More Maiorum nr 25

88
More Maiorum 1

description

Lutowy numer More Maiorum

Transcript of More Maiorum nr 25

Page 1: More Maiorum nr 25

More Maiorum 1

Page 2: More Maiorum nr 25

More Maiorum2

Redakcja More Maiorum:Redaktor Naczelny – Alan Jakman e-mail: [email protected] Redaktora Naczelnego – Marcin MaryniczKorekta – Marta Chmielińska, Małgorzata Lissowska, Alan JakmanSkład i łamanie tekstu – Alan JakmanOkładka oraz oprawa graficzna – Alan Jakman

Autorzy tekstów:

Alan Jakman – Wywiad z Waldemarem Fronczakiem, O zaspokajaniu potrzeb Rosji..., Województwo małopolskie, Nowości, HumorMarcin Marynicz – Ireny Jurgielewiczowej spotkanie z przodkami, Osoba miesiąca, Z pierwszych stron gazetMarta Chmielińska-Jamroz – 17-letnia “Inka” urodziła się na PodlasiuMałgorzata Lissowska – Wojny domowe, sprowadzenie KrzyżakówPaweł Becker – Tu leży żołnierz polski – gawęda o Grobie Niezna-nego ŻołnierzaAgnieszka Kubas – Życie zawodowe przodków – odkryjmy nową kartę przeszłościJustyna Krogulska – Poszukując “mundurowych” przodków w archiwachAndrzej Szczudło – Buchowscy z SejneńszczyznyGrażyna Stelmaszewska – Bolesław Skroboszewski, czyli rzeczy się stają, idee istniejąOlga Diacova-Sosnowska – Moi polscy przodkowie – pradziadek Paweł SosnowskiMichał Ostaszewski – Ile się zmieści na ekranie?Paweł Szablewski – “Dzierżyński. Miłość i rewolucja.”Agnieszka Lisak “Lisak.net.pl” – Macierzyństwo dawniejGenealogia Polaków – Bronisława Stecka – lata 1914-1939 oraz okres PRL-uMogiłę pradziada ocal od zapomnienia – Polski cmentarz w KołomyiOgrodywspomnien.pl – Obrońca Lwowa, uczestnik Września 1939, zabity w Katyniu

&Wszystkie prawa zastrzeżone

(włącznie z tłumaczeniem na języki obce).

Zgodnie z ustawą z dnia 4 lutego 1994r. o prawie autorskim jakiekolwiek

kopiowanie, rozpowszechnianie (we fragmentach, lub w całości)

zamieszczonych artykułów, opisów, zdjęć bez zgody Redakcji będzie traktowane jako naruszenie praw

autorskich.

&

Page 3: More Maiorum nr 25

More Maiorum 3

More Maiorumnr 2(25), 10 lutego 2015 r.

Zapraszamy na naszą stronę internetową oraz

fanpage’a na Facebooku!

Moje pierwsze realne kontakty z archiwum miały miejsce w cza-sach licealnych

Stosunki polsko-rosyjskie nigdy nie układały się najlepiej. Dobitnie świadczą o tym trzy rozbiory Polski, liczne powstania narodowe ...

Prowadząc poszukiwania genealogiczne prędzej czy później trafimy na osoby, których pewien etap życia związany był z wojskiem

Odkrywając jakiś fakt automatycznie zastanawiamy się czy i my byśmy tak postępowali. Ale to inne czasy, inne otoczenie, inny sposób rozumowania, warunki materialne, cechy charakteru. Każde wydarzenie historyczne stawiało naszego przodka w określonym środowisku.

4 Wywiad z Waldemarem Fronczakiem

O zaspokajaniu potrzeb Rosji14 Mundurowi przodkowie

A w numerze również...

68Bolesław Skroboszewski, czyli rzeczy się stają, idee istnieją

52

4 WYWIAD Z WALDEMAREM FRONCZAKIEM12 CZYTELNICY PISZĄ14 O ZASPOKAJANIU POTRZEB ROSJI18 17-LETNIA “INKA” URODZIŁA SIĘ NA PODLASIU22 IRENY JURGIELEWICZOWEJ SPOTKANIE Z PRZODKAMI40 WOJNY DOMOWE, SPROWADZENIE KRZYŻAKÓW44 TU LEŻY ŻOŁNIERZ POLSKI – GAWĘDA O GROBIE NIEZNANEGO ŻOŁNIERZA 48 ŻYCIE ZAWODOWE PRZODKÓW – ODKRYJMY NOWĄ KARTĘ PRZESZŁOŚCI52 POSZUKUJĄC “MUNDUROWYCH” PRZODKÓW W ARCHIWACH56 MACIERZYŃSTWO DAWNIEJ58 BUCHOWSCY Z SEJNEŃSZCZYZNY

64 BRONISŁAWA STECKA – LATA 1914-1939 ORAZ OKRES PRL-U66 POLSKI CMENTARZ W KOŁOMYI68 BOLESŁAW SKROBOSZEWSKI, CZYLI RZECZY SIĘ STAJĄ, IDEE ISTNIEJĄ70 MOI POLSCY PRZODKOWIE – PRADZIADEK PAWEŁ SOSNOWSKI72 ILE ZMIEŚCI SIĘ NA EKRANIE?76 “DZIERŻYŃSKI. MIŁOŚĆ I REWOLUCJA” - RECENZJA78 OBROŃCA LWOWA, UCZESTNIK WRZEŚNIA 1939, ZABITY W KATYNIU80 WOJ. MAŁOPOLSKIE I GENEALOGIA84 OSOBA MIESIĄCA – LUCYNA ŻUKOWSKA86 Z PIERWSZYCH STRON GAZET87 HUMOR, NOWOŚCI

Page 4: More Maiorum nr 25

1Jak wyglądał Pana po-czątek z genealogią?

To bardzo dawne dzieje. Wy-chowywałem się w rodzinie

wielopokoleniowej. Dziadkowie, z którymi mieszkałem, mieli liczne rodzeństwo. Były to czasy, kiedy życie rodzinne rozkwitało. Bardzo często w naszym domu pojawiali się bliżsi i dalsi kuzyni. Jakieś ciot-ki, jacyś wujowie. Trudno się w tym było połapać, więc zacząłem zapi-sywać i rysować schematy połączeń rodzinnych. Było to oczywiście in-tuicyjne, bo wiedza genealogiczna w latach sześćdziesiątych w społe-czeństwie była żadna. Nie było skąd się dowiedzieć o zasadach, nomen-klaturze, czy prawidłach, rządzących tą gałęzią wiedzy, a mówiąc prawdę, to i nie myślałem o tym w ten spo-sób. Dla mnie ważne było opanowa-nie powiązań rodziny. Tych wszyst-kich kuzynów i kuzynki, którzy nas odwiedzali w Łodzi, bądź też ciotki, do których jeździłem na wakacje.

Nie było mowy o świadomym pozy-skiwaniu dokumentów czy zdjęć, ra-czej można było mówić o zwykłym zbieractwie. Moje pokolenie, to po-kolenie „zbieraczy”. Zbierało się wszystko, swobodnie przechodząc od fascynacji znaczkami pocztowy-mi czy etykietami zapałczanymi, do starych monet i banknotów, kapsli i dziesiątek innych skarbów. O tym zaczarowanym świecie kolekcjoner-skich fascynacji dzisiejsze pokolenia częstokroć nie mają bladego pojęcia. Wśród tych zbiorów były także stare rodzinne zdjęcia i niepotrzebne już nikomu dokumenty. Czasami trafiał się jakiś stary medal, naszywka woj-skowa, guziki z różnych mundurów i inne pamiątki, które razem z inny-

mi wykopaliskami wygrzebanymi na strychach lub w piwnicach, trafiały do pudełek. Takie były początki.

2Kiedy nastąpił pierw-szy kontakt z jakimkol-wiek archiwum?

W czasach, o których mó-wiłem, nie było praktycznie moż-liwości kontaktów młodych ludzi z takimi instytucjami jak archiwa. To były instytucje, służące urzędo-wym sprawom, a nie zabawie, jak kiedyś usłyszałem. Poza tym trzeba pamiętać, że nie było ksero, aparatu fotograficznego, laptopa, drukarki, a maszyny do pisania były zawalone setkami dokumentów. Na odległość można było załatwiać jedynie spra-wy urzędowe i to na drodze oficjal-nych podań. Wiązało się to zawsze z długim czasem załatwiania i wielo-ma formalnościami. Świat był więk-szy i wszędzie było dalej niż dzisiaj. Wyjazd do innego miasta, by zała-twić cokolwiek w archiwum, to była wyprawa wymagająca nie tylko przy-gotowania, poświęcenia większej ilości czasu niż dzisiaj i oczywiście pieniędzy. Dzisiaj nie ma problemu by jednego dnia internetowo za-mówić coś w AGAD w Warszawie, na drugi dzień pojechać, sprawdzić, zrobić kopię i wieczorem opraco-wywać to na komputerze w domu. Dawniej taka operacja to kilka dni, jeśli nie dłużej. A trzeba pamiętać, że niektóre zbiory były wręcz nie-osiągalne.

Moje pierwsze realne kontakty z ar-chiwum miały miejsce w czasach li-cealnych. W ostatniej klasie na tzw. fakultetach opracowywaliśmy mo-nografię osiedla na którym mieści-ła się nasza szkoła. Wówczas wiele

More Maiorum4

Alan Jakman

Waldemar Fronczak – urodzo-ny w Łodzi w 1955 roku. Z wy-kształcenia socjolog. Były dzien-nikarz. Od lat amatorsko zajmuje się genealogią i heraldyką. Jako konsultant historyczny i dokumentalista pracował przy serii filmów popularno-nauko-wych „Klasztory Polskie”. Prowadził poszukiwania genealo-giczne, współtworzył scenariusze felietonów filmowych i występo-wał jako ekspert w cyklu pro-gramów telewizyjnych „Sekrety rodzinne”. Opracował historię rodzin wielu znanych polskich gwiazd filmu, telewizji i estrady.

Działacz amatorskiego ruchu ge-nealogicznego. Aktywnie uczest-niczy w towarzystwach

Waldemar Fronczak w rozmowie z More Maiorum

WYWIAD

Page 5: More Maiorum nr 25

More Maiorum 5

regionalnych i Polskim Towarzy-stwie Genealogicznym. Założy-ciel internetowego forum dysku-syjnego genealogów amatorów Forgen oraz pomysłodawca akcji zbierania ocalałych inskrypcji poświęconych poległym w czasie działań I wojny światowej(http://www.polegli.forgen.pl/).

Jest autorem kilku publikacji z zakresu historii, heraldyki i ge-nealogii w czasopismach Gens i Pro Memoria. Od lat zamiesz-cza także liczne artykuły na stro-nach genealogicznych i forach. Współautor cyklu artykułów o znanych rodzinach w piśmie Focus Historia. Specjalizuje się w polskiej heraldyce średniowiecz-nej.

WYWIAD

godzin spędzaliśmy w bibliotekach i archiwach poznając zasady ko-rzystania ze zbiorów, oswajając się z nimi.

Jednak pierwsze kontakty gene-alogiczne pojawiły się znacznie później, gdy już jako dziennikarz Kuriera Polskiego i Tygodnika De-mokratycznego zbierałem materiały do swoich artykułów. Jako, że zami-łowanie do historii nigdy mnie nie opuszczało, to i wówczas starałem się koncentrować w swoich artyku-łach na tych tematach, pisząc nie tyl-ko o ciekawostkach z zamierzchłych czasów, ale działając na rzecz ochro-ny zabytków i ratowania pamiątek przeszłości, co zostało docenione przyznaniem mi kilku odznaczeń i wyróżnień, z których najbardziej sobie cenię odznakę Zasłużonego Działacza Kultury. Kontakty z ar-chiwami z tego okresu umożliwiły powrót do zainteresowań własnymi korzeniami. Odkurzyłem stare no-tatki i zacząłem bardziej systema-tyczną pracę, choć nie do wszyst-kich zespołów mogłem się jeszcze dostać. To przyszło znacznie póź-niej, gdy do użytku publicznego trafiły zmikrofilmowane księgi, gdy pojawił się Internet.

3Pana pierwsze wra-żenia obcowania z księgami metrykal-nymi?

Miałem szczęście, że jedne z pierw-szych ksiąg metrykalnych, jakie oglądałem, to były pięknie oprawio-ne księgi kościelne zaprowadzone jeszcze w XV wieku. Oglądałem je bardziej jako eksponaty podziwia-jąc kaligraficzne pismo i ilustracje zamieszczone na pierwszych pagi-nach. W kontakcie z takimi księgami jest coś niemal mistycznego, czego nie da najdoskonalsza nawet foto-grafia cyfrowa.

Do dzisiaj pamiętam zapach tych biblioteki i szelest przewracanych

kart. Najwięcej starych ksiąg, które są nie tylko kopalnią wiedzy dla hi-storyka, ale same stanowią zabytki sztuki materialnej, widziałem pod-czas zbierania materiałów do kilku odcinków cyklu filmowego „Klasz-tory Polskie”. Przy realizacji tych wielce interesujących filmów byłem konsultantem historycznym i doku-mentalistą.

4Jeśli miałby Pan wybrać jednego najciekaw-szego przodka, na kogo padłby wybór?

Trudno dokonuje się takich wybo-rów, bo i wszystko zależy od kryte-riów jakie przyjmiemy. Oczywistą sprawą jest, że najbardziej jesteśmy związani z osobami, które pamię-tamy i do których mamy wyrobio-ny stosunek emocjonalny. Mogą to być zarówno krewni, których sami poznaliśmy w dzieciństwie, ale taki-mi osobami będą też ci, o których nam opowiadano i których obraz zdołaliśmy w jakiś sposób zacho-wać , choć nigdy ich na oczy nie wi-dzieliśmy. Takim „znanym niezna-nym” dla mnie był dziadek mojego dziadka, o którym nasłuchałem się w dzieciństwie opowieści i którego, jako dziecko zaliczyłem do najbliż-szej rodziny, choć przecież nigdy go nie widziałem. Myślę, że te nasze dziecięce wybory mają podstawowy wpływ na późniejszą naszą hierar-chię sympatii genealogicznych.

Gdybym miał jednak wskazać jedną interesującą osobę, to pewnie byłby to jeden z przodków z XVIII w. Mi-kołaj Berk, który przegrał proces ze szlachcicem Ulatowskim, ale wcale nie jestem przekonany o jego winie, bo zarzuty, pod którymi stawał, ka-rane były gardłem, a tu wyrok był nad wyraz łagodny, choć finansowo dotkliwy. Dla urody języka i smacz-ku historycznego przytoczę tu w całości zapis z oblaty uczynionej w 1798 w Przasnyszu, dokumentu

Page 6: More Maiorum nr 25

More Maiorum6

WYWIAD

wydanego przez Sąd Bartny Jedno-roski w 1736 r. (Przas. Ziem. Wiecz. sygn. 46 karta 372) znaleziony przez Adama Pszczółkowskiego.

„Stała się kontrowersya w roku 1736 ponieważ uskarżał się Imć Pan Ula-towski przed Sądem Bartnem y całą radą panów bartników jednoroy-skich maiąc granice z nim w borach Jego Królewskiey Mości y pszczoły w tychże granicach, na które się od-ważył Mikołaj Berk, zapomniawszy Pana Boga, y one wydarł y wielce zepsował. Sąd Bartni dobrze zwa-żywszy y strutynowawszy, takowym karze dekretem: aby pomniany Mi-kołaj przepraszaiąc Pana Boga przez trzy święte niedziele krzyżem leżał pod czas Mszy Świętey publicznie y na ołtarz kościołowi chorzelskiemu y przasnyskiemu do Oyców Ber-nardynów wrębów sześć, na potym zaś Imć Panu Stanisławowi Ulatow-skiemu, nagradzaiąc mu tę szko-

dę powinien pięć pniów pszczół y pięć grzywien, wieży zaś powinien będzie siedzieć we dnie y w nocy niedziel dwie w mieście Chorze-lach, przepraszaiąc urząd y Prawo Bartnicze y konfuzyą wszystkim powinien dać grzywien dwadzieścia pięć całemu sądowi. Pomieniony zaś Stanisław Prusik, że był, a nie był radą od złego umysłu, takowym karze dekretem, krzyżem leżeć ied-ną niedzielę pod czas Mszy Świętey, y w wieży siedzieć tydzień w tymże mieście Chorzelach y grzywien pięć Imć Panu Ulatowskiemu, a sądowi dziesięć wosku, wrębów trzy krzy-nowłoskim kościołom; to wszystko powinien wykonać y zadość uczynić po Trzech Królach nazajutrz w roku blisko przyszłym 1737. Co powinny obie strony pozwane wykonać y za-dość uczynić kościołowi, sądowi, zaś nim stanie pod winami pięćdziesiąt grzywien do Sądu Bartniczego, bór zaś jego własny powinien należeć do

Sądu Bartniczego, póki nieuspokoi y niezapłaci winy wszystkiey y dosyć uczynić dekretowi powinny będą, sławetny Urząd Bartniczy iemu do rąk przy prezencyi Imć Pana Felicy-ana Czaplickiego, sędziego chorzel-skiego, komiss maiącego na ten czas y sentencyi iego.

Z aktów bartnych jednoroskich wy-dany extract. Bogusławski. Marcin Opalas. Łukasz Pogorzelski, Mate-usz Gwiazda.”

5Czy pośród Pana antenatów znajdują się osoby innego wy-znania niż rzymsko-

katolickiego?

Moi p rzodkowie pochodz i l i z dwóch dość specyficznych tere-nów Polski. Ze strony matki jest to Księstwo Łowickie, a ze strony ojca Puszcza Kurpiowska. Oba te regio-ny to ostoje wiary rzymsko-katolic-

» fot. genealogy-genesis.com

Page 7: More Maiorum nr 25

More Maiorum 7

WYWIAD

kiej. Nie inaczej wyglądały pod tym względem rodziny moich przodków. Na ile się daje odnaleźć informa-cje w różnorodnych źródłach, to wszędzie widać silne przywiązanie do wiary. Z religijnością w rodzi-nie wiąże się też pewna historia, ale stosunkowo świeżej daty. Otóż gdy w okolicach Lipiec Reymon-towskich kręcono film „Chłopi”, ekipa zbierała po okolicy wszyst-ko co mogło „zagrać” w filmie. Sprzęty gospodarstwa domowego, ubrania, narzędzia, obrazy i oczy-wiście przedmioty związane z kul-tem religijnym. W rodzinnym domu mojego dziadka przechowywany był duży krzyż pasyjny przywiezio-ny kiedyś z Ziemi Świętej. Składał się z wielu malowanych na cerami-ce scen z życia Jezusa. Oczywiście trafił również do filmu i można go zobaczyć w wielu scenach w izbie Boryny. Niestety, jak to bywa w ta-kich wypadkach, nie wrócił już do rodzinnej chałupy w Pszczonowie.

6Jest Pan z wykształce-nia socjologiem… Czy zawód ten pomaga spojrzeć na gene-

alogię z innej perspektywy?

Oczywiście punkt widzenia socjo-loga pomaga w zrozumieniu wielu procesów dziejących się w prze-szłości. Trzeba jednak pamiętać, że jeśli nie zastosujemy podstawo-wej zasady, a więc nie uwzględnimy ówczesnych realiów, to możemy dojść do zupełnie fałszywych ocen. Szczególnie gdy dokonujemy pró-by podsumowania jakichś działań naszych przodków, oceniamy ich

postawy, szukamy motywacji. Spoj-rzenie na przeszłość oczami współ-czesnego człowieka, stosującego współczesny system wartości, myląc ówczesne realia z dzisiejszymi kon-tekstami kulturowymi, to najwięk-sze niebezpieczeństwo, jakie widzę wśród historyków amatorów, że nie wspomnę już o dziennikarzach, któ-rzy z niewiedzy lub wyrachowania lubują się w epatowaniu czytelnika różnymi rewelacjami z przeszłości, dziwiąc się niezmiennie, jak też kie-dyś ludzie mogli żyć w tak fatalnych warunkach.

7Po zamknięciu forum GenPol powstało forum Genealodzy.pl oraz Forgen, którego jest

Pan jednym ze współzało-życieli. Czy zamysłem było „przejęcie” części osób z GenPolu? Czy utworzenie całkiem świeżej strony?

Genealodzy.pl powstali jeszcze w trakcie istnienia Genpolu, a For-gen w dniu jego zamknięcia. Stosu-jąc prosty rachunek arytmetyczny można powiedzieć, że utrzymaliśmy stan liczbowy miejsc wymiany myśli – przed powstaniem Forgenu były dwa i tyleż po jego utworzeniu.

A mówiąc bardziej poważnie i nie wdając się zbytnio w kuli-sy powiem, że pomysł utworze-nia forum powstał na kilka godzin przed zamknięciem Genpolu. Gdy o zamiarze dotyczącym likwidacji Genpolu powiadomił mnie telefo-nicznie jego właściciel uznałem, że nasze środowisko nie może zostać pozbawione szerokiej płaszczyzny

wymiany informacji. Jak już wspo-mniałem było już dobrze prospe-rujące forum na stronach PTG, ale nie każdemu odpowiadała oficjalna formuła organizacyjna. Mając to na względzie wraz z Witkiem „Wicym” Mazuchowskim postanowiliśmy dać środowisku możliwość wybo-ru, tworząc forum nie związane, ani z towarzystwami regionalnymi, ani z PTG. Nie było to niczym nowym, ani wyjątkowym, bo krótka historia Internetu uczy, że zmiany w tej wir-tualnej przestrzeni komunikacyjnej, to jak najbardziej naturalne zjawisko. By krótko zilustrować o czym mó-wię przypomnę, że podobnie było z Polgenem założonym niegdyś przez Jacka „Yakiego” Kubisa. Był czas w którym wszyscy genealodzy amatorzy tam właśnie się spotykali. Należał do nich także Tomek Nit-sch, który wkrótce założył Genpol. Była to na tyle ciekawa propozycja, że w ciągu kilku tygodni wszyscy „polgenowcy” tam właśnie się prze-nieśli. To nie pierwsza migracja śro-dowiska, bo wcześniej opuściliśmy pl.soc.genealogię na rzecz Polgenu.

Swoją drogą to aż się prosi by ktoś nakreślił historię wirtualnych miejsc gdzie się spotykali genealodzy ama-torzy, bo już z samego tego pytania widzę, że zaczynają wokół tego krą-żyć jakieś mity.

Swego czasu powołanie Forge-nu wywoływało duże emocje, ale dzisiaj to już zamierzchła historia. Obecnie, gdy większość towarzystw regionalnych ma swoje fora , gdy na portalach społecznościowych jest wiele grup genealogicznych otwar-

Page 8: More Maiorum nr 25

More Maiorum8

WYWIAD

tych i zamkniętych, nikogo nie dzi-wią zmiany. Jedne miejsca w sieci powstają, inne giną, bo ich formuła się wyczerpała lub zastąpiły je inne, nowsze propozycje. To proces dy-namiczny.

8Jak zmieniła się liczba odwiedzających For-gen od jego założe-nia?

Nie robiłem statystyk, bo podcho-dziliśmy do tego zupełnie inaczej niż robią to właściciele różnych dzisiejszych stron internetowych, dla których ilość odwiedzin, „klikal-ność” czy „lajkowanie”, przekłada się na konkretny zarobek. Razem z „Wicym” utrzymujemy nasze stro-ny z własnych funduszy i dlatego nigdy specjalnie nie przejmowaliśmy się frekwencją.

Ogólnie mówiąc podlegamy chy-ba takim samy procesom, jak inne strony i fora. Na wykresie frekwen-cji przypomina to sinusoidę. Każda strona ma swój początek, ma okres świetności, po którym następuje spadek popularności. Taki spadek obserwuję teraz. Jest to związane z powstawaniem nowych miejsc w sieci, do których ludzie przecho-

dzą zgodnie z prawem „nowości”. A że środowisko jest do pewnego stopnia zbiorem zamkniętym i we wszystkich miejscach można spo-tkać te same osoby, to ilość płasz-czyzn musi być ograniczona. Obok dobrze funkcjonującej z punktu widzenia frekwencji strony gene-alodzy.pl gdzie magnesem są roz-budowywane ciągle bazy zaczynają się pojawiać nowe miejsca, o zu-pełnie innych formułach działające w obrębie portali społecznoscio-wych. Wydaje się, że to całkiem nowa kategoria, która może zastąpić klasyczne fora w tym także to ze strony Forgen czy genealodzy.pl

9Stworzył Pan również stronę poświęconą ofiarom I wojny świa-towej. Jak długo trwały

prace nad tą bazą? Z jakich źródeł czerpał Pan informa-cje?

Prace nad bazą trwają cały czas. Koncepcja narodziła się podczas poszukiwań grobu przodka Doroty Rabczewskiej na cmentarzu z I woj-ny światowej. Wtedy naocznie się przekonałem, jak wiele nazwisk polskich zapisywanych cyrylicą czy gotykiem znajduje się w tych miej-

scach. Projekt można porównać do wielkiej, zbiorowej fotografii wszel-kich inskrypcji, jakie się zachowały do współczesności. Pochodzą one nie tylko z nagrobków, ale także tablic pamiątkowych i pomników, jakich wiele można spotkać szcze-gólnie na Śląsku i Pomorzu. Trzeba pamiętać, że tych napisów ubywa. Z każdym rokiem jest ich coraz mniej. Giną nagrobki, giną pomniki, a bywa że na dawnych cmentarzach pasą się krowy lub okoliczna lud-ność urządza dzikie wysypiska śmie-ci, „bo to panie przecie ruskie, albo niemieckie”, jak usłyszałem kiedyś.

Ten wielki spis z natury możliwy jest dzięki dziesiątkom wolontariuszy, którzy corocznie odnajdują i często oczyszczają zapomniane miejsca, fotografują je i indeksują. Są to pa-sjonaci historycy, genealodzy ama-torzy, nauczyciele z dziećmi, księża, przewodnicy turystyczni i wielu in-nych, którzy rozumieją, że o prze-szłości nie można zapominać. Nie jest to wykaz poległych, tylko „za-trzymane w kadrze” ocalałe napisy.

» Plan zdjęciowy “Sekretów Rodzinnych”, Kraków /fot. Waldemar Fronczak

» Praca nad księgami metrykalnymi /fot. Waldemar Fronczak

Page 9: More Maiorum nr 25

More Maiorum 9

WYWIAD

Projekt „Polegli” realizuję wspólnie z „Wicym”. To on dba o to, by prze-syłane dane i zdjęcia trafiły na stro-ny i by stronka sprawnie chodziła.

10Kilka lat temu zainicjował Pan akcję wykupu ksiąg

metrykalnych, które znajdu-ją się w prywatnych rękach, i przekazywania ich do od-powiedniego Archiwum. Czy akcja ta nadal jest realizo-wana?

To było pierwsze masowe działanie wśród genealogów, które miało bar-dziej znaczenie integrujące środowi-sko niźli wydźwięk materialny.

Zjednoczyliśmy wokół tej idei wiele osób, dzięki którym kilka pięknych okazów ksiąg metrykalnych trafiło do archiwum.

Później podobne akcje prowadzono zarówno w skali ogólnokrajowej, jak i lokalnie. Trwa to do dzisiaj.

11Ile ksiąg udało się od-zyskać?

Chyba nikt nie prowadzi ta-kiej statystyki. Często były

to księgi – dodajmy, że nie tylko metrykalne – które nie miały swo-ich odpowiedników w dotychczaso-wych zbiorach i te były szczególnie cenne. Inne były kopiami. Trudno tu mówić o wartości materialnej, bo czasami jedna księga zapełniająca istniejąca lukę stanowi dla badaczy rodzinnych prawdziwy skarb.

12Skąd ludzie mieli w swym posiada-niu takie archiwa-lia? Jakie perełki

udało się zdobyć?

Historia zbiorów prywatnych jest bardzo różna. Często jest to zwią-zane ze skomplikowanymi losami polskich ziem, z migracją ludności z terenów wschodnich na tzw. zie-mie odzyskane, a czasami korzenie sięgają zawieruchy wojennej. Nie-które księgi, były ratowane z poża-rów, wynoszone z gruzowisk, inne zabierane ze śmietników, na które trafiały przez niefrasobliwość. Nie spotkaliśmy egzemplarzy, które by pochodziły z nielegalnego źródła. Myślę, że jeśli takie istnieją, to chyba nie trafiają do publicznego obrotu.

Należy też dodać, że większość archiwów na bieżąco monitoruje wszelkie aukcje antykwaryczne i ma doskonałe rozeznanie, co się w tym obszarze pojawia. Swego czasu współdziałałem z dyrektorem ar-chiwum w Łodzi w sprawie wyku-pu niewielkich prywatnych zbiorów metrykalnych, które pojawiły się na aukcji internetowej.

13Ostatnimi czasy na serwisach inter-netowych można znaleźć wiele au-

kcji, na których sprzedawane są zarówno metryki, jak i inne

archiwalia. Czy regionalne TG (lub PTG) powinny wyku-pywać te zabytki i przeka-zywać odpowiednim Archi-wom?

Towarzystwa oczywiście mogą zajmować się też pozyskiwaniem zbiorów, ale chyba nie jest to ich podstawowy cel. Poza tym pojawia się tu sprawa finansów. Większość towarzystw regionalnych utrzymuje się symbolicznych składek człon-kowskich i nie dysponuje żadnymi nadwyżkami finansowymi. Trzeba by stale prowadzić zbiórki w środo-wisku, których i tak jest moim zda-niem zbyt wiele.

Wydolność filantropijna środowi-ska też ma swoje granice. Jak dzisiaj wpłaci ktoś na obiektyw potrzeb-ny do celów digitalizacyjnych, to nie będzie jutro dawał pieniędzy na księgę, choćby i nawet była uni-katem. Myślę, że tu należy bardziej myśleć o nawiązaniu ścisłego kon-taktu z archiwami i współdziałać w tym zakresie, nie tracąc nic z entu-zjazmu towarzyszącego odkryciom tych „skarbów” na aukcjach.

14A może powinien powstać specjalny fundusz prze-znaczony na takie

cele…?

Daleki byłbym od tego. Siłą nasze-go środowiska jest jego poczucie wspólnoty, ale bez wyznaczania for-malnych ram organizacyjnych. Do tworzenia funduszy potrzebny jest aparat administracyjny, określona forma prawna, osoby nadzorujące oraz kontrolujące i inna niezbędna – nazwijmy to – biurokratyczna in-frastruktura.

A kto to ma robić? Kto ma za to odpowiadać? Towarzystwa, które niekiedy nie mają nawet osobowości prawnej?

» Plan zdjęciowy “Sekretów Rodzinnych”, Kraków /fot. Waldemar Fronczak

Page 10: More Maiorum nr 25

More Maiorum10

15„Sekrety rodzin-ne” emitowane kilka lat temu w te-lewizji przycią-

gnęły uwagę wielu ludzi. Czy program ten przyczynił się do popularyzacji genealogii w Polsce?

Jak najbardziej. Widać to było bez specjalnych badań. Serwery na-szych for i stron genealogicznych w dniach emisji programów były zablokowane przez ilość odwiedza-jących. Pojawiali się nowi uczestnicy na forach, nowi członkowie w towa-rzystwach. Jednak trzeba też pamię-tać, że przecież program telewizyjny nie wykreował mody na genealogię, ale raczej z niej skorzystał. Gdyby nie rosnące zainteresowanie historią własnych rodzin wśród Polaków, to taki program by się nie pojawił. To było sprzężenie zwrotne.

Pojawił się w dobrym momencie chociaż pierwsze cztery odcinki były zrobione w sposób zbyt „roz-rywkowy”. Było to spowodowane wymogami telewizji, która zaszu-fladkowała sobie ten program w tej właśnie kategorii i takie stawiała warunki. Dopiero następne odcinki poszły bardziej w kierunku wzoru BBC. Drugi sezon miał być opar-ty już ściśle według pierwowzoru, niestety, mimo iż mieliśmy przygo-towane wyniki badań dla kilku in-teresujących bohaterów, napisane szkicowo scenariusze, to do realiza-cji nie doszło.

16Który bohater miał najdalej wywie-dzioną genealo-gię?

Całe szczęście, że do produkcji nie zdążył trafić odcinek o Beacie Tyszkiewicz, bo jej wywód deklasu-

je wszystkich bezapelacyjnie, ginąc w mrokach Średniowiecza. Co praw-da sięgnięcie w tak odległe rejony, to nie moja zasługa tylko kronik dwo-rów królewskich Europy, ale miej-sce na podium jest zarezerwowane. Spośród innych bohaterów progra-mu Krzysztof Cugowski oraz bracia Radosław i Cezary Pazurowie sięgali czasów Jana Kazimierza, Maciej Da-mięcki z pierwszą notatką o swoich przodkach z Damięt pochodzącą z 1438 roku plasuje się w czasach Władysława Warneńczyka, a Hani Śleszyńskiej rycerscy przodkowie osiedlają się na Mazowszu niewiele później.

17 Prowadzi Pan rów-nież Biuro Poszuki-wań Genealogicz-nych „GENESIS”.

Czy to skutek „Sekretów rodzinnych”?

WYWIAD»

fot.

gene

alog

y-ge

nesis

.com

Page 11: More Maiorum nr 25

More Maiorum 11

Po emisji programu pojawił się krót-kotrwały okres większej popularno-ści i nacisków na usługowe prowa-dzenie poszukiwań. Na szczęście każda moda przemija i nie musiałem zmieniać swojego zawodu. Gene-alogia jest przede wszystkim moim hobby. Biuro miało przede wszyst-kim pełnić funkcję usługowe dla producentów telewizyjnych. Mimo, iż od dłuższego czasu nie prowadzę już nowych poszukiwań, bo zajmuje się pracami dla koncernu Ancestry, gdzie jestem czasowo zatrudniony jako ekspert, to i tak znajomi nie dają mi spokoju. Co jakiś czas robi-my wspólne wyprawy w przeszłość. Bawimy się w odkrywców i arche-ologów rodzinnych. Ostatnie takie „wykopaliska” prowadziłem z Mar-kiem Kondratem, a wcześniej ze Zbyszkiem Zamachowskim. W tych wyprawach w czasie, pomagają mi częstokroć przyjaciele i znajomi,

z których wymienię choćby Madzię Smolską-Kwintę i Adama Pszczół-kowskiego.

Genealogia – wbrew pozorom – to gra zespołowa. Większość poszu-kiwań robi się samemu, samemu dokonuje analiz, samemu szuka kontekstów w literaturze przedmio-tu, ale jest też miejsce na działania wspólne, które nie tylko przyspie-szają pracę, ale także wypełniają luki w naszych umiejętnościach, bo nikt nie jest uniwersalny.

18 Jak wielu nie-Po-laków zwraca się do Pana z prośbą o pomoc w odna-

lezieniu przodków?

Spośród korespondencji, jaka do mnie trafia dość dużo jest listów z zagranicy. Dawniej dużo było ze Stanów Zjednoczonych i z Izra-ela. Ostatnio coraz więcej pojawia się próśb z Ukrainy o udowodnie-nie pochodzenia polskiego, co jest związane z jakaś koniunkturą po-lityczną. Z uwagi na ograniczenia czasowe muszę odmawiać. Wycofu-ję się także z innych przedsięwzięć, bo najważniejsza jest teraz dla mnie książka.

Kończę nareszcie prace nad nieco większą publikacją z zakresu heral-dyki średniowiecznej. Dotychczas w różnych czasopismach ukazywały się artykuły pilotażowe zapowiada-jące tę pozycję, ale dotykały jedy-nie fragmentarycznie zagadnienia. Przede mną jeszcze tylko wyjazd do Szwajcarii, by potwierdzić jedną z hipotez w tamtejszych bibliote-kach i muzeach.

Książka będzie swoistą monografią pokazującą początki herbu Wilcze Kosy, czyli Prusa II w Polsce. Gro-madzenie materiałów, badania i pi-sanie zajęło mi kilka lat, ale myślę,

że efektem będzie dołożenie choć małej cegiełki do wyjaśnienia tajem-nic naszej historii.

Z niecierpliwością będę czekał na ostateczną recenzję profesorów Uniwersytetu Łódzkiego: Alicji Szymczakowej i Marka Adamczew-skiego.

19 Czy jest możliwe, aby w polskiej telewizji w przy-szłości pojawił się

program pokroju „Sekretów rodzinnych”? Czy jest to może zbyt niszowy temat na ogólnopolski program tele-wizyjny?

Obserwując tendencje w innych kra-jach mogę powiedzieć, że prędzej czy później takie programy muszą się u nas pojawić, choćby jako prze-ciwwaga dla programów, w których bohaterami są kuchciki, fordanserzy czy podwórkowi śpiewacy i sztuk-mistrze.

Nieważne czy zrobią to stacje ko-mercyjne czy państwowe, które po-winny dbać o poziom merytoryczny bardziej niż o słupki oglądalności i zlecenia reklamodawców. Myślę, że to jest nieuchronne. W końcu ktoś u nas też wpadnie na pomysł, że genealogia może być świetnym towarem. Oczywiście mam tu na myśli genealogię w potocznym lub dziennikarskim rozumieniu, więc niech historycy nie załamują rąk, bo nie o nauce mówię, a o amatorskim hobby.

20 Ma Pan za sobą wiele lat styczności

z genealogią… Jakich 5 rad udzieliłby Pan początkują-cym historykom rodzinnym?

Tylko trzy: czytać, słuchać, zapisy-wać.

WYWIAD

Page 12: More Maiorum nr 25

?More Maiorum12

PISZĄ CZYTELNICY»

Phot

o cr

edit:

flic

kr u

ser T

anki

/ Fo

ter /

CC

BY

2.0

Page 13: More Maiorum nr 25

?? ?More Maiorum 13

Polub nas na facebook.com/miesiecznikmoremaiorum

Czytelnicy piszą...

Z którego roku pochodzi najstarsza odnaleziona przez Ciebie metryka?

■ Najstarszy dokumentem jaki posiadam to skan aktu urodze-nia mojego 6xpradziadka - Mi-kołaja Radnego, urodzonego w 1741 r. w parafii Tursko w Wielkopolsce » Marcin Gie

■ Najstarsza odszukana przeze mnie metryka pochodzi z 29 kwietnia 1696 roku. Jest to akt zgonu mojego 7xpradziadka - Stanisława Morawickiego. W metryce zapisano, że zmarł w wieku 41 lat. Jako ciekawost-kę dodam, że 312 lat później - 29 kwietnia 2008 roku przy-szła na świat moja córka Lena, 8xprawnuczka ww. Stanisława» Justyna Krogulska

■ 10 lutego 1743 r. ślub Szy-mona i Anny, 8xpradziadków Mam również skany aktów wcześniejszych o kilka lat, lecz dotyczą rodziny brata Szymo-na. » Paweł Wąs

■ 16 lutego 1694. Danków. Akt ślubu mojego 5x pra-

ojca – Józefa w Tarnopolu nie znalazłem.» Jerzy Tustanowski

■ 18 września 1635 (par. Dłu-tów) 8x pradziadkowie Łukasz Foltinek (ur. ok. 1610) i Ewa Rzepczanka (ur. ok. 1615; c. Łukasza Rzepki) » Jacek Łopiński

■ Jak bym wiele chciała. Ale tez aby pracownicy USC byli tak życzliwi ja pani kierownik w jednym z Urzedów USC na Mazowszu i nie chciałabym słyszeć o ochronie danych osobowych osoby zmarłej w 1930 roku. » Krystyna Urbanowicz

PISZĄ CZYTELNICY

dziadka Błażeja Raczyńskiego z Gertrudą Bernatowską. » Halina Molik

■ Akt ślubu Dionizego Trzcin-skiego z Franciszką Chalinską, rok 1814. » Tea Åkerlund

■ 1806 (jeśli chodzi o metryki) parafia Dobrzyń nad Wisłą zgon Elżbiety Tarnickiej II voto Czarnomazy – mojej 5xprababki; 1757 (jeśli chodzi o sumariusz) ta sama parafia narodziny Piotra Tarnickiego – któregoś z kolei syna wyżej wymienionej i jej pierwszego męża, a mojego 5xpradziadka;ewentualnie 1761 (metryki) parafia Lewiczyn zgon teściów i szwagierki wyżej wymienionej – informacja na temat pokre-wieństwa z moją 5xprababką jeszcze nie zweryfikowana w 100%» Tomasz Skibiński

■ 29.07.1777. Narodziny Dominika Tustanowskiego w Tarnopolu. Narodzin jego

Page 14: More Maiorum nr 25

More Maiorum14

Alan Jakman

o zaspokajaniu potrzeb Rosji...

HISTORIA XX WIEKU

Stosunki polsko-rosyjskie nigdy nie układały się najlepiej. Dobit-nie świadczą o tym trzy rozbiory Polski, liczne powstania prze-ciwko wschodniemu zaborcy, Wrzesień 1939, okres PRL-u, a także stosunek zachodnich „przyjaciół” względem Rzeczy-pospolitej…

Negatywny stosunek Polaków do Imperium Rosyjskiego był efek-tem trzech rozbiorów

Rzeczypospolitej, których Rosja stała się największym beneficjen-tem. Zagarnęła ponad 60 proc. po-wierzchni kraju, na której zamiesz-kiwało 5,5 mln osób. W 1795 roku Polska została wymazana z map świata. Jednak formalny traktat, wy-kreślający nazwę Królestwa Polskie-go, został podpisany dwa lata później – 26 stycznia 1797 r. w Petersbur-gu. W podpisanej przez trzech za-borców konwencji napisano: „Gdy przez obydwa dwory cesarskie, jak również przez Jego Królewską Mość Króla Pruskiego, uznana zo-stała konieczność uchylenia wszyst-kiego, co może nasuwać wspomnie-nie istnienia Królestwa Polskiego, skoro uskutecznione zostało uni-cestwienie tego ciała politycznego, przeto wysokie strony, zawierające umowę, postanowiły i zobowiązują się odnośnie do trzech dworów, nie zamieszczać w tytule miana i nazwy łącznej Królestwa Polskiego, któ-ra zostanie odtąd na zawsze skaso-wana. Wszelako wolno im będzie używać tytułów częściowych, które należą się władzy różnych prowincji tegoż Królestwa, jakie przeszły pod ich panowanie”.

Już kilka miesięcy później – w lip-cu 1797 r., w niewielkim włoskim miasteczku, legiony polskie pod

dowództwem Jana Henryka Dą-browskiego, zaczęły nucić „Jeszcze Polska nie umarła”. Rok później, przyszły Hymn Polski, był już znany we wszystkich zaborach!

Co warte podkreślenia, formowane we Włoszech Legiony nie walczyły przeciwko Carskiej Rosji, a Austrii, której zabór sięgał aż pod Mazow-sze. Z kolei pierwsze udane powsta-nie, to powstanie poznańskie (1806-1807), skierowane przeciw Prusom, głównie dlatego, że pod panowa-niem pruskim znajdowała się War-szawa.

W 1800 r. osobisty sekretarz Tade-usza Kościuszki – Józef Pawlikow-ski, napisał „Czy Polacy wybić się mogą na niepodległość”, w której wyraził poglądy inicjatora powsta-nia z 1794 r. W tej broszurze zary-sowany został program walki z trze-ma zaborcami jednocześnie, której zwieńczeniem będzie obalenie sys-temu politycznego w Rosji. Pawli-kowski napisał:

„Czytajmy i uczmy się; chciejmy tylko, a będziemy wolnymi; bo naród szesnastomilionowy nie jest i nie może być do niewoli zrodzony.”

POLSKA U BOKU IMPERIUM

Inne rozwiązanie odzyskania nie-podległości proponował minister spraw zagranicznych w Imperium Rosyjskim Adam Jerzy Czartoryski. W trakcie III rozbioru Polski, przez rodziców został wysłany do Peters-burga. Zdążył już jednak zaangażo-wać się w walkę o Rzeczypospolitą – był jednym z pierwszych nagro-dzonych ustanowionym w 1792 r. orderem Virtuti Militari za bitwę

pod Grannem. Służąc w Cesarstwie Rosji nigdy nie zrezygnował z no-szenia tegoż orderu.

W Petersburgu Czartoryski zaprzy-jaźnił się z późniejszym carem Rosji – Aleksandrem Pawłowiczem. Ob-jął on tron w 1801 r. po zamachu na jego ojca, który został wykonany za

» Adam Jerzy Czartoryski – minister spraw zagranicznych /fot. Wikimedia Commons

Page 15: More Maiorum nr 25

More Maiorum 15

HISTORIA XX WIEKU

przyzwoleniem syna. Książę Adam Jerzy został bardzo szybko miano-wany zastępcą ministra spraw zagra-nicznych Rosji, a w związku z pode-szłym wieku ministra Woroncowa, w 1804 r. objął urząd ministra spraw zagranicznych Imperium Rosyjskie-go.

Adam Jerzy Czartoryski wierzył, że dzięki przyjaźni z carem Alek-sandrem, uda się odbudować Pol-skę przy boku Rosji. Myślał w ten sposób – jeśli Rosja ma dwie trze-cie terenu Polski, to wystarczy, że w starciu militarnym zetrze się z Prusami, bo pod ich panowaniem była Warszawa, i wówczas odrodzi się Rzeczypospolita. Plany te bardzo szybko upadły po tym jak car Alek-sander zawarł sojusz z Prusami. Pakt ten zaprowadził go na pole bi-twy pod Austerlitz, w której wojska austriacko-rosyjskie doznały srogiej porażki od Napoleona.

Niezbędnym warunkiem jest, aby Polska nie istniałaNIKT NIE ŻAŁUJE POLSKI

Tymi słowy rozpoczął w 1803 r. pisanie ideowego dzieła pt. „Histo-ryczna pochwała dla Katarzyny II” Nikołaj Karamzin – „Nikt nie ża-łuje Polski. Najbogatsze kraje przy-padły Rosji, ale buntowniczy i nie-szczęśliwi jej mieszkańcy utraciwszy swe imię, znaleźli pokój pod władzą sprzymierzonych mocarstw.”

Kiedy po 1810 r. Europa szykowa-ła się na konfrontacje wojsk Na-poleona z Imperium Rosyjskim, zauważona została również rola nie-istniejącej Polski. Kiedy Napoleon wysłał swojego przedstawiciela na pokojowe rozmowy z carem Rosji Aleksandrem, pierwszy z punktów ugody brzmiał „Królestwo Polskie nie zostanie nigdy odbudowane”. Słowa te z obecnej perspektywy wydają się co najmniej paradoksal-ne – bo nikt inny, jak car Aleksander kilka lat później odbudowuje Króle-stwo Polskie. Jedynym wytłumacze-niem tego paradoksu może być fakt, że Aleksander nie chciał odtworzyć Polski, która byłaby niezależna od Rosji, ale Polska, nie będąca w sta-

nie skonfrontować się z Imperium Rosyjskim, była do zaakceptowania w carskiej ideologii.

NAMIASTKA POLSKOŚCI

Pierwsze lata XIX w. były niezwykle ważne dla niepodległości Polski – wojny napoleońskie, nazywane wte-dy wojnami polskimi (1806-1807; 1812-1813) przez Francuzów i Ro-sjan, dawały Polakom nadzieję na odzyskanie niepodległości. Napo-leon, zgodnie z traktatem tylżyc-kim z 1807 r., utworzył namiastkę polskości – Księstwo Warszawskie. Twór ten był kompromisem pomię-dzy cesarzem francuzów a rosyjskim carem – Aleksander pragnął, aby nowe państwo nie zagrażało Rosji, a Napoleonowi nie zależało na tym, aby Polacy powiększali swoje tery-torium. Genealodzy zawdzięczają jednak Napoleonowi jego Kodeks, który regulował m.in. sposób reje-stracji akt metrykalnych.

Kiedy wojny napoleońskie powo-li chyliły się ku końcowi, car Alek-sander podnosił kwestię utworzenia Królestwa Polskiego, którego gra-nice pokrywałyby się mniej więcej z francuskim Księstwem Warszaw-skim. W ogólnoeuropejskim trakta-cie podpisanym w Wiedniu w 1815 r., znalazł się zapis o utworzeniu Kró-lestwa Polskiego, który przeforso-wał car rosyjski. W wygłoszonej mowie Aleksander uczynił wyraźną aluzję, że być może w niedalekiej przyszłości zgodzi się on na przyłą-czenie do Królestwa Polskiego ziem litewsko-ruskich.

Część rosyjskich elit nie podzielała jednak zdania cara. Wcześniej już wspomniany Nikołaj Karamzin pi-sał „Niezbędnym warunkiem dla naszego bezpieczeństwa jest, aby Polska nie istniała (podkreślenie autora) w jakiejkolwiek formie ani pod jakąkolwiek nazwą. Bezpie-czeństwo własne jest wyższym pra-wem w polityce”.

» Adam Jerzy Czartoryski – minister spraw zagranicznych /fot. Wikimedia Commons

Page 16: More Maiorum nr 25

More Maiorum16

HISTORIA XX WIEKU

Zaraz po przemówieniu cara Alek-sandra w sejmie warszawskim, Ka-ramzin składa mu memoriał pełen krytyki za postawę władz carskich wobec polski. „Wzięliśmy Polskę mieczem, oto nasze prawo, któ-remu wszystkie państwa przecież zawdzięczają swoje istnienie, gdyż wszystkie powstały z podbojów. Polska jest pracowitą rosyjską wła-snością (podkreślenie autora). Nie ma starych praw własności w poli-tyce, inaczej musielibyśmy przywró-cić Cesarstwo Kazańskie i Astra-chańskie, Republikę Nowogrodzką, Wielkie Księstwo Riazańskie i tak dalej.” W późniejszym czasie ten sam autor pisał „Odbudowa Polski będzie oznaczała upadek Rosji (…) Polacy nigdy nie będą dla nas szcze-rymi braćmi ani wiernymi sprzymie-rzeńcami.”

POLITYKA ULEGŁOŚCI

Nie tylko Rosja była przeciwna odbudowie państwa polskiego po I wojnie światowe – również za-chodnie mocarstwa miały w tej kwe-

stii dość ambiwalentne uczucia – de-likatnie mówiąc. Jeszcze w trakcie trwania I wojny światowej, w 1916 r., były premier Wielkiej Brytanii – Arthur Balfour, zastanawiał się, jak będzie wyglądać Europa po zakoń-czonym konflikcie światowym. Roz-ważał również ewentualną odbu-dowę Rzeczypospolitej. Stwierdził, że nie warto tego czynić, dlatego że powstanie Polski będzie jedynie

przyczyną konfliktów i niepokoju w Europie Wschodniej. Kolejnym argumentem Balfoura był fakt, że powstanie Polski rozdzieli Niemcy i Rosję. Państwo cara oddali się więc od Europy i zajmie się krajami azja-tyckimi – Indiami, Chinami, Afga-nistanem, a tam jak wiemy swoje imperialny interesy miała Wielka Brytania. Rosja będzie więc wadzić tym interesom, zaś Niemcy zajmą się sytuacją w Europie Zachodniej.

Polska jest rosyjską własnościąJuż podczas konferencji w Wersalu, która odbyła się tuż pod zakończe-niu działań wojennych, mocarstwa zachodnioeuropejskie odgrywały politykę appeasementu, czyli uległo-ści. Ówcześni politycy anglosascy twierdzili, że Niemcy karane są zbyt surowo. Żołnierze niemiec-cy walczyli przecież dzielnie i byli równym przeciwnikiem w walce. Polsce, o której wiemy niewiele, dajemy z kolei terytoria, które należą się Niemcom. To oni mogą być poważnym partnerem dla Wielkiej Brytanii – nie Polska.

Politykę tę przejawiał brytyjski pre-mier David Lloyd George, który w Paryżu i Wersalu próbował ode-brać Polsce jak najwięcej. To co starał się przyłączyć do II Rzeczy-pospolitej Roman Dmowski, czyli Śląsk, Gdańsk Warmię i północą część Mazur, brytyjski premier prze-kształcał w tereny plebiscytowe.

Lloyd George nie był uległy tylko wobec Niemiec. Dwa lata po za-kończeniu I wojny światowej, kiedy bolszewicy posuwali się na zachód w celu opanowania całej Europy, brytyjski polityk podawał Rosjanom rękę. Zaprosił on na początku 1920 r. bolszewików, by ustalić warunki współpracy – najpierw ekonomicz-nej, a w przyszłości politycznej.

» David Lloyd George /fot. Wikimedia Commons

» Od lewej: Lloyd George, Orlando i Clemenceau /fot. Wikimedia Commons

Page 17: More Maiorum nr 25

More Maiorum 17

HISTORIA XX WIEKU

Chociaż rząd francuski sprzeci-wiał się tego typu krokom w stro-nę „czerwonych”, to Lloyd George przeforsował przyjęcie decyzji, aby zaprosić sowiecką delegację han-dlową do Londynu. Miało to miej-sce w kwietniu 1920 r. – dokładnie w tym samym czasie, kiedy Józef Piłsudski rozpoczynał ofensywę na Kijów…

Kiedy polska armia złamała ude-rzenie czerwonoarmistów, co było nie po myśli Brytyjczyków, premier Grabski pojechał na konferencję do Spa w Belgii, by prosić o udzielenie pomocy II Rzeczypospolitej. Został tam przyjęty bardzo niemiło, szcze-gólnie przez premiera Lloyda Geor-ge’a. Władysław Grabski był jednak dość miernym dyplomatą, dlatego też uległ brytyjskiemu premierowi, zgadzając się, aby to Wielka Bryta-nia przejęła ciężar negocjacji z Ro-sją w zamian za udzielenie pomocy Polsce.

W tym momencie możemy dojść do pewnego kuriozum – 11 lipca 1920 r., minister spraw zagranicz-nych George Curzon, wystosował

depeszę do Gieorgija Cziczerina – sowieckiego komisarza ludowego spraw zagranicznych, w której pisał, że Wielka Brytania uznaje roszcze-nia Rosji do sprawiedliwej granicy na wschodzie. Nowa granica po-między II Rzeczypospolitą a Ro-sją miała przechodzić na Bugu. Co więcej, Brytyjczycy oddali Moskwie całą wschodnią Galicję! Armia, któ-ra znajdowała się ponad 200 km od Lwowa, za darmo miała dostać zie-mie, które nigdy wcześniej do Rosji nie należały. Galicja była przecież częścią Cesarstwo Austriackiego!

PAPIEROWY SOJUSZNIK

Wrzesień 1939 to czas, w którym Polskę zaatakowano z trzech stron – od zachodu III Rzesza, od południa Słowacja, a od wschodu Związek Radziecki. Chociaż mieliśmy pod-pisane umowy sojusznicze z Fran-cją i Wielką Brytanią, to obydwa kraje, kolokwialnie mówiąc, wysta-wiły Polskę. O ile Wielka Brytania przejawiała już wcześniej niechęć do Polski, o tyle Francuzi w 1920 r. po-mogli nam w walce z bolszewikami. Wysłali wówczas kilkuset oficerów

na front, aby razem z Polakami, ra-mię w ramię, walczyli z Rosjanami. Niestety polscy politycy nie wycią-gnęli żadnych wniosków z lat wcze-śniejszych… Może przeciwnym wypadku kampania wrześniowa po-toczyłaby się całkiem inaczej…?

Wielka Brytania, a także Stany Zjed-noczone, kryły przed nami również prawdę o Katyniu. Alianci udawali, że nic nie wiedzą, nie wiedzą, kto stoi za tą straszliwą zbrodnią. Te decy-zje zachodnich mocarstw były tylko inicjacją kolejnych działań i posta-nowień podjętych w Teheranie, Jał-cie i Poczdamie. Postanowień, któ-re tak bardzo uderzały w Polaków. Tak wielu z nich zginęło w różnych walkach, bijąc się w obcych armiach o niepodległość Polski. Niestety tę niepodległość trzeba było odłożyć do lat 90. XX w. Walka jednak trwa-ła nadal, o czym świadczą protesty Polaków przeciwko władzy radziec-kiej (bo kimże byli polscy komuniści jak nie namiestnikami Związku Ra-dzieckiego?) w Czerwcu 1956, Mar-cu 1968, Grudniu 1970, Czerwcu 1976, w Sierpniu 1980… ■

» Winston Churchill, Franklin D. Roosevelt i Józef Stalin w Jałcie /fot. Wikimedia Commons

Page 18: More Maiorum nr 25

More Maiorum18

Marta Chmielińska-Jamroz

HISTORIA XX WIEKU

17-letnia „Inka” urodziła się na PodlasiuPod koniec września na Cmenta-rzu Garnizonowym w Gdańsku dobiegły końca prace wykopa-liskowe. Ekipa kierowana przez prof. Krzysztofa Szwagrzyka pełnomocnika prezesa Instytutu Pamięci Narodowej ds. poszuki-wań miejsc pochówku ofiar ter-roru komunistycznego, odkryła kilkanaście szkieletów, w tym dwa, które z dużym prawdopo-dobieństwem należą do Danuty Siedzikówny „Inki” i Feliksa Selmanowicza „Zagończyka”.

Przyznam, że informacje o poszukiwaniach a na-stępnie odkrycie kobiece-go, a w zasadzie dziew-

częcego szkieletu, zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Z „Inką” jestem związana emocjonalnie przez jej miejsce urodzenia, bo była tak jak ja, Podlasianką. Danuta Siedzików-na „Inka” urodziła się w 1928 r. w Guszczewinie pod Narewką w bardzo patriotycznej rodzinie – jej ojciec Wacław był zesłańcem, który z Syberii powrócił dopiero 1926 r. Po wkroczeniu Rosjan na wschodnie tereny Polski, w tym na Białostocczyznę i do Narewki, NKWD aresztowało Wacława Sie-dzika, który ostatecznie trafił po-nownie na Sybir. Matka- Eugenia zaangażowana była w działalność podziemną. Po wybuchu wojny między Niemcami a Rosją działała w Armii Krajowej, niestety Komitet Narodowy Białoruski, który prężnie działał w powiecie bielskopodla-skim doniósł na panią Eugenię do Gestapo. Kobieta została areszto-wana i stracona w jednej z maso-wych egzekucji, prawdopodobnie pod Białymstokiem. Trójka dzieci wraz z babcią pozostała w Narew-

ce, dwie siostry – Danusia i Wiesia wstąpiły do Armii Krajowej. Dziew-czyny miały kilkanaście lat, Danka liczyła jedynie 15 wiosen...Wiesła-wa była o rok starsza. Młody wiek nie był tu przeszkodą, dziewczynki wychowane w rodzinie o patriotycz-nym nastawieniu, nie musiały długo się zastanawiać nad tym, czy służyć ojczyźnie.

Tu warto także wtrącić parę słów o sytuacji jaka panowała wówczas w Narewce i okolicach. Z chwilą wy-buchu II wojny światowej Narewka dostała się pod okupację sowiecką, a to wiązało się z licznymi areszto-waniami wśród Polaków, ogólnym terrorem i wywózkami na Syberię. Niestety w tamtym czasie po stronie okupantów stanęli zamieszkujący te tereny Białorusini, którzy zapisali się negatywnie w pamięci mieszkań-ców Hajnowszczyzny. To spośród skomunizowanej części tej grupy mieszkańców, rekrutowali się czer-woni milicjanci i aktywiści Zarządów Tymczasowych były to organy pra-gnące podporządkować się ZSRR w chwili, gdy tereny te albo jeszcze nie zostały zajęte przez Rosjan we wrześniu 1939 r. lub już znajdujące się pod zarządem wojskowym Armii Czerwonej. Osoby, które przetrwa-ły wywózki na Syberię i powróciły stamtąd również wspominały o ak-

tywnym udziale działaczy w czasie deportacji. Po okupacji sowieckiej w latach 1939-1941, przyszła kolej na okupację niemiecką. Po okre-sie wysługiwania się Rosjanom, po wkroczeniu Niemców wielu z tych działaczy zostało zamordowanych przez Gestapo, byli jednak i tacy, którzy w nowej okupacji upatry-wali dla siebie kolejnej szansy. Po powstaniu Komitetu Narodowego Białoruskiego, którego koła znajdo-wały się między innymi w Narewce, Hajnówce i Białowieży, członkowie tego Komitetu rozpoczęli współ-pracę z Niemcami. Burmistrzem Narewki został członek KNB – Piotr Kabac, ten sam który później, w 1944 r. tworzył zręby władzy lu-dowej i był sekretarzem Urzędu Gminy Narewka. Tego człowieka, który przyczynił się do aresztowa-nia Eugenii Siedzik, kilka miesięcy później, rozstrzelał oddział 5 Wileń-skiej Brygady Armii Krajowej, który wkroczył do „wolnej” już Narewki aby wykonać wyrok na tym i innych konfidentach sowieckich i niemiec-kich z czasów obu okupacji.

Wracając jednak do „Inki” - dziew-czyna dotrwała do zakończenia działań wojennych i w 1944 r. pra-cowała w nadleśnictwie jako kan-celistka. Pewnego dnia pod zarzu-tem współpracy z podziemiem

Page 19: More Maiorum nr 25

More Maiorum 19

HISTORIA XX WIEKU

niepodległościowym wraz z innymi pracownikami została aresztowa-na przez NKWD i UB, w drodze grupa aresztowanych została odbita przez oddział partyzancki i Danka nie mając do czego wracać, pozo-stała w oddziale. Przyjęła pseudo-nim „Inka”, który nawiązywał do jej przyjaciółki z lat dziecięcych. W ten sposób Danka została sanitariusz-ką w oddziale – najpierw Stanisła-wa Wołoncieja „Konusa”, później Mariana Plucińskiego „Mścisława” i wreszcie Zdzisława Badochy „Że-laznego”. W 1945 r. starała się wró-cić do życia cywilnego, jednak po pewnym czasie ponownie trafiła do lasu. I ponownie przydzielono ją do szwadronu „Żelaznego”. Partyzanci działali przez dłuższy czas na tere-nie Borów Tucholskich, „Inka” była sanitariuszką, ta funkcja nie dziwi-ła, bo choć działania frontowe już się zakończyły, to w roku 1946 na Pomorzu dochodziło do potyczek oddziałów partyzanckich z siłami NKWD i UB, sanitariuszki zatem były jak najbardziej potrzebne. Siły bezpieczeństwa nękały żołnierzy konspiracji częstymi obławami, wysyłając naprzeciw małym szwa-dronom znaczne siły. Danuta Sie-

dzikówna aresztowana została 20 lipca 1946 roku w Gdańsku. Mimo młodego wieku i ciężkiego śledztwa nie załamała się i nie poprosiła ko-munistycznego przywódcy państwa – Bolesława Bieruta, o łaskę. Wy-rok wykonano 28 sierpnia 1946 r. Wraz z nią zastrzelono innego żołnierza majora Zygmunta Szen-dzielarza „Łupaszki – Feliksa Sel-manowicza „Zagończyka”. Oboje spoczęli w bezimiennym grobie. Gdzie? Tego nikt nie zdradził. To skazanie na niepamięć było kolejną metodą walki z Wyklętymi – komu-nistyczne władze grzebały swoje ofiary w przypadkowych miejscach, w masowych grobach. Bez pozo-stawiania śladów, które mogłyby w przyszłości pomóc odnaleźć mo-giły... Przychodzi mi do głowy pew-na myśl – ileż my, genealodzy, dali-byśmy dziś za odnalezienie grobu przodka sprzed lat? Możemy szukać w starych nekrologach, księgach parafialnych czy pytać znajomych, którzy może coś pamiętają...w wy-padku „Inki” rodzina nie mogła na to liczyć. Jedynym śladem pozostał protokół wykonania kary śmierci. Co ciekawe – wypisany jest on czer-wonym atramentem...

Przez dłuższy czas grupa pracowni-ków naukowych IPN podejrzewa-ła, gdzie mogą spoczywać szczątki młodej sanitariuszki i jej starszego kolegi, jednak były to jedynie do-mysły. Sytuacja zmieniła się, gdy w jednym ze zbiorów archiwalnych odnaleziony został tajemniczy list. Jak się okazało było to pismo pra-cownika więzienia do żony Felik-sa Selmanowicza „Zagończyka”, w którym informowano ją o miejscu pochówku męża. List z nieznanych powodów powstał, ale nie został ni-gdy wysłany. Trudno domyślać się po co pracownik więzienia miałby informować kogokolwiek o lokali-zacji grobu, który komuniści chcieli jak najgłębiej ukryć, niemniej jednak list został napisany. Nigdy nie tra-fił do adresata i przeleżał wiele lat wśród innych dokumentów. Trafio-no na niego przypadkiem i można powiedzieć, że to prawdziwy cud. Dzięki temu udało się zlokalizo-wać prawdopodobna kwaterę wię-zienną na gdańskim cmentarzu i po badaniach przeprowadzonych za pomocą georadaru zlokalizowano teren, w którym prawdopodobnie spoczęły szczątki osób zamordowa-nych w więzieniu przy ul. Kurkowej w Gdańsku.

Warto wiedzieć, że w miejscu tym wykonano wyroki na wielu żołnier-zach podziemia niepodległościowe-go i przekopywany teren krył nie tylko dwa szkielety, ale kilkadziesiąt. Niestety, podobnie jak w większości wypadków, nikt nie wiedział o po-tajemnych pogrzebach, trudno więc było zlokalizować mogiły. Poza tym na terenie zajmowanym przez kwa-terę więzienną powstały nowe po-chówki – często, jak na Powązkach, były to mogiły katów – urzędników resortu bezpieczeństwa czy zasłu-żonych komunistycznych towarzy-szy z PPR i PZPR. Ekipa, która przyjechała na gdański cmentarz zmierzyć się zatem musiała z bar-dzo trudnymi warunkami – pra-

» Akt chrztu Danuty Siedzikównej “Inki” /fot. Marta Chmielińska-Jamroz

Page 20: More Maiorum nr 25

More Maiorum20

cowali bowiem wśród istniejących grobów. Dlatego wykopy możliwe były jedynie w miejscach, gdzie od-ległość pomiędzy grobami wynosiła co najmniej metr. Prace były bardzo mozolne i wyczerpujące. Uczestnicy wspominają ogromne ilości gruzu, które znajdowały się pod ziemią. W czasie prac miejsce odwiedzał także grabarz, który potwierdził, że w tym miejscu jest najgorsza kwate-ra i zawsze ma problem z wykopa-niem mogiły. Opowiadał również, że miejsce to było pewnego rodzaju śmietniskiem, gdzie wyrzucano zwa-ły ziemi po równaniu terenu a także gruz ze spalonego starego miasta.

Po kilku dniach prac operator ko-parki trafił na zarysy trumien. Oka-zało się, że były to tak zwane „pół trumny” czyli skrzynki pozbawione wiek. W takich pół trumnach cho-wano więźniów, którzy zmarli lub zostali zamordowani w więzieniach komunistycznych. Pośród czterech szkieletów spoczywających w tym miejscu jeden należał do kobiety, dodatkowo zachowały się resztki damskich pantofelków...

Czaszka kobiety była w kawałkach i w pierwszej chwili nie było widać czy był to naturalny stan rozkładu czy też nie. Następnego dnia szkie-let został oczyszczony i ułożony na stole sekcyjnym, po oględzinach do-konanych przez patologów okazało się, że kobieta ma przestrzeloną gło-wę. Dodatkowo lekarz stwierdził, że w tylnej części dziąsła nieżyjącej, znajdował się niewyrżnięty mleczny ząb, ofiara zatem musiała być bar-dzo młoda – ok. 17-letnia. W zie-mi obok dziewczyny spoczywały szczątki mężczyzny w średnim wie-

ku, a wiadomo, że Feliks Selmano-wicz „Zagończyk” stracony razem z „Inką” miał 42 lata. Prawdopodo-bieństwo odkrycia tych osób stało się bardzo duże.

Oczywiście zanim nie zostaną prze-prowadzone badania DNA, nie jest możliwe podanie tożsamości odna-lezionych osób. Prawdopodobień-stwo, że odnalezione szkielety są szczątkami Siedzikówny i Selmano-wicza jest jednak dosyć duże, ponie-waż „Inka” była jedyną rozstrzelaną w Gdańsku kobietą. ■

HISTORIA XX WIEKU» fot. M

arta Chm

ielińska-Jamroz

» fot. Marta C

hmielińska-Jam

roz

Page 21: More Maiorum nr 25

More Maiorum 21

HISTORIA XX WIEKU

Page 22: More Maiorum nr 25

More Maiorum22

Irena Jurgielewiczowa – znana polska autorka książek dla dzieci i młodzieży, przetłumaczonych na wiele obcych języków.

Urodzona w Działoszynie, córka doktora, wnuczka aplikanta sądowego ...

Irena z Drozdowiczów Jurgielewicz – uro-dziła się 13 stycznia 1903 r. w Działoszy-nie, zmarła 25 maja 2003 r. w Warszawie. Pisarka, autorka publikacji społeczno-pe-

dagogicznych oraz powieści, opowiadań i sztuk scenicznych dla dzieci i młodzieży. Studiowała filologię polską na Uniwersytecie Warszawskim oraz pedagogikę w Wolnej Wszechnicy Polskiej. W latach 1929-1930 przebywała we Francji, a w

latach 1934-1939 pracowała jako wykładowca Wol-nej Wszechnicy Polskiej. Była żołnierzem Armii Krajowej, w czasie okupacji prowadziła seminaria na tajnych kompletach. Uczestniczka powstania warszawskiego. Później w niemieckich obozach jenieckich. Po wojnie była wykładowcą na wydzia-

le pedagogicznym Uniwersytetu Warszawskiego, potem kierownikiem literackim Państwowego Teatru

Nowej Warszawy. Od 1954 r. poświęciła się całkowicie pracy literackiej. Wśród jej najpopularniejszych utworów dla

dzieci znajdują się: Historia o czterech pstroczkach (1948), O chłopcu, który szukał domu (1957), a wśród powieści dla mło-

dzieży: Ten obcy (1961), Niespokojne godziny (1964), Wszystko inaczej (1968), Ważne i nieważne (1971), Inna? (1975). Autorka

wspomnień: Strategia czekania (1982), Byłam, byliśmy (1997).

Fragment książki wspomnieniowej Ireny Jurgiele-

wiczowej „Byłam, Byliśmy”:

„Na samym początku, przed którym nie ma nic – obraz. Nie przedstawia ani Matki, ani Ojca, ani brata starszego ode mnie zaledwie rok, z któ-rym w pierwszych latach chowałam się razem jak z bliźniakiem – choć to oni byli przecież moim

pierwszym i najczęstszym doświadczeniem. Siedzę przy kuchennym stole, pod oknem. Na stole duża naftowa lam-pa. Obok mnie służąca, bezimienna, nie wiadomo jak wyglądająca. (...) Dzieje się to w naszym pierwszy mieszkaniu w Warszawie, na Nowym Świecie 49, w kamienicy odbudowanej w dawnym kształcie, dziś mieszczącej – między innymi – Stowarzyszenie Ekonomistów. I z tego mieszkania jeszcze jedno wspomnienie, zupełnie codzienne: w ścianie oklejonej niebieską tapetą małe, prawie niewidoczne, bo też oklejone drzwiczki do schowania na walizki, materace i inne na co dzień niepotrzebne przedmioty. Kiedy Mama wchodzi tam ze świecą w ręku, widać za pro-giem trochę światła. A co się dzieje, jak wychodzi? Kiedy wychodzi, to zamyka za sobą czarną noc. I ta noc tam jest chociaż naokoło widno, chociaż zabawki i podłoga błyszczą w słońcu.”

Marcin Marynicz

Ireny Jurgielewiczowej spotkanie z przodkami

GENEALOGIA

Page 23: More Maiorum nr 25

1902

1902

More Maiorum 23

Irena Drozdowicz na świat przyszła 31 grudnia 1902 r. / 13 stycznia 1903 r. w Działoszynie jako drugie (naj-młodsze) dziecko 32-letniego Grzegorza Franciszka Drozdowicza, doktora i jego 30-letniej żony, Franciszki z Oxińskich. Ochrzczona została działoszyńskiej parafii – do chrztu trzymali ją Stanisław Oxiński i Ksawera Żurkowska (prawdopodobnie żona jednego ze świadków – Romualda Żurkowskiego).

Grzegorz i Franciszka Drozdowiczowie mieli jeszcze tylko jedno dziecko – syna Stanisława, z którym późniejsza pisarka w młodości spędziła najwięcej czasu. Stanisław urodził się nieco ponad rok przed swoją siostrą – 7/20 października 1901 r., również w Działoszynie. Ciekawe jest to, że ochrzczony on został już jako roczny chłopiec – 23 listopada / 6 grudnia 1902 r. Miesiąc i tydzień później na świecie pojawiła się jego siostra, więc w chwili chrztu syna, Franciszka musiała być w zaawansowanej ciąży.

GENEALOGIA

» fo

t. m

etry

ki. g

enea

lodz

y.pl (

źród

ło)

» fo

t. m

etry

ki. g

enea

lodz

y.pl (

źród

ło)

Page 24: More Maiorum nr 25

1899

More Maiorum24

Stanisław Drozdowicz związał się z Zofią zd. Popielawską (1903-1990), która dała mu potomstwo. To właśnie jego córka poinformowała swoją ciotkę – Irenę, o śmierci swojego ojca, który zmarł w wyniku ran głowy. List otrzymała w grudniu 1944 r., ale Stanisław zmarł 14 października tego samego roku. Przed powstaniem war-szawskim mieszkał w Warszawie przy ulicy Niegolewskiego, jednak w związku z działaniami wojennymi, trafił do niewoli niemieckiej i stał się jeńcem Stalagu XI A Altengrabow, gdzie też zmarł.

Z metryk chrztu dzieci Grzegorza i Franciszki Drozdowiczów wynika, że rodzili się oni kolejno w latach 1871 i 1873. Byli młodzi, kiedy rodziło im się potomstwo, stąd też musieli być krótko po ślubie. Sprawdzenie kilkunas-tu roczników z parafii Działoszyn nie dało pozytywnego rezultatu. Dokument udało się odnaleźć z dala od tych okolic, bo był (i wciąż jest!) w księdze parafii św. Aleksandra w Warszawie.

Grzegorz Franciszek Drozdowicz i Franciszka Oxińska pobrali się 10/22 czerwca 1899 r. Stało się to w obecnoś-ci świadków – Stanisława Oxińskiego, emeryta z Warszawy i Adama Józefa Mierzejewskiego, agronoma z Gu-towa w powiecie ciechanowskim. Z dokumentu wyczytać można informacje o pochodzeniu pary młodej oraz o ich rodzicach. Grzegorz F. Drozdowicz był 27-letnim kawalerem, lekarzem, urodzonym w mieście Kielcach jako syn Franciszka i Izabeli z Krawczykowskich małżonków Drozdowiczów. W chwili ślubu mieszkał w Kielcach. Franciszka Oxińska była 27-letnią panną, urodzoną i zamieszkałą (przy ojcu) w Warszawie. Jej rodzi-cami byli Stanisław i Ludwika z Wasiłowskich małżonkowie Oxińscy. Można przypuszczać, że matka panny młodej już nie żyła, chociaż nie ma 100 proc. pewności.

GENEALOGIA

» fo

t. po

czek

alni

a. g

enea

lodz

y.pl (

źród

ło)

Page 25: More Maiorum nr 25

1899

More Maiorum 25

GENEALOGIA

» Ze

spół

: 921

4/D

- Księ

gi m

etry

kaln

e pa

rafii

rzym

skok

atol

icki

ej Ś

w. A

leks

andr

a w

W

arsz

awie

/fo

t. m

etry

ki. g

enea

lodz

y.pl (

źród

ło)

Page 26: More Maiorum nr 25

1899

More Maiorum26

GENEALOGIA

» fo

t. po

czek

alni

a. g

enea

lodz

y.pl (

źród

ło)

Page 27: More Maiorum nr 25

1899

More Maiorum 27

GENEALOGIA

» fo

t. po

czek

alni

a. g

enea

lodz

y.pl (

źród

ło)

Page 28: More Maiorum nr 25

1871

1850

More Maiorum28

Grzegorz Franciszek Drozdowicz na świat przyszedł w Kielcach około 1872 r. – tyle wynika z metryki jego małżeństwa. Poszukiwanie dokumentu nie zajęło zbyt wiele czasu, ale z zachowanych alegat udało wydobyć się m.in. odpis aktu chrztu Drozdowicza, w którym podano lokalizację metryki w księgach kieleckiej katedry.

Dnia 16/28 maja 1871 r. w Kielcach stawił się Franciszek Drozdowicz, lat 46 i w przytomności dwóch świad-ków – Lwa (w tekście pojawia się takie imię, jednak świadek podpisał się jako Leon) Sakowicza, lat 48 i Adama Bielińskiego, lat 42 – okazał dziecię płci męskiej, które urodziło się 11/23 maja 1871 r. z jego małżonki, Izabeli z domu Krawczykowskiej, lat 38 mającej. Dziecko na chrzcie świętym otrzymało imiona Grzegorz Franciszek, a rodzicami chrzestnymi byli Bolesław Drozdowicz i Aleksandra Sakowicz.

W tej samej parafii, ponad 20 lat wcześniej ochrzczony został starszy brat wcześniej wspomnianego Grzegorza Franciszka – Bolesław Jan. Prawdopodobnie to on był ojcem chrzestnym swojego młodszego o 21 lat.

Bolesław Jan Drozdowicz na świat przyszedł 11 lipca 1850 r. w Kielcach. W akcie chrztu zapisano, że rodzicami byli 24-letni Franciszek Drozdowicz, aplikant biura powiatowego i jego żona, 17-letnia Izabela zd. Krawczyko-wska. Rodzicami chrzestnymi byli Józef Czerwiecki i Genowefa Olbrycht.

Chrzest Bolesława Jana Drozdowicza odbył się 11 lipca 1850 r. o godzinie 15, a dwie godziny później ślub jego rodziców. Poniekąd można zaprzeczyć temu, że Bolesław Jan był dzieckiem ślubnym, a w dodatku księżom zarzucić można fałszerstwo, bo aż taka niewiedza nie jest chyba możliwa. W akcie chrztu zapisano, że dziecko urodziło się „z małżonki jego”, a ta stała się nią dopiero dwie godziny później, czyli innymi słowy mówiąc – skonsumowali małżeństwo jeszcze przed jego zawarciem.

GENEALOGIA

» fo

t. m

etry

ki.g

enba

za.p

l (źr

ódło

fot.

met

ryki

.gen

baza

.pl (

źród

ło)

Page 29: More Maiorum nr 25

More Maiorum 29

Wracając jednak do samego aktu małżeństwa, to data jest już znana, ale bardziej interesująca jest treść metryki. Z dokumentu dowiedzieć się można, że panem młodym był Franciszek Drozdowicz, 25-letni (w ciągu dwóch godzin udało mu się „stracić” jeden rok) kawaler, aplikant przy powiecie kieleckim, urodzony w Żarnowcu, syn nieżyjącego już Walentego i Józefy z Chęcińskich małżonków Drozdowiczów.

Panna młoda miała tyle samo lat, ile podano w metryce chrztu jej pierworodnego syna – 17, Izabela Kraw-czykowska była panną, urodziła się w Pławonicach (Pławanicach), które należały do parafii Świerżu (gubernia lubelska). Jej rodzicami byli nieżyjący Michał i Petronela z Sakowiczów małżonkowie Krawczykowscy. Ojciec za życia był nauczycielem przy szkole w Końskich.

GENEALOGIA

1850

» fo

t. m

etry

ki.g

enba

za.p

l (źr

ódło

)

Page 30: More Maiorum nr 25

1850

1850

More Maiorum30

Petronela z Sakowiczów Krawczykowska niestety nie nacieszyła się długo wnukiem i zięciem – zmarła 30 lipca 1850 r. w Kielcach. Według metryki zgonu – żyła 50 lat i była wdową po Michale, nauczycielu szkoły powiatowej w Końskich. Pozostawiła po sobie córkę Izabelę i syna Jana. Niestety stawający nie podali ani miejsca pochodze-nia, ani danych rodziców zmarłej.

W alegatach do małżeństwa zawartego przez Franciszka Drozdowicza i Izabelę Krawczykowską znaleźć można dyspensę od drugiej i trzeciej zapowiedzi, akt znania panny młodej oraz pozwolenie jej matki na ślub. Zastana-wiający jest natomiast brak dokumentu potwierdzającego wiek pana młodego.

Z aktu znania Izabeli Krawczykowskiej wyczytać można, że dwóch świadków potwierdziło jej tożsamość. Według pierwszego urodziła się ona 8 grudnia 1832 r. w Pławanicach (par. Świerże) z Michała i Petroneli zd. Sakowicz małżonków Krawczykowskich. Drugi z nich podał mniej więcej te same dane, jednak zamiast konk-retnej daty narodzin – sam rok.

GENEALOGIA

» fo

t. m

etry

ki.g

enba

za.p

l (źr

ódło

fot.

met

ryki

.gen

baza

.pl (

źród

ło)

Page 31: More Maiorum nr 25

More Maiorum 31

GENEALOGIA

1850

» fo

t. m

etry

ki.g

enba

za.p

l (źr

ódło

)

Page 32: More Maiorum nr 25

1874

More Maiorum32

Udało się również ustalić, że rodzina Krawczykowskich mieszkała w Końskich na pewno pod koniec 1836 r., bo właśnie wtedy (18 grudnia) zmarła Józefa Krawczykowska, córka Michała – profesora szkoły obwodowej w Końskich i Petroneli z Sakowiczów małżonków Krawczykowskich. Zmarłe dziecko miało zaledwie rok i 9 miesięcy.

Franciszek Drozdowicz zmarł 10/22 kwietnia 1874 r. w Kielcach. Według zgłaszających (Adama Bielińskiego, lat 45 i Stanisława Ciosińskiego, lat 30) w chwili śmierci liczył sobie 51 lat, był synem Walentego i Józefy Droz-dowiczów. Pozostawił po sobie żonę, Izabelę zd. Krawczykowską i czworo dzieci.

Izabela z Krawczykowskich Drozdowiczowa wdową została dość młodo, ponieważ skoro urodziła się 8 grud-nia 1832 r., a jej mąż zmarł w kwietniu 1874 r., to miała 41 lat. Młody wiek i małe dzieci mogły być powodem ponownego zamążpójścia.

Kiedy we Włoszczowej żenił się starszy brat (prawdopodobnie też jego ojciec chrzestny) Grzegorza Franciszka Drozdowicza, to ich matka zapisana została jako „pozostająca wśród żywych”. Był to rok 1881, więc Izabela była jeszcze przed 50-tką. Natomiast, kiedy Bolesław ponad 20 lat później (1903 r.) żenił się ponownie jako 53-letni wdowiec, to w akcie małżeństwa zapisano, że był synem nieżyjących już rodziców, stąd łatwo obliczyć, że Izabela z Krawczykowskich Drozdowicz zmarła mając co najwyżej 70 lat. Niestety dokumentu nie udało się odnaleźć. Istnieje prawdopodobieństwo, że po śmierci pierwszego męża, ponownie stanęła na ślubnym kobiercu i zmarła pod innym nazwiskiem.

Strona ojca Ireny z Drozdowiczów Jurgielewiczowej została opracowana w miarę możliwości, więc czas na drugą stronę, czyli przodków Franciszki z Oxińskich Drozdowicz. Według metryki ślubu, która pojawiła się na początku artykułu, powinna się ona urodzić ok. 1872 r. w Warszawie. Niestety w metryce nie określono parafii, z której miała zostać wyjęta metryka chrztu panny młodej. Początkowo pojawiła się wizja przeglądania każdej parafii po kolei, jednak na szczęście okazało się, że wśród dostępnych online dokumentów, są również zacho- wane załączniki do małżeństw zawartych m.in. w parafii św. Aleksandra za rok 1899, czyli powinien tam być odpis aktu chrztu Franciszki Oxińskiej i tak też było.

4/16 lutego 1872 r. w parafii św. Barbary stawił się 38-letni Stanisław Oxiński, urzędnik warszawskiej Izby Kontroli i w obecności dwóch świadków – Jana Martyńskiego i Wincentego Połońskiego – okazał dziecię płci żeńskiej, które przyszło na świat 17/29 stycznia w Warszawie z jego ślubnej małżonki, Ludwiki z Wasiłowskich, 34 lat mającej. Dziecię na chrzcie świętym otrzymało imię Franciszka, a rodzicami jej byli wcześniej wspomniani Wincenty Połoński i Balbina Oxińska. Rodzice byli dość młodzi, więc ślub wziąć mogli co najwyżej kilkanaście lat wcześniej. Poszukiwania wśród warszawskich parafii nie dały pozytywnego rezultatu.

GENEALOGIA

» fo

t. m

etry

ki.g

enba

za.p

l (źr

ódło

)

Page 33: More Maiorum nr 25

More Maiorum 33

W metryce ślubu Drozdowicza z Oxińską nie podano, czy rodzice żyją. Ponieważ na pewno nie żył ojciec pana młodego, a w akcie zapisano „ (…)był synem Franciszka i Izabeli z Krawczykowskich (…)”, czyli po prostu ksiądz spisujący metrykę nie zwracał na to uwagi. Franciszka chrzczona była w 1872 r. w parafii św. Barbary, a 27 lat później ślub wzięła w parafii św. Aleksandra. Trudno wnioskować, czy były to jedyne dwie parafie, do których należały ulice, przy których zamieszkiwała rodzina.

W pierwszej połowie 1888 r. ślub bierze starsza siostra Franciszki – Karolina, która na świat przyjść powinna ok. 1866 r. Najważniejsze jest to, że ślub odbył się w parafii św. Aleksandra, a panna młoda mieszkała przy rodzi-cach, więc jeśli do ślubu młodszej córki w 1899 r. mieszkali w tym samym miejscu (a na pewno w takim, które podlegało pod tę parafię) i tam też zmarli, to metryki ich zgonów powinny znajdować się właśnie w księgach tej parafii. Punktem początkowym była data 11 kwietnia 1888 r. (ślub Karoliny Oxińskiej) i od tego momentu należało zacząć przeglądać księgi zmarłych.

Po sprawdzeniu kilku roczników, odnalazła się jedna poszukiwana metryka, a mianowicie akt zgonu Ludwiki z Wasiłowskich Oxińskiej. Zmarła ona 13/25 lipca 1895 r. w Warszawie przy ulicy Żurawiej pod numerem 1630. W chwili śmierci miała mieć 62 lata, a na świat przyjść miała w Warszawie jako córka Kazimierza i Zygrydy z Babskich małżonków Wasiłowskich. Pozostawiła po sobie męża Stanisława.

GENEALOGIA

1872

1895

» fo

t. sz

ukaj

war

chiw

ach.

pl (ź

ródł

o)»

fot.

szuk

ajw

arch

iwac

h.pl

(źró

dło)

Page 34: More Maiorum nr 25

1906

More Maiorum34

Dzięki metryce zgonu Ludwiki, udało się poznać dane jej rodziców oraz miejsce urodzenia. Jeżeli na świat przy-szła w Warszawie i tam też rodziła swoje dzieci, to ślub powinien się odbyć właśnie w Warszawie... Jednak w genealogii bardzo rzadko jest tak łatwo.

Przed drugą próbą poszukiwań aktu małżeństwa Stanisława Oxińskiego z Ludwiką Wasiłowską, postanowiłem jeszcze sprawdzić, czy w tej samej parafii nie ma metryki zgonu Stanisława. Nie pomyliłem się, bo metrykę znalazłem w księdze z roku 1906. Tam też wśród aktów zmarłych pod numerem 15, spisana została metryka, dotycząca śmierci Stanisława Oxińskiego, zmarłego 26 grudnia 1905 r. / 8 stycznia 1906 r. w Warszawie. Stawa-jący podali, że zmarły był 71-letnim wdowcem, emerytem. Na świat przyjść miał w Płocku jako syn Tomasza i Ludwiki z Szulców małżonków Oxińskich.

Poszukiwania tego małżeństwa w Warszawie niestety nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. Oczywiście nie wszystko jest dostępne i nie zawsze jest komplet dokumentów, często brakuje wielu roczników, co uniemożliwia dalsze poszukiwania. Co prawda udało się ustalić dane rodziców Stanisława i Ludwiki, ale to wciąż było mało i za wszelką cenę chciałem ustalić dalsze (a raczej wcześniejsze) losy przodków Ireny Jurgielewiczowej.

Z pomocą przyszła ... Geneteka! Właśnie dzięki osobie, która zindeksowała m.in. małżeństwa z rzymskoka-tolickiej parafii Jasieniec, udało się zlokalizować metrykę ślubu Stanisława Oxińskiego i Ludwiki Wasiłowskiej. Pobrali się oni 28 sierpnia 1861 r., a ślubu udzielił brat panny młodej – Ezechiel Wasiłowski, proboszcz jasie-nieckiej parafii. O ile dane pana młodego zgadzały się z dotychczasowymi (narodziny ok. 1834 r. w Płocku z Tomasza i Ludwiki z Szulców małżonków Oxińskich), o tyle już u Ludwiki pojawiło się trochę nieścisłości. Faktycznie przed ślubem miała styczność z Warszawą, ale nie było to miejsce jej narodzin, ponieważ na świat przyszła w Szreńsku ok. 1836 r.

GENEALOGIA

» fo

t. m

etry

ki.g

enea

lodz

y.pl (

źród

ło)

Page 35: More Maiorum nr 25

More Maiorum 35

GENEALOGIA

1861

» fo

t. m

etry

ki.g

enea

lodz

y.pl (

źród

ło)

Page 36: More Maiorum nr 25

1834

1855

More Maiorum36

Akt chrztu Stanisława udało się odnaleźć bez większych problemów wśród chrztów udzielonych w płockiej parafii w roku 1834. To właśnie wtedy, 16 lipca – stawił się Tomasz Oxiński, 30-letni dziennikarz generalny ko-misji wojewódzkiej w Płocku i w przytomności dwóch świadków – Mateusza Smolińskiego i Stanisława Preüss, okazał swego syna, który urodził się 9 maja tego samego roku z jego ślubnej małżonki, Ludwiki z Szulców, lat 22 mającej. Przyczyną późnego chrztu i spisania aktu była słabość matki dziecka.

Tomasz Oxiński zmarł 5/17 lipca 1855 r. w Płocku. Według metryki zgonu był on rachmistrzem rządu gu-bernialnego w Płocku, miał 53 lata, a na świat przyszedł we wsi Bartodzieje w powiecie płockim z Antoniego i Ludwiki z Warszewskich małżonków Oxińskich. Pozostawił po sobie żonę, Ludwikę z Szulców i pięcioro dzie-ci – Elżbietę, Stanisława, Józefa, Wiktorynę i Tomasza.

GENEALOGIA

» fo

t. sz

ukaj

war

chiw

ach.

pl (ź

ródł

o)»

fot.

szuk

ajw

arch

iwac

h.pl

(źró

dło)

Page 37: More Maiorum nr 25

More Maiorum 37

Kiedy chrzcili Tomasza, byli prawie 5 lat po ślubie – pobrali się 8 października 1829 r. w Płocku. Małżeństwo zawarte zostało w obecności dwóch świadków – Teofila Kowalewskiego, 28-letniego archiwisty komisji woje-wódzkiej w Płocku oraz Andrzeja Konopskiego, 34-letniego dyrektora kancelarii w Płocku. Pan młody Tomasz Kazimierz Oxiński w chwili ślubu był 27-letnim kawalerem, archiwistą w komisji wojewódzkiej w Płocku, na świat przyszedł we wsi Bartodzieje (więc w akcie zgonu podano prawidłowe dane), która należała do parafii pniewskiej. Jego rodzicami byli Antoni i Ludwika z Warszewskich małżonkowie Oxińscy, w chwili ślubu syna wciąż żyli i mieszkali w Pułtusku. Panna młoda okazała się mieć dwa imiona – Filipina Ludwika, przy czym znana była pod tym drugim. Na świat przyszła ok. 1811 r. jako córka nieżyjącego w chwili ślubu Fryderyka i pozostającej wśród żywych Filipiny z domu May, która po śmierci męża ponownie stanęła na ślubnym kobiercu.

GENEALOGIA

1829

» fo

t. sz

ukaj

war

chiw

ach.

pl (ź

ródł

o)

Page 38: More Maiorum nr 25

1834

More Maiorum38

Powracając do metryki ślubu Stanisława Oxińskiego z Ludwiką Wasiłowską z 1861 r., należy przypomnieć, że panna młoda na świat przyjść miała ok. 1836 r. w Szreńsku jako córka Kazimierza i Zygfrydy z Babskich mał-żonków Wasiłowskich. Para ta na pewno czworo swoich dzieci ochrzciła w par. Janowiec Kościelny w latach 1812-1818 (wśród nich był m.in. Ezechiel Ignacy Mikołaj, późniejszy proboszcz w parafii Jasieniec – to on udzielił ślubu swojej siostrze).

Kazimierz Wasi(e)łowski i Zygfryda Babska pobrali się 7 października 1811 r. w Janowie (woj. warmińsko-ma-zurskie). Pan młody został określony jako „szlachetnie urodzony”. Był 25-letnim kawalerem i synem szlachetnie urodzonych Mikołaja i Marianny z Płoskich małżonków Wasiełowskich. Swoją metrykę chrztu wyciągnął z ksiąg parafii Duczymin. Rodzice w chwili ślubu syna mieszkali we wsi zwanej Wasiły w powiecie przasnyskim (par. Duczymin). Panną młodą była szlachetnie urodzona Zygfryda Babska, mieszkająca w Janowie przy swych rodzi-cach – Ignacym i Honoracie z Kołakowskich małżonkach Babskich. Ochrzczona została w winnickiej parafii, miała 21 lat i była stanu wolnego.

GENEALOGIA

» fo

t. m

etry

ki.g

enea

lodz

y.pl (

źród

ło)

Page 39: More Maiorum nr 25

More Maiorum 39

Na chwilę obecną są to wszystkie metryki przodków Ireny Jurgielewicz, które udało się znaleźć w Internecie. Pomimo jej ślubu w młodym wieku (25 lat), nie doczekała się potomstwa z mężem Mieczysławem Jurgielewi-czem. Udało się natomiast odnaleźć ich metrykę ślubu z ksiąg parafii św. Aleksandra za rok 1928. Para pobrała się 30 czerwca tego roku.

Mieczysław Trojden Jurgielewicz na świat przyszedł 23 stycznia / 4 lutego 1900 r. w Warszawie. Ochrzczony został 26 sierpnia / 8 września 1900 r. w parafii Wszystkich Świętych w Warszawie. Na marginesie aktu chrztu odnotowano fakt zawarcia związku małżeńskiego z Ireną Jurgielewicz.

GENEALOGIA

1928

1900

» fo

t. m

etry

ki.g

enea

lodz

y.pl (

źród

ło)

» fo

t. m

etry

ki.g

enea

lodz

y.pl (

źród

ło)

Page 40: More Maiorum nr 25

Ottonica napada na Leszka Białego wraz z księciem Henry-kiem w łaźni, i nie spodziewają-cego się zdrady zabija, Henry-ka zaś zranionego pod zasłoną wiernego sługi zostawia.” Leszek Biały osierocił półtorarocznego syna Bolesława, zwanego później Wstydliwym. Władzę w Krakowie objął Władysław Laskonogi z za-strzeżeniem możnowładztwa, że tron odziedziczy, w późniejszym czasie, małoletni Bolesław.

SPROWADZENIE KRZYŻAKÓW

Dwa lata przed zjazdem w Gą-sawie, tj. w 1225 roku, Konrad Mazowiecki, poczynił starania o sprowadzenie na ziemie polskie, Zakonu Szpitala Najświętszej Ma-rii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, nazywanych po-tocznie Krzyżakami. W ten spo-sób książę chciał zapewnić sobie spokój przed najazdami Prusów, a nawet planował ich chrystia-nizację. Za „pomoc” otrzymali od władcy ziemię chełmińską. O skutkach sprowadzenia zakonu na ziemie polskie, dotkliwie miały się przekonać dopiero późniejsze pokolenia. Od lat 30. XIII w. roz-począł się okres podboju Prusów oraz budowa państwa krzyżackie-go nad Bałtykiem.

„Jedną z pierwszych ich ofiar stał się niejaki Pipin, siedzący w zameczku Piegża. Zbrojni mni-si schwytali go i po swojemu uka-rali za to, że przyjąwszy dawniej chrzest, powrócił do pogaństwa. Rozcięto mu brzuch, przybito ki-szki do drzewa i ganiano wokół, aż wszystkie wnętrzności owinęły się na pniu.”

Pierwszym władcą, który zorientował się w niebezpieczeń-stwie, jakie niosło sprowadze-nie Krzyżaków, był Świętopełk Gdański. Zakon chciał mu ode-brać wybrzeża Nogatu, lecz ten począł z nimi wojować. Niestety był sam na polu bitwy. Przeciw-ko sobie miał Kon-rada Mazowieckiego, Bolesława Pobożnego, swoich braci Sambora i Ra-cibora oraz samego papieża. Podbój Krzyżaków ostatecz-nie zakończył się w 1283 roku.

NAJAZDY MONGOŁÓW

W 1206 roku, w odległej Mon-golii, władzę objął Czyngis-chan. Planował zapanować nad całym światem, nie cofając się praktycznie przed niczym. Zmarł w 1227 roku, jednakże „jeszcze za jego życia Mongołowie pod-bili północne Chiny, Syberię, Azję Środkową, dokonali kawa-leryjskiego rajdu wokół Morza Kaspijskiego, przeszli Kaukaz, Krym i odnieśli pierwsze zwy-cięstwo nad wojskami europej-skimi. 31 maja 1223 r. książęta ruscy przegrali z nimi sławną bi-twę nad Kałką w pobliżu Morza Azowskiego.” Po śmierci Czyn-gis-chana władzę przejął wnuk Batu, który już w 1236 roku roz-począł zdobywanie Rusi. Po zaję-ciu Kijowa, postanowił wyprawić się na Polskę i Węgry. Pierwszy

More Maiorum40

Małgorzata Lissowska

DAY UT IA POBRUSA A TI POZIWAY – (daj, ja pomielę, a ty odpocznij) pierwsze słowa zapisane w języku polskim, które odnaleźć można w XIII-wiecz-nej Księdze Henry-kowskiej.

WARTO WIEDZIEĆ

wojny domowe, sprowadzenie Krzyżaków...

POLSKA PRZEZ WIEKI

Kontynuacja, a nawet pogłę-bienie rozbicia dzielnicowego, sprowadzenie Krzyżaków, a także pierwsza po wielu la-tach koronacja na częściowo zjednoczonych ziemiach pol-skich.

Na początku XIII wie-ku, tj. w 1202 roku, umiera ostatni syn Bolesława Krzywo-

ustego, Mieszko III Stary. Po jego śmierci władzę w Krakowie, zale-dwie na kilka miesięcy, obejmuje najstarszy syn, Władysław Lasko-nogi. W tym samym roku umiera także, popierający Mieszka i jego syna na krakowskim tronie, wo-jewoda Mikołaj, czego skutkiem jest powrót Leszka Białego.

W 1210 roku władca Krakowa wraz z bratem Konradem Mazo-wieckim i wnukiem Mieszka III Starego – Władysławem Odoni-cem, na zjeździe w Borzykowej, uznają wolności oraz przywileje Kościoła w Polsce, skutkiem cze-go jest znaczna niezależność od władzy państwowej. Co więcej, od tej pory duchowieństwo ma prawo sądzić w oparciu o prawo kanoniczne.

ZJAZD W GĄSAWIE

W 1227 roku w Gąsawie, ponow-nie próbowano ułożyć stosunki pomiędzy rządzącymi w kraju Pia-stami. W zjeździe brali udział Le-szek Biały, Konrad Mazowiecki, Władysław Laskonogi oraz książę śląski, syn Bolesława Wysokiego, Henryk Brodaty. Podczas zjazdu Świetopełk „za radą Władysława

Page 41: More Maiorum nr 25

najazd na nasz kraj, miał miejsce w 1241 roku. Tatarzy zaatakowa-li od wschodu, zdobywając kolej-no Sandomierz i Kraków. Stoczyli

bitwy pod Tarczkiem, Turskiem Wielkim, Chmielnikiem, Raci-

borzem i Opolem. Kiero-wali się na Wrocław. 9

kwietnia tegoż roku, na ich drodze, pod

Legnicą, stanęły wojska Henryka Pobożnego, z wład-cą na czele, które chciały w końcu powstrzymać nisz-

czycielskie siły Mongołów. Pozostałymi dowód-cami u boku księcia byli Bolesław Dyplodowic (Szczepiołka) – książę z dynastii Przemyślidów, Mieszko Otyły – książę opolsko-raciborski oraz Sulisław. Niestety i tym razem Tatarzy zwycię-żyli. Książę wrocławski, Bolesław oraz Suli-sław polegli podczas bitwy, śmierć poniósł także Henryk Pobożny, jednakże źródła podają dwie odmienne wersje jego śmierci. Według pierwszej z nich, władca poległ na polu walki, druga natomiast podaje o wzię-ciu do niewoli a tam, jego głowa miała zo-stać ścięta i nabita na pal. Śmierć władcy spowodowała największe od początku rozbicia dzielnicowego, rozdrobnienie Ślą-ska. Władza Henryków śląskich (Henryka Brodatego, Henryka Pobożnego) rozpadła się. Mimo zwycięstwa Mongołowie chwilo-wo opuścili ziemie polskie.

Drugi najazd Tatarów na Polskę, miał miej-sce na przełomie 1259 i 1260 roku. Była to pierwsza akcja zbrojna, po objęciu władzy przez Berka-chana, które nastąpiło około roku wcześniej. Przyjął on islam, który szerzył pomiędzy Tatarami. Podobnie jak poprzednio, atak nastąpił od strony wschodniej. Zostały zdobyte takie miasta, jak: Lublin, Sandomierz oraz Kraków, z którego ostał się tylko Wawel. Tym razem, na czele wojsk polskich, stał Bole-sław V Wstydliwy (o jego przydomku za chwi-lę). Podobnie jak i poprzedni najazd, miał na

celu głównie grabież Polski.

Ostatni najazd Tatarów, w tym stuleciu, nastąpił na przełomie

1287 i 1288 roku. Podczas tego najazdu, dzięki lepszemu ufortyfiko-

waniu miast, Mongołom nie udało się zdo-

More Maiorum 41

WARTO WIEDZIEĆ

Jak powszechnie wiadomo XIII wiek, to okres wypraw krzy-żowych. Leszek Biały poinfor-mował papieża, że nie może brać w nich udziału, ponieważ w „Palestynie brak piwa i miodu bez których żyć nie można”

POLSKA PRZEZ WIEKI

» fot. Wikimedia Commons

Page 42: More Maiorum nr 25

być Sandomierza, Lublina ani Krakowa. Tatarzy podzieleni byli na dwie grupy. Pierwszą do-wodził Telboga, drugą zaś Nogaj. Wojska pierwszego poniosły klę-skę w Górach Świętokrzyskich, podczas starcia z Leszkiem Czar-nym, drugiego pod Starym Są-czem.

BOLESŁAW WSTYDLIWY

Jak już wspomniałam Bolesław został półsierotą, gdy miał za-ledwie półtora roku. Zgodnie z układem zawartym jeszcze za życia Leszka Białego, to Włady-sław Laskonogi miał zajmować się małoletnim. Jak można się spodziewać, nie spodobało się to Konradowi Mazowieckiemu, który pragnął przejąć władzę na krakowskim tronie, po zmarłym bracie. W 1233 roku, Konrad Mazowiecki zaprosił Grzmisła-wę (żonę Leszka Białego) wraz z Bolesławem Wstydliwym na spotkanie, które zakończyło się ich uwięzieniem w Czersku. Tam, wdowa musiała znosić poniżenia ze strony Konrada, między inny-mi spoliczkowanie. Następnie zo-stali przeniesieni do Sieciechowa, skąd udało im się zbiec. Od 1243 roku Bolesław zasiadał na tronie krakowskim. Władca był oso-bą wyjątkowo pobożną, co było widoczne w sposobie rządzenia – opierał się na duchowieństwie, przez co miewał problemy ze strony świeckiego możnowładz-twa. W znacznym stopniu osłabił, mocne dotychczas, stanowisko wojewody krakowskiego.

Skąd przydomek? Bolesław Wstydliwy, w 1239 roku, poślu-bił węgierską księżniczkę Kingę (późniejszą świętą Kościoła ka-tolickiego). Jeśli wierzyć jej ży-wotopisarzom, księżna opowia-dała damom dworu i mniszkom o szczegółach swego pożycia

małżeńskiego. „Jakkolwiek niegodna między niewiastami, u męża mego nigdy nic innego nie widziałam prócz rąk samych i twarzy” Ponoć pobożny książę złożył śluby czystości. Co więcej, późniejszy król Polski, Władysław Łokietek, twierdził, że św. Kinga była dziewicą. Jak można się do-myślić, nie budziło to zadowolenia wśród zwolenników Bolesława, ponieważ brak potomka oznaczał koniec dynastii Piastów małopol-skich, a więc i kolejne walki o tron oraz brak męstwa władcy. Bole-sław V Wstydliwy umiera w 1279 roku. Jego ciało spoczęło w Kra-kowie u Franciszkanów. W związ-ku z brakiem potomka, przed śmiercią, postanowił usynowić, wnuka Konrada Mazowieckiego, Leszka Czarnego. Warto zazna-czyć, że ówcześnie życie w ascezie było dość typowe. Podobne śluby złożyła siostra Bolesława, św. Sa-lomea, żona Kolomana Węgier-skiego oraz małżeństwo Henryk Brodaty i św. Jadwiga (o których więcej w ciekawostce).

PRÓBY JEDNOCZENIA

Praktycznie w tym samym cza-sie, Poznań, Kraków i Wrocław, tracą swoich władców. Książę śląski Bolesław Rogatka umiera w 1278 roku, a wielkopolski Bo-lesław Pobożny i krakowski Bo-lesław Wstydliwy, rok później. Na krakowskim tronie zasiada Leszek Czarny, Wrocław prze-chodzi na stałe w ręce Henry-ka Probusa (który już wcześniej próbował nim rządzić, jednakże został uwięziony przez Rogatka), a Poznań – Przemysła II.

W 1282 roku, w Kępnie książę wielkopolski oraz gdański Mści-wój II, podpisali traktat o dzie-dziczeniu. Zgodnie z nim, ten władca, który przeżyje drugie-go, dziedziczy po nim dzielnicę.

W praktyce, oznaczało to pierwsze od wielu lat, zjednocze-nie Wielkopolski i Pomorza Gdań-skiego. 5 lat później, w Słupsku ci sami władcy wraz z Bogusławem IV, księciem szczecińskim, zawarli układ o wieczystym przymierzu.

Również w tym samym roku, tj. 1287 został zawarty układ o przeżycie, pomiędzy Leszkiem Czarnym, Henrykiem Probusem, Henrykiem Głogowskim i Prze-mysłem II. Ustalał on kolejność przejmowania władzy. Warto za-znaczyć, że układy o przeżycie, często były zawierane w przy-padku braku potomstwa. W tym wypadku, dwóch władców było bezpłodnych (Leszek Czarny i

Henryk Probus), Przemysł II miał córkę, a ówcześnie kobiety nie mogły dziedziczyć tronu, Henryk Głogowski, w chwili podpisania traktatu, był młody i nie posiadał żadnego potomka (5 synów uro-dziło się po podpisaniu układu).

More Maiorum42

Św. Jadwiga brała ślub z Henrykiem Brodatym, w wieku zaledwie 12 lat. Mieli 6 dzieci, kiedy to postano-wili złożyć śluby czystości. Książę na pamiątkę zapu-ścił brodę (stąd przydo-mek), księżna zaś została mniszką. Henryk będąc na łożu śmierci, chciał jeszcze raz zobaczyć małżon-kę, ona jednak odmówiła, ponieważ nie chciała żało-wać męża, co jak twierdzi-ła byłoby sprzeczne z wolą Bożą.

WARTO WIEDZIEĆ

POLSKA PRZEZ WIEKI

Page 43: More Maiorum nr 25

Traktat bardzo szybko wchodzi w życie, już rok później umiera, zasiadający na tronie kra-kowskim, Leszek Czarny. Mimo dziedziczności Henryka Probusa, niespodziewanie pojawia się Wła-dysław Łokietek, przyrodni brat zmarłego Leszka, wnuk Konrada Mazowieckiego. Po stoczonych walkach, Kraków pozostaje w rę-kach Henryka Probusa, który wy-syła posłów do papieża, prosząc o koronę. Niestety nie dożył od-powiedzi. 26 czerwca 1290 roku zostaje otruty we Wrocławiu i tam też został pochowany. Kolejnym spadkobiercą jest Przemysł II. Na pomorzu gdańskim w 1294 roku umiera książę Mściwój II. Na

podstawie umowy zawartej 12 lat wcześniej, w Kępnie, tere-ny dziedziczy Przemysł II. W tym momencie następuje połączenie tych dwóch dzielnic.

26 czerwca 1295 roku, arcybiskup gnieźnieński, Jakub Świnka do-konuje koronacji Przemysła II. Pierwszy raz od ponad 200 lat, Polska, chociaż niecała jest zjed-noczona, ma króla. Rankiem 8 lu-tego 1296 roku, na gród w Rogoź-nie, w którym chwilowo przebywa król, napadają drużyny branden-burskie. W napadzie uczestniczy siostrzeniec króla Jan. Przemysł II „stoczywszy walkę, wielu poranił i trupem położył. Ale zmuszony

pełnić raczej powinność żołnierza niżeli króla i wodza, pod przemagającą liczbą nieprzy-jaciół, nawałem strzał i mieczów, które zewsząd go dosięgały, wal-cząc chwalebnie, jak na jego ród przystało, omdlał i padł na ziemię mnogimi okryty ranami.”

Jego ciało spoczęło w katedrze poznańskiej.

_________________________ Źródła: 1. Jana Długosza kanonika kra-kowskiego „Dziejów polskich ksiąg dwanaście”, przekł. Meche-rzyński K., Kraków 1868, T. 2. 2.. Polska Piastów, Jasienica P., Warszawa 1985

» fot. Wikim

edia Com

mons

More Maiorum 43

POLSKA PRZEZ WIEKI

Page 44: More Maiorum nr 25

» Cmentarz Orląt we Lwowie - grób nieznanego żołnierza przed II wojną światową /fot. Wikimedia Commons

More Maiorum44

SPOD ZNAKU KRZYŻA I LILIJKI

Page 45: More Maiorum nr 25

More Maiorum 45

Paweł Becker

tu leży żołnierz polski – gawęda o Grobie Nieznanego Żołnierza

SPOD ZNAKU KRZYŻA I LILIJKI

Burgrabia krakowski Tobiasz Morsztyn nie spodziewał się, że budując w XVII wieku w War-szawie swoją rezydencję, tworzy zalążek miejsca, które w wyniku wielu zmian historycznych i ar-chitektonicznych stanie się jed-nym z najważniejszych miejsc pamięci narodowej w Polsce.

Po śmierci Tobiasza dwór przeszedł na Jana Andrze-ja Morsztyna (czołowego przedstawiciela polskiej

poezji barokowej), który przebudo-wał w 1666 roku dwór w barokowy pałac. W 1713 roku nowym właści-cielem pałacu został król August II Mocny, który rozpoczął gruntowną przebudowę i rozbudowę budynku, dokończoną przez jego syna i na-stępcę, Augusta III. W taki sposób w Warszawie powstał Pałac Saski. Od 1724 roku był główną siedzibą królów z dynastii Wettinów, tutaj mieszkał dwór, działał teatr war-szawski. W czasie panowania Stani-sława Augusta, Pałac Saski pozostał rezydencją Wettinów, którzy wynaj-mowali go na biura i mieszkania. Po upadku Rzeczypospolitej, rozbio-rach i krótkim istnieniu Księstwa Warszawskiego, pałac ostatecznie sprzedano władzom polskim. Część przeznaczono na Liceum Warszaw-skie, w którym uczył się m.in. Fry-deryk Chopin. W czasie powstania listopadowego pałac został częścio-wo zniszczony. Kolejny właściciel, Iwan Skwacow, bogaty rosyjski ku-piec, zlecił gruntowną przebudowę Pałacu Saskiego. Kazał rozebrać środkową część, a na jej miejscu po-wstała kolumnada. Od 1862 roku pałac stał się siedzibą armii carskiej. W niepodległej Rzeczypospolitej

w pałacu mieścił się Sztab General-ny Wojska Polskiego, który postawił przed kolumnadą pomnik księcia Józefa Poniatowskiego – wzoro-wego żołnierza, ulubieńca swoich wiarusów i bohatera narodowego Polaków. Jednak kluczowe miejsce w obrębie Pałacu Saskiego dopiero miało powstać.

Lata 1914-1918 to dla Europy czas szalejącej wojny zwanej wówczas „wielką wojną” a przez potomnych nazywaną I wojną światową. W cza-sie walk zginęły miliony żołnierzy, spośród których wielu spoczęło w bezimiennych mogiłach na fron-tach Rosji, Niemiec, Francji, Belgii i innych miejscach walk. Zrodziła się wówczas idea Grobu Nieznanego Żołnierza – symbolicznego miejsca pamięci dla wszystkich uczestników walk. Pierwszy taki grób powstał w Wielkiej Brytanii 11 listopada 1920 roku i został umiejscowiony w katedrze westminsterskiej w Lon-dynie (Westminster jest dla Angli-ków tym, czym Wawel dla Polaków). W 1921 roku pod Łukiem Triumfal-nym w Paryżu powstał francuski Grób Nieznanego Żołnierza.

W 1921 roku pojawiła się inicjaty-wa utworzenia Grobu Nieznanego Żołnierza w Polsce. Pierwsza idea, stworzona przez Komitet Uczcze-nia Poległych 1914-1921, propo-nowała pomnik – kapliczkę w war-szawskiej archikatedrze św. Jana. Projekt nie wszedł w życie – społe-czeństwo domagało się monumentu upamiętniającego bohaterów walk, a nie skromnej kapliczki w kącie ka-tedry. Nadzwyczaj hojne w takich przypadkach społeczeństwo, poka-zało swą niechęć podczas zbiórki

finansowej na ten cel – nie udało się zebrać wymaganych 3 tysięcy zło-tych. Inne projekty mówiły między innymi o usypaniu kopca pamięci czy pomnika-krzyża.

Dopiero w 1923 roku na polecenie prezydenta Rzeczypospolitej, Sta-nisława Wojciechowskiego powstał „Tymczasowy Komitet Organiza-cyjny Budowy Pomnika Nieznane-go Żołnierza”. Do Komitetu weszły takie sławy oręża niepodległościo-wego, jak generałowie: Józef Haller, Władysław Sikorski, Edward Ry-dz-Śmigły, Kazimierz Sosnkowski czy stojący na czele Tadeusz Rozwa-dowski. Komitet początowo działał opieszale, aż do dnia, w którym – o dziwo! – nieznany darczyńca kazał przywieźć pod pomnik księcia Józe-fa tablicę z napisem „Nieznanemu Żołnierzowi poległemu za Ojczy-znę”. I to dopiero było mobilizacją do postawienia Grobu-Pomnika. Zdecydowano u stworzenu Grobu Nieznanego Żołnierza na Placu Sa-skim, pod kolumnadą Pałacu. Prace ruszyły w 1925 roku.

Pojawiła się też kwestia, kto ma być w tym najważniejszym dla Polski grobie pochowany. Wybrano listę pól bitewnych I wojny światowej i walk z bolszewikami a następnie w drodze losowania okazało się, że będzie to Lwów, Semper Fidelis Le-opolis, miasto zawsze wierne Rze-czypospolitej.

W 1918 roku trwały walki o Lwów między Polakami a Ukraińcami. W obronie miasta najbardziej za-służyli się młodzi ludzie, harcerze wychowani przez samego Andrzeja Małkowskiego. Był to egzamin z ich przyrzeczenia, z ich służby Ojczyź-nie, który zdali własną krwią. Spo-częli na cmentarzu, który zyskał miano Cmentarza Orląt. Nawet nie orłów, bo za młodzi byli na taki ty-tuł, ale Orląt Lwowskich właśnie. Wśród wielu grobów był ten naj-

Page 46: More Maiorum nr 25

More Maiorum46

SPOD ZNAKU KRZYŻA I LILIJKI

bardziej wzruszający – 13-letniego Antoniego Petrykiewicza, najmłod-szego kawalera orderu Virtuti Mili-tari i najmłodszego z Orląt – Jana Kukawskiego, którego karabin był większy od niego, miał zaledwie 9 lat…

Wybrano trzy mogiły bezimienne, dokonano ekshumacji i ustawiono trzy trumny obok siebie. Stanęła naprzeciwko nich polska Ormian-ka, Jadwiga Zarugiewiczowa. Sama straciła swego syna Konstantego w bitwie pod Zagórzem i nie było jej dane znaleźć jego grobu, spoczął w mogile bezimiennej. To właśnie Jadwiga Zarugiewiczowa, „tak jak jej serce dyktuje” wybrała jedną z tru-mien. Gdy ją otwarto, okazało się, że nie ma tam wysokiego rangą żoł-nierza, ale jest tam harcerz, 14-let-ni zaledwie chłopak w maciejówce,

co dowodziło, że był ochotnikiem. Tak oto harcerz polski, jedno z Or-ląt Lwowskich, został wybrany, jako symboliczny żołnierz wszystkich pól bitewnych.

Jako pierwsi wartę zaciągnęli weterani powstania z 1863Po wielkich uroczystościach we Lwowie, trumna została przewie-ziona do Warszawy. 2 listopada 1925 roku podczas wielkich, narodowych uroczystości złożono zwłoki lwow-skiego obrońcy do Grobu Niezna-nego Żołnierza. Jeszcze nim rozpo-częły się uroczystości do pustego grobu podeszła prosta, stara kobie-cina, wrzucając do pustej mogiły wiązankę polnych kwiatów. Nikt nie

ośmielił się jej przerwać. Nie oficjele z wielkimi wieńcami, ale prosta ko-bieta polnymi kwiatami oddała jako pierwsza hołd dla tego Żołnierza. Gdy trumna spoczęła w grobie, wartę zaciągnęli jako pierwsi wete-rani powstania styczniowego z 1863 roku, staruszkowie, oddający hołd temu, który walczył w walce zwycię-skiej. Tak oto przeszłość związała się wtedy ze współczesnością. Uro-czystość transmitowało Polskie Ra-dio, we wszystkich świątyniach kra-ju biły dzwony, zarządzono chwilę przerwy w pracy, by każdy w Polsce, choć myślą, mógł oddać hołd Nie-znanemu Żołnierzowi.

Kilka lat później o Grobie niemal zapomniano. Prasa zwracała uwagę na brak szacunku przechodniów, brak zainteresowania ze strony władz, niepalące się lampy, zły pło-

Page 47: More Maiorum nr 25

» fot. Wikim

edia Com

mons

More Maiorum 47

SPOD ZNAKU KRZYŻA I LILIJKI

mień wieczny. W 1936 roku zgłasza-no już potrzebę konserwacji.

Po wybuchu II wojny światowej Grób nie został zniszczony od razu. Obowiązywał zakaz składania tam kwiatów i oddawania hołdu (groził za to Pawiak), a jednak w 1944 roku w czasie powstania warszawskiego złożono tam 15 sierpnia kwiaty. Ce-lowo blisko grobu były liczne jed-nostki niemieckie, a Park Saski stał się miejscem „nur für Deutsche”. Po powstaniu, w czasie regularne-go niszczenia Warszawy, 28 grudnia 1944 roku, wysadzono w powietrze Pałac Saski. A jednak przedziwnym zrządzeniem losu kolumnada, pod którą umieszczono Grób, ocalała! Ponowiono wysadzanie kolumnady, ostro zawalił się na płytę nagrobną, ale kilka kolumn nadal stało. Z po-tężnego gmachu ocalał symbolicz-

nie tylko jeden jego fragment, wła-śnie Grób Nieznanego Żołnierza.

Decyzja o jego odbudowaniu zapa-dła błyskawicznie. Już 17 stycznia 1945 roku zamiast znicze rozpalono tam symboliczne ognisko. Zadecy-dowano o pozostawieniu Grobu w stanie wskazującym na jego zbu-rzenie przez Niemców, by przypo-minał o dokonanych zbrodniach i zniszczeniach. W 1946 roku Grób był już odnowiony, choć w zmienio-nym kształcie, zabrakło korony na głowie Orła, zmieniono treść tablic upamiętniających bitwy z dziejów Polski, usuwając te z czasów walk polsko-bolszewickich. Odrestauro-wano całość, przywracając mu daw-ny blask.

Po 1989 roku znów zmieniono nie-które elementy. Orzeł odzyskał ko-

ronę, na polecenie premiera Tade-usza Mazowieckiego, umieszczono tam urnę z ziemią z Katynia, przy-gotowano nowe tablice upamiętnia-jące pola polskich walk. Przy Grobie Nieznanego Żołnierza odbywają się uroczystości wojskowe i państwowe, zagraniczne delegacje składają kwia-ty, przechodnie zatrzymują się, po-chylają głowy. Ale czy każdy z nich wie, czyje szczątki skrywa tam naro-dowa mogiła? Że nie są to szczątki żołnierza wielkich bitew, ale nasto-latka, który chciał walczyć o swoje ukochane miasto, jak orlę walczące o gniazdo rodzinne? ■

Cykl „Spod znaku krzyża i lilijki” re-alizowany jest w ramach próby wę-drowniczej Autora.

Page 48: More Maiorum nr 25

More Maiorum48

Agnieszka Kubas

życie zawodowe przodków – odkryjmy nową kartę przeszłości

ŻYCIE ZAWODOWE PRZODKÓW

Obecnie w badaniach historycz-nych, temat dziejów konkret-nych zakładów przemysłowych i rzemieślniczych nie stanowi głównego przedmiotu badań historyków.

W okresie Polski Lu-dowej powstawały publikacje roczni-cowe, pisane na za-

mówienie dyrekcji wielkich fabryk, często tendencyjne, jednak wno-szące do historiografii pewną war-tość. Dlaczego warto jednak nadal zagłębiać się w dokumentacje wy-tworzone bezpośrednio przez za-kłady przemysłowe, a także organy władzy, z którymi ich działalność się łączyła? Odpowiedź jest prosta, aczkolwiek nieoczywista – posiada-ją ogromną wartość genealogiczną, którą przedstawię w obecnym arty-kule.

Dzieje archiwów zakładowych bar-dzo często były burzliwie, niemalże jak dzieje naszego kraju. Wiele z nich spłonęło w pożarach, zniszczyło się z powodu wylania pobliskiej rze-ki w czasie powodzi, bądź zostało skradzionych, albo celowo znisz-czonych. Oczywiście nie wszystkie archiwa zakładowe podzieliły taki los. Część przetrwała w znakomi-tej formie próbę czasu, aby dzisiaj bezpiecznie znaleźć się w archiwum państwowym. Przyjrzyjmy się zatem podstawowym zespołom archiwal-nym, które mogą pomóc genealo-gom odkrywać rodzinną historię

Archiwa Państwowe w swoich zbio-rach posiadają archiwalia przeka-zane przez zakłady pracy. Z jednej strony – są to dokumenty przejęte

od likwidowanych przedsiębiorstw i instytucji, a z drugiej zespoły archi-walne starszych, działających nadal. Oczywiście pomijam tutaj doku-mentację kadrowo-płacową, której przechowywanie rządzi się odręb-nymi prawami.

W archiwach przedsiębiorstw i in-stytucji możemy znaleźć różne ro-dzaje dokumentacji, w zależności od stopnia zachowania zespołów, będą to wszelkiego rodzaju raporty, zarządzenia wewnętrzne, okólniki, sprawozdania finansowe, plany pro-dukcji i zatrudnienia. Trzeba zdawać sobie sprawę, że w powyższych do-kumentach odnajdujemy informacje genealogiczne, aczkolwiek przejrze-nie setek stron zarządzeń wewnętrz-nych może nas skutecznie zniechę-cić. Warto więc na wstępie poszuki-wań przejrzeć dokładnie inwentarz w poszukiwaniu zespołów, których nazwa wskazuje na „zawartość ge-nealogiczną”.

Poszukujmy więc wszelkich wyka-zów pracowników. W zależności od specyfiki przedsiębiorstwa, możemy spotkać się z różnymi typami doku-mentów. Nie zawsze będziemy mo-gli znaleźć w dokumentacji typowe spisy pracowników z poszczegól-nych lat. Często informacje są nie-pełne, dotyczą tylko pojedynczych okresów. Warto również zazna-czyć, że znacznie łatwiej będziemy mogli odszukać naszego przodka, który pracował w danym przedsię-biorstwie na odpowiedzialnym sta-nowisku – dyrektora, księgowego, majstra, kierownika oddziału czy maszynistki. Często wykazy tychże pracowników, zawierają dokładne informacje o wykształceniu, do-

świadczeniu zawodowym i szcze-gółowym opisie zajmowanego sta-nowiska. Oprócz tego pojawiają się podstawowe informacje o dacie urodzenia, przynależności (dotyczy okresu do 1939 r.), narodowości i adresie zamieszkania. Następnie, w miarę zachowanych dokumentów, jesteśmy w stanie odnaleźć kolejne ciekawe informacje takie, jak: śred-ni zarobek naszego przodka, liczba dzieci na utrzymaniu (z podziałem na potomstwo mieszkające z ro-

Page 49: More Maiorum nr 25

More Maiorum 49

ŻYCIE ZAWODOWE PRZODKÓW

dzicami i uczące się poza domem). Zdobyte w ten sposób informacje doskonale mogą urozmaicić nasze poszukiwania. Pamiętajmy również, że nacjonalizacja przemysłu po II wojnie światowej zmieniła nie-co specyfikę dokumentacji. Moim zdaniem archiwa wytworzone przez zakłady przed 1939 r. są znacznie ciekawsze i obfitują w informacje genealogiczne.

Czy znajdziemy informacje w do-

kumentacji zakładowej o naszym przodku jeśli był tylko szeregowym robotnikiem? Odpowiedź na to py-tanie jest jak najbardziej twierdząca, ale po raz kolejny warto pamiętać, że ilość tych danych zależy od stop-nia zachowania dokumentacji. W ze-społach archiwalnych części przed-siębiorstw zachowały się z okresu przedwojennego różne spisy pra-cowników. Warto powołać się tutaj na dokumentację jednego z naj-słynniejszych browarów w Polsce –

Browaru Arcyksiążęcego w Żywcu. Dokumentacja z okresu, gdy przed-siębiorstwo należało do żywieckich Habsburgów, zachowała się dosko-nałym stanie. Odszukamy w niej spisy robotników, które podają in-formacje o zajmowanym stanowi-sku, zarobku i miejscu zamieszkania – są to informacje niezwykle cieka-we dla każdego genealoga, zwłasz-cza, gdy niewiele wiemy na temat profesji, którą wykonywał nasz (x)pradziadek. W przypadku żywiec-

Fot. NA

C, sygnatura: 1-G

-2146-11

Page 50: More Maiorum nr 25

More Maiorum50

kiego Browaru do dzisiaj zachowały się również dwa duże kartony cieka-wych dokumentów z okresu już II wojny światowej. Tymi dokumen-tami są unikatowe karty rejestracyj-ne robotników sporządzone przez okupanta w języku niemieckim. Jeśli jednak poszukujemy jeszcze wcze-śniejszych informacji bardzo często zachowane są księgi z okresu sprzed 1918 r., do których wpisywano za-trudnionych pracowników. Taką do-kumentacją, dostępną nawet w wir-tualnym muzeum, dysponuje Od-lewnia Żeliwa w Węgierskiej Górce. W kategorii „spisów” warto również wyróżnić wykazy emerytów, którym przysługiwała emerytura z prywat-nego zakładowego funduszu (istniał taki w Dyrekcji Dóbr Żywieckich). Wraz ze spisami, odnajdujemy pi-sma, w których informuje się pra-cowników o przejściu na emeryturę. W zespole Dyrekcji Dóbr Żywiec-kich zachowały się również archiwa-lia z zakresu funduszu zapomogo-wego wdów i sierot, które również

mogą być pomocne dla wytrwałego w poszukiwaniach genealoga.

Jednym z etapów poszukiwania pra-cy dzisiaj jest napisanie CV i listu motywacyjnego, podobnie w prze-szłości, nasi przodkowie, w celu zdobycia zatrudnienia pisali podania o pracę, które stanowią jedno z naj-ciekawszych zachowanych części ar-chiwów przedsiębiorstw. Tego typu dokumenty miałam okazję przejrzeć w zespole archiwalnym Browaru w Żywcu. Odręcznie pisane poda-nia wywierają na czytelniku ogrom-ne wrażenie. Skrupulatne opisy wykształcenia, doświadczenia i mo-tywacja do podjęcia pracy w tym przedsiębiorstwie, doskonale kreują obraz człowieka pracy tamtych cza-sów. Innym dokumentem, którego również mamy możliwość odszuka-nia są referencje, wystawiane przed poprzednich pracodawców na proś-bę dyrekcji kolejnego miejsca pracy pracownika.

Wnikliwy genealog może również odszukać dokumenty, które prze-kazują znacznie mniej przyjemne informacje. Po pierwsze będą to formularze, wystawiane po zaist-nieniu na terenie przedsiębiorstwa wypadku. Zawierają one podsta-wowe informacje o poszkodowa-nym, przyczynie i miejscu wypadku oraz o jego skutkach – czyli poby-cie w szpitalu, rekonwalescencji w domu lub niestety śmierci. Inne informacje, z kolei – niechlubne, od-kryjemy w księgach kar nakładanych na pracowników. Najciekawszym wykazem kar, z którym miałam do czynienia, była księga przewinień pracowników Browaru Arcyksiążę-cego z lat trzydziestych. Zawiera-ła ona informacje o popełnionych przewinieniach, ich częstotliwości oraz o karach nakładanych na pra-cownika (niższa pensja, zabranie dodatków czy zwolnienie). W okre-sie Polski Ludowej poważniejsze przewinienia były często tematem zarządzeń wewnętrznych informu-

ŻYCIE ZAWODOWE PRZODKÓW

» Wieża Żywieckiej Fabryki Papieru „Solali”/ fot. Agnieszka Kubas

Page 51: More Maiorum nr 25

» fot. Wikim

edia Com

mons

More Maiorum 51

jących o przewinieniu pracownika (np. kradzież, pijaństwo, nieuzasad-nione nieobecności w pracy) oraz o konsekwencjach, w których obok informacji o przewinieniu, podawa-no instrukcję – co zrobić, by tego typu proceder nie powtórzył się.

Pochylmy się jeszcze nad dokumen-tacją wytworzoną przez przedsię-biorstwa, które zostały znacjonalizo-wane w Polsce Ludowej. W tej części dokumentacji, jak już wspomniałam wyżej, znacznie trudniej odnaleźć bogatsze informacje genealogiczne, gdyż zmieniła się specyfika prowa-dzenia dokumentacji. Ważne dla nas mogą być wykazy, zawierające na-zwiska członków różnych formacji, znajdujących się na terenie zakładu – zakładowych oddziałów obrony terytorialnej, różnych komisji, bądź pracowników niektórych oddziałów (głównie szczebla kierowniczego). Warto pamiętać, ze jedną z cech charakterystycznych w okresie Pol-

ski Ludowej było współistnienie wraz z zakładem orkiestr, grup te-atralnych albo klubów sportowych. W dokumentacji Żywieckiej Fabryki Papieru, w zarządzeniach wewnętrz-nych, znajdujemy wykazy członków orkiestry zakładowej i grupy teatral-nej, które uczestniczyły w próbach i występach. Z kolei opłaca się od-szukać wykazy przodowników pra-cy i członków „Klubów Techniki i Racjonalizacji”, którym często udało się odkryć jakąś innowację, polepszającą jakość pracy przedsię-biorstwa.

Na zakończenie zwrócę jeszcze uwagę na dokumenty zupełnie do-datkowe, aczkolwiek przekazujące ciekawe informacje. Już od okre-su międzywojennego, a szczególne w okresie Polski Ludowej, przy za-kładach powstawały budynki miesz-kalne, które były przeznaczone dla pracowników. Jeśli mamy taką moż-liwość, warto zerknąć do kart infor-

ŻYCIE ZAWODOWE PRZODKÓW

macyjnych mieszkań – gdzie obok informacji o lokatorze, posiadamy podstawowe dane na temat stanu mieszkania naszego przodka, jeśli mieszkał w przyfabrycznym miesz-kaniu. Z drugiej strony, czasami odnajdujemy również pojedyncze umowy najmu, zawierane z lokato-rami, które posiadają dla nas war-tość genealogiczną.

Archiwa zakładowe stanowią pod-stawową informację o życiu zawo-dowym naszych przodków, jeśli wiemy, gdzie pracowali. Nie są jed-nak jedynym źródłem informacji – zwłaszcza, gdy nie jesteśmy pewni, jaką profesją trudnili się nasi po-przednicy.

W następnym artykule przybliżę informację na temat zawartości do-kumentacji instytucji państwowych, w których odnajdziemy dane na te-mat przeszłości zawodowej naszej rodziny. ■

Page 52: More Maiorum nr 25

» fo

t. W

ikim

edia

Com

mon

s

More Maiorum52

poszukując “mundurowych” przodków w archiwach

Justyna Krogulska

PORADNIK

Prowadząc poszukiwania gene-alogiczne prędzej czy później trafimy na osobę lub osoby, których pewien etap życia w róż-ny sposób związany był z woj-skiem.

Mogła to być służba za-wodowa, służba z po-boru, praca w insty-tucji wojskowej lub

udział w jednej z wielu organizacji niepodległościowych z okresu za-borów lub wojennej okupacji. Ileż to razy, przeglądając rodzinny album fotograficzny, podziwialiśmy pra-dziadka w mundurze c.k. armii au-striackiej, armii carskiej lub pruskiej, dziadka-legionisty, bądź żołnierza odrodzonego Wojska Polskiego, czy też ojca lub wujka z marsową miną, pozującego do zdjęcia w czapce z orzełkiem. Generalnie więc moż-na powiedzieć, że wojsko wpisuje się w życiorysy przedstawicieli co najmniej kilku ostatnich pokoleń niemal każdej polskiej rodziny.

Mając na uwadze fakt, że wielu z na-szych przodków związanych było z wojskiem, powinniśmy podczas poszukiwań genealogicznych pomy-śleć też o dotarciu do ich dokumen-tów, które mogły zachować się w ar-chiwach, bibliotekach czy muzeach wojskowych.

W Polsce wojskowe zasoby archi-walne przechowywane są w sześciu placówkach: Centralnym Archiwum Wojskowym, Archiwum Minister-stwa Obrony Narodowej, Marynar-ki Wojennej, Sił Powietrznych oraz Archiwach Wojskowych w Oleśni-cy i Toruniu. W węższym zakresie zbiory archiwalne gromadzą też:

Centralna Biblioteka Wojskowa, muzea wojskowe z Muzeum Wojska Polskiego na czele, a także uczelnie, jednostki badawczo-rozwojowe, niektóre służby i agencje wojskowe.

Dokumenty z okresu powojennego rozproszone są po różnych placów-kach archiwalnych, natomiast zasób wytworzony do roku 1945 prze-chowywany jest w jednym miejscu – w Centralnym Archiwum Woj-skowym w Warszawie (Rembertów), dlatego najlepiej od niego rozpo-cząć swoje poszukiwania.

ZASOBY CENTRALNEGO ARCHIWUM WOJSKOWEGO

Centralne Archiwum Wojskowe (CAW) ma długą historię, bowiem swoją działalność rozpoczęło pod koniec 1918 roku, a więc tuż po od-zyskaniu przez Polskę niepodległo-ści. Przechowuje ono dokumenta-cję z ostatniego stulecia, tj. od roku 1908 do dziś, wytworzoną przez jednostki i instytucje wojskowe, a także akta, pochodzące z różnych urzędów państwowych, związane z obronnością państwa. Zasoby po-dzielone zostały na dziesięć części, z których pierwsza obejmuje ma-teriały archiwalne z okresu 1908-1939. Są to akta, dotyczące polskich związków i organizacji niepodległo-ściowych, formacji paramilitarnych, a także jednostek wojskowych i in-stytucji, działających na terytorium Polski. Znajdziemy tu więc mię-dzy innymi akta Polskich Drużyn Strzeleckich, Towarzystwa Gimna-stycznego „Sokół”, Związku Strze-leckiego we Lwowie czy mniej zna-nego Gniazda Sokolego z Kołomyi. Ciekawy zbiór dotyczy Legionów

Polskich (1914-1918). W teczkach odnaleźć możemy na przykład spi-sy oficerów i szeregowych, wykazy chorych i poległych, karty ewiden-cyjne, a ponadto typowo wojskową dokumentację, taką jak rozkazy czy raporty. Być może okaże się, że to właśnie tu natrafimy na pierwszy ślad, który pozwoli nam odtworzyć wojenne losy pradziadka…?

W tym samym dziale znajdują się zbiory dotyczące Armii Genera-ła Hallera z lat 1913-1923 oraz nie mniej interesujące materiały Polskiej Organizacji Wojskowej (1915-1921), w tym imienne listy żołnierzy, ofi-cerów, podoficerów i dezerterów, akta personalne, świadectwa, wyniki egzaminów, legitymacje członków POW, akta szkół żołnierskich.

Dział drugi zbiorów CAW to doku-mentacja z okresu II wojny świato-wej oraz kilku lat powojennych (do 1949). Niestety materiały dotyczące jednostek wojskowych biorących udział w wojnie obronnej 1939 roku zachowały się w stanie szcząt-kowym. Są też relacje uczestników walk (w tym powstania warszaw-skiego), materiały dotyczące organi-zacji konspiracyjnych itp. Dla gene-aloga, interesujące mogą się okazać akta instytucji polskich, opiekują-cych się polskimi wychodźcami na Węgrzech, a także akta Oddziału VI Sztabu Głównego Naczelnego Wo-dza i 2 Dywizji Strzelców Pieszych.

W osobnym dziale (III), chociaż dotyczącym również okresu II woj-ny światowej, znalazły się materiały Wojska Polskiego z lat 1943-1945. Obejmują one jednak tylko forma-cje tworzone w Związku Radziec-kim. To aż 706 zespołów, przy czym niektóre z nich, niestety, zachowały się w formie szczątkowej.

Opracowane powojenne archiwalia Wojska Polskiego z lat 1945-1968, obejmujące 89 zespołów zaliczo-nych do działu IV, nie zainteresu-

szukaj-korzeni.pl

Page 53: More Maiorum nr 25

More Maiorum 53

PORADNIK PORADNIK

ją raczej genealoga. Są to bowiem przede wszystkim rozkazy, zarzą-dzenia, instrukcje, materiały spra-wozdawcze oraz plany dotyczące organizacji, działalności i zasad funkcjonowania „ludowego” Woj-ska Polskiego.

Dokumentacja, dotycząca żołnie-rzy i formacji polskich w ZSRR w latach 1939-1947, pochodząca z archiwów rosyjskich, białoru-skich, litewskich i ukraińskich (kse-rokopie), opracowana została jako Kolekcja Wojskowej Komisji Ar-chiwalnej (WKA) i przyporządko-wana do działu V. Komisja działała w latach 1992-1997 i zgromadziła m.in. teczki akt personalnych 22 539 polskich jeńców wojennych,

założone przez władze sowieckie. W każdej teczce przechowywane są dokumenty osobiste żołnierzy, akta związane z aresztowaniem, proto-koły przesłuchań, różnego rodzaju zaświadczenia. Z archiwów litew-skich pochodzą z kolei akta śledcze Polaków aresztowanych po 1939 r. oraz akta rodzin deportowanych po roku 1941. Dużą wartość genealo-giczną przedstawiają sobą również kartoteki personalne jeńców wo-jennych o losach ustalonych i nie-ustalonych, prowadzone przez kan-celarie obozów jenieckich NKWD. To zbiór około 120 tysięcy kart, zawierających bardzo dużo infor-macji o każdym z jeńców. Zapisano na nich oprócz imienia i nazwiska,

daty i miejsca urodzenia oraz imie-nia ojca takie dane, jak: stopień woj-skowy, wykształcenie cywilne i woj-skowe, zawód, miejsce zamieszkania do chwili powołania do wojska, data i miejsce wzięcia do niewoli itd. Kartoteki są regularnie weryfikowa-ne i aktualizowane, a zatem jeśli uda nam się wśród nich odszukać kogoś z rodziny, warto zajrzeć do karty po-nownie za jakiś czas.

To prawdziwa gratka dla genealogów!Szerszego omówienia wymaga dział VI zbiorów Centralnego Archiwum Wojskowego, który obejmuje akta personalne i odznaczeniowe. Ze względu na swoją objętość i rodzaj akt został on podzielony na osobne kolekcje, z których jedną z najwięk-szych stanowią akta personalne z lat 1918-1939. Druga z wielkich ko-lekcji to 160 tysięcy teczek akt per-sonalnych z okresu 1943-2007. To prawdziwa gratka dla genealogów! Niejeden z poszukiwaczy korzeni może tu „utknąć” na długie mie-siące. Nie wdając się w dłuższe opi-sy, warto wymienić chociaż nazwy tych materiałów, aby uświadomić czytelnikom, z czym mogą mieć do czynienia. Oprócz wspomnianych wcześniej akt personalnych mamy więc kolekcje: generałów i osobisto-ści, akt dotyczących odznaczonych Orderem Wojennym Virtuti Mili-tari, Orderem Odrodzenia Polski, Krzyżem lub Medalem Niepodle-głości, Krzyżem Zasługi, Krzyżem Zasługi Wojsk Litwy Środkowej, Medaille Interalliée de la Victoire, Odznaką Pamiątkową Więźniów Ideologicznych, odznaczonych za pracę w Polskim Związku Strze-leckim lub Krzyżem Walecznych. W pozostałych kolekcjach zebra-ne zostały m.in. akta powstańców wielkopolskich, żołnierzy Polskiej Organizacji Wojskowej z lat 1915-1939 czy żołnierzy Polskich Sił

» Feliks Ryl (zdjęcie ze zbiorów CAW) /fot. Justyna Krogulska

Page 54: More Maiorum nr 25

More Maiorum54

Zbrojnych na Zachodzie, którzy po wojnie powrócili do kraju. Są też akta internowanych żołnierzy Armii Krajowej oraz dokumenty personalne z Komisji Weryfikacyj-nej Oficerów przy Departamencie Personalnym resortu obrony, akta żołnierzy podziemia, którzy ujawnili się na podstawie ustawy o amnestii z lat 1945 i 1947, a także akta repa-triantów, którzy powrócili do Polski z Zachodu w okresie 1945-1948.

W oparciu o materiały odnalezione w zasobie działu akt personalnych i odznaczeniowych przy odrobi-nie szczęścia możemy odtworzyć niemal cały życiorys poszukiwanej osoby. W niejednej teczce oprócz wypełnionych ankiet personalnych znajdują się dodatkowo metryki urodzenia, świadectwa szkolne, akty ślubu, materiały dotyczące przebie-gu służby wojskowej, opisy czynów bohaterskich, a także odręczne ży-ciorysy, a często również zdjęcia.

Zbiory fotograficzne CAW (dział VII) liczą około 130 tysięcy zdjęć. To również ciekawy materiał dla ba-dacza rodzinnego. Wśród nich zna-leźć bowiem możemy np. portrety żołnierzy i zdjęcia grupowe, obrazy z pól bitewnych I wojny światowej, kursów wojskowych, zawodów spor-towych, uroczystości itd. To między innymi albumy Legionów Polskich (1914-1918), Polskiej Organizacji Wojskowej (1915-1918), Korpusu Ochrony Pogranicza (1925-1935) i wielu innych jednostek, placówek, szkół i instytucji wojskowych.

Działy VIII i IX to zbiory karto-graficzne oraz kolekcja regulami-nów, instrukcji i aktów prawnych wydanych od 1913 roku do czasów współczesnych.

Dotychczas nieopracowane po-zostają archiwalia Wojska Polskie-go z lat 1943-2007 umieszczone w dziale X. Znajdują się tu doku-menty naczelnych organów władzy

i administracji państwowej dotyczą-ce spraw obronności, a także akta różnych urzędów i instytucji, sądów i prokuratur wojskowych.

Archiwum cały czas opracowuje zgromadzone zbiory, w związku z czym część z nich może być niedo-stępna dla zainteresowanych. W tym roku nie będzie można skorzystać z części kolekcji akt personalnych (na literę „D”), akt powstańców wielkopolskich, a także częściowo zespołu akt „Legiony Polskie i Pol-ski Korpus Posiłkowy 1914-1918”. Część materiałów wyłączono też z udostępniania ze względu na zły stan fizyczny.

PRAKTYCZNY PORADNIK KORZYSTANIA ZE ZBIORÓW ARCHIWUM

Jak informuje CAW, archiwum nie prowadzi badań genealogicznych, a jedynie poszukiwania do celów prawno-administracyjnych, np. w celu poświadczenia odbycia służ-by wojskowej, udziału w misjach, nabycia praw emerytalnych bądź rentowych itp. Genealog zdany jest więc na własne siły. Aby otrzymać akta, musi przejść pewną procedu-rę…

Z zasobów Centralnego Archiwum Wojskowego można korzystać oso-biście lub zlecić poszukiwania innej osobie – pełnomocnikowi, któremu należy wystawić pisemne upoważ-nienie do wglądu do akt. Pierw-szym krokiem jest jednak wysłanie do dyrektora archiwum „zgłoszenia o udostępnienie materiałów archi-walnych”, w którym opisujemy cel badań i zakres tematyczny. For-mularz zgłoszenia można pobrać ze strony internetowej CAW (za-kładka „Zasady udostępniania”). W przypadku akt osobowych należy wskazać na pokrewieństwo z po-szukiwaną osobą. Jeżeli w naszym imieniu występuje pełnomocnik, wówczas do zgłoszenia dołącza się

również zwykłe upoważnienie. Po otrzymaniu zgody dyrektora, już na miejscu w archiwum, w Informacji Archiwalnej, wypisujemy z katalo-gu sygnatury interesujących nas akt i składamy rewersy. Rewersy można też wysłać pocztą, faksem lub ma-ilem. Na otrzymanie teczek musimy poczekać zwykle 2-3 tygodnie, gdyż znaczna część z nich przechowy-wana jest w magazynach poza ar-chiwum. Wskazane jest też zarezer-wowanie sobie miejsca w pracowni na konkretny termin, ponieważ po kilkuletniej przerwie w udostępnia-niu akt znacznie wydłużyła się lista oczekujących. (zasady udostępniania)

Życzę wszystkim wielu odkryć w poszukiwaniach archiwalnych i satysfakcji z genealogicznej pasji. ■

Archiwa wojskowe w Polsce:

■ Centralne Archiwum Wojskowe ul. Czerwonych Beretów blok 124 00-910 Warszawa www.caw.wp.mil.pl

■ Archiwum Ministerstwa Obrony Narodowej ul. 1 Pułku Myśliwskiego 200 05-160 Nowy Dwór Mazowiecki www.archiwum.wp.mil.pl

■ Archiwum Wojskowe w Oleśnicy ul. Wileńska 14 56-400 Oleśnica www.awo.wp.mil.pl

■ Archiwum Wojskowe w Toruniu ul. gen. Józefa Chłopickiego 1-7 87-100 Toruń www.awwt.wp.mil.pl

■ Archiwum Sił Powietrznych ul. 1 Pułku Myśliwskiego 200 05-160 Nowy Dwór Mazowiecki www.archiwumsp.wp.mil.pl

■ Archiwum Marynarki Wojennej ul. Dickmana 81-103 Gdynia www.archiwum.mw.mil.pl

PORADNIK

Page 55: More Maiorum nr 25

» fot. justyna Krogulska

More Maiorum 55

PORADNIK PORADNIK

Page 56: More Maiorum nr 25

» fot. lisak.net.pl

More Maiorum56

LISAK.NET.PL

Page 57: More Maiorum nr 25

» fot. lisak.net.pl

More Maiorum 57

LISAK.NET.PL

Agnieszka Lisak

macierzyństwo dawniej...

LISAK.NET.PL

W XIX wieku kobiety z wyż-szych sfer nie były raczej do-brymi matkami. Bardzo często dzieci traktowały jak lalki.

Każda chciała je mieć, bo miały je inne ko-biety, bo takie słodkie, bo wydanie na świat

syna podnosiło uznanie w oczach otoczenia. Chętnie się z nimi foto-grafowały, pozowały do portretów, chwaliły podczas spotkań, zdecydo-wanie gorzej było z opieką i uczu-ciem. Kobieta już po kilku tygo-dniach od porodu wracała do świata zabaw i przyjemności. By nie nisz-czyć sobie figury i nie odrywać się od spraw światowych, szybko prze-stawała karmić piersią, a jej miejsce zastępowała niańka i bona. Niańki, rekrutujące się z nizin społecznych, popijające wieczorami nie raz ra-czyły dzieci wszelkimi możliwymi chorobami z kiłą włącznie. Ich ni-ski poziom nie wpływał rozwijają-co na dzieci. W 1905 roku redakcja „Świata Płciowego” przeprowadziła ankietę dotyczącą uświadomienia, następnie co ciekawsze listy opubli-kowano na łamach. Poniżej krótki fragment jednego z nich:

„Uległem zepsuciu, ledwie odro-słem od ziemi. Pamiętam, że gdy rodzice i służba wyjechali pewnego dnia do kościoła, a ja pozostałem sam z niańką, ona mię – chłopca kilkoletniego – układała na sobie i pieszczotami, a gdy to nie pomo-gło, biciem zmuszała do wykonywa-nia rzeczy, o których dopiero póź-niej oczywiście dowiedziałem się, że miały dawać jej złudę obcowania płciowego.”

Karmieniem zajmowały się niań-ki, natomiast wychowaniem bony, w późniejszym wieku guwernantki.

Bywały domy, gdzie dzieciom za-ledwie raz – dwa razy w tygodniu pozwalano stanąć przed obliczem rodzica. Wizyta rozpoczynała się od ucałowania pani matki w rękę, trwał kilkanaście minut i kończyła się zdawkową rozmową na temat tego, jak idzie nauka, które przedmioty lubi dziecko i gdzie pojedzie latem. Niejedno dziecko ze strachem pa-trzyło na swego rodzica, nie czując do niego miłości. Fryderyk Schulz, odwiedzający nasz kraj pod koniec XVIII wieku, zapisał:

”Najregularniejsze życie (w domu) prowadzi córka, która ponieważ lat jeszcze nie ma, aby razem z matką bywała w świecie, (…) siedzi więc większą część (dnia) w domu i co najwięcej po obiedzie do przyja-ciółki rówieśnicy się wymknie (…), albo na teatr i jaki balik dziecinny. Często się trafia, że gdy nikt z pań-stwa w domu nie je, jej przynoszą obiad z najbliższej restauracji. Trzy dni niekiedy nie widzi ani matki, ani ojca, ani braci i jest dla nich niewi-dzialną.”

Powyższa relacja F. Schulza doty-czy wprawdzie końca XVIII wieku, pozostaje jednak w pełni aktualna w odniesieniu do następnego stule-cia.

I może jeszcze jedno „urocze” zda-nie znalezione we Wspomnieniach Anny Potockiej – Wąsowiczowej:

„Później mówiła o moich biednych dzieciątkach, o których nie myśla-łam od dwóch dni.”

Innym razem dzieci podrzucano na wychowanie babkom, czy też moż-nym, wierząc w to, że na cudzych salonach nabiorą światowej ogłady. Efekty takiego powierzania obcym

bywały opłakane w skutkach. Alek-sandra Tarczewska wspomina swoją siostrę Klementynę, która została oddana na wychowanie pewnej sta-rościnie.

„Ta dama dając jej wytworne, że tak powiem, wychowanie nic nie dbała o jej powierzchowność, no-sili ją brudno, obszarpano, przez złe sznurowanie (gorsetu) skrzywili (…), biedna moja Siostra musiała im czytać, ale to tak ciągle (że) i w dwu-nastym roku zaczęła pluć krwią”.

Jeszcze mniej szczęścia miała nieja-ka Ostrowska, wspominana przez Henrietę Błędowską:

„Pani Ostrowska (…) przez dziwne koleje życia przechodziła. Cztery lata miała, kiedy odesłana została przez matkę do klasztoru w Lubli-nie, aby tam ją wychowano na za-konnicę. Ani świata nie znała, ani matki nie pamiętała, gdyż nigdy ją nie odwiedzała.”

Wiek XIX dziwne to były czasy. Ko-biety od dziecięcia marzyły o wiel-kiej miłości, zaczytywały się w ro-mansach, szukały jej w wierszach, wzdychały do portretów ledwo poznanych mężczyzn, noszonych w pamięci. Gdy wyszły za mąż, ko-chały ślepo mężów lekkoduchów, przymykały oko na zdrady, domową przemoc i inne nieszczęścia mał-żeńskie. Tego bowiem wymagały od nich konwenanse. Szkoda, że tak rzadko przychodziło im do głowy, by swoją miłość przelać na dziecko.

Źródło: blog historyczno-obyczajo-wy Agnieszki Lisak (źródło)

Page 58: More Maiorum nr 25

More Maiorum58

Andrzej Szczudło

Buchowscy z Sejneńszczyzny

LISTY CZYTELNIKÓW

Pochodzą od Antoniego Bu-chowskiego urodzonego około roku 1778 w Gudyniach – wsi położonej 8 km na wschód od Mariampola na Litwie. Wieś należała do gminy Jaworowo i parafii Mariampol. W 1827 roku były tu 24 domy i 227 mieszkań-ców. W roku 1881 wieś liczyła 30 domów i 280 mieszkańców1.

Można przypuszczać, że Antoni Buchow-ski dotarł pod Sej-ny jako mężczyzna

żonaty. Jego żoną była Krystyna z Pawłowskich urodzona w Budzie około 1783 roku. Miejscowości o tej nazwie jest w okolicy kilka, ale naj-bardziej prawdopodobna jest ta po-łożona w pobliżu wsi Gudynie.

Trudno określić, kiedy Antoni przy-był w okolice Sejn i osiedlił się w Ga-wieniańcach. W przekazach ustnych podaje się z pokolenia na pokolenie, że wieś tę zasiedliło dwóch bojarów; Buchowski i Okulanis. Wydaje się to możliwe, biorąc pod uwagę, że jeszcze 60 lat później odnotowano w Gawieniańcach tylko dwa domy.

Jest też inna wersja, bardziej prawdo-podobna, utrwalona w przekazach słownych potomków Dominika – jednego z trzech synów Antoniego, która głosi, że Antoni wzbogacił się na wojnie napoleońskiej i najpierw osiadł w Radziuciach. Nie wiemy, gdzie urodził się najstarszy z nich, Michał z rocznika 1808, pewnym natomiast jest, że tutaj już rodzili się jego młodsi bracia Dominik i Fran-ciszek. Wiemy, że spośród trzech synów Antoniego tylko dwóch wy-dało potomstwo, gdyż najmłodszy Franciszek urodzony w roku 1824 zmarł już po upływie roku. Naj-

prawdopodobniej dla Dominika nabył Antoni majątek w Łumbiach, a dla siebie w Gawieniańcach, gdzie zamieszkał razem z pierworodnym Michałem. Miało to miejsce przed rokiem 1845, gdyż wtedy Antoni zo-stał wpisany do metryki ślubu syna jako „gospodarz z Gawienianc”, a Dominik jako „gospodarz z Łum-biów”. Od tego czasu te dwie wsie były gniazdami rodowymi dla obu gałęzi Buchowskich. Z czasem do-szło do tego kolejne gospodarstwo, w Birżyniach (istnieje już w 1864 r.).Michał miał 10 dzieci; 4 synów i 6 córek, które rodziły się w ciągu 20 lat (1833-1853). Dawały one kolejne generacje coraz liczniejszego rodu

Buchowskich. W roku 2013 jest już na świecie dziewiąte pokolenie po-tomków Michała, a dziesiąte Anto-niego.

Podobnie aktywnym w dziele budo-wania potęgi rodu był drugi syn An-toniego i Krystyny, Dominik (1818-?). Nic o nim nie wiemy ze źródeł pozametrykalnych, ale metryki uro-dzenia świadczą, że był człowie-kiem wyjątkowo zdeterminowanym w kwestii rozwoju rodziny.

TRZY ŻONY

Dominik miał trzy żony: Antoninę Luty (1814-1838), Elżbietę Pietranis (?-1845) i Katarzynę Soroko (1824-1879). Z pierwszą żoną Antoniną wziął ślub w roku 1836, kiedy sam miał zaledwie 18 lat. Cieszył się

»Katarzyna z d. Buchowska – siedzi (1865 – 1952) /fot. zbiory Gedymina Dziemiana

Page 59: More Maiorum nr 25

More Maiorum 59

LISTY CZYTELNIKÓW

nią nie za długo, gdyż zmarła po dwóch latach, na początku kwiet-nia 1838 roku. Zostawiła mu zale-dwie czteromiesięczne niemowlę, córkę Mariannę. Z pewnością to ze względu na konieczność opieki nad niemowlęciem zmuszony był szyb-ko znaleźć nową kobietę. Z Elżbietą Pietranis ożenił się w niespełna dwa miesiące po pogrzebie pierwszej żony. Żył z nią przez 7 lat, aż do jej przedwczesnej śmierci w 1845 roku. Dominik nie miał dzieci z drugą żoną.

Po śmierci Elżbiety Pietranis na ślub z trzecią wybranką serca czekał „aż” 3 miesiące. Uroczystość ślubna mia-ła miejsce w Sejnach dnia 15 lipca 1845 roku. W myśl zasady „do trzech razy sztuka”, to małżeństwo było owocne i przyniosło Dominikowi i jego małżonce Katarzynie Soro-ko aż sześcioro dzieci. Na pierwsze z nich, syna Stanisława (1854-1940) para czekała aż 9 lat. Następna piąt-ka pojawiała się na świecie w miarę regularnie, co 2-4 lata, aż do roku 1868, kiedy to urodził się Józef Bu-chowski. Determinacja Dominika i jego trzecia żona zagwarantowały mu ciągłość rodu i nazwiska, któ-re w następne pokolenia przenosili trzej synowie; Stanisław, Dominik i Józef. Dwaj pozostali nie dali po-tomstwa.

BUCHOWSCY W KOLEJNYCH WSIACH

Dostępne dziś metryki wskazują, że rodzina Buchowskich z Gawie-niańc rozrastała się energicznie, a jej członkowie sukcesywnie zasiedlali okoliczne wsie. Utrzymywano wię-zi rodzinne między poszczególny-mi gałęziami rodzinnego drzewa, czego koronnym przykładem było świadczenie przy chrzcie świętym dzieci krewniaków. Ciekawe infor-macje w tej kwestii przynosi metry-ka chrztu Ludwika Buchowskiego, której treść godna jest pełnego cy-towania:„Gawieniance. Działo się w mieście Sejnach dnia 28 marca 1864 roku o godzinie 1 po południu. Stawił się Wincenty Buchowski lat 22 mający we wsi Gawieniancach zamieszkały w obecności Dominika Buchow-skiego z Łumbiów lat 45, i Toma-sza Buchowskiego z Birżyń lat 30 mającego, gospodarzy i okazał nam dziecię płci męskiej oświadczając, że jest urodzone we wsi Gawiniańce dnia 23 marca roku bieżącego o go-dzinie 11 w południe z jego mał-żonki Katarzyny z Łabanowskich lat 22 mającej. Dziecięciu temu na chrzcie świętym dziś odbytym nada-ne zostało imię Ludwik, a rodzica-mi chrzestnymi jego byli Wincenty Okulanis z Antoniną Łabanowską.”Widzimy więc, że w rok po powsta-

niu styczniowym Buchowscy, poza rodowymi Gawieniańcami, zasiedla-ją już także Łumbie i Birżynie.

LITWINI? POLACY?

W pierwszych w linii Antoniego Bu-chowskiego z Gudyń dokumentach metrykalnych nie ma żadnych infor-macji dotyczących poczucia przy-należności narodowej. Nie może to dziwić, gdyż w owym czasie tego nie praktykowano. Domyślnie jest więc to nacja polska w rozumieniu ówczesnym, podobnie jak Polakiem czuł się Mickiewicz pochodzący z terenu Litwy w obrębie Rzeczpo-spolitej Obojga Narodów.

Deklaracja narodowościowa po-jawia się w dokumentach z XX wieku, takich jak np. rejestry pasa-żerów statków podróżujących do Ameryki4 czy w innych wykazach. Chociaż na aktualnym etapie moich badań genealogicznych nie wszyst-kie dane ze statków można przy-pisać konkretnym osobom, można wskazać, że Buchowscy spod Sejn raz podawali się za Polaków, raz za Litwinów. Przykładem Buchowskie-go – Polaka, jest tu Antoni ur. około 1887, który w dniach 4-20.12.1906 r. statkiem „SS Barcelona” podró-żował z Hamburga do Nowego Jorku, a docelowo do brata Jana w Shenandoah, Pensylwania (to

» Tzw. Chata Michałka w Gawieniańcach. Dom z 1868 r. należący kiedyś do seniora rodu Buchowskich, Michała (1894 – 1984), stoi we wsi do dziś /fot. zbiory Andrzeja Szczudło

Page 60: More Maiorum nr 25

More Maiorum60

LISTY CZYTELNIKÓW

prawdopodobnie jego nagrobek sfotografowałem podczas podróży do USA, którą odbyłem w zeszłym roku). Inny Buchowski – Jan, który wskazał Mateusza Buchowskiego jako najbliższą osobę pozostawioną w kraju, i w dniach 12-21.06.1909 r. podróżował statkiem „SS Rotter-dam” z Rotterdamu do Nowego Jorku, zadeklarował narodowość li-tewską.

Na opcję polską Buchowskich w konflikcie polsko-litewskim pod-czas powstania sejneńskiego (1919-20) wskazuje fakt podpisania przez dwóch z nich petycji obywateli Sej-neńszczyzny do marszałka Piłsud-

skiego. Jej pełna treść zamieszczona jest w publikacji pt. „Konflikt pol-sko – litewski o Ziemię Sejneńsko – Suwalską w latach 1918-1920” autorstwa znanego i zasłużonego dla społeczności lokalnej Stanisła-wa Buchowskiego (1957- 2011). 42 osoby, które to „Pismo przedsta-wicieli ludności polskiej powiatu sejneńskiego do rządu polskiego i Naczelnika Państwa Józefa Piłsud-skiego” z dnia 3 stycznia 1919 roku podpisały to „…wójtowie, sołtysi, Rada Szkolna, Sąd i Komitet Miejski upoważnieni od ludności powiatu sejneńskiego…”. Znalezienie się na tej liście Buchowskich sugeruje, że cieszyli się wysokim zaufaniem spo-

łecznym i lokowali się w którymś z wymienionych gremiów. Byli to F.Buchowski i drugi, nieokreślony z imienia. Prawdopodobnie tajem-niczy „F” to któryś z Franciszków. Drzewo genealogiczne Buchow-skich zawiera dwóch Franciszków, którzy żyli w owym czasie na Sej-neńszczyźnie; jednego z Birżyń (1897-1983) i drugiego jeszcze bli-żej nieokreślonego, urodzonego w 1850 roku.

Innym z dokumentów odnoszących się do narodowości Buchowskich spod Sejn jest będący w moim po-siadaniu Spis ludności sołectwa Birżynie zawierający również miesz-kańców wsi Gawieniance, Podga-wieniance, osiedla Borek i wsi Zago-

» Litewski nagrobek Buchowskich ze Skarkiszek, z linii Dominika; Anny i Piusa. Cmentarz parafialny w Sejnach /fot. Andrzej Szczudło

» Nagrobek emigranta do Ameryki. Shenandoah, Pensylwania /fot. Andrzej Szczudło

Page 61: More Maiorum nr 25

More Maiorum 61

LISTY CZYTELNIKÓW

wiec, sporządzony ręką ówczesnego sołtysa a mojego dziadka Stanisława Buchowskiego (1903-1945). Wy-kaz ten obejmuje łącznie 188 osób, z czego narodowości polskiej jest 165 osób, litewskiej 23. Ani jedna osoba z Buchowskich nie ma wska-zanej narodowości litewskiej, która przypisana jest tylko do rodzin Ko-lasińskich, Grablewskich, Maciani-sów i Gausów.

Litewskie poczucie narodowe, nie-wątpliwie obecne w części rodziny Buchowskich na Sejneńszczyźnie, dotyczy przeważnie linii Dominika II (1857-1936), którego żona Anna Pojawis / Pajaulis była Litwin-ką. Wydała ona na świat 10 dzieci, z czego 9 przeżyło. Z pewnością

wychowywała je w duchu litewskim, co dało takie poczucie narodowe licznym jej potomkom.

Na litewskie pochodzenie wskazują także nazwiska innych żon, takie jak: Dabulis, Januszanis, Palanis, Pieczu-lis, Pawlukanis, Pietranis, Wojtulanis czy Woźnialis.

Słuchając historii poszczególnych gałęzi rodziny kilka razy dowiaduje-my się o wyborze Litwy na miejsce zamieszkania, studiów czy pracy. Warto dotrzeć do nich i wzbogacić barwną sagę rodu Buchowskich hi-storiami z ich życia.

Wśród potomków Dominika II krąży ustna opowieść jakoby jakiś

Buchowski w okresie międzywo-jennym był posłem do parlamentu litewskiego. Czekam na potwierdze-nie tego faktu w archiwach litew-skich.

Kluczowy wpływ kobiet na poczu-cie litewskiej tożsamości narodowej jest widoczny także u Buchowskich z Pełel w gminie Puńsk. Pierwszym jej mieszkańcem z tej rodziny był Antoni (1893 – 1965) – brat mo-jego dziadka Stanisława. Urodzony w Gawieniańcach trafił gdzieś na tereny Rosji, skąd przywiózł kobietę narodowości litewskiej, która zosta-ła jego żoną. Z pewnością to ona, Anna Malunas (1893-1978) i fakt zamieszkiwania wśród dominują-cych pod Puńskiem Litwinów spra-

» Nagrobek emigranta do Ameryki. Shenandoah, Pensylwania /fot. Andrzej Szczudło

Page 62: More Maiorum nr 25

More Maiorum62

wiły, że dzisiejsi Buchowscy z Pełel znają język litewski i definiują się jako obywatele polscy narodowości litewskiej.

BUCHOWSCY – ZASŁUŻENI LOKALNEJ SPOŁECZNOŚCI

Rangę rodziny Buchowskich w re-jonie sejneńskim niewątpliwie pod-niosło wielu sołtysów, z których bez zaglądania do archiwum, mogę wymienić dwóch Stanisławów z Gawienianc; mojego dziadka, syna Michała i Teresy z Malinowskich (1903-1945) oraz tzw. Bracha, syna Kazimierza (1897-1971), ojca zasłu-żonego dla regionu historyka, też Stanisława (1957-2012). Ponadto funkcję tę w końcu II wojny i wiele lat po niej pełnił Michał Buchowski zwany Michałkiem (1894-1984).Przez 10 lat sołtysem wsi Gawie-niańce, już połączonej w jedno z Za-gówcem, była w latach 1974-1984 Jadwiga z Buchowskich Szczudło, moja mama. Sołtysem w Łumbiach od 1948 roku był także Wincenty Buchowski (1905-1990).

W pokoleniach aktualnie czynnych zawodowo prestiżowe pozycje spo-łeczne wypracowali również lekarze medycyny -rodzeństwo Tadeusz i Anna Buchowscy rodem z Łumbi (linia Dominika) a także z linii za-leskiej Arkadiusz Buchowski, który jest dowódcą Jednostki Ratowni-czo - Gaśniczej straży pożarnej w Suwałkach Wielkie zasługi dla spo-łeczności lokalnej mają też history-cy; wspomniany powyżej Stanisław syn Stanisława (1957- 2012) oraz Krzysztof urodzony 1.04.1969 r., syn Henryka (1936- 1986) i wnuk wspomnianego również Kazimie-rza z Gawienianc. Pierwszy z nich wpisał się do historii regionu jako autor kilku książek związanych te-matycznie z powstaniem sejneńskim 1919-1920 r. oraz wielu artykułów w lokalnej prasie. Był też jednym z inicjatorów utworzenia i potem

przewodniczącym Sejneńskiego To-warzystwa Opieki nad Zabytkami, które powołało do życia Muzeum Ziemi Sejneńskiej. Do końca życia piastował funkcję honorowego pre-zesa tej organizacji. W 2009 roku otrzymał srebrny Krzyż Zasługi z rąk prezydenta Lecha Kaczyńskie-go.

Zaś Krzysztof Buchowski trafił już do Wikipedii, w której można szczegółowo zapoznać się z wyka-zem jego prac naukowych, których tematyka obejmuje stosunki polsko – litewskie w I połowie XX wieku. Dobór tematów jego prac wskazuje na głębokie rozumienie problemów społeczności „Sejneńskiej małej ojczyzny”, z którą się utożsamia. Jako jedyny chyba z rodziny Bu-chowskich osiągnął Krzysztof tytuł naukowy doktora habilitowanego w Polskiej Akademii Nauk (w 2007 roku). Jest wykładowcą na Uniwer-sytecie w Białymstoku.

Dr hab. Krzysztof Buchowski, ur. w 1969 r. Historyk dziejów najnow-szych, pracownik Instytutu Historii Uniwersytetu w Białymstoku. Za-interesowania badawcze Krzysztofa Buchowskiego wiążą się z dzieja-mi Europy Środkowo-Wschodniej, a przede wszystkim ze stosunkami polsko-litewskimi w XIX i XX w. Jest autorem takich publikacji, jak: Polacy w Sejmie litewskim 1920-1927 (1997), Polacy w niepodle-głym państwie litewskim 1918-1940 (1999), Litwa wobec ludności pol-skiej od września 1939 do czerwca 1940 roku (2004).

ILU NAS JEST?

Aktualnie osób, używających nazwi-sko „Buchowski” jest w Polsce 293, z czego najwięcej, bo 49 zasiedla powiat sejneński. Również w po-wiecie sejneńskim jest najwięcej (45 osób) kobiet używających żeńskiego

odpowiednika w wersji „Buchow-ska”. Jest ich 308. Tylko część z tego pochodzi z naszej linii. Nasi Bu-chowscy i ich żeńskie rozgałęzienia zasiedlili głównie wsie wokół Sejn, ale część poszła też do miast. Wsie z Buchowskimi na Sejneńszczyźnie to: Gawieniańce, Łumbie, Bierży-nie, Skarkiszki (do 1945 r. Reszecie), Zaruby, Radziuszki, Łopuchowo, Romanowce, Stabieńszczyzna, Za-leskie, Pełele i Kielczany.

Miasta z „naszymi” Buchowskimi i ich potomkami to: Sejny, Suwał-ki, Olecko, Ełk, Białystok, Kę-trzyn, Świnoujście, Szczecin, Wro-cław, Wschowa. Są też Buchowscy w Ameryce i to z pewnością z linii Antoniego z Gudyni, ale formalne dołączenie ich do naszego drzewa wymaga weryfikacji w archiwach, czego nie zamierzam poniechać.

Powyższa historia Buchowskich spod Sejn sporządzona jest na pod-stawie dosyć ubogich materiałów źródłowych, głównie metrykalnych. Dlatego świadom niedostatków ni-niejszego tekstu liczę na jego uzu-pełnienie po pierwszej publikacji. Informacje prostujące dane zawarte w tym tekście lub je rozszerzające proszę przesyłać na mój pocztowy adres we Wschowie (ul. Konopnic-kiej 53, 67-400 Wschowa) lub ma-ilem ([email protected]). ■

Moja linia genealogiczna po kądzie-li: Andrzej Szczudło 1954, Jadwiga Buchowska / Szczudło 1929, Stani-sław Buchowski 1903, Michał 1856, Stanisław Kazimierz 1836, Michał 1808, Antoni 1778___________________Źródła: 1. Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiań-skich, tom II str. 9052. Stanisław Buchowski, „Konflikt polsko-litewski o ziemię sejneń-sko-suwalską w latach 1918-1920, Sejny 2009

LISTY CZYTELNIKÓW

Page 63: More Maiorum nr 25

More Maiorum 63

LISTY CZYTELNIKÓW

» Stanisław Buchowski 1903 – 1945, dz-iadek autora /fot. Andrzej Szczudło

Page 64: More Maiorum nr 25

More Maiorum64

Genealogia Polaków

Bronisława Stecka – lata 1914-1939 oraz okres PRL-u

GENEALOGIA POLAKÓW

W czasie I wojny światowej ro-dzina Jaroszewskich wraz ze skoligaconą rodziną Tomanów przebywała na emigracji w Gra-zu. Później mieszkała w Krako-wie i okolicach, gdzie mąż Bro-nisławy administrował kilkoma majątkami.

Nie wszyscy jednak po-trafili być wdzięcz-ni za otrzymywane wcześniej dobro i gdy

po wojnie stracili prawie wszystko i przyjechali do Krakowa, jej cór-ka Maria usłyszała od jednej z nich (Myszki) „idź stąd, ty dziadówko” i bardzo tę niewdzięczność prze-żyła. Zamieszkali wówczas na uli-cy Filareckiej w suterenie. Spanie urządzono na skrzyni. Na parterze znajdowała się masarnia. Rodzi-na Jaroszewskich w czynszu miała wliczone otrzymywanie okrawków, które normalnie były sprzedawane dla psów, w ten sposób dzieci miały codziennie bułkę z szynką. Naprze-ciwko ulicy było mieszkanie kuzyna Tadeusza Machla. Do młodej cór-ki – Marysi – przychodził wówczas „w konkury” niedosłyszący „Stasza-łek”, grywał z Bronią i jej dziećmi w „zielone”. Był to kolega syna – Bronka – z którym razem uczyli się na oficerów. Mimo ciasnoty i miesz-kania innych bliskich rodzin w Kra-kowie, to jednak tutaj zatrzymywali się niemal wszyscy krewni, w związ-ku z czym w ciasnym mieszkaniu było prawie zawsze gwarno i we-soło. W 1929 roku umarł mąż Bro-nisławy. Po tym wydarzeniu Broni-sława mieszkała przez pewien czas w Katowicach, przy ul. Podgórnej 1 z rodziną córki Stefanii, a następ-nie przy ul. Śląskiej 3 w Krakowie,

u drugiej córki – Marii, która w roku 1935 poślubiła Tadeusza Topolnic-kiego. Po śmierci swata (ojca zięcia) – Adama Grudzewskiego, w grud-niu 1936 roku, Bronisława mieszka-ła przy ul. Kujawskiej wraz z wdo-wą po nim – Augustą Goldfinger – „babcią Gucią”. Następnie razem z nią przeniosła się do córki Marii na ul. Józefitów.

II WOJNA ŚWIATOWA

Gdy wybuchła II wojna światowa, Bronisława nie działała pochopnie, lecz patrzyła, co na ten temat mówi

Kuria. Stamtąd wiedziała we wrze-śniu 1939 roku, że nie należy się bać „zagazowania” – jak mówiła „ulica” – lecz najlepiej pozostać w Krako-wie. Rodzina jednak nie usłuchała jej, co spowodowało wielomiesięcz-ną zawieruchę, tułaczkę i poszuki-wania członków rodziny. Jeździła więc z córką Marią i jej dziećmi, szukając zagubionego w zawieru-sze wojennej zięcia Tadeusza. Gdy w czasie wojny nie było pieniędzy na zakupy, za ostatnie grosze kupo-wała kwiat, aby postawić go przed Matką Bożą. Potem mieszkali przy ulicy Czystej 5 i Dolnych Młynów 3 (Niemcy przerzucali ich z miesz-kania do mieszkania). Przez pewien czas z rodziną ukrywali się na wsi w Szczyglicach, gdy zięć Tadeusz chciał wejść do AK, ale zamknięto akurat cały oddział.

PO II WOJNIE ŚWIATOWEJ

Po wojnie Bronisława mieszkała z synem Bronkiem i jego żoną Jani-ną na ulicy Dolnych Młynów, a tak-że na Śląskiej.

„Była twarda: mój tato ostro się z nią pokłócił, gdy po urodzeniu mo-jej siostry próbowała kontrolować sprawy moralne w trudnej sytuacji małżeńskiej. Mieszkaliśmy wtedy na Brodzińskiego. Było to w nocy, zbudziły mnie niezwykle głośne

» Rękopis ogłoszenia z pierwszych dni wojny o poszukiwaniu rodziny przez zięcia Bronisławy /fot. Genealogia Polaków

Page 65: More Maiorum nr 25

More Maiorum 65

Opracowanie redakcja „Genealogia Polaków”, www.genealogia.okiem.pl

GENEALOGIA POLAKÓW

krzyki, rozbeczałam się, wtedy to ona wzięła mnie na kolana i długo pokazywała mi różne rzeczy, aż się uspokoiłam. Pokazała mi wówczas kałamarz i jak widać piękny świat przez niebieski płyn. Patrzyłam jak zafascynowana na piękne widoki. Potem malowałyśmy tym atramen-tem, aż poczułam się senna i zasnę-łam. Umiała świetnie obchodzić się z dziećmi. Tato jednak zabronił jej do nas przychodzić. Ale mama bar-dzo nad tym bolała i po kryjomu wymykała się czasem do niej. Była bardzo szybka – pędziła zawsze do przodu, np. na I Komunii wnuka Andrzeja Jaroszewskiego w kościele na ul. Smoleńsk my powoli wycho-

dziliśmy z kościoła, a babcia, mając już ponad 80 lat, pierwsza pobiegła prawie do domu organizować przy-jęcie.”

Często robiła wnuczce omlet o niezwykłym smaku: żółty i miękki, z marmoladą.

Babcia była osobą pełną oddania i pomagała wszystkim w domu, na-wet tym, którzy się z nią nie zgadzali – jak babcia Gucia, z którą musiała pod koniec życia mieszkać w jed-nym pokoju. Była już siwa, przytyła z powodu trudności w poruszaniu się – chodziła o lasce. Miała proble-my ze współżyciem z synową, która

wręcz nienawidziła jej. Rodzina ba-gatelizowała to, mówiąc że to „wal-ka dwóch kobiet o jednego mężczy-znę”. Mimo to Bronia obsługiwała chorą synową, gdyż ta często mdlała i wymiotowała z powodu wrzodów żołądka. Umarła w ten sposób, że upadła, dźwigając wielki gar z kapu-stą. Leżała kilka godzin, nie mogąc się podnieść. Gdy ją znaleziono, nie miała już sił i szybko odeszła. Bro-nisława umarła w 1959 roku i zosta-ła pochowana na Rakowicach.

ZAKOŃCZENIE

Niniejsza praca to rezultat kilku lat pracy. Niestety brakuje podsta-wowych materiałów dotyczących zarówno metrykaliów, jak i miejsc związanych z omawianymi osoba-mi. Dalej powinny trwać prace nad odnalezieniem materiału ikonogra-ficznego – w szczególności zdjęć lub rycin pałacu, dworu, parku w Ja-śniszczach. Po przeprowadzeniu wi-zji w terenie wydaje się, że musia-ły to być obiekty o dużej wartości kulturowej. Nieznane są zasoby pałacu, meble, srebra, obrazy. Być może sporo z nich wciąż istnieje, być może dzięki skrupulatnej pracy udało by się je zlokalizować.

Praca pokazała ogromny brak w polskiej nauce, dotyczący losów najdrobniejszej szlachty z terenów Galicji, grupy ruchliwej, nieprzywią-zanej do ziemi lecz pełniącej różne, czasem nawet dość ważne funkcje. Jak widać, przedstawiciele tej grupy byli łącznikiem między grupą decy-dującą o prawie a grupą to prawo wypełniającą. Mieli oni ogromny wkład w życie społeczności, a co za tym idzie – i historii Polski. Gru-pa ta przeszła bodajże największe zdziesiątkowanie, dlatego tak ważne jest naukowe zajęcie się nią w przy-szłości. ■

» Grób rodzinny Kraków-Rakowice /fot. Genealogia Polaków

Page 66: More Maiorum nr 25

» fot. Mogiłę pradziada ocal od zapom

nienia

More Maiorum66

polski cmentarz w KołomyiOcal mogiłę pradziada

KRESOWE CMENTARZE

Kołomyja to liczące ponad 70 ty-sięcy mieszkańców miasto, po-łożone na Pokuciu. Jego korze-nie sięgają XIII wieku. Podob-nie jak w wielu innych miastach na terenie dawnych Kresów Wschodnich, tak i w Kołomyi znajduje się cmentarz polski.

Obecnie teren cmenta-rza zajmuje ok. 7 hek-tarów. Znajdują się na nim nie tylko groby

polskie, lecz również kilka mogił czeskich. Najstarsze nagrobki po-chodzą z końca XVIII wieku, naj-nowsze – z okresu II wojny świa-towej. Pomimo iż sama nekropolia nie była rozbudowywana według ścisłego planu, można wyróżnić kil-ka głównych alej, wzdłuż których

ulokowane są najokazalsze pomniki. Wśród nich można wyróżnić przede wszystkim małe mauzolea rodzinne, wykonane z granitu oraz innych ro-dzajów kamienia dobrej jakości. Po-chowani są w nich najbardziej znani i zamożni przedstawiciele kołomyj-skiej społeczności (np. burmistrz i powstaniec styczniowy zarazem). Popularną formą nagrobka są także obeliski, w tym również rodzinne. Do najpopularniejszych nazwisk, pojawiających się na bardziej oka-załych grobowcach, należą mię-dzy innymi: Płomińscy, Słoneccy, Dobrzańscy i Kraśniccy. Mniejsze i uboższe nagrobki wykonane są przede wszystkim z piaskowca lub pospolitego kamienia. Przeważnie są one pozbawione zdobień. Domi-nują wśród nich płyty nagrobne lub

niewielkie pomniki z wzniesionym krzyżem. Na uwagę zasługuje rów-nież niewielka kapliczka cmentarna, znajdująca się przy głównej alejce, a także duży marmurowy pomnik z krzyżem, wzniesiony ku pamię-ci Polaków, którzy zmarli w latach 1918-1919 w obozie internowania w Kosaczowie.

Losy cmentarza w Kołomyi do nie-dawna wisiały na włosku. W okresie trwania ZSRS cmentarz stopniowo

Page 67: More Maiorum nr 25

» fot. Mogiłę pradziada ocal od zapom

nienia

More Maiorum 67

KRESOWE CMENTARZE

popadał w ruinę i zarastał lasem, na-tomiast w latach 90. XX w. pojawił się projekt jego likwidacji – na miej-scu polskiej nekropolii miało po-wstać nowe blokowisko. Na szczę-ście cmentarz został w porę zauwa-żony przez ekipę Studia Wschód oraz redaktor Grażynę Orłowską-Sondej. Dzięki formalnym porozu-mieniom oraz wielkim zaangażowa-niem rozmaitych środowisk patrio-tycznych z Polski, udało się ocalić kołomyjską nekropolię. Od blisko 20 lat wolontariusze z kraju przy-jeżdżają odnawiać polski cmentarz, natomiast od roku 2010 renowacja odbywa się w ramach akcji „Mo-giłę pradziada ocal od zapomnie-nia”. Prace na cmentarzu obejmują nie tylko walkę z roślinnością, lecz również renowację nagrobków, tak-że przy pomocy fachowego sprzętu oraz stawianie na nowo powalonych pomników. ■

» Pomnik dla Kosaczowa /fot. Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia

Page 68: More Maiorum nr 25

More Maiorum68

Bolesław Skroboszewski, czyli rzeczy się stają, idee istnieją

Grażyna Stelmaszewska

OKIEM STELMASZEWSKIEJ

Im bardziej się zagłębiamy w dzieje rodziny, tym większe niespodzianki na nas czekają. Bo dzieje rodzinne to jednocze-śnie dzieje kraju.

Odkrywając jakiś fakt automatycznie zasta-nawiamy się czy i my byśmy tak postępowa-

li. Ale to inne czasy, inne otoczenie, inny sposób rozumowania, warunki materialne, cechy charakteru. Każ-de wydarzenie historyczne stawiało naszego przodka w określonym śro-dowisku i albo zgadzał się z czymś, albo z tym walczył.

Ja w swym poznawaniu natrafiłam na historię brata mojej babci – Bole-sława Skroboszewskiego, działacza PPS Lewica. Nie będę tu opisywała dokładnie jego życia, ale fragment niezwykle ciekawy, a i niecodzien-ny. To okres zaboru rosyjskiego w Płocku.

Bolesław związał się z Polską Partią Socjalistyczną-Lewica (PPS-Lewi-ca) partią robotniczą, która głosiła hasła rewolucji proletariackiej i in-ternacjonalizmu. Tu przypomnieć należy, że podczas rewolucji 1905 roku w PPS rywalizowały ze sobą dwa środowiska: tzw. „starych” z Jó-zefem Piłsudskim, którzy wzywali do samodzielnych akcji zbrojnych i „młodych” liczących na obalenie caratu przy współpracy ze zrewol-towanymi masami rosyjskimi. Poja-wiały się zamachy, odbijanie więź-niów, wykonywanie wyroków na prowokatorach.

Bolesław Skroboszewski – brat mojej babci Józefy Pieńkos, miesz-kający wówczas w Dobrzykowie

systematycznie pokonywał Wisłę i przedostawał się do Płocka. Jak to robił? Nie wiem. Odległość dzisiaj wynosi ok. 15 kilometrów. Działał więc z Mirosławem Zdziarskim, Antonim Świątkowskim, Mieczy-sławem Mikołajczykiem, Feliksem Kwiatkiem i innymi. Rozprowadzał materiały propagandowe po lewo-brzeżnej stronie Płocka, rozpro-wadzał ulotki, gazety, gazetki po okolicznych wsiach. Mój cioteczny dziadek dużo czasu poświęcał pra-cy w kółkach, brał udział w szkole-niach.

Ale oto w tym czasie zaczęły poja-wiać się oznaki wsypywania i pro-wokacji. W pobliżu miejsc spotkań pojawiali się policjanci, zastawiano zasadzki. Bywało, że członkowie spotkań uciekali, wykorzystując przy tym znajomość każdej uliczki, piwnicy, swój młodzieńczy zapał i szybkość w nogach.

sprzedał złoty pierścień i kupił rewolwer...Spotkania młodzieży odbywały się w różnych miejscach. A to za-gęszczone miejsca na brzegu Wisły, a to Wzgórze Dominikańskie, a to coraz to inne mieszkania. W trakcie jednego ze spotkań udowodniono, że robotnik Stanisław Wojciechow-ski jest zdrajcą i prowokatorem. Wy-rok był sprawą oczywistą, a do wy-konania wyznaczeni zostali Marcin Wawrowski, Wiktor Kopulski, Mie-czysław Mikołajczyk i mój cioteczny dziadek Bolesław Skroboszewski.

Jak głosi wieść Wawrowski sprzedał

Page 69: More Maiorum nr 25

More Maiorum 69

OKIEM STELMASZEWSKIEJ

swój złoty pierścień i kupił rewol-wer. Czy to prawda? Trudno dziś ocenić, ale faktem jest to, że 13 mar-ca 1910 roku zamachowcy zaczaili się na Wojciechowskiego na ul. Mo-stowej. Ulica ta prowadzi obecnie na most lub na wybrzeże wiślane. To wyjątkowo zarośnięte miejsce, bie-gnące w okolicach Wzgórza Tum-skiego.

Kto strzelał do zdrajcy? Nie wiem. Wiem natomiast, że ci młodzi chłopcy tylko ranili prowokatora. Pewnie było to wynikiem słabe-go wyszkolenia, młodego wieku i stresu. Przypomnę, że brat mo-jej babci miał wówczas 17 lat. Ciężko ranny Wojciechowski został otoczony policyjną opieką, wyzdrowiał i wyje-chał z Płocka, a Bolesław wraz z innymi został areszto-

wany. I tu jest dziwna sprawa. Jako głównego sprawcę próby

zabójstwa prokurator wskazał Mi-rosława Zdziarskiego. Czy brał on

udział w wykonywaniu wyroku? Nie wiem. W niektórych dokumentach jest on zupełnie pomijany. Faktem natomiast jest, że wyjechał do Lwo-wa, a co dziwne wrócił na rozpra-wę sądową 9 sierpnia 1911 roku. Na rozprawie sprawcy zamachu na Wojciechowskiego przyznali się do użycia broni, oświadczyli jednak, że strzelali do niego pod wpływem złości i zazdrości o dziewczynę, a nie z pobudek czysto politycznych. Ostatecznie sąd musiał przyjąć ta-kie stanowisko. Zdziarski Mirosław, znaczący działacz PPS „Lewica” w Płocku oraz Marcin Wawrowski, zostali uniewinnieni.

Wyrokiem sądu Bolesław Skrobo-szewski został skazany na 3 lata więzienia, Mikołajczyk i Kopulski na 2 lata i 8 miesięcy ciężkich robót, a następnie osiedlenie na zawsze na Syberii.

Z tego co wiemy Bolesław wyrok odsiedział w całości, w 1914 roku opuścił więzienie. Co stało się z Ko-

pulskim i Mikołajczykiem niestety nie wiem, ale być może będzie to obiektem dalszych moich poszu-kiwań, bo sprawa jest intrygują-ca, niesamowita i warta ustalenia. A Bolesław? Zaczynała się I wojna światowa. Jak przebiegała droga wo-jenna Bolesława? Jedno jest pewne. Na Bolesława, żołnierza czyhała nie tylko śmierć w boju, ale i choroby, wygłodzenie, przemęczenie. Pew-nie ciężki wojenny czas dał o sobie znać, bo Bolesław zachorował na czerwonkę bakteryjną, dyzenterie. Zmarł w letni dzień – 16 sierp-nia 1917, mając zaledwie 24 lata. Jego żona Marianna była wówczas w 3 miesiącu ciąży.

Już po jego śmierci 16.11.1914 uro-dziła się córka Marianna. Dodam tylko, że żona Bolesława Marianna wyszła po raz drugi za mąż, także za działacza PPS-Lewica Jana Ko-walczyka, jednego z organizatorów Klubu Robotniczego im Tadeusza Rechniewskiego w Płocku. Ale to już zupełnie inna opowieść… ■

» fot. prywatne archiw

um Autorki

» Bolesław Skroboszewski (pierwszy z prawej) ze współtowarszyszami /fot. prywatne archiwum Grażyny Stelmaszewskiej

Page 70: More Maiorum nr 25

» fot. Olga Diacova-Sosnowska

More Maiorum70

moi polscy przodkowie – pradziadek Paweł Sosnowski

MOJE POLSKIE KORZENIE

Olga Diacova-Sosnowska

Niewiele wiem o moich polskich krewnych. Pradziadek ze strony mamy nazywał się Paweł So-snowski. Pracował jako urzędnik kolejowy, pochodził z inteligenc-kiej rodziny...

Paweł został rozstrzelany w trakcie represji stali-nowskich w 1938 roku. Miał wtedy około 30

lat. Zostawił dwoje małych dzieci, 10-letniego Józefa, 6-letnią Emilię i żonę, będącą w ciąży. Moja prabab-cia nazywała się Nina, była z domu Zająckowskich. Nie wiedziała, kie-dy dokładnie urodziła najmłodsze dziecko, nie pamiętała, a raczej nie chciała pamiętać tych chwil.

Wszystko, co zostało po Pawle So-snowskim, to jego jedyna fotografia. Stare pożółkłe zdjęcie, które kiedyś zobaczyłam na ścianie w pokoju babci Emilii. Dostałam ten portre-cik od niej, teraz jest już u mnie. Żadnych dokumentów, udowadnia-jących istnienie mojego pradziadka, żadnych papierów, ukazujących na-sze pokrewieństwo, nie ma…

Szukając informacji, znalazłam w Internecie, następujące dane: „So-snowski Paweł, syn Piotra, osądzo-ny na »najwyższą karę« w roku 1938. Następnie zrehabilitowany.” W taki sposób potraktowano miliony osób, mieszkających w Związku Radziec-kim oraz poza jego granicami…

W Odessie poznałam babcię Lud-miłę, kuzynkę mojego dziadka. Mia-ła wtedy 72 lata. Moja mama zoba-czyła, jak kobieta ta leje na siebie zimną wodę, a robiła to codziennie.

Zdziwiona, zapytała ją, dlaczego to robi, usłyszałyśmy tę historię:

„Mój tata został rozstrzelany. Zo-stałam sama, nie mając nawet pew-ności, że przeżyję kolejny dzień. Byłam młoda i ładna, byłam córką »bez ojca«, córką represjonowanego, córką »wroga państwowego«. Bałam się ścigania. Uciekłam więc do Ki-jowa. Tam chowałam się w piwnicy, która stała się moim domem. Co rano mieszkańcy przynosili mi coś do jedzenia, a oprócz tego wodę, która marzła, stając się kawałkiem lodu. Rano używałam go do mycia (śmiech). To dzięki tym ludziom te-raz żyję… Ojciec został zrehabilito-wany, ale formalnie nic to nie zmie-niło. Dlatego ciężko było znaleźć pracę, a wcześniej nawet przeżyć...”

Ciociu Lusju, ależ przeżyłaś... Straszne czasy… – mówi moja mama, zaskoczona i zszokowana. Sama miałam wtedy 4 lata, ale pa-miętam to spotkanie.

Jacy z nas teraz Polacy?

Ciocia odpowiedziała:

„Nie, no co Ty! Proszę Cię...by-łam strasznie szczęśliwa! Zawsze, jak budziłam się o porannej porze, cieszyłam się z tego powodu, że nastąpił kolejny dzień. Patrzyłam w okienko, cieszyłam się, że świeci słoce, że ptaki śpiewają, że kwia-ty rosną. A kiedy przychodzili do mnie sąsiedzi, już miałam jedzenie, nie byłam głodna. Nawet jak ich nie było przez długi czas, to nie czułam tak naprawdę głodu. Ale mówię Ci,

byłam młoda, zdrowa, pewna sobie i pełna nadziei.”

A co dalej? Pewnie, wróciłaś do domu?

„Nie od razu... Przecież w 1941 za-częła się wojna. Najpierw chowałam się przed NKWD, potem przyszli

Page 71: More Maiorum nr 25

» fot. Olga Diacova-Sosnowska

More Maiorum 71

MOJE POLSKIE KORZENIE MOJE POLSKIE KORZENIE

niemieccy faszyści, chowałam się też przed nimi. Wyszłam z piwnicy wtedy, jak trochę się uspokoiło, ale nadal nie mogłam czuć się bezpiecz-nie… (śmiech).”

„Jacy z nas teraz Polacy? Urodzi-łam się na Ukrainie, jest to mój kraj, moja ojczyzna, mówię po ukraiń-

sku...” – to słowa babci Emilii So-snowskiej. Przyjechała do nas na pogrzeb swojego brata i mojego dziadka Anatola. Wtedy właśnie po-wiedziała mi to, co wiedziała o na-szym polskim pochodzeniu. Z jej wspomnień zanotowałam wszystkie imiona krewnych. Dla mnie wyda-wały się być dziwne, ponieważ nie

brzmiały obco. Niestety straciłam notatki, więc mogę polegać jedynie na swojej pamięci.

„Mamy w Polsce rodzinę. Ja mam kuzyna, nazywa się Karolek...” – mówi babcia.

„A gdzie dokładnie mieszka?” – py-tam zaskoczona.

„Skąd mogę to wiedzieć...? Gdybym powiedziała komuś, że mam rodzi-nę poza Związkiem Radzieckim, w Polsce, to bym na pewno trafiła na najbliższy komisariat. Przez długi czas nie mieliśmy żadnych kontak-tów i teraz już nie wiem nic...” – mówi babcia Emilia.

Babcia Emilia dostała odszkodowa-nie jako córka ofiary represji stali-nowskich. Oczywiście, żadna suma pieniędzy nie zwróci nieprzespanych nocy, łez, zgubionego dzieciństwa. Wiem, że dokumenty pradziadka zostały spalone. Istniało pewne nie-bezpieczeństwo “bycia Polakiem”. Wszystkie jego dzieci miały już obywatelstwo ukraińskie, nazwisko rodowe zostało też zmienione, jest zapisywane cyrylicą. Teraz jedynie dzięki pamięci żyjących, słucha-jąc głosu własnego serca, próbuję odtwarzać rodzinną historię. Zro-bię wszystko, aby udokumentować moje polskie pochodzenie. ■

Kilka słów o Autorce: Zaczęłam uczyć się polskiego w roku 2013, kiedy po raz pierwszy przyjechałam do Warszawy. Wcześniej publiko-wałam wiersze w języku rosyjskim. Polski jest językiem moich pradziad-ków, których nigdy nie poznałam. Obecnie chciałabym udokumento-wać wspomnienia rodzinne, tę mała wiedzę, którą posiadam. Może uda się poznać polskich potomków na-szego rodu. Ale to, czego napraw-dę pragnę, to odzyskanie spokoju wewnętrznego. Wiem, że za dużo jestem winna temu kraju i tej ziemi.

Page 72: More Maiorum nr 25

More Maiorum72

Michał Ostaszewski

ile się zmieści na ekranie?

NOWOCZESNE TECHNOLOGIE A GENEALOGIA

Każdy genealog posługujący się komputerem zna ten ból – ekran ma określoną wielkość i mieści się na nim tyle ile się mieści i więcej nie chce. Ale czy na pewno?

Praca z wieloma dokumen-tami jednocześnie, to dla wielu z nas codzienność. Bardzo często o wiele wy-

godniej by się pracowało, mając je wszystkie przed oczami jednocze-śnie. Postaram się dzisiaj pokazać, co można zrobić, żeby to osiągnąć.

W pierwszej kolejności powinni-śmy wybrać odpowiednią dla nas rozdzielczość ekranu. Na ogół sys-tem domyślnie za nas wybierze tę najbardziej optymalną, jednak war-to się upewnić. Aby to zrobić, kli-kamy prawym przyciskiem myszki na pulpicie i wybieramy „Rozdziel-czość ekranu”. Tam zobaczymy roz-dzielczości obsługiwane przez nasz komputer (jest to zależne zarówno do monitora, jak i od karty graficz-nej, choć najczęściej to monitor jest elementem ograniczającym). Jeśli maksymalna dostępna rozdzielczość jest mniejsza niż 1280x960, warto rozważyć umieszczenie zakupu no-wego sprzętu w swoich planach bu-dżetowych. Oczywiście tylko wtedy, jeśli często pracujemy z wieloma dokumentami i odczuwamy z tego powodu dyskomfort.

Pracując nad tekstem i korzystając jednocześnie ze źródeł, dość często przełączamy się między okienkami. Jest to o tyle kłopotliwe, że nie-ustannie musimy przenosić ręce, raz na klawiaturę, raz na myszkę. Spo-rym ułatwieniem jest korzystanie ze skrótu klawiszowego „Alt+Tab”. Dzięki niemu przełączamy się mię-dzy okienkami. Jednokrotne klik-

nięcie kombinacji spowoduje wy-świetlenie poprzednio używanego okienka, więc jeśli np. w oknie prze-glądarki mamy otwarty skan aktu metrykalnego i jednocześnie wpro-wadzamy informacje z niego do programu genealogicznego, klikając „Alt+Tab” będziemy się przełączali między oboma programami. Dopie-ro przytrzymanie „Alt” i wciśnięcie „Tab” więcej niż raz przeniesie nas do innych okienek, które również mamy otwarte w tle.

Mając wiele otwartych okienek jed-nocześnie, łatwo się pogubić. Wiele czasu, który marnujemy na szukanie odpowiedniego okienka, możemy zaoszczędzić, wprowadzając kilka zmian w domyślnych ustawieniach systemu operacyjnego. Po pierw-sze lokalizacja paska zadań – twór-cy systemów operacyjnych wiele lat temu wymyślili, że najbardziej odpowiednim miejscem na pasek z programami i narzędziami jest dół ekranu. Dotyczy to praktycznie wszystkich popularnych systemów operacyjnych: Windows, Linux, Mac OSX. Mam jednak poważne wątpliwości, czy nadal jest to naj-lepsze rozwiązanie. W czasach, kie-dy ekrany o proporcjach 4:3 zosta-ły w większości wyparte przez tak zwane ekrany panoramiczne o pro-

porcjach 16:9 lub 16:10 (stosunek długości boków ekranu), miejsca po bokach na ogół nam nie braku-

Page 73: More Maiorum nr 25

Photo credit: kenleewrites / Foter / C

C BY-N

C-SA

More Maiorum 73

NOWOCZESNE TECHNOLOGIE A GENEALOGIA

je. Stąd moja propozycja, aby pasek zadań przenieść na bok ekranu. (wy-starczy przeciągnąć go myszką, jeśli

się to nie udaje, trzeba kliknąć na nim prawym przyciskiem myszki, wybrać „Właściwości” i w pierwszej zakładce wyłączyć opcję „Zablokuj pasek zadań”). Kolejnymi opcjami, które proponuję zmienić są grupy ikon na pasku – powoduje to, że je-śli mamy otwarte na przykład dwa lub trzy dokumenty Word, na pasku pojawi się jedna ikonka. Dopiero najechanie na nią myszką spowo-duje wyświetlenie zmniejszonego podglądu dokumentów. Znacznie wydłuża to czas przełączania się na odpowiedni. Klikając prawym przy-ciskiem myszki na pasku, następnie wybierając „Właściwości”, w zna-nym nam już okienku w pozycji „Przyciski paska zadań” zmieniamy na „Scalaj kiedy pasek jest pełny”. Dzięki temu będziemy każdą instan-cję danego programu widzieli osob-no. W systemie Windows od wersji 7, domyślnie ukryte są nazwy pro-gramów na pasku zadań. Włączenie opcji „Używaj małych ikon” spowo-duje nie tylko zmianę ich rozmiaru, ale także wyświetlenie nazwy. Dzię-ki tym opcjom, pasek mamy z boku (dla mnie najbardziej naturalnym miejscem jest lewa strona), jeśli usta-wimy jego szerokość (najeżdżając myszką na jego brzeg, a kiedy poja-wi się dwustronna strzałka, możemy zmieniać rozmiar) na odpowiednio dużą, będziemy widzieć nazwy pro-gramów i otwartych w nich doku-mentów. W większości przypadków wystarczy nam sam początek nazwy, więc z szerokością paska nie ma co przesadzać.

Zmiana lokalizacji paska zadań na ekranie, choć przynosi korzyści, dla wielu osób jest ciężko akceptowalna, ze względu na głęboko zakorzenio-ne przyzwyczajenia. Podobnie ma się korzystanie z więcej niż jednego monitora. W obydwu przypadkach zmiana przyzwyczajeń przyniesie wymierne korzyści. W przypadku dodatkowego monitora, ogromne.

W komputerach stacjonarnych trze-ba mieć kartę graficzną z podwój-nym wyjściem. O ile w nowych modelach jest to dość często spoty-kane, o tyle w starszych nie było to standardem. O wiele lepiej sprawa ma się w laptopach. Nawet te z po-czątku tysiąclecia zazwyczaj miały gniazdo VGA. Tak jak wielu z nas przy okazji różnorakich prezentacji podłącza do laptopa rzutnik, tak dla własnej wygody można podłączyć dodatkowy ekran, który będzie stał na naszym biurku. Gdyby obydwa ekrany wyświetlały to samo, nie mia-łoby to najmniejszego sensu, jednak twórcy systemów operacyjnych po-myśleli i o tym. Wchodząc do okna (menu) wspomnianego na początku artykułu (klikamy na pulpicie pra-wym przyciskiem myszki, wybiera-my „Rozdzielczość ekranu”) mamy możliwość zarządzania dodatko-wym ekranem (jeśli nie widzimy go na liście, najprawdopodobniej jest to problem z połączeniem, najpierw sprawdź kabel). W pierwszej kolej-ności w polu „Wiele ekranów” na-leży wybrać opcję „Rozszerz pulpit na ten ekran”. Następnie przy po-mocy myszki powinniśmy ustawić wzajemne położenie ekranów („ła-piąc” i przeciągające je myszką), które najbardziej będzie odpowia-dało stanowi rzeczywistemu na na-szym biurku. Dzięki temu, jeśli np. laptop będzie stał po lewej, a dodat-kowy monitor po prawej, kiedy do-jedziemy do prawej krawędzi ekranu laptopa, wskaźnik myszki „przesko-czy” na dodatkowy monitor. Tak samo można przesuwać otwarte do-kumenty i aplikacje pomiędzy ekra-nami. Jeśli monitor postawimy na podstawce z tyłu tak, że jego ekran będzie się znajdował nad ekranem laptopa, trzeba również w ustawie-niach zmienić położenie dodatko-wego monitora. Dzięki temu kursor myszki będzie przechodził pomię-dzy górną i dolną krawędzią ekra-nów, a nie jak wcześniej lewą i pra-wą.

Page 74: More Maiorum nr 25

More Maiorum74

NOWOCZESNE TECHNOLOGIE A GENEALOGIA

Tak jak wspomniałem, zdecydowana większość laptopów ma wyjście gra-ficzne, pozwalające na podłączenie monitora lub projektora. W now-szych modelach możemy spotkać różne standardy wyjść: DisplayPort, miniDisplayPort, HDMI, MiniH-DMI, microHDMI… Do każdego z nich można jednak dostać przej-ściówkę do pożądanego gniazda (w zależności jakie wejścia ma nasz monitor i jakim kablem dysponu-jemy). Ceny przejściówek na ogół mieszczą się w przedziale 30-150 zł w zależności od standardu i jakości wykonania. Użytkownicy laptopów z tak zwanych „linii biznesowych” (Lenovo Thinkpad seria T lub W,

Dell Latitude itp.) mają dodatkową możliwość, jaką jest zakup „stacji dokującej”. Ceny na portalach au-kcyjnych lub w sklepach z używa-nym sprzętem komputerowym, za-czynają się już od 20 zł. Do takiej stacji dokującej możemy podłączyć zasilacz, myszkę, skaner, a przede wszystkim zewnętrzy monitor (cza-

sem nawet dwa, a sam laptop wpi-namy do stacji. Dzięki temu prze-niesienie się z laptopem z biurka na kanapę i z powrotem zajmuje sekundy. Dla tych, których laptopy nie posiadają złącza do stacji doku-jącej (podłużne gniazdo na spodzie laptopa) powstały stacje dokujące USB, jest to jednak wydatek mini-mum 200 zł.

Jeśli wprowadzone zmiany nie prze-konają Cię od razu, zanim wrócisz do stanu poprzedniego poczekaj kil-ka dni. Przyzwyczajenie drugą natu-rą człowieka, jednak warto czasem się przemóc. Szybsza i bardziej efek-tywna praca z wieloma dokumenta-mi jest możliwa. ■

Page 75: More Maiorum nr 25

Photo credit: Martin Terber / Foter / C

C BY

More Maiorum 75

NOWOCZESNE TECHNOLOGIE A GENEALOGIA

Page 76: More Maiorum nr 25

» fot. Wikim

edia Com

mons

More Maiorum76

RECENZJA

Page 77: More Maiorum nr 25

More Maiorum 77

Paweł Szablewski

“Dzierżyński. Miłość i rewolucja.”

RECENZJA

Mało było dotychczas napisa-nych książek o Feliksie Dzier-żyńskim. Odważę się stwierdzić, że do pewnego momentu nie było o nim żadnej książki rze-telnej, przynajmniej nie tak rze-telnej, jak „Dzierżyński. Miłość i rewolucja”

Nie mogę jednak powie-dzieć, że jest to książ-ka stricte historyczna, że Sylwia Frołow wy-

korzystała zasady historiografii, ale nie muszę wymagać tego od autor-ki biografii intymnej. Biografia bo-wiem mimo swoich pretensji do hi-storyczności – historiograficzna być nie musi – i dobrze.

Przed wojną o Dzierżyńskim pi-sano populistyczno-grafomańskie teksty ze źródłami „z drugiej ręki” à la Ossendowski czy Jaxa-Roni-kier. Po wojnie pisano pozycje zgodne z zasada-mi historiografii dworskiej. Teksty tworzone na po-trzeby propagandy, w których postać Dzierżyńskiego nie mieściła się, była spłycona, jedno-płaszczyznowa. Nie dziwię się zatem, że nasze społeczeństwo miało i ma nadal, tak niskie o Feliksie zdanie. Tym bardziej książka Sylwii Frołow była po-trzebna i jest teraz ważna.

Ważna jest dlatego, że autorka podchodzi do swojego bohatera totalnie. Zaczyna od wywodu jego

przodków, przechodząc przez jego dzieciństwo i młodość w okresie polskim, życie człowieka dorosłego w okresie rosyjskim, po jego przed-wczesną, ale wynikającą z trybu ży-cia, śmierć. Autorka nie oszczędza Dzierżyńskiego, nie szczędząc nam ciekawych informacji. Feliks sta-je przed nami taki, jakim był. Jako kochające i wrażliwe dziecko, jako gwałtowny młodzieniec, porzucają-cy gimnazjum, bo „za słowami mu-szą iść czyny”, jako młody więzień, a później zesłaniec. Mimo ateizmu, piszący o sobie „jestem chrześcija-ninem”, „wierzę w Chrystusa (…) wierzę w Ewangelię” w nieznanym dotychczas liście, który napisał do swojej siostry Aldony. Staje przed nami jako mężczyzna namiętny i kochający, „Muszę jednak – tak samo jak musiałem kupić gałązkę

bzu – muszę powiedzieć coś – sam nie umiem – nie mogę ująć w sło-wa tego – czuję, że muszę popełnić szaleństwo, że muszę wciąż kochać i mówić o tym”, jako „rewolucjoni-sta i tyle” jak pisał o sobie w par-tyjnej ankiecie już po roku siedem-nastym. Jako mąż, ojciec i w końcu dobry Jakobin, szef Czeki, człowiek który gdyby żył w okresie Wielkiej Inkwizycji i działałby dla Kościoła mógłby zostać świętym. Nie jest to tylko moja opinia, ale i opinia autor-ki.

Książka „Dzierżyński. Miłość i re-wolucja” nie ma pretensji do bycia elementem historiografii. Sylwia Frołow jednak podeszła do swojej pracy bardzo poważnie. Ilość źródeł jest imponująca i w pełni wykorzy-stana. Autorka dotarła do żyjącej i rozrastającej się rodziny Dzierżyń-skiego, która jej zaufała, dostarcza-jąc wiele ciekawych i nigdy wcze-śniej niepublikowanych materiałów. Pozwalają one spojrzeć nam na Feliksa Dzierżyńskiego inaczej. W nowy, świeży, być może wła-ściwy sposób.

Wydanie jest dobrej jakości. Ma twardą, ale poręczną okładkę. Nie waży przy tym wiele. Roz-działy są zgrabnie i logicznie zbudowane. Książka zawie-ra również wiele ciekawych, dobrze dobranych zdjęć.

Chciałbym żebyście Pań-stwo podeszli do tej po-zycji bez kompleksów i bez uprzedzeń, wy-zbywając się wszelkich naleciałości. ■

Ocena: 4.0/5

Książka zosta-ła wydana w 2014 r. nakładem w yd aw n i c t wa Znak.

Page 78: More Maiorum nr 25

fot. ogrodywspom

nien.plfo

t. og

rody

wsp

omni

en.p

l

More Maiorum78

ogrodywspomnien.pl

obrońca Lwowa, uczestnik Września 1939, zabity w KatyniuPorucznik rezerwy Włodzimierz Ryszard Gajewski s. Franciszka i Kazimiery z Mildów, urodzo-ny 13 stycznia 1898 roku w Ży-chlinie. W roku 1918 uczestnik walk o Rawę Ruską. Absolwent Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie(1923) i Szkoły Oficerskiej Wojsk Kole-jowych w Krakowie (1919).

Ryszard ukończył Ośmio-klasowy Męski Prywat-ny Filologiczny Za-kład Naukowy Imie-

nia „Staszica” w Lublinie. Maturę otrzymał w 1915 r. Rok później rozpoczął studia na Politechni-ce Warszawskiej (wydział Inży-nierii Rolnej). 13 listopada 1918 r. po wybuchu we Lwowie walk pol-sko-ukraińskich, porzucił studia i zaciągnął się do tworzonego od-działu „grupy odsieczy Lwowa”, kierowanego przez majora Wieczor-kiewicza. Był uczestnikiem walk o Rawę Ruską.

Absolwent Szkoły Oficerskiej Wojsk Kolejowych w Krakowie

OGRODY WSPOMNIEŃ

(1919). W marcu 1920 r. otrzymał urlop akademicki i po powrocie do Warszawy rozpoczął studia na wy-dziale leśnictwa Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego (SGGW) w Warszawie, które ukończył 4 lata później. W nowopowstającym mie-ście portowym – w Gdyni – zaku-pił działkę budowlaną i pracował jako dyrektor oddziału Państwowej Agencji Drzewnej.

Przez jakiś czas był też zarządcą

części lasów książąt Radziwiłłów w Ołyce (obecnie na Białorusi). W roku 1927 ożenił się z Mirosła-wą z Korzeniowskich herbu Na-łęcz. Przeniósł się do Wilna, gdzie był dyrektorem Państwowej Agen-cji Drzewnej. Tam też w 1935 roku urodził się ich syn Ryszard. W stycz-niu 1932 r. awansowany na stopień porucznika. W 1939 r. jako oficer re-zerwy został zmobilizowany do jed-nego z pułków saperów, stacjonu-jącego w garnizonie wileńskim. Po wyruszeniu na front został w trze-cim dniu agresji sowieckiej, tj. 19 września 1939 r., wzięty do niewoli w okolicach Brześcia nad Bugiem. Został umieszczony w budynkach poklasztornych w miejscowości Ko-zielsk wraz z grupą innych oficerów polskich. Najprawdopodobniej 16 kwietnia 1940r. został przewiezio-ny pociągiem do stacji Gniezdowo, skąd specjalnymi samochodami przewieziony do lasów katyńskich i rozstrzelany. Ostatnią wiadomość przesłał rodzinie z datą 7 marca 1940 r. W 2007 r. został pośmiertnie mianowany na stopień kapitana. ■

Page 79: More Maiorum nr 25

fot. ogrodywspom

nien.pl

More Maiorum 79

OGRODY WSPOMNIEŃ

Page 80: More Maiorum nr 25

Województwo krakowskie, które leży w obec-nych granicach województwa małopolskiego, powstało już w XIV w. Po 1314 r. ziemia kra-kowska została zamieniona na wojeówdztwo krakowskie, które weszło w skład późniejszej I Rzeczypospolitej. W tej formie istniało do 1795 r., nie zmieniając swoich granic.

Jak można przeczytać w portalu malopolskie.pl „Geneza herbu historycznego województwa kra-

kowskiego sięga 2 poł. XIV wieku, czyli cza-sów panowania Kazimierza Wielkiego. Herb ten, jak świadczą późniejsze przekazy pisane, od początku przedstawiał ukoronowanego orła

białego i był identyczny z herbem króla i Królestwa Polskiego. Województwo krakowskie używało więc znaku herbowego o najwyższej treści symbolicznej, co

w języku średniowiecznej symboliki oznaczać miało jego pierwszą pozycję pośród pozostałych ziem Królestwa.”

W II Rzeczypospolitej województwo krakowskie liczyło prawie 2 mln mieszkańców, z czego:- Polacy 1 853 654 (93,0%)- Żydzi 76 861 (3,9%)- Ukraińcy 49 896 (2,5%)- Niemcy 9 295 (0,47%)

Województwo małopolskie zostało utworzone w 1999 roku obejmując mniejszy fragment Małopolski histo-rycznej i geograficznej oraz fragment Spisza i Orawy. Stworzono je z województw poprzedniego podziału administracyjnego, mianowicie z:- krakowskiego- nowosądeckiego- tarnowskiego (oprócz gmin powiatu dębickiego i gmin Radomyśl Wlk. i Wadowice Grn. z powiatu mielec-kiego)- bielskiego (tylko gminy powiatów suskiego, wadowickiego i oświęcimskiego)- katowickiego (tylko gminy powiatów olkuskiego i chrzanowskiego oraz gmina Brzeszcze z powiatu oświę-cimskiego)- kieleckiego (tylko gminy powiatu miechowskiego oraz gminy Pałecznica i Koszyce z powiatu proszowickie-go)- krośnieńskiego (tylko gminy Biecz i Lipinki z powiatu gorlickiego)

More Maiorum80

M A Ł O P O L S K A

Page 81: More Maiorum nr 25

More Maiorum 81

Na terenie województwa małopolskiego od dziesięciu lat prężnie działa Małopolskie Towarzystwo Genealogiczne. Prezes MTG – Zbigniew Szybka, w wywiadzie dla More Maiorum powiedział:

„Głównym celem MTG jest popularyzowanie genealogii i wymiana własnych doświadczeń. Pomagamy nowym adeptom genealogii w poszukiwaniu źródeł dotyczących ich przodków. Współpracujemy także z Biblioteką Jagiel-lońską fotografując książki posiadające spisy nazwisk m. in. książki telefoniczne, listy strat poległych w pierwszej wojnie światowej oraz „Schematyzmy Galicyjskie i Lodomerii”. Naszym celem jest także zgromadzenie wszyst-kich wydanych egzemplarzy w jednym miejscu. Z naszej Biblioteki Cyfrowej korzystają nie tylko genealodzy ama-torzy, ale i historycy z Polski i ze świata.”

A jakie są początki Towarzystwa ...? “Przy okazji promocji książki naszej koleżanki – Małgorzaty Nowaczyk „Poszukiwanie korzeni: Genealogia dla każdego” w Księgarni „Matras” w Krakowie, zgromadziło się kilka osób zainteresowanych genealogią. I tak, co miesiąc, zaczęliśmy się spotykać, początkowo w „Karczmie Pod Blachą”, a obecnie w „Hotelu Europejskim” – blisko dworca PKP.”

MTG prowadzi również „Akademię Genaloga”. „Małopolskie Towarzystwo Genealogiczne zorganizowało „Aka-demię Genealoga”, której celem było pogłębienie wiedzy o strukturach administracji państwowej i kościelnej w wiekach ubiegłych, jak i umiejętności czytania pisma ręcznego: łaciny, cyrylicy i polskiego. Naszym wykładowcą jest dr Przemysław Stanko z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, z Wydziału Historii i Dziedzic-twa Kulturowego, Katedry Nauk Pomocniczych Historii i Archiwistyki.”

» Spis ludności dla m. Krakowa rok 1900 i 1910 – August Fieldorf Nil

Page 82: More Maiorum nr 25

KRA

KÓW

■ STOLICA - Kraków■ WAŻNE MIASTA – Tarnów – Zakopane – Nowy Sącz – Chrzanów – Oświęcim – Olkusz – Nowy Targ■ ZNANE OSOBY – Jan Matejko – Stanisław Lem – Czesław Miłosz – Jan Długosz – August Emil Fieldorf „Nil”

» fot. Wikim

edia Com

mons

» fot. Wikim

edia Com

mons

More Maiorum82

FAKTY

965/966■ najstarsza wzmianka

o Krakowie, wypowiedziana

przez arabskiego podróżnika

Ibrahima ibn Jakuba1020■ Bolesław Chrobry

rozpoczął budowę pierwszej

Katedry Wawelskiej 1040■ Kraków zaczął pełnić

funkcję stolicy Polski, po

zrujnowaniu przez Brzetysława I

Poznania i Gniezna

1320■ koronacja Władysława

Łokietka w ocalałej po pożarze

części katedry wawelskiej. Od tego

momentu Kraków stał się miejscem

koronacji królów Polski

1574■ pogrzeb na Wawelu

ostatniego władcy z dynastii Ja-

giellonów, Zygmunta II Augusta

Page 83: More Maiorum nr 25

P O M O C N I K G E N E A L O G A

ARCHIWA PAŃSTWOWE

■ Archiwum Narodowe w Krakowie ul. Sienna 16 30-960 Kraków ■ Archiwum Narodowe w Krakowie Oddział w Bochni ul. Konstytucji 3 Maja nr 3 32-700 Bochnia

■ Archiwum Narodowe w Krakowie Oddział w Nowym Sączu ul. Jagiellońska 56A 33-300 Nowy Sącz

■ Archiwum Narodowe w Krakowie Oddział w Tarnowie ul. Chemiczna 16 33-101 Tarnów

■ Archiwum Narodowe w Krakowie Ekspozytura w Nowym Targu oś. Na Skarpie 11/9 34-400 Nowy Targ

■ Archiwum Narodowe w Krakowie Ekspozytura w Spytkowicach Zamkowa 48 34-116 Spytkowice

ARCHIWA DIECEZJALNE

■ Archiwum Kurii Metropolitalnej ul. Franciszkańska 3 31-004 Kraków

■ Archiwum Diecezjalne w Tarnowie ul. Katedralna 3 33-100 Tarnów

BIBLIOTEKI

■ Biblioteka Jagiellońska ul. Mickiewicza 22 30-059 Kraków

■ Biblioteka Czartoryskich ul. św. Marka 17 30-960 Kraków

■ Wojewódzka Biblioteka Publiczna ul. Rajska 1 31-124 Kraków ■ Biblioteka PAN ul. Sławkowska 17 31-016 Kraków

STRONY

■ Metryki.genealodzy – skany metryk z całej Polski ■ Genbaza – skany metryk z całej Polski■ Geneteka – indeksy z całej Polski■ Szukajwarchiwach.pl – skany metryk z całej Polski■ PoznanProject – indeksy małżeństw do r. 1899 z całej Polski■ PolandGenWeb Archives – indeksy niektórych małopolskich parafii■ Biblioteka Cyfrowa MTG – elektroniczne wersje dokumentów, książek, spisów związanych z Małopolską■ PGSCA – metryki z parafii Medrzechów ■ Family Search – indeksy diecezji tarnowskiej■ Zbiory online Archiwum Narodowego w Krakowie

» fot. Wikim

edia Com

mons

More Maiorum 83

1574■ pogrzeb na Wawelu

ostatniego władcy z dynastii Ja-

giellonów, Zygmunta II Augusta 1768■ przystąpienie większości

szlachty województwa

krakowskiego do Konfederacji

Barskiej

1801■ Kraków stał się

formalnie stolicą

Galicji Zachodniej1914■ wymarsz z Krakowa

Pierwszej Kompanii Kadrowej

1846■ wybuch powstania

krakowskiego 1938■ Liczba mieszkańców

Krakowa wynosiła

około 251 500

Page 84: More Maiorum nr 25

» FOT. W

IKIM

EDIA

CO

MM

ON

S

More Maiorum84

osoba miesiąca – Lucyna (Skrzyńska) ŻukowskaKobieta-powstaniec, weteranka powstania styczniowego, córka powstańca z roku 1830. Obiecała ojcu, że pomści wrogów, którzy odebrali majątek ojcu...

Lucyna ze Skrzyńskich Żukowska urodziła się 18 lutego 1846 r. w Ostrowcu Świętokrzyskim jako cór-

ka Antoniego i Zofii z Narzuchow-skich małżonków Skrzyńskich. Była jedną z najdłużej żyjących kobiet, które brały czynny udział w powsta-niu styczniowym.

„Działo się w mieście Ostrowcu dnia dwudziestego piątego lutego tysiąc osiemset czterdziestego szó-stego roku o godzinie dwunastej w południe. Stawił się Urodzo-ny Antoni Skrzyński, organista tu w Ostrowcu zamieszkały, lat trzy-dzieści siedem liczący w obecności Wielmożnych Dominika Lewgowd, nadleśnego lasów ostrowieckich, lat trzydzieści siedem, tudzież Ludwika Kreützer, zawiadowcy fabryk żela-znych, lat sześćdziesiąt liczących, obu w Kuźni zamieszkałych i okazał nam dziecię płci żeńskiej urodzone tu w Ostrowcu dnia osiemnastego bieżącego miesiąca i roku o godzi-nie szóstej wieczorem w domu pod numerem dwieście siedemdziesiąt sześć przy ulicy Opatowskiej z jego małżonki, Zofii z Narzuchowskich, lat trzydzieści sześć mającej. Dzie-cięciu temu na Chrzcie Świętym w dniu dzisiejszym odbytym, nadane zostały imiona Lucyna Fulgientyna, a rodzicami jej chrzestnymi byli wy-żej wspomniany Dominik Lewgowd i Wiktoria Kreützer z Kuźni. Akt ten stawiającemu i świadkom przeczyta-ny, przez nas, ojca dziecięcia i obu świadków podpisany został.”

OSOBA MIESIĄCA

Jej ojciec – Antoni Skrzyński – miał brać udział w powstaniu listopa-dowym, a po jego upadku, mają-tek rodziny został skonfiskowany. W wieku 12 lat, Lucyna miała obie-cać ojcu, że pomści krzywdy, które wróg wyrządził rodzinie. Kilka lat później rozpoczęła naukę w szko-le wizytek w Lublinie. Na krótko przed jej 17. urodzinami wybuchło powstanie styczniowe. Wstąpi-ła do organizacji konspiracyjnych,

w których służyła jako kurierka. Już w czasie trwania powstania, wstą-piła do oddziału generała Mariana Langiewicza. Później była również kurierką, ale u boku Jana Czerwiń-skiego. Już w maju 1863 r. miała zo-stać ranna w łopatkę, co poskutko-wało pobytem w szpitalu i wzięciem do niewoli w twierdzy w Zamościu. Dzięki staraniom krewnych, unik-nęła zsyłki na Syberię i ostatecznie osiadła w Lublinie. Krótko po tym

Page 85: More Maiorum nr 25

More Maiorum 85

OSOBA MIESIĄCA

miała wdać się w romans z księ-dzem. Owocem tej miłości miała być Franciszka Paulina, późniejsza żona Piotra Celestyna Falińskiego, aczkolwiek brak jakiegokolwiek po-twierdzenia metrykalnego i infor-macja ta pozostaje wciąż jedynie legendą.

Lucyna Skrzyńska wzięła ślub 31 sierpnia / 12 września 1875 r. w pa-rafii w Białej Rawskiej. Pan młody – Henryk Żukowski, był 22-letnim kawalerem, pisarzem, synem Bartło-mieja i Karoliny z Kosińskich mał-żonków Żukowskich. Panna młoda także była stanu wolnego i miała mieć 25 lat, a miejscem przyjścia na świat był Ostrowiec, jej rodzi-cami mieli być zmarli już Antoni

i Zofia z Majkowskich małżonko-wie Skrzyńscy. Nie zgadzał się wiek oraz nazwisko panieńskie matki panny młodej. O ile to drugie moż-na wytłumaczyć złym przepisaniem przez wydającego odpis w Ostrow-cu, a później złe odczytanie przez spisującego akt małżeństwa, o tyle wiek już został obliczony w dość nietypowy sposób, ponieważ we-dług metryki ślubu, Lucyna Skrzyń-ska na świat przyjść powinna ok. 1850r., a w rzeczywistości była 4 lata starsza. Para prawdopodobnie nie doczekała się potomstwa.

Lucyna ze Skrzyńskich Żukowska prawdopodobnie była emocjonalnie związana z Lublinem, ponieważ po-nownie się tam pojawia i umiera 5

lutego 1944 r., co zostało zgłoszo-ne tego samego dnia w jednej z lu-belskich parafii przez małżeństwo Kwietniewskich, Tadeusza i Janinę.

Nie udało się ustalić, czy zmarła była jakoś spokrewniona z osoba-mi zgłaszającymi jej zgon. Tadeusz Kwietniewski i Janina Pogonowska pobrali się 11 października 1936 r. w Lublinie. Jego rodzicami byli Jan i Agnieszka z Siemionków mał-żonkowie Kwietniewscy, natomiast ona była nieślubną córką Albiny Pogonowskiej. Małżeństwo zostało rozwiązane przez rozwód na mocy prawomocnego wyroku Sądu Okrę-gowego w Lublinie z dnia 26 maja 1950 r. ■

Page 86: More Maiorum nr 25

Dziennik Łódzki, 12 lutego 1933

Echo Sieradzkie, 12 lutego 1931

More Maiorum86

Spisek na życie Stalina

Przeszło 100 spiskowców aresztowano

Berlin, 11.2. – Z Moskwy donoszą: GPU. Natrafiło na ślad nowej, szeroko rozgałęzionej bojowej organizacji frockistów, która, według dotychczasowych dochodzeń miała dokonać zamachu na życie Stalina. Były komisarz Preo-brażeński i około 100 trockistów aresztowano. Spiskowcy mieli, według ułożo-nego planu, dokonać napadu na Gorki, gdzie Stalin stale zamieszkuje i zamor-dować dyktatora sowieckiego. Wykryta organizacja trockistów posiadała liczne oddziały w miastach prowincjonalnych. Przywódca tej or-ganizacji, Preobrażeński, odgrywał wybitną rolę w administracji sowieckiej i zajmował wpływowe posady w sowieckim banku państwowym oraz w ko-misariacie finansów. Jest on autorem kilku książek o finansach sowieckich. Po zesłaniu Trockiego, Przeobrażeński był również zesłany na Syberię wraz z Rad-kiem. Po podpisaniu deklaracji skruchy był jednocześnie z Radkiem ułas-kawiony przez Stalina i powrócił do Moskwy. Jak wynika z dotychczasowych dochodzeń, sam Radek nie brał udziału w spisku przeciwko Stalinowi. W Moskwie pogłoska o wykryciu nowego sprzysiężenia wywołała olbrzymie wrażenie.

„Uczona” wyprawa kasiarzy.

Warszawa, 12.2. – Urząd Śledczy zaaresztował ubiegłej nocy przy ul. Koszykowej niebezpieczną szajkę kasiarzy w chwili gdy usiłowali oni dostać się do wydziału architek-tury Politechniki Warszawskiej. Aresztowano 6 złoczyńców, w tej liczbie kilku wielokrotnie notowanych już w policji. Celem wyprawy był rabunek cennych przyrządów precyzyjnych znajdujących się w pracowniach Politechniki.

z pierwszych stron gazet

Page 87: More Maiorum nr 25

NOWOŚCI

Kobiety w powstaniu styczniowym

Alfabetyczny wykaz nazwisk kobiet zamieszanych w Powstaniu 1863 na Litwie.

Plik PDF do pobrania tutaj

***Plany digitalizacyjne litewskiego archiwum!

Archiwum litewskie przedstawiło plany digitalizacyjne na 2015 rok.

1. F.1381 „Kruopių Šv. Onos Romos kata-likų baţnyčia“ - Krupie okręg szawelski rejon okmiański2. F.1392 „Ukmergės Šv. Apaštalų Petro ir Povilo Romos katalikų baţnyčia“ - Wiłko- mierz3. F.1393 „Pabaisko Švč. Trejybės Romos katalikų baţnyčia“ - Pobojsk rej. wiłkomier-ski4. F.1428 „Kauno Švč. Trejybės (Seminar-ijos) Romos katalikų baţnyčia“ - Kowno Emotikon smile5. F.1441 „Daugų Dievo Apvaizdos Romos katalikų baţnyčia“ - Daugi okr. Olita6. F.1445 „Pivašiūnų Švč. Mergelės Marijos Ėmimo į Dangų Romos katalikų baţnyčia“ - Piwoszuny7. F.1458 „Daukšių Šv. Jurgio Romos kata-likų baţnyčia“ - Dauksze okr. mariampolski8. F.1463 „Šunskų Šv. Marijos Magdalietės Romos katalikų baţnyčia“ - Szumsk okr. mariampolski9. F.1679 „Nedzingės Švč. Trejybės Romos katalikų baţnyčia“ - Niedzingi Więcej informacji tutaj.

***Ogólnopolska komputerowa baza

cmentarzy wojennych!

Ogólnopolską Komputerową Bazę Grobów tworzy zespół pracowników Rady OPWiM i Urzędów Wojewódzkich w całej Polsce.

Prace trwają, ciągle napływają nowe infor-macje i zdjęcia. Wyszukiwarka tutaj.

HUMOR

More Maiorum 87

Page 88: More Maiorum nr 25

More Maiorum88

Zapraszamy do współpracy!

More Maiorum

Do końca umieramy, gdy umiera pamięć po nas~powiedzenie żydowskie

Współpracują z nami: