ruczaj cafe nr 9
-
Upload
ruczajcafe-ruczajcafe -
Category
Documents
-
view
218 -
download
0
description
Transcript of ruczaj cafe nr 9
MAG A Z YN D L A N A S I O N A S
egzemplarz bezpłatnyISSN 2083-1633
nr 9 ■ grudzień 2011
MAG A Z YN D L A N A S I O N A S
Uniwersyteckawinnica
niezwykłej rodzinyZwyczajne życie
Kraków, Szuwarowa 1 tel. 12 262 48 48, tel. kom. 664 089 539
w w w . c a s c a d a . c o m . p l
Wesołych
Świąt!Wesołych
Świąt!Wesołych
Świąt!
idealny
świąteczn
y prezent
dla wyjątkowych osób
W pierwszym miesiącu nowego roku obchodzimy Dzień Babci (21 stycznia) i Dzień Dziadka (22 stycznia). Zapraszamy naszych Czytelników do składania życzeń Babciom i Dziadkom, najciekawsze ukażą się na łamach styczniowego numeru „Ruczaj Cafe”. Życzenia należy przesyłać na adres [email protected] do 12 grudnia 2011. Pokażmy naszym Babciom i Dziadkom, jak mocno ich kochamy!
© Wszystkie prawa zastrzeżone. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.
Egzemplarz bezpłatny. Nakład 8000 egz.Na okładce: Rodzina Kubisów. Zdjęcie: Archiwum rodzinne.Redakcja: Jędrzej Majka (redaktor naczelny), Mikołaj Mańko (sekretarz redakcji), Agnieszka Kania, Paweł Chmiel, Ewa Ginter (korekta), Marcin Jakubionek (projekt graficzny, skład i łamanie; e-mail: [email protected]). Kontakt: e-mail: [email protected], tel. 604 400 464.
MAG A Z YN D L A N A S I O N A S
Tu nas znajdziesz w numerze
Reklama: [email protected]; tel. 604 400 464, tel. 694 428 866.Numer styczniowy ukaże się 3 stycznia 2012. Zamówienia na reklamy przyjmujemy do 5 grudnia 2011.
SUPERMARKET ŁOKIETEKul. Borkowska 17b, ul. Kobierzyńska 123, ul. Obozowa 46GALERIA SMAKU U JACKAul. Chmieleniec 2, ul. Szuwarowa 1PASAŻ RUCZAJCentrum Handlowe, ul. Raciborska 17GALERIA HANDLOWA SOLVAY PARKul. Zakopiańska 105DAY SPA CASCADACASCADA. CENTRUM SPORTU I REKREACJI ul. Szuwarowa 1CENTRUM STOMATOLOGII LUXDENTICAul. Przemiarki 23/5PRALNIA FOKAul. Torfowa 1 (róg z Kobierzyńską)JAGIELLOŃSKIE CENTRUM INNOWACJIul. Bobrzyńskiego 14SKLEP WINA Z GRUZJI I NIE TYLKO... ul. Lipowa 6 ESAMORZĄDOWE PRZEDSZKOLE NR 58ul. Skośna 2J&J SPORT CENTER Skotniki, ul. Winnicka 40DELIKATESY EUROul. Jahody 2STUDIO FRYZJERSKIE BOHEMAul. Szwai 14/7uRESTAURACJA MIĘDZY-NAMI NASZE SKLEPY AVITAColosseum, ul. Miłkowskiego 3 AOSIEDLE EUROPEJSKIE APTEKA MARFARM ul. Bobrzyńskiego 37SMOCZE JADŁO – KAMPUS UJul. Gronostajowa 7, ul. Łojasiewicza 4MINIMARKET MAJAul. Obozowa 64/01DELIKATESY FRAŻET ul. Chmieleniec 6SKLEP SPOŻYWCZY WITul. Ceglarska 27SKLEP SPOŻYWCZY KASIAul. Ceglarska 15SKLEP TERESKOSkotniki, ul. Batalionów Chłopskich 2 ASKLEP SPOŻYWCZY Pychowice, ul. Skalica 28DELIKATESY TYMBARK Pychowice, ul. Sodowa 19/9PTTKul. Zyblikiewicza 2 BKAMPUS UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO
KOLPORTAŻ BEZPOŚREDNI
6Zwyczajne życie niezwykłej rodzinyrozmowa z Katarzyną i Sebastianem Kubisami
8Inny wymiar świąto. Leon Knabit
9Kutia to więcej niż potrawaMikołaj Mańko
10Uniwersytecka winnicaJędrzej Majka
12Jak znaleźć czas?niania Ania
Szaleństwa modowe BohemyBarbara Marczak
Aneks cz. IIIEwa Ginter
Nasz patronatPati Yang w Krakowie
131415
Czekamy na listy: [email protected]
Wydawca: Wydawnictwo Nemrod, ul. Chmieleniec 29/22, 30-348 Kraków, www.nemrod.pl, e-mail: [email protected]. Druk: Drukarnia Colonel, ul. Dąbrowskiego 16, Kraków.
5
RUCZAJ CAFE ■ nr 9 ■ grudzień 2011
babci i dziadkowiW pierwszym miesiącu nowego roku obchodzimy Dzień Babci (21 stycznia) i Dzień Dziadka (22 stycznia). Zapraszamy naszych Czytelników do składania życzeń Babciom i Dziadkom, najciekawsze ukażą się na łamach styczniowego numeru „Ruczaj Cafe”. Życzenia należy przesyłać na adres [email protected] do 12 grudnia 2011. Pokażmy naszym Babciom i Dziadkom, jak mocno ich kochamy!
Egzemplarz bezpłatny. Nakład 8000 egz.Na okładce: Rodzina Kubisów. Zdjęcie: Archiwum rodzinne.Redakcja: Jędrzej Majka (redaktor naczelny), Mikołaj Mańko (sekretarz redakcji), Agnieszka Kania, Paweł Chmiel, Ewa Ginter (korekta), Marcin Jakubionek (projekt graficzny, skład i łamanie; e-mail: [email protected]). Kontakt: e-mail: [email protected], tel. 604 400 464.
Czekamy na listy: [email protected]
Listy do redakcjiPomysł na prezentW naszej licznej rodzinie wymyśliliśmy
taki sposób na święta: zamiast kupować so-bie pod choinkę niezliczone i niekoniecznie potrzebne upominki – zbieramy zaoszczę-dzone w ten sposób pieniądze i robimy duży prezent (pralka, zapas żywności, węgiel itp.) dla kogoś w trudnej sytuacji życiowej.
Takie zakupy wymagają oczywiście dobrej organizacji i znalezienia czasu, ale w tym pomaganiu przydaje się trochę wyobraźni i empatii. Przecież w tragicznej czy chwilowo trudnej sytuacji może się nagle znaleźć każdy z nas. I jeszcze jedno: fakt, że jednym nicze-go nie brakuje, a drudzy żyją w biedzie, jest często kwestią przypadku, a nie osobistych „zasług”. Skoro w tym momencie wygląda na to, że nam się lepiej powodzi, powinniśmy bezinteresownie wspomóc tych, którym – może tylko w tej chwili i może niezasłuże-nie (choroba, pożar) – powodzi się gorzej. Nie powinno być tak, że w XXI wieku w wielkim mieście ktoś śpi na podłodze i nie ma ciepłej wody, a komuś innemu brak środków do godnego życia, bo to zwyczajnie niesprawiedliwe. Skoro mamy to szczęście, że pracujemy i mamy wygodny dach nad głową, możemy się podzielić z kimś, kogo spotkało jakieś nieszczęście.
Czasem potrzeba bardzo niewiele, aby drugi Człowiek odzyskał radość i nadzieję. A nam pozostaje pewność, że prawdziwe są słowa „więcej szczęścia jest w dawaniu”.
K-P-R-owie
Od redakcji: Popieramy taki pomysł na świąteczny pre-
zent i zachęcamy Czytelników do podjęcia podobnych działań. Są organizowane ogól-nopolskie akcje wspierające potrzebujących, ale czasem warto się najpierw rozejrzeć wokół
siebie. Może w sąsiedztwie mieszka rodzina, której nie stać na lekcje muzyki czy języka obcego dla uzdolnionego dziecka? Może ktoś potrzebuje pieniędzy na lekarstwa? A może w okolicy działa dom samotnej matki i chęt-nie przyjmie każdą pomoc dla swoich pod-opiecznych? Warto przywrócić komuś wiarę w cud Bożego Narodzenia.
Moje Boże NarodzenieTrudno powiedzieć, kiedy dociera do nas
Magia Świąt. Do mnie dotarła dopiero rok temu. Dlaczego właśnie wtedy? Bałam się tego czasu. Bałam się, że zabraknie przy Wigi-lijnym Stole tej najważniejszej osoby – głowy naszego rodu – mojego taty.
W sierpniu ubiegłego roku przeszedł za-wał mózgu. Walka ze śmiercią i wychodzenie z choroby to były żmudne, bardzo smutne dni, jak paciorki nanizane na nitki codzienności. Ten okres – niepewności, strachu, rozedrga-nych emocji trwał pięć miesięcy. Jak wielka była nadzieja i wiara, że na Święta będziemy razem. Nie przy szpitalnym łóżku, nie na ko-lejnym nieprzyjaznym oddziale neurologicz-nym, ale w najbezpieczniejszym miejscu na świecie – w naszym Domu.
Dlatego... Nie pamiętam dań, nie wspomi-nam prezentów, którymi się obdarowaliśmy podczas tego Bożego Narodzenia. Pamiętam za to doskonale radość i ogromną moc, która zawitała pod nasz dach. Wygraliśmy walkę o życie, wszyscy razem i każdy z nas z osobna: mama, bo kochała tatę ponad wszystko i po-mimo wszystko, my, dzieci i wnuki, bo brako-wało nam taty i dziadka jak powietrza.
Tego jedynego w roku wieczoru zaświeciła dla nas najpiękniejszym blaskiem Nadziei na lepsze jutro – Gwiazda Betlejemska.
Jola
C
M
Y
CM
MY
CY
CMY
K
prasa_cafeRuczaj_68x295_press_q.ai 11/15/11 9:23:49
Złóż życzenia
6
RUCZAJ CAFE ■ nr 9 ■ grudzień 2011
S T U D E N T N A R U C Z A J U
rozmowa z Katarzyną i Sebastianem Kubisami
S T U D E N T N A R U C Z A J U
Środek tygodnia. O 20.30 stary dom na Za-krzówku, którego szczególną atmosferę czuje się już od samego progu, tętni życiem. Pan Se-bastian chce położyć spać troje najmłodszych dzieci – Jurka, Jasia i Łucję, ale one najpierw muszą zobaczyć gościa i ubrane w piżamki zerkają do pokoju. Czwartoklasistka Krysia zbiera ze stołu książki. Rozmawiamy chwilę o „Ani z Zielonego Wzgórza”. Po chwili wraca pani Kasia. Przywiozła ze szkoły muzycznej Franciszka i jego kupioną dziś na raty wiolon-czelę. Idzie zbadać sytuację w kuchni, gdzie z udziałem siedmioletniego Antosia i o sześć lat starszego Stasia trwa sprzątanie po kolacji i mycie podłogi. Do pokoju przychodzi oś-mioletnia Magda, która ma zadanie: „Napisz,
kto to jest patriota”. Prosi o pomoc tatę. Trwa wspólne, cierpliwe pisanie odpowiedzi. Tym-czasem na stole pojawia się chleb z domowe-go wypieku i własnoręcznie zrobiony dżem. Wracają dwie najstarsze córki, studentka Zuzanna i licealistka Emilka. Dwunastolet-niej Mariannie pilnie potrzebna jest wstąż-ka. Trzeba więc przeszukać szafę. Wiktoria i Krysia pokazują układ baletowy na jutrzejszy występ w Nowym Sączu. Zanim zaczniemy rozmawiać, pani Kasia musi jeszcze zajrzeć do kuchni, skąd dobiegają niepokojące dźwięki. I jeszcze ostatnie „dobranoc tatusiu”... Cisza zapada powoli. Tak wygląda wieczór w rodzi-nie państwa Kubisów: Katarzyny i Sebastiana oraz ich siedmiu córek i pięciu synów.
AGNIESZKA KANIA: Gdyby można było cofnąć czas...
SEBASTIAN KUBIS: Nie skorzystałbym.KATARZYNA KUBIS: A po co? Po co wracać do choroby, która omal mnie nie za-biła. Po co przeżywać jeszcze raz komplikacje przy narodzinach najmłodszej Łucji, zresztą jedyne, jakie miałam. Nie, nie chciałabym.SK: Poznaliśmy się we właściwym czasie i wszystko ułożyło się jak najlepiej. KK: Właśnie. Idealny „zbieg okoliczności”. W liceum zostałam laureatką olimpiady polo-nistycznej i mogłam przez dwa lata wybierać kierunek studiów. Zaczęłam więc od... fizyki. Przyjechałam z Łodzi do Krakowa, bo jak
R O Z M O W A M I E S I Ą C A6
Rodz
ina
Kubi
sów
/Fot
. arc
hiw
um ro
dzin
ne
Zwyczajne życie niezwykłej rodziny
7
RUCZAJ CAFE ■ nr 9 ■ grudzień 2011
S T U D E N T N A R U C Z A J U
rozmowa z Katarzyną i Sebastianem Kubisamiul. Szuwarowa
studiowanie, to tylko w Krakowie. I właśnie na fizyce poznałam Sebastiana. Ale ostatecz-nie skończyłam filologię włoską (śmiech).
Jaki jest Państwa pomysł na życie? SK: W życiu coś trzeba robić. Dopiero życie d l a k o g o ś ma sens. Takim sensem wydała mi się rodzina. Liczna!KK: Odkąd pamiętam, chciałam mieć dużo dzieci, bo sama mam czworo rodzeństwa i po-zytywny przykład rodziny. Nie oddałabym żadnego dziecka. Każde jest inne, każde jest zagadką, ich pojawianiu się zawsze towarzy-szyła wielka radość. Miałam 27 lat, kiedy nagle, podczas zwykłego schylania się, dosta-łam wylewu. To był tętniak. Szpital, potem długa rehabilitacja... Zrozumiałam, że moje życie nie zależy ode mnie. Więc po co się za-martwiać na zapas? Liczy się tu i teraz.
Nasuwa się pytanie: jak sobie Państwo radzicie? KK: To na pewno jest jakieś ryzyko. Szybkie powiększanie się rodziny trochę nas na po-czątku przerażało. Ale równocześnie pojawiło się zaufanie i wdzięczność dla Opatrzności. Życie naszych dzieci to dar, one nie należą do nas. Naszym zadaniem jest dać im miłość i dobrze je wychować. Jedyne, co planowali-śmy, to kolejne imiona dzieci: po naszych pra-babciach, dziadkach, rodzicach. SK: Pan Bóg jest dawcą życia, a życie to war-tość absolutna. Pomyślałem niedawno, że sko-ro nasze dzieci są, to już będą istnieć na zawsze – na wieczność. Konta nie weźmiemy ze sobą na tamten świat, a dzieci kiedyś pójdą tam za nami. Wspaniała perspektywa, prawda? KK: Przybywało nam dzieci i, paradoksalnie, także pieniędzy. Wraz z ósmą z kolei Mag-dą przyszedł dom, podarowany nam przez znanego archeologa, Kazimierza Bielenina. Żyjemy na kredyt, jak wiele rodzin. Liczba potomstwa nie ma tu znaczenia. Może to się wyda dziwne, ale, gdybym mogła sobie na to pozwolić, wolałabym być kurą domową, a nie niewolnicą laptopa.SK: W naszym domu jest telewizor, ale tylko jako ekran do DVD. Kiedy jednak „odbiera się” dzieciom telewizję, trzeba dać im coś
w zamian. To rodzaj zobowiązania. Dlatego są książki, jest szkoła muzyczna, jest balet i wspólne spacery. KK: Szkoła baletowa jest bardzo droga. Pomyśleliśmy, że jeśli znajdzie się sponsor, dziewczynki będą chodzić na zajęcia. Na ten rok się znalazł. Potem – zobaczymy.
Porządek dnia codziennego licznej rodziny polega na...SK: Staramy się po prostu tak wychowywać dzieci, żeby były posłuszne, żeby rozumiały sens wzajemnej pomocy czy polecenia typu: „zetrzyj podłogę”, „zawiąż bratu buty”. Sami nie „obsłużylibyśmy” tak licznej gromadki. KK: Śniadania dzieci robią sobie same. Po
moich ostatnich problemach ze zdrowiem mamy też panią do pomocy przy najmłod-szych dzieciach. Jest z nimi wtedy, kiedy ja zajmują się swoją pracą zawodową, czyli tłu-maczeniami. Sama piekę chleb, taki na zakwa-sie, ale też drożdżowe bułki. Mamy dwa pie-karniki, pomagają mi dzieci. Kiedy w domu jest dobry chleb, to mniej widać, że czasem nie ma nic do tego chleba. SK: „Nasza Kasia kochana”, jak mówi moja mama, lubi, kiedy umyję okna. Mam nadzie-ję, że to nie oznacza bycia pod pantoflem (śmiech). Oboje utrzymujemy dom, ale Kasia musi szczególnie na siebie uważać.
Co z reakcjami otoczenia? Z czym się Pań-stwo spotykacie?
KK: Bywają osoby, które komentują w stylu: „nie wiadomo, czy składać wam gratulacje czy kondolencje”. SK: Ale to rzadkie reakcje. Chyba minęły czasy stereotypu rodziny wielodzietnej, czyli patologicznej. Najczęściej ludzie są pozytyw-nie poruszeni.KK: Czasem kobiety tłumaczą mi się, dla-czego nie miały więcej dzieci niż jedno czy dwoje. SK: Bywa, że wychodzimy na spacer tylko z najmłodszą Łucją i wtedy pewnie wyglądamy jak wiele współczesnych małżeństw, decydu-jących się na dziecko mocno po trzydziestce. KK: Kiedyś utarłam nosa dalekiej znajo-mej rodziców, która nieładnie wyrażała się o naszej licznej rodzinie. Zobaczyła mnie w świetnej formie, w butach na obcasach i z siedmiorgiem dzieci wokół. Nie mogła uwierzyć własnym oczom!
Jak w rodzinie Kubisów wygląda Wigilia?KK: Wigilia to zjazd rodzinny. Do stołu w pokoju na poddaszu zasiadają trzydzieści trzy osoby. Moi rodzice mają w sumie dwa-dzieścia dwoje wnucząt! Przygotowujemy potrawy, jakie robiła moja babcia. Zupa grzybowa z łazankami przyjeżdża wraz z moją mamą z Łodzi. Przyrządzamy też kar-pia smażonego i w galarecie, pierogi z kapu-stą i grzybami, smażone kapelusze grzybów w kapuście, mak z łamańcami i kolorowe pierniczki.
Czy po tym starym domu krążą jakieś świą-teczne życzenia?(długie milczenie)KK: Żeby zawsze było tak dobrze, żeby się nie chciało cofać czasu. SK: Jest dobrze tak, jak jest. To świetny czas: znamy już wszystkie nasze dzieci i wszystkie one są jeszcze z nami. Mamy cały przekrój: od studentki do trzylatki, uczniów każdego typu szkoły. Możemy doświadczać i partner-stwa w rozmowie z najstarszymi dziećmi, i radości z obcowania z maleństwami. Ten czas się kiedyś skończy, ale wtedy pojawią się nowe, cudowne czasy.
S T U D E N T N A R U C Z A J U
R O Z M O W A M I E S I Ą C A
Rodz
ina
Kubi
sów
/Fot
. arc
hiw
um ro
dzin
ne
Zwyczajne życie
8
RUCZAJ CAFE ■ nr 9 ■ grudzień 2011
zdję
cia:
jm
Inny wymiar
S T R O N A O J C A L E O N A
świąt o. Leon Knabit
Dla osoby wierzącej święta są szansą na to, by odkryć potwierdzenie wartości siebie jako człowieka.
dla niego
Ksią
żka
pod
choi
nkę
dla
niej
podarunku. Ludzi ogarnęło szaleństwo ku-powania prezentów. Nawet w dobie kryzysu wydają na nie miliony złotych. Czy wszyst-kie są potrzebne? Myślę sobie, że wielu oso-bom łatwiej jest kupić komuś prezent niż poświęcić mu czas i uwagę. Zachęcam do tego, by obdarowywać się mądrze. Dawanie prezentów ma też swoją symbolikę: rodząc się jako człowiek, Chrystus obdarował nas nowym życiem.
Jako kapłan życzę wszystkim Czytelnikom „Ruczaj Cafe”, by żyli w zgodzie
z Bogiem. Sam staram się o to całe życie. Ży-czę, by mieli pracę, bo to bardzo ważne w dzisiejszych trudnych czasach, i by wyna-grodzenie za tę pracę było sprawiedliwe. By mieli wokół siebie ludzi, z którymi łatwo się porozumieć. By nikt nie czuł się wyobcowa-ny. Najważniejsze to umieć tworzyć wspól-notę, najpierw w rodzinie, później w miej-scu zamieszkania czy pracy. Warto na przykład zapukać do drzwi sąsiada i złożyć mu życzenia
Człowiek żyje w ruchu śrubowym, a nie w linii prostej. Powtarzanie tych samych czynności jest wpi-sane w nasze życie. Horacy pisał:
bis repetita placent, co oznacza rzeczy powtó-rzone podobają się. Za drugim, trzecim razem robimy daną rzecz po prostu lepiej. Podobnie jest w religii chrześcijańskiej: odtwarzamy ta-jemnicę zbawienia. Wokół niej zbudowany jest rok liturgiczny. Wspominamy wszystko to, co wydarzyło się od stworzenia świata po-przez narodziny, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa. Świętujemy więc Boże Narodzenie, Trzech Króli, wielki post, Zmartwychwsta-nie, Zesłanie Ducha Świętego, a potem przy-chodzą słoneczne wakacje itd. Co roku ob-chodzimy Boże Narodzenie, tak jak co roku świętujemy własne urodziny, imieniny czy rocznicę ślubu.
Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Osoby wierzące po raz kolejny mają
szansę odkryć potwierdzenie wartości siebie jako człowieka. Najgorsze, co moglibyśmy zrobić, to skupić się tylko na świątecznym
folklorze. W moim domu rodzinnym choin-kę przynosiło się do domu tuż przed wiecze-rzą wigilijną. Ubierało się ją przy zamknię-tych drzwiach. Wszystko miało być tajemnicze i zaskakujące. Ważny jest uroczy-sty nastrój świąt. Dziś w pierwszych dniach grudnia wiele osób obchodzi w pracy czy wśród znajomych pseudowigilię, zajada bar-szczyki i śpiewa kolędy. A to jest czas adwen-tu, czas przygotowania i zastanowienia się nad sobą: kim ja właściwie jestem?
W handlu święta zaczynają się już dwa ty-godnie przed adwentem, nieraz o wie-
le wcześniej. Ulice przez cały grudzień pełne są choinek, kolęd i prezentów. Takie Boże Narodzenie ma wymiar tylko fiskalny. Nie jestem przeciwnikiem prezentów. Sam je przyjmowałem i przyjmuję, jeśli ktoś chce mnie obdarować. Jako dziecko prezenty do-stawałem z okazji świąt aż dwa razy, pierwszy na świętego Mikołaja, drugi raz pod choinkę. Były to drobiazgi, ale radość była wielka. Bo prezent musi być wyczekiwany. Dziś niektóre dzieci nie potrafią się już cieszyć z żadnego
o. Leon Knabit – najpopularniejszy mnich w Polsce. Słynie z otwartości i niesamowitego poczucia humo-ru. Autor wielu książek, m.in. Czy zwierzęta mają duszę?, Instrukcja obsługi mężczyzny i Kogo kochają kobiety?.
9
RUCZAJ CAFE ■ nr 9 ■ grudzień 2011
to więcej niż potrawaKutia
Pszenicę trzy razy opłukać w zimnej wodzie, namoczyć na noc, od-cedzić, znowu opłukać i zalać tak, by woda przykryła ją na 3-4 cm. Ugotować do miękkości na małym ogniu i odstawić do wy-
stygnięcia. Mak zalać wrzątkiem, przykryć i pozostawić do wystygnię-cia, następnie odcedzić, trzy razy przemielić przez maszynkę i dodać do pszenicy. Rodzynki zalać wrzątkiem na 5 minut, odcedzić i także dodać do pszenicy. Orzechy lekko podsmażyć na patelni bez tłuszczu, posiekać nożem, dodać do pozostałych składników i wymieszać. Godzinę przed podaniem dodać sól, miód, cukier i dobrze wymieszać.
Uważam się za człowieka jeszcze młodego, jednak powoli za-czynam już żyć wspomnieniami. Są takie rzeczy, które się nie powtórzą. Świat się zmienia, a z nim i my. W moim domu ro-
dzinnym na Ukrainie wieczerza w wigilię Bożego Narodzenia zaczynała się od kutii. Dziadek nabierał kutię łyżką i zamaszyście rzucał nią o sufit. To była wróżba. Jeśli do sufitu przykleiło się dużo ziarenek, rok będzie pomyślny. Potem pierwszy spożywał kutię, podając łyżkę kolejnym do-mownikom zasiadającym przy stole. Wszyscy musieli spożywać kutię tą samą łyżką i z tej samej miski. W ten sposób rodzina łączyła się ze sobą i ze swoimi zmarłymi, bo kutia jest pradawną potrawą związaną z kultem zmarłych przodków. Pszenica to symbol rodzenia się i życia, mak to sym-bol snu i śmierci, a miód – dobrobytu.
Mam świadomość, że bożonarodzeniowej atmosfery z dawnych lat nie da się odtworzyć. Nikt już nie pozwala mi rzucać kutią o sufit. Nie może jej jednak zabraknąć u mnie na stole, także
w Krakowie. Podaję przepis z mojego domu rodzinnego.
Składniki■ 2 szklanki pszenicy bez otrębów ■ 1 szklanka maku ■ 1 szklanka rodzynek ■ 1 szklanka łuskanych orzechów włoskich
D O B R Z E D O P R A W I O N E
Mikołaj Mańko
Mikołaj Mańko – pochodzi z Drohobycza, autor książki Kuchnia klasztorów prawosławnych. Na co dzień
przewodnik po Krakowie, można go spotkać w różnych częściach miasta, zawsze w otoczeniu ludzi. Kiedy nie
oprowadza turystów, zamyka się w kuchni i gotuje. Mieszka w Pychowicach.
zdję
cia:
jm
■ 1 szklanka płynnego miodu ■ 1 łyżeczka soli ■ 1 łyżka cukru
Wina lokalne z Europy Środkowo-Wschodniej
+48 601 88 [email protected]
sklep Wina z Gruzji ul. Lipowa 6E
odkryj Zabłocie! w Krakowie
www.winnacja.pl
10
RUCZAJ CAFE ■ nr 9 ■ grudzień 2011
I N N A S T R O N A U J
Jędrzej Majka
Akademicka winnica nie ma jednak swojego początku ani w Łazach, ani w Krakowie. Na pomysł jej założenia wpadł rektor UJ prof.
Karol Musioł podczas swojego pobytu na uniwersytecie w Montpellier. Rektor po-zazdrościł Francuzom uczelnianych winnic i to właśnie nad Sekwaną wszystko się zaczęło.Był rok 2005, kiedy na południowym zbo-czu gospodarstwa doświadczalnego UJ w Łazach posadzono pierwsze sadzonki. Uniwersytet Jagielloński otrzymał te zie-mie trzydzieści pięć lat wcześniej w drodze
zamiany. Wcześniej było tu gospodarstwo upaństwowione po II wojnie światowej. W pobliżu znajdują się także dwie stacje geograficzne: w Łazach i Gaiku-Brzezowej, które posiadają dane meteorologiczne przy-datne przy uprawie winorośli. Winnicę, od przepływającego obok niej strumyka, nazwa-no Nad Dworskim Potokiem.
Polska Toskania– Dwa pierwsze lata były najtrudniejsze, w tym czasie najwięcej trzeba było winnicy doglądać, rozmawiać z każdą rośliną – opowiada Adam
Kiszka, kierownik Rolniczego Zakładu Doświadczalnego UJ. To właśnie on, wraz z żoną Elżbietą i trzema pracownikami, do-gląda każdego dnia 12 tysięcy krzaków. – Ja i żona jesteśmy kierownictwem pracującym, nie wyobrażamy sobie, by ktoś inny przycinał winorośl, na tym trzeba się nie tylko znać, ale trzeba kochać to zajęcie. W sezonie dorywczo zatrudniamy dwie, trzy osoby do pomocy. Pierwszymi krzewami w uniwersyteckiej winnicy były: białe aurora, bianca, seyval blanc, sibera, serena, jutrzenka, muscat ot-tonel oraz czerwone maréchal foch i léon Zd
jęci
a: A
dam
i El
żbie
ta K
iszk
owie
; win
nica
UJ /
Fot
. Jęd
rzej
Maj
ka
W trzynastym wieku siostry benedyktynki ze Staniątek prowadziły w tym miejscu gorzelnię. Dziś Uniwer-sytet Jagielloński ma tutaj swoją winnicę. W kwietniu 2005 roku w Łazach pod Bochnią posadzono szczepy winorośli. Tak rozpoczyna się historia uniwersyteckiego wina Novum.
Uniwersyteckawinnica
10 I N N A S T R O N A U J
11
RUCZAJ CAFE ■ nr 9 ■ grudzień 2011
przetrwać w trudnych warunkach glebowych i klimatycznych. Są one odporne na choroby grzybowe i dość szybko dojrzewają – wyjaśnia Adam Kiszka.Produkowane w Łazach wino pojawia się na stołach podczas uniwersyteckich uroczysto-ści, ale nie tylko. Od roku można zaopatrzyć się w trunek w sklepie działającym przy win-nicy. Butelka kosztuje 36 zł. Na razie wina jest zbyt mało, aby mogło trafić do szerszej dystrybucji. Ostatnio kilkukrotnie pojawi-ło się w kieliszkach przy okazji uroczystości związanych z polską prezydencją w Unii Eu-ropejskiej.Kolejnym przedsięwzięciem Uniwersytetu Jagiellońskiego związanym z winem będzie otwarcie w lutym przyszłego roku studiów podyplomowych z enologii. Kierunek ten jest wykładany we Francji od wielu lat, u nas
był do tej pory mało komu znany. Enologię można było studiować jedynie w ramach fa-kultetu na Wydziale Farmaceutycznym UJ. – Studenci nauczą się sadzić i ciąć. Będą uczestniczyć w zbiorach – mówi Adam Kisz-ka. – Każdy będzie miał swój fermentator, a na końcu w nagrodę wypije własne wino.Gospodarze mówią, że praca przy winoro-ślach jest czymś wyjątkowym i przywołują stare powiedzenie, że Pan Bóg nie liczy lat spędzonych w winnicy.
Jędrzej Majka
millot. W naszych warunkach pogodowych uprawa winorośli to wielka sztuka. Najtrud-niejsza była pierwsza zima. W styczniu 2006 roku temperatura spadła do minus 32 stopni Celsjusza. Na szczęście czujni gospodarze usypali kopce z ziemi i krzewy obroniły się przed mrozem. – Całą winnicę dosłownie schowaliśmy pod ziemię. Usypaliśmy kopce ta-kie, jakie usypuje się przy uprawie szparagów. Gdyby nasze rośliny zmarzły pierwszej zimy, nikt nie zainwestowałby już tutaj przysłowio-wej złotówki. We wszystkim, co robi się w życiu, musi sprzyjać szczęście – mówi Adam Kiszka.Dziś winnica UJ zajmuje 3,3 ha ze stuhek-tarowego gospodarstwa. Rośnie tu prawie dwadzieścia odmian winorośli. O każdej z nich godzinami mogą opowiadać gospo-darze. – Każda rośnie inaczej, każdą traktu-jemy indywidualnie, z inną troską. Podejście
z sercem jest najważniejsze – przekonuje Adam Kiszka. – Jeśli ktoś marzy o własnej winnicy, niech nie myśli, że wystarczy zasa-dzić krzewy i będzie samo rosło. Nic bardziej mylnego... Ale kiedy są już plony, satysfakcja jest ogromna. Ta nasza winnica przypomina mi bardzo Toskanię.
Pierwsze nagrodyNim posadzono pierwsze krzewy, przepro-wadzono wnikliwe badania naukowe. Dok-toranci i studenci geografii, geologii i far-macji sprawdzili ziemię i wahania klimatu oraz możliwości uprawy różnych odmian. Zgodnie z zasadami sztuki wytwarzanie wina rozpoczęto po trzech latach od zasadze-nia roślin. Jesienią roku 2008 Uniwersytet Jagielloński zakupił wyposażenie winnicy: prasę, młynek, tankofermentatory i dymio-ny. Urządzenia te przyjechały z Włoch. Dwa lata później obok winnicy powstały pomiesz-
Jędrzej Majka – w każdą podróż zabiera aparat fotograficzny. Ulubiony kierunek: Wschód. Autor książek: Kresy. Śladami
naszych przodków (2002), Ostatni dzień Lwowa (2004) oraz albumów fotograficznych: Lwów. Trzy eseje (2005),
Ukraina (2006), Kresy (2009). Ostatnio wydał Pociąg do świata – zapis dwunastu podróży. Mieszka na Nowym Ruczaju.
czenia gospodarcze. W pierwszym roku z jed-nego hektara udało się uzyskać 7000 butelek wina. Z każdym rokiem jest go więcej i, jak zapewniają gospodarze, jest ono coraz lepsze. Świadczą o tym zdobyte nagrody i wyróżnie-nia. – W tak krótkim czasie zdobyliśmy aż 13 medali, od brązowych po złote. Więc nie jest źle – stwierdza z dumą Adam Kiszka. W między-narodowym konkursie Vinoforum Trenčin 2009 na Słowacji uniwersyteckie wino Rondo zdobyło srebrny medal wśród 450 win zgło-szonych z 18 krajów. Trzy brązowe medale przywieziono z konkursu Enoexpo 2009 za wina Hibernal, Muscat i Rondo. Zaś w roku 2010, na międzynarodowym konkursie w sło-weńskim Mariborze, w kategorii win białych wytrawnych tytuł championa uzyskało wino Hibernal z 2008 roku. Kiedy trzyma się w ręce butelkę, wzrok przy-
kuwa pięknie zaprojektowana etykieta, z mo-tywem układu heliocentrycznego Mikołaja Kopernika. Jej autorem jest prof. Władysław Pluta z krakowskiej Akademii Sztuk Pięk-nych. Przypadkowe nie jest też miano wina. – Ogłosiliśmy konkurs na nazwę – wspomina Katarzyna Pilitowska, rzecznik UJ. – Propo-zycji było bardzo dużo. Wielu studentów pode-szło do akcji z przymrużeniem oka, wśród pro-pozycji znalazły się „Łzy Rektora” czy „Zemsta Dziekana”. Chodziło nam o to, by nazwa była rozpoznawalna na rynku międzynarodowym. Mam nadzieję, że „Novum” będzie znane i ce-nione na całym świecie.
Studia o winieUniwersytet nie poprzestaje na laurach. Win-nica z każdym rokiem powiększa się. Docelo-wo ma zajmować pięć hektarów. – W naszym kraju uprawia się przede wszystkim szczepy mieszańcowe. Są to krzyżówki, które są w stanie
I N N A S T R O N A U J
Zdję
cia:
Ada
m i
Elżb
ieta
Kis
zkow
ie; w
inni
ca U
J / F
ot. J
ędrz
ej M
ajka
Blog autora na www.jedrzejmajka.pl
Uniwersytecka
12
RUCZAJ CAFE ■ nr 9 ■ grudzień 2011
mówi Sebastian Wątroba z serialu W-11 Wydział Śledczy
Pewien mądry człowiek napisał, że „nad niczym tak nie drży-my jak nad czasem”. Święta racja. Choć od zawsze doba ma 24 godziny, czasu ciągle mamy za mało i stale go nam bra-kuje. Nie ma kiedy spotkać się z rodziną i przyjaciółmi, na
generalne porządki każdy tydzień okazuje się za krótki, ciągle jest coś pilnego do zrobienia, wciąż wisi nad głową jakaś sprawa z gatunku „na wczoraj”. W biegu i pośpiechu mija dzień za dniem i miesiąc za miesiącem. W końcu taka sytuacja zaczyna nam się wydawać najzu-pełniej normalna i bez szans na zmianę.
Tak jednak nie może być w przypadku, gdy dwoje ludzi zo-staje rodzicami. Czas dla najważniejszych w tym momencie osób, dla dzieci, musi się znaleźć w ich życiu. Każdy rozsądny
człowiek wie, że nie można mieć wszystkiego, a życie polega między innymi na ustalaniu priorytetów, dokonywaniu wyborów i oswajaniu się z koniecznością kompromisów. Wśród tych priorytetów i wybo-rów na jednym z pierwszych miejsc powinien się znaleźć czas spędza-ny z dziećmi. Dlaczego?
Bo dziecko potrzebuje szczególnej uwagi, troski, zaintereso-wania, stabilności i poczucia bezpieczeństwa. Opiekunka powinna mieć dla dziecka czas, bo to czas opłacony, czas jej
pracy. Rodzice muszą natomiast poświęcać dziecku uwagę, ponieważ w ten sposób budują w nim poczucie własnej wartości i stabilność emocjonalną. A także dlatego, że niewykorzystanego w kontakcie z dziećmi czasu nie da się nadrobić. Zaniedbania w tej kwestii przy-noszą opłakane skutki wcześniej czy później. Dziecko, które prawie nie widuje (czy aby rzeczywiście aż tak za-pracowanych?) rodziców albo ciągle słyszy „nie mam czasu”, powo-
li przyzwyczaja się do funkcjonowania bez matki i ojca i przestaje traktować ich poważnie. Najpierw próbuje jeszcze zwrócić na sie-bie uwagę krzykiem, płaczem, niegrzecznym zachowaniem, spra-wianiem kłopotów w przedszkolu czy szkole. Później... Później zamyka się w sobie, a zrozumienia i wsparcia szuka w niekoniecz-nie dobrych środowiskach i u niekoniecznie właściwych osób.
Czas szybko mija i dzieci zwykle dorastają nie wiadomo kiedy. Jeśli ktoś chce się przekonać, do czego może zupełnie niepo-strzeżenie doprowadzić brak czasu dla dziecka i znajdowa-
nie go na wszystkie „pilne” sprawy poza sprawami małego człowieka, niech obejrzy jeden z ostatnich polskich filmów: „Salę samobójców” lub „Matkę Teresę od kotów”. Pokazane tam historie z życia wzięte działają jak zimny prysznic.
Mamo, tato. Usiądź spokojnie w swoim ulubionym fotelu lub na kanapie. Znajdź te 10 minut (doba ma ich aż 1440!), to naprawdę wykonalne. Wyobraź sobie, że któryś dzień
będzie twoim ostatnim. To nie żart. To dająca do myślenia i bardzo prawdziwa perspektywa. Co chcesz po sobie zostawić? Szczęśliwe i potrafiące dobrze żyć dziecko, które zawsze będzie cię wspominać z wdzięcznością, czy może zagubionego w świecie człowieka, któremu zabrakło twoich wskazówek i wsparcia?
Drogi rodzicu, jeśli uda ci się choć raz przeznaczyć kilka chwil na uważne i zaangażowane wysłuchanie spraw dziecka, na zabawę czy poczytanie mu książki, odkryjesz nagle, że wca-
le nie zabrakło ci czasu na inne ważne obowiązki. Bo czas biegnie zbyt szybko i ciągle go „nie ma” przede wszystkim w twojej własnej głowie.
Jak znaleźć
niania Ania
...a ptaki fruwające i anioły pląsające po salonie przypominają nam, że jesteśmy piękni...
czas?
N I A N I A N A R U C Z A J U
13
RUCZAJ CAFE ■ nr 9 ■ grudzień 2011
mówi Sebastian Wątroba z serialu W-11 Wydział Śledczy
Jak znaleźć Fryzura na specjalną okazję, taką jak święta,
wieczór wigilijny czy powitanie Nowego Roku to fryzura często nieakceptowana w ży-ciu codziennym. To wtedy możemy pozwolić sobie na przeczesanie, uniesienie do rozmia-rów XXL, pofalowanie bądź wygładzenie, po prostu czyste szaleństwo! W charakterze człowieka leży chęć podobania się drugiemu człowiekowi, zatem, miłe Panie, zapraszam do Bohemy, gdzie przeniosę Was do bajkowe-go świata fryzur.
Szaleństwa modowe Bohemy
...a ptaki fruwające i anioły pląsające po salonie przypominają nam, że jesteśmy piękni...
B o h e m a s t u d i o f r y z j e r s k i e
Kraków, ul. Szwai 14/7 utel. 662 961 308, 12 311 50 53
zagęszczanie i przedłużanie rzęs 99 zł
w w w . s t u d i o b o h e m a . c o m . p l
Zapraszam,
Barbara Marczak
czas?
13
14
RUCZAJ CAFE ■ nr 9 ■ grudzień 2011
Maria uśmiechnęła się swoim ciepłym uśmiechem i przytu-liła do męża. – Myślę, że mam dla ciebie niespodziankę – powiedziała tajemniczo.
Niespodzianką na rocznicę ślubu była opróżniona ze starych gratów i odmalowana piwniczka, do której od razu można było zakupić porządny stół i zestaw narzędzi niezbędnych do
heblowania, strugania, piłowania i pozostałych czynności typowych dla stolarza. Kowalski poczuł się jak ryba w wodzie i spędzał w swojej sa-motni wiele godzin, oddając się cierpliwej obróbce pachnącego żywicą drewna oraz rozmyślaniom, do których niekoniecznie byłby skłonny się komuś przyznać. No, może poza swoją szwagierką.
Joanna, młodsza siostra Marii, była osobą, o której tak naprawdę trud-no byłoby Kowalskiemu coś więcej powiedzieć, choć wielokrotnie odkrywał, że ma dla niej całe mnóstwo sympatii i czuł się wyjątkowo
dobrze w jej towarzystwie. Nie widywali się zbyt często, bo Joanna miesz-kała i pracowała w Krakowie. Gdy zapytał kiedyś żonę, dlaczego właściwie jej siostra, taka miła i zawsze uśmiechnięta kobieta, jest sama, zamyśliła się na dłużej i powiedziała, dokładnie ważąc każde słowo:– To nie takie proste, jak ci się wydaje. Joasia… Nie chcę być nielojalna wobec niej. Myślę, że zasługuje na wielki szacunek po tym, co przeszła. Ona naprawdę potrafi kochać. Jestem pewna, że jeśli zechce, sama ci kie-dyś wszystko opowie.
To właśnie swojej szwagierce Kowalski zadał pełne bólu i gniewu pytanie, kiedy wrócili z pogrzebu Marii, a Basię udało im się na-kłonić do położenia się do łóżka.
– No i gdzie jest ten twój Bóg?! Dlaczego... odebrał mi Marysię?– Myślę, że Bój jest tam, gdzie zawsze. Na swoim miejscu. I zauważ, pro-szę, że to nie Bóg upił się i spowodował wypadek – ton Joanny był łagod-ny, ale stanowczy.– A gdzie był wtedy – tam, na drodze? Dlaczego nie ochronił Marysi?!– Myślę, że był zajęty chronieniem Basi. Ocalił ją dla ciebie, żebyś nie zo-stał zupełnie sam…– Ach tak…! – tłumiony od wielu dni szloch wstrząsnął Kowalskim.
zdję
cia:
jm
Itak oto Józef Kowalski, czterdziestosześcioletni oficer poli-cji, został nagle człowiekiem bez zajęcia, za to z dużą ilością wolnego czasu i musiał sobie na nowo zorganizować życie. Pierwszą decyzją, podjętą wspólnie z żoną i córką, była prze-prowadzka, a właściwie powrót do niewielkiego mieszkania na
Starym Mieście w Gdańsku, gdzie Kowalscy spędzili najszczęśliwsze chwile swojego wspólnego życia i gdzie przywieźli ze szpitala swoją kilkudniową córeczkę. Basia miała wkrótce zdawać maturę, więc problem jej dalszej edukacji był rozwiązany – wystarczyło złożyć do-kumenty na Uniwersytet Gdański i spokojnie czekać na wynik rekru-tacji, który wydawał się z góry wiadomy. Basia, w przeciwieństwie do swoich rodziców, miała ścisły, analityczny umysł i dyplom laureatki ogólnopolskich olimpiad z matematyki i informatyki. Jej ojciec pękał z dumy średnio raz dziennie, gdy słyszał o tym, co robi i co osiąga córka, poza tym znajdował prawdziwą przyjemność w rozmawianiu z nią o wszystkim, co dotyczyło historii i polityki, bo i w tych spra-wach świetnie się orientowała.
Kowalskiemu wielokrotnie przychodziło do głowy, że córka to taki dar w jego życiu, na który absolutnie i w żadnym wypadku nie zasłużył. I tym bardziej bił się w piersi za to, co pomyślał,
gdy podczas uroczystej kolacji w drugą rocznicę ślubu żona podzieliła się z nim swoją wielką radością. „Kompletny idiota. Kretyn do kwadra-tu” – najchętniej spaliłby się ze wstydu na swoją ówczesną małostko-wość i niedojrzałość.
Przenosiny ze stolicy na Wybrzeże odbyły się w zaplanowanym terminie i bez żadnych niespodzianek, przede wszystkim dzięki zdolnościom organizacyjnym Marii Kowalskiej, która między
innymi kilkanaście razy przemierzyła pociągiem Intercity trasę Warsza-wa Centralna – Gdańsk Główny Osobowy. Nikt tak jak ona nie potra-fił podtrzymywać tego, co się chwiało i stawiać na nogi tego, co upadło. Znalazła dla męża tyle zajęć, że nie miał czasu myśleć o swoim położeniu i z czasem zaczął widzieć wiele pozytywnych stron swojej nowej sytuacji. – Wiesz, Maryś – powiedział któregoś dnia, gdy już ich prawie wszystkie lary i penaty zostały posegregowane i spakowane do kartonowych pudeł, czekając na wynajętą firmę przewozową o ogólnopolskim zasięgu – już wiem, jak wykorzystam naszą piwnicę.– Taak? – Kobieta dobrze udała zaskoczenie. – Jak mianowicie?– Zrobię tam generalny porządek, urządzę sobie nareszcie porządny warsztat i poćwiczę stolarstwo. Przyda nam się w sam raz, kiedy już postawimy nasz domek z bali, jak myślisz?
P O G O D Z I N A C H
Zdję
cie:
Jędr
zej M
ajka
Ewa
Gin
ter
CZ. I
II
Od październikowego numeru „RC” publikujemy fragmenty powstającej na Ruczaju powieści kryminalnej pt. „Aneks”.Wcześniejsze części można przeczytać na www.ruczajcafe.pl
CDN.
15
RUCZAJ CAFE ■ nr 9 ■ grudzień 2011
ul. Torfowa 730-384 Kraków
podstawowa stacja kontroli pojazdówprzeglądy rejestracyjne
ul. Studzianki
czynne:pn-pt 8.00-20.00sb 8.00-15.00
ul. Torfowa
ul. K
obie
rzyń
ska
okresowe badania techniczne:■ samochody osobowe■ samochody ciężarowe do 3,5 t DMC■ motocykle i motorowery■ przyczepy do 3,5 t DMC■ pojazdy zasilane gazem LPG■ pojazdy po wypadku, kolizji
ul. Torfowa
ul. Szuwarowa
ul. Obozowa
P O M Y S Ł N A P R E Z E N T
Po świetnie przyjętym czwartym stu-dyjnym albumie „Wires And Sparks” przyszedł czas na trasę koncertową
Pati Yang. Będzie to doskonała okazja, aby zobaczyć i usłyszeć nowy materiał na żywo.
Pati Yang to pierwsza dama sceny elek-tronicznej. Od lat pracująca i tworząca
w Wielkiej Brytanii, a obecnie również w Nowym Jorku, uznawana jest za jedną z naj-ważniejszych postaci nurtu alternatywnego. W ciągu kilkunastu lat od debiutu Pati prze-obraziła się w świadomą swojej wizji artystkę, osobę pełną luzu i nowych pomysłów. Praco-wała z takimi gwiazdami jak Martina Topley--Bird, David Holmes czy Brian Eno.
Dojrzałość muzyczną potwierdza ostat-nim albumem „Wires And Sparks”,
płytą znakomicie wyprodukowaną przez Joe Crossa (multiinstrumentalistę i produ-centa odpowiedzialnego m.in. za brzmienie zespołu Hurts). Słyszymy na niej zarówno piosenki w najlepszym popowym wydaniu („Near To God”), jak i przejmujące melodie z gatunku electro („Let It Go”). Głos artyst-ki, momentami porównywalny do wysokich rejestrów Kate Bush, płynnie przechodzi w głębokie i ciemne brzmienia kojarzone z Garbage czy chociażby Annie Lennox.
Obecnie artystka często występuje w Sta-nach. Do jej największych sukcesów
należy zaliczyć koncert w legendarnym no-wojorskim klubie The Bowery Electric, na tej samej scenie, na której gościli m.in. The Stro-
w Krakowie
N A S Z P A T R O N A T
kes, Jon Spencer Blues Explosion oraz Kaiser Cheifs. Ze swoim światowej klasy zespołem była pierwszą polską artystką goszczącą w tym magicznym miejscu.
W Krakowie Pati Yang zobaczy-my 6 grudnia 2011 r. podczas koncertu w Żaczku.
Gościnnie wystąpi zespół The Poise Rite, rzeszowsko-angielska formacja, zalicza-
na do nurtu indie-rocka. Mają oni na swo-im koncie występy m.in. przed Portishead i Fleet Foxes na tegorocznym Malta Festival oraz przed Wyclefem Jeanem na krakow-skich Wiankach. Zaprezentują nowy projekt pt. „Milosz Hated Rockandroll”, który miał swoją premierę 8 października, podczas or-ganizowanego w ramach Polskiej Prezydencji 2011 koncertu w Londynie. ak
15
Wires And Sparks
Zdję
cia:
Pat
i Yan
g / F
ot. E
MI M
usic
Pol
and
zdję
cia:
jm
CDN.
Pati Yang
RYNEK GŁÓWNYMOST GRUNWALDZKI
RYNEK GŁÓWNY
PLANTY
KOSCÓŁ MARIACKI
RUCZAJ
SUKIENNICE
RYNEK GŁÓWNY
PLANTY
RUCZAJRYNEK GŁÓWNY
RUCZAJ
WAWELBARBAKAN
BARBAKANMOST GRUNWALDZKI
SUKIENNICE
KRAKÓW
RYNEK GŁÓWNY
PLANTY
KOSCÓŁ MARIACKI
KOSCÓŁ MARIACKIBARBAKAN
MOST GRUNWALDZKI
SUKIENNICE
FLORIAŃSKARYNEK GŁÓWNYKOSCÓŁ MARIACKI
BARBAKANKRAKÓWKRAKÓWRYNEK GŁÓWNY
MOST GRUNWALDZKIRYNEK GŁÓWNYRYNEK GŁÓWNYPLANTY
KOSCÓŁ MARIACKI
RUCZAJWAWEL
BARBAKAN
BARBAKANMOST GRUNWALDZKI
KRAKÓW
RYNEK GŁÓWNYKOSCÓŁ MARIACKI
KOSCÓŁ MARIACKIBARBAKAN
MOST GRUNWALDZKI
MOST GRUNWALDZKI
SUKIENNICE
FLORIAŃSKARYNEK GŁÓWNYKOSCÓŁ MARIACKI
BARBAKANKRAKÓWKRAKÓWRYNEK GŁÓWNY
MOST GRUNWALDZKIRYNEK GŁÓWNYPLANTY
RYNEK GŁÓWNYPLANTY KOSCÓŁ MARIACKI
KOSCÓŁ MARIACKI
RUCZAJ
RUCZAJ
WAWELBARBAKAN
BARBAKANMOST GRUNWALDZKI
KRAKÓW
RYNEK GŁÓWNY
RYNEK GŁÓWNY
PLANTY
KOSCÓŁ MARIACKI
KOSCÓŁ MARIACKIBARBAKAN
MOST GRUNWALDZKI
SUKIENNICE
FLORIAŃSKARYNEK GŁÓWNYKOSCÓŁ MARIACKI
RUCZAJSUKIENNICE
Muzeum Podziemia Rynku to najbar-dziej niezwykłe muzeum w Krakowie. Schodząc muzealną klatką schodową, przemierzamy kilka wieków, po czym
mieszamy się niejako z piętnastowieczną gawiedzią mia-sta. Spacerujemy po dawnym Rynku, oglądamy towary i kupców, którzy, siedząc w kramach, przeliczają swój utarg, a nawet sprzeczamy się z ówczesną strażą miejską. Idziemy z dawnymi mieszkańcami w głąb dziejów, przez wieki XIV, XIII, XII, aż w końcu docieramy do najstarszej odkrytej warstwy, do wieku X.
Gdy w 2005 roku zaczęto badania archeologicz-ne w zachodniej części Rynku Głównego, miały one potrwać sześć miesięcy, jednak przyniosły
tyle rewelacyjnych odkryć, że przedłużono je aż o pięć lat. W 2010 roku na przebadanej przestrzeni otworzo-no muzeum, którego powierzchnia obejmuje ponad sześć tysięcy m².
Muzeum jest interaktywne, więc poruszamy się nie tylko pomiędzy gablotami i zabytkami ar-cheologicznymi, ale i wśród współczesnych pro-
jektorów, plansz, ekranów, nagranych dźwięków, które uzu-pełniają naszą wiedzę i wyobraźnię. Ciekawskiemu turyście trudno jest zwiedzić muzeum w przewidziane regulaminem półtorej godziny, czyha na niego bowiem mnóstwo pokus.
Nie zdradzę wszystkiego, co zobaczymy w podzie-miach, by zachować element zaskoczenia. Dla za-chęty uchylę jedynie rąbka tajemnicy: przejdzie-
my pieszo szlak handlowy łączący Kraków z Londynem, przyglądniemy się jednej z najrzadszych polskich monet, obejrzymy jedwabny mieszek na pieniądze, opróżniony przez średniowiecznego kieszonkowca, a także zobaczymy bałwana soli, plaster miedzi i bochen ołowiu, szczypce do depilacji, drewnianą rurę wodociągową, czosnek przeciw-konny, ściętą głowę skazańca, pochówek wampiryczny i wiele innych średniowiecznych atrakcji. Zapraszam.
RYNEK GŁÓWNY
RUCZAJRUCZAJ
WAWEL
WAWEL
BARBAKAN
BARBAKANBARBAKAN
MOST GRUNWALDZKI
SUKIENNICE
SUKIENNICEKRAKÓW
KRAKÓWKRAKÓW
RYNEK GŁÓWNY
SUKIENNICE RYNEK GŁÓWNY
BARBAKAN
PLANTY
RYNEK GŁÓWNYPLANTY
RYNEK GŁÓWNY
KOSCÓŁ MARIACKI
RUCZAJ
PLANTY
KRAKÓW
KOSCÓŁ MARIACKI
KRAKÓWKOSCÓŁ MARIACKI
RYNEK GŁÓWNYKOSCÓŁ MARIACKI
BARBAKAN
RYNEK GŁÓWNYPLANTY KOSCÓŁ MARIACKI
KOSCÓŁ MARIACKIBARBAKAN
MOST GRUNWALDZKI
SUKIENNICE
SUKIENNICEFLORIAŃSKAKOSCÓŁ MARIACKI
BARBAKANKRAKÓWPLANTY KOSCÓŁ MARIACKI
RYNEK GŁÓWNYKOSCÓŁ MARIACKI
KOSCÓŁ MARIACKI PLANTY
BARBAKANBARBAKAN
MOST GRUNWALDZKIKRAKÓWWAWELKRAKÓWRYNEK GŁÓWNY
PLANTYKOSCÓŁ MARIACKI
BARBAKANRYNEK GŁÓWNY
MOST GRUNWALDZKI
RYNEK GŁÓWNYPLANTY
KOSCÓŁ MARIACKI
RUCZAJ
RUCZAJ
WAWELBARBAKAN
BARBAKANMOST GRUNWALDZKI
SUKIENNICEKRAKÓW
KRAKÓWKRAKÓW
RYNEK GŁÓWNY
SUKIENNICE RYNEK GŁÓWNY
BARBAKAN
RYNEK GŁÓWNYPLANTY
RYNEK GŁÓWNY
KOSCÓŁ MARIACKI
PLANTYKOSCÓŁ MARIACKI
KRAKÓWKOSCÓŁ MARIACKI
RYNEK GŁÓWNYKOSCÓŁ MARIACKI
BARBAKAN
RYNEK GŁÓWNY
RUCZAJRUCZAJ
WAWEL
WAWEL
BARBAKAN
BARBAKANBARBAKAN
MOST GRUNWALDZKI
SUKIENNICE
SUKIENNICEKRAKÓW
KRAKÓWKRAKÓW
RYNEK GŁÓWNY
SUKIENNICE RYNEK GŁÓWNY
BARBAKAN
PLANTY
RYNEK GŁÓWNYPLANTY
RYNEK GŁÓWNY
KOSCÓŁ MARIACKI
RUCZAJ
PLANTY
KRAKÓW
KOSCÓŁ MARIACKI
KRAKÓWKOSCÓŁ MARIACKI
RYNEK GŁÓWNYKOSCÓŁ MARIACKI
BARBAKAN
RYNEK GŁÓWNYPLANTY KOSCÓŁ MARIACKI
KOSCÓŁ MARIACKIBARBAKAN
MOST GRUNWALDZKI
SUKIENNICEKOSCÓŁ MARIACKI
BARBAKANKRAKÓWPLANTY KOSCÓŁ MARIACKI
RYNEK GŁÓWNYKOSCÓŁ MARIACKI
KOSCÓŁ MARIACKI PLANTY
BARBAKANBARBAKAN
MOST GRUNWALDZKIKRAKÓWKRAKÓWRYNEK GŁÓWNYPLANTYKOSCÓŁ MARIACKI
BARBAKANRYNEK GŁÓWNY
MOST GRUNWALDZKI
RYNEK GŁÓWNYPLANTY
KOSCÓŁ MARIACKI
RUCZAJ
RUCZAJ
BARBAKAN
BARBAKANMOST GRUNWALDZKI
SUKIENNICEKRAKÓW
KRAKÓWKRAKÓW
SUKIENNICE RYNEK GŁÓWNY
BARBAKAN
RYNEK GŁÓWNYPLANTY
RYNEK GŁÓWNYPLANTY
KOSCÓŁ MARIACKI
KRAKÓWKOSCÓŁ MARIACKI
RYNEK GŁÓWNYKOSCÓŁ MARIACKI
RUCZAJRUCZAJ
WAWELBARBAKAN
BARBAKAN
KRAKÓWKRAKÓW
RYNEK GŁÓWNY
SUKIENNICE
BARBAKAN
PLANTY
PLANTY
RYNEK GŁÓWNY
KOSCÓŁ MARIACKI
PLANTY
KRAKÓW
KOSCÓŁ MARIACKI
KOSCÓŁ MARIACKI
BARBAKANPLANTY
KOSCÓŁ MARIACKIBARBAKAN
SUKIENNICEKOSCÓŁ MARIACKI
BARBAKANKRAKÓWPLANTY KOSCÓŁ MARIACKI
RYNEK GŁÓWNYKOSCÓŁ MARIACKI
PLANTY
BARBAKANBARBAKAN
MOST GRUNWALDZKIKRAKÓWWAWELKRAKÓWRYNEK GŁÓWNY
PLANTYKOSCÓŁ MARIACKI
RYNEK GŁÓWNY
RYNEK GŁÓWNYPLANTY
KOSCÓŁ MARIACKI
RUCZAJ BARBAKANMOST GRUNWALDZKI
SUKIENNICEKRAKÓW
KRAKÓWKRAKÓW
SUKIENNICE RYNEK GŁÓWNY
BARBAKAN
PLANTY
RYNEK GŁÓWNYPLANTY
KOSCÓŁ MARIACKI
KRAKÓWKOSCÓŁ MARIACKI
RYNEK GŁÓWNY
SUKIENNICEBARBAKAN
RYNEK GŁÓWNY
KOSCÓŁ MARIACKI
SUKIENNICE
RYNEK GŁÓWNY
SUKIENNICE
Zapraszamy Czytelników do wspólnego odkrywania ciekawych miejsc w Krakowie. Oprowa-dzać nas będzie licencjonowany przewodnik miejski Mikołaj Mańko, współpracujący z PTTK, a zarazem nasz redakcyjny kolega. Ósma wyprawa, bezpłatne zwiedzanie Muzeum Podziemia Rynku, odbędzie się w poniedziałek, 12 grudnia 2011 roku, o godzinie 18.00. Zgłoszenia, z podaniem liczby osób, prosimy kierować na adres: [email protected]. Liczba miejsc ograniczona.
WYRUSZAMY Z RUCZAJU
Zdję
cie:
Jędr
zej M
ajka
Pod płytą RynkuMikołaj Mańko