Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet – 1970 (zorg)

download Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet – 1970 (zorg)

of 171

Transcript of Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet – 1970 (zorg)

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    1/171

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    2/171

    Dubo... Dubon... Dubonnet

    Izabela Czajka-Stachowicz

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    3/171

    Przeraliwie gwizaa lkmtywa... para przysnia wszystk - i dworzec, i oprwazajcych mnie

    bu przyjaci. Pprzez t gst ktar syszaam wci gs Waka Brniewskieg:

    - Uszy gry, Bella.

    - A nie aj si - wtrwa mu Brun Jasieoski. - Trzymaj si! zbaczenia.

    Pcig rgn i pwli ruszy - ym pa - umiechaam si bu, wiziaam ich twarze za szyb.

    Chciaam pwiezied c barz waneg... c, c by zabrzmia jak fanfara triumfu, ale krzyknam

    tylko: - Pcztek pry!... - baj parsknli miechem - nie zrzumieli, wiziaam z daleka

    pwiewajcy szalik w czerwn kratk Brunna, wspiam si na palce... ten szarzielny kapelusz t

    chyba Waka. Zwrtnica... szerka aleja rzbiegajcych si szyn... Warszawa zstaa pza mn.

    Salamanrze znwu ua si zbiec... tym razem Krl wy ju jej nie panie.

    Wtulona w rg przeziau, snita paszczem, zaciskaam pici. - Chcia mnie sprzead!! za

    pienize! Za pienize chcia mnie sprzead kamienicznikwi z dziurkami na nsie! A taki by la

    mnie bry. Nigy nikg na wiecie tak nie kchaam jak jeg, mjeg tatusia!

    W ciemnym przeziale wiecia si u sameg strpu maleoka niebieska arwka. Mgam si pyd,

    bo razem ze mn siezia tylk jakie maeostw. Starsza pani, szczupa i wta, w czarnym toczku

    na siwych wsach, o chorowitej cerze, z nie ukrywanym lkiem w oczach, bya w ustawicznym ruchu

    - t cigaa jakie walizki, t twieraa i zamykaa neseser i trby wiszce razem z paszczami, t

    znwu sprawzaa jakie papiery w pugilaresie - natmiast m jej siezia nieruchm, wpatrujc si

    w nieprzejrzan ciemnd za knami.

    Uawaam, e rzemi. Chciaam, jak t zwykle bywa w pcigu, kiey czwiek nie przynaley

    jeszcze aneg miejsca, uprzkwad minine w jak lgiczn, pwizan cad. Cklwiekby - pwinn mied jaki alszy cig. Jechaam Parya, ale przecie musiaam uregulwad spraw

    z Robertem Berny. Zaangawaam si... n by pwanym, uczciwym i ljalnym czwiekiem - nie

    mgam gwiznd na nieg i ppzid alej. Trzeba t w jaki luzki spsb zaatwid. Teraz pja

    nieg, ale w Berlinie za nic nie zstan. Ju miesicy ni mi si p ncach Pary. Czasami -

    wyawa mi si nawet - syszaam aleki jeg gs...

    Starsza pani uprzejmie czstwaa mnie herbat z termosu. - O zikuj, barz zikuj, ale nie

    mam pragnienia... me pniej - pwieziaam. Manek pani naal wpatrywa si w ciemnd,

    mia szarzieln kamizelk, krtk na jea strzyne biae wsy. Pani znw wspia si na awk

    do siatki z bagaem, chciaa zjd jak paczk w czarnym papierze, przewizan sznurkiem.

    - Przestao si wreszcie krcid, usi na ..., i sie. P c znwu chcesz rzwizywad t paczk...

    chlery cikiej, ani chwili spkju.

    O, te swa sprawiy na mnie wraenie. Nieczienne i zaskakujce. Pan w szarozielonej kamizelce

    niepruszenie tkwi w oknie - czuam, jak starszej pani zy krc si w oczach. - Ty wstrtny,

    ordynarny dziadygo - pwstrzymywaam krzyk. Starsza pani wracaa e mnie czy - mj Be,

    jake musiaa si wstyzid.

    Pcig nie zmienia rytmu - mta - skta - trzs si i melyjnie c wystukiwa. Usypiaam

    ukysana rytmem, buziam si, kiey za knem rzbyskiway wiata mijanych stacji. Leaam tulc

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    4/171

    gw mjeg mweg jaka, z ngami wycignitymi wzu kanapki. Starszy pan te spa na

    lec, tylk jeg rbna, wta na, skurczna, psiezc, usna u jeg ng. Na granicy

    niemieckiej weszli celnicy - nie glali nawet walizek - reszt ncy przespaam - ni mi si Rbert...

    malwa mi ns pzlem umazanym w cynobrze - mwi sie na ... i nie ruszaj si... Czy t

    mliwe, aby n mnie tak mwi? - ziwiam si we nie.

    Ran byam w Berlinie, Rbert czeka na pernie, mia rzrawan min. - Bziesz mieszkaa

    w pensjonacie na Luitpoldplatz - p minuty e mnie.

    Cieszyam si i chatycznie pwiaaam o nie, ale niczeg nie rzumia. Pjechalimy

    pensjonatu, gdzie niecierpliwie rzuciam si w jeg ramina. pier wieczrem pszlimy na

    Nllenrfplatz, eby zjed przny bia. Rbert nie rzumia tych wyszych pww mjeg

    wyjazu Parya.

    - Dummheit - pwiezia - sztuk mesz si tutaj zajd. Galerii jest iaba i troch, mesz

    glad Chagalla, Czanne'a, Gauguina w Berlinie. Nie rzumiem swa klimat. Nie jeste malarki t ci wcale nie jest ptrzebne. A me... me akniesz nwych przeyd? Me szukasz nwej

    mici? Pwiez mi twarcie i szczerze. No?

    Zaprzeczaam... przysigaam - nie rzumia - nie chcia zrzumied, nie wierzy w wezwanie Parya.

    Nie wierzy, e Pary zawa mnie wielkim gsem - Donnerwetter noch einmal. Hier wirst du

    bleiben, hier habe ich eine gewisse Klientele. Du brauchst kein Geld von deinem Vater1.

    Przyczaiam si - dobrze, dobrze - zrbi wszystk, c zechcesz. Kchany jeste, zstan z tb w tym

    krpnym, kszmarnym Berlinie... naturalnie, tak bzie lepiej. Swami nie ptrafi nieg trafid -

    c tu rbid?

    ni staway si craz krtsze... Zmierzch zapaa o czwartej p puniu - chzilimy na alekie

    spacery, z ktrych wracaam zmczna i zmarznita. Lucas Tichany c zieo przychzi pracwni,

    bekta - wyawa wiki craz gwatwniejszej intnacji - raz zerwa swj granatowy beret z gwy

    i pepta g. Rzeczywicie, niemwa-pasjnat t nie jest takie sbie zwyke zjawisk.

    Kiey pszlimy na spacer z Lucasem, b Rbert nie mg teg nia ejd sztalug. Pwieziaam,

    e chciaabym pjechad Parya. Zrbi t na Lucasu wiczne wraenie, stan na ulicy i wygsi

    jak ziwaczn przemw - prcz swa Paricz, pwtarzaneg c par sekun, niczeg

    niepbna by zrzumied. Wskazywa palcem na swj pier, t znw wali si kuakiem w gw,

    jeg mae czki rzucay ognie - pieni si i pskakiwa: - Bella... Paricz... Paricz - w pewnej chwilizstawi mnie sam i pgna prze siebie.

    W mim pensjnacie na Luitplplatz wszystk sz jak w uregulowanym zegarku. Pani kierowniczka

    bya uprzejma, pkjwa czysta, spkjna i barz bajca o przek. Ran ka stawaam

    kaw z mlekiem, na bia przychzi Rbert. Wikinga Eggelinga, Gerhara Eislera, Hausmana, Hansa

    Arpa, Stiffersa i pzsta paczk rzaziej wiywaam - unikaam bwiem Hansa Richtera - wstyziam

    si teg, c si sta.

    1Psiakrew. Zstaniesz tutaj, mam tu jak klientel. Nie ptrzebujesz anych pienizy swjeg jca.

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    5/171

    I wreszcie nasze zieo, kiey spakwaam swje rzeczy walizki - pkjwa nisa mi z prania

    bielizn - pienizy miaam wicej ni w dniu przyjazu z Warszawy. Rbert by hjny, mgam brad

    z jeg prtfela, ile chciaam. laswjej brny musz stwierzid, e nigy nie przekraczaam

    ziesiciu marek. Nieraz si gniewa! Das ist kindisch, du lufst ohne Geld, mach keine Dummheit,

    nimm zwei hundert - jetzt verdiene ich ganz gut - vorige Woche habe ich zwei Bilder verkauft...2

    Ale

    nie umiaam brad pienizy, uwaaam, e t w jaki spsb jest niewaciwe.

    O gzinie ziewitej z minutami wieczrem z Bahnhf am Z jea pcig Parya.

    Miaam wykupine miejsce w wagnie sypialnym. Zatelegrafwaam Zamyskieg: W czwartek

    o szstej Gare u Nr - Bella.

    A w r p biezie, naturalnie niczeg nie mylajc si, Rbert zaprpnwa mi pjcie na

    spacer Tiergartenu. W parku, mim wczesnej pry nia, zapa zmierzch, my rbny eszcz.

    Szlimy szerk alej - licie kasztanw szeleciy p ngami, zbutwiae i czarne przylepiay si

    peszew pantfli, mizy zwisajcymi lidmi rzczapierznych gazi bieliy si krge, mleczne kulesab jarzceg wiata - zapach wilgtnej ziemi, pwiych lici i teg sipiceg cieniuteok

    eszczu przesni cay wiat. Palt Rberta by wchate... tykaam pliczkami mkrej, ksmatej

    pwierzchni materiau. - O, mj Be - mylaam - taki zieo, jakby ju wszystk biega koca...

    i wiat, i ycie.

    Gzie z daleka dochziy przytumine wiki klaksnw, aleki gwar miasta. Wchaam wiat

    pprzez zapach zwiych lici, pprzez mg, eszcz i mkre, wchate palt Rberta. gbi

    przejmujcy zapach - zapach smutku.

    - Jetzt gehen wir in ein schhnes Kaffeehaus. Pjziemy sbie teraz jakiej piknej, jasnej

    kawiarni, wypijemy br kaw - sama wybierzesz przy bufecie ciastka, psuchamy muzyki.

    Przecie pwinnam jeszcze wpad pensjnatu p walizki - mylaam.

    Pwli szlimy w strn Kaiserammu.

    - Nie wiziaa jeszcze, jak p skoczeniu wygla prtret Istvana Varr. Nie chciaaby p kawie

    pjd ze mn? Mam g na sztalugach.

    - Rbert! Przecie n jest ju skoczny lat... sta za ziesitkami innych pcien, wrcny

    ciany... Przecie jeszcze zanim si pznalimy, rzucie ten realizm - t ziwne, e znwu wrcie

    tego.

    Rbert gnit w palcach papiersa, wzrkiem bzi p rutach telegraficznych.

    - Mutti (zawsze w przypywie czuci tak mnie nazywa), Mutti, nigy aen braz nie jest

    ostatecznie skoczny. Rzumiesz?

    (Jeeli w takim tempie bziemy szli, t ja nigy nie ja Parya!)

    2T ziecinaa, biegasz bez pienizy, nie rb gupstw, we wiecie teraz zarabiam cakiem brze w

    zeszym tygniusprzeaem wa brazy.

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    6/171

    - Rbert! Strasznie zmarzy mi ngi... prsz, we takswk, chciaabym ju byd w tej jasnej, ciepej

    sali. Rzumiem ju - braz nigy nie jest statecznie skoczony...

    Siezielimy w kcie rzsicie wietlnej kawiarni. Rbert zstawi w garerbie mkre, wchate

    palt. Jak t brze, e kbiety nie musz zstawiad paszczy w szatni. Rzpiam paszczyk i usiaam

    naprzeciw nieg... Pali papiersa i znowu pewno myla o portrecie Istvana Varro - wsateg,starszego pana w szlafroku.

    - Teraz pj wybrad ciastka - wya mi si, e gs miaam taki sam jak zawsze.

    - Dobrze, a dla mnie we kawaek szarltki...

    Ju byam chyba trzy krki stlika, a tu:

    - Czekaj - czekaj... - Przystanam, serce wali na alarm. - C ja chciaem pwiezied? Tak. Kawaek

    szarlotki i ciastko z serem. Wiesz jakie? Francuskie z serem.

    - Dobrze - wykrztusiam - bardzo dobrze, francuskie z serem.

    I nie zatrzymujc si, przeszam prkimkrkiem k bufetu, rzchyliam ciemnczerwn ktar,

    przebiegam k szatniarza, sprawzajceg jakie numery wyryte na krgych blaszkach, a kiedy

    zamknam wyjciwe rzwi, znalazam si znwu we mgle, eszczu i ciemnciach.

    - Prk, prk Luitpoldplatz numer trzeci... i pczeka pan p bram, za chwil wrc

    z walizkami...

    Pitnacie minut trwaa jaza na wrzec. Tragarz sze z walizkami przee mn. eszcz rzpaa si

    na bre, byy t ju nie stre igieki, lecz ue krple. Och, wszystk jedno, i tak za chwil usiw ciepym, suchym przeziale, w pcigu, z ktreg wysi na Gare u Nr w Paryu.

    Tym razem jechaam sama - by t przezia sypialny pierwszej klasy - tak, pienize t jenak bra

    rzecz. Pwleczenie pachnia krchmalem, myem i czystci, sunam przeciera i usiaam.

    Jeszcze sieem minut ejcia pcigu. N, ale zyam - i nagle zbaczyam Rberta w tej

    rzsicie wietlnej kawiarni na Kaiseramm, jak niespkjnie patrzy w strn bufetu.

    - Psza p ciastka... ju przecie min p gziny, i nie wraca? Me zachrwaa? Me

    zemlaa?

    Och, eby ju ten pcig ruszy. O szatniarza si wiezia, e wyszam? Ale przecie szatniarz by

    tak zajty tymi numerkami na blaszkach, e mg mnie nie strzec.

    Do drzwi kt zapuka. - Prsz - pwieziaam, a gar miaam ze strachu tak cinite, e swa nie

    mgy si przestad.

    Wsze may czwiek w munurze, na tku czapki mia napis Mitrpa.

    - Czy szanwna pani zechce zjed klacj, czy zarezerwwad miejsce? - Pa mi rweg klru

    bilet.

    - Prsz - wyjkaam.

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    7/171

    Min jeszcze par minut - pcig pwli ruszy, wyszam z przeziau i stanam w przejciu przy

    oknie.

    Na wrcu ziay si zawsze te same wieczne sprawy. Zawiawca stacji w zielonym mundurze -

    tumy luzi egnajcych jeznych - przysadzista kobieta w biaym fartuchu na palcie przy

    byszczcym niklem wzku... Frankfurter Wrstchen. Szklany kisk z gazetami, szklany kioskz owocami - zciste kule pmaraoczy - i wielkie napisy wiszce na stalwych uchwytach: Bahnhof

    am Zoo. Jeszcze trch wiate, jeszcze trch Berlina, a ptem ciemnd bez kresu. Wilgtna,

    ciekajca w nc.

    Pszam wagnu restauracyjneg. Pprsiam o jajecznic, buki i mas, ptem napiam si

    ohydnej, lurowatej herbaty i zabrawszy ze sb butelk wy mineralnej, wrciam przeziau. A

    ziwne, jak brze pamitam tamt nc. Jasnta piama tatusia - jewabna, blata

    z biaym blamwaniem - i zapach Jackie Guerlaina. Nie miaam ani ksiki, ani gazety. Zgasiam

    wiat i paam si rytmwi pcigu.

    Jak ug n tam czeka na szarltk i sernik? Nznic! ajaczk! Kretynk! Czy ju koca ycia

    b musiaa si wstyzid? I c sbie waciwie przy tym mylisz, pzbawiny mzgu czerepie? Jak

    mga! Jak mga zstawid g przy stliku kawiarnianym i prysnd? Pary ci wa? A jak ci zawa

    Kalkuta? A jak ci zawa BiegunPuniwy? Nieszczsna iitk, pzbawiny skrupuw,

    prniny stwrze czwieczy. Brzyz si sb. Nienawiz siebie! A zapwiaaam si na uczciw

    kbiet... miaam aspiracje... filzfia... plnistyka... histria sztuki. Zaczam pakad. Z pcztku

    cich i anie, a ptem craz gwatwniej, a rzryczaam si jak w dawnych, najdawniejszych

    czasach. mt wagnw, trzaskanie elastwa szczliwie zaguszay wyawane przeze mnie jki.

    - bry by la mnie, za bry. Wszyscy s la mnie za brzy... uu... uu... uu - , Be! Jaka ja jestemnieszczliwa! Inne wychz za m, rz zieci. Ciesz si szczciem mwym, s wierne

    z ptrzeby serca, twrz nastpn generacj, b przecie tak chce natura. yj zgnie z prawem

    boskim - a ja? Wyrzutek speczeostwa - pmit iabelski, nie chc mied ma... nie chc mied

    zieci... nie chc mweg szczcia. Za nic nie chc twrzyd nastpnej generacji! Be, zmiuj si

    nae mn, jestem brzyliw egistk! Przysniam gw kr, ciam si statecznie

    caeg wiata i z mkr ez twarz zasnam.

    Teraz mi si wyaje, e pacz t barz zrwe prenie. Pacz, jak eszcz, wiea czwieka. Jak

    nie ma innej ray, brze jest wyrzucid z siebie wszystkie trucizny kanalikami zwymi.

    Zielna butelka mineralnej wy nakryta szklank jak przezrczystym turbanem rbia mnie

    grymasy - wykrzywiaa si i jazgtaa c zupenie niezrzumiaeg. - Jeste butelk wy mineralnej

    i nie wln ci si mnie wykrzywiad - jak b miaa pragnienie, t nalej sbie twjeg

    kapelusza wody i napij si.

    - Czemu uajesz, e mnie nie rzszyfrwaa? - usyszaam wyranie. sknale wiesz, e jestem

    czarwnic, i zamierasz ze strachu - b take wiesz, e p t tu jestem, eby ci zrbid c krpneg.

    Rzeczywicie wszystk t wieziaam i umieraam ze strachu.

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    8/171

    rzwi przeziau twrzyy si i wesz trzech umunurwanych mczyzn: - Passeport, s'il vous

    plat3- rcymi rkma signam p trebk, mim wli spjrzaam na butelk, wykrzywia si

    szataosk i pkazaa mi zielny jzyk. rcymi rkma wycignam paszprt z torebki i paam

    najbliej stjcemu. Pchyli si i zacz przewracad kartki. Wiziaam ju na pewn, e wszystk

    stracne. Czarwnica pkajc ze miechu zrbia mnie krpneg zeza.

    - Regardez-moi. Qu'est-ce-que-c'est?4

    - krzykn ziwnie umunurwany francuski celnik, mia

    bwiem na czapce wielk kit z pir. Pzstali, rwnie z pirpuszami na gwach, pchylili si na

    moim paszportem. - Jeden z nich nsi krtk, blazieln brkatw pelerynk. Pali mi

    paszport... - Co to znaczy - pwtrzy pierwszy - nie ma francuskiej wizy. Niech pani spojrzy. Co to

    znaczy?

    Zrtwiaam z przeraenia - wizy francuskiej nie by - zamiast wizy leay trzy zasuszne fiki.

    - Prsz panw - krzyknam - prsz panw - t na! Ona ukraa mi wiz i pya na t miejsce

    zasuszne fiki - na jest czarwnic - patrzcie! patrzcie! jak si wykrzywia! - Butelka skromnie i jakgyby nigy nic staa na stliku.

    - Passeport, s'il vous plat. - Nieprzytmna sunam zasuwk - przeziau wesz trzech

    umunurwanych celnikw - nie mieli pirpuszy ani aen z nich nie nsi blazielonej brokatowej

    pelerynki. Tak jak przed chwil, we nie, rcymi rkma signam trebki - z uksa spjrzaam

    na butelk.

    Przyyli pieczd. - Merci - tknli palcami czapek i ju ich nie by.

    Teraz pier przy penym wietle elektrycznym zjam z gwy czarwnicy szklank i napeniam

    w - banieczki prysny mi w nos. - T jest ju statnia twja sztuka - pwieziaam bcierajctwarz. - Ostatnia, b za chwil wyrzuc ci za kn, tyle mi strachu napzid, nie tylk skrad wiz,

    ale na jej miejsce pyd trzy zasuszne fiki.

    Z truem twrzyam kn, wychyliam gw, wiatr uerza mnie w twarz, eszcz nie paa, la

    rzmachu pkrciam rk i dalek cisnam butelk-czarwnic. Wr pyncych biaych chust na

    niebie migtay malutkie gwiazy. Ch - rasny ch uchzcej ncy przenikn mnie na wskr.

    Zatrzasnam kn, p kcem nalazam skie ciep.

    Ot, i przekrczyam granic Francji. Niechaj mi bzie pzrwina! Ppatrzcie, ppatrzcie, brzy

    ludzie - pidziesit lat mija od tamtego wieczoru - p wieku - naturalnie, jak na odcinek czasuw ogle t niewiele, ale jeli mierzyd rzpitci ycia czwieka, t przecie - t przecie nie tak

    znwu ma. Entuzjastycznie pwitaam Pary! Tak zreszt zawsze witaam Francj. Ile razy? Ju

    chyba nie ptrafi zliczyd - na lotnisku Orly i le Bourget, lujc w Ruen, Hawrze, unkierce,

    wychzc z ekspresu na Gare u Nr. Za kaym razem, kiey stp tykaam ziemi francuskiej,

    serce przepeniaa cuwna sycz. A teraz - siezc w ftelu przy zanienym knie, w moim

    maym mieszkaniu na Mktwie, z blesnym skurczem umiecham si i pzrawiam ci ju z daleka

    , najpikniejsze, najmrzejsze, jeyne miast na kuli ziemskiej! Teraz kiey w tym bujnym,

    szalnym yciu... yciu marynarza, wczgi, pijaneg socem i mici nierza, pznaam

    3Prsz paszprt.

    4Co to jest?

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    9/171

    wszystkie wspaniae miasta Ameryki Pncnej i Puniwej, kiey psmakwaam wszelakieg

    wina w tawernach Hiszpanii, Wch, Grecji, Jugsawii, Marka, kiey znany mi jest czar ceanw,

    mrz, lbrzymich rzek, firw i wysp, stepw, wspaw, pustyni i prerii i krnie chyl gw

    prze wspaniaciami teg wiata... - zawsze i d koca ni mich Pary pzstanie najukchaoszym

    miastem na kuli ziemskiej!

    August Zamyski stan przee mn akurat, gy wychyliwszy gw przez kn niezbyt pewnie

    zawaam: - Porteur!5

    mia si, pkazujc, jak t n, wszystkie trzyzieci wa zby yskajce biel.

    - No i jeste. N i jeste w Paryu. - Bagawy nis walizki ku wyjciu, a ja, wystraszna, szam obok

    niego - zgubiny jzyk w gbie - niepewna i wstrznita nie znanym mi nwym zapachem, ilci

    wiate, gwarem tej mwy, ktr znaam, a jenak, jak mi si nagle wya - niezrzumiaej.

    W takswce August nie przestawa mwid - chatycznie, skrtami,gn rc, jak t by w jego

    zwyczaju. Jaki n bliski, sereczny, me lateg e mwi p plsku? Me lateg e zna mjeg

    jca, e sam jest kim z Nwgrzkiej, przyjacielem Witkaceg... kim z Zakpaneg. O, Be, jaki

    wspaniay plac! Jakie te ulice s szerkie. O wiate, wystaw w gwie si krci.

    - Patrz! Patrz, to jest Arc de Triomphe - t Rivli, wizisz t klumna? Bellu - nie tam - spjrz tu, na

    lew! T Luwr, pjziemy tam jutr - szarpa mnie za rkaw. - Patrz! patrz! Co to za perspektywa -

    widzisz?

    Champs lyses, spjrz! Tam z daleka Lasek Buloski - Bellu - ty nie patrzysz - przecie t mstAleksandra - ch, ju jestemy na lewym brzegu. Otwrz czy - to boulevard St-Germain-des-Prs...

    Bella... Bella, twrz czy - patrz! patrz! Boulevard St-Michel... O, ju jestemy na rue e Rennes,

    Bella, ja ci wynajem pkj w Htel Unic numer 151 bis, u madame Martineau. To bardzo

    przyzwity htel, wiesz, mczyznm nie wln ci wiezad p ziewitej wieczr... Ona jest

    barz prude... Zaje mi si, e t pwienie lcum i barz blisk Mntparnassu... Pkj

    nieuy, ale zimna i grca bieca wa. ka tu wszystkie s lbrzymie i maj wietne materace.

    Ran przynis ci pkju kaw z mlekiem i briszk alb crissant6.

    Suchaam g, n si zachystywa - patrzyam nie wizcymi z oczarwania czyma... nie rzumiaam

    pwy teg, c mwi, ale uawaam, e rzumiem. Mj Be, c n te? Brsz ka... c tznaczy? P c? laczeg? Czy nie lepiej buk z masem? Brszki kawy? Ten Gucio trzepie takie

    nnsensy! Jacy znwu mczyni maj mnie wiezad ziewitej?

    Pani Martineau miaa na raminach szary szal wczkwy - a w raminach ugws, liczn suczk.

    August Zamyski kna ceremnii prezentacji: - Et voil c'est Babette7. - Z klei na przestawia

    mi pieska. Wycignam rk, chcc pgaskad suczk, ale Babette warkna i obnaya stre, te

    zby.

    5

    Bagawy!6Bueczk alb rgalik.

    7A to jest Babette.

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    10/171

    - C'est mon amour, c'est un petit ange8

    - maame Martineau pnisa entuzjastycznie psin

    gry. - Je t'adore, mais il faut tre gentille - c'est notre petite Polonaise, une mademoiselle bien

    srieuse... mademoiselle Bella... regardez la bien9.

    Umiechaam si i kaniaam, chcc zyskad sympati Babette, ale si nie uawa, Babette pnsia

    grn warg ukazujc te zby i warczaa.

    - Babette - pwieziaam p plsku - przecie jestem krlw psw... przecie...

    - Elle ne comprend pas, elle parle seulement franais10 - Guci ra i tak jak Babette pnsi grn

    warg, szcztki wsw pchziy mu p sam ns.

    August zsta na le z madame i Babette, a ja z garnem (te wsatym) Paulem i walizkami

    pszlimy na trzecie pitr. Paul wstawi mi walizki i oa klucz - miaam za pid minut wiena

    i przebrana zejd. - Nie ma mwy anym pczynku, musisz zisiaj jeszcze byd w Rtne -

    wiaczy Guci. Pkj nie by uy, ale akurat stateczny la mnie - rzebraam si migiem,

    migiem umyam, wyjam z walizki piknie upraswan bia bluzeczk z falbankami, wyam mj

    zimwy paszczyk i pozostawiwszy nie rzpakwane walizki, zeszam na .

    Babette na mj wik z miejsca zawarczaa. Maame puczya mnie, e p naciniciu zwnka mam

    pwiezied cordon, s'il vous plat11 , a ptem brze zamknd za sb rzwi.

    - Czy na nie wie, e jestem krlw psw? - zapytaam Augusta.

    - O, mja mia! zapminasz, e tu jest republika, czasw rewlucji bwizuj Liberte, galite,

    Fraternite12, francuskie psy nie uznaj krlwych - giltyna cia gw statniej, nazywaa si

    Maria Antonina.

    Dochodzimy do placu Montparnasse, zaraz skrcimy w lewo na boulevard Montparnasse. - Skup si! -

    uwaaj, b teraz wanie nachzi najwaniejsza chwila w twim yciu. Tu si znajziesz w wityni

    wspczesnci, tu tczna najwiatlejszymi mrcami, rabinami, magami, twrcami, filozofami

    nia zisiejszeg, przepwiaaczami jutra zapaczesz na bnymi rgami, ktrymi tychczas

    chzia, strzepiesz py ze swich ng, zerwiesz z tym, c by, i... i... - jakie pzce aut ze

    zgrzytem hamulcw i piskiem pn zahamwa prze moimi nogami, z ktrych wanie strzsaam

    prchy tamtych przucnych rg. - Au nom du diable - tu n'as pas les yeux...13 - Zamyski pcign

    mnie na trotuar.

    Szam przy nim ju bez sw... nigy ane ciel urzeczne sczyst zieleni nie by tak gupiae

    i jenczenie tak zafascynwane. Bulevar Mntparnasse nie tyle mnie zaziwi wiatem wielkich

    lamp, ile gwarem - z obu strn szerkieg bulwaru nieprzejrzane tumy bsiaay stliki, setki luzi

    siezia przy stlikach ustawinych wzu szerkiegtrtuaru prawie samej jezni. Tumy

    gaajcych, tumy gn krzyczcych, miejcych si luzi... Nigy w yciu czeg pbneg nie

    8T mja ulubienica, mj aniek.

    9Kcham ci na ycie, ale trzeba byd grzeczn, t jest nasz miy gd z Plski, barz pwana panienka,

    panna Bella, glnij j sbie brze.10

    Ona nie rzumie, mwi tylk p francusku.11

    Prsz twrzyd.12Wlnd, Rwnd, Braterstw.

    13 iaba, nie masz czu.

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    11/171

    wiziaam - siezieli przewanie z gymi gwami alb w beretach. C za przeziwni mczyni, jakie

    fantastyczne i cudowne kobiety!

    August ra koskim miechem i zaciera rce, patrzc na mje nieprzytmne czy, na zachwyt,

    wstrzs, ktremu cakwicie ulegam.

    - A c? Nie mwiem? Ha ha ha... ale ci zamrczy, ha ha ha! Zrzumiaa? Wiesz ju teraz, laczeg

    ci wtedy w Warszawie pwieziaem, e musisz tu przyjechad? Wizisz, t jest Rtne - to jest

    wanie Rtne - n, ty przej! alej! prst, o tam, stlika. Ch, przestawi ci, tam

    siez...

    Cign mnie mizy stliki pprzez tumy rzgaanych luzi, ptykaam si o krzesa - ptykaam si

    o dziesitki par ng tych wszystkich nieznajmych, z brodami i bez br, w beretach i bez,

    z czuprynami siwymi, czarnymi, blond i ysinami. ziewczta, kbiety pikne, rzemiane, jaskraw

    umalowane, tajemnicze kobiety, pachnce nie znanymi mi perfumami, w lnicych, migtliwych

    naszyjnikach turquise (najbarziej mnych wwczas turkuswych kralach). Ngi mwiy mipsuszeostwa - nie mgam ju alej id i wreszcie paam na elazne krzes przy krgym stliku,

    na ktreg blacie pitrzya si caa gra spkw.

    - To jest Bella z Warszawy - a to Eugeniusz Zak. - Skniam gw. (Kt by w Warszawie nie sysza

    o wietnym malarzu, Zaku, jednym z twrcw grupy Rytm?). Teraz prawie pidziesit lat min -

    a tu naprzeciw mojego fotela - , tu, na cianie, wisi braz Zaka - Dziewczyna w niebieskiej chustce na

    gwie.

    Tu bk Zaka sieziaa liczna, mziutka sba - miaa barz niebieskie czy i czarne, gakie,

    ramin spywajce wsy.

    - To pani Jadwiga - pwiezia Zamyski - na pana Genia - przetem te malwaa, a teraz... -

    Umiechna si mnie - miaa rwniutkie zby i wzik zakchanej, szczliwej ny. - A to jest

    Roman Kramsztyk i jeg na.

    Kramsztyk by brzyki, t prawa, ale w tej brzydocie by c, c z miejsca pzwala jej nie wizied.

    Z Kramsztyka prmieniwaa jaka sereczna bliskd. na Kramsztyka, w okularach, wysoka

    i autrytatywna, wyawaa mi si usbieniem krytycyzmu i pczuam si cakwicie niemielna.

    Po drugiej stronie pana Zaka siezia wyski, chuy, rwnie brzyki i smtny sbnik o dugim nsie

    i zupenie rzpaczliwym wyrazie twarzy - malarz Hayen (yje zi nia i nadal przychodzi do

    Selectu - zisiejszej Rtne malarzy). B Mntparnasse pzsta naal tym samym siedliskiemartystw, mim istnienia eux Magts i Caf Flore, mim my na najawniejsz klebk

    cyganerii artystycznej, Montmartre. Montmartre w roku 1924, w rku mjeg przybycia Parya,

    znaczy wczraj. Tuluse Lautrec, Bnnar, Czanne, Renoir, Gauguin, Van Gogh i inne zwizane

    z nimi nazwiska - ju wtey naleay przeszci, a Mntparnasse t by tryumfujce zisiaj. T

    by Lepl Zbrwski, Migliani i Sutine, August Zamyski, Kisling, Lepl Gttlieb, Lepl

    Levy, Foujita. Ukaam ten spis nie weug talentw, nie weug wartci biektywnej, ale weug

    wczesnej mjej temperatury uczuciwej.

    Waciwie t by tak. Przyjechaam, usiaam w Rtne z najwikszym wewntrznym

    przeknaniem, e t jest z gry przeznaczne mi jeyne miejsce na wiecie, gzie mg bydnapraw szczliwa. Wanie tu, na rgu bulevar Mntparnasse i boulevard Raspail, tu, na tym

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    12/171

    skrzywaniu wch ulic, przy elaznym stliku i na skaanym elaznym krzele, bjawi mi si

    mje bgsawine miejsce na tej ziemi. Nareszcie nalazam! Tu przecie jest mj waciwy m

    i nie chc inneg. Nigy w yciu nie czuam si tak wlna i szczliwa. Pczucie tej rasnej wlnci

    uerza mi gwy jak alkhl.

    Do tej pory - c, uwaaam Pary za wspaniae miast wspaniaeg naru - ot, i wszystko. A teraz...teraz ja sama swim wzrkiem, suchem, tykiem, ca sb, ciaem i naskrkiem pczuam Pary.

    Tylu ludzi chodzi po jego trotuarach - jezi metrem, siezi w maych bistrach i na wspaniaych

    tarasach jeg kawiaro - kay czeg inneg w nim szuka i kay t, czeg szuka, znajuje. Wszyscy

    mg tam yd weug swjeg wizimisi i nikg t nie grszy. Jeli chcesz, mesz chzid

    w szlafrku p ulicy, jeli chcesz, mesz sbie wyd na gw garnek i spacerwad w nim - nikogo

    nie zadziwisz - na nikim nie zrbi t najmniejszeg wraenia.

    Oczarwana miastem, pziwiaam i luzi. Ich inteligencj, ich pczucie humru, a take jzyk - jzyk

    sprzedawcy gazet, konduktora i kbiety ziurkujcej w metrze bilety i kelnera - identyczny z jzykiem

    Anatla France'a. W anym innym jzyku nie istniej takie subtelnci znaczeo: Czasem wyawami si, e rem tej ltnci jest win. Tylk w winie jest mrd i wietlista rad.

    Aha! i jeszcze jedno, co mnie wtey napeni zbnym zumieniem, mnie, przyjeajcej wprst z

    Berlina, wyawa si jakby symblem.

    W Berlinie, tak jak zreszt w innych miastach Eurpy, ulice na wszystkich przecznicach twrz stre

    kty. W Paryu zauwayam, e nie ma strych ktw, kty s zakrglne. I te wanie zakrglenia

    ktw naaj Parywi szczeglne pitn.

    Specyficzny wzik ulic, placykw, placw. Niepwtarzalny klimat awnci i dnia dzisiejszego.

    Urzekajce pikn. miertelnie zakchaam si w Paryu.

    Zaraz., zaraz. Jak t by? Wjna. Gett... g... nza... Tata, paska z niebiesk gwiaz na

    rkawie. Ic ulic elazn nagle usyszaam gne wanie: - Dodatek nadzwyczajny! Dodatek

    nadzwyczajny!

    Przee mn na chniku sieziaa przekupka - w kszu na p zgnie gruszki. Ptki jaskraweg soca

    zaleway kszmarnie brun ulic, zatczn skazanymi na mierd yami... Wysk, wysk na

    murem - blaniebieskie, jakby rzpalne upaem biaci nieb. Wzu rynsztkw malutkiedzieci, porzucone czy osierocone - wycigajce chue piszczele rczek: A stikele brt, Ich hb

    hunger14 - jak rbne ptaszki, jak wypae z gniaz pliszki. Mae, czarne czka i zielonkawosine

    twarzyczki... atek nazwyczajny. Szmatawiec, ktry, mim e buzi wszzie brzyzenie, by

    na g czytany - b przecie nie by innej gazety. uymi, tustymi literami przeczytaam: Wzicie

    Parya - t bya ju statnia krpla, ktra przepenia miark. Stanam p jak pczernia,

    brun kamienic i na gs... na cay gs pakaam.

    Psze mnie jaki czwiek w granatowym usmotruchanym kombinezonie.

    - C te pani wyrabia, c par krkw patrle niemieckie, a pani jawnie pacze, e wzili Pary?

    14Kawaeczek chleba, chce mi si jed.

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    13/171

    - Wzili! Wzili wszystk!

    - Niech pani nie pacze! Jak wzili, tak i oaz... niech pani lepiej wejdzie do bramy - a to plugastwo

    (wskaza na gazet) niech pani gzie niepstrzeenie rzuci. Oni i tak nie wygraj tej wjny. Bga by

    w niebie nie by!

    Spjrzaam w gr... wysk blaniebieskie nieb. - A me G nie ma? - szepnam wr ez.

    - A stikele Brt!... Hb mitaj! Zlituj si... Ich hb hunger! - krzyczaa ulica. Wszyscy ebrali o chleb.

    Przywykam i d gu, i d pnienia, nzy, tarczy z gwiaz awia na rkawie,

    krucieostwa - mierci. Ale gzie na nie serca y we mnie wspmnienie Parya. Pary

    w rwzcistej mgiece, Pary - jeyna bezpieczna wyspa, na wiecie. A teraz ich buty epcz

    i tamt miast. Niemcy w Paryu! A tu, w warszawskim getcie, syszaam stukt ich butw

    w paraemarszu p uk Triumfalny.

    W brunej bramie bruneg mu, wcinita w najciemniejszy kt, grzk pakaam. - Nic si przenimi nie sti, nic si prze nimi nie sti - , Be.

    - Cich ju! Osti si, sti... niech pani przestanie pakad, trzeba in przetrzymad, przetrwad, a nie

    pakwad im si w apy. Wzili Pary, wzili Warszaw, wzili wiat?... Oaz Warszaw, az

    Pary, zakrztusz si i oaz wiat...

    Trzech akw wesz bramy. W ciemnym kcie wstrzymaam i szloch, i oech. Czwiek

    w granatowym kombineznie twrzy skrzynk, ktr trzyma w rku, prawie u mich ng

    i najspokojniej w wiecie zacz rzwijad jakie ruty. nierze brzucili spjrzeniem ruty i pstad

    pchyln na skrzynk i walc gn bucirami, wyszli z bramy na ulic.

    - No, i jako usz nam t pakiwanie Parya - dobra jest, a teraz niech pani co tchu zmyka do domu,

    przsyali zi tych patrli chlery i trch, czuj pism nsem, ni ju wiez, c la nas znaczy

    zajcie Parya.

    Wracaam na Chn, przyzielneg mi pkoju, bo z mjeg mu zstaam wyrzucna.

    Wchziam krk p krku - cik - na czwarte pitr, nie wypakane zy kuy w powieki. Europa!

    caa Eurpa! - cay wiat pltany sieci swastyki!

    Im bliej jestem mierci, tym czciej cz w myli zieo zisiejszy z mininym, teraz, kiey pisz te

    swa, siez w wygnym ftelu, za knem nieg skrzy si na gazkach frsycji, ktra pierwsza nawisn wybucha pmiennym krzykiem kwitnienia. nieg pkry bia pierzyn re, czarny kt - dziki

    kocur, zwany przez nasz m panem Malinwskim, bchzi cay teren k mu. Oswi si i co

    zieo przychzi o drugiej na bia. Na bieli niegu uy, czarny, o lnicym futerku, o zielonych

    gwiazistych czach - wyaje mi si synem awneg Marcina - kota Ewy. Tak jak tamten jest

    legenarnym Casanw, tylk e na sielu WSM Mktw. Tak jak tamten ubstwia zapach

    waleriany i jak tamten, kiey g gaskam czule szepczc: - Panie Malinowski, kochany panie

    Malinowski - odpowiada mi: - Gr... gr... gr... gr...

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    14/171

    Ale wrdmy tamteg wieczru w Rtne, kiey t z miejsca czuam, e siez w samiutkim

    rku ziemi, w ppku wiata, a jenczenie wya mi si, e Pary by nie tknity spjrzeniem,

    pki nie zbaczyy g mje czy. Czuam pulsujc krew wielkiej arty miasta i rytm mjeg pulsu by

    taki sam. Jak te ja mgam tychczas yd? Pary przeinaczy mi cay wiat - nie znaczy t wcale, e

    miny mi wszystkie urki i niewla mci - ycie naal zalewa mnie, szamia i olepia.

    Uwiamiam sbie jenak, e prawem czwieka jest szczcie.

    zieo pneg listpaa wya mi si niem wisennym...

    Obuziam si w nocy - peszam twarteg kna maeg pkju w Hotel Unic (rue e Rennes

    151). Wpyna paryska nc - spjrzaam na plac p wrcem Mntparnasse. eszcz my

    w klrwych smugach wiate - czerwna lnica kaskaa... przenisam wzrk w gb... w strn

    bulwaru Montparnasse - bkitnzielna struga nieba niewiczneg gzie w grze czubkw

    rzew. Chny, a jenczenie ywczy wiaterek... agna, mikka, eszczwa nc. Wycignam

    szyj, wystawiam ns. wchaam, tak, wanie tak, wchaam nie znany mi tychczas zapach ncy

    paryskiej, przestpujc bsymi ngami prze twartym knem. Pachniaa? Tak. Niewtpliwiepachniaa. Ale czym?Znwu wystawiam ns w ten klrwy eszcz, na ten mikki, wilgtny,

    uzrawiajcy wiatr.

    Wchaam, jak mj puel w Warszawie pnie rzew na Nwgrzkiej. Ngi mi przeziby, wrciam

    ka. Czy istniej gzieklwiek na wiecie tak wygne ka? Przeturlaam si wzu i wszerz...

    Ten elastyczny materac t nie nwczesny, twary tapczan, t nie tak zwane pjeyncze, w miar

    szerkie k, t nie trumna Miesa van en Rhe w Berlinie, paryskie ugie i szerkie k,

    w ktrym mna leed i fikad kziki - t k, ktre mrze spenia swj funkcj. Zgasiam ma

    lampk na szafce ncnej. Przez twarte kn wiziaam rwy blask wiate na Mntparnasse.

    Czym wic pachniaa ta migtliwa, wietlista, mkra eszczu paryska nc? Wiem, wiem ju,fikami parmeoskimi, benzyn, pmmes fruitami i... chyba perfumami.

    Wpaam w sen jak w kpiec mikkieg siana. Obuzi mnie - rano - pukanie do drzwi.

    - Entrez. Prsz wejd. - pkju wsze w pasiastej kamizelce (te i czarne pasy) Paul ze

    niaaniem na tacy.

    - Mamy zi pikn pg - rzejrza si p pkju. - laczeg pani pi, nie spuszczajc aluzji? Czy

    nie by za chn? Przecie me si pani przezibid. Pani Martineau gniewaaby si barz.

    Imbryk z kaw, ciepe, prawie grce crissanty, mi, mas w biaej, prcelanwej miseczce, empmaraoczwy.

    Croissant... rogalik z francuskieg ciasta... Pierwszy raz w yciu jaam crissanta, ppijajc kaw.

    Och, przecie mgabym ich zjed c najmniej st. Pycha! Wiem, e teg nic i nikt nie zawskrzesid.

    I teraz smakuj mi ciepe crissanty na niaanie, jeli jestem w Paryu, ale, niestety, tamten smak

    zatraci si w czasie.

    Soce wpaa przez twarte kna - eseo tapety: na bewym tle rw-niebieskie bukieciki

    ryczek - bladoliliowy bukiecik fikw parmeoskich w szklanym wazniku, te fiki t by pwitanie

    Parya, zne rkami Augusta. Pwli jaam crissanty psmarwane masem, pwli ppijaammaymi yczkami kaw, a rad ycia tuka mi si w piersiach. Czy t rad? Czy t serce? -

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    15/171

    mylaam, umiechajc si rgalika. Czy t rad, czy puls krwi w yach? Ppiam znwu yk

    kawy. Jak zatrzymad na zawsze t soce na ryczkach tapety? C zrbid, eby nie rzpyna si

    rozedrgana smuga, w ktrej liliwe gwki parmeoskich fikw wyay si najcenniejszymi

    klejntami? C zrbid, ebym nigy nie staa si o dzieo starsza? eby mich zbw nie skazia ana

    plama? aby mje wsy nie zmieniy klru i zawsze byy ciemne o rdzawomahoniowym odcieniu,

    a mje mae piersi pzstay na zawsze takimi, jak s zisiaj?

    A teraz na zakoczenie niaania - resztek tej kawy, ktra mi pzstaa - zapal sbie z tej

    paczki, lecej na stliku tu p lamp, jeneg gaulisa. One jene - francuska ciemna machorka -

    p latach nie zmieniy smaku. Nie jestem bogata - praw pwieziawszy, t yj skrmnie, nawet

    bardzo skromnie. Ale pozwalam sobie na jeden zbytek - francuskie papiersy. Rujnuj si i w PKO

    kupuj gaulisy. Ju tak ma czasu przee mn - niech mi ten bkitny ymek pzstanie koca.

    Pznaam ptem egipskie abullahy (uwaane przez znawcw za najlepsze), angielskie gl fleki

    i amerykaoskie camele, mrrisy i chesterfiely, ale twierz stanwcz, e ane nie psiaaj

    owego przedziwnego smaku francuskiego ciemnego tytoniu.

    Tak t rzpczam mj pierwszy zieo Parya... Zamyski mia przyjd o dziesitej, aby mnie zabrad

    Luwru. Pstanwiam si ubrad pwieni. Nie wieziaam, biulka, e Francuzka, wychzc

    na ulic (przynajmniej w tamtych czasach, bo teraz - nie wiem), ubiera si w czarn sukienk i nie

    bnaa rk pniej kcia. Ubraam si wic w kremwy, prawie biay kstiumik, a na gw wyam

    kanarkwty kapelusik. Z kapelusza byam niesychanie umna, albwiem zakupiny za rgie

    pienize w okolicach Tiergartenu wyawa mi si szczytem wytwrnci i dbreg smaku. Biae

    skrzane pbuciki i biae skrkwe rkawiczki, brzwa trebka uzupeniy strj i jeszcze bardziej

    pprawiay sampczucie. Prze lustrem umiecha si mnie blicze zawlnej z siebie mej

    sby. August czeka ju na mnie w twarzystwie maame Martineau, trzymajcej w objciach

    nieczn Babette.

    Kiey przechzilimy na rug strn bulevar St-Germain - Zamyski zaprpnwa filiank

    czarnej kawy na tarasie eux Magts - naprzeciwk mjeg krzesa wznsi si szary kci

    St-Germain - p lewej rce w gbi wiad by rue Bnaparte.

    - Nigy w yciu nie czuwaam tak silnie nastrju niezieli jak zi - stwierziam - nigdy kawa

    i papiers nie wyaway mi si tak witne i nigzie na wiecie nie by mi tak brze.

    - Masz racj... tylk e zisiaj nie nieziela, a czwartek, ale t wcale nie szkzi, c znacz trzy ni

    wbec wiecznci. - August znwu ra ranie, a szcztkwe wsy pnsiy mu si w gr. - Terazpjziemy przez rue de St-Pres, czy te wlisz pjechad metrem?

    - Wszzie chc chzid piesz, przecie jeszcze niczeg nie wiziaam, i tak mi ta jedna para oczu,

    ktr psiaam, nie starczy.

    Plac prze Luwrem zmieni mi nieziel w pierwszy zieo Wielkancy.

    Stanlimy na pecie prze wejciem - wrciam si plecami Luwru, chciaam raz jeszcze

    spjrzed: na lew, w perspektywie uk Triumfalny, z dala winiay Pla Elizejskie, naprzeciwk arkay

    Rivli. A teraz t za chwil przestpi prg Luwru, jeneg z nielicznych skarbcw wiata.

    Weszlimy. Zamyski c mment chwyta mnie za kied. - Patrz! Wizisz? Spjrz! - Tumy luzi,wielkie, w marmurze wykute pstacie bgw greckich, rycerzy, jakich nagusw pci mskiej i

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    16/171

    eoskiej - usiwaam stand, przyjrzed si, ale ptrcana przez mijajcych mnie luzi, pcigana siln

    rk Zamyskieg, straciam gw. Nie wieziaam, na c patrzed. Nie wieziaam, c wiz, nie

    suchaam, c mnie mwi. Te sale byy za wielkie, by ich za u, za wiele rzeb, za wiele zceo.

    Ot przytaczajce lniewajcym bgactwem brazy Orzenia: Mna Liza wisiaa zielna

    barier tumu wpatrujceg si w ten najsawniejszy prtret kbiecy. - Widzisz! Gioconda -

    szepn Guci, ale ja ju nie mgam patrzed - zamknam czy.

    - Nie, ja ju nie chc patrzed, ju nie mg.

    - Gupia jeste - te c! Sti prze Gicn i nie chce patrzed! Wariatk! - t p c przysza

    Luwru?

    - Jak miesz tak mnie mwid! Sam jeste bawan. - cisznym gsem, aby nie zwracad na siebie

    uwagi, przecigalimy si w rzucaniu sobie w twarz najgorszych wyzwisk.

    - Stuprcentwa g! Kumszka warszawska. Kicz - brzyliwd.

    W tumie przechzcych luzi Zamyski strzeg prawpbnie znajm twarz, b nagle si

    umiechn unszc szcztki wsw w gr, i warkn przy tym: - Skrd na lew.

    Zupenie guszna, szcztnie zmiana uchw, skrciam - wzi mnie p rk - stanlimy

    w wewntrznym przesinku zielcym galeri.

    - Uwaaj! Teraz wejziemy w starytny kres. Zaczniemy Egiptu. W tej pierwszej ugiej sali

    zwrd przee wszystkim uwag na sarkfagi. Faranwie, wk sali fresk, wizisz, pniej hierglify.

    Wieza tajemna kapanw. Rzumiesz? Czytaa Ochrwicza? - Kiwaam gw. - Bella, czekaj...

    Zdejm kapelusz, zrobimy eksperyment. Rzejrzyj si, czy nikg nie ma w sali?

    Nie by. Tumy pzstay w salach malarstwa z czasw Orzenia. Wicznie Egipcjanie nie buzili

    w szeregach zwiezajcych zaintereswania.

    - brze. Barz brze. aj swj kapelusz, wymy g sarkfagu - me w ten spsb ua mi si

    pcignd ci wzwy... Kapelusz wchnie w siebie c niec z mrci ziejw. Rzumiesz? W

    zetkniciu z twj gw mechanicznie - po prostu mechanicznie - przekae jej czstk teg

    wtajemniczenia.

    Nie tylk zrzumiaam, ale byam zachwycna. Wtajemniczenie za pmc teg kapelusika

    ukaza mi ca genialnd umysu Augusta Zamyskieg.

    Cuwnie. Rzejrzelimy si. Prcz rzemiceg stareg wneg w kcie przy rzwiach - sala bya

    pusta.

    - Daj kapelusz i i prtiera, zajmij g rzmw - ale stao w ten spsb, eby zmuszny by

    wrcid si plecami sali.

    Bez swa sprzeciwu aam mj najpikniejszy kapelusz w rce Gucia i peszam stareg

    wneg.

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    17/171

    - Dites-moi - zaczam, a kiey wrci si mnie, pczam grczkw pytywad si, jaki ugi

    jest jeg zieo pracy, jaka jest jeg pensja... czy ma n i dzieci - czy ktre z dzieci zraza zlnci

    i jakie zlnci.

    Pprzez rami wneg wiziaam kcie ruchy Zamyskieg, skraajceg si sarkfagu ktreg

    z Ramzesw. Pczerwienia z wysiku, unszc wierzchni pyt - wy mj kapelusik...

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    18/171

    - Au revoir - egnaam si z prtierem, wychzc z sali - na pewn wpan jeszcze tutaj, aby si

    z panem pegnad.

    Szam teraz u bku Augusta, starajc si zapamitad t, c mi pwiaa. Trzeba przyznad, e ma

    ktry z rzebiarzy mia tyle wiezy, takie gbkie rzeznanie i tak znajmd rzeczy jak Zamyski.

    Obejrzelimy chyba z dziesid sal. A sprawy Egiptu zatraciy la mnie legd wiekw i stay mi sitak bliskie, jak sprawy dnia dzisiejszego. Sfinksy - Luxor - faraoni i ich ny - Nil - nawadnianie - Ozyrys

    - Izya. Szam za nim, mje czy wypenine byy rgami ww i profilami brodatych postaci

    w pasiastych szatach, suncych w hieratycznym pochzie. Nie kcilimy si wicej. Pena

    gbkieg pziwu la tak wszechstrnnej wiezy mjeg przyjaciela, staraam si suchad jeg

    wykau w nabnym skupieniu.

    - A teraz wrdmy sali sarkfagw - wyjmiemy twj kapelusik... a bgsawiny skutek dczujesz

    ju niebawem.

    Wrcilimy sal z sarkofagami.

    - Ten czwarty od drzwi - szepn mi Guci. O razu peszam wneg, ktry barz si ucieszy,

    wizc mnie znwu. Pczstwaam g papiersem, ale e nie wln palid w salach Luwru

    pwiezia: - Pniej, p subie - i schwa g blaszaneg pueeczka.

    - Bella, ch prk - usyszaam gs Augusta.

    - C si sta? - pbiegam zaniepkjna samym wikiem jeg gsu. Zamyski sta nieruchmy,

    wpatrzony w sarkofag.

    - Bella! Nie ma twego kapelusza. Znikn.

    - Niemliwe, przecie nikt nie wizia, jak g tam wkaae?

    - Nie ma - i sama. Wiek teraz ju atw si pnsi - ja b zasania prtiera.

    Uchyliam wiek, zajrzaam - pusty sarkfag, ani lau kapelusza! Zaamaam rce. Wieza tajemna

    kapanw nigy nie przeniknie mjeg mzgu. Meta fizyczneg przenikania zawia, a poza

    tym utraciam mje najpikniejsze jasnte nakrycie gwy.

    - Taki miciutki, puchaty filc - jknam z cicha. - Kapani nie chc uzielid mi swjej mrci.

    Wyszlimy z Luwru - stanlimy na grnym pecie schw. Przenikn mnie wiatr Sekwany.

    Prysn czar starytnci. Egipcjanie, wieza kapanw Ramzesa - nic nie mg si stad wbec

    ywczeg tchnienia Sekwany.

    - Phi! Co znaczy Nil wobec niej - wskazaam na niebiesksin rzek, zielc Pary na wie czci.

    W tej chwili Zamyskieg psze my czwiek, mia subteln twarz i barz ujmujcy

    umiech. - zieo bry - pwiezia. - Ju pan wychzi z Luwru, a ja pier i - umiechn si.

    Udawa, e mnie nie wizi. Zamyski zasni mnie sb. - Tak, tak, ju wychz, krpnie u

    luzi, nie cierpi takieg tku. wizenia panu - ucisn mu rk i pcign mnie za sb w d

    schw.

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    19/171

    - e te nie mna ani na chwil uciec rakw - prychn jak rzelny kcur.

    - A kto jest ten pan?

    - Ju zaczynasz? Kt jest? Sk jest? C ci t bchzi - a zreszt i tak na pewn zi, jutr g

    poznasz. Kuzyn, pociotek - czy c takieg - Zakw, architekt, rbi tu pawiln plski na wystaw, naExposition de l'Art Dcoratif. Zreszt nic ciekaweg. A teraz pjziemy na rive rite, na prawy

    brzeg. Ot Wielkie Bulwary, kci i place de la Madeleine - na tarasie Cafe la Paix napijemy si

    aperitifu.

    - Guciu, laczeg ten faran zabra mj kapelusz?

    Wiatr rzsypa mi wsy, chwilami przysaniay miczy, czasami pnsiy si gry jakby gtwe

    do lotu.

    - Szkoda go - westchn Zamyski. - Nieprk stad ci bzie na kupn nweg. C? Mumie... me

    z nienawici, z zazrci, lateg, e jeste ywa i ma... A me by tak napisaa ksik ptytuem Zemsta Faraona, albo Tajemnica sarkofagu. - Obje pkalimy ze miechu.

    Jeszcze pid ni, jeszcze wa tygnie, a ju bez reszty wchn mnie Pary. Mgabym przysic, e

    si tu urziam, wanie tu, na bulwarze Mntparnasse, e wszystk, c pprzeni przeyam, by

    tylko snem, a me teg wcale nie by - spwia - esz - nie ciera ju mjej

    wiamci... Me tylk czasem w narannych snach wiziaam jca... nia mi si w jakich

    pszarpanych fragmentach Warszawa, skbina zieleo btaniczneg gru, stpnie schw na

    ulicy Nowogrodzkiej i niebieski emaliwany szylzik Wilh. Szwartz. P przebuzeniu rzglaam

    si zziwina p pkju bitym tapet w rw-niebieskie ryczki - teraz ju strzegam, e

    w pewnych stpach znajuj si wr bukiecikw i jaskki z rzpstartymi skrzyekami, i jakieinne mae ptaszki z otwartymi zibkami. Pukanie rzwi, entrez, i wchzi Paul ze niaaniem

    na tacy. Wraz z pierwszym ykiem kawy naranne sny zstay zapmniane.

    Mimi najbliszymi przyjacimi stali si Tytus Czyewski i nieawn przybyy z Krakwa Jacek Puget.

    Tytus mieszka tylk par krkw e mnie, w hotelu na placu Montparnasse, naprzeciw dworca.

    W tym samym hotelu rezywa Szymek Syrkus, my architekt z Warszawy. Tytus wygla jak

    zatroskany gnom - may, garbaty z dugim smutnym nsem i okrgymi ptasimi czami, w szerokiej

    i dugiej pelerynie - by stale bez grsza, klepa nrmaln parysk bie. Jacek - syn barona Pugeta,

    czarujceg rzebiarza, wytwrneg pana, ktry mia atelier tu naprzeciw htelu Unic na rue Littri ktry by najzupeniej niepbny sweg syna. Ludwik Puget, starannie wygolony, doskonale

    ubrany, cyzelwa mae figurki - urocze portrety piknych pao i pyzatych dzieci, a Jacek

    w kombinezonie z brzweg relichu, bruny i nie uczesany, z kubekiem cynbru i pzlem, bzi

    p zaukach Parya. Mszy Puget by niecznym cieniem Czyewskieg. Och, jak wyranie wiz

    ich bu! Wkrtce stali si mimi bliskimi twarzyszami. W uym stpniu kleia t przyjao wsplna

    bieda - ane z nas trjga nie mia pienizy. Ja ran zjaaam swje wa crissanty i wypijaam

    filiank kawy z mlekiem. Ale k szstej wieczrem czuwaam tkliwy g. Obia, nawet w

    Renez-vus es chauffeurs, ksztwa za u; a nawet gyby tylk zjed jen anie (ch, jak

    kelnerzy teg nie lubi), t te u ksztuje, kiey si nie zarabia i kiey si jcu nawet aresu nie

    przesa.

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    20/171

    Jacek w kieszeniach swego relichweg kmbineznu mia zawsze najnieprawpbniejsze

    skay nieprzewizianych skarbw. Siezc w gwe ni nzy na awkach avenue u Maine,

    rbiam przegl ich zawartci. Z jenej strny siezia Jacek z t swj bezbn w rysunku twarz,

    wpatrzony w narny m rue elambre, jakby stamt mia naejd wybawienie - z drugiej,

    zakutany w peleryn Tytus. - Szukaj, a znajdziesz - szepta mi w uch umny szatan, garbaty peta-

    malarz, jeden z najciekawszych malarzy polskich (ale o tym teraz dopiero wiem, wtedy Jacek i Tytus

    byli to tylko pauvres diables - nieznani artyci, zagubieni w wieltysicznym rezerwacie twrcw).

    Wycigaam z kieszeni Jacka kb zasupanych sznurkw zwyczajnych i kolorowych, o ktrych

    rzpltaniu nie mga marzyd ana Ariana. Pza tymi sznurkami by jeszcze par zarzewiaych

    gwzi, trzy, cztery rubki, trch zwiniteg rutu - zuyte bilety tramwajwe - kruchy zescheg

    na kamieo chleba, niekrelne miecie, par niklwych centymw z dziurkami, raz znalazam nawet

    kruchy czeklay, bya szara kurzu, ale natychmiast wpakwaam j ust i szeptem zwierzyam

    si Tytuswi: - Wspaniaa! - Tytus westchn, a raczej zaskrzypia wyrzumiale. Siezielimy tam

    w trjk na avenue u Maine i z zazrci przyglalimy si, jak Zakwie, Kramsztykwie,

    Zamoyski, architekt Gelbard, Hayden i dziesitki innych wchzili wielkiej restauracji Ln,

    ktra, mim e bya tania, psiaaa najbarziej interesujce menu ze wszystkich lkali na

    Montparnasse.

    Tytus wyszuka w kieszeni swjej brzwej, przetykanej bia nici marynarki 5 centymw, a ja

    w swjej trebce znalazam take par tych ziurkwanych mnet. Bya t jenak naal znikma

    suma. Tytus rzek, e starczy na funt wingrn. Na avenue u Maine by teg nia fire -

    jarmark. Jacek wzi nasze centymy, wrci p chwili i pa mi trb - cay funt wingrn. Jakie byy

    te i skie! Sprawieliwie rzzieliam na trzy czci. Naturalnie ta ild wingrn nie mga nas

    nasycid... ale przecie w tym okresie zawsze bylimy gni.

    - Trzeba si przyzwyczaid, a ptem nie jest ju tak trun - pwiezia Tytus.

    - Najgrzej, e nie mam butw - westchn Jacek.

    Rzeczywicie, t, c nsi na ngach, nie by ju nawet wspmnieniem p butach. Spjrzaam

    z dum na mje pikne czenka z Warszawy Filipczaka z ulicy Chmielnej. W caym Paryu, jak

    ugi i szeroki, takich solidnych, a jenczenie piknych pantfelkw nie by. Maame Martineau

    trzymaa je ug w rkach, ptem pkazaa z cicha warczcej Babette: - Voil, c'est une chaussure15.

    - Ale Jacek napraw ju nie mia w czym chzid. aen malarz na Mntparnasse nie chzi na

    bsaka, chcia wikszd biewaa.

    - Bella, ty pmwisz z jeg jcem. Ty ptrafisz g przeknad - n musi mu kupid pbuciki. Bella, pan

    Luwik barz ci lubi, przecie ci zaprsi na nieziel Petit Rbinsn. Na pewn p niaaniu

    bziecie jezid na karuzeli, a me pjziecie na spacer na brzegiem rzeki. On jrzeje takieg

    nastrju, e bziesz mga wybid bietnic butw la Jacka.

    Jaam skie i brune wingrna (nigy mi tychczas nie zaszkziy ane nie myte wce),

    mruc z rozkoszy oczy.

    15To dopiero buty!

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    21/171

    - Tytus - przyrzekam ci... ju ja si w nieziel wezm tych butw. Och, Tytus, ebym ja nareszcie

    staa jak prac - ebymmga nareszcie najed si syta!!

    Par ni p tym, ran - leaam jeszcze w ku - i wanie p kawie zapalaam gaulisa, z rzksz

    smakujc rzpczynajcy si zieo zisiejszy. Paul stjc za rzwiami znajmi:

    - Przysze jaki pan w wanej sprawie. Czy mg g wpucid?

    - Bella, t ja, Tytus, mam ci c waneg pwiezenia. - Wsze Tytus w swjej niemiertelnej

    pelerynie - sapa - ysza - skrzypia. Usia naprzeciw mjeg ka. - Bellu, jest rbta... wiziaem

    si z reaktrem Plnii, wiesz, pismo polskiej emigracji - gazeta, avenue St-Ouen, ptrzebuj

    kg krespnencji, amania numeru - zreszt nie wiem czeg. Ubieraj si. Led! Och,

    bye si zaczepia! Rzumiesz? Bye si zaczepia. Ja i Jacek jak sbie amy ra, ty przecie na

    gn nieug si uchwasz. Ubieraj si, p!!

    Reakcja Plnii, pisma emigracji plskiej, miecia si w dsyd brunej kamienicy na avenue St-

    Ouen - pamitam, e jac metrem z Mntparnasse przesiaaamsi na Clichy - ptem ju tylk par

    stacji by St-Ouen. Ulica ponura - jakie rewniane parkany - mur z czerwnej cegy, par barz

    ubgich sklepikw - po obu stronach ulicy w dugich stpach bezlistne knary rzew. Weszam

    z bijcym sercem - Be, jeli nie pam? Jeli nie ptrafi? T przecie jeyna la mnie kazja...

    ana francuska firma nie ma prawa zatrunid mnie jak cuzziemki.

    Za biurkiem siezia my mczyzna o barz jasnych bln wsach i teg klru ugiej brzie

    (jeszcze takiej jasnej bry w yciu nie wiziaam) w ksztacie wachlarza. Umiechn si brtliwie,

    wskazujc mi krzes p rugiej strnie biurka.

    - Pani mnie nie zna, c? Pani Iza mnie nigy nie wiziaa? (Be! chyba n mnie bierze za kginnego.)

    - Ja pana? Tyle luzi statni wiziaam, t jest - pznaam, e wszystk mi si w gwie pmiesza...

    jeli pan mnie zna, prsz mi przypmnied.

    - Cha... cha... - mia si naczelny reaktr Plnii. - Nie tyle pani znam, ile pani bielizn sbist -

    cha... cha... te rwe majteczki jak mgieki, porozszywane koronkami... Ani mi w gwie nie psta,

    e pani bzie u mnie szukad pracy. A, racja - nazywam si Chmurzecki.

    Mgby mi ach tej szarej czterpitrwej kamienicy zwalid si na gw! Impnujca bln bra

    gaskana wr wybuchw niepskrmineg miechu, przymrune, brtliwie spglajce,

    zwne miechem czy... twarz - bo ja wiem - raczej inteligentna, me cklwiek pretensjnalna,

    ale o wyrazie tryumfujceg zbywcy.

    - Barz mi przyjemnie... ch, barz si ciesz... - bektaam, nie wiezc, c pwiezied.

    - A pana Charupskieg te pani nie zna?

    - Charupskieg? - Nie mgam sbie przypmnied,syszaam gzie t nazwisk, ale kiey? I c ten

    Charupski ma tu rzeczy?

    - Pan Charupski mieszka na Nwgrzkiej 36.

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    22/171

    Nowogrodzka 36? Szyldzik z niebieskiej emalii Wilh.Schwartz, Walenty na stku prze strwk,

    w brzwym kuchu... upelek gnicy kta, Marcin na achu - ciuacz spaajcych gwiaz, ktre

    chwa w kominie i ncami strzeg tych skarbw. Caa mja przeszd - Crka Czarownicy na

    hutawce, Krl wyi salamandra. Tatusiu... tatusiu - usyszaam nagle tu, w gabinecie redaktora

    Plnii, sereczny krzyk mininych lat...

    - Charupski mieszka w oficynie, a paostw zajmwali cay parter z frntu. Barz czst

    przychziem Charupskich, a nawet kiey byem na strychu paostwa Schwartz. Pani bielizn

    rzwieszaa na sznurach znana w caej kamienicy Julcia, niewiasta bjwa, synca z arliwej mici

    najstarszej crki pana Schwartza, Izabeli, wacicielki ucieszneg pula. Ot ta Julcia wpucia

    mnie kiey na strych, pmagaem jej rzwieszad bielizn, a ona w zamian pwiaaa mi o herezjach

    Stanisawa Ignaceg Witkiewicza i jeg ugletnich swarach z pani jcem. Pamitam, e wyem ze

    miechu. I t ta legenarna Bella siezi teraz przee mn w Paryu.

    - Czy... czy pan Charupski jest kunierzem? Pierwsze pitr, ficyna na wprst bramy!

    - Tak jest.

    - Czy t trch tyy blnyn w rednim wieku? - Staraam si twrzyd w pamici sylwetki

    lkatrw kamienicy na Nowogrodzkiej 36.

    Uzgniwszy pwierzchwnd niezbyt jasn pamitanej sby pana Charupskieg, przeszlimy

    sprawy, la ktrej przybyam reakcji. A wic mg zisiaj chciaby przystpid penienia

    bwizkw pracwnicy reakcyjnej. Na razie mam pisywad na barz liczne listyczytelnikw

    Plnii, przewanie s t grnicy z kpalo na pncy Francji. Pza tym mg sama pisad artykuy -

    najchtniej bdzie widziany cykl o wspczesnych malarzach plskich na emigracji. A wic sylwetki

    Kislinga, Zawawskieg, ppisujceg si Zawa, Meli Muter, Taeusza Makwskieg, Pajka,

    Kergura, Kwarskieg it. it. Skinam ze zrzumieniem gw.

    - Naturalnie z czasem bzie pani mga pisad i o innych rzeczach - teraz najwaniejsza jest

    korespondencja - przesz trzech miesicy nazbiera si u listw, trzeba przee wszystkim

    pisad naszym czytelnikm.

    Wymieni rwnie ild frankw, jak miaam trzymad miesicznie, przerazia mnie ta znikma

    liczba, ale t przecie lepsze ni nic. Pwinn starczyd na jaki skrmny ciepy psiek raz ziennie.

    Ale, ale, przecie trzeba liczyd jazy metrem.

    - Prsz pana, czy by pan nie mg chdby trch pwyszyd... b, b t strasznie ma, nie ua mi

    si wyyd...

    Redaktor z pikn bln br mia si nags.

    - Pani Iz, wlne arty, cha... cha, mylaby kt - przecie jciec pani... cha... cha! Nie ua si

    wyyd! N, t chmy, przestawi pani zesp reakcyjny. T pism nie jest mj wasnci,

    jestem wsplnikiem pana Mrgiewicza, waciwie n stwrzy Plni, a mnie kptwa. Jutr

    pozna pani pana Morgiewicza - twrzy rzwi przylegeg pkju. - Paostw si pznaj: Pan

    Miklaszewski (wspaniay, wyski, my czwiek o blaej twarzy, kruczczarnych wsach

    i melancholijnych niebieskich czach), t panna Kmrwska (ma, liczna ziewczyna o smutnym

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    23/171

    wejrzeniu, raswa, wyska), pan Cmela (my, nie za wyski, o czarnej brzie, biaych zbach

    i miejcych czach). - Panna Kmrwska chtnie pzieli z pani pkj, bziecie musiay na razie

    uprad si z krespnencj. Z zecerami i z rukarni zapzna pani rwnie panna Wana - skin

    na Miklaszewskiego i opuci twarzystw.

    Wana Kmrwska pprwazia mnie stu, przy ktrym tej chwili miaymy wsplniepracwad. O pierwszej chwili wzbuzia we mnie sympati. P gzinie wieziaymy o sobie

    wszystk. Wana pbnie jak ja zbuntwaa si przeciwk wasnym rzicm i tak jak ja ucieka

    Parya, i tak sam gwaa.

    - Wiesz - pwieziaa, kieymy gaay o jedzeniu - tu jest jedna rzecz dobra, zecerzy i dzrcy maj

    elazny piecyk z rur, tzw. u nas kz - s barz mili - mna wsplnie upitrasid c zjezenia,

    a jak nie ma nic, t czstuj swj herbat. I na pewn ciebie te przyjm naszej ferajny. Kt ci tu

    przysa? Tytus Czyewski, malarz? Ech! Te prtektr - Wana wya usta. - Ci wszyscy malarze to

    gmry, a ten w dodatku jeszcze garbus.

    Pchyliam gw. Barz zablay mnie te swa.

    - N t c, e jest garbaty? Owszem, jest garbaty, ale stkrd mrzejszy od bardzo wielu takich

    Apllinw jak Miklaszewski, innych piknisiw i zbywcw serc raz zbiegych z plskich wrkw

    zbuntowanych ziemianek. -- Gryzc irni pmciam braz mjeg przyjaciela.

    - Niech ci bzie! - Wana zmienia nagle frnt. - Jeli ty g lubisz, ani swa wicej o nim. Zlec

    sklepiku kupid c na bia - mg la ciebie te. Teraz pisz, jak wrc, t bejrz. T tylk zisiaj.

    Jutr ju bziesz beze mnie wieziaa, jak pwiaad.

    Paam jej par centymw.

    - To i dla mnie bagietk i pitnacie eka salcesnu.

    Nigy nie zapmn teg pierwszeg biau...

    Wana zaprwazia mnie zecerw. By t rzajkmrki za rewnianym przepierzeniem. Na

    kzie, w ktrej hucza gieo, sta impnujcej wielkci czajnik, a na nim czajniczek, gzie parzya

    si herbata. - Zupenie jak w Plsce - pmylaam. Skrzynia wypenina starymi gazetami

    (prawpbnie nasz wasn Plni, cziennym pismem plskiej emigracji) stanwia

    niewymylny st. Zecerzy przyjli mnie barz yczliwie.

    - N, teraz bziemy mieli wie pikne marmuzele - miejc si pwiezia rbtnik z rudym

    zarostem, w niebieskim blezerze.

    - Sicie sbie na tym zylu - zaprpnwa rugi - brunet o niebieskich, agnych czach i bladej

    twarzy.

    - Czy pani tak jak panna Wanda do korespondencji? - Usiaam na stku o trzech nogach. Zygmunt

    (to ten z niebieskimi czyma) psun mi w blaszanym pueku kstki cukru. - Chyba nie zya

    pani zapatrzyd si w cukier? - umiechn si, ale twarz jeg pzstaa smutna.

    - zikuj barz, zisiaj pana wezm, ale jutr na pewn i ja b miaa swj... tylk sk wzid

    blaszane puek?

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    24/171

    - Och, niech pani o t gwa nie bli - mam jeszcze trzy takie puszki, zupenie mi nieptrzebne.

    Wana przecia bagietk i obya salcesnem. Paa mi grc herbat w duym fajanswym

    kubku o pjemnci chyba wch szklanek. Herbata bya jasna, niewiea, w klrze smkwym...

    i o ziw barz mi smakwaa. - Chrupaam rumian skrk buki z salcesnem, wya mi si

    przedziwnie smakowity. Byam barz gna. Peraam swj prcj czujc, e mgabym zjedpid razy tyle. Ruy zecer mrukn p nsem: - Jak si par ni nie je, t ptem wszystk smakuje,

    lepiej ni kawir i langusty... Co? - miaam si, ppijajc herbat,

    - No to niech panienka zje kawaek tej kiebasy, matka mi z Plski przez kazj przysaa. - Py

    przee mn uy kawa krakwskiej kiebasy. Jak cuwnie pachniaa!! Przemgam jenak

    zachanne akmstw, nykiem, ktry ni nazywali kozikiem, przeciam na p hjny ar zecera.

    - Wana, zjemy p pwie. - Wanda z miejsca pnisa swj kawaek ust.

    - syd teg biesiawania - prsz wracad rbty - pwiezia str pan Cmela, stajc na prgu.

    - Jed - cae gziny bycie jeli, ale pracy t si nikmu nie spieszy.

    Natychmiast bie z Wan, cierajc usta chusteczkami, pspieszyymy sweg pkju. Listy,

    ktre czytaam, pisane byy klawymi literami luzi nie nawykych pisania. Pcztki brzmiay

    przewanie jenakw. W pierwszych swach meg listu niech bzie pchwalny Jezus Chrystus -

    a potem - nsz Wam, e Sennik egipskii ksik nabeostwa trzymaem, ale ana przeze

    mnie Dlres, czyli sprzedana nanie naesza, barz si tym martwi i prsz o rych pwie,

    laczeg mim wysanych pienizy zi nia tej tak ug czekiwanej ksiki nie trzymaem.

    - Wanda! Co to jest Dlres, czyli sprzedana na? - nigdy o takiej ksice nie syszaam. - Kt j

    napisa?

    Wana wzruszya raminami:

    - Kt napisa? A b ja wiem...

    - Dobrze, ale c napisad w sprawie tej Dolores?

    - Napisz, e reakcja Plnii z pww siebie niezalenych na razie musi wstrzymad wysanie

    lres, jeeli si ua przezwyciyd trunci, ksika natychmiast zstanie wysana.

    Areswaam ju kpert pana Jana Szczepanika z. Lille. Wybraziam g sbie, jak p pracy, ppowrocie z kopalni, z niecierpliwci pyta swj gspyni, czy nie naesza paczka z ksik z

    Parya - jak wczesnym witem, spieszc si kpalni, nsi w sercu naziej, e me zisiaj

    nadejdzie Dlres, czyli sprzedana na.

    W nastpnych listach, ktre rwnie zawieray pwitalne niech bzie pchwalny Jezus Chrystus,

    a koczyy si: a teraz nsz, e jestem zrwy i teg sameg Wam ycz, by, prcz prb

    o nwe ksiki nabeostwa, par zamwieo na Magielln, czyli klucze szczcia, na ycie witej

    Genowefy, barziej pwszechne by zaptrzebwanie na Senniki egipskie, Weterynarza wiejskiego

    i na zie pt. Samgwati jego skutki. Cztery listy magay si natychmiastwegprzysania

    Ksidza Krdeckieg, czyli brny Czstchwy, waj yczyli sbie Lekarza domowego. Jeden tylkoprsi Star bao Kraszewskieg.

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    25/171

    Wielu cznkw jakich nie znanych mi zwizkw muzycznych, chrw i stwarzyszenia Sk

    prsi o nuty i piewki ludowe.

    Pierwszeg nia byam szmina i przerana. C za iityzm, c za bzura - trzeba natychmiast

    jechad Lille - do kopalni - hut... trzeba przmawiad z tymi lumi - wyjanid - wytumaczyd... T

    jest niegziwe, przecie ci luzie szukaj, chc czytad, pragn ksiek, trzeba t ich ptrzebzaspkid, ale nie Dolores, nie Sennikiem egipskim i Magielln, tego rodzaju lektura - grzej ni

    trucizna - otumania i ogupia.

    Reakcja Plnii psya im ane ksiki. Nie me, wbrew swim interesm, zaprzestad tych

    wysyek, w interesie reakcji nie ley zmiana zaptrzebwania jej krespnentw - interesem

    reakcji jest zwikszenie liczby czytelnikw pisma i naturalnie przesyek ksikwych - na tym

    przecie zarabia...

    - Wanda - ale sk ni wiez, e s takie ksiki? Nigy w yciu jeszcze o nich nie syszaam.

    - Ja te si z pcztku ziwiam - ale my, t jest Plnia, rzsyamy swich prenumeratrw

    katalgi. Czekaj, zaraz ci pka jeen, wiziaam g na biurku Miklaszewskieg - teraz si wyczerpay

    i o paru tygni wstrzymalimy ich wysyk, ale na pewn naka bzie wznwiny.

    Przynisa mi wa arkusiki katalgu ksigarni Plnia i tam napraw sta czarn na biaym:

    Magiellna, czyli klucze szczcia

    Dlres, czyli sprzedana ona - pwied w trzech tomach

    Lekarz domowy- przepisy i wskazwki

    Samgwati jego skutki

    Ksiga tajemnic Salmna - patrzna pieczciami: tylko dla wtajemniczonych.

    Ceny za Dolores i za Tajemnice Salomonabyy tak wyskie, e mnie przeraziy - wynsiy pw caej

    mjej miesicznej pensji. Dolores, jeli (naejzie - przeczytam prze wysaniem, ale jeli te

    Tajemnices piecztwane, nie b mga ich naruszyd.

    - Nie wiesz, Wana, kiey naej te ksiki?

    - Cmela pwiezia, e w przyszym tygniu. Bziemy musiay je pakwad i wysyad.

    - A czy tam jest napisane czyim nakaem s rukwane? Kt jest wyawc?

    - Ju nie masz wikszeg zmartwienia? - Pmyl lepiej, c jutr bziemy jay, nie wiem, jak t jest

    u ciebie, ale mnie najbardziej brakuje gorcej zupy. Ach, eby tak mc zjed br maszczn

    kartflank alb - czy przysnite gstymi firankami rzs tsknie patrzyy w niewiczn al - co

    by tak pwieziaa na gst faslw zup, wiesz, tak, w ktrej pywaj skwarki ze sniny?

    - No tak - pwieziaam niepewnie... - fasolowa... chyba z zacierkami?

    - T si wi, e z zacierkami - gs Wany by peen liryzmu.

    - Ale t Dolorest prze wysaniem wezm mu na jen nc...

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    26/171

    O gzinie czwartej p puniu wyszymy razem z redakcji.

    Tak, byam wic zahaczna w Paryu, bez pmcy jca, bez pmcy Freka i mamusi ptrafiam si

    sama utrzymad. Naturalnie najwicej ksztwa pkj u pani Martineau z tym luksusowym

    niaaniem, ale teg ju nie zmieni. T, e mieszkam w samym sercu Montparnasse, t, e ran

    staj ciepy crissant z kaw ka... t znaczy, e si nie zeklaswaam..., e mim gweki kompletnej pustki w prtmnetce yj na pewnym szczeblu, zimna i grca wa, kpiel - niaanie

    w ku, hm, a o reszt mniejsza. A zupa faslwa? Z czasem te faslw sign. Ic z Wan

    w strn metra i marzc o na razie niestpnej zupie faslwej, staraymy si przegaad blesne

    ssanie pusteg ka. Wana przycisna mj rk bku.

    - eby ty wieziaa, jak u nas we wrze si je! Och, te wzne pgski, ten ur gsty

    mietany... a prsi faszerwane czarn kasz... jak sbie tylk przypmn t zcist chrupic

    skrk!

    - Nie przypominaj - bagam ci, Wana, nie przypminaj - potem w ncy ni mi si te wszystkiewspaniaci. Wiesz, mam je ju na wielcu, ju nis ust, i zawsze nastpuje jaka katastrfa,

    nawet we nie nie uaje mi si najed. Buz si ran, prsi naziane czarn kasz niknie

    w niebycie, a przecie czuj, e aabym ra zjed je w caci... Czy wa croissanty i odrobina letniej

    kawy z mlekiem (ziki ci, Be, i za t) mg mi starczyd czwartej p puniu!

    Wana patrzya w strn metra, a wzrk jej by tskny i smutny. Barz an ziewczyn bya ta

    Wana, mjeg wzrstu, smuka, wyska, o ciemnych przycitych wsach, granatwych czach

    i lekk palnej twarzy. Nsia przewanie ciemnniebiesk sukienk alb biae bluzki ciemnej

    spnicy, a na szyi sznur bursztynw. Bya bra, agna, skrmna i gbk religijna, a jednak bunt

    przeciwko rodzinie ugruntwa w niej tak zawzitd, e mim gu, mim mieszkania w okropnejklitce jakieg nie pjcia ptwrneg htelu, gzie wynajmwan pkje na gziny, nie chciaa

    wrcid mu. Byam tam u niej w tej kmrce na strychu - wiziaam z jak pgar traktwa j

    lbrzymi prtier, wyglajcy jak bkser, o maych przekrwinych czkach i przetrcnym nsie.

    Sieziaymy przytulne siebie na tym szerkim francuskim ku, czy Wany szkliy si zami,

    przez mae kienk o tej dziwnej godzinie zmierzchu - jak mrze alekie, jak mrze bez kraocw -

    jarzy si i migta lbrzymi Pary.

    - Wanda - pwieziaam cich - mnie si zaje, e ty nie pwinna tu mieszkad. Ten htel rbi na

    mnie wraenie mu publiczneg, zupenie taki sam jak m z Biaych niewolnic(przeczytaymy

    teg nia rzzia z Biaych niewlnic), te panie w peniuarach na korytarzu... ta murzynkaw czerwonej halce z r wpit w krcne kziry - nie, Wana, t si le skoczy. Musisz, musisz

    si st wyprwazid.

    - Dobrze ci gaad? T gaaj sbie zrw. Wyprwazid si, ale gzie? Czy ty wiesz, e ja tu pac

    jen trzeci teg, c ty tej swjej maame Martineau! A t, c pacisz za wa crissanty i kaw,

    mnie musi starczyd na cay zieo. Ile ja si nachziam! Gzie ja ju nie byam! rugieg tak tanieg

    pkju nie znaj.

    Przytulne sieziaymy na ku w tej godzinie zmierzchu na rue de Lappe, niedaleko Sacr-Coeur...

    Wysk, wysk na achami Parya. W grze ciemnd zielnawpyskliwa - jak jaki blask

    emalii - w dole mrze wiate.

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    27/171

    - Jak t bzie, Wana. Czy reaktr regularnie pierwszeg paci?

    Wana pya mi gw na ramieniu. Objam j ramieniem.

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    28/171

    - Paci? Kniec kocem paci - ale paci, jak ma z czego... i t te nie razu. Wiesz, t jest chyba

    dobry czwiek, ale i jemu manna z nieba nie spada... a jeg wsplnik, Mrgiewicz, w czasie wjny by

    zatruty gazami - jest barz chry, ley w szpitalu, ma n i dwje zieci. Chpiec ma na imi Piast,

    a dziewczynka Rzepicha... Tak, tak, to wszystko nie jest takie proste i atwe, jak ci si wyaje. A

    Miklaszewski? Cmela? Zecerzy? - Miklaszewski chyba urzza jakie skki na bki - nie wywchaam,

    o c izie, ale czuj pism nsem... za barz mi elegancki, uny, zagakwy cacu. Paci - ale

    jeszcze nie zy mi ad caej pensji z zeszeg miesica, a przecie wie, e nikt mi nie pyczy i e

    jestem wci gna. I ju si nie kryjc, wybuchna paczem.

    Cholera - mylaam, tulc j rc i wstrzsan kaniem - wszyscy gni. Nikt nie ma pienizy.

    Diabli naali. Ten bgaty wsplnik Mrgiewicz zatruty gazami - syn Piast - crka Rzepicha. Tylk

    zecerzy jez salcesn i pasztetwk... Dlres, czyli sprzedana na i Tajemnice krla Salmna

    zaklejone i opatrzne czarnymi pieczciami... n i marzenia o zupie faslwej. Gzie ja jestem? Ju mi

    si wszystk zacz krcid. Niech t iabli - musz c wymylid, musz c zrganizwad. Nie wln

    pucid, eby zagzna Wana w celu zbycia zupy faslwej p prstu si pucia!

    - Waneczk, ch! Umyj twarz zimn w - przyczesz wsy - przysigam, e sbie zisiaj

    pjemy, wtrzchniemy sbie tak, e ci si zrbi ciep w brzuszku.

    P wuziestu minutach nisa nas fala luzi, zajca nie wiam gzie i nie wiadomo po co.

    Grczkw mylaam, przecie nie jestemy jeyne wr tych milinw, przecie nie tylk my

    jestemy gne, zawsze si znaj tacy, ktrych w ku ssie, a jenak yj. Trzeba sbie jak

    pmc, trzeba natychmiast zarazid. Krad nie ptrafi, z teg sbie, niestety, jasn zaj spraw.

    Natychmiast by mnie zapali, t wymaga wprawy, techniki, spsbu, a ja si na tym nie znam. Ju

    wiem. - Ach! jakie to proste - pwieziaam surw, czujnie i baawcz mierzc wzrkiem najblisz

    kawiarni z tarasem. Nie bya zbyt wielka, t, ziesid elaznych stlikw ze skaanymi krzesekami -bsiaych przez przestawicieli trzecieg stanu, agnych grubasw z nami i dziedmi,

    szczupych rbtnikw raczcych si vin blanc16, mie kupcwe, wacicielki nieuych sklepikw

    z ssiakami przy filiancebiaej kawy i pary zakochanych przy kieliszkach porto, cinzano i dubonnet.

    - Ch, Wana, zapiewamy jak plsk pisenk.

    - Oszalaa - pnisa bie rce gry... - Ja piewad? Ani gsu, ani suchu. Wykluczne! Wymyl

    c inneg.

    - Niczego innego nie a si wymylid! Musimy zjed c grceg... przecie nikt nas nie wymaga,

    ebymy umiay piewad. Par ni temu wiziaam na bulwarze Mntparnasse kbiet, ktra na

    tarasie Caf u me skrzeczaa jak zepsuta pzytywka, a ludzie jej jednak dawali. Ch

    natychmiast... czy znasz Rsa kalina z liciem szerkim?

    - Nie! Nie znam. O Be! Oszalaa! Mesz, mnie zabid, ale ani jeen wik nie przejzie mi przez

    gar! Ze wstyu umr! Raczej rzucid si p wagny metra.

    - Wanda - pwieziaam - a w mim gsie zawicza szlachetny metal - rzucid si p wagny

    metra... na t zawsze mamy czas. Ja chc, ebymy za pitnacie minut sieziay przy grcym

    16Biaym winem.

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    29/171

    jedzeniu - ssie mnie, cholera, w dku i ciebie te. Haoba? Nikt nas nie zna i my nie znamy nikogo.

    Wchzimy razem. Pamitaj: Rsa kalina...

    Wana staa jak spiwy sup wrnity w ziemi. Wpaam we wciekd. Pchnam j.

    Przekrczyymy wejcie prwazce na szklan weran, zrbi mi si grc. Kawiarnia miaa ca

    przeni cian wejcia ze szka i z bu strn bya te szklna. Caa przestrzeo liczya chyba 30metrw kwaratwych. Staymy tu przy rzwiach wejciwych - w gwie wszystk mi si ze

    wstydu i strachu pmiesza, na gwie miaam stary ciepy beret w czerwn krat z zielonym

    pmpnem na czubku. Wana nsia jaki jakby mski filcwy kapelusz w granatowym kolorze.

    Z mich piersi wyar si c w rzaju pisku. Wana zamkna czy.

    Cisza -- w ogrodzie milczenie

    Ewin Wany ciska o.

    Pieo Julci zmywajcej naczynia w kuchni na Nwgrzkiej 36 zwycisk rzlega si wr

    knsumujcej, nie przygtwanej na taki wystp publicznci. Nikt ani swa nie rzumia, gsu nie

    miaam aneg, suchu take.

    Rycerz, ktry w krwawym boju

    wkrtce mia pad sw o...

    o ryknam tak gn, e jakie przestraszne zieck zapaka.

    - Ty, iitk, wycigniesz o z kapeluszem bchzc stliki - warknam grnym szeptem. - Caa

    haoba na mj gw - aam pgsem i dalej wyam:

    Lecia, lecia w strn wschu,

    gdzie krzywe wjny wr...

    - C'est pas espagnol?17

    - zapytaa starsza pani w zruziaym czarnym kapeluszu swjeg tgieg

    manka, ktry na gs pka ze miechu. Pnisam pwieki - wszyscy luzie miali si wes... c

    za wspaniay nar - zaam pmyled. Jaka nieprawpbna kultura, ani jeen czwiek nie

    rzuci mi w gw nie tylk kuflem piwa, ale nawet pstawk. Zapmniaam z tej emocji, jak idzie

    dalej i pmiesza mi si. Niepewnie ryczaam:

    Lecia, lecia w strn wschu,

    gzie krzywe wjny wr...

    Wana wyglaa jak niebszczyk - jkna: - Przestao buczed, zaaresztuj ci...

    Ile razy ksiyc wieci,

    Ewin wspmnia Wan sw...

    - W tej chwili bej stliki - nadstaw kapelusz. - Wana cigna swj przeziwnie wyszarzay

    ciemnoniebieski filcowy kapelusz i chwiejnym krkiem pcza bchzid stliki. Jak si t sta, e

    nikg przy tym nie wywrcia i nie ptrcia, zi nia pzsta la mnie tajemnic, b uparcie

    zamykaa czy. Wszyscy si na gs miali.

    17T nie p hiszpaosku?

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    30/171

    Stan sbie przy altanie

    wzrk namitny jak ze snu...

    A litery na marmurze

    twja Wana ley tu...

    miejc si - wcipkujc, jeni przez rugich nawujc si i rzucajc we mnie kulki zwinitez serwetek, wrzucali mnety kapelusza Wany. Wreszcie wyszymy na ulic. Wana sztywn

    trzymaa prze sb kapelusz. Oeszymy par metrw. N! Owaliam kncert! Wcignam

    Wan bramy, zabraam z jej bezwanych rk kapelusz - bliczyam.

    - Opaci si - stwierziam triumfujc. - Nawet z deserem wystarczy nam na trzy obiady.

    Wanda szepna:

    - Nigy wicej, wl umrzed z gu - Be! T by k-rop-ne...

    Przeszymy jeszcze trzy przecznice, p czym weszymy nareszcie malutkiej restauracyjkiRendez-vous-des-chauffeurs. Akurat c la nas. Usiaymy przy stliku nakrytym czystymbiaym

    papierem. Na czarnej tablicy prze maym kntuarem winiay kre wypisane ptrawy - kaa

    z cen.

    - Ech, nie ma anej prznej zupy, tylk tak zwany bulin.

    - Nie wart. Ksztuje u, a t grca wa z maggi. Nie, teg nie wemiemy. C by pwieziaa na

    cte de mouton? - zapytaam. - Kotlet barani z ssem subise. wietny ss - zjemy teg ca

    bagietk.

    - Wana milczaa - patrzya na sufit, stamt wiad czekiwaa natchnienia.

    - A me flaki la mode de Cannes?

    - Nie! - pwieziaa twar i bezapelacyjnie.

    - A... pot-au-feu, wiesz, kurka w rsle, trch makarnu, kawaek wweg misa - wszystko

    razem, i niedrogie.

    - Nie - pwtrzya z mc.

    - Wic c? - Kelnerka wci si krci k stlika, za ug ebatujemy. - Wanda - powiedz wreszcie -wybierz c, b ja la siebie zamawiam ktlet barani z tym sosem soubise, a ozielnie ca prcj

    grcych frytek.

    Skinam wreszcie na kelnerk.

    - Jakie win pad? - zapytaa, zanim zyam cklwiek pwiezied. Zza zacinitych zbw

    Wanda rzucia:

    - Ros.

    Bez sprzeciwu pwtrzyam:

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    31/171

    - Un demi ros18.

    P tym wspaniaym recitalu naleaa mi si przecie jaka nagra - wystp ksztwa mnie niema

    zdrowia, a biena Wana, bchzc stliki z kapeluszem, najaa si tyle wstyu, e tychczas nie

    moga wrcid siebie. O Be! Jak nam smakwa! Nalaam pene szklanki wina rs. Dwa kotleciki

    z kstk - niestety, taka jest porcja - wa mae, mizerne ktleciki, ale za t ss subise by genialny! Asts ztbrzwych frytek! - Niebo w gbie - westchnam nasyciwszy si. Och, nigy ju nie

    bziemy gne! Pamitam jeszcze par takich pwienich pieni. W razie teg ssania w ku

    zawsze bziemy si mgy pratwad.

    Wana naamaa wikszy kawaek buki, wytara nim talerz sucha i owiaczya:

    - Na mnie wicej nie licz! Wl mierd gw, wl skk w Sekwan, wl zstad kkt, ale ju

    nigy w yciu nie b bchzia kawiarni z kapeluszem w rce. Och, eby ty miaa rbineczk

    suchu, gyby chcia wyawaa wiki, ktre by mna skjarzyd ze piewem. Ale ty, nieszczsna,

    uplezna przez natur kmpletn gucht, nie mesz pjd jakie t by k-rop-ne.

    Ptem piymy kaw - prku stlika zciy si wie magalenki - praw pwieziawszy,

    wlaabym crme caramel, ale jeli Wana wli magalenki, niech jej bzie. Jak na ulega

    prk wszelkim zmianm - ziwiam si w duchu patrzc na ziewczyn. Rysy twarzy jej si nawet

    zmieniy... i ten wyraz czu... niesychane... c za wspaniay parablizm psychfizyczny. Ta mikkd,

    ta ciepa rwa karnacja, t rzmarzenie w szafirwych wilgtnych czach. Przecie na jest pikna.

    Napraw pikna.

    Zapaliymy papiersa kawy.

    - Wana, nastpnym razem wystpimy w oklicy Prte 'Orleans, t barz alek st.

    - Milcz, syd, chc, aby wspmnienie tej haoby zapa raz na zawsze w czeluciach niepamici.

    Pirunwaa tak, ale bya syta. Wtey p raz pierwszy zrzumiaam jen z niezaprzeczonych prawd:

    Byt krela wiamd.

    * * *

    Jacek i Tytus czekali na mnie prze htelem Unic na rue de Rennes 151 bis. Z miejsca spytali -

    laczeg tak pn. O razu zrzumiaam, e baj s rzeleni. Za nic nie wyznaabym mim

    przyjacim, e wracam ze wspaniaeg biau - na pewn by chcieli wiezied, sk wziam na tpienize. Raczej mierd, ni wyznad Tytuswi i Jackwi, e piewaam w kawiarni. Tumaczyam si,

    e miaam zalegci w robocie i musiaam zstad uej w reakcji, ale Tytus mi przerwa: - C bzie

    z obiadem? - Pwieziaam, e staam zaliczk i zsta mi trch, b u zecerw dobrze sobie

    pjaam, jeen z nich sta u paczk z Plski i mnie te pczstwa (w uchu czuam si

    trem i zimnym draniem). - O widzicie, mam jeszcze tyle - pkazaam gard frankw. - Icie

    Lna, wystarczy la was bu na skrmny bia.

    Tytus tuli si szczelnie peleryn.

    18Ma karafk rs (gatunek wina)

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    32/171

    - Nigy nie braem pienizy kbiety - spjrza na mnie karcc. Gnd i mska uma brzmiay

    w jeg gsie. Jacek przestpwa z ngi na ng.

    - Widzisz, Tytus, w pewnych klicznciach...

    - ane klicznci, b cich, ane klicznci... jeszcze nie rse.

    - Wiecie c? Pjziemy razem Caf u me... ja wypij kaw, a wy zjecie p grcym mlecie

    z fromage rp19. - Pbiegam na gr swjeg pkju, przebraam si w zieln sukienk,

    upurwaam ns i zrbiam sbie usta. Iziemy.

    W Caf u me, akurat p rugiej strnie Rtne, siezi tum luzi... cay taras zatczny -

    w rku p lewej rce, zielny szklanymi rzwiami, sta bufet peen talerzykw, talerzy, kufli

    i najrozmaitszych kieliszkw, z brzegu gablota z papierosami, fajkami, gumowymi woreczkami na

    tyto. Na kntuarem pki z butelkami - dubonnet - martini - jamaica.

    Przy pierwszym stliku p knem, prze szklanymi rzwiami, siezia mj znajmy z Berlina IljaErenburg, pochylony na stlikiem, pisa wtey swjeg Lejzrka Rjtszwaoca - jen z najlepszych

    po Julio Jurenicieswich ksiek. Barz g lubiam, jak rwnie jeg przemi, czarujc n Lubw

    Michajwn. Erenburg mia gstczupryn, jeen ksmyk wci mu paa na ns, wic

    niecierpliwym gestem rzuca g w ty, nie wyjmujc prawie fajki z ust - ns mia cklwiek zaarty

    gry, mre smutne czy zasania czst pwiekami, ale najbarziej chwytajcy za serce by jeg

    umiech.

    Lubw Michajwna - smuka, wyska i dystyngwana, niesychanie subtelna i pena wziku - bya

    malark. Prze paru tygniami pznaam ich m przyjacik, Elz Trilet, zisiejsz n

    Aragna, sistr Lili Brik, ktra wkrtce miaa przyjechad Parya z Wzimierzem Majakwskim.O jej pobycie i wieczorze Majakowskiego na placu Onnapisz pniej.

    Elza Trilet miaa warkcze upite w krn na gwie i barz czst si miaa. Wtey p bu

    strnach jej pliczkw ukazyway si ki. Ilekrd sieziaam z mimi przyjacimi Plakami, Elza

    prawie biegiem wpaaa na taras i czynic przegl caeg wntrza kawiarni, przystawaa za mim

    krzesem: - Kuda Erenburgi? Nie widieli ich? - Byli zies', umaju, czt ni tiepier w Wikingie.

    Wiking t taki lkal na rue Bra, ekskluzywny, wytworniejszy Caf u me, zreszt me

    wtey taki mi si wyawa, kiey zaprsili mnie tam Erenburgwie. Wwczas p raz pierwszy

    sprbwaam flipsa. By t tk ukrcne z cukrem waniliowym i zalane jak wk... Pamitam,e piam barz pwli, raczej mczyam jzyk, a ptem si ug i starannie blizywaam. Flips t

    sknay trunek, ale jeen kieliszek teg napju ksztwa tyle, e bie z Wan miaybymy za t

    wa biay w Renez-vous-des-chauffeurs.

    Pznaam przyjaci Erenburgw, ich nieczn wit, byli t pisarze Liin i Sawicz, z malarzy Xan

    Bgusawsk-Punin, liczn, pen temperamentu, klrw jak rajski ptak (na i jej m Punin byli w

    Mskwie rganizatrami ar-pticy - bardzo znanego, oryginalnego na tamte czasy literackiego

    kabaretu), pznaam Granwski eg, Fntyoskieg i Wwika.

    19Z tartym tym serem.

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    33/171

    Bc nieawn w Paryu, pszam ktreg nia na Mntparnasse (t zrzumiae, e czwiek chce

    naled jakie lay czasu minineg), usiaam na tarasie i znwu zapaliy si wiata i neony,

    jezni bulwaru pyn jeszcze wicej aut ni awniej. Przecie t stalwa rzeka - mylaam ze zgrz

    - wtey ich tyle nie by. Wtey atw mgam przebiec przez jezni, teraz na rgu bulwaru Raspail i

    Mntparnasse stj pena niepkju, jak tylk zielny sygna ukazuje si naprzeciw - staram si

    najgbiej wcisnd w tum przechzcych przez ulic. Zyszana, z bijcym sercem, paam na

    krzes tarasu Select - tu pbn zbieraj si ci ze starej gwarii - tu przychodzi Hayden,

    Fntyoski, Wwik, Granwski. Scz pwli kaw - pal gitana - rzglam si. A w pewnej chwili

    sysz krzyk: - Regardez, est-ce possible? Bella de Montparnasse!20

    P paru minutach mj stlik bsieli rzbitkwie, wima tamtych czasw, ywi, sereczni, gaaj

    jeden przez drugiego - serce mi wali na alarm, nieprzytmnie ciskam ich rce, bejmuj mnie,

    ciskaj, cauj... Pacz z raci. Ostatnia garstka mhikanw. Fntyoski chyba najmniej si zmieni,

    Granwski uty - ptatusia (ach, jaki wtey by my - bezzabtliwy21 i rasny). Gzie si

    pzia chpicy Wwik o czarnych, lnicych wsach i yskajcych biel zbach... ma becnie

    n, jest jcem blinit. Trzeba rzin nakarmid, a przecie p wzglem pienizy nic si na

    Mntparnasse nie zmieni. Jeni s teraz za bardzo chudzi - inni za tuci, przewanie maj ysiny,

    t t karykatury mich awnych przyjaci z Caf u me. Wyjmuj lusterk z torebki, puder,

    szmink ust - musz sbie pprawid twarz, i stwierdzam z rzpacz: - o Be! Be, ta siwa, tya

    starsza pani... t ma byd Bella z Mntparnassu, synna w rsyjskiej grupie Panna Nawyczka (wymys

    Erenburga). - Chowam lusterko i inne utensylia trebki. Karykatury, karykatury tych, ktrych

    znaam w 1924 rku. C - min tyle lat, tyle lat, i tak dobrze, e jeszcze yjemy - pcieszam si, ale

    ta pciecha nie aje tuchy. Wrdmy jenak tamtych czasw.

    Znalelimy wlny stlik w gbi. Tytus zj peleryn i uy j za swim krzesem, a ptem usia.

    Jacek palcami rzczesa wsy, niewiele mu t pmg. A przykr by patrzed - chyba znwu zgubi

    grzebieo. Westchnam smtnie. Taki mry, taki inteligentny chpiec, czasami si trch jka, ale

    t awa mu tylk urku. Mj Be! Gyby tak zechcia si raz wykpad, wyprad te swje wsy -

    b umyd t byby za ma.

    Krlyi - byy prezyent Wgier - siezia naprzeciw Erenburga - prze nim na stliku leaa

    szachownica z ustawinymi pinkami, krzes p rugiej strnie stlika by wlne - wiad partner

    nie przysze. Umiechnam si niegna znak zrzumienia sytuacji. By barz przystjny,

    wysoki, z czarn brk i bla twarz. Chyba z racji Roberta Berny - z racji, e byam mcn

    zwizana twarzysk z emigracj plityczn Wgier, czuam nieg sympati. P niemiecku

    mwiam z takim wgierskim akcentem, e kay Niemiec musia mnie pszid o narwd

    wgiersk. Tytus zgryliwie zauway:

    - Jeli siezisz z nami, nie rzucaj takich malanych spjrzeo Krlyiemu. - Jacek cakwicie a si

    studiowaniu cen w karcie.

    - Wiesz, wlabym zamiast omletu trzy sandwicze i dwiartk czerwneg wina, wypanie nawet

    taniej... a ja b syty.

    20Patrzcie, czy t mliwe? Bella z Mntparnassu!

    21Beztroski.

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    34/171

    Tytus jenak la siebie bstawa przy mlecie z tartym serem. Patrzc na mich przyjaci

    paaszujcych z zapaem ary Be, ziwna fala rasnej tkliwci zalaa mi serce. Erenburg czasu

    czasu pnsi gw, niecierpliwym gestem rzuca ksmyk jasnych wsw, ktry mu spaa na

    nos, i niewizcymi czyma patrza przez kn na taras, czasem je pnsi w gr, gzie na czuby

    rzew, t znw spgla na bazeri sali, w ktrej siezielimy. Ale tarasu i luzi siezcych przy

    stlikach nie wizia...

    We rzwiach ukazaa si nwa pstad w najbardziej zaniedbanym przyodziewku - by t nie glny,

    brudny, jeden z gmrw Mntparnassu - Chaim Soutine - my y z jakieg maeg

    miasteczka k Mioska. Sutine, pbnie jak Migliani, by rebakiem Zbrwskieg, t znaczy, e

    Zbrwski paci mu trzysta frankw miesicznie, za c mia praw caej jeg prukcji. Ale wtey,

    gy stan w drzwiach Cafu me p lewej rce majc stlik z tncym w rzwaaniach Lejzrka

    Rjtszwaoca Erenburgiem, p prawej Krlyieg, zastygeg w gambicie na szachwnic, a na

    wprost Tytusa, Jacka i mnie, umiecha si tym swim charakterystycznym umiechem zawstyzenia,

    niemiaci i pokory - jakby przeprasza, e wsze kawiarni.

    - Hallo, Soutine! - krzyknam.

    Twarz Sutine'a rzjania si umiechu, by szczliwy, e kt g zawa, e n te si liczy, e

    Bella siezc z przyjacimi zaprasza g swjeg stlika... Zerwa tak pspiesznie swj szary

    kapelusz z gwy, e laska wypaa mu z rki, skt rzleg si na sali.

    - Comment a va? - Oczeo brawan. - Czto n owawo? - Malheur - u mienia niet odnawo su. - Ich

    hob kein Geld22

    .

    - Siadaj, Soutine - ja stawiam - pwieziaam (czuam si bgata i barz umna, e i jeg mg

    zaprsid). - Me chcesz kaw alb herbat?

    Laska po raz drugi z hukiem upaa na pg. Tytus i Jacek chnym spjrzeniem takswali

    sylwetk gmra.

    - Bea, czt s toboj - otkuda u tiebia diengi? Tu a vle? U tiebia bgatyj pknnik?23

    Grub lach Sutine zawiesi na prczy krzesa, nie zj kapelusza, nie zj palta, czerwnymi

    mrnymi palcami niewprawnie trzyma yeczk, mieszajc cukier w pczarnej, tprny

    i kanciasty, wyrnia si nawet wr ziwacznych pstaci Caf u me. Najbarziej brune

    z brunych mae ywskie miasteczk miawice w oklicach Mioska kaza si w nim silniejszeni Pary. Nie mwi jzykiem aneg naru - nie wiem na pewno, ale zdaje si, e nawet w

    jiysz te nie mwi pprawnie. Bekta jakie pszczeglne swa p francusku, p rsyjsku, t

    znwu argnem ywskim. Jeyn mw, w ktrej ptrafi wszystk wypwiezied, by jeg

    malarstwo.

    - Czt ja chtie skazat'. A, et vil - votre oncle - je ne sais pas, peut-tre votre cousin - znajesz? No,

    Marek Schwartz, n skaza czt by siewnia prisza k'niemu, cztb ja tiebie priwi. Vus savez? A

    bulev. Montparnasse, pas lion d'ici...24

    22

    Jak si masz? Barz mi mi Co nowego? Nieszczcie nie mam ani grsza. Nie mam pienizy(argn).23

    Bella, c z tbsk masz pienize? Ukraa? Masz bgateg wielbiciela?

  • 8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)

    35/171

    Och, przecie ja niczeg jeszcze nie napisaam o Marku! - O tym Marku z Krla wyi salamandry.

    Tym ze Zgierza. Kiey (byam wtey w klasie smej na pensji u pani Kchanwskiej) pisalimy

    siebie wiersze... pamitaam tragiczn wycieczk brwki... Teraz ju wszystk by inaczej.

    Mia ju nGin i ma creczk Teresk. Zmieni si, mim e naal by pikny, e naal by blay

    i mia te ciemne, uwane, w ksztacie migaw czy. O awna zgli baczki, nie nsi ju czarnejaksamitnej kurtki, wysze te z tych swich awnych reliefw, z kutej blachy i rzebi wielkie,

    tragiczne figury. Zmieni si, a ta przemiana wyaa mi si niepjta. Marek zna bjawienia i sta

    si arliwym katlikiem. P mim przyjezie pwita mnie serecznie, ale razu wyczuam jaki

    dystans. Ja - arcznie, ranie i bezmylnie chciaam cieszyd si yciem i jedynym dla mnie

    susznym prawem, t jest prawem szczcia. - Zwariwa - mylaam - na pewn zwariwa, w

    1924 rku tu, w Paryu, tu, na Mntparnasse, tamta cuwna legena zagarna g zupenie.

    Chodzi cziennie o pitej ran na msz katery Ntre-ame. Ona, ta jeg na, Gina, crka

    futrzarza z zi, zawsze rania mnie jak histeryczn przesa, spsbem mwienia, kazywania