjnymi i inwestycyj-nymi, przez narzucenie kontynentalnej Europieanglosaskiego systemu bankowego, w którymgiełda – w przeciwieństwie do banków komercyj-nych – odgrywa centralną rolę. Niewątpliwie re-gulacja zostanie zaostrzona, nie będzie to jednakregulacja dotkliwa. Warto sobie uświadomić, żekapitał międzynarodowy operuje w wolnej prze-strzeni geograficznej; gospodarka stała się świato-wa, ale nie ma światowego rządu, a więc istnieją-ca poprzednio pewna równowaga między gospo-darką i rządem, między siłą ekonomiczną i polity-

czną wewnątrz poszczególnych krajów należy doprzeszłości.

Po trzecie, chciałbym na koniec mojego podsu-mowania zastanowić się nad tym, czy rzeczywiściebezrobocie w okresie szczytu koniunktury wynikanie z braku efektywnego popytu, lecz z braku zdol-ności produkcyjnych, jak to sugerował w dyskusjiprof. Wernik. Oznaczałoby to, że nawet najbar-dziej rozwinięte kraje kapitalistyczne nie dysponu-ją majątkiem trwałym wystarczającym dla pełnegolub prawie pełnego zatrudnienia. Niewątpliwiedysponowały takim majątkiem w latach 50. i 60ub.w., kiedy importowały na masową skalę siłę ro-boczą z Turcji i z ówczesnej Jugosławii, przy mar-ginalnym poziomie bezrobocia krajowego, jednakw następnym okresie tego majątku rzekomo za-brakło. Nie jest to teza zbyt przekonywająca.Wszystkie kraje wysoko rozwinięte mają, moimzdaniem, znaczne nadwyżki zdolności wytwór-czych w stosunku do siły roboczej. Dane z dziedzi-ny przemysłu przetwórczego, a są to jedyne dane,które zasługują na zaufanie, potwierdzają, że takżew szczytowych okresach koniunktury wykorzysta-nie tych zdolności nie zbliża się nigdy do 100%.Zresztą, jak można zdefiniować brak zdolności wy-twórczych, kiedy możliwa jest produkcja nadwóch, a nawet trzech zmianach? Gdyby rzeczy-wiście występował – i to we wszystkich krajach –niedobór zdolności produkcyjnych, to występowa-łyby objawy tych niedoborów. My wszyscy na tejsali jesteśmy swego rodzaju specjalistami od gospo-darki niedoborów. Jak są niedobory, to są kolejkiprzy danych cenach lub wzrost cen; jak tego wszy-stkiego nie ma, to nie ma niedoborów. Jak długogospodarka reaguje elastycznie na zmiany wolu-menu, a zwłaszcza struktury popytu, to nie ma bra-ku zdolności produkcyjnych nawet w szczytowejfazie koniunktury. Gdyby zresztą takie braki się po-jawiły, to dlaczego nie byłoby reakcji po stroniedecyzji inwestycyjnych? Faza ożywienia kończysię dlatego, że inwestycje przestają rosnąć. Wo-bec tego, gdyby takie braki miały rzeczywiściewystępować, wraz z końcem wzrostu inwestycjipojawiałby się niedobór kapitału trwałego – niewydaje się, aby taka kombinacja zdarzeń byłaprzekonywająca. Trudno zaiste bronić tezy, żebezrobocie w szczytowej fazie koniunktury wyni-ka z czynników leżących po stronie podaży, niezaś popytu.

Fragmenty debaty przygotowane na podstawie autoryzo-wanego stenogramu z seminarium 26 listopada 2009 r.Stenogram dostępny jest na stronie internetowej PTE:http://www.pte.pl/pliki/2/21/CzwartekUEkonomistow-26listopada2009r.pdf

Page 17: Biuletyn PTE nr 1/2010

Biuletyn PTE nr 1/2010 17

Potrójne Quo Vadis

Europa – Unia Europejska – PolskaProjekt Polonia Quo Vadis? jest integralnym ele-

mentem sceny europejskiej. Dlatego warto zastano-wić się nad potrójnym Quo Vadis Europa – Unia –Polska? Możemy wskazać kilka problemów substan-cjalnych i metodologicznych, które są wspólne dlapotrójnego Quo Vadis.

Primo – odpowiadając na pytanie Quo Vadis?musimy sprostać wyzwaniom wiedzy, wyobraźnioraz odwagi moralnej. Rośnie nasza futurologiczna,,wiedza” o roku 2030 i 2050. Myślimy jednak, żeekspansja tego pola dociekań jest zbyt wolna zaró-wno w Unii Europejskiej, jak i w Polsce.

Secundo – wyobraźnia jest polem tworzonymprzez ewolucję homo sapiens oraz przez history-czny rozwój ludzkości. Ten pogląd można jednakzakwestionować, uważając, że wyobraźnia starożyt-nej Grecji lub renesansowej Italii osiągnęła wyżynynieosiągalne w czasach obecnych. Trzeba jednakwprowadzić rozróżnienie między potencjałem wy-obraźni a wykorzystaniem tego potencjału w proce-sach myślenia futurologicznego. Trzeba z tego pun-ktu widzenia spojrzeć na rosnący strumień publika-cji o klasie kreatywnej.

Tertio – odwaga moralna, aby oglądać obrazy ro-ku 2050 jest w Unii Europejskiej zjawiskiem bardzorzadkim. W Brukseli zlokalizowane są ogromne za-soby kompetencji w dziedzinie studiów futurologi-cznych. Jednak ta kompetencja, z powodu brakuodwagi moralnej, nie jest w stanie przygotowaćwielkiego studium „Europa 2050 w perspektywietransformacji sceny globalnej”.

W strumieniu debaty na temat potrójnego QuoVadis? warto zobaczyć dwa artykuły. Pierwszy, któ-rego autorem jest P. Drewe, zawiera koncepcjętrzech procesów myślenia w kategoriach:! kształtowanie (designing) przyszłości, które są

możliwe,! przewidywania przyszłości, które są prawdopo-

dobne

! pragnienie przyszłości, które są pożądane.Bardzo ważnym elementem myślenia futurologi-

cznego są interakcje:! tego, co jest możliwe,! tego, co jest prawdopodobne,! tego, co jest pożądane.Drugim autorem, którego trzeba zacytować

w tym kontekście jest R. Galar, tak piękniestawiający problem – Regiony dla przyszłychgeneracji. Potrójne Quo Vadis? staje w obliczutrzech dylematów:! Rozwój versus stagnacja.! Orientacja strategiczna versus dryf populistyczny.! Geopolityczna siła versus geopolityczna sła-

bość.

Rozwój versus stagnacjaInnowacja jest główną lokomotywą procesów roz-

woju. Czy jest możliwe, aby w Europie zainicjowaćnową erę innowacyjnej gospodarki, innowacyjnegospołeczeństwa, innowacyjnej sztuki rządzenia i za-rządzania, innowacyjnej kultury myślenia i działa-nia? Czy możemy znaleźć rozwiązania aleksandryj-skie gordyjskiego węzła dramatycznego deficytu in-nowacji w Europie? Czy sformułowanie i realizacjarzeczywiście efektywnej polityki innowacyjnej prze-kracza skalę instytucjonalnego potencjału UniiEuropejskiej? To samo pytanie można skierować dokolejnych rządów RP, które w minionym dwudzie-stoleciu nie potrafiły sformułować rzeczywistej poli-tyki promującej procesy innowacji w polskiej gospo-darce, polskim społeczeństwie oraz w polskiej nau-ce i kulturze.

Pamiętamy o tym, że dramatyczny problem roz-woju w Europie jest problemem holistycznym, którynie może być ograniczony tylko do pola promowa-nia innowacyjności. Rozwój jest nie tylko procesemsterowanym, jest przede wszystkim procesem spon-tanicznym, głęboko osadzonym w ogólnej dynami-ce gospodarki i społeczeństwa. Potrójne Quo Vadis?powinno zarysować główne problemy rozwoju Eu-ropy, Unii Europejskiej i Polski.

Antoni Kukliński

Polonia Quo Vadis?To opracowanie syntetyczne nawiązuje do tekstu przygotowanego w roku 2009pod auspicjami Ministerstwa Rozwoju Regionalnego pod tytułem „Rola ProjektuPolonia Quo Vadis w rozwoju Programu Regio Futures”. Opracowanie tekstureprezentuje wyłącznie osobiste poglądy Antoniego Kuklińskiego. Autorodwołuje się w nim również do dokumentu rządowego ,,Raport Polska 2030’’.

Forum Myśli Strategicznej

Page 18: Biuletyn PTE nr 1/2010

18 Biuletyn PTE nr 1/2010

W potrójnym Quo Vadis? musimy zobaczyć dramatdemograficznej stagnacji w Europie i w Polsce. Regresdemograficzny będzie miał olbrzymie konsekwencjegospodarcze, społeczne polityczne i kulturowe. MapaEuropy 2050 pokaże nowe zjawisko w historii Europynowożytnej, a mianowicie zjawisko regionów i miej-scowości zamierających. To jest twardy i nieprzyjemnyproblem dla potrójnego Quo Vadis?

Strategiczna orientacja versus dryf populistycznyDlaczego kluczowe pytanie Quo Vadis? nie jest

silnie formułowane w Europie, Unii Europejskiejoraz w Polsce? Pytanie to można permanentnie for-mułować w poznawczym i pragmatycznym klimaciedługookresowej refleksji strategicznej związanejz globalną przyszłością Europy. Niestety, strategi-czna orientacja europejskiego umysłu jest prawie to-talnie przytłoczona przez populistyczny dryf genero-wany przez krótkowzroczną opinię publiczną, którazgubiła wizję następnego pokolenia.

W takim klimacie rządy europejskie odkładająformułowanie i realizację strategicznych decyzji,które w perspektywie krótkookresowej mogą byćbolesne dla społeczeństwa mimo ewidentnych ko-rzyści długiego okresu. Ta akumulacja niesformuło-wanych i niezrealizowanych decyzji strategicznychzamienia się w węzły gordyjskie, które już nie mogąbyć rozwiązane w konwencjonalnym systemie insty-tucjonalnym. Węzły gordyjskie czekają na wiedzę,imaginację i polityczną odwagę przyjęcia rozwiązańaleksandryjskich. W tym kontekście proponujemyzastanowienie się nad użytecznością czterech pojęćzwiązanych z debatą potrójnego Quo Vadis?:! orientacja strategiczna,! dryf populistyczny,! węzły gordyjskie,! rozwiązania aleksandryjskie.

Siła geopolityczna versus słabośćgeopolitycznaOgólna, innowacyjna dynamika europejskiego

społeczeństwa i gospodarki będzie decydującymczynnikiem kształtowania geopolitycznej siły czygeopolitycznej słabości Europy w konfrontacjiz transformacją sceny globalnej XXI wieku? Silna Eu-ropa będzie ważnym elementem nowego globalne-go centrum, słaba Europa będzie musiała przyjąćstatus nowej globalnej peryferii.

W pierwszej dekadzie XXI wieku obserwujemygłęboki kryzys cywilizacji europejskiej, który macztery cechy charakterystyczne:

1) utracona zdolność tworzenia innowacji przeło-mowych,

2) utracona zdolność do życia – kryzys demogra-ficzny,

3) utracona wola mocy, brak zdolności prze-kształcenia Unii Europejskiej w realny podmiotsceny globalnej,

4) utracona tożsamość duchowa, brak woli obro-ny i rozwoju podstawowych wartości cywiliza-cji europejskiej.

Pełniejszą analizę tego kryzysu można znaleźćw odrębnym opracowaniu.

Unia EuropejskaUnia Europejska została powołana do życia przez

Traktat Rzymski w roku 1957. Rok 2057 będzie ro-kiem stulecia Unii Europejskiej. Można pomyślećo trzech scenariuszach UE w latach 2007–2057:! scenariusz rozwoju,! scenariusz przetrwania,! scenariusz bankructwa.

Scenariusz rozwojuW tym scenariuszu pojawi się nowy dynamiczny

rozdział w rozwoju UE. Substancją tego rozdziałujest ogólna dynamika rozwoju europejskiego społe-czeństwa i europejskiej gospodarki. Głównym insty-tucjonalnym elementem tego rozdziału jest transfor-macja obecnej UE w układ quasi-federalny, tworzą-cy nowe ego UE w globalnym porządku XXI wieku.Federalna UE w tym scenariuszu nie będzie kopiąUSA. Jednak ta nowa federalna UE będzie miała sil-ną tożsamość instytucjonalną, wyrażoną w zdolno-ści do podejmowania gospodarczych, polity-cznych i militarnych decyzji o znaczeniu global-nym. W tym scenariuszu UE będzie miała moc po-dejmowania i realizacji decyzji strategicznychzwiązanych z jej wewnętrzną i zewnętrzną przy-szłością. Krótko mówiąc, to jest scenariusz silnejUnii Europejskiej.

Scenariusz przetrwaniaScenariusz przetrwania jest kontynuacją obecne-

go status quo. Unia Europejska jest zdolna do wyko-nywania funkcji podstawowych zdefiniowanychprzez system prawa unijnego oraz dotychczasowąpraktykę działania.

Uczestnicy seminarium Forum Myśli Strategicznej.

Forum Myśli Strategicznej

Page 19: Biuletyn PTE nr 1/2010

Biuletyn PTE nr 1/2010 19

Jest jednak instytucją sparaliżowaną strategicznie,kumulującą rosnący system węzłów gordyjskichi niezdolną do wielkich operacji rozwiązań aleksan-dryjskich, aby przeciąć te węzły gordyjskie. To jestscenariusz słabej UE, który jest przedmiotem naszejcodziennej obserwacji.

Scenariusz bankructwaPrima facie jest to scenariusz niemożliwy, prze-

kraczający granice naszej pesymistycznej wyobraź-ni. Trzeba jednak rozpatrzyć scenariusz bankructwaUE jako cały układ negatywnych konsekwencji wiel-kiego kryzysu lat 2008–2010. Ten kryzys w najgor-szym kształcie może ożywić najgorsze tradycje na-cjonalizmów politycznych, gospodarczych i ducho-wych w Europie. Silne odrodzenie tych nacjonaliz-mów może doprowadzić do bankructwa UniiEuropejskiej. Ten bardzo nieprawdopodobny i nie-pożądany scenariusz może być jednak światłemostrzegawczym dla tych wszystkich polityków, któ-rzy tak bezwzględnie posługują się arsenałem argu-mentacji nacjonalistycznej. Jest to grono dość liczne,o różnych orientacjach ideologicznych.

PolskaPolska nie jest potężnym, a jednak ważnym

członkiem Unii Europejskiej. Polskie modus operan-di może wzmocnić lub osłabić UE. Bankructwo UEbyłoby narodową klęską dla Polski spychającą pono-wnie nasz kraj w szarą strefę pomiędzy Niemcamia Rosją. Widmo Rapallo nigdy nie zniknie z naszegohoryzontu.

Polskie elity polityczne wszystkich denominacjiideologicznych powinny popierać ideę tożsamościsilnej Unii Europejskiej. Z tego punktu widzeniaobecny system polityczny, który nie potrafi sformu-łować zintegrowanego stanowiska w sprawach silnejUE, jest wielką słabością Rzeczypospolitej, która po-winna być usunięta w latach najbliższych. W nastę-pnych latach powinniśmy odzyskać moralną i polity-czną odwagę, aby ponownie podjąć w Polsce dys-kusję nad perspektywami rozwoju Europy Federal-nej. Musimy zauważyć, że koncepcja suwerennościfizycznej, zdefiniowana w kontekście Pokoju West-falskiego (1648) jest obecnie zastępowana przezkoncepcję suwerenności sieciowej, zdefiniowanejprzez teorię i praktykę Unii Europejskiej.

Wydaje się, że obecnie najważniejszym elementempolskiej suwerenności jest udział w procesach podej-mowania decyzji w systemie Unii Europejskiej. Jest toogromne, przyszłościowe pole do kształtowania no-wego oblicza polskiej suwerenności XXI wieku.

Potrójne Quo Vadis? – ujęcie syntetyczneNajważniejszą trajektorią jest trajektoria optymisty-

czna Silna Europa – Silna UE – Silna Polska versus pe-symistyczna trajektoria Słaba Europa – Słaba UniaEuropejska – Słaba Polska. Te trajektorie sugerująwspólny mianownik w doświadczeniach i perspekty-wach potrójnego Quo Vadis? Te dwie trajektorie przy-jmują założenie, że rozwój Europy, rozwój Unii Euro-pejskiej, rozwój Polski są zjawiskami silnie zintegrowa-nymi, które nie mogą poruszać się w przeciwnych kie-runkach. Nie jest to jednak punkt widzenia powsze-chnie przyjęty. Na przykład wśród polskich politykówznajdziemy osobistości, które wierzą, że można rozwi-jać silną Polskę w słabej UE, i że tego rodzaju układjest możliwy, prawdopodobny i pożądany. To jest bar-dzo niebezpieczna iluzja, która nie mieści się w zało-żeniach Projektu Polonia Quo Vadis?

Egzogeniczny wymiar globalnyw Projekcie Polonia Quo Vadis?Polska jest krajem średniej wielkości, dysponującym

ograniczoną autonomią w stosunku do transformacjisceny globalnej. Projekt Polonia Quo Vadis? powinienmieć silny fundament w wiedzy i wyobraźni związa-nych z wizją sceny globalnej, jako czynnika silniewpływającego na rozwój Polski XXI wieku.

Pamiętajmy, że formułowanie Projektu PoloniaQuo Vadis? odbywa się w warunkach wielkiego kry-zysu lat 2008–2010. Ten wielki kryzys tworzy nieo-czekiwane środowisko dla największej transformacjisceny globalnej w ostatnich 500 latach.

Wielki kryzys, a raczej cały system kryzysów, tworzymegahistoryczny węzeł gordyjski, wywołany przezefekty mnożnikowe i kumulacyjne czterech kryzysów:! porządku globalnego,! globalizacji,! neoliberalizmu,! elit globalnych.

Kryzys porządku globalnegoPo drugiej wojnie światowej zwycięska koalicja

stworzyła nowy porządek światowy, który domi-nował w doświadczeniach czterech dekad lat1945–1985. Ideologiczne postawy tego porządkuglobalnego można wiązać z liberalną demokracją,keynesizmem i fordyzmem. Był to okres tworzeniaefektywnego systemu organizacji międzynarodo-wych, takich jak ONZ, OECD, instytucje waszyng-tońskie oraz Unia Europejska. W efektach kumu-lacyjnych i mnożnikowych system ten tworzył teo-rię i praktykę quasi-globalnej sztuki rządzenia(governance). W tym okresie pluralistyczna i ot-warta ideologia PAX Americana była zjawiskiempozytywnym. W latach 80. i 90. ub.w. różne siłyzmniejszyły siłę i efektywność tego globalnegoporządku.

Page 20: Biuletyn PTE nr 1/2010

20 Biuletyn PTE nr 1/2010

Forum Myśli Strategicznej

Niestety, unikalna okazja związana z załamaniemsię sowieckiego imperium, nie została wykorzystanajako inspiracja dla stworzenia nowego porządku glo-balnego dla XXI wieku. Co więcej, nieodpowiedzial-na polityka administracji G.W. Busha konsekwen-tnie osłabiała i tak już słaby system porządku global-nego. Dlatego obecna sytuacja jest tak dramatyczna.Słaby porządek globalny spotyka się z wyznaniemWielkiego Kryzysu.

Powstała ogromna próżnia po pustym miejscu po-zostawionym przez odchodzące hegemoniczne su-permocarstwo. Świat nie jest przygotowany dogwałtownego wyparowania PAX Americana ze sce-ny globalnej.

Wiele nadziei inwestuje się w nową prezydentu-rę Baracka Obamy, jako źródło nowego przywó-dztwa, które stworzy nowy pluralistyczny porządekglobalny XXI wieku. Powstaje pytanie, czy w kon-strukcji tego nowego porządku globalnego, wielkąi znaczącą rolę odegra Konfederacja Wspólnoty At-lantyckiej USA i Europy? Ta konfederacja stworzypotężne ego, które będzie wiodącą siłą tworzenianowego porządku światowego. W tym optymisty-cznym scenariuszu Konfederacja Wspólnoty Atlan-tyckiej włączy do fundamentów nowego porządkuglobalnego pewne elementy systemu wartości za-chodniej cywilizacji.

W scenariuszu pesymistycznym brak jedności at-lantyckiej – rdzeń porządku globalnego ukształtujesię w Azji, a cywilizacja zachodnia stanie się global-nym Titanikiem XXI wieku.

Kryzys globalizacjiWielki Kryzys lat 2008–2010 jest wielkim kryzy-

sem globalnym. Sen, że procesy globalizacji stworząpłaski świat, okazał się bolesną iluzją. Świat nie jestpłaski. Świat jest głęboko zróżnicowany nie tylkoprzez geografię, historię i kulturę, lecz także przezgospodarkę i politykę.

Koncepcja płaskiego świata była de facto wyna-leziona przez korporacje międzynarodowe, którebyły największymi beneficjentami procesów glo-balizacji. Pomysł, że prawie dla wszystkich działal-ności gospodarczych istnieje tylko jeden globalnywzór tablicy nakładów i wyników, w którym wye-liminowano kategorię ryzyka i odległości, jest fał-szywy.

Trzeba raz jeszcze przeczytać fascynujące dziełoT. Friedmana, które ukazało się również w językupolskim, i poczekać na nowe dzieło pt. „Świat niejest płaski”.

Kryzys neoliberalizmuWielki Kryzys lat 2008–2010 dowodzi w sposób

bardzo przekonujący, że neoliberalizm zawiódł jakoideologia i praktyka organizowania rządzenia i za-rządzania globalnymi finansami i globalną gospodar-ką. W ostatnich dekadach neoliberalizm zamieniłsię w doktrynę quasi-religijną, będącą panteonemczterech bóstw:! wolnego rynku,! prywatyzacji,! świata finansów,! transnarodowych korporacji.Neoliberalizm był bardzo silnym systemem, moc-

no wspomaganym przez główny nurt nauk ekono-micznych i przez główny nurt establishmentów poli-tycznych i gospodarczych. Thatcheryzm i Reagano-mika nie były pustymi słowami.

Jest rzeczą zdumiewającą, że obecna debata natemat kryzysu neoliberalizmu jest tak łagodnaw swoich sądach wartościujących. Oczywiście, neo-liberalizm musi podlegać obiektywnemu osądowihistorii. Ten osąd historii dostrzeże wielki wkładneoliberalizmu w procesy globalnego rozwoju lat1985–2005. Ten osąd dostrzeże również częściowądestrukcję bogactwa globalnego przez Wielki Kryzyslat 2008–2010. W jakim stopniu doktryna i prakty-ka neoliberalizmu była źródłem tej destrukcji? Tenosąd pozwoli również ocenić rolę neoliberalizmuw promowaniu trzech procesów: procesu osłabianiainstytucji państwa, procesu osłabienia poczucia ra-cjonalnego działania gospodarczego w sferze publi-cznej, procesu osłabienia racjonalności myśleniadługookresowego oraz planowania strategicznego.Kryzys neoliberalizmu powinien być przedmiotemostrej debaty nie tylko ze względów poznawczych,lecz także i pragmatycznych. Zarówno w opinii pro-fesjonalnej, jak i w szeroko pojętej opinii publicznejznajdujemy wielką lukę, dzielącą dwie orientacjeteoretyczne i pragmatyczne – neoliberalną i neokey-nesowską.

Na rezultaty tej debaty można spojrzeć równieżz punktu widzenia Projektu Polonia Quo Vadis?

Prof. Andrzej Wernik i red. Marek Misiak na seminariumForum Myśli Strategicznej pt. ,,Polonia Quo Vadis?’’.

Page 21: Biuletyn PTE nr 1/2010

Biuletyn PTE nr 1/2010 21

Kryzys globalnej elity politycznej, gospodarczej i finansowejW języku łacińskim znajdujemy dwa słowa homo

i homunculus. Homunculus to człowieczek o małejsile umysłu i ducha. Poeta starożytny wołał: Homun-culi quanti sunt. Jest bardzo smutne, że na początkuXXI wieku homunculi są tak licznie reprezentowaniw światowej elicie pieniądza i władzy. Deficyty cha-ryzmatycznego przywództwa, wyobraźni, profesjo-nalnej kompetencji oraz osobistej uczciwości, osła-biają potencjał decyzyjny globalnej elity. Ten niskipotencjał decyzyjny jest głównym źródłem wielkie-go kryzysu lat 2008–2010. Ten niski potencjał jestnajwiększą barierą hamującą odkrycie rozwiązańaleksandryjskich, które mogłyby przeciąć węzły gor-dyjskie wielkiego kryzysu.

Musimy contra spem sperare, że trauma wielkie-go kryzysu wyłoni w łonie elity globalnej nowy teamrzeczywiście wielkich, charyzmatycznych osobo-wości.

Endogeniczny wymiar Projektu Polonia Quo Va-dis? jest głęboko uwarunkowany przez naszą wie-dzę, wyobraźnię i odwagę, aby odkryć system logi-cznie skorelowanych pytań, które będą starały sięprzełamać nasze schematy myślenia o przeszłościi przyszłości Polski. Egzogenny wymiar projektu bę-dzie miał dwa oblicza:! Unii Europejskiej,! nowego systemu globalnego XXI wieku.Unia Europejska jest dla Polski uwarunkowaniem

zarówno endo- jak i egzogenicznym. Jeśli polskirząd i polskie społeczeństwo posługują się określe-niami „nasza Unia Europejska” to UE jest dla Polski

sferą endogeniczną. Jeśli jednak przyjmujemy posta-wę „Polska versus UE” to UE jest dla nas sferą egzo-geniczną. W ten sposób relacja Polska – UE jestzmienną domeną endo- i egzogeniczną w zależno-ści od naszej percepcji UE jako zjawiska wewnętrz-nego lub zewnętrznego.

Wymiar globalny jest silnie egzogenicznym wy-zwaniem dla Polski. Jest to jednak egzogenicznośćdynamiczna w zależności od relatywnej dynamikisceny polskiej i globalnej.

Polska jest relatywnie małym bezpośrednim akto-rem sceny globalnej. Jednak Polska jako czynnyczłonek Unii Europejskiej może pośrednio, a jednakznacząco partycypować w kształtowaniu scenyglobalnej.

Mam nadzieję, że moje opracowanie stanie sięźródłem kontrowersyjnych procesów myślenia, któ-re odpowiedzą na pytanie, jak konstruować ProjektPolonia Quo Vadis? w bardzo trudnych warunkachWielkiego Kryzysu, w warunkach, w których może-my jednak odzyskać skłonność do przewartościowa-nia wszystkich wartości.

Trzeba poddać ocenie filozoficznej, współczes-ny, wspaniały świat komputera, telewizji i interne-tu, czy ten wspaniały świat nie niszczy zasobównaszej wyobraźni. Deficyt tej wyobraźni jest jednąz najważniejszych przyczyn Wielkiego Kryzysu2008–2010.

Antoni Kukliński

Skróty od Redakcji. Pełny tekst wraz z przypisamii stenogramem z dyskusji w PTE w ramach Forum MyśliStrategicznych (z 23.11.2009 r.) na www.pte.pl

Serdecznie zapraszamy do udziału w debatach organizowanych pod patronatemminister Barbary Kudryckiej przez Polskie Towarzystwo Ekonomiczne i Polskie Towarzystwo

Współpracy z Klubem Rzymskim w ramach

FORUM MYŚLI STRATEGICZNEJ:

– 22 lutego 2010 r. (poniedziałek, 16.30)„Uniwersalia i anomalie w procesach globalizacji XXI wieku”(wprowadzenie do dyskusji dr hab. Wiesław Gumuła)– 22 marca 2010 r. (poniedziałek, 16.30)„Nowa ścieżka rozwoju świata. Program Klubu Rzymskiego” (wprowadzenie do dyskusji prof. dr hab. ZdzisławSadowski)Miejsce obrad: Dom Ekonomisty, ul. Nowy Świat 49, WarszawaSzczegółowe informacje na temat FORUM MYŚLI STRATEGICZNEJ znajdą Państwo na stronie internetowej PTEhttp://www.pte.pl/353_forum_mysli_strategicznej.html

Organizatorzy będą zobowiązani za potwierdzenie udziału w debacie viae-mail [email protected] lub tel. 022 55 15 401

prof. Elżbieta Mączyńska, prezes, Polskiego Towarzystwa Ekonomicznegoprof. Antoni Kukliński, przewodnicz¹cy Polskiego Towarzystwa Wspó³pracy z Klubem Rzymskim

Page 22: Biuletyn PTE nr 1/2010

22 Biuletyn PTE nr 1/2010

Ekonomia i polityka gospodarcza

Czy rację mają optymiści w przepowiadaniu szyb-kiego wyjścia z globalnego kryzysu czy pesymiściwieszczący jego drugą falę?

Podzielam opinię ekspertów spodziewających sięw 2010 r. dodatniej dynamiki wzrostu gospodarczego.Jednak zarazem trzeba się przy tym liczyć z następ-stwami wszechogarniającej świat, nasilającej się niepe-wności. Wiele zależy od działań wyprzedzających, za-pobiegających i przeciwdziałających zagrożeniom.W warunkach globalnego kryzysu wzrost PKB (choćw zwolnionym w stosunku do minionych lat tempie)i uniknięcie recesji to niewątpliwy sukces gospodarczyPolski. Istnieją podstawy i przesłanki dalszej poprawykondycji gospodarki. Jednak decydującym czyn-nikiem będzie (obok kondycji gospodarki światowej)polityka gospodarcza rządu. Istotne jest bowiem, w ja-kim stopniu wykorzystane będą szanse, takie jak przy-znane Polsce przez UE fundusze strukturalne i możli-we dzięki temu zwiększenie nakładów na inwestycjeinfrastrukturalne, w tym na organizację EURO 2012.Inwestycje takie dają efekt mnożnikowy szacowany napoziomie około 1:10, co oznacza, że nakłady te owo-cują dziesięciokrotnie w innych dziedzinach gospo-darki (przede wszystkim w przemyśle materiałów bu-dowlanych, ale także w takich branżach jak transport,handel itd). Jeszcze większe efekty mnożnikowe przy-noszą inwestycje w tak zaniedbany segment infra-struktury, jakim jest elektronizacja, internetyzacjagospodarki, tworząca tzw. elektroniczną magistralę in-formacyjną. Jak podkreśla Alvin Toffler, guru progno-zowania, będzie to podstawowa infrastruktura gospo-darki postindustrialnej. Inwestycje infrastrukturalnemogą zatem stać się istotnym źródłem dodatkowychwpływów budżetowych.

Toffler:Błąd dawnych strategii polega jeszcze na czymś innym:uparcie koncentrują się one na obiegu pieniądza,nie zaś na wiedzy. Tymczasem dzisiaj nie można jużzredukować bezrobocia przez samo tylko stworzenienowych miejsc pracy, cały problem nie daje siębowiem rozwiązać czysto liczbowo. Bezrobocienabrało obecnie charakteru jakościowego, a nie

ilościowego. Ludzie pozostawieni bez pracyrozpaczliwie potrzebują pieniędzy, aby mogli wyżyć onisami oraz ich rodziny. Z ekonomicznego,psychologicznego i moralnego punktu widzeniawskazane jest, aby społeczeństwo nie pozostawiało ichsamym sobie. Jednak w supersymbolicznej gospodarceefektywna strategia walki z bezrobociem w mniejszym stopniu musi polegać na alokacjibogactwa, a w znacznie większym na alokacji wiedzy.

Jednym z głównych zagrożeń dla średniookreso-wego tempa wzrostu gospodarczego jest obec-nie w Polsce ograniczona akcja kredytowa dlasektora przedsiębiorstw. Czego można oczeki-wać w związku z tym od polityki gospodarczejrządu, NBP, KNF?

Aktywizacja akcji kredytowej jest sprawą – z jednejstrony – popytu, zapotrzebowania na kredyty, a z dru-giej – ich podaży. Na ograniczony popyt na kredyt zestrony przedsiębiorstw wpływa nie tylko niepewnaperspektywa przyszłego popytu, zwłaszcza zagrani-cznego, ale także niski popyt krajowy: inwestycyjnyi konsumpcyjny. Problemy po stronie podaży kredytudla przedsiębiorstw wynikają z wielu przyczyn. Jednąz nich jest ograniczone przez kryzys finansowanie re-zydujących w Polsce banków-córek przez ich banki--matki, rezydujące w USA, Niemczech, Wielkiej Bryta-nii, Włoszech i innych krajach. Prof. Władysław Jawor-ski przestrzegał przed takim niebezpieczeństwem jużw latach 90. ub.w., co zostało odnotowane m.in. w ra-portach byłej Rady Strategii Społeczno-Gospodarczej.Przeciwdziałanie temu wymaga obecnie skoordyno-wanego współdziałania na co dzień w ramach rządui między rządem a NBP i KNF. Na podaż kredytu mo-że wpływać także rozszerzenie gwarancji i poręczeńkredytowych. Niestety, następuje to powoli. Bank Go-spodarstwa Krajowego z dużym opóźnieniem zacząłrozwijać tę działalność. W tych warunkach samo „do-pompowywanie” pieniędzy przez NBP do niektórychbanków jest niewystarczające, a posunięte za dalekoi bezwarunkowe może być wręcz szkodliwe. Bankimogą bowiem przeznaczać dodatkowe środki nie na

Toffler: „Jeśli wolny rynek i demokracja mają przetrwać nawałnice ogromnych przemian, polityka musi nabraćcharakteru antycypującego i prewencyjnego. Już teraz trzeba wzywać nasze partie polityczne, aby myślaływ perspektywie sięgającej dalej niż najbliższe wybory. Jest to bardzo trudne i niewdzięczne zadanie.”

Zdolnośćdo współdziałaniaRozmowa z prof. Elżbietą Mączyńską,prezesem Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego

Page 23: Biuletyn PTE nr 1/2010

Biuletyn PTE nr 1/2010 23

kredyty dla przedsiębiorstw, lecz m.in. na zakup bo-nów skarbowych. A przecież niezbędny jest wzrostpodaży kredytu na inwestycje infrastrukturalne. Od te-go też zależy efektywne wykorzystanie funduszy UE.Z funduszami tymi związana jest również koniecznośćzwiększenia dostępności kredytu na badania i rozwój.Od tego zaś zależy konkurencyjność gospodarkii możliwie szybki wzrost eksportu, zwłaszcza wobecjego głębokiego spadku w 2009 r.

Czynnikiem ograniczającym eksport była w prze-szłości nadmierna aprecjacja waluty krajowej,a dziś bardzo duża zmienność i nieprzewidywal-ność kursu złotego. Do zmniejszenia tych dolegli-wości mogłoby przyczynić się ogłoszenie terminuwejścia na „ścieżkę” do strefy EUR, czyli do takzwanego korytarza ERM-2.

Polskiej gospodarce potrzebne jest wejście dostrefy euro, ale przy bezpiecznym, przewidy-walnym kursie walutowym. Wymaga to ścisłegowspółdziałania rządu, NBP i innych instytucji.O potrzebie spójnego programu wchodzenia doeuro mówiliśmy w PTE już wiele razy. Niestety,wciąż wyłaniają się jakieś przeszkody związanenie tylko ze złożonością problemu, ale także natu-ry politycznej i prestiżowej. Nie ma w gruncierzeczy wielkich różnic między raportem o ko-rzyściach i kosztach wejścia do strefy euro sprzedkilku lat i sprzed roku. Oczywiście, są nowe okoli-czności. Kryzys i związana z nim niepewność niesprzyjają spełnieniu niektórych nominalnych wa-runków konwergencji, szczególnie kryteriumfiskalnego. Dotyczy to także stóp procentowychi inflacji.

Według średniej prognoz ekspertów RynkuKapitałowego, inflacja w 2010 r. spadnie w porów-naniu z 2009 r. z ponad 3,5 proc. do 2,3 proc. Czyza bardziej prawdopodobne należałoby uznać, żespadek ten może okazać się głębszy, czy wręczprzeciwnie?

To, co się dzieje z cenami zależy od wielu różnychczynników krajowych i zagranicznych. Nie mamywpływu na zmiany cen surowców na rynku świato-wym. Gdy grozi nadmierne spowolnienie wzrostugospodarczego, to zagrożeniem nie jest inflacja, aledeflacja. Japonia jest przykładem kraju, w którym tozagrożenie urzeczywistniło się bardzo wyraziście.Przez bardzo długi okres, poczynając od lat 90. ub.w.do dziś, występują tam jednocześnie zjawiska prze-wlekłej deflacji i przewlekłej recesji. Inflacja na niskimpoziomie – w granicach 2–2,5 proc. – jest dla gospo-darki pobudzająca, ożywcza jak poranna kawa. Prze-ciwnie natomiast działa deflacja, czyli spadek cen. De-flacja wygasza gospodarkę. Spadek cen demotywuje

bowiem producentów do rozwoju produkcji, inwesty-cji i zatrudnienia. Jeśli chodzi o inflację w Polsce w la-tach 2009–2010, to podzielam opinię większości eks-pertów RK, że średnioroczny wzrost cen w 2010 r.znajdzie się w przedziale 2–2,5 proc. Prognozę MFz lipca 2009 r. z inflacją wynoszącą 1 proc. moż-na interpretować jako rodzaj zabezpieczeniaprzed nadmierną presją na wzrost wydatków, któ-re byłyby finansowane z dochodów pochodzącychz inflacji. Jednoprocentowa inflacja implikuje niż-sze dochody budżetowe, co wymusza oszczędno-ści po stronie wydatków.

Jak zapobiegać i przeciwdziałać nadmiernemuwzrostowi bezrobocia?

Ktoś kiedyś żartobliwie, ale – moim zdaniem – bar-dzo trafnie powiedział, że jeśli sąsiad traci pracę, to jestspowolnienie gospodarcze, jeśli ty sam tracisz pracę, tojest to recesja. Natomiast jeśli ekonomista traci pracę,wówczas jest depresja. Ale ekonomiści, którzy lekcewa-żą zagrożenie bezrobociem, zasługują na utratę pracy.

W epoce postindustrialnej największym boga-ctwem przestaje być komin fabryczny, a staje sięnim człowiek i jego wiedza. Wiedza staje się uni-wersalnym substytutem. Wykorzystanie tego poten-cjału powinno być zatem najważniejszym prioryte-tem. Niestety, wskaźnik aktywności zawodowej lu-dności w Polsce należy do jednych z najniższychw Europie. Ludność aktywna zawodowo stanowiniespełna 55% ogółu ludności w wieku 15 lat i wię-cej (nie licząc emerytów), co oznacza marnotraw-stwo najcenniejszego potencjału. Do strat doliczyćnależy m.in. konsekwencje patologii społecznych,których podłożem jest bezrobocie.

Toffler:Efektywność i zyski będą gwałtownie rosnąć, gdy do minimum zredukuje się ilość pracy bezmyślnej (albo też przekaże się ją automatom), do maksimum zaś wykorzysta siępotencjał intelektualny pracowników.

Tymczasem odkładane były, i są, niepopularne re-formy tworzące warunki aktywizacji zawodowej lu-dności, w tym przez wydłużenie wieku przedemery-talnego. Czy jest szansa na zmianę w priorytetach?

Działania MPiSS zmierzające do ustawowego zrów-nania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn uznajęza celowe. W dokumencie opracowanym przez ze-spół doradców strategicznych ministra Michała Bonie-go „Polska 2030” słusznie wskazuje się, że powinniś-my dążyć do podwyższenia wieku emerytalnego ko-biet i mężczyzn do 67 lat. Powinno to następować po-przez regulacyjne rozwiązania zachęcające, a niezniechęcające do pracy. Niestety, niemal wszystkierządy polskiej transformacji podchodziły i podchodzą

Page 24: Biuletyn PTE nr 1/2010

24 Biuletyn PTE nr 1/2010

Ekonomia i polityka gospodarcza

do tej sprawy, z „wyborczą przezornością”, o perspek-tywie niewykraczającej poza cykl wyborczy. Jeśli cośmogłoby zaszkodzić krótkookresowym sondażom, toz reguły jest to odkładane ad calendas graecas. Roz-wiązanie problemu wymaga działania innego niż tra-dycyjne socjalne wspieranie bezrobotnych. W warun-kach kurczenia się cywilizacji industrialnej, w postin-dustrialnej gospodarce (niezbyt chyba fortunnie na-zwanej gospodarką opartą na wiedzy, zaś przez Toffle-ra określanej jako gospodarka supersymboliczna) nie-zbędne są nowe formy działania i to na wielu płaszczyz-nach, poczynając od szczególnej troski o wysokiej jako-ści edukację i zdrowie dzieci w wieku przedszkolnymi szkolnym, a na edukacji w grupach „trzeciego wieku”kończąc. Badania naukowe jednoznacznie potwierdza-ją, że inwestowanie w dzieci gwarantuje szczególniewysoką efektywność. Niestety, z raportów OECD wyni-ka, że wśród członków tej organizacji Polska negaty-wnie wyróżnia się niskimi nakładami na dzieci i plasujesię w ogonie rankingu wg tego kryterium.

James Heckman, laureat Nagrody Nobla z dziedzi-ny ekonomii, dowiódł, że nie ma prostszego i bardziejefektywnego sposobu na walkę z biedą niż wsparciedzieci w nauce. Chodzi o edukację na wysokim po-ziomie jakościowym. Dlatego niezwykle ważna jesttakże motywacja do wykonywania zawodu nauczy-ciela. Oszczędności poprzez niskie płace i zmniejsza-nie etatów nauczycieli są najmniej opłacalne ze wszy-stkich możliwych. Przesunięcie finansów edukacji dogminy nie zwalnia rządu od odpowiedzialności za stantej edukacji, w tym zwłaszcza w gminach o najniż-szych dochodach i dużej liczbie dzieci. A takich gminjest niemało. Problem nie sprowadza się wyłącznie doedukacji dzieci. Dotyczy także młodzieży i dorosłych,także tych nieźle wykształconych. Bo jak już wyedu-kujemy specjalistę, to nie zawsze jest on w Polsce po-szukiwany i doceniany. Dlaczego? Wydatki na inno-wacje (badania i rozwój) w polskich przedsiębiorstwachnie przekraczają 0,2 proc. PKB, a wydatki publiczne naten cel 0,4 proc. PKB. Tymczasem ze Strategii Lizboń-skiej wynika, że powinniśmy dążyć do średnich euro-pejskich w pierwszym przypadku na poziomie 10 ra-zy wyższym (2 proc. PKB), a w drugim 2,5 razy wyż-szym (1 proc. PKB). Trudno jednak walczyć o pienią-dze na zwiększenie wydatków na edukację i promo-cję innowacji, jeśli w kolejnych budżetach dominujestrategia cięć.

Do powstawania warunków sprzyjających lepsze-mu współdziałaniu między różnymi strukturami in-stytucjonalnymi może i powinna przyczynić się pro-fesjonalna debata publiczna. Czy PTE może stać sięjej organizatorem?

Była o tym mowa w listopadzie 2008 r. naVIII Kongresie Ekonomistów Polskich, w debatach

na Forum Myśli Strategicznej, organizowanychprzez PTE i Polskie Towarzystwo Współpracy z Klu-bem Rzymskim, oraz na konwersatoriach „Czwartkiu ekonomistów”. Przeprowadzanie koniecznych,choć niepopularnych reform rynku pracy i finansówpublicznych rekomendowane jest w opiniach eks-pertów BCC i innych organizacji pracodawców,a także między innymi Stowarzyszenia Księgowychw Polsce. Temu celowi służą także umieszczane naportalu PTE co kwartał prognozy i komentarze doprognoz ekspertów byłego miesięcznika „Rynek Ka-pitałowy”.

Galbraith, „Godne społeczeństwo”:„Są trzy główne kategorie wydatków publicznych:– niesłużące żadnemu widocznemu celowi, obecnemu

ani przyszłemu;– chroniące lub wzmacniające bieżącą sytuację

gospodarczą lub inną o charakterze społecznym;– przynoszące lub pozwalające na wzrost przyszłego

dochodu, produkcji i ogólnego dobrobytu.”

Rekomendujemy przeprowadzanie trudnych i nie-popularnych reform przy założeniu, że nie potwier-dzą się pesymistyczne prognozy MFW i OECD, a re-cesja w USA i UE będzie stopniowo mijała. A co bę-dzie, jeśli rzeczywistość okaże się mniej przyjaznai pojawi się druga fala recesji?

Ostatnie prognozy MFW zostały zweryfikowane i sąznacznie mniej pesymistyczne od poprzednich. Jeślimój umiarkowany optymizm okazałby się nadmierny,to jeszcze bardziej zobowiązuje do przeprowadzaniakoniecznych reform, choć są trudne i niepopularne.I do przezwyciężenia niezdolności do współdziałaniaze sobą głównych partii politycznych i instytucji pań-stwowych i przezwyciężania negatywnego syndromu„cyklu wyborczego”. Jako pozytywny w tym kontekś-cie sygnał i zwiastun przeciwdziałania tym nieprawid-łowościom można odnotować przewidziane w pro-jekcie reformy finansów publicznych stopniowe prze-chodzenie na budżet zadaniowy i wydłużenie hory-zontu planowania budżetowego do 4 lat. Jednakże nieplanuje się wydłużenia tego horyzontu do pięciu lat,co byłoby wyraźnym wyjściem poza 4-letni cyklwyborczy. Warto przy tym zwrócić uwagę, że np.Niemcy operują właśnie 5-letnim okresem w plano-waniu budżetu. Może zatem należałoby ten problempoddać dodatkowej analizie, z uwzględnieniem do-świadczeń innych krajów.

Dziękuję za rozmowę.Rozmawia³ Marek Misiak

Skróty od Redakcji. Pełny tekst wraz z przypisami na www.pte.plRozmowa została przeprowadzona we wrześniu 2009 r.i opublikowana w ,,Nowym Życiu Gospodarczym’’ nr 17–18/2009(dodatek ,,Polska po I półroczu. Prognozy i rekomendacje’’.

Page 25: Biuletyn PTE nr 1/2010

Biuletyn PTE nr 1/2010 25

Kluczowe problemy gospodarki

Prezentowany raport powstał po dyskusji nad niąw gronie wybitnych naukowców.1

Książka została wydana przez obchodzący właś-nie 40-lecie istnienia Komitet Prognoz ,,Polska 2000Plus” przy Prezydium PAN, Polskie TowarzystwoEkonomiczne i Polskie Towarzystwo Współpracyz Klubem Rzymskim.

„Świat współczesny ulega w ostatnich latach głębokimprzemianom, głównie, chociaż niejedynie, pod wpły-wem procesów ekonomicznych. Zmiany są tak głębokie,że wymagają zupełnie nowego spojrzenia w przyszłość,a więc nowej futurologii.”

motto debaty (4 listopada 2009 r.) nad książką:„Co ekonomiści myślą o przyszłości”.

Prof. Jerzy Kleer, wiceprzewodniczący KomitetuPrognoz „Polska 2000 Plus”, otwierając debatę, za-proponował, by skoncentrować uwagę na:,,! kwestii odpowiedzialności ekonomistów za przy-szłość; ! pojawieniu się konkurencyjnej trajektoriirozwoju, innej od dotychczasowej teorii, a takżepraktyki; ! konsekwencjach głębokiego zróżnicowa-nia państw dla procesów globalizacyjnych; ! odpo-wiedzi na pytanie, czy jest możliwy (i potrzebny) no-wy porządek instytucjonalny na poziomie global-nym?; ! odpowiedzi na pytanie, jakie jest miejscePolski w kształtującym się porządku globalnym?”.2

Prof. Jerzy Wilkin, wprowadzając do dyskusji,powiedział: „Ekonomiści mają bardzo duży wpływna to, co się na świecie dzieje i z tego chociażby wy-nika ich pewna szczególna odpowiedzialność. Eko-

nomiści powinni inicjować dialog społeczny o przy-szłości, powinni do tego dialogu wnosić szczególnywkład, szczególną wartość”.

Książka ,,Co ekonomiści myślą o przyszłości’’ jest pracązbiorową. Redakcja naukowa: Jerzy Kleer, Elżbieta Mą-czyńska, Andrzej Wierzbicki. Tytuły rozdziałów i auto-rzy: „Trapiące problemy przyszłego rozwoju świata” –Zdzisław Sadowski, „Państwo jako podmiot gospodaru-jący: Ujęcie neoklasyczne, i rozwinięcie w kierunku „ek-lektycznym” – Bogusław Fiedor, „Przyszłość sektorapublicznego” – Jerzy Kleer, „Dylematy kształtowaniaspołeczno-gospodarczego ładu przyszłości” – ElżbietaMączyńska, „Bieżący kryzys a przewidywanie przyszłegokształtu ekonomii i gospodarki” – Andrzej Kondrato-wicz, „Ekonomiści o przyszłości” – Aleksander Łukasze-wicz, „W oczekiwaniu na rewolucję” – Paweł Kozłowski,„Gospodarka Europy i świata wobec wyzwań XXI wieku”– Juliusz Kotyński, „Enigma XXI wieku” – Antoni Kukliń-ski, „Globalne aspiracje Rosji” – Zbigniew Madej, „Metro-polizacja i globalizacja a możliwości konwergencji” – Grze-gorz Gorzelak, „Kreowanie kapitału ludzkiego przez szkol-nictwo wyższe” – Julian Auleytner, „Wizja roku 2050 a dy-namika zmian kapitalizmu” – Andrzej P. Wierzbicki”.

Jubileusz czterdziestolecia istnienia KomitetuPrognoz ,,Polska 2000 Plus’’ zobowiązuje do przy-pomnienia historii z jego prac nie tylko w ostatnimdwudziestoleciu, ale także w dwudziestoleciu1969–1989. Komitet powstał w 1969 r. z inicjatywyśrodowiska PAN. Nie rządu. Niektóre jego eksperty-zy z lat 1969–1989 wyróżniały pozytywnie Polskęna tle krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Przy-kładem jest ekspertyza: „Społeczeństwo na przeło-mie XX i XXI wieku” (opracowana w 1982 r.). Piszeo niej Andrzej Karpiński, wieloletni sekretarz nauko-wy Komitetu Prognoz ,,Polska 2000 Plus’’, w książ-ce „Co trzeba wiedzieć o studiach nad przyszło-ścią”: ,,Była to jedna z przodujących w ówczesnejEuropie prognoza socjologiczna. Jej podstawowe te-

EnigmateraźniejszościKryzys ujawnił zawodność teoriiekonomicznych uznawanychdo niedawna za najlepsze.Jest to wyzwaniem dla całegośrodowiska ekonomistów, na cowskazuje wydana niedawno książka:„Co ekonomiści myślą o przyszłości”oraz tocząca się wokół niejdyskusja.

Marek Misiak

Czy teoria ekonomii pomo¿e w naprawianiu przysz³o�ci

Page 26: Biuletyn PTE nr 1/2010

26 Biuletyn PTE nr 1/2010

Kluczowe problemy gospodarki

zy nie zdewaluowały się do dzisiaj, a niektóre wyka-zały rosnącą aktualność”.3

Książka: „Co trzeba wiedzieć o studiach nad przyszło-ścią” składa się z dwóch części: I „Studia nad przyszło-ścią na świecie” i II: „Myślenie o przyszłości”. W I czę-ści autor odpowiada na pytania: „Czy przyszłość jestprzewidywalna?”, „Czy science fiction jest nauką?”,,,Czy tradycyjne prognozowanie można pogodzić z no-woczesnym podejściem do rzeczywistości?”, „Czysprawdzalność może być jedynym kryterium oceny ja-kości prognoz i przewidywań?”, Gdzie przebiega grani-ca między prognozą a projekcją? W II części autor oce-nia obecny stan studiów nad przyszłością w Polsce, rolęKomitetu Prognoz PAN, pisze o „kryzysie myśleniao przyszłości w Polsce” i o przyczynach, które sięna to składają. Próbuje także odpowiedzieć na pytanie:„Jak wyjść z kryzysu?”.

Odpowiedzialność

Wróćmy do dyskusji nad książką ,,Co ekonomiścimyślą o przyszłości’’. „System powiązań gospodar-czych, jaki ukształtował się w minionych dwóch,trzech dziesięcioleciach jest – zdaniem prof. Kleera –silniejszy aniżeli kiedykolwiek był w przeszłości. I tonie tylko ze względu na potencjał gospodarczy, jakiistnieje w skali światowej, ani nawet z punktu widze-nia otwartości gospodarek narodowych. Ma to miej-sce w warunkach, kiedy we wszystkich prawie pań-stwach dominującą formą jest gospodarka rynkowa,a także, chociaż w różnym stopniu, własność prywat-na. Oznacza to, że powiązania gospodarcze są:! najsilniejsze wśród istniejących więzi; ! mają de-cydujący wpływ na powiązania poszczególnychpaństw z rynkiem globalnym; ! wpływają w dużymczy wręcz przemożnym stopniu na wewnętrzne sys-temy funkcjonowania gospodarek. (…) Wpływ eko-nomii, a zwłaszcza ekonomistów, jest przeogromnyrównież dlatego, że nauki ekonomiczne, słusznie czynie, uzyskały wśród licznych dyscyplin, zwłaszcza

społecznych, wręcz status nauk ścisłych. Coraz szer-szy zakres dóbr, usług, a także różnorodnych świad-czeń przybiera postać rynkową, to znaczy podlegakomercjalizacji. Pociąga to za sobą daleko idącekomplikacje w systemie powiązań społecznych,zwłaszcza ekonomicznych, bowiem znaczna ichczęść, szczególnie w sferze szeroko rozumianych fi-nansów, przybiera postać wirtualną. Przytłaczającawiększość polityków nie jest w stanie ani zrozumieć,ani podejmować niezbędnych wyborów bez licznychdoradców – ekonomistów. Dzieje się tak równieżwśród menedżerów podejmujących decyzje mająceznaczenie nie tylko dla teraźniejszości, ale równieżdla przeszłości. (…) Dla polityka poddanego proce-durom demokratycznym horyzontem tymczasowymjest cykl wyborczy. Musi jednak podejmować decyz-je, które wykraczają poza nie tylko jeden czy nawetdwa cykle wyborcze. Wszystko to przesądza o szcze-gólnej odpowiedzialności ekonomistów. Czy są tegoświadomi?” Prof. Kleer nie jest tego do końca pewny.

Prof. Stefan Kozłowski: ,,Problem polega na tym,że polityk oczekuje od ekonomisty nie tylko reko-mendacji, co należy zmienić, ale także realistycznejodpowiedzi na pytanie – jak to coś zmienić?Jak zmienić w danej konkretnej rzeczywistości społe-cznej i politycznej?’’ Jest to dylemat mający swojątradycję historyczną. Znane jest powiedzenieprof. Czesława Bobrowskiego, nawiązujące do nie-powodzeń II Rzeczypospolitej: „Pacjent umarł, aleoperacja się udała”.

Ślepota strategicznaDrugim moderatorem tej debaty była prof. Elżbieta

Mączyńska, prezes PTE. W książce będącej przed-miotem tej dyskusji pisze: „Charakterystyczna dlawspółczesnego świata dramatycznie wręcz «naruszo-na równowaga» zmusza do poszukiwania nowych,przyszłościowych rozwiązań ukierunkowanych nasymbiozę postępu ekonomicznego, społecznego.Wzorem takiego symbiotycznego podejścia są ideespołecznej gospodarki rynkowej. Nie są one nowe,ale współczesność zdaje się coraz bardziej potwier-dzać ich zasadność.” I w innym miejscu tego same-go rozdziału: ,,W praktyce gospodarczej istnieją (…)dwie podstawowe «szkoły» w podejściu do kwestiistrategicznych. W pierwszej wychodzi się z założe-nia, że skoro rzeczywistość się tak gwałtownie i dy-namicznie zmienia, to opracowywanie strategii w za-sadzie pozbawione jest sensu. Według drugiej «szko-ły», przeciwnie: podejście strategiczne jest tym bar-dziej niezbędne, im bardziej dynamiczne są zmiany.Jednak coraz więcej jest przesłanek wskazujących, żebrak podejścia strategicznego niekorzystnie rzutuje

Kierownictwo Komitetu Prognoz Polska 2000 Plus przyPrezydium PAN – prof. M. Kleiber i prof. J. Kleer.

Page 27: Biuletyn PTE nr 1/2010

Biuletyn PTE nr 1/2010 27

na warunki funkcjonowania gospodarki i wpływa naposzerzenie niepewności strategicznej’’.4

„Co utrudnia ekonomistom myślenie o przyszło-ści?” – pyta Elżbieta Mączyńska w swojej końcowejwypowiedzi z relacjonowanej dyskusji. I odpowia-da: „Można odpowiedzieć na to pytanie, że prawiewszystko utrudnia ekonomistom myślenie o przyszło-ści, bo świat się zmienia tak dynamicznie, że właści-wie wszelkie przewidywania są bardzo ryzykowne.Musimy więc pamiętać o tym, że nasze przewidywa-nia, nawet jeśli bazują na racjonalnych podstawach,to jednak są bardzo kruche. Naszym obowiązkiemjest pamiętanie o niepewności wszelkich przewidy-wań. I każdy, kto o tym zapomina i wypowiada się natemat przyszłości z całą stanowczością, chyba niewie, co czyni. Złośliwi mówią, że o prognozach dasię powiedzieć tylko tyle, że na pewno się nie spraw-dzają. Myślę, że jest w tym bardzo dużo prawdy.Tym bardziej jednak trzeba prognozować. Tym bar-dziej potrzebne jest myślenie o przyszłości. (…) Na-stąpił zanik kultury myślenia strategicznego, co mazwiązek z doktryną neoliberalną. (…) W doktrynietej kwestie prognostyczne są marginalizowane, po-nieważ z założenia to wolny rynek ma rozwiązywaćautomatycznie problemy przyszłości. W tej chwiliponosimy skutki tej krótkowzroczności. (…) Kapita-lizm jest wspaniałym ustrojem, wspaniałym syste-mem gospodarczym, pobudza kreatywność, innowa-cyjność, ale to, czego w kapitalizmie brakuje, to wła-śnie myślenie o przyszłości, to jest krótkowzroczność.Z krótkowzroczności kapitalizmu wynika wiele negaty-wnych następstw, a przede wszystkim ślepota strate-giczna, której świat obecnie doświadcza.”

WyobraźniaSą obszary, w których istnieje w gospodarce

zarówno możliwość skwantyfikowania celów, jaki prawdopodobieństwa ich realizacji. Są takie,w których to pierwsze jest możliwe, a drugie nie.I są wreszcie takie, w których i jedno, i drugie jestniemożliwe. Prognozowanie musi więc opierać sięna wyobraźni, na wizji.

Prof. Antoni Kukliński, prezes Polskiego Towa-rzystwa Współpracy z Klubem Rzymskim: „Trzebastale szukać nowych dróg krzewienia wiedzy i wyob-raźni futurologicznej w Polsce.

Metafora Enigmy XXI wieku może być – w moimprzekonaniu – twórczą metaforą dyskursu naukowe-go, społecznego i politycznego. Świat tego dyskursujest światem, który może fascynować naszą wiedzę,wolę i wyobraźnię”.5

Prof. Jerzy Wilkin w nawiązaniu do referatuprof. Kuklińskiego cytował prof. Jana Szczepańskiego:

,,(…) W nauce wyobraźnia jest strażą przednią, toru-jącą drogi, odkrywającą nowe tereny, które dopiero,gdy zostaną rozpoznane, będą opanowane siecią po-jęć, twierdzeń, teorii. Ważne jest więc uruchomieniewyobraźni, czy cel jest dobrze sformułowany, czy po-trafię przewidzieć przebieg jego realizacji, czy potra-fię wyobrazić sobie reakcję otoczenia, możliwe skut-ki dla samej sprawy, dla ludzi w nią uwikłanych,w tym dla mnie samego. Stawianie nowych pytań,ukazywanie nowych możliwości, rozpatrywanie sta-rych problemów z nowego punktu widzenia wymagatwórczej wyobraźni i oznacza prawdziwy postępw nauce. Nowa trajektoria wymaga od ekonomii ot-warcia na nauki społeczne.”

TrajektorieProf. Kleer: „Do lat osiemdziesiątych XX wieku,

czy ściślej do okresu rozpadu systemu socjalistyczne-go, dominowała trajektoria rozwoju oparta na indy-widualizmie gospodarczym prywatnej własności,wolnej konkurencji, a także zrodzonym w tej częściświata systemie wartości, który ogólnie i, być może,niezbyt precyzyjnie określany jest jako cywilizacja eu-roatlantycka.” Według prof. Kleera, istotnymi czynni-kami wyróżniającymi trajektorię azjatycką są: ,,! trwałarola państwa; ! kolektywny charakter działania;! znacząca rola zaufania między gospodarującymipodmiotami; ! wysoka stopa oszczędności niezależ-nie od poziomu dochodów; ! akceptacja istnieją-cych hierarchii społecznych; ! wysoka zdolność imi-tacyjna; ! neutralność religijna.” Wnioski z różnicmiędzy trajektoriami: ,,! istnieje potrzeba akceptacjiróżnych systemów wartości, w jakich może dobrzefunkcjonować gospodarka rynkowa; ! pojawiły się kon-kurencyjne modele rozwoju w odniesieniu do krajówsłabo rozwiniętych; ! ukształtowały się odmiennerodzaje kapitalizmu nie tylko ze względu na różne sys-temy kulturowe, tak jak to przedstawiano w teoriach za-chodnich, ale także ze względu na różne systemy poli-tyczne; ! pojawiła się konieczność uznania przy tole-rancji odmiennych poglądów nie tylko na czynnikisprawcze rozwoju, ale także na formy gospodarowania,w tym na poziomie mikroekonomicznym.”

Narastające zróżnicowanie Prof. Kleer: „W minionym okresie dominowało

przekonanie, że tworzenie ugrupowań regionalnychjest etapem w tworzeniu w miarę jednolitej gospo-darki globalnej i to w ramach obowiązującego do-tychczas modelu. Obecnie, nie tylko wskutek kryzy-su, pojawia się pytanie, czy owa regionalizacja niedoprowadzi do mniej lub bardziej długotrwałej frag-mentaryzacji procesu globalizacyjnego?

Page 28: Biuletyn PTE nr 1/2010

28 Biuletyn PTE nr 1/2010

Równoległym problemem jest szybko dokonującysię proces różnicowania dochodowego na poziomiekrajowym. Będzie zapewne wymuszał nowe rozwią-zania, które w przeszłości nie odgrywały znaczącejroli. Zwłaszcza że zapoczątkowane zostały trzy pro-cesy powodujące inne formy gospodarowania zaso-bami: ! rewolucja informacyjna (zmiana czasoprze-strzeni i wzrost roli wiedzy jako zasobu; ! najbliższaprzyszłość będzie wymagała zmiany modelu eduka-cyjnego, nie tylko wskutek rewolucji informacyjnej.Globalizacja wymusi większe obszary tolerancji;! procesy gospodarcze oraz techniczne, takie jak au-tonomizacja sektora finansowego, rewolucja infor-macyjna, daleko posunięta urbanizacja, ale także in-ne, spowodowały przesunięcie znacznych zasobówpracy do sfery usług i to usług nowoczesnych, którebędą również wymuszały nowy model edukacji. (…)Jeśli procesy te zostały poprawnie zidentyfikowane,to podważą one dotychczasowe hierarchie nie tylkozawodowe, ale i dochodowe. Pewnemu zmniejsze-niu będzie musiało ulec głębokie zróżnicowanie do-chodowe na poziomie krajowym.”

O zróżnicowaniu w świecie globalnym nie tylkomiędzy państwami mówili między innymiprof. Grzegorz Gorzelak i prof. Antoni Kukliński.W debacie odwoływano się do metafory ze znanejksiążki Tomasza Friedmana, że świat globalny stałsię płaski, dlatego że dzięki nowym technikom infor-macyjnym z jednego końca widać jego drugi koniec.„Świat płaski jest obrazem uproszczonym, bo mamyna nim iglice – metropolie i resztę (prof. GrzegorzGorzelak). Metropolie też się od siebie różnią. Są me-tropolie monstrum (Mexico City) i metropolie global-ne – centra światowej techniki i finansów”.

Nowy ład globalnyProf. Kleer: „Pojawiają się co najmniej trzy istotne

kwestie. Pierwsza związana jest z otwieraniem się go-spodarek, będąca wymogiem globalizacji. Dokonujesię to wszakże w warunkach, kiedy poszczególne go-spodarki niezależnie od korzyści związanych z tymprocesem mają również odrębne i często sprzeczneinteresy. Globalizacja wymusza na gospodarkachkrajowych pewną utratę suwerenności na rzecz ryn-ku globalnego czy ściślej – na rzecz korporacji po-nadnarodowych. Podstawowym problemem teorety-cznym, ale przede wszystkim praktycznym jest znale-zienie pewnego obszaru równowagi, w którym inte-res gospodarki narodowej czy szerzej – państwa –można pogodzić z interesem owych korporacji. (…)Druga kwestia dotyczy dominacji pewnej grupypaństw nad pozostałymi. Dominacja ta jest współ-cześnie powiązana z szybko postępującym procesem

przetasowania między poszczególnymi mocarstwa-mi. Pojawiły się nowe gospodarki, aspirujące do do-minacji, a obecny kryzys ów proces zapewne przy-spieszy. Pytanie, jakie w związku z tym się nasuwamożna sformułować następująco: czy owe przetaso-wania nie wykształcą jakiegoś nowego modelu zależ-ności, wprawdzie odmiennego w porównaniu z mo-delem kolonialnym, ale równie uciążliwym? (...) Trze-cia kwestia wiąże się z kompleksem zagadnień służą-cych powstaniu jakiejś quasi-infrastruktury globalnej,która łagodziłaby negatywne skutki globalizacji. Po-czątki takiej infrastruktury zostały już zapoczątkowa-ne w postaci globalnych dóbr publicznych. Podsta-wowy problem występujący w ich funkcjonowaniuwiąże się, po pierwsze, z tym że powstają jako od-rębne, niezbyt spójne instytucje. Po wtóre, że przy-stąpienie do nich jest dobrowolne. Po trzecie, że ichzakres władczy jest ograniczony. Nie zmienia towszakże potrzeby ich upowszechnienia, musząbowiem służyć łagodzeniu najbardziej zapalnychi sprzecznych interesów pojawiających się na rynkuglobalnym, a także minimalizowaniu negatywnychskutków gospodarczych, militarnych i politycznychdominacji głównych mocarstw świata”.

Miejsce PolskiWedług prof. Kleera, najważniejszym problemem

jest niespójność obecnie obowiązującego systemuinstytucjonalno-prawnego: „Jest ona widocznaw wielu obszarach i – co ważniejsze – dostateczniedobrze znana. Jeśli o niej wspominam, to główniedlatego że obecny charakter i kształt systemuinstytucjonalno-prawnego przesądza o nieefekty-wności wielu podstawowych dziedzin. Ogranicza in-nowacyjność podmiotów gospodarczych, kreaty-wność ludzką, a także obszar wolności gospodarczej,ochronę praw własności oraz podmiotowość obywa-teli. (…) Potransformacyjny rozwój Polski miał głó-wnie, żeby nie rzec wyłącznie, charakter imitacyjny.Wprawdzie kraj słabo rozwinięty, przechodzącyw przyspieszonym tempie głębokie zmiany polity-czne i ekonomiczne, zawsze korzysta z doświadczeńpaństw bardziej rozwiniętych, zwłaszcza jeśli opierasię na zbliżonym modelu cywilizacyjnym, ale każdykraj ma swoją specyfikę, a więc uwzględniać powi-nien istniejące bariery i pułapki rozwoju. Pełna imita-cyjność nie stwarza warunków dla kreatywności, za-wsze bowiem podąża się za kimś. Jeśli uważnie prze-analizujemy dotychczasowy rozwój, wówczas do-strzeżemy bardzo wyraźne zjawisko, ogólnie określa-ne jako model dualny. Widoczne jest to między inny-mi w narastającym zróżnicowaniu regionalnym, nie-dorozwoju przemysłu wysokiej techniki, złej struktu-rze eksportu, nie mówiąc o licznych patologiach spo-

Kluczowe problemy gospodarki

Page 29: Biuletyn PTE nr 1/2010

Biuletyn PTE nr 1/2010 29

łecznych. Przezwyciężenie dualizmu nie jest w pełnimożliwe, ale jego złagodzenie jest warunkiem osiąg-nięcia takiej równowagi społecznej, która zapewnia-łaby pewien zakres pokoju społecznego. Nie jest tozadanie krótkookresowe i nigdy nie można go osiąg-nąć wyłącznie za pośrednictwem sił rynku. Aby zła-godzić zjawisko dualizmu, konieczne jest spełnienieco najmniej trzech warunków. Po pierwsze, konie-czna jest pewna długofalowa wizja powiązana z od-powiednią strategią rozwoju, w której uczestniczyćmusi państwo. Po wtóre, konieczna jest pewna ciąg-łość w działalności instytucji państwa, zwłaszcza sek-tora publicznego, i to niezależnie od opcji poli-tyczno-ideologicznych ekip rządzących. Po trzecie,niezbędna jest proinnowacyjna polityka gospodarczapaństwa, obejmująca nie tylko sektor publiczny, alerównież prywatny”.

Wyzwanie cywilizacyneProf. Joanna Kotowicz pyta: „Jak będzie wyglądał

mechanizm rynkowy w sytuacji, kiedy większość ży-cia społecznego, kulturowego, życia gospodarczegoprzeniesie się do tej cyberprzestrzeni, a taka tenden-cja w tej chwili niesłychanie narasta”. Prof. AndrzejP. Wierzbicki: „Jest wiele elementów w funkcjono-waniu świata, które zmieniają się wolno, i są takie,które zmieniają się szybko. Pierwsze są instytucjamidługiego trwania (przykładem może być Dekalog)i na nich powinno się budować długofalowe wizjei prognozy przyszłego świata. (…) Strategia dla Polskijest, oczywiście, zależna od tego, co się dzieje i bę-dzie działo w Europie i na świecie. Zasadniczym wy-zwaniem dla kapitalizmu może się stać utworzenienowego ładu i rządu światowego, z którym to wy-zwaniem trzeba pogodzić dotychczas przeciwne muinteresy wielkich korporacji”.

Prof. Irena Wojnar: „Ekonomiści myślą o urządza-niu, rekonstrukcji, w tej chwili bardzo wyraźnieo naprawie świata, z tego, czego nauczyłam się do-tąd, a my, humaniści, też tu obecni w mniejszości,myślimy o naprawie człowieka. Upominam się za-wsze o rolę czynnika ludzkiego. Nie ma ekonomiibez czynnika ludzkiego. Nie ma budowania światabez myślenia o człowieku obecnym jako sprawcytych procesów i obecnym jako pewien beneficjent.O ile sprawca to jeszcze byłoby do uzasadnienia,o tyle beneficjent, to już stajemy wobec bardzo trud-nych problemów. Świat idzie ku narastającemu roz-warstwieniu społecznemu i tu ekonomia ma niejakoodpowiedzialność w tym zakresie”.

O potrzebie ekonomii z ludzką twarzą mówili prof.Zdzisław Sadowski i prof. Aleksander Łukaszewicz.

„W myśleniu o przyszłości powinna przejawiać siępewna szczególna filozofia człowieka, filozofia czło-wieka jako twórcy całości społeczno-gospodarczej,a nie człowieka jako śrubki.”

Próbą symbiozy aspektów społecznych i rynkowychbył, i jest, w teorii ekonomii ordoliberalizm. Więcej naten temat powiedziano między innymi w opublikowa-nej przed kilku miesiącami w NŻG rozmowiez E. Mączyńską pt. „Kryzys otwiera oczy”.6

Prof. Paweł Kozłowski: „(…) Ekonomia jest naskrzyżowaniu nauk przyrodniczych i społecznych. Jejproblemem jest połączenie jej dorobku jako naukiprzyrodniczej z nowymi wyzwaniami wyłaniającymisię przed naukami społecznymi.” Prof. Juliusz Kotyń-ski rozróżnia obszary, w których można przewidziećprawdopodobną przyszłość, i takie, w których jest tobardzo trudne i niemożliwe.’’7

Prof. Andrzej Kondratowicz: „Zdolność predyk-cyjna teorii jest miarą jakości nauki. Uparte trzyma-nie się modelu homoekonomikus, który jest podwa-żany, nie pomaga w utrzymaniu przez teorię ekono-mii jej zdolności predykcyjnej. (…) Należy w związkuz tym budować na znacznie wzbogaconych podsta-wach, ale to jest dopiero pewnego rodzaju wyzwa-nie, które – mam nadzieję – zostanie zrealizowane.(…) Teoria Keynesa jest ekonomią czasów nadzwy-czajnych, co teraz trochę to, co się dzieje, ilustruje.Mamy trudne czasy i to jest taka teoria ekonomii natrudne czasy, i dodaje do tego tak, ekonomiakeynesowska w czasach normalnych traci większośćswojego seksapilu”.

Prof. Zbigniew Madej zadał sobie pytanie: „Jakieopcje mają większe szanse: stara opcja sporów mię-dzy szkołami czy opcja, że jesteśmy jak potrzebazwolennikami Keynesa bądź Friedmana, a może jesz-cze jakaś trzecia.” I odpowiada: „Może w okresieprosperity jesteśmy zwolennikami Friedmana,

Uczestnicy konferencji pt. ,,Co ekonomiści myśląo przyszłości?’’.

Page 30: Biuletyn PTE nr 1/2010

30 Biuletyn PTE nr 1/2010

Kluczowe problemy gospodarki

a w okresie kryzysu sięgamy po wiedzę do Keynesa;wcale nie byłoby to takie głupawe”.

Czy teoria ekonomii nadąża za potrzebami wy-nikającymi z tych współczesnych wyzwań cywili-zacyjnych? Prof. Władysław Welfe uważa, że teo-ria ekonomii wychodziła, i wychodzi, naprzeciwtym wyzwaniom. ,,Okazało się, że można w cha-rakterze czynnika produkcji wprowadzić kapitał lu-dzki, można wprowadzić efekty postępu techni-cznego”.

Na potrzebę doskonalenia różnych miar stosowa-nych w ekonomii wielu ekonomistów od dawnazwraca uwagę. Koncepcja nowego systemu mierni-ków dobrobytu była przedmiotem zainteresowaniazmarłego niedawno prof. Leszka Zienkowskiego.Pisał on: ,,Dotychczasowe rozważania prowadzą dopostulatu, zgodnie z którym system rachunków do-brobytu byłby systemem mierników nie sumowa-nych, a charakteryzujących poszczególne dziedzinyżycia. Liczba dziedzin powinna być na tyle ograni-czona, aby nie grzęznąć w szczegółach, i na tyle ob-szerna, aby umożliwiać decydentom i analitykomwyrobienie sobie poglądu co do powstałej sytuacji.SRD (system mierników dobrobytu – MM) obejmo-wać powinien mierniki obiektywne i subiektywne,mierniki w wyrażeniu pieniężnym i naturalnym.Obok wielkości agregatowych i przeciętnych systempowinien uwzględniać problematykę zróżnicowaniadobrobytu. Mierniki zróżnicowania (rozkładów) po-winny być uzupełniane miernikami określającymi za-kres sfery niedostatku i ubóstwa (w ujęciu absolut-nym i względnym), jak również charakteryzować sto-pień zagrożenia zjawiskami tzw. wykluczenia społe-cznego. (…) Najbliższe dziesięciolecie powinno byćpoświęcone intensywnym pracom koncepcyjnymi metodologicznym, tak aby na 100-lecie GUS(w 2018 r. – MM) projekt systemu rachunków do-brobytu był gotowy” 8.

To ważne przesłanie prof. L. Zienkowskiego dlaśrodowiska ekonomistów, statystyków i naukiw Polsce i na świecie. Opowiadając się za potrzebąstworzenia nowego systemu mierników makroeko-nomicznych, L. Zienkowski był zdecydowanymprzeciwnikiem nieodpowiedzialnego nowinkarstwa:„Mierniki dobrobytu są to kategorie niesumowalne –pogorszenie stanu zdrowia nie może być «rekompen-sowane» poprawą stanu bezpieczeństwa czy zaku-pem bardziej nowoczesnego samochodu”.9

Prof. Bogusław Fiedor: „Z jednej strony, mamykoncepcję doskonałego rynku i doskonałego pań-stwa, a z drugiej – niedoskonałego rynku i niedosko-nałego państwa. Odwołujemy się do regulacji przez

państwo i regulacji ponadpaństwowych, też mocnoniedoskonałych. Jednobiegunowość współczesnegoświata zakłóca procesy autoregulacyjne w gospodar-ce światowej. (…) Tradycyjna triada – według ekono-mii złożoności odnosząca się zarówno do mikro-, jaki makroekonomii: egoizm, racjonalność i równowa-ga, rozumiana również jako neoklasycznie pojmowa-ny zrównoważony wzrost gospodarczy – powinnabyć zastąpiona zupełnie inną triadą, mianowicie: ce-lowe działanie, samoograniczenie, i na końcu zró-wnoważony rozwój, ale rozumiany nie neoklasy-cznie, tylko w rozumieniu teorii trwałego rozwoju.Wyobraźmy sobie, że taka zmiana triady staje sięrzeczywistością. Musielibyśmy wówczas przebudo-wać wszystkie modele. Wszystkie teorie. A przewidy-wanie przyszłości, przynajmniej w taki deterministy-czny sposób, jak na tej tradycyjnej triadzie, stałoby sięjeszcze trudniejsze. Z tego punktu widzenia na pewnoczekałoby nas nie łatwiejsze, ale trudniejsze życie.I ostatnia uwaga, która ma charakter bardzo ogólny,niekiedy mówi się, że trudno jest zrozumieć przeszłość,ale znacznie trudniej jest zrozumieć, a więc i przewidy-wać przyszłość. Według mnie, czasami jest tak, że naj-trudniej jest zrozumieć teraźniejszość.”

***Najważniejsza jest symbioza aspektów społe-

cznych i rynkowych. Chciałbym w tej sprawie wy-powiedzieć się pozytywnie. Choć skrajni neolibera-łowie rzeczywiście ponoszą odpowiedzialność zanadmierną wiarę w niewidzialną rękę rynku, to wie-lu z nich ostatnio tę wiarę zaczyna trochę weryfiko-wać. Akceptują potrzebę państwowych i ponad-państwowych regulacji rynków finansowych. Dopu-szczają przejściowy wzrost interwencjonizmu fiskal-nego. Z drugiej strony, wydaje się, że nikt niepowinien być ślepy na niedoskonałość państwo-wych i ponadpaństwowych regulacji i na niedosko-nałość interwencjonizmu fiskalnego. Można więcchyba mieć nadzieję, że dalszym ciągiem będzie ja-kaś ścieżka do „liberalizmu z ludzką twarzą”? Bar-dzo chciałbym, żeby tak było.

Marek MisiakTekst opublikowany w ,,Nowym Życiu Gospodarczym’nr 21–22/2009.1 Wyd. PAN, Warszawa, 2009 r., str. 266, stenogramz dyskusji nad książką jest dostępny w interneciewww.pte.pl 2 Tu i dalej – jeśli nie zaznaczono inaczej – cytaty ze ste-nogramu z dyskusji nad książką. Stenogram jest dostępnyw internecie www.pte.pl3 Wyd. PTE, 2009, str. 55.4 ,,Co ekonomiści myślą o przyszłości?’’, str. 93.5 Jw., str. 171.6 NŻG, nr 11–12/2009 r., str. 14–17.7 „Co ekonomiści myślą o przyszłości”, str. 138–162.8 ,,Wiadomości Statystyczne’’ nr 7/2009, str. 10.9 Jw., str. 9.

Page 31: Biuletyn PTE nr 1/2010

Recenzje i rekomendacje

Choć powszechne i ludzkie jest dążenie do zbi-lansowanego, zrównoważonego życia, to w rze-czywistości nieczęsto tego doświadczamy. Co-

raz częściej bowiem odczuwamy dyskomfort wynika-jący z nierównowagi w różnych obszarach naszego ży-cia, gospodarki i polityki. Niekwestionowaną cechąwspółczesnego świata jest stan naruszonej równowagi.Jest to zarazem jeden z najtrudniejszych do rozwiąza-nia problemów, spędzających sen z oczu ekonomi-stów, socjologów i innych naukowców, ale także poli-tyków i głównych kreatorów systemów gospodarczych.

Naruszonej równowadze poświęcona jest nieda-wno wydana w USA książka Johna. C. Boglept. „Enough. True Measures of Money, Business, andLife” („Dość. Prawdziwe miary pieniądza, biznesui życia”). Przekład tej książki został właśnie opubliko-wany przez Polskie Towarzystwo Ekonomiczne.

W książce niezwykle umiejętnie, trafnie i przekonu-jąco połączone zostały rozważania na temat pieniądza,biznesu i życia. Ma ona zatem wymiar holistyczny. Jejautor – John C. Bogle – założyciel znanego i do dziśfunkcjonującego z sukcesem (mimo globalnego kryzy-su gospodarczego) funduszu inwestycyjnego „The Van-guard Group”, zaliczany jest przez amerykańskie cza-sopismo ekonomiczne „Fortune Magazine” do najbar-dziej wpływowych osób w świecie biznesu. Styl i wyni-ki działalności The Vanguard Group (Grupy Awangar-da) potwierdzają przy tym, że firma ta w pełni zasługu-je na swą nazwę i to w najbardziej pozytywnym jejsensie – co zresztą zgodnie podkreślają eksperci.

Dekalog przestrógJohn Bogle, odnosząc się do zapoczątkowanego

w 2007 roku w USA i wciąż jeszcze trwającego global-nego kryzysu, parafrazując sentencję Winstona Chur-chilla, konstatuje, że „nigdy tak wiele nie było płaconeza tak mało”, wskazując tym samym na wynaturzeniaw rachunku ekonomicznym, rachunku kosztów i zarzą-dzaniu korporacjami. Autor książki identyfikuje groźnenieprawidłowości w działalności gospodarczej i pomia-rze jej efektów oraz demaskuje nierzetelne działaniaprzedsiębiorstw i ich menedżerów, którzy w pogoni zakorzyściami materialnymi działają na szkodę swychklientów. Spektakularnie dowodzi, że m.in. takie właś-nie działania doprowadziły do obecnego globalnegokryzysu. Formułuje ostrzegawczy dekalog nierównowag

i nieprawidłowości oraz wynikających z nich zagrożeń.Tworząc ten swego rodzaju dekalog przestróg, wykazu-je zarazem, jak niszczące może być naruszanie równo-wagi w różnych dziedzinach życia, biznesu i finansów.

Nieprawidłowości i wynaturzenia w podejściudo pieniądza, biznesu i życia według J. C. Bogle

PIENIĄDZE" Za dużo kosztów – za mało wartości (Too Much Cost,

Not Enough Value). " Za dużo spekulacji – za mało inwestowania (Too Much

Speculation, Not Enough Investment)." Za dużo złożoności – za mało prostoty (Too Much

Complexity, Not Enough Simplicity).

BIZNES

" Za dużo wyrachowania – za mało zaufania (Too MuchCounting, Not Enough Trust).

" Za dużo komercji – za mało profesjonalizmu (TooMuch Business Conduct, Not Enough Professional Con-duct).

" Za dużo kupczenia – za mało troski o klienta (TooMuch Salesmanship, Not Enough Stewardship).

" Za dużo menedżeryzmu – za mało przywództwa (TooMuch Management, Not Enough Leadership).

ŻYCIE

" Za dużo koncentracji na rzeczach – za mało odpowie-dzialności (Too Much Focus on Things, Not Enough Fo-cus on Commitment).

" Za dużo wartości XXI wieku – za mało wartościz XVIII wieku (Too Much Emphasis on 21st Century Va-lues, Not Enough Emphasis on 18th Century Values).

" Za dużo „sukcesu” – za mało charakteru (Too Much„Success”, Not Enough Character).

Ten dekalog nieprawidłowości z pewnością możnaznacznie poszerzyć o dalsze przestrogi, takie, naprzykład, jak:

" za dużo powierzchowności – za mało wnikliwości; " za dużo pośpiechu – za mało refleksji; " za dużo destrukcji – za mało tradycji; " za mało empatii – za dużo arogancji.

Skrót od redakcji. Cały tekst na www.pte.pl oraz w ,,NowymŻyciu Gospodarczym’’ nr 20–21/2009.

Źródło: John C. Bogle Enough. True Measures of Money, Business, and Life,Wyd. Wiley, listopad 2008, USA.

O prawdziwych miarach pieniądza,biznesu i życia

Elżbieta Mączyńska

Biuletyn PTE nr 1/2010 31

Page 32: Biuletyn PTE nr 1/2010

Najnowsza książka Tadeusza Kowalika:„www. POLSKA transformacja” jest lekturąpobudzającą zarówno do krytycznej refleksji

nad przeszłością, jak i przyszłością. Autor przedsta-wia nie tylko istotne i mało znane kulisy przełomulat 1989/1990, ale także nie mniej istotne dla póź-niejszego procesu transformacji wydarzenia z dru-giej połowy lat 80. ub.w. Powszechnie za początekpolskiej transformacji przyjmuje się przełom lat1989/1991. „Liczne fakty i analizy świadczą, że ówzwrot dokonał się wcześniej i już w 1987 r. był głę-boki, sięgał nie tylko zaangażowanych w prace pro-gramowo-koncepcyjne kręgów inteligencji, lecz tak-że zmieniającej się bazy społecznej”. To właśniew tym okresie doszło do uwolnienia cen żywnościi otwarcia drogi do zmian w strukturze własnościo-wej gospodarki na rzecz szybkiej prywatyzacji. Je-dnocześnie powstawała baza społeczna ruchu soli-darnościowego, umożliwiająca zmianę porządkupolitycznego.” (str. 30).*

Przedmiotem sporu ponownie staje się plan Bal-cerowicza: przez jednych chwalony za to, że umoż-liwił szybkie zrównoważenie gospodarki, a przez in-nych krytykowany za nieliczenie się z różnymi zwią-zanymi z tym kosztami społecznymi i ekonomiczny-mi. Na konwersatorium czwartkowym w PTE(4 grudnia br.) przy okazji dyskusji nad książkąT. Kowalika można było usłyszeć różne wersje ko-mentarzy o wydarzeniach z tego ważnego okresu.Waldemar Kuczyński, były główny doradca ekono-miczny premiera Tadeusza Mazowieckiego i mini-ster ds. prywatyzacji w jego rządzie, uważa, że szyb-kie urynkowienie gospodarki w Polsce, choć bardzokosztowne, było konieczne. Rozluźnienie centralne-go planowania w okresie poprzedzającym lata1989–1991 bez szybkiego urynkowienia doprowa-dziłoby do anarchii.

Oczywiście, można dyskutować, czy czegoś niemożna było zrobić lepiej, nie tak radykalnie, zgod-nie z zasadami gradualizmu. Czy nie można było le-piej zreformować państwowych gospodarstw rol-nych itp. Czy musiało dojść do aż tak głębokiegowzrostu bezrobocia i faktycznego rozbicia ruchuzwiązkowego? „(…) jak to się mogło stać, że kraj,który doświadczył najbardziej masowego w Europie(dziesięciomilionowego) ruchu pracowniczego,mógł sobie zafundować taki właśnie ustrój? Na topytanie staram się odpowiedzieć – pisze T. Kowalik– jak ktoś z tym ruchem (jego początkiem) mocnozwiązany, w oczach niektórych krytyków, w jakimś

stopniu, przynamniej pośrednio, za niego współod-powiedzialny ”. (str. 6).

Wiele osób za dowód sukcesu polskiej transforma-cji przyjmuje wyższe niż w innych krajach tempowzrostu PKB. To prawda, że wzrost PKB w 2008 r.(a dane za 2009 r. potwierdzą to jeszcze bardziej)w porównaniu z latami 1989–1990 jest w Polsce wy-ższy niż w innych krajach Europy Środkowo-Wscho-dniej, w tym w grupie 12 nowych krajów rozszerzo-nej UE. Jest to, niestety, trochę przerysowany dowódna sukces polskiej transformacji, ponieważ na korzy-stny wynik wpływa baza, czyli wyjątkowo niski po-ziom PKB w Polsce w końcu lat 80. ub.w. Mówiło tym w PTE prof. Eugeniusz Rychlewski. Gdyby zarok bazowy do porównań przyjąć środek drugiej poło-wy lat 70., to sukces gospodarczy Polski na tle innychkrajów EŚW byłby prawdopodobnie mniej spektaku-larny. Problem zasługuje na bliższe zbadanie.

Najistotniejsza jest odpowiedź na pytanie: codalej? T. Kowalik w końcowej części swojej książkinamawia do debaty ustrojowej w kierunku za-adaptowania w Polsce skandynawskiego modeluustroju kapitalistycznego, w którym konkurencyj-ność łączy się z dobrze funkcjonującym sektorempublicznym i „łagodnymi nierównościami społe-cznymi”. „Ogólnie można stwierdzić, że w prze-szłości gospodarki o dużym sektorze publicznymi łagodnych nierównościach dochodowych odzna-czały się mniejszą wrażliwością na wahaniakoniunktury światowej (…).” (str. 250).

Czy z ponaddwukrotnie (według parytetu) niższymod Szwecji i Finlandii PKB per capita Polska jest goto-wa do imitacji skandynawskiego modelu ustroju kapi-talistycznego? Czy najpierw nie musimy wyrwać siębardziej do przodu za pomocą konkurencyjności oku-pionej, niestety, także mniej łagodnymi nierównościa-mi społecznymi? Zdecydowana większość przedsię-biorstw w Polsce skutecznie broni się przed kryzysemm.in. dzięki względnie taniej sile roboczej i niskim ko-sztom pracy. Może więc zamiast zwykłej imitacji skan-dynawskiego modelu kapitalizmu, potrzebne jest wy-myślenie dla Polski strategii uwzględniającej zalety te-go modelu, ale jednocześnie bardziej wrażliwego narealne uwarunkowania konkurencyjności przedsię-biorstw w Polsce. Bardzo dobrze, że PTE otworzyłodebatę nad tym fundamentalnym problemem.

* Tu i dalej cytaty z książki Tadeusza Kowalika: „www.POLSKA transformacja”, Warszawskie Wydawnictwo Lite-rackie, MUZA SA, 2009, str. 273.

Kapitalizm polsko-szwedzki?Marek Misiak

Recenzje i rekomendacje

32 Biuletyn PTE nr 1/2010

Page 33: Biuletyn PTE nr 1/2010

Jubileusze, jubilaci

W warszawskim środowisku Pol-skiego Towarzystwa Ekonomicznegopoczątek roku to od wielu już latokazja do spotkania z Profesoremi dyskusji o najważniejszych proble-mach funkcjonowania i rozwojugospodarki. Spotkań niezwykle waż-nych, interesujących i pouczających.Seminaria naukowe w PTE, spotka-nia z młodzieżą w czasie finałówogólnopolskiej Olimpiady WiedzyEkonomicznej oraz zainicjowaniew Polskim Towarzystwie Ekono-micznym serii wydawniczych w 1999 roku wzbo-gacały społeczny wizerunek Profesora jako autory-tetu naukowego, moralnego i społecznego, człon-ka PAN i wielu naukowych organizacji międzyna-rodowych, nauczyciela akademickiego, wicepre-zesa Rady Ministrów i wieloletniego prezesa Pol-skiego Towarzystwa Ekonomicznego.

Wydawać się może, że wieloletnia, często bezpośre-dnia współpraca w Polskim Towarzystwie Ekonomi-cznym jest dostatecznym warunkiem wiernego odda-nia tego, co najlepiej charakteryzuje Profesora. Tak są-dziłem do czasu, gdy w czasie porządkowania materia-łów archiwalnych znalazłem wypowiedź podsumowu-jącą XVII Krajowy Zjazd PTE. Wypowiedź syntetyczniewskazującą najważniejsze zadania i plany dla PTE.

Był to rok 1997, cztery lata przed VII KongresemEkonomistów Polskich. Przypomniałem sobie, żewiedza i umiejętności w zakresie dostrzegania rze-czy ważnych, planowania rozwoju i przewidywaniazagrożeń dla przyszłości były i są u Profesora impo-nujące. Profesor jako prezes PTE, kreśląc wizję i pla-ny na najbliższe lata, w pierwszej kolejności przy-pomniał dorobek poprzedników oraz znaczenie po-wołanej z inicjatywy PTE Rady Ekonomicznej, nastę-pnie przypomniał, że z dorobku jej prac skorzystaliprzede wszystkim Węgrzy, a odnosząc się do naj-ważniejszych inicjatyw i zdolności PTE zarysowałperspektywy rozwoju działalności naukowej i wyda-wniczej na najbliższe lata wraz podejściem do zor-ganizowania VII Kongresu Ekonomistów Polskichw rysującej się coraz wyraźniej epoce cywilizacji in-formacyjnej.

Gdy w 2000 roku uroczyścieobchodziliśmy jubileusz 75-lecia uro-dzin Profesora, powołana już była ra-da programowa VII Kongresu Ekono-mistów Polskich, zaplanowanego naprzełom XX i XXI wieku. Mija od tegoczasu 10 lat, a dostojny Jubilat prakty-cznie jest dla wielu prezesem, profe-sorem, pedagogiem i w różnych sytua-cjach przyjacielem. Jest też godnym na-śladowania, szanowanym powszechnieautorytetem w kraju i poza jego grani-cami. Gdy w 1999 roku rozpoczynaliś-

my w PTE serię wydawniczą, pt. „Biblioteka myśliekonomicznej”, okazało się, że mamy też wspólnezainteresowania i marzenia. Jednym z najważniej-szych była, i na zawsze pozostanie, troskao człowieka, ludzkość i kapitał społeczny. Troska,która jest wyrazem planowania i programowaniarozwoju, a do której tak trafnie nawiązuje tytułksiążki J. K Galbraitha pt. „Godne społeczeństwo.Program troski o ludzkość”.

Profesor zawsze przypominał o konieczności an-gażowania do prac PTE laureatów Olimpiady Wie-dzy Ekonomicznej. Przypominał też naszych wybit-nych ekonomistów, zwłaszcza profesorów MichałaKaleckiego i Oskara Lange, a także założycieli PTEi profesora Edwarda Lipińskiego.

Dziś, gdy od pięciu lat Profesor jest honorowymprezesem PTE, warto przypomnieć myśl, którejautorem jest Karl Jaspersa, że „Tylko życie poświę-cone innym jest warte przeżycia”.

Profesor nadal pozostaje aktywny zawodowo,uczestniczy w najważniejszych pracach nauko-wych PTE i jest redaktorem naczelnym czasopisma,,Ekonomista’’. Jest z nami, a to oznacza, że w PTEsą ludzie, których życie społeczne, prywatnei zawodowe znacząco przyczynia się do wzboga-cenia dorobku PTE. To oni tworzyli i tworzą po-zytywistyczny sens pracy organicznej dla środo-wiska społecznego, dobra wspólnego i pożytkupublicznego”.

Wszystkiego Najlepszego!

W imieniu władz PTE i RedakcjiAndrzej Muszyński

Jubileusz ProfesoraZdzisława SadowskiegoW lutym Profesor Zdzisław Lech Sadowski skończy 85 lat.Od pięciu lat jest honorowym prezesem Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.Wcześniej – przez 20 lat – był prezesem PTE.

Biuletyn PTE nr 1/2010 33

Page 34: Biuletyn PTE nr 1/2010

Kalendarium

9 grudnia 2009 r.Posiedzenie Prezydium Zarządu Krajowego Pol-

skiego Towarzystwa Ekonomicznego i Zarządu Kra-jowego Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.

W czasie posiedzenia Prezydium Zarządu Krajo-wego Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego i Za-rządu Krajowego Polskiego Towarzystwa Ekonomi-

cznego podjęto najważniejsze ustalenia w sprawieprzygotowania zjazdu PTE. W przerwie między po-siedzeniami władz statutowych uroczyście wręczo-no nagrodę im E. Lipińskiego profesorowi Mariano-wi Goryni, rektorowi Uniwersytetu Ekonomicznegow Poznaniu.

17–18 grudnia 2009 r.Konferencja Komitetu Prognoz Polska 2000 Plus

przy Prezydium PAN pt. „Wyzwania przyszłości”z udziałem prof. E. Mączyńskiej, prezes PTE.

Dwudniową konferencję wyjazdową w DomuPracy Twórczej PAN w Mądralinie zorganizował Ko-mitet Prognoz Polska 2000 Plus przy PrezydiumPolskiej Akademii Nauk.

18 grudnia 2009 r.Seminarium Klubu Przedsiębiorców i Eksper-

tów przy Zarządzie Krajowym PTE pt. „Złoto in-westycyjne” z udziałem pracowników MennicyPolskiej SA.

Wprowadzenie do dyskusji przygotowała MartaPrusik, konsultant ds. Złota Inwestycyjnego przed-siębiorstwa Mennica Polska S.A.

6 stycznia 2010 r.Zawody II stopnia (okręgowe) XXIII Olimpiady

Wiedzy Ekonomicznej w Akademii im. L. Koźmiń-skiego.

Zawody w okręgu warszawskim w tym roku zor-ganizował nowo powołany Komitet OkręgowyOWE pod przewodnictwem dr. Jacka Tomaszew-skiego, zwycięzcy pierwszej edycji OWE, a uczestni-ków zawodów okręgowych z województwa mazo-

wieckiego gościł rektor Akademii im. L. Koźmińskie-go, profesor Andrzej Koźmiński.

14 stycznia 2010 r.Konwersatorium z cyklu Czwartki u Ekonomi-

stów pt. ,,Kodeks budowlany – aspekty prawnei ekonomiczne”, na którym profesor ZygmuntNiewiadomski (SGH) wraz z zespołem zaprezen-towali tezy do projektu kodeksu.

Tezy te zostały opublikowane w kwartalniku „Ad-ministracja”. Dyskusja nad projektem ustawy ,,Ko-deks budowlany’’ zapoczątkowała debatę nad głó-wnymi zmianami – m.in. w prawie budowlanym,o zagospodarowaniu przestrzennym oraz postępo-waniu administracyjnym.

Szerzej – na www.pte.pl

21 stycznia 2010 r.Posiedzenie Komitetu Głównego Olimpiady

Wiedzy Ekonomicznej i Rady Sponsorów OWE.W czasie posiedzenia przyjęto rekomendacje ze-

społu ds. weryfikacji wyników zawodów II stopnia(okręgowych) oraz najważniejsze ustalenia w spra-wie organizacji zawodów finałowych w Jachrancek. Warszawy.

21 stycznia 2010 r.Konwersatorium z cyklu Czwartki u Ekonomi-

stów pt. „Rola nauki i techniki w odrabianiu za-ległości cywilizacyjnych Polski”.

Konwersatorium zorganizowano w Domu Ekono-misty PTE wspólnie z Ministerstwem Nauki i Szkol-nictwa Wyższego

Szerzej na www.pte.pl

25 stycznia 2010 r.„Strategiczne problemy rozwoju szkolnictwa

wyższego w Polsce” (wprowadzenie do dyskusjiminister Barbara Kudrycka)

Szerzej na www.pte.pl

Prof. B. Rychlewski wręcza nagrodę prof. M. Goryni.

Prof. E. Mączyńska, prezes PTE, wręcza książkę pt. ,,Dość’’prof. Z. Niewiadomskiemu.

34 Biuletyn PTE nr 1/2010

Page 35: Biuletyn PTE nr 1/2010

Pełną listę oraz opisy książek mogą Państwo znaleźć na stroniewwwwww..ppttee..ppll,

na której można dokonać także zamówienia.Książki można kupić również bezpośrednio w księgarniach naukowych

oraz Domu Ekonomisty PTE w Warszawie – siedzibie Zarządu Krajowego PTE,ul. Nowy Świat 49, 00-042 Warszawa, tel. 022 55 15 401, faks 022 55 15 444

e-mail: [email protected]

BBIIBBLLIIOOTTEEKKAA II WWYYDDAAWWNNIICCTTWWAA PPTTEEBBIIBBLLIIOOTTEEKKAA II WWYYDDAAWWNNIICCTTWWAA PPTTEE

Page 36: Biuletyn PTE nr 1/2010

„Lektura „Dość” pomaga w odkrywaniu prawdziwych „diamentów życia”i ich odróżnianiu od fałszywych. Jest przestrogą, że w bezwzględnej pogoniza sukcesem – często iluzorycznym – łatwo przegapić prawdziwe diamenty,wpuszczając do swego życia, swojej rodziny czy firmy zabójcze, szybkopleniące się chwasty nierzetelności, chciwości i nieuczciwości. „Dość” uczyekonomii i spektakularnie wykazuje, jak groźne są następstwa lekceważeniajej reguł. Książkę powinien przeczytać każdy, kto chce żyć lepiej i mądrzej”.– ELŻBIETA MĄCZYŃSKA, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.

„Potraktujmy lekturę tej książki osobiście. (…) Dziesięć wskazanych przezJohna Boogla wymiarów, w których grozi współczesnemu światu utratarównowagi , każdy z nas może odnieść do swoich finansów, swojej firmy,swojego życia. Powiedz „Dość!”, dopóki nie jest za późno!”.– JACEK SANTORSKI, psycholog biznesu i przedsiębiorca

Księgarnia internetowa www.pte.pl/sklep

Dość kosztów, za mało wartości. Dość spekulacji, za mało inwestowania. Dość złożoności, za mało prosto-ty. Dość wyrachowania, za mało zaufania. Dość komercji, za mało profesjonalizmu. Dość kupczenia,za mało odpowiedzialności. Dość menedżeryzmu, za mało przywództwa. Dość koncentracji na rzeczach,za mało na zobowiązaniach. Dość wartości z XXI wieku, za mało wartości z XVIII wieku. Dość sukcesu,za mało charakteru.

Dość.Prawdziwe miarybogactwa, biznesu i życia

John C. BoogleISBN: 978-83-88700-36-1, data wydania: 2009Liczba stron: 317, okładka: twarda, cena 69 zł