PoEzja Londyn. Żyjące legendy.

1
Nr 19(102) / 17 - 23 May 2011 12 P rzybyłem tam wraz z PoEzją Londyn: Martą Brassart, Ada- mem siemieńczykiem oraz tomkiem Wieliczko. Wrażliwa i liczna widownia gorąco oklaskiwała urokli - wie czytane przez Andrzeja Gąsieni - cę fragmenty powieści, przytoczono jej też pikantne erotyczne szczegóły. oglądaliśmy znak omite uliczne fo- tosy Moniki, która swym „trzecim okiem” uchwyciła niepowtarzalne momenty angielskiej ulicy. Autorka zdjęć posiadła niezwykły dar dostrze- gania zjawisk i sytuacji niewidocznych dla wielu. dobrej aury na imprezie dopełniały klimatyczne, odtwarzane z płyty piosenki Moniki Lidke. ona sama bowiem nie mogła przybyć do Bedford, spodziewając się rychłego przyjścia na świat potomka. Zapewne także przyszłego wokalisty. „Krakowska” sercem atmosfera w re- stauracji przeuroczej właścicielki Ma- rzeny Bramińskiej rzeczywiście przy- pominała ducha starego Krakowa, a prowadzący artystyczny wieczór Andrzej - niezapomnianego Piotra skrzyneckiego. Jak słuch niesie - to nie pierwsze kul - turalne działanie restauracji Kraków w Bedford. Pięknym mieście, w któ- rym pracuje i mieszka mnóstwo roda- ków. Przychodzą tu wraz z Anglikami nie tylko na pierogi i piwo, także po duchową strawę. Zapewne też i po to, by po ciężkiej pracy naładować akumulatory swych dusz ogromnym urokiem nieustannie uśmiechniętej, kochającej ludzi szefowej lokalu, do- brego ducha tego wyjątkowego miej- sca w Bedford. takim też człowiekiem jest Janusz harlender - patron imprez. PoEzja Londyn w osobach będących na imprezie przedstawicieli zadekla- rowały dalszą, twórczą współpracę. daje to nadzieję na kolejne wyda- rzenia artystyczne w tej polskiej re- stauracji i innych miejscach miasta. Miasta pełnego wrażliwych dusz, któ- rym jak pisał poeta „chce się chcieć”! Wyjeżdżałem z Bedford przekonany, że spotkani tam młodzi duchem lu- dzie może nie ocalają całego świata, ale na pewno swoją twórczą aktyw- nością pomagają żyć niejednej tę- skniącej za krajem duszyczce. Więc jeżeli Pani sztuka uwrażliwia choćby jednego, wątpiącego w nią człowie- ka - staje się dobrem. twoim i moim. Nas wszystkich. Roman Maciejewski-Varga POEZJA LONDYN Opowiem, com widział w poniedziałkowy wieczór w Bedford… Restaura- cja Kraków. Przytulnie mały lokal z dużą duszą. Promocja książki Marcina Czarnego „Po tamtej stronie samotności” oraz pierwsza w życiu wystawa fotograficzna Moniki S. Jakubowskiej. Zatraceni w rzeczywistości autor: Sławomir Łuczyński adam Siemieńczyk [email protected] 0 7939 965 569 WIERSZ Strach mija kiedy Śmierć rozpala drwa w kominku I serwuje kawę Rzucony ku niebu Widzisz płomienie Które oplątują korzenie traw Tylko tyle Wielki Myśliwy już tropi niespełnione sny i skalpuje pragnienia, które porzucił Oddech Ojca kazał upić się Zbawczą krwią a szalem wyścielić swoje łoże Włożyłem lilię do boku Jego i w ciało wjechał aortą życia pociąg brnący przez bezkres mych białek nawet tam gdzie myślą boję się grzeszyć Tam mój początek i wieczne niespełnienie Drzewo wiedzy Mojej ułomności… Szepnął - Wykonało się… Skłonił głowę Nikt go więcej nie widział Światło wyobrażone znalazło swoje schronienie Ono czeka nadejścia prawdzi- wego światła Poczekam Zbyt powoli słowa przechodzą przez lustro tak zwanej normalności Mój ojciec Sześćdziesięciolatek Sześć dekad na karku I ani jednej skargi… Trzy piąte wieku A na twarzy radość Bo każdy dzień jest inny Jest już dziadkiem A jak dziecko wierzy, że Trzeba być dobrym Czyta Biblię i modli się Co wieczór o dziewiątej Nie prosi a dziękuje Ciągle z jedną Kobietą Kłótnia o poranku Ale to przejaw miłości Jak św. Franciszek Kocha zwierzęta nawet Jeże, wiewiórki i sroki Cieszy się z małych rzeczy Zroszonej trawy o zmierzchu I źdźbła babiego lata Nie boi się śmierci Bez niej to wszystko Nie miałoby smaku Nawet gorzka czekolada Którą uwielbia Autor: Tomasz Wybranowski Śmierć - podczas cichej przednocy - jest uko- jeniem i kołysanką. Jak requiem Lacrimosa i wyobrażenie o słodyczy. Czarny kamień, w kontekście tej poezji, jest swoistym kamieniem filozoficznym, pozwa- lającym przybliżyć się do rozwiązania zagadki życia. Może nadeszła chwila, gdy wchłonął on wszystkie grzechy. Przebył drogę od bieli do czerni. i nie ma już w nim waloru szarości. strzaskany na trzy części wskutek wojny (jak prorocy dawid, Chrystus i Mahomet), wresz- cie scali się na powrót i oczyści grzeszników wszystkich religii. Pozbędzie się zawłaszczenia. Archanioł Gabriel zabierze jego srebrną ob- ręcz, już niepotrzebną i rozda ubogim. i ucieszy się powracającą jego bielą. hesperydy. smoka zabito, choć miał im pomóc. Miały bronić jabłek, a przypadło im uczestnic- two w korowodzie śmierci. Właśnie one są towarzyszkami uwolnienia od trwogi najlepszymi. ich ojciec Atlas, który dźwi- gał Ziemię (jak my - na dalekim zachodzie). Gaja, którą unosił na swych barkach to nieodle- gła rodzina. Więc stał się symbolem dźwigania wszystkiego tego, skąd pochodzimy. Nauczył je bycia wśród spraw bolesnych. Matka Noc, dała umiłowanie tej pory, w niej trwania. tanatos, personifikacja śmierci, był bratem, przez co ta strona bycia stała się naturalną miłością. Brat hypnos nauczył uwolnienia od lęków świata. Czy są lepsze pomocnice do wydobycia się spomiędzy ziemi i nieba? W zmierzeniu się z odbiciem nadrealności? one swą urodą wy- pełniają przestrzeń rozmyślań o niebycie. Nie uchroniły jabłoni, lecz pomagają w zmaganiu się z lękiem nocy. Świata zewnętrznego nie ocalą, lecz mają wszystko by pomóc jednostce. umiejętność współradzenia z egzystencją nie wystarcza, by zawrócić wojska. one jednak, jak my, współtrwają. Powstaje pytanie: Czy „złote runo nicości” ma jeszcze choć jednego Argonautę? Co, jeśli zostać nim może już tylko iskariota, którego jedyną zasługą jest donos. i choć jest on nie- zbędnym warunkiem skazania, wykonania wy- roku i wniebowstąpienia, nie jest to postępek rycerski. Jakie dziś ma to znaczenie? srebrniki choć wydaniem przysporzone, same wydane nie są. Przepowiadają śmierć zdra- dzającego i wieczne życie ofiary. Czy więc wy- mawiając słowo Juda mamy czuć odrazę, czy podziw? Śmierć przenosi do wieczności. Martwieje tyl- ko skorupa. to powłoka, która zamyka na czas pewne trwanie - życie prawdziwe. Już potem ciało ludzkie zmienia się w niebieskie. Potem nieziemskie. Podczas nocnego pulsowania myśli imperatyw właściwej postawy Kanta i Pana Cogito przewodzi. Co z dniem? herbertowy najpiękniejszy przedmiot, które- go nie ma, pozbawił konieczności obserwa- cji fizyczności. tomasz, poprzez zatracenie, wykluczył czas. Jesteśmy więc w miejscu, gdzie wszechświat nie powstał. Nie ma bowiem czasoprzestrzeni - jego podstawowego parametru, ani materii. Jesteśmy zanurzeni w nienazwanym Bogu. Jest czucie, wyobraźnia, muzyka. i czekamy na wiel- ki wybuch. Jeszcze przed powstaniem życia. obawa śmierci znika, gdyż nie ma jej nawet w świecie pojęć idealnych. tężejące oczekiwanie na słowo, które będzie początkiem i zaczynem końca. Czy należy bać się śmierci? Czy poezja Wybranowskiego nas przed nią ochrania? słowo staje się początkiem dychotomii życia i śmierci. Poezja i pomoc hesperyd przenosi na powrót do Jedni. starszy od Wulgaty haczkar mówi o tym bez mylnej słów interpretacji. A jednak trudno to pojąć. ojciec zna odpowiedzi. Prolegomena do poezji Tomasza Wybranowskiego fot. Monika Jakubowska KRÓLESTWO BEZPRZESTRZENNE autor: Adam siemieńczyk Z teki plastyka

description

Dzięki uprzejmości The Polish Observer PoEzja Londyn co tydzień ma możliwość prezentacji wspaniałych twórców. Prezentuję żyjące legendy. Doceńmy artystów jeszcze za ich życia.

Transcript of PoEzja Londyn. Żyjące legendy.

Nr 19(102) / 17 - 23 May 201112

Przybyłem tam wraz z PoEzją Londyn: Martą Brassart, Ada-mem siemieńczykiem oraz

tomkiem Wieliczko. Wrażliwa i liczna widownia gorąco oklaskiwała urokli-wie czytane przez Andrzeja Gąsieni-cę fragmenty powieści, przytoczono jej też pikantne erotyczne szczegóły. oglądaliśmy znakomite uliczne fo-tosy Moniki, która swym „trzecim okiem” uchwyciła niepowtarzalne momenty angielskiej ulicy. Autorka zdjęć posiadła niezwykły dar dostrze-gania zjawisk i sytuacji niewidocznych dla wielu. dobrej aury na imprezie dopełniały klimatyczne, odtwarzane z płyty piosenki Moniki Lidke. ona sama bowiem nie mogła przybyć do Bedford, spodziewając się rychłego przyjścia na świat potomka. Zapewne także przyszłego wokalisty.„Krakowska” sercem atmosfera w re-stauracji przeuroczej właścicielki Ma-rzeny Bramińskiej rzeczywiście przy-pominała ducha starego Krakowa,

a prowadzący artystyczny wieczór Andrzej - niezapomnianego Piotra skrzyneckiego.Jak słuch niesie - to nie pierwsze kul-turalne działanie restauracji Kraków w Bedford. Pięknym mieście, w któ-rym pracuje i mieszka mnóstwo roda-ków. Przychodzą tu wraz z Anglikami nie tylko na pierogi i piwo, także po duchową strawę. Zapewne też i po to, by po ciężkiej pracy naładować akumulatory swych dusz ogromnym urokiem nieustannie uśmiechniętej, kochającej ludzi szefowej lokalu, do-brego ducha tego wyjątkowego miej-sca w Bedford. takim też człowiekiem jest Janusz harlender - patron imprez. PoEzja Londyn w osobach będących na imprezie przedstawicieli zadekla-rowały dalszą, twórczą współpracę. daje to nadzieję na kolejne wyda-rzenia artystyczne w tej polskiej re-stauracji i innych miejscach miasta. Miasta pełnego wrażliwych dusz, któ-rym jak pisał poeta „chce się chcieć”!

Wyjeżdżałem z Bedford przekonany, że spotkani tam młodzi duchem lu-dzie może nie ocalają całego świata, ale na pewno swoją twórczą aktyw-nością pomagają żyć niejednej tę-skniącej za krajem duszyczce. Więc jeżeli Pani sztuka uwrażliwia choćby jednego, wątpiącego w nią człowie-ka - staje się dobrem. twoim i moim. Nas wszystkich.

Roman Maciejewski-Varga

poEZja loNDYN

Opowiem, com widział w poniedziałkowy wieczór w Bedford… Restaura-cja Kraków. Przytulnie mały lokal z dużą duszą. Promocja książki Marcina Czarnego „Po tamtej stronie samotności” oraz pierwsza w życiu wystawa fotograficzna Moniki S. Jakubowskiej.

Zatraceni w rzeczywistości

auto

r: Sł

awom

ir Łu

czyń

ski

adam Siemieńczyk [email protected] 7939 965 569

WIERSZ

Strach mija kiedy Śmierć rozpala drwa w kominkuI serwuje kawę

Rzucony ku niebuWidzisz płomienieKtóre oplątują korzenie trawTylko tyle

Wielki Myśliwy już tropiniespełnione snyi skalpuje pragnienia, któreporzucił

Oddech Ojcakazał upić sięZbawczą krwiąa szalem wyścielić swoje łoże

Włożyłem lilię do boku Jegoi w ciało wjechał aortą życiapociągbrnący przez bezkres mych białeknawet tam gdzie myślą boję się grzeszyć

Tam mój początek i wieczne niespełnienie Drzewo wiedzyMojej ułomności…

Szepnął - Wykonało się…Skłonił głowęNikt go więcej nie widział

Światło wyobrażone znalazło swoje schronienieOno czeka nadejścia prawdzi-wego światłaPoczekam

Zbyt powoli słowa przechodzą przez lustrotak zwanej normalności

Mój ojciec

SześćdziesięciolatekSześć dekad na karkuI ani jednej skargi…

Trzy piąte wiekuA na twarzy radośćBo każdy dzień jest inny

Jest już dziadkiemA jak dziecko wierzy, że Trzeba być dobrym

Czyta Biblię i modli sięCo wieczór o dziewiątejNie prosi a dziękuje

Ciągle z jedną KobietąKłótnia o porankuAle to przejaw miłości

Jak św. FranciszekKocha zwierzęta nawetJeże, wiewiórki i sroki

Cieszy się z małych rzeczyZroszonej trawy o zmierzchuI źdźbła babiego lata

Nie boi się śmierciBez niej to wszystkoNie miałoby smakuNawet gorzka czekoladaKtórą uwielbia

Autor: Tomasz Wybranowski

Śmierć - podczas cichej przednocy - jest uko-jeniem i kołysanką. Jak requiem Lacrimosa i wyobrażenie o słodyczy.

Czarny kamień, w kontekście tej poezji, jest swoistym kamieniem filozoficznym, pozwa-lającym przybliżyć się do rozwiązania zagadki życia. Może nadeszła chwila, gdy wchłonął on wszystkie grzechy. Przebył drogę od bieli do czerni. i nie ma już w nim waloru szarości. strzaskany na trzy części wskutek wojny (jak prorocy dawid, Chrystus i Mahomet), wresz-cie scali się na powrót i oczyści grzeszników wszystkich religii. Pozbędzie się zawłaszczenia. Archanioł Gabriel zabierze jego srebrną ob-ręcz, już niepotrzebną i rozda ubogim. i ucieszy się powracającą jego bielą.

hesperydy. smoka zabito, choć miał im pomóc. Miały bronić jabłek, a przypadło im uczestnic-two w korowodzie śmierci.

Właśnie one są towarzyszkami uwolnienia od trwogi najlepszymi. ich ojciec Atlas, który dźwi-gał Ziemię (jak my - na dalekim zachodzie).

Gaja, którą unosił na swych barkach to nieodle-gła rodzina. Więc stał się symbolem dźwigania

wszystkiego tego, skąd pochodzimy. Nauczył je bycia wśród spraw bolesnych.

Matka Noc, dała umiłowanie tej pory, w niej trwania.

tanatos, personifikacja śmierci, był bratem, przez co ta strona bycia stała się naturalną miłością.

Brat hypnos nauczył uwolnienia od lęków świata.

Czy są lepsze pomocnice do wydobycia się spomiędzy ziemi i nieba? W zmierzeniu się z odbiciem nadrealności? one swą urodą wy-pełniają przestrzeń rozmyślań o niebycie. Nie uchroniły jabłoni, lecz pomagają w zmaganiu się z lękiem nocy. Świata zewnętrznego nie ocalą, lecz mają wszystko by pomóc jednostce. umiejętność współradzenia z egzystencją nie wystarcza, by zawrócić wojska. one jednak, jak my, współtrwają.

Powstaje pytanie: Czy „złote runo nicości” ma jeszcze choć jednego Argonautę? Co, jeśli zostać nim może już tylko iskariota, którego jedyną zasługą jest donos. i choć jest on nie-zbędnym warunkiem skazania, wykonania wy-

roku i wniebowstąpienia, nie jest to postępek rycerski.

Jakie dziś ma to znaczenie?

srebrniki choć wydaniem przysporzone, same wydane nie są. Przepowiadają śmierć zdra-dzającego i wieczne życie ofiary. Czy więc wy-mawiając słowo Juda mamy czuć odrazę, czy podziw?

Śmierć przenosi do wieczności. Martwieje tyl-ko skorupa. to powłoka, która zamyka na czas pewne trwanie - życie prawdziwe. Już potem ciało ludzkie zmienia się w niebieskie. Potem nieziemskie.

Podczas nocnego pulsowania myśli imperatyw właściwej postawy Kanta i Pana Cogito przewodzi.

Co z dniem?

herbertowy najpiękniejszy przedmiot, które-go nie ma, pozbawił konieczności obserwa-cji fizyczności. tomasz, poprzez zatracenie, wykluczył czas.

Jesteśmy więc w miejscu, gdzie wszechświat

nie powstał. Nie ma bowiem czasoprzestrzeni - jego podstawowego parametru, ani materii. Jesteśmy zanurzeni w nienazwanym Bogu. Jest czucie, wyobraźnia, muzyka. i czekamy na wiel-ki wybuch. Jeszcze przed powstaniem życia. obawa śmierci znika, gdyż nie ma jej nawet w świecie pojęć idealnych.

tężejące oczekiwanie na słowo, które będzie początkiem i zaczynem końca.

Czy należy bać się śmierci?

Czy poezja Wybranowskiego nas przed nią ochrania?

słowo staje się początkiem dychotomii życia i śmierci.

Poezja i pomoc hesperyd przenosi na powrót do Jedni.

starszy od Wulgaty haczkar mówi o tym bez mylnej słów interpretacji.

A jednak trudno to pojąć.

ojciec zna odpowiedzi.

Prolegomena do poezji Tomasza Wybranowskiego

fot.

Mon

ika

Jaku

bow

ska

KRÓLESTWO BEZPRZESTRZENNE

autor: Adam siemieńczyk

Z teki plastyka