Monitor Polonijny 2007/07-08

25

description

 

Transcript of Monitor Polonijny 2007/07-08

Page 1: Monitor Polonijny 2007/07-08
Page 2: Monitor Polonijny 2007/07-08

Muzyka, chyba najlepszy pomysł nadobrą zabawę, i to nie byle jaka!!! Z Cieszynapo polskiej stronie przyjechała do nas bardzochętnie kapela góralska Kazika Urbasia„Torka”. Podobieństwo nazwiska z nasząznaną fotografką nie jest przypadkowe.Kazik jest prabratankiem pani Marii, u którejczęsto jako dziecko przebywał na waka-cjach. Czy ten świat nie jest naprawdę mały?

Z kolei nasze „devy slovenské“ (albo„baby“, jak je czule nazywał Kazik Urbaś)z zespołu folklorystycznego „Kubra”z okolic Trenczyna zaśpiewały kubrańskiepieśni ludowe i pokazały zwyczaje nocyświętojańskiej.

Oficjalnym początkiem spotkania byłootwarcie wystawy polskich strojów ludo-wych w Muzeum Trenczyńskim, gdzie wszy-stkich gości chlebem i solą witały dzieci,ubrane oczywiście w stroje ludowe. Po krót-kim programie muzycznym, wykonanymwspólnie przez oba zaproszone zespoły,dyrektor muzeum pani Katka Babičová przy-witała uczestników wernisażu oraz oficjal-nych gości – panią konsul Urszulę Szulczyk-Śliwińską i pana dyrektora Instytutu Polskie-go w Bratysławie Zbigniewa Macheja. Pod-kreśliła, że Klub Polski i muzeum od począ-tku współpracują ze sobą przy organizo-waniu „Przyjaźni bez granic” i że tegoroczna

wystawa jest już czwartym wspólnymprzedsięwzięciem. Większość Słowaków niezna najefektowniejszego elementu polskiejludowej kultury, jakim są stroje ludowe, więcdzięki tej wystawie mogą poznać strojepolskie i porównać je ze słowackimi.

Kurator wystawy pani Elżbieta Piskorz-Braneková wyjaśniła, że prezentowane eks-ponaty pochodzą ze wszystkich regionówPolski i zostały tak dobrane, by pokazaćzarówno ich podobieństwa, jak i różnice, od-zwierciedlające rozwój historyczny czy go-spodarczy wsi i wpływy mody miejskiej,ubiorów szlacheckich i umundurowania.

Prezes klubu w Trenczynie Renata Stra-ková podziękowała pani kurator w imieniuPolonii oraz organizatorów za przygotowaniewystawy i dobrą współpracę. Przypomniała,że ze względu na sporą ilość eksponatów(42) zainstalowano je w muzeum orazw galerii w rynku. Ponieważ wśród gości nawernisażu znalazła się też ekipa miejscowejtelewizji i dziennikarze, udzieliła też kilkuwywiadów, wyjaśniając cele imprezy oraz jejtegoroczną specyfikę. Wystawę w Trenczy-nie będzie można obejrzeć do 15 lipca, a na-stępnie powędruje ona do Instytutu Polskie-go w Bratysławie i do Martina.

Wernisaż wystawy nie był jedynympunktem programu „Przyjaźni bez granic”.

Wzbogacił go piękny występ dwóch grup fol-klorystycznych na rynku miasta, który przy-ciągnął nie tylko Polonię z Poważa, ale i wie-lu mieszkańców miasta. Kazik i jego „Torka”w zmniejszonym nieco składzie bawili wszy-stkich, zmuszając do wspólnych śpiewów popolsku, słowacku i czesku. Na koniec za-brzmiały zaśpiewane pełną piersią piosenki:słowacka – „Niedaleko od Trenczyna” orazpolska – „Góralu, czy ci nie żal”, zaś członki-nie zespołu „Kubra” zaciekawiły wszystkich,skacząc na podium przez tzw. janskie ognie.Na rynku – tylko na niby, ale wieczoremw Kubrej już naprawdę. Według zwyczajusłowackiego śpiewają i skaczą przez ogieńtylko dziewczyny, wobec czego nasi klubo-wicze skokom raczej się przyglądali. Tylkoniewielu znalazło w sobie tyle odwagi, byprzeskoczyć przez płomienie. Za to ognis-kowa biesiada przy dobrym jedzeniu, akom-paniamencie „Torki”, wspólnym śpiewiei tańcach z zespołem „Kubra”, trwająca dopóźnej nocy, była jak zwykle wspaniałai jeszcze raz przekonała organizatorów, żepomimo trudów przygotowań, tego typuimprezy warto organizować.

W imieniu Klubu i Polonii z Poważa chcia-łybyśmy serdecznie podziękować pani IvetceMatejkovej z Centrum Kultury „Sihot” z Tren-czyna za wielkie osobiste zaangażowaniei pomoc w organizacji całej imprezy, a Amba-sadzie RP w Bratysławie, miastu Trenczyn,Klubowi Polskiemu i Wspólnocie Polskiej zapomoc finansową, bez której „Przyjaźń bezgranic” nie mogłaby być realizowanaw takich rozmiarach.

Szkoda tylko, że sporo Polonusów nieskorzystało z zaproszenia do Trenczyna.Myślimy, że mają czego żałować. Może więcw roku przyszłym? Już teraz zapraszamy!

RENATA & VERONIKA STRAKOVÁKLUB POLSKI REGION ŚRODKOWE POWAŻE

FOTO: JOZEF ČERY

Przyjaźń bez granicS potkanie Polonii z Poważa pod trenczyńskim zamkiem stało się

już tradycyjną i oczekiwaną imprezą kulturalną. Temat piątejedzcji podrzuciła pani Elżbieta Piskorz-Braneková, która już dwa latatemu obiecała przywieźć do Trenczyna wystawę polskich strojówludowych. Pani Ela pracuje w Państwowym Muzeum Etnograficznymw Warszawie jako etnograf i jest autorką wielu książek o strojachludowych. Tak więc na początku mieliśmy stroje, trzeba było jeszczetylko podkreślić ludowy charakter imprezy.

Page 3: Monitor Polonijny 2007/07-08

MONITOR POLONIJNY4

„Na remont słowackie Mi-nisterstwo Spraw Zagranicz-nych przeznaczyło 9 milio-nów 847 tysięcy“ – poinfor-mował dziennikarzy podczaskonferencji prasowej AndrejSokolik, dyrektor departa-mentu inwestycji MSZ RS.Słowacki MSZ jest obecniewłaścicielem obiektu, zaś In-stytut jest jego podnajemcąi użytkownikiem. Wykonanogeneralny remont kanalizacji,instalacji elektrycznej, wymie-niono okna i drzwi, podłogi,

odnowiono wszystkie po-mieszczenia. „Udało się zrobićbardzo dużo, a przy okazjizmodyfikowano w paru miej-scach przestrzeń Instytutu, copozwoli na jego efektywniej-szą pracę“ – ocenił ZbigniewMachej, dyrektor InstytutuPolskiego. Po remoncie Insty-tut dysponuje nowymi pomie-szczeniami, funkcje niektó-rych zostały zmienione, a tezdewastowane i nieczynne odwielu lat zostały przywróconedo użytku. „W ten sposób zy-skaliśmy dodatkowe przestrze-nie do realizacji programu:mamy odnowioną galerię wraz

z zapleczem, nowe pomiesz-czenia na bibliotekę i czytel-nię, dzięki podziałowi jedne-go pomieszczenia uzyskali-śmy przestrzeń na ośrodek in-formacyjny“ – informował dy-rektor Machej. Gabinet dyrek-tora znajduje się w nowym,mniejszym pomieszczeniu,zaś tam, gdzie był stary, po-wstała ładna, duża sala, mo-gącą służyć projekcjom filmo-wym, konferencjom czy kur-som języka polskiego. „Teraznasza oferta może rzeczywi-ście znacznie się wzbogacići poszerzyć. Zamierzamy wię-cej i intensywniej informo-wać o Polsce, rozszerzyć kur-sy języka polskiego, regular-nie organizować projekcje fil-mowe. Wspólnie z wiedeń-skim biurem Polskiej Organi-

PREZYDENT STANÓW ZJEDNO-CZONYCH George Bush od-wiedził 8 czerwca Polskę.Wizyta zaplanowana na oko-ło 4 godziny przedłużyła sięo kilkadziesiąt minut. Gospo-darz Lech Kaczynski z ma-łżonką zaprosił pierwszą pa-rę USA na Hel. Po rozmowie,zdominowanej kwestią ulo-kowania w Polsce elemen-tów obrony antyrakietowej,prezydenci Polski i StanówZjednoczonych zapewniali,że tarcza antyrakietowa maza zadanie wzmocnić ochro-nę „przed działaniamipaństw nieodpowiedzial-nych” i że za jej lokalizacjąnie kryją się żadne „zamiaryagresywne”.

DNIA 19 CZERWCA rozpocząłsię strajk pielęgniarek. Protes-tujące przed kancelarią premie-ra pielęgniarki zostały siłą usu-nięte przez policję. Ruch koło-wy w Alejach Ujazdowskich byłtego dnia zablokowany. Podadresem policji padały krzyki:„gestapo”, „faszyści”. Usuwa-ne z jezdni pielęgniarki śpiewa-ły hymn narodowy. Kobiety za-deklarowały zaostrzenie protes-tu. Czują się oszukane, ponie-waż za każdym razem władzanie wywiązuje się z obietnic,które im składa. Do pielęgnia-rek pod kancelarię premiera do-łączyła 20 czerwca pierwszagrupa górników z WolnegoZwiązku Zawodowego „Sier-pień 80”. Przed kancelarią de-monstrowało kilkaset osób.

TRZY PIELĘGNIARKI, przebywa-jące w kancelarii premiera, roz-poczęły 25 czerwca wieczorem

głodówkę. Lekarze i pielęgniar-ki demonstrowali w Krakowie,Łodzi i Katowicach. Łódzcy le-karze w ramach protestu blo-kowali ulice przed swoimi pla-cówkami. Przed Śląskim Urzę-dem Wojewódzkim w Katowi-cach protestujący trzymali tran-sparenty z wyrazami poparciadla protestujących w Warsza-wie oraz kamasze dla marsza-łka Sejmu Ludwika Dorna.

ROZMOWY MINISTRA zdrowiaZbigniewa Religi ze związkow-cami służby zdrowia zakończy-ły się 2 czerwca. WiceszefOZZL czuje się zawiedziony:,,Rząd nie przedstawił żadnychkonkretów”. Minister zdrowiapowiedział, że w tym roku żad-nych podwyżek być nie może.Utrzymana zostanie tylko 30-procentowa podwyżka, przy-znana w roku ubiegłym – pod-kreślił Religa. Zapowiedział też,

że jest zgoda premiera na to,aby w przyszłym roku do tej30-procentowej podwyżki do-dać podwyżkę 20-procentową.Związkowcy – lekarze i pielęg-niarki – wyszli ze spotkaniabardzo rozczarowani, ponieważdomagają się podwyżek jesz-cze w tym roku.

POLSKA WALCZY z Unią Euro-pejską. Przed szczytem UEw Brukseli 23 czerwca toczy-ły się burzliwe konsultacje.Jednym z głównych tema-tów był proponowany przezPolskę „pierwiastkowy” sys-tem liczenia głosów, na którynie chciały przystać m.in.Niemcy i Francja. Specjalniepo to, by porozmawiaćo „pierwiastku”, przybył doWarszawy prezydent FrancjiNicolas Sarkozy. TymczasemNiemcy przedstawiły projektnegocjacji nowego traktatu

Instytut Polski w odnowionej szaciePo kilkumiesięcznej nieobecności na Nám. SNP 27 Instytut

Polski powrócił do swoich pomieszczeń. Od październikaubiegłego roku trwały prace remontowe obiektu, w którym swojąsiedzibę od lat 50-tych ma właśnie polska placówka kulturalna.

Page 4: Monitor Polonijny 2007/07-08

MONITOR POLONIJNY

Specyficzny klimatpolskiego morza two-rzą szerokie piaszczysteplaże, rybka prostoz kutra, tysiące musze-lek wyrzucanych nabrzeg w czasie sztormu,no i właśnie owa kapry-śna pogoda, która spra-wia, że nigdy nie wie-my, jak nasz nadmorskiurlop będzie wyglądał.

Pamiętam czasy, gdydo pociągu relacji Wro-cław – Gdynia wchodzi-ło się przez okno, a po-tem przez całą noc sie-działo się na plecaku,marząc, żeby zwolniłosię chociaż miejsce na

składanym korytarzo-wym krzesełku. DoGdyni docieraliśmyzwykle pół żywi, ale nanogi stawiała nas myśl,że tuż za dworcem, le-dwie parę kroków, jestport, morze i ten jedynyna świecie zapach…Hel, Jastarnia, Karwia,Łeba, a dalej na zachódRowy, Pobierowo, Mię-dzyzdroje… Plaże z wy-sokim klifowym wy-brzeżem i te zupełniepłaskie, gdzie między la-sem a wodą rozciągałasię prawdziwa pusty-nia. Codziennie rano,wyprzedzając innych,kopaliśmy swój własnygrajdołek. Otoczeni pa-rawanem, z napojamizakopanymi w piaskumogliśmy caluteńkidzień wygrzewać sięw słońcu, wypatrująclodziarza w białym stro-ju, z przerwami na ką-

piel lub chociaż brodze-nie w zimnej wodzie.I co z tego, że czasembyła lodowata?

Około południa z pia-skiem we włosach szłosię na obowiązkową ry-bkę z frytkami i surów-

ką z kapusty, a ci, któ-rym zostało jeszczemiejsce w żołądku, jedlilody w muszelkowychwafelkach, obowiązko-wo posypane jagodami.

W jadłodajniach możnabyło spróbować piero-gów z owocami, pieczo-nej na patelni kiełbasy,no i oczywiście oranża-dy z saturatora – niewiem dlaczego, ale ni-gdzie indziej poza nad-

morskimi kurortami da-nia te nie smakowałytak zjawiskowo. Czyktoś pamięta jeszczeFundusz Wczasów Pra-cowniczych? Ogromnestołówki, na których dlarównowagi podawanomaleńkie porcje czego-kolwiek, wieczoremzmieniały się w sale te-lewizyjne, gdzie debato-wano nad pogodą, oglą-dano festiwale piosenkii ciekawsze filmy. Niebyło udanego wieczoru

C zy wiecie, że Polska tonaprawdę szczęśliwy kraj?

Dlaczego? Bo ma dostęp do morza!A przecież lato bez wody, to jaktruskawki bez śmietany – nibysmaczne, ale jakby czegoś brak.Polskie morze ma niezwykły klimat– tak twierdzą nawet ci, którzy oddawna nad Bałtyk nie jeżdżą,wybierając słoneczne plaże Grecji,Chorwacji, Turcji i inne.

6

życie płynie jak w bajce”„A nad polskim Bałtykiemżycie płynie jak w bajce”

Page 5: Monitor Polonijny 2007/07-08

uż ich nie mogła słuchać, choć jeszczeprzed rokiem kilkugodzinneplotkarskie nasiadówy wydawały się jejatrakcyjnym sposobem spędzania

czasu. Zwłaszcza w lecie, gdy całą ekipą tzw.ludzi sukcesu przenosili się na długi miesiąc docienia palm w przereklamowanym kurorcie. Odtylu lat gadało się wciąż o tym samym. Kto sięrozwodzi, kto ma młodego kochanka, ktozbankrutował, a kto zrobił sobie lifting. Jaka jesttym koszmarnie znudzona. Scenariusze rozmówwciąż te same... Szkoda, że ona tak się zmieniła.Przez ostatnich kilka lat weszła na drogęspełniania zachcianek swoich i swojegomłodszego o kilka lat mężusia. Jego ma też dosyć.W wieku czterdziestu lat nie wierzy sięw bezinteresowną miłość, zwłaszcza w takiejkonstelacji wiekowej.

Zachód słońca nad morzem. Ostatni, który, jakpostanowiła, będzie tu oglądać. Do markowejwalizki wrzuca ciuchy. Po co komu tyle szmat?Coraz częściej się nad tym zastanawiała. Jakbardzo odległe wydaje się życie młodejdziewczyny z małego miasteczka, gdzie szczytemelegancji były czerwone lakierki, które aptekarkazakładała raz w roku na Boże Ciało. Ile razy

marzyła o takich butach z okrągłymi czubkamii kokardką na nosku?

To było tak dawno. Wiele się zmieniło odmomentu, gdy po skończeniu uniwersytetuudało się jej zatrudnić w wielkiej firmieprawniczej. Jej kariera postepowała. Byłanajlepsza z rzeszy podobnych do niej. Choćprzyznaje, że na pewno pomogło jejkrótkotrwałe małżeństwo i intratny rozwódz jednym ze wspólników firmy.

Oczywiście miała różne marzenia! Było ichdużo. Ale na pewno nie marzyła o analizowaniuprzy kawie tego, czy już powinna sobie cośwyciąć, odessać, naciągnąć albo wypełnićsilikonem.

Skończy z takim życiem. Znajdzie sobie pracęw małej firmie albo jakimś urzędzie.Przeprowadzi się i kupi sobie psa basseta. Napewno wszystko będzie dobrze. Przecieżwszystko, co sobie w życiu zaplanowała,udawało się prawie na sto procent. Czterdziestkato świetny wiek, by zacząć od nowa.

Siedziała w fotelu lotniczym i w myślachwznosiła toast za nowy etap życia. Zanim dopiłado dna, samolot zamiast się wzbijać, zacząłlecieć w dół. AGATA SASKA

MONITOR POLONIJNY8

JO P O W I A D A N I E N A L A T O

Page 6: Monitor Polonijny 2007/07-08

MONITOR POLONIJNY10

Nic dziwnego jednak, skorow pobliskich systemach umoc-nień planowano rozmieszczeniedwustu tysięcy żołnierzy! Po woj-nie obszar twierdzy przedzieliłagranica i dziś w słowackimKomarnie możemy zwiedzić mu-zeum – lapidarium z czasówrzymskich, a w węgierskimKomarom odwiedzić MuzeumMilitarne oraz Muzeum Chleba.Fortyfikacje są jednak tak rozle-głe, że nie sposób ich nie zauwa-żyć, spacerując po śródmieściu.Nawet bez szczegółowego znaw-

stwa sztuki wojennej można na-leżycie ocenić ich rolę w historiitych ziem. Komarno to jednaknie tylko wojny i żołnierze –współcześni mieszkańcy pragnąrozrywki i taką ma im zapewnićciągle tworzony Pasaż Europy –kompleks budynków, budowa-nych według różnych europej-skich stylów, z fontannami, wie-żą widokową, knajpkami i cieka-wymi sklepikami. Dość osobliwyto widok, ale o gustach się niedyskutuje – miasto trzeba od-wiedzić i samemu ocenić toprzedsięwzięcie. Wyjeżdżając

z Komarna w stronę Szturowamijamy po drodze dwa „rekordo-we” miejsca – w Patincach przyDunaju znajduje się najbardziejwysunięty na południe punktSłowacji, a przy miejscowościKrawany rzeka owa osiąga naj-większą na słowackiejziemi szerokość. Tużprzy Patincach, w Iży,należy zobaczyć Kele-mantię – odkrycie ar-cheologiczne z epokibrązu, będące pozosta-łością po siedzibie ple-miennej. Samo Szturo-wo zaś stanowi dla nie-których nie lada pułapkę, gdyżpytani o drogę miejscowi, nawetkelnerzy w restauracji, mówiągłównie po węgiersku! Na szczę-ście najważniejsza atrakcja tegomiasta, czyli piękny widok na ba-zylikę w Ostrzychomiu i granicz-ny most Marii Walerii, same rzu-cają się w oczy. Dla wspomnianejpotężnej świątyni warto wysko-czyć na chwilę poza graniceSłowacji. Tuż za mostem, skręca-jąc w lewo, dochodzi się do za-budowań podzamcza, które, niewiedzieć czemu, skojarzyły misię od razu z Ostrowem Tum-skim we Wrocławiu. Od główne-go placu owego Wodnego Miastado bazyliki prowadzi łagodnie

wijąca się trasa, ale łazęgomo mocnych nogach polecamKocie Schody, odchodzące z pla-cu w lewo, tuż za MuzeumChrześcijańskim, po prawej stro-nie. Trudy wspinaczki z pewno-ścią wynagrodzi piękny widok

na most, Dunaj, Sztu-rowo i Ostrzychom.Wspaniały finał takdługiej wycieczki!A może jednak nie?Przecież Nizina Nad-dunajska to nie tylkokraina jednej rzeki,w każdej miejscowo-ści, którą mijamy, po-

cząwszy od Dunajskiej Stredy,a skończywszy na Szturowie,działają popularne aquaparkii kąpieliska termalne, a prze-chadzający się po ulicach turyściz ręcznikami należą wręcz do lo-kalnego krajobrazu. Woda dajeukojenie zarówno tym, którzy lu-bią po prostu patrzeć na jej leni-wy bieg, jak i tym, dla którychdzień bez pływania i innych sza-leństw jest dniem straconym. Naczas wakacji, gdy życie biegniew innym niż zwykle rytmie, war-to czasami poczuć się jak ryba –wolnym, zrelaksowanym, po-dążającym prosto przed siebie.W wodzie oczywiście.

AGATA BEDNARCZYK

Page 7: Monitor Polonijny 2007/07-08

MONITOR POLONIJNY12

OLA GRUDZIŃSKA-FRANEK na Sło-wacji mieszka od 3 lat. Tu wyszłaza mąż i po półtorarocznym po-bycie w Bratysławie postanowiławraz z mężem przeprowadzićsię do miejscowości Miloslavov –Alžbetin Dvor. W nowym miesz-kaniu w podbratysławskiej wsirodzina państwa Franków po-większyła się o uroczą, dziś rocz-ną córkę Natalię.

MELANIA MALINOWSKA rok temuurodziła synka Wiktora i równieżwyprowadziła się ze stolicy, byosiąść w przepięknej okolicyModrej-Harmonii.

EWA SIPOS od początku swojegopobytu na Słowacji mieszkaw Dunajskiej Lužnej, skąd po-chodzi jej mąż. Siedem lat temuna świat przyszła Natasha, a dwai pół roku temu Ninka.

Marzenia o wielkim mieście

Ola pochodzi z małego mias-teczka Łask, leżącego 30 km odŁodzi. Zawsze marzyła o tym, że-by mieszkać w dużym mieście –chciała mieć możliwość wyjściado kina, teatru, na dyskotekę.Wiążąc się ze Słowakiem, byłaprzekonana, że zamieszkająw stolicy. I początkowo tak było,choć mąż przekonywał ją, że tonie jest idealne rozwiązanie.„Okazało się, że mieszkającw Bratysławie nie potrafię wy-poczywać, strasznie mnie bolałagłowa – wspomina Ola. – Poprzeprowadzce na wieś bólustąpił i, choć fizycznie byłamzmęczona dojazdami, to psy-chicznie zaczęłam wypoczywać“– wyjaśnia.

Ewa pochodzi z Żuław Wiśla-nych, z małej wsi Palczewo kołoTczewa. „Jako nastolatka marzy-łam o tym, żeby się wyrwać zewsi. Nie lubiłam dojazdów doszkoły autobusem i długiej drogi,którą trzeba było przemierzaćz domu do przystanku autobuso-wego, czasami w błocie niemalżepo kolana“ – wspomina. Dlategopodbratysławska wieś DunajskaLužna w porównaniu z jej wsiąwydaje się jej wielkim miastem.„Nie czuję się tu jak w dziurze!To ładna, nowoczesna, zadbanamiejscowość, a do Bratysławymam przecież kilkanaście minutdrogi“ – opisuje Ewa. „Chyba niejestem typem miejskim. Przezkrótki okres mieszkałam w cen-trum Pragi, podobało mi się tamprzez pierwsze 2-3 miesiące, alepotem stało się to dla mniestrasznie uciążliwe“ – wspomina.

Melania pochodzi z Warszawy,ale po kilku latach zamieszkiwa-nia w Bratysławie odnalazła swo-je miejsce w małej miejscowości.„Może się to wydawać dziwne,bo wychowywałam się na dużym

Urlop „pod gruszą”S ezon urlopowy w pełni, więc i tematy w naszym czasopiśmie

urlopowe. Ten jednak potraktowałam trochę inaczej,powiedziałabym – przewrotnie. Chodzi bowiem o urlop, alemacierzyński. A dlaczego „pod gruszą”? Ponieważ moje rozmówczynieto Polki mieszkające w podbratysławskich miejscowościach.

MELANIA MALINOWSKA Z SYNEM WIKTOREM

Page 8: Monitor Polonijny 2007/07-08

MONITOR POLONIJNY14

ze słowackiej rodziny, która tujest na miejscu“ – mówi Ewa.

Panie doceniają możliwościtechniczne w dzisiejszym świe-cie, rozmawiają więc częstoz rodzinami przez telefon czy po-rozumiewają się za pośredni-ctwem Skype’a albo e-mailów.

Ewa jest w komfortowej sytu-acji, bowiem jej teściowie mie-szkają w tej samej wsi – możewięc liczyć na ich pomocw opiece nad dziećmi. „Musia-łam się nauczyć przyjmować tępomoc, a jednocześnie umiećbyć samodzielną matką“ – oce-nia. Teściowie Melanii mieszka-ją w Trenczynie, więc na ichcodzienną pomoc nie może li-czyć. Natomiast jej mamaw Polsce jest aktywna zawodo-wo, toteż ich spotkania są ogra-niczone terminami urlopów.Ola ubolewa nad tym, że w po-bliżu nie ma nikogo z rodziny,bowiem jej teściowie mieszka-ją w okolicy Martina. „Zazdro-szczę trochę dziewczynom,które mogą zostawić dzieckou rodziny i wyskoczyć do mias-ta, ale z tym się musialam po-godzić“. Nawiązała jednak bar-dzo dobre kontakty z sąsiadką,która ma dziecko w tym samymwieku, co jej córka, wobec cze-go panie nawzajem sobie po-magają, pilnując swoich dzieci,kiedy jedna z nich ma do zała-twienia sprawy poza domem.

Urlop czy praca?

Ewa przebywa na urlopiemacierzyńskim od 7 lat, Olai Melania – rok. Ewa wcześniejpracowała jako przedszkolan-ka. „Zajmowałam się cudzymidziećmi, teraz jestem ze swo-imi. To trudne zadanie i po-wiedziałabym, że nie jest tourlop, ale zawód, jednak dajemi tyle satysfakcji i radości, żenie zamieniłabym tego na nic

innego“ – stwierdza. Melaniaprzyznaje, że dziecko wymagamnóstwa energii i zaangażo-wania. „Czasami przydałabysię druga para rąk, ale doce-niam już to, że nie muszę braćprysznica w przeciągu 20 se-kund, a śniadania jeść na raty,dziecko bowiem jest już mniejabsorbujące, a i ja radzę sobiejuż coraz lepiej“ – ocenia.Melania, podobnie jak Ola,pracowała wcześniej w dużejmiędzynarodowej firmie w Bra-tysławie, ale o powrocie dopracy na razie nie myśli.Podobnie jak Ewa chciałabymieć kolejne dziecko. Ola pla-nuje powrót do pracy od no-wego roku. „Nie jestem typemkarierowiczki, ale przebywa-nie na urlopie macierzyńskimprzez dłuższy czas pewnie bymi się znudziło“ – dzieli się zemną, ale z drugiej strony mó-wi, że nic nie daje jej większejsatysfakcji, jak przebywaniez własnym dzieckiem. „Tylerazy w ciągu dnia się uśmie-cham, jak nigdy wcześniej, bo-wiem dziecko daje tyle powo-dów do radości, że nie da siętego porównać z żadną karie-rą“ – wyjaśnia Ola. Melaniapotwierdza, że macierzyń-stwo jest pełne wyrzeczeń,wymaga sporo wysiłku i cier-pliwości, ale człowieka ciesząmałe, proste rzeczy. „Uśmiechmojego synka i jego wycią-gnięte do mnie rączki są wy-nagrodzeniem wszystkich tru-dnych chwil. Jakie to banalne,prawda?“ – pyta Melania i sa-ma się dziwi, skąd w niej tylemacierzyńskich instynktów.„Już mogę obchodzić DzieńMatki i być może wkrótceotrzymam piękną laurkęw podziękowaniu? Czego za-tem chcieć więcej?“.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

N azwisko Berger w słowackimśrodowisku sztuki jest

bardzo dobrze znane zarównomiłośnikom muzyki, jak i sztukpięknych. Minęło już pół wiekuod czasu, kiedy do Bratysławyprzybył Polak – Józef Berger.Jego zamiłowanie do sztukiodziedziczyli synowie: RomanBerger – kompozytor i JanBerger – malarz oraz córka Jana– Xenia. Z najmłodszą artystkąz rodu Bergerów udało mi sięspotkać i porozmawiać o życiuwśród sztalug.

Spotkałyśmy się w upalnyczerwcowy dzień w domu jejrodziców, gdzie na piętrze maswoje atelier, vis a vis pracow-ni ojca. Wszystko tu gra kolora-mi, płótna zdobią ściany i innezakamarki pomieszczenia. Pra-ce Xenii kuszą sytością barw,pobudzają, dodają energii.„Lubię kontrasty, ekspresję –wyjaśnia ich autorka. – Może tonajbardziej rzuca się w oczy, alejest to zapewne cecha wieku,kiedy człowiek dojrzewa, sta-rzeje się, szuka rzeczy delika-tniejszych, subtelniejszych“.

Jej obrazy przedstawiająotaczającą ją codzienność. „Dlakogoś innego może to być ba-nalne, ale dla mnie inspiracjąjest architektura, figura na uli-cy, zwierzak, czasami jakiś mo-tyw z książki czy czasopisma –opisuje moja rozmówczyni. –Łączę różne motywy, zdobię jeornamentami“. Jak sama oce-nia, jej obrazy nie są niezrozu-miałe, krzykliwą kolorystykąmają przyciągać wzrok, zainte-resować. Na przekór panu-jącym tendencjom w sztuce,wg których wszystko powinnobyć spekulatywne, chce udo-wodnić, że aktualny jest po-wrót do dekoracyjności. „Sztu-

Page 9: Monitor Polonijny 2007/07-08

MONITOR POLONIJNY16

C zy wszystkie letnie wieczorymacie Państwo zajęte? Jeśli

nie, może dobrze byłobywykorzystać któryś nafantastyczny seans polskiegokina? Uwaga! Nie musicie sięPaństwo ruszać z kanapy,wystarczy, że przygotujecie cośdobrego na przekąskę i do picia,a biletem będzie własnapomysłowość w zdobyciu płytyz nagraniem najbardziejinteresującego Was filmu.

W tym celu można wykorzystaćInternet, gdzie filmy się albo kupu-je wysyłkowo (na przykład na stro-nach www.merlin.pl, www.al-legro.pl), albo przegląda, instalu-jąc odpowiednie oprogramowa-nie. Czasami w poszukiwania cie-kawych tytułów warto zaangażo-wać polskich znajomych, bowiemwiele doskonałych filmów współ-czesnych jest dołączanych do ga-zet i czasopism, a ich cena nie prze-kracza 9 złotych. Można też do-kładniej śledzić wakacyjną ofertęTelewizji Polonia, która w ramachsezonu ogórkowego powtarza naj-lepsze polskie produkcje.

Pierwsza liga naszej kinemato-grafii to filmy, których wstyd nieznać. Po pierwsze – najlepsze ko-medie: „Sami swoi”, „Nie ma moc-nych”, „Nie lubię poniedziałków”,„Brunet wieczorową porą”, „Poszu-kiwany, poszukiwana”, „Rejs”,„Seksmisja”, „Vabank”, „Jak rozpęta-łem drugą wojnę światową”, „Miś”,„Rozmowy kontrolowane” – każdyma chyba swoje ulubione. Po dru-gie – najbardziej widowiskoweadaptacje literatury polskiej: „NadNiemnem”, „Noce i dnie”, wszystkieczęści „Trylogii”, „Ziemia obie-cana”, „Zemsta”, „Pan Tadeusz” i in-ne. Po trzecie – kino wielkich na-zwisk, czyli filmy Andrzeja Wajdy,Krzysztofa Kieślowskiego, Krzysz-tofa Zanussiego, Agnieszki Hollandczy wielu innych. Tak naprawdę,

mimo ciągle słyszanych uwag, iżw polskim kinie niewiele się dzie-je, trzeba przyznać, że ciekawychfilmów nie brakuje, a co więcejostatnie kilkanaście lat przyniosłosporo nowych, często określanychjako kultowe.

W sylwestra roku 1992 miałyswoją premierę „Psy” Władysła-wa Pasikowskiego z udziałemBogusława Lindy, Janusza Gajosa,Cezarego Pazury, Marka Kondrata,Olafa Lubaszenki i innych. Filmopowiada o weryfikacji grupy ofi-cerów SB, którzy w nowej rzeczy-wistości politycznej nie zawsze po-trafią się odnaleźć. Męski, mocnyjęzyk, brutalne sceny i pewna me-lancholia w kreacji głównego bo-hatera spowodowały, że „Psy”wkrótce po premierze obrosływ legendę, a część dialogów we-szła na stałe do języka potocznego:„…bo to zła kobieta była…”, „…kotletz psa, trzeciej kategorii, pomielonyrazem z budą…”, „…a kto umarł, tennie żyje…”, „…nie chce mi się z tobągadać…” itd. Film ten otrzymałwiele nagród i mimo budzą-cych kontrowersji, nadal gwa-rantuje kilkadziesiąt minutautentycznych emocji.

Kolejna interesującapozycja to pochodzącyz roku 1995 dramatMacieja Ślesickiego„Tato”, który w nie-zwykle realistyczny

sposób pokazuje walkę ojcao opiekę nad siedmioletnią córką.Przeciwko sobie ma on chorą psy-chicznie żonę, teściową, systemprawny, stereotypy społeczne.Główną rolę, jakże odmienną odzagranej w wyżej wspominanych„Psach”, gra Bogusław Linda,a oprócz niego występują DorotaSegda, Cezary Pazura, KrystynaJanda, Teresa Lipowska, RenataDancewicz oraz w roli córki Ale-ksandra Maliszewska. „Tato” rów-nież tryumfował na naszych rodzi-mych festiwalach filmowych i tocałkiem zasłużenie, bo pokazałtrudny społecznie temat w takisposób, jakby dotyczył on każdegoz nas.

Rok 1997 przyniósł ze sobą ko-medię „Kiler” Juliusza Machul-skiego. Tak,jak dwa latawcześniej pła-kałam w ki-nie ze wzru-szenia, oglą-dając „Tatę”,tak tym razem policzki miałammokre od łez ze śmiechu, bo takanieoczekiwana fabuła i brawuro-wa gra aktorska zdarzają się raz nadobrych parę lat. Cezary Pazura ty-tułowym Kilerem zostaje przez po-myłkę, ale, bojąc się o własne życie,musi brnąć dalej w niewygodnedla siebie sytuacje. Obsada „Kilera”i świetnie napisane dialogi sprawi-ły, że film się nie starzeje i bawi tak

samo już 10 lat. Dowo-dem tego, że oryginalnytemat można pociągnąćz sukcesem dalej, jestpowstała dwa lata pó-źniej kontynuacja „Kile-

Polskie kinow naszym domu

Page 10: Monitor Polonijny 2007/07-08

MONITOR POLONIJNY18

Wszystko zaczęło się w Zako-panem. Na konferencji samo-rządowej w listopadzie 1991 ro-ku powstała idea zbliżeniai współpracy pomiędzy Polskąi Słowacją w rejonie Tatr. Po kil-ku latach usilnych starań i podpi-saniu różnych deklaracji 26 sier-pnia 1994 r. w Nowym Targu pod-pisano umowę pomiędzy samo-rządami Polski i Słowacji o zało-żeniu transgranicznego związkuEuroregion „Tatry“. Zgodnie z tąumową związek miał się przy-czyniać do „przyspieszenia wsze-chstronnego rozwoju przylega-jących do siebie obszarów Rze-czypospolitej Polskiej i Republi-ki Słowackiej, w nawiązaniu do

historycznych korzeni i wza-jemnych stosunków tych regio-nów“. Powstał zatem Transgrani-czny Związek Euroregion „Ta-try”, którego słowacka część no-si nazwę Združenie Región„Tatry“.

Siedzibami Euroregionu sąw Polsce Nowy Targ, a na Sło-wacji Kieżmark. W lutym 2004roku otwarto Ośrodek Współ-pracy Polsko-Słowackiej w No-wym Targu, a jego słowacki,kieżmarski brat, czyli Dom Spo-tkań Polsko-Słowackich doczekasię swojego oficjalnego otwarcia 6 lipca 2007 r. z udziałem wieluznaczących dla rozwoju stosun-ków polskich i słowackich gości.

Granice Euroregionu wytyczo-ne są na podstawie granic admi-nistracyjnych. Obecnie obejmu-je on swoim zasięgiem po obustronach granicy Orawę, Spisz,słowacki Liptów, polskie Pieniny,Podhale, Beskid Sądecki, Wy-spowy i Niski. Po stronie polskiejEuroregion zajmuje powierzch-nię niemal 4 000 km2 z około 500 000 mieszkańcami. W jegoskład wchodzą powiaty, miastai gminy. Po stronie słowackiejw skład EUT wchodzi 112 miasti wsi, a ostatnio jego członkiemstał się Kraj Preszowski. Powie-

rzchnia tej części Euroregionuwynosi 7 000 km2 i zamieszkujeją 370 000 osób. Łącznie Eurore-gion Tatry rozpościera się na po-wierzchni 11 000 km2, które za-mieszkuje niemal 900 000 ludzi.

Celem Euroregionu są głów-nie działania transgraniczne, po-legające na równomiernym i zró-wnoważonym rozwoju regionu,zbliżeniu mieszkańców i insty-tucji po obu stronach granicy.

Zadania Euroregionu realizo-wane są przez wspieranie ro-zwoju współpracy gospodarczej,rozwój infrastruktury komunal-nej, komunikacyjnej i telekomu-nikacyjnej, ochronę środowiskanaturalnego (wspieranie działańinwestycyjnych, badań nauko-wych, rozwój monitoringu wo-dy, powietrza, podnoszenie świa-domości ekologicznej wśródmieszkańców), system wymianyinformacji, współdziałanie w za-pobieganiu i zwalczaniu ka-

Dwie krainy, dwa języki,jeden region, jeden cel„Trzynastka” wcale nie musi być pechowa.

Trzynasty rok działalności Euroregionu Tatry (EUT) zaowocował wieloma osiągnięciami, sukcesamiw zakresie realizacji transgranicznychprojektów, rozwinięciem granicterytorialnych, wybudowaniem własnegoośrodka i wieloma, wieloma innymi.

Page 11: Monitor Polonijny 2007/07-08

20

Półtora roku temu opuścił Pan PałacPrezydencki i wydawać by się mogło, żechce Pan odpocząć od polityki. Jednakżeniedawno podjął Pan decyzję o powrociena scenę polityczną. Dlaczego?Chcę wesprzeć centrolewicę

i pomóc jej w zyskaniu silnejpozycji. Mam też plany między-narodowe, chcę pomagać w ne-gocjacjach, w zyskiwaniu mię-dzynarodowych kompromisów.Od roku prowadzę wykłady dlastudentów i muszę przyznać, żecałkiem mi się to podoba.

Pańskie pojawienie się na politycznejscenie ma pomóc w zjednoczeniurozdrobnionej lewicy?Centrolewica będzie zjedno-

czona, to jest pewne. Pytaniejednak brzmi, czy uda jej sięuzyskać poparcie wyborców.Zdecydowałem się na ryzykow-ny krok, ale wiem, że Polska po-trzebuje równowagi. Dziś tascena polityczna jest bardzoniewyważona.

Czy to oznacza, że ma Pan ambicjezostać premierem?Dziś nie ma o czym mówić,

centrolewica ma zbyt małe po-parcie, by móc o tym w ogóledyskutować. Co przyniesieprzyszłość? Tylko abyśmy zdro-wi byli.

Czym Pan tłumaczy tak wielkąprzegraną lewicy?Po pierwsze cierpliwość Po-

laków się skończyła, byli zmę-czeni transformacją, co prze-cież nierzadko było bolesne. Podrugie lewica nie potrafiła wła-ściwie zareagować na proble-my związane z korupcją, choćdziś widzimy, że ta korupcja niebyła aż taka, jak o niej pisano.

Po trzecie trzeba docenić prze-ciwnika. Bracia Kaczyńscy sązdolnymi politykami i ich suk-ces nie zrodził się z niczego.Nie zgadzam się z nimi, ale trze-ba ich docenić jako polityków.

Czuje się Pan współodpowiedzialny za tę porażkę?Tak, dlatego że nie można po-

wiedzieć o prezydencie, któryprzez 10 lat był głową państwa,że nie jest odpowiedzialny zato, co się stało, choć ja już na sa-mym początku prezydenturyzdecydowałem o tym, że będębezpartyjny. Zajmowałem sięróżnymi innymi problemami,ważnymi dla naszego kraju, jakna przykład konstytucją, bez-pieczeństwem czy wejściemPolski do NATO. Oczywiście,można było wiele rzeczy zrobićlepiej, ale patrząc na bilans, my-ślę, że jest bardzo dobry. Po-wiem nieskromnie, sądzę, żebyłem najlepszym prezydentemw historii Polski.

Jak Pan ocenia wynik szczytuw Brukseli?Dobrze, że szczyt zakończył

się porozumieniem. Ponieważwszyscy mówią o sukcesie,oznacza to, że jest to praw-dziwy sukces Europy.

Sądzi Pan, że strategia Polski, która walczyła o silną pozycję w UE,była właściwa?

Według mnie było to źleprzygotowane i źle popro-wadzone. Kiedy słyszę, że zapierwiastek należy umierać,a nikt do tej pory nie umarł, tooznacza, że nie było to aż takważne. Bracia Kaczyńscy mu-szą zrozumieć, że w Europieważna jest współpraca.

Zrozumieją to?Nie wiem, mam nadzieję, że

tak.

Jeszcze przed szczytem Polska stała sięcentrum zainteresowania całej Europy.Czy to właściwa prezentacja Polski?Polska powinna być moc-

nym graczem w kwestiacheuropejskich, ale powinnagrać innymi metodami. Pola-ków powinni szanować w Eu-ropie za konstruktywną, a niedestruktywną siłę.

Póki co chyba się to nie udaje.Będziemy musieli za to za-

płacić.

Jak?Nie wiem, ale już dziś nie-

którzy Słowacy oceniają naszestanowisko jako aroganckie.Oczywiście polityka braciKaczyńskich jest tak ukierun-kowana, by się spodobać wy-borcom, by ci byli przekonani,że nie ma lepszych obrońcówinteresów narodowych.

A. Kwaśniewski: „Nie możemy się gniewać na demokrację,

że ma twarz Sloty czy Leppera“

MONITOR POLONIJNY

WYWIAD MIESIĄCA

W czerwcu na zaproszenie Slovenskej spoločnosti pre zahraničnúpolitiku do Bratysławy przybył i w słowackim Ministerstwie

Spraw Zagranicznych wystąpił z wykładem na temat „Bezpośredniesąsiedztwo“ były prezydent RP Aleksander Kwaśniewski. Udało mi sięz nim spotkać i porozmawiać na aktualne tematy, dotyczącewydarzeń politycznych w kraju i w Europie.

Page 12: Monitor Polonijny 2007/07-08

To właśnie przeżyłam, prze-bywając ostatnio na Słowacji.Dnia 27.06.2007 r. miałamprzyjemność uczestniczyćw ciekawej imprezie polsko-słowackiej, zorganizowanejprzez Klub Polski RegionBratysława. Tym bardziej byłoto dla mnie interesujące, po-nieważ miałam okazję za-obserwować, jak Polacy i Sło-wacy świetnie bawią się ra-zem w morskiej atmosferze,panujacej na statku „Żylina”,płynącym z Bratysławy do De-vina i z powrotem. Dodatko-wą atrakcją tego rejsu był pol-ski zespół z Wiednia „Wandai Jurek“, który umilał czas po-dróżującym, śpiewając znanepolskie utwory i przebojoweszanty. Duże wrażenie wywa-rła na mnie wokalistka zespo-łu – Wanda. Śpiewając i tań-cząc, zachęcała wszystkich do

wspólnej zabawy. Bardzo cie-kawy był także moment,w którym licznie zebrani naparkiecie goście, wspólnieuczyli się piosenki szanty.

Urzekła mnie miła obsługa.Podobał mi się także pomysłzwiedzenia okolicy po przybi-ciu do brzegu Devina. Tym,którzy wcześniej nie mieliokazji poznania tego cudow-nego miejsca, pozostawionowystarczająco dużo czasu, abymogli zobaczyć na przykładruiny znajdującego się tamzamku i podziwiać rozpoście-rające z nich widoki.

Ogromnie się cieszę, żemiałam możliwość porozma-wiania z interesującymi lu-dźmi, poznania ciekawychosób. Na statek zaproszonebyły bowiem takie osobisto-ści, jak ambasador RP w RSZenon Kosiniak-Kamysz wraz

J ak fajnie kołysaćsię wśród fal

Dunaju! Podziwiaćpiękną panoramęBratysławy,obserwować ze statkuzachód słońca. I tow dodatku w miłymtowarzystwie!

Polsko-słowacki wiW ostatnim czasie spada poziom demokracjiw krajach Europy Środkowej. Co Pan na to?Uratować to mogą tylko wyborcy,

kiedy dojrzeją do tego, by chcieć in-nego stylu rządzenia, innych metod,innych liderów. O ile chcemy demo-kracji, musimy się liczyć z tym, że jed-nego dnia przyjdzie Slota, drugiegoLepper, trzeciego Mečiar, a czwarte-go Giertych. Nie możemy się gnie-wać na demokrację, że ma twarzSloty czy Leppera. To są tylko krótkieepizody na długiej drodze, którąkroczą nasze kraje. Ważne jest to, żenasze kraje są demokratyczne.Słowacja rozwija się gospodarczoi zasługuje na podziw. Jest w NATOi UE. A w Unii zachowuje się bardziejproeuropejsko niż duża Polska.Przeżyjemy to. Slotę też przeżyjemy!

Pańska żona robi karierę medialną.W prywatnej stacji TVN Style radzikobietom, jak się ubierać. Czy to oznacza,że definitywnie wykluczyła możliwośćaktywnego włączenia się do politykii kandydowania na stanowisko prezydenta?Nie będzie kandydować, raz

o tym zdecydowała. Moja żona robito, co lubi.

Pańska rodzina nieustannie pojawia się napierwszych stronach gazet. Ostatnioo medialne zainteresowanie postarała sięPańska córka, która obecnie pracujew telewizji, a wcześniej wzięła udziałw programie „Taniec z gwiazdami“. Udałojej się zdobyć drugie miejsce. ObserwowałPan jej zmagania na parkiecie?Kiedy córka podjęła decyzję, że we-

źmie udział w tym programie byłemtemu przeciwny. Uważałem, że naszarodzina już zbyt długo pojawia się napierwszych stronach gazet. Ale onamnie przekonała, że wreszcie musizrobić coś dla siebie, na własną rękę.Wtedy zapytałem ją, czy umie w ogó-le tańczyć. Ona mi odpowiedziała, że-bym się tym nie martwił i po kilku od-cinkach programu zrozumiałem, żemoje pytanie było nie na miejscu.Jestem dumnym ojcem.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

MONITOR POLONIJNY22

Ambasador (z prawej) dziękował Polonii oraz konsulowi honorowemuz Liptowskiego Mikulasza Tadeuszowi Frąckowiakowi za współpracę

FOTO

: TAD

EUSZ

OWIA

K FR

ĄCKO

WIA

K

Page 13: Monitor Polonijny 2007/07-08

24

Gata Göttel na wstępieprzywitała gości swoją poezją

Prace artystów plasty-ków, które powstaływ ubiegłym roku pod-czas pleneru „EuryArt”,co roku organizowanegoprzez Klub Polski RegionKoszyce, przemierzyłysetki kilometrów wzdłużi wszerz Europy Środko-wej, by w czerwcu zago-ścić w Austrii. Najpierw,już tradycyjnie, prace zo-stały zaprezentowanew mieście Marchegg pod-

czas dorocznej imprezypod hasłem „Święto bocia-nów“ (15 – 17.06.2007).Następnie, dzięki kontak-tom z Polonią wiedeńską,19 czerwca zostały poka-zane w Wiedniu w Piwni-cy „Takt“. Organizatorkąprzedsięwzięcia była pa-ni Krystyna Meduna, wła-ścicielka Galerii „Meduna”.

W uroczych piwnicz-nych pomieszczeniachzebrali się zaproszeni

przez organizatorkę go-ście: zarówno Polacy, jaki Austriacy, a także inniobcokrajowcy, przebywa-jący w Wiedniu. W piw-nicznym półmroku gościprzywitała swoją poezjąi jakże oryginalną jejinterpretacją Gata Göttel.W ten sposób nastrójupalnego dnia prysł,a obecni znaleźli sięw przestrzeni sztuki. Byłato doskonała uwertura

do podziwiania sztuki,prezentowanej na obra-zach, i przeniesienia sięw inny wymiar rzeczy-wistości. Gości, podzi-wiających obrazy w wy-daniu „EuryArt“, czyliPolaków i Słowaków two-rzących podczas wspo-minanego pleneru, opro-wadzał po galerii głównyorganizator plenerów Ta-deusz Błoński. „Jestemwdzięczny organizatoromza tak świetne przygoto-wanie wernisażu. Niespodziewałem się, że za-interesowanie będzie takduże, że do galerii przyj-dzie tylu gości“ – podsu-mował Błoński. Niewąt-pliwie miłym akcentembyła też obecność kie-rownika Wydziału Kon-sularnego Ambasady RPw Austrii radcy ministraTadeusza Oliwińskiego,

który dokonał otwarciawystawy, oraz konsulaAndrzeja Kuźmy. Jeszczeraz mogliśmy się przeko-nać, że dzięki sztuce ba-riery, granice nie istnieją,a w każdym zakątku świa-ta odnaleźć możemy nietylko przyjazne dusze, alei naszych rodaków spra-gnionych kontaktu ze„swoimi“. MAŁGORZATA

WOJCIESZYŃSKAWIEDEŃ

FOTO

: MAR

IUSZ

MIC

HALS

KI

FOTO

: MAR

IUSZ

MIC

HALS

KI

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

„Polacy wszystkich krajów łączcie się“, „Sztuka niezna granic“ – to hasła i ich parafrazy, które

nasuwały mi się podczas wieczoru spędzonegow Wiedniu, gdzie słowacką Polonię gościła austriackaPolonia. Przyjęcie miało charakter bardziej niż przyjazny!

w Austrii

Page 14: Monitor Polonijny 2007/07-08

MONITOR POLONIJNY26

U czniowie polskiej szkoły przyAmbasadzie Polskiej w Bratysławie

dnia 23 czerwca otrzymali świadectwaukończenia roku szkolnego 2006/2007.To bardzo uroczyste spotkanie otworzy-ła pani kierownik Monika Sadkowska,dziękując kończącemu już swoją misjędyplomatyczną na Słowacji panu amba-sadorowi Zenonowi Kosiniakowi-Kamy-szowi i jego żonie za pomoc szkole i pa-tronat nad nią. Pożegnała też nauczy-cielkę Danutę Wieczorek, powracającą

P rofesor WładysławBartoszewski, b. mi-

nister spraw zagrani-cznych RP, historyki eseista w dniu 9 czerw-ca 2007 roku odebrałz rąk prezydenta Słowa-cji Ivana GašparovičaMiędzynarodową Nagro-dę Św. Wojciecha. Uro-czystość odbyła się w Sali Konstytucji bra-tysławskiego zamku Laudacje wygłosił dr Helmut Kohl, b. kanclerz Republiki Fede-ralnej Niemiec. Międzynarodowy KomitetNagrody Św. Wojciecha przyznał tegoro-

czną nagrodę prof. Wła-dysławowi Bartoszew-skiemu w uznaniu jegowybitnego politycznegozaangażowania na rzeczEuropy. Po uroczystościwręczenia nagrody arcy-biskup metropolita gnie-źnieński Henryk Muszyń-ski celebrował wspólnie

z arcybiskupem Jánem Sokolem i bisku-pem Františkiem Tondrą, prymasem Sło-wacji, uroczystą mszę św. w katedrze św. Martina w Bratysławie.

red.

Po kilkumiesięcznym remoncie dnia18 czerwca bieżącego roku zo-

stał ponownie otwarty Instytut Polskiw Bratysławie. Uroczystość odbyła sięw obecności licznie zebranych gości, któ-rych witał dyrektor placówki kulturalnejZbigniew Machej wraz z małżonką.Przecięcia wstęgi dokonali goście honoro-wi: wicepremier i minister finansów RPZyta Gilowska oraz wicepremier RS DušanČaplovič. Spotkanie umilały występy mu-zyczne Marka Styczyńskiego – lidera ze-społu „Karpaty Magiczne” i Slava Pecu-cha, kapeli góralskiej rodziny Wilkoszówz Zakopanego czy minirecital sopranistkiPerly Perpetuy Voberovej i pianisty Duša-na Šujana. W nowych pomieszczeniachpowstały stoiska Polskich Linii LotniczychLOT, które reprezentowała Jolanta Grala-Bednarčik – dyrektor regionalny PLL LOTw Pradze, oraz stoisko Polskiej OrganizacjiTurystycznej, które obsługiwał Włodzi-

mierz Szeląg – dyrektor biura POT w Wied-niu. Tego dnia w nowo wyremontowanychpomieszczeniach Instytutu prezentowałsię Teatr Witkacego z Zakopanego. Pre-zentowano też twórczość Polańskiego,Rybczyńskiego, Kieślowskiego oraz kulto-wy polski film „Janosik“. Otwarcie polskiejplacówki kulturalnej było imponujące.

mw

Otwarcie Instytutu Polskiego

Władysław Bartoszewski w Bratysławie

• Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A • Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A • Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A •

Zakończenie roku

FOTO

: ANN

A M

ARIA

JAR

INA

Pożegnanieambasadoraw Koszycach

Otwarcie Instytutu Polskiego

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

Page 15: Monitor Polonijny 2007/07-08

W Opolu zakończył się 44. festiwal pol-skiej piosenki 17 czerwca. Trwał 3 dni,w ciągu których odbyły się następujące kon-certy: Debiuty, Superjedynki, Premiery,Kabareton oraz wielki koncert piosenekSeweryna Krajewskiego, zatytułowany„Niebo z moich stron”.

Wróćmy na chwilę do historii festiwalu.Wszystko zaczęło się 19 czerwca 1963 ro-ku w amfiteatrze pięknego miasta nad Odrą– Opola za sprawą zapaleńców, czyli dzien-nikarzy programu III Polskiego Radia. Od te-go czasu festiwal odbywał się każdego ro-ku, z wyjątkiem okresu stanu wojennego,kiedy go zawieszono aż do roku 1984.Potem powrócił, ale czy do dawnej świetno-

ści? Sporo się w nim zmieniło, są inne pio-senki, wszystko się skomercjalizowało… Mi-mo to zawsze towarzyszą mu wielkie emo-cje i zawsze pozostaje nadzieją dla polskiejpiosenki. To jedyny festiwal, który pomagazaistnieć debiutantom i utwierdzić w swojejpozycji już uznawanych piosenkarzy.

W tegorocznym konkursie „Debiutów”zwyciężyła Anna Lubieniecka, natomiastw konkursie „Premier” 1. miejsce zdobyłaPatrycja Markowska. Kryształowy Kamer-ton otrzymała Ania Stach za piosenkę „Tonie tak miało być”. Pozostałe nagrody otrzy-mali: Debiut roku – Gosia Andrzejewicz; Te-ledysk roku – Stachursky („Z każdymTwym oddechem”); Płyta literacka –

Grzegorz Turnau; Płyta hip hop/ R N B –Mezzo, Kasia Wilk, Tabb; Płyta rock – „Bo-hema”; Płyta pop – „Psałterz wrześniowy”(P. Rubik, Z. Książek); Przebój roku – „TheJet Set Time To Party”; Zespół roku – „Wil-ki”; Wokalistka roku – Gosia Andrzejewicz;Wokalista roku – Robert Gawliński

Na zakończenie tegorocznego Opolaw niedzielę 17 czerwca odbył się koncert„Niebo z moich stron”, w którym wystąpiłytakie gwiazdy, jak: Kasia Kowalska, AndrzejRybiński, Małgorzata Ostrowska, ZbigniewWodecki, Maryla Rodowicz, Piotr Cugowski,Ania Dąbrowska, Jerzy Kiljański, Jerzy Po-łomski i inni. Artystom towarzyszyła orkiestra„Kukla Band”. URSZULA SZABADOS

MONITOR POLONIJNYMONITOR POLONIJNY28

Napój miłosnyS zanowni Czytelnicy! Może posądzicie

mnie o patriotyzm lokalny. I chybasłusznie. Ale czy, przebywając za grani-cą, nie powinniśmy dbać o dobry wizeru-nek miast i miejscowości, z których po-chodzimy? Może właśnie na łamach„Monitora“ powinniśmy prezentować do-robek naszych „małych ojczyzn”.„Mój“ Wrocław może poszczy-cić się wieloma walorami, nadobrą jego markę pracuje rów-nież opera – obecnie chybanajbardziej znana i ceniona ope-ra w Polsce. W czerwcu mo-głam się przekonać po raz kolej-ny, że trud ten nie jest nadarem-ny, że publiczność (ta między-narodowa też) potrafi docenićto, co przygotowują twórcy.

Mowa o widowiskowym przedstawieniu„Napój miłosny“ Gaetano Donizettiego.

To superwidowisko „na wodzie”, przygo-towane przez zespół Opery Wrocławskiej,prezentowane jest w Pergoli Parku Szczy-tnickiego, tuż koło Hali Ludowej. Nie pier-wszy raz Opera Wrocławska wychodzi pozagmach swojego budynku. Wcześniej,w 2003 roku nad brzegami Odry wystawia-

no „Giocondę” Ponchiellego. W tym roku„Napojem miłosnym“ Opera Wrocławskaprzywróciła tradycje Letniego Festiwalu Ope-rowego. Podczas sześciu przedstawień wido-wisko obejrzało 20 tysięcy osób.

Przedstawienie „Napoju miłosnego” roz-grywa się na scenie i pomostach, wybudo-wanych specjalnie na stawie koło Pergoli,która jest jednym z najbardziej malowni-

czych miejsc Wrocławia.Na potrzeby widowiskazostał wykorzystany nie-mal cały teren wokółPergoli: na trawnikachwybudowano koszary,a porośnięta winorośląpergola, specjalnie oświe-tlona, tworzy kulisy prze-dstawienia. Całe wido-wisko kusi przepięknągrą świateł, powabnymi

OPOLE 2007

Gaetano Donizetti „Napój miłosny”, reżyseria i scenografia – Michał Znaniecki, kierownictwo muzyczne – Ewa Michnik, kostiumy – Ilona Binarsch, choreografia – Irina Mazur, wykonawcy – orkiestra i chór Opery Wrocławskiej oraz zaproszeni soliści: Maria Constanza Nocentini (Adina), Gregory Turay (Nemorino) oraz zabawny Bogusław Szynalski (Dulcamar).

Page 16: Monitor Polonijny 2007/07-08

MONITOR POLONIJNY30

W grudniu 2006 roku polskiSenat jednogłośnie podjął

uchwałę ustanawiającąrok 2007 RokiemGenerałaWładysławaAndersa, jednegoz najwybitniejszychPolaków XX wieku.

Władysław Anders urodził się 11 sierpnia 1892 roku w Błoniu ko-ło Kutna, gdzie jego ojciec był za-rządcą majątku ziemskiego. Dogimnazjum uczęszczał w Warsza-wie, a po jego skończeniu w 1910roku trafił na rok do armii rosyj-skiej. Potem rozpoczął studia napolitechnice w Rydze. W 1914 ro-ku został powołany do armii rosyj-skiej. W walce na froncie I wojnyświatowej dał się poznać nie tylkojako człowiek odważny, ale wsła-wił się też jako utalentowany przy-wódca. Uzyskał najwyższe rosyj-skie odznaczenie wojskowe – KrzyżŚwiętego Jerzego. W trakcie bojówbył ranny. Z frontu skierowano godo Akademii Sztabu Generalnegow Piotrogrodzie, którą ukończyłw 1917 roku i wówczas został no-minowany na stanowisko szefasztabu rosyjskiej dywizji piechoty.

Po wybuchu rewolucji bolsze-wickiej wstąpił do I Korpusu Pol-skiego na Wschodzie, który w Ro-sji organizował gen. Józef Dowbor-Muśnicki. Uczestniczył w formo-waniu I Pułku Ułanów Krecho-wieckich. Po zdemobilizowaniuw 1918 roku przedostał się na zie-mie polskie, gdzie brał udziałw rozbrajaniu jednostek niemiec-kich. Z wojskiem związał się na ca-łe życie. W powstaniu wielkopol-skim był szefem sztabu Armii Wiel-kopolskiej, w wojnie polsko- ra-dzieckiej (1919-1921) dowódcą

15. Pułku Ułanów Poznań-skich. Zarówno pułkten, jak i osobiście Wła-dysław Anders zostaliprzez Józefa Piłsud-skiego odznaczeni

Krzyżem KawalerskimVirtuti Militari. Włady-

sław Anders otrzymał rów-nież stopień podpułkownikai awansował na stanowisko szefasztabu Armii Poznań. W 1921 rokuzostał wysłany na dwuletnie studiado Wyższej Szkoły Wojennejw Paryżu. Podczas przewrotu ma-jowego (1926 r.) był szefem sztabuwojsk wiernych legalnemu rządo-wi. Od 1926 roku był dowódcą 2. Samodzielniej Brygady Kawale-rii. W 1934 roku został mianowanygenerałem, a od 1937 roku dowód-cą Nowogródzkiej Brygady Kawa-lerii, mającej zadanie osłaniania re-jonu Płocka w przypadku agresjiniemieckiej.

W kampanii wrześniowej, ranio-ny odłamkiem bomby, dowodziłnadal Nowogródzką i WołyńskąBrygadą Kawalerii i zdziesiątkowa-ną w walkach 10. Dywizją Piecho-ty. Gdy próby utrzymania frontu,podejmowane przez polskie woj-ska okazały się bezskuteczne,Władysław Anders wraz z resztka-mi armii wycofał się w kierunku

przyczółku rumuńskiego. Kiedy 17 września 1939 roku na terenPolski wkroczyła Armia Czerwona,generał wraz ze swymi żołnierza-mi znajdował się w okolicach Lwo-wa. Dwukrotnie ranny w potycz-kach z wojskami radzieckimi do-stał się do sowieckiej niewoli. Pokrótkim pobycie w lwowskimszpitalu został osadzony w więzie-niu, początkowo w lwowskich Bri-gidkach, a od lutego 1940 rokuw więzieniu NKWD w Moskwie.Z więzienia został wypuszczonypo ataku Niemiec na ZwiązekRadziecki i podpisaniu w Londy-nie 30 lipca 1941 roku przez gen.Władysława Sikorskiego i ambasa-dora ZSSR Iwana Majskiego w obe-cności Winstona Churchilla i An-thonego Edena umowy o pomocyw wojnie przeciw Niemcom hitle-rowskim, bardziej znanej pod na-zwą układ Sikorski-Majski.

W umowie tej rząd radzieckistwierdził, że układy, dotyczącezmian terytorialnych Polski, którew 1939 podpisał z Niemcami, tracąmoc. Na mocy układu Sikorski-Majski oba państwa nawiązały sto-sunki dyplomatyczne i miaływspółdziałać w wojnie z Niemca-mi. Moskwa wyrażała w nim zgodęna utworzenie w ZSSR Armii Pol-skiej z dowództwem mianowanym

przez władze RP. Doumowy dołączono pro-tokół, w którym stwier-dzono, że Moskwa udzie-li amnestii wszystkimobywatelom polskim,którzy byli więzieni lubprzetrzymywani na tere-nie Związku Radzieckie-go. Układ Sikorski-Majskispowodował rozłam w rzą-dzie polskim w Londy-

TO WARTO WIEDZIEĆ GenerałWładysław Anders

Page 17: Monitor Polonijny 2007/07-08

MONITOR POLONIJNY32

W Iranie gen. Anders dalej orga-nizował armię. Uważał, że Polacypowinni utworzyć zwarty korpus,walczący samodzielnie u bokuAnglików. Z tą koncepcją zgodzilisię Brytyjczycy. Po reorganizacji,dozbrojeniu i rekonwalescencjiżołnierzy Armia Polska zostałaprzeniesiona z Iranu do Iraku,gdzie ochraniała pola naftowew zagłębiu Mosul-Kirkuk przed dy-wersją niemiecką. Następnie zosta-ła przemieszczona do Palestyny,gdzie z z jej żołnierzy utworzono IIKorpus Polski na etatach brytyj-skich. Składał się on z dwóch dy-wizji piechoty, jednej brygady pan-cernej i grupy artylerii.

Na przełomie lat 1943/1944 żoł-nierze II Korpusu gen. Andersa zo-stali przerzuceni z Palestyny doWłoch i podporządkowani 8. ArmiiBrytyjskiej, staczającej boje z za-ciekle broniącymi się na Pół-wyspie Apenińskim Niemcami.Przed żołnierzami polskimi sta-nęło zadanie zdobycia silnie ufor-tyfikowanego masywu górskiegoi klasztoru Monte Cassino, któreblokowały wojskom alianckim dro-gę na Rzym. Podejmowane odstycznia przez aliantów trzy próbyzdobycia Monte Cassino nie po-wiodły się. W czwartym ataku, roz-poczętym 12 maja, kluczową rolęwyznaczono II Korpusowi. Nie-zwykle ciężkie walki trwały do 18 maja i zakończyły się zdoby-ciem klasztoru przez polskich żoł-nierzy. Straty były ogromne – po-nad 900 zabitych i ponad 3000rannych. U stóp klasztoru powstałpóźniej polski cmentarz – san-ktuarium narodowe. W czerwcui w lipcu 1944 roku II Korpusbrał udział w bitwie o Anconę,ponosząc także ciężkie straty,a od października walczył w to-skańskich Apeninach. Wiosną1945 roku wziął udział w walceo Bolonię. Za zwycięstwo podMonte Cassino gen. WładysławAnders otrzymał wysokie woj-

skowe odznaczenie brytyjskie –Order Łaźni.

Decyzje, podjęte w lutym 1945roku przez wielką trójkę w Jałcie,kiedy to alianci praktycznie daliStalinowi wolną rękę w podejmo-waniu decyzji dotyczących Polski,wstrząsnęły nie tylko generałem,ale także jego żołnierzami. W dzieńpo ogłoszeniu komunikatu z kon-ferencji w Jałcie gen. Anders wy-słał do prezydenta WładysławaRaczkiewicza telegram: „Wobectragicznego komunikatu z konfe-rencji trzech w Jałcie melduję, że II Korpus nie może uznać jedno-stronnej decyzji, oddającej Polskęna łup bolszewikom. Zwróciłemsię do władz sojuszniczych o wy-cofanie korpusu z odcinków bojo-wych, bo nie mam sumienia żądaćw obecnej chwili od żołnierza ofia-ry krwi”. Podobną depeszę skiero-wał także do dowódcy 8. ArmiiBrytyjskiej. Alianci, tłumacząc sięwzględami operacyjnymi, odmó-wili wycofania żołnierzy polskichz linii frontu. Swój protest przeciwpozostawieniu Polski w sferzewpływów radzieckich i przeciwgranicy wschodniej przedstawiłAnders również na spotkaniuz Winstonem Churchillem, któryodpowiedział mu, że Wielka Bry-tania nigdy nie gwarantowała gra-nic wschodnich Polski.

Gdy gen. Tadeusz Bór-Komo-rowski znalazł się w niewoli nie-mieckiej, gen Anders w lutym1945 roku przejął jego obowiązki.

Po skończeniu wojny Włady-sław Anders pozostał na emigracjii osiedlił się w Londynie. Po odmo-wie powrotu do kraju Rada Mini-

strów we wrześniu 1946 rokuna wniosek Stanisława Mikołaj-czyka pozbawiła go obywatel-stwa polskiego.

W latach 1946-1954 Anders byłnaczelnym wodzem i generalnyminspektorem Polskich Sił Zbroj-nych przy rządzie emigracyjnym.Jego główną troską był los jego żo-łnierzy i Polaków, którzy po woj-nie z różnych przyczyn znaleźli sięna zachodzie Europy. To z jegoinicjatywy powstawały instytucje,mające zapewnić im pracę, po-wstawały szkoły i kursy zawodo-we. W roku 1954 generał stał sięczłonkiem Rady Trzech. Dla emi-gracyjnych środowisk wojsko-wych był przywódcą polity-cznym, dla wielu stał się symbo-lem wolnej Polski.

W 1969 roku wziął udział w ob-chodach 25. rocznicy bitwy podMonte Cassino. Rok później 12 ma-ja 1970 roku zmarł. Zgodnie zeswoim życzeniem został pochowa-ny na cmentarzu żołnierzy pol-skich na Monte Cassino.

Gen. Władysław Anders zostałodznaczony m.in. Krzyżem Kawa-lerskim Virtuti Militari, brytyjskimOrderem Łaźni, francuską LegiąHonorową, amerykańskim Legionof Merit, a pośmiertnie w 1995 ro-ku polskim Orderem Orła Białego.

Od ewakuacji armii Andersaz ZSSR minęły lata, ale w Polscewciąż żywe są spory o słuszność tejdecyzji i, podobnie jak spory wo-kół powstania warszawskiego,prawdopodobnie nigdy nie zosta-ną rozstrzygnięte. Skoro wspom-nieliśmy powstanie warszawskie,dodajmy, że gen. Anders na wieśćo jego wybuchu depeszował doLondynu, że decyzję dowódcy AKuważa za nieszczęście, a po trzechtygodniach, w depeszy z 23 sier-pnia 1944 zaostrzył swe stanowi-sko: „Wybuch powstania uważamyza ciężką zbrodnię i pytamy, ktoponiesie za to odpowiedzialność”.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

Page 18: Monitor Polonijny 2007/07-08

Gdyby do tej, w większościmłodej emigracji zarobkowejdodać wszystkich Polakówmieszkających na Słowacji odlat, okazać by się mogło, żejest nas naprawdę dużo, czegowszelkie statystyki ze względuna brak pełnych danych nigdynie odnotują.

Pojawia się więc pytanie –czy polskie instytucje na Sło-wacji pomagają nam odna-leźć się w nowej rzeczywisto-ści, czy zapewniają emigran-tom poczucie tożsamości naro-dowej poza granicami krajui czy wreszcie umożliwiają sze-roko rozumiane życie towarzy-skie – kontakty między człon-kami Polonii, imprezy integra-cyjne, miejsca, gdzie mogą sięoni poczuć jak w domu, wśródswoich.

Ambasada, Instytut Polski,Klub Polski – to trzy filary pol-skości podarowane nam przezRzeczpospolitą. Kontakt z Wy-

działem Konsularnym Ambasa-dy jest ograniczony do sprawzwiązanych z wizami, aktamiurodzenia lub zgonu, czasamiz otrzymywaniem określonychstypendiów. Od 2003 roku

przy ambasadzie działa polskaszkoła, dzięki której uczestni-ctwo w emigracyjnym syste-mie nauki bywa potwierdzaneświadectwem polskiego MEN-u.Dwa razy w roku w siedzibie

ambasady organizowane sąspotkania polonijne – z okazjiŚwięta Konstytucji 3 Majai bożonarodzeniowy opłatek.

Instytut Polski w Bratysła-wie zajmuje się popularyzowa-niem kultury polskiej wśródSłowaków, organizowaniemwystaw, koncertów, spotkań li-terackich, projekcji filmowychoraz kursów języka polskiego.A Klub Polski? To zdecydowa-nie największa organizacja po-lonijna na Słowacji, powstaław 1994 roku i obecnie składa-jąca się z pięciu oddziałów re-gionalnych – w Bratysławie,Nitrze, Koszycach, Martiniei na Środkowym Poważu. Klubliczy około 1000 członkówi spore grono sympatyków.Zrzesza Polaków i „ich przyja-ciół” – niekoniecznie obywatelipolskich. Jego misją jest pie-lęgnowanie polskości, organi-zowanie imprez i spotkań,w czasie których cenna jest

MONITOR POLONIJNY34

ZastaveniePočas pobytu v Grenobli, tes-

ne po veľkonočných sviatkoch,kde sme mali v apríli samostatnúvýstavu, sme sa vybrali na nedeľ-nú omšu. Veľká komunita Po-liakov žijúcich v tomto regióneza hranicami, akýsi sentimenta sviatočná pohoda nás hnali nastretnutie s Poliakmi.

Vybrali sme sa do BASILIQUEDE SACRE COEUR na 3, PlaceDoyen Gosse v Grenobli.

JESTEŚMYale czy razem?

O statnio odnoszę wrażenie, że na Słowacji, otaczamnie coraz więcej Polaków. Nie myślę tu jednak

o turystach, choć w pierwszy wakacyjny weekend nabratysławskiej Starówce doliczyłam się pięciu

polskich wycieczek, lecz o tych, którzy pracują narzecz wielu słowackich oddziałów światowych kon-

cernów, czasami dojeżdżają do pracy z terenównadgranicznych, przyjeżdżają na Słowację ze swoimi

rodzinami na czasowe kontrakty. Ci, którzy rodzinjeszcze nie mają, pod wpływem zgrabnych

słowackich dziewczyn i zadbanych mężczyzn wkrótcemogą osiąść w tym kraju na stałe.

o pierwszej damie polskie-go kryminału. Przy okazjidowiadujemy się o jej sto-sunku do polityki w prze-szłości i obecnie. Pisarkazdradza nam swe poglądyna miłość i partnerstwo,na sztukę, na rolę, jaką w jej życiuodegrały pasje i hobby. Z właściwąsobie autoironią mówi o realizacjiwłasnych marzeń, kompromisachi granicy rezygnacji z siebie dlapartnera. Psychografia gadanaLewandowskiego jest doskonałymdopełnieniem napisanych wcze-śniej przez Joannę Chmielewskąpięciu tomów Autobiografii, po-twierdzającym raz jeszcze, że iro-nia i humor, które zawszebyły silną stroną jej powie-ści, z upływem lat nie opu-szczają autorki.

I na koniec jeszcze je-den typ na lato – tym ra-zem dla miłośników

sportu, a szabli w szcze-gólności. Jest nim wyda-na w 2006 roku przezPaństwowy Instytut Wy-dawniczy książka wspo-mnieniowa WojciechaZabłockiego Walczę, więc

jestem. Ten wybitny szermierz,mistrz szabli pisze nie tylko o so-bie, o polskiej szkole szermier-czej i jej złotym okresie, opisujenie tylko pojedynki szermiercze,cięcia, natarcia i cofnięcia, aletakże swoją pracę architekta,wyspecjalizowanego w proje-ktowaniu obiektów sportowychnie tylko w Polsce, ale także po-za jej granicami, np. w Syrii.

Bogato ilustrowana ksią-żka napisana jest z równąpasją, z jaką WojciechZabłocki walczył na plan-szy i zdobywał medale.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

Page 19: Monitor Polonijny 2007/07-08

Drugi sezon wyścigów na-szego rodaka, de facto pier-wszy pełny, zaczął się może nie-zbyt pomyślnie, ale powolinasz pilot rozkręcał się na całe-go. Na wyścigu inauguracyj-nym w Australii Kubica, któryotrzymał nową superskrzyniębiegów, miał tryumfować.Jednak to właśnie jej awariaprzerwała mu Grand PrixAustralii na 36. okrążeniu. Kil-ku innych zawodników też nieukończyło wyścigu, ale tylkoon z powodu awarii. Wyścigw Malezji nasz rodak ukończyłna 18., ostatnim miejscu. O ta-kim wyniku przesądziła stłucz-ka na jednym z pierwszych za-krętów, do której doszło mię-dzy samochodami kierowców

BMW Sauber. Kubica zawadziłlewą stroną przedniego skrzy-dła o prawe tylne koło NickaHeidfelda, w wyniku czego bo-lid został trochę zniszczony,co miało wpływ na prędkośći powiększającą się stratę doprowadzących. Do tego do-szły straty czasu na postojei działania mechaników orazto, że nasz kierowca wypadłz toru.

Lepiej było podczas startuw Bahrajnie. Robert Kubicaw rezerwowym bolidzie BMWSauber ukończył wyścig na 6. miejscu. A, co ważne, poawarii skrzyni biegóww Grand Prix Australii, po fa-talnym wyścigu w Malezji,gdzie psuło się niemal wszy-

stko, w Bahrajnie było spokoj-nie. Kubica nie popełniałbłędów, nie było poważnychawarii, a na trybunie widać by-ło białą flagę z napisem „Ku-bica go!!! Toruń”, zagrzewającąPolaka do walki.

Pierwszy wyścig w sezoniebez problemów technicznych– Grand Prix Hiszpanii – dałRobertowi Kubicy 4. miejsce,

36

Ale jazda …

W połowie lata i wakacji, gdy w wielu dziedzinach sportu nachwilę zamierają nie tylko kalendarze rozgrywek, ale i emocje,

pełnię sezonu przeżywa jeden z najpopularniejszych i najbogatszychsportów, choć uprawiany tylko przez garstkę najlepszychz najlepszych. Mowa rzecz jasna o Formule 1. O zmaganiach pilotówbolidów (tak oficjalnie nazywani są kierowcy samochodówwyścigowych) warto wspomnieć tym bardziej, że od ubiegłorocznychwakacji jest wśród nich 23-letni krakowianin Robert Kubica.

MONITOR POLONIJNY

Page 20: Monitor Polonijny 2007/07-08

MONITOR POLONIJNY38

musi wysiąść ze swo-jego BMW Sauberw ciągu... 5 sekund,co nie jest łatwe, bokokpit – pomimo łat-wo demontowanejkierownicy – jest cia-sny, a następniew ciągu kolejnych 5 sekund musi pozo-stawić auto w takimstanie, aby można jebyło odholować).

Raz podawano, żeKubica testy kontrolne prze-szedł pomyślnie, drugi raz, żemiał zbyt słabe wyniki kompu-terowej próby, sprawdzającejczas reakcji, logicznego myśle-nia, a także koordynację rucho-wą. Ostateczna decyzja lekarzypodyktowana była tym, że odwypadku upłynęło zbyt małoczasu. Przed wyścigiem o GrandPrix USA Polak przeszedł ko-lejne badania. Zadecydo-wano, że na torze India-napolis nie wystartuje.Uznano, że nie będziejeszcze zdolny do startui zastąpi go kierowca tes-towy teamu BMW Sauber– Sebastian Vettel. Kubi-ca nie ukrywał rozczaro-wania. Po obejrzeniu re-lacji telewizyjnej z krak-sy, zdał sobie jednak spra-wę, jak poważny był towypadek i stwierdził, że„był w wielkim szoku”,ale „z punktu widzeniakierowcy, nie wygląda-ło to tak strasznie”.

Nasz rodak jest pro-fesjonalistą i jeśli tylkojest cały, niebawemwróci na tor. Ryzykoma wliczone w swojapracę. Szefostwo For-muły 1 podało, że Ku-bica powinien wrócićdo ścigania się 1 lipcaw Grand Prix Fran-

cji na torze Magny-Cours.Warunkiem jest zgoda komisjimedycznej. Podobno sportowydyrektor BMW potwierdził, żemiejsce w BMW Sauber czekana naszego rodaka i wystartujeon w wyścigu, kiedy tylko do-puszczą go lekarze – przed star-tami we Francji czeka go ko-misja lekarska. Media podkre-ślały opinię legendy wyścigów

samochodowych, trzy-krotnego mistrza świa-ta, który w 1976 rokuprzeżył koszmarnąkraksę Niki Laudy, że„im szybciej Kubicawróci na tor, tym szyb-ciej zapomni o wypad-ku”.

Pozostaje jeszczekwestia samochodu.Jeden kosztuje ok. 400tysięcy dolarów, a boli-dy... nie są ubezpieczo-

ne od wypadku! BMW Sauberprzygotuje dla Polaka całkiemnowy bolid, co potrwa zale-dwie dwa dni! Jednak nowy bo-lid będzie wielką niewiadomąi Kubica będzie się musiałz nim zapoznać.

No cóż, sporty motorowe niekojarzą się z wypoczynkiem nazielonej trawce, ryk potężnychsilników nie ma nic wspólnego

z szumem morza czyśpiewem ptaków w le-sie, ale za to (czasamirównież „niestety”)emocje są pewne.A może w trakcie wa-kacyjnych wyjazdówktoś z Państwa odwie-dzi węgierski Hunga-roring? Jest to o tyleproste, że odległośćnie stanowi problemu,a wyjazd tam możnapotraktować jako wee-kendowy wypad czyjednodniową wyciecz-kę. Emocje gwaranto-wane! Na co dzień

pamiętajmy jednak,że nie każdy jest Kubicą.

ANDRZEJ KALINOWSKI

Zgodnie z życzeniemautora jego honorarium

zostanie przekazane na działalność

szkółki piątkowej

Page 21: Monitor Polonijny 2007/07-08

urodzonym w... Finlandii, alejego rodzice pochodzili z Hru-bieszowa. W Polsce mieszkaod 23 lat. Dorastał w Kazach-stanie, gdzie „za młodu” byłm.in. pomocnikiem tokarzai kombajnistą. Na nartach je-ździ od zawsze, bo to w Ka-zachstanie konieczne, od 10.roku życia chodził na polowa-nia. Uprawianie sportu ro-zpoczął od narciarstwa biego-wego, w wojsku najpierw przez6 miesięcy był kierowcą 50-to-nowego czołgu IS-3, potemw jednostce sportowej zacząłuprawiać biathlon, był w ka-drze Radzieckiej RepublikiKazachstanu. Kariera byłakrótka. Na studiach przestałsię ścigać, ponieważ był za sła-by i miał kłopoty z kręgosłu-pem. W Ałma Acie skończyłAWF, a doktorat „z biathlonu”zrobił w Moskwie, gdzie po-znał studentkę z Rawicza,przyszłą żonę. Jego pierwszypobyt w Polsce przypadł na

rok 1980 r. Po ślubie, z woliżony, zamieszkali w Polsce nastałe. Wierietelny pracowałm.in. na AWF w Gorzowie, byłteż trenerem w „Górniku”Wałbrzych. W 1986 roku namistrzostwach Polski jego za-wodnicy zdobyli osiem z dzie-więciu możliwych medali.Zajęli całe podium w sprinciei biegu na 20 km. W 1987 r.został pierwszym szkoleniow-cem kadry Polski. Wraz z nimpolscy biathloniści zakwalifi-kowali się na Olimpiadę w Al-bertville w 1992 roku. Wcze-śniej, przez 16 lat nie udało sięto ani razu! W 1987 r. zostałpierwszym szkoleniowcemkadry. Doprowadził TomaszaSikorę do mistrzostwa świataw biathlonie w 1995! Prowa-dził kadrę przez 11 lat (1987-1998), aż do igrzysk w Naga-no, po których został zwolnio-ny. Powodem były nie słabszewyniki, ale... spory z kiero-wnictwem związku!

Trenował też Justynę Kowal-czyk, brązową medalistkęw biegach narciarskich z olim-piady w Turynie. Ma popro-wadzić naszą reprezentacjęw biegach narciarskich doolimpiady zimowej w Vancou-ver w 2010 roku. Trudno po-wiedzieć obecnie, ile zarabia.Jakiś czas temu przeczytałemw jednym z dzienników, że jegopensja jest siedem razy mniej-sza od pensji Heinza Kuttina,byłego trenera Adama Małysza.

Cóż... Może to efekt globali-zacji, może praktyczna realiza-cja w sporcie zasady „cudzechwalicie, swego nie znacie”,a może... tak po prostu jest le-piej? Powiedziałbym, że nie jestważne, jaki paszport ma trener,liczy się medal reprezentantaPolski. I oby było ich więcej!

cdn.ANDRZEJ KALINOWSKI

Zgodnie z życzeniem autora jegohonorarium zostanie przekazane na

działalność szkółki piątkowej

MONITOR POLONIJNY40

Ostatni rok w Bratysławieminął mi jak z bicza strzelił,choć po wakacjach nic na tonie wskazywało. Wszystkozaczęło się normalnie: dzieciwróciły do szkoły, mąż do pra-cy w ambasadzie, ja do obo-wiązków żony ambasadora.Urządzaliśmy przyjęcia w do-mu, towarzyszyłam mężowi

w oficjalnych wyjściach, bra-łam udział w spotkaniach nie-formalnej grupy żon ambasa-dorów, uczestniczyłam w lun-chach „Cooking group”(mniejszej grupy żon dyplo-matów, spotykającej się comiesiąc i wymieniającej sięprzepisami na różne narodo-we potrawy). Ten ostatni rok

obfitował w różne ciekawewydarzenia, np. w sezoniekarnawałowym uczestniczyli-śmy z mężem aż w pięciu ba-lach – czterech w Bratysławiei jednym w Nitrze. Tyle siędokoła działo, że mieliśmymało czasu dla siebie i nieczuliśmy, jak szybko biegnieczas. Nadeszła wiosna, a z nią

Dyplomacjai nie tylko

Najmniej sympatyczny

okres dyplomatycznego życia

N adszedł już i dla mnie. Trzeba się pakować i… wracać do domu. Tak, jak jużkiedyś wspominałam – gdy wiesz, jak się poruszać po mieście, gdzie zrobić

dobre zakupy, do jakiego udać się lekarza – czas wracać do domu. Ale zanim tozrobię, chciałam jeszcze pożegnać się z czytelnikami tym ostatnim artykułem.

Page 22: Monitor Polonijny 2007/07-08

U rodziłam się w OstrowcuŚwiętokrzyskim, w Pol-

sce. Mieszkałam w niewiel-kiej miejscowości Ćmielów,słynącej z produkcji porce-lany. Tam też chodziłam doprzedszkola i do szkołypodstawowej. Kiedyskończyłam czwartą klasępodstawówki, wraz z mamąi siostrą przeprowadziłyśmysię na Słowację.

Powodów, żeby wyjechać zagranicę, było tysiąc, jednaknajważniejszym był ten, że mo-ja mama wyszła ponownie zamąż, za Słowaka. Miałam wte-dy dziesięć lub jedenaście lat.Z początku bardzo się cieszy-łam, że poznam nowych ludzi,zobaczę inny świat, ale gdynadszedł czas wyjazdu, uświa-domiłam sobie, że bardzo sięboję, że nie wiem, co mnieczeka, że bardzo będzie mibrakowało przyjaciół, rodziny,a przede wszystkim mojej ko-chanej babci. I właśnie tej oso-by do dziś mi brakuje najbar-dziej na Słowacji, dlatego regu-larnie ją odwiedzam, przynaj-mniej raz w roku.

Początki były bardzo tru-dne. Wcale nie mogłam się przy-zwyczaić. Nikogo nie znałam, niesmakowały mi słowackie dania i,co najważniejsze, w ogóle nie zna-łam słowackiego. Myślałam, żebędę chodzić do polskiej szkoły,ale niestety wtedy nie było takichmożliwości jak dziś. Zaczęłamuczęszczać do słowackiej szkołypodstawowej. Pierwsze dwa ty-godnie tylko siedziałam na lek-cjach i słuchałam, niczego nie ro-zumiejąc, a moi koledzy z klasy niebardzo się mogli ze mną dogadać.Dopiero po dwóch miesiącach in-tensywnego korzystania z pod-ręczników dla pierwszoklasistównauczyłam się pisać i czytać, co by-

ło warunkiem przyjęcia mniedo piątej klasy. Pomogli mi bar-dzo ojczym i koleżanki z bloku.

Już piętnaście lat mieszkamwraz z rodziną w Zlatých Mo-ravcach. Tu skończyłam szkołępodstawową i średnią.

Teraz jestem studentką piąte-go roku dwukierunkowych stu-diów przekładowych – językpolski i język rosyjski Uniwersy-tetu Komeńskiego w Bratysła-wie. W zeszłym roku jeden se-mestr studiowałam w Krako-wie. Były to wspaniale przeżytemiesiące, ponieważ Kraków tocudowne miasto, w którym cią-

gle można odkryć coś nowego.Właśnie tam spotkałam nie tylkowielu miłych ludzi, ale równieżswoich starych przyjaciół, z który-mi straciłam kontakt po wyjeździena Słowację. To właśnie oni, a prze-de wszystkim język, którym się po-sługiwali między sobą, oraz różnepolskie kolorowe czasopismamłodzieżowe stały się dla mnieinspiracją do napisania pracy ma-gisterskiej na temat „Leksyka pol-skich miesięczników młodzieżo-wych”. W niniejszym artykulechciałabym w skrócie przedsta-wić, czym jest język młodzieżowyi jak bardzo różni się od językastarszego pokolenia.

Język współczesnej młodzieżywyróżniany jest na podstawie mło-dego wieku osób, posługującychsię nim. Jest on wykładnikiem po-staw wobec świata oraz drugiegoczłowieka. Młodzi ludzie mówiąinnym językiem niż ich rodzice,a te różnice wpływają na istnieniemiędzypokoleniowego konfliktu.Miejscem szczególnego rozkwitujęzyka młodzieżowego jest z pew-nością szkoła, miejsce, gdzie mło-dzież spędza najwięcej czasu. Tupowstaje większość celnych i bar-wnych, choć często podszytychironią i pogardą określeń. Równieżekspansywny rozwój mediówi technologii informatycznychukształtował nową rzeczywistośćkulturową i komunikacyjną, którejprzejawem są inne formy i sposo-by porozumiewania się. Przeja-wem przemian komunikacyjnychjest dążenie do skrótowości, nie-oficjalność, emocjonalność, a w sfe-rze kultury popularnej przedewszystkim muzyka hip-hopowai teksty graffiti.

W języku młodzieży odnajduje-my wiele wyrazów określającychpozytywny lub negatywny stosu-nek do rzeczywistości. Częstow grupie określeń wartościu-jących spotykamy wyrazy oraz wy-rażenia, wskazujące duże natęże-nie jakiejś cechy. Można tu zaliczyćchętnie używane wyrazy i cząstki:super, ekstra, mega lub na maksa.

Słownictwo młodych ludzi spró-buje przybliżyć na przykładzie:

„Bloker Edzio zaiwaniał sięz dżamprezy na chawiorę. Gałyi słuchy miał na full, bo ultrasiz Żydowa przytargali się na Ha-nysew i wywijali bejsbolem, gdziepopadnie. Nagle jego wachlarzeodebrały sygnał: – Ty nisko skana-lizowany pierdzielu, gdzie ude-rzasz?! Melodia płynęła za bana-mi. Blokerowi szczes pojechałdębem. W dżinach powiało chło-dem. Szybki wziął w końcówkii przekręcił zwłoki. Lukali na

MONITOR POLONIJNY42

WWssrrooddoowwiisskkuu mmllooddzziieezzoowwyymm

`

·

-

Page 23: Monitor Polonijny 2007/07-08

MONITOR POLONIJNY44

➨ 4.07. - 25.07. – Bratysława, InstytutPolski , Nám. SNP 27 • Wystawa –„Współczesna polska sztukazłotnicza” • Współorganizator:Galeria Sztuki w Legnicywww.galeria.legnica.pl

➨ 25.07., godz.20.00, Bratysława,Primaciálny palác, Nádvorie Sv. JánaNepomuckého • Koncert kwartetujazzowego w składzie: Piotr Baron,Dodo Šošoka, Klaudius Kováč i RobertRagan w ramach Kultúrneho letai Hradných slávností Bratislava 2007• www.bkis.sk. Projekt realizowanyjest dzięki pomocy finansowej MiastaWrocław. www.wroclaw.pl.

➨ 27.07., Malá Franková, pow. Kieżmark• Koncert kwartetu jazzowegow składzie: Piotr Baron, Dodo Šošoka,Klaudius Kováč i Robert Raganw ramach Kultúrneho festivaluZogrod

➨ 28.07., godz.13.00, Namestowo,amfiteatr • Koncert grupy „Vader”w ramach 5. festiwalu Oravskýrockfest 2007 •www.oravskyrockfest.sk, www.vader.pl

➨ 1.08., godz.17.00, Bratysława,Instytut Polski, Nám. SNP 27 • Wystawa „Polskie strojeludowe” • Ze zbiorów MuzeumEtnograficznego w Warszawie • Wystawa będzie prezentowanado 25.08. www.pme.art.pl

➨ 5.08., godz. 18.00, Kremnica,kościół św. Katarzyny• Recital organowy ArkadiuszaBialicy • 11. Europejski FestiwalOrganowy Kremnický hradný organwww. kremnickyhradnyorgan.sk

➨ 19.08., godz.19.00, Bratysława,Sala Muzyczna bratysławskiegozamku • Recital organowyJózefa Serafina w ramach Dníorganovej hudby Jána LevoslavaBellu

➨ 19.08., godz. 15.00 i 17.00,Bratysława, MiędzynarodowyDom Sztuki dla Dzieci „Bibiana”• Przedstawienie teatralne teatru„Banialuka” z Bielska-Białej„O rycerzu bez konia” •www.bibiana.sk , www.banialuka.pl

➨ 22.08., godz.17.30, Bratysława, InstytutPolski, Nám. SNP 27 • Wideoprojekcjafilmu „Chłopi” (1973, reż. J. Rybkowski)- część I - „Boryna” (87 min)

➨ 23.08. godz.17.30, Bratysława, InstytutPolski, Nám. SNP 27 • Wideoprojekcjafilmu „Chłopi” (1973, reż. J. Rybkowski)- część II - „Jagna” (79 min)

➨ 25.08, godz. 21.00, Bańska Bystrzyca,areał Pomnika SNP • Koncert duetu„Skalpel” • W ramach festiwaluBarbakan 2007 • Projekt realizowanyjest dzięki pomocy finansowej Miasta Wrocławwww.wroclaw.pl.

➨ Prezentacja cyklu filmów polskichPWSFTViT w Łodzi i filmu Mój Nikiforw reżyserii K. Krauzego w ramachfestiwalu Barbakan 2007 (22. -26.08.)www.vresk.sk

➨ 26.08., godz.10.00, Kremnica, kino„Akropola” • Przedstawienie „Siałababa mak” teatru „Banialuka”z Bielska-Białej • Stredoeurópskyfestival humoru a satiry Kremnické gagy 2007www.gagy.sk, www.banialuka.pl

P R O G R A M W A K A C Y J N Y I N S T Y T U T U P O L S K I E G

Redakcja „Monitora Polonijnego“składa podziękowanie za czynnyudział w procesie tworzeniaczasopisma swoimwspółpracownikom, autoromlicznych artykułów: MariiMagdalenie Nowakowskiej

(odpowiedzialnej również zakorektę językową naszegomiesięcznika),

Katarzynie Kosiniak-Kamysz oraz Darkowi Wieczorkowi.Nasi współpracownicy kończą pobytna Słowacji.

Klub Polski oraz Redakcja„Monitora Polonijnego“składają podziękowania zawspółpracę kończącemumisję dyplomatycznąAmbasadorowi RP w RSZenonowi Kosiniakowi-Kamyszowi.

W S Z Y S T K I M Ż Y C Z Y M Y S U K C E S Ó W P O P O W R O C I E D O K R A J U

Redakcja „MonitoraPolonijnego“ składapodziękowania panu

Andrzejowi Kupichowi –wieloletniemu

pracownikowi amabasadyRP w RS, radcy ministrowi,

dzięki któremu powstałowiele ciekawych

materiałów dziennikarskichpublikowanych również na łamach naszego czasopisma.

Page 24: Monitor Polonijny 2007/07-08

MONITOR POLONIJNY46

Keď som bol naposledyv Krakove, veľmi mi zachutil.Dlho som tam nebol a priposlednej návšteve som obja-vil krásne európske mesto,ktoré nie je ďaleko od Bratis-lavy, ale všetko má lepšie akoBratislava. Toto tvrdenie mô-že niekto odo mňa považovaťza surovosť, ale je to tak. Niesú to len kiná a divadlá, ale ajstarostlivosť o pamiatky.V Poľsku majú veľa malič-kých klubových kín. Nie sútam len veľké monštrá,obrovské kinosály. Vieme, žePoliaci vyrábajú veľa novýchfilmov – to si my nevieme anipredstaviť. V Krakove somvidel päť nových poľskýchfilmov, ktoré boli naozajdobré. V kine plačete, smejetesa, mrazí vás... V Poľsku sivždy nakúpim videá, abysom mal tieto filmy aj doma.A keď príde na pretras strava,už teraz sa mi zbiehajúslinky. Mám rád poľskúkuchyňu. Čím je zaujímavá?Keď zacítim vôňu kôpru idúna mňa mdloby. Kôpor – to jePoľsko. A nezabudnuteľné súpoľské pirohy. Cestovinys náplňou. Ani o tom nemô-žem hovoriť, takú mám na nechuť... Dobrá poľská kyslásmotana, čo dodať? Azda užlen spomenúť ich vynikajúcučervenú repu. A nesmiemezabudnúť na našich spoluho-dovníkov – Poliakov. Sú toúžasní ľudia. Poliaci sú ná-rod, s ktorým by sme sa maliviac stýkať, dať sa dokopya vytvoriť takú koalíciu, že bynás nikto nepremohol.“

Pozerám sa na muža, ktorýsedí naširoko rozkročený nastoličke predo mnou a vrelos ním súhlasím. Režisér JozefBednárik cestuje veľa a rád,miluje veľké mestá. Teraz mirozpráva o Poľsku. O tej lahod-nej krajine, ktorá vás ovaniesvojím dychom hneď, ako ne-cháte za sebou tatranské štítyna slovenskej strane. Aby vámza nimi nebolo smutno, vztý-čia svoje ukazováky do výšin ajpoľské Tatry a vy pomaly pre-kleniete rozdiel medzi Sloven-skom a Poľskom. Ponoríte sado krajiny, ktorá vonia tak akoreč jej obyvateľov. Akoby ste sidali na jazyk čerstvú rumovúpralinku, z pravej horkej čoko-lády, naplnenú roztekajúcouželatínou, dosť pevnou na to,

aby vám neskĺzla hneď do hrd-la, ale aj dosť tekutou, aby ob-lažila vaše zmysly. Taká je poľ-ština, také je Poľsko. Krajinaoblých a obrovitých syrov,teplých vlnených svetrov, troj-poschodových domov a ľudína priedomí. Krajina krás-nych lúk, mäkkej trávy a širo-kých sukien, ktoré sa na zelenidajú rozprestrieť do šírychdiaľav, pretože vy máte v Poľ-sku pocit, že táto krajina siahaúplne všade, až na samý okrajzemegule. Nemusíte ísť do ki-na ako pán režisér Jožko Bed-nárik, aby ste si vychutnali tú-to krajinu. Stačí zájsť kúsok zahranice a vy pocítite tú nád-hernú vôňu a život, ktorý Po-liaci vedia tak krásne žiť. Súodľahčení – presne tak akoich vábna reč. Nikdy som ne-vedela milovať cudzinca, pre-tože mi prekážala jazyková ba-riéra a nebola som dosť usilov-ná na to, aby som sa dokonalenaučila reč muža, ktorou bysom mu mohla rozpovedaťsvoje zážitky. Ale Poliak – to jeniečo celkom iné! Naša prí-buznosť odmieta akékoľveknedorozumenie. Poliak sa soSlovákom snáď ani hádať ne-môže. Taká blízka reč, takýblízky jazyk. Ani na známychtrhoch, na ktoré odchádzajúplné autobusy Slovákov, nikdynedôjde k hádke. Ponuka – áno,trhovnícke handlovanie – áno,ale hádka? Tú som na poľ-ských trhoch nepočula nikdy.Krajina rozmanitej architektú-ry, príjemných ľudí, výbornejzmrzliny, keď vám leto v horú-čave steká po lýtkach, lahod-ných koláčov a voňavých kur-čiat. To je zasa moja poslednáskúsenosť s Poľskom. Daj Boh,aby nebola posledná.

Poľsko – to nie je len voňavý kôpor

P O L S K AOczami słowackich dziennikarzy

DÁŠA ŠEBANOVÁnezávislá novinárka

M ožno si to ani dobre neuvedomujeme, ale hneď za Tatrami mámekrajinu, v ktorej každému rozumieme, ceny v obchodoch sú pre

nás prijateľné a od Poliakov sa môžeme veľa naučiť.

Page 25: Monitor Polonijny 2007/07-08

ZA MIESIĄC: INNA NIŻ WSZYSTKIE KANAPKA DO SZKOŁY MAJKA KADLEČEKZA MIESIĄC: INNA NIŻ WSZYSTKIE KANAPKA DO SZKOŁY MAJKA KADLEČEK

Mając szczęście posiadania ogrodu, dałamsię namówić na uprawianie pomidorów.I dzięki Bogu, bo okazało się, że pomidoryrazem z sałatą to mój największy sukcesogrodniczy. Truskawki rodzą słabo,kukurydza jest niska, a na brokułachsiedzą i jedzą wstrętne ślimaki....Ale pomidory! Te mogłabym zbieraćna taczki, a sałatę sprzedawać natargu prosto z ciężarówki!Ale, jak wiadomo, od przybytkugłowa nie boli, więc cieszę sięz pomidorów. Patrzę, jak powolidojrzewają, czerwienieją na słońcu,nabierają smaku i zapachu.Najsmaczniejsze są pomidory takiepo prostu zerwane, pokrojonei posypane świeżymi listkamibazylii. No właśnie – krzaczki,a raczej krzaczory bazylii sątrzecim moim sukcesemogrodniczym... O sukcesachzdecydowanie nie wolnozapominać. Trzeba je kolekcjono-wać i pamiętać o nich – trochęfilozofii przy okazji pomidorównie zaszkodzi....

Ale jeśli wracamy do konkretów, czylijedzenia, pomidory odgrywają głównąrolę przede wszystkim w sałatkach. Proszębardzo, zapraszam do krzaczków i kuchni– będziemy smacznie jeść!

M oże powinnam zatytułować ten artykuł „Oda do pomidora”? Bo właśniepomidory dzisiaj będą głównym bohaterem. Pomidor towarzyszy nam przez

całe życie. Oczywiście w różnej formie. We wczesnym dzieciństwie występujew postaci absurdalnej gry „w pomidora”, potem jako przedszkolna zupapomidorowa, gołąbki w jadalni szkolnej, a jeszcze później jako Krwawa Mery,czyli drink z sokiem pomidorowym.

SKŁADNIKI:• 500 g sera typu mozzarella

– już powszechnie dostępnyw sklepach

• 6 pomidorów dojrzałych na słońcu• 1 mały ogórek• sos winegret ziołowy

POMIDORY &MOZZARELLA

SPOSÓB PRZYRZĄDZANIASer pokroić w cienkie plasterki. Na plasterki pokroić również pomidory. Obrać ogórek(niestety wciąż nie wiem, z której strony powinno się prawidłowo zaczynać toobieranie) i pokroić w drobną kostkę. Przygotować sos ziołowy: 1 porcja octu winnegona trzy porcje oleju –w misce ubić ocet z solą i pieprzem. Można dodać dwie łyżkimusztardy. Stopniowo dodawać olej (jednocześnie ubijając), aż sos zgęstnieje. Dodać tymianek albo rozmaryn do smaku.

Na talerzykach ułożyć w krąg na przemian pomidory i mozzarellę, w środku każdejporcji położyć małą górkę pokrojonych ogórków. Sałatkę polać sosem i pozostawićw chłodnym miejscu do czasu „przegryzienia się” składników.