More Maiorum nr 24

72
More Maiorum 1 fot. Wikimedia Commons

description

Styczniowy numer More Mairoum

Transcript of More Maiorum nr 24

Page 1: More Maiorum nr 24

More Maiorum 1

fot. Wikim

edia Com

mons

Page 2: More Maiorum nr 24

More Maiorum2

Redakcja More Maiorum:Redaktor Naczelny – Alan Jakman e-mail: [email protected] Redaktora Naczelnego – Marcin MaryniczKorekta – Marta Chmielińska, Alan JakmanSkład i łamanie tekstu – Alan JakmanOkładka oraz oprawa graficzna – Alan Jakman

Autorzy tekstów:

Alan Jakman – Wywiad z Marcinem Niewaldą, Żołnierze niezłomni, wyklęci przez państwo, Proces Kafki w sprawie przodków, Drzewo online czy offline?, 5 porad, jak zacząć poszukiwania w nowej miejsco-wości?, Województwo śląskie, Nowości, Humor, Z pierwszych stron gazet, Osoba miesiącaMałgorzata Lissowska – współrządy, czyli rozbicie dzielnicowe Paweł Becker – twórcy harcerstwa polskiego – Andrzej i Olga MałkowscyGrażyna Stelmaszewska – Wojenne Boże Narodzenie...Michał Ostaszewski – Notatnik z bajki – OneNoteJakub Dobrzyński – Początki dziejów parafii w Płonce KościelnejMarcin Niewalda – Genealogiczne déjà vu Marcin Grenda – Od szlachcica do rolnikaGenealogia Polaków – Bronisława Stecka – pałac i dwór w JaśniszczachOgrodywspomnien.pl – Powstaniec wielkopolski, więzień łagrów Lisak.net.pl – Jak dawniej chodzono w góry? Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia – Cmentarz w Drohoby-czu

&Wszystkie prawa zastrzeżone

(włącznie z tłumaczeniem na języki obce).

Zgodnie z ustawą z dnia 4 lutego 1994r. o prawie autorskim jakiekolwiek

kopiowanie, rozpowszechnianie (we fragmentach, lub w całości)

zamieszczonych artykułów, opisów, zdjęć bez zgody Redakcji będzie traktowane jako naruszenie praw

autorskich.

&

Page 3: More Maiorum nr 24

More Maiorum 3

More Maiorumnr 1(24), 10 stycznia 2015 r.

Zapraszamy na naszą stronę internetową oraz

fanpage’a na Facebooku!

Pluję sobie w brodę, że nie zaczą-łem się interesować genealogią na poważnie, gdy jeszcze żyli moi dziadkowie

Powojenna partyzantka w Polsce była największą spośród wszystkich krajów, będących pod sowiecką okupacją...

Jak uważnie przeglądacie stare zdjęcia? Czy oprócz analizowania pierwszego planu wpatrujecie się czasem w tło?

O Kafce słyszał każdy. Ten niemieckojęzyczny pisarz żydowskiego pochodzenia urodzony w Pradze jest autorem wielu znanych na całym świecie dzieł, w tym trzech niedokończonych za życia powieści...

4 Wywiad z Marcinem Niewaldą

Niezłomni, wyklęci przez państwo10 Genealogiczne déjà vu

A w numerze również...

16Słów kilka o przodkach

Franza Kafki

36

4 WYWIAD Z MARCINEM NIEWALDĄ10 CZYTELNICY PISZĄ12 ŻOŁNIERZE NIEZŁOMNI, WYKLĘCI PRZEZ PAŃSTWO18 PROCES KAFKI W SPRAWIE PRZODKÓW28 WSPÓŁRZĄDY, CZYLI ROZBICIE DZIELNICOWE34 TWÓRCY HARCERSTWA POLSKIEGO – ANDRZEJ I OLGA MAŁKOWSCY36 GENEALOGICZNE DÉJÀ VU 38 JAK DAWNIEJ CHODZONO W GÓRY?40 OD SZLACHCICA DO ROLNIKA44 BRONISŁAWA STECKA – PAŁAC I DWÓR W JAŚNISZCZACH

46 CMENTARZ W DROHOBYCZU48 WOJENNE BOŻE NARODZENIE...50 POCZĄTKI DZIEJÓW PARAFII W PŁONCE KOŚCIELNEJ54 NOTATNIK Z BAJKI - ONENOTE58 DRZEWO ONLINE CZY OFFLINE?60 5 PORAD, JAK ZACZĄĆ POSZUKIWANIA W NOWEJ MIEJSCOWOŚCI?62 POWSTANIEC WIELKOPOLSKI, WIĘZIEŃ ŁAGRÓW64 WOJ. ŚLĄSKIE I GENEALOGIA68 OSOBA MIESIĄCA – JAN ZYGMUNT SKRZYNECKI70 Z PIERWSZYCH STRON GAZET71 HUMOR, NOWOŚCI

Page 4: More Maiorum nr 24

Marcin Niewalda – rocznik 1969.

Dziennikarz, informatyk, podróżnik, artysta.

Twórca portalu Genealogia Po-laków, prezes Fundacji Odtworze-niowej Dóbr Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

More Maiorum4

Alan Jakman

Marcin Niewalda w rozmowie z More Maiorum

WYWIAD

1Od ilu lat interesuje się Pan genealogią?

Pluję sobie w brodę, że nie za-cząłem się interesować gene-

alogią na poważnie, gdy jeszcze żyli moi dziadkowie, na początku lat 90. XX wieku. Opowiadania przy oka-zji lepienia pierogów przez babcię, o jej życiu w małym dworze rząd-cy na Kresach, o kuligach, o niani Rusince, o hrabim, o duchach, były fascynujące, ale ulatywały z pamięci. Owszem jako dziecko pomagałem dziadkowi składać „Sagę rodzinną”, na poważnie zacząłem się jednak in-teresować – tak, aby móc pomagać innym – dopiero ok 2000 roku.

2Skąd pochodzą Pana przodkowie po mie-czu?

Z przodkami po mieczu sprawa jest trudna – wywodzili się z opolskiego, w XVII wieku byli osadnikami na nowowykarczowa-nym terenie leśnym –a skąd przyszli? Trudno powiedzieć – może z Czech? Niewaldowie leżą na cmentarzu w małej Brynicy (i nie tylko) – jeden nawet „zginął w Africa Corps” jak stoi na nagrobku. No cóż – miesz-kańcy tamtejsi byli dość radykalnie wcielani do armii niemieckiej. Nie jest to żaden mój krewny (chyba że ze wspólnym przodkiem przed 300 laty).

Dużo lepiej mam poznane nato-miast gałęzie przodków matki, wy-wodzących się z terenów Wołynia, Rusi Czerwonej, Podola. Po wielo-krotnej „kądzieli” udało się nawet powiązać ich ze znanymi genealo-giami władców, także najstarszy znany mi przodek, urodził się w 100

rok p.n.e i nazywał się Ante-rius z Sicambrii. Oczywiście, wiedząc jak kruche są liczne hipotezy historyczne, traktuję tego „przodka” z przymruże-niem oka.

3Jaka jest etymo-logia Pana na-zwiska?

Nazwisko Niewalda dla Kazimierza Ramuta było związane z lasem i pochodzi-ło z Bawarii, jednak przekonałem się jak często pochopne rozstrzy-gnięcia etymologii bywają błędne. Nazwisko wywodzi się nie od „nie-wald” – (niem. nie-las) – lecz od „neu-wełde” – czyli gwarowo now-surowizna. Oznaczało więc kogoś mieszkającego na „nowej polanie” – i faktycznie przysiółek w Bryni-cy, gdzie notowani są najstarsi znani Niewaldowie, nosił nazwę: Surowi-zna. W tamtym terenie istnieje kil-ka podobnych nazw miejscowych. A Niewaldowie w Bawarii faktycz-nie są – bo tam wyemigrowali.

4Jaki styl poszukiwań genealogicznych Pan stosuje?

Szukanie kuzynów i ich ku-zynów kuzynów – jest głównie upo-wszechniane w Europie i w Polsce przez wielkie koncerny zajmujące się … zbieraniem danych statystycz-nych dla potrzeb marketingu. Mają oni dzięki temu idealną wiedzę nie tylko o strukturze ludności, ale też jej mobilności, nawykach, podat-ności na reklamę szeptaną itp. Po-wstają gigantyczne drzewa on-line, które łamią prawa autorskie, powie-lają błędy zapisu i niewiele wnoszą

do genealogii rodziny, za to wnoszą milionowe zyski twórcom owych systemów.

Nie nazwał bym też moich zainte-resowań poszukiwaniem przodków – choć to oczywiście punkt wyjścia. Dużo ciekawsze od „pozycji na drzewie” są bowiem losy, zwycza-je a nawet marzenia tych bliskich, których nie udało mi się poznać. W tym kontekście pewnym rodza-jem „przodka” staje się też dowód-ca, zwierzchnik, przyjaciel, właści-ciel ziemi, na której się żyło, sąsiad, a także cała okoliczna historia.

Nasze korzenie to coś więcej niż sama krew. My czerpiemy źródła in-spiracji z otoczenia – dlaczego nie mogli tego czynić nasi przodkowie?

Page 5: More Maiorum nr 24

More Maiorum 5

WYWIAD

5Z którego roku po-chodzi najstarsze zachowane zdjęcie w Pana zbiorach?

Trudno określić które, ale z dwo-ma z najstarszych wiąże się cieka-wa historia. Są to moi prapradziad-kowie – Henryk Józef Topolnicki (sędzia ziemski) i Ludmiła Karoli-na „Pyszniak” Bielińska. Zdjęcia te są prezentowane w innym artykule w More Maiorum ( w obecnym nu-merze – dopisek red.) Niezwykła historia wiąże się z tym, że odkryli-śmy te zdjęcia sfotografowane w tle innego zdjęcia, wiszącego na ścianie mieszkania rodziny mojego dziadka – w latach 30. XX w. To niezwykłe uczucie, gdy rozpoznaje się w ta-kiej sytuacji to samo zdjęcie, które ma się w albumie i ceni najwięcej. To jakby klamra historyczna. Nagle przeszłość staje się namacalna.

6Z jakich źródeł po-zametrykalnych korzysta Pan najczę-ściej?

Metryki to tylko wstęp, ustalenie grafu pochodzenia. Dalsze źródła zależą od regionu i czasu, w którym

wykonuje się badania. Z tej racji, że największe moje prywatne „za-gwozdzki”, wciąż są w XIX wieku, a lokalizacje tych problemów, zwią-zane są z dużym brakiem źródeł, szperam w gazetach, pamiętnikach, spuściznach różnych osób w mu-zeach. Bardzo wiele skorzystałem dzięki materiałom „z szuflad” osób prywatnych. Nie jest łatwo jednak do nich dotrzeć, szczególnie do tego ostatniego typu źródeł. Nie wystarczy tutaj ogłosić na jakimś fo-rum „Szukam…” – z reguły na takie fora wchodzą pasjonaci, którzy już dawno podzielili się całą swoją wie-dzą. Trzeba znaleźć sposób na to jak dotrzeć do tych dziesiątków tysięcy szuflad osób kompletnie genealogią niezainteresowanych. I ja znalazłem taki sposób z pożytkiem dla siebie i myślę dla wielu innych – to portal, który prowadzę z tematycznymi ba-zami danych. Ograniczając się tylko do genealogii sami sobie utrudnia-my pracę.

Oczywiście, korzystam też ze zbio-rów archiwalnych takich, jak „Fo-rum Nobilium”, materiały dotyczą-ce weteranów, spisy podatkowe, spis mieszkańców, księgi grodzkie itp. –

problemem tutaj jest jednak sposób gromadzenia dokumentów przez archiwa. Zasadą jest kolekcjonowa-nie według „twórcy akt” – jakiegoś inspektoriatu, dominium, komendy wojskowej leśnej czy policyjnej. To co na ogół interesuje genealogów to zestawienia treściowe, niejako w poprzek tych zbiorów. Świetnym przykładem jest całkowity praktycz-nie brak zbioru informacji o oficja-listach dóbr dworskich. Występują oni gdzieś na marginesach spraw czy katastrów – a była to grupa liczna i niestety niezwykle ruchliwa, posiadająca pewne wspólne cechy. Wychodząc naprzeciw, stworzyliśmy więc bazę oficjalistów dworskich ze wszystkich ziem Polski i wspólnie z wieloma społecznikami, uzupeł-niamy ją.

7Jaki język obcy, w którym tworzono metryki, sprawiał Panu największe

trudności?

Może węgierski – zdarzają się ta-kie np. z terenu Spisza. Niemniej jednak metryki wszędzie były two-rzone podobnie, więc łatwo domy-

» Prace przy digitalizacji zbiorów jednej z parafii (razem z Małopolskim Towarzystwem Genealogicznym) /fot. Marcin Niewalda

Page 6: More Maiorum nr 24

More Maiorum6

WYWIAD

ślić się, o co chodzi. Możliwe więc, że trudniejsze są metryki litewskie szczególnie te pisane, nie mówiąc już o jakichś dokumentach powiąza-nych czy pozametrykalnych.

Jednak największym problem języ-kowym, nierozwiązany do dzisiaj, jest inskrypcja z XVI wieku, odkry-ta podczas prac architektonicznych pod tynkiem, w jednym kościele na Śląsku – pisana mocno skutym go-tykiem. Nad tą tablicą biedziło się już nadaremno kilku fachowców, choć pozornie wszystko jest prawie czytelne.

8Czy ma Pan przod-ków na dawnych wschodnich terenach II Rzeczypospolitej?

Jak chyba większość mieszkańców Polski. Są to tereny niezwykle silnie związane z Rzeczypospolitą (czy-li Rzeczą-wspólną) Obojga (czyli Wielu) Narodów. W szczególności potomkowie drobnej szlachty czę-sto zmieniali miejsce i wchodzili w związki z rodzinami z innych te-renów – dlatego nasza polska krew jest tak regionowo różna.

9Jest Pan twórcą strony internetowej „Gene-alogia Polaków”. Jaki jest główny cel tego

portalu?

Naszym celem jest stworzenie sieci wiedzy związanej ze wszystkim co jest potrzebne genealogom – w tym najszerszym znaczeniu. To nie tylko leksykon genealogiczny czy spryt-na graficzna wyszukiwarka herbów i znaków (wciąż w rozbudowie). To przede wszystkim sieć faktów. Pozwala ona, przez łączenie infor-macji, uściślać wiedzę, stawiać nowe hipotezy, znajdować inspiracje do dalszych poszukiwań źródeł, po-zwala też przez korelację z innymi genealogami razem pracować nad konkretnymi zagadnieniami. Nie

należy też tego mylić ze zwykłym forum czy nawet programem indek-sacji.

Tworzymy też zbiory danych kon-tekstowych – np. bazę powstańców styczniowych, właścicieli ziemskich, czy wspomnianą bazę oficjalistów dworskich. Setki różnych list osób pozwalają łączyć genealogie rodzin związanych ze sobą. Specyficzny „Herbarz” (a raczej „rodzinnik” – nie ograniczamy się bowiem do ro-dzin herbowych) pozwala za pomo-cą eliminacji typować obszary gdzie dalej szukać.

Stworzyliśmy metody – przez wie-lu zapewne uważane za „nieprofe-sjonalne”, które jednak radzą sobie z problemami uchodzącymi w kla-sycznych badaniach za „nietykalne”. Każdy profesjonalista powie np. że szukanie „z drugiej strony” czyli spisywanie potencjalnych przod-ków aby natrafić na ojca naszego przodka – to dyletanckie szukanie w stogu siana. I tak faktycznie by było, gdyby nie wartość dodana, a więc informacje skojarzone z tymi potencjalnymi przodkami oraz wy-korzystywanie narzędzi cyfrowych. Dzięki temu jesteśmy w stanie owe

» Odkrycie skrzyni starych dokumentów na strychu we wsi Isaje na Ukrainie – siedzi Piotr Strzetelski /fot. Marcin Niewalda

Page 7: More Maiorum nr 24

More Maiorum 7

WYWIAD

siano poukładać według majętności, rejonu, najczęstszych imion, funk-cji społecznych itp. Wielokrotnie udało nam się postawić i skutecznie zweryfikować hipotezy. Wykryli-śmy też niestety kilka ewidentnych fałszerstw z ostatnich lat badań wykonywanych za spore pieniądze. Oczywiście zawsze da się tę metodę stosować, ale mamy też i inne nie-konwencjonalne.

10Największy sukces jaki odniosła „Ge-nealogia Pola-

ków”?

Dla mnie osobiście największym sukcesem jest jeden z efektów jaki odniosła Baza Powstańców Stycz-niowych. Nie jest to rekord Guin-nessa, ale pomoc jednej konkretnej osobie. Zgłosiła się do nas osoba z Irkucka, która dodała informacje o swoim prapradziadku – zesłań-cu, który zostawił w Polsce siostrę. Dwa tygodnie później napisała do nas osoba, która poinformowała nas o tym, że brat jej praprababki został zesłany. Okazała się, że cho-dzi o tę samą osobę – a rodzina nie-długo będzie miała okazję spotkać się po 150 latach!

Chyba warto też powiedzieć o suk-cesie jakie odnoszą nagrania wideo z terenu dokonywane przez jed-nego z naszych redaktorów Piotra Strzetelskiego. Niektóre mają kil-kadziesiąt tysięcy odsłon, co przy materiale historycznym jest wyni-kiem wybitnym. Sukcesem jest też niewątpliwie ogromny zbiór wiedzy, jaki udostępniamy dzięki zaangażo-waniu wielu osób.

11Jakie najcenniejsze, nieznane dotąd księ-gi, udało się Państwu zdobyć?

Dziękuję za to pytanie, bowiem oprócz działalności w Internecie,

prowadzimy także badania w tere-nie, łącznie z wyjazdami odkrywczy-mi czy indeksującymi polskie groby. Jedno z najbardziej wzruszających dla mnie osobiście znalezisk, mia-ło miejsce w roku 2013. Pojechali-śmy w mało uczęszczane okolice na południe od Sambora, m.in. do jednej z wiosek, gdzie proboszczem greckim na przełomie XVIII i XIX wieku był mój przodek – Jerzy To-polnicki. Po sfotografowaniu cmen-tarza, cudownej, chylącej się ku upadkowi zabytkowej cerkwi w wiej-skiej bibliotece, spotkaliśmy panią, która z zawstydzeniem pokazała nam niewielką książeczkę o historii miejscowości, mówiąc że wszystkie dokumenty zostały popalone, więc

mogliśmy sięgnąć tylko do 1850 roku. Oprowadziła nas po cerkwi na końcu mówiąc: „jesteście historyka-mi, może pomożecie nam, mamy taką książkę, na której jest coś napi-sane po starocerkiewnosłowiańsku, a my nie umiemy tego odczytać”. Razem z kościelnym przytaszczy-li wielki, pięknie zdobiony ewan-geliarz. Po nabożnym ucałowaniu i otwarciu na marginesie pierwszej strony ukazał się napis. Po polsku! „Księgę tę kupiłem w 1780 roku – Jerzy Topolnicki. Kopiuję tutaj wszystkie dokumenty poświadczają-ce moje i kościoła prawa do ziemi” – po czym na 150 kartach, równym maczkiem, łącznie z odrysowanymi pieczęciami idą kopie dokumentów,

» Przekazanie nabytych dokumentów metrykalnych do archiwum diecezjalnego w Tarnowie księdzu dyrektorowi Stanisławowi Tokarskiemu /fot. Marcin Niewalda

Page 8: More Maiorum nr 24

More Maiorum8

z których pierwszy jest z końca XVI wieku. Niech pointą tego zdarzenia będzie fakt, że miesiąc przed wypra-wą, zamówiłem Mszę Św. za duszę właśnie Jerzego Topolnickiego. Za-piski te są jeszcze opracowywane i zostaną wydane w formie broszu-ry – a w More Maiorum oczywiście napiszemy artykuł.

12Ratujecie również kresowe cmen-tarze… Ile udało się ich dotychczas

odnowić, uporządkować?

Grup, prowadzących działalność ratowania cmentarzy jest sporo. Niestety są też i takie, które zbie-rając znaczne fundusze prowadzą działalność koszmarną. Wyrywają trochę chwastów, które odrastają już w miesiąc, malują parę grobów i koniecznie przywieszają wielką ta-bliczkę o swojej działalności. Prace innych grup idą więc na ich konto. Często spotykamy takie ślady.

Odnawiając groby, rozpoczynamy prace tylko tam, gdzie faktycznie rzeczowo możemy pomóc, np. ini-cjując lub wspierając miejscową grupę. Jednak oprócz tego, głów-ny trzon naszych działań skupia się na czymś innym. To bardzo niewdzięczna, mało doceniana, ale niezwykle potrzebna praca. Staramy się budować bazę grobów, fotogra-fować wszystkie jeszcze istniejące,

upubliczniać informacje, łączyć z wiedzą genealogiczną. Niekiedy na dotarcie do zarośniętych lasem 2 polskich grobów jakiejś małej wsi trzeba poświęcić cały dzień. Indek-sujemy i za darmo publikujemy też cmentarze największe takie, jak np. Łyczakowski. Można nam pomóc przysyłając swoje zdjęcia.

Wiemy, że dzięki tej pracy wiele osób znalazło swoich przodków całkiem przypadkiem, wpisując po prostu swoje nazwisko. Było to dla nich inspiracją, do poszukania grupy re-staurującej dany cmentarz – łącznie z przekazaniem nieraz znacznych środków na wsparcie. My z tego nie mamy nic – satysfakcję, że cmen-tarz zyskał sponsora. Z reguły nie słyszymy nawet „dziękuję” za na-prawdę ciężką robotę – ale taka jest charakterystyka tej pracy, którą ktoś musi wykonać.

13Jak witają Państwa Polacy mieszka-jący tam do chwili obecnej?

Historia naszych wyjazdów to jedno wielkie pasmo otwartości, przyjaź-ni, ciepła. I to nie tylko ze strony naszych rodaków. Polacy, Białoru-sini, Ukraińcy bardzo często dzie-lą się nami ze wszystkim co mają, nie zgadzając się na jakąkolwiek zapłatę, i nie przyjmując odmowy. Nie raz barszcz z trudem przecho-

dził mi przez gardło, wiedząc że to prawdopodobnie darowany mi czyjś cały posiłek. Uśmiech i cel naszych wyjazdów otwierają nam serca wszystkich. Dlatego, gdy ktoś przy mnie twierdzi, że „Ukraińcy to Banderowcy” to patrzę na niego jak na człowieka, żyjącego na księżycu ,w drastycznie ograniczonych wa-runkach tlenowych.

14Stworzyliście naj-większą bazę po-wstańców z 1863 r. Ile nazwisk zawie-

ra ona obecnie?

Trudno dokładnie to policzyć – licz-ba „rekordów”, czyli wierszy bazy dochodzi do 40.000 – to wciąż kro-pla w morzu – gdyż czasem kilka re-kordów dotyczy jednego człowieka. Szybkość rozwoju tej bazy zależy jednak od udziału ochotników, któ-rzy mogli by z jakiegoś opracowania lub źródła archiwalnego spisać in-formacje.

Trzeba zrozumieć, że my nie mamy obecnie żadnych funduszy od rzą-du polskiego. Wszelkie prośby, czy zgłoszenia grantów, pozostały bez odpowiedzi. Projekt digitalizacji ar-chiwalnych zbiorów ukraińskich, po-party przez szerokie grono naukow-ców i osób publicznych różnych opcji, spotkał się z komentarzem „braki formalne” (sic!). Instytucje Państwowe korzystają z naszych pomysłów i zgłaszają własne. Gdy

WYWIAD

Page 9: More Maiorum nr 24

More Maiorum 9

ma się na koncie kilka milionów zło-tych, łatwo chwalić się sukcesami „ilości nazwisk” – można wręcz za-trudnić osobę tylko do przeliczania takich rekordów na różne sposoby. Jest to kuriozalne, gdyż owe wiel-kie pieniądze wykorzystywane są tam np. na opracowanie systemów informatycznych, które my robimy za darmo w tydzień, a połowa fun-duszy idzie na promocję z obowiąz-kowym oświadczeniem, kto udzielił dotacji.

Gdy czyta się w prasie naukowej „udało nam się stworzyć” to za-zwyczaj oznacza więc granty i na-prawdę duże dotacje. Pomimo ich braku nam „udało się stworzyć” już największą bazę powstańców – a to dopiero początek.

15Baza powstań-ców, właścicie-li,oficjalistów i inne – na podstawie

jakich źródeł są tworzone u Was takie bazy?

Cel jaki nam przyświeca od początku to nie tylko zgromadzenie danych. To przede wszystkim aktywizacja społeczeństwa. Dlatego korzysta-my z trzech rodzajów źródeł. Są to publikacje naukowe na dany temat, wypisy z kwerend archiwalnych oraz informacje nadesłane przez oso-by prywatne „z szuflad”. Te ostat-nie narażone są na „legendarność”. Otrzymujemy np. informację, że prapradziadek „miał” wieś. De fac-to, z innych źródeł okazuje się po-tem, że np. był dzierżawcą jednego pola, albo w ogóle organistą i pola nie miał. Taka informacja „z szufla-dy” niesie ze sobą jednak nie tylko ziarno prawdy. Dzięki temu, dowia-dujemy się np. w jakim stopniu na ogół sprawdzają się takie wiadomo-ści, jaką mają żywotność owe fakty, które z nich są dla rodzin istotne, a które są wyolbrzymiane. Mamy więc dane socjologiczne, które po-tem pomagają skuteczniej prowa-

dzić poszukiwania w innych dzie-dzinach. Okazuje się np. że znaczna część, takich pozornie wyssanych z palca historii, faktycznie sprawdza się. Taka potrójna forma gromadze-nia danych pozwala weryfikować in-formacje i aktywizować społeczeń-stwo.

Rzadko słyszy się choćby „dziękuję”Trzeba pamiętać, że zainteresowanie genealogią i ogólnie historią zaczyna się – podobnie jak u mnie – od tego, że ktoś znajduje hetmana, powstań-ca czy biskupa ze swoim nazwi-skiem. Znajduje herb rodziny o tym nazwisku. Przez lata ta, niezbyt ści-sła, informacja zostaje u niego na dnie świadomości. Gdy ponownie usłyszy hasło „Powstanie Stycznio-we” – pomyśli, że to również o jego przodku i ta informacja nie przej-dzie mu mimo uszu. Od tego już tylko krok do głębszej weryfikacji, która co prawda obali mit powstań-ca, ale za to pozwoli na odkrycie stu nowych, niezwykłych faktów histo-rii swojej rodziny, zostawiając znane nam wszystkim, wypieki na twarzy.

16Czy macie pro-blemy z kopiowa-niem opublikowa-nych danych?

Niestety tak. Prym wiodą te osoby, które tworzą drzewa online w róż-nych systemach. W minimalnym stopniu podają źródło, a praktycz-nie nie spotyka się, aby było ono aktywnym linkiem. Obserwujemy przerażający zwyczaj „wejdę, sko-piuję i będę mieć”. Nie mówię już o jakimś np. finansowym odwdzię-czeniu się za społeczną pracę – tak jak to jest „na Zachodzie”. Rzadko słyszy się choćby „dziękuję”. Wyko-rzystywane są materiały oraz opra-cowane przez nas metody – i to na-wet przez wikipedystów.

Z drugiej strony nie chcę narzekać, dla wielu samo operowanie w Inter-necie jest trudne. My również, po-mimo dokładania wszelkich starań, nie unikamy takich wpadek. Nasi użytkownicy są informowani o obo-wiązkach prawa autorskiego, ale co chwilę, jako admin, dostrzegam ja-kiś skopiowany materiał bez źródła i zapewne bez uzyskania zgody. Mu-szę wtedy interweniować.

Przydało by się jednak, aby ogól-na mentalność porozumiewania się i zwykłej wdzięczności była większa.

17Jakie macie plany na nowy 2015 rok?

Na pewno jedziemy na Ukrainę w celu odszu-

kania polskich śladów – tym razem w rejon tuż obok polskiej granicy – koło Medyki. Przygotowujemy się też do poważnych usprawnień technicznych i opublikowania ko-lejnych dużych porcji zebranych danych – czy do nich dojdzie za-leży od wsparcia jakie otrzymamy, od docenienia naszej pracy. Trwają prace na cmentarzu w Krystynopo-lu, trwają indeksacje źródeł na cele licznych baz. Będziemy też dalej współorganizować akcję „Polacy Rodakom” oraz „Ołtarze Ojczy-zny”. Rozpoczynamy projekt „fur-tek piastowskich”, gromadzący naj-nowszą wiedzę na temat wszystkich możliwych dróg do żyjących dzisiaj potomków Piastów. Dalej budujemy bazę-mapę „Lokalizator Miejscowo-ści Przedrozbiorowych” – niezwy-kle użyteczne narzędzie. Rozwijamy też sprytnie zbudowaną graficzną wyszukiwarkę herbów, poszerzając ją o gmerki, znaki przedheraldycz-ne, cechowe, a nawet masońskie. Rozpoczęliśmy też współpracę ze świetną grupą, organizującą zjazdy rodzinne i prywatne wyjazdy gene-alogiczne. Trudno wymienić wszyst-ko, ale wystarczy wejść na stronę www.genealogia.okiem.pl i poszpe-rać.

WYWIAD

Page 10: More Maiorum nr 24

??

More Maiorum10

PISZĄ CZYTELNICY»

Phot

o cr

edit:

flic

kr u

ser T

anki

/ Fo

ter /

CC

BY

2.0

Page 11: More Maiorum nr 24

? ??? ?

More Maiorum 11

Polub nas na facebook.com/miesiecznikmoremaiorum

Czytelnicy piszą...

Jakie jest Twoje największe marzenie związane z genealogią?

Raz w miesiącu, na stronie More Maiorum na portalu Facebook oraz na stronie internetowej, będziemy zadawać jedno pytanie czytelnikom. Najciekawsze odpowiedzi znajdą się w kolejnych numerach periody-ku.

Serdecznie zapraszamy do zabawy! Pytanie do lutowego numeru zosta-nie opublikowane 17 lutego.

■ Zdecydowanie możliwość podróżowania w czasie. Po co? By wszystkich poznać, towa-rzyszyć przodkom w życiu co-dziennym i ważnych wydarze-niach, by powiedzieć zobaczcie to jestem ja i moje dzieci, wy jesteście w nas! » Monika Boral-Ka

■ Chciałabym zobaczyć zdję-cie mojego pradziadka, Mi-chała Moskwy. Oby się kiedyś spełniło!» Grażyna Włudarczyk

■ Mieć zdjęcia wszystkich możliwych przodków » Janka Ficowska-Piskorz

■ Dowiedzieć się jak nazywał się i gdzie leżał majątek moje-go prapradziadka Konstantego Mochlińskiego h. Kotwicz, le-żący gdzieś na Wołyniu, który Konstanty stracił za Powstanie Styczniowe. » Marta Czerwieniec

■ Wytropić datę, miejsce i okoliczności jednego z moich pradziadków. Dorwać się do ksiąg metrykalnych z Porąbki nad Soliną» Ewa Chojnowska

■ Podróże w czasie, a takie bardziej realne - odnaleźć akt urodzenia babci Janowskiej (zd. Aleksandrowskiej)» Eliza Janowska

■ Powiązać koniec moje-go drzewa genealogicznego z odkrytym niedawno jednym z jego początków, sięgającym ponoć aż XIII wieku... » Paweł Grudzień

■ Jak bym wiele chciała. Ale tez aby pracownicy USC byli tak życzliwi ja pani kierownik w jednym z Urzedów USC na Mazowszu i nie chciałabym słyszeć o ochronie danych osobowych osoby zmarłej w 1930 roku. » Krystyna Urbanowicz

■ Mieć przeświadczenie, pew-ność, że kiedyś ktoś się zaopie-kuje naszym „drzewkiem”, że nie wyląduje na dnie szafy. Córka na pewno mojej pracy nie wyrzuci, ale rozwijać też nie będzie... Może wnuczka...?» Katarzyna Czepulis-Rastenis

■ Moim marzeniem jest na-uczanie genealogii w szkołach. Np. w liceum jako przedmiot dodatkowy. A tak na poważ-nie- marzy mi się większy do-stęp do archiwów kościelnych.» Józef Pławski

■ Pojechać do zamku w Dęb-nie i zobaczyć drzewo genealo-giczne rodu Tarłów z którego wywodzi się moja mama. Pra-gnę, aby moje dzieci i wnuczki poszukiwały dalej potomków tej rodziny. Bo naprawdę warto – wszystkim życzę owocnych poszukiwań. » Jolanta Wesołowska

PISZĄ CZYTELNICY

Page 12: More Maiorum nr 24

More Maiorum12

Alan Jakman

żołnierze niezłomni, wyklęci przez państwo

HISTORIA XX WIEKU

Powojenna partyzantka w Pol-sce, którą nam podmieniono, była największą spośród wszyst-kich krajów, będących pod sowiecką okupacją. Historycy szacują, że w 1945 r. liczyła ona od 150 do 200 tys. ludzi.

Aby zrozumieć sytuację żołnierzy wyklętych należy cofnąć się kilka lat wcześniej. Mianowi-

cie do roku 1943, kiedy na konfe-rencji teherańskiej „Wielka trójka” – Stalin, Roosvelt i Churchill, pod-jęli decyzję o faktycznym końcu II Rzeczypospolitej1. Rok wcześniej brytyjski minister spraw zagranicz-nych Anthony Eden podpisał trak-tat sojuszniczy ze swoim radzieckim odpowiednikiem – Wiaczesławem Mołotowem2. W efekcie nasz naj-większy sojusznik, jakim była Wiel-ka Brytania, dogadał się z naszym wrogiem – Związkiem Radzieckim, który w 1940 r. wymordował wie-le tysięcy polskich żołnierzy, któ-ry zesłał tysiące Polaków na Sybir. Polacy walczyli w Bitwie o Anglię, siedzibą legalnego polskiego rządu na uchodźctwie była stolica Wielkiej Brytanii – Londyn. To w Anglii wi-dzieliśmy wybawcę. Jednak interesy obydwu państw były ważniejsze niż niepodległość Polski.

Śmierć gen. Sikorskiego pogorszyła tylko sytuację Polski i Polaków. Był on szanowanym, nieugiętym polity-kiem, politykiem, z którym się liczo-1 Dominik Kucinski, Konferencja te-herańska, [dostęp: 28.12.2014], http://historia.org.pl/2009/09/24/konferencja-teheranska/ 2 Molotov’s Report on Ratification of the Anglo-Soviet Treaty, [dostęp: 28.12.2014], http://www.jewishvirtualli-brary.org/jsource/ww2/molotov2.html

no, był więc niewygodny. Brytyjskie archiwa zamknięte są na kolejne 50 lat. Czy kiedykolwiek dowiemy się jaka było naprawdę?

Wydarzenia po 4 lipca 1943 r. po-toczyły się bardzo szybko. Kon-ferencja teherańska przekreśliła los Polski, która po zakończeniu wojny miała znaleźć się pod wpły-wami sowieckimi. Kolejne konfe-rencje w Jałcie i Poczdamie tylko potwierdziły tę decyzję. Polska jako państwo przestała istnieć. Chociaż polscy żołnierze walczyli w różnych armiach, u boku gen. Andersa, zdo-bywali Monte Cassino, ich los był tak naprawdę już przesądzony.

Odkrycie mogił polskich obywateli w lesie katyńskim przez niemieckich żołnierzy, nakręciło tylko spiralę polsko-radzieckich antagonizmów. ZSRR zerwał wówczas wszelkie stosunki dyplomatyczne z polskim rządem, który przez sowieckie wła-dze pozwany był o tajną współpracę z III Rzeszą. W nocie, którą wrę-czył Mołotow ambasadorowi Polski w Moskwie, Tadeuszowi Romerowi, napisano, że między „Hitlerem i rzą-dem pana Sikorskiego istnieje kon-takt i zmowa”3.

WYCHOWANI NA RADZIECKIEJ PIERSI

Stalin nie pozostał bierny wobec takiego przebiegu spraw. Wiedział, że nie jest w stanie porozumieć się z rządem RP na uchodźctwie, dlate-go zaczął „hodować” polskich ko-munistów – obywateli radzieckich, którzy po skończonej wojnie, mieli przejąć władzę w Polsce. 3 Krzysztof Mazowski, Tragedia na Gi-braltarze, [dostęp: 28.12.2014], http://reakcjapolska.w.interia.pl/historia/15.htm

W styczniu 1943 r. Stalin wezwał do siebie Wandę Wasilewską i oznaj-mił jej, że „sytuacja wygląda tak, że chyba dojdzie do decydującego kon-fliktu między emigracyjnym rządem polskim a ZSRR” i „w tej sytuacji Wanda mogłaby dużo zrobić”4.Wy-nikiem rozmów pomiędzy Wasilew-ską, Lampem a ZSRR, było utwo-

4 Krystyna Kersten „Narodziny systemu władzy. Polska 1943 – 1948”, 1990, str. 17

» Członkowie niepodległościowej partyzantki antykomunistycznej. Od lewej: Henryk Wybranowski „Tarzan”, Edward Taraszkiewicz „Żelazny”, Mieczysław Małecki „Sokół” i Stanisław Pakuła „Krzewina” (czerwiec 1947) /fot. Wikimedia Commons

Page 13: More Maiorum nr 24

More Maiorum 13

HISTORIA XX WIEKU

rzenie, teoretycznie niezależnego, Związku Patriotów Polskich, który miał reprezentować interes II Rze-czypospolitej w Związku Radziec-kim. Odkrycie masowych mogił w Katyniu przyspieszyło tylko for-mowanie się rządu marionetkowego w Polsce i rozpoczęcie podmiany państwa.

Decyzją Stalina, Lublin stał się sie-dzibą Polskiego Komitetu Wyzwo-

lenia Narodowego, który tylko w na-zwie miał „Wyzwolenie”. W efekcie rząd powołany przez Wielkiego Brata miał „zniewolić” Polaków i zaprowadzić nową okupację, któ-ra trwała bez przerwy prawie 45 lat. 22 lipca 1945 ogłoszono mani-fest PKWN. Nie stało się to jednak w Chełmie, jak przez laty głosiła ra-dziecka propaganda, a w Moskwie5.

5 Tadeusz Żenczykowski, Polska lubel-ska, Warszawa 1990, s. 19

2 lata później – w styczniu 1947 roku przeprowadzono wybory do Sejmu Ustawodawczego. Rzecz ja-sna wybory te były fikcją, przecież już kilka lat wcześniej zdecydowano o losie Polski. Wybory sfałszowano przy pomocy NKWD. W Polsce komunizm wprowadzał Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych (NKWD), ci sami ludzie, którzy 7 lat wcześniej wymordowali dziesiąt-ki tysięcy polskich oficerów. Czy to nie paradoks…? „Wybory” w 1947 r. miały tylko potwierdzić „wolę na-rodu polskiego”.

ŻOŁNIERZE NIEZŁOMNI

Koniec wojny zawsze kojarzy się z odzyskaną wolnością. Tego też pragnęli wszyscy, którzy walczyli na różnych frontach, od Narwiku, przez pola Francji, niebo Anglii, Atlantyk, Lenino, aż po Normandię i Monte Cassino. Wszyscy walczyli w jednej sprawie – o wolną Polskę. Ktoś mógłby się postukać w głowę i zadać pytanie „jak polscy żołnierze mogli walczyć o wolne państwo, bę-dąc w obcej armii”? Wytłumaczę to słowami gen. Maczka – „Żołnierz polski walczy o wolność wszystkich narodów, ale umiera tylko dla Pol-ski”

Żołnierze Armii Krajowej po roku 1945 nadal walczyli o wolną Polskę. Komuniści, którzy zostali „wyćwiczeni” w Moskwie, nastawieni byli na eliminację polskich elit niepodległościowych. Znaczna część Polaków nie chciała komunizmu – nie bez powodu za-trzymaliśmy bolszewików na Wiśle. Próbowano więc zwalczyć komuni-stów na polu politycznym, kiedy to jednak nie dawało efektów, chwyco-no za broń.

Dla wielu osób partyzantka ozna-czała walkę o życie w systemie, który przecież nie tolerował żadnej opozycji. Kto chciał uniknąć repre-sji ze strony sowieckiego aparatu

» Członkowie niepodległościowej partyzantki antykomunistycznej. Od lewej: Henryk Wybranowski „Tarzan”, Edward Taraszkiewicz „Żelazny”, Mieczysław Małecki „Sokół” i Stanisław Pakuła „Krzewina” (czerwiec 1947) /fot. Wikimedia Commons

Page 14: More Maiorum nr 24

More Maiorum14

HISTORIA XX WIEKU

bezpieczeństwa musiał albo zgodzić się na panujący porządek, albo emi-grować, albo „iść do lasu”.

Już w początkach 1945 r. wiele osób – nie tylko żołnierze AK, ale także urzędnicy, ziemianie czy działacze polityczni, byli nieprzychylni komu-nistom. Jeszcze rok wcześniej lubel-ska PPR pisała, że celem nowych władz, będzie wymiecenie „żelazną miotłą” „zdrajców narodu pol-skiego, pachołków hitlerowskich, bandytów NSZ-owskich i AK-ow-skich”6. Rozkaz płk. Mieczysława Moczara, dowódcy Obwodu Kie-leckiego AL, z 17 stycznia 1945 r. brzmiał „Zbrodniarzy i sprawców walki bratobójczej aresztować, a do stawiających zbrojny opór strze-lać”7. (podkreślenie autora).

PRZEŻYĆ UBECKĄ KATOWNIĘ

Ubeckie metody wymuszania ze-znań praktycznie nie różniły się niczym od tych, które stosowało Gestapo. Jedyną różnicą było to, że sowieccy oprawcy nie dawali nadziei, że dręczenie się kiedyś skończy.

Przesłuchiwano przeważnie w nocy. W dzień wydawano posiłki – rano bliżej nieokreślony „płyn”, później obiadokolacja – najczęściej podgni-ła ryba, woda z warzywami lub qu-asi-kapuśniak8.

„Andrzejku! Wymodlony, wyma-rzony i kochany mój synku. Piszę do Ciebie po raz pierwszy i ostat-ni. W tych dniach bowiem mam być zamordowany.(…) Odbiorą mi tylko życie. A to nie najważniejsze. 6 Krzysztof Busse, Arkadiusz Kutkow-ski, Bić się do końca. Podziemie nie-podległościowe w regionie radomskim w latach 1945-1950, Lublin-Radom 2012, str. 127 Ibidem.8 Rozmowa z dr. hab. Filipem Musiałem „Wyrwane paznokcie i »pal Ander-sa«”, [dostęp: 27.12.2014], http://www.pch24.pl/Mobile/Informacje/informacja/id/21517

Cieszę, że będę zamordowany jako katolik za wiarę świętą, jako Polak za Polskę niepodległą i szczęśliwą. Jako człowiek za prawdę i sprawie-dliwość. (…) Żegnaj mój ukochany. (…) Błogosławię i Królowej Polski oddaję. Ojciec”.9

Pachołków hitlerowskich, bandytów AK-owskich, (...) rozstrzelać.Jak wyglądało śledztwo? Zazwyczaj dzieliło się na dwa etapy. Pierw-szy nazywano „śledztwem opera-tywnym”. Trwało od 1 do 3 dni. Zatrzymany przesłuchiwany był przez funkcjonariuszy, którzy go aresztowali. Mieli oni za zadanie „wyciągnąć” od przesłuchiwanego jak najwięcej informacji o innych konspiratorach, aby móc rozpo-cząć dalsze zatrzymania. Drugi etap śledztwa był znacznie bardziej szczegółowy – zatrzymany był od-dawany w ręce „pionu śledczego”. Próbowano wówczas uzyskać jak najwięcej informacji o działalności ów podejrzanego10.

„OŚWIĘCIM TO BYŁA IGRASZKA”

Jak już wcześniej wspomniałem me-tody stosowane przez UB, a więc przez system sowiecki, nie różniły się wiele od tych, które stosowało Gestapo. Akowcy przesłuchiwani przez „polskich” funkcjonariuszy nierzadko przez kilka dni „gnili” w celi z wyrwanymi paznokciami. 9 Fragment grypsu pisanego w celi śmierci przez ppłk. Łukasza Ciepliń-skiego do synka, 20 stycznia 1951. [w:] Adam Dziurok, Marek Gałęzowski, Łu-kasz Kamiński, Filip Musiał. Od niepod-ległości do niepodległości. Historia Pol-ski 1918-1989. Warszawa 2011, str. 26510 Rozmowa z dr. hab. Filipem Musia-łem „Wyrwane paznokcie i »pal Ander-sa«”, [dostęp: 27.12.2014], http://www.pch24.pl/Mobile/Informacje/informacja/id/21517

Jednak podczas procesów – szcze-gólnie tych publicznych, oskarżeni pokazywali ślady po pobiciach, co uderzało bezpośrednio w system sowiecki. Zaprzestano więc fizycz-nej przemocy, która pozostawiała ślady, a stosowano takie, metody które nie wyszły na jaw. Przetrzyma-no więc więźniów nago na mrozie, zmuszano ich do stania pod ścianą przez kilka godzin (bez możliwości oparcia się o nią), męczono długo-trwałymi ćwiczeniami fizycznymi – pompkami lub tzw. stójkami.

Po wysłuchaniu wyroku orzekają-cym karę śmierci, rtm. Witold Pilec-ki powiedział „Ja już żyć nie mogę, mnie wykończono. Bo Oświęcim to była igraszka.” Przesłuchania Pilec-kiego były niezwykle brutalne. Me-tody, które stosowano były nawet bardziej okrutne, niż te, których do-świadczył w Auschwitz. Miażdżono mu genitalia, sadzano na tzw. „palu Andersa” , czyli na nodze odwróco-nego stołka11. Czasami tę ostatnią torturę nazywano „koniem Ander-sa”. We „Wspomnieniach kuriera z Sanoka” Jana Łożańskiego czy-tamy: „Często »zapraszano« na tak zwanego konia Andersa. Wówczas z kpinami szydzono, że generał An-ders przysłał mi konia. Polegało to na siadaniu na nodze odwróconego taboretu. Jednocześnie ręce należa-ło trzymać wyciągnięte przed siebie. Podczas tej tortury odczuwałem niesamowity ból. Mój organizm choć młody, silny i wysportowany, czasami nie wytrzymywał. Wówczas traciłem przytomność. Dopiero chluśnięcie wodą w twarz przywra-cało mi ją. Nawet moi oprawcy do-ceniali moją odporność mówiąc, że trafiła im się oporna sztuka. ...”12

11 Rozmowa z dr. hab. Filipem Musia-łem „Wyrwane paznokcie i »pal Ander-sa«”, [dostęp: 27.12.2014], http://www.pch24.pl/Mobile/Informacje/informacja/id/2151712 Jan Łożański, W więzieniach PRL Po-wojenne wspomnienia kuriera z Sanoka. Brzozów, 1991 Rozdział III. „Aresztowa-nie i śledztwo”

Page 15: More Maiorum nr 24

More Maiorum 15

HISTORIA XX WIEKU

Jeden z młodych studentów, uczest-nik powstania warszawskiego, pod-czas przesłuchania pochwalił się śledczej, że potrafi grać na forte-pianie. Skutkiem tej wypowiedzi było wyrwanie wszystkich paznokci, maltretowanie rurami z drewnia-nymi gałkami w wygłuszonym po-mieszczeniu. Był tak skatowany, że uznano go za zmarłego i wrzucono na odkrytą ciężarówkę, wywożącą zwłoki. Stamtąd zrzucono go lub sam się zsunął - dzięki temu uniknął zakopania żywcem i ocalał.

ZATRZYMANIE, ŚLEDZTWO, ŚMIERĆ

Represyjne działanie państwa w latach powojennych to również sądownictwo, a zwłaszcza Wojsko-we Sądy Rejonowe. Powołał je – ra-zem z Wojskowymi Prokuratorami Rejonowymi – naczelny dowódca Wojska Polskiego i Minister Obrony Narodowej marsz. Michał Rola-Ży-mierski 20 stycznia 1946 r.

Sądy te bardzo szybko okryły się złą sławą. Działały ślepo, były wyjąt-

kowo restrykcyjne. W samym woje-wództwie kieleckim WSR (do roku 1954) orzekły co najmniej 150 wy-roków śmierci, z czego wykonano 47, oraz 35 kar dożywotniego wię-zienia13.

W sądach powszechnych pojawia-li się sędziowie „nowego typu”, tj. tacy, którzy nie mieli prawniczego wykształcenia uniwersyteckiego. Po-siadali jednak odpowiedni „instynkt klasowy” i orzekali w „interesie mas ludowych”, „dla nas” – jak rzekł tow. Wiesław. Tę możliwość zapisa-no w uchwalonym dekrecie o „wy-jątkowym dopuszczaniu do obej-mowania stanowisk sędziowskich, prokuratorskich, notarialnych oraz wpisywania na listę adwokatów”14.Co ten zapis oznaczał w prakty-ce? Sędzią mogła zostać osoba bez ukończonej szkoły podstawowej, wystarczy, że była np. funkcjonariu-szem UB i przeszła kilkumiesięczną praktykę „prawniczą” w urzędzie, dającą „rękojmie należytego wyko-nywania obowiązków”15.

W 1946 Jakub Berman – współor-ganizator PKWN, wydał apel do tychże sędziów „Przeżywamy tzw. łagodną rewolucję i chcę wam po-wiedzieć, że im twardsze będą wa-sze ręce, im czulszy wzrok, tym łagodniejsza będzie ta rewolucja. Bo są wrogie siły w Polsce, któ-re knują zbrodnie. Chcą rozpętać szał wojny domowej, chcą uto-pić kraj w potokach krwi bratniej. Waszym świętym obowiązkiem jest uchronić kraj przed tymi, którzy walczą ze wszystkim co jest postę-powe w Polsce. […] Twardsze dło-nie dla zdrad reakcji, czujniejsze oko […] w walce o lepszą, szczęśliwą demokrację polską!”16 (podkreśle-nia autora tekstu).

13 Krzysztof Busse, Arkadiusz Kutkow-ski op.cit., str. 16314 Ibidem.15 Ibidem.16 Ibidem.

Page 16: More Maiorum nr 24

More Maiorum16

HISTORIA XX WIEKU

A MOŻE AMNESTIA?

Pierwsza amnestia, która dawała na-dzieję na powrót do legalnego życia, skierowana do żołnierzy i działaczy polskiego podziemia antykomuni-stycznego, miała miejsce w lutym 1947 r. Oficjalnym celem było „roz-ładowanie lasów” oraz stworzenie szansy na normalne życie żołnie-rzom polskiego podziemi. Faktycz-nym zamiarem była likwidacja zor-ganizowanych grup antyrządowych. W 1945 r. polskie podziemie liczy-ło ok. 17 tys. osób, po amnestii w 1947 r. ok. 1800 osób, aby w la-tach 50. XX w. wynieść zaledwie od 200 do 300 osób17.

Amnestia to jest dla złodziei, a my to jesteśmy woj-sko polskie”Każdy ujawniający się musiał zdać broń oraz opisać szczegółowo swoją działalność w konspiracji – naj-większe korzyści odnosił więc aparat bez-pieczeństwa. Gen. Stanisław Rad-kiewicz na naradzie w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego po-wiedział: „Należy jeszcze zwrócić uwagę na materiał, który zdobyli-śmy w toku akcji amnestyjnej. Jeśli wgłębimy się w rozpracowanie, na-tkniemy się na cały szereg zagad-nień. Należy prace te już rozpocząć – byłoby zbrodnią zaprzepaścić go. Trzeba go rozpracować wszech-stronnie – jest to obiekt na dłuższy okres czasu”18.

Wielu mogłoby zapytać – dlaczego

17 Adam Dziurok, Marek Gałęzowski, Łukasz Kamiński, Filip Musiał. Od nie-podległości do niepodległości. Historia Polski 1918-1989. Warszawa 2011, str. 26518 Ibidem., str. 95

żoł-nierze po-stanowili się ujawnić? Na pewno jedną z przyczyn był fakt, że stracili oni nadzieję na poko-nanie komunistów. Szczególnie po tym, jak zlikwidowano resztki ofi-cjalnej opozycji – po sfałszowanych wyborach w 1947 r., oraz likwidując Związek Zbrojnej Konspiracji.

Reszta konspiratorów czekała na czas, kiedy amnestia nie będzie oznaczała wielomiesięcznych mor-derczych przesłuchań i z góry prze-sądzonych procesów sądowych. Wielu też myślało w ten sposób, że żołnierski honor i duma nie pozwala im na to, aby się poddać. Byli prze-świadczeni, że swoją postawą – a tak-

ż e nierzad-ko ofiarą życia – da-dzą znak, że część Polaków nie akceptuje panującego ustroju.

PONIEWAŻ ŻYLI PRAWEM WILKA…

Temat żołnierzy wyklętych staje się niemal sferą tabu. Nauczyciele hi-storii nie przekazują tej wiedzy swo-im uczniom, często tłumacząc się „napiętym programem nauczania” i zwyczajnie „nie starcza na to cza-su”. W szkole średniej zwykle docie-ra się do okresu II wojny światowej.

Page 17: More Maiorum nr 24

More Maiorum 17

Hi-storia po roku 1945 nie jest w praktyce omawiana. Dlaczego? – bo jest niebezpieczna. Nauczycielo-wi dużo łatwiej mówić o II wojnie punickiej między Kartaginą a Rzy-mem, niż o żołnierzach wyklętych, o strajkach „Solidarności”, czy na-wet o Wołyniu. W książce do trze-ciej klasy LO nie znalazłem słowa o ludobójstwie dokonanym przez bandy UPA.

C z y celem edukacji po-winna być powtarza przez trzy lata wiedza o piramidach w Egip-cie, Mezopotamii i innych równie odległych kwestiach, czy nacisk na historię po 1918 r. – szczególnie w szkołach średnich. A może było-by niebezpieczne poznanie pewnych

procesów historycznych, które dzisiaj się powtarzają? Z całą pew-nością program nauczania w szko-łach powinien zostać zmieniony. ■

HISTORIA XX WIEKU

Page 18: More Maiorum nr 24

More Maiorum18

O Kafce słyszał każdy. Ten niemieckojęzyczny pisarz żydowskiego pochodzenia urodzony w Pradze jest autorem wielu znanych na całym świecie dzieł, w tym trzech niedokończonych za życia powieści...

Franz Kafka urodził się 3 lipca 1883 r. w Pradze, należącej w tym cza-sie do monarchii austro-węgierskiej. Jego ojciec – Hermann, prowadził sklep galanteryjny. Jako dziecko pomagał swemu ojcu Jakobowi w do-starczaniu wyrobów rzeźniczych do okolicznych wiosek. Z kolei matka

Julia Löwe pochodziła z bogatej rodziny osiadłej w Podiebradach.

Hermann i Julia mieli jeszcze dwóch synów, którzy zmarli we wczesnym dzie-ciństwie oraz trzy córki: Gabrielę (1889-1942), Walerię (1890-1942) oraz Ot-tilię (1890-1942). Dwie pierwsze siostry Franza w 1941 r. zostały wywiezio-

ne do łódzkiego getta, stąd we wrześniu 1942 r. zostały przeniesione do ośrodka zagłady w Chełmnie nad Nerem i tam zginęły.

Ojczystym językiem Kafki był niemiecki, językiem tym w Pradze posługi-wało się 10 proc. mieszkańców. Mimo że Kafkowie byli żydami sam Franz,

jak i jego cała rodzina, posługiwała się wyłącznie językiem niemieckim. Znał również język czeski, a hebrajskiego uczył się pod koniec życia.

Od 1889 r. przez 4 lata Kafka uczęszczał do niemieckiej szkoły ludowej przy Fle-ischmarkt w Pradze. Następnie kształcił się w Gimnazjum Staromiejskim w Pała-

cu Kinskich, gdzie językiem wykładowył był niemiecki. Wakacje spędzał chętnie u swojego wuja Siegfrieda, będącego lekarzem wiejskim w Třešti. W 1901 r. Kaf-

ka pisał maturę. Spędził wówczas wakacje z wujem Siegfriedem na Nordreney i Helgolandzie. Jesienią rozpoczął studia na Uniwersytecie Niemieckim

w Pradze, przez dwa tygodnie studiował chemię, później – prawo. Dodatkowo uczęszczał na wykłady z historii sztuki.

Alan Jakman

Proces Kafki w sprawie przodków

GENEALOGIA»

fot.

Wik

imed

ia C

omm

ons

Page 19: More Maiorum nr 24

1883

More Maiorum 19

Metryka urodzenia Franza Kafki zapisana została pod numerem 121. Urodzony 3 lipca 1883 r. w domu pod 27 w „Praha I”, czyli Staré Město. Ojciec – Hermann Kafka, z zawodu kupiec (niem. Kaufmann) z Wossek. Był synem Jakoba oraz Franziski z domu Platowsky.

Matką urodzonego dziecka była Julie, córka Jakoba Löwy z Podiebrad (czes. Poděbrady) oraz Estery Pozias.

GENEALOGIAGENEALOGIA

» Badatelna.eu

Page 20: More Maiorum nr 24

1882

1931

1934

More Maiorum20

Rok wcześniej – 3 września 1882 r. ślub wziął Hermann Kafka – handlarz, sklepikarz (niem. Geschäftsmann), 30-letni kawaler, o czym świadczy data urodzenia zapisana powyżej wpisu o panie młodym – 14/9 856, s. Jakoba i Franziski urodzonej (geb.) Plutowsky. Panna młoda – Julie Löwy, mająca 26 lat i 5 miesięcy, dziewica, podob-nie jak u Hermanna, data urodzenia znajduje się nad informacjami o niej; urodzona 23/3 856), córka Jakoba z Poděbrady i Esthery urodzonej Pazias. Zapowiedzi odbyły się 19, 26 sierpnia i 2 września 1882 r.

Hermann Kafka zmarł w 1931 r. Niestety metryki te nie są dostępne, jego nazwisko możemy znaleźć w indeksie zmarłych parafii w Pradze. 3 lata później zmarła matka Franza, a żona Hermanna – Julie. Informacja o zgonie Julii również znajduje się w praskich indeksach.

Ze strony internetowej, poświęco-nej Franzowi Kafce, a więc także i jego rodzinie, możemy znaleźć in-formacje o dziennych datach zgo-nu jego rodziców. Wynika z niej, że Hermann zmarł 6 czerwca 1931, zaś Julie 27 września 1934 r.

Na zdjęciu po lewej stronie znajdu-ją się rodzice Franza Kafki. Foto-grafia została wykonana ok. 1913 r. (źródło zdjęcia – Wikimedia)

GENEALOGIA

» Badatelna.eu

» Badatelna.eu

Page 21: More Maiorum nr 24

1907

More Maiorum 21

GENEALOGIA

» digi.nacr.cz

Na stronach praskich archiwów możemy odnaleźć dokument, zezwalający rodzinie Kafka na pobyt w Pradze. W dokumencie znajduje się informacja o zawodzie Hermanna – kupiec (niem. Kaufmann), oraz informacje o narodzonych dzieciach Hermanna i Julie: Franz (*1883), Gabriele (*1889), Valerie (*1890), Otilie (*1892)

Page 22: More Maiorum nr 24

przed 1910

More Maiorum22

Udało się odnaleźć akt urodzenia Hermanna Kafki, ale o tym za chwilę. Z kolei metryki żydowskie z m. Poděbra-dy nie są dostępne w Internecie. Jednak z krótkiej biografii Julie, dostępnej na stronie internetowej, poświęconej życiu Franza, dowiadujemy się, że pochodziła ona z bogatej rodziny żydowskich przedsiębiorców. Miała 5 braci, a ich edukacja ograniczała się do prywatnych lekcji w domu. W 1876 r. rodzina Löwe przeniosła się do Pragi.

Możemy odnaleźć dokument, pozwalający Jakobowi wraz z rodziną, na przebywanie w Pradze. Z poniższego zezwolenia możemy wyczytać, że Jakob Löwe urodził się w 1824 r., jego druga żona Julie Heller była od niego o 3 lata starsza. Pierwsza żona – babcia Franza, a matka Julie, zmarła w 1859 r. w wieku 30 lat. Zezwolenie zawiera również informacje o dzieciach Jakoba.

GENEALOGIA

» digi.nacr.cz

Page 23: More Maiorum nr 24

1910

1824

1852

More Maiorum 23

Jakob Löwy zmarł 18 lutego 1910 r. w Pradze w wieku 86 lat. Podobnie jak w przypadku rodziców Franza również metryka zgonu Jakoba nie jest dostępna w Internecie. Jednakże jego nazwisko możemy znaleźć w in-deksie zmarłych.

Jakob urodził się w miejscowości Humpolec w 1824 r. Po raz kolejny mamy jedynie dostęp do indeksów uro-dzeń tej parafii.

Dzięki informacjom zawartym w powyższym indeksie możemy dowiedzieć się, że rodzicami Jakoba byli Isaac oraz Katarzyna. W dostępnych indeksach parafii Humpolec znajduje się jedynie zapis aktu ślubu Izaaka Löwy z Reginą. Nie wiadomo jednak, czy chodzi o ślub „naszego” Izaaka, być może z pierwszą żoną, czy jest to inny Izaak.

Wróćmy jednak do rodziny Kafka. Wiemy już, że rodzicami Hermanna byli Jakob – rzeźnik, oraz Franziska Plutowsky. Jakob powinien urodzić się ok. 1814 r. w miejscowości Wossek (Osek).

W metrykach parafii Strakonitze udało się odnaleźć akt urodzenia Hermanna. W domu pod numer 35, dnia 14 września 1852 r. urodził się Hermann, syn Jakoba ur. w Wossek, który był synem Josefa i Marii. Matką Herman-na była Franziska Plutowsky, córka Jakoba Kathariny z Wossek.

GENEALOGIA

» Badatelna.eu

» Badatelna.eu

» Badatelna.eu

Page 24: More Maiorum nr 24

1839

More Maiorum24

W ślubach z roku 1839 można odnaleźć zapis o małżeństwie Israela Kafki z Franziską. Z prawie 100 proc. pew-nością można powiedzieć, że chodzi o „naszego Jakoba” Według tradycji imię Izrael po raz pierwszy nadano pa-triarsze Jakubowi, który po walce z posłańcem Boga lub samym Bogiem usłyszał: „Odtąd nie będziesz nazywał się Jakub, ale Izrael, bo walczyłeś z Bogiem i z ludźmi i zwyciężyłeś” (Księga Rodzaju 32,29).

Co zapisano w poniższej metryce? 29 października 1839 r., mieszkający w domu pod numerem 100, Israel Kafka, liczą-cy lat 41 – po prawej stronie zapisano jego datę urodzenia 14. april 1798 , handlowca (niem. Handelsmann) z Blatnej [dom] numer 9. Ślubny trzeci syn zmarłego Salomona rodem z Laschau nr 26 i zmarłej Judithy Hastrelik (lub Hasterlik) z Kapegowitz nr 7.

Panna młoda – Franziska, ślubna córka Salomona z Wossek nr 100. Ojciec niepełnoletniej córki dał przyzwo-lenie (na ślub)

W encyklopedii Franza Kafki, autorstwa Richarda T. Graya oraz w biografii Franza Kafki Ronalda Haymana, można odnaleźć informacje, które były zawarte w zapiskach samego Franza Kafki, wykonanych w 1912 r. Wy-nika z nich, że Jakob i Franziska mieszali w małym domu, pokrytym strzechą, składającego się z trzech pokoi. Wioska liczyła ok. 100 mieszkańców. Hermann Kafka – ojciec Franza, został już w wieku 14 wysłany z dala od domu i musiał pracować na własne utrzymanie. Jego siostra Julie została zatrudniona jako kucharka w wieku 10 lat.

GENEALOGIA

» Badatelna.eu

Page 25: More Maiorum nr 24

1886

More Maiorum 25

W uwagach Żydowskiej Wspólnoty Stakonitz znajduje się zapis o Franzisce i Jakobie Kafce, którzy mieszkali w Wossek pod numerem 36. Na podstawie świadectwa „pracownika zakladu pogrzebowego“ Totenbeschauer- pana D. Michalicky z Strakonitz, zmarła na „Kuber Kule” (być może chodzi o „Tuberkulose”), czyli gruźlicę, lat 72, została tutaj pochowana dnia 28 marca 1886 r.

16(?) września 1814 r. w domu pod numerem 30 urodził się Jakob, s. Josefa i Marii. Akt jest bardzo ubogi w informacje – nie dowiadujemy się nawet, kim z zawodu był Josef.

Rodzice Józefa nie są znani. Pierwszy syn Josefa i Marii – Samuel, urodził się w 1813 r. 6 lat wcześniej, w styczniu 1807 r. na świat przyszła Rachel Kafka. Ostatnie dziecko – syn Leopold, urodziło się w 1829 r. Łącz-nie Josef i Maria mieli dziesięcioro dzieci.

GENEALOGIA

» Badatelna.eu

» Badatelna.eu

1814

Page 26: More Maiorum nr 24

przed 1910

More Maiorum26

W dokumentach, zezwalających na pobyt w Pradze, można znaleźć zapis, w którym znajduje się Samuel Kafka wraz ze swoją rodziną

Wracając jeszcze na chwilę do rodziców Franza Kafki – Hermanna i Julie. W praskiej prasie udało się odnaleźć ich nekrologi.

GENEALOGIA

» digi.nacr.cz

Page 27: More Maiorum nr 24

More Maiorum 27

GENEALOGIAGENEALOGIA

» Grób Franza Kafki /fot. Natalia Zofia Czapiewska

Page 28: More Maiorum nr 24

Ojcom naszym wystarczało, jeśli grodów dobywali,

A nas burza nie odstrasza ni szum groźnej morskiej fali;

Nasi ojce na jelenie urządzali po-lowanie,

A my skarby i potwory łowim, skryte w oceanie!”

Na drodze do morza stanęły mu tereny zarządzane przez starsze-go brata. Ten nie wydał zgody na przemarsz wojsk Bolesława przez Wielkopolskę, co w dużym stop-niu, przyczyniło się, do wybu-chu wojny domowej. Skończyła się zwycięstwem młodszego, co oznaczało przyłączenie do swo-ich ziem Wielkopolski, później wygnał Zbigniewa także z Ma-zowsza. Sukces ten, otworzył mu drogę na Pomorze.

BITWA POD GŁOGOWEM

W 1105 roku, władzę objął ce-sarz Henryk V. Dwa lata później, wysłał do Bolesława posłów, do-magając się przywrócenia Zbi-gniewa do władzy, płacenia rocz-nego trybutu oraz przekazania rycerzy. Wojowniczy Krzywousty nie zamierzał ustąpić, w związku z czym doszło do kolejnej wojny polsko-niemieckiej. Latem 1109 roku armia cesarza Henryka, w towarzystwie Zbigniewa, ruszy-ła na Polskę. Wojsko niemieckie przekroczyło Odrę i rozpoczę-ło oblężenie grodu w Głogowie. Niemcy próbowali przełamać przeciwników, biorąc dzieci za jeńców i przywiązując ich do ma-chin oblężniczych, jednakże na nic się to zdało. Nastąpił odwrót cesarza w kierunku Wrocławia. Henryk V zaproponował Bolesła-

wowi, płacenie mniejszego trybutu, zrezygnował także z żą-dań dotyczących przekazania czę-ści władzy Zbigniewowi, jednakże Krzywousty, czego można było się spodziewać, i tym razem od-rzucił warunki. Wojska niemiec-kie zostały całkowicie rozgromio-ne przez Bolesława.

Po wojnie, Krzywousty wezwał Zbigniewa do powrotu do kraju. Miało to miejsce okolicach Bo-żego Narodzenia w 1112 roku. Niedługo po przyjeździe do Pol-ski, Zbigniew został oślepiony, wskutek czego zmarł. Tak okrut-na zbrodnia zapoczątkowała kry-zys monarchii, przyjmuje się na-wet, że na Krzywoustego została rzucona klątwa. By odpokutować swe czyny, Książę wraz z małżon-ką odbył pielgrzymkę do klasz-toru św. Idziego na Węgrzech, a po powrocie, także do grobu św. Wojciecha w Gnieźnie. Dalsze lata panowania Bolesława, wypełniły ponowne starania o przyłączenie Pomorza. Nastąpiło to dopiero na przełomie 1125 i 1126 roku.

Bolesław III Krzywousty był dwukrotnie żonaty. Miał łącz-nie czternaścioro dzieci. Pierw-szą żoną władcy była Zbysława Światopełkówna, która uro-dziła mu syna Władysława II Wygnańca (1105 – 1159) oraz córkę nieznaną z imienia (ur. przed 1112 a zm. po 1124).

More Maiorum28

Małgorzata Lissowska

Z czasów Mieszka III Starego przetrwały monety z hebrajskimi literami משקא קרל פלסק (Mieszko król Polski). Oka-zuje się, że to Żydzi byli dzierżawcami książęcej mennicy.

WARTO WIEDZIEĆ

współrządy, czyli rozbicie dzielnicowe

POLSKA PRZEZ WIEKI

Z powodu coraz bardziej roz-rastającego się rodu Piastów oraz chęci zapobieżeniu woj-nom domowym pomiędzy braćmi, Polska podzielona została na wiele dzielnic zwa-nych także księstwami.

Podział ten utrzymywał się na ziemiach polskich przez dwa stu-lecia. Brak jednego władcy, spra-wującego kontrolę nad całym państwem, powodował wzrost pozycji duchowieństwa oraz moż-nowładztwa oraz spadek, dopiero co tworzącej się przynależności narodowej.

Wiek XII rozpoczyna śmierć ów-czesnego władcy Polski – Włady-sława I Hermana. 6 lat wcześniej, w 1096 roku, książę dzieli się władzą w kraju, razem się swymi synami, starszym Zbigniewem i młodszym Bolesławem, zwanym Krzywoustym, z powodu złośli-wego wrzodu z okresu dzieciń-stwa, który w widoczny sposób zniekształcił jego usta. Podział ten utrzymuje się jeszcze po śmierci ojca. Zbigniew panuje w Wielko-polsce, Kujawach i na Mazowszu, Bolesław natomiast na Śląsku, Sandomierszczyźnie i w Małopol-sce. Jak można się domyślić, każ-dy z braci zapragnął objąć władzę w całym kraju, co więcej Bolesław chciał dołączyć Pomorze do Pol-ski. W kronice Galla Anonima znaleźć można pieśń wojenną po-wstałą w tamtym okresie:

„Naszym przodkom wystarczały ryby słone i cuchnące,

My po świeże przychodzimy, w oceanie pluskające!

Page 29: More Maiorum nr 24

Drugą żoną, była Salomea z Bergu, z którą miał po 6 córek i synów. Najstarszym synem był Leszek (1115/1116 – 26.08 przed 1131), najstarszą córką Ryksa (1116 – po 25.12.1155), kolejna córka z imie-

nia nieznana (1117/1122 – nieznany), Kazi-

mierz (1117/1122 – 19.10.1131), Bo-lesław IV Kędzie-rzawy (1117/1122 – 05.01.1173), G e r t r u d a (1126/35 – 07.05.1160), Mieszko III Stary (1122/1125 – 13.03.1202), Dobroniega Ludgarda (1126/35 – ok. 1160), Henryk Sandomierski (1126/33 – 18.10.1166), Judyta (1130/1135 – 08.07.1171/1175), Agnieszka (1137 – po 1182), Kazimierz II Sprawiedliwy (1138 – 05.05.1194).

Pamiętając swój sposób dojścia do władzy oraz zważywszy na dużą liczbę potomstwa, Bolesław III Krzywousty postanowił w testamencie po-

dzielić Polskę na dzielnice, po jednej dla każ-dego z synów, równocześnie wprowadzając

zasadę senioratu (najstarszy syn sprawować miał władzę zwierzchnią).

Władca Polski umiera 28.10.1138 roku. Jego ciało spoczęło w płockiej katedrze. Nigdy się nie koronował.

ROZBICIE DZIELNICOWE

Zgodnie w wolą zmarłego księcia, pań-stwo zostało podzielone pomiędzy 4 sy-nów: Władysław Wygnaniec otrzymał Śląsk oraz dzielnicę senioralną, Bolesław

Kędzierzawy – Mazowsze ze wschodnią częścią Kujaw, Mieszko III Stary – Wielko-

polskę z Poznaniem, Henryk Sandomierski, w związku z tym, że był niepełnoletni w chwi-

li śmierci ojca, w późniejszym czasie otrzymał Sandomierszczyznę. W skład dzielnicy senioralnej

wchodziło Pomorze, część Kujaw, Wielkopolska z Kaliszem i Gnieznem, ziemia łęczycko-sieradzka

oraz krakowska z Krakowem. W testamencie został pominięty najmłodszy syn, Kazimierz II Sprawiedliwy,

stąd przypuszczenie historyków, że był pogrobowcem. Jak można się domyślić, najstarszy z braci, postanowił

władać nad całym krajem. Przeszkadzali mu w tym przy-rodni bracia wraz z macochą Salomeą. Nie przypuszczał,

More Maiorum 29

WARTO WIEDZIEĆ

W II poł. XX wieku, w Wiślicy, pod posadzką odnaleziono Płytę Orantów, stworzoną w II poł. XII wieku. Najprawdo-podobniej widnieją na niej podobizny Henryka Sando-mierskiego oraz Kazimierza Sprawiedliwego z małżonką i synami.

POLSKA PRZEZ WIEKI

Page 30: More Maiorum nr 24

że młodsze rodzeństwo, ze swoja matką, ma podobne za-miary wobec niego. Bolesław IV Kędzierzawy, Mieszko III Stary, Henryk Sandomierski, Kazimierz Sprawiedliwy oraz Salomea po wojnie domowej, którą stoczyli z Władysławem II Wygnańcem, zmusili go do ucieczki z kraju w 1146 roku. Schronienie znalazł w Niemczech, gdzie zmarł 13 lat później. Tam też został pochowa-ny.

W 1154 roku, Henryk Sando-mierski wyprawia się na krucjatę do Królestwa Jerozolimskiego, uczestniczy w walkach z Sarace-nami. Drugi syn Bolesława III Krzywoustego, umiera w 1166 lub 1167 w trakcie wyprawy prze-ciwko Prusom. Mimo, że w testa-mencie przekazał swoją dzielnicę młodszemu bratu – Kazimierzo-wi Sprawiedliwemu, jego dzielni-ca zostaje włączona do dzielnicy senioralnej. W kraju pozostaje jeszcze 3 braci. Władzę zwierzch-nią sprawuje Bolesław IV Kędzie-rzawy.

W 1163 roku do kraju powraca-ją synowie Władysława Wygnań-ca, w celu odzyskania władzy na Śląsku. Mimo walk, zostali z nie-go wypędzeni, jednak już w 1173 roku wracają, kiedy to cesarz Fry-deryk I Barbarossa, grozi Bole-sławowi Kędzierzawemu, wojną. Zgodnie z planami Władysławo-wiczów, podział Śląska nastąpił. Wrocław przypadł Bolesławowi Wysokiemu, Racibórz - Miesz-kowi Plątonogiemu a Głogów - Konradowi.

W tym samym roku umiera senior. Bolesław IV Kędzierzawy został pochowany w katedrze płockiej, u boku swego ojca Bolesława III Krzywoustego oraz dziadka Wła-dysława I Hermana.

Władzę zwierzchnią, przejmuje

ówczesny książę Wielko-polski, Mieszko III Stary. Mimo coraz to większego rodu piastow-skiego, senior uparcie dąży do jednoczenia państwa. W obecnym czasie, w kraju rządzą głównie bratankowie władcy oraz ostatni, najmłodszy z braci – Kazimierz Sprawiedliwy. Mieszko postano-wił bardzo zżyć się z Pomorzem. Nie tylko w przenośni, ale i do-słownie. Synów poślubił z księż-niczkami pomorskimi, a córki z książętami. Kres panowania władcy nastąpił w 1177 roku, kiedy to w Małopolsce wybuchł bunt możnowładztwa. Biskup Gedko oraz wojewoda Stefan, wypowiedzieli władcy posłuszeń-stwo i wyrzucili go z kraju. Jego miejsce zajął ostatni z braci – Ka-zimierz Sprawiedliwy. W tym mo-mencie ma miejsce schyłek zasa-dy senioratu, ustanowionej prawie 40 lat wcześniej przez Bolesława III Krzywoustego. Od teraz po-dział kraju wyglądał następująco, powoli kształtują się 4 odrębne li-nie rodu Piastów: senior sprawuję władzę w Małopolsce oraz San-domierszczyźnie (linia małopol-ska), potomek Bolesława Kędzie-rzawego – Leszek, umiera młodo i jego Mazowsze, wchodzi pod panowanie seniora, a ten z kolei, kilka lat później, oddaje je synowi, Konradowi Mazowieckiemu (linia mazowiecka), Pomorze Zachod-nie w 1181 roku, staje się lennem cesarza Fryderyka I Barbarossy, Gdańskie zaś, coraz bardziej unie-zależnia się od Polski. W Wielko-polsce władzę sprawuje Mieszko III Stary (linia wielkopolska), któ-remu udaje się wrócić do kraju, na Śląsku dalej panują Władysławo-wicze (linia śląska).

W 1180 roku, w Łęczycy, ma miejsce wielki zjazd duchowień-stwa i dostojników świeckich. Zniesiono na nim prawo łupu ius spolii, dzięki któremu ówczesny

władca mógł zabrać ruchomy majątek, należący do zmarłego biskupa oraz prawo do żądania przez książąt podwodów i żyw-ności podczas podróży. Ostatnim punktem zjazdu w Łęczycy, było zniesienie testamentu Krzywo-

More Maiorum30

POLSKA PRZEZ WIEKI

Page 31: More Maiorum nr 24

ustego, czyli zasady senioratu na rzecz dziedziczności potomków Kazimierza Sprawiedliwego.

W 1191 roku, krakowscy możno-władcy, postanowili ściągnąć do siebie Mieszka III Starego, któ-

remu udało się chwilowo uzyskać panowanie w Krakowie. Wkrótce po tym, władza wróciła w ręce młodszego brata. Ostatnim suk-cesem księcia było podporządko-wanie Jaćwingów.

Kazimierz II Sprawiedliwy umiera w tajemniczych okolicznościach, podczas uczty w 1194 roku. Jego ciało spoczęło w Krakowie. Wład-ca osierocił dwóch synów. Lesz-ka zwanego Białym (1184/1185 – 24.11.1227) oraz Konrada

» fot. Wikim

edia Com

mons

More Maiorum 31

POLSKA PRZEZ WIEKI

Page 32: More Maiorum nr 24

zwanego Mazowieckim (1187/1188 – 30.08.1247).

Na krakowskim tronie zasiada niewiele starszy Leszek, jednakże z racji niepełnoletności, władzę sprawuje matka Helena, biskup Pełka oraz wojewoda Mikołaj. Równocześnie niektórzy możni, próbują ponownie ściągnąć stryja – Mieszka III Starego. Do końca wieku Kraków jest na zmianę pod panowaniem jednego, bądź też drugiego księcia.

DRZWI GNIEŹNIEŃSKIE

Przy okazji XII wieku, należy wspomnieć o Drzwiach Gnieź-nieńskich, jednych z niewielu zabytków, które praktycznie nie-naruszone przetrwały różnego rodzaju katastrofy, mające miejsce na ziemiach polskich ostatnie 800 lat.

Drzwi Gnieźnieńskie, zwane tak-że Wrotami Spiżowymi. Zabytek kultury romańskiej, umiejsco-wiony w wewnętrznym portalu, przy wieży południowej archi-katedry gnieźnieńskiej. Powstały w II połowie XII wieku, czyli za panowania Mieszka III Starego. Złożone są z 18 odlanych z brą-zu płaskorzeźb, przestawiających sceny z życia św. Wojciecha, od momentu narodzin, poprzez mi-sje chrystianizacyjne, śmierć, wy-kupienie ciała, do pochowania go w obecności późniejszego króla Polski, Bolesława I Chrobrego. Lewe skrzydło odlane jest w ca-łości, prawe natomiast to efekt zlutowania 24 mniejszych frag-mentów. Obie strony drzwi zo-stały stworzone przy wykorzy-staniu techniki wosku traconego. Istnieje kilka hipotez dotyczą-cych jego autora czy też autorów. Trudno oszacować czy był nim Polak, pobierający nauki w jednej ze szkół artystycznych zlokalizo-wanych na terenach zachodniej

Europy, jak twierdzi Paweł Jasienica, czy też twórca pocho-dzący bezpośrednio z terenów dzisiejszej Francji, Belgii lub też Włoch. Na próżno szukać ich in-skrypcji, ponieważ nieumiejętne próby renowacji dzieła, zapew-ne je zatarły. Warte zaznaczenia jest to, że widać w nich dokładne odwzorowanie detali, które dziś, dzięki wykopaliskom archeolo-gicznym, możemy potwierdzić. Stworzenie Drzwi, miało na celu zintensyfikowanie kultu świętego Wojciecha, którego czaszkę cu-downie odnaleziono w 1127 roku (przypomnę, że w XI wieku, na-stąpiło zniszczenie katedry oraz kradzież relikwii podczas najazdu Księcia czeskiego, Brzetysława). Wzmocnienie kultu miało nastą-pić także poprzez odpowiednie przedstawienie żywota świętego, a mianowicie, skupieniu uwagi na misji chrystianizacyjnej czy mę-czeńskiej śmierci.

Przy Drzwiach Gnieźnieńskich, warto też wspomnieć o nieco starszych, drzwiach płockich. Zo-stały stworzone w Magdeburgu, na początku II połowy XII wie-ku, na zamówienie ówczesnego biskupa płockiego Aleksandra. Podobnie jak gnieźnieńskie, wy-konano je z brązu z 26 osobnych kwater. Przestawiają one sceny ze Starego i Nowego Testamentu. Niestety obecnie znajdujące się w Płocku drzwi, są ich XX-wiecz-ną kopią. Oryginalne zostały skradzione z katedry wg różnych przekazów między XIII a XV wiekiem. Obecnie, oryginalne drzwi znaleźć można w soborze św. Sofii w Nowogrodzie Wielkim w Rosji, co ciekawe zostały złożo-ne w innej, niż pierwotnie zakła-dano, kolejności. Przed II wojną światową próbowano dokonać wykupu drzwi, za złoto w ich wa-dze. Niestety działania te okazały się bezskuteczne.

More Maiorum32

POLSKA PRZEZ WIEKI

Page 33: More Maiorum nr 24

» fot. Tomasz Fedor /W

ikimedia C

omm

ons

More Maiorum 33

POLSKA PRZEZ WIEKI

Page 34: More Maiorum nr 24

More Maiorum34

Paweł Becker

twórcy harcerstwa polskiego – Andrzej i Olga Małkowscy

SPOD ZNAKU KRZYŻA I LILIJKI

On – poważny, zdyscyplinowany, wymagający od innych i siebie. Ona – delikatna, ale stanowcza, twórczyni własnego systemu pedagogicznego. To im właśnie polska młodzież zawdzięcza idee harcerstwa.

W 1907 roku brytyj-ski generał Robert Baden-Powell zor-ganizował w Wiel-

kiej Brytanii, na wyspie Brownsea, obóz dla chłopców, dając tym sa-mym podwali światowego skautin-gu. Rok później ukazała się jego książka „Skauting dla chłopców”, która stała się bestsellerem. Baden-Powell opisał w niej idee wyrwania chłopców z zadymionych, uprzemy-słowionych miast, bezpośrednie ze-tknięcie ich z przyrodą, a przez to ich uzdrowienie psychiczne i moralne, wychowanie dobrych, patriotycznie nastawionych obywateli za pomocą przemyślanych gier z ukierunkowa-ną treścią. Tak narodził się skauting. Ruch dziewczęcy prowadziła jego siostra, Agnes z pomocą niejakiej Olave St. Clair, która w 1912 roku została żoną Baden-Powella.

W tym samym czasie na ziemiach polskich, młody działacz społecz-ny, pochodzący z centralnej Polski, uczący się w wielu szkołach, roz-poczynający studia ale ich nie koń-czywszy, należący do licznych or-ganizacji m.in. „Eleusis”, „Sokoła”, „Zarzewia” – Andrzej Małkowski (1888-1919) dwukrotnie spóźnia się na zbiórki jako elew Armii Pol-skiej, organizacji niepodległościo-wej. Zwykle skrupulatny, prowa-dzący szczegółowo zaplanowane życie, musi tym razem ponieść karę. Otrzymuje zadanie przetłumacze-

nia z angielskiego na polski książki „Skauting dla chłopców”, bliżej nie-znanego generała Roberta Baden-Powella. Małkowski zabiera się do pracy…

Pod wpływem lektury staje się wielkim entuzajstą idei skautingu, sam decyduje się zorganizować we Lwowie pierwsze drużyny skauto-we, mimo że idee te nie znajdują szerokiego kręgu zainteresowanych, zwłaszcza jeśli idzie o skautig dziew-cząt. Mimo przeciwności, w 1911 roku we Lwowie powstają pierwsze drużyny skautowe na ziemiach pol-skich:

1. Pierwsza Lwowska im. Ta-deusza Kościuszki

2. Druga Lwowska im. Het-mana Karola Chodkiewicza

3. Trzecia Lwowska (żeńska) im. Pułkownik Emilii Plate-równy

Działalność Małkowskiego jest nie-zwykła – działa w Naczelnej Ko-mendzie Skautowej, wydaje pismo „Skaut”, zabiera polskich skautów na zjazd do Wielkiej Brytanii, gdzie stawiają obóz pod polską flagą, mimo że Polski nie ma na mapach świata. Za swoją działalność sam Bi-Pi (jak zaczynają na-zywać skauci generała Baden-Powella) przyzna mu medal „Za zasługi”.

Drużynową wspo-mnianej już Trzeciej Lwowskiej zostaje Olga Drahonowska. Jej współpraca z Małkow-

skim stanie się tak bliska, że w 1913 roku (mimo sprzeciwu jej rodziny) wezmą ślub w Zakopanem, dokąd się przeniosą. Tam Małkowski za-kłada nowe drużyny, tam bierze pod skautowską opiekę Adama Żerom-skiego, nastoletniego syna sławne-go pisarza, Stefana Żeromskiego. Zapał, energia młodego Adama spowodują, że ten chłopak otrzyma jako jedyny w dziejach polskiego harcerstawa, tytuł „złotego skauta”.

Po wybuchu I wojny światowej Mał-kowski wstępuje do Legionów pod dowództwem Józefa Piłsudskiego. Wystąpił z niego z powodu uzależ-nienia wojska od Austro-Węgier.

» Robert Baden-Powell /fot. Wikimedia Commons

Page 35: More Maiorum nr 24

More Maiorum 35

SPOD ZNAKU KRZYŻA I LILIJKI

Udał się na emigrację do USA, gdzie organizował drużyny harcerskie dla emigrantów polskich. W tym czasie słowo harcerz (oznaczające średnio-wiecznego rycerza) zastąpiło w języ-ku polskim słowo „skaut”. W czasie powrotu do Polski zginął podczas zatonięcia statku w nocy z 15 na 16 stycznia 1919 roku. Jego ciała nie odnaleziono.

Po jego śmierci Olga Małkowska (1888-1979) kontunuowała dzieło męża. Wszak i jej harcerstwo wiele zawdzięcza. To ona wraz z Ignacym

Kozielewskim stworzyła hymn har-cerski „Wszystko co nasze Polsce oddamy” (ściślej: on napisał zwrotki, ona – refren). To ona właśnie stwo-rzyła hasło „Czuwaj!”, nawiązujące do nieustannej gotowości do służby, umieszczane na krzyżu harcerskim autorstwa Wincentego Lutosław-skiego i do dziś, będące hasłem harcerstwa. Lata 1918-21 spędziła na emigracji w Wielkiej Brytanii, po powrocie wróciła na Podhale, poświęcając się pracy z młodzieżą i harcerstwu. W 1925 roku tworzy Dworek Cisowy, niezwykłą placów-

kę, połączenie szkoły z internatem, gdzie nie było granicy między cza-sem nauki, zabawy i odpoczynku. Niezwykły system pedagogiczny Małkowskiej dawał wspaniałe re-zultaty. Tworzy nowe szkoły, działa w międzynarodowym skautingu, jest jego reprezentantką przy Komitecie Opieki nad Dziećmi i Młodzieżą przy Lidze Narodów. Wielokrtnie odznaczana m.in. Krzyżem Oficer-skim Orderu Odrodzenia Polski.

Te działania przerwał kataklizm II wojny światowej. Za namową syna (urodzonego w 1915 roku) Lutyka, udaje się na emigrację do Wielkiej Brytanii. Działa tam w Związku Harcerstwa Polskiego (organizacji powołanej już w roku Niepodległo-ści – 1918), pomaga potrzebującym, poprzez Caritas wspomaga rodaków pod okupacją. Po wojnie prowadzi sierociniec, na powrót do ojczyzny decyduje się dopiero w 1961 roku.

W PRL idea harcer-stwa była innaOsiadła w Zakopanem, ale ponie-waż w PRL idea harcerstwa była inna, zabroniono jej kontaktów z harcerzami. Mieszkała z dala od drużyn harcerskich.

Zmarła 15 stycznia 1979 roku i zo-stała pochowana w Zakopanem. Na jej nagrobku symbolicznie umiesz-czono również nazwisko Andrzeja i napis „Twórcy harcerstwa polskie-go”. ■

Cykl „Spod znaku krzyża i lilijki” realizowany jest w ramach próby wędrowniczej Autora.

» Grób Małkowskich w Zakopanem /fot. Wikimedia Commons

Page 36: More Maiorum nr 24

More Maiorum36

genealogiczne déjà vuMarcin Niewalda

FELIETON

Jak uważnie przeglądacie stare zdjęcia? Czy oprócz analizowa-nia pierwszego planu wpatruje-cie się czasem w tło?

Można z niego wyczy-tać czasem zaskaku-jąco dużo, a czasem, to co tam znajdziemy

może nas wręcz trafić jak piorun swoistym genealogicznym déjà vu. Tak dzieje się między innymi wte-dy, gdy na starym zdjęciu wnętrza, sprzed 100 lat dostrzeżemy wiszące inne zdjęcia, lub obrazy i zorientu-jemy się, że te same zdjęcia do dzi-siaj znajdują się w naszym albumie, szufladzie, a obraz wisi w „dużym pokoju”. Ów pokój, to już nie salon dawnego dworku, ściana to już nie ta sama ściana, pod którą stała pal-ma, na której wisiał kilim, ale prze-cież to wciąż ta sama rodzina, i ten sam – w sensie społecznym dom.

Poniżej dwa takie przykłady zdję-ciowego déjà vu. Wnętrze salonu to dwór w Felsztynie nazywanym dzisiaj Skiliwką. Przy fortepianie

Maria Giusel zam. Mitscha. W głębi jej mąż – Adam, a w bujanym fotelu matka Marii – również Maria Ma-dejewska z domu, na ten czas wła-ścicielka Felsztyna. Na ścianie nad fortepianem wisi portret. To ojciec Marii – Franciszek Ksawery Made-jewski, poprzedni właściciel Felszty-na, Grodowic, folwarku Zofiówka, lwowski przemysłowiec. Jakaż była radość i niezwykłe uczucie gdy owo zdjęcie zostało skojarzone ze zdję-ciem z albumu rodzinnego! Dwór też zachował się – jest dzisiaj szpita-lem gruźliczym. (Zdjęcia nadesłała Ewa Micza).

Drugi zestaw – zdjęcie czterech mężczyzn to rodzina Topolnickich, mieszkająca wówczas w Krakowie – w tym dwóch braci – Adam (stoi) i Tadeusz (po prawej), oraz dwóch ich kolegów. Zdjęcie z lat 30-tych XXw. ujawnia na ścianie dwa por-trety. Są to dziadkowie Adama i Ta-deusza – Henryk Józef Topolnicki (sędzia ziemski, syn proboszcza grekokatolickiego spod Sambora)

Page 37: More Maiorum nr 24

More Maiorum 37

FELIETON BOŻE NARODZENIEFELIETON

i Ludmiła Karolina „Pyszniak” Bie-lińska z rodziny hrabiowskiej Fran-ciszka Bielińskiego – senatora z cza-sów Rzeczypospolitej. Również i te zdjęcia zachowały się, a ich odkrycie na ścianie „przodków” wywołuje niesamowite poczucie klamry dzie-jowej – łączności, potęgują poczucie tożsamości rodzinnej.

Ileż takich informacji nie zachowa-ło się, ile zginęło w pożogach. Do-

brym przykładem jest portret jedne-go z wybitnych Polaków – Ignacego Miączyńskiego. Piękny ten portret wisiał na ścianie pałacu w Pienia-kach. Niestety portret – podobnie jak wspaniałe zbiory sztuki z Gale-rii Miączyńskich i Dzieduszyckich, które gromadził Ignacy, zostały zra-bowane bądź spalone w czasie na-jazdu radzieckiego, zaraz na począt-ku wojny. Jedna z najwspanialszych polskich galerii uległa zniszczeniu –

dzisiaj jedynie klika obrazów cudem jest znanych. Pozostałe być może wiszą w pałacach rosyjskich oligar-chów. Dobrze że „dr J.P.” autor ar-tykułu w 10-tym numerze „Wsi Ilu-strowanej” z 1911 roku (w zbiorach RBC) umieścił takie właśnie zdję-cie w artykule o Pieniakach. Dzięki temu – i tylko dzięki temu możemy mgliście widzieć jak Ignacy Mią-czyński wyglądał. Dzięki tamtemu artykułowi mógł wreszcie powstać niniejszy artykuł – swoiste genealo-giczne déjà vu. ■

Jeśli macie Państwo – drodzy czytel-nicy – w swoich zbiorach podobne zdjęcia – prosimy przyślijcie je na adres redakcji Genealogii Polaków [email protected] lub do Gale-rii Genealogicznej obejmującej już 80.000 zdjęć na stronie www.gene-alogia.okiem.pl

Page 38: More Maiorum nr 24

More Maiorum38

LISAK.NET.PL

Page 39: More Maiorum nr 24

More Maiorum 39

LISAK.NET.PL

Agnieszka Lisak

jak dawniej chodzono w góry?

LISAK.NET.PL

W drugiej połowie XIX wieku Mekką turystów i gruźlików sta-ło się Zakopane. Popularność tej miejscowości przyniosła wieść o cudownych właściwościach klimatu.

W 1850 roku ksiądz Józefa Stolarczyk gościł na plebanii przez kilka miesięcy

jakąś chorą na gruźlicę arystokratkę. Około 1860 roku profesor Józef Dietl zaczął chorych na płuca kiero-wać do Zakopanego, potem inni le-karze. Tak zrodziła się popularność tego miejsca jako stacji klimatycz-nej w potocznym rozumieniu tego słowa (później oficjalnie otrzymało ten statut). Równolegle z chorymi zaczynali przyjeżdżać turyści – dla tatr, dla widoków, dla tego nie-uchwytnego „czegoś”, co działało jak magnes. Ogromne zasługi dla rozpropagowania Zakopanego jako miejscowości nie tylko leczniczej ale i turystycznej miał Tytus Chałubiń-ski. To właśnie on wskazał społe-czeństwu turystykę jako formę roz-rywki, odpoczynku, jako zbawienne

dla zdrowia ćwiczenie fizyczne. Opisy jego wycieczek w Tatry roz-chodziły się po całym kraju w for-mie artykułów, odkrywając przed społeczeństwem tą część Polski. Tak naprawdę dopiero on pokazał Zakopane światu, przez co otrzymał miano „króla tatrzańskiego”. Jego niezmierna ciekawość kazała mu chodzić po górach i wychodzić na szczyty, których dotychczas nikt nie zdobywał. Do pomocy brał sobie górali, i w ten sposób wykształcił pierwsze pokolenie przewodników. Wyjazdy w góry powoli stawały się modne. Jedni przyjeżdżali tu, by tra-dycyjnym sposobem dreptać po do-linkach w surdutach, kapeluszach, gorsetach i tym podobnych, inni by chodzić w wysokie góry, spać pod gołym niebem, pić wodę z potoków i pokonywać własne słabości. Tak rodziła się turystyka w dzisiejszym rozumieniu tego słowa. T. Chału-biński, chodził w góry w 20 do 40 osób, byli w gromadzie przewodni-cy, byli i tragarze, niosący wszystko, co było potrzebne do życia pod go-łym niebem przez pięć, sześć dni: prowizoryczne płócienne namioty,

koce, kołdry, gorzałkę, jedzenie, ko-ciołki.

Do zamieszczenia niniejszego tek-stu, będącego fragmentem mo-jej książki pt. „Życie towarzyskie w XIX wieku” zachęciły mnie od-nalezione zdjęcia, przedstawiające nasze prababki podczas górskich wycieczek. Nie pozostawiają one wątpliwości, nawet w tak nieko-rzystnych warunkach należało ule-gać konwenansom. Oczywiście można było chodzić na wycieczki, jeżeli któraś już bardzo chciała, ale jednak w gorsecie, długiej spódnicy i kapeluszu. Jak wspomina Elżbie-ta Kietlińska „dla mnie tylko jed-no pozostanie zawsze zagadką: jak można było robić wycieczki górskie w ówczesnym ubraniu? Dziadek w długim surducie i nieodstępnym, wysokim, jasnym cylindrze; panny w cieniutkim obuwiu, długich suk-niach, gorsetach (matka moja nie, ale ciotka Mila) i – krynolinach!!!” Czyli wszystko zgodnie z zasadą – konwenanse w pierwszej kolejności, zdrowy rozsądek i wygoda na sa-mym końcu. ■

Pierwotne miejsce publikacji: blog historyczno-obyczajowy Agnieszki Lisak (źródło)

» Fot. lisak.net.pl

Page 40: More Maiorum nr 24

More Maiorum40

Marcin Grenda

od szlachcica do rolnika

LISTY CZYTELNIKÓW

Błękitna krew. To bardzo dobrze znana wszystkim metafora, mia-nem której potocznie określa się osoby, wywodzące się ze stanu szlacheckiego.

Dlaczego akurat błękit-na? Chodzi oczywiście o kolor zewnętrznej części żył, które pod

skórą ludzkiego ciała, przyjmują właśnie odcień koloru niebieskiego. U osób z jaśniejszą karnacją skóry ta charakterystyczna barwa widocz-na jest o wiele bardziej wyraźnie. Jednym ze stereotypów, dotyczą-cych szlachty, który dość dobrze się utarł, jest pogląd, że szlachta, w od-różnieniu od chłopów, w mniejszym stopniu miała możliwość kontaktu z promieniami słońca. Wynikało to z pracy fizycznej chłopów na roli, która stanowiła niewątpliwie więk-szą część ich życia w przeciwień-stwie do osób z arystokracji. Taki tryb życia nie bez przyczyny miał swoje następstwa w postaci więk-szej opalenizny skóry u chłopów. Po drugie w rodzinach szlacheckich często stosowano parasole, mające na celu ochronę przed słońcem.

Niekorzystną konsekwencją po-siadania błękitnej krwi miały być m.in. ataki migreny. Sam cierpię na tę uciążliwą przypadłość, ale nigdy nie miałem jakiegokolwiek powodu, aby wiązać ją z posiadaniem hipo-tetycznych korzeni szlacheckich. Wszyscy przecież dobrze wiemy, że ma to wydźwięk wyłącznie humory-styczny i należy to traktować z wiel-kim przymrużeniem oka. O gene-alogii mojej rodziny było wiadomo zawsze niewiele, wiedza dziadków sięgała do ich dziadków, czyli moich 2x pradziadków. „Od zawsze wszy-scy uprawiali ziemię” – mówili. Do dziś ogromna część mojej rodziny

pracuje w sektorze rolniczym. Nie było też powodu, aby przypuszczać, że przodkowie mogą pochodzić spoza południowo-wschodniej czę-ści Wielkopolski. Te stwierdzenia w konfrontacji z rzeczywistością okazały się być zupełne nietrafne.

PIERWSZE KROKI W GENEALOGII

Poszukiwania przodków rozpoczą-łem w 2010 roku. Jestem pierwszą osobą w rodzinie, która złapała bak-cyla … i to na dobre. Od momentu, kiedy zająłem się badaniami korzeni własnej rodziny, mogłem dowie-dzieć się o wiele więcej i dzielić się tym z bliskimi. Pamiętam, że jednym z pierwszych dokumentów, które odnalazłem była metryka urodzenia mojej 2x prababci – Antoniny Bo-gusiak z domu Stysiak. Odnalazłem ją oczywiście w Internecie. Dopisek, dotyczący zgonu, który znajdował się na marginesie tejże metryki był dla mnie potwierdzeniem, że chodzi o tę właśnie, a nie inną Antoninę. Wpisana tam data zgonu zgadzała się ze stanem faktycznym. Odczy-tałem z dokumentu, że Antonina urodziła się w 1865 r. w Złotnikach Małych w parafii Goliszew, co mnie trochę zaskoczyło. Nie chodziło tyl-ko o miejsce urodzenia, ale jako nie-doświadczony badacz historii rodzi-ny nie miałem jeszcze wtedy pojęcia, że istnieje takie zjawisko jak prze-kłamanie informacji na nagrobkach. Często wiek zmarłego podawano „na oko”, szczególnie gdy zgon nastąpił wiele lat temu. Rodzicami mojej 2x prababci byli: Franciszek Stysiak – owczarz, oraz Marianna Raszkowska (w dokumencie zapi-sano Raczkowska). Akt małżeństwa Stysiaka z Raszkowską znalazłem kilka miesięcy później, tak naprawdę przez … przypadek w parafii Dębe

oddalonej o kilkanaście kilometrów od miejsca urodzenia Antoniny. Po-szukiwałem tam wtedy przodków z zupełnie innej linii, a trafiła mi się taka niespodzianka.

Rodzice Antoniny zawarli zwią-zek małżeński w 1860 r., a z doku-mentu dowiedziałem się dość nie-oczekiwanych informacji. Jej ojciec Franciszek – wówczas borowy, po-chodził z Wielkiego Księstwa Po-znańskiego (Kaczyniec w parafii Sośnica), a matka Marianna urodzo-na w Zadzimiu (woj. łódzkie) była córką młynarzy – Antoniego i Ewy z Maciejewskich małżonków Rasz-kowskich. Pierwsza myśl – szukam w parafii Zadzim! W rzeczywistości nie znalazłem tam nic poza metry-ką urodzenia Marianny z 1839 r. Z pomocą przyszły bardzo przy-datne w genealogii wyszukiwarki. Odnalazłem w ten sposób metryki urodzenia kilku innych dzieci Rasz-kowskich. Okazało się, że urodzili się oni w różnych częściach powiatu poddębickiego i zduńskowolskiego w obecnym województwie łódzkim.

SZLACHECKIE POCHODZENIE?

Kolejny trop odnalazłem po dwóch latach bezskutecznych poszukiwań. Był to Uniejów, gdzie w roku 1830 moi 4x pradziadkowie (Raszkowski i Maciejewska) złożyli przysięgę małżeńską. Dzięki tej i kilku innym metrykom poznałem nowe szcze-góły: Antoni był młynarzem uro-dzonym w Kawęczynie (syn Karola i Magdaleny z Tomczyków), a Ewa urodziła się w pobliskiej Lipnicy ok. 1810 r. jako córka Józefa i Józefy z Będkowskich małżonków Macie-jewskich również młynarzy. W 1814 r. w Lipnicy umiera ojciec Ewy – Józef Maciejewski, który posiadał w tej miejscowości młyn wiatrowy. Wdowa po Maciejewskim jeszcze tego samego roku powtórnie wyszła za mąż. Nowym mężem został Teo-

Page 41: More Maiorum nr 24

More Maiorum 41

LISTY CZYTELNIKÓW

dor Alexandrowicz. Po raz pierwszy w życiu w dokumencie, dotyczącym kogoś z moich przodków spotka-łem się ze słowem wpisanym przed imieniem, którego znaczenia w tym kontekście nie potrafiłem zinter-pretować. W zapowiedzi przed-małżeńskiej jak i samej metryce ślubu zarówno Alexandrowicz, jak i Będkowska, zostali określeni jako „urodzeni”. Niestety nie podano ani miejsca urodzenia, ani imion ro-dziców mojej 5x prababci Będkow-skiej. Dopiero gdy na jednym z fo-rów genealogicznych padło pytanie, co oznacza „urodzony”, zwróciłem na to większą uwagę. Okazuje się, że słowo to najprawdopodobniej okre-śla szlacheckie pochodzenie.

Aby dowiedzieć się czegoś więcej o pochodzeniu Józefy, odnalazłem pierwszą metrykę jej małżeństwa z 1803 r. z Józefem Maciejewskim. Ślub zawarto w wielkopolskim miasteczku – Zagórowie (powiat słupecki). Dzięki temu dokumen-towi uzyskałem kolejne wskazówki do dalszych poszukiwań, lecz bez tych najważniejszych – ponownie nie podano rodziców. Dowiedzia-łem się, że Będkowska mieszkała wtedy w Tarszewie, natomiast Ma-ciejewski pochodził z Ciążeńskich Holendrów. Dodatkowymi infor-macjami są świadkowie: Tomasz Będkowski z miejscowości Podlesie i Józef Exteyt z Zagórowa. Uda-ło mi się odnaleźć w tzw. Tekach Dworzaczka (Biblioteka Kórnicka Państwowej Akademii Nauk) mo-nografię Będkowskich, posługu-

jących się herbem Ostoja, którzy licznie zamieszkiwali Wielkopolskę, w tym również powiat słupecki. Czy Józefa pochodziła właśnie z „tych” Będkowskich?

HIPOTEZY

Powstały dwie hipotezy, dotyczą-ce mojej 5x prababci. Pierwsza ma związek z Tomaszem Będkowskim. Jedyną Józefą Będkowską jaką od-nalazłem w Tekach Dworzaczka była urodzona w Jerzykowie (pa-rafia Ostrowite) w 1780 r. Józefa Karolina Będkowska, córka Ludwi-ka i Antoniny z Podgórskich. Rok urodzenia „mojej” Będkowskiej na podstawie różnych metryk ustali-łem na około 1779. W monografii Będkowskich występuje również Tomasz Będkowski, który był bra-tem Ludwika, a więc wujkiem Józefy Karoliny. Postanowiłem sprawdzić, gdzie znajduje się miejscowość Pod-lesie podana w dokumencie. Oka-zuje się, że w pobliżu Zagórowa są dwie takie miejscowości. Pierwsza leży nieopodal Żerkowa, a druga kil-ka kilometrów od Jerzykowa, gdzie urodziła się herbowa Józefa Karo-lina. Czy to ma jakiś związek? Kim więc był tajemniczy Tomasz Będ-kowski z metryki? Bratem, ojcem, wujkiem „mojej” Józefy? A może chodzi o inne Podlesie, którego nie ma już na mapach? Rozwiązywanie tej zagadki zapewnie jeszcze trochę potrwa.

Druga hipoteza odnosi się do kolej-nego ze świadków – Józefa Exteyt.

To samo nazwisko (zapisane jako Ekszteyt) można odczytać z metryki zgonu Wojciecha Będkowskiego od-nalezionej przeze mnie w parafii Za-górów. Wojciech zmarł w Tarszewie w roku 1830, a jego rodzicami byli Jan Będkowski i Zofia Ekszteyt. Czy może to sugerować, że Wojciech był bratem, a może kuzynem „mojej” Józefy? To i wiele innych pytań po-zostaje wciąż bez odpowiedzi.

Nie było żadnych przerysowanych legend...ANTENACI HERBU JANINA...

Odkrycie korzeni mojego 5xpra-dziadka Józefa Maciejewskiego było nieco łatwiejsze. W parafii Ciążeń od połowy XVIII w. urodził się je-den Józef Maciejewski – dokładnie w 1779 r. Rodzicami Józefa byli Jan Maciejewski i Wiktoria z domu Met-tler, którzy mięli poza Józefem jesz-cze co najmniej dziewiątkę innych dzieci urodzonych w Ciążeńskich Holendrach. Jan urodził się w Woli-cy pod Nowym Miastem nad Wartą, natomiast Wiktoria w Witkowie. Ro-dzicami Jana, a tym samym moimi 7xpradziadkami byli Stanisław i jego żona Katarzyna Maławska. Teki Dworzaczka po raz kolejny okaza-ły się kopalnią dodatkowej wiedzy – dowiedziałem się, że Stanisław w latach 1729-1732 był ekonomem w Wolicy, i że prawidłowe ich na-

» Akt ślubu Józefa Maciejewskiego z Józefą Bętkowską (Będkowską) /fot. xxxx

Page 42: More Maiorum nr 24

More Maiorum42

zwisko to Maciejowscy, a nie Macie-jewscy. Moi przodkowie w różnych metrykach byli zapisywani przez księży jako Maciejewscy, chociaż sprawdziłem później kilkakrotnie i zdarzyło się kilka wyjątków, gdzie zamiast „e” w nazwisku, wyraźnie wpisano „o”. Dowiedziałem się, że herbem, którym posługiwali się moi przodkowie, był herb Janina. Po raz pierwszy w moim drzewie ge-nealogicznym pojawili się szlachec-cy przodkowie. Było to dla mnie ogromną niespodzianką i odskocz-nią od dotychczasowej genealogii, tym bardziej, że taka sytuacja nie miała nigdy wcześniej miejsca w po-zostałych gałęziach mojego drzewa.

„WSZYSCY BYLI ROLNIKAMI”

Nie zachowały się u mnie w rodzinie żadne przesłanki, ani jakiekolwiek inne przerysowane legendy o rze-komym szlacheckim pochodzeniu. Nigdy nikomu nawet nie przeszłoby przez myśl, że może być potomkiem błękitno-krwistych, bo w końcu „wszyscy są do dziś rolnikami i daw-niej też tak było”. Być może moja 2x prababcia Antonina sama nie była świadoma posiadania szlacheckich

korzeni. Niesamowitym jest, że pod-czas badań genealogicznych można odkryć coś zupełnie nieoczekiwane-go o czym nie miało się wcześniej pojęcia, a które pozwala nam dowie-dzieć się czegoś istotnego o naszych przodkach, a zarazem o nas samych. Moje badania genealogiczne ukaza-ły ciekawe zjawisko – w ciągu około 150 lat kolejni potomkowie osoby ze szlacheckim rodowodem stop-niowo stają się rolnikami. Co stało się z młynem wiatrowy moich 5x pradziadków? Wykluczam, że od-dziedziczył go któryś z braci Ewy, ponieważ oboje przeprowadzili się ze swoimi żonami do parafii Wiele-nin. Mogła przejąć go któraś z sióstr Ewy, jednak każda z nich wyszła za mąż albo za szewca, albo za kowala. Najprawdopodobniej wiatrak sprze-dano. Udało mi się go zlokalizować w Lipnicy, korzystając ze starych map, a ponieważ zaznaczono tam tylko jeden tego typu obiekt, mogę spodziewać się, że chodzi właśnie o młyn Maciejewskich (potem Ale-xandrowiczów). Wiadomo, że stał on jeszcze co najmniej do czasów II wojny światowej (zaznaczono go na mapie z 1944 r.) Dzisiaj nie ma już po nim żadnego śladu.

Moja 4xprababcia Ewa z Maciejew-skich wraz z mężem Raszkowskim również młynarzem, także nie od-dziedziczyła młyna po swoich rodzi-cach. Zmienili oni zupełnie miejsce zamieszkania, a tak naprawdę zrobili to kilkakrotnie. Przysporzyło mi to wielu kłopotów podczas poszuki-wań, ze względu na brak konkretne-go punktu zaczepienia. Raszkowscy przenosili się regularnie co kilka lat do innej miejscowości, pokonując

LISTY CZYTELNIKÓW

Page 43: More Maiorum nr 24

More Maiorum 43

przy tym czasami kilkadziesiąt kilo-metrów.

MOBILNOŚĆ PRZODKÓW

Skąd tak duża mobilność moich przodków...? Najprawdopodobniej chodzi o pracę w różnych młynach na czyjeś zlecenie. Przed rokiem 1860 osiedlili się oni w Zborowie (powiat kaliski), gdzie najwyraź-niej spędzili resztę swojego życia.

Zostali pochowani na cmen-tarzu parafii Dębe. Następ-nie Marianna – moja 3x pra-babcia, została żoną owczarza. Przeprowadzili się najpierw do Złotnik Małych, skąd pochodzi 2x prababcia Antonina, a później do Russowa w parafii Tykadłów. Tam w roku 1897 urodziła się moja pra-babcia Marianna Bogusiak, która poślubiła rolnika Marcina Niciejew-skiego. Ja nieprzypadkowo stałem

się jego imiennikiem i zostało mi dane zająć się genealogią właśnie po to, aby odkryć wszystko to, co tutaj opisałem.

Genealogia każdej rodziny kry-je wiele interesujących tajemnic, czasami ukrytych bardzo głęboko, dlatego dopóki nie rozpoczniemy odkopywania własnych korzeni, do-póty nie poznamy nieznanej sekret-nej cząstki samego siebie. ■

LISTY CZYTELNIKÓW

Page 44: More Maiorum nr 24

More Maiorum44

Genealogia Polaków

Bronisława Stecka – pałac i dwór w Jaśniszczach

GENEALOGIA POLAKÓW

Pałac w Jaśniszczach był na początku XX wieku własnością Józefa Miączyńskiego, żonatego z Marią Bukowską. h. Ossoria, ojca Bolesława i Józefa.

Miączyński Józef uro-dził się w 1855 roku i był synem Aleksan-dry, w prostej linii po

mieczu potomkini w dziewiątym pokoleniu Anny Piastówny i Karola z Podebrad.

Pałac miał wspaniały ogród i niżej położone stawy. Był dwupiętrowy, podpiwniczony, z wysokimi kolum-nami i wejściem od strony północ-nej, otwarty na staw . Był zapewne nieco podobny do tego w Pienia-kach. Pracowało tam wiele służby, pokojówki, ogrodnik i do dwunastu dziewcząt przy ogrodzie, w którym mieściły się też cieplarnie. Czę-sto wyjeżdżano na polowania lub urządzano inne zabawy. Majątek prowadził hodowlę bydła rasy ho-lenderskiej, a także pszczelarstwo na ok. 100 pni ramowych (co było czymś wybitnym), gdyż takie ule zaczęły się upowszechniać dopiero koło 1900 roku. Z techniki pszcze-larskiej wynika, że 100 uli nie dało by rady utrzymać się w jednym miej-scu, a więc pasiek musiało być kilka po okolicznych wsiach. W pałacu byli lokaje sprowadzani ze Lwowa. Jeden miał na imię Franciszek. Był też kasjer Antoni Zaruski, brat Ma-riusza – twórcy GOPR-u. W pała-cu mieszkało też wojsko. Dla nich gotowały dwie kucharki w kuchni służbowej. Był też ukraiński służą-cy Myron i duży pies, który wabił się Dunaj. Po staraniach Bronisła-wy Jaroszewskiej hrabia wystawił kaplicę z drogą krzyżową i innymi

przedmiotami zakupionymi w pol-skiej firmie w Wiedniu. Ksiądz zo-stał sprowadzony z Podkamienia. Hrabina przez długi czas mieszkała w oficynie pałacowej, gdyż hrabia sprowadzał dziewki ze wsi.

Syn hrabiego Miączyńskiego – Bo-lesław w 1908 roku ożenił się z Ja-dwigą Sokołowską – córką profe-sora Uniwersytetu Jagiellońskiego. Hrabia nie chciał się zgodzić na ten ślub, gdyż uważał, że to ożenek z „dziadówką”. Dzięki staraniom Bronisławy udało się jednak urzą-dzić ceremonię i wesele. Na ślub ten, który odbył się w Krakowie u Felicjanek, był zaproszony m.in Jacek Malczewski. Bolesławowie Miączyńscy nie byli biedną rodziną, o czym świadczy np. cegiełka na od-budowę Wawelu – widoczna wśród ponad 700 innych w murze przy podejściu północnym na wzgórze wawelskie.

Dwór w Jaśniszczach w połowie XIX wieku należał do Białeckich. W latach ok 1890–1912 mieszkali w nim Jaroszewscy.

„Był bardzo podobny do domu Mickiewiczowskiego.Par tero -wy, długi i rozbudowany na jedną i drugą stronę. W środku weranda, podparta dwoma kolumnami Na-około ogród śliczny z dużymi drze-

wami owocowymi: tam dąb jakiś rósł i olcha, duża, rozłożysta. Pod-jazdu przy samym domu nie było, tylko trzeba było iść ścieżką dosyć długą do werandy, a tam naokoło było ogrodzenie. Cała ta ścieżka była wysadzana kwiatami bo Broni-sława Jaroszewska bardzo je lubiła: po jednej stronie ścieżki był jeden klomb, po drugiej drugi, a środkiem, po obu stronach tej ścieżki zawsze były sadzone piękne, duże, rozłoży-ste słoneczniki. To dawało tak cud-ny obraz przy słońcu!”

Z ułożenia wsi i pałacu oraz opisu wynika, że prawdopodobnie dwór był pierwotnym mieszkaniem wła-ścicieli. Dopiero po zbudowaniu pałacu przez Miączyńskich stał się mieszkaniem zarządcy. Na podsta-wie wizji lokalnej i rozmów z miesz-

FOT. G

ENEA

LOG

IA PO

LAKÓ

W

» Bolesław Miączyński/fot. Genealogia Polaków

Page 45: More Maiorum nr 24

More Maiorum 45

Opracowanie redakcja „Genealogia Polaków”, www.genealogia.okiem.pl

GENEALOGIA POLAKÓW

kańcami wsi można go umiejscowić koło gazonu, na lewo od pałacu, choć według opowiadań miał stać dość blisko pałacu, ale nie przy podjeździe, gdyż szło się do niego ścieżką. Zarówno pałac, jak i dwór są umieszczone na planach z lat 60. XIX wieku. Należy przyjąć, że dwór miał wystawę „na godzinę 11-tą” i stał na podwyższeniu. Charakte-rystyczny opis, że „prowadziła do niego aleja, w pewnym oddaleniu od drogi”, wskazuje na wybudowanie w czasach saskich. Zarówno pałac, jak i dwór nie istnieją. Po wojnie pa-łac zrównano z ziemią (pozostały fundamenty), a na jego miejscu wy-budowano dwa rzędy magazynów kołchozu. Wkrótce jednak i te bu-dynki uległy zniszczeniu. Po lewej stronie pałacu stał dwór ekonoma lub zarządcy. Zachował się jeden z budynków bocznych folwarku – pełniący obecnie funkcję szkoły.

Z dworem, w którym mieszkali Ja-roszewscy, kontakt utrzymywali Do-minikanie z Podkamienia, a w szcze-gólności przeor i bardzo stary brat

Sebastian. Lubili wpadać co jakiś czas, także zaraz po Wigilii, i przy-wozili małej Marysi Jaroszewskiej kilka pomarańczy. Przy dworze były psy, m.in. Aza.

Bronisława starała się prowadzić opiekę lekarską. Wywalczyła też u hrabiego Miączyńskiego – wła-ściciela dóbr – postawienie kaplicy i uposażenie jej. Istniejący do dzisiaj kościółek przy małym cmentarzyku jest jej zasługą.

„Moja matka, Bronisława (Stecka), lubiła się bardzo zajmować ludź-mi. Dlatego zainteresowała się bar-dzo tym wszystkim i przyszło jej na myśl, czy by nie można zbudować jakąś kaplicę albo mały kościółek tam w Jaśniszczach. A tam w pała-cu był piękny park. A na dole staw, duży. No to przyszło jej do głowy, żeby to jakoś z tym hrabią załatwić. A hrabia był stary – już staruszek właściwie, ale strasznie uparty i skle-rotyk. Wybrała się z wizytą do hra-biego, raczej taką urzędową. I tam zaczęła z nim rozmawiać, matka we-

szła więc na temat, że może by tam kaplicę postawić.

– Co? Jaką kaplicę? Żadnej kaplicy. Ja tu nie chcę księdza widzieć!

Matka zwróciła się do lokaja – był bardzo elegancki, sprowadzony ze Lwowa – Franciszek, zdaje się.

– Proszę Pana, co jest z hrabiną? (Maria Paulina hr. Bukowska)

– O! Proszę Pani, pani, hrabinie nie wolno wychodzić na front.

– Jak to nie wolno wychodzić? A gdzież ona jest?

– A, mieszka w oficynach.

– W oficynach? Dlaczego?

– Pani się dowie w najbliższym cza-sie.

Matka w najbliższym czasie się do-wiedziała, co to jest. Pan hrabia sta-ry przyjmował sobie w nocy różne młode dziewczęta, najpiękniejsze ze wsi, zabawiał się z nimi.” ■

FOT. G

ENEA

LOG

IA PO

LAKÓ

W

» Dominikanie z Podkamienia w roku 1908, najbardziej po prawej br. Sebastian Jadanowski /fot. Genealogia Polaków

Page 46: More Maiorum nr 24

More Maiorum46

cmentarz w DrohobyczuOcal mogiłę pradziada

Drohobycz jest miastem leżą-cym na południowo-wschodnich kresach II RP, 70 km na połu-dnie od Lwowa, liczącym 80 tys. (aglomeracja 130 tys.) ludności.

Przed wojną był to już nie-mały ośrodek (wg spisu z 1931 roku mieszkało w nim 32 261 osób), a po-

nadto posiadał własną aglomerację – tzw. trójmiasto (Drohobycz, Bo-rysław i Truskawiec), które liczyło 80 tys.

Według planu z okresu przed-wojennego wydanego nakładem Stowarzyszenia Kupców i Prze-mysłowców Polskich Ziem Po-łudniowo-Wschodnich – oddział w Drohobyczu przy ul. Grun-waldzkiej, znajduje się „cmentarz chrześcijański – mieszany”. Dziś jest to ul. Truskawiecka, a cmentarz przeszedł po wojnie sekularyzację. Obecnie znajdujemy na tym cmen-tarzu groby sprzed 1945 – głównie rzymskokatolickie, a także kilka gre-kokatolickich (duchownych), a tak-że groby współczesne, których jest cała różnorodność: rzymskokato-

lickie, grekokatolickie, prawosławne i bezwyznaniowe.

Cmentarz powstał na przełomie XVIII i XIX wieku, jak zresztą większość starych cmentarzy miej-skich. Najstarsze groby znajdują się wzdłuż głównej osi cmentarza, na odcinku do kaplicy grobowej. Tylko wśród tych możemy odnaleźć dużą reprezentację grobów niemieckoję-zycznych, w późniejszych okresach jest to już rzadkość. Na nekropolii dominują groby z końca XIX i I p. XX w. Jeżeli chodzi o nowsze groby (okres od lat 40. do 70. XX w.), to jest to niemała ilość, lecz giną wśród nagrobków starych, a ponadto po-chówki z tych lat Rosjan i Ukraiń-ców znajdują się w dużej mierze w ramach starych polskich grobow-ców lub pokaźnych grobów.

Narodowościowo jest nekropolia w zdecydowanie większości polska, nieliczne są groby niemieckojęzycz-ne, ruskie i ukraińskie sprzed 1945 roku. Praktycznie wszystkie niepol-skie mogiły pochodzą z lat powojen-nych. W tych czasach powstawały groby rosyjskie, ukraińskie i polskie.

Do najciekawszych mogił należy grobowiec Neumannów w formie kaplicy grobowej, która przewyższa kaplicę cmentarną. Jednakże do naj-znamienitszych osób pochowanych zaliczają się: Jan Niewiadomski, burmistrz miasta, z żoną–Apolonią i Rajmund Jarosza, prezydent Dro-hobycza, marszałek powiatu dro-hobyckiego i prezes spółki „Zdro-je Truskawieckie” z żoną-Emmą. Wszystkie te mogiły mają miejsce na końcu osi brama-kaplica cmentarna-grobowiec Neumannów, co zmusza do przejścia całej nekropolii.

Cmentarz drohobycki dostarcza ge-nealogom wielu informacji o zmar-łych, którzy spoczywają tam. Za-wsze, poza drobnymi wyjątkami, widoczne są imiona, nazwiska i choć jedna data. Jeżeli chodzi o ostatni aspekt, to był stosowany dwojaki

KRESOWE CMENTARZE

» Widok na kaplicę cmentarną z perspektywy bramy /fot. Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia

Page 47: More Maiorum nr 24

More Maiorum 47

system: uwidaczniano datę urodzin i śmierci lub jedną datę (najczęściej śmierci) i ilość przeżytych lat. Z lat 20. i 30 XX w. nierzadkie są zdjęcia, lecz dziś ich stan pozostawia wiele do życzenia z przyczyn ludzkich. Funkcje, z wyjątkiem duchownych, upamiętniano rzadko.

Stan zachowania cmentarza jest dobry, a mówiąc o cmentarzach za wschodnią granicą, nawet bardzo.

Sprzyja temu niemała społeczność polska w mieście. Do chwili śmierci w 2011 roku cmentarzem opieko-wała się Polka, pani Krystyna Kel-man, która całe dnie spędzała na doglądaniu starych mogił.

Nekropolia ponadto jest obję-ta od samego początku troską akcji „Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia” oraz periodycz-nie innymi inicjatywami z Polski.

Aktualnie cmentarz jest już od wielu lat zamknięty dla nowych pochów-ków. Zgody są udzielane wyjątkowo i tylko dla osób, które posiadają wła-sne miejsca. Nekropolia jest otwar-ta codziennie. Istnienie możliwość swobodnego podjechanie i posta-wienie samochodu pod samą bra-mą. Spacer dla większości nie będzie również kłopotem, bo nekropolia znajduje się zaledwie 15 minut drogi od rynku. ■

KRESOWE CMENTARZE

» Grobowiec rodziny Urbanowiczów /fot. Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia

Page 48: More Maiorum nr 24

More Maiorum48

wojenne Boże Narodzenie...Grażyna Stelmaszewska

OKIEM STELMASZEWSKIEJ

Święta Bożego Narodzenia, Nowy Rok to chwile, które każ-dy z nas łączy z rodziną, przy-jemnością, bezpieczeństwem, pięknie nakrytym stołem, potra-wami, kolędami.

I pewnie taki obraz na zawsze pozostanie w naszej pamięci, przekazujemy go dzieciom, wnukom, ale…jest jeszcze

coś. Są jeszcze wspomnienia, zapi-ski, które mówią, że nie zawsze tak było. Układając opowieść rodzinną opartą na wspomnieniach moich bliskich, w takich świątecznych mo-mentach przypominam koszmar, głód świąteczny, bezradność i ciche śpiewy kolęd. Przypominam o stara-niach matek, ojców, by w świąteczny czas, chociaż na chwilkę dać klimat, który był zupełnie inny niż wojenna codzienność.

Koszmar mojej Babci, mojej Mamy i Jej rodzeństwa zaczął się tuż przed świętami.

Płock, 21 listopad 1939 rok – Osie-dle Rybaki. Były to pierwsze mie-siące wojny i nikt nie wiedział, nie przypuszczał jak się ona potoczy. Ale to wszystko zaczęło się dziać naprawdę z całą wojenną okrut-nością. I nagle pojawiło się słowo „wysiedlenie”. „Gdy stanęła między brzegiem Wisły, a brzegiem berlinki jeden z Niemieców chwycił jej duży tobołek, odwiązał i przejrzał reszki dobytku, a później zaczął obmacy-wać kieszenie, podszewkę jej palta. Nie znalazł nic. W myślach dzięko-wała matce, która w ostatniej chwi-li wszyła to, co mogła w futrzany kołnierz jej ładnego, ciepłego palta. Jakże bardzo kontrastował ubiór Jó-zefy z dużym tobołkiem. Nie było już zgrabnej, modnej torebki, ale ni-czym Cyganka dźwigała przedmioty

przypominające już tylko niedawny, szczęśliwy dom. Kontrast pomię-dzy modnym płaszczem z dużym futrzanym kołnierzem, małym ka-pelusikiem przypominającym dobre czasy, a wielkim tobołem był wielki, a wręcz tragiczny…”

Listopadowy chłód, Wisła, berlin-ki i kierunek na początku nieznany, a później podawany z ust do ust „Gubernia, Warszawa”.

I chyba tylko cud sprawił, że wy-siedleńcy moi wyrzuceni z barek w Porcie Siekierkowskim odnaleźli rodzinę w Wilanowie.

Święta 1939 roku były smutne, biedne i tylko śpiewana kolęda po-wodowała niebywały nastrój. Ka-wałki chleba, trochę podmarznięte kartofle z olejem, kluski z powidła-mi, które zostały jeszcze ze szczę-śliwszych czasów. Ryb i choinki nie było, bo ich ceny na czarnym rynku przerastały możliwości rodziny.

Moja mama wspominała „Tylko wujek powykładał świąteczne ozdo-by. Pamiętam ludziki ze słomy, bo w naszym płockim domu takich nie było. Słomka, kolorowe nitki. To było piękne…”

Babcia zaś mówiła „To były dziwne Święta. Warszawa obolała i poranio-na długim oblężeniem i walkami, ludzie zrozpaczeni utratą bliskich, a na dodatek sama Wigilia była nie 24, a 23 grudnia. Ja sprawdziłam, dlaczego? Otóż wynikało to z tego, że 24 grudzień przypadał wówczas w niedzielę. Nie było też pasterki, na którą systematycznie chodziła Babcia z rodziną. Wprowadzanie przez Niemców z godziny policyj-nej spowodowało, że pasterki odby-ły się w poniedziałek 25 grudnia nad ranem. Wszystko, więc było nie tak

jak powinno, budziło obawę i strach, co jeszcze? A to jeszcze nadeszło szybko. Dziadek Piotrek przyniósł wiadomość, że w jakiejś dzielnicy w odwecie za zabicie Niemców roz-strzelano ponad 100 osób, że aresz-towano prezydenta Starzyńskiego. Co dziwne, kilkunastoletni wówczas brat mojej mamy Kazio podśpie-wywał „Zabraliście Starzyńskiego. Warszawskiego prezydenta. My Hitlera w drugie święta” Słowa tej nowej kolędy były wówczas bardzo popularne w Warszawie, a wujek pa-miętał te słowa prawie do śmierci.”

Ale później wojenne Święta były już lepsze.

„Choinka była zawsze” – mówiła babcia. O to starali się Kazik, Rysio i Tadzik.

I wcale nie musiało to być wysokie drzewko. Wystarczyło nawet małe osadzone w stojaku zrobionym przez Ryśka. Były też gałązki przy-czepiane do ścian i sufitu. Dzieciaki miały fantazje. Głównie Rysiek ini-cjował wspólne robienie zabawek choinkowych. Majsterklepka ra-dził sobie ze wszystkim. Były, więc szyszki malowane farbą, wycięta główka aniołka wcześniej naryso-wana na kartce w kratkę, jakieś kul-ki ze złotka. Ale żeby było weselej wpadli kiedyś na pomysł robienia zabawek z piórek kurzych. Ganiali te kury, aż pióra gubiły. Były ozdoby z suszonych kwiatków, traw, kłosów. I mimo, że wokół toczyła się wojna dzieciństwo odbywało się według własnych norm…

I o ile babcia opowiadała o otoczce świątecznej o tyle Kazik zapamiętał zupełnie coś innego.

„W okresie przedświątecznym czę-ściej odwiedzał nas wujek Józef. Przywoził jak zwykle mąkę, jajka, kartofle, ale teraz częściej kawałki mięsa. To mięso przykuwało na-szą uwagę, bo nie często było na

Page 49: More Maiorum nr 24

More Maiorum 49

OKIEM STELMASZEWSKIEJ

naszym stole, a to, że pojawiło się znaczyło, że mama z babcią zrobią z tego smakowitości. Świąteczne smakowitości. Pamiętam makowiec. Upieczony i tak cudownie pachną-cy leżał do ostygnięcia. Jego zapach skręcał nasze kiszki. Jakieś inne cia-sto nas nie interesowało, tylko ten jeden, jedyny makowiec. W końcu wyszło tak, że każde z nas Basia, Rysiek, Tadek i ja, co chwila wpada-liśmy do kuchni, a język szybkim ru-chem oblizywał kawałek makowca i w nogi…” Mama rygorystycznie mówiła, że to na święta, więc nawet nie prosiliśmy o ukrojenie kawałka. Jak na święta, to na święta. Tylko babcia Marianna zlitowała się nad tym makowcem, bo pokrywający go zmielony cukier znikał od tego naszego lizania w zastraszającym tempie, a jak sobie teraz pomyślę, było to bardzo brzydkie, paskudne nawet. Ukroiła nam wtedy cztery cieniutkie plasterki, które z rozkoszą wylądowały w naszych ustach. Do dziś czuję ten cudowny smak maku. Takich chwil się nie zapomina!

Tylko Krysia leżała spokojnie, nie rozumiejąc naszego radosnego po-mlaskiwania i cmokania. Baśka pod-skakiwała, Tadek siedział na tabore-cie i oblizywał się…

„Ten makowiec – ech! Do dziś pa-miętam. Lepszego już nigdy nie ja-dłem. I skąd mama wzięła mak? Nie wiem…”

Inaczej przygotowania świąteczne zapamiętała Basia – moja mama.

Mama i babcia przygotowywały ka-szankę. Pomagałam i ja. Obraz ka-szy, kawałków mięsa i krwi nie ro-bił na mnie wrażenia. Ciekawszym było wkładanie tej masy do cienkich flaków. Asystowałam przy tym, po-dawałam, odbierałam. A później gotowanie. Wielki garnek na kuchni kaflowej i ten zapach. Zapach po-drażniający nie tylko nos, ale i żołą-dek. Wiedziałam, że w Wigilię jest post i mama nie poda tej kaszanki. Nawet nie prosiłam. Ale mój orga-nizm reagował inaczej niż umysł.

Nie mogłam doczekać się następne-go dnia, więc, gdy wszyscy już spa-li, ja czekałam godziny 24.00. Nie mogłam usnąć i patrząc w ciemność czekałam. A gdy na zegarze pojawiła się wymarzona już godzina, gdy na-stąpił pierwszy dzień świąt cichutko wstałam i boso na paluszkach skie-rowałam się do kuchni. Nie liczyło się nic tylko ta kaszanka. Z wielką rozkoszą wbiłam w nią zęby, ode-rwałam kawałek i paluchem we-pchnęłam do buzi. Cudo! Zaspoko-iłam swoje łakomstwo. To było tak dobre! A złotą świeczką mrugnęło drzewko…

Wojenne Święta. Mimo, że strach, świstające kule, to jednak były. W ta-kie dni starano się tworzyć klimat, rodzinne siedzenie przy stole i śpie-wanie kolęd. Bo My Polacy tacy je-steśmy. I co ważne Będziemy! ■

W powyższym artykule wykorzy-stałam fragmenty mojej opowieści rodzinnej pod tytułem Piękni i mło-dzi.

» fot. prywatne archiw

um Autorki

Page 50: More Maiorum nr 24

More Maiorum50

początki dziejów parafii w Płonce Kościelnej

HISTORIA PARAFII PŁONKOWSKIEJ

Jakub Dobrzyński

Artykuł jest fragmentem pracy magisterskiej Autora.

Najstarsze ślady osadnictwa na terenach dzisiejszej parafii odnalezione zostały w latach 80. ubiegłego wieku przez grupę ar-cheologów pod kierunkiem Ewy Gieysztor-Szymczak.

Rzymsko-katolicka parafia Płonka Kościelna obec-nie znajduje się w wo-jewództwie podlaskim

i powiecie białostockim. Jej obszar leży w obrębie trzech gmin: Łap, Sokół i Poświętnego. W strukturach administracyjnych kościoła katolic-kiego należy ona do dekanatu łap-skiego i diecezji łomżyńskiej. Jest to parafia w całości wiejska złożona obecnie z 17 wsi, z których najwięk-sze to: Łupianka Stara, Płonka Ko-ścielna i Płonka Strumianka.

W latach 80. znaleziono około 1600 eksponatów wykonanych z krzemie-nia i datowanych na końcówkę pale-olitu. Ustalano również, że prawdo-podobnie w okolicy Płonki Kozłów mieściła się pracownia krzemienna1. Prace kontynuowano w później-szym czasie na terenie Płonki Stru-mianki.

W źródłach rękopiśmiennych Płon-kę po raz pierwszy odnotowano w 1203 roku. Wówczas to książę Konrad Mazowiecki nadający zie-mie biskupowi płockiemu Gunte-rowi wspomina Płonkę dwukrotnie. Pierwszy raz jako wieś należącą do biskupa, oraz jako obszar pozwala-jący zbieranie myta2. Ustalenie po-

1 P. Sobieszczak, Łapy. Miasto przy kolei, Łapy 2013., s. 36.2 B. Ulanowski, O uposażeniu biskup-stwa płockiego, Kraków 1887, s. 11.

czątku parafii jest jednak trudne. Napływ ludności z Mazowsza na tereny Podlasia znacząco zmieniał charakter tych terenów. Powsta-wały wsie i miasteczka3. Anna La-szuk twierdzi, że Płonka powstała już w XII wieku, kiedy to szerokie osadnictwo epoki średniowiecznej miałoby się jakoby zatrzymać na linii Narwi4. Zorganizowane przez biskupa łuckiego Izydora ośrodki religijne w latach 1375-1380 przy-niosły kolejną wzmiankę o Płonce5. W roku 1446 Płonka Kościelna była już parafią, jednakże nie posiadają-cą uposażenia w ziemi co było ko-nieczne do posiadania statusu parafii w pełni. Dopiero w 1502 roku miej-scowy ród Płońskich podarował 40 mórg ziemi i tę datę uznaje się za oficjalny początek parafii6. Michał, Marcin, Stefan, Jan i Paweł Płońscy, a następnie cały ród Płońskich dzię-ki swej ofierze stał się kolatorem po-siadającym znaczący wpływ na de-cyzje podejmowane przez biskupa tyczących się Płonki. Zobowiązali się także oprócz ziemi, ufundować plebanię i młyn.

Według wykazu wsi z roku 1528 do parafii należało 17 wiosek. Były to: Jabłonowo, Jabłonowo Kuty, Kozeli Płońskie, Kriżowo, Nowaia Łupian-ka, Osie, Płonka, Rożki Binki, Roż-ki Chrszczonowiata, Rożki Troiany, Rożki Włotki, Rożki Woytkowia-

3 Szerzej o kształtowaniu się Podlasia pisze: J. Maroszek, Dzieje województwa podlaskiego do 1795, Białystok 2013.4 A. Laszuk, Łapy i ich mieszkańcy do 1795r., „Białostocczyzna” 4, 1996., s. 20.5 R. Śliwowski, Królowa Młodzieży. Sanktuarium Matki Bożej Płonkowskiej jako miejsce kultu maryjnego w diecezji łomżyńskiej, Olecko 2008, s. 16.6 W. Jemielity, Matka Boska Płonkow-ska, Łomża 1989 s. 1.

ta, Staria Łupianka, oraz Zdrody7. W przeprowadzonym w tym samym roku spisie poborowych na wypadek wojny z parafii płonkowskiej stawić miało się 153 mężczyzn z 50 koń-mi8. Wcielenie Podlasia do Korony w roku 1569 sprawiło, że miejsco-wa szlachta składała śluby wierności królowi polskiemu. Akta unii Pol-ski z Litwą mówią nam, że z parafii płonkowskiej taką przysięgę złożyło łącznie 163 mieszkańców9. 7 W. Jemielity, Sanktuaria Maryjne w Diecezji Łomżyńskiej, Łomża 1991, s. 96.8 A. Jabłonowski, Polska XVI wieku pod względem geograficzno-statystycznym, t.6, Podlasie, cz. 1, Warszawa 1908, s. 210-212.9 S. Kutrzeba, W. Semkowicz, Akta unji

» Lamus, istniejący niegdyś na plebani w Płonce /fot. Wikimedia Commons

Page 51: More Maiorum nr 24

More Maiorum 51

HISTORIA PARAFII PŁONKOWSKIEJ

Znajdujące się w archiwum para-fialnym w Płonce Kościelnej do-kumenty informują o zasięgu para-fii w latach 1669-1677. W wykazie miejscowości, które obejmował ple-ban swoją posługą wymienione są10:

1. Zdrody: Starawieś, Piszczewo, Ochale

2. Łupianka: Zalesie, Stara, Nowa

3. Płonka: Kościelna, Strumianka, Kozły, Matyski

Polski z Litwa 1385-1791, Kraków 1932, s. 257-261.10 Archiwum Parafialne Płonka Kościel-na Wykaz miejscowości w latach 1669-1677.

4. Gąsówka: Oleksin, Skwarki, Osse, Somachy, Bagienko

5. Łapy: Barwiki, Kołpaki, Zięciu-ki, Łynki, Leśniki, Goździki

6. Jabłonowo: Stare, Kąty, Moczy-dołki

7. Roszki: Leśne, Łosie, Włodki, Chrzczony, Trojany, Ziemaki, Wodźki

Pamiętać należy o zmienności nazw wsi na przestrzeni lat. Najbliżej dzisiejszemu nazewnictwu są wsie wymienione w wizytacji biskupiej z 1802 roku11. Były to:

1. Gąsówka: Osse, Skwarki, So-machy, Bagno

2. Jabłonowo: Wypychy, Kąty, Niedziałki

3. Łupianka: Stara i Nowa

4. Ochale

5. Płonka: Kościelna, Kozły, Matyski, Strumianka

6. Roszki: Chrzczony, Leśne, Łosie, Bieńki, Sączki, Włodki, Wodźki, Ziemaki

7. Zdrody: Stare, Nowe, Podświn-ki

Parafia płonkowska do roku 1795 należała nieustannie do diecezji łuckiej i dekanatu bielskiego. Wraz z I rozbiorem Polski rozpadła się wspomniana diecezja, a Płonka Kościelna weszła w skład diecezji wigierskiej12. W 1807 roku w akcie ustaleń traktatu w Tylży obwód bia-łostocki i tereny nad rzeką Narew wcielono do Cesarstwa Rosyjskiego, a Płonkę Kościelną do utworzonego Księstwa Warszawskiego, a następ-nie Królestwa Polskiego. Wówczas omawiana parafia weszła w skład 11 ArŁ, sygn. I 371, k. 21. Wizytacja 1802 .12 W. Jemielity, Sanktuaria Maryjne...,s. 96.

województwa augustowskiego. Wsie łapskie znajdujące się w pobliżu ko-ścioła płonkowskiego, mimo utwo-rzenia parafii w Poświętnem, i ich tam wcielenia, nadal uczestniczyły w nabożeństwach odbywających się w Płonce Kościelnej13. Decy-zja papieża Piusa VII z roku 1818 o erygowaniu nowopowstałej diece-zji augustowskiej, czyli sejneńskiej spowodowała kolejną zmianę przy-należności administracyjnej parafii Płonka Kościelna14.

Pierwsze wzmianki o liczbie lud-ności parafii daje nam rejestr wier-nych z 1674 roku, dzięki któremu dowiadujemy się, że w tym czasie w parafii mieszkało 1087 osób. In-formację takie posiadamy również dla XIX stulecia. Badania w tym za-kresie przeprowadził ks. W. Jemie-lity który zestawił je następująco: w 1804 roku - 2325 osób, w 1816 roku - 2416 osób, w 1822 roku - 2287 osób, w 1837 roku – 2679 osób15. Szacunki te wydają się być niedokładne. Według Akt Kancellaryi Kurialnej Biskupa Augustowskiego ty-czących się Kościoła Parafialnego w Płonce w roku 1822 parafię zamieszkiwało 2014 osób. Z czego 783 mężczyzn, 866 kobiet, 203 dzieci płci męskiej i 362 żeńskiej16. Tabella miast, wsi, osad, Królestwa Polskiego z wyrażeniem ich położenia i ludności, alfabetycznie uło-żona w Biórze Komissyi Rządowey Spraw Wewnętrznych i Policyi informuje, że w roku 1827 w parafii zamieszkiwa-ło 2605 osób17.

13 Proboszcz płonkowski usilnie podej-mował próby wcielenia 12 wsi łapskich w obręb parafii Płonka Kościelna. Infor-macje o tym zawiera wizytacja biskupia z 1822 roku. Mimo prób udało się to dopiero w roku 1870. ArŁ sygn. I 371. Wizytacja 1822.14 W. Jemielity, Sanktuaria Maryjne...,s. 96.15 Tamże, 97.16 ArŁ sygn.. I 372, k. 16.17 Tabella miast, wsi, osad, Królestwa Polskiego z wyrażeniem ich położenia i ludności, alfabetycznie ułożona w Bió-rze Komissyi Rządowey Spraw We-wnętrznych i Policyi, Warszawa 1827.

» Lamus, istniejący niegdyś na plebani w Płonce /fot. Wikimedia Commons

Page 52: More Maiorum nr 24

More Maiorum52

HISTORIA PARAFII PŁONKOWSKIEJ

Jak przedstawia tabela po prawej stronie, największą wsią pod wzglę-dem ludności była Łupianka Stara. Zdaniem Zygmunta Glogera, już w roku 1775 była to jedna z naj-większych wsi szlacheckich w ziemi bielskiej18. Płonka Kościelna i Stru-mianka liczyły ponad 200 mieszkań-ców, będąc znaczącymi ośrodkami w parafii. Skromne były w roku 1827, liczące zaledwie po kilka do-mów Roszki Trojany i Rochale, Roszki Sączki, Gąsówka Somachy. Wydaje się również, że źródło, na którego podstawie powstała tebela połączyło w jedno Gąsówkę Osse i Bagno.

W obrębie parafii Płonka Kościel-na nie było ludności innych wyznań chrześcijańskich. Żydzi stanowili nieliczną mniejszość. Prowadzili głównie szynki i trudnili się krawiec-twem. Nie posiadali własnej świą-tyni ani cmentarza. Swoje obrzędy odprawiali w pobliskich Sokołach19. Ich liczba w roku 1822 wynosiła około 12020.

18 Z. Gloger, Dawna ziemia bielska i jej cząstkowa szlachta., s. 9.19 A. Leszczyński, Żydzi ziemi bielskiej od połowy XVII w. do 1795r., Wrocław 1980, s. 236. 20 ArŁ sygn. I 374, k. 2.

Znaczącym wydarzeniem dla społe-czeństwa Płonki Kościelnej i okolic była budowa kolei warszawsko-pe-tersburskiej. Ta rozpoczęta w 1851 roku, a ukończona ostatecznie w 1862 roku inwestycja,21 mia-ła dosyć znaczący wpływ na życie codzienne parafian płonkowskich. Nasiliła się integracja ludności na-21 J. Szumski, Łapy w latach 1862-1914, „Białostocczyzna” 1, 1997, s. 142.

pływowej pracującej przy jej po-wstawaniu z mieszkańcami omawia-nych terenów. Część zatrudnionych zamieszkało w obrębie parafii22. ■

W następnym numerze More Maiorum przedstawimy duchownych parafii oraz parafialną gospodarkę plebańską.

22 P. Sobieszczak, Łapy…, s. 745-749.

fot. Krzysztof Kundzicz /W

ikimedia C

omm

ons

Page 53: More Maiorum nr 24

More Maiorum 53

HISTORIA PARAFII PŁONKOWSKIEJfot. Fczarnow

ski /Wikim

edia Com

mons

Page 54: More Maiorum nr 24

More Maiorum54

Michał Ostaszewski

notatnik z bajki - OneNote

NOWOCZESNE TECHNOLOGIE A GENEALOGIA

Kontynuując wprowadzenie do świata nowoczesnych techno-logii, dziś pochylimy się nad nieodłącznym elementem życia każdego genealoga – notatkami.

W praktyce każdy z nas musi je robić, ludzka pamięć jest zbyt ulotna, żeby

powierzyć jej ważne informacje, zwłaszcza te, do których być może będziemy chcieli, tudzież mieli czas wrócić za kilka tygodni, miesięcy, a może i lat. Każdy ma swój system – jedni mają tysiące mniejszych lub większych karteczek, które dla po-stronnego obserwatora wyglądają chaotycznie i mało przejrzyście, inni mają posegregowane notatniki,

wypełnione usystematyzowaną wie-dzą, spisaną pięknym charakterem pisma. Większość z nas jest gdzieś pomiędzy. Tradycyjny notatnik ma wiele zalet: niewielki, „z duszą”, od-cisk kubka po kawie na okładce wy-wołuje miłe wspomnienia, a co naj-ważniejsze ufamy mu i czujemy się w jego towarzystwie komfortowo. Ma też wiele wad. Wyobraźmy sobie notatnik, który zawsze mamy przy sobie, taki który w przypadku utraty odkupujemy w „papierniczym” za rogiem, otwieramy, a tam wszystkie nasze notatki znajdują się w środku, tylko odciśniętego kubka na okładce brakuje... Wyobraźmy sobie, że lata-mi używamy tego samego notatnika i nigdy nie kończą się wolne strony,

ani miejsce na każdej z tych stron, że możemy dodawać nowe informa-cje praktycznie w nieskończoność, że możemy dodawać nie tylko tekst, ale równie łatwo, jeśli nie łatwiej, zdjęcia, rysunki… Wyobraźmy so-bie, że nasz notatnik, kiedy potrze-ba jest duży i widać na nim wszyst-ko wyraźnie, a kiedy trzeba, jest na tyle mały, że z łatwością mieści się w naszej kieszeni. Co bardzo waż-ne, wyobraźmy sobie, że nasz notat-nik wpada w niepowołane ręce (np. zostawiliśmy go w pociągu, albo wypadł nam na ulicy), ale wybrane przez nas strony odmawiają ujaw-nienia swojej zawartości (nie)uczci-wiemu znalazcy…

Brzmi trochę jak bajki, ale czemuż nie mielibyśmy dążyć do tego, aby nasze życie było jak bajka, przynaj-mniej w niektórych aspektach. Tu z pomocą oczywiście przychodzą

Page 55: More Maiorum nr 24

More Maiorum 55

NOWOCZESNE TECHNOLOGIE A GENEALOGIA

zdobycze technologiczne. Przecho-dząc do rzeczy – taki wymarzony notatnik istnieje, a największą jego wadą jest brak wiedzy i zaufania ze strony użytkowników. Postaram się choć w mały stopniu to zmienić. Na rynku istnieje kilka rozwiązań. Najbardziej zaznanymi są Evernote oraz OneNote. Moim wyborem jest ten drugi i to jemu poświęcę dzisiaj czas.

DLACZEGO ONENOTE?

Microsoft rozwijał ten produkt od wielu lat, jednak przez większość czasu było on używany w większo-ści przez pracowników korporacji, ze względu na cenę odstraszającą domowych użytkowników. Wszyst-ko to zmieniło się niespełna rok temu. Microsoft wypuścił wersje dla praktycznie wszystkich popular-nych platform: Windows oraz Mac (komputery), Windows RT, Win-dows Phone, Android, IOS (tablety i smartphony). Udostępniony zo-stał też interfejs www, przez który można zarządzać swoimi notatkami z praktycznie każdego innego sys-temu jeśli tylko posiada on prze-glądarkę internetową, spełniającą aktualnie obowiązujące standardy. Co jednak najważniejsze, Microsoft postanowił uczynić OneNote pro-duktem darmowym.

ZACZYNAMY

Aby pobrać OneNote, należy wejść na stronę http://www.onenote.com/download. Pliki instalacyjne należy pobrać na nasz komputer i zainstalować. W aktualnej wersji 2013 program przy pierwszym uży-ciu poprosi nas o podanie hasła do konta Microsoft (tego samego któ-rego używamy do OneDrive, poczty Microsoft itd.) ponieważ to właśnie na naszym dysku w chmurze będzie przechowywany nasz notatnik. Do-kładnie tak samo stanie się, jeśli za-instalujemy OneNote z urządzeniu mobilnym z systemem Windows, Android lub IOS (iPad, iPhone).

TWORZYMY NOTATKI

Notatki podzielone są na Notatniki, widoczne w panelu po lewej stronie – w moim przypadku jest ich trzy: Notatnik „Genealogia” – nazwa mówi sama za siebie, „Domowy”, który współdzielę z żoną – mam tam listę zakupów, przepisy kulinar-ne, które nam przypadły do gustu, pomysły na dłuższe lub krótsze wy-jazdy (np. polecane przez znajomych miejsca, hotele, atrakcje), wszelkie materiały dotyczące domu (instruk-cja obsługi do sterownika pieca CO, konfiguracja i hasło domowego Wi-Fi, tabelka z domowymi rachun-

kami itp.) oraz mój prywatny, gdzie trzymam wszystkie inne notatki.

Każdy notatnik dzieli się na zakładki (kolorowe na górze), każda zakład-ka zwiera natomiast strony (panel po prawej). Na przykład, w notat-niku „Genealogia” mam zakładkę „Notatki” (dość szeroka kategoria), a w niej między innymi stronę „Do sprawdzenia w AP Siedlce”, gdzie na bieżąco zapisuję rzeczy, które nie są dostępne online i chciałbym sprawdzić przy okazji następnej wi-zyty w Archiwum.

Jak widać na obrazku powyżej, tekst jest podzielony na punkty z kwadra-cikami do odznaczania już zrealizo-wanych. Oprócz tekstu pojawiają się też obrazki, a konkretnie wycinki ekranu z wynikami wyszukiwania na Genetece – tu bardzo przydatne w codziennej pracy narzędzie „Snip-ping Tool” ( „Narzędzie Wycinanie” – w polskiej wersji systemu) wbudo-wane w systemy Windows (od wersji 7).

Korzystając ze smartphone’a, może-my kliknąć w ikonkę aparatu i zrobić zdjęcie – zostanie ono wstawione w miejscu gdzie był ustawiony kursor.

W zakładce „Draw” („Rysuj”) mamy cały pakiet narzędzi do rysowania, różnokolorowe pisaki, zakreślacze, strzałki i inne gotowe kształty. Na naszym tekście, obrazkach i innych elementach, możemy nanieść „ręcz-nie” kolejną „warstwę” informacji.

Wszystko, co zrobimy na jednym urządzeniu, automatycznie pojawia się na wszystkich innych urządze-niach gdzie mamy zainstalowany program OneNote podpięty do na-szego konta Microsoft.

DZIELIMY SIĘ NOTATKAMI

Udostępnić możemy cały notatnik, nie pojedyncze zakładki lub strony. Dlatego warto przemyśleć strukturę swoich notatek również pod tym ką-

Page 56: More Maiorum nr 24

FOT.

FO

TER.

CO

M

More Maiorum56

NOWOCZESNE TECHNOLOGIE A GENEALOGIA

tem. Klikając prawym przyciskiem na danym notatniku (panel po lewej stronie), wybieramy „Share” („Udo-stępnij”) i wpisujemy adresy osób, które powinny mieć dostęp do na-szych notatek. Osoby te dostaną email z linkiem. Jeśli nadamy im prawo do edycji, a nie tylko czyta-nia, wszelkie naniesione przez nich zmiany zostaną odpowiednio ozna-czone – jest to ważne szczególnie w przypadku współpracy więcej niż dwóch osób.

Jeśli chcemy „na szybko” wysłać komuś informacje z naszego no-tatnika, nie musimy ich kopiować. Wystarczy kliknąć jeden przycisk („Email Page” w zakładce „Home”) i już mamy gotowego maila, Wpisu-jemy adres i klikamy „Wyślij” – go-towe! To samo możemy zrobić uży-wając smartphone. Klikamy ikonkę w prawym górnym rogu, wybieramy „Email Page”, wpisujemy adres i zrobione.

ŚCIŚLE TAJNE

Jeśli przetrzymujemy w naszym OneNote informacje szczególnie wrażliwe, jak na przykład loginy i hasła do wszelkich stron, forów,

Page 57: More Maiorum nr 24

More Maiorum 57

serwisów (któżby je wszystkie spa-miętał?). Daną Sekcję (Zakładkę) notatnika możemy zabezpieczyć ha-słem. Należy kliknąć na niej prawym przyciskiem myszki (panel po lewej stronie) i wybrać „Password Protect this Section” (Zabezpiecz hasłem). Do szyfrowania używany jest 128 bitowy standard AES. Dla potrzeb domowego użytkownika jest on wystarczająco bezpieczny – został zatwierdzony przez NSA (Agen-cja Bezpieczeństwa Wewnętrzne-go) do użytku przez Rząd Stanów Zjednoczonych. Złamanie szyfru

za pomocą zwykłego komputera zajęłoby czas liczony przynajmniej w milionach lat. Za każdym razem, kiedy będziemy chcieli się dostać do takiej zakładki, będziemy pro-szeni o wpisanie hasła, dlatego też należy, używać tej funkcji tylko w przypadku szczególnie ważnych in-formacji.

CO DALEJ?

Przedstawiłem tylko najważniejsze i najczęściej używane funkcje. Z cza-sem każdy odkryje więcej. Jeśli ktoś

nie lubi eksperymentować, w sieci jest mnóstwo samouczków, zarów-no w postaci tekstowej, jak i filmów. Pamiętaj – „Google Twoim przyja-cielem!” Czy warto zmieniać swoje przyzwyczajenia i poświęcać czas na opanowanie nowego narzędzia? Myślę, że tak. Czas ten zacznie się szybko zwracać w przyszłości, a za-bezpieczenie przed utratą naszych notatek może okazać się bezcenne. Dlatego serdecznie zachęcam do „zdigitalizowania” swoich notatek, tak aby zawsze były „pod ręką”. ■

Page 58: More Maiorum nr 24

Na rynku genealogicznym moż-na znaleźć wiele programów, pozwalających tworzyć drzewo genealogiczne. Zasadniczo wszystkie mają podobne funk-cje. Można je jednak podzielić na dwa typy, te online, wyma-gające połączenia z Internetem, oraz offline, pracujące bez połą-czenia z siecią. Który wybrać…?

Zaczynając przygodę z genealogią chyba każ-dy z nas rozpoczął bu-dowę drzewa od kartki

A4, rozpisując wszystkie linie krew-nych. Papier ma jednak ograniczo-ny format i w pewnym momencie nasze rysunki stają się coraz mniej czytelne. Decydujemy się wtedy na przeniesienie naszej „papierowej ge-nealogii” do komputera.

Szukamy wówczas po pierwsze dar-mowego programu, oferującego budowę drzewa; po drugie w pol-skiej wersji językowej, a po trzecie, takiego, który nie wymaga zbędnej – a szczególnie – długotrwałej in-stalacji. Nasz wybór często pada,

na któryś z dostępnych online pro-gramów, czy też portali, genealo-gicznych. Niegdyś w „polskim In-ternecie” było ich dostępnych kilka – chociażby Krewniaki, Moikrewni, Bliscy. Dzisiaj te mniejsze strony zo-stały przejęte przez zagranicznych hegemonów internetowej genealo-gii. I tak wiele małych polskich pro-dukcji zostało przejętych np. przez izraelski MyHeritage. Na ogólno-światowym rynku liczącymi gracza-mi jest także Geni (które zostało przejęte przez MyHeritage) oraz Ancestry, znane przede wszystkich ze spisów pasażerskich oraz spisów ludności USA. Swój program do budowy drzewa oferuje również Fa-mily Search.

Po pewnym czasie okazuje się jed-nak, że portal genealogiczny, w któ-rym budujemy swoje drzewo, nie jest aż tak dobrym rozwiązaniem, jak z początku myśleliśmy. Już sam regulamin, w którym przeważnie znajduje się zapis o tym, że wszelkie dane wprowadzane do bazy stają się własnością portalu X, powinien nie napawać optymizmem. Kto jednak

czyta regulaminy? I to w dodatku w obcym języku? Co więcej strony te mają pewne ograniczenia w ilości osób. Izraelski MyHeritage propo-nuje trzy rodzaje abonamentów – podstawowy (darmowy), w którym możemy wprowadzić 250 osób do drzewa, Premium (2500 osób) oraz PremiumPlus (nieograniczona ilość osób. Dodatkowo dwa ostatnie pla-ny oferują „Smart Matching”, czyli podobieństwa pomiędzy osobami w różnych drzewach. A jak układają się ceny…? Za Premium przyjdzie nam zapłacić 8,33$ miesięcznie (za pierwszy rok 25 proc. taniej), czy-li ok. 30 złotych; za PremiumPlus 13,27$ (za pierwszy rok 25 proc. taniej), czyli w przeliczeniu na zło-tówki 47 złotych. PremiumPlus rocznie kosztowałoby nas … prawie 600 złotych! Jak na polską kieszeń jest to kwota dość spora. A gdyby-śmy jeszcze chcieli skorzystać z „pa-kietu danych”, np. listy pasażerskie, spisy ludności USA … to dopiero koszty! Warto zapamiętać, że sporo dokumentów, które MH oferuje za opłatą, jest dostępnych ZA DAR-MO na stronie Family Search.

Nie skupiając się jednak na jednej firmie, jakie są plusy, a jakie minusy, programów online…?

More Maiorum58

PORADNIK GENEALOGA

Alan Jakman

drzewo online czy offline?

Page 59: More Maiorum nr 24

PLUSY

• Możliwość odnalezienia ro-dziny poprzez „podobień-stwa”

• Nie musimy instalować żad-nego oprogramowania

• Niektóre serwisy wprowa-dzają aplikacje, pozwalające budować drzewo, na smart-fonie lub tablecie

• Rozbudowane statystyki

• Możliwość szukania osób w innych drzewach

• Możliwość wspólnego bu-dowania drzew

MINUSY

• Pewne ograniczenia w dar-mowych wersjach

• Dany portal de facto staje się właścicielem naszych da-nych

• Możliwość „skopiowania” osób przez innych użytkow-ników bez naszej wiedzy

• Dane, które wprowadzamy mogą zostać sprzedane (np. innemu serwisowi)

• Wysokie opłaty za abona-menty „Premium”

• Możliwość utraty danych (bez backupu)

• Konieczność połączenia z internetem

Po przeciwnej stronie mamy opro-gramowania offline, które były popularne jeszcze wtedy, kiedy In-ternet dopiero raczkował. Polskim produktem jest program „Drzewo Genealogiczne II”. Jest to jednak oprogramowanie płatne, koszt ok. 120 zł. Można pobrać trial, pozwa-lający na wprowadzenie zaledwie 50

osób. Myślę jednak, że 120 złotych, w porównaniu z prawie 6-krotno-ścią tej sumy, którą wydalibyśmy przez rok w izraelskim portalu, to „pikuś”.

Jeśli jednak ktoś szuka darmowego oprogramowania oczywiście się nie zawiedzie. Chyba najlepszym tego typu produktem, pozwalającym za-równo tworzyć drzewo, przeglądać statystyki, tworzyć zgrabne wykresy przodków, potomków, jest Ahnen-blatt. Nie ma co się przejmować na-zwą – program dostępny jest w ję-zyku polskim. Można go ściągnąć ze strony producenta, nie ma żadnych ograniczeń, a do tego jest często aktualizowany. Program – podob-nie jak DG II – może nam również posłużyć jako baza danych, np. przy opracowywaniu ludności danej wsi, parafii.

Innym programem offline jest np. Family Tree Builder – stworzony przez MyHeritage. Istnieje możli-wość połączenia między drzewem utworzonym online a tym offline. Dane wprowadzone w FTB, po podłączeniu z internetem, zostaną automatycznie dodane w MyHeri-tage. Oczywiście tę funkcję można wyłączyć. Kolejnymi programami offline są: GenoPro, Brother’s Ke-eper, My Family Tree, czy też popu-larny PAF (Personal Ancestry File).

PLUSY

• Dostęp do drzewa w każ-dym momencie – nie jest potrzebne połączenie z in-ternetem

• Dane, które wprowadzamy widzimy tylko my i osoby, którym je udostępnimy

• Nie ma obawy, że informa-cje z naszego drzewa znajdą się nagle w niepowołanych rękach (poza atakami haker-skimi oczywiście)

• Wiele programów jest dar-mowych, bez żadnych ogra-niczeń (np. Ahnenblatt)

• Programy te często mogą posłużyć za „bazę danych”

MINUSY

• Brak możliwości wspólnej pracy kilku osób nad jed-nym drzewem

• Brak „porównań” z innymi drzewami, czyli możemy nie odnaleźć potencjalnych krewnych

• Na chwilę obecną brak pro-gramu, oferującego wersję mobilną – Android lub iOS (przynajmniej ja nie znala-złem)

Oczywiście istnieje jeszcze rozwią-zanie „pomiędzy”, czyli hostowa-nie własnych danych na dowolnym serwerze i udostępnianie tego, co uważamy za słuszne. Tę metodę zostawiam jednak na osobny artykuł.

Jak można zauważyć i programy w wersji online, i programy offline, mają swoje plusy i minusy. Na pew-no jedna, jak i druga możliwość, znajdzie swoich fanów. Osobiście miałem do czynienia (i nadal mam) z dwoma możliwości. Pierwszą z nich był portal Moikrewni (póź-niej MyHeritage) oraz Mundia, a na-stępnie (do chwili obecnej) Drzewo Genealogiczne II. Zrezygnowałem z trzymania swojego drzewa online z racji różnych osób „krążących po sieci” i spisujących jak leci osoby do swojego „drzewa”, tacy quasi-gene-alodzy. Z programu offline zawsze mogę stworzyć wykres i udostępnić w sieci (na blogu, stronie) takie in-formacje, jakie chce. Samego konta z tychże portali jednak nie usuną-łem, mimo wszystko bazy czasami się przydają. ■

More Maiorum 59

PORADNIK GENEALOGA PORADNIK GENEALOGA

Page 60: More Maiorum nr 24

More Maiorum60

Alan Jakman

5 porad, jak zacząć poszukiwania w nowej miejscowości?

Odszukanie przodka, mieszkającego w innej, nieznanej nam wcze-śniej miejscowości, za-

wsze prowadzi do punktu wyjścia, tzn. po raz kolejny stajemy się no-wicjuszami w genealogii. Na pew-no nie jeśli chodzi o metodologię działań i wykorzystywane praktyki, ale sposób poruszania się w nowym terenie. Ma to szczególne znacze-nie, jeśli poszukiwana miejscowość oddalona jest o wiele kilometrów od „naszych terenów”. Jak więc naj-szybciej ustalić parafię, interesującej nas wsi, miejsce, w którym znajdują się metryki, a także dostępne zasoby internetowe?

1 PARAFIA

Najpierw ustalić musimy do jakiej parafii należała szuka-na miejscowość. Najlepszym

rozwiązaniem będzie wpisanie na-zwy wsi do wyszukiwarki „Słownika geograficznego Królestwa Polskie-go i innych krajów słowiańskich” dostępnego tutaj. W 99 proc. przy-padków słownik autorstwa Filipa Sulimierskiego, Bronisława Chle-bowskiego i Władysława Walew-skiego, będzie dla nas wystarczający. Kiedy jednak tam nie odnajdziemy informacji o przynależności wsi do parafii, możemy skorzystać z Mapy Parafii, która znajduje się na stronie More Maiorum (link). Mapa jest re-gularnie aktualizowana. Wpisując nazwę miejscowości możemy zoba-czyć, które parafie były jej najbliż-sze.

Kiedy poszukiwana miejscowość należała do Królestwa Polskiego możemy skorzystać ze „Skorowidza miejscowości Królestwa Polskie” – Tom I dostępny tutaj, a Tom II tutaj.

Z kolei jeśli próbujemy ustalić pa-rafię w okresie międzywojennym możemy skorzystać z „Najnowsze-go skorowidza wszystkich miejsco-wości z przysiółkami w Królestwie Galicyi, Wielkim Księstwie Kra-kowskiem i Księs. Bukowińskiem”, dostępnego tutaj.

Pomocna może okazać się również wyszukiwarka miejscowości na stro-nie JewishGen.

2A CO JEŚLI NIE MOŻEMY ZNALEŹĆ MIEJSCOWOŚCI?

Być może powodem jest zły zapis, spisującego metrykę albo stawający źle podali nazwę wsi. To również my mogliśmy źle odczytać zapis metrykalny. Z pomocą przyj-dzie nam wspomniana już wyszuki-warka JewisGen. A sposób ten jest autorstwa Aleksandry Heski.

Wchodzimy na stronę JewishGen, na której znajduje się baza miejsco-wości: http://www.jewishgen.org/communities/LocTown.asp

W dolnym okienku mamy kilka metod wyszukiwania: Phonetically Like (zbliżone fonetycznie), Sounds Like (podobne brzmienie), Is Exac-tly (dokładna pisownia), Starts with (zaczyna się od....), Contains (zawie-ra). Starts with przydaje się kiedy mamy czytelny początek wyrazu, a Contains – jeśli czytelna jest tylko część.

Poszukiwałem miejscowości „No-nie”, podejrzewałam, że owe Nonie położone są gdzieś w okolicy Na-sielska, ponieważ w tej parafii odbył się ślub, więc:

a) w górne okienko wpisuję Nasielsk,

b)w drugim okienku od góry zaznaczam „Poland” aby wy-szukiwarka nie biegała po całej Eu-ropie,

c)w dolnym zaznaczam Is Exactly, jako że jestem pewna pi-sowni miejscowości Nasielsk.

d)klikam Start Search, w ta-belce pojawia się Nasielsk i tu – w ostatniej kolumnie tabeli „10 mile radius”

e)klikam na kółeczko w ostatniej kolumnie i wyskakuje lista wszystkich miejscowości, znajdują-cych się w promieniu 10 mil od Na-sielska.

f)klikam w tytuł pierwszej kolumny „Location” (pojawia się okienko Sort A-Z) i wszystkie miej-scowości układają się w porządku alfabetycznym.

g) zjeżdżam do N i okazuje się, że moje „Nonie” to Nuna! Tego bym chyba sama się nie domyśliła

PORADNIK GENEALOGA

Page 61: More Maiorum nr 24

More Maiorum 61

3 GDZIE SZUKAĆ METRYK?

Kiedy znamy już parafię trze-ba znaleźć miejsce, w któ-

rym są przechowywane jej metryki. Zazwyczaj jest to albo Archiwum Państwowe, albo Archiwum (Archi)Diecezjalne lub parafia. Oczywiście metryk młodszych niż 100 lat nale-ży szukać w odpowiednim USC.

Aby ustalić miejsce przechowywania aktów można skorzystać z bazy Pra-dziad (link), należy jednak pamiętać,

że nie zawiera ona wszystkich in-formacji o zbiorach, znajdujących się w Archiwach Państwowych.

Jeśli tam nie odnajdziemy „naszej” parafii można sprawdzić do jakiej diecezji należy szukana parafia. War-to skorzystać np. z mapy diecezji, dostępnej na stronie genealodzy.pl (link). Na stronach diecezji powin-na znajdować się informacja o tym, jakie księgi znajdują się w zasobie danego Archiwum z „terenowych parafii”. Jeśli jednak na stronach die-cezji nie będzie tej wzmianki warto wówczas zadzwonić do Archiwum Diecezjalnego i zapytać.

Kolejnym miejscem, w którym prze-chowywane są metryki, to archiwa Mormonów. Na stronie FamilySe-arch (link) można wpisać nazwę pa-rafii i sprawdzić, czy Mormoni zdi-gitalizowali te zbiory.

Mikrofilmy można zamówić do Centrum Historii Rodziny w War-szawie lub Wrocławiu.

Jeśli nie znaleźliśmy metryk w żad-nym AP, AD (AA) lub u Mormo-nów, najlepiej skontaktować się z parafią – być może ksiądz nie prze-kazał jeszcze metryk do odpowied-niego Archiwum (Archi)Diecezjal-nego.

4A INTERNET?

Oczywiście od kilku lat pol-skie archiwalia są regular-nie digitalizowane, a skany

umieszczane w Internecie. Zanim zaczniemy dzwonić po archiwach i parafiach należy sprawdzić, czy „na-sza” parafia jest dostępna w sieci. Kolejno trzeba przeszukać: Gen-Bazę, metryki.genealodzy.pl, szu-kajwarchiwach.pl, Family Search. To 4 największe portale, na których znajdują się skany metryk z Polski. Warto również zajrzeć na stronę regionalnego towarzystwa genealo-gicznego (odpowiedniego tereno-wo) – niektóre z nich indeksują i/lub udostępniają skany metryk na swojej stronie.

5INDEKSY

W Internecie znajdziemy również bardzo wiele zin-deksowanych parafia. Naj-

większa taka baza – Geneteka – gro-madzi ponad 7 000 000 indeksów parafii z całej Polski. Podobne bazy znajdują się na stronie Lubelskiego TG „Lubgens” – dla parafii z woj. lubelskiego, TG Ziemi Częstochow-skiej dla parafii z okolic Częstocho-wy, Pomorskie TG dla metryk z Po-morza i wiele, wiele innych. Dlatego warto sprawdzić strony regional-nych towarzystw genealogicznych.

PORADNIK GENEALOGA PORADNIK GENEALOGA

Page 62: More Maiorum nr 24

FOT. O

GRO

DYW

SPOM

NIEN

.PL

More Maiorum62

ogrodywspomnien.pl

powstaniec wielkopolski, więzień łagrówInżynier Feliks Osiński, przed-wojenny nadleśniczy w Kórniku, w Laskach k/Kępna, w Nadle-śnictwie Świdnik, pierwszy dy-rektor lubelskiej Dyrekcji Lasów Państwowych, pełniący równo-cześnie obowiązki dyrektora na-czelnego LP.

Powstaniec wielkopolski, uczestnik kampanii wrze-śniowej, żołnierz AK, aresztowany w listopadzie

1944r przez NKWD i osadzony na lubelskim Zamku, a następnie ze-słany do ZSRR. Ponad dwa lata był więźniem łagrów w Borowiczach i Swierdłowsku.

Urodził się 17 maja 1899 w Słomo-wie w rodzinie leśnika Bolesława, długoletniego nadleśniczego między innymi borów tucholskich w nadle-śnictwach Woziwoda i Szarłata (ur. 3.01.1871 zm. 21.08.1948). Matka Rozalia z Kabzów (ur. 11.11.1874 zm. 20.08.1950). Oboje spoczywają w grobowcu rodzinnym na cmenta-rzu w Gdańsku Oliwie. Miał starszą siostrę Zofię Helenę zamężna Or-natowska oraz dwóch braci: Jana kapitana WP i Mieczysława, lekarza. Obaj wiosną 1940 r. za pośrednic-twem Czerwonego Krzyża przysłali kartki z obozu w Starobielsku. Póź-niej ślad po nich zaginął.

Do szkoły uczęszczał kolejno w Krośnie (Małopolska, gdzie oj-ciec był zarządcą majątku dra Stani-sława Starowiejskiego), w Gnieźnie i we Wschowie. Zastanawiając się nad swoim charakterem, napisał we wspomnieniach, że był hardy i nie-zmienny w sprawach patriotycznych i poglądów. Przytoczył kilka epizo-

OGRODY WSPOMNIEŃ

dów swojego życia. W niemieckiej szkole zadano mu do nauki wiersz z tekstem o Renie „Der Rhein ble-ibt deutsch wie mein Brust” (Rze-ka Ren będzie niemiecka jak moja pierś). Gdy nauczyciel poprosił go o recytację odmówił, twierdząc, że jego pierś nie jest niemiecka. Skoń-czyło się wielką aferą i miał być ze szkoły relegowany. Ostatecznie ktoś stanął w jego obronie, stwierdzając, że Feliks Osiński ma rację. W 1935 r. starosta kępiński Dąbrowiecki wysuwał jego kandydaturę do sej-mu. Odmówił kandydowania, bo musiałby wstąpić do partii BBWR. W 1944 r. podczas audiencji u pre-miera PKWN Osóbki-Morawskie-go nie podzielił jego poglądów po-litycznych a także gospodarczych i wysuwał zastrzeżenia odnośnie stosunku PKWN do AK i licznych aresztowań członków AK. Przypła-cił to aresztowaniem, pobytem w ła-grze NKWD, całą powojenną karie-rą zawodową. Po powrocie z obozu radzieckiego nie przyjął stanowiska ministra leśnictwa po Edwardzie Więcku, bo warunkiem było wstą-pienie do PZPR.

Maturę zdał w 1918 r. Należał do Towarzystwa Gimnazjalnego im. T. Zanna. Brał udział w powstaniu wielkopolskim. Następnie wstąpił do 3. pułku strzelców wielkopol-skich, z którym w 1920 r. razem z 14. dywizją strzelców wielkopol-skich odbył kampanię na wscho-dzie, dochodząc aż do Bobruj-ska nad Berezyną. Po powrocie z frontu w Bydgoszczy ukończył trzy miesięczny kurs podchorążych i w czerwcu 1920 r. opuścił szkołę w stopniu podporucznika. Jeszcze w wojsku zapisał się na Wydział Prawny Uniwersytetu Poznańskie-

Page 63: More Maiorum nr 24

FOT. O

GRO

DYW

SPOM

NIEN

.PL

FOT. O

GRO

DYW

SPOM

NIEN

.PL

More Maiorum 63

go, lecz zmienił kierunek i zgodnie z tradycjami rodzinnymi, ukończył w 1923 r. Wydział Leśny. Dyrek-tor majętności kórnickiej Wincenty Szymborski poszukiwał kandyda-ta na stanowisko nadleśniczego i 4 lipca 1923 r. zwrócił się do dyrek-tora Lasów Państwowych Antonie-go Pacyńskiego. Ten zaproponował mu młodego Feliksa Osińskiego na stanowisko nadleśniczego. Zamiesz-kał na Prowencie pod nr 8 lecz nie zapisano przy jego nazwisku żad-nych danych. Znalazł się za to na zdjęciu, wykonanym 27 lipca 1923 r., z Władysławem hr. Zamoyskim, Wincentym Szymborskim i prof. Stanisławem Sokołowskim. Kór-nik opuścił w maju 1924 r. i objął nadleśnictwo w miejscowości Laski należące do Fundacji „Nauka i Pra-ca” Heliodora Święcickiego. Jak sam pisze w opowiadaniu łowieckim „Z nad Pomianki”, „było to spe-cjalnie uprzywilejowane stanowisko dające mu bardzo duże uprawnienia pod względem administracyjnym i gospodarczym oraz zupełną swo-bodę w sprawach łowieckich”.

Żona Feliksa, Władysława z Siew-kowskich, urodziła się 5 maja 1902 r. w Bydgoszczy. Zmarła 8 marca 1977. Spoczywa w grobowcu ro-dzinnym w Gdańsku Oliwie. Ich córka Krystyna Józefa Teresa uro-dziła się 17 września 1926 w La-skach, synowie urodzeni również w Laskach: Aleksander Bolesław Fe-liks (12.07.1929 r.) i Wojciech Wła-dysław Feliks (01.01.1938). Osińscy w okresie pobytu w Laskach byli ak-tywni w życiu społecznym. Zacho-wały się ich licznie zdjęcia ukazujące Osińskich w ich pracy w organiza-cjach społecznych.

Wybuch II wojny światowej całkowi-cie odmienił losy Osińskich. Zgod-nie z kartą mobilizacyjną w końcu

sierpnia zgłosił się do Składnicy Uzbrojenia w Gałkówku koło Ło-dzi. Po niemieckich nalotach ewa-kuowano składnicę. W drodze do Garwolina został ranny w przedra-mię i obojczyk. Szczęśliwie dotarł do Lublina, gdzie mieszkała jego siostra. Trafił do szpitala, ale ten został ewakuowany na wschód. Dotarł do Łucka, skąd w przebra-niu cywilnym oddalił się i udał do Lwowa, a następnie Przemyśla. Przy próbie przejścia przez most na Sa-nie do niemieckiej strefy okupacyj-nej, został zatrzymany i trafił do więzienia fortecznego w Przemyślu, skąd po tygodniowej podróży zna-lazł się w obozie w Altengrabow koło Magdeburga. Święta Bożego Narodzenia 1939, spędził w Oflagu w Brunschweigu, a stamtąd trafił do Oflagu w Waldenbergu (Dobie-gniew). Po nieomal rocznym poby-cie w tym oflagu został w połowie grudnia 1940 r. zwolniony dzięki staraniom żony i Niemca Kerstena właściciela majątku Siemionka nie-daleko Lasek. Wrócił do Lasek, ale szybko z rodziną wyjechał do Lubli-na do siostry Zofii Ornatowskiej.

Po dramatycznych przejściach wo-jennych Osińscy w styczniu 1941 r. trafili do Nadleśnictwa Świdnik pod Lublinem, gdzie Feliks Osiński ob-jął stanowisko Nadleśniczego. Był

równocześnie żołnierzem AK, do-wódcą oddziału partyzanckiego nr 8. Po zajęciu tego terenu przez Armię Czerwoną, od 1 sierpnia do 7 listo-pada 1944, był pierwszym dyrekto-rem Dyrekcji Lasów Państwowych w Lublinie pełnił równocześnie obowiązki dyrektora naczelnego Lasów Państwowych. Aresztowany w listopadzie 1944 przez NKWD został osadzony w Lubelskim Zam-ku, a następnie zesłany. Przez dwa lata był więźniem w łagrach w Bo-rowiczach i Świerdłowsku.

Po powrocie do Polski, zamieszkał w Kępnie. Po odzyskaniu sił i zdro-wia objął stanowisko kierownika gospodarstw stawowych z siedzibą w Wierzchowicach koło Milicza. W grudniu 1948 r. przeniósł się do Gdańska na stanowisko inspektora obwodowego. Po 10 latach powró-cił do Poznania i objął stanowisko dyrektora Lasów Doświadczalnych WSR w Poznaniu i na tym stanowi-sku doczekał w 1968 r. emerytury. Po śmierci żony w 1977 r. posta-nowił spisać swoje wspomnienia. Rękopis zdeponował w Bibliotece Raczyńskich w Poznaniu. Pod ko-niec życia przeniósł się do Gdań-ska, gdzie zmarł 20 listopada 1982 r. i spoczywa w grobowcu rodzinnym na cmentarzu w Gdańsku Oliwie. ■

OGRODY WSPOMNIEŃ

Page 64: More Maiorum nr 24

Województwo śląskie po raz pierwszy powołano w II Rze-czypospolitej – miało ono znacznie większą „swobodę” niż inne ówczesne województwa. Województwa obejmo-wało wówczas m.in. takie miasta, jak: Katowice, Rybnik, Pszczyna, Wodzisław, Żory, Mikołów, Tychy, Królewska Huta (ob. Chorzów), Tarnowskie Góry, Miasteczko Śl.,

Woźniki, Lubliniec, Cieszyn, Skoczow, Bielsko. Inne mia-sta – dawnej, przedrozbiorowej I Rzeczypospolitej, a obec-nie, będące w granicach woj. śląskiego, należały do woj.

krakowskiego. Był to m.in.: Żywiec, Wilamowice, Biała Krakowska oraz Jaworzno, natomiast m.in. Będzin, Dą-browa Górnicza, Sosnowiec, Częstochowa, Myszków,

Szczekociny, Zawiercie, Slawków należała do wojewódz-twa kieleckiego.

Po wkroczeniu wojsk niemieckich do Polski, 8 października 1939 r., dekretem Hitlera „O podziale i zarządzie terenów wschodnich”, utworzono prowincję katowicką w skład, której weszły, następujące powiaty: katowicki, chorzowski, tarnogórski, bytomski, zabrski, gliwicki, frysztacki, cieszyński, bielski, bialski, żywiecki, pszczyński, sosnowiecki, będziński oraz część powiatów chrza-nowskiego, olkuskiego, rybnickiego i wadowickiego.

Po wojnie, w latach 1945-1950 istniało województwo śląskie (potocznie określane jako województwo śląsko-dąbrowskie), które obejmowało zdecydowaną większość terytorium dzisiejszego województwa śląskiego (gł. bez okolic Częstochowy, Żywca i Jaworzna) oraz województwa opolskiego (bez Brzegu i Namysłowa).

W 1950 roku województwo śląsko-dąbrowskie podzielono na województwa opolskie i katowickie. Dopiero to ostatnie posiadało granice zbliżone do współczesnych.

Obecne województwo śląskie zostało utworzone w 1999 z województw poprzedniego podziału administra-cyjnego:

• katowickiego (oprócz gmin powiatów olkuskiego i chrzanowskiego oraz gminy Brzeszcze z powiatu oświęcimskiego)

• bielskiego (oprócz gmin powiatów suskiego, wadowickiego i oświęcimskiego)• częstochowskiego (oprócz gmin znajdujących się obecnie w powiatach oleskim (6 gmin), pajęczańskim (3

gminy), radomszczańskim (2 gminy) i włoszczowskim (3 gminy)

Województwo śląskie obejmuje wschodnią część Górnego Śląska oraz zachodnią część Małopolski. Tylko kil-ka północno-wschodnich gmin dzisiejszego powiatu częstochowskiego oraz skrawek kłobuckiego (za Liswar-tą) wchodziły w skład dawnego województwa sieradzkiego, zaliczanego w I Rzeczypospolitej do prowincji wielkopolskiej.

More Maiorum64

W O J . Ś L Ą S K I E

Page 65: More Maiorum nr 24

More Maiorum 65

Na terenie województwa działają aż trzy towarzystwa genealogiczne!

Najstarsze, Towarzystwo Genealogiczne Ziemi Częstochowskiej, założone w 2007 r., zajmuje się Częstochową oraz pobliskimi miasteczkami/wsiami – w tym kolonistami przybyłymi z Czech i Niemiec m.in. do Huty Starej, Kamini-cy Polskiej. Jak sami o sobie piszą „Chcemy, aby Towarzystwo było miejscem wymiany myśli, miejscem gdzie będzie można zdobyć poradę, ale również tej porady udzielić. Chcemy dać możliwość publikowania swoich opracowań. Chcemy też być pierwszym przewodnikiem dla tych, którzy dopiero wkracza-ją w arkana genealogii.” (tekst ze strony WWW TGZCz)

Jako drugie, w 2008 r., powstało Zagłębiowskie Koło Genealogiczne Śląskiego Towarzystwa Genealogicznego w Sosnowcu. Zo-stało zainicjowane przez Andrzeja Lazara i od początku działa przy sosnowieckiej Wyższej Szkole Humanitas. Organizacja zrzesza regionalistów — pasjonatów ba-

dań nad historią zagłębiowskich rodów. (tekst ze strony WWW ŚTG)

Najmłodszym towarzystwem, zrzeszają-cym (górno)śląskich genealogów jest Górnośląskie Towarzystwo Ge-nealogiczne. Powstało we wrześniu 2013 r. z inicjatywy kilku osób z Piekar Śląskich i okolic. Na swojej steronie piszą „Od tego czasu grono Towarzystwa stale powiększa się o nowych członków. Nasze spotkania pozwalają na wymianę informacji i materiałów pomiędzy sobą, co znacznie ułatwia dalsze poszukiwania. Liczymy, że niniej-sza strona internetowa stanie się uzupełnieniem naszych spotkań, a

także portalem łączącym wszystkich genealogów prowadzących ba-dania na terenach związanych z Górnym Śląskiem.” (tekst ze strony

WWW GTG)

» Akt zgonu Józefa Lompy /fot. Family Search

Za Wikipedią: Józef Piotr Lompa (ur. 29 czerwca 1797 w Oleśnie, zm. 29 marca 1863 w Woźnikach) – górnośląski działacz, poeta, tłumacz, publicysta – współpracownik wielu ówczesnych pism, prozaik, pionier oświaty ludowej oraz etnografii na Śląsku. Prekur-sor procesu polskiego odrodzenia narodowego na Górnym Śląsku oraz autor polskich podręczników szkolnych.

Page 66: More Maiorum nr 24

KAT

OW

ICE

■ STOLICA - Katowice■ WAŻNE MIASTA – Bielsko-Biała – Częstochowa – Gliwice – Sosnowiec – Zabrze – Rybnik – Tychy■ ZNANE OSOBY – Wojciech Korfanty – Wawrzyniec Hajda – Ryszard Riedel – Antoni Piechniczek – Władysław Szpilman

» FOT. W

IKIM

EDIA

CO

MM

ON

S» FO

T. WIK

IMED

IA C

OM

MO

NS

More Maiorum66

FAKTY

1177■ teren kasztelanii

bytomskiej, na którym znajdują się

obecne Katowice, został włączony

do dzielnicy śląskiej1299■ wydanie przez księcia

bytomskiego Kazimierza II doku-

mentu ze wzmianką o najstarszej

dzielnicy Katowic – ówczesnej wsi

Dąb

ok. 1580

■ kuźnik Bogucki

Andrzej

założył na swoim gruncie wieś

zagrodniczą Katowice.1598■ po raz pierwszy

pojawiła się w dokumen-tach

nazwa Katowiceod 1742■ wzmożony rozwój

gospodarczy wsi Katowice pod

panowaniem Prus

Page 67: More Maiorum nr 24

P O M O C N I K G E N E A L O G A

ARCHIWA PAŃSTWOWE

■ Archiwum Państwowe w Częstochowie ul. Rejtana 13 42-200 Częstochowa ■ Archiwum Państwowe w Katowicach ul. Józefowska 104 40-145 Katowice

■ Archiwum Państwowe w Katowicach Oddział w Bielsku-Białej ul. Wapienicka 34-34A 43-382 Bielsko-Biała

■ Archiwum Państwowe w Katowicach Oddział w Cieszynie ul. Mennicza 46 43-400 Cieszyn

■ Archiwum Państwowe w Katowicach Oddział w Gliwicach ul. Zygmunta Starego 8 44-100 Gliwice

■ Archiwum Państwowe w Katowicach Oddział w Oświęcimiu Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau, Bl. 1 32-603 Oświęcim

■ Archiwum Państwowe w Katowicach Oddział w Pszczynie ul. Brama Wybrańców 1 43-200 Pszczyna

■ Archiwum Państwowe w Katowicach Oddział w Raciborzu ul. Solna 18 47-400 Racibórz

■ Archiwum Państwowe w Katowicach Oddział w Żywcu ul. Świętokrzyska 50a 34-300 Żywiec

ARCHIWA DIECEZJALNE

■ Archiwum Archidiecezji Częstochowskiej ul. św. Barbary 41 42-225 Częstochowa

■ Archiwum Archidiecezjalne w Katowicach ul. Henryka Jordana 39 40-043 Katowice

BIBLIOTEKI

■ Książnica Beskidzka, Dział Zbiorów Specjalnych w Bielsku-Białej ul. Podcienie 9 43-300 Bielsko-Biała

■ Biblioteka Śląska ul. Francuska 12 40-956 Katowice

■Biblioteka Główna Uniwersytetu Śląskiego ul. Bankowa 14 40-007 Katowice

STRONY

■ Metryki.genealodzy – skany metryk z całej Polski ■ Genbaza – skany metryk z całej Polski■ Geneteka – indeksy z całej Polski■ Szukajwarchiwach.pl – skany metryk z całej Polski■ PoznanProject – indeksy małżeństw do r. 1899 z całej Polski■ Family Search – metryki z rejonu Częstochowy tutaj, a Gliwic tutaj■ Śląska Biblioteka Cyfrowa – metryki z Pilicy■ Zbiory online Archiwum Państwowego w Katowicach ■ Towarzystwo Genealogiczne Ziemi Częstochowskiej■ Górnośląskie Towarzystwo Genealogiczne■ Zagłębiowskie Koło Genealogiczne przy Śląskim Towarzystwie Genealogicznym

More Maiorum 67

od 1742■ wzmożony rozwój

gospodarczy wsi Katowice pod

panowaniem Prus1865■ nadanie Katowicom

praw miejskich przez króla Prus

Wilhelma I Hohenzollerna 1919-1921

■ walki w Katowicach

podczas trzech powstań

śląskich

1925■ powstanie Diecezji

Śląskiej, której stolicą

zostały Katowice1953■ zmieniono nazwę

Katowic na Stalinogród,

stan ten trwał trzy lata1940■ Katowice stały się

stolicą niemieckiej Prowincji

Górnośląskiej

Page 68: More Maiorum nr 24

» FOT. W

IKIM

EDIA

CO

MM

ON

S

More Maiorum68

osoba miesiąca – Jan Zygmunt SkrzyneckiSyn rotmistrza konferencji bar-skiej,oficer napoleoński, generał armii polskiej i belgijskiej. Wódz naczelny powstanie listopado-wego.

Skrzynecki urodził się 8 lu-tego 1787 we wsi Żebrak k. Siedlec. Rodzice – Jan, rot-mistrz w konfederacji bar-

skiej, oraz Zuzanna z Mroczków, nie byli zbyt zamożnymi ludźmi. Jan Zygmunt miał dwie siostry i starsze-go brata Józefa, z którą uczęszczał do gimnazjum w Przemyślu.

Przez trzy lata – od 1802 do 1805 r., kształcił się na Uniwersytecie Lwowskim, w tym czasie pracował na etacie nauczyciela domowego.

Razem z bratem chcieli wstąpić do Legionów Polskich, tworzonych we Włoszech przez Jana Henryka Dą-browskiego. Temu pomysłowi prze-ciwny był jednak ojciec, który chciał umieścić synów w akademii wojsko-wej w Dreźnie lub Wiedniu.

Rok po ukończeniu studiów bracia zaciągneli się do 1 Pułku Piechoty Księstwa Warszawskiego, który był wówczas zalążkiem Armii Księstwa Warszawskiego.

Już po dwóch miesiącach Jan Zyg-munt awansował na stopień sier-żanta, miesiąc później na starszego sierżanta. W marcu zyskał stopień podpurcznika, a 28 kwietnia został mianowy porucznikiem.

Walczył w bitwach pod Pułtuskiem, Gołyminem i Pruską Iławą. Następ-nie w czasie wojny polsko-austriac-kiej służył wraz z bratem w korpu-sie księcia Józefa Poniatowskiego, brał udział w obronie Sandomierza,

a także w starciach pod Raszynem oraz Ostrówkiem. Za tę ostatnią po-tyczkę otrzymał Krzyż Złoty Orde-ru Virtuti Militari.

Po zakończeniu walk na okres kilku miesięcy został adiutantem w szta-bie generała Jana Henryka Dąbrow-skiego. W czerwcu bądź lipcu 1809 awansował na kapitana i został prze-niesiony do 16 pp. W 1811 u księ-cia Adama Czartoryskiego zabiegał o skierowanie do służby dyploma-tycznej.

W styczniu 1813, po powrocie do Polski, otrzymał nominację na szefa batalionu w 14 pp. W lutym odzna-czony wstążką Krzyża Złotego Pol-skiego za „piękne czyny przynoszą-

OSOBA MIESIĄCA

ce chlubę pułkowi 16. w kampanii moskiewskiej”.

Po kongresie wiedeńskim wstąpił do Wojska Polskiego Królestwa Kongresowego, w czerwcu 1815 otrzymał stopień podpułkownika. W 1818 przejął dowództwo nad 8 Pułkiem Piechoty Liniowej, zaś w październiku 1820 awansowany został do rangi pułkownika.

Pierwsze dni powstania listopado-wego spędził w Warszawie. 3 grud-nia 1830 na wezwanie generała Jó-zefa Chłopickiego wprowadził swój pułk na teren miasta i opowiedział się po stronie sił powstańczych. W połowie grudnia wyruszył do Zegrza, w którego rejonie polecono

Page 69: More Maiorum nr 24

» FOT. W

IKIM

EDIA

CO

MM

ON

S

More Maiorum 69

OSOBA MIESIĄCA

mu rozmieszczenie wojsk do ochro-ny szlaków komunikacyjnych.

3 lutego 1831 został mianowany ge-nerałem brygady i objął dowództwo 3 Dywizji Piechoty. W bitwie pod Dobrem zadał straty liczniejszej armii generała Rosena. W raporcie dla księcia Adama J. Czartoryskiego przesadnie oceniał wartość polskie-go zwycięstwa, twierdząc, iż starł się z głównymi oddziałami wroga do-wodzonymi przez Iwana Dybicza.

Ożenił się z Amelią Skrzyńską (1799–1876), córką Antoniego Za-remby Skrzyńskiego i Amelii z Go-łuchowskich. Mieli dwie córki; Ja-dwigę Anielę Karolinę oraz Zofię, obie niezamężne.

Skrzynecki zmarł w Krakowie w styczniu 1860. W pogrzebie wzię-ło udział kilkanaście tysięcy osób. Początkowo pochowany został na Cmentarzu Rakowickim, jednak w 1865 jego szczątki przeniesiono do kaplicy Jezusa Ukrzyżowanego w kościele Dominikanów w Kra-kowie, gdzie postawiono pomnik nagrobny autorstwa Władysława Oleszczyńskiego.(tekst Wikipedia)■

» Akt zgonu szlachetnego (Nobilis) Jana Bończy-Skrzyneckiego. Przyczyną zgonu było “zgruźlenie” – jest to “określenie ogólnych cech morfologicznych i przebiegu zmian gruźliczych”.

» Notatka Jana Skrzyneckiego dla Rządu Narodowego o zwycięstwie w bitwie pod Iganiami i roli gen. Ignacego Prądzyńskiego, 10 kwietnia 1831

Page 70: More Maiorum nr 24

Ilustrowany Kurier Codzienny, 7 stycznia 1934

Goniec Krakowski, 15 stycznia 1942

More Maiorum70

Azjatycka gorączka i coraz wyraźniejsze widmo wojny

Kraków, 6 stycznia.

Przed kilku dniami w rozmowie z dziennikarzem amerykańskim oświadczył Stalin, że sytuacja na Dalekim Wschodzie jest w najwyższym stopniu groźna i że w Moskwie liczą się z możliwością ataku japońskiego w całkiem bliskiej przyszłości.

To samo innemi słowami powiedział Litwinow w expose od czasów Czicze-rina poraz pierwszy wygłoszonem na plenarnej sesji wszechfederacyjnego Komitetu Wykonawczego. O Niemczech mówił Litwinow z głęboką niechęcią, ale o Japonji już wręcz z nienawiścią. „Musimy — zakończył Litwinow ten ustęp swoich wywodów — coraz bardziej myśleć o tem, że lada chwila może-my znaleźć się w sytuacji, w której wiernioświadczeniu Stalina, że ani piędzi ziemi nie oddamy nikomu tla wschodzie ani na zachodzie, będziemy musieli odwołać. (...)

Ewakuacja z nad Kanału Panamskiego

Rio de Janeiro, 14 stycznia. Rząd republiki panamskiej powołał do życia komisję, której zadaniem jest opracowanie projektu ewakuacji stołecznego miasta.

Strefa Kanału Panamskiego jest obecnie całkowicie ewa-kuowana z ludności cywilnej. Codziennie słyszy się w stefie Kanały Panamskiego sygnały alarmowe syren, przyczem niemal codziennie zarzadza się przynajmniej 4 alarmy lot-nicze.

z pierwszych stron gazet

Page 71: More Maiorum nr 24

NOWOŚCI

Ankieta More Maiorum

Bardzo Was prosimy o wypełnienie poniższej ankiety, podsumowującej 2014 rok. Odpowiedzi, których udzielicie, po-mogą nam w dalszym prowadzeniu peri-odyku. Nie zajmie Wam to więcej niż 5

minut.

***Ponad półtora miliona nowych skanów!

Miło nam poinformować, że z końcem roku 2014 liczba skanów dostępnych w serwisie szukajwarchiwach.pl została powiększo-na o ponad półtora miliona i wzrosła do 14 019 684. W sumie przez cały rok 2014

Narodowe Archiwum Cyfrowe udostępniło ponad 6 milionów skanów.

Opublikowane skany pochodzą z archiwów państwowych w: Lesznie, Płocku, Pozna-

niu, Siedlcach, Suwałkach, Szczecinie i Wrocławiu oraz z Archiwum Narodowego w Krakowie. Znajdują się wśród nich m.in. akta stanu cywilnego i księgi metrykalne,

akta miasta Płocka, zbiory kartograficzne z AP Przemyśl, akta poznańskiego oddziału ZBoWiD z AP Poznań, akta Sądu Kamer-alnego Rzeszy pochodzące z AP Szczecin.

Zachęcamy do przeglądania!

***Archiwa Państwowe w 2015 r. - digitalizacja

i nowe siedziby

Łącznie blisko 50 mln zeskanowanych do-kumentów, 4 mln nowych skanów w ser-

wisie szukajwarchiwach.pl, budowa siedzib archiwów w Rzeszowie, Bielsku-Białej i

konkurs na projekt Archiwum Narodowego w Krakowie to niektóre z planów Archiwów

Państwowych na 2015 r. (więcej w linku powyżej)

***

HUMOR

More Maiorum 71

Page 72: More Maiorum nr 24

More Maiorum72

Zapraszamy do współpracy!

More Maiorum

Genealogia to nie nakaz, to wskazówka, że można uczestniczyć w historii rodziny

~Jerzy Chrzanowski

Współpracują z nami: