Historyczne Bitwy Bellona
Transcript of Historyczne Bitwy Bellona
HISTORYCZNE BITWY
MARIAN WITASEK
CIVITA CASTELLANA 1798
Dom Wydawniczy Bellona
Warszawa 2007
Dom Wydawniczy Bellona prowadzi sprzedaż wysyłkową swoich książek za zaliczeniem pocztowym z rabatem do 20 procent
od ceny detalicznej.
Nasz adres:
Dom Wydawniczy Bellona
ul. Grzybowska 77
00-844 Warszawa
Dział Wysyłki tel.: 022 45 70 306, 022 652 27 01 fax 022 620 42 71
Internet: www.bellona.pl
e-mail: [email protected]
www.ksiegarnia.bellona.pl
Opracowanie graficzne serii: Jerzy Kępkiewicz
Ilustracja na okładce: Bartłomiej Drejewicz
Redaktor prowadzący: Kornelia Kompanowska
Korektor: Teresa Kępa
© Copyright by Marian Witasek, Warszawa 2007
© Copyright by Dom Wydawniczy Bellona, Warszawa 2007
ISBN 978-83-11-10603-1
STOSUNKI FRANCUSKO-NEAPOLITAŃSKIE
W LATACH 1789-1798
Stosunki pomiędzy rewolucyjną Francją a Królestwem
Obojga Sycylii od samego początku nacechowane były
dużą niechęcią, potęgującą się w miarę jak docierały do
Neapolu wieści o upokorzeniach, jakich doznawała fran-
cuska rodzina królewska. Królowa Francji Maria Antonina
była przecież rodzoną siostrą królowej Neapolu, ambitnej Marii Karoliny. Zdecydowanie występowano przeciwko
rewolucyjnej agitacji prowadzonej przez konsulów francus-
kich, loże masońskie i licznych emisariuszy, zasypujących
Włochy broszurami i pismami ulotnymi. Republika nie
została uznana. Niechęć wzmagały rekwizycje statków
neapolitańskich w Tulonie i Marsylii (1792 r.) oraz napas-
towanie sycylijskich rybaków. We Francji powstawały projekty aneksji Sycylii, mające
zapewnić dostawy zboża do południowej Francji. Zajęcie
wyspy i założenie tam baz wojskowych zdecydowanie
poprawiłoby położenie republiki w basenie Morza Śród-
ziemnego i pozwoliło aktywniej oddziaływać na Włochy, Bałkany, Bliski Wschód i Afrykę. Obawa przed interwencją
mocarstw powstrzymywała jednak zapędy Francuzów. Francuzi wysuwali jednak wobec Neapolu liczne zarzuty:
6
prowokacyjnego i obraźliwego traktowania swych przed-
stawicieli w Neapolu, szykanowania kupców francuskich,cenzurowania pism i gazet francuskich z paleniem ich
włącznie, stosowania represji wobec stowarzyszeń i lóżmasońskich utrzymujących kontakty z Paryżem, Lionemczy Marsylią, aresztowanie księdza Guerra z Sycylii, którypróbował interwencji w Paryżu na rzecz uwięzionych przez
Neapolitańczyków republikanów, wspomagania material- nego (1 500 000 franków w 1791 r.) emigrantów monar- chistycznych w Koblencji, przyjmowanie do wojsk neapo-
litańskich francuskich emigrantów, byłych królewskichoficerów i zezwolenie im na noszenie krzyża św. Ludwika,pomimo jego zniesienia we Francji, naruszanie terytorial-
ności wód francuskich, prowadzenie antyrepublikańskiejagitacji na dworze cesarza Austrii oraz zbrojenia sięprzeciwko Francji.
Agresywne poczynania żyrondystów znalazły wreszcie
ujście w wysłaniu pod dowództwem kontradmirała Latou-
che’a floty wojennej, która 16 grudnia 1792 r. grożącbombardowaniem Neapolu wymusiła na Królestwie ObojgaSycylii uznanie Republiki Francuskiej. Jednocześnie Fer- dynand IV zmuszony został do ogłoszenia neutralnościw wojnie i przysłania swojego ambasadora do Paryża.
Ścięcie 21 stycznia 1793 r. Ludwika XVI i 16 paździer- nika 1793 r. Marii Antoniny wstrząsnęło neapolitańskimdworem królewskim. Wydarzenia francuskie uzmysłowiłyparze królewskiej, że zwycięstwo idei rewolucyjnych możeich także kosztować głowy. Wzmagała się propagandarewolucyjna, kierowana przez przybyłego 24 grudnia1792 r. do Neapolu, celem naprawy uszkodzonych okrętów,kontradmirała Latouche’a, którego marynarze rozdawaliulotki, czapki frygijskie, trójkolorowe kokardy i prowadziliprzez pięć tygodni rewolucyjną agitację. W Neapolu powstałpierwszy rewolucyjny klub zbierający się na terenie fran-
cuskiej ambasady. Neapolitańczycy nie mieli jednak za-
7
miaru bezradnie się temu przyglądać. Natychmiast poodpłynięciu okrętów Latouche’a klub został rozbity aresz-
towaniami. Na miejsce zlikwidowanego klubu powstawałyjednak inne. W rzeczywistości rewolucjoniści nie mającyoparcia w masach, które należało dopiero uświadomić, niestanowili żadnej realnej siły, chociaż niektórzy w swejdeterminacji mogli być niebezpieczni, jak np. rewolucyjnyklub „RoMo" kierowany przez Vitalianiego, który zamierzałwprowadzić w życie francuski wzór, planując wybuchrewolucji na 30 marca 1794 r. Rodzinę królewską i urzęd-
ników zamierzano wymordować, zająć arsenał, spalić dokii opanować za pomocą ludu miasto. Krótko przed planowa-
ną akcją policja królewska wpada na trop sprzysiężeniai dokonując aresztowań zmusiła klub do rozwiązania się.Spiski powstały i w innych miastach, nie omijając od-
działów gwardii królewskiej, wojska i marynarki.
Sytuacja wewnętrzna sprzyjała powzięciu przez Fer- dynanda IV decyzji o wzięciu udziału w walkach w ramachI koalicji. W sierpniu 1793 r. ląduje więc w Tulonie 6000korpus wojsk neapolitańskich. Żołnierze neapolitańscy przezpięć miesięcy dzielnie walczą z Francuzami, ponoszącw trakcie ewakuacji znaczne straty. Oddziały lądowewspierała, działająca na wodach między Tulonem a Kor- syką, neapolitańska flota wojenna.
Udział wojsk neapolitańskich w ramach I koalicji nieograniczył się tylko do korpusu tulońskiego. U boku armiiaustriackiej w Lombardii walczyły cztery pułki neapolitań-
skiej kawalerii.
Ostatecznie na skutek poniesionych przez wojska koali-
cyjne porażek Królestwo Obojga Sycylii podpisało 10 paź-
dziernika 1796 r. w Paryżu traktat pokojowy.
Postanowienia traktatu zobowiązywały do zaprzestania
kroków wojennych, zawarcia pokoju i wprowadzenia wza-
jemnej przyjaźni. Unieważniono wszystkie umowy, których
treść stała w sprzeczności z postanowieniami traktatu,
8
zabronione zostało więc posiłkowanie wzajemnych wrogówwojskiem, flotą, amunicją i pieniędzmi. Neapol zobowią-
zywał się do neutralności. Zgadzał się nie przyjmowaćw portach większej eskadry niż składającej się z czterechokrętów. Zabronione było dostarczanie obcym okrętomamunicji i tzw. kontrabandy wojennej. Oba kraje zobowią-
zały się do zniesienia wzajemnego sekwestru i zwrotu
zarekwirowanych w czasie wojny majątków i towarów.Uzgodniono w terminie jednego miesiąca po ratyfikacjitraktatu zwrot jeńców za zwrotem kosztów ich utrzymania.Ranni i chorzy mieli pozostać pod dotychczasową opieką,aż do czasu wyzdrowienia. Królestwo Obojga Sycyliizobowiązało się zwolnić z więzienia aresztowanych oby-
wateli francuskich i zwrócić im skonfiskowane majątki.Neapol obiecywał, że przeprowadzi śledztwo i ukarzewinnych wtargnięcia do ambasady francuskiej w 1793 r.
Obywatele francuscy, domownicy ambasadora, ministra,
konsula i akredytowani agenci uznani przez RepublikęFrancuską mieli cieszyć się równą wolnością kultu jakwyznawcy najbardziej uprzywilejowanej sekty niekatolic-
kiej. Zobowiązano się do niezwłocznego zawarcia układuhandlowego przyznającego Francji klauzulę najwyższegouprzywilejowania. Do czasu podpisania układu stosunkimiały opierać się na unormowaniach przedwojennych.Przyjaźń pomiędzy Republiką Francuską a KrólestwemObojga Sycylii rozciągano także na Republikę Batawską.
Układ posiadał również tajną klauzulę zobowiązującąNeapol do wypłaty Francji 8 000 000 franków w gotówcew przeciągu roku. W zamian traktat pomijał milczeniemneapolitańskich więźniów politycznych, a ponadto uzyskanofrancuskie zobowiązanie do powstrzymania agitacji rewo-
lucyjnej na terenach środkowych i południowych Włoch.Ratyfikacja traktatu miała nastąpić w ciągu 40 dni.
Ponowne aktywne kontakty neapolitańsko-francuskie
miały miejsce w okresie układów leobeńskich i campofor-
9
mijskich. Ówczesny przedstawiciel neapolitański, markiz
de Galio, utrzymywał bezustanny kontakt z gen. Bonaparte. Głośno mówiono o rozbiorze Państwa Kościelnego, przy
okazji którego Neapol nosił się z zamiarem zajęcia Bene-
wentu, Ponte Corvo i północnego wybrzeża Adriatyku
z Fermo i Ankoną. Równie łakomym okiem patrzono na
weneckie Wyspy Jońskie i Albanię, będąc zdecydowanym
odstąpić w zamian Francji część Elby i Prezydia. Uzyskano
nawet obietnicę francuskiego przedstawiciela w Neapolu,
Canclauxa poparcia tych projektów w zamian za uwolnienie
więźniów politycznych. Pochopne poparcie przedstawiciela
francuskiego spotkało się jednak z ostrą krytyką zarówno
gen. Bonapartego, jak i Dyrektoriatu Wykonawczego, którzy
nie mieli najmniejszego zamiaru przekazywać Królestwu
Obojga Sycylii jakichkolwiek ziem.
Zawiedziony w swych nadziejach Neapol, zdający sobie
sprawę, że także w przypadku rozbioru Państwa Kościel- nego nie otrzyma żadnych nabytków, nawiązał kontakty
z Rzymem i Florencją, proponując im pomoc zbrojną. Bonaparte, lekceważący powstałą koalicję1, 29 września
1797 r. zagroził Ferdynandowi IV, że w razie przekroczenia
granicy neapolitańsko-rzymskiej sam ruszy na Neapol,
a flota francuska zaatakuje handel neapolitańsko-sycylijski.
Ferdynand IV zdawał sobie sprawę, że nie są to groźby bez
pokrycia. Nie pozostało mu nic innego, jak bezsilnie
przyglądać się, kiedy 15 lutego 1798 r. wojska francuskie
zajmowały Rzym.
Zajęcie Rzymu uświadomiło wszystkim, że hegemonem
Włoch stała się Francja, znikła iluzoryczna „równowaga sił na Półwyspie”. Przestała istnieć także strefa buforowa
pomiędzy Francją a Królestwem Obojga Sycylii, chroniąca
w jakiś sposób Neapol przed wpływami idei rewolucyjnych. Krążyły głosy o konieczności likwidacji Królestwa Obojga
1 Bonaparte drwił z porozumienia neapolitańsko-rzymsko-florenckiego,
nazywając je „koalicją szczurów, przeciw kotowi”.
10
Sycylii i połączenia Włoch w ramach jednej republiki.Neapolitańscy emigranci-republikanie, wykorzystując łamygazet paryskich, rzymskich i mediolańskich, agitowali zadetronizacją Ferdynanda IV. Nowo powstały republikańskirząd rzymski zażądał od Neapolu wypłaty zaległych140 000 dukatów z tytułu opłat lennych, a kiedy Fer-
dynand IV odmówił, skonfiskowano królewski majątekznajdujący się na terenie rzymskim.
Żądania wysunęła także Francja. Wysłany przez głównodo-
wodzącego Armii Włoch gen. Berthiera do Neapolu gen.Balait zażądał wypędzenia francuskich emigrantów-rojalis-
tów, oddalenia brytyjskiego ambasadora Hamiltona, usunięciaministra Actona oraz wolnego przemarszu do należących doRepubliki Rzymskiej, ale leżących wewnątrz terytoriumKrólestwa Obojga Sycylii, Benewentu i Ponte Corvo.
Wszystkie te wydarzenia wzmagały neapolitańskie roz-
goryczenie i oburzenie. Obawiano się jednak konfrontacji z Francją. Zwrócono się więc do Brytyjczyków z prośbą
o jak najszybsze wsparcie w postaci desantu dywizji
piechoty. Przewidywano w przypadku ataku republikań-
skiego ogłoszenie „świętej wojny”. Tymczasem polityka Francji uległa raptownemu złago-
dzeniu. Ustały zaczepki i prowokacje, starano się wymazać
złe wrażenie, jakie wywołały ostatnie posunięcia. Fran-
cuzom przygotowującym się do wyprawy egipskiej zależało
teraz na przyjaznych stosunkach z Neapolem i zachowaniu
przez niego przychylnej neutralności. Wysunięto nawet propozycję odstąpienia Neapolowi za cenę 20 000 000
franków i skonfiskowanych dóbr w Rzymie, Benewentu
i Ponte Corvo. Nabytki terytorialne zdecydowanie polep-
szyły nastroje w Neapolu. Jednocześnie jednak nie ufano
Francuzom. Pomimo więc odstąpienia Benewentu i Ponte
Corvo oraz zdecydowanie łagodniejszego tonu w stosunkach
dyplomatycznych Królestwo Obojga Sycylii podpisało
19 maja 1798 r. sojusz odporny austriacko-neapolitański.
11
Traktat zobowiązywał przyjście w przypadku zaatakowaniaktórejś ze stron z natychmiastową pomocą Austria zobo-
wiązała się utrzymywać na terytorium Włoch i Tyrolu60 000 armię, Neapol utrzymywać na pograniczu neapoli- tańsko-rzymskim 30 000 żołnierzy i 3 do 4 fregat na
Morzu Śródziemnym, jako eskorty statków transportowychprzewożących żywność z Apulii do Austrii. W przypadkuzagrożenia wojną obie strony zobowiązały się do zwięk-
szenia pozostających w pogotowiu oddziałów o 25%. Nawieść o zawarciu traktatu, chociaż właściwie jedynie
podejrzewano jego istnienie, przedstawiciel Francji w Ne-
apolu, Garat2, zażądał od Ferdynanda IV zakończenia
procesu jakobinów, wypuszczenia więźniów politycznych, wydania Francuzom Zatoki Mesyńskiej, przepędzenia z por- tów Brytyjczyków oraz obniżenia stanów armii do stopy
pokojowej. Ferdynand IV odrzucił żądania, chociaż ulegając
naciskom własnych poddanych przerwał proces jakobinów, rozwiązując II Trybunał Stanu, narażający państwo na
ogromne koszty, a wielu poddanych, zupełnie niewinnych, na długie miesiące więzienia.
Skoncentrowana w Tulonie francuska flota, której ataku na
Sycylię obawiano się w Neapolu, 13 czerwca zajęła nominal-
nie od 1530 r. należącą do Królestwa Obojga Sycylii Maltę. Wiadomość ta wywołała żywą reakcję i wysłanie protestu do
Dyrektoriatu. Francuzi próbowali zminimalizować najazd, wyrażając zdziwienie z powodu tak gwałtownej reakcji Neapolu na zajęcie Malty, która przecież od wielu lat rządziła
się już swoimi prawami, a jej zależność lenna była iluzorycz-
na. Tym niemniej za radą Talleyranda postanowiono załago-
dzić spór, przyznając Neapolowi jakąś rekompensatę. Sytuacja w Neapolu uległa jednak zmianie. Zanim Francuzi
zajęli Maltę, w obawie, że zgrupowane okręty francuskie
2 Wybór Garata był co najmniej niestosowny. Nie mógł on liczyć naprzychylne przyjęcie na dworze neapolitańskim skoro odczytywał Lud-
wikowi XVI wyrok śmierci.
12
zaatakują Sycylię, Neapol wystosował 3 i 9 kwietnia pisma
do głównodowodzącego flotą brytyjską na Morzu Śród-
ziemnym lorda St. Vincenta, z prośbą o przysłanie pomocy. Tymczasem okazało się, że flota francuska nie zaatakowała
Sycylii, ale zniknęła na morzu. Poszukujący francuskich
okrętów kontradmirał Nelson postanowił wykorzystać we-
zwanie, zażądał więc żywności, wody, pilotów i lekkich
okrętów, bez których miał utrudnione możliwości prze-
prowadzenia rozpoznania. Powołując się na § 3 traktatu
paryskiego minister Galio, lawirujący pomiędzy Francją
a Anglią, 17 czerwca odmówił udzielenia Nelsonowi pomocy. Anglicy zmuszeni byli o mały włos ruszyć do Gibraltaru.
Z pomocą Nelsonowi przybyła żona brytyjskiego ambasa-
dora, lady Hamilton, która wyprosiła u swojej przyjaciółki,królowej Marii Karoliny, odręczny, sprzeczny z uchwałąRady Stanu, rozkaz do gubernatora Syrakuz, polecającyzaopatrzyć okręty Nelsona i udzielić mu wszelkiej pomocy.Zaopatrzeni Brytyjczycy ruszyli za flotą francuską, alerozminąwszy się z nią, wrócili do Syrakuz. Ponowniestarali się o uzyskanie wsparcia w postaci lekkich okrętów.Nie uzyskawszy pomocy ze strony floty neapolitańskiej,Nelson, nie czekając na płynące do niego posiłki brytyjsko-
-portugalskie, 25 lipca wypłynął w morze. 3 sierpnia1798 r. posiłki te w sile 4 okrętów liniowych, 1 fregatyi 1 bandery wpłynęły do Neapolu. Jako że na kotwicy stałytu już brytyjski okręt liniowy „Lion”, „George Thomson”3,
oraz zdobyta francuska fregata „Dorothee”4, doszło dopogwałcenia 35 i 46 paragrafów traktatu paryskiego. Francuski
3 Uzbrojony w 18 dział. 4 Uzbrojona w 40 dział. 5 § 3 traktatu paryskiego zobowiązywał Królestwo Obojga Sycylii do
neutralności. Do portów nie wolno było przyjmować więcej niż 4 okrętówwojennych. Zabronione było dostarczanie im amunicji i tzw. kontrabandywojennej.
6 § 4 traktatu paryskiego zobowiązywał Królestwo Obojga Sycylii do
roztoczenia w swych portach pełnej opieki nad okrętami francuskimi.
13
charge d’affaires Lachese wystosował w związku z tym
4 sierpnia protest przeciwko naruszeniu postanowień
traktatu paryskiego. Zarzucał Neapolitańczykom zaopat- rzenie Nelsona, udzielenie informacji co do kierunku
pościgu za flotą francuską, przyjęcie powyżej 4 okrętów
wojennych jednocześnie do portów, podczas gdy okrętom
francuskim wiozącym armię Bonapartego odmawiano przy
brzegach Sycylii wszelkiej pomocy, a pragnących nabrać
na lądzie wody marynarzy francuskich napadano i mor- dowano. W odpowiedzi Neapolitańczycy twierdzili, że
Nelson wszedł do portu w Syrakuzach siłą, traktat mówił natomiast o nieprzyjmowaniu do jednego portu jednocześ-
nie więcej niż czterech okrętów wojennych, a nie do
wszystkich portów królestwa; okręty przybyłe należały do
różnych państw, a o napadach na marynarzy francuskich na
Sycylii nic im nie było wiadomo. Odpowiedź rządu
rozzłościła Lachese’a, wystosował więc ultimatum, zgod-
nie z którym gotów był uwierzyć w dobre intencje
Królestwa Obojga Sycylii, jeśli Francja otrzyma zadość-
uczynienie w postaci wypędzenia Actona, wydania Francji gubernatora Syrakuz, zmniejszenia armii do 10 000 żoł- nierzy oraz przyjęcia do portów neapolitańskich francus-
kich garnizonów będących gwarantem zachowania przez
Królestwo Obojga Sycylii neutralności. Oczywiście tak poniżających warunków Neapolitańczycy
przyjąć nie mogli. Obie strony wiedziały już jednak, że
wojna jest nieunikniona, dlatego też Francuzi, chociaż
zdawali sobie sprawę, że tak postawione żądanie musi zostać odrzucone, zdecydowali się na ostre ultimatum.
Dwustronne zagrożenie, od strony Malty i Rzymu, oraz
ostre ultimatum Lachese’a przekonały niezdecydowanych
w Neapolu, że wojna jest nieunikniona, a partii wojennej z królową na czele dostarczyły dodatkowych argumentów za
zbrojnym wystąpieniem. Zintensyfikowano zbrojenia, wyda-
no też zakaz zaopatrywania Malty w żywność, a przybyłe
14
z wyspy łodzie skonfiskowano, aresztując jednocześnieich załogi.
Ambitna Maria Karolina wystąpiła do Wiednia i Londynu
z tzw. „wielkim planem". Zakładał on, że Austria otrzymaCysalpinę i hegemonię w północnych Włoszech, WielkaBrytania Maltę, natomiast Królestwo Obojga Sycylii terenydo linii Terracina-Picerno-Velletri i Wybrzeże Adriatyckiedo Ankony. Propozycji neapolitańskich nie potraktowano
jednak poważnie, sądząc, że są raczej próbą wysondowania
gotowości obu dworów do udzielenia Neapolowi pomocy.
Oficjalnie Francja odgrażała się i straszyła Neapol, zdawano sobie jednak sprawę ze słabości swoich wojsk, liczebnej przewagi armii królewskiej i niezadowolenia
z republikańskich rządów na terenie byłego Państwa
Kościelnego, czego dowodem były wybuchające bunty.
Niezadowolenie ludności Republiki Rzymskiej postano-
wili wykorzystać Neapolitańczycy, wspierając wybuchłe
24 lipca 1798 r. powstanie. Przysłano instruktorów, chorąg-
wie, kokardy, ręczną broń, amunicję, działa. Ruch po-
wstańczy zwany powstaniem circejskim zgromadził 20 000
powstańców. Francuzi, którzy obawiali się rozruchów przy
granicy z Neapolem, przystąpili jednak do energicznej akcji, w wyniku której w przeciągu trzech tygodni opano-
wali sytuację. Francuzi, posądzający Neapol o przyczynienie się do
klęski pod Abukirem i zarzucający Królestwu Obojga
Sycylii wrogą wobec republiki politykę, polegającą na
utrudnianiu aprowizacji Malty, wspieraniu powstania rzym-
skiego, atakowaniu francuskich marynarzy, wyraźnemu
szykanowaniu oficjalnych przedstawicieli, wreszcie 40 000
brankę, zdecydowani byli na zbrojne rozwiązanie problemu
neapolitańskiego. Obawiano się jednak wojny, słusznie
podejrzewając, że Neapol posiada wsparcie nowej koalicji, musiano więc najpierw zakończyć własne zbrojenia. Cze-
kano tylko na chwilę, kiedy „armia włoska" będzie do-
15
statecznie silna, by przeciwstawić się Austriakom, a wtedylicząca 25 000 żołnierzy „armia rzymska” zajęłaby Neapoli pozbawiła tronu Ferdynanda IV. Sądzono, że cała operacjapotrwa z miesiąc. Na razie należało jednak odwlec konflikt.Ambasador francuski gen. Lacombe Saint Michel zdawałsię nie dostrzegać wrogości i jawnych probrytyjskichwystąpień. Łudził możliwością odstąpienia Malty i Rzymu,przestrzegając jednak, że chociaż Francja pragnie pokoju,zaatakowana, będzie walczyć.
Entuzjastyczne przyjęcie wiadomości o zwycięstwie pod
Abukirem oraz feta jaką zgotowano po przybyciu do
Neapolu Nelsonowi, wyraźnie świadczyły, że do wojny
dojść musi. Ścierano się tylko, kiedy ma nastąpić atak. Partia wojenna z królową Marią Karoliną domagała się
natychmiastowego wystąpienia, obóz umiarkowany z mar- kizem Galio na czele radził czekać na wspólne wystąpienie
koalicji. Spór toczył się o termin, nie zaś o to czy do wojny
dojdzie, obie więc frakcje gorąco wspomagały przygotowa-
nia wojenne.
Król Ferdynand IV, chociaż mocno naciskany przez
żonę i ambasadora brytyjskiego lorda Hamiltona, nie kwapił się do podjęcia ryzykownej decyzji. Doświadczenia ostat- nich lat i doznane niepowodzenia I koalicji wyrobiły w nim
pogląd, że do wojny należy przystąpić tylko w ostateczno-
ści. Stopniowo jednak król skłaniał się do siłowych roz-
wiązań. Nelson, uwielbiany przez królewskich poddanych
za zwycięstwo nad Francuzami, obiecywał wsparcie brytyj- skie i wskazywał, że na wypędzenie Francuzów z terytorium
byłego Państwa Kościelnego wystarczy jedynie z 30 000
żołnierzy, a nagrodą miały być nabytki terytorialne na
terenie Wenecji i Rzymu.
Nieoczekiwanie dla partii wojennej przybyły z Wiednia
nowy głównodowodzący wojsk neapolitańskich, feldmar- szałek baron Mack, zamiast, jak oczekiwano, doradzić
natychmiastowy atak, w trakcie odbytej 9 października
16
1798 r. w Caserta Rady Królewskiej, na którą zaproszonotylko zwolenników partii wojennej, oświadczył, że po-
trzebuje czasu na zapoznanie się z sytuacją, ludźmi i tere-
nem. Obiecywał, że jeśli zajdzie konieczność, w ciągu 10dni ruszy z armią, wołałby jednak, aby dano mu więcejczasu, co najmniej 6 do 8 tygodni na poczynienie przygo-
towań. Mack wypełniał w ten sposób instrukcje, jakieotrzymał w Wiedniu, polecające mu odwlec wojnę doczasu wystąpienia koalicji.
Ambitna Maria Karolina nie zrezygnowała jednak zeswych agresywnych planów. Wzmogła nacisk na Macka,tak że ostatecznie zdołała go pozyskać. Po manewracharmii neapolitańskiej zwołano po raz kolejny Radę Królew-
ską, ponownie bez przedstawicieli partii radzącej czekać nawystąpienie koalicji, na której królowa, Acton, ks. Castel- cicala, Nelson i Hamilton zdecydowanie opowiedzieli sięza natychmiastowym wystąpieniem. Nawet Mack wbrewinstrukcjom wiedeńskim, skuszony wizją sławy i zapew-
nieniami królowej, iż otrzymała poufne wieści z Paryża, żew razie ataku neapolitańskiego wojska francuskie bezwalki mają opuścić terytorium rzymskie, zapewniał króla,że czas na atak jest najstosowniejszy ze względu na brakfrancuskiego przygotowania i rozproszenie wojsk. Feld-
marszałek, chociaż przyznał, że nie zna wartości neapolitań-
skiego wojska, uważa, że tylko w wypadku podjęcia akcjiofensywnej armia królewska ma szansę odniesienia sukcesu.Zapewniał, że w przeciągu dwóch tygodni zajmie terytoriumRepubliki Rzymskiej. Wyznaczono 20 listopada 1798 r. na
dzień rozpoczęcia wojny.
Tymczasem cały wysiłek partii wojennej został po-
stawiony pod znakiem zapytania. 13 listopada przybyłz Londynu kurier przywożący wiadomość, że królestwo nieotrzyma brytyjskich subwencji. Jednocześnie wręczonoFerdynandowi IV ostrzeżenie lorda Grenville’a, by Neapolwstrzymał się ze zbrojnym wystąpieniem do czasu otrzy-
17
mania z Wiednia informacji, co zrobi cesarz. Króla rozsier- dziła dwulicowa postawa Brytyjczyków, którzy z jednejstrony, ustami Hamiltona i Nelsona, pchali Neapol do
wojny, z drugiej zaś oficjalnymi notami zalecali wstrzyma-
nie się od zbrojnych wystąpień. Również Mack stracił na animuszu widząc, że nie ma
pretekstu usprawiedliwiającego naruszenie przez niegoinstrukcji z Wiednia. Początkowo liczył, podobnie jaki Ferdynand IV, na to, że cesarz zaaprobuje wcześniejszeneapolitańskie wystąpienie. Odroczył więc termin inwazji,
mając nadzieję, że w ciągu trzech dni, o które przesuniętotermin rozpoczęcia kroków wojennych, napłyną z Wiedniapomyślniejsze wieści. Na wszelki wypadek zastrzegł sięjednak, że w przypadku pojawienia się nowych komplikacji,może zostać zmuszony do następnego odroczenia ataku.
Ostatnie wątpliwości zniknęły 22 listopada 1798 r.,kiedy wraz z ks. Belmonte-Pignatellim i majorem Freyem
dotarła do Neapolu wieść o zajęciu przez wojska au-
striackie Gryzonii7. Mack przekonany, że jest to sygnałdo ogólnego ataku koalicji, a co najmniej uzbrojony
w pretekst, by zignorować wiedeńskie instrukcje, pewnyo ewentualnej austriackiej pomocy, przestał się wahać,tym bardziej że połączona flota rosyjsko-turecka zaj-
mowała Wyspy Jońskie. Inwazję zaplanowano ostatecznie na 23 listopada 1798 r.
Dzień wcześniej Ferdynand IV z obozu w San Germanowystosował manifest, w którym zapewniał, że rozpoczynawojnę z powodu zagrożenia własnego kraju, celem przy-
wrócenia papieżowi jego ziem, rozprawienia się z panującąanarchią, rozbojami i rzeziami na terytoriach zajętychprzez republikanów i w obronie wiary katolickiej. Zapo-
wiadał osobisty udział w wojnie, przebaczenie dla skruszo-
nych, bezlitosność wobec niepoprawnych. Apelował do
7 Oddziały austriackie wkroczyły do Gryzonii miesiąc wcześniej.
18
wodzów armii republikańskich, by opuścili terytoriumrzymskie i zaprzestali mieszania się w wewnętrzne sprawyRzymian, w przeciwnym razie grożąc użyciem siły.
Jednocześnie podjęto akcję dyplomatyczną wysyłającdepesze do Wiednia, Turynu i Florencji. Zapowiadano
w nich, że już wkrótce dowodzone przez Macka zwycięskiewojska neapolitańskie zjawią się w północnych Włoszech,by dopomóc w zrzuceniu republikańskiego jarzma. Jedno-
cześnie proszono cesarza, by nie pozostawiał sojusznikabez pomocy. Podkreślano, że dalsze zwlekanie jest niemoż-
liwe z powodu grożącego im ze strony Francji niebez-
pieczeństwa i że wystąpienie zbrojne stanowi jednocześniezabezpieczenie Wielkiego Księcia Toskanii.
W PRZEDEDNIU WOJNY
Traktat campoformijski podpisany 17 października 1797
roku kończył krwawy okres zmagań I koalicji z republikań-
ską Francją. Walki nie przerwała jedynie Wielka Brytania. Nie oznaczało to jednak, że monarchie europejskie zrezyg-
nowały ze swych planów zduszenia rewolucji. Pokój traktowano jedynie jako preludium do kolejnych zmagań.
Pokonana i wyczerpana wojną Austria potrzebowała
czasu na reorganizację i wzmocnienie armii, pragnęła także
wylorzystać osamotnienie Wielkiej Brytanii, by w decydu-
jącym momencie sięgnąć po brytyjskie złoto, mające
popłynąć w formie subwencji szerokim potokiem do
cesarskiego skarbca. Austria pragnęła wciągnąć do decydu-
jącej rozgrywki z Francją daleką, lecz silną Rosję. Pokój campoformijski podpisany został przez Coblenza
jako reprezentanta monarchii austriackiej. Kwestie związane
z uregulowaniem spraw niemieckich pozostawiono do
rozstrzygnięcia przez zwołany do Rastatt kongres pokojowy. Już tutaj doszło do pierwszych zgrzytów. Bonnier i Treil- nard, przedstawiciele Francji, wypełniający polecenia Dy-
rektoriatu Wykonawczego, niezbyt zadowolonego z narzu-
conego mu przez gen. Bonapartego pokoju, stwarzali
trudności. Wszak nie tak dawno wydano temu ambitnemu
20
generałowi zakaz zawierania pokoju i polecono maszerowaćna Wiedeń, ten jednak zignorował polecenia rządu i zawarłw Campoformio pokój entuzjastycznie przyjęty przezFrancuzów. Co prawda entuzjazm towarzyszący wieścio pokoju podziałał na Dyrektoriat otrzeźwiająco i ostatecz-
nie nie tylko nie odrzucono traktatu, lecz nawet udającserdeczność przywitano Bonapartego przywożącego pokójjak bohatera. Nie oznaczało to jednak, że Dyrektoriatzamierzał kontynuować politykę Bonapartego.
Kongres zebrał się w grudniu 1797 r. w Rastatt, małymmiasteczku księstwa Wirtembergii. Obok delegatów Fran-
cji udział wzięły Austria, Prusy i szereg drobniejszychpaństw wchodzących w skład Cesarstwa RzymskiegoNarodu Niemieckiego. Mimo że pertraktacje ciągnęłysię przez szesnaście miesięcy, nie przyniosły rozstrzyg-
nięcia. Pierwszą turę rozmów zakończono wiosną 1798 r.Celem delegacji francuskiej było uzyskanie zgody naprzyłączenie do Francji lewego brzegu Renu i uznaniezasady sekularyzacji, polegającej na przyznaniu rekom-
pensaty książętom niemieckim posiadającym terytoriana lewym brzegu Renu kosztem terytoriów księstw ko-
ścielnych znajdujących się na prawym brzegu Renu.Nie czekając na ostateczną decyzję, Francuzi zastosowalipolitykę faktów dokonanych, zajmując pod koniec grudniaMoguncję. W lutym 1798 r. wojska francuskie, naruszającrozejm, ostrzelały z dział Mannheim, ostatni już niemieckiprzyczółek na lewym brzegu Renu, i zajęły miasto.Wystosowano równocześnie ultimatum przekazane człon-
kom kongresu: najdalej w przeciągu 15 dni od chwiliwręczenia francuskiego pisma Francja musi uzyskaćbez żadnych warunków i zastrzeżeń granicę na Renie,Moguncję wraz z okręgiem i fortami oraz most kehlski.Jeżeli żądania nie zostaną spełnione, delegacja francuska
opuści kongres. Zapachniało wojną, do której jednakpaństwa niemieckie nie były przygotowane. Brutalna
21
siła i szantaż przyniosły efekt, Francja otrzymała lewy
brzeg Renu i uznanie zasady sekularyzacji.
Rokowania w Rastatt ciągnęły się jednak dalej, stając
się w końcu miejscem spotkań rządów europejskich
prowadzących politykę antyfrancuską. Z inicjatywy Tal- leyranda przedstawiciele Francji 6 grudnia 1798 roku
postawili kolejne ultimatum, żądając wyrażenia zgody
na wszystkie żądania Francji. Na skutek burzliwej dyskusji ultimatum zostało przyjęte, tego już jednak było Austrii zbyt wiele, Franciszek II odmówił ratyfikacji ugody. Wojna zawisła na włosku. 12 marca 1799 roku Francja
wypowiedziała wojnę Austrii.
W tym samym czasie, kiedy trwały rokowania w Rastatt, Dyrektoriat, wykorzystując osłabienie monarchii euro-
pejskich, postanowił spożytkować okazję i rozpoczął politykę „pokojowych zaborów”. 26 stycznia 1798 r. przekształcono Holandię w Republikę Batawską, a 15
lutego 1798 r., wykorzystując pretekst, jakim były
grudniowe manifestacje republikanów rzymskich, roz-
gonione przez wojska papieskie, które przy okazji na-
ruszyły eksterytorialność ambasady francuskiej i w za-
mieszaniu zastrzeliły francuskiego gen. Duphota, przy
wsparciu stacjonujących pod Rzymem oddziałów gen. Berthiera, zdetronizowano papieża i ogłoszono powstanie
Republiki Rzymskiej. Nie zapomniano także o Szwajcarii, gdzie po złamaniu słabego oporu oddziały francuskie
zajęły kantony i ogłosiły powstanie nowego państwa, Republiki Helweckiej 1.
Postępowanie Francji zaniepokoiło dwory europejskie. Czując się zagrożony, król Królestwa Obojga Sycylii Ferdynand IV 19 maja 1798 r. zawarł z Austrią sekretne
przymierze. Austriacy zobowiązali się, że w razie najazdu
francuskiego natychmiast uczynią na terytorium Lombardii
1 12 kwietnia 1798 r. w Aarau.
22
dywersję siłami co najmniej 60 000 żołnierzy. Ferdy-
nand IV z kolei zobowiązał się do wsparcia przyszłejkoalicji antyfrancuskiej armią 30 000, bez względu nato jak ułożą się stosunki neapolitańsko-francuskie i po-
wstrzymania się w przyszłości od zawierania z Francjąosobnego rozejmu.
Tymczasem brak zbrojnego wystąpienia Austrii na oczy-
wiste wzmocnienie obozu republikańskiego przyczyniło siędo przekonania Dyrektoriatu, że Austria boi się wojny,wystarczy więc systematycznie ją straszyć działaniamizbrojnymi, aby osiągnąć wszystkie wyznaczone cele. Kon-
tynuowano więc w dalszym ciągu politykę faktów dokona-
nych. 17 maja 1798 r. włączono w skład państwa francus-
kiego kanton Genewy, 19 sierpnia podpisano z RepublikąHelwecką zaczepno-odporny traktat, zapewniający wojskomfrancuskim przemarsz przez Szwajcarię.
Zirytowana Austria przeprowadziła zbrojną demonstra-
cję. Francuzi również gromadzili wojska. Wojna mogławybuchnąć lada chwila. Wybuch powstania w Szwajcariizwiązał jednak ręce Francji. Bojowe nastawienie wojskznalazło ujście w krwawo stłumionym powstaniu.
Posunięcia Francji przyczyniły się do tego, że z miesiącana miesiąc zachowawcze siły Starej Europy zdawały sobiesprawę, że wojna jest nieunikniona i że czas pomyślećo nowej, silniejszej od pierwszej koalicji antyfrancuskiej.
Walcząca z Francją Wielka Brytania oraz upokorzona
pokojem Austria stały się siłą napędową nowej koalicji.Nie oznacza to jednak, że Austria gotowa była nierozważniewszcząć kroki wojenne wobec Francji. Franciszek II musiałmieć pewność, że nowa koalicja podoła postawionemu jejzadaniu. Pomoc Anglii, aczkolwiek doceniana, ograniczałasię jednak tylko do floty i subwencji, konieczny był jednaksilny partner lądowy zdolny złamać niezwyciężone dotych-
czas wojska francuskie. Na Prusy niezbyt liczono. Pozo-
stawała Rosja.
23
Daleka Rosja nie miała początkowo zamiaru mieszać siędo spraw europejskich. W czasie, gdy trwały zmaganiaFrancji z I koalicją, Rosja zachowywała ścisłą neutralność.Nie oznacza to jednak, by car nie przyglądał się z uwagą, codzieje się na zachodzie Europy. Gwałtowny wzrost znaczeniaFrancji po pokoju w Campoformio, zajęcie we wrześniu1797 r. Wysp Jońskich i aresztowanie na Zante rosyjskiegokonsula zaniepokoiło Rosjan. Zaczęto się obawiać zaciśnięciawspółpracy francusko-tureckiej. Zaniepokojenie Rosji podsy-
cali dyplomaci angielscy, austriaccy i neapolitańscy, zwraca-
jący uwagę na opiekę, jaką Francuzi roztoczyli nad polskąemigracją, tworzenie wojsk polskich we Włoszech, entuzjas-
tyczne przywitanie, jakie zgotowano przybyłemu ze StanówZjednoczonych Kościuszce. Straszono cara groźbą rozprze-
strzenienia się idei rewolucyjnych. Jednakże dopiero zajęcieMalty, przez podążającego do Egiptu Bonapartego, stało siędla cara jako protektora zakonu maltańskiego policzkiem,który spowodował przyrzeczenie, że w przypadku wojnyz Francją wojska rosyjskie wezmą w niej udział, siłami coprawda na razie bardzo ograniczonymi (korpus w sile 16 000
żołnierzy), uczyniono jednak pierwszy krok. Wyraźnymobjawem zerwania z neutralnością było wysłanie do Bosforu,
na prośbę Turcji, eskadry czarnomorskiej.
Przegrana Francji pod Abukirem2 stała się sygnałem doogólnego podniesienia głów przez wszystkich pragnącychwojny z Francją. Mit o niezwyciężoności wojsk francuskichprysł, sprawca nieszczęść Starej Europy Bonaparte wraz
z najlepszą częścią wojsk francuskich odcięty został w egip-
skich piaskach.
Sytuacja niejako odwróciła się, teraz zachowaniempokoju bardziej zainteresowana była Francja. Austria na-
tychmiast wykorzystała sytuację, zajmując zbrojnie sporne,a ważne strategicznie, terytorium Gryzonii 3.
2 1 sierpnia 1798 r. 3 19 października 1798 r.
24
Koalicja nie była jednak gotowa. Wielka Brytania targowałasię o każdego funta, Prusy odmawiały w niej udziału, a Rosja,aczkolwiek gotowa przyłączyć się do koalicji, podejrzewając
Austrię o to, że pragnie Francję jedynie postraszyć ewentual- nością nowej wojny, nie śpieszyła się z finalizacją umowy.
Z oporami, tym niemniej koalicja powoli nabierała kształ- tów. Początkowo car wysłał we wrześniu do Wiednia ks. Repnina celem podpisania konwencji o współpracy woj- skowej pomiędzy wojskami austriackimi a 16 000-20 000
korpusem rosyjskim, sugerując jednocześnie, że Rosja, po
spełnieniu pewnych warunków, gotowa jest zaangażować
wojska o wiele liczniejsze. Natychmiast też opracowano
w Wiedniu plan wiosennej ofensywy. Główne uderzenie
z udziałem wojsk rosyjskich miało pójść przez Szwajcarię
wprost na Francję. Austriacy współdziałający z Neapolem
mieli zająć terytorium Włoch 4.
Rozmowy austriacko-brytyjskie były tymczasem dalekie
od sfinalizowania. Brytyjczycy odrzucili gwarancję spłaty
całej austriackiej pożyczki wojennej z czasów I koalicji, a na tym Austriakom szczególnie zależało. Nieustępliwa
postawa Austrii skłoniła Brytyjczyków do prób bezpośred-
niego porozumienia się z Rosją. Jako podstawę układu
ofiarowali carowi taką samą subwencję jak cesarzowi, a więc 500 tysięcy funtów szterlingów w miesięcznych
ratach za 60 000 korpus pomocniczy, oraz jeszcze raz tyle
za rekrutację szwajcarskiego korpusu pomocniczego, gotowi
byli nawet podwoić wysokość subwencji5. Anglicy, ziryto-
wani postawą Austrii, proponowali nawet pominięcie jej w rozmowach, a nawet w koalicji, proponując na jej miejsce Prusy, które we współdziałaniu z brytyjską flotą
uderzyć miały na Francję poprzez terytorium Holandii. Rosja odrzuciła sugestie brytyjskie i pozostała lojalna
wobec Austrii, ostrzegając, że do żadnego porozumienia
4 Mahon , Étude sur les Armées du Directoire, Paris 1905, s. 198.
5 Mahon , Étude..., s. 200.
25
rosyjsko-angielskiego nie dojdzie, dopóki Brytyjczycy nieporozumieją się z Austrią. Nie oznaczało to jednak ustęp-
liwości cara wobec Cesarstwa, czego najlepszym dowodembyło wstrzymanie ruchu korpusu posiłkowego w BrześciuLitewskim.
Królestwo Obojga Sycylii, nie orientując się w meandrach polityki Wiednia, dążyło tymczasem do natychmias-
towego wszczęcia kroków wojennych. Zwycięstwo brytyj-skie pod Abukirem, wypowiedzenie 12 września przezTurcję wojny Francji, chęć wyrzucenia z Rzymu od-
działów republikańskich, skłoniły je do szybkiego podjęciakroków wojennych, a nie czekania na wiosenne wy-
stąpienie koalicji. Zdawano sobie jednak sprawę, żeo wiele łatwiej będzie można osiągnąć wytyczone celemając oparcie w potężnej koalicji, aniżeli walcząc samot-nie z armiami republikańskimi i kołacząc o obiecanąaustriacką pomoc. Brytyjczycy pchali do wojny Neapoli-tańczyków, choć oficjalnie przestrzegali Ferdynanda IVprzed wystąpieniem zbrojnym bez zapewnienia sobie
pomocy austriackiej, nieoficjalnie naciskali jednak poprzez
swego ambasadora Hamiltona i admirała Nelsona do jaknajszybszego wystąpienia zbrojnego. Londyn pragnąłw ten sposób zaoszczędzić wydatków, uniknąć subwen-
cjonowania wojsk neapolitańskich i zachować twarzwobec Austrii, a równocześnie przyśpieszyć wybuchwojny i wykorzystując marsowe nastawienie Neapolitań-
czyków wplątać ich w wojnę 6. Gry tej dyplomacja neapo-
litańska nie potrafiła przejrzeć.Zabiegi te, rozszyfrowane przez dyplomację austriacką,
skłoniły Wiedeń do ostrej krytyki brytyjskiej agitacji wobecrządu Królestwa Obojga Sycylii i zwrócenia Neapolowiuwagi na niestosowność bezwolnego wsłuchiwania sięw brytyjskie podszepty.
6 Mahon , Étude..., s. 201.
26
Postawa Austrii zmusiła brytyjskiego ministra spraw
zagranicznych lorda Grenville’a do demonstracyjnego
ostrzeżenia posła neapolitańskiego o ryzyku wystąpienia
zbrojnego bez poparcia Austrii. Również minister Eden
ostrzegł oficjalnie przedstawiciela Ferdynanda IV w Wied-
niu Giansantego przed lekkomyślnym wystąpieniem. Brytyjczycy, zasłoniwszy się oficjalnymi ostrzeżeniami,
nie zamierzali jednak przerwać nacisku. Ambasador angiel- ski Hamilton, otrzymał instrukcje, w których co prawda
polecono mu ostrzec Ferdynanda IV przed wystąpieniem
przeciwko Francji, równocześnie jednak sugerowano, by
Neapol nie czekał na wystąpienie koalicji, ale jedynie na
deklarację cesarza Austrii, pozwalającą się zorientować
czy i na jaką pomoc Neapol może liczyć. Jednocześnie
Hamilton otrzymał pełnomocnictwa do zawarcia brytyjsko-
-neapolitańskiego przymierza, pod warunkiem, że nie będzie
w nim mowy o brytyjskich subwencjach czy pożyczkach.
ARMIA KRÓLEWSKA
Armia neapolitańska przed 1784 rokiem stanowiła
jedynie efektowny instrument parad, ale jej użycie
bojowe ograniczało się do wypraw przeciwko bandytom. Uzdrowieniem armii zajęła się ambitna, pragnąca ode-
grać na terenie Włoch rolę Katarzyny II, królowa
Maria Karolina. Pragnieniem królowej było wyniesienie
Królestwa Neapolitańskiego do roli mocarstwa, a do
tego niezbędna była liczna i bitna armia. Doświadczenia
wojny sukcesyjnej nakazywały rozbudowę zbrojeń lą-
dowych i morskich 1.
Reorganizatorem armii został John Acton. Armia w latach
1784-1786 powiększyła się do 20 000 ludzi. Dalsze prace
Acton powierzył Szwajcarowi, zaproszonemu z Francji mar- szałkowi polnemu baronowi Ludwikowi de Salis-Marchlins.
Armia miała zostać zreorganizowana na wzór francuski i składać się z pułków krajowych, podczas gdy formacje
cudzoziemskie miały być rozwiązane. Zazdrosny o wpływy
reformatora Acton pozbył się jednak Szwajcara, a powiększoną
w latach 1789-1790 do 30 000 żołnierzy armią, wykorzystując
opracowany schemat organizacyjny, zajął się powtórnie
1 Podczas trwania austriackiej wojny sukcesyjnej pod Neapol podpłynęła
flota brytyjska, grożąca zbombardowaniem miasta.
28
osobiście Acton2. Jedyną modyfikacją miało być pozostawienie
pułków cudzoziemskich. W ciągu kolejnych trzech lat armia
królewska zwiększyła się do 36 000 żołnierzy, co pozwoliło
jej na wysłanie 6000 korpusu ekspedycyjnego do Tulonu
szturmowanego przez wojska rewolucyjnej Francji 3.
Zasadnicze zmiany organizacyjne nastąpiły w latach1793-1794. Przybyły z Wiednia feldmarszałek-porucznik
Józef von Zechenter zarzucił wzory francuskie i zastąpiłje austriackimi. Nastąpił kolejny do 42 000 żołnierzywzrost armii 4.
Wydarzenia międzynarodowe, a w szczególności zajęcieprzez Francuzów w 1797 r. Rzymu, spowodowały kolejnepodwyższenie stanu armii do ponad 56 000 żołnierzy.
Zdecydowane na wojnę Królestwo Neapolitańskie w po-
czątkach 1798 r. wzmogło wysiłek mobilizacyjny.20 kwietnia 1798 r. ogłoszono pobór, zobowiązując baro-
nów do dostarczenia 1 poborowego od każdych 100 dusz(męskich), klasztory liczące do 14 mnichów zobowiązanezostały dostarczyć 2 ochotników, do 19 mnichów — 3 ochot-
ników, do 24 mnichów — 5 ochotników, do 29 mnichów— 6 ochotników, do 30 mnichów — 7 ochotników.Klasztory powyżej 30 mnichów, arcybiskupi, biskupi, opacii kapituły od każdej sumy 1000 dukatów renty rocznejzobowiązane zostały do dostarczenia 1 wyekwipowanegoi uzbrojonego ochotnika. Na prośbę baronów i duchowień-
stwa datę dostarczenia ochotników określono na 1 sierpnia1798 r., przy czym ci, którzy uzyskali zwolnienie oddostarczenia ochotników, zobowiązani byli od wrześniamiesięcznie płacić 25 dukatów za każdego niedostarczonegoochotnika. Na Sycylii zamierzano wystawić 20 000 osobnąarmię sycylijską 5 oraz 40 000 pomocniczą formację mili-
2 Damas, Memoires publies et annotes, Paris 1911, tom I, s. 271. 3 Dumas, Borboni di Napoli, Napoli 1862-1864, tom II, s. 145.
4 Dumas, Borboni..., t. II, s. 168. 5 Projekt nie doczekał się realizacji.
29
cyjną. Od 21 lipca z włóczęgów i przestępców rozpoczętoformowanie 16 wolnych kompanii piechoty, których kadręoficerską stanowili emerytowani milicjanci i inwalidzi.
2 września 1798 r. podpisano 40 000 brankę. Każdagmina od 100 dusz męskich zobowiązana została dodostarczenia 8 rekrutów. Już w pierwszym tygodniudostarczono do szeregów 15 000 rekrutów, później jednakbranka szła opornie i w konsekwencji nie została prze-
prowadzona do końca 6.
Władze prowincjonalne już we wrześniu otrzymałyopieczętowane instrukcje z rozkazami ogłoszenia pospoli-tego ruszenia mężczyzn w wieku pomiędzy 17 a 45 lat nawypadek wkroczenia Francuzów.
Piechota dzieliła się na 24 pułki piechoty, 6 pułkówstrzelców, 7 batalionów grenadierów i 16 batalionówochotniczych.
Pułki piechoty składały się z dwóch batalionów. Batalionskładał się z 4 kompanii fizylierów po 174 ludzi i 1 kom-
panii grenadierów po 125 żołnierzy i oficerów. Wliczając15-osobowy sztab siła pułku wynosiła 1657 ludzi.
Pułki piechoty: Re, Regina, Napoli, Palermo, Siracusa,Messapia, Sannio, Puglia, Agrigento, Campagna, Calabria,
Lucania, Principessa, Calabria Ultra, Terra di Lavoro byłypułkami krajowymi. Natomiast sporo cudzoziemców służyłow pułkach 1 Estero, 2 Estero, 1 Macidone, 2 Macidonei walońskim pułku Borgogna.
Dzięki wrześniowej brance pułkom dodano trzecie bata-
liony przeznaczone na garnizony. Składały się one z 2 kom-
panii fizylierskich i liczyły po 348 żołnierzy.
Pułki strzeleckie nosiły oznaczenie numeryczne od 1 do6. Składały się z 2 batalionów po 821 żołnierzy.
Bataliony grenadierów oznaczone kolejnymi numeramiskładały się z 5 kompanii po 125 żołnierzy i oficerów.
6 Mahon , Étude..., s. 144; Da mas , Memoires..., t. I, s. 144.
30
Bataliony ochotnicze formowane na prowincji nosiłyobok numeru porządkowego nazwę prowincji, z której sięrekrutowały. Siła takiego batalionu wynosiła 821 ludzi.
Formacje regularne wspierane były jednostkami nieregu-
larnymi: ochotniczym korpusem strzeleckim Fre (Corpo di
volontari cacciatori) w sile 4000 ludzi, 16 kompaniami
wolnych strzelców górskich (Corpo difucilieri di montagna)
liczących łącznie 3000 żołnierzy, legionem spuntonierów
(Spuntonieri vel picchinieri) uzbrojonymi w broń białą,spuntony. Spuntonierzy liczyli około 1000 ludzi.
W sumie armia królewska dysponowała nominalnie83 640 piechurami.
Kawaleria składała się z 12 pułków zorganizowanychw 5 brygad jazdy 7:
1 brygadą dowodził ks. Hesse-Philipsthal, pułki: Re,Regina i Abruzzo.
2 brygadą dowodził baron Metsch, pułki: Rossiglione,Terragona, Principe Leopoldo.
3 brygadą dowodził Federici, pułki: Borbone, Principessa,Principe Alberto.
4 brygadą dowodził Gualengo, pułki: Principe, Napoli.5 brygadą dowodził baron Bock, pułk Sicilia i kawaleria
w stolicy.
Pułki jazdy składały się z 4 szwadronów po 2 kompanie.Szwadrony liczyły nominalnie 165 koni 8.
Armia królewska dysponowała więc w 12 pułkachkawalerii 8100 kawalerzystami. Kilka innych pułkówznajdowało się w trakcie formowania. Artyleria neapolitańska zreorganizowana w latach1786-1795 pod wpływem instruktorów francuskich dys-
ponowała ujednoliconym kalibrem dział. Liczyła ok. 280dział 4-, 8- i 12-funtowych. Kilkaset dział gorszych,
7 Aya l a , Le vite de’piu celebri capitani e soldati napoletani dalla
giornata di Bitonto fino a'di nostri, Napoli 1843, s. 576. 8 Aya l a , Le vite..., s. 240.
31
starszych i większych kalibrów znajdowało się w bateriachnadbrzeżnych i fortach.
Artyleria w okresie pokojowym składała się z 2 pułków
artylerii liczących w sumie 2253 artylerzystów, utworzonego
w 1795 r. korpusu artylerzystów przybrzeżnych (1696 ludzi) i artylerii fortecznej. Przygotowując się do wojny zor- ganizowano także artylerię batalionową. W sumie KrólestwoNeapolitańskie dysponowało ok. 6000 artylerzystów.
Liczne zamki i cytadele zostały przygotowane do obrony. Szczególnie dobrze przygotowane zostały zamki Neapolu
Sant’Elmo, Castel dell’Ovo, Castel Nuovo i Carmine, fort Yigliena oraz fortece Gaeta i Kapua. System obrony stałej wzmacniały liczne wieże nadbrzeżne.
Służący w pułkach cudzoziemskich Szwajcarzy, Albań-
czycy, Niemcy, Francuzi, Hiszpanie, Irlandczycy, Grecy,
a nawet Polacy rekrutowali się spośród ochotników i sta-
nowili dobry materiał żołnierski. Żołnierz krajowy prezen-
tował się dobrze. Materiał ludzki, chłopi, górale i lazaroni, był młody i zdrowy. Mieszczan w wojsku, ze względu na
podatność na hasła republikańskie, było mało. System
rekrutacji choć prymitywny, wyznaczający gminie lub
baronom ilość rekruta, spełniał swoje zadanie.
Oddziały lądowe mogły liczyć na wsparcie licznej floty
wojennej liczącej w 1798 r. 6 okrętów liniowych o 70-74
działach, 9 fregat o 36-40 działach, 6 korwet o 20 działach, 6 brygantyn o 8 działach, 10 galeotyn, 2 pacchebotti, 1 orca
oraz 140 mniejszych okrętów pomocniczych. Łącznie
marynarka wojenna Królestwa Obojga Sycylii liczyła 180
okrętów, 1093 działa i 8600 marynarzy 9.
Flota była odpowiednio zaopatrzona i dysponowała
doświadczonym materiałem ludzkim. Swoją wartość bojową
wykazała gromiąc w 1784 r. algierskich korsarzy, ener- gicznie wspierając 12 okrętami w 1793 r. wojska koalicyjne
9 Ayala , Memorie storico-militari dal 1734 al 1815, Napoli 1835,s. 87, 127.
32
pod Tulonem, oraz pod Savoną wspólnie z brytyjską
eskadrą Hothmana walcząc z republikańską francuską
eskadrą Martina.
Największe kłopoty sprawiało obsadzenie stanowiskaNaczelnego Wodza Królestwa Obojga Sycylii. Nominalniearmią dowodził król Ferdynand IV. Nie posiadał on jednakżadnych zdolności wojskowych i było jasne, że faktycznąkomendę oddać trzeba wojskowemu z prawdziwego zda-
rzenia. Nie było to jednak proste. Pierwotny kandydatfeldmarszałek-porucznik Józef von Zechenter, stojący naczele armii w okresie od stycznia 1793 r. do października1794 r., nie sprostał zadaniu, polegającemu na zakończeniumodernizacji armii i usunięciu jej braków w wyszkoleniu.Jedyny neapolitański generał biorący udział w bitwie,markiz Arezzo, był 82-letnim starcem, zmarł zresztą jużw 1795 r. Konieczne wydawało się więc sięgnąć po generałaobcego, biorąc nawet pod uwagę możliwość przyjęcia przezkandydata zamiast wstąpienia do armii neapolitańskiej,stanowiska doradcy. Zbliżająca się wojna wymagała generałabardzo dobrego, potrafiącego porwać za sobą żołnierzy,zdolnego do samodzielnych, śmiałych akcji zaczepnych.
Kandydatów wbrew pozorom nie było wielu, jedni nie
chcieli podjąć się misji, inni nie nadawali się do tego.Myślano o powierzeniu stanowiska generalissimusa
72~letniemu feldmarszałkowi-porucznikowi hrabiemu
Józefowi Ferraris, 69-letniemu feldmarszałkowi-poru-
cznikowi markizowi Borta d’Adorno, generałowi Devins, 52-letniemu Krzysztofowi Augustowi ks. Waldeck. Ostatecznie
wybrano gen. Macka.
55-letni gen. Mack baron von Leiberich pochodził zrodziny mieszczańskiej. Pracowitością, zręcznością iszczęściem zdołał uzyskać nobilitację. Uczestnicząc wwojnie z Turcją zdobył zaufanie feldmarszałka Lascy’ego,awansował na kapitana i uzyskał krzyż Marii Teresy. Poprzejściu pod komendę feldmarszałka Laudona i odznacze-
33
niu się pod Lissą został mianowany majorem i adiutantem
feldmarszałka, który tuż przed śmiercią polecił Mackacesarzowi jako najzdolniejszego z oficerów . Od 1793 rokusłużył w armii ks. Coburga, przeciągając na stronę koalicjifrancuskiego gen. Dumourieza. Rok później przygotował,zakończony niepowodzeniem, plan rozbicia armii francus-
kiej gen. Pichegru. Rozżalony, zrzucając winę na złewykonanie swoich planów, podał się do dymisji.
W 1798 r. otrzymał nominację na naczelnego wodzaarmii portugalskiej, stanowiska jednak nie objął, zostałbowiem w stopniu feldmarszałka-porucznika użyty w armiicesarskiej, odrzucił więc propozycję z Lizbony. PrzygotowywałWiedeń do obrony przed zwycięską armią Bonapartego,
piastował stanowisko generalnego kwatermistrza armiiwłoskiej, co praktycznie wobec niedołęstwa naczelnego
wodza Terzy’ego było równoznaczne z dowodzeniemarmią10. Po podpisaniu pokoju w Campoformio przygotowywałw Treście flotę i armię lądową do zajęcia Istrii, Dalmacji i
Kottaro.
Mack, niewątpliwie bardzo pracowity, surowy, ale
sprawiedliwy, cieszył się wśród Wiedeńczyków dużąpopularnością. Żołnierze bali się go, ale jednoczśnieszanowali, oficerowie pamiętali wspaniałą opinię o nimLaudona, a wśród salonowych dyskusji często mówiono onim jako najlepszym generale austriackim i najlepszym
teoretyku wojskowości Europy.
Mack rzeczywiście był teoretykiem, zarozumiałym,przekonanym, że wszystko wie i rozumie lepiej niż inni,często w rozmowach rzucał datami, nazwiskami, roz-
prawiał o kampaniach Cezara, Hannibala, ks. Eugeniusza,
a nawet Bonapartego. Plany robił z rozmachem, niebiorąc jednak pod uwagę niepowodzenia i nie licząc się zrzeczywistością. W konsekwencji przed ich realizacją
10 Mahon , Étude..., s. 144.
34
cechowała go zuchwałość, ale kiedy dochodziło do wyko-
nania planów, gdy piętrzyły się trudności i powstawały
sytuacje, których nie przewidział, słowem, gdy nie wszyst- ko szło po jego myśli, tracił głowę, nie dawał sobie rady, a poprzedni rozmach i zuchwałość zastępował brak zdecy-
dowania, a nawet bojaźliwość. Po dymisji z wojsk cesarskich11 nowy naczelny wódz
armii Królestwa Obojga Sycylii generalissimus Mackprzybył 9 października 1798 r. do Neapolu.
Armię królewską charakteryzowała wysoka liczba ge-
nerałów obcego pochodzenia, co było świadomą politykąkróla Ferdynanda IV, nie ufającemu własnym generałom,którzy nie posiadali żadnego doświadczenia wojennego.Niewątpliwie było w tym sporo winy samego króla, którynie wykorzystał możliwości przeszkolenia większej liczbyoficerów przy okazji udziału korpusu neapolitańskiegow wyprawie tulońskiej, czy wysłaniu pewnej ich liczby wcharakterze obserwatorów do sztabów austriackich.
Generalicja neapolitańska, z drobnymi wyjątkami, niezetknęła się z nowym sposobem wojowania reprezen-
towanym przez republikańską Francję i w 1789 r. przy-
stąpiła do wojny stosując stary fryderykański sposóbwojowania. Wielu, dzięki protekcji i pokrewieństwu zys-
kawszy rangi, nie radziło sobie z dowodzeniem brygadamiczy dywizjami, ci jednak starali się o dowództwo na
zapleczu, co bez trudu uzyskiwali.
Generałowie obcokrajowcy wywodzili się z Austrii,Niemiec, Szwajcarii, Hiszpanii, Portugalii, Belgii, byli
wśród nich Francuzi emigranci. Spora ich liczba, znacznieprzekraczająca liczbę generałów krajowców, była przyczynąsarkania rodzimej arystokracji, zarzucającej świadomeparaliżowanie jej znaczenia. Różnorodność szkół i wy-
11 Da mas , Memoires..., t. I, s. 272.
35
szkolenia powodowała niejednolitość dowodzenia.
Nie władając językiem włoskim mieli trudności w porozu-
miewaniu się z podkomendnymi, utrudniło to kontrolęwydawanych rozkazów i wskazówek, bardzo ograniczającbezpośrednie dowodzenie. Większe doświadczenie wo-
jenne nie wpływało na zaufanie do nich żołnierzy, ci
bowiem przekonani byli, że generalicja dba głównie oswoją karierę 12. Generalicja krajowa, nie dysponującatakim doświadczeniem bojowym jak obca, była jednakbardziej emocjonalnie związana ze sprawą. Cieszyła się teżwiększym zaufaniem żołnierzy. Obie grupy miały duże ambicje i z mieszanymi uczu-
ciami przyjęły nominację Macka na naczelnego wodza.Cudzoziemcy zazdrościli mu, a krajowcy sarkali, że znówznaleźli się pod obcą komendą, odbierającą im możliwośćwybicia się i kierowania własną armią w obronie włas-
nego kraju. W cichości ducha niektórzy liczyli, że„Szwab” dostanie w skórę, co w konsekwencji, byćmoże, doprowadzi do przerwania faworyzowania obco-
krajowców.Mimo wysiłków Mack, przede wszystkim ze względu na
brak czasu, nie opanował sytuacji wśród korpusu generalskiego, zdołał jedynie wyeliminować ze składu armiiinwazyjnej tych, którzy uzyskali nominacje dzięki protekcjilub pokrewieństwu bądź którzy ze względu na swój wiekmogli mieć trudności w dowodzeniu.
Zabrakło natomiast Mackowi czasu na obsadzenie
pewnymi ludźmi fortec. Dotychczas wysłużeni generało-
wie lub wyżsi oficerowie broniąc się przed dymisjami, akorzystając z wpływów dworskich, uzyskiwali nieźlepłatne i niemęczące stanowiska gubernatorów czy komen-
dantów fortec. 12 Ayala , Le vite..., s. 600.
36
Nie brakowało jednak generałów, którzy zasługiwalina słowa uznania. Należeli do nich 33-letni francuski
emigrant marszałek Roger hrabia Damas13, 54-letni ge-
nerał-porucznik Jan Daniel de Gambs14, 30-letni ks.
de la Tremouille15, królewski kuzyn Józef hrabia Zabellitzzwany kawalerem Saskim 16.
Korpus oficerski, kształcony w szkole kadetów i królew-
skiej Akademii Wojskowej, charakteryzował się dobrymwykształceniem teoretycznym, brak mu jednak było do-
świadczenia praktycznego. Pragnąc temu zaradzić, najzdol- niejsi wyjeżdżali na praktykę za granicę. Pewną grupęstanowili też oficerowie pochodzenia obcego. Część kadryoficerskiej zdobyła doświadczenia wojenne podczas obrony
13 Roger hrabia Damas urodził się 4 września 1765 r. w Paryżu. W wieku 23 lat został, dzięki protekcji stryja księcia de Chatelet,
kapitanem. W latach 1784-1785 studiował wojskowość w Berlinie,
a w latach 1787-1791 służył ochotniczo w armii rosyjskiej. Biorąc udział w wojnie z Turcją odznaczył się podczas szturmu Izmaiłowa, gdzie został ranny. Za zasługi Katarzyna II odznaczyła go krzyżem Św. Jerzego
IV i III klasy, szpadą honorową oraz, po uzyskaniu zgody króla FrancjiLudwika XVI, mianowała pułkownikiem armii rosyjskiej. Następniewstąpił w szeregi wojsk emigracyjnych księcia d’Artois. Niezadowolonyz działalności księcia opuścił jego wojska i związał się z oddziałamiksięcia Yorku, Clerfayata i księcia Cobourga. W 1795 r. objął dowództwoLegionu Mirabeau i dowodził nim w 1796 r. pod Biberach. W 1797 r.zgłosił się do armii neapolitańskiej (Damas , Memoires..., t. I).
14 Jan Daniel de Gambs urodził się w 1744 r. w Sztrasburgu. W 1757 r.porucznik w pułku Lówendala, w 1760 w pułku d’Anhalt. W 1784 r.w stopniu porucznika-pułkownika wziął udział w wojnie amerykańskiej. Od 1786 r. uczestniczył w reorganizacji wojsk neapolitańskich. W 1791awansował na francuskiego marszałka polnego. W 1797 r. generał- -porucznik wojsk neapolitańskich (Damas , Memoires..., t. I, s. 302).
15 Ludwik książę de la Tremouille urodzony w 1768 r. (Damas ,
Memoires..., t. I, s. 289.) 16 Józef hrabia Zabellitz zwany kawalerem Saskim urodził się w 1766 r.
Brał udział w kampanii antyfrancuskiej 1792 r. Następnie w armiirosyjskiej, gdzie zdobył stopień pułkownika. Od 1796 r. brygadier w armiineapolitańskiej. Reorganizował neapolitańską kawalerię. W 1798 r. mia-
nowany marszałkiem polnym (Da mas , Memoires..., t. I, s. 278).
37
Tulonu i walk w Lombardii. Była to jednak garstka wśród
oficerów bez doświadczenia, nieostrzelanych i niezapra-
wionych w boju.
Nominacje i awanse zależały nie od zdolności czy
starszeństwa w służbie, lecz protekcji, przekupstwa, uro-
dzenia. Wielu oficerów służyło tylko dla żołdu. Zdolni, przeładowani pracą, sarkali na stosunki panujące w armii, niejednokrotnie bez widoków na zrobienie kariery woj- skowej, byli podatni na negatywny wpływ przekupstwa
bądź, co gorsze, na działalność republikańskich agitatorów, szermujących hasłami równości i zniesienia przywilejów. Częste były tarcia między oficerami krajowymi a cudzo-
ziemcami. Oficerowie obcy na ogół posiadający większe
doświadczenie wojenne traktowali z góry swych nie-
ostrzelanych neapolitańskich kolegów. Wrześniowa branka pogorszyła stosunki wśród korpusu
oficerskiego. Uzupełnienia istniejących pułków i for- mowanie nowych batalionów spowodowało powołanie
wysłużonych oficerów, których stan zdrowia lub wiek
nie pozwalał na właściwe wykonywanie obowiązków, a także przydzielenie w charakterze oficerów piechoty
pewnej liczby oficerów marynarki, którzy byli z tego
bardzo niezadowoleni 17.
17 Aya l a , Le vite..., s. 116.
ARMIA REPUBLIKAŃSKA
ARMIA FRANCUSKA
Armia francuska w przeddzień rewolucji składała się
z trzech formacji: Domu Królewskiego, wojsk liniowych
i milicji. Dom Królewski1 składał się z pułku gardes
du corps2, les Cent Suisses3, les gardes francaises4,
les gardes suisses5. Strzegł on bezpieczeństwa króla
w pałacu Wersalskim. Żołnierze wywodzili się z drobnej szlachty. W razie rezygnacji ze służby w gwardii i przej- ściu do wojsk liniowych mieli zapewnione stopnie pod-
poruczników. Wojska liniowe 6 składały się z 102 pułków piechoty, 12
batalionów strzelców pieszych, 28 pułków ciężkiej jazdy, 18 pułków dragonów, 6 pułków huzarów, 12 pułków
strzelców konnych i 7 pułków artylerii. Wojska liniowe
liczyły 170 000 ludzi. Rekrutację do wojsk liniowych
1 La Maison du Roi.2 1200 oficerów i żołnierzy.3 100 Szwajcarów.4 Liczący 3600 ludzi regiment gwardii francuskiej.5 Regiment gwardii szwajcarskiej liczący 2300 oficerów i żołnierzy.6 Les troupes regles.
39
prowadzono w drodze zaciągu. Niemal wszyscy oficerowie
wywodzili się ze szlachty 7.
Milicja zaliczana była do rezerwy. Składała się z od-
działów prowincjonalnych uzupełnianych przez losowanie
wśród mężczyzn w wieku od 18 do 40 lat. W okresie
pokoju pułki co jakiś czas zbierały się w celu odbycia
ćwiczeń wojskowych. W razie wojny wojska prowincjonal-
ne pełniły służbę w fortecach, strzegły magazynów i wy-
brzeży. Milicja liczyła ok. 75 000 ludzi.
Przed rewolucją armia podobnie jak całe społeczeństwo
francuskie przeżywała kryzys. Od 1788 r. używano ją do
tłumienia wystąpień ludowych, ale w dniu zdobycia Bastylii
(14 lipca 1789 r.) pułk gwardii francuskiej nie tylko odmówił udziału w tłumieniu wystąpień ludu Paryża, przeszedł nawet na jego stronę. Podobne nastroje występowały w całej armii.
We Francji pojawił się podczas rewolucji nowy rodzaj
sił zbrojnych — mieszczańska gwardia narodowa. Stanowis-
ka oficerskie obsadzane były w niej z wyboru. Kryzys w armii pogłębił się po nieudanej ucieczce króla
Ludwika XVI. Kilka pułków zdezerterowało i przeszło za
granicę do zbierających się wojsk emigrantów. Wzmogła
się nieufność wobec szlacheckich oficerów. Do chwili wybuchu wojny szeregi armii z różnych przyczyn opuściło
6000 oficerów. W 1792 r. Francja wypowiedziała wierność „królowi Czech
i Węgier”. Władze rewolucyjne nie mając pełnego zaufania
do wojsk regularnych rozpoczęły organizowanie batalionów
ochotniczych spośród członków gwardii narodowej. Bata-
liony ochotnicze składały się z 500—600 żołnierzy po-
chodzących z tego samego departamentu. Stanowiska
oficerskie były obsadzone w drodze wyboru 8.
7 Od 1758 r. nie można było otrzymać nawet patentu podporucznika, jeśli nie udowodniło się szlachectwa od czterech pokoleń.
8 Od 1791 r. przyjęła się zasada, że oficerem w batalionie ochotniczym może być tylko taka osoba, która pełniła podobną funkcję w gwardii narodowej.
40
Mimo początkowych niepowodzeń armia francuska otrząs-
nęła się i ostatecznie dzięki zwycięskim bitwom pod Valmyi Jemappes odparła najazd. W trakcie walk okazało się, żewojska regularne odznaczają się większą dyscypliną, ochotni- cy natomiast braki uzupełniali zapałem. Ochotnicy stopniowo
przesycili szeregi wojsk liniowych rewolucyjnym duchem,
żołnierze zaś nauczyli ich dyscypliny i porządku. Latem 1792 r. pojawił się w armii francuskiej nowy typ
żołnierza. Konieczność wyrównania poniesionych strat orazpotrzeba zorganizowania kolejnych oddziałów wymogłyprzeprowadzenie w lipcu 1792 r. poboru 50 000 rekrutów.
Jesienią 1792 r. doszło po raz pierwszy do łączeniaw ramach jednego pułku batalionów ochotniczych i li- niowych 9.
Rok 1792 był także początkiem tworzenia wojsk niere-
gularnych, które zaczęto nazywać legionami. Inicjatoramiich powstania byli uchodźcy polityczni, którzy zamierzaliidee rewolucji przenieść do własnych krajów. Pojawiły sięlegiony belgijskie, szwajcarskie, niemieckie i włoskie, którewykorzystywano głównie do walk partyzanckich i działańrozpoznawczych.
Ścięcie Ludwika XVI10 z jednej strony uzmysłowiłoeuropejskim monarchom jakim niebezpieczeństwem dlaich tronów jest rewolucja, z drugiej zaś dało mocarstwompretekst do bezwzględnego rozprawienia się z buntow-
nikami. W lutym 1793 r. powstała potężna koalicja anty-
rewolucyjna, w skład której wchodziły: Austria, Prusy,Anglia, Hiszpania, Portugalia, Piemont, Neapol, Holandia
i liczne drobne państewka niemieckie.
Wobec śmiertelnego zagrożenia Francja zdecydowała sięna reorganizację armii, która podniosłaby jej zdolność bojowąi zwiększyła szeregi. Jeszcze w końcu 1792 r. ochotnicy
9 Skład mieszany miały 102, 103 i 104 pułki piechoty składające się
z ochotników i żołnierzy dawnego regimentu gwardii francuskiej.
10 21 stycznia 1793 r.
41
wywodzący się z gwardii narodowej, po upływie okresu
zaciągu11 odeszli do domów. Zmusiło to Konwencję do
zatwierdzenia 24 lutego 1793 r. uchwały o poborze 300 000
rekrutów. Tak wielka liczba poborowych odmieniła skład
społeczny armii. Dotychczas przeważali w armii mieszkańcy
miast, teraz większość stanowili chłopi, mniej rozpolitykowani i bardziej skłonni do poddania się dyscyplinie.
Jednocześnie w tym samym miesiącu Konwencja prze-
głosowała dekret o amalgamacie. Od dawna zastanawiano
się, w jaki sposób połączyć stare bataliony liniowe z bata-
lionami ochotniczymi. Jakobini zdający sobie sprawę, że
przepojeni rewolucyjnym duchem ochotnicy w razie po-
trzeby mogą być wykorzystani w walce z rojalistami i żyrondystami, byli przeciwni scaleniu ich w jeden
organizm z wojskami liniowymi. Dekret o amalgamacie
utrzymywał podział na stare bataliony liniowe i bataliony
ochotnicze, choć jednocześnie je łączył. Połączenie w prak-
tyce polegało na tym, że do dwóch batalionów ochotniczych
dodawano jeden stary batalion, tworząc w ten sposób nową
formację — półbrygadę12. Dekret był wprowadzany w życie
bardzo długo. W zasadzie termin jego wprowadzenia
pozostawiono w gestii dowódców poszczególnych armii. Półbrygady miały zastąpić istniejące dotychczas pułki. Powolne wprowadzanie w życie dekretu o amalgamacie
spowodowało, że w latach 1793-1796 armia francuska była
mozaiką różnych formacji. Obok półbrygad ciągle wy-
stępowały pułki piechoty i bataliony ochotnicze.
Rok 1793 był dla armii francuskiej okresem, kiedy
doszło do masowego usuwania z armii oficerów szlachec-
kiego pochodzenia. Otworzyło to możliwości zrobienia
kariery wojskowej przez plebejuszy.
Masowość armii francuskiej, a szczególnie konieczność
szybkiego wprowadzenia do szeregów tysięcy poborowych
11 Zobowiązani byli do rocznej służby. 12 Bataliony ochotnicze w każdej półbrygadzie zawsze nosiły numery
1 i 3, a stary batalion numer 2.
42
spowodowała, że zaczęto dotkliwie odczuwać brak wy-
starczającej ilości oddziałów lekkiej kawalerii, która
prowadziła działania rozpoznawcze i osłaniała piechotę
podczas marszów, oraz ciężkiej kawalerii przeznaczonej do przełamywania szyków nieprzyjacielskich. Szybko
znaleziono rozwiązanie. W piechocie pojawili się wol- tyżerzy, mający w pewnym stopniu przejąć na siebie
zadania lekkiej kawalerii, a zadanie przełamania szyków
przeciwnika przejęła piechota atakująca kolumnami z kom-
paniami grenadierskimi na czele.
W 1794 r. wprowadzono w armii francuskiej podział na
dywizje. Dywizje składały się z dwóch-trzech półbrygad
piechoty, oddziału jazdy, artylerii i saperów. Dywizja
wyposażona była we własny sztab, dzięki czemu mogła
prowadzić samodzielne działania niezależnie od sztabu armii. Podstawową siłą armii francuskiej była piechota. W mo-
mencie wybuchu rewolucji liczyła 102 pułki piechoty13, 12
batalionów strzelców pieszych14, 7 pułków kolonialnych, pułk piechoty morskiej oraz prowincjonalną milicję.
Pułki składały się z 2 batalionów piechoty15. W pułku
jeden batalion miał kompanię grenadierską i cztery kom-
panie fizylierów, drugi natomiast kompanię strzelców
pieszych i cztery kompanie fizylierów. Kompanie liczyły
120 ludzi. Pułk uzupełniał pluton saperów.
13 79 pułków francuskich i 23 pułki cudzoziemskie. 14 1 kwietnia 1791 r. zniesiono historyczne nazwy batalionów strzelców
pieszych przekształcając je jednocześnie w bataliony piechoty lekkiej.
Były batalion strzelców pieszych „royaux de Provence” stał się wówczas
1 batalionem piechoty lekkiej , „royaux du Dauphine” — 2, „royaux
Corses” — 3, „Corses" — 4, „Cantabres" — 5, „Bretons" — 6,
„d’Auvergne” — 7, „des Vosges" — 8, „des Cevennes" — 9, „des
Gevaudan” — 10, „des Ardennes" — 11, „du Roussilon" — 12.
Bataliony piechoty lekkiej liczyły 8 kompanii po 130 żołnierzy. W 1792 r. powstały dwa kolejne bataliony z paryskiej gwardii narodowej.
15 Wyjątek stanowił pułk „du Roi”, który składał się z czterech
batalionów.
43
1 stycznia 1791 r. przeprowadzono gruntowną reor- ganizację piechoty. Zniesiono dawne, wiążące się z mo-
narchią historyczne nazwy pułków, zastępując je nu-
meracją według starszeństwa16. W sierpniu 1791 r. utwo-
rzono trzy pułki piechoty z oddziałów paryskiej gwardii narodowej17. W czerwcu 1792 r. numeracja pułków objęła
piechotę kolonialną 18.
16 W ten sposób pułk „Colonel General" otrzymał numer 1, „Picardie"
—2, „Piemont" — 3, „Provence" — 4, „Navarre" — 5, „Armagnac" — 6,
„Champagne" — 7, „Austrasie" — 8, „Normandie" — 9, „Neustrie" — 10,
„La Marine" — 11, „Auxerrois” — 12, „Bouibonnais" — 13, „Forez"— 14,
„Bearn" — 15, „Agenois" — 16, „Auvergne" — 17, „Royal Auvergne"
—18, „Flandrie" — 19, „Cambresis" — 20, „Guyenne" — 21, „Viennois"
—22, „Royal" — 23, „Brie" _ 24, „Poitou" — 25, „Bresse" — 26,
„Lyonnais" — 27, „Maine" — 28, „Dauphin" — 29, „Perche" — 30,
„Aunis" — 31, „Bassigny" — 32, „Touraine" — 33, „Angouleme” — 34,
„Aquitaine" — 35, „Anjou" — 36,„Marechal-de-Turenne" — 37, „Dauphine"— 38, „Ee-de-France" — 39, „Soissonnais" — 40, „De-la-Reine" — 41,
„Limousin" — 42, „Des Vaisseaux" — 43, „Orleans" — 44, „De laCouronne" — 45, „Bretagne" — 46, „Lorraine" — 47, „Artois" — 48,
„Vrntimille" — 49, „Hainaut" — 50, „La Sarre" — 51, „La Fere" — 52,
„Alsace" — 53, „Roussillon” — 54, „Condś" — 55, „Sourbon" — 56,
„Beauvaisis" — 57, „Roueigue" — 58, „Bourgogne — 59, „Royal-la-Marine"
— 60, „Vermandois" — 61, „Salm-Salm" — 62, pułk szwajcarski „deWatteville" — 63, pułk szwajcarski „de Salis-Samane" — 64, pułk szwajcarski „de Sonnenbeig" — 65, pułk szwajcarski „de Castella" — 66,
„Languedoc" — 67, „Beauce" — 68, pułk szwajcarski „de Vigier" — 69,
„Medoc" — 70, „Vivarais" — 71, „Vexin" — 72, „Royal Comtois" — 73,
„Beaujolais" — 74, „Monsieur" — 75, pułk szwajcarski „de Lullin-de-Chateauvieux" — 76, „La Marek" — 77, „Penthiewe" — 78,
„Bourbonnais" — 79, „Angoumois" — 80, „Conti" — 81, „Saintonge" — 82,
,JFoix" — 83, „Rohan" — 84, pułk szwajcarski „de Diesbach" — 86,
„Dillon" — 87, „Berwick" — 88, „Royal Suedois" — 89, „Chartres" — 90,
„Barrois" — 91, „Walsh" — 92, „Enghien" — 93, „Royal Hesse-Darmstadt"
— 94, pułk szwajcarski „de Salis-Marschelins" — 95, „Nassau" — 96, pułk szwąjcaiski „de Steiner" — 97, „Bouillon" — 98, „Royal-Deux Ponts" — 99,
pułk szwajcarski „Reinach" — 100, „Royal-Liegeois" — 101, „du Roi" —105.
17 102 pp, 103 pp i 104 pp.
18 W ten sposób pułk „du Cap" otrzymał numer 106, „Pondichery"— 107, „He-de-France" — 108, oddziały na Martynice i Gwadelupie
— 109, „Port-au-Prince" — 110, oddziały w Gujanie — 111.
44
W 1792 r. rozwiązano pułki szwajcarskie19, uległ takżerozwiązaniu składający się z Belgów 101 pp, dawny
„Royal-Liegeois".
Kolejna reorganizacja wiązała się z amalgamatem. Dekreto amalgamacie spowodował powstanie 198 półbrygadpiechoty liniowej20 i 15 półbrygad piechoty lekkiej21.
Z biegiem czasu liczba półbrygad liniowych wzrosła do211, a lekkich do 32.
8 stycznia 1796 r. przeprowadzono kolejną reorganizację,mającą na celu doprowadzenie półbrygad do pełnych stanówetatowych. Część półbrygad rozwiązano, a żołnierzy prze-
niesiono do pozostałych półbrygad 22.
Przed rewolucją piechota francuska szkolona była wedługnajlepszych pruskich wzorów. Ćwiczono ją w stosowaniuskomplikowanych manewrów, co wymagało doskonałegowymusztrowania. Wprowadzenie po 1789 r. w skład armiiniezdyscyplinowanych i niewyćwiczonych batalionów ochot-niczych zmusiło armię do zarzucenia szyku linearnegowymagającego doskonałego wyszkolenia żołnierzy i za-
stąpienia go prostszym, który mógł być używany przezniedoszkolonych poborowych.
Do prowadzenia rozpoznania i powstrzymania pierwszego
impetu nacierającego wroga wprowadzono szyk tyraliery.19 17 VI 1792 r. 63 pp, dawny pułk ,,Watteville’’, został rozbrojony;
pułk „de Salis-Samade”, który otrzymał nr 64, rozwiązano 20 sierpnia1792 r.; pułk „Sonnenberg" (65 pp) rozwiązano w październiku 1792 r.;pułk „Castella” (66 pp) rozwiązano 15 września 1792 r.; pułk „de Vigier"(69 pp) rozwiązano 7 października 1792 r.; pułk „Lullin-de-Chateauvieux”(76 pp) odszedł w sierpniu 1792 r. do Szwajcarii; pułk „Diesbach"(86 pp) rozwiązano 10 września 1792 r.; pułk „Salis-Marschalins" (95 pp)
rozwiązano 1 listopada 1792 r.; pułk „Reinach" (100 pp) rozwiązano wewrześniu 1792 r.
20 Powstałych z połączenia dawnych batalionów piechoty i batalionówochotniczych.
21 Powstałych z połączenia dawnych batalionów piechoty lekkieji ochotniczych batalionów strzeleckich.
22 Po reorganizacji armia liczyła 110 półbrygad liniowych i 30 lekkich.
45
Polegał on na rozrzuceniu żołnierzy w luźnej linii. Tyralie-
rzy, wykorzystując osłony terenowe, takie jak głazy, drzewa, krzaki etc, prowadzili ogień dowolny w stronę maszerującej linii wojsk nieprzyjacielskich, osłabiając go, a jednocześnie
ostrzegając własne oddziały przed niespodziewanym ata-
kiem wroga. Ogień tyralierów był na ogół dość skuteczny
i niejednokrotnie powodował zamieszanie w szeregach
przeciwnika. Tyralierzy, osłonięci przez zasłonę terenową, zza której mogli spokojnie celować, mieli czas na staranne
wybranie celu. Sami byli mało wrażliwi na ogień przeciw-
nika. Ten bowiem strzelając ogniem plutonowym mógł brać na cel jedynie niektórych spośród nich. Osłona, skała
bądź drzewo, wyłapywała zresztą większość kul. Najwięk-
szym wrogiem tyralierów była kawaleria. Starano się
podczas ataku jazdy ukryć bądź skupić po kilku i wzajemnie
osłaniać ogniem i bagnetem.
Początkowo do działań tyralierskich wyznaczano pierw-
szą lepszą kompanię fizylierów lub strzelców23, dopiero
z czasem w każdym batalionie zorganizowano kompanie
woltyżerskie, przeznaczone specjalnie do walki w szyku
tyraliery.
Kolejnym szykiem stosowanym przez wojska rewolucyj-
ne był szyk en bataille. Bataliony rozwijały się w nim
frontem szerokości 280 metrów w trzy szeregi. Szyk ten
był przeznaczony do walki ogniowej, gdzie teoretycznie
wszyscy żołnierze mogli prowadzić ogień, chociaż w prak-
tyce trzeci szereg przeznaczony był w zasadzie tylko do
ładowania karabinów i podawania ich drugiemu bądź
pierwszemu szeregowi.
Szyk en bataille nie wymagał od żołnierzy tak dobrego
wyszkolenia jak szyk linearny. Wystarczyło utrzymać
ogólny kierunek natarcia i starać się utrzymać linię z sąsia-
dami z prawej i lewej strony.
23 Grenadierzy nie walczyli w tyralierze.
46
Atak prowadzono przeważnie szykiem kolumnowym. Polegał on na tym, że poszczególne rozwinięte kompanie
maszerowały jedna za drugą. Przeważnie na czele kolumny
stawała kompania grenadierska. Kolumna miała ok. 40
metrów szerokości i była głęboka na 15 szeregów24. Atak
polegał na szybkim podejściu do nieprzyjaciela i zaatako-
waniu go bagnetami.
Atakująca piechota, bez względu na to czy używałaszyku en bataille, czy kolumnowego, mogła zostać szybkorozbita przez szarżę, zwłaszcza ciężkiej kawalerii. Naj-
skuteczniejszą obroną było wówczas sformowanie czworo-
boku. Najczęściej czworobok formowany był z kilkubatalionów25. W linii czworoboku stało od 3-5 rzędówpiechoty, narożniki starano się wzmocnić artylerią.
Piechota francuska uzbrojona była w karabiny modelu
1777. Ich długość wraz z bagnetem osiągała 200 cm26,
ciężar od 4,4-4,7 kg, kaliber od 15,5-17,5 mm.
Karabiny te miały niskie walory taktyczne. Skutecznebyły na odległość do 200 metrów. Powyżej tej odległości,mimo prawidłowego celowania, można było nie trafićw duży dom. Często dochodziło do uszkodzeń bagnetów,co mogło doprowadzić do tego, że uniemożliwiał onprowadzenie z karabinu ognia. Największym wrogiembroni palnej była wilgoć. W wyniku zawilgocenia papiero-
wych ładunków prochowych prowadzenie ognia było nie-
możliwe. Sporo było niewypałów. Nabijanie broni było skomplikowane i wymagało od-
powiedniego przeszkolenia. Załadowanie karabinu wyma-
gało wykonania na tempo kilkunastu czynności. Dobrzewyszkolony piechur mógł oddać 2-3 strzały na minutę.
24 Odmianą szyku była kolumna prowadzona dywizjonami, gdzie
szerokość kolumny wynosiła 80 metrów, a głębokość 9 szeregów. 25 W razie braku czasu poszczególne bataliony tworzyły własne
czworoboki batalionowe.
26 Długość lufy 113 cm, długość bagnetu 48 cm.
47
Każdy z żołnierzy miał w ładownicy, często także
w kieszeniach, przygotowane papierowe ładunki. Ładunek
karabinowy składał się z papierowej torebki, ołowianej kuli o ciężarze 25-27 gramów, porcji 12,5 gramów
czarnego prochu 27.
Piechota królewska nosiła białe mundury, różniące się
w poszczególnych pułkach kolorami wyłogów, łapek, naramienników i guzików. Cudzoziemskie pułki szwajcar- skie nosiły mundury czerwone, a niemieckie ciemnoniebies-
kie. Nakryciem głowy był dwurożny kapelusz z białą
burbońską kokardą. Utworzona w 1789 r. gwardia narodowa nosiła mundury
niebieskie.
W maju 1790 r. białe kokardy na kapeluszach zastąpiono
trójkolorowymi 28.
W 1793 r. wprowadzono w całej armii nowy typ mun-
duru. Składał się teraz z ciemnoniebieskiego surdutu29 ze
szkarłatnym kołnierzem i wyłogami, szerokich białych
spodni i kapelusza z trójkolorową kokardą 30.
Znajdująca się w „armii rzymskiej” Championneta
francuska piechota miała w 1798 r. bardzo duże do-
świadczenie bojowe, a jej dowódcy, chociaż zdawali sobie sprawę z ogromnej przewagi liczebnej nieprzyjaciela, nie obawiali się starcia z nim i wierzyli w szybkie
zwycięstwo. W 1789 r. kawaleria francuska składała się z 26 pułków
ciężkiej jazdy, w tym dwóch pułków karabinierów, 18
pułków dragonów, 12 pułków strzelców konnych i 6 puł- ków huzarów.
27 Proch czarny jest mieszaniną saletry (3/4), węgla (1/8) i siarki (1/8).
28 Biało-niebiesko-czerwonymi. 29 Habit a la francaise.
30 Ze względu na ciągłe braki w zaopatrzeniu często tylko kapeluszbył dowodem, że ubrany w półwojskowy bądź nawet cywilny strój jest
żołnierzem republiki.
48
W 1791 r. podobnie jak w piechocie zniesiono historycz-
ne nazwy pułków i zastąpiono je numerami, zachowując
osobną numerację dla poszczególnych rodzajów jazdy.
W kawalerii o wiele mocniej niż w piechocie odczuto
emigrację rojalistycznych oficerów31. Tym niemniej w ob-
liczu wojny, a później w trakcie jej trwania, powstawały
nowe pułki kawaleryjskie. W 1791 r. jazda składała się
z 27 pułków kawalerii (ciężkiej jazdy)32, 2 pułków karabi- nierów konnych, 20 pułków dragonów, 23 pułków strzelców
konnych i 11 pułków huzarów. W latach 1792-1796 kawaleria nie odgrywała większej roli
w działaniach wojennych. Uważano ją za „arystokratyczny
rodzaj broni”. Nie tworzyła odrębnych dywizji, ale była
przydzielana jako broń towarzysząca dywizjom piechoty. Przed rewolucją podstawową jednostką kawalerii był
pułk33 liczący od 2 do 4 szwadronów34. Szwadron stawał do walki ustawiony w dwa szeregi. Teoretycznie pułk
liczył od 629 do 729 żołnierzy i oficerów. W 1793 r. zniesiono stopień pułkownika, zastępując go
stopniem szefa brygady. Podpułkownicy otrzymali stopnie
szefów szwadronów 35.
Kawaleria francuska w zależności od typu jazdy korzys-
tała z różnych koni. Koń ciężkiej jazdy, dźwigający ciężar 150 kg, na który składała się waga jeźdźca i jego wyposa-
31 15 pułk kawalerii, dawny „Royal Allemand”, i 4 pułk huzarów, dawny „Saxe Hussards”, w całości przeszły do emigrantów.
32 W 1792 r. zmniejszono liczbę pułków kawalerii do 25, ale pod-
niesiono do 21 liczbę pułków dragońskich, strzelców konnych do 25,a huzarów do 13.
33 Dowództwo pułku składało się z mestre du campe (pułkownikadowodzącego), pułkownika en second, podpułkownika, majora, kwater- mistrza, dwu sztandarowych, podoficera-adiutanta, kapelana i chiruiga.
34 Szwadron składał się z 2 kapitanów, 2 poruczników, 2 podporucz-
ników, kadeta, wachmistrza starszego, wachmistrza, furiera, 8 brygadierów,2 trębaczy, braciszka-kleryka, kowala i 132-152 żołnierzy.
35 Po dwóch w pułkach ciężkiej jazdy i trzech w pułkach jazdy lekkiej.
49
żenia oraz rząd koński, musiał być duży i silny. Dla dragonów przewidywano wierzchowce dźwigające 130 kg. Konie
w pułkach lekkiej jazdy obciążone były 115 kg.
Jednym z głównych powodów małej liczebności francus-
kiej kawalerii rewolucyjnej, obok wymagającego czasuwyćwiczenia poborowych, był brak koni. Najłatwiej byłydostępne konie lekkie, dlatego też najliczniej powstającewówczas pułki jazdy to pułki strzelców konnych i huzarów.
Pułki kawalerii (ciężkiej jazdy) i pułki karabinierów
konnych składały się z 4 szwadronów, liczących po dwie
kompanie 36.
Dragoni tuż przed rewolucją reprezentowani byli przez
18 pułków37. 1 stycznia 1791 r. historyczne nazwy pułków
zostały zniesione i zastąpione kolejnymi numerami od 1 do
18. W 1793 r. z ochotników Angers powstał 19 pułk
dragonów oraz pułk dragonów Hainault i Jemappes, który
otrzymał numer 20. W kwietniu 1794 r. powstał z legionu
de la Police 21 pułk dragonów. Jazda lekka składała się z pułków strzelców konnych
i huzarów.
W chwili wybuchu rewolucji było 12 pułków strzelców
konnych noszących nazwy prowincji38. Pułk strzelców
konnych 39 składał się z 4 szwadronów po 2 kompanie 40. 36 Kompania składała się z kapitana, porucznika, 2 podporuczników,
wachmistrza starszego, 2 wachmistrzów, brygadiera-furiera, 4 brygadierów, trębacza i 54 szeregowych. Razem 67 ludzi.
37 Nosiły nazwy: „Royal”, „Conde", „Bourbon”, „Conti", „Colonel- General", „La Reine", „Dauphin", „Penthievre", „Lorraine", „Mestre-de-
Camp General", „Angoulerne", „d'Artois", „Monsieur", „Chartres",„Noailles", „Orleans", „Schoenberg", „Le Roi". 38 Nosiły nazwy: „d’Alsace", „des Eveches", „Flandre", „Franche-
Comte", „Hainaut", „Languedoc", „Picardie", „Guyenne", „Lorraine", „Bretagne", „Normandie", „Champagne".
39 W skład sztabu pułku wchodził pułkownik, podpułkownik, major, major en second, kwatermistrz-płatnik, 4 chorążych, 2 adiutantów, chirurg
starszy, kapelan, trębacz, kowal, siodlarz, krawiec, zbrojmistrz, szewc.
40 Kompania składała się z kapitana, porucznika, podporucznika,
50
1 stycznia 1791 r. zniesiono historyczne nazwy pułkówzastępując je kolejnymi numerami od 1 do 12. W latach1791-1793 powstało kilkanaście pułków strzelców kon-
nych złożonych z ochotników. Stopniowo ich liczbawzrosła do 26.
Przed rewolucją huzarzy reprezentowani byli przez6 pułków41. Rekrutowali się częściowo z cudzoziemców,w tym również Węgrów, chociaż dominowali w nichmieszkańcy Alzacji i Lotaryngii. 1 stycznia 1791 r. zostałyzniesione historyczne nazwy pułków i zastąpione kolejnyminumerami od 1 do 6.
Podobnie jak w przypadku strzelców konnych w okresierewolucji tworzyły się liczne ochotnicze oddziały huzarów,które następnie przekształcano w pułki. W 1798 r. francuskakawaleria liczyła 12 pułków huzarów.
W chwili wybuchu rewolucji francuska artyleria re-
prezentowana była przez 7 pułków artylerii, które w 1791 r.utraciły historyczne nazwy w zamian otrzymując numeryod 1 do 7 42. Pułk artylerii składał się z 2 batalionów po 10kompanii 43.
Dekretem z 29 kwietnia 1792 r. utworzono 9 kompanii
kanonierów konnych44. Artyleria konna nie uzyskała jednaksamodzielności, gdyż już w czerwcu 1792 r. kompaniekanonierów konnych zostały przyłączone do pułków ar- tylerii pieszej 45.
chorążego, wachmistrza-furiera, 2 wachmistrzów, 4 brygadierów, 4 ap-
pointe, trębacza, 67 szeregowych (w tym 4 bez koni). Przy każdejkompanii był „syn pułku” — syn podoficera lub strzelca.
41 Nosiły nazwy: „Bercheny”, „Chamborant”, „Esterhazy", „Saxe", „Colonel General”, „Lauzun".
42 Nosiły nazwy: „La Fere", „Metz", „Besanćon", „Grenoble", „Stras-
burg", „Auxonne", „Toul". 43 Od 20 września 1791 r. kompania liczyła 75 ludzi. 44 Każda w składzie 76 ludzi. 45 1 i 2 pułk artylerii otrzymały po dwie kompanie kanonierów
konnych, pozostałe pułki po jednej.
51
W latach 1791-1792 nastąpił gwałtowny wzrost znacze-
nia artylerii w armii francuskiej. Broń ta w najmniejszymstopniu uległa dezorganizacji związanej z emigracyjnym
ruchem oficerów szlacheckich. Nastąpił jej wzrost liczebny.W okresie 1792-1793 powiększa się do 8 pułków artylerii
pieszej i 9 pułków artylerii konnej 46.
Sprzęt artyleryjski zaprojektował i wprowadził hrabiaGribeauval, który w 1776 r. przeprowadził gruntownąreformę ówczesnej artylerii francuskiej, kontynuowanąnastępnie przez Jeana Jacquesa du Teil. Wprowadzono
standaryzację typów dział i ujednolicenie kalibrów,obniżono ciężar armat, co znacznie zwiększyło ma-
newrowość artylerii, uproszczono przodki i jaszczykiamunicyjne, dużą wagę zwrócono na wyszkolenie ar- tylerzystów 47.
Wprowadzono cztery podstawowe typy dział: 4-, 8-
i 12-funtowe armaty, oraz 6-calowe haubice.
Działo 4-funtowe wyposażone było w lufę długości160 cm. Ważyło wraz z lawetą 1049 kg48. Jaszczyk do
działa mieścił 100 kartaczy z dużymi kulami ołowianymi49
i 50 kartaczy z małymi ołowianymi kulkami50. Dochodziłodo tego 18 kartaczy z dużymi kulami zamocowanymi na
ogonie lawety. Działo 4-funtowe wymagało obsługi przez8 ludzi, w tym 5 specjalistów.
Działo 8-funtowe miało lufę długości 200 cm i ważyło
wraz z lawetą 1324 kg51. Jaszczyk działa zawierał 62
kartacze z dużymi kulami i 20 kartaczy z małymi kulkami. Na lawecie, w skrzynce, znajdowało się 15 kartaczy
46 W 1796 r. liczbę pułków artylerii konnej zmniejszono do 8. 47 System Gribeauvala przetrwał bez zmian do 1803 r., kiedy Napoleon I
polecił wprowadzić w nim pewne modyfikacje. 48 Bez lawety działo ważyło 289 kg. 49 W jednym kartaczu 42 kule. 50 60 do 100 kulek w kartaczu. 51 Bez lawety działo ważyło 584 kg.
52
z dużymi kulami. Działo 8-funtowe wymagało obsługi 13ludzi, w tym 8 specjalistów.
Działo 12-funtowe miało lufę długości 230 cm i ważyłoz lawetą 2000 kg52. Jaszczyk zawierał 48 kartaczy z dużymi kulami i 20 kartaczy z małymi. W skrzynce na lawecie
umieszczano 9 kartaczy z dużymi kulami. Do obsługi działo wymagało 15 ludzi, w tym 8 specjalistów.
Haubica 6-calowa miała 70 cm długości i ważyła
wraz z lawetą 1178 kg53. W skrzynce na lawecie było49 kartaczy z dużymi kulami i 11 kartaczy z małymikulkami. Do obsługi haubica wymagała 13 ludzi, w tym
8 specjalistów. Artyleria cieszyła się wielkim szacunkiem piechoty.
Szybko zdano sobie sprawę, że bije się ona o wiele lepiej,kiedy wie, że w pobliżu znajdują się własne działa. Rozbiciedział lub wybicie bądź ucieczka obsługi często powodowaływ szeregach piechoty panikę. Dlatego też w okresierewolucji działa 4-funtowe na ogół towarzyszyły piechociei były przydzielane do poszczególnych pułków bądź pół- brygad piechoty.
Oficerowie piechoty dowodzący dywizjami na ogółzostawiali wolną rękę w wyborze stanowisk i kierowaniuogniem oficerom artylerii, chociaż zdarzały się przypadki,że sami kierowali tą bronią. Oficerowie artylerii posiadalidużą wiedzę techniczną i na ogół duże doświadczeniewyniesione z pola walki. Wybierając stanowiska dla swych
dział brali pod uwagę warunki terenowe. Za najlepszyuważali teren płaski i twardy bądź lekko pochyły w stronęnieprzyjaciela.
Podstawowym strzałem artyleryjskim był tzw. „strzałrdzenny”, stosowany na ogół w terenie płaskim lub lekkopochyłym i twardym, pozwalającym wykorzystać zasadęrykoszetu. Wystrzelona kula leciała na odległość 300-400
52 Bez lawety działo ważyło 986 kg. 53 Bez lawety haubica ważyła 318 kg.
53
metrów, po czym uderzała w ziemię i odbijając się od
twardej nawierzchni wykonywała skok o kolejne 300-400
metrów. Jeżeli po skoku ciągle napotykała na teren twardy
odbijała się ponownie i przelatywała kolejne 50-100
metrów. Jeśli nie napotkała na swej drodze żadnej prze-
szkody, po drugim skoku toczyła się po ziemi stopniowo
wytracając szybkość. Przez cały czas od wystrzału do
zakończenia drugiego skoku leciała na wysokości nieprze-
kracząjącej 2 metrów. Kula taka jeśli trafiła w kolumnę
wojska mogła powalić jednocześnie 20-30 ludzi.
Kolejnym stosowanym przez artylerię strzałem był tzw. strzał „ostro przez metal". W tym przypadku kąt pod-
niesienia lufy był większy, więc i kula leciała na większą
odległość, liczącą od 600-800 metrów. Napotykając twardyteren wykonywała skok o kolejne 300-400 metrów, byostatecznie wbić się w ziemię. Taki strzał powodował, żekula leciała na wyższej wysokości, więc zdarzało się, żeprzelatywała nad oddziałami. Strzał „ostro przez metal"stosowano, gdy nieprzyjaciel znajdował się w odległościponad 1 km.
Stosowano także tzw. „strzał nawiasowy". Tutaj kątpodniesienia lufy był bardzo duży. Kula leciała wysokoi spadając z impetem wbijała się w ziemię. „Strzałynawiasowe" stosowano, gdy wojska nieprzyjacielskie kryłysię za przeszkodami terenowymi, murami, nasypami, wzgó-
rzami bądź lasami.
Przy strzałach „rdzennych", „ostro przez metal" i „nawia-
sowych" wykorzystywano kule pełne, które się nie rozrywały,lecz miażdżyły każdy cel żywy napotkany na swojej drodze.
Używano także tzw. „brandkule" stosowane w zasadzie
podczas oblężeń, których zadanie polegało na wywoływaniupożarów. „Brandkule” rozgrzewano w piecach lub żelaz-
nych koszach. Kiedy osiągnęły odpowiednią temperaturę,Za pomocą szczypiec wrzucano je do lufy. Wystrzał na-
stępował automatycznie po zetknięciu się rozżarzonej kuli
54
z ładunkiem prochowym. „Brandkule" były utrapieniemoblężonych. Kula taka nawet po zanurzeniu w wodziemogła wywołać pożar, a jeśli ugrzęzła w dachu, co jakiśczas powodowała zarzewie nowego pożaru. Dlatego teżoblężeni zwracali baczną uwagę, gdzie takie pociski spadająi starali się zawsze szybko je odnaleźć.
Używano również, zwłaszcza przeciwko kawalerii, dwóchkul połączonych łańcuchem. Szczególnie groźne byływ terenie płaskim i twardym, gdy podskakując leciały naznaczne odległości.
W niszczeniu siły żywej najskuteczniejsze były kartaczeużywane przeważnie na odległości 300-500 metrów. Kar- taczami były kartonowe pudełka, w których znajdowały sięołowiane kulki lub kawałki metalu (siekance). W pudełkuznajdował się ładunek czarnego prochu strzelniczego i zapal- nik. Po wystrzeleniu kartacz leciał na wysokości kilku metrów,po czym rozrywał się nad głowami żołnierzy piechoty lubkawalerii. Łatwo sobie wyobrazić, jakie czynił spustoszenie.
Z dział w zasadzie nie można było strzelać ponad głowamiwłasnych żołnierzy, dlatego też stanowiska artyleryjskieznajdowały się przed, ewentualnie w linii własnych wojsk.Już po kilkunastu wystrzałach wokół baterii unosiły się kłębyprochowego dymu, szczypiąc obsługę w oczy i co gorszaczęsto uniemożliwiając obserwację przedpola. Pomiędzystrzałem a ponownym załadowaniem mijała ponad minuta,czas wystarczający, by z odległości 300-500 metrów nieprzy-
jacielska kawaleria zbliżyła się do dział i wzięła obsługę naszable. Dlatego też kanonierzy po każdym wystrzale staralisię jak najszybciej nabić działa, by być gotowym dokolejnego strzału. Do obrony osobistej kanonierzy uzbrojenibyli w karabiny model 1777 i tasaki służące również do cięciafaszyny.
Podstawowym problemem, przed którym stanął rządrewolucyjny, było pozyskiwanie nowych żołnierzy. Począt- kowy patriotyzm i chęć czynu, które napełniły bataliony
55
tysiącami ochotników, z biegiem czasu ostygły. Kiedy pod
koniec 1792 r. w wyniku zwycięskiej kampanii tysiące
ochotników opuściło szeregi wojska, do czego mieli zresztą
prawo, Konwencja, która musiała dalej prowadzić wojnę, zdecydowała się na ogłoszenie 24 lutego 1793 r. zaciągu
300 000 ochotników. Okazało się jednak, że ochotników
jest za mało, dlatego też w sierpniu 1793 r. wprowadzono
pobór mężczyzn w wieku 18-40 lat, zdolnych do noszenia
broni, do wojska.
Zasada powszechnego poboru do wojska została jednak
szybko złagodzona dekretem z 13 grudnia 1793 r. Dekret
zezwalał, tym, których było na to stać, by w swoje miejsce
dać zastępcę54. System ten spotkał się z ostrą krytykąjakobinów, uważających go za jaskrawy przykład niejed-
nakowego traktowania obywateli.
Kolejny 1794 r. stał się okresem kryzysu armii francus-
kiej. Dotychczasowi ochotnicy, gdy tylko mogli, opuszczali
szeregi i wracali do domów. Wystąpiły jednocześniemasowe dezercje. W pierwszych miesiącach 1794 r. armiafrancuska teoretycznie liczyła 1 200 000 żołnierzy. Alew rzeczywistości miała o 400 000 ludzi mniej 55.
12 stycznia 1798 r. gen. Jourdan wystąpił z projektempowszechnej i stałej służby wojskowej. Proponował zasadęlosowania. Służba w piechocie miała trwać 4 lata, w kawa-
lerii 6 lat. W razie wojny żołnierze byli zobowiązani pełnićsłużbę aż do zawarcia pokoju.
Propozycja Jourdana została uzupełniona przez Delbrela,który uważał, że należy zrezygnować z losowania i powołać 54 Zastępca był umundurowany i wyposażony na koszt poborowego.Oczywiście otrzymywał od niego również wysokie wynagrodzenie zazajęcie jego miejsca. 55 Do tego z dalszą tendencją spadkową. We wrześniu 1794 r. pod
bronią było 490 000 (teoretycznie 790 000). W lipcu 1796 r. armia liczyła nominalnie 475 000 ludzi, ale pod bronią tylko 400 000 ludzi. 18
października 1797 r. w chwili podpisania pokoju w Campformio wojska
francuskie liczyły 350 000 oficerów i żołnierzy.
56
do wojska najstarszych poborowych danego rocznika.
Powstał wówczas wspólny projekt Jourdana-Delbrela, który
został przyjęty 5 września 1798 r.
Ustawa Jourdana-Delbrela rozróżniała okres pokojui wojny. Podczas wojny obowiązek obrony ojczyznyspoczywał na wszystkich zdolnych do noszenia broni
Francuzach. W okresie pokoju przewidywano zaciąg ochot- niczy, a w razie zbyt małego napływu chętnych, w celuuzupełnienia szeregów przewidywano pobór młodzieżyw wieku 20-25 lat.
Po ukończeniu 20 lat Francuz wpisywany był na listępoborowych i pozostawał na niej do ukończenia 25 lat.Z poboru zwolnieni byli żonaci.
Po ustaleniu potrzebnego kontyngentu rekrutów na danyrok przeprowadzano wśród poborowych losowanie. Pobórprzeprowadzały pod nadzorem władz departamentu władze
miejskie. Wylosowany poborowy stawał przed komisjąrewizyjną składającą się z lekarza, komisarza rządowegoi ojców żołnierzy odbywających aktualnie służbę wojskową,która decydowała, czy nadaje się do wojska 56.
Po raz pierwszy ustawa Jourdana-Delbrela została wpro-
wadzona w życie dekretem z 24 września 1798 r., na mocyktórego miano powołać do wojska 200 000 poborowych 57.
Z powodu niewypełnienia przewidywanego dekretempoboru, 17 kwietnia 1799 r. ogłoszono nowy pobór powo-
łujący 150 000 poborowych. Jednocześnie ponownie ze-
zwolono dawać zastępcę. Wchodząca w skład armii francuskiej „armia rzymska"
Championneta liczyła, nie wliczając oddziałów sojuszniczych,
56 Lekarz i komisarz rządowy mieli tylko głos doradczy. Decyzjanależała do ojców żołnierzy.
57 Spośród uznanych za zdolnych do służby wojskowej 143 000
z rocznika „VI roku” zgłosiło się do koszar zaledwie 96 000. Pozostałe
47 000 zbiegło, ukrywając się, usiłowało przekroczyć granicę bądź zaszyło
się w innych departamentach.
57
26 794 żołnierzy. Składały się na nią 4 półbrygady piechotylekkiej, 8 półbrygad piechoty liniowej, 6 pułków jazdy,artyleria i saperzy. Siły te wsparte były przez sprzymierzeńców: Legion Polski, 2 Legion Cysalpiński, batalion 7 Legionu
Cysalpińskiego, 1 Legion Rzymski, batalion ankoński, jazdęi kawalerię rzymską. W sumie Francuzi mogli liczyć nawsparcie 7109 żołnierzy wojsk sprzymierzonych.
Nie wszystkie jednak oddziały były na miejscu. W drodze
z armii włoskiej znajdowały się 7 i 16 półbrygady piechoty
lekkiej, 78 półbrygada piechoty liniowej, 7 i 25 pułki strzelców konnych. Część wojsk musiano pozostawić
w charakterze garnizonu w Ankonie i w celu zabezpieczenia
połączeń z Cysalpiną. Zadanie to powierzono 3 batalionowi 17 półbrygady piechoty liniowej, 3 batalionowi 73 pół- brygady piechoty liniowej, trzem batalionom cysalpińskim, batalionowi ankońskiemu i 11 pułkowi kawalerii. Pozostałe
wojska podzielono na trzy dywizje:
1 dywizja dowodzona przez gen. Macdonalda, z kwaterą
w Rzymie, składała się z: 15 półbrygady piechoty lekkiej (3 bataliony — 1303
żołnierzy), 11 półbrygady piechoty liniowej (3 bataliony — 1800
żołnierzy), 12 półbrygady piechoty liniowej (3 bataliony — 1568
żołnierzy), 30 półbrygady piechoty liniowej (3 bataliony — 1594
żołnierzy), 19 pułku strzelców konnych (4 szwadrony — 470
żołnierzy), 15 pułku dragonów (4 szwadrony — 519 żołnierzy), Legionu Polskiego (3 bataliony — 2957 żołnierzy). W sumie dywizja w 15 batalionach i 8 szwadronach
liczyła 10 211 żołnierzy. 2 dywizja dowodzona przez gen. Lemoine’a, z kwaterą
główną w Spoleto, w składzie:
58
64 półbrygada piechoty liniowej (2 bataliony — 1050
żołnierzy), 97 półbrygada piechoty liniowej (3 bataliony — 2170
żołnierzy), 19 pułk dragonów (1 szwadron — 120 żołnierzy). W sumie w 5 batalionach i 1 szwadronie liczyła 3340
żołnierzy. 3 dywizja dowodzona przez gen. Casabianca, z kwaterą
główną w Perugii, składała się z:
27 półbrygady piechoty lekkiej (3 bataliony — 1350
żołnierzy), 17 półbrygady piechoty liniowej (2 bataliony — 1400
żołnierzy), 73 półbrygady piechoty liniowej (2 bataliony — 1600
żołnierzy), 64 półbrygady piechoty liniowej (1 batalion — 525
żołnierzy), 19 pułku dragonów (3 szwadrony — 330 żołnierzy), 2 Legionu Cysalpińskiego (1 batalion — 330 żołnierzy).W sumie w 9 batalionach i 3 szwadronach liczyła 5545
żołnierzy.
ARMIA REPUBLIKI CYSALPIŃSKIEJ
Organizujący Republikę Cysalpińską gen. Bonaparte,marzący początkowo o setkach tysięcy Włochów walczącychz armią austriacką, szybko zdał sobie sprawę z nierealnościtakich pomysłów. Ludności Cysalpiny brakowało ochotyi zapału do walki. Do szeregów zgłosiło się wielu oficerówpragnących zrobienia błyskotliwej kariery, brakowało jednakżołnierzy. Napotkano trudności w zaprowadzeniu dyscypliny,dochodziło do częstych burd pomiędzy żołnierzami, a nawetposzczególnymi oddziałami, uchylano się przed walką,dezerterowano do wojsk austriackich bądź Toskanii, brakowa-
ło pieniędzy na mundury, broń i żołd.
59
W kwietniu 1798 r. gen. Berthier przekazując dowództwo
armii francuskiej we Włoszech gen. Brune’owi nie ukrywał, że stan armii cysalpińskiej jest zły, występują liczne
dezercje, a Legiony liczą po 500-600 ludzi.
Przeprowadzenie niezbędnej reorganizacji spowodowałokonieczność zlikwidowania 7 i 8 Legionu i zasilenia ich
żołnierzami pozostałych 6 legionów liczących po dwabataliony w legionie. Kawalerię zreorganizowano w dwapułki: huzarów i dragonów. Pułk artylerii organizowanyprzez szefa brygady Lalance’a składał się z 150 zdobytych
przez Francuzów dział i moździerzy. Przeniesiony ze służby francuskiej gen. Vignolle otrzy-
mawszy od Cysalpińskiego Dyrektoriatu Wykonawczegow listopadzie 1797 r. tekę ministra wojny, wszczął ener- giczne kroki nad poprawą organizacji, wyszkolenia i wy-
posażenia wojsk. Zamierzał rozbudować wojska do czterechpełnych dywizji, tymczasem jednak, zmuszony sytuacją,ograniczał ilość legionów na rzecz większego nasyceniapozostałych żołnierzami.
Traktat francusko-cysalpiński zawarty 21 lutego 1798 r.
nakładał na republikę konieczność utrzymywania 22 000
armii narodowej oraz posiłkowych jednostek polskich, a od
maja 1798 r. zobowiązano się nadto do utrzymywania
25 000 armii francuskiej i dalszej rozbudowy sił narodo-
wych, ogłoszono więc pobór 9000 rekruta.
Organizację jednostek oparto na wzorach francuskich,
chociaż wprowadzono pewne modyfikacje.
W wojnie z Neapolem ostatecznie wziął udział tylko
2 Legion Cysalpiński dowodzony przez szefa brygady
Pinio. Legion w sile 1100 żołnierzy podporządkowany
został brygadzie Monniera w Fermo.
LEGIONY POLSKIE
Starania polskiej emigracji, by u boku wojsk francuskich
powstały polskie formacje wojskowe znalazły w końcu
60
uznanie wśród członków Dyrektoriatu Wykonawczego.
30 października 1796 r. minister Petiet poinformował gen.Dąbrowskiego, że rząd francuski pragnie „...ułatwić pat- riotom polskim pośrednio pracę nad odbudową ojczyzny”.Jako że francuska konstytucja zabraniała wcielania cudzo-
ziemskich jednostek w skład armii francuskiej, Dąbrowskimiał udać się do „siostrzanych republik” w Bolonii, Ferrarzei Mediolanie. Został nawet zaopatrzony w list polecającydo gen. Bonapartego.
W rzeczywistości akcja Dyrektoriatu miała na celu nietyle dopomożenie polskiej emigracji w utworzeniu armiipolskiej, ile storpedowanie wysiłków Bonapartego prag-
nącego utworzyć narodowe wojska włoskie. 3 grudnia 1796 r. gen. Dąbrowski i Wojczyński58 zjawili
się przed gen. Bonaparte. Głównodowodzący „armią włos-
ką”, nie czytając listu ministra, oświadczył, że sprawa jestmu znana i zgadza się, by tytułem próby Polacy sformowalikompanię piechoty. Jeśli nowa jednostka sprawdzi sięw najbliższej bitwie, rozwinie formację.
Chłód z jakim Bonaparte przyjął polskich generałówwiązał się z uzyskanymi przez jego wywiad wiadomościami.Podejrzewał, że zostali nasłani przez Dyrektoriat, by sparali- żować starania stworzenia narodowych wojsk włoskich.
Tego samego dnia wieczorem doszło do ponownegospotkania. Bonaparte, zdecydowanie lepiej usposobiony
zgadzał się na batalion piechoty sformowany z jeńcówi dezerterów narodowości polskiej, z polską komendą,mundurem i oznaczeniami. Zezwalał również na wydanieprzez Dąbrowskiego proklamacji wzywającej Polaków dodezercji z wojsk austriackich i zgłaszania się do polskiegobatalionu. Zgodził się, by widniał pod nią jego podpis.
W drugiej połowie grudnia 1796 r. nastawienie Bonapar- tego stało się bardziej przychylne. Z jednej strony zdał
58 Wojczyński po cywilnemu, a Dąbrowski w mundurze generałapolskiego.
61
sobie sprawę, że nie zdoła w krótkim czasie pokonać
trudności uniemożliwiających szybkie utworzenie narodo-
wych wojsk Republiki Lombardzkiej, z drugiej docenił czynnik destrukcyjny wobec wojsk austriackich, jakim
mógł okazać się umundurowany po polsku Legion Pomoc-
niczy. Przypuszczano, że w wojsku austriackim służy od
80 000 do 100 000 Polaków 59.
Przystąpiono do rekrutacji. W celu ułatwienia szybkiego
sformowania Legionu Polskiego, Bonaparte 1 stycznia
1797 r. polecił Administracji Generalnej Lombardii, by
Polacy służący w 1 Legionie Lombardzkim gen. Lahoza
zostali przeniesieni do Legionu Polskiego, oraz by wydała
Tremonowi, zajmującemu się rekrutacją, odpowiednie in-
strukcje i pieniądze. Tremon ruszył do obozów jenieckich, by wydobyć z nich
pragnących służyć w Legionie Polskim Polaków. Już 31 stycznia Legion Polski liczył 1100 żołnierzy
i oficerów 60. Żołnierzy podzielono na grenadierów i
strzel-
ców 61 .
27 stycznia 1797 r. Dąbrowski przedstawił Administracji Generalnej Lombardii 20 grenadierów i 20 strzelców
umundurowanych po polsku 62.
59 20 000 Austriacy wcielili do swojej armii po powstaniu kościusz-
kowskim. Dochodziła do tego rekrutacja w 16 okręgach wojskowych od
1772 r. i dodatkowo w 5 nowych okręgach od 1796 r. Tylko jesienią
1796 r. wybrano z Galicji 40 000 rekrutów. 60 Składał się z: 1 szefa batalionu (Kosiński), 1 kapitana (Borowski),
1 chirurga batalionowego (Baguttiego), 10 podporuczników, 1 chirurga
kampanijnego, 10 starszych sierżantów, 65 kaprali, 5 doboszów, 513
grenadierów i 521 strzelców. 61 Podział nastąpił według kryterium wzrostu. Grenadierami zostali
żołnierze uczący ponad 170 cm wzrostu. Grenadierzy zostali skoszarowani
w klasztorze St. Eustorgio, strzelcy w St. Marco (przeznaczony dla 600
ludzi, później dodano dodatkowo, nienadający się, wilgotny i niezdrowy
klasztor i kościół św. Hieronima na 400 ludzi). 62 Grenadierzy otrzymali mundury wzorowane na mundurze polskiej
kawalerii narodowej w kolorze granatowym z wyłogami karmazynowymi.
62
Już 24 stycznia Dąbrowski złożył zapotrzebowanie na
broń, domagając się jej w dobrym gatunku, a dla strzelców
broni gwintowanej. Niestety, jeszcze 8 lutego dysponowano
tylko 19 karabinami.
Dużym problemem okazał się nabór muzykantów63,
dopiero 18 marca 1797 r. Dąbrowski znalazł ich wśród
rozwiązanych formacji sardyńskich i przebrał w polskie
mundury.
Z zadowoleniem przyjął Dąbrowski stawki żołdu64, które
w zasadzie pokrywały się z dawnym żołdem polskim.
W marcu 1797 r., w związku z nadciągającą armiąaustriacką arcyksięcia Karola, Bonaparte polecił, by umun-
durowani i uzbrojeni Polacy udali się do zdobytej nie-
dawno Mantui. 8 marca z Mediolanu wymaszerowało1100 legionistów i 13 marca wkroczyło do twierdzy.Dąbrowski starał się w tym czasie, by Legion zostałzatrudniony w armii czynnej.
Strzelcy otrzymali mundury kawalerii narodowej, ale z wyłogami zielo-
nymi. Legioniści mieli przycięte włosy do pół karku. Dla III batalionu
przewidywano wyłogi jasnoniebieskie i białe guziki. 63 Bonaparte przykładał dużą wagę do wojskowych orkiestr. 64 Tabela żołdu dziennego:
Stopień
Kapitan
Liwrów
5
Soldów
16
Denarów
36
Porucznik 3 11
Podporucznik 2 14 10
Chirurg batalionowy 5
Chirurg (felczer) kompanijny 1 15
Adiutant podoficer 1 11 7
Starszy sierżant 19 8
Sierżant 17 9 Furier 14 6
Kapral
12 7
Dobosz 11 7 Grenadier 7 5
Strzelec 6 5 (Pachoński, Legiony Polskie, prawda i legenda 1794-1807, Warszawa
1969, t. I, s. 212.)
63
Sytuacja wojskowa zmusiła Bonapartego do ogołoceniaz wojsk francuskich Romanii65. Wsparciem dla przybywa-
jących na ten teren wojsk republikańskich miał być polski
batalion strzelców 66.
Romania była niechętna wojskom republikańskim, ludprzywiązany do papieża pragnął powrócić pod jego rządy,polakom zajmującym garnizony w Rimini i Cesenie udałosię jednak zyskać sympatię mieszkańców i uspokoić krajbez przelewu krwi.
Tymczasem batalion grenadierów67 otrzymał rozkazwymarszu do Palmanova. Mieszkańcy z daleka biciemdzwonów ostrzegali o zbliżaniu się Polaków. 17 kwietniawkroczono do miasta.
Pod koniec marca 1797 r. Dembowski przystąpił doformowania 3 batalionu legionowego — fizylierów.Formowanie batalionu przebiegało sprawnie, tak że już7 kwietnia 1797 r. osiągnął stan przewidziany etatem.300 fizylierów umundurowanych i uzbrojonych wysłanodo Mantui, pozostali czekali na broń i polskie umun-
durowanie.
1 kwietnia 1797 r. Legion Polski otrzymał chorągwie68.
Chorągwie były w kolorze polskim, biało-granatowo-
-karmazynowym, z jednej strony z napisem w obrzeżukolorem lombardzkim Legion Polski Posiłkowy Lombardiii dewizą: „Gli uomini liberi sono fratelli”, z drugiejz nazwą batalionu.
12 marca 1797 r. w Bergamo wybuchła rewolucja. Rewo-
lucjoniści usunęli podestę Aleksandra Ottoliniego i sfor- mowali liczący 800 żołnierzy batalion ochotniczy. Żądaliprzyłączenia do Mediolanu. Bergameńczycy pomogli również
65 Prowincja odłączona od Państwa Kościelnego. Pozostało tam jedynie
200 Cysalpińczyków. 66 587 strzelców pod dowództwem kapitana Wierzbickiego. 67 568 ludzi dowodzonych przez szefa Strzałkowskiego. 68 Chwilowo otrzymały chorągwie tylko I i II batalion.
64
rewolucjonistom w Brescji w przeprowadzeniu przewrotu69.
Przepędzono providitora Battaglio i podestę Moceniego,a garnizon składający się z 1500 Słoweńców rozbrojono.Przystąpiono do organizowania brescjańskich sił zbrojnych,na czele których stanął Józef Lechi.
Zaniepokojony wydarzeniami rząd Republiki Weneckiej,nie chcąc otwarcie interweniować zbrojnie, przystąpił dodziałań kontrrewolucyjnych, wykorzystując kler, chłopówz doliny Sabbia i górali. Na czele 8000 ochotników stanęlisympatycy Austrii, Ottolini i Govazzi. Po zajęciu i ograbieniuLecco z hasłami „Śmierć Francuzom i jakobinom” ruszyli naBergamo. Naprzeciw wyszedł im adiutant-generał Landrieuxz 200 żołnierzami francuskimi, który zdołał powstrzymaćstraż przednią kontrrewolucjonistów. Jednocześnie gen.Kilmaine zażądał od władz Wenecji natychmiastowegowycofania „band”. Gorączkowo przystąpiono do wzmacnia-
nia garnizonu Bergamo. Zdołano zebrać 1500 żołnierzy. 26 marca szef batalionu Strzałkowski prowadził przez
Brescję do Mantui, jako uzupełnienie 1 i 2 batalionu, 332legionistów. Strzałkowski osiągnął Brescję 29 marca.Ulegając prośbie brescjańskich patriotów wsparł siły repub-
likanów 110 grenadierami dowodzonymi przez porucznikaJackowskiego.
Oddziały republikańskie 70 podeszły pod Salo. Wszczętopertraktacje mające na celu otwarcie miejskich bram.Wówczas pod miasto podeszły siły kontrrewolucyjne do-
wodzone przez ks. Filippiego i Ottoliniego. Doszło dobitwy. Nieostrzelani ochotnicy brescjańscy ulegli panice.Jedynie wojska francusko-polskie przez cztery godziny
prowadziły bój, tracąc w walkach posiadane 4 działa. Doniewoli dostało się 300 żołnierzy, w tym wszyscy przywód-
cy wyprawy, Francuzi i Polacy. Jeńców odesłano do
69 17 marca 1797 r. 70 1000 ochotników brescjańskich, dwa plutony francuskich artylerzys-
tów z 4 działami i 110 polskich grenadierów.
65
Wenecji71. Porażka przeraziła rewolucjonistów w Brescji, Bergamo i Cremie.
Zadowolony z dotychczasowych osiągnięć kontrrewoluc-
jonistów senat wenecki postanowił wesprzeć ich akcjęwojskami słoweńskimi, dowodzonymi przez gen. Fioravan-
tiego. Wojska regularne rozłożyły obóz dwie mile przedBrescją, do której ściągali liczni chłopscy i góralscyochotnicy.
Doceniający powagę sytuacji szef sztabu dywizji Lom-
bardii gen. Couthaud rozkazał 4 kwietnia kapitanowiKonopce wysłać z zakładu legionowego w Mediolaniewszystkich umundurowanych i uzbrojonych legionistówz pomocą do Brescji. Na czele legionistów72 stanąłLiberadzki 73.
Tymczasem Brescjańczykom udało się odrzucić kontr- rewolucjonistów i wyprzeć ich do Salo. Wówczas dosił rewolucyjnych dołączył Liberadzki i Landrieux z Fran-
cuzami.
Przystąpiono do kontrakcji. 9 kwietnia Lahoz ruszył naBaina, a Landrieux z Francuzami, Polakami i Brescjanami
na Carsino. Po krótkiej walce miasto zdobyto, biorąc doniewoli 200 jeńców, 70 koni i 3 działa.
12 kwietnia wojska republikańskie podeszły pod Salo.Po dwudniowej kanonadzie miasto skapitulowało. Gar- nizonowi pozwolono odejść.
Niepowodzenia te nie wpłynęły uspokajająco na weneckisenat. Posiadając niesprawdzone wiadomości o sukcesachaustriackich i marszu gen. Laudona na Weronę podjęto 71 Dąbrowski podjął w Wenecji akcję mającą na celu uwolnienie polskich jeńców. 72 Grupa składała się z 413 ludzi: Liberadzkiego, kpt. Wierzbickiego,
ppor. Jalbrzykowskiego, 1 dobosza, 70 grenadierów, 65 strzelców, 274
fizylierów. Brakowało amunicji. Żołnierze otrzymali po 15 ładunków na
karabin. 73 Major Klemens Liberadzki przybył z kraju 5 kwietnia do Mediolanu
nie miał jeszcze patentu lombardzkiego.
66
decyzję o wsparciu werońskich kontrrewolucjonistów. Liczono, że w krótkim czasie wystąpi przeciwko Fran-
cuzom 40 000 zbrojnych. Na dowódcę akcji wyznaczono
gen. Giovanelliego. Przywództwo w Weronie oddano
w ręce byłego oficera bawarskiego, hrabiego Nogarel-
liego, przysyłając mu w celu koordynacji akcji w po-
szczególnych dzielnicach brygadierów: Berettiniego, Be-
vilacqua, Maniscalchiego i Montanariego. Poparcia udzie-
lała szlachta i kler. Chłopi zbroili się i napadali na
Francuzów. W Valeggio zorganizowano obóz wojskowy, na którego dowódcę wyznaczono gen. Maffeiego, dys-
ponującego 900 regularnymi żołnierzami wspartymi przez
liczne oddziały nieregularne. Na drodze do Peschiery
w Croce Bianca zorganizowano drugi obóz z 500 Sło-
weńcami i artylerią. Dołączyli do nich kontrrewolu-
cjoniści hrabiego Emieli i hrabiego Pereza. Przybył tutaj także gen. Fioravanti ze swoimi wojskami po
kapitulacji Salo.
Zagrożeni patrioci werońscy ściągnęli do miasta 350Cysalpińczyków, na co zarząd miejski odpowiedział ściąg-
nięciem 4 kompanii słoweńskich 74.
17 kwietnia doszło do wybuchu. Na ulicach atakowanoFrancuzów. Gen. Balland odpowiedział ogniem z armat, co
jeszcze bardziej zaogniło sytuację. Masowo rzucono się naFrancuzów. Do miasta wkroczyło 3000 żołnierzy słoweń-
skich i oddziały kontrrewolucyjne, do których przyłączyłasię gwardia miejska. Dodatkowe 8000 zbrojnych rozłożyłosię pod miastem.
Uderzenie na obsadzone przez Francuzów zamki niepowiodło się, ale opanowano miejskie bramy i mosty. 500
Francuzów 75 zginęło, a 300 wzięto do niewoli. W nocyFrancuzi próbowali pertraktacji, ale ich wysłannicy zostaliporanieni. Zamieszki w mieście, podczas których kontr-
74 14 kwietnia 1797 r. 75 W tym kobiety.
67
rewolucjoniści wraz ze Słoweńcami rzucili się do rabunkówtak przeraziły władze miejskie, że te nie chcąc brać nasiebie odpowiedzialności za wytworzoną sytuację uciekłydo Vicenzy 76. Senat wenecki oburzony ich postawą zażądałpowrotu władz do Werony, jednocześnie jednak mianowałnadzwyczajnych pełnomocników: proveditora Nicenzy se-
natora Erizio i gen. Stolico, którym dano do dyspozycjidodatkowo 2000 żołnierzy.
Zagrożenie garnizonu Werony sprowokowało akcję gen.Kilmaine’a. Rzucił on na Croce Bianca gen. Chabrana,
który uzyskał wsparcie gen. Lahoza. Wezwani do otwarciabram Werończycy odpowiedzieli atakiem przeprowadzonymprzez gen. Fioravantiego. Jednocześnie wojska francusko-
-polsko-lombardzkie zostały zaatakowane przez oddziałpłk. Ferro od południa i 3000 chłopskich ochotników odzachodu. Chłopów rozproszyła 13 francuska półbrygada.Atak z miasta odparł gen. Landrieux z 18 półbrygadąi artylerią konną.
Płk Ferro, wsparty przez 5 działową baterię artyleriiustawioną przy moście koło Croce Bianca, wyparł 3 ba-
talion 64 półbrygady i 200 strzelców. Do kontratakurzucono Liberadzkiego. Polacy ruszyli na baterię77,
atakując ją bagnetami. Baterię zdobyto, odwrócono działai ostrzeliwano żołnierzy płk. Ferro, zmuszając ich doodwrotu. Część Słoweńców z płk. Ferro i 3 działamizamknęła się w spichrzu, skąd prowadzili intensywnyogień. Z wypożyczonego od gen. Landrieux moździerzalegioniści ostrzelali spichlerz, wysadzając zgromadzonąw jaszczykach amunicję i zawalając budynek. W ruinachzginął płk Ferro z ponad stu obrońcami. Zdobyto 3 dzia-
ła chorągiew i wzięto do niewoli 3 oficerów i 150żołnierzy 78. Niedobitki oddziału Ferrego zniszczyły
76 W nocy z 18 na 19 kwietnia. 77 Podczas ataku Liberadzki został śmiertelnie ranny,
78 W sumie Polacy zdobyli tego dnia chorągiew i 8 dział.
68
odcinając uciekających od Werony Chevaliera i Land-
rieux. Straty francusko-polsko-lombardzkie ograniczyłysię do 5 zabitych i 67 rannych 79.
Tymczasem wieści o rozejmie podpisanym w Leobenprzekreśliły wszystkie wysiłki kontrrewolucjonistów z We-
rony. Gen. Fioravanti musiał zgodzić się na bezwarunkowąkapitulację i wraz z 3500 żołnierzami słoweńsko-weroń-
skimi złożyć broń.Pokój leobeński był dla Legionów Polskich dużym
ciosem. Obawiano się, że z takim trudem przeprowadzonaakcja werbunkowa będzie daremna. Szybko otrząśnięto sięjednak z przygnębienia i postanowiono wytrwać.
17 maja 1797 r. Bonaparte rozkazał przeprowadzeniew Legionie Polskim reorganizacji. Projekt został przyjęty18 maja przez Centralny Komitet Wojskowy przy Ad-
ministracji Generalnej Lombardii. Z dotychczasowego
Legionu Polskiego miały powstać dwa Legiony, każdy potrzy bataliony 80.
Obecne nazbyt barwne mundury, po zużyciu miałyzostać zastąpione bardziej jednolitymi: granatowymi o kro-
ju dawnych mundurów polskich, ale z ozdobami lom-
bardzkimi 81. 79 Administracja Generalna Lombardii przekazała legionistom wyrazyuznania za działania pod Salo, Brescją i Weroną.
80 Skład sztabu legionu: 1 szef legionu z rangą szefa brygady, 1 majorpełniący służbę adiutanta, 2 adiutantów-podoficerów, 1 kwatermistrz-
-skarbnik.
Skład batalionu: 1 szef batalionu, 1 major — zastępca, w randzewyższy od kapitanów, 1 adiutant major w randze porucznika, 2 adiutantów— podoficerów, 1 kwatermistrz, 10 kompanii (1000 żołnierzy).
Spośród kompanii: pierwsza grenadierska, druga strzelecka, pozostałych8 fizylierskich.
W skład kompanii wchodzili: 1 kapitan, 2 poruczników, 97 podoficerówi szeregowych (razem 100 ludzi).
81 1 legion: klapy (revers) zielone (verds), kołnierze czerwone (rouge).wyłogi (parements) białe (blancs).
2 legion: klapy czerwone, kołnierze białe, wyłogi zielone.
69
Jednocześnie miano utworzyć trzy kompanie kanonierów
polskich, noszących mundur kanonierów lombardzkich
i tworzących w lombardzkim pułku artylerii 1 brygadę. Dowództwo Legionów pozostawało przy gen. dywizji
Dąbrowskim, któremu przydzielono dwóch adiutantów: mjr. Tremo i mjr. Zawadzkiego. Szefa sztabu skreślono. Kwatermistrzem generalnym pozostał Gazzari.
Dowódcą 1 Legionu został gen. Wielhorski. W skład
Legionu wchodziły: 1 batalion z kwaterą w Bolonii, szef Strzałkowski, major
Lipczyński. 2 batalion z kwaterą w Ferrarze, szef Kosiński, major
Forestier.
3 batalion82 z kwaterą w Bolonii, szef Zabłocki, major Wierzbicki.
Skład 2 Legionu Polskiego: 1 batalion83 z kwaterą w Mantui, szef Dembowski,
major Tremo.
2 batalion84 z kwaterą w Fort Urbino, szef Chamand, major Konopka.
3 batalion85 z kwaterą w Mediolanie, szef Niemojewski, major Mościcki.
Batalion składał się teraz z 10 kompanii (1 grenadierska, 1 strzelecka, 8 fizylierskich). W kompanii było 3 oficerów86,
14 podoficerów87, 2 doboszów, 104 szeregowych88.
Artyleria składała się z 3 kompanii.
W kwestii umundurowania ustalono mundur polski wzoro-
wanny na mundurze polskiej kawalerii narodowej.
82 Dawny 4 batalion.
83 Dawny 3 batalion. 84 Dawny 5 batalion. 85 Dawny 6 batalion, 86 Kapitan, porucznik, podporucznik. 87 1 starszy sierżant, 4 sierżantów, 1 furier-kapral, 8 kaprali. 88 W kompanii grenadierskiej 123 ludzi.
70
W 1 Legionie 1 batalion miał ozdoby w kolorze kar- mazynowym, a szlify i guziki srebrne89, 2 batalion ozdoby
w kolorze zielonym, szlify i guziki złote90, 3 batalion
ozdoby żółte, szlify i guziki srebrne 91.
W 2 Legionie 1 batalion miał ozdoby czarne, szlify
i guziki srebrne92, 2 batalion ozdoby niebieskie z wypust-
kami czerwonymi, szlify i guziki srebrne93, 3 batalion
ozdoby czerwone, szlify i guziki srebrne 94.
Artyleria miała ozdoby czarne, szlify i guziki złote 95.
Latem 1797 r. 1 Legion liczył 2922 ludzi, a 2 Legion2660 żołnierzy i oficerów. Artyleria osiągnęła stan 300ludzi. Łącznie 5882 żołnierzy i oficerów.
Między 14 a 17 września Legiony Polskie przeszłyreorganizację. Zgodnie z nowym etatem batalion miałskładać się z 1053 ludzi 96.
W drugiej połowie września 1797 r. 1 Legion Polskiotrzymał rozkaz wymarszu do 6 dywizji piechoty gen.Baraguay d’Hilliersa.
6 października 1797 r. gen. Berthier podzielił 1 LegionPolski na dwie grupy. Grupę pierwszą stanowiły 1 i 3 ba-
talion, drugą batalion 2. 1 i 3 bataliony 9 października wymaszerowały z Mestre
do Motta. Oddziały nie wzięły udziału w walkach, ale
89 Wzorowany na mundurze kawalerii narodowej. 90 Wzorowany na 3 regimencie pieszym buławy polnej litewskiej. 91 Wzorowany na 10 regimencie pieszym koronnym Ordynacji Radzyń-
skiej szefostwa gen. Działyńskiego. 92 Wzorowany na 8 regimencie pieszym litewskim im. Radziwiłłów. 93 Wzorowany na 16 regimencie piechoty. 94 Wzorowany na 2 regimencie pieszym koronnym szefostwa gen.
Wodzickiego. 95 Wzorowane na dawnej artylerii polskiej. 96 Sztab batalionu: 1 szef batalionu, 1 major, 1 adiutant, 1 kwatermistrz,
1 felczer batalionowy, 1 sztabsfurier, 1 podchorąży, 1 dobosz batalionowy,1 tambur metr, 5 puszkarzy, 1 starszy woźnica, 2 woźniców, Pachońsk i ,Legiony..., t. I, s. 368.
71
należąc do straży przedniej były w styczności z nie-
przyjacielem.
2 batalion wyznaczony został do obsadzenia Wenecji i Mestre. W Wenecji zastano napiętą atmosferę, a garnizon
w stanie pogotowia. 12 października legioniści pomagali w likwidacji spisku Cercaty 9.
Podpisany 17 października 1797 r. pokój w Campoformio
przekreślał nadzieje Polaków. Wiedziano, że Bonaparte
próbował podjąć sprawę polską. Nadal uważano, że jest on
jedynym oparciem dla legionistów i wierzono, że będzie
ich opiekunem i protektorem.
Do spotkania Bonapartego z Polakami doszło w pobliżuPadwy. Wódz przemówił do żołnierzy, zachęcając, by nietracili nadziei na powrót z bronią w ręku do kraju.
Tymczasem sytuacja Legionów Polskich skomplikowałasię. Z chwilą utworzenia Republiki Cysalpińskiej kon-
wencja podpisana z Republiką Lombardzką98 przestałaobowiązywać.
15 listopada 1797 r. minister Birago przesłał cysalpiń-
skiemu Dyrektoriatowi Wykonawczemu tekst konwencji
z 9 stycznia zawartej między gen. Dąbrowskim a RepublikąLombardzką. W odpowiedzi Dąbrowski otrzymał pismostwierdzające, że: „...co się tyczy układu ostatecznegomiędzy Republiką Cysalpińską a polskimi wojskami aug-
zyliamymi, to zważywszy, że Polacy oczekują wynikutraktatu w Rastatt, Dyrektoriat przesuwa dyskusję na tentemat na potem; tymczasem zrobi wszystko dla pogodzenia
interesów obu narodów i zadowolenia Polaków, którzyniezmiennie zasługiwali na ich szacunek” 99.
Dąbrowski w odpowiedzi odpisał, że Legiony Polskienie są zadowolone z odkładania do traktatu w Rastatt ich
97 W ciągu czterech dni aresztowali 58 czołowych spiskowców. 98 Z 9 stycznia 1797 r.
99 Pachońsk i , Legiony..., t. I, s. 472.
72
losu. Dla Polaków interes Ojczyzny jest kwestią zasadniczą,a ta wiąże się nierozerwalnie z tytułem „augzyliarności".Proponował jednocześnie prolongowanie, z niezbędnymizmianami, dotychczasowej konwencji, aż do czasu roz-
strzygnięcia losu Polski przez pokój generalny.
W proponowanej nowej konwencji Dąbrowski zapropo-
nował w § 4 włączenie artylerii legionowej do Korpusu
Polskiego, w § 5 zgadzał się na zmianę kokardy francuskiej na cysalpińską, w § 6 domagał się, by patenty oficerskie
były wydawane przez Dyrektoriat Cysalpiński na wniosek
dowodzącego Korpusem Polskim, w § 7 zastrzegał powrót do Polski, lub w razie gdyby pokój generalny nie przywrócił Polski, przyznanie praw obywatelskich wszystkim polskim
legionistom, którzy chcieliby się osiedlić we Włoszech. Doszło do krótkich, ale napiętych pertraktacji. Bonaparte
udzielił, jeszcze przed swoim wyjazdem z Włoch, zdecy-
dowanego poparcia Polakom. Ostatecznie 17 listopada
1797 r. podpisano konwencję 100.
100 Konwencja przewidywała: § 1. Legiony Polskie będą nosić nazwę Legionów Polskich posiłkujących
Republikę Cysalpińską. § 2. Ubiór, znaki stopni wojskowych, kolor mundurów poszczególnych
batalionów, Kodeks praw wojskowych karnych będzie według zwyczajów
i regulaminów wojska polskiego. Kodeks powyższy będzie drukowany
i publikowany.
§ 3. Organizacja, żołd, utrzymanie i to wszystko, co jest przyznane
wojskom cysalpińskim, będzie wraz przysługiwać polskim.
§ 4. Artyleria będzie stanowić część Korpusu Polskiego i będzie
korzystać z tychże praw, co reszta Legionów. Oficerowie będą prezen-
towani przez gen. Dąbrowskiego, który obowiązuje się utrzymać tę broń
w komplecie. Artyleria będzie pod bezpośrednimi rozkazami głównego
komendanta artylerii cysalpińskiej. § 5. Oficerowie i żołnierze będą nosić z wdzięcznością kokardę
narodową Republiki Cysalpińskiej, jako sprzymierzonej i przyjaciółki Republiki Francuskiej, od której Polska oczekuje swego odrodzenia.
§ 6. Dyrektoriat Wykonawczy Republiki Cysalpińskiej będzie dostarczał patentów (brewetów) oficerom i zatrudnionym w Legionach Polskich na
przedstawienie gen. Dąbrowskiego lub polskiego generała komenderują-
73
Dzięki poparciu Bonapartego Polacy wyszli z rokowańz Republiką Cysalpińską obronną ręką. Obroniono tytułaugzyliarności wojska, utrzymano polski mundur, zastrze-
żono wprowadzenie polskiego kodeksu karnego. Podkreś-
lono, że artyleria polska stanowi nierozerwalną częśćKorpusu Polskiego 101.
Jednocześnie idąc na ustępstwa zgodzono się, by organizacja Legionów Polskich oparta została na wzorachcysalpińskich. Zgadzano się także na wypłatę żołduwedług stawek cysalpińskich 102. Artyleria polska została
cego Legionami, zastrzegając sobie prawo przedłożenia swych uwag codo jednostek, jeżeli wyda mu się to konieczne.
Jeżeli Republika Cysalpińska życzyłaby sobie w przyszłości nowychbatalionów polskich, Polacy z zadowoleniem będą widzieć 1/4 miejscoficerskich obsadzonych przez oficerów cysalpińskich.
§ 7. Republika Cysalpińską oświadcza, że będzie Polaków uzbrojonychdla obrony swej wolności uważać jak prawdziwych braci.
W razie, gdyby interes ich ojczyzny nakazywał im powrót do Polski,o ile Republika Cysalpińską nie byłaby w czynnej walce o utrzymanieswej wolności, będzie dozwolone Korpusowi Polskiemu opuścić Włochy.W razie wymaszerowania do Polski, Korpusy Polskie będą zobowiązanezłożyć broń i ekwipunek odebrany od Republiki Cysalpińskiej, o ile rządpolski nie przedsięweźmie środków dla zapłacenia za te rzeczy.
§ 8. Jeżeli przy pacyfikacji generalnej zostanie zadecydowane nieist-
nienie Polski, Republika Cysalpińska przyzna prawo obywatelstwa
cysalpińskiego wszystkim Polakom, którzy tu będą chcieli się osiedlić,a którzy wykażą się dwuletnią służbą w Legionach Polskich augzyliarnych
Republiki Cysalpińskiej.§ 9. Ponieważ artykuły powyższe nie będą obowiązywały stron, póki
nie zostaną zatwierdzone przez Ciała Prawodawcze, Dyrektoriat Wykonaw-
czy zobowiązuje się poprzeć konwencję przed nimi, składając świadectwolojalności, z jaką Polacy od początku dotrzymywali swych zobowiązań.Pachoń sk i , Legiony..., t. I, s. 473-474.
Rozkazem z 18 listopada 1797 r. Aksamitowski otrzymał poleceniewprowadzenia zwyczajów i mundurów polskich. Do chwili zużyciażołnierze winni nosić mundury dotychczasowe, oficerom polecono natych-
miast przebrać się w mundury polskie.
Francuskie stawki były korzystniejsze. Cysalpińczycy nie chcielidopuścić do różnic między wojskami narodowymi a augzyliarnymi.
74
podporządkowana dowództwu cysalpińskiemu103. Przyjęto
zamiast kokardy francuskiej cysalpińską. Strona cysalpiń-
ska zastrzegła sobie wprowadzenie 1/4 oficerów cysalpiń-
skich do nowo tworzonych batalionów polskich104. Jedno-
cześnie strona polska zobowiązywała się do zwrotu
kosztów ekwipunku i broni oraz gratyfikacji oficerskich
przez przyszły rząd polski. Możliwość otrzymania obywa-
telstwa cysalpińskiego została uzależniona od dwuletniej służby w legionach i osiedlenia się.
Wszystkie postanowienia uzależniono od aprobaty Ciała
Prawodawczego 105.
Polacy zdawali sobie sprawę, że po traktacie w Cam-
poformio przekreślona została nadzieja na szybki powrót do kraju. Wierzono jednocześnie, że pokój nie przekreśla
szansy przywrócenia Polski, chociaż obawiano się, że
wyjazd Bonapartego i narastanie antyfrancuskich i anty-
legionowych nastrojów wśród Cysalpińczyków jest dla
sprawy polskiej dużym zagrożeniem. Bonaparte opuścił Mediolan w dniu podpisania konwencji.
15 XI Dąbrowski zawiadomiony został przez szefa sztabu
gen. Berthiera, że przeznaczony został na dowódcę Korpusu
Emilii106. 18 XI Dąbrowski pośpiesznie ruszył do Rimini, docierając na miejsce 22 XI 1797 r.
Szefem sztabu korpusu został gen. Aleksander Tri- vulzi107, poszczególnymi brygadami dowodzili Józef Tieu-
lie i Józef Lechi. Dowództwo artylerii objął mjr art. Małachowski.
103 Taka była opinia Bonapartego. 104 Takie rozwiązanie musiało ostatecznie doprowadzić do zatargów
związanych z językiem komendy. 105 Z punktu widzenia prawnego był to postulat słuszny, ale wyjazd
Bonapartego mógł skłonić Ciało Prawodawcze do odmówienia ratyfikacjikonwencji.
106 Nominację Dąbrowski otrzymał 18 XI. 107 Vel Trivulzi, były szef batalionu legionu lombardzkiego w 1796 r.
i komendant mediolańskiej gwardii narodowej.
75
Korpus składał się z 11 000 ludzi108, a w jego składweszły: 3 bataliony 1 Legionu Polskiego, 3 batalion
2 Legionu Polskiego, 1 batalion Legionu Weneckiego,
3 bataliony 4 Legionu Cysalpińskiego, brescjańscy huzarzy
i dragoni, kompania artylerii polskiej i 12 dział cysal- piriskich 109.
Zadaniem korpusu było zajęcie Poggio di Bernio110
i Montefeltro z twierdzą papieską San Leo 111.
Twierdzę San Leo próbowano opanować w drodzepertraktacji. Z ramienia Cysalpiriskiego Dyrektoriatu wy-
słani zostali z misją przekonania papieskiej załogi bądź jejprzekupienia Mikołaj Martinelli i Józef Massini. Misjaskończyła się niepowodzeniem 112.
1 grudnia Dąbrowski otrzymał decyzję Cysalpińskiego
Dyrektoriatu nakazującą mu zajęcie Poggio di Bernio
i San Leo.
Do zajęcia Poggio di Bernio wyznaczony został mjrJózef Chłopicki, któremu przekazano cztery kompanie
2 batalionu polskiego i kilku miejscowych patriotów.Chłopicki wkroczył do miasta w niedzielę 3 grudnianie napotykając żadnego oporu. Uroczyście posadzonodrzewko wolności i przeprowadzono wybory nowychwładz miejskich. W charakterze garnizonu w mieściezostała kompania kpt. Kończy, pozostałe kompanie roz-
kwaterowano w Petricuty.
2 grudnia 1800 Polaków i 400 Wenecjan z działem3-funtowym ruszyło na San Leo. Po podejściu do twierdzyw charakterze parlamentariusza został wysłany Eliasz
108 W tym 8500 pod bronią. 109 Pachońsk i , Legiony..., t. II, s. 19. 110 Lenno cesarskie opuszczone przez wojska austriackie. 111 Twierdza dysponowała 3 działami 10-funtowymi, 4 działami
4-funtowymi, 4 działami 3-funtowymi, 2 lekkimi działami 3-funtowymi i
8 śmigownicami. 112 Pachońsk i , Legiony..., t. II, s. 16.
76
Tremo. Posłowi nie pozwolono jednak zbliżyć się domurów i ostrzelano go 113.
Przystąpiono do blokady twierdzy. Dwa polskie bataliony
zamknęły drogi do San Leo114, Wenecjan skierowano do
Vardengo.
W Urbino patrole zaobserwowały obecność 1500 żoł- nierzy papieskich i 1000 uzbrojonych górali. 4 i 5 grudniadoszło do utarczek115. W wyniku poniesionych strat góralerozeszli się do domów.
Wzmocniony opóźnionymi oddziałami i nieliczną ar- tylerią116 Dąbrowski, wątpiący, by można było skłonićzałogę San Leo do kapitulacji głodem, przystąpił do pracoblężniczych. W oblężeniu mieli zostać użyci tylko Polacy,natomiast słabo zorganizowane i źle wyćwiczone oddziałycysalpińskie, weneckie i brescjańskie miały zostać użyte doprac pomocniczych.
6 grudnia po ostrzelaniu z dział twierdzy do szturmuruszyła piechota legionowa. Legioniści nasadziwszy nabagnety czapki, przez co wydawali się Włochom jeszczewyżsi, z wrzawą ruszyli na mury. Zmusiło to obrońców dowywieszenia białej flagi. Twierdza miała skapitulowaćnazajutrz rano 117.
Wkroczenie Korpusu Emilii w granice Państwa Kościel- nego i zajęcie San Leo przeraziło władze Republiki SanMarino118. Dąbrowski za pośrednictwem wysłanego dorepubliki Drzewieckiego uspokoił mieszkańców, zapew-
niając ich, że Polacy uszanują ich wolność.
113 Tremo i 4 legionistów zostało rannych. P a ch oń sk i , Legiony..., t.
II, s. 29. 114 1 batalion zamknął drogę do Urbino, a 3 batalion wylot doliny rzeki
Merecchia. 115 5 XII Dąbrowski został draśnięty kulą w policzek. 116 1 działo 9-funtowe, 3 działa 5-funtowe, 2 działa 3-funtowe. 117 Jak się okazało kapitulacja była wynikiem nie szturmu Polaków, ale
rozkazów, jakie napłynęły z Rzymu. 118 Obszar 60 km 2 z 5000 mieszkańców.
77
Tymczasem w Rzymie papież Pius VI po ataku apoplek-
sji przekazał ster rządów kardynałowi Józefowi DoriaPamphiliemu, zwolennikowi porozumienia z Francją, skoroRzym nie posiadał sił do walki z nią, a na pomoc Austrii,
Anglii czy Hiszpanii nie można było liczyć. Rząd zdawałsobie sprawę z powagi sytuacji. Już w czerwcu 1797 r.jakobini rzymscy usiłowali dokonać zamachu stanu, alespisek się nie udał, a przywódców uwięziono.
2 grudnia skierowano do koncentrującego się w RiminiDąbrowskiego prośbę o wstrzymanie działań. Nie mogącnic wskórać ani u Dąbrowskiego, ani u ambasadora fran-
cuskiego w Rzymie Józefa Bonapartego119, rząd rzymskinakazał 7 grudnia skapitulować twierdzy San Leo.
Tymczasem doszło do wystąpień antypapieskich. Miesz-
kańcy Pesaro lekceważąc składający się z 400 żołnierzygarnizon papieski demonstrowali za wolnością, paląc pub-
licznie „złotą księgę szlachty", w której znajdowały sięwpisy od 1580 r.
7 grudnia o godz. 6.00 200 obrońców120 San Leo opuściłoz bronią i bagażami twierdzę.
Komendę nad twierdzą objął szef batalionu Moroni,
dysponując 300 Cysalpińczykami z 3 batalionu 4 LegionuCysalpińskiego.
Przed kolejnymi zadaniami czekającymi korpus Dą-
browski podzielił wojsko na dwie brygady. W składstacjonującej w Rawennie, Faenzie i Forli brygady gen.Lechiego weszły:
7 Legion Cysalpiński — 1425 ludzi;
2 batalion 4 Legionu Cysalpińskiego — 360 ludzi;
1 batalion wenecki — 440 ludzi;
kawaleria cysalpińska — 161 ludzi;
kawaleria brescjańska — 122 ludzi;
119 Brata Napoleona Bonaparte. 120 W tym 50 rannych. Część załogi przeszła na stronę Cysalpińczyków,
górali puszczono do domów.
78
kawaleria emilska — 40 ludzi;
artyleria brescjańska — 243 ludzi.
Razem: 2791 oficerów i żołnierzy. Druga brygada gen. Teuliego składała się z:
1 batalionu 1 Legionu Polskiego — 938 ludzi;
2 batalionu 1 Legionu Polskiego — 782 ludzi;
3 batalionu 1 Legionu Polskiego — 952 ludzi;
2 batalionu 2 Legionu Polskiego — 850 ludzi;
3 batalionu 4 Legionu Cysalpińskiego — 319 ludzi.
Razem: 3841 oficerów i żołnierzy. Tymczasem po raz kolejny nastąpiły trudności z ratyfikacją
konwencji. Dominującą pozycję w Wielkiej Radzie i Radzie
Starszych zdobyli tzw. „brescjanie", którzy uważali, że nienależy bezkrytycznie kopiować wzorów francuskich, lecz
przejąć w swoje ręce losy Cysalpiny. „Brescjanie" nastawieni byli do Polaków niechętnie, uważając ich za „gwardię Bonapartego" i „satelitów tańczących pod dyktando Francji
cysalpińskiego Dyrektoriatu"121. Jednocześnie kuszono Polaków zgodą na ratyfikację konwencji jeśli poprą oni „brescjanów". Na takie posunięcie nie zgadzał się jednak gen. Dąbrowski.
Zajęcie San Leo wzmogło nacisk republikanów z Księs-
twa Urbino i Marchii Ankońskiej na Dąbrowskiego, bydopomógł im w planowanym przewrocie.
Dąbrowski, zdając sobie sprawę, że rewolucja szybko sięrozszerzy, jeśli republikanie otrzymają wsparcie KorpusuRomanii122, domagał się instrukcji z Mediolanu. W od-
powiedzi123 minister Vignolle informował, że rząd pragniezachowania przyjaznych stosunków z sąsiadami, więczabrania oficjalnego popierania przewrotu.
12 grudnia Dąbrowski otrzymał petycję z 500 podpisamirepublikanów z Pesaro i Urbino, w której domagano się
121 Pachońsk i , Legiony..., t. II, s. 56. 122 Korpus Emilii został w międzyczasie przemianowany na Korpus
Romanii. 123 Z 11 XII 1797 r.
79
włączenia tych ziem do Cysalpiny. Dąbrowski odmówił sparcia patriotów, ale jednocześnie zasugerował, że jeśli dojdzie do naruszenia granicy cysalpińskiej, będzie mógł w
celu zaprowadzenia spokoju interweniować. Republikanie z Pesaro ściągnęli w celu pomocy w zorgani-
zowaniu przewrotu szefa służby zdrowia armii cysalpińskiej dr. Cataneo124. Dobrawszy sobie do pomocy chirurga 1 bata-
lionu polskiego Jana Baguttiego i kpt. Cerise oraz trochę
cysalpińskich żołnierzy, przebranych w ubrania cywilne,
21 grudnia ominąwszy posterunki papieskie opanował bramęPesaro biorąc do niewoli pełniących tam straż żołnierzyi przybyłego właśnie na inspekcję dowódcę papieskiegogarnizonu. Wzmocniony przez miejscowych republikanówruszył z pieśnią na ustach w głąb miasta.
W mieście wybuchła panika. Obawiano się mordówi grabieży. Bagutti podając się za poszkodowanego napademdostał się przed oblicze prezydenta Księstwa Urbinoarcybiskupa Saluzzo, w czarnych barwach przedstawiłsytuację w mieście i radził w celu ochrony spokojnychi bogobojnych mieszkańców wezwać na pomoc przedzbuntowanymi mieszczanami gen. Dąbrowskiego.
Zdezorientowany Saluzzo uległ namowom i wysłał dowodza Polaków swego sekretarza Karola Majochy’egoz pismem, w którym proszono Dąbrowskiego, by jegowojska przekroczyły granicę i udzieliły mu pomocy.Tymczasem towarzyszący sekretarzowi w chwili wyjazduz miasta Bagutti dał znać spiskowcom, by się wycofali.
Dąbrowski otrzymał list arcybiskupa w Cattolica
22 grudnia o godz. 5.00 rano. Jednocześnie wręczono mupismo władz miejskich Pesaro z prośbą o przyłączeniemiasta do Cysalpiny i obsadzenie go garnizonem.
Dąbrowski odpowiedział sekretarzowi arcybiskupa, że co
prawda rząd cysalpiński zakazał mu przekraczać granicę,
124 Organizował wcześniej przewroty w Brescji i Salo.
80
ale nie odmówi prośbie gubernatora zaprzyjaźnionegopaństwa i wyśle żądaną pomoc do Pesaro. Natychmiast teżwyruszył gen. Lechi z 1100 żołnierzy i 2 działami125. Do
Pesaro wkroczono 22 grudnia o godz. 11.00. Gen. Lechi
zameldował się u arcybiskupa Saluzzo z gotowością niesie-
nia mu pomocy, wydał jednocześnie do ludności odezwęz wezwaniem do zachowania spokoju. Rozbrojono papieski
garnizon, zasadzono drzewko wolności, wybrano nowe
władze miejskie i przystąpiono do organizowania gwardiinarodowej.
Saluzzo wydawał się być zadowolony. Wezwał papies-
kich poddanych do spokoju, z zadowoleniem odbierał odprzybyszów honory. Pozytywnie ocenił rozstawienie wokółzamku straży wojskowych i towarzyszenie mu któregośz legionowych kapitanów 126.
Kiedy jednak arcybiskup chciał wyjechać do Rzymu,spotkała go przykra niespodzianka. Nie dostał zgody. Dąbrow-
ski odmowę tłumaczył rozruchami na prowincji, a skoroarcybiskup oddał się pod jego opiekę, czuje się za niegoodpowiedzialny, prosił więc go o pozostanie w mieście.
Gen. Dąbrowski, opuściwszy nadgraniczne Cattolicawrócił do Rimini. Starał się w ten sposób zatrzeć wrażenie,że kieruje wydarzeniami w Pesaro, jednocześnie jednak
czekał na zgodę ministra Vignolle’a na marsz w głąbKsięstwa Urbino.
Ruch rewolucyjny rozszerzał się. Republikanie z Pesaro22 grudnia dokonali bezkrwawego przewrotu w kolejnym
mieście — Fano. Jednocześnie przed Dąbrowskim zjawiłsię zaufany gubernatora Fabrycego Sceberra Testaferrata
z żądaniem pomocy przeciw buntownikom, oraz delegacjawładz miejskich Fano z prośbą o poparcie przewrotu.
125 110 żołnierzy z 4 Legionu Cysalpińskiego, 120 z 7 Legionu
Cysalpińskiego, 740 Polaków z 2 batalionu, 100 huzarów i 30 artylerzy-
stów. 126 Pnlniin Z i • l-i77 rt rttittł mvmonnan z\r\ r»r\lcl/-n
81
Dąbrowski 23 grudnia na czele kompanii strzelców2 batalionu polskiego, kompanii grenadierów cysalpińskichi 24 huzarów przybył do miasta, gdzie został entuzjastycznieprzyjęty przez mieszkańców.
Wkrótce po tych wydarzeniach wokół Pesaro zaczęły sięgromadzić uzbrojeni chłopi, manifestujący swoje przywią-
zanie do papiestwa i niezadowoleni z nowych rządów. Mimo sukcesów w bezkrwawym rozszerzaniu się rewolucji
z Mediolanu ciągle nie nadchodziły oczekiwane instrukcje, corobić z tak dobrze rozwijającym się ruchem wyzwoleńczymi prośbami Senigalii, Ankony, Urbino o pomoc 127.
23 grudnia Senigalia128 proklamowała wyzwolenie, w śladza nią poszło San Hypolite.
25 grudnia republikanie z Fossombrone, korzystającz pomocy patriotów z Fano, proklamowali wyzwolenie,zasadzili drzewko wolności i zmienili władze miejskie.Papieski komendant Pavoli wezwał wówczas gen. Lechiegodo udzielenia pomocy. Cysalpińczycy wysłali więc domiasta 1 kompanię 2 batalionu polskiego, dwie kompaniecysalpińskie i 24 huzarów. W wyniku doniesienia prze-
prowadzono rewizję u proboszcza katedry, odkrywajączgromadzoną broń i amunicję.
Brak jasności co do stanowiska Francji i Cysalpiny
wobec rozgrywających się wydarzeń był powodem zwołaniado Fano zjazdu przedstawicieli miast wyzwolonych. Zjazd
przewrót oczywiście akceptował, nie było tylko jednomyśl- ności, czy korzystniejsze będzie przyłączenie do Republiki
Cysalpińskiej, czy związanie się z nie uznaną RepublikąAnkońską, czy też utworzenie nowej Republiki Metauro129
ze stolicą w Fano.
127 Już 19 XI 1797 r. w Ankonie proklamowano powstanie Republiki
Ankońskiej, ale Francja odmówiła jej uznania. 128 Stały tutaj garnizonem wojska francuskie, które zachowały ścisłąneutralność. 129 Nazwa miała pochodzić od rzeki płynącej koło Fano.
82
Tymczasem 26 grudnia gen. Lechi zapoznawszy się
z sytuacją w Urbino wkroczył do miasta witany entuzjas-
tycznie przez mieszkańców. Dowodzony przez Pavolego
garnizon papieski130 wycofał się do Cagli. Wezwany przez
gubernatorów Lechi zajął następnie San Angelo in Vado, Urbanie, Cagli, Gubbio. W każdym z miast natychmiast
przystępowano do organizowania gwardii narodowej131.
Postępy ruchu wyzwoleńczego zaniepokoiły Rzym. Dla-
tego też gubernator Maceraty Tomasz Arezzo otrzymał polecenie dotarcia do gen. Dąbrowskiego z żądaniem
wstrzymania ruchu wojsk. Dąbrowski w odpowiedzi twier- dził, że jego wojska przekroczyły granicę na wyraźne
żądanie poszczególnych gubernatorów papieskich miast i prezydenta prowincji dla utrzymania spokoju w prowincji.
Arezzo w imieniu papieża domagał się zdecydowanie, by
marsz wojsk wstrzymano. Dąbrowski w odpowiedzi zobo-
wiązał się, że niezwłocznie wyśle do Mediolanu treść
papieskiego żądania, ale jednocześnie oświadczył, że jeśli otrzyma kolejne wezwanie gubernatora któregoś z miast pośpieszy mu z pomocą. Arezzo wezwał wówczas Dąb-
rowskiego, by ten nie słuchał wezwań gubernatorów, alekierował się decyzją papieża, która zabraniała dalszegoposuwania się jego wojskom.
Jedynym sukcesem papieskiego wysłannika było zwol- nienie z internowania gubernatorów miast i prezydentaprowincji.
Przybyły wreszcie wieści z Mediolanu, chociaż nie takie,jakich spodziewał się gen. Dąbrowski. Minister Vignolleinformował, że rząd cysalpiński pozytywnie przyjął dele-
gatów z Pesaro dziękującym gen. Dąbrowskiemu za pomoc,jednocześnie jednak polecał mu zgodnie z decyzją Dyrek-
130 500 żołnierzy piechoty, 30 konnych, 2 działa. 131 Organizowanie gwardii narodowej było potrzebą chwili, okolice
bowiem wcale nie były spokojne. W nocy z 30 na 31 XII 200 stronnikówpapieża zaatakowało pałac w Pesaro, pragnąc uwolnić arcybiskupa Saluzzo.
83
toriatu, by Korpus Romanii, po zabezpieczeniu mie-
szkańców wrócił na terytorium cysalpińskie132. Jedno-
cześnie zabroniono Dąbrowskiemu uznawania Republiki Ankońskiej 133.
Rozkaz wycofania się z zajętych terytoriów otrzymał Dąbrowski 30 grudnia w Rimini. Wystosowano natychmiast pismo do Arezzo z zapewnieniem, że jeśli na piśmie
zapewni o tym, że zaprowadzi porządek w prowincji i stwierdzi, również na piśmie, że życzeniem rządu papies-
kiego jest, by wojska cysalpińskie wycofały się, Dąbrowski wycofa swoje oddziały niezwłocznie.
Dąbrowski musiał wykonać rozkaz wycofania swoich
wojsk z zajętych terytoriów, uważał jednak, że jest on
krzywdzący dla włoskich patriotów, którzy postawili na
cysalpińską kartę, a teraz, wszystko na to wskazywało, mieli ponieść za to przykre konsekwencje. Jedynym co mu
pozostało, to wesprzeć ich duchowo, by walczyli dalej na
własną rękę. Zanim jednak wojska opuściły terytorium papieskie
wydarzenia rzymskie całkowicie zmieniły sytuację, co
skłoniło Dąbrowskiego do zatrzymania ruchu swoich
wojsk 134.
132 Decyzję taką wymusił na Cysalpińczykach wódz francuskiej „armii włoskiej" Berthier. Francja sama chciała zagarnąć Rzym i nie miała
zamiaru dzielić się łupami z Cysalpińczykami. 133 Mimo że nieoficjalnie pozwolono mu na pomoc w jej organizowaniu,
ale bez obietnic, że mają większe szanse na utworzenie samodzielnego
państwa. 134 Pięć dni po wydaniu rozkazu o wycofaniu Korpusu Romanii do
Mediolanu dotarł raport Dąbrowskiego o wyzwoleniu Fossombrone
i Urbino. Na głowę Dąbrowskiego i Lechiego spadły gromy za nieza-
stosowanie się do rozkazów. Kiedy jednak dotarły wieści o zabiciu
w Rzymie francuskiego gen. Duphota, nagle krytykowany gen. Dąbrowski zyskał miano „przewidującego".
Rewolucyjny ruch w Księstwie Urbino wywołał w Rzymie zamieszanie, powszechne było przekonanie, że akcja republikanów i wojsk cysalpińskich
zmierza do uderzenia na Rzym.
84
Rząd papieski był w tym czasie rozdarty pomiędzy zwolennikówzdecydowanego przeciwstawienia się agresji, wspieranych przez agentówangielskich, austriackich i neapolitańskich, którzy potrafili skłonić rząd doaresztowań zwolenników zmian i nakłonić papieża do obsady stanowiskanaczelnego wodza armii papieskiej przez austriackiego generała Provera,a realistami zdającymi sobie sprawę ze słabości papiestwa i dążącymi dozawarcia z Francją porozumienia. Na czele stronnictwa porozumienia stałsekretarz stanu kardynał Doria Pamphili, który naciskał na JózefaBonapartego, francuskiego ambasadora w Rzymie, by pomógł mu w roz-
ładowaniu napięcia ciągle rosnącego w komplikującej się sytuacji. Równieżpapież skłaniał się ku ustępstwom, czego najlepszym dowodem byłouznanie Republiki Cysalpińskiej.
Jednocześnie republikanie rzymscy nie chcieli czekać na śmierć papieża,by przeprowadzić zmiany, tym bardziej że nadzieje ich powiększał ruchoddziałów Dąbrowskiego i pełne poparcie gen. Duphota.
Duphot znany z odwagi na polu walki i aktywnych działań propagan-
dowych na rzecz ustanowienia wolnej Republiki Genueńskiej, przysłanyzostał na głowę ambasadorowi Józefowi Bonaparte właśnie po to, byw cieniu, oficjalnie w sprzeczności z oficjalną polityką francuskiejambasady, organizować ruch antypapieski i przygotować zamach stanu.
Z trudem Józefowi Bonapartemu udało się 26 XII powstrzymaćspiskowców przed zamachem. Ambasador ostrzegał, że bez uzgodnieńz Paryżem uważa akcję za niedopuszczalną. Rozwaga ambasadora nieuspokoiła żądnych czynów spiskowców i nie wyciszyła nastrojów,szykowano się do akcji zbrojnej. Jednocześnie zwolennicy rozprawieniasię z Francuzami, w sprzeczności z oficjalną polityką papieża, dążyli dokonfrontacji.
28 XII doszło w Rzymie do demonstracji 3000 republikanów, którzystarli się z wojskiem papieskim. Po obu stronach padli zabici i ranni.Część rozbitych demonstrantów szukała schronienia w ambasadzie fran-
cuskiej. Gen. Duphot, z kilkoma oficerami z szablami w dłoniach, starałsię rozdzielić walczących, a jednocześnie ochronić demonstrantów.Żołnierze papiescy dali salwę, w wyniku której gen. Duphot trafiony kula,zginął. Wojska papieskie nie zwracając uwagi na eksterytorialnośćambasady francuskiej wpadły na jej teren i rozpędziły demonstrantówpłazując tłum.
Józef Bonaparte zażądał wyjaśnień. Kardynał sekretarz stanu zlek-
ceważył całe zdarzenie i dopiero w dwanaście godzin później, kiedyfrancuski ambasador, po uzyskaniu obietnicy od ambasadora Hiszpanii
i ambasadora Toskanii opieki nad obywatelami francuskimi, zażądałpaszportu i zagroził zemstą Francji, usiłował się usprawiedliwić. Nic tojednak nie dało i Bonaparte wyjechał z Rzymu 29 XII.
85
2 stycznia 1798 r. minister Vignolle polecił gen. Dąbrow-
skiemu wstrzymać się z ewakuacją swojego korpusu 135.
Paryż zawiadomiony o wydarzeniach rzymskich dziękiraportowi Józefa Bonapartego był oburzony.
W Rzymie zaczęto się teraz liczyć z francuską interwen-
cją zbrojną. Liczono na pomoc dyplomatyczną Wiednia,Neapolu i Mediolanu.
Tymczasem Dąbrowski na wiadomość o wydarzeniachrzymskich przesunął swoje oddziały między Perugię a Folig-
no i przygotowywał się do ataku na Rzym.
3 stycznia otrzymał rozkaz Berthiera136 utrzymania
zajętych wcześniej miast i czekania na dalsze rozkazy. Jednocześnie obiecał wsparcie w postaci 11 francuskiej półbrygady lekkiej.
Korpus Romanii ruszył 7 stycznia. Jego awangardęstanowił gen. Kniaziewicz prowadzący 3 batalion 2 Legionu
135 Otrzymawszy rozkaz Vignolla Dąbrowski odetchnął z ulgą. Byłprzekonany, że doprowadzeni do rozpaczy republikanie wymordują
znaczniejszych papistów, sami zaś zostaną wybici po wycofaniu się jego
wojsk. Na wszelki wypadek ponownie internowano arcybiskupa Saluzzo
i gubernatorów miast. 136 Berthier przejął naczelne dowództwo po gen. Klimaine, dzięki
wysunięciu jego kandydatury przez Napoleona Bonaparte. Do Mediolanu
przybył 22 XII 1797 r. Brał udział w organizowaniu Legionów Polskich. Miał o nich bardzo dobrą opinię. Na wiadomość, że Cysalpińczycy
zwlekają z podpisaniem konwencji, nazwał ich głupcami, podkreślając
jednocześnie, że korpus polski jest doskonale wyszkolony i zdyscyp-
linowany. Po objęciu dowództwa stanęło przed nim niełatwe zadanie
postawienia w stan gotowości bojowej armii francuskiej i przeprowadzenie
reorganizacji armii cysalpińskiej. Kiedy do Berthiera dotarła wiadomość o ruchu Korpusu Romanii,
wydał rozkaz zatrzymania go i powrotu na terytorium cysalpińskie. Berthier sam zamierzał zająć Rzym, licząc na zapełnienie pustych kas
armii i zasilenie francuskiego rządu bogactwami Rzymu.
Wiadomość o wypadkach rzymskich skłoniła go do anulowania
wcześniejszych rozkazów i wydania Dąbrowskiemu polecenia utrzymania
dotychczasowych pozycji. Ściągnął nawet do Romanii 2 batalion 2 Legionu
Polskiego, planując w razie potrzeby wsparcie nim Korpusu Romanii.
86
Polskiego, 30 cysalpińskich huzarów i 2 działa. Kierowałsię przez Cagli, Gualdo do Foligno 137.
Dzień po Kniaziewiczu ruszył gen. Tulie z 1 batalionem
1 Legionu Polskiego i jazdą cysalpińską. Kierował się
z Fossombrone do Nocery 138.
Dąbrowskiemu towarzyszył 3 batalion 1 Legionu Pol- skiego i pozostała artyleria.
Lechi z grupą brescjańską zajął 9 stycznia Perugię. W odwodzie pozostał z niewielkimi siłami w Pesaro gen.
Julhien, liczący w razie zagrożenia na organizujące się po
miastach oddziały gwardii narodowej.
Wojska polsko-cysalpińskie wszędzie witano entuzjas-
tycznie. Coraz to nowe miasta prosiły o opiekę i wyzwolenie
spod władzy papieża 139.
Dąbrowski listem z 7 stycznia wysłanym z Fano starał się
usprawiedliwić swoje posunięcia wobec Mediolanu i Berthiera. Rządowi cysalpińskiemu wyjaśniał, że kieruje się w swoich
ruchach zapałem dla sprawy wolności Włoch i jednocześnie
podkreślał, że w razie kłopotów całą odpowiedzialność bierze
na siebie, zwalniając rząd od odpowiedzialności. Jednocześnie
przesłał depeszę do Berthiera, w której informował, że rozkazy
o wycofaniu się Korpusu Romanii z Księstwa Urbino były już
w toku, kiedy dotarły do niego wieści o wydarzeniach
rzymskich. Zrozumiał, że jego obowiązkiem jest opanowanie
dróg z Apeninów, tym bardziej że zarówno ludność, jak
i gubernatorzy Foligno i Perugii domagali się jego wkroczenia. Korzystając z okazji prosił Berthiera, by pozwolił zastąpić
zaprzężoną w woły artylerię brescjańską w doskonałą artylerię
polską oraz o wymianę oddziałów cysalpińskich na bataliony
2 Legionu Polskiego 140.
137 Miasto zajęto 10 stycznia 1798 r. 138 Miasto zajęto 10 stycznia 1798 r. 139 Pergola zajęta 13 stycznia, Sassoferato, Furio, Tratta, Fabriano
— zajęte 23 stycznia. 140 Na pierwszą wiadomość o wszczęciu przez Dąbrowskiego agresyw-
nych kroków wobec Rzymu Berthier wpadł w gniew. Groził postawieniem
87
Berthier decyzję zabezpieczenia dróg z Apeninów uznałza słuszną. Rozkazał utrzymać w rękach Księstwo Urbino,ale przestrzegał przed zatargami z Toskanią i Lukką.
W tym samym czasie Mediolan stał się miejscemdemonstracji Włochów domagających się wojny z pa-
pieżem. 18 stycznia 1798 r. Berthier otrzymał z Paryża rozkaz
przygotowania w tajemnicy planu uderzenia na PaństwoKościelne. Natychmiast wystosował do Dąbrowskiegorozkaz opuszczenia Księstwa Urbino i skoncentrowania sięw Rimini. Miejsce wycofujących się wojsk polsko-cysal-
pińskich miały zająć wojska francuskie. Berthier tłumaczył,że posunięcie takie jest potrzebne ze względu na koniecz-
ność zachowania w konflikcie francusko-rzymskim neu-
tralności Republiki Cysalpińskiej, która dopiero w przypad-
ku wmieszania się w wojnę państw postronnych miałazaangażować się czynnie w konflikt. Potwierdzeniemneutralności Cysalpiny miało być właśnie wycofanie jejwojsk z Księstwa Urbino.
Dąbrowskiego przed sądem wojennym, rozwiązaniem polskiego korpusu
i wcieleniem podoficerów i szeregowych do wojsk cysalpińskich. Żal byłomu jednak postąpić w ten sposób z pozbawionymi ojczyzny uchodźcami.
Nastawienie Berthiera zmienił dopiero Józef Bonaparte, który w bezpo-
średniej rozmowie przedstawił mu szczegóły wydarzeń rzymskich. W jejwyniku Berthier 11 stycznia w liście do Dąbrowskiego stwierdził, że
odpowiedzialność za zajęcie Księstwa Urbino bierze na siebie, bo wydał już rozkaz wojskom cysalpińskim zajęcia tych terenów.
Berthier wspólnie z Bonapartem uzgodnili plan działania. Zgodnie
z nim cztery dywizje francuskie miały zająć Ankonę, Ferarę, Poto,
Legnano, Peschierę i dolinę Sabbii. Wojska cysalpińskie miały obsadzić
twierdze i stanowić rezerwę, a korpus polski wsparty przez 3000 Włochów
miał w razie przekroczenia granicy rzymskiej przez Neapolitańczyków
odeprzeć najazd. Szczególną wagę przywiązywano do utrzymania łączności z Ankoną.
Republika Cysalpińska miała zachować neutralność, ale gdyby do sporu francusko-rzymskiego wmieszały się państwa obce, miała wesprzeć
Francuzów zbrojnie.
88
Cysalpińczycy byli rozgoryczeni decyzją Francuzów.Zniknęły nadzieje na łupy i nabytki terytorialne.
25 stycznia w ślad za ustępującymi z Księstwa Urbinooddziałami Korpusu Romanii wkraczały na terytoria papies-
kie oddziały francuskie.
Francuska ofensywa przeciwko Rzymowi była szybkai została przeprowadzona niezwykle sprawnie. Wzięłow niej udział 14 317 żołnierzy i 16 dział141. Francuzi po
podejściu pod Rzym rozbili nad Tybrem przy Ponte Molleobóz i oczekiwali zapowiadanego przez rzymskich patriotówprzewrotu.
Przybyłemu 10 lutego na pertraktacje kardynałowi Bert- hier podyktował warunki pokoju, które zostały przyjęte. Papiści oddawali Francuzom zamek Św. Anioła, zobowiązalisię rozbroić papieskie wojska liniowe, zwolnić więźniówpolitycznych, dostarczyć zakładników, aresztować 10 naj- zacieklejszych wrogów Francji142, zapłacić 6 milionówpiastrów143 kontrybucji i dostarczyć armii francuskiej peł- nego wyżywienia.
14 lutego 1797 r. Francuzi wywiesili swoje flagi na
Kapitolu, Kwirynale, Trinita di Monti i Palazzo Somonetti.
15 lutego lud rzymski ogłosił swoją suwerenność. NaKapitolu i piazza del Popolo zasadzono drzewka wolności. 16 lutego powstał rząd tymczasowy, na który składało się5 konsulów. Rozpoczęto organizowanie rzymskiej gwardiinarodowej, której członkowie defilowali w Rzymie jeszczetego samego dnia.
141 Strażą przednią dowodził gen. brygady Jan Cervoni dysponujący
3787 ludźmi; siły główne gen. Dallemagne liczyły 6066 żołnierzy, odwód
stanowiła dywizja gen. Reya licząca 4464 ludzi. Rezerwę stanowiło 2000
żołnierzy i 6 dział gen. Dessolle’a stojących w Ankonie i 3800 legionistów
polskich Dąbrowskiego skoncentrowanych w Rimini. 142 M.in.: gubernatora Rzymu Crwellego, dowódcę wojsk papieskich
gen. Gandiniego, asesora Kongregacji Wojskowej kardynała Consalviego.sekretarza stanu Dorię Pamphilego.
143 1 piastr odpowiadał mniej więcej 5 frankom.
89
20 marca mianowano Barbielliniego pełnomocnikiem doformowania wojsk Republiki Rzymskiej, a 6 kwietnia
powołano Ministerstwo Wojny. 28 marca 1797 r. podpisano tajną konwencję między
administratorem kontrybucji włoskich Hallerem a Kon-
sulatem Rzymskim, gdzie zobowiązano się do wypłatyFrancji w ciągu sześciu miesięcy w ratach 3 milionówpiastrów w gotówce, dostarczyć armii francuskiej umun-
durowania i wyposażenia144 na łączną wartość 600 000
piastrów, oraz zabezpieczyć wyżywienie i zakwaterowaniekorpusu okupacyjnego.
Nadmierne obciążenia podatkowe, grabieże i ostra anty-
klerykalna polityka stały się bardzo szybko przyczynąwybuchu niezadowolenia. Już pod koniec lutego doszłow Rzymie do antyfrancuskich demonstracji, które zostałykrwawo stłumione przez wojsko. Do ponownych wystąpieńdoszło w kwietniu nad granicą z Toskanią. Wybito w mias-
teczkach francuskie garnizony. W połowie maja z trudemopanowano sytuację 145.
Tymczasem gen. Berthier w związku z przeniesieniem do„armii angielskiej” 20 lutego 1798 r. przekazał dowództwogen. Massenie. Massena, za którym szła opinia rabusia, niezdobył uznania cierpiącego biedę żołnierza. Armia zbuntowa-
ła się i wypowiedziała Massenie posłuszeństwo, co nie
przeszkodziło jej 26 lutego w spacyfikowaniu zrewoltowane-
go Rzymu i dzień później wysłaniu do Dyrektoriatu skargi.Tymczasową komendę objął gen. Dallemagne 146.
Dyrektoriat widząc siłę i zdecydowanie zbuntowanychuległ i mianował na dowódcę korpusu Wawrzyńca
144 40 000 koszul, 40 000 par butów, 4000 czapek etc. 145 W okolicach Civita Vecchia ciągle dochodziło do zbrojnych starć.
146 Prawdziwym dowódcą był jednak komitet oficerów dokonującywypłat należności, sprawujący kontrolę, tępiący nadużycia i kierującywalką z powstańcami. Komitet zdecydowanie domagał się wypłatyzaległości żołdowych.
90
Gouviona Saint Cyra, który zjawił się w Rzymie 26 mar- ca 1798 r.
W nocy z 30 na 31 marca Saint Cyr polecił szefom
brygad aresztować oficerów prowodyrów buntu i zamknąć
ich na zamku św. Anioła. Posunięcie okazało się błędne. Pozostali oficerowie zebrali się na Kapitolu i przygotowy-
wali do odbicia siłą uwięzionych. Wówczas Saint Cyr
polecił ich uwolnić. Saint Cyr straciwszy zaufanie do buntujących się jedno-
stek postanowił przeprowadzić nową dyslokację wojsk tak,by pozbyć się z Rzymu buntowników. Na ich miejsceplanował sprowadzić polskich legionistów.
Tymczasem korpus Dąbrowskiego 13 marca zmieniłnazwę na „Korpus z tamtej strony Padu”. 17 marca korpusdecyzją ministra Vignolle’a został przekształcony w dywi- zję, której pozostawiono nową nazwę korpusu. Jednocześniedokonano zmiany składu wojskowego. Z dotychczasowegokorpusu miały pozostać w dywizji cztery bataliony polskie
oraz artyleria147, natomiast Legion Cysalpiński (wenecki) udał się do Codogno, a kawalerię wysłano do Modeny. Dywizja w zamian za wycofane jednostki miała zostać
wzmocniona innymi jednostkami cysalpińskimi.
1 kwietnia przybył do Mediolanu nowo mianowany
dowódca „armii włoskiej” gen. Wilhelm Brune. Zgodnie
z rozkazem nowego wodza „armii włoskiej” 2500 Polaków
z 1 Legionu Polskiego miało 12 kwietnia ruszyć do Rzymu. Pozostali148 powinni zostać przydzieleni do garnizonóww Fanzie, San Leo, Senigalii, Fano.
Oddziały polskie wkroczyły do Rzymu 3 maja. Polacy
szybko zdobyli przychylność i szacunek Rzymian, ze
zdziwieniem stwierdzających, że są oni bardzo religijni. Stanowiąc dużą część garnizonu miasta dbali o czystość, porządek i bezpieczeństwo, zwracali uwagę na oświetlenie
147 W jej składzie kompania artylerii polskiej. 148 1 Legion Polski liczył 2832 ludzi pod bronią.
91
ulic. Dobrze układały się stosunki między gen. Dąbrowskim
a gen. Gouvionem Saint Cyrem, mimo że niejeden z Fran-
cuzów za kpienie z religii „dostał od legionistów po głowie”. Wojska stacjonujące na terytorium rzymskim, w związku
z czekającymi ich zadaniami ochrony środkowych Włoch
przed atakiem neapolitańskim, bądź desantem brytyjskim, zostały przemienione z 6 dywizji armii włoskiej na „armię
rzymską”, która ciągle podlegała jednak dowódcy „armii włoskiej”.
26 lipca 1798 r. Gouvion Saint Cyr został odwołany ze
stanowiska i zastąpiony tymczasowo przez gen. dyw.
Macdonalda.
Tymczasem wśród Rzymian rosło niezadowolenie wobec
rządów francuskich. Urzędy w nowej republice w zdecydo-
wanej większości objęli ludzie zdeprawowani, łupiący
wspólnie z Francuzami mienie publiczne, chłopi nie chcieli uprawiać pól ponieważ i tak trud ich pracy rekwirowali żołnierze francuscy, natomiast zamknięcie granicy neapo-
litańsko-rzymskiej zatamowało dopływ zboża i oliwy
z południa. W miastach zapanował głód. Ludność oburzona
była manifestowaniem przez Francuzów bezbożności i roz-
wiązłości, wystąpieniami przeciwko klerowi, zamienianiem
klasztorów w koszary i szykanowaniem papieża Piusa VI.
Do zamieszek doszło w departamencie Circeo. Powstań-
cy, zachęcani do walki przez emisariuszy neapolitańskich
i angielskich, a szczególnie przez własnych księży, liczący
na wsparcie zbrojne regularnych wojsk neapolitańskich, chwycili za broń. Tymczasem chociaż powstanie na granicy
rzymsko-neapolitańskiej było królowi Obojga Sycylii bardzo
na rękę, nie zamierzał interweniować zbrojnie, ograniczając
się do wsparcia powstańców neapolitańskimi instruktorami wojskowymi, bronią i amunicją. Jednocześnie mamiono
powstańców obietnicą, że jeśli ruch powstańczy okaże się
naprawdę silny, stojące tuż za granicą wojska neapolitańskie
wesprą go.
92
Gen. Gouvion Saint Cyr 25 lipca 1798 r. na wiadomośćo rozruchach w circejskiej Anagni wysłał do miastakomisarza rządowego senatora Fryderyka Piotra Zaccaleo-
niego wraz z 800 żołnierzami i 4 działami w celu wyjaś-
nienia przyczyn ruchawki i przywrócenia spokoju.
Tymczasem powstanie rozszerzało się, ogarniając pozaAnagni, Ferentino, Alatri, Frosinone wiele mniejszych
miasteczek i wsi. Powstańcy powycinali drzewka wolnościi rozprawiali się ze zwolennikami republikańskiego rządu.Zabito 4 edylów, jednego oślepiono, republikanów palonożywcem.
27 lipca Macdonald, który podejrzewał, że za całymruchem powstańczym stoją Neapolitańczycy, wysłał dozbuntowanego departamentu kolumnę dowodzoną przezszefa brygady Humberta, składającą się z 400 polskichlegionistów, szwadronu 19 pułku strzelców konnychi 2 dział artylerii konnej. Kolumna po dotarciu do Valmon-
tone nawiązała kontakt z kolumną komisarza Zaccaleoniegoi powiadomiła go o nadchodzącej pomocy.
Dowództwo nad połączonymi kolumnami objął AntoniGirardon149. Girardon miał starać się zaprowadzić spokójw atmosferze pokojowej, ale w razie oporu powiadomićo konieczności zastosowania siły komisarza Zaccaleoniegoi atakować. Licząc na zastraszenie planowano w raziewalki z powstańcami postępować bezwzględnie.
Kolumna pacyfikacyjna dotarła do Anagni w nocy 27
lipca. Po rozmowie z komisarzem Zaccaleonim szef bata-
lionu Zeydlitz postanowił zaatakować gromadzących sięwokół Ferentino powstańców 150. Wiedziano, że zdecydo-
149 Girardon dysponował w sumie 1200 ludźmi: 700 legionistamipolskimi, 350 Francuzami z 12 półbrygady piechoty liniowej, strzelcamikonnymi i obsługą dział.
150 Przewodził im, pochodzący z Ferentino, Antoni Rinaldi pseudonim„Calalono”. Jego zastępcami byli: szewc Cezary Prospieri, oberżysta
Paweł Trenta i przywódca rzemieślników Klaudiusz Triulzi. Powstańcy
93
wanie górują liczebnie nad wojskiem, liczono jednak naefekt zaskoczenia. Sądzono, że powstańcy nie wiedząo przybyciu wojska. W rzeczywistości powstańcy nie tylkowiedzieli, że polscy legioniści nadeszli, ale nadto znali ich
niewielką liczbę.Powstańcy oczekiwali Zeydlitza na przygotowanych
umocnionych pozycjach i przywitali legionistów silnymogniem karabinowym. Legioniści w celu uniknięcia stratprzeszli z szyku zwartego w tyralierę i szukali osłony przedgradem kul w nierównościach terenowych. Rozpoczął siępojedynek ogniowy między strzelającymi z zakrytychstanowisk powstańcami a rozrzuconymi w tyralierę legionis-
tami. Widząc przewagę nieprzyjaciela i jego zdecydowanąpostawę, Zeydlitz, obawiając się z jednej strony zasadzki,a z drugiej będąc przekonanym, że szturm pozycji po-
wstańczych pod intensywnym ogniem rebeliantów naraziłbyjego żołnierzy na duże starty, wycofał się do Anagni 151.
Powstańcy zadowoleni z sukcesu, jakim było odparcieregularnych wojsk, zamiast skorzystać z sympatii miesz-
kańców Anagni i uderzyć na miasto, wyprzeć Polakówi ścigać ich nieprzerwanie, zaczęli się zastanawiać, co dalejrobić? Narady trwały długo. Zbyt długo. Kiedy w nocyzdecydowali się zaatakować następnego dnia Anagni, okazjado zniszczenia wojsk Zeydlitza przepadła.
Rankiem 29 lipca do Anagni dotarł Girardon prowadzącz sobą kawalerię i piechotę Chłopickiego.
Girardon z raportu Zeydlitza dowiedział się o przebieguwalk z dnia poprzedniego, natomiast zwolennicy republiki
w terenie ostrzegli go o marszu wojsk powstańczych na
w imieniu papieża wydawali proklamacje i wyznaczali kontyngenty
żywności, które okoliczna ludność dostarczała do ich obozu. Jeszczeprzed starciem z oddziałami Zeydlitza rozbroili po walce gwardię
narodową, którą dowodził Bruno Borgio. 151 W strzelaninie zginęło 12 powstańców. Legioniści stracili 1 zabitego
i 5 rannych. Pachoński , Legiony..., t. II, s. 186.
miasto. Odmowa dostarczenia żywności dla jego wojskprzekonała go o niechętnym nastawieniu mieszkańców.Chcąc uniknąć walki z powstańcami, mając u boku niepew-
nych obywateli Anagni, zdecydował się wyjść naprzeciwrebeliantom.
Tymczasem powstańcy dowiedziawszy się o przybyciudo Anagni następnych wojsk regularnych zrezygnowaliz ataku na miasto i ponownie zajęli sprawdzone jużw walce stanowiska przed Ferentino. Siły ich wzrosły
dzięki nadejściu posiłków z Veroli 152 i Alatri 153.
Posuwający się na czele wojsk Girardona strzelcy konni i strzelcy legionowi natknęli się na powstańców nad
strumieniem płynącym w pobliżu Ferentino. Po krótkim
starciu Polacy opanowali mostek przez strumień i zajęli pozycje na drugim brzegu. Wyparci znad strumienia po-
wstańcy wycofali się do sił głównych zajmujących pozycje
na pobliskim wzgórzu. Prowadzono stąd silny ogień kara-
binowy, który spowodował zabicie jednego legionisty i rany
u kilku następnych. Biorąc jednak pod uwagę intensywność
ognia można było dojść do wniosku, że powstańcy strzelają
bardzo niecelnie. Z kolei korzystający z osłony drzew
i głazów strzelcy polscy zdołali zabić 20 rebeliantów. Kiedy nadeszły główne siły Girardona i wykonały
manewr oskrzydlający, powstańcy około godz. 14.00 wy-
cofali się do Ferentino. Nie zamierzali jednak rezygnować
z dalszej walki, a na wezwanie do kapitulacji odpowiedzieli
intensywnym ogniem.
Girardon polecił wytoczyć działa i otworzyć ogień. Ostrzał artyleryjski szybko rozbił bramę i uczynił wyłom
w murze, uszkadzając jednocześnie kilka domów zamie-
nionych w umocnione punkty oporu. W wyłom uderzyli
152 Spalono tutaj żywcem wraz z synami prezydenta miasta Jana
Franchiego. 153 W Alatri rozzuchwalony bezkarnością tłum rozszarpał
miejscowych zwolenników republiki, braci Vinciguerra.
94
kierowani przez mjr. Chłopickiego legioniści, którzy w wal- ce wręcz wywalczyli wejście do miasta. Każdy z domówtrzeba było zdobywać z osobna. Mimo fanatycznego oporumiasto opanowano, a niedobitki powstańców wycofały siędo Frosinone.
Biorąc pod uwagę zaciętość walk straty Polaków okazały
się niezwykle małe. Zginęło 6 legionistów, 4 zaginęło, a 20
zostało rannych.
Girardon zadowolony z postawy Polaków chwalił ich
w raporcie do Macdonalda, żałując, że trudności w porozu-
mieniu się opóźniają wykonywanie rozkazów. Garnizonem w zdobytym mieście miał stanąć Zeydlitz
z 200 polskimi legionistami i 10 strzelcami konnymi.
Z pozostałymi siłami Girardon wrócił do Anagni.
W zdobytym mieście przeprowadzono dochodzenie, w wyniku którego ustalono, że głównym organizatorem
powstania w mieście był kapitan strzelców neapolitań-
skich, Wincenty Fontana. Zdołał on zebrać 6000 „armię
katolicką”, do której zgłosiło się 1500 rzymskich żan-
darmów republikańskich (!!!), a mając doświadczenie
we władaniu bronią stali się trzonem, wokół którego
skupiła się główna siła powstańców — chłopstwo. Oka-
zało się jednocześnie, że broń, amunicja, kokardy z wi- zerunkami Madonny, były dostarczone z Królestwa Oboj- ga Sycylii, które przysłało jednocześnie licznych in-
struktorów wojskowych. Ustalono, że główną siłą
napędową powstańców, powodującą ich determinację
w walce, był fanatyzm religijny, podsycany przez księży. Wspierała powstanie szlachta, która dodawała odwagi walczącym głosząc, że desant angielski opanował Civita
Vecchię, a skala powstania zmusi wkrótce Francuzów
do wycofania się z Włoch. Girardon zdał sobie wówczas sprawę, że rozmiar po-
wstania jest o wiele większy niż przypuszczał, zaczął więc
domagać się posiłków.
95
96
Tymczasem zgromadzone nad rzeką Cosa wojska po-
wstańcze dowiedziawszy się o odejściu Girardona doAnagni postanowiły odbić Ferentino. Dwukrotnie pod-
chodziły pod miasto, ale nie zdecydowały się na szturm.Tym niemniej garnizon miasta stojący ciągle pod broniązostał tymi podchodami doprowadzony niemal do skrajnegowyczerpania.
Girardon dowiedziawszy się o niepokojeniu garnizonuFerentino zdecydował się zluzować dotychczasowy garnizoni zastąpić go kompanią grenadierów kpt. Downarowicza.
Porażki powstańców w Ferentino wpłynęły na częścioweuspokojenie umysłów. Mieszkańcy Prossedi, Alatri i Gui- liano złożyli deklaracje wierności Republice Rzymskiej.Ucieszony Girardon obiecał im wybaczenie, jeśli zasadzązniszczone przez powstańców drzewka wolności.
Nie oznaczało to jednak, by sytuacja była opanowana. Wręcz przeciwnie. Odmowa wymarszu do Frosinone rzym-
skiej gwardii narodowej, która swoją decyzję uzasadniała
zbyt wielką154 odległością od stolicy, która jakoby zwalniała
ich od działań bojowych, skłaniała do zastanowienia się, czy w deklaracji tej nie kryje się tak naprawdę sympatia dla
ruchu powstańczego. W Rzymie pojawiły się ulotki wzy-
wające do walki z Francuzami. Na Zatybrzu doszło do
rozruchów, na tyle poważnych, że konsulowie zdecydowali się spędzić noc na Kwirynale. Doszło do wybuchu po-
wstania w Terracinie i zamordowania komendanta tamtej-
szego garnizonu szefa batalionu Leduca.
Analizujący sytuację Macdonald doszedł do wniosku, że
za całym powstaniem stoją Neapolitańczycy. Postanowił więc w sposób metodyczny uporać się z powstaniem
nakazując Girardonowi skierować pierwsze uderzenie na
tereny górzyste, a dopiero później zająć się ruchem po
wstańczym w nadmorskiej Terracinie. Dlatego też, aby
154 70 do 100 km od Rzymu.
97
odciąć regiony górskie od nadbrzeżnych polecił opanowaćwąwóz Prossedi i miasto Piperno.
Macdonald uważając, że administracja rzymska działalękliwie i nieudolnie, wprowadził od 2 sierpnia 1798 r. stanwyjątkowy i rządy wojskowe. Jednocześnie wzmocniłGirardona batalionem 12 półbrygady liniowej i garstkąjazdy. Garnizon Rzymu wzmocniono oddziałami z po-
granicza toskańskiego. Girardon otrzymawszy wsparcie postanowił zaatakować
skoncentrowanych nad rzeką Cosa powstańców 155.
Mostu na rzece broniły wysunięte oddziały powstańcze,które dopiero po ataku na bagnety wycofały się doFrosinone. Wojska polsko-francuskie podchodząc pod mias-
to podzieliły się na trzy kolumny szturmowe. Na czelekażdej z kolumn stanęli polscy grenadierzy.
Lewą kolumną dowodził mjr Nadolski. Kolumna miałazaatakować miasto od strony zameczku zbudowanego na
wzniesieniu i przemienionego na fortecę, z któregoz wszystkich okien i dachu prowadzono gęsty ogieńkarabinowy.
Kpt. Antoni Downarowicz wraz z grenadierami stanowiłczoło kolumny środkowej. Mimo śmiałego uderzenia,podczas którego grenadierzy nie bacząc na intensywnyogień powstańców parli do przodu, zostali powstrzymani.Ciężka rana Downarowicza spowodowała zatrzymanie sięgrenadierów, a następnie wycofanie się kompanii. Widzącniepowodzenie, idący w drugiej linii kolumny mjr Chłopickize strzelcami legionowymi ponowił natarcie, porywającz sobą ustępujących grenadierów.
155 Dowództwo nad powstańcami objął ksiądz Jan Baptysta Trino
pochodzący z Frosinone. Wśród dowódców powstańczych wyróżniał się
Wincenty Spaziani pseudonim „Canonico”, nawołujący do bezlitosnego
mordowania Francuzów. W sztabie powstańczym był w charakterze
radcy wojskowego pułkownik neapolitański, a w poszczególnych
oddziałach rebeliantów oficerowie-instruktorzy Królestwa Obojga Sycylii.
98
Tymczasem kolumna lewa z idącymi na jej czelegrenadierami kpt. Antoniego Pokrzywnickiego posuwałasię z powodu trudności terenowych powoli w stronę miasta.W tej chwili jedynym zadaniem, jakie mogła wykonać,była osłona działa ostrzeliwującego Frosinone.
3 batalion 1 Legionu Polskiego oraz wojska francuskie
z Girardonem na czele stały w odwodzie, oczekując narezultaty ataku kolumn szturmowych.
Powstańcy bronili się dzielnie, prowadząc intensywnyogień karabinowy. Ich determinacja była tym większa,że rozpowszechniono wśród nich wiadomość o nadcią-
gającej pomocy dwóch regularnych pułków piechotyneapolitańskiej.
Fundamentem obrony Frosinone był zameczek sztur- mowany przez Nadolskiego. Polscy grenadierzy trzykrotnie
odparci, dopiero w czwartym ataku, po rozbiciu bramy
przez „na rękach wyniesione działo”156, wdarli się dośrodka, gdzie siekierami rozbili tamujące dalsze posuwaniesię barykady. Walczono wręcz. 9 legionistów zginęło,wielu było rannych, ale zameczek zdobyto.
Nieco później również pozostałe dwie kolumny sztur- mowe wdarły się do miasta, opanowując miejskie muryi najbliższe domy.
Powstańcy nie przerwali jednak walki. Wycofali sięw głąb miasta i z fanatycznym uporem kontynuowalibój. Konieczne stało się zdobywanie, często wręcz, ko-
lejnych domów. Girardon, widząc nieustępliwość powstańców, pragnąc
oszczędzić żołnierzy, nakazał podpalić miasto. Spłonęło 27domów, w których śmierć w płomieniach znalazło wielurebeliantów. Podczas gdy miasto trawiły płomienie, po-
wstańcy, osłaniani gdzieniegdzie przez towarzyszy wal-
czących zza barykad, zaczęli uciekać. Ostatnia barykada
156 Pachońsk i , Legiony..., t. II, s. 193.
99
padła o godz. 11.00. Bronił się tutaj sztab powstańczyz oficerami neapolitańskimi rozpoznanymi po kokardach
i epoletach.
Zdobyte i częściowo spalone miasto Girardon oddał nałup żołnierzom. Wierzył, że los miasta zastraszy pozostałychbuntowników i przywróci spokój w departamencie Circeo.
Uciekinierzy ukrywszy broń wracali do domów i zajęlisię uprawą pól, przerywając na jakiś czas walkę. Dyszelijednak nienawiścią i chęcią zemsty. Przywódcy buntow-
ników uciekli za granicę neapolitańską. Pozostawiwszy w zdobytym Frosinone garnizon, na który
składało się 256 legionistów z 1 batalionu polskiego157,
Girardon ruszył 2 sierpnia na Alatri. W trakcie marszulegioniści wymęczeni dotychczasowymi walkami i forsow-
nymi marszami zbuntowali się i położywszy się przydrodze odmówili dalszego marszu. Namowy oficerów nicnie dały. Żołnierze narzekając na brak żywności i butówsarkali, że zmuszanie ich do dwukrotnego szturmu jednegodnia jest ponad ich siły.
Girardon rzucał gromy, odgrażał się żołnierzom, ale niemając innego wyjścia obiecał, że zajmie się ich potrzebami.Marsz wznowiono.
Tymczasem w zbuntowanym Alatri158 na wiadomośćo marszu wojsk republikańskich i losie Frosinone za-
panowała trwoga. Czym prędzej wysłano więc do Gi- rardona poselstwo, które złożyło oświadczenie o wiernościi posłuszeństwie Republice Rzymskiej. Wystraszeni mie-
szkańcy witali wkraczające oddziały okrzykami „Niechżyje Republika”.
Wieczorem w kwaterze Girardona w Alatri zjawiła się deputacja miejska z biskupem Veroli na czele, prosząc o łaskędla buntowanego miasta. Girardon obiecał łagodność, ale
157 Komendantem garnizonu został mjr Nadolski. 158 Miasto zbuntował kpt. Strzelców neapolitańskich Fontana, który
zaopatrzył buntowników w broń i amunicję.
zażądał wydania przywódców powstania. Do Veroli ruszyłkpt. Laborde z jedną kompanią francuską i jedną polskąw celu rozbrojenia zbuntowanych. Po przeprowadzeniu
śledztwa na śmierć skazano proboszcza z Cassarnaraktóry był odpowiedzialny za wywołanie buntu oraz 4 in-
nych przywódców, którym udowodniono mordowanierepublikanów.
Poza terytorium nadgranicznym w departamencie Circeo
do wybuchu powstania doszło także w nadmorskiej Ter- racinie, gdzie 1 sierpnia rewoltę wywołali powstańcyz Sezzy, zabijając komendanta garnizonu szefa batalionuLeduca i zmuszając do ucieczki garnizon. Działaczyrepublikańskich zamordowano, a ich majątek rozgrabiono.Władzę oddano w ręce byłych urzędników papieskich.Wywieszono natomiast zamiast flagi papieskiej flagę nea-
politańską, przesyłając jednocześnie do króla Obojga SycyliiFerdynanda IV prośbę o włączenie Terraciny do KrólestwaNeapolitańskiego. Ostrożny Ferdynand IV propozycji nieprzyjął, odmówił również wsparcia regularnej armii neapo-
litańskiej, chociaż przysłał broń, amunicję, kokardy, sztan-
dary, działa i instruktorów wojskowych, którzy rozgłaszaligotowość stojących nad granicą neapolitańsko-rzymskąwojsk do wkroczenia i wsparcia powstańców.
Macdonald przeznaczył grupie Girardona zadanie po-
mocnicze, polegające na zajęciu niewielkim oddziałemmiasta Piperno i odcięcia w ten sposób zbuntowanejTerraciny od dopiero co uspokojonego departamentu
Circeo. Piperno zajął 7 sierpnia kpt. Jabłonowski z 55fizylierami.
Sezza, która przed kilkoma dniami odparła oddziałfrancuski zmierzający do Piperno, poddała się, składającdeklarację wierności republice 159. Poddała się także Ser-
159 Francuzi zastrzegli sobie ukaranie przywódców. W wyniku śledztw 30 października zostali rozstrzelani: Dominik de Vita z Aquino, chłop
Franciszek Ruci i szewc Ignacy Cottignola.
100
moneta. W ten sposób zbuntowaną Terracinę osłaniało odpółnocy już tylko Sonnino i San Felice.
Zadanie zajęcia Terraciny otrzymał adiutant generalny
David Mathieu de Saint Maurice. Polecono mu nie prze-
prowadzać żadnych rekwizycji, chyba że dostawy dla
wojska byłyby niewystarczające oraz nakazano utrzymywać
żołnierzy w ryzach.
Powstańcy oczekiwali nadchodzących Francuzów pod
sama Terraciną. Obsadzono jedyną drogę prowadzącą do
miasta, ustawiając na niej baterię z 8 neapolitańskich dział. Zebrano 3000 ludzi, obsadzając nimi otaczające drogę
skały, podmiejskie ogrody i ukrywając w gęsto rosnących
krzakach. Pozycje powstańcze zabezpieczone były przed
obejściem bagnami, kanałami i rowami melioracyjnymi.
Straż przednią Mathieu prowadził mjr Podolski. Po-
wstańcy z ukrycia zasypali maszerujące wojska kulami. Podolski zginął, a ranni zostali kpt. Kwiatkowski, por. Wysłuch, kpt. art. Hauke. Zdołano jednak oczyścić zbocza
z prowadzących silny ogień strzelców. Z atakiem na działa
czekano do nadejścia sił głównych. Niecelny ogień powstańczej baterii skłonił Mathieu
do czołowego ataku na działa. Uderzono biegiem. Wojska
przez trzy godziny walczyły z powstańcami na przedpolach
miasta. Ostatecznie zdołano wyprzeć rebeliantów do
Terraciny.
Mathieu spodziewał się twardej obrony miasta, tym-
czasem większość powstańców uciekła w kierunku od-
dalonej o kilka kilometrów granicy neapolitańskiej160.
W mieście pozostała garstka zapaleńców, których żołnierze
republikańscy bez trudu wybili161. Miasto oddane na łup
ograbiono.
160 Powstańcy na wieść o wydarzeniach w Ferentino i Frosinone
odesłali swoje żony i dzieci za neapolitańską granicę do Fondi. 161 Straty republikanów zamknęły się liczbą 30 zabitych i 13 rannych
żołnierzy i oficerów. Pod Mathieu zabito konia.
101
102
Opanowanie Terraciny było w zasadzie końcem po-
wstania circejskiego. Odosobnione oddziały powstańcze
nie widząc sensu w prowadzeniu dalszej walki, po ukryciu
broni rozpraszały się. Wracano do domów, tym bardziej że
11 sierpnia 1798 r. Girardon ogłosił amnestię. Rozkazem z 12 sierpnia Girardon został komendantem
departamentu Circeo. W skład wojsk okupacyjnych weszły
trzy bataliony polskie, półtora batalionu francuskiej 12 pół- brygady liniowej, część 30 półbrygady liniowej, szwadron19 pułku strzelców konnych, 2 działa i moździerz 162.
Wprowadzono, na wszelki wypadek, środki prewen-
cyjne. Gminę można było opuścić tylko za zezwoleniem, na drogach legitymowano podróżnych, zabierano zna-
lezioną broń. Między 3 a 7 października 1798 r. 1 i 3 bataliony
znalazły się dla odpoczynku w Rzymie, a 2 batalion
stacjonował na terenie departamentu Circeo. W połowie
listopada miał zostać zluzowany przez 3 batalion, ale
wobec neapolitańskiej inwazji rozkazy stały się nieaktualne. Podczas gdy na terenie rzymskim bataliony 1 Legionu
Polskiego pomagały w dokonywaniu rewolucyjnego prze-
wrotu, bataliony163 2 Legionu Polskiego, przebywającena terenie północnych Włoch, weszły w skład garnizonu
Mantui.
4 lutego 1798 r. wybuchł w Mantui bunt 12 i 63półbrygad francuskich żądających wypłaty zaległego żołdu.Doszło do starć ulicznych. Dopiero apel gen. Miollisa,odwołanie się przez niego do patriotyzmu i dumy wojskowejoraz przyrzeczenie, że zaległości wkrótce zostaną uregulo-
wane uspokoiły buntowników. Nie było jednak pieniędzy.Do wybuchu żołnierskiego niezadowolenia doszło wiecponownie 12 lutego. Żołnierze 12 półbrygady sformowaw-
szy na placu Pradella czworobok zagrozili natychmias-
162 Razem ok. 2700 żołnierzy. 163 1 i 2 batalion.
103
towym powrotem do Francji. Gdy gen. Miollis próbował do nich przemówić, zagłuszono go, krzycząc, że wojska
zdobywają ogromne łupy, które są rozkradane, żołnierze
zaś pozostają w nędzy i od 5 miesięcy bez żołdu. Buntownicy oddawali co prawda szefom brygad i gene-
rałom honory, ale nie wykonywali ich rozkazów. Oficerowie
niżsi poparli żołnierzy 164.
Po kilkudniowych rozmowach obiecano wojsku wypłacić
zaległości165.
W pewnym momencie dowództwo francuskie nosiło się
z zamiarem zduszenia buntu rękami polskich legionistów. Wielhorski zdecydowanie jednak odmówił wykonania ta-
kiego rozkazu.
Wkrótce głównym zmartwieniem Wielhorskiego okazał się
stan zdrowia jego żołnierzy. Legioniści coraz częściej chorowali na malarię, chociaż sezon upałów wzmagający
zachorowania wcale jeszcze nie nadszedł. Klimat Mantui, w czym nie było zresztą niczego dziwnego, Polakom nie
służył. Wszelkie prośby do gen. Brune’a, by zmienić miejsce
kwaterowania legionistów zostały odrzucone. Niezrażony
Wielhorski tak długo jednak naprzykrzał się głównodowodzą-
cemu, że ten w końcu częściowo uległ. W Mantui miał pozostać jedynie 2 batalion, 1 batalion skierowano natomiast nad Adygę. Bataliony po miesiącu miały się wymienić.
2 Legion Polski podczas wojny z Neapolem pozostał w północnych Włoszech i nie wziął udziału w działaniach
wojennych.
Tymczasem dla sprawy polskiej istotne okazały się
rozgrywki, do których doszło w Rzymie. Rządy dotych-
164 Poza buntem w Mantui do buntów doszło w Peschierze, Ferrarze,
rescji oraz w Genui, wśród wojsk mających płynąć na Korsykę. 165 W celu zdobycia na ten cel środków gen. Baraguey d’Hilliers
nałożył na Mantuę kontrybucję w wysokości 200 000 liwrów. Pozostałąbrakującą kwotę zamierzano wygospodarować z przewidywanych rzyms-
kich łupów.
104
czasowego Konsulatu Rzymskiego były krytykowane zarów-
no przez Rzymian, jak i Francuzów. Konsulom zarzucanonieudolność, brak zapału, a nawet sabotaż166. 10 września
1798 r. komisarze francuscy167 zawarli przymierze z gen.
Macdonaldem, które doprowadziło 15 września do prze-
wrotu. Konsul Angelucci ustąpił ze stanowiska, a następ-
nego dnia złożyli dymisje pozostali konsulowie. Zreduko-
wano skład Ciała Prawodawczego. Nowi konsulowie168
wydawali się bardzo energiczni.
Nowy konsulat przekonany był o nieuchronności wojny
z Neapolem. Liczył, że zwycięstwo pozwoli opanować
klęskę głodu, a nabytki terytorialne wzmocnią jego pozycję. Wydano nawet odezwę domagającą się wojny z Królestwem
Obojga Sycylii, która została źle przyjęta przez rząd Francji, któremu obecnie zależało na odwleczeniu ewentualnego
konfliktu. Redaktor odezwy, sekretarz konsulatu Bassal,
został nawet usunięty ze stanowiska.
W październiku artyleria polska została wycofana z te-
rytorium rzymskiego i skierowana do Mantui. Udał siętutaj również 3 batalion 2 Legionu Polskiego.
Głównodowodzący „armią włoską” gen. Brune przyjął tymczasem nowy projekt organizacji Legionów Polskich. Projekt przewidywał etat korpusu na 8001 ludzi169.
25 września powołano komisję do przeprowadzenia organiza-
cji Korpusu Polskiego. Korpus miał składać się ze sztabu
generalnego170, dwóch legionów piechoty po 3789 ludzi każdy171, oraz batalionu artylerii z 313 żołnierzami i oficera-
166 przy sprzedaży dóbr narodowych. 167 Bertolio i Duport. 168 Pierelli, Brissi, Calisti, Rey, Zaccaleoni. 169 W tym 261 oficerów etatowych i 65 oficerów nadliczbowych,
którzy mieli otrzymywać płace podporuczników. 170 8 osób, w tym 1 generał dywizji i 1 generał brygady. 171 Sztab legionu 69 ludzi (4 oficerów zdrowia, 13 saperów, 5 rzemieśl-
ników, 14 muzykantów), w trzech batalionach po 1230 ludzi plus 3
oficerów nadliczbowych.
105
mi 172. Korpus miał w sumie liczyć 7899 ludzi, ale przewi- dywano powiększenie jego stanu o czwartą kompanięartylerii oraz pułk jazdy.
Zmieniono ozdoby mundurów. 1 Legion otrzymał ozdoby
karmazynowe, a 2 Legion pąsowe (szkarłatne). Pozo-
stawiono numerację batalionów na guzikach.
Uchwały komisji zostały 24 października zatwierdzone przez gen. Brune’a, a minister Vignolle otrzymał polecenie natychmiastowego wydania Polakom patentów oficerskich i wypłaty wszystkim oficerom znajdującym się na liście pensji173.
Pragnąc umocnić swoją politykę we Włoszech gen. Brune, mimo że został już wyznaczony na dowódcę wojsk
francuskich w Holandii, przeprowadził w Mediolanie 19
października 1798 r. zamach stanu. Do Dyrektoriatu cysal-
pińskiego wprowadził swoich ludzi174, wymienił również
57 członków Ciała Prawodawczego175. Wzburzenie na te
posunięcia było w Mediolanie tak jaskrawe, że we Francji brano pod uwagę nawet likwidację armii cysalpińskiej.
1 listopada Brune wyjechał do Holandii 176.
Nowym dowódcą został Bartłomiej Joubert177, który
przybył do Mediolanu 1 listopada. Zgodnie z rozkazami
172 Sztab 7 osób, w trzech kompaniach po 101 artylerzystów plus
3 oficerów nadliczbowych. 173 Rzecz była o tyle istotna, że decyzja Brune’a storpedowała plany
Vignolle’a wprowadzenia do legionów zredukowanych (500 osób) oficerów
cysalpińskich. 174 Alessandriego, Lambertiego, Brunettiego, Sabattiego, Smanciniego
oraz w charakterze sekretarza gen. Canzoniego. 175 Posunięcie Brune'a wywołało sprzeciw nie tylko Cysalpińczyków
pragnących własnej reprezentacji, ale nawet ambasady francuskiej, która
stała na stanowisku, że wojskowi nie powinni mieszać się do polityki wewnętrznej.
176 Brune obiecał Polakom utworzenie w Holandii legionu polskiego. 177 Miał wówczas 30 lat. Wcześniej dowodził w 1797 r. „armią
batawską", a w 1798 „armią moguncką". Zdolny, gorący republikanin, uparty i pewny swego. Przybywając do Włoch przywiózł z sobą obietnicę
Dyrektoriatu Powiększenia „armii włoskiej" do 150 000 żołnierzy.
106
nowego głównodowodzącego „armii włoskiej", dowództwo„armii rzymskiej" miał objąć jego przyjaciel, gen. Jan
Championnet 178.
Joubert obawiając się, że wybuch wojny z Neapolemnastąpi lada dzień zażądał od Cysalpińczyków wystawienia25 000 armii 179.
Championnet przyjechał do Rzymu w nocy 18 listopada. W wydanej 20 listopada proklamacji przyznawał, że rząd
nie dał mu środków na zaspokojenie potrzeb żołnierzy, ale
obiecał, że jeśli wykażą jeszcze trochę cierpliwości, wywal- czy dla nich wszystko, czego potrzebują.
Tuż przed wybuchem wojny zwrócił się do Konsulatu
Rzymskiego z żądaniem dostarczenia 200 koni dla szwad-
ronu kawalerii polskiej.
ARMIA REPUBLIKI RZYMSKIEJ
Organizująca się Republika Rzymska od samego począt- ku napotkała na szereg trudności, które nie ominęły takżetworzących się sił zbrojnych. Konieczność likwidacji armiipapieskiej i odsunięcie jej oficerów i podoficerów odtworzonych nowych oddziałów narodowych natychmiastspowodowały dotkliwe braki kadrowe. Brakowało oficerówi znających służbę podoficerów, niewielu znajdowanoochotników do wypełnienia szeregów żołnierzami.
Ratunek widziano w ściągnięciu oficerów i podoficerów
cudzoziemskich, z wyłączeniem jednak Francuzów, chciano
w ten sposób zachować pozory suwerenności republiki. Najbardziej pożądani byli Polacy, posiadający spore do-
świadczenie bojowe i życzliwość mieszkańców o wiele
większą aniżeli pozostali cudzoziemcy, zwłaszcza Francuzi czy nawet Włosi (Cysalpińczycy, Toskańczycy, Piemont- czycy). Liczono, że Polacy z chęcią przyjmą rzymską
178 Właściwie Jan Stefan Vachier, zwany Championnetem. 179 Zmusił rząd cysalpiński do przeprowadzenia 9000 poboru.
107
propozycję, zwłaszcza że dawała ona zatrudnienie licznym
polskim oficerom nadliczbowym. Już 20 lutego 1798 r.
gen. Berthier złożył gen. Dąbrowskiemu propozycję przej- ścia kilku oficerów polskich do służby w armii Republiki Rzymskiej. Szczegóły miały zostać uzgodnione z rzymskim
ministrem wojny Bremondem.
Propozycja rzymska postawiła Dąbrowskiego i legionis-
tów w trudnej sytuacji. Z jednej strony stanowiła dowód
uznania wartości żołnierza polskiego, z drugiej jednak
strony wypaczała ideę utworzenia legionów, rozpraszała
polskie siły, mogła stanowić podstawę zarzutów przyjęcia
przez Polaków służby kondotierskiej.
Rzymianie odrzucali jednak obiekcje Polaków. Pragnąc
jak najszybciej dysponować siłą zbrojną, na której mógłby
się wesprzeć nowy rząd, ściągnięto generała-porucznika
Jerzego Grabowskiego, wydając mu polecenie utworzenia
w ramach wojsk rzymskich Legionu Polskiego, choć projekt
taki odrzucony został przez gen. Dąbrowskiego nie widzące-
go możliwości jego przeprowadzenia z powodu trudności rekrutacyjnych i finansowych.
Gen. Grabowski, którego przeciwnicy gen. Dąbrowskiego
mamili wizją zajęcia miejsca wodza Legionów, z wielkim
entuzjazmem przystąpił do pracy. Słuszne jednak okazały
się przewidywania gen. Dąbrowskiego. Mimo ogromnych
wysiłków Grabowski, który na każdym kroku napotykał ogromne trudności w organizowaniu Legionu, głównie na
skutek braku gotówki i ochotników, w sierpniu 1798 r.
został odwołany ze stanowiska. Pozostawał bezczynny
przez kilka miesięcy, aż dopiero interwencja gen. Mac-
donalda w Dyrektoriacie Wykonawczym Rzymskim spo-
wodowała przywrócenie go do służby w charakterze głów-
nodowodzącego armii rzymskiej.
Niepowodzenia w formowaniu Legionu Polskiego na
żołdzie Republiki Rzymskiej nie zniechęciły Konsulatu
Rzymskiego. Postanowiono utworzyć siły zbrojne narodowe.
108
Wszelkie jednak wysiłki ministra wojny Bremonda, gen.
Planta, Santa-Croce, Pignatelliego i Palombiniego na niewiele
się zdały. Powrócono więc do myśli wykorzystania Polaków
proponując przejście na żołd Republiki Rzymskiej 1 Legionu
Polskiego pod dowództwem gen. Kniaziewicza, pozostają-
cego dotychczas w służbie Republiki Cysalpińskiej. Aby
zachęcić Polaków do służby w szeregach Republiki Rzym-
skiej zaproponowano przekazanie im z dóbr narodowych
pod Rzymem ziemię, planując założenie swego rodzaju
kolonii wojskowej, nęcąc bezdomnych Polaków własną
ziemią i pragnąc w ten sposób związać ich z nową ojczyzną. Pomysł spalił jednak na panewce, ponieważ Polacy nie
chcieli brać na siebie żadnych zobowiązań, pozostawiając
sobie w każdej chwili możliwość powrotu do Polski.
Zagrożenie nadciągające znad granicy neapolitańskiej
spowodowało, że po przybyciu do Włoch gen. Championnet wymógł na Rzymskim Konsulacie sprecyzowanie ilości i organizacji wojsk rzymskich, do wystawienia których
zobowiązana została Republika Rzymska traktatem fran-
cusko-rzymskim zawartym 15 maja 1798 r. Armia rzymska
zgodnie z planem miała się składać z: 1 Legionu Rzymskiego
w sile 1031 żołnierzy, batalionu ankońskiego 266 żołnierzy, kawalerii w składzie 1150 ludzi i artylerii 310 artylerzystów.
Każdy z 8 departamentów miał wystawić jeden batalion
piechoty, włączając do niego gwardię narodową stałą
Jazda miała zostać uzupełniona sbirami (żandarmami) i składać się z 4 pułków dragońskich po 4 szwadrony na
pułk. Artyleria gwardii narodowej miała zostać uzupełniona
i przeformowana w pułk artylerii.
Ostatecznie całość sił podzielono na 3 legiony piechoty, 4 pułki jazdy i pułk artylerii.
Dowództwo 1 Legionu Rzymskiego otrzymał Franciszek
Pignatelli di Strongoli, posiadający doświadczenie z czasów
służby w wojskach austriackich, wyróżniony za walki z powstańcami w lutym 1798 r. listem pochwalnym Kon-
109
sulatu Rzymskiego. Dowództwo 2 Legionu Rzymskiegootrzymał szef brygady Santa Croce. Dowództwo 3 Legionu
Rzymskiego przydzielono Polakowi, szefowi brygady
jsfielepcowi.
Komendę nad kawalerią objął Józef Palombini.
Rozpoczęto energiczne starania o rekruta i gotówkę. Wybuch wojny przeszkodził w ukończeniu zadania stwo-
rzenia wojsk rzymskich. Jedynie 1 Legion miał odegrać
pewną rolę w nadchodzącej kampanii. Pozostałe dwa
legiony i kawaleria nie zdążyły zakończyć organizacji, a wybuch wojny i agitacja duchowieństwa przyczyniły się
do masowych dezercji. Ostatecznie w walkach wziął udział jedynie niewielki procent żołnierzy rzymskich, którzy
jednak samą swoją obecnością pozwolili głosić Francji, że
w obronie swej napadniętej ojczyzny walczą jako sojusznicy
wojsk francuskich.
ARMIA INWAZYJNA
Przygotowująca się do uderzenia armia inwazyjna po-
dzielona została na cztery korpusy.
1 korpusem rozmieszczonym nad Adriatykiem pomię-
dzy ujściem Tronto a Tagliacozzo dowodził Flamand-
czyk, marszałek polny Antoni Albert kawaler de Miche-
roux. Korpus podzielony został na trzy zgrupowania. Nad rzeką Tronto znajdowało się 11 456 żołnierzy
dowodzonych osobiście przez marszałka. W skład grupy
wchodziły: 2 batalion grenadierów, 11 batalion ochotników z Apulii,
5 batalion ochotników z Neapolu,
2 batalion ochotników królowej, 5 batalion strzelców, pp „Napoli” (2 bataliony),
pp „Puglia” (2 bataliony),
pp „Regina" (1 batalion),
pułk kawalerii „Principe" (4 szwadrony),
pułk kawalerii „Real-Napoli" (4 szwadrony).
W sumie 12 batalionów piechoty, 8 szwadronów kawa-
lerii, 30 dział, w tym 6 dział górskich.
111
Druga grupa znajdująca się pod komendą pułkownikaSan Filippo zajmowała pozycje w Akwili. W jej składwchodziły:
1 batalion ochotników, pp „Real Italiano" (2 bataliony),pułk kawalerii „Leopoldo 2” (2 szwadrony).
W sumie 2933 żołnierzy w 3 batalionach piechoty,2 szwadronach kawalerii i 7 dział.
Grupa trzecia licząca w 3 batalionach piechoty, 2 szwad-
ronach jazdy i przy 4 działach 2893 żołnierzy dowodzonych
przez pułkownika Giustiniego skoncentrowana została
w Tagliacozzo.
W sumie marszałek de Micheroux dysponował 18 bata-
lionami piechoty, 12 szwadronami kawalerii i 41 działami, liczącymi 11 456 bagnetów i szabel.
Centrum ugrupowania armii inwazyjnej, przy którymznajdował się głównodowodzący Mack ze sztabem, składałosię ze straży przedniej, 1 i 2 dywizji, rezerwy i centralnegoparku artylerii.
Strażą przednią dowodził brygadier Minichini dys-
ponujący: pp „Calabria Ultra” (2 bataliony),
3 pp „Cacciatori” (2 bataliony),
pułkiem kawalerii „Abruzzo 1” (4 szwadrony).
W sumie dysponował w 4 batalionach, 4 szwadronach
i przy 4 działach 4079 bagnetami i szablami.
Korpus główny, dowodzony przez generała-porucznika
ks. Salandrę, składał się z dwóch dywizji. 1 dywizjadzieliła się na trzy brygady.
Dowodzący pierwszą brygadą marszałek Metsch miał dodyspozycji:
6 batalion grenadierów, pp „Real Campagna” (2 bataliony),
pp „Borgogna” (2 bataliony),
2 szwadrony jazdy.
112
W sumie w 5 batalionach, 2 szwadronach i 8 działach
4379 żołnierzy. Brygadą drugą i trzecią dowodził marszałek Roger hr.
Damas, któremu oddano do pomocy brygadierów Sarrama
i Pineda. Obie brygady składały się z: pp „Messapia” (2 bataliony),
pp „Lucania” (2 bataliony),
pp „Agrigento” (2 bataliony),
5 batalionu grenadierów, pułku kawalerii „Tarragona” (4 szwadrony).
Razem w 7 batalionach piechoty, 4 szwadronach kawa-
lerii i przy 12 działach 6421 żołnierzy. 1 dywizja dysponowała łącznie 10 940 bagnetami i szab-
lami w 12 batalionach, 6 szwadronach i 32 działami. 2 dywizją piechoty dowodził marszałek ks. Hessen-
-Philipsthal. Dywizja ta również składała się z trzech brygad. Pierwszą brygadą dowodził brygadier ks. la Tremouille
mający do dyspozycji:
15 batalion ochotników „Calabria”, 8 batalion ochotników „Real Campagna”,
2 batalion ochotników „Lucania”, 15 batalion ochotników „Girgenti”,
batalion strzelców, Pułk kawalerii „Leopoldo 1”. Drugą brygadą dowodził brygadier Cusani. Składała się z:
pp „Terra di Livoro” (2 bataliony),
pp „Siracusa” (1 batalion),
14 batalion ochotników „Messapia”. Brygadą trzecią dowodził brygadier Penevo. W jej skład
wchodziły: 10 batalion ochotników „Siracusa”, pułk kawalerii „Principessa” (4 szwadrony).
Łącznie 2 dywizja w 10 batalionach piechoty, 6 szwa-
dronach kawalerii i przy 30 działach liczyła 9660 bagnetów
i szabel.
113
Rezerwę Centrum dowodzoną przez marszałka Bourcarda
podzielono na trzy brygady.
Brygada pierwsza składała się z:
pp „Calabria" (2 bataliony),
pp „Macedonia 1” (2 bataliony),
pp „Cacciatori 1” (2 bataliony).
W skład brygady drugiej weszły: pp „Re” (2 bataliony), 3 batalion grenadierów, 4 batalion grenadierów, 7 batalion grenadierów. Brygada trzecia wystąpiła w składzie: pułk kawalerii „Regina” (4 szwadrony),
pułk kawalerii „Borbone” (4 szwadrony).
Łącznie Rezerwa Centrum w 11 batalionach, 8 szwad-
ronach i przy 12 działach liczyła 10 313 żołnierzy. Centralny park artylerii dowodzony przez marszałka
Józefa Fonseca liczył 120 dział i 1230 ludzi.
Lewe skrzydło armii inwazyjnej zajmowało równinę
koło Sessa. Dowodził nim kawaler Saski wspierany przez
brygadiera piechoty Barone’a i brygadiera kawalerii Bocka.
Składało się z:
1 batalionu grenadierów, 13 batalionu ochotników „Sannio”, batalionu ochotników 1,
pp „Principessa” (2 bataliony),
pp „Sannio” (2 bataliony),
pp „Macedonia” (2 bataliony),
pułku kawalerii „Re” (4 szwadrony).
W sumie w 9 batalionach piechoty, 4 szwadronach
Kawalerii i przy 20 działach 8168 żołnierzy. Odrębną częścią armii inwazyjnej była skoncentrowana
w Gaecie dywizja marszałka Diego Naselli, przeznaczona
1 Nie ustalono numeru i nazwy tego batalionu.
114
do lądowania w Toskanii, składająca się z 5747 ludzi
w 8 batalionach piechoty.
Królestwo Obojga Sycylii starannie przygotowało się do
ataku na wojska republikańskie skoncentrowane w Repub-
lice Rzymskiej. W ataku brało udział łącznie 72 bataliony
piechoty, 40 szwadronów kawalerii i 259 dział2. Wystar-
czyło tylko wykonać zaplanowany z rozmachem plan
Macka. Wydawało się, że nic nie będzie się mogło oprzeć
takiej potędze.
2 M a h o n, Étude..., s. 272, oblicza armię na 61 000 ludzi.
PLAN MACKA
Podstawą planu Macka było założenie, że wojska neapoli- tańskie będą miały do czynienia tylko z oddziałamirepublikańskimi skoncentrowanymi w Republice Rzym-
skiej. Główne siły francuskiej armii włoskiej skoncen-
trowane na północy Włoch miały zostać zaangażowaneprzez Austrię i Piemont. Toskania miała zamknąć drogęewentualnym posiłkom wysłanym dla wojsk francuskichw Republice Rzymskiej i zagrodzić drogę uciekającej armiiChampionneta. Dlatego też, żeby mieć pewność, żeToskania sprosta temu zadaniu, zaplanowano przewiezie-
nie drogą morską przy pomocy floty angielsko-portugal-
skiej dywizji gen. Naselliego. Naselli, po zajęciu, z za-
chowaniem pozorów przemocy, Toskanii, powinien, w za-
leżności od rozwoju wydarzeń, uderzyć na tyły armiiChampionneta bądź w razie jej rozbicia przez siły głównepołączyć się z armią neapolitańską w okolicach Bolonii.W razie zagrożenia Wielkiego Księcia Toskańskiego, miałon zostać wraz z rodziną ewakuowany przez okrętybrytyjsko-portugalskie.
Mack wiedział, że armia Championneta liczyła około
20 000 żołnierzy, znał także ich dyslokację. Wykorzystując
tę wiedzę, przygotował plan strategiczny polegający na
116
rozbiciu wojsk republikańskich na kilka grup i kolejnymich likwidowaniu. Wojska republikańskie podzielone nadwie części, jedna w Rzymie, druga nad Adriatykiempozostawiły część środkową swojego ugrupowania słaboobsadzoną. Mack był pewny, że wystarczy tu zaan-
gażowanie niewielkiej kolumny, aby zająć Rieti i przerwaćpołączenia pomiędzy 1 dywizją francuską skoncentrowanąw Rzymie i 3 dywizją francuską stojącą nad Adriatykiem.Zadanie to zostało powierzone płk. San Filippo (3 ba-
taliony piechoty, 2 szwadrony kawalerii, 7 dział — 2933
bagnetów i szabel), który nie liczył się z poważniejszymoporem, nie mówiąc już o starciu z liczniejszymi od-
działami francuskimi.
Tymczasem Championnet natychmiast po objęciu stano-
wiska naczelnego wodza armii rzymskiej zorientował sięw niebezpieczeństwie. Obsadził więc odcinek Spole-
to-Rieti-Carsoli liczącą 3340 żołnierzy 2 dywizją gen.Lemoine’a. Wywiad neapolitański nie stanął na wysokościzadania i nie poinformował o zmianie sytuacji, Mackz kolei poniósł winę za zbyt słabe zaangażowanie sił naodcinku środkowym.
Głównym celem ataku armii neapolitańskiej był Rzym,ważny ośrodek strategiczny o ogromnym znaczeniu pre-
stiżowym. Mack przewidywał obronę miasta i dlatego
większość swoich sił (75%) przeznaczył na zajęcie „Świę-
tego Miasta”. Liczył, że sprawne działanie wojsk pozwoliz trzech stron osaczyć 1 dywizję Macdonalda. Od stronyTernii atakowałby kawaler Saski, od Frascati na czeległównych sił osobiście Mack, od Tivoli kolumna płk.Giustiniego. Biorąc pod uwagę przewagę wojsk neapolitań-
skich1 wspartych blisko pięciokrotnie liczniejszą artyleriąnad dywizją Macdonalda, Mack liczył, że jednym potężnymuderzeniem zmiażdży zamkniętych w mieście republikanów.
1 Neapolitańczycy: 48 batalionów, 30 szwadronów. Francuzi:
batalionów, 8 szwadronów.
117
W razie gdyby Francuzi wyrwali się z matni i wycofali doToskanii, dzieła zniszczenia powinna dokonać dywizjaNasellego przewieziona morzem do Livomo. Ewentualnąpróbę wycofania Macdonalda na Ankonę miały spara-
liżować kolumny Giustiniego i San Filippo działające nadTybrem, uniemożliwiając im przeprawę i w konsekwencjizmuszając Francuzów do ponownej walki z głównymisiłami i wybuchającym powstaniem rzymskim.
Micheroux, działający na odcinku nadadriatyckim, miał sforsować rzekę Tronto, zająć Fermo, Porto di Fermo, Meceratę. Mack był pewien, że dzięki przewadze liczebnej Micheroux rozbije siły dywizji gen. Casabianca i odetnie
Francuzów od Ankony. Samo miasto, chociaż silnie ob-
warowane, dysponowało słabym garnizonem. Liczono więc
na szybkie zajęcie tego ważnego portu.
INWAZJA
Długo oczekiwany dzień zemsty na bezbożnikach Fran-
cuzach, chwały dla Macka, początku mocarstwowej drogi Królestwa Obojga Sycylii, nastąpił w deszczowy poranek
23 listopada 1798 r. Wojska po wysłuchaniu mszy, przy
dźwiękach muzyki, biciu w werble, z rozwiniętymi sztan-
darami, nie zawracając sobie głowy taką drobnostką
jak wypowiedzenie wojny, przekroczyły granicę nea-
politańsko-rzymską. Wojska, wśród ulewnego deszczu, tonąc w rozmokniętych
drogach, wolno posuwały się naprzód1. Przemoknięty
żołnierz na skutek zaniedbania zmuszony był przekraczać
wezbrane rzeki wpław. Wpływało to deprymująco na
wojsko, nastroje jednak, z powodu entuzjastycznego przy-
jęcia przez przygraniczną ludność rzymską, były dobre. Pragnąc jak najszybciej posuwać się do przodu i maksy-
malnie wykorzystać zaskoczenie pozostawiono na tyłach
artylerię. 12 półbrygada Girardona naciskana przez nacierające
od San Germano na Veroli centrum neapolitańskie wyco-
fywała się stopniowo z Ceprano, Veroli, Alatri, Velletri,
1 Da mas , Memoires..., t. I , s. 282.
119
Anagui. Doszło do pierwszej wymiany strzałów. Wy-
cofujący się Francuzi ewakuowali cywilne władze de-
partamentu Circeo 2.
Zdobyto francuskie magazyny żywnościowe, ale naskutek ugrzęźnięcia taborów w błotach prowiant nie trafiłdo żołnierzy.
Jednocześnie idąca od Gaety kolumna lewego skrzydłazaatakowała Terracinę obsadzoną przez 2 i 3 batalionyLegionu Polskiego. W wyniku starcia zginęło 7 Neapolitań-
czyków, a 1 legionista dostał się do niewoli. Polacy,naciskani przez przeważające siły, wycofali się do Velletri.
Zaskoczenie udało się. Dowództwo francuskie niebyło przygotowane na taki rozwój wypadków. Nie przy-
gotowano żadnych rozkazów co robić w przypadku inwazji, nie przygotowano żadnych punktów oporu, nieopracowano planu odwrotu na Rzym. Nie zadbano nawet
o odpowiednie mapy 3.
Championnet 23 listopada 1798 r., po zakończonej konfe-
rencji z gen. Casabiancą, udał się na przygotowane na jegocześć przez rzymskiego ministra wojny Bremonda przyjęcie,na którym bawił do północy. Kiedy wrócił do kwatery,otrzymał raport Girardona o inwazji neapolitańskiej 4.
Championnet już o 4.00 nad ranem ustalił plan działania.Kellermann, dysponujący batalionem 15 półbrygady pie-
choty lekkiej, batalionem 11 półbrygady piechoty liniowej,dwoma szwadronami kawalerii i artylerią, otrzymał zadanieobrony Tivoli. 2 batalion 15 półbrygady lekkiej stojącyw Palestrino i Zagorolo winien cofać się na Rzym. Mostyna Salaro i Lomentano obsadzono oddziałem z 30 pół-brygady liniowej i 4 działami.
Gen. Kniaziewicz z 1 batalionem polskim stanął okrakiemna drodze z Palestrino i Zagorolo nieopodal miasteczka
2 Mahon, Étude..., s. 279; Aya l a , Memoire..., s. 142.
3 Mahon, Étude..., s. 339.4 Mahon, Étude..., s. 278, 347.
120
Terrenove, 6 mil od Rzymu. Polecono mu zniszczyć mostyi ubezpieczać wycofujące się do granicy oddziały Girardona.Oddziały opuszczające Rzym, ze względu na brak amunicji,otrzymały tylko po 15 naboi na karabin 5.
Wycofujące się zgrupowanie Girardona rozdzielonezostało na dwie części. Pierwsza grupa w składzie 2 batalio-
nów 12 półbrygady liniowej, 2 szwadronów 16 pułkudragonów i półkompanii artylerii lekkiej dowodzona przezGirardona, kierowała się na Frascati. Grupa druga, dowo-
dzona przez szefa brygady Leblanca w składzie 2 batalio-
nów polskich, batalionu 12 półbrygady liniowej, 3 szwad-
ronów 16 pułku dragonów i półkompanią artylerii lekkiejpozostała na noc w Velletri, wysyłając w charakterze strażytylniej Polaków do Albano.
Tymczasem Rzym stawał się miastem niebezpiecznym.
Już rankiem 24 listopada na wieść o inwazji Neapolitań-
czyków przez Rzym przetoczyła się fala antyfrancuskichmanifestacji. Demonstrujących rozganiano bagnetami 6.
Championnet wieczorem 24 listopada zaczął zastanawiaćsię nad opuszczeniem Rzymu, zdając sobie sprawę, żenarazi w ten sposób na represje republikanów rzymskichi osłabi morale własnych wojsk. Zarządził rekwizycję konii wozów, ale ostatecznej decyzji jeszcze nie podjął.
25 listopada neapolitańskie centrum osiągnęło Valman-
tone, brygada Metscha stała naprzeciwko Kellermanna podTivoli, a lewe skrzydło pod kawalerem Saskim dotarło doVelletri.
Macdonald postanowił pierwszy opór stawić Neapolitań-
czykom pod Frascati i Albano, a następnie stoczyć bitwępod murami Rzymu.
W Albano stał 1 batalion polski, dwa szwadrony16 pułku dragonów i artyleria z wysuniętym do Aricciabatalionem polskim i szwadronem dragonów wysłanym do
5 M a h o n, Étude..., s. 280.6 D r z e w i e c k i , Pamiętniki 1772-1852, Kraków 1891, s. 120.
121
Gensano. Pozostała grupa szefa brygady Leblanca cofałasię wolno z Velletri, ustępując przed nacierającymi Neapo-
litańczykami. W tym czasie Neapolitańczycy płk. San Filippo biorąc
do niewoli część 64 półbrygady liniowej zajęli Rieti.
Na wieść o zajęciu Rieti Championnet postanowiłzrezygnować z obrony Rzymu, tym bardziej że, jakdonosili rzymscy republikanie, na ulicach i placach Rzymu
zbierał się wrogo nastawiony tłum, zaczęto wywieszaćchorągwie papieskie i neapolitańskie. Przyjęcie bitwy podRzymem, w sytuacji, gdy amunicji mogło wystarczyć nanajwyżej dwie godziny walki z pozostawionym za plecamiwzburzonym i gotowym do ataku tłumem, stanowiło zbytwielkie ryzyko. Armia nie była skoncentrowana, a przejś-
cia w Rieti, Terni i Spoleto były zbyt mizernie obsadzoneprzez nieliczną 2 dywizję. W przypadku ich sforsowaniaprzez Neapolitańczyków zostałaby odcięta droga na An-
konę i jedyną drogą ewentualnego odwrotu byłby szlak ku
Toskanii. Rozcięcie armii francuskiej na dwie części byłorównoznaczne z utratą magazynów w Civita Castellana,Otricoli, Narni, Spoleto, Foligno i wpadnięcie ich w ręceNeapolitańczyków 7.
Pragnąc zabezpieczyć sobie spokojny odwrót z Rzymu,Championnet wprowadził w mieście stan oblężenia,ostrzegając, że w razie rozruchów zastosuje najsurowszerepresje. Pragnąc zabezpieczyć 800 rannych i chorychFrancuzów, dla których zabrakło środków transportowychdo wywiezienia ich z Rzymu, spośród przedstawicielinajzamożniejszych rodów rzymskich wzięto zakładników.Umieszczono ich w zamku św. Anioła8. Dowodzącygarnizonem zamku szef batalionu Walter miał do dys-
pozycji batalion 30 półbrygady liniowej. Zadanie pod-
niesienia załogi do 900 ludzi i uzupełnienia zapasów
7 Drzewieck i , Pamiętniki..., s. 121.
8 Drzewieck i , Pamiętniki..., s. 121.
122
spadło na Macdonalda. Championnet zobowiązał sięnatomiast do przybycia z odsieczą w ciągu 20 dni 9.
Przed wyjazdem z Rzymu Championnet mianowałgen. Eble komendantem artylerii, gen. Reya komendan-
tem kawalerii, zaś Macdonaldowi polecił zaopatrzeniezamku św. Anioła i przeprowadzenie odwrotu. Macdonaldprzybył do Rzymu celem wydania rozkazów dotyczącychkoncentracji 1 dywizji i tutaj zastały go rozkazy Cham-
pionneta 10.
Wyjazd Championneta, którego świadkiem był Mac-
donald, stał się hasłem do ucieczki administracji i republikanrzymskich. Przez cały dzień i noc uciekano wraz z rodzi- nami i dobytkiem. Komisarze francuscy, Florent, Berlolio
i Dupont wraz z członkami rządu w asyście 2 kompanii
17 półbrygady liniowej i części legii rzymskiej dowodzonejprzez gen. Grabowskiego wyjechali do Perugii 11.
Macdonald nie tracąc czasu wydał rozkazy nakazująceodwrót podległych mu oddziałów na Rzym. Batalionypolskie miały nocą ruszyć do obozu warownego założonegopod Rzymem, reszta piechoty francuskiej miała połączyćsię z główną grupą 12 półbrygady liniowej. Kawaleriai artyleria pozostała w charakterze straży tylnej w Albano.Macdonald obawiał się, że uwikłana w walkę piechotazostanie oskrzydlona przez centralą grupę wojsk neapolitań-
skich zajmującą dawne pozycje Girardona. Do Albanowysłał więc gen. Mathieu, mającego dopilnować odwrotu.Tymczasem do obozu warownego kierował się Girardon,a wieczorem spodziewano się nadciągającego z Tivoh
Kellermanna.
Macdonald chcąc zyskać na czasie i zapewnić sobiespokój w trakcie odwrotu wysłał do Macka pismo, w którymzawiadamiał go, że wojska francuskie rankiem 26 listopada
9 Mahon, Étude..., s. 282.10 Mahon, Étude..., s. 282.11 Mahon, Étude..., s. 283.
123
wycofąją się z Albano Tivoli i Frascati a następnego dniazostanie opuszczony Rzym. Zawiadamiał także, że marozkazy nie walczyć z Neapolitańczykami, o ile nie zostaniezaatakowany. Polecił również opiece Macka pozostawio-
nich w Rzymie rannych i chorych oraz personel sanitarny
pod komisarzem wojennym Valvillem.
Do własnych oddziałów przekazano kopię pisma wy-
słanego do Macka, by w razie zaczepki przedstawiać tendokument. Francuzi mieli wobec nadciągających Neapoli-tańczyków zachowywać się pokojowo, ale w razie zaczepkibronić się.
Girardon wycofywał się do Frascati. Ogniem karabino-
wym i kilkoma kontratakami na bagnety ostudził wojow-
nicze zapędy neapolitańskiej straży przedniej. Z Albano ku
Rzymowi z kawalerią i artylerią lekką ruszył gen. Mathieu,by pod Rzymem przejąć komendę nad grupami Girardonai Damauda, wysłać tabory do Civita Castellana i ubez-
pieczać odwrót.Gen. Kniaziewicz wraz z 1 batalionem polskim wycofał
się na plac Termini w Rzymie.
Wieczorem 26 listopada Macdonald skompletował za-
łogę zamku Św. Anioła. W skład garnizonu wchodziłbatalion 30 półbrygady liniowej, 300 legionistów rzym-
skich, kompania kanonierów ochotników i 100 rekon-
walescentów francusko-polskich. Komendant zamku szef
batalionu Walter12 otrzymał rozkaz, by bronić fortudo ostatniego żołnierza 13.
Tymczasem w nocy 26 listopada w Rzymie wybuchłoantyrepublikańskie powstanie. Uderzono w dzwony, w oknach
12 Franciszek Valteire urodzony 1 października 1759 r. w Mezieres.służbę wojskową rozpoczął w 1776 r. Od 1 paździenika 1793 r. szefbatalionu. W armii rzymskiej od 1798 r. (S i x, Dictionnaire Biographique
Generaux et Amiraux Francais de la Rewlution et de L 'Empire
[1792~1814], Paris 1905, tom II, s. 527).13 Mahon, Étude..., s. 284.
ukazały się obrazy Madonny stanowiące swego rodzaju
sztandary powstańców14. Symbole republiki, drzewka wol-
ności, wyrywano i palono, dewastowano napisy i emblematy
republikańskie, zrywano i niszczono kokardy rzymskie
i francuskie. Ulice rozbrzmiewały okrzykami „Śmierć
Francuzom” i „Eviva Maria”. Pamiątkowa kolumna wy-
stawiona na cześć zabitego w grudniu gen. Duphota została
wywrócona, a szczątki generała rozrzucono. Identyczny los
spotkał szczątki agenta dyplomacji francuskiej Bassville’a
i szczątki polskich oficerów wydobytych z grobów i wrzu-
conych do Tybru. Napadano pojedynczych żołnierzy i ofi- cerów, a zwłoki wleczono ulicami i wrzucano do Tybru.
Próba zduszenia rewolty przy użyciu rzymskiej gwardiinarodowej nie powiodła się. Część gwardzistów otwierającogień do Francuzów stanęła po stronie powstańców. Pozo-
stali, mimo prób utrzymania porządku, stracili zaufanie
Macdonalda, gwardia narodowa została więc rozwiązana,a jej członkom polecono pod karą śmierci złożyć broń.
Śmiałość powstańców rosła. Mimo braków amunicjistarali się odciąć kwaterę Macdonalda od wojsk. Niepozostało mu nic innego, jak z szablą w ręku przebić sięprzez tłum, dotrzeć na Forum, zabrać stamtąd batalion30 półbrygady liniowej, zawrócić i rozgoniwszy tłumpowrócić na kwaterę.
W tym samym czasie opuszczono obóz warowny podmiastem i wycofano wojska do Rzymu. W charakterze
ubezpieczenia pozostawiono tylko pod bramami miasta
szwadron 19 pułku strzelców konnych. Cała dywizjaMacdonalda skupiona została na miejskich placach, gdzieprzy rozpalonych ogniskach przeczekano noc 15.
Zgodnie z wydanymi 26 listopada przez Championneta
rozkazami, Macdonald po skoncentrowaniu swojej dywizji
14 Pachońsk i , Legiony Polskie w walce z powstańcami, Kraków 1939, s. 33, 43.
124
miał wycofać się drogą na Civita Castellana. Odwrótplanowano przeprowadzić w dwóch kolumnach, przez„bramę ludu”, następnie maszerować drogami na Monterosii Rignano, ubezpieczając się oddziałami maszerującymiwzdłuż Tybru. Brakowało amunicji. Wychodząc z Rzymu
rozdano tylko po 16 naboi na głowę 16.
27 listopada o godz. 10.00 kolumna Girardona ruszyładrogą na Rignano, by po dwóch przemarszach stanąćw Civita Castellana. W jej skład wchodziły 3 bataliony12 półbrygady liniowej, batalion 11 półbrygady liniowej,2 szwadrony 16 pułku dragonów i połowa 4 kompanii
artylerii lekkiej.
Pozostałe siły 1 dywizji podzielono na trzy kolumnydowodzone przez Kellermanna, Kniaziewicza i Mathieu,
kierujące się drogą na Monterosi.
O godz. 17.00 wraz z ostatnią kolumną opuścił RzymMacdonald. Wyjeżdżając złożył rzymskim republikanom
uroczystą przysięgę, że do czasu powrotu do Rzymu niebędzie golił brody.
1 dywizja maszerowała całą noc. Maruderów, którzyodłączyli się od sił głównych zagarniała neapolitańskakawaleria. Żołnierze, znużeni ciągłym czuwaniem ostatnichdni i pośpiesznym marszem po błotnistych drogach, roz-
przęgli się. Dlatego też po dotarciu do Monterosi całydzień 28 listopada przeznaczono na wypoczynek i uporząd-
kowanie szeregów. Przodem do Civita Castellana wysłanotabory. Oddziały rozłożono w taki sposób, by w raziepojawienia się Neapolitańczyków stawić im opór. Naprawym skrzydle stanęła kolumna Kellermanna, w centrum
usadowił się Mathieu, lewe skrzydło z 1 legią polską(3 bataliony), legią rzymską (2 słabe bataliony), szwadronem19 pułku dragonów i 2 działami artylerii konnej obsadziłKniaziewicz 17.
16 A y a l a, Le vite…, s. 30.
125
126
Tymczasem na tyłach 1 dywizji w Viterbo, Nepi, Civita Vecchia, Frimo podburzony przez neapolitańskichemisariuszy i księży tłum wywołał rozruchy, mordującrepublikańskich urzędników i napadając na żołnierzy.
Macdonald liczył siły powstańców na 10 000 ludzi. Kel- lermann zaatakowany został pod Ronciglione, a maszerującyz Civita Vecchia batalion 11 półbrygady liniowej przebijałsię przez objęte powstaniem tereny przez 3 dni, tracącwszystkie bagaże 18.
29 listopada o godz. 2.00 1 dywizja rozpoczęła marsz doCivita Castellana. Przodem ruszyła kolumna Kniaziewiczauszczuplona o szwadron dragonów, wzmocniona natomiastparkiem artylerii dowodzonej przez szefa brygady Salva.
Dragoni odkomenderowani zostali do kolumny Girardona,
który jeden batalion piechoty pozostawił w Magliano polewej stronie Tybru, a w Rignano zostawiając straż tylną.Kellermann pozostał w Nepi.
Macdonald przypuszczał, że Neapolitańczycy dysponująna lewym brzegu Tybru siłami 15 000 żołnierzy, wiedziałteż, że od strony Tagliacozzo nadciągała kolumna płk.Giustiniego. Był więc pełen obaw o most San Felice koło
Borghetto. Utrzymanie mostu zapewniało mu komunikacjęz resztą armii. Dlatego też zdecydował się zostawić doobrony mostu oddział wzmocniony 2 działami 3-funtowymi.
W celu ewentualnego wsparcia pozostawił w Maglianobatalion 12 półbrygady liniowej pod dowództwem szefa
brygady Girardona 19.
Obawy Francuzów były przedwczesne. Siły główneMacka pozostawały w Rzymie, a na lewym brzegu Tybru
była tylko brygada Metscha i kolumna płk. Giustiniego.
18 Mahon, Étude..., s. 355.
19 Mahon, Étude..., s. 358.
NEAPOLITAŃCZYCY W RZYMIE
27 listopada, gdy straż tylna 1 dywizji Macdonalda prze-
kraczała „bramę ludu" kierując się na Bacano, przed„bramą św. Jana Laterańskiego" znajdowała się strażprzednia centrum neapolitańskiego. Składała się onaz 4 szwadronów pułku kawalerii „Abruzzo 1”, pp „CalabriaUltra" (2 bataliony), pp „Cacciatori 3" (2 bataliony)i 4 dział, w sumie 3670 żołnierzy.
Neapolitańczycy przemoknięci i głodni z ulgą przyjęliwiadomość o wycofaniu się Francuzów z Rzymu. Sukceszawrócił im w głowach. Zaczęto się łudzić, że Francuzi nie
ośmielą się stawić czoła armii królewskiej. O godz. 17.00do miasta przy radosnym przyjęciu przez mieszkańcówwkroczyła armia neapolitańska, którą rozlokowano naMonte Mario, zajęto Watykan i Civita Vecchia1. Noc
upłynęła na zabawie, śpiewach i tańcach, żołnierze i ludnośćRzymu świętowali zwycięstwo 2.
Ośmielony obecnością armii królewskiej tłum zaatakowałzamek św. Anioła. Francuzi odpowiedzieli ogniem z dział,zabijając i raniąc szturmujących. Nazajutrz 2 bataliony pp
„Calabria Ultra” rozpoczęły regularne oblężenie fortu. 1 Da mas , Memoires..., t. I, s. 283.
2 Mahoń , Etudes..., s. 285.
128
Mianowany komendantem Rzymu Bourcard zaproponował załodze kapitulację, która oczywiście została odrzucona1
Rozłoszczeni Neapolitańczycy zagrozili, że za każdy
strzał z fortu zostanie wydany na pastwę ludu jeden
z rannych Francuzów, którzy zostali w szpitalu, a których
Macdonald polecił opiece Maćkowi. Groźba nie złamała
dzielnego Waltera.
Szantaż Neapolitańczyków rozwścieczył natomiast Mac-
donalda, który oburzony wystosował do Macka list, w któ-
rym zagroził, że w razie spełnienia swojej groźby, w iden-
tyczny sposób zostaną potraktowani znajdujący się w nie-
woli francuskiej żołnierze neapolitańscy. Tymczasem w Rzymie, mimo królewskiej proklamacji
obiecującej łagodność i obecności wojsk neapolitańskich, rozzuchwalony tłum przeprowadzał polowania na zwolen-
ników republiki. Zaczęły się rabunki i gwałty, zwolenników
republiki mordowano i zamykano w więzieniach, doszło do
pogromu Żydów, których przy biciu i urąganiu wleczono
ulicami, by na koniec utopić w Tybrze.
29 listopada 1798 r. ulicami umoszczonymi kwiatami
wjechał uroczyście do Rzymu król Ferdynand IV. Okrzyk-
nięty „Oswobodzicielem", wśród wiwatów i powszechnej radości, król założył swoją kwaterę w pałacu Farnese. Trzy
dni spędził na zabawie w teatrze i składając wizyty
w prywatnych domach. Pragnąc zaskarbić sobie wdzięcz-
ność ludu obniżono cenę chleba i sprowadzono brakującą
oliwę. W miejsce wyciętych drzewek wolności stawiano
krzyże, bramy i ulice obwieszono emblematami papieża
Piusa VI i króla Ferdynanda IV.
W celu zaprowadzenia i utrzymania porządku powołano
gwardię miejską dowodzoną przez Januarego Valentino. Powołano rząd tymczasowy, w którego skład weszło
czterech arystokratów: ks. Tytus Aldobrandini-Borghese,
3 Da mas , Memoires..., t. I, s. 284.
Strzelec (1792 r.), Strzelec paryskiej gwardii narodowej (1972 r.), karabinier 14 pp (1798-1799 r.)
Oficer piechoty lekkiej (1795 r.)
Francuski huzar
doręczający
depeszę
Francuski huzar
(1795 r.)
Francuski kawalerzysta
jazdy ciężkiej (1795 r.)
Armia francuska
przekracza Alpy
Armia rewolucyjna w marszu
Artyleria w marszu
Członek rwolucyjnego konwentu
Artyleria
Fizylier 43 pp
(1792 r.),
ochotnik (1798 r.)
grenadier (1799 r.)
Francuska
artyleria konna
Generał czytający rozkazy
Grenadier (1796 r.), karabinier piechoty lekkiej (1796 r.), piechur legionu cysalpińskiego (1797 r.)
Grenadier
Huzar
129
ks. Gabrielli, markiz Kamil Massimi i markiz Jan Ricci.
Doradcą ze strony neapolitańskiej został markiz Vasto,posiadający oczywiście głos decydujący 4.
Szybko doszło do niezadowolenia. Odżyły dawne nie-
chęci do Neapolitańczyków, drażniła ich fanfaronada i des-
potyzm. Wywieszanie flag neapolitańskich bez papieskich
sprowokowało antyneapolitańskie manifestacje.
Niewątpliwy sukces, jakim było szybkie i praktyczniez minimalnymi stratami zajęcie Rzymu, powinien zostaćwykorzystany na ściągnięcie armii republikańskiej. Tym-
czasem armia królewska stała bezczynnie w Rzymie, dającMacdonaldowi czas na wycofanie się i uporządkowanieswej dywizji. Neapolitańczycy również musieli zaprowadzićw szeregach porządek. Marsz po błotnistych drogach,utarczki z cofającymi się republikanami, niedociągnięciaorganizacyjne, głównie w zaopatrzeniu, a także nieprzy-
zwyczajenie nowo wcielonego rekruta do niewygód, spo-
wodowały rozprzężenie. Należało ściągnąć powstrzymaneprzez błoto tabory z żywnością i artylerię, uzupełnićzwierzęta pociągowe, gdyż niemal połowa z nich padłaz wyczerpania5. Wysokie morale w związku z łatwymzajęciem „Świętego Miasta” pozwalało jednak podjąć pokrótkim odpoczynku pościg za cofającymi się republikana-
mi, jeśli już nie całej armii, to chociaż oddziałom strażyprzedniej.
Tymczasem nadspodziewanie łatwe zajęcie Rzymuspowodowało przekonanie Macka, że wojska republikań-
skie bez walki opuszczą terytorium Państwa Kościelnego.Sądził, że Francuzom zależy na odwleczeniu starciaz koalicją za wszelką cenę i w związku z tym nie ośmieląsię na jakąkolwiek kontrakcję6. Stanowisko naczelnego
wodza podzielała generalicja, oficerowie i żołnierze.
4 D a m a s , Memoires..., t. I, s. 284.
5 D a m a s, Memoires..., t. I, s. 284.6 M a h o n, Étude..., s. 362.
130
Trzeba przyznać, że pewne podstawy do takich wniosków
dawała sama dyplomacja francuska od pewnego czasu
jakby nie zauważająca szykan i drwin Neapolu. Iluzję
podtrzymywał przybyły właśnie z Paryża ambasador neapolitański Ruffo, donoszący, że Dyrektoriat Wykonaw-
czy zakazał walki z Ferdynandem IV. Również król Ferdynand IV liczył, że skomplikowana
sytuacja międzynarodowa Francji skłoni ją do opuszczenia
Państwa Kościelnego bez walki. Dlatego zresztą nie raczył nawet wypowiedzieć wojny, był przekonany, że ściganieFrancuzów, którzy sami przecież opuszczą Państwo Koś-
cielne, nie ma sensu.
Wszystko to pozwalało Mackowi z optymizmem patrzećw przyszłość i bez wątpliwości wziąć udział w tryumfalnymwjeździe króla Ferdynanda IV do Rzymu i zasmakowaćw sławie doznawanej przez dawnych wodzów rzymskich.Uroczystości, przyjęcia, parady, zakończone uroczystym„Te Deum", trwały do 2 grudnia.
Mimo dotarcia do Macka raportu o porażce pod Terni,
ten zlekceważył doniesienia, ograniczając się do wysłaniaz pomocą brygady Metscha. Zaniepokoiła go dopieroodebrana 29 listopada ostra odpowiedź Macdonalda nawystosowane do niego ultimatum. Tak stanowczą od-
powiedź mógł udzielić tylko przeciwnik, który nie zamierzałpierzchać i gotów był podjąć ryzyko bitwy. Generalissimus
zrozumiał, że oddanie Rzymu było tylko wymuszonymprzez sytuację posunięciem strategicznym, a nie obawąprzed wojskami królewskimi. Zrozumiał, jak lekkomyślnymposunięciem było zatrzymanie się w Rzymie i niepodjęciepościgu. Pozycja zajmowana przez Macdonalda wskazywałajednoznacznie, że ten czeka na Macka i chce stoczyć bitwę.
Generalissimus bitwy nie chciał, ale i nie mógł się uchylić,dlatego też, chociaż straconego czasu nie można już byłonadrobić, już 29 listopada rozpoczął wyprowadzanie wojskprzed Rzym. Wahał się jednak długo, nie mogąc zdecydo-
131
wać się na żaden plan, wciąż zmieniał dyspozycje,powodując niepotrzebne zamieszanie i utrudniając dowózżywności 7.
Ostatecznie Mack 2 grudnia opracował plan atakuna Macdonalda. Zaniedbał jednak przeprowadzenia do-
kładnego rozpoznania nieprzyjaciela, przez co układającplan kierował się fałszywymi przesłankami8. Mack prze-
konany był, że Francuzi zgrupowali się przy dwóchgłównych drogach prowadzących z Rzymu do CivitaCastellana, z siłami głównymi w Rignano, a pozostałymioddziałami rozłożonymi między Bacano i Nepi. Dlategoteż ułożył plan w ten sposób, aby każdą z tych grupkolejno rozbić. Wierzył, że opanuje most San Felicei odrzuci Francuzów na Toskanię, gdzie z wykorzystaniemdywizji Naselliego, Macdonald będzie atakowany z dwóchstron. Taki rozwój wypadków równoważyłby niepowo-
dzenia prawego skrzydła neapolitańskiego.3 grudnia oddziały wyznaczone do uderzenia na Mac-
donalda zajęły pozycje przed Rzymem, pozostawiającw „Świętym Mieście” kilka tysięcy żołnierzy w charakterze
garnizonu, potrzebnego do blokowania zamku Św. Aniołai zapewnienia spokoju na zapleczu.
Uderzenie planowano przeprowadzić prawym brzegiem
Tybru. Główna kolumna uderzeniowa składająca się z 24batalionów i 14 szwadronów ruszyła starą drogą prowadzącąz Rzymu przez Rignano do Civita Castellana9. Postawione
jej zadanie polegało na zgnieceniu głównych sił Macdonal-da, a w razie uchylenia się Francuzów od bitwy odcięcieich od lewego brzegu Tybru przez zajęcie mostu SanFelice. Następnie miano rzucić się w pogoń za uciekającymirepublikanami i przy współdziałaniu z dywizją Naselliegoprzebywającą w Livorno zgnieść 1 dywizję francuską. 7 A y a l a, Le vite..., s. 30.
8 M a h o n, Étude..., s. 364.9 M a h o n, Étude..., s. 364.
132
Kolumna główna składała się z 2 brygad 1 dywizjicentrum pod komendą marszałka Damasa, 3 brygad 2 dy-
wizji centrum dowodzonych przez marszałka ks. Hessen-
-Philipsthal i części rezerwy centrum, w sumie 22 000bagnetów i szabel 10.
Obozem wyjściowym kolumny było Castel Nuovo, gdzieprzed rozpoczęciem ataku pojawił się i sam Mack. Głów-
nodowodzący nie orientował się, że stary szlak na CivitęCastellana w okolicy Rignano zwęża się w wąwóz. Odnowej drogi biegnącej przez Nepi starą drogę oddzielaławysoka góra uniemożliwiająca szybkie przerzucenie od-
działów z jednego szlaku na drugi.
Kolumna druga dowodzona przez kawalera Saskiego
składała się z 13 batalionów piechoty11, 4 szwadronówkawalerii i 23 dział. Kolumna skoncentrowana została nadrodze z Rzymu do Ronciglione w okolicach Bacano.
Kawaler Saski poruszając się nową drogą z Rzymu doViterbo powinien zaatakować oddziały Macdonalda odstrony Nepi, częścią zaś oddziałów wyjść na jego tyły odstrony Santa Maria di Falari. W przypadku, gdyby Mac
donald rozpoczął odwrót do Toskanii, kawaler Saski winienpołączyć się z dywizją gen. Naselliego, objąć dowództwopołączonych wojsk i zmusić 1 dywizję francuską do bitwyna dwa fronty, gdzie z jednej strony Francuzi musieli by
odpierać ataki połączonej kolumny kawalera Saskiegoi dywizji gen. Naselliego, z drugiej zaś ścigające ichgłówne siły Macka 12.
Dodatkowym oddziałem neapolitańskim zaangażowanymw ataku na Macdonalda była kolumna marszałka Metschaskoncentrowana w Calvi, rozpoznająca wysuniętymi placów-
kami Otricoli i Magliano. Kolumna składała się z brygady
10 D a m a s, Memoires..., t. I, s. 286.11 Oddziały, którymi dotychczas dowodził kawaler Saski zostały
w Rzymie wzmocnione 4 batalionami piechoty.12 M a h o n, Étude..., s. 266.
133
marszałka Metscha w składzie 4 batalionów piechoty,batalionu grenadierów, 2 szwadronów kawalerii, 8 działi dołączonych do niej zdemoralizowanych niedawną porażkąoddziałów płk. Giustiniego. Marszałek miał w sumie dodyspozycji około 5000 bagnetów i szabel. Zadanie jejpolegało na nieprzepuszczeniu wojsk Macdonalda przez
most San Felice na lewy brzeg Tybru.
Kolumna ks. de la Tremouille’a, składająca się z batalionupiechoty i szwadronu kawalerii, posuwająca się z Vignanellona Orte, po wyjściu na lewy brzeg Tybru miała swoimpojawieniem się spowodować wybuch powstania 13.
Dodatkową kolumną był batalion piechoty podążającyod Rzymu prawym brzegiem Tybru, mający przeprawić sięw okolicach Ponzano promem na lewy brzeg rzeki i swoim
pojawieniem się wzniecić powstanie.
Neapolitańczycy w swojej akcji przeciwko Macdonaldowi
liczyli na wsparcie sił powstańczych z okolic CivitaCastellana, które liczyły od 8000 do 10 000 ludzi.
3 grudnia generalissimus Mack ulokował się wraz zesztabem w klasztorze w pobliżu Castel Nuovo, gdziezałożył stanowisko dowodzenia.
Powiadomiony o zajęciu Monte Rosi kawaler Saskizaatakował bronione przez Kellermanna miasto i powyparciu go spędził w nim noc z 3 na 4 grudnia.Nazajutrz planował wysłać gen. Colliego w celu zajęciaNepi, sam zaś z pozostałymi oddziałami ruszyć doSanta Maria di Falari.
13 D a m a s, Memoires..., t. I, s. 286; M a h o n, Étude..., s. 266.
WALKI
PRAWEGO SKRZYDŁA NEAPOLITAŃSKIEGO
Prawe skrzydło neapolitańskie zgodnie z planami Macka
składało się z trzech części. Grupa marszałka Micheroux miała za zadanie związać
3 dywizję francuską, rozbić ją, zająć Ankonę i odciąć
połączenia z Cysalpiną. Grupa płk. San Filippo miała rozbić 2 dywizję francuską
przerywając w ten sposób łączność między francuskimi1 i 3 dywizjami, a następnie wziąć udział w likwidowaniu3 dywizji francuskiej gen. Casabianci.
Ostatnia grupa wojsk prawego skrzydła dowodzonaprzez płk. Giustiniego miała wspierać działania skierowaneprzeciwko 1 i 2 dywizjom francuskim w zależnościod potrzeby, z głównym zadaniem uniemożliwienia ichpołączenia.
Grupy płk. San Filippo i płk. Giustiniego powinnyponadto zapewnić łączność między siłami głównymi Mackaa operującą nad Adriatykiem grupą marszałka Micheroux.
Marszałek Micheroux silny w 12 batalionów piechoty,8 szwadronów kawalerii i 30 dział, razem 10 000 ludzirozdzielonych na dwie brygady, rozpoczął działania 7
listopada o godz. 16.00. 1 batalion 2 Legionu Cysalpińs-
135
kiego stojący garnizonem w Ascoli stawił opór, ale zmu-
szony został do wycofania się na Ankonę, zatrzymując sięna Monte Alto i Fero, gdzie znajdowały się pozycjeopóźniające 1.
Neapolitańczycy w zajętym Ascoli z zemsty za opórrozstrzelali 3 wziętych do niewoli jeńców.
Micheroux, pozostawiając w Ascoli garnizon w sile1000 żołnierzy, wysyłał 5 batalionów i 6 dział górskich naFermo. Żeby przyśpieszyć marsz górskimi drogami, grupazostała podzielona na trzy kolumny zdążające różnymitraktami na Fermo.
Pozostałe 5 batalionów piechoty, 6 szwadronów ka-
walerii i 24 działa pod bezpośrednią komendą marszałkaskierowały się do Porto di Fermo, po którego zajęciuplanowano atak na Fermo.
27 listopada kolumna główna stanęła pod Fermo.
Dowodzący 3 dywizją francuską gen. Casabianca w szyb-
kim tempie wrócił z Rzymu do swoich oddziałów i 26listopada dotarł do Porto di Fermo. Dysponował nominalnie5545 żołnierzami, zdołał jednak zgromadzić tylko 4800bagnetów i szabel, pozostali stanowili załogi garnizonów.Casabianca zgromadził 9 niekompletnych batalionów pie-
choty2, 3 szwadrony kawalerii i zaledwie kilka dział.Zgromadzone siły rozdzielił na dwie brygady. Brygadępierwszą powierzył gen. Rusca, zajmującemu z 17 pół- brygadą liniową (2 bataliony), 73 półbrygadą liniową(2 bataliony), 3 kompaniami karabinierów 27 półbrygady
lekkiej, 3 szwadronami 19 pułku dragonów i 3 lekkimi działami Porto di Fermo.
Brygada druga gen. Monniera, którego z powodu nieobec-
ności zastępował szef brygady Mejean, składała się z bata-
lionu 64 półbrygady liniowej i 2 Legionu Cysalpińskiego.
1 M a h o n, Étude..., s. 346.
2 ze względu na brak czasu nie ukończono koncentracji oddziałów, każdy z batalionów pozostawił na swoim zapleczu 1-2 kompanie.
136
Z Porto di Fermo zmierzała pozostała część 27 półbrygady
lekkiej, ale 28 listopada została odwołana z powrotem
do miasta.
Obie brygady cierpiały na brak amunicji.
Pragnąc zaskoczyć republikanów, Neapolitańczycy w nocy
z 27 na 28 listopada około godz. 22.00 wykorzystując
liczne barki usiłowali dokonać desantu w porcie Porto di Fermo. Dostrzeżono ich jednak wystarczająco wcześnie, aby powiadomiony Rusca zdążył przybyć z odsieczą. Oddziały, które zdążyły już wylądować dostały się do
niewoli. Akcja utraciwszy swój główny atut, zaskoczenie, załamała się 3.
Nocna akcja wojsk królewskich do tego stopnia zaniepo-
koiła gen. Casabiancę, że postanowił osobiście zorientować
się w sytuacji i 28 listopada około 10.00 rano wyruszył na
rekonesans w kierunku Torre di Palma. Towarzyszyło mu
50 dragonów i 3 kompanie karabinierów 27 półbrygady
lekkiej. W odwodzie w pewnej odległości od niego podążała
17 półbrygada liniowa (2 bataliony) pod szefem sztabu
Thiebaultem 4.
Rekonesans przyniósł oczekiwany skutek. Już po prze-
jechaniu 3/4 mili natknięto się na Neapolitańczyków. Casabianca szybko zorientował się w sytuacji. Marszałek
Micheroux główne siły rozłożył przed Torre di Palma, opierając jedno skrzydło o morze, a drugie o las. Podejścia
od frontu broniły dwie baterie o 15 działach. Tę silną
pozycję obsadziło 5000 żołnierzy, oczekujących na obej- ście republikanów przez pozostałe kolumny. Neapoli- tańczycy wybierając tę pozycję sami jednak pozbawili się możliwości wykorzystania swojego głównego atutu, przewagi liczebnej. Wąskość pasa nadmorskiego pozwalała
na równoczesne rozwinięcie nie więcej niż dwóch ba-
talionów.
3 M a h o n, Étude..., s. 348.4 M a h o n, Étude..., s. 351; A y a l a, Le vite..., s. 402.
137
Casablanca podjął decyzję o ataku. Spieszeni dragonizaatakowali wzdłuż drogi, natomiast towarzyszący mukarabinierzy spróbowali obejścia skrzydła wojsk królew-
skich przez las. Jednocześnie gen. Casabianca wysłałswojego adiutanta Fabvrego z rozkazem do podążającegood Porto di Fermo szefa sztabu 3 dywizji Thiebaulta, by
przyśpieszył marsz i przybył czym prędzej z pozostałymioddziałami brygady gen. Rusca.
Thiebault był blisko, dlatego też można było wprowadzićdo boju podążający z nim batalion niemal natychmiast.Casabianca rozkazał batalionowi wykonać oskrzydlenie,czym spowodował zdumienie i oburzenie Thiebaulta. Lek-
komyślność i brawura gen. Casabianci spowodowała, że natrakcie wraz z nim i szefem sztabu pozostało 1 działoi garstka dragonów. Na efekty nie trzeba było długoczekać. Gęsty ogień artylerii neapolitańskiej już w trzeciejsalwie wybił kanonierów i większość dragonów. Wykorzys-
tując nadarzającą się okazję dowodzący wojskami królew-
skimi brygadier Colonna rzucił przeciwko Francuzom płk.Corsi z częścią pułku kawalerii „Principe” i wysłał raporto trwającym starciu do marszałka Micheroux.
Uderzenie Neapolitańczyków zmiotło republikanów. Więk-
szość zginęła od szabel, część w nieładzie uciekła. Gen.Casabianca ranny w głowę, osłaniany przez Thiebaultai kanoniera Boubbesse’a5, uratował życie ucieczką. SzarżęNeapolitańczyków wstrzymały spłoszone konie, ciągnącezygzakiem po drodze działo i jaszczyk. Wtedy to na placboju podszedł gen. Rusca, prowadzący półtorej batalionu 73półbrygady liniowej, połowę szwadronu dragonów i 1 działo.Widząc, co się dzieje na drodze, Francuzi błyskawiczniezmienili front, zeszli z traktu i strzelali do szarżującychkawalerzystów z boku. Szarża załamała się. Część atakują-
cych osunęła się z koni, inni ratowali się ucieczką, jednak
5 Był kanonierem 6 kompanii 7 pułku artylerii lekkiej.
138
50 pognało konie dalej drogą na Porto di Fermo. Za tymi ostatnimi rzucił się w pogoń na czele 70 dragonów gen.
Rusca. O dziwo, zamiast zająć się prowadzeniem bitwy
w pogoń za neapolitańskimi kawalerzystami ruszyli także
Casabianca i Thiebault!!!
Widząc co się dzieje, szef brygady Vouillemont nie
tracąc czasu natychmiast przejął komendę i wykorzystując
zamieszanie wśród Neapolitańczyków odzyskał utracone
poprzednio działo. Zebrani naprędce na naradę szef brygady Vouillemont, szef
batalionu Gassine, kapitan dragonów Piquet, adiunkt sztabo-
wy Dath i adiutant Casabianci por. Petriconi, za namową tego
ostatniego, postanowili wykorzystać zamieszanie wśród wojsk
królewskich i natychmiast zaatakować. Ruszyli atakując na
bagnety i wytrzymując cztery salwy artylerii, zdobyli pierw-
szą, 6-działową i drugą 9-działową baterię w walce wręcz. Odwodowa kawaleria neapolitańska próbowała ratować
sytuację, ale postawa pułku „Regina”, który mimo wysiłków
dowódcy płk. Montaperto pierzchnął, przesądziła o losie
dział6. Uniesieni zwycięstwem kpt. Piquet i por. Petriconi
szarżowali na czele dragonów na batalion pułku „Puglia”
i rozbili go. Ścigając uciekających Francuzi dotarli aż do
Torre di Palma, gdzie wpadli jednak w swoistą pułapkę. Otoczeni ze wszystkich stron przez uciekających Neapolitań-
czyków ulegli rozbiciu. Część zginęła, część została zagarnię-
ta w niewolę, garstka ukryła się w lesie, a następnie okrężną
drogą przez góry dołączyła do swoich.
Akcja dragonów wprowadziła jednak w szeregach wojsk
królewskich tak wielkie zamieszanie, że porzuciwszy
artylerię i tabory, tracąc kilkuset jeńców, pozostałe 4500
żołnierzy rzuciło się do ucieczki.
Gen. Rusca, po wzięciu do niewoli 50 neapolitańskich
dragonów, wrócił i zgodnie z otrzymanymi od Casabianci
6 A y a l a, Memorie..., s. 140; A y a l a, Le vite..., s. 402.
139
dyspozycjami polecił odwrót na Porto di Fermo, zamierzano
bowiem przeprowadzić rekonesans w górach. Rusca, widzączamęczonych na śmierć 2 Francuzów wziętych do niewolina początku bitwy, wpadł w szał i własnoręcznie zamor-dował 5 neapolitańskich jeńców.
Tymczasem Casabianca na czele połowy batalionu
73 półbrygady liniowej wyszedł z Porto di Fermo w góry,aby połączyć się z trzema kompaniami karabinierów 27półbrygady lekkiej i 2 oraz 3 batalionem 17 półbrygadyliniowej. Zmusiły go do tego raporty informujące o zmie-
rzającej z Lapedony kolumnie neapolitańskiej, która naodgłos strzałów skręciła na Porto di Fermo. Do spotkaniaobu wojsk doszło w połowie drogi z Lapedony do Madonna
del Mare. Mimo dwukrotnej przewagi liczebnej Neapolitań-
czycy nie wytrzymali uderzenia Francuzów i cofnęli się naLapedonę. Zdobyto 6 dział i jaszczyki. Sam Casabiancapowtórnie tego dnia został zraniony postrzałem w policzek.
Bitwy z 28 listopada doprowadziły do załamania sięplanów neapolitańskiego prawego skrzydła. MarszałekMicheroux stracił wszystkie 30 dział, jakimi dysponował,38 jaszczyków, wszystkie bagaże, liczne konie, kilkusetjeńców, 3 chorągwie. 29 listopada Micheroux wycofał sięna Tronto, 30 listopada neapolitańska straż tylna dowodzonaprzez kpt. Parente opuściła Ascoli mordując jeńcówfrancuskich, a pilnujący górskich dróg mjr Amato cofnął się doTeramo. Osiągnąwszy Pescarę i Chieti, Micheroux zreor-ganizował rozbite i zdemoralizowane oddziały. Wysłałraport do Macka, starając się w nim zminimalizować swojąklęskę, nie ukrył jednak utraty całej artylerii, domagając sięrównocześnie nadesłania nowej z rezerw w Neapolu,czekając na artylerię zorganizował tymczasem obronę na linii
rzeki Vomano, ograniczając się do neutralizowaniapropagandy republikańskiej 7. 7 D u m a s, Borboni..., t. II, s. 284; M a h o n, Étude..., s. 354-355;A y a l a, Le vite..., s. 402.
140
Próba usprawiedliwienia się z porażki za pomocą ob-
ciążenia winą nagannej postawy wojska, nie spotkała sięani w kwaterze głównej, ani na dworze ze zrozumieniem.
Ostatecznie marszałek nie widząc innego wyjścia zażądałdla siebie sądu generalskiego 8.
30 listopada do przebywającego w Macerata Champion-
neta dotarł raport o zwycięstwie nad prawym skrzydłemneapolitańskim. Jednocześnie otrzymał wieści z WłochPółnocnych, że głównodowodzący we Włoszech gen.Joubert podjął decyzję o zajęciu Piemontu. Wydarzenia 28listopada przekonały Championneta o niskiej wartości armiikrólewskiej. Zrezygnował więc z wycofania 3 dywizjiCasabianci do Ankony. Postanowił zmienić swoje planyi zrezygnował z koncentracji całej armii. Tymczasemodebrał dowództwo 3 dywizji francuskiej gen. Casabiancepowierzając mu komendę placu w Ankonie, a na stanowiskodowódcy 3 dywizji powołał gen. Rusca.
17 półbrygada piechoty liniowej otrzymała polecenieudania się do Terni, celem wsparcia słabej 2 dywizjifrancuskiej gen. Lemoine, na którą maszerowały kolumnyneapolitańskie płk. San Filippo i płk. Giustiniego.
8 Po powrocie do Neapolu został postawiony przed sądem wojennym, ale zdołał się usprawiedliwić (A y a l a, Memorie..., s. 411).
DZIAŁANIA KOLUMN PŁK. SAN FILIPPO
I PŁK. GIUSTINIEGO
Pozostający w centralnym położeniu armii francuskiej gen.Lemoine powinien zgodnie z przewidywaniami gen. Cham-
pionneta utrzymać łączność pomiędzy 3 dywizją gen.Casabianci i 1 dywizją gen. Macdonalda. Lemoine dys-
ponował w tym czasie tylko 5 batalionami piechoty
i szwadronem kawalerii, razem 3340 żołnierzy, pozostałaczęść dywizji nie była jeszcze skoncentrowana i nie mogławziąć udziału w walce.
Zadanie rozbicia centrum francuskiego zgodnie z planem
Macka spadło na dwie kolumny, płk. San Filippo i płk.Giustiniego.
San Filippo prowadził z sobą 3 bataliony piechoty,
2 szwadrony kawalerii i 7 dział. Po opuszczeniu nad-
granicznego Antrodoco San Filippo odniósł pierwszysukces zajmując Rieti, z którego na widok zbliżającychsię wojsk królewskich wycofały się oddziały 64 pół- brygady liniowej1.
Następnego dnia, 27 listopada o świcie San Filippoopuścił Rieti i zepchnął cofające się wysunięte kompanie
1 A y a l a, Memorie..., s. 142.
142
64 półbrygady liniowej w kierunku Terni, gdzie zajęły
pozycje główne siły francuskiej 2 dywizji. Lemoine skon-
centrował tutaj pozostałe kompanie 64 półbrygady liniowej i przybyłą forsownym marszem z Spoleto 97 półbrygadę
liniową. Nie dysponował natomiast ani kawalerią, ani artylerią. Co gorsza, cierpiał na tak wielki brak amunicji,
że żołnierzom wydano jedynie po trzy ładunki. Francuzi zajęli dogodną pozycję pod Papignano, utrudniającą usta-
wienie przez oddziały królewskie artylerii i uniemoż-
liwiającą wykorzystanie kawalerii. Lemoine, dysponujący
podobnymi siłami w sile żywej, a zniwelowawszy przewagę
neapolitańską w artylerii i kawalerii, przyjął bitwę 2.
Po godzinnej wymianie ognia, kiedy kompanie fran-
cuskie obeszły Neapolitańczyków z flanki, w szeregach
neapolitańskich wybuchło zamieszanie, które Lemoine
natychmiast wykorzystał, wydając rozkaz do generalnego
ataku na bagnety.
Neapolitańczycy nie wytrzymali silnego uderzenia i rzu-
cili się do ucieczki, pozostawiając zwycięskim Francuzom
działa, jaszczyki, broń i 400 jeńców z płk. San Filippo na
czele3. Cała bitwa trwała do 9.00 rano i kosztowała
Francuzów 30 żołnierzy zabitych i rannych.
Sukces 2 dywizji trudno przecenić. Francuzi sparaliżowali próbę rozbicia ugrupowania francuskiego na dwie części i oskrzydlenia dywizji Macdonalda.
Druga kolumna neapolitańska, płk. Giustiniego, składa-
jąca się z 2604 żołnierzy w 3 batalionach piechoty
i 2 szwadronach kawalerii, atakowała w tym czasie połu-
dniowy odcinek 2 dywizji francuskiej broniony kilkoma
kompaniami 64 półbrygady liniowej i szwadronem drago-
nów. Jego uderzenie wyszło z Tagliacozzo i skierowało się
na Vicovaro, gdzie zaskoczył Francuzów. Część piechoty
i dragoni przebili się przez otaczających ich zewsząd
2 Du mas , Borboni..., t. II, s. 265. 3 Du mas , Borboni..., t. II, s. 284.
143
neapolitańczyków, kierując się na Tivoli. Odcięto ichw ten sposób od 2 dywizji, zostali zatem tymczasowopodporządkowani dywizji Macdonalda.
Płk Giustini opanowawszy lewy brzeg Tybru skierowałsię ku Magliano, zagrażając zajęciem mostu San Felicekoło Borghetto, a więc odcięciem dywizji Macdonalda odreszty armii.
Ruch Giustiniego na Magliano i pobicie San Filippo dało2 dywizji kilka dni na ściągnięcie posiłków i skoncen-
trowanie reszty sił. Tymczasem kolumna płk. Giustiniego 30 listopada w go-
dzinach popołudniowych odniosła kolejny sukces, po gwał- townym ataku wyrzucając batalion 12 półbrygady liniowejz Magliano.
Pokonany Girardon w wysłanym do Macdonalda raporcieoceniał siły Neapolitańczyków na 5000 żołnierzy. Sukces
wojsk królewskich był duży. Przerwano francuską komuni- kację i odcięto ich jednocześnie od magazynów żywnoś-
ciowych w Otricoli, zajętej przez wojska królewskie. Sytuacja była tym bardziej niebezpieczna, że podążająca
lewym brzegiem Tybru brygada Metscha, składająca sięz 5 batalionów piechoty i 2 szwadronów kawalerii, ruszyła,by połączyć się z Giustinim, aby go wzmocnić i skuteczniejprzerwać komunikację oraz zabezpieczyć lewy brzeg Tybruna odcinku od Rzymu do Magliano.
Zaistniała sytuacja zmusiła Macdonalda do zmianyusytuowania oddziałów. Dotychczasowa straż przednia stałasię odwodem, a front wojsk zwrócił się w kierunkuMagliano. Z Nepi i Rignano ściągnięto wojska do CivitaCastellana. Macdonald postanowił następnego dnia wyprzećNeapolitańczyków z Magliano. Kniaziewicz dysponującyLegionem Polskim, Legionem Rzymskim, 4 szwadronami
16 pułku dragonów i 3 lekkimi działami otrzymał polecenieprzejścia w nocy mostu San Felice koło Borghetto i przy-
gotowania się po drugiej stronie Tybru do szturmu na
Magliano. Oddano mu w charakterze wsparcia wyparty
z miasta batalion 12 półbrygady liniowej i trzy działa
z ochrony mostu San Felice.
W odwodzie za mostem pozostać miał Girardon z 2 ba-
talionami 12 półbrygady liniowej, szwadronem 19 pułku
dragonów i działem 12-funtowym. Rezerwę całego zgrupo-
wania stanowiła brygada Mathieu złożona z 11 półbrygady
liniowej, 2 batalionów 30 półbrygady liniowej, batalionu
15 półbrygady lekkiej, szwadronu 16 pułku dragonów
i artylerii. Brygada w zależności od potrzeby przeznaczona
została do wsparcia Kniaziewicza lub Girardona.
Macdonald postanowił rankiem 1 grudnia przenieść
kwaterę do mostu San Felice, by osobiście nadzorować
przebieg ataku.
Dyspozycje wydane Kniaziewiczowi przewidywały podej- ście w zupełnej ciszy wczesnym rankiem pod Magliano
i wykorzystując zaskoczenie, ze względu na brak amunicji, uderzyć bagnetami. Równocześnie Kniaziewicz winien zająć
Otricoli.
Jeszcze przed wschodem słońca ruszył na czele 2 bata-
lionu polskiego i 2 szwadronów 16 pułku dragonów do
Otricoli Chamand. Jego zadanie polegało na okrążeniu
Magliano, zabezpieczeniu skrzydła Kniaziewicza i odcięciu
Neapolitańczykom odwrotu na Otricoli. Kniaziewicz prze-
widywał uderzenie na Magliano dopiero po otrzymaniu
sygnału od Chamanda, że ten oskrzydlił wojska królewskie, dlatego też nie śpieszył się z marszem. Gwałtowność
uderzenia Neapolitańczyków, która poprzedniego dnia
doprowadziła do utraty Magliano sugerowała, że bitwa
będzie zacięta, działano więc ostrożnie. Neapolitańczycy nie spodziewając się ataku odpoczywali,
straże drzemały przy wygasających ogniskach. Sądzono, że
Francuzi, wyparci poprzedniego dnia z Magliano, skupią
się na obronie mostu San Felice. W mieście kwatero-
wała kolumna płk. Giustiniego w składzie pp „Farese"
144
(2 bataliony), batalionu ochotników, szwadronu pułkukawalerii „Due Abruzze", szwadronu pułku kawalerii „Royal- Caroline" i 4 armat.
Chamand okrążywszy Magliano wysłał mjr. Chłopickiegona czele 300 legionistów polskich na rekonesans. Legioniściw zupełnej ciszy zlikwidowali neapolitańskie straże, wyszlina flankę obozu i po oddaniu salwy, wykorzystując cał- kowite zaskoczenie i powstałe zamieszanie, ruszyli doataku na bagnety. W obozie królewskim wybuchła panika. Nie stawiano oporu, lecz rzucono się w chaotycznej ucieczce w stronę Calvi. Usłyszawszy strzały Kniaziewicz uderzył od czoła, ale nie napotkał żadnego oporu.
Potyczka doprowadziła do całkowitego rozprzężenia kolumny płk. Giustiniego. Polacy nie ponieśli żadnych strat, wojska królewskie straciły 100 zabitych, 600 zaginęło, utracono broń, sporo amunicji, tak bardzo potrzebnej armii republikańskiej, namioty i cały sprzęt obozowy.
Macdonald przebywający przy moście San Felice i wypat- rujący nieprzyjaciela z lewej strony Tybru, zawiadomiony o zajęciu Magliano, na czele kawalerii udał się do miasta. Tutaj złożył legionistom polskim wyrazy uznania. Sukces akcji dowodził, że wojska królewskie nie stanowią dla doświadczonej armii republikańskiej poważniejszego nie- bezpieczeństwa.
Wojska powróciły na swoje dawne pozycje. W Magliano pozostał szef batalionu Girardon z batalionem piechoty i artylerią, Kniaziewicz udał się na noc do mostu San Felice.
145
PRZYGOTOWANIA 1 DYWIZJI DO BITWY
Macdonald na wiadomość Kellermanna, że podczas opusz-
czania Nepi francuska straż tylna była mocno naciskana
przez nieprzyjaciela, ucieszył się. Doszedł do wniosku, że
grupa, która zajęła Nepi jest strażą przednią sił głównych
wojsk królewskich, postanowił więc przerzucić swoje
oddziały i wydać pod Nepi Neapolitańczykom bitwę. Kellermannowi polecił więc zaatakować swoją brygadą
Nepi, natomiast Kniaziewicz z dwoma batalionami piechoty
miał 2 grudnia zająć nową drogę z Rzymu i ustawić się za
Civita Castellana. 3 batalion polski po zajęciu Falari powinien skierować się do Nepi tak, by o godz. 5 rano
zająć pozycje na moście przy Nepi i oczekiwać dalszych
rozkazów. W przypadku przyjęcia przez Neapolitańczyków
bitwy z oddziałami zebranymi za Civita Castellana miał pozostać w odwodzie, natomiast w przypadku, gdyby
wojska królewskie wycofywały się w jego kierunku, miał je zaatakować. Dodatkowym zadaniem Kniaziewicza była
obrona Corchiano i Falari, zabezpieczających skrzydło
dywizji i łączność z obozem w Borghetto. Polacy mieli utrzymać te pozycje za wszelką cenę.
Brygada gen. Mathieu miała zająć pozycję przed Civita
Castellana i oczekiwać dalszych rozkazów.
147
Obronę Magliano i mostu San Felice pozostawionoszefowi brygady Girardonowi. Znajdował się tutaj rezer- wowy park artylerii. Na starej drodze do Rzymu pozo-
stawiono jako ubezpieczenie niewielki oddział. Sam Macdonald przeniósł swą kwaterę do Civita Castel-
lana. Cały misterny plan dowódcy 1 dywizji okazał sięjednak chybiony. Wysłane w kierunku Nepi podjazdydonosiły, że znajdują się tutaj tylko niewielkie siły nie-
przyjacielskie. Macdonald zrozumiał, że nie dojdzie dobitwy z głównymi siłami królewskimi pod Nepi, bo ich tam
po prostu nie ma. Zarzucił więc swój plan i wydał ponownierozkazy nakazujące powrót wojsk pod Civita Castellana.Dziwiła go bezczynność Neapolitańczyków. Musiał czekaćna wyjaśnienie sytuacji, zastanawiając się, jakie krokimoże podjąć Mack.
Nowe rozkazy nakazywały Kellermannowi zająć Nepi.Stawał się w ten sposób na powrót strażą przednią1 dywizji. Brygada Mathieu powróciła na drogę z Borg-
hetto, Kniaziewicz ustawił swoje oddziały na prawymskrzydle dywizji zajmując Falari, Fabrica i Corchiano.
Polecił również kopanie rowów i stawianie zasieków,mających utrudnić nieprzyjacielowi podejście, rozsyłałpo okolicy liczne patrole.
2 grudnia o 2 nad ranem Kellermann zaatakował Nepi,w którym, ze zdumieniem, nie zastał oddziałów neapolitań-
skich. Obronę próbowali organizować powstańcy, miesz-
kańcy miasta i uzbrojeni chłopi. Powstańcy, którym animu-
szu dodawała bliskość wojsk królewskich i przewodnictwokleru, przez godzinę stawiali Francuzom twardy opór.Republikanie tracąc 5 zabitych zdobyli miasto. Powstańcystracili ponad 100 zabitych, w tym 12 księży. Zdobytemiasto zrabowano i podpalono. Płonęło całą noc.
Macdonald pragnąc ograniczyć rozszerzający się ruchpowstańczy wydał proklamację do mieszkańców z żą-
daniem zaprzestania walki i złożenia broni. W przypadku
148
nieusłuchania rozkazu, groził, że każdego ujętego z broniąbędzie rozstrzeliwał bez sądu, podobnie jak księży zbun-
towanych gmin. Ostrzegał, że za napaść na Francuza naterenie wsi odpowiadać będzie cała osada, a domy zostaną
spalone. W razie niewykrycia sprawców napaści groził wprowadzeniem odpowiedzialności zbiorowej całej gminy. Zażądał wreszcie, aby z gmin, w których wybuchło po-
wstanie przybyły deputacje z oświadczeniami o złożeniu
broni. Jak można się było spodziewać, proklamacja nie
zrobiła na powstańcach większego wrażenia. Falari, Cor- chiano i Fabrica, do których gen. Kniaziewicz wysłał oddziały, stawiły zacięty opór.
Zniecierpliwiony bezczynnością Neapolitańczyków Mac-
donald polecił Kellennannowi swoją brygadą dokonaćrekonesansu na Monte Rosi, aby przekonać się, jakie siłykrólewskie znajdują się na tym odcinku. Dodatkowymplusem przedsięwzięcia w razie dojścia do wymianystrzałów było podniesienie na duchu obrońców zamku św.Anioła, których strzały armatnie słyszalne były w CivitaCastellana.
Kellermann dotarł do Monte Rosi nie napotykając
większych sił neapolitańskich. Francuzi rozbili napotkany
oddział, biorąc do niewoli 77 ludzi, 40 koni, 3 wozy i zajęli Monte Rosi. Uciekający Neapolitańczycy pierzchli do
samego Rzymu, wywołując wieściami atak tłumu na zamek
św. Anioła. Kawaler Saski na wieść o zajęciu Monte Rosi ruszył
naprzód. Przezorny Kellermann, obawiający się wybuchu
na swoich tyłach powstania, zawrócił, mocno naciskany
przez wojska królewskie. Przewidywania Kellermanna okazały się słuszne. Niepo-
korne, częściowo spalone Nepi chwyciło ponownie zabroń, chcąc odciąć Francuzów od sił głównych. Zawiado-
miony o ruchawce Macdonald osobiście ruszył na W-
zdobył miasto szturmem, rozkazał wykłuć mieszkańców
149
bagnetami, a domy spalić. Wkraczający do Nepi Keller- mann zastał zgliszcza i rozkaz Macdonalda polecający
mu obronę ruin.
Wysłane w kierunku Orte francuskie patrole niszczyły
tymczasem środki przeprawowe, by w ten sposób uniemoż-
liwić Neapolitańczykom przeprawę na lewy brzeg Tybru.
Działania te miały na celu uniemożliwienie nawiązania
przez Neapolitańczyków łączności z kolumną wypartą
z Magliano i Otricoli, a zebraną w Calvi i czekającą na
dowóz artylerii. Doniesiono również Macdonaldowi o ko-
lumnie neapolitańskiej, która maszerowała z Ronciglione
i zajęła Capranple, Valerano i Vignanello, którą oceniano
przesadnie na 4000 żołnierzy 1.
Przeciwko tej kolumnie Macdonald wysłał gen. Mathieu
z 2 i 3 batalionem 11 półbrygady liniowej, szwadronem
16 pułku dragonów i 2 działami. Francuzi ruszyli z Borg-
hetto do Vignanello. Kiedy 3 grudnia wieczorem dotarli na
miejsce Neapolitańczyków już nie zastano, wszędzie nato-
miast roiło się od powstańców. Zaniepokojony rozszerzającym się powstaniem Mac-
donald polecił Kniaziewiczowi zajęcie zbuntowanych Falari, Fabrica i Corchiano. Miejscowości te, znajdując się na
zapleczu, w razie konieczności odwrotu mogły stanowić
spore niebezpieczeństwo. Kniaziewicz rankiem 3 grudnia
z 1 i 3 batalionem Legionu Polskiego ruszył spacyfikować
zaplecze. Falari po krótkiej walce zostało zajęte. Jako
garnizon pozostały tutaj 4 kompanie 1 batalionu pod kpt. Tomaszewskim. Fabrica zdobyto szturmem, tracąc 21 ludzi zabitych i 30 rannych. W charakterze garnizonu pozostać
miały tutaj 3 kompanie 1 batalionu. W mieście pozostał także 3 batalion mający następnego dnia ruszyć na Cor- chiano. Kniaziewicz wezwany wieczorem przez Macdonal-
da wrócił do obozu.
1 Była to kolumna ks. de la Tremouille’a.
CIVITA CASTELLANA
Główna kolumna neapolitańska wczesnym rankiem 4 grud-
nia 1798 r. wśród mgły i w deszczu uderzyła na Rignanobronione przez szefa brygady Lahurea, dysponującego1 batalionem 15 półbrygady liniowej i szwadronem strzel- ców konnych1. Lahure2, spodziewający się nieprzyjaciela, nie dał się zaskoczyć i wykorzystując wąskość przejścia
nie pozwalającą wojskom królewskim ani na wykorzystanie
przewagi liczebnej, ani na obejście republikanów, stawił zacięty opór. Zyskał w ten sposób dwie godziny, odskoczył na pobliskie wzgórza i ponownie stawił opór zmuszając
Neapolitańczyków do kolejnego wysiłku i straty następnej godziny. Wypchnięty ze wzgórz wolno krok za krokiem
wycofywał się w kierunku Civita Castellana. Neapolitań-
czycy, po utracie 30 koni, widząc bezsens użycia kawalerii w wąskim wąwozie, odesłali jazdę na tyły. Tymczasem
Lahure wycofał się do mostu. Tutaj wsparty ogniem
1 M a h o n, Étude..., s. 371; Damas , Memoires..., t. I, s. 288.2 Ludwik Józef Lahure urodzony 29 grudnia 1767 r. w belgijskim
Mons. Studiował na uniwersytecie w Leodium. Brał udział w powstaniu
belgijskim (1787 r.). We Włoszech od 1797 r. Od 4 lutego 1798 r.
w brygadzie Kellermanna (S i x, Dictionnaire..., t. II, s. 36).3 D a m a s, Memoires..., t. I, s. 288.
151
działowym z fortu Civita Castellana wytrzymał uderzeniewojsk królewskich. Co więcej, zasilony przysłanym przezMacdonalda 3 batalionem 30 półbrygady liniowej zacząłkontratakować 4.
Mack zrozumiał, że wysłanie głównych sił drogą przezRignano na Civite Castellana było błędem5. Agresywna
postawa Lahure’a broniącego mostu spowodowała, żezwątpił w możliwość wywalczenia przejścia atakiem czo-
łowym. Liczył jeszcze na kawalera Saskiego, że tenuderzając z boku na Lahurea zmusi go do porzuceniamostu. Wiarę tę podtrzymywały dochodzące z lewegoskrzydła odgłosy kanonady.
Równocześnie z akcją kolumny głównej ruszyły wojskalewego skrzydła. Kawaler Saski wysłał 5 batalionówpiechoty, 2 szwadrony kawalerii i 15 dział pod komendągen. Colliego do ataku na Nepi, sam zaś z pozostałymi8 batalionami, 2 szwadronami i 8 działami skierowałsię przez Ronciglione, Fabrica, Santa Maria di Falari
na Borghetto, dążąc do wyjścia na tyły dywizji Mac-
Donalda 6.
Pozostawiony w Nepi gen. Kellermann rozwinął przedspalonym miastem swoją brygadę. Dysponował 1 batalio-
nem 11 półbrygady liniowej, batalionem półbrygady lekkiej,
2,5 szwadronami 19 pułku strzelców konnych i 3 działami.Wojska królewskie wspierane powstańcami przez całe
rano szturmowały pozycje Kellermanna. Walka była twarda,Neapolitańczycy zacięci, a Francuzi nieustępliwi. Macdonald zaniepokojony intensywnością zmagań, w obawie,że Kellermann zostanie zmuszony do opuszczenia Nepi,Wsparł go 2 batalionem Legionu Polskiego z szefemrorestierem i mjr. Chłopickim na czele. Siła uderzenialegionistów polskich złamała linię neapolitańską i zmusiła
4 Dumas , Borboni..., t. II, s. 270.
5
D a m a s, Memoires..., t. I, s. 388; Aya l a , Le vite..., s. 30. 6 Mahon, Étude..., s. 365.
152
gen. Colliego do odwrotu. Rzuceni w pościg strzelcy konnizdobyli w Monte Rosi neapolitański obóz i ścigali pierz-
chających w stronę Rzymu i zbawczym górom. Za postawęw walce, na placu boju szef szwadronu strzelców konnychBrue awansowany został na szefa brygady i dowódcę19 pułku strzelców konnych w miejsce zmarłego w RzymieHumberta.
Kellermann, wykazujący przez całą bitwę zimną krewi opanowanie, wypełnił postawione przed nim zadanie.Rozbił kolumnę gen. Colliego, eliminując z wojsk królew-
skich 2800 żołnierzy, w tym 800 zabitych i rannych i 2000jeńców. Zdobyto 15 dział, 30 jaszczyków, ponad 800 koni
i mułów, bagaże, kasę wojskową, sztandary, sprzęt obozo-
wy. Niemal połowa jeńców zbiegła w nocy, wykorzystującniedbałe pilnowanie przez zmęczonych żołnierzy i ukryłasię w górach bądź u okolicznej ludności.
W tym samym czasie kawaler Saski niezauważonyprzez Francuzów maszerował na Ronciglione, zamierzającwyjść na tyły Macdonalda i wywołać w jego szeregachzamieszanie 7.
Kniaziewicz po powrocie z Fabrica rankiem 4 grudnia
przebywał w obozie swojej brygady. Obóz leżał na północnyzachód od Civita Castellana, w kierunku na Santa Maria di
Falari, gdzie stał kpt. Tomaszewski z 4 kompaniami 1 batalio-
nu, kolejne 3 kompanie 1 batalionu rozmieszczono w Fabrica.
4 grudnia 3 batalion polski zdobył szturmem, walcząco każdy dom, Corchiano. Obrońców wykłuto bagnetami,a miejscowość puszczono z dymem. Akcja przeciwkopowstańcom kosztowała Polaków 40 legionistów i uniemożli- wiła wykorzystanie 3 batalionu przeciwko równocześnietoczącemu się bojowi z kolumną kawalera Saskiego.
Z powodu wyekspediowania części sił przeciwko powstańcom rzymskim Kniaziewiczowi pozostały do dys-
7 Da mas , Memoires…, t. I, s. 289.
153
pozycji 3 pozostałe kompanie 1 batalionu polskiego,2 batalion polski8, liczący zaledwie 200 żołnierzy LegionRzymski, 2 batalion 30 półbrygady liniowej, 2 szwadrony16 pułku dragonów, połowę szwadronu 19 pułku strzelcówkonnych i 3 lekkie działa.
W południe Macdonald obserwujący zmagania Lahure’ai Kellermanna, traktujący Kniaziewicza jako rezerwę, zacząłzastanawiać się, w jaki najefektywniejszy sposób wykorzys-
tać odwód. Dla wsparcia broniącego na Treji mostuLahurea wysłał już batalion 30 półbrygady liniowej.Zaniepokojony sytuacją pod Nepi wysłał 2 batalion polskidla wsparcia Kellermanna, dowiedziawszy się zaś jakdoskonały był tego efekt, zastanawiał się, czy nie rzucićreszty brygady Kniaziewicza na Nepi i zgnieść wycofują-
cych się w nieładzie Neapolitańczyków gen. Colliego.
Wątpliwości Macdonalda przerwało doniesienie stojącegow Santa Maria di Falari kpt. Tomaszewskiego, infor-
mującego o pojawieniu się od Fabrica kolumny nieprzyja-
cielskiej. Kawaleria kawalera Saskiego natychmiast uderzyłana 4 kompanie polskiej piechoty i oddział dragonówfrancuskich Tomaszewskiego. Tymczasem z lasu wycho-
dziły bataliony piechoty królewskiej. Manewrem tymNeapolitańczycy odcięli trzy polskie kompanie stojącew Fabrica 9.
Była godzina 13.00, kiedy Macdonald odwracając się nakoniu w kierunku Kniaziewicza powiedział zaczepnie:„Kellermann pobił nieprzyjaciela pod Nepi”, na co Knia-
ziewicz natychmiast odpowiedział: „Ja go stąd odpędzę”i ruszył galopem do swojej brygady. Dojechawszy doobozu zastał bataliony w pełnej gotowości. Kniaziewiczz głównymi siłami swojej brygady ruszył na Falari, wysy-
łając jednocześnie szefa batalionu Białowiejskiego z 3 kom-
paniami 1 batalionu i kompanią 19 pułku strzelców konnych
8 Batalion ten wysłany został jako wsparcie dla Kellermanna.9 M a h o n, Étude..., s. 367.
154
z poleceniem obejścia Neapolitańczyków z lewego skrzydła-
oraz nawiązania łączności z 3 kompaniami polskimi stoją-
cymi w Corchiano, przejęcia nad nimi komendy i wspól- nymi siłami zaatakowania skrzydła wojsk królewskich.
Kawaler Saski widząc zbliżającego się Kniaziewiczarozpoczął rozwijanie wychodzących z lasu batalionów.
Wąska droga utrudniała im jednak zadanie, tak że pierwszetrzy bataliony zatarasowały wyjście z lasu nie pozwalającrozwinąć się reszcie sił.
Kniaziewicz widząc rozwijanie się królewskich batalio-
nów rzucił natychmiast przeciwko nim polskich i rzymskichstrzelców rozrzuconych w tyralierę. Pragnął w ten sposóbwprowadzić zamieszanie w szeregach nieprzyjacielskichw momencie zmieniania przez niego szyku z marszowego
w bojowy. Wykorzystując cienką osłonę tyralierską rozwinąłbatalion piechoty francuskiej, wsparł go trzema działamiustawionymi na lewej flance batalionu, z prawej ustawiając2 szwadrony kawalerii.
Dowodzący przednią strażą neapolitańską ks. Trani,całkowicie zaskoczony szybkością działań republikanów,wpadł w panikę i rzucił się do ucieczki10. Żołnierzekrólewscy gęsto ostrzeliwani przez tyralierów zaczęli sięcofać, jeszcze bardziej utrudniając wyjście z lasu kolejnychbatalionów. Kawaler Saski, widząc zamieszanie, rzuciłprzeciwko linii tyralierów część oddziałów, pragnąc w tensposób zyskać czas na uporządkowanie zmieszanych sze-
regów i wyprowadzenie reszty wojsk z lasu. Działanie toszybko przyniosło efekt. Panika została opanowana, szeregiuporządkowane, a z lasu stopniowo zaczęły wychodzićkolejne oddziały. Neapolitańczycy z kawalerem Saskim naczele ruszyli do natarcia, kilkakrotnie atakując Kniaziewi- cza. Zostali jednak za każdym razem odparci. Przechodzącydo kontrataków republikanie również nie odnieśli sukcesu,
10 Dumas , Borboni..., t. II, s. 285.
155
odparci przez dobrze broniących się Neapolitańczyków.Przedłużająca się walka pozwalała kawalerowi Saskiemuwprowadzać do walki coraz to nowe siły. Wiedząc, że czaspracuje na ich niekorzyść republikanie starali się czymprędzej zepchnąć wojska królewskie. Bez rezultatu.
Dzielna postawa Neapolitańczyków miała swoje źródłow zimnej krwi i brawurze kawalera Saskiego. Prowadziłkażdy atak, zagrzewał do wytrwania cofających się,był wszędzie tam, gdzie jego osoba była niezbędna.Bezustanne narażanie się doprowadziło wieczorem dotrzykrotnego zranienia dzielnego dowódcy. Spadł z konia,spłoszony wierzchowiec ruszył w stronę republikańskichszeregów. Widząc upadającego nieprzyjacielskiego wodza,
grenadierzy polscy rzucili się, by go pojmać. Silnyogień i odsiecz Neapolitańczyków uratowały kawaleraSaskiego od niewoli 11.
Widok spadającego z wierzchowca wodza podziałałna żołnierzy królewskich deprymująco, doszło do za-
mieszania. Zabrakło oficera potrafiącego zastąpić kawaleraSaskiego. Kanonada docierająca spod Nepi dodatkowodziałała ujemnie na morale, stwarzała bowiem wrażenie,że wojska republikańskie za chwilę uderzą na walczącychod tyłu 12.
Widząc zamieszanie i niepewność w szeregach neapoli-
tańskich, Kniaziewicz postanowił wykorzystać okazję i nimzaprowadzony zostanie porządek złamać wolę walki nie-
przyjaciela. Uderzył więc na czele kawalerii. Szarża przy-
niosła skutek. Czołowe oddziały królewskie rzuciły się doucieczki, porywając za sobą artylerię. W tym momencieprzed Kniaziewiczem pojawił się adiutant Macdonaldaz pytaniem, czy podesłać generałowi w sukurs batalion
piechoty. Kniaziewicz widząc popłoch w szeregach neapo-
litańskich, będąc już pewnym zwycięstwa odpowiedział:
11 D a m a s, Memoires..., t. I, s. 289.
12 D a m a s, Memoires..., t. I, s. 289.
156
„Nadto mam walecznych, połowę mogę posłać w posiłeksamemu generałowi".
Nie powiodło się natomiast obejście skrzydła neapolitań-
skiego przez wydzielony oddział Białowiejskiego. Prze-
szkodziły temu zadaniu błotniste drogi i koniecznośćnawiązania łączności z 3 batalionem Legionu Polskiegow Corchiano. Dowodzący tym batalionem szef batalionuZeydlitz nie zareagował na odgłosy kanonady pod CivitaCastellana. Dysponujący poza swoim batalionem także3 kompaniami 1 batalionu Legionu Polskiego, które wyco-
fały się do niego z Fabrica, więc łącznie około 1200żołnierzami, ograniczył się do utrzymywania dopiero cozdobytego miasta. Jego uderzenie w skrzydło kolumnykawalera Saskiego mogło doprowadzić do całkowitegozniszczenia wojsk królewskich.
Zapadająca noc i trudny lesisty teren sprzyjający zor- ganizowaniu zasadzki utrudniały pogoń za kolumną kawa-
lera Saskiego. Neapolitańczycy mocno zdezorganizowaniwycofywali się w kierunku Viterbo. Kiedy stwierdzili, żeprzerwano pościg, zatrzymali się u podnóża góry Cimino.
Ścigający kolumnę neapolitańską zajęli ponownie zbun-
towane Carbognano, Fabrica i Capraruolo, co uspokoiło
nieco okolicę, pozwalając ściągnąć republikanom żywność.Zadowolony z sukcesu Kniaziewicz przerwał pościg i wy-
cofał swoje oddziały do obozu.
Trwająca 5 godzin bitwa zakończyła się całkowitymsukcesem Kniaziewicza. Republikanie stracili 20 zabitych
i 40 rannych. Neapolitańczycy stracili 400 zabitych i ran-
nych oraz 600 jeńców, którzy jednak niedbale pilnowaniwykorzystując zmęczenie pilnujących i ciemności nocyw większości zbiegli. Rankiem republikanie doliczyli sięzaledwie 50 jeńców. W ręce zwycięzców wpadło 8 działi 15 jaszczyków, konie, muły, sprzęt obozowy, kilkaset
karabinów i duże ilości amunicji. Zdobycz w nocy wysłanazostała do Civita Castellana.
Jednocześnie z toczącymi się pod Falari walkami,około godz. 17.00 Macdonald otrzymał od Girardonaraport informujący go, że wysłane patrole w okolicachOrte wykryły kolumnę wojsk królewskich13. W tym
samym czasie z Calvi w kierunku Magliano podchodzili
Neapolitańczycy, doszło już do wymiany pierwszych
strzałów 14.
Macdonald zabezpieczony na odcinku zwycięskiegoKellermanna, przy zdecydowanej obronie Lahure’a, za-
pewniającego, że zdoła powstrzymać na swoim odcinkunieprzyjaciela, niepewny wyniku boju toczonego przez
Kniaziewicza, niepokoił się o kierunek północny, za-
bezpieczany przez Girardona i Methieu. Macdonald,
dysponujący w tym czasie jedynie 2 batalionem 15 pół-brygady lekkiej, stanowiącym garnizon Civita Castellana,i szwadronem 16 pułku dragonów, ściągnął brygadęKellermanna do Civita Castellana.
Raport, który otrzymał od Girardona niewiele mu wyjaś-
niał sytuację. Nie wynikało z niego, czy kolumna królewskakieruje się na Orte czy w górę Tybru. Obawiał siękoncentrycznego ataku na most San Felice. Dlatego teżwezwał gen. Methieu do Borghetto, tym bardziej że jakwynikało z raportu Girardona, nie zdołał przechwycićnieprzyjacielskiej kolumny.
Tymczasem Mathieu podszedł pod Vignanello i podjąłpróbę zdobycia miasta15. Mieszkańcy stawili jednak twardyopór. Mathieu stwierdziwszy, że w mieście nie ma wojskregularnych, lecz tylko powstańcy, nie chcąc ponosićniepotrzebnych strat, odstąpił od Vignanello i rzucił sięw pościg za wymykającymi się Neapolitańczykami. Mgłai potyczki z grupami powstańców wstrzymywały marsz 16.
13 Mahon, Étude..., s. 368.
14 Mahon, Étude..., s. 369.
15 Dumas , Borboni..., t. II, s. 271.
16 Mahon , Étude..., s. 369.
157
158
W drodze Mathieu otrzymał rozkaz Macdonalda odwołującygo do Borghetto.
Zaniepokojony o Magliano Macdonald noc postanowiłspędzić w Borghetto, by w razie nocnego ataku objąćdowodzenie. Zanim opuścił Civita Castellanę wysłał jeszczeraport do Championneta donosząc mu o zwycięstwie nadnieprzyjacielem. Informował, że zwycięskie wojska 1 dy-
wizji zdobyły 23 działa, 45 jaszczyków, ponad 800 konii mułów, kilka chorągwi, kasy wojskowe, bagaże, zapasyamunicji i żywności, zagarnięto też w niewolę 2000żołnierzy królewskich. Cenniejszy sprzęt wywieziono doTerni, działa i jaszczyki do Civita Castellana. Broń, którąnie zdołano zabrać, w obawie, aby nie wpadła w ręcewieśniaków, zniszczono, amunicję i żywność rozdzielonopomiędzy oddziały.
Walki 4 grudnia doprowadziły do całkowitej dezor- ganizacji neapolitańskiego lewego skrzydła. Utracono wszy-
stkie działa, bagaże, amunicję i żywność. Doszło docałkowitego upadku ducha wśród oddziałów myślących nieo walce z republikanami, lecz o tym, jak uratować własnąskórę. Rannego kawalera Saskiego odwieziono do Toskanii.Gen. Cusani, który przejął dowodzenie, mimo wysiłkówzdołał nazajutrz zebrać jedynie 2000 żołnierzy. Pozostalibłąkali się po okolicy, próbując czym prędzej wrócić doojczyzny.
Kolumna ks. de la Tremouillea, która swoim pojawie-
niem się wywołała w okolicy wybuch powstania, musiałaczym prędzej, by nie zostać odciętą, wycofać się 17.
Powody do zadowolenia miał natomiast Macdonald.Docenił swoich podkomendnych nie szczędząc im słówuznania i pochwał. Kniaziewicz i Kellermann za wcześ-
niejsze zasługi, ale przede wszystkim za postawę w bitwie4 grudnia przedstawieni zostali do „broni honorowej
17 D a m a s, Memoires..., t. I, s. 289.
159
Wielu żołnierzy przedstawionych zostało do awansu18,
aczkolwiek zaznaczyć należy, że byli to sami Francuzi. Nie
chodziło jednak o niedocenianie przez Francuzów postawy
polaków w czasie bitwy. Ocena ich sprawności i wartości jako żołnierzy znacznie wzrosła. Problem z awansami spowodowany był postawą Cysalpińczyków, utrudniających
awanse i nagrody z powodu rygorystycznego przestrzegania
zatwierdzonego etatu i budżetu jednostek. Chcąc nie chcąc
Polacy musieli zadowolić się słowami uznania Macdonalda, pochwałami towarzyszy broni i pochlebnymi artykułami w prasie.
18 5 żołnierzy z 11 półbrygady liniowej, 5 z 19 pułku strzelców konnych, 9 z 15 półbrygady liniowej.
OTRICOLI, 6 XII 1798 R.
Zatrzymany w wąwozie koło Rignano Mack, zaniepokojonybrakiem wiadomości od kawalera Saskiego, wątpiącyw możliwość czołowego sforsowania mostu, postanowiłwysłać na rekonesans kolumnę marszałka Damasa. Zgodniez otrzymanymi instrukcjami kolumna składająca się z 5 ba-
talionów piechoty i 6 szwadronów kawalerii miała od lewejflanki obejść górę i wydostawszy się na nową drogęnawiązać łączność z wojskami kawalera Saskiego. Damasw przypadku braku rozstrzygnięcia na lewym skrzydlewinien wesprzeć kawalera Saskiego, a w przypadku jegorozbicia przejąć jego zadanie. Ruszono nocą. Wobecpanujących ciemności i zatopionych w błocie dróg posuwa-
no się bardzo wolno. W drodze natknięto się na kurieraz informacjami o przegranej pod Nepi gen. Colliego .
Damas osiągnął nową drogę w południe 5 grudnia.Widok rozrzuconego sprzętu wojskowego i zeznania wy-
chodzących naprzeciw maszerującej neapolitańskiej kolum-
nie niedobitków uświadomiły mu rozmiar klęski Colliego.Nieco później uzyskał wiadomości o porażce kawaleraSaskiego pod Falari. Nie mając artylerii postanowił wstrzy-
1 D a m a s, Memoires..., t. I, s. 288.
161
mać marsz i zająć, do czasu nadesłania dział z Rzymu,obronną pozycję koło Monte Rosi. Z biegiem czasu siłyjego wzmocniły się o 1000 żołnierzy kawalera Saskiego
i 2000 niedobitków z oddziałów Colliego.
Pomimo zwycięstwa pod Civita Castellana Macdonald
ciągle obawiał się o swoją pozycję. Przypuszczał, żeNeapolitańczycy 5 grudnia wznowią uderzenie. Analizabitwy pozwoliła mu wyciągnąć wniosek, że jest małoprawdopodobne, aby Neapolitańczycy uderzyli powtórniena wcześniejszych odcinkach. Spodziewał się ruchu wojskkrólewskich na Magliano i most San Felice, który w raziepowodzenia odcinałby go od Championneta. Pogląd tenwzmacniały doniesienia o ruchu kolumn nieprzyjacielskichposuwających się wzdłuż Tybru na San Felice.
Macdonald postanowił więc dokonać odwrócenia frontuswojej dywizji. W Civita Castellana pozostawił w cha-
rakterze odwodu Kellermanna z dwoma wyczerpanymi
bitwą batalionami wzmocnionymi wypoczętym, bo w trak-
cie bitwy stanowiącym załogę Civita Castellana, ba-
talionem 15 półbrygady liniowej. Pod ich pieczą po-
zostawiono bagaże. 2 batalion polski zajął pozycję pomiędzy Kellermannem
a Kniaziewiczem, stanowiąc w razie potrzeby wsparciejednego lub drugiego.
Kniaziewicz, ze swoją brygadą pomniejszoną o odesłanydo mostu San Felice szwadron 16 pułku dragonów, 5 grud-
nia wykorzystał wcześniejsze powodzenie i rozpoczął pościgza rozbitym pod Falari nieprzyjacielem.
Magliano obsadzał Girardon wzmocniony dodatkowo
1 szwadronami, Mathieu rozglądał się za umykającą mu kolumną neapolitańską, którą w razie jej pojawienia się
powinien rozbić. Obrońcy mostu San Felice wzmocnienizostali komendą Lahure’a.
5 grudnia był mglisty i deszczowy. Francuzi wokółMagliano czekali w pogotowiu. Neapolitańczycy jednak nie
162
ukazali się. Wysłane oddziały rozpoznawcze wróciły bez
wiadomości o nieprzyjacielu.
Tymczasem, ku zdziwieniu i zaniepokojeniu Macdonalda
o godz. 10.00 pod Falari wybuchła strzelanina, która trwała
do południa. Powodem wymiany strzałów była akcja
brygadiera Cusaniego, który po zebraniu około 2000
żołnierzy i wsparciu powstańcami, rozpoczął działania
podjazdowe. Bez artylerii, którą wcześniej utracił, nie mógł przedsięwziąć większej akcji.
Intensywna wymiana strzałów pod Falari w pewnym
momencie tak zaniepokoiła Macdonalda, że wysłał dla
wsparcia Kniaziewicza 1 batalion 30 półbrygady liniowej, połowę batalionu 15 półbrygady lekkiej i szwadron strzel- ców konnych z zadaniem przecięcia drogi z Civita Castel- lana do Falari, wsparcia Kniaziewicza bądź w razie potrzeby
umożliwienie mu odwrotu i obronę miasta. Było przecież
możliwe, że Neapolitańczycy zamiast uderzyć na Magliano, jak początkowo przypuszczał Macdonald, ruszyli na Falari.
Wkrótce jednak sytuacja wyjaśniła się, tak że batalion
30 półbrygady liniowej wycofano na most San Felice.
Dzień upłynął więc na drobnych potyczkach, niewyjaś-
niających sytuacji, jaka wytworzyła się po 4 grudnia. Brakowało żywności. Trudności aprowizacyjne zmuszały
Macdonalda do wszczęcia ruchów na Otricoli. Kniaziewicz
i Kellermann pozostawali na prawym brzegu Tybru wokół Civita Castellana. Pozycji swych mieli bronić przez 6 grud-
nia i w razie silnego nacisku wojsk królewskich wolno
cofać się w kierunku mostu San Felice. Pozostałe siły
zamierzał Macdonald rzucić na Otricoli.
Sukcesy francuskich 1 i 3 dywizji skłaniały Champion-
neta do pokuszenia się o odbicie Rzymu, czekał tylko na
17 półbrygadę liniową, która miała nadejść 6 grudnia
Tymczasem 5 grudnia Championnet otrzymał wiadomość
że w okolicach Rieti Neapolitańczycy skoncentrowali 7000 do 8000 żołnierzy. Stanowili oni poważne niebez-
163
pieczeństwo dla niekompletnej 2 dywizji francuskiej, dys-
ponującej zaledwie jedną brygadą, a i to uszczuplonąo batalion 64 półbrygady liniowej, odepchnięty wcześniejod sił głównych dywizji uderzeniem neapolitańskimi w związku z tym czasowo przyłączonym do 1 dywizjiMacdonalda. Obecnie stanowił on garnizon Otricoli i Narni.
Championnet, dostrzegając niebezpieczeństwo, jakie za-
wisło nad 2 dywizją, polecił odesłanie „oddelegowanego”do 1 dywizji batalionu 64 półbrygady liniowej do Terni.
Decyzja ta spowodowała zmniejszenie oddziałów repub-
likańskich w Otricoli do 200 żołnierzy chroniących znaj- dujący się w mieście szpital polowy 1 dywizji.
Informacja o wycofaniu się Francuzów została natych-
miast przekazana do Calvi marszałkowi Metschowi, dys-
ponującemu po połączeniu się z oddziałem płk. Giustiniego5850 żołnierzami i 13 działami. Marszałek ruszył więcnatychmiast siłą 5000 żołnierzy na Otricoli, resztę pozo-
stawiając w Calvi w charakterze odwodu. Nie znał wynikustarcia z 4 grudnia. Nocny marsz pozwolił na zajęciemiasta z zaskoczenia. Nieliczni obrońcy zostali rozproszenilub wzięci do niewoli. Neapolitańczycy zdobyli magazynyi szpital. Ruch ten przeciął komunikację pomiędzy 1 dywizjąa pozostałymi dywizjami francuskimi. Podjazdy kawaleriineapolitańskiej pojawiły się pod Narni 2.
2 D a m a s, Memoires..., t. I, s. 287.
CALVI, 9 X11 1798 R.
5 grudnia Mack wiedział już, że sforsowanie mostu nadrodze do Civita Castellana kosztowałoby jego armię zbytwiele ofiar. Wiadomości od kawalera Saskiego wprowadziłygo w furię, odgrażał się, że zdegraduje oficerów1. Byłzrozpaczony, że tak doskonały plan jaki ułożył legł w gru-
zach z powodu nieudolności i tchórzostwa podkomendnych.Zrezygnował więc z marszu naprzód i postanowił wycofaćsię do Rzymu. Pozostawił jednak kolumnę marszałkaBourcarda składającą się z 5 batalionów piechoty i 2 szwad-
ronów kawalerii celem obserwowania gen. Lahure’a. Na-
stępnego dnia siły główne rozpoczęły odwrót na Rzym.
Mack zjawił się 7 grudnia w kwaterze Damasa. Zapoznałsię z sytuacją na lewym skrzydle i przyjął proponowanyprzez Damasa plan działania, udzielając mu jedynie kilkuwskazówek. Mack miał nadzieję, że Damas przejmie terazrolę kawalera Saskiego, tym bardziej że przecież Nepipozostawało w rękach neapolitańskich.
Po powrocie Macka do Rzymu dostarczono mu raport
Metscha o zajęciu przez wojska królewskie Otricoli. Postano-
wił więc uderzyć siłami głównymi drogą przez Cantalupo na
1 Rzeczywiście później kilku oficerom własnoręcznie zerwał szlifyi zastąpił ich podoficerami.
165
Terni. Ruch taki dawał szansę odcięcia dywizji Macdonaldaod reszty sił francuskich, przy równoczesnym zgnieceniuz wykorzystaniem wojsk Metscha słabej dywizji Lemoine’a.Pozostawiony z 4000 żołnierzy Bourcard winien wiązaćdywizję Macdonalda, stwarzając wrażenie, że w wąwoziedignano nadal znajdują się główne siły neapolitańskie.
Damas powinien w tym czasie obejść dywizję Macdonalda,kontrolować szlak z Rzymu do Viterbo i zebrać ile zdołaniedobitków rozbitego lewego skrzydła, wzmacniając nimiswoje siły. Kolumna Damasa licząca początkowo 4500żołnierzy wzrosła w ten sposób do blisko 7400 ludzi 2.
Tymczasem główne uderzenie w sile 11 800 żołnierzy(14 batalionów piechoty, 10 szwadronów jazdy) skierowane
zostało na Terni. Napotkano jednak na trudności. Artyleria,która musiała przeprawiać się przez Tybr drogą na Correse,spóźniała się w marszu. Również piechota straciła dwa dni
nim osiągnęła Cantalupo. 8 grudnia skoncentrowano 14 ba-
talionów piechoty i 10 szwadronów jazdy3. Uderzenie
wyznaczono na 11 grudnia, powiadamiając o tym przeby-
wającego w Calvi Metscha. Jako zabezpieczenie lewegobrzegu skierowano z Rzymu dwa szwadrony jazdy i batalion
piechoty.
Tymczasem wojska francuskie nie zamierzały czekać.W wyniku pomyślnych bitew Championnet przestał obawiaćsię przewagi liczebnej wroga, a dotychczasową niepewnośćzastąpiło lekceważenie wojsk królewskich. Zdobycznaartyleria, konie zaprzęgowe i amunicja znacznie poprawiłysytuację materialną armii republikańskiej. Poprawiła siętakże sytuacja aprowizacyjna. Joubert, naczelny dowódcaarmii włoskiej informował jednocześnie, że zapadła decyzjazajęcia Piemontu, co mogło spowodować interwencjęaustriacką. Należało więc jak najszybciej rozpocząć kontr-ofensywę i jeśli to możliwe wzniecić rewolucję w Neapolu.
2 M a h o n, Étude..., s. 408.3 M a h o n, Étude..., s. 390, 408.
166
Informacja o możliwym włączeniu się Austrii do wojnyzdopingowała Championneta. Szansa zwycięstwa nad Kró-
lestwem Neapolu, rozszerzenie rewolucji, detronizacja króla,mogła przypaść komuś innemu, gdyby w wyniku austriac-
kiej interwencji został odwołany na północ. Pewną troską napawała Championneta pozostająca na
tyłach Toskania, w której wylądowała dywizja Naselliego.Zażądał więc od Jouberta przejęcia obserwacji Toskanii,wysłał jednak na wszelki wypadek w charakterze obser- watora szefa brygady Broussiera 4.
Plan Championneta zakładał wykorzystanie trzech bata-
lionów 1 dywizji skierowanych na Rieti przez Magliano,
Contigliano, Colle Bacano i Villa Amati. Pozostałe siły1 dywizji winny w tym czasie utrzymać most San Felice.Macdonald otrzymał odpowiednie rozkazy 6 grudnia, alewysłał w międzyczasie raport, w którym informowałChampionneta, że koncentruje swoje siły do ataku na Calviod strony Otricoli i Magliano.
Propozycja Macdonalda pozwalająca wyjaśnić położenie1 i 2 dywizji została zaakceptowana przez Championneta.Zajęcie Calvi pozwoliłoby nie tylko zapewnić łącznośćpomiędzy centrum a 1 dywizją, ale również zabezpieczyłobydrogę z Rieti do Rzymu. Championnet zmienił więc swójplan, polecając teraz wojskom gen. Lemoinea skierowaćsilny oddział z Rieti na Calvi, a resztą dywizji przekroczyćgranicę rzymsko-neapolitańską i zająć Civita Ducale.
Championnet zaplanował uderzenie na 8 grudnia. Zadaniegłówne miały wykonać 1 i 2 dywizja, 3 dywizji postawionozadania dywersyjne, polegające na angażowaniu na froncie
nadmorskim Neapolitańczyków. Gen. Duhesme (któryprzejął 6 grudnia dowództwo nad 3 dywizją) otrzymałrozkaz w razie porażki wolnego cofania się w kierunkuAnkony, a w razie pobicia nieprzyjaciela ruszenia do
4 M a h o n, Étude..., s. 377.
167
Antrodoco i nawiązania styczności z republikańskim cen-
trum.
8 grudnia 2 dywizja gen. Lemoine’a składająca sięzaledwie z 2 batalionów 64 półbrygady liniowej, 2 batalio-
nów 97 półbrygady liniowej i 2 szwadronów 19 pułkudragonów5 uderzyła na Rieti, zajęła miasto po krótkiej
walce i przekroczyła granicę rzymsko-neapolitańską6. Na
widok zbliżających się Francuzów ludność Civita Ducalewpadła w popłoch i rzuciła się do ucieczki. Zajęto także,nocą z 8 na 9 grudnia, opuszczone Antrodoco.
Macdonald rozpoczął przesuwanie swoich sił już 7 grud-
nia. W zamku Civita Castellana pozostawiono tylko 100
żołnierzy, przerzucając resztę wojsk w rejon Borghetto,gdzie zebrano wojska Kellermanna, Girardon skoncentrowałsię w Magliano, a siły Mathieu ulokowano w Otricoli, doktórego w celu przeprowadzenia ataku na Calvi przybyłsam Macdonald. Calvi miało zostać 8 grudnia dwustronniezaatakowane siłami generałów Kniaziewicza i Mathieu.Uderzenie miało zmieść siły neapolitańskie Metscha i do-
prowadzić do nawiązania kontaktu z walczącą pod Rieti
2 dywizją gen. Lemoinea. Dalsze ruchy Kniaziewiczai Mathieu miały być uzależnione od wyniku ataku na Rieti.W razie porażki republikanie mieli cofnąć się na Magliano(Kniaziewicz) i Fidenes (Mathieu).
Ruch Francuzów opóźniła jednak alarmująca wiadomośćo posuwaniu się kolumny Bourcarda, która mogła skierowaćsie na Rieti, Magliano lub Calvi. W razie ruchu na Calvi
groziło Kniaziewiczowi uderzenie ze skrzydła. Wysłanonatychmiast patrole, które nie wypatrzyły jednak wojskneapolitańskich. Zbliżało się południe, cała akcja była jużbardzo opóźniona. Zniecierpliwiony Macdonald postanowiłzaryzykować atak na Calvi, wierząc, że doświadczeniei zdolności Kniaziewicza stanowią dostateczną gwarancję
5 Przysłani zostali z 3 dywizji. 6 M a h o n, Étude..., s. 382.
168
sukcesu. Ruszono mimo fatalnej pogody na Magliano
a następnie wąwozami zbliżono się do Calvi.
Kniaziewicz prowadził do ataku 2370 żołnierzy7, posu-
wano się bardzo ostrożnie, pozostawiając w celu utrzymania
łączności z kwaterą główną drobne komendy. W obawieprzed zasadzką, jaką mogły zastawić oddziały neapolitań-
skie Bourcarda, rozesłano liczne patrole.
Zgodnie z planem Mathieu prowadzący 1560 żołnierzy8
miał, ze względu na bliższą odległość do Calvi, ruszyćw południe. Krótko przed wymarszem patrol przypro-
wadził 3 Polaków z kolumny Bourcarda, którzy nawiadomość, że wśród jednostek francuskich znajdujesię formacja polska zdezerterowali i chcieli dołączyćdo rodaków. Zeznali, że Bourcard znajduje się w marszuna Calvi bądź Rieti. Siłę kolumny określili na 3 pułkipiechoty.
Natychmiast wysłano Kniaziewiczowi rozkaz rozbiciakolumny Bourcarda, którego wesprzeć miały przesuniętedo Magliano siły Kellermanna.
Wysłane przez Kellermanna patrole zdobyły jeńców,którzy zeznali, że główne siły kolumny Bourcarda znajdująsię nadal na lewym brzegu Tybru, a rzekę przekroczyłozaledwie 600 żołnierzy.
Obie informacje nie były prawdziwe.
Jedynie Championnet przejrzał Macka. 8 grudnia uzyskałinformację, że Neapolitańczycy zamierzają wzmocnić Calvi,a następnie wspólnie z Metschem uderzyć na Otricoli lubTerni 9. Posunięcie to uzmysłowiło Francuzom koniecznośćopanowania okolic Calvi i drogi z Terni do Rzymu.
7 1 i 2 batalion 1 legionu polskiego, 2 batalion 30 półbrygady liniowej,
resztki legionu rzymskiego oraz szwadron 19 pułku strzelców konnych 8 3 bataliony 11 półbrygady liniowej, 2 szwadrony 16 pułku dragonów
i 3 działa. 9 List Championneta do Dyrektoriatu Wykonawczego wysłany z Rieti
11 XII.
169
Maszerujący na Calvi Kniaziewicz otrzymawszy rozkaz
rozbicia Bourcarda nie wiedział co robić. Nie chcąc tracić
czasu, sam ruszył na rekonesans. Tymczasem czołowe
oddziały kolumny dotarłszy pod Calvi zatrzymały się. Niepokoiła ich nieobecność Kniaziewicza, brak rozkazów, pojawienie się Neapolitańczyków od strony Calvi i ożywie-
nie wojsk królewskich w mieście. Wysłano więc gońca do
Kellermanna po rozkazy.
W Calvi stacjonowały oddziały Metscha liczące 5000
piechoty, 300 kawalerii i 8 dział. Z powodu deszczów
i ciężkiego marszu po rozmytych błotnistych drogach
dopiero nad ranem 9 grudnia pierwszy pod Calvi zjawił się
z 2 szwadronami 16 pułku dragonów i 11 liniową pół- brygadą piechoty gen. Mathieu10. Piechota prowadzona
przez szefa brygady Andrzeja Carvin, zwanego Calvinem,
pierwszym uderzeniem zniosła wysunięte oddziały królew-
skie i podsunęła się pod samo miasto, zajmując okolicznewzgórza i umieszczając na nich 3 działa. Artyleria otworzyłaogień, koncentrując go na klasztorze blokującym dostęp domiasta, szybko robiąc wyłom w klasztornym murze.
W tym samym czasie na tyłach Calvi zjawiła się kolumna
Kniaziewicza, wypierająca wysunięte oddziały neapolitań-
skie i blokująca ewentualny odwrót wojsk królewskich. W tym celu część 1 batalionu polskiego, Legion Rzymski i batalion 30 półbrygady liniowej obsadziły wąwóz. Flanki oddziałów blokujących wąwóz stanowiły pozostałą część
1 i cały 2 batalion Legionu Polskiego. Jazda została na
drodze, stanowiąc zabezpieczenie przed nagłym wypadem
Neapolitańczyków z miasta.
Mathieu jednocześnie z ostrzeliwaniem klasztoru wysłał do Calvi swojego adiutanta Trinquallyego z żądaniem
kapitulacji. Sugerował, że miasto nie jest przygotowane do
obrony i łatwo będzie go zdobyć szturmem. Przestrzegał
10 Mahon, Étude..., s. 392.
170
jednocześnie, że w razie gdyby musiał zdobywać go siłąrozkaże nie dawać pardonu i wykłuje bagnetami w zemścieza wymordowanie rannych w Otricoli wszystkich obrońców.
Podobne żądanie wysłał przez parlamentariusza z drugiejstrony miasta Kniaziewicz.
Metsch, nie wiedząc, jakie siły go zaatakowały, po-
stanowił zyskać na czasie, liczył na odsiecz nadciągającegoMacka. Targował się zażarcie, aż wreszcie przyciśniętyprzez zniecierpliwionego parlamentariusza grożącego ze-
rwaniem rozmów zażądał 6-godzinnego rozejmu, potrzeb-
nego mu na przeprowadzenie narady wojennej. Francuzi
przystali na zawieszenie broni.
Rada wojenna wykazała jednak brak zapału do walki.Głównym orędownikiem natychmiastowej kapitulacji byłks. Tarentu, który już wcześniej przyczynił się do osłabieniaducha wojennego wśród żołnierzy, agitując za złożeniembroni11. Ustalono więc warunki kapitulacji, z któryminatychmiast ruszył do Macdonalda goniec. Zawieszenie
broni przedłużono do czasu nadejścia odpowiedzi.
Macdonald nie zgodził się jednak na żadne warunki,słusznie podejrzewając Metscha, że gra na zwłokę, czekającna nadejście odsieczy. Zażądał więc natychmiastowejbezwarunkowej kapitulacji, grożąc wykłuciem obrońców.Swoje ponowne żądania poparł dostaniem Mathieu posił-ków: 3 batalionu Legionu Polskiego, 3 dział i 2 granat-ników12. W celu zrobienia większego wrażenia na Neapo-
litańczykach Macdonald polecił wysłać Kellermannowibatalion piechoty lekkiej kilka mil przed Magliano, a na
wzgórza wokół Magliano batalion 12 półbrygady. Oddziałyte miały rozpalić jak największą ilość ognisk sugerującw ten sposób, że siły republikańskie stanowią wielką siłę.
11 Mahon, Étude..., s. 392.12 Jeszcze przed przybyciem gońca od Metscha Macdonald
zaniepokojony brakiem wieści od Matchieu i Kniaziewicza wysłał donich 2 działa i 2 granatniki. 3 batalion polski zabrał z sobą 1 działo i 1granatnik.
171
Metsch odpowiedź Macdonalda otrzymał późnym popołud-
niem. Do zakończenia terminu zawieszenia broni zostałozaledwie kilka minut. Nie było czasu na zwołanie narady.Decyzja była trudna. Wojsko było zdemoralizowane dotych-
czasowymi porażkami pod Magliano i Otricoli, skłonne dobuntu i niechętne do walki, wokół Calvi płonęły liczneogniska, wskazujące na znaczne siły republikańskie, miastonie było przygotowane do obrony, już rada wojennawykazała skłonność do kapitulacji części dowódców. Za-
skoczeniem była także treść ostrego ultimatum. Metschpodjął więc decyzję o kapitulacji, żądając w zamianhonorów wojskowych, które chętnie mu przyznano, chcianow ten sposób przyśpieszyć kapitulację wojsk królewskich,którym w każdej chwili mogły przyjść z odsieczą siłygłówne Macka. Przybity ciężarem odpowiedzialnościMetsch, zdający sobie sprawę, że za kapitulację uznanyzostanie za zdrajcę, opuszczał Calvi pijany. Przerażonytym co się stało, przypominał wszystkim, że uzyskałhonory wojskowe i zyskał czas wstrzymując wojska fran-
cuskie. W obozie przeciwników naraził się jednak tylko na
śmieszność. Republikanie kolejny raz zdobyli duże łupy: 8 dział, 15 cho-
rągwi i sztandarów, 300 koni, 5000 karabinów, amunicję,inny sprzęt wojskowy. Do niewoli trafiło 2 generałów (Metschi Carillo) oraz ponad 5000 oficerów i żołnierzy 13.
Po zajęciu Calvi w mieście pozostał gen. Mathieu,natomiast gen. Kniaziewicz wycofany został do Magliano,stając się odwodem dla Kellermanna, lub gdyby zaszła takakonieczność dla Mathieu. Kellermanna niepokoiły dostrzeżo-
ne pod Monte Buono ogniska obozowe wojsk królewskich.Macdonald przypuszczał, że jest to ta sama kolumna, o którejdonoszono mu już wcześniej. Chciał osobiście się z niąrozprawić.
13 Mahon, Étude..., s. 393.
172
Championnet, zadowolony z dotychczasowych sukcesówMacdonalda, cieszył się z gorliwości generała i pozostawiłmu wolną rękę co do ruchów wobec wojsk neapolitańskichznajdujących się nad Tybrem. Osobiście bardziej byłzainteresowany uderzeniem 2 dywizji francuskiej na Ant-
rodoco. Zajęcie miasta wykazało jednak brak większych siłneapolitańskich. Championnet był dotychczas przekonanyże Mack ściągnął wojska do Cantalupo i szykuje ofensywęktóra pozwoli mu stoczyć bitwę o Terni. 10 grudnia
przekonał się, że Neapolitańczyków nie ma w okolicachRieti, a jakieś oddziały dostrzeżono dopiero pod Akwilą.Wstrzymał więc ruch 2 dywizji, wysyłając tylko batalionpiechoty z Rieti przez Contigliano na Vacone, który w raziepotrzeby mógł udzielić Macdonaldowi wsparcia, oraz drugi
batalion14 z Terni przez Vacone do Correse. Pozostałe siływzmocniły Macdonalda.
Mack zebrawszy w Cantalupo 14 batalionów piechotyi 10 szwadronów kawalerii szykował się do wspólnego
z Metschem uderzenia na Terni. Raport, jaki otrzymał odMetscha, wskazywał, że Macdonald dzień lub dwa będziebiernie czekał na neapolitańskie uderzenie, co pozwoli bez
trudu wspólnie uderzyć na Terni. Uspokojony Mack po-
stanowił się nie spieszyć i dać wojsku dzień odpoczynku. Wykorzystując zarządzony postój, Mack wraz z ks.
Hessen-Philipsthal, dowodzącym strażą przednią, postanowiłprzeprowadzić drogą z Cantalupo do Terni rekonesans 15.
Po powrocie dotarli do Macka uciekinierzy z Calvi,
donoszący, że miasto zostało zaatakowane przez republika-
nów. Wiadomość komplikowała plany Macka, wierzył on jednak, że Metsch zdoła się utrzymać co najmniej przez dzień.Wysłał też zaraz pod dowództwem ks. Hessen-Philipsthala
na odsiecz przez Monte Buono straż przednią. Rankiemnastępnego dnia (10 grudnia) ze szczytu góry Monte Cako
14 Był to batalion z 97 półbrygady.15 Mahon, Étude..., s. 396.
173
na tyły blokujących Calvi republikanów miało wyjśćuderzenie wojsk królewskich16. Kapitulacja Calvi przekreś-
liła te plany.
Sytuacja Macka nagle stała się niebezpieczna. UwolnionyMacdonald mógł teraz bez żadnych przeszkód uderzyć naniego samego, szczególnie zagrożony był Damas, znajdującysię na drodze z Rzymu do Florencji, oddzielony od resztywojsk Tybrem. 2 i 3 dywizje francuskie mogły przekroczyćgranicę i okrążyć wojska Macka, brakowało żywności,wojsko szemrało i zarzucało oficerom tchórzostwo, a cudzo-
ziemcom zdradę, doszło do buntów. Oficerowie przestawaliufać podkomendnym, oskarżając ich o jakobinizm. Mack
był zrozpaczony i wściekły17. Nie widząc innego wyjścia,a wierząc, że możliwa jest jeszcze koncentracja rozproszo-
nych oddziałów i stawienie skutecznego oporu w górachwokół Frascati i Albano, zarządził generalny odwrót wszy-
stkich sił neapolitańskich. Zgodnie z planem odwrotu Macki Damas powinni 12 grudnia po przejściu Rzymu zająćpozycje wokół Albano, a Bourcard stanąć w Frascati.Komendant Rzymu otrzymał rozkaz przygotowania żywnościi przewodników. Garnizon miał opuścić miasto po przejściuwycofujących się wojsk królewskich.
Tymczasem Macdonald rankiem 10 grudnia ruszył z woj-skami szefa brygady Damauda z Otricoli do Calvi. Po
południu doniesiono mu, że Neapolitańczycy wycofali sięz Monte Buono. Natychmiast, wykorzystując zdobyteinformacje o nowej, niezaznaczonej na mapach drodze
prowadzącej z Terni przez Cantalupo do Rzymu, ruszono
w pogoń. Kolumna Kniaziewicza18 ruszyła na Cicignianoi Collevecchio, wysyłając podjazdy do St. Polo i Cantalupo.
16 Przeprowadzenie uderzenia postawiłoby w ciężkim położeniu atako-
wanego z dwóch stron Kniaziewicza.17 Mahon, Étude..., s. 403.
18 Legion Polski, 2 batalion 30 półbrygady, szwadron 19 pułku strzelcówkonnych, szwadron 19 pułku dragonów.
174
Mathieu, który miał utrzymywać łączność z Kniaziewiczemruszył zająć Monte Buono i Catinella, w rezerwie podMagliano pozostał Kellermann. Zdziesiątkowany począt-kowymi dezercjami i szerzącymi się chorobami Legion
Rzymski, którego liczebność spadła do 150 ludzi, odesłanyzostał na tyły, by pod okiem szefa brygady Jabłonowskiegoprzejść konieczną reorganizację 19.
Wiadomość o niezaznaczonej na mapach drodze dotarłatakże do Championneta. Natychmiast postanowił ją wyko-
rzystać i zaatakować 2 dywizją, tym bardziej że otrzymałwłaśnie wiadomość z Paryża od Dyrektoriatu Wykonaw-
czego, że jego armia zostanie wzmocniona do 50 000ludzi, a pierwsze posiłki są już w drodze. Potwierdzeniemwiadomości było zjawienie się długo oczekiwanej 17 pół-brygady piechoty, 7 i 25 pułku strzelców konnych 20.
Zadowolenie Championneta zburzył nieco raport Macdonalda. Zarzucał on w nim bezczynność 2 dywizji, którazamiast ruszać na poszukiwanie nieprzyjaciela, stwierdziw-
szy jego brak zatrzymała się. Domagał się od wodzanaczelnego natychmiastowego ruchu na Rzym. Proponowałprzygotowany przez siebie plan, gdzie Lemoine powinien
drobnymi oddziałami obsadzić Terni, Rieti i Antrodoco,
a głównymi siłami swojej 2 dywizji wykorzystując starąi nowo odkrytą drogę ruszyć na Monte Leone i Asprę.Mimo impertynenckiego tonu raportu, Championnet utwier-
dził się w planach ataku na Cantalupo. Nie miał jednakzamiaru wykonywać „instrukcji” Macdonalda. Jego własnyplan przewidywał uderzenie na Macka z trzech stron siłami1 i 2 dywizji. Gen. Lemoine z 3 batalionami 73 półbrygady,2 szwadronami 19 pułku dragonów i 5 działami winienzaatakować od strony Rieti, Civita Ducale i Contigliaineapolitańskie prawe skrzydło i w razie możliwościstarać się wydostać na ich tyły. W centrum uderzyć
19 M a h o n, Étude..., s. 400.
20 S i x, Dictionnaire..., t. I, s. 457.
175
miały od strony Vacone siły główne 7 batalionów piechotyi 11 szwadronów jazdy. 2 dywizja oddawała do dyspozycjicentrum 3 bataliony 97 półbrygady, 4 szwadrony 7 pułkustrzelców konnych, 4 szwadrony 25 pułku strzelcówkonnych i 7 dział21. Z 1 dywizji przekazano 4 bataliony
piechoty z brygady Mathieu i 3 szwadrony 16 pułkudragonów. Atak na lewe skrzydło, bez względu na ewen-
tualną przewagę nieprzyjaciela, miał wykonać Kniazie-
wicz, który miał do dyspozycji 4 bataliony piechotyi 3 szwadrony jazdy, ale tylko w sytuacji, gdyby Neapoli-
tańczycy ruszyli z Cantalupo na Vacone. W odwodzieChampionnet pozostawił w San Gemini gen. Reya, którywinien podjazdami ubezpieczać szyki republikańskie odstrony Toskanii, oraz gen. Kellermanna22 przy moście SanFelice. Garnizon Otricoli liczył batalion piechoty i półszwadronu 19 pułku strzelców konnych. Zajęcie Terniprzypadło nadciągającej 17 półbrygadzie piechoty i szwad-
ronowi 19 pułku dragonów.Championnet wysłał Macdonaldowi rozkazy za pośred-
nictwem swojego adiutanta Sylvestre. Macdonald nie ukry-
wał niezadowolenia, w obecności adiutanta naczelnegowodza ostro krytykował plan, a w liście do Championnetapowątpiewał w jego zdolności wojskowe 23.
Tymczasem okazało się, że zaplanowana akcja nie miałajuż szans realizacji. Mack na wieść o upadku Calvi, nocąz 11 na 12 grudnia, wycofał się na Rzym. Rano podjazdyrepublikańskie stwierdziły wycofywanie się wojsk królew-
skich w kierunku Rzymu. Wiadomość ta zelektryzowałarepublikanów. Championnet postanowił osobiście prowadzićpościg, mijające oddziały witały go wiwatami, oczekiwano
21 Batalion 97 półbrygady, szwadron 25 pułku strzelców konnych1 szwadron 7 pułku strzelców konnych oraz 3 działa miały dołączyć 12grudnia. 22 5 batalionów piechoty, 3 szwadronów jazdy. 23 M a h o n, Étude..., s. 401.
176
rozkazu marszu na Neapol!!! Championnet zły, że Mac-
donald nie wykonał rozkazu24, nie tracił jednak czasu.
Pozostawił w Vacano batalion piechoty z działem, a z 2 ba-
talionami piechoty, 8 szwadronami strzelców konnychi 6 działami ruszył na Cantalupo, do którego zmierzał teżzgodnie z wcześniejszymi rozkazami, gen. Lemoine. Pozajęciu miasta Championnet wysłał nowy rozkaz do Mac-
donalda, polecając mu zostawić przy moście San Felice3 bataliony piechoty, 2 szwadrony jazdy i 6 dział, a z resztądywizji udać się czym prędzej do Cantalupo 25.
Całkowitym zaskoczeniem dla Macdonalda okazał się
raport stacjonującego przy moście San Felice gen. Keller- manna, donoszący o obejściu 1 dywizji przez wojska
królewskie, które nocą z 11 na 12 grudnia rozbiły obóz na
górze San Vito koło Otricoli i starły się z patrolami Kellermanna pod Borghetto. Ciemności nie pozwalały mu
zorientować się w sile i zamiarach wroga. Wysłał więc
raport, w którym obawiał się bitwy o most w okolicach
Magliano. Macdonald natychmiast udał się do Collevecchio, gdzie dowiedział się, co było powodem zaniepokojenia
Kellermanna. Potyczka była pozorowanym atakiem Damasa, który nie orientując się, że Mack zarządził odwrót, starał się zgodnie z poprzednimi rozkazami zaniepokoić repub-
likanów i ściągnąć pod most San Felice jak najwięcej wojsk
republikańskich, odciążając w ten sposób Metscha, który
miał uderzyć z Calvi na Terni.
Damas siłami głównymi zajmował teren pomiędzy
Falari a Civita Castellana, niepokojąc załogę tego fortu
potyczkami. Nie angażował jednak większych sił ani przed fortem, ani przed mostem. Jego zadaniem nie było
przecież przeprowadzenie bitwy, a tylko sugerowanie
chęci zajęcia mostu. Akcja Damasa wprowadziła pewne
24 Mimo wyraźnego polecenia Macdonald skierował brygadę na Can-
talupo zamiast na Vacone.
25 M a h o n, Étude.... s. 569.
177
zaniepokojenie Kellermanna, jednak już rankiem następ-
nego dnia zorientował się on w sytuacji i złożył wyjaś-
nienia Macdonaldowi.
Zaniepokojenie Macdonalda nie udzieliło się jednakChampionnetowi, który nie wierzył, by w czasie, gdygłówne siły Macka wycofywały się na Rzym, Neapolitań-
czycy byli zdolni do obejścia 1 dywizji, co najwyżejmogły się tam znajdować niewielkie oddziały, z którymiKellermann z pewnością by sobie poradził. Dlatego teżwysłał do Macdonalda rozkaz, zgodnie z którym, gdybyjakieś siły nieprzyjacielskie znajdowały się na lewymbrzegu Tybru miał je zniszczyć, a w razie gdyby ich tamnie było, bez zwłoki wykonać spieszny marsz na Can-
talupo. Jednocześnie przestrzegał Macdonalda, że to onjest wodzem armii, a dowódca 1 dywizji ma wypełniaćjego rozkazy, a nie z nim dyskutować. Przestrzegał, żejeśli dojdzie ponownie do niewypełniania jego rozkazóworaz przysyłania raportów w stylu podobnym do ostat- nich, odbierze dowództwo Macdonaldowi i zastąpi gokimś innym.
Ruch pościgowy rozpoczął się. 13 grudnia zajęto Correse.Prowadził pościg gen. Rey z 7 i 25 pułkiem strzelcówkonnych i artylerią lekką26, który po krótkim odpoczynkuruszył na Tivoli. Skoncentrowane w mieście oddziałyzostały oddane pod dowództwo Macdonalda, który zabez-
pieczywszy lewy brzeg Tybru oraz drogę do Vicovar, miałruszyć w ślad za Reyem na Rzym.
Straciły na aktualności wobec odwrotu Macka dotych-
czasowe rozkazy dla Lemoine’a, który wcześniej miałwyjść na tyły Neapolitańczyków. Teraz zawrócił na Rietii z 3 batalionami piechoty i 2 szwadronami jazdy ruszył naAkwilę, zajmując ją bez większych trudności mimo liczą-
cego 600 ludzi garnizonu.
26 M a h o n, Étude..., s. 406.
178
Nie zapomniano także o Kellermannie, który zgodniez nowymi rozkazami winien obsadzić niewielkimi od-
działami fort Civita Castellana i most San Felice. W przy-
padku silnego ataku Damasa na most należało go zni- szczyć. Pozostałe wojska Kellermanna zostały rozdzielone.
Pierwsza kolumna miała ruszyć starą drogą na Rzym,ale po osiągnięciu mostu na Tybrze w Molle zatrzymaćsię i czekać na rozkazy. Kolumna druga miała przerzucićna lewy brzeg Tybru wszystkie dostępne promy i łodzie.Kolumna trzecia miała spacyfikować rejon Viterbo sta-
nowiącego zaplecze dla działających powstańców. Za-
mierzano zdobyć miasto i uwolnić przetrzymywanychw miejskim więzieniu Francuzów.
3 dywizja gen. Duhesme’a otrzymała rozkaz zajęcia
Pescary 27.
Wycofujący się z Cantalupo Mack zbierał tymczasempozostawione nad Tybrem drobne komendy wzmacniającsię nimi i zjawił się w Rzymie z 15 batalionami piechotyi 12 szwadronami jazdy28. Zdążył nadciągnąć nawet Bour- card, mimo że rozkaz odwrotu otrzymał dopiero 12 grudniapo południu. Komendant garnizonu Rzymu nie stanąłjednak na wysokości zadania. Nie przygotował mimowyraźnych przecież rozkazów Macka ani przewodnikówmających kierować nocnym marszem na Frascati i Albano,ani żywności dla wygłodzonego wojska. Co gorsza, żoł- nierze królewscy zastali zamknięte bramy miasta. Nieraczono nawet na dobijanie się do bram odpowiedzieć.Zdziwiony Mack nie wszczął jednak alarmu, biorąc poduwagę fakt, że miasto mogło zostać już opanowane przezrepublikanów. Nakazał więc marsz okrężną drogą naAlbano, a Bourcardowi do Frascati. Neapolitańczycy po16-godzinnym marszu w błocie zajęli wyznaczone stanowis-
ka. Macka niepokoił los komendy Damasa, niepewność, co
27 M a h o n, Étude..., s. 407.28 M a h o n, Étude..., s. 409.
179
stało się z garnizonem Rzymu, a najbardziej brak wiadomo-
ści, co się stało w Rzymie.
Zamieszanie i popłoch w Rzymie trwały już od 7 grudnia,kiedy to ulegając namowom Macka Ferdynand IV opuściłmiasto. Król był przerażony i oburzony. Wszędzie dopat- rywał się zdrady, nie mogąc uwierzyć, że porażki jegowojsk są wynikiem niedoświadczenia czy złego losu,podejrzewał komisarzy żywnościowych, że świadomiespowodowali braki w aprowizacji, co doprowadziło doosłabienia wojska. Nie oszczędził nawet Macka podej- rzewając, że albo nie ma wystarczającego autorytetu wśródpodkomendnych, albo zaniedbuje swoje obowiązki. Pogłoskikrążące po mieście, że rzymscy jakobini czekają tylko napierwszą sposobność, by króla pojmać, dodatkowo wpłynęłyna decyzję pośpiesznego opuszczenia Rzymu i przeniesieniasię do Albano. Nie chcąc wywoływać paniki, dla pozoru,że osobiście sprawdza sytuację na prawym brzegu Tybru,przejechał przez miasto w otoczeniu sztabu i skierował siędo Bramy Ludu 29. Dopiero za miastem nieopodal Bramy
Św. Jana przesiadł się do karety i razem z ks. Ascolimdyskretnie opuścił miasto. Wyjazdu króla nie udało sięjednak ukryć. Przeciwników rewolucji zaczęła ogarniaćpanika. Powrót republikanów oznaczał wyciągnięcie kon-
sekwencji za mordy przeprowadzone podczas francuskiego
odwrotu. Oczekiwano zdecydowanych posunięć od komen-
danta garnizonu brygadiera Barone’a, który zawiódł po-
kładane w nim nadzieje. Sytuacja go przerosła, nie myślał o
obronie miasta, ale o pośpiesznym odwrocie, ale otrzymałprzecież rozkaz Macka, by garnizon Rzymu ubezpieczyłodwrót królewskiej armii polowej.
Nocą z 12 na 13 grudnia Barone polecił zamknąć bramyi zakazał ich otwierania aż do rana. Ruch ten zabezpieczałprzed nagłym zjawieniem się w mieście republikanów, ale
29 Wcześniej nazywano ją Porta Raminia.
jednocześnie zmusił Macka do nocnego marszu wkołomiasta, do tego bez przewodników. Komendant skoncen-
trował garnizon miasta na miejskim placu, a nie doczekaw-
szy się żadnej kolumny neapolitańskiej30 wydał rozkazodwrotu na Albano. Mack, znajdujący się w Albano, kiedydoniesiono mu, że zbliża się silna kolumna neapolitańskabył przekonany, że to oddziały Damasa. Nadzieja byłazłudna. Do Albano zbliżał się rzymski garnizon.
Opuszczenie Świętego Miasta postawiło Damasa w nie-
zwykle ciężkim położeniu. Rozkaz odwrotu otrzymał do-
piero nocą 13 grudnia. Rozkaz wydany 10 grudnia na-
kazywał mu przejście przez Rzym nocą z 12 na 13 grudnia.
Damas, dobry dowódca, zdawał sobie sprawę, że jeślirozpocznie odwrót, Kellermann natychmiast ruszy za nimw pościg, a załoga fortu Civita Castellana przeprowadziuderzenie wstrzymujące jego ruch. Zdawał sobie sprawę,że oderwanie się od wojsk republikańskich będzie bardzotrudne31. Postanowił więc wykorzystać stary oręż — pod-
stęp. Nocą zapalono liczne ogniska, ogień miał być pod-
trzymywany do rana przez okolicznych chłopów. Natych-
miast wyprawiono artylerię, a godzinę później w cał- kowitym milczeniu, pod karą śmierci zabroniono rozmówi palenia, Damas poprowadził piechotę. Z boku kolumnęubezpieczał batalion grenadierów i 2 szwadrony jazdy,które dotychczas blokowały fort Civita Castellana. Stojącypod Borghetto brygadier Cusani otrzymał rozkaz odwrotuna Monte Rosi i polecenie, by zostawił w każdej z napot- kanych wiosek drobny oddział, który miał pilnować, bywieść o odwrocie jak najpóźniej dotarła do Francuzów.Damas prowadził w sumie 7400 żołnierzy i 9-10 działOderwanie się od Francuzów udało się, Neapolitańczycybez przeszkód ze strony republikanów osiągnęli Monte
30 Nie doczekano się, bo wojska zastały zamknięte bramy. 31 D a m a s, Memoires..., t. I, s. 292.
180
181
Rosi nie tracąc żadnego żołnierza. Nie mając pewności, codzieje się w Rzymie, Damas wysłał majora hr. AugustaTalleyranda na rekonesans. Zanim jednak ten zdołał złożyćmu raport, pojawił się oficer kwatermistrza gen. Parisiego,donoszący, że Rzym został już opuszczony, ale jednocześniezapewniał, że gen. Parisi porozumiał się z Francuzamii podpisał z nimi konwencję, na mocy której Damas będziemógł przemaszerować przez Rzym. Wyglądało na to, żeDamasowi udało się wyrwać z republikańskich kleszczy.Byty to jednak złudzenia.
14 grudnia wojska republikańskie podchodziły pod Rzym.Straż przednia gen. Reya dotarła rano do Tivoli, 97 pół-brygada zajęła Monte Rotondo, a Kniaziewicz maszerującygłówną drogą rzymską i Mathieu maszerujący przez Mirtetoi Fara stanęli w południe w Coresse, a niebawem oddziałyKniaziewicza osiągnęły Monte Rotondo. Popołudniemuzyskano wieści, że Rzym został opuszczony przez Neapo-
litańczyków. Pragnąc potwierdzić wiadomość, a w przypad-
ku jej prawdziwości uzyskać łączność z broniącą się załogązamku Św. Anioła, wysłano z eskortą adiutanta Champion-
neta, Romieu33. Ten dotarł do załogi zamku bez żadnychprzeszkód i złożył bohaterskiemu Walterowi, dowódcyzałogi, gratulacje z powodu skutecznej obrony, donoszącjednocześnie, że wojska republikańskie znajdują się nawysokości Teverone.
Walter na wieść, że Neapolitańczycy opuścili Rzymruszył na czele części garnizonu zamku na plac Colonna.Mieszkańcy ujrzeli znów na ulicach Rzymu wojskafrancuskie.
Tymczasem do miasta zbliżały się oddziały Damasa.
Republikańskie podjazdy donosiły, że wojska królewskiesą już w pobliżu mostu Molle. Ruch Damasa potwierdziłujęty przez Francuzów major Talleyrand, zapewniając
182
jednocześnie, że zamiarem Damasa nie jest walka, a tylko
zgodnie z treścią podpisanej przez gen. Parisiego i komisa-
rza francuskiego Walvilla konwencji, swobodny przemarsz
przez miasto i połączenie się z Mackiem 34.
Dowództwo w tym czasie przejął w Rzymie szef sztabuBonnamy, który dla zorientowania się w sytuacji przybyłza Romieu. Załoga zamku Św. Anioła pokrzepiona nadziejąnadciągającej odsieczy, która mogła przybyć już za kilkagodzin sprawiła, że Bonnamy nie chciał uznać podpisanejkonwencji, był bowiem zdania, że wypuszczenie z pułapkiDamasa jest dużym błędem. Nie miał jednak dostatecznychsił, by go powstrzymać, w razie gdyby chciał zbrojniewywalczyć przejście. Poza załogą zamku Św. AniołaBonnamy miał do dyspozycji jedynie eskortę swojąi Romieu. Koniecznie trzeba było zyskać na czasie, bypowiadomiony o wszystkim Rey mógł nadciągnąć z po-
mocą35. Bonnamy wysłał więc natychmiast 200 ludziz 2 działami do obrony mostu Molle, kilka kompaniizajęło pozycje na wzgórzach, z jazdą zaś ruszył naspotkanie z Damasem. Damas znajdował się w tym czasiena czele swojej kolumny, dzięki czemu szybko uzgodnionoosobiste spotkanie obu dowódców w połowie drogi międzywojskami.
Damas, powołując się na podpisaną konwencję, natych-
miast zażądał swobodnego przemarszu. Bonnamy twierdził,że umowa jest nieważna, ponieważ została podpisana przezosoby, które nie miały stosownych pełnomocnictw. Damasoburzony stwierdził, że umowa musi być respektowana,przemawia za nią bowiem prawo narodów. Nie widzącinnych argumentów, Bonnamy postanowił spróbować gróźb.Podkreślał, że położenie Neapolitańczyków jest beznadziej-ne. Otoczeni przez Macdonalda, Reya i Kniaziewicza
muszą ulec, a jeśli stawią opór, mogą być pewni, że
34 D a m a s, Memoires..., t. I, s. 296.35 D a m a s, Memoires..., t. I, s. 299; M a h o n, Étude..., s. 416.
183
zostaną potraktowani z całkowitą bezwzględnością. Damasanie przestraszyły pogróżki Francuza, wszak żaden Francuzdysponujący kilkoma tysiącami bagnetów i szabel niezłożyłby broni. Na te słowa, nie widząc możliwościzastraszenia Damasa, otoczyli go Francuzi krzycząc, żejako rojalista i emigrant zostaje aresztowany. Damas,
oburzony, odwoływał się do honoru, do prawa narodówi praw wojny, które nie godzą się, aby dowódcę, któremuzaproponowano pertraktacje przez parlamentariusza, więzić.Ostatecznie Francuzi zrezygnowali z zatrzymania Damasa.
Ten odjeżdżając stwierdził, że skoro pertraktacje niczegonie dały, pozostaje mu tylko się bić 36.
Damas, który nie miał informacji, co rzeczywiściewydarzyło się w Rzymie i jakimi ewentualnie republikaniedysponują w mieście siłami, postanowił nie przebijać sięprzez miasto, lecz wymknąć z zastawionych sideł, odwrotemprzez Viterbo-Orbitello, gdzie jego kolumna mogła zostaćzaładowana na neapolitańskie okręty i odwieziona doNeapolu37 lub Civita Vecchia, gdzie mógł wzmocnić sięniedobitkami kolumny kawalera Saskiego.
Liczył nadto, że Mack, dowiedziawszy się o jegokłopotach, być może wykona odciążające uderzenie naRzym przez Bramę Laterańską, a wzięci w ten sposóbw dwa ognie Francuzi nie będą mogli powstrzymaćprzebijającego się Damasa.
Damas zażądał więc do namysłu 6 godzin38. Bonnamy
ucieszył się przedstawioną propozycją, sam bowiem po-
trzebował czasu na nadejście Reya, jednocześnie jednakPodejrzewał Damasa, że ten gra na zwłokę, by wykorzys-
tując chwilowy rozejm wymknąć się z zastawionej pułapki.Nie chcąc dać po sobie poznać, że pewna zwłoka i jemujest na rękę, oświadczył, że daje Damasowi godzinę do
36 D a m a s, Memoires..., t. I, s. 295-298. 37 D a m a s, Memoires..., t. I, s. 598. 38 D a m a s, Memoires..., t. I, s. 298.
184
namysłu. Jeśli po tym czasie Neapolitańczycy nie złożąbroni, zostaną zaatakowani. Dla zrobienia na Damasiewiększego wrażenia rozkazał przyprowadzić z zawiązanymioczami majora Talleyranda i oddać go Damasowi. Miał tobyć niezaprzeczalny dowód na to, że Rzym został jużzajęty przez Francuzów 39.
Damas wróciwszy do swoich wojsk zastał wśród nichpierwsze objawy paniki, opanował ją jednak bardzo szybkoi przystąpił do odwrotu. Na straży tylnej pozostawił Pinede’az dwoma batalionami piechoty, całą jazdą i 8 działami.Pozostałe wojska szybkim marszem ruszyły do Viterbo.Damas pozostał ze strażą tylną, zajmując pozycje obronne
koło Storta.
W międzyczasie do Rzymu przybył sam Championnet,który po przyjęciu meldunku od Bonnamy’ego rzuciłw pogoń za Damasem całą dostępną jazdę. W Rzymiezjawił się zaalarmowany Rey, prowadząc z sobą 16 pułkdragonów i część 7 pułku strzelców konnych. Reszta
7 pułku i 25 pułk strzelców konnych miała pojawićsię w każdej chwili. Nie było czasu czekać na pie-
chotę Macdonalda, która mogła nadejść najwcześniejza 4 godziny.
Francuzi napotkali neapolitańskie linie obronne podStorta. Doszło do walki. Damas, mimo że jego wojskamiały za sobą wyczerpujący marsz, stawił twardy opór, niepozwalając wyprzeć się z zajmowanych pozycji, aż dowieczora. Straciwszy 1200 ludzi i 7 dział Neapolitańczycywycofali się do Monterano 40.
Następnego dnia41 Rey ścigał uchodzących 3 szwad-
ronami 16 pułku dragonów. 7 pułk strzelców konnych nażądanie Championneta został odesłany do Rzymu 42. Rey
39 D a m a s, Memoires..., t. I, s. 296.40 M a h o n, Étude..., s. 412; Da mas , Memoires..., t. I, s. 296.41 15 grudnia.42 M a h o n, Étude..., s. 413.
185
nie tyle miał skromnymi siłami pobić cofających się, coutrzymać z nimi kontakt bojowy. Zadanie zgniecenia
Damasa przypadło brygadzie Kellermanna. Championnet
nie mógł sobie pozwolić na zostawienie na swoich tyłachwojsk neapolitańskich, tym bardziej takich, które jak żadneinne dotąd wykazały dużą bitność.
Damas wykorzystując ciemności nocy szybkim marszemposuwał się na Orbitello. Zdawał sobie sprawę, że w każdejchwili może napotkać oddziały Kellermanna i zostać wziętyw dwa ognie, zdecydował się jednak na ryzyko. Maszerującniemal bez przerwy, dając wojsku jedynie kilka godzinwytchnienia, dotarł do Toscanelli, nieco na zachód odViterbo. Zostawiając tutaj straż tylną, następnego dniawieczorem osiągnął Montalto di Castro. Tutaj, nie bez
trudu, przeprawił się przez wezbrane wody rzeki Martyi postanowił wykorzystać 17 grudnia dla dania wojskunieco wytchnienia. Wysłał jednocześnie rozkazy do Or- bitello, by niezwłocznie przygotowano dla jego zmęczonychoddziałów żywność i wygodne kwatery.
Tymczasem Kellermann zelektryzowany rozkazem Cham-
pionneta ruszył w pogoń za Damasem forsownym marszemspod mostu San Felice do Viterbo. Pod miastem oddziałyneapolitańskie wsparte dużą grupą powstańców obroniłymiasto43, zawrócił więc do Ronciglione, gdzie spędziłnoc. Wieczorem następnego dnia wkroczył do Toscanelli,biorąc do niewoli niewielki oddział neapolitański44. Prze-
słuchanie jeńców uzmysłowiło Kellermannowi, że Damaszmierza do Orbitello, gdzie chce zaokrętować swojeoddziały. Nie tracąc więc czasu ruszył przodem z jazdądo Montalto di Castro, zostawiając działa i piechotęw Toscanelli. Rozgłosił również wśród swoich żołnierzy,że ten, który przyprowadzi do niego Damasa otrzyma 25
luidorów nagrody. Świadczy to najlepiej, jak nisko oceniał
43 16 grudnia.
44 Mahon , Étude..., s. 417.
186
on ducha bojowego nieprzyjaciół. Przeprawiwszy się, niebez trudności przez rzekę Martę, o 6.00 rano zaatakowałobóz wojsk królewskich.
Damas zbudzony walką wykonał gwałtowny kontrataki po dwugodzinnej walce wyrzucił Francuzów z powrotemza Martę. Kellermann, nieco zdziwiony obrotem sprawnie zrezygnował jednak ze zniszczenia Damasa. Natych-
miast wysłał rozkazy do Toscanelli, by ściągnąć pozo-
stawioną w mieście piechotę.Damas zadowolony z postawy wojska postanowił dać
żołnierzom jeszcze trochę wytchnienia. Na wiadomośćo zwycięstwie wojsk królewskich nad Francuzami, do obozuneapolitańskiego zaczęli przybywać coraz liczniej powstańcy.Damas zastanawiał się nawet, czy nie zmienić planówi zamiast maszerować do Orbitello i zaokrętować wojsko, coniewątpliwie oznaczało wyłączenie z akcji bojowych jegokolumny, nie pozostać na tyłach wojsk republikańskichi w oparciu o swoje oddziały oraz powstańców nie podjąćdziałań dywersyjnych. Na wieść o ponownym zbliżaniu sięFrancuzów, postanowił nie wycofywać się, ale korzystającz wysokiego morale wojsk przyjąć bitwę. Wzorem starożyt-nych wodzów przemówił do wojska zapewniając ich, że jestpewny zwycięstwa. Pokrzepione postawą dowódcy oddziałyoczekiwały nadejścia nieprzyjaciela.
Tymczasem Kellermann widząc gotowe do bitwy wojskakrólewskie zaczął się wahać. Na zwołanej naradzie wojennejgórę wzięła jednak zdecydowana postawa szefa brygady
Lahure’a, optującego za atakiem. Postanowiono zaatakowaćo zachodzie słońca, tak by w razie porażki móc korzystającz ciemności nocnych spokojnie się wycofać.
Czołowe uderzenie francuskiej piechoty prowadzonejprzez Lahure’a zostało bez trudności odparte przez strzel-ców kalabryjskich pułkownika Mirabelli45. W tym samym
45 A y a l a, Le vite..., s. 455.
187
czasie Damas na czele kawalerii próbował oskrzydlić Francu-
zów. Manewr odkryty został przez republikanów, którzy po
odparciu kawalerii neapolitańskiej przeszli do kontrataku
próbując z kolei oskrzydlić wojska królewskie. Doszło do
zażartej walki. Damas stając na czele batalionu grenadierów
Milano46 poprowadził żołnierzy do ataku na bagnety. Francuzi
zostali powstrzymani, ale Damas został postrzelony w szczę-
kę. Pomimo ciężkiej rany nie złożył dowództwa. Nie zsiadł nawet z konia, a po założeniu opatrunku znów uwijał się
pomiędzy swoimi oddziałami. Wiedział, że wieść o jego
zranieniu osłabi ducha wojska, które pokładało w nim
wszystkie nadzieje. Wytrzymywał więc ból i nie oddał dowodzenia. Walka trwała do północy 47.
Potyczka nie była rozstrzygnięta, chociaż każda ze stron
uważała się za zwycięską. Damas miał powody do dumy, bo jego wojska wytrzymały uderzenie republikanów i ode-
pchnęły ich, Kellermann z kolei uważał, że zdobycie
ostatnich neapolitańskich 2 dział i zagarnięcie 900 jeńców
jest dostatecznym dowodem jego zwycięstwa. Rana Damasa zaważyła na dalszym działaniu. Zamiast
ruszyć w pościg za cofającymi się republikanami, co
niewątpliwie w normalnych okolicznościach uczyniłby, po
krótkim odpoczynku wydał rozkaz odwrotu na Orbitello. Osłabiony bólem, a przede wszystkim mając trudności z mówieniem, Damas nie chciał ryzykować nocnego
pościgu pod innym dowództwem. Tego samego dnia48
wieczorem przednie oddziały neapolitańskie osiągnęły
Orbitello.
Kellermann stwierdziwszy wycofanie się Neapolitań-
czyków ruszył w pościg, nie był już jednak skłonny do
bitwy. Obawiał się oblężenia Orbitello. Dobra postawa
46 Dowodzący batalionem pułkownik Milano stracił konia i był kontuzjowany w rękę.
47 Damas , Memoires..., t. I, s. 299-300; Ayala , Memorie..., s. 152.
19 grudnia.
188
wojsk królewskich, groźba wybuchu za plecami powstaniamożliwość zaopatrywania oblężonego garnizonu drogamorską, a przede wszystkim zbyt słabe siły nie wróżyłsukcesu. Istniała także realna groźba odsieczy przebywającejw Toskanii dywizji Naselliego. O wiele korzystniejszym
rozwiązaniem byłoby w wyniku pertraktacji pozbycie siegroźnego Damasa z tyłów wojsk republikańskich. Nietracąc czasu wysłał więc do Damasa 2 oficerów z propozy-
cją podjęcia rozmów. Damas wkroczywszy 20 grudnia do Orbitello i za
znajomiwszy się ze stanem fortyfikacji i zapasami w ma-
gazynach zdał sobie sprawę, że ich stan nie daje pewnościprzetrwania oblężenia. Wysłał więc morzem do Neapolumajora Talleyranda z opisem swoich działań i żądaniemnadesłania dalszych rozkazów 49.
Tymczasem, nie czekając na instrukcje, które siłą rzeczymogły nadejść dopiero po pewnym czasie, przystąpił doorganizowania obrony. Obsadził wojskiem nie tylko Or-
bitello, ale także Porto Ercole, Porto Longone50, a w Civita
Vecchia reorganizował zbierające się rozbite oddziałykawalera Saskiego, zbierał napływających powstańcówi powiększył obronę grupą zdecydowanych na wszystkogalerników, którym w zamian za dobrą służbę obiecałdarowanie kar 51.
Damas podpisał jednak umowę z Kellermannem, na
mocy której jego oddziały wraz z bronią i bagażami, ale
bez artylerii fortecznej, miały zostać ewakuowane drogą
morską do Neapolu.
Podpisawszy umowę z Damasem, Kellermann ruszył w kierunku zbuntowanego Viterbo, gdzie 16 grudnia poniósł porażkę. Wysoki mur miejski dawał 6000 obrońcom,
49 Damas , Memoires..., t. I, s. 300-301. 50 Damas , Memoires..., t. I, s. 301. 51 Wszystkie te starania spowodowały, że Civita Vecchia broniło się
przez trzy miesiące.
189
wzmocnionych 12 działami, dobre oparcie. Liczono jednakna osłabienie woli oporu spowodowane odwrotem Damasa,a przede wszystkim złym fatum, jakim było uszkodzenie
przez francuską kulę postumentu cudownej statui św. Rozalii. Zwolennikami rozmów z Francuzami, na którebardzo liczono, byli kardynałowie Galio i Muzio, niewierzący w możliwość odparcia republikańskiego szturmu 52.
Rozpoczęto więc rozmowy z Mechinem i Mangouritem, przetrzymywanymi jako zakładnicy komisarzami francus-
kimi. Obaj spodziewający się szybciej śmierci niż rozmów,chętnie skorzystali z nadarzającej się okazji i omówiliz władzami miasta warunki kapitulacji, które zostały
wysłane do Kellermanna. Ten jednak nie uznał tak sporzą-
dzonej umowy, oświadczył jednak, że sam nadeśle własne
warunki. Kellermann obiecał w zamian za kapitulację
amnestię, ale zażądał wydania przywódców buntu i złożenia
broni. Warunki zostały przyjęte. Złożono broń, zburzono
25-metrowy odcinek muru i bramy miejskie, wydano
zrabowane przedmioty, uwolniono jeńców. Rozstrzelanozgodnie z obietnicą tylko przywódców powstania 33.
52 Mahon, Étude..., s. 418. 53 Mahon, Étude..., s. 418.
DZIAŁANIA DYWIZJI NASELLIEGO W TOSKANII
Dywizja Naselliego licząca 5747 żołnierzy przeznaczonazostała do zajęcia Toskanii. Zaokrętowana została na4 okręty brytyjskie i 3 portugalskie1, dowodzone przez
admirała Nelsona. Pierwsza grupa w sile 3000 żołnierzywylądowała w Livorno bez oporu ze strony Toskańczyków28 listopada. Wieczorem gen. Lavilette, gubernator Livorno,
podpisał kapitulację, oddając miasto i fort Neapolitań-
czykom. 1 grudnia wylądowała pozostała część dywizji,w tym garstka kawalerii i 20 dział.
Desant neapolitański postawił władze toskańskie w trud-
nym położeniu. Wielki Książę Toskański co prawda chętniepozbyłby się Francuzów, powiększał nawet w tym celuarmię poprzez tworzenie silnych i dobrze wyszkolonychgwardii miejskich, które w razie pobicia Francuzów przezNeapolitańczyków pomogłyby armii regularnej w dobiciu
uciekających Francuzów, zdawał sobie jednocześnie jednaksprawę, że akcja neapolitańska jest bardzo ryzykowna,a wynik wojny niepewny. Wygodniejszym zatem posunię-
ciem było stwarzanie pozorów, że neutralna Toskaniazaatakowana została przez wojska neapolitańskie i musiała
1 Eskadrą portugalską dowodził markiz Niza.
191
ulec przewadze agresora. Taka postawa przekreśliła nadziejeNeapolu na życzliwe przyjęcie i pomoc w wojnie z Francją.
Desant neapolitański w Livorno zaniepokoił sąsiadującąz Toskanią Republikę Lukki. Proszono o wyjaśnienie, najakich warunkach wpuszczono wojska królewskie i jakie sąich zamiary.
Poruszenie wśród przebywających w Florencji dyploma-
tów zmusiło ministra Fossombroniego do wystosowania
30 listopada wyjaśnienia, że inwazja neapolitańska jest dlaToskanii całkowitym zaskoczeniem. Jednocześnie zapew-
niał, że warunki kapitulacji zostały tak sprecyzowane, abyport w Livorno pozostał wolny, respektowano zagranicznekonsulaty, nad miastem powiewała w dalszym ciągu flagaWielkiego Księcia Toskanii. Zapewniał jednocześnie, żeToskania nie ponosi żadnej winy za dokonanie najazdu, żeinne państwa uznają jej niewinność, że wierzy w to, że jestto jedynie przejściowa i krótka okupacja.
Przedstawiciel Francji Reinhard na wieść o lądowaniuNeapolitańczyków ostro interweniował na dworze, oskar-żając ministrów Serattiego i Corsiniego o knowania i złąwolę. Blefował, że opuści niezwłocznie Toskanię, w rze-
czywistości jednak czekał na instrukcje, przewidywałbowiem, że Francji może chwilowo zależeć na utrzymaniuz Toskanią dobrych stosunków.
Wezwany przez Wielkiego Księcia Ferdynanda Manfre-
dini radził władcy ostentacyjną interwencję u swegoteścia, króla Obojga Sycylii Ferdynanda IV, spotkał siętakże z Reinhardem, zapewniając go o niewinności Wiel-kiego Księcia. 20 grudnia odbyła się rada ministrów, która miała daćodpowiedź, w jaki sposób wybrnąć z niewygodnej sytuacji.Manfredini przestrzegał, że po rozmowie z Reinhardem nie
ma wątpliwości, że dojdzie do interwencji Francji. Fossom-
broni starał się pogodzić zwaśnionych Manfrediniego oraz
Serattiego i Corsiniego. Seratti, wspierany przez Corsiniego,
192
wrogo nastawiony do Francuzów, pragnął zachowywaćpozory, łudząc się, że jego gra nie zostanie rozszyfrowanaprzez sprawną dyplomację francuską. Bartolini i Schmed-
willer nie chcąc brać odpowiedzialności milczeli. Manf-redini zarzucał Serattiemu głupotę, a Wielkiemu Księciubrak zdecydowania i prowadzenie polityki niezmierzającejdo rozwiązania problemu, ale zwlekania i ociągania sięz podjęciem jakiejkolwiek decyzji. Ostatecznie nie doszłodo żadnego porozumienia.
Tymczasem 25 grudnia nadeszła depesza Angioliniegoreprezentującego w Paryżu Toskanię. Informował, że w Pa-
ryżu nie posądza się co prawda Wielkiego Księcia o kno-
wania z Neapolitańczykami, ale jednocześnie przestrzegałprzed nieprzemyślanymi posunięciami, mogącymi zostaćzinterpretowanymi jako sympatia do Neapolu. Francuzi
byli bowiem tak wściekli na akcję Królestwa ObojgaSycylii, że gotowi byli zaatakować Livorno, by wyprzećwojska królewskie, a w razie jakiegokolwiek dowoduwspółpracy toskańsko-neapolitańskiej zagrożona byłaby całaToskania. Angiolini radził pozbyć się Neapolitańczykówi nie ulegać żądaniom Naselliego.
Idąc za tą radą, natychmiast wysłano do komendantaportu Livorno gen. Lavilettego i audytora rządowego radcyLeonarda Frullaniego rozkazy, by w razie próby wydaniaprzez Naselliego jakiegokolwiek zarządzenia, które mogłobybyć przyczyną złożenia przez któreś z państw skargi, z całąbezwzględnością oparli się temu. Mało tego. W razieprześladowania Francuzów przez Neapolitańczyków, Wielki
Książę gotów był zaprosić ich do swojej rezydencji w Pizie
lub Livorno.
Położenie Naselliego było równie kłopotliwe. W Nea-
polu nie przewidziano tak chłodnego przyjęcia, dlategoteż nie otrzymał na odjezdnym żadnych instrukcji, jak
w takiej sytuacji powinien się zachować. Mack nieprzysyłał żadnych rozkazów. Nie chcąc samodzielnie
193
podejmować decyzji, czekał. Nie zajął początkowo nawetstojących w porcie statków francuskich, tłumacząc się, żeprzecież król Ferdynand nie prowadzi oficjalnie wojnyz Francją. Dopiero pod wpływem presji brytyjskiej zażądałod załóg francuskich złożenia w przeciągu 48 godzinbroni i wydania statków. Ci jednak, wierząc w opiekęrządu toskańskiego, odmówili, a niezdecydowany Nasellinie zajął statków siłą.
Zadziwia brak zdecydowania Naselliego. W razie prze-
kroczenia przez niego granicy toskańsko-rzymskiej mógłniepomiernie skomplikować Francuzom działania. Tym-
czasem pozostając bezczynny, sam skazał się na porażkę.Pod koniec grudnia jego sytuacja stała się bardzo ciężka.31 grudnia Francuzi wkroczyli do Pieve i Pelago. Wielki
Książę polecił Frullaniemu, by ten skłonił Naselliego,w razie potrzeby używając gróźb, do opuszczenia Livomo,obawiał się bowiem wkroczenia do Toskanii Francuzów.Naselli, widząc zdecydowanie Toskańczyków, udał sięosobiście do Pizy, w której przebywał Wielki Książę.Książę osobiście rozmawiając z Nasellim okazał się nie-
ugięty, wiedział bowiem, że brak zdecydowania w obecnejchwili może doprowadzić go do utraty tronu. NieszczęsnyNaselli nie miał innego wyjścia jak przyrzec Wielkiemu
Księciu, że opuści Toskanię pod warunkiem jednak, że deSangro2 i Windham3 wyrażą na to zgodę. Obaj dyplomaciwyrazili zgodę na opuszczenie Livorno.
Naselli tłumaczył swój odjazd z Livorno pragnieniemuchronienia ludności cywilnej od okropności wojny i nienarażaniem neutralności Toskanii.
Wielki Książę pragnąc przyśpieszyć wyjazd Neapolitań-
czyków pożyczył nawet Naselliemu 7000 dukatów neapo-
litanskich na zapłacenie długów zaciągniętych na utrzyma-
nie w Livorno dywizji i opłacenie przerzutu morskiego
3 Akredytowany przy dworze toskańskim minister neapolitański.4 Akredytowany minister brytyjski.
194
wojsk, bowiem nadaremnie czekano na obiecane pieniądze
z Neapolu.
Naselli zarekwirował 30 statków i między 31 grudnia
a 4 stycznia zaokrętował swoje wojska. Statki eskortowały
korweta i fregata marynarki neapolitańskiej. Po wypłynięciu Neapolitańczyków, Toskańczycy skon-
centrowali w celu zabezpieczenia neutralności portu wszy-
stkie swoje oddziały. Toskania wykazywała dużo dobrej woli, chociaż w porcie pozostały brytyjskie okręty wojenne, do których dołączył przysłany z Neapolu przez Nelsona
„Minotaur”, mający w razie potrzeby zabrać na pokład
Wielkiego Księcia wraz z rodziną. Do najazdu francuskiego jednak nie doszło. Obawiając
się reakcji Austrii Dyrektoriat polecił gen. Joubertowi wstrzymanie akcji. Dowodzący ekspedycją karną z ramienia
Jouberta Serurier otrzymał rozkaz powstrzymania akcji dopiero 1 stycznia 1799 r., już po przekroczeniu granicy
toskańskiej. Wycofał się jednak, lecz zajął 2 stycznia
Republikę Lukki i dokonał zmiany rządu.
MARSZ NA NEAPOL
15 grudnia 1798 r. do Świętego Miasta wkroczyły oddziałyrepublikańskie. Jako pierwsze miały wejść te, które ostatnieopuszczały Rzym w czasie neapolitańskiej ofensywy.Pochód otwierał Macdonald w otoczeniu sztabu. Na czelewkraczających oddziałów maszerowała brygada Kniazie-
wicza, za nią Mathieu i reszta wojsk.
Wojska, a szczególnie Championnet, witane były gło-
śnymi, aczkolwiek nie zawsze szczerymi okrzykami.Wszyscy wyżsi dowódcy zajęli poprzednie kwatery, pod-
kreślając w ten sposób, że wszystko wraca do stanusprzed inwazji. Cieszono się z dotychczasowych sukcesówbiesiadując przy suto zastawionych stołach i tańczącna wydanych balach.
Tymczasem Mack zaniepokojony brakiem informacji od
Damasa, podejrzewając, że Rzym nie został jeszcze przezwiększe wojska republikańskie obsadzony, wyprawił bry-
gadiera Diego Pignatelliego1, z zadaniem umożliwieniaprzejścia przez Święte Miasto oddziałom Damasa. Pignatellipojawił się na skrzyżowaniu dróg z Albano i Frascati około1.00, gdzie obozowała 11 półbrygada piechoty, zupełnie 1 Pignatelli prowadził z sobą 4 bataliony piechoty, 2 szwadrony jazdy
i 6 dział.
196
dotychczas niezauważony. Nie stanął jednak na wysokościzadania. Był zdumiony widokiem Francuzów!!! Nie wysłałprzodem żadnych czujek, sądząc prawdopodobnie, żejedynym wojskiem, jakie może spotkać, mogą być tylkooddziały Damasa. Wykorzystując odrętwienie PignatelliegoFrancuzi w zupełnym nieładzie zaczęli ostrzeliwać Neapo-
litańczyków. Stracono w ten sposób atut zaskoczenia.
Mimo ognia republikanów ustawiono działa i wystrzelono,zabijając w Bramie Laterańskiej i prowadzącej do niejulicy wielu Francuzów. Na głosy palby karabinowej ogło-
szono alarm i wkrótce po pierwszej salwie francuskiejpiechocie w sukurs przybył gen. Forest, prowadząc 7 i 25pułki strzelców konnych, które w szarży zdobyły neapolitań-
skie działa i odepchnęły nieprzyjaciół. Jak dużym zaskoczeniem dla Francuzów było poja-
wienie się przed Rzymem Neapolitańczyków, najlepiejświadczy fakt, że gdy sytuacja została już opanowana,do sztabu francuskiego wpadł oficer ordynansowy z wie-
ścią, że Rzym od strony Bramy Laterańskiej jest ata-
kowany wielkimi siłami neapolitańskimi. Wiadomośćspowodowała duże zamieszanie, nie tylko zresztą z po-
wodu nie dojścia do siebie po przeglądzie trunkówz rzymskich piwniczek. Sztab francuski po prostu nie
spodziewał się ze strony pobitych Neapolitańczykówżadnych agresywnych działań, zakładano bowiem ca-
łkowitą demoralizację wojsk królewskich. Czym prędzejdopadnięto koni i ruszono na zagrożony odcinek.
Championnet spóźnił się jednak. Potyczka była skoń-
czona. Wzięto 6 dział, 3 chorągwie i około 1000 jeńców2.
Pojmano także rannego brygadiera Pignatelliego.
Tej samej nocy republikanów zaniepokoił jeszcze jeden
alarm, tym razem pod Ponte Molle. W nocnych ciemno-
ściach ukazały się oddziały neapolitańskie pragnące wejść
2 Na skutek złego pilnowania następnego dnia rano doliczono się
tylko 200 ludzi.
197
do miasta. Była to kolumienka3 wysłana w okolice Orte,a mająca na celu podburzenie ludności i wywołaniepowstania4. Wymknęła się ona swego czasu ścigającemu jągen. Mathieu. Neapolitańczycy chcieli początkowo połączyćsię z Damasem, ale minąwszy się z nim, postanowilidołączyć do sił głównych Macka. Zorientowawszy się, żeRzym został zajęty przez republikanów, zażądano wolnegoprzemarszu przez miasto, powołując się na podpisanąkonwencję. Francuzi odmówili, żądając jednocześnie bez-
warunkowej kapitulacji wojsk królewskich. Nie widzącinnego wyjścia poddano się. Macdonald zawiadomił Cham-
pionneta o wydarzeniu rano, podkreślając, że dla takiejdrobnostki nie chciał wodzowi zakłócać snu 5.
Zmęczone oddziały republikańskie dzień 16 grudniapoświęciły na wypoczynek. Panowało powszechne przeko-
nanie, że rozbity i zdemoralizowany nieprzyjaciel nieośmieli się zaatakować ponownie. Oficerowie ściągnęli doRzymu bagaże i żony, wracali rzymscy republikanie.
Republikanie odpoczywali w Rzymie do 20 grudnia.
Dotychczasowe walki odbiły się także na wojskach repub-
likańskich. Oddziały wymagały reorganizacji i podniesieniadyscypliny. Liczne były skargi na rabunki i gwałty żołnierzyi to nie tylko na ludności cywilnej, ale nawet na transportywojskowe. Należało czym prędzej opanować sytuację,w przeciwnym razie mogło to doprowadzić do rozruchówwśród ludności i tak już przecież niespokojnej.
Konieczne stało się także uzupełnienie zaopatrzenia.Brakowało koni, które już wcześniej zabrane zostaływ większości przez wycofujących się z Rzymu repub-
likanów, reszty dokonały rekwizycje neapolitańskie, brako-
wało podków, płaszczy i butów dla piechoty. Nadciągającazima wymagała szybkiego załatwienia sprawy. Dlatego też
3 Składała się z batalionu piechoty i szwadronu kawalerii.
4 Mahon , Étude..., s. 413.5 Mahon, Étude..., s. 413.
198
Championnet, nie zważając jak wielkim było to dlamiasta obciążeniem, zażądał dostarczenia 15 000 parbutów i płaszczy6. Nie brakowało natomiast żywnościktórą republikanie rekwirowali wszędzie, gdzie tylko siędało, mimo panującego wśród ludności głodu. Dodat- kowym obciążeniem dla miasta była nałożona przezChampionneta kontrybucja, nazwana ironicznie „daremRepubliki Rzymskiej dla walecznych obrońców Wolno-
ści", w wysokości 5 000 000 liwrów. Pieniądze te miałyzostać rozdane wśród żołnierzy ku oczywiście ich wiel- kiemu zadowoleniu.
Przed Championnetem stanęło także zadanie ponownejorganizacji władz republiki i odtworzenia administracji.Sprowadzono z Perugii Konsulat Rzymski, wznowił posie-
dzenia Trybunał i Senat, organizowano administrację.Dotychczasowa gwardia obywatelska, dowodzona przez
rozstrzelanego komendanta Januarego Valentiniego, zostałarozformowana, a ludność miasta rozbrojona. Przystąpiono
do reorganizacji wojsk rzymskich, nad którymi pieczępowierzono Komitetowi Wojny. Przystąpiono do uzupeł- niania istniejących wojsk oraz planowano powiększeniearmii o kolejne trzy bataliony 7.
Tymczasem wojska neapolitańskie zajęły pozycje obron-
ne w Górach Albańskich. Mack, planując stawić tutaj opórwojskom republikańskim i nie dopuścić do ich wkroczeniaw głąb Królestwa Neapolitańskiego, zajął pozycję wokółAlbano i Frascati i przystąpił do gorączkowej reorganizacjiswych wojsk. Nie było to jednak proste. Dotychczasowe
niepowodzenia wpłynęły katastrofalnie na wojsko. Demo-
ralizacja, brak wiary w zwycięstwo, zarzuty oficerówtchórzostwa żołnierzom, kadrze nieudolności w dowodzeniu,a nade wszystko wszyscy wszystkim wręcz zdrady, nie
napawały optymizmem. Wojsko traciło zaufanie do dowód-
6 Proklamacja do edylów z 14 grudnia 1798 r.7 Mahon, Étude..., s. 416.
199
ców, dowódcy nie potrafili opanować dezercji i niesub-
ordynacji. Brak żywności, amunicji, furgonów, butów dla
piechoty, koni dla kawalerii i artylerii, zajęcie pozycji w ogołoconych z wszystkiego górach stawiały pod znakiem
zapytania możliwość powstrzymania spodziewanej ofen-
sywy republikańskiej. Mack, pragnąc poznać opinię swego sztabu, zwołał
więc naradę wojenną. Zgodnie uznano, że w zaistniałejsytuacji obrona zajętych pozycji jest niemożliwa, a jedynąszansę ocalenia armii i królestwa widziano w odwrocie.W grę wchodziły trzy możliwości: odwrót do granicy,cofnięcie się na linię rzeki Garigliano lub wycofanie sięza rzekę Vilturno.
Odwrót na granicę lub rzekę Garigliano pozwalał wierzyć,że w terenie górskim z wykorzystaniem twierdz Gaetyi Pescary będzie można odeprzeć pierwsze uderzenierepublikanów, a po uzupełnieniu wojsk posiłkami, przy-
stąpić do kontrofensywy.
Mack nie wierzył w możliwość obrony linii rzekiGarigliano, dlatego też zadecydował, że najlepszym roz-
wiązaniem będzie odwrót na Kapuę i linię rzeki Vilturno.
Wydał też stosowne polecenia, aby w twierdzy kapuańskiejprzygotowano materiały wojenne i ściągnięto tam wszystkiedostępne rezerwy. W Frascati i Tivoli pozostawiono od-
działy straży tylnej, których zadaniem było przekonanierepublikanów, że wojska królewskie pozostają na liniachobronnych w Górach Albańskich. W razie, gdyby pozoracja
się nie udała, straż tylna miała powstrzymywać posuwaniesię republikanów wykorzystując sprzyjające warunki obron-
ne w wąwozach Itri i Fondi i bronić przeprawy przezGarigliano w oparciu o twierdzę Gaeta.
Francuzi szybko, bo już 18 grudnia dowiedzieli sięo odwrocie wojsk królewskich, kiedy gen. Rey bez walki
zajął Albano. Championnet postanowił nie dać przeciw-
nikowi czasu na spokojny odwrót i wzmocnienie sił poprzez
200
reorganizację i uzupełnienie rezerwami. 20 grudnia zarządzono marsz na Neapol.
Championnet ruszając przeciwko Neapolowi dysponowałw sumie 23 704 bagnetami i szablami i planował skoncen-
trowanie wszystkich swoich sił nad rzeką Volturno, stądchcąc ułatwić przemarsz podzielił wojska stojące podRzymem na dwie części. Powstałą w ten sposób dywizjęstraży przedniej oddał pod komendę, ku wielkiemu nieza-
dowoleniu Macdonalda, gen. Reya.
Przodem posuwała się dywizja straży przedniej w skła-
dzie: Legion Polski, 7 i 25 pułki strzelców konnych,w sumie 2440 piechoty i 788 jazdy. Macdonald prowadził1 dywizję z brygadami Kellermanna i Mathieu: 11, 12, 30półbrygady liniowe, 15 półbrygadę lekką, 16 pułk drago-
nów i 19 pułk strzelców konnych, w sumie: 5480 piechotyi 998 jazdy. 2 dywizję z brygadami Dufresse’a i Pointaprowadził Lemoine: 17, 64, 97 półbrygady liniowe, 19 pułkdragonów, w sumie: 5561 piechoty i 370 jazdy. Dywizjatrzecia Duhesme’a z brygadami Monniera i Rusca w skła-
dzie 73, 78 półbrygada liniowa, 2 Legion Cysalpiński, 27
półbrygada lekka i 11 pułk kawalerii liczyła 6858 piechotyi 280 jazdy.
Oddziały Reya o świcie 20 grudnia zajęły Velletri podrobnej walce z osłaniającą odwrót neapolitański kawale-
rią, a 23 grudnia stanęły już w Terracinie. Rey, któryotrzymał jako zadanie ściągnięcie na siebie uwagi wojskneapolitańskich, miał czym prędzej podążyć pod Gaetęi zdobyć twierdzę. W kwestii warunków kapitulacjiChampionnet pozostawił mu wolną rękę. Macdonaldtymczasem miał ze swoją 1 dywizją przekroczyć rzekęGarigliano.
Przed przystąpieniem do wykonania zadania Rey po-
stanowił zająć miasto Portelli, górujące nad drogą, którąposuwali się republikanie, skąd prowadzono do maszeru-
jących wojsk silny ogień. Wyznaczono do szturmu 6 kom-
201
panię 3 batalionu Legionu Polskiego. Żołnierze nie wykonalijednak rozkazu. Na próżno dowodzący kompanią porucznikIzdebski z szablą w ręku, by zagrzać swych żołnierzy,pobiegł w kierunku miasta. Dołączyło do niego zaledwiekilku żołnierzy, reszta pozostała na miejscu. Widzącpostawę żołnierzy 6 kompanii piechurzy 8 kompani ruszyli
do ataku i opanowali miasto i koszary.
Postawa 6 kompanii 3 batalionu Legionu Polskiego zostałanatychmiast napiętnowana przez wodza legionów gen. Dąb-
rowskiego. Za karę, żołnierzom 6 kompanii odebrano polskieczapki, na które swą postawą nie zasłużyli. Do czasurehabilitacji mieli nosić nakrycia głowy neapolitań-
skich rekrutów. Spod kary wyłączeni zostali tylko ci, którzydołączyli do porucznika Izdebskiego, a których on osobiściemiał wskazać.
Następnego dnia Rey mając przy sobie Kniaziewiczaz 2 batalionem polskim i 25 pułkiem strzelców konnych,zostawiwszy pozostałe wojska pod komendą Dąbrowskiegow Terracinie, wznowił marsz i zajął opuszczone przez
neapolitańską straż tylną Fondi. Z Fondi wysłano rozkaz,by siły główne połączyły się z Reyem.
Dąbrowski8 otrzymawszy rozkaz Reya znalazł się w za-
kłopotaniu, w tym samym bowiem czasie otrzymał rozkazod Championneta polecający mu odesłanie jazdy i artyleriido Piperno. Dąbrowski zdecydował połączyć się z Reyem,wysyłając jednocześnie do Championneta stosowną wiado-
mość i zostawiając w charakterze garnizonu miejskiego150 żołnierzy pod komendą Jabłonowskiego. W czasiemarszu Dąbrowski otrzymał kolejny rozkaz Championneta,polecający mu natychmiastowy powrót do Terraciny.
Bezpośrednią przyczyną powrotu Dąbrowskiego do Ter- raciny okazała się postawa Neapolitańczyków zamierzają-
cych bronić wąwozu Itri. Biegnąca tędy droga wrzynała się 8 Dysponował dwoma batalionami polskimi, 7 pułkiem strzelców konnych i 3 działami.
202
na głębokość 300 do 400 metrów w głąb skał, wznosząc sięstopniowo do wysokości 1500 m n.p.m. Neapolitańczycy
ustawili niemal w połowie wąwozu dwa bataliony piechotyktóre, w razie gdyby nie udało im się powstrzymać marszurepublikanów, miały wycofać się do Gaety. Poważnymwsparciem dla regularnego wojska była grupa 4000 po-
wstańców dowodzonych przez sławnego Fra Diavolo
składająca się z okolicznych mieszkańców, doskonaleznających teren przemytników i grasujących dotychczas nadrogach bandytów9. Wsparcie zapewniała tzw. bateria św.Andrzeja ustawiona 3 km od Fondi, a składająca sięz 7 dział, mogących ostrzeliwać drogę na całej długości.Bateria osłaniana była przez płynący strumień, na którymwysadzono most 10.
Pozycja była więc bardzo silna, Rey oceniał ją jakoniedostępną. Nie widząc innego wyjścia, Rey gotów byłpróbować ataku czołowego, mimo że takie posunięcie, jeślinawet zakończyłoby się sukcesem, kosztowałoby repub-
likanów setki zabitych. Kniaziewicz zaproponował jednak,by przed rozpoczęciem szturmu wysłać silne patrole, którebyć może znajdą w szyku nieprzyjaciela słaby punkt.Pierwszy patrol wrócił dość szybko nie mogąc pokonaćpokrytych śniegiem gór, drugi natomiast kierowany przezkapitana Biernackiego, który rozpoznawał prawe skrzydłoNeapolitańczyków, dotarł aż do Itri, gdzie zastano silnyoddział wojsk królewskich.
Postanowiono obejść usytuowane w wąwozie pozycjeneapolitańskie górskimi ścieżkami prowadzącymi z Ter- raciny i dlatego wysłano gen. Dąbrowskiemu rozkaznatychmiastowego powrotu do miasta. Obejścia miałaspróbować piechota Dąbrowskiego, kawaleria natomiastdołączyła do sił głównych dywizji w Fondi.
9 Amante , Fra Diavolo e il suo tempo 1796-1806, eon ilustrazio
e molti documenti inediti, Firenze 1904, s. 88-89.
10 Du mas , Borboni..., t. III, s. 324.
203
Championnet nie zaaprobował jednak planu. Poleciłwstrzymać działania do czasu nadejścia brygady Keller- manna. Spodziewał się twardej obrony. Postawa wojskDamasa udowodniła, że nie należy mimo wszystko niedo-
ceniać nieprzyjaciela. Ponadto zawieje śnieżne uniemoż-
liwiały przejście górskimi ścieżkami. Zwłokę w działaniachwykorzystano na odpoczynek.
28 grudnia rozpoczęto wymiatanie ze wzgórz strzelcówneapolitańskich. Zadanie to powierzono kapitanowi Las-
kowskiemu. Pierwotnie zamierzano atakować nocą, aleRey, po obejrzeniu z jednego ze wzgórz okolicy, stwier-
dziwszy wezbranie wszystkich potoków i zwały mokregood deszczu śniegu, postanowił przełożyć uderzenie nanastępny dzień.
29 grudnia o 3.00 rano wyruszyła z Fondi kierowanaprzez przewodników kolumna, złożona z 15 polskichkompanii piechoty i 50 strzelców konnych, którą prowa-
dził sam Rey. Rey chciał obejść baterię św. Andrzejaz prawej strony i niespodziewanie uderzyć na Itri. W zdo-
bytym mieście zamierzano zostawić dla osłony dwiekompanie piechoty, 8 kompanii miało od tyłu zaatakowaćumocnioną baterię. Równocześnie z atakiem od tyłu,bateria miała być szturmowana od czoła i ze skrzydełprzez wojska wychodzące z Fondi. Z pozostałych kom-
panii Reya jedna została wyznaczona do blokady górskichścieżek, a cztery pozostałe miały kierować się na Gaetę,starając się ją zablokować i nawiązać łączność z dwomakompaniami Szneydera, któremu polecono opanowaćSperlonge 11.
O godz. 5.00 rozpoczął działania kapitan Laskowski,którego zadanie polegało na oczyszczeniu ze strzelcówneapolitańskich gór na prawo od drogi. Laskowski po
przepędzeniu strzelców miał w momencie decydującego
11 Amante , Fra Diavolo..., s. 89.
204
ataku wybić ogniem bocznym kanonierów, lub przynaj-
mniej, co było bardziej prawdopodobne, wywołać wśródnich popłoch.
Dwie kompanie piechoty polskiej prowadzone przez
kapitana Ilińskiego, wsparte 50 strzelcami konnymi i 2 dzia-
łami, zajęły pozycje od strony Fondi na głównej drodze.
Iliński wysłał wtedy z połową kompanii porucznika Lin-
kiewicza, by ten podobnie jak Laskowski obszedł bateriętym razem z lewej strony. Iliński w momencie ataku miałnacierać nie drogą, która była pod neapolitańskim ostrzałem,lecz zboczami po lewej stronie drogi. Odwód w Fondiskładał się z lekkiej kawalerii i kilku kompanii piechoty.
Z atakiem generalnym czekano, aż kolumna atakującaItri uderzy na tyły baterii.
Tymczasem o godz. 17.00 Laskowski i Linkiewicz po
wyparciu strzelców neapolitańskich zajęli pozycje na góru-
jących nad baterią skrzydłach. Kniaziewicz i Iliński do-
strzegli w pewnym momencie wśród oddziałów neapolitań-
skich duże poruszenie. W celu wyjaśnienia, co się dzieje,Iliński z 40 żołnierzami ruszył na rozpoznanie w kierunkuneapolitańskiej reduty. Widząc ruch w dole, Laskowskii Linkiewicz wysłali wzmocnione patrole w dół zboczy.
Neapolitańczycy widząc nad sobą z obu skrzydeł Pola-
ków, wzięli patrole rozpoznawcze za forpoczty idące doszturmu armii republikańskiej. Zaczęli się mieszać. Popłoch,jaki widać było wśród wojsk królewskich postanowiono
wykorzystać i uderzono od czoła na baterie św. Andrzeja.Bez wystrzału zajęto redutę, na której uciekający do ItriNeapolitańczycy pozostawili 5 dział. Dwa pozostałe działaznaleziono na zakręcie drogi. Dąbrowski natychmiast wysłałdo gen. Reya swego adiutanta Tremo z wiadomościąo sukcesie.
W tym samym czasie kapitan Szneyder ze swoimi dwoma
kompaniami po nocnym sforsowaniu rzeki San Anasta,
ruszył rano na Sperlonge. Garnizon neapolitański widząc
205
maszerujących Polaków wycofał się do Itri. Szneyder nieścigał uciekających, gdyż zgodnie z rozkazem miał zająćmiasto i przerwać w ten sposób komunikację z Gaetą.Pragnąc jednak zabezpieczyć się przed jakąś niespodziankąze strony Neapolitańczyków, wysłał na rozpoznanie patrol,
który doniósł, że w Itri i na drodze do miasta znajdują sięregularne oddziały neapolitańskie i grupy powstańców.Nocą Szneyder otrzymał rozkaz ruszenia na Gaetę i wyko-
nania demonstracji zbrojnej. Miał przekonać garnizon, żepod twierdzę podeszły liczne wojska republikańskie.
W Itri pierwsi uciekinierzy z baterii św. Andrzeja pojawilisię około 19.00. Dopiero po ich dotarciu zjawił się podmiastem Rey. Uciążliwy marsz przez górskie ścieżki,przeprawy przez potoki, śnieg i deszcz tak wymęczyływojska republikańskie, że Rey postanowił przełożyć atakna Itri na dzień następny. Wtedy przybył Tremo z wieściąo zajęciu baterii św. Andrzeja. Można było teraz bezprzeszkód połączyć siły Reya i Dąbrowskiego pod Itri.Dąbrowski ruszył natychmiast, natomiast Kniaziewicz
z działami i oddziałem ubezpieczającym armaty musiałnajpieiw odbudować zniszczony na strumieniu przed bateriąśw. Andrzeja most, tak że pod Itri pojawił się dopiero rano30 grudnia. Dąbrowski w tym czasie na czele batalionupiechoty, 25 strzelców konnych i moździerzem ruszyłw kierunku Gaety.
Rankiem 30 grudnia Rey uderzył na Itri. Mieszkańcymiasta nocą schronili się w górach. Dwa regularne batalionypiechoty przez krótki czas ostrzeliwały republikanów, alewidząc ich zdecydowany atak na bagnety wycofały sięz miasta. Jedynie Fra Diavolo z grupą 600 powstańcówstarał się dalej prowadzić ogień, ale i on ostatecznie,widząc atakujących bagnetami republikanów, przerwałostrzał i wycofał się w stronę Gaety 12. W zdobytym
12 Du mas , Borboni..., t. II, s. 291.
206
mieście przeszukano domy. Zatrzymanych z bronią w rękurozstrzelano 13.
Po zajęciu Itri Rey ruszył z wojskiem na Gaetę. Przedtwierdzą wojska rozdzieliły się. Kniaziewicz zajął małyport rybacki Mola di Gaeta i skierował się nad brzegi rzekiGarigliano w celu przechwycenia znajdujących się tamstatków. Natomiast Rey z niewielkim oddziałem ruszyłwprost do Gaety. Po drodze spotkał Dąbrowskiego, którystworzył w pobliżu twierdzy kordon uniemożliwiającyzawiadomienie garnizonu przez uciekających z Itri o zbli- żaniu się Francuzów.
Gaeta była uważana za jedną z najsilniejszych neapolitań-
skich twierdz. Dysponowała własnym portem, wrzynała sięna 600 metrów w głąb morza, a jej system obronny składałsię poza fosami i murami miejskimi z trzech silnychbastionów. Wydawało się, że tylko kombinowany atak odstrony morza i lądu może doprowadzić do zdobyciatwierdzy.
Mack pokładał duże nadzieje w potężnej twierdzy. Wie-
dział, że Francuzi nie mogą sobie pozwolić na wydzieleniedużych sił do oblężenia tak długo, jak długo on sam znajdujesię z głównymi siłami w Kapui. Na wszelki wypadek poleciłjednak gubernatorowi twierdzy Tschudy’emu, by ten w przy-
padku, gdyby twierdza miała jednak paść, załadował garni- zon, działa i zapasy na statki i ewakuował się do Salerno.
Gubernatorem Gaety był Szwajcar, gen. Tschudy, cieszący się doskonałą opinią dworu i generalicji neapolitańskiej.
Rey niedostatek sił postanowił nadrobić miną. Liczonona zaskoczenie. Jako parlamentariusz wysłany został szefbatalionu Froisard, który zażądał natychmiastowej kapitu-
lacji. Żądanie oczywiście odrzucono.
Niespeszony Rey polecił ustawić jedyny moździerz jakimiał do dyspozycji i otworzyć ogień. Twierdza odpowie-
13 Zginął wtedy 67-letni ojciec Fra Diavolo Franciszek Pezza
(Aman te , Fra Diavolo..., s. 89).
207
działa nielicznymi wystrzałami. Od strony twierdzy dostrzec
można było schodzących z gór polskich legionistów14,
którzy zgodnie z wcześniejszą sugestią gen. Dąbrowskiego
próbowali demonstrować o wiele większą siłę. Przez lunety
dostrzec można było żołnierzy Kniaziewicza w zajętym
porcie Mola di Gaeta. Wystarczyło to, o dziwo, by
w twierdzy powstało zamieszanie!!!
Rey, widząc poruszenie wśród Neapolitańczyków, wysłałponownie parlamentariusza, polecając mu złożenie żądaniakapitulacji nie tylko gubernatorowi twierdzy, ale takżewładzom cywilnym i gaetańskiemu biskupowi. Liczył, żenastraszeni ogniem moździerza cywile wywrą na wojsko-
wych presję. W zwołanej przez gen. Tschudy’ego naradzie wojennej
udział wzięli przedstawiciele miasta i biskup GaetyRiccardo Minutolo. Biskup w imieniu ludności miastadomagał się kapitulacji15. Tschudy, dowódca stacjonujące-
go w twierdzy pułku piechoty „Principessa” pułkownikAntoni Capece ks. Piscicelli i całe wojsko również niemieli ochoty do walki 16.
Rey, dowiedziawszy się, że twierdza nazajutrz o godz.10.00 rano zostanie wydana republikanom, był zdumiony.Tak naprawdę nie wierzył w możliwość szybkiego za-
straszenia Tschudy’ego. Kując żelazo póki gorące, zażądałnatychmiastowej bezwarunkowej kapitulacji, grożąc w prze-
ciwnym wypadku natychmiastowym szturmem, do któregodemonstracyjnie wojska republikańskie czyniły przygoto-
wania. Pozostawiono komendantowi twierdzy dwie godziny
do namysłu. Kiedy minął czas, a odpowiedź nie nadeszła,Rey polecił otworzyć ogień z moździerza. Wystrzelonodosłownie ostatni pocisk jakim dysponowano, kiedy na
14 Były to 3 kompanie 3 batalionu Legionu Polskiego prowadzone
przez Szneydera i Karskiego. 15 Aman te , Fra Diavolo..., s. 98. 16 Da mas , Memoires..., t. I, s. 302.
208
jednym z bastionów wywieszono białą flagę. Przysłanyparlamentariusz prosił Reya o złagodzenie warunkówkapitulacji. Rey, widząc panikę, jaka ogarnęła obrońcówodrzucił sugestie złagodzenia warunków i ponownie zażądałzdania się na łaskę lub niełaskę republikanów. Widzącwahanie się parlamentariusza, a nie chcąc, by zbytniasurowość przypadkiem nie doprowadziła obrońców dodeterminacji, zgodził się wypuścić gubernatora i oficerówna słowo, że przez resztę kampanii nie będą walczyćz Francuzami. Tak zredagowaną kapitulację podpisanowieczorem.
30 grudnia 1798 r. o godz. 9 wojska republikańskiewkroczyły do Gaety. 2000 garnizon złożył broń. Jeńcówczęściowo odesłano do Rzymu, resztę pozostawiając w miej-skiej cytadeli dla przeprowadzenia prac fortyfikacyjnych.
Gubernator i oficerowie zgodnie z warunkami kapitulacji
zostali wraz z bronią i bagażami uwolnieni. Zdobyto 70dział, 22 moździerze, 20 000 karabinów, amunicję, maga-
zyny żywnościowe, mosty pontonowe i wiele innego sprzętuwojskowego17. Zagarnięto także 62 statki handlowe, w tym12 załadowanych materiałami wojennymi. Znaleziono dużeilości medali złotych i srebrnych, przedstawiających z jednejstrony Ferdynanda IV otoczonego napisem Utriusque Siei-
liae Rex P.F.A., z drugiej przedstawiono Bellonę wieńczącąMarsa i depczącą koguta galijskiego z galijskim napisem
Militaribus bene Rege ac patria meritis, którymi mieli byćdekorowani bohaterowie wojny z Francją 18.
Komendantem Gaety został szef batalionu Froisard,natomiast dowództwo nad garnizonem powierzono szefowi
17 Aya l a , Memoire..., s. 155; D u m a s, Borboni..., t. II, s. 291, podaje
60 dział; Kukieł, Dzieje Wojska Polskiego w dobie napoleońskiej,Warszawa 1922, s. 94 pisze o 100 działach; Amante , Fra Diavolo…,s. 92-93 o 190 działach i 12 moździeżach; o 12 moździeżach wspominarównież Dumas (Borboni..., t. II, s. 291).
18 Pachońsk i , Wojna francusko-neapolitańska, t. II, s. 37.
209
1 batalionu polskiego Szymonowi Białowiejskiemu, dowód-
cą artylerii został major Au, a komendantem portu kapitan
Biernacki.
Z informacji uzyskanych przez patrole wysłane przezKniaziewicza i zeznań jeńców zagarniętych w Gaeciewynikało, że Mack wycofał się do Kapui i przygotowywałobronę linii rzeki Volturno. W celu utrudnienia marszu
wojsk republikańskich Neapolitańczycy zniszczyli mosty.
Kniaziewicz czekając na materiały budowlane potrze-
bne do odbudowania mostu na rzece Garigliano, któremiały przybyć z Gaety, założył swoją kwaterę w Traette,patrolując linię rzeki aż do morza. Rey 1 styczniawysłał z Gaety rzeką 8 statków z materiałami budow-
lanymi i 7 pontonów. Z powodu wolnego tempa po-
suwania się statków płynących pod prąd, materiały do-
tarły 2 stycznia wieczorem. Przystąpiono natychmiastdo pracy i do rana ukończono budowę, tak że po po-
łudniu na drugą stronę rzeki przeprawiła się kolumnaKniaziewicza i Kellermann z 15 półbrygadą lekką i ar-tylerią. Wojska republikańskie rozbiwszy pozostawiony
do obserwacji neapolitański pułk kawalerii zajęły wie-
czorem Sparanise.
Championnet spodziewający się bitwy pod Kapuą starałsię zebrać maksymalnie wielkie siły na linii rzeki Volturno.
1 dywizję Macdonalda podzielono na dwie kolumny.Pierwszą kierował osobiście Macdonald, drugą gen. Mat-hieu. Macdonald zająwszy Cisterne maszerował starą drogąz Sezze do Isole, gdzie przeprawił się przez rzekę Lirii przekroczył granicę rzymsko-neapolitańską. W Castelluc-
cio opanował niedokończony szaniec obronny z 80 za-
gwożdżonymi działami19, których ze względu na wezbranierzeki Neapolitańczycy nie zdążyli ewakuować. Następnieruszył na Arpino i Skore. Arpino, które wzbraniało się
19 Aya l a , Memoire..., s. 148, zmniejsza liczbę dział do 24.
210
przed wpuszczeniem republikanów, zostało zmuszone dozapłacenia w ciągu dwóch dni kontrybucji.
W tym samym czasie gen. Mathieu maszerował na Ceprano.
Przeprawy przez rzekę Liri bronił na tym odcinku neapolitański
oddział pontonierów dowodzony przez Wincentego d’Es-
camara. Widząc przewagę republikanów Neapolitańczycywycofali się20. Pozwoliło to Mathieu na sforsowanie rzekii dogonienie 28 grudnia neapolitańskiej straży tylnej. Doszłodo krótkiej, ale gwałtownej potyczki, w wyniku której Mathieuwziął do niewoli 1200 jeńców, 20 dział i bagaże wojskowe.
Po dotarciu do rzeki Melfie, Mathieu stał się strażą przednią1 dywizji, ponieważ tą samą drogą posuwał się już takżeMacdonald z pozostałymi siłami dywizji.
Z powodu ciągłych opadów deszczu i śniegu rzekaMelfie silnie wezbrała. Oddziały republikańskie z trudem
przebyły ją w bród pod Rocca Secca. Zdobyto tutaj dobrzezaopatrzone magazyny, które pozwoliły na uzupełnieniebraków żołnierzy 1 dywizji. Każdy żołnierz otrzymał więc2 koszule i 2 pary butów21. Następnie sforsowano rzekęSecco i 30 grudnia zajęto San Germano.
Championnet założył tymczasową kwaterę w zajętymSan Germano. Oddziały 1 dywizji 31 grudnia zajęływyżynę Cajanello, leżącą w połowie drogi z Venafro do
Calvi, kontrolując główne drogi prowadzące z Isernii
i Ceprano do Kapui. Wysłano podjazdy w celu nawiązaniałączności z Reyem. Łączność z dywizjami Lemoine’ai Duhesme’a miał nawiązać wysłany patrol szefa szwad-
ronu Gauthrina.
Po zajęciu 10 grudnia Civita Ducale gen. Lemoine
otrzymał zadanie zabezpieczenia od strony Akwili działańwojsk republikańskich na kierunku rzymskim. Rozpoznaniedonoszące o koncentracji wojsk królewskich w okolicach
20 Ayala , Memoire..., s. 149, Le vite..., s. 558.21 Z powodu oddelegowania komendy Kellermanna jego żołnierze nie
mieli udziału w zdobyczy.
211
Akwili skłoniło Lemoine’a do działań zaczepnych.16 grudnia 2 dywizja uderzyła na most św. Małgorzaty.Mostu bronił pułkownik Landron de Guerara z drobnymoddziałem regularnego wojska i siłami powstańczymi.Stawiono opór, ale ostatecznie wycofano się w góry22.
Wojska francuskie podeszły pod Akwilę. Pułkownik kawaler Antoni Plunkett, gubernator Akwili
zajmował fort dysponując zaledwie 25 inwalidami i 50ochotnikami wspartych przez 2 działa. Nie przeraził sięjednak widoku wojsk republikańskich i otworzył intensywnyogień, w wyniku którego Francuzi sądzili, że fort jestobsadzony przez silną załogę.
Francuzi dopiero następnego dnia po silnym ostrzelaniufortu wezwali obrońców do kapitulacji. Pułkownik Plunkettzdecydowany był bronić powierzonego sobie fortu doostatniego żołnierza, uległ jednak namowom prezydentaprowincji Filipa Montesoro, pragnącego uchronić miastoprzed zniszczeniem. Francuzi, nie zdający sobie sprawy,jak słaba jest obsada fortu, zgodzili się na honorowewyjście garnizonu. Fort obsadziła francuska załoga kapitanaNollet w składzie 300 ludzi.
Nie uspokoiło to jednak okolicy. Po odejściu sił głów-
nych, kapitan Nollet został zaatakowany przez partyzan-
tów dowodzonych przez Jana Colalanni, gubernatoraArischii, noszącego przydomek Salomone. Francuzi zostalizmuszeni do zamknięcia się w forcie. Próba zduszeniapowstania wykonana siłami załogi fortu skończyła sięniepowodzeniem i dużymi stratami. Ośmieliło to okolicz-
nych mieszkańców do odważnego wystąpienia. Siły Salo-
mone’a rosły. Gubernator zdołał nawet nakłonić mieszkań-
ców do opodatkowania się na rzecz walki z najeźdźcą, copozwoliło mu na wypłatę żołdu dla służących pod nimochotników 23.
22 Aman te , Fra Diavolo..., s. 59. 23 Aman te , Fra Diavolo..., s. 63.
212
Wkrótce Salomone został wsparty przez kolejnego z przy-
wódców powstańczych Józefa Pronio. Pronio uzyskawszypoparcie prezydenta Montesoro i biskupa Gualtieriego
zorganizował swój oddział w Introdacqua. Uzyskawszy od
gen. Gambsa broń i amunicję ruszył na czele 700 ludzi doRoccacasale, gdzie miał połączyć się z wojskami regular-nymi. Do spotkania jednak nie doszło, gdyż 20 grudniawojska królewskie zostały rozbite. Pronio zawrócił więcw celu połączenia się z siłami gen. Gambsa organizującymiobronę Popoli.
Pod Popoli podchodził wtedy gen. Lemoine, pokonującciężki teren i ucierając się z grupami powstańców organizujących zasadzki. Mimo twardej obrony Francuzizajęli Popoli. Neapolitańczycy Gambsa wycofali się naIsernię, Bojano, Benewent 24.
Zajęcie Popoli pozwoliło nawiązać kontakt z dywizjąDuhesme’a. Lemoine miał jednak duże kłopoty z po-
wstańcami. Odbito wziętych w Popoli jeńców, przeciętokomunikację z Akwilą. Wysłany z Rieti do Akwilioddział musiał staczać ciągłe potyczki. Dotarł wprawdziedo miasta, ale nie zdołano już opanować mimo próbArischii, Pizzoli, Cagnano. Salomone zablokował Akwilę.zadając oddziałom francuskim szukającym w okolicyżywności spore straty. 15 stycznia powstańcy ośmielenidotychczasowymi sukcesami zaatakowali Akwilę, zostalijednak odparci 23.
Tymczasem Lemoine prowadząc potyczki z powstańcamizajął Sulmonę i ruszył na Venafro i Kapuę, gdzie zamierzałpołączyć się z Championnetem. 6 stycznia prowadzącciągłe utarczki z powstańcami zajął zgodnie z rozkazemChampionneta Piedimonte, pozostawiając wzmocnionyoddział z 2 działami w Venafro w celu ułatwienia marszugen. Duhesme'owi.
24 Mahon , Étude..., s. 424.25 Amant e , Fra Diavolo..., s. 60.
3 dywizja gen. Duhesme’a, który przejął komendę pogen. Casabiance przeniesionym na gubernatora Ankony,
licząca po nadejściu posiłków26 5000 ludzi, 6 grudnia
1798 r. ruszyła do Civitella del Tronto. Zadaniem dywizji
było związanie wojsk neapolitańskich Micheroux, będącychw trakcie reorganizacji. Sądzono, że Neapolitańczycywznowią działania zaczepne uzupełniwszy oddziały posił-kami i przysłaną na miejsce utraconej w walkach artylerii.
Duhesme w przypadku uzyskania przewagi nad wojskami
królewskimi miał nawiązać kontakt z 2 dywizją gen.Lemoine’a, a w przypadku porażki cofnąć się do Ankony.
Podchodzące pod Civitella del Tronto oddziały francuskiezostały przywitane ogniem artylerii dużego kalibru z fortunoszącego tę sama nazwę co miasto. Fort umieszczony nawzgórzu wyposażony był w 10 dział i uchodził za trudnydo zdobycia, był dobrze zaopatrzony w żywność i amunicję.Wsparciem dla fortu był również położony opodal klasztor
franciszkanów. Dowódcą fortu został pochodzący z Hisz-
panii pułkownik Jan Lacombe 27.
Podobnie jak pod Gaetą, zawiodło dowództwo. Po18-godzinnym oblężeniu wojska neapolitańskie skapitulo-
wały28. Nową załogę fortu stanowiło 100 żołnierzy73 półbrygady piechoty pod dowództwem porucznikaGuillaumenta 29.
Duhesme w celu ułatwienia sobie komunikacji z Ankonąwybudował nieopodal ujścia rzeki Tronto most, zabez-
pieczając go 2 działami i batalionem rzymskim. Nieczekając na instrukcje Championneta, podzielił swojądywizję na cztery kolumny. Pierwsza, składająca się
26 Obejmujący dowództwo 3 dywizji gen. Duhesme przyprowadziłze sobą 78 półbrygadę piechoty liniowej i 11 pułk kawalerii.
27 Aya l a , Le vite..., s. 42. 28 Aya l a , Memoire..., s. 155. 29 W chwili objęcia dowództwa fortu aż 80 żołnierzy z liczącej 100
ludzi załogi było chorych lub niezdolnych chwilowo do służby.
213
z grenadierów dowodzonych przez szefa brygady Brous-
siera, została strażą przednią. Kolumna druga składającasię z brygady Monniera i parku artylerii kierowała siędrogą nadmorską na Pescarę. Kolumna gen. Rusca pokonu-
jąc trudne warunki terenowe zmierzała na Campli i Temio.W rezerwie podążając za Monnierem maszerowała ostatniaczwarta kolumna składająca się z 73 półbrygady piechoty.Wszystkie kolumny miały zebrać się w Pescarze 30.
Micheroux postanowił przeciwdziałać ofensywie repub-
likańskiej, tym bardziej że dzięki kawaleryjskim patrolom
wiedział o zbliżaniu się Francuzów. Jego przednie oddziałyzajmowały Casali, San Giacomo, Mutignano, a siły głównemiały oparcie w ufortyfikowanych miastach Germignano,
Scorrano, Cellino, Atri. Siły regularne wzmocnione zostałylicznymi batalionami ochotników rekrutujących się z oko-
licznych górali31. Widząc jednak zdecydowane działaniarepublikanów Micheroux, tym bardziej że nie posiadałartylerii, zdecydował się na odwrót. Tylna straż w walce zFrancuzami straciła 300 żołnierzy regularnych i kilka
batalionów ochotniczych32. Kolumna gen. Rusca ścigająccofających się Neapolitańczyków zajęła Atri.
Wycofujące się do Pescary oddziały neapolitańskie 14grudnia wzmocnione zostały wreszcie tak długo oczekiwanąartylerią. Z zaplecza nadesłano 4 działa 4-funtowe i 2 moź-
dzierze 6-funtowe.
W tym samym czasie drogą nadmorską w kierunkuPescary maszerowały oddziały Monniera. Miasto i fortzabezpieczone było wezbranymi po ciągłych opadachwodami rzeki Pescary. Most przez rzekę znajdował się podobstrzałem artylerii fortecznej, próba forsowania rzekiw bród, ze względu na szybki i wezbrany nurt, nierokowała żadnej nadziei. Nie można było zbudować mostu
30 Mahon, Étude..., s. 424.31 A y a l a, Memoire..., s. 154.3 2 Aya l a , Memoire..., s. 154; Mahon, Étude..., s. 424.
214
w innym miejscu, jako że Neapolitańczycy przezorniezebrali lub zniszczyli wszelkie środki przeprawowe.
Pescara, broniąca drogi nadmorskiej prowadzącej doAnkony, miała do obrony 2000 regularnego żołnierzai 80 dział 33.
Duhesme widząc trudności z sforsowaniem rzeki po-
stanowił pozostawić pod miastem Monniera z 800 ludźmi
i 4 działami, a z resztą sił uderzyć na Chieti. Liczono, żezachwieje to morale garnizonu Pescary, a jednocześniepozwoli na zyskanie czasu na podejście pozostałych wojskfrancuskich i skoncentrowanymi siłami 3 dywizji prze-
prowadzenie szturmu miasta i fortu. Wysłał też zaraz raportdo Championneta z propozycją połączenia się 3 dywizjiz siłami 1 i 2 dywizji w Sulmonie.
Tymczasem sytuacja Francuzów komplikowała się. DoPescary przybył z regularnymi wojskami gen. Gambs.Powstańcy coraz śmielej atakowali oddziały republikańskie,nie ograniczając się już tylko do ostrzeliwania drobniejszychoddziałów z zasadzek, ale przeszli do uderzenia mającegona celu przecięcie francuskich komunikacji z Ankoną.W tym celu powstańcy zaatakowali most broniony przez
batalion wojsk rzymskich wzmocniony dwoma działami,wybudowany przez republikanów przy ujściu rzeki Tronto.Rzymianie zostali rozbici i wzięci do niewoli. Spodziewającsię francuskiej kontrakcji w szańcach zajęli pozycje po-
wstańcy Rodina, reszta fortyfikowała miejscowości Cor- ropoli i Nereto.
W celu przywrócenia komunikacji z Ankoną, wyruszyłrzymski gen. Planta, który zamiast uderzyć natychmiast nanieprzygotowanych jeszcze do obrony powstańców wdałsię z nimi w bezowocne pertraktacje, aż w końcu zostałodparty. Skuteczne działania powstańców ośmieliły ich
215
216
widząc, że jest atakowany przez 4000 powstańców opuściłmiasto i wycofał się do Civitella del Tronto. Ruch
wstańczy rozszerzał się. Wkrótce powstańcy opanowaliJulia Nova.
Tymczasem po stronie neapolitańskiej doszło do zmianw dowództwie. Micheroux został odwołany do Neapolu,
a komendę po nim objął brygadier Brocco34. Wsławionyobroną Popoli gen. Gambs objął dowództwo nad wojskamiw Abruzzach. Gambs przewidując działania Duhesme’auprzedził go i zajął z 2000 żołnierzy Chieti, położone3 mile od Pescary. Tutaj jednak otrzymał rozkaz nakazującymu odwrót na Kapuę. Mack broniący kierunku na Neapoldoszedł do wniosku, że teren Abruzzów ma mniejszeznaczenie i postanowił wzmocnić siły główne sprawdzony-
mi w walkach wojskami Gambsa.
Duhesme, widząc odwrót Gambsa, zdał sobie sprawę, żeosłabi to morale wojsk broniących Pescarę i pozwoli mu,być może, na zajęcie miasta i fortu w drodze pertraktacji.Sytuację na zapleczu miał opanować gen. Planta, któremuwysłano niewielkie posiłki.
Skoncentrowana pod Pescarą 3 dywizja zajęła pozycjeszturmowe. Brygada Rusca zajęła Civita di Pennę i Civi- tella del Abbati, wojska Monniera Pianellę, Duhesmez rezerwą stanął w Moscufo. Wyżyna CastellammareAdriatico została oczyszczona z sił powstańczych przezgrenadierów straży przedniej, 200 kawalerzystów i ar- tylerię lekką.
Kolejnym krokiem Duhesme’a były działania psycho-
logiczne. Nocą rozpalono liczne ogniska mające sugerowaćNeapolitańczykom, że wojska republikańskie są o wieleliczniejsze aniżeli w rzeczywistości, w ciągu dnia zaśorkiestra wojskowa, ciągle ta sama, tyle że przebierającasię w coraz to inne mundury, grała wojskowe marsze.
34 D u m a s, Borboni..,, t. II, s. 324; Aya l a , Memoire..., s. 154.
217
Jako parlamentariusza wysłano adiutanta gen. Monniera,
kapitana Girarda. Francuzi w wypadku poddania się obie-
cywali honorowe warunki kapitulacji, a w przypadku
odmowy grozili szturmem, spaleniem miasta i fortu oraz
wybiciem wszystkich obrońców. Pozostawiono jedyniekwadrans na danie odpowiedzi. Głównym zadaniem Girardabyło oczywiście nie tyle przyjęcie kapitulacji, w co niewierzono, ile zorientowanie się w sile garnizonu, stanieumocnień i wybadanie komendanta miasta.
Girard przedstawił warunki brygadierowi markizowi dePietromaggiore, 70-letniemu komendantowi i pułkownikowiJanowi Prichard, komendantowi fortu35. Komendant, mimo
że dysponował 2000 wojsk regularnych 36, licznymi ochot-
nikami i 80 działami, bał się starcia z o wiele liczniejszym,jak myślał, przeciwnikiem. Kilka pocisków artyleryjskich
i groźby Girarda dopełniły reszty. Zażądano więcej czasudo namysłu i odejścia garnizonu z honorami. Duhesmeodetchnął.
Rankiem 24 grudnia zajęto miasto i fort, wypuszczajączałogę w zamian za obietnicę, że do końca wojny nie będąwalczyć przeciwko Francuzom. W ręce zwycięzców wpadło80 dział fortecznych, 2000 karabinów, magazyny wojskowe,miasto i port37. Miasto i okolice zostały obłożone kontrybucjąw wysokości 500 000 franków. Thiebault, widząc wzburzenieokolicy i obawiając się, że tak wysoka kwota może doprowa-
dzić mieszkańców do ostateczności, interweniował u Duhes-
mea o jej zmniejszenie. Istotnie kontrybucja została zmniej-szona do 250 000 franków, ale w zamian zarekwirowanow domach prywatnych 8000 par butów.
W tym samym czasie, kiedy Duhesme dokonywał demonstracji, przed Pescarą szef brygady Charlot z 1 batalionem
64 półbrygady piechoty odzyskał 23 grudnia Teramo i nawiązał
35 Mahon, Étude..., s. 424; Dumas , Borboni..., t. II, s. 292.36 Niedobitki pułków piechoty „Napoli” i „Regina”. 37 Mahon, Étude..., s. 483.
kontakt z przebywającym w Nereto i Corropoli gen. Plantą.
Francuzi ograniczyli represje wobec ludności do rozstrzelaniakilku przywódców powstańczych z Teramo i okolic38
4 stycznia 1799 r. siły powstańcze Rodina widząc opano-
wanie Nereto i Corropoli zniszczyły most i zabierając2 zdobyczne działa wycofały się w góry. KomunikacjaDuhesmea z Ankoną została więc przywrócona.
W Pescarze Duhesme mianował komendantem fortu szefabatalionu Ludwika Coutarda, wyznaczają? go jednocześnie nakomendanta Abruzzów39. Próbowano nawiązać komunikacjęmorską z Ankoną. Spośród ochotników skompletowano
załogi trzech statków. Niedostateczne wyszkolenie marynarzy
stało się przyczyną tragedii. Podczas burzy jeden ze statkówzatonął, a pozostałe zostały ciężko uszkodzone.
Po zajęciu Pescary 3 dywizja kontynuowała marszw kierunku Popoli. Kolumna pierwsza, maszerująca lewymbrzegiem rzeki, napotkała na swojej drodze nie tylko
trudny teren, ale i liczne kąśliwe oddziały partyzanckie.Dlatego też nie zdążyła spotkać się w Popoli z 2 dywizjąLemoine'a. Doszło jednak do spotkania z inną kolumną3 dywizji, a mianowicie ze strażą przednią gen. Rusca.Republikanie po połączeniu w Popoli wspólnie ruszyli do
Sulmony, gdzie dotarli 6 stycznia 40.
Monnier posuwający się początkowo brzegiem morzaskręcił na Lanciano, gdzie rozproszył zbierających siępowstańców i 8 stycznia dotarł na miejsce koncentracjiw Sulmonie.
Kolumna Thiebaulta zbierała rozproszone drobne komen-
dy francuskie w Chieti i udaremniła przygotowywane na 10stycznia powstanie w mieście.
Tymczasem gen. Duhesme przekonany, że w Sulmonieskoncentrowała się już cała jego dywizja i dywizja gen.
38 Aman te , Fra Diavolo..., s. 53.39 Aman te , Fra Diavolo..., s. 50.40 Mahon, Étude..., s. 425.
218
219
Lemoine’a z nieliczną eskortą dotarł do Sulmony, gdziestwierdził że w mieście nie ma w ogóle Francuzów. Podmiasto natomiast 6 stycznia przybył z 3000 powstańcówpronio. Wmieście wybuchły walki. Duhesme przebijając sięprzez powstańców, trzykrotnie ranny, wydostał się jednakwraz z niemal całą eskortą z miasta41. W tym samym czasie
pod miasto nadeszły oddziały gen. Rusca, które szturmemzdobyły miasto, 30 powstańców rozstrzelano.
Następnego dnia Duhesme z brygadą Rusca ruszył przez„wąwóz 5 mil ” do Castel di Sangro. Na końcu wąwozu drogęrepublikanom zastąpili powstańcy z Isernii, których odparto
po zaciekłej walce. Do kolejnego starcia doszło w miejscowo-
ści Miranda gdzie mieszkańcy ufortyfikowali domy i posta-
wili barykady. Konieczne stało się zdobywanie każdego domuz osobna. 10 stycznia podobny opór wojskom republikańskimstawili mieszkańcy Isernii. Tutaj także ufortyfikowano domy,a ulice zatarasowano barykadami. W walce wzięły udziałkobiety wylewające na atakujących wrzątek i gorący olej,sypiące rozgrzany popiół, a nawet obrzucające żołnierzykamieniami.
Republikanie ponieśli duże straty, ale zginęło również 1500powstańców, ponieważ nie brano jeńców. W pogoń zaumykającymi powstańcami rzucono 11 pułk kawalerii,piechurzy tymczasem rabowali zdobyte miasto. Miasta jednak
nie spalono, zostawiając w ten sposób możliwość noclegu poddachem dla oddziałów Monniera i Thiebaulta maszerującychw drugim rzucie 42.
Duhesme nie doczekawszy się wojsk Monniera43 sfor-
sował pod Solipaco rzekę Volturno i dotarł do Venafro.
41 W skład eskorty gen. Duhesme'a wchodzili: adiutanci generała,komisarz wojenny Odier, 30 piechurów i 30 kawalerzystów.
42 Amante, Fra Diavolo..., s. 62, uważa, że do szturmu doszło9 stycznia
43 Monnier nie zdążył na czas, ponieważ jego oddziały z powoduhalnego wiatru nie mogły sforsować „wąwozu 5 mil".
Monnier przebywszy wreszcie „wąwóz 5 mil i idąc
śladem Duhesme’a 14 stycznia musiał w walce sforsować
brodem Volturno. Zluzował jednocześnie w Alife oddziały
gen. Lemoine’a, które wysłane zostały do Venafro.
Rusca skierował się do Calvi, skąd przez Kapuę miał ruszyć na Casertę.
Thiebault dotarł do Sulmony 13 stycznia. Pozostawieni tutaj ranni francuscy żołnierze błagali go, by nie pozo-
stawiać ich na zemstę powstańców. Nie mogąc zdobyć
wozów potrzebnych do przewozu rannych, polecił zbić
nosze i zabrawszy 550 mieszkańców miasta jako noszo-
wych, dotarł do Caserty, gdzie połączył się z resztą dywizji.
220
Neapol początkowe sukcesy armii królewskiej przyjąłz wielkim entuzjazmem. Wieść o zajęciu Rzymu, miastoprzyjęło balami, festynami, iluminacjami ulic, radosnymipochodami. Szczególnie jednak świętowano 1 grudnia
1798 r., kiedy to doszło do podpisania neapolitańsko-
-brytyjskiej konwencji. Wielka Brytania zobowiązywałasię do ochrony handlu neapolitańskiego poprzez utrzymy-
wanie na Morzu Śródziemnym floty liczniejszej od fran-
cuskiej. Neapol miał w zamian dostarczyć eskadry w skła-
dzie 4 okrętów liniowych, 4 fregat i 4 mniejszych jednostek,oraz oddać do dyspozycji floty brytyjskiej 3000 majtków.
Królowa Maria Karolina widziała już Francuzów wypar- tych z Włoch, jej męża Ferdynanda jako zdobywcę Lom-
bardii, a swoje królestwo jako państwo, które w południowejEuropie zajmie wreszcie przeznaczone dla niego miejsce.
Rzeczywistość okazała się jednak gorzka.
Wkrótce do stolicy dotarły wieści o klęsce prawegoskrzydła wojsk inwazyjnych. Przybyły do Neapolu 5 grudniaNelson, zapoznawszy się z sytuacją, zdał sobie sprawęz niebezpieczeństwa, jakie zaczęło zagrażać KrólestwuObojga Sycylii. Zdawał sobie sprawę, że wieści, jakiedocierały do Neapolu, a pochodzące z kwatery głównej
NIEPOKOJE W NEAPOLU
Macka, są cenzurowane, więc skoro oficjalnie było źle tojak było naprawdę?
Bacznie obserwowano przedstawiciela Republiki Fran
cuskiej w Neapolu, Lacombe Saint Michela, który robiłwrażenie człowieka, który nic o wojnie nie wie. 6 grudniaproponował jeszcze Neapolitańczykom, że w kwestii od-
dania im Rzymu możliwe jest zawarcie porozumienia.
Przejrzano jednak jego grę. 7 grudnia wydano polecenie,by wszyscy Francuzi opuścili granice Królestwa ObojgaSycylii w ciągu trzech dni. Pozostać mogli tylko ci, którzyod dawna mieszkali w granicach królestwa i byli znani zeswych promonarchistycznych przekonań oraz ci, którzypodjęli służbę u Ferdynanda IV. Lacombe Saint Michelwraz z innymi Francuzami został zaokrętowany na trzygenueńskie okręty i odesłany do Genui. Po drodze Francuzizostali napadnięci przez tunezyjskich piratów i dopiero
w wyniku długich i żmudnych pertraktacji uzyskali wolność.11 grudnia Neapolem wstrząsnęła pewna już wiadomość
o całkowitej klęsce prawego skrzydła wojsk inwazyjnych,które pobite wycofało się do Pescary, gdzie zbierało sięi przeprowadzało reorganizację, oraz porażce lewego skrzy-
dła pod Civita Castellana. Nad królestwem zawisła realnagroźba francuskiej inwazji. Gen. Rusca wzywał poddanychkróla do rewolucji. W trzech prowincjach Abruzzówzarządzono zebranie się pospolitego ruszenia.
Neapol pogrążył się w żałobie. Wiele osób opłakiwałośmierć, rany lub niewolę swoich bliskich, w kościołachodprawiano nabożeństwa żałobne, a księża, z powoduniepokojów, na ulicy wygłaszali kazania, mające na celuuspokojenie ludu.
Królowa, zdając sobie sprawę, że bez pomocy austriackiejNeapol nie przeciwstawi się republikanom, słała do Wiednialiczne listy z błaganiami o pomoc. Prosiła o oddanie dodyspozycji chociaż 12 000-20 000 korpusu interwencyj-
nego, który mógłby desantować się na tyłach armii Cham-
222
223
pionneta lub zostać wykorzystany do osłony Neapolu.Korpus ten miał być finansowany całkowicie przez Króles- two Obojga Sycylii. Oczekiwano nadejścia z Austrii trans- portów broni, amunicji, koni i drewna na maszty okrętowe.Jednocześnie starała się usprawiedliwić wobec cesarzawszczęcie kroków wojennych i wytłumaczyć porażki.Zarzucała Francuzom, że to oni byli najeźdźcami i wiaro- łomcami, którzy wbrew obietnicom Championneta niewycofali się z Republiki Rzymskiej1, pozostawili wbrew umowie w Rzymie załogę w zamku Św. Anioła2 i otwarli z zamku ogień do Neapolitańczyków3. Zarzucała Francuzomwciągnięcie w pułapkę spokojnie maszerujące wojskakrólewskie Micheroux i kawalera Saskiego. Ostatecznie,nie mogąc liczyć na austriacką interwencję zbrojną, prosiłachociaż o wsparcie dyplomatyczne.
Ciężkim ciosem dla królowej był dostarczony 10 grudnialist cesarza datowany 15 listopada. Wiedeń przestrzegałw nim Królestwo Obojga Sycylii, by nie czyniło żadnychgłupstw, bowiem w przypadku przedwczesnego wystąpieniaNeapolu Austria nie będzie mogła udzielić królestwu żadnejpomocy. Było już jednak za późno.
W mieście coraz wyraźniejsze stawały się oznaki nieza- dowolenia ludu. Manifestowano przeciwko cudzoziemcom, w tym przede wszystkim przeciw Brytyjczykom, którymzarzucano, że wciągnęli Neapol do wojny. Nelson widzącnastroje ulicy zakwaterował się na okręcie. Królowa starałasię wmówić wzburzonemu tłumowi, że przyczyną niepo- wodzenia wojska jest zdrada. Konieczne stało się jednakpodanie nazwiska domniemanego zdrajcy. Kozłem ofiarnymzostał minister wojny, Ariole. Ironią losu był fakt, że odsamego początku był on przeciwny wojnie. Zarzucono mu
1 Królowa wolała nie wspominać, że umowa dotyczyła tylko Rzymu. 2 Takiej umowy nie było.
3 Wygodniej było przemilczeć, że ogień otworzono na skutek próby
celowe złe przygotowanie armii do wojny, nawiązywaniekontaktów z republikanami i działania pod ich dyktando.Korespondencja ministra została zabezpieczona i opieczę-
towana. On sam został aresztowany. Gdyby ta ofiara dlaludu nie była wystarczająca, planowano pod pozoremniewypełniania obowiązków aresztowanie innych
ministrów.W tym samym czasie Ferdynand IV załamany przebiegiem
inwazji usłuchał nalegań Macka i opuścił 7 grudnia Rzym.Przez Albano4, w przebraniu swojego wielkiego koniuszego
ks. Ascoli, dotarł 11 grudnia do Caserty5. Tutaj doszło dospotkania z Marią Karoliną. Postawa królowej, pełnaenergii, ukoiła nerwy królewskie i pozwoliła zrzucić na niąciężar dalszych działań. Ferdynand zdobył się nawet napewną wesołość, mówiąc żartobliwie do Marii Karoliny:„A nie mówiłem ci, że moi poddani wolą tańczyć, niż siębić?”. Widać było, że obecność królowej uspokoiła Ferdynanda, ponieważ następnego dnia oddał się swojej ulubionej rozrywce, polowaniu.
Królowa natomiast zwołała na 12 grudnia posiedzenie
Rady Królewskiej, w której udział wzięli obok Galioi Pignatelliego także Nelson i Hamilton. Dyskusja byłagorąca. Ferdynand IV usiłował uspokoić nerwy chodzeniem.Galio proponował utworzenie w Kapui obozu warownego.Pragnął ściągnąć tam wszystkie pozostające do dyspozycjisiły i zyskać na bezcennym czasie. Każdy dzień zbliżałbowiem Królestwo Obojga Sycylii do wystąpienia koalicji.
Po dyskusji, trwającej trzy godziny, zgodzono się napropozycję Galio, postanowiono założyć w Kapui obózwarowny i wezwać narodowe pospolite ruszenie do obronykraju przed francuskim najazdem. Wydano odezwę donarodu6, w której ogłaszano świętą wojnę w obronie Tronu,Religii i Wolności. Wzywano wszystkich pod broń i gro-
4 Albano opuścił 10 grudnia.5 Du mas , Borboni..., t. II, s. 280.6 C\{\c7\ija 7nstflła nntvHfltnwana na Rzym S ornHnin 1708 r
224
Huzarzy
Karabinierzy
Kawaleria francuska
Livorno z częścią portu z molo
Naczelny wódz armii włoskiej
Napoleon witany przez armię włoską
Napoleon wśród żołnierzy
Napoleon
Piechota lekka
Piechota liniowa
Piechota podczas strzelania
Piechota republiki w marszu
Piechur pułku liniowego
Rewolucyjny sztandar
Plan Tulonu
Zdobycz
225
żono, że ci którzy uchylą się od obowiązku zostaną surowoukarani jako buntownicy i wrogowie Kościoła i Tronu,duchowieństwo zobowiązano do szerzenia agitacji i od-
prawiania modłów za zwycięstwo. Oficjalnie podawano, żeopuszczenie przez króla wojska spowodowane było wyłącz-
nie koniecznością zebrania funduszy na dalszą walkę. 13 grudnia Ferdynand IV przybył do Neapolu. Lud
witał go z wyraźnym rozczarowaniem, ale jednocześniez dużym przywiązaniem. Pragnąc podnieść podupadającemorale król jeszcze 18 grudnia zapewniał, że stolicyw żadnym wypadku nie opuści, a jeśli taka będziepotrzeba sam stanie na czele walczących. Na Sycylięmiano odesłać jednak rodzinę królewską, czego nie ap-
robowała królowa, nie chcąca w tak trudnej sytuacjipozostawiać małżonka samego.
W trakcie posiedzeń Rady Królewskiej zastanawiano się,co powinien uczynić król. Jedni widzieli go wśród wojskwycofujących się do Apulii i Kalabrii, inni radzili natych-
miast opuścić Neapol i udać się do Kalabrii lub na Sycylięi tam organizować armię rezerwową. Król niby to sięopierał i oświadczał, że Neapolu i swych poddanych nieopuści, ale widać było, że w miarę, jak z frontu nadchodziłycoraz bardziej niepokojące wiadomości, waha się corazbardziej. Ostatecznie postanowił wyjechać do Kalabrii i naczele uzbrojonego ludu podjąć ofensywę przeciwko Fran-
cuzom. Napotkał jednak na silny opór królowej, dworui Brytyjczyków, którzy woleliby opcję sycylijską. Królowa,
by nie zostać posądzona o uleganie namowom brytyjskim,zmuszona była ograniczyć kontakty z Nelsonem, starała sięjednak utrzymywać kontakt z admirałem przez lady Hamil- ton, z którą jako bliską przyjaciółką utrzymywała dawnązażyłość bez wzbudzania podejrzeń.
Z każdym dniem sytuacja Neapolu stawała się coraz
trudniejsza. W Abruzzach zwycięscy republikanie sadzilidrzewa wolności, więzili znanych monarchistów i powoływali
226
własną administrację. Rzym został zajęty przez Francuzów.
Na całym froncie granice królestwa mogły zostać najechane
przez wojska republikańskie. Anarchia zaczęła ogarniaćkrólestwo, przestawały pracować urzędy, dyscyplina i subordynacja zaczęły upadać już nie tylko wśród wojsk fron-
towych, ale nawet na zapleczu, przybywało do Neapolucoraz więcej rozproszonych żołnierzy i dezerterów, którychpoczątkowo próbowano zbierać i organizować, jednak
nie widząc rezultatów szybko zrezygnowano z tego. Liczni
uchodźcy cywilni niepewni swojego losu dodatkowo mino-
wali nastroje. Ostoja monarchii, szlachta, zamiast wziąć nasiebie ciężar finansowania dalszej walki, chowała kosztow-
ności. Z każdej strony widziano tylko zdradę i tchórzostwo.Lud chociaż szczerze przywiązany do Ferdynanda IV corazliczniej demonstrował, domagając się wydania zdrajców,karania śmiercią tchórzy i wygnania cudzoziemców. Oba-
wiając się, by demonstracje nie przerodziły się w zbrojnewystąpienie przeciwko dworowi, polecono jedynej formacjiwojskowej, do której miano jeszcze zaufanie, gwardii
królewskiej, pełnić straż przed zamkiem z zapalonymi przydziałach lontami. Próbowano fałszywymi wiadomościamio zwycięstwach armii Macka7 chociaż chwilowo uspokoićnastroje, ale próba ta zakończyła się całkowitym fiaskiem.Zmarnowano w ten sposób kredyt zaufania, jaki miału ludu Ferdynand IV. Zamiast energicznie zabrać się zaprzygotowania do obrony stolicy i drogą jakichś ustępstwporwać za sobą lud, ministrowie z królową na czele, drżącprzed ludem nie mniej niż przed Francuzami, starali siętylko uratować własne głowy.
W takiej sytuacji otrzymano list z Wiednia. Córka MariiKaroliny cesarzowa Austrii informowała w nim, że mimojej wstawiennictwa cesarz nie udzieli Królestwu ObojgaSycylii pomocy. Natychmiastowe wystąpienie Austrii, bez
7 Był to pomysł królowej.
227
wsparcia ze strony innych sił koalicyjnych nie wchodziłow rachubę. Śnieg w górach uniemożliwiał austriacką akcję,a śmierć ks. Orańskiego skomplikowała sprawę dowodzenia.Takie nieprzemyślane wystąpienie godziłoby w interesyAustrii, a w razie przegranej sytuacja Neapolu mogłabyulec jeszcze pogorszeniu. Nie zostanie wysłany także korpusekspedycyjny, nawet gdyby Królestwo Obojga Sycylii miałogo finansować. Austria sama posiada niewiele wojska,a poza tym cesarz nie „wypożycza” swoich wojsk nikomu,nawet sprzymierzeńcom. Akcja dyplomatyczna ze stronyaustriackiej również nie może zostać przeprowadzona.Mogłaby ona doprowadzić do wybuchu wojny z Francją,a tego Austria pragnie uniknąć. Jedyną pomoc na jakąKrólestwo Obojga Sycylii może liczyć są dostawy bronii amunicji.
Odmowa pomocy Austrii była dla króla i królowejciężkim ciosem. Coraz bardziej realna stawała się koniecz-
ność opuszczenia Neapolu. Czekano tylko na okazję,ponieważ własnej marynarce wojennej przestawano ufać.
14 grudnia 1798 r. przybyła do Neapolu portugalskaeskadra markiza Nizy i brytyjski okręt „Alcmene” dowo-
dzony przez kpt. Hope’a. Brytyjczycy, dla których korzyst- nym rozwiązaniem było sprawować kontrolę nad parąkrólewską, przystąpili do działania. Nelson i Hamiltonnakłaniali usilnie do wyjazdu na Sycylię. Nelson argumen-
tował, że pozostawanie króla w Neapolu jest niepotrzebnymnarażaniem państwa i porównywał takie zachowanie dowystawiania się na kule głównodowodzącego w czasie
bitwy8. Dodatkowym argumentem była krążąca na dworzeplotka, że neapolitańscy jakobini planują porwanie parykrólewskiej, Nelsona i Hamiltona, i zatrzymania ich w cha-
rakterze zakładników. Dodatkowym atutem był strach MariiKaroliny przed swymi nie lubiącymi jej poddanymi. Król
8 Pe t t ig rew, Memoires of the life of Nelson, London 1849, t. II,
s. 118.
228
długo opierał się namowom żony i Brytyjczyków. Ostatecz-
nie jednak udało się go nakłonić do wyjazdu na Sycylię. Rozpoczęto przygotowania, chociaż nie określono jeszcze
terminu wyjazdu. Nie chcąc wtajemniczać służby, królowa,lady Hamilton i kilku zaufanych dworzan pakowali i prze-
wozili rzeczy do pałacu Hamiltonów9, skąd, jako żeHamilton był brytyjskim ambasadorem, bez wzbudzania
podejrzeń można było je przenieść na okręty. Ferdynandpod pozorem zbierania funduszy dla wojska ściągał gotówkęi kosztowności. Zapłacono nawet częściowo żołd marynarcei garnizonowi stolicy. Pozostałą gotówkę 17 grudniapotajemnie przewieziono na okręt Nelsona, następnegodnia zaś kosztowności i królewskie rzeczy osobiste10.
Pozostałe cenne przedmioty zamierzano załadować nawierne okręty neapolitańsko-sycylijskie.
19 grudnia manifestacje ludu stały się naprawdę niepo-
kojące. Tłum uzbrojony w pałki, siekiery, noże i inną brońprzetrząsał ulice w poszukiwaniu Francuzów i zwolen-
ników republiki. Na czele tłumu stał Simone. Doszło dograbieży i mordów. Wiwatowano na cześć króla przedpałacem królewskim, domagając się jednocześnie głowy„zdrajcy Arioli". Lud na widok króla, który wraz z rodzinąukazał się na balkonie, nieco się uspokoił. Sytuacjaprzypominała coraz bardziej rewolucyjne wydarzeniaparyskie.
Nelson widząc wzburzenie ludu stolicy przygotowałwszystko na natychmiastowe przyjęcie na swoim okręciepary królewskiej. Ferdynand zwlekał jeszcze z wyjazdem,czekając na powrót syna z Kapui.
Do kolejnych rozruchów doszło 20 grudnia. Niechęćludu skierowana była tym razem do wszystkich cudzoziem-
ców. Nieszczęśnicy schronienia szukali w ambasadach, bo
domy ich splądrowano. Coraz mocniej zaniepokojony 9 Pe t t i g rew, Memoires..., t. II, s. 274. 10 Za transport odpowiedzialny był zaufany rodziny królewskiej Savaria.
Nelson wzmógł nacisk na Ferdynanda i przedstawił muprzygotowany plan ucieczki.
21 grudnia na wieść o upadku Akwili rozruchy stały sięniebezpieczne. Usiłowano wysadzić arsenał, dokonanozamachu na szefa policji, mordowano posądzonych o jako-
binizm, chociaż zginęli wtedy i emigranci francuscy. Doszłodo starcia z wartą pałacu królewskiego. Usiłujący nakłonićdo rozejścia się tłumu królewscy adiutanci zostali dotkliwiepobici. Królewskiego kuriera wiozącego depeszę dla Nel-sona zamęczono przed pałacem na śmierć, a jego zwłokiobnoszono przed pałacowymi oknami wśród okrzyków nacześć Ferdynanda i religii, oraz pogróżek wobec Francuzów11. Tłum domagał się wyjścia na balkon pary królew-
skiej. Zaniepokojony Acton przeciwstawił się temu. Nabalkonie ukazali się w zamian popularni gen. Pignatelli
i hrabia Acerra. To jednak nie zadowoliło ludu. Tłumzaczął wznosić groźne okrzyki wobec cudzoziemskichministrów, obwiniając ich za wybuch wojny i wszystkienieszczęścia. Żądano usunięcia Actona i mianowania na
jego miejsce gen. Pignatelliego, a na stanowisko ministra
wojny hr. Acerrę. Żądano wydania broni i obsadzenia przez
wierny królowi lud neapolitańskich fortów.Ukazanie się na balkonie króla uspokoiło tłum. Wściekły
z powodu śmierci swojego kuriera Ferreriego, Ferdynand
krzyczał i groził tłumowi. Tłum nagle spokorniał i pochwili rozszedł się!!! Jest to chyba najlepszy dowód, jakwielką popularnością i autorytetem cieszył się ciągle wśródludu Ferdynand IV.
Poruszony tłum nie jest jednak skory do spokoju. Zaczętosię zbroić i przygotowywać do zajęcia fortów w Neapolu,a także, w razie potrzeby, przeciwstawić się królewskiejucieczce. Wielu krzyczało, że lud sam weźmie w swojeręce obronę stolicy i zmusi Francuzów do błagania o pokój.
11 Du mas , Borboni..., t. II, s. 294-296; Ayala , Memoire..., s. 160.
229
230
Wystraszony Acton, obawiający się, że nastroje ulicy
mogą zwrócić się przeciwko dworowi, naciskał na Fer- dynanda IV, by czym prędzej przenieść się na okręty.
Również Mack w ostatnich swych listach nalegał na
opuszczenie Neapolu. Król niepewny postawy ludu, wojska,
a nawet gwardii królewskiej, zgodził się na nocną ucieczkę
na okręty i odpłynięcie na Sycylię. W stolicy w charakterze wicekróla z szerokimi pełno-
mocnictwami miał pozostać ks. Franciszek Pignatelli- -Strongoli. Miał wtedy 67 lat i był bardzo popularny wśródludu i wojska. Do pomocy przyznano mu jako ministra
sprawiedliwości Simonettiego i ministra finansów JózefaZurlo. Komendę nad wojskiem miał sprawować Mack.Galio ruszył wyposażony w nieograniczone pełnomocnictwado Wiednia i Petersburga z nadzieją uzyskania pomocy dlaKrólestwa Obojga Sycylii.
Plan ucieczki przygotowany przez Nelsona i zaaprobo-
wany przez Ferdynanda IV przewidywał, że nocą, przyarsenale czekać będą pod komendą Nelsona i kpt. Hope’a
trzy barki. Ponieważ najpotrzebniejsze rzeczy znajdowałysię już na okrętach, brano pod uwagę ucieczkę bez bagaży.Osoby wyznaczone do ewakuacji miały otrzymać specjalnebilety-przepustki, bez których marynarze brytyjscy nie
mieli nikogo wpuszczać na pokłady barek. Pałac mianopotajemnie opuścić tajemnym przejściem.
Stworzenie listy osób, które miały uzyskać bilety-
-przepustki nie było łatwym zadaniem. Chętnych byłowielu, miejsca ograniczone. Konieczne było ratowaniefrancuskich emigrantów, którym w przypadku wpadnięciaw ręce Francuzów groziła śmierć, należało liczyć się teżz samosądami neapolitańskiej ulicy 12.
Ustalona lista zawierała: króla, królową, następcę tronu
Franciszka Januarego Józefa z żoną Marią Klementyną
12 Markiz Vanni nie mogąc znieść niepewności wołał strzelić sobie
w głowę. Dumas , Borboni..., t. II. s. 305.
231
austriacką i córeczką Marią Karoliną, ks. Leopolda, ks.Alfreda, trzy księżniczki13, gen. Actona, ks. Castelcicaliego,
ks. Belmontea, ks. Villafranca, kardynała Buschiego,kardynała Ruffo, hr. Thurna, markiza del Vasto, markizaJózefa Hausa, markiza Ignacego Pignatelliego i kawaleraVivenzio, szefa tajnej policji Józefa Castrone, kapelana ks.
Józefa Garano i chirurga Michała Troja. Poza tymi osobamina liście znalazła się służba osobista i guwernantki 14.
Powiadomiono także legacje austriacką i rosyjską o pla-
nowanym wyjeździe. Poseł austriacki Franciszek hr. Ester
hazy i francuski emigrant gen. Maudet, który wydałbrytyjczykom Tulon, otrzymali bilety z nadrukiem Imbar-
cate, vi prega M.C.
Hamiltonowie dla niepoznaki wieczorem 21 grudnia
wzięli udział w przyjęciu zorganizowanym przez KelimEffendiego na cześć Nelsona. Przed pałacem czekał jednakpowóz, gotowy w każdej chwili dowieść ambasadorstwo namiejsce ewakuacji.
Krótko po godz. 19.00 król, królowa, sześcioro ichdzieci, królewska synowa i wnuczka, potajemnie opuścilibocznym wejściem pałac królewski i ubrani w płaszczez kapturami skradali się, pełni obaw, że zostaną rozpoznani,w stronę portu. W pewnej odległości za nimi grupkamiskradały się pozostałe osoby wyznaczone do ewakuacji.
Zgodnie z obietnicą Nelsona pod arsenałem od godz. 19.30czekała szalupa z kapitanem Hopeem. Na widok króla,z ciemności nocnych wyłoniła się jeszcze jedna szalupai barka. Nelson obawiający się, by w wyniku przypadkowegowystrzału nie wszczęto alarmu zezwolił uzbroić biorącychudział w akcji marynarzy tylko w noże. W połowie drogimiędzy okrętem liniowym „Vanguard"15 a Molofiglio czekało
13 Z rodziny królewskiej.
14 Pe t t i g rew , Memoires..., t. I, s. 183. 15 Okręt flagowy Nelsona, na który miała zostać zaokrętowana para królewska.
w rezerwie kilka łodzi, każda z 6-osobową załogą. Łodziete na sygnał wystrzelonej przez kapitana Hope’a rakietymiały wkroczyć do akcji i przyjść barce i szalupomz uciekającymi z pomocą. W przypadku gdyby neapolitan-
ska flota wojenna rzuciła się w pogoń za królem, interweniować miał stojący w pogotowiu okręt „Alcmene"i ogniem dział powstrzymać pogoń.
Nelson osobiście kierował załadowaniem pierwszej barki,która dowodzona przez Wincentego Rizziego odbiła o godz.20.30 od brzegu. Załadunek odbywał się szybko i cicho,nikt w Neapolu nie zdawał sobie sprawy z przeprowadzanejewakuacji. Pewne zaniepokojenie wzbudzał stan morza.Barki co jakiś czas zalewane były przez wzburzone morskiefale, a godzinne wiosłowanie kosztowało brytyjskich ma-
rynarzy wiele wysiłku. Ostatecznie jednak rankiem 22 grud-
nia wszyscy uciekinierzy znaleźli się na okrętach.Poza admiralskim okrętem liniowym „Vanguardem”
w ewakuacji brał udział okręt neapolitański „Sannita”, naktórym zaokrętowano 116 uciekinierów, głównie arysto-
kratów, z byłym ministrem wojny Ariolą na czele.
Caracciolo ze względów prestiżowych nalegał, by parakrólewska udała się na Sycylię na pokładzie neapolitańskiegookrętu. Królowa, niedowierzająca buntującej się flocie,ostro się temu przeciwstawiła, a Ferdynand IV odpowie-
dział: „Czy sądzisz Caracciolo, że znasz się na wojniemorskiej i żegludze lepiej od Anglików? Zostając z Nel-sonem będziemy bezpieczniejsi”.
Ludność Neapolu powiadomiona została przez rozlepioneodezwy o wyjeździe pary królewskiej 22 grudnia16. Oficjal-
nym powodem wyjazdu było przygotowanie na Sycyliiposiłków wojskowych. Zawiadamiano jednocześnie o mia-
nowaniu na stanowisko wicekróla ks. Franciszka Pignatelli--Strongoli.
16 Dumas , Borboni..., t. II, s. 301.
232
233
Na wieść o zaokrętowaniu się pary królewskiej na,Vanguarda" przybyły do portu tłumy mieszkańców. Corpodelia Cita17 i arcybiskup Zurlo Capece usiłowali stanąćprzed obliczem króla, ale na pokład wpuszczony zostałtylko arcybiskup. Prosił Ferdynanda IV, by powrócił i niepowiększał swoim wyjazdem przerażenia poddanych, nie-
pokoju i chaosu. Wskazywał na miłość do niego ludu,który okrzykami wzywał króla do tego, by stanął na czeleobrony miasta. Ferdynand odparł jednak, że na lądziezostał zdradzony, powierza więc swoje bezpieczeństwomorzu, a wyjeżdża ze względu na konieczność przygoto-
wania armii rezerwowej na Sycylii 18.
Niedopuszczenie przed oblicze królewskie przedstawicieliarystokracji, Senatu Miejskiego i lazaronów z JózefemPaggio na czele, wzmogło powszechne oburzenie, bylinawet tacy, którzy pomawiali króla o tchórzostwo. Bogaciwpadli w panikę i zaczęli opuszczać miasto, garnizonstolicy, dla którego w kasach zabrakło pieniędzy na żołd,zaczęła dręczyć dezercja, pieniądz papierowy stracił war- tość. Jednocześnie zaczęły po mieście krążyć pogłoskio 500 beczkach kosztowności zabranych przez króla.
Ferdynand IV nie opuszczał jeszcze Neapolu. Z jednejstrony stało temu na przeszkodzie wzburzone morze, z dru-
giej, będąc bezpiecznym na pokładzie „Vanguarda”, mógł bezryzyka obserwować bieg wypadków. Ciągle czekał na wieściz frontu, łudząc się, że jakiś cud wszystko jeszcze odmieni.
23 grudnia rano przybył do Neapolu z Kapui Mack.Stanąwszy przed parą królewską stwierdził, że wszystkostracone. Otaczają go zdrada i tchórzostwo. Był pełenobaw, że nie zdoła powstrzymać Francuzów na linii
rzeki Volturno. Przewidywał, że jeśli w wojska neapo-
litańskie nie wstąpi nowy duch, to w trzy dni wojskarepublikańskie zajmą Neapol. Mack planował wycofywać
17 Odpowiednik Senatu Miejskiego.
18 Aya l a , Memoire..., s. 160; Dumas , Borboni..., t. II, s. 302.
się z pozostałością armii na Salerno i jeśli będzie trzeba
w góry Kalabrii i tutaj bronić się do ostatniego żołnierza. Miał nadzieję, że ludność chwyci za broń przeciw najeźdź-
com, tak jak uczyniła to w Abruzzach. Brał nawet pod
uwagę powstrzymanie, w przypadku ogólnonarodowego
chwycenia za broń, marszu Francuzów na Neapol. W przy-
padku braku wsparcia ze strony ludności obiecywał ewaku-
ować się na Sycylię, odtworzyć tam armię i szykować ją
do walki po wystąpieniu koalicji.
Para królewska, szczerze żałująca Macka, nie robiła
swojemu generalissimusowi żadnych wyrzutów, a wręcz
przeciwnie, ujęta była jego wiernością, szlachetnością
i determinacją. W celu ratowania jego sławy w listach
pisanych do Wiednia starano się wręcz usprawiedliwić jego
niepowodzenia. Wsparty duchowo przez parę królewską
Mack wyjechał do Kapui.
W Neapolu Mack spotkał się19 jeszcze z wicekrólem ks. Franciszkiem Pignatellim, pragnąc uzyskać środki transporto-
we do ściągnięcia do Kapui dywizji Naselliego z Livomo
i Damasa z Orbitello. Wicekról odmówił jednak pomocy, zasłaniając się brakiem okrętów i marynarzy, oddanych do
dyspozycji króla. Wstrząśnięty Mack już po wyjściu od
wicekróla spotkał hr. Thurna, znanego mu jeszcze z czasów
wojny z Turcją. Zwrócił się też do niego natychmiast z prośbą
o załatwienie środków transportowych chociaż dla oddziałów
Damasa, Naselliego bowiem obiecał przetransportować, choć
w późniejszym terminie, Nelson. Thurn zaproponował wyko-
rzystanie prywatnych statków, których w porcie była dostate-
czna ilość, a które za sowitą zapłatą zgodziłyby się na
transport żołnierzy. Mack udał się natychmiast z powrotem do
wicekróla. Ks. Pignatelli wysłuchawszy hr. Thurna obiecał załatwić sprawę i przeznaczyć na ten cel ostatnie środki nipniPTTip lrfnrvmi H\A»n,,"u/ał
234
235
Tymczasem doszło do buntu w flocie neapolitańskiej.
Marynarze masowo zaczęli opuszczać okręty. Dołączali donich nawet oficerowie. Z samej „Sannity" dowodzonejprzez Caracciolę zbiegło 264 marynarzy. Biorąc przykładz floty wojennej, również marynarze z jednostek hand-
lowych opuszczali statki. W wyniku dezercji flota neapoli-
tańska nie mogła ruszyć na morze. Do obsady stanowiskkonieczne stało się znalezienie około 1500 ludzi. Nelsonwidząc unieruchomioną flotę sprzymierzeńca był w roz-
paczy, zdawał sobie sprawę, że jeśli statki nie będą mogływyjść w morze konieczne będzie ich zniszczenie. Niemogąc zwerbować z powodu braku chętnych nowychzałóg, zdołano uratować jedynie dwa okręty liniowe20
i kilka mniejszych, obsadzając je mieszanymi neapolitańsko-
-brytyjsko-portugalskimi załogami. Pozostałe 4 okrętyliniowe, 5 fregat, 10 galiot, 12 korwet, 1 brygantyna i 90
szalup kanonierskich pozostało bez załóg. Nelson bez ogródek oświadczył tymczasem parze królew-
skiej, że okręty neapolitańskie, które nie zostaną urucho-
mione będą musiały zostać spalone. 20 lat wysiłkówi wyrzeczeń o wartości 4 000 000 dukatów miało stać siępastwą płomieni. Para królewska początkowo ostro siętemu sprzeciwiła. Nie mogąc jednak odpowiedzieć napytanie, co w takim razie zrobić, by unieruchomiona flotanie dostała się w ręce Francuzów i nie została przez nichwykorzystana do najazdu na Sycylię, musieli ustąpići zgodzić się na jej spalenie. Nelson chciał spalić okrętynatychmiast, ustąpił jednak i zgodził się na zwłokę21. Ze
statków przeznaczonych do zniszczenia miano ewakuo-
wać zgromadzone tam bagaże, w tym eksponaty muzeal- ne. Komandor brytyjski Campbell i kontradmirał por- tugalski markiz Niza mieli spalić unieruchomione okręty
20 Był to okręt liniowy „Sannita" dowodzony przez Franciszka Cara-
cie i okręt liniowy „Archimede" dowodzony przez hr. Thurn-Balsassina.
21 Mahon, Étude..., s. 487.
nie oglądając się na nic w momencie wkroczenia doNeapolu Francuzów lub w przypadku wybuchu w mieścierewolucji.
23 grudnia 1798 r. wypłynęły w morze „Vanguard"„Sannita", „Archimede" i 20 mniejszych jednostek, kierującsię w stronę Sycylii.
Pozostawiony w charakterze wicekróla 67-letni ks. Fran-
ciszek Pignatelli-Strongoli22 znalazł się w trudnej sytuacji.Król mianując go swoim zastępcą wierzył, że jego przy-
wiązanie do tronu, popularność wśród ludu i szacuneku wojska były wystarczającą gwarancją opanowania sytuacjiw mieście. W rzeczywistości było jednak inaczej. Pignatelli- -Strongoli nie mógł oprzeć się na żadnej realnej sile.Szlachta nie lubiła go za hipokryzję, jego poddani w rodzin-
nych dobrach narzekali na zdzierstwo i okrucieństwo,bogate mieszczaństwo nie ufało mu jako arystokracie,a lud, który podczas niedawnych wystąpień przed pałacemkrólewskim domagał się mianowania go pierwszym mini-
strem, w rzeczywistości chciał w ten sposób upokorzyćBrytyjczyka Actona. Również na wojsku wicekról niebardzo mógł się oprzeć. Liczne patrole utrzymywały coprawda chwilowy porządek, ale szerząca się dezercja i brakgotówki na opłacenie żołdu stawiały, szczególnie powyjeździe króla, pod znakiem zapytania lojalność garnizonustolicy. Administracja, policja i sądownictwo rozprzężyłysię. Urzędnicy wobec ucieczki króla i coraz częstszychi masowych demonstracji ludu nie mieli zamiaru zbyt
gorąco wypełniać swoich obowiązków. Kler nawołujący do obrony religii domagał się wydania
ludowi broni. Wierzył, że potrafi zapanować nad żywiołemi pchnąć go do walki z Francuzami. Przeciwstawiała siętemu arystokracja głosząca, że uzbrojenie ludu jest najlep-
szym sposobem do wstąpień rewolucyjnych. Bogate
22 Aya l a , Memoire…, s. 160.
236
mieszczaństwo, pragnące spokoju i zakończenia wojny,najchętniej oddałoby miasto bez walki Francuzom. Nato-
miast lazaroni, którzy mieli największe wpływy wśród
miejskiej biedoty, pragnęli krwi i czynów, a przede wszy-
stkim sprawiedliwości. Ich postawa była jednak niepewna. Z jednej strony pragnęli bronić popularnego wśród ludu, przynajmniej do czasu ucieczki, króla, z drugiej potępiali go za ucieczkę, przerzucając jednak całą winę za nią na
cudzoziemców, z królową i Actonem na czele, i zdrajców. Ich żądza krwi kierowała się przeciw wszystkim cudzoziem-
com, nie tylko Francuzom. Jednocześnie ogarniał ich żar religijny, podsycany przez kler, wyrażający się w potrzebie
oddania życia w obronie Kościoła. Wicekról nie mając żadnego planu działania zamiast
starać się wykorzystać siły tkwiące w ludzie, bał się go
i uważał, że walka z możliwością wybuchu rewolucji wewnętrznej jest równie istotna, jak obrona przed Fran-
cuzami. Jego posunięcia siłą rzeczy wzburzały lud, pragnący
broni i wodza na swoim czele 23.
Nieudolne rządy wicekróla sprowokowały Corpo di
Citta 24 do odebrania władzy nad miastem z rąk wicekróla.
23 Da mas , Memoires..., t. I, s. 302. 24 Corpo di Citta (Senat Miejski) mogły wybierać cztery miasta:
Neapol, Sorento, Salerno i Trani, które miały prawo wybierać reprezentację
miejską spośród najstarszych rodów miejskich (tzw. sedili chiusi).
W Neapolu na skutek nieprzyjmowania nowych rodów i wymierania orazkoligacenia się starych ilość kurii wyborczych spadła z początkowych 29
do 5. W 7-osobowym Senacie (kuria Montagna miała prawo wyboru
2 przedstawicieli, ale dysponowali oni wspólnie jednym głosem) było
6 przedstawicieli starych rodów dysponujących 5 głosami i jeden
przedstawiciel stanu trzeciego mianowany przez króla, który dysponował jednym głosem. Rola Senatu w czasach Ferdynanda IV była już niewielka, posiadał on jednak liczne przywileje nadane mu przez Fryderyka II,
Filipa V i Karola III, dające w przypadku nieobecności króla dużą
swobodę działania. Jeden z przywilejów głosił, że w przypadku nieobec-
ści w mieście króla i mianowania wicekróla, władza wicekróla dotyczy
całości królestwa z wyjątkiem Neapolu.
237
Podstawą miał być stary przywilej, o którym w gorączceprzygotowań do wyjazdu Ferdynand IV najprawdopodob-
niej zapomniał, mówiący, że pod nieobecność króla Neapolnie może być rządzony przez wicekróla25. 24 grudnia
1789 r. zebrany Senat Miejski uchwalił podjęcie specjalnychśrodków mających zagwarantować bezpieczeństwo miasta.
Powołano Komitet Obrony Miasta, w skład którego weszło14 osób26, mający przejąć z rąk wicekróla władzę w mieście.Uchwalono utworzenie gwardii miejskiej, która miała zająćsię zapewnieniem porządku w stolicy.
25 grudnia Senat Miejski w pełnym składzie udał siędo wicekróla i zażądał powołując się na stare przywilejenależnych mu praw. Nie kwestionowano władzy wice-
króla na terenie królestwa, zapewniano współdziałanieprzy organizowaniu obrony, jednocześnie jednak za-
strzegano sobie wyłączność władzy w stolicy, którąobjąć miał mianowany Komitet Obrony Miasta. Zażądanowydania broni w celu uzbrojenia gwardii miejskiej.
Przedstawiono co prawda wicekrólowi schemat organi-zacyjny gwardii miejskiej do akceptacji, zastrzeżonojednak prawo powoływania gwardzistów i oficerówgwardii miejskiej dla Komitetu Obrony Miasta. Oddanie
pełni władzy nad gwardią miejską Senatowi Miejskiemu,
wobec dezorganizacji wojska i policji w stolicy, byłojednoznaczne z oddaniem władzy w mieście. Dlatego teżwicekról odrzucił wszelkie sugestie Senatu, podkreślając,że cała władza należy do niego, a on sam w należytysposób potrafi zapewnić miastu porządek i bezpieczeń-
stwo. Senat nie miał jednak zamiaru rezygnować, szcze-
gólnie z wydania z arsenału broni dla gwardii miejskiej.Natychmiast też rozpoczęto wobec wicekróla różnegorodzaju naciski, tym bardziej ułatwione, że Senat składał
25 Du mas , Borboni..., t. II, s. 310.26 7 członków Senatu Miejskiego i 7 osób powołanych w tym celu.
238
się z przedstawicieli arystokracji, z której wywodził sięprzecież wicekról.
Zarówno wicekról, jak i Senat z jednakowym niepoko-
jem przyglądali się ludowi. Dochodziło do coraz częst- szych manifestacji i zgromadzeń, które nic sobie nierobiły z wojskowych patroli, interweniujących rzadko,niechętnie i bez przekonania. Pragnąc chociażby chwilo-
wego uspokojenia tłumów rozpuszczano fałszywe wiado-
mości, że Nelson zaraz po odwiezieniu pary królewskiejna Sycylię ma powrócić do Neapolu z posiłkami sycylij- skimi i wesprzeć obronę miasta, że wojska Gambsai Dillona wsparte powstaniem ludności odnoszą nadFrancuzami liczne zwycięstwa. Sytuację na froncie wice-
król i Senat widzieli w weselszych kolorach niż byław rzeczywistości i bardziej bali się rewolucji, niż wkro-
czenia do stolicy Francuzów. Tymczasem wśród ludu wrzało. 28 grudnia nadeszły
pewne wiadomości o porażkach jakoby zwycięskich od-
działów Gambsa i Dillona. Ujawniono, że 24 grudniazatopiono w morzu 1000 kwintali prochu i duży zapas kul.Dla ludu, który z bronią w ręku chciał bronić stolicy takiemarnowanie amunicji było dowodem zdrady. Dojrzanołuny pożarów z płonących koło groty Posilipo zabudowańportowych i 100 zakotwiczonych kanonierek. Rozeszła siępogłoska, że to sprawka królowej, która poleciła podpalićmiasto i wymordować mieszkańców Neapolu. Wzburzenieludu osiągnęło szczyt. Lada chwila mogło dojść do wybuchurewolucji.
Wicekról nie dysponujący dotychczas jakimkolwiek
planem działania zrozumiał, że musi go opracować. Na
30 grudnia 1798 r. wicekról zwołał radę wojenną, nie
chciał sam podejmować decyzji, a zwłoka z zebraniem
rady była niezbędna ze względu na konieczność wy-
zdrowienia Macka, który nie mógł opuścić swojego pokoju.
239
W tym samym czasie Senat Miejski, którego równieżniepokoiła sytuacja ulicy, a zdający sobie sprawę, że bezgwardii miejskiej nie może przejąć władzy, a tym bardziejspacyfikować nastrojów ludu, zwlekał jeszcze z wystąpie-
niem przeciwko wicekrólowi. Wiedząc, że w obecnejsytuacji wicekról pójdzie z Senatem na kompromis i zgodzisię na powołanie gwardii miejskiej, polecono opracowanieszczegółowego schematu organizacyjnego. Planowano przy-
gotowanie schematu przed niedzielnym (30 grudnia) ze-
braniem się rady wojennej. W pracach wziął udział nieza-
aprobowany przez wicekróla Komitet Obrony Miasta.Opracowanie zadowalającego wszystkich schematu napotkałotrudności. Nie potrafiono uzgodnić stanowisk, co do obsadystanowisk oficerskich w gwardii miejskiej. Większośćchciała obsadzić je szlachtą. Sprzeciwili się temu markizVaglio, ks. Piedimonte, ks. Caposele i hr. Rocca. Wskazy-
wali, że takie obsadzenie stanowisk oficerskich wzburzy
lud dostrzegający w tym podkreślanie różnic stanowych.W momencie, kiedy lada dzień można było spodziewać sięwojsk republikańskich u bram miasta, rozsądniej było pójśćna drobne ustępstwa. Obsadzenie części stopni oficerskich
przez mieszczan przyspożyłoby również Komitetowi Obro-
ny Miasta popularności. Ostatecznie zdecydowano sięrozdzielić stopnie oficerskie między szlachtę i mieszczań-
stwo, zachowując przecież i tak naczelną komendę nadgwardią miejską.
W niedzielę Senat Miejski w rozszerzonym składzie27
obradował nad kwestią wykorzystania zaistniałej sytuacjido przeprowadzenia zmian ustrojowych. Jednocześnie za-
stanawiano się, czy próbować pertraktacji z Francuzami,czy też ogłosić walkę na śmierć i życie. Nie było jedno-
myślności. Okazało się bardzo szybko, że zebrani dzielą sięna monarchistów i zwolenników republiki, ale i wśród tych
27 Poza 7 członkami Senatu obradowało 7 członków Komitetu ObronyMiasta wybranych przez kurie.
240
241
głównych nurtów nie zabrakło podziałów. Rojaliści dzielilisię na tych, którzy pragnęli dotrzymać bezwzględnejwierności królowi, inni widzieli ratunek w ogłoszeniumonarchii konstytucyjnej. Republikanie zgadzali się w kwe-
stii detronizacji króla-uciekiniera, ale jedni pragnęli repub-
liki arystokratycznej, drudzy republiki na wzór weneckiej,inni demokratycznej wzorowanej na republice francuskiej.
Wypłynęło jeszcze jedno rozwiązanie. Ks. Canose za-
proponował oddanie się pod opiekę sprzymierzonej z Fran-
cją Hiszpanii.
Ostatecznie postanowiono z pomocą hiszpańskiego char- ge d’affaires don Giovanniego Bouligny wymusić nawicekrólu zaproponowanie Francuzom rozejmu. Ostrzeżonojednocześnie wicekróla, że w razie gdyby nie podjął siępertraktacji, zrobi to Senat.
W tym samym czasie odbywała się rada wojenna zwołanaprzez wicekróla. Mack zreferował wydarzenia ostatniegotygodnia na froncie. Jego zdaniem możliwość powstrzyma-
nia Francuzów w marszu na Neapol zależała od spełnienia
pięciu warunków: 1. Ukończenia prac fortyfikacyjnych w Kapui i ufor-
tyfikowania brzegów rzeki Volturno;
2. Zebrania 30 000 dobrego żołnierza; 3. Przywrócenia zaufania wojska do dowódców; 4. Ubezpieczenia prawego skrzydła poprzez utrzymanie
twierdz w Abruzzach;
5. Zapewnienia nieprzerwanych dostaw z zaplecza.
Kluczową pozycją w obronie linii rzeki Volturno była
Kapua, w której zamierzano zebrać główne siły. Obronęlewego skrzydła zapewniało morze, prawe oparto o wzgórzapod Cajazzo, gdzie znajdowała się przeprawa promowa
przez Volturno. Dodatkowym zabezpieczeniem prawego
skrzydła miały być oddziały Gambsa i obsadzenie Abruz-
zów. Pozycja obronna zabezpieczona była korytem Voltur- no, rzeka silnie wezbrała, utrudniając przeprawę. Zabrano
wszystkie środki przeprawowe, uniemożliwiając w tensposób Francuzom forsowanie rzeki. Pragnąc dostać się nadrugi brzeg republikanie musieliby zdobyć most w Kapui,Tymczasem twierdza nie była w pełni przygotowana doobrony. Umocnienia zewnętrzne były w ruinie. Głównywał niekonserwowany i nienaprawiany od dawna był niskii słaby, uszkodzony w wielu miejscach, brakowało umoc-
nionych stanowisk dla artylerii. Wysunięte pozycje obronne
na prawym brzegu Volturno, które miały bronić dostępu domiasta i ochraniać go przed bombardowaniami, były niemalzupełnie zniszczone. Przystąpiono więc pod kierownictwemgen. ks. Salandry do prac fortyfikacyjnych, skupiając pracęnad rozbudowaniem i umocnieniem obozu na prawym
brzegu Volturno. Brak narzędzi i niechęć wojska do prac
ziemnych utrudniały prace. Szerzyły się choroby. Ściąganozewsząd działa, ustawiając je zgodnie z zaleceniami JózefaFonseca na wyznaczonych pozycjach 28.
Mack dysponował w Kapui 15 000 mocno zdemoralizo-
wanymi żołnierzami29. Przystąpiono do ich reorganizacjii szkolenia. Połowę zamierzano wykorzystać do obsadzeniaobozu warownego przed twierdzą, reszta miała stanowićzałogę twierdzy, obsadzić brzeg Volturno i stanąć w rezer-wie na równinie Casarety. Do planowanych przez Macka
30 000 brakowało więc 15 000 żołnierzy. Oczekiwanonadejścia posiłków. Zgodnie z obietnicą Nelsona czekanona 5000 dywizję gen. Naselliego, która miała zostaćprzywieziona z Livorno i oddziały Damasa, których obec-
ność mogła podnieść morale wojska. Damas miał zostaćprzywieziony statkami prywatnymi. Kilka tysięcy mianonadzieję uzyskać z załóg garnizonowych rozsianych w głębikrólestwa.
Szybko jednak okazało się, że na niedalekie nadejścieposiłków nie ma co liczyć. Nelson zajęty przewozem pary
28 A y a 1 a, Le vite..., s. 414.29 Mahon , Étude..., s. 422; Dumas , Borboni..., t. II, s. 293.
242
królewskiej na Sycylię nie śpieszył się z przewiezieniemgen. Naselliego z Toskanii, statki wynajęte przez wicekrólado przewiezienia wojsk Damasa nie mogły ze względu naniekorzystne wiatry wyjść z neapolitańskiego portu, a gen.Gambs po porażkach w walce z Francuzami donosił, żemoże nie zdołać przebić się do Kapui 30.
Posiadane siły Mack rozdzielił następująco: 11 000
żołnierzy stanęło w obozie warownym przed Kapuą i w sa-
mej Kapui, prawe skrzydło obsadziło 2500 piechurów31
i 800 kawalerii, na lewym pozostawiając zaledwie kilkusetludzi. Całą nadzieję pokładał Mack w pospolitym ruszeniu,które mogło wypełnić pozostawione przez niego luki
w ugrupowaniu wojsk neapolitańskich. Lud co prawdadomagał się broni i chciał walczyć, ale jednocześnie niemiano do niego zaufania, tym bardziej że Mack był wśródludu niepopularny, a główną winą za niepowodzeniaobarczał właśnie jego. Nawoływania generalissimusa przyj-mowane były z drwiną i pogardą. Zdołano zebrać zaledwiekilkuset ochotników, którzy wspólnie z kawalerią ubez-
pieczali lewe skrzydło od Kapui do morza.
Katastrofalne były nastroje w armii. Żołnierze zamiastodpocząć po trudach marszów, musieli kopać umocnienia.Robotników było mało, ci którzy zostali ściągnięci uciekalinocami, chcąc uniknąć ciężkiej pracy na deszczu, a przedewszystkim w obawie, by nie wcielono ich do wojska.
Zgromadzone pod Kapuą oddziały były resztkami tych,
które ruszyły na Rzym. Potrzebowały reorganizacji i od-
poczynku. Wierzono, że w wyniku odwrotu wykruszył sięniepewny element, tchórze i zdrajcy, a w szeregach pozostalici, którzy posiadają zadatki na dobrego żołnierza. W trud-
nych chwilach Mack był pełen determinacji. Zdawał sobiesprawę ze swej niepopularności wśród żołnierzy i ludnościcywilnej, chociaż nie potrafił zrozumieć jej przyczyn. Nie
30 Da mas , Memoires..., t. I, s. 302.31 11 słabych batalionów piechoty.
243
czuł się winny katastrofy, przeciwnie, uważał, że jego planbył genialny i z każdą inną armią musiałby zadać Francuzom klęskę. Wierzył jednocześnie, że dzięki zaufaniu
króla, pozostawaniu przy armii, dawnej sławie, nastrojeNeapolitańczyków ulegną zmianie. Przykład Damasa podpowiadał, że możliwe jest wykrzesanie z żołnierzy walecz-
ności, jeśli tylko nabiorą do swojego wodza zaufania. Mackzdawał sobie z tego sprawę, wierzył też, że kilkudniowychociaż opór stawiony Francuzom w Kapui tchnie w wojska
nowego ducha.
Tymczasem nadeszły niepomyślne wieści z prawegoskrzydła. 23 grudnia Francuzi zdobyli Pescarę, a 25 grudniaPopoli. Broniący Popoli Gambs nie doczekawszy sięnadciągających 9 batalionów piechoty wsparcia maszerują-
cych z Pescary został pobity i odrzucony, a wojskarepublikańskie zajęły ważne przejście Popoli-Sulmona
i oddzieliły 9 batalionów neapolitańskich od rozbitegoGambsa. Gen. Gambs straciwszy połowę żołnierzy niemógł już ubezpieczać prawego skrzydła Macka. Wojska
republikańskie zajmując na lewym brzegu Volturno Isernięnie musiały już martwić się forsowaniem rzeki, mogłyteraz podejść pod Kapuę maszerując lewym brzegiem.Liczono jeszcze, że broniąca się Gaeta32 ściągnie na siebieznaczne siły republikańskie, a groźba wypadów jej załogiuniemożliwi skuteczny marsz na Kapuę. Jak długo broniłasię Gaeta, tak długo pozycja pod Kapuą nie była mocnozagrożona.
Mack, przedstawiając sytuację armii na naradzie wojennej
wicekrólowi, nie krył swojego zaniepokojenia i przyznał,że nie wierzy w możliwość dłuższego oporu w Kapui.Proponował więc, by w miarę dyskretnie wywieźć doSalerno kasę wojskową (nie wiedział, że jest pusta) i innecenniejsze rzeczy, tak by rząd w każdej chwili mógł się
244
tam przenieść. Wicekról nie zgodził się jednak z propozycją
Macka, chociaż uważał, że wszystko jest już stracone. Stwierdził, że utrata Neapolu byłaby równa katastrofie, a wycofanie się do Kalabrii spowodowałoby masowe
dezercje wojska i utratę pozostałych jeszcze magazynów. Ostrzegał, by ostrożniej liczyć na masowe chwycenie za
broń Kalabryjczyków. Mack, chociaż miał inne zdanie, nie
chciał w trudnej sytuacji upierać się przy swoim i oświad-
czył, że w sytuacji, gdyby musiał opuścić linię rzeki Volturno stawi opór Francuzom przed Neapolem, wykorzy-
stując do walki 20 000 uzbrojonych mieszkańców stolicy.
Wicekról mógł w zaistniałej sytuacji albo wezwać lud do
walki, albo przeciągać obronę królestwa do czasu wy-
stąpienia koalicji. Oparcie się na ludzie było wicekrólowi obce, obrona królestwa cieszyła się poparciem Macka. Generalissimus liczył, że wszczęcie rozmów z Francuzami pozwoli wygrać na czasie i przygotować wojska do dalszej
walki. „Zawieszenie broni", które padło z ust Macka, było
na rękę pozostałym członkom rady wojennej, którzy chcieli zakończenia wojny nawet drogą znacznych ustępstw. Za-
proponowano też natychmiast Mackowi, by przedłożył Francuzom w swoim imieniu rozejm. Mack jednak od-
mówił. Zgodził się jedynie na działanie w imieniu lub
z upoważnienia rządu. W tym właśnie momencie do sali obrad wkroczył Senat
Miejski z żądaniem wszczęcia z Francuzami rozmów. Doszło szybko do porozumienia. Rządowi, a szczególnie
wicekrólowi było na rękę, że ktoś jeszcze bierze na siebie
odpowiedzialność za rokowania i ewentualny rozejm.
Wicekról uznał więc istnienie Komitetu Obrony Miasta
i wyraził zgodę na powołanie gwardii miejskiej.
Senat, któremu zależało na jak najszybszym posiadaniu
własnej siły zbrojnej, jeszcze tego samego dnia ogłosił ochotniczy zaciąg do gwardii miejskiej, do której w ciągu
kilku dni zgłosiło się 14 400 chętnych. Liczba ta świadczy
245
z jaką popularnością przyjęto decyzję Senatu powołania siłzbrojnych miasta.
Na żądanie wicekróla dostarczono mu schemat organiza-
cyjny gwardii miejskiej. Kiedy zorientował się, że planujesię obsadę połowy stanowisk oficerskich przez mieszczanzłożył veto, argumentując, że gwardia miejska stanie sięw ten sposób zarzewiem rewolucji i odmówił wydaniabroni. Dopiero po serii nowych nalegań ze strony Senatuzgodził się na wydanie 500 karabinów, a wkrótce późniejdalszych 200, żądając jednocześnie, by chociaż chwilowodobrano oficerów spośród szlachty 33.
Senat atakował ostatnie posunięcia wicekróla, ten zaśpróbował tłumaczyć się ze spalenia urządzeń portowych,kanonierek, zagwożdżenia dział i zatopienia prochu, wska-
zując, że doszło do tego na skutek złego zrozumieniakrólewskich rozkazów, popłochu i zamieszania, któreogarnęły miasto. Senat zażądał z kolei przystąpienia doprac fortyfikacyjnych w mieście, uzbrojenia przystanii wysłania do zamków-fortów panujących nad miastem podwóch swoich przedstawicieli wybranych spośród szlachtyw charakterze dowódców, którzy przejmą kontrolę nadoficerami wojskowymi, którym nie ufano.
Natychmiast ustalono, że poprosi się hiszpańskiego charged’affaires o pośrednictwo w rokowaniach o zawieszenie
broni. Powołano 5 delegatów-pełnomocników reprezentu-
jących stronę neapolitańską w składzie: przewodniczący, zaufany wicekróla Andrzej Pignatelli z Cerchiara, repre-
zentanci szlachty: ks. Francavilla, ks. Milano i ks. Gesso oraz
reprezentant mieszczaństwa adwokat Angiolo Padovano. Postawa don Giovanni Bouligny’ego, hiszpańskiego
charge d’affaires, zaskoczyła Neapolitańczyków. Hiszpanzgodził się co prawda przyjąć misję, ale jednocześnieoświadczył, że najlepszym rozwiązaniem byłoby uznanie
33 Dumas , Memoires..., t. II, s. 311.
246
247
przez szlachtę infanta Parmy34 za prawowitego władcę. Wicekról oczywiście nie mógł się na taką propozycję
zgodzić i oficjalnie zrezygnowano z hiszpańskiego pośred-
nictwa. Nieoficjalnie jednak grupa magnatów z ks. Canossą
na czele obiecała Hiszpanowi, w tajemnicy przed wice-
królem, wpłynąć na arystokratów, by przyjęli propozycję
infanta Parmy. Liczyli, że zdołają w ten sposób zapewnić
bezpieczeństwo Neapolowi, a przede wszystkim swoim
majątkom i pozbyć się wicekróla. Ostatecznie propozycje podjęcia rozmów zostały wysłane
z kwatery Macka. Generalissimus wysłał z odręcznym
pismem do Championneta swojego generała-adiutanta ks.
Moliterno-Pignatelliego3’. Pełnomocnik Macka wyjechał z obozu w Kapui po południu 31 grudnia 1798 r. i wkrótce
spotkał się z gen. Mathieu, który odesłał go do Macdonalda
stojącego w San Germano. List Macka Championnet otrzymał 1 stycznia. Nie był jednak z niego zadowolony. Championnet uważał, że Kapua nie ma żadnych szans
obrony, a wojska republikańskie powinny wykorzystać
popłoch armii królewskiej i nie pozwolić jej na reorganiza-
cję i ściągnięcie rezerw. Oświadczył więc, że o rozejmie
może być mowa dopiero po oddaniu przez Neapolitań-
czyków Kapui i Neapolu. Ks. Moliterno-Pignatelli, który
aż tak dużych pełnomocnictw nie posiadał, oświadczył, że
w takim razie musi się porozumieć z Mackiem. Champion-
net zgodził się w związku z tym na 36-godzinne zawieszenie
broni, by dać czas Neapolitańczykom na spokojne naradze-
nie się. W rzeczywistości zależało mu na pewnej zwłoce, która nie była faktycznie rozejmem, a jedynie przerwą na
34 Żonatego od 1795 r. z infantką hiszpańską Marią. 35 Książę Moliterno-Pignatelli był synem księcia Naisico-Novo, am-
basadora neapolitańskiego w Turynie. Utalentowany i dzielny, odznaczył się w Lombardii w walce z Francuzami, gdzie stracił oko. Mianowany
szambelanem dworu, wystawił w 1798 r. dwa pułki jazdy. Miał opinię
zagorzałego rojalisty i cieszył się zaufaniem dworu.
248
rozmowy rozejmowe. Chciał wykorzystać ten czas na
zorganizowanie w Rzymie Republikańskiego Komitetu
Neapolitańskiego. Komitet, na czele którego stał Lauberg, zaproponował mu porozumienie się z patriotami-repub-
likanami w Kapui i w Neapolu i przeprowadzenie wśród
wojsk królewskich agitacji.
Wizyta wysłannika Macka doprowadziła do ostrego
starcia między Championnetem a Macdonaldem. Cham-
pionnet spodziewał się walki o Kapuę i walnej bitwy
o Neapol. Ostrzegał, by nie lekceważyć zabezpieczonej rzeką armii królewskiej, posiadającej wsparcie licznej artylerii Kapui i doprowadzonej do ostateczności. Docierały
do republikanów przecież pogłoski, że Neapolitańczycy
będą walczyć do ostatka. Nie chcąc niepotrzebnie ryzyko-
wać, pragnął najpierw skoncentrować swoje oddziały. Liczył też na agitacyjną działalność Republikańskiego Komitetu
Neapolitańskiego. Z poglądami wodza nie zgadzał się natomiast Macdonald.
Chciał podjąć ryzyko natychmiastowego ataku, licząc na
popłoch w armii neapolitańskiej. Argumentował, że zde-
moralizowane wojska królewskie nie będą w stanie przeciw-
stawić się Francuzom, nawet nieskoncentrowanym.
Championnet nie ustąpił. Polecił Macdonaldowi roz-
łożenie się obozem pomiędzy Sparanise a Calvi i po-
wstrzymanie się z działaniami zaczepnymi do czasu
nadejścia oddziałów Reya i Lemoine’a. Nie chcąc tracić
czasu polecono szefowi inżynierii gen. Boisgerardowi znalezienie brodów.
Republikański Komitet Neapolitański w rozmowie z ks. Moliterno-Pignatellim przekonywał adiutanta Macka, że
republikanie mogą liczyć na poparcie 20 000 zwolenników
w samym Neapolu. Na czele spisku mieli stać adwokat Fasulo, uczony Cirillo, Flaviusz Pirelli, hr. Rocca, ks. de
La Torella, proboszcz Procidy, franciszkanin Bellone,
innych. Wmawiali posłańcowi, że Mack nie ma żadnych
szans obrony Kapui, z powodu zdemoralizowania armii
i sprzyjania większości żołnierzy sprawie rewolucji. Zapew-
niali, że spiskowcy w dniu francuskiego ataku zajmą
baterie artyleryjskie i przekażą je republikanom. Jako
wtajemniczonych w akcję przykładowo wymieniali majora
artylerii Horacego Massa, mjr. Spano i kpt. Bonacaro.
W zamian za usunięcie z dowództwa Macka, obiecywano
księciu naczelne dowództwo nad nową republikańską armią
neapolitańską. Młody arystokrata, przekonany, że odparcie
Francuzów jest niemożliwe, a z drugiej strony, że otwiera
się przed nim możliwość zrobienia kariery, przystał na
propozycję Republikańskiego Komitetu Neapolitańskiego. Obiecał jednocześnie, że przeciągnie na stronę republikanów
zaprzyjaźnionego z nim ks. Roccaromana. Uzgodniono, że
ks. Moliterno-Pignatelli porozumie się z przywódcami spisku w armii, którym przedłoży plan unieszkodliwienia
Macka, wicekróla i wiernych im generałów. Moliterno-Pignatelli 2 stycznia wyjechał z kwatery
Championneta. Po złożeniu Mackowi raportu, rozpoczął działalność spiskową, nawiązując kontakt z republikanami w armii. Podczas nocnego spotkania, na które przybył także ściągnięty z Neapolu przedstawiciel tamtejszych
republikanów-patriotów, uzgodniono plan działania. 10 stycz-
nia miano przeprowadzić zamach stanu36. Planowano zamor-
dowanie w Kapui Macka, po którym dowództwo miał objąć, cieszący się w armii popularnością, ks. Moliterno-
-Pignatelli. Po przeprowadzeniu zamachu w Kapui plano-
wano wysłać do Neapolu majora Gabriela Manthonego, który miał dać znać czekającym na sygnał republikanom-
-patriotom w stolicy. Jeden z nich ofiarował się pod
pozorem przekazania ważnych wieści stanąć przed wice-
królem i zamordować go. W tym samym czasie pozostali
36 Dumas , Borboni..., t. II, s. 314.
249
spiskowcy mieli opanować pałac królewski i Castel Nuovoktórego komendant był członkiem sprzysiężenia. Opano-
wanie Castel Nuovo wyposażonego w artylerię miałoumożliwić opanowanie miasta, w którym liczono na zamie-
szanie spowodowane pozbawieniem życia wicekróla. Fina-
łem akcji miało być podpisanie z Francuzami pokojui zmienienie ustroju na republikański.
Tymczasem 3 stycznia z polecenia Macka przed obliczem
Macdonalda stanął ks. Moliterno-Pignatelli i złożył mupropozycję zawieszenia broni. Mack przebiegle proponował,by linią demarkacyjną została rzeka Volturno. Kapua miałaprzejść w ręce francuskie. Zawieszenie broni miało trwaćaż do czasu powrotu z Paryża ks. Moliterno-Pignatelliego,
gdzie miał przeprowadzić rozmowy bezpośrednio z Dyrek-
toriatem Wykonawczym. Mack starał się w ten sposóbtanim kosztem (przekazując Kapuę) zyskać co najmniejmiesiąc. Przekonywał jednocześnie Macdonalda, że zaj-mowana przez niego pozycja w Kapui jest bardzo silna.
Macdonald od razu odrzucił propozycję rozejmu, widzącw niej tylko próbę zyskania na czasie. Należy podkreślić,że takie zdecydowane odrzucenie propozycji Macka byłow jawnej sprzeczności z życzeniami Championneta, którynie życzył sobie starcia z Neapolitańczykami przed nadej-
ściem pozostałych wojsk francuskich, a któremu prze-
wlekanie rozmów z Maćkiem było na rękę 37.
Ks. Moliterno-Pignatelli wyjawił jednocześnie Macdonal-dowi, że szańce lewej części neapolitańskiego obozuumocnionego są słabo obsadzone. Liczył, że kolejna klęskaMacka spowoduje jego upadek.
Macdonald opierając się na informacjach uzyskanych od
ks. Moliterno-Pignatelliego postanowił niezwłocznie zaatako-
wać neapolitański obóz. O godz. 11.00 żołnierze Macdonaldauszykowani w trzy kolumny, z nieliczną artylerią38, skierowali
37 Mahon, Étude..., s. 483.38 Macdonald dysponował tylko trzema działami.
250
się przeciwko lewej części obozu umocnionego. Francuzi bez trudności przegnali neapolitańskie ubezpieczenia. Wy-
cofujące się pikiety podniosły alarm, donosząc o ataku. Zaskoczony Mack, który spodziewał się przerwy w działa-
niach wojennych przynajmniej do wieczora, w tym czasie
znajdował się w lewej części obozu i natychmiast podjął przeciwdziałanie. Rozkazał dopiero co przybyłemu gen. Gambsowi udać się na szańce po lewej stronie obozu, sam
zaś ruszył na prawą stronę. Gambs zastał szańce i baterie
nieprzygotowane do odparcia ataku39. Francuzi sforsowali
w związku z tym rowy i zasieki oraz zdobyli dwie reduty. Dotychczasowe sukcesy republikanów wprowadziły w sze-
regach neapolitańskich zamieszanie, wywołując częściową panikę i ucieczkę ku mostowi prowadzącemu do twierdzy. Na
drodze do zdobycia mostu prowadzącego do Kapui stała
ostatnia reduta św. Antoniego. Obsada reduty nie uległa
panice i otworzyła silny ogień flankujący w kierunku
atakujących Francuzów. Pozwoliło to cofającym się wojskom
królewskim zapanować nad chaosem i zewrzeć szeregi. Z odsieczą przybyły oddziały rezerwowe.
Tymczasem w prawej części obozu komendę przejął Mack. Wysłał do każdej z redut po 2 oficerów ze swojego
sztabu, zobowiązując ich do twardej obrony pozycji. Przestrzegał żołnierzy, że w razie opuszczenia pozycji zostaną ostrzelani kartaczami z dział Kapui. Wysłał rów-
nież do Macdonalda parlamentariusza z prośbą o prze-
rwanie ognia z powodu przejazdu przez neapolitański obóz w drodze do Mediolanu cysalpińskiego ambasadora
w Neapolu, Martinenga40. Macdonald zgodził się i przerwał ostrzał na czas przejazdu ambasadora przez linię wojsk.
39 Ks. Moliterno-Pignatelli, który przeprowadzał tego dnia inspekcjęszańców i forpoczt nie polecił obsadzić szańców i nie zadbał o przepisoweobsadzenie baterii.
40 Cysalpiński ambasador rzeczywiście w momencie ataku Macdonalda
251
Neapolitańczycy skrzętnie to wykorzystali41. Ochłonąwszypo pierwszym zaskoczeniu, przeszli do kontrataku.
Francuzi nie wytrzymali uderzenia wojsk królewskich izaczęli się cofać. Od całkowitej klęski uchroniła ichpostawa ks. Moliterno-Pignatelliego, który mając dodyspozycji dwa pułki kawalerii nie wykonał żadnegoruchu i przyglądał się ze spokojem odwrotowi
republikanów.Francuzi próbowali jeszcze obejścia prawego skrzydła
i forsowania rzeki Volturno pod Cajazzo, napotkali jednak
na zdecydowany opór wojsk ks. Roccaromana.
Atak zakończył się całkowitym niepowodzeniem. Republi-kanie stracili 200 zabitych, kolejnych 200 było rannych42,
a 100 żołnierzy dostało się do niewoli43. Straty Neapolitańczy-
ków sięgały 300 ludzi zabitych i rannych 44.
Macdonald pragnąc wytłumaczyć się z niepowodzeniatwierdził, że starcie było tylko potyczką rekonesansów 45, byłato jednak w rzeczywistości nieudana próba zdobycia neapoli-tańskiego obozu warownego. Obawiając się konsekwencji zaniesubordynację wobec Championneta, spokorniał.
Championnet po przybyciu w celu rozpoznania pozycji
neapolitańskich 5 stycznia do Calvi polecił Macdonaldowizostawić w mieście jedną półbrygadę, pozostałe siły prze-
nieść do Taverna di Marata i wysłać poszczególne oddziałypo łuku od Cajazzo, przez Góry Jerozolimskie do Campag-
nano. Dalej stała dywizja Reya pilnująca brzegów rzekiVolturno aż do morza. W celu połączenia się z dywizjąLemoine’a idącą lewym brzegiem Volturno, Macdonald
uzyskał zgodę Championneta na zajęcie Gór Jerozolimskichi Cajazzo. W trakcie walk dotarła do niego wiadomość
41 Mahon, Étude..., s. 485.42 Ranni byli m.in. gen. Mathieu i szef inżynierii gen. Boisgerard, który
w wyniku odniesionych ran wkrótce zmarł.43 Wśród nich szef brygady Damaud.44 Ranny został m.in. ks. Roccaroman. A y a 1 a, Memoire..., s. 157-158;
Aya l a , Le vite..., s. 514.45 Prowadzący „rekonesans” Macdonald, podobnie jak szef sztabu
dywizji Macdonalda Berthier mieli zabite pod sobą konie.
252
253
o przybyciu wysłanników wicekróla z propozycjami zawar- cia zawieszenia broni.
Zwycięstwo wojsk królewskich podniosło upadającemorale. Dobrych nastrojów nie popsuła nawet wiadomośćo utracie Gaety46, starano się teraz bagatelizować jejznaczenie. Rozdmuchiwano natomiast wieść o zwycięstwie,która jeszcze tego samego dnia dotarła do Neapolu wywo-
łując entuzjazm 47.
Mack oczywiście nie przeceniał wartości odniesionegosukcesu i informował rząd, że na jego długie utrzymanie
46 O upadku Gaety dowiedziano się w Kapui wieczorem 3 stycznia. 47 Wieści o zwycięstwie postanowili wykorzystać w Neapolu także
patrioci-republikanie rozpowszechniając zasługi ks. Moliterno-Pignatelliego
i ks. Roccaromana. Rozgłoszono, że Moliterno-Pignatelli miał odmówićFrancuzom wydania Kapui i walnie przyczynić się w czasie bitwy do
zwycięstwa. Moliterno-Pignatelli poprosił Macka o kilkunastogodzinnyurlop, udał się do Neapolu i pozwalał się witać w stolicy jako zbawcaKapui. Raz za razem wychodził na balkon i przyjmował radosne okrzykizgromadzonych tłumów. Jednocześnie rozpowszechniał niepochlebne
opinie na temat Macka i jego sztabu. Mack, dowiedziawszy się o wszystkim
jeszcze tego samego dnia, nie krył oburzenia, ostatecznie jednak nie
wyciągnął wobec księcia żadnych konsekwencji, tłumacząc go poddaniem
się chwilowej ambicji.
Mack wierzył ks. Moliterno-Pignatelliemu do 5 stycznia 1799 r., kiedy
doniesiono mu, że książę w towarzystwie dwóch oficerów neapolitańskich
udał się do przednich straży, gdzie prowadził długą rozmowę z francuskim
oficerem, który przywiózł dla Macka jakieś nieistotne pismo i czekał na
odpowiedź. Po powrocie do obozu książę został aresztowany. Zażądano
jednocześnie wyjaśnień co do ostatnich jego poczynań. W sukurs przyszli księciu patrioci-republikanie, którzy rozpoczęli gwałtowną agitację wśród
żołnierzy w Kapui i w Neapolu. Twierdzili, że to Mack zdradza króla
aresztując bez żadnego powodu w chwili niebezpieczeństwa najdzielniej- szego z oficerów. Żołnierze lubiący „jednookiego” zaczęli się domagać
uwolnienia księcia, którego popularność w ten sposób jeszcze wzrosła. Mack nie życząc sobie w obecnej chwili żadnych rozruchów, polecił uwolnić ks. Moliterno-Pignatelliego, ale równocześnie odkomenderował go do Santa Maria, gdzie nie mógł mu już zaszkodzić. Zaczął jednak
254
się w Kapui nie ma co liczyć. Ciągle czekał na Damasa
i Naselliego, ale wiedział już, że nie zdążą na czas. Naprzeciw zbliżających się od Sulmony Francuzów wysłał z 2000 żołnierzy gen. Gambsa48. Ponownie zaproponował wicekrólowi ewakuację Neapolu i przeniesienie się do
Salerno. Nic nie wskórawszy, zaproponował założenie
obozu warownego w Capo di Chino pod Neapolem.
Tamtejsza górzysta okolica pozwalała mieć nadzieję, że
regularna armia wsparta 20 000 ochotników z Neapolu
powstrzyma Francuzów. Wicekról obawiał się jednak
bardziej rewolucji niż Francuzów, dlatego też odrzucając
plan Macka nalegał, by wznowić rozmowy z Champion-
netem z prawem do wypłacenia Francuzom kontrybucji w zamian za pozostawienie Neapolu w spokoju.
Podczas walk o Góry Jerozolimskie49 pojawili się w obozie
francuskim wysłannicy wicekróla, przywożąc z sobą propozy-
cje dotyczące zawieszenia broni. Championnet zaraz na
wstępie odrzucił propozycję, by w zamian za złoto pozostawić
w spokoju Neapol. Odesłał więc posłów podkreślając, że nie
przyjmie żadnych warunków, w których nie będzie przewi- dziane wydanie Neapolu i ostrzegał, by przedstawiciele
wicekróla, którzy do niego przybędą mieli odpowiednie
pełnomocnictwa, bo na pogaduszki nie ma czasu.
Pełnomocnicy wicekróla przybyli do Championneta
jeszcze tego samego dnia. Przywieźli z sobą przygotowane
przez Macka trzy propozycje dotyczące zawieszenia broni. Każda z nich przewidywała rzekę Volturno jako linię
demarkacyjną z ewentualnym przekazaniem w ręce Fran-
cuzów Kapui, co nie satysfakcjonowało Championneta, który z kolei żądał wycofania armii neapolitańskiej za
rzekę Ofanto i do Salerno oraz wysokiej kontrybucji, co
48 Oddział Gambsa składał się z 600 piechurów i 200 kawalerzystów, którzy dotychczas służyli pod jego rozkazami, oraz batalionu ściągniętego
z Neapolu i batalionu strzegącego dotychczas brzegu rzeki Volturno.
49 6 stycznia 1799 r.
255
z kolei nie zabezpieczało Neapolu, o co głównie zabie-
gał wicekról, do porozumienia więc nie doszło.Mack postanowił przekonać Championneta do zawarcia
rozejmu demonstracją zbrojną. W nocy z 6 na 7 styczniawojska królewskie przeprowadziły energiczny atak naCajazzo, zdobywając miasto. Następną akcję przeprowadziłaneapolitańska jazda 8 stycznia, rozbijając i częściowobiorąc do niewoli wysunięty francuski batalion piechoty.Tego samego dnia przypłynęły do Neapolu pierwszeoddziały dywizji Naselliego. W Neapolitańczyków zacząłwstępować nowy duch.
Mack, podniesiony na duchu postawą swych wojski licząc na szybkie już nadejście posiłków z dywizjiNaselliego i Damasa, planował zajęcie Gór Jerozolimskich.Pozwoliłoby to wojskom królewskim na atak z trzechstron, od Cajazzo, Kapui i ujścia Volturno. Wsparcie gen.Gambsa 50 pozwoliłoby z kolei powstrzymać francuskiedywizje Lemoinea i Duhesme’a i uniemożliwiły im połą-
czenie z Championnetem.
Zgodnie z planem 9 stycznia wojska królewskie zaata-
kowały Góry Jerozolimskie, wypierając z nich Francuzów. Republikańskie kontrnatarcie wyrzuciło jednakNeapolitańczyków na pozycje wyjściowe nad rzeką.Kolejny atak wojsk królewskich ponownie oddał GóryJerozolimskie w ich ręce, jednak francuskie przeciw-
natarcie po raz kolejny zepchnęło Neapolitańczyków dorzeki. Duże straty poniosła przy tym francuska 12 pół-brygada piechoty 51.
Pomimo tego, że akcja neapolitańska nie zakończyła sięzajęciem Gór Jerozolimskich, uznano ją ze względu na
50 Mack liczył na wsparcie gen. Gambsa jego starymi 9 batalionami,które zostały odcięte, a które zdaniem generalissimusa znajdowały sięw Benewencie. W rzeczywistości bataliony te uległy całkowitemurozprzężeniu. Żołnierze rozproszyli się w górach.
51 Mahon, Étude..., s. 486.
256
duże straty Francuzów i męstwo wojsk królewskich za
sukces. Po uzyskaniu wsparcia zajęcie Gór Jerozolimskich
stało się realne.
Dochodzące jednak do Macka wiadomości postawiły
pod znakiem zapytania dalsze akcje zaczepne armii królew-
skiej. Potwierdzona została wiadomość o całkowitej utracie
prowincji Abruzzów, w której powstawał republikański zarząd kierowany przez Józefa de Smours Dusmet52. Nie
można już było liczyć na odcięte od gen. Gambsa 9 bata-
lionów piechoty 53.
Dodatkowym ciosem okazała się przeprowadzona 8 sty-
cznia akcja brytyjskiej marynarki wojennej. Okręt pat- rolowy, który dostrzegł statki przewożące dywizję Nasel- liego z Livorno, zgłosił zbliżanie się floty francuskiej. Brytyjski komandor Campbell i portugalski kontradmirał markiz Niza, którzy nie spodziewali się tego, wydali rozkaz spalenia okrętów neapolitańskich zakotwiczonych
w Neapolu, które ze względu na brak obsady nie mogły
wyjść w morze. Zanim nieporozumienie zostało wyjaśnione, płomienie strawiły okręty 54.
Neapol uważał, że do spalenia okrętów doszło nie na
skutek czyjegoś błędu, ale zdrady. Pamiętano przecież, że
niedawno, bo 28 grudnia 1798 r. spalono w równie tajem-
niczych okolicznościach 100 kanonierek, doki, arsenał
52 Był neapolitańskim brygadierem i gubernatorem Reggio w 1793.
53 Kilku ocalałych oficerów, którzy przedostali się do Neapolu,
przywiozło wiadomości o ich rozproszeniu. 54 Przedstawiały one dużą wartość bojową. Nelson, kiedy w Palermo
doszła do niego wiadomość o spaleniu okrętów neapolitańskich, wpadł we
wściekłość. Groził, że postawi winnych przed sądem wojennym. Na
wniosek królowej Marii Karoliny nie ukarano winnych od razu, zarządano
natomiast pisemnego wyjaśnienia. Campbell tłumaczył się, że nie chciał dać się zaskoczyć, tym bardziej że podejrzewał wicekróla o chęć wydania
Neapolu Francuzom. Wołał więc nawet przedwcześnie spalić okręty, niż
pozwolić, by wpadły w ręce Francuzów i posłużyły im do przeprowadzenia
desantu na Sycylię.
257
i magazyny, zatopiono w morzu proch i kule, niezbędne do
skutecznej obrony stolicy. Pojawiły się wieści o przygoto-
waniach do spalenia gmachów publicznych i spichlerzy. Obawiano się, że w razie gdyby do miasta wkroczyli
Francuzi, Brytyjczycy zbombardują miasto od strony morza.
Wiadomość o spaleniu floty sycylijskiej wywołała w woj- sku neapolitańskim niezadowolenie i ferment. Dotych-
czasowe sukcesy, które dały oddziałom nowego ducha, pozwalające optymistyczniej patrzeć w przyszłość, poszły
na marne. Mack, któremu coraz częściej wytykano cudzo-
ziemskość, a nawet zdradę, nie potrafił zaprowadzić po-
rządku. Żołnierze, a nawet oficerowie, dezerterowali, upadła
dyscyplina. Mack nie widząc innego wyjścia poinformował pisemnie, że ze względu na stan armii uważa za konieczne
rozpoczęcie natychmiastowych rozmów rozejmowych
z Francuzami. Wicekról, który tracił grunt w Neapolu, przystał z ochotą na propozycję generalissimusa. Niepokoił go wykryty w armii spisek, mający na celu wyeliminowanie
wicekróla i Macka55. Na skutek prowadzonego dochodzenia,
zamach stanu przygotowywany na 10 stycznia został odłożony, wiadome jednak było, że przy pierwszej nada-
rzającej się okazji patrioci-republikanie podniosą głowy.
Wysłano więc ks. Milano i Franciszka Caracciolo księcia
Gesso jako parlamentariuszy neapolitańskich do Cham-
pionneta. Obaj cieszyli się zaufaniem nie tylko wicekróla, który jednocześnie chciał część odpowiedzialności za
wszczęcie rozmów rozejmowych przerzucić na Senat Miej- ski, ale również szlachty, która wytypowała ich już po-
przednio do rozmów pokojowych, a które miały być
prowadzone przez hiszpańskiego charge d’affaires don
Giovanniego Bouligny’ego. Pełnomocnicy upoważnieni zostali do złożenia oświadczenia, że Neapol za żadną cenę
nie zostanie wydany, ale Neapolitańczycy gotowi są oddać
55 Da mas , Memoires..., t. I, s. 302.
258
Kapuę, drogę prowadzącą z Kapui do Neapolu aż do
kanału „Lagni Regi”56 oraz wypłacić gratyfikację finansową, liczono szczególnie na chciwość Francuzów.
Również Championnet był teraz bardziej skłonny do
rozmów. Ruch zaczepny armii królewskiej uświadomił mu, że wojska neapolitańskie nie straciły całkowicie wartości bojowej. Szczególnie niepokoiła go jednak sytuacja na
zapleczu, w Abruzzach.
Przygotowania ludności cywilnej do „świętej wojny”
z Francuzami sięgały roku 1796, kiedy urzędnicy królewscy
i księża z ambon zaszczepiali nienawiść i pogardę do
heretyków-rewolucjonistów, wrogów Boga, Kościoła i Tro-
nu. Nastroje te uległy spotęgowaniu podczas wybuchu
antyfrancuskiego powstania ludności rzymskiej w Circeo
latem 1798 r. Powstanie było nieoficjalnie wspierane przez
Królestwo Obojga Sycylii. Za granicę przemycano broń, amunicję, instruktorów i wielu ochotników z terenów
przygranicznych. Po upadku powstania agitacja antyrepub-
likańska na terenach pogranicza neapolitańskiego wzmogła
się jeszcze bardziej. Przodującą rolę odgrywał w niej kler, posiadający wśród zacofanej ludności neapolitańskiej duży
autorytet. Niepowodzenia armii neapolitańskiej i odwrót wojsk królewskich z terenów rzymskich wzmogły wysiłki kleru i emisariuszy królewskich, zmierzające do wsparcia
oddziałów regularnych w obronie kraju przez ruch ludowy.
Odezwa królewska z Caserty57 trafiła tutaj ze względu na
prowadzoną przez lata agitację na podatny grunt.
Początkowo wojska francuskie wkraczając na terytorium
Królestwa Obojga Sycylii nie napotykały zdecydowanego
oporu ze strony ludności cywilnej. Gdzieniegdzie do-
chodziło do utarczek i zasadzek 58, na ogół jednak ludność
56 Okolice Aversy. 57 Odezwa została antydatowana na Rzym 8 grudnia. 58 Już wtedy generałowie francuscy oceniali wyżej wartość bojową
powstańców niż neapolitańskich wojsk regularnych.
259
zachowywała się neutralnie, czasem wręcz z sympatią
wobec wkraczających. Z biegiem czasu jednak, kiedy
pierwsze wrażenie klęski wojsk królewskich minęło i było
trochę czasu na zorganizowanie się, ruch powstańczy
wzmógł się. Główne siły francuskie posuwały się w głąb
królestwa w kierunku Neapolu, pozostawiając na zapleczu
niewielkie oddziały garnizonowe. Do wsi i miasteczek
powracali z wojsk królewskich ukrywający się w górach
żołnierze z rozbitych oddziałów i dezerterzy, przynosząc
z sobą broń. Organizowali się w grupy bojowników-
-rozbójników, równie chętnie atakując francuskie konwoje
zaopatrzeniowe, co własnych podróżnych, zasłaniając
bandyckie napady hasłem walki z okupantem. Oczywiście
nie wszystkie grupy powstańcze kierowały się chęcią
zysku, byli i tacy, którzy chwycili za broń z pobudek
ideologicznych w obronie Boga, Kościoła i Tronu. Z bie-
giem czasu grupy te wymieszały się i miały na siebie duże
wzajemne oddziaływanie, które spowodowało powstanie
specyficznego neapolitańskiego powstańca, łączącego wal- kę dla idei obrony Kościoła i Tronu z chęcią zdobycia
sławy i łupów. Starano się wprowadzić w poczynaniach powstańczych
jakiś porządek. Poszczególnym oddziałom wyznaczono
więc swego rodzaju rejony działania59, skupiając wysiłek
na blokowaniu przejść przez rzeki, węzłów komunikacyj- nych, czy skrzyżowań dróg, atakowano także mniejsze
garnizony. Powstańcy skupiali się na ogół wokół tzw. scarpetti, górali zajmujących się podczas pokoju przemy-
tem. Znali doskonale okolicę, byli odważni i przebiegli, doskonale posługiwali się bronią. Przywódcą grupy był na
ogół najgłośniejszy w okolicy scarpetti lub oficer królewski. Wsparcie uzyskiwali u księdza-doradcy, mającego poważanie
wśród ludności. Ochotnicy rekrutowali się z przemytników,
59 Zajęli się tym emisariusze królewscy.
260
dezerterów i różnych awanturników, do których dołączali nie zawsze uzbrojeni, ale pełni chęci obrony Wiary chłopi.
Oddziały powstańcze nie były zbyt liczne, na ogół kiepsko
uzbrojone, ale za to doskonale zorganizowane60. Panowała
w nich żelazna dyscyplina. Oddział składał się z dwóch
członów. W skład pierwszego wchodzili ci, którzy nie mieli nic do stracenia, „zawodowcy” prowadzący w górach
rozpoznanie. W przypadku podjęcia decyzji o ataku poszcze-
gólni „zawodowcy” przybywali do rozsianych w okolicy
wiosek i odgłosem kościelnego dzwonu wzywali mężczyzn
do miejsca zbiórki. Obejmowali nad zebranymi dowództwo
i ruszali na miejsce koncentracji oddziału powstańczego. W ten sposób przebywający stale w górach oddział „zawodow-
ców”, liczący od kilkunastu do kilkudziesięciu ludzi, w krót- kim czasie powiększał się do kilkuset, a nawet kilku tysięcy. Po walce ochotnicy, obdarowani przypadającą na nich częścią
łupu, wracali do swoich wiosek, ukrywali broń i wracali do
pokojowych codziennych zajęć, aż do czasu, gdy dźwięk
dzwonów znów nie wzywał ich do boju. Kler rozgrzeszał bez
ograniczeń za mordy i gwałty na najeźdźcach, czy krzywo-
przysięstwa składane Francuzom. W przypadku przybycia
francuskich oddziałów karnych, ci sami, którzy niedawno
atakowali francuskie konwoje, skarżyli się Francuzom na
szkody i okrucieństwa ze strony grasujących w okolicy
bandytów i prosili wojsko o pomoc. Republikanie zdawali
sobie z tego wszystkiego sprawę, nie darzyli więc szacunkiem
powstańców, nazywając ich rozbójnikami (brigands), ale
jednocześnie podziwiali za męstwo. Do zrywu powstańczego najszybciej doszło w Abruzzach,
gdzie już w grudniu doszło do starć z wojskami francuskimi. Górale z Abruzzów zawsze byli biedni. Podstawą ich
egzystencji była praca na roli na terenie Państwa Kościel- nego. Kiedy Ferdynand IV w obawie przed rewolucyjną
60 Dumas , Borboni..., t. II, s. 290.
261
agitacją republikanów rzymskich zamknął granicę, zapanowa-
ła wśród nich skrajna bieda. Zręcznie przeprowadzana
agitacja emisariuszy królewskich i kleru skierowała złość
górali nie na decyzję króla, a na rzymskich republikanów
i ich francuskich sprzymierzeńców. Wkraczające oddziały
francuskie były gwarantem uzyskania łupów, na które
w domach czekały wygłodzone kobiety i dzieci. Na czele
ruchu powstańczego pojawiły się nieprzeciętne jednostki. Najsłynniejszy z pośród nich Jan Colalanni zwany „Salo-
mone", gubernator królewski, posiadał duży autorytet, a talenty organizacyjne i wojskowe szybko zapewniły mu
szacunek i zaufanie. Wprowadził w swoim oddziale
wzorową dyscyplinę, stopnie wojskowe, wypłacał nawet regularny żołd. Równie sławny był Józef Pronio, sprytny
i inteligentny awanturnik, pragnący wierną służbą dla króla
zmyć hańbę galernika61. 25 grudnia bez wsparcia wojsk
regularnych powstrzymywał marsz 3 dywizji francuskiej Duhesmea i stoczył bój z przybyłymi na odsiecz woj-
skami gen. Rusca, zadając im duże straty, po czym wycofał się w góry.
Na północy zorganizowali swoje oddziały: ekskomuni- kowany ksiądz Donato de Donatis, zwany „generałem de
Colli", Józef Constantini „il Capuccino”, Sciabolone, Jan
Baptysta Rodino62. Poza tymi najsłynniejszymi było tutaj dziesiątki mniej znanych oddziałów powstańczych.
Drugim ośrodkiem zapalnym obok Abruzzów była leżąca
bardziej na południu Terra di Lavoro. Początkowo oddziały
61 Dumas, Borboni..., t. II, s. 271. 62 Rodino był wykształconym szlachcicem, doktorem praw, biegle
mówiącym po łacinie. Okazał się doskonałym wodzem. Zdobył most na
rzece Tronto, broniony przez batalion regularny armii rzymskiej wsparty
2 działami. Przygotował okopy ziemne i odparł próbującego przywrócić
komunikację rzymskiego gen. Plantę. Wspólnie z innymi powstańcami zajął następnie Teramo i Julia Nova. Dopiero wsparcie posiłkami gen.
Planty zmusiło go po spaleniu mostu na Tronto (24-25 grudnia 1798 r.)
do cofnięcia się wraz ze zdobytymi działami w góry.
262
francuskie spotkały się tutaj z neutralnym przyjęciem, spowodowanym głównie przyglądającej się nowościom
niczego nie mającej do stracenia ludności, na której duże
wrażenie zrobił odwrót wojsk królewskich. Stopniowo
jednak postawa ludności zmieniała się. Kilkudniowe rządy
Francuzów wykazały, że dawna władza królewska była
mniej krępująca. Z Abruzzów nadciągały oddziały po-
wstańcze, a emisariusze królewscy starali się wzniecić
powstanie i w ten sposób odciążyć zagrożony Neapol. Terra di Lavoro jeszcze w czasach pokojowych nie należała
do spokojnych. Rozbojów na drogach nie potrafiły ukrócić
nawet ekspedycje karne przeprowadzane przez regularną
armię królewską. Trudności aprowizacyjne zmuszały wojska
francuskie do wysyłania oddziałów rekwizycyjnych, które
ze względu na niechęć w przyjmowaniu zapłaty w postaci kwitów papierowych płaconych przez przyszły rząd repub-
likański, musiały siłą zabierać potrzebne im produkty. Jeszcze większą niechęć wśród mieszkańców wzbudzały
republikańskie rabunki 63.
Hasło do powstania rzuciło Castelforte, liczące na
wsparcie oddziału powstańczego Fra Diavolo, posiadającego
600 ludzi, przebywającego w górach. W celu spacyfikowa-
nia miasta wysłany został kpt. Kosiński z kompanią piechoty
legionowej. Polacy bez trudu zajęli miasteczko, spotkali się
nawet z objawami życzliwości. Kosiński zaczął nawet przypuszczać, że doniesienie o wybuchu w mieście po-
wstania było nieporozumieniem. Uzyskał jednak informacje
od jednego z tutejszych zwolenników republiki, że po-
wstańcy na wieść o zbliżaniu się wojska opuścili co prawda
miasto, ale skoncentrowali siły liczące blisko 3000 ludzi pod miastem. Kosiński nie zważając na dysproporcję sił ruszył przeciwko powstańcom, sądząc, że skoro regularna
armia nie wykazuje chęci do walki, to uzbrojony tłum na
63 Prym wiódł tutaj gen. Rey.
263
sam widok jego oddziałów rozbiegnie się. Był to błąd. Powstańcy zaatakowali gwałtownie, zmuszając Polaków do
cofnięcia się w mury Castelforte. Mieszkańcy, którzy
jeszcze przed godziną dawali dowody sympatii wobec
wojsk francuskich, strzelali z dachów i okien do polskich
legionistów. Udział w walce wzięły nawet kobiety, wyle-
wające na republikanów gorącą wodę i olej. Kpt. Kosiński ranny, straciwszy 17 ludzi, wycofał się do mostu na rzece
Garigliano, gdzie stał na posterunku z kompanią piechoty
kpt. Karski 64.
8 stycznia 1799 r. na czele oddziału rekwizycyjnego
pojawił się pod Traettą mjr Wierzbicki. Planowano po
rozejściu się wojska na prywatne kwatery nocą wymordować
republikanów. Mjr Wierzbicki, obawiający się zasadzki, odmó-
wił przyjęcia kwater, wiedział już o dwulicowej postawie
mieszkańców Castelforte i pojawieniu się w górach oddziałów
powstańczych. Noc spędzono więc z bronią w pogotowiu na
otwartej przestrzeni. Powstańcy, podejrzewający, że ostroż-
ność wojska spowodowana jest zdradą, nie odważyli się
zaatakować przygotowanych do walki żołnierzy i pozwolili rankiem odmaszerować kolumnie rekwizycyjnej. Po odejściu
republikanów proklamowano jednak udział w powstaniu i we-
zwano górali z Castelforte do wsparcia. Miasteczko, chociaż
niewielkie, było jednak położone na drodze komunikacyjnej do Gaety. Początkowo, ze względu na pokojowe przekazanie
mjr. Wierzbickiemu żywności, nie uwierzono w doniesienia
o powstaniu, wkrótce jednak wiadomość została potwierdzo-
na. Do przywrócenia komunikacji z Gaetą wyznaczony został szef szwadronu Eliasz Tremo, którego na odjezdnym prze-
strzegał ranny kpt. Kosiński, by nie lekceważył powstańców
liczących kilka tysięcy ludzi.
Tremo zabrawszy z sobą 3000 ułanów65 z por. Jacew-
skim i ppor. Warellem na czele ruszył do Traetty, licząc, 64 Pachońsk i , Legiony..., t. II, s. 350. 65 W zdobytej Gaecie Tremo organizował jazdę Legionu Polskiego.
264
że dotychczasowe sukcesy francuskie, perswazja i groźbaponiesienia konsekwencji skłonią mieszkańców do złożeniabroni. Widok drobnego oddziału jazdy skłonił powstańców,wbrew opinii części mieszkańców miasteczka, do wpusz-
czenia kawalerzystów do miasta i zaatakowania ich z za-
sadzki. Pozorowano więc chęć złożenia broni, ale kiedyPolacy byli już wewnątrz murów, na dźwięk dzwonówkościelnych uzbrojony tłum zaatakował legionistów. Ppor.Warell wraz z 14 ułanami zginęli od kul zaraz na początkustarcia. 8 legionistów zamęczono na śmierć, obcinając imczłonki, wyłupując oczy, gotując w gorącym oleju i przy-
piekając żywym ogniem. Por. Jackiewicz z kilkoma ułanamizdołał zbiec do starej baszty przy bramie miejskiej. Zaba-
rykadowawszy drzwi, postanowił się bronić. Z powodubraku amunicji legioniści rzucali do strzelających powstań-
ców kamieniami. Nocą, kiedy znaleźli przejście w starychlochach, zdołali uciec z miasta.
Z zasadzki uratowało się także 6 ułanów, którzy wyrąbalisobie szablami przejście do bramy. Zaalarmowali stojącegoprzy moście na Garigliano kpt. Karskiego. Karski, niemogąc opuścić powierzonego sobie mostu, a mający zbytmałe siły, by ruszyć z odsieczą i zabezpieczyć most, wysłałraport z żądaniem przysłania posiłków 66.
Powstańcy z Traetty ośmieleni łatwym rozbiciem nieli-cznego oddziału kawalerii postanowili zaatakować i opa-
nować most na Garigliano. Wsparci posiłkami z Castelfortei San Germano67 zaatakowali rezerwowy park artylerii
francuskiej zajmujący stanowiska nad rzeką, zabijającwiększość obrońców68. Francuzi zdążyli wysadzić w po-
wietrze tylko część zgromadzonej amunicji, reszta wpadław ręce powstańców. Ci zabrali część amunicji, resztę,
66 Pachońsk i , Legiony..., t. II, s. 351-353.67 Mieszkańcy San Germano zaatakowali i zdobyli transport z wozami
Championneta.
68 Mahon, Étude..., s. 486.
265
w obawie przed spodziewaną odsieczą, wysadzili w po-
wietrze. Akcja powstańcza pozbawiła wojska francuskie
zapasu amunicji, na szczęście jednak zdobyte w Gaecie
magazyny pozwoliły chociaż częściowo zrekompensować
straty. Zdobywszy amunicję powstańcy przypuścili szturm
na most. Broniący przeprawy kpt. Karski miał do dys-
pozycji tylko jedną kompanię piechoty legionowej. Po-
czątkowo legioniści postanowili bronić mostu. Karski jednak na skutek poniesionych strat i liczebnej przewagi
przeciwnika zrozumiał, że mostu nie obroni, a pozo-
stawanie na pozycji za wszelką cenę może jedynie
doprowadzić do zniszczenia jego kompanii. Wycofał się
więc do Gaety, którą zablokowali powstańcy Fra Diavolo69.
Garnizon twierdzy był niewielki, zamknięto się więc za
murami i bezsilnie obserwowano, jak powstańcy zniszczyli most na Garigliano i zajęli Itri i Fondi.
W tym samym czasie na lewym brzegu Garigliano
również wybuchło powstanie. Mjr Wierzbicki, wiozący
zarekwirowaną w Traetta żywność, po dotarciu na skrzy-
żowanie dróg, wysłał pod eskortą załadowane żywnością
furgony do obozu, sam zaś skręcił w kierunku Sessy, gdzie zamierzał pobrać nałożony na miasto kontyngent żywności. W Sessa Wierzbicki spotkał oddział repub-
likański złożony z 200 Polaków i kilkudziesięciu Fran-
cuzów z 15 półbrygady lekkiej, który został wysłany
przez gen. Reya w celu sprawnego dostarczenia żywności do obozu. Furgony błyskawicznie załadowano, opuszczając
szybko, wydawało się, neutralnie usposobione miasteczko. Tymczasem na poruszającą się po drodze kolumnę zaopat- rzeniową posypały się strzały z górujących nad traktem
wzgórz. Republikanie znaleźli się w pułapce. Z tyłu
pozostała niepewna Sessa, wzgórza wzdłuż drogi obsadzali liczni powstańcy, jedynym ratunkiem było jak najszybciej
69 Dumas , Borboni..., t. II, s. 325.
266
poruszać się naprzód. W wąwozie pozostali liczni ranni, z adiutantem Championneta kpt. Gourdelem włącznie, którzy dostali się w ręce powstańców70. Ocaleni dotarli do
wsi Cascano, gdzie przywitano ich gęstym ogniem kara-
binowym z dachów i okien, zabijając kilku ludzi i raniąc
kilkudziesięciu71. Republikanie znalazłszy się w pułapce, otoczeni ze wszystkich stron, natarli na wieś bagnetami i mimo dużych strat w ludziach niemal z wszystkimi furgonami przebili się do drogi głównej. W otwartym
terenie łatwiej mogli sobie poradzić z powstańcami, ci jednak ich nie ścigali 72.
Ośmieleni powodzeniami powstańcy zaatakowali nawet Teano, w którym znajdowała się kwatera Championneta
i dopiero interwencja przybyłego z dwoma batalionami 97 półbrygady Nerina odrzuciła spod miasta powstańców. Championnet, którego ruch powstańczy zaczął bardzo
niepokoić, próbował nakłonić biskupa Teano, by wpłynął na okolicę. Rozrzucano po wsiach przepisywaną ręcznie, z powodu braku drukami, odezwę, wzywającą do spokoju
i zapewniającą poszanowanie przez Francuzów własności prywatnej, religii i miejscowych tradycji. Zapomniano
jednak, że lud, do którego skierowano apel, nie umie
czytać73, nie dziwi więc, że nie przyniosła ona oczekiwa-
nego rezultatu, pozostało tylko drogą ekspedycji karnych
i represji spróbować zaprowadzić spokój na zapleczu. Francuzi szybko zrozumieli, że wysyłanie przeciwko po-
wstańcom drobnych oddziałów nie ma żadnego sensu.
70 Dumas , Borboni..., t. II, s. 309. 71 Ranni zostali m.in. oficerowie legionowi: Zelewski, Kaszycki,
Popławski, oraz adiutant gen. Reya, który uratowanie życia zawdzięczał tylko swojemu koniowi. Zalewski został wbity na pal i pieczony żywym ogniem.
Innych rannych jeńców smażono w oliwie, kładziono związanych na
rozżarzonych węglach bądź palono na stosach.
72 Pachońsk i , Legiony..., t. II, s. 353.
Odezwa napisana została przez Bassala, a przetłumaczona przez Włocha, Piattiego.
267
Drobne komendy nie mogły zwyciężyć liczących kilka
tysięcy grup powstańczych, same zaś ponosiły duże straty. Jednocześnie każdy sukces powstańców rozzuchwalał ich
i wzmacniał nowymi ochotnikami. Wkrótce ruch powstań-
czy ogarnął całe Abruzzy i Terra di Lavoro, w rękach
republikanów pozostawały jedynie nieliczne miejscowości, takie jak Gaeta, czy Terracina. Konieczne było nawiązanie
i utrzymanie komunikacji pomiędzy poszczególnymi dywiz-
jami francuskimi.
8 stycznia na terenie dywizji Macdonalda do akcji
ruszyły kolumny karne kierujące się na Mazzano, Cajanello
i Campanello, mające za zadanie spacyfikowanie broniących
się miast i rozstrzelanie pochwyconych powstańców 74.
Rey z kolei, który nie dysponował dostatecznymi siłami, zmuszony był bezsilnie przyglądać się, jak na
jego zapleczu panoszą się powstańcy. Pragnąc jednak
obronić choć chwilowo obóz od napaści wysłał za
Sparanise oddział pod wodzą szefa 15 półbrygady, a składający się z kilkudziesięciu Francuzów i 400
polskich legionistów. Pozostawieni w spokoju powstańcy
opanowywali coraz więcej miast i miasteczek z Mola di Gaeta i Castiglione na czele. Naczelne kierownictwo nad
ruchem powstańczym w Terra di Lavoro objął dowodzący
najliczniejszym i najdłużej walczącym oddziałem po-
wstańczym Fra Diavolo. Fra Diavolo zlikwidował wszę-
dzie poza Gaetą i Terracina francuskie garnizony, lik-
widował bądź dziesiątkował wysyłane przez Reya od-
działy szukające żywności czy łupów. Rozpoczął także
eliminację zwolenników Francji i republiki, mordując
ich z wyszukanym sadyzmem75. Zachowanie powstańców
wzbudzało wśród wojsk republikańskich z jednej strony
obrzydzenie, z drugiej wściekłość i chęć zemsty. Represje
74 Pachońsk i , Legiony..., t. II, s. 354. 75 Np. kobietom obcinano piersi, wbijano na pal, ćwiartowano, pieczono
na ogniu, dzieci gotowano w oliwie.
268
armii potęgowały jednak nienawiść powstańców, co
z kolei wzmagało bezwzględność żołnierzy. Błędne
koło 76.
76 Ciekawą przygodę przeżył wówczas Chodzkiewicz wracający po
wypełnieniu misji zleconej mu przez gen. Dąbrowskiego. Miał przy sobie
trochę własnej gotówki i z kasy legionowej 600 ludwików. Jechał z Rzymu w towarzystwie 4 oficerów francuskich i swojego ordynansa
Sawickiego. Podróżni nie wiedzieli o wybuchu powstania, a w związku
z tym, że armia francuska znajdowała się pod Kapuą przypuszczali, że
wąwóz Itri znajdujący się na zapleczu jest bezpieczny. Tymczasem w Itrii był z przyboczną świtą Fra Diavolo. Powstańcy sądzili początkowo, że
zbliża się większy oddział francuski i zamierzali zbiec w góry. Kiedy
jednak zorientowali się, że jest ich tylko kilku, postanowili urządzić
zasadzkę. Ostrzelali podróżnych i zabili Francuzów i Sawickiego, po-
strzelony w bok Chodzkiewicz stracił przytomność. Łupy rozdzielili pomiędzy sobą kompanii Fra Diavola, a okoliczni mieszkańcy poobdzierali trupy. Chodzkiewicz nie wyjawił, co uratowało mu życie, stwierdził później, że on „syn Fortuny zawsze szczęśliwy, i teraz wykręcił się
śmierci przez psie figle". Istnieje wersja, że wzięty do niewoli miał być
publicznie stracony dla zabawy, jak mówił Diavolo, mieszkańców. Z powodu rany w boku nie był zbytnio pilnowany, udawał zresztą bardzo
osłabionego i ledwie trzymającego się na nogach. Tymczasem rana nie
była ciężka i po założeniu opatrunku mógł się poruszać. Zdając sobie
sprawę, że czeka go śmierć w torturach, wykorzystał chwilę nieuwagi prześladowców i wpadł do pierwszych z brzegu otwartch drzwi jakiegoś
domu, wyrwał przyglądającej się mu kobiecie dziecko i zabarykadowawszy
się zagroził, że jeśli go nie wysłuchają i nie darują życia, zabije dziecko. Przedstawił się jako generał jadący do Neapolu na pertraktacje. Prosił też, by nie skazywali się na śmierć, gdyż podąża za nim 10 000 korpus
wojska, który nie pozostawi z Itrii kamienia na kamieniu. O dziwo
Chodzkiewicz dopiął swego!!! Albo mu uwierzono, albo też zaimponował swoją postawą Fra Diavolowi, w każdym razie jeden z przywódców
powstańczych Kazimierz Mancini sprowadził chirurga dr. Bonelliego
z Itrii, który zawiózł go do jakiegoś domu poza miastem i otoczył opieką. Chodzkiewicz obiecywał wielkodusznie zapomnienie przewinień, wydawał nawet glejty bezpieczeństwa dla najwybitniejszych, którzy uwierzyli, że
Chodzkiewicz z wdzięczności za uratowanie życia chce ich uchronić
przed francuskimi represjami. Fra Diavolo obawiając się odbicia jeńca, postanowił, pomimo dokuczającej Chodzkiewiczowi rany, podobnie jak
kilku innych oficerów francuskich, w tym adiutanta Championneta Dubuca, odtransportować go do Neapolu. Pragnął w ten sposób zyskać w oczach
269
Ruch powstańczy na zapleczu armii francuskiej oraz
nadspodziewanie dobra postawa regularnej armii królew-
skiej uświadomiły Championnetowi, że został wzięty w dwa
ognie. Zdawał sobie sprawę, że zanim ruszy na Neapol musi uspokoić zaplecze i przywrócić komunikację z Rzy-
mem. Należało najpierw skoncentrować wszystkie dywizje
francuskie przed atakiem na Neapol, spodziewano się
również posiłków. Gotów był w związku z tym na łagod-
niejsze, niż dotychczas, warunki rozejmu.
Do spotkania parlamentariuszy neapolitańskich z upoważ-
nionym do przeprowadzenia rozmów ze strony francuskiej szefem sztabu generalnego Bonnamym doszło w Sparanise
leżącym w połowie drogi między Calvi i Kapuą. Bonnamy
był gorącym zwolennikiem wszczęcia rozmów i wywierał na Championneta duży nacisk, przekonując wodza, by
króla i liczył na stopień pułkownika, ponadto jeśli Chodzkiewicz był rzeczywiście pełnomocnikiem francuskim, zgładzenie go mogło zaszkodzić
w oczach królewskich samemu Fra Diavolo. Chodzkiewicz tymczasem
nie tracił humoru, a nawet animuszu. Już na odjezdnym ostro wystąpił w obronie wziętej do niewoli i skazanej na śmierć w mękach pewnej damy, która okazała się później żoną porucznika Dziuibasa, legionisty
polskiego. Jeńcy eskortowani w drodze przez góry przez powstańców Fra
Diavolo natknęli się w Sperlondze na liczący 70 żołnierzy oddział francuski. Po krótkiej potyczce, Francuzi straciwszy kilku zabitych
i rannych rzucili się do ucieczki. Do niewoli dostał się francuski komisarz
wojenny Ordon, którego włączono w skład więźniów. Rannych dobito. Załadowano ich na barkę i przewieziono do Neapolu. W stolicy nie było
już króla, a wicekról jako że podjął już rozmowy pokojowe z Champion-
netem, polecił odesłać więźniów, jako dowód szczerości pokojowych
intencji, do obozu francuskiego. Fra Diavolo starający się o broń i amunicję
pozostał w Neapolu. Więźniów do obozu francuskiego zawieźć miał Franciszek Antoni Cardi i Kazimierz Mancini. Przy okazji zamierzali oni
wykorzystać poparcie Chodzkiewicza i uzyskać dla Itrii amnestię, a dla
siebie nagrodę. Przed Championnetem stanęli w ubraniach pomordowanych
Francuzów. Oburzony głównodowodzący postawił ich z miejsca przed
sądem wojennym. Cardi i Vincler zostali skazani na śmierć, natomiast Mancini, o którego opiece i szlachetności zaświadczali niedawni jeńcy, został zwolniony i obdarowany znaczną gotówką.
270
zrezygnować z zajęcia Neapolu, gdyż Neapolitańczycy na tak
dalekie ustępstwa nie zgodzą się. Pełnomocnicy neapolitańscy
jako wstępny warunek prowadzenia rozmów zastrzegli niewydawanie w ręce Francuzów Neapolu. Pozostało więc
zgodzić się na pozostawienie stolicy królestwa w rękach
Neapolitańczyków, lub stoczyć generalną bitwę z odzyskują-
cymi wiarę w zwycięstwo wojskami królewskimi i mając na
zapleczu przerwaną wybuchem powstania komunikację. Wierzono co prawda, że bitwę wygrają, nie miano jednak
pewności, czy po walce będą mogli szturmować sam Neapol. Przerwa w działaniach wojennych pozwalała natomiast skoncentrować wszystkie siły na kierunku neapolitańskim, zdusić powstanie na zapleczu i wzmocnić siły posiłkami. Jednocześnie nie obawiano się, by przerwa w działaniach
mogła wzmocnić wojska neapolitańskie, liczono ponadto na
agitację patriotów republikańskich. Mack wierzył, że trzytygodniowe zawieszenie broni
pozwoli mu na reorganizację armii, zaprowadzenie porządku
i dyscypliny, wzmocnienie oddziałami Naselliego i Damasa, wojskami garnizonowymi z zaplecza i rozproszonymi
w dotychczasowych walkach oddziałami. Liczył, że zdoła
w ciągu trzech tygodni przeciwstawić 15 000 republikanów
własną 30 000 armię. Liczył jednocześnie na taką samą
liczbę powstańców na tyłach wojsk francuskich. Wzięta
w dwa ognie armia francuska mogła zostać w takich
warunkach całkowicie zniszczona.
Neapolitańscy negocjatorzy, aby zyskać na czasie, a jedno-
cześnie zabezpieczyć Neapol, gotowi byli na daleko idące
ustępstwa. Rozejm został podpisany 10 stycznia77 1799 r. ze
strony francuskiej przez naczelnego dowódcę „armii rzym-
skiej” i przedstawicieli Królestwa Obojga Sycylii: wicekróla
kapitana-generała ks. Franciszka Pignatelli-Strongoli, ks.
Milano i ks. Gesso. Porozumienie rozejmowe przewidywało:
77 21 nivóse według kalendarza rewolucyjnego.
271
§ 1. Miasto Kapua, w stanie w jakim się obecnie znajduje, z magazynami wszelkiego rodzaju, będzie wydane jutro
o godzinie 10.00 rano armii francuskiej, z zastrzeżeniem, że artyleria i amunicja, które mogłyby być z Kapui ściągnięte do obozu warownego, będą z powrotem odesłane
do Kapui. Ze strony francuskiej przybędą tegoż wieczora
do Kapui oficer i komisarz wojenny, by sprawdzić stan
magazynów i te przejąć. § 2. Armia francuska opierając swoje prawe skrzydło
o Morze Śródziemne, zajmie prawy brzeg ujść jezior
neapolitańskich (oraz prawy brzeg rzeczki Foca i kanału
„Regi Lagni"), Acerre i drogę z Neapolu przechodzącą
przez Acerre, Arienzo i Benewent. Armia francuska będzie
utrzymywała garnizony we wszystkich miastach i wsiach
zajętego obszaru.
§ 3. Linia demarkacyjna od Benewentu będzie się
ciągnąć prawym brzegiem Lombardo (Calore) i lewym
brzegiem Ofanto aż do ujścia rzeki Ofanto do Morza
Adriatyckiego.
§ 4. Wojska neapolitańskie, które mogłyby się znajdować
jeszcze na terytorium Republiki Rzymskiej opuszczą ją
natychmiast.
§ 5. Porty Obojga Sycylii będą ogłoszone jako neutralne; Królestwa Neapolu natychmiast po podpisaniu tego traktatu, zaś Królestwa Sycylii z chwilą, gdy król Neapolu wyśle
z Palermo swego ambasadora do Paryża, dla pertraktacji o pokój. W następstwie tego nie wypłynie z portów obu
Królestw żaden okręt wojenny neapolitański i nie zostanie
do nich przyjęty żaden okręt państw będących w wojnie
z Republiką Francuską; wszystkie zaś okręty tychże państw, które by się znajdowały w rzeczonych portach w obecnej
chwili, opuszczą je niezwłocznie. § 6. W czasie trwania zawieszenia broni nie nastąpią
żadne zmiany we władzach administracyjnych na terenie
zajętym przez Francuzów.
272
§ 7. Nikt nie może być niepokojony za swoje przekonania
polityczne.
§ 8. Król Obojga Sycylii zapłaci Republice Francuskiej
10 000 000 livrów turyńskich, z czego 5 000 000 livrów
— 26 nivose78, zaś pozostałe 5 000 000 livrów — 6 plu-
viose79. Płatność będzie dokonywana w Kapui, przy kursie
4 livry francuskie za dukata.
§ 9. Stosunki normalne handlowe między Neapolem
i terytorium okupowanym przez armię francuską będą trwać
jak dawniej, z zastrzeżeniem, że aprowizacja armii francuskiej na tym nie ucierpi. Uzgadnia się też, że i odwrotnie, handel armii francuskiej z terytorium zajętego przez Neapolitańczy-
ków będzie miał miejsce ze zwolnieniem od wszystkich ceł. § 10. Obecny traktat rozejmowy będzie przedłożony do
zatwierdzenia rządom obu państw. Jeżeli któreś wzbraniało-
by się z ratyfikacją, głównodowodzących uwiadamia się na
trzy dni przed wszczęciem działań wojennych.
Podpisano w obozie pod Kapuą, 21 nivose roku VII
Republiki, tj. 10 stycznia 1799 r.
Neapolitańczycy uważali traktat za korzystny. Liczono,
że w ciągu trzech tygodni wojska regularne zostaną
podniesione do 30 000 zdyscyplinowanych i z odbudowa-
nym morałem żołnierzy. Zdawano sobie jednocześnie
sprawę, że król nie ratyfikuje traktatu, Mack pragnął jednak wykorzystać zyskany czas na odbudowę armii
i przywrócenie zaufania żołnierzy do dowództwa. Zabez-
pieczono też chwilowo przed atakiem Neapol.
Tekst traktatu wyraźnie wskazuje, że jego postanowienia
faworyzowały Francuzów. Wyjątek jakim był § 680 tylko
78 15 stycznia 1799 r. 79 25 stycznia 1799 r. 80 Zapewniał on niezmienność władz administracyjnych na terenie
okupowanym przez wojska francuskie.
273
potwierdzał regułę. W wyniku porozumienia rozejmowegoFrancuzi zajmowali bez walki wielki obszar nieznisz-
czonego przez wojnę terytorium, prowincje bogate, z por-tami adriatyckimi. Uzyskiwali w gotówce odszkodowanie
wojenne pozwalające na zaopatrzenie armii, jednocześniepozbawiając pieniędzy cierpiącego na brak gotówki wice-
króla i Macka, która niezbędna była do reorganizacjii wyposażenia planowanej 30 000 armii. Krótkie terminywypłat (5 dni po podpisaniu traktatu pierwsza rata, 15 dni
druga), mogły stać się łatwo pretekstem wypowiedzeniatraktatu, ze względu na niedotrzymanie warunków okreś-
lonych w § 8. Wymierzono jednocześnie cios jedynemusojusznikowi wojennemu Królestwa Obojga Sycylii, Wiel-kiej Brytami, zgadzając się na neutralność portów królestwa.§ 4, pod pozorem konieczności opuszczenia przez pozo-
stające na terytorium Republiki Rzymskiej wojska neapo-
litańskie, przedstawili do podpisu oficjalną nazwę RepublikaRzymska, którą dotychczas Królestwo Obojga Sycylii nieuznawało, uzyskano więc sukces dyplomatyczny. Zobo-
wiązanie się do nie niepokojenia za przekonania politycznez jednej strony zabezpieczało zwolenników Francji naterytorium neapolitańskim, z drugiej zaś do niczego niezobowiązywało Francuzów, którym zależało na spokoju nazapleczu, a represje czy prześladowania polityczne mogłytylko wzmóc ruch powstańczy. Ewentualne przerwaniekontaktów handlowych pomiędzy oboma terytoriami mogłozostać dokonane w każdej wygodnej dla republikanów chwili,
dawała taką możliwość zawarta w traktacie klauzula „...z zastrzeżeniem, że aprowizacja armii francuskiej na tymnie ucierpi..." 81.
11 i 12 stycznia Francuzi przejęli wszystkie magazynyKapui. Komendantem placu został szef 30 półbrygadyDarnaud. Wojska republikańskie zajmowały tymczasem
81 § 9 traktatu.
274
obszar przekazany im porozumieniem. Championnet poleciłzachować daleko idącą ostrożność, groził surowymi karamiza gwałty i rabunki, czy brutalne traktowanie ludności.
Tymczasem wieść o podpisaniu rozejmu wywołała manife-
stacje ludności pod Kapuą i w Neapolu. Żołnierze, kiedydowiedzieli się, że mają być ewakuowani z Kapui, wszczęlirozruchy. Krzyczano „zdrada", odgrażano się dowództwu,blisko połowa żołnierzy i oficerów porzuciła broń i rozeszłasię do domów. Z oddziałów zgromadzonych w Kapui Mackzdołał doprowadzić do Aversy zaledwie 2200 żołnierzy.
Garnizon Neapolu82 na wieść o rozejmie zbuntował się.Część żołnierzy porzuciła broń i udała się do domów.Oficer trzymający straż przy bramie opuścił demonstracyjniez całą wartą posterunek pozostawiając broń. Ludność miastawyszła na ulice, część demonstrujących dotarła do obozuwojskowego w Aversie z okrzykiem „zdrada".
Mack zdawał sobie sprawę, że znalazł się w krytycznympołożeniu. Na szczęście większość zebranych w obozieżołnierzy w dalszym ciągu uznawała go wodzem. Demon-
stracje generalissimus uważał za intrygi zdrajców, którzyprzejrzeli jego plan i pragnęli uniemożliwić wykorzystanierozejmu na wzmocnienie wojska. Zrozpaczony i rozgory-
czony postawą wojska i ludności, oraz posądzeniami goo zdradę, wysłał do wicekróla list z rezygnacją ze stanowis-
ka głównodowodzącego, proponując na swojego następcęgenerała-porucznika ks. Salandrę. Wysłał także list doFerdynanda IV informując króla o swojej decyzji. Pozostałjednak w Aversie 13 i 14 stycznia, zajmując się dyslokacjąwojska królewskich 83.
Wicekról, którego kasa świeciła pustkami, chcąc ściągnąćpotrzebną na pierwszą ratę kontrybucji gotówkę od naj-
82 Składał się z 2 batalionów szwajcarskich, 2 batalionów albańskich, 100 kanonierów i licznych zakładów pułków neapolitańskich.
83 W planie swym przewidywał także rozłożenie wojsk Damasa
i Naselliego.
275
zamożniejszych obywateli Neapolu, poświęcił 13 i 14 styczniana nawiązanie kontaktów z Senatem Miejskim. Senatorowiejednak, którzy do niedawna nalegali na zawarcie rozejmu,widząc, jak wielkie niezadowolenie wywołała wiadomośćo podpisaniu traktatu, nie udzielili mu swojego poparcia.
Wicekról próbował więc kompromisu, proponując, byjedynie część funduszy pochodziła od neapolitańskichmożnych, resztę zamierzał zebrać ze sprzedaży dóbrkrólewskich. Senat nie godził się jednak na żadne propozy-
cje wicekróla oświadczając, że skoro sam, bez konsultacjiz Senatem Miejskim uzgodnił z Francuzami treść traktatu,to teraz niech sam zadba o jego wykonanie. Oburzonemu,
a przede wszystkim rozżalonemu wicekrólowi nie pozostałonic innego jak oświadczyć, że wobec takiej postawyprzedstawicieli miasta nie może brać odpowiedzialności zadalszy bieg wypadków. Wicekról dotychczas trzymał do-
kładny tekst traktatu w tajemnicy, ale patrioci- -republikanie licząc na wybuch niezadowolenia wśród masludowych, zerwanie rozejmu i w wyniku zamieszek na
opanowanie stolicy bez walki, rozpowszechnili jego treść. W poniedziałek 14 stycznia przyjechało powozami,
niedbale rozpartych, w galowych mundurach, kilku oficerówfrancuskich, oficjalnie w celu odwiedzenia miasta i zoba-
czenia spektaklu w teatrze, w rzeczywistości zaś po pierwsząratę kontrybucji.
Tymczasem ulice Neapolu wypełniały się wzburzonymludem, uważającym podpisanie traktatu rozejmowego zaakt zdrady. Manifestujący z okrzykami „Nie damy sięSprzedać Francuzom", „Śmierć Francuzom", „Śmierć jako-
binom", „Śmierć Mackowi", „Śmierć Pignatelliemu”, „Śmierć zdrajcom", „Niech żyje Św. January", „Niech żyje
Święta Wiara" i „Niech żyje król” ruszyli w kierunkufrancuskiej ambasady, zamierzając rozprawić się z wrogiem.Po drodze doszło do rabunków i rozbrajania napotkanychżołnierzy. W gmachu ambasady francuskiej nikogo nie
276
zastano84, dowiedziano się jednak, że misja francuska
będzie na przedstawieniu w teatrze św. Karola. Ruszono
więc na teatr, sforsowano straże i wdarto się do środka, wywołując wśród widzów panikę. Kilka osób zginęło
w wyniku zdeptania przez przerażony tłum, wielu zostało
pobitych i obrabowanych. Arcambal siedzący w loży
wicekróla uciekł tajnym wyjściem do pałacu królewskiego
w momencie wtargnięcia manifestantów i nocą opuścił miasto. Nienawiść tłumu skierowała się teraz przeciwko
ks. Milano i ks. Gesso, którzy w imieniu wicekróla
podpisali traktat.
Wicekról mając do dyspozycji regularne wojsko i gwardię
miejską nie zdecydował się na radykalne działania w celu
opanowania sytuacji. Kiedy przybył do niego kpt. Simeoni z Castel Nuovo z pytaniem, co robić w sytuacji, gdyby
tłum zaatakował zamek, odpowiedział mu, by strzelać
samym prochem, nastraszyć tłum, ale nie robić nikomu
krzywdy85. Wicekról widząc wzburzenie ludu obawiał się, że gdyby w wyniku starcia z wojskiem pojawiły się
śmiertelne ofiary wśród ludu, nic nie powstrzymałoby
Neapolu przed wybuchem rewolucji, a ta była dla niego
gorsza niż zajęcie stolicy przez Francuzów. Wkrótce doszedł do wniosku, że nawet otwarcie ognia samym prochem
może stać się zarzewiem rewolty, wysłał więc ks. Gesso
z poleceniem, by ten objechał wszystkie forty z rozkazem
niestrzelania do tłumu w ogóle, nawet samym prochem. Jednocześnie jednak wicekról zażądał od Macka posiłków, nie informując go jednak o sytuacji w mieście. Liczył, że
pierwsze niezadowolenie w ciągu nocy wyładuje się, a pojawienie się rankiem nowych oddziałów wojskowych
uspokoi umysły. Tłum jednak nie czekał. Widząc niepewną
postawę wojska i gwardii miejskiej, rozbrojono nocą
większość oddziałów. Doszło przy tym do pewnych utar-
84 Ambasador Arcambala był w pałacu wicekróla. 85 Du mas , Borboni..., t. II, s. 318.
277
czek, chociaż na ogół żołnierze oddawali broń bez oporu, widząc, że nawet wicekról nie przeciwstawia się tłumowi. Wielu przyłączało się do tłumu, część zaś oficerów i żoł- nierzy usiłowała przedostać się do Macka, a nawet za linię
demarkacyjną do Francuzów. Rankiem 15 stycznia uzbrojony tłum, widząc swoją
bezkarność, ruszył do portu, gdzie stały transportowcez wojskami Damasa86 i Naselliego87. Wykorzystano nie-
zdecydowanie dowodzącego zaokrętowanymi żołnierzamiNaselliego, który spodziewał się entuzjastycznego przyjęciamieszkańców stolicy, a nie uzbrojonych tłumów. Korzys-
tając ze sprzyjającej mu postawy kapitana fregaty roz-
brojono żołnierzy88. Tłum urósł tymczasem do 20 000i skierował się ku zamkom obsadzonym przez wojska
królewskie. Do tej pory obawiano się je atakować, terazjednak, po nocnym rozbrojeniu żołnierzy i członków gwardiimiejskiej oraz przejęciu uzbrojenia wojsk Naselliego, strachustąpił przed pewnością siebie. Po drodze rozbrajano dalsze
napotkane oddziały. Wicekról, widząc rozwój wypadków, poprosił kardynała-
-arcybiskupa Neapolu Zurlo-Capece, cieszącego się wśródludu dużym poważaniem, by w imię religii uspokoił tłumi wstrzymał wybuch rebelii. Kardynał karetą udał się dozebranego tłumu. Pierwsze szeregi na widok dostojnegostarca usiłowały się zatrzymać, ale dalsze parły na niepopychając je do przodu. Głos kardynała ginął wśród
wznoszonych w tyle okrzyków „Niech żyje Św. January” i „Śmierć jakobinom” 89.
86 Ranny Damas został odesłany na leczenie do Palermo na Sycylii. 87 Wojska Naselliego na początku stycznia zaokrętowały się na
transportowce w Livorno i pod osłoną fregaty, zabierając po drodzez Orbitello oddziały Damasa, przypłynęły z powodu sztormowej pogodydo Neapolu dopiero rankiem 15 stycznia. Da mas , Memoires..., t. I, s.
305-306. 88 Da mas , Memoires..., t. I, s. 305. 89 Du mas , Borboni..., t. II, s. 319.
278
Tymczasem tłum dotarł do pierwszego z zamków CastelNuovo. Komendant zamku, który otrzymał dzień wcześniejrozkaz nieotwierania ognia nawet samym tylko prochem,
widząc groźną i zdecydowaną postawę tłumu, kazałotworzyć bramy. Doszło do bratania się rebeliantówz żołnierzami. W taki sam sposób tłum zajął pozostałezamki: Uovo, Carmine i Sant'Elmo. Zajęto arsenał.Rozdawano przejętą broń i amunicję, obsadzając ochot-nikami zajęte zamki.
Szlachta i zamożne mieszczaństwo wpadło w panikę.Tłum przesycony nienawiścią do jakobinów napadał napodejrzanych o sprzyjanie Francuzom, wystarczyło nawetnosić modną wówczas fryzurę „a la Tito", by zostaćpobitym za naśladowanie jakobińskiej mody.
Rozruchy wykorzystali jakobini, mieszali się z tłumemi okrzykami zachęcali do wyważania więziennych bram,uwolniono w ten sposób więźniów politycznych, wypusz-
czając przy okazji kryminalistów i galerników, którzy jużwkrótce zdobyli wśród ludu duże znaczenie.
Neapol opanowany został przez liczący 40 000 uzbrojonytłum, nieposiadający swojego kierownictwa. Postawa lududowodziła, że jest on przywiązany do króla, a nienawidzijego wrogów, republikanów. Jednocześnie traktat rozej-mowy był jednoznacznie oceniany jako zdrada, wicekrólnie mógł więc liczyć na przejęcie nad tłumem kontroli.Wystarczyło nawet, by okrzyk „powiesić zdrajcę” sprowo-
kował tłum do samosądu nad królewskim przedstawicielem.
Korzystając z odsunięcia od władzy wicekróla SenatMiejski z pomocą Komitetu Obrony Miasta postanowiłprzejąć władzę w swoje ręce. Zmieniono jednak nazwęreprezentacji na Deputację Spokoju Publicznego, pragnącw ten sposób uniknąć zarzutów, że Komitet Obrony Miastawspółpracował z wicekrólem. Deputacja cieszyła się popar-ciem kardynała-arcybiskupa Neapolu, szlachty i bogatego
mieszczaństwa. 15 stycznia Deputacja Spokoju Publicznego
279
zażądała za pośrednictwem ks. Piedimonte oficjalnej rezyg-
nacji wicekróla i opuszczenia przez niego Neapolu. Tłuma-
czono mu, że jego rządy są skompromitowane, a przekaza-
nie władzy Deputacji Spokoju Publicznego uchroni Neapolod wybuchu rewolucji, ponieważ arystokracja w oparciuo arcybiskupa Neapolu i kler potrafi wziąć w karby tłum.Wicekról ostatnią nadzieję widział w Macku.
Sytuację postanowił wykorzystać także ks. Moliterno-
-Pignatelli, popularny wśród ludu za „zasługi w obronie
Kapui”, demonstracyjnie bratający się z pospólstwem
i przygotowujący się do zamachu stanu. Korzystał przy
tym z pomocy spiskowców-republikanów, którzy, mimo że
żywiołowy ruch skierowany był właśnie przeciwko nim, mieszali się z tłumem i starali się pokierować działaniami upojonych sukcesem, ale nieposiadających żadnego planu
działania mas. Rozlegały się więc głosy, by rozprawić się
z Mackiem, który może być dla ludu niebezpieczny.
Było w tym sporo prawdy. Do Neapolu podążały bowiem
wezwane 14 stycznia przez wicekróla oddziały. Mack, niepoinformowany przez wicekróla o wypadkach w mieście, sądził, że jest to związane z rozejmową dyslokacją wojsk. Wysłał więc 15 stycznia z Aversy brygadę Dillona składa-
jącą się z piechoty i kawalerii.
Dillon napotkał maszerujący tłum na przedmieściu Nea-
polu koło Capo di Chino. Jego żołnierze zostali rozbrojeni,
część z nich przyłączyła się nawet do tłumu. Dozbrojeni rebelianci ruszyli dalej, pragnąc rozprawić się z Mackiem
i innymi generałami-zdrajcami. Ci z generałów, którzyzdaniem tłumu zdrajcami nie byli, mieli zostać zmuszenido objęcia dowodzenia i kierowania obroną.
W związku z tym, że kwatera główna armii neapolitań-
skiej miała zostać przeniesiona do Casorii, postanowionona drodze do niej urządzić pułapkę i złapać jadącegoMacka. Tymczasem Mack nic jeszcze nie wiedzący o wy-
padkach w stolicy i maszerującemu przeciw niemu tłumowi,
280
za radą generalnego kwatermistrza udał się do Casorii innądrogą, mniej co prawda wygodną, ale za to krótszą.
Nie mogąc się doczekać Macka, część rebeliantówrozłożyła się obozem, zamierzając następnego dnia po-
szukać generalissimusa, część zaś udała się z powrotemdo Neapolu.
Tymczasem w Neapolu Deputacja Spokoju Publicznego
widząc, że nie ma żadnego wpływu na ulicę, która faktycz-
nie przejęła władzę, postanowiła pozornie uznając wolęludu wysunąć na ludowego przywódcę swojego człowieka,który pozwoliłby utrzymać jej dotychczasowe wpływyi znaczenie. Wybór padł na ks. Moliterno-Pignatelliego.
Senat przypuszczał, że Moliterno-Pignatelli zadowoli siętytułem, ciężar zaś władzy pozostawi swoim krewniakomarystokratom, a więc Senatowi. Popularny wśród ludu,walczący w Lombardii, „bohater Kapui", oddany królowi,był idealnym kandydatem. Jednocześnie patrioci-repub-
likanie poparli go licząc, że uda się wyzyskać jegopopularność wśród ludu i wykorzystać w własnej sprawie.Powszechne poparcie jego kandydatury było tak wielkie,że już wieczorem 15 stycznia mówiło się powszechnie
o objęciu przez niego dowodzenia gwardią miejską i mia-
nowaniu na naczelnego wodza z tytułem generała ludowego.16 stycznia mimo nieobecności ks. Moliterno-Pignatelliego
wybrano go w kościele św. Wawrzyńca wodzem naczelnym,dając mu w zasadzie władzę dyktatorską. Do pomocydodano mu 27-letniego ks. Lucjana Roccaromana90, nadającmu także tytuł generała ludowego 91.
90 Pułkownik wojsk królewskich, bohater starcia z Francuzami podCajazzo. W Neapolu był popularny ze względu na miłosne awantury,odwagę, urodę, beztroski humor i szeroki gest. Podczas przygotowań dowojny sprzedał część swoich dóbr, za które wystawił dwa pułki jazdy (dowybuchu wojny tylko jeden z nich został zorganizowany). Jego kan-
dydaturę poparł Moliterno-Pignatelli.
91 Aya l a , Memoire..., s. 163; Da mas , Memoires..., t. I, s. 304;
Du mas , Borboni..., t. II, s. 325.
281
Nowo mianowani generałowie ludowi zamierzali oprzećobronę na wojsku wspartym przez ludowych ochotników.Główną kwaterę założyli w klasztorze św. Antoniego.
Wicekról, widząc nienawiść tłumu, rozbrojenie odsieczywojskowej, mianowanie generałów ludowych i całkowityupadek własnej władzy, postanowił opuścić Neapol. W nocyz 16 na 17 stycznia przebrany za kobietę udał się do portu,zabierając z sobą 4000 dukatów. Towarzyszyli mu JózefMinutolo, Franciszek Ruffo, Diomediusz Carafa, płk Acci,
płk Jan Fardella oraz tymczasowy komendant piechotymorskiej markiz Mikołaj Espluga. Uciekinierzy załadowali sięna mały stateczek i 18 stycznia pokonując szalejący sztormdotarli do Sycylii. Spotkali się tutaj z niełaską króla. Fer- dynand IV oburzony warunkami rozejmu, przekroczeniem
pełnomocnictw, dopuszczeniem do anarchii w stolicy i uciecz-
ką z Neapolu nie chciał przyjąć wicekróla. Ulegając namowomActona rozkazał uwięzić go na okręcie „Sannita” do czasuwytłumaczenia się ze swego postępowania92. Przesłuchiwałwicekróla ks. Luzzi. Początkowo wicekról prosił o możliwośćosobistego wytłumaczenia się przed królem, ostatecznie błagało przebaczenie i o możliwość osiedlenia się na prowincji, byw spokoju doczekać śmierci. 22 stycznia otrzymał zgodę naosiedlenie się w zamku Girgenti.
Tymczasem Mack, widząc rozpadającą się armię i wrogienastawienie ludności zarzucającej mu zdradę i przypisującejjemu winę za wojenne niepowodzenia, gotów był złożyćdowodzenie armią w inne ręce. 12 stycznia wysłał wicekrólowiprośbę o zwolnienie go z dowództwa i zastąpienie ks.Salandrem. Nie opuszczał jeszcze wojska, gdyż wobec powagisytuacji nie chciał wyjeżdżać bez oficjalnej zgody na dymisję.Nocą 14 stycznia wypełniając polecenie wicekróla odesłał doNeapolu brygadę Dillona, przenosząc następnego dnia kwateręgłówną z Aversy do Casorii. Tutaj dowiedział się, że uzbrojony
92 Dumas , Borboni..., t. III, s. 153.
282
tłum przeszukuje na drodze z Aversy do Castorii każdypowóz w poszukiwaniu głównodowodzącego. Doszły gotakże wieści o wybuchu rebelii w Neapolu, zajęciu przez tłumzamków, opanowaniu portu i rozbrojeniu przybyłych od-
działów Damasa i Naselliego, rozbrojeniu brygady Dillona
i przygotowanej na drodze zasadzce. Zdawał sobie sprawę, żejeśli wpadnie w ręce tłumu nie uratuje życia. Do swojejobrony miał kilku oficerów sztabowych i 50 strzelców konnycheskorty, którzy mogli zapewnić mu bezpieczeństwo przedmieszkańcami Casorii, ale którzy byliby bezsilni wobecuzbrojonego tłumu z Neapolu, który dowiedziawszy sięo przeniesieniu kwatery głównej ruszyli na Casorii. Nie chcącnarażać siebie i wiernych sobie oficerów zawrócił nocą doCaivano, gdzie miał nadzieję spotkać ks. Salandrę. Do Caivanodotarły już wieści o zamieszkach w Neapolu i wrogich wobecMacka wystąpieniach ludności. Widząc przebieg sytuacji,w przekonaniu, że nic więcej nie można dla sprawy królazrobić, Mack wysłał 16 stycznia do obozu francuskiego
swojego adiutanta, hr. Dietrichsteina, z prośbą o wolnyprzejazd93. Miał nadzieję, że w związku z trwającym rozejmemFrancuzi zgodzą się na jego powrót, austriackiego generała,do Austrii94. Zawiadomił jednocześnie ks. Salandrę, że złożyłna ręce wicekróla rezygnację i przekazuje mu dowództwo nadarmią, nie wspomniał natomiast ani słowem o planie udaniasię do obozu francuskiego.
Mack początkowo zamierzał czekać na odpowiedź francus-
ką, ale zniecierpliwiony brakiem wieści i obawiający sięspotkania z uzbrojonym tłumem, o godz. 9.00 rano ubranyw mundur generała austriackiego wraz z oficerami austriacki- mi swojego sztabu95 ruszył do francuskiego obozu, zjawiającsię w nim przed południem.
93 Du mas , Borboni..., t. II, s. 326. 94 Aya l a , Memoire..., s. 164.
95 Preyem, Paenzerem i Reicheribachem. Żaden z oficerów neapolitań-
skich oraz adiutant Macka Barco nie chcieli mu towarzyszyć.
283
Mack w rozmowie z Championnetem zażądał w związkuz trwającym rozejmem i jego dymisją z wojsk KrólestwaObojga Sycylii, aby traktować go jako generała austriackiego,jednocześnie jednak sięgnął po szpadę i chciał ją oddaćChampionnetowi96. Francuz uśmiechnąwszy się powiedział:„Generale, proszę ją zachować. Rząd mój nie zezwoliłby miprzyjąć prezentu z fabryki angielskiej”. Obiecano Mackowi
wydać paszport na drogę do Mediolanu, kiedy tylko zakończąsię walki na zapleczu97. W Mediolanie naczelny wódz armiiwłoskiej Joubert po porozumieniu się z rządem francuskimmiał podjąć decyzję, co począć z Mackiem. Innymi słowyJoubert miał zadecydować, czy ważniejsza była wcześniejszadymisja Macka z wojsk austriackich, czy późniejsza z wojskneapolitańskich, a więc czy traktować Macka jako generałaaustriackiego, czy jako generała neapolitańskiego. Champion-
net uspokajał go jednocześnie, że nikt nie będzie mu robićtrudności i pozwoli wyjechać do Austrii.
Zakwaterowano Macka w letnim pałacu królewskimw Casercie. Mimo polecenia Championneta, by traktować„gościa” z pełnymi honorami, generałowie francuscy unikaligo. Częstymi gośćmi generalissimusa był jednak Thiebaulti Chodzkiewicz, prowadzący długie dyskusje na tematdopiero co odbytej kampanii 98.
20 stycznia Championnet odesłał Macka do Mediolanu.
W czasie podróży spotkał się w Kapui z Macdonaldem,w Gaecie z Dąbrowskim. Do Mediolanu Mack dotarłchory. Spotkało go wielkie rozczarowanie, gdyż mimoprotestów nie został odesłany do Austrii, lecz jako jeniecwojenny internowany w Briancon.
Z Briancon, Mack, pomimo zmęczenia, choroby i znie-
chęcenia, napisał usprawiedliwienie swojej osoby, licząc,
96 Da mas , Memoires..., t. I, s. 303. 97 Da mas , Memoires..., t. I, s. 362; Du mas , Borboni..., t. II, s. 327. 98 Przy okazji Chodzkiewicz zabawiając się z Mackiem grą w karty
wygrał sporą gotówkę, nie stracił jednak mimo to sympatii generalissimusa.
284
że pomoże mu to w uzyskaniu zgody na wyjazd do Austrii.Wykazywał, że głównodowodzącym armii neapolitańskiejnie był on, lecz król Ferdynand IV, żaden jeniec nie możesię na niego skarżyć, chociaż groził represjami, żadnejprzecież pogróżki nie wykonał, zwalczał w miarę możliwo-
ści bezwzględność i barbarzyństwo swoich podwładnych,zjawił się w obozie francuskim jako dymisjonowany generałaustriacki, jego oficerowie posiadali dymisje i paszporty
austriackie.
Ostatecznie w sierpniu 1800 r. udało mu się zbiecdo Austrii.
W tym samym czasie, kiedy Mack oddawał się w ręceChampionneta, list z prośbą o dymisję dotarł do królaFerdynanda IV. Król od razu ją odrzucił, uważając, żebyłaby to dla interesów królestwa zbyt wielka stratą.Wysłano też natychmiast Mackowi instrukcję, w którejzalecano pozwolić Francuzom zająć Neapol, zebrawszyresztki armii udać się do Salerno i bronić niezajętychjeszcze przez republikanów prowincji, wprowadzając w nichrządy wojskowe. Pomóc w dalszej walce Mackowi miałaportugalska eskadra markiza Nizy, skierowana do Messyny
z posiłkami w ludziach, działach i amunicji. Ks. Salandra
miał objąć na kontynencie kierownictwo polityczno-ad-
ministracyjne. Wierzono, że dowody zaufania, jakim w dal- szym ciągu cieszył się generalissimus wśród pary królew-
skiej, wskrzeszą w Macku nowe siły. Wiadomość o ucieczce Macka wywołała wielkie zdzi-
wienie. Królowa wierzyła początkowo, że wiadomości sąfałszywe, a generalissimus przybędzie na Sycylię. Późniejłudzono się, że wyjechał do Wiednia, by prosić cesarzao pomoc wojskową.
Kiedy było już pewne, że Mack oddał się w ręceFrancuzów, królowa nie potrafiła znaleźć odpowiednichsłów oburzenia. Oskarżała go o zniszczenie w dwa tygodnie60 000 armii, ruinę kraju i rodziny królewskiej, namawianie
285
króla do błędnych decyzji udania się do Rzymu, opuszczenia
Świętego Miasta, wyjazdu z Neapolu, zawarcia traktaturozejmowego, fałszywego przysięgania o walce do końcaw górach Kalabrii, a nawet o kradzież pieniędzy. Roz-
goryczona mówiła, że nie zasłużył na sławę jaką posiadał,że neapolitański dobosz, nie mówiąc już o rodzimych
generałach, lepiej pokierowałby kampanią niż on, „sławnygenerał”. Jednocześnie nie podejrzewając go o nieudolnośćczy głupotę, wyczuwała inne przyczyny jego zachowaniai miała nadzieję, że sposób jego przyjęcia w Wiedniupozwoli jej je poznać. Ostrzegała jednocześnie, że jeśliMack będzie chciał całą winę za niepowodzenie zrzucić naarmię i naród, poniesie zasłużoną karę, której dotychczasmu nie wymierzono ze względu na cesarza Austrii, któryprzysłał go do Neapolu. Błędy, które popełnił, były za-
dziwiająco wielkie jak na generała posiadającego tak dobrąreputację. Nie były więc wynikiem nieudolności, raczejprzekupstwa, czy co gorsza, sympatii dla idei jakobińskichzmierzających do obalenia wszystkich tronów. Przyszłośćmiała dać królowej odpowiedź.
Dopiero wiadomość o internowaniu przez FrancuzówMacka, która dotarła na Sycylię w kwietniu 1799 r.,zahamowała ataki dworu na generalissimusa. Zaczęto gonawet żałować, ale jednocześnie nie usprawiedliwiano go.
Zmierzający do kwatery głównej w Casorii ks. Salandranapadnięty został przez ciągnący na Macka tłum Ne-
apolitańczyków. Nowy głównodowodzący został zranionyw głowę, ranni zostali towarzyszący mu oficerowie.Od śmierci uratowała ks. Salandrę jego służba, krzycząca,że zaatakowanym nie jest Mack, ale ks. Salandra ze
swoim sztabem”. Wiadomość o ucieczce Macka i ranie ks. Salandry
doprowadziła do całkowitego rozprzężenia się wojska.
99 A y a 1 a, Memoire..., s. 164; Dumas , Borboni..., t. II, s. 326.
286
Wielu oficerów zamordowano lub zraniono, żołnierzełączyli się z tłumem bądź po oddaniu mu broni wracali dodomów. 16 stycznia przestała istnieć regularna armianeapolitańska.
Rozzuchwalony tłum, dysponujący działem, pod prze-
wodnictwem lazaronów zaatakował francuski posterunekprzy Ponte Rotto. Zaskoczeni atakiem Francuzi straciwszy
kilku ludzi cofnęli się za kanał Regi Lagni. Rozgrzany tłumruszył za nimi, naruszając linię demarkacyjną. Ruszyłprzeciwko nim szef brygady Poitou, zabijając kilkusetnapastników i zdobywając armatę. Francuzi dostali w tensposób pretekst, by w każdej dogodnej dla siebie chwiliwymówić traktat rozejmowy 100.
W obozie republikańskim zarysowały się w tym czasiedwa stronnictwa, oceniające ostatnie działania Cham-
pionneta. Zwolennicy podpisanego traktatu rozejmowego
uważali, że dzięki temu posunięciu bez strat zajętotwierdzę Kapuę i trudną do sforsowania rzekę Volturno.Podkreślano zajęcie doskonałych pozycji wyjściowychdo ataku na Neapol i zdobycie zaopatrzenia na trzy
miesiące. Neapolitańczycy jednocześnie nie byli w staniez rozejmu wyciągnąć dla siebie żadnych korzyści, nato-
miast Francuzi wzmocnili się przybyciem dywizji Duhes-
me'a i zakończyli koncentrację swoich sił, bez której niemożna byłoby przeprowadzić ataku na Neapol. Rozejm
zabezpieczał ponadto wojska republikańskie przed wysa-
dzeniem na tyłach w Garigliano wojsk Naselliego i Da-
masa, które wsparte rozwijającym się powstaniem wzięły-
by walczących, a nieskoncentrowanych pod NeapolemFrancuzów w dwa ognie. Wojsko miało czas i możliwościwypocząć po trudach kampanii, przeprowadzić reorgani- zację, uzupełnić braki w wyposażeniu i ubiorze z zajętychmagazynów, uzupełnić brakującą już amunicję i za-
100 Dumas , Borboni..., t. II, s. 328.
287
prowadzić spokój na zapleczu. Zyskiwano także czaspotrzebny na zorganizowanie się i przygotowanie dowystąpienia patriotów-republikanów neapolitańskich
w samym Neapolu. Championnet zawarł wszystkie te
argumenty w przygotowanym dla Paryża raporcie, niepo-
trzebnie jednak zwlekał z jego wysłaniem i został uprzedzony raportem Macdonalda. Jednocześnie jednak
Championnet utracił poparcie swojego przyjaciela, na-
czelnego dowódcy armii włoskiej Jouberta, który popadł w niełaskę Paryża i musiał zdać dowództwo.
Przeciwnicy Championneta, na czele których stał Mac-
donald, pod pozorem sprzeciwu wobec powstrzymania
dobrze rozwijającej się ofensywy francuskiej, zamierzali zrzucić go z dowództwa i obsadzić na tym stanowisku
Macdonalda. Wiele wskazywało na realność ich planów. Rząd francuski z pewnością nie mógł być zadowolony
z powstrzymania armii pod Neapolem. Niewielkie wojska
republikańskie rozbiwszy regularną armię królewską po-
wstrzymały się przed atakiem na wrogą stolicę bronioną
przez resztki wojsk, z którymi tak łatwo sobie poradzono, kiedy dysponowały jeszcze całą swoją wartością bojową. Macdonald pisał: „z garstką ludzi rozbiliśmy armię tyrana, a teraz będąc prawie skoncentrowani mamy się zatrzymać... Mamy przecież jeszcze amunicję, możemy iść dalej... jasam poprowadzę na Neapol, jeżeli to będzie życzeniemrządu francuskiego”. Wyraźnie w ten sposób sugerował,kto powinien objąć dowództwo armii rzymskiej.
Macdonald miał poparcie przebywających w ŚwiętymMieście komisarzy władzy wykonawczej i ambasadorafrancuskiego w Rzymie, oraz żołnierzy swojej dywizji 101.
101 Jednym z powodów zatargów Macdonalda z Championnetem byłojego ciągłe żądanie awansu dla 300 oficerów w korpusie, w tym aż pięciuszefów brygady chciał awansować na generałów. Prawdę powiedziawszy
tak liczne awanse w trakcie trwania kampanii mogły spowodować
dezorganizację armii.
288
W momencie, kiedy Macdonald złożył rezygnację z do-
wodzenia swoją 1 dywizją, Championnet zdał sobie sprawę, że dojdzie między nimi do ostrej walki. Macdonald
14 stycznia wystosował do Championneta pismo, w którym
zażądał zgody na wyjazd do Rzymu. W dniu tym głów-
nodowodzący armią rzymską udzielił mu „urlopu wypo-
czynkowego”. Pragnąc nadrobić, zbytnim zwlekaniem z wysłaniem
raportu, stracony czas, Championnet wysłał do Dyrektoriatu
zaufanego gen. Lemoinea z tekstem traktatu i szczegóło-
wym wyjaśnieniem swojego postępowania. Lemoine miał w korzystnym świetle przedstawić poczynania Champion-
neta, naświetlić trudną sytuację armii i żądać wytycznych, jak postąpić z zajętą częścią Królestwa Obojga Sycylii, a w razie decyzji uderzenia na Neapol domagać się
posiłków. Jednocześnie Championnet zarzucał w swoim
raporcie Macdonaldowi nielojalność i postępowanie mające
na celu osiągnięcie przez niego prywatnych korzyści, nie
wahającego się nawet w buntowaniu przeciw wodzowi armii. Skłoniło to więc Championneta do odesłania Mac-
donalda do Rzymu w nadziei, że niechciany generał nie
wróci już pod jego komendę. Wyjazdowi Macdonalda stanęło na przeszkodzie powstanie
ludności na zapleczu. Połączenia z Terraciną zostały przerwa-
ne, więc generał czekał na możliwość kontynuowaniapodróży w Kapui, gdzie doszło do spotkania z Mackiem.
Tutaj dowiedział się też o misji gen. Lemoine’a i w związku
z tym napisał 15 stycznia kolejny raport do Dyrektoriatu. Zapewniał w nim, że od momentu pojawienia się w armii rzymskiej gen. Championneta pragnął zdobyć jego przyjaźń
i zaufanie. Wszystko uległo zmianie w momencie przybycia
szefa sztabu Bonnamy‘ego, który nastawiał przeciwko niemu
wodza za to, że miał odmienną opinię co do niektórych
rozkazów. Oświadczał na koniec, że dla dobra jedności armii republikańskiej ustępuje wobec intryg i usuwa się w cień.
289
30 stycznia 1799 r. dotarł do Dyrektoriatu Wykonaw-
czego w Paryżu raport Macdonalda. Dyrektorzy pełni oburzenia na zawarcie przez Championneta rozejmu potępili go, stwierdzając, że został przyjęty z naruszeniem art. 330
konstytucji, który tylko Dyrektoriatowi Wykonawczemu
zezwalał na sankcjonowanie generalnego zawieszenia broni. Sądzono, że rozejm pozwalał na wzmocnienie armii nea-
politańskiej posiłkami angielskimi, rosyjskimi i austriackimi, naraził skarb Francji na straty spowodowane zrezygnowa-
niem z zajęcia majątku króla neapolitańskiego, nałożenia
na Neapol kontrybucji, zrezygnowania z zajęcia portu
neapolitańskiego stanowiącego doskonałą bazę dla floty
francuskiej, zniechęcania do wysiłków patriotów neapolitań-
skich. Dyrektor Treilhard domagał się natychmiastowego
odwołania Championneta, Barras z największym wysiłkiem
zdołał jednak przekonać innych dyrektorów, by z tak
radykalnymi posunięciami wstrzymać się do czasu nadejścia
oficjalnego raportu Championneta. Wystosowano jednak
od razu pismo do dowodzącego „armią rzymską”, w którym
przytoczono wymienione wyżej zarzuty i oświadczono: „Nie chcemy wierzyć w autentyczność przedłożonego nam
rozejmu, ale o ile to prawda, ganimy go”. 31 stycznia nadeszły do Paryża raporty Championneta
datowane na 7, 14 i 15 stycznia, wszystkie naraz, przed-
stawiające krytyczną sytuację „armii rzymskiej”. Dyrektorzy
pod ich wpływem wycofali wcześniejsze zarzuty i anulowali udzieloną Championnetowi naganę. Zalecili mu jednak
wykorzystać naruszenie warunków rozejmu przez lazaronów
i natychmiast uderzyć na Neapol. Polecono mu również
obalić tron monarchii Obojga Sycylii, nawiązać komunika-
cję z Korfu, Maltą i Egiptem, oraz odesłać Macka do
Briancon.
WALKI NA ZAPLECZU
Zawarcie rozejmu pozwoliło armii republikańskiej na
zajęcie się powstaniem na swoim zapleczu. 12 stycznia
1799 r. gen. Kniaziewicz z 3 batalionem Legionu Polskiego,
batalionem 15 francuskiej półbrygady lekkiej i 2 szwad-
ronami 7 pułku strzelców konnych ruszył na zbuntowane
Casano. Wieś próbowała się bronić, ale Kniaziewicz zdobył ją, tracąc 6 zabitych i 10 rannych. Znaleziono niepochowane
zwłoki torturowanych żołnierzy republikańskich. Do wioski przyjechał również na czele 2 batalionu Legionu Polskiego
gen. Rey, który na widok zamęczonych żołnierzy rozkazał spalić wieś. Następnie Rey skierował się przeciwko Sessie, a Kniaziewicz nad Garigliano, gdzie miał zorientować się
w możliwości odbudowy mostu i oczyszczenia lewego
brzegu rzeki z powstańców. Na miejscu okazało się, że bez
pontonów z Gaety nie będzie można mostu odbudować. Wysłano więc do Gaety posłańca, który przepłynął rzekę
wpław. Jednocześnie zabezpieczając się w przypadku
pochwycenia go przez powstańców, Kniaziewicz kopię
listu wręczył jednemu z sympatyzujących z republikanami księży. Znad zniszczonego mostu nad Garigliano ruszył Kniaziewicz do Sessy, gdzie połączył się z 2 batalionem
Legionu Polskiego. Z atakiem czekano na nastanie nocy.
291
Miasteczko co prawda wyglądało na opuszczone, było
jednak obronnie położone i narażało wojska republikańskie
atakujące w ciągu dnia na duże straty, obawiano się
zasadzki i walki do upadłego. Ujęto jednego z mieszkań-
ców1 i w charakterze parlamentariusza wysłano do Sessy
z poleceniem poddania się. Zbliżający się z niechęcią do
miasta posłaniec został ciężko postrzelony przez powstań-
ców jeszcze przed bramą miejską. Słusznie więc obawiano
się zasadzki.
Miasto zaatakowano o świcie 13 stycznia, nie napotykając
żadnego oporu. Powstańcy, wątpiący w możliwość obro-
nienia miasta, opuścili je nocą. Wewnątrz murów repub-
likanie znaleźli zwęglone zwłoki adiutanta Championneta, szefa szwadronu Gourdela i nierozpoznanego oficera
z 25 pułku strzelców konnych, których spalono żywcem. Obok leżały zmasakrowane ciała 11 francuskich żołnierzy. Uwolniono trzech więzionych w lochach Francuzów. Z powo-
du planów gen. Dąbrowskiego, utworzenia w mieście ściąg-
niętego z Gaety zakładu jazdy Legionu Polskiego, Sessa nie
została spalona ani nawet ograbiona. Przeprowadzono nato-
miast dochodzenie, które wykazało, że winni bestialstwa
uciekli. Mimo wielkiej łagodności, z jaką potraktowano
mieszkańców, ci odnosili się do republikanów z nienawiścią, trując nawet trzy konie należące do sztabu Reya.
14 stycznia gen. Dąbrowski z 1 batalionem Legionu
Polskiego, 2 batalionami 15 półbrygady piechoty lekkiej, 2 szwadronami 7 pułku strzelców konnych i dwoma
działami dotarł przez Sessę nad Garigliano, gdzie za-
mierzał wykorzystując jako materiał budowlany spaloną
wieś Casano wybudować most w celu przywrócenia ko-
munikacji z Gaetą. Do transportu drewna poza częścią
żołnierzy 15 półbrygady lekkiej wykorzystano okolicznych
chłopów. Pozostałe oddziały rozpoczęły oczyszczanie
1 Niejakiego Delme.
292
z grup powstańców brzegów rzeki. W trakcie utarczekz powstańcami zabito pod Dąbrowskim dwa konie. Mostpostawiono w ciągu dwóch dni i po spacyfikowaniudwóch rybackich wiosek, Castiglione i Mola, przywróconokomunikację z Gaetą. W celu zabezpieczenia komunikacjiprzed wypadami powstańców konieczne było zajęcienadrzecznej Traetty.
15 stycznia Białowiejski oddelegowany został do eskorto-
wania jadącego z polecenia Championneta do Paryża gen.Lemoinea. Dysponując połową batalionu Legionu Polskiegostarł się pod Mola di Gaeta z powstańcami Fra Diavolo,przepędzając ich w góry. Pod Itri ponownie starto sięz powstańcami. Następnie skierował się na Fondi, które zajętobez oporu. Itri obsadzone zostało przez przysłany z artyleriąbatalion francuski, przewidywano bowiem, że pod osłonąnocy powstańcy będą chcieli zająć wąwóz między Itri i Fondi.
Gen. Rey, pragnąc usprawnić kontrolę nad terenemokupowanym, podzielił go na 4 rejony. Pierwszy z kwaterąw Gaecie, w której kwaterował Rey i Dąbrowski, obsadzono15 półbrygadą piechoty lekkiej i 7 pułkiem strzelcówkonnych. Drugi między Itri a Terraciną kontrolował szef1 batalionu Legionu Polskiego Białowiejski, mający dodyspozycji swój batalion. Białowiejski podzielił swoje siłyna dwie grupy. Pierwsza grupa pod komendą kpt. Konopki,składająca się z dwóch kompanii piechoty i 50 rekrutówstanowiących uzupełnienie dla 2 i 3 batalionu LegionuPolskiego, stacjonowała w Fondi, druga dowodzona przezporucznika Routiera od 19 stycznia zajęła Terracinę. Narozkaz Reya załoga Terraciny zmniejszona została dokompanii piechoty polskiej i 100 żołnierzy Legionu Rzym-
skiego. Komendantem placu został szef batalionu Durru.Białowiejski z 7 kompaniami batalionu polskiego zająłteren wokół Itri.
Trzeci rejon, obejmujący tereny nad rzeka Gariglianozajmował szef 3 batalionu Legionu Polskiego Zeydlitz.
293
Zeydlitz poza swoim batalionem otrzymał kilkunastu ka-
walerzystów do utrzymywania łączności. Poza zabezpie-
czeniem przeprawy spadł na niego obowiązek wybudowania
mostu z pontonów nadesłanych z Gaety. W okolicy znaj- dowały się główne siły Fra Diavolo, przypominające
o swojej obecności rozpalonymi w górach licznymi ognis-
kami. Zeydlitz, obawiający się ataku od strony Traetty,
wysłał 18 stycznia do miasta parlamentariusza z żądaniem
złożenia broni. Liczył na poparcie ze strony tamtejszego
biskupa. Biskup obiecywał kapitulację miasta, ale pod
warunkiem, że mieszkańcy nie zostaną rozbrojeni. Dąb-
rowski poinformowany przez Zeydlitza o warunkach bis-
kupa odrzucił przedstawioną propozycję, wysłał jednak
gen. Kniaziewicza, który swego czasu był gościem w pałacu
biskupim, by podjął się prowadzenia układów. Kniaziewicz
w liście z 19 stycznia do „ludu Traetty”, po wskazaniu na
siłę wojsk republikańskich i przestrzeżeniu o możliwych
represjach, zażądał natychmiastowego złożenia broni. Z lis-
tem wysłano kpt. Drzewieckiego z trębaczem. Drzewiecki, pamiętający o smutnym losie, jaki spotkał Tremo, odmówił, mimo zapewnienia przez mieszkańców bezpieczeństwa, wjazdu do miasta i czekał na odpowiedź przed bramą. Na
rozmowę przybył biskup Traetty, którego parlamentariusz
zachęcał do namówienia mieszkańców do złożenia broni. Ostrzegał jednocześnie, że gdyby nie chciano skapitulować, biskup powinien czym prędzej opuścić mury miasta, bo
republikanie przystąpią do natychmiastowego szturmu. Biskup ostrzegał, że miasto jest ufortyfikowane i bez
artylerii, która mogłaby skruszyć miejskie mury szturm nie
uda się, przestrzegał też przed przebywającymi i gotowymi na wszystko licznymi powstańcami. Uciekać nie chciał i zapewnił, że z sympatii do Polaków zrobi wszystko co
w jego mocy, by nie dopuścić do rozlewu krwi.
Wkrótce mieszkańcy miasta wysłali do Kniaziewicza
swoich parlamentariuszy. Początkowo nie można było dojść
294
do porozumienia, ponieważ każda ze stron twardo obstawałaprzy swoich warunkach. Ostatecznie 21 stycznia parlamen-
tariusze miejscy powrócili, zostawiwszy w charakterzezakładników dwie osoby, co miało świadczyć o ich dobrejwoli, nie podpisawszy kapitulacji, do Traetty. Kniaziewicz
zaniepokojony był przedłużającymi się rozmowami gdyżuważał, iż powstańcy nie zawahają się poświęcić zakład-
ników2. Dlatego też był zdania, by w razie przeciągania się
rozmów postawić ostre ultimatum.
Z Traetty przyjechali tymczasem parlamentariusze miej-
scy, zgadzając się oddać na „łaskę" zwycięzców, tymbardziej że obiecano im przebaczenie. Całą winę za zajściaw mieście, w tym za śmierć Tremo, zrzucili na góraliz Castelforte, którzy podobno sterroryzowali mieszkańców. Kniaziewicz nie chcąc zrywać rozmów udawał, że wierzy
tym zapewnieniom.
W tym samym czasie Zeydlitz rozpoczął 21 stycznia
przy pomocy nadesłanych z Gaety barek i pontonów
budowę mostu i zabezpieczających go z obu stron przy-
czułków mostowych.
Ostatni, czwarty rejon obejmował okolice Sessy. Ludność
dobrowolnie oddawała broń i na dowód sympatii sadziła
drzewka wolności.
2 Zakładników gen. Rey rozkazał przysłać do Gaety.
UPADEK NEAPOLU
Władzę w Neapolu od 17 stycznia sprawował na zasadzie
dyktatorskiej generał ludowy ks. Moliterno-Pignatelli. Chcąc
ugruntować swoją pozycję zręcznie lawirował pomiędzy
Senatem Miejskim a ludem. Pozornie uznawał wysoką
pozycję Senatu Miejskiego, dzięki któremu uzyskał nomina-
cję, oddając w jego kompetencje władzę finansową i wy-
słuchując sugestii związanych z obsadą stanowisk. Jedno-
cześnie starał się utrzymać zaufanie wśród ludu, dzięki którego sile i poparciu zdobył władzę w mieście. Przy
każdej okazji ostentacyjnie wspominał, że sprawuje władzę
w „imieniu ludu” i dla „dobra ludu". Ogłosił wolność
rybołówstwa i polowania w lasach królewskich, grożąc
karą śmierci tym, którzy przeciwstawialiby się jego za-
rządzeniu. Jednocześnie jednak zdołał skłonić lud do
posłuszeństwa i spokoju. Tłum bez sprzeciwu wykonywał jego zarządzenia i stosował się do manifestów i w większo-
ści złożył broń. Powołano sądy doraźne, mające w trybie
przyspieszonym wydawać wyroki na burzycieli porządku
publicznego. Dla postrachu postawiono 10 szubienic, na
których miano wieszać wichrzycieli. Neapolitańczycy wi- dząc jak dyktator stanowczo sprawuje władzę, uspokoili się. Dochodziło jeszcze do skandowań na ulicach, ale nie
296
zaczepiano już przechodniów, ustały grabieże. Sami lazaroniczując się odpowiedzialnymi za władzę pilnowali porządkupatrolując miasto.
Swoją władzę ks. Moliterno-Pignatelli oparł na gwardiimiejskiej, do której powołał oficerów licząc, że szeregiwypełnią się szybko byłymi żołnierzami. Przewidywał, żew krótkim czasie zdoła zebrać 12 batalionów gwardzistów.
Władzę nad miastem sprawował ten, kto miał w swoimposiadaniu neapolitańskie zamki, dlatego też szybko postarałsię, aby komendantami fortów zostali obdarzeni przezniego zaufaniem krewniacy i przyjaciele. Komendantem
Sant'Elmo został Mikołaj Caraccioli, brat ks. Roccaromana,Carmine — Fabiusz Caraccioli ks. Forino, Castel Nuovo
major Jan Baptysta di Vietri, dell’Uovo — Fudwik Mus-
catolla ks. Luperano. Zaufani obsadzili także koszarywojskowe i kolegium kadetów. Załogi zamków składały sięjednak z ochotników ludowych.
Zdając sobie sprawę ze znaczenia regularnych oddziałówwojskowych ks. Moliterno-Pignatelli, popierany przez Senat
Miejski, powierzył awansowanemu do stopnia kapitana-
-generała ks. Salandrze zadanie odtworzenia armii. Jedno-
cześnie oficerowie, co do których miano zastrzeżeniaw związku z pełnionymi obowiązkami, zobowiązani zostalido złożenia wyjaśnień. Ulegając presji ludu aresztowano
np. pułkowników Beaumonta, Bolognea i Fardelle’a,którym zarzucono zdradę1. Na wniosek lazaronów aresz-
towano także byłego ministra finansów Józefa Zurlo,zarzucając mu nawiązywanie kontaktów z Championnetem.Marszałek Bourcard dzięki cudzoziemskiemu pochodzeniu
uzyskał zgodę na wyjazd na Sycylię 2.
Przycichli neapolitańscy republikanie-patrioci obawiającysię, że w sytuacji kiedy akta policyjne zostały ujawnione
1 Wszyscy trzej oczyścili się z zarzutów i zostali uwolnieni. Ayala ,
Le vite..., s. 98; Dumas , Borboni..., t. II, s. 332.2 Aya l a , Le vite..., s. 30.
297
i każdy mógł mieć do nich wgląd, może dojść do ichdekonspiracji i samosądów ludowych. Starali się więcnakłonić Francuzów do jak najszybszego marszu na Neapol.
Oszołomiony władzą ks. Moliterno-Pignatelli stawał sięcoraz pewniejszy siebie. Z biegiem czasu przestał naodezwach i rozkazach podawać imię króla Ferdynanda IV,a podpisywał je swoim. Planował w miejsce barw królew-
skich wprowadzenie nowych narodowych, argumentując totym, że dotychczasowe znaki są symbolem klęski i ucieczkikróla, a nową walkę, w której miały wziąć udział wszystkiestany należało prowadzić pod nowymi barwami i nowymihasłami. Liczył jednocześnie, że ułatwi to porozumienie
z Francuzami, którzy w związku z niezapłaceniem pierwszejraty kontrybucji mogli w każdej chwili zerwać rozejmi ruszyć na Neapol. Gotów był rozpocząć współpracęz Francuzami, jeśli ograniczą się do detronizacji Ferdynan-
da IV, nadania konstytucji i nałożenia na Neapol kon-
trybucji. Jednocześnie jednak w przypadku próby okupacji,czy ograniczenia suwerenności narodowej, gotów byłpoderwać lud do walki na śmierć i życie.
18 stycznia ruszyła do obozu francuskiego neapolitańskadelegacja kierowana przez ks. Canosa, która miała zorien-
tować się w zamierzeniach Francuzów. Przyłączył się doniej nieoficjalnie również ks. Moliterno-Pignatelli, chcącyosobiście rozmówić się z Championnetem 3.
W rozmowie z wodzem Francuzów ks. Moliterno-
-Pignatelli oświadczył, że co prawda Francuzi pokonalizdradzoną armię królewską, ale nie pokonali neapolitań-
skiego ludu. Ostrzegał, że 10 mil dzielące republikanów odNeapolu zapełnią się fanatycznie broniącym się tłumem,a jeśli nawet zdobędą miasto, nie będą mogli zaprowadzićw królestwie spokoju. Proponował więc zawarcie korzyst- nego dla obu stron pokoju. Championnet zdobył już sławę
3 Du mas , Borboni..., t. II, s. 328.
298
doskonałego wodza, o czym świadczą zwycięskie bitwy,jeńcy, zdobyte sztandary i działa, opanowane twierdze,które poddawały się na sam widok żołnierzy francuskich.Francuzi, podkreślający ciągle, że walczą z królem, niez ludem, nie mieli powodów, by dalej walczyć, skoroFerdynand IV uciekł na Sycylię. Przyznawał jednocześnie,że Neapolitańczycy gotowi są wypłacić kontrybucję okreś-
loną w traktacie rozejmowym i zaopatrzyć wojska repub-
likańskie w żywność, furgony, konie i w ogóle we wszystkoco będzie Francuzom potrzebne do powrotu do domu.
Gwarantował jednocześnie niczym niezakłócony marsz 4.
Championnet ostro odpowiedział księciu, że straciłz powodu niezapłacenia pierwszej raty kontrybucji i zdra-
dzieckiego ataku lazaronów pod Melito, Capo di Chino
i Arpaja zaufanie do Neapolitańczyków. Nie widziałteż powodów, by uważać, że wojny nie prowadzi z Fer- dynandem IV, skoro flagi królewskie ciągle powiewałynad neapolitańskimi zamkami. Uważał jednocześnie, żenie może uznać władzy ks. Moliterno-Pignatelliego, Senatu
Miejskiego czy ludu, skoro rzekoma władza nie potrafizapewnić w mieście spokoju i rozbroić tłumu. Rozmowęzakończył oświadczeniem, że następnego dnia ruszana Neapol.
Championnet jednoznacznie dawał więc do zrozumienia,że zamierza zerwać rozejm i nie ma zamiaru prowadzićrozmów pokojowych. Na jego stanowisko wpływały niewąt- pliwie knowania Macdonalda i obawa krytyki ze strony
rządu francuskiego. Jednocześnie republikanie-patrioci z Ne-
apolu informowali go, że w mieście ciągle panuje zamie-
szanie, liczyli na atak Francuzów i przejęcie władzyw mieście, tym bardziej że w Kapui pod skrzydłamiChampionneta organizował się ochotniczy „Legion Kam-
panii” dowodzony przez ks. Pignatelli-Strongoliego.
4 Aya l a , Memoire..., s. 164.
299
Moliterno-Pignatelli, straciwszy złudzenia co do zawarcia
honorowego pokoju, dostrzegł w porozumieniu z Fran-
cuzami jedyną szansę na zachowanie posiadanej pozycji. Wiedział, że neapolitański lud nie ma żadnych szans
w starciu z wojskami republikańskimi, zdawał sobie jedno-
cześnie sprawę, że dla patriotów-republikanów jest cennym
sojusznikiem, którego można pozyskać oferując w zamian
odpowiednie stanowisko w przyszłej republice.
Tymczasem wiadomość o wyjeździe ks. Moliterno
do Championneta wywołała w Neapolu wrzenie. Ulice
wypełniły się tłumami skandującymi: „Generałowie i ary-
stokraci — zdrajcy”, „Precz z ks. Cassano i Medici”, „Moliterno i Roccaroman zdradzają”, „Tylko lud wierny
królowi”. Zdeponowaną w kościele św. Wawrzyńca broń
rozdano wśród ludu, zniszczono postawione dla prze-
strachu szubienice, poszukiwano ks. Roccaromana, który
ukrył się u kochanki, gotów szybciej popełnić samo-
bójstwo, niż oddać się w ręce tłumu. Tłum wybrał też nowych wodzów spośród „ludzi pewnych”, pocho-
dzących z ludu. Zostali nimi: handlarz mąką Paggioi syn szynkarza, tragarz Michał Marino zwany „Il Pazzo”(Szalony)5. Nie potrafili oni jednak zapanować nad tłu-
mem, poddając się wirowi wydarzeń. Podoficerowie z byłych oddziałów królewskich skupiali
wokół siebie ochotników i obsadzali mury miejskie, prze-
taczano przed miasto armaty, sypano w Poggio Reale,
Capo di Chino, Capodimonte, przy moście św. Magdalenybaterie i szańce. Broń chwyciło 40 000 ludzi. Przeważałlud, ale nie brakowało również oddanych sprawie królew-
skiej mieszczan i szlachty. Klasy posiadające w większościjednak obawiając się anarchii i rządów tłumu oczekiwaływkroczenia Francuzów. Senat Miejski wysłał więc natych-
miast gońca z wiadomością o wydarzeniach w mieście do
5 Du mas , Borboni..., t. II, s. 331.
300
ks. Moliterno, z prośbą, by Championnet czym prędzejuderzył na miasto.
Uaktywnili się także patrioci-republikanie. W mieszkaniu
przewodniczącego „Komitetu Centralnego" adwokata Mi-kołaja Fasulo odbywały się zebrania spiskowców. Po-
stanowiono wykorzystać zaistniałą sytuację i przeciągnąćna swoją stronę obalonych generałów ludowych, ks. Moliter-no i ks. Roccaromana, i skłonić do wyraźnego opowiedzeniasię po stronie republikanów. Dowódcami zamków pozostawaliw dalszym ciągu zaufani ks. Moliterno. Oznaką repub-
likanów miały być trójkolorowe kokardy.
Powracający po rozmowie z Championnetem ks. Moliter-no, któremu przebywający u Francuzów neapolitańscyrepublikanie jednoznacznie dali do zrozumienia, że warun-
kiem uznania go „za swego" będzie wydanie zamkuSant'Elmo, spotkał gońca „Komitetu Centralnego", odktórego dowiedział się o nastrojach panujących w mieście6.
Natychmiast pojął grozę sytuacji i postanowił niezwłoczniezareagować. Odesłał gońca z powrotem do Neapolu pole
cając mu, by udał się do kardynała-arcybiskupa Zurlo-
-Capece z poleceniem przygotowania na godz. 22.00
uroczystej procesji z udziałem całego kleru. Punktualnieo 22.00 miano uderzyć we wszystkie dzwony, co jaksłusznie przypuszczał ks. Molitemo spowodowałoby przy-
bycie ludu pod katedrę.Następnie posłaniec miał udać się do ks. Roccaromana,
który otrzymał polecenie zebrania tych spośród przyjaciół,na których w każdej sytuacji mógł liczyć.
Wieczorem ks. Moliterno spotkał się na przedmieściachNeapolu z grupą 20-30 osób, na czele której oczekiwał goks. Roccaroman. Obaj byli „generałowie ludowi" usiedli donarady, natomiast zebranych przyjaciół użyto do różnychmisji mających zapewnić powodzenie planu odzyskania
6 Du mas , Borboni..., t. II, s. 338.
301
władzy w mieście. Po wypełnieniu zadań mieli zgromadzićsię przy klasztorze św. Trójcy.
Punktualnie o 22.00 w mieście odezwały się dzwony,powodując szybkie zebranie się pod murami katedryzaniepokojonych mieszkańców. Nikt nie wiedział, co mająone oznaczać. Jedni przypuszczali, że to na skutek wkro-
czenia do miasta Francuzów, inni wręcz przeciwnie, że todźwięk triumfu z powodu odejścia spod murów wojskrepublikańskich.
Gdy otworzyły się drzwi katedry zdumiony lud zobaczyłotoczonego licznym duchowieństwem kardynała-arcybis-
kupa niosącego relikwie. Obok, w pokutnych szatach,boso, z rozwianymi włosami, kroczyli generałowie ludowiks. Moliterno dzierżący w ręku chorągiew i ks. Roc-
caromana. Na ten widok tłum wzruszył się i przyłączył dotrwającej 4 godziny procesji. Na koniec kardynał-arcybiskup
pobłogosławił lud, a ks. Moliterno wygłosił mowę, wska-
zując jak wielkie niebezpieczeństwo zawisło nad Neapolem.Wskazywał jednocześnie na opiekę, na jaką mogli liczyć,na patrona miasta św. Januarego. Wzywał do spokojui zebrania się nazajutrz z bronią w ręku na placu św.Wawrzyńca, wyznaczając tam miejsce koncentracji przeduderzeniem na Francuzów. Przemówienie to chociaż częś-
ciowo przywróciło mu dawne zaufanie.
Po przemowie ks. Moliterno wraz z ks. Roccaromanem
i grupą przyjaciół udał się na plac św. Trójcy, gdzie czekalizebrani przez niego spiskowcy. Jeszcze tej nocy zamierzałzająć zamek Sant'Elmo 7.
Od czasu wizyty u Championneta ks. Moliterno zdawałsobie sprawę, że obrona Neapolu nie ma żadnych szanspowodzenia. Jednocześnie, przekonawszy się, jak niestałajest miłość ludu, przestał mu ufać, zdając sobie sprawę, żetylko w oparciu o Francuzów może zaspokoić swoje
7 Du mas , Borboni..., t. II, s. 338.
302
ambicje. Republikanie domagali się jednak od niegowydania w ich ręce zamku Sant'Elmo.
Na placu św. Trójcy czekało na księcia 200 spiskowców8.
Wśród spiskowców byli także republikanie-patrioci z Mi-
kołajem Fasulo, Dominikiem Bisceglia i Józefem Albanese9
na czele. Zgromadzeni nie zwrócili niczyjej uwagi, wielebowiem grup stało w różnych miejscach miasta, dyskutującna temat dopiero co zakończonej procesji i komentującniespodziewane pojawienie się w mieście „generałówludowych”.
Liczono szczególnie na Mikołaja Caracciolo, brata ks.Roccaromana, który od 17 stycznia był komendantemzamku Sant'Elmo. Faktyczną kontrolę jednak nad załogązamku składającą się z 130 lazaronów sprawował, znanyz okrucieństwa, Ludwik Brandi. Caracciolo mógł liczyćjedynie na 28 wiernych mu żołnierzy, pozostałość staregogarnizonu zamku10. Wykorzystując znane przez ks. Carac-
ciolo hasło, zamierzano opanować bramę do zamku 11.
O godz. 3.00 przystąpiono do zajęcia zamku. Począt-kowo wszystko szło dobrze. Pierwsze straże udało sięzaskoczyć i obezwładnić, drugie jednak wszczęły alarm,otwierając ogień. W ciągu godziny złamano jednak opórobrońców. Większość uciekła, reszta broniła się rozpacz-
liwie aż do czasu przybycia posiłków republikańskich 12.
8 Wśród spiskowców byli m.in.: wuj ks. Moliterno Wincenty Pignatelli-
-Strongoli, Wincenty Pignatelli-Marsico, Wincenty Riario-Corleto, JózefRiario-Corleto, brat ks. Roccaromana Mikołaj Caracciolo i wielu innych
arystokratów.9 Wszyscy byli członkami „Centralnego Komitetu Neapolitańskiego".
10 Du mas , Borboni..., t. II, s. 339. 11 Zbudowany w 1538 r. zamek Sant'Elmo miał początkowo za zadanieutrzymywać w posłuszeństwie mieszkańców Neapolu. W 1799 r. był w
dalszym ciągu silną fortyfikacją, której zajęcie mogło się udać tylkow wyniku podstępu i zaskoczenia.
12 Dumas , Borboni..., t. II, s. 339.
303
Wiadomość o zajęciu zamku Sant'Elmo natychmiastwysłano do Championneta, domagając się przyśpieszeniadziałań wojsk francuskich i patriotom-republikanom, któ-
rych nie zdążono powiadomić o zamachu.
Tymczasem w Neapolu nie zdawano sobie jeszcze sprawy
z zajęcia zamku. Lud po nocnej procesji późno zaczął sięzbierać na miejscu koncentracji, placu św. Wawrzyńca.Dopiero wyparci z zamku Sant'Elmo lazaroni powiadomili
zebranych o zdradzie „generałów ludowych”. Wywołało towściekłość ludu.
Na czele tłumu stanęli Paggio i „Il Pazzo”, księża i mnisiz krzyżami w dłoniach poprowadzili zebranych na pozycjeprzy moście św. Magdaleny, Capo di Chino, Poggio Realei Capodimonte. Jedna z grup zaatakowała nawet Francuzówkoło Ponte Rotto. Po krótkiej walce, Francuzi majączabitych i rannych wycofali się, co ośmieliło lazaronów,którzy przeprawili się w bród przez kanał Regi Lagni,zostali jednak powstrzymani i wyparci za linię demarkacyj-ną przez francuskie posiłki.
Większość tłumu pozostała tymczasem w mieście, w celu„zrobienia porządku”. Rozpoczęło się polowanie na jako-
binów, niejednokrotnie załatwiano pod tą przykrywkąosobiste porachunki. Zabito kilku francuskich emigrantówi oficera marynarki brytyjskiej. Podejrzanych o jakobinizm
torturowano13, doszło do grabieży możnych, napadówi podpaleń. Podjęto także próbę opanowania zamku
Sant'Elmo, szturm jednak bez kłopotów odparto.
Championnet 19 stycznia rozpoczął koncentrację wojskai przygotowywał się do szturmu na Neapol. Zdołał zebraćna linii demarkacyjnej 13 400 ludzi14. Zamierzał zaatakowaćmiasto z trzech stron. 1 dywizja 15 gen. Kellermanna
zajmowała pozycje nad Morzem Śródziemnym i na prawym
13 Na stosie spłonęli ks. delia Torre i jego brat Klemens Filomarino. 14 Da mas , Memoires..., t. I, s. 305. 15 Dowodzona z powodu „urlopu" przez Kellermanna.
304
brzegu kanału Regi Lagni, 2 dywizja gen. Dufresse’a16
stykała się prawym skrzydłem z 1 dywizją, zajmując
pozycje za kanałem Regi Lagni w okolicach Caserty
i Marcianise. Obie dywizje otrzymały zadanie obrony
trzech mostów, Felice, Rotto i Carbonara, na kanale, później zaś przeprowadzenie koncentrycznego ataku na
Aversę i Melito.
3 dywizja gen. Duhesme’a, pozostawiwszy część rezerwy
pod gen. Dąbrowskim nad Garigliano z zadaniem zlik-
widowania powstania na zapleczu, miała zaatakować Neapol z północnego wschodu i wschodu17. Podzielona została na
dwie kolumny, główną dowodzoną przez gen. Duhesmea, składającą się z brygad Monniera i Thiebaulta, i pomoc-
niczą, składającą się z brygady gen. Broussiera, któremu
postawiono zadanie zajęcia Benewentu, a następnie drogą
przez Ottajano atak na wschodnie przedmieścia Neapolu.
Gen. Broussier18 18 stycznia idąc w kierunku Benewentu
natknął się w wąwozie Kaudyńskim na wojska królewskie, które na widok Francuzów wycofały się, oddając bez walki Benewent, który złupiono. Wiadomość o złupieniu miasta
szybko rozniosła się po okolicy, wywołując wzburzenie. Opuszczający 19 stycznia Benewent Broussier po przejściu
kilku kilometrów natknął się na powstańców usiłujących
zagrodzić mu dalszą drogę. Francuzi początkowo zlek-
ceważyli przeciwnika. 20 stycznia doszło jednak w wąwozie
Kaudyńskim do starcia z 6000 powstańców. Sytuacja
okazała się groźna. Broussier nie mogąc pokonać powstań-
ców frontalnym atakiem spróbował urządzić zasadzkę. W bocznym wąwozie ukrył 2 batalion 17 półbrygady
liniowej, z pozostałymi siłami zaś udał, że w panice ucieka.
16 Gen. brygady Dufresse objął dowodzenie dywizją z powodu wyjazdu
gen. Lemoine’a do Paryża. 17 Du mas , Borboni..., t. II, s. 350.
18 Jego kolumna składała się z 17 półbrygady liniowej i półszwadronu 19
pułku strzelców konnych, w sumie 2000 żołnierzy.
305
Powstańcy widząc „popłoch” w szeregach wojsk repub-
likańskich bezładnie rzucili się w pogoń. Dostali się w tensposób pomiędzy wycofujących się Francuzów a ukrytyw wąwozie batalion piechoty. Wzięci w dwa ognie, stracili800 zabitych i 1000 rannych. Straty Francuzów równieżbyły ciężkie, stracono 400 ludzi w zabitych i rannych, alezdołano się przebić przez otaczających ich powstańcówi obronić zagarnięte łupy. Po wyjściu z wąwozu, Broussierruszył na Ottajano, a następnie maszerując stokami Wezu-
wiusza i spychając Neapolitańczyków, kierował się kumostowi św. Magdaleny. Późnym wieczorem nawiązałkontakt z oddziałami Duhesme’a.
21 stycznia ruch wykonały również 1 i 2 dywizje. Girardon po zaciętej walce opanował Capodimonte, a gen. Rusca po zaciętym oporze lazaronów wspartych przez
regularne formacje cudzoziemskie, podczas którego do-
chodziło do walki wręcz, opanował Capo di Chino, zdoby-
wając neapolitańskie działa 19.
W tym samym czasie gen. Duhesme zająwszy Poggio
Reale, zamiast zgodnie z planem zatrzymać się i czekać
na zakończenie akcji przez pozostałe wojska republikań-
skie, zdecydował się zaatakować Neapol. Straż przednia
dowodzona przez gen. Monniera zaatakowała most przed
Bramą Kapuańską, została jednak odparta, ponosząc duże
straty20. Konieczne było wysłanie jako wsparcie dla co-
fających się Francuzów kapitana Ordonneau z dwoma
kompaniami grenadierów. Ten uderzywszy ponownie prze-
kroczył most i zdobył 6 dział. Republikanie wbiegli do miasta na plac Kapuański. Przywitał ich gęsty ogień
z 12 dział i karabinów lazaronów i szwajcarskiego ba-
talionu piechoty21. Gwałtowny ogień zmusił Francuzów
do pośpiesznego odwrotu. Zdołano zabrać z sobą rannych.
19 Du mas , Borboni..., t. II, s. 347. 20 Du mas , Borboni..., t. II, s. 345. 21 Kapitan Ordonneau został ranny.
306
Widząc odwrót republikanów, lazaroni, zatknąwszy głowęjednego z zabitych oficerów francuskich na tyczce, rzucilisię w pościg, zasłaniając jednocześnie pole ostrzału włas-
nej artylerii.
W tym samym czasie gen. Thiebault, mając przy sobie100 jeźdźców i batalion piechoty, odrzucił atakującą odmostu św. Magdaleny liczącą 3000 ludzi kolumnę lazaro-
nów, która miała zamiar obejść lewe skrzydło Duhesme’a
i wyjść na tyły Francuzów. Thiebault skierował się terazprzeciwko ścigającym oddział kapitana Ordonneau, wpro-
wadzając w pędzącej bezładnie masie zamieszanie i zadającjej duże straty. Na karkach uciekających wpadnięto ponow-
nie na plac Kapuański. Artyleria neapolitańska nie chcącrazić swoich milczała. Uciekający lazaroni wpadli z im-
petem na stojący z bronią u nogi batalion piechoty
szwajcarskiej, zmieszali jego szeregi i ostatecznie pociągnęliw ucieczce za sobą. Sukces był dość znaczny. Zdobyto 12dział, zajęto miejską bramę i kontrolowano plac Kapuański.
Mimo ognia prowadzonego z dachów i okien Thiebaultkontynuował natarcie. Domy, z których padały strzały,podpalano, co szybko spowodowało zaprzestanie ogniaprzez ukrywających się strzelców. Ze zdobytych działotworzono ogień w głąb sąsiednich uliczek, do koncent- rujących się do kontrataku Neapolitańczyków.
Tymczasem Duhesme, nawiązawszy kontakt z Brous-
sierem, polecił mu udać się na plac Kapuański i przejąćkomendę od szefa sztabu dywizji Thiebaulta.
Broussier, przybywszy na plac Kapuański, widząc,że Thiebault radzi sobie bardzo dobrze, a uważając,że odbieranie mu dowództwa w momencie, kiedy tenodnosi same sukcesy byłoby krzywdzące i niesprawie-
dliwe, zawrócił. Duhesme, obawiając się nocnych kontrataków neapolitań-
skich, polecił Thiebaultowi wycofać się na noc z placuKapuańskiego, wywołując oburzenie i odmowę szefa sztabu.
307
Kiedy jednak otrzymał ponownie rozkaz, wycofał się,zabierając z sobą 11 zdobytych i sprawnych armat.
21 stycznia był dla Francuzów pomyślny. Za cenę 700żołnierzy zabitych i rannych zdołano podejść pod bramymiasta, a nawet wedrzeć się za miejskie mury i opanowaćplac Kapuański22. Zginęło 4000, a do niewoli dostało się600 Neapolitańczyków, zdobyto w sumie 27 dział. Opórjednak ludności miasta nie słabł, a nawet wzmagał się.W rękach neapolitańskich pozostawały trzy zamki, arsenał,pałac królewski, więzienie i most św. Magdaleny. Postawaobrońców zmuszała do szacunku i wskazywała, że walkabędzie trudna i krwawa.
Tylko jeden z zamków, Sant'Elmo23, znajdował sięw rękach republikańskich, ale jak dotychczas nie udało sięnawiązać z nim łączności. Sytuacja zamkniętych w zamkurepublikanów skomplikowała się tymczasem z powodubraku żywności, przeszkody uniemożliwiającej wytrwaniew przypadku dłuższego oblężenia. Nie ustawały też atakina zamkową bramę, atakowaną raz za razem przez wzbu-
rzone uzbrojone tłumy. Zaniepokojony ks. Moliterno słałwięc emisariuszy. Jeden z nich miał porozumieć sięz „Delegacją Porządku Publicznego”, w większości składa-
jącą się z arystokratów. Odpowiedź otrzymał 22 stycznia.Informowano go, że chętnie przerwano by przelew krwi,ale Delegacja nie jest w stanie zapanować nad ludem.Przestrzegano też, że w razie porażki Francuzów, w raziegdyby z zamkowych dział ostrzelano miasto, tłum bez-
względnie rozprawi się z obrońcami zamku i ich rodzinami.Drugi emisariusz ks. Moliterno udał się do Championneta
z prośbą o przyśpieszenie działań. Championnet zdającsobie sprawę z sytuacji panującej w mieście postanowiłjeszcze tej nocy spróbować nawiązać kontakt z załogą
22 Du mas , Borboni..., t. II, s. 347.
23 O zajęciu zamku Championnet dowiedział się 20 stycznia od
wysłanego przez ks. Moliterno posłańca.
308
zamku. Zadanie to powierzono gen. Girardonowi, którydostał do dyspozycji dwa bataliony 12 półbrygady pie-
choty. Jako przewodnika dano mu Wincentego Pignatelli-
-Strongohego 24.
Girardon, przebijając się przez zaskoczone grupy lazaro-
nów, przeszedł w ciągu 4 godzin dzielące go od zamku5 mil i o świcie, witany entuzjastycznie przez obrońców,wkroczył do Sant'Elmo. Natychmiast wywieszono francus-
ką25 i republikańsko-neapolitańską26 flagi, sygnalizującw ten sposób, że Francuzi dotarli na zamek.
Tymczasem Championnet, licząc, że widok zajętegoprzez Francuzów zamku i wojsk republikańskich otaczają-
cych miasto skłoni obrońców do złożenia broni, wysłałparlamentariusza. Fazaroni nie chcieli nawet usłyszeć, coma się im do przekazania, a samego parlamentariuszaprzegonili strzałami 27.
Wobec zdecydowanie bojowej postawy Neapolitańczy-
ków wznowiono szturm na miasto. Francuzów wspomagaliw walkach republikańscy ochotnicy neapolitańscy, nieza-
stąpieni wręcz jako przewodnicy, łącznicy i tłumacze.Lazaroni próbowali odbić Capodimonte, ale zostali
odrzuceni przez Francuzów, przy czym za odstępującymiNeapolitańczykami ruszył w kierunku zamku Sant'ElmoKellermann. Obszedłszy przedmieścia zaatakował Pizzofal-cone28. Po krótkiej walce, zaskakując załogę swoim zjawie-
niem się, opanował zamek Uovo, zbudowany na skalistejwysepce połączonej z lądem groblą i mostem. Następnieopanował ulicę Św. Łucji prowadzącą do królewskiegopałacu, ale nie był już w stanie opanować, z powodu
24 Odznaczył się dowodząc Rzymianami w bitwie pod Santa Maria di Falari.
25 Niebiesko-biało-czerwoną. 26 Niebiesko-czerwono-żółtą. 27 Du ma s , Borboni..., t. II, s. 354. 28 Dzielnicę nadmorską.
309
kontrataków lazaronów od strony portu Darsena, pobliskiegoplacu królewskiego.
W tym samym czasie Girardon wyprowadził z zamkuSaint'Elmo atak wzdłuż ulic San Carlo a Mortelle i Pontedi Chaia, chcąc wydostać się z drugiej strony na plackrólewski, został jednak odparty.
2 dywizja tymczasem próbowała wydostać się na głównąulicę miasta Toledo i jednocześnie blokowała drogę naCapodimonte. Kilka kompanii piechoty z 50 patriotami
próbowało w tym czasie nawiązać kontakt z 3 dywizjąDuhesme’a, która atakowała Neapol od wschodu i północ-
nego wschodu.
Część 3 dywizji dowodzona przez gen. Rusca atakowałaLargo delie Pigne, usiłując nawiązać kontakt z 2 dywizją.Szczególnie zażarty bój prowadzono o plac Solimenai szpital „Incurabili", w którym sympatyzujący z republikanami medycy zamknęli się i ostrzeliwali lazaronów. Uderzenie wojsk gen. Rusca uratowało medyków od śmierci z rąk rozwścieczonych na „zdrajców” lazaronów. Coraz częściej witano Francuzów jak wyzwolicieli z rąk anarchistycznego pospólstwa. Przy pomocy rosnących w siłę ochotników-
republikanów, do nocy oczyszczano z powstańców pobliskie uliczki, rozstrzeliwując ujętych z bronią w
ręku.Gen. Broussier na odgłos strzałów armatnich z zamku
Sant'Elmo miał uderzyć na most św. Magdaleny bronionyprzez 6 dział, batalion piechoty albańskiej, 1500 ca-
miciotti29 i niedobitków obrońców placu Kapuańskiego.Neapolitańczycy mogli liczyć na wsparcie artylerii z zam-
ku Carmine.
Czekając na sygnał do ataku Broussier dostrzegł nie-
przyjacielską kolumnę, usiłującą obejść jego pozycje i wyjśćna tyły. Natychmiast uderzył na lazaronów, związał się
29 Zorganizowani na wzór wojskowy lazaroni.
310
jednak bojem i mimo otwarcia ognia z dział zamkuSant'Elmo 30 nie mógł oderwać się od nieprzyjaciela i ude-
rzyć na most.
Nie mogąc doczekać się akcji Broussiera, gen. Duhesme,po usilnych namowach szefa sztabu Thiebaulta, zgodził się,by ten ostatni zaatakował plac Kapuański. Thiebault z ba-
talionem 17 półbrygady piechoty zaatakował Neapolitań-
czyków, zajął plac i zdobył 8 dział. Widząc powodzenieswoich wojsk Duhesme wsparł atakujących odwodowymoddziałem gen. Broussiera i 3 działami, rozkazując jedno-
cześnie odesłać batalion 17 półbrygady do odwodu. Thie-
bault tymczasem odpierał zaciekłe kontrataki lazaronów.Prowadzono tak intensywny ogień, że zaszła obawa, że zewzględu na brakującą już amunicję konieczne będziewycofanie się z placu. Dopiero zdobycie powstańczegomagazynu amunicji pozwoliło Francuzom na uzupełnienieamunicji.
Duhesme tymczasem widząc, że gen. Broussier ciąglewalczy jeszcze z usiłującą wyjść na tyły Francuzówkolumną neapolitańską, wsparł walczących 64 półbrygadąpiechoty.
Pomimo udaremnienia ataku na most św. Magdaleny,22 stycznia był dla Francuzów pomyślny. Zamkniętopowstańców w centrum miasta31, ci jednak pomimo trud-
nego położenia nie stracili wiary w zwycięstwo. W nocyz 22 na 23 stycznia postanowiono rozprawić się z wrogamiludu. Podpalano domy i rabowano mienie rzeczywistych
bądź tylko domniemanych republikanów. Złupiono pozo-
stawione w klasztorze San Gaudioso przez bogate miesz-
30 Strzelano samym prochem. W ciągu trzech dni walk oddano 86
strzałów armatnich, z czego tylko 4 kulami w ostatnim dniu. 31 Na terenie pomiędzy arsenałem marynarki, pałacem królewskim,
długą na 2 km ulicą Toledo, ulicą Foria znajdującą się już w rękachrepublikanów, placem Kapuańskim, ulicą św. Magdaleny i zamkiemCarmine.
311
czaństwo mienie, obrabowano nawet pałac królewski.Doszło do samosądów i osobistych porachunków.
Francuzi wykorzystali natomiast noc na przygotowanie
się do walki w dniu następnym. Uzupełniano zapasyżywności i amunicji, przypominano też po oddziałach, byrozstrzeliwać ujętych z bronią w ręku. Sygnałem dogeneralnego szturmu wszystkich oddziałów ponownie miałbyć ogień z dział zamku Sant'Elmo.
Walki wznowiono rankiem 23 stycznia. Kellermann,
usiłujący zająć pałac królewski, powstrzymany zostałzaciętym oporem powstańców, oddziałem Albańczykówi artylerią nadbrzeżną. Obroną pałacu kierował Paggio,zamykając w ten sposób wojskom francuskim dostęp doulicy Toledo i zamku Nuovo. Po ciężkich walkach, w połu-
dnie, jednocześnie z nadciągającymi z drugiej stronyżołnierzami dwóch batalionów 12 półbrygady piechotyGirardona, prowadzonymi przez patriotów, zdołał podejśćpod pałac królewski. Natychmiast po zajęciu królewskiejrezydencji wywieszono francuską flagę. Kontynuowanoatak na ulicę Toledo i przypuszczono szturm na zamekNuovo. Szturmujących wspierali ogniem obrońcy zamkuSant'Elmo. Mikołaj Caracciola pragnąc zachęcić swoichkanonierów obiecał wypłacić 10 dukatów temu z nich,
który w trzech strzałach strąci powiewającą nad zamkiemNuovo flagę królewską. Królewski sztandar runął po drugimwystrzale32. Obrońcy zamku uznali to za zły znak i upadlina duchu tak mocno, że szef legionu Pignatelli bezwiększych strat zasypał belkami i meblami fosę i zacząłwspinać się po drabinach na mury zamku. Atak prowadzilipatrioci, za którymi wspinali się francuscy grenadierzy.Widząc zdecydowany atak wojsk republikańskich, obrońcywywiesili białą flagę. Ostatni z zamków neapolitańskichwpadł w ten sposób w ręce Francuzów. Zamek obsadził
32 Dumas , Borboni..., t. II, s. 357.
312
natychmiast oddział Kellermanna, część ruszyła zająć PortoGrande, pozostali maszerowali na ulicę Toledo, o którątoczono ciężkie walki.
W tym samym czasie o ulicę Toledo walczyły wojskagen. Rusca, któremu udało się zająć Akademię Królewską,i gen. Dufresse. Wsławił się szef 11 półbrygady piechotyCalvin, zdobywając 26 dział, za co został na polu bitwyawansowany na generała brygady. Podczas jednego ze
szturmów w ręce Francuzów wpadł dowodzący na tym
odcinku powstańcami „Il Pazzo", co spowodowało szybkiezajęcie ulicy. Jednolity front powstańczy pękł, walczyły jużtylko odosobnione punkty oporu, klasztory, barykady, domy.
Francuzi likwidowali zamkniętych w „kotłach” powstańcównie biorąc jeńców, nikt też o łaskę nie prosił.
Tymczasem we wschodniej części miasta rankiem23 stycznia gen. Broussier zaatakował broniony przez 600piechurów albańskich, 1500 camiciotti, kilka tysięcy33
lazaronów i 6 dział most św. Magdaleny. Po sześciugodzinach walk francuscy grenadierzy wsparci przez
25 pułk strzelców konnych zdobyli 6-działową bateriępowstańców i zajęli przyczółek mostowy. W pogoni zauciekającymi zdobyli pod zamkiem Carmine kolejne działa.Doszło do zaciętej walki z piechotą albańską, którą udałosię rozbić i zdobyć 4 chorągwie. Szturmem zajęto teżzamek Carmine, broniący się z większą zaciekłością niżpozostałe zaniki neapolitańskie. Zamek obsadzono batalio-
nem 17 półbrygady piechoty. Następnie zajęto Piazza delMercato i ruszono na nadmorską Picco-Malo, ale po drodze
o godz. 16.00 otrzymano rozkaz Championneta, by wstrzy-
mać walki.
Wziętego do niewoli „II Pazzo” odesłano do Champion-
neta. Przywódca lazaronów był przekonany, że czeka go
śmierć, został jednak przychylnie przyjęty. Championnet
33 Siły lazaronów oceniano na 6000 do 8000.
313
po włosku wychwalał męstwo lazaronów, ale jednocześnie
przekonywał, że dalszy opór nie ma sensu. Atakował króla
Ferdynanda za ucieczkę i opuszczenie tak wiernych mu
poddanych, Actona za ucisk ludu, Anglików za spalenie
neapolitańskiej floty. Zapewniał jednocześnie, że wraz
z Francuzami lud neapolitański będzie miał zapewniony
dostatek, sprawiedliwy rząd, pokój. Obiecywał poszanowa-
nie wspólnej obu narodom religii katolickiej i zapewniał o swojej najwyższej czci dla św. Januarego.
„Il Pazzo” zażądał, by w takim razie Francuzi wystawiliprzed katedrą św. Januarego straż honorową. Championnetnatychmiast wysłał więc do katedry kompanię grenadierów. Posunięcie Championneta wywołało entuzjazm ujętych
lazaronów, którzy wznieśli okrzyki: „Viva San Gennaro”, „Viva la Repubblica”, „Vivano Francesi”. „Il Pazzo”, widząc dla siebie szansę w porozumieniu z Francuzami,
zaproponował, że będzie towarzyszył straży honorowej aż
do katedry i będzie nakłaniał napotkanych po drodze
lazaronów do złożenia broni. Marsz kompanii honorowej, choć na początku wydawał się dość ryzykownym przedsię-
wzięciem, zamienił się w marsz tryumfalny. Jadący na
czele „Il Pazzo” torował Francuzom drogę nawołując, że
oddział ten to straż honorowa dla św. Januarego. Tłum
widząc swojego ulubieńca na czele robił Francuzom przej- ście, okazując nawet życzliwość. Zdając sobie sprawę
z przegranej, liczono, że ich przywódca zdoła porozumieć
się z Francuzami i ocalić miasto. Maszerujący żołnierze
śpiewali chant du depart, a dowodzący kompanią, zgodnie
z życzeniem Championneta, rzucał w tłum od czasu do
czasu garść monet.
Po dotarciu do katedry ustawienie straży honorowej odbyło się w obecności kardynała-arcybiskupa Zurlo-
-Capece, któremu doręczono list Championneta, w którym
poinformowano go, że zdołano chwilowo zapanować w woj- sku republikańskim nad wściekłością i chęcią zemsty,
314
a reszta zależy już od postawy kardynała. Championnetoczekiwał od arcybiskupa polecenia, by we wszystkichkościołach wystawiono Najświętszy Sakrament i nawoły-
wano z ambon do złożenia broni i posłuszeństwa Fran-
cuzom. W zamian obiecywano amnestię, poszanowaniewolności osobistej, religijnej i bezpieczeństwo mienia.W razie nieusłuchania groził najsroższymi represjami. Jakodowód swojej dobrej woli, wskazywał Championnet na
straż honorową dla św. Januarego.
Jednocześnie z akcją kompanii honorowej w zajętychprzez Francuzów dzielnicach rozlepiano wydrukowanedzień wcześniej odezwy wzywające do składania broni.Obiecywano wolność osobistą, mienia i wyznania. Nato-
miast w przypadku dalszego oporu grożono represjami.Dom, z którego padłby strzał miał być spalony, a miesz-
kańcy rozstrzelani34.
W odpowiedzi na wezwanie Championneta kardynał- -arcybiskup Zurlo-Capece ogłosił, że samo niebo opo-
wiedziało się po stronie Francuzów, miał bowiem miejscenadzwyczajny cud św. Januarego35. Obwieszczenie kar-
dynała było równoznaczne z tym, że św. January popierazajęcie Neapolu przez Francuzów. Dodatkowym niebiań-
skim znakiem był też Wezuwiusz, który nieczynny od1794 r. akurat w tym dniu wystrzelił pióropuszem ogniai dymu.
Championnet dowiedziawszy się o wystąpieniu kardynałapostanowił osobiście przekonać się, jak wielki miało ono
34 Du mas , Borboni..., t. II, s. 354. 35 Patron Neapolu św. January był biskupem Neapolu i poniósł w 304 r.,
za czasów Dioklecjana, śmierć męczeńską. Głowa i dwie ampułki z krwią
świętego przechowywane są w katedrze neapolitańskiej. Trzy razy doroku, 6 maja, 19 lub 23 (różnie) września i 16 grudnia, powtarza się cudpolegający na tym, że skrzepnięta krew świętego, po zbliżeniu do jegogłowy, staje się płynna (!!!) i zaczyna wrzeć (!!!). Po raz pierwszyzjawisko to odnotowano w 1389 r. Do dzisiaj nie znaleziono racjonalnego
wyjaśnienia.
315
oddźwięk wśród mieszkańców. Orszak Championneta ot- wierał „Il Pazzo” wykrzykujący obietnicę amnestii i taniegochleba36. Jego okrzyki na cześć wiary, św. Januaregoi „naszego dzielnego generała Championneta” chętnie byłypodchwytywane przez tłum. Za „Il Pazzo” maszerowalineapolitańscy republikanie-patrioci, za nimi orkiestra gra-
jąca „Marsyliankę”, wreszcie szwadron jazdy i w otoczeniusztabu37 Championnet, pochód zamykała francuska piechotaz dwoma działami.
Wieczorem Championnet wydał proklamację, w którejobwieszczał ludności Królestwa Obojga Sycylii wolnośćwywalczoną przez wojska francuskie. Wskazywał, żekorzyści z wolności odniosą głównie Neapolitańczycy,którzy w ten sposób pozbyli się tyrana. Ostrzegał jedno-
cześnie, że ze zwolennikami króla toczona będzie dalejwalka na śmierć i życie. Młodej republice obiecywałmilitarne wsparcie i niepodległość. Zapowiadał poszano-
wanie religii, wolności osobistej i własności. Zapowiadał,że nowy republikański rząd składać się będzie z krajowcówznających potrzeby ludu.
Zwycięska armia francuska na pamiątkę tryumfu zostałaz dniem 21 stycznia 1799 r. przemianowana z „armiirzymskiej” na „armię neapolitańską”.
36 Istotne ze względu na wygłodzenie mieszkańców. 37 Wraz ze sztabem jechał ks. Moliterno i ks. Roccaroman.
WYKAZ ILUSTRACJI
Strzelec (1792 r.), strzelec paryskiej gwardii narodowej (1792 r.),
karabinier 14 pp (1798-1799)
Oficer piechoty lekkiej (1795 r.)
Francuski huzar doręczający depeszęFrancuski huzar (1795 r.)
Francuski kawalerzysta jazdy ciężkiej (1795 r.)Armia francuska przekracza Alpy
Armia rewolucyjna w marszu
Artyleria w marszu
Artyleria
Członek rewolucyjnego konwentuFizylier 43 pp (1792 r.), ochotnik (1795 r.), grenadier (1799 r.)
Francuska artyleria konna
Generał czytujący rozkazyGrenadier (1796 r.), karabinier piechoty lekkiej (1796 r.), piechur
legionu cysalpińskiego (1797 r.)Grenadier
Huzar
Huzarzy
Karabinierzy i piechota lekka
Kawaleria francuska
Livorno z częścią portu z moloNaczelny wódz armii włoskiejNapoleon witany przez armię włoską
319
Napoleon wśród żołnierzy
Napoleon
Piechota lekka
Piechota liniowa
Piechota podczas strzelania
Piechota republiki w marszu
Piechur pułku liniowego
Rewolucyjny sztandar
Plan Tulonu
Zdobycz
320
321
322
323
SPIS TREŚCI
Stosunki francusko-neapolitańskie w latach 1789-1798 ............................... 5
W przededniu wojny ...................................................................................... 19
Armia królewska ............................................................................................ 27
Armia republikańska ...................................................................................... 38
Armia francuska ........................................................................................ 38
Armia Republiki Cysalpińskiej ................................................................ 58
Legiony Polskie ........................................................................................ 59
Armia Republiki Rzymskiej ................................................................... 106
Armia inwazyjna ……………………………………………………….. 110
Plan Macka ………………………………………………………….115
Inwazja ......................................................................................................... 118
Neapolitańczycy w Rzymie .......................................................................... 127
Walki prawego skrzydła neapolitańskiego. ................................................. 134
Działania kolumn płk. San Filippo i płk. Giustiniego ................................. 141
Przygotowania 1 dywizji do bitwy ............................................................... 146
Civita Castellana .......................................................................................... 150
Otricoli, 6 XII 1798 r. .................................................................................. 160
Calvi, 9 XII 1798 r. ...................................................................................... 164
Działania dywizji Naselliego w Toskanii .................................................... 190
Marsz na Neapol........................................................................................... 195
Niepokoje w Neapolu ................................................................................... 221
Walki na zapleczu ........................................................................................ 290
Zdobycie Neapolu. ....................................................................................... 295
Bibliografia ........................................................................................... 316
Wykaz ilustracji............................................................................................ 318