(Historyczne Bitwy 154) Sand Creek 1864 - Wydawn. Bellona (2007)
(Historyczne Bitwy 46) Gorlice 1915-Wydawn. Bellona (2009)
-
date post
07-Dec-2015 -
Category
Documents
-
view
110 -
download
26
Transcript of (Historyczne Bitwy 46) Gorlice 1915-Wydawn. Bellona (2009)
Bellona SA prowadzi sprzedaż wysyłkową wszystkich swoich książek z rabatem.www.ksiegarnia.bellona.pl
Nasz adres:Bellona SA ul. Grzybowska 77 00-844 WarszawaDział Wysyłki lei.: (22) 45 70 306. 652 27 01 fax (22) 620 42 71 Internet: www.bellona.pl e-mail: [email protected]
Ilustracja na okładce: Bartłomiej Drejewicz Redaktor prowadzący: Zofia Gawryś Redaktor techniczny: Andrzej Wójcik Korektor: Anna Olszowska
© Copyright by Michał Klimecki, Warszawa 1991, 2009 © Copyright by Bellona Spółka Akcyjna, Warszawa 2009
ISBN 978-83-11-11565-1
ZAMIAST WSTĘPU
O świcie 2 maja 1915 r. żołnierze Niemiec i Austro-Węgier rozpoczęli pod Gorlicami natarcie, które zapoczątkowało nową serię klęsk
rosyjskich. Były one jednak bardziej brzemienne w skutki niż te z jesieni 1914 r. Odwrót rosyjskiej 3. Armii spod Gorlic i Tarnowa wprawił w ruch cały front, od Bałtyku po Karpaty. O ile jeszcze wczesną wiosną 1915 r. rosyjskie Naczelne Dowództwo przygotowywało swoje wojska do wtargnięcia na Nizinę Węgierską i analizowało możliwości przeniesienia działań na tereny Rzeszy, to jesienią z trudem utrzymywało spoistość frontu opartego o Dźwinę, przebiegającego przez jezioro Narocz, miejscowości: Smorgonie, Baranowicze, Pińsk, Dubno, Tarnopol i Zaleszczyki.
Całość ziem polskich znajdowała się teraz w granicach Niemiec i Austro-Węgier oraz pod okupacją ich wojsk. Rosja Romanowów, uznawana przez większość Polaków za najbardziej nieprzejednanego przeciwnika wskrzeszenia Rzeczypospolitej, zaborca, przeciwko któremu kierowała się większość polskich działań insurekcyjnych, nie miała już nigdy odzyskać swojej siły i międzynarodowego autorytetu. Coraz szybciej też zmierzała ku rewolucji.
Z czasem okazało się również, że zarówno Niemcy, jak też Austro- -Węgry nie są w stanie zdławić niepodległościowych dążeń społeczeństwa polskiego. Na okupowanych ziemiach późną jesienią 1916 r. powstały pierwsze zalążki polskiej państwowości. Minęły jeszcze dwa latai sami Polacy rozpoczęli szybką odbudowę własnego państwa usuwając okupacyjne garnizony, tworząc aparat administracyjny i wojsko. Jednocześnie rozwijał się proces zbrojnego określania granic Rzeczypospolitej i walki młodej dyplomacji o ich uznanie.
Ze znaczenia bitwy gorlickiej dla przebiegu I wojny światowej oraz dla samych Polaków dobrze zdawano sobie sprawę w okresie między
wojennym. Do napisania obszernej monografii bitwy przygotowywał się gen. Juliusz Kleeberg, w latach Wielkiej Wojny oficer austriacki i Legionów Polskich. Jego pracę przerwał wybuch II wojny światowej. Powstało również kilka nie opublikowanych szkiców, które wyszły spod pióra współpracowników Wojskowego Biura Historycznego 1.
Bardzo wiele uwagi poświęcili bitwie jej niemieccy i austro-węgier- scy uczestnicy. Dla oficerów wojsk państw centralnych była przecież jednym z najchwalebniejszych epizodów wojny. Wśród nich znalazł się dowódca 100. Cieszyńskiego Pułku Piechoty z 1915 r., później generał WP, wybitny uczestnik wojny polsko-radzieckiej w 1920 r., Franciszek K. Latinik 2.
Mniej uwagi walkom pod Gorlicami poświęcili Rosjanie. Najobszerniejszą pracą, jaką opublikowano w Rosji, było tłumaczenie syntetycznej rozprawy oficerów szwedzkiego Sztabu Generalnego 3. Spotkała się ona z krytycznymi uwagami rosyjskiego uczestnika bitwy, z zamiłowania historyka, który po rewolucji znalazł się na emigracji w Polsce 4. Bardziej wartościowe są natomiast szkice innego rosyjskiego oficera, odnoszące się do całości działań w Galicji w latach 1914—1915, Michaiła Boncz-Brujewicza 5.
Nie mógł natomiast zabrać głosu gen. Radko Dmitriew, dowodzący 3. Armią pod Gorlicami i Tarnowem. Zginął w czasie rewolucji.
Po drugiej wojnie światowej wagę zmagań z maja 1915 r. przypomniał Marian Zgórniak w obszernym i wnikliwym artykule im poświęconym 6 . Niniejsza książka bardzo wiele zawdzięcza ustaleniom tego autora.
Przygotowana książka jest jedynie szkicem mającym przedstawić zmagania na froncie galicyjskim i samą bitwę pod Gorlicami oraz jej znaczenie dla przebiegu I wojny na Wschodzie. Bitwa lub, jak chcą niektórzy historycy, operacja gorlicka nadal oczekuje na badacza, który zechce napisać studium historyczno-wojskowe, między innymi na podstawie materiałów archiwalnych strony rosyjskiej.
1 Żaden z nich nie zachował się. Jedynym śladem po nich są księgi inwentarzowe zasobów Wojskowego Biura Historycznego. Przechowuje je, razem z innymi materiałami WBH, Centralne Archiwum Wojskowe.
2 F. K. Latinik, Żołnierz polski pod Gorlicami 1915. Działalność 100. Pułku Ziemi Cieszyńskiej, Przemyśl 1923.
3 Srażenije pri Gorlica — Tarnów 2—6 maja 1915g. Oczerk o sowmiestnych diejstwijach piechoty i artilerijej, Moskwa 1929. Rosyjski wydawca zamieścił ob szerny komentarz do rozważań szwedzkich autorów.
4 P. S imanskij, rec. z: Srażenije..., „Bellona" 1929, t. XXXIV. 5 M. B o nc z - B ruj e wic z , Potieria nami Galicji w 1915 godu, cz. 1,
Moskwa 1920; cz. 2, Moskwa 1926. 6 M. Zgórniak, Bitwa pod Gorlicami 1915 r. [w:] Nad rzeką Ropą.
Szkice historyczne, Kraków 1968, s. 551—582.
Książkę kończą dwa fragmenty wspomnień. Pierwszy napisał burmistrz Gorlic ks. Bronisław Swieykowski. Drugi fragment wyszedł spod pióra dowódcy 100. pułku piechoty Franciszka K. Latinika. Znalazła się w tym wspomnieniu wojskowa i polityczna ocena bitwy z punktu widzenia uczestnika zmagań. Oba pochodzą z niemal zapomnianych, znajdujących się w nielicznych bibliotekach książek opublikowanych w pierwszych latach po odzyskaniu niepodległości.
OSTATNIE MIESIĄCE POKOJU
„Nigdy nie będę prowadził wojny przeciw Rosji. Uczynię wszelkie ofiary, aby do niej nie dopuścić, bo wojna między Austrią i Rosją zakończyłaby się obaleniem Romanowych lub obaleniem Habsburgów czy nawet obaleniem obu dynastii"1
Te słowa wypowiedział arcyksiążę Franciszek Ferdynand i należy sądzić, że choć nie były one wyrazem gotowości do utrzymania pokoju za wszelką cenę, gdyż z możliwością zbrojnego starcia z Rosją austro-węgierski Sztab Generalny liczył się, to jednak wynikały z głębokiej obawy o losy dynastii i przyszłość państwa nurtującej starego cesarza i jego otoczenie.
Panujący od 1848 r. Franciszek Józef z niepokojem śledził rozwój sytuacji wewnętrznej w swojej monarchii. Był świadom rosnących aspiracji zamieszkujących ją narodów słowiańskich oraz Rumunów, gdy tymczasem politycznie uprzywilejowana ludność niemiecka i węgierska nie stanowiła nawet połowy mieszkańców kraju. Pogłębiająca się zależność od Niemiec, które w ciągu ostatnich czterdziestu lat z Prus — „kieszonkowego mocarstwa", jak twierdzili kiedyś złośliwcy, wyrosły na jedną z czołowych potęg świata, skłaniała część austriackich Niemców do forsowania myśli o jeszcze ściślejszym powiązaniu — przynajmniej niemieckojęzycznych prowincji monarchii — z państwem Hohenzollernów.
1V. D e d i j e r, Sarajewo 1914, t. 1, Łódź 1983, s. 235.
W Budapeszcie natomiast zadawano sobie pytanie, czy to aby nie Węgry są najwartościowszą i najsilniejszą częścią państwa Habsburgów i czy już nie czas, aby jeszcze bardziej podkreślić ich rolę i znaczenie w dualistycznej monarchii. Zagranicznym obserwatorom życia politycznego coraz częściej wydawało się, że nie Wiedeń Budapesztowi, ale Budapeszt Wiedniowi dyktuje warunki i sposoby rozwiązywania problemów. Znękany kłopotami, pesymistycznie patrzący w przyszłość cesarz miał w chwili goryczy stwierdzić, że jeśli już jego dziedzictwo ma upaść, niech to przynajmniej uczyni z honorem.
Międzynarodowe położenie Austro-Węgier mogłą budzić obawy. Pasmo klęsk nękających Austrię przez cały XIX wiek zachwiało jej pozycją jako jednego z mocarstw. Nie chciała jednak zrezygnować z tradycyjnego, bałkańskiego kierunku ekspansji, choć prowadził on do konfliktu nie tylko z narodami zamieszkującymi półwysep, ale również z Rosją. Aby sprostać potencjalnemu przeciwnikowi, Austro-Węgry szukały poparcia Niemiec. Kiedy w 1908 r. Wiedeń ogłosił akt o inkorporacji Bośni i Hercegowiny (przekazanych na kongresie berlińskim pod administrację austriacką), Rosjanie zaś zareagowali nerwowo grożąc wojną, Berlin dał jasno do zrozumienia, że stanie po stronie Austrii.
W tej sytuacji Rosja nie podjęła ryzyka wojny. Upokorzona, nie wyrzekła się jednak dążeń do kontroli nad Bałkanami i opanowania cieśnin czarnomorskich, należących do Turcji, popieranej i jednocześnie penetrowanej przez Niemcy. Ale nie tylko Bałkany zaprzątały uwagę rosyjskich polityków. Celem bliższym, choć nie tak istotnym jak cieśniny czarnomorskie, była austriacka Galicja Wschodnia. Jej zajęcie miało zakończyć, zdaniem Petersburga, wielowiekowe jednoczenie ziem ruskich.
Rywalizacja między Austro-Węgrami a Rosją była tylko jednym z elementów skomplikowanych stosunków międzynarodowych, grożących wybuchem wojny, i to z powodu sojuszy o zasięgu dotychczas nie znanym. Zawarcie przymierza między Austro-- Węgrami a Niemcami nastąpiło już w 1879 r. Trzy lata później dzięki polityce Bismarcka do przymierza dołączyły Włochy, mimo że wysuwały roszczenia terytorialne w stosunku do Austrii.
Natomiast Rosja nawiązała i rozwijała stosunki z pobitą i upokorzoną w 1870 r. przez Prusy Francją. Oba państwa zawarły konwencję wojskową ratyfikowaną na początku 1894 r. Później doszło do zbliżenia między Francją a Anglią i Rosją a Anglią. Ogłoszenie konwencji angielsko-rosyjskich wywołało w 1907 i 1908 r. wielkie oburzenie w Rzeszy. Hałaśliwie zarzucano królowi Edwardowi VII, że prowadzi politykę okrążania Niemiec. W Rzeszy zapanowała psychoza twierdzy oblężonej przez wrogów, czekających tylko na sposobność pobicia, jeśli nie zniszczenia państwa Hohenzollernów. Nie rozumiano jednak, że mimowolnym architektem międzynarodowych porozumień skierowanych przeciwko Niemcom był sam cesarz Wilhelm II.
Wkrótce po wstąpieniu w 1888 r. na tron Wilhelm II odprawił kanclerza Bismarcka, który przez dwadzieścia lat z powodzeniem prowadził politykę izolacji Francji i nie dopuszczał do powstania antyniemieckiej koalicji. Teraz cesarz uzyskał dominujący wpływ na kształtowanie polityki zagranicznej. Buńczuczny, niepohamowany w szafowaniu pogróżkami, które wywoływały konsternację nawet jego najbliższych współpracowników, prowadził agresywną politykę, której stałym elementem były demonstracje siły i intensywne zbrojenia. O ile wysyłanie kanonierek i ekspedycji wojskowych do zapalnych punktów było przyjętą, choć oficjalnie potępianą metodą działania, to narzucony innym państwom wyścig zbrojeń zagrażał resztkom ładu, jakie jeszcze przetrwały od czasu kongresu wiedeńskiego z 1815 r.
W wyniku takiej taktyki cesarza zarówno politycy angielscy i francuscy, jak też rosyjscy, rychło doszli do przekonania, że Niemcy są nie tylko bardzo groźnym rywalem ekonomicznym i politycznym, ale w dodatku konsekwentnie szykują się do konfliktu zbrojnego. A żadne z państw nie chciało samotnie stanąć z nimi do walki, tak jak Francja w 1870 r.
O tym, że zwycięska wojna może wzmocnić położenie własne, myślano także w Paryżu i Londynie. We Francji marzonoo odzyskaniu Alzacji i Lotaryngii, utraconych w 1870 r. Obie stolice były zainteresowane w ograniczeniu niemieckiej ekspan
sji kolonialnej. Niepokój, graniczący ze strachem, wywoływał w Wielkiej Brytanii rozwój niemieckiej floty wojennej. Zastanawiano się, do jak groźnych działań będzie zdolna i czy zdoła przerwać połączenia Londynu z jego dalekimi posiadłościami. Mimo wszystko jednak angielscy i francuscy politycy nie zamierzali narzucać wojny Niemcom i Austro-Węgrom. Francuzi i Anglicy więcej nadziei pokładali w sprawnej i stanowczej dyplomacji niż w bitności sił zbrojnych.
W Berlinie narastało jednak przekonanie, że tylko drogą konfliktu zbrojnego można wymusić na Francji i Wielkiej Brytanii uznanie niemieckich praw do dalszej rozbudowy posiadłości kolonialnych i uzyskania dominującej roli w Europie. Wilhelmowi II i jego generałom marzyła się kampania równie szybka i błyskotliwa, jak ta z 1870 r. Przy tym uważano, że im szybciej rozpocznie się działania, tym szanse na zwycięstwo będą większe.
Szef niemieckiego Sztabu Generalnego w latach 1892—1905 Alfred von Schlieffen jeszcze nie przewidywał wojny z Rosją i współpracy z wojskami austro-węgierskimi. Nie wymagała tego ówczesna sytuacja międzynarodowa. Jego plan sprowadzał się do uderzenia na Francję niemal całością sił niemieckich.
Następca Schlieffena Helmuth von Moltke, bratanek triumfatora z 1870 r., opracował plan, w którym posłużył się koncepcją swojego poprzednika. Jednak znacznie ją zmodyfikował. O ile Schlieffen zamierzał rozstrzygnąć wojnę potężnym natarciem prawego skrzydła przez Belgię i Luksemburg, to Moltke nie zarzucając tej koncepcji postanowił wzmocnić także lewe skrzydło swoich wojsk. Ostatecznie przewidywał, że 16 korpusów (ok. 700 tys. żołnierzy) naruszy granice neutralnej Belgii i od północy podąży na Paryż. W centrum miało walczyć 11 korpusów (400 tys. żołnierzy) nacierając przez Luksemburg i Ardeny. Natomiast lewe skrzydło w sile 8 korpusów (320 tys. żołnierzy) miało bronić Alzacji i Lotaryngii2.
Sztab Generalny ustalił dokładny harmonogram postępów swoich wojsk. W wypadku podjęcia walki przez Belgów, ich
2 B.Tuchman, Sierpniowe salwy., Warszawa 1989, s. 46.
stolicę zamierzano zająć dziewiętnastego dnia od chwili mobilizacji. Do Paryża, jak przewidywano, wojska niemieckie wkroczą w trzydziestym pierwszym dniu, a zakończą wojnę na Zachodzie w trzydziestym dziewiątym dniu od rozpoczęcia mobilizacji.
Choć Niemcy należały do grona gwarantów neutralności Belgii, nie zamierzały jej w krytycznym momencie przestrzegać. Sztab Generalny uważał, że jeśli nie Niemcy, to Francuzi podepczątę neutralność. Wiedziano też, jak bardzo z takim wariantem rozwoju wydarzeń liczył się król Belgów Albert, z niemal jednakową obawą patrzący na granicę wschodnią, jak zachodnią. Przy tym Niemcy nie wykluczali możliwości załagodzenia międzynarodowych reperkusji wtargnięcia w belgijskie granice przez wymuszenie na Brukseli zgody na przemarsz wojsk.
Moltke nie mógł już lekceważyć przy formułowaniu planów działań zbrojnych wschodniej sojuszniczki Francji — Rosji. Sojusz francusko-rosyjski z każdym rokiem umacniał się, podobnie jak zwiększała się rola francuskiego kapitału w rozbudowie i modernizacji rosyjskiej armii i przemysłu. Szybkość kampanii na Zachodzie gwarantowałaby jednak, że zanim armia rosyjska zdoła się zmobilizować i skoncentrować, stanie osamotniona w obliczu zwycięskich wojsk niemieckich wracających z Francji. Według Moltkego i jego oficerów wojna miała się rozstrzygnąć na Zachodzie, a front wschodni byłby tylko drugorzędnym teatrem działań wojennych.
O ile nikt lub prawie nikt nie wątpił w Berlinie, że Rosja dotrzyma swoich zobowiązań wobec Francji, to stanowisko Wielkiej Brytanii wobec przyszłego konfliktu pozostawało zagadką. Nie łudzono się wprawdzie, że Londyn zaakceptuje bez większych sprzeciwów szybki marsz niemieckich korpusów w kierunku Paryża, ale jednak przypuszczano, iż ograniczy swoją aktywność do demonstracyjnych wystąpień dyplomatycznych. Wielka Brytania, pozbawiona właściwie armii lądowej gotowej do interwencji na kontynencie, powinna zostać tylko widzem zmagań, tak jak w 1870 r. Nie zdawano sobie sprawy, jak bardzo w Anglii obawiano się skutków zwycięstw niemieckiego oręża i dominacji Rzeszy w Europie.
Także francuski Sztab Generalny chciał rozstrzygnąć zmagania poprzez działania ofensywne. Ustalenia przyjętego w maju1913 r. planu gen. Ferdinand Foch streścił słowami: „Musimy dotrzeć do Berlina idąc przez Moguncję" 3
Francuzi otrzymali — za znaczną kwotę marek — od niemieckiego oficera jedną z wersji planu Moltkego. Większość oficerów Sztabu Generalnego uznawała jednak te materiały za falsyfikat. Jako dowód małej wiarygodności otrzymanych dokumentów wskazywano ogromne, wręcz niemożliwe do przezwyciężenia przez Niemców trudności z przygotowaniem tak potężnego uderzenia od północy. Przy tym zakładano wysokie prawdopodobieństwo uszanowania przez przeciwnika neutralności Belgii. Bardzo długo, niemal do ostatnich miesięcy przed wybuchem wojny, Francuzi zbyt nisko oceniali możliwości mobilizacyjne przeciwnika. Przy takich założeniach mogli z optymizmem patrzeć w przyszłość, tym bardziej że liczyli na zbrojne wystąpienie Rosjan najpóźniej w piętnastym dniu wojny. Bardzo realnie rysowała się również współpraca wojskowa z Brytyjczykami.
Dla Francji Rosja była odległym, trochę egzotycznym i tajemniczym sojusznikiem. Inwestując w niej olbrzymie sumy, uznawano to za bardzo dobrą lokatę kapitału. Carat wydawał się potęgą zdolną do przetrwania jeszcze stuleci. Reformy przeprowadzone w czasie i po rewolucji 1905—1907 r. czyniły go bardziej sympatycznym dla francuskiego mieszczucha i inteligenta. Opinia publiczna wolała również patrzeć na Wschód przez pryzmat coraz popularniejszej we Francji rosyjskiej muzyki i literatury niż wysłuchiwać informacji o nędzy chłopów i robotników, wszechwładzy administracji i policji. Przeciętny Francuz nie mógł też zapomnieć, że chwała napoleońskiego oręża przyblakła właśnie między Smoleńskiem a Moskwą. Mit malowniczych, trochę dzikich Kozaków krzepił francuskie serca.
Francuski Sztab Generalny nie przeceniał aż tak, jak większość obywateli, możliwości wojsk rosyjskich. Ale i na wojskowych działała magia wielkiej liczby zmobilizowanych żołnierzy
3 Ibid, s. 61.
cara. Wiedziano, jak stosunkowo mała odległość dzieliła Berlin od granicy imperium Romanowów. Ale wiedziano też, jak długotrwała będzie mobilizacja tych mas wojsk i skoncentrowanie ich do uderzenia na zachód. Dlatego też w prowadzonych rozmowach francuscy wojskowi przekonywali partnerów o konieczności rozpoczęcia działań zaczepnych jeszcze przed końcem mobilizacji. Nalegając na możliwie szybkie rozpoczęcie wojny przez Rosję, chcieli zmusić Niemców do ograniczenia liczby korpusów bijących się przeciw Francji. Rozstrzygnięcie losów Europy miało nastąpić na Zachodzie. Walczące na froncie wschodnim armie rosyjskie, wiążące wojska niemieckie, winny jedynie przyczynić się do tego rozstrzygnięcia.
Dla oficerów pochylających się w Wiedniu i Petersburgu nad mapami front wschodnioeuropejski był najważniejszy. Nie kwestionowali pierwszorzędnej wagi zmagań francusko-nie- mieckich, ale o miejscu polityków austro-węgierskich i rosyjskich za konferencyjnym stołem, przy którym będzie określany powojenny ład, miały zadecydować ich wojska. Im większe będą zwycięstwa, tym łatwiej dyplomaci uzyskają polityczne cele wojny.
Rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych przygotowywało się do wymuszenia od zachodnich aliantów zgody na trwałe zajęcie cieśnin czarnomorskich, wiedząc, że będzie to trudne. Znane były obawy Brytyjczyków, wynikające z możliwości ewentualnego uzyskania przez Rosję dominującej pozycji na Bałkanach, a więc w pobliżu basenu Morza Śródziemnego.
Po przegranej wojnie z Japonią i rewolucji 1905—1907 r., które obnażyły słabość państwa, Rosja zdobyła się na znaczny wysiłek modernizując i reorganizując przemysł, sieć komunikacyjną oraz siłę zbrojną. Przyśpieszono jednocześnie rozbudowę przemysłu wojennego, zamierzając oprzeć uzbrojenie i wyposażenie armii przede wszystkim na własnej produkcji. Tak zwany wielki program wzmocnienia sił zbrojnych miał być ukończony w 1917 r. Realizowany w znacznym stopniu za pieniądze pożyczone od Francji, wywoływał w Berlinie i Wiedniu przeświadczenie, iż ich położenie militarne w stosunku do koalicji systematycznie pogarsza się. Ocenie tej nie można odmówić słusz
ności, jednak mimo intensywności prowadzonych w Rosji prac nad powiększeniem potencjału militarnego, jej wojsko przed 1914 r. dalekie było od tego kształtu, jaki zamierzano mu nadać.
Duże obawy w rosyjskim Sztabie Generalnym budziło spodziewane wolniejsze tempo osiągania przez armię gotowości bojowej w porównaniu z potencjalnymi przeciwnikami. Groźba uderzenia gotowych już sił przeciwnika na koncentrujące się dopiero armie rosyjskie spowodowała przesunięcie w planie z 1910 r. rejonów ich ześrodkowania na wschód i pozostawienie nad Wisłą tylko awangardy. Tym samym traciły na znaczeniu twierdze i fortyfikacje zbudowane na ziemiach polskich, z wyjątkiem Modlina. Wydany przez ministra wojny rozkaz kasaty twierdz na terenie Królestwa został w znacznej części wykonany. Oznaczało to, iż gubernie nadwiślańskie w pierwszej fazie wojny prawdopodobnie zostałyby oddane nieprzyjacielowi.
Zasadniczą linię obrony zamierzano oprzeć o twierdze w Kownie, Osowcu, Grodnie i Brześciu. Modlin, którego nie chciano opuszczać m.in. z powodów politycznych, miał się znaleźć w roli Port Artura, choć liczono na szczęśliwszy niż w przypadku mandżurskiej twierdzy finał oblężenia. „Gwarantem naszego powrotu do tego rejonu — stwierdzała jedna z dyrektyw rosyjskich — jest twierdza Modlin, która winna się opierać do ostatniego naboju i suchara."4
Plan z 1910 r. spotkał się z ostrą krytyką zarówno na wyższych szczeblach dowodzenia armii rosyjskiej, jak i we Francji. Nowy opracowano kolektywnie przy znacznym udziale szefów sztabów okręgów wojskowych, znających szczegóły dotyczące rozmieszczenia wojsk, obiektów wojskowych, a także infrastruktury (m.in. mosty, drogi, sieć kolejowa) po drugiej stronie granicy.
Plan powstały w połowie 1912 r. pod kierunkiem ministra wojny, w tym czasie uważanego również za bardzo znaczącego kandydata na stanowisko Naczelnego Wodza, gen. Władimira
4 Cyt. za: W. M aj e wski, T. R a w s k i, Z badań nad iławsko-warszawskim kierunkiem strategicznym w dziejach wojennych XIX i XX w. [w:] / wojna światowa na ziemiach polskich. Materiały sympozjum..., Warszawa 1986, s. 40.
Suchomlinowa, opracowano w dwóch wariantach: „G" (Ger- manija) i „A" (Awstrija). W obu na ziemiach na zachód od Wisły zamierzano pozostawić jedynie silne jednostki rozpoznawcze i osłonowe. Według pierwszego wariantu, aktualnego w wypadku ofensywy większości sił niemieckich na Rosję, wojska skoncentrowane na linii Kowno — Grodno — Brześć miały wycofać się na wschód do czasu nadejścia odwodów z głębi kraju i wyjaśnienia położenia na froncie zachodnim.
Gdyby jednak Niemcy skierowały większość sił na Francję, wówczas, zgodnie z wariantem „A", armie rosyjskie winny uderzyć na Niemcy i Austro-Węgry, przenosząc działania wojenne na ich terytorium. W 1913 r. przyjęto, iż główny wysiłek wojenny Niemiec obróci się przeciw Francji. Od tego czasu rozważania rosyjskiego Sztabu Generalnego skupiły się na doskonaleniu i uaktualnianiu wariantu „A".
Sprawdzianem dla wyższych dowódców przed zbliżającym się konfliktem była gra wojenna przeprowadzona w kwietniu1914 r. w Kijowie. Przyjęto podczas niej, iż uderzenie niemieckie skieruje się przede wszystkim przeciwko Francji, natomiast wojska austro-węgierskie ruszą na Rosję. Założono neutralność Rumunii. Zgodnie z tymi założeniami prowadzący grę gen. Su- chomlinow rozwijał wojska na kierunku wschodniopruskim i galicyjskim, wydzielając większe siły na ten ostatni. Jedną z wad działania kierownictwa gry był brak dostatecznego powiązania między ruchami oddziałów czołowych a gotowością i pracą jednostek i instytucji tyłowych.
Korpusy rosyjskie miały przewagę liczebną nad potencjalnymi przeciwnikami, były jednak słabsze pod względem wyposażenia w artylerię i broń strzelecką. Część oddziałów, które miały być sformowane w czasie mobilizacji, mogła otrzymać jedynie karabiny jednostrzałowe systemu Berdana (tzw. berdan- ki). Państwowe wytwórnie karabinów: tulska, iżewska, sies- troriecka, nie były w stanie sprostać wymaganiom.
Silną stroną rosyjskich korpusów i armii była jazda, mogąca przystąpić do działań rozpoznawczych niemal natychmiast po wybuchu wojny. Była wielokrotnie liczniejsza od jazdy przeciwnika, znakomicie przygotowana do walki. Bardzo dobrze
przeszkolona została artyleria, w pełni wykorzystując doświadczenia wyniesione z wojny z Japonią. Nie ustępowało w zasadzie przeciwnikom lotnictwo rosyjskie, wyposażone głównie w konstrukcje francuskie lub oparte na wzorach francuskich. Natomiast niedostatecznie przedstawiał się stan sieci kolejowej na terenie Królestwa i całej Rosji oraz organizacja wojsk kolejowych.
Siły zbrojne Rosji w ostatnich dniach pokoju miały w swoich szeregach ok. 1,5 min żołnierzy. Po zakończeniu mobilizacji mogły osiągnąć stan przekraczający 7 min żołnierzy, tj. ponad 50% sił sojuszniczych 5.
Na Naczelnego Wodza car Mikołaj II ostatecznie przewidział wielkiego księcia Mikołaja Mikołajewicza. Ten pięćdziesięcio- ośmioletni generał, wychowanek Akademii Sztabu Generalnego, uczestnik wojny rosyjsko-tureckiej, w której siłami rosyjskimi dowodził jego ojciec, cieszył się szacunkiem wojska i społeczeństwa. Uchodził za surowego przełożonego, ale też sprawiedliwego, tępiącego nadużycia gospodarcze i znęcanie się nad żołnierzami. Należał do tych członków carskiej rodziny, którzy nie żywili sympatii wobec Niemiec. Wielu współpracowników wielkiego księcia uważało, że jego największą wadą było poleganie jedynie na własnej wiedzy i doświadczeniu. Zarzucano mu później, że będąc „niemałym fantastą" z konsekwencją dążył do realizacji swoich koncepcji, a „[...] upór jego co do sposobu prowadzenia wojny wyrządził wiele szkody" 6.
Tylko Rosja przed 1914 r., z uwagi na to, że miała walczyć przeciwko dwóm państwom, zdecydowała się na połączenie armii w większe ugrupowania. Wojska Frontu Północno-Zachod- niego, których trzon stanowiły dwie armie, gen. Aleksandra W. Samsonowa oraz gen. Pawła Rennenkampfa, otrzymały zadanie opanowania Prus Wschodnich i przekroczenia Wisły w jej górnym biegu. Przewidywano również, że w rejonie Warszawy zostanie w późniejszym terminie sformowana armia zdolna do uderzenia przez Poznań na Berlin.
5 M. Wrzosek, Działania wojenne na ziemiach polskich w latach 1914—1915, [w:] / wojna światowa..., s. 59.
6 R. Dmowski, Polityka polska i odbudowanie państwa [w:] Pisma, t. V, Częstochowa 1937, s. 238.
Natomiast Front Południowo-Zachodni, przeznaczony do walki z siłami Austro-Węgier, miał się składać z czterech armii. I on miał w dalszej fazie mobilizacji ulec wzmocnieniu. Wojska Frontu Południowo-Zachodniego, po opanowaniu Przemyśla i Lwowa, miały wkroczyć na Węgry. Natarcie planowano rozpocząć z ziemi lubelskiej i Wołynia. Oddziałom skoncentrowanym na Podolu wyznaczono zadanie wiązania jak największej liczby oddziałów wroga.
Siły, jakie Rosja przeznaczała do walki z wojskami austro- -węgierskimi, były większe od kierowanych przeciw Niemcom. Nie było to zgodne z duchem konwencji francusko-rosyjskiej, kładącej większy nacisk na działania ofensywne przeciwko Rzeszy.
Austriackie plany wojenne powstawały we współpracy, a częściowo także z inspiracji niemieckiego Sztabu Generalnego. Zajmujący przed Schlieffenem stanowisko szefa Sztabu Generalnego Alfred von Waldersee w memoriale z 30 marca 1890 r. przewidywał przeprowadzenie zbieżnych uderzeń niemieckich i austriackich przez ziemie Królestwa Polskiego. Wojska niemieckie miały wykonać natarcie z Prus Wschodnich na południe, a austriackie z rejonu Przemyśla i Lwowa na Łuck i Lublin.
Treść memoriału była zgodna z zapomnianym już wówczas pismem ks. Władysława Czartoryskiego i gen. Michała Kruka- -Heydenreicha (napisanym pod koniec lat pięćdziesiątych XIX stulecia) do austriackiego ministra wojny, gen. Franza Kuhna. Polacy proponowali w nim m.in. ofensywę oddziałów austro- -węgierskich w kierunku Lublina 7.
Plany austro-węgierskie, które realizowano po wybuchu światowego konfliktu, powstały w głównym zarysie w 1908 r. Aus- tro-węgierski Sztab Generalny brał w nich pod uwagę konieczność utworzenia, obok rosyjskiego, również innych frontów. W Rosji jednak widział głównego przeciwnika i w związku z tym zamierzał, wykorzystując zdolność własnych sił do szybszej niż w przypadku Rosjan koncentracji, uderzyć między Wisłą
7 M. Zgórniak, 1914—1918. Studia i szkice z I wojny światowej, Kraków 1987, s. 78.
a Bugiem. W ten sposób uprzedzając ofensywę rosyjską miano m.in. opanować ziemie Królestwa Polskiego.
Austro-Węgry, w myśl wcześniejszych porozumień z niemieckim Sztabem Generalnym, wzięły na siebie główny ciężar walki z wojskami rosyjskimi w pierwszej fazie wojny.
Siły zbrojne Austro-Węgier po zakończeniu mobilizacji mogły osiągnąć stan ponad 3,5 min żołnierzy, z czego jednak, zgodnie ze strukturą wojsk, do oddziałów frontowych miano skierować 1,5 min osób 8.
Zasłużenie dobrymi opiniami cieszyły się artyleria i jazda, ta ostatnia głównie dzięki Węgrom i Polakom. Bardzo różnie przedstawiał się stan dywizji piechoty. Wszystkie były wprawdzie dobrze wyposażone i uzbrojone, ale ich morale i dyscyplina nie zawsze odpowiadały stawianym wymogom.
Słabą stroną wojsk był korpus oficerski. Nie brakowało w nim wprawdzie bardzo zdolnych oficerów na wszystkich szczeblach dowodzenia, a przygotowanie zawodowe, jakie otrzymywali w szkołach wojskowych, było bez zarzutu, jednak antagonizmy narodowościowe coraz silniej dawały znać o sobie. Oficerowie wychowywani w duchu „fur Kaiser und Vaterland" mimo wszystko nie zawsze utożsamiali interes narodowy z austriackim. Do napięć dochodziło także między oficerami a podwładnymi innej narodowości. W wielu wypadkach ujawniała się rywalizacja między Austriakami a Węgrami, przy czym wśród tych ostatnich nie brakowało takich oficerów, którzy uznawali, że ich koledzy niemieckiej narodowości mają łatwiejszą drogę do kariery. Te sprzeczności oraz konflikty nie były groźne w czasie pokoju. Mogły o sobie dać znać w czasie wojny.
Naczelnym Wodzem wojsk austro-węgierskich w czasie wojny miał być arcyksiążę Fryderyk. Decydującą rolę, zgodnie ze strukturą dowodzenia, podobnie jak w wojskach Niemiec, odgrywał szef Sztabu Generalnego gen. Franz Conrad von Hótzen- dorff. Należał do grona najbliższych współpracowników następcy tronu Franciszka Ferdynanda. Widziano w nim jednego z najwybitniejszych strategów tej epoki. Szanowali go nie tylko
8 M. Wrzosek, op, cit., s. 58.
podwładni, ale i Niemcy. Dobre stosunki łączyły go z von Moltkem, który nie wahał się w korespondencji z nim krytykować prowadzonej przez rząd Rzeszy polityki.
Gen. Conrad długo, niemal do końca, nie wiedział, jak znaczne siły będzie musiał przeznaczyć do wojny przeciw Rosji, ile zaś korpusów weźmie udział w walkach na Bałkanach przeciw Serbii i, co było więcej niż prawdopodobne, także Czarnogórze. Nadzieje na osiągnięcie sukcesu pokładał w szybszym tempie mobilizacji własnych wojsk i uderzeniu na koncentrujące się jeszcze armie rosyjskie oraz wykorzystaniu rozbudowanej sieci kolejowej dla przerzucenia oddziałów z jednego na drugi koniec monarchii. Nie przewidywał uporczywego oporu armii małej Serbii. Wiedział, że losy tego państwa rozstrzygną się w zmaganiach z jej potężną sojuszniczką — Rosją.
Tak Rosja, jak i jej potencjalni przeciwnicy zdawali sobie sprawę z tego, że przyjdzie im walczyć na ziemiach polskich. Dotychczasowe, zbierane przez cały XIX wiek, doświadczenia wskazywały, że Polacy mogą czynnie wziąć udział w wydarzeniach dążąc do wskrzeszenia swojego państwa. Większość polskich wystąpień dotychczas kierowała się przeciw Rosji. Ją też polscy insurgenci uważali za główną przeciwniczkę odbudowy Rzeczypospolitej.
Tylko niewielkim pocieszeniem dla Petersburga była silna pozycja polskich narodowych demokratów, uważających powstania za nieszczęścia rujnujące gospodarkę kraju, powodujące śmierć najlepszych, najaktywniejszych jego mieszkańców i wywołujące jedynie nasilenie kontroli zaborczego państwa nad społeczeństwem. Nie odrzucali oni postulatu odzyskania niepodległości, ale odkładali jego spełnienie na odległą, nie określoną przyszłość. Za realne uważali wymuszenie na Rosji autonomii ziem polskich. Autonomia miała też być podstawą do dalszych działań i prac nad podniesieniem stanu gospodarki i oświaty, a w końcowym efekcie winna przynieść Polakom wolność.
Dążenie do ugody z zaborcami, podejmowane nie tylko przez narodowych demokratów i nie tylko w zaborze rosyjskim, surowo oceniali insurgenci. Sybirak, współtwórca Polskiej Partii Socjalistycznej, przywódca Organizacji Bojowej PPS i komen
dant Związków Strzeleckich (Związek Strzelecki i „Strzelec") Józef Piłsudski po latach z goryczą pisał, że społeczeństwo „[...] szukało zawsze starannie uległości i posłuszeństwa obcym" 9.
Ta bardzo surowa i kontrowersyjna ocena nie mogła się odnosić do wszystkich Polaków. Zainicjowane przez Piłsudskiego przygotowania do wywołania w Królestwie Polskim powstania doprowadziły do wyłonienia się kilku organizacji militarnych. Obok utworzonych przez Piłsudskiego Związków Strzeleckich, latem 1914 r. gotowe były uznać jego autorytet Polskie Drużyny Strzeleckie. Przynależne do obu organizacji oddziały dysponowały ok. dwunastoma tysiącami przeszkolonych wojskowo strzelców 10.
Mniej jasne było stanowisko kierownictwa Drużyn Bartoszowych czy Polowych Drużyn „Sokoła". Znajdowały się one w strefie oddziaływania Narodowej Demokracji i pokrewnych jej kierunków politycznych.
Polskie organizacje wojskowe mogły działać jawnie jedynie w Austrii, której prawo zezwalało na tworzenie oddziałów mających charakter sportowo-paramilitarny, przygotowujących obywateli, przede wszystkim młodzież, do służby wojskowej. Wiedeń, udzielający rosyjskiemu poddanemu Józefowi Piłsudskiemu zgody na prowadzenie prac insurekcyjnych pod pozorem takiej właśnie działalności sportowo-paramilitarnej, liczył na jej efekty w czasie wojny z Rosją. Zależało mu zarówno na danych wywiadowczych, jak i powstaniu dezorganizującym zaplecze armii rosyjskich.
Nie do pogardzenia mogły być również domniemane efekty polityczne powstania, pozwalające austriackim politykom na snucie nadziei dotyczących przyłączenia do monarchii jeszcze jednego kraju. O przekształceniu dualistycznego austro-węgier- skiego państwa w trialistyczne — austro-węgiersko-polskie, w którym znajdą się ziemie pozostające pod zaborem rosyjskim, marzyli politycy galicyjscy.
9 J. Piłsudski, Moje pierwsze boje, Warszawa 1925, s. 3.10 M. K 1 i m e c k i, Organizacja i działania oddziałów strzeleckich. Li
piec-sierpień 1914, „Studia i Materiały do Historii Wojskowości" 1988, t. XXX, v 248-249.
Wpływ ewentualnego polskiego powstania na sytuację wojenną rozważali także Niemcy. Jeszcze w latach osiemdziesiątych XIX wieku Bismarck przewidywał, iż następstwem wojny z Rosją stanie się aktualizacja sprawy polskiej. Zamierzał wówczas związać oderwane od Rosji ziemie z Austro-Węgrami. W niemieckim Sztabie Generalnym i Ministerstwie Spraw Zagranicznych również później, acz nieśmiało i niekonsekwentnie, zastanawiano się nad skierowaniem przeciw imperium Romanowów Polaków, Ukraińców, Finów i innych narodowości.
W Berlinie obawiano się jednak reakcji tych milionów Polaków, które żyły w zaborze pruskim. Niemcy, pomni siły tradycji insurekcyjnej, nie mogli traktować aspiracji Polaków na równi z aspiracjami innych narodów (na przykład ukraińskiego), żyjących w granicach Rosji11. Ostatecznie aprobowali możliwość powstania w Królestwie, doceniając płynące z niego korzyści. Zamierzali jednak zneutralizować jego wpływ na swoich polskich współobywateli poprzez obietnice i mało znaczące manifestacje dobrej woli.
Zantagonizowana, podzielona na bloki polityczne i wojskowe Europa oczekiwała wybuchu wojny ze strachem, ale i nadziejami. Bano się śmierci i trudów walki, natomiast wierzono w siłę własnego i sojuszniczego oręża, argumenty polityczne przytaczane przez rządy i w to, że „Bóg jest z nami". Ostre konflikty polityczne o kolonie i na Starym Kontynencie podsycały poczucie niepewności i rodziły przekonanie o konieczności uporządkowania stosunków między państwami i narodami drogą rozstrzygnięcia na polach bitew.
Wojna miał przynieść sukcesy i trwały, sprawiedliwy pokój. Inaczej ową sprawiedliwość dziejową pojmowano w Paryżu i Petersburgu, inaczej w Wiedniu i Berlinie. Fala nacjonalizmu ogarnęła nawet socjalistów, przez lata potępiających używanie siły i twierdzących, że wojnę zawsze prowadzi się kosztem ludów, dla zysku właścicieli fabryk, kopalń i hut. Narody gotowe były przelewać krew.
11 F. Fischer, Griffnach der Weltmacht. Die Kriegszielpolitik des kaiserlichen Deuischland 1914/1918, Dusseldorf 1961, s. 121 — 122.
PIERWSZE DNI WOJNY
„Kiedy zbliżył się następny samochód, rozpoznałem arcy- księcia. Ale gdy zobaczyłem, że siedzi koło niego jakaś dama, zawahałem się przez chwilę: strzelać czy nie. W tym właśnie momencie owładnęło mną jakieś dziwne uczucie i wycelowałem z chodnika do następcy tronu. Było to tym łatwiejsze, że samochód zwolnił na zakręcie [...] Wydaje mi się, że strzeliłem dwa razy, a może i więcej, bo byłem bardzo podniecony."1
Tak zeznawał kilkadziesiąt minut po zamachu serbski patriota Gavrilo Princip. Od jego strzałów 28 czerwca 1914 r. w Sarajewie zginął arcyksiążę Franciszek Ferdynand i jego morgana- tyczna małżonka Zofia. Jeszcze tego dnia wiadomość o śmierci austro-węgierskiego następcy tronu dotarła do wszystkich stolic europejskich. Nie było to jednak wydarzenie aż tak niezwykłe, jak się mogło wydawać na pierwszy rzut oka. Ostatecznie zamachy należały do ryzyka monarszego zawodu. Stwierdzenie to, przypisywane żonie cesarza Napoleona III Eugenii, zawierało wiele prawdy. Z ręki zamachowca zginęła w 1893 r„ pchnięta nożyczkami przez anarchistę, cesarzowa Austrii Elżbieta, żona Franciszka Józefa. Wiele teraz zależało od reakcji wiedeńskiego dworu, od tego, jak potraktuje sarajewskich zamachowców i ich ewentualne związki z obcymi państwami.
1 V. De di jer, op. ctt., t. 2, s. 154.
Tymczasem z naddunajskiej stolicy nie napływały niepokojące wieści. Stary cesarz i jego ministrowie, jak się wydawało, nie zamierzali podsycać napięcia w Europie. Nawet ogłoszone zarządzenia żałobne miały ograniczony i — bardziej niż nakazywał przyjęty zwyczaj — formalny charakter. Przyczyniła się do tego niepopularność zmarłego następcy tronu i jego najbliższej rodziny. Ochmistrz cesarskiego dworu, książę Montenuove (syn wdowy po Napoleonie, Marii Ludwiki, i hr. Neipperga) spowodował, iż arcyksięcia i jego żonę pochowano bez większych uroczystości. Stwierdził złośliwie, że Franciszkowi Ferdynandowi i Zofii wystarczy pogrzeb trzeciej klasy dla niepalących. Jeszcze mniej taktownie wyraził się o mordzie i jego ofiarach węgierski premier Istvan Tisza. Wiadomość o wydarzeniach z 28 czerwca skomentował: co Pan Bóg zsyła, z tym trzeba się pogodzić z wdzięcznością.
Stopniowo zapominano o zamordowanym w Sarajewie arcy- księciu. Wprawdzie żywo komentowano w dyplomatycznych gabinetach i przy kawiarnianych stolikach wychodzące na jaw powiązania zamachowców z serbskim wywiadem, ale nawet ultimatum wystosowane 23 lipca przez Wiedeń do Belgradu nie zdołało zakłócić spokoju. Wierzono, że Serbia ukorzy się przed Austrią, a to załagodzi sytuację. Jeszcze 28 lipca rano Piłsudski, zapytany przez jednego ze współpracowników, jak ocenia rozwój wypadków, odpowiedział: „35% na wojnę"2.
Wakacyjna, beztroska atmosfera Wiednia zmyliła wielu europejskich polityków. Nie wiedzieli, że austro-węgierski Sztab Generalny postanowił zdegradować Serbię do pozycji państwa zależnego od monarchii naddunajskiej i pozbawić ją autorytetu przywódcy narodów słowiańskich południowej Europy, nawet za cenę ryzyka wojny z Rosją. Mimo pojednawczej postawy Belgradu jego odpowiedź na ultimatum nie została uznana za wystarczającą. To oznaczało już tylko jedno. 28 lipca Austro- -Węgry wypowiedziały wojnę Serbii.
Teraz wypadki potoczyły się szybko. 1 sierpnia Niemcy wydały wojnę sojuszniczce Serbii — Rosji. Ich ambasador Fried-
2 Cyt. za: W. Jędrzejewicz, Kronika życia Józefa Piłsudskiego 1867-1935, t.l, Londyn 1977, s.272.
rich von Pourtales usłyszał od rosyjskiego ministra spraw zagranicznych: „Spadną na was przekleństwa narodów" 3. Nie wytrzymując napięcia, a może przeczuwając, iż zbliża się koniec epoki, w której przeżył swoje życie, ambasador rozpłakał się. Przed pożegnaniem obaj panowie uściskali się i ucałowali. Dwa dni później Niemcy wypowiedziały wojnę Francji. 4 sierpnia w stanie wojny znalazła się Anglia. 6 sierpnia rozpoczęła się wojna między Austro-Węgrami a Rosją.
Przeciwnicy przystępowali do działań z wiarą w szybkie osiągnięcie sukcesów. Armie miały powrócić do koszar jeszcze przed zimą, zanim spadną liście z drzew, jak obiecał swoim żołnierzom cesarz Wilhelm II. Doktryny wojenne wypracowane przez sztaby w czasach pokojowych przewidywały prowadzenie natarć na skalę dotychczas nie spotykaną, a ich zasadniczym celem było obezwładnienie wrogich sił zbrojnych. „Zajęcie części kraju lub zdobycie twierdzy nie doprowadzi do rozstrzygnięcia — stwierdzał niemiecki regulamin — które można osiągnąć tylko przez zniszczenie sił nieprzyjacielskich. Ono więc jest najpierwszym celem działań." 4
Oddziały niemieckie ruszyły 3 sierpnia. W dniu następnym pogwałcenie neutralności Belgii stało się faktem. Trzy armie (1. — Alexandra von Klucka, 2. — Karla Biilowa i 3. — Maxa K. Hausena) tworzące prawe skrzydło maszerowały po zwycięstwo. Ich pierwszym przeciwnikiem była mała armia belgijska, mająca jednak oparcie w potężnych twierdzach. Jak się okazało, nie zamierzała ona stoczyć kilku symbolicznych walk, a potem zaprzestać oporu. Jako pierwsi mogli się o tym przekonać żołnierze sześciu brygad piechoty wydzielonych z 2. Armii, którzy, dowodzeni przez gen. Ottona von Emmicha, 4 sierpnia podeszli pod Leodium (Liege). Położona nad Mozą twierdza nie skapitulowała. W nocy z 5 na 6 sierpnia Belgowie odparli szturm wroga.
Wprawdzie gen. Erichowi Ludendorffowi dowodzącemu 14. Brygadą udało się zająć 7 sierpnia miasto Liege, ale cytadela
3 B. T u c h m a n, op.cit., s.104. Rozmowa odbyła się w nocy z 31 VII na 1VIII.
4 Cyt. za: P. L u c a s, Rozwój myśli taktycznej we Francji i w Niemczech podczas wojny 1914—1918, Warszawa 1925, s. 20.
i forty broniły się nadal. Dopiero sprowadzone dwa potężne działa Kruppa (420 mm) oraz austriackie „Skody" (305 mm) skruszyły żelazobetonowe schrony obrońców. 16 sierpnia padło jedenaście fortów. Ale i wówczas przebywający w ostatnim broniącym się jeszcze forcie dowódca Leodium gen. Gerard M. Leman odmówił skapitulowania. Dopiero eksplozja pocisku w pomieszczeniach fortu umożliwiła niemieckim żołnierzom wdarcie się do jego wnętrza. Wśród resztek załogi dostał się do niewoli także nieprzytomny, ciężko ranny gen. Leman.
20 sierpnia gen. Kluck wkroczył do Brukseli. Cztery dni później poddała się twierdza Namur.
Na zajmowanych terenach wojska niemieckie postępowały brutalnie. Wynikało to nie tylko z obawy przed wolnymi strzelcami, choć strach wywołany domniemanymi działaniami partyzantów, wypływający między innymi z doświadczeń 1870 r., zamieniał się w obsesję. Niemcy biorąc zakładników i paląc zabudowania realizowali zalecenia Schlieffena, dostrzegającego w surowym i bezwzględnym postępowaniu jeden z czynników służących zwycięstwu.
Wszystkie wypadki okrucieństwa wojsk niemieckich szeroko i z coraz większą przesadą relacjonowali propagandyści francuscy i angielscy. Drukowano nawet ulotki, na których widniały maszerujące szeregi żołnierzy z nabitymi na bagnety niemowlętami. W podobnych opisach i rysunkach celowała przede wszystkim prasa brytyjska, dążąca do uzyskania możliwie szerokiej akceptacji społecznej dla interwencji angielskich oddziałów na kontynencie.
Opór Belgów postawił pod znakiem zapytania niemiecki harmonogram marszu na Paryż. Przy tym wytrwałość belgijskich oddziałów nie była jedyną przykrą niespodzianką, z jaką musiał się pogodzić Moltke. Na początku drugiej dekady sierpnia w Rouen, Boulogne i Hawrze wylądowały pierwsze oddziały angielskiego korpusu ekspedycyjnego dowodzone przez marszałka polnego sir Johna Frencha, bohatera wojny sudańskiej z lat 1884-1885 i burskiej 1899-1902.
Jeszcze większe znaczenie miały niepokojące wieści napływające z Prus Wschodnich. Rozwój sytuacji, początkowo bardzo
niekorzystny dla niemieckiego oręża, wywołał wiele wrzawy w prasie. Szefowi Sztabu Generalnego, a także Wihelmowi II trudno było zlekceważyć oskarżenia o brak zainteresowania ludnością Prus Wschodnich, jednej z kolebek pruskiego państwa.O ile dziennikarze nie ważyli się na głośną krytykę dworu, publikując jedynie opisy brutalności Rosjan, to junkrzy jasno dawali do zrozumienia, jak trudno im się pogodzić nawet z przejściowym oddaniem Mazur. Dla Sztabu Generalnego bardzo ważne były także inne czysto wojskowe następstwa klęski w Prusach Wschodnich. Przekroczenie dolnej Wisły przez Rosjan mogło zagrozić Berlinowi.
Dowódca rosyjskiego Frontu Północno-Zachodniego gen. Jaków Żyliński zdecydował, że 1. Armia przekroczy granicę17 sierpnia, a 2. Armia dwa dni później. 13 sierpnia gen. Aleksandr Samsonow otrzymał od gen. Żylińskiego dyrektywę precyzującą cele działań: „Zamierzam przejść do decydującego natarcia celem rozbicia nieprzyjaciela, odcięcia go od Królewcai opanowania jego linii odwrotowych ku Wiśle. [...] 2. Armia naciera z linii Augustów — Grajewo — Myszyniec — Chorzele na front Lótzen [Giżycko] — Arys [Orzysz] — Rudczany [Ruciane] — Ortelsburg [Szczytno], kierując swe główne siły z linii Myszyniec — Chorzele na front Rudczany — Passenheim [Pasym] i dalej ku północy na flanki i tył linii jezior." '
W dniu rozpoczęcia działań wojennych 1. Armia gen. Pawła Rennenkampfa (cztery korpusy, siedem dywizji rezerwowych, brygada strzelców, cztery dywizje kawalerii) stoczyła pod Sto- łupianami walkę, odrzucając jeden z niemieckich korpusów w kierunku Gąbina. Dwa dni później w rejonie Gąbin — Gołdap rozgorzały zacięte boje między 1. Armią a głównymi siłami niemieckiej 8. Armii. W ich trakcie do sztabu gen. Maxa von Prittwitza napłynęły pierwsze informacje o przekroczeniu granicy Prus Wschodnich także przez rosyjską 2. Armię gen. Aleksandra Samsonowa. Po ich potwierdzeniu dowódca 8. Armii wydał rozkaz przerwania bitwy i wycofania się za Wisłę.
Gen. Rennenkampf nie zorientował się w porę, że podsta-5 Cyt. za: B. Zawadzki, Kampania jesienna w Prusach Wschodnich sier
pień—wrzesień 1914, Warszawa 1924, s.103.
wowe siły niemieckie rozpoczęły odwrót, i nie podjął energicznych działań pościgowych. Niezdecydowanie, nieudolność w prowadzeniu rozpoznania, a także, jak się szybko okaże, brak współdziałania między dwiema rosyjskimi armiami — 1. i 2. — będą miały rozstrzygające znaczenie dla losów rosyjskich sil w Prusach Wschodnich.
Podejmując marsz w głąb terytorium nieprzyjaciela gen. Sam- sonow poszerzył pas działania w kierunku zachodnim i dążył do głębszego okrążenia sił niemieckich. Przyjął ugrupowanie kordonowe, kierując wszystkie korpusy do pierwszego rzutu, i tym samym pozbawił sam siebie wartościowych odwodów. Przynaglany przez dowódcę Frontu do szybkich działań, nakazywał pokonywać znaczne odległości forsownymi, wyniszczającymi oddziały marszami (np. VI Korpus w dniach 14—22 sierpnia przebył 165 km, XIII Korpus od 13 do 23 sierpnia — 235 km). Nie wykorzystano właściwie kawalerii, powierzając jej przede wszystkim zadanie ochrony skrzydeł armii. Tym samym rosyjski dowódca świadomie rezygnował z informacji wynikających z rozpoznania kawaleryjskiego.
Groźne było oddalenie się od siebie obu armii rosyjskich. Niebezpieczne położenie 2. Armii pogłębiała nieobecność jej dowódcy i towarzyszącego mu sztabu na pierwszej linii walk. Innym błędem rosyjskiego dowództwa było przekazywanie drogą radiową, nie zaszyfrowanym tekstem, części dyrektyw, rozkazów i meldunków.
Wszystkie błędy Rosjan postanowiło wykorzystać nowe dowództwo 8. Armii. Gen. Paul Hindenburg von Beneckendorff i jego szef sztabu, ściągnięty z Zachodu gen. Ludendorff, nie przestraszyli się przewagi liczebnej przeciwnika. Podjęli decyzję pobicia każdej z armii rosyjskich osobno, przed ich połączeniem się. Liczyli, że w decydującej chwili ich siły zostaną wzmocnione przez wojska dotychczas walczące na froncie zachodnim. Moltke sądził, iż osiągnął przewagę nad Francuzami, Paryż zaś znajduje się w zasięgu jego wojsk. Uznał więc, iż może podjąć taką decyzję.
Wiele wskazywało na to, że niemiecki szef Sztabu Generalnego może z optymizmem patrzeć w przyszłość. 22 sierpnia
oddziały niemieckie przekroczyły granicę belgijsko-francuską. Odniosły sukces w bitwie między Skaldą a Mozą. 5. Armia gen. Charlesa Lanrezaca została natomiast pobita pod Charleroi. Pokonani zostali także Brytyjczycy, najpierw pod Mons, później pod Le Cateau. Do ofensywy przeszło także lewe skrzydło wojsk niemieckich. Wojenne laury zdobywał bawarski kronprinz Rupprecht dowodzący 6. Armią. Rozpoczęcie przez 6. Armię na dużą skalę działań zaczepnych było jednak sprzeczne z założeniami planu Schlieffena.
Na całym, liczącym przeszło 700 km, froncie wojska francuskie cofały się pod naporem armii przeciwnika, ale klęski nie osłabiły ducha wojska i społeczeństwa Francji. Dowodzący francuskimi siłami gen. Joseph Jacąues-Cesaire Joffre stawiał przeciwnościom czoło z energią, wyciągając wnioski z przegranych i szukając możliwości powstrzymania wroga. O zawarciu upokarzającego pokoju nie myślał również, mimo iż liczył się z upadkiem Paryża, prezydent Raymond Poincare. W odezwie zawiadamiającej o swym opuszczeniu stolicy zapewniał, że „[...] wojna dalej musi być prowadzona". Optymistycznym, jednak wówczas już nie całkiem zgodnym z prawdą, stwierdzeniem tego dokumentu było: „Rosjanie posuwają się w dalszym ciągu naprzód, aby zadać decydujący cios w serce Niemiec [...]"6.
W Prusach Wschodnich rozpoczynała się tragedia żołnierzy dwóch armii rosyjskich. Flindenburg i Ludendorff, z zadowoleniem dostrzegając ociężałość ruchów 1. Armii i domyślając się, że jej dowódca nie ma większego pojęcia o położeniu oddziałów niemieckich, postanowili rozprawić się najpierw z 2. Armią.
W sztabie 2. Armii zbyt długo panował nastrój optymizmu. Wydana przez gen. Samsonowa wieczorem 23 sierpnia dyrektywa nr 4 stwierdzała, że 1. Armia ściga rozbitego nieprzyjaciela, a 2. Armia będzie dążyć do odcięcia mu dróg odwrotu ku Wiśle. Armia Samsonowa szła więc zdaniem jej dowódcy już nie do bitwy, ale w celu osaczenia i wzięcia do niewoli niemieckich żołnierzy.
6 Cyt. za: J. Dąbrowski, Wielka Wojna 1914—1918, Warszawa 1937, s. 118.
23 sierpnia 2. Armia osiągnęła linię Szczytno — Nidzica — Działdowo i kierowała się na Tannenberg (Stębark) i Olsztyn. Z przebiegu dotychczasowych starć i nadchodzących meldunków gen. Samsonow wreszcie wywnioskował, że przeciwnik gromadzi znaczne siły naprzeciw jego lewego skrzydła. Dalszy marsz głównymi siłami na północ — nakazany przez gen. Żylińskiego — wydawał się Samsonowowi ryzykowny, ale próby wpłynięcia na zmianę decyzji dowódcy Frontu nie przyniosły efektów. Gen. Samsonow zastosował się więc do rozkazów, wiążąc centralne korpusy w zaciętych walkach na przedpolach rejonu Tannenberg — Olsztyn. W tym czasie skrzydła 2. Armii były już spychane do tyłu.
Prowadzone 26 sierpnia walki na skrzydłach przyniosły Rosjanom ciężkie porażki. Sztab gen. Samsonowa, znacznie oddalony od własnych skrzydeł, pozbawiony sprawnie działającej łączności, nie potrafił opanować sytuacji. 28 sierpnia Niemcy pojawili się na tyłach 2. Armii. Wydany następnego dnia przez gen. Samsonowa rozkaz odwrotu był spóźniony. Walczące w centrum rosyjskie korpusy zostały otoczone i po nieudanych próbach przebicia dostały się do niewoli. Pozostałe jednostki 2. Armii wycofały się, ponosząc duże straty, nad Narew, gdzie otrzymały uzupełnienia (dwa korpusy).
W gigantycznym kotle znalazł się także gen. Samsonow. Nie potrafiąc pogodzić się z rozmiarami klęski, czując się winnym dramatu żołnierzy, popełnił samobójstwo. Po kilku miesiącach na prośbę żony generała Niemcy ekshumowali jego ciało. Gen. Samsonow został pochowany w Rosji. Nie odnaleziono natomiast kasy 2. Armii.
Po klęsce 2. Armii uderzeniu niemieckiej 8. Armii musiała przeciwstawić się armia gen. Rennenkampfa. Jej lewe skrzydło zostało zaatakowane przez silne ugrupowanie niemieckie, w którego składzie znajdowały się posiłki ściągnięte z frontu zachodniego. Uzyskana przez Niemców na tym odcinku przewaga liczebna zadecydowała o porażce rosyjskich dywizji. Armia gen. Rennenkampfa, rozciągnięta od Wielkich Jezior Mazurskich ku Królewcowi, w obawie przed podzieleniem losu2. Armii rozpoczęła w nocy z 9 na 10 września odwrót. Dowódca
Franciszek Józef I
Wilhelm II
Mikołaj II
Gen. Erich von Falkenhayn
Gen. Franz Conrad von Hötzendorf
W. ks. Mikołaj Mikoła- jewicz
Wymarsz oddziału na front, Berlin w sierpniu 1914 r.
Rosyjscy piechurzy w sierpniu 1914 r.
Pożegnanie żołnierza, Berlin w sierpniu 1914 r.
Niemiecka piechota maszeruje przez płonącą wieś
Przemarsz oddziału kawalerii niemieckiej na froncie wschodnim z 1914 na 1915 r.
Miasteczko Królestwa Polskiego zajęte przez niemieckich żołnierzy
Frontu Północno-Zachodniego liczył się jeszcze z możliwością przeprowadzenia silnego kontrataku pośpiesznie formowaną na południu (rejon Osowca nad Narwią) 10. Armią. Mogła być ona użyta jednak dopiero po 14 września. Po ciężkich walkach, toczonych do 15 września, 1. Armia stanęła na linii Wilkowyszki — Szaki — Jurborg.
W walkach w Prusach Wschodnich Rosjanie stracili około 140 tys. żołnierzy, w tym 2. Armia około 92 tys. Klęska obu armii wywołała w Rosji przygnębiające wrażenie. Nie miała jednak znaczenia rozstrzygającego. Morale armii rosyjskich było nadal bardzo wysokie.
Podczas gdy 1. i 2. Armie toczyły walki w Prusach Wschodnich, w lewobrzeżnej części Królestwa Polskiego znajdowały się stosunkowo słabe siły rosyjskie, prowadzące działania rozpoznawcze i osłonowe. Natomiast w rejonie Warszawy formowano 9. Armię. W zamyśle Stawki (rosyjska Kwatera Główna) armia ta miała chronić stolicę Królestwa i mosty na Wiśle, oczyścić z ewentualnych zagonów nieprzyjaciela teren między Wisłą a Pilicą aż do linii Piotrków — Łódź — Kutno — Płock i przygotować się do natarcia na Berlin. Ostatecznie, wobec niemożności przeprowadzenia natarcia w głąb Niemiec, 9. Armia w pierwszych dniach września została podporządkowana dowódcy Frontu Południowo-Zachodniego. Jej zadania osłonowe przejęła nowo sformowana tzw. Grupa Warszawska, podległa dowódcy Frontu Północno-Zachodniego.
Sukcesy niemieckiego oręża na froncie wschodnim niespodziewanie przyćmił wynik walk we Francji. 3 września ku zaskoczeniu niemieckiej Kwatery Głównej wojska francuskie przeszły do natarcia. Bitwę — przeszła do historii pod nazwą bitwy nad Marną — rozpoczęła świeżo sformowana francuska 6. Armia atakiem na korpusy 1. Armii. Stopniowo gen. Joffre rzucał do walki wszystkie oddziały, jakimi rozporządzał. Zacięte walki toczyły się na odcinku 260 km, od Paryża do Verdun.
Początkowo gen. Kluck potrafił utrzymać przewagę i przed jego żołnierzami idącymi w czołowych oddziałach zamajaczyły kontury wieży Eiffla, ale był to już ostatni sukces. W powstałą
między 1. i 2. Armią lukę (ok. 40 km), osłanianą jedynie przez kawalerię, wdarli się żołnierze francuscy i brytyjscy. W opałach znalazła się także niemiecka 3. Armia zaatakowana przez nowo sformowaną 9. Armię gen. Ferdinanda Focha i 5. Armię gen. Louisa Francheta d' Esperey.
Niemcom zabrakło tych kilku dywizji, które Moltke odesłał do Prus Wschodnich, aby skutecznie przeciwstawić się wojskom nieprzyjaciela na Zachodzie. 9 września, w drugim dniu bitwy na Jeziorach Mazurskich między niemiecką 8. Armią a rosyjską 1. Armią, Francuzi i Brytyjczycy sforsowali Marne. Armie niemieckie wycofały się na linię rzeki Aisny.
Pokonanie Francji w jednej, błyskawicznej kampanii okazało się nierealne. Gen. von Moltke, przestraszony wynikami bitwy nad Marną, całkowitym niepowodzeniem realizacji planu wojny, stracił panowanie nie tylko nad armiami, lecz i nad sobą. „Nie zapomnę nigdy tego głębokiego wrażenia — pisał niemiecki następca tronu Wilhelm — które wywarł na mnie generał von Moltke 11 września 1914 r. [...] Był to człowiek zupełnie załamany. Nadludzkim wysiłkiem powstrzymywał łzy, wyobrażając sobie, że pobite armie niemieckie uciekają w zupełnym nieładzie. Mówił, że nie wie, w jaki sposób powstrzymać ten odwrót."7 Jednak alianci zachodni byli zbyt słabi, aby zniszczyć przeciwnika.
Zacięte boje toczyły się także na frontach serbsko-austriackim i rosyjsko-austriackim. Rozpoczęte 12 sierpnia działania austriackich dywizji przeciwko Serbom i Czarnogórcom szybko zamieniły się w serię porażek i klęsk. Niewiele lepiej wiodło się armiom austro-węgierskim w Galicji. Rosjanie okazali się twardym i wymagającym przeciwnikiem.
Front Południowo-Zachodni, przeznaczony do walki z siłami Austro-Węgier, rozciągał się od Wisły do granicy rumuńskiej. Składał się z czterech armii: 4., 5., 3. i 8., wzmocnionych wkrótce przez dwie następne — 9. i 6. Dowodził nim gen. Nikołaj Iwanow, były dowódca Kijowskiego Okręgu Wojskowego. Jego
7 Cyt. za: Ilustrowana historia wojny światowej 1914—1920, pod red. R. K o d z i a, Warszawa 1931, s. 185.
szefem sztabu został szef sztabu tego okręgu gen. Michaił Ale- ksiejew. Prawe skrzydło Frontu stanowiła 4. Armia gen. von Salza, zajmująca stanowiska między Wisłą a Sanem. Składała się z trzech korpusów, dwóch dywizji rezerwowych i czterech dywizji jazdy. 19 sierpnia wieczorem 4. Armia zajęła pozycje wyjściowe do natarcia w rejonach: Wilkołaz — Bychawa, Piotrków — Krzczonów, Dąbie — Gorzków. Takie rozdysponowanie sił stworzyło około 30-kilometrową lukę między 4. i 5. Armią.
Do walki z Rosją Austro-Węgry rzuciły znaczne siły. Między Wisłą a Przemyślem stanęła 1. Armia gen. Viktora von Dankla, a między Przemyślem i Lwowem 4. Armia gen. Moritza von Auffenberga. Zadanie osłaniania tych dwóch armii powierzono3. Armii gen. Rudolfa von Brudermanna, skoncentrowanej między Lwowem a linią Bugu. Dalej na wschód, wzdłuż Seretu, zbierała się grupa wojsk gen. Hermanna Kovessa von K6vesshaza. Ponadto w rejonie Krakowa stała grupa gen. Heinricha Kummera von Falkenfeld. Austriacki szef Sztabu Generalnego Franz Conrad von Hótzendorf zamierzał jak najszybciej, po pobiciu Serbów, przerzucić część wojsk z Bałkanów do Galicji.
Obaj przeciwnicy dążyli do rozpoczęcia działań jeszcze przed zakończeniem koncentracji sił wroga. Rosyjski szef Sztabu Generalnego gen. Nikołaj Januszkiewicz telegrafował 14 sierpnia do dowódcy Frontu Południowo-Zachodniego, przynaglając go do pośpiechu. Między innymi przekazał prośbę Francuzówo rozpoczęcie natarcia także w Galicji.
Efektem przynagleń austro-węgierskich i rosyjskich dowódców była wielka bitwa spotkaniowa, stoczona w rejonie Kraśnika 23—25 sierpnia. Pobicie Rosjan pod Kraśnikiem, a następnie pod Komarowem umożliwiło wojskom austro-węgier- skim kontynuowanie ofensywy. 31 sierpnia dowódca rosyjskiej 5. Armii gen. Paweł Plehwe powziął decyzję odejścia na linię Chełm — Włodzimierz Wołyński. Tam zamierzał przegrupować swoje oddziały i osłaniać drogę do Brześcia nad Bugiem 8.
Pod wpływem porażek dowództwo Frontu Południowo-Za
8 I. Rostunow, Russkij front pierwoj mirowoj wojny, Moskwa 1976, s. 129 i n.
chodniego zwróciło się do Stawki z żądaniem posiłków. Pod koniec sierpnia zaczęły one przybywać na miejsce przeznaczenia. Nastąpiły też zmiany personalne na wyższych szczeblach dowodzenia.
Pierwsze porażki wojsk rosyjskich, poniesione w sierpniu między Wisłą a Bugiem, zachwiały realizacją dalekosiężnych planów Stawki. Nie spowodowały jednak załamania na lewym skrzydle frontu, gdyż położenie rosyjskiej 4. i 5. Armii poprawiło się dzięki zwycięskiej ofensywie 8. Armii gen. Aleksieja Brusi- łowa i 3. Armii gen. Nikołaja Ruzskiego (następnie Radko Dmitriewa) na południowym wschodzie. Pod ich presją 3 września Austriacy zostali zmuszeni do ewakuacji stolicy Galicji — Lwowa. W tym jednak dniu wojska austro-węgierskie kończyły już przygotowania do wznowienia działań zaczepnych w Galicji Wschodniej.
W planowanej bitwie o Lwów istotną rolę miała odegrać austriacka 4. Armia, zawrócona spod Komarowa i Zamościa. Jej dowódca gen. Moritz von Auffenberg pozostawił w rejonie Hrubieszowa trzy dywizje piechoty i dywizję jazdy pod dowództwem arcyksięcia Józefa Ferdynanda. Reszta dywizji wykonała zwrot i 3 września uformowała się w rejonie Tomaszowa Lubelskiego. Wyczerpanej ciężkimi walkami na Lubelszczyźnie 4. Armii gen. Conrad powierzył zadanie uderzenia na skrzydło rosyjskiej 3. Armii.
Położenie wojsk austriackich, rozpoczynających 6 września tzw. drugą bitwę o Lwów, komplikowało rozwinięcie na obszarze Warszawa — Lublin nowej 9. Armii gen. Płatona Łęczyckiego. Zajęła ona stanowiska po obu brzegach Wisły na zachód od 4. Armii i była gotowa do podjęcia natarcia.
Początkowo sytuacja rozwijała się zgodnie z przewidywaniami austriackiego Sztabu Generalnego. 4. Armia powstrzymała pod Magierowem i Rawą Ruską rosyjską 3. Armię. Dwie armie austriackie — 2. i 3. — przekroczyły 8 września Wereszczycę. Dwa dni później znalazły się pod Lwowem, gdzie jednak zostały zatrzymane przez 8. Armię.
Rozstrzygnięcie drugiej bitwy lwowskiej nastąpiło na północy. Już od 4 września 9. i 4. Armie wzmogły między rzekami Wisłą
a Porem nacisk na austriacką 1. Armię, spychając ją na Urzędów, Kraśnik, Frampol. Natomiast rosyjska 5. Armia wstrzymała odwrót i przeszła do natarcia w kierunku Zamościa. Słaba grupa arcyksięcia Józefa Ferdynanda nie była w stanie powstrzymać przeciwnika. Armia gen. Auffenberga, tocząca zacięte walki koło Rawy Ruskiej z oddziałami 3. Armii, została zagrożona teraz również przez korpusy 5. Armii. W tym czasie między1. Armię a 4. Armię zaczęły się wdzierać znaczne siły rosyjskie, kierujące się na Cieszanów i Narol.
Położenie wojsk austro-węgierskich stało się bardzo ciężkie.11 września gen. Conrad nakazał odwrót wojsk nad San. 20 września Rosjanie zajęli Jarosław, w następnym dniu przystąpili do oblężenia Przemyśla. Pruski korpus gen. Remusa von Woyrscha, przesunięty ze Śląska i oddany do dyspozycji Austriaków, nie mógł zmienić sytuacji. Pobite korpusy cofały się na wschód. 1. Armia zajęła stanowiska nad Nidą i Dunajcem, 4. Armia odcinek od Tarnowa do Gorlic, 3. Armia od Gorlic po rejon Koniecznej. Natomiast żołnierze 2. Armii zamknęli przełęcze karpackie.
Pierwszy miesiąc działań wojennych w Galicji zakończył się sukcesem armii rosyjskich, jednak nie takim, na jaki liczono przed wojną. Wojska były wyczerpane, a przeciwnik, choć pobity, to jednak zdolny do stawiania oporu. Sforsowanie przełęczy karpackich wydawało się przedsięwzięciem trudnym, wymagającym skierowania do walki nowych sił. Dowódca Frontu Południowo-Zachodniego obawiał się również niemieckiej interwencji w rejonie Dęblina, co musiałoby automatycznie wpłynąć na sytuację armii stojących w Galicji. Natomiast Stawka, choć w zasadzie zgadzała się z gen. Iwanowem, że należy dążyć do jak najszybszego wtargnięcia na Węgry, musiała się liczyć z natarczywymi prośbami zachodnich aliantów żądających wznowienia wielkich operacji przeciwko Niemcom. To natomiast wskazywało na konieczność wzmocnienia Frontu Północno-Za- chodniego.
Pod presją dowódców dwu Frontów Naczelny Wódz w. ks. Mikołaj Mikołajewicz i szef Sztabu Generalnego starali się zaspokoić oczekiwania obu. Brak jednoznacznej decyzji, który
z kierunków uderzenia, na armie niemieckie czy na austro-wę- gierskie, jest w tym okresie ważniejszy, miał się okazać jednym z większych błędów Stawki.
Dotychczasowy przebieg walk w Galicji budził obawy niemieckiego Sztabu Generalnego. Narastał wśród sztabowców lęk przed skutkami rozbicia sojusznika i wtargnięcia rosyjskich korpusów na Śląsk. „Pozbawiłoby to Niemcy — oceniał następca gen. von Moltkego gen. Erich von Falkenhayn — bogatych źródeł gospodarczych i uniemożliwiło w bardzo szybkim czasie dalsze prowadzenie wojny." 9
Słusznie sądzono również, że dalsze klęski wojsk austro-wę- gierskich doprowadzą do silnych wewnętrznych napięć w dualistycznym państwie, co w efekcie sparaliżuje również jego siłę zbrojną.
Falkenhayn, choć był zaniepokojony wydarzeniami w Galicji, uważał, tak jak jego poprzednicy na stanowisku szefa Sztabu Generalnego, że zwycięstwa należy szukać na polach bitewnych Francji. Powrócił do koncepcji Schlieffena, wzmacniając prawe skrzydło swoich wojsk. Ale wielkie bitwy nad Izerą i pod Ypres w październiku i listopadzie nie przyniosły spodziewanych wyników. Wyczerpane armie niemieckie nie mogły zdobyć przewagi. W równie złym stanie znajdowały się armie ich przeciwników. I one nie potrafiły kontynuować działań manewrowych.
W połowie listopada liczący około 700 km front zastygł. Obie strony, nie wyrzekając się zamysłu podjęcia kolejnej ofensywy, przystąpiły do umacniania swoich pozycji. Wyrastały kolejne rzędy zasieków z drutów kolczastych, linie okopów, schronów. Przybywało dział, karabinów maszynowych, moździerzy i miotaczy min. Wojska złapały się wzajemnie w pułapkę wojny pozycyjnej.
Na zachodzie Europy skończył się okres błyskotliwych manewrów, zaskakujących wroga koncepcji. Nastał czas szturmów frontalnych na rozbudowane stanowiska nieprzyjacielskie, podczas których działa i karabiny maszynowe dziesiątkowały ko-
9 E.Falkenhayn, Niemieckie Naczelne Dmcództwo u latach 1914—1916, Warszawa 1926, s.30.
lejne bataliony, pułki i dywizje. Po zakończeniu wojny wielu teoretyków myśli wojskowej oraz historyków wyraziło pogląd, że jeszcze nigdy sztuka wojenna nie osiągnęła tak niskiego poziomu, jak na Zachodzie od listopada 1914 do listopada 1918 r.— cztery długie lata.
Żadne z walczących państw nie było przygotowane do prowadzenia długotrwałej, wyniszczającej wojny. Jesienią 1914 r. pojawiły się pierwsze znaczące niedostatki w amunicji artyleryjskiej. Kryzys dotknął wszystkie armie, choć w różnym stopniu. Z największymi kłopotami borykały się wojska rosyjskie. Już we wrześniu dowódcy Frontów alarmowali Stawkę i Ministerstwo Wojny doniesieniami o katastrofalnym braku amunicji i innych rodzajów zaopatrzenia bojowego.
Wielkim problemem stawał się także brak wyszkolonych oficerów niższych stopni i podoficerów. Straty, jakie oddziały poniosły na froncie, oraz konieczność zwiększenia liczebności walczących wojsk powodowały, że awanse otrzymywali ludzie nie mniej odważni i zdeterminowani od swoich rannych i poległych kolegów, ale słabiej przygotowani do wykonywania wojennego rzemiosła.
Natomiast ludność cywilna stanęła w obliczu kryzysu spowodowanego drastycznie zmniejszającymi się dostawami żywności i opału. O ile jeszcze zawsze można było kosztem mieszkańców miast i wsi żywić armie, to zaopatrzenie gospodarki w niezbędne dla rozwoju przemysłu wojennego surowce nie mogło ulec zahamowaniu, a wiele z nich w okresie pokoju po prostu importowano. Teraz należało szukać materiałów zastępczych i nowych technologii.
W trudniejszej sytuacji znalazły się Niemcy, Austro-Węgry oraz Turcja, która przystąpiła do zmagań po ich stronie w połowie listopada. Cieniutkie nitki zaopatrzenia wiodące do państw centralnych były ciągle przerywane, podczas gdy Francja i Anglia mogły korzystać z zasobów swoich kolonii oraz intensyfikować import z Ameryki Północnej i Południowej.
Fatalnym wydarzeniem nazwał Ludendorff porażkę w pierwszych tygodniach wojny słabszych liczebnie, ale lepiej wyszkolonych wojsk niemieckich i austro-węgierskich, reprezen-
tających państwa, które były otoczone przez wrogów 10. Wyraźniej niż wielu innych strategów i polityków dostrzegał, w jak trudnej, niemal beznadziejnej sytuacji znalazło się jego państwo po przegraniu wojny manewrowej.
W nadchodzącym nowym etapie wojny liczył się każdy sojusznik, którego można było jeszcze pozyskać. Obiektem zainteresowania tak aliantów, jak państw centralnych, były Włochy, które kierując się „świętym egoizmem" narodowym, jak to określił premier Antonio Salandra, 3 sierpnia ogłosiły neutralność.
Berlin i Wiedeń nie liczyły już na dotrzymanie zobowiązań sojuszniczych przez Rzym. Zbyt silne były konflikty między Włochami i Austro-Węgrami. Włochy aspirowały przecież do Tyrolu, Trydentu, Istrii i Dalmacji. Zamierzały rozciągnąć protektorat nad Albanią i uzyskać uznanie praw do Dodekanezu i wybrzeży Azji Mniejszej. Spełnienie nawet niektórych z tych żądań oznaczało dla Austro-Węgier rezygnację ze znacznej części swojego terytorium lub terenów potencjalnych wpływów i co gorsze mogło zapoczątkować proces stawiania analogicznych roszczeń przez inne państwa, np. Rumunię. Ale też rzucenie około 800 tys. — 1 min żołnierzy włoskich do walki przeciw siłom państw centralnych mogło gwałtownie pogorszyć ich sytuację i przeważyć szalę zwycięstwa na korzyść aliantów. Dlatego Berlin energicznie naciskał na austro-węgierskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, aby przynajmniej pozornie zgodziło się na poczynienie korekt przebiegu granicy po zakończeniu wojny — wszystko w celu utrzymania neutralności Włoch.
Więcej skłonni byli obiecać włoskim politykom alianci, tym bardziej że apetyt Rzymu mogli zaspokoić kosztem Austro -- Węgier i Turcji. Aby skłonić Włochy do wystąpienia przeciwko swoim niedawnym sojusznikom, wykorzystywali powiązania masonerii francuskiej oraz włoskiej i opłacali niektórych polityków i dziennikarzy. Wśród tych ostatnich znalazł się Benito Mussolini. Alianci zręcznie podsycali nacjonalizm, wskazując,
10 E. Ludendorff, Meine Kriegserinnerungen, Berlin 1919, s.54.
iż pokonanie Austro-Węgier zakończy proces jednoczenia ziem włoskich. I stopniowo zyskiwali coraz większą popularność.
Z pewnym powodzeniem dyplomaci francuscy, angielscy oraz rosyjscy działali w Bukareszcie. Przychodziło im to o tyle łatwo, że po śmierci w październiku 1914 r. germanofila Karola I tron objął jego bratanek Ferdynand I, pozostający po wpływem żony, królowej Marii, blisko spokrewnionej z angielskim domem monarszym, a także rodziną Romanowów. Rumunia, do niedawna sojusznik Niemiec i Austro-Węgier, przygotowywała się teraz do zbrojnego wystąpienia przeciw nim, oczekując sprzyjającej chwili i stawiając coraz większe warunki aliantom.
Pozostawała jeszcze neutralna Grecja, w której sympatyzujący z Niemcami dwór Konstantyna musiał się liczyć z pro- alianckim rządem i opinią społeczną. Dla większości Greków Turcja pozostawała odwiecznym wrogiem i trudno byłoby im zaakceptować znalezienie się z nią w jednym obozie sojuszniczym. W odczuciu społeczeństwa w granicach Turcji nadal znajdowały się ziemie greckie, a ich przywrócenie ojczyźnie uważane było za obowiązek narodowy.
Uprzedzenia wobec Turków, przynajmniej częściowo, zdołał pokonać dwór i rząd bułgarski. Bułgaria, długo ciesząca się opinią Prus Bałkanów, została pokonana w 1913 r. w drugiej wojnie bałkańskiej. Utraciła terytoria w Tracji, Macedonii oraz południową Dobrudzę. Od tego czasu Rumunia, Grecja, a przede wszystkim Serbia zyskały opinię państw zaborczych, rozwijających się kosztem pobitej ludności bułgarskiej.
Odzyskanie Macedonii przy pomocy Austro-Węgier toczących wojnę z Serbią stało się dla Bułgarów kuszącą propozycją, wartą nawet, zdaniem kół rządzących w Sofii, zlekceważenia pro- rosyjskich sympatii społeczeństwa. Wśród coraz mniej licznego grona zwolenników opowiedzenia się po stronie Rosji i jej sojuszników pozostali dwaj najlepsi generałowie bułgarscy Dmit- riew i Wazów. Ten pierwszy jako ochotnik walczył już w wojsku rosyjskim.
Zwiększyło się zainteresowanie walczących stron sprawą polską, jednak jeszcze w minimalnym wymiarze, dalekim od aspi
racji i nadziei przywódców głównych polskich partii i ugrupowań politycznych. Francja i Anglia stały na stanowisku, iż sprawa polska jest wewnętrznym problemem Rosji, a ich starania o skłonienie Petersburga do ustępstw wobec Polaków miały charakter nieoficjalnych, delikatnych rad. Jednak ogłoszona jeszcze w połowie sierpnia 1914 r. odezwa wielkiego księcia Mikołaja Mikołajewicza, obiecująca połączenie wszystkich ziem polskich pod berłem Romanowów i nadanie im autonomii, została przyjęta przez społeczeństwo Królestwa z zadowoleniem. Konsultował ją między innymi Roman Dmowski.
Z goryczą natomiast czytano w Galicji odezwę AOK (Armee Oberkommando — Naczelna Komenda). Ogólnikowość („Powitajcie nasze sztandary z ufnością, bo one zapewniają Wam sprawiedliwość"), brak obietnic w sprawie polskiej rozczarowywały nawet największych lojalistów. Niewielu przy tym wiedziało, iż manifest cesarza Franciszka Józefa, dający pewne nadzieje na przekształcenie naddunajskiej monarchii w trialistyczne austro-węgiersko-polskie państwo, został przygotowany' ale nie mógł być opublikowany na skutek stanowczego sprzeciwu węgierskiego premiera Tiszy.
Polacy, zwracający się teraz do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, AOK czy dworu ze skargą na negatywne następstwa braku jasnej deklaracji Austrii wobec sprawy polskiej, mogli usłyszeć podobne słowa, jak Rajmund Swiatopełk-Jaworowski: „[...] Cesarz nie może ogłosić czegoś, co by było cofniętem" 11.
Brak deklaracji austro-węgierskiej miał swój wpływ obok akcji endeków na klęskę powstańczych zamierzeń Piłsudskiego. Królestwo przyjęło strzelców chłodno. Widziano w nich bardziej niebezpiecznych „radykałów" i socjalistów czy nawet szaleńców bijących się za cudze, niemieckie i austriackie interesy, niż polskich żołnierzy idących do boju o wolność kraju. Strzelcy nie zapomną tego. W 1917 r. powstanie pieśń, w której skwitują postawę społeczeństwa w 1914 r.:
11 List Rajmunda Swiatopełka-Jaworowskiego do J. Piłsudskiego z 11 stycznia 191"5 r., Biblioteka Narodowa, Spuścizna gen. M. Norwida-Neugebauera, svf;n.IV. 5207.
Krzyczeli, żeśmy stumanieli Nie wierząc nam, że chcieć — to móc Laliśmy krew osamotnieni, a z nami był nasz drogi Wódz!
Piłsudski stanął przed dramatyczną decyzją: zebrać strzelcówi pójść w lasy, aby tam kontynuować walkę wzorem powstańców styczniowych, czy też wstąpić razem z nimi do tworzonych przez Austriaków Legionów Polskich. 20 sierpnia w Tumlinie koło Kielc większość zapytanych przez niego oficerów opowiedziała się za tym pierwszym rozwiązaniem. On jednak, widząc jak niewielką stanowią siłę, jak łatwą do zgniecenia przez zaborców, postanowił inaczej. 22 sierpnia wydał rozkaz o włączeniu swoich oddziałów do Legionów Polskich.
NA WSCHODZIE BEZ ZMIAN
Walki o Lwów, w wyniku których Rosjanie zawładnęli Galicją Wschodnią, zmniejszyły, choć nie wyczerpały ich możliwości podejmowania działań zaczepnych. Sytuację armii rosyjskich, bijących się na obu frontach zachodnich (Północno- i Połud- niowo-Zachodnim), komplikowały coraz wyraźniejsze sygnały szykowania się wojsk państw centralnych do ataku w rejonie środkowego biegu Wisły.
Austriackie Naczelne Dowództwo nie zamierzało pogodzić się z utratą Galicji Wschodniej. Planowało podjęcie jeszcze jednej ofensywy. Także gen. Hindenburg, który 15 września objął dowództwo, obok 8. Armii, również nowo sformowanej 9. Armii, był zwolennikiem szeroko zakrojonych działań zaczepnych. Postanowił, zgodnie z radą swojego szefa sztabu gen. Luden- dorffa, prowadzić walki defensywne w Prusach Wschodnich, natomiast w Królestwie pobić przeciwnika i wyrzucić go za Wisłę.
W projektowanej ofensywie mieli uczestniczyć Austriacy. 18 września, jeszcze w okresie cofania się armii austro-węgierskiej w Galicji, do Głównej Kwatery gen. Conrada w Nowym Sączu przybył gen. Ludendorff, aby omówić cele wspólnej akcji przeciw Rosji. Ustalono wówczas, że wojska państw centralnych rozpoczną ofensywę 1 października. Główne zadania przypadły austro-węgierskiej 1. Armii i niemieckiej 9. Armii.
Całość sił niemieckich i austro-węgierskich w Królestwie Polskim i Galicji osiągnęła stan 650 tys. żołnierzy i 2400 dział. 9. Armia zajęła pozycje między Pińczowem a Kielcami. 1. Ar
mię rozlokowano po obu stronach Wisły, wzdłuż dolnego biegu Dunajca i Nidy. Znajdujące się w Galicji Armie 4., 3. i 2. otrzymały rozkazy współdziałania z nacierającymi 1. i 9. Armią, odblokowania Przemyśla i wyparcia Rosjan z Galicji Wschodniej.
Stawka trafnie interpretowała zamiary przeciwnika, dysponowała bowiem stosunkowo precyzyjnymi informacjami o ruchach niemieckich i austro-węgierskich oddziałów. Po pierwszych doniesieniach wywiadu, że linią kolejową z Poznania do Oświęcimia zmierzają duże wojskowe transporty kolejowe oraz po stwierdzeniu w rejonie Kalisza oraz Częstochowy i Będzina koncentracji znacznych sił wroga, dokładniejsze rozpoznanie przeprowadziła kawaleria gen. Aleksandra Nowikowa i warszawskie ugrupowanie gen. P. Olchowskiego.
25 września szef Sztabu Generalnego Nikołaj Januszkiewicz w trakcie wymiany poglądów z dowódcą Frontu Południowo- -Zachodniego zgodził się z opinią, że natarcie wroga wyjdzie na pozycje między Warszawą a Dęblinem lub między Sandomierzem a Dęblinem w kierunku Warszawy. Ta druga możliwość wydawała się wówczas bardziej realna. W tej sytuacji w. ks. Mikołaj Mikołajewicz zaaprobował plan intensyfikacji przygotowań wojsk rosyjskich do działań ofensywnych, tak aby uprzedzić wystąpienie zaczepne wojsk niemieckich i austro-węgier- skich. Rozkazał przegrupować armie obu Frontów, w których znalazło się około miliona żołnierzy wyposażonych w 5 tys. dział. Wzmocniono również siły znajdujące się nad środkową Wisłą. Silna 2. Armia gen. Scheidemanna zebrała się w rejonie Warszawy. Armie 1. i 10. otrzymały zadanie osłony Królestwa i przyległych regionów Rosji od strony Prus Wschodnich. Natomiast 5. Armia (gen. Paweł Plehwe), 4. Armia (gen. Alek- siej Ewert) i 9. Armia (gen. Platon Łęczycki) zajęły stanowiska na południe od 2. Armii, po ujście Sanu do Wisły.
Stawka nie widziała w siłach austro-węgierskich groźnego przeciwnika; sądziła, że został on w sierpniu i wrześniu znacznie osłabiony. Więcej obaw wywoływała niemiecka 9. Armia. Rosyjskie Naczelne Dowództwo planowało rozbić ją dwoma silnymi uderzeniami: frontalnym z odcinka Dęblin — Sandomierz oraz od strony Modlina i Warszawy. To pierwsze zadanie
powierzono 2. Armii, drugie zaś 4., 5. i 9. Armii. Za przebieg całej operacji odpowiedzialny był gen. Nikołaj Iwanow.
W ten sposób wzdłuż Wisły, od Modlina po ujście Sanu, stanęło rosyjskich 45,5 dywizji piechoty i ponad 13 dywizji jazdy. Po przeciwnej stronie frontu szykowały się do ofensywy siły mniej liczne, choć lepiej wyposażone w broń maszynową, amunicję i staranniej przeszkolone. Niemiecka 9. Armia miała w swoim składzie 12,5 dywizji piechoty i 3 dywizje kawalerii, aus- tro-węgierska zaś 1. Armia — 13,5 dywizji piechoty i 3 dywizje kawalerii 1.
Rozpoczęte przez Niemców 28 września, a przez Austriaków1 października działania zaczepne początkowo rozwijały się bez przeszkód. Już 4 października "korpusy 9. Armii dotarły do Opatowa, Ostrowca, Iłży, Opoczna i Rawy. Rosjanie próbowali się bronić na linii Radom — Opatów. Ich opór został złamany. W walkach pod Opatowem rosyjska 9. Armia straciła 79 oficerów, około 7 tys. podoficerów i szeregowców, 13 dział 2.
W Radomiu Hindenburg otrzymał przejętą depeszę rosyjską, z której dowiedział się o zamiarze skoncentrowania znacznych sił wroga nad środkową Wisłą w celu natarcia na lewe skrzydło wojsk sprzymierzonych. Rosyjskie Naczelne Dowództwo nadal systematycznie powiększało swoje siły w rejonie Warszawy, z zamiarem natarcia na południowy zachód i osaczenia niemieckiej 9. Armii nad Pilicą.
Do starcia rosyjskiej 2. Armii z wydzieloną z 9. Armii grupą gen. Augusta von Mackensena doszło 11 października. 5 Dywizja Syberyjska, tracąc około 5 tys. żołnierzy i 20 dział, odstąpiła w lasy w rejonie Brwinowa. Wycofywały się również w kierunku Warszawy inne dywizje 2. Armii (m. in. 24. Dywizja Piechoty, 4. Dywizja Syberyjska, Kaukaska Dywizja Kawalerii gen. Charpentiera). Odwrót centrum, dezorganizacja prawego skrzydła, rwąca się łączność z walczącymi oddziałami wywołały kryzys w dowództwie 2. Armii. Został on opanowany po otrzymaniu obietnicy szybkiego wsparcia posiłkami (dwa korpusy).
1 J. Dąbrowski, op.cii., s.237 in.; W. Bortnowski, Ziemia Łódzka ze ogniu. 1 VIII— 6XII1914 r., Łódź 1968, s.105.
2 C.Korol ko w, W' arszawsko-iwanogorodskaja opieracja, Moskwa 1923, s.63 i n.
Widoczne wyczerpanie armii niemieckiej i austro-węgier- skiej, krzepnięcie własnej obrony, skupienie znacznych sił w rejonie Warszawy pozwoliły Stawce na powzięcie 13 października decyzji rozpoczęcia ofensywy. Główny ciężar walk spadł na2. i 5. Armie, dysponujące razem dziesięcioma korpusami piechoty, dwoma korpusami jazdy i dywizjami rezerwowymi. Dowództwo nad tą Grupą Armii objął gen. Nikołaj Ruzski. Uderzenie jego wojsk na prawe skrzydło nieprzyjaciela miało się rozpocząć w nocy z 13 na 14 października.
Z tą Grupą Armii miały współdziałać, posuwając się na zachód, Armie 4. i 9., dowodzone przez gen. Nikołaja Iwanowa. Linię graniczną działań obu Grup Armii stanowiła Pilica. Wojska rosyjskie miały wypierać przeciwnika na południe i południowy zachód w kierunku górnego biegu Wisły, odpychając go coraz dalej od Prus Wschodnich i Torunia.
W czasie pierwszych czterech dni walk ofensywnych pod Warszawą dowódca rosyjskiej 2. Armii gen. Scheidemann prowadził działania ostrożnie. Obawiał się m.in. niemieckiego uderzenia z rejonu Torunia. Niewiele naprzód posunęła się również 5. Armia. Podobnie ostrożnie prowadziła ofensywę Grupa Armii gen. Iwanowa. Ale mimo wszystko 18 października rosyjskie armie wzmogły nacisk w rejonie Warszawy. Natomiast oddziały 4. Armii zwycięsko zakończyły 19 października bitwę pod Kozienicami, toczoną w trudnym, lesistym terenie.
Wczesnym rankiem 20 października żołnierze 2. Armii stwierdzili, że grupa gen. Mackensena opuściła swoje stanowiska. Rosjanie ścigając nieprzyjaciela nie pozwolili mu na utrzymanie pozycji pod Mszczonowem i Grójcem. W toku energicznych natarć przełamano także linię Skierniewice — Rawa— Nowe Miasto — Białobrzegi. Do końca października armie rosyjskie podeszły pod Sandomierz, Kielce, Radomsko i Sieradz. Pościg opóźniały zniszczenia dokonywane przez oddziały niemieckie na drogach, torach i stacjach kolejowych.
Porażki 9. Armii Hindenburga zbiegły się z klęskami austro- -węgierskiej 1. Armii, która walczyła, po przesunięciu oddziałów niemieckich na północ, samodzielnie. Rosyjskie korpusy 9. Armii i 4. Armii powstrzymały natarcie przeciwnika i same prze
szły do ofensywy. 27 października armia gen. Dankla rozpoczęła odwrót w kierunku na Radom i Kraków.
Ciężką sytuację państw centralnych na froncie wschodnim jeszcze pogorszyły klęski poniesione w Galicji. Mimo przerzucenia przez Stawkę znacznych sił z tego obszaru do Królestwa armiom austro-węgierskim — 4., 3. i 2. nie udało się pobić rosyjskich 3., 11. i 8. Armii. Rosjanie także i tu sami przeszli do natarcia zmuszając 4. Armię do wycofania się nad Dunajec, a 3. i 2. w Karpaty. Ponownie został zagrożony Kraków i górny bieg Wisły.
Zniszczenia linii komunikacyjnych spowodowały osłabnięcie tempa natarcia rosyjskich 2. i 5. armii. Dużą ruchliwość wykazywały jedynie jednostki kawalerii, które dotarły do Częstochowy, Wielunia i Koła. Zebrane przez nie oraz słabo teraz pracujący wywiad rosyjski dane nie pozwoliły jednak na wykrycie zmian w położeniu wielkich jednostek niemieckich. Tymczasem mianowany 2 listopada Naczelnym Wodzem wojsk niemieckich na Wschodzie marsz. Hindenburg skoncentrował 9. Armię w rejonie Torunia oraz pod Włocławkiem i powierzył ją gen. Augustowi von Mackensenowi.
Rosjanie nadal mieli przewagę liczebną. Dysponowali 10 listopada na froncie wschodnim 36 korpusami, w tym 3 oblegającymi Przemyśl. Siłom tym państwa centralne mogły przeciwstawić w tym czasie około 27 korpusów 3.
9 listopada 1. Armia gen. Pawła Rennenkampfa, wykorzystując dotychczasowe powodzenie 2. Armii, podeszła pod Działdowo i Mławę (I Korpus Turkiestański i 4. Dywizja Kozaków Dońskich), Sierpc (VI Korpus), Lipno (6. Dywizja Kawalerii)i Włocławek (V Korpus Syberyjski). Ale lewe skrzydło armii, znajdujące się na lewym brzegu Wisły, nie utrzymywało dostatecznej łączności z pozostałymi korpusami.
Gen. Rennenkampf wielokrotnie od 26 października domagał się postawienia w Płocku mostu, który by ułatwił dowodzenie rozrzuconymi po obu stronach rzeki korpusami. Przy tym izolowany na lewym brzegu Wisły V Korpus Syberyjski, zmierzający w kierunku Włocławka, nie prowadził należytego rozpo-
3 T.Różycki, Bitwa pod Włocławkiem (10—13 XI 1914), Warszawa 1934, s.9—10; W. B ortno wski, op.cit., s.124.
znania, toteż jego dowódca, a także dowódca 1. Armii nie wiedzieli o koncentracji niemieckiej w tym rejonie.
Na południe od 1. Armii, między Kutnem a Wieluniem, działała 2. Armia (korpusy I, II, IV, XXIII, II Syberyjski, grupy kawalerii gen. Nowikowa i gen. Charpentiera). Dalej w kierunku Radomska znajdowały się pozycje 5. Armii (korpusy V, XIX, I Syberyjski). Między Radomskiem a Miechowem stała4. Armia (korpusy: XVI, XVII, III Kaukaski, grenadierów). Natomiast front 9. Armii (korpusy: gwardii, XIV, XVIII, XXV) ciągnął się po Tarnów.
Stawka planowała wzmóc działania zaczepne 14 listopada mimo złego zaopatrzenia wojsk walczących w Królestwie. Żołnierze nie otrzymali jeszcze umundurowania zimowego. Brakowało ładunków do dział, co spowodowało konieczność zmniejszenia stanu artylerii w dywizjach. Stosunek liczby dział niemieckiej dywizji piechoty do liczby dział rosyjskiej dywizji przedstawiał się teraz jak 2:1 4. Źle funkcjonowało zaopatrzenie 1. i 2. Armii w żywność i furaż. Większe ilości tych produktów miały być dostarczone do jednostek dopiero po 14 listopada.
11 listopada rozciągnięty mniej więcej na 40 km V Korpus Syberyjski gen. Sidorina został zaskoczony natarciem niemieckiego I Korpusu. Rosjanie z determinacją bronili swych pozycji, wolno cofając się; 12 i 13 listopada podejmowali kontrataki, m.in. koło miejscowości Kowal i Lubień. W kierunku rejonu walk, na Izbicę, podążał z Płocka VI Korpus Syberyjski, mający wesprzeć planowane działania 2. Armii. Pod Gostyninem połączył się z II Korpusem ściągniętym z prawego skrzydła armii gen. Scheidemanna.
Cofający się V Korpus odchodził w rejon na wschód od Gostynina. Sprzyjał mu lesisty, choć silnie zurbanizowany teren. Gen. Sidorin umiejętnie wykorzystywał dywizję kawalerii, chroniąc swoje skrzydło oraz tyły. Prowadzone przez niego boje stawiały pod znakiem zapytania powodzenie niemieckiej 9. Armii, zależne od wykorzystania momentu zaskoczenia. Mimo to gen. Ruzski surowo ocenił walki V Korpusu Syberyjskiego. Był
4 W. Bortnowski, op.cit., s.128.
przekonany, że znalazł się on w obliczu słabych sił nieprzyjaciela. Zlekceważył też alarmujące doniesienia generałów Schei- demanna i Rennenkampfa, którzy wskazywali na pojawienie się przed ich stanowiskami znacznych sił wroga. Pozostawił w mocy dyrektywę, nakazującą podjęcie silnego natarcia na zachód.
W tej sytuacji dowódca 2. Armii powziął decyzję sprzeczną z rozkazami Stawki i gen. Ruzskiego: przesunął część oddziałów na północne skrzydło, osłabiając jednocześnie swoje lewe skrzydło, współdziałające z 5. Armią.
14 listopada znajdujący się w marszu XXIII Korpus został w rejonie Chełmna nad Nerem i Uniejowa zaatakowany przez niemiecki XI Korpus. Rozpoczęła się trzydniowa bitwa pod Kutnem, w której 9,5 niemieckich dywizji piechoty i 2 dywizje kawalerii pobiły 6 rosyjskich dywizji piechoty i jedną dywizję kawalerii. Rosjanie stracili około 20 tys. żołnierzy, 20 dział i 70 karabinów maszynowych 5.
W wyniku tych walk luka między 1. i 2. Armią powiększyła się. Zaczęły ją wypełniać oddziały nieprzyjaciela. Niemcy znaleźli się około 25 km od Łodzi.
18 listopada na całym froncie trwały zacięte walki. Rosjanie zostali zmuszeni do odwrotu. 21 listopada 6 korpusów (I, IV, XIX, XXIII, I Syberyjski, II Syberyjski) znalazło się niemal w okrążeniu w rejonie Łodzi. Na ich tyły, pod Julianów, wchodziła silna grupa gen. Reinharda Scheffera-Boyadela.
Odciążające uderzenie rosyjskie od strony Strykowa zmieniło położenie prawie otoczonej 2. Armii. Wchodząca do bitwy pod Łodzią 1. Armia przyczyniła się do rosyjskiego sukcesu. Wojska gen. Scheffera zostały otoczone. Tylko dzięki brawurze dowódcy 3. Dywizji gen. Karla Litzmanna grupie Scheffera udało się wyjść z pułapki. Poniosła ona znaczne straty, ale uprowadziła jeńców rosyjskich (10—16 tys. żołnierzy).
Prowadzone przez niemiecką 9. Armię działania nie przyniosły oczekiwanych wyników. Armie rosyjskie nie zostały odrzucone za Wisłę. Nie poprawiło się też ciężkie położenie armii
5 Ibid., s. 132 i n.; Sirategiczeskij oczerk wojny 1914—1918 g.g., cz.2, Moskwa 1923, s.129 i n.
austro-węgierskich w Galicji. Efektem listopadowych walk były przesunięcia frontu o znaczeniu lokalnym.
30 listopada Stawka wydała dyrektywę, precyzującą m. in. dyslokację własnych sił na obszarze Królestwa Polskiego: „[...] wykonać wszystkie niezbędne przegrupowania dla rozpoczęcia w nocy z 30 na 31 listopada odstąpienia armii znajdujących się na lewym brzegu Wisły na linię Iłów — Tomaszów, rzeka Nidai dalej do rzeki Wisły w celu zajęcia na lewym brzegu wcześniej przygotowanych pozycji na podejściach do Warszawy i Dęblina 6.
W pierwszych dniach grudnia Rosjanie stoczyli jeszcze bitwę w rejonie Łodzi. Ich przeciwnik, ściągając z frontu zachodniegoi Prus Wschodnich znaczne posiłki i dysponując w pierwszych dniach grudnia wojskami znacznie liczniejszymi niż w listopadzie 7, nie odniósł większych zwycięstw. Zajęcie przez Niemców Łodzi (6 listopada) uznano za sukces nieprzyjaciela o ograniczonym znaczeniu. Podobnie oceniono w rosyjskim Naczelnym Dowództwie odepchnięcie, po pięciotygodniowych walkach trwających do 17 grudnia, własnych wojsk spod Torunia w kierunku Modlina. Pod koniec 1914 r. natężenie walk osłabło.
Ostatnie tygodnie 1914 r. ostatecznie uświadomiły Sztabom Generalnym walczących stron, że wypracowana przed rozpoczęciem wojny strategia nie przynosi oczekiwanych wyników, a wojna jest zjawiskiem o wiele bardziej długotrwałym i kosztownym niż sądzono. Armie poniosły ogromne straty. Poległo wielu zawodowych podoficerów i młodszych oficerów, trudnych do zastąpienia przez powołanych do wojska rezerwistów.
Brak amunicji, zwłaszcza artyleryjskiej, ograniczał możliwości podejmowania operacji. Organizmy gospodarcze państw z trudem i nie zawsze konsekwentnie dostosowywały się do warunków wojennych. Wrogie przymierza poszukiwały nowych rozwiązań strategicznych, nowych źródeł zaopatrzenia i nowych sojuszników.
Obawy państw centralnych co do postawy Włoch i Rumunii pogłębiły się. 5 stycznia gen. Conrad telegrafował do marsz. Hin-
6 Cyt. za: M. Boncz-Brujewicz, op.cii., cz.l, Moskwa 1920, s.9.7 D ąb r o w sk i, op.cii., s.258.
denburga i szefa Sztabu Generalnego Ericha von Falkenhayna: „Fakt, że z zakończeniem roku nie zapadło całkowite rozstrzygnięcie, ani na zachodzie, ani na wschodnim teatrze operacyjnym, na południu nawet miało miejsce niepowodzenie — oraz fakt, że z wiosną należy się liczyć z wystąpieniem »neutralnych«, przede wszystkim Włoch i Rumunii, doprowadził do dążenia spowodowania na jednym z obu teatrów operacyjnych decyzji, która rozstrzygnęłaby wojnę na naszą korzyść, a co najmniej osiągnięto by to, że »neutralni" nie wystąpią przeciw państwom centralnym"8.
W Berlinie coraz poważniej rozważano także możliwość zmuszenia Rosji do wycofania się z wojny. Rozbicie wojsk rosyjskich i podyktowanie pokonanemu wrogowi warunków pokoju miało umożliwić skupienie wszystkich sił do walki z Francją, Anglią i Belgią. Przeciwko poszukiwaniu rozstrzygnięcia na Wschodzie występował gen. Falkenhayn. Nie bardzo wierzył w możliwość pokonania wojsk rosyjskich jedną, nawet najstaranniej przygotowaną ofensywą. Obawiał się też „uwięzienia" korpusów niemieckich na olbrzymich przestrzeniach. Wątpił przy tym, czy nawet zmuszenie Rosji do zawarcia pokoju osłabi wolę walki zachodnich przeciwników Niemiec.
Falkenhayn nie mógł jednak odrzucić sugestii i nacisków niektórych generałów oraz austro-węgierskiego Naczelnego Dowództwa, występujących pod hasłem: „Wojna musi być wygrana na Wschodzie" 9.
Gen. Conrad, popierany przez marsz. Hindenburga, proponował wykonanie silnego uderzenia na południowe skrzydło wojsk rosyjskich. Zamierzał odblokować Przemyśl, odzyskać Lwów i zmusić przeciwnika do wycofania się na prawy brzeg Wisły w jej środkowym biegu. Jednocześnie z ofensywą austro- -węgierską natarcie miały podjąć z Prus Wschodnich wojska niemieckie.
8 Cyt. za: J. Kleeberg, Geneza bitwy pod Gorlicami, „Bellona" 1930, t. XXXV, s.444.
9 N.P. Jewdokina, Mieżdu Woswkom i Zapadom: problema sieparatnogo mira i maniewry dipłomalii awstro-giermanskogo błoka w 1914—1917gg., Leningrad 1985, s.48 i n.; E. Fa 1 kenhay n, op.cit., s.60—61.
Cztery nowo sformowane korpusy niemieckie (XXXVIII — XLI) zostały skierowane do Prus Wschodnich. W ostatnim momencie jeden z nowych korpusów wysłano do Francji, z której ściągnięto Korpus XXI — Alzacko-Lotaryński. Sztab Generalny miał zastrzeżenia co do lojalności żołnierzy pochodzących w znacznej części z zajętych w 1870 r. prowincji Francji.
Cztery korpusy utworzyły 10. Armię, przekazaną pod dowództwo gen. Hermanna von Eichhorna. W Karpaty wysłano natomiast przekazane przez marsz. Hindenburga trzy dywizje piechoty i dywizję jazdy. Razem z austro-węgierskimi dwiema i pół dywizjami piechoty i dywizją jazdy weszły one w skład ce- sarsko-niemieckiej Armii Południowej (Sudarmee), na której czele stanął gen. Alexander von Linsingen.
Działania armii państw centralnych przeciw północnemu i południowemu skrzydłu wojsk rosyjskich, prowadzone siłami wzmocnionymi jedynie przez cztery korpusy, mogły przynieść tylko lokalne sukcesy terytorialne i pogłębić stan wyczerpania wojsk rosyjskich. Były wypaczeniem idei austro-węgierskiego szefa Sztabu Generalnego, chcącego bardzo silnymi natarciami przełamać pozycje nieprzyjaciela i zamknąć go na ziemiach Królestwa w gigantycznym kotle.
Do działań ofensywnych na wielką skalę kolejny raz przygotowywały się także wojska rosyjskie. Generał-kwatermistrz Stawki, gen. Jurij Daniłow, raz jeszcze stanął przed wyborem przeciwnika. Armie austro-węgierskie — według jego oceny — nie były zdolne w najbliższym czasie zagrozić pozycjom rosyjskim. Większą niewiadomą stanowiły siły niemieckie. Ich liczebność zależała od działań na froncie zachodnim, alianci zaśzapewniali Stawkę, że będą prowadzić walki z nasiloną energią10
„Skłaniając się do wystąpienia przeciw siłom niemieckim, w kierunku Berlina, Daniłow musiał rozwiązać problem Prus
Wschodnich. Ta prowincja, z dobrze rozwiniętą siecią kolejową, mogła stać się obszarem, z którego armie niemieckie, nacierając
10 I. R o s t u n o w, op. cii., s. 198.
na skrzydło Frontu Północno-Zachodniego i wychodząc na jego tyły, mogły zmusić Rosjan do wycofania się z Królestwa Polskiego. Dlatego też Daniłow uznał, że, podobnie jak w 1914 r., należy uderzyć na stolicę Rzeszy po zajęciu Prus Wschodnich. Plan Daniłowa był zgodny z oceną sytuacji oraz zamierzeniami dowódcy i szefa sztabu Frontu Północno-Zachodniego.
Natomiast gen. Nikołaj Iwanow, dowodzący Frontem Połud- niowo-Zachodnim, i jego szef sztabu Michaił Aleksiejew byli przekonani, że „droga do Berlina biegnie przez Wiedeń i Budapeszt" 11. Obaj rosyjscy generałowie, a zbieżne opinie wyrażali też sztabowcy niemieccy, uznawali Węgry za bardzo istotny, jeśli nie ważniejszy od Austrii w warunkach wojny, składnik dualistycznego państwa.
Rosyjskie Naczelne Dowództwo, próbując pogodzić rozbieżne dążenia dowódców Frontów, powzięło decyzję przeprowadzenia dwóch operacji: w Prusach Wschodnich i w Karpatach.
W drugiej połowie stycznia 1915 r. naprzeciw rosyjskich 99 dywizji (52,5 dywizji Frontu Północno-Zachodniego i 46,5 dywizji Frontu Południowo-Zachodniego) stały nieprzyjacielskie 83 dywizje (42 austro-węgierskie i 41 niemieckich). Stawka dysponowała również znajdującymi się w odwodzie korpusami — gwardyjskim i IV Syberyjskim (razem 4,5 dywizji).
Na północ od Pilicy znajdowały się rosyjskie armie Frontu Północno-Zachodniego: 5., 2., 1., 10. i 12. Ich przeciwnikiem były trzy armie niemieckie: 9., 10. i 8. oraz dwie grupy operacyjne. Front Południowo-Zachodni tworzyły: 4., 3., 8., 11. i 9. armie. Ich przeciwnikiem była reorganizowna 2. oraz 1., 4. i 3. armie austro-węgierskie, grupa operacyjna gen. Remusa Woyrscha, Armia Południowa i w Karpatach Wschodnich grupa gen. Pflanzera-Baltina.
Na froncie wschodnioeuropejskim znajdowało się teraz 1 117 tys. żołnierzy (bez załóg Przemyśla i Krakowa) państw centralnych oraz 1 843 tys. żołnierzy rosyjskich. Na froncie galicyjskim
11 Cyt. za: Strategiczeskij oczerk..., cz.3, Moskwa 1922, s. 41; patrz też: M. Bo n cz-B r uj ewi cz, op.cit., s.14—15.
573 tys. poddanych niemieckich i austro-węgierskich miało walczyć z 610 tys. poddanych rosyjskich 12.
W połowie stycznia linia frontu pozycyjnego w Galicji przebiegała (stanowiska wojsk państw centralnych) wzdłuż Dunajca od jego ujścia do Wisły po Wojnicz, Białą do Gromnika, przez Ciężkowice, Magurę Małastowską do Przełęczy Mała- stowskiej. Dalej biegła przez Kamienny Wierch, Długie, Grab, Ożenną, Filipowski Wierch, Niżny Komarnik, Pstrzyńską, Czeremchę, grzbietem Beskidu Niskiego od Kamienia do Ka- nasiówki, przez Komańczę, Chryszczatą, Wołosań, Łopiennik, Falową do Połoniny Wetlińskiej.
Za Dwernikiem ciągła linia frontu przechodziła w pozycje, między którymi łączność utrzymywały przede wszystkim patrole. Pozycje te znajdowały się w rejonie Ustrzyk Dolnych, wiodły od Wielkiego Bereznego przez Polany, Wereczek do Wołowej. Znajdowały się także, w wyniku wcześniejszych walk, pod Zieloną (północna strona Karpat), na południe od Jasiny (południowa strona Karpat), pod Żabiem (północna strona Karpat). Na Bukowinie wojska austro-węgierskie utrzymywały przełęcze Przysłop (Prislop) i Rotunda oraz góry Suchard po Dornę Watrę (Vatra-Dornei).
Pierwsi zakończyli przygotowania do ofensywy żołnierze państw centralnych. Główne zadania powierzono austro-wę- gierskiej 3. Armii, mającej nacierać przez przełęcze Dukielską i Użocką w kierunku na Przemyśl i Stryj, oraz armii gen. Linsin- gena, uderzającej z rejonu Munkacza (Mukaczewo) w kierunku na Sambor. VII Korpus arcyksięcia Józefa, wspomagany przez dwie dywizje kawalerii, nacierał na Barwinek, Tylawę i Duklę, III Korpus na Żmigród, a X na Sanok. Korpusy XVIII i V usiłowały zejść w dolinę górnego Sanu. Natomiast armia Lin- singena próbowała zepchnąć Rosjan z południowych stoków Karpat.
Trzy dni po rozpoczęciu ofensywy przez wojska państw centralnych do natarcia ruszyły armie rosyjskie. Ich cele określiła
12 M.Zgórniak, 1914—1918, s.148—149; I.Rostunow, op.cu., s. 197—198, 204; M. B o n c z-B r u j e w i c z, op.cit., s.21—22, 25—26; J. Dąbrowski, op.cit., s.304.
dyrektywa przekazana 20 stycznia oddziałom Frontu Południowo-Zachodniego przez gen. Iwanowa. Stwierdzał w niej, że w następstwie różnorodnych przyczyn przejście w najbliższym czasie do ofensywy na lewym brzegu Wisły jest niemożliwe. Wskazywał na konieczność większego wykorzystania sił znajdujących się na prawym brzegu Wisły (w Galicji). Zadaniem 3., 8. i części 11.Armii miało być osiągnięcie linii biegnącej wzdłuż Dunajca do Nowego Sącza, następnie do miejscowości Pre- szów, Koszyce, Słowackie Nowe Miasto (Slovenske Nove Me- sto), Czop i Marmarossziget (Sighet, Syhot, Sigiety-Marmacej)i dalej do granicy rumuńskiej.
Ciężkie walki toczyły się na odcinku dukielskim. Dowódca austro-węgierskiej 3. Armii gen. Svetozar Boroevió musiał stopniowo wycofywać swoje oddziały. Po dwóch tygodniach zaciętych bojów 3. Armia straciła prawie połowę swoich sił i była bliska wyczerpania. Ostatecznie przerzucenie na najbardziej zagrożony odcinek XVII. Korpusu z 4. Armii umożliwiło gen. Bo- roeviciowi powstrzymanie natarcia przeciwnika. Także Rosjanie ponieśli znaczne straty i nie byli w stanie przekroczyć linii Ondava — Stropkov — Medzilaborce.
Porażką zakończyły się działania Armii Południowej. Jej oddziałom nie udało się zejść z Przełęczy Wyszkowskiej w dół Swicy w kierunku Doliny. Lokalne sukcesy terytorialne wywalczono jedynie w rejonie Tuchołki i Smorza.
Na wschód od Armii Południowej bili się żołnierze gen. Karla von Pflanzera-Baltina. Po zaciętych walkach zmusili przeciwnika do wycofania się za Seret, następnie za Prut. 16 lutego opanowali Kołomyję, 17 lutego Czerniowce, a 20 lutego Stanisławów. Rosjanie odchodzili na linię Dniestru.
Austro-węgierski Sztab Generalny, obawiając się o losy obleganego Przemyśla, żądał kontynuowania ofensywy. Dwie armie, 2. i 3., dysponujące przewagą liczebną (21 dywizji przeciw12 rosyjskim), ponawiały próby zmuszenia przeciwnika do odwrotu. Do zaciętych bojów, często na bagnety, doszło m.in. pod Smolnikiem i Łupkowem. Największy sukces odnieśli węgierscy honwedzi, zmuszając rosyjski VIII Korpus do odwrotu w kierunku Sanoka. Sytuację uratowała interwencja gen. Ale-
ksieja Brusiłowa, który powstrzymał korpus. 10 marca śnieżyca przerwała działania bojowe. Wznowili je Rosjanie. Po krwawych walkach odbili Smolnik, Łupków i doszli do Przełęczy Łupkowskiej. 18 marca ostatecznie załamało się austro-węgierskie natarcie.
Walki w rejonie Smolnika i Przełęczy Łupkowskiej oznaczały początek nowej ofensywy Frontu Południowo-Zachodniego. Został on wzmocniony przez zreorganizowaną 9. Armię, dowodzoną przez gen. Platona Łęczyckiego (osiem i pół dywizji piechoty i pięć dywizji jazdy). Armia ta zajęła odcinek między granicą rumuńską a Bolechowem. Dobrze przygotowane do walki, wypoczęte korpusy gen. Łęczyckiego zepchnęły armię gen. Pflanzera-Baltina w kierunku południowym. Nie udało się im jednak odciąć jej od Armii Południowej oraz od łączącej ją z Węgrami linii kolejowej Delatyn — Jasina.
W końcu marca wojska austro-węgierskie powstrzymały rosyjskie natarcie na linii: Bystrzyca Nadwórniańska — Ottynia — Niezwiska — linia Dniestru. Porażka Pflanzera-Baltina pogrzebała nadzieje na poprawienie położenia wojsk austro-wę- gierskich w Karpatach oraz Przemyślu przez oskrzydlenie nieprzyjaciela od wschodu.
Pozbawiony pomocy z zewnątrz i nadziei na nią, wygłodzony Przemyśl nie był w stanie dłużej bronić się. Wojskowe racje żywnościowe zmniejszono do minimum. Od początku marca przestano wydawać żywność ludności cywilnej. Komendant twierdzy gen. Flermann Kusmanek zdecydował się przebić z załogą przez pozycje oblegającej twierdzę 11. Armii, aby, jak zawiadomił depeszą cesarza Franciszka Józefa, „oddać jeszcze jedną przysługę armiom walczącym w polu" l3.
Po przeanalizowaniu możliwych kierunków wypadu postanowiono uderzyć na rosyjskie stanowiska między Medyką a Pleszowicami w kierunku na Mościska, Gródek Jagielloński w celu połączenia się z korpusami gen. Pflanzera-Baltina. Gen. Kusmanek liczył, że uda mu się zaskoczyć przeciwnika oraz opanować składy żywności w Mościskach i Sądowej Wiszni.
13 Cyt. za: J. D ąb ro w s k i, op.cii., s. 320.
Atak rozpoczął się nad ranem 19 marca. Między Pleszowi- cami a Popowicami nacierała 23. Dywizja Honwedów, na Medykę zaś oddziały obrony krajowej i pospolitego ruszenia. Natarcie załamało się na pierwszej linii pozycji rosyjskich. Oddziały uczestniczące w próbie przebicia się poniosły wielkie straty. Z około 8500 żołnierzy 23. Dywizji powróciło tylko 2662, w tym wielu rannych. Po zniszczeniu wyposażenia twierdzy i wysadzeniu umocnień załoga poddała się. Do niewoli rosyjskiej poszło 9 generałów, 93 oficerów sztabowych, 2500 oficerów i około 117 tys. podoficerów i szeregowców 14.
19 marca rosyjskie armie 3. i 8. ponownie przeszły do ofensywy. Energicznie prowadzone działania zmusiły austro-węgierską 3. Armię do cofnięcia się 5—8 km na południe, a 2. Armię około 20 km. Wojska rosyjskie poniosły jednak klęskę w tzw. bitwie wielkanocnej, stoczonej 1—5 kwietnia między Łupko- wem a Konieczną. Austriacka 2. Dywizja Piechoty, współdziałająca z niemieckim Korpusem Beskidzkim, kosztem wielkich strat zdobyła panujące nad Laborcem wzgórza i zamknęła przeciwnikowi drogę na południe. Porażką dla Rosjan zakończyła się także bitwa pod Kozłową. Dalsze prowadzenie ofensywy wobec wyczerpania żołnierzy i braku amunicji nie rokowało nadziei na przerwanie pozycji austro-węgierskich. Gen. Iwanow rozkazał armiom Frontu Południowo-Zachodniego przejść do walk pozycyjnych.
Uporczywe walki w górzystym terenie, w trudnych zimowych warunkach, wyczerpały obu przeciwników. U kresu wytrzymałości znajdowały się siły austro-węgierskie. Od początku wojny straciły one (nie licząc chorych) 221 300 zabitych, 61 159 rannych i 588 517 jeńców l5.
Niemal jednocześnie z rozpoczęciem styczniowej ofensywy w Karpatach — najpierw armii państw centralnych, a wkrótce też rosyjskich — rozgorzały zacięte walki w Prusach Wschodnich. Podobnie jak w bitwie pod Tannenbergiem (Stębark) w sierpniu 1914 r., natarcie niemieckie zostało skierowane na skrzydła
14 Stegemanus, Geschichie des Kriegs, t.3, Stuttgart — Berlin 1919, s. 149-152.
15 M.Zgórniak, 1914—1918, s. 154.
rosyjskiej 10. Armii, podczas gdy przeciw jej centrum działały stosunkowo słabe siły. Od całkowitej klęski uratowały 10. Armię posiłki sprowadzone m.in. z Grodna. Rosjanie stracili około 100 tys. żołnierzy, 225 dział i 200 karabinów maszynowych. Feldmarsz. Hindenburg zamierzał wykorzystać ten sukces i po ściągnięciu na front wschodni dalszych korpusów natrzeć na Warszawę oraz sforsować Narew. Stanowczo sprzeciwił się realizacji tych planów szef Sztabu Generalnego. Prowadzone dzięki uporowi Hindenburga natarcie na stanowiska rosyjskie między Osowcem a Grodnem zakończyło się porażką. Dzięki temu2 marca trzy rosyjskie armie — 1., 12. i 10. — przeszły do działań zaczepnych. Po zaciętych i wyczerpujących walkach pod Przasnyszem Niemcy rozpoczęli odwrót w kierunku granicy Prus Wschodnich. W połowie marca gen. Nikołaj Ruzski, na polecenie Stawki, wstrzymał armie Frontu Północno-Zachod- niego. Wkrótce potem, 30 marca, zastąpił go na stanowisku dowódcy Frontu gen. Michaił Aleksiejew.
Losy wojsk austro-węgierskich dzieliły Legiony Polskie.1. pułk piechoty uczestniczył w ofensywie październikowej na Dęblin. W jej trakcie bił się pod Anielinem i Laskami. Został wówczas (25 X) kontuzjowany Józef Piłsudski. Następnie walczył pod Krzywopłatami, spod których Komendant wyprowadził część sił pułku przez Ulinę Małą do Krakowa. Rozwinięty w brygadę, przejściowo dowodzony przez Kazimierza Sosn- kowskiego, w święta Bożego Narodzenia bił się pod Łowczów- kiem utrzymując zagrożony odcinek austro-węgierskiego frontu. Po odpoczynku w Kętach pod Krakowem I Brygada ponownie znalazła się na froncie. Zajęła pozycje nad Nidą koło Pińczowa.
Stosunek społeczeństwa Królestwa do oddziałów strzeleckich zmieniał się bardzo powoli. Nadal dostrzegano w strzelcach niebezpiecznych radykałów i socjalistów lub jedynie część wojsk państw centralnych. Często na wiadomość o ich nadciąganiu wsie pustoszały, a nawet zdarzały się wypadki organizowania przed żołnierzami I Brygady chłopskiej samoobrony. Tragiczną wymowę ma list Zygmunta Klemensiewicza do Józefa Piłsudskiego:
„Lud najmocniej przekonany, iż Moskal wróci, całkiem po prostu wieje do lasu z naszym zbliżaniem się, że człek często żałować musi, że się wiewiórką nie urodził, bo może by prędzej rodaków dogonił"16.
Jednak zmiany zachodziły, głównie w środowisku młodzieży inteligenckiej i robotniczej. Coraz więcej młodych ludzi stawiało sobie pytanie, czy przyszłość nie przyniesie Polsce niepodległości i czy jednak ich rówieśnicy w siwych strzeleckich mundurach nie są jej awangardą.
Podporządkowując się komendzie austriackiej Piłsudski nie zaniechał działania na szerszą skalę, zmierzając do rozszerzenia płaszczyzn ewentualnej realizacji swoich koncepcji niepodległościowych. Wielkie znaczenie miało powołanie tajnej organizacji militarnej o nazwie Polska Organizacja Wojskowa. Prowadziła ona między innymi akcje przeciw administracji rosyjskiej, przede wszystkim zaś przygotowywała się do roli gospodarza Warszawy po opuszczeniu jej przez wojska rosyjskie.
Natomiast 2. i 3. pułki piechoty Legionów, połączone wkrótce w II Brygadę, dowództwo austro-węgierskie skierowało w Karpaty. Ich żołnierze początkowo bili się w komitacie Mar- marossziget. Następnie „Drogą Legionów" (siedmiokilometro- wy odcinek drogi zbudowany na Przełęczy Pantyrskiej w ciągu pięciu dni) wkroczyli do Nadwornej wyrzucając z niej oddziały rosyjskie. 29 października stoczyli zaciętą bitwę pod Mołotko- wem. Przez prawie miesiąc bili się w rejonie Zielona — Rafaj- łowa. Pod koniec listopada zostali podzieleni na dwa ugrupowania: ppłk. Józefa Hallera i komendanta Legionów gen. Karola Trzaski-Durskiego. Tym drugim w praktyce dowodził płk Zygmunt Zieliński.
Ugrupowanie Hallera nadal toczyło walki pod Rafajłową i Zieloną. Pod koniec stycznia 1915 r. wzięło udział w ofensywie na Stanisławów. Biło się w dolinie Bystrzycy Nadwórniańskiej. Uczestniczyło w zaciętej, sześciodniowej bitwie pod Maksym- cem, prowadzonej przy 25-stopniowym mrozie. Następnie walczyło w dolinie Bystrzycy Sołotwińskiej, w tym w bitwie pod Sołotwiną 16 lutego.
16 Biblioteka Narodowa, Spuścizna gen. M. Norwida-Neugebauera, IV,5207, t. 22.
Natomiast oddziały gen. Trzaski-Durskiego przeszły forsownym marszem (ok. 70 km) w rejon Żabiego i wzięły udział w kampanii na Huculszczyźnie. Później, w styczniu, w pięciodniowych walkach pod Kirlibabą, legioniści otworzyli wojskom austro-węgierskim drogę na Bukowinę i do Galicji Wschodniej. Dalej ich szlak bojowy wiódł przez Jezupol, Niżniów i Tłumacz. W dniach 23 stycznia — 29 lutego przebyli około 480 km. Około 11 marca ugrupowania Hallera i Trzaski-Durskiego połączyły się w Kołomyi. Wkrótce też nastąpił tak upragniony odpoczynek.
WIELKIE PRZYGOTOWANIA
Po zimowych zmaganiach w Karpatach położenie wojsk nad- dunajskiej monarchii było nadal bardzo ciężkie. Wykrwawione i wyczerpane oddziały biły się bez woli zwycięstwa. Na wielu odcinkach załamywała się dyscyplina, oficerowie zaś z trudem panowali nad sytuacją, nierzadko uciekając się do terroryzowania podwładnych biciem lub groźbami oddania pod sąd połowy. Nasilały się wypadki odmowy wykonania rozkazów, oddalenia się z pozycji bojowych i miejsc zakwaterowania. Rozwydrzone bandy żołnierzy pod byle pretekstem łupiły wsie. Front chwiał się. Każda zakrojona na większą skalę ofensywa rosyjska mogła doprowadzić do odwrotu, przeradzającego się w bezładną ucieczkę. Niejednokrotnie wystarczyły tylko pogłoski o natarciu wroga lub starcia patroli, aby wywołać panikę.
„Często lokalne tylko wdarcie się nieprzyjaciela stawało się przyczyną wycofywania szerokich frontów — stwierdza gen. Conrad w rozkazie z 9 kwietnia 1915 r. — zamiast spowodować przeciwnatarcie dla odrzucenia lub wzięcia do niewoli wroga, którego powodzenie było tylko miejscowe. Ten duch ustępowania wyraża się często już w zarządzeniach, wyszczególniających linie położone na tyłach, na które w danym czasie należy się wycofać". W rozkazie znalazło się też dramatyczne wezwanie do generałów, „którzy nie czują się na siłach sprawowania
dowództwa energicznego, natchnionego silną wolą", aby „wnieśli prośbę o swoje zwolnienie"
Oczywiście nie wszędzie było tak źle i nie wszystkie też pułki i bataliony straciły wartość bojową. Jednak ocena stanu armii Austro-Węgier u progu wiosny 1915 r. wypadała zdecydowanie negatywnie.
Austriacy nieustannie nerwowo informowali sojusznikao klęskach i porażkach, domagając się pomocy. Szef niemieckiego Sztabu Generalnego gen. Falkenhayn i bez ich wezwań spoglądał z rosnącym niepokojem na mapy z sytuacją na froncie galicyjskim. Ewentualne sforsowanie przez Rosjan przełęczy w Karpatach i ich wkroczenie na Węgry miałoby oczywiste reperkusje polityczne i militarne.
Także marszałek Hindenburg, zasypywany złymi wieściami z Galicji przez rtm. Fleischmanna, oficera austriackiego w Naczelnym Dowództwie na Wschodzie, z obawą myślał o następstwach dalszych klęsk austriackich.
Wczesną wiosną 1915 r. Niemcy doszli do przekonania, że nie można dłużej odwlekać decyzji o zaangażowaniu znacznych sił do akcji ofensywnej przeciw wojskom rosyjskim na froncie galicyjskim. Podjęcie takiej decyzji oznaczało fundamentalną zmianę w poglądach niemieckiego Sztabu Generalnego. Front rosyjski, traktowany dotąd jako drugorzędny w porównaniu z zachodnim, zyskiwał na znaczeniu. Niejako automatycznie zwiększało się także zainteresowanie możliwościami politycznej i ekonomicznej ekspansji na Wschód. Jednocześnie z uzależnieniem Austro-Węgier od pomocy niemieckiej, w Berlinie coraz częściej myślano o podporządkowaniu Rzeszy państwi narodów Europy Wschodniej i Południowo-Wschodniej. Rolę osłabionych Austro-Węgier i pobitej Rosji miały zająć Niemcy.
W niemieckiej ocenie armie rosyjskie, mimo wyraźnej, zdecydowanej przewagi nad austro-węgierskimi, były po walkach zimą z 1914 na 1915 r. wyczerpane i wymagały uzupełnień. Prowadzona w Sztabie Generalnym analiza wskazywała, że przeciwnik wciela do szeregów żołnierzy niedostatecznie przeszko-
Cyt. za: J. K l e e b e r g , op.cii., s. 447.
lonych i słabo wyposażonych. Należało więc atakować jak najszybciej, zanim Stawka zdoła przezwyciężyć kryzys, wzmocnić armie i podjąć ofensywę przez przełęcze karpackie na Nizinę Węgierską.
Gen. Falkenhayn doskonale wiedząc, jak wielką wartość dla sojusznika mają niemieckie dywizje, dostrzegał też, że dotychczas ich rola polegała jedynie na niedopuszczaniu do rozpadu frontu austro-węgierskiego. Korpus „Beskid" gen. Georga Marwitza, przekazany gen. Conradowi, nie był w stanie ożywić ducha bojowego armii austro-węgierskich. Jego interwencja jedynie powstrzymała rosyjskie natarcie w dolinie Laborca i następnie pozwoliła uzyskać ograniczone sukcesy terenowe.
Niemiecki Sztab Generalny uznał, że dalsze łatanie pozycji sojusznika własnymi oddziałami jest bezcelowe. Należało raczej zaryzykować wzięcie na siebie ciężaru ofensywy, nawet za cenę ogołocenia innych obszarów walk i ośrodków szkoleniowych w kraju ze wszystkich sił, jakie tylko będzie można wysłać na Wschód. Bowiem tylko zdecydowane, potężne natarcie niemieckie mogłoby pociągnąć za sobą armie austro-węgierskie.
Uderzając na froncie wschodnim państwa centralne mogły wykorzystać niemieckie doświadczenia z walk we Francji. Przerwanie pozycji rosyjskich wydawało się łatwiejsze, ponieważ nie były tak rozbudowane, zwłaszcza w głąb, jak francuskie, angielskie czy belgijskie. Można było także liczyć na skutki, zarówno w materialnym, jak psychologicznym wymiarze, zmasowanego, huraganowego ognia artyleryjskiego, nie znanego jeszcze rosyjskim żołnierzom.
Zmasowany ogień artyleryjski, skierowany na stosunkowo krótki odcinek frontu i stopniowo przenoszony wzdłuż i w głąb pozycji, był odpowiedzią na powstanie rozbudowanych linii obronnych i jednocześnie próbą powrotu do działań manewrowych. Instrukcja opracowana przez niemiecki Sztab Generalny i wydana 2 stycznia 1915 r. stwierdzała, iż powodzenie natarcia zależy od „potężnego przygotowania artyleryjskiego", którego niszczące skutki otwierają drogę piechurom. Podkreślała konieczność współdziałania piechoty i artylerii podczas przygotowania i w trakcie ataku. Szturmujący mieli iść tuż za własnym ogniem artyleryjskim.
Oddział niemiecki w Karpatach zimq z 1914 na 1915 r.
Oddział austro-węgierski w Karpatach zimq z 1914 na 1915 r.
Marsz oddziału austriackiego na pozycje bojowe w Karpatach zimą z 1914 na 1915 r.
Stanowiska austro-węgierskich strzelców w Karpatach zimą z 1914 na 1915 r.
Niemieckie okopy na ziemiach polskich wiosną 1915 r.
Pobojowisko w Królestwie Polskim wiosną 1915 r.
Transport żołnierzy niemieckich w Galicji wiosną 1915 r.
Niemieckie stanowiska bojowe w Galicji wiosną 1915 r.
Austriackie działo 305 mm na froncie w Galicji wiosną 1915 r.
Umocnienia rosyjskie w okolicach Woli Łużańskiej
Pobojowisko wiosną — latem 1915 r.
W praktyce jednak koncentracja zbyt małej mimo wszystko liczby dział, zwłaszcza ciężkich, ich niedostateczna szybko- strzelność, a także brak precyzyjnego harmonogramu działań artyleryjskich, powodowały rozpadanie się natarcia na szereg izolowanych szturmów kolejnych pozycji wroga. Przerwy między atakami eliminowały czynnik zaskoczenia. Dlatego też instrukcja z 16 kwietnia analizowała możliwość przerwania frontu jednym uderzeniem.
Celem ofensywy miało być „wypędzenie nieprzyjaciela z całokształtu jego pozycji i bicie go nie zostawiając mu czasu na przyjście do siebie". Artyleria torowała drogę piechocie towarzysząc jej przez cały czas walk. Wykorzystanie samolotów i balonów dla wyznaczania działom celów i kontroli ich ognia bardzo zwiększało skuteczność ostrzału. Natomiast dywizje piechoty, ugrupowane w głąb, miały nacierać na odcinku 1000—1200 m. Pierwsza fala tyraliery „będzie miała — stwierdzała instrukcja z 16 kwietnia 1915 r. — maksymalną gęstość, dając się pogodzić z najlepszym wykorzystaniem broni, tj. jeden człowiek na metr linii". Współdziałanie wielkiej liczby dział z masami piechoty nacierającej na wąskie odcinki nieprzyjacielskich pozycji tworzyło potężną siłę uderzeniową. Krytycy uważali jednak, iż utrzymanie zasady „jeden człowiek na metr linii", sformułowanej jeszcze w regulaminie piechoty z 20 kwietnia 1914 r., było błędem przynoszącym olbrzymie i niepotrzebne straty 2.
Plany nowej, wielkiej ofensywy przeciw Rosji powstawały niezależnie od siebie, zarówno w niemieckich, jak i austro-wę- gierskich naczelnych organach dowodzenia. Partnerzy kierowali się podobnymi założeniami i celami, z tym że zamierzenia gen. Falkenhayna były bardziej ograniczone, o mniej dalekosiężnych skutkach niż te, które chciał zrealizować gen. Conrad.
Przy wyborze miejsca i kierunku głównego uderzenia gen. Falkenhayn brał pod uwagę kilka możliwości. Natarcie z Prus Wschodnich na północne skrzydło rosyjskie mogło zmienić położenie wojsk państw centralnych w Królestwie Polskim, ale
2 Omówienie instrukcji i cytaty za: P. L u c a s, Rozwój myśli taktycznej we Francji i to Niemczech podczas wojny 1914—1918, Warszawa 1925, s.46—56; patrz też W. B 1 a c k, Rozwój taktyki w ciągu Wielkiej Wojny, Warszawa 1921, s.219 i n.
tylko nieznacznie wpłynąć na sytuację armii austro-węgierskich w Galicji. Rosjanie nadal byli w stanie przebić się przez Karpaty na Węgry. Natomiast ofensywa niemiecko-austriacka w Karpatach wymagała pokonania wielu problemów organizacyjnych, w tym związanych ze słabo rozwiniętą siecią dróg. Skoncentrowanie mas żołnierzy w górzystym terenie było trudne i z uwagi na czas trwania przygotowań do natarcia nie uszłoby uwagi przeciwnika.
Pozostawały tylko dwa warianty: przeprowadzenie uderzenia między Wisłą a Beskidami lub między Pilicą a Wisłą. Gen. Fal- kenhayn wybrał wariant pierwszy. Skrzydłom nacierających wojsk, chronionym przez Wisłę i pasma Beskidów, w zasadzie nie groziło okrążenie. Według oceny wywiadu odcinek frontu rosyjskiego u podnóża gór był słabiej obsadzony niż pozycje w Karpatach.
Nie bez znaczenia był fakt, że w przypadku przełamania pozycji nieprzyjaciela na południu nacierający mieliby do sforsowania Wisłokę i San, a nie, jak w przypadku uderzenia z centrum, szeroką Wisłę z twierdzą Dęblin.
W niemieckim Sztabie Generalnym problematyką przełamania frontu rosyjskiego u podnóża Karpat, w rejonie Gorlic, zajęto się w drugiej połowie marca. Polecenie szczegółowego przeanalizowania takiej możliwości otrzymał płk von Losse- berg. Natomiast szef wojskowych transportów kolejowych płk Groener przystąpił do opracowywania planu przewiezienia kilku dywizji na linię Nowy Sącz — Tarnów (Bochnia). Na polecenie gen. Falkenhayna niemiecki łącznik przy austro-wę- gierskim Naczelnym Dowództwie gen. August Cramon poprosił o rozmowę szefa austro-węgierskiego kolejnictwa polowego gen. Johanna Strauba.
Do spotkania doszło 5 kwietnia. Gen. Cramon dowiedział się, iż sieć kolejowa, dochodząca niemal do pozycji frontowych, pozwala na szybką i sprawną koncentrację oddziałów mających u- derzyć w kierunku Stanisławowa i Lwowa. Gen. Straub zapewnił, że podległy mu transport kolejowy jest w stanie utrzymać poziom dotychczasowego zaopatrzenia armii austro-węgierskich oraz dodatkowo przewieźć dziennie jedną dywizję piechoty.
Na zakończenie spotkania gen. Cramon poprosił swojego rozmówcę o zachowanie w tajemnicy jej tematu, „ażeby, zanim rzecz nie będzie zdecydowana w niemieckim Naczelnym Dowództwie, nie budzić u ekscelencji Conrada nadziei" 3.
Gen. Cramon wykonał jeszcze jedno polecenie gen. Falken- hayna. Przygotował i wysłał 6 kwietnia do Wielkiej Kwatery Głównej w Mezieres opracowanie dotyczące organizacji grupy uderzeniowej i celów terytorialnych, jakie ma ona osiągnąć. Uznał, iż do przełamania pozycji nieprzyjacielskich w rejonie Gorlic należy użyć, obok wojsk austro-węgierskich, czterech niemieckich korpusów. Sugerował wyposażenie ich w możliwie największą liczbę haubic. Po przejściu Wisłoki prawe skrzydło grupy uderzeniowej powinno nacierać — zdaniem Cramona — w kierunku Dukli, centrum na Krosno, zaś lewe skrzydło na Przemyśl. Sugestie te zostały przez Falkenhayna zaaprobowane.
Niemcy, pewni aprobaty swoich decyzji przez AOK, pierwsze oddziały przesunęli bez informowania o tym sojusznika. Jednostki przeznaczone do akcji przeciw Rosjanom zostały starannie wybrane. Zadbano o ich wyposażenie „w artylerię, również i najcięższą, jaka dotychczas w polu niemal nie była używana, w amunicję i miotacze bomb". Służyli w nich „oficerowie, znający z zachodniego teatru wojennego nowoczesne sposoby prowadzenia walki" 4.
Dopiero gdy oddziały zaczęły się przygotowywać do załadunku, a transporty z amunicją już zmierzały w kierunku Gorlic, gen. Falkenhayn wysłał 13 kwietnia do gen. Conrada depeszę, w której poinformował o swoich zamierzeniach:
„Wasza ekscelencja wie, że nie uważam za wskazane powtórzenie próby obejścia zewnętrznego (prawego) skrzydła rosyjskiego. Równie mało korzystne wydaje mi się dalsze przydzielanie niemieckich oddziałów do frontu karpackiego jedynie w tym celu, by go wesprzeć [...] Natomiast chciałbym poddać pod Pańską rozwagę następującą myśl strategiczną [...] Armia, o co
3 Cyt za: E.Ratzcnhofer, Koncentracja kolejowa do bitwy pod Gorlicami, „Bellona" 1931, t.XXXVII, s.72.
4 E.Falkenhayn, op.cil., s.80.
najmniej ośmiu niemieckich dywizjach, zostanie tu na zachodzie oddana do użycia i przewieziona w okolice Mączyn - Gdybów — Bochnia, by z linii mniej więcej Gorlice — Gromnik natrzeć w ogólnym kierunku na Sanok [...] Również trzeba by tę armię wraz z c. i k. 4. Armią złączyć pod jednym dowództwem, oczywiście w tym wypadku niemieckim. Gdyby podczas koncentracji grupy wypadowej c. i k. 2. i 3. Armie krok w krok, ciągną: za sobą wroga, mogły wycofać się na linię Użok — Pereczeny — Homonna — Varanno — Zborów, wówczas taki ruch ulżyłby i wzmógł skuteczność działań" 5.
Cofnięcie się 2. i 3. Armii i wciągnięcie sił nieprzyjaciela w głąb własnego terytorium, po przełamaniu pozycji rosyjskich u podnóża Karpat, mogło pogłębić skutki klęski wroga. Zachodziła jednak obawa, że odwrót wojsk austro-węgierskich nie zostanie w odpowiednim czasie powstrzymany i Rosjanie głęboko wejdą na Nizinę Węgierską. Dlatego też gen. Falkenhayn nie upierał się przy realizacji tego pomysłu. Wystarczyło mu, że obie armie zwiążą oddziały nieprzyjaciela.
Wschodnie plany niemieckiego Sztabu Generalnego w pierwszej połowie 1915 r. kształtowały się zapewne pod wpływem sugestii płynących z Cieszyna. Gen. Conrad cieszył się szacunkiem niemieckich generałów i wyższych oficerów. Nie brakowało wśród nich takich, którzy uznawali go za największą indywidualność wśród dowódców państw centralnych, przewyższającą trafnością wydawanych sądów, oryginalnością koncepcji i odwagą w podejmowaniu decyzji kolejnych szefów niemieckiego Sztabu Generalnego. Po wojnie w niemieckiej literaturze formułowano opinie, że zwycięstwo mógł wywalczyć wódz o takiej osobowości jak gen. Conrad i wojska o takich walorach jak niemieckie.
„Wszystkie pomysły austriackiego szefa Sztabu Generalnego, przynajmniej o ile je poznałem — wspominał niemiecki gen. Max Hoffmann — były dobre, czego nie można powiedziećo wszystkich pomysłach naszego Naczelnego Dowództwa. Nieszczęściem tego genialnego człowieka było to, że nie miał na-
5 Ibid., s. 81-82.
rzędzia odpowiedniego do wprowadzenia w czyn swych pomysłów. Wojsko zawiodło go, podczas gdy nasze wojsko, dobrze czy źle prowadzone, do lata 1918 r. nigdy nie zawiodło"6.
Gen. Conrad zainteresował się rejonem Gorlic jako obszarem, z którego mogła wyjść ofensywa austro-węgierska, jeszcze w pierwszych dniach 1915 r. Samo miasto rosyjskie oddziały z 3. Armii zajęły w grudniu 1914 r. VI Korpus gen. Artura Arza von Straussenburg wchodzący w skład 4. Armii zatrzymał przeciwnika na zachodnich przedmieściach Gorlic. Działania austriackiej artylerii, podobnie jak postępowanie okupantów, stały się bardzo dokuczliwe dla miasta. Ostrzał dział austriackich niszczył zabudowania. Spłonęły przedmieścia Magdelana i Pocieszka.
Pierwszy raz pomysł natarcia z rejonu Gorlic gen. Conrad — jak zapewniał — podsunął gen. Falkenhaynowi w styczniu 1915 roku we Wrocławiu 7. Z tego też między innymi rejonu nacierali w marcu żołnierze austro-węgierskiej 4. Armii usiłujący przyjść z pomocą oblężonemu Przemyślowi. Ich atak załamał się 18 marca. Straty poniosła wówczas także 12. Krakowska Dywizja Piechoty, w której przeważali — zgodnie z austriackim systemem poboru — Polacy.
Mimo wszystkich niepowodzeń, pogarszającej się sytuacji militarnej, gen. Conrad powracał do idei przeprowadzenia natarcia w rejonie Gorlic. Siły, jakimi dysponował, były jednak tak słabe, że po klęskach poniesionych w marcu nie mógł już myśleć nie tylko o akcji zaczepnej podjętej bez niemieckiej pomocy, ale i o utrzymaniu trwałej linii frontu. Wielkość nieodzownej pomocy określał na przynajmniej jedną do czterech niemieckich dywizji, w zależności od uzgodnionych z Niemcami celów działań. Dobrze zorientowany w położeniu wojsk austro-węgier- skich i planach AOK gen. Cramon depeszował 1 kwietnia do Mezieres: „Eks. Conradowi jest dalsze wsparcie więcej niż kiedykolwiek potrzebne, bądź to przez jedną niemiecką dywizję do jego rozporządzenia dla poparcia 2-ej Armii, bądź to przez
6 M.Hoffmann, Wspomnienia, Warszawa 1925, s.83.7 J. Kleeberg, op.cii., s.473.
ofensywę większych sil w kierunku Gorlic, przeciwko flance i połączeniom natarcia rosyjskiego" 8.
Ofensywa w rejonie Gorlic była tylko jednym z zamysłów gen. Conrada. Inny, bardziej śmiały, znalazł odzwierciedlenie w jego depeszy z 7 kwietnia do gen. Falkenhayna. Zaproponował w niej przygotowanie gigantycznej ofensywy. W wyniku uderzenia armii niemieckich na północy i austriackich na południu Rosjanie mieli odejść przynajmniej za Wisłę, San i Dniestr. „Wówczas mielibyśmy obaj wolną rękę — tłumaczył gen. Conrad — dla innych celów, a może również i możliwość dojścia z Rosją do pewnego porozumienia" 9.
Ten ambitny pomysł został uznany w niemieckim Sztabie Generalnym za mało realny. Przeważyła opinia, że oba państwa nie są w stanie skoncentrować tak znacznych sił, jakie by musiały być użyte do jego realizacji.
Conrad szukał pomocy nie tylko w niemieckiej Wielkiej Kwaterze Głównej. Swoimi planami próbował zainteresować także feldmarszałka Hindenburga i gen. Ludendorffa. Głównodowodzący na Wschodzie skłonny był przekazać Austriakom jeden ze swoich korpusów. Warunki, jakie przy tym stawiał, były dla Conrada trudne do przyjęcia. W Cieszynie oceniono, że godzą one w prestiż i honor wojsk austro-węgierskich. Hindenburg domagał się bowiem, aby AOK oficjalnie oświadczyło, iż nie jest w stanie bez pomocy sojusznika opanować sytuacji w Karpatach, i przekazało pod komendę niemieckiego generała jeden z armijnych odcinków frontu.
Duże nadzieje wiązał Hindenburg z gen. Marwitzem, dowódcą Korpusu „Beskid". Zgodnie z jego postulatem niemiecki generał miał stanąć na czele niemiecko-austriackiej Grupy Armijnej podporządkowanej bezpośrednio AOK. Zmuszony okolicznościami gen. Conrad gotów był wyrazić zgodę. O rozmiarach i warunkach wspólnego niemiecko-austriackiego natarcia ostatecznie zadecydowały rozmowy z Falkenhaynem.
Wspomniana depesza gen. Falkenhayna z 13 kwietnia wywołała
8 Ibid., s.453. 9 Ibid, s.4S8.
w Cieszynie poruszenie. Jeszcze tego samego dnia gen. Conrad odpowiedział, iż proponowane przez Niemców działania w pełni odpowiadają dowódcom austro-węgierskim. Zapowiedział też przyjazd następnego dnia pod wieczór do Berlina w celu dokonania ustaleń potrzebnych dla wspólnej akcji.
Po wojnie rozgorzała dyskusja o autorstwo planów natarcia z rejonu Gorlic. Większość z piszących ojcem ofensywy gorlickiej uznała gen. Conrada. Jednak nie bez racji zauważył gen. Cramon w liście do gen. Conrada z 3 kwietnia 1925 r.: „Że dziecko to tak zdecydowanie i krzepko się rozrosło (mowa o ofensywie — przyp. M.K.), że mogło zachwiać całym frontem rosyjskim, jest bezsprzeczną zasługą Falkenhayna, bowiem przesłał on zamiast czterech dywizji — cztery korpusy. Jest to bez wątpienia decyzja, którą również tylko on mógł powziąć i za nią ponosić odpowiedzialność [...]10
Wieczorem 14 kwietnia w Berlinie spotkali się Conrad i Fal- kenhayn. Ustalono wówczas, że zasadnicze uderzenie wykona świeżo sformowana niemiecka 11. Armia gen. Augusta von Mackcnsena oraz podporządkowana mu austro-węgierska 4. Armia arcyksięcia Józefa Ferdynanda. Gen. Conrad zobowiązał się wzmocnić każdą z armii dwoma „bitnymi dywizjami piechoty", a 11. Armię także dywizją jazdy oraz „udzielić 11. Armii wydatnej pomocy w formie przydziału lekkich kolumn taborowych"11
Przerzucenie armii gen. Mackensena do Galicji miało rozpocząć się 17 kwietnia, ale sztab 11.Armii winien jak najszybciej zameldować się w Cieszynie, w którym znajdował się gen. Conrad. Ustalenia te zatwierdził, po wyrażeniu zgody przez cesarza Wilhelma II, gen. Falkenhayn wysyłając 16 kwietnia odpowiednią depeszę.
Podporządkowanie dowódcy 4. Armii niemieckiemu generałowi było w odczuciu AOK dużym ustępstwem ze strony austro- -węgierskiej i nastąpiło na kategoryczne żądanie niemieckiego cesarza. Po wahaniach poparł je także gen. Conrad, wdzięczny niemieckiemu szefowi Sztabu Generalnego za przekazanie oś-
10 Ibid., s.471 11 Ibid., s.474.
miu dywizji (czterech korpusów) na front galicyjski. Wystąpił nawet o odznaczenie gen. Falkenhayna przez cesarza Franciszka Józefa. Ostatecznie przecież gen. Mackensen miał wykonywać rozkazy płynące z Cieszyna.
Gen. Conrad patrzył dalej niż wymagały tego ustalenia podjęte w Berlinie. Będąc przekonanym o sukcesie przyszłej ofensywy, dążył do nadania jej możliwie największego rozmachu. Dlatego też naciskał na niemieckiego partnera, aby ten przeznaczył do walki w Galicji następne dywizje piechoty. Falkenhayn uznawał racje AOK, jednak obawiał się dalszego wzmacniania sił już znajdujących się na froncie wschodnim lub przenoszonych tam kosztem frontu zachodniego. Proponował gen. Conradowi ściągnięcie z walczącej na Bałkanach 5. Armii jednego korpusu i skierowanie go do Galicji. Argumentował, że Ententa w celu wsparcia ewentualnego wystąpienia Włoch może podjąć ofensywę na Zachodzie, którą armie niemieckie muszą bezwzględnie powstrzymać.
W ujęciu niemieckim wojska nacierające z rejonu Gorlic spełnią swoje zadanie, jeżeli zmuszą nieprzyjacielską 3. Armię do cofnięcia się tak, „by [...] uczynić nie do utrzymania front rosyjski na wschód od Przełęczy Łupkowskiej"12
Falkenhaynowi wystarczało odsunięcie od Węgier groźby inwazji rosyjskiej. Natomiast gen. Conrad myślał ponadtoo odzyskaniu Galicji Wschodniej, łącznie ze Lwowem. Tak głęboki odwrót Rosjan na południu mógł przy tym wpłynąć na ich sytuację również w Królestwie. Planowana akcja powinna — zdaniem austro-węgierskiego szefa Sztabu Generalnego — doprowadzić do radykalnych zmian w przebiegu frontu wschodniego, a tym samym powstrzymać Rzym i Bukareszt od decyzji przystąpienia do wojny po stronie Enteny i wzmocnić stanowisko rosyjskich polityków opowiadających się za wstrzymaniem wojny przeciw państwom centralnym.
Gen. Falkenhayn sceptycznie odnosił się do dalekosiężnych planów gen. Conrada. Obaj zgodzili się, że rozmiary sukcesu będą zależne od stopnia związania oddziałów rosyjskich walczą-
12Ibid., s.475.
cych w Karpatach i na Bukowinie. Jednym z warunków powodzenia było uniemożliwienie nieprzyjacielowi przesuwania wojsk w celu przeciwstawienia się ofensywie 11. i 4. Armii. Natomiast już w trakcie natarcia obu armii te oddziały rosyjskie w Karpatach, które nie będą mogły lub potrafiły dostatecznie szybko wycofać się, muszą stosunkowo łatwo ulec wojskom państw centralnych.
Powierzenie gen. Mackensenowi 11. Armii i podporządkowanie mu dowódcy austro-węgierskiej 4. Armii było decyzją uzasadnioną i przemyślaną. Ten sześćdziesięcioletni generało szczupłej sylwetce swój chrzest bojowy przeszedł podczas wojny z Francją w 1870 r. Zakończył ją jako rotmistrz z opinią jednego ze zdolniejszych i odważniejszych oficerów kawalerii. W 1908 r. objął dowództwo nad XVII Korpusem. Na jego czele wyruszył na wojnę. Odegrał znaczną rolę w walkach na Mazurach, zwracając uwagę Flindenburga. Przekazaną mu przez głównodowodzącego na Wschodzie 9. Armię poprowadził do zwycięstwa m.in. pod Łodzią i Łowiczem. Nie udało mu się jednak zająć jesienią 1914 r. stolicy Królestwa Polskiego.
Szefem sztabu 11. Armii został młodszy o siedemnaście lat od swojego przełożonego płk Flans von Seeckt. Wybuch wojny zastał go na stanowisku szefa sztabu III Korpusu. Razem ze swoim korpusem znalazł się na froncie francuskim.
16 kwietnia 1915 r. płk Seeckt zameldował się w Wielkiej Kwaterze Głównej. Gen. Falkenhayn ustnie poinformował goo zamiarach, celach i przewidywanym przebiegu ofensywy oraz przekazał pisemne wyszczególnienie składu 11. Armii. Trzy dni później Seeckt stawił się w Cieszynie i odbył pierwszą rozmowę z gen. Conradem. Ofensywa miała się rozpocząć za dwa tygodnie. Ustalono harmonogram wyładunków i marszów. Do 24 kwietnia miały przybyć dowództwa korpusów i dywizji, do27 kwietnia oddziały piechoty i większość służb, do 30 kwietnia pozostałe służby. Artyleria powinna przybyć do stacji rozładowczych razem z piechotą lub bezpośrednio po niej.
W tym samym mniej więcej czasie ppłk Olderhansen z Berlińskiego Biura Kolejowego oraz szef kolejnictwa austro-wę- gierskiego uzgodnili szczegóły tras niemieckich transportów kole
jowych. 19 kwietnia ppłk Olderhansen wręczył w Cieszynie plany transportu. Pierwsze oddziały przybyły do austriackich stacji granicznych już 20 kwietnia. Rozładunek rozpoczął się w następnym dniu.
Z frontu zachodniego transporty podążały na wschód drogą okrężną, aby uniemożliwić nieprzyjacielowi szybkie zorientowanie się w zamiarach sprzymierzonych. XLI Korpus Rezerwowy gen. Hermanna Francoisa wyruszył z rejonu Busigny przez Namur i Szczecin, Korpus Gwardii gen. von Plettenber- ga ze Strasburga przez Frankfurt nad Menem, Lipsk i Poznań. Natomiast wchodząca w skład Korpusu Kombinowanego gen. von Kneussela 119. Dywizja Piechoty załadowywała się w Morgingen, a bawarska 11. Dywizja w Lille. Podążały one na froiit wschodni przez Kolonię i Berlin. X Korpus gen. Ottona von Emmicha, przewidziany jako ostatni do przerzucenia na front wschodni, znajdował się jeszcze w miejscowościach Laon i Rethel.
Większość transportów podążała liniami kolejowymi podległymi Kierownictwu Transportów Polowych nr 1 w Krakowie. Jego szefem był kpt. Peyrek. Współpracował z nim miejscowy personel cywilny podporządkowany W. Zborowskiemu-Ko- starkiewiczowi. Do 28 kwietnia wyładowywanie trzech korpusów niemieckich było zakończone. Do ich przewiezienia koleje austro-węgierskie użyły 485 pociągów, tj. po 60 (stuosiowych) pociągów dziennie. W tym samym czasie 61 pociągów przewiozło oddziały austro-węgierskie.
28 kwietnia do stacji wyładunkowych zaczęły przybywać transporty z żołnierzami 19. i 20. Dywizji Piechoty X Korpusu. Ostatni żołnierze tego korpusu znaleźli się w Galicji już w czasie natarcia. Ogółem do rozpoczęcia ofensywy, tj. przed 2 maja, do stacji przyfrontowych zostało doprowadzonych 640 pociągów, natomiast przed 5 maja — 780 pociągów 13.
Korpus Kombinowany wyładowywał się na stacjach Stróże, Raszkowa, Kamionka oraz w Nowym Sączu i Marcinkowicach. Jego żołnierze zluzowali oddziały austro-węgierskie na odcinku
13 E.Ratzenhofer, op.cit., s.72.
Zawodzie (dzielnica Gorlic) — Ropica Ruska (dziś Ropica Górna), biegnącym wzdłuż Sękówki do jej ujścia do Ropy. Między Ropica Ruską a południową częścią wsi Sękowa znalazła się bawarska 11. Dywizja Piechoty. Dalej w kierunku Gorlic zajęli stanowiska żołnierze niemieckiej 119. Dywizji Piechoty.
XLI Korpus wyładowano na stacjach Kłaj, Podłęże. Zajął on pozycje naprzeciw Gorlic. Na przedmieściu Magdalena i w Stróżówce znalazła się 82. Rezerwowa Dywizja Piechoty. Natomiast na odcinku Mszanka — Wola Łużańska stanęła 81. Rezerwowa Dywizja Piechoty.
Dalej w kierunku Staszkówki biegły pozycje austro-węgier- skiego VI Korpusu. Przed Łużna znajdowała się 12 Krakowska Dywizja Piechoty gen. Paula Kestranka. Stanowiska 39. Dywizji Piechoty ciągnęły się od przedpola Luźny w kierunku Staszkówki, jednak nie dochodziły do tej miejscowości. Była to część pozycji VI Korpusu, zajmowanych od zimy 1915 r. Lewe skrzydło 11. Armii stanowił Korpus Gwardii, obejmujący odcinek od przedpola Staszkówki ku wschodniemu brzegowi Białej, nie dochodząc do niego ".14
Trzy niemieckie korpusy zajęły wyznaczone im pozycje w nocy z 27 na 28 kwietnia.
X Korpus razem z węgierską 11. Dywizją Kawalerii stanowił odwód dowódcy 11. Armii. 19. Dywizji wyznaczono miejsce w tyle za Korpusem Gwardii, a 20. Dywizji wzdłuż drogi Grybów — Szymbark — Ropica Polska. Natomiast 11. Dywizja Kawalerii stanęła w rejonie Zakliczyna.
W składzie 11. Armii znalazło się 128 979 żołnierzy, 606 dział, w tym 158 ciężkich, 260 karabinów maszynowych i 70 moździerzy. Na stanowiskach ogniowych przygotowano odpowiedni, w zależności od kalibru dział, zapas amunicji 15.
Na południe od 11. Armii leżały stanowiska austro-węgier- skiej 3. Armii gen. Boroevicia. W natarciu miał uczestniczyć
14 Dyslokacja oddziałów niemieckich i austro-węgicrskich za: M. Z g ó r n i a k, Bitwa pod Gorlicami, s.563 i n.; O. T i 1 e v. Kaim, Gorlice, Oldenburg — Berlin, 1930, szkice.
15 M.Zgórniak, Bitwa pod Gorlicami, s. 562.
jedynie jej X Korpus, obsadzający Magurę Małastowską. W składzie tego korpusu znajdowały się cztery słabe dywizje piechoty, mające razem 28 801 żołnierzy wyposażonych w 144 działa (w tym 32 ciężkie) i 63 karabiny maszynowe. Pozostałe siły 3. Armii otrzymały zadanie wiązania oddziałów rosyjskich w górach 16.
Na północ od 11. Armii znajdowała się dowodzona przez arcy- księcia Józefa Ferdynanda 4. Armia. Jej pozycje sięgały do Wisły i nawet przekraczały ją, gdyż na północ od tej rzeki operowała kombinowana grupa gen. Stóger-Steinera. Do przełamania frontu rosyjskiego przeznaczono prawe skrzydło 4. Armii, skoncentrowane w rejonie Gromnika i Zakliczyna 17. IX i XIV Korpusy, wzmocniona brygada piechoty oraz dywizja piechoty miały ok. 60 tys. żołnierzy i 295 dział, w tym 57 ciężkich 18.
Łącznie do uderzenia na rosyjskie pozycje szykowało się 217 tys. żołnierzy dysponujących 1045 działami oraz 70 moździerzami. Grupę uderzeniową tworzyło 18,5 dywizji piechoty i dywizja kawalerii. Wszystkie jednostki otrzymały uzupełnienia i osiągnęły stany przewidziane etatem. Większość żołnierzy niemieckich miała duże doświadczenie bojowe wyniesione m.in. z walk na froncie zachodnim. Przeniesienie na Wschód przyjęli z zadowoleniem sądząc, iż Rosjanie będą przeciwnikiem mniej groźnym niż Francuzi czy Anglicy. Przed dotarciem na miejsce przeznaczenia odbyli kilkudniowe ćwiczenia, pozorujące natarcia na silnie ufortyfikowane pozycje oraz powtarzające niektóre elementy działań zaczepnych.
Zajmowanie stanowisk przez tak wielką masę żołnierzy odbyło się bez konfliktów. Niemcy i ich sojusznicy dbali o utrzymanie między sobą jak najlepszych stosunków. Przykład płynął z góry zacierając pretensje i nieufności narastające między sprzymierzonymi od wybuchu wojny.
16 Ibid., s.562.17 Ibid., s.563.18 Ibid, s.563; patrz też O. T i 1 e v. Kaim, op.cit., aneks 2; H.Otto,
K. Schmiedel, Dercrste Wellkrieg, MilitarhistorischerAbriss, Berlin 1977, s. 136-138.
Gen. Mackensen, który przybył do Kwatery Głównej 11. Armii w Nowym Sączu, odnosił się do swoich niemieckich i austro-węgierskich podwładnych z szacunkiem, zachowując wszystkie zwyczajowe i regulaminowe formy. Nie miał też powodów do narzekania. Jego sztab pracował wydajnie i szybko, pokonując wszystkie przewidziane i nie przewidziane trudności. Poprawnie układały się stosunki między Mackensenem a szefem sztabu armii. Płk Seeckt w liście do żony z 28 kwietnia zwierzał się, iż jego przełożony sprawia wrażenie, że będzie można z nim żyć w zgodzie, o ile jednak „będzie się uwzględniać jego liczne drobne objawy próżności i przywiązanie do zewnętrznych pozorów" 19.
Istotnym elementem przygotowań do natarcia była odpowiednia organizacja artylerii. Generałowie Falkenhayn, Conrad i Mackensen byli przekonani, że wielka koncentracja dział na stosunkowo krótkim odcinku frontu umożliwi zniszczenie umocnień rosyjskich i utoruje drogę piechocie. Działa skupiono w jednostkach mających dokonać przełamania frontu. Rozkazem z 26 kwietnia polecono w poszczególnych korpusach wyznaczyć „dowódcę artylerii, który zarządzi [...] rozpoznanie, zajęcie stanowisk i podział zadań ogniowych" 20.
Nie tylko zaskoczenie i poprowadzenie do walki licznych i bardzo dobrze wyposażonych dywizji gwarantowało, w odczuciu dowódcy 11. Armii, odniesienie zwycięstwa. Miało ono być także osiągnięte dzięki energicznemu i prowadzonemu na całej długości frontu natarciu. W pierwszych zdaniach „Głównych wytycznych do natarcia", przekazanych oddziałom przez sztab gen. Mackensena 27 kwietnia, znajdowało się stwierdzenie, iż natarcie „musi być prowadzone w szybkim tempie", aby „uniemożliwić nieprzyjacielowi stawianie skutecznego oporu na tyłowych pozycjach obronnych i planowane użycie odwodów". Piechota miała otrzymać „szybkie i ciągłe wsparcie arty-
19 Cyt. za: H. M e i e r-W e 1 c ke r, Seeckt, Frankfurt a. M., s.52.20 Cyt za:J. Kirchmayer, Artyleria w bitwie pod Gorlicami (2—5 V1915).
Studium artylerii armii, „Przegląd Artyleryjski" 1938, R.XVI, z.3, s.244.
ferii" przez cały czas ataku. Przy tym gen. Mackensen podkreślał konieczność takiego działania, „by jednolitość i ciągłość natarcia armii była stale przestrzegana"21.
Na wypadek powstrzymania ataku któregoś z oddziałów, jego sąsiedzi zostali zobowiązani do udzielenia mu pomocy. Utrzymanie łączności między szturmującymi jednostkami powierzono pododdziałom łączności oraz oficerom łącznikowym. Ostatnie zdanie „Głównych wytycznych" zobowiązywało dowódców korpusów i dywizji do meldowania dowódcy armii o każdej niekorzystnej zmianie sytuacji, aby mógł, o ile zajdzie potrzeba, wprowadzać do boju odwody.
Przerwanie frontu na kilkudziesięciokilometrowym odcinku, szybkie działania pościgowe w kierunku Żmigrodu, Dukli i Sanoka musiały postawić rosyjskie wojska Frontu Południowo- -Zachodniego w bardzo trudnym położeniu.
Początkowo gen. Mackensen zamierzał uderzyć 5 maja. Właściwy przebieg koncentracji, a przede wszystkim obawa, że Rosjanie po zorientowaniu się w miejscu i celach koncentracji wojsk państw centralnych przygotowują się do odparcia uderzenia, spowodowały przyśpieszenie terminu o trzy dni. Ale była to data i tak późniejsza od oczekiwanej przez gen. Falken- hayna.
W ponad dziewięciokilometrowym pasie działań Korpusu Kombinowanego znalazło się wzgórze Zamczysko i wieś Sokół. Zadanie opanowania Zamczyska otrzymała bawarska 11. Dywizja Piechoty. Natomiast 119. Dywizja, osłaniając Bawarów od północy, miała zdobyć wieś i wzgórze Sokół. Korpus Kombinowany, dysponujący większą niż inne korpusy siłą ognia artyleryjskiego, nie mógł w pełni wykorzystać tego atutu z uwagi na odległość swoich dział od rosyjskich stanowisk na Zamczysku.
XLI Korpus Rezerwowy, zajmujący odcinek liczący ponad osiem kilometrów, miał natrzeć na Gorlice i wzgórze 357 na północ od miasta.
21 Cyt za: Cz. Odrową ż-Picniązck, Dziatania artylerii VI Korpusu austriackiego a bincic pod Gorlicami dnia 2 maja 1915 r., „Przegląd Artyleryjski" 1918, R. XVI, z. 10, s.l 112.
Natomiast w siedmiokilometrowym pasie działania austro- -węgierskiego VI Korpusu znajdowały się dwa wzgórza odgrywające ważną rolę w rosyjskim systemie obrony. Rozkaz zdobycia Pustek został wydany 12. Krakowskiej Dywizji Piechoty, a leżących dalej na północ Wiatrówek — węgierskiej 39. Dywizji Piechoty.
Siedmiokilometrowy pas działania otrzymał także Korpus Gwardii. 1. Dywizja Gwardii miała zająć wzgórze 358 i miejscowość Rzepiennik Biskupi, a 2. Dywizja Gwardii wzgórza 382 i 405.
Trudności, jakie musiały pokonać poszczególne korpusyi dywizje, różniły się w zależności między innymi od ukształtowania terenu. Najłatwiejsze zadanie, jak można było sądzić, otrzymał XLI Korpus Rezerwowy. Wzniesienia, jakie miał przebyć w walce, były stosunkowo łagodne i pozwalały artylerii podążać za piechotą. Więcej trudności rysowało się przed dywizjami Korpusu Kombinowanego i austro-węgierskiego X Korpusu. Na ich drodze znajdowały się wysokie (w tym ponad 650 m n.p.m.) wzgórza. Sieć dróg była tu słabo rozwinięta. Większość gościńców biegła z południa na północ, a więc nie można było z nich korzystać podczas walki. Jedyną stwarzającą takie możliwości była droga znajdująca się u podnóża Beskidów, z Gorlic przez Pielgrzymkę w kierunku na Żmigród i Duklę.
Kiedy w sztabach armii i korpusów podpisywano ostatnie przed bitwą rozkazy, żołnierze kończyli przygotowania do walki. Pośpiesznie budowali ostatnie pozycje artyleryjskie, zakładali placówki sanitarne, punkty obserwacyjne i magazyny. Część tych prac wykonywali w nocy, aby ich zakres pozostał nie znany dla wroga.
Do utrzymania tajemnicy gen. Mackensen przywiązywał wielką wagę. Ograniczył nawet możliwości palenia w piecach i poruszania się w dzień po drogach. Łącznicy mogli korzystać jedynie ze ściśle wytyczonych szlaków. W nocy surowo egzekwowano rozkaz nakazujący zaciemnienie okien.
Wzmógł pracę wywiad i oddziały rozpoznawcze. Niemieccyi austriaccy żołnierze, przebrani w cywilne ubrania, najczęściej
chłopskie, starali się penetrować przyszłe pole walki. Od rana28 kwietnia lotnictwo rozpoczęło działania zwiadowcze nad rosyjskimi stanowiskami i ich zapleczem. Wszystkie napływające dane skrzętnie analizowano i weryfikowano. Nic jednak nie wskazywało na to, aby Rosjanie zorientowali się w zamiarach wojsk państw centralnych.
Wreszcie wszystko zakończono. Ostatnie rozkazy znalazły się w pułkach i batalionach. Artyleria miała rozpocząć wstrzeliwanie się w pozycje wroga 1 maja o godzinie 15.00 i stopniowo wzmagać ogień. W nocy, pomiędzy godziną 1. a 3., piechota winna przeprowadzić rozpoznanie, a saperzy usunąć przeszkody znajdujące się* na przedpolu rosyjskich stanowisk.
Wszędzie, gdzie to było możliwe, oddziały piechoty otrzymały zadanie wyjścia z okopów i podejścia przed stanowiska wroga. Rano, między godziną 6. a 10., huraganowy ogień dział niemieckich i austro-węgierskich miał zburzyć zasieki, schrony, gniazda karabinów maszynowych, rozbić baterie. W ostatnich kilkudziesięciu minutach na pozycje wroga miały skierować swój ogień miotacze min.
Wśród mających iść do ataku byli także polscy poddani Niemiec i Austro-Węgier. Wielu Polaków i żołnierzy polskiego pochodzenia znajdowało się w szeregach 2. Pruskiej Dywizji Gwardii22. Niemal całkowicie polski skład miały cztery pułki Krakowskiej 12. Dywizji Piechoty: 56. Wadowicki, 100. Cieszyński, 20. Nowosądecki i 57. Tarnowski. Dowódcą brygady artylerii tej dywizji był gen. Tadeusz Jordan Rozwadowski. Przedstawiciele innych narodowości służyli przeważnie w korpusie oficerskim tych pułków. Dywizją dowodził Austriak gen. Paul Kestranek. Tej samej narodowości byli także dowódcy 56., 20. i 27. pułków piechoty. Tylko 100. pułk objął Polak płk Franciszek K. Latinik. Natomiast 3. pułk piechoty, jako jedyny w 12. Dywizji, rekrutowany był poza ziemiami polskimi, w Czechach i na Morawach.
Dowództwo rosyjskiego Frontu Południowo-Zachodniego długo ignorowało sygnały o nadciągającej ofensywie wroga.
22 M.Zgórniak, Bitwa pod Gorlicami, s. 567.
Zlekceważyło też memorandum generalnego kwatermistrza gen Jurija Daniłowa, w którym została poruszona możliwość zaatakowania przez nieprzyjaciela centrum 3. Armii. Nie dawało wiary także gen. Radko Dmitriewowi, komenderującemu 3. Armią. Alarmował on przełożonych, że naprzeciw jego X Korpusu do natarcia szykują się bardzo znaczne siły.
Uwagę dowódcy Frontu gen. Nikołaja Iwanowa niemal całkowicie pochłaniały jednak możliwości wznowienia prób przejścia przez Karpaty na Nizinę Węgierską. Pomocą służył mu nowy szef sztabu gen. Władimir Dragomirow, który zastąpił gen. Michaiła Aleksiejewa. Według oceny wielu oficerów ustępował on pod względem umiejętności, doświadczenia, a także konsekwencji prowadzenia działań Aleksiejewowi, dotychczasowemu „kierownikowi i duszy operacji karpackiej" 23
Po porażkach z wiosny 1915 r. wiara dowódców armii i korpusów w szybkie pobicie Austro-Węgier zmalała. Wątpliwości, mimo kontynuowania w atmosferze optymizmu prac nad planami nowej ofensywy karpackiej, silnie nurtowały nawet gen. Iwanowa. Dostrzegał on, że kordonowe ugrupowanie armii Frontu Południowo-Zachodniego (4., 3., 8., 11. i 9. armie) nie sprzyjało też prowadzeniu na większą skalę działań ofensywnych w Karpatach. Aby zwiększyć szansę natarcia przez przełęcze na Węgry, w połowie kwietnia przesunął znajdujący się dotychczas w centrum pozycji 3. Armii XXI Korpus w Karpaty.
Ta decyzja, podobnie jak inne wzmacniające siły przeznaczone do natarcia, była dalece niewystarczająca. Dowództwo Frontu, podobnie jak Stawka, nie dysponowało wystarczającą ilością odwodów, aby móc w miarę bezpiecznie planować zakrojone na większą skalę działania zaczepne, nie zwiększając przy tym ryzyka klęski na innych odcinkach. Dramatycznie brakowało amunicji, zwłaszcza artyleryjskiej. Bateriom określono górne limity zużycia pocisków i każdy wypadek ich przekroczenia wywoływał ostre interwencje generałów.
Wyższych dowódców niepokoił także spadek autorytetu monarchy w szeregach armii. Obserwatorzy towarzyszący Mikoła-
23 P. Simanskij, Jeszcze o genezie Gorlic, „Bellona" 1934, t. XLIV, s. 41; patrz też: A. Brusiłow, Moi wospominanija, Moskwa 1983, s. 65—66.
jowi II w jego kwietniowej podróży do Lwowa i Przemyśla zauważyli obojętne, w wielu wypadkach wręcz chłodne, przyjęcie cara w oddziałach mimo starannie przygotowanego programu tych wizyt. Niektórych generałów i wyższych oficerów irytowały również pewne aspekty polityki Rosji na okupowanych ziemiach, firmowanej przez dwór. Zdziwienie wywoływało kierowanie do Galicji mas urzędników i duchownych oraz ich energia wkładana w rusyfikowanie ludności polskiej i Ukraińców, podczas gdy walczące na froncie wojska zaopatrywane były niedostatecznie. „Oczekuję pociągów z amunicją — skarżył się w. ks. Mikołaj Mikołajewicz — tymczasem przysyłają mi po-
ciągi popow24
Podstawowym i w zasadzie jedynym atutem, jakim dysponowała zagrożona 3. Armia, były rozbudowane pozycje obronne, przede wszystkim pierwszej linii. Tworzyły ją linie rowów strzeleckich (w odstępach ok. 100—200 m), schronów, rowów łącznikowych oraz stanowisk zapasowych. Transzeje wykopano na wysokość stojącego piechura. Jednak na wielu odcinkach wody gruntowe zalewały stanowiska. Pozycje wzmocniono workami z ziemią, kamieniami, a także drewnem. Na przedpolu postawiono zasieki z drutu kolczastego, a na północ od Stasz- kówki założono pola minowe.
Tak przygotowane do obrony pozycje 3. Armii biegły od rzeki Białej przez wzgórze 357, Las Kazimierzowski, wieś Stasz- kówka, wzgórza Staszkówka (437), Wiatrówki (434) i Pustki (446), wieś Mszankę, przedmieścia Gorlic, Siary Din., wzgórzai góry: Zagórze (507), Zamczysko (554), 469, 587, Wierszek (501), 532, Kornuta (678), Zawiersza (675), Dziamera (756), a następnie przez wieś Zdynia, górę Rotunda (776), wieś Dzieleci przełęcz Beskidek (556) 25.
24 Cyt za: D ą b r o w s k i, op. cii., s. 332.25 Przebieg pozycji rosyjskich za: T. A. O 1 s z a ń s k i, Przełamanie gorlickie
[w:] Pierwsza wojna światowa w Karpatach, pr. zbiór, pod red. T. A. O 1- szańskiego, Warszawa 1985 (wydawnictwo Studenckiego Kola Przewodników Beskidzkich przy Oddziale Międzyuczelnianym PTTK Warszawa), s. 95; M. Kotarski, Pierwsza wojna światowa w rejonie jasielskim [w:] Studia z dziejów Jasia i powiatu jasielskiego, pr. zbiór, pod red. J. Garbacika, Kraków 1964, s. 381 i n. Liczby podane w nawiasach lub poza nimi oznaczają wysokość wzgórz i gór w celu ich identyfikacji na mapach (m.in. turystycznych).
Drugą linię obrony zbudowano w odległości około 5—10 km od pierwszej. Nie była już osłonięta zasiekami z drutu kolczastego ani polami minowymi. Jej zachodni skraj biegł od góry Brzanka (534) przez wzgórza Lipie i Wilczak, wzgórze 307 i koło wsi Lipinki, Rozdzielę, dalej przez górę Ferdel (649) i skały Kornuty (846). Pozycje rezerwowe znajdowały się natomiast na górze Obszar, wzgórzach 337 i 363 koło wsi Ołpiny, na zachód od Biecza oraz na wzgórzach 307 i 332 na północ od tego miasta.
Natomiast trzecia linia była w stanie budowy i na wielu odcinkach nie przedstawiała większej wartości. Rozpoczynała się koło wsi Jodłowa. Rowy strzeleckie lub inne pozycje obronne istniały także na Rysowanym Kamieniu (427), Małym Liwoczu (463), Liwoczu (562), w okolicach wsi lub w samych wsiach Skołoszyn, Harklowa, Cieklin, Folusz i na górze Wątkowa (846).
Rosjanie obsadzili pierwszą linię dywizjami z IX, X i XXIV korpusów. W pasie działań ofensywnych południowego skrzydła austro-węgierskiej 4. Armii znajdowała się część 42. Dywizjii 70. Dywizji Piechoty z IX Korpusu. Zadanie zmierzenia się z całością sił niemieckiej 11. Armii przypadło 31., 61. i 9. dywizjom piechoty tworzącym X Korpus gen. Sieversa.
Dalej na południe, naprzeciw austro-węgierskiego X Korpusu z 3. Armii, znajdowały się stanowiska rosyjskich 49. i 48. Dywizji Piechoty z XXIV Korpusu.
Szczupłe rezerwy rosyjskiej 3. Armii rozmieszczono na drugiej i trzeciej linii obrony: między Bieczem a Jasłem (63. Dywizja Piechoty), w Żmigrodzie (brygada z 81. Dywizji Piechoty), Krośnie (dwie dywizje jazdy), Dębowcu (3. Dywizja Kozaków Dońskich) i Rzeszowie (3. Dywizja Kozaków Kaukaskich). W kierunku pozycji 3. Armii maszerował III Korpus Kaukaski (52. i 21. Dywizje Piechoty).
Pod rozkazami gen. Radko Dmitriewa znajdowało się od 70 do 80 tys. żołnierzy, wyposażonych w 150—200 dział, w tym tylko kilka ciężkich.
Sztab 3. Armii rozlokował się w Jaśle. Jej dowódcą był pięć- dziesięciosześcioletni Bułgar, który wykształcenie wojskowe uzyskał w Rosji i uznał ten kraj za drugą ojczyznę. Wziął udział
w buncie części oddziałów wojskowych przeciwko księciu Bułgarii Aleksandrowi I Battenbergowi. W armii bułgarskiej Dmi- triew zajmował najwyższe stanowiska. Rozsławił swoje nazwisko zwycięstwami odniesionymi w 1912 r. w wojnie z Turcją. W sierpniu 1913 r. został posłem Bułgarii w Petersburgu. Należał do konsekwentnych przeciwników wiązania się Bułgarii z państwami centralnymi. Ochotniczo wstąpił do wojsk rosyjskich i objął dowództwo jednego z korpusów w armii gen. Ale- ksieja Brusiłowa. „Wyrobiłem sobie o nim zdanie jako o człowieku zdecydowanym — wspomina Brusiłow — bystrym i bardzo utalentowanym"26. Zaskoczyły go jednak zbyt ostrożne działania Dmitriewa jesienią 1914 r. pod Przemyślem.
Natomiast raczej negatywny sąd o Dmitriewie wyrobił sobie oficer 3. Armii Michaił Boncz-Brujewicz. „Nowy dowódca — wspominał Boncz-Brujewicz pierwsze tygodnie pobytu Dmitriewa w 3. Armii — ciągle jeszcze miał w głowie doświadczenia minionej niedawno wojny bułgarsko-tureckiej. Wywarło to na nas nader przykre wrażenie. Ostatecznie 3. Armia miała własne doświadczenia działań wojennych i niejakie w tej dziedzinie zasługi"27.
Nie lubiono uwag, jakie robił dowódca 3. Armii w trakcie pracy jej sztabu „u nas w Bułgarii" lub „my w Bułgarii postępowaliśmy inaczej". Ale przed połową 1915 r. nie kwestionowano doświadczenia i wiedzy wojskowej gen. Dmitriewa, a i później miał oddanych i ufających mu przyjaciół oraz współpracowników. Dmitriew, zdaniem Boncz-Brujewicza, był człowiekiem gwałtownym i szorstkim, starającym się jednak zachować jak najlepsze kontakty z ustosunkowanymi podwładnymi.
Gen. Dmitriew w ostatnich dniach kwietnia był już przekonany, że w najbliższym czasie wojska państw centralnych uderzą na pozycje jego żołnierzy. Nasilił prośby kierowane do Stawki i przede wszystkim dowództwa Frontu o utworzenie silnego odwodu. Sam jednak nie podjął dostatecznie konsek-
26 A. Brusiłow, op. cii., s. 99. 27 M. Boncz-Brujewicz, Wspomnienia 1914—1919, Warszawa 1959,
wentnych decyzji. Oddziały rezerwowe rozproszył na zbyt dużym terenie, a część z nich także zbyt daleko od stanowisk frontowych. Dużym błędem było wyrażenie zgody na przesunięcie XXI Korpusu w Karpaty. Nie nakazał opracowania planów określających kierunek i porządek odstępowania armii na wschód w wypadku porażki.
SZTURM
Wieczorem 1 maja, około godziny 6., gen. Mackensen wydał rozkaz: „Natarcie rozpocząć rano 2 maja o godzinie 10.00" 1. W myśl wcześniej podjętych decyzji po zapadnięciu zmroku część oddziałów saperów i piechoty wyszła na przedpole, aby skrócić sobie drogę do pozycji wroga. Tam, gdzie to było możliwe, saperzy usuwali rosyjskie zasieki. Patrole ostrożnie penetrowały teren przed okopami przeciwnika.
Noc z 1 na 2 maja była ciepła. O świcie niżej położone stanowiska wrogich armii spowijała mgła. Rozproszyły ją promienie słońca wschodzącego około godziny 4.30. Niedziela miała być ciepłym, słonecznym dniem.
Niewielu żołnierzy niemieckich i austro-węgierskich spało. Przeszkadzał ogień dział, wstrzeliwujących się w pozycje wroga. Oficerowie znajdowali się przy swoich plutonach i kompaniach.
W sztabie 11. Armii gen. Mackensen i płk Seeckt spokojnie czekali na rozwój wydarzeń, przekonani, iż zrobiono wszystko, aby armia mogła odnieść sukces. Teraz, kiedy wydano ostatnie polecenia, Seeckt skracał oczekiwanie kreśląc list do żony.
„Z ufnością patrzę na rezultat. Najpierw wszystko przygotować— pisał — potem dać swobodę działania tym na przedzie, następnie wyciągnąć wnioski z ich czynów i rozpocząć nowe przygotowania. Takie jest moje zadanie w kilku słowach"2.
1 Sirażcnijepri Gorhca — Tarnów..., s.93.2 H. Meier-Welcke r, op. cii., s. 52.
O godzinie 6 rano odezwały się niemieckie i austriackie baterie. Po pierwszych próbnych salwach ponad tysiąc dział otworzyło ogień. Strzelały armaty polowe (kaliber 75—90 mm), działa średniego kalibru (100—136 mm) oraz ciężkie moździerze (niemieckie 210 i austro-węgierskie 305 mm). Pociski dosięgały okopów, rowów łącznikowych, schronów, gniazd karabinów maszynowych, rozrywały zasieki z drutu kolczastego. Obserwatorzy śledzili wyniki ostrzału i korygowali pracę artylerzy- stów. Meldowali również, iż Rosjanie wykorzystują przerwy w kanonadzie, aby wycofać się na dalsze pozycje. Stopniowo linia rosyjskich okopów i umocnień utonęła w ciemnej zawiesinie dymu i pyłu, przez którą gdzieniegdzie przebijały się płomienie, trawiące drewniane konstrukcje.
Obserwując efekty ostrzału wzgórza Pustki gen. Artur Arz von Straussenburg zauważył: „Zjawisko to robi wrażenie czynnego wulkanu" 3. Potężna nawałnica ognia artyleryjskiego czyniła wrażenie także na innych świadkach. Pociski „przerzynają powietrze z sykiem i szumem, skowytem i gwizdem — zapamiętał dowódca 100. pułku Franciszek K. Latinik — a wbiwszy się w pozycje przeciwnika, z piekielnym hukiem cisną w górę na kilka metrów ziemię, kamienie, belki, deski, karabiny i ciała ludzkie. Chmury duszącego dymu zalegają coraz to większą przestrzeń." 4
o godzinie 9. do walki z głośnym hukiem włączyły się miotacze min. Od wybuchów ich pocisków drżała ziemia. Na niektórych stanowiskach żołnierzom wydawało się, że słyszą przerażone okrzyki rannych i zabijanych Rosjan. W tym też czasie eskadra płatowców bombardowała cele za pierwszą linią rosyjskich pozycji. Bomby ekrazytowe niszczyły mosty, węzły komunikacyjne, tory kolejowe. Spadały na maszerujące kolumny i biwakujące oddziały.
Rosyjskie działa milczały. Tylko nieliczne próbowały odpowiadać ogniem. Rosyjscy dowódcy baterii nie chcieli przedwcześnie zdradzić lokalizacji swoich dział. Przewidywali, iż będą potrzebne, gdy wróg ruszy do szturmu. Na podjęcie poje-
3 Cyt. za: Cz. Odrowąż-Pieniążek, op. cii., s. 1130.4 F.K. Latinik , Żotnierz polski pod Gorlicami 1915, Przemyśl 1923, s. 30.
dynku artyleryjskiego nie pozwalała im także zbyt mała ilość pocisków. Przy tym ich przełożeni zawsze gotowi byli robić awantury o każdy ich zdaniem niewłaściwie wykorzystany pocisk. Jeszcze w styczniu dowódcy korpusów wydali rozkazy zezwalające artylerzystom otwierać ogień tylko podczas szturmu wroga. Tym, którzy nie zastosują się do rozkazów, grożono oddaniem pod sąd. Dowódca X Korpusu, trzymającego kluczowe dla armii Dmitriewa pozycje, miał każdego dnia rozliczać swoją artylerię z ilości zużytej amunicji. Sposób jej wykorzystania wydawał mu się zawsze „nieodpowiedni i niewspółmierny do położenia linii bojowej"5.
Skutki huraganowego ognia mogły się wydawać straszne piechurom armii niemieckiej i austro-węgierskiej. Na długości wielu kilometrów widać było poprzez dym strzaskane i, jak sądzono, martwe pozycje rosyjskie. Jednak przed godziną 10. zaczęły napływać niepokojące meldunki, iż nie wszędzie ogień był tak skuteczny, jak to zakładano przed bitwą. Donoszono naweto nie tkniętych jeszcze stanowiskach rosyjskich. Nikt też nie wiedział, ilu jeszcze żołnierzy rosyjskich znajdowało się w zrujnowanych okopach i ile stanowisk ukrytych za wzniesieniemi w lasach nie zostało porażonych ogniem dział.
O godzinie 10. umilkły miotacze min, a ciężkie działa przeniosły ogień w głąb terytorium wroga. Odezwały się gwizdki oficerów podrywających kompanie do ataku. Żołnierze ruszyli na okopy z głośnymi okrzykami „hurra"6. Przy nich znajdowali się obserwatorzy artyleryjscy, gotowi wszędzie, gdzie to będzie konieczne i możliwe, zapewnić interwencję swoich baterii.
O tym, że ogień artylerii7 nie wystarczył, aby zgnieść przeciwnika, przekonali się żołnierze niemieckiego Korpusu Kombinowanego. Bawarska 11. Dywizja Piechoty dostała się pod ogień rosyjskiej piechoty i poniosła znaczne straty. Rosyjskie
5 P. Simanskij, rec. z Srażenije pri Gorlica — Tarnów..., s. 551. Gen. P.Simanskij byt oficerem 61 DP, walczącej pod Gorlicami w maju 1915 r.
6 E. Berghans, Vier Monale mil Mackensen. Von Tarnów — Gorlice bis Bresi Litówsk, Stuttgart 1916, s. 11.
7 O przebiegu i skutkach niemieckiego i austriackiego ognia artyleryjskiego m.in.: O. T i 1 e V. Kaim, op. cii., s. 44—45; M. Zgórniak, Bitwa pod Gorlicami, s. 570—571; J. K i r c h m a y e r, op. cii., s. 345—346.
ckm-y zdziesiątkowały II. batalion 3. pułku i II. batalion 22. pułku. Wprawdzie niemieccy żołnierze zdołali przed godziną 11. opanować czołowe okopy, ale dalszy ich szturm został zatrzymany.
Rosyjska 9. Dywizja Piechoty okazała się twardym, zdecydowanym przeciwnikiem. Dopiero dzięki dalszemu wsparciu artylerii 3. pułk piechoty, a następnie 22. pułk zdołały ruszyć naprzód. O ile teraz 3. pułk posuwał się bez większych przeszkód i dotarł około godziny 11.45 na skraj lasu porastającego Zagórze (507), to 22. pułk został zatrzymany ogniem ckm-ów, jednej baterii i kontratakiem rosyjskim, gdy próbował wedrzeć się na wzgórze 469.
Raz jeszcze niemiecka artyleria utorowała drogę piechurom. Wzgórze zostało opanowane przez Bawarów po ciężkich walkach. Szczególnie uporczywie Rosjanie bronili zabudowań nadleśnictwa na południowo-wschodnim stoku. Powiodło się także 13. rezerwowemu pułkowi piechoty z 11. Dywizji, który wykorzystał sukces austro-węgierskiego X Korpusu i zajął wzgórze 501 8.
W ciężkich walkach zdobywała teren także 119. Dywizja Piechoty. Jej 46. pułk atakował doliną wzdłuż drogi z Sękowej do Dominikowie, aby potem skierować się bardziej na lewo, na południe od Sękowej 9. Około godziny 12. opanował wzgórze 349. Natomiast 58. pułk zajął około godziny II. przedmieście Gorlic— Zawodzie i po przegrupowaniu rozpoczął natarcie na wzgórza leżące wzdłuż Sękówki. Pułkowi nie mogła pomóc artyleria, zajęta ostrzeliwaniem Zagórza i wzgórza 469, wykrwawił się więc próbując zdobyć wzgórze Sokół (346). Stracił 15 oficerów, 400 podoficerów i szeregowców. Mimo iż później dwukrotnie siedem niemieckich baterii (4 baterie haubic 210 mm i 3 baterie 150 mm) ostrzeliwało pozycje rosyjskie na wzgórzach nad Sę- kówką, niemieccy piechurzy nie byli w stanie osiągnąć sukcesu. Dopiero około godziny 15., po opanowaniu Magurki i wsi Sokół, a tym samym oskrzydleniu pozycji rosyjskich, wzgórze 346 dostało się w ręce niemieckie 10.
8 O. Tile v. Kaim, op. cii., s. 49 i n.; M. Zgórniak, Bitwa pod Gor licami, s. 96 i n.
9 M. Zgórniak, Bitwa pod Gorlicami, s.572. 10 O. Tile v. Kaim, op. cii., s. 64.
W tym też czasie wyjaśniło się, iż rosyjska brygada maszerująca razem z artylerią z Biecza ku Gorlicom skierowała się na Zagórzany i nie stanowi zagrożenia dla korpusu.
Gen. von Kneussel postanowił kontynuować natarcie.11. Dywizja miała teraz zdobyć silnie umocnione, o stromych zboczach Zamczysko i wzgórze 461, a 119. Dywizja kierować się na wieś Kobylanka i wzgórze Urwisko (325). Obu dywizjom obiecano wsparcie artylerii. Jednak przygotowania wykrwawionych, częściowo przemieszanych oddziałów przeciągały sięi von Kneussel gotów był przełożyć atak na dzień następny. Natomiast dowódca 3. pułku, obawiając się, iż Rosjanie w nocy zdołają wzmocnić obronę, postanowił mimo wszystko uderzyć.
Po godzinnym przygotowaniu artyleryjskim około godziny 7.15 Bawarzy rozpoczęli natarcie. Wspomagała ich austriacka bateria górska. Ostatni obrońcy opuścili swoje stanowiska o godzinie 8. wieczorem. Swoje sukcesy Bawarzy okupili wielkimi stratami. 3. pułk utracił 2 maja 14 oficerów i 586 żołnierzy.
119. Dywizja w ogóle nie podjęła próby zdobycia Urwiskai Kobylanki 11.
Rosyjska 61. Dywizja Piechoty broniła odcinka Mszanka — Gorlice — Sokół. Jej dowódca wiedział, że będzie walczył z XLI Korpusem Rezerwowym, ściągniętym z frontu zachodniego. Informacje te miał uzyskać od jeńców — szeregowców oraz młodego oficera, który zabłądził do rosyjskich okopów. Uznał jednak, iż jest w stanie przyjąć frontalne uderzenie przeciwnika. Podobnie jak dowódca 3. Armii i inni dowódcy dywizji, nie brał pod uwagę konieczności wycofania się z zajmowanych stanowisk.
Załogę Gorlic stanowiły oddziały 243. Chełmskiego i 244. Krasnostawskiego (rezerwowych) pułków piechoty. Zniszczone w czasie wielomiesięcznych zmagań zabudowania nie mogły zapewnić bezpieczeństwa mimo poczynionych prac fortyfikacyjnych 12.
l1 Ibid., s. 64—65; M. Zgórniak, Bitwa pod Gorlicami, s. 572; J. K i r c h- 1 y e r, op. dl., s. 348 i n.
12 P. Simanskij, rec. z Sraienije pri Gorlica — Tarnów, s. 254—255.
Jednym z nielicznych gmachów zachowanych w stosunkowo dobrym stanie było gimnazjum miejskie. Dawało ono schronienie żołnierzom odwodów pierwszej linii. Ludność cywilna, pozostała jeszcze w mieście (ok. 1300 osób), ukrywała się w piwnicach i solidnym budynku magistratu ". Kluczowe dla załogi miasta pozycje, decydujące o jego utrzymaniu, znajdowały się na wzgórzu 357 (dziś nazywane Cmentarnym), z leżącym u jego podnórza cmentarzem żydowskim, oraz na cmentarzu katolickim w Magdalenie.
Dowódca XLI Korpusu gen. Hermann von Francois zamierzał zmusić miasto do kapitulacji okrążając je od północy. W czasie przygotowania artyleryjskiego przesunął swoje oddziały możliwie blisko stanowisk wroga. Dzięki temu gwałtowne uderzenie niemieckiej piechoty przyniosło pierwsze sukcesy. Około godziny 10.30 w rękach żołnierzy z 272. pułku 82. Dywizji Re- zerowej znalazł się cmentarz katolicki oraz zachodni skraj miasta. Swoje zadanie wykonał także 271. pułk tejże dywizji. Po krótkiej i zaciętej walce opanował przed godziną 11. wzgórze 357. Rosjanie próbowali bronić się jeszcze na cmentarzu żydowskim. Jednak także jego obsada po ponownym ostrzelaniu przez artylerię nie zdołała odeprzeć ataku.
Bardziej skutecznie bili się Rosjanie w samym mieście. Ogień ckm-ów i karabinów niemal doszczętnie zniszczył jedną z niemieckich kompanii. Straciła ona 3 oficerów oraz 95 podoficerów i szeregowców. Ta porażka oraz wiadomość o marszu rosyjskiej kolumny z Biecza na Gorlice przyczyniły się do wstrzymania natarcia 82. Dywizji. Jej pułki otrzymały rozkaz przejścia do obrony. Została nawiązana łączność z artylerzystami 119. Dywizji, którzy obiecali wesprzeć sąsiadów.
Przygotowania do odparcia ewentualnego uderzenia rosyjskiej piechoty nadciągającej z Biecza tylko osłabiły natężenie walki w Gorlicach. Niemcy nie kontynuowali wprawdzie
13 M. Kotarski, Pierwsza wojna światowa w rejonie jasielskim [w:] Studia s dziejów Jasia i powiatu jasielskiego, pr. zbiór, pod red. J. Garbacika, Kraków 1964, s. 384.
szturmu, ale systematycznie ostrzeliwali miasto. Położenie obrońców pogarszało się z każdą salwą dział niszczących istniejące jeszcze budynki i mury. Rosjanie poddali się około godziny 15. Miasto leżało w gruzach 14.
Niemal jednocześnie z zajęciem miasta Niemcy przekonali się, iż rosyjska kolumna maszerująca z Biecza skręciła na Zagórzany, a następnie na Kwiatonowice. Pozwoliło to 82. Dywizji wznowić działania zaczepne. Nie napotykając już bardziej zdecydowanego oporu, jej żołnierze późnym wieczorem opanowali płonący Glinik Mariampolski oraz okoliczne wzgórza, m.in. wzgórze 323. Dywizja straciła 2 maja 6 oficerów, w tym 5 poległych, oraz 501 podoficerów i szeregowców, w tym 137 zabitych. Wzięła do niewoli generała, 17 oficerów oraz 3593 podoficerów i szeregowców ",
Na lewo od 82. Dywizji bili się żołnierze 267., 268. i 269. pułków rezerwowych 81. Dywizji. Rano spodziewali się — obserwując skutki przygotowania artyleryjskiego — iż przeciwnik został zmiażdżony, im zaś przypadnie łatwe zadanie wzięcia do niewoli tych, którzy zdołali przeżyć. Szybko przekonali się, jak bardzo zawiódł oczekiwania czterogodzinny ostrzał artyleryjski stanowisk wroga. Nacierające bataliony dostały się pod ogień rosyjskiej piechoty. Szczególnie wielkie spustoszenie czyniły ckm-y. Do południa ponosząc krwawe straty Niemcy zajęli mniej ważne dla obrońców stanowiska. Co gorsze, atakujące oddziały stopniowo ulegały dezorganizacji, a łączność między nimi rwała się.
W tej sytuacji gen. von Stocken dowodzący 81. Dywizją zwrócił się do gen. Franpoisa z prośbą o pomoc. W odpowiedzi dowódca XLI Korpusu przesunął odwody na lewe skrzydło
14 M. Zgórniak, Bitwa pod Gorlicami, s. 573—574; O. Tile v. Kaim, op. cii., s. 7 i n.; Srażenije pri Gorlica — Tarnów, s. 100—102; J. Kirchmayer, op. cii., s. 351—352; T.A. O 1 s z a ń s k i, op. cii., s. 99; B. Świeykowski, Z dni grozy w Gorlicach. Od 25IX1914 do 2 V 1915, Kraków 1919, s. 121 i 146.
15 Srażenije pri Gorlica — Tarnów, s. 102.
dywizji. Zapewnił również pomoc artylerii i piechoty austro- -węgierskiego VI Korpusu. Około godziny 13.30 niemieccy piechurzy ponownie poderwali się do szturmu 16
Na lewym skrzydle 81. Dywizji pięć batalionów tkwiących dotychczas za nasypem kolejowym (linia Stróże — Biecz — Jasło) wyparło Rosjan z Lasu Kamienieckiego. Do sukcesu przyczyniła się bateria artylerii lekkiej — konie ciągnące działa galopem wpadły między linie atakującej piechoty niemieckiej; stąd arty- lerzyści ogniem na wprost niszczyli rosyjskie stanowiska. Walczący o Las Kamieniecki 269. pułk został jednak niemal zdziesiątkowany. Poległo 5 oficerów i 155 podoficerów oraz szeregowców, a 21 oficerów i 733 podoficerów oraz szeregowców zostało rannych. Pułk miał wziąć do niewoli około 4 tys. Rosjan 17.
Wkrótce po zajęciu lasu żołnierze z 268. pułku opanowali Mszankę, natomiast z 267. pułku — wzgórze 335. Nie byli natomiast w stanie jeszcze tego samego dnia wkroczyć do Zagórzan. Walki w dniu 2 maja kosztowały 81. Dywizję utratę 57 oficerów i 2007 podoficerów oraz szeregowców, w tym poległych 442 18.
Istotną rolę w realizacji zamierzeń gen. Mackensena miały odegrać 2 maja 1915 r. pułki austro-węgierskie. „IV Korpusowi przypadło w udziale ciężkie zadanie — wspominał jego dowódca gen. Arz von Straussenburg — zdobycia silnie umocnionego wzgórza Pustki, które było uważane za klucz pozycji obronnej nieprzyjaciela. Od kilku miesięcy obserwowaliśmy, jak nieprzyjaciel rozbudowuje i wzmacnia pozycję obronną. Silne zasieki z drutu kolczastego i potężne przeszkody wybudował nieprzyjaciel na wzgórzu Pustki" 19.
16 J. K i r c h m a y e r, op. cii., s. 352 i n.; O. T i 1 e v. K a 1 m, op. cit., s. 76 i n.
17 Sraże nije pri Gorlica — Tarnów, s. 104; J. Kirchmayer, op. cit., s. 354.
18 M. Zgórniak, Bitwa pod Gorlicami, s. 674 i n.; O. Tile v. Kaim, op. cii., s. 83—84; J. Kirchmayer, op. cit., s. 353—354; Srażeni-
je pri Gorlica — Tarnów, s. 104 i n.19 Cr O d r o wąż-P ie n iąże k, op. cii., s. 130—131.
Rozkaz opanowania Pustek otrzymał Wadowicki 56. Pułk Piechoty płk. Mollinary'ego i oddział wydzielony Cieszyńskiego 100. Pułku Piechoty (I batalion i połowa IV batalionu) ppłk. Pittla. Na prawo od grupy Pittla szykował się do ataku III batalion 100. pułku pod dowództwem mjr. Walthera oraz batalion z Nowosądeckiego 20. Pułku Piechoty.
Działa i miotacze min zniszczyły przedni skraj obrony rosyjskiej. Żołnierzom IV Korpusu momentami wydawało się, iż słyszą krzyki zabijanych i rannych nieprzyjaciół. „Ogień artyleryjski to potęguje się, to słabnie — zapamiętał płk Franciszek Latinik — stosownie do wskazówek dowódców. Ci, śledząc działalność i skutek ognia, żądają telefonicznie skupienia go na pojedynczych gniazdach oporu, zasypujących ołowiem okopy, w których ugrupowane do ataku oddziały wyczekują niecierpliwie godziny 10-tej z zegarkiem w ręku. Wreszcie nadeszła upragniona chwila! Artyleria przeniosła ogień na pozycje tylne nieprzyjaciela, miotacze min zamilkły [...]"20.
Celny ogień artyleryjski ułatwił zadanie 12. Dywizji. Niemal bez strat jej żołnierze opanowali dwa pierwsze okopy. Rosjanie wyszli z nich z podniesionymi rękami. Do zaciętych walk doszło natomiast w zalesionej części wzgórza. Tutaj polscy żołnierze w austriackich mundurach, walcząc bez wsparcia dział, na bagnety i kolby, z trudem zdobywali teren. Rosyjscy piechurzy często też kontratakowali, a nie tknięte przez austriacką artylerię gniazda karabinów maszynowych czyniły spustoszenie. Ogromne straty poniosły kompanie z 100. pułku. Aby przywrócić pierwotny stan i siłę oddziałów, zostały wprowadzone do boju odwody.
Około godziny 12. do sztabu IV Korpusu napłynął meldunek informujący o zdobyciu wzgórza Pustki. Teraz dowódca 12. Dywizji gen. Kestranek skierował pięć batalionów na Moszczenicę oraz, w celu udzielenia pomocy sąsiadom, cztery bataliony na wzgórze Wiatrówki, a trzy bataliony na Łużna i Kamieniec. Tak prowadzone natarcie ułatwiło wykonanie zadania sąsiadom, ale też pozbawiło siły uderzenie na zasadniczym kierunku dzia-
20F.K. Latinik, op. cii,, s. 32.
łań 12. Dywizji. Bataliony posuwały się powoli. Dopiero wieczorem dotarły do opuszczonej przez Rosjan Moszczenicy 21. Oddział wywiadowczy do działań w nocy stwierdził, że również w jej najbliższej okolicy nie ma wojsk nieprzyjacielskich 22.
W nocy ze sztabu 12. Dywizji wysłano do dowódcy VI. Korpusu meldunek relacjonujący najważniejsze wydarzenia dnia. W jego ostatniej części gen. Kestranek z pewną przesadą stwierdził:
„Jeńców wzięto zaledwie 1700 oraz 4 karabiny maszynowe, gdyż wszystko prawie legło w okopach zabite. Nieprzyjaciel, stojący przed dywizją 12-tą, całkiem zniszczony. Okopy to kupa gruzów, kryjących tysiące trupów" 23.
Na północ od 12. Dywizji bili się Węgrzy. 39. Dywizja została przywitana gęstym ogniem karabinów. Niektóre kompanie honwedów wróciły na pozycje wyjściowe. Przed godziną 11. artyleria wznowiła ostrzał rosyjskich stanowisk. Jednak i następne szturmy, mimo iż sprawdzono posiłki, załamały się. Szczególnie wielkie straty poniósł 16. pułk piechoty. O ostatecznym powodzeniu 39. Dywizji i wykonaniu przez nią zadania zadecydowała pomoc sąsiadów, 12. Dywizji Piechoty oraz niemieckiej gwardii. Węgrzy zajęli współdziałając z 12. Dywizją wzgórze Wiatrówki oraz przy pomocy 2. Dywizji Gwardii wzgórze Staszkówka 24. Wieczorem obsadzili północną część Moszczenicy i pobliskie wzgórza (w kierunku Sitnicy).
Kosztem olbrzymich strat zdobywał rosyjskie stanowiska pierwszej linii Pruski Korpus Gwardii. Artyleria wskutek błędnie podjętych decyzji skupiła ogień przede wszystkim na wzgórzach nad doliną rzeczki Ostruszy (405 i 382) oraz na wzgórzu 358 25. Pozostałe odcinki rosyjskich pozycji niemal nie
21 Ibid., s. 32 i n.; M. Zgórniak, Bitwa pod Gorlicami, s. 575 i n.; O. T i 1 e v. K a 1 m, op. cit., s. 87 i n.; ).Kirchmayer,op. cii., s. 354 i n.; Cz. Odrowąż - Pieniążek, op. cii., s. 1131 i 1144—1148.
22 Austriackie pułki piechoty często wydzielały oddziały (po ok. 80—200 żołnierzy) mające walczyć w nocy. Żołnierzami byli ludzie sprawnie władający nie tylko bagnetem, ale też nożem oraz granatem.
23 F. K. Latinik, op. cii., s. 36.24 M. Zgórniak, Bitwa pod Gorlicami, s. 575; Cz. Odrowąż-
Pieniążek,op. cit., s. 132 i n.; O. Ti 1 e v. Kaim, op. cit., s. 92 i n.25 ]. Kirchmayer, op. cit., s. 357.
zostały tknięte artyleryjskim ogniem. Prawoskrzydłowa 3. Brygada (dwa pułki) zdobyła wprawdzie Mętlówkę (wzg. 437) krótko po godzinie 10., lecz dalej nie była w stanie kontynuować szturmu, bowiem pruscy grenadierzy zostali przygnieceni do ziemi ogniem dział i ckm-ów. Dobrze widziani przez strzelców, ginęli i odnosili rany. Sytuacji nie zmieniło wprowadzenie do walki odwodów. Około godziny 11. dowódca 3. Brygady zaalarmował dowództwo 2. Dywizji doniesieniem o położeniu swoich pułków i niemal kompletnym wyczerpaniu rezerw. Do boju mógł wysłać jeszcze tylko dwie kompanie.
Natomiast 4. Brygada tej samej dywizji opanowała wzgórza 382 i 405; to ostatnie około godziny 11.30. Jej oddziały przemieszały się i na razie nie mogły kontynuować natarcia26.
Łatwiej poszło jedynie żołnierzom 1. Dywizji Gwardii. W jej wąskim pasie działania znajdowało się wzgórze 358, intensywnie i skutecznie ostrzelane w czasie przygotowania artyleryjskiego. Po jego zdobyciu gwardziści doszli do potoku Rzepiennik27.
3. Brygada otrzymała pomoc około godziny 12. Niemieckie i austriackie działa raz jeszcze otworzyły ogień. Piechurzy ponownie ruszyli do szturmu. Rosjanie bronili się z wielkim poświęceniem i determinacją. Dopiero kiedy działa, wprowadzone około godziny 15. na Mętlówkę, zaczęły celnym ogniem niszczyć zasieki i okopy, opuścili stanowiska.
Przed wieczorem Korpus Gwardii opanował wsie: Turza, Rzepiennik Strzyżewski, Rzepiennik Biskupi, oraz wzgórza leżące na wschód od nich. Jego 2. Dywizja poniosła największe tego dnia w całej 11. Armii straty, sięgające 20 procent stanu osobowego.
Sukcesy odnieśli także sąsiedzi 11. Armii, walczący na północ i na południe od niej. Austro-węgierski X Korpus przeszedł rzeczkę Małastówkę i opanował wzgórze Pstrążne (532), Draga - szów, wzgórze Zawiersza (671). Na wzgórzu 532 jego żołnierze nawiązali styczność z bawarską 11. Dywizją Pie-
26 O walkach pruskiego korpusu gwardii: M. Zgórniak, Bitwa podGorlicami, s. 576 i n.; O. Tile v. Kaim, op. cii., s. 101 i n.;J.Kirclimayer, op. cii., s. 357 i n.
27 M. Zgórniak, Bitwa pod Gorlicami, s. 577.
Niemiecki samolot nad płonącą wsią galicyjską wiosną — latem 1915 r.
Ros
yjsc
y żo
łnie
rze
z ka
pela
nem
na
fron
cie
galic
yjsk
im la
tem
191
5 r.
Płonąca wieś galicyjska latem 1915 r.
Gen. August von Mackensen (drugi z prawej) w Galicji latem 1915 r.
Przemarsz niemieckiego oddziału przez galicyjskie miasteczko latem 1915 r.
Przemarsz oddziału austro-węgierskiego przez Lublin latem 1915 r.
Żołnierze pruskiej gwardii w Galicji latem 1915 r.
Przemarsz oddziału austro-węgierskiego przez galicyjską wieś latem1915 r.
Austriacki zwiadowca
Austriacka kawaleria latem 1915 r.
Jeńcy rosyjscy w Przemyślu w 1915 r.
Sztab niemiecki pod Złoczowem
Cmentarz polowy na froncie wschodnim w 1915 r.
Niemieccy żołnierze we wsi poleskiej Jesienią 1915 r.
choty. Natomiast IX Korpus austriacki zajął grzbiet Rzepiennik Marciszewski i wzgórze Jodłówka Tuchowska, gdzie nawiązał łączność z gwardią. Bijące się między Białą i Dunajcem pułki 4. Armii arcyksięcia Józefa Ferdynanda zdobyły silnie umocnioną Luboczę (419), Lichwin, Chojnik oraz przekroczyły Dunajec w jego dolnym biegu28.
Wynik zmagań pierwszego dnia ofensywy był korzystny dla państw centralnych. 11. Armia na długości całego swego frontu przesunęła się na głębokość 6—10 km w głąb terytorium nieprzyjaciela, zajmując pierwszą linię jego pozycji. Do niewoli dostało się około 17 tys. rosyjskich żołnierzy, prawdopodobnie co najmniej tyle samo odniosło rany lub poległo. Rosjanie wycofali się w kierunku drugiej linii obrony, zabierając niemal wszystkie działa i karabiny maszynowe. Przebieg działań pierwszego dnia, podczas którego rosyjskie dywizje biły się mimo przewagi wroga dzielnie, nie ustępując prawie nigdzie bez zaciętej walki, wskazywał jednak, iż losy zmagań nie zostały jeszcze rozstrzygnięte29.
W kwaterze dowódcy rosyjskiej 3. Armii w Jaśle rozważano teraz, gdzie skieruje się główne uderzenie niemieckie i austro- -węgierskie. Gen. Dmitriew zastanawiał się także nad możliwym rozmachem działań armii państw centralnych. Położenie wojsk Dmitriewa było tym trudniejsze, iż nie dysponował on silnym odwodem, mogącym interweniować na najbardziej zagrożonych liniach obrony. Wprawdzie dowódca Frontu Południowo-Zachodniego gen. Iwanow przesunął 2 maja do Krosna III Korpus Kaukaski, ale mógł on wejść do akcji najwcześniej w trzecim lub czwartym dniu walki.
Wieczorem 2 maja gen. Mackensen wydał rozkazy na dzień następny. Postanowił wzmocnić prawe skrzydło i energicznym, szybkim natarciem posuwać się na wschód w kierunku Dukli, aby odciąć oddziały rosyjskie stojące na przełęczach karpackich. Korpus gen. Kneussela otrzymał do dyspozycji znajdującą się dotąd w rezerwie 20. Dywizję Piechoty (niem. X Korpus),
28 Ibid., s. 580; J. Kirchmayer, op. cii., s. 360; F. Latinik, op. cii., s. 36.
29 J. Dąbrowski, op. cii., s. 336—337; Srażenije pri Gorlica — Tarnów, s. 146.
a dowództwo nad całością objął gen. Emmich. Natomiast 19. Dywizja Piechoty została skierowana w rejon Ciężkowic, by wesprzeć gwardię pruską. Natarcie miało być kontynuowane na całym froncie niemieckiej 11. Armii i nie dopuścić do zorganizowania przez Rosjan oporu na dalszych liniach obronnych30.
Noc upływała niemal spokojnie. Większość żołnierzy po obu stronach frontu starała się przespać przynajmniej kilka godzin. Dowódcy skończyli podliczanie strat i studiowali mapy przyszłych terenów walk oraz dane dostarczone przez wywiad. W sztabach przesłuchiwano jeszcze jeńców starając się ustalić, z kim przyjdzie walczyć następnego dnia. Najbardziej zajęci byli lekarze i sanitariusze. Nie tylko operowano i opatrywano rannych, ale też gorączkowo przygotowywano się na przyjęcie następnych.
Zmieniła się pogoda. Po ciepłej, słonecznej niedzieli temperatura obniżyła się. Rano 3 maja mżył deszcz, przechodzący w ulewę. Wiele dróg, zwłaszcza polnych, było nieprzejezdnych. Dopiero po południu przejaśniło się, ale w dalszym ciągu było chłodno31.
Rano 3 maja, jeszcze przed godziną 7.00 gen. Emmich wydał rozkaz do natarcia. Deszcz i nisko ciągnące się nad ziemią dymy z płonących rafinerii ograniczały widoczność i utrudniały dowodzenie. W tych warunkach przygotowania do ataku 11. Dywizji przeciągały się. Ostatecznie dopiero około godziny 13. ruszyła do przodu. Natomiast 119. Dywizja podjęła działania już o godzinie 9.00. Obie dywizje zdobywały teren nie ponosząc większych strat. Wieczorem zajmowały stanowiska w rejonie miejscowości Libusza i Lipinki. Dopiero na wzgórzach na wschód od Lipinek rosyjska piechota stawiła zacięty opór.32
Trudniejsze zadanie — jak się okazało — otrzymały dywizje gen. Francoisa. XLI Korpus Rezerwy miał zdobyć tego dnia wzgórze Wilczak, będące kluczem do drugiej linii rosyjskiej
30 M. Zgórniak, Bitwa pod Gorlicami, s. 580; W. Hupert, Operacje wojny światowej, Lwów — Warszawa 1925, s. 51; O. Tile v. Kaim, op. cii., s. 134.
31 F. K L a t i n i k, op. cit., s. 38; J. K i r c h m a y e r, op. cit., s. 366.32 J. Kirchmayer, op. cit., s. 367—368, 371 i n.
obrony. O godzinie 6. rano uderzyła 81. Dywizja, godzinę później 82. Dywizja. Natarcie utrudniały rozmokłe drogi, opóźniające ruch artylerii. Dopiero po godzinie 13. Niemcy zajęli po przygotowaniu artyleryjskim i zaciętej walce wzgórze Klęczany, na którym znajdowały się pozycje nieprzyjaciela broniące dostępu do Wilczaka. Pod wieczór niemal cała artyleria korpusu skoncentrowała ogień na Wilczaku. Godzinę później do szturmu poderwała się niemiecka piechota. I tutaj Rosjanie z determinacją bronili swoich stanowisk. Z pomocą obrońcom pośpieszyły inne oddziały, kontratakując około godziny 19. doliną Ropy. Atak ten powstrzymywała artyleria 82. Dywizji. Boje przeciągały się. Artyleria wielokrotnie interweniowała otwierając drogę niemieckiej piechocie. Dopiero w nocy Rosjanie wycofali się w kierunku Biecza33.
Około godziny 6. rano natarcie rozpoczął także VI Korpus. Jego żołnierze ostrożnie maszerując i tylko gdzieniegdzie staczając potyczki z patrolami nieprzyjaciela we wczesnych godzinach popołudniowych znaleźli się na przedpolu rosyjskiej drugiej linii obrony. Jednak jej zajęcie kosztowało VI Korpus utratę wielu żołnierzy. Rosjanie mężnie bili się, próbując zatrzymać nieprzyjacielską ofensywę. Około godziny 19. dowódca korpusu gen. Arz doszedł do przekonania, iż nie zdoła przełamać rosyjskiej obrony i zameldował o tym gen. Mackense- nowi. Jednak nieomal ostatnim wysiłkiem 39. Dywizja Honwe- dów wtargnęła na pozycję rosyjską na wschód od Rozembarku. Przy wsparciu artylerii zaczęła teraz spychać znajdujące się przed nią oddziały wroga. Między godziną 21 a 22 honwedzi wkroczyli do wsi Racławice. Natomiast dywizja krakowska (12.) zajęła wzgórze Dział Krzemienny i odrzuciła oddziały rosyjskie, próbujące kontratakami je odzyskać34. Noc ograniczyła aktywność VI Korpusu.
Korpus Gwardii Pruskiej rozpoczął działania około godziny 6. rano, początkowo nie napotykając nieprzyjaciela. Dopiero we
33 Ibid., s. 368—369, 374 i n.; O. Tile v. Kaim, op. cit., s. 140 i n.; H. v. Franpois, Der Karpatendurchbruch und die Befreiung von Galizien, Leipzig 1933, s. 70 i n.
34 J. Kirchmayer, op. cii., s. 376; F. Latinik, op. cit., s. 38—39.
wczesnych godzinach popołudniowych rosyjska piechota zaatakowała jednostki korpusu, nie chcąc pozwolić 1. i 2. Dywizji Gwardii na przygotowanie natarcia. Rosyjskie przeciwdziałania opóźniły szturm gwardii. Przed wieczorem pruskie dywizje ruszyły jednak zdobyć Lipie oraz wieś Olszyny.35
Natomiast dywizje 4. Armii po uciążliwych przemarszach i bojach znalazły się na przedpolu Tuchowa. Odrzuciły Rosjan w kierunku brzegu Białej. Sztab rosyjskiego IX Korpusu opuścił Tuchów 36.
Walki w dniu 3 maja zakończyły się sukcesem 11. Armii. Druga linia obrony armii Radko Dmitriewa została przełamana na wielu odcinkach. Odwrót Rosjan nie zmienił się jednak nigdzie w paniczną ucieczkę. Przytłoczeni liczebną przewagą, dysponując mniejszą liczbą dział i katastrofalnie małą ilością amunicji, Rosjanie zadali Niemcom i korpusom austro-węgierskim ciężkie straty. Wiele atakujących oddziałów uległo dezorganizacji, a ich dowódcy musieli poświęcić sporo czasu na przywrócenie ładu w jednostkach. Tempo zajmowania wyznaczonych celów było też na niektórych odcinkach mniejsze niż to wcześniej zakładano. Sprawny odwrót rosyjskiej piechoty 2 maja i w nocy z 2 na 3 maja spowodował, iż piechota niemiecka i austro-węgierska dążąc do jak najszybszego nawiązania kontaktu z wrogiem niemal wszędzie dotarła na przedpole rosyjskiej drugiej linii obronnej wcześniej niż artyleria. Czekanie na działa przeciągało się często do późnych godzin południowych.
Na tempo zajmowania terenu wpływała także tendencja do wyrównywania czołowej linii natarcia 11. Armii, co nadmiernie uzależniało szybciej posuwające się pułki i dywizje od tych, które z trudem przełamywały obronę nieprzyjaciela.
Niemniej jednak w sztabie 11. Armii panował nastrój zadowolenia i wielkiego optymizmu. Jeszcze o godzinie 12.30 gen. von Mackensen wyznaczył cele, jakie mają osiągnąć jego żołnierze 4 maja. W rozkazie przekazanym dowódcom korpusów pisał: „Na jutro zamierzone jest przekroczenie Wisłoki w obszarze
35 J. Kirchmayer, op. cit., s. 377—378; O. Tile v. Kaim, op. cii., s. 162 i n.
36 M. Zgórniak, Bitwa pod Gorlicami, s. 580.
Żmigród — Kołaczyce, do czego należy poczynić wszystkie przygotowania. Przewidywane rejony przeprawy: korpus Em- micha pod Żmigrodem i na południe, XLI K. Rez. w rejonie Osiek — Dębowiec, VI K. pod Jasłem, gwardie między Jasłem a Kołaczycami."37
Stawka nadal nie orientowała się w rozmiarach ofensywy nieprzyjaciela. Kiedy gen. Dmitriew zwrócił się do dowódcy Frontu Południowo-Zachodniego o zgodę na odejście jego wojsk na linię Wisłoki i przekazanie mu dwóch nowych korpusów, spotkał się z odmową i posądzeniem, iż stracił opanowanie i zdolność spokojnego rozważania sytuacji. Gen. Iwanow uważał bowiem, że do zatrzymania niemiecko-austriackiej ofensywy wystarczy interwencja III Korpusu Kaukaskiego i skąpe odwody3. Armii38. Ponadto wycofanie się za Wisłokę — w jego ocenie — stawiało pod znakiem zapytania możliwość wkroczenia na Węgry. A do tego od wielu miesięcy dowódca Frontu Południowo-Zachodniego dążył. Wprawdzie dalsze sukcesy wojsk państw centralnych mogły postawić dywizje z XXIV i XII korpusów, znajdujące się w zachodnich Karpatach, w tragicznej sytuacji, jednak gen. Iwanow gotów był ryzykować. Wyeliminowanie z wojny Węgier i zmuszenie przez to Wiednia do kapitulacji wydawało się warte największego wysiłku i ryzyka.
Uspokajająco na sztab rosyjskiej 3. Armii podziałała świadomość, że 4 maja będzie można wprowadzić do boju oddziały z III Korpusu Kaukaskiego i częściowo II Korpusu Syberyjskiego. Pewne nadzieje łączono także z rozpoczętym odwrotem wschodniego skrzydła 8. Armii gen. Brusiłowa znad węgierskiej granicy, gdyż przy sprzyjających okolicznościach mogło ono zagrozić korpusowi gen. Emmicha 39.
Dlatego też Dmitriew rozkazał utrzymać za wszelką cenę drugą linię obrony, a jej elementy utracone 3 maja odbić. Miała się ona stać podstawą wyjściową dla przeciwnatarcia wykonanego siłami armii i III Korpusu Kaukaskiego. Dowódcy dywizji, na które kierowało się główne uderzenie wojsk gen. Mac-
37 Cyt. za: J. K i r c h m a y e r, op. cit., s. 371.38 J. D ą b r o w s k i, op. cit., s. 371.39 W. H u p e r t, op. cit., s. 52.
kensena, otrzymali rozkaz wytrwania do czasu przybycia III Korpusu. Niepokój Dmitriewa wywoływało natomiast zbyt luźne powiązanie sąsiadujących ze sobą skrzydeł IX i X korpusów. Łączność między nimi zapewniała grupa (kilka batalionów) gen. Wołodczenki. W każdej chwili, przy silniejszym nacisku, mogła tam powstać luka, której wypełnienie przez oddziały niemieckie spowodowałoby klęskę X Korpusu. Dlatego też gen. Dmitriew przydzielił Wołodczence 3. Dońską Dywizję Kawalerii40.
Wtorek 4 maja był pogodny i słoneczny. Ciepło ubranym żołnierzom dokuczał upał. Nie wszędzie kuchnie polowe nadążały za swoimi batalionami. Wielu walczących skazanych było na czerpanie wody z przydrożnych studzien i na suchy prowiant.
Na dzień 4 maja dywizje gen. Emmicha otrzymały zadanie dojścia do Wisłoki, zanim zbliżą się ku niej posiłki śpieszące na pomoc rosyjskiej 3. Armii. Oznaczało to, że Niemcy muszą najpierw zająć Ostrą Górę (365), wieś Folusz i przełamać rosyjską trzecią linię obrony 41.
Istotnych danych o położeniu wojsk rosyjskich dostarczyło rozpoznanie lotnicze. Piloci i obserwatorzy meldowali, iż zauważyli wyraźne oznaki odchodzenia rosyjskiej piechoty ze stanowisk w Karpatach szosą przez Kąty na Żmigród. Wyjaśniło się również, że przeciwnik będzie bronił podejścia do Wisłoki. 11. Dywizja po zgnieceniu słabego oporu opanowała Folusz.
Dalsze natarcie wspierane ogniem dział spowodowało odwrót rosyjskiej piechoty z rejonu Woli Cieklińskiej. Ale dowódca 11. Dywizji gen. von Kneussel nie zdecydował się na kontynuowanie ataku. Niepokoiły go wiadomości napływające z sąsiedniej 119. Dywizji. Posuwała się ona wolniej, gdyż napotkała silniejszy opór przeciwnika. Przy tym jej front natarcia był nadmiernie rozciągnięty.
Przed godziną 17. dywizja zajęła Cieklin. W tym samym czasie rosyjskie oddziały X Korpusu, wspomagane przez 21.
40 J. K i r c h m a y e r, op. cit., s. 380.41 Srażenijepri Gorlica — Tarnów, s. 134.
Dywizję z III Korpusu, przeszły do kontrataku i uderzyły na lewe skrzydło 119. Dywizji. Rosyjska piechota pobiła kilka niemieckich batalionów i wdarła się na stanowiska baterii lekkich oraz ciężkich dział. Tylko szybkie rzucenie posiłków do boju na najbardziej zagrożone punkty pozwoliło zażegnać niebezpieczeństwo. Mimo to walka przeciągała się. Obie strony ponosiły ciężkie straty. Ostatecznie dopiero późnym popołudniem 119. Dywizja mogła wznowić natarcie. Przed zapadnięciem zmroku jej żołnierze opanowali Ostrą Górę. Natomiast walka o las ciekliński trwała jeszcze w nocy 42.
XLI Korpus Rezerwowy nacierał powoli, likwidując mniejsze oddziały nieprzyjaciela i utrzymując łączność z sąsiadami. Około godziny 15. osiągnął Wójtową. Dalsze natarcie spotkało się z silnym przeciwdziałaniem Rosjan. W efekcie niemieccy żołnierze nie mogli tutaj 4 maja sforsować trzeciej linii obrony wroga 43.
Późnym wieczorem 3 maja na odprawach w VI Korpusie nakazano oficerom rozpoczęcie działań jeszcze o świcie następnego dnia. Patrole, które wyruszyły w nocy, powróciły z informacjami o uchodzeniu Rosjan na dalsze stanowiska. 4 maja Krakowska 12. Dywizja wyruszyła do walki o godzinie 5.30 rano. Ścierając się z rosyjskimi oddziałami doszła do Biecza. Zdobycie miasta okazało się bardzo trudne.
„O godzinie 9. rano — wspomina dowódca Cieszyńskiego 100. Pułku Piechoty Franciszek K. Latinik — objąłem kierownictwo walki 100. pp pod Bieczem. Zdobycie wzgórz, na północ od Przedmieścia, było nader ciężkie i zmian pełne, gdyż nieprzyjaciel bronił się heroicznie i częstymi kontratakami odbierał nam zdobyte już pozycje, które też kilkakrotnie przechodziły z rąk do rąk" 44.
Zacięte walki przeciągały się i pochłonęły wiele istnień ludzkich, zanim wyparto Rosjan z Biecza, wzgórz nad miastem oraz
42 J. Kirchmayer, (op. cit., s. 381 i n.; Srażenije pri Gorlica — Tarnów..., s. 132 i n.; O. T i 1 e v. Kaim, op. cit., s. 180—181.
43 J. K i r c h m a y e r, op. cit., s. 383; O. T i 1 e v. K a 1 m, op. cit., s. 181.
44 F. Latinik, op. cit., s. 42.
Przedmieścia. 4 maja tylko 100. pułk stracił 18 poległych i 126 rannych45.
Także 39 Dywizja Honwedów z wysiłkiem, ponosząc straty, spychała nieprzyjaciela w kierunku potoku Olszynka. Nie starczyło jej już jednak sił na sforsowanie potoku. Podobnie wyglądała sytuacja na innych odcinkach VI Korpusu. Jego oddziały wszędzie odniosły sukcesy, ale nie tak znaczne, jak tego oczekiwano w sztabie 11. Armii. Tempo natarcia korpusu zostało zahamowane wskutek wejścia do walki nowych, silnych oddziałów rosyjskich, przede wszystkim 52 Dywizji Piechoty.
Najłatwiej tego dnia przebiegało natarcie Korpusu Gwardii. Obie jego dywizje szybko parły do przodu i, nie ponosząc tak znacznych strat jak inne jednostki 11. Armii, wieczorem 4 maja dotarły nad Olszynkę, przekraczając ją w niektórych punktach46.
Austriacka 4. Armia zdobyła po zaciętej i prowadzonej początkowo ze zmiennym szczęściem walce górę Obszar. Zmusiła przeciwnika do wycofania się z Tuchowa i sforsowała Białą. Rosyjskie dywizje IX Korpusu szybko odchodziły na północny wschód.
Przed 11. Armią i jej sąsiadami: IX Korpusem z 4. Armii oraz X Korpusem z 3. Armii rozciągała się ostatnia, najsłabsza linia obrony rosyjskiej. W rejonie wsi Osobnica niemiecki XLI Korpus Rezerwowy nawet ją już przekroczył. Gen. Mackensen mógł być zadowolony ze swoich żołnierzy.
Natomiast w sztabie rosyjskiej 3. Armii panowało przygnębienie. Posiłki rzucone do walki 4 maja, użyte na kilku odcinkach, nie odmieniły pogarszającej się sytuacji 3. Armii. Nie myślano już o działaniach zaczepnych i odrzuceniu wojsk niemieckich oraz austro-węgierskich na pozycje z 2 maja, a jedynieo zatrzymaniu natarcia wroga. Radko Dmitriew zamierzał teraz utrzymać trzecią linię obrony, a korpusy XXIV i XII wycofać z Karpat za górną Wisłokę 47.
45 Ibid., s. 44.46 J. K i r c hm a y e r, op. cit., s. 383—384; O . T i 1 e v . Kaim, op.
cii., s. 182.47 J. Kirchmayer, op. cit., s. 384—385.
Noc z 4 na 5 była bardzo chłodna. Żołnierze marzli; wielu nie mogło zasnąć. Jasny ranek zapowiadał jednak, że dzień będzie słoneczny. Tak też się stało, ale po południu powiał zimny wiatr, pod wieczór temperatura szybko opadła, zapowiadając kolejną chłodną noc.
Jeśli jeszcze 4 maja gen. Radko Dmitriew miał jakieś nadzieje, iż zdoła utrzymać trzecią linię obrony, to pierwsze meldunki, jakie otrzymał następnego dnia, przekonały go, iż jest to nierealne. Jego wojska były krańcowo wyczerpane i wszędzie ulegały nieprzyjacielowi. Z goryczą zapewne myślał o niefrasobliwości i nadmiernej pewności siebie dowództwa Frontu i Stawki. Poprzedniego wieczora, kiedy przesłał szczegółowy meldunek o stratach w boju i masowym poddawaniu się żołnierzy niektórych jednostek, otrzymał od gen. Iwanowa zapewnienie nadejścia pomocy i kolejny kategoryczny rozkaz obrony każdej pozycji. Rozkaz ten znalazł potwierdzenie w dyspozycjach wielkiego księcia Mikołaja Mikołajewicza. A przecież, gdyby pozwolono mu jeszcze kilkanaście godzin wcześniej cofnąć armię, miał szansę ją uratować. Teraz było to już niemożliwe. Walczący żołnierze rosyjscy nie potrafili oderwać się od nieprzyjaciela i przejść na wschodni brzeg Wisłoki. Co gorsze, można się było spodziewać, iż Niemcy lub żołnierze austro-wę- gierscy zrobią to pierwsi, przekraczając przy tym rzekę na kilku odcinkach.
Najgorsze obawy gen. Dmitriewa potwierdziły się stosunkowo szybko. Niemiecka 119. Dywizja jeszcze rano sforsowała Wisłokę i zajęła Żmigród. Żołnierze gen. Emmicha skierowali się teraz na Wietrzno, Równe oraz Duklę i wieczorem osiągnęli tę ostatnią miejscowość. Tym samym rosyjskie dywizje opuszczające lub jeszcze stojące na przełęczach karpackich znalazły się w groźnym położeniu. W tej sytuacji Dmitriew wydał rozkazy wycofujące całe lewe skrzydło 3. Armii z Karpat i zwracające je na zachód.
Niewiele lepiej wyglądało położenie na innych odcinkach frontu armii. Zacięty opór, jaki próbowała stawiać część żołnierzy rosyjskich, nie mógł powstrzymać nieprzyjaciela. Pod wie-
czar pozostałe oddziały czołowe i patrole 11. Armii podeszły nad Wisłokę, a na niektórych odcinkach nawet ją przekroczyły48.
Kolejne sukcesy na swoim koncie zapisało lewe skrzydło aus- tro-węgierskiej 3. Armii oraz prawe skrzydło austro-węgierskiej4. Armii. Żołnierze tej ostatniej podchodzili pod Tarnów, Zwiemik i nad Wisłokę. Straty, jakie przy tym ponieśli, były znacznie mniejsze niż w poprzednich dniach.
Zanim zapadł zmrok, gen. Dmitriew mógł już mieć pewność, że został całkowicie pokonany, a jego wojskom grozi zagłada. Utrzymanie linii rzeki Wisłoki — czego domagała się teraz Stawka — wydawało mu się nierealne. Aby zrealizować zadanie, należało przede wszystkim kontratakować i odrzucić te oddziały wroga, które już sforsowały rzekę. Zmęczone ustawicznymi bojami i nocnymi odwrotami oddziały nie były w stanie wykonać takiego zadania. Posiłki, które nadchodziły, tylko w małym stopniu rekompensowały poniesione straty, tym bardziej że nieprzyjaciel również wprowadził do boju nowe bataliony. Raz jeszcze odczytując rozkazy Stawki i dowództwa Frontu zakazujące dalszego odwrotu gen. Dmitriew miał wrażenie, iż znajduje w nich wyrok śmierci dla swojej armii.
6 maja katastrofa 3. Armii pogłębiła się. Wisłoka została sforsowana przez wroga na całej niemal długości. Prące do przodu dywizje niemieckiej 11. Armii i austro-węgierskiej 4. Armii już bez wysiłku rozbijały rosyjskie pułki. Do ofensywy przeszły także armie austro-węgierskie znajdujące się w Karpatach. Gen. von Mackensen nie tylko nie zamierzał zwalniać tempa natarcia, ale dążył teraz do maksymalnego wykorzystania sukcesu.
Dramatyczne oświadczenie gen. Dragomirowa z 6 maja — „istnieje tylko jedna właściwa decyzja, wycofanie naszych armii za San"49 — było jedynie stwierdzeniem bezsilności. Sztab rosyjskiej 3. Armii nie miał bowiem już wpływu na rozwój sytuacji. Rozkazy nie docierały do jednostek; ich dowódcy sami musieli podejmować decyzje. Wiele oddziałów ulegało rozkładowi. Inne, oblężone, walczyły bez nadziei na zwycięstwo. Natomiast
48 Ibid., s. 385; J. D ąbro wski, op. cii., s. 338.49Cyt. za: M. Zgórni ak, Bitwa pod Gorlicami, s. 581.
te, które zdołały oderwać się od nieprzyjaciela, z trudem utrzymywały spoistość i dyscyplinę uchodząc na wschód. Ich oficerowie, tak jak żołnierze, byli u kresu wytrzymałości.
Po południu 6 maja obaj przeciwnicy wiedzieli, iż front został przerwany.
Bitwa kończyła się wielkim sukcesem armii państw centralnych. Ich korpusy wtargnęły w poszerzającą się z każdą godziną lukę frontu rosyjskiego. Kiedy wreszcie wielki książę Mikołaj Mikołajewicz wydał rozkaz wycofania się na linię Sanu i Dniestru, okazało się, że nie ma czym zatrzymać nacierających. W dziesięć dni po rozpoczęciu szturmu na pierwszą linię obrony 3. Armii chwiał się cały front galicyjski.
12 maja von Seeckt mógł napisać do żony: „[...] znów zdobyliśmy Zachodnią Galicję i zmusiliśmy Rosjanina, aby opuścił dużą i najlepszą część Polski, przepędziliśmy go daleko od granicy Górnego Śląska, zabezpieczyliśmy Kraków i Węgry, rozbiliśmy mu całkowicie jedną armię, a dwie inne zmusiliśmy do odwrotu. To już jest piękny rezultat, a przecież armia przy tym jeszcze w pełni zdolna do działania, jeszcze trzy zupełnie nie użyte dywizje w rezerwie" 50.
Do 12 maja wojska Niemiec i Austro-Węgier wzięły do niewoli 140 tys. żołnierzy, zdobyły 100 dział i 300 karabinów maszynowych 51.
50 H. M e i e r - W e 1 c k e r, op. cit., s. 53.51 M. Zgórniak, Bitwa pod Gorlicami, s. 582.
NA WSCHÓD
Pod koniec pierwszego tygodnia natarcia wojska niemieckiei austro-węgierskie posuwały się do przodu już na szerokości około 160 km, między grzbietami Beskidów a Wisłą. 7 maja oddziały niemieckie wkroczyły do Krosna, Iwonicza i Rymanowa, a austro-węgierskie zajęły przełęcz Beskid Radoszycki. Rozkazy, jakie realizowały nacierające dywizje, nakazywały im dotrzeć możliwie najszybciej do linii Sanu, Wiszni i Dniestru. Tam dopiero miano określić dalsze cele działań, w zależności od kondycji armii państw centralnych na innych frontach.
Raz jeszcze Rosjanie podjęli próbę powstrzymania natarcia wroga. Bitwa stoczona pod Rzeszowem i Sanokiem 9 oraz 10 maja zakończyła się ich ciężką porażką. 11 maja padł Rzeszów, a 15 maja Jarosław. W dniu następnym Austriacy rozpoczęli walki o twierdzę Przemyśl, bronioną teraz przez oddziały z 8. Armii gen. Aleksieja Brusiłowa.
Dla Frontu Południowo-Zachodniego Przemyśl był ważnym punktem strategicznym. Jego dowództwo zamierzało zatrzymać wroga na linii rzek San i Dniestr. Przemyska twierdza, mimo zniszczeń spowodowanych w czasie dwóch poprzednich oblężeń oraz w marcu 1915 r. przez kapitulującą załogę gen. Hermanna Kusmanka, nadal stanowiła kluczowy punkt obrony linii Sanu.
Rosjanom zależało na utrzymaniu Galicji Wschodniej
w związku z oczekiwanym przystąpieniem Włoch do wojny. 16 maja w Baranowiczach przedstawiciel Włoch zapowiedział, że
wojska jego państwa po wydaniu wojny Austro-Węgrom uderzą przez Lubljanę w kierunku Niziny Węgierskiej, aby wesprzeć armie rosyjskie zamierzające przedostać się przez Karpaty na Węgry. Utrata linii Sanu właściwie uniemożliwiała rozpoczęcie rosyjskiego natarcia na południe.
Pod koniec maja zmagania o Przemyśl zostały zintensyfikowane. Ataki na umocnienia prowadził X Korpus wchodzący w skład austro-węgierskiej 3. Armii oraz oddziały wydzielone z niemieckiej 11. Armii, m.in. pułki bawarskiej dywizji von Kneussela i gwardii pruskiej. Twierdza była bombardowana z powietrza oraz ostrzeliwana przez artylerię, w tym przez ciężkie moździerze 420 mm. Generalny szturm wyznaczono na 31 maja.
Niespodziewanie dla Austriaków i Niemców tego dnia o świcie na niektórych odcinkach uderzyli Rosjanie. Wspierani ogniem dział rosyjscy piechurzy gwałtownym atakiem odbili fort VI. Do niewoli dostało się ok. 500 żołnierzy austro-węgier- skich. Ten sukces, choć wprowadził wiele zamieszania w sztabach sił oblegających, nie mógł wpłynąć w znaczący sposób na sytuację Przemyśla. Przewaga wojsk państw centralnych była wręcz miażdżąca. Mogli oni także wprowadzić do walki dalsze pułki, właśnie ściągnięte z frontu zachodniego.
Szturm rozpoczął się od ostrzału. Pociski niemieckich moździerzy 420 mm rozbijały ściany fortów i bunkrów, także tych betonowych, o grubości 2,5 m. Samoloty kontynuowały loty bojowe. Najintensywniej ostrzeliwano forty północno-zachod- niego odcinka twierdzy. Tam też niemiecka piechota odniosła swój pierwszy znaczący sukces. Pułki bawarskie zajęły zrujnowane forty i odparły kontrataki Rosjan.
Z każdą godziną atakujący wdzierali się głębiej w pozycje wroga. Jednak desperackie wysiłki wyrzucenia ich z twierdzy, podejmowane przez ''rosyjskich piechurów, opóźniały postępy Niemców oraz oddziałów austro-węgierskich. Do wieczora2 czerwca w rękach żołnierzy państw centralnych znalazły się wszystkie wielkie forty na północno-zachodnim odcinku
twierdzy. Droga w głąb twierdzy i do miasta została otwarta. W tej sytuacji gen. Brusiłow rozkazał obrońcom wycofać się na wschód.
3 czerwca na Zasanie wkroczył jako pierwszy batalion pruskiej gwardii. Trzy dni później Austriacy z pompą obchodzili odzyskanie Przemyśla. Do miasta przybył następca tronu arcy- książę Karol. Towarzyszyli mu głównodowodzący wojskami austro-węgierskimi arcyfcsiąźę Fryderyk i SZćf Szt&bu Geaecal- nego gen. Conrad 1.
Postępowanie Austriaków i Niemców stanowiło wstrząs dla ludności miejscowej. Obok szumnych, graniczących z patosem zapewnień o zwycięstwie i męstwie wojsk austro-węgierskich, Polacy, a w jeszcze większym stopniu Ukraińcy, musieli wysłuchiwać oskarżeń o kolaborację z Rosjanami. Wkrótce też zwycięzcy przystąpili do masowych aresztowań. Objęły one w mieście ponad trzysta osób, przeważnie młodych mężczyzn. Dziesięciu spośród nich skazano na karę śmierci i mimo zabiegów władz miejskich powieszono. Jednocześnie nasiliły się rekwizycje. Konfiskowano żywność, chłopom rabowano bydło, zabierano przedmioty wykonane z metali nierdzewnych. Wsie, które próbowały przeciwstawić się tym rabunkom, żołnierze okrutnie pacyfikowali, często paląc domostwa, gwałcąc kobiety, a nawet zabijając. W samym mieście pod pretekstem rewizji rabowano prywatne domy.
Wyzwolenie okazało się równie tragiczne jak okupacja. Pamiętano jednak, iż rosyjscy oficerowie surowo karali podwładnych samowolnie łupiących ludność cywilną. Wspominano także, że prowadzone przez nich rekwizycje rzadko kończyły się obdarciem ludności cywilnej z całego majątku.
W mieście krążyły pogłoski o żołnierzach zasypanych w rozbitych fortach. O jękach wydobywających się z ruin, a naweto pojawiających się duchach, szeptali demontujący wyposażenie twierdzy robotnicy i żołnierze. Już po zakończeniu wojny w kazamatach fortu XIII „San Rideau" miano znaleźć oszalałegoi dogorywającego oficera rosyjskiego. Przebywał on tam uwię-
1 J. R ó ż a ń s k i , Twierdza Przemyśl, Rzeszów 1983, s. 94 i n.
ziony i zapomniany osiem długich lat. Przez pierwsze lata prowadził dziennik: „[...] błogosławię mury mego grobowca, bo w nim zaznaję najwięcej wolności i życia. Radość rozsadza mi piersi, próżno silę się ująć uczucie w słowa, które są dalekim echem [...] Ale już gaśnie moja ostatnia świeca." 2
Podobne opowieści łączono również z innymi fortami twierdzy.
Zdobycie Przemyśla oraz inne zwycięstwa pozwoliły niemieckiej i austro-węgierskiej propagandzie bagatelizować fakt przystąpienia Włoch do Ententy. Do pojawienia się nowego przeciwnika prasa przygotowywała społeczeństwo od kilku miesięcy, wmawiając, iż nie jest on groźny dla triumfujących armii. Natomiast w sztabach generalnych Niemiec i Austro-Węgier zdecydowano, że w najbliższym czasie wojska państw centralnych nie podejmą ofensywy przeciwko Włochom. Zadaniem żołnierzy austro-węgierskich oraz posiłkujących ich Niemców miało być jedynie powstrzymanie ofensywy włoskiej. Aby jednak wykonać to zadanie, zarówno Falkenhayn, jak Conrad, liczyli się z koniecznością ściągnięcia z Galicji na nowy front kilku dywizji. Na razie dążyli do osiągnięcia maksymalnie wielkich sukcesów na Wschodzie.
Gen. Iwanow mimo usunięcia gen. Dmitriewa i innych dowódców rzekomo skompromitowanych lub po prostu opowiadających się za głębokim odwrotem na wschód, nie potrafił zatrzymać ofensywy wroga, choć otrzymał nowe dywizje, w tym ściągnięte z innych odcinków frontu. 14 czerwca po ciężkich walkach Rosjanie wycofali się z Mościsk, a 22 tego miesiąca ze Lwowa. Gen. Mackensen triumfował. W Rosji natomiast, mimo pokrętnych komunikatów z terenów walk, panował nastrój przygnębienia, przeradzający się w głębokie poczucie niewiary w monarchię i instytucje państwowe. Autorytet caratu, znacznie nadszarpnięty w ostatnich latach, teraz gwałtownie załamywał się zarówno w wojsku, jak też wśród ludności wielkich miast.
Po zajęciu Lwowa mianowany feldmarszałkiem Mackensen
2 Cyt., za: J. Różański, op. di., s. 108.
zaproponował uderzenie z Galicji w kierunku północnym — na ziemię lubelską. Powodzenie tego zamierzenia zmusiłoby Rosjan do odstąpienia na wschód od Wisły. Powierzona Mackense- nowi Grupa Armii składała się z austro-węgierskiej 4. Armii (pięć korpusów), z jego 11. Armii (cztery korpusy niemieckie i jeden austriacki) oraz z nowej Armii „Bug" (trzy korpusy niemieckie).
W połowie czerwca Front Północno-Zachodni, dowodzony przez gen. Michaiła Aleksiejewa, składał się z ośmiu armii:5., 10., 12., 1., 2., 4., 3. i 13., aw składzie Frontu Południowo- -Zachodniego gen. Nikołaja Iwanowa znajdowały się tylko trzy armie: 8., 11., 9 3
Odcinek powierzony gen. Aieksiejewowi przebiegał od Kurlandii po rejon Lwowa. Na lewym brzegu Wisły pozostawały już tylko dwie armie: 4. Armia stała na pozycjach od Sandomierza po Nowe Miasto nad Pilicą, a 2. Armia nad Rawką i Bzurą. Walcząca na tym obszarze 5. Armia została przeniesiona na Żmudź.
Gen. Aleksiejew wykształceniem, a przede wszystkim doświadczeniem wyniesionym m.in. z wojny z Japonią i z pracy na stanowisku oberkwatermistrza Sztabu Generalnego, przewyższał gen. Iwanowa. Będąc długo oficerem sztabowym (w pierwszym okresie wojny pełnił funkcję szefa sztabu Frontu Południowo-Zachodniego), umiejętnie wykorzystywał pracę podległego sobie aparatu dowodzenia. Po objęciu dowództwa Frontu Północno-Zachodniego dążył do stworzenia znacznych odwodów, mogących interweniować w okresie ofensywy nieprzyjaciela. Był zwolennikiem prowadzenia działań defensywnych, doskonale rozumiejąc skomplikowane położenie własnych wojsk oraz nękające je braki w wyposażeniu i zaopatrzeniu.
Pod koniec czerwca grupa Mackensena uderzyła na rosyjskie pozycje na odcinku 140 km między Wisłą a Bugiem. W bitwie pod Tomaszowem Lubelskim 25—27 czerwca została pokonana grupa gen. Władimira Ołochowa. Zmusiło to rosyjską 3. Armię stojącą nad Tanwią do wycofania się na linię Swięciechów — Goraj —
3 I. Rostuiiow, cit., s. 247; J. D ąb r o w s k i, op. cit., s. 362—363.
Szczebrzeszyn — Zamość. Została tutaj wzmocniona posiłkami przybyłymi znad Wisły. Razem z 13. Armią (powstałą z grupy gen. Ołochowa) otrzymała rozkaz stawienia przez najbliższe dni „najzaciętniejszego oporu" 4. Wypełniając ten rozkaz 1—10 lip- ca w bitwie pod Kraśnikiem 3. Armia nie dopuściła do przerwania frontu. Kontratak rosyjskich korpusów XXV i VI Syberyjskiego odrzucił oddziały austriackie.
Pod koniec pierwszej dekady lipca gen. Aleksiejew przesunął 2. Armię na linię Błonie — Grójec, a 4. Armię na prawy brzeg Wisły. Wzmacnianie sił stojących na zachód od Wisły, podobnie jak silny opór atakowanych przez nieprzyjaciela 13. i 4. Armii, miało umożliwić ewakuację z ziem Królestwa Polskiego.
Do zaciętych walk obronnych Rosjanie zostali zmuszeni również na północy, atakowani na odcinku 1. Armii i lewego skrzydła 12. Armii (IV Korpus Syberyjski) przez niemiecką 12. Armię. Na dwóch liniach obronnych pod Przasnyszem, usytuowanych w odległości około 6 km od siebie, rozmieszczono 107 tys. żołnierzy. Artyleria miała 377 dział5.
Nad ranem 13 lipca pozycje rosyjskie zajmowane przez 11. i 2. dywizje syberyjskie, na długości 35—40 km znalazły się pod ostrzałem 860 dział. W wyniku trwającego kilka godzin ognia artyleryjskiego straciły około 30% stanów6. Po kilkunastogodzinnych walkach 1. Armia rozpoczęła odwrót na linię Szczuczyn — Ostrołęka — Pułtusk.
Gen. Aleksiejew zamierzał bronić pozycji nad Narwią. Od ich utrzymania zależał los Warszawy, Królestwa i armii nad środkową Wisłą. Słabsze, nadal bardzo źle wyposażone w amunicję oddziały rosyjskie nie potrafiły sprostać zadaniu. Wprawdzie dywizje syberyjskie kontratakując powstrzymywały na niektórych odcinkach przeciwnika, nie mogły jednak zmienić wyniku walk na całym północnym odcinku frontu. 24 lipca padły fortyfikacje w Pułtusku i Różanie. Front ustalił się między Łomżą a Modlinem. Artyleria ostrzeliwała przeprawy niemiec
4 Cyt. za: J. D ą b r o w s k i, op. cit., s. 370.5 I. Rostunow (op. cit., s. 258) siły niemieckie ocenia na 177 tys. żołnie
rzy i 1255 dział.6 Ibid., s. 258-259.
kie na Narwi między Pułtuskiem i Różanem. Obydwie strony nie podejmowały większych działań zaczepnych. Rosjanie spiesznie umacniali swoje pozycje.
Porażki poniesione na północy zbiegły się z niepowodzeniami na południu. 3. Armia utraciła Krasnystaw i rozpoczęła odwrót. 20 i 21 lipca broniła się na umocnionych pozycjach, biegnących od Opola Lubelskiego przez Niedźwiedzicę Małą, Osmolice, Fajsławice do Wojsławic i Hrubieszowa. 29 lipca została pobita na południe od Lublina. Tego samego dnia armia gen. Woyr- scha zdołała się przeprawić pod Ryczywołem na prawy brzeg Wisły. Mimo przeciwdziałania rosyjskiego XVI Korpusu Niemcy rozszerzyli przyczółek pod Maciejowicami.
Powodzenie osiągnięte przez wojska państw centralnych nad Narwią oraz na Lubelszczyźnie groziło okrążeniem armiom rosyjskim walczącym nad środkową Wisłą. Gen. Aleksiejew, zgodnie z ustaleniami przyjętymi 19 lipca na naradzie w Siedlcach z udziałem w. ks. Mikołaja Mikołajewicza, wydał armiom walczącym nad Wisłą rozkaz wycofania się na wschód. Wcześniej już ewakuowano wszystkie oddziały pozostające na lewym brzegu. 5 sierpnia Rosjanie opuścili Warszawę.
W walkach na Lubelszczyźnie uczestniczyła I Brygada Legionów Józefa Piłsudskiego i świeżo sformowany 4. pułk piechoty 1. Po przejściu 4 lipca przez Wisłę pod Józefowem brygada została wysłana w kierunku Urzędowa. Składała się wówczas z trzech pułków piechoty (1. — Edwarda Rydza-Smigłego,5. — Leona Berbeckiego, 7. — Mieczysława Trojanowskiego), dywizjonu ułanów Władysława Beliny-Prażmowskiego, dywizjonu artylerii Ottokara Brzozy-Brzeziny, kompanii saperów, kolumny taborów i oddziałów sanitarnego oraz gospodarczego.
Legioniści uzbrojeni byli w karabiny powtarzalne typu „Mannlicher" wz. 90 i 95. Pułki miały oddziały karabinów maszynowych, wyposażone w ckm-y systemu „Schwarzloose"
7 W tym czasie II Brygada (2. i 3. pułki piechoty, dywizjon kawalerii i dywizjon artylerii) znajdowała się na froncie besarabsko-bukowińskim. Trwało formowanie III Brygady, której 4. pułk już walczył, a 6. pułk jeszcze szkolono na tyłach.
o teoretycznej szybkostrzelności 500 strz./min. W każdej kompanii piechoty funkcjonowały patrole telefoniczne, dysponujące dobrym sprzętem. Dwubateryjny dywizjon artylerii został wyposażony w szybkostrzelne austriackie działa polowe 80 mm. Ułani Beliny uzbrojeni byli w szable i kawaleryjskie krótkie karabinki typu „Mannlicher". Dobrze przedstawiał się stan umundurowania.
Brygadę czasowo podporządkowano 37. Dywizji Honwedów VIII Korpusu. 8 lipca osiągnęła ona rejon wsi Dzierzkowice, Wyżnica. Na tych pozycjach brygada pozostawała do 11 lipca, nie prowadząc walk z nieprzyjacielem. Piłsudski ograniczał działania patroli, gdyż często pomyłkowo ostrzeliwała je artyleria austriackiej 24. Dywizji Piechoty.
Po wycofaniu się oddziałów rosyjskich pod naciskiem pruskiej 47. Dywizji Rezerwowej z rejonu Urzędowa pułki Legionów otrzymały rozkaz zajęcia tej miejscowości. Idący w straży przedniej 2. szwadron ułanów został ostrzelany przez artylerię rosyjską, rozmieszczoną na wzgórzach na północ od Urzędowa. Ogień prowadzony z dużej odległości nie spowodował strat. Ułani zajęli Urzędów, który wkrótce obsadził 7. pułk piechoty.
Pozostałe dwa pułki piechoty I Brygady Legionów stały na pozycji rezerwowej we wsi Wyżnianka nad Wyżnią, a ułani we wsi Wyżnica.
16 lipca pruska 47. Dywizja Rezerwowa, 37. Dywizja Honwedów i austriacka 24. Dywizja Piechoty podjęły próbę natarcia. W pierwszym rzucie uderzały również 5. i 7. pułki piechoty. Natomiast 1. pułk pozostał w odwodzie z wyjątkiem jego oddziałów karabinów maszynowych wspierających 24. Dywizję. Atakujący znaleźli się pod silnym ogniem artylerii i karabinów maszynowych. Patrole legionowe, wysyłane w celu przecinania nieprzyjacielskich zasieków z drutu kolczastego, poniosły znaczne straty i nie wypełniły zadania8.
Natarcie zakończyło się porażką. W następnych dniach na odcinku zajmowanym przez I Brygadę toczyły się walki pozy
8 J.Smoleński-Kolec, Historia 1. pułku ułanów Legionów Polskich, cz. II, Londyn 1960, s. 33; T. Kasprzycki, Kartki z dziennika oficera1 Brygady, Warszawa 1934, s. 368—372.
cyjne. Baterie Brzeziny 18 lipca przez kilkanaście godzin ostrzeliwały okopy rosyjskie.
Z pozycji pod Urzędowem Rosjanie wycofali się w nocy z 18 na 19 lipca pod wpływem klęsk poniesionych na innych odcinkach frontu. Wysłane około godziny 5. rano patrole 5. pułku stwierdziły, iż okopy rosyjskie są puste. W pościg za nieprzyjacielem ruszył oddział ułanów i 1. pułk piechoty. Podjazd ułanów starł się w Ratoszynie z oddziałem 11. pułku grenadierów i wziął 11 jeńców.
Do większych walk doszło o Chodel. Uczestniczył w nich, obok polskiego oddziału ułanów, austriacki 4. pułk ułanów. Noc oddziały I Brygady spędziły w rejonie wsi Majdan Radliński i Leszczyna, dowództwo zaś w Ratoszynie. Brygada została podporządkowana austriackiej 106. Dywizji piechoty IX Korpusu.
Do 24 lipca I Brygada osiągnęła rejon Babina, około 30 km na południowy zachód od Lublina, luzując austriacką 110. Brygadę. Współdziałał z nią nowo sformowany 4. pułk piechoty mjr. Bolesława Roi.
29 lipca I Brygada razem z IX Korpusem wspomagała działaniami demonstracyjnymi natarcie X Korpusu, prowadzone na zachód od polskich pozycji. Podeszła na 400—800 kroków przed rosyjskie okopy. Następnego dnia legioniści zajęli opuszczone nad ranem przez Rosjan pozycje i wkrótce otrzymali rozkaz posuwania się za nieprzyjacielem omijając Lublin od zachodu. Miasto miała zająć 41. Dywizja Honwedów z X Korpusu.
Biorąc pod uwagę znaczenie Lublina jako ośrodka gospodarczego i kulturalnego, Piłsudski postanowił uprzedzić Austriaków. Wykorzystywał fakt, że 41. Dywizja pozostawała w tyle za I Brygadą i pod pretekstem zabezpieczenia swojego prawego skrzydła rozkazał ułanom wkroczyć do miasta. 30 lipca 1. szwadron pod dowództwem Gustawa Orlicza-Dreszera wjechał do Lublina, entuzjastycznie witany przez ludność. Tego samego dnia dwa następne szwadrony Beliny, obok wojsk austro-wę- gierskich, znalazły się w mieście. Przybył tam również Rajmund Swiatopełk-Jaworowski z zadaniem utworzenia biura
werbunkowego. W pierwszej połowie sierpnia ochotników z ziemi lubelskiej wcielono do batalionu rekruckiego pod dowództwem kpt. Stanisława Zosika-Tessaro 9.
Pułki piechoty I Brygady i 4. pułk piechoty, wyminąwszy Lublin, zajęły stanowiska pod Jastkowem. Wieczorem 31 sierpnia 4. pułk zaatakował silnie umocnione pozycje oddziałów rosyjskich z 1. Dywizji Strzelców. Ponawiane przez całą noc i następny dzień natarcia na folwark Józefów zakończyły się porażką. Czwartacy stracili około 200 żołnierzy (zabici i ranni).
Nie powiodło się również 1. pułkowi piechoty, szturmującemu rosyjskie umocnienie przed Jastkowem, i 3. pułkowi, atakującemu na zachód od Józefowa 10. W trakcie bitwy grupka żołnierzy z 4. pułku przeszła do szeregów I Brygady. Pozycje rosyjskie zostały zajęte 3 sierpnia bez walki. Rosjanie w nocy wycofali się na Krasienin.
Tuż za odstępującymi oddziałami Rosjan szły dywizjon ułanów i 5. pułk piechoty. 4—7 sierpnia brygada i 4. pułk stoczyły bitwę pod Kamionką — Samoklęskami, ponosząc znaczne straty. Poległ wówczas m.in. ppor. Stanisław Długosz, przed 1914 r. członek „Zarzewia" i Polskich Drużyn Strzeleckich, student Uniwersytetu Jagiellońskiego, obdarzony znacznym talentem literackim; pozostawił po sobie m.in. zbiór wierszy.
5 sierpnia, w przeddzień pierwszej rocznicy wkroczenia kompanii kadrowej do Królestwa, Józef Piłsudski wydał rozkaz okolicznościowy. Zwracał się w nim do żołnierzy: „Chłopcy! Naprzód! Na śmierć czy na życie, na zwycięstwo czy na klęski — idźcie czynem wojennym budzić Polskę do zmartwychwstania 11.
W sierpniu Rosjanie znajdowali się w odwrocie na całej linii frontu przebiegającego przez ziemie polskie. Pośpiesznie ewakuowali ostatnie działające jeszcze urzędy. Pociągi wywoziły na wschód wyposażenie niektórych fabryk i zawartość magazynów wojskowych. Jednocześnie w wielu regionach oddziały niszczyły dobytek wsi, paląc plony, zabierając chłopom bydło.
9 Księga chwaty piechoty, Warszawa 1937—1939, s. 113.10 T. Kasprzycki, op. cit., s. 397—398.11 J. Piłsudski, Pisma zbiorowe, t. IV, Warszawa 1937, s: 39—40.
W Stawce przeważył pogląd, że powrót do Królestwa w najbliższym czasie będzie niemożliwy. Armie były zbyt wyczerpane. Brakowało uzbrojenia, wyposażenia i dobrze przygotowanych do walki żołnierzy. Formowane bataliony szkolono teraz pośpiesznie. Bardzo wielu młodych oficerów rekrutowało się z gimnazjalistów i studentów, nie przygotowanych ani fachowo, ani psychicznie do dowodzenia na froncie plutonami i kompaniami. Oddziały wyposażono w stare karabiny lub zdobyczne — austriackie i niemieckie.
Obiecywane Rosji przez państwa zachodnie transporty z wyposażeniem wojskowym nie nadchodziły. Rosja, oddzielona od swoich zachodnich sojuszników przez Niemcy, Austro-Węgry i Turcję, zdana była niemal wyłącznie na własny przemysł. To, co jej dostarczano przez Murmańsk oraz z Japonii, miało w zasadzie znaczenie symboliczne.
Walki na froncie zachodnim nie przyniosły znaczących rezultatów dla Rosji. Działania zaczepne, podejmowane tam na usilne prośby Stawki i wpływowego, cieszącego się wielkim szacunkiem Francuzów dyplomaty rosyjskiego Aleksandra Izwol- skiego, nie miały wpływu na sytuację wojsk sojusznika. Broniący się w rozbudowanych umocnieniach Niemcy dziesiątkowali nacierających Francuzów i Brytyjczyków. Nadal przerzucali z frontu zachodniego niektóre oddziały na inne obszary walk.
Nie przynosiły aliantom pozytywnych efektów zmagania o półwysep Gallipoli (na Bałkanach, nad cieśniną Dardanele), których celem było między innymi otworzenie drogi do Rosji przez Morze Czarne i zmuszenie Turcji do kapitulacji.
W Królestwie miał się bronić jedynie Modlin. Decyzję taką powzięto jeszcze na kilka lat przed wybuchem wojny, a wynikała ona z przesłanek politycznych. Wprawdzie w połowie lipca w. ks. Mikołaj Mikołajewicz i gen. Michaił Aleksiejew rozważali możliwość rezygnacji z obrony Modlina, jednak ekspertyza wykazała, że do jego ewakuacji będzie porzebnych nie mniej niż 200 pociągów. Brak transportu kolejowego ostatecznie spowodował, iż pozostano przy pierwotnych decyzjach. Twierdza otrzymała rozkazy nakazujące jej załodze osłonę odwrotu 1. i 2.
armii. Zamknęło się w niej około 100 tys. żołnierzy. Modlin miał 250 dział ciężkich i 100 dział artylerii polowej kalibru 120—210 mm.
Twierdza nie spełniła wyznaczonego jej zadania. Broniła się niespełna dwa tygodnie. 19 sierpnia padła cytadela. Następnego dnia poddały się załogi ostatnich fortów 12.
Pod koniec sierpnia ziemie Królestwa Polskiego znalazły się w całości pod okupacją wojsk państw centralnych. Zdaniem członków Naczelnego Komitetu Narodowego, jak i Józefa Piłsudskiego, nadszedł czas, aby wzmóc naciski na Wiedeń w celu określenia przyszłości sprawy polskiej. Piłsudski szedł w swoich zamierzeniach dalej niż galicyjscy politycy. Większość z nich uważała bowiem, iż uzyskanie prawa do rozszerzenia swojej działalności na Królestwo będzie wystarczającą zapowiedzią włączenia go do Austro-Węgier i w perspektywie stworzy możliwość przekształcenia monarchii Habsburgów w trialistyczne austro-węgiersko-polskie państwo.
Natomiast Komendant dążył do utworzenia politycznej reprezentacji ziem zaboru rosyjskiego, zdolnej do stawiania warunków państwom centralnym. W liście do NKN pisał: „[...] obowiązani jesteśmy podtrzymać NKN z tem co mamy, to znaczy ja z podkomendnymi i Wy jako część NKN, ale nie ma sensu politycznego wciągać do tego Królestwa i jego sił wewnętrznych, jego sił moralnych, gdyż one jedynie mogą stanowić podstawę do nowych kombinacji, gdy stara podstawa runie" 13.
Wokół Piłsudskiego i jego najbliższych powoli zaczął się kształtować nowy ośrodek polityczny. Jednak wobec biernej, wyczekującej postawy społeczeństwa Królestwa jego znaczenie w drugiej połowie 1915 r. było jeszcze małe. Rozwojowi piłsudczykowskiego, powstałego pod koniec 1915 r., Centralnego Komitetu Narodowego nie sprzyjało też brutalne postępowanie administracji i wojsk okupacyjnych.
12 J. Jastrzębski, Obrona Modlina w r. 1915, Warszawa 1926, passim; J. Ciałowicz, Fortyfikacje na ziemiach polskich w 1 wojnie światowej, „Studia i Materiały do Historii Wojskowości" 1966, t. XII, cz. 1, s. 277.
13 Cyt. za: K. Srokowski, NKN. Zarys historii Naczelnego Komitetu Narodowego, Kraków 1923, s. 341—342; patrz też A. Garlicki, U źródeł obozu belwederskiego, Warszawa 1983, s. 275.
Niemcy nie zamierzali podejmować żadnych kroków mogących świadczyć o ewentualnych możliwościach przywrócenia niepodległości Polski. Nawet nie wyrazili zgody na utworzenie w swojej strefie okupacyjnej legionowych punktów werbunkowych. Pozwolili jedynie na prowadzenie naboru do Legionów w Warszawie i tylko do 11 września.
Przybyły do Warszawy radca regencyjny Georg Cleinow na spotkaniu z polskimi dziennikarzami i pisarzami powiedział wprost: „Niech się panowie nie łudzą, abyśmy dopuścili do powstania niepodległego Królestwa Polskiego, jak to chcą legioniści Piłsudskiego [...] gdyby ci młodzieńcy chcieli upierać się przy przeprowadzeniu swego ideału niepodległego państwa polskiego, zgnieciemy ich jak piankę [...] Polska zapewne uzyska niezależny byt polityczny, ale to jeszcze sprawa dalekiej przyszłości, może lat sto [...]" 14
Nie minęło półtora roku, a słowa niemieckiego polityka stały się nieaktualne. Znękane przeciągającą się wojną państwa centralne zmuszone były ugiąć się przed żądaniami społeczeństwa polskiego. Dążąc do stworzenia polskiej siły zbrojnej zdolnej do częściowego zdjęcia z nich ciężaru walk z Rosją, wyraziły zgodę na utworzenie państwa polskiego. Aktem cesarzy z 5 listopada1916 r. proklamowały niepodległość Królestwa Polskiego, zajętego w wyniku ofensywy zapoczątkowanej 2 maja 1915 r. w rejonie Gorlic i Tarnowa.
I choć Królestwo, okupowane nadal przez wojska niemieckie i austro-węgierskie, wykorzystywane ekonomicznie i rabowane, było jedynie namiastką suwerennego państwa, to sam fakt proklamacji jego niepodległości miał wielkie znaczenie. Oto bowiem dwaj zaborcy oficjalnie uznali prawo Polaków do własnego państwa. Teraz i Rosja musiała się zdobyć na jakąś deklarację w sprawie przyszłości ziem polskich, a za nią jej sojusznicy.I tak zagadnienie polskie, traktowane dotychczas jako wewnętrzny problem Niemiec, Austro-Węgier i Rosji, stało się elementem polityki międzynarodowej.
Bitwa pod Gorlicami okazała się najważniejszym, zakrojo-14 Centralne Archiwum Wojskowe, I, 150. 1. 238, nlb. Relacja Wacława
Potwińskiego ze spotkania z Cleinowem.
nym na wielką skalę działaniem zbrojnym na ziemiach polskich w I wojnie światowej. Rozpoczęła ofensywę wojsk państw centralnych, która doprowadziła do wycofania się armii rosyjskich z Galicji Wschodniej, Królestwa Polskiego, wkrótce potem również z Litwy, Kurlandii, Polesia, Podola oraz Wołynia. Stworzyła jedną z przesłanek umiędzynarodowienia sprawy polskiej. Wreszcie przyśpieszyła upadek carskiej Rosji. Jej wojska nigdy już, nawet podczas letniej ofensywy z 1916 r., nie otrząsnęły się z klęsk, jakie poniosły wiosną — latem 1915 r. Nigdy nie odzyskały już wiary w siebie, Stawkę i monarchię. Imperium Romanowów staczało się ku rewolucji i wojnie domowej.
POZOSTAŁY CMENTARZE
„Walczyliśmy pierś w pierś Zmartwychwstaniemy ramię w ramię"
Taki napis znajduje się na cmentarzu w Krempnej w rejonie Żmigrodu. Na innym, w Siepietnicy, uwieczniono słowa:
„Zatrzymajcie się tu na chwilę Może wśród nas jest ten — którego kochaliście"
Natomiast w pobliskich Szerzynach polegli spoczywają pod tablicą z następującym epitafium:
„Ofiarujcie nam minutę modlitwy Dla was oddaliśmy lata życia" '
Jeszcze trwała walka, gdy poległych żołnierzy chowano w prowizorycznych, przeważnie płytkich grobach. Na prostych, często — zwłaszcza w wypadku Rosjan — zbiorowych mogiłach ustawiano drewniane krzyże. Na tych, które legioniści polscy ofiarowywali poległym towarzyszom broni, umieszczano napis: „Dla Ciebie Polsko", wieszano czapkę ze strzeleckim orłem.
1 O. Duda, Cmentarze wojenne z lat 1914—1918 w Beskidach, „Wierchy" 1988, t. 53, s. 184-185.
(...) Wykopali mu grób w złotym piasku, grób zieloną darniną okrylii pod krzyżem przy świętym obrazku maciejówkę z orłem położyli
Lecą liście z drzewa, lecą liście, płacze szary dzień, jak chłopska dola,„Requiescat" śpiewa legioniście wiatr wiejący z niezżętego pola (...)
Złoty piasek na oczach twych leży,Złoty piasek na serca się sączy,Złotym piaskiem tym polskich żołnierzy śmierć na zawsze dziś z Polską połączy (...) 2
Tylko nielicznych chowano w kwaterach wydzielonych na istniejących cmentarzach. Setki tysięcy spoczęły natomiast na polach bitewnych i cmentarzach polowych przy szpitalach wojskowych. W wyjątkowych wypadkach rodzinom udawało się sprowadzić zwłoki do miejscowości, z których wyruszali ich bliscy na wojnę.
Powstałe w latach 1914—1915 pierwsze cmentarze wojskowe traktowano jako prowizoryczne i tymczasowe. Powszechnie jednak uznawano, że poległym żołnierzom ze wszystkich, w tym i wrogich, armii należy się godniejsze miejsce wieczystego spoczynku. Obawiano się również, że rozsiane, przypadkowo założone cmentarze staną się ogniskami epidemii. Bardzo wielu żołnierzy przecież pogrzebano w płytkich dołach, przy ujęciach wody, zabudowaniach. Były też takie cmentarze, a nawet pojedyncze groby, które uniemożliwiały prowadzenie działalności gospodarczej, np. uprawę pól3.
Najwcześniej prace nad porządkowaniem miejsc pochówku żołnierzy i prowadzeniem ewidencji poległych podjęli Niemcy, organizując specjalny aparat podporządkowany odpowiedniej
2 Wiersz E. Słońskiego Grób Strzelca napisany 13 października 1915 r.3 U. Oettingen, Cmentarze 1 wojny światowej w województwie kieleckim,
Warszawa — Kraków 1988, s. 26.
komórce Ministerstwa Wojny. Natomiast Austriacy utworzyli dopiero pod koniec 1915 r. IX Wydział Grobów Wojennych (k. u. k. Kriegsgraberabteilung) Ministerstwa Wojny. Działał on na ziemiach Cesarstwa oraz w krajach okupowanych. W terenie pomagały mu Wojskowe Komendy Rejonowe.
W wyniku prac kierowanych lub nadzorowanych przez Wydział na terenie Galicji Zachodniej (mniej więcej obszar dzisiejszej Małopolski) założono około 400 cmentarzy, ekshumowano zwłoki prawie 43 tys. poległych 4.
Jednocześnie zarówno w Niemczech, jak i w Austro-Węg- rzech prowadzono zakrojoną na szeroką skalę akcję zmierzającą do zainteresowania społeczeństw budową cmentarzy i uzyskania dodatkowych funduszy. Wziął w niej udział między innymi wybitny polski malarz, rtm. Wojciech Kossak 5.
Szef Kriegsgraberabteilung Krakau mjr Rudolf Broch pozyskał do pracy nad zakładaniem i urządzaniem cmentarzy wybitnych artystów — Henryka Uziembłę, Alfonsa Karpińskiego, Jana Szczepkowskiego (Polacy), Adolfa Kaspara (Czech), Du- śana Jurkovića (Słowak), Hansa Mayera i Johanna Jagera (Austriacy)6. Twórcy ci z dużym zaangażowaniem podeszli do czekającej ich pracy, wykorzystując ukształtowanie terenu, dobierając materiał, odwołując się do symboliki religijnej, mitologicznej, patriotycznej. W ten sposób powstały dzieła będące wyrazem hołdu dla poległych wszystkich narodowości, zawierające refleksje nad sensem żołnierskiej ofiary, wspólnotą świata tych, którzy odeszli („Jedna ojczyzna wzywa wszystkich umarłych"). Każdy z cmentarzy jest inny, niepowtarzalny.
Najwięcej cmentarzy założono w okręgu tarnowskim (62)i gorlickim (54), gdzie toczyły się najbardziej zacięte i krwawe walki. W samych Gorlicach było kilka miejsc pochówku. Wielki cmentarz (130 x 75 m) usytuowano natomiast na wzgórzu dominującym nad miastem, nazwanym dziś Cmentarnym. Zapro-
4 R. F r o d y m a, Cmentarze wojskowe z okresu I wojny światowej w rejonie Beskidu Niskiego i Pogórza, Warszawa 1985, s. 8 i n; U. O e 11 i n g e n, op. cit., s. 26 i n; O. Dud a, op. cit., s. 177.
5 R. Frodyma, op. cit., s. 13—14.6 K. Lipiński, Zapomniana śmierć, „Pismo Literacko-Artystyczne"
1989, nr 4, s. 5.
jektował go Emil Ladewig. Natomiast kamienny krzyż umieszczony w środkowej części cmentarza jest autorstwa Gustawa Ludwiga.
Spoczywają na tym cmentarzu także żołnierze polskiej narodowości. Im poświęcono tablicę umieszczoną w 1928 r. w dolnej części krzyża: „Braciom Polakom, żołnierzom w armiach trzech państw zaborczych, walczącym w obcych mundurach, lecz za polską sprawę, poległym na pobojowiskach gorlickich w 1. 1914—15, napis ten kładą wdzięczni rodacy".
Największy cmentarz wojskowy byłej Galicji Zachodniej znajduje się na górze Pustki. Zajmuje znaczną część góry, w tym teren, na którym toczyły się najzacieklejsze boje. Mogiły rozmieszczono w miejscach potyczek i pojedynków. Łączą je dróżki, dziś w większości zarośnięte. W centralnym punkcie stanęła piękna 25-metrowa kaplica. Autorami koncepcji architektonicznej cmentarza byli Jan Szczepkowski oraz DuSan Jur- ković.
Jurković zaprojektował również jeden z najpiękniejszych cmentarzy wojskowych w Małopolsce — Rotundę. Założył go na planie koła, na szczycie góry nad Regetowem Wyżnym. W środku cmentarza postawił pięć wysokich drewnianych wież- -kaplic, zwieńczonych krzyżami.
Inny charakter ma cmentarz w Sękowej, oceniany jako najbardziej charakterystyczny dla monumentalnego stylu Hansa Mayera. Otacza go masywny mur z kamienia, ozdobiony od frontu czterema potężnymi kamiennymi pylonami. W środku cmentarza został ustawiony betonowy krzyż, a za nim, na wyższym tarasie, zbudowano pergolę. Nie zdołano jednak postawić projektowanej kaplicy7.
Rozrzucone po całej Galicji cmentarze wojenne już w latach trzydziestych zaczęły popadać w zapomnienie, zwłaszcza te położone na szczytach i zboczach gór, w pewnym oddaleniu od miasteczek i wsi. Nadal jednak Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, Ministerstwo Spraw Wojskowych i Ministerstwo Opieki
7 Opis cmentarzy za R. F r o d y m ą, op. cit., s. 13—14.
Społecznej razem z polskimi oraz zagranicznymi organizacjami społecznymi chroniły cmentarze przed zniszczeniem.
W czasie II wojny światowej pewne prace konserwacyjne na terenie cmentarzy prowadzili Niemcy. Prawdopodobnie zaniechali ich w 1942 r. 8
Czas zagłady miejsc pochówku żołnierzy Wielkiej Wojny rozpoczął się po 1945 r. Rozmiary wysiłku zbrojnego z lat 1939—1945, a przede wszystkim tragedii narodowej, przesłoniły pamięć o wcześniejszych zmaganiach. Tym, którzy wynieśli życie z okrutnej pożogi, trudno było opiekować się grobami austriackich, niemieckich i rosyjskich żołnierzy poległych w latach 1914—1915. Widziano w nich ojców tych, którzy najechali na Polskę 1 i 17 września 1939 r.
Z biegiem lat cmentarze zarosły krzewami i chwastami, niektóre wchłonął las. Rozpadały się drewniane wieże, bramyi krzyże. Co gorsza, zaczęto rozbierać kamienne mury i cmentarne kaplice dla uzyskania materiału do budowy obiektów gospodarczych. Cmentarze położone na peryferiach miast likwidowano. Dzieło dewastacji pogłębiali poszukiwacze pamiątek, wyłamując drobne detale architektoniczne, oraz wandale niszczący dla samej przyjemności niszczenia. Latem 1985 r. ktoś nieznany spalił kaplicę na górze Pustki.
Ci, którzy obejrzeli piękny film dokumentalny Wincentego Ronisza „Wymarsz", poświęcony polskim żołnierzom I wojny światowej, mogli porównać zadbane kwatery wojskowe na zachodzie Europy z tymi, które znajdują się w Polsce i w jej dawnych województwach wschodnich, dziś w ZSRR. Autor filmu uwiecznił jedne i drugie. Zdjęcia cmentarzy znajdujących się na naszych ziemiach są być może jednym z ostatnich świadectwo tych, którzy ginęli i zostali pochowani w Galicji.
W ostatnich kilkunastu latach podjęto nieśmiałe i niewystarczające próby uchronienia galicyjskich cmentarzy od zagłady. Akcję wpieraną przez specjalistów skupionych przy piśmie „Spotkania z Zabytkami" prowadzą przedstawiciele lokalnych
8 K. G a r d u l a, L. Ogórek, Cmentarze Wielkiej Wojny, „Pismo Lite- racko-Artystyczne" 1989, nr 4, & 32.
społeczności. Udało im się odrestaurować niektóre nagrobki, a nawet mniejsze cmentarze, na innych powstrzymać proces dewastacji. Zwiększyło się również zainteresowanie organizacji kombatanckich z Austrii i Niemiec kwaterami niemieckichi austro-węgierskich żołnierzy. Austriacki Czarny Krzyż (Österreichisches Schwarzes Kreuz) sfinansował gruntowną renowację cmentarza wojennego w Przemyślu.
Oddzielne słowa szacunku należą się środowiskom akademickim. Wstępna inwentaryzacja cmentarzy gorlickich, prowadzona w latach 1976—1978 przez studentów, przyniosła unikalny materiał, pozwalający na prowadzenie dalszych prac konserwatorskich. Studenckie Koło Przewodników Beskidzkich przy Oddziale Międzyuczelnianym PTTK zrobiło bardzo wiele, aby utrwalić w świadomości lokalnych władz, a również społeczności, przekonanie, iż cmentarze położone w Beskidach i na Pogórzu mają unikalny charakter, będąc świadectwem kultury materialnej okresu Wielkiej Wojny.
Wszystkie te działania nie mogą jednak w znaczący sposób odwrócić procesu zanikania mogił. Będąc latem w Karpatach, przemierzając turystyczne szlaki, pamiętajmy, że być może idziemy po ziemi, w którą wsiąkła krew żołnierzy, a mały, niemal niewidoczny pagórek jest miejscem wiecznego spoczynku. Uszanujmy te ostatnie świadectwa po ludziach, których życie przerwał armatni pocisk, kula karabinowa lub bagnet. Gdyż, jak wyryto na jednym z cmentarzy:
Śmierć żołnierzajest święta, łamie bowiem nakaz nienawiściPrzyjaciel i wróg, już wolni od ranSą warci tej samej miłości i chwały9.9 K. L i p i ń s k i, op. cis., s. 15.
ANEKSY
Aneks 1
FRAGMENT WSPOMNIEŃ BURMISTRZA GORLIC KS. KAN. BRONISŁAWA ŚWIEYKOWSKIEGO
26.IV. Od 8. godz. z rana przez cały dzień szturm armat na rafinery- ję w Glinniku Maryampolskim, granaty wpadając w palące się rezer- woary jeszcze bardziej płomienie podsycają. Wieczorem do rozdawnictwa porcyj obiadowych przyjeżdża zastępca ks. Dołgorukowa — jakiś pan Ogrimow, o którym opowiada mi Dr Wołyński), że to multimilioner mający kolosalne fabryki, cukrownie w Moskwie, kopalnie na Kaukazie i nie wiem, gdzie jeszcze. Czy to humbug rosyjsko-ame- rykański? któż zgadnąć może?... A niech tam ma dobra nawet na Saturnie, myślę sobie, cóż mię to obchodzić może, byleby tylko porcye dalej dawał, gdyż inaczej mi Gorliczanie po wyczerpaniu się funduszów z głodu mrzeć zaczną. Dotychczas nikt z głodu nie zmarł, bo też jeszcze każdy choć coć niecoć grosza przed Mochami za telefonem szukających ukryć potrafił, a więc i kupował sobie w Magistracie wiktuały z Jasła przywożone i było za co znowu fury posłać do Jasłai przywozić, co potrzeba. Ale też w tym czasie ani rzemieślnik, ani przemysłowiec, ani kupiec, ani robotnik zarobić w Gorlicach nie mógł wcale, więc cóż będzie, gdy Gorlice twierdzą pozostaną jeszcze z parę miesięcy — i gdy wyczerpią się zapasy pieniędzy — i Magistrat wyda swe zasoby co do centa?... Nieraz z mymi poczciwymi współtowarzyszami w Magistracie łamałem sobie głowę nad rozwiązaniem tego węzła — i truchleliśmy o przyszłość nas wszystkich w mieście pozostałych. „Fiat voluntas Tua" wołałem wówczas i zamykałem dyskusyę na ten temat... Na razie mamy porcye; p. Ogrimow przyrzekł, że po porożu-
mieniu się z Dyrekcyą Czerwonego Krzyża liczbę porcyi powiększy, więc o co się mamy troszczyć? w czasie wojny myśleć należy tylko „o dziś" — a któżby w Gorlicach niepewny życia każdej chwili — bo albo „osa" ukłuje, albo „bąk" (szerszeń) utnie, albo „wilk" ukąsi — był tak naiwny jeszcze, żeby myślał „o jutrze"? W ciągu nocy z 26. na 27 kwietnia zaaranżowano aż 3 ataki, granaty i szrapnele wyły i gwizdały, reflektory co kilka minut oświecały to tę, to ową część miasta, około godz. 1. wpadał granat w ulicę tuż niedaleko mego domu, tak że wyskoczyłem z łóżka na równe nogi, i z sufitu od wstrząśnienia tego posypały się kawałki po całej mej sypialni. Spostrzegłszy jednakowoż, że kierunek pocisków zmieniać się zaczyna i że za cel obrano sobie park miejski, gminę Sokół i Kobylankę, rzuciłem się znowu w objęcia Mor- feusza, dopóki.o wpół do 4. z rana zbudził mię świeży granat rzucony w ogród dworski naprzeciw Starostwa. Cały dzień 27. kwietnia nie umilkły prawie armaty — jedynie tylko od wpół do 12. do 2. mieliśmy spokój, gdyż artylerya widocznie nabijała wówczas nie armaty, ale żołądki...
28. IV. Kto się nie wyspał — budzony po trzykroć poprzedniej nocy, ten mógł użyć sobie owej przyjemności, o ile to przyjemnem nazwać można (są bowiem tacy, dla których najprzyjemniejszą jest chwila jedzenia, a śpiąc jeść nie mogą, więc i przyjemnym dla nich sen być nie może), tej nocy, gdyż pewno i na szczycie Giewontu głębsza nigdy cisza nie panowała, jak właśnie dzisiaj w Gorlicach. Nawet „osy" poszły spać... Ciszy takiej zawsze bardzo się bałem; więc i dziś trwoży mię ona... Miałem racyę!... O 9. z rana rozpoczęła się burza... nie ta, którą nieboszczyk Ajolos (Eol) tak przerażał nieszczęsnego tułacza Odyseu- sza... ale burza świszcząca, wyjąca, a przytem rozbijająca i potężne ciosy (jak w kościele gorlickim) i żelazno-betonowe konstrukcye (jak w ra- fineryi maryampolskiej) i ścinająca ludziom głowy jak makówki... słowem burza najprawdziwsza z grzmotami, z piorunami — burza niosąca śmierć w sobie... i gmachowi magistrackiemu dostało się w tym dniu całkiem porządnie, drugie piętro szkoły wydziałowej żeńskiej zupełnie zrujnowane, plebania, szczątki murów kościelnych, stajnie dworskie, oficyny i tak w prostej linii aż poza rafineryę w Glinniku prawie każda piędź ziemi była ostrzeliwaną. Sześć trupów i 5 rannych oto dzieło dokonane przez ową wprost nie dającą się opisać burzę, która w tym dniu przeszła przez Gorlice.
Dwa natomiast dni następne ostawiono nas w spokoju, dano nam odsapnąć... Słyszeliśmy wprawdzie strzałów pod dostatkiem, widzieliśmy czerwonych i błękitnych i białych obłoczków powstających przy pękaniu szrapneli i granatów, co nie miara, ale wszystko to widać było w przyzwoitym oddaleniu od miasta, czyli raczej od ruin byłego miasta, które od 500 lat zwało się Gorlicami.
Tak w spokoju skończyliśmy kwiecień!
Co przyniesie nam maj?... Może i radosną majówkę?LV. Przypomniały mi się szkolne czasy! „Heute ist der erste Mai,
und die Schuler bitten frei"; u nas w szkołach gorlickich już od 15 września 1914 było „frei", ale nie owo dawne, wesołe... Nam Gorli- czanom należałoby się zupełnie zasłużenie inne „frei"... Już 124. dzień odbywamy z wszelką gorliwością, niebywałą wytrwałością kurs artyleryjski — więc chcielibyśmy mieć nie tylko dzisiejszy dzień „frei", ale mielibyśmy ochotę wielką „wyzwolić się"; a gdyby te „wyzwoliny" faktem się stały, nie zaniedbalibyśmy na pewno postąpić według odwiecznych zwyczajów cechu szewskiego i urządzilibyśmy sobie in gremio wszyscy sprawiedliwy „Blaumontag"... A może doprawdy blisko jesteśmy tych wyzwolin?... Z naszego obserwatoryum zauważyć mogliśmy już wczoraj przed wieczorem jakieś gorączkowe ruchy w okopach na Pocieszce i w Nowodwórzu... Głuche — nie wiadomo, z jakiego pochodzące źródła — wieści krążą pomiędzy Mochami, że „Germańcy idut", „Awstryjcy to dobryj ludę — ale te Germańcy — sukinsyny"... „Wasz stareńki imperator ne chocze boju — ino Germa- nec"... Co chwila można było słyszeć takie rozmowy. Już i noc z 30. kwietnia na 1. maja była przerywaną to karabinowymi, to armatnimi strzałami raz dalej, drugi raz bliżej miasta, nie można się było nawet dobrze zoryentować skąd i dokąd te pociski lecą; to samo zauważyliśmy aż do samego południa; po południu bardzo silna strzelanina, szrap- nele, granaty padają na Maryampol, a następnie dobierają się znów do miasta, rozbijają pozostałe mury w części magistratu, kościoła, domów na Zawodziu; dopiero zmrok zapadłszy przerywa ową serenadę, o 8. idę z trzema urzędnikami Magistratu p. Przybylskim Tadeuszem, Ma- ryanem Kosibą i Józefem Moskalem do fabryki kwasu siarczanego, gdzie miały być, jak codziennie, rozdawane porcye obiadowe. Dom, w którym się odbywało zwyczajnie, był już formalnie oblężony przez wyznaczonych na dziś 500 osób — uporządkowaliśmy tę rzeszę i czekamy na przyjazd kuchni z Klęczan. Około wpół do 9. rozpoczyna się silna kanonada w okolicy Bystry, Łużny, Staszkówki, a później za kilkanaście minut już słychać grzmiące armaty od Dominikowie, Kobylanki, a zatem atak ogólny!... Ludzie zebrani zwolna się rozchodzą do domów, każdy choć hukiem coraz bardziej ku miastu się zbliżającym przerażony, ale w oczekiwaniu jakiegoś przecie rozstrzygnięcia ostatecznego — daj Boże! dla nas pomyślnego... Około wpół do 10., gdy o kuchniach Czerwonego Krzyża ani słychu, powracam i ja z mymi towarzyszami do miasta, a po drodze wstępuję do szpitala cywilnego w kamienicy Koma, vis-a-vis Rady powiatowej, i spotkawszy tam dra Wołyńskiego oznajmiam mu, żeśmy dotychczas czekali na przyjazd kuchni — ale nie przyjechały, więc i pewno już nie przybędą. Wymiarkowałem po zachowaniu się i trwodze tego lekarza, że coś nie bardzo musi mieć
dobre wiadomości, i z minami o wiele weselszymi odeszliśmy do miasta; bo w przewidywaniu „naszej wygranej"...
2.V. Tej nocy nie wiem, czy był choć jeden człowiek w mieście, któryby oko zmrużył... Już samo oczekiwanie tego, co nazajutrz nastąpi, sen z oczu spędzało, a cóż dopiero powiedzieć o tych co kwadrans, co pół godziny padających na różne części miasta ciężkich granatach, od których lotu ściany się trzęsły, a od huku drżała ziemia. Karabiny maszynowe ani na chwilę nie ustawały, zdawało się, że coraz bliżej, że już tuż w ulicy się odzywają, niepokój — co będzie — rósł z każdą chwilą... Nad ranem około 4-tej ustało wszystko — wyjrzałem oknem, odsunąwszy nieco materac, na ulicy pełno Mochów — załamałem ręce: „więc znowu szturm ten zakończył się jak poprzednie". O godz. wpół do 6. poszedłem ze Mszą Sw. Już przy końcu tejże przeleciało ponad miastem kilka szrapneli; a że strzały zaczęły być coraz częstsze, więc skróciwszy „gratiarum actionem" poszedłem wraz z organistą przez „moje" schody do domu. Wobec wzmagania się kanonady organista bał się iść do swego mieszkania w Rynku i zatrzymał się u rodziny mego służącego, a ja wypiwszy śniadanie i słysząc ową strzelaninę usiadłem, by zmówić brewiarz. Wtem granat uderzył tuż obok bramy dworskiej; materace, którymi były zasłonięte okna w mym domu, wyleciały na ulicę, resztki szyb rozsypały się po pokoju, więc nie czekając zabrałem płaszcz na siebie i wyszedłem do drugiego pokoju... Jeszcze nie zamknąłem drzwi za sobą, i właśnie Koka przerażonego chciałem napędzić do klatki, gdy cztery pociski (między tymi jeden 28 cm) wpadły w pokój, w którym byłem przed chwilą. Z całego tego pokoju utrzymało się tylko półtora ściany, część podłogi, na której dziwnym trafem ostała się szafa biblioteczna, a ja oszołomiony hukiem i wydobywającymi się gazami z pękniętych granatów upadłem na podłogę przywalony wyrwanemi drzwiami i opadłym sufitem... Jak długo trwało to odurzenie, zdać sobie nie mogłem sprawy, w każdym razie sądzę według czasu, w którym z pokoju bibliotecznego do sypialni wszedłem, mogło upłynąć z 10 minut, gdy usłyszałem najpierw przeraźliwy wrzask Koka w korytarzu i krzyk mego służącego przy schodach. Ujrzawszy bowiem — po wyjściu z piwnicy — rozrzucone w części schody, powy- walane wszędzie drzwi byli pewni, że ja już należę do tych, którzy wieczność osiągnęli... Słysząc te krzyki zesunąłem drzwi za siebie, a przetarłszy oczy podniosłem się czując lekkie tylko potłuczenie i obielony kurzem, wapnem ze sufitów — jak gdyby majster murarski wyszedłem z pokoju, wywołując tern niesłychaną radość wśród lamentujących i bojących się wejść na schody moich domowników... Teraz już naprawdę nie miałem kompletnie gdzie skłonić głowę, gdyż i druga połowa domu przytrzymywana tylko gdzieniegdzie odwiecznymi ankrami dębowymi stanęła w ruinie... Wśród gradu kul — o których masie rzuconej w owym dniu na Gorlice najmniejszego nawet w przybliżeniu
pojęcia nie może mieć nikt, kto nie przeżył dnia tego w mieście, wyruszyłem na wyprawę z mego mieszkania do Magistratu. Odległość wynosi najwyżej 100 kroków, a na przebycie tej drogi zużyłem przeszło15 minut; tak żółwim sposobem byłem zmuszony przesuwać się popod mury i wstrzymywać się co chwila, gdy pocisk armatni gdzieś pękał w pobliżu. Dotarłszy wreszcie do Magistratu spostrzegłem kłęby dymu wydobywające się z ulicy, przy której leży synagoga żydowska, i dowiaduję się od policyantów, że przed chwilą wpadł tam granat i wzniecił pożar. Ledwo wszedłem do biura, ujrzałem po przeciwległej stronie Rynku padający granat i zapalający kamienicę dawniej dworską, obecnie będącą własnością Schwimmera, a następnie domy sąsiednie jeden po drugim aż po aptekę. Prawie równocześnie zaczęto uderzać granatami we wszystkie części Rynku, tak że oprócz dwóch kamienic i gmachu Magistratu wszystkie domy stanęły w płomieniach. Mieszkańcy piwnic w tych palących się domach pozbierawszy ostatki mienia swego w najwyższym przerażeniu dusząc się w dymie przepełniającym cały Rynek wbiegli do Magistratu. Piwnice, sale, kurytarze były tak ludźmi przepełnione, że literalnie ruszyć się nie można było; krzyk dzieci, jęki tych, co wszystko utracili, nawet rozpaczą spowodowane tu i ówdzie dające się słyszeć bluźnierstwa i szemrania przeciw Opatrzności a w dodatku ciągła obawa przed granatami, które uderzając co chwila
w Rynek mogły trafić i w budynek Magistratu, a wtedy katastrofa straszna (nie przesadzę bowiem, gdy powiem, że około godz. 9-tej przed południem było już na pewno z 800 osób zgromadzonych pod dachem magistrackim), tak wiernie to wszystko razem przedstawiało piekło dantejskie, że chyba nigdy w życiu mem lepszego obrazu tegoż widzieć nie będę... I nie życzę go sobie nawet więcej!...
Morze ognia przybierało coraz bardziej w rozmiarach; uciekinierów liczba w Magistracie się pomnaża co chwila; panika okropna... zwłaszcza w chwili, gdy iskry uniesione wiatrem poczynają padać na budynek magistracki, a wreszcie powstaje ogień na drugim piętrze tuż obok kuchni w mieszkaniu dyrektora szkoły... Tylko nadzwyczajnej przytomności umysłu kaprala policyi Syngarskiego zawdzięczać należy, że pożar ten nie rozszerzył się dalej. Ten dzielny, w pełnieniu swych obowiązków wprost niezrównany człowiek nie bacząc na latające kule i pociski wybiegł z konewkami wody na miejsce wszczętego ognia i przytłumił pożar w zarodzie; podobnież jego zasługą było i ugaszenie ognia powstałego na schodach wiodących do piwnic magistrackich, po brzegi przepełnionych ludźmi. — Wprost oddychać było trudno, dym dusił, gryzł w oczy — w Rynku formalnie trudno było co ujrzeć na parę kroków od Magistratu; nie wiedziałem w ogólności nic a nic, co się w mieście dzieje — gdyż wobec pożaru nikt nie mógł wyjść z domu i dowiedzieć się o sytuacyi — w największej niepewności przepędziłem wraz z moimi „lokatorami" najcięższe chwile, jakie mi
Opatrzność w życiu mem przeznaczyć raczyła... Poznawaliśmy tylko z zachowania się sołdatów karaulnych, że coś niedobrze z ich wciąż ogła- szanem zwycięstwem... Niektórzy nawet z nich zaczęli się przygotowywać „do plenu" poskładawszy broń w karaulnej sali... Jakaś dziwnie pokrzepiająca nas w tak okropnych chwilach otucha poczęła przejmować nasze dusze i serca...
No! przecie będzie koniec naszej niedoli i niewoli 126-ciodniowej! Oby tylko raz na zawsze był koniec!... Około za kwadrans 1. ucichła nieco kanonada, pożar miasta trwał jeszcze w pełni — ktoś krzyknął (ujrzawszy to z podwórza magistrackiego): „nasi już koło szpitala!"... Przy cmentarzu słychać tylko strzały karabinowe i raz po raz rozlegające się: „hura" — tam widocznie toczy się najzaciętszy bój... Mochy bronią ostatnich swych okopów — ale nadarmo!... Sztab pułku załogującego w mieście już czmychnął — ale czy w drodze nie wpadł w ręce zwycięskiej armii — nie wiadomo... Oficerowie pozostawszy jeszcze na swych posterunkach nawet i nahajkami dodają odwagi sołdatom pędząc ich ulicami do okopów — lecz i to bez skutku!... O godz. wpół do 4. wjeżdża pierwsza patrol Bawarczyków w Rynek... Chlebem i solą tych trzech witając bohaterów składam im w najserdeczniejszych słowach podziękowanie za ocalenie nas z niewoli i niedoli i życzę im, aby to samo szczęście, jakie im służyło w dniu dzisiejszym, towarzyszyło i dalej w pędzeniu wroga aż tam, skąd przyszedł, by nas tyle dni i tak ciężko gnębić!... Okrzyki „es lebe hoch!" i „hura" zabrzmiały w całym Rynku, który zalegli prawie w komplecie wszyscy ówcześni mieszkańcy Gorlic — a te okrzyki z głębi pochodzące i całą piersią podnoszone świadczyły, jaka szczera — mimo biedy w mieście — opanowała radość wszystkich na myśl, że już i druga inwazya skończona! Oby tylko raz na zawsze!!..
B. Swieykowski, Z dni grozy w Gorlicach, Kraków 1919, s. 116—126.
Aneks 2
Uwagi dowódcy 100. Cieszyńskiego Pułku Piechotypik. Franciszka K. Latinika o znaczeniu bitwy pod Gorlicami.
Ocena zwycięstwa pod względem wojskowym (strategicznym, taktycznym) i politycznym.
W wojnach ubiegłych stuleci mało jest wypadków pomyślnego przełamania frontu.
W ogóle bowiem unikano natarcia czołowego, szukając natomiast rozstrzygnięcia w obejściu skrzydeł i działaniu na tyły nieprzyjaciela, iżby go osaczyć, odciąć od posiłków i połączenia z krajem własnym, a przez to zawiesić czasowo dalsze prowadzenie kampanii lub nawet uniemożliwić je w zupełności.
Jak długo wojnę wiodły ze sobą tylko państwa pojedyncze, a ościenne odgrywały rolę widzów neutralnych lub też materialnie wspomagających sojuszników, siła zaś zbrojna państw ograniczoną była do pewnego minimum, tak długo rozstrzygnięcie wojny ruchowej zależało od manewru skierowanego ku oskrzydleniu.
Lecz w ostatniej wszechświatowej widzimy obraz zgoła inny. Oto cały kontynent europejski zamienił się w teren walki ciągłej od morza do morza, o zwartych frontach, które wykluczały oskrzydlenie, zatem uderzenie czołowe i przełamanie frontu nabrało znaczenia.
Mamy tego kilkakrotne próby. Mianowicie: Armii 6-tej i 7-ej niemieckiej w sierpniu r. 1914 nad Trouee de Charmes; korpusów niemieckich pod Ypern w listopadzie r. 1914; połączonych sił francuskich, belgijskich i angielskich pod Nieuport; dalej francuskich pod La Bassee, Perthes, Tahure, w Argonach i Wogezach w grudniu r. 1914; armij austriackich nad Dunajcem w styczniu r. 1915 celem oswobodzenia Przemyśla; Francuzów w Champagne w lutym r. 1915; wresz
cie Rosjan na froncie karpackim w marcu i kwietniu r. 1915 dla zajęcia Węgier.
Wszystkie próby powyższe zawiodły — przełamanie więc frontu gorlickiego będzie miało w historii wojen znaczenie pierwszorzędne nie tylko jako przykład godny studium strategii i ówczesnej taktyki, lecz także jako czynnik polityczny.
Nie wchodzę w szczegóły, przekraczałoby to granicę niniejszej rozprawki i okaże się zresztą możliwem dopiero gdy odnośne sztaby generalne zestawią dzieła, zawierające memorjały dokładne co do nakreślenia planu, prac przedwstępnych, rozkazy, opisy przebiegu bitew szczególnych i dat statystycznych. Ale już teraz da się streścić ocenę wyniku jak następuje:
a) Założenia operatywne, przygotowania, ilość sił i wybór terenu odpowiadały całkowicie zamierzonemu celowi.
b) Przełamanie frontu powiodło się zupełnie, gdyż na froncie 30 kim. szerokości wtargnięto przeszło 50 kim. w głąb nieprzyjacielskiego terytorium po zdobyciu 3 systemów obronnych (każdy składający się z kilku technicznie umocnionych linij).
c) Wszelako cel dalszy przełamania frontu — to jest przejścia do wojny ruchowej, iżby Rosjan rozbić, częściowo nawet oskrzydlić lub okolić — cel ten nie został osiągnięty!
Rosjanom udało się zawsze z podziwu godną zręcznością i szybkością przeciwstawić linije nowe oporu, które znów trzeba było przebijać. Nie zabrakło im ani żołnierza, robotnika, środków technicznych, ani nawet drutu kolczastego. Jedynie tylko nie dostawało im (znane powiedzenie Radka Dimitijewa) amunicji artyleryjskiej i gdyby nie ten szkopuł — natarcie Armii 1 I-tej nie mogłoby być tak szybkiem, co w skutkach swoich dla dalszych działań stworzyłoby mnóstwo komplika- cyj.
Przełamywanie czołowe umocnionych technicznie linij, z których machiny zniszczenia siały śmierć i rany, było dla żołnierza miernikiem wartości jego morale, wyższej aniżeli u przeciwnika.
Wojna ruchowa z możliwością oskrzydlenia i akcji na tyły jest łatwiejszą, albowiem w pochodzie naprzód omija się ufortyfikowane silnie odcinki, atakując nieprzyjaciela w najsłabszych punktach z boku; kosztuje to wprawdzie więcej potu, ale mniej krwi ludzkiej.
a) Wynik strategiczny byłby zapewne większy, gdyby Armija 4-ta austriacka mogła wcześniej sforsować Dunajec i posuwać się prędzej niż Armija 3-ia Boroevica. Stało się odwrotnie i dlatego X Korpus niemiecki gen. Emmicha ofensywą swoją na Duklę nie zdołał zagrozić tyłom rosyjskiego frontu karpackiego, gdyż gen. Boroevic za wcześnie rozpoczął pędzić przed sobą Moskali, skutkiem czego główna ich masa uciekła. Należy przecie wziąć pod uwagę, że Armija 4-ta miała trudne warunki sforsowania Dunajca i Białki i jeszcze dalszą drogę niż Kor
pus Gwardyjski i VI Austriacki, które nie były w stanie nadążyć Korpusowi X. Nadto rosyjski front karpacki, flankowany przez Korpus X Emmicha, zagrożony odcięciem, zwijał się szybko, armija zaś Boroevi- ca, nie chcąc stracić kontaktu z nieprzyjacielem, musiała mu siedzieć wciąż na karku. Dlatego też wszelkie rozumowania i poglądy na temat, co byłoby lepiej i co zrobić wypadało? mają tylko wartość gimnastyki mózgowej w kombinacjach i rozwiązaniu tak trudnych problemów, jakich dostarczać zwykła wojna. Strategia i taktyka muszą uzupełniać się wzajemnie. Często przecież jest to niepodobne, gdyż strategik nie może przewidzieć zawsze wszystkich nieprzyjacielskich ruchów i zarządzeń, a taktyk znów powinien wykorzystać wszelką sposobność do pobicia przeciwnika.
W ofensywie z pod Gorlic każdy spełnił swój obowiązek, począwszy od głównego dowódcy aż po piechura — nagrodą ich trudu i bohaterstwa było zwycięstwo.
Akt pierwszy ofensywy Mackensena nie miał jeszcze donioślejszego znaczenia politycznego. W każdym razie usunięto zagrożenie Węgier; Turcja uszła niebezpieczeństwa ekspedycji armii rosyjskiej z Odessy na Bosfor, przeznaczone bowiem na ten cel siły musiano odesłać do Galicji; stanowisko nieprzyjazne Rumunji doznało zmniejszenia.
O Polsce wówczas w wielkim świecie politycznym nikt zapewne jeszcze nie myślał... Jednak w duszach żołnierzy naszych, którzy, bijąc się pod dowództwem austriackim, oczyszczali ziemię swoją z najeźdźcy, budziły się wzniosłe uczucia nadziej i, że ich krwawy znój przyczyni się do odzyskania wolności Ojczyzny. Tak myślał zawsze i wszędzie i dlatego szedł tak ofiarnie żołnierz polski!
F.K. Latinik, Żołnierz polski pod Gorlicami 1915, Przemyśl 1923, s. 60-62.
SPIS TREŚCI
Zamiast wstępu................................................. ................................................4Ostatnie miesiące pokoju.................................................................................. 7Pierwsze dni wojny........................................................................................ 22Na Wschodzie bez zmian............................................................................... .49Wielkie przygotowania..................................................................................... 62Szturm...............................................................................................................101Na wschód....................................................................................................... 131Pozostały cmentarze........................................................................................ 145Aneksy............................................................................................................. 151