More Maiorum nr 31

80
More Maiorum 1

description

Sierpniowy numer More Maiorum

Transcript of More Maiorum nr 31

Page 1: More Maiorum nr 31

More Maiorum 1

Page 2: More Maiorum nr 31

More Maiorum2

Redakcja More Maiorum:Redaktor Naczelny – Alan Jakman e-mail: [email protected] Redaktora Naczelnego – Marcin MaryniczKorekta – Małgorzata Lissowska, Alan JakmanSkład i łamanie tekstu – Alan JakmanOkładka oraz oprawa graficzna – Alan Jakman

Autorzy tekstów:

Alan Jakman – “DNA jest odpowiedzią na pytanie skąd pocho-dzimy” – dr Łukasz Lubicz-Łapiński, Polski zabójca amerykańskiegoprezydenta – Leon Czołgosz, Krwawa Luna – córka aptekarza,wnuczka właściciela dóbr, Szybki przewodnik – Ancestry.com, Województwo podlaskie (miasta+osoby+biblioteki+strony+kalendarium), Humor, NowościMarcin Marynicz – Władysław Broniewski “Orlik” –potomek skarbnika banku, Województwo podlaskie, Osoba miesiąca, Z pierwszych stron gazetMałgorzata Lissowska – Pod zaboramiPaweł Becker – O ks. Gustawie Działowskim Elżbieta Czajka – Akta szkolne w badaniach genealogicznychAgnieszka Kubas – Rola ziół w życiu codziennym mieszkańców Żywiecczyzny w międzywojniuGrażyna Stelmaszewska – Syberia, czyli Sybir i czego nie szczędził losIzabela Heropolitańska – Żona i weksel zawsze wracają, czyli o wekslach naszych przodkówAnna Górska – Gdybym mogła spotkać jednego przodka, to...Tomasz Panecki – Dawne mapy w badaniach nad przeszłościąMaria Zielezińska – Tajemnicza szuflada babci – to ona pomogła odnaleźć rodzinę w USA!Ewa Fortak-Mordalska – “Babcia bardzo kochała swojerodzinne strony” Jan Płoszczyca – Moja najtrudniejsza zagadka genealogiczna

&Wszystkie prawa zastrzeżone

(włącznie z tłumaczeniem na języki obce).

Zgodnie z ustawą z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim jakiekolwiek kopiowanie,

rozpowszechnianie (we fragmentach, lub w całości) zamieszczonych

artykułów, opisów, zdjęć bez zgody Redakcji będzie traktowane jako

naruszenie praw autorskich.

&

Page 3: More Maiorum nr 31

4 A 38 DAWNE MAPY W BADA-NIACH NAD PRZESZŁOŚCIĄ

44 AKTA SZ-KOLNE W BADA-NIACH GENEA-LOGICZNYCH

24 WŁADYSŁAW BRONIEWSKI “ORLIK” - GENEALOGIA

More Maiorum 3

More Maiorumnr 8(31), 10 sierpnia 2015 r.

Zapraszamy na naszą stronę internetową oraz

fanpage’a na Facebooku!

Mapa jest pewnym uogólnieniem rzeczywistości (mniej lub bardziej dokładnym) i nie należy traktować informacji na niej obecnej bezkrytycznie i bezrefleksyjnie.

Może warto pomyśleć cieplej o szkole i wybrać się do archiwum,aby dzięki aktom szkolnymposzerzyć swoją wiedzę o naszychprzodkach?

Chrzest Władysława Broniewskiego odbył się w Płocku dnia 6 czerwca 1899 r. Według metryki chrztu, jego ojciec był 44-letnim kasjerem bankuw Płocku. Matka miała 28 lat. Na rodziców chrzestnych wybranizostali Seweryn Popławski i Jadwiga Lubowidzka.

Badania DNA pozwalają na sprawdzenie tego, co do tej porybyło niesprawdzalne, a jest podstawąkażdych dociekań genealogicznych– skąd pochodzimy.

4 Wywiad z dr. Łukaszem Lubicz-Łapińskim

Dawne mapy w badaniach38 Akta szkolne

w genealogii

A w numerze również

24O przodkach

Władysława Broniewskiego

44

4 DNA JEST ODPOWIEDZIĄ NA PYTANIE SKĄD POCHODZIMY – DR ŁUKASZ LUBICZ-ŁAPIŃSKI12 POLSKI ZABÓJCA AMERYKAŃSKIEGO PREZYDENTA – LEON CZOŁGOSZ22 KRWAWA LUNA – CÓRKA APTEKARZA, WNUCZKA WŁAŚCICIELA DÓBR 24 WŁADYSŁAW BRONIEWSKI “ORLIK” - GENEALOGIA34 POD ZABORAMI38 DAWNE MAPY W BADANIACH NAD PRZESZŁOŚCIĄ42 O KS. GUSTAWIE DZIAŁOWSKIM 44 AKTA SZKOLNE W BADANIACH GENEALOGICZNYCH48 ROLA ZIÓŁ W ŻYCIU CODZIENNYM MIESZKAŃCÓW ŻYWIECCZYZNY W MIĘDZYWOJNIU50 SYBERIA, CZYLI SYBIR I CZEGO NIE SZCZĘDZIŁ LOS

52 TAJEMNICZA SZUFLADA BABCI – TO ONA POMOGŁA ODNALEŹĆ RODZINĘ W USA!56 ŻONA I WEKSEL ZAWSZE WRACAJĄ, CZYLI O WEKSLACH NASZYCH PRZODKÓW62 “BABCIA BARDZO KOCHAŁA SWOJE RODZINNE STRONY”66 GDYBYM MOGŁA SPOTKAĆ JEDNEGO PRZODKA, TO...68 MOJA NAJTRUDNIEJSZA ZAGADKA GENEALOGICZNA – ROZWIĄZANIE KONKURSU70 SZYBKI PRZEWODNIK – GENEANET.ORG72 PODLASIE - GENEALOGICZNE WOJEWÓDZTWO76 OSOBA MIESIĄCA - ZYGMUNT GLOGER78 Z PIERWSZYCH STRON GAZET79 HUMOR79 NOWOŚCI

Page 4: More Maiorum nr 31

More Maiorum4

Alan Jakman

DNA jest odpowiedzią na pytanie skąd pochodzimy – dr Łukasz Lubicz-Łapiński

1 Jeśli chciałbym poznać swoje DNA do celów genealogicznych od cze-go powinienem zacząć?

Najlepiej zacząć jest od zbadania własnej genealogii, by przygoto-wać bazę pod przyszłe dociekania. Zaawansowane testy laboratoryjne nie mogą zastąpić imion i nazwisk pradziadków. Ponadto pochodze-nie geograficzne i etniczne naszych przodków może być kluczowe przy analizie wyników testów genetycz-nych.

2 Jakie DNA badane jest do celów gene-alogicznych?

W naszym organizmie mamy kilka „rodzajów” DNA, które prócz istotnych informacji biologicznych, mogą być wyko-rzystane do genealogii. Oprócz 22 par chromosomów autosomalnych, mamy chromosomy płciowe: X i Y u mężczyzn i dwa chromosomy X u kobiet. W naszych komórkach

mamy także mitochondrialne DNA (w skrócie mtDNA). To właśnie chromosom Y oraz mtDNA prze-kazywane w linii męskiej i żeńskiej bez interakcji z innym materiałem DNA będą dla nas podstawą infor-macji o przodkach.

3 Co to jest haplogru-pa? Do czego gene-alogowi może przy-dać się wiedza o tym

do jakiej haplogrupy należy jego DNA? Czy informacje te mogą faktycznie pomóc w odnalezieniu śladów kolejnych przodków?

Każde nowe życie powstaje przez skopiowanie danych DNA od na-szych rodziców. Proces tworzenia kopii można porównać do pracy średniowiecznych mnichów kopi-stów, którzy ręcznie przepisywali księgi. Istniało duże prawdopodo-bieństwo, że przy kolejnych kopiach mnich dokonywał pomyłki, a księga z błędem przepisywana była dalej. Podobnie jest z naszym DNA – specyficzne zmiany (mutacje), które powstawały w naszym chromoso-

mie przekazywane były przez ko-lejne pokolenia naszych przodków. Tworzą one grupy krewniacze ludzi, którzy wywodzą się od wspólnych przodków, a wspólne mutacje mogą być układane we wspólne „drzewa genetyczne”, świadcząc o pokre-wieństwie. Takie grupy nazywamy haplogrupą.

4 Co oznacza np. ha-plogrupa R1a1a1b1? Jak należy „odczyty-wać” te ciągi liter i cyfr?

Zrekonstruowane na podstawie DNA drzewo genealogiczno-gene-tyczne posiada przybliżone daty ro-zejścia się linii, zrekonstruowane na podstawie tempa mutacji. Układa się ono w kolejne gałęzie i podgałęzie, sięgające tysięce lat wstecz. Gene-alogia taka nie zawiera jednak oczy-wiście imion naszych przodków, dlatego też dla ułatwienia porusza-nia się po takim drzewie poszcze-gólne linie genetyczne, wyrastające ze wspólnego pnia nazwano kolej-nymi literami alfabetu, te natomiast przy kolejnym podziale uzyskują dodatkową cyfrę. W następnym

Page 5: More Maiorum nr 31

More Maiorum 5

Dr Łukasz Lubicz-Łapiński – historyk i genealog, zajmujący się bada-niami drobnej szlachty mazowiecko-podlaskiej. Od 2008 r. prowadzi także badania genealogiczno-genetyczne tej społeczności. Absolwent Wydziału Historycznego Uniwersytetu w Białymstoku. Prezes białostockiego oddziału Związku Szlachty Polskiej. Członek Polskiego Towarzystwa Historycznego, Polskiego Towarzystwa Heraldycznego, Łomżyńskiego Towarzystwa Naukowego.

Organizator zjazdów rodu Łapińskich w Łapach, skupiających setki potomków rycerza Łapy na cyklicznych spotkaniach. Autor książki „Łapy i ich mieszkańcy. Zaścianki Łapińskich w XV-XVIII w.”. Zajmuje się doradztwem, pośrednictwem i interpretacją badań gene-tycznych prowadząc firmę „Genealogia Genetyczna”. Kontakt: [email protected]

WYWIAD

„pokoleniu” znów porządkową jest litera i tak dalej na zmianę. Nie różni się to od klasycznej listy potomków stosowanej w genealogii gdzie np. pradziadka oznaczamy cyfrą 1, jego

dzieci numerujemy po kropce, wnu-kowie tworzą trzeci rząd cyfr itd., co ułatwia nam poruszanie się po ge-nealogii. System genetyczny oparty jest na tej samej zasadzie przy czym

litery i cyfry stosuje się naprze-miennie przy każdym nowym „pię-trze” genealogicznego podziału. Tak więc skrót J2b1, czytany od końca, oznaczać będzie pierwszą li-nię (1) z drugiej linii (b) drugiej pod-linii (2) gałęzi genetycznej o symbo-lu „J”. Z czasem tych podziałów jest tak dużo, że oznaczenia tworzą dłu-gie ciągi jak np. R1b1a2a1a2c1a1a1a, odpowiadające jednej z „celtyckich” linii genetycznych z mutacją M222, dlatego też stosuje się coraz częściej nazwy skrócone tylko do litery gru-py i nazwy samej finalnej mutacji (R-M222).

5Jaka haplogrupa jest „typowa” dla polskie-go, słowiańskiego po-chodzenia?

Tak naprawdę trudno jest wskazać jedną grupę genetyczną Y-DNA typową dla danej nacji czy narodu. Nasze społeczeństwo tworzyło się z wielu różnych grup autochto-nów, przybyszy, najeźdźców, któ-rzy zamieszkując wspólnie ziemie między Odrą a Bugiem, stworzyli państwo polskie. Pomimo całego „koktajlu genetycznego” są jednak pewne grupy dominujące, które np. porównując z sąsiednimi państwami słowiańskimi, mogą być wskazówką pochodzenia. Dla Europy Wschod-niej grupą dominującą w populacji męskiej jest „wschodnio-europej-ska” gałąź oznaczona symbolem R1a. Występuje ona licznie od pół-nocnych Indii po Szkocję, jednak na ziemiach polskich ma ona wyjątko-wo silne skupienie i zagęszczenie, osiągające nawet 55-60% populacji. W ramach tej grupy jest kilka linii typowych dla Słowian, które tak-że licznie występują na Ukrainie, Białorusi, Słowacji, w Rosji, czy we wschodnich Niemczech – gdzie przecież Słowianie występowali w średniowie-czu. Z drugiej strony patrząc jest to za-ledwie połowa współczesnych Polaków.

» fot. Łukasz Lubicz-Łapiński

Page 6: More Maiorum nr 31

More Maiorum6

WYWIAD

Page 7: More Maiorum nr 31

More Maiorum 7

WYWIAD

» fot. Family Tree DNA

Page 8: More Maiorum nr 31

More Maiorum8

WYWIAD

Znaczna część mieszkańców na-szych ziem wywodzi się z dużo star-szych linii, zamieszkujących Europę już od paleolitu – mowa tu o haplo-grupie oznaczonej literą I, której nie znajdziemy praktycznie poza naszym kontynentem. Oblicza się, że co piąty Polak może wywodzić się z takich grup „paleolitycznych łowców”, przy czym szczególnie u Słowian występuje linia I2a1b2 (mutacja L621), bardzo liczna wśród Słowian Południowych (ponad 40% społeczeństwa Chorwatów i Bo-śniaków).

6 Jeśli znamy już swoją haplogrupę, gdzie najlepiej zasięgnąć informacji o naszym

pochodzeniu?

Niestety genealogia genetyczna jest młodą dziedziną i niewiele powsta-ło publikacji popularnonaukowych

na ten temat. Do tej pory genety-ką populacyjną zajmowało sie śro-dowisko biologów molekularnych, publikując artykuły ze swych badań w różnych periodykach naukowych. Powstaje jednak coraz więcej badań i amatorskich projektów, niejedno-krotnie prowadzonych przez grupy pasjonatów zbierających wszelkie dane na temat swych „genetycznych kuzynów”, których analizy publi-kowane w Internecie są bardzo po-mocne w poszukiwaniu wiedzy na temat swojej „ojcowskiej gałązki”.

7 W Internecie istnie-ją projekty, w których osoby, badające swoje DNA, doda-

wane są do bazy, groma-dzącej dane o markerach ludzi z całego świata. Na zasadzie podobieństw, znanych z portali, oferują-cych budowę drzewa ge-

nealogicznego, również tutaj program „szuka” podob-nych markerów. Czy często tą metodą udaje się odnaleźć krewnego?

Otwarte bazy i wyszukiwarki, takie jak YSearch.org, oferują możliwość porównania swoich danych DNA z innymi osobami, które wykonały testy genetyczne i próbę oceny stop-nia pokrewieństwa. Wszystko zależy jednak od „rozdzielczości” badań ja-kie mamy – przede wszystkim ilości zbadanych markerów genetycznych. Zasada jest prosta im więcej marke-rów, tym większa precyzja wyniku, a co za tym idzie zmniejszamy ry-zyko wskazania wyników „rzekomo pokrewnych”. Przy dwunastu czy siedemnastu markerach STR baza pokaże nam setki „krewnych” jed-nak są to pokrewieństwa najczęściej sięgające paru tysięcy lat wstecz. Aby odszukać bliższych genetycz-

» fot. Łukasz Lubicz-Łapiński

Page 9: More Maiorum nr 31

More Maiorum 9

WYWIAD

nych kuzynów musimy znaleźć jak najdokładniejsze dopasowanie – powinniśmy mieć najmniej różnic, zakładając że upłynęło mniej czasu do wspólnego przodka. W najbliż-szej rodzinie mam przypadek kuzy-na z USA (po bracie praprababki), który dzięki takim bazom DNA od-nalazł krewnych z Polski i odnowił kontakty rodzinne po kilkudziesię-ciu latach przerwy. Gdyby nie fakt zrobienia tych badań i umiejscowie-nia ich w bazie genetycznej, nigdy byśmy sie nie poznali.

8 Jaką liczbę markerów powinna zbadać kobieta o nazwisku Nowak, chcąca do-

wiedzieć się czy mężczy-zna o tym samym nazwisku, mający korzenie w tej samej wsi, co pani Nowak, jest jej krewnym?

Przede wszystkim kobieta o nazwi-sku Nowak musi poprosić do badań genetycznych swojego brata, ojca, stryja lub krewnego w linii po mieczu. Niestety tak jesteśmy skonstruowani, że „księga genealogiczna” ojcowskiej linii to chromosom Y, a więc przeka-zywany tylko w linii męskiej. Takie ba-dania wykonuje się porównując dane dwóch mężczyzn. Najlepiej więc by zrobili badania jak najdokładniejsze, tym bardziej jeśli ich pokrewieństwo sięga ostatni kilku wieków, co w skali genetyki populacyjnej jest miniaturo-wym wycinkiem czasu. Obecnie coraz częściej wykonuje się badania zaawan-sowane sekwencjonowania chromo-somu Y (NGS), nie polegające tylko na zbadaniu kilkunastu/kilkudziesię-ciu odcinków (markerów STR) i ich porównaniu, ale na odczytywaniu du-żych partii DNA, co zmniejsza moż-liwość „przypadkowego dopasowa-nia”. W przypadku jednak osób o tym samym nazwisku, wywodzących się z tej samej okolicy badania 37-67 mar-kerów powinny wystarczyć.

9 Jakich ciekawych informacji dowiedział się Pan o swoim pochodzeniu po

zbadaniu DNA?

Genetyka populacyjna zabiera nas w podróż znacznie odleglejszą niż ostatnie kilkaset lat, które często możemy odczytać z tradycyjnych dokumentów. Dzięki porównaniu DNA nie tylko najbliższych dopa-sowań, ale też szerszej skali może-my dowiedzieć się jaką wędrówkę przeszli nasi przodkowie i gdzie za-mieszkują ludzie o podobnych nam genach. W moim przypadku genety-ka, co było dla mnie najistotniejsze, potwierdziła istnienie wspólnego przodka dla licznej grupy osób no-szących moje nazwisko i zamiesz-kujących okoliczne miejscowości. Protoplasta, który żył na przełomie XIV/XV w. i dał początek licznym miejscowościom o nazwie Łapy nad Narwią, stał się realny dzięki porów-naniu kilkunastu wyników badań Y-DNA. W skali szerszej wiem, że ród w średniowieczu przybył naj-prawdopodobniej z południa, gdzie mam najwięcej dopasowań gene-tycznych, a „kod DNA” rodziny jest typowy dla mieszkańców Polski, Sło-wacji, Czech i Wschodnich Niemiec.

10 Którą firmę, oferującą ba-dania DNA, poleciłby Pan

genealogom?

Jest wiele firm i laboratoriów, wy-konujących badania DNA do ce-lów komercyjnych. Od polskich Zakładów Medycyny Sądowej, po duże laboratoria, takie jak FTDNA w Houston w USA czy YSeq w Ber-linie. Przy wyborze firmy istotna jest cena, wielkość bazy, ale także czas realizacji badań. Większe zakła-dy to dłuższy czas oczekiwania, ale jednocześnie większe możliwości

porównań naszego wyniku. Każdy przypadek jest indywidualny i każdy powinien rozważyć, które z elemen-tów są dla niego istotne. Niejed-nokrotnie produkty proponowane przez firmy w różnych pakietach są zbędne, inne mogą być nieaktualne przy obecnym stanie badań. Warto przed podjęciem badań poczytać nieco informacji w Internecie lub skonsultować się z osobami do-świadczonymi.

11 Jak zachęciłby Pan rodzinnego historyka do zbadania wła-snego DNA?

Badania DNA otwierają przed nami wielkie możliwości, jakie nie śniły się historykom, czy genealo-gom. Narzędzie, które sprawdza naszą linię ojcowską/macierzystą bez ograniczeń, a do tego porów-nuje pokrewieństwo na przeróż-nych poziomach, jest bardzo obie-cujące. Oprócz zalet należy jednak wspomnieć o słabszych stronach takich badań, jak sam fakt badania linii biologicznej, która nie zawsze musi pokrywać się z linią genealo-giczną. Chcąc zajrzeć do „księ-gi genealogicznej” skrytej w na-szych komórkach dowiadujemy się wszystkich tych informacji. Oblicza się, że 1-3% populacji może nie wywodzić się od swoich genealo-gicznych przodków. Mimo wszyst-ko ciekawość ludzka z pewnością zachęci wielu do sprawdzenia swej historii wyczytanej z DNA, która może potwierdzić lub zaprzeczyć wielu rodzinnym legendom. Przede wszystkim badania takie pozwalają na sprawdzenie tego, co do tej pory było niesprawdzalne, a jest podstawą każdych dociekań genealogicznych – skąd pochodzimy. Dzięki meto-dzie DNA odpowiedź na to pytanie jest kompletna, bo sięga od nas do wspólnego przodka całego gatunku ludzkiego. ■

Page 10: More Maiorum nr 31

More Maiorum10

Page 11: More Maiorum nr 31

More Maiorum 11

» fot. Łukasz Lubicz-Łapiński

Page 12: More Maiorum nr 31

More Maiorum12

Alan Jakman

HISTORIA XX WIEKU

Wielu słyszało o Eligiuszu Nie-wiadomoskim czy Ignacym Hryniewieckim, którzy targnęli się na życie najważniejszych osób w państwie. Ale czy znacie historię Leona Czołgosza…?

Spełniłem swój obowiązek! – krzyczał Leon Czołgosz, strzelając do dwudziestego piątego prezydenta Stanów

Zjednoczonych Williama McKin-leya, trzeciego prezydenta, którego kadencja skończyła się w wyniku zamachu, a pierwszego „nowocze-snego prezydenta”. Podczas swej kadencji korzystał z telefonu, a także przejechał się samochodem. Jednak ta nowoczesność nie spodobała się anarchistom, działaczom lewicowym, pośród których znajdował się syn pol-skich emigrantów – Leon F. Czogłosz.

Mit o wileńskich korzeniach

Leon Czołgosz był czwartym dziec-kiem Pawła i Wiktorii Czołgoszów. Po nim urodziło się kolejnych czwo-ro dzieci – w sumie Czołgosz miał

pięciu braci i dwie siostry. Rodzice przybyli do Stanów Zjednoczonych w latach 60. XIX wieku1. Ich celem było miasto Detroit, znajdujące się w stanie Michigan. Ten przemysło-wy teren przyciągał wielu imigran-tów. Prof. Longin Pastusiak w swej książce pisał, że rodzice „pochodzili z ziem polskich znajdujących się pod zaborem rosyjskim”2. Zaś rosyjski portal Комсомольская правда po-daje, że ojciec Leona – Paweł był ubogim szlachcicem z okolic Wilna. Początkowo miał nosić nazwisko Żołguś (ros. Жолгусь), aby potem zmienić je na Czołgosz. Jego imię zaś miało brzmieć Franciszek, a nie Pa-weł. Z Ostrowca, niedaleko Grodna, Czołgosz miał wyruszyć na emigra-cję do Niemiec – tam mieszkać kilka lat, a następnie wypłynąć do Amery-ki3. Skąd jednak autor tego artykułu ma te informacje – nie wiem.

Faktem jest, że w spisie mieszkań-ców m. Alpen z roku 1880, zapisa-

1 Longin Pastusiak, Zamachy na prezydentów USA, Warszawa 2010, str. 1922 Idem. 3 Андрей Довнар-Запольский, Президента США Уильяма МакКинли застрелил белоруe?, [dostęp: 27.07.2015 r.], http://www.kp.ru/da-ily/24205.4/409486/

no Paula Choudgasa (oryginalna pi-sownia), mającego 38 lat, jego żonę Mary (lat 36), córkę Attilię (lat 4), oraz synów: Wam..? (prawdopodob-nie Wacław) (lat 12), Frank (lat 10), Jo-seph (lat 8), Jacob (lat 3), John (lat 1).

A ich ślady w Wielkopolsce...

Paweł Czołgosz urodził się 5 czerw-ca 1843 r. w Poznaniu, w Prusach4. Dokument ten podaje całkiem inne informacje na temat miejsca urodze-nia Czołgosza, niż większość książek i portali internetowych. Aby potwier-dzić, że Paweł pochodził z poznań-skiego, wystarczyło wyszukać w ba-zie Poznan Project jego ślub.

W parafii katolickiej w Strzelcach, w roku 1867, pod nr 1, znajdu-je się akt ślubu Pawła Czołgosza, mającego 25 lat, oraz Marianny Nowak, która była od swego męża młodsza o 2 lata5. Niestety skan metryki nie jest dostępny. Co najmniej jedna z pozycji książ-kowych zawiera informacje, że matką Leona miała być Viktoria6. 4 Por. Ancestry.com5 Zob. Poznan Project6 Zob. Longin Pastusiak, Zamachy na prezydentów USA, Warszawa 2010, str. 192

polski zabójca amerykańskiegoprezydenta – Leon Czołgosz

» fot. Wikim

edia Comm

ons

Page 13: More Maiorum nr 31

More Maiorum 13

HISTORIA XX WIEKU

Przy wpisie w Poznan Project, p. Sharon Garitz, dopisała że rodzi-cami Pawła byli Augustyn i Fran-ciszka. Oni również pobrali się na terenie Wielkopolski, a dokładnie w parafii Żnin – w akcie nr 14, w księdze małżeństw z roku 1823, zapisano że pan młody – Augustyn Czołgosz, 25-letni kawaler, jest sy-nem Jana i Małgorzaty Włodarkow-nej, natomiast panna młoda – Fran-ciszka Zielińska (lat 19), jest córką Bartłomieja Zielińskiego i Zuzanny Zwietrzalanki7. Niestety również i skan tej metryki nie jest dostępny w Internecie. Pradziadkowie Leona

7 Zob. Poznan Project

Czołgosza – Bartłomiej i Zuzanna Zielińscy, pobrali się w parafii Góra (Żnin) w 1802 r.8

Leon był krytyczny wobec kościołaDane te są jednak wyłącznie suchymi informacjami – nie dostarczają nam wiedzy o tym, czym zajmowali się ci lu-dzie, skąd dokładnie pochodzili. Z po-mocą przyszedł jednak portal szukaj-warchiwach.pl oraz wyszukiwarka Ba-SIA. W parafii Pakość, w roku 1857 r. małżeństwa zawarł syn Augustyna i Franciszki Czołgoszów – Majcher. Wedle metryki ojciec już nie żył, nato-miast matka była obecna na ceremonii ślubu. Sam Majcher był 27-letnim pra-cownikiem, wyrobnikiem na plebani.

Emigracja za chlebem

Wedle amerykańskich dokumentów, Paul Czolkowski (oryginalny zapis) przybył do Ameryki 1 stycznia 1872 r., dokumenty naturalizacyjne wydano mu 26 października 1894 r.

Leon nauczył się angielskiego, cho-dząc do szkoły – ukończył jednak tylko 5 klas, bo już w wieku 10 lat podjął się pierwszej pracy. Ojciec nigdy nie nauczył się dobrze mówić w obcym języku. Przyszły zabójca prezydenta jako młody chłopiec był

8 Zob. Poznan Project

raczej samotnikiem, jedynym przy-jacielem był jego brat Wacław.

W 1883 r., w stanie Michigain, pod numerem 289 odnotowano Victo-nia Czołgosza, urodzonego 2 paź-dziernika 1883 r. w Krakowie z Pau-la Czolgosza i Mary Czolgosz. Wpis ten odnotowano w amerykańskich dokumentach 4 czerwca 1884 r. Trzy lata wcześniej – 14 czerwca 1881 r., w tym samym stanie, zapisano że 17 września 1880 r. w Krakowie uro-dził się Michael Czolgosz syn Paula Czolgosza i Mary Czolgosz.

Informacje te zachęciły do przejrze-nia spisu ludności m. Krakowa z roku 1880. Niestety, poszukiwania nie przy-niosły oczekiwanych rezultatów. W in-deksie do spisu ludności nie odnoto-wano nikogo o nazwisko Czołgosz.

Strajki w przedsiębiorstwach, czyli jak dojrzewała idea anarchizmu

W 1889 r. rodzina przeniosła się do miejscowości leżącej niedaleko Pits-burga w Pennsylwanii, tam Leon do-stał pracę w fabryce butelek. Otrzy-mywał dzienną pensję w wysokości 75 centów – przeciętne wówczas wynagrodzenie. Dwa lata później rodzina przeniosła się do Cleveland, gdzie Leon wraz z dwoma braćmi, zatrudnili się w stalowni American Steel and Wire Company, gdzie zara-biali, jak na ówczesne warunki bar-dzo dobrze – 4 dolary dziennie.

1880

» fot. Family Search

Page 14: More Maiorum nr 31

More Maiorum14

HISTORIA XX WIEKU

Właściciele przedsiębiorstwa postano-wili obciąć zarobki, co skutkowało straj-kiem robotników. W 1893 r. wszystkich protestujących zwolniono, co było nor-malną praktyką w ówczesnych czasach.

To właśnie sytuacje, w których pra-codawcy, nierzadko krwawo, rozpra-wiali się z pracownikami, wpłynęły na poglądy Czołgosza. Był on świad-

kiem pobicia jednego z protestują-cych przez pracodawcę – oburzył się wówczas, że rządzący stoją po stronie kapitału, a nie chronią interesów ro-botników. Co ciekawe, był wówczas członkiem Partii Republikańskiej9.

Bracia Leon i Wacław Czołoszo-wie powrócili do pracy – Leon pod

9 Longin Pastusiak, Zamachy…, op. cit., str. 192

zmienionym imieniem i nazwi-skiem, przedstawił się jako Fred C.10 Również wtedy obaj bracia coraz bardziej krytycznie odnosili się w kwestiach Kościoła Katolickiego.

Poglądy socjalistyczno-anarchistycz-ne wzmocniły się, kiedy w 1895 r. ojciec Leona kupił niewielki sklepik

10 Idem., str. 193

» fot. Wikim

edia Comm

ons

Page 15: More Maiorum nr 31

More Maiorum 15

HISTORIA XX WIEKU

spożywczy w Cleveland. Przybytek ten odwiedzali socjaliści i radykało-wie, dyskutując o sytuacji amerykań-skiego robotnika i nierównościach w kapitalizmie. Dodatkowym miej-scem, w którym Czołgosz wyrabiał swój pogląd, było koło oświatowe dla Polaków, prowadzone przez tapice-ra Antona Zwolinskiego, w którym uczestniczyła spora grupa anarchistów.

Jednak największy wpływ na póź-niejsze zachowanie Czołgosza, mia-ła Emma Goldman, która rozwinę-ła filozofię anarchizmu w Stanach Zjednoczonych. Często uczestni-czyła w wiecach, twierdząc że zabój-stwa, motywowane polityczną obro-ną pokrzywdzonych są uzasadnione. Czołgosz mówił później, „Goldman wznieciła we mnie ogień”11.

Uczestnictwo Leona w wiecach co-raz bardziej radykalizowało jego poglądy – obawiali się go nawet prominentni amerykańscy anarchiści, którzy uważali go za niebezpiecznego, zbyt radykalnego (sic!) fanatyka, który może być wyłącznie prowokatorem12.

„Dlaczego ktoś miałby wyrzą-dzić mi krzywdę?”

Między 16 a 25 rokiem życia, Czoł-gosz wycofał swój wkład finansowy, jaki włożył w rodzinny interes. Za te pieniądze zaczął dużo podró-żować, głównie w miastach, gdzie znajdowała się amerykańska polo-nia. Ukrywał się pod różnymi na-zwiskami – np. Fred Nieman, Fred Nobody. 31 sierpnia 1901 r. wyna-jął w Buffalo pokój, właścicielowi przedstawił się jako John Doe. Cały czas zastanawiał się nad podjęciem decyzji. „Zdecydowałem się dokonać czegoś heroicznego dla sprawy”13.

5 września 1901 r. zakupił za 4,5 do-lara rewolwer Iver-Johnson kaliber 32. 11 Idem., str. 19412 Idem., str. 19413 Idem. str. 195

4 marca 1901 r. William McKinley został zaprzysiężony na drugą ka-dencję prezydencką – cieszył się stale rosnącą popularnością. Dużo wówczas podróżował po kraju, mimo że jego żona walczyła z cięż-ką chorobą. 5 września 1901 r. przy-był do Buffalo, gdzie na wystawie, poświęconej pokojowi i przyjaźni państw półkuli zachodniej, powita-ło go aż 116 tysięcy osób!

nie mam wrogów. Czego mam się obwiać?Czołgosz cały czas obserwował Mc-Kinley’a – jednak nie mógł znaleźć dogodnej okazji, by użyć broni. Kiedy próbował podejść bliżej prezydenta, policjanci skutecznie go odepchali.

Kolejny dzień – 6 września, był bar-dzo upalny. Małżeństwo McKinley

postanowiło wybrać się na wyciecz-kę, aby ujrzeć wodospady Niaga-ra. Co ciekawe, prezydent bardzo uważał, by nie przekroczyć połowy mostu, który był granicą między Stanami Zjednoczonymi a Kana-dą. Nie chciał być bowiem pierw-szym prezydentem, który podczas swojej kadencji opuści teren USA. Uczynił to jego następca Theodore Roosvelt14.

Cały czas za prezydentem podą-żał Czołgosz – jednak już wtedy wiedział, że zaatakuje prezydenta w Świątyni Muzyki. Przybył tam 90 minut wcześniej niż McKinley, ma-jąc w kieszeni dolara i 54 centy15.Prezydent był wówczas ostrzegany, by nie zbliżał się do tłumu niezna-nych mu ludzi, jednak ten odpowie-dział swym doradcom „Dlaczego ktoś miałby wyrządzić mi krzywdę. Nie mam wrogów. Czego mam się obawiać?”

14 Idem. str. 183-18415 Idem. str. 184

» fot. Wikim

edia Comm

ons

Page 16: More Maiorum nr 31

More Maiorum16

HISTORIA XX WIEKU

Spełniłem swój obowiązek!

Należy tu nadmienić, ze prezydent McKinley witał się z każdym z oby-wateli poprzez uścisk dłoni, który został nawet nazwany „uchwytem McKinleya”. Tłum dobrze wiedział, że kiedy ustawi się przy drzwiach pawilonu, będzie miał okazję, by uścisnąć dłoń prezydentowi. Wśród setek ludzi był również niepozornie wyglądający Leon Czołgosz.

W prawej ręce przyszły zamacho-wiec trzymał zakupiony wcześniej rewolwer, który owinięty był w chu-steczkę. Widząc to, jeden z ofice-rów ochrony zapytał go: „Skaleczył się pan?”, Czołgosz odpowiedział twierdząco. Kiedy Leon Czołgosz zbliżał się w stronę prezydenta, podał mu lewą dłoń, a z prawej szybkim ruchem odwinął kawałem materiału i postrzelił prezydenta. McKinley zdążył jeszcze popatrzyć na zabójcę i zapytać „Czy zostałem postrzelony?”16.

Na zamachowca natychmiast rzuci-ła się ochrona prezydenta, a James Parker, kelner, próbował poderżnąć Czołgoszowi gardło. Prezydent po-wiedział wówczas „Nie róbcie mu krzywdy”. Sam Czogłosz został od razy wsadzony do zamknięte-go wozu i odwieziony na policję. W trakcie wyprowadzania z pawi-lonu miał powiedzieć „Spełniłem swój obowiązek”. Godziny przesłu-chań nie dawały efektu – Czołosz był nader małomówny.

11 minut po zamachu karetka na-pędzana silnikiem elektrycznym odwiozła rannego prezydenta do prowizorycznego szpitala. Pierwsza kula nie przebiła ubrania McKinley – zatrzymała się na guziku. Nato-miast druga przeszłą przez żołądek, uszkadzając trzustkę oraz nerki. Ogólny stan prezydenta był dobry, 16 Idem., str. 186

PRESIDENT'S ASSASSIN EXECUTED.

Din an Anarchist Without Remorseor. Hij Crime.

In Conversation Wllh lh rrlann Warden.Canlgoal Sara lie Klll.d MiHIelrv Its--

eooao II Waa an fnettir to tammnnl'ipl-r.lrlrocatlin SaM-aaarul

Meant Takes la llealroythe Hour.

Leon C.nlgose. the aaaaasln of Praal-

-dent McKiulry, waa electrocuted atAuburn priaon, New York, Tueedaymorning at 7:13.

lie died an anarrhlat, expreaalng noregret for bla crime. Aa be waa beingatrapped In llieelrctrle chair he lookedabout at the an.mil. led wltneaaea withquite a atrady alaro and aald: C3

"1 killed the president because hawaa an enemy of the good people) ofthe working people,"

Ilia voice trembled allghtly at flratbut gained atrcnglh with each word,and be apoke perfect Kngllail.

"I am not aorry fur my crime," baaald loudly, juat aa the guard puahedIlia head back on the rubber head-reatand drew the atrup acroaa hla foreheadand chin. Aa the pretaure on thedrape lightened and bound the jawlightly, he mumbled, "I am awfully

aorry I could not aee my father."When he concluded tha algnal waa

given and the elrctrlu awltch waaturned. Tha ruah of current threwthe body to bard agalnat the alrapathat they rrcakrd perceptibly. Thehand clinched auddciily and the wholeattitude waa one of extreme lenalon.For forty-five aec.in.la the full currentwaa kepi on, ami then alowly Ilia elec-

trician threw tba aw Itch back, reduc-ing the current volt by volt until Itwaa cut off eutirely.

Twice mora for a fat aeconda, thetorrent waa turned on and at 7:19

turned off pnnnantly.From the lima Ciolgoet had left hie

nil illitlll the full penalty waa paid,lata than four lulnutaa had elapaed.

II

LEON CZOLOOSZ.the phyalclana preaent uaed the stelbo--ecopeaud other leata to determine Ifany Ufa remained, and at 7:17 tha war--don, ralalng hie hand announced:"Gentlemen tha prlaoner la dead."The wltneaaea Hied from tha chamber,many of them viaihly alTeuted.

in at Interview with SuperintendentColllna Monday night Colgoaa madeanother explanation of hia vlall toChlcage juat before he went to llulTalo.but later admitted that ha had li.d.ita aahl that when he reached LMtSiroa boy whom be did not know ap-proached him at the depot and handedhim a packet of money. He aald themoney waa for tie on the Itiiffalo trip,but he never knew who aenl It to himor the Ideutlty of tha lad who deliv-ered It,

lie then explained that moat of themeetings of aner-Mileta that he attendedat Cleveland were held In aaluuna ilea--ignatud hy an auarclitat ncwepapur.Half an hour laUr, when the auHrin--trndent called in tha brolher-ln-law ofthe prlaoner, he bruiigbl the aubjeutup again aud auid:

"How kIhjiiI the money you got atChicago?"

What money?" aakrd the prlaoner.'Vhy the money you told me about

here earlier 111 the eveulog," aald theauprriuteiiileiit.

"Diil 1 tell you that? I have forgotten If I did. 1 did uot get any luuliry.If I auid ao It waa not iie."

An autopsy waa held, which allowedthe brain to ha In a normal ooudillon.

I'pon coiuplotton of tha nutopay thebody waa placed tu a hlHck-ataiucdpine rofllii, every portion of the anato-my being replaced under the aupcr--vialon of !r. lirrlin and Wiirdi-n Mck.I.Shortly nftern ard II waa taken to thepriaon cemetery and an extraordinaryprecaution "aken to completely destroyit by pouring a gallon of acid upon Itafter it waa lowered Into the grave,hxpe rlmi'iita with iiilckllm were nu--aalinfaelory, and the acid waa Bubxtl--luted upon the ailggi-aliun of phyal-clana, aa the object waa to dratriiy thehwly aa aoon aa poaalble. It waa catl--mated that the acid w ould do thla intwenty-four houra. I.oomo atraw waaplaced In the i-ornera of the grave andover the colllu to uhaorb the gaaacathat would generate.

The body waa hurled In the priaonrcoictery and w-lll be guar. led until nildanger of Ita being molratvd la pnacd.

I

» fot

. Anc

enstr

y.com

» fot. Wikimedia Commons

Page 17: More Maiorum nr 31

More Maiorum 17

HISTORIA XX WIEKU

o czym rozpisywały się amerykań-skie gazety. Dopiero po tygodniu le-karze stwierdzili gwałtownie rozwi-jającą się gangrenę. Przez to prezy-dent nie mógł nic jeść – przyjmował tylko płyny, a gazety informowały, że stan prezydenta jest bardzo nie-pokojący17.

10 września „New York Times” pisał, że prezydent szybko wyzdro-wieje. Trzy dni później gangrena zaj-mowała coraz większą powierzch-nię wnętrzności McKinleya. W ten dzień powiedział „Do widzenia, do widzenia”, kilkanaście godzin póź-niej zacytował żonie „Boże, coraz bliżej jestem Ciebie”. Wieczorem, 14 września 1901 r., stwierdzono jego zgon. Trzy dni później, po przewie-zieniu ciała specjalnym pociągiem do Waszyngtonu, na Kapitolu odby-ło się nabożeństwo żałobne.

Po zabójstwie prezydenta, policja natychmiast zaczęła aresztować anarchistów, w tym Emmę Gold-man, która publicznie broniła czynu Czołgosza. Ten został oskarżony o morderstwo. Pięciu lekarzy jedno-znacznie orzekło, że Czołgosz „jest produktem anarchizmu, jest w pełni władz umysłowych i odpowiedzial-ny”18. Dr Carlos MacDonald po-wiedział, że Czołgosz „dokonując zamachu na prezydenta McKinleya, był pod każdym względem poczy-talny, zarówno prawnym, jak i me-dycznym, i w pełni odpowiedzialny za swój czyn”19.

Czołgosz był wówczas 28-letnim, szczupłym mężczyzną, mającym 173 cm wzrostu. Był przyzwoicie ubrany, przystojny o niebieskich oczach. Oficer ochrony Samuel R. Irelannd, mówiąc o Czołgoszu, wy-jaśniał: „Twarz miał spokojną. Nie wyglądał na człowieka, który nie-sprowokowany pokusi się o zamach 17 Idem., str. 18818 Idem., str. 19519 Idem., str. 195

Page 18: More Maiorum nr 31

More Maiorum18

HISTORIA XX WIEKU

na życie drugiego człowieka. Jeśli byłyby jakieś powody do naszych podejrzeń, na pewno powstrzy-malibyśmy go. Ale nie było powo-dów. Był on ostatnim człowiekiem na świecie, którego w tłumie ludzi uznalibyśmy za niebezpiecznego”20.

50. osoba stracona na krześle elektrycznym

Proces Leona Czołgosza rozpoczął się 23 września 1901 r. w Buffalo. Oskarżony odpowiadał bardzo lako-nicznie na pytania prokuratora, ale złożył obszerne pisemne zeznanie, wraz z motywami swojego czynu. Tłumaczył m.in. „że jeden czło-wiek nie może mieć tylu przywile-jów, gdy inny nie ma żadnego”. Na koniec złożył oświadczenie: „Dzia-łałem tylko sam. Nikt nie mówił, ze mam to zrobić, i nikt mi nie płacił za to”21.

26 września sędzia White skazał Czołgosza na karę śmierci. Na na-20 Robert J. Donovan, The Assassins, Harper and Brothers, New York, 1964, s. 10321 Longin Pastusiak, Zamachy… op.cit., str. 196

stępny dzień przetransportowano zamachowca do więzienia stano-wego Auburn State Prison w sta-nie Nowy Jork, gdzie znajdowało się krzesło elektryczne. Na stacji czekał na niego tłum ludzi – został przez nich wyciągnięty i dotkliwie pobity. Dopiero strzały strażni-ków odstraszyły tłum, a Czołosza, zakrwawionego i pobitego do nie-przytomności, doprowadzono do więzienia.

byłem pod wrażeniem spokoju zamachowca29 października 1901 r., w godzinach porannych, wyprowadzono Czołgosza z celi i wprowadzono do niedużej Sali z kilkoma rzędami krzeseł dla świadków egzekucji. Kiedy strażnicy zapinali pasa-mi Czołgosza, ten powiedział, że śmierć prezydenta była podyktowana tym, że był on wrogiem dobrych ludzi22.

22 Idem., str. 198

O godzinie 7.12 dyrektor więzie-nia J. Warren Mead dał sygnał, by elektryk pociągnął dźwignię, któ-ra włączała prąd o napięciu 1700 wolt. Prąd przechodził przez cia-ło Czołgosza minutę, wyłączono go, stwierdzono zgon, a następ-nie jeszcze raz włączono, by mieć pewność, ze skazany nie żyje.

Czołgosz był 50. osobą, na której w stanie Nowy Jork wykonano wyrok śmier-

ci na krześle elektrycznym. Jeden z świadków egzekucji po-wiedział „Byłem pod wrażaniem spokoju zamachowca. (…) Poza ostatnimi słowami więźnia nie sły-chać było żadnego głosu w celi śmierci, a więzień nie okazywał żadnego strachu. Jak tylko usiadł na krześle, jego twarz zakryto tak, że wydać było tylko nos i usta (…)”23.

23 Idem., str. 198

» fot. Wikim

edia Comm

ons

Page 19: More Maiorum nr 31

More Maiorum 19

HISTORIA XX WIEKU

Mimo sprzeciwu dyrektora więzie-nia, zespół patologów zbadał ciało i mózg Czołgosza – nie wykryto żad-nych chorób, a w mózgu nie znalezio-no żadnych odchyleń. Po badaniu ciało Czołgosza umieszczono trumnie, któ-ra wcześniej została wylana kwasem siarkowym. Wszystkie listy skazanego, które otrzymywał w więzieniu, zostały spalone. Rodzice, pod naciskiem opinii publicznej, wyrzekli się syna.

1880

Rok przed zabójstwem prezyden-ta McKinleya, Leon Czołgosz zo-stał odnotowany w spisie ludności. Mieszkał wówczas razem z rodzi-cami. Ojciec Paul miał 56 lat, jego żona, a macocha Leona, Katie 46 lat, syn Waldek – 32, Leon – 27, Wal-ter – 24, Charles – 12, Antone – 10. W spisie ludności z roku 1930 odnotowano jedynie 87-letniego Paula oraz jego 50-letnią córkę

Celię Bandowską24. W kolejnym spisie z roku 1940, znajduje się 97-letni Paul Czolgosz i jego 61-letnia córka Celia.

Paul zmarł 31 stycznia 1944 r. w wieku 101 lat. W akcie zgonu wpisano, że był wdowcem, urodził się w 1849 r. i miał 95 lat. Zapisano go jako „August Czoizas”, choć zgon zgłosiła jego córka – Celia. ■

24 Family Search, [dostęp: 27.07.2015 r.], https://familysearch.org/ark:/61903/1:1:X43Z-GM9

1900

1940

1944

» fot. Ancestry.com

Page 20: More Maiorum nr 31

More Maiorum20

Interesujesz się genealogią?

A może Twoim hobby jest historia?

Page 21: More Maiorum nr 31

More Maiorum 21

Interesujesz się genealogią?

Dołącz do

NAS!

Napisz na:

[email protected]

A może Twoim hobby jest historia?

Page 22: More Maiorum nr 31

More Maiorum22

Alan Jakman

Nieślubna córka magistra far-macji, wnuczka właściciela dóbr. Jedna z najgorszych ko-biet-komunistek, przeciwniczka Kościoła Katolickiego, sadyst-ka, która zapisała się na kartach historii jako Krawa Luna…

Julia Brystiger, zd. Prajs (Preiss) urodziła się 25 li-stopada 1902 r. w Stryju. Była doktorem filozofii,

członkiem PPR i PZPR, funkcjonariuszką aparatu bezpie-czeństwa Polski Ludowej. Przede wszystkim funkcjonariuszką. Funk-cjonariuszką bez skrupułów. To

NA TROPIE PRZODKÓW KOMUNISTÓW

Krwawa Luna – córka aptekarza, wnuczka właściciela dóbr

ona osobiście katowała ofiary, co rusz wymyślając nowe metody „wy-muszania zeznań”. Znane są wspo-mnienia, w których mówiono o tym, że Krwawa Luna biła pejczem męż-czyzn po genitaliach i przycinała je szufladą.

Jeden z uwięzionych tak ją wspomina:

„zbrodnicze monstrum przewyż-szające okrucieństwem niemiec-kie dozorczynie z obozów kon-centracyjnych”.

Żołnierz AK i były więzień poli-tyczny Anna Rószkiewicz-Litwino-

wiczowa tak wspomina Brystigero-wą w swojej książce Trudne decyzje:

„Julia Brystygierowa słynęła z sa-dystycznych tortur zadawanych młodym więźniom, była zdaje się zboczona na punkcie seksualnym i tu miała pole do popisu”.

Brała udział w czynnej walce prze-ciwko Kościołowi Katolickiemu, choć sama … zmarła jako głęboko wierząca katoliczka!

Bristigerowa, jak już wspomnia-łem, urodziła się w Stryju. Na świat przyszła 25 listopada 1902 r., a fakt

» fot

. szu

kajw

arch

iach.

pl

Page 23: More Maiorum nr 31

More Maiorum 23

ten został zapisany w mojżeszowej księdze urodzin dla gminy wyzna-niowej w Stryju, dwa dni później.

Była ślubnym dzieckiem Hermanna Preissa – magistra farmacji w Stry-ju, oraz Berty Salzerberg – córki Izaaka, właściciela dóbr w Nowym Siole w pow. Żydaczów, i Marjem. Świadkiem zarejestrowania naro-dzin dziecka był Nachman Inbjej-ner ze stryja, a akuszerką Itte Keile Nonssenblatt.

Przy ojcu zapisano informacje, że zawarł związek małżeński w r. 1902.

Rodzice Julii Presis, pobrali się 30 stycznia 1902 r. w Stryju.

Herman właściwie (łac. recte) Hersch Preiss urodził się w Stryju 5 lipca 1869 r. W uwagach zapisa-no, że metryka urodzenia znajduje się w księgach kościoła w Stryju, na stronie nr 247. W momencie ślubu wykonywał zawód magi-stra farmacji. Był synem Lejzera i Scheimdli.

Panna młoda – Berta Salzberg, miała pierwszego męża Majera Lanterbacha. Małżeństwo to zosta-

ło rozwiązane 22 stycznia 1902 r. uchwałą cesarsko-królewskiego sądu powiatowego we Lwowie, Oddział V, nr sprawy 18/3/00(lub 99?). Berta urodziła się w Nowym Siole w pow. Żydaczów 7 mar-ca 1876 r. Od dłuższego czasu mieszkała w Stryju. Była córką Izaaka – właściciela dóbr, i Mar-jem urodzoną Teich w Stryju.

Rabinem „funkcjonującym przy zaślubinach” był Leib Horowitz ze Stryja, a świadkami byli Hersch Rosenberg i Juda Leib Kauzerszam-berg(?), obaj ze Stryja. ■

» fot. AGA

D» fot. AG

AD

NA TROPIE PRZODKÓW KOMUNISTÓW

Page 24: More Maiorum nr 31

More Maiorum24

Poeta o szlacheckim pochodze-niu, którego życie po śmierci córki legło w gruzach i skończy-ło się chorobą alkoholową.

Władysław Broniew-ski – polski poeta, tłumacz (w 1931 r. podawał, że włada

językiem polskim, francuskim, nie-mieckim i rosyjskim) oraz żołnierz (odznaczony m.in. Krzyżem Srebr-nym Orderu Wojskowego Virtuti Militari oraz czterokrotnie Krzy-żem Walecznych). Na świat przy-szedł 17 grudnia 1897 r. w Płocku przy ulicy Warszawskiej pod nume-rem 20. Był jednym z trojga dzieci Antoniego Wincentego Broniew-skiego i Zofii zd. Lubowidzkiej.

Chrzest późniejszego poety odbył się w Płocku dnia 6 czerwca 1899 r. Według metryki chrztu, jego oj-ciec był 44-letnim kasjerem ban-ku w Płocku. Matka miała 28 lat.

Marcin Marynicz

Na rodziców chrzestnych wybrani zostali Seweryn Popławski (prawdo-podobnie był to wujek chrzczonego

dziecka, jego babcia była prababcią Władysława) i Jadwiga Lubowidzka (najpewniej krewna ze strony matki).

GENEALOGIA

Władysław Broniewski “Orlik” – potomek skarbnika banku

PROBANT

» fot

. szu

kajw

arch

iwum

.pl (

źród

ło)

Page 25: More Maiorum nr 31

1855

More Maiorum 25

Władysław Broniewski miał dwie starsze siostry – Janinę (ur. 5 lutego 1893 r.) oraz Zofię (ur. 13 kwietnia 1894 r.). Obie córki Antoniego Wincentego i Zofii na świat przyszły w Płocku w tym samym domu, co ich młodszy brat.

26 września 1891 r. o godzinie 20 w Płocku zawarty został związek małżeński pomiędzy Antonim Wincentym Broniewskim – 36-letnim wdowcem urodzonym w Warszawie, skarbnikiem banku, synem nieżyjących już Jana i Józefy z Tyszków małżonków Broniewskich a Zofią Lubowidzką – 20-letnią panną urodzoną w Kaliszu z Antoniego i Karoliny z Konarzewskich małżonków Lubowidzkich.

W akcie małżeństwa Broniewskiego z Lubowidzką nie podano informacji na temat poprzedniej małżonki pana młodego. Udało się jednak ustalić, że była to Bronisława zd. Wierzchowska (1850-1880), którą pojął za żonę w 1880 r. i niestety w tym samym roku ją pochował. Wydała ona na świat syna – Edwarda Konstantego Antoniego, który zmarł w 1889 r. przeżywszy 9 lat.

Antoni Wincenty Broniewski urodził się 9 stycznia 1855 r. w Warszawie jako syn 50-letniego Jana Broniew-skiego – radcy honorowego, rewizora ekspedycji celnej przy kolei żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej, i jego 37-letniej małżonki Józefy Tyszki.

Jan Broniewski i Józefa Tyszka pobrali się w rzymskokatolickim kościele w Dubience dnia 24 czerwca 1836 r. Co prawda nie udało się dotrzeć do treści aktu małżeństwa, jednak zindeksowany w Genetece rekord jest bardzo pomocny. Z informacji zapisanych w uwagach możemy się dowiedzieć, że pan młody miał 30 lat, a jego rodzica-mi byli Michał i Katarzyna, natomiast panna młoda była 14 lat młodsza od Jana i była córką Seweryna i Teodozji z Głowniewskich małżonków Tyszków.

GENEALOGIA

OJCIEC

» fot. szukajwarchiw

um.pl (źródło)

Page 26: More Maiorum nr 31

1902

1864

More Maiorum26

Antoni Wincenty Broniewski zmarł 4 czerwca 1902 r. w Płocku przeżywszy 47 lat. W chwili śmierci był pomocni-kiem kasjera banku. Wcześniej określany był jako kasjer, więc możliwe, że został zdegradowany do pozycji pomoc-nika. Pozostawił po sobie 33-letnią żonę oraz dzieci, w tym najmłodszego – 4-letniego Władysława.

Tak jak pisałem, zindeksowany rekord jest dość pomocny, ale nie zastępuje on dokumentu i nie wiadomo, gdzie urodzili się państwo młodzi. To jednak nie okazało się dużym problemem. Jan Broniewski urodził się w Warszawie, a ochrzczony został w parafii MB Loretańskiej na Pradze w 1806 r. jako Jan Bonifacy.

Jan Broniewski zmarł 20 grudnia 1864 r. w Warszawie jako 58-letni właściciel domu. W chwili śmierci był żonaty. Jednym ze zgłaszających był syn zmarłego – Seweryn Broniewski, lekarz.

GENEALOGIA

OJCIEC

DZIADEK

» fot

. szu

kajw

arch

iwum

.pl (

źród

ło)

» fot

. met

ryki

.gene

alodz

y.pl (

źród

ło)

Page 27: More Maiorum nr 31

More Maiorum 27

GENEALOGIA

1819

BABCIA

Józefa Seweryna Tyszka na świat przyszła w Łęcznej. Stało się to 16 lutego 1819 r., czyli w chwili ślubu miała jednak lat 17, a nie 16. Ochrzczona została 8 marca tego samego roku, a rodzicami jej byli Seweryn Tyszka – 28-letni eksaktor miasta Łęcznej, i jego małżonka – 26-letnia Teodozja Głowniewska.

Teodozja z Głowniewskich Tyszka zmarła 27 stycznia 1848 r. w Janowie. Według metryki zgonu miała ona 51 lat, była żoną Seweryna Tyszki, a rodzicami jej byli Adam i Barbara z Mietelskich małżonkowie Głowniewscy. Niestety nie podano, gdzie zmarła się urodziła. Dane rodziców pozwalają jednak podjąć próbę dalszych poszukiwań.

1848

PRABABCIA

» fot

. szu

kajw

arch

iwac

h.pl

(źró

dło)

» fot. Lubgens (źródło)

Page 28: More Maiorum nr 31

1828

1869

More Maiorum28

Nie trzeba było długo szukać. Wśród zindeksowanych metryk na stronie Lubgensu znalazłem rekord, dotyczący metryki chrztu Teodozji Joanny Głowniewskiej. Akt datowany jest na 5 maja 1793 r. (rok zgadza się z wiekiem podanym w metryce chrztu Józefy Tyszkowej), dziewczynka urodziła się w Borowie z Adama i Barbary Głowniew-skich. W metrykach chrztu pozostałych dzieci tej pary Barbara pojawia się pod nazwiskami w następujących wer-sjach: Męcierska (1795, chrzest syna – Andrzeja Tadeusza), Miecielska (1801, chrzest syna – Franciszka Ksawerego Egidiusza oraz 1805, chrzest córki – Franciszki Antoniny).

Adam Głowniewski zmarł 7 sierpnia 1828 r. w Łęcznej jako 82-letni wdowiec, dawny dziedzic części wsi Borowy, gdzie rodziły się jego dzieci.

Zofia Lubowidzka, wedle aktu małżeństwa z roku 1891, miała urodzić się ok. 1871 w Kaliszu z Antoniego i Ka-roliny z Konarzewskich małżonków Lubowidzkich. Początkowe poszukiwania nie dały oczekiwanego rezultatu. Poszukiwania trzeba było rozszerzyć o dodatkowe kilka lat przed i po 1871 r.

Zofia urodziła się 1 grudnia 1869 r. w Kaliszu jako córka Antoniego Lubowidzkiego – 35-letniego prokurato-ra królewskiego przy kaliskim trybunale cywilnym, oraz 32-letniej Karoliny z Konarzewskich.

GENEALOGIA

2xPRADZIADEK

MATKA

» fot

. szu

kajw

arch

iwac

h.pl

(źró

dło)

» fot

. Lub

gens

(źró

dło)

Page 29: More Maiorum nr 31

More Maiorum 29

Na tę chwilę nie udało się ustalić, kiedy i gdzie pobrali się Lubowidzki i Konarzewska, jednak w pewien sposób udało się ustalić dane dotyczące rodziców Antoniego i Karoliny i tym samym dalsze poszukiwania były możliwe.

Na stronie Archiwum Państwowego w Płocku znaleźć można wyszukiwarkę akt stanu cywilnego rzymskokatolic-kiej parafii w Płocku, obejmującej lata 1826-1907. Jest tam m.in. akt zgonu z 1882 r. (nr 390). Dotyczy on Karoliny Lubowidzkiej (zd. Konarzewskiej), która była córką Wojciecha i Karoliny z Wojdów małżonków Konarzewskich. Skoro pod koniec 1869 r. miała 32 lata, to powinna rodzić się ok. 1837 r., czyli umierając w 1882 r. miała 45 lat.

7 listopada 1896 r. w Płocku na ślubnym kobiercu staje Antoni Adrian Lubowidzki – 61-letni wdowiec (po Kata-rzynie z Konarzewskich), syn nieżyjących Franciszka i Karoliny zd. Krauze, urodzony w Strojnowie (pow. stopnicki, gub. kielecka) i ślubuje Jadwidze Teresie Ostrowskiej miłość, wierność, uczciwość małżeńską i że nie opuści jej aż do śmierci.

GENEALOGIA

1896

Antoni Adrian Lubowidzki na świat przyszedł 7 września 1833 r. w Strojnowie jako syn 36-letniego dziedzica Stroj-nowa – Franciszka Lubowidzkiego, i jego żony – 21-letniej Karoliny z Kraussów.

Antoni Adrian Lubowidzki zmarł 8 marca 1907 r. w Płocku, przeżywszy 73 lata. W chwili śmierci był notariuszem przy kancelarii hipotecznej płockiego sądu okręgowego. Dane w akcie zgonu zgadzają się z tymi podanymi w akcie chrztu.

1833

1907

DZIADEK

DZIADEK

» fot. metryki.genbaza.pl (źródło)

» fot

. szu

kajw

arch

i-w

ach.

pl (ź

ródł

o)» f

ot. s

zuka

jwar

chiw

ach.

pl (ź

ródł

o)

Page 30: More Maiorum nr 31

1830

1837

More Maiorum30

Franciszek Lubowidzki i Karolina Elżbieta Krauss pobrali się 26 sierpnia 1830 r. w Pierzchnicy. On był 34-letnim kawalerem, synem Antoniego i Salomei z Mireckich. Urodził się w Osinach w archidiecezji warszawskiej. Ona była panną, miała 20 lat, a rodzicami byli Alojzy i Róża małżonkowie Krauss.

Franciszek i Karolina przeżyli razem niespełna 7 lat. On zmarł 8 maja 1837 r. w Strojnowie, mając 41 lat. Pozostawił po sobie żonę Karolinę. W akcie zgonu jako matka pojawia się Marianna z Mireckich.

GENEALOGIA

PRADZIADKOWIE

PRADZIADEK

» fot. metryki.genbaza.pl (źródło)

» fot. metryki.genbaza.pl (źródło)

Page 31: More Maiorum nr 31

More Maiorum 31

11 lipca 1810 r. w Pierzchnicy ochrzczono urodzoną w Strojnowie Elżbietę Karolinę. Jej rodzicami byli Wiel-możny Alojzy Krauss i jego żona Rozyna zd. Wenturi. Rodzicami chrzestnymi byli J. Kopczyński – ekonom,

i Tekla Budzeńska.

GENEALOGIA

1810

1827

Wielmożny Alojzy Kraus(s) i Róża Wenturi pobrali się 19 września 1804 r. w Pierzchnicy. On miał 32 lata i był kawalerem, natomiast nie wiadomo jakiego stanu była panna młoda, ze względu na brak oznaczeń w kolumnach.

PRABABCIA2xPRADZIADKOWIE

Alojzy Krauz (vel Krauss) zmarł 19 grudnia 1827 r. w Strojnowie. W akcie zgonu podano, że miał 73 lata, co nie zgadza się z wiekiem podanym w akcie małżeństwa z 1804 r., kiedy miał 32 lata. Małżeństwem byli przez 23 lata, czyli w akcie zgonu dodano mu 18 lat. Pozostawił po sobie żonę Różę zd. Wintur.

1804

Karolina Woyde – matka Karoliny z Konarzewskich Lubowidzkiej, za pierwszego męża miała Joachima Wosiń-skiego. Para pobrała się w 1818 r. w Warszawie. Według aktu małżeństwa panna młoda miała 24 lata, a ochrzczona została w Tucznie. Jej rodzicami byli Fryderyk i Krystyna z Dehmelów małżonkowie Woyde.

2xPRADZIADEK

» fot. metryki.genbaza.pl (źródło)

» fot. metryki.genbaza.pl (źródło)

» fot. metryki.genbaza.pl (źródło)

Page 32: More Maiorum nr 31

Fryderyk Wilhelm Woyde zmarł 13 lutego 1830 r. w Warszawie. Według aktu zgonu był byłym intendentem dóbr rządowych, miał 69 lat i pozostawił po sobie żonę oraz pięcioro dzieci, w tym Charlottę (późniejszą żonę Wojciecha Konarzewskiego).

Krystyna z Dehmelów Woyde zmarła 9 kwietnia 1833 r. w Warszawie jako 68-letnia wdowa po Fryderyku. Pozo-stawiła po sobie dwóch synów: 41-letniego Maurycego oraz 28-letniego Fryderyka, a także trzy córki: 43-letnią Eleonorę Treutler, 38-letnią Karoliną Konarzewską i 30-letnią Juliannę Eckert.

1830

More Maiorum32

GENEALOGIA

2xPRADZIADEK

» fot

. met

ryki

.gene

alodz

y.pl (

źród

ło)

Page 33: More Maiorum nr 31

More Maiorum 33

GENEALOGIA

1833

2xPRABABCIA

» fot. szukajwarchiwach.pl (źródło)

Page 34: More Maiorum nr 31

ca Księstwo otrzymało konstytucję. Dwa lata później podpisano pokój wiedeński (kończący wojnę francu-sko-austriacką), skutkiem którego do Księstwa Warszawskiego dołą-czone zostały Lubelszczyzna, Gali-cja Wschodnia oraz Kraków.

W 1813 roku potęga Napoleona została zachwiana, wtedy to wojska francuskie oraz Księstwa Warszaw-skiego poniosły klęskę podczas starcia z Austrią, Prusami, Rosją oraz Szwecją, pod Lipskiem. Pod-czas bitwy poległ książę Józef Po-niatowski. Efektem klęski był nowy podział Księstwa Warszawskiego, utworzony podczas kongresu wie-deńskiego, trwającego na przeło-mie 1814 i 1815 roku. Powstało Wolne Miasto Kraków nazywane Rzeczpospolitą Krakowską, Kró-lestwo Polskie potocznie zwane Kongresowym lub Kongresówką, oraz Wielkie Księstwo Poznańskie.

Pod koniec 1815 roku car Aleksander nadał Królestwu Polskiemu konstytu-cję, stworzoną w dużej mierze przez księcia Adama Czartoryskiego, która zakładała trwałe połączenie z Rosją, za pomocą cara, sprawującego funk-cję króla Królestwa Polskiego.

Powstanie listopadowe

Od początku utworzenia Kon-gresówki, wiadomym było, że

More Maiorum34

Małgorzata Lissowska

Konstytucja nadana przez Napoleona w 1807 roku sta-nowiła, że „Nikt nie może sprawować urzędów bądź duchownych, bądź cywilnych, bądź też sądowych, kto nie jest obywatelem Księstwa Warszawskiego”.

WARTO WIEDZIEĆ

POLSKA PRZEZ WIEKI

W wieku XIX nastąpiły liczne przemiany gospodarcze, rozwój komunikacji wpłynął na urba-nizację kraju. Do pełni szczęści Polakom brakowało własnego państwa, jednak poczucie przy-należności do niego, co rusz wzniecało powstania narodowe z nadzieją, że w końcu Rzeczy-pospolita będzie niepodległa.

Klęska powstania ko-ściuszkowskiego, skut-kująca III rozbiorem, na lata wymazała Rze-

czypospolitą z map ówczesnej Eu-ropy. Polacy od samego początku próbowali odzyskać niepodległość. Już w 1797 roku po dojściu do wła-dzy, stacjonującego ówcześnie we Włoszech, Napoleona Bonaparte, utworzono polskie legiony pod do-wództwem generała Jana Henryka Dąbrowskiego. Walczyły one u boku Francji oraz Włoch w latach 1797-1807. Sam Napoleon chciał zjed-noczyć ku sobie Polaków, toteż ko-rzystając z autorytetu jakim cieszyli się generał Henryk Dąbrowski oraz Józef Wybicki, utworzył oddziały na terenach Wielkopolski. W tym czasie w Europie trwała wojna. Z jednej strony sprzymierzyły się ze sobą An-glia, Prusy oraz Rosja, z drugiej zaś była osamotniona Francja.

W 1807 roku w zajętej przez Na-poleona Warszawie, powołano do życia Komisję Rządową, która stała się najważniejszym organem władzy polskiej. 7 lipca tego roku, w Tylży zawarto pokój pomiędzy Rosją a Francją, na mocy którego Napoleon utworzył Księstwo War-szawskie, do którego weszły ziemie z II i III rozbioru pruskiego. 22 lip-

pod zaborami

Page 35: More Maiorum nr 31

„polskie” jest tylko z nazwy oraz daleko mu do tak upragnionej niepodległości. Tworzono liczne stowarzyszenia patriotyczne, któ-re miały na celu podnieść morale młodego pokolenia (należy za-uważyć, że dorosłe już pokolenia, nie pamiętały życia w kraju bez zaborcy). Jednym z nich było taj-ne stowarzyszenie zawiązane przy Szkole Podchorążych Piechoty w Warszawie. Jego głównym ce-lem było doprowadzenie do wy-buchu powstania. Stało się to w nocy z 29 na 30 listopada 1830 roku. Cywilna grupa spiskow-ców zaatakowała Belweder, chcąc wziąć w niewolę wielkiego księcia Konstantego, jednakże udało mu się zbiec. Następnie po połącze-niu się z podchorążymi ruszyli na miasto. Ludność cywilna zdobyła Arsenał. Władzę przejęła Rada Administracyjna, która 3 grudnia przekształciła się w Rząd Tym-czasowy. Dwa dni później funkcję dyktatora powierzono generałowi Józefowi Chłopickiemu, który za-ledwie po miesiącu zrzekł się jej.

W lutym 1831 roku, armia ro-syjska dowodzona przez Iwa-na Dybicza wkroczyła na tereny Królestwa Polskiego. Pierwszym ważnym starciem była bitwa pod Stoczkiem rozegrana 14 lutego. Zwycięskim wojskiem polskim dowodził wówczas Józef Dwer-nicki. Pomimo klęski wojska rosyj-skie dalej kroczyły na Warszawę. Zatrzymane zostały pod Grocho-wem, kiedy podczas bitwy pod Olszynką Grochowską, taktyczne zwycięstwo odniosły wojska pol-skie (podczas bitwy ciężko ranny został Józef Chłopicki). Skutkiem czego był odwrót wojsk nieprzy-jaciela. Do końca kwietnia od-niesiono jeszcze trzy zwycięstwa. Pod Wawrem (31 marca), Dębem Wielkim (31 marca) oraz Iganiami (10 kwietnia).

26 maja stoczono bitwę pod Ostro-łęką. Od tego momentu szala zwy-cięstw przesunęła się na stronę nieprzyjaciela. Śmiertelnie zacho-rował tam Iwan Dybicz, przez co na dłuższy czas działania wojenne osłabły. W lipcu wojska rosyjskie dowodzone już przez Iwana Pa-skiewicza przebyły Wisłę, zbliżając się do Warszawy. 15 sierpnia pod-czas rozruchów ulicznych zginęło około 30 osób, a Rząd Tymczaso-wy podał się do dymisji. 6 września wojska nieprzyjaciela zaatakowały od strony Woli. Kilkanaście dni później Warszawa skapitulowała. Powstanie dobiegło końca.

Wielka Emigracja

Klęska powstania listopadowego była przyczynkiem Wielkiej Emi-gracji. Największego w ówczesnej Europie, ruchu emigracyjnego. Podczas niej, z terenów dawnej Rzeczypospolitej, wyjechało od kilku do kilkunastu tysięcy ludzi. Sporą część stanowili uczestnicy powstania, których nie objęła am-nestia, m.in. członkowie rządu, politycy, artyści czy podchorążo-wie. Byli wśród nich książę Adam Jerzy Czartoryski, Adam Mickie-wicz, Juliusz Słowacki czy Fry-deryk Chopin. Największa grupa emigrantów (około połowa) trafiła do Francji (pozostałe kierunki to Wielka Brytania, Belgia, Hiszpania oraz Turcja). Tam też od 1832 roku tworzyły się obozy, przedstawiające odmienne punkty widzenia, doty-czące upadku powstania. Pierw-szym z nich było Towarzystwo Demokratyczne Polskie, drugim zaś obóz skupiony wokół księ-cia Adama Józefa Czartoryskiego

zwany Hotelem Lambert. Działa-nie obozów w późniejszych latach określano mianem prawicowego oraz lewicowego.

Powstanie krakowskie

W tym samym czasie na terenach leżących dawnej Rzeczypospolitej również tworzyły się ruchy nie-podległościowe, chcące zbrojnie pozbyć się zaborcy. Na początku lutego 1846 roku, w Wielkim Księ-stwie Poznańskim, hrabia Henryk Poniński, doniósł zaborcy pruskie-mu, na naczelnego wodza zbliżają-cego się powstania, Ludwika Mie-rosławskiego, którego aresztowa-no. Znaleziono u niego listę osób mających kierować powstaniem, które również zostały zatrzymane. W ten sposób powstanie na zie-miach zaboru pruskiego nie doszło do skutku.

Rewolucję w Krakowie rozpoczęto w nocy z 21 na 22 lutego. Następne-go dnia zaborca opuścił miasto, jed-nakże trudno jednoznacznie okre-ślić, co było tego powodem. Powstał Rząd Narodowy Rzeczypospolitej Polskiej, który jeszcze tego samego dnia wydał „Manifest do Narodu Polskiego”. Dwa dni później dyk-tatorem powstania ogłosił się Jan Józef Tyssowski, jednak funkcję tę sprawował zaledwie tydzień. Jedyna bitwa podczas powstania, stoczona została 26 lutego pod Gdowem po-między powstańcami a oddziałami austriackimi.

Powstanie, mające mieć zasięg tere-nów leżących pod trzema zabora-mi, okazało się kilkunastodniowym zrywem jednego miasta, po któ-

More Maiorum 35

WARTO WIEDZIEĆ

W 1816 roku utworzono Królewski Uniwersytet Warszawski. Skła-dał się z pięciu wydziałów: Prawa i Administracji, Nauk Lekarskich, Filozoficznego, Teologicznego oraz Nauk i Sztuk Pięknych.

POLSKA PRZEZ WIEKI

Page 36: More Maiorum nr 31

rym nastąpiła likwidacja Wolnego Miasta Kraków, a następnie wcielo-no je do Austrii.

Powstanie styczniowe

Mimo klęski w poprzednich po-wstaniach, Polacy nie zrezygno-wali z dążeń niepodległościowych. Pod koniec lat 50. XIX wieku ruch konspiracyjny nasilał się. Aktywnie działały w nim osoby, które same nie doświadczyły powstania listo-padowego, gdyż urodziły się po nim, Wiosna Ludów przypadała na okres ich dzieciństwa, a o dawnej Rzeczypospolitej dowiadywali się z opowieści przodków, którzy byli już kresu swego życia.

W 1856 zmarł Iwan Paskiewicz, będący namiestnikiem Królestwa Polskiego od czasu powstania li-stopadowego, toteż wiele osób widziało w tym wielką szansę na koniec pewnej epoki. Szansę, którą należy wykorzystać do odzyskania niepodległości.

W społeczeństwie ukształtowały się dwa stronnictwa: białych z An-drzejem Zamoyskim na czele oraz czerwonych. W latach 1860-1861 odbywały się manifestacje pa-triotyczne. Podczas jednej z nich w lutym 1861 roku, w efekcie starć z wojskiem rosyjskim zginęło pię-

ciu jej uczestników. Pośmiertne zdjęcie poległych wykonane przez Karola Beyera w mgnieniu oka obiegło dawną Rzeczypospolitą, ukazując brutalność zaborcy. Zo-stali pochowani 2 marca na cmen-tarzu powązkowskim. W niedługim czasie krzyż nad ich mogiłą został zdemontowany przez władze ro-syjskie.

Na początku 1862 roku stronnic-two czerwonych utworzyło tajny Centralny Komitet Narodowy, mający wzniecić powstanie. Na-pięcie w Królestwie rosło. W lipcu próbowano dokonać zamachu na życie brata cara Aleksandra, wiel-kiego księcia Konstantego oraz Aleksandra Wielopolskiego. Stał za tym radykalny odłam czerwonych. Zamachowcy zostali zatrzymani i straceni.

Jesienią coraz częściej mówiło się o brance, czyli losowym poborze młodych Polaków do wojska rosyj-skiego. 6 października w „Dzienni-ku Powszechnym” napisano

„a) iżby pierwszy ogólny pobór do wojska w Królestwie Polskiem jeszcze odłożonym został, ogra-niczając się obecnie na poborze częściowym, odbyć się mającym na wyjątkowych zasadach. Zamiast lo-sowania zapowiedzianego Ustawą z r. 1859, nastąpi na ten raz imien-ne wykazywanie podług dawnego porządku, ludzi na pobór, przez właściwe władze do tego przez Radę Administracyjną Królestwa ustanowić się mające,-

b) że od zaciągu w pierwszym po-borze wolni mają być właściciele ziemscy, oraz włościanie rolnicy”. (za Dziennik Powszechny, Pismo urzędowe, polityczne i naukowe, Warszawa 1862, nr 224). Nawo-ływano do stawiania oporu wobec branki. W nocy z 14 na 15 stycznia

1863 zatrzymano około 1,8 tysiąca ludzi. Wobec tego postanowiono przyspieszyć wybuch powstania. Jego rozpoczęcie zaplanowano na noc z 22 na 23 stycznia. Komitet Centralny ogłosił się Tymczaso-wym Rządem Narodowym i we-zwał ludność polską do walki. Już w pierwszych dniach powstania doszło do kilkudziesięciu potyczek z zaborcą, walczono pod Szydłow-cem, Węgrowem, Rawą, Siemiaty-czami, w Sosnowcu, Słupczą czy Miechowem.

Pierwszym przywódcą powstania został Stefan Bobrowski, po nim Ludwik Mierosławski (ten sam któ-ry miał być przywódcą powstania

krakowskiego), następnie Marian Langiewicz, ponownie Stefan Bobrowski, Karol Majewski, a od października Romuald Traugutt. Na początku 1864 roku działa-nia powstańcze znacznie osłabły. 11 kwietnia Rosjanie aresztowali Traugutta, który przyznał się do kierowania powstaniem, jednak-że nie zdradził żadnych nazwisk. Został powieszony 5 sierpnia ra-zem z czterema członkami Rządu Narodowego na stokach w war-szawskiej Cytadeli. W grudniu aresztowano Aleksandra Wasz-kowskiego, ostatniego naczelnika Warszawy. Został stracony w lu-tym 1865 roku.

Do kwietnia 1865 roku na Podlasiu walczył ksiądz Stanisław Brzóska. On również został stracony.

More Maiorum36

W czasie powstania stycz-niowego w 1863 r. na ziemiach polski działała tajna orga-nizacja terrorystyczna, któ-ra dokonywała wyroków na zdrajcach i szpiegach oraz urzędnikach carskich.

WARTO WIEDZIEĆ

Władze powstańcze pragnęły przekonać chłopów do udzia-łu w powstaniu. Dlatego wraz z jego wybuchem miei oni otrzy-mać na własność użytkowaną przez siebie samych ziemię. Jednak duża część szlachty - dotychczasowych właścicieli gruntów - nie posłuchała się władz powstańczych i plan ten nie powiódł się.

WARTO WIEDZIEĆ

POLSKA PRZEZ WIEKI

Page 37: More Maiorum nr 31

W powstańczych walkach zginęło ok. 20 tysięcy osób, kolejne 2 ty-siące zostały stracone lub zmarły w więzieniach, kilkadziesiąt ty-sięcy osób zostało zesłanych na Syberię, uczestnikom powstania skonfiskowano majątki.

Ostatni zryw miał miejsce w czerw-cu 1866 w Irkucku nad jeziorem Bajkał (powstanie zabajkalskie), kiedy to grupa zesłańców zaata-kowała strażników, rozbroiła ich, po czym udali się w stronę grani-cy chińskiej. Zginęło 300 osób,

pozostałym zwiększono wymiar kary.

Po upadku powstania nastąpiła wzmożona rusyfikacja terenów zaborczych. Usunięto język polski z urzędów czy szkół. ■

More Maiorum 37

POLSKA PRZEZ WIEKI

Page 38: More Maiorum nr 31

More Maiorum38

Tomasz Panecki

dawne mapy w badaniach nad przeszłością

» fot. Photo credit: futureshape / Foter / CC

BY

Rozpoczęty niedawno „Między-narodowy Rok Mapy” powinien nie tylko skłonić kartografów do refleksji nad tą metodą prezen-towania informacji, ale przede wszystkim zachęcić społeczeń-stwo do szerszego i większego kontaktu z mapami.

Nietrudno przecież za-uważyć, że docieka-nia genealogiczne czy historyczne bardzo

często związane są z przestrzennym i geograficznym odniesieniem da-nych. Znajdujące się w dokumen-tach i pamiętnikach nazwy miast, wsi, rzek czy lasów, itineraria czy po prostu opisy krajobrazu, aż pro-szą się o skorelowanie ich z mapą i przestrzenne spojrzenie na histo-ryczne fakty. Oczywiście dysponuje-my internetowymi portalami mapo-wymi, jak chociażby Google Maps, które pozwalają w szybki sposób wyszukać np. nazwę miejscowości i wskazać ją na cyfrowej mapie. Rze-czywistość geograficzna jest jednak bardzo zmienna – obszar obecnie

zalesiony mógł być w przeszłości użytkowany rolniczo, miasto mogło mieć inną nazwę i inny zasięg, a sieć komunikacyjna łączyć zupełnie inne ośrodki niż współcześnie. Z tego powodu, nawet w amatorskich ba-daniach nad przeszłością znacznie lepiej wykorzystać jest dawne mapy, do których dostęp jest obecnie nie-zwykle ułatwiony.

Przeglądanie takich map nie wyma-ga wizyty w archiwum, ani w biblio-tece (choć przyjemność obcowania z oryginałem jest niezaprzeczalna), a dostęp do podstawowych mate-riałów zapewnia Internet. O jakich materiałach mówimy? Zmartwią się ci, którzy mieli nadzieję na szcze-gółowy i dokładny kartograficzny obraz swojego regionu na mapie z XVI czy XVII wieku. Pochodzą-ce z tego okresu mapy Grodeckie-go czy Freudenhammera, prezen-tują raczej obraz wyobrażony, a nie rzeczywisty. Dotyczy to przede wszystkim takich elementów kra-jobrazu, jak lasy czy rzeki, ale re-lacje przestrzenne (np. odległości, położenie) między osadnictwem również są bardzo zachwiane. Ze

względu na powszechniejsze stoso-wanie precyzyjnych metod pomia-ru (triangulacja, stolik mierniczy), dopiero mapy z przełomu XVIII i XIX wieku można uznać za karto-metryczne, tzn. takie, na podstawie których można dokonywać pomia-rów, np. odległości czy powierzch-ni, czy też analizować relacje prze-strzenne.

Możliwości bezpłatnego pozyska-nia map sprzed stu czy nawet dwu-stu lat jest całkiem sporo i można wymienić w tym miejscu przynaj-mniej kilka stron internetowych:

1) Archiwum Map Woj-skowego Instytutu Geograficzne-go (WIG) (http://www.mapywig.org/): przede wszystkim mapy mię-dzywojenne, w tym słynne polskie „setki”, które miały opinie najlep-szych map tego okresu;

2) Mapy archiwalne Polski i Europy Środkowej (http://igrek.amzp.pl/): oprócz map międzywo-jennych znajdują się tu także mate-riały z XIX wieku austriackie, nie-mieckie i rosyjskie;

Page 39: More Maiorum nr 31

More Maiorum 39

MAPY W GENEALOGII

3) Mapy z Przeszłością (http://hgis.cartomatic.pl/): inter-netowy geoportal, na którym moż-na przeglądać mapy WIG „nałożo-ne” na mapy współczesne, przez co łatwo obserwuje się zmiany jakie dokonały się w krajobrazie w ciągu niemal stu lat;

4) David Rumsey Historical Map Collection (http://www.da-vidrumsey.com/): prawdopodobnie największy zbiór zeskanowanych dawnych map dla niemal całego świata, w tym Polski.

Nie sposób oczywiście w tym miej-scu opisać, ani nawet wymienić wszystkich map udostępnianych na tych stronach internetowych – ich liczba, tylko dla XIX wieku z powo-dzeniem przekracza 200 map, czę-sto wieloarkuszowych. Szukający nie powinni mieć kłopotów ze zna-lezieniem mapy opracowanej dla in-teresującego ich przedziału geogra-ficznego i czasowego.

Jak może wyglądać typowe wyko-rzystanie takich map w badaniach historycznych czy regionalnych?

Najciekawszych obserwacji można dokonać, porównując ze sobą mapy (a raczej ich treść) z różnych lat. Ta-kie ujęcie umożliwia kilka rzeczy. Po pierwsze, jesteśmy w stanie spraw-dzić jak wyglądała nasza okolica 100 czy 150 lat temu. Po drugie, war-to prześledzić czy i w jaki sposób obszar ten pokazują mapy innych twórców. Po trzecie, cenne będzie także zestawienie tego obrazu z ma-pami późniejszymi, aby prześledzić dynamikę zmian. Za przykład takich stosunkowo szybkich analiz niech posłuży nam Gdynia i jej rozwój od

» Fragment klucza znaków mapy Karte des Deutschen Reiches /fot. S. Gąsiewicz, Znaki topograficzne map. Warszawa 1930, wyd. Główna Księgarnia Wojskowa)

Page 40: More Maiorum nr 31

More Maiorum40

MAPY W GENEALOGII

Page 41: More Maiorum nr 31

More Maiorum 41

MAPY W GENEALOGII

małej rybackiej wioski do jednego z największych portów na Bałtyku – i to w ciągu kilkunastu lat. Jest to jeden z tych przykładów rozwoju i zmian krajobrazowych, które bez-sprzecznie najefektywniej przekazu-je mapa.

map nie należy traktować bezkrytycznieGdynia, o której pierwsza wzmian-ka pochodzi z XIII wieku, aż do lat dwudziestych XX wieku była niewielką wioską nikłym znaczeniu. Na dowód tego wystarczy spojrzeć na mapę nr 1 z końca XIX wieku. Zgodnie z kluczem znaków nie-mieckiej mapy „Karte des Deut-schen Reiches, Gdingen”, czyli dzi-siejsza Gdynia była „wioską od 20 do 100 m[ieszkańców], natomiast „Oxhöft”, czyli Oksywie, jej póź-niejsza dzielnica „wsią pon[iżej] 400 m[ieszkańców]. Ani jedna, ani druga osada nie dysponowała wów-czas portem, przynajmniej takim, który byłyby wart zaznaczenia na mapie. Stan „przejściowy” między Gdynią-wioską a Gdynią-miastem, pokazuje mapa nr 2 opracowana przez kartografów WIG. Po I woj-nie światowej, właśnie Gdynię Eu-geniusz Kwiatkowski wybrał na miejsce wybudowania w Polsce pełnomorskiego portu. Już w 1923 roku miało miejsce otwarcie tym-czasowego nabrzeża (widać je na mapie), a sama osada od 1927 roku zyskała prawa miejskie. Status ad-ministracyjny osadnictwa bardzo łatwo odczytuje się z mapy. Istnieje bowiem w kartografii zasada opi-sywania miast „WERSALIKIEM” a wsi „tekstem”. Ostatnie ujęcie, na mapie nr 3 prezentuje nam Gdynię w pełnej krasie z 1938 roku. Poza rozbudową instalacji portowych,

warto zwrócić uwagę także na „wchłanianie” otaczających miasto wsi, które stały się jego dzielnica-mi – Oksywie, Chylonia, Kamienna Góra czy Św. Jan.

Na koniec, kilka uwag metodolo-gicznych, które pozwolą uniknąć błędów w interpretacji treści map. Po pierwsze, przy analizach porów-nawczych należy wykorzystywać mapy opracowane w podobnych skalach. Nie powinno się zestawiać i porównywać rysunku map pre-zentujących dużą liczbę szczegółów i tych zgeneralizowanych. Najlepiej jest analizować opracowania podob-ne pod tym względem, co niestety nie zawsze jest możliwe dla danych historycznych – wszak dysponuje-my dość ograniczonym i „skończo-nym” materiałem źródłowym. Po drugie, należy wziąć pod uwagę nie tylko na zmiany zachodzące w kra-jobrazie, ale także na zmiany w jego prezentacji. Kryteria postrzegania świata i „umieszczania” go na mapie również się zmieniały, czego cieka-wym przykładem są drogi. Faktycz-ne porównanie jakości (przynajmniej deklarowanej) szlaków komunika-cyjnych między mapami z początku i końca XIX wieku jest praktycznie niemożliwe ze względu na różne kry-teria ich klasyfikacji. Określenia, takie jak „szosy pocztowe” i „gościńce”, z czasem zostały zastąpione „szosą I klasy” czy „drogą o nawierzchni bitej o szerokości 5,5 metra”. Na-leży mieć świadomość tych zmian. Wreszcie po trzecie, Wisława Szym-borska w swoim ostatnim wierszu, pt. „Mapa” napisała: „Lubię mapy, bo kłamią” i choć nie była kartogra-fem, to z poetycką swadą przekazała to, o czym każdy kartograf i badacz map powinien wiedzieć: Mapa jest pewnym uogólnieniem rzeczywisto-ści (mniej lub bardziej dokładnym) i nie należy traktować informacji na niej obecnej bezkrytycznie i bezre-fleksyjnie. ■

Page 42: More Maiorum nr 31

Ksiądz Gustaw Działowski uro-dził się 1 kwietnia 1872 roku w Uciążu, niedaleko Wąbrzeźna na ziemi chełmińskiej, jako syn Apolinarego Działowskiego her-bu Prawdzic i Marii Nałęcz.

Uczył się w gimnazjum w Chełmnie w latach 1881-1893. W czasie edukacji w Chełmnie

należał do tajnego związku filo-matów. Tak wspominał ten okres: „W życiu młodego gimnazjalisty Polaka wydarzeniem najważniej-szym było wstąpienie do tajnego związku filomatów. Niezapomniana chwila to dla mnie, kiedyśmy się ze-brali wieczorem w wielkiej tajemni-cy w mieszkaniu jednego z kolegów, by złożyć uroczystą przysięgę. Pa-miętam, jak dziś, ów wieczór, kiedy prezes tajnego związku (obecnie ks. radca Majka, proboszcz w Kazani-cach) przy świetle jednej świeczki przyjmował kilku nowych człon-ków do »Towarzystwa Filomatów«, wzywając ich by pamiętali, że Po-lakami są, że Ojczyzna w niewoli będąca, od nich młodych wymagać będzie poświęcenia i ofiar. Składali przysięgę na krucyfiks, że obowiąz-ki o których mówił, spełniać będą gorliwie, i że tajemnicy nie zdra-dzą”1. Studiował w Münster, gdzie w 1900 roku otrzymał tytuł doktora teologii, w oparciu o pracę „Isidor und Ildefons als Litterarhistoriker. Eine quellengeschichtliche Untter-suchung des Schriften »De viris illustribus« des Isidor von Sevilla und des Ildefons von Toledo”. 1 lip-ca 1900 roku otrzymał w Münster święcenia kapłańskie. Początkowo pracował jako wikary i administra-1 Księga pamiątkowa stulecia gimnazjum męskiego w Chełmnie 1837-1937, str. 15-18.

tor kilku parafii; był wi-karym w Chełmnie i Lidzbarku, administrato-rem parafii w Łobdowie w 1905 roku, w Płowę-żu w 1905 roku i od 18 grudnia 1905 roku został proboszczem w Turowie na Mazurach. W latach 1900-1939 był członkiem Towarzystwa Naukowe-go w Toruniu. Członek Stowarzyszenia „Straż”. Był również aktywnym działaczem polskim na Mazurach. Czynny dzia-łaczem polskich organi-zacji społecznych i poli-tycznych. Założył Kasę Pożyczkową i namawiał ludzi do oszczędności. Był pierwszym prezesem rady nadzorczej Banku Ludowego w Olsztynie. Członek Komitetu Wyborczego, wszedł też w skład Rady Narodowej dla zabo-ru pruskiego. W dniach 3-5 grudnia 1918 roku był delegatem na Sejm Dzielnicowy w Poznaniu, zosta też członkiem Rady Ludowej w powie-cie nidzickim. W 1919 roku wcho-dził w skład polsko-niemieckiej komisji, która miała na celu przejąć władzę z rąk niemieckich. W latach 1915-1920 pełnił funkcję dziekana pomezańskiego. Za jego probostwa w Turowie parafia corocznie była fundatorem sześciu stypendiów dla alumnów Seminarium Duchowne-go w Pelplinie. Podczas plebiscytu w 1920 roku, mającego zdecydować o przynależności państwowej połu-dniowych Mazur i Powiśla, aktyw-nie działał na rzecz sprawy polskiej. Jego aktywność okazała się skutecz-

na – 65% głosów oddanych w Tu-rowie opowiadało się za przyłącze-niem do Polski. 15 sierpnia 1920 roku Gustaw został dotkliwie pobi-ty przez działaczy bojówek niemiec-kich, zabrany z plebanii i przymuso-wo wywieziony do Polski. W 1921 roku został administratorem parafii w Pieniążkowie koło Grudziądza. 28 listopada 1922 został tamtejszym proboszczem. W 1928 roku z rąk papieża Piusa XI otrzymał god-ność szambelana papieskiego. Był także sędzią synodalnym, cenzo-rem wydawnictw religijnych, dzie-kanem dziekanatu Nowe w latach 1934-1940. Nadal działał aktywnie na niwie społecznej i politycznej. Był członkiem Sejmiku i Wydziału Powiatowego w Gniewie w latach 1921-1932. Jednocześnie pełnił funkcję prezesa Zarządu Związku

More Maiorum42

Paweł Becker

o ks. Gustawie Działowskim

LOKALNI BOHATERZY» fot. pryw

atne archiwum

Autora

Page 43: More Maiorum nr 31

Pomorskiego, a także członkiem Narodowego Komitetu Wybor-czego w województwie pomor-skim. Za swoją działalność został odznaczony Krzyżem Kawaler-skim Orderu Polonia Restituta w 1930 roku. W 1939 roku został

zaaresztowany przez Niemców i uwięziony w Nowem. Kilka dni później, ze względu na stan zdro-wia i podeszły wiek został zwol-niony. Wrócił do Pieniążkowa, gdzie zmarł 10 czerwca 1940 roku. Został pochowany w Pieniążko-

wie, a następnie z inicjatywy jego siostry, Marii, jego ciało przenie-siono do grobowca rodzinnego w Sarnowie2. ■

2 Mross H., Słownik biograficzny kapłanów diecezji chełmińskiej wyświęconych w latach 1821-1920, Pel-plin 1995, str. 60 -61.

More Maiorum 43

LOKALNI BOHATERZY» fot. pryw

atne archiwum

Autora

Page 44: More Maiorum nr 31

More Maiorum44

akta szkolne w badaniach genealogicznychElżbieta Czajka

GENEALOG

GENEALOG W ARCHIWUM

Akta metrykalne i ewidencja ludności, to nie jedyna doku-mentacja, którą genealog powi-nien znać. Co prawda dają nam one dostęp do istotnych infor-macji – dat i miejsca urodzin, ślubu czy zgonu, imion rodzi-ców, miejsca zamieszkania. Ale czyż nie są to tylko suche fakty? Gdzie w takim razie szukać roz-winięcia informacji o naszych przodkach? W aktach szkolnych!

W archiwach państwo-wych w Polsce akta dotyczące szkolnic-twa stanowią bardzo

dużą część zasobu. Ze względu na zawirowania historyczne i przyna-leżność terytorialną ziem polskich w kolejnych okresach historycznych, akta te prowadzone były w różny sposób, dokumentację prowadzono nie tylko w języku polskim, ale tak-że w rosyjskim czy niemieckim. Jed-nakże niezaprzeczalną zaletą tych akt jest fakt, że możemy w nich odnaleźć informacje o naszych przodkach, za-równo uczniach, jak i nauczycielach.

Za przykład posłuży nam zasób aktowy Archiwum Państwowego w Łodzi (dalej APŁ).

Prawdopodobnie najmniej informa-cji interesujących genealoga znajdu-je się w aktach wytworzonych przez administrację specjalną zaj-

mującą się oświatą i szkolnictwem. W APŁ jest 13 takich zespołów aktowych po instytucjach, które zajmowały się działalnością szkół. Aby je odnaleźć wystarczy w bazie SEZAM wpisać odpowiednie fil-try dotyczące działalności twórcy. Trzon tej dokumentacji stanowią oczywiście akta, dotyczące organi-zacji szkół, czy też ich powstawa-nia i likwidacji, jednakże można tam również odnaleźć to, co ge-nealoga interesuje najbardziej. Je-śli wśród naszych przodków byli nauczyciele, w tych zespołach ar-chiwalnych odnaleźć możemy po-dania o posadę, świadectwa egza-minów nauczycielskich, nominacje i zwolnienia, odznaczenia i nagro-dy, akta personalne nauczycieli. Ale możemy tu również odszukać dane o uczniach czy też o ich praktykach zawodowych.

Kolejną grupą akt przydatnych do „tropienia” przeszłości naszych ro-dzin są akta szkół elementarnych, powszechnych i podstawowych zgrupowanych jest w 73 zespołach archiwalnych, liczących łącznie 1 046 jednostek archiwalnych i mie-rzących 12,83 metrów bieżących. Są to zespoły z lat 1834-1988, stosun-kowo niewielkie. Szkolnictwo za-wodowe reprezento-

wane jest przez 42 zespoły aktowe, liczące łącznie 725 j.a. i mierzące 10,62 m.b, z lat 1907-2009. W łódz-kim Archiwum najwięcej dokumen-tacji zachowało się po szkołach średnich – 10 957 j.a., 145,94 m.b. dokumentacji wytworzonej przez te placówki oświatowe, chronolo-gicznie obejmującej lata 1807-2012. Szkolnictwo na poziomie wyższym w zasobie APŁ reprezentowane jest przez 4 zespoły archiwalne liczące łącznie 858 j.a. i mierzące 9,05 m.b. z lat 1927-1984. Ciekawym źródłem mogą być ponadto akta rejestrujące kursy, szkolenia czy inne formy pod-noszenia kwalifikacji zawodowych. W APŁ zespołów archiwalnych, które zakwalifikowano do tego typu działalności oświatowej pozaszkol-nej jest 20. W sumie liczą one 615 j.a., które mierzą 7,65 m.b. Zakres chronologiczny tych akt obejmuje lata 1950-1990.

Ilość tej dokumentacji może przera-żać, jednakże akta dotyczące oświa-ty są najczęściej już opracowane i opatrzone informacją o twór-cy akt, zakresie jego działalności oraz o tym, co możemy w konkretnych

Page 45: More Maiorum nr 31

More Maiorum 45

GENEALOG W ARCHIWUM

W ARCHIWUM

aktach znaleźć. A materia-ły te mogą być kopalnią wie-dzy o naszych krewnych. Bo oprócz akt typowych, takich jak dzienniki lekcyjne, spisy uczniów, nauczycieli, odnaleźć tam możemy prawdziwe pereł-ki. Będą to na przykład wykazy ocen i informacje o sprawowa-niu naszych dziadków. Albo skargi uczniów czy też rodzi-ców na zbyt surowych lub nie przykładających się do obo-wiązków nauczycieli. Oprócz akt dotyczących obchodów świąt szkolnych czy państwo-wych, możemy odnaleźć księgi zebrań komitetów rodziciel-skich i dokumentację organiza-cji przyszkolnych (harcerstwa, Koła Czerwonego Krzyża, orkiestry szkolnej). Perełkami są dla przykładu charaktery-styki postępów w nauce, któ-re mogą nieco odmienić na-sze postrzeganie dziadka czy babci, oraz często przepiękne wizualnie świadectwa szkolne. Bardzo ciekawe są również księgi, w których wpisywano informacje o dalszych losach absolwentów, a także akta dotyczące zjaz-

» fot. zasób Archiw

um Państw

owego w

Łodzi

Page 46: More Maiorum nr 31

More Maiorum46

GENEALOG W ARCHIWUM

dów absolwenckich. W zespołach tych znajdują się również wpi-sy dotyczące finansowania nauki naszych przodków, informacje o stypendiach lub o osobach, które wspierały kształcenie zdolnego, acz niemajętnego młodziana. Zapewne podania rodziców o przyjęcie dziec-ka do szkoły oraz ankiety informa-cyjne, również mogą zainteresować genealogów, ponieważ oprócz danych personalnych, możemy tam podziwiać własnoręczne pismo na-szych przodków. Do tego docho-dzą prace dyplomowe, a czasem również zeszyty prowadzone przez uczniów! A to zapewne nie wszyst-ko, bo każdy z nas może tam odna-leźć dla siebie coś więcej!

Wisienką na torcie w trakcie tych poszukiwań są liczne kroniki szkolne i fotografie. Czyż nie by-łoby miło w trakcie lub na zakoń-czenie badań odnaleźć fotografię dziadka czy babci i w ich twarzach doszukać się swoich własnych ry-sów? Archiwalia dają taką szan-sę. Przede wszystkich w aktach konkretnych szkół lub instytucji nadzorujących, gdzie obok zdjęć nauczycieli i dyrektorów placó-wek oświatowych możemy odna-leźć fotografie uczniów, zarówno indywidualne, jak i grupowe. Są one również załączone do kronik i sprawozdań z ważnych wydarzeń szkół czy organizacji przyszkol-nych. W łódzkim Archiwum fo-

tografie uczniów i nauczycieli ze-brane są w „Zbiorze albumów iko-nograficznych” oraz w „Zbiorze ikonograficznym”. Są to nie tylko zdjęcia, przedstawiające budyn-ki szkolne, pomieszczenia szkół, przedszkoli i żłobków, ale rów-nież fotografie z obozów, kolonii i półkolonii letnich.

A zatem, mimo że nadal trwają wakacje, może warto pomyśleć cieplej o szkole i wybrać się do ar-chiwum, aby dzięki aktom szkol-nym poszerzyć swoją wiedzę o na-szych przodkach i dowiedzieć się, że nasz wybitny pradziadek miał problemy z algebrą, albo że był największym łobuzem w klasie? ■

» fot. zasób Archiwum Państwowego w Łodzi

Page 47: More Maiorum nr 31

More Maiorum 47

GENEALOG W ARCHIWUM

» fot. zasób Archiw

um Państw

owego w

Łodzi

Page 48: More Maiorum nr 31

More Maiorum48

Agnieszka Kubas

Nasi przodkowie zwracali szcze-gólną uwagę na wykorzystanie bogactw Matki Natury w lecze-niu wszelkich chorób albo w nie-winnych „czarach”, które miały pomóc choćby w wyborze odpo-wiedniego kandydata na męża.

Oczywiście ziołolecznic-two nigdy nie zaniknę-ło i dzisiaj nadal stano-wi ważną część kuracji

prozdrowotnych wielu ludzi. Przyj-rzyjmy się więc w jaki sposób miesz-kańcy Żywiecczyzny wykorzystywali dobroczynną działalność ziół.

Kiedy należało zbierać zioła?

Józef Nowak, publikujący na ła-mach „Groni”, w latach trzydzie-stych przeprowadził liczne rozmowy z mieszkańcami podżywieckich wio-sek na temat ziołolecznictwa. Naj-większą „moc” miały mieć rośliny zbierane w wigilię najważniejszych świąt, które następne ludność zano-siła do kościoła w celu poświęcenia. Zgodnie z kalendarzem liturgicz-

nym pierwszą ważną uroczystością kościelną, która wiązała się z świę-ceniem ziół była Niedziela Palmo-wa. Ludność przynosiła do kościoła palmy – „bagniątka”. Mieszkańcy Wieprza i Bystrej najczęściej przy-ozdabiali swoje palmy kocankami, leszczyną, jemiołą, cisem, wilczym łykiem czy kopytkiem, a także kolo-rowymi wstążkami. Po uroczystości kościelnej rolnicy nie wnosili palm do domów, gdyż miało to grozić pojawieniem się robactwa. Chętnie natomiast wnoszono je do szopy, głaszcząc bydło, aby „świeciło się jak kocanki”. Podczas gdy wiosną bydło wypędzano po raz pierwszy na pastwisko, używano kocanek do „czarów” mających odpędzić zły urok, rzucany na przykład przez za-wistnego sąsiada albo jako lek, gdy zwierzę zachorowało. Czasami zda-rzało się, że pojedyncze kocanki, tuż po poświeceniu palm, zjadały dzieci, aby uniknąć chorób górnych dróg oddechowych.

Z kolei w czwartek, kończący Ok-tawę Bożego Ciała, święcono zioła, które miały pełnić rolę lekarstwa dla ludzi. Przed południem dziewczę-

ta, kobiety i chłopcy zbierali dziko rosnące rośliny, które następne za-platano w wianki, dodając wstążki albo małe dzwonki. W wiankach pojawiała się między innymi macie-rzanka, rosiczka, poziomki i tatarak. Po popołudniowej procesji wianki najczęściej zostawiano w ogrodach albo na polu, w celu większego uro-dzaju i zdrowia gospodarzy. Kolejno do kościoła udawano się z naręczem ziół (tym razem pochodzących z ogrodów – szałwia, piołun, wro-tycz, chrzan) w święto Matki Bożej Zielnej (15 sierpnia). Gospodynie wierzyły również w szczególną moc roślin poświęconych w wigilię wspo-mnienia Jana Chrzciciela. Owe za-suszone zioła były przechowywane do pory zimowej, a następnie spo-żywane w formie naparów, chroniły przed chorobami. W naparze kąpa-no małe dzieci i dodawano zioła do mleka przeznaczonego dla cieląt.

Wiara w moc ziół

Zioła dla naszych przodków stano-wiły remedium na każdą przypa-dłość. Ich cudowna moc miała mieć wręcz „boskie pochodzenie”. Wik-

» fot. Wikim

edia Com

mons

rola ziół w życiu codziennym mieszkańców Żywiecczyzny w międzywojniu

Page 49: More Maiorum nr 31

More Maiorum 49

ŻYCIE ZAWODOWE NASZYCH PRZODKÓW

toria Caputa, jedna z mieszkanek wsi Wieprz, tłumacząc pochodzenie uzdrawiającej mocy ziół, przytacza-ła następującą legendę:

„Kozde zieli jest na cosik! Matka Bosko, ki chodziła nosom przód po świecie, to zbierała wsyćki zieli i koziemu godała, naco ono ma być. Jaze znasła pyrzówkę, no i kciała jom urwaj. Nale berdyjo Pyzówka jest tako ostro, ze Se Matka Bosko caluśkie rence urz-ła na nij. No i nic nie wziynaji… Temu tes pyrzówka nie jest zodne zieli, i na nic nie pomoze”

Ekspertami od ziołolecznictwa były najczęściej starsze panie, cie-szące się szacunkiem wśród lokal-nej społeczności. Doradzały, jakie zioła spożywać i w jaki sposób je

przygotowywać. Warto zazna-czyć, że przed wojną dostęp do służby zdrowia dla mieszkań-ców małych wiosek był często utrudniony. Ziołolecznictwo sta-nowiło więc główny sposób na leczenie niektórych przypadłości – zwłaszcza tych niegroźnych. Z drugiej strony część ludności niechętnie korzystała z porad le-karskich, nie wierząc w ich umie-jętności, bądź po prostu odczu-wając wstyd, opowiadając o swo-ich problemach zdrowotnych. ■

W następnym numerze More Maiorum znajdziecie przegląd zastosowań i sposobów przygo-towywania ziół do spożycia we-dług przekazów mieszkańców Żywiecczyzny z okresu między-wojennego.

» fot. Polona » fot. Polona

Page 50: More Maiorum nr 31

More Maiorum50

Grażyna Stelmaszewska

Szedł Anioł niewidomy. Stukał ostrożnie białą laską i białym skrzydłem. Szeptałam... Aniele… Stróżu… Mój…

Kto zna Warszawę ten wie, że między jezdnia-mi ulicy Muranowskiej znajduje się pomnik

Pomordowanych na Wschodzie. Jego kształt przejmujący, bo to wa-gon z krzyżami z pokładami kolejo-wymi, a mały skwerek przy nim, to Skwer Matki Sybiraczki. Idąc tą ulicą wyprzedziły mnie dwie dziewczyny. Jedna drugą spytała – „A co to za pomnik?” Druga odpowiedziała – „Jakiejś Sybiraczki!” „Nie jakiejś Sybiraczki” – chciałam powiedzieć, że to Pomnik Pomordowanych na Wschodzie, ale nie dały mi szansy. Jedna rzekła „Sybir to Sybir” i szyb-ko odeszły.

Przecież powinny wiedzieć, że Sy-bir, to lata, że to wieki zsyłek, ka-torżniczej pracy, śmierci. Męczy-łam się niewiedzą dziewczyn, ale ostatecznie doszłam do wniosku,

że mimo tylu wiadomości, książek i opowieści, to wiedza jakaś wybiór-cza, niepełna, powierzchowna. Bo co naprawdę wiemy? Jak to było na początku? Sprawa Syberii chodziła za mną kilka dni.

Starałam się sobie przypomnieć. „Syberia – olbrzymi obszar rozcią-gający się od Uralu na zachodzie, na wschodzie do Oceanu Spokojnego, na północy do brzegów Oceanu Lo-dowatego, do stepów Kazachstanu, granic Mongolii i Chin. Najważniej-sze miasta to Nowosybirsk, Omsk, Krasnojarsk, Nowokuźnieck, Ir-kuck”. A nasza historia?

Zesłania na Syberię (Sybir) trwały ponad 200 lat, a może jeszcze wię-cej! Największa fala zesłańców (14 tysięcy) przybyła na Syberię po klę-sce konfederacji barskiej i możemy śmiało powiedzieć, że ludzie ci zesłani zostali z czysto politycznych powodów. Pamiętać jednak należy, że zesłańcami byli już jeńcy wojen-ni z czasów wojny Stefana Batorego z Rosją, a na początku XVII wie-ku zsyłano tam także zwolenników króla Stanisława Leszczyńskiego.

Wielu z nas czytało, oglądało na obrazach przejmujące transporty, kierujące się na Tułę, Kazań do Ir-kucka i osławionych Zakładów Ner-czyńskich. I ciągle wydaje nam się, że wiemy dużo o zsyłce konfedera-tów, bo w tym przypadku najłatwiej przywołać z pamięci konfederata Kazimierza Pułaskiego – dowódcę, a później bohatera walk o niepod-ległość Stanów Zjednoczonych, ale i hrabiego Maurycego Beniowskie-go – żołnierza, awanturnika, po-dróżnika, autora pamiętników. A ilu bezimiennych zginęło, ilu wcielono do wojsk, do oddziałów kozackich? A ilu wróciło do domu po 1773 roku, gdy zostali zwolnieni z zesła-nia na mocy ukazu Katarzyny II?

Następna fala zesłań na Syberię nastąpiła po powstaniu kościusz-kowskim. Po stłumieniu powstania zesłano około 20 tys. osób. Co cie-kawe podzielono ich na kategorie. Ci, co przydzieleni zostali do 1 i 2 kategorii, zsyłani byli do najdalszych zakątków zimnej Syberii. I mimo że car Paweł I, wzorem Katarzyny II, wydał ukaz o zwolnieniu nie wiado-mo ilu wróciło, a ilu zostało? Muszę

Syberia, czyli Sybir i czego nie szczędził los

» fot. Wikim

edia Com

monc

Page 51: More Maiorum nr 31

More Maiorum 51

OKIEM STELMASZEWSKIEJ

tu dodać, że przywódcy powstania, w tym Tadeusz Kościuszko, Jan Ki-liński i Julian Ursyn Niemcewicz, uwięzieni zostali w Twierdzy Pietro-pawłowskiej w Petersburgu.

Nieznana jest dokładna liczba zesła-nych po powstaniu listopadowym. Pewnie dlatego, że po powstaniu zaborca zwiększył pobór do wojska rosyjskiego. Około 28 tysięcy żoł-nierzy polskich zostało wcielonych do armii Imperium Rosyjskiego na 15 lat. Służyli w różnych rejonach Rosji, wielu zmarło przed końcem służby, inni nie mieli możliwości po-wrotu. Warto zauważyć, że zesłania XVII wieku miały mniej represyjny charakter, a nacechowane były bar-dziej potrzebą utrwalania władztwa carskiego na nowo zajmowany zie-miach, a wywózki Polaków na Sy-berię w następnych stuleciach miały już charakter zdecydowanie bardziej represyjny. Od tej pory większość z nich kierowano na katorgę do niewolniczej i wyniszczającej pracy oraz na osiedlenie bez prawa po-wrotu do ojczyzn. Taki los spotkał Piotra Wysockiego, który 29 listopa-da 1830 r. poderwał do powstania podchorążych. Początkowo skazany na śmierć, później na 20 lat ciężkich robót na Syberii. Trafił on najpierw pod Irkuck, a po próbie ucieczki – do kopalni miedzi w Nerczyńsku, gdzie pracował przykuty do taczki.

Myśląc o Matce Sybiraczce trudno nie wspomnieć o straszliwych re-

presjach skierowanych przeciwko dzieciom. Otóż specjalnym uka-zem rząd rosyjski nakazał oddać do specjalnych dziecięcych batalio-nów chłopców w wieku od 7 do 16 lat. Podstępnie zwabiono je na Plac Zamkowy w Warszawie, by przera-żone dzieci popędzić kilka tysięcy kilometrów w głąb Rosji do Bobruj-ska. Dwie trzecie dzieci zmarło już w drodze z Warszawy do Bobrujska. Tych, którzy zostali przy życiu wy-chowano na żołnierzy rosyjskich.

Sybir to nie jakiś tam Sybir!Juliusz Słowacki w poemacie Anhel-lim napisał:

„Przyszli wygnańce na ziemię sybirską i obrawszy miejsce sze-rokie, zbudowali dom drewniany, aby zamieszkać razem w zgodzie i w miłości braterskiej; było zaś ich około tysiąca ludzi z różnego sta-nu…Przez jakiś czas był pomię-dzy niemi wielki porządek i wielki smutek, albowiem nie mogli za-pomnieć, że są wygnańcami i że już nie zobaczą ojczyzny; chyba Bóg zechce...A gdy już zbudowali dom i każdy się zajął swoją pracą oprócz ludzi, którzy chcieli, aby je nazywano mądrymi, i zostawa-li w bezczynności mówiąc: Oto myślemy o zbawieniu ojczyzny; ujrzeli raz wielką gromadę pta-

ków czarnych lecącą z północy. Za ptakami zaś ukazał się obóz jakoby i tabor i sanie zaprzężone psami i trzoda renów z gałęziste-mi rogami i ludzie na łyżwach nio-sący oszczepy; był to cały lud sy-birski. Na czele zaś szedł król ludu a zarazem ksiądz, ubrany podług zwyczaju w futrach i w koralach, na głowie zaś miał wieniec z wę-żów nieżywych zamiast korony. Więc mocarz ów przybliżywszy się do gromady wygnańców prze-mówił językiem ich ziemi: Witaj-cie! Oto ja znałem ojców waszych także nieszczęśliwych i widzia-łem, jak żyli bogobojnie i umierali mówiąc: Ojczyzno! Ojczyzno!”

Po stłumieniu powstania stycznio-wego nastał okres najostrzejszych, jak dotąd represji rosyjskich, trwają-cych aż do roku 1867. Na niespo-tykaną dotąd skalę miały miejsce aresztowania, ciężkie przesłuchania i skazania, na karę śmierci, konfi-skatę majątków oraz zsyłki w głąb Rosji. Duże grupy osiedlano w Ir-kucku, Władywostoku. Represje do-tknęły także polskich rewolucjoni-stów oraz antycarskich konspirato-rów końca lat 90 XIX wieku. Takim zesłańcem w latach 1887-1892, był m.in. Józef Piłsudski, który wraz z bratem Bronisławem skazany zo-stał za udział w spisku na życie cara Aleksandra III.

Tak bardzo utrwalone w naszej pa-mięci obrazy wygnania i zesłania Polaków w głąb Rosji, mróz, bez-ludne przestrzenie, opatulone i sku-lone postacie w kobitkach i na pie-szo, w głodzie, chłodzie i tęsknocie ponownie wróciły w II połowie lat 30-tych XX wieku, ale tym już w na-stępnym numerze More Maiorum.

A dziewczyny z ulicy Muranowskiej? Jeśli spotkam ponownie, nie pozwo-lę tak szybko odejść. Bo Sybir to nie jakiś tam Sybir! ■

» fo

t. W

ikim

edia

Com

mon

s

Page 52: More Maiorum nr 31

More Maiorum52

Maria Zielezińska

Moje zainteresowanie genealo-gią wzięło swój początek od babcinej szuflady. Byłam jeszcze smarkulą niewiele interesującą się przeszłością…

Zaczęło się niewinnie – babcia wyjęła z szuflady starą, dość już podnisz-czoną kopertę, przewią-

zaną tasiemką. Z namaszczeniem rozplątała tasiemkę i wyjęła całą zawartość pakieciku. Oczom moim ukazały się stare, pożółkłe listy i fo-tografia przystojnego mężczyzny. Ja, jak to ciekawskie dziecko, zalałam babcię potokiem pytań – a co to, a kto to, a skąd i dlaczego? Babcia ze smutkiem odpowiedziała, że to listy z Ameryki od kuzynki Wandy i wujka Piotra. Wanda pisała jeszcze w czasie wojny, ale po jej zakoń-czeniu listy przestały przychodzić. A że na listy babci nie było żadnej odpowiedzi, to sama przestała pi-sać. Wujek zmarł, Wanda może też. Z wielkim namaszczeniem przekła-dała babcia listy, a ja podziwiałam kopertę i papier – w górnym rogu

wydrukowana kareta z zaprzęgiem konnym. Babcia mi wyjaśniła, że Piotr w Polsce wyuczył się na ryma-rza i gdy wyjechał do Stanów Zjed-noczonych, otworzył zakład rymar-ski, w którym produkował uprzęże dla koni.

Piotr urodził się w 1858 r. Gdy do-rósł liczył się z możliwością powo-łania do niemieckiego wojska, a za-borcy nie chciał służyć. Wyjechał do Hamburga, stamtąd do Anglii, z Anglii popłynął do USA. Dostał się do Kalifornii, w San Francisco otworzył zakład i sklep z uprzęża-mi. Odkładał pieniądze, które wysy-łał do Polski, aby najstarszy brat Jó-zef mógł przyjechać do USA z całą rodziną. Józef rzeczywiście dotarł do USA, zatrzymał się w Buffalo u kuzyna swojej żony. Trochę jesz-cze babcia opowiedziała o Wandzie – córce Józefa, wyjęła zdjęcia ślubne Wandy oraz zdjęcia z jej dwudziesto-pięciolecia ślubu. Wszystkie pamiąt-ki spracowanymi rękoma pogładziła i schowała znów na dno szuflady. Tam przeleżały wiele lat. Po śmier-ci babci mój ojciec zabrał wszystko z tajemniczej szuflady i schował do

swojego biurka – znów spokojnie listy leżały. Czekały na stosowny czas? Czasem w rozmowach wra-caliśmy do starych listów z babcinej szuflady. Dowiadywałam się róż-nych ciekawostek rodzinnych. Jed-nak sprawa na jakiś czas ucichła.

Kilka lat temu zostałam zaproszo-na na ślub koleżanki, który odbył się w Niemczech. W domu pana młodego zobaczyłam na ścianie, w ozdobnej ramie, pięknie roz-rysowane drzewo genealogiczne. Okazało się, że przyszły pan mło-dy, rodowity Niemiec, z dumą po-kazywał swoją babcię, Polkę, uro-dzoną w okolicach Jarocina. Wtedy przemknęła mi myśl – a ja mam sta-re listy i fotografie z Kalifornii! Coś z tym trzeba zrobić!

Byłam absolutnie „zielona” w te-macie genealogii. Zaczęłam od naj-bliższej rodziny – poszło gładko, to było zachętą do dalszych poszuki-wań. Zaczęłam budować drzewo ge-nealogiczne w Internecie. Akty uro-dzenia i ślubów dziadków jeszcze bez problemów zdobyłam, ale co dalej? Założyłam konto na Facebo-

MOJE POLSKIE KORZENIE

tajemnicza szuflada babci – to ona pomogła odnaleźć rodzinę w USA!

» fot. prywatne archiw

um Autorki

Page 53: More Maiorum nr 31

More Maiorum 53

LISTY CZYTELNIKÓW

oku, przeglądałam nazwiska, ale bez większych rezultatów. Znalazłam przypadkiem stronę genealogiczną, zarejestrowałam się i zaczęłam czy-tać, co i jak ludzie tutaj robią. Zada-łam pytania na forum o poszukiwa-niach za granicą. O dziwo dostałam odpowiedź z zaproszeniem od Re-naty do grupy pasjonatów genealo-gii na Facebooku. Radziła, i słusz-nie, żebym czytała, co tu ludzie pi-szą, wszystkiego się nauczę, a czego nie będę wiedzieć – mam się nie bać tylko pytać – pomogą.

I tak się zaczęła na poważnie moja przygoda z genealogią. Ciągle mę-czyły mnie te listy z babcinej szufla-dy, wiedziałam że coś z tym trzeba zrobić. Teraz ja, jak kiedyś babcia, wyciągałam je, kolejny raz czytałam, głaskałam… Wchodziłam na Face-booka, wpisywałam nazwisko pra-dziadka ciotecznego i przeglądałam. Sympatycznie wyglądał jeden starszy pan. Imię też pasowało. Piotr pisał w jednym z listów do babci, że ma syna Kaspra – a tu był Cas… Przy pomocy mojego syna, napisałam po angielsku do Casa, ale żadnej odpo-wiedzi nie otrzymałam… Jednak nie rezygnowałam, zaglądałam na profil Casa, ale tam nic się nie działo, żad-nych wpisów. Pomyślałam – starszy człowiek, pewnie nie lubi Internetu.

Śledziłam wpisy na genealogach i natrafiłam na ofertę Alana – miał możliwość przeszukiwania skanów spisów ludności i list pasażerskich w Stanach Zjednoczonych. Napisa-łam – a nuż nie odmówi? Nie odmó-wił, poprosił o szczegóły i obiecał szybko zadziałać. W krótkim czasie dostałam skany list pasażerów stat-ków płynących do USA z Europy.

Są moi! Udało się! Radość wielka, a zaraz potem pytanie – i co dalej?

Znów Internet. Na Facebooku zna-lazłam grupę genealogów w Kali-

fornii. Poprosiłam o przyjęcie do grupy. Ponieważ nie znam języka angielskiego, musiałam mieć tłuma-cza, bo przecież się nie dogadam! Ale moje dzieci znają angielski, więc szybki telefon do syna, czy będzie mi tłumaczył.

Napisałam, że poszukuję rodziny, ponieważ zajęłam się budową drze-wa genealogicznego. Na wstępie zaznaczyłam, że nie oczekuję żad-nych zaproszeń czy pieniędzy. Pro-szę tylko o pomoc w odszukaniu konkretnej rodziny. Wiem, że brat mojej prababci (podałam imię i na-zwisko) mieszkał w San Francisco i w tych rejonach prowadzę poszu-kiwania. Post napisałam i na odpo-wiedź nie musiałam długo czekać. Po kilku dniach napisała do mnie kobieta, że chyba może mi pomóc. Jest niemal pewna, że ma kontakt zawodowy z pewną Cathy o po-szukiwanym przez mnie nazwisku, a na dodatek ta pani ma syna Pio-tra. Zapytała mnie czy chcę adres. No pewnie! – odpisałam. Po otrzy-maniu adresu napisałam odręcznie list – na wstępie, że nie oczekuję pieniędzy ani zaproszenia, potem – kim jestem, że zajęłam się drzewem genealogicznym naszej rodziny, na-pisałam o babcinych listach i moich przypuszczeniach o stopniu nasze-go pokrewieństwa. Zeskanowałam jeden z listów Piotra (według mnie ta kareta była ważna), jego zdjęcie, podałam swój adres mailowy i do-mowy. Pozostało czekać. Ale gene-alogia uczy cierpliwości, więc ile by nie miało to trwać – poczekam.

Po pięciu dniach dostałam ma-ila z USA! List wyjątkowo szybko dotarł i wywołał kompletną kon-sternację, ale i radość w rodzinie za Oceanem. Cathy natychmiast skontaktowała się z resztą rodziny, żeby podzielić się tą wielką radością – mamy w Polsce rodzinę. Krótko mi napisała, że faktycznie jest pra-

wnuczką Piotra, bardzo się cieszy i mi dziękuje, że byłam tak wytrwała w poszukiwaniach. List zakończyła pytaniem retorycznym – czy wiem dlaczego jej jedyny syn ma na imię Piotr. Przecież, że wiem!

Rozpoczął się okres intensywnej korespondencji, pytań i radości – zwłaszcza za Oceanem, chociaż i ja miałam wypieki na twarzy, nieprze-spane noce z racji różnicy czasu.

PCK twierdził, że wszyscy zginęli Nazajutrz dostałam następnego ma-ila, od kolejnej kuzynki, Stefanii. Jest moją rówieśniczką, uczy w szkole średniej historii! Ten mail był trochę chaotyczny, bo i w życiu wszystko się pozmieniało. Stefania rano poje-chała do pracy, ale jak sama napisała – musiała wziąć kilka dni wolnego – z radości, że się rodzina w Pol-sce odnalazła. Nie umiała się sku-pić na prowadzeniu lekcji. Wszyscy w szkole dowiedzieli się, że Stefania ma swoje małe święto.

Okazało się, że oni w Kalifornii również mają swoją tajemniczą szu-fladę z listami od mojej babci. Stefki ojciec też co jakiś czas je wyciągał, przeglądał i ciągle uważał, że w Pol-sce na pewno jest jakaś rodzina. Piotr zmarł w 1937 r. Po wojnie syn Piotra – Kacper, próbował przez Czerwony Krzyż odszukać rodzinę, ale dostał odpowiedź, że wszyscy zginęli w czasie nalotu… Jego syn – Cas, też był przekonany, że gdzieś w Polsce ma rodzinę. Stefka ubole-wała bardzo, że nie doczekał tego radosnego dnia. Okazało się, że star-szy pan, na którego konto kilka razy wchodziłam, to Stefki ojciec. Konto jest, ale już nie miał kto odpisać na moją wiadomość… Spóźniłam się, Cas od kilku miesięcy nie żył…

Page 54: More Maiorum nr 31

More Maiorum54

LISTY CZYTELNIKÓW

» fot. prywatne archiw

um Autorki

Page 55: More Maiorum nr 31

More Maiorum 55

Zaprosiłam moje kuzynki do wspól-nego budowania drzewa genealogicz-nego w Internecie. Następnego dnia dostałam maila, że muszą się nauczyć żyć w nowej rzeczywistości – było ich 11 członków rodziny, a teraz jest pra-wie 200! Z kolei nam przybyły czte-ry nowe kuzynki z mężami i dziećmi, jeden kuzyn i brat Casa – czyli drugi kuzyn w pierwszej linii.

Po pierwszych emocjach przyszedł czas na konkrety. Cała nasza kalifor-nijska rodzina jest dumna z polskich korzeni, panowie dostojnie noszą polskie nazwisko, a panie są dwojga nazwisk, aby ciągle podkreślać swo-je polskie pochodzenie. Piotr uciekł przed poborem do wojska zaborcy. W San Francisco był działaczem polonijnym. Prawnuczki dumne są z fotografii, na której widać Piotra, idącego z polską flagą na czele po-chodu. Teraz próbujemy nadgonić stracony czas.

Gdy już nacieszyłyśmy się infor-macjami z głębokiej przeszłości, zajęłyśmy się bliższymi czasami. Moje kuzynki chciały jak najwię-cej wiedzieć o polskich krewnych, o polskich tradycjach, więc pytały zwłaszcza o święta, a to bardzo łą-czy się z kuchnią. Szczęśliwie Stefka lubi gotować, chciała poznać typo-wo polskie potrawy. Tak więc wy-słałam „Kuchnię Polską” w wersji angielskiej, ale też przepisy spraw-

dzone w mojej kuchni. Produkty za-mawiane są w polskim sklepie inter-netowym. Oczywiście najważniejszy jest bigos – ulubiona potrawa męża Stefanii (Portugalczyk). Wszyst-kie moje kuzynki nauczyły się piec pierniki (przyprawę wysyłam razem z opłatkiem wigilijnym) i sernik. Sernik jest gwoździem programu na każdej rodzinnej uroczystości. Stef-ka poradziła sobie też z pierogami.

Ciągle jest problem z barierą języ-kową. Gdy jestem u dzieci, nie ma problemu, bo ma kto tłumaczyć. Ale gdy ich nie ma w pobliżu… Jed-nak i tu znalazło się rozwiązanie. Stefania ze względu na częste wizyty u rodziny męża na Azorach nauczy-ła się portugalskiego. Stwierdziła, że w takim razie nauczy się też polskie-go. Właśnie idzie na emeryturę, więc będzie miała dużo wolnego czasu. Wysłałam jej „Język polski dla ob-cokrajowców”. Będzie się uczyć, a przyda jej się znajomość polskie-go, bo w przyszłym roku chcą przy-lecieć do Polski.

Piotr to barwna postać tamtych cza-sów, jednak nie do końca odkryta jest historia jego życia. Jego pra-wnuczki wiedzą, że jakiś czas miesz-kał w Teksasie, ale co tam robił? Ożenił się dopiero w 1899 r., może dlatego „poprawił” sobie metrykę, podając 1868 r. jako rok urodzenia. Równie ciekawą postacią jest brat

Piotra – Józef. Mam o nim szcząt-kowe informacje, ale wierzę, że to się zmieni, Wiem, że Józef, mając 50 lat, żonę i szóstkę dzieci, postawił wszystko na jedną kartę i też wyru-szył z całą swoją rodziną „za chle-bem” do Ameryki. Ale to już histo-ria na osobną opowieść…

Gdy już myślałam, że nic mnie no-wego nie zaskoczy z USA, odezwał się prawnuk Józefa z Buffalo. Rów-nież zajął się drzewem genealogicz-nym, ma je w Internecie i któregoś dnia wyszło mu „dopasowanie”. Napisał maila i takim sposobem odnaleźli się kolejni krewni. Tym razem, czasowo mieszkający w Chi-nach, trzeci kuzyn w pierwszej linii. Wiedział o istnieniu rodziny w Kali-fornii, ale nie miał do nich żadnego kontaktu. Teraz ja, z Polski, połą-czyłam Buffalo z Kalifornią.

I jak tu nie cieszyć się genealogią ? A zaczęło się tak niewinnie – przy babcinej szufladzie.

Od kilku lat szperam, szukam. To ciągłe dociekanie, odkrywanie ko-lejnych zagadek, a jeszcze bardziej – brak rozwiązania – bardzo wciąga. Jednak zawsze, gdy proszę o pomoc – mam ją, najczęściej od zupełnie obcych mi ludzi. Ale nie tak do koń-ca można ich nazwać obcymi – prze-cież mamy wspólną pasję, więc nie są już tak całkiem anonimowi… ■

LISTY CZYTELNIKÓW» fot. pryw

atne archiwum

Autorki

Page 56: More Maiorum nr 31

More Maiorum56

Izabela Heropolitańska

żona i weksel zawsze wracają, czyli o wekslach naszych przodków

Kiedyś ktoś się mnie zapytał: „A co by się stało gdybym wysta-wił weksel i za niego nie zapła-cił”. Odpowiedziałam: „przed wojną pewnie musiałby Pan sobie w łeb strzelić”. A teraz….? Może będzie Pan obiektem podziwu.

Ale Raskolnikow już nie słuchał i zachłan-nie chwycił papier, czym prędzej szuka-

jąc rozwiązania zagadki. Przeczy-tał raz, drugi raz i nie zrozumiał. — Cóż to jest? — zagadnął se-kretarza. – Ma pan zapłacić pie-niądze na podstawie weksla. Pan musi albo uiścić wszystko wraz z kosztami, karami za zwłokę i tak dalej, albo oświadczyć na pi-śmie, kiedy będzie mógł zapłacić, a jednocześnie zobowiązać się, że do uregulowania długu nie opu-ści stolicy i nie będzie sprzedawał ani ukrywał swego mienia. Nato-miast wierzycielowi wolno sprze-dać pańskie mienie, a z panem postąpić wedle praw obowiązu-jących.

— Ale ja... nikomu nie je-stem winien!

— To już nas nie obchodzi. Do nas wpłynął nie wykupio-ny w terminie i należycie zapro-testowany weksel, opiewający na sto piętnaście rubli, który to weksel pan dał przed dziewięciu miesiącami wdowie po asesorze kolegialnym Zamicynie; wdowa zaś przekazała go radcy Czebaro-wowi do ściągnięcia; wezwaliśmy pana celem wyjaśnień w tej spra-wie.”1

Nie tylko Raskolnikow, ale także sam Fiodor Dostojewski wysta-wiał weksle. „Po zapłaceniu ko-mornego i wykupie weksli, Do-stojewski już w parę dni później chodził bez grosza i znów poży-czał u lichwiarza na drakońskie procenty”.2

Ale to u Balzaka, w jego w Kome-dii Ludzkiej weksel ma najbardziej dramatyczny wpływ na losy jej boha-

1 F. Dostojewski, Zbrodnia i kara, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, str. 1162 N. Modzelewska, Pisarz i miłość: Dostojewski, Czechow, Warszawa 1975, s. 22

terów, którzy pozostają w pętli weksli i długów. Jak tytułowy ojciec Goriot, który sprzedaje resztki swojego mająt-ku, żeby wykupić weksle wystawione przez swoją córkę. Albo stary, ską-py winiarz Grandet, ojciec tytułowej Eugenii Grandet, który nie wystawia weksli, ale skupuje weksle wystawio-ne przez innych. Również Honoriusz Balzak, pomimo że był jednym z naj-bardziej poczytnych i najlepiej płat-nych pisarzy pracował, pisał, tworzył zawsze pod ciśnieniem nie wyrówna-nych rachunków, zaległych i zaskarżo-nych weksli, pozwów sądowych”.3

Weksle występują także w polskich powieściach. Mają z nimi do czy-nienia bohaterowie powieści Dołęgi-Mostowicza, Prusa czy Reymonta. Jako element romantyczny weksel występuje w „Lalce” Bolesława Pru-sa, gdzie Wokulski skupuje weksle wystawione przez Tomasza Łęckie-go, ojca Izabeli, po to aby zdobyć jej miłość i rękę. Jak się okazało nie była to skuteczna metoda.

Co to takiego jest weksel? Najprost-szy weksel jest to dokument, w któ-3 Przekrój, Krakowskie Wydawnictwo Prasowe, 1949, s. 73

» fot. NA

C, sygn. Z-1260

Page 57: More Maiorum nr 31

More Maiorum 57

rym jego wystawca zobowiązuje się do zapłacenia określonej sumy pieniędzy, w terminie oznaczonym na wekslu osobie na nim wskazanej albo temu na kogo osoba ta weksel przeniosła4. Taki weksel nazywa się „weksel własny”, inaczej „sola wek-sel”. Dawniej nazywany był też „su-chy weksel” albo „prosty weksel”. Takim właśnie wekslem jest poniż-szy dokument wystawiony w Kra-kowie 5 sierpnia 1872 r. w którym jego wystawca – Mendel Leser zo-bowiązuje się zapłacić 10 złotych

reńskich Aleksandrowi Wawrzeckie-mu 13 sierpnia 1872 r.

Ale występowały także weksle, na których wystawca nakazywał oso-bie trzeciej na wekslu oznaczonej, aby zapłaciła ona oznaczoną sumę wskazanej na wekslu osobie. Taki weksel nazywa się „weksel trasowa-ny” albo „weksel ciągniony”. Popu-larnie nazywany także „trata”.

Takim wekslem jest weksel (po prawej stronie) wystawiony we Lwowie 1 wrze-śnia 1903 r. przez Józefa Wybranow-skiego na 200 koron, w którym poleca on, aby Ferdynand Gąsiorowski zapła-cił tę kwotę „na zlecenie moje własne”, czyli samemu wystawcy. Suma ta ma być zapłacona 3 miesiące od daty wysta-wienia, tj. 1 grudnia 1903 r. 4 Na temat weksla można więcej przeczytać w I. Heropolitańska, Weksel w obrocie gospodarczym, Warszawa 2015, XV wydanie

Weksle były wystawiane głow-nie jako zabezpieczenie pożyczek udzielanych przez bankierów czy lichwiarzy, ale też wówczas, gdy ich wystawca nie miał gotówki na za-płacenie za kupowane towary czy usługi. Wystawiali je kupcy, rze-mieślnicy, szlachta, książęta, a także „zwykli śmiertelnicy”.

Nadmierne szafowanie wekslami przez szlachtę okazało się na tyle niebezpieczne, że do Konstytucji Sejmu z 1775 r. pt. „Ustanowienie

praw wekslowych” wprowadzono w 1776 r. zmianę, na mocy której uznane zostały za nieważne weksle wystawione przez „młódź szlachec-ką”. A w roku 1778 zakazano wy-stawiania weksli przez osoby, które nie ukończyły dwudziestego czwar-tego roku życia. Ponadto zabronio-no „obywatelom stanu szlacheckiego possessyą dziedziczną mającym” wy-stawiania weksli na okaziciela. Efekty tych zakazów musiały być nikłe sko-ro w roku 1780 zabroniono szlachcie w ogóle wystawiania weksli.

Weksel zapłacony w terminie był i jest zwykłym instrumentem finansowym. Ale wystawca niezapłaconego w ter-minie weksla mógł łatwo zostać ban-krutem, utracić cały majątek i honor, a czasem także i życie, a ten który go skupił mógł zdobyć fortunę. W przy-padku jednak, gdy wystawca zbankru-tował lub został postawiony w stan likwidacji posiadacz wystawionego przez niego weksla mógł nie otrzy-mać za niego ani grosza. Taki wek-sel był więc bezwartościowy. Tak to opisywał Reymont:

„Pan wiesz, że firma jest w li-kwidacji, że oni mogą jeszcze się podnieść i zapłacą sto za sto. – Żeby oni chcieli zapłacić pięć za sto, ale nie zapłacą ani grosza. – Masz pan „weksle”, ja panu „ży-czę”, żebyś pan wycisnął z nich sto pięćdziesiąt za sto, sceduję je zaraz na pana.”5

Ten, który wystawił weksel był zo-bowiązany do jego zapłacenia w ter-minie określonym na wekslu. Suma wekslowa obejmowała nie tylko

PRAWO A GENEALOGIA

Page 58: More Maiorum nr 31

More Maiorum58

należność wystawcy wobec osoby uprawnionej z weksla, ale była zwy-kle powiększana o umówione od-setki. Weksel to przecież instrument kredytu, którego nikt za darmo nie udziela. Osoba, która otrzyma-ła weksel nie była zobowiązana do przetrzymywania go i przedstawie-nia wystawcy do zapłaty w terminie płatności. Mogła go przykładowo także puścić w obieg, płacąc nim swojemu wierzycielowi za zakupio-ne towary bądź usługi, albo dając go jako zabezpieczenie kredytu. Mogła również przedstawić go w banku do dyskonta, czy też jak dawniej mó-wiono „do eskonta”.6 Weksle mogły być też zbyte za półdarmo lichwia-rzom. Z uwagi wiec na obiegowy charakter weksli nie były one i nie są chronione żadnymi przepisa-mi o ochronie danych osobowych. Osoba, która wystawia weksel, musi się bowiem liczyć z tym, że zosta-nie on puszczony w obieg. Ten, kto miał weksel w terminie płatności 5 S. Reymont, Ziemia Obiecana, Tom 2, Warszawa 1977, s. 62 6 dyskonto jest to skup weksla przed terminem płatności z potrąceniem z góry od sumy wekslowej odsetek dyskontowych

przedstawiał go wystawcy do za-płaty. Jeżeli weksel został zapłaco-ny wówczas wierzyciel otrzymywał pieniądze, a wystawca z powrotem weksel. Stąd powiedzenie cytowane w tytule, że weksel zawsze wraca. Wraca do tego, który go wystawił. Jeżeli natomiast weksel nie został zapłacony, wówczas musiał być oprotestowany, co się właśnie przy-darzyło Raskolnikowi7. Po uzyska-niu orzeczenia sądu, nakazującego zapłatę weksla, mógł on być podsta-wą do prowadzenia egzekucji z całe-go majątku wystawcy.

Znajomość prawa wekslowego w wieku XIX i w I. połowie wieku XX była podstawową wiedzą każde-go kupca, bankiera i lichwiarza.

Czego można się dowiedzieć o na-szych przodkach z weksli? Na pew-no nie dowiemy się kiedy się urodzili, kiedy ożenili i zmarli. Ale możemy dowiedzieć się sporo o ich życiu. 7 Protest weksla jest to urzędowe stwierdzenie przez notariusza faktu niezapłacenia weksla, umieszczane na dokumencie połączonym z wekslem, najczęściej z nim sklejonym

Na wekslach będzie najczęściej ich podpis jako wystawcy. Mogli też podpisać się jako poręczyciele wekslowi, albo jako ci, którzy wek-sel zbyli innej osobie. Mogli być tak-że wskazani na wekslu trasowanym jako osoba, która ma zapłacić sumę wekslową (tzw. trasat) albo jako oso-ba, której suma wekslowa ma być za-płacona (tzw. remitent). Kwota, na jaką wystawił weksel wskaże na roz-miar prowadzonych przez przodka interesów. Dowiemy się także z kim interesy te prowadził. A jak będzie-my mieć więcej szczęścia wówczas na wekslu będzie określona trans-akcja, w związku z którą weksel zo-stał wystawiony. Zdarzają się także weksle, na których są umieszczone adresy uczestników obrotu danym wekslem.

A oto kilka starych weksli wraz z ich „tłumaczeniem” z „wekslowego” na polski.

Na początek najstarszy weksel, jaki mam, albo jeden z najstarszych.

PRAWO A GENEALOGIA

Wystawiony w Bochni 24 czerwca 1846 r. przez Julię Zbitniewską (Zbidniewską), w którym kieruje ona polecenie zapłacenia 200 sztuk holenderskich dukatów do Le-opoldiny Eysebach z Tarnowa. Jako wie-rzyciela wekslowego, tj. osobę, której za-płata winna być dokonana, wskazuje samą siebie. Termin płatności został oznaczony za rok od daty wystawienia weksla, tj. na

dzień 24 czerwca 1847 r.

Kolejny weksel został wystawiony ponad 23 lata później.

Wystawił go w Kępnie 23 grudnia 1869 r. August Leja, wskazując jako wierzyciela wekslowego samego siebie. Zapłata ma być dokonana 23 marca 1870 r. przez Walentego Lorenza z Osin. Szanowni Czytel-nicy, może wiecie w jakiej walucie ten weksel został wystawiony? Czy jest to może 49 talarów i 29 feni-

gów?

Page 59: More Maiorum nr 31

Weksel własny wystawił 1 lutego 1906 roku w Radomiu Jan Zając. Zobowiązał się w nim, że 1 sierpnia 1906 r. zapłaci panu Fr. Szymańskiemu kwotę 400 rubli. Zapłata ma być dokonana na ul. Szpitalnej 8 u A. Kulińskiego. Jak wynika z umieszczonej na wekslu klauzuli w brzmieniu „walutę w gotowiźnie odebrałem” weksel został wystawiony przez Jana Zająca w związku z kredytem jaki otrzymał on od Fr. Szy-

mańskiego.

More Maiorum 59

PRAWO A GENEALOGIA

Kolejny weksel został wystawiony ponad 23 lata później.

Wystawił go w Kępnie 23 grudnia 1869 r. August Leja, wskazując jako wierzyciela wekslowego samego siebie. Zapłata ma być dokonana 23 marca 1870 r. przez Walentego Lorenza z Osin. Szanowni Czytel-nicy, może wiecie w jakiej walucie ten weksel został wystawiony? Czy jest to może 49 talarów i 29 feni-

gów?

Następny weksel to weksel trasowany wy-stawiony w Brodnicy 10 czerwca 1928 r. Jego wystawca – Tadeusz Wyganowski ge-neralny plenipotent dóbr Jabłonowo pole-ca pani Helenie Narzymskiej z Jabłonowa aby 20 sierpnia 1928 r. zapłaciła mu kwotę czterysta złotych. Weksel ma być zapłacony w Miejskiej Kasie Oszczędności w Brod-nicy. Pani Helena Narzymska podpisała się z boku, zobowiązując się tym samym do za-płaty. Jak wynika z umieszczonej na wekslu klauzuli „walutę odebrała” pani Narzymow-ska otrzymała od pana Wyganowskiego ja-kąś kwotę pieniędzy i na zabezpieczenie jej

zwrotu wystawiła weksel.

Z kolei weksel własny został wystawiony 12 sierpnia 1930 r. w Kielcach na kwo-tę 200 złotych. Jako wystawca podpisał się na nim Teofil Skrobot. Wierzycielem wekslowym i zarazem osobą, u której weksel ma być zapłacony jest Bolesław Ryszkowski z Kielc z ul. Lipowej 6. Z pie-czątki umieszczonej na wekslu wynika, że weksel został zdyskontowany. Niestety w terminie płatności, tj. 25 listopada 1930 r. Teofil Skrobot za weksel nie zapłacił w związku z czym został on oprotestowa-ny, a dokument protestu został połączony

przez notariusza z wekslem.

Protest został dokonany przez notariusza Władysława Skalskiego 27 listopada 1930 r., tj. ostatniego dnia, w którym był możliwy, na żądanie Banku Dyskontowego w Kielcach, który weksel zdyskonto-wał i domagał się od wystawcy za-płaty sumy wekslowej. Jak wynika z treści protestu pan Skrobot nie dostarczył panu Ryszkowskiemu sumy wekslowej i ten nie mógł zapłacić za weksel Bankowi Dys-

kontowemu.

Page 60: More Maiorum nr 31

More Maiorum60

PRAWO A GENEALOGIA

Oprócz weksli w obiegu były tak-że czeki. Odmiennie niż weksle, które były przede wszystkim in-strumentem kredytu, czeki były instrumentem zapłaty. Mawia-no nawet „jak chcesz płacić, to wystaw czek, a jak chcesz kredyt wystaw weksel”. Ponieważ czek był instrumentem zapłaty oso-ba go wystawiająca musiała mieć u bankiera, który prowadził jej rachunek, środki na zapłatę cze-ku. Czek, który został wystawio-ny pomimo braku środków albo nie został zapłacony, bo wystaw-ca rozporządził kwotą konieczną do zapłaty po jego wystawieniu, to „czek bez pokrycia”. Natomiast nie funkcjonowało pojęcie „weksel bez pokrycia” bowiem jego wystawca wystawiał go zwykle dlatego, że nie miał swoich funduszy. ■

Kolejny weksel jest weksel własnym wystawionym przez Marcelego Rodkiewicza w Radomiu 11 sierpnia 1931 r. na 100 złotych. Jak wynika z klauzuli „wartość w towarze” Marceli Rodkiewicz kupił od M. Kaczmarczyk towar. Nie zapłacił za niego od razu bowiem odroczono mu termin płatności do 11 grudnia 1931 r. Tym samym Marcelemu Rodkiewiczowi został udzielony przez M. Kaczmarczyk czteromiesięczny kredyt kupiecki. Weksel miał być zapłacony w Radomiu w lokalu przy ul. Żeromskiego 70. Jak wynika z umieszczone na wekslu pieczątki „Weksel ten został protestowany w Kancelarii Notariusza Wł. Roguskiego w Ra-

domiu” Marceli Rodkiewicz nie zapłacił w terminie sumy wekslowej.

I na koniec weksel własny wystawiony 25 czerwca 1939 r. przez Janinę Wieczo-rek dla Wincentego Karcza. Pierwot-nie miał być płatny 25 grudnia 1939 r. Potem termin ten zmieniono na 18 czerwca 1940 r. Jak wynika z umieszczo-nej na wekslu pieczęci został zapłacony

20 stycznia 1944 r.

Czek pierwszy został wystawiony przez Zakłady Przemysłowe „Grzegorzewo” Grzegorza Kureca. Zapłata 3000 złotych miała nastąpić w ciężar rachunku pro-wadzonego w Komunalnej Kasie Oszczędności w Wilnie. Ponieważ nie została wskazana osoba uprawniona do odbioru sumy czekowej – czek był na okaziciela.

Page 61: More Maiorum nr 31

More Maiorum 61

PRAWO A GENEALOGIA

Czek następny na 100 złotych wystawili w Tokarni 23 paź-dziernika 1931 r. Marja i Salomon Rychter Zjednoczone Za-kłady Wapienne „Tokarnia Zamczysko”. Jak wynika z treści czeku, został on wystawiony na okaziciela. Zapłata miała być dokonana w ciężar rachunku prowadzonego dla wystawcy

przez Pocztową Kasę Oszczędności w Warszawie.

Ostatni czek wystawił inż. Kazimierz Korsak w Warszawie 25 marca 1939 r. Opiewał na 500 złotych i miał być zapłacony przez Powszechny Bank Związkowy w Polsce S.A. w Warsza-wie. Jak wynika z pieczątki umieszczonej na czeku przez ten bank, czek nie został zapłacony ze względu na brak pokrycia

na rachunku bankowym na jego zapłatę.

Page 62: More Maiorum nr 31

More Maiorum62

Ewa Fortak-Mordalska

Poszukując swoich korzeni, nie mogłam pominąć rodziny ze strony mojej matki, której to przodkowie związani byli z para-fią w Krzepczowie.

Krzepczów leży w odle-głości 15 wiorst w kie-runku na północny za-chód od Piotrkowa. Jak

wynika z zapisków z 1827 roku, cała parafia liczyła wówczas 2968 dusz. Erygował ją w 1526 roku arcybi-skup gnieźnieński Jan Łaski. Ko-ściół pod wezwaniem św. Wojcie-cha, wzniesiony w latach 1720-1750, przez całe pokolenia był świadkiem chrztów, ślubów i pogrzebów mo-ich przodków. Jedną ze wsi, którą zamieszkiwali była Grabica. Nazwa wsi pochodzi prawdopodobnie od gatunku drzewa – grabu, który to w czasach, gdy okolicę porastały gęste bory, występował dość licznie na tym terenie. Inne wytłumaczenie nazwy wsi krąży od stuleci wśród miejscowej ludności. Legenda głosi, że przed wiekami przybył do osa-dy człowiek, który nosił na plecach

grabie. Został nazwany przez nich Grabiarzem.

Legenda o Grabicy:

„Setki lat temu, na teren dzisiej-szej Polski przybył tajemniczy człowiek, który nosił na plecach grabie. Każdy człowiek i każde zwierzę uciekało, gdy tylko po-jawił się w pobliżu. Podróżował przez wioski, miasta, bory i łąki, aż dotarł do osady bez nazwy. Blady strach padł na całą wieś i życie już nie toczyło się tak jak przedtem. Jakiś czas później lu-dzie zaczęli ginąć w niewyjaśnio-nych okolicznościach. Ich ciała znajdowano potem z ranami za-dawanymi grabiami. Nikt nie miał wątpliwości, że ci ludzie to ofiary tajemniczego Grabiarza (tak na-zwali go mieszkańcy wioski bez nazwy). Zaczęto poszukiwania śmiałka, który stawiłby czoła Grabiarzowi. Nawet jeśli zdołało się kogoś przekonać, to gdy tylko z dala ujrzał ciemną postać z gra-biami, rezygnował i uciekał co sił w nogach. Niektórzy stawali do walki z Grabiarzem, lecz nikt nie

wracał z walki żywy. Ludzie stra-cili nadzieję na pokonanie upio-ra. Nie pomogło składanie ofiar. Jednak wkrótce do wioski przy-był człowiek słynący z mądro-ści i siły, który podjął się zabicia Grabiarza. Na imię miał Borys. Nikt tak naprawdę nie wie, co się stało. Nikt nie widział pojedynku Grabiarza z Borysem. Jednak od-ważny śmiałek zapewnił miesz-kańców, że mogą przestać się bać, gdyż pokonał upiora. W lesie, w którym odbyła się walka znale-ziono jedynie odzienie Grabiarza poprzeszywane strzałami; ciała ani śladu. Być może strzały te napraw-dę utkwiły w cielsku Grabiarza, ale czy aby na pewno? Jeżeli przeżył on pojedynek, z pewnością jesz-cze kiedyś o nim usłyszymy. Od tamtego czasu osadę, w której siał strach upiorny Grabiarz, nazwano od jego przezwiska – Grabica, zaś sąsiednią wioskę, która także nie posiadała jeszcze nazwy, nazwano na cześć dzielnego Borysa – Bo-ryszów”.

Do 1819 roku dobra gminy Grabica należały do biskupstwa włocław-

“babcia bardzo kochała swoje rodzinne strony”

» fot. Krzych.w

/Wikim

edia Com

-m

ons. Creative C

omm

ons Uznanie

autorstwa – N

a tych samych

warunkach 3.0.

Page 63: More Maiorum nr 31

More Maiorum 63

skiego, a następnie przeszły w po-siadanie Komisji Skarbowej. W 1842 roku dobra zostały sprzedane hrabie-mu Wacławowi Gutkowskiemu, któ-ry przeprowadził reorganizację swo-ich dóbr i zmienił swoim poddanym pańszczyznę na czynsz. W 1827 roku Grabica liczyła 34 domy i 340 miesz-kańców. W inwentarzu dóbr włocław-skich z 1610 roku, tak opisano wieś:

Wieś Grabica.

„W tej wsi jest łanów osiadłych 8, na nich kmieci osiadłych jest 17. Czynszu z każdego łanu osia-dłego na rok płacą każdy na św. Marcina po gr. 36, owsa z każde-go łanu osiadłego na rok dają po kor. 2 wolborskiy miary, kapłu-nów z każdego łanu dają na rok po dwu, gęsi z łanu po 2 i kur także po dwu, a powinno im dać z dworu na te 2 gęsi gr. 3 a na dwoje kur 1 ½ gr.

Powinność tych poddanych jest: robić z półrolka sprzężą na każdy dzień oprócz poniedziałku, któ-ry dzień targowy mają wolny(…)Zagród jest 3, czynszu dwaj płacą po gr. 30 i po 3 dni w tydzień pie-szo robią, trzeci czynszu daje na rok gr. 7 a 2 dni tylko w tydzień pieszo robić powinien. Chałup-nik 1, dzień w tydzień pieszo powinien robić albo roboty naj-muje. Młynarz płaci czynszu z ogrodów na rok fl. 2 i robi 2 dni w tydzień pieszo. Dziesięcina na skolastią lanczycką należy.”

Jednak miejscem najbliższym memu sercu jest wieś Boryszów – miejsce narodzin mojej babci. Boryszów jest bardzo starą wsią i podobnie jak Grabica ma swoją legendę:

Legenda o Boryszowie.

„Dawno, dawno temu, w miej-scu, gdzie dzisiaj znajduje się wieś

Boryszów rosły wielkie bory, w których żyło mnóstwo dzikiej zwierzyny i ptactwa, a zwłaszcza sów. Na zachodnich obrzeżach miejscowości są ślady po nieist-niejącej już karczmie o nazwie Wygoda. Karczma ta znajdowała się w połowie traktu z Wielunia do Piotrkowa Trybunalskiego. Szlakiem tym wędrowała szlach-ta na sejm do Piotrkowa. Za-trzymywała się ona w tej właśnie karczmie aby odpocząć, napoić konie, uzupełnić zapasy żywno-ści. Niektórzy szlachcice chętnie wybierali się na polowanie do po-bliskich borów. Karczma z powo-du swego korzystnego położenia szybko zyskała rozgłos i stała się miejscem chętnie odwiedzanym przez okoliczną ludność. Z cza-sem wokół karczmy zaczęła two-rzyć się coraz to większa osada. Ludzie wycinali lasy nie tylko pod zabudowę, lecz również po to, aby zyskać miejsce do upra-wy roli. Po wielu latach powstała w tym miejscu dość duża wioska, której nadano nazwę Borysów, pochodząca od znajdujących się tutaj dużych borów, w których żyło dużo sów. Później nazwę tą zamieniono na Boryszów”

Druga legenda mówi o tym, że przed wiekami żył na obszarze dzi-siejszego Horyszowa szewc o imie-niu Borys. Cieszył się on bardzo dużym uznaniem wśród okolicz-nej ludności. Był tak ceniony, że zgłaszali się do niego nawet najbogatsi szlachcice. Na cześć słynnego szewca okoliczna lud-ność nazwała swą osadę od jego imienia Boryszew.

Wieś Boryszów należała w XVI wieku do klucza Grabickiego. W 1582 roku mieszkało tu 10 kmieci, a w 1598 roku już 19. W in-wentarzu z 1610 roku odnajdujemy taki jej opis:

Wieś Boryszow.

„W tej wsi jest łanów osiadłych 10, na nich kmieci osiadło 22. Czynszu płacą z każdego łanu po gr. 36, owsa z łanu po korce 2 dawają, kapłony, gęsi, jaja tak jako w Grabicy dawają; zacięgi, najmy, stróżą, wiślaną drogę ect. tak jak w Grabicy odprawują. Za-grodników 4, płacą czynszu każ-dy z osobna po groszy 20, robią pieszo w każdy tydzień 3 dni albo roboty najmują po zł. 4 jako się zgodzą. Rzemieślników szewców dwaj, płacą na rok od rzemiosła i najmu za robotę po 2. Dziesię-cina należy po ty wsi na skolastią lanczycką”.

Jak podaje „Tabela miast, wsi i osad Królestwa Polskiego” z 1827 roku w Boryszowie było 38 domów i 264 mieszkańców.

Od ponad 60 lat młodzi mieszkań-cy Boryszowa, kultywując piękną tradycję, w ostatni dzień zapustów zwanych tu „kusym wtorkiem”, przebierają się za postacie z kolęd i w towarzystwie muzykantów, krą-żą po okolicznych wsiach. Do dzi-siejszych czasów dotrwało wiele tradycji, które w całej gminie nadal są żywe zarówno wśród ludzi star-szego, jak i wśród młodszego poko-lenia.

W 1895 roku Stanisław Łąpiński w tygodniku „Tydzień”, opubliko-wał bardzo ciekawie napisany ar-tykuł, dotyczący Krzepczowa, jego okolic oraz całej społeczności wiej-skiej zamieszkałej na tym terenie.

Krzepczów 5 sierpnia

„W tych dniach znalazłem się w Krzepczowie, wiosce po-łożonej nieopodal Piotrkowa, a śmiało twierdzić mogę, nawet z imienia nieznanej szerszemu

ARTYKUŁY CZYTELNIKÓW

Page 64: More Maiorum nr 31

More Maiorum64

ogółowi. Pośród falistej równiny, tu i owdzie ocienionej drzewami, otoczonej zielenią łąk, przerz-niętych rzeczką Grabią (biorącą początek na łąkach wsi Grabica, a wpadającą do Warty, po wpro-wadzeniu kilkunastu młynów wodnych) wznosi się ładny ko-ściółek w stylu doryckim, ozdo-biony wieżyczką, na wzgórzu panującem ponad okolicą, usia-ną licznemi wioskami. Do roku 1526 Krzepczów nie posiadał własnego kościoła i należał do parafii Drobnica. Dopiero, gdy ówczesny właściciel wybudował w tym roku drewniany kościół i uposażył go 54 morgami dobre-go gruntu, na jego prośby usta-nowiono parafiję Krzepczów, do dziś dnia istniejącą, a obejmują-cą 14 wiosek, z których połowa tylko posiada obszary dworskie. W roku 1725 proboszcz miej-scowy ks. Michał Jaczewski, wła-snym kosztem rozpoczął budowę kościoła murowanego, lecz zaled-wie położył fundamenta, kośció-łek drewniany spłonął. Następca ks. Michała, ks. Wojciech Drze-wiecki, doprowadził budowę pod dach, pokrył ją gontem, urządził ołtarze i rozpoczął służbę Bożą”.

Z parafią w Krzepczowie wiąże się dość ciekawa anegdota z czasów, gdy proboszczem był ks. Aleksan-der Ratyński. Chcąc ją opowiedzieć muszę nawiązać do sposobu ubiera-nia się ludności wiejskiej. Wypierany przez ubiór miejski tradycyjny strój chłopski, zaczął z czasem zanikać. Młynarze i kowale byli tymi, którzy pierwsi przywdziewali stroje typowo mieszczańskie. W ślad za nimi po-dążali gospodarze. W zmianach tych z początku przodowali mężczyźni, gdyż kobiety były bardziej konser-watywne i przestrzegające tradycji. Już pod koniec XIX wieku w wie-lu wsiach znaczna część ludności z tradycyjnych surowców domowej

produkcji, szyła odzież o typowo miejskim kroju. Obrońcy dawnego sposobu ubierania, dopatrywali się w nowych krojach zgorszenia i oba-wiali demoralizacji. Nową modę krytykowano także na łamach prasy. W parafii w Krzepczowie, proboszcz ks. A. Ratyński nie zezwalał na ślub jeśli państwo młodzi nie przycho-dzili do kościoła w tradycyjnych strojach ludowych. Na zapleczu proboszcz miał zawsze komplet tra-dycyjnych strojów i zmuszał przy-stępujących do ślubu do przebrania, o ile tamci go na sobie nie posiadali. Dochodziło nawet do takich sytu-acji, że kobietom przychodzącym do kościoła w odzieży miejskiej, od-mawiał posług religijnych, a nawet zrywał im z głów czepce i chusty, które darł w obecności wiernych. Sprzyjało to częstym i ostrym zatar-gom między wiernymi a księdzem. W końcu zmuszono proboszcza do pewnych ustępstw i zaniechania tak drastycznych środków.

Wiele wówczas też działo się na te-renie gminy. W sierpniu 1900 roku w wyniku suszy, w zagajnikach na-leżących do majątku Krzepczów, wybuchł pożar. Z pomocą właści-cielowi przyszli okoliczni chłopi. W prasie pisano:

„Nim dano znać właścicielowi panu W. Łuniewskiemu, upłynęło tyle czasu, że starczyło go na spale-nie się zagajnika na przestrzeni oko-ło dwu morgów(…) z drugiej stro-ny dało to możliwość włościanom z Dziewulin i Boryszowa do wyka-zania swej sąsiedzkiej uczynności. Mężczyźni i kobiety w liczbie sięga-jącej setki osób, zbiegli się z rydlami i kopaniem rowów starali się zapo-biec szerzeniu ognia. Udało im się, bo gdyby nie ratunek, daleko większa przestrzeń lasu uległaby zniszczeniu. Największą gorliwością, a nawet za-ciekłością w tłumieniu ognia, odzna-czały się kobiety”.

Nie tylko złe chwile przeżywa-li mieszkańcy, były też i momenty ważne i doniosłe dla całej wiejskiej społeczności. Należała do nich choćby wizyta pasterska biskupa Zdzitowieckiego w sierpniu 1903 roku. Dla parafian było to wielkie wydarzenie gdyż od czasu istnie-nia parafii, po raz pierwszy mogli gościć tak dostojną osobę. Artykuł o przebiegu tej wizyty zamieszczo-no w piotrkowskim tygodniku:

„Przyjęty przez duchowieństwo i okolicznych obywateli, w imie-niu których do dostojnego gościa przemówił p. Łuniewski, Jego Ekselencja nazajutrz przystąpił do konsekracyi kościoła. Ulew-ny deszcz nie pozwolił parafija-nom wystąpić na przyjęcie Paste-rza z odpowiednią okazałością, wpłynął też on na umniejszony niż się należało spodziewać na-pływ ludu. Niemniej parotysięcz-ny tłum cisnął się do świątyni, przyczep 1700 wiernych przyjęło

ARTYKUŁY CZYTELNIKÓW

Page 65: More Maiorum nr 31

More Maiorum 65

Sakrament Bierzmowania, a 2300 osób przystąpiło do Stołu Pań-skiego. W niedzielę po południu wypogodziło się, co dało moż-ność zapalenia ogni sztucznych i fajerwerków – zdjęto też grupę fotograficzną na tle bramy try-umfalnej. Odbywszy nazajutrz egzamin dzieci z katechizmu J.E. przejrzał kościół i aparaty, po-czem o godzinie 4-ej wyjechał do Piotrkowa na pociąg zdążający do Włocławka”.

W 1912 roku korespondent „Kroni-ki Piotrkowskiej” donosił:

„Organizuje się tutaj maślarnia spółkowa. Do tej pory zapisa-no 36 krów, choć spółka winna mieć 100 krów, by uniknąć wszel-kiego ryzyka. Sam Krzepczów dostarczyłby wymaganej ilości krów, gdyby nie burzyciele, któ-rzy przeszkadzają zawiązującej się maślarni, nie tyle ze złej woli, ile z ciemnoty nie dozwalają-

cej im zrozumieć korzyści, jakie osiągnęliby z dobrze działającej spółki. Ta sama historyja spoty-ka i szkołę, o jakiej Krzepczów marzy. Ludzie dobrze myślący, widząc, że jedna szkoła w Bory-szewie nie może pomieścić dzieci potrzebujących nauki, postarali się o utworzenie drugiej szkoły w Krzepczowie. Pieniądze wy-jadnane jako zapomoga rządowa, złożone już były w gminie, zwie-ziono wapno do budowy domu, lecz wszystkie te przygotowania udaremniły knowania jednostek do tego stopnia, że dzisiaj o no-wej szkole myśleć już nie można. Pragnący mieć szkołę, wobec ta-kich trudności, starają się o utwo-rzenie nowej ochrony”.

Kiedy byłam małą dziewczynką, często słuchałam opowieści mo-jej babci o czasach jej dzieciństwa i o miejscach, w których bywała. Któregoś roku pojechałam odwie-dzić Boryszów oraz te wszystkie

miejsca, o których zawsze z wielkim sentymentem opowiadała. Do dziś w mojej pamięci zachował się ob-raz stojącego na skraju lasu małego, pobielonego i pokrytego słomianą strzechą, drewnianego domku gdzie pod oknami rosły różowe i białe malwy, a po środku podwórka stała studnia. Niewielkie podwórko ogra-dzał zrobiony z chruściaków płot, na którym ciotka Weronka wiesza-ła swoje gliniane garnki. Za płotem rósł nieduży sad, zaś obok znajdo-wały się grządki warzywne. Wokół panowała cisza, pachniało skoszoną trawą i ziołami. Z lasu dobiegały od-głosy ptaków. Babcia bardzo kocha-ła rodzinne strony, wieś i ziemię, za którymi zawsze ogromnie tęskniła.

Niedawno ponownie odwiedzi-łam Boryszów. Kiedy szłam przez wieś próbowałam wyobrazić sobie te wszystkie nieistniejące już chaty pokryte strzechą, drewniane płoty i studnie z żurawiem, o których nie raz wspominała babcia. Wyobraża-łam sobie pradziadka stojącego na progu kuźni i drabiniasty wóz pełen siana zmierzający powoli do miejsca swojego przeznaczenia. Oczami wy-obraźni widziałam pola pełne złoci-stych snopków i ludzi pracujących w pocie czoła. Idąc bałam się, że na końcu tej drogi nie zobaczę już tych pięknych pól i łąk jakie widzia-łam jeszcze kilkanaście lat temu. Na szczęście moje obawy okazały się przedwczesne. Ogromnie ucieszy-łam się, kiedy na końcu wsi moim oczom ukazał się widok pól pokry-tych łanami zbóż i łąk, które mieniły się różnymi kolorami. Więc jednak zostało coś jeszcze z tej starej wsi. Gospodarze nadal uprawiają swoje pola, a na pastwiskach pasą się kro-wy i konie. Tylko na skraju lasu nie ma już domku ciotki Weronki, bo czas zrobił swoje. Obawiam się, że za parę lat to wszystko może znik-nąć, a moi potomkowie nigdy nie nacieszą oczu takim widokiem. ■

ARTYKUŁY CZYTELNIKÓW

Page 66: More Maiorum nr 31

More Maiorum66

Anna Górska

FELIETON

gdybym mogła spotkać jednego przodka, to...Czy zastanawialiście się nad tym, co powiedzielibyście swoim przodkom, albo jakie pytania byście im zadali?

Ja nieraz o tym myślałam, a nieraz mi się nawet śnili. Mimo że odnalazłam wie-le informacji, zdjęcia,

dokumenty, ciągle jednak mam niedosyt. Staram się zebrać w całość wiele naraz. Jednak za-fascynował mnie jeden z moich przodków – Józef Sudenis-Walenty-nowicz, urodzony około 1800-1810 roku. Poślubił on Mariannę Szy-dłowską, z którą miał kilkoro dzieci, w tym mojego prapradziadka Kazi-mierza Sudenisa. Kazimierz urodził się w 1847 roku, a w wieku 25 lat ożenił z młodszą o 5 lat Eleonorą Żwirblis.

Mieszkali w Naruźlanach (zaścia-nek, potem wieś). Co jednak cie-kawego jest w tym przypadku? Dla mnie najciekawsza jest etymologia nazwiska.

Nazwisko Sudenis pochodzi od staropruskiego słowa „Sudawa”, oznaczającego bagniste miejsce. To nazwa pruskiego plemienia Sudo-wów – Jaćwingów po rosyjsku, czy Polexiani – po polsku. Ich świet-ność przypada na XIII wiek, kie-dy to w walce z Zakonem Rycerzy (1278-1283) zostali pokonani, a wie-lu uciekło na Litwę, lub przymuso-wo została przeniesiona na inne te-reny. Sudauen to kraina historyczna w Europie Środkowej. O plemieniu tym pisał już Ptolemeusz, a w Pol-

sce Wincenty Kadłubek. Historia samego plemienia jest bardzo cieka-wa. Ich bardzo słynnym przywódcą był Komand (1225-1285). Na Li-twie jest Skomantas lub Komantas, czczony i uważany za identyczny z Skalmantas, domniemanym ojcem plemiennym z dynastii Giedymina. Skomants („skome, Skopas” – stół, smakowe, „Mants” – bogaty, mają-tek, bogactwo). Zamieszkiwali Su-walszczyznę, Mazury, tereny Litwy, Białorusi.

Jaćwingowie to lud wymarły w XVI wieku, lud bałtycki blisko spokrew-niony z Prusami i Litwinami, za-mieszkujący Jaćwież (Sudowię).1 Warianty nazwisk:

1) Sude (1306), Josudis, Sudila, „Bartwensis“ (im Stammesgebiet Barta wohnend)

2) Sudir (1346), Sude, Sudrin

3) Sudeke (1364), Zudeke, Kamme-ramt Kersiten

4) Sudenne (1394), „Schalwe“ (im Stammesgebiet der Schalauer woh-nend)

5) Suder (1396), Samland

6) Gaude Sudir, Samland

7) Sudenne (1405), Geleitsmann aus Insterburg

8) Niclos Sudenne, Gebiet Insterburg 1 Można się z tym spierać, szczególnie, że nazwiska Sudenisów i innych są obecnie nieliczne, ale w kolejnych wiekach istnieli.

9) Suda, Sudeck, Sudke, Sudekeit, Sudekeits, Suden, Sudikatis, Sud-kowski, Sudeickis

10) Sudmant, Sudmanas, Suder-mann, Sudmons, Sudat, Sudars, Sudamann, Sudmans

11) Sudas, Sudeika, Sudenis, Su-

Page 67: More Maiorum nr 31

More Maiorum 67

FELIETON

dikas, Sudimtas, Sudaras, Suddars, Sudnikas etc. etc.

I mimo że uważa się, że Jaćwingowie wyginęli, to jednak pozostali współ-cześnie ich potomkowie po kądzieli i mieczu, czyż nie? W Polsce pozo-stało około 150 osób z nazwiskiem Sudenis. Jednak po kądzieli może być ich znacznie więcej. Z Sudenisów po-chodziła moja babcia, która przyje-chała do Polski w 1945 roku, zaraz po wojnie. I chociaż od wymarcia Jaćwin-gów do XIX wieku minęło kolejnych 300 lat, to nazwisko przetrwało.

Gdybym mogła spotkać prapra-dziadka Sudenisa, zapytałabym czy

czuje się Polakiem, czy Jaćwingiem? Chciałabym wiedzieć jak żyli, czym się zajmowali i jakimi byli ludźmi, ale przede wszystkim, czy wiedzą skąd pochodzi ich nazwisko? Nie-stety czasy się zmieniają, a liczne wojny i zmiany administracyjne, robią swoje. Tradycje zostały zapo-mniane, wraz ze zmianami politycz-nymi. Przyjęto nowe. Pradziadkowie na pewno czuli się Polakami, więc podejrzewam, że ich rodzice także. Dom rodzinny stoi nadal w Na-ruźlanach, jako jeden z ostatnich. Z opowiadań wiem, że pradziadek był pszczelarzem, mieszkał w lesie. Jeszcze w tym roku, siostry babci – Róża i Gienia, w nim mieszkały.

Zastanawiam się czy za 50 lat moje wnuki będą nadal czuły się Polaka-mi, czy Polska będzie istnieć, jak bardzo zmieni się Europa, dzięki emigracji i napływie imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki? Czy czeka nas wchłonięcie i ujed-nolicenie, i zamiast Polakami, Niemcami, Anglikami będą tylko Europejczykami? Czy zachowa-my tradycję, kulturę, sztukę, język i obyczaje? Gdybym poznała myśli przodków w tych aspektach ła-twiej by było przewidzieć zmiany, jakie czekają na kolejne pokolenia. Jedyne, co trwale pozostaje, to na-zwisko przekazywane z pokolenia na pokolenie. ■

Page 68: More Maiorum nr 31

More Maiorum68

Jan Płoszczyca

ROZWIĄZANIE KONKURSU

moja najtrudniejsza zagadka genealogiczna Długo zastanawiałem się nad tym zagadnieniem, którą z zaga-dek mojego pochodzenia uznać za tę najtrudniejszą. Nad tym, która dotychczas – a także w mo-jej bliższej i dalszej przyszłości – przysporzyła/przysporzy mi najwięcej problemów. Na rozwią-zanie której poświęcę najwięcej czasu. Której rozwiązanie przy-niesie mi największą radość…

Już od dziecka interesowa-łem się budowaniem moje-go drzewa genealogicznego – pierwsze z nich powstało,

kiedy miałem ok. 12 lat i wiele zachowało się do dzisiaj.

Na początku wszystko wydawało mi się takie proste… Żyło jeszcze wówczas wielu spośród starszych krewnych i stosunkowo łatwo mo-głem pozyskać oraz uzgodnić wiele danych na temat swoich przodków. Już wówczas pojawiło się jednak szereg niewiadomych, dotyczących np. pochodzenia rodzin w obu ga-łęziach, jak również losów poszcze-gólnych krewnych.

Spośród wielu nierozwiązanych za-gadek przeszłości mojej rodziny wy-brałem kilka:

1) Pochodzenie rodziny w linii mę-skiej (udało mi się odnaleźć tylko informacje na temat osób, które za-mieszkiwały Zawadkę – górską wio-skę w powiecie myślenickim).

2) Pochodzenie rodziny w linii żeń-skiej (tu odnalazłem jeszcze mniej

danych, ponieważ przodkowie mo-jej mamy pochodzili z kresowej wsi Hadyńkowce położonej niedaleko Husiatyna, a rozsławionej przez po-wieści Newerlego).

3) Dzieje mojego dziadka – Jana z Niżborga, który zaginął w ostat-nich dniach wojny podczas niesław-nej bitwy pod Bautzen.

4) Historia życia mojego imienni-ka – stryja Jana, który jako Ludwik wyjechał na przymusowe roboty do Niemiec, a następnie do Australii, gdzie słuch po nim zaginął.

ślad po stryju urywa się w AustraliiOstatecznie zdecydowałem się na wybór historii mojego stryja – Jana. Podczas okupacji wyznaczono jego brata – Ludwika do wyjazdu na przymusowe roboty do Rzeszy. Wówczas Janek zgłosił się za swo-jego młodszego brata na wyjazd. Do Niemiec wyjechał jako Ludwik Płoszczyca i tak już zostało. Po woj-nie stryj trafił do Polskiej Kompanii Wartowniczej przy US Army i słu-żył w latach 1945-1949 w kompanii 4002 w Giessen (Licherstrasse 72). Pisałem w tej sprawie do wielu in-stytucji w Niemczech, ale niestety nie zachowały się żadne informacje, ani dokumenty z tego okresu, które dotyczyłyby mojego stryja. Główną przyczyną mógł być fakt, iż był to okres zimnej wojny i dane te zostały objęte tajemnicą wojskową („dane

personalne osób związanych z ar-mią amerykańską objęte były naj-ostrzejszymi przepisami ochrony danych osobistych”).

W roku 1948 stryj skorzystał z moż-liwości emigracji do Australii. Jego dane znajdują się na dwóch listach pasażerów, jednak prawdopodobnie popłynął drugim ze statków SS Sk-augum z Neapolu do Sydney (data przybycia 28 września 1949). Ostatni znany adres ( z ok. 1950 r.) to miejsco-wość Buttabone, Warren 4, Nowa Po-łudniowa Walia – odrabiał tam koszty przejazdu z Niemiec do Australii.

Po wielu latach bezowocnych po-szukiwań udało mi się odnaleźć swojego Stryja – niestety okazało się, że nie była to dla naszej rodziny radosna wiadomość. Odnalazłem informację, że Stryj leży pochowa-ny na polskim cmentarzu katolickim w Rockwood. Stryj zmarł w kwiet-niu 2011 roku (przeżył swojego młodszego brata – „imiennika” o je-den miesiąc!).

Nadal nie znamy kolei jego życia po roku 1950. Nie pomogły ogłoszenia na australijskich portalach interne-towych. Nie wiemy czy założył ro-dzinę, czy miał potomstwo… Były jakieś niepotwierdzone informacje, że miał się żenić z dziewczyną, która nie chciała, aby utrzymywał kontak-ty ze swoją rodziną z Polski. Nawet jeden z moich znajomych z Australii opowiadał mi, że obok niego miesz-kał jakiś weteran z Polski, który

Page 69: More Maiorum nr 31

More Maiorum 69

miał podobne koleje losu i niedaw-no zmarł… Ale to wszystko czeka jeszcze na rozwikłanie.

Już kilka lat temu zrozumiałem, że rodzinny genealog-amator jest skazany na nigdy niekończące się

dzieło życia. Większość informacji na temat naszych przodków ginie w mrokach niepamięci, która wy-nika z tego, iż dawniej nie spisywa-no metryk, a także że niektórych nie potrafię odnaleźć. Przeszkodą staje się także nieustalone nazwi-

sko czy też ochrona danych oso-bowych.

Mam nadzieję, że po przejściu na eme-ryturę znajdę czas orazpieniądze na to, aby wyruszyć na wyprawę życia – Wyprawę Śladami Przodków… ■

ROZWIĄZANIE KONKURSU

I miejsce

» fot. prywatne archiw

um Autora

Page 70: More Maiorum nr 31

More Maiorum70

wersja darmowa wersja Premium ok. 188 zł na rok

GENEANETSZYBKI PRZEWODNIK

www.geneanet.org

Geneanet to francuski portal genealogiczny, który po-wstał w 1996 r. z inicjatywy kilku genealogów. Stwier-dzili wtedy, że Internet jest świetnym narzędziem dla rodzinnych historyków.

Początkowo serwis nie gromadził całych drzew ge-nealogicznych, ale „Eclair liste”, czyli „listy nazwisk” użytkowników. Tysiące list były ze sobą porównywane. Dzięki temu użytkownicy dostawali informacje o „po-dobieństwach” między swoją „Eclair liste” a tą dodaną przez innego internautę.

Serwis oferuje również możliwość importowania pliku Gedcom, co jest standardem w genealogii. Jak wszyskie portale genealogiczne, również i Geneanet, umożliwia użytkownikom przeszukiwania rekordów, baz genealo-gicznych użytkowników.

Istotnym udogodnieniem jest możliwość rejestracji po-przez zalogowanie się na portalu Facebook. Geneanet stworzyła również aplikację mobilną dostosowaną do systemu Android i iOS.

Istotną wadą, dla polskich genealogów, jest brak pol-skojęzycznej wersji portalu. Geneanet dostępny jest w języku angielskim, hiszpańskim, fińskim, francuskim, włoskim, holenderskim, norweskim, portugalskim i szwedzkim.

We wrześniu 2012 r. portal przekroczył mld wpisów. Tylko w 2015 r. Geneanet odnotował aż 2 mld odwie-dzin, co pozwala mu zająć czwarte miejsce wśród naj-większych portali genealogicznych.

PLUSY+ bardzo duża baza danych+ możliwość logowania poprzez konto na Facebooku+ mobilne aplikacje Geneanet+ nowoczesny i dość intuicyjny interfejs+ bezpłatne wyszukiwanie osób – bez konieczności rejestracji

MINUSY– strona nie jest dostępna w języku polskim

Kryteria i opcje wyszukiwania:

✓ imię i nazwisko✓ miasto

Kryteria i opcje wyszukiwania:

✓ imię i nazwisko✓ miasto✓ imię i nazwisko partnera✓ warianty imienia i nazwiska✓ wyszukiwanie w okręgu 15 km od wpisanego miasta

PRZEWODNIK PO PORTALACH GENEALOGICZNYCH

» fot. Geneanet.org

» fot. Geneanet.org

Page 71: More Maiorum nr 31

More Maiorum 71

wersja darmowa wersja Premium ok. 188 zł na rok

W oknie “Last Name”wpisujemy nazwisko szukanej osoby. Wpisanie wariantów imienia dostępne jest w opcji Premium

W zakładce “Place” można wybrać kolejno “Favorite Places” (dostępne wyłącznie w wersji premium), kraj “Country”, Region, Dzielnicę, mie-jsce (miejscowość). Wpisanie miasta z pewnością pozwoli ukierunkować nasze poszukiwania.

W zakładce “Year” możemy wpisać zakres lat, w którym szukamy naszego przodka. Po zaznaczeniu opcji “Latest Data Only” portal wyszuka osoby tylko w najnowszych wpisach. “Limit the search to a Geneanet Member” oznacza, że szukamy osoby w bazie konkretnego użyt-kownika. Po zaznaczeniu tej opcji możemy wpisać jego nick. Natomiast opcja “Exclude a Geneanet Member” pozwala wpisać nazwy użytkowników, których bazy danych mają nie być przeszukiwane.

Powiadomienia:

✓ alarmy o nowych wpisach wg nazwiska i/lub lokalizacji

Dostęp do baz:

✓ archiwa (nekrologi, ogłoszenia itp.)✓ grobowce✓ biblioteka (gazety, książki itp.) (ograniczony dostęp, bez dostępu do szczegółów)

Drzewo genealogiczne:

✓ nieograniczona liczba osób, 250 MB na zdjęcia✓ tworzenie kopii zapasowej✓ automatyczne porównanie profili

Powiadomienia:

✓ alarmy o nowych wpisach wg nazwiska i/lub lokalizacji✓ automatyczne powiadomienie użytkownika o znalezieniu podobnych wpisów

Dostęp do baz:

✓ archiwa (nekrologi, ogłoszenia itp.)✓ grobowce✓ biblioteka (gazety, książki itp.) ✓ dostęp do bazy genealogicznej z Europy

Drzewo genealogiczne:

✓ nieograniczona liczba osób, 250 MB na zdjęcia✓ tworzenie kopii zapasowej✓ automatyczne porównanie profili✓ wykrywanie nieprawidłowości✓ możliwość przywrócenia poprzedniej wersji drzewa

PRZEWODNIK PO PORTALACH GENEALOGICZNYCH»

fot.

Gen

eane

t.org

Page 72: More Maiorum nr 31

Województwo podlaskie – położone w północno-wschodniej Polsce, jedno z 16 województw Polski. Dawniej historycznie

składały się na nie (według obecnych granic): Podlasie, Litwa, Mazowsze, Polesie oraz Ruś Czarna.

Podlasie swe początki ma w bardzo odległych cza-sach. Swoją nazwę zawdzięczać ma dużej ilości puszcz i kniei, które niegdyś występowały na tych

terenach. Druga wersja mówi, że nazwa tejże krainy powstała od nazwy Polaków zamieszkujących te tere-ny – Lachów.

Początkiem XI wieku Podlasie znajdowało się pod panowaniem Bolesława Chrobrego, w I połowie XIII wieku na Podlasiu pojawił się zakon rycerski braci dobrzyńskich, sprowadzony przez księcia Konrada I Mazowieckiego, który władał tymi terenami w latach 1230-1238.

W pewnym okresie ziemie te były przedmiotem sporu pomiędzy Polakami a Litwinami i często przechodzi-ły z jednych rąk do drugich. Na mocy podpisanej w 1569 r. unii lubelskiej województwo podlaskie znalazło się w Królestwie Polskim. Składały się wówczas na nie ziemie: bielska, drohicka i mielnicka. Około wiek później – podczas potopu szwedzkiego – ziemie te zostały obrabowane przez Tatarów. Spalone zostały wówczas takie miejscowości, jak: Bielsk Podlaski, Drohiczyn i Mielnik. Pod koniec XVIII wieku ziemie te znalazły się pod dwoma zaborami – pruskim i austriackim. Na początku XIX wieku część Podlasia włączo-na została do Księstwa Warszawskiego, a później Królestwa Polskiego. Po zakończeniu II wojny światowej Podlasie w całości należało do II Rzeczypospolitej.

More Maiorum72

P O D L A S I E

Page 73: More Maiorum nr 31

Na terenie województwa od niedawna działa Podlaskie Towarzy-stwo Genealogiczne, które według Krajowego Rejestru Sądowego zarejestrowane zostało niespełna rok temu (27 sierpnia 2014 r.) z siedzibą w Białymstoku. Na Facebooku można znaleźć stronę dot. Podlaskiego TG, jednak dotychczas nie dało się zaobserwo-wać konkretnej działalności tegoż Towarzystwa – mamy nadzieję, że wkrótce się to zmieni!

Na tym terenie prowadzone są również prace indeksacyjne w ra-mach „ProjektPodlasie.PL”. Tak piszą o sobie: „ProjektPodlasie.Pl to w założeniu niekomercyjna przestrzeń w sieci, gdzie w jednym miejscu znajdziesz źródła do historii i genealogii Podlasia.To również nazwa projektu inwentaryzacji, reprodukcji oraz in-deksacji ksiąg metrykalnych z terenu Podlasia.

Jeśli masz korzenie na Podlasiu – realizujesz swoje poszukiwania na tym terenie, masz lub szukasz informacji – to miejsce jest dla Ciebie. Każda pomoc mile widziana! Zapraszam do działania!”

» Akt chrztu pisarki Marii Stanisławy Wasiłowskiej, późniejszej żony Jarosława Konopnickiego

More Maiorum 73

» fot. szukajwarchiw

ach.pl

Page 74: More Maiorum nr 31

SUW

AŁK

I

■ STOLICA – Białystok■ WAŻNE MIASTA – Suwałki – Łomża – Ełk – Bielsk Podlaski – Sejny – Augustów■ ZNANE OSOBY – Ludwik Łazarz Zamenhof – Ryszard Kaczorowski – Maria z Wasiłowskich Konopnicka – Edward Szczepanik – Kazimierz Kulwieć – Adam Koc

» fot. Wikim

edia Com

mons

» Bazylika archikatedralna w Białymstoku /fot. Gumisza, Wikimedia Commons. Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0.

More Maiorum74

FAKTY

1426■ książę litewski Witold

nadaje wieś Bielszczany

Stok Maciejowi z Tykocina 1514■ najstarszy zachowany

zapis o dobrach Białegostoku

1569■ przejście na mocy Unii

Lubelskiej Podlasia z Litwy do Korony

1584■ ukończenie budowy drugiego

drewnianego kościoła 1626■ ukończenie budowy

murowanego Kościoła pw.

Wniebowzięcia NMP, powstanie

samodzielnej parafii w Białymstoku

Page 75: More Maiorum nr 31

P O M O C N I K G E N E A L O G A

More Maiorum 75

1626■ ukończenie budowy

murowanego Kościoła pw.

Wniebowzięcia NMP, powstanie

samodzielnej parafii w Białymstoku 1692■ Białystok otrzymał od

króla Jana III Sobieskiego prawa

miejskie

1906■ władze rosyjskie

przeprowadzają pogrom Żydów

1842■ likwidacja powiatu

białostockiego i włączenie

miasta do guberni grodzieńskiej 1941■ utworzenie Bezirk

Bialystok w ramach Prus

Wschodnich

ARCHIWA PAŃSTWOWE

■ Archiwum Państwowe w Białymstoku ul. Rynek Kościuszki 4 15-426 Białystok

■ Archiwum Państwowe w Białymstoku Oddział w Łomży ul. Aleja Legionów 36 18-400 Łomża

■ Archiwum Państwowe w Suwałkach ul. Kościuszki 69 16-400 Suwałki

■ Archiwum Państwowe w Suwałkach Oddział w Ełku ul. Armii Krajowej 17A 19-300 Ełk

ARCHIWA DIECEZJALNE

■ Archiwum Diecezjalne w Drohiczynie ul. Kościelna 10 17-312 Drohiczyn

■ Archiwum Diecezjalne w Łomży ul. Sadowa 3 18-400 Łomża

■ Archiwum Archidiecezjalne w Białymstoku ul. Warszawska 48 15-077 Białystok

1795■ Białystok staje się siedzibą

nowo utworzonej prowincji

Prus Nowowschodnich

BIBLIOTEKI

■ Książnica Podlaska im. Łukasza Górnickiego w Białymstoku ul. Kilińskiego 16 15-089 Białystok

■ Biblioteka Uniwersytecka im. Jerzego Giedroycia w Białymstoku ul. M. Skłodowskiej-Curie 14A 15-097 Białystok

■ Biblioteka Publiczna im. Marii Konopnickiej w Suwałkach ul. E. Plater 33A 16-400 Suwałki

STRONY

■ Metryki.genealodzy – skany metryk z całej Polski ■ Genbaza – skany metryk z całej Polski■ Geneteka – indeksy z całej Polski■ Szukajwarchiwach.pl – skany metryk z całej Polski■ PoznanProject – indeksy małżeństw do r. 1899 z całej Polski■ Aktualnie trwa indeksacja ksiąg z terenu Podlasie, więcej informacji tutaj

Page 76: More Maiorum nr 31

More Maiorum76

Zygmunt Jan Alfred Gloger – polski historyk, etnograf, arche-olog, krajoznawca i folklorysta.

Urodził się 3 listopada 1845 r. w Tyborach-Kamiance jako jedyne dziecko Jana Nepomu-

cena Stanisława (1811-1884) i Micha-liny Marianny z Wojnów (1811-1905) małżonków Glogerów. Jan i Micha-lina pobrali się 25 czerwca 1837 r. w Rutkach. Ich potomek na świat przyszedł 8 lat późnej. Kiedy Zyg-munt miał 14 lat, jego rodzice nabyli majątek Jeżewo o powierzchni 840 hektarów. Stanisław prowadził tam gospodarstwo. Był również w Radzie Powiatu Łomżyńskiego, a także sę-dzią pokoju okręgu tykocińskiego.

W 1858 r. Gloger rozpoczyna naukę w Prywatnym Wyższym Naukowym Zakładzie Jana Nepomucena Lesz-czyńskiego w Warszawie. To właśnie tam poznaje jednego z nauczycieli, który był dla niego autorytetem – Kazimierza Władysława Wójcickie-go, znanego jako miłośnika pamią-tek i starożytnych rzeczy.

W 1865 r. Gloger kształcił się już w Szkole Głównej Warszawie na Wydziale Prawa i Administracji. 3 lata później mieszkał w Krakowie i na Uniwersytecie Jagiellońskim studiował filozofię. Przez lata był tak oddany pracy, że nie miał czasu założyć własnej rodziny. Zmieniło się to w czwartej dekadzie życia, kiedy poznał Aleksandrę Bonawen-turę Jelską (1860-1899). Para pobra-ła się w Zamościu w 1883 r., a zaraz po ślubie przenieśli się w rodzinne strony Zygmunta – do Jeżewa.

OSOBA MIESIĄCA

Marcin Marynicz

To prawdopodobnie tam rodziły się ich dzieci – Joanna Michalina (1883-1935) i Stanisław Marian (1887- ?). Na krótko po tym, kiedy Zygmunt pierwszy raz został ojcem, umarł jego ojciec. Wtedy też przejął on gospodarstwo, co okazało się dla niego niemałym problemem. Po-stanowił więc część majątku oddać w dzierżawę i tym samym miał wię-cej czasu na pracę naukową.

11 kwietnia 1899 r. nagle w wieku 39 lat umiera żona Zygmunta. Był to dość przełomowy okres w jego

życiu, ponieważ właśnie po śmierci małżonki zaczyna wydawać swoje najważniejsze dzieła. Były to m.in. „Encyklopedia staropolska”, „Geo-grafia historyczna ziem dawnej Polski” oraz „Rok polski w życiu, tradycji i pieśni”. Wydanie pierw-szej publikacji było nie lada pro-blemem – głównie finansowym, Gloger nie mógł znaleźć wydawcy. Prace wznowił po przeniesieniu się do Warszawy.

W 1903 r. ukończył prace nad „En-cyklopedią staropolską”, która pier-

» fot. Wikim

edia Com

mons

osoba miesiąca - Zygmunt Gloger

Page 77: More Maiorum nr 31

More Maiorum 77

OSOBA MIESIĄCA

wotnie składać się miała z kilkunastu tomów, ale autor wydał ją w czte-rech. Następnym i ostatnim dzie-łem była publikacja „Budownictwo drewniane dawnej Polski”. Pierwszy tom wydany został w 1907 r.

W tym samym roku zmienił też stan cywilny, ponieważ ożenił się z 50-letnią wdową – Kazimie-rą z Weissenbornów Wilczyńską. Niestety para przeżyła wspólnie niespełna 3 lata –15 sierpnia 1910 r. Zygmunt Gloger umiera w Warsza-wie, przeżywszy 64 lata. Wszystkie zebrane materiały zapisał w spadku narodowi. Trafiły do Muzeum Na-rodowego i Akademii Umiejętności w Krakowie, do Biblioteki Publicz-nej, Polskiego Towarzystwa Krajo-znawczego oraz Muzeum Przemysłu i Rolnictwa w Warszawie. ■

Akt małżeń-stwa Zygmunta Jana Glogera i Kazimiery z Weissenbor-nów Wilczyń-skiej, 28 wrze-śnia 1907 r. w Warszawie, par. św. Aleksandra

Nekrolog Zygmunta Glogera – zasłużonego badacza narodowej prze-szłości, prezesa Towarzystwa krajoznawczego i Towarzystwa opieki nad zabytkami przeszłości, długoletniego radcy Komitetu Towarzy-stwa Kredytowego Ziemskiego, członka wielu Towarzystw krajowych i zagranicznych.

Akt zgonu Zyg-munta Jana Alfreda Glogera, zmarłego 15 sierpnia 1910 r. w Warszawie. We-dług metryki zgonu miał 63 lata, urodził się w Jeżewie (gub. łomżyńska). Jego rodzicami byli Jan i Michalina z Woj-nów małżonkowie Gloger. Pozostawił po sobie żonę Kazi-mierę Olgę Jadwigę zd. Weisenborn.

Page 78: More Maiorum nr 31

Echo, 10 sierpnia 1935

Dziennik Łódzki, 22 sierpnia 1932

More Maiorum78

Nocny pościg za złodziejami. Dzielny wieśniak został raniony nożem.

Piotrków, 10.8. – Około godz. 3-ej w nocy do zagrody Józefa Saktury we wsi Hynów, gm. Wadlew, zakradło się dwóch osobników, którzy otworzyli okno i weszli do mieszkania. Łupem złodziejaszków padły: rower, pościel i t. p. przedmioty. Kiedy rabusie mieli już wyjść, gospodarz obudził się, a zobaczy-wszy, co się święci, wszczął alarm i pościg. Nieznani osobnicy rzucili się do ucieczki, poszkodowany wieśniak jednak nie dał za wygraną i gonił ich dalej. Kiedy już znajdował się w takiej odległości, że mógł ich schwytać, jeden z ucie-kających odwrócił się i błyskawicznym ruchem zadał mu cios nożem w oko-licę lewego oka, kalecząc go ciężko. Ranny wieśniak zaprzestał dalszej pogoni i mimo obfitego krwawienia zebrał porzucony przez uciekających złodziei łup, z którym wrócił do domu. W czasie pościgu zauważył on twarze złodzie-jaszków i zdołał sobie je zapamiętać. Zawiadomiona o powyższym wypad-ku policja wszczęła niezwłocznie energiczne dochodzenie i opierając się na zeznaniach poszkodowanego – ujęła obu sprawców, którymi okazali się dwaj znani złodzieje z Hynowa, bracia Stanisław i Józef Seligowie. Obu braciszków osadzono w areszcie do dyspozycji władz sądowo-śledczych.

Krwawa tragedia rodzinna we Lwowie. Lekarz postrzelony przez własną siostrę podczas scysyj jej żonatym kochankiem.Lwów, 21. 8. (PAT) Wczoraj w godzinach wieczornych w mieszkaniu wdowy po urzędniku Streitowej, miało miejsce krwawe zajście, którego ofiarami padły dwie osoby. Przebieg zajścia był następujący: O godz. 20 m. 45 do mieszkania Streitowej przybył 39-letni Kazimierz Faliński, który swego czasu zawarł znajomość ze starszą córką Straitowej, Heleną. Rodzina Straitowej z niechęcią odnosiła się do Falińskiego i nie tolerowała jego wizyt u siebie w mieszkaniu. Wczoraj nastąpiła ostra wymiana zdań między Falińskim, a starszym synem Streitowej – Kazimierzem, lekarzem z zawodu. W pewnym momencie rozległy się strzały. Pierwsza kula przebiła Kazimierzowi Streitowi kręgosłup powodując natychmiastowy paraliż, druga kula zraniła młodszą siostrę Heleny, Marię. Kazimiera Streita w stanie b. ciężkim odwieziono do szpitala. Falińskiego niezwłocznie arestowano. Ranna Streitówna doznała przed kilku laty poważnych obrażeń przy wybuchu bomby na terenie Targów Wschodnich. Lwów, 21. 8. Przesłuchana Helena Streitówna przyznała się, że nie Faliński, ale ona dała trzy strzały z rewolweru. Strzały pochodzą z tyłu oddała je wtedy, gdy brat jej, Kazimierz i siostra Maria podeszli do drzwi by zabronić Falińskiemu wstępu do mieszkania. W chwili zamieszania po strzałach Hele-na oddała broń Falińskiemu, u którego rewolwer znaleziono, co wskazywało na Falińskiego jako na sprawcę zbrodni. Faliński jest żonaty i ma sześcioro dzieci, a Helena Streitówna była jego kochanką.

z pierwszych stron gazet

Page 79: More Maiorum nr 31

Dokumenty wileńskiej komisji śledczej z 1863 r.

Fond 438 - opis zawartości zespołu doty-czącego Wileńskiej Komisji Śledczej do

Spraw Politycznych 1863 - sprawy poszczególnych osób oraz grup pow-

stańczych – dużo nazwisk. Inwentarz jest w języku polskim, z okresu międzywojen-

nego, pisany na maszynie

Plik PDF dostępny tutaj***

Nowe dokumenty do badań genealogicznych w internecie

W ramach unijnego projektu „Źródła genealogiczne mieszkańców województwa

kujawsko-pomorskiego” archiwa państwowe w Toruniu i Bydgoszczy wyko-nały ponad 3,2 mln stron cyfrowych kopii

akt metrykalnych ze swojego zasobu.

Na stronie internetowej genealogiawarchi-wach.pl dostępnych jest już ponad 2 mln

skanów akt z lat 1808-1900 pochodzących z prawie 300 urzędów stanu cywilne-

go i parafii, a także księgi meldunkowe począwszy od roku 1837. Dziennie

wprowadzanych jest do systemu nawet 50 tys. nowych dokumentów.

***Zapisy na II Konferencję Genealogiczną

w Brzegu rozpoczęte!

W dniach 11-13 września br. w Brzegu odbędzie sie II Ogólnopolska Konferencja Genealogiczna, której jednym z organiza-

torów jest Opolskie Towarzystwo Genealogiczne.

Zapisy na to wydarzenie już ruszyły. Więcej informacji tutaj, strona wydarzenia na

Facebooku tutajMore Maiorum będzie obecne! :-)

Informacje z profilu FB Genealodzy.PL

HUMOR NOWOŚCI

» fo

t. p

rofil

FB

Mał

opol

skie

j Bib

liote

ki C

yfro

wej

Echo, 10 sierpnia 1935

More Maiorum 79

Page 80: More Maiorum nr 31

More Maiorum80

Zapraszamy do współpracy!

More Maiorum

Im więcej wiem, tym więcej pozostaje do odkrycia

Współpracują z nami: