lounge | No 70 | kwiecień'15

100
LOUNGE MAGAZYN | NR 70 | KWIECIEŃ 2015 ISSN 1899-1262 WWW.LOUNGEMAGAZYN.PL #70 bezcenny

description

The BASIC Issue. Wysokiej jakości magazyn lifestyle'owy. Bezcenny. High quality lifestyle magazine. Priceless

Transcript of lounge | No 70 | kwiecień'15

Page 1: lounge | No 70 | kwiecień'15

LOUNGE MAGAZYN | NR 70 | KWIECIEŃ 2015 ISSN 1899-1262 WWW.LOUNGEMAGAZYN.PL

...bo jakość ma znaczenie

kultura | sztuka | wydarzenia | lifestyle | moda | uroda | zdrowie | gadżety | design

KWIECIEŃ

70

#70bezcenny

KRAKÓW - WARSZAWA - KATOW

ICE - TRÓJMIASTO

Page 2: lounge | No 70 | kwiecień'15

2

kosmetyki inspirowane naturą

GALERIA KAZIMIERZ (p. 0) UL. PODGÓRSKA 34

www.organique.pl

P. H. ZAKOPIANKA (p. 0) UL. ZAKOPIAŃSKA 62

szukaj nas:

Page 3: lounge | No 70 | kwiecień'15

1

kosmetyki inspirowane naturą

GALERIA KAZIMIERZ (p. 0) UL. PODGÓRSKA 34

www.organique.pl

P. H. ZAKOPIANKA (p. 0) UL. ZAKOPIAŃSKA 62

szukaj nas:

Page 4: lounge | No 70 | kwiecień'15

2

Wracamy do korzeni, do tego, co w życiu podstawowe i pewne, w kuchni najprostsze a zarazem najsmaczniejsze, a w modzie mini-malistycznie doskonałe, jak idealnie skrojona para dżinów w duecie z perfekcyjnie białym T-shirtem.

Zabieramy Was w fascynującą podróż po filipińskich bezdrożach, na których spotykamy tłumy interesujących ludzi, przypominają-cych nam, jak niewiele potrzebujemy do szczęścia. Z rozkoszą roz-członkowujemy kuchenne smaki na czynniki pierwsze, by połączyć je na nowo w sposób niemal magiczny – zdradzając tajniki kuchni molekularnej. Opracowujemy przewodnik po najpiękniejszych mo-

dowych, kulinarnych, designerskich, tych najświeższych i niemal już zapomnianych miejscach w Krakowie. I w końcu – podpowiadamy parę banalnie prostych ćwiczeń, dzięki którym szybko pozbędziemy się niechcianych boczków przed latem.

Tak, czasem rzeczywiście niewiele trzeba, by skutecznie poprawić sobie humor na dłużej. Na dobry początek – polecamy zatopić się w lekturze nowego „Lounge” - najlepiej na trawie, w słoneczny dzień, z drinkiem w dłoni (rozmarzyłam się – ale tak, mam nadzieję, że kwie-cień zaskoczy nas jeszcze nieco bardziej wiosenną aurą). Życie od razu będzie piękniejsze!

REDAKTOR PROWADZĄCA

redaktor naczelny / reklama

REDAKCJA:

Michał Adamiecgrafika / skład

[email protected]

[email protected]

reklama

Agnieszka Sochacka

[email protected]

Monika Gąsiorek-Mosiołekzastępca redaktora naczelnego

[email protected]

Agnieszka Majksnerredaktor działu Kulinaria

[email protected]

Żuliandział Literówek i błedów

redaktor działu Kultura

Natalia [email protected]

Modelka Anna Nocoń - Fashion ColorZdjęcia Michał Massa Mąsior - madmassa.comStylizacje Gosia Kuniewicz - Osa Osobista StylistkaFryzury Alicja Chawrona - Chmiest Academy of Hair DesignMua Paulina TomasikButy TKMAXX

LOUNGE MAGAZYN | NR 70 | KWIECIEŃ 2015 ISSN 1899-1262 WWW.LOUNGEMAGAZYN.PL

...bo jakość ma znaczenie

kultura | sztuka | wydarzenia | lifestyle | moda | uroda | zdrowie | gadżety | design

KWIECIEŃ

70

#70bezcenny

KRAKÓW - WARSZAWA - KATOW

ICE - TRÓJMIASTO

Wydawca: MEDIA LOUNGE S.C.Redakcja Lounge Magazynul. Romanowicza 4/536, Krakó[email protected] | tel. (12) 633 77 33

Poglądy zawarte w artykułach i felietonach są osobistymi przekonaniami ich autorów i nie zawsze pokrywają się z prze-konaniami redakcji Lounge. Redakcja nie odpowiada za treść reklam i ogłoszeń. Redakcja nie zwraca materiałów nieza-mówionych i zastrzega sobie prawo do skracania i przered-agowywania tekstów. Publikowanie zamieszczonych tekstów i zdjęć bez zgody redakcji jest niezgodne z prawem.

WSPÓŁPRACA:Agnieszka Bień, Karolina Ciochoń, Ada Cybulska, Anna Irsa, Olivia Kłusek, Aleksandra Kosarska, Ada Palka, Ewa M. Pawłowska, Elvis Strzelecki,Adrian Suszczyński, Michał Sztorc, Malwa Wolska, Michał Zębik

ILUSTRACJE:Magdalena Żmijowskawww.zmijowska.pl

BASICNATALIA CZEKAJ

Page 5: lounge | No 70 | kwiecień'15

3

muzyka

www.hotelmarinaclub.pl

HOTEL ROKU2014 w kat. SPA

Majówka w srodk

u jeziora.

/Sila K/Olsztyna

Page 6: lounge | No 70 | kwiecień'15

4

Życie zasadniczo jest proste, człowiek się rodzi, żyje, a na końcu umie-ra, prościej się nie da, wszystko ma swój początek, środek i koniec, przynajmniej teoretycznie, bo mam takie wrażenie, że ludzie mają

problem z przyjmowaniem faktów i ogólnie rzeczywistości jako takiej, bo tak od końca poczynając, zgodnie z maksymą w życiu pewne są dwie rzeczy: 1. To, że trzeba płacić podatki; 2. To, że trzeba umrzeć;

niepłacenie podatków zazwyczaj* kończy się wizytą w godzinach wcze-sno-porannych smutnych Panów, którzy po tym jak wyważą drzwi krzyczą GLEBA!, wykręcają ręce, na które zakładają niezbyt eleganckie branso-letki i wiozą w mało komfortowych warunkach na przymusowy pobyt w ośrodku, którego wypoczynkowym nazwać raczej nie można, celem spędzenia tam czasu wyznaczonego przez sąd na przemyślenie tego, czy nie lepiej jednak było te podatki płacić, a to wszystko na koszt tych, co wspomniane podatki zdecydowali się płacić (taki paradoks), punkt drugi, choćby nie wiem co, śmierci oszukać się nie da, po prostu się nie da, można próbować, na przykład oczywiście jak się posiada bardzo dużo pieniędzy zapakować się do zamrażarki, zwłaszcza, że jest to kompletna bzdura, Pan Disney po śmierci został poddany kremacji i pochowany, nawet gdyby było inaczej tak czy inaczej zakładając, że cała operacja zamrożenia i odmrożenia by się powiodła w końcu i tak by umarł, na mniejszą skalę ludzie próbują się unieśmiertelniać przy pomocy różnych zabiegów medycznie podejrzanych poddając się operacjom plastycznym, przetaczając krew i różnych innych dziwnych pomysłów, które owszem wydłużą ich pobyt na tym świecie, ale natury oszukać się nie da,

nadeszła wiosna, przyroda budzi się do życia, potrafimy dzięki współcze-snej medycynie wiele zrobić by życie podtrzymać, ale życia stworzyć nie umiemy, możemy je wyhodować, odtworzyć, ale to wszystko, możemy do woli mutować pomidory, sklonować owcę Dolly, a nawet stosując zapłodnienie in vitro sprowadzić na ten świat człowieka, bo uważamy, że wszystko się nam należy, współczesny człowiek uważa, że wszystko mu się należy, nie potrafi się pogodzić z faktem, że czegoś nie może, przecież mamy XXI wiek, wszystko jest możliwe, nieważne, że wcześniej za przeproszeniem zawiązałem sobie jajka na supeł, bo nie chciałem zaliczyć „wpadki”, chciałem żyć tak jak mi się podoba, bez konsekwencji, łykałam codziennie przez ileś tam lat tabletki powodujące bezpłodność, a teraz chcę mieć dzieci i jesteśmy wielce zdziwieni, że „żołnierzyki nie chcą maszerować”, a przecież supeł, które je przed tym powstrzymywał już sobie odwiązałem, więc teraz chcę, więc ma działać, spędziłem ileś tam lat swojego życia „zajeżdżając” swój organizm do granic możliwości, jak przytrafiała się jakaś choroba, zamiast położyć się do łóżka, lepiej łyknąć magiczną tabletkę z reklamy i na pewno przejdzie, a przecież do pracy chodzić muszę, ku uciesze współpracowników, których też pozarażam, ale oni też wezmą magiczną tabletkę, wirus sobie będzie pięknie mutował, więc Panowie i Panie w białych kitlach zmajstrują w laboratoriach firm farmaceutycznych nowe lepsze tabletki i tak w kółko, a po latach pro-wadzenia gospodarki rabunkowej stwierdzam, że chcę założyć rodzinę, no bo znajomy ma, to ja też chcę mieć,

wcześniej znajomy miał psa, fajny pies, to ja też chcę, więc sobie kupiłem, no fajny pies, ale mija czas i pies mi się znudził, a ja chcę jechać na wakacje,

to co ja z tym psem zrobię, a już wiem, wysadzę go po drodze na auto-stradzie, wpadnie pewnie zaraz pod ciężarówkę i po kłopocie, pomyślenie o tym, że ktoś nie spodziewając się psa biegającego po autostradzie i bę-dzie próbował go ominąć powodując wypadek, a może nawet karambol, w którym zginie kilka osób, kolejnych kilkanaście zostanie rannych, to dość prosty łańcuch przyczynowo skutkowy i tylko jeden z przykładów absolutnego braku wyobraźni i przewidywania skutków swoich działań, a przecież to dość proste, człowiek lubi sobie życie komplikować, a nawet jak nie lubi, to zawsze znajdą się uprzejmi ludzie, którzy wykazując się sporym deficytem w myśleniu potrafią skomplikować życie wielu ludzi dookoła robiąc to w sposób nieświadomy, co zazwyczaj wynika z faktu nie potrafienia zobaczenia czegoś więcej niż czubka własnego nosa, który to stanowi kres horyzontu i barierę nie do przebycia, oczywiście, że można to tłumaczyć naturalnym instynktem samozachowawczym i tym, że człowiek z założenia jest istotą egoistyczną, w przeciwnym wypadku dawno by zginął,

no a przecież jak każdy gatunek dąży do przedłużenia tegoż gatunku trwania, dlatego też dziwi mnie wielce, że ktoś wpadł na pomysł, że ludzie o orientacji odmiennej od tej, która przedłużenie gatunku umożliwia domagają się prawa do adoptowania dzieci, bo przecież im też się należy, to co ktoś robi w sypialni, czy też innej części mieszkania to jego prywat-na sprawa i nie poza prasą brukową nikogo interesować nie powinno, natomiast zgrozę i przerażenie budzi we mnie pomysł, że dziecko, które koleje losu zaprowadziło do domu dziecka i wystarczająco już przez ten los zostało skrzywdzone miało trafić w ręce ludzi, którzy uważają, że pomimo tego, że natura odmawia im potomstwa posiadania i tejże naturze wbrew i tak postawią na swoim, nie wspominając już w ogóle o tym, że dzieci trafiają do rodzin zastępczych, które takimi rodzinami nigdy nie powinny być, bo się do tego po prostu nie nadają, no ale prze-cież nie ma się co dziwić, w końcu prawie za każdym razem jak media donoszą o rodzinnych mordercach, podpalaczach, dzieciobójcach itd., to sąsiedzi zawsze mówią, że to spokojni ludzie byli, nigdy nic się nie działo, a w ogóle, to przecież nie moja sprawa, z kolei opieka społeczna opiera się między innymi na wywiadzie środowiskowym, cokolwiek to jest, ale zakładam, że zawierają się w nim rozmowy z otoczeniem rodziny, która stara się o adopcję, no a przecież wszyscy mówili, że to normalni, spokojni ludzie, więc weryfikacja była pozytywna, a jak to się stało, że dzieci były bite, głodzone i nikt tego nie zauważył,

najwidoczniej nie jest to już takie proste, no ale nie ma się czemu dziwić, że dla urzędników nic nie jest proste, jak na przykład jakiś czas temu Urząd Miasta Krakowa umieścił informację dla petentów, że w związku z wprowadzaniem ułatwień, które mają uprościć procedury, a co za tym idzie załatwianie spraw w urzędzie wystąpią utrudnienia z powodu wprowadzenia tychże ułatwień, czyli wcale proste to nie jest, więc nie wszystko jest takie proste jak się wydaje, albo właśnie wszystko jest proste, tylko jakoś tak wychodzi, że po prostu tego nie dostrzegamy kropka.

ADRIAN SUSZCZYŃSKI

Skargi i wnioski: [email protected]

JEDNYM

ZDANIE

M: ADRIAN SUSZCZYŃSKI absolwent Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UJ, gdy nie pisze jednym zdaniem, jest „prawie” przykładnym ojcem i mężem, chyba, że akurat siedzi w pracy w Agencji Reklamowej, lub rozbija się po lesie na rowerze.

PROSTO

* Nie dotyczy osób posiadających na tyle dobrych prawników i księgowych oraz gór pieniędzy, żeby tego typu działania uprzedzić.

felieton

Page 7: lounge | No 70 | kwiecień'15

5

Centrum Urody MossZapraszamy

tel.: 12 446 90 09ul. Prochowa 931-532 Krakówwww.moss.krakow.pl

Page 8: lounge | No 70 | kwiecień'15

6

imprezy, otwarcia

MAX MARA JESZCZE BARDZIEJ KOBIECANie mogłyśmy wymarzyć sobie lepszych atrakcji z okazji Dnia Kobiet. O nasz dobry nastrój zadbał tym razem salon Max Mara w Galerii Krakowskiej. Zgro-madzone panie podziwiały tego wieczoru nową kolekcję ekskluzywnej marki, wymieniając się modowymi spostrzeżeniami i zasięgając porad specjalistów. Największą niespodzianką i zarazem gwoździem programu były matamor-fozy pod okiem stylisty Tomasza Jacykowa – każda z nas miała okazję wrócić do domu jeszcze piękniejsza! Wiemy już doskonale, jak z klasą przywitać sezon wiosenno-letni.

DRUGIE URODZINY STOWARZYSZENIA KOBIETY I WINO!W Pałacu pod Baranami w Krakowie odbyła się z tej okazji Wielka Degustacja Win Francuskich - było kobieco, francusko i bardzo winnie!

Francuska sommelier Corinne Gaudron-Van Beek, pierwsza kobieta, która wkroczyła w świat francuskiej gastronomii i win, wprowadziła nas w winny świat. Dorota Dias-Lewandowska, która przeprowadziła krótką prezentację swojej książki oraz przybliżyła zgromadzonym gościom kilka znaczących fak-tów na temat wina francuskiego. Najważniejszy punkt wieczoru, czyli prezen-tacja winiarzy oraz degustacja win francuskich, czyli, to na co wszyscy czekali nie zawiodła! Na miejscu można było skosztować wielu wyśmienitych win, od blado różowych po krwisto czerwone, od słodkich po wytrawne. Całość uświetnił recital piosenki francuskiej artystki kabaretu Camelot Jagi Wrońskiej.

fot. Jakub Gil

fot. Jakub Gil

fot.

Jaku

b G

ilfo

t. Ja

kub

Gil

fot.

Bart

osz

Wąs

ikfo

t. Ba

rtos

z W

ąsik

fot.

Bart

osz

Wąs

ik

Page 9: lounge | No 70 | kwiecień'15

7

Page 10: lounge | No 70 | kwiecień'15

8

TEATRChyba wszyscy doskonale pamiętamy wzruszającą historię o młodym chłopcu z robotniczej rodziny, Billym Elliocie, który ponad wszystko pragnie zostać profesjonalnym tan-cerzem baletowym – przynajmniej tę w wersji filmowej, reżyserowanej przez mistrza w obrazowaniu prostych, acz niemal zawsze wyciskających morze łez, opowieści – Stephena Daldry’ego. Ta z całą pewnością jest jedną z tych, które poruszają swoim przesłaniem – o roli ciężkiej pracy, zrzucaniu wszelkich mentalnych ograniczeń i (a jakże) nieskrępowanej sile marzeń. A wszystko to ubrane w na-strojową i świetnie wyważoną muzyczno-literacką formę. „Billy’ego Elliota” najzwyczajniej w świecie nie da się nie kochać (a jeśli się nie kocha, to chyba lepiej się do tego nie przyznawać!).

Podobne odczucia towarzyszyły także i widzom zgromadzonym w największych teatrach całego świata. Musical Eltona Johna i Lee Halla, inspirowany autentyczną historią tancerza Royal Ballet, Philipa Marsdena, miał swoją premierę na londyńskim West Endzie w 2005 roku i grany jest tu do dzisiaj, a rezerwacje biletów dokonywane są już na cały 2015 rok. Nie cichną też jego pozytywne recenzje: Charles Spencer z „Daily Telegraph” napisał o nim :„największy brytyjski musical, jakie kiedykolwiek widziałem”, a „Daily Mail” nazwał go „arcydziełem teatralnym”. Produkcja broadwayowska została nagrodzona dziesięcioma Drama Desk, i dziesięcioma Tony Award, co mówi praktycznie samo za siebie. Ale ale, przechodząc do konkretów... Otóż, wspaniałe wieści są takie, że spektakl od 10 kwietnia zagości i w Polsce. Jako jedyny prawa do wystawienia sztuki otrzymał chorzowski Teatr Rozrywki – na zasadach licencji „non replika”, co daje ekipie realizatorskiej ogromne możliwości twórcze. Przekładu dokonał Michał Wojnarowski, reżyserem jest Michał Znaniecki, z kolei za scenografię odpowiada Luigi Scoglio, a choreografię – Katarzyna Aleksander-Kmieć. Z całą pewnością mu-sical ma ogromny potencjał, a historia chłopca z ubogiej górniczej rodziny – i cały jej kontekst społeczno-polityczny – doskonale wpisują się w to, co kojarzymy ze Śląskiem. Czy jednak twórcy ten potencjał udźwigną? Z przyjemnością sprawdzę i podzielę się wrażeniami już wkrótce! ;)

Natalia Czekaj REDAKTOR PROWADZĄCA

Dziennikarskie szlify zdobywała m.in. we „Wprost”, „Glamour” i „Piana Maga-zine”. W redakcji „Lounge” odpowiada za (te najbardziej i najmniej) kulturalne teksty, drobne poprawki, uspokajanie redaktora naczelnego i wysyłanie pogró-żek niepokornym współpracownikom na dzień przed końcem składu. Prywatnie znana jako wielka fanka muzyki filmowej, słodyczy, poradników buddyjskich, kon-certów rockowych, filmów Woody’ego Al-lena i dobrej zabawy – zawsze i wszędzie!

W KWIETNIU POLECAM...

WYSTAWAPięknie, tak się w tej ekscytacji nad „Billym” zatraciłam, że na po-zostałe – równie cie-kawe! - wątki miejsce jakoś drastycznie się skurczyło. A więc krótko i konkretnie – jedną z najciekawiej zapowiadających się wystaw jest „PRAW-DA PIĘKNO DOBRO.

Z kolekcji Zachęty”, obszerna prezentacja najwybitniejszych dzieł polskiej sztuki współczesnej – od tych powstałych od lat 60. po prace najnowsze. Już od 15 kwietnia wybór prac z kolekcji Zachęty-Narodo-wej Galerii Sztuki będzie można obejrzeć w wyjątkowym budynku, Kamienicy Hrabiego Raczyńskiego przy placu Małachowskiego 2 w Warszawie. Wśród trzydziestu jeden artystów, obok bezdyskusyj-nych klasyków (m.in. Henryk Stażewski, Alina Szapocznikow) poka-zani zostaną najważniejsi artyści sztuki krytycznej (m.in. Zbigniew Libera, Joanna Rajkowska) oraz twórcy młodszego pokolenia (m.in. Julita Wójcik, Agnieszka Polska). Punktem kulminacyjnym będzie wideoinstalacja Katarzyny Kozyry „Święto wiosny”. I chyba nie trzeba dodawać nic więcej – szczerze polecam!

KSIĄŻKAJedną z największych literackich sensacji jest obecnie intrygująca książka „Jak przestałem kochać design” Michała Wichy. Autor za-biera nas w okraszoną ciekawym humorem podróż przez lata studiów i pierwsze zawodowe doświadczenia, analizując jednocześnie swój zmieniający się stosunek do wzorów i przedmiotów. W wypełnionej barwnymi anegdotami opowieści nie zabrakło rozważań dotyczących estetycznych rozterek podczas wyboru urny na skremowane prochy; przewijają się i klocki Lego, dziwne czcionki, komputery a nawet karty do głosowania – rozmaite warianty subiektywnego piękna. Na pewno warto po nią sięgnąć, niezależnie od tego, czy kochacie design, czy też nie.

polecamy

Page 11: lounge | No 70 | kwiecień'15

9

Page 12: lounge | No 70 | kwiecień'15

10

RADAR KULTURALNYkwiecień 2015opracowanie: ALEKSANDRA KOSARSKA fot. materiały promocyjne

23-26.04GDAŃSK

14-20.04WROCŁAW

ŚWIATOWE ŚWIĘTO JAZZU WE WROCŁAWIUBiuro Festiwalowe ImpartJazz nad Odrą

Po hucznym pięćdziesięcioleciu, polskie święto jazzu wkracza w nowy etap pod przewodnictwem nowego Dyrektora Artystycznego – kom-pozytora i niezwykłego pianisty Leszka Możdżera. Podczas tego-rocznego festiwalu Wrocław gościć będzie plejadę amerykańskich i europejskich gwiazd, zaprezentują się również młode talenty. Warto pojawić się tu nie tylko ze względu na muzykę – wydarzeniem towa-rzyszącym będzie wystawa fotograficzna z okazji pięćdziesięciolecia magazynu „Jazz Forum”. Porocznicowy Jazz nad Odrą zapowiada się znakomicie!Więcej na: jazznadodra.pl

FILHARMONIA W RYTMIE ETNOFilharmonia Bałtycka – Klub ParlamentSiesta Festival

Piąta edycja Siesta Festivalu na gdańskiej Ołowiance z pewnością po raz kolejny zachwyci fanów muzyki etno. Główną gwiazdą będzie portugalska wokalistka – Mariza, dla której będzie to już drugi występ w Trójmieście. Jak co roku, goście mogą spodziewać się intymnych Nocy Fado – ekskluzywnych koncertów w kameralnej atmosferze, podczas których wystąpi śpiewak Helder Moutinho. Festiwal uświetnią także artyści z Angoli, Kamerunu i Wysp Zielonego Przylądka. Punk-tem kulminacyjnym wydarzenie będzie afrykańska fiesta w Klubie Parlament.Więcej na: siestafestival.pl

OSTATNIE ZDJĘCIABunkier SztukiWystawa immediatus

Dla miłośników fotografii Bunkier Sztuki przygotował niezwykłą wystawę prac Rolanda Wirtza - immediatus (łac. bezpośredni). Przedstawia ona miejsca historyczne i zu-pełnie anonimowe, w chwilę przed ich zniszczeniem. Jest opowieścią o micie przełomów – zarówno historycznych, jak i prywatnych. Znajdziemy tu miejsca, którym z cza-sem nadano miano pomników, ich złożone tożsamości i bogatą symbolikę zamkniętą w wielkoformatowy obraz fotograficzny. Zdjęcia wykonane są zapomnianą obecnie techniką Cibachrome, w której odbitka jest jednocześnie negatywem – nie da się ich powtórzyć, każde z nich jest więc zupełnie unikatowe.Więcej na: bunkier.art.pl

21.03-2.05KRAKÓW

fot. www.bunkier.art.pl

Moi

ra, g

łów

na g

wia

zda

wyd

arze

nia

kalendarium

Page 13: lounge | No 70 | kwiecień'15

11

18.04-31.05WARSZAWA

fot.

ww

w.z

ache

ta.a

rt.p

TAMY BEN-TOR & MIKI CARMIMŁODZI, OBIECUJĄCY ARTYŚCI JEDZĄ I UPRAWIAJĄ SEKSZachęta – Narodowa Galeria Sztuki

Wystawa Tamy Ben-Tor i Mikiego Carmi stanowi próbę zderzenia ze sobą dwóch silnych osobowości artystycz-nych, które pozornie nie łączy zbyt wiele. Jest rodzajem eksperymentu, wyzwaniem, jakie stawiają sobie sami artyści albo testem: czy para w życiu prywatnym sprawdzi się również jako duet artystyczny. Przede wszystkim jest to projekt bardzo osobisty – artyści angażują do swoich prac członków rodziny, traktując ich jako przedmiot badań i wystawiając na pokaz; analizują swoją tożsamość, by w końcu poprzez pracę w duecie dokonać wiwisekcji małżeństwa i zdefiniować relacje pomiędzy nimi. Sztuka miesza się z życiem prywatnym, osobne ze wspólnym.

Page 14: lounge | No 70 | kwiecień'15

12

PREMIERA FILMU

SĄSIADY17 MARCA W WARSZAWSKIEJ KINOTECE PAŁACU KULTURY I NAUKI ODBYŁA SIĘ UROCZYSTA PREMIERA DŁUGO OCZEKIWANEGO FILMU „SĄSIADY“. TO PIERWSZE OD NIEMAL 20-STU LAT PEŁNOMETRAŻOWE DZIEŁO FABULARNE GRZEGORZA KRÓLIKIEWICZA. WYBITNY REŻYSER PO RAZ KOLEJNY UDOWODNIŁ, ŻE POTRAFI TWORZYĆ AMBITNE, BEZKOMPROMISOWE I ODWAŻNE KINO.

Akcja filmu toczy się w biednej, ponurej, robotniczej dzielnicy Łodzi, „gdzieś między 1945 a dwa tysiące którymś”. Kolejki do sklepów i klimat PRL-u, zniszczone kamienice, obskurne klatki schodowe. Czas przed Wielkanocą, a może nawet przed Bożym Narodzeniem. Mężczyzna usiłuje kupić karpia na Wielkanoc, który okazuje się królikiem i znosi w wannie pisanki. W innej scenie kobieta, która domaga się od męża lania, by uzyskać szacunek całego podwórka. Jest również ksiądz (w tej roli Mariusz Pudzianowski) uwodzony przez prostytutkę (graną przez Annę Muchę). Całość wypełniają klimatyczne, mroczne ballady Marka Dyjaka, który również gra jedną z wyróżniających się ról. Po za tym charakterystyczna, powtarzająca się scena dwóch zbiegających się ścian, symbolizująca zaburzenie czasoprzestrzeni bohaterów oraz światło, które przebija się wśród obdrapanych murów, symbolizujące nadzieję na lepsze jutro. Wszystko uchwycone w ciekawy i oryginalny sposób. Film podzielony jest na epizody, surrealistyczny zbiór nowelek z życia tytułowych sąsiadów. Skierowany do konkretnego widza, o czym świadczy fakt opuszczenia sali kinowej przez część osób w trakcie trwania seansu. Na uroczystej premierze zabrakło niestety wielkiego reżysera. Pojawili się natomiast: Marek Dyjak, Anna Mucha, Mariusz Pudzianowski, Ka-tarzyna Herman, Ewa Błaszczyk, Krystyna Tkacz, Łukasz Barczyk, Filip Bajon i Grażyna Torbicka. „Sąsiady“ to najlepszy, pełen groteski, niekomercyjny obraz reżysera od czasów „Przypadku Pekosińskiego“ z 1993 roku. Scenariusz filmu powstał na podstawie książki pisarza i poety Adriana Markowskiego.

MD

fot.

Kino

Św

iat/

Mat

eria

ły p

raso

we

film

PIĄTE: NIE ODCHODŹMOCNY DEBIUT KATARZYNY JUNGOWSKIEJ

JUŻ W KINACH10 marca w warszawskim kinie Kultura odbył się specjalny przedpremierowy pokaz filmu „Piąte: Nie odchodź!”. Przej-mujący obraz wzruszył nie tylko zgromadzonych na wy-darzeniu gości, w tym kardynała Kazimierza Nycza, ale również wiele osób na projekcji podczas Warszawskiego Festiwalu Filmowego. „Widziałam, że wielu mężczyzn wy-chodziło z mokrymi oczami. To było i wzruszające, i uświa-damiające jak bardzo potrzeba takich filmów. Może ten film otworzy ludzi na nieobojętność wobec tych, których kochamy” – powiedziała Grażyna Szapołowska.

Debiutancki film Katarzyny Jungowskiej, uhonorowany prestiżową Nagrodą Perspektywa im. Janusza Morgenster-na, opowiada o losach nastolatki, która po stracie matki próbuje uporządkować swoje życie na nowo – napra-wiając trudne relacje z ojcem, zatracając się w trenin-gach tańca, poszukując własnego Anioła Stróża. W rolach głównych występują Łukasz Simlat, Grażyna Szapołowska, Daniel Olbrychski i niezwykle uzdolniona aktorka młodego pokolenia Michalina Olszańska, która wcześniej zagrała w filmach „Jack Strong” i „Miasto 44”. „Piąte: nie odchodź” to również debiut aktorski piosenkarki Patrycji Markow-skiej. Za zdjęcia odpowiedzialny jest Piotr Śliskowski („Mój rower”, „Generał Nil”, „80 milionów”) a oprawą muzyczną za-jął się Paweł Mykietyn („33 sceny z życia”, „Essential Killing”, „Tatarak”, „Wałęsa. Człowiek z nadziei”). Stylizacje aktorów zaprojektował Maciej Zień. W filmie pojawiają się również profesjonalni tancerze Opery Narodowej w Warszawie.

Page 16: lounge | No 70 | kwiecień'15

14

DEALERPUSHER

Dramat sensacyjnyPremiera TVOD:01.04.2015Produkcja: Dania; 1996Reżyseria: Nicolas Winding Refn Obsada: Mads Mikkelsen, Kim Bodnia, Zlatko Buric, Peter Andersson, Slavko Labovic

ROZDARCITORN

DramatPremiera TVOD: 08.04.2015Produkcja: USA, Pakistan; 2013Reżyseria: Jeremiah BirnbaumObsada: Mahnoor Baloch, Faran Tahir, Dendrie Taylor, John Heard, Sharon Washington, Patrick St. Esprit, Jordan Parrott, Sagar Parekh

SIEDEM DNI Z ŻYCIA DILERA NARKOTYKÓW, OPOWIEŚĆ O MATCE PRZECHODZĄCEJ PRZEZ TRUDNY PROCES ZMIANY PŁCI, NOWA KOMEDIA OBYCZAJOWA ZDOBYWCY NAGRODY BAFTA, BILLA FORSYTHA

CZY TEŻ RÓWNOLEGŁY ŚWIAT ZOBRAZOWANY W JEDNYM Z NAJWYBITNIEJSZYCH DZIEŁ SCIENCE FICTION OSTATNICH LAT... KAŻDY Z KWIETNIOWYCH WIECZORÓW MOŻE ZAMIENIĆ SIĘ W FASCYNUJĄCĄ FILMOWĄ

UCZTĘ! SPECJALNIE DLA WAS KINO ŚWIAT POLECA NAJCIEKAWSZE PREMIERY NA VOD.

NOWOŚCINA VOD

Film przedstawia siedem dni z życia Franka - dealera narkotyków. Specjalizuje się on w rozprowadzaniu heroiny. Jest najlepszy w tym fachu, cieszy się szacunkiem i zaufaniem w środowisku kopenhaskie-go światka narkotykowego. Uwielbia swoją pracę, dzięki której ma atrakcyjne dziewczyny i szybkie samochody.

Kiedy zjawia się klient ze Szwecji, który chce szybko kupić heroinę i płaci wysoką cenę, Frank, aby natychmiast ubić interes, pożycza towar od Milo, emigranta z Serbii i bossa miejscowego gangu nar-kotykowego. Dealer wraz ze swoim przyjacielem i partnerem Tonym, udaje się na umówione spotkanie ze Szwedem. Niespodziewanie zjawia się policja. Zaskoczony Frank w desperacji pozbywa się towaru wrzucając go do rzeki. Niestety ma zaledwie kilka dni, by zwrócić pieniądze za narkotyki, które utracił w nieudanej transakcji. Próby ich zdobycia są coraz bardziej rozpaczliwe. Kryminalny półświatek nie toleruje potknięć, spirala zadłużenia Franka szybko się nakręca, a w ślad za nią wzmaga się fala przemocy.

W jednym z amerykańskich miast dwie rodziny, choć z różnych śro-dowisk i kultur, dzielą ten sam los. Ich nastoletni synowie zginęli w wybuchu, do którego doszło w restauracji w centrum handlowym. Z początku, gdy wybuch zdaje się tylko nieszczęśliwym wypadkiem, szczególnie matki zbliżają się do siebie. Jednak gdy niespodziewanie pojawia się informacja o zamachu terrorystycznym, a głowa jednej z rodzin, będąca też praktykującym muzułmaninem, zostaje wezwana na przesłuchanie, zaczynają się nieporozumienia, nagonki i oskarżenia.

To film pokazujący szczerą prawdę o zaślepieniu przez ból, o podejrze-niach wywołanych stereotypami, o cierpieniu rodziców i niemożności pogodzenia się ze stratą, zwłaszcza w sytuacji, gdy do końca nie wiadomo, kto i dlaczego spowodował wybuch.

vod

Page 17: lounge | No 70 | kwiecień'15

15

52 WTORKI52 TUESDAYSLGBTPremiera TVOD: 08.04.2015Produkcja: Australia; 2013Reżyseria: Sophie HydeObsada: Tilda Cobham – Hervey, Beau Travis Williams, Del Herbert – Jane, Imogen Archer, Danica Moors

Szesnastoletnią Billi czeka rok sensacji i wielkich zmian w życiu. Jej matka po latach rozterek, decyduje się wreszcie na zmianę płci. Na czas operacji i płciowej przemiany, podejmuje decyzję, że córka zamieszka z ojcem. Dziewczyna spotyka się z matką w każdy wtorek po szkole i co tydzień w ciągu roku może obserwować zachodzące w niej zmiany. Jednocześnie próbuje odnaleźć swoją drogę do nie-zależności i samookreślenia, prowadząc wraz z przyjaciółmi wideo dziennik, w którym opowiadają o swoich emocjach i pierwszych seksualnych eksperymentach.

BIZNESMEN I GWIAZDYLOCAL HERO

Komedia obyczajowaPremiera TVOD: 02.04.2015Produkcja: Wielka Brytania; 1983Reżyseria: Bill ForsythObsada: Norman Chancer, Jennifer Black, Rikki Fulton, Fulton Mackay, Alex Norton, Peter Riegert

Dwóch pracowników spółki naftowej należącej do milionera Happera zostaje wysłanych do Szkocji na negocjacje w sprawie zakupu małej wioski rybackiej, usytuowanej niedaleko złóż cennego surowca. Za-danie początkowo wydaje się dość proste, gdyż większość rybaków chętnie oddałaby sielskie krajobrazy, ciszę i świeże powietrze w zamian za hałas Edynburga i lepsze perspektywy na przyszłość. W paradę wchodzi im tylko jeden mieszkaniec plaży – Ben. Przeszkodą staje się też wkrótce i dość nieoczekiwanie jeden z pracowników, który niebawem zakochuje się w urokliwym zakątku i tajemniczej Marinie... Na dodatek okazuje się, że plany samego Happera nie do końca dotyczą ropy naftowej.

Film otrzymał trzy nagrody: Nagroda BAFTA dla najlepszego reżysera, nagroda Amerykańskiego Stowarzyszenia Krytyków Filmowych za Najlepszy scenariusz, Nagroda Stowarzyszenia Nowojorskich Krytyków Filmowych za Najlepszy scenariusz.

Muzykę do filmu stworzył Mark Knopfler, założyciel zespołu Dire Straits.

RÓWNOLEGŁA RZECZYWISTOŚĆ COHERENCE

Premiera TVOD: 29.04.2015Produkcja: USA, Wielka Brytania; 2013Reżyseria: James Ward ByrkitObsada: Lorene Scafaria, Emily Baldoni, Maury Sterling, Nicho-las Brendon, Elizabeth Gracen, Hugo Armstrong

Wielokrotnie nagrodzony film będący ucztą dla każdego miłośnika filmów science-fiction poruszających tematykę światów równoległych.Grupka znajomych spotyka się na kolacji u jednego z nich. W tym samym czasie w bliskiej odległości od Ziemi przelatuje kometa, zakłócając działanie elektryczności, fal radiowych, telefonów komór-kowych i nie tylko…

Nagle podczas kolacji ktoś puka do drzwi. Jednak przed domem niko-go nie ma. Jest tylko pozostawione pudełko z ich zdjęciami w środku. Sytuacja jest niezrozumiała, a z minuty na minutę przyjaciele coraz mniej pojmują, co się dzieje wokół nich, a napięcie rośnie szczególnie, gdy zaczynają widzieć swoje sobowtóry.

Nagroda Czarnego Tulipana w Amsterdamie na Fantastic Film Festival za najlepszy debiut fabularny dla reżysera Jamesa Warda Byrkita oraz nagroda Imagine Movie Zone Award, nagroda na Austin Fantastic Fest za najlepszy scenariusz, nagroda w Sitges na Catalonian International Film Festival dla filmu i scenariusza.

SMUTNA

Dramat psychologicznyPremiera TVOD: 17.04.2015Produkcja: Polska; 2009Reżyseria: Piotr MatwiejczykObsada: Weronika Rosati, Mirosław Baka, Magdalena Woźniak, Dawid Antkowiak, Ida Michałowska

Małżeństwo Pawła (Mirosław Baka) i Róży (Magdalena Woźniak) przechodzi poważny kryzys. Mają przed sobą coraz więcej tajemnic.Paweł stopniowo oddala się od żony i jej córki Mai (Ida Małachow-ska). Czuje się coraz bardziej zmęczony pracą i życiem. Widzi rozpad swojego związku i stara się jakoś temu zapobiec. Wpada na pomysł wspólnych wakacji w Chorwacji. Ma nadzieję, że nadmorska sceneria, z dala od szarej codzienności i relaks sprawią, że uda się to wszystko napraiwć. Wycieczka, która miała stać się nowym początkiem, okazuje się prawdziwym testem. Ich małżeństwo po raz kolejny zostaje wy-stawione na próbę – z powodu choroby dziecka, a także pojawienia się tajemniczej Anny (Weronika Rosati).

vod

Page 18: lounge | No 70 | kwiecień'15

16

teatr

BODY

ART

W KRAKOWSKIM TEATRZE I STUDIU TATUAŻU

fot.

Tom

asz

Cich

ocki

fot.

Tom

asz

Cich

ocki

fot.

Tom

asz

Cich

ocki

Page 19: lounge | No 70 | kwiecień'15

17

Małgorzata ForeMniak agata woźnickapiotr polk

zapraszają:krakowski teatr Scena StU

(12) 422 27 44, [email protected]

www.scenastu.com.pl /teatrStU teatr_stu

Sztuka Jacka cygana w reżyseriikrzysztofa Jasińskiego

na Scenie StU

kwiecień - 29, 30

Maj - 30, 31

kolacJa z gUStaveM kliMteM

teatr

SZTUKA „BODY ART” W REŻYSERII ARTURA „BARONA” WIĘCKA GRANA JEST NA DESKACH SCENY STU. TERAZ BODY ART W WERSJI TEATRALNEJ ZAGOŚCIŁ TAKŻE W PROGACH JEDNEGO Z NAJWIĘKSZYCH W POLSCE SALONÓW TATUAŻU. TEATR NAWIĄZAŁ WSPÓŁPRACĘ Z KRAKOWSKIM STUDIO KULT TATTOO FEST, GDZIE ZORGANIZOWANA ZOSTAŁA SESJA ZDJĘCIOWA PROMUJĄCA SPEKTAKL. UDZIAŁ W NIEJ WZIĄŁ ODTWÓRCA GŁÓWNEJ ROLI, TOMASZ SCHIMSCHEINER, A STUDIO KULT PRZYGOTOWAŁO DLA WIDZÓW NIESPODZIANKĘ – RABAT NA WYKONANIE TATUAŻU PO OKAZANIU BILETU ZE SPEKTAKLU.

Sztuka, w tym wypadku sztuka teatralna nigdy nie jest kierowana do jakiejś grupy, bo staje się wtedy biznesem, a nie sztuką. Można jednak powiedzieć: Tak, miłośnik tatuażu znajdzie w tej sztuce coś dla siebie – opowiada Tomasz Schimscheiner. To jednak nie tylko tatuaż, ale i ważne pytania: o to ile warta jest przyjaźń czy też kim jest współczesny artysta. Jak moż-na przeczytać w jednej z recenzji, spektakl w reżyserii „Barona” Więcka to przedstawienie przewrotne i intrygujące. To zabawna z po-czątku historia, która przeradza się niemal w horror.

Obecna w sztuce kryminalna intryga zasko-czyła także Szymona Gdowicza – tatuatora studia Kult. „Body Art” obejrzałem z prawdziwą przyjemnością i każdemu szczerze polecam. A jeśli chodzi o współpracę z Teatrem STU – zawsze jesteśmy otwarci na ciekawe pomysły dlatego z przyjemnością się zaangażowaliśmy. Dla odważnych, którzy zainspirowani tema-tem sztuki będą chcieli wykonać sobie tatuaż, Kult Tattoo Fest obiecał specjalne potrakto-wanie oraz ustalany indywidualnie rabat na realizację pomysłu. Wystarczy tylko przyjść z biletem ze sztuki.

„Body Art” (Tattoo) Igora Bauersimy i Rejane Desvignes opowiada o parze – Lei i Fredzie. Oboje wciąż szukają pomysłu na siebie. Lea jest początkującą aktorką z ambicjami. Fred próbuje pisać powieść, ale na razie zajmuje się leżeniem w łóżku i ironicznym komento-waniem rzeczywistości. W ich „projekt – ży-cie” wkracza jednak dawny przyjaciel, Tiger – artysta u szczytu sławy, ze swoim nowym dziełem, które ma trwale wpisać się w historię światowej sztuki. Wraz z nim przyjdą kłopo-ty, a Fred i Lea zostaną wystawieni na ciężką próbę…

Przedstawienie na Scenie STU ma podwójna obsadę. W roli wytatuowanego Tigera może-my zobaczyć Tomasza Schimscheinera oraz Grzegorza Mielczarka. Lea to zamiennie: Ur-szula Grabowska i Agata Myśliwiec, w postać Freda wcielają się Andrzej Deskur oraz Marcin Zacharzewski, natomiast w Naomi – siostrę Lei - Katarzyna Galica. Jako asystent Tigera - Alex występuje: Kamil Przystał oraz Tomasz Madej. „Body Art” na Scenie STU będzie grany 21. i 22. kwietnia, 12. i 13. maja oraz 16. i 17. czerwca.

Page 20: lounge | No 70 | kwiecień'15

18

FILIPIŃSKIEGO CZŁOWIEKA

JOSEPH TO CZTERDZIESTOPIĘCIOLETNI HIPIS, ŻYJĄCY W JEDNYM

Z NAJUROKLIWSZYCH MIEJSC NA ZIEMI. NA FILIPINACH. CIĄGLE SKROMNIE

NAZYWA SIEBIE „CITY BOYEM„, MIMO

IŻ DWA LATA Z ŻYCIORYSU ŚWIADOMIE SPĘDZIŁ JAKO CZŁONEK-ELEKT

JEDNEGO Z RDZENNYCH PLEMION POŁUDNIOWEGO PALAWANU. PLEMIENIA

AKTYWNIE POLUJĄCEGO, Z WODZEM, SZAMANEM, BEZ ELEKTRYCZNOŚCI,

SKLEPÓW I Z CHATAMI ZBUDOWANYMI Z LIŚCI PALMOWCA. PLEMIENIA SPOZA KRAWĘDZI KOLOROWYCH POCZTÓWEK

I PREPAROWANYCH POD TURYSTÓW PRZEDSTAWIEŃ NA TRASIE RZECZNEGO

REJSU. TAM JOSEPH NAUCZYŁ SIĘ WSZYSTKIEGO, CO DO PRZETRWANIA

POTRZEBNE, BY PRZEZ KOLEJNY ROK SAMOTNIE MIERZYĆ SIĘ DZIEŃ

W DZIEŃ Z DŻUNGLĄ. JEJ PIĘKNEM I SWOIM LĘKIEM. TAM WSKRZESIŁ W SOBIE NA PONÓW STAREGO, DO CNA FILIPIŃSKIEGO DUCHA, CZYLI

LAKONICZNIE UJMUJĄC JEGO SENTENCJĘ PRZEWODNIĄ: ŚMIECH I DYSTANS TO

CAŁKIEM POWAŻNE SPRAWY W ŻYCIU CZŁOWIEKA. ZWŁASZCZA PO TRZECH

MALARIACH.

3064 KM

podróże

Page 21: lounge | No 70 | kwiecień'15

19

Ponad siedem tysięcy wysp podzielonych na siedemnaście regionów, ulokowanych na przestrzeni ponad trzystu tysięcy kilo-

metrów kwadratowych i tylko trzydzieści dni na muśnięcie lokalnej kultury – to czynniki, które na pewno nie pomagają w poznawa-niu takich osobowości jak Joseph. Ale na-rodowa otwartość Filipińczyków, w krwi im płynąca i w świadomości wyryta, to moje największe błogosławieństwo. Zdejmuje ze mnie brzemię podejmowania decyzji, gdzie – mając irracjonalnie niewiele czasu – udać się, by wedle priorytetów zobaczyć najwięcej, przeżyć dogłębnie i usłyszeć najprawdziwszą człowieczą opowieść. Ludzie wokół pojawiali się sami – nagle i bezinteresownie, a zaufanie, które intuicyjnie wręcz i ku własnemu zdziwie-niu pokłada się w ich uczciwości i dobrej woli, praktycznie nigdy nie zostaje zawiedzione. Byli tacy, co mówili dużo, nie zabrakło też i tych, co uparcie milczeli, lecz tak czy siak – zawsze szczerze. Wpuszczali do swoich marzeń, ży-wotów, i domów. W jednym z nich, w pala-wańskim dystrykcie Narra, ojciec i mąż, chcąc zaszczepić w najbliższych podstawowe zasady prowadzące do udanego, szczęśliwego życia, użył do tego czarnego flamastra, resztki plasti-ku z worka od ryżu, sznurka i ściany. Rodzinny siedmiopunktowy szkic kanonu postępowania oświecił i mnie. Skwitował wszystkie niepoukła-dane dotąd impresje o Filipińczykach w kilku zdaniach.

NEVER HATEManila, port przeładunkowy przybyszów spoza granic, leży na północnej wyspie Luzon, naj-większej w kraju. Jak każda inna państwowa stolica, jest czarną owcą wśród plejady innych miast, wyjątkiem od reguły, niejednolitą, rzę-polącą (na swój sposób eksperymentalną) muzyką współczesności. Chęć wydostania się z tego zlepka kontrastów jest ludzko oczy-wista. Obrany kierunek południowy dyktuje pierwszy przystanek – wyspę Mindoro. Do-tarcie do jej wybrzeży (do głośnego punktu przeładunkowego Puerto Galera lub trochę spokojniejszego nieopodal Sabang) zajmuje około pięciu godzin i wymaga trzech środków lokomocji. Ale warto. Łatwo oderwać się od zgiełku na prawie wolnej od ludzi plaży Bulabu, do której dostać się można tylko skuterem lub jeepneyem po prawie dziesięciokilometro-wym offroadzie. Albo pod kameralnym wo-dospadem Talipanan, do którego prowadzą mieszkańcy okolicznej wioski przez gęste lasy równikowe. Tak samo jak na sieci nawodnych mostów i pomostów nad bagiennymi terena-mi wybrzeża z unikalną florą. Przede wszystkim: słychać ciszę. Przynajmniej między drugą nad ranem a drugą popołudniu. Cichną wreszcie napompowane muzyką nocne kluby z setkami spragnionych „przyzwoitego życia na pozio-mie“ młodych filipińskich striptizerek i tłumem

białych rzadko przystojnych i średnio zamoż-nych mężczyzn. Grubo po czterdziestce. Nie wiadomo, jak miała naprawdę na imię, ale w klubie go-go, gdzie wybraliśmy się zgłębić fenomen sponsoringu w samym jego zarodku, przedstawiła się nam jako Jane. Niesamowicie urodziwa, kształtna, proporcjonalna. Z burzą ciemnych gęstych długich włosów. Powabna. Jak i piętnaście innych koleżanek po fachu, które nie przyszły tu odstawić tanecznego majstersztyku gibkich ciał, a jedynie pokręcić się bez finezji wokół metalowej rury i puścić kilka oczek do pijanych Amerykanów, Angli-ków, Australijczyków z końca sali. Nieodparte wrażenie prezentacji towaru jak na targach rasowych psów drugiej kategorii, bo tańszych. Jeśli nie utrafi dziś „sponsora“ na noc, może wyjdzie na swoje z samych napiwków. Jane różniła się czymś od swoich współpra-cowniczek. Nie prężyła się na sto procent i nie spieszyła na podest, mimo iż była fizycznym ideałem kobiecego seksapilu. Niemożliwe, by wróciła dziś sama do domu. Po dłuższej wymianie spojrzeń, nie dało się ukryć smut-ku bijącego z ogromnych brązowych oczu. Odczucie potęgowane wielokrotnie brakiem nawet scenicznej wersji uśmiechu. Żal w czy-stej postaci. Zaprosiliśmy ją do stolika, z baru bacznie czuwała nad konwersacją „mamuśka“. Wiedziała, że wypije przy nas tyle, ile chce, ale nocnymi igraszkami to się nie skończy. Zostając z nami, by opowiedzieć coś o sobie, straciła tego dnia trzy tysiące peso, czyli w przeliczeniu około dwieście pięćdziesiąt złotych. W zasadzie osiemdziesiąt, bo z całej sumy widzi jedynie trzydzieści procent. Ku naszemu zdziwieniu, ta poważna z wyglądu kobieta miała dzie-więtnaście lat, piątkę rodzeństwa i przybyła tu z Manili. Żyła z innymi koleżankami po fachu piętnaście kilometrów dalej, w jeszcze większej wsi, ale nie narzekała, bo tu „przynajmniej ma za co żyć” i może „wesprzeć rodzinę“. Na pewno chciałaby się zakochać w kimś, kto jej za to nie płaci. Na pewno chciałaby uciec w romantycz-ne miejsce skuterem ze swoim przyszłym mę-żem. Na pewno myślała o trzymaniu za rękę, czułości i niewymuszonym seksie, jak każda młoda dziewczyna. Filipińska kobieta – z natu-ry swojej wyposażona w niepoprawny roman-tyzm i głód miłości. Gdzieś pomiędzy zdaniami, płynnie acz cichutko wplecione, usłyszałam zdanie: „czasem nie ma się wyboru“. Chciałam zostać z nią w kontakcie, dałam wizytówkę z numerem telefonu, którego nigdy nie użyje i z mailem, na który może mogłaby napisać.

— Szybko, schowaj to... – przeraziła się — Ale dlaczego? — Nie możemy. Patrzą. Napisz na chusteczce w toalecie, a potem zostaw odwróconą wierzchem do blatu na naszym stoliku. Może się uda.

Gdy zamykali klub i nim „mamuśka“ szarpnęła ją za rękę do wyjścia, zdążyłam jej na szybko

szepnąć do ucha: „jeśli nie masz wyboru, to w tym braku wyboru przynajmniej wybieraj młodszych, przystojnych i miłych“. Zaśmiała się, jak każda Filipinka zasłaniając niepotrzeb-nie powalający na kolana uśmiech. „I tego też nie rób, Jane. Weź tę rękę z ust. I zawsze stój wyprostowana“. Zasada numer jeden – nigdy nie nienawidź. Nie potępiaj. Tam jest człowiek.

DON’T WORRY AND ALWAYS SMILE Jeśli chce się docierać w odległe regiony świata, nie pozostaje nic innego jak tylko kombinowanie, by dostać się tam jak najta-niej. Imperatywne z wnętrza pragnienie do-świadczania inności wzmaga też czujność na aletry promocji biletowych. Niekiedy śmiesznie tanich, choć nie zawsze z miejsca zamieszka-nia. Rozmowa telefoniczna, Warszawa - czeska Praga, trzydziesty września:

— Cieszę się, że dotarliście cało i macie jeszcze dzień przed długim lotem do wykorzysta-nia. Widziałam alert na stronie MSZ.

— Jaki alert? – zapytałam - Przecież tajfun był ponad dwa miesiące temu, kończy się pora deszczowa... To nielogiczne.

— Żebyś nie jechała w rejon... Poczekaj... Min-danao i Sulu.

— Islamscy separatyści? — Aha. Dokładnie. Nie jedziesz tam, prawda? — Tam nie. Niedaleko.

Bohol ma ogromne szczęście być końcową stacją centralnych Visayas – trzeciego głów-nego dystryktu administracyjnego w kra-ju i kompleksu wysp przeróżnej wielkości. Wystarczy pokonać Morze Boholskie, by z (w przeważającej większości) katolickiego społeczeństwa trafić na islamski krąg kulturo-wy. Już od lat sześćdziesiątych islamscy sepa-ratyści i ekstermiści walczą o swoją odrębność – terytorialną i religijną. Prawie dwadzieścia lat temu w drodze kompromisu przyznano im częściową autonomię. Apetyt rośnie w mia-rę jedzenia. Gdy rząd filipiński popierany jest przez Stany Zjednoczone, pionkami w grze i przetargach stają się turyści. Rząd polski prze-strzega przed zapuszczaniem się na południe.Ikoną Boholu jest małe zwierzątko, którego szeroko otwierające się oczy na youtube’o-wym video, obiegły świat pod hasłem: lemur. Lecz to nie lemur. To tarsier – ssak, który po-trafi wykonać głową obrót o sto osiemdzie-siąt stopni i przeskakuje czterdziestokrotnie swoją długość. Bohol to także Czekoladowe Wzgórza – pasmo ponad tysiąca dwustu ma-łych wapiennych wzniesień, wypiętrzonych bardzo blisko siebie, w okresie pory suchej przybierających brązowawy odcień. Kto by tam zajmował się geologią, kiedy legenda wy-raźnie mówi i kłócić się nie ma co – to zastygłe łzy wielkoluda Arogo, płaczącego po śmierci ukochanej. Sanktuarium motyli. Podwodne

podróże

Page 22: lounge | No 70 | kwiecień'15

20

bogactwo Panglao. I wiele siły wewnętrznej jej mieszkańców, którzy przetrwali trzęsienie ziemi z października 2013 roku. W skali Rich-tera osiągnęło 7,2. W skali ludzkiej wyobraźni – w ciągu roku takich samych na całym globie występuje średnio piętnaście. Zabiło prawie dwustu ludzi, ponad tysiąc zraniło, wielu po-zbawiło dachu nad głową, zniszczyło dziesiątki zabytkowych kościołów, a także porty i lotni-ska. Rocznicę tego wydarzenia spędziliśmy z Paulem, przyjacielem poznanego dwa dni wcześniej George’a, który w rocznicę tego wydarzenia zgodził się być naszym kierowcą. Paul obwiózł nas szlakiem zniszczonych ko-ściołów. Z niektórych pozostawały jedynie pojedyncze ściany, gdzieniegdzie zamaja-czyły samotne drewniane ławki, fragmenty kapliczek, figur świętych, ołtarzy, portyków, dachówek, dzwonnic. Ogromna część gruzów została jedynie uprzątnięta na bok. W później-szej fazie będą stanowić częściowy budulec przy rekonstrukcji świątyń. W oczekiwaniu na powrót do odtworzonych murów kościelnych, wierni zebrali dostępne materiały, by w poli-gonowych warunkach stworzyć dom modli-twy od podstaw – foliowe płachty wspierane stemplami imitują dach, plastikowe krzesełka turystyczne zastępują ławki, a co ładniejsze zabytkowe stoły z drewna pełnią funkcję tym-czasowego ołtarza. W jednym z kościołów – Santa Monica w miejscowości Alburquerque – amerykański proboszcz wydał fiestę ku chwale przetrwania. W pobliskich arkadach przygotował wyjątkową wystawę artefaktów i innych wiekowych pozostałości sakralnych, podświetlił, wystawił stare zdjęcia budowli, za-dbał o oprawę muzyczną. Dość skoczną i ener-getyczną. Entuzjastki parafialnych aktywności całą noc gotowały potrawy na poczęstunek, na który zostaliśmy zaproszeni. Dochód z datków przeznaczony na cel oczywisty. To nie zwykła kwesta. To celebracja życia, radość z wyjścia z trudnej sytuacji, wdzięczność względem boga, że ich przed tym uchronił. I ogromna determinacja, by ten czas na ziemi dobrze wykorzystać.Wracaliśmy autem w milczeniu przez dłuższą chwilę. Zbierałam w całość współczucie dla mieszkańców Boholu i niewyobrażalny podziw dla ich siły i nieposkromionej woli do zaczyna-nia wszystkiego od początku. Zagaiłam Paula swoją refleksją.

— Cieszę się, że żyję. Wszyscy płakaliśmy. By-liśmy przerażeni. Mieszkańcy zbierali się w większe grupy na placach i przy ruinach kościołów. Dużo się modlili. Ale też dzięko-wali Bogu, bo mogło być gorzej. A potem ciężko pracowali, by powoli opanować zniszczenia.

— To musiało być straszne przeżycie, Paul. A twoja rodzina?

— Nie mam rodziny. Jestem... Jak to się mówi? Singlem – zaśmiał się delikatnie, niepewnie, kącikiem ust

— Chciałbyś mieć rodzinę? — Oczywiście. Ale najpierw chciałbym mieć po prostu żonę – wyraźnie posmutniał, pró-bując nie dać temu znać – A ty masz męża?

— Nie. — Ale ty masz jeszcze czas. Jesteś bardzo młoda.

— A ty nie masz? – zapytałam — Mam czterdzieści cztery lata. Trudno stwier-dzić.

— Nie martw się, Paul – jedyne, co umiałam mu w tej sytuacji odrzec.

Tym razem jego śmiech był niepowstrzymany i naturalny, nieświadomie odpędziłam jego melancholię.Tak mowią Filipińczycy. Nie martw się.

LIVE WITH LOVELapu Lapu (lub też Si Lapulapu) był dość przy-stojnym mężczyzną. Dobrze zbudowanym, o odważnym spojrzeniu, z długimi do pasa czarnymi włosami, wytatuowanym i obkolczy-kowanym. Współczesna ikona seksu i ostoja męskości, aż się prosi o ten komplement. Przynajmniej tak prezentują mordercę Ferdy-nanda Magellana szestnastowieczne ryciny. Obecnie bohater narodowy, duma historii, co z ogromnym impetem sprzeciwił się hisz-pańskiej dominacie wbijając włócznię w twarz agresora, a nożem ćwiartując jego ciało, z któ-rym ostatecznie nie wiadomo co się wydarzyło. Najciekawsze jest to, że nie był etnicznie Fili-pińczykiem – animista i zuchwały pirat pocho-

dził z Borneo, obecnie terenów Malezji, a na archipelag Visayas przybył w poszukiwaniu bazy i ziemi pod uprawę, prosząc ówczesnego króla o lenno. Pamiątkę jego krwawego „dzieła życia“ – rekonstrukcję ikonicznego już drew-nianego krzyża Magellana – podziwiać można w Cebu, jednym z głównych portów handlo-wych Filipin, stolicy biedy i wynikającego z niej złodziejstwa, eksportera pereł i muszli, które kupujemy w polskich nadmorskich sklepach z pamiątkami jako bałtyckie. Ale lepiej odrzucić smuteczki historii i uodpornić się na chcących przetrwać za wszelką cenę nagabywaczy. Bo wizyta w manufakturze instrumentów stru-nowych na tej samej wysepce, której bronił przed najazdem Europejczyków Lapu Lapu, przypomina czym jest pasja i bezwarunkowa miłość do niej. Setki gatunków gitar, mando-lin, wiolonczel i kontrabasów, wykonywanych ręcznie przez fachowców z Alegre Guitar Fac-tory, kuszą nawet najbardziej znanych muzy-ków na świecie.W moim ciele wysoka gorączka, piekący ból gardła, gęsty katar, a poza mną czterdziesto-stopniowy upał i plecak, który zaraz mam nieść dłuższą chwilę. Antybiotyk na wykończeniu i brak symptomów poprawy zaczęły mnie irytować, mimo sopranowego ukulele, które sprawiłam sobie na Mactan. Malaria? Nie lę-kać się na wyrost – powtarzałam. Chodzę – to najważniejsze. Ubezpieczyciel z opieszałością traktował mój przypadek, doskonale wiedząc, że za trzy godziny mam prom, który zabiera mnie do jeszcze mniej dostępnego miejsca. Resztki logiki i instynktu samozachowawczego w mojej poważnie osłabionej głowie podpo-wiadały, że trzeba zignorować wszystko i samej znaleźć pomoc. Nie znalazłam. Pomoc znalazła mnie. Natychmiast.

— Przepraszam, że się wtrącam, ale słysza-łem pani rozmowę z recepcjonistką. Czy pani jest chora? Źle się pani czuję? – około pięćdziesięcioletni mężczyzna w okularach, z doskonałymi angielskim i manierami miał głęboko empatyczną troskę naszkicowaną w źrenicach.

— Tak, czuję się potwornie, a zaraz ruszamy dalej. Antybiotyk nie pomógł, a wręcz doprowadził mój organizm do ruiny. Po-szukuję lekarza, który mnie osłucha i przy-najmniej zapewni, że to nie malaria i nic nie dostało się do płuc. Jeśli jedno albo drugie – muszę zostać.

— Jesteśmy tu z rodziną na wycieczce, uciekli-śmy na weekend z Manili. Moja siostrzenica – szykuje się na górze – jest kardiologiem, pracuje w szpitalu. Zawołam ją. Na pewno się panią zajmie.

Obcy człowiek, gotowy do chwilowego za-rzucenia swoich planów, poświęcenia czasu i uwagi angażując w to innych tylko po to, by wesprzeć ledwo stojącą na nogach Polkę. I nie chcąc nic w zamian. Rey wraz Rochelle

BOHOL TO CZEKOLADOWE WZGÓRZA, WEDŁUG LEGENDY – ZASTYGŁE ŁZY WIELKOLUDA AROGO, PŁACZĄCEGO PO ŚMIERCI UKOCHANEJ. A TAKŻESANKTUARIUM MOTYLI. PODWODNE BOGACTWO PANGLAO. I WIELE SIŁY WEWNĘTRZNEJ JEJ MIESZKAŃCÓW, KTÓRZY PRZETRWALI TRZĘSIENIE ZIEMI Z PAŹDZIERNIKA 2013 ROKU.

podróże

Page 23: lounge | No 70 | kwiecień'15

21

pomogli mi znaleźć gabinet, w którym pożyczą nam ste-toskop i przyspieszyli dostarczenie nowego antybiotyku do apteki nieopodal. Ze wszystkiego, co chciałam im ofia-rować, przyjęli tylko uścisk dłoni i internetową znajomość.To cudowne doświadczenie... Spotkałam jak dotąd setki przyjaznych Filipińczyków, ale kogoś z tak wielkim sercem, jak twoje, Rey, widzę tu po raz pierwszy – przemawiała przeze mnie wdzięczność zmieszana z niedowierzaniem.Uśmiechnął się ciągle trzymając moją rękę.

— Jesteś uroczą młodą kobietą. I widać, jak wiele ciepła w sobie nosisz. A to po prostu inny rodzaj miłości. A tego się nie ma. Tym się żyje. Troszcz się o siebie i czekamy na ciebie w Manili.

Rey jest nauczycielem, którego uczniowie traktują z ogrom-nym szacunkiem, okazując to dumnie internetowymi postami i wspólnymi fotografiami. Na każdej z nich Rey uśmiecha się tak samo szczerze jak przy hotelowym lobby ściskając moją dłoń. Ostatnio, prócz otwarcia własnej firmy konsultacyjnej, zajął się działalnością charytatywną. Może oni tacy naprawdę są, ci Filipińczycy. Jak balon wypełniony od środka słońcem i dobrem. Innym rodzajem miłości. Antybiotyk od Rochelle zaczyna działać. Zdrowieję.

LIVE SIMPLY AND EXPECT LITTLEJak już dotrzecie do Puerto Princesa, koniecznie odezwij się do „Dżorga z dżungli“. On pokaże Wam ten mniej pocztów-kowy Palawan. Tu masz e-mail. Telefonu nie mogę znaleźć. Ale odpisze ci na maila, tylko niekiedy trwa to kilka dni. Nie wszędzie, gdzie przebywa, jest internet.Josepha o pseudonimie „George from the jungle“ polecił mi jego kolega, którego poznałam w tym samym klubie go-go co Jane, tej samej nocy. Namiary na niego wyskro-bał ołówkiem na barowej zachlapanej piwem chusteczce. Schowałam ją do książki, by nigdy z niej nie skorzystać. Rastafarianin zarekomendował tego lokalnego, survivalo-wego i samozwańczego przewodnika czymś, co do mnie przemówiło: „On nie pojedzie z tobą do El Nido, Coron i paszczy komercji. On zabierze cię na południe, gdzie bia-ły człowiek to zdarzenie o miesięcznej, może kwartalnej częstotliwości. I zwykle przyjeżdża z nim”.Po trzech tygodniach od tamtego wieczoru to nie my znaleźliśmy Josepha, tylko Joseph znalazł nas. Przypad-kiem, na plaży. Tak spędziliśmy wspólnie pięć dni, skacząc z wodospadu, łapiąc stopa, pływając we fluorescencyjnym planktonie nocą, łowiąc ryby nad ranem, śpiąc w budce meteorologicznej na wysepce wielkości jednopokojowego domku, przedzierając się przez bagna, odwiedzając pola ryżowe i myjąc się w rzece. Na sam koniec przypomniałam sobie o chusteczce. Dotarło do mnie. To jest „George from the jungle“. Pokazałam mu ją w ekscytacji swojego tak idiotycznie prostego odkrycia.

— Łał... Przypadek jeden na milion... – zamyślił się – ale wiesz co? I tak byś mnie nie namierzyła tą chusteczką... Adres e-mail się nie zgadza.

Na trasie odwiedziliśmy dwóch przyjaciół Josepha w dys-trykcie Narra. Byliśmy gośćmi ich domów, jedliśmy posiłki wraz z nimi i ich rodzinami, widzieliśmy, jak pracują, jak się bawią, gdy nie ma żon i dzieci, jak niewiele potrzebują. Jeden z nich – bardzo skromny i pracowity – miał plantację ryżu, całkiem spore gospodarstwo, kury, woły, setkę pra-cowników, jeździł motocyklem z bocznym koszem i wzbu-dzał uznanie w oczach okolicznych podrygiwaczy. Drugi był

podróże

Page 24: lounge | No 70 | kwiecień'15

22

bardzo ubogim muzułmaninem z piątką dzieci, mieszkającym z całą zgrają i dobytkiem w try-wialnie ciasnej chatce, miał jedną kurę, wędkę, harpun, żonę pracującą w mieście od ponie-działku do piątku i modlitwę o dobry połów.Siedząc jednego wieczoru wraz ze wszystkimi okolicznymi męskimi przyjaciółmi, przy świecz-kach, dżinie i grillowanych rybach, konsumowa-nych rękoma prosto z palmowego liścia, Joseph tłumaczył mi słowa Ronalda z filipińskiego dia-lektu tagalog. Mówił trzeźwo i pewnie. Dla mnie najważniejsze jest, aby moja rodzi-na była zdrowa. By moje dzieci miały co jeść i umiały sobie poradzić w życiu. Dlatego na tę dzisiejszą noc zabrałem ze sobą syna. To będzie jego pierwszy połów. Jest najstarszym z mo-ich dzieci, a dla wszystkich nich autorytetem. Mam nadzieję, że będą się trzymać razem, gdy dorosną.

— A ty co będziesz robił, gdy dorosną, Ronald? — Jak to co? Mi wiele nie potrzeba. Dalej będę łowił ryby i zbierał muszle. I pewnie od czasu do czasu napiję się z kolegami. Jak dziś tu z wami. Jest miło.

— Jesteś szczęśliwy? – zawsze, gdy zadaję to pytanie, lekko drżę, wiedząc że to nie pierwsze zdania dają mi odpowiedź, tylko reakcja na pytanie, niekontrolowany odruch mimiki i gestów. W półmroku twarz Ronalda rozjaśniała jeszcze bardziej, uśmiechnął się. Ulżyło mi.

— Tak. Może skromnie to życie poukładałem, ale tak. Znalazłem cudowną żonę, spłodzi-łem piękne i mądre dzieci, sam zbudowałem dom i własnymi rękoma utrzymuję gospo-darstwo. A że czasami trudniej? Bywa. Inaczej nie doceniałoby się tych pięknych chwil. Nie oczekuję zbyt wiele, więc wszystko mnie cieszy. Tak. Jestem szczęśliwy. A ty?

GIVE YOUR LIFE TO GOD — Joseph, jak to jest, gdy masz malarię? – cieka-wiło mnie to odkąd powiedział, że przecho-dził ją trzykrotnie, a na dwieście dwadzieścia milionów zachorowań rocznie prawie dwa miliony na świecie kończą się śmiercią.

— Wszystko płynie. To jak najlepsze dragi na świecie, tyle że wszystko boli: mięśnie, gło-wa. Czasem nie możesz się ruszyć, tak pio-ruńsko jesteś obezwładniony. I przy wysokiej gorączce nie odróżniasz dnia od nocy i snu od jawy.

— Miałeś halucynacje? — A jakże. Przerażające wizje i nie pamiętam, co się ze mną działo, gdy mnie nawiedzały. Przy ostatniej malarii nikt nie może potwierdzić, bo byłem sam w szałasie w środku dżungli. Wiedziałem, że muszę jakoś dostać się do głównej drogi i zgłosić się do szpitala. Ale w takim stanie to prawie niemożliwe. Mu-sisz czekać aż fala gorączki minie, wróci na chwilę świadomość i ruszyć, nim przyjdzie kolejna. To jest dobre w malarii, cykliczność.

— Tak się wydostałeś? – jakbym słuchała opo-wieści ze scenariusza thrillera.

— Tak. Wierzę w różne duchy, zwłaszcza leśne, Filipiny pełne są takich legend. Niby bajka, ale większość w nie wierzy. Nabierają real-nego kształtu, zwłaszcza gdy jesteś sam na sam z dżunglą. Jeden z nich powiedział mi: teraz. I poszedłem. Nie pamiętam nic z tej drogi. Obudziłem się w szpitalu.

— Bałeś się? – „co za durne pytanie!“ pomyśla-łam, gdy już padło.

— Tak, mimo iż wiedziałem już, z czym to się je. Podobno miałem wielkie szczęście, jedna doba więcej i byłoby po mnie. Myślę, że coś nade mną czuwało. Jakaś siła. Może bóg. A ty wierzysz w boga, Ewa?

— Dawno nikt mnie o to nie pytał. Do tego tak znienacka. Ta cisza trwała chwilę, bym mogła dobrze ubrać to w słowa.

— Moją religią jest dobro i życzliwość. Tak, Jo-seph. To chyba najtrafniejsze porównanie.

— Myślę, że dlatego tu pasujesz.

Lot na Filipiny z przesiadkami trwa około trzy-dziestu godzin i przy dobrej konfiguracji pro-mocyjnej można go kupić za niewiele więcej niż jedna średnia pensja krajowa. Śmiesznie niedaleko i wyjątkowo tanio jak na tak bogate ze wszech miar doświadczenie.

Autor tekstu i zdjęć:EWA M. PAWŁOWSKA

FILIPIŃCZYCY NAPRAWDĘ TACY SĄ – JAK BALON WYPEŁNIONY OD ŚRODKA SŁOŃCEM I DOBREM. INNYM RODZAJEM MIŁOŚCI.

podróże

Page 25: lounge | No 70 | kwiecień'15

23

korygującabaza pod makijażbogata w składniki aktywne

dyskretnie maskujeniedoskonałości skóry

optycznieniweluje zaczerwienieniai przebarwienia

www.paese.pl

Page 26: lounge | No 70 | kwiecień'15

24

ELVIS STRZELECKIImienny spadkobierca króla rock’n’rolla. Cechuje go ogromne poczucie humoru i dystans do otaczającej rzeczywistości. Od 1990 roku zaręczony z muzyką. Prywatnie domator, mi-łośnik dobrego jedzenia, czerwonego wina orazkobiet z IQ powyżej 120.

Historia zaczyna się na początku lat 90., kiedy to na terenie niemieckiej Kolonii powstaje nowa stacja muzyczna adresowana do młodzieży – Viva. Stanowi ona odpowiednik kultowego MTV, będącego dotychczas liderem tego segmentu. Nasi zachodni sąsiedzi nie chcą jednak bezpo-średnio kopiować od swoich amerykańskich kolegów. Stawiają na promocję europejskiej muzyki dance, pop i techno, choć w ramówce ich kanału pojawiają się także pasma rockowe i hip hopowe. W 1995 roku Vivie rodzi się młod-sza siostrzyczka, która otrzymuje imię „Zwei” (początkowo pisane rzymską dwójką). Pierw-szy rok życia poświęca prezentowaniu muzyki typu oldies, idąc śladem swojej zagranicznej koleżanki VH1. Drogi ich podobieństw rozcho-dzą dopiero się w momencie zmiany logotypu „dwójki”, który przybiera postać plusa. Pod nim znajdują się kolorowe prostokąciki z nazwami programów. Zmienia się również puszczana na niej muzyka, klasyki bowiem zostają zastąpione ambitnym popem, rockiem i soulem. Sielanka trwa do drugiej połowy 1998 roku…7.09.98 – ta data powinna zostać zapamiętana przez każdego szanującego się fana offowych dźwięków z Europy Środkowo-Zachodniej. Wtedy to wszak nastąpił epokowy moment w dziejach muzycznej telewizji – o godzinie 15.00 grupa terrorystów zaatakowała spokojną dotychczas Vivę Zwei, zamieniając ją w centrum kultury alternatywnej. Pod hasłem „Die Wende” stacja całą dobę emitowała teledyski do góry nogami, by kolejnego dnia wystartować z zu-pełnie nową ramówką. Od tej pory nie było już mowy o popie, który zamieniono na mocnego rocka, alternatywne brzmienia rodem z innego wymiaru, eksperymentalną elektronikę oraz rap. Dotychczasowe pasma zastąpiono nowymi, bardziej bezkompromisowymi i prowokacyj-nymi, zarówno pod względem wizerunkowym, jak i merytorycznym.Viva Zwei miała jednak jeszcze coś, czego bra-kowało jej starszej siostrze – charyzmatycznych prowadzących, wśród których najpopularniejsi byli Charlotte Roche, Niels Ruf, Ill Young Kim,

Markus Kavka, Rocco Clein, Nils Neumann, Falk „Hawkeye” Schacht, Tanja Mairhofer i Simon Gosejohann. Wyobrażacie sobie czarnowło-są Brytyjkę z mocnym makijażem, tatuażami i kolczykami, prowadzącą wywiady z ikonami popkultury pokroju Micka Jaggera, Marylina Mansona oraz Liama Gallaghera? Taka właśnie była Charlotte, stanowiąca antytezę ugrzecz-nionej prezenterki z przyklejonym do twarzy sztucznym uśmiechem. Jej program Fast For-ward uznawany jest współcześnie za kultowy podobnie, jak Kamikaze Nielsa Rufa, w którym komik obśmiewał rzeczywistość, łamiąc wszelkie możliwe schematy poprawności politycznej. Satyra na show-biznes? Skądże znowu! Raczej odejście od standardowej konwencji spod znaku „kiedy ukaże się twoja nowa płyta?”. To właśnie odróżniało niepokorną siostrę od jej trójkątnej wersji, będącej pożywką dla fanów Backstreet Boys i Kelly Family. Skupmy się jednak na chwilę na aspekcie czysto dziennikarskim. Ci, którzy w tamtych czasach szlifowali swój niemiecki, mogli dowiedzieć się czegoś więcej o takich postaciach, jak cho-ciażby Trent Reznor, Nick Cave czy Peter Steele dzięki Markusowi Kavce. Spokojny, uprzejmy, a przede wszystkim zainteresowany tym, co mają do powiedzenia znani rockmani – tak właśnie zapamiętałem prezentera. Mimo, iż odróżniał się od swoich kolegów po fachu ła-godnym temperamentem, nie odbierało mu to uroku, bowiem wiedza, jaką posiadał i pasja do muzyki widoczne były w każdym wywia-dzie, który przeprowadzał w programie 2Rock. Obecnie niespełna 48-letni dziennikarz współ-pracuje z telewizją MDR (wcześniej związany był również z MTV oraz ZDF), a także występuje jako DJ. Podobne podejście wykazywał spec od elektroniki, Ill Young Kim, związany z Vivą Zwei od 1996 roku (prowadził wtedy wieczorne pasmo „Downtown”). Electronic Beats, którego później był prezenterem, przybliżało sylwetki największych postaci sceny techno, electro, house i drum’n’bass. Swoistą kontynuacją pro-mowania muzyki elektronicznej na antenie

„dwójki” był oparty na zestawieniu setu didżej-skiego z wizualizacjami VJ-a 2Step.Nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał jesz-cze o trzech interesujących formatach – pre-zentującym koncerty najważniejszych grup muzyki alternatywnej (i nie tylko!) Overdrive, wiadomościach muzycznych prowadzonych prosto z windy przez świętej pamięci Rocco Cleina (zmarł w 2004 roku) czyli Neuigkeiten, a także kukiełkowym show, którego gospo-darzem była (uwaga!) gąbka mikrofonowa mówiąca głosem niższym niż Barry White. Tą dziwną postacią był niejaki Zwobot. Niemiec-kie poczucie humoru od zawsze należało do najdziwniejszych, co potwierdza pomysł na jeden z najbardziej specyficznych programów w historii telewizji muzycznej. Zwobotowi towarzyszyła grupa zabawkowych przyjaciół, z których najśmieszniejszym był Mr. Explosion (bomba wysadzająca m.in. Berlin, Freda Dursta z Limp Bizkit i Georga W. Busha). Wszystko, co dobre, musi się jednak kiedyś skończyć i tak też stało się z Vivą Zwei, która mimo rosnącej wśród widzów popularności, nie przynosiła na tyle wysokich dochodów, aby utrzymać się dalej na antenie. Pod koniec 2001 roku emitowała już tylko pasma powtórkowe i teledyski, by całkowicie zakończyć nadawanie 7 stycznia 2002 roku. Jak przystało na „dwójkę” było to pożegnanie w wielkim stylu za sprawą Zwobota i jego przyjaciół, którzy jako Zwobot Allstars wykonali utwór „Abschied von Viva Zwei” („Żegnaj Vivo Zwei”). Kanał wysadził rzecz jasna sam Mr. Explosion.Mimo fali protestów na ulicach Kolonii, nie uda-ło się przywrócić do życia tej niezwykłej stacji muzycznej. Pozostają tylko wspomnienia oraz wdzięczność jej twórcom za to, że pozwolili nam poznać świat niedostępny mainstreamowi. Jeśli wydawało wam się kiedyś, że wiedzieli-ście o istnieniu Placebo, Gus Gus, Tocotronic czy Muse wcześniej od całej reszty, to zapewne zasługa „stacji z krzyżykiem”. Być może to uto-pijne życzenie, ale mam głęboką nadzieję, że „dwójka” jeszcze kiedyś do nas powróci.

...BEI VIVA ZWEI – TEN KTO NIE PAMIĘTA TEGO ZWROTU, PRAWDOPODOBNIE PRZEBYWAŁ NA EMIGRACJI W LATACH 95-02, BOWIEM TO WŁAŚNIE W TYM OKRESIE FUNKCJONOWAŁ JEDEN Z NAJBARDZIEJ WYJĄTKOWYCH TWORÓW TELEWIZYJNYCH XX I XXI WIEKU. POCZĄTKOWO PEŁNIŁ ON FUNKCJĘ SUPLEMENTU VIVY, PREZENTUJĄCEGO MUZYKĘ DEDYKOWANĄ LUDZIOM POWYŻEJ 30-TEGO ROKU ŻYCIA. ZMIENIŁ SIĘ JEDNAK NIE DO POZNANIA WE WRZEŚNIU 1998 ROKU.

STACJA Z KRZYŻYKIEM

Elvis jak żywy

Page 28: lounge | No 70 | kwiecień'15

26

NOWA, DŁUGO WYCZEKIWANA KSIĄŻKA DOROTY MASŁOWSKIEJ - WIĘCEJ NIŻ MOŻESZ ZJEŚĆ – FELIETONY PARAKULINARNE - W KOŃCU ZAGOŚCIŁA NA PÓŁKACH KSIĘGARNI. JEŚLI AUTORKĘ KOJARZYCIE GŁÓWNIE Z CHLEBEM I KANAPKAMI Z HAJSEM, TA POZYCJA ZDECYDOWANIE MILE WAS ZASKOCZY. DOTĄD MIMO WSZYSTKO ZAJMOWAŁA SIĘ PRZECIEŻ TWÓRCZOŚCIĄ WRĘCZ AKUCHENNĄ. W SWOICH FELIETONACH PODAJE PRZEPISY NA TO, JAK ZJEŚĆ NIE GOTUJĄC I JAK CZERPAĆ Z TEGO PRZYJEMNOŚĆ. SKŁADNIKAMI SĄ TU MIEJSCA I LUDZIE, KTÓRZY TWORZĄ KLIMAT NAPĘDZAJĄC JEJ ROZMYŚLANIA.

W lekki sposób, chociaż z charakterystycznym dla siebie przejaskrawieniem i błyskotliwą ironią opowiada nie tylko o jedzeniu. Tłumaczy dlaczego niejechanie do Chin ma więcej zalet niż jechanie tam, mówi o spuszczonych ze smyczy kontrolowanego przesytu Polakach na wakacjach all inclusive i o cofaniu się w czasie. Nie zabraknie odwołań do niezupełnie bezzasadnych stereotypów o blokach z wielkiej płyty i polskiej wsi. Dowiecie się miedzy innymi jak w ambitny sposób zniszczyć sobie życie za pomocą urodzin dziecięcych, dlaczego zakupione w Castoramie dębowe meble i obrazy z kwiatem wiśni kojarzą się Po-lakom z japońskim przepychem i jak gotują mężczyźni. Autorka przedstawia racjonalne argumenty tłumaczące nieracjonalne odżywianie Amerykanów, opowiada o ró-żowych włosach starszych Słowenek i przestrzega przed nieznajomością kulinarnych idiomów. Jej barwny styl przenosi nas z łatwością w świat smażonych na fryturze panierowanych frytek na Cape Cod, gofrów ze śmietano-wymi girlandami znad Polskiego morza i nowojorskich toalet rodem z horroru „Nie wchodźcie nigdy do toalet w McDonalds II”.

Książka jest zbiorem felietonów publikowanych w maga-zynie „Zwierciadło”. Nie przypomina to jednak w żadnym aspekcie klasycznej rubryki kulinarnej. Masłowska opisuje „jedzone jedzenie” nie w kategorii smaku czy estetyki podania, ale atmosfery i wydarzeń, jakie się z nim wiążą. Obrazowymi opisami zbiera nas do miejsc w stylu „za czymś mi tak żal” polecając przysmaki serwowane przez nieco zapomnianego kucharza – Straszny Głód. W fe-lietonach, co zaskakujące, obok purée z cieciorki i dyni, lodów waniliowych z syropem o smaku bzu czy turbota w maśle, znajdzie się miejsce dla drożdżówek z nieistnie-jącym nadzieniem, żylastych kebabów, mrożonej pizzy i jajecznicy na oleju. Parakulinarność według Masłowskiej otwiera oczy czytelnika na kwestie, których na pierwszy rzut oka nie dostrzega myśląc o kuchni, restauracjach, posiłkach. Książka opatrzona jest genialnymi ilustracjami Macieja Sieńczyka. Polecam – niekoniecznie przy jedzeniu!

ALEKSANDRA KOSARSKA

BARWNY STYL MASŁOWSKIEJ PRZENOSI NAS Z ŁATWOŚCIĄ W ŚWIAT SMAŻONYCH NA FRYTURZE PANIEROWANYCH FRYTEK NA CAPE COD, GOFRÓW ZE ŚMIETANOWYMI GIRLANDAMI ZNAD POLSKIEGO MORZA I NOWOJORSKICH TOALET RODEM Z HORRORU.

OPOWIEŚCI APETYCZNEI NIEZJADLIWE

fot.

Wyd

awni

ctw

o Li

tera

ckie

sklep.mleczko.pl www.mleczko.pl

31-018 KRAKÓW, ul. św. Jana 14, tel: (12) 421 71 0400-061 WARSZAWA, ul. Marszałkowska 140, tel: 795 029 829e-mail: [email protected]

recenzja

Page 29: lounge | No 70 | kwiecień'15

27

sklep.mleczko.pl www.mleczko.pl

31-018 KRAKÓW, ul. św. Jana 14, tel: (12) 421 71 0400-061 WARSZAWA, ul. Marszałkowska 140, tel: 795 029 829e-mail: [email protected]

Page 30: lounge | No 70 | kwiecień'15

28

Jest taka zabawa uruchamiająca kreatywne myślenia, która polega na zadaniu pytania osobie z otoczenia, by po odpowiedzi zo-

baczyć ją w innym świetle, dotrzeć do abstrak-cyjnych czeluści jej wyobraźni lub po prostu wspólnie się pośmiać. Pytania mogą być wszelakie i kosmiczne, ale jedno szczególnie mnie do siebie zbliża: „Gdybyś miała posiadać supermoc w świecie bez ograniczeń, jaka su-permoc to by była?“. Odpowiedzi zmieniają się cyklicznie, ale dziś odpowiadam odruchowo: supermoc tatuowania negatywnym, ściąga-jącym do parteru, zawistnym i zazdrosnym ludziom słowa NIE na czole, by każdy poten-cjalny interlokutor widział, w co się pakuje. Kopie mnie jednak natychmiast od wewnątrz małe empatyczne zwierzę, pokładające nadzie-ję w naturalnym dobru człowieka i możliwej jego przemianie na lepsze. Więc trochę mody-fikuję swoją supermoc – tatuaż nie może być permanentny, będzie zanikał wraz ze zmianą podejścia do świata i ludzi. Bo oni – wbrew pozorom i wbrew naszej asympatii do nich – nie robią tego świadomie.

Jako superbohaterski protagonista w tym spektaklu, ratujący świat przed zagładą, mam też swojego antagonistę, z którym łączy mnie zażyła, pokraczna więź. Jest nim słowo NIE. Wedle słownika PWN partykuła występująca przed głównym składnikiem zdania lub rów-noważnikiem zdania, zmieniająca jego treść na przeciwną. Dokładnie. Na przeciwną niż JEST. Aby nikt nie poczuł się dotknięty hipote-tycznymi potwierdzeniami „z życia wziętymi“, które zapewne są bliźniaczo podobne do wie-lu człowieczych doświadczeń mimo klauzuli „wszelkie podobieństwo jest przypadkowe”, dokonam odważnego autoekshibicjonizmu (wiem, ryzykowne, ale kręcą mnie potyczki z krytyką, tak dla sportu).

Niektórzy negują cudze działania, bo przeży-te lata wpoiły im do głowy durną na wskroś zasadę „wyjątek potwierdza regułę”. Mają za-programowane w swoim myślowym systemie operacyjnym, jak dekoder N-ki nagrywanie filmu o dwudziestej czy telefon ustawiony alarm na rano, że wszystko opiera się na ana-logicznych schematach. Gdy tylko dostrzegają porównywalne do przeszłości symptomy, roz-poczyna się dziwowisko powstrzymywania delikwenta przed odmiennymi od sztampy działaniami lub krytykanctwa jego inności. Gdy

byłam w piątej klasie podstawówki, polonistka powiedziała mi wprost, że „słowo pisane“ nie należy do moich mocnych stron. Niby nie sa-dziłam byków i wszystko składało się do kupy, ale ona nie czuła potencjału. Za poprawność stawiała mi zawsze czwórkę. Nie przejęłam się zbytnio, bo z założenia uznałam, że miała rację. Przecież skończyła studia i ma pierdyliard lat doświadczenia. Ograniczyłam się do pamiętni-ka i historyjek dla znajomych. Przeszłam egza-miny licealne tylko po to, by dowiedzieć się, że klasa o profilu kulturowo-lingwistycznym, którą wybrałam, jest w zasadzie do krwi humanem, a moja wychowawczyni to ekscentryczna, pa-łająca miłością obsesyjną do książek i pisania, polonistka. Ale wtopa, a przede mną cztery lata gehenny. Ona – miłośniczka literatury i ja – ze stygmatem nieudacznictwa na świadectwie. Ale z miejsca posypały się piątki i podziw dla moich literackich możliwości. „Jakim cudem ty miałaś czwórkę z polskiego w podstawówce?“. Zawsze będą lepsi i gorsi, a ja cały czas piszę mimo tej świadomości. I chyba jakoś wychodzi. Niepopularnie może, ale po mojemu. Polo-nistko z podstawówki! Tatuuję Ci NIE na czole i czekam cierpliwie, aż zblaknie.

„Ty? Że niby chcesz się rozwijać? Że niby docelowo chcesz robić filmy? Chyba Cię po-gięło. Ale powodzenia“ – tak prawie dziesięć lat temu pożegnał mnie mój przełożony, gdy zawiadomiłam go, że przechodzę do konkurencji i umotywowałam to swoimi ma-

rzeniami. Nie pokrywającymi się, jak widać, z obrazkiem mnie w jego oczach. Nadajmy mu jakiś pseudonim, pasujący do osobowo-ści – niech będzie Mietek Zazdrośnik. Mietek był sfrustrowanym czterdziestoletnim medial-nym wygą, pijącym whiskey przed południem, nadrabiającym kompleksy sportowym autem, niepasującym do jego trzydziestokilogramo-wej nadwagi i zniekształconej alkoholem twarzy. Czego to on nie widział i jakim to on nie jest triumfatorem, wypływając co i rusz na powierzchnię bagna show-biznesu, pokazu-jąc wszystkim dookoła „faka“, nawet własnym pracownikom, którzy wyciskali z siebie siódme poty w imię jego wątpliwego splendoru. Praw-dopodobnie, gdy gasły reflektory w studiu, a on samotnie wpatrywał się w swoją plazmę za przesadny kredyt w swoim apartamencie za jeszcze bardziej wydumaną pożyczkę, Miet-ka Zazdrośnika zżerał od wewnątrz podziw dla młodszych o dwadzieścia lat ludzi, którzy kierowali swoją ścieżką kariery z pasji, a nie gonili za pieniądzem i statusem społecznym. I przytłaczał jednocześnie, bo on ani tego wy-boru świadomie nie dokonał, ani nie powalczył o to, by robić w życiu to, co naprawdę go kręci. Pewnie uznał, że jego czas na drastyczne zmia-ny się skończył, ale nikt nie powiedział mu, że nie ma górnej granicy wieku, jeśli to dobrze przemyśleć i odważnie zadziałać. Zamiast reali-zować marzenia (mimo cholernych trudności i z ryzykiem fiaska gdzieś z tyłu głowy), nie mając kontrargumentów wolał kończyć ze mną dyskusję wypychając biurowe krzesło na kółkach wraz ze mną na nim ze swojego gabinetu. Nie przejęłam się tym zbytnio, bo wiedziałam już, że cudze słowa mogą być co najwyżej wskazówką, ale na pewno nie wyrokiem. Zawsze będą lepsi i gorsi, a ja cały czas z filmem w produkcji romansuję. I chyba jakoś wychodzi. Niepopularnie może, ale po mojemu. Dawny zwierzchniku sprzed dekady! Tatuuję Ci NIE na czole i czekam cierpliwie, aż zmyjesz go alkoholem.

Ale, ej... Zabawę można trochę rozkręcić... A kto powiedział, że NIE? Skoro już mam supermoc tatuowania emblematów na cudzych ciałach, to znaczy, że mogę na nich wyskrobać co mi się żywnie podoba. Na przykład TAK – partyku-łę wyrażającą aprobatę. O, TAK dla wszystkich, którzy nie przejmują się NIE.

SUPERMOC TATUOWANIA PARTYKUŁ

felieton

Page 31: lounge | No 70 | kwiecień'15

29

największa internetowa wypożyczalnia filmówoglądaj:

sin city 2: damulka warta grzechuAdaptacja kultowego komiksu w gwiazdorskiej obsadzie.

pod mocnym aniołemEkranizacja bestsellerowej powieści Jerzego Pilcha w reżyserii Wojtka Smarzowskiego.

to wszystko i tysiące innych materiałów video na www.vod.pl

krocząc wśród cieni Mroczny dramat kryminalny z Liamem Nessonem.

magia w blasku księżycaNajnowsza komedia romantyczna Woody’ego Allena.

donnie darkoJeden z najbardziej kultowych filmów w historii kina z Jakem Gyllenhaalem w roli głównej.

Krocząc wśród cieni ©Kino Świat 2015

Donnie Darko ©Kino Świat 2015

Magia w Blasku Księżyca ©2014Gravier Productions, Inc.KINO ŚWIAT 2015

Pod mocnym aniołem ©Kino Świat 2015sin city 2: damulka warta grzechu @ Kino Świat 2015

Page 32: lounge | No 70 | kwiecień'15

30

JAK MAGICZNA RÓŻDŻKAŚ W I A T Ł O

GRZEGORZ ZMARZ ur. 1976Dziennikarz - radiowiec i realizator dźwięku. Jako oświetleniowiec nabierał doświadczenia pracując na najważniejszych europejskich targach motoryzacyjnych, m.in. dla Land Rovera, Jaguara i Forda. Z pasji do projektowania założył w Krakowie pracownię UNDESIGN. Lampy były eksponowane w galeriach wzornictwa w Warszawie, Amsterdamie i Sztokholmie. Na codzień współpracuje z architektami wnętrz i realizuje indywidualne projekty klientów.

design

Page 33: lounge | No 70 | kwiecień'15

31

LAMPY GRZEGORZA, WŁAŚCICIELA MARKI UNDESIGN, FASCYNUJĄ MNIE OD DAWNA. DLACZEGO? PONIEWAŻ SĄ ZUPEŁNIE WYJĄTKOWE, NIE PODLEGAJĄ ŻADNYM SCHEMATOM. JEDNE PRZYPOMINAJĄ FORMĄ

ŚWIECĄCE KOLOROWE CZAPKI ZACZERPNIĘTE Z CUDOWNEJ BAJKI, INNE STALOWE DZWONY O PIĘKNYCH KSZTAŁTACH, A JESZCZE INNE TRAWIASTE GEOMETRYCZNO - ORGANICZNE OBIEKTY. PATRZĄC NA NIE CZUJE SIĘ, ŻE SĄ TO PRZEDMIOTY TWORZONE Z PASJĄ – PRZEZ OSOBĘ, KTÓRA LUBI BAWIĆ SIĘ FORMĄ, MATERIAŁEM I ŚWIATŁEM.

MO

NI (

plen

er),

fot.

Kam

il A

. Kra

jew

ski

BIRD

Y (o

n), f

ot. K

amil

A. K

raje

wsk

i

Czym dla Ciebie jest światło?Totalnie wpływa na to jak się czujemy i jak postrzegamy otoczenie. Przez nieostrożność przy spawaniu stali doznałem niedawno pora-żenia nerwu wzrokowego. W ciągu następnych dwudziestu czterech godzin musiałem poruszać się z zasłoniętymi szczelnie oczami. To jest zu-pełnie inny świat. Jestem przyzwyczajony do światła jako płaszczyzny pierwszego kontaktu z przedmiotem. Poruszając się bez użycia wzro-ku wielokrotnie wszedłem w kolizję z twardymi przeszkodami i dowiedziałem się wreszcie do czego służy mały palec u nogi... Z drugiej strony przypomniałem sobie jak ważne są inne zmysły, którymi posługujemy się przecież równie in-tensywnie. Łatwo o tym zapomnieć w kulturze przesyconej obrazami, gdzie fotografia twojej pracy stanowi o jej być albo nie być na rynku.

Dlaczego projektowanie oświetlenia pocią-ga Cię najbardziej?Może dlatego, że światło we wnętrzu „robi całą robotę”...? A na poważnie, rzeczywiście jest tak, że dobra lampa, dobre oświetlenie jest jak ma-giczna różdżka, która zamienia dynię w pozła-cany powóz. Wiedzą o tym najlepiej filmowcy i fotograficy. Wiedzą też architekci wnętrz, z któ-rymi coraz częściej współpracuję. Lubię kiedy moja praca jest składową takiej kropki nad „i” w jakimś ciekawym projekcie.

Twoi mistrzowie to....Okropny bałagan mam w temacie mistrzów. Pojawiają się na każdym kroku. Bardzo cenię kontakt z ludźmi i na nim buduję swoje do-świadczenie. Przypadkiem spotkany człowiek, który od dziesięcioleci dorabia strugając drew-niane łyżki jest dla mnie równie istotny jak guru oświetleniowego designu Ingo Maurer. Inspiruje mnie każde indywidualne spotkanie z odbior-cą moich projektów, tak samo jak skłania do szerszej refleksji Zdzisław Sobierajski krytycznie piszący o kondycji polskiego designu. Do tego wszystkiego z tyłu głowy oczywiście mam Jana Vermeera, Edwarda Hoppera i na dodatek Bek-sińskiego, którego dom stał nieopodal domu moich dziadków.

Czym dla Ciebie jest Undesign?To jest taki słowotwór, który przypomina mi o tym, żeby nie przekombinować przy pracy i nie tworzyć przedmiotów, które nie są od-powiedzią na realne potrzeby. Nie zajmuję się tworzeniem całkowicie nowych, pionierskich rozwiązań w oparciu o przełomowe technolo-gie. Takie rzeczy robi wąska grupa projektantów ściśle współpracujących z innowacyjnym prze-mysłem. Wszyscy toniemy w nadmiarze przed-miotów masowej produkcji, który powstaje jako echo tych pierwotnych innowacji.

design

Page 34: lounge | No 70 | kwiecień'15

32

OLIMPIA AJAKAIYE Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych w Krako-wie Wydział Projektowania Wnętrz, ze specjaliza-cją projektowanie mebli. Jej praca dyplomowa kolekcja mebli inspirowanych formami orga-nicznymi, otrzymała prestiżową nagrodę – Złoty Medal Rektora krakowskiej Akademii Sztuk Pięk-nych oraz Stypendium Twórcze Miasta Krako-wa. Od ponad 10 lat jest zawodowo związana z mediami. Pracowała dla stacji jak CANAL+ gdzie prowadziła program kulturalno- rozryw-kowy „Na gapę”. Dla TVN realizowała programy interaktywne oraz, współpracowała z telewizją śniadaniową „Dzień dobry TVN”. W TVP 2 była gospodynią porannego programu „Pytanie na śniadanie”Aktualnie prowadzi pracownię projek-tową olimpiadesign. Jej prace można zobaczyć na stronie www.olimpiadesign.com

Czy to, dla kogo projektujesz, ma dla Ciebie znaczenie?Mój klient wybiera pewną niezbędną ilość elementów wyposażenia domu, biura lub re-stauracji, które będą stanowiły dla niego przy-jazny ekosystem. Undesign również dlatego, że mimo stałego podglądu designerskich nowinek, przede wszystkim staram się bazować na wraż-liwości odbiorcy i interpretować jego potrze-by. Dzielimy w takim procesie doświadczenie, poczUcie estetyki i razem określamy granice wspólnej przygody. Kontakt z odbiorcą jest najbardziej ekscytującą częścią pracy.

Co to znaczy, że tworząc dbasz o zachowa-nie historii i romantycznej natury użytych materiałów?To jest sformułowanie, którego kiedyś użyłem opisując projekt oparty o zasadę recyclingu. Postanowiłem pozostawić ślad pierwotnego przeznaczenia przedmiotu, którego użyłem w nowym kontekście. Lampy wykonane ze zużytych butli gazowych noszą takie ślady. Ro-zumiem to tak samo jak potrzebę posiadania antyków w przypadku których niedopowiedzia-

na historia przedmiotu dodaje mu intensywnej tożsamości.

Co czujesz tworząc?Istotniejsza niż odczucia jest dla mnie gma-twanina myśli, które towarzyszą powstawaniu nowych projektów. Jestem wzrokowcem i na początkowym etapie muszę odrzucić dziesiąt-ki gotowych rozwiązań zapisanych w pamięci. To taki rodzaj medytacji. Zaczątek projektu po-jawia się dopiero na tym etapie. Równocześnie zaczynam myśleć o funkcji, a na końcu o szer-szym kontekście mojej pracy. To też jest ciekawy etap, takie zastanawianie się nad tym dokąd cię ta praca zaprowadzi. Niedawno napisał do mnie Jeffrey Kenoff, amerykański architekt z imponującym dorobkiem, komplementując jeden z moich projektów i zachęcając do przed-stawienia go w międzynarodowym konkursie. Bonus wynikający z publikowania efektów pra-cy w sieci. Robisz swoje tutaj i teraz, ale dzięki swobodnemu przepływowi informacji bierzesz równocześnie udział w szerszym zjawisku. Mam się czym ekscytować.

Rozmawiała OLIMPIA AJAKAIYE

NESTAN fot. Grzegorz Zmarz

HAY fot. Kamil A.Krajewski

L.E.

M. f

ot. K

amil

A. K

raje

wsk

i

EVE (wall lamp) fot. Grzegorz Zmarz

OH HORSE fot. Grzegorz Zmarz

design

Page 36: lounge | No 70 | kwiecień'15

34

BACK TO BASIC

W CIĄGU NIECO PONAD 100 LAT AUTOMOBIL EWOLUOWAŁ Z PROSTEGO POWOZU NA DREWNIANYCH KOŁACH W POJAZD, KTÓRY POTRAFI PROWADZIĆ SIĘ SAM, PROPONUJE NAM NAJLEPSZE RESTAURACJE W OKOLICY I MOŻE

BYĆ NAPĘDZANY TRZEMA BĄDŹ NAWET CZTEREMA SILNIKAMI. NIE MA JUŻ POWROTU DO CZEGOŚ, CO DZISIAJ NAZWALIBYŚMY PRAWDZIWYM SAMOCHODEM, ZAŚ W PRZYSZŁOŚCI BĘDZIE ON NICZYM SPRZĘT AGD NA KOŁACH.

Dzisiaj prawdziwe, „szczere” w formie i treści samochody od-najdziemy już jedynie w prywatnych kolekcjach pasjonatów. Do lamusa odeszły lekkie, proste konstrukcje i auta, dające poczucie obcowania z czystą, mechaniczną mocą, surowe

jak pierwsze Corvette, budzące przerażenie jak Porsche 911 Turbo z lat 70., naturalne jak Peugeot 205 GTI, czy po prostu ekscytujące – z duszą i charakterem. Przez ostatnie kilkadziesiąt lat samochody urosły, stały się dużo bardziej idiotoodporne (czytaj bezpieczne), przybyło w nich mnóstwo elektro-niki, przybrały na masie i stały się do siebie podobne. Owszem również szybsze, ale wzrost osiągów jakoś nie przełożył się na frajdę z jazdy.

Zapewne wielu z was pamięta jeszcze koniec lat 70., kiedy na drogach gościła pierwsza generacja BMW serii 5 (E12). Limuzyna miała długość

4,6 m, szerokość niecałych 1,7 m i ważyła około 1300 kg. Obecnie wielkością przebija ją BMW serii 3, które jednocześnie jest ponad 200 kg cięższe. Ten przyrost gabarytów to jednak najmniejszy szkopuł współczesnych samochodów. Prawdziwą bolączką jest panosząca się na pokładzie elektronika.

Kiedyś siła, z jaką oddziaływałeś na kierownicę, trafiała bezpośrednio na przednie koła. To zapewniało świetne czucie drogi, bezpośredni kontakt z maszyną i precyzję prowadzenia. Potem pojawiło się wspo-maganie. Na początku hydrauliczne, nie zaburzające w większym stopniu interakcji między człowiekiem a samochodem. Niestety z biegiem czasu stało się nieekonomiczne. Nastała trwająca do dziś era wspomagania elektrycznego, które w znakomitej większości przy-padków okazuje się znacznie gorszym rozwiązaniem. Daje sztuczne

BMW serii 5 pierwszej generacji (1972-1981) miało 4,62 m

długości, 1,69 m szerokości i ważyło około 1300 kg.

Obecnie BMW serii 3 ma niemal identyczną długość, 1,81 m

szerokości i waży ponad 1500 kg.

motoryzacja

Page 37: lounge | No 70 | kwiecień'15

35

i nienaturalne odczucia, którym daleko do pierwotnej bezpośredniości. Ale... jest tańsze w produkcji i przyczynia się do obniżenia zużycia paliwa o kilka procent względem hydraulicznego odpowiednika. Czy nam się to podoba czy nie, stało się więc standardem w nowych samochodach.

Na tym nie koniec. W najnowszym Infiniti Q50 można zamówić układ kierowniczy steer-by-wire. Standardowe, mechanicz-ne połączenie między kołami przedniej osi a kierownicą jest tu jedynie awaryjne. W normalnych warunkach ruchy kierownicy są konwertowane na impulsy elektryczne, a te przekazywane są przez kabelki (!) do sterowników odpowiednich silników, które poruszają kołami. Analogia do PlayStation jak najbardziej na miejscu. Przykładów gdzie skomplikowana elektronika zastąpiła me-chaniczną prostotę, można mnożyć w nie-skończoność.

Producenci starają się jednak dać nam złud-ne poczucie, że ich czterokołowe produkty nadal potrafią być dynamiczne, agresywne i nieokiełznane. W większości samochodów klasy premium mamy do dyspozycji prze-łącznik. Pozwala on zmieniać charakterysty-kę podstawowych układów w samochodzie – werwy z jaką silnik reaguje na wciśnięcie gazu, oporu jaki stawia kierownica czy sztyw-ności zawieszenia. Coraz częściej dochodzi do tego cyfrowa symulacja rasowego dźwię-ku silnika. Auto może być więc komfortowe, a kiedy zechcemy trochę bardziej sportowe. To wszystko to jednak gadżety, elektronicz-ne protezy tego, co kiedyś dawało radość z interakcji z maszyną.

Czy możliwy jest powrót do korzeni – moto-ryzacyjny back to basics? I tak, i nie. Obecnie mimo iż każda kolejna generacja nowego modelu jest większa od poprzedniej, staje się również lżejsza. To właśnie w redukcji masy producenci samochodów upatrują sprzy-mierzeńca w walce z coraz bardziej wyśru-bowanymi normami emisji spalin. Samymi modyfikacjami silnika niebawem nie uda się już zadowolić unijnych ekoświrów. Możemy więc oczekiwać, że samochody przyszłości ponownie będą lekkie. Nie przełoży się to raczej na radość z jazdy. Nieodparta poku-sa producentów do aplikowania w autach wszelkich elektronicznych gadgetów, troska o bezpieczeństwo kierowcy i błogostan po-zostałych przy życiu niedźwiedzi polarnych sprawi, że auta będą stawiać się coraz bar-dziej bezduszne, homogeniczne, po prostu nudne niczym sprzęt AGD.

Tekst: MICHAŁ SZTORC/PremiumMoto.plFot. Producenci

W nowym Mercedesie klasy C możemy wybrać jeden z pięciu trybów pracy skrzyni, silnika i układu kierowniczego.

Pierwsze turbodoładowane Porsche 911 (1975-1985) było niezwykle wymagające w prowadzeniu. Dla wielu kierowców aż za bardzo. Szybko zyskało przydomek „the widowmaker” czyli owdawiacz.

Układ steer-by-wire w Infiniti Q50. Ruchy kierownicy konwertowane są na impulsy elektryczne, które po kablach trafiają do silniczków sterujących kołami. Tradycyjne, mechaniczne połączenie uaktywnia się jedynie w sytuacji, kiedy elektronika zawiedzie.

motoryzacja

Page 38: lounge | No 70 | kwiecień'15

36

KTO MAPRAWO DO MUZYKI?

Dzieło muzyczne i słowno-muzyczne stanowi utwór w znaczeniu prawa autorskiego i jest przedmiotem jego ochrony. Co do zasady, to twórcy przysługuje wyłączne prawo do korzystania

z utworu i rozporządzania nim na wszystkich polach eksploatacji oraz do wynagrodzenia za korzystanie z utworu. Jednym z pól eksploatacji jest rozpowszechnianie utworu poprzez jego odtwarzanie oraz nada-wanie. Przez odtwarzanie utworu rozumie się jego udostępnienie bądź przy pomocy nośników dźwięku, obrazu lub dźwięku i obrazu, na których utwór został zapisany, bądź przy pomocy urządzeń służą-cych do odbioru programu radiowego lub telewizyjnego, w którym utwór jest nadawany. Nadawaniem utworu jest natomiast jego roz-powszechnianie drogą emisji radiowej lub telewizyjnej, prowadzonej w sposób bezprzewodowy (naziemny lub satelitarny) lub w sposób przewodowy.

W związku z tym, korzystanie z utworów polegające na ich odtwa-rzaniu lub nadawaniu, co do zasady wiąże się z obowiązkiem pono-szenia opłat na rzecz twórców. Twórcą danego utworu muzycznego zazwyczaj nie jest jedna osoba, lecz wiele osób (wykonawca, autor muzyki, autor tekstu, producent).

W praktyce możliwość legalnego rozpowszechniania utworu muzycz-nego, polegającego na jego odtwarzaniu w miejscu publicznym, wiąże się z koniecznością zawarcia umów licencyjnych z organizacjami zbio-rowego zarządzania prawami autorskimi lub prawami pokrewnymi. Organizacje te są stowarzyszeniami zrzeszającymi twórców, artystów wykonawców, producentów lub organizacjami radiowymi i telewi-zyjnymi, których statutowym zadaniem jest zbiorowe zarządzanie i ochrona powierzonych im praw autorskich lub praw pokrewnych. Podkreślenia wymaga, że istnieje więcej niż jedna organizacja zbio-rowego zarządzania prawami autorskimi i każda z nich reprezentuje inną grupę twórców. ZAiKS reprezentuje autorów tekstów i autorów muzyki, STOART i SAWP reprezentują wykonawców, ZPAV natomiast reprezentuje producentów muzycznych i filmowych.

Przedsiębiorca chcący w pełni legalnie odtwarzać muzykę w lokalu usługowym powinien zawrzeć umowy licencyjne z każdą z tych orga-nizacji. Wysokość opłat licencyjnych uzależniona jest m. in. od rodzaju prowadzonej działalności, jej skali i sposobu korzystania z utworów.

Prawo autorskie przewiduje jednak wyjątek i daje możliwość odtwa-rzania muzyki w miejscu publicznym bez konieczności podpisywania umów licencyjnych. Posiadacze urządzeń służących do odbioru pro-gramu radiowego lub telewizyjnego mogą za ich pomocą odbierać nadawane utwory, choćby urządzenia te były umieszczone w miej-scu ogólnie dostępnym, jeżeli nie łączy się z tym osiąganie korzyści majątkowych. Innymi słowy w lokalach usługowych można rozpo-wszechniać, bez konieczności ponoszenia opłat, utwory nadawane w stacji radiowej lub telewizyjnej, jeśli nie wiąże się to z osiąganiem korzyści majątkowych.

Podkreślenia w tym miejscu wymaga, że obowiązek ewentualnego wykazania, iż rozpowszechnianie muzyki nie było związane z osią-gnięciem korzyści majątkowej spoczywa na przedsiębiorcy. O ile brak związku między odtwarzaniem muzyki a korzyściami majątkowymi wydaje się możliwy do udowodnienia w przypadku, gdy np. muzy-ka w biurze lub na zapleczu ma jedynie umilić czas pracownikom, o tyle w przypadku muzyki w sklepie, restauracji czy kawiarni, zwią-zek z osiąganym przychodem jest raczej ewidentny. W tym miejscu zasygnalizować jedynie należy, że ponoszenie opłat licencyjnych na rzecz organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi nie zwalnia przedsiębiorcy z obowiązku opłacania abonamentu ra-diowo-telewizyjnego.

MAGDALENA PIETKIEWICZRadca Prawnywww.kancelaria-brodowski.pl

POWSZECHNE JEST, ŻE W LOKALACH USŁUGOWYCH TAKICH JAK NP. SKLEPY, RESTAURACJE, KAWIARNIE ODTWARZANA JEST MUZYKA. W ZWIĄZKU Z TYM NASUWA SIĘ PYTANIE, CZY UMILANIE CZASU KLIENTOM W TAKI SPOSÓB, WIĄŻE SIĘ DLA PRZEDSIĘBIORCY Z OBOWIĄZKIEM UZYSKANIA JAKIŚ ZGÓD, LICENCJI, PONOSZENIA OPŁAT.

prawo

Page 39: lounge | No 70 | kwiecień'15

37

C

M

Y

CM

MY

CY

CMY

K

Page 40: lounge | No 70 | kwiecień'15

38

twarze przy barze

WIĘCEJ NA WWW.LOUNGEMAGAZYN.PL

CRACOWFASHION WEEK

ICE CONGRES CENTRE,FOT. BARTEK WĄSIK, KRAKÓW, 22.03.2015

Page 41: lounge | No 70 | kwiecień'15

39dołącz do nas

Pobudzamy zmysły [email protected]

www.miyakosushi.pl

Galeria Krakowska, I piętroul. Pawia 5, 31-154 Krakówtel. 12 628 72 52

lodowe sushi

Page 42: lounge | No 70 | kwiecień'15

40

fot.

slod

kala

tte.

pl

przepis

Smoothie to orzeźwiający schłodzony koktajl, który powstaje na bazie zmiksowanych owoców i/lub warzyw z dodatkiem lodu, soku, wody, ziół, przypraw, suszonych owoców, miodu, syropów

– do wyboru do koloru, można by jeszcze długo wymieniać! Ma dość gęstą konsystencję i potrafi być prawdziwą bombą witaminową, w zależności od składników, jakimi się posłużymy. Może zawierać mnóstwo mikroelementów i witamin, które wzmacniają odporność organizmu, jest bogatym źródłem błonnika i chlorofilu, który usuwa z organizmu toksyny i wolne rodniki. Zastąpi posiłek, wzmocni nas, odżywi i oczyści. Mówi się, że nie powinny być tylko zielone, ale również żółte, białe, pomarańczowe, niemniej jednak te zielone mają największą moc. Zasadą są proporcje. Te idealne to 60%-70% owoców różnych w stosunku do 30%-40% warzyw/ziół.

Przepisów na zielone drinki jest mnóstwo. Wszystko zależy od pre-ferencji smakowych. Najlepiej sięgać po różne smoothies – każdy bowiem zawiera inne witaminy i składniki odżywcze w zależności od produktów, które znajdą się w składzie. Każdy może wymyślić coś zupełnie swojego i autorskiego. Zachęcam do poszukiwań.

WIOSNA NA ZIELONO

STARTUJEMY – PRZED NAMI CZAS DIET, ODCHUDZANIA I DETOKSYKACJI, KRÓTKO MÓWIĄC – POZYTYWNYCH ZMIAN NA TALERZU I W PRZYZWYCZAJENIACH ŻYWIENIOWYCH. TO TREND, KTÓRY NIE WYCHODZI Z MODY, ZMIENIAJĄ SIĘ JEDYNIE NASZE POTRZEBY. W TYM SEZONIE NAJPOPULARNIEJSZYM TRENDEM SĄ SMOOTHIES.

AGN

IESZ

KA M

AJK

SNER

Page 43: lounge | No 70 | kwiecień'15

41

przepis

NATOMIAST JA, JAKO ŻE ZACZYNA SIĘ SEZON NA SZPINAK – PROPONUJĘ PROSTY, SZYBKII SPRAWDZONY SPOSÓB NA SMOOTHIES Z JEGO WYKORZYSTANIEM.

Składniki:250 ml wodypół pęczka natki pietruszki100 g świeżego szpinaku1/2 średniego, świeżego ananasa1 mała gruszka1/2 jabłka

Sposób wykonania:Obrać ananasa. Usunąć gniazda z gruszki i jabłka, ale zo-stawić skórkę. Umyć szpinak i natkę. W blenderze umieść wszystkie składniki. Blendować do momentu uzyskaniagładkiej konsystencji.

DOBRYM POŁĄCZENIEM NA PRZESILENIE WIOSENNE BĘDZIE TAKŻE KOKTAJL ZE SZPINAKIEM, SELEREM NACIOWYM I OWOCAMI.

Składniki:pół pęczka natki pietruszki100 g świeżego szpinaku3 laski selera naciowego1 średnie i dojrzałe awokado3 średnie pomarańcze2 średnie dojrzałe kiwi1/2 dojrzałego średniego mangoMożna dosłodzić dodając 1-2 łyżki miodu wielokwiatowego i/lub 10 g suszonych daktyli.

Sposób wykonania:Obrać pomarańcze, kiwi, awokado i nago. Umyć szpi-nak, natkę, seler. W blenderze umieść wszystkie składniki. Blendować do momentu uzyskania gładkiej konsystencji. Na zdrowie!

Page 44: lounge | No 70 | kwiecień'15

42

Kuchnia molekularna, nazywana przez niektórych kuchnią kreatywną, wykorzystuje metody naukowe do wydobycia smaku z popularnych produktów, stworzenia nowych i nie-

spotykanych form znanych potraw. Wszystko odbywa się przy wykorzystaniu naturalnych substancji – azotu, cukrów, wyciągu z alg morskich. Kucharze-naukowcy opracowali metody smażenia w wodzie, sferyfikacji – czyli zamiany płynu w kapsułki, pieczenia przy użyciu lasera i pieców konwekcyjnych. Brzmi jak science fic-tion? Miłośników innowacyjnych kulinarnych odkryć nie brakuje.

Pierwszą w Polsce restauracją zajmującą się tego rodzaju kuchnią jest Dolce Vita, założona w 2008 roku w Bydgoszczy. Molekularne specjały podawane są tylko kilka razy w miesiącu w ramach menu degustacyjnego, które przygotowuje wraz z zespołem twórca Akade-mii Kuchni Molekularnej w Polsce – Jean Bos. Cena kolacji z pokazem na żywo, to 250 złotych od osoby.

W stolicy warto odwiedzić sławne Atelier Amaro, które jest pierwszą w Polsce restauracją z prestiżową gwiazdką Michelina. Dania zmie-

APETYT NA MOLEKUŁY

KIEDY W 1988 ROKU WĘGIERSKI FIZYK NICHOLAS KURTI I FRANCUSKI CHEMIK HERVE THIS ROZPOCZĘLI BADANIE ZWIĄZKÓW JEDZENIA Z NAUKĄ, NIKT NIE SPODZIEWAŁ SIĘ, ŻE PO NIESPEŁNA TRZYDZIESTU LATACH BĘDZIEMY MOGLI SPRÓBOWAĆ SOSU W KOSTCE, WINNYCH KAPSUŁEK CZY LODÓW O SMAKU JAJECZNICY. SPECJAŁY KUCHNI MOLEKULARNEJ SĄ CORAZ POPULARNIEJSZE, NIE TYLKO NA ŚWIECIE, ALE TAKŻE U NAS. RESTAURACJE SERWUJĄCE NIETYPOWE PRZYSMAKI POJAWIŁY SIĘ W STOLICY, BYDGOSZCZY I INNYCH MIASTACH. CZYSTY SMAK, NIECODZIENNE POŁĄCZENIA, NADZWYCZAJNY SPOSÓB PODAWANIA. CZY(M) TO SIĘ JE?

Atelier Amaro - okoń morski z pieczonym rabarbarem, barbapapą i sałatą górników,fot. mintaeats.com

Atelier Amaro, fot.podrozeismak.pl

lifestyle

Page 45: lounge | No 70 | kwiecień'15

43

niają się praktycznie codziennie, dlatego zamiast klasycznego menu goście otrzymują karty z „momentami”, które danego dnia stworzy Wojciech Amaro z ze-społem. Można spróbować tam m.in.: rydzowego tortu, owinię-tych w płatki z warzyw pierogów bez ciasta, śledzia z pyłem z bu-raka czy grasicy z gazowanymi pomidorami. Jak w większości tego typu restauracji, stolik re-zerwuje się nawet kilka miesię-cy wcześniej. Ceny wahają się od 145 do 320 złotych, w zależności od tego, na ile „momentów” się zdecydujemy.

Ciekawą alternatywą dla głod-nych kulinarnych doświadczeń Warszawiaków jest Tamka 43 – restauracja znajdująca się w modernistycznym budynku Narodowego Instytutu Frydery-ka Chopina, która nie zajmuje się wyłącznie kuchnią molekularną, ale można tam spróbować dań ze specjalnego menu oferującego m.in. żółte pomidory ze śniegiem z mozzarelli i galaretką gazpacho,

czy topinambur z pianą ziemnia-czaną i płynnym żółtkiem.

Będąc na Śląsku warto odwiedzić Pszczynę, gdzie znajduje się re-stauracja Steampunk w Wodnej Wieży. Można tam spróbować dań przygotowanych za pomo-cą próżniowej metody sous vide, a także najrzadszych gatunków grzybów własnej hodowli, której tradycja sięga lat 60-tych ubie-głego wieku. Miejsce godne polecenia nie tylko ze względu na pyszne jedzenie, ale także ma-lowniczą lokalizację i zaskakująco niskie ceny.

Czy kuchnia molekularna rzeczy-wiście ma szansę stać się kuchnią przyszłości? Biorąc pod uwagę wielkość porcji, ceny i kilkumie-sięczny okres oczekiwania na stolik w restauracjach, które ją serwują – nie sądzę. Póki co dla jednych zostaje ciekawostką, dla innych snobistyczną zachcianką.

ALEKSANDRA KOSARSKA

Restauracja Taco Mexicano El Pueblo

Kraków , ul. Poselska 20 tel.: 12 421 54 41 www.tacomexicano.pl

W chłodne dni rozgrzej się W Taco.... Meksykańska legenda W cenTruM krakoWa....OD PONIEDZIAŁKU DO PIĄTKU W GODZINACH OD 12 DO 18 ZAPRASZAMY NA HAPPY HOURS!

lifestyle

Page 46: lounge | No 70 | kwiecień'15

44

NOWE MIEJSCA W STOLICY

MEZA BEIRUTRestauracja została otwarta na początku marca przy ul. Ordynackiej w lokalu, w którym wcześniej przez rok działała restauracja Pellicano. Serwowane są tu dania kuchni libańskiej, a szefem kuchni jest Wael Harrouz. W karcie dań znajdziemy takie pozycje jak m.in.: hummus, tabboule, kasza bulgur z sosem pomidorowym, rakkakat cheese (ruloniki z ciasta filo wypełnione serem), tebble nayye (libański tatar z sosem czosnkowym) czy brochette lahme (szaszłyki jagnięce). W dni powszednie dostępne są zestawy lunchowe (zupa, danie główne i sałatka) w cenie 25 zł. PRAKTYCZNE INFORMACJE:Adres: ul. Ordynacka 13, WarszawaTelefon: 791 668 888Godziny otwarcia:pon. – czw.: 11.00 – 23.00pt. – sob.: 11.00 – 2.00niedz.: 11.00 – 23.00Rodzaj kuchni: libańskaŚrednie ceny: dania główne 25 – 65 złKlimat / Atmosfera: luźnaDzielnica: Śródmieście

MOUNT BLANCPijalnia Czekolady i Kawy Mount Blanc została otwarta na Chmielnej w miejscu po Aroma Espresso Bar. Jest to pierwsza pijalnia cze-kolady tej sieci w Warszawie. W ofercie lokalu znajduje się ponad pięćdziesiąt rodzajów deserowej, białej oraz mlecznej czekolady, do picia na gorąco i zimno. Dodatkowo możemy się tam napić kawy (również przygotowanej na kilkadziesiąt sposobów), zjeść śniadanie (np. jajecznicę lub croissanty), kanapkę, tosty, sałatkę, naleśniki. Jest też szeroki wybór deserów oraz ponad 100 rodzajów belgijskich pralin. PRAKTYCZNE INFORMACJE:Adres: ul. Chmielna 1/3, WarszawaGodziny otwarcia: pon. – niedz.: 10.00 – 22.00Telefon: 513 105 513Strona internetowa: mountblanc.pl/pijalnie/Warszawa Rodzaj kuchni: śniadania, przekąskiŚrednie ceny: sałatki 15-30złKlimat / Atmosfera: luźnaDzielnica: Śródmieście

POLECA WARSAW FOODIE

SOUVLAK TRUCKMamy wiosnę, są i więc nowe food trucki. W sumie to dziwne, że do tej pory takiego akurat jeszcze nie było, ale niedawno na ulice Warszawy wyjechał serwujący greckie przysmaki Souvlak Truck. W menu niebiesko – białego gastrowozu znajdziemy m.in. Pita Souvlaki z grillowanym kurczakiem w greckiej picie, Pita Bifteki z grillowaną wołowiną w picie, Souvlaki box, Bifteki box, a także frytki – greckie i zwykłe. Souvlak Truck stacjonuje zwykle na rogu Modlińskiej i Światowida.

PRAKTYCZNE INFORMACJE:Adres: ul Modlińska 192, WarszawaTelefon: 531 534 904Rodzaj kuchni: greckaŚrednie ceny: 14-22zł

miejsca

Page 48: lounge | No 70 | kwiecień'15

46

Jesteśmy spółką IT, tworzymy dedykowane rozwiązania

w modelu Cloud Computing.Projektujemy i wdrażamy nowoczesne,

skalowalne systemy,dostosowane do potrzeb firmy.

Exnui Sp. z o.o.ul. Rzymowskiego 53

02-697 WarszawaNIP: 956-228-14-11

www.exnui.com

Page 49: lounge | No 70 | kwiecień'15

47

ul. Rzymowskiego 5302-697 Warszawa

www.innext.pl

OPOWIEDZ NAMCZEGO POTRZEBUJESZ,STWORZYMY ROZWIĄZANIE.

Page 50: lounge | No 70 | kwiecień'15

48

NAJLEPSZE DIETY 2014 ROKUWEDŁUG U.S. NEWS

CZY W TEMACIE DIET MOŻE NAS JESZCZE COŚ ZASKOCZYĆ? PROGRAMY ŻYWIENIOWE PODDAJĄ SIĘ LICZNYM MODOM I TRENDOM, ZUPEŁNIE TAK SAMO JAK ODZIEŻ, OBUWIE I INNE WIZERUNKOWE AKCESORIA. JEST TEŻ COŚ, CO JE ŁĄCZY. JAK SIĘ DOMYŚLAMY – TO ODPOWIEDNIA SYLWETKA – IDEALNIE „SKORELOWANA” Z AKTUALNIE OBOWIĄZUJĄCYM FASONEM SPODNI, SUKIENKI CZY ŻAKIETU.

Trudno znaleźć coś modnego i jednocze-śnie prezentującego się nienagannie na sylwetce w rozmiarze powyżej 42 i nie

byłoby w tym nic złego, gdyby nie towarzy-szący często odchudzaniu brak racjonalności i wybieranie dróg na skróty.

Mimo przemijających żywieniowych mód, wiara w cuda trzyma się jednak dzielnie i wie-le osób po raz kolejny wybiera drogę Syzyfa, zamiast optymalnie przygotowanego do walki z wyboistą drogą pod górę himalaisty.

Przystępując do walki z nadprogramowymi kilogramami, przede wszystkim musimy pa-miętać o konieczności zachowania sił, a nie będzie to możliwe bez właściwego odżywia-nia organizmu, nawet podczas odchudzania!

Skąd ten przydługi wstęp? Nad rankingiem najlepszych diet 2014 roku (wg U.S. News) rze-czywiście warto się zastanowić. To efekt pracy specjalistów, którzy dokonali porównania 35 najmodniejszych w ciągu ostatnich kilkuna-stu miesięcy programów żywieniowych. Co zdecydowało o miejscach na podium?

Wszystkie trzy diety po pierwsze zwracają uwagę na samo znaczenie tego słowa, często, przynajmniej w języku polskim, utożsamiane-go z odchudzaniem (mniej lub bardziej rady-kalnym). Analizując najważniejsze cechy diet: DASH, TLC i Mayo, zwrócimy od razu uwagę na kluczowe znaczenie słowa „dieta” – czyli sposobu odżywiania.

Zdrowa dieta to program żywieniowy, który zapewnia optymalne wspomaganie natu-ralnych czynności życiowych organizmu, dzięki dostarczeniu mu najlepszych składni-

fot. mat. prasowe

lifestyle

Page 51: lounge | No 70 | kwiecień'15

49

ków odżywczych (w odpowiednich porcjach energetycznych).

Bądźmy pewni, że racjonalizując swoje co-dzienne menu, przyczynimy się też do utraty zbędnych kilogramów. Zmiana nawyków ży-wieniowych jest bardzo istotna. Utrwalenie ich to jednak prawdziwy egzamin naszej żywieniowej dojrzałości.

Przystępując więc do ataku na szczyt i przy-gotowując się do tej trudnej drogi (nie liczmy, że nie staniemy w obliczu różnych kryzysów) warto wyposażyć się w odpowiedni plan, któ-ry wesprze w trudniejszych momentach. My, z pełnym przekonaniem, rekomendujemy czołówkę rankingu U.S. News.

DIETA DASHDietary Approaches to Stop Hypertension – czyli mówimy „stop” nadciśnieniu. Kiedy? Zawsze, gdy damy się skusić naturalnej sile owoców, warzyw, orzechów, chudego nabiału czy ryb. Mamy wrażenie, że to menu jest nam dobrze znane? Rzeczywiście – dieta DASH ma wiele wspólnego ze zdrową i zarazem bardzo smaczną dietą śródziemnomorską, do której walorów nikt nie musi nas szczególnie przekonywać.

O co zatem chodzi z programem żywie-niowym DASH i skąd aż tak wysoka ocena efektów pracy amerykańskich naukowców z Narodowego Instytutu Serca, Płuc i Układu Krwiotwórczego – twórców diety?

Doceniono przede wszystkim popularyzację regularności i konsekwencji w planowaniu codziennego harmonogramu żywieniowe-go. Dostarczenie organizmowi racjonalnych dawek dobrej energii pozwala skutecznie ob-niżać ciśnienie i jednocześnie zredukować stężenie cholesterolu we krwi.

Tajemnica sukcesu (pierwsze efekty można zauważyć już po około dwóch tygodniach stosowania diety, jest to jednak zależne od skali zaawansowania nadciśnienia) to zatem składniki menu i porcje.

Wyodrębniono osiem podstawowych grup produktów żywnościowych, którymi powin-niśmy raczyć nasz organizm. Zanim przystą-pimy do ich krótkiego omówienia, od razu zaznaczmy i zapamiętajmy – chcąc obniżyć ciśnienie, zawsze zwracajamy uwagę na od-powiednie nawodnienie organizmu – pijmy więc (najlepiej niskosodową) wodę mineralną i unikajmy dużych ilości soli.

Jak wykazują badania, mamy tendencję do przesalania. Dla swojego dobra zerwijmy z tym nałogiem – i odkryjmy prawdziwy

smak potraw, zmniejszając stopniowo ilość używanej soli. Już po tygodniu poczujemy różnicę i odświeżymy smak!

Ostatnia grupa może nieco zdziwić, ale to właśnie z tej różnorodności bierze się suk-ces diety DASH. Chcąc skutecznie walczyć z nadciśnieniem (i przy okazji również ewen-tualnymi zbędnymi kilogramami) musimy wystrzegać się używek, takich jak kawa, al-kohol czy papierosy. Jeśli wydaje się nam, że bez kawy nie będziemy w stanie normalnie funkcjonować – spróbujmy zmienić ją na zie-loną herbatę, o wiele zdrowszą, a wykazującą podobne właściwości.

Program żywieniowy DASH możemy też nazwać kolejną wersją niezbyt restrykcyjnej, a dającej pozytywne i trwałe efekty (rozłożone w czasie) diety 2000 kalorii. DASH to również efektywne dawki energii, dlatego dostarczaj-my jej w pięciu do sześciu dawkach dziennie.

Posiłki powinny być złożone przede wszyst-kim z produktów z pierwszych kategorii. Pa-miętajmy oczywiście, żeby białe pieczywo zastąpić razowym (z pełnego przemiału), podobnie makaron. Dajmy się też uwieść kaszom, z których można sporządzić smaczne, kolorowe i zdrowe dania.

Aby nadać moc składnikom odżywczym za-wartym w warzywach, owocach i zbożach, nie należy zapominać o tłuszczach (zalecana dawka – dwie porcje dziennie). Postawmy na nienasycone, z zawartością kwasów Omega 3. Znajdziemy je w olejach z pierwszego tłocze-nia (szczególnie lnianym) oliwie i w rybach. Dwa, a nawet trzy razy dziennie w naszym menu powinien zagościć nabiał (najlepiej

OSIEM GRUP PRODUKTÓW:

1. ZBOŻA I KASZE

2. WARZYWA

3. OWOCE

4. NABIAŁ (CHUDY)

5. CHUDE MIĘSO I RYBY

6. ORZECHY, STRĄCZKI, NASIONA

7. NIENASYCONE, ZDROWE TŁUSZCZE ROŚLINNE

8. SŁODYCZE (ZDROWE – TAKIE JAK NP. GORZKA CZEKOLADA)

lifestyle

Page 52: lounge | No 70 | kwiecień'15

50

jeśli będzie to chudy - ale nie light! - twaróg czy jogurt).

Kilka razy w tygodniu należy łączyć przyjem-ne z pożytecznym, czyli oddać się konsump-cji bardzo smacznych i tak samo zdrowych orzechów (różnych rodzajów) i pestek (dyni, słonecznika). Nie zapomnijmy się przy tym, bo te skarbnice składników odżywczych to też prawdziwe bomby kaloryczne. Kilka orzechów, migdałów czy garść słonecznika zupełnie wystarczy!

DIETA TLCTherapeutic Lifestyle Changes. Kolejna „terapia”, którą podaje nam na tacy sama natura. Deter-minacja i zdecydowana potrzeba zmiany stylu życia może pozwolić na to, że nie będziemy musieli wspomagać farmakologicznie orga-nizmu walczącego z nadmiarem cholestero-lu. Taki cel przyświecał właśnie jako główny twórcom diety TLC – naukowcom z National Institute of Health.

Sama nazwa podpowiada nam, że w przy-padku stosowania tego programu konieczne będzie wprowadzenie korekt w codziennej diecie, ale również w sposobie życia. Nie łudź-my się, że zmniejszymy poziom cholesterolu zajadając razowe pieczywo, warzywa, owoce czy nabiał, zalegając (jak to może mieliśmy w zwyczaju) przed telewizorem i sportem ekscytując się jedynie jako „kanapowy” kibic.

Po pierwsze – pilota używamy do wyłączenia telewizora i kierujemy się do drzwi. Zaczyna-my np. od półgodzinnego popołudniowego czy wieczornego spaceru, a może wracając z pracy wysiądziemy dwa przystanki wcze-śniej albo zamienimy samochód na rower?

Proste… aż tak, że zbyt rzadko decydujemy się na taki „wysiłek”.

Jest to niezbędny warunek efektywności die-ty, a jej założeniem jest zmniejszenie pozio-

mu cholesterolu we krwi o średnio dziesięć procent w półtora miesiąca.

KARTA DAŃ TLC?Mniej tłuszczów, przede wszystkim nasy-conych, pochodzenia zwierzęcego! Za-pominamy więc o smalcu, tłustym mięsie, wysokotłuszczowym nabiale. Redukujemy smażenie na rzecz pieczenia, gotowania i spożywania produktów w postaci surowej.

W menu powinny się natomiast znaleźć: zboża, ziarna (pieczywo razowe, makarony razowe, płatki zbożowe – należy je dostar-czać co najmniej kilka razy dziennie) warzywa (również kilka razy, nie mniej niż trzy porcje na dzień) owoce (podobnie) nabiał (do trzech porcji) mięso – minimalnie (do 150 g dziennie, unikamy mięsa czerwonego!).

Choć celem diety TLC (podobnie jak DASH) nie jest redukcja masy ciała, to jednak znaczne zmniejszenie podaży niezdrowych tłuszczów i zwiększenie obecności błonnika pokarmo-wego pozwala jednocześnie zmniejszyć wagę, nie wpływając negatywnie na zasoby energii, która jest optymalnie zagospodaro-wywana przez organizm dzięki podawaniu jej w małych i regularnych dawkach (posiłkach).

DIETA KLINIKI MAYOChudniemy i utrzymujemy wagę! Specjaliści z Kliniki Mayo dysponują nie tylko wiedzą, ale też dużym doświadczeniem w pracy z oso-bami zmagającymi się z nadprogramowymi kilogramami i wynikającymi

z tego problemami zdrowotnymi. Dieta koja-rzona z tą marką opiera się na dwóch filarach – redukcji masy ciała i zachowaniu efektów odchudzania.

Wszyscy, którzy mają za sobą (i przed sobą?) przygody z odchudzaniem, doskonale wiedzą, że każdy, nawet najlepszy plan ży-wieniowy, z pewnością zawali się bez odpo-

wiedniego „zabezpieczenia” tego właśnie, bardziej problematycznego, drugiego filaru.

Jakie prace „konserwatorskie” zalecają specja-liści z Kliniki Mayo?Efekty muszą być nie tylko zadowalające, ale przede wszystkim długofalowe. Jeśli inwestu-jemy w zdrowie, to warto docenić ten wysiłek! W związku z tym, w pierwszym etapie sto-sowania diety dwa tygodnie poświęcamy na chudnięcie, następnie pracujemy nad trwa-łą zmianą nawyków żywieniowych. Tempo chudnięcia nie jest tu więc najważniejsze.

Menu jest dość różnorodne (bo tylko takie gwarantuje, że nie popadniemy w żywienio-wą nudę, którą będziemy chcieli koniecznie, przynajmniej od czasu do czasu, przełamać jakimś kalorycznym „grzeszkiem”). I na to specjaliści spod znaku Mayo znaleźli sposób! Może to dziwić dietetycznych purystów, jed-nak decydując się na ten plan żywieniowy możemy sobie pozwolić na małe szaleństwo pt. „niewielkie ciastko” albo „połowa batonika”! Ważne, żeby nie przekroczyć pewnego po-ziomu tak pozyskanych kalorii (ok. 70 kalorii).

Taka porcja kalorii pozyskanych ze słodyczy na pewno nie zaszkodzi, jeśli „zgubi” się w od-powiednich dawkach zdrowej energii. A taką pozyskamy z (nie będzie tu zaskoczenia): wa-rzyw, owoców (zalecane nawet siedem porcji dziennie) pieczywa pełnoziarnistego i innych produktów zbożowych – do ośmiu porcji, pożywienia bogatego w białko (np. rośliny strączkowe, chude ryby, nabiał niskotłuszczo-wy – nie więcej niż siedem porcji) i tłuszczów nienasyconych (oleje z pierwszego tłoczenia, oliwa, orzechy i nasiona).

Czegoś nam tu brakuje? Tak. Czas więc wy-łączyć komputer i zażyć ruchu na świeżym powietrzu!

WERONIKA HOLENIEWSKA,Wygodnadieta.pl

lifestyle

Page 53: lounge | No 70 | kwiecień'15

51

Twoje Centrum SportoweCASCADA

ul. Szuwarowa 1/Ruczajtel. 12 2627645

www.cascada.com.pl

CENTRUM SPORTU I REKREACJI

Poczuj wiosenną energię

i zacznij z nami trenować!

Page 54: lounge | No 70 | kwiecień'15

52

twarze przy barze

WIĘCEJ NA WWW.LOUNGEMAGAZYN.PL

CRACOWFASHION WEEK

HOTEL NIEBIESKI,FOT. BARTEK WĄSIK, KRAKÓW, 27.03.2015

Page 55: lounge | No 70 | kwiecień'15

53

Page 56: lounge | No 70 | kwiecień'15

54

Monika Gąsiorek-MosiołekREDAKTOR DZIAŁU MODA

Dziennikarka, stylistka gwiazd i personal shopper. Od wielu lat czynnie związa-na ze światem mody. Zaczynała jako modelka i fotomodelka, co pozwoliło jej nabyć doświadczenie za kulisami międzynarodowych pokazów i sesji zdjęciowych. Na co dzień odpowiada za stylizacje osób publicznych. Występuje w programach telewizyjnych na żywo jako ekspert w dziedzinie mody. Od czte-rech lat współpracuje z „Lounge Maga-zyn”, w którym pełni funkcję redaktor prowadzącej dział moda.

W KWIETNIU POLECAM...

ODPOWIEDNI DODATEKTorebka to największa skarbnica wiedzy o kobiecie. Sama forma, kształt, wielkość i kolor w 100% potrafią określić charakter jej właścicielki. Doskonale wie o tym jedna z najlepszych polskich projektantek torebek i dodatków Sabrina Pilewicz. Jak sama mówi „Moje projekty są odbiciem i kumulacją mo-ich emocji. Chcę przekazywać energię, którą zamykam w przedmiotach, jakie tworzę.” Jej projekty zaskakują prostotą, minimalizmem i wyjątkową dbałością o detale. W mojej garderobie na pewno nie zabraknie torebek z najnowszej kolekcji projektantki.

IDEALNY WYPOCZYNEKSzukasz miejsca, w którym odpoczniesz, a Twoje ciało i umysł wróci do równowagi? Ja już znalazłam! Bristol**** Art & SPA Sanatorium Busko - Zdrój to wyjątkowe miejsce, które dzięki innowacyjnym rozwiązaniom gwarantuje skuteczną terapię, oferując swoim gościom komfort pobytu na poziomie najbardziej luksusowych ośrodków Medical SPA na świecie. Tradycyjne leczenie na bazie buskich wód w połączeniu z najwyższej klasy sprzętem medycznym i rehabilitacyjnym leży u podstaw holistyczne-go podejścia do procesu powrotu do zdrowia – od profilaktyki, przez trafną diagnozę, po skuteczną rehabilitację i relaksację. W 4-gwiazdkowym kompleksie znajduje się 71 pokoi i 42 gabinety zabiegowe. Jest to jedyny obiekt sanatoryjno-hotelowy w Polsce, gdzie powietrze jest krystalicznie czyste, dzięki zainstalowanym urządzeniom, które elektrostatycznie oczyszczają, nawilżają i jonizują przestrzeń hotelową. To jeden z nielicznych obiektów w Polsce, gdzie basen oczyszczany jest nanosrebrem o najwyższych właściwościach bakteriobójczych i silnym zapobieganiu infekcjom. Bristol**** Art & SPA Sanatorium dysponuje również unikalną w Polsce bieżnią antygrawitacyjną, z technologią wynalezioną przez NASA – dzięki niej ciało zostaje odciążone nawet o 80 procent swojej masy, a pacjenci czują, jakby unosili się w powietrzu. Bieżnia jest idealnym rozwiązaniem dla pacjentów po uszkodzeniach w obrębie wszystkich stawów kończyn dolnych. Więcej na www.bristolbusko.pl

DO CZYTANIACzy wiesz, jak wyglądała moda w PRL-u? Teraz masz okazję poznać fascynujące opowieści o rozkloszowanych spódnicach z siatek na muchy, kurtkach z demobilu zdobywanych „na ciuchach”, białych botkach kupowanych u szewca, ortalionach, nonironach, dżinsach, tetrach i kożuchach. Książka Aleksandry Bać-kowskiej pt. „To nie są moje wielbłądy. O mo-dzie w PRL” nie jest sentymentalną opowieścią o minionych czasach. W pewnym sensie jest próbą zrozumienia, dlaczego w PRL-u moda miała tak wielkie znaczenie: dla państwa, któ-re traktowało ją propagandowo, i dla ludzi, którzy po wojnie chcieli za pomocą ubrań zachować coś z lepszej przeszłości lub wy-różnić się z szarego tłumu. Tylko skąd w tytule wielbłądy? Dowiecie się czytając tą wyjątko-wą lekturę.

DO NOSZENIAKażda stylizacja wymaga odpowiedniego wy-kończenia, a najlepszym jej dopełnieniem niewątpliwie jest biżuteria. Dzięki niej ubranie nabiera indywidualnego charakteru. W tym sezonie wybieram biżuterię marki Lewano-wicz. Firma o hiszpańskich korzeniach od lat cieszy się dużym uznaniem. Biżuteria Ewy Lewanowicz jest owocem ciągłych poszu-kiwań unikatowych tworzyw i zanikającego rękodzieła. Każdy projekt powstaje z myślą o kobiecie, a każdy z egzemplarzy kryje w so-bie historię szlachetnego kamienia. Nowator-skie formy i bogaty wachlarz oferowanych kolekcji sprawiają, że są czymś więcej niż tylko ozdobą. To amulet współczesnych kobiet.

polecamy

Page 57: lounge | No 70 | kwiecień'15

55

Page 58: lounge | No 70 | kwiecień'15

56

FASHION N E W S

NOWA KOLEKCJA TOREBEK SABRINY PILEWICZKolekcja Evviva L’arte została zainspirowana włoską tradycją, architekturą oraz sztuką największej wyspy na Morzu Śródziem-nym – Sycylią. Na kolekcję składa się pięć modeli, których nazwy nawiązują do największych miast na wyspie: Marinella, Mondello, Siracusa, Cosleone oraz Palermo. Projektantka tradycję połą-czyła z innowacyjnością. Jeden z modeli wyróżnia wewnętrzny organizer, który rozwiąże problem bałaganu w torebce niejednej kobiecie. Dodatkowym atutem jest to, że można zmienić wielkość torebki dzięki sznurowadłom po jej bokach. Kolekcja utrzymana jest w naturalnej kolorystyce, która na myśl przywodzi głębię turkusu sycylijskich wód, drzew palmowych oraz rozkoszne wina marsala.

AGNIESZKA BIEŃ

I KIERMASZ WIOSENNY BUKEITLOVE + BOSO + BOHOBukietLOVE to owoc miłości dwóch Kaś do kwiatów i natury oraz doświad-czenia zdobytego przy aranżacji ślubów własnych, jak i swoich przyjaciół. Dziewczyny, wraz z markami BOSO oraz BOHO, w pierwszy dzień wiosny zor-ganizowały „1. kiermasz wiosenny” w swojej nowo powstałej pracowni, która mieści się na Rynku Podgórskim w Krakowie. Ich piękny butik wypełniony był świeżymi kwiatowymi aranżacjami. BOSO tworzy delikatne, zwiewne oraz bardzo dziewczęce suknie ślubne. Podczas otwarcia gościnnie zaproszono również markę BOHO – motywy kwiatów licznie przeplatają się tu na tkani-nach bluz, kurtek oraz koszul. To miejsce z pewnością jest jednym z najbardziej uroczych i kwitnących na mapie Krakowa.

WIOSENNA EDYCJA TARGÓW SLOW FASHIONW pierwszy i drugi dzień kalendarzowej wiosny odbyła się trzecia edycja targów Slow Fashion. Ideą imprezy jest promocja lokal-nych projektantów odzieży, biżuterii i akcesoriów, którzy tworzą w ramach nurtu „slow”. Slow Fashion to dość nowy trend w polskiej modzie. I tu jednak warto zwolnić. Twoja decyzja będzie miała wpływ na to jak się będziesz czuć i wyglądać dlatego wybieraj z głową i wiedz, co na sobie nosisz! Targi tym razem po raz pierw-szy odbyły się na Stadionie Narodowym w Warszawie. Wysta-wiło się aż 180 marek odzieżowych i biżuteryjnych, oferujących wszelkiego rodzaju dodatki. Strefa sprzedażowa została podzielona na sekcje Casual, Elegance, Street oraz Kids. Oczywiście nie zabra-kło strefy „chill” wypełnionej fantastyczną muzyką.

Zdjęcie: www.facebook.com/events/1600401330205682

Zdję

cia:

zaq

uad.

com

Magdalena Knitter, autorka bloga Passion4fashion.com.pl, to kobieta ceniąca sobie jakość oraz wygodę, ale jednocześnie wybierająca ubrania z charakterem. Dla takich też dziewczyn tworzy marka ZAQUAD. Współpraca blogerki z marką od razu okazała się więc strzałem w dziesiątkę. Zainteresowanie fanek jej stylu dodatkowo podsycane jest stopniowym pokazywaniem projektów. Przed oficjalną premierą nowej kolekcji na sezon wiosenno-letni ukazały się dwa modele: płaszcz oraz spódnica. Znajdą się tu również limitowane serie, które zostaną wyprodukowane zaledwie w kilku sztukach.

MAGDALENA KNITTERDLA MARKI ZAQUAD

Zdjęcie: www.slow-fashion.pl

Zdję

cia:

ww

w.k

imon

o.pl

newsy, wydarzenia

Page 60: lounge | No 70 | kwiecień'15

58

To pierwsza oficjalna kampania Roberta Kupisza. Do stworzenia sesji wizerunkowej kolekcji „Anarchy” na sezon wiosna-lato 2015, zaprosił swojego wieloletniego przyjaciela oraz znakomitego fotografa, Marcina Tyszkę. Głównym motywem zdjęć stał się królujący w kolekcji bunt. Ubrania zostały zdominowane przez czerń oraz prześwitujące, ręcznie farbowane szarości, na których pojawiły się charakterystyczne dla subkultur Jarocina z lat 80’tych naszywki. Twórcom zdjęć chodziło o zobrazowanie „ucieczki pary rodzeństwa przed rzeczywistością i światem, który próbuje ich zaszufladkować, ocenić i ograniczyć”. W tej roli wystąpiła debiutu-jąca modelka Marta Wieczorek oraz Anatol Modzelewski. Zdjęcia są mocne i dynamiczne, pięknie uchwycono ruchy i gesty modeli. Robert Kupisz po raz kolejny udowadnia, że do perfekcji opanował tworzenie świetnie wyglądających ubrań dla ludzi prowadzących aktywny tryb życia.

NOWA KAMPANIA LA PETIT TROU Le Petit Trou by Wilson & Michał Bielecki – najnow-sza kampania bieliźnianej marki Zuzy Kuczyńskiej jest niezwykle subtelna i niewinna, jednak daleko jej do bezbarwności. Niezwykle zmysłowa kreacja, z udziałem modelki Cleo (mnie na niektórych zdjęciach do złudzenia przypomina młodą Jane Birkin) potwier-dza mistrzostwo duetu Kuczyńska-Wieczorek. A sama bielizna? Chce się mieć wszystkie modele!

KAMPANIA ANARCHY BY QΠШ ROBERT KUPISZ

Zdję

cia:

ww

w.ro

bert

kupi

sz.c

om

Zdję

cie:

ww

w.e

lle.p

l

Zdjęcie: www.facebook.com/events/985003461527358

ODŚWIEŻANIE SZAFY NA TARGACH GRAND BAZARPierwszy dzień wiosny za nami, słońce świeci coraz mocniej, a dni są coraz dłuższe. Wiosna nadeszła, a wraz z nią Targi Mody Grand Bazar, które były idealnym impulsem do przeorganizowania swojej szafy. Kolejna już edycja odbyła się 14 marca, jak zawsze w Domu Towarowym Braci Jabłkowskich w Warszawie. Można było zobaczyć kolekcje takich marek, jak Yes to Dress, Reinkreacja, Mozcay czy My Signature. Zgodnie z tradycją nie zabrało stoisk z dziecięcymi kolekcjami oraz zabawkami. Nowością natomiast była strefa Jacobs, gdzie możn było odetchnąć od zakupów, racząc się przepyszną kawą.

newsy, wydarzenia

Page 61: lounge | No 70 | kwiecień'15

59

fot.

Agni

eszk

a Bi

CRACOW FASHION WEEK WYSTARTOWAŁ W SOBOTĘ 21 MARCA, A WRAZ Z NIM POKAZY ABSOLWENTÓW SZKOŁY ARTYSTYCZNEGO PROJEKTOWANIA UBIORU. W KOLEKCJACH STARTUJĄCYCH W KONKURSIE O TYTUŁ „KOLEKCJI ROKU” DOSZUKALIŚMY SIĘ INSPIRACJI KLOCKAMI LEGO, FUTURYSTYCZNĄ WATĄ CUKROWĄ CZY TEŻ MALARSTWEM JEANA DUBUFFETA. CRACOW FASHION AWARDS ZAKOŃCZYŁA UROCZYSTA GALA ORAZ WRĘCZENIE STATUETKI.

W zabytkowych wnętrzach Muzeum Inżynierii Miejskiej w Krakowie, w sobotnie popołu-dnie odbyły się pokazy dyplomowe uczniów SAPU – Cracow Fashion Awards. Mogliśmy podziwiać ogromną różnorodność stylów, in-spiracji oraz konstrukcji. Na wybiegu pojawiła się zarówno kolekcja inspirowana klockami Lego autorstwa Martyny Kraus, watą cukrową zaprojektowana przez Paulę Fiuk, jak i linią po-mysłu Anny Golonki oraz malarstwem Jeana Dubuffeta stworzona przez Annę Tronowską. Kolekcja „Wendy’s Candy” autorstwa Moniki Wierzchowskiej igrała z ikonami mody i była wariacją na temat klasycznego damskiego kompletu, natomiast Aneta Dziadkowiec – projektantka kolekcji „Urban Legends” swoje projekty całkowicie oparła na technice pat-chworkowej.

Spośród wszystkich trzydziestu sześciu kolek-cji, czternaście z nich zostało wyróżnionych przez zaproszonych gości, partnerów oraz pa-tronów medialnych. Lounge Magazyn przy-znał nagrodę Joannie Organiściak-Płachta, za kolekcję „Identity”. „Tożsamość to przestrzeń, pomiędzy naszym wyobrażeniem o sobie, a tym jacy jesteśmy naprawdę”, inspirowana

dekonstrukcją podstawowych form ubioru oraz filmem Wima Wenderdsa „Notebook on Cities and Clothes”. Projekty zachwyciły nas niebanalną konstrukcją, spójnością oraz dojrzałością, jaką zaprezentowała autorka.

W niedzielny wieczór - 22 marca, odbyła się uroczysta Gala Cracow Fashion Awards. Podczas imprezy w nowym centrum kon-gresowym ICE Kraków odbyły się pokazy wszystkich nagrodzonych projektantów koń-czących SAPU. Tytuł „Kolekcji Roku” zdobyła Anna Pietrowicz za swoją kolekcję „Nikt Ci nie uwierzy”. Kolekcja, jak mówiła autorka, jest za-pisem procesu poszukiwania nieoczywistego piękna, eksperymentów w pracy z tkaniną oraz konstrukcją. Bezpośrednim impulsem do stworzenia ubiorów były emocje, jakie pozostawił u autorki film pod tytułem „Wielki Piękno” oraz japońska filozofia Wabi – Sabi.

Odbyły się również pokazy zagranicznych projektantów. Swoje kolekcje zaprezentowali ukraińska projektantka Darja Donec, repre-zentująca Donieck Fashion Days, laureatki konkursu dla projektantów Fashion Culture London – Christina Tiran i Victoria Rowley oraz Ugne Martinaityte, projektantka z Litwy, zwyciężczyni konkursu Habitus Baltija. Po zagranicznych, utalentowanych projektant-kach nadszedł czas na uznane absolwentki SAPU – Igę Szuchiewicz, Annę Pirowską, Annę Ziemniak, Anetę Zielińską oraz Marię Mrowca.

Licznymi wisienkami na torcie byli goście specjalni, którzy uczynili to wydarzenie jesz-cze bardziej szczególnym - Jerzy Antkowiak, Łukasz Jemioł oraz Carol Morgan.

AGNIESZKA BIEŃ

CRACOW FASHION WEEK

Joanna Organiściak-Płachta - Identity, fot. Dawid Groński

Anna Tronowska - Partytura Spojrzeńfot. Dawid Groński

Magdalena Orzeł - Sisterhood Braterstwo Wilczycfot. Dawid Groński

newsy, wydarzenia

Page 62: lounge | No 70 | kwiecień'15

60

Zakupy u polskich marek i projektantów, wywiady, które poprowadzi Łukasz Jakóbiak z 20m2, zakupy z Mają Sablewską oraz strefa chil-loutu – to tylko część z tego, co będzie się działo podczas 3. edycji Targów Polfash Bramee, które odbędą się 11 i 12 kwietnia w Galerii Bałtyckiej w Gdańsku.

Polfash Bramee to jedyna okazja, aby nie tylko kupić ubrania ulu-bionych polskich marek, ale także spotkać się z ich projektantami i twórcami. Marki, które pojawią się na targach to między innymi: MISBHV, Mamapiki, Rilke, Zuo Corp+, Fruit Bijoux, Rozwadowska Bags czy Nubee. Krótko mówiąc – na Polfash Bramee odkrywamy przed Wami świat najciekawszej polskiej mody!

Po zakupach o dobry nastrój zadba jeden z najmodniejszych przed-stawicieli sceny klubowej: BrainWash The Dj.

POLFASH BRAMEEŚWIĘTO NIEZALEŻNEJ POLSKIEJ MODY

Organizatorzy projektu “Moda bez Ograniczeń” zapraszają na ostatnie warsztaty podczas II edycji! Tym razem przy-gotowali wyjątkowe zajęcia z udziałem gościa specjal-nego - nowojorskiej, niepełnosprawnej modelki, stylistki i blogerki - Jillian Mercado. Odwiedzi ona Polskę, by razem z zespołem „Mody bez Ograniczeń” zmieniać uczestniczki – zewnętrznie i wewnętrznie. Na metamorfozy organi-zatorzy zapraszają 17 kwietnia do wSPAniałego Hotelu City SM Business&SPA.

Jillian Mercado będzie również gościem honorowym pod-czas Gali Finałowej, która odbędzie się 18 kwietnia w ICE Kraków - Congress Centre. Możliwość nabycia zaproszeń na Galę na stronie: zaproszenia.modabezograniczen.pl.

Aby zgłosić się na metamorfozy należy wysłać swoje ak-tualne zdjęcie, informacje o rodzaju niepełnosprawności oraz podać swój wiek i dane kontaktowe. Na zgłosze-nia organizatorzy czekają do 10 kwietnia pod adresem: [email protected]

Ilość miejsc ograniczona, a o zakwalifikowaniu do grupy organizatorzy poinformują mailowo.Zapraszamy na warsztaty osoby ze wszystkimi rodzajami niepełnosprawności.

Wszystkie informacje o projekcie znaleźć można na stronie modabezograniczen.pl lub nafacebook.com/modabezograniczen

METAMORFOZY Z JILLIAN MERCADO

fot.

mat

. pro

moc

yjne

fot. mat. promocyjne

newsy, wydarzenia

Page 63: lounge | No 70 | kwiecień'15

61

31. MIĘDZYNARODOWY KONGRES I TARGI KOSMETYCZNE LNE & SPA11-12 kwietnia 2015 w centrum kongresowym EXPO Kraków odbędzie się 31 Międzynarodowy Kongres i Targi Kosmetyczne LNE & spa, który na stałe wpisał się w ka-lendarz najbardziej prestiżowych imprez branży beauty w naszym kraju. Kongres LNE & spa prezentuje najnowsze trendy z zakresu pielęgnacji, kosmetologii i makijażu. Wykłady, konferencje i panele dyskusyjne przedstawiają najbardziej aktualne zagadnienia z dziedziny kosmety-ki i kosmetologii estetycznej oraz są okazją do dyskusji o najistotniejszych problemach dotyczących zdrowia skóry. Najlepsze produkty, zabiegi i rozwiązania kosmeto-logiczne będzie można poznać i przetestować w sobotę (11 kwietnia) w godz. 10:00 – 18:00 oraz w niedzielę (12 kwietnia) w godz. 10:00 – 17:00 w EXPO Kraków przy ul. Galicyjskiej 9. Więcej informacji znajdziecie nawww.kongres.lne.pl

WIOSNA I LATO TO PORY ROKU, KTÓRE SPRZY-JAJĄ JASNYM BARWOM. TAKI TREND POLECAM RÓWNIEŻ W KOLORYZACJI WŁOSÓW. Jeśli dobrze czujemy się w ciepłych barwach to idealny moment, aby na naszej głowie za-gościły jaśniejsze kolory i piękne, mieniące się w blasku słońca refleksy.

Dla odważnych i lubiących odrobinę zaszaleć, polecam dodać nowe, pastelowe odcienie, które nadadzą włosom wielowymiarowy efekt 3D. Ta propozycja odwdzięczy się zwiększe-niem objętości włosów, a także nadaniem fryzurze nowego, głębokiego kształtu.

Dodatkowo, mocniejsze, bardziej zdecydowa-ne refleksy w głębszych partiach włosów to zauważalna odmiana wyglądu. Osiągniemy efekt świeżości i rozświetlenia przy samej twa-rzy, a także samodzielnej kreacji modnych fryzur np. zaplatając warkoczyki uzyskamy wygodny, sportowy, weekendowy look, upinając włosy na górze odsłonimy więcej jasnego koloru, który pięknie zaprezentuje się na wieczornym wyjściu, rozpuszczając

i wygładzając włosy nadamy im naturalny, spokojny efekt odpowiedni do pracy lub ro-mantyczną randkę.

Ciepła pora roku sprzyja również odważnym cięciom. Proponuję odpowiednio skrócić włosy nadając im lekkości, świeżości, a także super modnej w tym sezonie naturalności. Wraz z nowymi, jaśniejszymi odcieniami mie-niącymi się światłem we włosach, odsłonimy nową energię i pozytywne nastawienie do świata, które zauważalne będzie nie tylko dla Ciebie, ale również dla innych.

Oczywiście nie możemy zapomnieć o pra-widłowej pielęgnacji, która powinna być indywidualnie dopasowana do struktury włosów. Słońce i jaśniejsza koloryzacja wy-magają kosmetyków odpowiednich dla tej pory roku. Najlepiej o taką poradę zwrócić się bezpośrednio do doświadczonego stylisty.

NATALIA WINIARSKASenior Stylist w salonie Maniewskiw warszawskim Domu mody Vitkac MACIEJ MANIEWSKI, Kreator marki, fot. Mia Docci

NATALIA WINIARSKA, Senior Stylist, fot. Mia Docci

POWIEW ŚWIEŻOŚCI

SHE’S A RIOT to zdrowo zwariowana marka – tak jak zresztą historia jej powstania. Ewelina – właścicielka marki, nie tylko świetnie projektuje, ale i wyśmienicie pisze. Dlatego też historia opowiedziana przez nią na blogu o powstaniu nazwy przyprawia o uśmiech od ucha do ucha, polecam zajrzeć! Do sklepu oczywiście również, znajdziemy tu bowiem nietypo-we T-shirty z nadrukami, czapki z pomponami, luźne spodnie. Jednak butik na Mysiej 3, który otworzyła 18 marca to miejsce, które nie tylko skupia jej projekty, ale i inne rzeczy, które jak sama mówi „mają pomóc w budowaniu życiowych przyjemności”. Dlatego pojawiła się tu także biżuteria, książki, prasa i perfumy. Sklep został urządzony w industrialnym klimacie, z ciemną drewnianą podłogą, białymi ścianami oraz meblami w kolorze stali. Jest pięknie.

Zdję

cie:

ww

w.fa

cebo

ok.c

om/S

HES

ARI

OTl

abel

PIERWSZY BUTIK ”SHE’S A RIOT”NA MYSIEJ

newsy, wydarzenia

Page 64: lounge | No 70 | kwiecień'15

62

ROK 2015 NA PEWNO EMANCYPUJE I UPŁYWA POD HASŁEM FEMINIZMU. W GAZETACH CODZIENNYCH, MAGAZYNACH, CZY PORTALACH ZNAJDZIEMY ARTYKUŁY PROMUJĄCE WIZJĘ NIEZALEŻNEJ I ODNOSZĄCEJ SUKCES KOBIETY, KTÓRA JEST PEWNA SIEBIE I WIE CZEGO CHCE OD ŻYCIA. CZY TO TYLKO WIZJA, CZY RZECZYWIŚCIE SĄ TO DZISIEJSZE KOBIETY?

Odpowiedź na to pytanie można było znaleźć na kongresie organizacji Ladies Business Class, który odbył się w hotelu Monopol w Katowicach 26 lutego br. Akcja miała wielowymiarową formę, a mianowicie sku-piała specjalistów z różnych dziedzin, którzy poprzez swoje wykłady i prezentacje pokazali nowoczesne, ciepłe i przedsiębiorcze kobiety, rozwijające swoje kariery w wielu obszarach. Spotkanie pozwoliło poszerzyć wiedzę i pokazać ciekawy punkt widzenia wszystkim uczest-niczkom kongresu. Poruszane tematy dotyczyły m.in. sfer PR-u i kre-owania własnego wizerunku, a co także się z tym wiąże, funkcję mody i dress-codu, zmian w przepisach, które powinien znać przedsiębiorca,

a także motywacji, sposobach i strategiach podejmowania decyzji. Wykład, który najbardziej zapadł w pamięć, dotyczył życia z pasją, którego hasłem przewodnim był słynny cytat Many people die at twenty five and aren’t buried until they are seventy five.

Ogromną zaletą spotkania był praktyczny jego aspekt, a mianowicie przekonanie, że każdy, niezależnie od sfer obszaru rozwoju, czy zawo-du, może wdrożyć omawiane kwestie w swoje życie prywatne bądź zawodowe. Niewątpliwie na sukces i pozytywny odbiór kongresu przyczyniły się także prestiż, wiedza i doświadczenie wykładowców, którzy na potrzeby inicjatywy Ladies Business Class przygotowali prezentowane tematy. Obecnie, kiedy rynek, technologia oraz sam Internet oferują wiele możliwości działań i pobudzają kreatywność, wiedza jak z tego rozsądnie i jednocześnie w pełni korzystać jest niezbędna. Dlatego też wydaje się, że liga przedsiębiorczych kobiet będzie niewątpliwie ewoluować, a kolejne kongresy odniosą jeszcze większy sukces.

fot.

Piot

r Kog

ut

LADIES BUSINESS CLASS

Mamy już za sobą czasy oversizowych T-shirtów z jednej z „sieció-wek” i prostych mebli oraz dodatków jednej marki meblarskiej. Je-steśmy już zmęczeni tym, że ogromne loga znanych marek zasłaniają elewacje galerii handlowych. Teraz chcemy czegoś bardziej nie-standardowego. Chcemy także czuć, że kupując coś oddajemy głos poparcia na zdolnych, niezależnych designerów. Niestety czasami ciężko dotrzeć do wartościowych marek i projektów stąd pomysł za-proszenia wszystkich projektantów do jednego miejsca – Spodka, ikony Górnego Śląska.20 i 21 czerwca kolejny raz za sprawą Silesia Bazaar vol. 2 katowicki Spodek stanie się mekką polskiej i śląskiej mody i designu. Będziesz mógł niczym w galerii handlowej przechadzać się alejkami utworzony-mi na antresoli i płycie głównej Spodka i podziwiać kreatywny dorobek wystawców. Dodatkową atrakcją będą m.in. warsztaty rolkowe, zlot food trucków i kreatywne spotkania designerów.

SILESIA BAZAAR VOL 2

fot.

mat

. pro

moc

yjne

newsy, wydarzenia

Page 65: lounge | No 70 | kwiecień'15

63

NOWA KOLEKCJA!

F E M M E by czamarski j e s i e ń / z i m a 2 0 1 5 – 2 0 1 6 j u ż w BoutiqueLaMode.com !DARMOWA WYSYŁKA • NAJLEPSZA POLSKA MODA • MARKI NA WYŁĄCZNOŚĆ

Page 66: lounge | No 70 | kwiecień'15

64

OLKA KAŹMIERCZAKMA DWADZIEŚCIA SZEŚĆ LAT, A JEST JUŻ JEDNĄ Z NAJBARDZIEJ ROZPOZNAWALNYCH OSÓB ZAJMUJĄCYCH SIĘ PUBLIC RELATIONS W POLSCE. CHCIAŁABY BYĆ HATALSKĄ BRANŻY MODY. JEJ PASJA SIĘGA DALEKO POZA BLOGOWANIE – JEST AUTORKĄ FASHION PR TALKS, CZYLI CYKLU WYKŁADÓW W NAJWIĘKSZYCH MIASTACH POLSKI. JUŻ NIEDŁUGO ODBĘDZIE SIĘ SPECJALNY PODWÓJNY WYKŁAD W WARSZAWIE; NAM ZDRADZIŁA CO WYJĄTKOWEGO BĘDZIE Z NIM ZWIĄZANE. W TRAKCIE CRACOW FASHION WEEK ROZMAWIAŁYŚMY O POLSKIM RYNKU MODY, GLAMOURZE Z NIM ZWIĄZANYM, BLOGACH SZAFIARSKICH I ROLI PR W TEJ CAŁEJ UKŁADANCE.

Olka Kaźmierczak, rocznik 1988. Absolwentka polonistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim i Nowego Public Relations na WSE w Krakowie. Specjalistka ds. PR, doradczyni podmiotów komercyjnych z branży mody oraz autorka tekstów o modzie. Pisze dla magazynów „VIVA!Moda” i „SEZON”. Publikowała w „Futu Pa-per”,„Nowoczesnym Zarządzaniu”,„HUSH Magazine”, a także na portalach Elle.pl, Fashionpost.pl, Nowymarketing.pl i Popmoderna.pl. Współtworzyła strategię PR takich marek jak Próchnik, RAGE AGE, SOHO Factory, Stabilo, HUSH Warsaw czy Instytut Adama Mickiewicza. W 2014 roku wygrała konkurs Art & Fashion Forum w Poznaniu w kategorii Design and Fashion Writing.

FASHION PR GIRL: ZAWODOWOPROJEKTUJĘ METAFORY

fot. Mateusz Pawelski

Fashion PR Talks Łódź, fot. Marcin Szyszkowski

wywiad

Page 67: lounge | No 70 | kwiecień'15

65

Na swoim blogu Fashionprgirl.pl piszesz, że „zawo-dowo projektujesz metafory”. Co to znaczy?To sformułowanie powstało podczas warsztatów Ar-t&Fashion Forum w Poznaniu, które prowadził kultowy amerykański przedsiębiorca i pionier social commerce Bradford Shellhammer. Bradford poprosił nas, abyśmy opisali siebie w sześćdziesięciu znakach. Mieliśmy wy-obrazić sobie sytuację, w której stoimy w windzie z przy-padkowym człowiekiem, który pyta nas, kim jesteśmy i czym się zajmujemy. Te sześćdziesiąt znaków miało nie tylko w ciekawy sposób pokazać sedno naszej działalno-ści, ale i być na tyle mocne i szalone, żeby nasz kompan z windy po opuszczeniu jej pomyślał „cholera, ciekawe o co chodziło” (śmiech). Tak więc ktoś uznał, że jest „kulą dyskotekową”, inny, że „cały czas obserwuje”, a ja stwier-dziłam, że „projektuję metafory”, czyli zderzam ze sobą pozornie niepasujące elementy tak, by tworzyły nową jakość, a także spędzam życie na wymyślaniu historii, których chętnie posłuchają inni.

Zajmujesz się PR-em mody. Sama polska moda to bardzo obszerny temat. Jeśli miałabyś zamknąć go w pięciu zdaniach, co byś powiedziała?Powiedziałabym, że polski rynek jest dynamiczny, szybko się rozwija i profesjonalizuje. Jednocześnie jest mocno podzielony i zróżnicowany, bo obok garażowych wyrobni-ków T-shirtów funkcjonują w branży mody marki mocno ukierunkowane na biznes, konsekwentnie budujące swoją obecność na rynku, wpływające na powstawanie nowych miejsc pracy, zwiększenie popularności nieznanych dotąd w Polsce zawodów. Dzięki nim rośnie zapotrzebowanie na kadrę menadżerską, PR-owców, marketingowców, brand managerów i wszystkich tych, którzy dbają o to, by klient uwierzył w obietnicę marki i chciał jej doświadczać na każdym poziomie. Polski rynek wciąż jest w powijakach i nie ma się co temu dziwić! Historia chociażby brytyjskiej mody to siedemdziesiąt lat ciężkiej pracy, my nie mieliśmy nawet połowy tego czasu!

A co powiesz o polskim PR-rze mody?Ludzie, zajmujący się PR-em mody w Polsce to grupa wewnętrznie podzielona, składająca się zarówno ze spe-cjalistów z kierunkowym wykształceniem, świadomych roli i mocy PR-u, a przede wszystkim mających teoretyczną i praktyczną podstawę do tego, by się nim zajmować, jak i przypadkowych osób, które naoglądały się amery-kańskich filmów i myślą, że bycie PR-owcem ogranicza się do chodzenia na lunch z redaktorkami naczelnymi magazynów mody.

Z Polskim PR-em mody jest tak, jak z branżą w ogóle. Pewne standardy dopiero są wypracowywane. Gdy dwa lata temu zakładałam bloga, był on pierwszym tego typu w Polsce. Mało mówiło się o profesjonalnej komunikacji w modzie. Nikt nie chciał się swoim know how dzielić, bo istniała obawa tak zwanego deptania sobie po piętach. Ja obrałam zupełnie przeciwną strategię. Mówiłam i pi-sałam o wszystkim, co przetestowałam na sobie, co zna-lazłam w zagranicznych publikacjach, co w jakiś sposób mnie zaintrygowało, a przede wszystkim, co było prze-

Page 68: lounge | No 70 | kwiecień'15

66

Otwarty Kongres Kobiet Doliny PopraduPIWNICZNA - ZDRÓJ17-19 KWIETNIA 2015

Jesteś piękna - ŻYJ!Celem wydarzenia jest uświadomienie kobietom czynników ryzyka chorób nowotworowych wraz ze sposobem ich redukcji, wskazanie metod podnoszenia własnej samooceny poprzez szereg wykładów motywacyjnych oraz praktycznych porad, jak w prosty sposób zmienić swoje życie na lepsze.Ponadto w programie: bezpłatna mammografia, spotkanie z Anetą Larysą Knap - FOLK Design, wystawa fotografii autorstwa Dominiki Cudy, aukcja cha-rytatywna i... Biesiada przy grillu i winie!

Jedyny w Polsce butikowy hotel w stylu etno

ZapraszająStowarzyszenie Humaneo oraz HOTEL PIWNICZNA SPA&CONFERENCEMiejsce spotkaniaHOTEL PIWNICZNA SPA&CONFERENCE Hotel Restauracja Czarna Owca | HedoniSPAul. Juliusza Korwina Gąsiorowskiego 5, Piwniczna-Zdrójwww.hotelpiwniczna.pl

Zapraszamy wszystkich zainteresowanych udziałem w kongresie do kontaktu pod nr tel.: 18 262 06 06

Zapraszamy

kładalne na specyficzny polski rynek. Nie chciałam siedzieć w agencji i ze strachem czekać na chwilę, aż znajdzie się ktoś lepszy ode mnie i zabierze mi jedynego sensownego klienta. Zamiast tego chciałam sprawić, by marek potrzebujących obsługi PR-owca było coraz więcej. By na moim blogu mogły one przekonać się, że public relations to nie jest kolejny wymysł zza oceanu.

Jakie jest postrzeganie mody w Polsce przez przeciętnego zja-dacza chleba?Przeciętny Polak widzi przede wszystkim blichtr, glamour i plejadę mocnych osobowości. Według raportu „Polak ubrany 2014” najbardziej rozpoznawalne polskie marki to Ewa Minge, Paprocki i Brzozowski, Maciej Zień i Dawid Woliński. Czyli kolejno: medialna, charakterystycz-na postać z burzą rudych loków; para projektancka funkcjonująca na rynku od kilkunastu lat; projektant sukienek na czerwony dywan i gwiazda selfie w windzie. Dopiero na piątym miejscu tego raportu uplasowała się Gosia Baczyńska, obecnie jedyna polska projektantka prezentująca kolekcje w ramach paryskiego fashion weeku. Zaraz za nią jest Teresa Rosati, czyli znowu kontekst znanej córki i otoczka gwiazdorska, Robert Kupisz – stylista fryzur, który został projektan-tem oraz Arkadius, postać w pewien sposób genialna, ale niemalże nieobecna na polskim rynku. Powyższe wiele mówi o świadomości mody w Polsce.

Tej sytuacji na pewno nie pomagają blogi szafiarskie.Blogi szafiarskie to tzw. guilty pleasure (ang. grzeszna przyjemność – przyp. red.) każdego z nas. Sama przyznaję się, że oglądam stylizacje i zastanawiam się, co na moim miejscu w danej sytuacji ubrałaby Maffashion (śmiech). A tak na poważnie, to rynek mody nie może się składać wyłącznie ze specjalistycznych blogów. Wentyl bezpieczeń-stwa w postaci szafiarek jest potrzebny, dopóki nie jest on jedynym źródłem informacji o modzie. Sytuacja zaczyna się komplikować, gdy zjawisko mody zostaje spłaszczone do ubierania się i wdzięczenia przed aparatem. Nie pomaga fakt, że blogerki stają się celebrytka-

mi, bo znowu wracamy do łączenia mody z czerwonym dywanem. Jednym słowem, potrzebny jest w tym wszystkim balans i odrobina zdrowego rozsądku.Skąd wziął się pomysł na Fashion PR Girl? Powiedz trochę o począt-kach. Mówi się, że już nie warto zaczynać pisania bloga, że rynek jest przesycony, a jednak Twój, dość niszowy pomysł, chwycił. To było tak: po upalnym lecie i stu stronach pracy o filozofii muzyki w opowiadaniach Iwaszkiewicza zostałam absolwentką krytyki lite-rackiej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jednocześnie pracowałam jako asystentka projektantki. Moje podejście do PR-u było wtedy dość partyzanckie, uznałam więc, że wybiorę się na studia podyplomowe i tam usystematyzuję swoją wiedzę. W dniu, w którym odebrałam dyplom, otrzymałam pracę w krakowskiej agencji interaktywnej. Tam zajmowałam się markami z branży mody i kiedy próbowałam szukać informacji na ten temat w sieci, napotykałam opór – mało kto pisał wtedy o PR-rze mody. Sięgnęłam więc po książki. Duża paczka z różnymi tytułami przyszła do mnie z Amazona, a wraz z nią kolejny zawód, bo przeczytałam o mechanizmach, które są praktycznie nie do zastosowania na polskim rynku. Rozjuszona pomyślałam, że za-łożę bloga. Moje alter ego, Fashion PR Girl, miało mnie zmobilizować do dalszych poszukiwań i ułatwić drogę tym, którzy przyjdą do branży PR mody po mnie. To był lipiec 2013 roku. Wykupiłam domenę, na-pisałam teksty, layout bloga zaprojektował mój partner. Wrzuciłam pierwszy artykuł do sieci i spokojnie czekałam na rozwój wydarzeń.

Mówi się, że praca w modzie wiąże się z glamourem. Jak na-prawdę wygląda dzień Fashion PR Girl?Fashion PR Girl to tylko kreacja blogowa. Nie wiem, co ona robi w czasie, gdy ja na przykład gotuję obiad (śmiech). A tak naprawdę, to blog jest niewielkim wycinkiem tego, czym zajmuję się na co dzień. Oprócz pisania na Fashion PR Girl, co pożera średnio koło trzydzieści moich godzin tygodniowo, redaguję teksty dla portalu Fashion Post, jestem konsultantem komercyjnych podmiotów z branży mody i nie tylko, pracuję nad strategiami komunikacji dla marek, organizuję cykl

Po wywiadzie z fotografem Piotrem Stokłosą

wywiad

Page 69: lounge | No 70 | kwiecień'15

67

Otwarty Kongres Kobiet Doliny PopraduPIWNICZNA - ZDRÓJ17-19 KWIETNIA 2015

Jesteś piękna - ŻYJ!Celem wydarzenia jest uświadomienie kobietom czynników ryzyka chorób nowotworowych wraz ze sposobem ich redukcji, wskazanie metod podnoszenia własnej samooceny poprzez szereg wykładów motywacyjnych oraz praktycznych porad, jak w prosty sposób zmienić swoje życie na lepsze.Ponadto w programie: bezpłatna mammografia, spotkanie z Anetą Larysą Knap - FOLK Design, wystawa fotografii autorstwa Dominiki Cudy, aukcja cha-rytatywna i... Biesiada przy grillu i winie!

Jedyny w Polsce butikowy hotel w stylu etno

ZapraszająStowarzyszenie Humaneo oraz HOTEL PIWNICZNA SPA&CONFERENCEMiejsce spotkaniaHOTEL PIWNICZNA SPA&CONFERENCE Hotel Restauracja Czarna Owca | HedoniSPAul. Juliusza Korwina Gąsiorowskiego 5, Piwniczna-Zdrójwww.hotelpiwniczna.pl

Zapraszamy wszystkich zainteresowanych udziałem w kongresie do kontaktu pod nr tel.: 18 262 06 06

Zapraszamy

wykładów o PR-rze mody w całej Polsce, sama biorę udział w specjalistycznych warsztatach. Mogę Ci opowiedzieć, jak wyglądał mój ostat-ni weekend, ale boję się, że uciekniesz, gdzie pieprz rośnie!

Ale ja chcę chociaż dotknąć tego glamouru :)A więc tak. Mieszkam w Warszawie, ale co najmniej raz w miesiącu budzę się w in-nym mieście – to dzięki mojemu projektowi Fashion PR Talks, czyli cyklowi wykładów o PR-rze mody na uczelniach wyższych w ca-łym kraju. W piątek na przykład obudziłam się w Krakowie. To też dlatego, że zostałam zaproszona do Rady Mediów krakowskiego tygodnia mody. W nocy z piątku na sobotę kończyłam prezentację na Fashion PR Talks. W sobotę rano ćwiczyłam wystąpienie, odpi-sywałam na wiadomości od moich klientów, a po południu byłam już w Muzeum Inży-nierii Miejskiej. Tam przez sześć godzin wraz z trzydziestoma innymi osobami ocenialiśmy kolekcje tegorocznych absolwentów SAPU. Po ostatnim pokazie pojechałam na szybką le-moniadę z pozostałymi członkami Rad. Po go-dzinie byłam z powrotem w domu, ponieważ w niedzielę o 11.00 odbywał się w SAPU mój wykład. Przed wystąpieniem ze stresu nic nie jem – szczególnie wtedy, gdy wiem, że słu-

chaczami Fashion PR Talks będą profesjona-liści z branży. Moje ciało w takich sytuacjach jest napięte jak struna. Do ostatniego zdania wykładu działam na najwyższych obrotach. Po niedzielnym wystąpieniu, w okolicach go-dziny 13.00 jem coś na szybko, a następnie idę na wykład Carol Morgan. Stamtąd biegiem do domu, bo wieczorem odbywa się finałowa gala w krakowskim ICE. Na wybiegu pojawia się piętnaście kolekcji, które wybraliśmy poprzedniego dnia. Po wykładowe emocje opadają, więc lekko słaniam się na nogach. Biorę taksówkę i około 23.00 leżę w łóżku z laptopem i kończę redakcję wywiadu, któ-ry w poniedziałek ma się ukazać na łamach platformy Fashion Post. Idę spać w okolicach godziny 3.00, a o 9.00 rano mam już kolejne spotkanie z krakowskim klientem… Jak wi-dzisz, mało jest w tym wszystkim glamouru (śmiech).

Jak widzisz swoją rolę w branży PR mody?Chcę profesjonalizować branżę PR mody i poszerzać świadomość osób, które chcą w przyszłości zajmować się komunikacją. Jednocześnie edukuję klientów, rozma-

FASHION PR GIRL TO TYLKO KREACJA BLOGOWA. NIE WIEM, CO ONA ROBI W CZASIE, GDY JA NA PRZYKŁAD GOTUJĘ OBIAD (ŚMIECH)

wywiad

Page 70: lounge | No 70 | kwiecień'15

68

wiam z nimi o ich oczekiwaniach i potrze-bach, a przede wszystkim nigdy nie składam obietnic bez pokrycia. PR nie jest tanim substytutem reklamy i wrzucaniem postów na firmowy fanpage. Moją rolą jako specjalisty jest otwarte mówienie nie tylko o jego moż-liwościach, ale i naturalnych ograniczeniach. Ponadto chcę skupić wokół siebie grupę zaufanych PR-owców, którzy traktują modę poważnie, ale myślą o niej inaczej niż ja, są chętni do wymiany poglądów i zależy im na tym, by mówić o polskiej modzie i polskim PR-ze mody w szerokim kontekście. Temu ma służyć platforma www.fashionprtalks.pl, która będzie miała swoją premierę podczas war-szawskiego Fashion PR Talks już 27 kwietnia. Na założonej przeze mnie stronie będzie moż-na przeczytać, co mają do powiedzenia ludzie PR-u mody z całej Polski. Platforma ta będzie także przydatnym narzędziem do szukania pracy w branży.

Jak wpadłaś na pomysł Fashion PR Talks?Pomysł na Fashion PR Talks powstał sponta-nicznie w ubiegłym roku. Przeprowadzałam się do Warszawy i chciałam zebrać PR-owców mody pod jednym parasolem – spotykać się z nimi, regularnie roz-mawiać, wymieniać się doświadczeniami. Moja pierwsza koncep-cja – organizacja cyklicznego wydarzenia wyłącznie dla PR-owców na szczęście upadła szybciej, niż powstała. Obawiałam się, że stworzę kolejne kółko wzajemnej adoracji. W międzyczasie zaproszono mnie na Uniwersytet Warszawski. Przyszłam poprowadzić wykład i okazało się, że na sali siedzi setka energicznych, zdolnych i arcyciekawych postaci, praktykujących w PR mody, lub dopiero chcących zacząć.

To dało mi do myślenia, i w dzień po spotka-niu na UW wiedziałam, że to dla nich musi powstać Fashion PR Talks. W tym samym czasie dostawałam średnio pięć propozycji współpracy tygodniowo. Pi-sały do mnie marki, które zdały sobie sprawę z tego, że brakuje im tak zwanego the why behind the buy. Sama nie byłabym w stanie obsłużyć tak dużej liczby klientów, dlatego też zaczęłam odsyłać ich do moich znajomych PR-owców, którzy akurat zmieniali pracę, lub szukali dodatkowych zleceń. Połączyłam w ten sposób kilka udanych par (śmiech). Pomyślałam sobie, że skoro zainteresowanie PR-em jest tak duże, to Fashion PR Talks musi być też pośrednikiem na rynku pracy.

Jak działa Fashion PR Talks? Przyjeżdżasz do danego miasta na zaproszenie uczelni czy sama wybierasz lokalizacje?Wybieram lokalizacje sama. Zazwyczaj kon-taktuję się z przedstawicielami uczelni i py-tam, czy są zainteresowani goszczeniem mnie u siebie. Czasami jednak zdarza się, że uczel-nia przychodzi do mnie. W ostatecznym rozrachunku nie ma to większego znaczenia.

Najważniejsze jest to, że spotkania odbywają się w placówkach edu-kacyjnych w większych polskich miastach, oraz że temat wykładu za każdym razem jest inny, w związku z czym potencjalny zainteresowany może sobie zrobić Tour de PR (śmiech).

W tym momencie jestem już po trzech wykładach: na ASP w Łodzi mówiłam o PR-rze małych firm, na ASP w Gdańsku rozłożyłyśmy

PRZYSZŁAM POPROWADZIĆ WYKŁAD I OKAZAŁO SIĘ, ŻE NA SALI SIEDZI SETKA ENERGICZNYCH, ZDOLNYCH I ARCYCIEKAWYCH POSTACI, PRAKTYKUJĄCYCH W PR-RZE MODY LUB DOPIERO CHCĄCYCH ZACZĄĆ. TO DAŁO MI DO MYŚLENIA, I W DZIEŃ PO SPOTKANIU NA UW WIEDZIAŁAM, ŻE TO DLA NICH MUSI POWSTAĆ FASHION PR TALKS.

Na planie sesji zdjęciowej do wywiadu z Bradfordem Shellhammerem

Na planie sesji zdjęciowej magazynu MONITOR

wywiad

Page 71: lounge | No 70 | kwiecień'15

69

Aplikacje webowe, dostępne przez

przeglądarkę internetową, to naj-

lepsze rozwiązanie dla małej,

średniej i dużej firmy. Znajdziesz

tu większośc narzędzi, których Ty

i Twoi pracownicy potrzebujecie

do codzienej pracy.

Jeśli to za mało, jeżeli potrzebu-

jesz czegoś dodatkowego, specy-

ficznego w Twojej branży,

powiedz nam o tym, zbudujemy

rozwiązanie odpowiednie dla

Ciebie.

A P L I K A C J E W E B O W EKTÓRE KOMPLEKSOWO ROZWIĄŻĄ TWOJE PROBLEMY W FIRMIE

RAZEM ZNAJDZIEMY ROZWIĄZANIE TWOICH PROBLEMÓW.

SKONTAKTUJ SIĘ Z NAMI: iproton.com.pl

FUNKCJONALNETO CZEGO POTRZEBUJESZ

DOSTĘPNEZAWSZE KIEDY POTRZEBUJESZ

KOMPLEKSOWEWSZYSTKO CZEGO POTRZEBUJESZ

Page 72: lounge | No 70 | kwiecień'15

70

z Agą Polkowską (autorką bloga www.trendspot.pl) public relations i trendwatching na czynniki pierwsze. W Krakowie poruszyłam temat rzemiosła 2.0 i projektantów-celebrytów. Przede mną jeszcze Warsza-wa – tu w kwietniu odbędzie się zamknięty panel dyskusyjny o PR mody w Polsce, a parę dni później otwarty wykład na ten sam temat. 19 maja pojawię się na School of Form w Poznaniu, a 20 czerwca na SWPS we Wrocławiu. Uff! Tydzień później będę już w samolocie do Londynu, w drodze do Central Saint Martins – tam będę uczestni-czyć w kursie Fashion Promotion prowadzonym przez Dala Chodhę, pisarza i konsultanta marek luksusowych.

A co się stanie, jak już objedziesz wszystkie miasta?Zrobię sobie dwumiesięczną przerwę! Po wakacjach planuję pro-wadzić projekt dwutorowo. Z jednej strony będą to nadal wykłady – może już niekoniecznie prowadzone przeze mnie, a przez moich współpracowników z Fashion PR Talks, a z drugiej cykl Fashion PR Talks Premium, czyli warsztaty PR-owe w małych grupach. Jestem tuż przed ważnymi dla mnie wydarzeniami w Warszawie. Z okazji launchu portalu www.fashionprtalks.pl w kwietniu w stolicy organi-zuję podwójne Fashion PR Talks. 22 kwietnia odbędzie się zamknięty panel dyskusyjny dla przedstawicieli mediów, wybranych projek-tantów mody, specjalistów z branży PR, środowiska akademickiego i najpilniejszych studentów kierunków związanych z komunikacją. To wydarzenie organizuję wspólnie z Fashion Management Club działającym przy Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Z kolei 27 kwietnia z Wydziałem Zarządzania na Uniwersytecie Warszawskim organizuję wykład dotyczący kierunków rozwoju polskiej branży PR. Spotkanie to będzie otwarte dla wszystkich zainteresowanych. Oczywiście, znowu, Fashion PR Talks to tylko część większego planu (śmiech). W tym roku kończę 27 lat. Do trzydziestki chcę mieć na kon-cie pierwszą w Polsce książkę o PR mody w merytoryczny sposób wyczerpującą ten temat.

Czy jest ktoś, na kim się wzorujesz?Przyglądam się Crosby Noricks, amerykańskiej specjalistce od PR-u. Zazwyczaj jednak mam pozakulisowych bohaterów, którzy pracują w branży PR i mało kto wie, jakie inspirujące rzeczy robią! Jak naj-częściej wychodzę jednak poza modę. Na przykład obserwuję, jak komunikują się największe muzea na świecie – to jest dla mnie wzo-rzec mówienia o trudnych rzeczach w prosty sposób. Albo obserwuję procesy budowania społeczności wokół uczelni wyższych, podej-mowane przez nich inicjatywy – na tej podstawie jestem w stanie stwierdzić, co ich aktualnie kręci, co sprawia, że chcą wyjść z domu. Ważnym odniesieniem dla mody w moim przekonaniu jest też mar-keting sportowy, marketing miejsc, trendwatching. Jednym słowem przyglądam się wszystkiemu, co nie jest modą.

Jak wyobrażasz sobie branżę mody za pięć lat?Za pięć lat? Przytłacza mnie ta myśl (śmiech). Skupiam się raczej na tym, co jest do zrobienia teraz! Kilka dni temu zostałam nomino-wana do PRotonów 2015, prestiżowej nagrody przyznawanej pro-fesjonalistom w dziedzinie komunikacji. Zostałam uznana za osobę „odznaczającą się nieprzeciętnym myśleniem, innowacyjnością i talen-tem”. O statuetkę będę walczyć w kategorii „osoba/zespół zajmujący się edukacją PR-owską”. Myślę sobie, że to oznacza kierunek pewnych, na szczęście zachodzących już, zmian. Wysiłek osób działających oddolnie zostaje zauważony w mainstreamie. Cieszę się, ponieważ w długofalowej perspektywie oznacza to mniej więcej tyle, że za pięć lat nie będę jedyną wojującą PR-ówką od mody! Do tego czasu chcę otoczyć się zaufanymi ludźmi o szerokich horyzontach. Czuję podskórnie, że będziemy polskiej modzie potrzebni.

Rozmawiała OLIVIA KŁUSEK

To ja po warsztatach z Iną Lekiewicz podczas Art&Fashion Forum. Wygrałam w kategorii Design&Fashion Writing i w czerwcu lecę w związku z tym na kurs do Londynu

Przygotowujemy się do zdjęć. Strzyże Tymek Pięta, daje się strzyc Ekskluzywny Menel, w tle ja z obowiązkowym kubkiem kawy

Z założycielkami portalu Fashion Post

wywiad

Page 73: lounge | No 70 | kwiecień'15

71

WYSZUKANI/ZNALEZIENI

Slow life najprościej można przetłumaczyć jako sztukę uważnego życia i właśnie dla takich kobiet są projekty Ma Mey. Wygoda połączona z użytecznością. Oversize, ale nie ten bezkształtny, burzący proporcje, tylko dokładnie przemyślany. Najlepsza gatunkowo bawełna i ręcznie malowane naszywki. W tych czterech zdaniach można opisać kolek-cję Marzanny Meysztowicz. Jeśli jeszcze dodamy do tego ulubione kolory projektantki, czyli: biel, popiel, beż, szarości i czerń to wyjdzie nam nowoczesna, ponadczasowa kolekcja, którą spokojnie możemy nazwać basicową, ale pozbawioną nudy, nieprzeciętną.

Dla projektantki najważniejsze wydają się być styl i wygoda. Jak sama mówi: Lubię i szyję rzeczy proste z tak zwanym „pazurem”. In-

spirują mnie pokazy mody, ulica oraz moje rzeczy kupione 20 lat temu zagranicą. Lubię eksperymentować, chętnie łączę dzianinę z tkaniną. Lubię elegancję z nutką stylu sportowego. Printy nadają charakteru i stylu moim projektom. Podobnie - nigdy nie zrezygnuje z wymienionych wcześniej kolorów, bo tylko w tych czuje się dobrze, a nie widzi sensu w projektowaniu rzeczy, które jej samej się nie podobają. Inne kolory pojawiają się tylko na naszywkach, jako detal.

Na koniec zapytana o coraz szybciej zmieniające się tendencje mówi: Nie chodzi o trendy ważna jest sylwetka kobiety i proporcje. Mamy na-dzieję, że podobnie myślących projektantów będzie więcej!

OLIVIA KŁUSEK

MA MEYMARZANNA MEYSZTOWICZ ALL ABOUT LOVE AND PASSION

NOWA POLSKA MARKA I PROJEKTANTKA, KTÓRĄ CIĘŻKO ZALICZYĆ DO KATEGORII “MŁODZI POLSCY PROJEKTANCI” IDEALNIE WPISUJE SIĘ NIE TYLKO W TEMAT “BASIC”, ALE TEŻ W POPULARNĄ OSTATNIO IDEĘ SLOW LIFE.

fot.

mat

. pro

moc

yjne

fot.

mat

. pro

moc

yjne

fot.

mat

. pro

moc

yjne

fot.

mat

. pro

moc

yjne

marka miesiąca

Page 74: lounge | No 70 | kwiecień'15

72

CZYM JEST OBECNIE BASIC?O tym, co jest naszą ubraniową podstawą, a co nie, spory są bardziej rozległe, niż kobie-ca szafa. Jednak według mnie istnieją takie trzy rzeczy, które każda kobieta ma w swo-jej garderobie. Mała czarna, czyli swoiste espresso, które teoretycznie jest malutkie, a dodaje nam mnóstwo energii. Krótka, o nie-skomplikowanym kroju. Pojawiła się w historii jako symbol żałoby po I Wojnie Światowej. Do mody wprowadziła ją sama Coco Chanel w latach 20. propagując styl silnej, niezależnej kobiety, która swoim ubiorem symbolizowała narodziny nowej epoki. W późniejszych latach kobiety z chęcią po nią sięgały z powodów finansowych, ponieważ w czasach wojny, ubóstwa i kryzysu najprostsza sukienka po-zwalała zachować im elegancję. Natomiast dopiero w latach 60. mała czarna przeżyła swój rozkwit za sprawą jednej z najbardziej

rozpoznawalnych hollywoodzkich postaci – Holly Golightly ze „Śniadania u Tiffany’ego”. Następne lata to już coraz nowsze wariacje na jej temat – z szerszymi ramionami, założona do glanów, z aplikacjami lub ze zdobionym kołnierzykiem.

Kolejne dwie niezbędne rzeczy w naszej sza-fie, które też stały się obiektem niekończą-cych się poszukiwań, są jeansy i biały T-shirt. Dzisiaj koszulki znajdziemy w każdym kroju i kolorze, zrobione z przeróżnych materiałów. Jednak zanim do tego doszło T-shirt stanowił nie lada wyzwanie w kwestii środków finanso-wych, opracowania idealnego kształtu i kroju. Wynalazcą T-shirtu jest londyńska firma Shirt. Tak jak w przypadku małej czarnej również biała koszulka zawdzięcza swój „rozgłos” filmo-wej produkcji. Chodzi oczywiście o „Tramwaj zwany pożądaniem”. Pozycję i popularność tej

BASIC JEST W NASZEJ SZAFIE TYM, CZYM DRESSING W SAŁATCE. NIEZALEŻNIE OD SKŁADNIKÓW, BEZ DOBREGO SOSU NIE BĘDZIE SMAKOWAŁO TAK DOBRZE. ODZIEŻ TYPU BASIC TO NIE CHWILOWA MODA, WYMYSŁ PROJEKTANTÓW CZY TEŻ TREND SPOWODOWANY „BOOMEM” NA NONSZALANCKI STYL PARYŻANEK. JEST TO GARDEROBA, KTÓRA POWOLI, KROK PO KROKU, ZOSTAJE WPROWADZONA DO NASZEJ SZAFY – A JEJ SIŁA POLEGA NA TYM, ŻE WYGLĄDA ZAWSZE SCHLUDNIE I ESTETYCZNIE, NADAJĄC SIĘ PRZY TYM NA WSZELKIEGO RODZAJU OKAZJE.

C Z Y J E S T T O W O G Ó L E M O Ż L I W E ?

PONADCZASOWAMODA I UBRANIA

fot.

mat

. pro

moc

yjne

fot. Michael Avedon

lifestyle

Page 75: lounge | No 70 | kwiecień'15

73

części garderoby jedynie umocniły takie ikony jak James Dean („Buntownik bez powodu”) oraz Elvis Presley. W latach 60. zaczęto nano-sić na T-shirty napisy i grafiki. Było to bardzo dobrym posunięciem i do tej pory cieszą się ogromną popularnością.

Natomiast jeansy to odzieżowy fenomen. Spodnie uniwersalne, ponadczasowe i nie-zastąpione. Sama nazwa pochodzi z francu-skiego Blue de Gênes, czyli „błękit genewski”. Historia jeansów sięga daleko, ale dopiero w połowie XIX wieku ich popularność wzro-sła za sprawą hurtowni założonej przez Levi Straussa. Jeansy były odpowiedzą na potrzeby osadników w Ameryce poszuku-jących solidnych ubrań. Jednak i one wbiły się w pewien schemat „marketingowy” i zyskały jeszcze większą popularność, tym razem dzię-ki westernom produkowanym w latach 40., a następnie dzięki niekwestionowanej ikonie buntu, wspomniany wcześniej James Dean. W kolejnych okresach ich rola się zmieniała - bywały zakazane, a w latach 70. - szczególnie te w wersji „dzwony” - były obowiązkowym atrybutem każdego hipisa. Kolejne lata to kolejne oblicza słynnych spodni. Dzisiaj mo-nopol na krój nie istnieje, oferta jest ogromna –od legginsów, rurki po boyfriendy. Każdy typ wraca w innym sezonie i kiedy myślimy, że już coś na pewno się nie powtórzy, moda nas zaskakuje, tak jak ma to miejsce na przykład teraz, w przypadku dzwonów.

Obecnie dużo sieciówek i marek odzieżowych dostrzegło ogromny potencjał drzemiący w odzieży typu basic. Tak naprawdę każdy po-szukuje ubrań, które pasują do wszystkiego; wykłada się je z szafy bez zbędnych przydłu-gich rozważań i szybko nakłada do ulubio-nych czarnych spodni – zawsze wiadomo, że będzie to strzał w dziesiątkę. W każdym sezonie kroje są lekko modyfikowane i od-świeżane, co zachęca nas do kupna kolejnych klasycznych spodni czy koszulek. Jednak są też modele ponadczasowe, jak kultowe jean-sy Levis’a 501. Wśród polskich projektantów największy rozgłos zyskała linia basic Łukasza Jemioła. Ofertę ubrań must-have mają rów-nież popularne sklepy, takie jak H&M czy też marki bieliźniane, jak Intimissimi. Mimo tego, że w każdym sezonie inna część garderoby linii basic jest poszukiwana dzięki obecnym trendom, ogólna moda i zapotrzebowanie na tego typu odzież nie przeminie. Jest to pewna inwestycja dla obu stron - zarówno marek, które są pewne sprzedaży, jak i klientów, któ-rzy kupują dobrej jakości ubrania na parę lat.

ADRIANA CYBULSKA

fot. www.facebook.com/LukaszJemiol

fot. Peter Lindbergh, Vogue

fot. carolinesmode.com

lifestyle

Page 76: lounge | No 70 | kwiecień'15

74

Marka DieselWłaściciel Renzo RossoData urodzenia i kraj pochodzenia 1955, WłochyData założenia marki 1978 rok

Renzo Rosso jest siłą napędową słynnej włoskiej marki Diesel. Firma znana jest dzięki dżinsowym ubraniom,

ale także kontrowersyjnym kampaniom reklamowym. W wieku dwudziestu lat Rosso dołączył do ówczesnego włoskiego giganta Moltex. Dwa lata później, dzięki czterem tysiącom dolarów pożyczonym od ojca, zakupił czterdzieści procent udziałów firmy. W 1978 roku zamienił jej nazwę, na znaną nam do dziś markę Diesel. Nazwa nawiązywała do kryzysu, jaki przechodził rynek naftowy po pojawieniu się alterna-tywnego oleju napędowego. Rosso chciał opanować amerykański rynek dżinsami za sto dolarów, podczas gdy para od Ral-pha Laurena kosztowała połowę tej ceny (pięćdziesiąt dwa dolary)! Dżinsy projektu Rosso nie wyglądały jak zdjęte prosto ze sklepowej półki, ale na znoszone i zużyte - na vintage. Fred Segal, który jako pierwszy umieścił w swoim butiku w Los Angeles spodnie Diesela, był zaskoczony ich niesa-mowitą jakością, która jak tłumaczy Rosso, była spowodowana dobrym umiejscowie-niem fabryki, pomiędzy dwoma rzekami wpływającymi do Adriatyku - „materiały czerpią wartości z ziemi, tak jak robi to żywność”.

Reklamy dżinsów należą niewątpliwie do grona najbardziej kontrowersyjnych. Nagość, seks, łamanie tabu. Specjalnością Diesel’a stały się zdjęcia o podtekstach sek-sualnych i niepoprawne politycznie hasła. Głośnym echem odbiła się kampania rekla-mowa pod hasłem „Be stupid”. Slogan „Bądź głupi” to przeciwieństwo tego, co wpajali nam rodzice. Założeniem kampanii było pokazanie, że tylko „głupi” ludzie są wstanie coś naprawdę stworzyć. Bo „mądrzy” może i widzą jak rzeczy się mają, ale „głupi” widzą, jak mogłyby się mieć. Koncepcja nie przekonała natomiast brytyjskiej komisji do spraw praktyk w reklamie, która zakazała ich emisji. Swoją decyzję uzasadniła prze-kroczeniem granic dobrego smaku oraz potencjalnym promowaniem zachowań niebezpiecznych dla dzieci. Rzeczywiście, odczytując reklamy wprost można wpaść na pomysł włożenia głowy do skrzynki na listy czy też pokazania piersi do kamery.

KRÓL DŻINSUWYDAJE MI SIĘ, ŻE DIESEL JEST WYJĄTKOWY, PONIEWAŻ OD ZAWSZE MIELIŚMY WŁASNY POGLĄD NA STYL ORAZ TRENDY.

- RENZO ROSSO

fot. www.interviewmagazine.com

moda

Page 77: lounge | No 70 | kwiecień'15

75

Jednak reklamy Diesela tworzą pewnego rodzaju łamigłówki dla odbiorcy. Odbiorca sam musi zrozumieć, o co właściwie chodzi, a rozwiązanie „zagadki” daje mu satysfakcję. Na tej samej zasadzie została oparta kampania z 2010 roku. „Sex sells, unfortunately we sell jeans” („Seks się sprzedaje, niestety my sprzedajemy dżinsy”).

Diesel to nie tylko dżinsy, to również bielizna, sukienki czy skó-rzane kurtki. Jednak Rosso, pozostając wierny produktowi, dzięki któremu zyskał największy rozgłos, stworzył „Diesel Denim Gallery” w Nowym Jorku. Znajduje się w niej „wystawa” dżinsów poddanych specjalnym obróbkom i traktowanych jako dzieła sztuki. Pewnie żadne z was nie marzyło, aby zobaczyć swojego Sima w takich samych dżinsach, które nosicie na co dzień? W 2012 roku nada-rzyła się taka okazja. Do ulubionej gry „The Sim’s” powstał bardzo stylowy dodatek - „The Sim’s 3 DIESEL Stuff”. Był to pierwszy taki projekt, łączący w sobie świat gier oraz mody. Dodatek ten pozwa-lał na ubranie swojej postaci w najmodniejsze elementy z kolekcji Diesela. Kultowe dżinsy, T-shirty z napisem oraz bieliznę, a ponadto

umożliwiał wyposażenie rezydencji Simsa w stoliki, kanapy oraz łóżka. Co więcej, meble pokazane w świecie wirtualnym były nor-malnie dostępne w sklepach stacjonarnych oraz internetowym.Obecnie Diesel to marka, która przeistoczyła się z dżinsowego specjalisty w lifestyle’owego giganta. Ponadto Rosso, jako jeden z niewielu, nie przeniósł swoich fabryk do Chin. Ubrania Diesel nadal produkowane są we Włoszech.

Do momentu wejścia Diesela na rynek dżins był noszony przez klasę robotniczą oraz był kojarzony z produktem niszowym. Renzo Rosso pokazał, że może być szczególny oraz seksowny. Głównym założeniem Rosso było stworzenie idealnej pary dżinsów. Czy mu się to udało? Słupki ekonomiczne oraz zera na jego koncie mówią same za siebie.

AGNIESZKA BIEŃ

fot.

ww

w.c

reat

ivea

daw

ards

.com

fot.

ww

w.c

reat

ivea

daw

ards

.com

fot.

ww

w.c

reat

ivea

daw

ards

.com

fot.

ww

w.c

reat

ivea

daw

ards

.com

fot.

pops

op.c

om

moda

Page 78: lounge | No 70 | kwiecień'15

76

COŚ DLA DUSZY, COŚ DLA CIAŁAJednym z miejsc, które stało się już moim obo-wiązkowym punktem podczas każdego poby-tu w Krakowie jest księgarnia Massolit, gdzie można znaleźć książki o różnorodnej tematyce, ale tylko i wyłącznie w języku angielskim. Nie przepadam za księgarniami-sieciówkami, dla-tego ta księgarnia to miła odmiana. Przytulna atmosfera sprawia, że człowiek traci poczucie czasu i zatapia się w świecie książek. Dodatkową zaletą jest połączenie tej cudownej ,,składnicy ksiąg” z kawiarnią. Duża dawka kofeiny jest bo-wiem niezbędna przy plądrowaniu kolejnych półek z książkami.

Inną księgarnią, w której mogłabym wydać wszystkie oszczędności (co też niestety czy-nię) jest Mocak Bookstore. Księgarnia oferuje wyselekcjonowane książki z różnych dziedzin humanistycznych, a także artystycznych, których nie znajdziemy w przeciętnym tego rodzaju skle-pie. Fotografia, moda, muzyka, film, architektura – wszystkie te działy zgromadzono w jednym miejscu. Warto zahaczyć o to miejsce przy okazji odwiedzin w Muzeum Sztuki Współczesnej.

KRAKOWAKRAKÓW JEST NIESAMOWICIE POPULARNĄ DESTYNACJĄ NIE TYLKO DLA POLAKÓW, ALE I CUDZOZIEMCÓW, KTÓRZY KORZYSTAJĄC Z RÓŻNORODNYCH OFERT LINII LOTNICZYCH PRZYJEŻDŻAJĄ TU NA PARĘ DNI. PEWNIE KAŻDY Z PRZYJEZDNYCH MA LISTĘ NIEZBĘDNYCH POZYCJI, KTÓRE CHCIAŁBY W MIEŚCIE ZOBACZYĆ – POSTANOWIŁAM JĄ JEDNAK UZUPEŁNIĆ O PARĘ WYJĄTKOWYCH MIEJSC, KTÓRYCH PRAWDOPODOBNIE NIE ZNAJDZIECIE W PRZEWODNIKACH TURYSTYCZNYCH. EKSPLOROWANIE KRAKOWA TO DLA MNIE ZAWSZE FORMA RELAKSU, JAKO ŻE SPACERUJĄC PRZEPIĘKNYMI I KLIMATYCZNYMI ULICZKAMI TEGO MIASTA NIEMAL ZAWSZE ODKRYWAM COŚ NOWEGO, CZEGO WCZEŚNIEJ NIE ZAUWAŻYŁAM. NIEWĄTPLIWYM ATUTEM MIASTA JEST KOSMOPOLITYCZNY CHARAKTER, KTÓRY KOMPONUJE SIĘ Z KLASYCZNĄ ARCHITEKTURĄ KRAKOWA, CO W REZULTACIE TWORZY JEGO NIESAMOWITĄ I NIEPOWTARZALNĄ ATMOSFERĘ.

MODNA MAPA

Mas

solit

, fot

.ww

w.fa

cebo

ok.c

om/p

ages

/Mas

solit

-Boo

ks-C

afe

Moc

ak B

ooks

tore

, fot

. ww

w.n

ck.p

lLu

lua,

fot.

ww

w.fa

cebo

ok.c

om/p

ages

/Lul

ua-P

erfu

mer

ia

miejsca

Page 79: lounge | No 70 | kwiecień'15

77

W poszukiwaniu pachnącego prezentu (dla kogoś bądź też dla siebie) można, a nawet należy udać się do perfumerii LuLua, która w ofercie ma propozycje od najlepszych nazwisk świata perfum, m.in. Serga Luten-sa oraz Toma Daxona. Atmosferę tego miejsca tworzy także lokalizacja, bowiem znajduje się na jednej z urokliwych uliczek Kazimierza, a także obsługa sklepu, która jest bardzo miła i z pewnością pomoże odnaleźć zapach, o którym marzy klient.

Kolejną perfumerią na mojej liście jest Mo61 - miejsce, w którym można samemu stworzyć perfumy. Jest to niewątpliwie coś unikatowego i nie-powtarzalnego, a idea skomponowania własnego zapachu, który odda nasz charakter i styl, wydaje się być bardzo kusząca. Szczególnie teraz, kiedy indywidualizm jest w naszej kulturze mocno ceniony.

UGRYŹĆ KRAKÓWMimo że jest to jedno z najbardziej rozpoznawalnych miejsc gastrono-micznych miasta, to dla mnie miejscem ponadczasowym, do którego przychodzę na najlepszą tartę z malinami i o którym warto wspomnieć, jest Camelot. Specyficzny wystrój wnętrza, przepyszne sałatki i ciepły nastrój sprawiają, że atmosfera tego miejsca jest wciągająca. Natomiast w lecie, w gorące i upalne dni możemy odpocząć w zaciemnionym i uro-kliwym ogródku lokalu.

Na piątkowy wieczór spędzony przy winie z przyjaciółmi, idealnym miej-scem jest Lipowa 6F / Krakow Slow Wine. To miejsce, które odkryłam przypadkiem spacerując. Zobaczyłam niesamowite przestronne wnętrze i już byłam stracona – musiałam wejść do środka. Za dnia przez duże okna wpadają tu promienie słoneczne przepięknie wszystko rozświetlając, co w połączeniu z dobrym jedzeniem i winem powoduje, że każdy dzień przestaje być stresujący, a la dolce vita staje się naszym priorytetem. Na-tomiast wieczorem to miejsce zmienia się jak kameleon i stwarza idealną atmosferę piątkowego wieczoru spędzonego ze znajomymi na opowie-ściach o minionym tygodniu.

Innym gastronomicznym punktem, które trzeba koniecznie ,,skosztować”, jest Shake & Bake (jest w poszukiwaniu nowej lokalizacji). Do tego miejsca niejako dojrzewałam, ponieważ do muffinek i babeczek podchodziłam bez jakiegoś szczególnego entuzjazmu – „kawałek biszkoptu z kremem, o co to wielkie halo…?”. Jednak Shake & Bake zdecydowanie odmieniło moje nastawienie. Ich propozycje w wersji na słodko i słono, niebanalne smaki i ciekawe połączenia podbiją na pewno niejedno podniebienie. Szczególnie, że – idąc z duchem czasu – przygotowywane są tu również wersje dla tych na diecie i tych, którzy nie tolerują glutenu.

Mówi się, że przez żołądek do serca, ale w przypadku kolejnego miejsca rozpoczęło się od doznań estetycznych, ponieważ zarówno lokalizacja przy plantach, jak i proste, przytulne, a jednocześnie przestronne wnętrze tworzą klimat tego miejsca. Bunkier Cafe, bo to właśnie o tym miejscu mowa, w swoim menu oferuje coś dla każdego i na każdą porę dnia – od

śniadań, przez lunchowe sałatki, po makarony. Każde danie ma w sobie coś innego, jakiś ciekawy dodatek. Niezwykłe doznania smakowe oraz wizualne są tutaj pewne!

Na kolację ze znajomymi czy też weekendowy obiad z rodziną dobrym wyborem jest Plac Nowy 1. Szczególnie wieczorem miejsce to ma nie-samowity klimat – przestronne, delikatnie przyciemnione i elegancko urządzone wnętrze jest zawsze wypełnione gośćmi, którzy spotkali się, by porozmawiać przy przepysznym jedzeniu. Menu jest różnorodne, dlatego też znajdzie się coś na każdy gust i ząb – od owoców morza po domową wersję hamburgerów.

Doskonałą alternatywą spędzenia czasu w Krakowie jest także spacer po ulicy Józefa na Kazimierzu, gdzie możemy się zatracić wśród urokli-wych lokali, jak np. Kolanko no 6, Czajownia, Eszeweria oraz retro sklepów z ubraniami typu Vintage Classics.

Mo6

1, fo

t. w

ww

.mo6

1.pl

Lipo

wa

6F/K

rako

wSl

owW

ines

, fot

. ww

w.fa

cebo

ok.c

om/li

pow

a6f

Cam

elot

, fot

. ww

w.fa

cebo

ok.c

om/p

ages

/Cam

elot

-CA

FE

miejsca

Page 80: lounge | No 70 | kwiecień'15

78

MODAStyl mieszkańców Krakowa niewątpliwie ewolu-uje w stronę kreowania własnego, wyróżniające-go się wizerunku. Dzięki temu rozwijają się tutaj sklepy promujące nowe, młode i mniej znane marki, a także te, które przede wszystkim pro-mują rodzimych projektantów. Zakupy w Kra-kowie to czysta przyjemność, ponieważ spacer po urokliwych uliczkach połączony z zakupami w unikalnych butikach to doskonała alternatywa dla przepełnionych centrów handlowych.

Zakupową trasę możemy rozpocząć w Lokal Hero, w którym znajdziemy kilkanaście ma-rek, m.in. Misbehave, Staff By Maff, Aloha From Deer. Zapotrzebowanie na streewearowe marki nieustannie rośnie, dlatego też sklep spotkał się z tak dużym zainteresowaniem, że obecnie ma już dwie lokalizacje. To miejsce, w którym odnajdą się szczególnie osoby, które lubią eks-perymentować z miejskim stylem.

W poszukiwaniu marek z „wyższej półki” możemy się udać do Pasażu 13, gdzie także stosunkowo niedawno miało miejsce otwarcie odnowionej wersji butiku Louve, który oferuje ubrania naj-lepszych polskich projektantów i marek, w tym Łukasza Jemioła czy Gosi Baczyńskiej. Polska moda się rozwija i ma coraz więcej do zaofero-wania, dlatego warto wspierać rodzimy rynek!

Alternatyw dla galerii handlowych w Krakowie znajdziemy jednak znacznie więcej, jest nią tak-że Forum Mody, miejsca zrzeszające ponad trzydzieści polskich marek z odzieżą, dodatkami i akcesoriami. Lokalizacja concept store’u jest dosyć nietypowa, ponieważ mieści się w daw-nym Hotelu Forum, relikcie PRL-u. Młode marki w takim budynku to dosyć ciekawy kontrast.

Metki „Made in Poland” można odnaleźć także w Idea Fix. Trudno tutaj mówić tylko o sklepie, ponieważ jest to miejsce wielowymiarowe, które

nie zamyka się w jednym obszarze. Znajdziemy bowiem nie tylko ubrania polskich projektantów, ale także sztukę użytkową, meble i dodatki do domu. Organizowane są tu również wernisaże, warsztaty, pokazy… Kreatywność i niebanalne pomysły są tu stałymi elementami.

Z całą pewnością Kraków jest intrygującym mia-stem kontrastów – młode marki pojawiają się obok vintage shopów, nowoczesne wnętrza w starych kamienicach, tradycyjna polska kuchnia tuż przy restauracjach serwujących kulinarne wariacje. I być może właśnie dlatego miasto jest tak chętnie odwiedzane? Wciąż przy tym zaskakuje, zmienia się i rozwija na każdej płasz-czyźnie. Dlatego na pewno jeszcze nie raz tu wrócę, by odkryć nowe owoce kreatywności jego mieszkańców.

ADRIANA CYBULSKA

Bunk

ier c

afe,

fot.

bunk

ierc

afe.

plSh

ake&

Bake

, fo

t. w

ww

.face

book

.com

/sha

kean

dbak

epl

Idea

Fix

, fot

. ww

w.fa

cebo

ok.c

om/ID

EAFI

Xpol

ska

Plac

Now

y 1,

fot.

ww

w.p

lacn

owy1

.pl

Loka

l Her

o, fo

t. w

ww

.face

book

.com

/MyL

okal

Her

o

miejsca

Page 81: lounge | No 70 | kwiecień'15

79

JEŚLI NUDZĄ CIĘ BEZDUSZNE HOTELE A KWATERY PRYWATNE NIE SPEŁNIAJĄ TWOICH OCZEKIWAŃ, KONIECZNIE ROZWAŻ WYNAJEM APARTAMENTU. TO CORAZ POPULARNIEJSZE MIEJSCE NOCLEGOWE W POLSCE O BARDZO WYSOKIM STANDARDZIE A JEDNOCZEŚNIE W PRZYSTĘPNEJ CENIE. NAJWIĘKSZĄ FIRMĄ WYNAJMUJĄCĄ APARTAMENTY JEST SUN & SNOW. ZGODNIE Z NAZWĄ SIEĆ OFERUJE MOŻLIWOŚĆ WYPOCZYNKU O KAŻDEJ PORZE ROKU, ZARÓWNO W MIEJSCOWOŚCIACH GÓRSKICH JAK I NAD MORZEM. JEST Z CZEGO WYBIERAĆ.

Spośród 1000 apartamentów Sun & Snow blisko połowa to lokale dwu-pokojowe o powierzchni około 50 metrów, składające się z salonu po-łączonego z aneksem kuchennym, sypialni i oczywiście łazienki. Takie mieszkania są najpopularniejsze wśród gości, i pomieszczą swobodnie do 4 osób. W ofercie znajdują się także przytulne kawalerki niczym z designerskich katalogów, lofty, ogromne apartamenty w starych kamienicach położone na ostatnich piętrach, a także kilkupokojowe mieszkania na nowoczesnych osiedlach. Wszystkie są wyjątkowo zlokalizowane, w sąsiedztwie atrakcji turystycznych, centrum miasta i biznesu, lub wręcz przeciwnie – blisko natury.

Tu wszystko zależy tylko od ciebie i twoich oczekiwań. Każdy aparta-ment jest inny, ale urządzony tak, byś mógł poczuć się jak u siebie. Dzięki świetnemu wyposażeniu nie musisz zabierać ze sobą nad-

miarowego bagażu. W kuchni znajduje się sprzęt AGD, ze zmywar-ką włącznie. W szafkach – talerze, garnki, sztućce, a nawet kieliszki do wina. W przedpokoju – odkurzacz, żelazko, deska do prasowania. W łazience – suszarka do włosów i najczęściej pralka, która świetnie sprawdza się przy dłuższych pobytach, zwłaszcza z dziećmi.

Z myślą o dzieciach przewidziano też wanienki, krzesełka do karmienia czy łóżeczka, a także sale zabaw znajdujące się na terenie budynku lub osiedla. W niektórych lokalizacjach goście mają dostęp do basenu, siłowni albo sauny. Do dyspozycji są zawsze albo garaże albo miejsca postojowe pod budynkiem.

Zatem czy już wiesz, gdzie pojedziesz w tym roku na Majówkę? Może Sopot? Kraków, Zakopane..? A może chcesz odkryć Szklarską Porębę? Jeśli tak, to koniecznie sprawdź ośrodek wypoczynkowy Sun & Snow Resorts, obejmujący blisko sto eleganckich apartamentów. Te zloka-lizowane na górnych piętrach oferują przepiękny widok na Szrenicę i całą dolinę. Miasteczko przyciąga trasami biegowymi i rowerowymi, szlakami spacerowymi, wyciągami narciarskimi, kolejką liniową, a także parkiem dinozaurów i kopalnią złota. W Szklarskiej Porębie każdy turysta znajdzie coś dla siebie, zarówno latem, jak i zimą. Zdjęcia i opis apartamentów z całej Polski, aktualne promocje ceno-we oraz szczegółowa oferta wynajmu dostępna jest pod adresem: www.sunandsnow.pl

APARTAMENTNA WAKACJE

SKROJONY NA MIARĘ

Page 82: lounge | No 70 | kwiecień'15

80

BASIC

modelka Anna Nocoń - Fashion Colorzdjęcia Michał Massa Mąsior - madmassa.comstylizacje Gosia Kuniewicz - Osa Osobista Stylistkafryzury Alicja Chawrona - Chmiest Academy of Hair Designmua Paulina Tomasik

Page 83: lounge | No 70 | kwiecień'15

81

kom

bine

zon,

bra

nsol

etka

Pro

mod

Page 84: lounge | No 70 | kwiecień'15

82

swetr Promodszorty Yoshebuty Tkmaxx

Page 85: lounge | No 70 | kwiecień'15

83

kurtka Yoshe

Page 86: lounge | No 70 | kwiecień'15

84

sukienka Yoshee

Page 87: lounge | No 70 | kwiecień'15

85

Marynarka, szorty Promodpodkolanówki Calzedoniabuty Aldo

Page 88: lounge | No 70 | kwiecień'15

86

bluzka,buty, spodnie Promodszelki Zarakurtka Yoshee

Page 89: lounge | No 70 | kwiecień'15

87

kurtka Yoshe

Page 90: lounge | No 70 | kwiecień'15

88

OD PODSTAW

TRENING MA BYĆ PRZYJEMNYM ZMĘCZENIEM!Wysiłek powinien być umiarkowany, zacho-wane stałe tempo i niezbyt forsowany. Musi Ci wystarczyć energii na godzinę wysiłku. Wyznacz odpowiednią intensywność: ODDECH – wysiłek nie zaburza twojego odde-chu, możesz swobodnie rozmawiać. MONITOROWANIE PRACY SERCA – możesz mo-nitorować pracę swojego serca na pulsometrze (ok. 65% HR max). Jeżeli nie masz pulsometra, przyłóż dwa palce do tętnicy szyjnej i przez minutę licz uderzenia: (220-wiek) x 65% = początkowe tętno dla wysiłku aerobowego

TRENING POWINIEN TRWAĆ GODZINĘ!Dlaczego tak długo? Ponieważ nasz organizm przez dwa kwadranse pozyskuje energię z węglowodanów (z glikogenu mięśniowego i wątrobowego). Dopiero po 30 minutach wy-siłku aerobowego zaczynamy spalać nadmiar tkanki tłuszczowej.

TRENING POWINIEN BYĆ REGULARNY! Aby był efekt, musisz trenować często i długo. Początkowo zacznij od treningu co drugi dzień. Później możesz trenować codziennie. Im częstszy trening, tym prędzej pozbędziesz się niechcianych fałdek tłuszczu.

JAKI TRENING AEROBOWY WYBRAĆ? Na siłowni – skakanka, aerobik, trening na bieżni, rowerku stacjonarnym, stepperze, orbitreku. W plenerze – jazda na rolkach, rowerze, pływanie, jogging, jazda na łyżwach czy nartach. Osobiście zdecydowanie polecam bieganie – to naj-bardziej naturalna forma ruchu!

ZAPRASZAM NA WWW.FACEBOOK.COM/TRENERPERSONALNYADRIANNAPALKA

ZACZNIJ

WIOSNA TO NAJBARDZIEJ ENERGETYCZNA PORA ROKU, KTÓRA MOŻE DODATKOWO CIĘ ZMOBILIZOWAĆ DO ZADBANIA O SYLWETKĘ. NAJLEPSZY NA ZRZUCENIE NADMIERNEJ TKANKI TŁUSZCZOWEJ JEST TRENING AEROBOWY! TYM BARDZIEJ, ŻE MOŻE GO WYKONYWAĆ KAŻDY. WIEK, PŁEĆ CZY DODATKOWE PREDYSPOZYCJE SIĘ NIE LICZĄ. ALE BY PRZYNIÓSŁ ODPOWIEDNIE REZULTATY MUSIMY PAMIĘTAĆ O PEWNYCH ZASADACH:fo

t. by

Łuk

asz

Lic

ww

w.p

ozyt

ywst

udio

.com

fot.

by Ł

ukas

z Li

c w

ww

.poz

ytyw

stud

io.c

om

bądź fit z Adą Palką

Page 91: lounge | No 70 | kwiecień'15

89

Wizyta w gabinecie stomatologicznym nie jest wyłącznie przyjemnością, chociaż jej efekty nierzadko bywają spektakularne. Nawet osoby, które nie boją się dentysty, siadając na fotel, często są zestresowane i chcą, by leczenie zakończyło się jak najszybciej. Wiele procedur, którym

jesteśmy poddawani w gabi-necie wiąże się z dyskomfor-tem, a nawet z bólem. W XXI w. dbałość o zdrowie jamy ustnej powinna być nawykiem i czę-ścią dbałości o zdrowie całego organizmu. Dzisiaj gabinety dentystyczne wyglądają pięk-nie, są kolorowe i przestronne, doskonale wyposażone, a ich personel w pełni korzysta nie tylko z najnowszej wiedzy, ale także z nowoczesnych tech-nologii.

Najpierw wycisk, potem protezaKażdy, kto choć raz poddany był procedurze tzw. pobierania wycisku wie, jak nieprzyjemny, a nawet bolesny może być taki zabieg. U niektó-rych pacjentów może spowodować odruch wymiotny albo duszenie. Wykonywany metodą tradycyjną, polega na włożeniu do ust pacjenta metalowej łyżki z tzw. masą wyciskową i odciśnięciu w niej kształtu zębów szczęki i żuchwy.Masa o konsystencji gęstego budyniu twardnieje w ustach pacjenta, następnie razem z łyżką (niekiedy ze sporą siłą) jest usuwana na zewnątrz.Na tej podstawie tworzony jest model, niezbędny do wykonania koron, mostów i protez.

Teraz możesz zobaczyć więcej niż widzi dentysta!Współczesne technologie cyfrowe docierają także do gabinetów dentystycznych, pozwalając na uzyskanie modelu zębów w sposób bardziej komfortowy dla pacjenta, a przy tym niezwykle dokładny.W nowoczesnym gabinecie metalowe łyżki i masy wyciskowe zostały zastąpione skanerem wewnątrzustnym.Lekarz umieszcza w jamie ustnej pacjenta niewielkie urządzenie z gło-wicą skanującą, skanuje powierzchnie zębów, a ich obraz widoczny jest natychmiast na monitorze. Podobnie, jak przy użyciu kamery, pacjent może dokładnie obejrzeć swoje zęby ze wszystkimi ich nie-doskonałościami – także te fragmenty, których nie można zobaczyć nawet w powiększającym lusterku. „To wspaniałe urządzenie pomaga nam w sposób precyzyjny wykonywać wszelkie prace protetyczne dla pacjentów, którzy wymagają uzupełnienia braków zębowych” – mówi dr Wacław Steczko, właściciel kliniki „Stomatologia Steczko” z Krakowa.

„Ale nie tylko, ponieważ skaner wewnątrzustny jest bardzo przydatnym narzędziem w leczeniu pacjentów z różnymi zaburzeniami funkcjonal-nymi. Dla nich wykonujemy szyny, czyli specjalne nakładki na zęby, służące leczeniu takich zaburzeń, jak bruksizm, nadmierne zaciskanie i zgrzytanie zębami, powodujące ich ścieranie i nieodwracalne znisz-czenie szkliwa” – dodaje Wacław Steczko.

Precyzja, dokładność, ograniczenie błędów i poprawek, a w efekcie podniesienie komfortu pacjenta, oszczędność czasu – to tylko niektóre zalety nowoczesnych urządzeń cyfrowych, z których mogą korzystać pacjenci w gabinecie dentystycznym.Skaner wewnątrzustny, rentgenowska diagnostyka cyfrowa, bezbolesne znieczulenia czy profesjonalne zabiegi higieniczne staną się wkrótce standardem współczesnych klinik stomatologicznych – standardem, z jakiego korzystać może każdy pacjent.

Zapomnij o wycisku!Nowa technologia - Skaner 3D.

„Stomatologia Steczko”ul. Krakusów 1c, 30-092 Krakówtel.: (12) 638 18 40www.steczkodentysta.pl

Page 92: lounge | No 70 | kwiecień'15

90

trend sezonu

MAKE-UP

NOMAKE-UP Fot. Robert Bednarczyk

Makijaż Iza TrzaskaczModelka Luxury Fashion Agency / Anetawww.luxuryfashionmodels.pl

Page 93: lounge | No 70 | kwiecień'15

91

DOBRE PRZYGOTOWANIENajważniejszą rzeczą przed wykonaniem każde-go makijażu jest rzecz prosta i wydawałoby się oczywista, a więc odpowiednie nawilżenie skóry. Butelka wody dziennie, dobry krem nawilżający i regularne maseczki pozwolą nam szczycić się zdrowo wyglądającą skórą. Przed nałożeniem podkładu ważne jest, by nasza twarz była oczysz-czona – najlepiej przy pomocy płynu micelarne-go, natomiast później nakładamy na przykład mieszankę kremu z potrójnym kwasem hialuro-nowym. Jak podpowiada Iza, do odpowiedniego przygotowania twarzy pod makijaż konieczna jest baza – rozświetlająca lub wygładzająca, która ochroni naszą skórę, a także przedłuży trwałość makijażu.

NATURALNE ROZŚWIETLENIE Kiedy nasza twarz jest już odpowiednio przygoto-wana, przystępujemy do działania. „Korektor pod oczy to moim zdaniem najważniejszy kosmetyk, który powinien się znaleźć w każdej kosmetyczce” - mówi Iza. Aplikując korektor rozświetlający deli-katnie wklepujemy go w skórę pod oczami. Zaczy-namy od zewnętrznej części oka i kierujemy się do wewnątrz, uważając aby nie podrażnić wraż-liwego miejsca przy worku spojówkowym. Kilka sekund i nasze oko jest rozjaśnione oraz pozba-wione niechcianych cieni. Teraz czas na podkład. Bezwarunkowo musi być idealnie dobrany do kolorytu naszej szyi, a w okresie letnim do de-koltu. Ważne, by nakładać go odpowiednim pędzlem (średniej wielkości, płaski, z włosia syntetycznego) lub palcami, z góry na dół – w ten sposób uzyskamy transparentny efekt. Jeśli możemy pochwalić się zadbaną i zdrową cerą wybieramy podkłady lekkie, nie matują-ce. Delikatne rozświetlenie i naturalny blask to hit sezonu. W przypadku cery bardzo tłustej, z tendencją do świecenia się, delikatnie matujemy strefę T (broda, nos i czoło) pudrem prasowa-

nym, rozświetlająco-kryjącym. „Do aplikacji pudru używamy dużego, puszystego pędzla, z natural-nego włosia” - podpowiada Iza.

DELIKATNE WYKOŃCZENIAKiedy koloryt naszej twarzy jest wyrównany, przechodzimy do ma-kijażu oka. W przypadku make-up no make-up nie jest on wymaga-jący, ponieważ praktycznie nie używamy cieni. Jeśli już, to tylko te o naturalnym, cielistym odcieniu i matowym wy-kończeniu. W celu zagęszczenia górnej linii rzęs, możemy użyć lekko ciemniejszych, brązowych cieni. Musimy przy tym pamiętać, aby kreska nie była za gruba czy za ciężka dla oka – może to zaburzyć cały efekt naturalnego makijażu. Rzęsy malujemy brązowym lub – w przy-padku ciemnej oprawy oczu – czarnym tuszem, pociągając je lekko, nakładając jedną warstwę. „Jeśli mamy długie rzęsy, najlepiej ich w ogóle nie tuszować, żeby nie uzyskać sztucznego efektu” - prze-strzega Iza. Aby makijaż oczu był kom-pletny, musimy pamiętać o brwiach, które są ramą oka – bardzo delikatnie podkreślamy je cieniem w kolorze zbliżonym do naturalnego. Na ko-niec nakładamy róż, w miejsca, gdzie naturalnie się rumienimy, rezygnując przy tym z modelowania twarzy. Usta podkreślamy błyszczykiem w delikat-nym kolorze i... voilà! Najmodniejszy makijaż sezonu gotowy!

MALWA W

DOBRA WIADOMOŚĆ DLA TYCH Z WAS, KTÓRE NIE MOGĄ POCHWALIĆ SIĘ PERFEKCYJNIE RÓWNĄ KRESKĄ NAD OKIEM, UMIEJĘTNOŚCIĄ EFEKTOWNEGO CIENIOWANIA À LA SMOKY EYES CZY TALENTEM DO ŁĄCZENIA KOLORÓW TAK, BY W EFEKCIE KOŃCOWYM TWORZYŁY IMPONUJĄCĄ CAŁOŚĆ, KORESPONDUJĄCĄ Z WASZĄ URODĄ. MAKE-UP NO MAKE-UP TO TREND NUMER JEDEN W TYM SEZONIE, A JEGO WYKONANIE WYDAJE SIĘ BYĆ PROSTSZE NIŻ OBRYSOWANIE UST KONTURÓWKĄ. IZA TRZASKACZ Z MARKI PAESE POKAZAŁA NAM, JAK KROK PO KROKU WYKONAĆ PERFEKCYJNY NATURALNY MAKIJAŻ. SPRAWI ON, ŻE NASZA TWARZ BĘDZIE WYGLĄDAŁA ŚWIEŻO, ZDROWO I BARDZO NATURALNIE.

trend sezonu

Page 94: lounge | No 70 | kwiecień'15

92

O P A N O W A ĆNIEŁAD

fot.

Robe

rt B

edna

rczy

k / M

edia

Lou

nge

styl

izac

ja: A

gnie

szka

Bie

ń

torebka Max Mara/Mirage

portfel Max MaraWeekend/Mirage

chusta Six

parasol Six

opakowanie na okulary Six

okulary własność stylistki

kalendarz własność stylistki

opakowanie na iPhone’a Six

pomadka w płynie Paese

szminka Paese

lakier do paznokci Paese

masełko do ust Bielenda

balsam do ust Bielenda

puder Paese

lifestyle

Page 95: lounge | No 70 | kwiecień'15

93

ODKRYCIA I WYKOPALISKAW moich torebkach widziałam już wszystko. Bez względu na jej rozmiar potrafię pomieścić tam kilogramy zbędnych rzeczy. Bezużytecz-ne paragony, przesuszony tusz do rzęs, pięć opakowań po mokrych chusteczkach, jedna zagubiona żelowa wkładka do szpilek, czy multum dowodów zbrodni w postaci pa-pierków po batonikach, które uwielbiam - to wersja soft mojej torebki. Gorsze rzeczy znajdują się w mojej „podręcznej torbie ma-łego stylisty” : stara i nowa rolka do ubrań, nici w dziesięciu kolorach, igły porozrzuca-ne luzem, pojedyncze plastry, kawałki taśmy klejącej, gdzieniegdzie jakiś zagubiony klips czy kawałki tektury do podklejania butów. Wstyd kontynuować, bo kto jak nie stylista powinien umieć zadbać o porządek w szafie, szufladach z bielizną czy w torebkach? Winą za ten stan obarczam zazwyczaj producentów torebek. Jak można wyprodukować tak pod-ręczną rzecz bez odpowiednich przegródek, kieszonek, czy chociaż gratisowych wkładek typu mini kosmetyczka? Można oczywiście się uprzeć i wybierać tylko takie torebki, które posiadają te wszystkie atuty, ale jeśli akurat hitem sezonu jest torba-worek? Dylematy kobiet naprawdę nie znają granic, a użytecz-

ność ich rzeczy jest na dalekiej pozycji za ich kolorem, kształtem, materiałem czy marką. Pociesza mnie jedynie fakt, że nie jestem sama. Babskie spotkanie, dzwoni telefon - nie daj Boże najbardziej popularny dzwonek, bo wtedy wszystkie rzucamy się na nasze to-rebki, chociaż i tak zanim którakolwiek zdoła zwycięsko wyłowić komórkę spośród jej tylko znanych skarbów, dzwonek zdąży zamilknąć i pozostawić po sobie głuchą ciszę. Co jeszcze bardziej pocieszające, ostatnio odkryłam, że są kobiety, które w absurdzie swojego bałaga-nu przekraczają kolejne granice. Jedna z nich zamiast przekładać rzeczy z mniejszej torebki do większej, przekłada ją całą i w ten sposób taszczy ze sobą bałagan dużej torebki uroz-maicony drugim, schowanym w mniejszej. Komentarza brak, bo to sygnał ostateczny, że trzeba znaleźć rozwiązanie, zanim pogrążymy się w naszym nieporządku.

ZERO LITOŚCIPierwszym krokiem, jak zawsze jest gruntow-ny remanent zawartości naszych wszystkich toreb, torebek i torebeczek. Co więcej, mu-simy przetrząsnąć także mniejsze składowe, typu kosmetyczka, w której czają się przeter-minowane szminki, połamane kredki, zepsute wsuwki czy gumki do włosów. Segregujemy nagromadzone paragony na te, które są aktu-alne i cokolwiek jeszcze na nich widać oraz na te, które pozostały wytartym kawałkiem pa-pieru lub pochodzą ze sklepu spożywczego, który reklamacji raczej nie przyjmuje. Gumy do żucia dla pewności także radzę wyrzucić, gdyż ich data ważności mogła ulec przeter-minowaniu, podobnie jak zgniecionych cu-kierków czy wysypanych orzeszków. Jednym z najbardziej pozytywnych aspektów takich porządków jest towarzyszący im tryumfalny okrzyk „ojej szukałam tego od roku!”, który zdarza się za każdym razem, gdy decyduje-my się na gruntowne porządki w naszych torebkach. Istny skarbiec, który chowa w so-bie zapomniane cudeńka, a czasem nawet pieniądze o całkiem sporym nominale.

ZAKUPY - LEK NA CAŁE ZŁOKolejny etap to zakupy. Są one rozwiązaniem na wszystkie „babskie” problemy i zmartwienia i tak też jest tym razem. Jednak teraz razem nie udajemy się do sklepu po nową parę balerinek, które będziemy mogły włożyć „na wszelki wypadek” do nowo uporządkowanej torebki, ale szukamy bardzo praktycznych plastikowych kosmetyczek - format i wzory do wyboru. Jest to najlepszy sposób na utrzy-manie porządku wśród licznych torebkowych gadżetów. Jedno opakowanie będzie służyło jako kosmetyczka, drugie jako piórnik, trzecie jako zestaw przyborów do czesania, czwarte

jako pojemnik na ewentualne przekąski, piąte będzie podręczną mini apteczką, szóste opa-kowaniem na paragony… i tak bez końca, aż wszystkie rzeczy zostaną odpowiednio posegregowane. Powiewa pedantycznością? Wbrew pozorom to nie irytujący nawyk, tylko sposób na to, aby nasza torebka w końcu stała się w pełni użyteczna. Kiedy już zakupimy od-powiednią ilość plastikowych kosmetyczek, dobrze byłoby przyjrzeć się naszym rzeczom, zanim ponownie włożymy je do torebki. Warto zastanowić się, czy nie lepiej zastąpić dwóch rzeczy jedną, bardziej uniwersalną. Na przykład zamiast wkładać do torebki szczotkę oraz puzderko z lusterkiem, można poszukać szczotki i lusterka w jednym, a jeśli do tego uda się nam, żeby była ona składana, to wy-grałyśmy los na loterii szczęścia i porządku. Warto zadbać, aby rzeczy w naszej torebce miały rozmiar mini - zamiast dużego i niepo-ręcznego opakowania mokrych chusteczek, kupmy kilka małych, zamiast tradycyjnego kremu do rąk poszukajmy jego „kieszon-kowego” odpowiednika, a zamiast dużego kalendarza, miejmy także mniejszy-toreb-kowy. To pozwoli nam też unikać wielkich toreb-worków, które są największą pokusą do wrzucania w nie wszystkiego, co mamy pod ręką. Skoro o wrzucaniu mowa, weźmy sobie do serca przestrzeganie zasady niepakowania do torebki wszystkich ulotek, które w geście solidarności wzięłyśmy od wszystkich ulotka-rzy stojących pod dworcem. Zamiast tego, pozbądźmy się ich przy najbliższym koszu na śmieci, podobnie jak opakowań po cukier-kach, batonikach, nieaktualnych list zakupów, bezużytecznych paragonów i wszystkich in-nych śmieci, które nieustannie kumulujemy w naszej torebce. Codziennie sprawdzajmy po powrocie do domu, czy nie zawieruszyło się w niej nic, co jest zbędne i nadaje się je-dynie do wyrzucenia.

Z porządkiem w torebce jest jak z porząd-kiem w naszej szafie. Albo tracimy każdego ranka piętnaście minut na zastanowienie się jak skompletować strój, albo zajmuje nam to jedynie trzy minuty, bo wszystko jest po-układane i nie ma takich rzeczy, które nie nadają się już na żadne spotkanie. Kwestia uporządkowanej torebki to nie jest sprawa wagi państwowej, ale z pewnością może nam znacznie ułatwić funkcjonowanie na co dzień. W dodatku, jeśli zastosujemy się do tych kilku prostych trików, sprawimy że naszym chło-pakom, mężom i koleżankom opadnie przy-słowiowa szczęka, kiedy już po pierwszym sygnale znajdziemy i odbierzemy dzwoniący telefon. Satysfakcja gwarantowana.

MALWA W

O P A N O W A Ć DAMSKA TOREBKA. OTCHŁAŃ BEZ DNA. CZARNA DZIURA. SYNONIMY MOŻNA MNOŻYĆ, BO JEST ICH TYLE, ILE KOBIET NA ŚWIECIE. JEST TO SWEGO RODZAJU NIEPISANE PRAWO NATURY, ŻE BAŁAGAN W TOREBKACH POWSTAJE WPROST PROPORCJONALNIE DO NASZYCH SZCZERYCH CHĘCI UTRZYMANIA W NICH PORZĄDKU. PARADOKS? PARADOKSAMI KOBIETA ZDOBIONA, WIĘC JESZCZE JEDEN Z NICH NIKOGO NIE POWINIEN DZIWIĆ. A JEDNAK, GDYBY TAK SKUMULOWAĆ WSZYSTKIE CHĘCI I ENERGIĘ I POSTANOWIĆ, ŻE OD DZIŚ W MOJEJ TOREBCE ZAPANUJE PORZĄDEK NICZYM PO WIZYCIE PERFEKCYJNEJ PANI DOMU?

lifestyle

Page 96: lounge | No 70 | kwiecień'15

94

ROBERT BEDNARCZYK: przetestowałem zestaw QUID Classic Men w skład którego wchodzi: żel pod prysznic do ciała i włosów 2w1, balsam po goleniu intensywnie łagodzący do skóry wrażliwej i krem rewitalizujący redukujący zmarszcz-

ki. Zdaniem producenta to linia kosmetyków dedykowana mężczy-znom lubiącym szyk i elegancję, ceniącym wysoką jakość produktów. QUID Classic Men nadaje świeżość i pozwala zachować na długo młody wygląd. Dzięki zawartości ekstraktu z guarany rewitalizuje skórę, orzeźwiając ją i jednocześnie wzmacniając. Kwas hialuronowy dogłębnie nawilża i łagodzi podrażnienia, a kolagen morski działa regenerująco i odmładzająco.

MOJA OPINIA:Dla mnie seria QUID Classic Men jest całkiem OK. Żel pod prysznic do ciała i włosów 2w1 to mój faworyt, szczególnie pod względem zapachu. Krem rewitalizujący redukujący zmarszczki nie do końca spełnił moje oczekiwania. Krótki efekt działania i pojawiający się błysz-czący film na twarzy – zapewne to z powodu mojej przetłuszczającej się skóry, jednak nie do końca mi odpowiada. Balsam po goleniu intensywnie łagodzący szybko się wchłania i, co ważne, dla mnie praktycznie bezzapachowy, więc nie koliduje z moją wodą perfu-mowaną. Opakowanie typowo męskie, eleganckie, czarne, matowe, wygodne w użyciu tuby, jasne i czytelne opisy. Zapach żelu pod prysznic – świeży, niezbyt intensywny. Pozostałych kosmetyków – ledwie wyczuwalny. Wszystkie kosmetyki z tej linii charakteryzują się bardziej stonowanym zapachem, niż typowo męskie kosmetyki innych firm, za którymi osobiście nie przepadam. Przyjemna konsystencja, bardzo szybko się wchłania i pozostawia skórę delikatną w dotyku. Efekt działania prawie w 100% pokrywa się z obietnicami producenta.

W skali od 1 do 10 kosmetykom z linii QUID Classic Men daję 8!

REDAKCJA LOUNGE MAGAZYN TESTUJE!WYCHODZĄC NAPRZECIW OCZEKIWANIOM MĘSKIEJ CZĘŚCI CZYTELNIKÓW W KWIETNIOWYM NUMERZE „LOUNGE MAGAZYN” TESTUJEMY LINIĘ

QUID ACTIVE MEN I QUID CLASSIC MEN STWORZONĄ PRZEZ LABORATORIUM KOSMETYKÓW NATURALNYCH FARMONA. NOWE KOSMETYKI OPRACOWANO TAK, ABY ZAPEWNIAŁY KOMPLEKSOWĄ PIELĘGNACJĘ O KAŻDEJ PORZE I W KAŻDEJ SYTUACJI. CZY ABY NA PEWNO? REDAKTOR

NACZELNY MARCIN LEWICKI I DYREKTOR ARTYSTYCZNY ROBERT BEDNARCZYK PRZETESTOWALI ZESTAWY QUID NA WŁASNEJ SKÓRZE.

MARCIN LEWICKI: wybrałem zestaw QUID Active Men, w skład któ-rego wchodzi: żel pod prysznic do ciała i włosów 2 w 1, balsam po goleniu intensywnie łagodzą-cy do skóry wrażliwej i nawilżająco–matujący krem do skóry wrażliwej. Według producenta

to seria dedykowana mężczyznom prowadzącym aktywny tryb życia, ceniącym wysoką jakość produktów. QUID Active Men nadaje świeżość i uczucie witalności przez 24 godziny na dobę. Zawarty w kosmetykach ekstrakt z guarany działa jak pobudzająca kawa dla Twojego ciała. Posiada zdolność spalania tkanki tłuszczowej, przeciwdziała przetłuszczaniu się włosów oraz ich wypadaniu. Guarana hamuje również procesy starzenia się skóry przeciwdziałając negatywnym skutkom wolnych rodników.

MOJA OPINIA:W dużym stopniu seria QUID Active Men spełniła moje oczekiwania. Czarny kolor opakowania i nowoczesna czcionka powoduje, że kosmetyki wyglądają na ekskluzywne, jednocześnie wskazują, że produkt skierowany jest do mężczyzn. Wygodna tuba, szczególnie żelu pod prysznic, dobrze sprawdza się na basenie czy po treningu. Podobnie jest z pozostałymi produktami z tej linii. W przypadku zapachu jest on do zaakceptowania. Szczególnie po treningu nie lubię, kiedy moja skóra pachnie intensywnie, mocniej niż użyte tego dnia perfumy. Quid jest dość wywarzony i nie przesadny w swojej nucie zapachowej, choć dla mnie mógłby pachnieć jeszcze łagodniej. Co do konsystencji to żel rozprowadza się miarowo i dobrze pieni, gorzej z włosami. Balsam po goleniu, mimo że jest kremem, wchłania się szybko. Krem nawilżający nie zostaje zbyt długo na skórze, co jest zaletą. Z doświadczenia wiem, że większość kremów do twarzy zbyt długo się wchłania i tworzy wrażenie tłustej skóry. W 90 % efekty działania pokrywają się z obietnicami producenta. Jedynie szampon nie działa tak, jak należy. Nie pieni się na włosach i nie ma takiego efektu, jak po zwykłym szamponie. Brakuje mi w tym komplecie kremu do ciała ale biorąc pod uwagę fakt, że my mężczyźni nie lubimy zbyt dużo przy sobie nosić, trzy tubki są w sam raz.

W skali od 1 do 10 kosmetyki z linii QUID Active Men oceniam na 9!

uroda

Page 97: lounge | No 70 | kwiecień'15

95

WYJĄTKOWE, PACHNĄCE I NATURALNE – TAK W SKRÓCIE MOŻNA OPISAĆ KOSMETYKI POLSKIEJ MARKI ORGANIQUE, KTÓRA W TYM ROKU KOŃCZY 15 LAT. ORYGINALNE FORMY I ZNIEWALAJĄCE ZAPACHY PRODUKTÓW PRZYBLIŻAJĄ NAM ZARÓWNO RYTUAŁY Z NAJDALSZYCH ZAKĄTKÓW ŚWIATA, JAK I TRADYCYJNE POLSKIE RECEPTURY.Historia marki Organique rozpoczęła się pięt-naście lat temu. Firma powstała jako jedno-osobowa manufaktura, dzięki której Tomasz Czarski (właściciel, prezes) postanowił spełnić marzenia o kosmetykach z wysokiej jakości surowców, naturalnie delikatnych i zdrowych. Rozpoczął od aromatycznych mydeł glice-rynowych, które wytwarzał własnoręcznie, jako pierwszy polski producent kosmetyków tego typu. Dziś w ofercie Organique znajdzie-my kosmetyki do pielęgnacji twarzy, ciała, włosów, do kąpieli, a także produkty do aro-materapii. Obecnie Produkty Organique są stosowane w najlepszych spa w Europie, a sieć sklepów pod ich szyldem liczy sobie 54 punkty.

Kosmetyki są oznaczone bezpieczną formułą, co daje pewność, że nie znajdziemy w nich ciężkiej chemii, parabenów, silikonów, pegów, substancji pochodnych od olei mineralnych ani syntetycznych substancji pieniących.

Produkty, oprócz wysokiej skuteczności, mają wyjątkowe zapachy, dzięki czemu ich stosowanie jest bardzo przyjemne i staje się swoistym rytuałem. Możemy je kupić w go-towych opakowaniach lub przyjść ze swo-im słoiczkiem i poprosić o produkt na wagę. Chronimy w ten sposób środowisko naturalne jednocześnie oszczędzając budżet domowy, ponieważ płacimy tylko za kosmetyk a nie za opakowanie. Co więcej, możemy zakupić nawet niewielką ilość kosmetyku na próbę, żeby móc się przekonać o jego działaniu.

Niekwestionowanym hitem, wśród kosme-tyków sprzedawanych na wagę jest balsam z masłem shea. Unikalny kosmetyk Organique zawiera 53% czystego masła shea posiada-jącego eco cert, które jest znane od stuleci jako panaceum na suchą skórę. Te wyjątko-wy produkt to połączenie masła shea, wosku pszczelego i odżywczych olejów: sojowego, z awokado i pestek winogron. Jego stoso-wanie daje efekt długotrwałego nawilżenia i odnowy warstwy lipidowej suchej skóry.

Balsam shea to tylko początek przygody z Or-ganique. W ich szerokiej ofercie znajdziemy takie perełki jak mydło Aleppo, czy Glinkę Ghassoul, naturalne oleje roślinne, oraz wiele bogatych i aromatycznych linii do pielęgnacji twarzy, ciała i włosów.

Nie sposób opisać wszystkich specyfików Organique i ich walorów. Zachęcamy do odwiedzin sklepów, w których każdy produkt można na miejscu przetestować.

Zapraszamy do aromaterapeutycznego świa-ta Organique.

ADRESY SKLEPÓW: Park Handlowy ZakopiankaUl. Zakopiańska 6230-418 Kraków

Galeria KazimierzPodgórska 3431-536 Kraków

DOMOWE SPAW Z A S I Ę G U R Ę K I

Page 98: lounge | No 70 | kwiecień'15

96

TO DOBRY PLANTa mała anegdotka, którą oczywiście

się podzielę, została mi opowiedzia-na przez Maćka, który ogarnia jedno

z krakowskich studiów fotograficznych. Siedzieliśmy w Forum na piwku i kolega za-czął, tymi słowy: „Tym razem, co rzadko się zdarza, klienci nas zaskoczyli. Sesja przed produkcją była owiana tajemnicą, dosta-liśmy tylko rozpiskę, jak mamy ustawić dwa równoległe set-upy z tłami i lampami błyskowymi konkretnie podanymi, czyli Quantuum Pulse oraz Move. Do ustawienia wykorzystaliśmy 90% naszego oświetlenia, czyli w studiu czułem się jak w lesie. Dwa-dzieścia lamp na potężnych statywach, z pełną gamą modyfikatorów robi swoje.

W dzień sesji byliśmy mocno podekscy-towani, nie wiedzieliśmy czego możemy się spodziewać. Okazało się, że powstanie w naszym studiu sesja autorstwa lokalnego artysty, a jej tematem będzie gimnastyka cyrkowa. Co tam się zaczęło dziać, nie masz pojęcia, ale muszę przyznać, że byli dosko-nale zorganizowani i w tym dniu pracował każdy cal naszego 150 metrowego studia...”. „Pięknie gadasz...”- skomentowałam, bo dla mnie większym zaskoczeniem było akurat to, że ludzie w Polsce wciąż potrafią mówić po polsku, „zboczenia zawodowe” odpo-wiednie dla naszych profesji. On pracuje w studio fotograficznym, a ja jestem dzien-nikarzem, hmm... no felietonistą ;)

Tak myślę, że czytając ten tekst, redaktor naczelny „Lounge” w pełni się z tym zgodzi. Uśmiecha się pewnie teraz do siebie, bo przemknęły mu przed oczami wszystkie te sesje zdjęciowe, które niczym droga przez mękę, dłużyły się bez ładu i składu i bez

planu. I wszystkie te teksty, na myśl o któ-rych redagowaniu jeżyły się włosy.

Tymczasem, kolega ciągnął opowieść o doskonale przygotowanym planie sesji. O tym, że gdy w pomieszczeniu do wizażu jedna gimnastyczka robiony miała makijaż, w studio inna pozowała, jeszcze inna omawiała szczegóły z autorem sesji, potem płynnie przechodziła do garderoby, no zegarek szwajcarski i co dobre, żadnych niepotrzebnych ruchów, nie było nawet poprawek! Tu kolega, popił dużego łyka piwa mirabelkowego. Bo dobry scenariusz to podstawa. I teraz przypomniała mi się inna anegdota, tym razem z mojego życia.

Czasy studenckie, wakacje na wyspach, praca w pubie, akurat miałam to szczę-ście, że pub na poziomie, ze wspaniałymi koncertami jazzowo-bluesowymi i z fajną klientelą. W weekendy pełen pub, zawsze od czwartej po południu do północy. Za barem istne kongo i ciągły balet barma-nów, naprawdę mieliśmy przygotowaną niezłą choreografię. Nie było czasu na nic. Dlatego zawsze przed godziną zero przychodził do nas właściciel i ze swoim irlandzkim akcentem i stoickim spokojem „tłukł” nam nad głowami: „Preparation, preparation, preparation”!

Tak, pamiętam to do dziś. Plan, przygoto-wanie, językiem hipsterskim: „ogarnięcie”.Dlatego, wysłuchawszy do końca opowie-ści Maćka, wychyliwszy butelkę mirabel-kowego piwa i pokiwałam tylko głową z kompletnym zrozumieniem. Tak, moi drodzy, bo podstawa to dobry plan.

O TYM, JAK PROFESJONALIZM W KRAKOWIE MOŻE ZASKOCZYĆ, OPOWIEDZIAŁ MI JEDEN Z MOICH ZNAJOMYCH, W ZESZŁY WEEKEND. I JAK KOCHAM KRAKÓW MIŁOŚCIĄ BEZWARUNKOWĄ, TO STAĆ MNIE NA ODROBINĘ IRONII I FAKT, ŻE W KRAKOWIE, GDZIE BIZNESY ROBI SIĘ „PRZY WÓDECZCE”, „BARTEROWO” I „PO ZNAJOMOŚCI” – TAKI PROFESJONALIZM NAGLE MOŻE PORZĄDNIE WYTRĄCIĆ Z RÓWNOWAGI.

na koniec

NA POCZĄTEK

Page 99: lounge | No 70 | kwiecień'15

3

kosmetyki inspirowane naturą

GALERIA KAZIMIERZ (p. 0) UL. PODGÓRSKA 34

www.organique.pl

P. H. ZAKOPIANKA (p. 0) UL. ZAKOPIAŃSKA 62

szukaj nas:

Page 100: lounge | No 70 | kwiecień'15

4

LOUNGE MAGAZYN | NR 70 | KWIECIEŃ 2015 ISSN 1899-1262 WWW.LOUNGEMAGAZYN.PL

...bo jakość ma znaczenie

kultura | sztuka | wydarzenia | lifestyle | moda | uroda | zdrowie | gadżety | design

KWIECIEŃ

70

#70bezcenny

KRAKÓW - WARSZAWA - KATOW

ICE - TRÓJMIASTO