TF # 21, January 2009

76
ISSN 1897-3655 INDEKS 233021 polski magazyn dla ludzi kochających tatuaże CENA: 13zł w tym 7%VAT NR 21/01/2009 STYCZEŃ berlin 2008 artysta, który wie czego chcesz

description

Tofi, James (Woody's Tattoo), Roman (Artistic Element Tattoo), JuniorInk Woman, Kudi Chick: Hollie, Berlin Convention 2008

Transcript of TF # 21, January 2009

Page 1: TF # 21, January 2009

ISSN 1897-3655

INDEKS 233021

polskimagazyndla ludzikochającychtatuaże

CEN

A: 1

3zł w

tym

7%

VAT

NR

21/

01/2

009

STYC

ZEŃ

berlin 2008

artysta,który

wieczegochcesz

Page 2: TF # 21, January 2009
Page 3: TF # 21, January 2009
Page 4: TF # 21, January 2009
Page 5: TF # 21, January 2009

MARKETING

I REKLAMA:

Anna Błaszczyńska [email protected]

Redakcja nie zw

raca materiałów

niezamów

ionych, zastrzega sobie prawo

redagowania nadesłanych tekstów

i nie odpowiada za treść

zamieszczonych reklam

.

WYDAWCA: FHU Koalicja,ul. Szpitalna 20-22/s4, 31-024 Kraków

REDAKTOR NACZELNA:Aleksandra Skoczylas

REDAKCJA:Radosław Błaszczyński

Izabela Kubik, BamBam

OPRACOWANIE GRAFICZNE: Asia

STALI WSPÓŁPRACOWNICY:

Dawid Karwowski, Dante, Raga

OKŁADKA foto: Rob Gillsepie

DR

UK

: Drukarnia FTF

ww

w.ftf.com.pl

ISSN 1897-3655

6 - Wszystko o numerze styczniowym

8 - Podsumowanie 2008 roku i to,co nas czeka w 2009

10 - Tofi - Przeciwieństwo Tofika

20 - Berlin 2008 - powrót do formy

30 - Jammes - nasz człowiekw Woody’s Tattoo

36 - Roman - Kolor i realizm

42 - Piercing - gimnastyka dla ciała

44 - No comments - Ed Perdomo

49 - Lista konwencji

50 - Warszawskie inspiracje

58 - Kudi chick - Hollie

62 - Rodzina Tattooart - Anton Aleksenka

65 - Danteizmy - Konwencjejak grzyby po deszczu

66 - Ciekawe/Nadesłane

36

10

66

6 44

62

20

30

50 49

42

58

[email protected]

65

Page 6: TF # 21, January 2009

TATTOOFEST 6

InfoOD REDAKCJI!

Jeśli masz problemyze znalezieniem magazynu, mamy dla Ciebie dwie opcje do wyboru:

1. Prenumerata:• Koszt jednego magazynu

to 13 zł• Za 78 zł dostajesz 6 numerów + 1 w prezencie• Istnieje możliwość zakupu

archiwalnych numerów• Po wpłacie na konto prze- syłka na terenie kraju gratis• Przy przesyłce pobraniowej i zagranicznej doliczamy jej koszty

Bez awizo w Twojejskrzynce pocztowej!!

Zamówienia:12 429 14 52502 045 [email protected]

Wpłata:Przekazem pocztowymna adres:FHU Koalicjaul. Szpitalna 20-22/s431-024 Kraków

Przelewem na konto:Radosław Błaszczyński02 1540 1115 2064 60600446 0001 Dopisz od którego numeruzamawiasz prenumeratę.Jeśli chcesz otrzymaćfakturę, konieczniepoinformuj nas o tymw trakcie zamówienia.

2. Magazyn możnatakże kupić w formieelektronicznejna naszej stroniewww.tattoofest.pl

• Koszt jednego wydania to 10 lub 13 zł• Do wyboru masz kilka opcji płatności • Do przeglądania stron potrzebny jest Acrobat Reader• PDF’y magazynu nie nadają się do druku

Tę opcję szczególniepolecamy osobomprzebywającym za granicą

INFO

pol

ski m

agaz

yn d

la lu

dzi k

ocha

jący

ch ta

tuaż

e

Cześć mam na imię Iza i będę tutaj pisać, właściwie to pisze już od 3 numerów, ale jakoś

nie miałam sposobności żeby się zaprezentować. Ci bardziej zorien-towani w tematach alternatywnych podrygów znają mnie z projektu Devil Angels, z pokazów mody, czy z fotografi czno- stylizatorskich wy-bryków. Ci, którzy jeszcze nie mieli okazji mnie poznać na pewno w nie-dalekiej przyszłości usłyszą mój głos w słuchawce - często dzwonię by upomnieć się o kasę za boksy na fe-stiwal, albo cisnę przed konwencją o różnorakie informacje, wymuszam dane, numery telefonów, a w ekstre-malnych przypadkach nawet nipy i regony. Moja przenikliwość nie zna granic i jeśli nie wytropię was przez telefon zawsze możecie się na mnie natknąć na imprezach, gdzie pod płaszczykiem srebrzystego uśmie-chu wyciągnę informację o waszych studiach i potem bezwzględnie to opisze na łamach naszego magazy-nu. Tak więc strzeżcie się. A wraca-jąc do meritum czyli do naszego ma-gazynu, dziś przed wami 21 numer. Liczba 21 ma duże gematryczne znaczenie, starzy masoni mogli by napisać o niej długie poematy ja na-piszę tylko tyle, że 21 numer to ko-lejna dawka rzetelnych informacji na temat tego, co lubimy najbardziej.

Zima póki co w tym roku okazała się wyjątkowo łaskawa i zamiast

śniegu posypały się ciekawe tema-ty i imprezy tematyczne. Idąc da-lej drogą aluzji pogodowych, ostat-nio mocniej zawiało recesją zza oce-anu, i jak to w takich przypadkach bywa bez względu na to czy fi zycz-nie, namacalnie dotyka ona spo-łeczeństwo i tak odbija się czkaw-ką i z przekory ludzie wolą myśleć i czuć, że to zjawisko ich dotyka. Na szczęście na tatuatorskiej arenie, życie kwitnie. Przykładem tego jest Tofi , artysta który z pewnością zapi-sze się w historii polskiego tatuażu. Ola i Radek rozmawiali z nim na te-mat jego początków, niezwykle cie-kawego systemu pracy oraz planów na najbliższą przyszłość. Głównym wnioskiem jaki nasunął mi się po przeczytaniu tego wywiadu świet-nie oddaje credo artysty „ciężką pra-cą, zaangażowaniem i pasją moż-na dokonać wszystkiego” i obser-wując wyczyny tego chłopaka trze-ba się z tym zgodzić. Ponadto stycz-niowy numer zawiera relację z ber-lińskiej konwencji, i gdy o tym pomy-śle od razu banan pojawia mi się na twarzy. Koncepcja TattooFest Fami-ly nabiera powoli coraz wyraźniej-szych kształtów, z każdym kolejnym wyjazdem zorganizowanym pod na-

szym szyldem wiąże się cały szereg ciekawych zdarzeń. Tym razem oso-biście zajęłam się organizacją. Od samego początku miałam miesza-ne uczucia z przewagą stanów lęko-wo depresyjnych, bo bardzo ciężko zapanować nad grupą niesfornych, wydziaranych ludzi. Nie obyło się bez mniejszych awantur, a alko-team raz po raz próbował przecią-gnąć mnie na swoją stronę. Jednak wszystko się powiodło, nie licząc po-tłuczonej szyby w autokarze, podar-tej koszulki Benka i kilku ofi ar prze-ziębienia. Niestety na łamach maga-zynu nie ma miejsca na opisanie ca-łego szeregu komicznych zdarzeń, wyśmienitych żartów sytuacyjnych, czy zdjęć z „życia autobusu”.

Pod lupę wzięliśmy także Jamme-sa - może nie Bonda ale zawsze

Jammes ;) - tatuatora z Woody’sTat-too. Poznaliśmy się na jednej z an-gielskich konwencji i postanowiliśmy nie tylko tą znajomość pogłębić, ale i przedstawić go wam. Natomiast je-żeli chodzi o Romana - kolejnego przystojniaka tego numeru, to arty-sta przez duże „A” bardzo podkreśla swój artyzm, co jest trochę dener-wujące, jednak w momencie, w któ-rym ogląda się jego prace cała iryta-cja mija, bo okazuje się, że ma pod-stawy, by tak o sobie myśleć. Ten człowiek ma także wielkie aspiracje do stworzenia czegoś zupełnie no-wego w tatuażu, - trzymamy kciuki. W „No comments” prace Eda Per-domo - małe słodkie myszki, bajko-we stworki, jednym słowem - „cału-ski, cukiereczki, ciasteczka”- moż-liwe, że to ukłon w kierunku zbli-żających się Walentynek… Cieka-wym punktem w dwudziestce jedyn-ce jest Warszawa, jako krakowian-ka z wyboru czuję się zobligowana do antypatii do tego miasta, dlatego też moim odgórnym założeniem była krytyka wydarzeń, w których uczest-niczyłam. Odpowiedź na pytanie, ja-kie to wydarzenia i jak je oceniam znajdziecie w „Warszawskich in-spiracjach”. W tym wydaniu „Kudi chicks” wywiad z Hollie, która bar-dzo poważnie podchodzi do tatuażu i skrupulatnie dobiera tatuatorów do swoich wymarzonych prac.

Oczywiście nie mogło w stycz-niowym numerze zabraknąć

Dantego, który tym razem opisuje rzuca nieco światła na polskie kon-wencje, te byłe i nadchodzące.

Na koniec „Ciekawe/Nadesłane” - wiemy o co chodzi;)

PozdrawiamIzazella

TattooFest

Zamówienia

TattooFest!!

Page 7: TF # 21, January 2009
Page 8: TF # 21, January 2009

TATTOOFEST 8

Radek: Hej Ola! Zajęłaś się Tat-tooFestem wiosną ubiegłego roku. Jak to widzisz z perspektywy tych kilku miesięcy jak i kilku lat, od kiedy jesteś mocno zaintereso-wana sferą tatuażu?Ola: Powierzone mi wiosną obo-wiązki, czyli redagowanie Tat-tooFestu, a także pomoc przy or-ganizacji festiwalu Tattoofest w Krakowie okazały się nie lada wyzwaniem. Po pierwsze dostałam w swoje ręce miesięcznik, który w Polsce w ciągu roku kiedy się ukazywał zyskał sobie dużą po-pularność, a także przychylność wielu tatuatorów, a który z pew-nością należało dopieścić w wie-lu działach. Na pewno wymagał on wprowadzenia nieco zróżnicowa-nia w materiałach. Wydaje mi się, że dzięki wytężonej pracy całe-go zespołu redakcyjnego udało się to osiągnąć. Jakość prezentowa-nych prac i poziom artystyczny na pewno jest wyższy, szata graficz-na bardziej urozmaicona i ciekaw-sza z każdym numerem. Różnorod-ność materiałów, to także nowe działy: „Tattoolife” ukazujący, zajawki i pasje ludzi związanych ze środowiskiem tatuatorskim, lub osób kochających tatuaże; „No comments”, gdzie pojawiały się prace świetnych tatuatorów, któ-rych styl jest rozpoznawalny na całym świecie i na prawdę nie wy-maga komentarza; „Piercing”, któ-ry daje możliwość zaprezentowa-nia różnych zjawisk body modyfi-kation; „Inspiracje”, do których udało nam się pozyskać prace wie-lu znakomitych artystów – rysow-ników, grafików, malarzy, a jakie mamy nadzieję natchnęły naszych czytelników do czerpania ze świa-ta sztuki, od lowbrow art, przez zwariowane prace Craoli inspiro-wane komiksem, po malarstwo Ka-liego; „Konwencje” ukazujące ogromną liczbę festiwali.Radek: Ale nadal nasz maga-zyn nie jest tak ogólnie do-stępny w sprzedaży ogólnokrajo-wej i nadal pozostaje magazynem branżowym. W porównaniu z wydaw-nictwami zachodnimi mamy bardzo ograniczone możliwości współpra-cy z reklamodawcami ze względu na budujące się dopiero środowisko tatuatorskie w Polsce i niewiel-ką ilość firm wspierających studia tatuażu, jak dobrze zorganizowani dystrybutorzy sprzętu, kolczyków, ubrań i wszystkiego tego, co jest związane z naszą branżą. Magazyn TattooFest nie miałaby prawa bytu bez firm, które są z nami na sta-łe i wspierają nas finansowo! Przy okazji chciałem im za to bardzo podziękować! Udaje nam się fak-tycznie utrzymywać poziom prac na najwyższym poziomie ale z drugiej

strony nie zaspakajamy potrzeb mimo wszystko pewnych grup ludzi oczekujących prostszych motywacji i inspiracji i bardziej powszech-nych i komercyjnych, a nie arty-stycznych tatuaży.Ola: Myślę, że tego typu wydaw-nictw jest na naszym rynku spo-ro jak chociażby „Tattoo ideas”, czy niektóre niemieckie gazety, które tematycznie dzielą tatuaże i ukierunkowują się na potrze-by przeciętnego czytelnika, który szuka konkretnego motywu i nieko-niecznie po pracę swoich marzeń (w zakresie tematu) uda się do konkretnego artysty. Mam nadzie-ję, że bardziej wytężonym poszu-kiwaniom, czy wyrabianiu gustów odbiorców i ludzi zainteresowa-nych tatuażem służy także kolej-ne wielkie przedsięwzięcie, któ-re miałam okazję wspierać, czyli Tattoofest. Mamy za sobą trzecią edycję festiwalu i muszę przy-znać, że tutaj też udało nam się

osiągnąć więcej niż w 2007 roku. Udział w konwencji Victora Portu-gala, Zhivko i Ivo z Bloody Blue, Fadiego z Tryptics Tattoo, Sve-na, Freihand Tattoo, show pod-czas konwencji Bobos Loco Car-neval z Finlandii jakiego w Pol-sce nie mieliśmy jeszcze okazji oglądać, Tattoo Battle, w której udział wzięli znakomici tatuato-rzy Polscy i zagraniczni, relacje i recenzje w prasie zagranicznej, zainteresowanie mediów niebranżo-wych bez gonienia za sensacją, na pewno przyczynił się do wyznacze-nia nowych standardów, podniesie-nia poprzeczki (przede wszystkim nam samym), a także promocji pol-skiej sceny tatuażu w Europie i na świecie. Dodatkowo, co szczegól-nie cieszy artyści ci chcą przy-jechać tu ponownie, a pocztą pan-toflową niesie się wieść o świet-nym miejscu, które można zwiedzić i o ludziach, którzy szukają ory-ginalnych prac.Radek: Krakowski TF pokazuje do-bitnie na jakim etapie jest pol-ski tatuaż. Potrafimy zrobić nie-złą gazetę, ale nie potrafi rozwi-nąć skrzydeł w pełni, ze względu na ograniczony rynek. Robimy kon-wencję, jest fajny, rodzinno-ar-tystyczny klimat, ale skala znowu niewielka, około 60-ciu artystów na chwilę obecną to poniżej śred-

niej europejskiej. Jak na blisko 40 milionowy kraj, wciąż niewie-le. Oczywiście, takie nieduże im-prezy są potrzebne, ale musimy mieć również coś na skalę wiodą-cych konwencji naszego kontynen-tu, które bez trudu potrafią zgro-madzić 150-200 artystów i kilka-krotnie więcej osób odwiedzają-cych. W tym kierunku wydaje się, że zmierza TF w Krakowie ale czy nie zatraci ducha, klimatu, at-mosfery… W ubiegłym roku odwie-dziliśmy blisko dwadzieścia im-prez tego typu, z czego kilka na-prawdę dużych, jak Mediolan, Pa-ryż, Rzym, Londyn, Berlin, Am-sterdam i widać, że ich rozwój wciąż postępuje. Mało jednak na nich, może poza Berlinem (chociaż tutaj trochę zniekształca obraz wielu zdobytych nagród przez Po-laków, a mieliśmy zaledwie pięć boksów wystawienniczych na mniej więcej 150!) spotykaliśmy tam ro-dzimych artystów…

Ola: Tak, zdecydowanie. Je-śli chodzi o wyjazdową aktyw-ność wyróżnił się Andrzej Leńczuk z Alien Tattoo, Paweł z Trzecie-go Oka, Kult z Krakowa, zwiększył częstotliwość swoich wyjazdów Ju-nior i chwała im za to. Jeśli chodzi o konwencje bliżej usytu-owane, jak Berlin, Lwów, czy Pra-ga, to pojawia się tam więcej ar-tystów z Polski. Przewagę ma chy-ba przede wszystkim odległość. Wiele osób jeździ na te konwen-cje także w charakterze obserwa-torów i raczej biernych uczest-ników, ale grunt, że coś się za-czyna dziać. Niezwykle pozytyw-nym aspektem związanym w wyjaz-dami na konwencje okazał się te-goroczny fenomen - TattooFest Fa-mily. Zaczęliśmy na naprawdę dużą skalę od wyjazdu do Pragi w ma-ju. Dwa autokary, 90 osób i trzy dni - to był naprawdę niezły po-czątek i okazja do zacieśniania więzi i poznawania nowych ludzi. Później wyjazd do Berlina, któ-ry był wielką przygodą, zwłaszcza jeśli chodzi o powrót do domu, ale to już zostaje w rodzinie ;). Na tyle spodobały nam się wspól-ne wyjazdy, że zamierzamy w przy-szłym roku zorganizować kolejne. Mamy nadzieję, że zachęci to do podróży fanów tatuażu, ale i ta-tuatorów, którzy z roku na rok

Page 9: TF # 21, January 2009

TATTOOFEST 9

tylko obiecują, że znajdą więcej czasu na pokazywanie się na za-granicznych konwencjach. Radek: Odkąd zaczęliśmy działać bardziej zorganizowanie i ambit-niej kilka lat temu, mam wrażenie jakbym usłyszał już z milion róż-nego rodzaju obietnic, czy to do-tyczących wyjazdów, czy organi-zacji różnego rodzaju projektów od wystaw począwszy, a kończąc na konwencjach. Troszkę z tymi ar-tystami jak z dziećmi, za rącz-kę… Z drugiej jednak strony wi-dzę, że zacieśniają się nieco więzi między studiami, tatuaży-stami, a jakbyśmy mieli jeszcze więcej okazji do spotkań, było-by jeszcze lepiej. Wciąż docho-dzą słuchy o tradycyjnym „obra-bianiu dupy”, obgadywaniu, plot-kowaniu i zwykłemu niepotrafieniu powiedzenia sobie wprost o swo-jej niechęci. Ale to normalne, a wspólna praca nad ograniczeniem tego typu sytuacji musi przy-

nieść efekt. Odizolowanie „tok-sycznych”, pseudo artystów-tatu-ażystów utrzyma w świeżości pol-ską scenę. Wiadomo, mamy tutaj do czynienia z gronem indywiduali-stów ale tak, jak brak krytyki naszej osoby nie oznacza, że ktoś nas lubi czy nie lubi. Tak, kon-struktywna krytyka nie może wy-woływać u nas mechanizmów obron-nych, agresywnych czy budowania spiskowej teorii dziejów. Etap na którym się znaleźliśmy, wspól-ne wyjazdy, brak sugestii przed konwencją: „tylko nie dawaj mo-jego boksu obok tego…” pozwalają przypuszczać, że jesteśmy w miej-scu, w jakim się jeszcze żadne inne środowisko tatuażowe świa-ta nie znalazło. Jesteśmy blisko osiągnięcia kompromisu, znalezie-nia się w punkcie świadomości, że razem jest łatwiej, nie trud-niej, że szkoda byłoby to zmarno-wać. Jeśli pójdziemy w tym kie-runku a za rok będziemy mogli po-wiedzieć, że znowu posunęliśmy się naprzód, jakie znaleźć środ-ki, żeby ta sytuacja utrzymywa-ła się chociażby na tym pozio-mie? Za granicą się to nie udaje, a większość organizacji i konwen-cji w nikłym stopniu ułatwia ko-munikację pomiędzy artystami, studiami, nie daje im możliwości wzajemnej inspiracji czy o wiele

bardziej poważnych spraw jak pra-wa autorskie czy kreowania „mody” na tatuaż artystyczny.Ola: Wydaje mi się czasem, że ta-tuatorzy którzy szczególnie za-służyli się dla tatuażu, dla roz-woju poszczególnych styli, czy wytyczyli ścieżki, jakimi chcą i próbują podążać inni, pomimo, iż pojawiają się na konwencjach, to nie pokazują swoich prac. Ich pozycja jest na tyle ugruntowana, nazwiska i prace znane, że być może nie potrzebują nagród czy więcej rozgłosu. Niejednokrot-nie podczas reporterskiej pracy na konwencjach okazywało się, że przy ponad 300 zaproszonych arty-stach, w tym wielu „z pierwszej ligi”, liczba zdjęć, które może-my pokazać w relacji jest mocno ograniczona, a poziom prezento-wanych prac w konkursach nie był najwyższych lotów. I nie chodzi o nagrody, tylko o pokazywanie prac na naprawdę wysokim poziomie

oraz uzmysławianie ludziom jakie tatuaże są możliwe. Tym bardziej dziwi mnie, że ogromną szansę na pokazanie się na tych najwięk-szych i najbardziej prestiżowych imprezach mają nadal studia sła-be, których port folio nie tyl-ko nie zachwyca, ale i z tatuażem artystycznym, a często i popraw-nym nie ma nic wspólnego. Dlatego wydaje mi, że aspiracje i ambi-cje naszych tatuatorów są znacz-nie większe, tak jak i ich zdol-ności, może dlatego kiedy już po-jawiają się na jakiejś zagranicz-nej konwencji są od razu dostrze-gani w morzu przeciętności? R: Oczywiście! Dlatego wszyst-kie polskie konwencje tatuażu w 2008r, Łódź, Kraków i Szczecin, jeżeli weźmiemy pod uwagę stosun-kowo niewielką ilość uczestniczą-cych w nich tatuatorów nie odbie-gają poziomem prac od zachodnich. W ubiegłym roku staraliśmy się walczyć z kilkoma, według nas ne-gatywnymi poglądami, które jeżeli poczują ogólną akceptację, to za-leją nas jak zaraza. Po pierwsze tatuaże słabej jakości. Wielu ta-tuatorom wydaje się, że osiągnęli poziom pozwalający na pokazywa-nie swoich prac na forum ogólnym. Tak niestety działa internet, ale na szczęście TattooArt Tomka Gacy jest w Polsce najpopularniejszym

tego typu miejscem, a on nie po-zwala na umieszczanie w galeriach prac poniżej jakiegoś poziomu. Po drugie, staramy się a propos kon-wencji tłumaczyć, że oczywiście nie nagrody są najważniejsze, ale ci najlepsi muszą pokazywać swo-je prace podczas konkursu, żeby ci słabsi mieli motywację i mogli weryfikować swój poziom z tym naj-wyższym. Każdy początkujący tatu-ator ma pretensje, że nie zdobył nagrody za wystawianą pracę, ale ta samokrytyka wcześniej czy póź-niej powinna się pojawić. Jeże-li się nie pojawia, lepiej niech taka osoba omija z daleka konwen-cję… Po trzecie jeżdżenie na same konwencje. Dobrzy tatuatorzy za-rabiają najwięcej i boję się, że wpadają w sidła zachłanności lub po prostu braku czasu. Pada tu-taj przecież argument, że na jeż-dżenie za granicę na festiwale ich nie stać. A może tatuowanie przestaje ich cieszyć… Po czwar-te, jak nie lubisz jeździć, to zrób coś na miejscu, nawet roz-wijając swoje studio. Po pią-te, jak już pisałem wyżej, wca-le nie jest tak źle w stosunkach pomiędzy studiami i tatuatorami jak się powszechnie mówi. Po szó-ste, kolory w tatuażu wiele wno-szą (oglądane prace na pierwszej konwencji w Krakowie były głównie czarno/szare, na ostatniej głów-nie kolorowe!). Po siódme, jest jeszcze wiele do zrobienia, ale trzeba tylko chcieć, nie zatrzy-mywać się i znajdować wciąż nowe cele! Itp.,itd.,etc.Ola: Oj tak, na pewno wiele jest do zrobienia i na 2009 rok mamy całkiem niezłe perspektywy. Ja mam nadzieję, że nowa lokalizacja Tattoofestu okaże się strzałem w dziesiątkę i pozwoli nam cały czas się rozwijać i zapraszać więcej artystów. Ponadto konwen-cja warszawska ma szansę stać się precedensem w tatuatorskim świe-cie, jeśli chodzi o zgromadzo-nych artystów, ideologiczne i te-matyczne wsparcie. Jak już jeste-śmy przy konwencjach nadzieję po-kładam też w organizatorach łódz-kiej konwencji i ich pomysłach na uczynienie z tego wydarzenia im-prezy o wysokim poziomie arty-stycznym i świetnej organizacji. Dużo obiecuję sobie też po rosną-cej TattooFestowej rodzince i wy-darzeniach w świecie tatuator-skim, które zaczynają wykraczać poza dotychczasowe ramy.

Page 10: TF # 21, January 2009

Prace Tofiego cechująsię dogłębną analizą tematu, indywidual-nym podejściem,próbą interpretacji abstrakcyjnych pojęć jak starość, śmierć, radość. Są staraniem przeniesienia idei na skórę, która staje się medium. Tofi jako przedstawiciel młode-go pokolenia polskich tatuatorów w zdecy-dowany sposób otwo-rzył się na artyzm i miejmy nadzieje,że pociągnie za sobą i innych tatuatorów i miłośników tejniewątpliwej formy sztuki.

TATTOOFEST 10

Page 11: TF # 21, January 2009

Ola: Kiedy pojawiła się pierw-sza myśl o tatuowaniu?Tofi: Na pewno kiedy zrobiłem so-bie pierwszy tatuaż. Było to przed moimi osiemnastymi urodzinami. Okazało się jednak, że trafiłem do nieprofesjonalnej osoby, dlatego później zdecydowałem się na po-prawki. Z perspektywy czasu uwa-żam, że zrobienie sobie tamtego motywu u przypadkowego dziar-gacza było błędem, zarówno pod względem technicznym, jak i hi-gienicznym oraz artystycznym.

Radek: Co w takim razie spo-wodowało, że otworzyły ci się oczy na to, czym powinien być tatuaż?Tofi: Zobaczyłem u Tomka (Gacy- przyp. red.) profesjonalne, do-brze wygojone, nasycone kolora-mi prace.

Ola: A powiedz jak wyglądały twoje pierwsze kroki związane z tatuażem?Tofi: Tak naprawdę wiedziałem doskonale, że chcę tatuować, ale wszyscy wiemy jak hermetycz-ne jest to środowisko i jak trudno do niego przeniknąć. Praca w stu-diu, nauka tatuowania przez oso-bę niemającą żadnego przygoto-wania graniczy z cudem i zdarza się bardzo rzadko. Pomyślałem, że jedynym punktem zaczepienia jest znajomość z moim tatuato-rem. Od początku nasze stosun-ki opierały się na relacji koleżeń-skiej, a nie układzie przyszły szef i potencjalny pracownik. Mogłem przyjść do studia, posiedzieć, oswoić się z tatuatorską atmosfe-rą. To było 10 lat temu, ale dzię-ki takiemu kontaktowi miałem rów-nież okazję prześwietlić rynek ta-tuażu w Polsce. Zacząłem wkrót-ce poważnie rozważać możliwość zrobienia jakiegoś własnego wzo-ru, co było nie lada precedensem na ówczesne czasy (każdy robił z katalogów i większość tatuato-rów nie umiała rysować).

Radek: Czyli zanim zacząłeś ta-tuować myślałeś dość często, o tym co i jak będziesz robił?Tofi: Tak, tylko nie wiedziałem ja-kie będą następstwa moich decy-zji. Pomyślałem, że musi być ja-kaś zależność między tym, że ta-tuatorzy, którzy nie rysują nie są dostrzegani, czy nie otrzymują na-gród na konwencjach. Dostawa-li je ci, którzy robili swoje rzeczy i byli mocni w rysunku. Pomyśla-łem sobie, że to jest luka do uzu-pełnienia. Wiedziałem od razu, iż to nie będzie łatwe, ale co waż-niejsze wiedziałem, że jest wy-konalne. Najłatwiejszą drogą wy-dawało się pójście do szkoły pla-stycznej. W tej całej sytuacji dzi-

wiło mnie pomijanie jednej z naj-ważniejszych kwestii - osoba tatu-ująca powinna nauczyć się ryso-wać. Miałem na okrągło styczność z tatuatorami, ale nikt nie mówił o rysowaniu jako elementarnej części składowej tego co robią, o sposobie w jaki mogą polep-szać swoje umiejętności. Posze-dłem na dzienne studia. To było wychowanie plastyczne - studia pedagogiczne, wymagające opa-nowania warsztatu rysunkowego. Po 1-wszym roku studiów, w mia-

TATTOOFEST 11

Page 12: TF # 21, January 2009

W fazie projektowania zawsze zastanawiam sięnad projektem jako nad całością i decyduje jakimi prawami ma się rządzić. Czy kompozycja ma być statyczna, czy dynamiczna, czy mają być prostekrechy, czy modulowane, bardziej opływowe.Lubię jeśli ktoś patrząc na projekt tatuażujest w stanie wydobyć takie informacje jakodpowiednia, zbalansowana ilość ciemnychtonacji w stosunku do jasnych, odpowiedniozbalansowana ilość detalu, do płaskiej dużejpowierzchni. To wszystko musi współgrać.

TATTOOFEST 12

Page 13: TF # 21, January 2009

TATTOOFEST 13

Page 14: TF # 21, January 2009

rę jak pogłębiała się moja znajomość z Tomkiem, zmie-niłem studia na zaoczne i za-cząłem pracę. Mimo tego, to co sobie założyłem realizo-wałem dalej. Co najgorsze, klienci i praca z nimi nie wy-magała ode mnie rysunku. Musiałem się uczyć tego, jak zaprojektować tatuaże, oraz umieć też powiedzieć kliento-wi, który przychodził z jakimś wydrukiem, czy katalogówką: „słuchaj ten tatuaż może wy-glądać lepiej, zupełnie ina-czej od twoich wyobrażeń”. Wtedy wiedziałem, mimo, iż nikt mi takiego wymogu nie stawiał, że projektowanie wzorów i rysowanie po no-cach, nawet jeśli będzie wy-magało sporo poświęcenia, w końcu pomoże mi w pracy i robieniu autorskich projek-tów. Tylko dodatkowe rysun-ki, rozmowa z klientem mogą go przekonać do wyboru au-torskich prac. Było wiele sy-tuacji, kiedy zjawiał się klient z konkretnym wzorem, któ-ry starałem się przerobić za-chowując ten sam kształt i te-mat, ale posługując się zu-pełnie innymi środkami. Gdy klient przychodził na umó-wiony termin pokazywałem mu projekt przerobiony prze-ze mnie, tak tylko żeby był poprawny. To nie był mój styl, ani moja interpretacja. Wzór tłumaczyłem jakby na swój język. Nie można było jesz-cze mówić o jakimś konkret-nym stylu po roku tatuowania, ale co było dla mnie abstrak-cją, klienci zgadzali się z mo-imi sugestiami.…

Radek: …ale takich tatuato-rów, którzy robią autorskie prace i naprawdę mają do tego predyspozycje, zarów-no jeżeli chodzi o warsztat plastyczny i tatuatorski jest niewielu. Większość tatu-atorów żyje z dnia na dzień, interesuje ich tylko najbliż-szy tatuaż, a z drugiej stro-ny mają ambicje i jak wspo-mniałeś pretensje, o nie-zdobywanie nagród, o to, że nie uczestniczą w kon-wencjach, o to, że się nie pi-sze o nich w magazynach. Moim zdaniem, niestety, ale tacy tatuatorzy przeważają, co ty o tym myślisz?Tofi : Bardzo łatwo jest w tym momencie prześwietlić dane-go tatuatora. Jeśli ktoś po-święca się temu co robi, to można założyć, że pracowi-tość przekłada się później na osiągnięcia. I prędzej czy później sukces musi nastą-pić. Jak wspomniałeś trze-

TATTOOFEST 14

Page 15: TF # 21, January 2009

ba poświęcić mnóstwo cza-su i zapału żeby klienta prze-konać do swojego wzoru, nie zapominając jeszcze o pre-dyspozycjach. Ludzie z na-tury są leniwi, tatuatorzy też są leniwi, i im się często nie chce.

Radek: Czy nie nastąpi u nas taka sytuacja jaka ma miejsce na zachodzie w Niemczech, we Wło-szech, że w pewnym mo-mencie tatuatorzy wyko-nujący katalogowe wzo-ry przytłamsili rynek swo-ją obecnością na konwen-cjach i w studiach? Jak są-dzisz, czy ta dość duża licz-ba tatuatorów nie przytło-czy takich artystów jak ty, czy wielu innych, którzy mają ambicje?Tofi: Wydaje mi się, że tego typu tatuatorzy są potrzeb-ni chociażby po to, żeby za-chować kontrast pomiędzy tymi, którzy się przykładają, a tymi którzy mają to gdzieś. Zawsze, w każdej dziedzinie musi panować zróżnicowa-nie. W tym momencie mówisz o większości tatuatorów, któ-rzy to olewają i nie mają aspi-racji. Im więcej tych kiepskich tatuatorów tym lepiej, w tym momencie ja mam większe pole do popisu i to moje pra-ce jest łatwiej dostrzec w mo-rzu minimalizmu.

Radek: Jesteś faktycznie osobą bardzo pracowitą, sesje u ciebie trwają mniej więcej 8-9 godzin, do tego trzeba doliczyć przygoto-wanie, przyjście do studia rozłożenie się etc. Kiedy masz czas na projekty, na życie osobiste?Tofi: Kilka godzin po pracy właśnie mam na życie oso-biste i na zaprojektowanie kolejnego tatuażu. Tak na-prawdę jest tylko kilka go-dzin w tygodniu, które mogę sobie zaplanować po swo-jemu, nie poświęcając tego czasu na pracę, czy zajęcia z nią związane. Mógłbym mó-wić do ludzi: to jest moje port folio, znasz moje prace i mo-żesz być mnie pewien. Jed-nak ja jestem perfekcjonistą i zanim zabiorę się do tatu-owania to ja muszę być pe-wien, nie klient. Dlatego dużo czasu poświęcam na projek-ty. Idąc spać muszę wiedzieć, że jak się rano obudzę, będę gotowy do pracy. Ta pewność umożliwia mi zrobienie dłu-giej sesji, bo nie tracę cza-su na free hand’y, czy plano-wanie. Wzór przygotowany

wcześniej jest na tyle dopra-cowany, że gdy zaczynam ta-tuować nie muszę się zasta-nawiać, ani poprawiać niedo-ciągnięć.

Ola: Bam, którego tatu-ujesz, powiedział że nie ro-bisz przerw w trakcie sesji albo zdarza ci się to bardzo rzadko. Zapytał czy jesteś jakimś sztucznie zaprogra-mowanym robotem, że nie potrzebujesz papierosów do życia, ani przerw w tatu-owaniu :)? Tofi: To wynika trochę z mo-jego egoizmu. Kiedy paliłem, traciłem dużo czasu w cią-gu dnia. Teraz myślę, że je-śli jestem w stanie zacząć szybciej tatuowanie, szyb-ciej skończyć, czy szybciej iść do domu to dla mnie jest lepsza opcja. Z tego powodu ograniczam wszelkie przesto-je w pracy do minimum. Kie-dy tatuuję wkręcam się w ta-tuaż, po każdej przerwie mu-szę poświęcić chwilę, by zła-pać klimat tego co robię. Nie lubię wybijać się z rytmu .

Radek: Do niedawna by-łeś uznawany za tatuatora wszechstronnego i byłeś kojarzony z tatuażem czar-no- szarym. Jak to wygląda w tym momencie? Jak to widzisz w przyszłości?Tofi: Poprzez swoje pra-ce każdy pokazuje na co go stać. Na początku, zarów-no klient jak i ja, nie wiedzia-łem co umiem. Po serii uda-nych portretów okazało się, że jestem w stanie zrobić re-alistyczne prace, po serii bar-dziej przestrzennych form uświadomiłem sobie, że je-stem w stanie z tatuażu wy-ciągnąć więcej. Udowadnia-łem sobie co potrafię, ale na początku jest tak, że im bar-dziej jesteś wszechstron-ny, tym bardziej jesteś zado-wolony ze swoich prac. Wte-dy ma się wrażenie, że moż-na sobie poradzić z każdą te-matyką. Tylko przychodzi taki moment w życiu człowieka, kiedy jednak uświadamia so-bie, że im więcej tym gorzej. Czasem tematy realizowane przypadkowo były dostrzega-ne przez ludzi i kolejni klienci prosi o podobne prace. Jed-ne tatuaże lubię robić bar-dziej, inne mniej pomimo, że wszystkie to są już ambitne rzeczy, czyli prace wymagają-ce, takie z którymi nie każdy sobie poradzi. Żeby być oso-bą ambitną trzeba stawiać so-bie cały czas nowe cele. Udo-wodniłem sobie i innym, że

jestem tatuatorem wszech-stronnym. Zdarza się czasa-mi, że ukierunkowanie w jed-ną, konkretną stronę będzie dawać wrażenie rozwoju, ale będzie on zawsze na jednym poziomie, w jednym kierunku. Jestem przeciwnikiem tego, żeby zamykać się w jednej tematyce i powielać prace, tematy i ostatecznie połykać swój własny ogon. Lubię pod-chodzić do tatuażu jak do wy-zwania. Cieszy mnie również, że klienci wyczuwają to. Po-mimo tego, że przychodzą do mnie zrealizować temat, któ-ry gdzieś już był dają mi wol-ną rękę w wykonaniu ich tatu-ażu, nie ograniczają mnie pod względem koloru, kompozycji czy stylistyki. To daje najlep-sze efekty na końcu, ponie-waż tatuuję wszystko według swojej estetyki.

Radek: Czy pójście w kolo-ry to właśnie takie niezamy-kanie się w szarościach, to odkrywanie nowych możli-wości? Tofi: Czasem są odstępstwa takie jak Dawid z Kultu, że ktoś woli i łatwiej mu działać w kolorach. Jednak zwykle wygląda to tak, że najpierw zaczyna się od cieni i tatuaży cieniowanych, a dopiero po-tem wchodzi się w kolor. Każ-da pozytywnie ukończona re-alizacja kolorowego tatuażu uświadamiała mi to, że są to prace bogatsze, bardziej na-sycone, że ja daję klientowi więcej. Szarości ograniczają w znacznym stopniu.

Radek: Twoje tatuaże są oparte w dużej mierze na stylu realistycznym i widać w nich dużą dozę przemy-ślenia jeśli chodzi o zasto-sowanie kolorów. Niestety zdarza się zarówno wśród doświadczonych jak i nie-doświadczonych tatuato-rów, że zaczynają niejed-nokrotnie używać kolo-rów według zasady - ile ich mam, tyle ich wkładam. Ja-kie zasady są dla ciebie naj-ważniejsze? Tofi: Prywatnie dzielę tatuaże kolorowe na kolorowe i pstro-kate. Dla mnie lepiej wygląda tatuaż, w którym użyto mniej-szej ilości kolorów, ale zrobio-no to z głową, prace, w któ-rych zachowano balans po-między ciepłymi tonami i zim-nymi. Kolor jest urozmaice-niem cienia, ale lubię sobie tłumaczyć, przekładać czar-no-szare prace na monochro-matyczne prace kolorowe. Staram się w swoich pracach

TATTOOFEST 15

Page 16: TF # 21, January 2009

Radek: Jednak używanie monochromatycz-nych kolorów twoich prac wiąże się również z ich tematyką. Nie wyobrażam sobie carto-onowego, oldscholowego, czy nawet japoń-skiego tatuażu w jednej tonacji kolorów. Na-tomiast w przeciwieństwie do takich trady-cyjnych form, to o czym mówisz jest bar-dziej zaczerpnięciem inspiracji dla tatuażu ze sztuki. Był oldschool, była biomechanika, był czas tribal. Czy nastał moment wielkiego poszukiwania w innych dziedzinach? Na jaki czas tatuaż w tym momencie natrafia, gdzie według ciebie to wszystko zmierza? Tofi: Każdy chce zaistnieć. Tylko pytanie czy ma pomysł na siebie, chęci i możliwości, by zrobić coś zupełnie nowego, a nie tylko powielać cu-dze pomysły. Z wymienionych przez ciebie sty-listyk, oldschool i tribal to nie dla mnie, są inni specjaliści bardziej zdolni ode mnie w tych kie-runkach i to dla nich pole do popisu. Natomiast bardzo lubię zajmować się biomechaniką, poka-zywać i tworzyć w niej przestrzeń, pierwszy, dru-gi i trzeci plan, mam wiele pomysłów na jej reali-zację i z biegiem czasu coraz więcej możliwości.

wybierać tonacje, które ze sobą współgrają, wte-dy tatuaż jest mocny, nasycony kolorem. Ponad-to z jednej strony lubię, kiedy formy są proste, a z drugiej stosuję detal, bo on zawsze przycią-ga wzrok. W fazie rysowania zawsze zastana-wiam się nad projektem jako nad całością i de-cyduje jakimi prawami ma się rządzić. Czy kom-pozycja ma być statyczna, czy dynamiczna, czy mają być proste krechy, czy modulowane, bar-dziej opływowe. Lubię jeśli ktoś patrząc na pro-jekt tatuażu jest w stanie wydobyć takie informa-cje jak odpowiednia, zbalansowana ilość ciem-nych tonacji w stosunku do jasnych, odpowied-nio zbalansowana ilość detalu, do płaskiej du-żej powierzchni. To wszystko musi współgrać. Każdy wie, że jeśli tatuaż jest zbyt prosty, albo zbyt skomplikowany to nie jest za dobrze, wte-dy można albo usnąć z nudów, bo nic się nie dzieje w tatuażu, albo dostać oczopląsu. Jeśli to wszystko jest zbalansowane już w zamyśle, a potem w pracy widać konsekwencje, to zna-czy że się udało.

TATTOOFEST 16

Page 17: TF # 21, January 2009

Wiadomo, że nie można być na co dzień na tyle kreatywnym żeby z dnia na dzień robić odkryw-cze prace. Mimo to, najchętniej obserwuję pra-ce tatuatorów, w których widać, że nie powiela tego, co już było. W swoich pracach staram się komponować w sposób jakiego jeszcze nie było, zachowując przy tym wszystkie zasady popraw-nie wykonanej pracy. Lubię się tym bawić, satys-fakcja jest znacznie większa, kiedy widzę pozy-tywne skutki tej zabawy. I tak jest np. z portreta-mi. W pracach realistycznych najbardziej odpo-wiada mi praca z detalem, który stanowi kwinte-sencję podobizny. Poprzez dobór formatu, wy-bór najbardziej charakterystycznego fragmentu mam szanse zrobić coś więcej, niż zrobić zgod-ny z oryginałem tatuaż. Poza tatuażem reali-stycznym bardzo lubię również eksperymento-wać z tematami. Często jest tak, że klient obda-rza mnie zaufaniem i w 100% poświęca mi swoją czystą skórę na autorski projekt bez większej in-gerencji, co to ma być. Wolę jednak sytuacje gdy klient rzuca temat. Wyzwaniem i prawdziwą za-bawą jest sprostanie pomysłom danej osoby.

Radek: W jakimś stopniu to co robisz jest zgodne z tym, co robi Robert Hernandez, przerabiający twarze na swój sposób, we własnym stylu, zachowując przy tym podo-bieństwo osoby portretowanej…Tofi: Według mnie jeśli tatuaż będzie hiper-realistyczny to źle, jeśli będzie przestylizowa-ny to też niedobrze. Zrobić portret potrafi wielu tatuatorów, ale zrobić taki portret, którego jesz-cze nie było, który nie będzie odwzorowaniem, a pozostanie nadal tatuażem realistycznym, to jest prawdziwe wyzwanie.

Radek: Jak znajdujesz klientów we Wło-szech, państwie zdominowanym przez old-school i maoryskie kompozycje? Tofi: Rynek tatuatorski w mieście, w którym pracuje jest przesycony właśnie takimi tatu-ażami, dlatego moje prace to egzotyka. W trak-cie moich pobytów we Włoszech okazało się, że wypełniam tam lukę i jestem w stanie spro-stać oczekiwaniom ludzi pod względem tatu-ażu kolorowego, realistycznego. Nie musiałem walczyć tam o zrozumienie, ponieważ bardzo spodobało się to co mam do zaoferowania. Tam miałem swoje 5 minut. Byłem jakby odskocznią od tego co studia oferowały do tej pory i zdoby-łem swoich zwolenników, których regularnie od-wiedzam w studiu Tamata Tattoo, którego wła-ścicielem jest mój bardzo dobry kolega Mauro.

Radek: Kilka słów o konwencji na Teneryfie… Tofi: Jeżeli chodzi o miejsce to chyba nie mu-szę reklamować. Co do rynku tatuażu to byłem bardzo zaskoczony ogromnym zainteresowa-niem odbiorców. Kolejny pozytyw z wyjazdu na zagraniczną konwencję, to kiedy okazało się, że moje prace są znane i ktoś je docenia. Mia-łem okazję zobaczyć też jak pracuje Viktor Por-tugal, Roman. Okazało się, że tatuatorzy znają moje prace i prace innych polskich tatuatorów, oni byli wstanie porozmawiać ze mną o polskiej scenie tatuażu!

Radek: Na konwekcji w Berlinie w 2008r. po-jawiło się sporo polskich tatuatorów. Zapre-zentujemy bardzo wysoki poziom, tak samo jak w Pradze, czy na innych imprezach w Eu-ropie. Czy już nastał ten czas, że Polacy po-winni zacząć wyjeżdżać na większą ilość konwencji? Czy nie warto zainwestować i pokazać się na kilku konwencjach w roku?

TATTOOFEST 17

Page 18: TF # 21, January 2009

odpowiedniej formy jest taką dro-gą, która jest częścią całej twór-czości każdego artysty.

Ola: Czy formą takich poszuki-wań mogą być kolaboracje z in-nymi tatuatorami?Tofi: To jest przede wszystkim zabawa i kolejna okazja do udo-wodnienia sobie i innym, że moż-na współpracować. Na co dzień można zauważyć sporo zawiści, nie zawsze tatuatorzy się zgadza-ją, nie zawsze o sobie nawzajem dobrze mówią, a kolaboracja jest możliwością dogadania się i wy-ciągnięcia wspólnych wniosków z innym tatuatorem. Każdy może mieć taki sam wkład do wspól-nej pracy. Po czymś takim uświa-damiasz sobie, że jesteś otwarty i możliwe jest porozumienie w sfe-rze artystycznej i twórczej. Po-nadto jest to okazja, by zobaczyć jak inna osoba przygotowuje się do pracy, czy wyciągnąć dla sie-bie wnioski od strony technicznej. Tego typu działań mam już sporo za sobą, z wieloma tatuatorami i za każdym razem podczas tatu-owania dowiadywałem się czegoś nowego i stawałem się bogatszy o nowe doświadczenia.

Radek: Jaka jest twoja wyma-rzona kolaboracja?Tofi: Jest kilku artystów, z który-mi chciałbym wspólnie tatuować i myślę, że z biegiem czasu znaj-dą się okazje aby to zrealizo-wać . Najbardziej wymarzona by-łaby praca z Juniorem lub z Ka-milem Mocetem . Fajnie było by też popracować z osobą pracują-cą w zupełnie innej stylistyce. Je-stem otwarty na tego typu rzeczy. Jestem już umówiony Bartkiem z Barttattoo na kolejną kolabora-cję, która odbędzie się w tym roku na Tattoofeście.

Radek: Jakie są twoje dalsze plany?Tofi: Moimi planami osobistymi na najbliższy czas są przygoto-wania do ślubu oraz wszystkie-go co z nim związane, chcę po-móc mojej drugiej połówce jak tyl-ko mogę aby to wydarzenie było dla nas szczególne bo ona jako jedyna od samego początku mnie wspiera, pomaga we wszystkim co robię i przyczynia się do pod-noszenia poziomu moich prac. Mam również nadzieję na trosz-kę więcej czasu dla siebie i mo-ich bliskich. Natomiast poza nie-ustannym spełnianiem własnych ambicji na co dzień, Na pewno konwencje Teneryfa, Rzym Ber-lin, no i wszystkie polskie kon-wencje. Dla mnie jest oczywiste, że będę brał czynny udział w sce-nie tatuażu i jej kreowaniu . Nale-żę do osób, które chcą żeby Pol-ska coś znaczyła w tej dziedzinie i była doceniana.

Tofi: Całkowicie się zgadzam, że trzeba się promować i wyjeż-dżać, ale są osoby które popadły w stagnację . Najważniejsze jest to, żeby mieć stale świeże spoj-rzenie na to co się dzieje na ze-wnątrz. Nie można się zamknąć w czterech ścianach studia, trze-ba na nowo czerpać inspirację i rozmawiać z ludźmi.

Radek: Wszyscy znają w Pol-sce nazwiska Hernandez, Bo-rys, Paul Booth i ci artyści wciąż pokazują się na wielu konwencjach. Po co to robią?Tofi: Moim zdaniem, dla nich tak-że jest to pożywką, kopniakiem by iść do przodu, by brnąć dalej i nie osiąść na laurach. Ja sam jeżdżąc weryfikuję wszystko, co wychodzi spod mojej maszynki. Przyglądając się innym pracom, samemu sobie, ale i innym udo-wadniam poziom jaki prezentuje. Konwencja jest nieustającą kon-frontacją. Im większa klasa tatu-atorów, tym lepiej się z nimi kon-frontować, trzeba mierzyć wyżej niż poziom lokalny, przynajmniej moje ambicje wykraczają poza ten rynek. Także moi klienci wi-dzą przez to, że ja się nie boję konfrontować, widzą że przywo-żę nagrody, czyli dowody uznania ze strony innych tatuatorów, czy ludzi związanych z branżą. Jeśli mój klient widzi, że ja się nie boję zestawiać swoje prace z pracami świetnych tatuatorów, to wie, że może mi zaufać.

Ola: Prace można oceniać pod różnym kątem, mając na wzglę-dzie różne czynniki. Czyja opi-nia do tej pory była dla ciebie najważniejsza?Tofi: Myślę, że Zappy. On jest według mnie najbardziej kompe-tentną osobą, przy tym bardzo obiektywną, która patrzy na świat tatuażu przez pryzmat lat, przez pryzmat zmieniającego się ryn-ku, zarówno w Polsce, jak i Euro-pie. Jeszcze jakiś czas temu była spora przepaść między poszcze-gólnymi państwami, z czasem ta granice zaczęły się zacierać.

Ola: Chcesz się uczyć i roz-wijać. Elementem składowym tego procesu jest krytyka. Jak na nią reagujesz? Tofi: Konstruktywna krytyka może się opierać na różnych do-świadczeniach. Inne uwagi moż-na usłyszeć od rysownika, albo od osoby, która tylko lubi tatuaże, albo od tatuatora. Po rozmowie z plastykiem również wyciągasz swoje wnioski. W zależności od specjalizacji danej osoby kryty-ka jest inna, inaczej skrytykuje mnie tatuator, inaczej rysownik, jeśli będę miał ochotę trzymać się sztywno kanonów to znowu mogą być zarzuty. Poszukiwanie

TATTOOFEST 18

Page 19: TF # 21, January 2009

TATTOOFEST 19

www.myspace.com/tofi_tattoo

Page 20: TF # 21, January 2009

W ubiegłym roku pisałem, że po chwili lekkiego zachwiania się tej imprezy pod kątem ja-kości artystycznej w 2007 r. odzyskała ona swój blask. Znowu pojawili się świetni artyści, a halę Areny wypeł-niły ogromne rzesze odwie-dzających. W tym roku za-powiadało się jeszcze lepiej,

a takim zwiastunem atrakcyj-ności była obecność same-go księcia mroku, Paula Bo-otha ze sławnego Last Rites z Nowego Jorku. Nie był on w Europie od trzech lat, więc w pobliżu jego boksu groma-dziła się co chwilę spora gru-pa fanów. W alei z jego bok-sem znaleźli się również tacy

artyści jak Robert Hernan-dez, Benjamin Moss, Liorci-fer. Miłą niespodzianką był umieszczenie przez organi-zatorów obok Last Rites kra-kowskiego Kultu. W tak dobo-rowym towarzystwie tatuaży-ści tego studia nie mieli oka-zji jeszcze nigdy pracować, a zaowocowało to między in-

TATTOO FEST 20

Page 21: TF # 21, January 2009

III “C

olor

”, P

eter

Bob

ek, T

ribo,

Cze

chy

II “S

mal

l”, D

avee

e, K

ult,

Pol

ska

I „Color”, Biorn, Loxodrom, Niemcy

III “Traditional”, Mr Smees, Niemcy

TATTOOFEST 21

Page 22: TF # 21, January 2009

nymi zaproszeniem na go-ścinne występy do Last Rites Rogala. Być może na wiosnę zostanie on drugim tatuato-rem z Polski, po Kamilu Mo-cecie, mającym okazję po-pracować w tym wyjątkowym miejscu. Ponadto na wiosnę 2009 roku Daveee został za-proszony przez Benjamina Mossa na gościnne występy do Apocalypse Tattoo. Róż-norodność stylów artystycz-nych występujących na kon-wencji, od traditional po bio-mechenikę, przez new scho-ol, individual, oraz obecność artystów z zakątków całe-go świata, sprawia, że ta im-preza wciąż pozostaje jed-ną z najlepszych w Europie. Przyjazd do Berlina to oka-zja do zobaczenia i pozna-nia wielu wspaniałych ludzi i świetna zabawa. Po pierw-sze spotkaliśmy wielu arty-stów, którzy byli lub będą gość-mi krakowskiej konwencji jak Fa-diego, Eda Perdomo, Guila z Re-inkarnation Tattoo, Bloody Blue, Evil From The Needle, Tribo czy Apocalypse Tattoo. Na pew-no sporym rozczarowaniem była nieobecność Victora Portugla, a także Jeffa Gogue’a, którzy z przyczyn niewiadomych nie do-jechali. Dla nas jednak najwięk-szą przyjemnością było spotka-nie wielu Polaków. Po raz pierw-szy do Berlina zostało zapro-szonych tak wielu spośród kra-jowych tatuatorów. Wspomnia-ny już wyżej Kult, a także Ju-niorink z Warszawy, Alien z Wał-brzycha, 3rd Eye z Grudziądza, Anabi ze Szczecina. Z Londynu przyjechał Kamil Mocet i dawno

nie widziany jeden z pierwszych, polskich tatuatorów Szczotka, któ-ry po wielu latach tatuowania na Wyspach, otworzył tam własne studio. Nie zabrakło polskich dys-trybutorów sprzętu Cyber Tattoo z Krakowa i Workhouse z Olszty-na. Swoje stanowisko miał oczy-wiście także TattooFest. Niewąt-pliwie można było poczuć się tam jak w domu, bo oprócz tych wymienionych studii przyjecha-ła cała masa Polaków, których co chwila się spotykało, rozmawia-ło i komentowało. Taka reprezen-tacja miała swoje wymierne skut-ki. Podczas sobotnich konkursów tatuażu nasi artyści zgarnęli około 30% nagród. Można było poczuć się naprawdę dumnie a wielu go-ści wręcz stwierdziło, że sobota

III “Asia”, DongDong, Mimmy, Chiny

II “Black”, Noi Siamese III, 1969, Tajlandia/Norwegia

II “Crazy”, Anabi, Polska

TATTOOFEST 22

Page 23: TF # 21, January 2009

II “T

radi

tiona

l”,N

orbe

rt, B

erlin

ink,

P

olsk

a/N

iem

cy

I “Tr

aditi

onal

”, P

ero,

Luc

ky7,

Nor

weg

ia

II “L

arge

”, Ta

nina

,Ta

tow

iers

ucht

, N

iem

cy

I “S

mal

l”, A

ndys

Tat

too

, Nie

mcy

TATTOOFEST 23

Page 24: TF # 21, January 2009

była polskim dniem! Ukazując pol-skie akcenty warto na chwilę zatrzy-mać się w połączonym boksie Junio-rink i Aliena. W sobotę we wspólnej fuzji artystycznej Junior i Leńu wy-tatuowali warszawskiemu tatuaży-ście, Novickowi całe plecy. Dokład-nie cztery godziny i czterdzieści pięć minut zajęła ich praca. Dwie maszy-ny, dwóch tatuatorów i jeden Novick walczący z bólem (wytatuowanie takiej powierzchni to średnio oko-ło 30 godzin pracy!). Wielki szacu-nek zarówno dla artystów jak i mo-dela! W niedzielę natomiast można było oglądać jak Junior i Leńczuk ta-tuowali się nawzajem. Oprócz oczy-wiście powstałych wspaniałych tatu-aży z nieskrywaną satysfakcją moż-na było popatrzeć na grymasy bólu na twarzach tych, co zadają go in-nym na co dzień. Hahahaha! Tatto-oFest Family tym czasem bawiło się na całego. Każdy dzień miał swoje-go bohatera a koedukacyjne, ośmio-osobowe pokoje hostelowe sprzyjały integracji. Wiele osób znało się z po-przednich wyjazdów a ci, którzy po-jawili się na naszym wyjeździe po raz pierwszy, szybko musieli się przysto-sować, czyli zawsze się uśmiechać i przestrzegać zakazu palenia w au-tokarze. Dla wielu była to pierwsza, tak duża konwencja tatuażu. Bywa-li na tych polskich czy innych mniej-

Bes

t Sun

day,

Sac

ha,

Nie

mcy

Bes

t Sat

urda

y &

Bes

t Of S

how

, Vol

ker,

Bue

na V

ista

, Nie

mcy

I “P

ortra

it”, Z

appa

, Nig

htlin

er, P

olsk

a/N

iem

cy

III „Portrait”, Rogal, Kult, Polska

II „In

divi

dual

”, A

nabi

, P

olsk

a

TATTOOFEST 24

Page 25: TF # 21, January 2009

szych, europejskich. Tutaj mogli je wreszcie obiektywnie porównać. Krakowski Tattoofest jest oczywiście najlepszą konwencją na świecie (jak mógłbym inaczej twierdzić, skoro sami go robimy, hehe!), jednak są zdecydowanie większe, którym Polsce będzie jeszcze przez jakiś czas trudno dorównać. Z drugiej jednak strony nie mamy się już cze-go wstydzić, a jedynie dążyć do tego, aby te co będą powstawały lub istniejące były jeszcze wyższych lotów. Wszystkie inne muszą mieć w swoich nazwach dodatek w postaci przymiotników „lokalna”, „re-gionalna” czy „polska”, bo oprócz samego przyjazdu zaproszonych

II „A

sia”

, Pat

rick

Leen

, Pro

jekt

Art.

, Nie

mcy

I “A

sia”

, Tom

, Art

Of P

aint

, Nie

mcy

III “S

mal

l”, A

nabi

, Pol

ska

III “Black”, Igor, Juniorink, Polska I “La

rge”

, Noi

Sia

mes

e III

, 196

9, T

ajla

ndia

/Nor

weg

ia

TATTOOFEST 25

Page 26: TF # 21, January 2009

I “Bi

omec

hani

ka”,

Guy

Aitc

hiso

n ,U

SA

II “L

arge

”, P

aweł

,3R

DE

YE

, Pol

ska

III “B

iom

echa

nika

”, M

arcu

s, A

ll S

tyle

, Nie

mcy

I ”In

divi

dual

”, S

zczo

tka,

Pol

ska/

Ang

lia

III ”I

ndiv

idua

l”, A

nabi

, Pol

ska

II „Portrait”, Andys Tattoo, Niemcy

TATTOOFEST 26

Page 27: TF # 21, January 2009

„TattooFest”, PL Kamil Mocet, PL

„Alien” Wałbrzych & „Juniorink” Warszawa

„Anabi” tuż przed tatuowaniemu Jo Harrison

„3RDEYE”, PL

„Kult”, PL

TATTOOFEST 27

Page 28: TF # 21, January 2009

artystów zobowiązuje również orga-nizacja. W Berlinie wyglądało to bar-dzo dobrze. Organizator, Frank We-ber, wciąż krzątał się pomiędzy bok-sami, pilnował, żeby wszystko było w porządku i niczego nikomu nie bra-kowało. Oczywiście miał za sobą „ar-mię” ludzi, którzy mu pomagali i go wspierali. Odwiedzający również mo-gli czuć się komfortowo, były wydzie-lone miejsca na gastronomię, spo-ro miejsca przed sceną, w tym rów-nież niewielki trybuny, z których moż-na było oglądać sceniczne atrak-cje. Jeżeli było się w jakimś zakąt-ku Areny oddalonym od sceny, moż-na było również podglądnąć, co aku-rat w tym momencie dzieje się na sce-nie na kilku rozwieszonych ekranach. Palenie oczywiście zostało dozwolo-ne w specjalnie do tego celu przezna-czonym namiocie na zewnątrz, a hala pomimo grudniowej pory była dobrze ogrzana. Po prostu widać doświadcze-nie zbierane od tylu lat... Dla zobrazo-wania wielkości berlińskiego festiwa-lu przytoczę prostą statystykę. Festi-wal w Szczecinie 2008, X edycja, ok. 20 wystawców, Kraków 2008, III edy-cja, ok 70 wystawców, planowany Kra-ków 2009, ok. 110 wystawców, Berlin 2008, 18 edycja, ponad 200 wystaw-ców!!! Podsumowując, do Berlina war-

Podziękowania dla uczestników wycieczki: Kajki, Mariuszka, Dawida, Radka, Ani, Dave’a, Moni, Rogalika, Gosi, Agi, BamBama,Izazelli, Olusi, Agi, Jasia, Adama, Michała, Marty - wiszę wam jeszcze 2 euro, Marcina, Asi, Sebastiana, Klaudiusza, Roniego,Archiego, Pontona, Krzywego, marudzącej Wioli, Paulera, Zosi (cieszymy się że buty za 300 euro jednak nie zginęły :D), Michała,Tomka, Benka - Benek, Benek rulez - (szmaciorze), Piotrka, Przemka (przykro nam z powodu tej unikatowej koszulki, którą straciłeś podczas sparingu z Beniem), Kasi, Krzyśka, Małgosi, Andrzeja, Piotrka, Hanysa i dla wszystkich przyjaciół startych i nowych, których spotkaliśmy na konwencji. Dziękujemy także Gosi i Andrzejowi za zdjęcia :***

I „C

razy

”, D

avee

e, K

ult,

Pol

ska

III „C

razy

”, To

m, M

ains

treet

, Nie

mcy

TATTOOFEST 28

II „B

iom

echa

nika

”, Fa

di, E

gipt

/Szw

ajca

ria

Page 29: TF # 21, January 2009

to jeździć co roku. Tym razem zawiodła jed-na, ale bardzo ważna rzecz, a mianowicie frekwencja. O ile w sobotę było bardzo dużo ludzi, o tyle w piątek i niedzielę nie wygląda-ło to najlepiej. Trudno wyjaśnić taki stan rze-czy. Czy jest zbyt dużo podobnych tego typu imprez w Niemczech, zabrakło wystarczają-cej promocji w tym roku czy światowa rece-sja? Nie wiem, ale napiszę jedno, ta wspa-niała okazja do spotkania najlepszych arty-stów i mnóstwa znajomych będzie mnie tam przyciągała co roku. Zbierane doświadcze-nia i informacje przełożą się na pewno na rozkwit polskiej sceny tatuażu a wyłapane newsy, jak choćby o pierwszej konwencji w rumuńskiej Transylwanii pozwolą przeży-wać kolejne przygody naszej redakcji, a ma-my nadzieję, że i wam również.

Radek

Daveee „Kult”, PL

Lenu vs Junior

Novick vs Lenu&Junior (kolaboracja) Novick vs Lenu&Junior (kolaboracja)

Cybertattoo, PL

„Workhouse”, PL

klient z Robertem HernandezemSzczotka, ma już własnestudio w Londynie

TATTOOFEST 29

Page 30: TF # 21, January 2009

TATTOOFEST 30

z dużym dystansem podchodzi do siebie i swojej pracytwierdzi, że chciał być muzykiem, ale nie wyszło.Udało się natomiast coś innego, za pomocą subtelnych

cieni i tonacji szarości oddaje nastroje i emocje, zwłaszcza widoczne w portretachkobiet jakie wykonuje. Do tego szuka sposobu na wyrażenie w tatuażu, zarówno

w swoich jak i tych, które wykonuje swoistej magii, tajemnicy i niezwykłości.

ww

w.m

yspa

ce.c

om/m

arek

tatto

o

Page 31: TF # 21, January 2009

TATTOOFEST 31

BamBam: W twoich pracach widzę przewagę cieni i realistyki nad kolo-rem. Powiedz w jakim stylu najbardziej lubisz pracować. Jak wypracowałeś taki styl, czy towarzyszyły temu poszu-kiwania i eksperymenty?Jammes: Lubię czarno -szare prace ge-neralnie rzecz biorąc i chce się rozwijać w tym właśnie kierunku. Uwielbiam kolo-

rowe tatuaże wykonywane przez tatuaży-stów z całego świata. Niektóre z nich są tak doskonałe i ciekawe, że często trudno uwierzyć, że zostały wykonane na skórze. Nie zajmuję się kolorami, bo nie czuję, że chce i to chyba główny powód, dla które-go tatuuje w tonacji czarno -szarej :) Coś tam sobie rysuje od czasu do czasu w ko-lorach, ale to tylko dla rozrywki w domo-

wych sekretnych czterech ścianach:) Podobają mi się realistyczne tatuaże... chociaż nie tylko. Jestem pod wielkim wrażeniem, jak ja to nazywam - euro-orientalnychnych kompozycji. Przejrzy-stość i prostota kompozycji dopasowa-na w płynny sposób do kształtu i miejsca, w którym jest tatuowana, przy czym czę-sto tatuatorzy podejmują próby uchwyce-

Page 32: TF # 21, January 2009

TATTOOFEST 32

nia i oddania trójwymiarowości. Oto skró-cony plan tego co chce robić !! Do tego fascynują mnie twarze, zawsze są cza-rodziejskie i ekspresyjne. Twarze są ma-giczne... Lubię pracować na dużych po-wierzchniach. Czym więcej miejsca do ta-tuowania, tym lepiej. Można wtedy posza-leć. Większość prac rysuje bezpośred-nio na skórze! W studio, w którym aktual-nie tatuuje na szczęście mam możliwość do tatuowania w 99% dużych kompozy-cji!!! Więc mam warunki do rozwijania się. Czego więcej chcieć ...?!:))BamBam: Jacy tatuażyści bądź inni ar-tyści mają/mieli wpływ na twoje tatu-aże? Kim zdarzało ci się inspirować?Jammes: Myślę, że wszystkie prace in-nych tatuażystów, które oglądałem w ma-gazynach, na www, czy też na konwen-cjach miały i wciąż mają wpływ na spo-sób, w jaki myślę o tatuażach i je wyko-nuję. We wszystkim mogę znaleźć coś, co mnie interesuje. W przeszłości oczywi-ście starałem się kopiować prace znanych tatuażystów. Jeśli chodzi o inne upodoba-nia artystyczne to bardzo lubię malar-stwo XV i XVI wieku, jak również współ-czesnych grafików i malarzy, ale nie są-dzę, żeby to miało wpływ na to co robie. :) A może ma...?! :)Generalnie praca z Woodym zmieniła moje podejście do pracy w studio i tatu-owania. BamBam: Czyje prace zrobiły ostatnio na tobie największe wrażenie? Jammes: Bardzo duże wrażenie zrobi-ła na mnie praca kolesia, który naprawiał centralne ogrzewanie u mnie w chacie :) Dwa lata myślałem, że to się ma tak długo

nagrzewać. Byłem w błędzie ...Przyszedł, pokręcił i się nagrzewa 300 razy szybciej – szacuneczek.BamBam: Wśród twoich prac jest wiele portretów kobiet, czy jest to temat, któ-ry cię inspiruje? Czy masz jakiś wyma-rzony temat do zrealizowania?Jammes: Lubię tatuować twarze, ponie-waż uważam, że są bardzo trudne do wy-tatuowania. Potrafią być bardzo efektow-ne jeżeli są ciekawie wytatuowane! Wyraz oczu, usta, włosy to rzeczy, które ożywiają obraz i sprawiają, że jest zaczarowany... Oczywiście można też wytatuować baaar-dzo nudny portret, ale kto by chciał to ro-bić...haaaaa?! Chcę tatuować tylko duże, zaplanowane kompozycje, czarno-szare (na dzień dzisiejszy). Rękawy, plecy- to mnie kręci. Uważam, że czarno-szara praca może wciąż być bardzo ciekawa i interesująca!!!BamBam: Pracujesz za granicą. Jak twoim zdaniem kształtuje się zjawisko tatuażu na Wyspach w porównaniu do Polskiej sceny?Jammes: Obecnie, po otworzeniu gra-nic, sytuacja jest chyba bardzo podobna w obu krajach. Nie mam zbyt dużego do-świadczenia jeżeli chodzi o warunki pracy w Polsce. Z tego, co pamiętam to miałem problem, żeby uzbierać na maszynę. Nie było mnie stać na dobre igły, że nie wspo-mnę o kupieniu tych zlutowanych i wyste-rylizowanych ...brak siana! A i z autokla-wami chyba było niezbyt ciekawie. Wy-gląda na to, że po wejściu do Unii wszy-scy się wymieszali i wymieniają doświad-czenia!!! Pozytywnie jak najbardziej. Ge-neralnie wygląda na to, że tatuowanie ro-

śnie w silę z roku na rok na całym świe-cie! No może za wyjątkiem Afganistanu oczywiście hahaha!!!! Wiem, wiem, nie śmieszne…

BamBam: Czy Polacy tatuujący na Wy-spach są dostrzegani? Znamy prace Le-wego, który pracował wcześniej w Krako-wie, Szczotki, Cukierkowskiego, Domaga-ły czy masz z nimi kontakt? Jammes: Z tego, co mi wiadomo nasi ta-tuażyści są bardzo cenieni w UK. Nie spo-tkałem się z krytycznymi opiniami. Pozna-łem paru chłopaków z legendarnej sce-ny polskiej, którzy tu mieszkają i pracują. Portale takie jak np. myspace umożliwia-ją dziś utrzymywanie kontaktów między sobą w dużym stopniu. Miejsce spotkań to przeważnie londyński konwent tatu-ażu. Tam można spotkać wszystkich-su-per impreza !!!BamBam: Opowiedz jak to się w ogóle stało, że się przeprowadziłeś i jak trafi-łeś do Woody’s Tattoo? Jammes: Wyjechałem za przysłowiowym „chlebem”. Dwa lata spędziłem w londyń-skim, niczym niewyróżniającym się studio. Po czym otrzymałem wiadomość o wol-nym fotelu w Woodystattoostudio!!! Umó-wiłem się z Woodym na rozmowę, za ty-dzień już się przeprowadzałem, tak żeby mieć blisko do studia i móc sobie pospać odrobinkę dłużej :). I wszystko się zmieni-ło od tamtego momentu...jak za dotknię-ciem czarodziejskiej różdżki, ale a więcej o różdżkach w dalszej części wywiadu…BamBam: Od jak dawna brzęk maszyn-ki jest dla ciebie codziennością, jak to się zaczęło? Masz na ciele jakieś pa-

Page 33: TF # 21, January 2009

TATTOOFEST 33

miątki z okresu nauki tatuowania? Jak wyglądała historia twojego tatuowania w Polsce? Masz Jammes: Tatuuje od około 6ciu lat. Za-cząłem przez zupełny przypadek. Pamię-tam, że kolega, który używał igieł trójek do wszystkich rodzajów tatuaży, jakie wyko-nywał (pozdrawiam) ustawił mi maszynę z tymiż to 3-ma igiełkami i zrobiłem sobie parę kresek na łydce. Co do pamiątek, to mam łydkę wytatuowana prawie w całości na czarno, bo kolega mi nie powiedział, że trzeba rozcieńczyć farbę do cieniowa-nia (może sam nie wiedział biedaczek) :)Parę miesięcy później zacząłem pra-cę jako niedoświadczony tatuskrobacz w „profesjonalnym studio”. Studio miało duży przemiał, więc się wprawiałem przez dwa lata jak trza :)BamBam: Czym zajmowałeś się zanim zacząłeś tatuować? Jammes: Kocham muzyczkę i to właśnie to chciałem robić całe życie...ale nie wy-szło ;).Starałem się spełnić marzenia o zagra-niu koncertu dla 100 000 ludzisków „czy-tających słowa z mych ust „ale nie wyszło. Grałem na gitarze przez 17 lat. Zespół się nazywał Bronx :). Zaczynałem nawet tro-chę wcześniej niż Dzwonek z Frontside-ów. Demon (Dzwonek ) naparza dalej. Ja już nie :) - pozdrawiam starego druha. BamBam: Tatuaże, które Jammes ma na sobie? Opowiedz coś o nic.Jammes: „Katedra” Bagińskiego na ple-cach, niestety nie skończona. Robota Mi-chała ,mojego dobrego kumpla i pierw-szego wzoru do naśladowania. Michał pracował w legendarnym Dragonie lu-

dzie, którzy pamiętają stary Dragon, pa-miętają również Michała- bardzo duży ta-lent- wielki szacunek, pozdrawiam. „Kate-dra” zrobiła na mnie bardzo duże wraże-nie. Chyba na takiej samej zasadzie jak „Gwiezdne wojny” i „Alien”. Obraz wy-śniony, spełnienie chłopięcych marzeń, ucieczka w miejsca nieistniejące, niere-alne....tam gdzie jest bardziej niezwykle, bardziej czarodziejsko! Świat z naszej wyobraźni, który ktoś potrafił uchwycić za pomocą kamery, aparatu fotograficznego, muzyki lub rysunku na papierze.....pobu-dza zmysły do szpiku kości, aż ciary prze-chodzą przez całe ciało… Prawa ręka to w większości dzieło Marzana z Saurona. Lewe przedramię to własna robota, nie wiem jak ja to zrobiłem :) BamBam: Wolny czas tatuażysty. Jak sprawa wygląda w twoim wykonaniu? Imprezowo czy domatorsko? A może jeszcze inaczej?Jammes: Koncerty, koncerty, koncerty + rysowanie... Na imprezki rzadko się wy-bieram, bo nie popijam, więc możliwości są ograniczone : ). Podobno to też po-wód, dla którego robię tylko czarnobiałe tatuaże. Po trzeźwemu kolorków się nie widzi. Świat jakiś taki szary :). Uwielbiam zwiedzać też stare angielskie kościoły i zamczyska to mnie też kręci. Kino mam 3 minutki na piechotę od siebie, więc cze-mu nie?BamBam: Jak kształtują się Twoje pla-ny zawodowe? Jemmes: Na dzień dzisiejszy Woody-stattoostudio forever i żadnych zmian nie przewiduje. A poza tym to ćwiczyć, ćwi-czyć, ćwiczyć. Mam dużo do zrobienia

jeżeli chodzi o moje „obrazy na skórze”. Mam tysiące przemyśleń i pomysłów do zrealizowania. Żeby tylko zdrówko dopi-sało :) i Vena, pozdrawiam Venę.BamBam: Metallica, Iron Maiden czy Kiss ? :D Jammes: Metallica grrrrrrr. Pamiętam 1984 „Ride the lightening” broda w podło-dze, potem „Master of puppets” mózg roz-lany na talerzu po zupie. Tak, to zmieni-ło całe moje życie.... Steve Harris, które-go miałem zaszczyt spotkać na festiwalu „Donnington” dwa lata temu nie był zbyt zachwycony moim pytaniem o wspólną fotę, ale się zgodził :). Iron Maiden –uwiel-biam, Kiss- kapela, którą nie wiedzieć czemu, przespałem, ale ocknąłem się parę dobrych latek wstecz na szczęście (dzięki mojemu baaaardzo staremu kum-plowi – Bestia pozdrawiam) i już nigdy ich nie zapomnę.....mam kolekcje 35 koszu-lek z Kissami, to klasyka i żywa legenda. Te nazwy, będą już na zawsze częścią mnie samego.BamBam: Gdybyś za dotknięciem cza-rodziejskiej różdżki miał możliwość wytatuowania wybranego mieszkańca kuli ziemskiej….kto by to był? Jammes: Sklonowałbym się różdżką i wytatuował sam siebie :) Potem, jeże-li byłbym zadowolony ze swojej roboty, pozbyłbym się niepotrzebnego mnie za pomocą drugiego mnie używając różdż-ki rzecz jasna.Dziękuję bardzo za pytania Tattoofestowi i oczywiście pozdrawiam czytelników (je-żeli uda im się nie umrzeć z nudów do tej części tekstu :). Wszystkie nazwiska zo-stały zmienione ;)

www.myspace.com/marektattoo

Page 34: TF # 21, January 2009
Page 35: TF # 21, January 2009

TATTOOFEST 35

Page 36: TF # 21, January 2009

ARTYSTYCZNE PRZESUWANIE GRANIC

Tatuatorskie praceRomanaprzyciągają swoją świeżością, soczystym kolorem i realizmem.Jego studio Artistic Element Tattoousytuowane jest w Yucaipa w Kalifor-nii. Choć jego postawa może wydać się nieco arogancka, to napewno warta jestpodkreślenia:wszystko co robitraktuje jak sztukę,zarówno tatuaże, jak i malarstwo i manadzieję wpisać siępoprzez swoje nowa-torskie podejście,wykorzystanie materia-łów, oraz twórczośćdo grona artystów,o jakich przeważnie myśli się tradycyjnym kontekście tego słowa. Czy ma na to szanse oceńcie sami- odbiorcy jego sztuki.

TATTOOFEST 36

Page 37: TF # 21, January 2009

ARTYSTYCZNE PRZESUWANIE GRANIC

Największą ambicją Romana jest chęć wniesienia czegoś nowe-

go do sztuki tatuatorskiej, wypracowa-nie nowego stylu. Codzienne podejmo-wanie pracy jest jak wyzwanie i podglą-danie jak daleko można przesunąć gra-nice w sztuce tatuażu. Przy tym stara się nie podglądać prac innych tatuato-rów, choć „czasem ciężko się ich pra-cami nie zainspirować”. Szczególnie ceni sobie twórczość Mike Cole’a, Guy-’a Atchisona z uwagi na ich bio-mecha-niczne prace. Natomiast Nikko Hurtado i Mike Devries to dla Romana absolut-ni mistrzowie kolorowych portretów. „Nie chciałbym za wszelką cenę faworyzo-wać jednej określonej kategorii, czy sty-

listyki ponieważ jest tylu świetnych ar-tystów. Odkąd pamiętam intereso-

wałem się sztuką.

TATTOOFEST 37

Page 38: TF # 21, January 2009

ROMANTATTOOFEST 38

Page 39: TF # 21, January 2009

Mój dziadek od strony matki był mala-rzem przez co wszyscy wnukowie za-częli malować w bardzo młodym wieku. Kiedy byłem młodszy bardzo pociągała mnie sztuka. Dorastając zacząłem pa-kować się w kłopoty przez co wylądowa-łem w więzieniu. Myślę, że odsiadka tak naprawdę znów zbliżyła mnie do sztuki, miałem mnóstwo czasu na rozwijanie sie jako artysta jak i okazji do przemyśleń na temat składania mojego życia do kupy”. Wkrótce po tym zaczął tatuować w do-mu, pracując cały czas z myślą, by kie-dyś otworzyć własne studio. Nauczył się bardzo wielu rzeczy pracując z innymi artystami. „Możliwość pracy z artystami jak z Mike Cole, Carson Hill, czy z mo-im dawnym szefem Johnem Grafem to była niezapomnianą szkołą i niezwy-kłą motywacją, by ciągle iść do przodu. Pomimo wielu trudności i wątpliwości ja-

kie mi towarzyszyły postanowiłem otwo-rzyć własne studio w małym miasteczku . Okazało się, że jest to trafiony wybór. To był silny impuls do wytężonej pracy. W takim miejscu trzeba się bardziej po-starać, żeby się wybić i zostać zauwa-żonym i docenionym przez szerszą gru-pę miłośników tatuażu. Moje studio na-zywa się Artistic Element, ponieważ każ-da z osób, która tam pracuje, czy jest to piercer Cholo, czy inni tatuatorzy, zanim zaczęli zajmować się tatuażem spełnia-li się jako artyści, teraz staramy się prze-nosić naszą sztukę na ciało”. Roman ma-luje biomechniczne obrazy, choć niejed-nokrotnie ramy do obrazów, które wyko-nuje sam często z zupełnie przypadko-wych przedmiotów zdaje się uzupełnia-ją kompozycje i powodują, że malarstwo przekracza sztywne ramy płótna. Zami-łowanie do tego stylu objawia się także

w tatuatorskich pracach Romana, choć właściwie ciężko mu określić, w której dziedzinie motywy te zaczęły odgrywać kluczową rolę jako pierwsze. Ponadto ceni sobie bardzo portrety wykonywane w kolorze. Sam swój styl określa jako bio - realizm. Przygotowując się do wykona-nia tatuażu, czy to we wstępnej fazie pro-jektu, czy już podczas samej pracy sku-pia się na obserwacjach. Szczególnie są one istotne w przypadku prac biome-chanicznych. „Patrzę na układ mięsni, żył, przyglądam się pracy ścięgien da-nej części ciała i staram się dopasować dany motyw do miejsca, gdzie go wyta-tuuję. To jeden z bardziej istotnych mo-mentów przed rozpoczęciem tatuowania i wymaga sporo wyobraźni, wzór musi się komponować z sylwetką i kształ-tem ciała.” Roman jest też pasjona-tem programów naukowych, zwłaszcza

TATTOOFEST 39

Page 40: TF # 21, January 2009

TATTOOFEST 40

Page 41: TF # 21, January 2009

tych związanych z tematyką wszechświata, kosmo-su, anatomii ludzkiego i zwierzęcego ciała, w któ-rych szuka inspiracji dla swoich prac. Roman zdra-dził nam też kilka bardziej szczegółowych informacji dotyczących jego prac. Przy kolorowych tatuażach pra-cuje przy użyciu bardzo dużej palety kolorystycznej, czę-sto miesza kolory z czarnym tuszem i do kontrastu dodaje biały. „Dużo zależy od barwników. Ja używam Eternali, które dają świetne efekty. Stosuję ponadto do pracy „Neuma Tattoo Machines”, których zasada działania opiera się na sprężonym powietrzu. Dzięki tym maszynom udaje mi się osiągnąć nowe efekty, ponadto tatuaż goi się dużo lepiej, a to też często znacz-na część sukcesu”.

Marzeniem Roman jest wykonać kiedyś pełen bio-mecha-niczny body-suit. Natomiast tym, którzy marzą o tatuowaniu

szczególnie radzi szkolić rysunek, bo na pewno stanowi on podsta-wę. „Tatuaż coraz bardziej postrzegany jest jako sztuka i forma ar-tystycznej ekspresji, zaczyna się bardziej otwierać na niego społe-czeństwo i nie chodzi tu o jego komercyjną formę, ale artystyczną. Dlatego najważniejsza jest codzienna praca, doskonalenie się i po-szukiwanie sposobu na wyrażenie się poprzez swoją sztukę, a każ-dy dzień, w którym nie pracujesz to dzień, w którym ktoś inny sta-je się lepszy”.

Ola

ROMAN

ww

w.a

rtis

ticel

emen

t.com

www.myspace.com/romanandcholoTATTOOFEST 41

Page 42: TF # 21, January 2009

TATTOOFEST 42

Page 43: TF # 21, January 2009

TATTOOFEST 43

Rozciągać możemy właści-wie każde poprawnie wy-

konane i zagojone przekłucie. Na zachodzie, gdzie wszelkie formy modyfi kacji ciała są bar-dziej popularne, rozciąga się właściwie wszystko. Tunele można zaobserwować w miej-scach, w których teoretycz-nie „się nie da”. Tak napraw-dę „da się” bardzo dużo, coraz większą popularnością w krę-gach body modifi cations cie-szą się tzw. lip plates, czyli tu-nele w wargach w miejscach standardowych labretów, sna-kebite’ow, medusy etc., tune-le w przegrodzie nosowej, płat-kach nosa, pępku, sutkach. Wyjątkowo łatwo można rozcią-gać przekłuty język czy miejsca intymne.

W przypadku wielu pro-cedur najlepiej było-

by przed przekłuciem dane-go miejsca zastanowić się czy będziemy chcieli je rozciągać czy zostaniemy przy standar-dowym 1.2 czy 1.6 mm z uwa-gi na to, że wybór miejsca jest jednym z elementarnych wa-runków determinujących po-wodzenie całej akcji lub choć-by ostateczny/maksymalny roz-miar tunelu. Kolejnym waż-nym, właściwie najważniejszym składnikiem sukcesu jest CIER-PLIWOŚĆ. Owszem, rozcią-gnięcie płatka ucha do 20mm jest fi zycznie możliwe w 3tygo-dnie (słyszałem o jeszcze bar-dziej ekstremalnych „rekor-dach”) lecz niekoniecznie jest

dobrym pomysłem. Postępu-jąc zbyt szybko nie zostawia-my rozciąganej tkance cza-su potrzebnego na regenera-cję, dostosowanie się do nowe-go „kalibru”. Jak sama nazwa wskazuje rozciąganie powinno być rozciąganiem, nie rozrywa-niem! Pomiędzy włożeniem ko-lejnego rozmiaru (1-2mm śred-nicy) powinien upłynąć mini-mum miesiąc, przy rozmiarach powyżej 20/30mm czas ten na-leży wydłużyć.

Poza cierpliwością rozcią-gane miejsca wymagają

sporo uwagi. Pomijając oczy-wisty fakt utrzymywania biżu-terii w czystości co sprowadza się do dokładnego mycia za-równo rozciąganego miejsca jak i biżuterii delikatnymi środ-kami myjącymi. Należy uni-kać eksponowania rozciąga-nej tkanki na bardzo niską tem-peraturę przed dłuższy czas z uwagi na groźbę odmroże-nia. Jest to ważne szczególnie przy dużych tunelach w płat-kach uszu. Tunele lubią gdy się nimi zajmujemy, warto od cza-su do czasu zafundować im masaż przy użyciu odżywiają-cych skórę kremów lub maści. Masaż poprawia ukrwienie ob-szaru, pozwala również na li-kwidację blow-out’ów ( brzyd-ko wyglądających zniekształ-ceń tkanki powstałych między innymi z powodu zbyt szybkie-go rozciągania) Kąpiel w cie-płej wodzie i masaż powinny poprzedzać każdą kolejną pro-cedurę rozciągania, ponieważ zrelaksowana, miękka i roz-luźniona tkanka łatwiej podda-je się temu procesowi.

Tunele ciągle pozostają dys-kusyjną gałęzią piercingu

i gorących entuzjastów tej es-tetyki jest tyle, co zagorzałych przeciwników. O gustach cięż-ko jest dyskutować więc nie ma sensu spekulować czy 50 mm w płatku ucha to już „za dużo”, czy tunel w sutku jest „fuj!” i czy trzeba być dewiantem seksual-nym, żeby chcieć rozciągać kolczyk w miejscu intymnym. Twoje ciało to świątynia, w któ-rej sam decydujesz jakich bo-gów będziesz wyznawać, a dla każdej religii należy się odrobi-na szacunku…

BamBam

Page 44: TF # 21, January 2009

TATTOOFEST 44

Page 45: TF # 21, January 2009

TATTOOFEST 45

Page 46: TF # 21, January 2009

TATTOOFEST 46

Page 47: TF # 21, January 2009
Page 48: TF # 21, January 2009

TATTOOFEST 48

Page 49: TF # 21, January 2009

Styczeń 2009

9-11

- 1st Singapore

Tattoo Show, Singapur

www.tattoo.com.sg

9-11

– Miami Tattoo Expo,

Miami, USA

www.miamitattooexpo.com

15-18

- 14th Annual

International Marked For Life Female

Tattoo Artist Expo, Orlando, Usa

www.deanaskinart.com

18-20

– APTPI First

International Meeting,

Mediolan, Włochy

www.aptpi.org

23-25

- Baltimore Tattoo

Arts Convention, Baltimore, USA

www.tattooedkingpin.com

23-25

- SOUTHERN INK XPOSURE

Cape Town Tattoo Expo,

Cape Town, RPA

www.tattoos.com/six/

31-1.02.

– Brighton

Tattoo Convnention, Brighton

Wielka Brytania

www.brightontattoo.com

Luty 2009

7-8

– Tattoo Convention

Dresden, Drezno, Niemcy

www.tattoo-convention-dresden.de

13-15

- 14th Milano Tattoo

Convention, Mediolan, Włochy

www.milanotattooconvention.it

13-15

- 5 Nürnberger

Tattoo Convention, Numberger,

Niemcy NEW!

www.die-tattoo-convention.de

21-22

- The New

Schaffhausen Tattoo Convention,

Schaffhausen, Szwajcaria NEW!

www.schaffhausen-tattoo.ch/

21-22

– TATTOOFESTIVAL 2009,

Łódź, Polska

www.dekompresja.com.pl

28-01.03

- 6. Tattoo

Convention Memmingen, Memmingen,

Niemcy NEW!

www.tattooconvention-memmingen.info/

Marzec 2009

6-8

– Sydney Tattoo & Body Art

Expo, Sydney, Australia

www.tattooexpo.com.au

7-8

- Manchester Tattoo Show

2009, Manchester, Wielka Brytania

www.manchestertattooshow.co.uk

07-08

- Tattoo Expo Leipzig,

Lipsk, Niemcy NEW!

www.tattoo-expo-leipzig.de

07-08

- 1 International

Tattoo- Convention Klagenfurth,

Austria NEW!

mail: [email protected]

13-15

- 14. International

Tattoo Convention Karlsruhe NEW!

www.tattooconvention-karlsruhe.de

20-22

– 17 International

Tattoo-Convention Frankfurt,

Frankfurt nad Menem, Niemcy

www.convention-frankfurt.de

Kwiecień 2009

03-05

- 9. Stuttgarter

Tattooshow, Sztudgard, Niemcy NEW!

www.tattooshow-stuttgart.de

04-05

-Tattoo Convention

Erfurt, Niemcy NEW!

18-19

- 3. Tattooconvention

Wels, Austria NEW!

www.tattooconvention-wels.at

25-26

- Tattooshow

Regensburg, Niemcy NEW!

www.needles-pins.de

30-05

- 1. Intern. Open

Air Tattoo Convention auf dem 16.

Mecklenburger Motorradtreffen,

Niemcy NEW!

www.motorradtreffen-malchin.de

Kalendarz konwencji

Kalendarz konwencji

TATTOOFEST 49

Page 50: TF # 21, January 2009

TATTOOFEST 50

W ostatnimczasie mogłabym uchodzić zaprawdziwegofanatyka naszejstolicy.Odwiedziłam jąaż 3 razy w ciągu2 tygodni, cociekawe tym razem wyjątkowo mi siępodobała. Trzypokrewne, a takróżne wydarzenia,sprawiły żepatrzę na tomiasto trochęprzychylniejszym okiem. Różniceprzejawiały sięnie tylkow przekazie,formie czyrealizacji prac,ale takżew atmosferzejaką chcieliuzyskać sami organizatorzy/autorzy.

Wystawa w klubie Migawka, którą można było podziwiać w dniach 27 XI - 18 XII.

stud

io G

ules

tus

Eld

ost

udio

Gul

estu

s

Gdy po raz pierwszy usłysza-łam, że szykuje się wystawa pt „Poczuj Warszawę na wła-snej skórze” przypomniałam sobie skradziony portfel, za-pach dworca centralnego i klo-szarda, który chciał mnie osiu-siać. Tak, Warszawę „poczu-łam” wiele razy. Ogólnie średnio chciało mi się wgłębiać w te-mat, ale naczelna powiedzia-ła - jedziesz - i nie było tłuma-czenia. Wsiadłam w pociąg i ru-szyłam ku przeznaczeniu, tar-gana niepewnością i strachem przed tym wielkim miastem, nadal sceptycznie szłam do Mi-gawki. Przy wejściu kieliszecz-kiem szampana przywitał mnie host. Miejsce okazało się nie takie groźne jak sobie wyobra-żałam, ludzie też podobni do tych w Krakowie, pomyślałam że to tylko pozory i nadal byłam sceptyczna. Atmosfera była le-niwa, niezwykle luźna i jakaś taka podejrzanie swojska. Na dole klubu odbywało się tatu-owanie zorganizowane przez studio Azazel, natomiast chłop-cy z Gulestusa byli czynnie za-angażowani w przedsięwzięcie. Piotrek Margas z Oneshot De-sign, główny organizator impre-zy, zdecydował się na wystawę w ramach promowania miasta w bardziej niekonwencjonal-ny sposób i właśnie bardziej li-czyła się w całym przedsięwzię-ciu Warszawa, dopiero potem sposób i miejsce na wyrażenie przywiązania do miasta, czyli tatuaż. Podobnie Darek z Gu-lestusa, gdy spytałam czy za-angażowałby się w wydarze-nie związaną z czymś innym niż Warszawa odpowiedział: „ra-czej nie, jesteśmy warszawia-kami z krwi i kości. Jesteśmy mniejszością etniczną w tym mieście dlatego chcemy się po-kazać jako jego część”. Azazel zaangażował się w przedsię-

Page 51: TF # 21, January 2009

wzięcie przede wszystkim dla-tego, że na swoim koncie mie-li już sporo tatuatorskich prac, które zawierały motywy zwią-zane z miastem. Kiedy organi-zatorzy zbierali prace na wysta-wę okazało się, że wiele z nich jest autorstwa Batoona i Krzyś-ka. Dlatego też, studio zdecy-dowało się tatuować podczas imprezy. Dodatkowym wielkim plusem ich udziału (i to moim skromnym zdaniem) były krów-ki azazelki z Milanówka, :D mię-ciutkie i ciągnące -dla prawdzi-wych smakoszy, dostałam na-wet trochę do redakcji jednak z przyczyn technicznych (nuda w pociągu i łakomstwo) nie udało mi się przywieźć wszyst-kich;). Główną nagrodą, wy-losowaną podczas eventu był również tatuaż, jaki można wy-konać we wspomnianym wy-żej studiu, szczęśliwą zwy-ciężczynią okazała się starsza pani w moherowym berecie, była przeszczęśliwa. Ciekawe czy wytatuuje sobie coś zwią-zanego ze stolicą? Było sym-patycznie, miło i błogo, nato-miast jeżeli chodzi o prace … niepewnie spoglądały ze ścian, za sprawą swojego małego for-matu. Gdyby nie nastawienie, że jadę na wystawę pewnie nie zauważałbym ich nawet ze względu na słabą ekspozycję. Jednak mimo to, wernisaż za-liczam do niezwykle udanych, wszystko na plus: miejsce było dobrane doskonale, dobra loka-lizacja w pobliżu dworca i wła-ściwie w samym centrum, a to co głównie mi się podobało to niewytłumaczalna atmosfe-ra panująca w samym klubie. Było duszno, miejscami bardzo tłoczno a mimo to gdzieś na plecach czuć było romantyczny klimat historycznych wydarzeń, słychać śpiew warszawskiej sy-renki czy krzyki młodej polski.

Wystawa w klubie Migawka, którą można było podziwiać w dniach 27 XI - 18 XII.

TATTOOFEST 51

Kęd

zior

, stu

dio

Aza

zel

Mar

ta

Eki

pa A

zaze

la i

dzie

lna

repo

rterk

a Iz

a

Page 52: TF # 21, January 2009

TATTOOFEST 52

30 listopada 2008 - Klub „Zwiąż mnie”

„Mar

zyci

el??

Juni

or

„8 m

aja

2003

Juni

or o

bdar

owan

y pr

zez

Mar

cina

Łuk

asie

wic

za

Page 53: TF # 21, January 2009

TATTOOFEST 53TATTOOFEST 53TATTOOFEST 53TATTOOFEST 53TATTOOFEST 53TATTOOFEST 53TATTOOFEST 53

Nie minęło kilka dni, a ja znowu w Warszawie, tym razem na wy-stawie prac malarskich Juniora. Trochę się bałam, że to ja będę musiała opisać tą wystawę, a co jeśli mi się nie spodoba? Co je-śli będę musiała napisać jakąś negatywną ocenę. Cały tatuator-ski światek przekreśli mnie wte-dy grubą czarną permanentną liną i będę musiała szukać pracy w innej branży…

Założenie Juniora było diametral-nie inne niż to, które przyświeca-ło Oneshot Design, mała wysta-wa w kręgu najbliższych przyja-ciół. „Warszawskie tatuaże” pro-mowane było w mediach, wybra-no miejsce tak by każdy łatwo je znalazł i na pewno dotarł na wy-stawę. Lokalizacja wybrana przez Sebastiana to klub o niezwykle wymownej nazwie „Zwiąż mnie” na warszawskiej Pradze. Ku mo-jemu zdziwieniu nie była to fety-szowa sala tortur, a całkiem fajna kojarząca mi się z berlińskim śro-dowiskiem artystycznym, stara kamienica. Obrazy jak dla mnie wypadły całkiem różnie w zależ-ności od konkretnej pracy. W su-mie nie jestem entuzjastką tego typu malarstwa, moje preferencje są mocno osadzone w barokowej rzeczywistości. Jednak do wyko-nania oczywiście nie mogłam się nijak doczepić, cień idealnie roz-mieszczony na twarzach, bardzo dobrze oddane podobieństwo portretowanych osób. To co za-prezentował autor to taki neo- im-presjonizm jak dla mnie. Wyraź-ne dążenie do ukazania zmysło-wych, ulotnych momentów, złapa-nia uciekających chwil i oddania charakteru danej postaci. Bardzo podobało mi się to, że na wysta-wie były osoby których podobizny wisiały na ścianach, oraz fakt, że każdy z nich jako bliski przyjaciel autora dostał swój portret w pre-zencie. Moimi zdecydowanymi faworytami były: „Marzyciel”, „Ka-sia” oraz „Rząd pierwszy” & „ Pan Piotruś” (które w bardzo ciekawy sposób zostały ze sobą połączo-ne). Odważnym zabiegiem było użycie abstrakcyjnych kolorów do przedstawienia twarzy- zieleni jak w pracy „Nóżki do wiszącej sza-fy”, czy niebiesko- zielonkawo- czerwonawym odcieni jak w „An-drzejki”. Połączenie tych kolorów i kubistycznych zapatrywań auto-ra dawały ciekawy efekt. Junioro-wi, moim zdaniem, udało się uzy-skać poruszające zestawienie przeciwieństw: kształtów, wielko-ści, barw, waloru, linii, brył.

„Na

końc

u św

iata

„Zie

lona

traw

a i ż

aba”

„Sir

Nitr

ox”

„Old

szr

on n

a sz

ybie

„A ja

k…!!”

„Sza

lony

pie

karz

Page 54: TF # 21, January 2009

TATTOOFEST 54

10 grudnia - Cafe Kulturalna - Teatr Dramatyczny

Kas

ia A

dam

ska

i Jun

ior

Warszawa przy trzecim po-dejściu nie okazała się być bardziej przyjazna - korki, błądzenie z gps’em i odległo-ści między jednym, a drugim miejscem frustrowały. Tym razem celem naszej wypra-wy była wystawa zdjęć kobiet wytatuowanych przez wspo-mnianego wyżej Juniora, któ-re znalazły się w kalendarzu Juniorink Women 2 na 2009 rok. Błądząc wokół Pałacu Kultury wreszcie udało nam się dotrzeć do Cafe Kultu-ralna, tam już na samym po-czątku przywitały nas wielko-formatowe zdjęcia w cudow-nej rozdzielczości i pełne so-czystych barw. Fotografi e wy-konane zostały przez współ-twórcę projektu, niestety nie-obecnego na wernisażu Paw-ła „Blitza” Rosłona. Ich format był zaskakujący, wykonanie świetne, bardzo dobra obrób-ka i przede wszystkim ukaza-nie tatuaży. Pojawiliśmy się nieco przed czasem, dzię-ki czemu w spokoju mogli-śmy dokładnie przyjrzeć się pracom, a także efektom se-sji zdjęciowych z udziałem 14 modelek, czyli wspomniane-go kalendarza. Niespodzian-ką był krótki 14 minutowy fi l-mik będący zapisem realizacji nie tyko sesji zdjęciowych, ale także tatuowania poszczegól-nych modelek. To krótkie na-granie, w ciekawy sposób ukazało „od kuchni” (a cza-sem w kuchni ;p) atmosferę całego przedsięwzięcia, jego ocenę przez uczestników, wy-powiedzi i łzy modelek, które zdecydowały się na wytatu-owanie znacznej powierzchni swoich ciał, a także przedsta-wiło autora w ludzkim świetle, bo obok tatuatorskich wyczy-nów można było zobaczyć jak smaży jajecznicę ;). Wydarze-nie przyciągnęło bardzo dużo ludzi i mamy nadzieję, że w Krakowie będzie podobnie. Ponieważ po naszych ustale-niach z Kasią Adamską, sze-fem artystycznym projektu, już możemy zapowiedzieć, że zdjęcia z kalendarza po-jawią się w niedługim czasie i u nas.

Iza

Page 55: TF # 21, January 2009

TATTOOFEST 55

Najbardziejpozytywnym

doświadczeniem i wnioskiem

wyniesionymz wspomnianych

wydarzeń jest fakt, że wokół tatuażuzaczyna się dziać

coraz więcej.Tatuaż chyba

nigdy nie straciswojej otoczki

niezależności, ale bardzo inspirujące

jest spoglądaniena fascynację

i ciekawośćjaką budzi,

bez taniej sensacji i niezdrowego

zainteresowania,ale ze względu na

możliwościekspresji i artyzm,

a także potencjałjaki tkwi

w środowiskutatuatorskim

i wokół niego.

Page 56: TF # 21, January 2009

TATTOOFEST 56

Page 57: TF # 21, January 2009

TATTOOFEST 57

Page 58: TF # 21, January 2009

KUDI chicks

TATTOOFEST 58

Page 59: TF # 21, January 2009

Iza: Na początek muszę zadać kil-ka tendencyjnych pytań. Jak to się zaczęło? Co znaczą dla cie-bie tatuaże?

Hollie: Mój prawy rękaw był zrobio-ny przez Dawnii (artystkę pracującą w Birmingham). Właściwie zawsze kochałam pin up’owe zdjęcia z lat 40-stych, ale z drugiej strony chcia-łam tropikalny rękawek, więc połą-czyłyśmy oba pomysły tak żeby ja-koś to ze sobą grało. Dokładnie po-wiedziałam Dawnii, co chciałabym mieć na ręce, dodatkowo sama do-łożyła kilka elementów i dzięki temu wygląda perfekcyjnie. Natomiast jaj-ko-czasomierz i lustro na moim le-wym ramieniu były wykonane przez Phila Kyle (Magnum Opus, Brigh-ton). Jajo- czasomierz jest symbo-lem mojej relacji z synem i chłopa-kiem. Był wykonany podczas kon-wencji w Brighton 2008 roku. Moja lewa noga jest zbiorem wielu róż-nych projektów zachowanych jed-nak w old school’owej stylistyce. Mam fl aminga i kobietę pirata wy-konane również przez Dawnii oraz statek piracki, czaszki i jaskółkę au-torstwa Marka Andrewsa (Tatom, Birmingham). Na mojej lewej nodze jest wyrwana japońska głowa i chiń-ski kot szczęścia. Te dwa ostatnie wykonałam na konwencji w Swan-sea. Bardzo lubię być tatuowana podczas konwencji i wręcz kocham podróżować na nie z myślą o zro-bieniu nowych rzeczy. Wiele moich tatuaży było wykonanych właśnie w ten sposób. Nie wszystkie spo-śród moich tatuaży mają jakieś silne znacznie, jednak nie wydaje mi się żeby przez to były gorsze!

Iza: Jeśli twoje tatuaże jutro by zniknęły, czy wybrałabyś te same wzory czy może coś zupełnie in-nego?

Hollie: Jeśli jutro miałoby nie być moich tatuaży byłabym naprawdę wkurzona. Jestem bardzo zadowo-lona z większości prac, które mam na sobie, szczególnie z rzeczy, któ-re zrobiłam w ciągu ostatnich kilku lat, jak prace na moich rękach. Jest jednak kilka małych tatuażyków, po których na pewno bym nie płakała gdyby zniknęły. Są to rzeczy, które zrobiłam wiele lat temu nie przemy-ślałam ich do końca i właściwie nic dla mnie nie znaczą. Wciąż chcia-łabym zrobić sobie coś na brzu-chu i usunąć dziarkę z nogi lase-rem, mam też w planach przykryć to miejsce w miarę szybko. Marzy mi się wielki paw na nodze i jakiś słodki napis na brzuszku.

Iza: Na jednym zdjęciu pozujesz z maszynką. Czy kiedykolwiek próbowałaś kogoś tatuować?

Hollie: Zaczęłam praktyki w stu-diu tatuażu rok temu i pracowałam tam 6 miesięcy. Zrobiłam kilka prac pod okiem swojego mentora, było to

TATTOOFEST 59

Page 60: TF # 21, January 2009

ding i The Fugees. Nie-stety ostatnio nie mam zbyt dużo czasu na im-prezy, właściwie bardziej od imprez lubię koncer-ty. Takie zetknięcie się na żywo z muzyką, gdzie mam możliwość śpiewać wraz z zespołem i tań-czyć jest dla mnie zawsze bardzo pozytywnym prze-życiem.

Iza: Jak wygląda typowy dzień Holly? Jaką jesteś osobą?

Hollie: Jestem rannym ptaszkiem, lubię wstawać wcześnie i działać. Moje ży-cie kręci się wokół pracy, tej zwykłej w ciągu dnia, oraz przynoszącej więcej fraj-dy pracy modelki. Bardzo lu-bię pływać i chodzić na siłow-nie, staram się uprawiać sport co najmniej trzy razy w tygo-dniu jeśli mam wystarczająco energii. Bardzo szybko się nu-

dzę dlatego lubię mieć napięty har-monogram. Moją kolejną pasją jest gotowanie, na które tez poświęcam sporo czasu.

Iza: Co najbardziej lubisz przy-rządzać?

Hollie: Jestem weganką, więc dużo eksperymentuje podczas gotowa-nia dla mojej rodziny. Moim ulu-bionym daniem, które sama umiem przyrządzić jest niewątpliwie gulasz z warzyw. Przede wszystkim jest to wielka patelnia świeżych korze-ni oraz warzyw w przepysznym so-sie. Jest to coś w rodzaju zupy, któ-rą jesz z pajdą chrupiącego chleba. Szczególnie smakuje mi to zimą, zaletą potrawy jest łatwość przy-rządzenia. Moją specjalnością jest także spaghetti bolognese i warzy-wa z curry. Nie jestem zbyt dobra w przyrządzaniu puddingów, raz próbowałam upiec vegański sernik, ale wyszło paskudnie.

Iza: Jak wygląda sprawa twojej orientacji politycznej? Czy uwa-żasz, że królowa wyglądałaby le-piej z tatuażami?

Hollie: Wydaje mi się, że królo-wa wyglądałaby o wiele lepiej z ta-tuażami, właściwie to uważam, że każdy wyglądałby lepiej. Lu-dzie powinni przestać myśleć ste-reotypowo. Niestety zdarza się, że wytatuowane osoby spotykają się z niechęcią i tendencyjnie my-śli się o nich w negatywnych kate-goriach. To jest bardzo denerwu-jące. Odznaczanie się za pomocą tuszu nie krzywdzi nikogo, dobrze jest być innym.

Iza

dla mnie bardzo ciekawe doświad-czenie. Robiłam tylko małe rzeczy, praktycznie tylko dla przyjaciół. Zrobiłam tatuaż także sobie, w ra-mach ćwiczenia. Niestety z powo-du braku środków fi nansowych nie mogłam zakończyć swoich praktyk. Mam nadzieję, że niedługo wrócę na te praktyki. Uwielbiałam uczyć się tego fachu i w momencie kie-dy musiałam przestać byłam bar-dzo wściekła. Wciąż pracuję nad swoim port folio i staram się ryso-wać w każdej wolnej chwili.

Iza: Opowiedz mi o swojej przy-godzie z Suicide Girls i Inked Girls, co to dla ciebie znaczy przynależność do tych grup, czy marzyłaś o tym by być taką dziewczyną zanim się wytatu-owałaś?

Hollie: Modeling alternatywny jest dla mnie bardzo ważny, ponieważ dzięki temu mogę się spełnić nie zmieniając swojego wyglądu. Nie muszę być wysoka, nie muszę być blond, nie muszę się też martwić o to czy jestem dostatecznie chuda z perfekcyjnym biustem, a mimo to mogę czuć się piękna i być model-ką. Param się tym zajęciem już po-nad rok i kocham to, że mogę poka-zywać światu tusz na moim ciele.

Iza: Czytałam gdzieś, że muzyka jest jedną z twoich największych namiętności. Gdzie najbardziej lubisz imprezować?

Hollie: Kocham muzykę od punk rocka przez R’n’B. Niektóre z mo-ich ulubionych zespołów to New Found Glory, Billy Talent, Silver-stein. Uwielbiam także Opis Red-

mam możliwość śpiewać wraz z zespołem i tań-czyć jest dla mnie zawsze bardzo pozytywnym prze-życiem.

Iza: Jak wygląda typowy dzień Holly? Jaką jesteś osobą?

Hollie:ptaszkiem, lubię wstawać wcześnie i działać. Moje ży-cie kręci się wokół pracy, tej zwykłej w ciągu dnia, oraz przynoszącej więcej fraj-dy pracy modelki. Bardzo lu-bię pływać i chodzić na siłow-nie, staram się uprawiać sport co najmniej trzy razy w tygo-dniu jeśli mam wystarczająco

dla mnie bardzo ciekawe doświad-

TATTOOFEST 60

Page 61: TF # 21, January 2009

www.myspace.com/_prettyinpunk________ TATTOOFEST 61

Page 62: TF # 21, January 2009

www.tattooart.pl newswww.tattooart.pl news

TATTOOFEST 62

to artystarozpoznawalny na polskim rynku,który ma swójwłasny styl,a jak za chwilę przeczytacietakże mocnosprecyzowanepoglądy - czasem dosyć radykalne, ale zawsze szczere. Rodzinne tradycje - ojciec takżeartysta. Człowiekz tysiącamipomysłówniebojący siężadnegośrodka wyrazuartystycznego.Od dłuższegoczasu pracujew studio „D3XS”w Gliwicach i zacząłpojawiać się na krajowychkonwencjach,a jego prace częstogoszczą na www.tattooart.pl, gdzie już zdobył grono fanów swojej twórczości.

www.tattooart.pl www.

Page 63: TF # 21, January 2009

www.tattooart.pl

TATTOOFEST 63

Anton jak to się stało, że za-interesowałeś się sztuką tatu-ażu? Czy twój ojciec miał na to wpływ, bo jak wiem on także czynnie zajmuje się sztuką ?

Igłami zacząłem się bawić w 1997 roku, ale profesjonal-

ny sprzęt kupiłem dopiero w 2004, wtedy też przestałem straszyć swoich klientów sprzętem i zaczą-łem naprawdę tatuować. Wszyst-ko, co robiłem wcześniej mogę dzisiaj traktować jako żart i niezłą praktykę, ale raczej nie w sferze prawdziwego tatuażu. Najwięk-szą zasługą mojego ojca, jest to, że we właściwym czasie nie użył prezerwatywy i pojawiłem się na świecie. Od zawsze miałem pełną swobodę tego, co chcę robić w ży-ciu, a mój ojciec ostro i wulgar-nie krytykował moje prace i mo-że dlatego sam dzisiaj lubię uży-wać wulgaryzmów. Ciągle mó-wił mi, co w danej pracy spieprzy-łem i co zrobić, żeby była ona do-bra. Pierwsze komplementy usły-szałem od niego dopiero po wie-lu latach. On też uświadomił mi, że najważniejsze w postaci ludz-kiej są twarz i ręce. Im mniej kre-sek użyjesz, aby pokazać emo-cje i nastrój danej kompozycji, tym większe wrażenie zrobisz na wi-dzu, który musi zapamiętać mniej elementów. A wszystkie pierdoły i detale i tak lepiej będzie widać na fotografii zrobionej zajebistym aparatem.

Pracujesz w bardzo specyficz-nym, rozpoznawalnym, wypra-cowanym przez ciebie stylu. Co cię inspiruje?

Najlepszą inspiracją jest mu-zyka, wolny czas i brak sta-

łej kobiety u boku. Liczy się nie to co chciałbyś zrobić, a to, co zrobi-łeś i robisz, dlatego najważniejsze to usiąść w fotelu i pracować. Ży-jemy w takim czasie, w którym wszystko już wymyślono, ale nie wszystko jeszcze zrobiono.

... a czego nie lubisz ?

Nie lubię eksploatowania re-alizmu jako stylu bez zro-

zumienia zasad jego wykonania. W ostatnim czasie wielu tatuato-rów traktuje realizm jako meto-dę zarabiania szybkich pieniędzy. Dlatego, że dzisiaj nikt już nie ku-puje plakatów Rambo, aby powie-sić je na ścianie, tylko tatuuje je sobie na skórze.

Jak według Ciebie powinien wy-glądać dobry tatuaż (jakie ele-menty powinien zawierać)?

Page 64: TF # 21, January 2009

www.tattooart.pl

Dobry tatuaż może zostać wykonany zarówno brud-

nym gwoździem jak i najdroższą maszynką, pod warunkiem, że wiesz jak go zrobić. Tatuaż po-winien przyciągać uwagę widza tak jak każde dzieło sztuki i zo-stać w twojej głowie na całe życie. Może ci się podobać, albo nie, ale musi wywierać wrażenie. Nie ma ludzi, którzy chcą zrobić tatuaż tyl-ko dla siebie i nie planują go niko-mu pokazać.

Prace jakich artystów chciałbyś mieć na swoim ciele?

Chcę mieć na sobie prace artystów, którzy wywiera-

ją na mnie wrażenie i nie pocho-dzą z USA. Uważam, że marno-wanie czasu na planowanie przy-szłych tatuaży to głupota, je trzeba po prostu robić tu i teraz.

Jak na tle Europy wygląda Pol-ska scena tatuażu? I kogo ce-nisz z polskich artystów?

Po tym jak przez dłuższy czas popracowałem w Polsce,

zmieniłem swoje poglądy na temat dobrego tatuażu i dobrych tatuato-rów. Jeżeli chcesz jeździć Merce-desem, to nie kupujesz podrób-ki i tak samo jest z dobrym tatu-ażem. Od strony technicznej przy-najmniej 80% polskich tatuato-rów jest na odpowiednim pozio-mie i wykonanie nie jest obecnie najważniejsze, bo prawie każdy tatuaż zrobiony jest dobrze tech-nicznie, natomiast gorzej jest z po-mysłami i kompozycją. Jeżeli miał-bym powiedzieć, kogo pracę ce-nię, a kogo nie, to podobają mi się prace tych, którzy poświęcają swój czas na malowanie i projektowa-nie, a nie na zakupy i rodzinę. Taki artysta już mi się podoba i nieważ-ne w jakim stylu tworzy. Nie będę ich wymieniał, bo przecież żaden z nich nie zapłacił za reklamę.

Co myślisz o takim serwisie jak Tattooart ?

Obecnie to forum wygląda nie najlepiej na tle innych,

ale myślę, że to niedługo ulegnie poprawie. Dla odmiany poziom prezentowanych prac jest bardzo dobry i to jest najlepsza strona tego forum. Brakuje konstruktyw-nej krytyki, bo w większości pra-ce oceniają koledzy tatuatorów i nie mogą oni powiedzieć o da-nym tatuażu: „gówno”, albo „po-łam sobie ręce”, bo im po prostu nie wypada. Brakuje np. galerii po-szczególnych artystów, ale z tego, co wiem to akurat niedługo ulegnie zmianie. Pozostaje nam więc tylko czekać.

Rozmawiał Bastard

TATTOOFEST 64

Page 65: TF # 21, January 2009

DANTEIZMYKonwencja taśmą klejona

Choć o konwencjach już było, nie mogę przejść

obojętnie obok tego, co ser-wuje się nam w Polsce ostat-nio. Mam wrażenie,że ktoś zwyczajnie wyczuł w tym biz-nes i chce obok organizacji imprez maści wszelkiej, do-robić jeszcze na tym. Wiado-mo, to nie jest zabawa za fryt-ki, nikt nie lubi pracować za nic i jakieś tam pieniądze za tym stoją. Inaczej robilibyśmy czapkowe na pole namiotowe, ktoś by przyniósł grilla, krze-sełka i stoliki po cichu wynie-sione z domu i już jest kon-wencja pod chmurką.

Impreza masowa jak każ-da inna w zasadzie, wy-

magania ma nieco większe, bo zamiast sprzedaży drze-wek owocowych, sprzedaje się obrazki na żywym organi-zmie. Potrzebujemy wystaw-ców, którzy choć często po-strzegani jako zmanierowane „gwiozdy” zdają sobie sprawę, że pokazanie się takiej impre-zie to ich być albo nie być na świeczniku. Kto jeździ, wie do-skonale, iż nie wyrobi sobie le-piej marki, nie każdy ma inter-net a już tym bardziej nie każ-dy ma czas na przeglądanie setek stron. Choć powinien, wkońcu to jego dupa będzie kolorowa.

Cóż, wszyscy wychwalamy pod niebiosa krakowską

konwencję i zaczyna to cza-sem być wręcz niesmaczne, podejrzane conajmniej. Sami klakierzy opłacani przez „kra-kowskie lobby”. Żeby coś po-równywać, trzeba mieć na swoim podwórku jakąś realną konkurencję. A tu kicha stolco-wa... Co by nie wybuchło na-gle, okazuje się, że tego bra-kło, tamtego nie było. Jak w polskim filmie - nic się nie dzieje.

Na świecie dochodzi do segregacji jakościowej

konwencji. Istotne jest kto or-ganizuje, kto się pojawi i do-piero wtedy zaczyna się roz-ważać wyjazd. U nas jak zwy-kle jest żreć co dali. Jeśli od-rzucić inne, postrzegane za zbyt słabe, to wychodzi na to, że jedziemy tylko raz w roku i wszystko. Być może stąd cała dramatyczność Tattoofe-stu, wyczekany, dopieszczo-ny i tropikalna atmosfera to tylko detal... Nie, nie – to lu-dzie tworzący konwencję dają ten specyficzny koloryt. Nig-dzie w Polsce nie widziałem takiej masy ludzi poprzera-

bianych na rozmaite sposo-by. „Operacja Tunning” tylko na żywym materiale, tylko bez szpachli...

Nie było mi dane jechać na ostatnią, szczecińską

konwencję i żałuję ogromnie bowiem jak zaprzyjaźnione wiewiórki donoszą było tam jeszcze ciekawiej niż Radek opisał (dyplomacja przecie, nie?). Raz byłem w Szczeci-nie na konwencji i w zasadzie powiedziałem, że nie pojadę tam nigdy więcej. Sam jestem z miasta, które jest dziurą w dupie na mapie polskiego ta-tuażu, ale tam to...Ślepa kisz-ka normalnie! Choć Szczecin przynajmniej ma charaktery-styczne, udzielające się stu-dia....

To już prehistoria, pamię-tam jeszcze podrygi łódz-

kie i warszawskie. Nie mam na myśli tego ostatniego łódz-kiego lecz jeszcze wcześniej – pewien sprzedawca sprzętu „kochany” przez wielu był bar-dzo zangażowany w organi-zację całego tego widowiska. Ciekawostką było, że od stro-ny organizacyjnej wszystko było ok, nawalili ludzie i pro-mocja tego. Przemilczeć moż-na by fakt, że motywem prze-wodnim była striptizerka a nie tatuaż, ale ja tego nie przemil-czę. Dobierając atrakcje to-warzyszące też trzeba zasta-nowić się nad tym, co można zobaczyć wpitalając karmę dla królika czy tłuste mięsiwo. Nie muszą to być same wodotry-ski, może to być detal, ozdob-nik jakiś ale niech mamy nie zakrywają dzieciom oczu, bo pani bez majtek wyciera się o nowe spodnie tatusia, który uradowany na scenę polbiegł.

Jeśli jest opcja wyboru miej-sca konwencji, trzeba za-

stanowić się nad dojazdem do tego miejsca i czy wszy-scy faktycznie przyjadą ko-munikacją miejską. Pod tym względem Kraków jest miej-scem koszmarnym... I tak pod Rotundą na szczęście Straż Miejska się nie ślajała-,ale nie pamiętam edycji, że-bym nie stał na zakazie...W Łodzi parkingi były, bo lokal po starym kinie, ale i tak nie-co mało i niestety gwóźdź pro-gramu:dojazd. W skrócie ul. Limanowskiego czyli ul. Wiel-kopolska...i wszystko jasne. Nie jest to rzecz jasna wina or-ganizatorów, ale uważam, że mapki dojazdu powinny być na wszystkim, łącznie z pla-

katami. W Szczecinie GPS się pocił, cały bak można było wyjeździć, zanim się znajdzie miejsce konwencji.

Niezwykłą recydywą umy-słową wykazują się orga-

nizatorzy jeśli idzie o kategorie i powiadamianie artystów co gdzie i kiedy. 6 miesięcy wy-przedzenia to nie fanaberia, to danie możliwości artystom przygotowania się do wysta-wienia, to nie utrudnia im pla-nów a jedynie daje szansę podniesienia poziomu kon-wencji. Jak nie przywozić wy-stawianego i odgrzewanego kotleta jeśli o kategorii tatuaż kolorowy duży dowiadujemy się na 2 miesiące przed kon-wencją? Albo dziaramy mane-kina, albo terminatora bo nikt nie wytrzyma tyle bólu, żeby zrobić taką pracę w 2 sesje.

Jednym z gorszych pomy-słów jest sprzedawanie bi-

letów jednorazowego wejścia. To festiwal nie tylko z nazwy. Chcemy wyjść, każdy chce się przejść, odpocząć na chwi-lę od całego zgiełku a tu pla-ża. Ochroniarz jojczy, że bi-let już nieważny, trzeba ku-pić nowy...To śmierdzi z dale-ka dorabianiem na konwencji. Nie są to targi, gdzie przejdzie się, zobaczy wszystko, kupi co się chciało i wyjazd. Nie ma też takiej rotacji, żeby trze-ba było tym sposobem „wyga-niać” zwiedzających.

Jeszcze takie spędy są ko-bietą z brodą, atracją, która

nie tyle przyciąga jedynie śro-dowisko branżowe lecz budzi też zdrową ludzką ciekawość. Jednak kolejne plajty, kolejne liczenie kosztów po koszma-rze przeżytym w tym czy in-nym miejscu sprawia, że nikt nie będzie chciał ruszyć zadu w drugi koniec kraju. Ja już nie chcę, ciekawość dzienni-karska pcha do przodu i mo-bilizuje do wyjazdów, ale zbyt dobra pamięć skutecznie stu-dzi,zawsze pojawia się obawa o powtórkę z rozrywki. Ciężko rozpropagować modyfikacje ciała kiedy przegrywa się pod względem organizacji z giełdą kwiatową.

Przed nami kolejny festiwal w Łodzi. Tym razem nie

jestem wmieszany w organi-zację tego bałaganu bowiem nie chcę znowu usłyszeć po-etyckiego „sam sobie na gło-wę nasrałeś”... Wszystkie za-jawki i newsy pojawiają się do-piero teraz na dobrą sprawę, to nie jest nasze opóźnienie,

my nie dajemy zapowiedzi z relacją w jednym numerze, bynajmniej nie tego samego wydarzenia.

Nie chcę tutaj robić antyre-klamy bo mimo wszyst-

ko, całe zło, które związane było z Łodzią, Szczecinem i Grudziądzem (tak, kiedyś tam była konwencja) popieram jak najbardziej konwencje i jestem za organizacją tego ale nie na poziomie żenady, bez podró-bek. Wszyscy chcemy czegoś więcej, mieć możliwość wybo-ru i pogrymasić sobie. Nie, tu-taj nie jadę bo nie podoba mi się lista wystawców, chcę cze-goś więcej. Choć jak na tak mały kraj dzieje się dużo, nie znaczy to wcale, że musi się dziać jak zwykle. Warunki sa-nitarne na poziomie dworco-wego kibla (ze zgrozą stwier-dzam, że tam jest czasem czyściej), brak kompetentne-go jury lub brak wiedzy, kto jest w jury i mnóstwo innych szpilek w tyłku. Megalomania organizatorów to kolejny pro-blem. Nie znajomość tematu, nie zwiedzanie zagranicznych konwencji i cięcie po łebkach a potem zaskoczenie głosa-mi krytycznymi. Przecież było prawie tak samo jak tam a ci się czepiają. Reklama pewna się nasuwa: prawie robi wiel-ką różnicę. Brak skruchy, po-sypania głowy popiołem i zwy-czajnego ludzkiego przepra-szam. Zamiast tego wszelkiej maści balety polskie. Szko-da gadać w zasadzie, wiele można zmienić, ale ludzi nie tak łatwo...

Cytowany miesiąc temu użytkownik Siwicki z Tat-

tooart (zrobimy z Ciebie gwiazdę ? ) napisał coś, co zapadło w pamięci niesamo-wicie. Chciał pokazać nie zna-jącym tematu wspaniałość konwencji, jej wielowymiaro-wość a wyszedł na wała, któ-ry zachwyca się niewiado-mo czym. Każda osoba, któ-ra wyszła niezadowolona po-wie conajmniej 5 osobom, że to szmira i tak pocztą pantoflo-wą może to być 50 osób, które nie przyjdą, bo wiedzą, że ta-kie imprezy to kicha. Jak póź-niej uczciwie napisać, że kon-wencja to promocja modyfika-cji ciała, hmm?

To kolejna już przestroga dla organizatorów i myślących

o organizacji tego typu impre-zy, chcecie sławy i kasy – daj-cie coś w zamian.

Dante [email protected]

TATTOOFEST 65

Page 66: TF # 21, January 2009
Page 67: TF # 21, January 2009
Page 68: TF # 21, January 2009

TATTOOFEST 68

Bar

tek,

Gul

estu

s, W

arsz

awa

Bar

tek,

Gul

estu

s, W

arsz

awa

Ric

ardo

, Sku

ll M

aste

r, W

rocł

aw

Page 69: TF # 21, January 2009

TATTOOFEST 69

Shadow Art, Warszawa

Bartek, Gulestus, Warszawa

Ric

ardo

, Sku

ll M

aste

r, W

rocł

aw

Sha

dow

Art,

War

szaw

a

Page 70: TF # 21, January 2009

TATTOOFEST 70TATTOOFEST 70

Dar

ecki

, Dar

knes

s Ta

ttoo,

Św

idni

ca

Dar

ecki

, Dar

knes

s Ta

ttoo,

Św

idni

ca

Jare

k, S

igil,

Łód

źJa

wor

, Jaw

or A

rt, O

pole

Wiktor, Sigil, Łódź

Page 71: TF # 21, January 2009

TATTOOFEST 71

Kosa, Artline, Rybnik

Kosa, Artline, Rybnik

Jawor, Jawor Art, Opole

Page 72: TF # 21, January 2009

Bar

tek,

Jok

ers

Tatto

o, O

stró

w W

ielk

opol

ski

TATTOOFEST 72

Bar

tek,

Jok

ers

Tatto

o, O

stró

w W

ielk

opol

ski

Bro

da, B

lack

star

, War

szaw

a

Ana

bi, A

nabi

Tat

too,

Szc

zeci

n

Bro

da, B

lack

star

, War

szaw

a

Page 73: TF # 21, January 2009

TATTOOFEST 73

Lenu

, Alie

n, W

ałbr

zych

Lenu

, Alie

n, W

ałbr

zych

Lenu, Alien, Wałbrzych

Lenu

, Alie

n, W

ałbr

zych

Page 74: TF # 21, January 2009
Page 75: TF # 21, January 2009
Page 76: TF # 21, January 2009