Monitor Polonijny 2007/11

29

description

 

Transcript of Monitor Polonijny 2007/11

Page 1: Monitor Polonijny 2007/11
Page 2: Monitor Polonijny 2007/11

• Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A • Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A • Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A •

2 MONITOR POLONIJNY

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

JAZZpod hradom

Podczas festiwalu „Jazz pod hradom“ w Tren-czynie 13 października wystąpiła światowej

sławy wokalistka Urszula Dudziak. Widzowiebyli uczestnikami prawdziwego show,bowiem artystka bawiła publiczność nie

tylko śpiewem, ale i opowiadaniemhistorii, związanych z życiem scenicznym.

W ten sposób, jak sama stwierdziła, rekom-pensuje sobie śpiewanie bez słów. Publicznościzdradziła również tajniki działania swojegosprzętu elektronicznego, dzięki któremu mamożliwość modulowania swojego głosu. Podczaskoncertu można było usłyszeć m.in. znany utwór„Papaja“, który skomponował jej były mąż MichałUrbaniak, a który w latach 70-tych stał sięsygnałem Radia Luxemburg. mw

Dni Jazzuw Bratysławie

G ościem pierwszego dnia tegorocz-nych Bratysławskich Jazzowych

Dni, które rozpoczęły się 19 październikaw PKO, był kwartet Tomasza Stańki -znanego na całym świecie polskiegomuzyka i pioniera awangardy jazzowej.W zeszłym roku na tej samej scenieogłądaliśmy Annę Marię Jopek.

Piątkowy jazzowy wieczór rozpoczęłaetnojazzowa węgierska grupa „Mitsou-ra”, po niej wystąpił wybitny słowackimuzyk Marian Varga, jako trzeci zagrałpolski jazzowy kwartet Tomasza Stańki i,aby spotkanie to nie miało charakterupolitycznego w stylu Grupy Wyszehra-dzkiej, na koniec świetną zabawę zafun-dował „Mike Stern Band” z USA.

Tomasz Stańko zaprezentował sło-wackiej publiczności swoją najnowszą

płytę „Lontano“, która w sierpniowejankiecie Down Beat zajęła ósmą pozycjęwśród najlepszych albumów roku. Utwo-ry z tej płyty są niesamowicie refleksyjnei inteligentne. Zaskakują swoją świeżoś-cią, pomimo że mają charakter raczejmedytacyjny, a nawet melancholijny.Publiczność słuchała ich w niesamowi-tym, jak na jazzowe dni, skupieniu. Mniebardzo się podobało pozbawione pozyzachowanie się na scenie polskich mu-zyków, którzy elegancko zapraszalisłuchaczy do kontemplacji i refleksji.

Pasaże, grane z intensywniejszym, re-fleksyjnym rubato, czasami z delikatnymswingiem, podkreślały wirtuozerię Stań-ki, uznawanego za „szóstą najlepszątrąbkę na świecie“. Jego gra na tyminstrumencie jest bardzo specyficzna,

różna od znanego bratysławskiej publicz-ności stylu gry słowackiego trębaczajazzowego Laco Decziego, dobrze znane-go naszemu muzykowi z amerykańskie-go rynku muzycznego, na którym obajzajęli stałe już miejsce.

Styl gry Stańki jest rozpoznawalnyrównież na słowackim rynku jazzowymdzięki płytom, nagranym wspólniez Janem Garbarkiem. Łagodne, a jedno-cześnie mroczne czy intensywne brzmie-nie czyni jego muzykę ponadnarodowąi ponadczasową.

Bratysławski koncert był niezwyklesubtelny i przejmujący. Myślę, że słowa-cką publiczność trochę zaskoczył, a tejnielicznej polskiej przyniósł prawdziwąucztę duchową.

ANNA MARIA JARINA

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

Page 3: Monitor Polonijny 2007/11

OD REDAKCJIPrzepadłam! Na trzy dni prawie całkowicie.

Mąż uśmiechał się z pobłażaniem, widząc mnie

z nosem przyklejonym do komputera.

Z niecierpliwością, charakterystyczną dla

Meg Ryan w filmie „Masz wiadomość“,

zaglądałam do poczty na portalu

www.nasza-klasa.pl, na której odnalazłam

znajomych z lat szkolnych. Te wirtualne

spotkania tak mnie wciągnęły, że zapomniałam

o wszystkim. Zafascynowały mnie na tyle, że

postanowiłam i Państwa namówić do

odnalezienia kolegów ze szkolnej ławy.

Przecież przed nami długie listopadowe wieczory,

a w wirtualnej rzeczywistości można „pogadać“

z Kasią, Basią oraz Elżunią i to bez wychodzenia

z domu. Można obejrzeć dawnych znajomych na

zdjęciach, i tych sprzed lat, i tych współczesnych.

A zatem, mili Czytelnicy, nie straszne nam

listopadowe dni, bowiem „Monitor“ przynosi

propozycje, jak je przeżyć – czy to w towarzystwie

książek, czy spacerując ulicami różnych miast

Słowacji (tym razem Bańska Szczawnica!),

a może zaglądając do świata gwiazdy jazzu –

Urszuli Dudziak albo rozkoszując się

przygotowaną przez siebie kolacją we dwoje itd.

Dodatkiem specjalnym niech będzie właśnie

zachęta do odwiedzenia stron „Naszej klasy”.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

REDAKTOR NACZELNA

33

ŠÉFREDAKTORKA: Małgorzata Wojcieszyńska • REDAKCIA: Agata Bednarczyk, Pavol Bedroň, Andrea Cupał -Bar icová , Anna Mar ia Ja r ina , Ma jka Kad leček , Danuta Meyza -Maruš iaková , I zabe la Wójc ikKOREŠPONDENT V REGIÓNE KOŠICE – Urszula Zomerska-Szabados • JAZYKOVÁ ÚPRAVA V POĽŠTINE :Maria Magdalena Nowakowska, Małgorzata Wojcieszyńska • GRAFICKÁ ÚPRAVA: Stano Carduel is Stehl ikADRESA: Nám. SNP 27, 814 49 Brat is lava • TLAČ: DesignText • KOREŠPONDENČNÁ ADRESA: Małgorzata

Wojcieszyńska, 930 41 Kvetoslavov, Tel . /Fax: 031/5602891, monitorp@orangemail .sk • PREDPLATNÉ:Ročné predplatné 300 Sk na konto Tatra banka č.ú. : 2666040059/1100 • REGISTRAČNÉ ČÍSLO: 1193/95

Realizované s Finančnou podporou Ministerstva kultúry SR - program kultúra národnostných menšín

VYDÁVA POĽSKÝ KLUB – SPOLOK POLIAKOV A ICH PRIATEĽOV NA SLOVENSKU

w w w . p o l o n i a . s k

SPIS TREŚCIPo wyborach parlamentarnych 4

Z KRAJU 4

Wybory w Bratysławie 7

Wpływ globalizacji na nauki,media i społeczeństwo 9

Złoto, srebro i… perełka 10

Listopadowa mobilizacja 11

WYWIAD MIESIĄCAUrszula Dudziak: „Na występ cieszę sięjak na randkę z ukochanym mężczyzną“ 12

X Zlot Młodzieży Polonijnej w Oszczadnicy (28-30.09.2007) 14

II Integracyjne Gry w Oszczadnicy 15

MŁODZI W POLSCE SŁUCHAJĄGosia Andrzejewicz 16

KINO-OKO„Katyń” 17

TO WARTO WIEDZIEĆNaftowy boom na Podkarpaciu 19

BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKIMikołajom, gwiazdorom,aniołkom ku pamięci 21

Nadzieja w obcych 22

OKIENKO JĘZYKOWEDekaczyzacja, defotygizacja… 23

CZYTELNICY PISZĄ 24

OGŁOSZENIA 24

POLSKA OCZAMISŁOWACKICH DZIENNIKARZYJa a moji traja kamaráti z Poľska 26

MIĘDZY NAMI DZIECIAKAMI 27

PIEKARNIKOptymistyczna jesienna kolacja 28

LUTY 2007LISTOPAD 2007

Page 4: Monitor Polonijny 2007/11

Wszystkie partie starały się umie-ścić na swych listach wyborczychkandydatów, cieszących się autory-tetem, znanych osobistości ze świa-ta polityki i kultury, lub przynaj-mniej zyskać ich poparcie. Platfor-mę poparli m.in. były piłkarz JanuszKupcewicz i trener Jacek Gmoch,aktorzy Olaf Lubaszenko, MarianOpania i Wiktor Zborowski, piosen-karze – Urszula Sipińska i Paweł

Kukiz oraz kompozytor ZbigniewPreisner. Katarzyna Piekarska z SLDwydrukowała pierwsze w Polsceulotki dla niewidomych.

Z 30 615 471 osób uprawnio-nych do głosowania do lokali wy-borczych przybyło i karty do głoso-wania otrzymało 16 494 503 oby-wateli, którzy w wyborach doSejmu zadecydowali o wygranejPlatformy Obywatelskiej, któraotrzymała 41,51% głosów (dokład-

nie 6 701 010), zyskując 209 man-datów poselskich. Drugie miejscezajęło Prawo i Sprawiedliwość –32,11% (5 183 477 głosów) i 166mandatów. Na trzecim miejscuuplasował się LiD (Lewica i De-mokraci), ugrupowanie, w składktórego wchodzą SLD, SDLP, PDi UP, otrzymując 13,15% poparcia(2 122 981 głosów) i 53 mandaty.Na ostatnim miejscu do parlamen-tu weszli ludowcy – PSL poparło8,91% wyborców (1 437 638 głosów) i 31 mandatów. W Sejmiezasiądzie też jeden przedstawi-ciel mniejszości niemieckiej,która wystawiła listę tylko w okrę-gu opolskim i uzyskała 32 460 gło-sów (0,2%).

MONITOR POLONIJNY4

W PRZEDWCZESNYCH wybo-rach parlamentarne, które odby-ły się 21 października, wygrałaPlatforma Obywatelska, uzysku-jąc 41,51 % głosów. Prawoi Sprawiedliwość dostała 32,11% głosów, Lewica i Demokraci– 13,15 %, a PSL – 8,91 %. Doparlamentu nie dostały sięSamoobrona, uzyskując 1,53 %głosów, LPR – 1,3 %, PolskaPartia Pracy – 0,99 %, i PartiaKobiet – 0,28 %. Frekwencjawyniosła 53,79 %.

W DNIU 3 PAŹDZIERNIKA w Ira-ku w zamachu na konwójz polskim ambasadorem zgi-nął kierowca, oficer BOR-u.W tym zamachu zginął też je-den przechodzień. Ciężkichobrażeń doznał ambasadorRP w Iraku gen. Edward Pie-

trzyk, który znalazł się wśródtrzech rannych. W zamachu,do którego doszło w centrumBagdadu w dystrykcie Ara-sat, zastosowano najprawdo-podobniej co najmniej dwaładunki wybuchowe, umie-szczone na poboczu drogi.

PRZED BUDYNKIEM polskiejambasady w Iraku doszło 8 października do eksplozji.W pobliżu polskiej placówkiwybuchły cztery ładunki. Je-dna osoba – przypadkowyprzechodzień – poniosła śmierć.Były minister obrony narodo-wej Radosław Sikorski po-wiedział, że „kolejny w osta-tnich dniach atak na polskąambasadę w Iraku to już nieprzypadek”, zaś ówczesnyminister Aleksander Szczy-gło stwierdził, iż wybuchyprzed ambasadą w Bagda-dzie nie mają żadnego zwią-zku ze stacjonowaniem pol-skich wojsk w Iraku.

DWA ZBROJNE ugrupowaniaszyickie przyznały się 14 pa-ździernika do zamachów napolskie cele w Iraku. Moty-wują je rzekomym torturowa-niem Irakijczyków przez pol-skich żołnierzy. Nie ma pew-ności, że oświadczenie jestprawdziwe, ale gdyby byłoinaczej, to potwierdzałoby te-zę, że terroryści zamierzaliwykorzystać wybory w Pol-sce do wywarcia presji – po-wiedział rzecznik MON Jaro-sław Rybak.

SETKI TYSIĘCY Polaków przy-pomniało sobie 16 paździer-nika 29. rocznicę pontyfikatupapieża Jana Pawła II.

NOWYM FENOMENEM w pol-skiej kampanii wyborczejstały się debaty przedwy-borcze. W pierwszej spotkałsię premier i lider PiS Jaro-sław Kaczyński z nie kandy-dującym liderem LiD, byłym

prezydentem AleksandremKwaśniewskim. W kolejnychspotkał się lider PO DonaldTusk z Jarosławem Kaczyń-skim, a później też z Aleksan-drem Kwaśniewskim. Wszy-stkie debaty były transmito-wane na żywo przez kilkastacji telewizyjnych orazprzez publiczną Jedynkę Pol-skiego Radia. Każda z debatosiągnęła rekordową oglądal-ność ponad 10 milionów wi-dzów.

BYŁY PREZYDENT i wyborczylider LiD Aleksander Kwa-śniewski był ponownie ,,nie-dysponowany”. Na konwen-cji LiD w Szczecinie uczestni-cy zauważyli, że prezydentmówi wolniej i jest ,,dziwny”.Niektórzy świadkowie stwier-dzili, że było od niego czućalkohol. Kwaśniewski broniłsię, że nie był pijany, tylko za-żywa mocne leki, bo na Filipi-nach zaraził się tajemniczym

Po wyborach parlamentarnychPo stosunkowo krótkiej, ale energicznej kampanii wyborczej

w niedzielę 21 października mieliśmy możliwość oddania głosuw wyborach parlamentarnych. Przed i w trakcie tej kampanii doszło dozaskakujących roszad, wielu polityków zmieniło barwy partyjne, a losyniektórych potoczyły się w sposób zaskakujący.

Page 5: Monitor Polonijny 2007/11

5LISTOPAD 2007

wirusem. Ambasador Filipinz siedzibą na Węgrzech zarea-gował nerwowo. ,,Pan Kwa-śniewski na Filipinach niczymsię nie zaraził, nie miał ża-dnych problemów zdrowo-tnych” – napisał do tygodnika„Wprost”. Aleksander Kwa-śniewski dwa dni przed wybo-rami przeprosił wyborców za,,chwile słabości”.

CENTRALNE BIURO ANTYKORU-PCYJNE (CBA) 1 październikazatrzymało posłankę PO Bea-tę Sawicką oraz burmistrzaHelu. Postawiono im zarzutyprzyjęcia znacznej wysokościkorzyści majątkowej. PO Sa-wicką natychmiast wyrzuciła.Była już posłanka przyjęła ła-pówkę 100 tys. złotych w za-mian za ,,załatwienie” przetar-gu w związku z nieruchomo-ściami na Helu. Opozycjaoskarżyła CBA i PiS o wyko-rzystanie afery w kampaniiwyborczej. Chodziło o ,,pro-

wokację kontrolowaną” – CBApracowało nad Sawicką rok.Była posłanka powiedziała,że funkcjonariusz „udawałuczucie do niej, prosił o po-moc” i namówił ją na lewe in-teresy. Na żywo przed kame-rami telewizyjnymi rozpłakałasię, w dramatyczny sposóbmówiła o uczuciu, którym ob-darzyła podstawionego agen-ta CBA, błagała ówczesnegoministra Kamińskiego o to,aby jej nie linczowano pu-blicznie, po czym zemdlała.

POLICJA EKSMITOWAŁA 10 pa-ździernika byłe betanki z kla-sztoru w Kazimierzu Dolnym.Komornik wraz ze swoimi sze-ścioma pomocnikami w asy-ście policjantów – m.in. z od-działów prewencji - weszli doklasztoru na siłę. Trzykrotniewzywano b. siostry do otwar-cia bram, a gdy to nie nastą-piło, otworzył je ślusarz, któryprzeszedł po drabinie na teren

ogrodów domu zakonnego.W klasztorze znajdowało się66 osób, w tym zakonnicez Białorusi i Rosji, przebywa-jące nielegalnie na tereniePolski, oraz kobieta z dwu-miesięcznym dzieckiem, niebędąca zakonnicą. Zbuntowa-ne siostry zajmowały klasztornielegalnie od ponad dwóchlat. Władze zgromadzeniauznały, że poprzednia przeło-żona generalna JadwigaLigocka przyjmowała do za-konu nieodpowiednie kobiety,podejmowała decyzje z pomi-nięciem obowiązującychw zakonie zasad, kierowałasię „prywatnymi objawienia-mi”, które nie były zgodnez nauczaniem Kościoła.W sierpniu 2005 r. miano-wano nową przełożoną – sio-strę Barbarę Robak. Ligockai część sióstr nie podporzą-dkowały się decyzji Waty-kanu i zamknęły się w kazi-mierskim klasztorze.

LESZEK KOŁAKOWSKI, jedenz najbardziej znanychwspółczesnych polskich fi-lozofów, we wtorek 23 pa-ździernika skończył 80 lat.

GŁÓWNA NAGRODA zakoń-czonego 20 październikaw Opolu 23. Ogólnopol-skiego Festiwalu TeatrówLalek przypadła gospoda-rzom – Teatrowi Lalki i Ak-tora im. Alojzego Smolki.

FILM „Almost six feet toodeep” w reżyserii MaterzaLuzara ze Słowenii otrzy-mał Grand Prix zakończo-nego 20 października XIV. MiędzynarodowegoFestiwalu Szkół Filmowychi Telewizyjnych „Media-school 2007” w Łodzi.

ZUZANA KOHÚTKOVÁ,WARSZAWA

W wyborach do Senatu PO do-stała 60% poparcia, czyli 60 manda-tów. PiS reprezentować będzie 39senatorów (39% poparcia). Wło-dzimierz Cimoszewicz jest jedy-nym senatorem niezależnym. Pozo-stałe partie nie przekroczyły 5-pro-centowego progu wyborczego.Współrządząca do niedawna „Sa-moobrona” zyskała poparcie 1,53%wyborców (247 335 głosów),a LPR 1,3% (209 171). Partia Ko-biet to 0,28% poparcia (45 121głosów), Polska Partia Pracy –0,99% (160 476), a „SamoobronaPatriotyczna” – 0,02% (2531).

Pojedynek liderów zdecydowa-nie wygrał Donald Tusk, otrzymu-jąc głosy 534 241 rodaków! Pre-miera Jarosława Kaczyńskiego po-parło 273 684 osób. PiS doznał klę-ski również w 160 zamkniętychobwodach więziennych, gdzie

76,2% osadzonych (46 978 osóbz 87 447 uprawnionych do głoso-wania) zagłosowało na PO, a 7,6%(4679) na LiD. PiS z wynikiem 2,8%(poparcie 1711 aresztowanych i ska-zanych) znalazło się poniżej proguwyborczego. W sumie w aresztachi zakładach karnych na terenie kra-ju wzięło udział 61 688 uprawnio-nych, czyli 70,5%. Większość z po-nad 89 tysięcy osadzonych ma pra-wo głosować. Tylko niepełnoletnioraz skazani pozbawieni prawpublicznych (to kara dodatkowapołączona z wyrokami za najcię-ższe zbrodnie) nie mogą braćudziału w wyborach.

Na wszystkie listy wyborczew kraju oddano 16 142 202 głosy.Za granicą głosowało 149 183 roda-ków. Wiele mówiło się o głosachnajnowszej emigracji – Poloniiw Wielkiej Brytanii i Irlandii.

W Irlandii wydano 14 012 kart dogłosowania, a w Wielkiej Brytanii36 363. Frekwencja wyniosła 53,88%.Oddano 97,96% ważnych głosów.

W sejmowych ławach zasiądąm.in. były minister zdrowia Zbi-gniew Religia, który w okręgugliwickim zdobył najwięcej, bo po-nad 62 tysiące głosów. Z koleiw okręgu bydgoskim najwięcejgłosów – 117 291 – otrzymał liderlisty PO w regionie, poprzednio se-nator PiS i były minister obronyRadosław Sikorski, a drugiemiejsce z 42 347 głosami zajął kan-dydat LiD, były wiceminister obro-ny Janusz Zemke, w Sejmie nie-przerwanie od 1989 roku. Posłemzostał też były minister obrony na-rodowej Aleksander Szczygłoz PiS, otrzymując 29 592 głosóww okręgu olsztyńskim.

Page 6: Monitor Polonijny 2007/11

6 MONITOR POLONIJNY

Z gdańskiego okręgu wyborcze-go z listy PO do Sejmu wejdą syn b. prezydenta Jarosław Wałęsa,na którego zagłosowało ponad 61 tys. wyborców, i… kick-bokserkaIwona Guzowska (prawie 10 tys.głosów). PiS reprezentować będą…jeden ze współzałożycieli PO, byływicemarszałek Senatu Maciej Pła-żyński (ponad 58 tys.) oraz JacekKurski (ponad 23 tys.). W okręgukrakowskim zwyciężyła PO, ale po-jedynek liderów wygrał reprezen-tant PiS Zbigniew Ziobro, uzy-skując 164 681 głosów. Numer je-den PO Jarosław Gowin otrzy-mał 160 465 głosów. Do Sejmu do-stał się też dotychczasowy koordy-nator ds. służb specjalnych Zbi-gniew Wassermann z PiS (po-nad 6 tys. głosów).

W okręgu płocko-ciechanow-skim 42 669 zdobyła Julia Pitera(PO), a prezes PSL WaldemarPawlak ponad 24 tys. głosów.W Łodzi ponad 51 800 oddało swo-je głosy na lidera LiD WojciechaOlejniczaka. Z Poznania z ponad54 tysiącami głosów do Sejmuwejdzie m.in. poprzednia wicepre-mier Zyta Gilowska (PiS). Mandatposelski z Toruniu otrzyma też byłaspikerka Radia „Maryja” i posłankaRuchu Ludowo-Narodowego AnnaSobecka (15 180 głosów) orazzwycięzca pierwszej polskiej edy-cji „Big Brother”, na co dzień szefstraży miejskiej w Świeciu nadWisłą Janusz Dzięcioł (19 807głosów). Najmłodszym posłem bę-dzie urodzony 22.02.1984 roku Mi-chał Marcinkiewicz (zbieżnośćnazwisk z byłym premierem przy-padkowa), który startował z listyPO w Szczecinie. Największe chy-ba wyborcze zamieszanie spowo-dował Stanisław Ziobro, nikomunieznany kierowca, kandydat Pol-skiej Partii Pracy z okręgu kra-kowskiego, który zdobył 7978 gło-sów. „Magia” nazwiska sprawiła, żezanotował wynik lepszy niż sześciukrakowskich kandydatów PO i PiS,

którzy weszli do Sejmu! StanisławZiobro pokonał nawet ZbigniewaWassermanna, albowiem wielugłosujących myliło go ze znanymZbigniewem Ziobrą. Większość te-lefonów do Państwowej KomisjiWyborczej wyborców dotyczyławłaśnie jego.

Do Senatu VII kadencji do-stali się m.in. poprzedni mar-szałek tej izby z ramienia PiS -Bogdan Borusewicz. Tenwieloletni działacz opozycjiz czasów PRL przed wyboramiprzeszedł do PO! Obok niegozasiądą też prezes IPN w latach2000-2005 prof. Leon Kie-res, kandydujący z wrocław-skiej listy PO i Antoni Pie-chniczek – trener reprezen-tacji Polski, która w 1982 rokuzdobyła srebrny medal mi-strzostw świata w piłce nożnej.Ponownie w Senacie zasiądziereżyser Kazimierz Kutz (PO),zdobywając najwięcej (ponad113 tys.) głosów w okręgu kato-wickim. Zyskał on większe po-parcie niż wszyscy czterej kan-dydaci, którzy zdobyli senackiemandaty z listy PiS! SenatoremPO z tego okręgu będzie teżdziennikarka Krystyna Bo-chenek, od lat zajmująca sięupowszechnianiem kultury ję-zyka polskiego – jest onatwórczynią ogólnopolskiegoDyktanda, największej w krajuimprezy promującej język pol-ski. W izbie wyższej parlamen-tu zasiądzie też wybrany z lu-belskiej listy PiS RyszardBender, historyk, emerytowa-ny profesor KUL, któremu za-rzuca się fanatyzm religijnyi antysemityzm.

Do Parlamentu nie dostali sięm.in. liderzy „Samoobrony”Andrzej Lepper i RenataBeger, którą poparło jedynie 3 619 wyborców. Były wicepre-mier i przewodniczący LPR Ro-man Giertych otrzymał

19 832 głosy. Mandatu nie zdo-była też była wicemarszałekSejmu Genowefa Wiśniow-ska oraz startujący z listy„Samoobrony” Leszek Miller,którego poparło tylko 4142 wy-borców (w roku 2001 zdobyłponad 145 tys. głosów!). Od-padli również Krzysztof Ja-nik (LiD), uzyskując jedynie 9 825 głosów i lider KPN AdamSłomka. Były premier Jan Ol-szewski nie mógł kandydowaćdo Senatu z listy PiS, ponieważnie udało mu się zebrać wyma-ganych 3 tysięcy podpisów!

Na czteroletnią kadencjęw głosowaniu bezpośrednimi tajnym z 6196 kandydatów naposłów i 365 na senatorówwybraliśmy władzę ustawo-dawczą Rzeczypospolitej Pol-skiej – 460 posłów na Sejmi 100 senatorów. O wybranychprzez nas parlamentarzystachmówi art. 104 konstytucji, któ-ry m.in. mówi, iż: „posłowie sąprzedstawicielami Narodu. Niewiążą ich instrukcje wybor-ców”!

Kadencja parlamentarzy-stów rozpoczyna się z dniemzebrania się Sejmu na pierw-szym posiedzeniu i trwa dodnia poprzedzającego dzień ze-brania się Sejmu następnej ka-dencji (art. 98.). Pierwsze po-siedzenia Sejmu i Senatu Prezy-dent Rzeczypospolitej powini-en zwołać na dzień przypada-jący w ciągu 30 dni od dnia wy-borów (art. 109.).

Parlament tworzy prawo,które obowiązuje nas wszy-stkich. Pamiętajmy jednak, żeinicjatywa ustawodawcza przy-sługuje nie tylko posłom i sena-torom oraz Prezydentowi Rze-czypospolitej i Radzie Mini-strów, ma do niej prawo rów-nież grupa co najmniej 100 000obywateli, uprawnionych dowyboru posłów na Sejm (art.

Page 7: Monitor Polonijny 2007/11

7LISTOPAD 2007

W lokalu wyborczym komisja,złożona z siedmiu członków orazkilku pracowników ambasady.Żadnego wyborcy. Dopiero ok.pół godziny później pojawiła sięmłoda dziewczyna, od 2 lat mie-szkająca na Słowacji, a po niejgrupka młodych ludzi. „Najwięcejosób, bo aż 50 %, głosowało mię-dzy godziną 11.00 a 14.00“ – poin-formował mnie przewodniczącykomisji Krzysztof Frączek. Wybo-ry zmotywowały przede wszy-stkim młodych ludzi. „Dziś głoso-wali głównie studenci oraz młodzipracownicy międzynarodowychfirm“ – powiedział Frączek. Dlawielu głosowanie było uroczystymmomentem. „Zauważyłem, że nie-którzy, zanim wrzucili kartę do ur-ny, na chwilę zastygali w bezru-chu, jakby uświadamiając sobiepowagę chwili. Inni, szczególnieci, którzy przybyli z Polski, robilisobie pamiątkowe fotografie“ – ko-mentował przewodniczący komi-sji. Około 100 osób przybyło do lo-kalu wyborczego z zaświadczenia-mi o prawie do głosowania, przy-wiezionym z Polski. Najmłodszymuczestnikiem wyborów był 19-let-ni chłopak, najstarszym – 86-letnia

kobieta. „Nie zaobserwowałemszczególnie odświętnych strojów,większość była ubrana na sporto-wo“ – dzielił się swoimi spostrze-żeniami mój rozmówca. Pierwsigłosujący pojawili się o godz. 6.20.Była to para młodych ludzi, legity-mujących się paszportami, wyda-nym przez Wydział KonsularnyAmbasady RP w RS. Tego dniaw Bratysławie głosowali równieżuczestnicy polskiej wycieczkiautokarowej. Dowiedziałam się, żenajodleglejszym miastem, z które-go przyjechali głosować przedsta-wiciele Polonii, był Martin.

Pojawiły się też dwie osoby, któ-re nie były wpisane na listę wy-borców i nie miały stosownych za-świadczeń. One, niestety, zgodniez obowiązującymi zasadami, głoso-wać nie mogły. W Bratysławie od-dano w sumie 288 głosów (na sta-łej liście było wpisanych ok. 240osób). Jak się dowiedziałam odprzewodniczącego komisji, wybo-ry przebiegały bardzo sprawnie.„Pewna pani nie bardzo mogła zro-zumieć, w jaki sposób ma głoso-wać. Zasady głosowania członko-wie komisji mogli jej wytłumaczyćtylko przy stole, gdzie głosujący

118.). Posłowie decydują w imie-niu Rzeczypospolitej Polskiejo stanie wojny i o zawarciu po-koju. Uchwałę o stanie wojnymożna podjąć jedynie w raziezbrojnej napaści na terytoriumRzeczypospolitej Polskiej lub,gdy z umów międzynarodo-wych wynika zobowiązanie dowspólnej obrony przeciwkoagresji (art. 116.).

Posłowie i senatorowie ko-rzystają z określonych przywile-jów i immunitetu. Nie mogą zo-stać pociągnięci do odpowie-dzialności, ale tylko za „swojądziałalność wchodzącą w zakressprawowania mandatu posel-skiego ani w czasie jego trwania,ani po jego wygaśnięciu”. Za takądziałalność odpowiadają wyłą-cznie przed Sejmem.

Za naruszenia praw osób trze-cich mogą być pociągnięci doodpowiedzialności sądowej tyl-ko za zgodą Sejmu. Od dniaogłoszenia wyników wyborówdo dnia wygaśnięcia mandatuposeł nie może być pociągniętydo odpowiedzialności karnej bezzgody Sejmu. Poseł nie może byćzatrzymany lub aresztowany bezzgody Sejmu, z wyjątkiem ujęciago na gorącym uczynku prze-stępstwa i w sytuacji, gdy jego za-trzymanie jest niezbędne do za-pewnienia prawidłowego tokupostępowania. O zatrzymaniuniezwłocznie powiadamia sięMarszałka Sejmu, który może na-kazać natychmiastowe zwolnie-nie zatrzymanego.

Nowo wybrani posłowie za-siądą w sejmowych ławach 5 li-stopada br. Wtedy Sejm VI ka-dencji uroczyście zainaugurujepracę. Pierwsze posiedzenie Sej-mu otworzy marszałek senior.

Parlamentarzyści będą moglizakończyć ślubowanie zdaniem„Tak mi dopomóż Bóg” (art.105.).

ANDRZEJ KALINOWSKI

Wybory w BratysławieN iedziela, późne popołudnie, 21 października. Zbliżam się do

siedziby ambasady RP w RS, by wziąć udział w wyborach. Nic nieświadczy o tym, by był to dzień wyjątkowy – w okolicy żadnego ruchu.Jak się później dowiedziałam, ambasada tego dnia była chronionaprzez słowacką policję w cywilu. Kiedy podchodzę bliżej, zauważamuchylone drzwi, na których widnieje napis: „Obwodowa KomisjaWyborcza nr 136”.

FOTO

: MAŁ

GORZ

ATA

WOJ

CIES

ZYŃS

KA

Komisja wyborcza w lokalu wyborczym w Bratysławie

Page 8: Monitor Polonijny 2007/11

MONITOR POLONIJNY8

odbierali karty, i tak zrobili, ale, cooczywiste, nie mogli za nią doko-nać wyboru – wyjaśniał Frączek. –Jak się później okazało, zakłopota-nie owej pani wynikało z faktu, żezapomniała okularów“.

Nieco dalejW tym samym czasie w Budape-

szcie głosowało ponad 600 osób,a w sąsiednim Wiedniu przed am-basadą ustawiały się długie kolejki.„Zazwyczaj głosowanie odbywa sięw konsulacie, ale ponieważ tego ro-ku na listę wyborców zgłosiło sięokoło 4000 osób, czyli prawie trzyrazy więcej niż dwa lata temu, pod-jęto decyzję o przeniesieniu lokaluwyborczego do siedziby ambasa-dy“ – poinformował jeden z człon-ków komisji w Wiedniu MariuszMichalski. „Na zebraniu, poprze-dzającym wybory, na przewodni-czącego komisji, zgodnie z zalece-niami Ministerstwa Spraw Zagrani-cznych, wybraliśmy przedstawicie-la Polonii i opracowaliśmy strate-gię obsługi wyborców“ – wyjaśniałMichalski. Aby usprawnić pracę,stworzono kilka stanowisk, przyktórych zasiadło 11członków ko-misji – każdy obsługiwał osoby, któ-rych nazwiska zaczynały się na kon-kretne litery alfabetu. Najdłuższyczas oczekiwania na oddanie głosuwynosił ponad godzinę, co spowo-dowało, iż niektórzy zrezygnowaliz prawa do głosowania. „Pierwsitrzej wyborcy pojawili się punktu-alnie o godz. 6.00 i zostali obdaro-wani kwiatami“ – opisywał Michal-ski. Od tej chwili głosujących przy-bywało, a ich ruchem kierowalipracownicy ochrony ambasady.„Istniała nawet obawa, że nie wszy-

scy zdążą oddać głos, bowiemjeszcze około 19.00 przed ambasa-dą stała długa kolejka – na szczęściezdążyliśmy wszystkim wydać kartyna czas“ – opowiadał Michalski.

Organizacja wyborówOrganizacją wyborów za granicą

zajmuje się odpowiedni konsul. Toon powołuje komisję wyborczą.„Moim zadaniem jest przyjmowa-nie propozycji, kto w komisji powi-nien zasiadać – informowała kie-rownik Wydziału KonsularnegoAmbasady RP w RS Urszula Szul-czyk-Śliwińska. – Wszystkie zgło-szone osoby muszą być obywatela-mi polskimi i muszą wyrazić zgodęna pracę w komisji. W naszym przy-padku tak się stało – zostało zgło-szonych dokładnie tyle osób, ile po-trzebowaliśmy, więc nikogo niemusiałam odrzucić“. Bratysławskakomisja składała się z pięciu pra-cowników ambasady oraz dwóchprzedstawicieli Polonii. Osobyz Polonii, aby mogły zasiadać w ko-misji, musiały być zameldowane nastałe w kraju, gdzie przebiegają wy-bory. „Prace w komisji pełniliprzedstawicieli Polonii, którzysprawdzili się podczas poprze-dnich wyborów, a których powołałmój poprzednik“ – wyjaśniała Szul-czyk-Śliwińska. Do obowiązków ta-kiej komisji należy nie tylko spraw-dzanie tożsamości wyborców oraz

wydawanie kart do głosowania, alerównież skrupulatne zapoznaniesię z dokumentacją, określającą za-sady pracy komisji, stemplowaniekart do głosowania oraz liczeniegłosów po zamknięciu lokalu wy-borczego. „W tym roku podliczeniegłosów zajęło nam około dwóchgodzin“ – poinformował przewodni-czący komisji Krzysztof Frączek.

W Wiedniu, z uwagi na dużąilość wyborców, podliczanie gło-sów skończyło się w poniedziałekokoło godz. 9.00. Po podliczeniugłosów przewodniczący komisjiprzekazują dane konsulowi, a tenzatwierdza je, a następnie organi-zuje ich wysyłkę do PaństwowejKomisji Wyborczej do Warszawy.

Członkowie komisji otrzymują zaswoją pracę wynagrodzenie w wy-sokości: przewodniczący – 165 PLN,zastępca przewodniczącego – 150 PLN,członkowie – po 135 PLN. „W Bra-tysławie na organizację wyborów,to znaczy na przygotowanie lokalu,wydruk kart do głosowania, zakupmateriałów biurowych, diety itp.otrzymaliśmy 1500 euro, a wydali-śmy 1376 euro – poinformowałaSzulczyk-Śliwińska – z czego diety dlaczłonków komisji wyniosły 579 euro.“

Jak się dowiedziałam, byłam je-dynym dziennikarzem, który inte-resował się przebiegiem wyboróww Bratysławie. Nie było też żad-nych obserwatorów, którzy byśledzili przebieg wyborów w stoli-cy Słowacji.

W poniedziałek rano, 22 paź-dziernika, wyniki wyborów w Bra-tysławie zostały opublikowane nastronie internetowej ambasady RPw RS oraz na drzwiach jej siedziby.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

WYBORY DO SEJMU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJPolska Partia Pracy – 0 głosów; LPR – 5 głosów;PiS – 48 głosów; PO – 183 głosów; PSL – 6 gło-sów; Samoobrona – 0 głosów; Lewica i Demokraci– 38 głosów; Partia Kobiet – 6 głosów

WYBORY DO SENATU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJBorys-Damięcka Barbara – 180 głosów; Dominiak Bartosz Cyprian – 30 głosów; Gręziak Anna– 30 głosów; Kaczmarska Maria Longina – 23 głosów; Krajewski Andrzej – 45 głosów;Krzekotowska Krystyna – 4 głosy; Kuncewicz Agnieszka Agata – 32 głosów; PiesiewiczKrzysztof Marek – 167 głosów; Rakiel-Czarnecka Walentyna – 26 głosów; Rocki Marek Dariusz– 131 głosów; Romaszewski Zbigniew – 48 głosów; Smoktunowicz Robert Maciej – 50 głosów

Wyniki głosowania w lokalu wyborczym w Bratysławie:

Przed ambasadą w Wiedniuustawiały się długie kolejki

FOTO

: KAT

ARZY

NA M

ICHA

LSKA

Page 9: Monitor Polonijny 2007/11

K o n f e r e n c j a w S m o l e n i c a c h , 1 5 - 1 9 p a ź d z i e r n i k a 2 0 0 7

9LISTOPAD 2007

Spektrum tematów konfe-rencji było naprawdę szerokie,począwszy od tematów doty-czących kultury i sztuki przezsocjologię, media, IT, kończącna bardzo ciekawej, dla ogółu ta-jemniczej psycholingwistyce.

Konferencja odbyła się podpatronatem słowackiego komi-sarza europejskiego do sprawwykształcenia, przygotowaniazawodowego, kultury i młodzie-ży Jana Figeľa. W swoim wstę-pnym wykładzie poruszył on te-matykę ważnych, równoległychprocesów – zimnej wojny, upad-ku komunizmu, poszukiwanianowego porządku na świecie.

Konferencja w Smolenicachzgromadziła specjalistów ró-żnych dziedzin. Trzeba przy-znać, że uczestników, a wśródnich byłego prezydenta Repu-bliki Słowackiej Michala Kováčabardzo zainteresowała.

Ciekawy problem przedstawiłjeden z jej uczestników, profe-sor Donsbach z drezdeńskiejpolitechniki. Tematem jego wy-kładu były tendencje w mediachi potrzeba medialnego wykszta-łcenia. Prelegent w swoim wy-

stąpieniu zastanawiał się nadwpływem mediów na życieludzkie. Zapoznał też obecnychz wynikami swoich badań sta-tystycznych, prowadzonychw USA, Niemczech i WielkiejBrytanii, które wykazują spadekzainteresowania czytaniem pra-sy i wzrastającą tendencją w śle-dzeniu informacji poprzez In-ternet. Ponadto zwrócił uwagęna dynamizację współczesnegoodbiorcy. „W globalizującym sięświecie jesteśmy też świadkamistałego przyspieszania treści.Widzowie śledzą w tym samymczasie kilka stacji TV jednocze-śnie. Przyspiesza się też dynami-ka wiadomości, spikerzy czytająszybciej, wiadomości trwająkrócej“ – komentował.

Temat wolności człowiekaw zglobalizowanym świecieanalizował uczestnik z Polskiprof. Mazurkiewicz. Chciałabympodkreślić, że Polska była repre-zentowana w Smolenicachprzez znakomitych, znanymiw świecie specjalistów. Taką po-stacią był nominowany do nag-rody Nobla w roku 2001 i laure-at międzynarodowej nagrody

Słowackiej Akademii Nauk prof.Tadeusz Zasępa, który wykładanie tylko w Lublinie, ale i w Ru-žomberku.

Sytuację kobiet w dzisiejszymświecie w interesujący sposóbprzedstawiła dyrektor InstytutuSocjologii SAN (SAV) dr Magda-lena Piscová, a wykład o specy-fice sztuki, a zwłaszcza sztukplastycznych wygłosiła XeniaBergerová, mówiąc m.in. o po-zytywnych i negatywnych wpły-wach globalizacji na sztukę, naprzykład o wyjałowieniu treściczy o amoralnych przejawachwspółczesnej sztuki.

Wprost porywające było wy-stąpienie wybitnego słowackie-go psychiatry dr. Rosińskiego,w którym poruszył bardzo cie-kawy temat utraty tożsamościjęzykowej.

Wśród uczestników konferen-cji znalazł się też bratysławski ra-bin Baruch Meyers, który poru-szył temat wpływu globalizacjii IT na duchowość człowieka.

Międzynarodowa konferencjaw Smolenicach odbyła się w przy-jemnej atmosferze porozumie-nia i wzajemnej sympatii. Obyjej temat, czyli globalizacja świa-ta, równie pozytywnie oddziały-wał na człowieka XXI wieku.

XENIA BERGEROVÁFOTO: A. ŠTRPKOVÁ

Wpływ globalizacji na nauki, media i społeczeństwo

W uroczym otoczeniu smolenickiego zamku odbyła się ciekawamiędzynarodowa konferencja, której tematem była globalizacja,

jej strony pozytywne i negatywne, widziane w różnych aspektach.Zorganizowały je wydawnictwo Słowackiej Akademii Nauk i redakcjaczasopisma „Forum sciaentia et sapientiae”, zaś organizatorembezpośrednim była redaktor naczelna „Forum” dr Alena Erdziaková.

Konferencję wzbogaciła wystawamalarstwa Xenii Bergerovej

Page 10: Monitor Polonijny 2007/11

W XIII wiekuBańska Szczawnicabyła wolnym mia-stem królewskim,na dodatek boga-tym, bo wydobywa-ne w okolicy srebro trafiało narynki całej Europy. Złoto i innekruszce, których złoża przyczaiłysię pod ziemią, zapewniały dosta-tek mieszkańcom aż do XIX wie-ku, zaś słynna szkoła – pierwszana świecie akademia górnicza –nowocześnie kształciła prawdzi-wych miłośników sztuki wydo-bywczej. Jednak, gdy ponad stolat temu wydobycie rud stawałosię coraz mniej opłacalne, Bań-ska Szczawnica powoli traciła naswej świetności, by w końcu zu-pełnie podupaść. I zapewnewkrótce stałaby się kolejnym mia-stem „gdzie wrony zawracają”,gdyby nie fakt, iż ponad 350 oca-lałych po wojnie zabytków bu-downictwa i techniki przyczyni-ło się do niezwykłego „wskrze-szenia” miasta – Bańska Szcza-

wnica jako pierwszasłowacka miejscowośćzostała wpisana na Li-stę Światowego Dzie-dzictwa Kulturalne-go i Przyrodniczego

UNESCO. Dziś górników możew mieście brak, ale za to tury-stów przybywa, a i miasto dziękitemu pięknieje.

Pani Małgorzata (Polka, a ja-kże!), od dwóch lat mieszkającaw tamtejszych stronach, podkre-śla niezwykłą malowniczość Bań-skiej Szczawnicy i okolic. „Mia-sto, w którym ciągle się człowiekwspina lub schodzi” jest praw-dziwym wyzwaniem dla tury-stów, ale właśnie oweurokliwe pamiątki –dwa zamki, zabytkowedomki, wieża kołatko-wa, skansen, ogród bo-taniczny... 300 prze-cież nie wymienię –sprawiają niezapomnia-ne wrażenie, a zarazemsą tylko częścią szczaw-

nickich niespodzianek. Prawdzi-wym rarytasem jest bowiemprzyroda, ta naturalna i ta sztucz-na – tak, tak – miasto otoczonejest 23 jeziorami i jedyniewprawne oko dostrzeże, że zbu-dował je człowiek. Od XVI wie-ku, by zapewnić kopalniom ener-gię, konstruowano stawy, a prze-pływająca między nimi woda na-pędzała maszyny. Dzisiaj całaokolica tonie w zieleni, niewyso-kie góry kuszą szlakami tury-stycznymi, jeziora mienią się ro-zmaitymi kolorami, w lasach peł-no zwierzyny – jednym słowembajka!

Specyficznym miejscem jestwedług pani Małgorzaty bań-skoszczawnicka Wieża Kołatko-wa, w której można się napić do-skonałej kawy i herbaty. Nato-miast w winiarni, położonej przyplacu Świętej Trójcy, możemyobejrzeć zdjęcia miasta z ró-żnych jego okresów, niektóre na-prawdę budzące zdumienie. Sa-ma winiarnia nie ma niestetydobrej reputacji. Pani Małgorza-

ta, chcąc przybliżyćSłowakom wyjątko-wość polskiej tradycji,założyła własną ka-wiarnię w leżącym nie-daleko Bańskiej Szcza-wnicy Świętym Anto-nie. Tam, przy wejściudo parku stoi dawnyDom Zarządcy, w któ-

O tym, że fortuna kołem się toczy, wiemy chyba wszyscy. Smętnepustki w portfelu przeplatają się z okresami prosperity i dzięki

temu ponoć bardziej odczuwamy smak życia. Co ciekawe, prawidłowośćta nie dotyczy jedynie ludzi, złośliwości losu spotykają bowiem nawetmiasta. Jakie na przykład? Posłuchajcie o Bańskiej Szczawnicy...

Złoto, srebro...i perełka

MONITOR POLONIJNY10

Złoto, srebro...i perełka

Page 11: Monitor Polonijny 2007/11

rym wkrótce powstanie polskipensjonat, a od listopada ruszawspomniana już kawiarnia z ma-gicznym menu – „sernik, szarlot-ka, pierogi, gołąbki...”

Zwiedzając pałac w ŚwiętymAntonie, dostaniemy ulotki infor-macyjne w języku polskim. I war-to się nimi zainteresować, bo pa-łac ten był rezydencją Ferdynan-da Coburga, cara Bułgarii, posta-ci tajemniczej i niezwykle intere-sującej. Do dziś pałacowe wnę-trza zadziwiają swoim przepy-chem i dopracowanym wystro-jem, na który składają się meble,przywiezione z całej Europy!

Z naszej wycieczki wynikawięc, że nawet gdzieś na końcuświata można odnaleźć wieleniezwykłości, wysłuchać cieka-wej historii, dać się nabrać „fał-szywej” przyrodzie – zaś to, żewszędzie można spotkać Polaka,przestało dziwić. A jeśli na doda-tek ten rodak nakarmi nas po sta-ropolsku, to już prawdziwaperełka!

AGATA BEDNARCZYK

11LISTOPAD 2007

Listopad ma wiele zalet, trzeba jedy-nie je odkryć i polubić. Czy wiecie, że 3 li-stopada mamy Dzień Bez Papierosa?Może to dobra okazja, aby NAPRAWDĘskończyć z nałogiem, a zaoszczędzonew ten sposób pieniądze przeznaczyć naszalone prezenty świąteczne. Chociażpewnie dla najbliższych już sam fakt, żesię przestało truć siebie i otoczenie, bę-dzie cudownym prezentem...

Człowiek bez nałogów – a tacy prze-cież istnieją – stanowi doskonały przy-kład dla młodzieży, która obchodzi swojeświęto 10 listopada. Tydzień później – 17listopada – świętują studenci. Jeśli maciejakąś Młodzież w swoim domu (ja mamjedynie przedszkolaki), umilcie im tendzień w sposób szczególny. Nie jest ła-two dorastać w dzisiejszym świecie – po-kusy, o jakich nam się nie śniło, używki,których nigdy nie próbowaliśmy, i gadże-ty, których przeznaczenia kompletnie nierozumiemy, rządzą dzisiaj codziennościąnastolatków i studentów. Ci, co w wol-nych chwilach usiłują się jeszcze uczyć,zasługują na medal za odwagę i amne-stię maturalną. Nie warto ciągle narzekaćna konflikt pokoleń, porozumienie jestmożliwe i nie musi być jedynie hasłem nawyblakłej i nieaktualnej już ulotce wy-borczej. Pomyślcie o tym 16 listopada –w Dniu Tolerancji. Coś w tym jest, skorozarówno święta młodych, jak i DzieńSeniora (14 listopada) zaplanowanow tym samym miesiącu. Może właśniechodzi o to, by nauczyć się rozmawiać,mądrze się kłócić, a przede wszystkimznajdować wspólne momenty radościi porozumienia. W tym na pozór nudnymmiesiącu (choć, że tak nie jest, usiłujęwłaśnie udowodnić) jest pewien specy-ficzny dzień – 21 listopada obchodzimyŚwiatowy Dzień Życzliwości i Pozdro-wień. Gdy za oknem plucha, a w sercu ja-kieś nieokreślone jesienne smutki, miło

jest oderwać się od nieprzyjemnych my-śli i po prostu zrobić coś sympatycznego– choćby wysłać znajomym SMS-a z po-zdrowieniami. Ten sam dzień to równieżŚwiatowy Dzień Telewizji. I to mi się po-doba – ciepły kocyk, herbatka i już świę-tujemy należycie razem ze „srebrnym ekra-nem”. Można oczywiście ponarzekać, że„ w tej telewizji jak zwykle nic nie ma”,ale przecież życia bez telewizora jakośnie potrafimy sobie wyobrazić. Nawet je-śli tylko gdzieś tam „mruczy” w tle, tobez niego cicho, głucho, strasznie...

Jest jeszcze coś, co świętujemy w li-stopadzie, a co ma wiele wspólnegoz Dniem Bez Papierosa i Dniem Telewizji.Tak samo niezauważalnie uzależniają,kuszą uspokajającym wpływem, czarująaurą wyjątkowości – zakupy, moje Panie!Powszechnie znane andrzejki (29 listopa-da) to jednocześnie Dzień Bez Kupowa-nia! Tylko co tu świętować? Że od czasudo czasu zrobię sobie małą rundkę posklepach, aby wiedzieć, gdzie co jestw razie nagłej potrzeby? Oj, wielkie mirzeczy – śnieg z deszczem pada od rana,ulice i autobusy mokre i brudne, a w cen-trum handlowym można się napić kawyna rozgrzewkę, powąchać perfum, poczy-tać gazety, a zupełnie już przy okazjiprzymierzyć kilka żakietów na imieninycioci Krysi w przyszłym roku. Nie wiem,czy będę obchodzić to święto – gdy jużrzucę wszystkie nałogi i w duchu tole-rancji nagadam się z młodzieżą, gdy całydzień będę miła i pozdrowię nawet moje-go sąsiada, starego grzyba, który mi cią-gle zwraca uwagę, że mój samochódpsuje mu widok z okna, to wtedy w celucałkowitego podreperowania zdrowiapsychicznego pojadę właśnie na zakupy.Rozejrzę się za prezentami, za bluzką naWigilię i tak całkiem sympatycznie po-żegnam się z listopadem.

AGATA BEDNARCZYK

Listopadowa mobilizacjaM ało kto, pytany o to, czy lubi listopad, uśmiecha się

z zadowoleniem. Wszyscy narzekają na coraz krótsze dni,bezlistne drzewa, a czas płynący od Święta Zmarłych do andrzejek,generalnie uważają za stracony. A jednak...

Page 12: Monitor Polonijny 2007/11

12

Jako 15-latka na jednej ze stronswego pamiętnika napisała Pani, żechce zostać wokalistką jazzową i żeza kilkanaście lat wróci Pani na tęstronę z przekonaniem, że nie marzeczy niemożliwych. A zatem, abyosiągnąć sukces potrzebna jest wiarai determinacja?Chciałam być wokalistką jazzo-

wą, ale nie wiedziałam, w jakisposób to osiągnąć. Dla mnie,mieszkanki Zielonej Góry, War-szawa była tak odległa i wyśnio-na… Nie wiedziałam przecież, żespotkam muzyka (Michała Urba-niaka – przyp. red.), wyjdę za nie-go za mąż, że najpierw będziemypodróżować po Europie, potemwyjedziemy do Ameryki. Wie-działam, że chcę śpiewać – za-wsze wyobrażałam sobie siebiena scenie.

Skąd u młodej dziewczynyzainteresowanie jazzem?Na moje gusta muzyczne miał

wpływ starszy brat. To on dyry-gował mną i siostrą, mówiącnam, czego mamy słuchać. Naj-pierw podsunął nam Elvisa Pre-sleya, potem „Beatlesów”. A kie-dy zakochał się w jazzie, pocią-gnął i mnie. Wspólnie słuchali-śmy audycji radiowych zza ocea-nu „Voice of America“. Ponieważwtedy nie znałam dobrze angiel-skiego, sądziłam, że chodzi o -„boys of America”. Imponowałomi, że wszyscy chłopcy w Ame-ryce słuchają jazzu.

Czy mężczyźni w Pani życiu,począwszy od brata, zawsze odgrywalirolę promotorów muzycznych?Nie tylko promotorów muzy-

cznych. Pozwolili mi odszukać

źródło mojej siły i uwierzyćw talent, intelekt, wyobraźnię,kobiecość. Zaczęło się od brata,potem był Krzysztof Komeda,który odkrył mnie jako woka-listkę, później Michał Urbaniak,który otoczył mnie opieką i byłinicjatorem naszego wyjazdudo Stanów Zjednoczonych.Tam poznałam Jerzego Kosiń-skiego (pisarz – przyp. red.),który mi mówił, że jestem pięk-na, wybitnie inteligentna, żemam niezwykłe poczucie hu-moru. Te słowa wypowiadałmężczyzna, który był dla mnieautorytetem. Uwierzyłam mu.Wcześniej myślałam, że jestemszkaradna, niedouczona, że po-winnam się ukrywać i cichosiedzieć.

Pani???Tak. I to nie jest żadna kokiete-

ria. Teraz jestem szczęśliwa, żyjęw ciągłej ekstazie.

Można żyć w ciągłej ekstazie?Widocznie można. Cieszę się

wszystkim, co mnie otacza. Mampunkt odniesienia, ponieważ pa-miętam, jak bywało mi ciężko.Wadą wielu Polaków jest to, żezbyt często narzekają.

Stara się Pani z tym walczyć,zarażając optymizmem ludzi podczas koncertów?Obecnie Polacy wyjeżdżają

z kraju, co budzi sporo kontro-wersji. A według mnie członko-stwo naszego kraju w UniiEuropejskiej to dla Polaków naj-lepsza terapia. Czasami trudnoznaleźć w sobie pokłady dobre-go potencjału. Przebywanie naobczyźnie uczy poszukiwańi walki. Jestem jedną z osób, któ-re tego doświadczyły. Mogłabymo tym opowiedzieć, ale nie mia-łoby to sensu – to trzeba po pro-stu przeżyć. Podobnie, jak niemożna opisać, na czym polegamacierzyństwo. Dopiero po uro-dzeniu dziecka kobieta wie, co toznaczy. Czasami wyjazd z krajujest najlepszą szkołą, choć możebolesną, bo nie raz życie człowie-kowi daje w kość.

Ameryka dała Pani „w kość“?Nie raz. My przede wszystkim

źle rozumieliśmy Amerykę. Mójmąż poszedł z naszymi nagrania-mi do wytwórni „Columbia”.Pochwały jej pracowników ode-braliśmy jako natychmiastowąchęć wydania płyty. Ale na tenmoment czekaliśmy długo.

MONITOR POLONIJNY

WYWIAD MIESIĄCA U rszula Dudziak – wokalistka jazzowa światowej sławy. Pracowałaz takimi artystami i grupami, jak Krzysztof Komeda, Michał

Urbaniak (jej były mąż), „Walk Away”, Gil Evans, Archie Shepp, DjVadim i Lester Bowie. W 1973 r. wyjechała do Nowego Jorku. Potemwystępowała niemal w całej Ameryce i Kanadzie, m.in. podczasNewport Jazz Festival i w Carnegie Hall. W 1979 r. „Los AngelesTimes” wybrał ją Śpiewaczką Roku. Nagrała około 50 płyt, dzieliłaestradę z takimi artystami, jak Bobby McFerrin, Herbie Hancock, DizzyGillespie, Clark Terry, Ron Carter, Wynton i Branford Marsalis, GilEvans, Sting, Lionel Hampton. W październikowe popołudnie, przedkoncertem w ramach festiwalu „Jazz pod hradom“ artystkaodpowiadała na pytania dla czytelników „Monitora Polonijnego“.

Urszula Dudziak „Na występ cieszę sięjak na randkę z ukochanym mężczyzną“

Page 13: Monitor Polonijny 2007/11

Tymczasem zdążyliśmy wydaćzaoszczędzone pieniądze. Posta-nowiłam więc, że spróbuję pod-reperować rodzinny budżet jakokucharka. Poszłam na spotkaniez panią Hilton, matką ParisHilton, której wyjaśniłam, że po-trafię zrobić kotlety i upiec kur-czaka. Chyba nie byłam zbytprzekonująca, ponieważ ona za-pytała mnie, czym się zajmuję na-prawdę. Opowiedziałam o swo-im artystycznym życiu. Zapropo-nowała, że wraz z mężem może-my grać w sieci hoteli „Hilton”.Ale tego dnia Michał wrócił dodomu z długo oczekiwanym kon-traktem na płytę, więc w hote-lach grać już nie musieliśmy.

Czyli ma Pani szczęście w życiu,spotkała Pani odpowiednie osobyw odpowiednim momencie swojego życia.Tak. I dlatego staram się dzie-

lić swoim szczęściem z ludźmi.Nie kryję, ile mam lat. Mam 64lata i mówię o tym otwarcie.Czy pani wie, ile kobiet w Pol-sce jest właśnie w tym wieku?One są już jakby zapomniane,na marginesie społeczeństwa,jakby ich życie się kończyło. Jaim mówię: spójrzcie na mnie,jeżdżę na rowerze, gram w teni-sa, biorę życie garściami.

Kto „wymyślił“ taką oryginalnieśpiewającą Urszulę Dudziak?Michał mi powiedział nieda-

wno, że jestem sprytna, że do-brze sobie to wymyśliłam z tymśpiewem, ponieważ udało mi sięzająć szczególną półkę, na którątrudno jest się wdrapać. Ale po-czątki były inne. Najpierw pró-bowałam naśladować Ellę Fitzge-rald i Billie Holiday. Chciałambyć jak one. W pewnym momen-cie uświadomiłam sobie, że niemogę być drugą Ellą. Wiedzia-łam, że muszę odnaleźć siebie.Zaczęłam więc eksperymento-wać. Byliśmy z mężem w Niem-czech. Michał biegał po sklepachmuzycznych i przynosił do hote-lu jakieś gadżety elektroniczne.Kiedy on wychodził, ja zaczyna-łam się nimi bawić. Te sprzętyelektroniczne uczyły mnie uży-wania głosu i naśladowania ró-żnych instrumentów, dzięki cze-mu rozwijałam swoje możliwo-ści głosowe, z których nawet niezdawałam sobie sprawy. Do je-dnego utworu przygotowałamsobie glissando. Remodulator na-

dawał mojemu głosu warczącyodgłos, szatkując go jakby na ka-wałki. Uświadomiłam sobie, że jamogę tak samo śpiewać bez ko-nieczności używania tegoż in-strumentu. To był początek je-dnego utworu, który brzmiał jakstart boeinga, który słuchaczywciskał w krzesła.

Łatwiej jest śpiewać bez słów?Ja się z tym dobrze czuję. Jak

mam zaśpiewać z tekstem, to mito nie wychodzi. Czasami sobiemarzę, że chciałabym śpiewaćjak Barbra Streisand. I to są życio-we paradoksy. To podobnie jakw przypadku, gdy ktoś, mającyproste włosy, chciałby mieć krę-cone i odwrotnie. Już się z tympogodziłam. Jestem, jaka jestem,i śpiewam tak, jak umiem. Odczasu do czasu biorę sobie gitaręi śpiewam piosenki Demarczyki Krajewskiego.

Kiedyś powiedziała Pani, że podczasśpiewu czuje się Pani, jakby trzymałaPana Boga za nogi. Jakie to uczucie?Kiedy wchodzę na scenę, prze-

żywam najpiękniejsze uczucia.Nie myślę wtedy o swoich kom-

pleksach, o żadnych złych rze-czach, które komuś zrobiłam

lub ktoś zrobił mi. Proza

LISTOPAD 2007

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

Page 14: Monitor Polonijny 2007/11

14

życia nie istnieje, zmierzam wtedy do Pana Boga.Dzielę się moim talentem, który został mi dany.Wyzwala to nieprawdopodobny potencjał dobrai pozytywnej energii, która odbija się i wraca domnie. To swojego rodzaju modlitwa. Cieszę sięz każdego występu, nie miewam tremy, towarzy-szy mi tylko lekka niecierpliwość, łaskotanie.Czuję się tak, jakbym szła na spotkanie z ukocha-nym mężczyzną. Idę na randkę z nim, choć wła-ściwie nie wiem, kim on jest.

To swego rodzaju randka w ciemnoTak. I robię wszystko, żeby ten „mężczyzna“

mnie pokochał. Pokazuję to, co mam najpiękniej-szego w sobie.

Mówimy o mężczyznach, ale śpiewała Pani równieżz kobietami, np. z Grażyną Auguścik. Czy inaczej współpracuje się z kobietami?To zupełnie inny wymiar. My jesteśmy jak sio-

stry. Nasza współpraca to jakby ciągła zabawadwóch beztroskich nastolatek. Kiedyś podczaskoncertu dałyśmy plamę, ponieważ śpiewały-śmy kolędy strasznie się chichocząc. Oj, nabroi-łyśmy wtedy…

Pani córki poszły w Pani ślady i również śpiewają. Celowo Państwo tak wychowywaliście dzieci,by wybrały drogę podobną do Waszej?One były w naturalny sposób eksponowane.

Wychodziliśmy z mężem z takiego założenia, że je-śli muzyka zainteresuje je, to jesteśmy gotowiprzychylić im nieba. Jeśli nie będą chciały się niązajmować, to nie ma co się znęcać. Jestem matkązakochaną w talencie swoich córek – kiedy słyszę,jak śpiewają, to płaczę. Obrywa mi się za to, po-nieważ podobno nie jestem obiektywna, nie po-trafię doradzić, bo wciąż opiewam geniusz dzieci.A ja chciałabym się od nich czegoś nauczyć….

Gdzie jest Pani dom?Mam rodzinę w Szwecji, mieszkanie w No-

wym Jorku, a od pewnego czasu moją baząwypadową jest Warszawa. Najlepiej czuję sięu mamy. Ameryka kojarzy mi się z walką, bo-wiem tam nie łatwo jest utrzymać się na ryn-ku. Mam w Nowym Jorku żeński zespół. Byćmoże zdecyduję się podzielić mój czas i naprzykład pół roku mieszkać w Ameryce, a dru-gie pół w Warszawie. Gdyby mnie zmęczyłypodróże, to chyba przestanę latać do NowegoJorku. Ale ja mam plany na najbliższe 50 lat!

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA, TRENCZYN

Mieszkaliśmy w centrumOszczadnicy, w bardzo ładnympensjonacie, z którego okienrozciągał się piękny widok naokolicę. Ponieważ spotkanieodbywało się jeszcze przedrozpoczęciem sezonu narciar-skiego, dzięki organizatorceimprezy do dyspozycji mieli-śmy cały budynek. Piątkowywieczór miał charakter zapo-znawczy. I chociaż na począ-tku było trochę sztywno, to jed-nak bardzo szybko wszyscy

znaleźli wspólny język przy bi-lardzie czy ping-pongu. W tei inne gry mogliśmy graćw świetlicy pensjonatu. Moimzdaniem właśnie świetlica byłamiejscem, gdzie każdy mógłznaleźć dla siebie zajęcie, na-wet ci najmłodsi, którzy malo-wali obrazki, zaś ci mniej krea-tywni po prostu oglądali tele-wizję.

W sobotę, zaraz po śniada-niu odwiedziliśmy niepełno-sprawnych z Domu Opieki Spo-

W tegorocznym jubileuszowym spotkaniu, któreprzygotował martiński oddział Klubu Polskiego,

wzięły udział dzieci i młodzież z różnych częściSłowacji. Oczywiście ci młodsi wraz ze swoimirodzicami i opiekunami, zaś ci starsi samodzielnie lubw towarzystwie rówieśników. Większość uczestnikówznała się już z poprzednich zlotów, jednak niebrakowało i tych nowych, których serdecznieprzywitaliśmy w naszym gronie.

X Zlot Młodzieży(28-30 września 2007 r.)

Page 15: Monitor Polonijny 2007/11

15

Członkowie oddziałów Klubu Polskiegoz Żyliny, Martina, Dubnicy, Trenczyna, Po-ważskiej Bystrzycy, Pieszczan, ZlatychMoraviec mieli możliwość zapoznania sięz funkcjonowaniem, pracą, a przede wszy-stkim z samymi mieszkańcami DSS Oszcza-dnica. Obecność klubowiczów wywołałaolbrzymie zainteresowanie wśród pacjentów,których w ośrodku przebywa ok. 130. Są toosoby w różnym wieku i o różnym stopniuupośledzenia fizycznego lub umysłowego.Szczera radość z odwiedzin wypływała głów-nie z faktu, że większość lokatorów domuzostała opuszczona przez rodziny, a każdawizyta, w tym i nasza, daje im poczucie wię-

kszej wartości i sprawia szczerą radość.Ośrodek w Oszczadnicy przedstawiła osobi-ście pani dyrektor Pukaliková. W czterechoddziałach, z których każdy ma swoją na-zwę: Motylki, Słoniątka, Lwiątka, Liski, pod

stałą 24-godzinną opieką wychowawczyńi pielęgniarek żyją w swoim świecie dzieci,młodzież i dorośli. Często odrzuceni, zapo-mniani, traktowani przez społeczeństwo jakotemat niewygodny lub tabu. Codziennośćurozmaica im personel i wolontariusze, czę-sto na własny koszt zdobiący pomieszczeniai przynoszący różne prezenty.

W dzisiejszym skomercjonalizowanymi pełnym znieczulicy świecie mało jest miej-sca dla niepełnosprawnych, choć są oniwyjątkowo bezpośredni, pełni radości i uczuć, które okazują w sposób niezwykły,bez fałszu, za każdy uśmiech odpłacającsię wybuchem radości.

łecznej w Oszczadnicy, którzyz naszej wizyty naprawdę sięucieszyli. Bardzo miło z nimispędziliśmy czas, wykorzy-stując go na wspólne gryi warsztaty twórcze, a wie-czorem zaczęliśmy przygoto-wania do występu teatralne-go o nietradycyjnym Czer-wonym Kapturku, a dokładnieo jednym gajowym, jednymwilku i kilku Czerwonych

Kapturkach z różnych krajów.Nie zabrakło również wspo-mnień z ubiegłych zlotów.Wspólnie z naszą sympatycz-ną panią konsul UrszuląSzulczyk-Śliwińską obejrzeli-śmy zdjęcia uczestników i or-ganizatorów poprzednich zlo-tów, które za każdym razemodbywały się w jakimśinnym, ciekawym miejscu.

Wspólnie przeżyty w kręgu

polonijnym weekend był na-prawdę wspaniały. Muszę jed-nak przyznać, że największewrażenie na nas wszystkichzrobiła wycieczka na WielkąRaczę.

Oprócz pięknej przyrodyi otaczającego nas środowi-ska najbardziej zachwyciłynas jazda wyciągiem krzeseł-kowym i jazda na bobslejach,do której namówiliśmy nawetdorosłych. Niektórzy się balii nie chcieli jechać, ale, jak jużraz spróbowali, to chcielijeszcze. Było naprawdę „od-jazdowo”!

Później wróciliśmy do pen-sjonatu na ostatni wspólnyobiad, a potem, niestety, mu-sieliśmy się pożegnać z na-dzieją, że spotkamy się zarok.

Co najważniejsze, w tymroku pogoda i humory namnaprawdę dopisały, a zlotudał się przede wszystkimdzięki dobrej organizacji i lu-dziom, którym naprawdę leżyna sercu to, aby takie imprezybyły kontynuowane i aby niezostały zerwane łączące naswięzi.

Bardzo serdecznie dzięku-jemy pani konsul UrszuliSzulczyk-Śliwińskiej, głównejorganizatorce zlotu pani Iren-ce Zacharowej oraz jej córceAni za wszystkie kostiumy doteatrzyku. IZA WÓJCIK

Polonijnej w Oszczadnicy

ZDJĘ

CIA:

OND

REJ

ZACH

ARZD

JĘCI

A: O

NDRE

J ZA

CHAR

II Gry IntegracyjneN adeszła jesień, czas pracy i przyjacielskich spotkań. W dniu 29

września 2007 r. Klub Polski Region Żylina zorganizował II GryIntegracyjne z pacjentami Domu Opieki Społecznej w Oszczadnicy. Pierwszetakie spotkanie odbyło się w zeszłym roku w Rajeckich Cieplicach.

Page 16: Monitor Polonijny 2007/11

MONITOR POLONIJNY16

Ma 23 lata, urodziła sięw Bielsku Białej. Muzyka to-warzyszyła jej od dziecka.Wygrała dziesiątki ogólnopol-skich konkursów wokalnych.

Na początku była wokalist-

ką zespołu, założonego przezstudentów katowickiego wy-działu jazzu, którzy skompo-nowali dla niej kilka utworów.

W roku 2004 w plebiscyciena gwiazdę roku, zorganizo-

wanym przez internetowy ser-wis muzyczny Net Fan, zdoby-ła pierwsze miejsce.

W 2005 roku nagrała m.inutwór „Daj coś od siebie”.W tym samym roku została za-proszona do udziału w kon-kursie Piosenki Eurowizjiw Kijowie wraz z IwanemKomarenką, który zaprezento-wał utwór „Czarna dziewczy-na”. W kwietniu 2007 rokuotrzymała trzy nominacje do

Eska Music Awards 2007w kategoriach: artystka roku,hit roku pop i radiowy debiutroku. W czerwcu na KrajowymFestiwalu Piosenki Polskiejw Opolu została laureatką ażdwóch Superjedynek: jednąotrzymała w kategorii debiutroku, drugą w kategorii woka-listka roku. Jej debiutancki al-bum nosi tytuł „GosiaAndrzejewicz”.

„Teksty wszystkich piose-nek piszę sama i większośćz nich jest związana z moimżyciem. Ale poruszam teżsprawy, o których rozmawiamz fanami. Często są one kon-trowersyjne” – mówi piosen-karka. Gosia koncertuje i całyczas pracuje nad nowymi pio-senkami. Zatem marzenia sięspełniają.

URSZULA SZABADOS

W przeciągu roku dostała się do czołówki polskichwokalistek. Jej piosenki „Pozwól żyć” i „Trochę

ciepła” zajmują czołowe miejsca list przebojów.

OD

ZI

W

P

OL

SC

E

UC

HA

Członkowie Klubu Polskiego postanowiliuczulić swoje dzieci, dzieci polskiego po-chodzenia, na los takich ludzi, nauczyć jei siebie akceptowania osób, żyjących obok,chociaż czasem w swoim własnym, częstomniej skomplikowanym świecie.

Wizyta w DSS Oszczadnica była dużymszokiem zarówno dla dorosłych, jak i dzieci,którzy dotychczas nie stykali się z osobamiumysłowo niepełnosprawnymi /DSS Oszcza-dnica należy do ośrodków, w którym przeby-wają również pacjenci z najcięższymi scho-rzeniami i najwyższym stopniem upośledze-nia umysłowego i fizycznego/. Z tym wię-kszą radością goście i pacjenci wzięli aktyw-ny udział we wspólnych grach i zabawach.

Personel DSS Oszczadnica, jako gospo-darz spotkania, przygotował mnóstwo atra-kcji. Wspólne warsztaty artystyczne – malo-wanie, robienie korali i bransoletek, malowa-

nie na płótnie, gra w tenisa stołowego – wy-woływały wśród przebywających w ośrodku„dzieci” /niektórzy pensjonariusze mają na-wet ponad 20-30 lat, ale nazywani są dzie-ćmi/ szczere wybuchy radości, a prawdziwąkonkurencją dla programu „Super Star” byłJanko, który nie tylko dobrze gra w tenisa,ale ma bardzo dobrą pamięć do piosenek.Niektórzy z pacjentów rozpoznali w gościachswoich zeszłorocznych kolegów – Anię,Patryka, Izę, Andreja, Karolinę.

Dzieci, młodzież i starsza Polonia byli na-prawdę zaskoczeni tym, jak wiele potrafiądać z siebie innym. Domowe ciasta, upieczo-ne przez Zosię Hrdą, Alenkę Urbańską i pa-nią Ondrovą zniknęły w ciągu kilkunastu mi-nut. Po wspólnych zabawach Klub Polski

przekazał dary, ufundowane przez panią kon-sul Urszulę Szulczyk-Śliwińską, firmy „Poly”z Żylina i BI-ES Slovakia, oddziały KlubuPolskiego Żylina, Martin, Dubnica i Trenczynoraz przez pana Palugę.

Szkoda, że ze względu na dość chłodnywiatr odwiedzający ośrodek nie mogli doce-nić piękna otaczającej go przyrody. Wszyscyjednak wierzą, że wizyta w nim przyniosła imnowe spojrzenie na życie i na osoby niepeł-nosprawne, bowiem w życiu nie można tylkobrać, trzeba też umieć się dzielić i dawaćcząstkę siebie bardziej potrzebującym. I tęzasadę przy okazji wizyty w Oszczadnicyczłonkowie Klubu Polskiego chcieli przeka-zać swoim dzieciom – nauczyć je tolerancjii akceptacji osób innych, żyjących we wła-snym, co nie oznacza gorszym, świecie.

Ze względu na wychowawczy i społecznycharakter imprezy Klub Polski Region Żylinachce ją organizować cyklicznie, mając na-dzieję, że w przyszłym roku zgromadzi onajeszcze więcej uczestników, szczególniedzieci i młodzieży z oddziałów regionalnych.

KATARZYNA BIELIKOVÁ

PROJEKT ZREALIZOWANYZ FINANSOWYM WSPARCIEM

STOWARZYSZENIA WSPÓLNOTA POLSKA

Page 17: Monitor Polonijny 2007/11

17LUTY 2007LISTOPAD 2007

Akcja filmu „Katyń” podzielo-na jest na dwie części. Pierwszarozpoczyna się 17 września 1939roku (premiera filmu miała rów-nież miejsce 17 września w rocz-

nicę inwazji radzieckiej na Pol-skę). Tłum Polaków uciekaprzed gestapo, napotykając naswej drodze rodaków, ucieka-jących ze strony przeciwnej.Okazuje się, że do Polski wkro-czyła Armia Czerwona, łamiącpakt o nieagresji. Wśród ucieki-nierów jest Anna (w tej roli MajaOstaszewska), która, uciekającz córką, szuka swego męża.Odnajduje go w niedaleko poło-żonym obozie. Mąż Anny – An-drzej (Artur Żmijewski) jest pol-skim żołnierzem, rotmistrzem 8. Pułku Ułanów w Krakowie.Wzięto go do niewoli wraz z in-nymi oficerami. Anna namawiago do ucieczki, niejako przeczu-wając najgorsze. Jednak on niechce uciekać, chce pozostaćwierny przysiędze wojskowej.Wkrótce po tym zostaje przezSowietów wywieziony wraz z in-nymi żołnierzami do obozu, zor-ganizowanego w kościele w Ko-zielsku. Dalej w tej części poka-zany jest pobyt oficerów w tymobozie i wojenne losy ich blis-kich.

Druga część filmu to okres tużpo wojnie. Przedstawiono w niejlosy rodzin pomordowanych

w Katyniu jeńców, ich cierpieniepo stracie bliskich, ale również –na co zwróciłam szczególną uwa-gę – cierpienie związane z nowąsytuacją, w której Ludowe Woj-sko Polskie walczy u boku ArmiiCzerwonej. Polska jest zniewolo-na i zniszczona przez Sowietówi Niemców. Kobiety – matki, żo-ny, córki, siostry pomordowa-nych w Katyniu muszą w niejwalczyć o pamięć o nich i ja-kąkolwiek informację, dotyczącąich losu. Ta część filmu wywarłana mnie duże wrażenie, bowiemnie każdy z nas zdaje sobie spra-wę z tego, ile musiały przejść tekobiety tuż po zakończeniu wojny,kiedy to wmawiano im kłamstwo,z którym nie mogły się pogodzić –Sowieci głosili, że to Niemcy do-konali mordu w Katyniu. Co musiczuć kobieta, która nie może mó-wić głośno prawdy o śmierci swo-jego męża, brata, syna?

Andrzej Wajda znakomicie po-kazał losy takich kobiet i ich wal-kę z ówczesnym systemem, wal-kę o godność i szacunek dla zma-rłych. Ogromnie wrażenie zrobi-ła na mnie scena, w którejAgnieszka (Magdalena Cielecka),siostra zamordowanego w Katy-niu pilota (Paweł Małaszyński),za wszelką cenę umieszcza nacmentarzu tablicę nagrobkowąze zdjęciem brata, datą jego śmier-ci – 1940 r. i napisem „Katyń”.Bohaterka zdaje sobie sprawę, żeza ten czyn za chwilę trafi dowięzienia, że może nawet grozijej kara śmierci, ale robi to mimowszystko, w imię prawdy, bo„staje po stronie zamordowa-nych, a nie morderców”.

Cieszę się, że „Katyń” nie jesttylko suchą relacją wydarzeń.Uważam, że Andrzej Wajda po-stąpił znakomicie, decydując sięna przedstawienie historiiw oparciu o powieść AndrzejaMularczyka „Post mortem” („Pośmierci”), ponieważ dzięki temubohaterowie filmu są bardziejrealni, łatwiej możemy się z nimiutożsamiać, poczuć ich ból.

W drugiej części filmu, tejo czasach powojennych, obok

J ak ciężko o tym filmie pisać… Od czego zacząć?Po jego obejrzeniu wiele myśli krąży mi po

głowie i wiele pytań, a jedno z nich szczególnie: jak można? Jak można być tak okrutnym? Do czego zdolny jest człowiek?

Page 18: Monitor Polonijny 2007/11

MONITOR POLONIJNY18

postaw patriotycznych pokaza-no też postawy ludzi, godzącychsię na współpracę z nową wła-dzą, którzy nie wierzą w sensdalszej walki, twierdząc, że toniepotrzebne przelewanie krwi.Do nich należy siostra Agnieszki,nauczycielka Irena (AgnieszkaGlińska), a także, zasługujący naszczególną uwagę porucznikJerzy, później major LudowegoWojska, którego znakomicie za-grał Andrzej Chyra.

Duże wrażenie wywarły namnie fragmenty filmu, związanewłaśnie z tą postacią. Jerzy jakojeden z nielicznych ocalał z obo-zu w Kozielsku. Jednak przyjąłreguły i zasady panujące w Pol-sce tuż po wojnie, zaakceptowałzaistniałą sytuację, nie sprzeci-wiał się kłamstwom na tematzbrodni katyńskiej, co rodzi pyta-nie widza: dlaczego? Przecież ontam był i wszystko widział,wśród więzionych oficerów miałprzyjaciół… W końcu jednak bo-hater się zmienia, nie wytrzymu-je napięcia, rzeczywistość goprzerasta, wspomnienia są ciągleżywe, a prawda jest inna.

Szkoda, że losy Jerzego, po-dobnie zresztą jak i innych boha-terów, pokazane są tylko frag-mentarycznie. Pewnie dlatego,że Wajda miał bardzo trudne za-danie. Chcąc opowiedzieć o takbestialskiej zbrodni, musiał zro-bić film składający się z wieluwątków, przeplatających się zesobą, a wiemy, że opowiadając

wiele, nie zawsze można opo-wiedzieć wszystko dokładnie.I tak jestem pełna podziwu, żeprzy niewielkiej ilości materia-łów, poruszył tak wiele proble-mów i zrobił to na tyle dobrze, żejesteśmy w stanie wczuć się w atmo-sferę filmu, utożsamić z wybra-nym bohaterem, mimo że nieznamy dokładnie jego historii.

Pisząc o „Katyniu”, nie mogęnie wspomnieć o muzyce, skom-ponowanej przez KrzysztofaPendereckiego, idealnie budu-jącej napięcie w filmie. To wła-śnie ona wzmacnia dramaturgięobrazu.

Na uwagę zasługuje równieżznakomita obsada aktorska: Da-nuta Stenka, Maja Komorowska,Władysław Kowalski, Anna Rad-wan, Stanisława Celińska, JanEnglert, Krzysztof Kolberger czywspomniani już wcześniej: MajaOstaszewska, Artur Żmijewski,Paweł Małaszyński, MagdalenaCielecka. Wszyscy oni w pełniudźwignęli brzemię nałożonychna nich zadań, ale najlepiej zrobi-ły to, moim zdaniem, Maja Komo-rowska (filmowa Maria, matkaAndrzeja) i Maja Ostaszewska.Świetnie wypadli też Jan Englert(gra generała) i Andrzej Chyra.

W filmie jest dużo scen sym-bolicznych – jak choćby rozry-wanie przez Sowietów biało-czerwonej flagi, i wzruszających,które robią ogromne wrażenie.Łzy same cisnęły mi się do oczuw czasie oglądania sceny z obozujenieckiego, gdy wszyscy ofice-rowie podczas Wigilii, po wspa-niałym przemówieniu generała,odśpiewują kolędę „Bóg się ro-dzi”. Myślę, że i innych widzówten moment wzrusza szczegól-nie, albowiem oni z historii wie-dzą, jakie będą dalsze losy boha-terów.

Najważniejsze jednak w „Katy-niu” jest ostatnich ponad dzie-sięć minut, które na długo pozo-

stają w pamięci – sama potrzebo-wałam pół dnia, aby ochłonąć.Myśli o Katyniu jednak ciągle domnie powracają.

Wajda przez cały czas prowa-dzi akcję w porządku chronolo-gicznym, ale ostateczny los jeń-ców przedstawia dopiero nakońcu. To bardzo dobry pomysł,aby szczyt napięcia osiągnąćw odpowiednim momencie –w tym przypadku właśnie na ko-ńcu. Brutalna egzekucja polskichoficerów pokazana jest bardzonaturalistycznie. Reżyser nie szczę-dzi widzowi widoku krwi i ma-kabrycznych detali. Podkreślaprzerażającą monotonię i mecha-niczność mordowania. Szczegól-nie wzrusza scena śmierci pilota,trzymającego w ręku różaniec.Giną wszyscy jeńcy…, prawie 19tysięcy polskich oficerów. Spy-chacz przysypuje ich ciała pias-kiem. O tej zbrodni nikt nie miałsię dowiedzieć. Aż strach pomy-śleć, że to „człowiek człowiekowizgotował ten los”.

A po tym wszystkim widać jużtylko czarny ekran i „słychać”przerażającą ciszę. Później do-piero pojawiają się napisy końco-we. W zupełnej ciszy.

Dobrze, że ten film powstał.Znać historię Katynia, a zobaczyćją na ekranie, to dwie różne rze-czy. Oglądając film, nie wyobra-żamy sobie tragedii – my ją poprostu widzimy. Widzimy zarów-no zbrodnię, jak i cierpienie lu-dzi, których dotyczyła i dotyczy.

ANNA PORADA, WROCŁAW

Page 19: Monitor Polonijny 2007/11

19LISTOPAD 2007

Każdego, kto wybierze się nawędrówkę szlakami dawnej Gali-cji, uderzą liczne „ropopodobne”nazwy miejscowe, takie jak np.Ropa, Ropianka, Ropica i inne.Nic dziwnego, od dawna ta prze-dziwna, tłusta i cuchnąca sub-stancja wyciekała z tamtejszychskał, mieszała się z wodą gór-skich strumieni i zbierana byłaprzez tzw. łebaków. Miejscowinazywali ją olejem skalnym i uży-wali do smarowania kół wozów,impregnowali nią dachy, aleprzede wszystkim służyła jakośrodek leczniczy w medycynieludowej. Ponoć była doskonałymlekarstwem na choroby skórnezarówno ludzi, jak i zwierząt.W 1534 roku Stefan Falimierzw dziele O ziołach i o mocy ichtak pisał o oleju skalnym: „Jestolej, który idzie z kamienia, jestsubtelny (zwłaszcza biały). Mamoc trawiącą i ku otworzeniu,gdy się zatkają żyły. Też pomaga,kiedy kogo z przyczyny zimnejw uchu boli i na bielmo na oczuidzie” (cyt. za Edwin Bendyk:Karpacki Kuwejt, „Polityka”2003 nr 24, na którym m. in.opieram swą informację o po-czątkach przemysłu naftowegow Galicji).

Upłynęły ponad trzy stulecia,gdy z owego leczniczego olejustała się nafta, a na Podkarpaciuzapanował naftowy boom.

Twórcą polskiego przemysłunaftowego jest lwowski aptekarz

Ignacy Łukasiewicz (1822 – 1882),który w 1852 roku w wyniku de-stylacji ropy wydzielił naftę. Rokpóźniej, w marcu 1853 rokuskonstruowana przez niego lam-pa naftowa zajaśniała w witrynielwowskiej apteki Mikolasa,w której Łukasiewicz pracował,a 31 lipca tegoż roku przy świetlepodobnej konstrukcji lamp le-karze lwowskiego szpitala naŁyczakowie przeprowadzili pil-ną nocną operację. W grudniuIgnacy Łukasiewicz i współpra-cujący z nim Jan Zeh opatento-wali proces destylacji nafty z ro-py naftowej. W 1854 roku w Bó-brce pod Krosnem Łukasiewiczrozpoczął pierwsze w Polsce wy-dobycie ropy naftowej. To tamw 1862 roku jako pierwszy za-stosował metodę wiercenia uda-rowego. Założył też w 1856 rokuw Ulaszowicach koło Jasła pier-wszą w Polsce destylarnię (rafi-nerię).

Lata 70. i 80. wieku XIX przy-niosły kolejne odkrycia bogatychzłóż ropy naftowej w Borysła-wiu, Bibkowie i Słobodzie Run-gurskiej, a co za tym idzie powsta-wanie nowych szybów na Pod-karpaciu. Do pracy w nich tłu-mami ściągała biedota z galicyj-skich wsi. Martin Pollack w ksią-żce Po Galicji („Borussia”, 2002)pisze: „Robotnicy byli traktowanijak siła niewolnicza. Do 1900 ro-ku werbowano ich codzienniei po szychcie wypłacano dniów-

kę; książeczki pracy były niezna-ne, co pozwalało przedsiębior-com z łatwością tuszować wy-padki śmiertelne. Po prostu kaza-li wrzucać zwłoki nieszczęśni-ków do któregoś z nieczynnych,ale stojących otworem szybów,a następnie przykrywać je gru-zem z hałd”. Dla mieszkańcówgalicyjskich wsi przemysł nafto-wy stanowił jednak wielką szan-sę. Jeżeli robotnikowi udało sięprzepracować trzy lata w którejśz podkarpackich kopalń, to mógłon myśleć o przyszłości – mógłkupić ziemię, zbudować domz kominem, kryty dachem, a niesłomianą strzechą. I tak wydoby-cie ropy naftowej przynosiło cy-wilizacyjny postęp do najbar-dziej zacofanego zakątka monar-chii habsburskiej, gdzie dotądpodstawą utrzymania było pry-mitywne rolnictwo, pasterstwoi wyręby lasów.

Rok 1900 to początek wielkiejkariery zagłębia drohobycko-bo-rysławskiego, gdzie wydobycieropy rozpoczęli Feliks Vincezi Stanisław Prus-Szczepanowski.W Borysławiu powstała jednaz największych rafinerii. Na ca-łym Podkarpaciu – od Jasła poKołomyję – nieprzerwanie pra-cowały szyby, wydobywając„czarne złoto”.

W latach 80. XIX wieku wydo-bycie ropy naftowej w Galicji wy-nosiło 32,0 tys. ton, w 1900 rokuropa galicyjska stanowiła 1,2proc. produkcji światowej, alejuż w 1909 roku jej wydobycieprzekroczyło 5 procent.

To przede wszystkim dzięki ro-pie i jej przeróbce wszechstronnierozwijały się galicyjskie miasta, ta-kie jak np. Jasło, Drohobycz czyKołomyja, odwiedzane przez ka-nadyjskich i amerykańskich na-fciarzy i inwestorów. Galicja wrazz ropą zyskała okno na świat.

TO WARTO WIEDZIEĆNaftowy boom na PodkarpaciuD ziś, gdy dostęp do pól naftowych wywołuje niejeden konflikt, gdy

przykręcenie czy odkręcenie kurków „wielkiej rury” staje sięmiernikiem temperatury stosunków międzynarodowych, gdy ropyposzukuje się na dnie mórz, a trasy ropociągów mają znaczeniestrategiczne, trudno sobie wyobrazić, że nie tak dawno temu, bow okresie międzywojennym, Polska była pod względem tegonajważniejszego surowca samowystarczalna, ba, miała nawet jegonadwyżkę, którą eksportowała. A to dzięki złożom ropy naftowejw Karpatach.

Page 20: Monitor Polonijny 2007/11

MONITOR POLONIJNY20 MONITOR POLONIJNY20

W 1912 roku na Podkarpaciupowstał pierwszy koncern nafto-wy – „Gazolina”, założony przezMariana Wieleżyńskiego. To wła-śnie w „Gazolinie” przebiegałoryginalny eksperyment spo-łeczny akcjonariatu pracowni-czego. Z naftą związany był teżpóźniejszy prezydent PolskiIgnacy Mościcki. Jeszcze jakoprofesor chemii w 1916 roku za-łożył we Lwowie spółkę nauko-wo-badawczą „Metan”, która poprzeniesieniu do Warszawy prze-kształciła się w ChemicznyInstytut Badawczy.

Galicyjska nafta w kopalniachw Mardarce, Gorlicach, Bóbrce,Łodyni, Borysławiu, Rypnym,Piasecznej, Wietrznie, Równemczy Słobodzie Rungurskiej obfi-cie tryskała z licznych szybów na120 metrów w górę. Na tej nafciezbijano fortuny. Nic dziwnegowięc, że przyciągała zarównowydrwigroszów, jak i powa-żnych przedsiębiorców, którzyw „czarnym złocie” widzieli szan-sę na zmianę bytu materialnegobiednej ludności galicyjskiej orazcywilizacyjnego i kulturalnegorozwoju regionu. Taką wizję cy-wilizacyjnej rewolucji niewątpli-wie posiadali założyciele kopalniw Słobodzie Rungurskiej (1879 r.)na Huculszczyźnie Feliks Vincezi Stanisław Prus-Szczepanowski.Przyświecała ona również temu,który pierwszy odkręcił kurekz galicyjską ropą – Ignacemu Łu-kasiewiczowi. To on, jako wspó-łwłaściciel (pozostali to Klobassai Trzeciecki) kopalni w Bóbrce,która przyniosła półtora milionaguldenów czystego zysku, fun-dował szkoły, wspierał budowędróg, inwestował w szkoleniepracowników, wybudował weWietrznie szkołę dla wiertaczy,zdolnych inżynierów na swójkoszt wysyłał na szkolenie doStanów Zjednoczonych, tworzyłjedne z pierwszych w Polsce kas

brackich, będących formą ubez-pieczeń społecznych. Kasy bra-ckie Łukasiewicza zapewniałypracownikom renty, zapomogii posagi. Jako społecznik zatrud-niał powstańców styczniowych,rozdawał naftę do oświetlaniaklasztorów, kościołów czy łem-kowskich cerkwi, finansowowspierał nawet ruch wędkarski.Musiał być człowiekiem nie-zwykle zorganizowanym i dyna-micznym, skoro znalazł takżeczas na wieloletnie posłowaniedo Sejmu Krajowego, który byłorganem władzy ustawodawczejw Galicji i regulował na jej tere-nie przede wszystkim sprawykultury, robót publicznych, sa-morządu i szkolnictwa. W uzna-niu zasług społecznych Pius IXmianował Ignacego Łukasiewi-cza szambelanem papieskim.

Dodajmy jednak, że nie każdyz ówczesnych baronów nafto-wych był takim społecznikiem,jak wspomniani już założycielekopalń w Słobodzie Rungurskiejczy Ignacy Łukasiewicz. ProfesorHugo Steinhaus – światowej sła-wy matematyk, który wraz zeStefanem Banachem utworzyłLwowską Szkołę Matematyczną,poznał syna Karola Klobassy –Wiktora, którego tak wspomina:„...dowiercił się o milę od Jasła ta-kiej ropy, że szacowano jego do-chody na 400 tys. guldenów ro-cznie. Wybudował sobie pałac,założył wspaniały park, trzymałekwipaże i konie w Londynie,Paryżu i w Wiedniu. Pewnego ra-zu sprowadził do Wiednia całąoperetkę paryską. Udał się doRzymu, aby starać się o rękę hra-bianki Ledóchowskiej, siostrze-nicy kardynała Rampoli. Byłatam wtedy wystawa psów raso-wych; hrabianka pochwaliła ja-kiegoś wyżła czy charta, a naza-jutrz lokaj pana Klobassy przy-prowadził jej psa z obrożą wy-sadzaną drogimi kamieniami,

wartości kilkunastu tysięcy gul-denów”.

Co stało się z obrożą nie wie-my, ale wiemy, że do dziś ludziemówią, iż drogi w okolicachBóbrki wybrukowane są dukata-mi Łukasiewicza.

Galicyjski boom naftowy zna-lazł swe odzwierciedlenie w lite-raturze polskiej. Wiele powieści,inspirowanych zapachem gali-cyjskiej nafty, nie wytrzymałopróby czasu, ale do klasyki litera-tury popularnej wpisała sięNafta Ignacego Maciejowskiego(Sewera) oraz Szambelan SarAdolfa Neuwerta Nowaczyńskie-go. Pozostało też dzieło wybitne,a tym są Sklepy cynamonoweBrunona Schulza. Te ostatnie,przełożone na dziesiątki językówurzekają opisem Drohobyczai Borysławia z czasów tzw. dru-giego boomu naftowego. Sklepycynamonowe nie trafiłyby doczytelników, gdyby ich wydanianie sfinansował brat autoraIzydor Schulz, dyrektor „Galicji”,jednej z największych rafineriiropy naftowej w międzywojen-nej Polsce.

Po dawnym boomie naftowymw Galicji pozostały tylko nie-liczne ślady zarówno po stroniepolskiej, jak i ukraińskiej. Nie maśladu po licznych rafineriachw Dukli, Cergowej, Ulaszowi-cach, nie ma śladu po licznychszybach, z których kiedyś wysokotryskała ropa, ale w Bóbrce, gdziewszystko się zaczęło, kiwaki leni-wie pompują ropę z czynnych tukilku szybów. Tu też znajduje sięmuzeum – skansen przemysłunaftowego, które warto odwie-dzić, by dziś, gdy ropa wydoby-wana na dawnych ziemiach gali-cyjskich w Polsce i na Ukrainienie odgrywa większej roli w go-spodarce paliwowej obu państw,przypomnieć sobie czas, kiedyPodkarpacie było Kuwejtem.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

Page 21: Monitor Polonijny 2007/11

Młodsze dzieciz całą pewnością ro-zbawią przygody Bą-bla, bohatera powie-ści Marcina PałaszaWakacje w wielkimmieście (Wyd. „Aka-pit Press”, Łódź2006). Autor, posłu-gując się absurdalnymi sytuacjami i ga-gami, wciąga dziecko w lekturę. W ksią-żce wszystko dzieje się szybko, a rozwią-zania pozornie zagmatwanych sytuacjisą proste, a to dzieci lubią najbardziej.Komizm sytuacji szczególnie odpowiadamałym odbiorcom, a takimi odbiorcamitej i innych książek Pałasza mogą byćjuż sześciolatki.

Dobry dowcip, lekkość pióra chara-kteryzują także książkę Barbary StenkiOj, Hela! (Wyd. „Literatura“, Łódź 2007),adresowaną do dzieci nieco starszych.Bohaterka, dziesięcioletnia dziewczynka,którą charakteryzuje dystans do samejsiebie i umiejętność obserwacji tego, codzieje się wokół, z humo-rem opowiada o codzien-nych sprawach, rodzi-cach, ciociach czy znajo-mych, czasem jest bezli-tosna, obnażając ich wa-dy, ale zawsze robi toz humorem. I właśnie ze

styku dwu światów – tego dziecięce-go i tego dorosłego, często niezrozu-miałego, postrzeganego oczami dzie-cka – rodzi się komizm prezentowanyprzez autorkę, komizm ciepły i łagod-ny.Uwadze rodziców nastolatków, a zaich pośrednictwem uwadze Mikołajów,pragnę polecić książki Katarzyny

Majgier, która jest psychologiem i od2000 roku prowadziinternetowy serwisdla nastolatków „Ju-nior”. Obdarzona du-żym talentem literac-kim, stała się ulubio-ną przez polskichmłodych czytelni-ków autorką. Wyda-ne w 2006 rokuksiążki Amelka i Trzynastka na karkuszybko zniknęły z księgarskich półek.Przed kilkoma miesiącami ukazała się jejtrzecia powieść Marzycielki (Wyd.„Akapit Press”, Łódź 2007), która

w pewnym stopniu jest kontynuacjąTrzynastki... Akcja powieści rozgry-wa się przede wszystkim w NowejHucie, dokąd po rozwodzie rodzicówprzeprowadziły się z podkrakowskie-go miasteczka Monika i Liliana. Każ-da z sióstr inaczej przeżywa przepro-wadzkę z bogatej małomiasteczko-

wej willi do blokowiska. Dla jednej, wro-śniętej w małomiasteczkowy świat z jegohierarchią wartości, to wielka klęska, dladrugiej zmiana miejsca zamieszkaniaoznacza wielką życiową szansę. Wra-stanie w nowe środowisko łączy sięz przewartościowaniem dotąd uznawa-nych, odziedziczonych poglądów, zerwa-niem ze stereotypami w myśleniu o in-nych. Wiarygodność postaci nakreślo-nych przez autorkę, ich wielowymiaro-wość, relacje między nimi wciągają mło-dego czytelnika, któremu unikająca dy-daktyzmu autorka pomaga w budowaniuwłasnych sądów i ocen, a jednocześniezmusza do zastanowienia się nad takimiproblemami, jak odpowiedzialność w ro-dzinie, prawo do rozwoju własnej osobo-wości czy granice wolności.

I na koniec Jajecz-nica na deszczówceAgaty Mańczak (Wyd.„Nasza Księgarnia”,Warszawa 2007) –jeszcze jedna propo-zycja dla nastolat-ków. Przypomni nietylko wakacje, wie-czory przy ognisku,atmosferę wielkiej przygody czy pier-

wszą miłość. W tej mądrej, nie po-zbawionej humoru książce o wartkiejakcji młody czytelnik znajdzie portre-ty swych rówieśników, czternastolat-ków, tych, dla których los nie był ła-skawy, i tych, mających normalnerodziny i normalne problemy wiekudojrzewania. Ciekawe w tej książcejest właśnie zderzenie postaw tychdwu grup dzieci, które znalazły się na

koloniach letnich nad otoczonym legen-dą jeziorem Niegocin. Wspólne dwuty-godniowe wakacje sporo zmieniają w ży-ciu protagonistów obu grup, przynoszącnowe przyjaźnie, wypoczynek, jak i nowedoświadczenia, które, być może, ułatwiąim podjęcie codziennych obowiązków.A młody czytelnik wraz z bohateramiksiążki ma szansę ujrzenia złożonościświata, złożoności stosunków między-ludzkich.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

21LISTOPAD 2007LISTOPAD 2007 21

W zorem wielkich domów handlowych z dużym wyprze-

dzeniem przypominamy, że bożonarodzeniowy czas

wielkiego obdarowywania nie jest już tak odległy, przynaj-

mniej w przypadku, gdy chcemy, by wśród podarków pod

choinką nasze dzieci znalazły także polskie książki. Droga

polskiej książki na Słowację nie jest tak prosta, jak

mogłoby się wydawać, ale Mikołajowie, gwiazdorzy czy

aniołowie nie takie odległości potrafią pokonać. By zbyt się nie trudzili,

podpowiadamy im już dziś kilka tytułów, które mogą ucieszyć nasze

dzieci i te młodsze, i te trochę starsze.

BLIŻEJPOLSKIEJKSIĄŻKI

Mikołajom, gwiazdorom,aniołkom ku pamięci

Page 22: Monitor Polonijny 2007/11

MONITOR POLONIJNY22

Urlep szybko jednak wyrobił sobie mar-kę. Jego wyniki mówią same za siebie.Pięciokrotnie zdobył tytuł Mistrza Polski:1998, 1999, 2001, 2002, wszystkie z ASCO „Śląskiem” Wrocław i w 2003z „Anwilem” Włocławek. Dwukrotnie zdobyłwicemistrzostwo – w latach 2005 i 2006.Raz zdobył brąz i tylko raz, pracując w pol-skiej ekstraklasie, nie wywalczył medalu(w 2004 r. „Anwil” był „tylko” czwarty).„Śląsk” pod jego wodzą wszedł w jedenz najlepszych okresów w swojej historii –zdobył trzy razy z rzędu mistrzostwoPolski. Co równie ważne, stał się organiza-cyjnym wzorem dla innych naszych dru-żyn i pomógł podnieść poziom polskiej ligi.Rok po tym, jak w 2002 roku Urlep prze-szedł do „Anwilu” Włocławek, tamtejsi ki-bice mogli się cieszyć z pierwszego w his-torii klubu mistrzostwa Polski. Jednocze-śnie Słoweniec ciężko pracował na opinięczłowieka „bardzo kontrowersyjnego”.Jest prawdziwym wulkanem. Ze względuna „wybuchy”, festiwal min i efektownychgestów jest ulubioną postacią kamerzy-stów, filmujacych rozgrywki koszykarskiejekstraklasy – gwarantuje „świetne” zdję-cia. Potrafi „objechać” dziennikarzy w bru-talny sposób, gdy uzna pytanie za głupie.Uważa się, że nienawidzi mediów. „Takabyła moja decyzja” – to jego tradycyjnaodpowiedź na jakiekolwiek pytania, doty-czące zmian podczas meczu. Dostało sięod niego również sędziom ekstraklasy,którzy musieli „chłodzić” go przewinienia-mi technicznymi. Zyskał sobie przezwiskofurioso… Nie lubią go inni trenerzy. Gdyzdobywał tytuły, komentowano, że „z ta-kim składem, jaki ma on, każdy miałbysukcesy”. Gdy jednak z przeciętnymi za-wodnikami regularnie grał w finale, mó-

wiono, że lepiej traktują go sędziowie i sze-fowie ligi. On sam nigdy nie komentuje ta-kich słów, ale też nigdy nie chce nawetoceniać ekip rywali. Powtarza: „Mogę mó-wić o swoim zespole. Niech rywalami zaj-mie się ktoś inny”. Przy tym wszystkim majednak opinię świetnego szkoleniowca. Na treningach jest katem, zawodnicy prze-klinają go podczas okresu przygotowaw-czego i po każdym 3-godzinnym treningu.U niewielu trenerów pracuje się tak ciężko,ale jego podopieczni chcą dla niego grać,bo oznacza to walkę o najwyższe cele. Odlipca 2006 r. Urlep jest trenerem męskiejreprezentacji Polski, z którą wywalczyławans na mistrzostwa Europy rozegranewe wrześniu br. w Hiszpanii. Ten awans tojuż sukces, bowiem Polska awansowałado tej imprezy po 9 latach przerwy!Niestety, na mistrzostwach, pomimo cza-sami prawie równorzędnej walki z elitąkoszykarskiej Europy przegraliśmy trzymecze i po pierwszej fazie rozgrywek za-kończyliśmy w nich udział.

Poza sportem trener lubi wegetariańskąpizzę, owoce, wodę mineralną i zielonąherbatę. Ponadto gra w tenisa.

W związku ze zbliżającym się do naswielkim sukcesem, któremu, miejmy na-dzieję, nic nie stanie na przeszkodzie, nale-ży wspomnieć o człowieku, który ma szan-sę wejść do historii polskiej piłki nożneji wraz z naszą reprezentacją ją tworzyć.Obecnie, od 11 lipca 2006 roku, siódmymzagranicznym selekcjonerem, trenerem pił-karskiej reprezentacji Polski jest urodzonyw 1942 roku w Rotterdamie holenderskitrener Leo Beenhakker. Wybrał Polskę,choć po turnieju w Niemczech chciały gozatrudnić RPA i USA. Tajemnicą poliszyne-la jest to, że przeciw jego powołaniu była

śmietanka polskich trenerów. Nominacjajest zasługą sponsora reprezentacji, którypokrywa część pensji Holendra, oraz na-ciski kibiców.

Beenhakker jest o niebo spokojniejszy,niż wspomniany wyżej trener koszykarzy.Mieszkając w Rotterdamie, olbrzymimmieście portowym, jako dziecko marzył,aby zostać marynarzem i zwiedzać świat.Na szczęście wszystko potoczyło się ina-czej. Jako piłkarz grywał w amatorskichklubach. W połowie lat 60-tych rozpocząłkarierę szkoleniowca, ponieważ bardziejod gry fascynowały go analiza i taktykafutbolu. Miał 25 lat i już trenował amator-ską drużynę SV Ele. Był długoletnim pier-wszym asystentem legendarnego trenerareprezentacji Holandii Rinusa Michelsa,dwukrotnie – w latach 1985-1986 i pod-czas Mundialu 1990 był selekcjonerem„pomarańczowych”.

Nie wiem, czy zdajemy sobie sprawęz tego, że trafił do nas człowiek, uważanyza jedną z największych osobowości tre-nerskich w światowym futbolu. Jako tre-ner pracował w Europie, Azji i AmerycePołudniowej. Zdobył m.in. trzy razy mi-strzostwo Holandii (dwa z „Ajaksem”Amsterdam i raz z „Feyenordem”) oraztrzy razy w Hiszpanii, trenując „Real” Ma-dryt, z którym praca to najlepszy okresw jego karierze. Lubi wyzwania. Dotych-czas z każdego klubu wyruszał w poszuki-waniu coraz to nowych, także daleko pozaobrzeże wielkiego futbolu. Zapewne dlate-go w latach 2004 - 2006 prowadził repre-zentację Trynidadu i Tobago. Reprezenta-cję, składającą się z zawodników gra-jących na co dzień w trzecioligowych klu-bach angielskich i szkockich, pierwszy razw historii wprowadził do finałów mi-strzostw świata. W Niemczech debiutantjako jedyna drużyna nie strzelił gola, alezdobył jeden punkt (remis 0:0 ze Szwecją)i zajął ostatnie miejsce w grupie. Występreprezentacji najmniejszego państwa, jakieuczestniczyło w finałowym turnieju, oce-niany był pozytywnie. Wcześniej, w roku1994, awansował do Mundialu z reprezen-tacją Arabii Saudyjskiej. Po 3 miesiącachpracy z nią został jednak zwolniony. Szej-kowie uznali, że nie gwarantuje sukcesu.Prawdziwym powodem było jednak jego

Nadzieja w obcychS łoweniec Andrej Urlep to coach (w języku sportowym pochodzące

oczywiście z angielskiego określenie trenera) reprezentacjikoszykarskiej Polski. Urodzony w 1957 roku w Lublanie, właśnie tamzaczynał grać w koszykówkę, a później rozpoczął karierę trenerską.W Polsce pojawił się w 1997 roku. Nie był gwiazdą. Wiadomo było, żebez sukcesów prowadził reprezentację Słowenii, trenował też zespołyaustralijskie i szwajcarskie, ale poza tym był właściwie nieznany.

Page 23: Monitor Polonijny 2007/11

23LISTOPAD 2007

Ale co teraz? Co nas czeka powyborach? Nie wiecie Państwojeszcze? W skali parlamentu napierwszym miejscu będzie to „de-kaczyzacja”, a w skali MSZ – „defo-tygizacja”. Nie, nie ja to wymyśli-łam. O planowanych wyżej proce-sach przeczytałam w prasie. Cobędzie w skali innych ministerstw,nie wiem, ale być może nastąpi też„degiertyzcaja”, „deziobryzacja”i inne „de-”. Proszę nie podejrze-wać mnie o jakiekolwiek sympatiei antypatie polityczne, choć tako-we mam, ja w tym miejscu poru-szam tylko problem poprawnościjęzykowej i nie ukrywam, że byćmoże po następnych wyborachparlamentarnych, a może i wcze-śniej, będę się zajmować z tego sa-mego punktu widzenia „detuski-zacją” czy „depawlakizacją”.

Oczywiście w słownikach po-wyższych wyrazów Państwo nieznajdą, ale kłopotów ze zrozumie-niem ich znaczeń pewnie nie mają.Wszyscy bowiem zetknęliśmy sięjuż wcześniej z „dekomunizacją”,„decentralizacją” czy „dehumani-zacją”, a niektórzy też z np. „defe-minizacją” czy „degazacją”. Wyrazyte powstały w wyniku dodania ob-cego elementu „de-” do bardziejlub mniej polskich podstaw, ozna-czających nazwę czynności. Naj-pierw trzeba coś „komunizować”lub „centralizować” itd., a w na-szym przypadku też „kaczyzować”i „fotygizować”, aby następnie mócto wszystko odwołać, odkręcić, od-nowić, dodając cząstkę „de-”, czylipo polsku właśnie „od-”.

Ale czy istniała „kaczyzacja” lub„fotygizacja”? Niektórzy na pewnoprzytakną głową, inni zaprzeczą, a jatylko powiem, że z punktu widzenianormy językowej te formy, jak i po-przednie są niepoprawne. To tylkopewne okazjonalizmy, które żyjąw języku jakiś czas. Związane są onez bardzo aktualną sytuacją (tu: poli-tyczną) lub jej bezpośrednimi ucze-stnikami, twórcami i tworzone nawzór istniejących ciągów wyrazówo podobnej konstrukcji. Zwykle żyjąwłasnym, krótkim życiem i po pe-wnym czasie po prostu o nich zapo-minamy, tak, jak zapominamy o poli-tykach, od nazwisk których wyrazyte tworzone są najczęściej. W ostat-nich wyborach przepadł np. AndrzejLepper, który jeszcze nie tak dawnoPolskę „lepperował”, co dowodzi, że„lepperyzacja” nam już nie grozi,a więc możemy o niej zapomnieć –oczywiście chodzi mi o wyraz, nieo jego znaczenie. Stosunkowo da-wno, dawno temu jeden z polityków„falandyzował” polskie prawo. Któżjednak dziś pamięta Lecha Falandy-sza i to, co on starał się z tym prawemzrobić?

Zatem wszystkie te nowe wyrazy,zarówno te z „de-”, jak i bez niego, aletworzone od nazwisk polityków lubdo nich nawiązujących, traktujmy ja-ko element politycznego folkloru.One w większości zaginą wcześniej,niż komukolwiek przyszłoby do gło-wy zapisać je w słowniku.

Życzmy sobie jednak, aby w pol-skiej polityce już nigdy nie było po-trzeby jakiegoś „de-”.

MARIA MAGDALENA NOWAKOWSKA

O K I E N K O J Ę Z Y K O W E

Dekaczyzacja, defotygizacjaI po wyborach. Niektórzy się cieszą, inni szukają przyczyn swojej

klęski. Dyskusje na ten temat trwają, zwłaszcza w tym drugimprzypadku. Analizie podlega też język, którym posługiwali się kandydaciw kampanii wyborczej, a trzeba przyznać, że był on wyjątkowo brutalny.Zapewne na ten temat powstaną kolejne prace magisterskie i doktorskie,bo taka gratka dla osób zajmujących się językiem profesjonalnie możesię pojawić, miejmy nadzieję, dopiero za cztery lata.

żądanie, by piłkarze trenowali dwa razydziennie, na co nie pozwalały wymogi reli-gijne. Na Mundialu w USA Arabowie za-grali dobrze, awansowali do 1/8 finału,gdzie odpadli w meczu ze Szwecją. Fa-chowcy twierdzili, że podwaliny sukcesuzdążył położyć Beenhakker.

Dziś najważniejszym jego zadaniem jestdoprowadzenie naszej reprezentacji domistrzostw Europy w przyszłym roku.W wywiadzie dla „Super Expressu” powie-dział, że: „Polska piłka zawsze dobrze misię kojarzyła. Pracowałem z polskimi pił-karzami. Myślę, że miałbym szansę doko-nać tego, czego wam się jeszcze nie uda-ło. Polska nigdy nie grała w finałach mi-strzostw Europy. To paradoks, żeby krajz takimi tradycjami nigdy nie wziął udziałuw takiej imprezie. Lubię tego typu wyzwa-nia, więc z chęcią spróbowałbym wpro-wadzić tam w końcu Polskę”. Pamiętamecz naszej reprezentacji przeciwkoPortugalii i przypomina, że pokonaliśmy je-den z najlepszych zespołów na świecie.I jak na razie udział w mistrzostwach jestjuż bardzo blisko!

„Zbawca” polskiej piłki poza pracą sta-ra się zobaczyć jak najwięcej z dorobkukulturalnego Polski, chodzi na długie spa-cery, zwiedza muzea i historyczne miejsca.W Polsce wszystko mu smakuje, lubi wi-nogrona i wszelakie sałatki, dobrą whiskyi cygara. Żyjąc piłką i dla piłki, o futbolumoże rozmawiać bez końca. Wierzy w ho-lenderską szkołę futbolu totalnego – od ob-rońców wymaga, by jak najczęściej atako-wali bramkę rywali, od napastników, by tood nich zaczynała się obrona. Jego klasępotwierdza fakt, że mając do dyspozycjitak przeciętnych graczy, jak piłkarzez Karaibów, potrafił osiągnąć sukces.Pamiętajmy jednak o naszych przywarach.Niepowodzenie w eliminacjach Euro 2008lub kompromitacja na turnieju zostanie„z radością” wykorzystana przez władzePZPN i różnych „fachowców” do dyskre-dytacji pomysłu zagranicznego trenera dlareprezentacji. Obaj przedstawieni wyżejtrenerzy należą do elity zawodowcóww swych dziedzinach i życzyć sobie może-my, aby więcej osób tej klasy pracowałoz naszymi zawodnikami.

ANDRZEJ KALINOWSKI

Page 24: Monitor Polonijny 2007/11

MONITOR POLONIJNY24

O G Ł O S Z E N I A • O G Ł OC Z Y T E L N I C Y P I S Z Ą

Pierwszy raz „Mo-nitor” podrzuciła mido przeczytania sio-stra, która podjęłapracę w Bratysławie.Było to podczas mojejpierwszej dłuższej wi-zyty u niej na Słowa-cji.

Nie ukrywam, żewówczas byłam prze-rażona jej pobytem w „dalekim”,obcym kraju. Przejrzawszy Wa-szą, gazetę ucieszyłam się i upew-niłam, że nie będzie wyobcowa-na, że mieszkają tam też Polacy,którzy czują się wspólnotą naro-dową, utrzymują kontakt z kra-jem, kultywują polską kulturę,tworzą w różnych miastach pol-skie kluby. Zamieszczane w „Mo-nitorze” informacje są różnoro-dne – piszecie o ważnych dlaPolaków sprawach.

Dla mnie najciekawsze są wy-powiedzi moich rodaków i Słowa-ków o łączących nas podobień-stwach i dzielących różnicach.Dopiero na Słowacji zdałam sobiesprawę z niektórych zachowańPolaków, które u nas w kraju sąnormą, jak np. brak dystansu dosiebie czy polityczne zacietrzewie-nie.

Redagowane przez moją siostrę„Okienko językowe” uwrażliwiłomnie na posługiwanie się popraw-ną polszczyzną, bo z ubolewa-niem przyznaję, że język Polaków,zwłaszcza młodzieży, jest corazbardziej niechlujny. Podziwiamwięc kultywowanie języka pol-skiego wśród Polonii i młodzieżysłowackiej, studiującej polonisty-kę, której artykuły zamieszczaciena swoich łamach, a dzięki czemu„Monitor” pełni nie tylko rolę łą-cznika Polaków mieszkających naSłowacji z krajem, lecz przyczynia sięteż do integracji słowacko-polskiej.

Często na łamach Waszego pi-sma czytałam wypowiedzi roda-

ków, dotyczące brakuniektórych artykułów,np. kiszonych ogór-kow czy śledzi. A mojejrodzinie i mnie braku-je wyprażanego „sy-ra”!!! Podczas wizytu siostry, czy w podró-żach po Słowacji nie-zmiennie zamawiali-śmy to wyśmienite da-

nie. Dziwię się, że kiedyś kroiłampomidory na tradycyjne u nasplasterki. Teraz, tak jak Słowacy,dzielę je na ósemki. O tej różnicydzielenia pomidorów po razpierwszy przeczytałam właśniew „Monitorze”.

Moja siostra zaraziła całą na-sza rodzinę sympatią do Słowacji.To nie przesada, ale zakochaliśmysię w tym kraju, a w Bratysławieczujemy się jak u siebie. Mamy teżswoje ulubione miejsca, np. De-win czy Spiskie Podhradie. Za-chwyceni jesteśmy renowacją Ko-szyc, Bardiejowa i Preszowa.

Słowacy to szalenie mili, sympa-tyczni, otwarci i gościnni ludzie.Odnoszę wrażenie, że nie istniejeżadna granica, żadna linia po-działu między naszymi naroda-mi. Taką wspaniałą atmosferęwspólnoty przeżyłam w Czerwo-nym Klasztorze, na spływie Du-najcem. Płynący na słowackichi polskich tratwach turyści pozdra-wiali się niezwykle serdecznie, boprzecież język nie stanowi żadnejbariery w porozumiewaniu się.

Siostra powróciła do kraju, aletęskni za Bratysławą. Uważam, żesię „zesłowacczyła”. Ja zaś mamnadzieję, że „Monitor”, któremużyczę większej objętości i większe-go wpływu na integrację środo-wiska polonijnego, będę otrzymy-wać nadal i dzięki temu będę wie-dzieć, „co w słowackiej Poloniipiszczy”.

CZESŁAWA NOWAKOWSKA,GNIEZNO

„Ministerstvo kultúry SR dňa 1. októbra2007 vyhlásilo nový termín uzávierkyna prerozdeľovanie finančnýchprostriedkov zo svojho grantovéhosystému v Programe č. 6 Kultúranárodnostných menšín 2008. Projekty,ktoré sa doručia do 26. novembra2007 budú posúdené a spracované dokonca februára 2008. Vyplnené žiadostis prílohami v dvoch vyhotoveniachposielajte na adresu Ministerstvokultúry SR, Odbor programovejpodpory, Nám. SNP 33, 813 31Bratislava 1 alebo ich odovzdajtev podateľni MK SR. Obálku označteheslom: „KNM 2008 – podprogram (číselné označenie a názovpodprogramu)“.Pozor!Každú žiadosť je nevyhnutnézaregistrovať elektronicky na:http://registerkultury.gov.sk/granty2008/.Podrobnejšie informácie je možnézískať na internetovej adrese MK SR:www.culture.gov.sk v časti Grantovýsystém 2008.“

➨ 9.11. – Bratysława, SAV, Historický ústav,Klemensova 19 • Wykład na temat JózefPiłsudski a niepodległość Polski • Gł.organizator: Ambasada RP w RS

➨ 12.11., godz.18.00 – Bratysława, Mirbachovpalác, Františkánske nám. • Koncertkwartetu Akademos z okazji ŚwiętaNiepodległości Polski

➨ 41. AKADEMICKI PRESZÓW• 11 – 13.11. – Prešovská univerzita, Ulica

17. novembra 1 • Workshop polskiegoscenografa i reżysera teatralnego LeszkaMądzika

• 12.11., godz. 19.00 – Teatr A. Duchnoviča,Jarková 77 • Spektakl teatralny Wilgoćw wykonaniu teatru Scena PlastycznaKUL w Lublinie

• 14.11., godz.19.00 – Teatr A. Duchnoviča,Jarková 77 • Spektakl teatralny „OUN”w wykonaniu Teatru „Porywacze Ciał”www.porywaczecial.art.pl

➨ 13. 11., godz.19.00 – Bratysława, TeatrAstorka, Nám. SNP 33 • Festival Astorka2007 – spektakl teatralny Wielkie żarcieAleksandra Wartanowa w wykonaniuwrocławskiego teatru „Ad Spectatores”w reżyserii Anny Ilczuk.

W Y B Ó R Z P R O G R A M U

Page 25: Monitor Polonijny 2007/11

25.10. wystawa malarstwa TomaszaZawackiego „Monochromia“,Vychodoslovenska galeria (VSG),Koszyce (do 2.12.2007)

30.10. wystawa Marka Sapetto „Malba“,VSG Koszyce (do 2.12.)

3.11. l 19.00 – Jazz For Sale – LeszekMożdżer, Historická radnica

5.11. wystawa „Krokom k umeniu” PrveDetske Tvorive delne, Galeria Provincnydom, Stara Lubovna

7.11. wystawa malarstwa HenrykaWichniewicza „Przenikanie“, Galeria KOS,Galeria VEBA, Koszyce (do 7.12.)

9.11. wystawa Eury Art Danova 2007,Muzeum Andy Warhola, Medzilaborce (do 20.12.)

10.11. l 19.00 Jazz For Sale – „HappyTimes”, Historická radnica

11.11. l 15.00 wystawa „Jan Kiepurai Marta Eggerth - w 105. rocznicę urodzinwielkiego Polaka“, Slovenské technickémúzeum Koszyce.

11.11. l 16.00 Otwarcie 11. Dni KulturyPolskiej „Koszyce 2007”, Historyczna SalaGalerii Wschodnioslowackiej,w programie m.in. utwory F. Chopina –„Trio” Urszuli Szabados.

12.11. l 17.00 film „Hi way”, reż. Jacek Borusinski, STM

13.11. l 17.00 film „Ono”, reż. Małgorzata Szumowska, STM

14.11. l 17.00 film „Powiedz to Gabi”, reż.Roland Rowiński, STM

17.11. l 19.00 Jazz For SaleScott Henderson Gang, Historicka radnica

21.11. l 18.00 koncert autorski „Paweł GAL B.“, Jazz Klub Koszyce,Kovacska ul.

22.11. l 15.00 – wystawa „4x=?“, Radom,Koszyce, Kowno, Lwów, Galéria FUGA -Koszyce (do 15.12.)

22.11. l 19.00 – Teatr Formy „Only You“,Mała Scena Štátne Divadlo, Koszyce

26.11. l 19.00 – koncert Andre OchodloAtelier Klezmer Band, Historicka radnica,Koszyce

28.11. l 16.00 – wystawa Zdenki Błońskiej-Zaborskiej „Moje príbehy – maľba“,Galéria umelcov Spiša, Spišská Nová Ves

28.11. l 16.15 – wystawa„ReBloTadeSpektiva“, GUS, Spišská Nová Ves,

25LISTOPAD 2007

O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A

Klub Polski Region Bratysławaserdecznie zaprasza na

przedstawienie „Wiedeńska szkoławariatów“, w wykonaniu kabaretu

„Trzy po Trzy“ z Wiednia, któreodbędzie się dnia 18.listopada(niedziela) o 18.00. w siedzibieTeatru GuNaGu, Františkánske

námestie 7 w Bratysławie.WSTĘP WOLNY.

Redakcja „Monitora Polonijnego“

poszukuje osób, które lubią pisać i chcą się czymś

ciekawym podzielićz czytelnikami.

Zainteresowanych prosimy o kontakt

z redaktor naczelną pod nr. tel. 0905 623 064

lub adresem e-mail: [email protected]

➨ 14.11., godz.16.30 – Bratysława, InstytutPolski, Nám. SNP 27 • Projekcja filmowejadaptacji „Wesela” Stanisława Wyspiańskiegoz roku 1973 w reż. Andrzeja Wajdy z okazjiRoku Wyspiańskiego.

➨ FESTIVAL NEXT ŽILINA:Żylina, Stanica Žilina-Záriečie

• 15. 11., godz.19.00 – prezentacjadziałalności WRO Centrum Sztuki Mediów

• 15. 11., godz. 20.00 – performance „PingMelody” – spotkanie z Pawłem Janickim

➨ 21.11. godz.18.00 – Bańska Bystrzyca, aulaFHV UMB, Ružová 11 • Projekcja filmuKrzysztofa Kieślowskiego Przypadek/1981/

➨ 22. 11., godz.19.00 – Szamorín, At HomeGalleryKoncert grupy „Projekt Karpaty Magiczne”

➨ 24. 11., godz. 20.00 - Żylina, Stanica Žilina-Záriečie Projekt audio-wizualny JOBKARMA – CZERNOBYL

➨ 27.11., godz.17.00 – Bratysława, InstytutPolski, Nám. SNP 27 • Otwarcie wystawy„Pojęciokształty”. Poezja konkretnaStanisława Drożdża z galerii BWA Wrocław.

➨ JOSEPH CONRAD. DALEKIE REJSYSŁOWIAŃSKIEJ DUSZY

➨ 26.11., godz. 12.00 – Bratysława, InstytutPolski • Projekcja filmu Andrzeja WajdySmuga cienia /1976/

➨ 28.11., godz. 10.00 – Bratysława, SAV,Ústav svetovej literatúry Konventná 13Konferencja, poświęcona JosephowiConradowi, brytyjskiemu pisarzowipochodzenia polskiegoW programie projekcja dokumentuBohdana Rączkowskiego Conrad/35min./

➨ 28.11., godz. 16.30 – Bratysława, InstytutPolski • Projekcja teatralnej adaptacjipowieści J. Conrada Lord Jim w reżyseriiLaca Adamika

➨ 29.11., godz.13.30 – Bratysława, Katedraanglistiky a amerikanistiky FF UKWykład dr. Jacka Gutorowa Heterodoxyand Collaboration - New York Poets inPoland

➨ 29.11., godz. 16.30 – Bratysława, Instytut Polski • Prezentacja nowegowydania książki J. Conrada Lord Jimw przekładzie Ivana Krčméry’ego (wyd.„Slovart”).

I N S T Y T U T U P O L S K I E G O W B R A T Y S Ł A W I E N A L I S T O P A D 2 0 0 7

Program 11. Dni KulturyPolskiej w Koszycach:

Chcielibyśmy między nami przywitaćmałego Jakubka Krcheňa, który urodził się29 września w Trenczynie. Jego rodzicom– Oli i Jankowi Krcheňom serdeczniegratulujemy.Klub PolskiŚrodkowe Poważe

Page 26: Monitor Polonijny 2007/11

26 MONITOR POLONIJNY

Mala som dvadsaťtri rokov. Vo februá-ri v deväťdesiatom prvom som si išlav Madride, ešte pred začiatkom pôstu,zatancovať salsu na Plaza Mayor. „Kdeteba človek nespotká...,“ začula som zasebou známy hlas. Moji traja kamarátiz Poľska, kdesi od Varšavy, sa škeriliod ucha k uchu, lebo Slovenku, ktoráide hneď po vysokej škole do Madriduopatrovať cudzie deti a ktorá sa len taksama vyberie na hromadnú tancovačkusalsy, ešte nestretli. Bolo to tesne ponašej nežnej revolúcii, keď najprv Polia-ci Slovákom prekliesnili cestu v cu-dzom svete... Aj mne „moji“ traja kama-ráti ukázali, že z pozície izbových malia-rov sa dá kráčať a dostať ďalej. NaPlaza Mayor, výstavnom námestí Ma-dridu, som zistila, že rekonštrukciu nie-ktorých nádherných historických do-mov robia práve oni. „Ak budeš potre-bovať pomoc, pomôžeme ti...,“ hovorilia hoci sa naše cesty časom rozišli,s podobnými mladými ľuďmi, ktorí odiš-li z domu do sveta, aby sa postavili navlastné nohy, aby si niečo zarobili, do-kázali a potom sa skúsenejší a bohatšívrátili domov, som sa o pár rokov stret-la aj v Amerike. V malej Varšave naQuinse boli stovky mladých, takých po-dobných „mojim“ trom Poliakom. Obdi-vovala som ich, ako vedia držať spolu,aj z mála vytvoriť niečo hodnotné, akosa vedia vypracovať, akí vedia byť vní-maví a podnikaví... Opäť to boli mojiučitelia. Páčilo sa mi, že na druhý ko-niec sveta preniesli kultúru a duchasvojho národa. Do ich sklepov som cho-dila nakupovať klobásku a chlieb a bo-la som pateticky hrdá, že máme takveľmi blízko k sebe... Odkedy som savybrala z domu vidieť a skúmať svet,pochopila som ich sťahovavé duše.Plné slobody, hry na skvelých obchod-níkov, zmysel pre nostalgiu, estetickévnímanie... Ďaleko od domova, ale ajpriamo v Poľsku som našla veľa priate-ľov. S nimi sa mi ich domovina ukázalaako veľká farebná kniha, v ktorej bysom raz chcela žiť dlhšie. Často hovo-

rím svojej dvanásťročnej dcére: „Niev Bratislave, ale v Krakove by si malaštudovať. Urobím všetko preto, aby satak stalo...“ Pravdaže, ona iba nechápa-vo krúti hlavou, lebo ešte nepozná túvôňu mesta, ktorej sa musím ísť aspoňraz za pol roka nadýchať. To mesto jenaozajstným kráľom. Zároveň je aj bo-hémom, umeleckou dušou. Veľká lás-ka, za ktorou utekám, len čo prídem do-mov na severovýchod Slovenska. Zaktorou idem, hoci tá cesta bez diaľnicebýva pomalá a napätá. Viem, že mojadcéra to teraz ešte nevie pochopiť... Ajja som v jej veku mnohému nevedelaporozumieť!

Mala som asi trinásť, keď raz večerprišiel domov otec z poľských nákupova v taške nemal nič, iba jeden biely hod-vábny šál. Môj rodičovský dom jevzdialený asi päťdesiat kilometrov odpoľských hraníc. Každý mesiac sa išlodo Starého a Nového Sączu na nákup-ný výlet. Vtedy večer však otec prišieliba s tým bielym šálom a hovoril, že ho-ci dal taxikárovi kilo citrónov a tens ním chodil od jedného obchodu k dru-hému, regály boli prázdne. Nič nedo-

stal... Trvalo dosť dlho, kým mi z det-skej mysle vymizla táto predstavivosťo smutnej, tmavej krajine, v ktorej ničnie je. Až neskôr som, samozrejme, po-chopila, že išlo o osemdesiate krízovéroky. Poľsko z detstva bolo pre mňatmavé – že by to bolo aj tými tmavýmisklami na okuliaroch vtedajšieho pred-sedu vlády Wojciecha Jaruzelského...?Dnes je to však pre mňa farebná a mi-lovaná krajina. Zdá sa mi nepochopiteľ-né, že som ju začala objavovať tak ne-skoro, až okolo tridsiatky, po návrate zoŠpanielska a Ameriky. Onedlho mámštyridsať, Poľsko objavujem takmer de-saťročie a stále je to málo. Prídem do-mov, do dediny neďaleko Starej Ľubov-ne, a keď môžem, hneď utekám do Kry-nice, posedieť si v reštaurácii, trocha saponevierať... Nechce sa mi veriť, že ibaniekoľko kilometrov za našimi hranica-mi je moderné lyžiarske stredisko. Mámradosť, že som si toto leto splnila ko-nečne sen a pozrela si hrad Niedzica.Že som pochodila dediny, ktoré kedysihistoricky patrili ku Slovensku. Svojumamu som zobrala aj do Wieličky.Toľko o nej rozprávala, bola tam totižpred tridsiatimi rokmi, že som veľmichcela, aby si svoje spomienky mohlaprinavrátiť. Myslím, že v tej prekrásnejsoľnej kaplnke pod zemou sa vrúcnemodlila aj za celý poľský národ.

Naša rodina bola spätá s juhom Poľ-ska. Cez Dunajec, kam sme chodili naplte, cez televíziu – doteraz spomínampre nás netradičné simultánne prekladyv zahraničných filmoch, aj na Sopot,kde sme sa ako deti veľmi bláznili, ceznákupy... Dnes na druhý breh Dunajcav Červenom Kláštore vedie most. Eštesom sa po ňom na poľskú stranu ne-prešla. Ak mi dá Pán Boh zdravie a pôj-dem do Pienin, možno napíšem o mos-te, ktorý spája dva brehy, dve krajinya ich dve príbuzné duše... Možno si tovo vašich novinách prečítajú moji trajakamaráti a povedia: „Maria, kde sao tebe človek nedozvie..?“

P O L S K AOczami słowackich dziennikarzy

MÁRIA MIKOVÁ,ŠÉFREDAKTORKA

ČASOPISU SLOVENKA

Ja a moji traja kamaráti z Poľska

Page 27: Monitor Polonijny 2007/11

27stronę redaguje MoanLISTOPAD 2007

Pozbieraj różnokoloroweliście, włóż je między gazetyna 2 dni, a potem zrób z nichprzepiękny jesiennyobraz, który wniesie doTwojego pokoju atmosferęjesieni.Naklej wysuszone liście napapier jako kolaż albowymyśl z nich jakiśkonkretny kształt -człowieka,zwierzęcia, kwiatu,samochodu itp.

Pierwszy dzień listopada jest dniemWszystkich Świętych, a drugi jestDniem Zadusznym. Nie zapomnijciepodczas tych dni o tych osobachz Waszej rodziny, które odeszły bez-powrotnie. Zapalcie lampkę na ich gro-bach, poproście rodziców, aby poopo-

wiadali wam przygody z ich życia.Zachęcamy Was do zrobienia, wspól-nie z rodzicami, drzewa genealogiczne-go Waszej rodziny albo do zaznaczeniana mapie miejsc, gdzie mieszkają lubmieszkali wasi bliscy, skąd przybyli,z jakiego powodu migrowali?

Dzień Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny

Zdradzimy wam wielką tajemnicę: ludzie, którzy umarli – żyją tak na-prawdę dalej dzięki nam – żyją w naszych wspomnieniach...

W zeszłym miesiącu zachęcaliśmyWas do przeczytania jednej

z przezabawnych książek dla dziecipióra Krystyny Boglar, zaś dziśpolecamy szybki kurs bycia dzieckiem„eksternistycznie wychowywanym”(pod nieobecność) przez swoją mamęz innej książki tej autorki pt. „Niegłaskać kota pod włos”, KrajowaAgencja Wydawnicza, Warszawa,1978.

„- No, czytaj! – Agnieszka wyłowiłanóż z kubła. Leszek z westchnieniemuchwycił brzeg tego, co było kiedyśpapierem. Wstrzymał oddech.Rozmazany tusz obwieszczał, conastępuje:Kochani! Mam sześć godzinwykładów i jeśli chcecie zjeść obiad,to sobie go zróbcie. Wszystkoprzygotowałam na stolnicy. NiechLeszek nie zapomni o wyniesieniuśmieci! Całuję, wasza Mufka

- Pyff! – Chłopiec, jak parowóz,wypuścił nagromadzone w płucachpowietrze.– I to jest ten o b i a d ? – wskazałpalcem na bezkształtną masę, któraw cudowny sposób przeniosła sięjuż ze stolnicy na ceratę.- To są kotlety mielone – stęknęłaAgnieszka.- Ciekawostka – zainteresował siępoważnie Leszek – mnie to raczejprzypomina pokarm dlaniemowlaków. To się je łyżką?- Pałeczkami! Pałeczkami – odparłaAgnieszka. W jej miodowym głosikubrzmiała ukryta groźba. Skorupkaz jajka miękko lądowała na czupryniechłopca.- Gdzie te śmieci? – westchnął.-W salonie królowej Anglii.Wynocha! (...)!”

K Ą C I K C Z Y T E L N I C Z Y

Zrób to sam D L A 5 - L A T K Ó WI N I E T Y L K O

Page 28: Monitor Polonijny 2007/11

ZA MIESIĄC: PIERNIKI ŚWIĄTECZNE I NIE TYLKO MAJKA KADLEČEK

Wiem, że najfajniejbyłoby wziąć koc,książkę i jakiegośfutrzaka, takiego, którymruczy i nic od nas niechce. Z tym futrzakiemi dobrym autoremprzeleżeć cały listopadw łóżku. Niestety, nammaluczkim nie jestdana taka przyjemnalistopadowa wegetacja.Pomimo pluchy, błota,wilgoci, zgniłych liścii dziurawych rynien

musimy funkcjonować,czy chce się nam, czynie. W przerażającociemne listopadowerana musimy wstawać,stawiać stopy nalodowatą podłogę,wychodzić z domu, byjakoś przeżyć kolejnydzień. Brr… Jedyniewizja przyjemnej kolacjipozwala go przetrwać.

Dlaczego kolacjaw listopadzie jest takważna? Bo jedzona

w dobrym towarzystwiestanowi źródłooptymizmu na następnydzień.

A jeśli na kolacjębędzie rosołek,klasyczny, z kurczaczka,posypany natkąpietruszkii z marchewką, to nawetw listopadzie, gdy zaoknem wieje i pada,a z rynien nadal kapie,świat jest piękniejszy.

SKŁADNIKI:• 1 kurczak• włoszczyzna (2-3 marchewki,

1 pietruszka, kawałek selera,kawałek pora)

• 1 cebula• gałązka koperku• sól

SPOSÓB PRZYRZĄDZANIA:Umytego kurczaka zalać zimną wodą.Dodać obrane warzywa – na cebulimożna zostawić jedną, cienkąwarstwę łupinek, aby rosół uzyskałładny kolor. Doprowadzić do wrzenia,po czym około 1 godz. gotować namałym ogniu. Potem kurczaka wyjąć,pokroić na kawałki i dodaćz powrotem do rosołu. Podawaćz makaronem.

W iadomo, że będzie już tylko zimniej i gorzej, a z optymizmu

nici... Ale listopad był, jest i będzie. Już taki jest porządek

na świecie. Musimy go przetrwać. Innej możliwości nie ma.

ZA MIESIĄC: PIERNIKI ŚWIĄTECZNE I NIE TYLKO MAJKA KADLEČEK

Page 29: Monitor Polonijny 2007/11