ruczaj cafe nr 2 (2012)

16
egzemplarz bezpłatny ISSN 2083-1633 nr 2 (11) luty 2012 MAGAZYN DLA NAS I O NAS Jak się bawić? Konkurs walentynkowy porady niani Ani

description

numer 1 (2012) gazety "Ruczaj cafe"

Transcript of ruczaj cafe nr 2 (2012)

Page 1: ruczaj cafe nr 2 (2012)

MAG A Z YN D L A N A S I O N A S

egzemplarz bezpłatnyISSN 2083-1633

nr 2 (11) ■ luty 2012

MAG A Z YN D L A N A S I O N A S

Jak się bawić?

Konkurswalentynkowy

porady niani Ani

Page 2: ruczaj cafe nr 2 (2012)
Page 3: ruczaj cafe nr 2 (2012)
Page 4: ruczaj cafe nr 2 (2012)

© Wszystkie prawa zastrzeżone. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Egzemplarz bezpłatny. Nakład 8000 egz.Zdjęcie na okładce: Jędrzej Majka.Redakcja: Jędrzej Majka (redaktor naczelny), Mikołaj Mańko (sekretarz redakcji), Agnieszka Kania, Paweł Chmiel, Ewa Ginter (korekta), Marcin Jakubionek (projekt graficzny, skład i łamanie; e-mail: [email protected]). Kontakt: e-mail: [email protected], tel. 604 400 464.

MAG A Z YN D L A N A S I O N A S

Tu nas znajdziesz

w numerze

Reklama: [email protected]; tel. 604 400 464, tel. 694 428 866.Kolejny numer ukaże się 1 marca 2012. Zamówienia na reklamy przyjmujemy do 10 lutego 2012.

SUPERMARKET ŁOKIETEKul. Borkowska 17b, ul. Kobierzyńska 123, ul. Obozowa 46GALERIA SMAKU U JACKAul. Chmieleniec 2, ul. Szuwarowa 1PASAŻ RUCZAJCentrum Handlowe, ul. Raciborska 17GALERIA HANDLOWA SOLVAY PARKul. Zakopiańska 105DAY SPA CASCADACASCADA. CENTRUM SPORTU I REKREACJI ul. Szuwarowa 1JAGIELLOŃSKIE CENTRUM INNOWACJIul. Bobrzyńskiego 14SKLEP WINA Z GRUZJI I NIE TYLKO... ul. Lipowa 6 ESAMORZĄDOWE PRZEDSZKOLE NR 58ul. Skośna 2J&J SPORT CENTER Skotniki, ul. Winnicka 40DELIKATESY EUROul. Jahody 2RESTAURACJA MIĘDZY-NAMI NASZE SKLEPY AVITAColosseum, ul. Miłkowskiego 3 AOSIEDLE EUROPEJSKIE APTEKA MARFARM ul. Bobrzyńskiego 37SMOCZE JADŁO – KAMPUS UJul. Gronostajowa 7, ul. Łojasiewicza 4MINIMARKET MAJAul. Obozowa 64/01DELIKATESY FRAŻET ul. Chmieleniec 6SKLEP SPOŻYWCZY WITul. Ceglarska 27SKLEP SPOŻYWCZY KASIAul. Ceglarska 15SKLEP TERESKOSkotniki, ul. Batalionów Chłopskich 2 ASKLEP SPOŻYWCZY Pychowice, ul. Skalica 28DELIKATESY TYMBARK Pychowice, ul. Sodowa 19/9PTTKul. Zyblikiewicza 2 BKAMPUS UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO

KOLPORTAŻ BEZPOŚREDNI

6Cenniejsza niż złotoopowieść Danuty Hojnik

8Jak chłopak powinien powiedzieć dziewczynie, że chce z nią zerwać?o. Leon Knabit

9Lasagne, czyli kwintesencja WłochMikołaj Mańko

Zadbaj o swojego pupilaAgnieszka Domasik-Kubicka

11Strefa kulturyKobiety kontratakują w Grotesce

Jak się bawić?niania Ania

Praca jest moją pasjąrozmowa z Agnieszką Owczarek

Aneks cz. IVEwa Ginter

121314

Czekamy na listy: [email protected]

Wydawca: Wydawnictwo Nemrod, ul. Chmieleniec 29/22, 30-348 Kraków, www.nemrod.pl, e-mail: [email protected]. Druk: Drukarnia Colonel, ul. Dąbrowskiego 16, Kraków.

10

Page 5: ruczaj cafe nr 2 (2012)

RUCZAJ CAFE ■ nr 2 ■ luty 2012

5

Egzemplarz bezpłatny. Nakład 8000 egz.Zdjęcie na okładce: Jędrzej Majka.Redakcja: Jędrzej Majka (redaktor naczelny), Mikołaj Mańko (sekretarz redakcji), Agnieszka Kania, Paweł Chmiel, Ewa Ginter (korekta), Marcin Jakubionek (projekt graficzny, skład i łamanie; e-mail: [email protected]). Kontakt: e-mail: [email protected], tel. 604 400 464.

Czekamy na listy: [email protected]

Listy do redakcjiWszystkie stworzenia duże i małe Przeczytałam kilka numerów „Ruczaj

Cafe” i jestem zachwycona stylem i oprawą graficzną. Gratulacje! Czegoś jednak mi tu zabrakło, mianowicie tematów dotyczących zwierząt, a żyje ich wokół nas bardzo wiele.

Nie jestem zapatrzoną w swoją ukocha-ną psinę pańcią, ale osobą, która trzeźwym okiem obserwuje nasz stosunek do zwie-rząt. Spotykam się z różnymi sytuacjami, słyszę różne głosy i dlatego myślę, że warto poruszać te kwestie. Są wśród nas miłośnicy i przeciwnicy trzymania w domach zwie-rząt. Mamy prawo do własnych upodobań, ale powinniśmy kierować się zdrowym roz-sądkiem. Np. nie podejmować pochopnych decyzji przy zakupie zwierzaka, sugerując się wyłącznie jego wyglądem. Och, jaki pięk-ny, jaki słodki słyszymy od naszych dzieci. I co? Ulegamy i kupujemy. Potem okazuje się, że zabawny „słodziak” wyrasta na olbrzy-ma, który demoluje nam mieszkanie, zakłóca spokój sąsiadom i brudzi, gdzie popadnie. A my nad tym tracimy kontrolę i kombinuje-my, jak tu pozbyć się potwora.

Dlatego zanim kupimy psa, zastanówmy się, czy mamy dla niego czas i odpowiednie warunki. Jest wiele psów, które ewidentnie muszą mieć jakieś zajęcie. Zamknięte w czte-rech ścianach, podczas naszej nieobecności mają prawo zrobić nam w domu demolkę. Idiotycznym pomysłem jest również obda-rowywanie dzieci żywymi istotami z okazji Mikołaja czy świąt. W większości te pre-zenty trafiają potem do przepełnionego już schroniska.

Na dodatek nie tylko sami nie potrafimy zadbać o czworonoga, ale także nasze postę-powanie budzi niechęć społeczności, w któ-rej żyjemy. Dorodna kupa na środku chod-nika to znany nam wszystkim obrazek. Cała nienawiść za to zdarzenie spada na psa, a to wina nie jego, tylko właściciela. Na szczęście jest coraz więcej osób, które sprzątają po swo-ich pupilach. Pamiętajmy: nie żyjemy sami na naszych osiedlach czy w blokach. Wyją-ce z tęsknoty czy koncertujące na balkonie zwierzę może doprowadzić naszych sąsiadów do szału. Nie dziwmy się potem, że piszą na nas skargi czy patrzą złym okiem. To właśnie taki wkurzony sąsiad staje się zdeklarowanym przeciwnikiem zwierząt. Czy na pewno tego chcemy? Dlatego w stosunku do zwierząt bądźmy rozsądni i odpowiedzialni, czego w Nowym Roku nam wszystkim życzę!

Jola, właścicielka psa

Europejski Rok Ludzi Starszych Witam,cieszę się, że poruszyli Państwo temat ludzi

starszych. Może warto, żebyśmy wszyscy wie-dzieli, że 2012 został ogłoszony Europejskim Rokiem Aktywności Ludzi Starszych. Z tej okazji na pewno pojawią się różne inicjatywy, trzeba się tylko dobrze rozglądać.

Z pozdrowieniami,Krzysztof Adamek

Droga na JahodySzanowna Redakcjo, z zazdrością patrzę, jak na głównych uli-

cach naszej dzielnicy kładziony jest asfalt. Z zazdrością, bo na ulicy, na której ja miesz-kam – a jest to ulica Jahody – o asfalcie można tylko pomarzyć. Gdy przejeżdża samochód obok mojego bloku, zrywają się tumany pyłu, niczym na meksykańskiej prerii. Gorzej jest, jak spadnie deszcz, wtedy do marketu EURO, skąd zresztą zabieram „Ruczaj Cafe”, najlepiej wybrać się wpław. Setki ludzi mieszkają w ta-kich warunkach. Pomijam kwestię bezpieczeń-stwa, tuż przy drodze znajduje się przedszkole. Może radni dzielnicy pomogą mieszkańcom ul. Jahody żyć w godnych warunkach?

Pozdrawiam,Darek K.

Hej kolęda, kolędaZaraz po Nowym Roku nasi sąsiedzi z nie-

wielkiej uliczki w Sidzinie, zamieszkałej dopiero od kilku miesięcy, wysłali SMS-em zaproszenie do wspólnego kolędowania. Wszystkim spodobał się pomysł, a dzieciaki od razu zaczęły kompletować odpowiednie stroje. Nie zabrakło więc śnieżnobiałych aniołków, psocących diabełków, pastuszków okutych w futerkowe kamizelki i kapelusze oraz kłapiącego do rytmu turonia. Wśród dorosłych, którzy prowadzili małych kolęd-ników, znalazła się śmierć, przygrywająca na akordeonie, oraz dwóch królów niosących w koszu chleb i wino jako dar dla wszystkich mieszkańców. I tak orszak, wyśpiewując kolę-dy, chodził od domu do domu i wyprowadzał na zewnątrz kolejnych sąsiadów. Nie zabrakło tradycyjnie słodyczy dla najmłodszych, a my „starsi” wznosiliśmy toasty za pomyślny rok wyborną domową wiśniówką.

Tego wieczoru nasza uliczka rozbrzmiewa-ła kolędami i dobrą zabawą, do czego zachę-camy czytelników „Ruczaj Cafe”, życząc im radości z sąsiedzkich inicjatyw.

Kasia Piękosz

Page 6: ruczaj cafe nr 2 (2012)

6

RUCZAJ CAFE ■ nr 2 ■ luty 2012

Pani Danuta Hojnik, prababcia Mai, otrzymała obrączkę ślubną od swo-jej cioci, Olgi Dziurman z domu Dindorf, na kilka miesięcy przed jej

śmiercią. O życiu siostry swojej matki opo-wiada tak:

Ciocia Ola ukończyła seminarium w Kra-kowie pod koniec lat 20. i jako nauczycielka języka polskiego dostała posadę niedaleko Poznania, w Wolsztynie. I tam poznała swo-jego przyszłego męża, inspektora szkolnego, wdowca z dwojgiem dzieci. Bardzo długo się o nią starał. Uparty był. A pochodził z okolic Stanisławowa, tam jego rodzina miała mają-tek ziemski. W końcu ciocia uległa i wyszła za mąż za pana Piotra Dziurmana. Ta ob-rączka jest taka mała, bo ciocia miała bardzo drobne, arystokratyczne dłonie. Pan Dziur-man ciągnął do rodziny, więc zrezygnowali oboje z pracy i pojechali do Stanisławowa. Żyli szczęśliwie. Mieli piękne pięciopoko-jowe mieszkanie. Wujek został kuratorem. Jeździłam do nich na wakacje. Wujek był

oficerem rezerwy, zabierał nas na wycieczki w góry. Tam on i jego towarzysze wznieśli krzyż-obelisk. Pamiętam do dziś dnia, co tam było napisane: „Młodzieży polska patrz na ten krzyż / Legiony polskie dźwignęły go wzwyż. / Przechodząc góry, doliny i wały / Dla Ciebie, Polsko, i dla Twej chwały”.

Nagle – wybucha wojna. Wujek nie lubił Niemców, jako kurator traktował ich bardzo surowo. I, kiedy dowiedział się o bolszewi-cko – niemieckim porozumieniu, potajemnie uciekł. Ciocia została sama z dziećmi: pasier-bicą Danusią, wtedy już studentką, i jej bra-tem Kazikiem, ze swoją rodzoną córką małą Krysią i jeszcze z bratankiem swojego męża, Zbyszkiem, który u nich mieszkał.

Jest 1940 r. Rosjanie zaczynają organizować wywózki i robią czystki, przede wszystkim wy-wożą inteligencję. W nocy, o czwartej nad ranem – łup do drzwi. Zbierajsa! Masz pół godziny na spakowanie, a na dole czekają samochody. W tej sytuacji Kazik uciekł. Jak się później okazało, dostał się do marynarki, walczył w polskim woj-

sku na obczyźnie. Ciocia żyła w strachu wiele miesięcy, bo wiedziała, że jako inteligencję prę-dzej czy później ją zabiorą. Pewnej nocy szyła bardzo długo swej córeczce Krysi sukieneczkę, bo miała dar do ładnego szycia. Tak, że dopie-ro około drugiej nad ranem skończyła. Wtedy nagle – łomot do drzwi! Wywózka. Zbierajsa! Ciocia była zagubiona, chociaż wiedziała, że to się kiedyś stanie. Może miała coś przygoto-wane, nie jestem pewna. W każdym bądź razie wtedy nie wiedziała, co ma złapać, czy coś brać, czy iść tak, jak stała.

Pomógł jej, popatrz, jeden z tych, co przy-szli, bolszewik. Między tymi łobuzami,

choć oni przecież mieli rozkaz!, był człowiek. Ciocia miała bardzo eleganckie mieszkanie. W pokoju na stole – serweta. On wyjmuje z szafy ubrania, ciska na stół, zawiązuje tobół z serwety i na podłogę. Na łóżku leżała kapa – robi to samo. I to on jej nazbierał i napako-wał różnych rzeczy. Oczywiście ciocia wzięła biżuterię, co tylko jeszcze miała. I z tym wę-drowała dwa czy trzy miesiące. Od stacji do

Mała Maja, mieszkanka Nowego Ruczaju, na swoje pierwsze urodziny dostała od prababci Danusi rodzin-ną pamiątkę, prezent, z którego niezwykłości nie zdaje sobie jeszcze sprawy. Z zaciekawieniem przymierza maleńką obrączkę i pokazuje wszystkim ozdobiony nią paluszek. Tymczasem ten niewielki złoty krążek skrywa w sobie losy właścicielki, które toczyły się na tle wydarzeń wielkiej Historii. Losy może trochę znane z książek i filmów, ale przecież wyjątkowe i niepowtarzalne.

R O D Z I N N E O P O W I E Ś C I6

opowieść Danuty Hojnik

Zdję

cia:

arc

hiw

um ro

dzin

ne

Page 7: ruczaj cafe nr 2 (2012)

RUCZAJ CAFE ■ nr 2 ■ luty 2012

7

stacji, w głodzie, we wszach, w potwornych warunkach. To, co ludzie opowiadają, to wszystko prawda. Ciocia mówiła, że przeżyli tylko dzięki temu, co jej ten facet spakował. Bo raz sprzedała płaszcz, raz futro – za chleb. Bo przecież nie była sama! Była z nią Danu-sia, i ten bratanek wujka Zbyszek, no i mała Krysia. A wujek i Kazik – uciekli do wojska i ciocia nie wiedziała, czy w ogóle żyją.

Wreszcie wysadzili ich w szczerym polu, wskazali jakieś lepianki. Jak ciocia weszła... Nie lubiła o tym opowiadać. Karaluchy, trzy dziury w ścianie bez szyb, podłoga gliniana... I tak ich zostawili. Do najbliższego miastecz-ka – daleko, jakieś 40 km. Jak oni tam żyli...? Ciocia nie powiedziała. Wyprzedała wszyst-ko. Została tylko pamiątka – obrączka ślub-na. Właśnie ta obrączka.

Wojna trwała. Wreszcie przenieśli ich gdzieś do kołchozu – będą zbierać

morele. Bo ten kołchoz miał właśnie suszyć morele dla wojska. Ale rozchorowała się Krysia. Ciocia, bezradna, pisze list do Polski. O dziwo, list dochodzi. Dostaje go mój dzia-dziuś, czyli ojciec cioci. Prosi o lekarstwa, oczywiście wysyłają czym prędzej. Nie wiem, czy je dostała. Wtedy jeszcze nie było wojny radziecko – niemieckiej. Rosjanie jakoś się dowiedzieli, że ciocia ma niemieckie pocho-dzenie. I ciocia pisała o tym w liście, że gdyby zdecydowała się podpisać tam volkslistę, to oni by ją puścili jako Niemkę. Ale ciocia była patriotką! Miała pochodzenie niemieckie, ale była wielką patriotką polską, jak moja mama. Bo płynie w nas niemiecka krew, ale jesteśmy tu zakorzenieni, mamy dusze pol-skie, czujemy po polsku. Tu jest nasza ojczy-zna. I ciocia myślała tak samo. Nie złamała się. Ale... poświęciła dziecko. Mała Krysia umarła. Ciocia owinęła ją w płaszczyk, wło-żyła do skrzynki po owocach i sama pogrze-bała w stepie. Wiesz, jaki to ból dla matki? Jak ona to wszystko zniosła...?

Wreszcie nadchodzi jakieś rozluźnienie. Jest już wojna z Niemcami. Mogą się

przenieść do innego kołchozu. Ciocia na in-tuicję, bo przecież nie miał kto jej doradzić, wyrusza z dziećmi na południe. I tak wędrują od kołchozu do kołchozu. I raz przyjeżdżają po towar samochody. Od radzieckich żoł-nierzy ciocia się dowiaduje, że formuje się polskie wojsko. I są zorganizowane specjalne punkty zbiórek. Jezus Maria! Radość, szok. Ale jak się tam dostać? Ciocia błaga, żeby ją zabrali z dziećmi samochodem. Jakoś się im udaje i jadą. Przyjeżdżają na miejsce, a tu dowiadują się, że punkt już zlikwidowany. Co robić? Ciocia w rozpaczy. Chodzi, szuka ratunku. Wypytuje. I dowiaduje się, że jesz-cze jakaś mała komórka została. Idzie tam i okazuje się, że trzeba czekać, aż się zbierze większa grupa.

Nareszcie wyruszają. Do Morza Kaspij-skiego, a potem do Persji (Iranu). Przybi-jają do portu, wychudzeni, zmaltretowani. Masa ludzi wszędzie. Ciocia i dzieci czekają

na pokładzie, spoglądają na brzeg, na tłumy. W pewnym momencie... (To nie jest bujda, nie opowiadam farmazonów!) ciocia patrzy – idzie oficer. Przygląda się – rany Boskie, to jest wujek, jej mąż! Zaczynają krzyczeć, machać. A on idzie, patrzy na te tłumy, przechodzi. Ciocia mówiła, że była bliska zawału. Bała się, że on przejdzie, zniknie w tej masie i już go nie znajdą. Zaczynają tak lamentować, krzyczeć, że on się w końcu obejrzał – popatrzył i po-znał ich. I się spotkali.

Co się okazało? Że wujek przedostał się do polskiej armii, najpierw do Francji, potem do Anglii. Pracował w intendenturze, wyjeż-dżał. Wiedział, że w ZSRR tworzy się polska armia, że przybijają stamtąd statki i wychodził do portu, z nadzieją. I zobacz, oni też jechali w tamtą stronę, jakby wszyscy przeczuwali. Wujek odkarmił ich powoli, żeby się nie po-chorowali. Z Iranu pojechali do Palestyny i Egiptu. Ciocia jeszcze w Egipcie zaczęła się uczyć angielskiego, a była osobą bardzo zdol-ną. I Danusia, i Zbyszek, i ciocia angażują się w walkę. Danusia i Zbyszek byli z polskim wojskiem pod Monte Cassino.

Wojna się kończy nareszcie. Do Polski nie ma po co wracać, bo komuna. No

to pojechali wszyscy do Anglii. Ciocia uczy polskie dzieci, bo tam ich są całe chmary. Mija kilka lat. Danusia poznaje zasłużonego oficera AK, Arnolda Kubańskiego, i wychodzi za nie-go za mąż. Ma dwie córeczki, Hanię i Irenkę. Kazik też się odnalazł, ożenił się z Angielką. Stopniowo Polacy zaczynają się rozjeżdżać po świecie. Ciocia kończy specjalne studia i uczy w angielskiej szkole. Ale wujek wykombino-wał, żeby pojechać do Argentyny. Tam ma kolegę, który prowadzi jakiś biznes. W Buenos Aires wujkowi dobrze idzie interes, ma pralnię chemiczną. W Wigilię nieszczęśliwy wypadek – idzie wyłączyć maszyny, ginie porażony prą-dem.

Ciocia zostaje sama, zarabia szyciem na życie. Danusia wzywa ją do Anglii, bo

bardzo były ze sobą związane po tej wojennej tułaczce. Ale ciocia nie chce zostawiać grobu męża na innym kontynencie. Wreszcie dzieci obiecały, że sprowadzą prochy ojca do Anglii. Ciocia wróciła i znowu uczyła w angielskiej szkole niedaleko Londynu. Doczekała tam emerytury.

Dwa lata przed śmiercią, w 1985 roku, przyjechała do Polski i zamieszkała w rodzin-nym domu. Tu chciała złożyć swojej kości. I wtedy dostałam od niej ślubną obrączkę, bo ciocia bardzo mnie kochała. Była już schorowa-na wtedy. Zmarła, mając 80 lat, i została pocho-wana w grobowcu rodzinnym w Wieliczce.

Chciałabym, żeby ta obrączka nie prze-padła, żeby była u Majeczki, a potem przecho-dziła dalej. Wraz ze swoją historią. Bo to jedy-na intymna rzecz, jaką ciocia Ola zachowała przez te wszystkie lata. Pamiątka prawdziwej miłości. Cenniejsza niż złoto.

Opracowała: Agnieszka Kania

R O Z M O W A M I E S I Ą C A

Zdję

cia:

arc

hiw

um ro

dzin

ne

Page 8: ruczaj cafe nr 2 (2012)

8

RUCZAJ CAFE ■ nr 2 ■ luty 2012

potr

zebn

a po

moc

!

„Nie każdy klucz pasuje do każde-go zamka”. Nie być brutalnym, ale i nie bawić się w ceregiele.

Nikt nie chce zadawać komuś bólu, boi się tego. Jak to zatem zrobić? Należy rozmawiać roztropnie i delikatnie. Nie przeciągać w nie-skończoność, nie przedłużać stanu nieuczci-wości, choć dla wielu chłopców i dziewczyn słodka niepewność jest wygodniejsza od gorzkiej prawdy. Jeśli nie pasują do siebie, jeśli nie są dla siebie stworzeni, reanimacja nie zda się na nic. Więc uczciwiej będzie, jeśli chłopak będzie stanowczy. Powinien wprost

o. Leon Knabit – najpopularniejszy mnich w Polsce. Słynie z otwartości i niesamo-witego poczucia humoru. Autor wielu książek, m.in. Czy zwierzęta mają duszę?, Instrukcja obsługi mężczyzny i Kogo kochają kobiety?, której fragment zamieszczamy obok.

powiedzieć dziewczynie, że im nie wyszło, że trze-ba skończyć znajomość.

Trzeba jednak uświadomić sobie, że inna osoba zaangażowała uczucia, więc nie

obejdzie się bez zranień... Bardzo często dziew-czyna myśli, że to ona zrobiła coś nie tak i nie przyjmie do końca gorzkich słów chłopaka. Będzie starać się ratować tę więź...

Najgorzej, jeśli chłopak, w trakcie by-cia z jedną dziewczyną, zakochuje się

w innej. I z pierwszą nie zrywa. I gra w „mi-łość” na dwie strony. Świadczy to o tym, że jest albo łobuzem, albo niedojrzałym egoistą.

o. Leon Knabit

Zdję

cia:

jm

Jak chłopak powinienpowiedzieć dziewczynie, że chce z nią zerwać?

S T R O N A O J C A L E O N A

Drodzy Sąsiedzi,jesteśmy mieszkańcami Nowego Ruczaju. Zwracamy

się do Was z prośbą o pomoc dla naszego sześcioletnie-go synka. Kubuś od kilku lat choruje na złośliwy nowo-twór nadnerczy i częściej przebywa w szpitalu w Proko-cimiu niż w domu. Przeszedł długie i ciężkie leczenie: chemioterapię, dwie operacje, autoprzeszczep szpiku kostnego, naświetlania. Przyniosło ono oczekiwane re-zultaty, ale szansą na całkowite wyleczenie i powrót do normalnego życia jest dopiero terapia przeciwciałami w niemieckiej klinice w Greifswaldzie, do której może-my jechać w każdej chwili. Na przeszkodzie stoi ogrom-ny koszt tej terapii, czyli suma 80 tysięcy euro, nieosią-galna w krótkim czasie dla przeciętnej polskiej rodziny.

Niestety, NFZ nie refunduje takiej terapii polskim dzieciom, rodzice muszą sami zebrać środki na leczenie, podróż, pobyt na miejscu i wszelkie dodatkowe koszty z tym związane. Klinika zgodziła się, abyśmy płacili w ra-tach. Wpłata 30 tysięcy euro pozwoli nam na rozpoczęcie leczenia. Czas się dla nas bardzo liczy, im wcześniej wyje-dziemy, tym lepiej. Ta choroba nie lubi odpoczywać.

Wszystkich, którzy zechcieliby nam pomóc, zapraszamy na stronę naszego synka: www.kuba-chojnecki.blog spot.com gdzie znajdują się szczegółowe informacje.

Za jakiekolwiek okazane wsparcie z góry serdecznie dziękujemy.

Rodzice Kuby, Agnieszka i Leszek Chojneccy!

Od redakcji:Kubuś jest podopiecznym Fundacji „Na

ratunek dzieciom z chorobą nowotworową”.Aby przekazać 1% swojego podatku, wy-

pełniając PIT, należy wpisać w odpowied-nim miejscu numer KRS 0000086210, a w informacjach uzupełniających (Cel szczegółowy 1%) imię i nazwisko dziecka: Jakub Chojnecki (to konieczne, aby pienią-dze wpłynęły na subkonto Kuby).

Wpłaty inne niż 1% należy kierować na konto:

Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową”ul. O. Bujwida 4250-368 Wrocław

11 1160 2202 0000 0001 0214 2867

z tytułem wpłaty „Dla Jakuba Chojne-ckiego” (koniecznie z tym dopiskiem)

Nasza sąsiedzka pomoc może uratować życie i zdrowie Kuby!

Page 9: ruczaj cafe nr 2 (2012)

RUCZAJ CAFE ■ nr 2 ■ luty 2012

9

Nigdy nie spotkałem człowieka, który by nie lubił lasagne! Nigdy! To nie jest tylko smaczne, zmysłowe danie. Lasagne to także nastrój. Zauważmy, inne rozmowy będą toczyły się

przy bigosie, a inne, gdy podadzą nam talerz z apetycznym prostokątem lasagne. Nastrój tej potrawy jest wyszukany jak liryka włoskich rene-sansowych poetów. Chcesz czy nie, przy lasagne stajesz się człowiekiem szlachetnym. Dlatego lasagne nie podamy z kompotem truskawkowym. Wołają one o czerwone wytrawne wino.

Przepis, który podaję niżej, nie jest włoską recepturą na lasagne, lecz jej pychowicką interpretacją. Ręczę jednak, że danie nie jest przez

to mniej smaczne.

Składniki:■ opakowanie świeżych płatów ciasta do lasagne (w odróżnieniu od suchych nie wymagają uprzedniego gotowania)■ 40 dag mielonego mięsa wołowego lub wieprzowo-wołowego■ dwie wiązki liści szpinaku lub paczka szpinaku mrożonego w liściach■ 2 cebule■ puszka pokrojonych pomidorów bez skórki ■ czerwone wytrawne wino (najpierw do mięsa, potem w kieliszkach)■ masło■ oliwa■ 2 łyżki mąki■ 250 ml mleka■ sól i pieprz■ mały pęczek świeżej bazylii i natki pietruszki■ ziele angielskie i liść laurowy■ ½ szklanki startego parmezanu

Najpierw przygotowujemy sos mięsny, szpinak i sos beszamelowy. Można zrobić wersję uproszczoną, rezygnując z sosu beszamelo-

wego, posypując ostatnią warstwę serem.

Mikołaj Mańko – pochodzi z Drohobycza, autor książki Kuchnia klaszto-rów prawosławnych. Na co dzień przewodnik po Krakowie, można go

spotkać w różnych częściach miasta, zawsze w otoczeniu ludzi. Kiedy nie oprowadza turystów, zamyka się w kuchni i gotuje.

Mieszka w Pychowicach.

Mikołaj Mańko

D O B R Z E D O P R A W I O N E 9

czyli kwintesencja Włoch

Na patelnię wlać oliwę i zeszklić na niej cebulę pokrojoną w drob-ną kostkę. Do cebuli dodać mięso mielone. Drewnianą łyżką lub

widelcem rozdrobnić mięso, jednocześnie mieszając je z cebulą. Gdy mięso lekko zbrązowieje, wlać odrobinę wina i odczekać, aż odparuje. Do podsmażonego mięsa dodać pomidory, przyprawić posiekaną ba-zylią i natką pietruszki, zielem angielskim, liściem laurowym, pieprzem i solą. Dusić przez 20 minut, stale mieszając, w razie potrzeby podlewa-jąc wodą. Z gotowego sosu wyjąć ziele i liść laurowy.

Przebrane i umyte liście szpinaku zalać wrzątkiem i odcedzić. Blanszowany (lub mrożony) szpinak wrzucić na patelnię z dwie-

ma łyżkami masła, dodać zmiażdżony ząbek czosnku, sól i pieprz, zamieszać i dusić przez 5 minut.

Mleko podgrzać w rondelku prawie do zagotowania i odstawić. Na patelni stopić dwie łyżki masła i, trzymając je na małym

ogniu, dodawać stopniowo mąkę, mieszając drewnianą łyżką przez około minutę. Zdjąć patelnię z ognia i, ciągle mieszając mąkę z ma-słem, wlać do niej połowę gorącego mleka. Ponownie podgrzewać na małym ogniu, nie zaprzestając mieszania, a gdy sos zacznie gęstnieć, dodać resztę gorącego mleka i dokładnie je rozprowadzić. Posolić i mieszać, aż zagotuje się i zgęstnieje, wtedy zdjąć sos z ognia.

Formę lub naczynie żaroodporne posmarować masłem. Ułożyć warstwę ciasta, na niej cienką warstwę mięsa, następnie znowu

warstwę ciasta i mięsa, do wyczerpania składników. Ostatnią warstwę zrobić ze szpinaku i lasagne, przykryć sosem beszamelowym i posy-pać startym serem. Włożyć do piekarnika rozgrzanego do 200 stopni na 20 minut. Góra lasagne powinna być dobrze przyrumieniona.

Potrawę podajemy na stół prosto z piekarnika. Do pokrojenia przyda się ostry nóż i metalowa łopatka. Mile widziane czerwo-

ne wytrawne wino.

Zdję

cia:

jm

Page 10: ruczaj cafe nr 2 (2012)

10

RUCZAJ CAFE ■ nr 2 ■ luty 2012

Teat

r Gro

tesk

a / F

ot. K

. Wój

cik

Zadbaj o swojego pupila nę sposobu żywienia zwierząt, jaka nastąpiła w wyniku udomowienia i tworzenia nowych ras, nasi pupile nie muszą i nawet nie potrafią już gryźć twardych zdobyczy, tylko miękkie pokarmy osadzające się na zębach. Dlatego na-gminnie występuje u nich płytka bakteryjna i kamień nazębny, w konsekwencji prowadzący do chorób przyzębia i parodontozy. Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że zaniedbane zęby są źródłem infekcji w całym organizmie. Mogą one powodować wiele chorób i uszka-dzać ważne życiowo organy, np. nerki i serce. Dlatego też tak istotna jest codzienna profi-laktyka, regularne szczotkowanie zębów spe-cjalnymi pastami oraz wykonywanie zabiegów w lecznicach weterynaryjnych.

Inną niezwykle ważną czynnością, o której powinni pamiętać właściciele psów, szcze-

gólnie ras długowłosych, jest pielęgnacja szaty.

S T R E F A C Z W O R O N O G Ó W

Zwierzęta to nasi czworonożni przy-jaciele. Zajmują coraz ważniejsze miejsce w naszym życiu, a nierzadko

traktowane są jak pełnoprawni członkowie rodziny, dlatego też coraz częściej dbamy o ich zdrowie i dobrą kondycję.

Bardzo ważnym elementem w utrzymaniu dobrego stanu ogólnego naszego pupila

jest profilaktyka. Podstawowymi zabiegami profilaktycznymi są oczywiście regularne od-robaczenia, odpchlenia i szczepienia zwierząt. Pchły, o czym nie każdy wie, są np. wektorem przenoszenia jaj tasiemców, często też ich uką-szenia powodują alergiczne stany zapalne skóry, charakteryzujące się silnym świądem.

Równie ważnym zabiegiem profilaktycz-nym, niestety bagatelizowanym przez

wielu właścicieli zwierząt, jest codzienna higie-na jamy ustnej ich pupili. Ze względu na zmia-

Agnieszka Domasik-Kubicka

Każdy długowłosy zwierzak powinien być co-dziennie szczotkowany, aby w jego włosiu nie pojawiły się kołtuny. Jeśli właściciel sam nie może sobie poradzić z doprowadzeniem szaty do ładu, powinien skorzystać z pomocy pro-fesjonalnego groomera, ponieważ z powodu zaniedbań w tym względzie w naszej praktyce często spotykamy się z ich przykrym następ-stwem, czyli ze schorzeniami skóry u zwierząt.

Dobry i troskliwy właściciel czworonoga bacznie obserwuje jego zachowanie i na-

tychmiast zauważy jakieś niepokojące zmiany. Jeśli nie wie, co może być ich przyczyną, powi-nien jak najszybciej zwrócić się do weterynarza. Profesjonalna konsultacja czy pomoc ambula-toryjna pozwoli uniknąć zwierzęciu cierpienia, a człowiekowi oszczędzi zmartwień.

Zapraszamy do odwiedzin Przychodni Weterynaryjnej FOCUS-VET.

Page 11: ruczaj cafe nr 2 (2012)

RUCZAJ CAFE ■ nr 2 ■ luty 2012

11

Kobiety kontratakują

Wreszcie w teatrze artystki nie „grają”, że śpiewają, tylko – naprawdę śpiewają. Śpiewają

w dodatku znakomicie. Utwory najwięk-szych gwiazd światowej muzyki rozrywko-wej w nowych, zaskakujących aranżacjach, ze świetnymi tekstami polskimi.

Jeśli chcesz poznać, skrzętnie skrywaną przez mężczyzn, całą prawdę o naszym

świecie – zobacz „Kobiety kontratakują”. Je-śli chcesz poznać alternatywę dla szaleństw współczesnego świata – musisz zobaczyć „Kobiety kontratakują”. Jeśli chcesz spędzić naprawdę miły wieczór – nie możesz prze-gapić jedynego tego typu wydarzenia arty-stycznego w naszym mieście.

„Kobiety kontratakują” to najbardziej oczekiwana premiera Sceny dla

Dorosłych Teatru Groteska w sezonie te-atralnym 2011/2012! Jedyny w swoim ro-dzaju muzyczny spektakl, który opierać się będzie na znanych i mniej znanych utwo-rach śpiewających kobiet!

Ideą spektaklu jest próba opisu sytuacji kobiety w świecie ukształtowanym i zdo-

minowanym przez mężczyzn. Jego celem jest ukazanie złożonych kulturowych napięć pojawiających się we współczesnym świecie w relacjach między kobietą i mężczyzną.

Spektakl „Kobiety kontratakują” ma być głosem w dyskusji na temat końca

dominującej roli mężczyzny w cywilizacji postprzemysłowej i jednocześnie rewizją fundamentów dotychczasowej „męskiej” cywilizacji.

Sięgnięcie w doborze utworów do reper-tuaru bardzo odmiennych piosenkarek,

wykorzystanie zarówno hitów, jak i utwo-rów mniej popularnych, ale cechujących się niezwykłą wyrazistością w przedstawianiu tematu, wreszcie – zróżnicowana stylistyka muzyczna wykorzystywanego w programie materiału – stają się gwarantem jego różno-rodności i atrakcyjności.

Do udziału w programie zaproszone zostały śpiewające artystki wybrane

w dwustopniowym castingu spośród osiem-dziesięciu kandydatek. Stawiając dopiero pierwsze kroki na zawodowej scenie, już teraz wyróżniają się niezwykle wysokim po-ziomem profesjonalizmu.

Spektakl powstaje w reżyserii Adolfa Weltschka – dyrektora Teatru Groteska.

To aktor, reżyser, scenarzysta teatralny i fil-mowy, twórca spektakli prezentowanych na wielu międzynarodowych festiwalach i sce-

nach komercyjnych, między innymi w Niem-czech, Francji, Holandii, Brazylii, Costa Rice. To także pomysłodawca i reżyser wybitnych spektakli cyklicznych, takich jak Wielka Pa-rada Smoków i Reality Shopka Szoł.

S T R E F A K U L T U R Y

w Grotesce

Premiera spektaklu Sceny dla Dorosłych Teatru Groteska 8 marca 2012 r. godz. 20.00Kolejne spektakle: 9, 10, 11 marca oraz 23 i 24 marca.

11

Teat

r Gro

tesk

a / F

ot. K

. Wój

cik

Page 12: ruczaj cafe nr 2 (2012)

12

RUCZAJ CAFE ■ nr 2 ■ luty 2012

Mogłoby się wydawać, że nie ma nic prostszego niż ba-wienie się. Wielu rodziców zbywa zaprzątające im gło-wę dzieci poleceniem w stylu: Idź się pobaw!. Ciekawe, ile tak mówiących mam i tatusiów zastanowiło się nad

tym, czy ich dziecko potrafi się bawić, czy w ogóle wie, jak to robić.

Jako dorośli jesteśmy zajęci od rana do wieczora, a przecież dziecko ma niemal tyle samo godzin do zagospodarowania, co my. Nawet jeśli chodzi do przedszkola czy do szkoły, samo nie znajdzie sobie

zajęcia w pozostałym czasie. Ktoś musi mu pokazać, co można robić i jak znajdować sobie jakieś ciekawe, absorbujące działanie.

Psychologowie, a zwłaszcza logopedzi, biją na alarm. Coraz wię-cej dzieci, otumanionych zbyt częstym oglądaniem skaczących obrazków, nie ma właściwie rozwiniętej lewej półkuli, odpowie-

dzialnej m. in. za analizowanie, logiczne myślenie i układanie elemen-tów w sekwencjach. Żyjące w coraz bardziej komfortowych warunkach dzieci, otoczone drogim sprzętem i pięknie ubrane, wykazują bardzo niski poziom rozwoju umiejętności kategoryzowania (np. dzielenia przedmiotów wg kolorów, kształtów) czy odtwarzania historii wg chro-nologicznego następstwa zdarzeń. Wielu dzieciom poważnie zagraża-ją trudności z nauką czytania i pisania, o liczeniu nie mówiąc. Jeżeli zdrowy trzylatek nie potrafi trzymać w ręce kredki, jeśli nie rozróżnia i nie nazywa kolorów, jeśli nie potrafi na paluszkach zliczyć do pięciu, to jego rodzice powinni się spalić ze wstydu i natychmiast powziąć kro-ki zmierzające do wyeliminowania powstałych z ich winy zaniedbań.

Tylko nieliczni bohaterscy rodzice wykluczają telewizor z ży-cia swojego dziecka. Chwała im za to, ale bądźmy realista-mi: czasem włączenie dziecku bajki (oby mądrej!) to jedyny

sposób na to, by szybko przygotować obiad czy nastawić pralkę. Ten ratunkowy manewr trzeba jednak odrobić – poprzez mądrą i rozwo-jową zabawę rodzica z dzieckiem.

N I A N I A N A R U C Z A J U

Oprócz praktykowania omówionego dokładnie czytania („RC” nr 8/2011) warto symulować z dzieckiem różne sytuacje z życia. Nieocenione jest łączenie z zabawą co-

dziennych czynności, np. porządkowych (Klocki włóż do pudełka, a piłeczki do szuflady. Połącz skarpetki w pary. Przynieś ze stołu wszyst-kie łyżeczki.) Zabawa w sklep, przedszkole, podawanie do stołu itp. to sposób na zauważenie, jak dziecko obserwuje i rozumie świat, wzboga-canie słownictwa, stymulowanie umiejętności skutecznej komunika-cji, tłumaczenie różnych zachowań, uczenie grzeczności. Płeć dziecka nie ma tu znaczenia – mądrze wychowane dziecko musi umieć się od-naleźć i zachować w różnych sytuacjach.

Godne polecenia są wszelkie gry planszowe i zespołowe, po-magające nie tylko poznawać świat, ale także pozwalające nauczyć się współpracy, cierpliwości, rywalizacji, wygrywa-

nia i – przegrywania. Rodzajów tego typu zabaw jest tyle, ile rodzin. Każdy może wybrać i wykorzystać coś w sam raz dla siebie: jedni będą namiętnie grać w warcaby, inni układać obrazki z sześciennych klocków (znacznie lepiej rozwija to lewą półkulę niż np. puzzle!) czy sklejać modele samolotów. Grunt to pożytecznie spędzać czas razem z dzieckiem, rozmawiać, pozwalać mu na samodzielność, akceptować porażki i wspólnie szukać rozwiązań.

Jeśli, czytelniczko lub czytelniku, denerwujesz się na swoje trochę starsze dziecko, że za dużo czasu spędza przed ekranem telewizo-ra czy komputera, najpierw zapytaj sama/sam siebie, gdzie twoje

dziecko widziało cię najczęściej, gdy jeszcze było bardzo małe. A po-tem podejmij tę heroiczną decyzję, wstań z fotela i spróbuj nawiązać kontakt ze swoim synem czy córką. I nie zniechęcaj się odmową na twój pomysł wspólnego spędzenia czasu – to naturalna pierwsza re-akcja. Poczytaj mądre książki (więcej na ten temat w „RC” wkrótce), zmieniaj swój sposób myślenia i – mówienia. Do dzieła!

Jak się bawić? niania Ania Praca

jest moją pasją

Lek. stom. Krystian StangelSpecjalista Stomatologii Zachowawczej i Endodoncji, Implantolog

Ul. Chmieleniec 19/U1, 30-348 Kraków

www.stanmed.com.pl

∎ implanty (różne systemy)∎ pełnoceramiczne:

∎ korony∎ mosty∎ licówki

Pasaż Ruczaj

Chmieleniec

Bobrzyńskiego

Chm

iele

niec

www.stanmed.com.pl www.gamadent.pltel. 507 171 350

19A 19

Zdję

cia:

Day

Spa

Cas

cada

Page 13: ruczaj cafe nr 2 (2012)

RUCZAJ CAFE ■ nr 2 ■ luty 2012

13

Jak się bawić? niania Ania Praca

Dlaczego wybrała Pani zawód masażystki? Pochodzę z rodziny ze sportowymi korze-

niami. Moi wujowie i ciocia zajmują się spor-tem i fitnesem zawodowo. Masaż towarzyszył mi od dawna i stanowił inspirację, to obco-wanie z ludźmi, ich problemami, jak również praca z ciałem. Naturalne było, że wybrałam zawód wiążący się ze sporym wysiłkiem fizycz-nym. Już w szkole średniej uprawiałam ko-larstwo rekreacyjne i pływanie. Ukończyłam Studium Sportu i Rekreacji we Wrocławiu, o profilu rehabilitacja ruchowa i specjalizację z masażu klasycznego. Zamieszkałam z rodziną (mężem i synami) w Krakowie i rozpoczęłam pracę w Centrum Sportu i Rekreacji Cascada.

Ile lat pracuje Pani w zawodzie? W Centrum Sportu i Rekreacji pracuję pięć

lat, a masuję... chyba od zawsze! Oczywiście po drodze były też inne profesje, jednak zawsze na-stępował powrót do masażu. Ciągnęło mnie do Krakowa, który jest przecież kolebką masażu. Tu wciąż doskonalę swoje rzemiosło na licznych szkoleniach i kursach.

Jaki rodzaj masażu lubi Pani wykonywać najbardziej?

Przede wszystkim jestem pasjonatką swo-jej pracy, która daje mi ogromną satysfakcję, pragnę dotrzeć do klienta indywidualnie i dobrać taki rodzaj masażu, który napełni cia-ło i duszę pacjenta uczuciem radości, siły i har-monii, a także uwolni go od dolegliwości bó-lowych pochodzenia napięciowego. Osobiście preferuję kombinację zachodniej medycyny i wschodniej filozofii. Nie traktujmy masażu jedynie jako aspektu medycznego, łączone-go z rehabilitacją i fizjoterapią, pamiętajmy o jego wymiarze energetycznym, duchowym. Świetnym zabiegiem jest INTENSYWNY MASAŻ „PŁASKI BRZUCH”, który nie tylko likwiduje wizualne oznaki cellulitu oraz nadmiar tkanki tłuszczowej, ale również zwal-

cza podstawowe przyczyny jego powstawania. Technika masażu działa na organizm trójfa-zowo: przyspiesza proces rozpadu lipidów w tkance tłuszczowej, usuwa produkty lipolizy oraz odbudowuje jędrność i elastyczność skóry. Podczas masażu szczególną uwagę poświęca się problemowi wiotkości skóry, który pojawia się po ciąży i porodzie, a także po zrzuceniu zbęd-nych kilogramów. Technika tego masażu roz-wiązuje kwestię miejscowego nadmiaru tłusz-czu w okolicy brzucha również u mężczyzn.

Jakie są oczekiwania Klienta wobec ma-sażu?

Klienci poszukują zabiegów uwalniających od stresu, napięcia i bólu mięśni, pragną polep-szyć zakres ruchomości stawów i kręgosłupa, a także wzbogacić masaż o terapie relaksacyj-ne. Pamiętajmy, że w zrelaksowanym ciele nie ma miejsca na choroby, a więc warto polecić również zabiegi przywracające harmonię i rów-nowagę, poprzez które zmniejszymy przejawy stresu i stanów lękowych, przywrócimy spokoj-ny sen i uczucie komfortu.

O czym powinniśmy pamiętać, udając się na masaż?

Należy sprecyzować swoje oczekiwania, zastanowić się, czego potrzebujemy: całkowi-tego odprężenia czy może dodatkowej porcji energii? Marzymy o wyszczupleniu czy może po prostu o chwili przyjemności? Często bywa tak, że klienci przychodzą z dolegliwościami bólo-wymi: problemami z napięciem w okolicy szyi, karku, dokuczającymi bólami pleców, odcinka lędźwiowego. W tym momencie pragnę zwró-cić uwagę na profilaktykę, na świadomość ciała, na uprawianiu różnych form ruchu. Nic tak nie uwalnia od stresu jak wysiłek fizyczny.

Czy obecnie masaż jest popularny?Grecy i Rzymianie rozumieli wartość masa-

żu, a w dzisiejszych czasach zauważa się wielki

mówi Agnieszka Owczarek masażystka z Day Spa Cascada

renesans naturalnych metod leczni-czych, między innymi i masażu, będące-go integralną częścią odnowy biologicznej.

Jaki masaż będzie najodpowiedniejszy w okresie zimowym?

Teraz jest chłodno, otulamy się szalika-mi, pijemy rozgrzewające napoje (polecam herbatkę imbirową, a także suszony imbir, który rozprasza zimno, ma silne właściwości rozgrzewające oraz zawiera olejki eteryczne). Z masaży na pewno będzie cieszył się uzna-niem (jak co roku) orientalny masaż ciepłym olejem, inspirowany technikami ajurwedyj-skimi, jak również rytuał aromatyczną świecą do ciepłego, głęboko relaksującego masażu na bazie szlachetnych maseł i olejów roślinnych najwyższej jakości Są to masaże holistycz-ne, całego ciała, energetyzujące. Oczywiście zabieg gorącymi kamieniami bazaltowymi, masaż, który dociera do tkanek głębokich, pomaga w zakwasach i chorobach stawów, a przede wszystkim wspaniale relaksuje. Rów-nież rewitalizacja stóp i dłoni; praca na recep-torach. Dla osób pragnących wymodelować i ujędrnić ciało proponuję efektywne progra-my wyszczuplające i modelujące sylwetkę, oparte na terapiach manualnych.

Jakie są Pani pasje, oczywiście oprócz masażu?

Kuchnia orientalna, kocham wyprawy na rowerze, wodę, muzykę świata, no i podróże. Śnię o Indiach, więc może kiedyś...?

A Pani ulubione miejsce w Krakowie?Opactwo Benedyktynów w Tyńcu. I za-

lew Zakrzówek. To perła Krakowa i boleję nad faktem, że nic się nie dzieje w kwestii u--trzymania tego wspaniałego miejsca. Mam nadzieję, że do lata sytuacja ulegnie poprawie, a kłódki znikną i będzie można swobodnie i bezpiecznie tam bywać.

jest moją pasjąKraków, Szuwarowa 1

tel. 12 262 48 48, tel. kom. 664 089 539

w w w . c a s c a d a . c o m . p l

Ś W I A T P I Ę K N A 13

Ul. Chmieleniec 19/U1, 30-348 Kraków

www.stanmed.com.pl

Pasaż Ruczaj

www.gamadent.pl

Zdję

cia:

Day

Spa

Cas

cada

Page 14: ruczaj cafe nr 2 (2012)

14

RUCZAJ CAFE ■ nr 2 ■ luty 2012

mknięta i odłożona ad acta. W prasie ukazały się stosowne nekro-logi i kondolencje, a studenci – koledzy poszkodowanej w wypadku Barbary Kowalskiej zorganizowali nawet marsz przeciwko siadaniu za kierownicą po kieliszku. Po dwóch tygodniach prawie nikt nie pa-miętał o całym zdarzeniu.

Ale Maria Kowalska była bliską znajomą rodziny Wojcie-cha Sadzika i żoną jego najlepszego przyjaciela. Miała mieć męża nareszcie w domu, dla siebie, planowali zamieszkać

w drewnianym domu pod Gdańskiem, podróżować i obserwować karierę uzdolnionej informatycznie córki Basi. Sadzik nie uwierzył w przypadkowość śmiertelnego wypadku. Nie w kontekście całej afe-ry korupcyjnej, w środek której wkroczył Kowalski i która tylko dzię-ki jego determinacji ujrzała światło dzienne. Korzystając z dawnych gdańskich znajomości, dowiedział się, że nie odnaleziono właściciela rzekomo skradzionego auta, a pijany kierowca nie miał prawa jazdy, za to był podejrzewany o kontakty z wejherowską grupą przestępczą.

Te informacje nie dawały wyraźnych podstaw do szukania dru-giego dna w tragicznym zdarzeniu, ale nie dawały też spokoju Sadzikowi. Oczywiście nawet nie przyszło mu do głowy, aby

dzielić się swoimi wątpliwościami z pogrążonym w żałobie Kowalskim.

* * *

Z głębokiego zamyślenia wyrwał Kowalskiego dzwonek tele-fonu, dobiegający na werandę z otwartych drzwi do salonu. Mężczyzna nawet nie zauważył, kiedy zapadł zmrok. Teraz

musiał zapalić światło, żeby zlokalizować słuchawkę, porzuconą na kanapie wczesnym popołudniem. - Halo?- Cześć. Tu Joanna.- Joasia! Skąd wiedziałaś, że chcę z tobą porozmawiać? – uśmiechnął się do telefonu Kowalski.- Jak to skąd? – Usłyszał cichy śmiech szwagierki. – W końcu jestem czarownicą. Za to nie mam pojęcia, o c z y m chciałbyś ze mną pogadać.- Potrzebuję rady. Słyszałaś na pewno o serii morderstw w Krakowie?

ojciech Sadzik nie mógł się wewnętrznie uspokoić od momentu przedostania się do mediów wiadomości o afe-

rze z materiałami budowlanymi. Zainteresowanie dzien-nikarzy rzadko kiedy wychodziło śledztwom na dobre,

raczej je utrudniało i spowalniało. Sadzik wiedział sporo o kulisach prowadzonego przez Kowalskiego dochodzenia, podsyłał mu nawet swoich ludzi do pomocy i widział, że to jedna z bardziej nieprzyjem-nych spraw politycznie powiązanych, w której coraz trudniej ustalić, kto kłamie, a kto mówi prawdę i jakie prawdziwe VIP-y stoją za je-dynie drobnymi pionkami, wystawianymi do rozegrania tej swoistej partyjki szachów z policją, dziennikarzami i w rezultacie z całym społeczeństwem. Wiedział też, że prędzej czy później jego przyjaciel zostanie postawiony pod ścianą i obawiał się konsekwencji decyzji, którą będzie zmuszony podjąć. Rzeczywistość przerosła jednak jego oczekiwania. W najgorszy z możliwych sposobów.

Zawoalowane emeryturą i stanem zdrowia wyrzucenie Kowal-skiego z pracy było łatwe do przewidzenia, ale i tak wywoły-wało u Sadzika poczucie bezsilnej złości na system, w którym

możliwe były naciski władzy na organy ścigania nawet w sprawach oczywistych z punktu widzenia sprawiedliwości. I w którym pozby-wano się jednego z najzdolniejszych śledczych, bez refleksji nad fatal-nymi konsekwencjami takiego posunięcia.

Prawdziwy szok przyszedł jednak później. Tragiczna, bezsen-sowna śmierć Marii Kowalskiej nastąpiła w przeddzień ogło-szenia wyroków skazujących w prowadzonej przez jej męża

sprawie. Na każde wspomnienie wydarzeń tamtego dnia Wojciech Sadzik czuł na plecach zimny dreszcz.

Prosta droga na peryferiach Gdańska. Pijany kierowca najeżdża na idące poboczem matkę i córkę. Kobieta ginie na miejscu, dziewczyna odnosi tylko lekkie obrażenia, ale na szczęście

traci przytomność i nie widzi zmasakrowanego ciała matki. Częś-ciowo spalony, prawie owinięty wokół drzewa samochód z trupem mężczyzny w środku zostaje znaleziony kilka kilometrów dalej. Jeden z setek wypadków z udziałem pijanych kierowców? Śledztwo wypad-ło modelowo. Dowody i wnioski same pchały się do ręki: bezrobotny pijaczyna ukradł auto, zabił kobietę w średnim wieku i potrącił jej córkę, studentkę informatyki Uniwersytetu Gdańskiego, następnie uderzył w drzewo i sam zginął w płomieniach. Sprawa została za-

P O G O D Z I N A C H

Zdję

cie:

Jędr

zej M

ajka

Ewa

Gin

ter

CZ. I

V

Od numeru 7/2011 „RC” publikujemy fragmenty powstającej na Ru-czaju powieści kryminalnej pt. „Aneks”. Wcześniejsze jej części można przeczytać na www.ruczajcafe.pl

CDN.

W

Page 15: ruczaj cafe nr 2 (2012)

RUCZAJ CAFE ■ nr 2 ■ luty 2012

15

CDN.

Page 16: ruczaj cafe nr 2 (2012)