UZetka101 (kwiecień 2014)

16
Głogów ::: Gubin ::: Krosno Odrzańskie ::: Lubin ::: Lubsko ::: Międzychód ::: Międzyrzecz ::: Nowa Sól ::: Nowy Tomyśl ::: Polkowice ::: Słubice ::: Sulechów ::: Sulęcin ::: Świebodzin ::: Wolsztyn ::: Wschowa ::: Zbąszyń ::: Zielona Góra ::: Żagań ::: Żary Gazeta Studencka NR 101 :: KWIECIEŃ 2014 MIESIĘCZNIK OD 2002 ROKU ::: Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego ISSN 1730-0975 Nakład 5000 ::: Gazeta bezpłatna ::: www.wZielonej.pl MIASTO: Zielone Stypendia UZ: Polityka publiczna i architektura krajobrazu KULTURA: Rafał Królikowski, Piotr Polk, Dawid Rafalski fot. www.medialubuskie.com.pl, www.sxc.hu

description

Autostopowy wyścig marzeń s. 2, Jak studenci kochają się wiosną s. 2, Spływ inżyniera s. 2, "Mam Talent" w Zielonej Górze s.2, Godziny rektorskie s.2, Prawie 100 tys. złotych dla studentów UZ od radnych s.3, Kto zagra na Winobraniu? O tym zadecydują zielonogórzanie s.3, Bez dawcy cudów nie będzie s.3, Titanic po zielonogórsku s.4, **IT happens! s.4, Skończyło się klawe życie s.5, Będzie donGURALesko i Kamil Bednarek! s.5, Pociąg do konferencji s.6, Ukraina leci po kablach s.6, „Unijny Plan Marshalla” dla Polski s.6, Lustro społeczeństwa s.7, Praktyczne studia drogą do sukcesu s.9, Uniwersytet w drodze s.10, Polk potrafi s. 11, Królikowski: byłem kiedyś „spadem” s. 11, Nudzisz się 6 godzin w tygodniu s.12, Zielonogórskie Wielkanoce s.12, Miasto Filmów s.12, Godzina Rektorska s.13, Jakbym chwycił Pana Boga za pięty... s.15, Poszukiwacze złota s. 16, Na kawie z samą sobą s. 16.

Transcript of UZetka101 (kwiecień 2014)

Page 1: UZetka101 (kwiecień 2014)

Głogów ::: Gubin ::: Krosno Odrzańskie ::: Lubin ::: Lubsko ::: Międzychód ::: Międzyrzecz ::: Nowa Sól ::: Nowy Tomyśl ::: Polkowice ::: Słubice ::: Sulechów ::: Sulęcin ::: Świebodzin ::: Wolsztyn ::: Wschowa ::: Zbąszyń ::: Zielona Góra ::: Żagań ::: Żary

Gazeta StudenckaNR 101 :: KWIECIEŃ 2014

MIESIĘCZNIK OD 2002 ROKU ::: Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego ISSN 1730-0975 Nakład 5000 ::: Gazeta bezpłatna ::: www.wZielonej.pl

MIASTO: Zielone StypendiaUZ: Polityka publiczna i architektura krajobrazu KULTURA: Rafał Królikowski, Piotr Polk, Dawid Rafalski

fot.

www.

med

ialu

busk

ie.co

m.p

l, ww

w.sx

c.hu

Page 2: UZetka101 (kwiecień 2014)

KWIECIEŃ 20142 Studenci

uto Stop Race to wyda-rzenie organizowane przez Klub Podróżników

BIT przy Uniwersytecie Ekono-micznym we Wrocławiu. To już szósta edycja. Inicjatywa z roku na rok zyskuje coraz większy roz-głos, a zainteresowanie już daw-no przerosło oczekiwania organi-zatorów. Zasady wyścigu są bardzo proste. „Wygrywa najszybszy, po-ruszamy się wyłącznie na stopa, świetnie się bawimy”. Trudno tutaj także mówić o większej rywalizacji. W rzeczy-wistości wszyscy są zwycięzcami. Przecież każdy uczestnik przeży-wa niesamowite przygody, pozna-je masę świetnych ludzi, a do tego w niezapomniany sposób spędza majówkę. Dotychczasowe edycje wy-ścigów kończyły się w chorwac-kiej Puli, włoskim Rimini, hisz-pańskiej Barcelonie, stolicy Włoch Rzymie i znów w Chorwa-cji, tym razem w Dubrowniku. W tym roku studenci ruszą w najdalszą trasę, której finisz usytuowano w Walencji. Na po-dróżników będzie czekał cam-ping z restauracją, basenem, bo-iskami sportowymi. Do tego należy pamiętać, że sama Walen-cja jest miastem pełnym atrakcji. Przestronne ulice, którymi do-tychczas podążały m.in. bolidy Formuły 1, zostaną przejęte przez fanatyków autostopu. Od dwóch lat zaintereso-wanie wyścigiem przerasta moż-liwości organizacyjne. Dlatego też wprowadzono ograniczenie liczby uczestników do 500 par. To i tak może wydawać się szaleń-stwem. W parze przynajmniej jedna osoba musi mieć status stu-denta i obie osoby muszą mieścić

WYDARZENIE ▪ Studenci z całej Polski znów staną w szranki w niecodziennym wyścigu. Start we Wrocławiu, meta w Walen-cji, a jedyny dozwolony sposób przemieszania się to autostop. To wszystko w ramach Auto Stop Race.

Autostopowy wyścig marzeń

A

się w przedziale wiekowym 19 – 30 lat. Dlaczego szaleń-stwem? Wyobraźcie sobie 1000 osób przy jednej trasie. Szaleńców jednak nie brakuje. Wszyscy podróżnicy uzbrojeni w cierpliwość, uśmiech i fantastyczne nasta-wienie, co roku ruszają na au-tostopową majówkę.

Na wszystkich uczestni-ków Auto Stop Race zawsze czeka pakiet startowy, w któ-rym znajduje się kilka przydat-nych gadżetów. Pobyt na cam-pingu urozmaicony jest także przez występ polskiego artysty. W Dubrowniku niesamowity koncert dał Gooral. Tegorocz-na gwiazda jest jeszcze owiana

słodką tajemnicą. Uczestnicy ruszają 26 kwietnia spod Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocła-wiu. Do przejechania będą mieli około 2350 km, chociaż zwykle dystans wychodzi więk-szy. Co ciekawe od początku imprezy wygrywają pary dam-skie. Dziewczęta na mecie zja-

wiają się nawet szybciej niż or-ganizatorzy. Na najszybszych i najbardziej kreatywnych sto-powiczów będą czekać także bardzo atrakcyjne nagrody. Jednak to nie szybkość jest tutaj najważniejsza. Auto Stop Race to sposób na nieza-pomnianą przygodę, którą bę-dziemy wspominali przez całe

nasze życie. O plusach jazdy autostopem pisałem już niejed-nokrotnie. Wszystkich nieprze-konanych zapraszam do lektu-ry artykułów „Kciuk do góry” w zeszłorocznych numerach (www.wzielonej.pl, zakładka Gazeta). Szerokiej drogi.

▪ Wojciech Góralski

Częściej! Badania dowodzą, że wiosną jesteśmy bardziej skłonni do nawiązywania romansów i za-wierania nowych znajomości. Kiedy dni są dłuższe, czę-ściej wychodzimy na spacery. Mamy też więcej ochoty i energii na aktywny wypoczynek i wie-czory pod gwiazdami (bywają ta-kie nawet na trawniku przy aka-demiku "Wcześniak" czy obok "Ziemowita"). Światło słoneczne dodaje nam witalności. Nie tylko studen-ci w tym czasie czują się piękni i młodzi. Wszyscy stajemy się pewniejsi siebie, a to ułatwia rela-cje z innymi ludźmi. Feromony, które wydziela nasz organizm, emituje reakcje seksualne innych osób. Podobno

wybieramy partnera kierując się jego zapachem (gdzie węch Was prowadzi tej wiosny?). Wiosną, kiedy dni są dłuż-sze i cieplejsze, nasze ciało wy-dziela więcej feromonów, przez co wzrasta między innymi ochota na seks. Jesteśmy też bardziej zre-laksowani, częściej się uśmiecha-my i to oczywiście dodatnio wpływa na naszą atrakcyjność. – Organizm człowieka nieustannie podlega reakcjom biochemicznym. Gdy się zako-chujemy, wzrasta poziom dopa-miny, która powoduje nagły przy-pływ energii – tłumaczy Wiktor Koszycki z serwisu Feromony.pl.

Wyobraźcie sobie 1000 osób przy jednej trasie. Szaleńców nie brakuje. Wszyscy podróżnicy uzbrojeni w cierpliwość, uśmiech i fantastyczne nastawienie co roku ruszają na autostopową majówkę.

5. kwietnia wystartowały preca-stingi do kolejnej edycji „Mam talent!”. Ekipa programu odwie-dzi dziewięć miast w Polsce w poszukiwaniu najbardziej uta-lentowanych. Popularny talent--show po raz pierwszy zawita również do Zielonej Góry. Pierwszym celem podró-ży ekipy jest Zabrze (05.04), na-stępnie Wrocław (06.04) i po raz pierwszy Zielona Góra (12.04). Kolejne miasta na ich mapie to:

Poznań (13.04), Bydgoszcz (26.04), Gdańsk (27.04), Rze-szów (17.05), Białystok (24.05), w którym gościć będą po raz drugi oraz Warszawa (25.05). Osoby, którym uda się przejść etap precastingów, pod-czas kolejnego staną oko w oko z jurorami. To oni zdecydują, kto będzie miał szansę zachwycić swoim talentem milionową wi-downię programu. Do ataku, zielonogórzanie!

▪ "Mam Talent" w Zielonej Górze

▪ Godziny rektorskie Godziny rektorskie przed Wielkanocą obowiązywać będą 18 kwietnia od godziny 11:00. Zgodę na ich przyznanie wyraził prof. Wojciech Strzyżewski, prorektor ds. studenckich.Na portalu wZielonej.pl znajdziecie skan dokumentu potwierdza-jący tę wiadomość.

▪ Spływ inżyniera13 czerwca br. w Lubrzy odbędzie się wielka gala kajakowa o nazwie SPŁYW INŻYNIERA. Organizatorem imprezy jest Wydział Inżynie-rii Lądowej i Środowiska UZ. Studenci będą zmagać się z żywiołami: wodą, wiatrem i słońcem, udowadniając, że studia to nie tylko nauka, ale także świetna zabawa. W ten dzień każdy będzie mógł wykazać się sprawnością fizyczną oraz zrelaksować się przed zbliżającą się sesją. Szczegółowe informacje u Oli Szumańskiej: tel. 791 093 997, mail: [email protected]. Zachęcamy do udziału!

▪ Jak studenci kochają się wiosną

Page 3: UZetka101 (kwiecień 2014)

3KWIECIEŃ 2014 Zielona Góra

Prawie 100 tys. złotych dla studentów UZ od radnychZIELONA GÓRA - MIASTO UNIWERSYTECKIE ▪ Ciężka praca zawsze się opłaca, ale opłacać się może jeszcze bardziej. Zwłaszcza na UZecie. Od przyszłego semestru do intensywniejszego wysiłku może zmobilizować 30 „Zie-lonych stypendiów”, które ufundują radni z Klubu Zielona 2020.

ałożenie jest proste – najlepsi zielonogórzanie studiujący na Uniwersy-

tecie będą nagrodzeni. Pierwsza edycja Zielone-go Stypendium adresowana jest do studentów kierunków ści-słych – budownictwa, ekonomii i informatyki. - Jestem niezwykle wdzięczny w imieniu studentów, którzy studiują na Uniwersyte-cie Zielonogórskim i są miesz-kańcami Zielonej Góry, że rad-ni wystąpili z taką propozycją - mówi prof. Wojciech Strzy-żewski, prorektor ds. studenc-kich. Póki co o dofinansowa-nie mogą ubiegać się studenci trzech kierunków: budownic-twa, ekonomii i informatyki. W przyszłości liczba ta ma ulec powiększeniu. - My, humaniści, chylimy czoła przed inżynierami - mówi Andrzej Bocheński, radny klu-bu Zielona 2020. Co kierowało radnymi, że postanowili wesprzeć żaków? - Mną na przykład to, że w moim życiu rodzinnym przez lata mieliśmy trzech studentów w domu - opowiada Bocheński. - Nieźle się uczyli i myślę, że byłoby o wiele lżej, gdyby oni, dobrze się ucząc, byli jeszcze wspomagani finansowo. A jeżeli któryś z naszych studentów po-wie kiedyś: "zostaję w Zielonej, fajnie mnie tu przyjęli", to już pieniądz będzie zwrócony - do-daje radny.

Filip Gryko natomiast podkreśla, że nauka to też cięż-ka praca, którą trzeba odpo-wiednio nagradzać. - Trzeba dać sygnał stu-dentom z Zielonej Góry, że mia-sto dba o nich i zależy nam, żeby studenci pozostali w naszym mieście. Nie chcemy, aby stu-denci za groszem, za funtem czy za euro jechały pracować na zmywaku za granicą i tracili

swoje talenty i kompetencje. Klub radnych Zielona 2020 jednogłośnie twierdzi, że nauka to bezapelacyjnie rodzaj ciężkiej pracy umysłowej i ona musi być nagradzana. Dodajmy, że stypendia w wysokości 500 zł zostaną przyznane wyłącznie studentom UZ, którzy są mieszkańcami Zielonej Góry. Wnioski będzie można

składać do końca czerwca. Re-gulamin stypendium, formularz wniosku oraz szczegółowe in-formacje znajdziecie się wkrót-ce na stronie prorektora ds. stu-denckich Uniwersytetu Zielonogórskiego. Stypendia będą przyznane na jeden se-mestr (6 miesięcy) i zostaną wręczone w październiku br. podczas inauguracji roku aka-demickiego 2014/2015

Oficjalne wręczenie na-stąpi na inaugurację roku aka-demickiego 2014/15, czyli w październiku. Miesięczna kwota stypendium to 500 zło-tych na każdego z najlepszych studentów na wskazanych kie-runkach.

▪ Paweł HekmanKaja Rostkowska

Z

Nie chcemy, aby studenci za groszem, za funtem czy za euro jechali pracować na zmywaku za granicą i tracili swoje talenty i kompetencje

- mówi Filip Gryko, radny klubu Zielona Góra 2020.

▪ Kto zagra na Winobraniu? O tym zadecydują zielonogórzanie

Mieszkańcy Zielonej Góry pokazali podczas budżetu obywatelskiego, że głosować chcą i lubią. Organizatorzy Winobrania postanowili pójść tym tropem i decyzję o tym, kto zagra na Dniach Miasta, pozostawiają właśnie im. Jak powiedział Tomasz Nesterowicz, dyrektor Winobrania, w Zielonej Górze zagrało już tylu artystów, że będzie trudno uniknąć powtórzeń. Wybór zespołu bądź wykonawcy będzie oczywi-ście, w późniejszym etapie, dokonywany przez organiza-torów. - Później wybór gwiazd będzie weryfikowany przez kryterium finansowe i czynnik dostępności gwiazd - mówi Tomasz Nesterowicz.Podobnie jak w latach ubiegłych, w centrum miasta staną dwie sceny: Scena Miasteczka Winiarskiego przy zielonogórskim ratuszu i Scena Winobraniowa obok Filharmonii. Zielonogórza-nie mogą podawać propozy-cje na oba obiekty. Jak oddać swój głos? Wyjaśnia Agata Miedzińska, dyrektor Zielonogórskiego Ośrodka Kultury: - Na stronie ZOK-u znajduje się zakładka dotycząca głosowania. Przez formularz kontaktowy można zgłaszać swoje propozycje.Można je także wysyłać na adres [email protected], mail należy zatytułować "Propo-zycja muzyczna - Winobranie 2014". Przypomnijmy, że w tym roku Winobranie wystartuje 6-go i zakończy się 14-go września.

▪ Paweł Hekman

Bez dawcy cudów nie będziePOMAGAMY ▪ Średnio co godzinę jedna osoba dowiaduje się, że jest chora na białaczkę. Rozpoczyna się rozpaczliwa walka o życie i szu-kanie pomocy. W kwietniu na UZ będzie można zarejestrować się jako dawca szpiku. Czy to boli? Czy długo trwa? Czy warto?

la Ciebie to 5 minut, dla kogoś całe życie” – to kontynuacja projektu

„Studenci przeciw białaczce”. Podczas grudniowego finału pro-jektu na Uniwersytecie Zielono-górskim udało się zarejestrować 346 potencjalnych dawców. Z wo-lontariuszami był też kabaret No-waki (członkowie również zareje-strowali się jako potencjalni dawcy szpiku). Rejestracja trwa zaledwie pięć minut i jest w 100% bezbole-sna. Przeciwwskazaniem do reje-

stracji nie jest mimo obiegowej opinii ciąża. By zarejestrować się, wystarczy wypełnić specjalny kwestionariusz, na podstawie któ-rego wolontariusz stwierdzi, czy nie ma przeciwwskazań, by zostać potencjalnym dawcą. Gdy prze-ciwwskazania zostaną wykluczo-ne, wystarczy już tylko próbka na-szych komórek. Brzmi groźnie? Spokojnie, wystarczy włożyć na minutę patyczek i przyłożyć do policzka. Następnie schować do koperty w celu badań i gotowe. Projekt ma charakter ogól-

nopolski. Na naszej uczelni reje-stracji będzie można zarejestro-wać się w terminie od 9 do 10 kwietnia w godziny 11:00-18:00. Rejestracja zostanie przeprowa-dzona w pięciu punktach: Wy-dział Matematyki, Informatyki i Ekonometrii, Wydział Pedago-giki, Socjologii i Nauk o Zdrowiu, Wydział Inżynierii Lądowej i Śro-dowiska, Wydział Humanistyczny Instytut Neofilologii, Akademik "Rzepicha".

▪ Anita Zapolska

fot.

www.

med

ialu

busk

ie.co

m.p

l

Na zdjęciu: Bartosz Sudorowski, Andriej Kotin, Jarosław Sobański, Wojciech Serwa, Lena Krzeszowska, Żaneta Sandlewska. Fot. materiały prasowe

D

Page 4: UZetka101 (kwiecień 2014)

KWIECIEŃ 20144 Uniwersytet Zielonogórski

"

istoria przedstawiona w „Titanicu” Jamesa Camerona jest dosko-

nale znana każdemu. Ponadcza-sowe działo śmiało można zali-czyć do czołówki najlepszych produkcji w dziejach kina. Zawiera wszystkie czyn-niki, dzięki którym film może stać się hitem: miłość, akcję, hu-mor, doskonałe efekty specjalne, ogromną górę lodową i Leonar-da DiCaprio. Firefly Film Studio z Zie-lonej Góry chcąc oddać hołd ciężkiej pracy kanadyjskiego re-żysera i jego ekipie, postanowili nakręcić własną wersję katastro-fy Titanica w Piwnicy Artystycz-nej Kawon. Skrócenie całego obrazu z ponad trzech godzin do zaled-wie pięciu minut, może wydawać się karkołomnym zadaniem. Jakby tego było mało, zdecydo-wano się zrobić to na jednym ujęciu.

Początki tragedii na morzu

Marcin Olechnowski, reżyser całego przedsięwzięcia, opowia-da, co go zainspirowało do pod-jęcia takiego wyzwania. – Zobaczyłem „Titanica” w wersji Tomka Łupaka i jego ekipy podczas Playback Show w Gębie i byłem pod ogromnym wrażeniem. Przedstawili cały film w kilka minut – opowiada reżyser. Niedługo potem Marcin zaczął pracę nad swoją wersją. – Spotkaliśmy się z Tomkiem i Natalią. Troszkę pozmieniali-śmy ich oryginalny scenariusz, bo praca nad filmem rożni się od tego, co się dzieje na scenie. Do-daliśmy więcej elementów, po-nieważ w filmie cały czas musi

się dziać. Zagranie jednej sceny nie jest jakimś wielkim proble-mem. Powtarza się ją aż do skut-ku. A tutaj nie mogliśmy sobie powtórzyć jednej sceny i przejść do następnej, bo cały teledysk kręciliśmy bez cięć. Marcin przyznaje, że po-jawiały się problemy. Ale po serii nieudanych nagrań udało się wreszcie nakręcić całość, tak jak zostało zapisane w scenariuszu.

Titanic zza kamery

Operator, Łukasz Sikor-ski, miał nie lada zadanie pod-czas kamerowania. Musiał uwzględnić każdy ruch, każdą przeszkodę, która mogłaby zniszczyć płynny efekt nagrania. – Na początku co chwilę poprawki, cały czas coś nie gra-ło. Później było coraz lepiej, z każdą następną próbą więcej rzeczy było dopieszczonych. Ekipa była zgrana. Z początku, wiadomo, każdy musiał poznać rolę, jaką będzie odrywać. Po-dejść było kilkanaście – wspomi-na Łukasz. – Całą sekwencję realizo-waliśmy na jednym ujęciu. Od samego początku do samego końca kamera musiała być po-prowadzona idealnie. Musieli-śmy się dodatkowo zgrać z mu-zyką, czyli być w danym miejscu w odpowiednim momencie

utworu. Jako operator, wcho-dząc po schodach, musiałem mieć wyliczone stopnie. W jed-nym momencie nie zrobiłem tego i noga mi się trochę podwi-nęła... Jest to widoczne.

Powrót do epoki

Motorem działań w przedsię-wzięciu byli aktorzy, jednak sama gra nie wystarczy. Odpo-wiednie kostiumy i charaktery-zacja powinny oddawać ducha dawnych lat i ukazywać różnice

między zamożnymi obywatela-mi a ówczesną biedotą. Dzięki współpracy Tom-ka Łupaka ze środowiskiem ar-tystycznym udało się zorganizo-wać stroje i rekwizyty. – Jeżeli chodzi o charak-teryzację, to dużą uwagę zwra-całem na film. Na przykład Rose ma czerwone usta, podczas gdy inne kobiety już nie. To są strasz-nie trudne czasy do zrekonstru-owania, bo ten styl trwał z dwa-dzieścia lat. To była przejściówka między wcześniejszą epoką a la-tami 20. XX wieku. Już nowo-czesny krój, ale nadal długie suknie. Było dużo dziwnych po-łączeń, trochę napoleońskich klimatów, trochę greckich – wy-licza Tomek. – Kręcimy „Titani-ca”, więc dwie klasy muszą się pojawić, a nawet parę klas. Mogłoby się wydawać, że

niższa klasa to po prostu ludzie ze wsi i można ich byle jak ubrać, ale to nieprawda. - Zależało mi, żeby ubrać ich różnorako, aby każdy prezentował inny rodzaj klimatu - opowiada Tomek Łu-pak. – Jest bardzo dużo podob-nych sznytów w tych ciuchach, ale żeby każdy był inny, pojawiła się pokojówka, ktoś lepiej ubra-ny, ktoś gorzej, tak, aby stworzyć ciekawą wizualną przestrzeń. Titanic mniej wypasiony

Oczywiście potrzebny był sam statek. Nie można było zrobić makiety całej łodzi, ale udało się odtworzyć całą salę balową i po-kłady dla niższej sfery. – Nie skupiałem się jakoś specjalnie na scenografii. Żad-nego rozpasania, bo nie było na-wet takiej możliwości. Ale zrobi-liśmy dwie kajuty – opowiada Tomasz. – Najgorzej było z górną salą balową, wyższej klasy, dlate-go że nie było gdzie przyczepić żyrandoli. Do sufitu się nie dało i musieliśmy bardziej kombino-wać. Niestety nie udało się zrobić wielu punktów, ponieważ musie-libyśmy robić tydzień całą sceno-grafią, żeby było idealnie. W akcji wzięło udział około 50 osób, były to osoby po-wiązane z klubem Gęba, Akade-mickim Radiem Index, Coolty-watorem, absolwenci zielonogórskich szkół, znajomi znajomych i ich rodziny. Po pra-wi dziesięciu godzinach przygo-towań, prób i podejść udało się zatopić transatlantyk. Firefly Film Studio zapo-wiada że efekt ciężkiej pracy zo-baczymy już niedługo.

▪ Maciej Skorżepo

Titanic po zielonogórskuWYDARZENIA ▪ Film, który zdobył 11 Oscarów, wycisnął hektolitry łez i podbił serca mi-lionów. Jedna z najbardziej kasowych produkcji, doczekała się skróconej wersji. Zamiast w trzy i pół godziny zielonogórzanie zatopili statek w niecałe pięć minut.

ielonogórski szpital z po-czątkiem marca wprowa-dził opłaty za parking.

Nietrudno się domyślić, że zbyt często zostawiały tam swoje auta osoby nie korzystające z usług placówki. Godzina parkowania: 2,50 zł. Zarobione w ten sposób pieniądze szpital chce przezna-czyć na remonty dróg wewnętrz-nych i samych miejsc postojo-wych (tzw. nierówności nawierzchni, barwnie zwanych też „przełomami”). Zwolnieni z opłaty będą pacjenci i ich dowo-żący, niepełnosprawni, jak od-wiedzający. I wszystko fajnie, ale „możliwość wykupienia mie-sięcznego abonamentu” dla ro-dziców spędzającymi ze swymi pociechami całe doby za osiem-dziesiąt pięć złotych zero groszy (słownie) – już raczej zastanawia. I trochę śmierdzi. Ten nasz wolny rynek od d... drugiej strony.

Prawdopodobnie w niedalekiej przyszłości w Zielonej Górze otwarte zostanie muzeum kolej-nictwa. I bardzo dobrze – nauka pielęgnacji własnej historii (szczególnie tej drobnej, codzien-nej; historia to nie tylko bohate-rzy) ciągle idzie nam... niełatwo. Co innego histeria. To już prę-dzej. Póki co, pomysłodawcy mu-zeum zbierają na budowę i zakup muzealii. Myślę, że można zaosz-czędzić i co najmniej parę pobli-skich stacji w całości przenieść jako eksponaty (lub pozostawić jako filie, utworzyć coś w rodzaju sieci mini-skansenów!), a i na sa-mych torach znajdziemy ciągle niemało zabytków.

Spory odzew w świecie kultury wywołał wpis Kai Malanowskiej na popularnym „fejsie”, w któ-rym, delikatnie mówiąc, pisarka wyraziła swoje oburzenie z powo-du niskich dochodów, jakie uzy-skała za jej książkę nominowaną do prestiżowych nagród literac-kich. „6 800 złotych. Tyle za 16 miesięcy mojej ciężkiej pracy”. Pani Malanowska uważa, że jej, jako uprawiającej zawód pisarza,

należy się prawo do godziwego życia i takież wynagrodzenie. Wystarczy pomyśleć tylko chwilę o historii literatury czy sztuk pięknych w ogóle, aby szybko zo-rientować się, że ta postawa rosz-czeniowa jest co najmniej żenują-ca, a i pozbawiona całkiem pokory. Szczególnie, że „na szczęście mąż dużo zarabia”, dzięki czemu pani mogła sobie siedzieć półtora roku w ciepłych papciach i pisać. Najsprawniej

spuentowała wystąpienie literatki jedna z internautek: „Czy chodzi tylko o literaturę? A filozofia? A malarstwo? Czy wszystkim li-teratom należy się godne życie? Czy też tylko niektórym? A jeśli niektórym to kto wyłoni tych, którym się należy? Czy sami się wyłonią? Czy to mają być laure-aci Nike? A może i innych na-gród? A kto zdecyduje jakie na-grody uprawniają do bycia literatem dostatnim? A jeśli wszyscy literaci mają żyć godnie, to ja sie zapytuję co mam zrobić, aby zostać literatem? Parę opo-wiadań wystarczy? Powieść? Ile tomów? A może przynależność do związku? Ja dużo piszę i ży-wotnie zainteresowana jestem godnym życiem.”

▪ Piotr "Bax" Bakselerowicz

WYDARZENIA ▪ Bax i jego przegląd wydarzeń (mniej) poważny

**IT happens!

cytat na kwiecień

Nie spotkałem dotąd dziewczyny, której urok nie potrzebowałby wspólnej płaszczyzny naukowej.

Albert Einstein

H

Z

Kawon zamienił się w Titanica!

Wystarczy pomyśleć o historii literatury czy

sztuk pięknych w ogóle, aby szybko

zorientować się, że ta postawa roszczeniowa jest co najmniej żenują-

ca, a i pozbawiona całkiem pokory. Szcze-gólnie, że „na szczęście

mąż dużo zarabia”, dzięki czemu pani

mogła sobie siedzieć półtora roku w ciepłych

papciach i pisać.

fot.

Dar

ia M

achn

iak

Całą sekwencję trzeba było zrealizować na jednym ujęciu. Od samego początku do

samego końca kamera musiała być popro-wadzona idealnie. Musieliśmy się dodatko-

wo zgrać z muzyką, czyli być w danym miejscu w odpowiednim momencie utworu.

Page 5: UZetka101 (kwiecień 2014)

5KWIECIEŃ 2014 Zielona Góra

Skończyło się klawe życieKULTURA ▪ „Cysorz to ma klawe życie” - sięgając po utwory Tadeusza Chyły zawsze uśmiecham się od ucha do ucha. Wiem jednak dobrze, że za uśmiechem kryje się gorzka prawda, która emanuje z jego dzieł. Mimo że satyryczne – to jednak nie do końca. Mimo że wysnuwa się z nich poważne refleksje – to nie są do końca poważne...

ak więc sklasyfikować pełną sprzeczności twórczość bar-da? Uzyskanie odpowiedzi

nie jest proste. Przepełnione błyskotliwym, dziś już niespotykanym rodzajem humoru teksty ballad, niosą ze sobą niesłychaną gorycz prawdy owianą nutą satyry. Wystarczy sięgnąć po tekst „Ballady o cysorzu”. Przejaskrawiony opis życia władcy wywołuje u odbiorcy dwu-znaczne emocje. Przypomnimy so-bie obrazki z willi Janukowycza - pełne przepychu i luksusów jest także życie tytułowego „Cysorza”. Jego zachcianki są spełniane przez sztab osób. Przez Chyłę zostają skwitowane dosadnie i bezpardo-nowo:„Dobrze, dobrze być cesarzem,Choć to świnia i krwiopijca!”. Jedno mnie tylko zasmuca... Patrząc na ostatnie kilkanaście lat, pożegnaliśmy już wielu znakomi-tych bardów, których nikt ani nic nie może zastąpić... Jacek Kacz-marski, Przemysław Gintrowski, a ostatnio Tadeusz Chyła... Ich wkład w polski rozwój liryczno-mu-zyczny zapisał się już na stałe w ka-nony literaury i muzyki. Może wy-dawać się to prozaiczne, ale

zauważmy, jaką moc mają właśnie ballady. Kaczmarski dzięki swoim „Murom” nie tylko zyskał uznanie i szacunek, ale ballada przez burzli-we czasy PRL-u (i późniejsze...) była narzędziem walki uciśnionych, w imieniu których wstawiał się śpie-wak. Kolejnym „zbrojnym” uży-ciem ballady jest naturalnie „Balla-

da o Janku Wiśniewskim” – pieśń znienawidzona przez komunistów (wszak ukazująca ich zbrodnie) i łą-cząca w końcu sfrustrowanych lu-dzi. Wydaje mi się, że zostaliśmy osamotnieni jako naród poprzez odejście Chyły i innych znakomi-tych bardów. Ich obiektywne i do bólu szczere spojrzenie na rzeczy-wistość było największym atutem. Tylko oni potrafili rozgrzać serca do tego stopnia, że ballady stawały się dla ludzi mantrą, pewnego ro-dzaju hymnami. Humor, jaki znajdujemy w tekstach Chyły, jest błyskotliwy i ponadczasowy. Czy jest nadal ak-tualny? Oczywiście. Przykładem chociażby studyjny album Kazika „Silny Kazik pod wezwaniem”, któ-ry w całości jest inspirowany doko-naniami Tadeusza Chyły. Jak tu się nie roześmiać słysząc: „Szła Edyta i Eugeniusz / a za nimi na ostatku / Szedł nieszczęsny Szymon Słupnik / z wielkim słupem w zadku”? Tadeusz Chyła był bez wąt-pienia osobą, która zapisała się na stałe w sercach i myślach setek ty-sięcy Polaków. Artysta zmarł w lu-tym tego roku.

▪ Maciej Kubiak

J

Będzie donGURALesko i Kamil Bednarek!BACHANALIA ▪ Organizatorzy Dni Kultury Studenckiej stawiają w tym roku na różnorodność. Po mocno rocko-wej Luxtorpedzie i elektronicznym Westbamie do line--up'u dołączają donGURALesko oraz Kamil Bednarek.

onGURALesko, czyli właściwie Piotr Górny, po-

znański raper i producent muzyczny, działa na pol-skiej scenie hip-hopowej już od 1994 roku. Gural ma na swoim koncie 6 płyt solowych. W tym roku ma ukazać się jego siódmy krążek zatytułowany "Ma-gnum Ignotum". Kamila Bednarka nie trzeba przedstawiać ni-komu. Ma za sobą drugie miejsce w programie "Mam Talent!", jedną płytę długogrającą oraz dwie epki z zespołem Star Gu-ard Muffin, a także best-sellerowy krążek solowy "Jestem...". Bednarek jest woka-listą reggae, kompozyto-rem, autorem tekstów i in-strumentalistą. Artyści zagrają w trakcie Dni Kultury Stu-denckiej 2014 w czwartek (22.05). Przypomnijmy, że dołączają tym samym do

zespołu Luxtorpeda oraz Westbam. Parlament Studenc-ki ogłosi jeszcze jedną gwiazdę, która zwieńczy li-ne-up tegorocznych Ba-

chanaliów. Oficjalne ogło-szenie odbędzie się 9 kwietnia na antenie Aka-demickiego Radia Index.

▪ Paweł Hekman

D

Tylko oni potrafili rozgrzać serca do tego

stopnia, że ballady stawały się dla ludzi

mantrą, pewnego rodzaju hymnami.

9 kwietnia na antenie Akademickiego Radia Index zostanie ogłoszona pełna

lista artystów, którzy zagrają na tegorocznych Bachanaliach.

Page 6: UZetka101 (kwiecień 2014)

KWIECIEŃ 20146 Uniwersytet Zielonogórski

rzystąpienie Polski do Unii Europejskiej 1 maja 2004 roku otwo-

rzyło przed nami nowe możli-wości osiągnięcia i utrzymania dynamicznego rozwoju spo-łeczno-gospodarczego. Dzięki skutecznemu wykorzystaniu środków europejskich w latach 2004-2006, a także kończącej się perspektywy 2007-2013, na-sze państwo oraz Ziemia Lubu-ska zainicjowały na ogromną, dotychczas niespotykaną skalę, proces modernizacji infra-struktury transportowej, infor-matycznej, społecznej oraz go-

spodarki. Szanse, które otrzymaliśmy dzięki członko-stwu naszego kraju w Unii Eu-ropejskiej, dotychczas wykorzy-stywaliśmy niezwykle skutecznie i zawsze plasowali-śmy się w czołówce najskutecz-niejszych regionów Polski. W dekadę po akcesji do Unii Europejskiej dzięki wspól-nym wysiłkom zmieniliśmy i unowocześniliśmy Polskę. Stworzyliśmy podstawy umożli-wiające dynamiczny rozwój go-spodarki narodowej opartej na wiedzy oraz wdrażaniu innowa-cji. Skutecznie wspieramy roz-

wój najważniejszych ośrodków naukowych, w gronie których znalazł się również Uniwersytet Zielonogórski. Budżet Unii Eu-ropejskiej na lata 2014-20 wy-niesie łącznie 997 mld euro, z czego Polska otrzyma 105,8 mld euro, tj. ponad 440 mld zł. Z ogółu funduszy przeznaczo-nych na realizację polityki spój-ności czyli wyrównywania po-ziomu rozwoju między krajami i regionami UE, do Polski trafi aż 23% środków, co daje 72,9 mld euro (303,6 mld zł). Nowa perspektywa fi-nansowa UE 2014-2020 otwie-

ra wiele nowych możliwości rozwojowych dla lubuskich uczelni wyższych z Uniwersyte-tem Zielonogórskim na czele. Środki na współpracę świata nauki i biznesu, a także wzmoc-nienie potencjału naukowego poprzez unowocześnienie in-frastruktury badawczej będą umożliwiały Program Opera-cyjny Inteligentny Rozwój, Pro-gram Operacyjny Wiedza, Edukacja, Rozwój oraz Regio-nalny Program Operacyjny Lu-buskie 2020. Członkostwo Polski w Unii Europejskiej umożliwi

między innymi dokończenie modernizacji infrastruktur drogowej, kolejowej i rzecznej. Przedsiębiorcy otrzymają zde-cydowanie większe wsparcie fi-nansowe z przeznaczenie na wdrażanie nowoczesnych tech-nologii, podnoszenie innowa-cyjności czy inwestowanie w dziedzinie B+R. Szanse, któ-re niesie nam następnych sie-dem lat, powinny być przez nas wykorzystane jak najlepiej, aby Polska stała się silnym, nowo-czesnym i dumnym państwem w Europie i na świecie.

„Unijny Plan Marshalla” dla Polski

WALDMARSŁUGOCKI

dr Waldemar SługockiPoseł na Sejm RP

www.waldemarslugocki.pl

Felieton

P

kraina została przemielona. Nie tylko w aspekcie geopolitycz-nym, ale także – w sposób wtór-

ny – medialnym. Kolejne miesiące były dla dziennikarzy niczym niekończący się Dzień Dziecka. Pod makijażem zapału, rzetelności i potrzeby wypełniania dzien-nikarskiego etosu kryło się bowiem szcze-re podekscytowanie. Wydarzenia zza miedzy spokojnie wystarczyły na obsa-dzenie serwisów informacyjnych w peł-nym wymiarze. Krwawe zamieszki na Majdanie. Stop. Sprzeciw Unii wobec ekspansywnej polityki Putina. Stop. Kompromitacja Tuska w sprawie Ukra-iny. Stop. Opozycja zwietrzyła ofiarę przed wyborami do Parlamentu Europej-skiego. Stop. Sikorski znów spamuje na Twitterze. Stop. Ten telegraficzny skrót jedynie w niewielkim stopniu oddaje schemat dobierania newsów w ostatnich miesiącach. Nie jestem idealistą, w dużej mierze poznałem bowiem medialne me-chanizmy. Nie zamierzam tym bardziej odbierać chleba braci dziennikarskiej. Od dłuższego czasu mamy jednak do czynie-nia z cepeliadą, nad którą unosi się do-brze znany zapach. Zapach absurdu. Nie ukrywam, że moimi ulubiony-mi komentatorami teatru groteski są in-ternauci. Nie zawsze znający specyfikę te-matu, nierzadko obcesowi, sfrustrowani i pozbawieni wyższej kultury. Polemika równie dobrze mogłaby dla części z nich oznaczać markę samochodu, a hasło „ar-gumenty” znają jedynie z rozprawek tłu-czonych na lekcjach polskiego. Wszyst-kich, zarówno sieciowych erudytów, jak i forumowych trollów, łączy jednak pewna zaleta – wyczuwają pismo nosem. Nie mu-szą śledzić politycznych niuansów, aby do-strzec ich groteskowy wymiar. Jak nikt inny potrafią oddać sedno i strzelić mię-dzy oczy taką puentą, że jeszcze przez dłuższą chwilę można szukać szczęki pod biurkiem. Z tematem Ukrainy nie mogło być inaczej. Prześmiewcze komentarze i memy, obnażające obłudę wielkich tego świata, porażają bezkompromisowością. Na pierwszy rzut oka można je co prawda

ocenić jako mniej lub bardziej wyszukaną satyrę, nadającą się raczej na pogawędkę przy kilku browarach pod blokiem. Z drugiej strony przejście od szczegółu do ogółu uzmysłowi nam, że w tym konkret-nym przypadku teatralna maska ma swo-ją komediową i tragiczną odsłonę. To nie internetowe „wygłupy” obracają w absurd i krotochwilę dramatyczne w skutkach

wydarzenia na Ukrainie. Wręcz przeciw-nie. To rzeczywistość, tak wielce niedo-rzeczna i poważna w swej grozie, znajduje ujście w wirtualnych kreacjach. Antyeu-ropejski marsz Putina, przywodzący na myśl najgorsze wspomnienia dawnych po-koleń; kłujące w oczy przepychem (i fatal-nym gustem) posiadłości prorosyjskich oligarchów; nieudolne działania UE, bę-dące niczym commedia dell’arte, wreszcie wizyty polskich emisariuszy na Majdanie. Internet nie spał i w kolejnych odsłonach wizualizował wszechobecny absurd, defi-niując tym samym nie w pełni przez wszystkich zrozumiałą, aczkolwiek wy-czuwalną grozę. W tym ostatnim przy-padku przetransferowano nawet byłego piłkarza Radosława Majdana, w którego ramionach lądowali kolejni politycy. Tan-detny fotomontaż? Żart niskich lotów? Być może. Jednak nasi kwejkowi (i nie tyl-ko) łowcy ponownie trafili w sedno. Wisienką na tym ukraińskim prze-kładańcu był Maciej Maleńczuk, który świetnie wpisał się w opisaną wyżej reto-rykę. Muzyczna humoreska pt. „Vladi-mir” pretenduje do miana hitu Internetu. Z pozoru niezbyt wyszukana, wręcz pro-stacka melodia, beat na miarę imprezy w remizie oraz tekst, którego motorem

napędowym są częstochowskie rymy, to niemal tour de force internetowej satyry. I znów puenta prosta jak budowa cepa, choć w swej prostocie zjadliwa, uderzają-ca w punkt i niepozwalająca na sensowną ripostę. „Vladimir, ja tiebia ni chuja” zna-czy więcej, niż wszystkie orędzia zachod-nich polityków. Internet przemielił temat Ukrainy jeszcze bardziej niż najlepsze newsroomy. Mielił bez wytchnienia, sumiennie i z peł-ną stanowczością. Czym jednak różni się od tzw. profesjonalistów? Pod względem obecności niczym. Wszak ci sami repor-terzy wypłynęli na Facebooku, zasilając kolejnymi postami i tak już dawno zwie-dzone obszary. Pod względem wizerun-kowym różni się wszystkim. Anonimo-wość, powiecie. Zmienne łącze, powiecie. A ja zasugeruję jedno jedyne słowo: wol-ność. Wolność słowa, wolność ironii, wol-ność sarkazmu, wolność do łączy. Ta wol-ność dołączy i złączy wkrótce także nas – cichych obserwatorów rzeczywistości, wobec której nawet Orwell wymięka. Ukraina leci bowiem poprzez łącza do naszych domów. I krwawi tak samo, jak rozcięte żyły. Wielcy tego świata wciąż mówią o rozbrojeniu Putina. Na tę chwi-lę, ni ch***.

Ukraina leci po kablachBez cenzury

U

DAMIAN ŁOBACZ

Student literaturoznawstwa na UZ, dziennikarz Akademic-kiego Radia Index. Pod osłoną nocy superbohater, ratujący świat przed absurdami showbiznesu i celebrytami (choć sam chciałby być jednym z nich). Zawsze „na nie”.

Od dłuższego czasu mamy do czynienia

z cepeliadą, nad którą unosi się dobrze znany

zapach. Zapach absurdu.

Na małych, nieznanych stacjach / są pociągi martwe i puste, / gdzie cień dróżnika wypadł z czasu i usnął / w żółtych, dworcowych akacjach - pisał Krzysztof Kamil Baczyński. Pociąg inspirował po-etów i pisarzy, był uwikłany w trudne fabuły, dramatyczne hi-storie, ludzkie losy - prawdziwe i fikcyjne. A już w kwietniu po-ciąg będzie tematem refleksji na-ukowej na Uniwersytecie Zielo-nogórskim. 15 kwietnia i 16 kwietnia odbędzie się studencko-dokto-rancka konferencja "Pociąg, dwo-rzec, poczekalnia w literaturze i refleksji humanistycznej". Jej organizatorem jest Koło Nauko-we Doktorantów Literaturo-znawców działające na naszej uczelni. Podczas obrad uczestniczy przyjrzą się m.in. obrazom i me-taforom kolei w literaturze i w dyskursie humanistycznym oraz sposobom semantyzacji ko-lejowej przestrzeni w sztuce. Do udziału zostali zapro-szeni nie tylko literaturoznawcy, ale również przedstawiciele in-

nych nauk (kulturoznawstwa, hi-storii sztuki czy antropologii). Występować będą prele-genci z całej Polski, a z Uniwersy-tetu Zielonogórskiego swoje refe-raty wygłoszą: dr Andriej Kotin, mgr Katarzyna Krysińska, mgr Jakub Rawski, mgr Elżbieta Gazdecka, mgr Anna Kaczmar, mgr Kaja Rostkowska, mgr Mi-rosława Szott, mgr Kamila Gie-ba, mgr Krystian Saja, mgr Ja-nusz Łastowiecki. Każdy zainteresowany może uczestniczyć w konferencji jako słuchacz. Nie trzeba dbać ani o bagaż, ani o bilet. Szczegó-łowy program wydarzenia znaj-dziecie na stronie www.dokto-ranckie-kolo-uz.blogspot.com.

Koło Naukowe Doktorantów Li-teraturoznawców UZ to pierwsze koło naukowe doktorantów dzia-łające na Uniwersytecie Zielono-górskim, działa od styczniu 2013 roku. Opiekunem naukowym koła jest dr hab. prof. UZ Małgo-rzaty Mikołajczak z Instytutu Fi-lologii Polskiej UZ.

Pociąg do konferencji

Page 7: UZetka101 (kwiecień 2014)

7KWIECIEŃ 2014 Uniwersytet Zielonogórskiw w w . u z . z g o r a . p l

w urzędach administracji rządo-wej i samorządowej, w Państwo-wej Straży Pożarnej, na policji, w organizacjach pozarządo-wych. To studenci powinni okre-ślić, co ich interesuje.

Gdzie absolwenci znajdą pracę? Wszędzie tam, gdzie wy-konywane są zadania publicz-ne. Możliwości jest bardzo wiele. Wiele organizacji poza-rządowych wykonuje zadania zlecone przez administrację publiczną. W samej admini-stracji publicznej, jako urzęd-nicy różnego szczebla. Także partie polityczne, które walczą o władzę, powinny dbać o za-

Dlaczego zdecydowaliście się Państwo otworzyć kierunek po-lityka publiczna? Wypełniamy lukę na ryn-ku. Chcemy nauczać jak właści-wie zarządzać państwem, jak prowadzić tzw. ,,public policy”. To popularna od lat na Zacho-dzie, ale w Polsce nowa dyscy-plina naukowa i kierunek stu-diów na pograniczu politologii, administracji i zarządzania. Oferujemy kierunek in-terdyscyplinarny. W toku stu-diów będziemy przygotowy-wać studentów do oceny potrzeb związanych z zadania-mi publicznymi, jak należy je planować i wykonywać w pro-cesie zarządzania państwem, by władza (wykonawcza – do-pisek mój et) różnych szczebli we właściwy sposób wykony-wała swoje funkcje w naszym imieniu i dla nas. Wszyscy widzimy, że obecnie nasze państwo jest źle zarządzane. Składa się na to wiele czynników, w tym sła-bość elit politycznych. To one jednak wyznaczają zasadnicze cele każdej władzy. Natomiast my powinniśmy kształcić tych, którzy będą w stanie je spraw-nie realizować. Chcemy na-

uczyć młodych ludzi tworzenia strategii polityk publicznych, żeby byli świadomi – co chcą osiągnąć, w jaki sposób, dla kogo, a następnie po wdroże-niu ich w życie, potrafili zwery-fikować i ocenić osiągnięte efekty.

Można zatem zaryzykować twierdzenie, że chcecie Pań-stwo wykształcić pokolenie świadomego społeczeństwa obywatelskiego … Młodzi ludzie, którzy po-dejmą studia na proponowanym przez nas kierunku w przyszło-ści odnajdą się w wielu sferach życia publicznego. Przecież za-dania realizowane w naszym imieniu i dla nas, można wyko-nywać pracując nie tylko w orga-nach administracji państwowej lub samorządowej, ale także w partiach politycznych, organi-zacjach pozarządowych, w związkach zawodowych, ba, nawet w kościołach i związkach wyznaniowych. Zadaniem tego kierunku studiów będzie tak kształcić studentów, żeby byli w stanie poradzić sobie z zada-niami publicznymi, niezależnie od instytucji czy organizacji, gdzie będą one realizowane.

Jakimi zainteresowaniami po-winni się charakteryzować stu-denci tego kierunku? Powinni się interesować tym, w jaki sposób funkcjonuje państwo i jak jego reprezentan-ci, działając w imieniu całego społeczeństwa, wykonują po-wierzone im zadania. Powinni także mieć świadomość, jak wiele zależy od państwa. Gdyby część tych instytucji przestała działać, nasze życie stałoby się dramatycznie trudne. Wypada, by dostrzegali różnicę, między tym jak działa państwo, a jak powinno działać, by widzieli co należy ulepszyć. Państwa nie zmieniają bowiem ci, którzy ga-dają, ale ci, którzy działają i mają do tego odpowiednie in-strumenty.

Wiodące przedmioty podczas studiów to … Powiedziałbym raczej o 3 obszarach. Pierwszy z nich to po-litologia, czyli wiedza o tym, jak przebiegają procesy polityczne, jak walczy się o władzę. Drugi to zarządzanie, a trzeci to admini-stracja i jej funkcjonowanie.

Jakie specjalności zaproponu-jecie Państwo studentom?

Dwie. Jedna to polityka regionalna i lokalna, a więc przygotowanie do pracy w ad-ministracji rządowej i samorzą-dowej oraz w organizacjach po-zarządowych, które realizują zadania publiczne na poziomie lokalnym. Druga to polityka bezpieczeństwa. Na tej specjal-ności będziemy przygotowywać do pracy w jednostkach admi-nistracji samorządowej, które odpowiadają za nasze szeroko rozumiane bezpieczeństwo. Studentom oferujemy po-głębienie wiedzy w formie możli-wości wybierania w toku studiów 4 z 10 polityk sektorowych – np. energetycznej, infrastrukturalnej, ekologicznej, naukowej itd. Poli-tyk szczegółowych jest bardzo dużo. To nam uświadamia, jak duży jest obszar zadań publicz-nych. Niezależnie jednak od ich ilości, trzeba dążyć do tego, żeby jakość wykonywania tych zadań była wyższa, a szansą na to są tak-że absolwenci, których wykształ-cimy w odpowiedni sposób.

Czy przewidziane są praktyki dla studentów? Tak, będą to 4-tygodnio-we ciągłe praktyki w różnych in-stytucjach. Na przykład –

apraszaUZLustro społeczeństwa▪ Rozmowa z dr. hab. Jarosławem Macałą, prof. UZ z Instytutu Politologii, kierownikiem Zakładu Polityki Publicznej na Wydziale Humanistycznym.

W roku akademickim 2014/2015 Uniwersytet Zielonogórski po raz pierwszy przeprowadzi nabór na następujące kierunki studiów: administracja, architektura krajobrazu, dziennikarstwo, europeistyka i stosunki transgraniczne, inżynieria kosmiczna, komunikacja biznesowa w języku rosyjskim, logistyka, ochrona i bezpieczeństwo dziedzic-twa kulturowego, polityka publiczna oraz prawo (5-letnie jednolite studia magisterskie) i psychologia* (5-letnie jednolite studia magisterskie).* studia zostaną uruchomione po uzyskaniu zgody Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Dzisiaj zaprezentowaliśmy Wam architekturę krajobrazu i politykę publiczną. W następnym numerze UZetki przeczytacie o nowym Wydziale Prawa i Administracji na UZ.

Nowy kierunek: polityka publiczna

Dr hab. Jarosław Macała, prof. UZ podczas ogólnouni-wersyteckiego wykładu z cyklu „Sex, drugs, and rock & roll. Rewolucja kulturalna na Zachodzie w ostatnich dekadach XX w.”. Fot. Kazimierz Adamczewski

pewnienie sobie zaplecza w postaci specjalistów od poli-tyki publicznej. Zależy nam, by nasi absolwenci poznali mecha-nizmy polityki publicznej i po-siedli umiejętność skorzystania z nich. Chcemy wykształcić ka-drę, która będzie w stanie udźwignąć właściwe wykonanie zadań publicznych. Warto sobie uzmysłowić, że urzędnicy są lu-strem nas samych, nas jako spo-łeczeństwa.

Dziękuję Panu Profesorowi za rozmowę.

▪ Rozmawiała: Ewa Tworowska – Chwalibóg

Page 8: UZetka101 (kwiecień 2014)

Uniwersytet Zielonogórski8 KWIECIEŃ 2014

administracja

architektura i urbanistyka

architektura krajobrazu

architektura wnętrz

automatyka i robotyka

bezpieczeń-stwo i higiena pracy

bezpieczeń-stwo narodowe

edukacja artystyczna w zakresie sztuki mu-zycznej

filologia: filologia angielska

filologia: filologia germańska

grafika

filologia: filologia rosyjska

filologia: filologia romańska

komunikacja biznesowa w języku rosyjskim

malarstwo matematyka mechanika i budowa ma-szyn

ochrona środowiska

pedagogika

politologia

prawo socjologia wychowanie fizyczne

zarządzanie

polityka publiczna

praca socjalna

zarządzanie i inżynieria produkcji

pielęgniar-stwo

psychologia*

ochrona i bezpieczeń-stwo dzie-dzictwa kul-turowego

logistyka

inżynieria danych

inżynieria kosmiczna

edukacja artystyczna w zakresie sztuk plastycznych

ekonomia elektronika i telekomuni-kacja

dziennikar-stwo i komunikacja społeczna

europeistyka i stosunki transgranicz-ne

biologia

biotechnolo-gia

edukacja techniczno- informatycz-na

elektrotech-nika

budownictwo

fizyka fizyka techniczna filologia

polskafilozofia

historia

informatyka

informatykai ekonome-tria

inżynieria biomedyczna

inżynieria środowiska

jazz i muzyka estradowa

kulturoznaw-stwo

* uruchomienie kierunku studiów po uzyskaniu zgody MNiSW

w w w . u z . z g o r a . p l

Page 9: UZetka101 (kwiecień 2014)

Uniwersytet Zielonogórski 9KWIECIEŃ 2014

Praktyczne studia drogą do sukcesu▪ Rozmowa z dr. hab. inż. Andrzejem Greinertem, prof. UZ, prodziekanem ds. nauki na Wydziale Inżynierii Lądowej i Środowiska.

Nowy kierunek: architektura krajobrazu

Skąd zrodził się pomysł, że kieru-nek – architektura krajobrazu – będzie się cieszył powodzeniem u potencjalnych studentów? Proponowany nowy kieru-nek bardzo dobrze uzupełnia do-tychczasową ofertę studiów na na-szym Wydziale. Dotychczas funkcjonujące kierunki – przypo-mnę: budownictwo, inżynieria środowiska oraz architektura i urbanistyka – zahaczają o otwar-tą przestrzeń, dotykają jej, ale jej nie wypełniają. Tę lukę ma uzu-pełnić właśnie architektura krajo-brazu. Ponadto nasza oferta jest odpowiedzią na potrzeby rynku pracy. Wiele firm poszukuje ar-chitektów krajobrazu, ale w na-szym województwie żadna z wyż-szych uczelni nie prowadzi takich studiów. Tymczasem w średnich szkołach już teraz funkcjonują klasy ze specjalnością architektu-ra krajobrazu. Ich absolwenci chcąc kontynuować naukę w tym kierunku wyjeżdżają poza Zielo-ną Górę. Od października 2014 zapraszamy do nas – na Wydział Inżynierii Lądowej i Środowiska Uniwersytetu Zielonogórskiego. Widzimy, że wiele miejsc naszego kraju się zmienia – pięk-nieje w oczach. Także nasze mia-sta zmieniają się na korzyść. Wła-dze, radni chcą by były one coraz bardziej zadbane. Dlatego trzeba ludzi nauczyć jak należy te zada-nia fachowo wykonywać. Rów-nież rynek inwestycji prywatnych dynamicznie się w tym zakresie rozwija. Jako nowo tworzony kieru-nek, czerpiemy z najlepszych praktyk światowych. Koncepcja i struktura naszego programu kształcenia są zgodne z wymoga-mi branżowych organizacji mię-dzynarodowych: ECLAS (Euro-pejska Rada Szkół Architektury

Krajobrazu) i IFLA (Międzyna-rodowa Federacja Architektów Krajobrazu). Z czasem będziemy się starać o akredytację tych orga-nizacji. Od samego początku kie-runkujemy działania na osiągnię-cie najwyższych standardów kształcenia.

To jeden z niewielu kierunków, na którym obowiązuje egzamin wstępny. Jakiego rodzaju rysunki wykonują kandydaci na studen-tów architektury krajobrazu? Jeden z nich to rysunek martwej natury, a drugi to rysu-nek z wyobraźni, związany z po-strzeganiem krajobrazu. Absol-went opisywanego kierunku z istoty rzeczy jest projektantem i osobą z wypracowaną wizją pla-styczną. Oczekujemy od kandyda-tów rozwiniętej wyobraźni i dużej dozy twórczości. Nie trze-ba być na wstępie wybitnym ry-sownikiem – wielu rzeczy nauczy-my, ale chodzi nam o taką „iskrę bożą”. Egzamin wstępny z rysunku obowiązuje na wszyst-kich uczelniach w Polsce, które prowadzą ten kierunek.

Jakie przedmioty powinni lubić studenci, by odnaleźć się na ar-chitekturze krajobrazu? To kierunek interdyscypli-narny. Studenci będą mieli zajęcia z przedmiotów należących do nauk: technicznych, przyrodni-czych, rolniczych oraz humani-stycznych. Na większości uczelni architektura krajobrazu to kieru-nek traktowany jako rolniczy, stąd kandydat zwyczajowo powinien swobodnie poruszać się w takich przedmiotach jak biologia czy chemia. U nas program kształce-nia zakłada przesunięcie w stronę wiedzy inżynieryjno-technicznej. Dzięki temu nasi absolwenci będą

mieli większe szanse na rynku projektantów, bo wykształcenie techniczne daje dobry warsztat projektowy. Architektura krajobrazu wymaga pracy i talentu. My sta-wiamy od początku na kształce-nie bardzo dobrych absolwentów, stąd gorąco zachęcamy do podję-cia studiów kandydatów z właści-wymi kompetencjami. Nasza rola polega na wybraniu najlepszych kandydatów i przekonaniu ich, by pozostali u nas. Sądzę, że szybko wyrobimy sobie na rynku archi-tektury krajobrazu bardzo dobrą markę, co będzie nam przyspa-rzać kandydatów.

W październiku tego roku rusza-ją od razu oba stopnie tego kie-runku? Nie do końca. Ruszamy z naborem na studia zarówno pierwszego i drugiego stopnia w roku akademickim 2014/2015. W październiku br. ruszają studia I stopnia, które będą trwały 7 se-

mestrów, a ich absolwent otrzyma tytuł zawodowy inżyniera archi-tekta krajobrazu. W lutym 2015 r. uruchomimy nabór na studia II stopnia. Będą trwały 3 semestry, a po ich ukończeniu absolwent otrzyma tytuł zawodowy magistra inżyniera architekta krajobrazu.

Czy podczas studiów studenci będą mieli praktyki? Oczywiście – deklaruję, że będzie ich dużo. Całe studia mają charakter praktyczny. Na pierw-szym stopniu studenci przejdą 3 miesiące praktyk zawodowych, podobnie na drugim stopniu stu-diów. Będą to zarówno praktyki wakacyjne, jak i już śródseme-stralne.

To będą bardziej praktyczne czy raczej teoretyczne studia? Zdecydowanie praktycz-ne, na każdym ich etapie, co nie wyklucza oczywiście pełnej pod-budowy teoretycznej. Nasi absol-wenci zdobędą pełne kompeten-

cje. Studenci będą przygotowywani do pracy w tere-nie, będą wykonywać wiele pro-jektów, sporo czasu spędzą w la-boratoriach i pracowniach. Do tego dochodzą praktyki zawodo-we. Będziemy uczyli bardzo kon-kretnych rzeczy. Tym niemniej wykształcenie wyższe to oprócz umiejętności także wiedza. Nie zapomnimy o przekazaniu naj-nowszych jej elementów.

Jakie specjalizacje oferujecie Państwo na tym kierunku stu-diów? Pierwsza z nich to archi-tektura krajobrazów współcze-snych, a druga rewaloryzacja i re-kultywacja krajobrazów. Absolwenci obu mogą liczyć na duże zainteresowane ze strony rynku pracy. Na rynku obecne są firmy zajmujące się architekturą krajobrazu, w tym kształtowa-niem terenów zielonych. Przygo-tujemy też studentów do prowa-dzenia swoich firm. W urzędach

miast, gmin i innych jednostek ad-ministracji istnieją działy, które za zadanie mają dbałość o wizeru-nek i wygląd obszarów. Inną sferą o ciekawych perspektywach za-wodowych jest rekultywacja tere-nów przekształconych (np. po-przemysłowych, po kopalnianych), które trzeba przy-wrócić otoczeniu. W naszych wa-runkach ciekawość powinna też wzbudzić renowacja terenów za-bytkowych. Wystarczy się rozej-rzeć po naszym województwie. Ile zabytkowych obiektów, na przy-kład pałaców, otoczonych przez zabytkowe parki niszczeje i czeka na swoje pięć minut, by ktoś je od-nowił. To także zadanie dla archi-tektów krajobrazu. Nasi absol-wenci będą mieli co robić.

Dziękuję Panu Profesorowi za rozmowę.

▪ Rozmawiała: Ewa Tworowska – Chwalibóg

Dr hab. inż. Andrzej Grainert, prof. UZ podczas zajęć.Fot. Kazimierz Adamczewski

Jedna ze zrealizowanych inwestycji architektury krajobrazu Wagmostaw w Zielonej Górze. Fot. Andrzej Greinert

w w w . u z . z g o r a . p l

Page 10: UZetka101 (kwiecień 2014)

KWIECIEŃ 201410 Uniwersytet Zielonogórski w w w . u z . z g o r a . p l

▪ Koło Naukowe Biologów UZ

Telewizja UZ - dobrze wiedzieć www.tv.uz.zgora.pl

Maria, João, Sandra, Javier, Be-ata, Klue, Ania - mówią różnymi ję-zykami, ale wołają o to samo: wolność i pokój dla Ukrainy.

WWW: http://www.tv.uz.zgora.pl/index.php?europa-ukrainie

W kolejnej odsłonie prezentujemy Koło Naukowe Biologów - jedna z najstarszych i największych organizacji studenckich UZ. Marka sama w sobie. Specyfiką koła jest różnorodność tematyczna i badawcza, otwartość na innowacje, kreatywność i za-angażowanie młodego zespołu w wydarzenia o charakterze naukowo-dydaktycznym.

WWW: http://www.tv.uz.zgora.pl/index.php?koo-naukowe-biologow-uz

Skanuj i oglądaj QR

Skanuj i oglądaj QR

▪ Europa Ukrainie

Trwa gorący czas promocji kierunków studiów oferowanych przez Uniwersytet Zielonogórski. Marzec i kwiecień to te miesiące, kiedy młodzież szkół ponadgimnazjalnych poszukuje swojej dalszej ścieżki edukacyjnej. Dlatego dla Biura Promocji i Sekcji Rekrutacji UZ jest to czas wzmożonej aktywno-ści. Jedziemy wszędzie tam, gdzie nas zapraszają i oczekują. Niemalże codziennie przedsta-wiciele naszej uczelni wyjeżdża-ją na targi edukacyjne czy spo-tkania z młodzieżą bezpośrednio w szkołach. Pojawiamy się w nich nie tylko z prezentacją Uniwersytetu Zielono- górskiego i zasadami rekruta-cji. Jeżdżą z nami również przed-stawiciele wydziałów, którzy prezentują poszczególne kie-runki i zachęcają młodych do studiowania na naszej uczelni. Takie bezpośrednie spotkania z uczniami w szkołach są bar-dzo dobrze oceniane. Przekaz ,,oko w oko” daje możliwość szerszego opowiedzenia o stu-diowaniu na UZ. Młodzież przy-jeżdża również na naszą uczel-nię i tu wysłuchuje wykładów bądź bierze udział w warszta-tach. Ma też doskonałą okazję do tego, aby osobiście przeko-nać się, jak naprawdę wyglądają kampusy i życie na uczelni.

Konkursy z nagrodami. Musisz wykazać się znajomością obiektów Uniwersytetu Zielonogórskiego.

Dołącz do nas na Facebookuwww.facebook.com/Uniwersytet.Zielonogorski„Ciekawski czwartek” – co tydzień dane liczbowe o Uniwersytecie Zielonogórskim, od ilości krzeseł po liczbę pracowników naukowych.

Uniwersytet w drodze

2014.03.11-12 - Targi Edukacyjne Absolwent - Zielona Góra

2014.03.15 - Dzień Doradztwa Zawodowego - Wolsztyn

2014.03.18 - Wizyta w Zespole Szkół Ogólnokształcących i Ekonomicznych w Lubsku

2014.03.4-5 -Targi Edukacyjne ABSOLWENT - Gorzów Wlkp.

Mimo że do matury pozostało jeszcze blisko 60 dni, już teraz absolwenci lubuskich szkół ponadgimnazjalnych poważnie zastanawiają się nad wyborem uczelni. Dobrą ku temu okazją są targi edukacyjne, które w dniach 11 i 12 marca zorganizowano w Zielo-nej Górze. Na Targach swoją ofertę prezentował także Uniwersytet Zielonogórski.

WWW: http://www.tv.uz.zgora.pl/index.php?targi-edukacyjne-absolwent-w-zielo-nej-gorze

Skanuj i oglądaj QR

▪ Targi Edukacyjne ABSOLWENT w Zielonej Górze

Page 11: UZetka101 (kwiecień 2014)

11KWIECIEŃ 2014 Uniwersytet Zielonogórski

rzemie w panu aktor, muzyk, elektryk i sto-larz. Jest coś, czego nie

potrafi pan robić? Ojej, takich rzeczy jest cała masa. Jeżeli nie wiem, czy potrafię, to prawdopodobnie nie chcę się przekonać, że rzeczywi-ście tego nie potrafię. A tak po-ważnie mówiąc, to wszystko tyl-ko tak wygląda. W życiu zawodowo towarzyszy mi aktor-stwo. Śpiewanie jest takim sym-patycznym dodatkiem artystycz-nej wypowiedzi. A te pozostałe zajęcia to mój wyuczony zawód i prywatne pasje.

W młodości mieszkał pan w ma-lutkiej miejscowości, grał w ze-spole rockowym, skończył szkołę muzyczną - i nagle pomysł na ak-torstwo... W tej małej miejscowości był bardzo ograniczony dostęp do wszystkiego, co mogłoby sprzyjać rozwojowi młodego chłopaka, którego wyobraźnia sięgała nieco dalej niż granice tego miasteczka. Młodych ludzi

ogranicza tylko wyobraźnia. Dla-tego też tak się imałem tych wszystkich czynności i łapałem wiele srok za ogon. Wszystkie mi pouciekały w pewnym sensie. Jednak gdzieś takie resztki zo-stały mi w rękach i dzisiaj się bar-dzo cieszę, że z tych resztek mogę w życiu korzystać. Na przykład z tej szkoły muzycznej, która bar-dzo mi się przydaje. No a szkoła elektryczna... Umówmy się, prawdziwy facet to ten, który po-trafi wiele rzeczy sam zrobić w domu.

Elektrycy w Polsce bardzo wyso-ko zachodzą... (Śmiech). No tak. Są tacy, którzy bardzo wysoko skaczą przez płot i są tacy, którzy przez ten płot nie skakali. Ja jestem z tych, którzy nie skakali.

Jakie ma pan wspomnienia ze szkoły aktorskiej? O ile wiem, czuł się pan nieco zagubiony. Tak. Tutaj znowu się kła-nia taka małomiasteczkowość. Nagle poznałem świat, do które-

go dążyłem, ale jak już go zoba-czyłem, byłem nim przerażony. Z językiem polskim byłem na ba-kier, poznawałem ludzi, których podziwiałem na ekranie kina i te-lewizji. Szkoła aktorska wymaga-ła ogromnej ilości pracy. I wielu aktorom ta praca towarzyszyła już wcześniej, a ja do tej pracy musiałem włożyć jeszcze więcej. To prawda, byłem trochę zagu-biony. Ale to mi dodało siły i am-bicji.

Później była przygoda z Francją. Liczył pan na jakąś większą ka-rierę za granicą? Pojechałem tam na zapro-szenie zawodowe. Myślałem, że rzeczywiście świat się przede mną otworzy. Okazało się, że to nie było wcale takie proste. Nie-wiele tam zdziałałem zawodowo. Zdecydowanie więcej zrobiłem po powrocie do Polski, gdzie mo-głem wykorzystać zdobyte do-świadczenie. Dziś mogę powie-dzieć, że cały 4-letni pobyt we Francji był fascynujący. Pokłosie tego wyjazdu mam do dziś: przy-

jaciół, cztery lata nauki pokory i język, który jest niebagatelną wartością człowieka.

Wielu polskich artystów szuka przyszłości na Zachodzie. Zwy-kle się to nie udaje, dlaczego? Mamy świetnych artystów i aktorów. Myślę, że problem tkwi w barierze językowej. Muzy-cy, operatorzy kamer, reżyserzy mogą robić międzynarodową karierę. Ale oni wykorzy-stują język tylko do ko-munikacji pozaekrano-wej. Poza tym jesteśmy krajem odległym od tych hollywoodzkich produkcji, a przecież tam w kolejce sto-ją setki tysięcy tak samo zdolnych lu-dzi jak w Polsce.

A pan brał udział w światowej produkcji. Jak pan wspomina pracę przy Liście Schindlera? Zawsze traktowałem to jak wspaniałą przygodę związa-ną ze spotkaniem wspaniałych aktorów, reżysera. Chociaż tak naprawdę ekipa filmowa i to, co się działo na planie wygląda, tak samo, jak u nas. Tylko inny jest materiał literacki, który się two-

rzy, i zdecydowanie więk-szy budżet.

A jeżeli ma się większe pienią-dze, to stać cię na wiele, wiele więcej.

Czy czuje się pan już zawodowo spełniony? Nie klasyfikuję, nie zbie-ram tytułów filmowych przy na-zwisku. Złote płyty muzyczne były dla mnie absolutną nagrodą i niespodzianką. Traktuję je jako coś fajnego, ale nie zarabiam na nich. Uwielbiam to robić. Zawód aktora? Uwielbiam się bawić, mam duszę dziecka.

▪ Wojciech Góralski

pochlebnie „spadami”, którzy nie dostali się na inne uczelnie i nie wiedzieli, co ze sobą zro-bić, ale coś im w duszy grało.

Bardzo różne środo-wiska. Od kole-

gi, który był pseudosat a-nistą, po bo-g o b o j n e g o c z ł o w i e k a , który tworzył

w Kaliszu szopk i.

Spotkaliśmy tam też fajnych wykładowców. To była fanta-styczna nauka myślenia.

I później w końcu wymarzona szkoła teatralna? Tak, później nieocze-kiwanie pojawiła się szkoła te-atralna w Warszawie. Nieocze-kiwanie dlatego, że do szkoły warszawskiej trochę się bałem zdawać. Ale kiedy mnie już nigdzie nie przyjęli, to była dla mnie ostatnia szansa. Musia-łem tam pojechać i zobaczyć. Miałem już 21-22 lata i to był ostatni dzwonek. Można po-wiedzieć, że rzutem na taśmę dostałem się do szkoły teatral-nej.

Zawód aktora to bardzo trudny kawałek chleba do zgryzienia. Miewał pan czasami momenty zwątpienia? Bardzo często takie momenty przychodzą. Takie są czasy, że nikt tej pracy nie jest pewny. Aktor, czy w ogóle artysta, powinien mieć w sobie stale wrzenie twórcze, żeby był aktywny, żeby to było coś cie-kawego i żeby widz się nami nie znudził.

Królikowski: byłem kiedyś „spadem”TEATR ▪ Rafał Królikowski od młodości chciał zostać aktorem. Niemały wkład miał w tym jego starszy brat Paweł, który także trafił do szko-ły aktorskiej. Zanim jednak Rafał osiągnął swój wymarzony cel, odwiedził kilka innych uczelni. A niedawno odwiedził Zieloną Górę.

anie Rafale urodził się pan 27 grudnia, co mogłoby sugerować,

że grudniowe miesiące w pana dzieciństwie były pełne prezen-tów. Dobrze myślę? No nie (śmiech). Nie trafił pan. Prezenty były zała-twiane za jednym zamachem, więc prezent gwiazdkowy był zwykle również tym urodzi-nowym. Był także taki żal, że w tym czasie wszyscy są w do-mach, z rodzinami i trudno było zorganizować urodziny dla kolegów. Takie pierwsze prawdziwe przyjęcie zrobiła mi moja żona, na 40 urodziny, to była taka wielka impreza-nie-spodzianka. Zrobiła mi wielką frajdę.

Na studia udał się pan za bra-tem. O innych zawodach Pan nie myślał? No tak, moja droga do szkoły aktorskiej była długa i kręta. Zdawałem do szkoły Krakowskiej i nie dostałem się. A to były czasy, kiedy nie idąc na wyższą uczelnię, mogłem trafić do wojska. Dlatego też musiałem się jakoś przed tym schronić. I jedynym miejscem,

które mi to schronienie dało, było studium elektryczne.

A jak tam się pan odnalazł? Kompletnie się na tym nie znałem. Byłem chyba jedyną osobą w studium, która się tym w ogóle nie interesowa-ła. Byłem też jedynym, który z tego nic nie kumał. Później także zdawałem na historię sztuki do Warszawy. Tam jed-nak konkurencja także była zbyt duża i nie dane mi było się dostać na tę prestiżową uczel-nię.

Jaki wtedy był plan na przy-szłość? Skończyłem w koń-cu takie studium kulturalno--oświatowe w Kaliszu. To był fantastyczny czas. Dwuletnie studium w specjalizacji teatral-nej, gdzie jeździliśmy na różne-go rodzaju przedstawienia np. Tadeusza Kantora, na wysta-wy, które się wtedy odbywały w Warszawie, czy gdzieś w Polsce. Do tego spotkania te-atralne oraz Międzynarodowy Festiwal Pianistów Jazzowych w Kaliszu. Tam też nasłucha-łem się i wszczepiano mi tego

jazzu bardzo dużo.

A jak pan wspomina atmosferę, ludzi na tym studium? To był fantastyczny czas, taka zbieranina różnych ludzi. Nazwaliśmy tam siebie mało

Teatr czy kamera? Gdzie się pan czuje lepiej? Z teatrem nie jestem związany na stałe, ale kilkana-ście lat byłem związany z Te-atrem Powszechnym, który był w tamtych latach jednym z czo-łowych w Polsce. Był tam wspa-niały zespół z Krystyną Jandą, z Januszem Gajosem i wielo-ma wspaniałymi nazwiskami. W pewnym momencie jednak wypalił się ten zespół, to miej-sce i z tego miejsca rzuciłem się w przestrzeń takiego wolnego zawodu. Niezwiązanego for-malnie z jakimś teatrem. Teraz od kilku lat jestem na wolnym rynku i lepiej lub gorzej sobie radzę. Co chwilę przychodzą takie myśli, żeby to rzucić i po-szukać czegoś innego, ale trud-no jest znaleźć cokolwiek, co mogłoby dostarczyć tyle frajdy.

Życzę zatem jak największej frajdy z zawodu.

▪ Wojciech Góralski

P

Polk potrafi TEATR ▪ Fantastyczny aktor, wzruszający muzyk. Z wykształcenia elektryk, z zamiłowania stolarz. Piotr Polk sprawia wrażenie mężczyzny idealnego.

D

Fot.

mat

eria

ły p

raso

we

Fot.

mat

eria

ły p

raso

we

Page 12: UZetka101 (kwiecień 2014)

KWIECIEŃ 201412 Uniwersytet Zielonogórski

rękopisie Dawnej Zielonej Góry, odnotowywano m.in. święta i uroczystości kościoła

katolickiego i ewangelickiego. Kronikarz przejął styl datacji zapisów według wyda-rzeń kościelnych. Z przywołanego źródła pisanego w XVII i XVIII wieku, nie po-znamy zwyczajów ówczesnego wielkanoc-nego świętowania. Są to raczej zapisy wy-darzeń, często tragicznych, z okresu chrześcijańskich świąt wiosennych. W wieku XVII przy roku 1631 zapi-sano, iż na Wielkanoc zakwaterowano w mieście 10 chorągwi piechoty i 5 kompa-nii jazdy pod dowództwem hrabiego Schaf-fgotscha, a konie ustawiono w stajniach. Wówczas był czas wielkiej umieralności. Ospa uśmierciła 7 tysięcy ludzi. Z kolei Wielkanoc w 1634 roku była obchodzona na skargę Bogu bez modlitw i śpiewów, nie dzwoniły zielonogórskie dzwony, ponie-waż przed Wielkim Czwartkiem, cesarscy chcieli przejąć kościół, dlatego został za-mknięty. W Sobotę Wielkanocną żądano wydania kluczy, ale mieszczanie ich nie wydali. Kościół był zamknięty przez dwa-dzieścia sześć dni. W tym czasie znowu było wiele zgonów z powodu ospy, wtedy zaczęto bić w dzwony. W tygodniu Wielka-

nocnym, w roku 1643, spadł śnieg, który utrzymał się do maja, dlatego na Zielone Świątki mało co się zieleniło. Dnia czter-nastego maja podczas odprawiania mszy Cantate (czwarta niedziela po Wielkano-cy) przechodziły obok oddziały cesarskie i wśród modlących się zapanował wielki strach.

W wieku XVIII przy roku 1745 od-notowano, że w Sobotę Wielkanocną dnia siedemnastego kwietnia paliły się Bojadła. W roku 1763 odlano nowy dzwon. Nazwa-no go dzwonem pokoju. Został on wcią-gnięty w Sobotę Wielkanocną na kościół ewangelicki i po raz pierwszy zadzwonił w Niedzielę Wielkanocną. W trzeci dzień Wielkanocny odbyło się święto wielkich

podziękowań i radości ze względu na po-kój. Po nabożeństwie każdy z trzystu bie-daków otrzymał chleb i po 10 srebrnych groszy (Silbergroschen), a wśród miesz-czan rozdano dziewięć beczek piwa. W roku 1779, w Wielki Czwartek wybuchł pożar w klasztorze i spalił się cały Kar-niów. Myślano, że to król Pruski się wyco-fuje. Na drugą niedzielę po Wielkanocy był tak ostry mróz, że wozy utrzymywały się na zamarzniętej wodzie, a na trzech wysokich wzgórzach w Chynowie wszystko zmarzło. Najważniejsze wydarzenia, o któ-rych pisał zielonogórski kronikarz dotyczy-ły głównie kościołów pod wezwaniem św. Jadwigi, i pod wezwaniem (obecnie) Matki Boskiej Częstochowskiej. Z kilku przywo-łanych wiosennych wydarzeń XVII i XVIII wiecznych wyłania się raczej smut-ny obraz czasu świątecznego jaki był udzia-łem ówczesnych mieszkańców Zielonej Góry i okolic. Zapiski te obrazują jak nie-bezpieczne to były czasy i niepewny był człowieczy los, uzależniony od zjawisk przyrody, licznych wojen i wszechobecnej biedy.

▪ Danuta Nowak

dkryta” w XVIII w. nuda obecnie jest sy-nonimem takich słów, jak znudzenie, apa-tia, zniechęcenie, bierność, melancholia,

przygnębienie czy splin, o którym śpiewa Wielki Waglewski w utworze „papierosy i gin”. Jak się okazuje, nudzimy się aż na pięć róż-nych sposobów. 1. Nuda obojętna – opisywana jako nuda przyjemna, kiedy np. po intensywnym tygodniu w pracy marzymy tylko o tym, by zrelaksować się przed dobrym filmem i delektować się nicnierobie-niem. 2. Nuda regulacyjna – to nuda polegająca na snuciu daleko idących planów, rozmyślaniu nad nie wiadomo czym, gdybaniu. 3. Nuda poszukiwawcza – to nuda, której odczuwanie zaczyna być frustrujące. Wówczas roz-poczyna się aktywne poszukiwanie jakiegoś zaję-cia, kontaktu z ludźmi, rozrywki. To dla nas najlep-sza nuda. 4. Nuda reaktywna – cechuje ją silne znuże-nie, w momencie gdy nie mamy wpływu na zaistnia-łą sytuację (nudny wykład, na którym trzeba wysie-dzieć do końca). Występuje duża potrzeba zmiany sytuacji, poszukiwanie alternatywny. 5. Nuda apatyczna – to stan, kiedy nie mamy ochoty na nic. Głęboki i długo utrzymujący się stan melancholii i znużenia. Związana z bezsilnością, mogąca doprowadzić do depresji.

Nuda więc niejedno ma imię. I każdy z nas doświadcza jej średnio aż 6 godzin w ciągu tygo-dnia! Ale wszystko w życiu, co nam się przytrafia, a więc i nudę, możemy przeciągnąć na swoją stronę. Najlepszym sposobem na nudę, jest zrobie-

nie z niej swojego sprzymierzeńca, dzięki któremu wykorzystamy swoje życie jeszcze bardziej. Gdyby tak wrzucić do jednego wora czynno-ści, którym ludzie oddają się w wolnych chwilach, to z pewnością znalazłyby się w nim: siedzenie przed

TV, ślęczenie godzinami przed Internetem (ba, już nawet nie tyle przed Internetem, co portalami spo-łecznościowym), spacerowanie po centrach handlo-wych albo tworzenie rankingów pt. „w której knaj-pie podają najlepsze piwo”. A co innego można robić? Mnóstwo, mnó-stwo różnych rzeczy! Przede wszystkim przejąć kontrolę nad własnym życiem i z bierności przejść w stan aktywności. To znaczy, studencie, że zamiast oglądać mecz piłki nożnej z kumplami, ruszcie się i sami pójdźcie pograć. To znaczy, studentko, że zamiast oglądać godzinami vlogi, na których dziewczyny wykonują rozmaite makijaże, lepiej stanąć przed lu-strem i zacząć ćwiczyć je na sobie. Rozwija nas wszystko, w czym sami bierzemy czynny udział. Przeróżne kursy, szkolenia, jakakol-wiek aktywność fizyczna, czytanie, znalezienie pasji, której zaczniesz poświęcać wolne chwile, charytatywne angażowanie się we wszelkiego ro-dzaju akcje. To wszystko sprawi, że twoje życie przestanie być synonimem nudy. Choć czasem też warto jej do-świadczyć, by zatrzymać się na chwilę, przeanalizo-wać to, co już się wydarzyło i zastanowić się, na co dalej warto poświęcać swoją energię.

▪ Wioleta Patyk

W

PSYCHOLOGIA ▪ „Pamiętasz ten moment, kiedy jako dziecko, w wieku koło siedmiu lat, malujesz obrazek i niebo to niebieski pasek u góry kartki? I nagle przychodzi rozczarowanie, kiedy nauczyciel mówi ci, że tak naprawdę niebo zajmuje całą wolną przestrzeń na rysunku. I to jest ta chwila, kiedy życie zaczyna być coraz bardziej skomplikowane i nudniejsze, ponieważ zamalowywanie kartki na niebiesko jest raczej nużącym zajęciem” – powiedział Alan Rickman, bardziej kojarzony jako Profesor Snape z powieści o Harrym Potterze. O co chodzi z tą nudą?

Nudzisz się 6 godzin w tygodniu

Zielonogórskie WielkanoceWRZUTA HISTORYCZNA ▪ Święta wielkanocne przypadają w okresie dawnych pogań-skich świąt wiosennych. Wielkanoc jest świętem pełnym tradycji i obyczajów. Data Świąt Wielkanocnych została ustalona przez cesarza Konstantyna Wielkiego, na pierwszym po-wszechnym Soborze w Nicei, w 325 roku. Obchody świąt wielkanocnych wyznaczono na pierwszą niedzielę po żydowskim święcie Paschy.

O

W drugą niedzielę po Wiel-kanocy był tak ostry mróz,

że wozy utrzymywały się na zamarzniętej wodzie,

a na trzech wysokich wzgó-rzach w Chynowie wszystko zmarzło.

Page 13: UZetka101 (kwiecień 2014)

13KWIECIEŃ 2014 Miasto Filmów

facebook.com/miastof

Cienka jest granica między rewelacyjną stylizacją, a wizualną wydmuszką. Ten nie najweselszy wniosek najle-piej podsumowuje „300: Początek imperium”. Film, który w tytule zapowiada prequel, większość materiałów określa go jako sequel, nie jest zaś ani jednym, ani drugim. Całe te zamieszanie ma zapewne odwrócić naszą uwagę od faktu, że „Początek imperium” to przede wszystkim rozczarowanie.

Jak wspomniałem, akcja nie dzieje się ani przed, ani po wydarzeniach z „300”. Część ekranowych batalii zdarzyło się przed filmem z 2006, inne dzieją się równolegle, by za-kończyć całość daleko po bitwie pod Termopilami. Termistokles to przywódca z Aten, który ma stawić czoła per-skiej armii. Tej przewodzi znany z części pierwszej Kserkses, ale nie on jest tu głównym czarnym charak-terem. Jest nią Antermizja, pragnąca nie tylko Greków podbić, ale też - a może przede wszystkim - upokorzyć.

Wiele można znaleźć dowodów na żadność tego filmu. Moim ulubio-nym jest nieudolne powracanie do materiału źródłowego. Za każdym razem, kiedy nasz dmuchany kolos zaczyna się chybotać na wszystkie strony (najczęściej winny bardzo pretekstowy scenariusz), niczym Te-mistokles twórcy krzyczą: „retreat!” i wracają do filmu, który zdążyliśmy pokochać. No zobacz, przecież to to samo. Patrz, nawet Butler jest. Nawet jego żona jest z nami. A tobie się nie podoba? Nie. Chociaż trzeba przy-

znać, że nie jest to twór tragiczny. Wizualnie „Początek imperium” oferuje dużo piękna, realizacyjnie i aktorsko również wszytko jest dopięte na ostatni guzik. Sęk w tym, że w najlepszym wypadku obraz Noama Murro sprawia, że tęsknimy za pierwowzorem Snydera. Teoretycznie obaj kucharze korzystają z tych samych składni-ków. Mięso, warzywa, przyprawy. Pierwszy z nich przyrządził wspania-łą ucztę, inny zaś - podeszwę w sosie własnym. Tak też jest z „Początkiem imperium”.

Co jest grane, Davis?

Zaraz po obejrzeniu „Co jest grane, Davis?” byłem mocno rozczarowany. Bracia Coen przyzwyczaili nas ostatnimi czasy do bardziej efektownych filmów. Jak „Prawdziwe męstwo”, wesołe „Tajne przez poufne”, czy przede wszystkim wielkie „To nie jest kraj dla starych ludzi”. Potem przypomina się „Poważny człowiek”. Jeszcze później wspa-niały „Barton Fink”. Czyli rzeczy - podobnie jak omawiany film - bardziej wyciszone, niemal zapra-szające nasze myśli, bo nie trzymały się kurczowo ekranowych wydarzeń, a swobodnie wokół nich dryfowały, poddając si przedziwnemu klimatowi. W tym tkwi sekret „Co jest grane, Davis?”. Mamy tu świetną oprawę mu-zyczną, wyborne aktor-stwo, ponadprzeciętną urodę obrazu, kota oraz tę dziwność filmu, spra-wiająca, że nie pomylicie autorów tej produkcji z nikim innym. Być może „Co jest grane, Davis?” nie może się mierzyć z największymi filmami braci Coen. Ale jest tym bardzo, bardzo dobrym obrazem, który uparcie będziemy trzymać na pół-ce i co jakiś czas do niego wracać. Film na więcej niż raz.

Niezwykle trudno oceniać film, który jeszcze przed swoją premierą (przynaj-mniej w Polsce) zgarnia Oscary w kategoriach aktorskich. Plakietka i/lub piętno najlepszych kreacji roku nie zawsze poma-gają. Nie będę jednak trzymał Was w niepewno-ści: Jared Leto i Matthew McConaughey zasłużyli na swoje nagrody. Film „Witaj w klubie” w znacznym stopniu opiera się na ich kreacjach. Odgrywany przez McConaughey’a główny bohater filmu to wychudzony prostak, miłośników tanich dragów i jeszcze tańszego seksu. Dowiaduje się, że jest nosicielem wirusa HIV. Czeka go trudna droga życia z wyrokiem śmierci, bezradnością i znieczulicą ze strony społeczeństwa, a także służby zdrowia. Na jego drodze staje transseksualista Rayon (Jared Leto). Pokazuje mu świat, w którym inni żyją pomimo swojej choroby. Wspólnie postanawiają trochę na tym zarobić. Hi-storia inspirowana praw-dziwymi wydarzeniami jest rzeczą szytą na miarę Oscarów. Świetne role, wymagające poświęceń fizycznych, historia o chorobie, która hartuje charakter – wszystko to składa się na bardzo dobrą produkcję. Bardzo dobrą, lecz nie wybitną.

Witaj w klubie

kartka z kalendarza2.04.1974 Odbyła się 46. ceremonia wręczenia Oscarów. Tytuł najlepszego filmu otrzymał wtedy „Żądło”. Wybór, do-dajmy, jak najbardziej prawidłowy.

3.04.1975 Premiera filmu „Monty Python i Święty Graal”. Od tamtej pory ża-den królik nie wyglądał już tak samo.

13.04.1950 Tego dnia urodził sie Ron Perlman, amerykański aktor, znany też jako Hellboy, ten zły szef motocyklowego gangu w serialu „Sons Of Anarchy” (świetnego swoją drogą) albo ten dziwny z „Miasta zaginionych dzieci”. Rona lubimy i winszujemy 64 lat!

26.04.1954 Premiera filmu „Siedmiu samura-jów”. Dziś rzecz nieco zakurzona i trudna w odbiorze. Nie zmienia to faktu, że Akira Kurosawa stworzył monolityczne arcydzieło kina samu-rajskiego, które do dziś uznawane jest za jeden z najlepszych filmów nieanglojęzycznych. Nie wypada nie znać!

cytat miesiąca

postaw na półce„Wyścig” - 24.03.2014Czołówka ubiegłego roku, Ron Howard w najwyższej formie i złote lata 70. w Formule 1. Dla amatorów filmów wysokooktanowych - obowiązkowo.

„Hobbit: Putkowie Smauga” - 24.03.2014Co tu kryć - do zwieńczenia trylogii musimy czekać jeszcze 8 miesięcy. Na niecierpliwość lekiem może okazać się świetne „Pust-kowie Smauga” na DVD.

w kinachKwiecień w kinie minie pod znakiem kina superboha-terskiego. W momencie, gdy czytacie te słowa, mo-żecie już cieszyć oczy nowym „Kapitanem Ameryką: Zimowy Żołnierz”. Jeśli wierzyć doniesieniom, Marvel odważnie skręcił z dość wyeksploatowanej konwencji przedstawiania swoich herosów w stronę mocnego kina szpiegowskiego. Na ile tak karkołomne zadanie może się udać? Odpowiedź w kinach i w przyszłej „UZetce”. Kolejny superbohater od Marvela i kolejny sequel, czyli „Niesamowity SpiderMan 2”. Tu z kolei jesteśmy pewni, że dostaniemy część drugą zbudowaną na złotej zasadzie kontynuacji, wyśpiewanej niegdyś przez Daft Punk „mocniej, szybciej, lepiej”. Z jakim skutkiem dla samego filmu? Premiera już 25.kwietnia, reżyseruje po raz kolejny Marc Webb.

Page 14: UZetka101 (kwiecień 2014)

KWIECIEŃ 201414 Kultura

tarło się stwierdzenie, że biz-nes jest dla facetów. Kobiety jednak radzą sobie w świecie

biznesu równie dobrze. Coraz częściej zarządzają korporacjami, są właściciel-kami firm. Biznes na obcasach - tak na-zwała to ostatnio jedna z firm MLM. Dość trafnie. Płeć piękna każdego dnia musi się zmagać nie tylko z wirem obo-wiązków, ale i nie jednokrotnie perfek-

cyjnym wyglądem. Od kobiet w końcu wymaga się pod tym kątem więcej. Kobiety w biznesie osiągają coraz częściej podobne efekty jak mężczyźni. Upór, determinacja, wiedza, kreatyw-ność i umiejętności społeczne sprawia-ją, że coraz więcej z nich może poszczy-cić się nie lada osiągnięciami. Przykłady mogłabym tutaj wymieniać do wieczora: Irena Eris, współwłaścicielka firmy ko-

smetycznej Dr Irena Eris, znajdująca się aktualnie na liście 100 najbogatszych Polaków, Grażyna Kulczyk, zajmująca się aktualnie nieruchomościami, Beata Jarosz, członek zarządu Giełdy Papie-rów Wartościowych... Jeśli i lubisz wyznaczać swoje cele i realizować je, a dodatkowo dbać o sie-bie, swój wygląd i samopoczucie, mam coś dla Ciebie. Małą Czarną – nie to nie

klasyczna sukienka od najlepszego pro-jektanta. To nowa audycja w Akademic-kim Radiu Index - mam nadzieję, że w poniedziałkowe popołudnie znaj-dziesz chwilę dla siebie i razem ze mną wypijesz orzeźwiającą kawę wraz z na-szymi gośćmi.

▪ Anita Zapolska

olejny tom z tej serii jest prezentacją trzech ob-szarów psychologii:

teorii osobowości, zaburzeń psy-chicznych i ich terapii. Książka ta to nie tylko podręcznik akademicki dla stu-dentów pierwszego roku studiów psychologicznych i pokrewnych. Jej tematyka może być pomocna także dla pedagogów, socjolo-gów, pracowników socjalnych, prawników oraz tych wszystkich, którzy pasjonują się psychologią jako dziedziną wiedzy. Autorzy przekazując bo-gaty zasób wiadomości opraco-wali jednolitą strukturę tekstu wraz z układem graficznym, któ-ra ułatwia poszukiwanie infor-macji i ich zapamiętanie. Na tematykę składają się myśli skoncentrowane wokół osobowości, jej czynników, pro-cesów psychicznych oraz teorii, jakimi ludzie posługują się, aby zrozumieć siebie i innych. Książ-kę tę warto przeczytać ze wzglę-du na nowatorskie ujęcie proble-matyki przez zespół wykwalifikowanych psycholo-gów pod przewodnictwem nie-zaprzeczalnego autorytetu, ja-kim jest Philip Zimbardo.

▪ Jadwiga Matuszczak PBW w Zielonej GórzeZobacz:www.pbw.zgora.pl/pbw

Philip G. Zimbardo, Robert L. Johnson, Vivian McCann

Psychologia: kluczowe koncepcje.

Tom 4: Psychologia osobowości

Zapraszam Cię na Małą CzarnąAKADEMICKIE RADIO INDEX ▪ Babskie tematy w eterze.

K U

Godzina Rektorskafo

t. K

aja R

ostk

owsk

a

Każdy rozdział książki zawiera: • szczegółowe informacje z rachunko-wości poparte licznymi przykładami, tabelami, schematami ewidencyjnymi, wzbogacone praktycznymi uwagami i komentarzami autorów, • pytania kontrolne i testy • dodatkowe wiado-mości, często pomijane w literaturze przedmiotu, istotne dla pełniejszego zrozumienia poruszanej tematyki.

Publikacja jest adresowana do wszyst-kich, którzy pragną poznać i utrwalić zagadnienia z zakresu rachunkowości.

To doskonała pomoc dla osób zajmujących się w pracy zawodowej księgo-wością i finansami. Opracowanie stanowi również pomoc dydaktyczną dla studentów kierunków ekonomicznych i technicznych oraz uczestni-ków specjalistycznych szkoleń z rachunkowości. e-merina.eu

►►► KONKURS ◄◄◄

Dlaczego akurat Ty powinieneś/powinnaś otrzymać książkę "Ra-chunkowość"? Wyślij odpowiedź e-mailem na adres [email protected] do 20-go kwietnia br. W temacie maila wpisz "Gram o książkę". Redakcja wybierze najciekawszą odpowiedź - jej autor otrzyma egzemplarz "Rachunkowości".

▪ Studenci to roszczeniowe lenie. Dałbym kopa w tyłek!

Tak uważa Wojciech Cejrowski. Przeczytaliśmy o tym na profilu "Życie studenckie" na FB (www.facebook.com/studenci). Znajdziecie tu odpowiedź na pytanie, czym zajmują się studenci w Polsce i na świecie. Niestety, autorzy profilu zaprzestali wpisów, co udowadnia tezę Cejrowskiego.

AKADEMICKIE RADIO INDEX ▪ Z pewnością większość studentów czeka ze zniecierpliwieniem na ogłoszenie godzin rektorskich. Akademickie Radio Index wprowadziło zatem nowy plan zajęć i ustanowiło godziny rektorskie od poniedział-ku do piątku. Pięć dni w tygodniu między godziną 12 a 13 tylko na 96fm możecie spędzić z nami swój wolny czas przyglądając się Uniwersytetowi Zielonogórskiemu od kuchni. A jak po-wszechnie wiadomo w każdej szanującej się kuchni potrzebne są przyprawy. U nas z pew-nością ich nie zabraknie. W ciągu jednej go-dziny mieszamy smaki niczym najlepszy ku-charz. Daniem głównym jest oczywiście zielonogórska uczelnia, którą serwujemy nie-kiedy w zaskakującej, choć nieodmiennie smakowitej odsłonie. Udowodnimy Wam, że

studiowanie to nie tylko gorączkowa nauka przed sesją oraz ciągłe wizyty w dziekanacie. To od nas dowiecie się o naj-świeższych bachanaliowych doniesieniach, to u nas poznacie nieco mniej oficjalną twarz wykładowców oraz studentów.

▪ Damian ŁobaczNa zdjęciu prowadzący godzinę rektor-ską. Od lewej: Damian Łobacz, Maciej Skorżepo, Paweł Hekman.

Książka dla studentaPOLECAMY ▪ W "Rachunkowości" Wioleta Tu-rowska i Adam Węgrzyn w kompleksowym uję-ciu podali wiadomości z zakresu rachunkowości opierające się na aktualnych przepisach prawa krajowego i Unii Europejskiej. Do książki została dołączona płyta CD z najnowszą wersją progra-mu finansowo-księgowego Rewizor GT.

Page 15: UZetka101 (kwiecień 2014)

15KWIECIEŃ 2014 Kultura

awid: Dlaczego wybrałeś aktor-stwo jako sposób na życie? Kie-dy narodziła się u Ciebie mi-

łość do niego? Dawid Rafalski: Nie czuję miło-ści do tego (śmiech). A sam sposób na życie wybrałem w momencie, w którym się okazało, że po prostu nie znam inne-go sposobu. Oczywiście, już od dzieciń-stwa interesowałem się teatrem, biega-łem na różne kółka i zajęcia teatralne. Droga aktorska przychodzi w momen-cie, kiedy wiadomo, co chce się robić, ale chce się być i strażakiem, i policjan-tem, i lekarzem, a mama chce jeszcze, żeby zostało się księdzem lub prawni-kiem. Stwierdziłem, że aktorstwo jest najlepszym sposobem na połączenie tego wszystkiego, bo mogę po prostu wcielić się w każdą z tych postaci i nie będzie nudno, a może nawet zabawnie. Chociaż to naprawdę ciężka pra-ca, o czym na początku drogi nikt nie myśli. Aktorstwo wiąże się z wieczną tułaczką, z jeżdżeniem od miasta do miasta, od teatru do teatru, z ciągłym zabieganiem o tę pracę, szukaniem jej. Do tego te projekty nie zawsze są takie, jakie chciałoby się, żeby były. Z czasem nie jest łatwiej, ale trudniej. Z roku na rok coraz świadomiej podchodzę do projektów, wiem, czego oczekuję od teatru, jaki typ teatru chcę uprawiać, więc możliwości robienia tego, co chcę, są coraz mniejsze. Szu-kam już bardzo konkretnych projektów, takich, które będą mnie jeszcze bar-dziej rozwijały i satysfakcjonowały.

D: Powiedziałeś, że nie czujesz do tego miłości...? Mówię to trochę przekornie. To

jest tak jak z miłością w ogóle. Na po-czątku to zauroczenie i myśli się, że to będzie tylko cudowny czas. Okazuje się, że z aktorstwem to bardziej partner-stwo niż szalona miłość. Z jednej strony bardzo dużo możliwości dostaje się od tego zawodu: mam możliwość poznawania nowych ludzi, odkrywania nowych miejsc, np. kiedy jedziemy na festiwal. Byliśmy w Bratysławie, w Czechach, a być może uda się też pojechać ze spektaklem do Francji. Z drugiej jednak strony, ten za-wód oczekuje dużo poświęcenia, nie jest w ogóle wyrozumiały. Tak napraw-dę nie wychodzi się z teatru, a jak już się wychodzi, to pracuje się nad tekstem, uczy się tego tekstu, wymyśla się sceny na wieczór, na kolejną próbę.

A: Jak rozpoczęła się Twoja współpraca z Lubuskim Teatrem? Przez moją przyjaciółkę Nataszę Aleksandrovitch, która powiedziała mi, że w Zielonej Górze zmienił się dyrek-tor i chyba będzie tam dobrze, i może warto by było wysłać właśnie tam papie-ry. Byłem po pierwszym roku pracy w zawodzie w rzeszowskim teatrze im. Siemaszkowej, z którym współpraca była dla mnie bardzo dobrym doświad-czeniem, chociaż też bardzo trudnym. Trafiłem do teatru, w którym grałem role, z których nie byłem zado-wolony, pracowałem nad materiałem, który nie do końca mnie interesował. Pracowałem w teatrze, który nie miał wyrobionej publiczności, graliśmy głównie rano, dla zorganizowanych grup. Byłem bardzo sfrustrowany tym okresem i byłem o krok od zmiany za-wodu. W zasadzie byłem już umówiony

na rozmowę w telewizji, w produkcji. Jednak wcześniej, za namową koleżanki wysłałem papiery do Zielonej Góry z pytaniem, czy byłaby szansa wzięcia udziału w którymś z planowanych spek-takli i zagrania gościnnie. Zadzwonił do mnie dyrektor Lu-buskiego Teatru, Robert Czechowski, i zaproponował mi rolę Kaspara Hause-ra, na którą oczywiście od razu się zgo-dziłem, spakowałem walizki i przyje-chałem do Zielonej Góry. Krótko po premierze dostałem propozycję zagra-nia roli w spektaklu "Teraz na zawsze", a już od następnego sezonu byłem tutaj aktorem etatowym. Bardzo się cieszę, że tu trafiłem, bo to był bardzo newralgiczny punkt w moim życiu i też trochę śmiałem, że po tych frustrujących doświadczeniach, po tym całym zniechęceniu do uprawiania zawodu aktorskiego, poczułem się jak-

bym chwycił Pana Boga za pięty. Zaczą-łem pracować nad projektami, które były ciekawe, które mnie rozwijają, któ-re dały mi poczucie, że jestem w stanie wiele dać od siebie na scenie i które mnie satysfakcjonowały. Dzięki temu nabrałem pewności siebie, wiarę w to, że można robić ciekawe rzeczy i być za-dowolonym. Dzięki temu teraz pracuję.

A: Na deski LT wraca niedługo spek-takl "Mroczna Gra", który jest bardzo popularny wśród zielonogórskich wi-dzów. W czym tkwi jego fenomen? Nie zdawałem sobie sprawy, że ten spektakl jest taki popularny, bo nie graliśmy go od roku (śmiech). Myślę, że to dlatego, że tematyka jest bardzo ak-tualna i dawno nie było spektaklu, któ-ry nie jest skierowany stricte dla doro-słych, ani stricte dla dzieci - on jest dla młodzieży młodszej i starszej, ale też

dla dorosłych. Dotyka bardzo aktualne-go problemu, czyli naszej obecności w wirtualnym świecie. Przyznam się szczerze, że kiedy pracowaliśmy nad tym spektaklem i pracowałem nad rolą Adama, czyli na-iwnego chłopaka, który wkręca się w re-lację internetową, nie widząc drugiej osoby na żywo, bardzo się buntowałem i kłóciłem się z reżyserką, bo nie wierzy-łem, że może być ktoś tak naiwny jak Adam. W tym wszystkim Tomek Brze-ziński, nasz scenograf, przyniósł pewien artykuł. Została w nim opisana sytu-acja, że chłopak wkręcony przez inter-net był w wirtualnym związku z dziew-czyną, aż w końcu wydało się, że ta dziewczyna to tak naprawdę chłopak, który robił sobie żarty z niego, a on po-jechał i zabił tego chłopaka. To się na-prawdę wydarzyło. Wtedy zrozumiałem, że taka po-stać jak Adam rzeczywiście ma rację bytu, że może istnieć w realnym świe-cie. Zrozumiałem, że to jest bardzo ważny problem, który trzeba podjąć i dyskutować o nim. Mam nadzieję, że ten spektakl prowokuje do dyskusji o granicach naszego uczestnictwa w świecie wirtualnym, o zamykaniu się na świat rzeczywisty.

Całą rozmowę z Dawidem Rafalskim znajdziecie na portalu wZielonej.pl

▪ Dawid WłodarczykAgnieszka Oleśniewicz

Jakbym chwycił Pana Boga za pięty...LUBUSKI TEATR ▪ Dawid Rafalski to przede wszystkim aktor teatralny. Chętnie podejmuje także wyzwania, jakie stawiają przed nim pro-jekty telewizyjne. Tylko u nas – Dawid opowiada o swojej krętej drodze do wykonywania wymarzonego zawodu i granicach w pracy aktora.

fot.

teat

r.zgo

ra.p

l

Mateusz Kasperczyk RADIO INDEX POLECA

Trzecia studyjna płyta autora światowego hitu „I Need a Dollar” i współautora jednego z naj-większych hitów 2013 - „Wake me Up”, który Aloe Blacc napisał i wykonał wraz ze szwedz-kim DJ-em Avicii. Na „Lift Your Spirit” Aloe podąża w nieco innym niż zwykle kierunku muzycznym, prezentując swoim fanom praw-dziwie porywającą mieszankę folku, popu i soulu.

Znana z przeboju "Pumped Up Kicks", indie--popowa formacja Foster The People powracaz drugą płytą studyjną. Nagrywany w różnych miejscach na świecie, drugi w dyskografii ze-społu krążek w pierwotnej formie narodził w tradycyjnym marokańskim riadzie pod ko-niec 2012 roku. W rolę producenta płytywcielił się Paul Epworth od Adele.

FOSTER THE

PEOPLE "Supermo-

del" ►

Po 4 latach Mrozu powraca jako ukształtowa-ny artysta, który pokazuje, że ma talent do pi-sania chwytliwych piosenek. Nowa płyta to świetnie brzmiąca eklektyczna kompilacja, pełna różnego rodzaju emocjonalnych zwro-tów akcji, także dla bardziej wymagającego słuchacza. Na albumie pojawia się dużo ener-getycznych utworów, idealnie sprawdzających się na imprezach i koncertach, znajdziemy na nim również piosenki bardziej refleksyjne.

MROZU "Rollerco-

aster "►

ALOEE BLACC

"Lift Your Spirit” ►

Żeby płyta zgarnęła więcej niż 4 gwiazdki, nie wystarczy, wbrew pozorom, dobra muzyka. Na 4.5 i 5 wszystko musi się kleić, płyta ma być spójna, ale i różnorodna, ma być pomysł i porządna realizacja. Może kłóci się to z ideą punkowego łoje-nia (lub tego, co dziś z niego pozostało), ale jeśli chodzi o pun-kopochodne lo-fi - Cloud Nothings nagrali rzecz świetną. Na "Here And Nowhere Else" znajdziemy dokładnie 32 minuty punkopochodnego lo-fi z najwyższej półki. Zaraźliwie wręcz melodie niesione są na pozornie surowych, ale tak na-prawdę misternie wyprodukowanych podkładach. Dylan Baldi nie sprawia wrażenie śpiewaka wybitnego, ale jego zdarty wokal typu "nic-mi-się-nie-chce" wpasowuje się w tę muzykę rewela-cyjnie. "Now Hear In", czy "Psychic Trauma" to wymiatacze, bez których ta wiosna nie powinna mieć prawa istnieć. Smutne tytuł i okładka to podpucha - to muzyka pełna werwy, pozytywna i głośna. Dawno już słyszałem tak dobrej gitarowej płyty.

▪ Michał Stachura

Pamiętam, że kiedy w 2011 pisałem o The War On Drugs, teza brzmiała: świetny album bez tożsamości. Zespół stwierdził, że chciałby usłyszeć dylanowskie zaciąganie w ciuchach z okolic shoegaze'u. Czyli spoko, ale bez czarów. Mamy rok 2014, a The War On Drugs wracają z trzecim albumem. I oni, i ja jesteśmy o te trzy lata starsi, spodziewam się zatem progresu. OK, progres jest. Ale kapela Adama Granduciela zdaje się zamykać w ramach, które z góry sobie ustalają. Zgoda - na "Lost In A Dream" do Dylana dołącza Springsteen (otwierające "Under The Presure"), a shoegaze to na ogół mgliste wspomnie-nie, ale cholernie chciałbym usłyszeć numer TWOD, który jest tylko ich. Mają smykałkę do komponowania, bo kawałki na tej płycie są równe, do tego na ogół dobre i bardzo dobre. Mniej trzeba polegać na swych mistrzach, a bardziej na sobie. Parę kawałków z tej płyty trzeba usłyszeć. Piękne "Suffe-ring". Nerwowy otwieracz, czyli wspomniane "Under The Pressure". Rozmyte "Eyes To The Wind". Do tego słychać, że mogą dużo więcej. Oby za trzy lata było inaczej.▪ Michał Stachura

Cloud Nothings Here And Nowhere

The War On Drugs

Lost In A Dream

D Byłem o krok od zmia-ny zawodu. W zasadzie byłem już umówiony na

rozmowę w telewizji, w produkcji. Jednak

wcześniej, za namową koleżanki, wysłałem papiery do Zielonej

Góry z pytaniem, czy byłaby szansa

wzięcia udziału w któ-rymś z planowanych spektakli. Zadzwonił

do mnie dyrektor Lubuskiego Teatru,

Robert Czechowski...

Page 16: UZetka101 (kwiecień 2014)

KWIECIEŃ 201416 FELIETON

Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego „UZetka” ::: ul. Niepodległości 13, 65–001 Zielona Góra ::: Tel./fax +48 68 328 7876 Mail: [email protected] ISSN 1730-0975 ::: WYDAWCA: Stowarzyszenie Mediów Studenckich REDAKTOR NACZELNA: Kaja Rostkowska, [email protected] ::: Z-CA RED. NACZ.: Damian Łobacz, [email protected] ::: SKŁAD: Kaja Rostkowska, Michał Stachura ::: OGŁOSZENIA I REKLAMY: 0 602 128 355, [email protected]

DRUK: Drukarnia Polskapresse Sp. z o.o. ::: Za zamieszczone informacje odpowiedzialność ponoszą ich autorzy. ::: WWW.UZETKA.PL

uży, mały, piętrowy, Jak ładnie nazwać ko-goś, kto kieruje się

w życiu dobrem materialnym i ciągłym wzbogacaniem się? Bo przecież blachara jest już nie-modne, a nowe trendy wyznacza „Miłość na bogato”. Ale czy o takie błyszczące skarby na-prawdę w życiu chodzi? Prawie każdy znajdzie w gronie swoich znajomych ko-goś, kto przywiązuje sporą uwagę do wysokich cen, marko-wych rzeczy czy drogich gadże-tów. Chwali się egzotycznymi podróżami i obiadami w zna-nych knajpach. Ciągle ma coś nowego i „dyskretnie” chwali się tym przy każdej możliwej okazji. Jeśli jest to człowiek sto-sunkowo młody, jeszcze się uczący lub mieszkający z rodzi-cami – emanując swoją majęt-nością staje się komiczny i prze-rysowany. Owszem, można urodzić się w bogatej rodzinie lub z dnia na dzień otrzymać spadek, ale to ciągle rzadkie przypadki, które z większą rozwagą popi-sują się swoim budżetem. By jak najszybciej i po li-nii najmniejszego oporu popra-wić swoją majętność, wielu de-cyduje się wystawić siebie, oferując towarzystwo, seks, a nawet związek za odpowied-

nie rzeczowe lub finansowe wy-nagrodzenie. Określenie blachara, którym nazywano kobiety epa-tujące swoim seksapilem i szyb-kim nawiązywaniem relacji z właścicielami drogich aut, po-woli przechodzi do lamusa. Wykreowanie nowego stylu życia za pomocą seriali i programów dla młodego po-kolenia udowadnia, że można od rana pić szampana, spacero-wać cały dzień po galeriach handlowych, by wieczorem za-witać w cekinowej sukience na największej imprezie w mieście. A kto opłaci mieszkanie w najwyższym apartamentow-cu, naleje paliwa do porsche i zapłaci za latte z mlekiem so-jowym? Bogaty partner, który wszystko podarował i wszystko ureguluje swoją platynową kar-tą kredytową. Bo po co pracować, gdy można wszystko dostać i żyć na bogato? Pierwsi poszukiwacze cennego kruszcu porzucali domy i wygodną pracę. Zabie-rali rodziny i podręczny bagaż, by całymi dniami kopać, płukać i szukać błyszczącego ziarenka, które odmieni ich życie. Współcześni poszukiwa-cze złota chcą tego, co modne, lanserskie i drogie. A że apetyt rośnie w miarę jedzenia, chcą

dużo i jeszcze więcej. Oślepieni ilością zer zapominają, że wplą-tują się w skomplikowane ukła-dy, a za każdą uciechę trzeba zapłacić stosowną cenę. W ostateczności nowo-bogacki zwraca podarowane prezenty, zażenowany i upodlo-ny wracając do punktu wyjścia. Wtedy okazuje się, że żyła złota, jaka miała płynąć w sponsorze, jest tylko tanim tombakiem, a my staliśmy się czymś człowiekopodobnym. Bo prawdziwi ludzie nie chcą tylko mieć, ale i dla kogoś być.

NA KAWIE Z SAMYM SOBĄ

oraz częściej mam wrażenie, że żyje-my w świecie absurdu. Hipokryci szczycą się tym, że nimi nie są. Fałszy-

wi przysięgają szczerość, a wolnych zabijają ograniczenia. Z jednej strony wmawiamy so-bie, jacy jesteśmy. Z drugiej działamy swoim założeniom na przekór. Szufladkujemy dopiero co poznaną osobę. A potem dyskutujemy z nią o krzyw-dzących stereotypach. Zastanawia mnie tylko jedno... Czy to dzieje się pod- czy już świado-mie. Przekonujemy innych, że wygląd nie ma znaczenia, żeby następnie z góry odrzucić dru-giego człowieka tylko dlatego, że jest w na-szym mniemaniu po prostu brzydki. Gdy jed-nak ktoś odrzuci nas, wmawiamy sobie, że opinia innych nie powinna być dla nikogo priorytetem. Wychodząc z domu, szykujemy się, żeby wypaść jak najlepiej, bo zawsze istnieje możli-wość, że spotkamy znajomego. Każdego dnia narzekamy na pogodę. A za chwilę uznajemy za wiecznie niezadowolonego kogoś, kogo pewnego dnia nie zachwyciło nasze ulubione słońce. I trzydzieści stopni na plusie gratis. Swoją drogą, na gratisy rzucamy się jak szczerbaty na suchary, po drodze innych kry-tykując za pazerność. Śmiejemy się z ludzkiej niewiedzy, by po popełnionym przez nas błę-dzie uznać, że mądry ma prawo się pomylić. Negujemy głupotę, udostępniając na Facebooku kolejny, będący na jej istnienie do-wodem, filmik. Twierdzimy, że nie podobają nam się retuszowane zdjęcia, podczas gdy wła-

sne profilowe ledwo odróżniamy od tego kole-żanki. W towarzystwie krytykujemy niemod-nego bloga, podczas gdy nie możemy się doczekać, aż jego autor opublikuje kolejny wpis. Dobra. Mam nadzieję, że mimo wszyst-ko trochę przesadziłam. Że tak się nie dzieje. A jak już, to raczej nieświadomie. Nie chcę kwestionować tego, że dla wielu najbardziej obiektywny jest subiektywizm. Myślę, że po prostu fajnie byłoby, gdyby każdy mógł świadomie przyznać, że przyjem-ność sprawiłoby mu wyjście na kawę z samym sobą. Oby tylko sprzecznych uczuć nie gwa-rantowało spojrzenie sobie prosto w oczy.

KARINA OSTAPIUK

Z zawodu uczennica klasy dziennikar-skiej. Z pasji tancerka. Z koloru włosów blondynka. Łączy przygotowa-nia do matury w III LO z nauką życia. Do tego drugiego przygotowuje się na własną rękę.

Ekstremalnie naturalnie

Poszukiwacze złota Pod studenckim biurkiem

PAWEŁ J. SOCHACKI

Rodowity Lubszanin. Autor pięciu książek, jeszcze nie opublikowa-nych. Miłośnik literatury współczesnej, polskiej piosenki i miejsc tętnią-cych życiem. Inspiruje go codzienność, stale zaskakująca.

D

Zobacz bloga: extremely-naturally.blogspot.com

Prawie każdy znajdzie w gronie swoich znajomych kogoś, kto przy-wiązuje sporą uwagę do wysokich cen, markowych rzeczy czy drogich gadżetów. Szufladkujemy dopiero co poznaną osobę. A potem dyskutuje-

my z nią o krzywdzących stereotypach.

C