Obserwator nr 3 maj 2004

12
1 Pismo studentów Instytutu Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa UKSW Numer 3 maj 2004 Ponadto w numerze: Specjalizacje IEMiD strona 3 Sami o sobie - studenci o studen- tach strona 7-8 Jeszcze raz o „Pasji” strona 10 Recenzje, czyli trochę kultury strona 11 Teoria warsztatu w pięciu odslonach” ks. dr Jaroslaw Sobkowiak strona 9 Felieton filozoficzny ks. dr Tomasz Stępień strona 12 Felietony naszych wykladowców: D nia 22 kwietnia na auli im. Jana Paw la II odbyl się panel dziennikarski, zorganizowany przez kolo naukowe stu- dentów IEMiDu. Na przewodnie pytanie: Jak zostać dziennikarzem? starali się odpowiedzieć zaproszeni go- ście: Hubert Kropielnicki - zastępca szefa dzialu kultury w tygodniku „Newsweek” Tomasz Królak - zastępca szefa KAI Wawrzyniec Smoczyński - szef dzialu wydarzenia w „Przekroju” Slawomir Ślubowski - dziennikarz „Życia Warszawy” ks. Henryk Zieliński - dyrektor war- szawskiej edycji „Niedzieli”. Studenci obecni na panelu mieli możli- wość zadawania pytań. Najczęściej doty- czyly one kryteriów i szans zdobycia pra- cy w redakcjach. Dziennikarze odpowia- dając, podkreślali, że adept sztuki dzien- nikarskiej musi bacznie obserwować świat, uczyć się pisać ciekawe teksty a przede wszystkim czytać, czytać i jesz- cze raz czytać… Każdy z gości opowie- dzial także o swej (często zaskakującej) drodze do dziennikarstwa. Panel wzbu- dzil duże zainteresowanie wśród studen- tów. (Kuc) PANEL DZIENNIKARSKI Drodzy Czytelnicy! Oddajemy do Waszych rąk kolejny numer „Ob- serwatora”. Zamieściliśmy w nim istotne dla stu- dentów II roku informacje o specjalizacjach, ja- kie mogą wybrać w ramach studiów na IEMiD. W nastrępnym numerze dokończenie. Bijemy się także w piersi i piszemy o wlasnych blędach - Studenci o Studentach. Polecamy również kilka slów podsumowania panelu dziennikarskiego. Redakcja ZORGANIZOWANY PRZEZ KOLO NAUKOWE IEMiD

description

 

Transcript of Obserwator nr 3 maj 2004

Page 1: Obserwator nr 3 maj 2004

1

Pismo studentów Instytutu EdukacjiMedialnej i Dziennikarstwa UKSW

Numer 3maj 2004

Ponadto w numerze:Specjalizacje IEMiD

strona 3

Sami o sobie - studenci o studen-tach

strona 7-8

Jeszcze raz o „Pasji”strona 10

Recenzje, czyli trochę kulturystrona 11

„Teoria warsztatu w pięciuodsłonach”ks. dr Jarosław Sobkowiak

strona 9

Felieton filozoficznyks. dr Tomasz Stępień

strona 12

Felietony naszych wykładowców:

Dnia 22 kwietnia na auli im. Jana Pawła II odbył się panel dziennikarski,

zorganizowany przez koło naukowe stu-dentów IEMiDu. Na przewodnie pytanie:

Jak zostaćdziennikarzem?

starali się odpowiedzieć zaproszeni go-ście:

Hubert Kropielnicki - zastępca szefadziału kultury w tygodniku „Newsweek”

Tomasz Królak - zastępca szefa KAI

Wawrzyniec Smoczyński - szef działuwydarzenia w „Przekroju”

Sławomir Ślubowski - dziennikarz„Życia Warszawy”

ks. Henryk Zieliński - dyrektor war-szawskiej edycji „Niedzieli”.

Studenci obecni na panelu mieli możli-wość zadawania pytań. Najczęściej doty-czyły one kryteriów i szans zdobycia pra-cy w redakcjach. Dziennikarze odpowia-dając, podkreślali, że adept sztuki dzien-nikarskiej musi bacznie obserwowaćświat, uczyć się pisać ciekawe tekstya przede wszystkim czytać, czytać i jesz-cze raz czytać… Każdy z gości opowie-dział także o swej (często zaskakującej)drodze do dziennikarstwa. Panel wzbu-dził duże zainteresowanie wśród studen-tów.

(Kuc)

PANEL DZIENNIKARSKI

Drodzy Czytelnicy!Oddajemy do Waszych rąk kolejny numer „Ob-serwatora”. Zamieściliśmy w nim istotne dla stu-dentów II roku informacje o specjalizacjach, ja-kie mogą wybrać w ramach studiów na IEMiD.W nastrępnym numerze dokończenie. Bijemy siętakże w piersi i piszemy o własnych błędach -Studenci o Studentach. Polecamy również kilkasłów podsumowania panelu dziennikarskiego.

Redakcja

ZORGANIZOWANY PRZEZ KOŁO NAUKOWE IEMiD

Page 2: Obserwator nr 3 maj 2004

2

Numer 3 (maj 2004)

Wydawca:Koło Naukowe studentów IEMiD

[email protected]

Redakcja:redaktor naczelny - Katarzyna Kucewicz

Aleksandra KrawiecMichał Markowicz

Jacek RudzińskiMaciej Jan Broniarz

Za okazaną pomoc dziękujemy:ks. prof. Antonii Lewekks. dr Tomasz Stępień

Następny przystanek- Dewajtis 5,czyli dzień otwartych drzwi na uczelniAgnieszka Margas

W sobotę 21.03.2004 r. nasza uczelniaprzeżyła najazd maturzystów. Tak, trzeba

stanowczo użyć tego określenia, bo właśnie takto wyglądało. Już od 9:00 rano (mimo, iż rozpo-częcie dnia otwartego zaplanowane było na10:00), całe tłumy spragnionych wiedzy biły przezLasek Bielański. Tak wielu osób nasza uczelnianie widziała już od sesji. Na co dzień spokojnemiejsce zamieniło się w chyba najbardziej popu-larny punkt Warszawy. Była to okazja dla poten-cjalnych przyszłych studentów by zobaczyć bu-dynki należące do kampusu, dowiedzieć się cze-goś więcej na temat wymarzonego kierunku, atakże by zaopatrzyć się w informatory i zestawyegzaminacyjne. Niewątpliwym atutem była rów-nież okazja do porozmawiania z nami, studenta-mi, którzy już przeszliśmy przez sito egzamina-

cyjne i zdążyliśmy poznać życie studenckie.Zain-teresowanym informacji udzielali również studen-ci Instytutu Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa.W sali 401 odbyła się główna prezentacja doko-nana przez władze wydziału i studentów. StoiskoIEMiD-u, ku mojemu zdziwieniu i smutkowi,zostało umieszczone na pierwszym piętrze, choćjak się później okazało była to dobra taktyka.Większość kierunków miała prezentacje na pierw-szym piętrze, dzięki czemu mieliśmy większą pu-blikę. Przygotowaniem naszego stanowiska za-jęło się Koło Naukowe wraz z ks. prof. AntonimLewkiem, który koordynował wszystkie naszedziałania. W porównaniu z zeszłym rokiem (niewiem, komu się narażam) było rewelacyjnie. Pre-zentacja na komputerze stron IEMID-u oraz Cul-turisu, nagłośnienie, czytelny transparent oraz rze-telna informacja na temat kierunku, to z całą pew-nością przyciągało maturzystów. Jasne, że sporaczęść z nich przyszła, wzięła ulotkę i poszła, bądźto przerażona egzaminem z religii, bądź też wogóle nie zainteresowana kierunkiem. Ci drudzyto tzw. „homo ulotikus” którzy z całą pewnością

zdążyli obejść wszystkie kierunki i tak na wszel-ki wypadek zebrali wszystkie ulotki, które im wręce wpadły. Muszę przyznać jednak, że zaintere-sowanie naszym kierunkiem było ogromne. Po-mijając owych „homo ulotikus” na prawdę nienarzekaliśmy na brak osób zainteresowanychkonkretnymi informacjami na temat naszego do-syć specyficznego dziennikarstwa (słowo „spe-cyficzne” nie ma bynajmniej zabarwienia pejora-tywnego).Widać było, że są dość dobrze poin-formowani i mimo teologii, która większość ra-czej odstraszała, są szczerze zainteresowani stu-diowaniem na naszym kierunku. To dzięki nim,jak świeże bułeczki rozchodziły się zestawy eg-zaminacyjne oraz książka ks. prof. Lewka „Pod-stawy edukacji medialnej i dziennikarskiej”. Mamnadzieję, że udało nam się przekonać wszystkichniezdecydowanych, a niedoinformowanych za-chęcić do zainteresowania się studiowaniem wInstytucie, no i oczywiście, że to duże zaintereso-wanie naszym kierunkiem na dniach otwartychprzełoży się na ilość kandydatów ubiegającychsię o indeksy.

Refleksjepopanelowe...Maciej Jan Broniarz

Upływającego czasu nie da się zatrzymać.Nie ważne jak bardzo rozmiłowani jeste-śmy w beztroskim studiowaniu, pytanie„co dalej” coraz częściej pojawia się w na-szych rozmowach. Wychodząc naprzeciwtym wątpliwościom Koło Naukowe zorga-nizowało 20 kwietnie 2004 roku panel dys-kusyjny pt. „Jak zostać dziennikarzem”.Zaproszeni goście,będący redaktorami ga-zet i czasopism o różnym profilu starali sięodpowiedziećna pytania postawione przezstudentów IEMID. Przebieg imprezy, zada-wane pytania, odpowiedzi panelistów, oraz(a może przede wszystkim) wypowiedzikilku zaproszonych gości zwróciły uwagęna kilka ważnych spraw. Primo - wielu znas ma kompleks na punkcie studiowane-go kierunku. Czasami jest to zabawne gdy

jeden z drugim adeptem narzekają ile toteologii na tych studiach. To tak jakby ktośkazał się studentom medycyny uczyć biologii czychemii. Podczas panelu było wyraźnie widać żeabsolwenci naszego kierunku maja równe szansena znalezienie pracy co absolwenci innych presti-żowych kierunków. W naszym narzekaniu sku-piamy się na wadach i problemach a zatracamycaly pozytywny aspekt naszych studiów. Warsz-tat techniczny, choć ważny nie determinuje tu ni-czego - zawsze można się tego nauczyć. Wartosobie natomiast uświadomić jakie znaczenie maznajomości filozofii i teologii - czy to tylko pustefrazesy i oderwane od życia dywagacje. Wprostprzeciwnie - to własnie na nich zbudowane jestnasze społeczeństwo, to one stanowią funda-ment naszej cywilizacji - rozumiejąc je - zrozu-miemy wiele zjawisk - pozornie nie do pojęcia.Ponadto, jak podkreślano na panelu ponad wszyst-ko liczą się szerokie horyzonty i umiejętność kre-atywnego myślenia. Tego się nie da nauczyć nażadnym kursie korespondencyjnym czy w „Zo-stań dziennikarzem w weekend”. To właśnie stu-diowanie filozofii i teologii uczy abstrakcyjnegomyślenia, odrzucania schematów i otwartego po-dejścia do każdego tematu. Nie ulega wątpliwo-ści, że współczesny swiat potrzebuje ludzi my-ślących, o otwartych umysłach i skłonnychdodialogu. Choć w mediach widzimy zgoła co inne-go to właśnie tylko tacy ludzie są w stanie roz-wiązać problemy trawiace społeczenństwo - ina-czej co nam pozostanie? Tylko Anan Kofan możeto wiedzieć :P Paneliści wspominali swoją drogedo upragnionego (a czasami otrzymanego przezprzypadek) etatu w redakcji. Podkreślano że niejest to łatwa droga, a praca dziennikarza bardziej

przypomina walkę o przeżycie niz szczytną misjęzbawiania świata i okolic. Zwrócono też uwagęna to, że same studia - nawet najlepsze nic tu niegwarantują. Każdy kto uważa, że wystarczy do-stać dyplom,a tłumy naczelnych będą się o naszabijać wzdłuż Via Dewajtis grubo się myli. Rze-czywistość wygląda tak, że z wspaniałym dyplo-mem i pełnym sukcesów CV nasza praca w re-dakcji zacznie się od redagowania kawy dla na-czelnego i zdobywaniu cytryny do herbaty. Smut-ne, ale prawdziwe - z drugiej strony bez studiówczy profesjonalnego przygotowania można byćdoskonałym dzienniakrzem. Reguły nie ma żad-nej - ale warto pamietać że nic nie zastąpi pasji,talentu i niespożytej energii. Doskonała ilustracjatego jest fakt że nie każdy z panelistów miał aka-demickie przygotowanie dziennikarskie - a pro-fesjonalizmu i sukcesów można im tylko zazdro-ścić. Poruszono też kwestie odpowiedzialnościdziennikarza za otaczający go świat. Paneliściprzypomnieli, że zasady etyczne to nie puste sło-wa, ale fundament tego zawodu. Prezentowanieprawdy powinno być celem każdego z nas. War-to pamietać, że mass-media w obecnym świeciepełnią rolę ,która powinnien wypełniać wymiarsprawiedliwości. Czy panel dał odpowiedzi nawszystkie pytania ? Raczej nie - przecież każdy znas musi odpowiedzieć na pytanie, czy chce byćdziennikarzem ? Jak chce to osiągnąć - i czy podrodze nie zaprzeda się mamonie. Przyszlość niezawsze wygląda różowo - misja misją, powoła-nie powołaniem, ale jeść coś trzeba. Warto pa-miętać tylko o jednym - można zostać dziennika-rzem - trzeba tylko naprawdę tego chcieć i na-prawdę się temu poświęcić. Tylko tyle. Aż tyle.

Page 3: Obserwator nr 3 maj 2004

3

Numer 3 (maj 2004)

Jakie specjalizacjeoferuje IEMiDSTUDENTOM?Ks. prof Antoni Lewek

W Instytucie Edukacji Medialneji Dziennikarstwa funkcjonuje

sześć specjalizacji: prasowa, radiowa, tele-wizyjna, reklamowa, internetowa i medial-no-edukacyjna (nauczycielska). Prowadzisię je dla studentów III i IV roku, którzyobowiązkowo odbywają także czterotygo-dniowe praktyki wakacyjne w różnych re-dakcjach prasy, radia i telewizji, w agen-cjach informacyjnych, reklamy, public re-lations oraz w szkołach. Istnieje słusznypostulat, by wybrane przez studentów spe-cjalizacje w IEMiD i praktyki wakacyjnebyły traktowane komplementarnie, czylijako uzupełniające się i pogłębiające kwa-lifikacje studentów w danej specjalnościdziennikarskiej czy reklamowej.

Od nowego roku akademickiego2004/05 będą obowiązywały określone re-gulacje i zasady co do wyboru i zaliczaniaspecjalizacji. Jak bowiem wykazuje do-świadczenie tegoroczne, doszło do szere-gu nieprawidłowości i pewnej dezorgani-zacji zajęć specjalizacyjnych. Na przykładna jedną specjalizację uczęszcza kilkaosób, a na inną ponad sto! Tymczasem gru-py ćwiczeniowe nie mogą przekraczać licz-by 30 osób.

Próbując więc uporządkować tesprawy oraz uwzględniając ograniczonemożliwości kadrowe i lokalowe UKSW,zostają odtąd wprowadzone następującenormy i ustalenia:

1. Studenci II i III roku już w maju wybie-rają specjalizacje (po dwie - nie więcej!)i zaliczają je od października przez cały IIIi IV rok studiów, albo - co nie jest wskaza-ne - na IV roku wybierają jedną czy dwiespecjalizacje inne niż mieli na III roku.2. Studenci II i III roku winni do 15 majazłożyć u dyrektora IEMiD-u lub u starostyroku pisemną deklarację z podaniem na-zwiska, roku studiów i dwóch wybranychspecjalizacji.3. Studenci V roku mogą zaliczać - jakofakultatywne - ćwiczenia specjalizacyjnez III lub IV roku tylko pod jednym warun-

Od tego numeru wprowadzamy dział pt. „Stu-denci pytają, dyr. IEMID odpowiada”. Naszymcelem jest umożliwienie studentom komunikacjiz ks. prof. Lewkiem. Dodatkowo pragniemy po-ruszać problemy z jakimi możecie się spotkać w

czasie studiowania na Instytucie. Jeżeli macie ja-kiekolwiek pytania i wątpliwości które chcecieskierować do ks. prof. prosimy o kontakt z re-dakcją.

kiem: jeśli znajdą grupę ćwiczeniową nieprzekraczającą liczby 30 osób.4. Osoby spoza IEMiD-u, np. studenci teo-logii ogólnej i misjologii, nie będą przyj-mowane na specjalizacyjne ćwiczeniadziennikarskie III i IV roku w Instytucie,gdyż spowodowałoby to przekroczenieobowiązujących limitów grupowych i ka-drowych.

By ułatwić studentom IEMiD-u jaknajodpowiedniejszy wybór specjalizacji,przedstawiamy poniżej wykładowców orazprogramy zajęć w I i II semestrze roku aka-demickiego 2004/05.

I. Specjalizacja Prasowa

Każdy dziennikarz prasowy musiniewątpliwie mieć podstawową umiejęt-ność poprawnego pisania w języku pol-skim, czyli sprawność w pisaniu, bez błę-dów językowych, stylistycznych, grama-tycznych. Wiadomo, że są osoby, które pięk-nie mówią, ale słabo piszą - lub odwrotnie.Niektórzy studenci mają już pewien doro-bek pisarski z okresu licealnego lub uni-wersyteckiego: artykuły, sprawozdania, re-portaże, wywiady itp. Szczególnie więc onimogą na tej specjalności rozwijać swe ta-lenty pisarsko-dziennikarskie, biorąc udziałw warsztatach prasowych pod kierunkiemzawodowych dziennikarzy. Ale równieżinni, którzy mają umiejętność jasnegoformułowania myśli w tekstach pisanychi marzą o przyszłej pracy w redakcjach cza-sopism, wybiorą zapewne specjalność pra-sową w IEMiD, uczestnicząc aktywniew ćwiczeniach warsztatowych na uczelnioraz podejmując praktyki wakacyjne w tejwłaśnie dziedzinie dziennikarstwa.

Rok IIIS e m e s t r I

Mgr Bogumił Łoziński- informacja agencyjna i prasowa

CV: Absolwent Papieskiego Wydziału Teo-logicznego w Warszawie 1993-1994; dzien-nikarz gazety „Słowo - Dziennik Katolic-ki”. Od 1994 dziennikarz, redaktor, zastęp-ca i kierownik działu krajowego w Kato-lickiej Agencji Informacyjnej. Autor „Lek-

sykonu zakonów w Polsce”, współautor„Leksykonu Kościoła katolickiego w Pol-sce” oraz albumów poświęconych JanowiPawłowi II. Jako dziennikarz - autor kilkutysięcy depesz agencyjnych, wywiadówi dossierów.Program: Zasady redagowania depeszagencyjnych i prasowych. Szczegółowa te-matyka: tytuł, lead, język depeszy, obiek-tywizm, źródła informacji, posługiwanie sięcytatami, background, formy depesz, skró-ty a także prezentacje przykładów ilustru-jących dany temat oraz zajęcia praktycznez pisania depesz agencyjnych i informacjiprasowych.

S e m e s t r II

Mgr Ewa Czaczkowska- wywiad i reportaż prasowy

CV: Absolwentka historii na Uniwersyte-cie Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz Po-dyplomowego Studium Dziennikarstwa naUW. Od 1990 publicystka dziennika„Rzeczpospolita”. Do 1997 r. zajmowałasię głównie tematyką polityczną, odtąd -problematyką Kościoła, religii, duchowo-ści, etyki. Laureatka pierwszej nagrodydziennikarskiej im. Biskupa Jan Chrapka„Ślad”. W 2000 za książkę „Kościół XXwieku” otrzymała nagrodę „Feniks” (w ka-tegorii publicystyki), przyznawaną przezWydawców Książki Katolickiej. W 2001otrzymała wyróżnienie SDP w konkursie„Oczy otwarte”.Program: Historia i klasycy reportażu. Rola bo-haterów i język reportażu. Analiza różnych jegorodzajów. Sprawozdanie reportażowe i reportażliteracki. Podstawowe zasady pisania reportażuliterackiego i sprawozdania reportażowego. Wy-wiady prasowe. Ćwiczenia z reportażu i wywia-du - obowiązek napisania dwóch prac z tych ga-tunków dziennikarskich.

II. Specjalizacja Radiowa

Czym mogą i powinni kierować sięstudenci w wyborze tej specjalności? Za-pewne osobistym zainteresowaniem, odpo-wiednimi zdolnościami retorycznymi,sprawnością w mówieniu poprawnym ję-zykiem polskim, bez wad wymowy, a takżeogólną znajomością „rynku radiowego”,czyli radiostacji ogólnopolskich i lokal-nych, gdzie będą mogli odbywać praktykiwakacyjne i w przyszłości ewentualniepodjąć pracę zawodową dziennikarza ra-diowego.

Page 4: Obserwator nr 3 maj 2004

4

Numer 3 (maj 2004)

Rok III

S e m e s t r I

Mgr Agnieszka Osmólska-Ilczuk- wywiad i reportaż radiowy

CV: 1992-1998 studia magistersko-licen-cjackie teologii środków społecznego prze-kazu w ATK. Od 1991 działalność dzienni-karska w Katolickim Radiu Podlasie wSiedlcach: prowadzenie audycji o tematy-ce społeczno-kulturalnej i religijnej orazo pod-stawach funkcjonowania gospodarkirynkowej, współtworzenie serwisów infor-macyjnych we współpracy z KatolickąAgencją Informacyjną oraz Sekcją PolskąRadia Watykańskiego, autorskie programymuzyczne i cykl reportażowy „Moja histo-ria”. Od 1996 redaktorka codziennego pa-sma informacyjno-muzycznego, autorkaaudycji „Serce jak obłok” poświęconej spo-tkaniom z twórcami kultury (również pro-mocji młodych talentów), promującej tra-dycje regionu, prezentującej nowości wy-dawnicze (w tym także krajowych wydaw-nictw katolickich) i informującej o waż-nych wydarzeniach kształtujących kulturęnarodową (również poza granicami kraju).Autorka cotygodniowego ”Przeglądu Kul-turalnego” i cyklu reportaży „przyjemno-ści codzienności”. Współpraca w szkole-niu osób podejmujących praktyki w roz-głośni radiowej.Program: Specyfika dziennikarstwa radio-wego. Definicja i historia wywiadu w kon-tekście różnych form komunikowania wer-balnego. Struktura wywiadu. Typologiapytań i odpowiedzi w wywiadzie. Sondaspołeczna jako pierwowzór komunikacjimedialnej. Korzystanie z magnetofonu re-porterskiego. Wybór tematu. Przygotowa-nie scenariusza. Samodzielna rejestracjarozmowy z respondentami. Analiza mery-torycznej i technicznej jakości przygoto-wanych przez studentów materiałów. Pre-zentacja i omówienie wybranych materia-łów po montażu komputerowym. Scena-riusz rozmowy z wybranym przedstawicie-lem życia publicznego. Próba symulacjipanelu na wybrany temat i przeprowadze-nia konferencji prasowej. Wspólna analizamerytoryczna i formalna zadawanych py-tań. Definicje reportażu i jego miejscewśród gatunków dziennikarskich orazw strukturze programu radiowego. Specy-fika pracy reportera i reportażysty. Wywiadjako podstawowe tworzywo reportażu. Eta-py powstawania reportażu radiowego. Wy-bór tematu lub bohatera. Tworzywo, report-

aż i zasady jego kompozycji. Analiza wy-wiadów i reportaży radiowych, nagranychw ramach ćwiczeń przez studentów.

S e m e s t r II

Mgr Joanna Łatka- informacja i komentarz radiowy

CV: 1989-1995 studia politologii ze spe-cjalizacją dziennikarską na UniwersytecieŚląskim. 1990-1991 dziennikarz, reporter„Gazety Wyborczej” (dodatek lokalny Ka-towice) w dziale „Polityka i Społeczeń-stwo”. 1991-1993 dziennikarz, reporter„Radia Katowice”. 1994 staż telewizyjnyw Maison des Jeunes et de la Culture weFrancji. 1995 w Centrum Organizacji i Eko-nomiki Ochrony Zdrowia (Warszawa) -współpraca w zakresie organizowania kon-ferencji naukowych i spotkań z dziennika-rzami. 1995 w Krajowej Radzie Radiofoniii Telewizji (Wydział Studiów i Monitorin-gu mediów). Od 1992 dziennikarz, repor-ter, wydawca w Polskim Radiu, Program III.2001-2003 reporter w Sender Freies Ber-lin, Radio Multi Kulti, Berlin. Od 2003w Telewizji Polskiej, Program II, Magazyn„Express Reporterów”. Laureatka nagródza debiut, za reportaż radiowy „Zabawka”,w Konkursie na Reportaż Miesiąca (Pol-skie Radio) Prix Europa, Special Commen-dation.Program: Kształtowanie umiejętnościwarsztatu dziennikarza radiowego. Naczym polega warsztat reportera radiowego?Praca nad głosem. Zajęcia praktyczne wstudiu radiowym. Zasady przyznawaniakart mikrofonowych. Sztuka słuchania, sztu-ka mówienia. W pogoni za newsem - gdzieszukać tematu? Jak być kreatywnym, gdzieszukać inspiracji? Redagowanie informa-cji, depesz. Praca z wydawcą. Prawo dzien-nikarza do informacji. Przepis na felietoni komentarz. Praca w stresie. Jak walczyćze stresem i pośpiechem? Od czego zależysukces w zawodzie dziennikarza radiowe-go?

III. SPECJALIZACJA TELEWI-ZYJNA

Telewizja posiada wyjątkową mocoddziaływania na ludzi. Dziennikarz tele-wizyjny musi odznaczać się szczególnymizdolnościami i umiejętnościami. Ich odkry-ciu i rozwojowi ma służyć edukacja na spe-cjalizacji telewizyjnej IEMiD-u, jak rów-

nież studenckie praktyki wakacyjne w oś-rodkach telewizji ogólnopolskiej czy lo-kalnej.

Rok III

S e m e s t r I

Ks. dr Wiesław Niewęgłowski- telewizja a informacja

CV: 1961-66 studia filologii polskiej, te-atrologii, teorii filmu na KUL. 1996 dok-torat z teologii w ATK. Od 1978 duszpa-sterz środowisk twórczych. Wykładowcateologii kultury, etyki, estetyki, teatrolo-gii i pedagogiki mediów w wielu uczel-niach. Członek m.in. Komisji KulturyEpiskopatu Polski, Konferencji MediówPolskich, PEN-Clubu, StowarzyszeniaPisarzy Polskich, Stowarzyszenia Dzien-nikarzy Polskich. Członek honorowyZwiązku Artystów Scen Polskich orazPolskiej Rady Architektów. Od 1997 kie-rownik programów katolickich w Tele-wizji Polskiej III i WOT. Od 1999 a-diunkt, kierownik Zakładu Dziennikar-stwa Telewizyjnego w IEMiD. Honoro-wy obywatel miasta Baltimore (USA).Rycerz Zakonu Grobu Pańskiego w Je-rozolimie. Autor 30 książek i ponad 100artykułów z zakresu kultury, dziennikar-stwa i teologii.Program: Doktryny medialne. Języki konstrukcja telewizyjnych informacji.Źródła informacji. Komunikowanie: zróż-nicowanie a stereotypy; wyróżniki i uwa-runkowania. Komunikowanie telewizyj-ne a stosunki władzy. Informacja o spo-łeczeństwie, o gospodarce, o wojnie.

S e m e s t r II

Mgr Krystyna Gucewicz- formy i realizacje telewizyjne

CV: Teatrolog, reżyser, publicystka, produ-centka programów radiowych i telewizyj-nych, autorka książek, tomów poezji, ty-siąca artykułów, felietonów, reportaży, wy-wiadów, opracowań krytycznych, recenzji.Indywidualne wystawy fotograficzne, fil-my telewizyjne, talk-shows. Pracuje dlaTVP i HBO tv. Członek SDP, ZAiKS, ZASP,AICT - UNESCO.Program: Zakres zadań pracowni telewizyjnej.Podstawy deontologii. Pułapki i specyfika prze-kazu elektronicznego. Obserwacja a inspiracja.Inspiracja a etyka. Lobbing i kryptoreklama. For-my dziennikarskie w mediach elektronicznych.

Page 5: Obserwator nr 3 maj 2004

5

Numer 3 (maj 2004)

Odbiorca reklamy (dzieci, wykorzysta-nie emocji i uczuć). Reklama systememznaków (semiotyka). Komunikacja nie-werbalna (mowa ciała). Propaganda i ma-nipulacja w reklamie - nadużycia. Rekla-ma społeczna. Autopromocja (CV, listmotywacyjny, umiejętność uczestniczeniaw rozmowie kwalifikacyjnej). Prezenta-cja kampanii tworzonych przez studen-tów.

S e m e s t r II

Mgr Monika Przybysz- język reklamy

CV: 1997-2002 studia teologii środkówspołecznego przekazu w ATK. Praca ma-gisterska nt. „Multimedialny przekaz re-klamowy w służbie Kościoła. Zagadnie-nia wybrane”, uczestnicząca w X edycjikonkursu prac magisterskich i doktorskichpoświęconych inicjatywom społeczno-ekonomicznym, organizowanym przezBank Inicjatyw Społeczno-Ekonomicz-nych S.A. oraz w konkursie na najlep-sze prace magisterskie i doktorskie wdziedzinie problemów pracy i politykispołecznej pod patronatem Ministra Pra-cy i Polityki Społecznej. 1996-2001współpraca z lokalnym tygodnikiem „Toi Owo Legionowo”. 1999-2001 zastępcaredaktora naczelnego dekanalnego pismakatolickiego „Nasza Arka” ukazującegosię w pięciu parafiach w Legionowie. Od2002 stała współpraca z tygodnikiem„Przewodnik Katolicki” i z miesięczni-kiem „Powściągliwość i Praca”.Program: Struktura i wielogatunkowośćprzekazu reklamowego. Konwencja, for-ma i treść reklamy. Racje i emocje. Re-klama wobec prawdy - pomiędzy fikcjąa prawdą. Cechy komunikatu (atrakcyj-ność, sugestywność, zrozumiałość, zapa-miętywanie, zwięzłość, oryginalność).Skuteczna reklama - redagowanie tek-stów. Funkcje językowe przekazu rekla-mowego. Manipulacje językiem. Odmia-ny języka w reklamie Słowo w reklamie.Frazeologia. Gramatyka reklamy i jejrola w przekazie (części mowy, rodzaje,liczba, przypadki, stopnie, formy nieoso-bowe, osoba, czas, tryb). Składnia (szyk,elipsa, typy zdań, relacje składniowe).Komunikacja niewerbalna - poetyka ob-razu, ruchu, dźwięku. Osoba, czas i prze-strzeń w reklamie. Narracja w reklamie.Reklama i kultura. Społeczny kontekst re-klamy

Metodologia pracy w preprodukcji, produkcjii postprodukcji. Autorskie projekty - przygoto-wywanie, analiza, kompozycja. Gotowość dzien-nikarska (acting, mowa ciała, trema itp.). Zaję-cia ćwiczeniowe na planie.

IV. Specjalizacja Reklamowa

Wszechobecność i potęga reklamyw różnych dziedzinach życia indywidu-alnego i społecznego sprawiają, że jestona - wraz z public relations i marketin-giem politycznym - doceniana równieżprzez studentów IEMiD-u, którzy licz-nie wybierają specjalizację reklamową.Zapewne liczą przy tym na łatwiejszeznalezienie pracy w agencjach reklamyczy w różnych firmach, biurach i insty-tucjach, gdzie potrzebni są rzecznicy pra-sowi (medialni) i inni pracownicy dbają-cy o image danej instytucji lub osób pu-blicznych. Studenci wybierający tę spe-cjalizację winni być osobami komunika-tywnymi, pomysłowymi, elokwentnymii sympatycznymi.

Rok III

S e m e s t r I

Ks. dr Zenon Hanas- teoria reklamy

CV: 1989-1996 studia w zakresie mediówi komunikacji społecznej w Hochschulefür Philosophie w Monachium. 1996-1999 redaktor naczelny i zastępca dyrek-tora Wydawnictwa APOSTOLICUM. Od2000 adiunkt w Instytucie Edukacji Me-dialnej i Dziennikarstwa na WydzialeTeologicznym UKSW. Członek DeutscheGesellschaft für Publizistik und Kommuni-kationswissenschaft. Kierunki badań: za-leżności między komunikowaniem spo-łecznym a kulturą danego społeczeństwa.Program: Reklama jako jedno z narzę-dzi (elementów) marketingu i promocji.Podstawy reklamy (historia, definicja,reklama w Polsce). Organizacja przemy-słu reklamowego (agencje reklamowe,struktura). Planowanie przedsięwzięć re-klamowych (briefing). Nośniki reklamyi ich charakterystyka (teoria mediów).Analiza i planowanie (wykorzystaniemediów). Tworzenie i produkowanie re-klam (zadanie dla grup - stworzenie kam-panii reklamowej w grupach 3-4 osobo-wych). Uwarunkowania prawne reklamy.

V. Specjalizacja internetowa

Internetologia to nowa dyscyplinanaukowa, zajmująca się niezwykłym me-dium elektronicznym, które stanowi nie-spotykaną szansę edukacyjną i komunika-cyjną dla ludzkości, ale i ogromne zagro-żenie. Internet to ocean „dobra i zła”, jakiemoże znajdować w nim człowiek (dzieckoi dorosły). W praktyce codziennego życiainternet to przede wszystkim środek komu-nikowania społecznego: poczta e-mail,strony www, mnóstwo informacji i rekla-my. Redagowanie internetowych stron in-stytucji, firm czy osób, to zadanie dla wie-lu pracowników, wśród których mogą zna-leźć się w przyszłości absolwenci IEMiD-u. Umiejętności publikowania w interne-cie mogą zdobyć właśnie na tej specjaliza-cji w naszym Instytucie.

Rok III

S e m e s t r I

Mgr Ewa Borowik-Dąbrowska- teologia internetu

CV: 1991-1997 studia magisterskie z teo-logii na Wydziale Teologicznym ATK.1999-2001 licencjackie (podyplomowe)studia specjalistyczne w zakresie teologiiśrodków społecznego przekazu w UKSW.Obecnie - studia doktoranckie w IEMiD.Wkrótce obrona rozprawy doktorskiejpt. „Implikacje teologiczne internetu jakomedium i forum komunikowania maso-wego”.Program: Teologia internetu (cyberteolo-gia) jako naukowa refleksja nad interne-tem w świetle prawd i zasad moralnychwiary chrześcijańskiej. Główne zagadnie-nia to: teologiczne spojrzenie na cyber-przestrzeń i zachodzące w niej procesy,specyfika religijnego rozumienia fenome-nu hipertekstu, aspekt antropologicznykomunikacji internetowej (specyfika kon-taktów międzyludzkich w sieci, zjawiskocyberkultury), ewangelizacja w sieci, re-ligijne serwisy www.

S e m e s t r II

Mgr Marek Robak- internetologia

CV: 1995-2000 studia teologii środkówspołecznego przekazu w UKSW (pracamagisterska pt. „Internet jako wyzwaniefilozoficzne i teologiczne”, napisana pod

Page 6: Obserwator nr 3 maj 2004

6

Numer 3 (maj 2004)

shalla McLuhana a przepowiadanie sło-wa Bożego. Studium z zakresu teologiiśrodków społecznego komunikowania.Wicerektor i wykładowca WSD KsiężyPallotynów w Zołtarzewie .Program: Cele i zadanie „edukacji me-dialnej i czytelniczej”. Zawartość naj-nowszych raportów oświatowo-informa-cyjnych, dotyczących edukacji medialnej(Raport Delorsa, „Biała Księga KomisjiEuropejskiej na drodze do uczącego sięspołeczeństwa”, Raport Bangemana).Organy państwowe i organizacje odpo-wiedzialne za realizację edukacji medial-nej w różnych krajach, ze szczególnymuwzględnieniem Polski. Społeczeństwoinformacyjne - przemiany kulturowe i cy-wilizacyjne ostatnich lat. Wyzwania spo-łeczeństwa informacyjnego i zagrożenianowoczesnych technologii. Najnowszerozwiązania w zakresie technologii infor-macyjnych. Edukacja na odległość, In-ternet w edukacji.

S e m e s t r II

Mgr Marta Szyszko- edukacja medialna w szkole

CV: 1983-89 studia na Wydziale Peda-gogicznym UW. 1995-96 Podyplomo-we Studium Zarządzania i Marketingu wOświacie w Wyższej Szkole Pedagogicz-nej ZNP w Warszawie. 2001-03 Pody-plomowe Studium Dziennikarstwa i Ko-munikacji Społecznej w UKSW. 1989-91 zajęcia dydaktyczne z „historii wycho-wania” na Wydziale PedagogicznymSGGW w Warszawie. 1997-99 stanowi-sko asystenta w Instytucie Matki i Dziec-ka (praca przy programach edukacji zdro-wotnej). Od 1999 r. - asystent reżysera ikierownika produkcji, specjalista ds. pu-blic relations w produkcji filmowej se-riali telewizyjnych „Na dobre i na złe”oraz „M jak miłość”. Członek PolskiegoTowarzystwa Pedagogicznego.Program: Reforma polskiego szkolnic-twa w 1999. Podstawowe akty prawnedotyczące systemu oświaty w Polsce.Wybrane zagadnienia „Podstawy progra-mowej...” na poszczególnych poziomachkształcenia, dotyczące ścieżki między-przedmiotowej „edukacja czytelnicza imedialna”. Analiza programów naucza-nia „edukacji czytelniczej i medialnej”Zasady ich tworzenia. Przygotowanie dosamodzielnej pracy dydaktycznej w szko-le.

CV: 1996-99 studia specjalistyczne w za-kresie mediów i komunikacji społecznejna New York University. 2002 doktoratna KUL na podstawie rozprawy Świat me-diów elektronicznych w świetle teorii Mar-

kierunkiem ks. prof. dr. hab. Henryka Se-weryniaka). Od 2000 studia licencjackiei doktoranckie w IEMiD. Od 1998 dzien-nikarz Katolickiej Agencji Informacyjnej.W 2001 oddelegowany do projektów in-ternetowych, twórca i redaktor wortaluinformacyjnego e.kai.pl, odpowiedzial-ny za obsługę internetową pielgrzymkiJana Pawła II do Polski w 2002, współ-twórca serwisu „Chrześcijańska Europa”(http://europa.kai.pl), stworzonego przezKAI przy współpracy z Forum św. Wojcie-cha i Urzędem Komitetu Integracji Euro-pejskiej. 1999-2001 rzecznik prasowy Kra-jowego Zespołu Koordynatorów Odnowyw Duchu Świętym. Członek-założyciel In-ternet Society Poland (2000-2002 prze-wodniczący Komisji Rewizyjnej) oraz sto-warzyszenia Signis Polska. Autor pierw-szej w Polsce książki poświęconej teolo-gii internetu (Zarzućcie Sieć. Chrześcija-nie wobec wyzwań internetu, wyd.„Więź”, Warszawa 2001), kilkuset wiado-mości w serwisie KAI oraz artykułów w„Więzi”, „Press”, „Wiadomościach KAI”i pracach zbiorowych. Od 2000 kierownikPracowni Technik Komputerowych i Inter-netu w IEMiDProgram: Opis rzeczywistości internetuz punktu widzenia różnych dyscyplin naukowych- od informatyki po socjologię, psychologię, teo-rię komunikacji, etykęi teologię. Próba usystematyzowania tej wiedzy.Historia internetu i najważniejsze etapy jego roz-woju. Typy usług i serwerów. Systemy interne-towe w firmach i organizacjach. Reklama w in-ternecie. Bezpieczeństwo. Jak budować serwisyinternetowe? Psychologia internetu. Sieć w ba-daniach socjologicznych. Społeczeństwo infor-macyjne - idea czy rzeczywistość? Internet a pra-wo. Problemy etyczne. Kościół wobec interne-tu.

VI. Specjalizacja Medialno-edukacyjna

Jak wiadomo, jedną z tzw. ścieżek edukacyj-nych w programach szkolnych jest edukacjamedialna i czytelnicza. Jej realizacja w szko-łach przebiega różnie. W jednych lepiej, w in-nych gorzej. Zwykle zależy to od możliwościkadrowych, jak i od rozumienia i uznania jej ce-lowości. Często rozumie się ją wąsko - jako tech-niczne przygotowanie uczniów do korzystaniaz biblioteki, komputera i internetu. Tymczasemnależałoby ją pojmować przede wszystkim jakowychowanie do krytycznego, selektywnego i ak-tywnego odbioru treści medialnych oraz domądrego i pożytecznego wykorzystania mediów.

Chodzi tu więc nie tylko o technikę, ale o etykę.Trzeba rozważyć i uświadamiać skutki oddziały-wania mediów, zwłaszcza elektronicznych (uza-leżnienia, agresywne gry komputerowe, niemo-ralny świat internetu). Stąd coraz bardziej upo-wszechnia się przekonanie o pilnej potrzebie na-leżytego dowartościowania i poważnego trakto-wania edukacji medialnej w programach szkol-nych. Szczególnie środowiska (szkoły) katolic-kie powinny być o tym głęboko przekonane i po-niekąd wzorcowe w tejże edukacji.

Przewodniczący Europejskiego Stowa-rzyszenia Edukacji Medialnej (AEEMA), DieterSchretter, w referacie wygłoszonym na konferen-cji naukowej w Warszawie powiedział m.in., że„Parlament Europejski i Rada Europy, a takżeUNESCO uznały sprawę edukacji medialnej zazagadnienie priorytetowe”. Przedstawiając sytu-ację w Europie Zachodniej pod tym względem,podkreślił, że „większość krajów wprowadziłaoficjalnie edukację medialną do szkolnych pro-gramów” (zob. KRRiTV, Edukacja medialna. Po-trzeba i wyzwanie przyszłości. Materiały zkonferencji naukowej, Warszawa 18 X 2000,Warszawa 2000 s.10, 11).

Wychodząc naprzeciw tej potrzebieIEMiD na UKSW w Warszawie prowadzi 5-letnie studia magisterskie w tym zakresie. Na IIIi IV roku studiów można wybrać m.in. specjali-zację medialno-edukacyjną (nauczycielską). Spe-cjalizacja ta funkcjonuje od października 2002 r.Studenci zaliczający tę specjalizację muszą odbyćdodatkowo Studium Pedagogizacji (330 godz.zajęć dydaktycznych na uczelni + 150 godz.hospitacji i praktyk w szkołach). Ukończenie tegoStudium uprawnia do nauczania w szkołach pol-skich „edukacji medialnej”.

Dodajmy, że studenci IEMiD mogą rów-nocześnie zaliczać katechetyczne Studium Peda-gogizacji, uprawniające do nauczania „religii”w szkołach. Istnieje wiele racji, by właśnie absol-went IEMiD, mający odpowiednie przygotowa-nie i talent pedagogiczny, prowadził w szkole za-jęcia z „religii” i z „edukacji medialnej” (nietylko technicznej, ale i etycznej!).

Rok III

S e m e s t r I

Ks. dr Krzysztof Marcyński- podstawy edukacji medialnej

Page 7: Obserwator nr 3 maj 2004

7

Numer 3 (maj 2004)

Na wykładachStudent wiele potrafi, czyli co taknaprawdę robimy na wykładach.Monika Kulesza

To, co się dzieje na wykładach, zale-ży od prowadzącego i tematu zajęć

Na tych ciekawszych studenci pil-nie notują, słuchają, próbują dowiedziećsię jak najwięcej, ale to zdarza się rzadkoi dotyczy zazwyczaj nielicznej grupy osóbzainteresowanych. Pozostali przychodzą by„odbębnić” i zapomnieć.

Chodząc codziennie na uczelnię naszereg zajęć, obserwuję młodych ludzi, mo-ich kolegów i koleżanki, i dochodzę dobardzo wielu ciekawych wniosków.

Skuteczne studiowanieOtóż, jest grupa studentek przeglą-

dających katalogi z Oriflame’u czy Avonu,które wąchają strony zapachowe. Studenciczytają czasopisma różnego rodzaju.Znaczna część osób słucha czegoś z walk-mana. Zamiast notować, bazgrolą coś nakartkach, grają w gry na papierze, na ko-mórkach lub w karty. Niektórzy śpią, innidyskutują między sobą bądź jedzą kanap-ki. A są i tacy, którzy nie przychodzą w ogó-le - wolą iść gdzieś do klubu na bilard. Za-zwyczaj bywa, że pierwsze dwie ławki no-tują, a pozostali robią, co chcą. Z czegowynikają takie zachowania? Otóż w środo-wisku studenckim panuje opinia, że na wy-kłady chodzić nie trzeba. A nawet uważasię, że dzień, w którym mamy same wykła-dy jest po prostu dniem wolnym. Co taknaprawdę robimy na wykładach zależy wgłównej mierze od samego wykładowcy.A trzeba przyznać, że są oni bardzo zróżni-cowani. Jednych słucha się z przyjemno-ścią, a drugich to po prostu nie można zro-zumieć.

Ja osobiście staram się uważać i słu-chać, aby coś z zajęć wynieść - coś zrozu-mieć, czegoś się nauczyć. Myślę, że cośz tego przyda się w przyszłości, choć uwa-żam, że niektóre przedmioty są zupełnienieprzydatne w życiu. Ale jest szereg wy-kładów, które mnie naprawdę zaintereso-wały i na tych z przyjemnością słucham,uważam i pilnie notuję.

Wartość uważnego słuchaniaMyślę, że skoro już chodzimy na

wykłady, to warto jednak słuchać. Bo poco później godzinami siedzieć nad czymś,żeby to zrozumieć lub znaleźć błędy w no-tatkach? Słuchając wykładu można zazna-

jomić się z teorią korzystając z okazji dozadawania pytań dotyczących niezrozu-miałych kwestii, a dzięki temu mieć więcejczasu dla siebie w domu. Poza tym pod-czas wykładu prowadzący czyni wiele do-datkowych, bardzo cennych uwag. Możnadowiedzieć się, co jest ważne dla tego wy-kładowcy, o co będzie pytał na egzaminielub też co z jego wykładów jest tylko po-bocznym komentarzem, na którym nie mapotrzeby się koncentrować.

Życie nakierowane na celUważam, że na wykłady powinno

się chodzić, mimo że są nieobowiązkowe,bo pomijając fakt, że dobre notatki mogąnaprawdę się przydać przed egzaminem, tojest jeszcze druga strona medalu, ta waż-niejsza. Mianowicie świadomość, że stu-diuję, notuję, że robię to dla siebie z myśląo własnej przyszłości, gdyż w przyszłościchcę zdobyć interesującą pracę. W dzisiej-szych czasach bycie specjalistą w jednejdziedzinie już nie wystarcza, trzeba się cią-gle dokształcać i doskonalić. Pracodawcymają coraz większe wymagania w stosun-ku do przyszłego pracownika. Wskazanejest zatem, aby być kompetentnym w kilkudziedzinach, znać kilka języków obcych.Samo posiadanie dyplomu nie gwarantujejeszcze znalezienia satysfakcjonującej pra-cy, ale w ogóle bez dyplomu jesteśmy nastraconej pozycji.wszystko wraca do nor-my. Ten wysiłek na pewno w przyszłościzaprocentuje, wystarczy tylko chcieć ipodjąć ten trud. Uważam, że wykłady toprzydatna pomoc teoretyczna w praktycz-nej drodze zawodowej.

Dorośli studenci?Katarzyna Kucewicz

20 lat to wiek, który zobowiązuje do doj-rzałości i kultury zachowania. Jeśli jednakprzekroczenie pewnej magicznej daty,świadczącej o formalnej dorosłości, niewpływa w znaczący sposób na zmianę za-chowania, a osiemnasto-, dziewiętnasto-czy dwudzestolatek ma przysłowiowe sia-no w głowie to istnieje jeszcze drugi ele-ment, który powinien wpłynąć na jego za-chowania i postawy. Są to studia….

Uniwersytet im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego to poważna i szanowana

uczelnia. Studiują na niej - jak można przy-puszczać - ludzie dojrzali, zarówno podwzględem emocjonalnym jak i intelektu-alnym. To jest oczywiste?! Też tak myśla-łam do czasu, gdy pewnego dnia, siedzącna wykładzie w jednej z sal, zasłuchanai skrzętnie notująca, stwierdziłam, że niemogę swobodnie podnieść obu nóg z krze-sła… Co się stało??? Dwie okrągłe, tłuściut-kie, wyżute gumy przykleiły mi się do no-gawek. Banalne? Śmieszne? Prostackie?Nie mam słów, aby opisać ten obrzydliwyzwyczaj przyklejania wyżutych gum gdzie-kolwiek popadnie. Jeśli można próbowaćgo wyjaśnić jako głupotę czy wręcz chuli-gaństwo u dzieci w podstawówce, to jakmożna odnieść to do dorosłych ludzi, stu-dentów wyższej uczelni?!

(dokończenie na stronie 8)

Page 8: Obserwator nr 3 maj 2004

8

Numer 3 (maj 2004)

Rywalizacjamotorem napędowymrozwoju intelektualnegostudenta.Mandaryn

W szkołach średnich panuje prze-konanie o tym, że jak już czło

wiek dostanie się na studia, to wielkim wyzwa-niem będzie dla niego utrzymanie się na pierw-szym roku i „promocja” na drugi. Jednak bardzoszybko świeżo upieczony student przekonuje się,że to nieprawda. Ale zaznaczam, że piszę tu onaszych realiach, studentów „UKSW-ordu”. Napierwszym roku nie jest trudno, a nawet jeżeli nieuda nam się zdać wszystkich egzaminów, to i takszybko uczelni nie opuścimy. Dostajemy kolejneszanse, a zazwyczaj drugie podejście do egzami-nu kończy się sukcesem. Wynika z tego, że wła-dzom uczelni zależy na studentach. I jest to dobrawiadomość dla nas, choć niekiedy słyszymy, żestudentów jest za dużo na roku, a tym bardziej wgrupach na specjalizacjach. Ale do czego zmie-rzam? Skoro ani dziekan, ani nasz ksiądz dyrek-tor nie chcą, aby ktokolwiek opuścił szeregi dzien-nikarzy Instytutu i w dodatku zachęcają do praci do działania (szczególnie ksiądz dyrektor), tożyć nie umierać. A do tego na koniec roku czekana nas nagroda w postaci stypendium. Może niesą to wielkie pieniądze - na całomiesięczną racjężywnościową nie starczy (akcyza na napoje ni-skoprocentowe ma się zwiększyć), ale chociażuda się kupić codziennie „Rzeczpospolitą”. I tupies pogrzebany. Nie w „Rzeczpospolitej”, bo toprzyzwoity dziennik, ale właśnie w stypendium.

Zauważyłem, że dla wielu jest ono celemnumer jeden. Dobrze, sam o nim też myślę, bodobrze jest mieć co miesiąc stały dochód na kon-cie „za darmo” (pomijając trud i pot na egzami-nach). Niestety, moim zdaniem, z roku na rokmania posiadania stypendium psuje atmosferęmiędzy nami. Tłumaczę! Na pierwszym rokustypendium otrzymało „x” osób, na drugim o 20% więcej. I dlatego traci ono swoją pierwotnąwartość. Przestaje się liczyć to, że „ja” mam sty-pendium, skoro „ty” też je masz. Lepiej, żebymmiał je tylko „JA”. To się przekłada bezpośredniona okres przed sesją. Trudno inaczej wyjaśnić to,że jeśli pojawia się news na uczelni, np. ktoś zdo-był pytania z ubiegłych lat, to wie o nich wąskagrupa, kilka osób, a przecież można zadzwonićdo reszty braci studenckiej. I wiadomość wędru-je dalej z ust do ust pocztą pantoflową. Dziwnejest myślenie, że skoro jest to moja informacja, toprzekaże ją tylko swoim znajomym (i to też niewszystkim) i dzięki temu dostanę 5, i średnią będęmiał/miała lepszą. A reszta? Życzę im, żebyzdali, a stypendium nie muszą mieć wszy-

scy-im mniej, tym lepiej.Przecież takich newsów przed sesją

jest wiele, a większość dowiaduje się o nichpo fakcie. Sam nie mam stypendium, więcmoże piszę to przez zazdrość?! Ale gdy-bym nawet je miał, mógłbym z niego zre-zygnować na rzecz klimatu w grupie i naroku, bo łatwo rezygnować z czegoś, cze-go się nie ma.

Ale na poważnie! Stypendium jesttylko pretekstem do dyskusji na temat ry-walizacji między nami. Coraz częściej od-czuwam wśród nas tzw. „wyścig szczurów”,niezdrową rywalizację. A przecież jak by-liśmy jeszcze w liceum, to wszyscy wma-wiali nam, że studia to najlepszy czas wżyciu człowieka. Tam się poznaje przyja-ciół na całe życie, jest ten specyficzny kli-mat, solidarność i luz. Ale rzeczywistośćjest inna. Nie można na nikogo liczyć, we-dług zasady: umiesz liczyć, licz na siebie(trochę wyolbrzymiam), wszystko, co po-wiesz, może zostać wykorzystane przeciwTobie, uważaj z kim rozmawiasz, bo mo-żesz być przekreślony w oczach grupy. Ajeżeli już podpadniesz, to wypadasz z gry.Ale o co ta gra? Przecież uczelnia nie da mipracy. Nieważne czy miałem 5 z filozofiibytu, czy obronię magistra najlepiej zewszystkich. I tak mogę wylądować na bru-ku. A wtedy pozostaje mi już tylko liczyćna przyjaciół, właśnie tych z uczelni. Stu-dia to nie czas na zaciętą rywalizację. Przyj-dzie na nią pora w życiu zawodowym Pod-czas studiów trzeba raczej poznawać ludzi,nie zrażać ich do siebie i nie traktować jakkonkurencję. Bo to innym może w życiusię udać i nie wiadomo czy nie będę po-trzebował od nich pomocy, albo prosiłmoich rzekomych rywali ze studiów o pra-cę. A rynek jest dzisiaj bardzo brutalny. Wpracy nie ma przyjaciół, są tylko znajomi,którzy mogą podłożyć nam świnię. To wpracy z zasady nikomu się nie ufa (piszę opracy w mediach, ale pewnie gdzie indziejnie jest dużo lepiej). Wielu z tych, na któ-rych będziemy mogli polegać, poznaje sięwłaśnie na studiach. Więc nie dajmy sięzwariować, studiowanie to nie gonitwa, ktopierwszy, ten lepszy. Nie mówię, że trzebabyć przyjacielem wszystkich, bo grupkibędą zawsze i wszędzie. Ale chodzi o kli-mat z pierwszego roku, gdzie można byłoporozmawiać z każdym, nie było sztucz-nych konfliktów, niezdrowej rywalizacji.Nikt nie szukał kozłów ofiarnych, proble-my załatwialiśmy na forum, a nie po ką-tach, za plecami. Nie ma sensu palić za sobąmostów, ale…

(dokończenie ze strony 7)

Po tym incydencie zaczęłam baczniejprzyglądać się krzesłom i stolikom w sa-lach wykładowych. Moje „odkrycia” sądość interesujące. Oprócz dużej ilościprzyklejonych gum, istnieją dowody nie-samowitych talentów artystycznych stu-dentów. Nieprzeliczone kwiatki, serdusz-ka, domki i różnorakie figury geome-tryczne „zdobią” uczelniane ławki i krze-sła. Można także przeczytać na nich głę-bokie przemyślenia filozoficzne, frag-menty notatek czy wręcz wyznania mi-łosne studentów. Ktoś pisze, że „kochaMilkę”, ktoś inny „kocha Legię”, a któ-ryś student donosi, że „ma Misia w ser-cu”. Talent studentów, chęć wyrażeniasiebie i swoich poglądów na uczelnianychmeblach idzie niestety jeszcze dalej i prze-jawia się w wulgarnych przekleństwachczy też obraźliwych epitetach opisującychwykładowców czy kolegów… Smutne toi niestety prawdziwe. Doprawdy niewiem, co motywuje dorosłych ludzi dotak dziecinnych czy wręcz prostackich za-chowań. Czy to brak podstawowych za-sad kultury, czy pewne nawyki wynie-sione ze szkoły… podstawowej?

Na koniec jeszcze jedna, dość pe-symistyczna refleksja. Najpiękniejsząnaszą salą wykładową, która pełni takżefunkcje reprezentacyjne, jest niewątpli-wie aula im. Jana Pawła II. W niej odby-wają się sympozja, konferencje i różne-go rodzaju spotkania. Nowoczesna i ele-gancka, dopóty, dopóki nie zostaną od-sunięte podpórki przytwierdzone do ty-łów foteli. Wtedy można na nich zoba-czyć różne bazgroły i malowidła wyko-nane przez studentów. Trochę przykropatrzeć, jak najbardziej reprezentatywnemiejsce na naszej uczelni jest oszpeconeprzez przejawy „radosnej twórczości”.Wiele razy narzekamy, że kierownik aulinie pozwala nam wchodzić do niej z je-dzeniem czy kurtkami. Oburzamy się, żejesteśmy traktowani jak dzieci. Z drugiejstrony jednak, gdyby nie jego sokoliwzrok, aula byłaby już dawno zaśmieco-na i brudna, bo jej użytkownicy - „doro-śli” studenci zapomnieli, że już czas do-rosnąć…

Stąd więc mój apel - drodzy stu-denci o nieposkromionych talentach ar-tystycznych! Zaopatrzcie się w bloki ry-sunkowe. Gdy będziecie z nich korzystać,wasz talent nie ucierpi a uczelniane me-ble dużo zyskają…

Page 9: Obserwator nr 3 maj 2004

9

Numer 3 (maj 2004)

„Teoria warsztatu”w pięciu odsłonachJarosław A. Sobkowiak MIC

Od wczesnej młodości interesował mnieżywo problematyka ważnych pytań

i ważnych odpowiedzi. Z tą różnicą, że dzi-siaj wiem, iż ważne odpowiedzi nie istniejątak, jak byśmy sobie to wyobrażali, nato-miast ważne pytania zaczynają się w mo-mencie, gdy kończy się udzielanie waż-nych odpowiedzi punktowanych tradycyj-nie od 2 do 5 czy nowocześnie w punktachECTS. A skoro tak, trzeba również poważ-nie pomyśleć o przyszłości, gdyż ważniej-sze są pytania, ale żyje się z odpowiedzi.Czy aby na pewno?

W ten właśnie schemat wpadłemprzed wielu laty. Rozpocząłem studia teo-logiczne nie rozumiejąc, faktycznie szuka-jąc zbawczej furtki na obrzeżach tzw. naukkonkretniejszych - w moim przypadku fi-lozofii. Pamiętam, z jakim zapałem brną-łem przez Opus Oxoniense Jana DunsaSzkota, przygotowując pracę magisterskąpisaną na seminarium z historii filozofii śre-dniowiecznej. Potem wracała - wraz z se-minaryjną sesją - czysta teologia; czysta,bo wtedy dla mnie odległa od konkretne-go życia. W filozofii i pytania i odpowie-dzi wydawały się takie neutralne świato-poglądowo, racjonalne, atrakcyjne. Filozo-fia miała jakby lepszy warsztat. Tu zaczęłasię teoria warsztatu - część pierwsza.

Zasmakowałem jednak i prawdziwejteologii, w tej - jak niektórzy na naszejUczelni nazywają - „rozmytej francuskiejteologii”. Doświadczyłem pokornej egze-gezy nieżyjącego już dzisiaj P. Beaucham-pa, zachwytu przebóstwieniem O. Clémen-ta, zapomnienia starości X. Léon-Dufour’aczy niekończącego się koła hermeneutycz-nego P. Ricoeura. Faktycznie jednak na-uczyłem się czegoś ważniejszego: tego, żeprawdziwych pytań nie stawia ani filozo-fia ani teologia - prawdziwe pytania stawiaczłowiek i dlatego spór idzie o człowieka anie o ilość filozofii czy teologii. Teoriiwarsztatu część druga.

Kocham filozofię i kocham teolo-gię, ale „rozmyta francuska teologia” na-uczyła mnie też kochać człowieka. Niepopulistycznie, ale prawdziwie, czasem

prawdziwie aż do bólu - przepraszam tych,którzy doświadczyli go zbyt mocno. Na-uczyła też, że niektóre ważne sprawymuszą doświadczyć osamotnienia, inaczejnie będą ważne.

Dlaczego o tym piszę? Najpierw, byzaspokoić pierwszy skutek grzechu pier-worodnego, jakim jest „egzystencjalne nie-dopieszczenie” każdego człowieka. Jestjednak drugi, ważniejszy powód. Od czte-rech lat towarzyszy mi Wasze pytanie: Kimjestem? Kim jest student IEMiD-u? Odsła-nia ono pytanie jeszcze ważniejsze: Kimbędę? Kim mam być? Żartowaliśmy częstona temat tego, jak Bóg przyprowadzał doAdama zwierzęta, by ten je nazywał a jed-nocześnie, by w ich kontekście określiłswoją tożsamość. Śmialiśmy się z tego, żedo nas też Bóg przyprowadza zwierzęta:owce, kozy… i bydło wszelakie. A wszyst-ko w trosce o naszą tożsamość. Czy znamyją lepiej?

Powróćmy do mojej osobistej histo-rii. Kilkanaście ostatnich lat kazało mi py-tać, dużo pytać. Pytałem o człowieka,o sens. Raz sięgałem do filozofii, innymrazem do teologii. Wczoraj, kiedy zastana-wiałem się nad tym, co napisać, znalazłemjeszcze jedno źródło - siebie. Zrozumiałem,że mojego wyboru pytań nie nauczyła mnieani filozofia ani teologia. One dały miwarsztat. Pozwoliły, że ulotną ludzką myślmogę chwycić, obrobić pojęciowo i zako-munikować drugiemu. Co bym jednakrobił, gdybym umiał chwytać, obrabiaći komunikować, tylko nie miałbym przed-miotu do obróbki? Wtedy bym zapożyczał,plagiatował, autoplagiatował, a w wolnychchwilach leczył kompleks, że mój warsztatciągle niedoskonały. Tak można żyć, prze-żyć i umrzeć. Miałem jednak szczęście.„Rozmyta francuska teologia” nie daje zbytwielkich szans na plagiat, trzeba więc edu-kację poświęcić nie tylko na warsztat, alerównież na myślenie. Na wymyślenie sie-bie, a potem na pomyślenie czy Ten, którypierwszy wymyślił, myśli tak jak ja, którywymyśliłem jako drugi. Bóg jest niewąt-pliwie autorem, którego plagiatuję najczę-ściej. Tłumaczę się jednak tym, że to Jegowina, bo to On nawiedza moją myśl. Po ta-kim nawiedzeniu warsztat staje się niezbęd-ny a jednocześnie wtedy wiem, jak właści-wie docenić ten warsztat, by go nie przece-nić, co można czytać również - źle doce-nić. Teorii warsztatu część trzecia.

I jeszcze jeden powrót do przeszłości. Wmojej małej miejscowości rodzinnej niebyło ani filozofów, ani teologów. Pamię-tam też, jak zastanawiając się nad przyszło-ścią chciałem zostać mechanikiem samo-chodowym. Zachwycił mnie warsztat i pre-cyzja. Pamiętam rozmowę z jednym ze star-szych kolegów, którego mistrz wyrzucił zwarsztatu. Powiedział mu: „Ty nie możeszbyć mechanikiem samochodowym. Ty niemasz ucha i serca”. Ucho i serce w warszta-cie? Wtedy tego nie rozumiałem. Zrozu-miałem pracując na uniwersytecie, gdziewróciły dyskusje na temat warsztatu. Przy-pomniałem sobie słowa mistrza samocho-dowego: „W warsztacie trzeba mieć ucho iserce”. Wróciłem więc uczciwie do warsz-tatu filozofii i teologii. Nie wiem czy robięto najlepiej, czy chwytam właściwe trendy,czy dokonuję właściwej obróbki pojęcio-wej, czy potrafię należycie komunikować.Nie opuszcza mnie jednak stwierdzenie mi-strza samochodowego o potrzebie ucha iserca. Teorii warsztatu część czwarta.

Robi się późno, czas zamknąć warsz-tat i pobyć chwilę z sobą, pomyśleć. Żebyjutro było co obrabiać. Te chwile zamyka-nia warsztatu kocham najbardziej, one sąjak powrót do domu, do źródła,do siebie.I czasem trochę boli mnie, gdy słyszę, żektoś całe życie, studia, młodość ma poświę-cić na siedzenie w warsztacie. A gdzie uchoi serce? Przepraszam tych, którzy czytająi nie rozumieją. Jeśli nie rozumiesz, nie mu-sisz czytać do końca. Ten tekst jest dla tych,którzy rozumieją, którzy rozumieli mnieprzez ostatnie lata i którzy chcą rozumieć.

Czy więc nie jestem teologiem?Chyba jednak jestem. I dobrze, że jestem.Gdybym zajął się czymś innym, może mu-siałbym spędzać całe dnie w warsztacie, abędąc teologiem mogę więcej rozmyślać.To wielki luksus. Tyle w tym miejsca naczłowieka i prawdziwe jego problemy.Może z tego słabo daje się wyżyć, możebilet kwartalny będę kupował do śmierci.Może… Ale warto. Dzisiaj tyle miejsca po-święca się reklamie, więc i ja pożegnam siędzisiaj językiem reklamy: Podaruj sobieodrobinę luksusu TEO-LOGICZNEGO. Wkońcu nic nie robi tak dobrze na ucho iserce po dniu spędzonym w warsztacie jakten TEO-LOGICZNY luksus. I to jest teoriiwarsztatu część piąta.

Page 10: Obserwator nr 3 maj 2004

10

Numer 3 (maj 2004)

Wiara szukająca emocjiPiotr Drzewiecki

Dyskusja wokół „Pasji” Mela Gib-sona zaczęła się na długo przed pre-

mierą i wydaje się nie mieć końca. MękaChrystusa trafiła na czołówki gazet jakotemat publicystyczny, podobnie jak za cza-sów Renana był nim spór o historycznośćJezusa. Dyskusja wokół „Pasji” toczy sięnie tylko w płaszczyźnie estetyki filmowej,ale również w płaszczyźnie doktrynalnej.

Brzmiący jak przekleństwo wersetMt 27,25, sfilmowany, lecz ostatecznie wy-cięty przez reżysera, był ostatnio najczę-ściej cytowanym w prasie fragmentem No-wego Testamentu. Nie pomogło notorycz-ne przypominanie soborowej deklaracjio stosunku Kościoła do religii niechrześci-jańskich „Nostra aetate” (nr 4), która jasnostwierdza, że wina za śmierć Jezusa nie możebyć przypisana bez różnicy Żydom wów-czas żyjącym, ani Żydom dzisiejszym; żenie należy przedstawiać Żydów jako od-rzuconych i przeklętych przez Boga, rze-komo na podstawie Pisma Świętego. Gene-zę i dzieje antysemickich zarzutów stawia-nych przez pewne koła żydowskie zna-komicie przedstawił Wojciech Rędziochw „Niedzieli” nr 9. Mel Gibson odmówiłbowiem wywiadu Christopherowi Noxono-wi, który nie rezygnując z ciekawego te-matu prasowego, pofatygował się do ojcareżysera, Huttona, znanego ortodoksyj-nego katolika i integrystę. Po publikacjiw „New York Times” (marzec 2003) wez-brała fala krytyki, w którą wmanewrowanotakże Episkopat Stanów Zjednoczonych.Mt 27,25 paradoksalnie spełnił się na oso-bie Mela i Huttona. Za „grzech filmowy”ojca i syna prawdopodobnie odpokutująw przyszłości także dzieci Gibsonów.

Film de facto tylko na tyle może byćuznany za antysemicki, na ile to sami Żydziczują się odpowiedzialni za śmierć Chry-stusa. Postawę krytyków można uznać zaprzejaw żydowskiego kompleksu i poczu-cia winy za wydarzenia jerozolimskie.Kompleksu do końca nie wyleczonego, po-mimo soborowej deklaracji i gestu wspól-nej modlitwy w synagodze z Janem Paw-łem II. Włodzimierz Rędzioch („Niedzie-la” nr 10) obszernie cytuje umieszczoną nastronie www.towardtradition.org wypo-wiedź rabina Daniela Lapina, który odwra-ca kierunek doktrynalnej krytyki filmowej,zarzucając antykatolicyzm, jakim wykazałasię Anti-Defamation League, głównysprawca dyskusji wokół „Pasji”. Kwestiażydowska nie podzieliła widzów na dwa

obozy, jak chcieli tego krytycy.W filmie nie można bowiem do-patrzyć się antysemityzmu, chy-ba że za antysemityzm uznaćprzedstawienie Chrystusa w jegokontekście historycznym. Sko-ro tak, to antysemicka jest takżeEwangelia - podstawa scenariu-sza filmu Gibsona, tak jak anty-chrześcijański jest Talmud. Po-zafilmowe spory antysemickie-go z antychrześcijańskim pro-wadzą jednak donikąd, mijająsię z przesłaniem o miłości Bo-żej, na którym tak bardzo zale-żało Gibsonowi. Jeśli jednakdyskusja się toczy, to znaczy, żecoś jest na rzeczy, tyle że w płasz-czyźnie doktrynalnej to nie filmsam w sobie jest prawdziwympunktem wyjścia dyskusji, alewspomniany wyżej kompleksżydowski. Po premierze filmudyskusja przeniosła się na ob-szary estetyczne. Tu podnoszo-no problem brutalizmu i natura-lizmu obrazu Gibsona. Recen-zenci również przemówili dwu-głosem od wypowiedzi, że jestto rewolucja w historii kina biblijnego pozarzut kiczu.

Film zmienia nasze widzenie ewan-gelicznej Męki Chrystusa. Zamiast słodko-cierpiących Jezusków, które znamy odpierwszej komunii, widz dostaje lekcję sta-rożytnego krzyżowania. Skoro jednak filmnazywa się „Pasja”, a więc „Męka”, jak ina-czej ją przedstawić? Musi boleć. W tymsensie dzieło jest zgodne ze swoim tytu-łem i pierwowzorem ewangelicznym. Jero-zolima lat 30-tych początku naszej ery byłaprzyzwyczajona do widoku ukrzyżowa-nych. My - nie. Nikt z nas nie widział krzy-żowania na żywo, choć w naszych domachwiszą krzyże z figurą Chrystusa. Stąd filmwywołuje szok i ból. Jednak it is as it was.Fizyczne cierpienia Jezusa nie były jednakwyjątkowo okrutne i nie w tym należy upa-trywać się wielkości Męki Chrystusa. Filmeksponuje cielesność Pasji, stając się bar-dziej reportażem telewizyjnym, retrans-misją z Golgoty, niż pełnym głębi teolo-gicznej dziełem filmowym. Gibson opowia-dał o swojej inspiracji pismami Anny Kata-rzyny Emmerich (1774 - 1824), niemiec-kiej zakonnicy i mistyczki. Ale pominąłznaczne i oryginalne tematy mistycyzmuEmmerich. W filmie nie ma pesymistycz-nego obrazu zdeprawowanego świata, anikrytyki wewnątrznkościelnej, o której tak

wiele w objawieniach niemieckiej zakon-nicy. Jeśli już dokonywać gradacji cierpieńChrystusa, to jego Męka była wyjątkowaze względu na ogrom doświadczeń psy-chicznych i duchowych, które to Bóg-Czło-wiek przyjął na siebie. W „Pasji” brakujewizji grzesznej ludzkości i nie dostaje Bo-skich zmagań aż po wątpienie „czemuśmnie opuścił”, zwyciężone zaraz pokornąmodlitwą „niech się stanie Twoja wola”.Film unika prezentacji psychicznej i du-chowej pasji Jezusa. Ból i szok byłyby jesz-cze większe, ale głębsza byłaby też teolo-gia filmu. Przesłanie filmu jest dużo prost-sze, choć głęboko humanistyczne: wielkąmiłość spotyka niezawinione cierpienie.Miłujący cierpi, jednak paradoksalnie zwy-cięża mimo ewidentnej klęski.

A może problem tkwi w scenariu-szu. Jezus jako bohater filmowy wydaje sięmało dramatyczny, bo wierny sobie od po-czątku do końca. Zmiana scenariusza jestjednak naruszeniem Ewangelii i nie przy-sparza popularności filmowi - przekonał sięo tym Martin Scorsese po premierze „Ostat-niego Kuszenia Chrystusa”. Zamiast Jezu-sa dużo ciekawiej byłoby oglądać rewolu-cję religijną św. Pawła, kryzysy wiary św.Piotra czy też burzliwe dzieje Judasza z sa-mobójstwem włącznie. Chrystus nie prze-chodzi nawrócenia stąd jest mało drama-tyczny. Dramat ewangeliczny rozgrywa się

Page 11: Obserwator nr 3 maj 2004

11

Numer 3 (maj 2004)

natomiast w relacji Jezus - szatan czy teżJezus - grzech, zarysowany jedynie w fil-mie. Fizyczna męka jest jedynie częściątego dramatu.

„Pasja” wywołuje reakcję emocjo-nalną, nie pobudza jednak do intelektual-nych przemyśleń. To, co na ekranie, nie jestprzecież nowym tematem filmowym, aleprzypomnieniem i powrotem, audiowizu-alną prezentacją wiary katechizmowej.Widz zna scenariusz i wie, jak film się koń-czy. „Pasja” nie wymaga dekodowania od-

bioru, ale zaangażowania w odbiór. Ekra-nowy Chrystus przyciąga uwagę i wzbu-dza emocję, ale czy wiarę? Nie muszę rozu-mieć postaci, wystarczy żebym odczuł to,co czuje Jezus. Współcierpiał, a nie iden-tyfikował się z bohaterem.

Nie znaczy to jednak, że oglądanie„Pasji” nie może stać się wydarzeniem wreligijnym życiu widza. Również realizmfilmu, użycie aramejskiego i łaciny, brutal-ne sceny z krukiem włącznie, jest mocnąstroną gibsonowskiej, audiowizualnie od-

czytanej Ewangelii. To najlepiej sfilmowa-na historia biblijna w dziejach kina. Mimoto, „Pasja” wydaje się dziełem niedokoń-czonym, eksponującym cielesność, z rzad-ka podejmującym motyw duchowych cier-pień i niestety dziełem słabym teologicz-nie. Większa głębia bije chyba z mitolo-giczno-chrześcijańskiej trylogii Tolkiena.

Czekam na wasze opinie: [email protected], z dopiskiem w temacie „Pasja”.

Symfonia na sprzedażPiotr Słowik

Po raz pierwszy Koniec Świata usłyszałem na tegorocznym Przystan ku

Woodstock i był to zespół, który zrobiłna mnie najlepsze wrażenie. Ich najnow-sza płyta p.t. „Symfonia na sprzedaż” jestjuż drugim po „Korzeniach” materiałemwydanym przez ten katowicki zespół.Koniec Świata to ska okraszone reggo-wym pulsem i dynamiką punkowego cza-du. Pomimo, że zespół tworzą bardzomłodzi ludzie, to już wyróżniają się narodzimej scenie niezależnej. Doskonaleświadczy o tym fakt, że po niespełna rocz-nej działalności udało im się nagraćpierwszą płytę. Tradycyjne instrumenta-rium wzbogacone zostało o sekcję dętą(trąbka, saksofon i puzon) co tworzy bar-

dzo ciekawy efekt. Osobom, którymciężko uwierzyć, że trąbka może do-skonale współgrać z szybkim pun-kowym tempem polecam zwłaszcza„Godziny zła”. Na największą uwa-gę według mnie zasługuje wpada-jący w ucho „Cynamon” i urzeka-jące przekazem „Wystarczy słowo”.„Symfonia na sprzedaż” w ogólecharakteryzuje się ciekawymi iwręcz lirycznymi tekstami. Tema-tów politycznych raczej nie poru-szają co według mnie jest dużą za-letą. Biorąc pod uwagę postęp, jakidokonał się między pierwszą adrugą płytą można stwierdzić, żeKoniec Świata ma naprawdę dużypotencjał i nie spoczywa na laurach.Ze spokojnym sumieniem mogę polecićtę płytę nie tylko osobom związanym zesceną niezależną, ale także wszystkim

Mitorajowy ogród an-tycznyKarolina Witeska

Spoglądające z kolumn i podestówludzkie głowy, kończyny, ciała, przy

wołują wspomnienie zatrzymanych w bez-ruchu greckich posągów. Do każdej z tychpostaci można się zbliżyć, nie czując re-spektu szklanej gabloty i ograniczenia spo-wodowanego zgromadzeniem rzeźb wjednym miejscu. Z powrotem klasyczno-ści i odrobiną nowoczesności spotykamysię w dziełach Igora Mitoraja, które mo-gliśmy oglądać od 11 lutego do 25 kwiet-nia na Zamku Królewskim w Warszawie,na placu Zamkowym, w Galerii PałacuPrezydenckiego i Galerii Kirdegarda.

Artysta ten (ur. 1944 r.) jest wy-chowankiem krakowskiej ASP. Na jegotwórczość w dużej mierze wpłynął pobytwe Włoszech. Zamyślenie i bezpośred-nia konfrontacja z dorobkiem kulturowymItalii odegrały znaczącą rolę w twórczo-

ści artysty. Wyznaczyły kierunek, w któ-rym zdecydował się pójść w odkrywaniuswoich rzeźbiarskich możliwości.

Antyczna sztuka widziana oczymawspółczesnego rzeźbiarza dba o zacho-wanie proporcji i regularności kształtów.Jednakże widoczne jest w niej także ze-tknięcie z doświadczeniem życia, którepozbawia dzieła idealizmu rozumianegojako nieskazitelne piękno i wieczna mło-dość. Bandaże zakrywające często usta,oczy, uszy mogą symbolizować tamowa-ne i nieukazywane uczucia. Postacie jak-by nie chciały przyjmować zewnętrzne-go świata i czuły strach przed urzeczy-wistnieniem siebie. Jednak być możeprawdziwe dzieło ma być „odkrywaneprzez to, co je zakrywa”. Tam, gdzie niema bandaży, widoczne są pozostawioneprzez nie ślady.

Okaleczone ciała, czasami pozba-wione nóg, rąk, głów, mimo swej przeraża-jącej struktury nasuwają pytanie o istotępiękna. Czym ono jest dla artysty XXI wie-ku? Czy może być ono rozumiane inaczej

niż było przez Fidiasza czy Myrona?Kluczem do zrozumienia sztuki

Mitoraja są nadawane poszczególnym dzie-łom tytuły. Nawiązują one do mitologicz-nych postaci - Ikar, Mars, Gorgona, i histo-rycznych miejsc ze starożytnej Grecji iRzymu - Paesaggio Ithaka (pejzaż Itaki).Przed rozpoczęciem wędrówki przez Mito-rajowy ogród rzeźb i rysunków najlepiejzapoznać się z katalogiem (jest udostęp-niany zwiedzającym przy wejściu), poświę-conym osobie artysty i jego twórczości.Można tam znaleźć polskie tłumaczenianazw konkretnych rzeźb, czego niestetynie znajdziemy pod obiektami na samejwystawie. To zaniedbanie może w znaczą-cy sposób utrudnić pełen ich odbiór.

Rzeźby Igora Mitoraja wyróżniająsię na tle współczesnych nurtów powro-tem do klasyczności. Dzięki temu, że się-gają do korzeni, pozwalają powrócić dodzieł twórców antycznych i starożytnych.Wydawać by się mogło, że na nowo jeodkrywają i doceniają.

tym, którzy lubią ciekawą muzykę i po-zytywny przekaz.

Page 12: Obserwator nr 3 maj 2004

12

Numer 3 (maj 2004)

FF- czyli FelietonFilozoficznyPo co dziennikarzowi filozofia.

ks. dr Tomasz Stępień

N iedawno po raz kolejny usłyszałem rozmowę dwóch studentów, któ-

rzy byli najwyraźniej zniesmaczeni kolej-nym wykładem z historii filozofii.

- Po co ja mam się uczyć tej filozofii - zapy-tał pierwszy z nich.- No wiesz, zapychacz, nie można przecieżmieć tylko wykładów, które łączą sięz dziennikarstwem, bo mielibyśmy wykła-dy dwa dni w tygodniu - odpowiedział dru-gi, wykazując się niewątpliwie filozoficznąprzenikliwością objawiającą się we właści-wym odnalezieniu przyczyny dla zastane-go skutku.- Ale czy nie lepiej coś praktycznego? -upierał się pierwszy.

Niestety, ta fascynująca wymianazdań urwała się w tym momencie, ponie-waż rozmówcy mnie dostrzegli i malkon-tenckie teksty zastąpił “szczery” uśmiech.To zrozumiałe: z filozofii trzeba zdać jesz-cze jeden egzamin.

Można by poświęcić ten felietondalszym rozważaniom na temat zaintere-sowań naszych studentów (a właściwie bra-ku zainteresowań), jednak przyszło mi dogłowy, że taką dyskusję już kiedyś prowa-dzono, a dokładniej przypomniał mi siępierwszy bunt, który został podniesionyprzeciwko jałowym filozoficznym rozwa-żaniom, prowadzącym donikąd.

W V wieku przed Chrystusem staro-żytna Grecja przeżywała coś w rodzaju kry-zysu politycznego. Był to czas wielkichzmian, które polegały przede wszystkim natym, że kończył się okres dominacji starejarystokracji i jej ideałów. Wobec coraz szyb-szego wzrostu gospodarczego i otwarciahermetycznych kultur greckich państw-miast, to co stare odchodziło. Między in-nymi dlatego, że było niepraktyczne(wszelkie podobieństwo ze wzrostem go-spodarczym RP i wstępowaniem do UniiEuropejskiej jest oczywiście czysto przy-padkowe). Odchodziła także stara filozo-fia, którą postrzegano jako stek bzdur natemat bytu i takich tam. Każdy filozofmówił, co innego, co innego było dla nie-go przyczyną i to w ogóle zniechęcało, bokażdy chciał wiedzieć jak to jest, chciałpoznać jakąś prostą odpowiedź. Odpowiedź

tak prostą, że człowiek by się jej raz na-uczył i by wystarczyło, bez czepiania sięsłów i terminów (tak jak wykładowca naegzaminie z filozofii). Nowa filozofia, todopiero było coś. Uczyła przede wszyst-kim tego, jak przegadać innych. Nowi filo-zofowie (którymi byli Sofiści) najpierw jed-nak musieli wykazać, że cała stara filozo-fia jest do niczego i dlatego można śmiałoją odrzucić. Jednym z podstawowych twier-dzeń, które przyjmowali Sofiści było zda-nie, że mądre i dobre jest to, co jest uży-teczne. Nie ma prawdy obiektywnej, a na-wet jeżeli jest, to się jej nie da poznać.A z resztą gdyby nawet dało się jąpoznać, to po co tracić czas na jejpoznawanie. Sofiści nie tylko od-rzucili poznawanie prawdy obiek-tywnej ośmieszając nieaktualną fi-lozofię przyrody, ale także byli mi-strzami marketingu. Umieli sięsprzedać i za swoje wykłady uzy-skać wysokie honoraria. Zauważy-li jak ważna jest autopromocja.Praktycznie każdy z nich twierdził,że każdego jest w stanie pokonaćw dyskusji na dowolny temat. Wy-kładając, mówili tylko o rzeczachpraktycznych. Jak na przykładprzekonać innych do swoich po-glądów. Jak argumenty słabe uczy-nić mocnymi, a mocne słabymi itd.Oczywiście tak naprawdę nie cho-dziło tylko o to, aby mieć rację icieszyć się, że innych się pokona-ło w dyskusji. Przekonywanie od-bywało się na arenie politycznej,a to owocowało konkretnymi usta-wami, przyjmowanymi przez de-mokratyczne państwo -miasto.Wszystko więc przekładało się natwardą gotówkę.

Było tak pięknie i dostat-nio, ale nie trzeba było długo czekać nakonsekwencje takiego postępowania.Ostatni Sofiści nie byli już nauczycielami.Po co uczyć innych i prowadzić wykłady,skoro więcej można zarobić samemu zaj-mując się polityką. Ostatnie pokolenie So-fistów to Sofiści-politycy. To między inny-mi ich wpływy doprowadziły, do tego, żepaństwa miasta, na których rządy wpływa-li, utraciły swoją niezależność i stały sięczęścią imperium Aleksandra Wielkiego.Walka o niepodległość była z pewnościąniepraktyczna.

Oczywiście ta bajka musi skończyćsię morałem. Morał tej bajki z konieczno-ści musi być tak samo niepraktyczny, jakprawdziwa filozofia, której broni. Jeżeli li-

W następnym numerzem. in.:

- dokończenie opisu specjalizacji

- reportaż z Europejskiego SzczytuGospodarczego w Warszawie

- studenci o studentach:studenci pracują

- sposób na wakacje: rower

czy się tylko to, co praktyczne, to znaczy,że najważniejsze jest to, co najbardziejzmienne. Praktyka ma to do siebie, że jestpraktyczna, jeżeli jest na czasie. Kto wy-padnie z obiegu ten przegrywa i zdarza sięto wcześniej czy później (zazwyczaj wcze-śniej). To właśnie filozofia, która jest nie-pewna i zawiła, uczy prawd, które są po-nadczasowe, czyli trwałe. Nie dają, co praw-da szybkich efektów i łatwych zwycięstw,ale sprawiają, że życie nabiera sensu, po-nieważ człowiek kieruje się ku temu, cojest naprawdę wartościowe.