PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI - wicipolskie.orgDODATEK SPECJALNY –2 „PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR...

29
„PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR 262, 1 KWIECIEŃ 2011 R. 1 Drodzy Czytelnicy i Sympatycy! W naszym biuletynie zamieszczamy teksty różnych autorów, tak „z pierwszej ręki” jak i przedruki, traktujące o najistotniejszych problemach Polski i Świata. Kluczem doboru publikowanych treści, nie jest zgodność poglądów Autorów publikacji z poglądami redakcji lecz decyduje imperatyw ważnością tematu. Poglądy prezentowane przez Autorów tekstów, nie zawsze podzielamy. Uznając jednak że wszelka wymia- na poglądów i wiedzy, jest pożyteczna dla życia publicznego - prezentujemy nawet kontrowersyjne opinie, pozostawiając naszym czytelni- kom ich osąd. Redakcja ------------------------------------------------------------- Adres kontaktowy Redakcji PRP: PO Box 1602, Cranford NJ 07016 i internetowy: [email protected] W numerze: 1) Wiadomości; 2) Kogel-mogel z limitowanym cukrem; 3) Bóg nie umarł, ale jest chory; 4) XVI Walne Ze- branie USOPAŁ; 5) Sądowa wojna dwóch cywilizacji; 6) Czy nowa „Kartagina” wytrzyma starcie?; 7) USA – maszyna do wytwarzania kłamstwa; 8) Bez strachu – XII; 9) Geremek tajnym współpracownikiem?; --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- ---------------------------------------------------------------------------------------------------------- Iran uważa, że oficjalne logo Olimpiady w Londy-nie zawiera ukryte słowo “Zion”. - Rozważa bojkot igrzysk. Sekretarz Generalny irań-skiego Komitetu Olimpij-skiego oświadczył że Iran wysłał oficjalne pismo do Jacques Rogge - prezy-denta Międzynarodowe-go Komitetu Olimpijskie-go, w którym wskazuje, że logo olimpiady w Lon-dynie w 2012 r. zawiera zakamuflowane słowo “Zion” (po polsku “Syjon”). Bahram Afsharzadeh, sekretarz irańskiego Komitetu Olim-pijskiego oświadczył, że Komitet jest przeciwny takiemu, jak to nazwał “rasistowskiemu logo”, i że Iran rozważa możli -wość nawet bojkotu igrzysk olimpijskich. Organizatorzy olimpiady w Londynie odpowiadają, że lo-go zostało zaprojektowane w 2007 r. i wyrażają “zdziwie-nie, że właśnie teraz wysuwane są zażalenia”. Organiza-torzy nie mogą jednak zaprzeczyć temu, że liczni obserwa-torzy zauważyli to ukryte słowo zaraz po oficjalnym zapre-zentowaniu logo. Słowo “Syjon” oznacza biblijne określenie Izraela jako na-rodu wybranego. Od niego pochodzi też słowo “syjonizm” będący doktryną ideologiczno- polityczną żydowskiego nacjo- nalizmu, wcielanego w życie przez szowinistyczne i rasis- towskie państwo Izrael. Za: www.bibula.com [2011-02-28] - na podstawie Associated Press # # # Płonie bliski Wschód kim są podpalacze ? Żyjemy obdarzeni dziedzictwem klątwy (Obyś żył w cie-kawych czasach!), wydarzenia na które zwykle czekało się w historii całe dziesięciolecia, wybuchają jak gniewne wiązki wulkanów burząc nasz spokój i stawiając pytanie: co dalej? ... Co z Bliskim Wschodem, co z rewolucją? Kto sprzyja buntowi tych biednych, uciemiężonych ludzi? Kto wywołuje ich do tablicy historii, i jakie siły na światowej arenie mogą skorzystać z ich buntu? Pozostaje jeszcze inne pytanie: czy te siły dokonawszy odwiertów rewolucyjnych, wyzwoliwszy gniew i nadzieje lokalnych populacji, potrafią ukierunkować ten płynący żywioł. Żywioł ten oprócz mglistego apetytu na sprawiedliwość społeczną i demokrację, może oprzeć się - tak naprawdę, tylko na swojskim islamie i plemiennych tradycjach dając reszcie świata przeciągły ból głowy. Pier-wszy wystrzał z Aurory padł w Tunezji, ale jego echo po-tęguje się w pochodzie przez kraje Maghrebu i nie tylko. Więc kim mogą być ci interesowni [na świecie nie ma przy- padków na taką skalę] reżyserzy, sponsorzy? Czyją spraw-czą dłoń podejrzewamy w tym wypadku? ... Inną stroną zainteresowaną w przyspieszeniu buntu może być Izrael, który nie może już spokojnie czekać na osiągnięcie zdolności atomowej przez Iran. Nie może też liczyć, że bankrutujące USA pozwolą się zmanipulować do kolejnej wojny w obronie pozycji i interesów Izraela. Pań-stwo Izrael nauczone nieudaną wojną libańską już wie, że w wojnie konwencjonalnej ze światem arabskim ma dzisiaj małe szanse. Aby wygrać z czasem Żydzi mogli wpaść na stary, genialny pomysł taktyczny wprowadzenia zamętu wśród swoich realnych i potecjalnych przeciwników, aby w ten sposób ich osłabić i może wciągnąć ociągające się pań-stwa europejskie w grę. Pozwoliłoby to na następne prze- PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI NR 262 1 IV 2011 R . ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- NOWY JORK, CHICAGO, TORONTO, BERLIN, WARSZAWA. PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI W INTERNECIE: www.wicipolskie.org

Transcript of PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI - wicipolskie.orgDODATEK SPECJALNY –2 „PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI” NR...

  • „P A T R IO T Y C Z N Y R U C H P OL SK I” N R 2 6 2 , 1 K W IE C IE Ń 2 0 1 1 R . 1

    Drodzy Czytelnicy i Sympatycy! W naszym biuletynie zamieszczamy teksty różnych autorów, tak „z pierwszej ręki” jak i przedruki, traktujące o najistotniejszych problemach Polski i Świata. Kluczem doboru publikowanych treści, nie jest zgodność poglądów Autorów publikacji z poglądami redakcji lecz decyduje imperatyw ważnością tematu. Poglądy prezentowane przez Autorów tekstów, nie zawsze podzielamy. Uznając jednak że wszelka wymia-na poglądów i wiedzy, jest pożyteczna dla życia publicznego - prezentujemy nawet kontrowersyjne opinie, pozostawiając naszym czytelni-kom ich osąd. Redakcja ------------------------------------------------------------- Adres kontaktowy Redakcji PRP: PO Box 1602, Cranford NJ 07016 i internetowy: [email protected]

    W numerze: 1) Wiadomości; 2) Kogel-mogel z limitowanym cukrem; 3) Bóg nie umarł, ale jest chory; 4) XVI Walne Ze-

    branie USOPAŁ; 5) Sądowa wojna dwóch cywilizacji; 6) Czy nowa „Kartagina” wytrzyma starcie?; 7) USA – maszyna

    do wytwarzania kłamstwa; 8) Bez strachu – XII; 9) Geremek tajnym współpracownikiem?;

    ------------------------------------------------------------------------------------------------ ---------------------------------

    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------

    Iran uważa, że oficjalne logo Olimpiady w Londy-nie zawiera ukryte słowo “Zion”. -

    Rozważa bojkot igrzysk.

    Sekretarz Generalny irań-skiego Komitetu Olimpij-skiego oświadczył że Iran wysłał

    oficjalne pismo do Jacques Rogge - prezy-denta Międzynarodowe-go Komitetu

    Olimpijskie-go, w którym wskazuje, że logo olimpiady w Lon-dynie w 2012 r. zawiera

    zakamuflowane słowo “Zion” (po polsku “Syjon”). Bahram Afsharzadeh, sekretarz irańskiego Komitetu Olim-pijskiego oświadczył, że Komitet jest

    przeciwny takiemu, jak to nazwał “rasistowskiemu logo”, i że Iran rozważa możli-wość nawet

    bojkotu igrzysk olimpijskich.

    Organizatorzy olimpiady w Londynie odpowiadają, że lo-go zostało zaprojektowane w 2007

    r. i wyrażają “zdziwie-nie, że właśnie teraz wysuwane są zażalenia”. Organiza-torzy nie mogą

    jednak zaprzeczyć temu, że liczni obserwa-torzy zauważyli to ukryte słowo zaraz po oficjalnym

    zapre-zentowaniu logo.

    Słowo “Syjon” oznacza biblijne określenie Izraela jako na-rodu wybranego. Od niego pochodzi też słowo “syjonizm”

    będący doktryną ideologiczno-polityczną żydowskiego nacjo-nalizmu, wcielanego w życie przez szowinistyczne i rasis-

    towskie państwo Izrael.

    Za: www.bibula.com [2011-02-28] - na podstawie Associated Press

    # # #

    Płonie bliski Wschód – kim są podpalacze?

    Żyjemy obdarzeni dziedzictwem klątwy (Obyś żył w cie-kawych czasach!), wydarzenia na które zwykle czekało się w

    historii całe dziesięciolecia, wybuchają jak gniewne wiązki wulkanów burząc nasz spokój i stawiając pytanie: co dalej?

    ... Co z Bliskim Wschodem, co z rewolucją? Kto sprzyja buntowi tych biednych, uciemiężonych ludzi? Kto wywołuje ich

    do tablicy historii, i jakie siły na światowej arenie mogą skorzystać z ich buntu? Pozostaje jeszcze inne pytanie: czy te siły

    dokonawszy odwiertów rewolucyjnych, wyzwoliwszy gniew i nadzieje lokalnych populacji, potrafią ukierunkować ten

    płynący żywioł. Żywioł ten oprócz mglistego apetytu na sprawiedliwość społeczną i demokrację, może oprzeć się - tak

    naprawdę, tylko na swojskim islamie i plemiennych tradycjach dając reszcie świata przeciągły ból głowy. Pier-wszy

    wystrzał z Aurory padł w Tunezji, ale jego echo po-tęguje się w pochodzie przez kraje Maghrebu i nie tylko.

    Więc kim mogą być ci interesowni [na świecie nie ma przy-padków na taką skalę] reżyserzy, sponsorzy? Czyją spraw-czą

    dłoń podejrzewamy w tym wypadku?

    ... Inną stroną zainteresowaną w przyspieszeniu buntu może być Izrael, który nie może już spokojnie czekać na

    osiągnięcie zdolności atomowej przez Iran. Nie może też liczyć, że bankrutujące USA pozwolą się zmanipulować do

    kolejnej wojny w obronie pozycji i interesów Izraela. Pań-stwo Izrael nauczone nieudaną wojną libańską już wie, że w

    wojnie konwencjonalnej ze światem arabskim ma dzisiaj małe szanse. Aby wygrać z czasem Żydzi mogli wpaść na stary,

    genialny pomysł taktyczny wprowadzenia zamętu wśród swoich realnych i potecjalnych przeciwników, aby w ten

    sposób ich osłabić i może wciągnąć ociągające się pań-stwa europejskie w grę. Pozwoliłoby to na następne prze-

    PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI NR 262 1 IV 2011 R.

    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- N O W Y J O R K , C H I C A G O , T O R O N T O , B E R L I N , W A R S Z A W A .

    PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI W INTERNECIE: www.wicipolskie.org

    http://www.bibula.com/http://hosted2.ap.org/APDEFAULT/*/Article_2011-02-28-London%20Logo%20Iran%20Complaint/id-42aa4beaceed4b7d99cbb9eae9336e84

  • D O D A T E K S PE C J A LN Y – „P A T R IO T Y C Z N Y R U C H P OL S K I” N R 2 6 2 , 1 K W IE C IE Ń 2 0 1 1 R . 2 meblowanie wśród państw Maghrebu i stworzenia nowych korzystniejszych zależnosci w tym rejonie. Oczywiście jest to

    zabawa z zapałkami [możliwe gwałtowne odrodzenie a-gresywnego islamu], ale to jest wydaje się sposób, aby do zabawy

    wtrącili się też rodzice (byłe państwa kolonialne). Kiedy telewizje krajów zachodnich pokażą okrótne sceny z pacyfikacji

    bezbronnej ludności, łatwiej będzie przekonać ich rządy w sprawie interwencji wojskowej. Media to potę-ga wpływu.

    Chodzi o to aby nie zostać samemu na placu boju przeciwko grupie fanatycznie zdeterminowanych wro-gów. W ten

    sposób Izrael może tańczyć jeszcze długo na nieco grubszej, bezpieczniejszej linie.

    Konkurencyjną grupą o ambicjach globalnych, jest ten u-kład, który w ostatnich wyborach wprowadził Baracka H.

    Obamę do Białego Domu, ta grupa jest bardziej czerwona, rewolucyjna. A jej plany to zniszczenie starego porządku i

    przebudowa świata, przy wycięciu wszelkich lokalnych na-cjonalizmów i pariotyzmów i otwarcia go - na jeden wspa-

    niały rynek. Przykładem może jeszcze niedoskonałym jest model Unii Europejskiej, z jej otwarciem granic i rynków.

    Unia propaguje nowe wartości i nową tożsamość wokół faj-ności, humanizmu socjalistycznego i wyrzucenia za burtę

    przestarzałych wartości płynących z historii, religii i tradycji.

    Tak jak kiedyś sowieci budując model „homo sovieticus”, tak teraz oni chcą zbudować człowieka-wydmuszkę, który cały

    ten odziedziczony bagaż historii, tradycji, tożsamości i religijnej moralności zostawi gdzieś na poczekalni nieczyn-nego

    dworca kolejowego wyjeżdżając na zachód w poszu-kiwaniu pracy lub w biegu na dyskotekę, czy kolejny narko-muzyczny

    Jarocin.

    Grupa ta m.in. reprezentowana jest przez światową finan-sjerę (ludzie Rockefellera i Komisja Trójstronna z „na-

    szym” Zbigniewem Brzezińskim i innymi masonami) a jed-nym z jej liderów jest węgierski Żyd George Soros, wytra-

    wny rekin finansowy, który obok lewicowych przywódców związków zawodowych, jest częstym gościem Obamy w Bia-

    łym Domu. Grupa Sorosa, nie przepada za lokalnymi patrio-tyzmami, czy nacjonalizmami, chyba, że może je wykorzy-stać

    do swoich celów. Ma duże doświadczenie w przewra-caniu starych porządków, tak aby zająć się tortem prywa-tyzacji i

    szerzenia swoich wpływów (pierestrojka w Polsce, rewolucja welwetowa-Czechy, pomarańczowa-Ukraina itd). Nie

    wszystkie rewolucje się udają (rosyjska pierestrojka, U-kraina), wydaje się, że kluczem do sukcesu jest przygoto-wanie i

    wykorzystanie lokalnych kadr zdolnych do zagospo-darowania rewolucji po zwycięstwie. Dlatego nabór i szkole-nie kadr z

    poważnym wyprzedzeniem organizowanej akcji jest bardzo ważne. Stąd też, tak wielu potomków założycieli PRL gościło

    na specjalnych stypendiach w końcu lat 70-tych na Zachodzie. W Polsce aktywa tej grupy to m.in. Fun-dacja Batorego,

    czy też Otwarte Społeczeństwo, ale to szerszy temat.

    Oczywiście dramat na Bliskim Wschodzie rozgrywa się i dokonuje na żywym organizmie tamtejszych społeczeństw,

    którym możemy tylko współczuć, życząc im jak najmniej-szych ofiar w tym kolejnym zderzeniu z walcem Historii.

    Ciekawsze fragmenty z felietonu Jacka K. Matysiaka pod tytułem: „Płonie Bliski Wschód - kim są podpalacze”. Za:

    http://wzzw.wordpress.com/2011/03/-02/plonie-bliski-wschod-kim-sa-podpalacze/

    # # #

    Agenda ONZ chce legalizacji prostytucji

    Jedna z agend oenzetowskich lobbuje za legalizacją prostytucji na świecie. Inicjatywę popiera sam Sekre-tarz

    Generalny ONZ, Ban Ki-moon.

    Agenda UNAIDS zaangażowała się w promocję progra-mów, które mają niejako „zadośćuczynić” prostytutkom i in-nym

    grupom, czerpiącym korzyści z „pracy seksualnej”, za straty poniesione w wyniku wdrażania programów zwalcza-nia

    HIV/AIDS.

    Jedną z organizacji działających w ramach agendy UNAIDS jest Network of Sex Work Project (NSWP). Jest to, jak napi-

    sali na oficjalnej stronie internetowej jej przedstawiciele, „so-jusz pracowników seksualnych [sic!] i instytucji, które świad-

    czą usługi dla nich oraz popierają ich prawa zdrowotne i prawa człowieka”.

    Organizacja celowo zastępuje słowo „prostytutka” określe-niem „pracownik seksualny”. Wyjaśnia ona, że „ta zmiana

    terminologii ma istotny wpływ dla zmiany globalnego rozu-mienia pracy seksualnej, aby wprowadzić zapisy prawne,

    które pozwolą przezwyciężyć wiele problemów, z jakimi to spotykają się pracownicy seksualni”. Zauważono również, że

    tego typu pracownicy są napiętnowani i dyskryminowani. Dlatego należy walczyć o uznanie ich praw.

    Organizacja NSWP wydała broszurę, w której zapewniała, że „seks z pracownikami seksualnymi jest bezpieczny, o ile

    konsekwentnie i prawidłowo stosuje się prezerwatywy”. Bro-szura zawiera skandaliczne zdjęcia instruktażowe, demon-

    strujące techniki seksu oralnego. Autorzy broszury zalecają „pracownikom seksualnym” wyuczenie się różnych technik

    seksualnych - w celu zwiększenia dochodów. „Pracownicy seksualni muszą nabyć wiele umiejętności, które pozwolą im

    zmaksymalizować dochód i ograniczyć ryzyko zaraże-nia się wirusem HIV”.

    Za legalizacją prostytucji opowiada się sam Sekretarz Ge-neralny ONZ. Ban Ki-moon w 2008 r., podczas konferencji

    poświęconej problematyce AIDS, wezwał do depenalizacji na świecie prostytucji, narkomanii i homoseksualizmu pod

    pretekstem walki z dyskryminacją. - W większości państw wciąż dyskryminuje się prawnie kobiety i mężczyzn, którzy

    uprawiają ze sobą seks, pracowników seksualnych, narko-manów i mniejszości etniczne. To się musi zmienić... W kra-jach,

    w których nie ma przepisów, chroniących pracowni-ków seksualnych, narkomanów i mężczyzn uprawiających seks z

    mężczyznami, tylko wąska grupa ma dostęp do pro-filaktyki - mówił. Źródło: LifeSiteNews.com, AS

    http://wzzw.wordpress.com/2011-/03/02/plonie-bliski-wschod-kim-sa-podpalacze/

  • D O D A T E K S PE C J A LN Y – „P A T R IO T Y C Z N Y R U C H P OL S K I” N R 2 6 2 , 1 K W IE C IE Ń 2 0 1 1 R . 3 Komentarz PiotrSkarga.pl:

    Jak widać konsekwentnie i szybko wszystkie kwe-stie związane z seksualnością stają się wyjęte spod prawnego i

    moralnego osądu, a z prostytucji i sute-nerstwa robi się zwykły zawód niczym krawiec czy szewc. Jest to tak koszmarny i

    tragiczny przykład moralnego upadku świata, że trudno uwierzyć, że podobne skandaliczne zabiegi mają miejsce.

    W sposób oczywisty musi więc dojść do prześla-dowania wszystkich, którzy domagają się w tej sfe-rze stosowania

    chrześcijańskich zasad moralnych, którzy potępiają moralne zło rozpusty, prostytucji, aktów homoseksualnych itp.

    Gdzie jest kres tego szaleństwa?

    Za: piotrskarga.pl [2011-02-25]

    # # #

    Niemcy: matka 12 dzieci skazana na areszt, bo nie chciała posyłać dzieci na ”wychowanie seksualne”

    Matka 12 dzieci z Salzkotten została skazana na 43 dni pozbawienia wolności, z powodu odmowy posyłania trójki

    młodszych dzieci na lekcje „wychowania seksual-nego”, prowadzone w miejscowej szkole podstawowej.

    Kobieta, której nazwiska nie ujawniono, jest baptystką. Sprzeciwia się ona programowi nauczania, realizowanemu w

    miejscowej szkole podstawowej. Twierdzi, że placówka nagminnie ignoruje jej prawa, gwarantowane przez Europej-ską

    Konwencję Praw Człowieka, do której przestrzegania zobowiązały się Niemcy, jako sygnatariusz traktatu. Powo-łuje się

    ona na art. 2 pierwszego protokołu dodatkowego, który stanowi: „Wykonując swoje funkcje w dziedzinie wy-chowania i

    nauczania, państwo uznaje prawo rodziców do zapewnienia tego wychowania i nauczania, zgodnie z ich własnymi

    przekonaniami religijnymi i filozoficznymi”.

    Miejscowa szkoła, jak donoszą media, ignoruje to prawo od 2005 r., za zgodą i poparciem ministerstwa sprawiedli-

    wości.

    Mąż kobiety żali się, że jego żona bardzo tęskni za ro-dziną, a dzieci za nią.

    W Niemczech panuje bardzo rygorystyczne prawo dot. przymusu szkolnego. Władze nie godzą się na tzw. nau-czania

    domowe, ani na wyłączenie z jakichkolwiek zajęć, nawet jeśli są one niemoralne.

    Podobne przypadki osadzenia w areszcie jednego z rodzi-ców nie należą do rzadkości. W Salzkotten zdarzyło się to już co

    najmniej kilka razy, właśnie z powodu odmowy posy-łania na niemoralne lekcje „wychowania seksualnego”. Nie-które z

    rodzin postarały się o azyl i wyjechały do USA.

    Źródło: LifeSiteNews.com, AS

    Komentarz PiotrSkarga.pl:

    A więc doczekaliśmy się. Oto „wspaniała” nowa Europa, w której matka sprzeciwiająca się demoralizacji własnych

    dzieci ma trafić do więzienia, a inni proszą o azyl i uciekają do USA. Niech to będzie memento dla wszystkich katolików,

    gdyż niemal na pewno i u nas pojawią się próby wprowa-dzenia obowiązkowej i deprawującej edukacji seksualnej.

    Karać matkę za to że stoi na straży moralności swych dzieci to wyjątkowa podłość i świadectwo głębokiego kryzysu jeśli nie

    upadku Europy. Za: piotrskarga.pl

    # # #

    Czyżby wyznaczono Holandię do promowania na glo-balną skalę eutanazji?

    Co 5 zgon w Holandii to sprawka "lekarzy" którzy "po-magają" pacjentom zastrzykiem. Aż 81% zwyrodnialców w

    białych kitlach dokonało eutanazji co najmniej raz w życiu. Ponad 10% ofiar eutanazji to osoby nieświadome za-biegu.

    Decyzje podejmowano w kręgu "rodzina - lekarze". Sposób jest prosty. Dosypuje się odpowiedniego specyfiku do szklanki

    z lekami i podaje się pacjentowi. W ciągu 5-10 minut po wypiciu osoba zasypia. Wtedy tylko czeka się aż ciało ostygnie i

    zabiera się do kostnicy. Oficjalnie mówi się że to nie morderstwo ale wybawienie od cierpień i bólu. Podobnie uważa

    "ojciec chrzestny" eutanazji jak sam się nazwał. "Doktor" Peter Admiraal, bo o nim mowa dokonał już w swym życiu

    ponad 100 eutanazji !!! Mówi o tym otwar-cie i bez skrępowania. Uważa, że zbawia ludzi. Napisał na-wet książkę jak

    uśmiercać ludzi.

    Na razie to tylko Holandia ale zaczyna się już rozprzestrze-niać niczym zaraza. Przecież też musimy być "postempowi".

    Lewactwo już od paru lat chce legalizacji w Polsce. A osta-tnio POsłanka Mucha powiedziała że "Ludzie starsi chodzą co 2

    tygodnie do lekarzy bo im się nudzi, a w ogóle to star-szych ludzi nie opłaca się leczyć". Podsumowując, radzę Wam

    obudźcie się i obudźcie znajomych. Mówmy o tym gło-śno i protestujmy. Bo inaczej niedługo [w imię szybszej glo-balizacji

    - TK] z powodu bólu zęba czy brzucha zaczną nas zabijać. Oczywiście w imię ludzkiej godności i dla naszego dobra.

    Za: http://wyszperane.nowyekran.pl/post/4751,wyszperane-28-02-11

    # # #

    Władysławie Bartoszewski, dziękujemy za szczerość! “Polska to ewenement. Wszystkie liczące się siły polity-czne w naszym kraju są życzliwe Izraelowi. Zarówno PO, jak i

    prawicowe PiS. Przecież świętej pamięci Lech Kaczyń-ski był wielkim przyjacielem państwa żydowskiego. Proszę

    wskazać inny kraj w Europie, w którym w ostatnim 20-le-ciu trzech szefów dyplomacji, Meller, Rotfeld i Geremek, było

    żydowskiego pochodzenia, jeden ma honorowe oby-watelstwo Izraela, a obecny ma żonę Żydówkę”. (wypo-wiedź dla

    “Rzeczpospolitej” z dnia 23/02/2011)

  • D O D A T E K S PE C J A LN Y – „P A T R IO T Y C Z N Y R U C H P OL S K I” N R 2 6 2 , 1 K W IE C IE Ń 2 0 1 1 R . 4 Za: nacjonalista.pl [2011-02-25]

    -------------------------------------------------------------------------------------------------

    KOGEL-MOGEL Z LIMITOWANYM CUKREM

    Dzień po dniu doświadczamy owoców aneksji do Unii Eu-ropejskiej. Informacyjny zgiełk wydawany przez konkurujące

    ze sobą czołowe partie polityczne nie słabnie. Słabnie nato-miast zachwyt europejskim rajem. Ubywa entuzjastów. Acz-

    kolwiek media sugerują co innego to jednak rzeczywistość wskazuje na to, że Polacy tracą zaufanie do rządzących.

    Jaruzelska szkoła wybierania mniejszego zła nadal obo-wiązuje. Mając jedynie taki wybór, co w zasadzie wyborem

    trudno nazwać, Polacy zdają się na tych z którymi są fami-lijnie bliżej związani. Upłynęło dosyć czasu, by nawet bez lupy

    zauważyć sromotne skutki ścisłej unijnej podległości. Jednak zmiany systemowe w Polsce i możliwość wyjazdu w

    poszukiwaniu pracy do innych krajów wpłynęły na osłabie-nie decyzji zniewolonych podatników do drastycznych roz-

    wiązań. Zamiast od rządzących domagać się realizacji zo-bowiązań i obiecanek o drugiej Japoni i Irlandii, zniechęceni

    starają się szukać rozwiązań na własną rękę, najczęściej daleko od domu rodzinnego.

    Ostatnie wiadomości agencyjne odnośnie cen cukru na rynku światowym - nie wyciągnęły jednak na ulice i place

    miast naszych i stolicy wszystkich tych co kiedyś nieźle so-bie radzili z uprawą buraka cukrowego, jego skupem i prze-

    twarzaniem na kryształowy cukier. Odczuwa się bardzo brak kogoś jak Lepper. Nie ma chętnego do zmobilizowania nie-

    zadowolonych plantatorów do akcji przeciwko bzdurnym de-cyzjom ekonomicznym i gospodarczym - rządzących do

    przerwania im błogiego stanu samozadowolenia. Aczkolwiek medialnie walczą ze sobą na przysłowiowe noże czym spra-

    wiają kłopot ze zrozumieniem ich rzeczywistych intencji.

    Okazuje się, że w Unii Europejskiej brakuje cukru, a jesz-cze tak niedawno rządowymi decyzjami niszczono polskie

    cukrownictwo, zakłady wyprzedawano na siłę. Ograniczenia - jakie przyjęto ostatnio od Unii na produkcję przez Polskę

    cukru to ok. 1,4 mln ton. To jest o 16% mniej od limitu wy-negocjowanego przed akcesją. Bzdurne dyrektywy z Bruk-seli,

    niczym wcześniejsze z Moskwy, nadają się do kabaretu bardziej niż do zarządzania gospodarką.

    W sezonie 2009/2010 nasze cukrownie wytworzyły 1,5 mln ton tego produktu, ale nadwyżkę (100 tys. ton) zgodnie z u-

    nijnymi przepisami Polska musi sprzedać. Pomimo tego, że aby zaspokoić rynek krajowy trzeba będzie zakupić za gra-nicą

    200-250 tys. ton cukru! Zapewne na weksel. I dziwnie jakoś, mało kto i w niewielu miejscach wspomina rewelacje

    ekonomiczne Balcerowicza, oczywiście profesora nie tylko komunistyczno-krajowego ale także renomowanych centrów

    formujących świat jak np. korporacji ponadnarodowych; ani też prywatyzacyjnych krętactw ministra Lewandowskiego,

    obnoszącego się euro-pejsko, ani żadnych innych tzw. ge-niuszy polskiego cudu gospodarczego.

    Przeciętny obywatel napuszczany jest przez kłamiące pu-blikatory i nikt nie rzuci hasła “TELEWIZJA KŁAMIE!” na tyle

    głośno - aby coś z tego wynikło. Ciągle nie malejąca liczba widzów pasjonuje się medialnymi pojedynkami i grą w słu-pki

    w walczących, wydawałoby się, poważnie najmocniej-szych na krajowym ringu PO-PiS-PSL-SLD. Jedynie od cza-su do

    czasu ktoś nieśmiało zauważy ich okrągłostołowy krę-gosłup.

    Ludziom zaganianym za groszem na chleb codzienny podrzuca się różne mocne tematy. To rewelacje z zakresu

    katastrofy smoleńskiej, to ciągle atrakcyjny hit o spełnieniu marzeń po wprowadzeniu bezwizowych podróży do USA. W

    kraju, spakowana już pierwsza fala rodaków na to czeka, aczkolwiek niewymienny minister Sikorski twierdzi, że zain-

    teresowanie wyjazdem za ocean znacznie zmalało. Mimo kolejnych obiecanek rządzących nadal jedyną szansą na po-prawę

    życia rodaków znad Wisły jest wyjazd za chlebem na zachód. W tym samym czasie zamyka się fabrykę samo-chodów na

    warszawskim Żeraniu na amen. Kombinacje z łupkami chyba już dotarły do finału. Cyrograf gazowy pod-pisany na lata.

    Już tylko kwestia czasu żeby utwierdzić nas w genialnej tranzakcji, że miedź nie opłaci się mieć. I tylko czekać jak zaczną

    gasić światło, ale już bez emocji z re-gionowymi świecznikami w ręku.

    Wokół po świecie kolorowe rewolucje będące wynikiem zapaści zarówno ekonomicznych, społecznych jak i gierek

    różnych specsłużb, a nad Wisłą b. spokojnie. Najwyraźniej specsłużby są wystarczająco zadowolone.

    Znacznie więcej emocji wzbudza oczekiwanie: czy w PO już się posprzeczali? Czy Tusek lubi Schetynę i odwrotnie? Czy

    też jakie są nowości z życia zięcia byłego prezydenta? Poza medialnym “imperium Ojca Tadeusza” mało które o-środki

    zwracają uwagę na sprawy istotne dla egzystencji państwa. Można odnieść wrażenie, że rządzący czują się lubiani i z

    zadowoleniem aprobują swoją namiestnikowską rolę; a apanaże interesują ich najbardziej.

    Żeby uniknąć starcia z przerastającymi ich problemami i w miarę możliwości nie zakłócać sielanki, czołowe postacie

    głównych partii zajęte są tematem ile dni potrzeba im na do-konanie nowego naboru swoich ludzi w publicznym głoso-

    waniu. Jeden dzień, to i jedna noc, a to może nie wystarczyć dopilnować żeby ktoś typu Leppera czy też Giertycha, lub

    dobrze odnotowującego przekręty rządzących Wrzodaka nieopatrznie załapał się do licencjonowanej partyjnie wła-dzy.

    Byłoby to zapewne ze szkodą dla okrągłostołowych elit i ich dzieci, nie wspominając o całym gronie zaszczytników

    wyrosłych na gruncie stanu wojennego i obsmyczenia Soli-darności. Jedynie wypróbowani towarzysze, namaszczeni przez

    ponadnarodowe ”autorytety”, spełniają wymagania do rządzenia kondominium. Rządzący na magdalenkowym ka-cu nie

    mogą pozwolić sobie na ujawnienie powodów ich i-diotycznych decyzji i przemyślanych zaniechań. To by mo-gło

    wstrząsnąć społeczeństwem. Dlatego też żadne okręgi wyborcze z jednym miejscem poselskim nie wchodzą w grę - liczy

    się tylko partia. A to przerabialiśmy tyle razy, że taki stan rzeczy może wydawać się już jako jedyny i słuszny.

  • D O D A T E K S PE C J A LN Y – „P A T R IO T Y C Z N Y R U C H P OL S K I” N R 2 6 2 , 1 K W IE C IE Ń 2 0 1 1 R . 5 Ale skoro jednak u nas nie tylko cukier krzepi, tak więc można sądzić że jak się przebudzimy to zabraknie kolorów na

    to aby zrobić jakąś zawieruchę i rozgonić całe to towa-rzystwo wzajemnej adoracji, co wcale może nie zmienić na-szego

    uczucia ręki w nocniku.

    Waldemar Głodek, 2011-03-08 - www.polishclub.org

    -------------------------------------------------------------------------------------------------

    BÓG NIE UMARŁ, ALE JEST CHORY

    Niedziela: 8h00, 9h00, 10h30, 12h15, 16h30, 18h30; dzień powszedni: 7h45, 12h15, 18h30 - to nie rozkład jazdy pocią-

    gów TGV do zagubionej krainy bożej ufności ale rozkład na-bożeństw w kościele św. Mikołaja od Błękitnych Ostów przy

    rue Monge w V Dzielnicy Paryża.

    O dziwo, ten kościół nie zamiera, nie pustoszeje, jak inne na bezbożnej niwie paryskiej metropolii, w których nierzadko

    odprawia się ledwo jedną mszę w ciągu tygodnia. Do świą-tyni tej przychodzą tłumy, a śpiew wiernych i głos kapłana,

    słychać na sąsiednich ulicach.

    Ten kościół należy do lefebrystów. Jego duchowni i jego wierni obchodzą 20-tą rocznicę śmierci arcybiskupa Marcela

    Lefebvre‟a, założyciela Bractwa Świętego Piusa X.

    Cały francuski Kościół był kiedyś prężny i wpływowy. Ale to przeszłość. Dziś jego oddziaływanie dramatycznie się kur-

    czy. Jest biedny, pokorny, wręcz lekceważony przez współ-czesne dzieci dawnych wyznawców jego przebrzmiałej wiel-

    kości. Lefebryści przyczyn kryzysu dopatrują się w reformach Soboru Watykańskiego II, które ich zdaniem prowadzą do

    herezji modernizmu i są zagrożeniem dla wiary. Zrzeszeni w Bractwie Kapłańskim św. Piusa X w imię wierności trady-cji

    nie zaakceptowali zmian w sprawach liturgii, ekumenizmu oraz religijnej wolności, wypowiadając w tych kwestiach po-

    słuszeństwo papieżowi.

    Odrzucili wprowadzenie do liturgii języków narodowych i celebrację mszy w stronę wiernych, pozostając przy łaci-nie

    i kapłanie zwróconym w stronę ołtarza, czyli krucyfiksu na tabernakulum uosabiającym tajemnicę Boga. Odrzucili

    ekumenizm i międzyreligijny dialog (w tym z Żydami) oraz soborową deklarację o wolności wyboru religii, akceptując

    jedynie taką wolność, która daje prawo Kościołowi rzymsko-katolickiemu do działania w strukturach politycznych.

    Bractwo powstało 40 lat temu z inicjatywy Francuza Mar-cela Lefebvre‟a, biskupa tradycjonalisty. Był on pierwszym

    arcybiskupem Dakaru oraz nuncjuszem papieskim w Afryce Francuskiej, gdzie spędził 30 lat. Pełnił też obowiązki arcy-

    biskupa tytularnego Arcadiopolis w Turcji. Wyznaczony do komisji Soboru Watykańskiego II odmówił podpisania niektó-

    rych dokumentów soborowych.

    W 1976 r. papież Paweł VI zawiesił działalność Bractwa za udzielenie przez Lefebvre‟a święceń klerykom bez zgody

    miejscowego ordynariusza, a w 1988 r. Jan Paweł II obło-żył go ekskomuniką, jak i 4 biskupów, których wyświęcił on bez

    zgody papieża. Lefebvre nie zaakceptował tej decyzji; uznał, że działał w stanie wyższej konieczności związanej z

    kryzysem w Kościele. W 2009 roku Benedykt XVI zdjął tę ekskomunikę.

    Marcel Lefebvre zmarł w wieku 85 lat w marcu 1991 r. w Martigny. Tuż przed śmiercią wytoczono mu proces o pro-

    pagowanie nienawiści rasowej.

    W jego obronie stanął m.in. czarnoskóry prezydent Ga-bonu. Lefebryści są przeciwni beatyfikacji Jana Pawła II,

    którego obwiniają o laicyzację i niszczenie Kościoła.

    Karol Wojtyła często przyjeżdżał do Paryża, po raz pierw-szy w 1947 r., kiedy będąc młodym księdzem, uczył się ję-zyka

    Woltera w tutejszym Instytucie katolickim. W roku 1980 odwiedził Instytut jako papież. Była to pierwsza papieska wi-zyta

    we Francji od czasów Napoleona. W noc majową po-płynął wtedy w niezapomniany rejs po Sekwanie - statkiem "Święta

    Genowefa" [patronka Paryża], który w jego majesta-cie zmienił się w prawdziwą łódź Piotrową.

    Niedawno opat lefebrystów Patrick de La Rocque nawią-zał do tej łodzi Piotrowej, zarzucając Janowi Pawłowi II, że

    jego pontyfikat pozostawił Kościół jak dziurawą łódź, do któ-rej z każdej strony wdziera się woda.

    Przyczyn doszukiwał się w liberalizmie papieża wobec in-nych religii: w jego pocałunku złożonym na Koranie i uzna-niu

    go za Słowo Boże; w modlitwie przy Ścianie Płaczu w Je-rozolimie; przyjęciu świętych popiołów hinduskiego bóstwa Śiwy;

    uczestniczeniu w kulcie animalistów w Togo.

    Opat integrysta zapomniał przypomnieć o uścisku Dalaj-lamy, więc przypomnijmy i "buddyjski grzech" polskiego pa-

    pieża. Paryski kościół lefebrystów (Saint Nicolas du Char-donnet) znajduje się w bliskiej odległości placu Jana Pawła II,

    który jest tuż przy katedrze Notre Dame. Dzieli je Sek-wana i kilka księgarń, w których można natrafić na „czarne perły”

    traktujące o fenomenie wiary.

    Jedną z nich wyłowiłem - książkę Odona Valleta "Bóg nie umarł, ale jest chory". Na powierzchni innej - "Anielskiego

    pątnika" - błysnęły refleksem jakże znamienne słowa: Chrys-tus mógłby nawet tysiąc razy narodzić się w Galilei, ale to

    wszystko i tak jest daremne, dopóki nie narodzi się we mnie.

    No właśnie, a to może trochę potrwać, więc zanim to na-stąpi, zajrzę na inne nadsekwańskie drogi homo religiosus:

    muzułmanów, judaistów, buddystów, hinduistów, no i tych ateuszy ducha, co to nie bardzo wiedzą, dokąd iść, by dać

    świadectwo misterium życia.

    Korespondencja Leszka Turkiewicza z Paryża -

    http://www.polishclub.org/

  • D O D A T E K S PE C J A LN Y – „P A T R IO T Y C Z N Y R U C H P OL S K I” N R 2 6 2 , 1 K W IE C IE Ń 2 0 1 1 R . 6 -------------------------------------------------------------------------------------------------

    XVI WALNE ZEBRANIE USOPAŁ – 11-13.III.2011

    Na XVI Walnym Zebraniu - w imieniu Patriotycznego Ruchu Polski i Patriotycznego Klubu Dyskusyjnego w

    Nowym Jorku - uczestniczy Arkadiusz Tomaszewski.

    Poniżej zamieszczamy treść wystąpienia:

    Panie Prezesie!

    Szanowni zebrani!

    Mam zaszczyt uczestniczyć w tym spotkaniu z upoważ-nienia Patriotycznego Ruchu Polski i nowojorskiego Patrio-

    tycznego Klubu Dyskusyjnego, solidaryzując się tym sposo-bem z ideami realizowanymi przez Unię Stowarzyszeń i Or-

    ganizacji Polonijnych Ameryki Łacińskiej.

    Tu właśnie upatrujemy matecznika myśli i działalności Po-lonii na rzecz naszej Ojczyzny - Polski. Nie ukrywamy, że nie

    tylko sercem jesteśmy tu, ale i zazdrościmy nieco wa-runków istnienia. My - nowojorscy Polacy musimy opędzać się nie

    tylko od wrogich nam instytucji ale i bronić naszych szeregów przed infiltracją obcoplemieńców, nazywających siebie

    Polakami. Są to w większości konfidenci wysłani w latach 80-tych do ośrodków polonijnych w celu m.in. przej-mowania

    organizacji, jej nieruchomości a przede wszystkim prowadzenia roboty destrukcyjnej wśród Polonusów. Mimo to staramy

    się budzić ducha polskości i świadomość narodo-wą wśród tych, którym mózg na galaretę przeformował soc-jalistyczny

    internacjonalizm wstydzących się swej polskości.

    Z przykrością konstatujemy zjawiska rujnujące naszą Oj-czyznę, realizowane przez obecne władze. Wydawało się że już

    nigdy nie wrócą czasy saskie, kiedy to obcy monarcho-wie sprzedawali wszystko na co tylko znaleźli się nabywcy.

    Główną troską wszystkich ekip rządzących w Polsce, od czasów tej tzw. transformacji, jest nie dobro Kraju, lecz u-

    trzymanie się przy władzy oczywiście z wyjątkiem PiS, któ-remu tak wstrętne były pierwiastki patriotyzmu w koalicjan-

    tach [Samoobrona i Liga Rodzin Polskich], że dobrowolnie zrzekł się władzy, przekazując ją w ręce swojej opozycji. U-

    ważamy że to było zamierzone działanie. Bo, czy ktoś nor-malnie myślący wyobraża sobie, by premier dobrowolnie w

    połowie swojej kadencji, zapominając o obietnicach swoim wyborcom - oddał w ręce [rzekomego wroga] władzę?

    Tak że od zmowy przy okrągłym stole, do którego nie do-puszczono Polaków, kraj nasz nierządem stoi czyli jak za

    czasów saskich istnieje tylko dzięki braku rządzenia.

    A gdzie nie ma prawdziwego gospodarza, nie ma spój-nej myśli przewodniej, wytyczającej ścieżkę ku lepszemu, tam

    władzę przejmują małe stokłosy, drzewieckie czy so-biesiaki, dysponujące ukradzionymi fortunami, skupiając wo-kół siebie

    tych, którzy przy fortunie mandaryna i swoją for-tunę gromadzą. Na widownię wstępują zuchwali awanturni-cy,

    posługujący się siłą bez zahamowań moralnych. Z tym, że ich siła rażenia jest uzależniona: tyle mogą „popajaco-wać”, na

    ile im pozwolą ich zagraniczni mocodawcy.

    Główną metodą działalności publicznej dziś w Polsce jest grabież, bezkarność, zależności i protekcje, handel prero-

    gatywami władzy, stanowienie złodziejskich reguł oraz kra-dzież, obalanie, łamanie, omijanie lub korumpowanie straż-

    ników przepisów względnie pożytecznych.

    Serce kroi się na myśl, co uczyniono z naszą wyidealizo-waną Polską. Już nawet pojawiły się tendencje odśrodkowe na

    Śląsku. Co prawda Ruch Autonomii Śląska odcina się od idei separatyzmu, obstając przy idei samorządności ale jest to

    tylko parawan. Jest to zły symptom, oznaczający że państwo polskie w niewystarczającym stopniu troszczy się o swych

    obywateli.

    Wydaje się jednak na podstawie także innych symptomów, że narasta w społeczeństwie polskim odruch buntu przeciw

    rządzącym. Jeśli nawet Platforma Obywatelska sfałszuje wy-bory i formalnie zostanie zwycięzcą, jej czas a tym samym

    całej tej tzw. klasy politycznej, dobiega kresu. Jesienne wy-bory najprawdopodobniej wyłonią nową większość w posta-ci

    PO i SLD, bowiem PiS nie będzie w stanie chcieć, uczest-niczyć we władzy. Co jest zrozumiałe, bo nie ma łatwiejszej i

    równie intratnej roli niż opozycja parlamentarna, która mo-że cały wysiłek skierować na zajmowanie się sobą.

    Kiełkuje w nas nieśmiała nadzieja, że tym razem auten-tyczna trzecia Solidarność, już nie da się doradcom z obozu

    KOR, wyprowadzić w pole i pozwolić negocjować nie pola-kom z nie polakami o przyszłość Polaków.

    Kończąc pozdrawiam wszystkich, którym na sercu leży dobro Polski a szczególnie całą strukturę USOPAŁ, z pa-nem

    Janem Kobylańskim na czele, a zebranym życzę o-wocnych obrad, skutkujących konkretnym pożytkiem dla Polski i

    Polonii.

    Patriotyczny Ruch Polski i Polish Patriotic Discassion Club

    Nowy Jork 03.11.2011

    -------------------------------------------------------------------------------------------------

    SĄDOWA WOJNA DWÓCH CYWILIZACJI

    Przedłużający się od kilku lat proces sądowy Jana Kobylań-skiego przeciw 19 oszczercom z liberalnych mediów na po-

    czątku wydawał się tylko jednym z wielu mało znaczących procesów o zniesławienie które dotychczas nie budziły wiel-

    kich emocji. Jednak proces znanego Polonusa, człowieka legendy, którego dobre imię zostało zbrukane w wyniku ste-

  • D O D A T E K S PE C J A LN Y – „P A T R IO T Y C Z N Y R U C H P OL S K I” N R 2 6 2 , 1 K W IE C IE Ń 2 0 1 1 R . 7 rowanej medialnej nagonki Gazety Wyborczej i telewizji wy-wołało duży oddźwięk społeczny a nawet stał się wyrazem

    sądowej wojny cywilizacyjnej.

    Z jednej strony cywilizacja łacińska reprezentowana przez człowieka zasad i honoru, Prezesa USOPAŁ - Jana Koby-

    lańskiego a z drugiej strony kto? Cywilizacja fałszu, obłudy i interesu czy braku zasad. Jaką cywilizację reprezentują ci co

    tak w zmowie i zgodnej współpracy nawet politycznie od-miennych mediów podjęli się organizacji oszczerstwa na du-żą

    skalę. Siła władzy medialnej oszczerców była tak przy-gniatająca, że wielu z nas znając realia polskiego sądow-nictwa,

    przypuszczało, że na trzeciej rozprawie oszczercy zostaną uniewinnieni, a proces, zagmatwany i zakończony bez

    satysfakcji dla poszkodowanego. Podobnie pewni sie-bie byli oskarżeni, co wyczuwało się z początkowych roz-prawach

    procesu, gdy nie chcieli zeznawać przed Sądem a tylko wydawali oświadczenia, że potwierdzają prawdziwość swoich

    paszkwili. Jednak trafiła kosa na kamień, jak mówi przysłowie.

    Prezes USOPAŁ okazał się człowiekiem, który nie prze-straszył się potęgi liberalnych mediów i wielkości fałszywych

    autorytetów a oszczerców uchodzących w Polsce za niety-kalnych zaciągnął na ławę oskarżonych. Takie „tuzy” me-diów

    jak: Adam Michnik, Jarosław Gugała, Daniel Passent, ambasador Schnepf i inni plącząc się musiały odpowiadać na

    pytania Sądu, już bez początkowej pewności siebie i a-rogancji. Obnażyli swoją małość, a Adam Michnik nie był w

    stanie sensownie wyjaśnić pojęcia antysemityzmu z którym tak gorliwie chce walczyć. Jan Kobylański mimo już dojrzałego wieku wykazał się niezwykłą zdolnością organizacyjną. Sprawnie z Urugwaju

    kierując swoimi świadkami i oskarżycielską stroną procesu sądowego. Pomogło mu w tym wielu życzliwych Polaków:

    Prof. Robert Nowak wydał potężną książkę „Potępiany za Patriotyzm”, w której przedstawiając szeroko ilustrowany i

    udokumentowany życiorys Jana Kobylańskiego i demasku-jąc fałszywość oskarżeń prasowych.

    W rozprawach brali udział sympatyzujący prawdzie posło-wie i senatorzy. Powstał społeczny Ruch Poparcia Jana Ko-

    bylańskiego w obronie jego imienia i walki z Antypoloniz-mem. Wielu patriotów w Polsce uważało za przyzwoitość

    pojawić się wśród publiczności na rozprawie i dać wyraz poparcia Prezesowi USOPAŁ. Zainteresowanie społeczne tym

    procesem i ciągła obecność na sali Sądu znaczącej pu-bliczności, nawet do 100 osób, w tym senatorzy, posłowie i znane

    osobistości oraz pikiety społecznego poparcia sym-patyków Kobylańskiego przed budynkiem Sądu, podniosła na tyle

    rangę procesu, że wyrok nie mógł być już wydany pośpiesznie i na zlecenie.

    Wszyscy wiedzą, że jest oczekiwany z napięciem przez szerokie warstwy społeczne i będzie podlegał szerokiej ana-lizie.

    Wyrok skazujący byłby ciosem w te pseudo-elity, które od dziesiątków lat manipulują życiem politycznym Polski,

    działając na jej szkodę. Wyrażał to stale towarzyszący na pi-kietach transparent JAN KOBYLAŃSKI WALCZY Z ANTY-

    POLONIZMEM. Ten proces przeciwko 19 oszczercom a póź-niej proces przeciwko szefowi MSZ Radkowi Sikorskiemu

    stał się dla Polaków symbolem walki zakłamanych zwolen-ników Okrągłego Stołu z Narodem Polskim. Naród czuje się

    oszukany i okradziony przez obecne elity władzy. Ich przedstawicielami są oszczercy z liberalnych polskojęzycz-nych

    mediów, więc wyrok w tym procesie, jest dla wielu z nas ważną odpowiedzią na pytanie, jaka będzie Polska? Dla wielu

    środowisk jest to bardzo ważna odpowiedź. Interesu-jąca jest przypuszczalna geneza zorganizowanego ataku na Jana

    Kobylańskiego.

    Celem jak można sądzić było wyeliminowanie z życia poli-tycznego znanego Polaka, który dał dowód, że potrafił zjed-

    noczyć Polonię Ameryki Łacińskiej - i na podobny sposób mógłby zjednoczyć patriotyczne siły narodowe w Polsce.

    Trzeba przyznać, że to im się udało. Zastosowano metodę wyjętą z gangsterskich filmów, gdzie przewagę zdobywa

    najbrutalniejszy mafiozo i człowiek bez zasad. Być może jest normą świata przestępczego za którą ląduje się na

    krześle elektrycznym a nie norma zasad społecznych w demokratycznym państwie.

    Przestraszono się, że po podjęciu współpracy z Moska-lem z Kongresu Polonii Amerykańskiej jego oddziaływanie

    może mieć wpływ na Polskę i odebrać władzę siłom okrą-głostołowym, uzdrowić patologiczną demokrację w Kraju,

    gdzie rządzą obce etnicznie środowiska, nie utożsamiające się z narodem i państwem polskim. Te elity w rzeczywisto-ści nie

    mają legitymacji do rządzenia naszym krajem a wła-dzę zdobyły oszustwem i wyrachowaną socjotechniką wy-borczą. To

    co sami nie zauważyliśmy w kraju, widziane jest ostrzej z zewnątrz, nawet z tak dalekiego Urugwaju.

    Dlatego atak medialny na Jana Kobylańskiego był zmaso-wany i przebiegle sterowany. Rozpoczęła go Gazeta Wybor-cza

    wysyłając na swój koszt do Urugwaju pod przykrywką młodego red. Mikołaja Lizuta, który udając studenta w cza-sie

    godzinnej rozmowy przy obiedzie na koszt Kobylańskie-go, rozmawiał swobodnie o latynoskiej Polonii, popijając do-brej

    jakości urugwajskie wino gospodarza. Być może wino to tak poruszyło wodze fantazji młodego redaktora Lizuta, że do

    życiorysu 20-letniego wówczas Jana Kobylańskiego - chłopaka który w 1943 r. złapany przy okazji ulicznej łapanki przez

    gestapo, został osadzony w obozie koncentracyjnym i w nich był do końca wojny - zrobił wpływowego szmalcow-nika i

    żydożercę.

    Inni redaktorzy liberalnych mediów, tak posłusznie rozwi-nęli swoje wyobraźnie, oczywicie nadążając za Gazetą Wy-

    borczą, że licząc na bezkarność wymyślali kolejne absur-dalne ale medialnie chwytliwe oskarżenia. Władza państwo-wa

    zaś, ustami swojego przedstawiciela, zagroziła Listem Gończym - gdyby Jan Kobylański ośmielił się przekroczyć polską

    granicę. Za tym poszły następne represje, pozbawie-nie tytułu honorowego konsula, umieszczenie na czarnej li-ście

    Ministerstwa Spraw zagranicznych polonijnej organiza-cji USOPAŁ [Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ame-ryki

  • D O D A T E K S PE C J A LN Y – „P A T R IO T Y C Z N Y R U C H P OL S K I” N R 2 6 2 , 1 K W IE C IE Ń 2 0 1 1 R . 8 Łacińskiej], zakaz kontaktowania się dyplomatów amba-sad polskich z Janem Kobylańskim, a w Polsce wszyto w

    podświadomość społeczną miano szmalcownika i człowieka podejrzanego.

    Z postaci która mogła być wzorcem osobowym dla Pola-ków: człowieka który osiągnął w wyniku swojej pracy suk-ces

    materialny, który mimo, że żyje na Obczyźnie daje przy-kład bezinteresownej miłości do Kraju i bezpośrednio jest nim

    zainteresowany zrobiono antywzorzec. Z człowieka peł-nego mądrości i filozofii życiowej, której wielu z nas chciało-by się

    uczyć i naśladować, zrobiono postać godną pogardy. Od świętości do nicości jest tylko jeden krok i ten krok Ga-zeta

    Wyborcza i jej najemnicy z nadmiarem przekroczyła. Byli pewni bezkarności i buty. Każdy z tych 19 oszczerców otrzymał

    nader obfitą zapłatę. Zapłatę tę dano nie w przy-słowiowych srebrnikach ale w złocie i platynie.

    Gdy popatrzy się na listę 19 oskarżonych o zniesławie-nie, to widać jak wszyscy zostali wyróżnieni. Stali się tuzami

    polskojęzycznych mediów, redaktorami naczelnymi gazet i stacji radiowych, wysokopłatnymi prezenterami telewizyjny-

    mi, ambasadorami państwa polskiego za granicą, i wpływo-wymi redaktorami opiniotwórczych gazet. Każdy z nich sam w

    sobie stał się medialną instytucją, bo wykonał tak ważną robotę, eliminując Jana Kobylańskiego. Aż do dzisiaj ktoś o nich

    dba, aby byli na medialnym świeczniku, pieniędzy i sławy. Być może gdyby nie ich łajdackie zlecenie, dzisiaj

    Prezydentem Polski byłby już kolejną kadencję Jan Koby-lański a Polakom żyło by się dostatnie i z godnością. Nie

    musielibyśmy wyjeżdżać po chleb za granicę a każdy z nas uwłaszczony, byłby współwłaścicielem Polski. A tak media są

    tylko polskojęzyczne, gospodarka i banki w obcych rę-kach, 3 miliony jak za zaborów poszukuje gorzkiego chleba za

    granicą a niby polski rząd słucha wytycznych Unii Euro-pejskiej jak przedtem zaleceń Moskwy. Gorliwie wypełnia tylko te

    dyrektywy które szkodzą Narodowi Polskiemu a za nagrodę dostają Unijne stanowiska.

    Słuchając kolejnych rozpraw i robiąc notatki zastanawia-łem się jak można na zamówienie tak kłamać i dyskredy-tować

    szanowanego przez Polaków człowieka. Kłamać tak bezczelnie nawet w Sądzie, że sala się oburzała a w za-mian

    stronniczy sędzia Żak - wyprosił publiczność z sali. W toku wyjaśnień Schnepfa, Lizuta, Michnika zaczęły wypły-wać

    sprawy - etnicznego pochodzenia oskarżonych, chęci zemsty za holokaust ich krewnych. Jakby sugerowali że Jan

    Kobylański miał wpływ na wojny światowe lub zasygnalizo-wanie, że wszyscy oskarżeni stanowią jeden klan etniczny,

    który z natury jest bezkarny, i sędzia powinien o tym wie-dzieć. Odczuwa się przez cały czas, że na procesie tym, ciąży

    cień idola różowych liberałów Bronisława Geremka. On to wymyślił, zdefiniował i zalegalizował - pojęcie „faktu

    prasowego”, czyli informacji medialnej, która jest wyracho-wanym wymysłem. Zdemoralizował tym dziennikarzy i ich

    szefów. Dał im polityczne prawo do urzędowego kłamstwa. A dzisiaj okazuje się że IPN wykazuje jego związki z komu-

    nistycznymi służbami. Tak mnie to zastanowiło, że przeczy-tałem opasły tom z dziejów czasów rzymskich „ich narodu‟ pt.

    „Rzym i Jerozolima„ i wtedy zrozumiałem, że na Sali są-dowej rozstrzyga się wojna dwóch filozofii: europejskiej cy-

    wilizacji Łacińskiej z obcą nam cywilizacją Żydowską, w któ-rej dla władzy i pieniędzy można zrobić wszystko: zdradzać

    kraj w którym żyją, współplemieńców, krzywoprzysięgać czy ogłaszać wyroki wg zasady kto sędziego wyżej przekupi.

    Robić największe podłości o ile to da korzyści, władzę i pie-niądze. Występujący świadkowie strony oskarżonych postę-pują

    niezgodnie z polskim zwyczajem sądowym. Świadek ma przedstawić dowody, co widział, z kim mówił a świadek

    Jurkowska stawia poważnie rozbudowane zarzuty a uzasa-dnia je tym, że to słyszała, ale nie wie od kogo, i powołuje się na

    dokument którego nie ma, albo go w ogóle nie było. Czyli świadek nie przedstawia dowodów lecz plotki a Wy-soki Sąd

    gorliwie to zapisuje do protokołu. Czemu to ma służyć, jakiemu dochodzeniu do prawdy? Gdyby tego świa-dka

    zaprzysiężyć jaka wtedy byłaby wartość plotki pod przy-sięgą? Pełno w tym procesie jest procedur które zadziwiają, czy

    chodzi o prawdę, czy chodzi o zagmatwanie procesu aż do przedawnienia po 6 latach a może chodzi o manipula-cję której

    celu jeszcze nie możemy rozpoznać. Pouczające jest obserwowanie równolegle procesu cywilnego Jana Ko-bylańskiego

    przeciwko Radkowi Sikorskiemu, który go znie-sławił nazywając publicznie „typem spod ciemnej gwiazdy”. Na procesie

    19-tu w Sądzie Rejonowym Michał Lizut, jako oskarżony nie przyznaje się, że został przez Gazetę Wybor-czą wysłany

    jako agent do Urugwaju z zadaniem znalezie-nia haka na Kobylańskiego. Sugeruje, że to była własna ini-cjatywa i

    pieniądze. Na procesie Radka Sikorskiego w Są-dzie Okręgowym jako świadek obrony mówi, że za pienią-dze Gazety

    Wyborczej i pod przybranym nazwiskiem uda-wał studenta i naciągał Jana Kobylańskiego na zwierzenia. Która wersja jest

    prawdziwa z Sądu Rejonowego czy z Są-du Okręgowego. Jak można się zgodzić na takiego świa-dka, takie zeznania w

    Sądzie Okręgowym powinny być wy-cofane jako niewiarygodne. On nie może być świadkiem. Po kilkunastu już sesjach

    sądowych widać, że młody wie-kiem Sędzia Żak gimnastykuje się jak tu wybrnąć z wyro-kiem. Nie chce się narazić

    mającej wpływ na władzę „eli-cie”, siedzącej na ławie oskarżonych, bo może mu złamać karierę gdy ogłosi wyrok

    sprawiedliwy. Jednocześnie ta elita może go wywyższyć, gdy wbrew prawdzie ich uwolni czy u-niewinni. Sadzę, że sędzia

    kalkuluje jak postąpić. W cywili-zacji Łacińskiej było by to proste, są dowody na winę oskar-żonych w leżących w aktach

    sprawy oryginałach gazet i te-lewizyjnych nagraniach i zależnie od skruchy i możliwości naprawienia win powinien wydać

    wyrok skazujący. W cywi-lizacji żydowskiej na wyrok ma główny wpływ kalkulacja i geszeft. Dowody i sprawiedliwość

    to kwestia swobodnego uznania sędziego. Proces sądowy odbywa się w Polsce, o-bowiązuje polskie prawo i polskie racje

    społeczne, więc ma-my prawo oczekiwać takiego wyroku. Po lekturze wyżej wy-mienionego tomiska już nie mam tej

    pewności, bo nie wiem czy ktoś nie kalkuluje. Również kompromisu w pogodzeniu tych dwóch cywilizacji nie widzę.

  • D O D A T E K S PE C J A LN Y – „P A T R IO T Y C Z N Y R U C H P OL S K I” N R 2 6 2 , 1 K W IE C IE Ń 2 0 1 1 R . 9 Odczuwalny na Sali Sądo-wej podział na MY i ONI świadczy, że pochodzimy z roż-nych światów, gdzie pojęcie dobra i

    zła mają odmienne de-finicje.

    Racja jednak jest po NASZEJ stronie i nie możemy od-puścić ewentualnego fałszywego wyroku, bo taki wyrok

    byłby skazaniem nas wszystkich. ONI nie mają racji - i powinni przegrać.

    Dlatego obecność nasza na Sali Sądowej i przed budyn-kiem Sądu musi być trwale zaznaczona, bo jako suweren - Naród

    patrzymy na ręce elitom i też ich osądzamy.

    Jan G. Grudniewski – [Warszawa 21-02-2011 r.] [email protected]

    -------------------------------------------------------------------------------------------------

    CZY „NOWA KARTAGINA” [Libia] WYTRZYMA STARCIE Z – „MIASTEM BŁYSZCZĄCYM NA

    WZGÓRZU”, CZYLI USA?

    (Samoloty Min. Spraw Nadzwyczajnych – MSN – wywiozły z Libii wszystkich Rosjan)

    Юлия АЛЕХИНА - 28.02.2011

    Nie wierzcie temu, co wam mówią w telewizorze o Libii - tak często zaczynają się listy tych, którzy właśnie teraz pra-

    cują w tym kraju i nie zamierzają z niego wyjechać.

    Jak to jest możliwe? W tym kraju po wiadomościach poda-wanych przez massmedia, „straszny dyktatorski reżim zabija

    ludzi tysiącami, z pomocą helikopterów, bomb i lotnictwa o-strzeliwuje dzielnice mieszkaniowe, „czarni najemnicy” roz-

    walają ludzi na ulicach strzelając z dżipów z karabinów ma-szynowych, zabijając wszystkich. Siły Kadafiego, których o-

    czywiście jest coraz „mniej i mniej” - jak podają „demokra-tyczne media” - są gotowe nawet wykorzystać broń che-

    miczną”.

    - Natomiast ludzie w Libii, na przykład lekarze z Ukrainy których tam jest niemało, pracują i piszą do kraju, że nie

    zamierzają wyjeżdżać. Jak to może być? Wyjaśnienie jest proste, większa część tak zwanych wiadomości z Libii to

    oszustwo. „Oprócz siedmiorga Rosjan”

    „Samolot MSN z Rosjanami na pokładzie, który wyleciał z Tripolisu w niedzielę wieczór, lądował w Moskwie 28 lutego o

    godz. 1.30 na lotnisku Domodiewo. Oprócz siedmiu [!] Ro-sjan ewakuowanych z ogarniętej zamieszkami Libii, IŁ-76

    przywiózł on do Moskwy 22 obywateli innych krajów”. (…)

    W sumie, po danych MSN, z Libii w zeszłym tygodniu [27.II - 4.III] wyjechłao 330 obywateli Rosji. Byli to pracow-

    nicy Rosyjskich Kolei Żelaznych (204 osoby) i Gazpromu na zarządzenie swych przedsiębiorstw. Ci którzy pozostali w

    Libii, zorganizowali video-czat ze zbombardowanej przez [rzekomo] lotnictwo Kadafiego dzielnicy - pokazujące że ni-

    czego tam nie bombardowano. Ale szans, aby to video do-stało się na zachodnie telekanały nie ma żadnych. (…)

    Jeszcze 21 lutego telekanał „Al-Jazira” [rzekomo arabski ka-nał] wyemitował wiadomość: „Libijskie siły bezpieczeństwa

    uderzyły na demonstrację opozycji w Bengazi. Celem ude-rzenia była baza wojskowa, której to personel przeszedł na stronę

    przeciwników reżimu”. My natomiast, wiemy jak wy-glądają dzielnice po dużym ataku lotniczym: wystarczy przy-pomnieć

    zdjęcia z rozwalenia Groznego.

    Minął tydzień i nie ma ani jednej fotografii, ani jednego vi-deo z tej likwidacji bazy wojskowej - także takiego zrobione-go

    prostym, mobilnym telefonem. A gdzie byli ci wojskowi, którzy przeszli na stronę opozycji? Rozpłynęli się? Gdzie są ci

    wszyscy ludzie? A Bengazi - miasto które, według za-chodnich mediów, już od dwóch tygodni przeszło na stronę opozycji?

    Dlaczego to, zwycięscy bohaterowie narodowego sprzeciwu tacy skromni?

    21 lutego telekanał Al-Jazira stwierdził „Kadafi uciekł z kraju. Fala zamieszek likwiduje wszystko na swej drodze.

    Większość dzielnic Tripolisu znajduje się pod kontrolą uzbro-jonych przeciwników reżimu”.

    „Pokażcie mi choć jedn atak, choć jedną bombę” - pro-sił syn Kadafiego Al-Islam zachodnich dziennikarzy na kon-

    ferencji 27 lutego w Tripolisie. Boję się, że im niczego nie u-dało się pokazać.

    Dlaczego Al-Jazira kłamie o wydarzeniach w Libii? I to przed swoimi arabskimi widzami? Jednak przyjrzyjmy się

    bliżej telekanałowi Al-Jazira...!

    Popatrzmy: ta telewizja ma swój sztab w Katarze. Jądro współpracowników stanowią dziennikarze pracujący wcze-śniej

    w BBC. Tę korporację finansują władze Kataru; Katar to sojusznik USA, który podpisał z Waszyngtonem umowę o

    współpracy w dziedzinie obrony i bezpieczeństwa. - Ja-sne?

    A oto najświeższe wiadomości: „libijska opozycja utwo-rzyła rząd tymczasowy w mieście Bengazi. Oczekuje on, że

    powstańcy w Tripolisie skończą z reżimem. A głową rządu tymczasowego został były minister sprawiedliwości Mustafa Abud

    al-Dżelej”. Informacja o „rządzie tymczasowym w Ben-gazi” rozeszła się po naszych i światowych mediach bez ja-

    kiegokolwiek potwierdzenia. Warto przypomnieć, że wszy-stko to dzieje się w prawie milionowym mieście, posiadają-cym

    swoją telewizję, radio, węzły telekomunikacyjne, port do którego przypływają zagraniczne statki, swoje lotnisko, miasto

    które rzekomo już od dawna kontroluje opozycja.

    Powinna być jakaś kontrol! Zaczynamy sprawdzać. Wyja-śniają się wszystkie dostępne fakty: skład „rządu” nigdzie nie

    jest podany; program nie istnieje nawet w zarysach; do-kładny adres tego rządu nikomu nie jest znany; o jego po-

    siedzeniach niczego nie wiadomo.

    mailto:[email protected]://kp.ru/daily/column/4636/

  • D O D A T E K S PE C J A LN Y – „P A T R IO T Y C Z N Y R U C H P OL S K I” N R 2 6 2 , 1 K W IE C IE Ń 2 0 1 1 R . 10 Przedstawiciele Rady Narodowej Bengazi ogłaszają, że żadnej zgody na powołanie rządu tymczasowego nie wydali.

    Natomiast w świat poszła wiadomość, że w tym rządzie jest już i Premier. Kto go wybrał? Dalej, została jakoby przepro-

    wadzona konferencja prasowa dla zagranicznych dzienni-karzy - w czasie której, cokolwiek jest to dziwne, nie zro-biono

    ani jednego zdjęcia z tej konferencji.

    Jacy dziwni dziennikarze! A i „premier” daje wywiad już swojej libijskiej gazecie «Quryna» - telefonicznie, znowu je-go

    nikt nie widzi. Ale to nikogo nie wzburza, to co główne - podkreślić „utworzenie tymczasowego rządu Libii”. Haczyk

    został rzucony, zadanie zostało wykonane. A to, że to kłam-stwo, wyjaśni się później, ale o tym nikt nie napisze.

    W dodatku już wcześniej od wszelakiej Al-Jaziry, o utwo-rzeniu „tymczasowego rządu Libii” z głową w osobie Sal-

    Dżelejla, powiadomiła Sekretarz Stanu USA Hilary Clinton - pokazując całemu światu skąd wyrastają nogi „libijskiej de-

    mokracji”.

    Tylko w ciągu ostatniego tygodnia „premier” Al-Dżelejl zdążył nam oświadczyć, że „Kadafi osobiście wydał rozkaz

    wysadzenia samolotu amerykańskiej kompanii „Panam” w grudniu 1988 roku” i o tym, że „Libijski dyktator skończy ży-

    cie samobójstwem jak Hitler”, a także o tym że „wojska Ka-dafiego są gotowe użyć broń chemiczną wobec opozycji”.

    „Libia posiada 9,5 tony bojowych środków trujących - wtóruje mu Michael Luhan - z organizacji domagającej się zakazu

    broni chemicznej [ponad 3000 ładunków bojowych] pod nad-zorem organizacji międzynarodowych.

    O tym dowiedzieliśmy się 27 lutego - patrząc na paski in-formacyjne głównych telekanałów: - „Drugie pod względem

    wielkości miasto Libii Bengazi przeszło pod kontrolę prze-ciwników Kadafiego”. O tym że według ich własnych oświad-

    czeń Bengazi jeszcze 21 lutego „przeszło pod kontrolę prze-ciwników Kadafiego” - to oświadczenie obleciało wszystkie

    media na świecie. Powiedzcie – czy oni mają nas za durni?

    Oni piszą „Z miastem Bengazi nie ma połączenia”. Spraw-dzimy? Podnoszę słuchawkę telefonu, wybieram pierwszy z

    brzegu zwyczajny numer w Bengazi i - ktoś mi odpowiada po arabsku! No, proszę, znowu kłamią?

    A gdzie te tysiące zabitych?

    Telekanały nas informują o „tysiącach zabitych w Libii”. Ale coś tu jest dziwnego: nie widać żadnych pogrzebów tych za-

    bitych - oprócz wiadomości o tym że w Bengazi było pocho-wanych 14 ludzi - przy tym, że pogrzeby na Wschodzie za-

    wsze gromadzą ogromne rzesze krewnych. Natomiast tych pogrzebali cicho, bez szumu, żadnych zdjęć. Być może dla-tego,

    że nie było żadnych „tysięcy zabitych”?

    I znowu zachodnie media kłamią, a syn dyktatora Kada-fiego Sejf przedstawił cyfry, że wszystkiego podczas kilku dni

    zamieszek w Bengazi zginęło 84 osoby, w El-Bajdzie - 14 co jest zapewne prawdą. Ale jego nikt na świecie nie u-słyszy.

    «My poprzemy Rosję w każdym przypadku» Ja osobiście nie jestem za Kadafim. Ja nie wiem, czy on upadnie, czy się utrzyma. Ale jedno wiem na pewno: tak jak nam

    kłamią na temat Libii, w sposób zorganizowany i jed-nogłośny - tak też kłamali, niestety, w okresie wojny w Po-

    łudniowej Osetii w 2008 roku. Wtedy - przypomnijmy - Libia prawie w pojedynkę poparła Rosję na Radzie Bezpieczeń-

    stwa ONZ, w okresie gdy nasz kraj [Rosję] obwiniali o agre-sję przeciw Gruzji. M.S. – „Konsomolskaja Pravda” z 28

    lutego br.)

    # # # #

    «Такого откровенного вранья раньше слышать не приходилось» [1 marca 2011]

    (Tak otwartego kłamstwa wcześniej nigdy nie słyszałem) Muchomor. Takim trującym grzybem nazywają między so-bą Kadafiego, niektórzy Rosjanie mieszkający w Libii. Jakim i

    dla kogo w te dni ten przywódca stał się muchomorem? Jest jasnym, że standardowy scenariusz w Libii nie wyszedł,

    potwierdzając mój osobisty punkt widzenia, który zapewne rozdziela nas, pracujących w Libii. To, że Libia to nie jest

    kraj arabski, to zupełnie inny przypadek. Jest to taka Kar-tagina naszych czasów, gdzie się mówi odmianami arab-

    skiego języka i nic więcej. Będąc świadkiem naocznym ostat-nich wydarzeń i znajdując się w Tripolisie, pozwolę sobie po-

    dzielić się z moimi czytelnikami osobistymi wywodami i ob-serwacjami.

    Problemy na wschodzie kraju zaczęły się prawie od po-czątku. Stara historia separatystycznej Cyreneiki (półwysep na

    wschodzie Libii) doskonale jest znana władzom central-nym. Mając swój rozwój, skierowali się w ślad za zwykłymi

    wydarzeniami które, jak zwykle odczuli liczni mieszkańcy z początkiem roku. Rozdane w Bengazi dotacje - pieniądze,

    ulgi i, w specjalnych przypadkach, talony na samochody dla potrzebujących i ich rodzin [czy znacie jakikolwiek jeszcze

    kraj na świecie, który znajdującym się w potrzebie miesz-kańcom bezpłatnie daje samochody) - spotkały się z nieza-

    dowoleniem. Stwierdzono, że za mało. I co wy o tym myśli-cie? Władza idzie na nietypowy ruch... Na rozkaz centrum

    (Mubarak w tym czasie już wyjechał na Synaj) - sekretarze Komitetów Narodowych jeszcze im DOKŁADAJĄ (!) pienię-

    dzy, mąki, oleju, przecieru pomidorowego. Takich dopłat w Bengazi było ponad 800!

    Ale, było już za późno. Centrum nie zrozumiało co się tworzy poza granicami kraju (a część ludu nieświadomego

    chciałaby jeszcze więcej i sama nie wie jakiego przysmaku, i z jakiego rożna im jeszcze potrzeba). I w regiony, szybko

    została wysłana grupa MSW, prokuratury, specsłużb i kilku przedstawicieli aparatu Kadafiego pod osobistym przywódz-

    twem szefa specsłużb bezpieczeństwa A. As Senusi. Przy-bywszy do Bengazi, grupa ta - spędziła w nim kilka dni, i u-dało

    się jej być w Bajdzie i w Dernie. Utraciwszy 10 zabi-tych ludzi, opuściła miejsce ogarnięte zamieszkami i dostar-czyła do

    http://kp.ru/daily/25644.5/808675/

  • D O D A T E K S PE C J A LN Y – „P A T R IO T Y C Z N Y R U C H P OL S K I” N R 2 6 2 , 1 K W IE C IE Ń 2 0 1 1 R . 11 Tripolisu to co najważniejsze - fakty i świadectwa, zezwalające przywództwu wypracować taką linię zachowa-nia się,

    którą to utrzymuje i obecnie. Ta linia znalazła swe odbicie w wystąpieniach syna lidera C.I. - Al. Kadafiego, w nocy w

    trzecią dobę zamieszek.

    Jest ona następująca: - główną przyczyną jest wmiesza-nie się agentów USA i sprzymierzeńca oraz rzędu dotych-czas

    najemników z nie rozpoznanych krajów (później zos-tało potwierdzone uczestnictwo ludzi z Egiptu, Sudanu, Af-ganistanu

    i Libanu) w wewnętrzne sprawy kraju za pomocą przekupywania obywateli, przywozu i składowania broni, nar-kotyków,

    materiałów propagandowych. - Zostały przechwy-cone dokumenty, broń, instrukcje zabrane wraz z osobami, które były

    organizatorami zamieszek. Wszyscy, jako zasada rekrutowali się (jeśli to byli Libijczycy) z kręgów miejskiej in-teligencji -

    prawników, inżynierów, kupców. Ich taktyka po-legała na organizacji wystąpień młodzieży, z masowym roz-dawnictwem

    ubezwalniających narkotyków oraz pieniędzy [średnio 300-500 dolarów na osobę]. Szli tłumnie na szturm placówek

    policji, obiektów wojskowych, a za nimi działały grupy bojowników po 20-30 osób, strzelając do wartowni-ków,

    pozostających lojalnymi centrum oficerów i urzędni-ków. W momencie przechwycenia arsenałów sytuacja wy-szła spod

    kontroli i pojawiła się dezercja wojskowych. Ich część (ci urodzeni w mieście) przeszli na stronę buntowni-ków, część

    zdecydowała się siedzieć w domach. Wielu z nich pod lufą pistoletu kazali pokazywać się w TV i skła-dać przysięgę na

    wierność „nowemu reżimowi”.

    Zwłaszcza czynnik zagraniczny odegrał rozstrzygającą rolę w inspirowaniu powstania. Na tle starych, tlejących się

    problemów było przeprowadzone dokładne przygotowanie do tych rozruchów. To samo nie mogłoby się stać w dowol-nym

    mieście Libii. Separatyzm Cyreneiki odegrał rolę do-mowej zawiści i władzy, niestety, udało się na czas uprze-dzić tych

    nowych zagrożeń. Na razie Cyreneika z ludnoś-cią ok. 1 miliona ludzi de facto okazała się być w politycz-nej i

    ekonomicznej izolacji od reszty kraju, co już odczuwa. Przy tym należy uściślić, że ok. 70 proc. ludności w ogóle nie

    uczestniczy w tym co się dzieje, a po prostu żyje i ocze-kuje czym to się zakończy. O tym świadczą liczne telefony

    (połączeń ze Wschodem nikt nie blokował) i opowieści ucie-kinierów stamtąd. Pod kontrolą władz (centralnych) pozo-

    stają oddzielne rejony i garnizony, które nie złożyły broni. Tak to dowiedzieliśmy się o tym że w Tobruku i Mardże wła-

    dza pozostała w rękach stronników lidera [Kadafiego], co pośrednio jest potwierdzone z braku jakichkolwiek zwycię-

    skich relacji z tych miast.

    Sytuacja ustabilizowała się 27 lutego. Linia rozbicia prze-chodzi w rejonie Adżabii, przyczym drogi nikt nie zamykał. W

    zachodnim Ras Ranufa żadnych powstańców nie było i nie ma, jeśli nie liczyć na pojedyncze międzyplemienne star-cia.

    Cały Zachód i Południowy zachód znajduje się pod kon-trolą Tripolisu i żyje tak, jakby się nic nie stało. Największe pod

    względem liczby ludności plemię - klan Varfalla – po-twierdziło swoją wierność M. Kadafiemu. Rząd utrzymuje w swych

    rękach strategiczny rejon Syrta - mis urat - Choms, przy czym armia, jako taka, nie brała uczestnictwa w wyda-rzeniach. Są

    świadectwa wskazujące na to, że trypoliskie i sebchańskie zgrupowania są postawione w stan pełnej go-towości,

    przygotowane na zbrojne rozwiązanie konfliktu w Cyreneice, oprócz tego, 32 wzmocniona brygada im. Abu Miniara

    rozebrała szereg zapór na drodze Tadżura-Zbeja, okrążywszy miasto z północy i północnego wschodu.

    Zamieszki w Al. Zawii nosiły charakter lokalny i obecnie opozycja zaczyna topnieć. Jak dotąd postawiono na rozwią-

    zanie sytuacji w sposób pokojowy. Natomiast Wschód, po-żywszy bez chleba, benzyny, lekarstw i pieniędzy, nie wi-dząc

    wyjścia, może rozmyśli się i sam; inne grupy, jak do-tąd rozmyślają się. Polityka władzy, jak dotąd się sprawdza: kto

    pracowal w Libii wie, że Tripolis dla kraju - to wszystko.

    Środki M. Kadafi posiada. Ziaran zkupiono, według oficjal-nych danych, około 600 000 ton, cukru 150 000 ton, przez

    porty nadal dopływają wszystkich odmian towary. Benzyny w kraju jest dość, a jeśli chodzi o finanse, to tylko w dniach 26-

    28 lutego władze udostępniły ludności kredyty na sumę 4 miliardów libijskich dinarów (to jest ok. 3,2 miliardy $). A

    broni tyle, że i przez 20 lat nie trzeba kupować. Zostały o-twarte wszystkie drogi w kierunku Afryki. Z południa przy-

    bywa aprowizacja, przyjeżdżają wciąż nowi i nowi stronnicy lidera [Kadafiego].

    Obecny tydzień w znacznym stopniu okaże się decydują-cym. Jak dotąd nie mamy u autorów planu rewolucji, jakim by

    on nie był, aby zrobić coś takiego jak w Egipcie i Tunisie. Ja widzę w tym dwie przeszkody. Bezwzględnie, rola lidera w

    Libii bardzo znaczna i on okazał się bardzo dobrym, jeśli można tak powiedzieć, wojownikiem. Jeśli jakaś to swołocz go

    nie otruje, to nie wykluczone, że wszystko zakończy się całkiem nie tak, jak tego chcą Waszyngton, Tel-Aviv i Lon-dyn. I

    po drugie - masa samych Libijczyków w znacznym stopniu przestawia się, że był to „koszmar rewolucji”, o któ-rym pisał

    W.I.Lenin. Małymi sklepikarzami, małymi burżu-jami, zdolnymi utopić każdy rewolucyjny zryw, jeśli będzie mieć wybór

    między handelkiem, dochodem i rewolucją. Jest to, można powiedzieć, libijskie marzenie „mieć sklepik kolo-nialny,

    autoserwis, duże sklepy, może i dwa”, aby żyć na rencie i marzyć o życiu wiecznym”. Władza, rozdając kredy-ty i

    subsydia, kupuje, jeśli tak można powiedzieć, spokój w społeczeństwie i to nie za kopiejki jak to robią niektórzy. Z tego

    powodu Cyreneika może sobie pożyć sama, ale tylko chleba nie będzie za co miała kupić. A głód dobrze otrze-źwia.

    Ja świadomie nie dotykam sprawy plemiennej oraz najem-ników i związanych z tym scenariuszy. Pozwolę sobie zwró-cić

    uwagę tylko na to: - wszystkich obywateli Rosji, przebywa-jących tutaj, wstrząsnęła pozycja rosyjskich mediów, a szcze-

    gólnie ВГТРК. Takiego otwartego łgania wcześniej nie dane nam było słyszeć. Dążenie za tanią sensacją, powtarzanie za

    Al-Jazirą i innymi stacjami prostych idiotycznych wiado-mości można by zrozumieć, jeśli byśmy nie pretendowali do

  • D O D A T E K S PE C J A LN Y – „P A T R IO T Y C Z N Y R U C H P OL S K I” N R 2 6 2 , 1 K W IE C IE Ń 2 0 1 1 R . 12 jakiegoś to swojego miejsca w tym świecie. My, tutaj mie-szkając, nie patrzymy już więcej na rosyjskie kanały. Z ta-

    kim samym skutkiem można by patrzeć, dla nabycia języ-kowej wprawy, na kanał Pentagonu. Jeśli wcześniej w okre-sie

    wydarzeń w Iraku, w Jugosławii, w Afganistanie w ro-syjskich mediach jeszcze była jakaś to samodzielna pozy-cja, to

    obecnie jej brak. I strach pomyśleć, że jest to wyraz rządowej polityki, a nie prosty brak profesjonalizmu i pogoń za

    gorącymi faktami…

    Ja osobiście, po usłyszeniu słów dziennikarza ВГТРК D. Kajstro o „kanonadzie” i „pracujących snajperach” wypowie-

    dzianych w kontekście pierwszej ewakuacji z lotniska w Tri-polisie, zrobiłem sobie nową skalę w spisie starodawnych

    profesji. Ja bym naszych, ВИИЯ-kowskich dziennikarzy o-raz innych, którzy porzucili solidność w tym zawodzie,

    postawił na pierwszym miejscu. Potem - prawników. I tylko po nich - prostytutki. Темы: Россия, Ливия, Внешняя политика России, СМИ и массовые коммуникации в России, Народные волнения в

    странах арабского мира

    Источник: Клуб Товарищей Военного института иностранных языков Красной армии

    -------------------------------------------------------------------------------------------------

    USA = MASZYNA DO WYTWARZANIA KŁAMSTWA:

    1. Fake Loty na Księżyc, 2. Fake Revolution w Libii

    1. Tytułem wstępu: dwa filmy wskazujące - i to w szczegółach - jak Amerykanie w latach 1969-71 pozorowali loty na

    Księżyc:

    Tu jest najlepsze: http://www.youtube.com/watch?v=ul87ieOZpaQ

    Zobacz i tu: http://www.youtube.com/watch?v=fFs-iNNfU1I

    Komu tu wierzyć? Ja do oglądnięcia - dwukrotnego - tych filmów też nie wierzyłem, że to była pozoracja.

    2. Poniżej krótkie sprawozdanie „byłego człowieka radzie-ckiego” z Libii kilka dni temu. Dziś rano usłyszałem w pol-

    skim Radio, że „powstańcy” apelują do rządu Włoch o po-moc w postaci dostaw benzyny, bo im Kadafi zakręcił kurki w

    rafineriach które powstańcy, jak ta w Bregga, ponoć zdobyli. Jak twierdzą, bez benzyny z Włoch, powstanie an-

    tykadafiowskie skazane jest na sromotną klęskę…

    „Coś z tą rewolucją jest nie tak…” [korespondent witryny www.km.ru, 4 marca br.]

    «Что-то с этой революцией не так…»

    Pojeździwszy po kraju (Libii), zaczynam podejrzewać, że moje sądy mnie oszukały. Wcześniej nie chciałem ich wy-

    powiadać, jak jeszcze nie byłem tego pewny.

    W Libii wszystko pięknie. Nie ma problemów z jedzeniem, z wodą, z elektrycznością. Medykamentami kraj jest zawa-

    lony. Szpitale wyposażone wszystkim czym się da. Choć to nie Szwajcaria, ale wszystko jest.

    Gdy chciałem znaleźć świadectwa masowych mordów, to nie dałem rady. Wideo z trzema pokiereszowanymi ciałami

    trudno wziąć za świadectwo masakry tysiąca ludzi.

    Ja byłem na wielu wojnach, gdzie ludzie ginęli setkami i tysiącami. I widziałem jak to odbija się na twarzach ludzi. Ja

    widziałem nieszczęścia, nabierałem je na łopatę i obmywa-łem nogi sztywniejące od krwi. ALE TUTAJ TEGO NIE MA.

    Głównie czego ja tutaj nie widzę, to tego nieszczęścia setek i tysięcy wdów i sierot. Wszyscy buntownicy, gdzie by to nie

    było, nawet pojedyncze swoje trupy taszczą po ulicach, pod-stawiają dziennikarzom, chowają z celebrą na centralnych

    placach zbuntowanych miast. Czy ja szukałem nie tam gdzie potrzeba?

    Powtarzam jeszcze raz. W Libii jest pięknie. Szczerze mó-wiąc, nie widzę żadnych przyczyn dla rewolucji. To że głowa

    państwa zajmuje swą pozycję już 42 lata i prowadzi bardzo autorytarną wewnętrzną politykę - to jest jedyna przyczyna (a

    czy u nas jest inaczej?), ale nędzarzy i głodnych ja tam nie widziałem. Dobrobyt, sądząc po ulicach, domach i sa-

    mochodach o rząd wyższe niż w Egipcie.

    Pierwsze co szokuje, ja bym powiedział „co uderza w no-zdrza” to brak „wschodnich” zapachów mieszaniny moczu oraz

    przypraw. Przyprawami pachnie, natomiast moczem - nie. Jeśli chodzi o rewolucyjny „gnój”, o którym wcześniej pisałem,

    to miałem na myśli znajdujące się obok miejskiego Smolnego (centrum rewolucji) śmieci. Jednak dozorcy (je sprzątający)

    się pojawili.

    Kto zorganizował tę rewolucje i w jakim celu, ja nie wiem. Niech analitycy to roztrząsają. Ja co widzę - to piszę.

    W ogólności Libijczycy rozbijają moje stereotypy i nie prze-stają zaskakiwać. Oto rozpowszechniane nowinki:

    „Wieczorem setki ludzi z karabinami maszynowymi i au-tomatami jechali zwalczać „muchomorców” (stronników Mu-

    hamara Kadafiego) do Breggi (rafineria koło Bengazi). Dzi-siaj cały ten tłum, powrócił do Bengazi, głosząc zwycięstwo i

    strzelając w powietrze…”.

    „Wczoraj w nocy, na cześć zwycięstwa w Bregga, święto-wano zwycięskimi salwami... Strzelano jeszcze o północy, wtedy

    gdy zwykli ludzie [Libijczycy] już spali”.

    Te nowinki bardzo szybko przycichły w Libii. „Murzyn zro-bił swoje, murzyn może odejść”.

    Tradycyjnie należy oczekiwać piątku (4 marca), zobaczy-my czy wystąpi opozycja w Tripolisie.

    Do nas przyjechała zmiana, i niestety przyjdzie mi jutro jechać do siebie, do rodziny.

    Kadafii zezwól abym mógł sobie pospacerować po Tripo-lisie. Będę wstrętnym - wszystko opowiem uczciwie…

    http://news.km.ru/category/tegi/v-rossiihttp://news.km.ru/category/tegi/liviyahttp://news.km.ru/vneshnyaya_politika_rossiihttp://news.km.ru/smi_i_massovye_kommunikaczii_v_rhttp://news.km.ru/category/tegi/narodnye-volneniya-v-stranakh-arabskogo-mirahttp://news.km.ru/category/tegi/narodnye-volneniya-v-stranakh-arabskogo-mirahttp://www.clubvi.ru/news/2011/03/01/tereenkov/http://www.youtube.com/watch?v=ul87ieOZpaQhttp://www.youtube.com/watch?v=fFs-iNNfU1Ihttp://www.km.ru/

  • D O D A T E K S PE C J A LN Y – „P A T R IO T Y C Z N Y R U C H P OL S K I” N R 2 6 2 , 1 K W IE C IE Ń 2 0 1 1 R . 13 Jak dotąd widziałem tylko jedną stronę - a zatem trudno robić wywody i ja nie będę ich robić. Ale jedno uczciwie po-

    wiem, coś w tej rewolucji jest nie tak…

    3 марта 2011 года (3 marca 2001 roku)

    W ŚLAD…

    Wczoraj [3 marca] 3 pacanów z automatami zabrało tele-fon komórkowy oraz portfel operatorowi grupy RTR (radio

    rosyjskie) w Bengazi.

    Wczoraj wieczorem [3 marca] w hallu hotelu „Tibesti” w Bengazi zebrali się międzynarodowi dziennikarze. Omawia-jąc

    to co się dzieje, wszyscy się zgadzali, iż jest to «fake re-volution» - (falszywa rewolucja).

    Wszystkie zebrane grupy mówią to samo; Breggi nikt nie szturmował. Na jakoby przechwyconym przez „muchomor-

    ców” lotnisku i jakoby od nich odbitym - jak podają zachod-nie media - nie ma jakichkolwiek śladów walk. Nie ma łusek po

    nabojach i dziur po kulach. Jedyny zademonstrowany lej po „bombie lotniczej” okazał się podobnie jak i reklamowy

    plakat obok, także bez zadraśnięć.

    Wideo z nieznanym „muchomorskim” samolotem - lipa. Takich samolotów Kadafi nigdy nie miał.

    Ze sputnika żadnych bojów i wybuchów nikt nie widział.

    A teraz wspólnie przypomnijmy film „Ogon macha psem”.

    Wy jak wiecie, a ja umywam ręce.

    Już wyjechałem do Egiptu. Dalej od tego świata pozórow.

    Za: https://mail.google.com/mail/?shva=1#inbox/12e958b33a11eb1f

    -------------------------------------------------------------------------------------------------

    BEZ STRACHU – TOM I [CZĘŚĆ XII]

    Rozdział XI

    Generał Zygmunt Berling

    Jako siedemnastoletni chłopak wróciłem z Mazur do War-szawy z marzeniem odbudowy stolicy. Moim drugim prag-

    nieniem było zostać wojskowym. Ale inwalidztwo całkowicie wykluczało wojsko, o którym mogłem rzeczywiście tylko ma-

    rzyć. Godzinami patrzyłem na równo maszerujących żołnie-rzy i oficerów. Rembertów, gdzie do dziś mieszkam, to nie

    tylko poligony i strzelnice, ale przede wszystkim uczelnie wojskowe, czyli kuźnia kadry oficerskiej. I chociaż co jakiś

    czas z powodów politycznych zmieniano nazwy tych uczelni, to najważniejsza zasada była i jest ta sama: wojsko, musi

    dobrze strzelać, prowadzić pojazdy itd., nieustannie się u-czyć, bo przecież co pewien czas wchodzą nowe technolo-gie,

    nowe uzbrojenie, ale wojsko to przede wszystkim lu-dzie których nauczono pięknie chodzić krokiem marszowym. To

    naprawdę było coś pięknego, gdy pluton czy kompania, a czasami cały pułk, dokonywał zwrotów w marszu i przed

    komendą „stój" przybijał w ziemię butami, aż ptactwo z po-bliskich drzew uciekało spłoszone hukiem uderzeń zelówek o

    beton. Przyglądając się wówczas żołnierzom, którzy zape-wne, żeby tak chodzić wylali morze potu, myślałem o tym, żeby

    w czasach pokoju nauczyć mężczyzn porządnie cho-dzić. Przykro nieraz patrzeć, jak mężczyzna dwudziesto - czy

    trzydziestoletni nie umie iść jak należy ulicą, powinno się każdego brać na takie przeszkolenie. Ale to były ma-rzenia,

    zupełnie nie przystające do rzeczywistości.

    Nigdy nie pomyślałbym jednak o tym, że w swoim życiu poznam tylu wojskowych i to tak wysokiej rangi. A to, że bę-dą

    przede mną stawać na baczność i salutować, absolutnie nie przychodziło mi do głowy. Tymczasem każdy służbowy lot

    samolotem, w kraju czy za granicę, miał to do siebie, że nim weszło się na pokład to dowódca - przeważnie generał, ale

    niekiedy pułkownik - składali członkowi biura meldunek o sprawności maszyny i celu lotu. Gdy zostałem członkiem

    Komitetu Centralnego to zdarzało się, i to dość często, że zapraszano nas na różne ćwiczenia i pokazy sprawności

    naszego wojska. Właśnie w takich okolicznościach pozna-łem generała Berlinga.

    Rano pojechałem na lotnisko wojskowe, skąd mieliśmy le-cieć do Szczecina-Dąbia na zakończenie ćwiczeń, obok mnie

    stała grupa generałów, z którymi się przywitałem, za chwilę doszedł generał Władysław Hermaszewski, rodzony brat pol-

    skiego kosmonauty, i zameldował generałowi Siwickiemu, że samolot jest gotów do startu.

    W czasie lotu generał Berling, siedzący parę foteli przede mną, zaczął się rozglądać, aż po chwili wstał i podszedł do

    miejsca, gdzie siedziałem z generałem Czyżewskim. Podał nam rękę na przywitanie i spytał, czy może obok usiąść. „Tak,

    siadaj" - odpowiedział Czyżewski. „To towarzysz Siwak" - przedstawił mnie Berlingowi. „A tak, tak wiem" - powiedział

    Berling. „Podziwiam was, że nie boicie się tej sfory wred-nych ludzi. Uważnie czytam wasze wystąpienia" - dodał Ber-ling.

    „Czemuś od nich odszedł?" - spytał Czyżewski Berlinga, na co tamten odpowiedział: „Za dużo tam cebuli".

    „Co ty mówisz? Cebuli nie jadają, perfumują się i co ty tam czujesz?" - drąży Czyżewski.

    „Wacek, ja ci powiem tak. Żeby trzy razy dziennie brali prysznic i obleli się butelką francuskich perfum, to i tak Żyd z

    nich wyjdzie. Dlatego nie mogę z nimi siedzieć, rozu-miesz?" - dodał Berling.

    „Czy nie boisz się tak mówić?" - zastanawiał się Czy-żewski. „A co oni mogą mi jeszcze zrobić. Co chcieli to już

    zrobili. Zabić mnie chyba się boją" -

    dodał.

    Na platformie, z której oglądaliśmy wystawione pułki i przemarsz wojska, general Berling trzymał się z nami. Tak

    samo w kasynie i w drodze powrotnej do Warszawy. Gdy po odejściu Berlinga, żegnałem się z Czyżewskim, ten stwier-

    https://mail.google.com/mail/?shva=1#inbox/12e958b33a11eb1f

  • D O D A T E K S PE C J A LN Y – „P A T R IO T Y C Z N Y R U C H P OL S K I” N R 2 6 2 , 1 K W IE C IE Ń 2 0 1 1 R . 14 dził:

    „Traf chciał, że rzeczywiście w tej grupie generałów, gdzie usiadł Berling, byli generałowie w większości pochodzenia

    żydowskiego".

    Później widywałem Berlinga wiele razy, czy to w loży hono-rowej w Sali Kongresowej na różnych uroczystościach pań-

    stwowych, czy w pochodach pierwszomajowych na trybu-nie. Zawsze zamieniałem z nim parę zdań i miałem wraże-nie,

    że chętnie ze mną rozmawia. Raz byliśmy obaj wśród zaproszonych gości podczas wręczania awansów na wyż-sze

    stopnie generalskie i wtedy Berling spytał się mnie, czy ja zdaję sobie sprawę z tego, że jak na razie to ludzie, któ-rzy mają

    odwagę źle mówić o Żydach, nie wygrają tej ba-talii. Mówię mu, że tak. „Ale ja, krytykując często kogoś, nie wiedziałem,

    że on jest akurat Żydem - tłumaczę. - Po prostu denerwował mnie sposób, w jaki ten człowiek podchodził do racji stanu.

    Później dopiero od przyjaciół dowiedziałem się, że ten krytykowany przeze mnie człowiek to Żyd. Ale moim celem wcale

    nie było krytykowanie Żyda, tylko towarzysza partyjnego który swoimi decyzjami działał na szkodę Polsce.

    Przecież na gębie nie mają gwiazdy Dawida i ja nie roz-różniam, kto Żyd, a kto Polak" - odpowiedziałem Berlingowi.

    „To źle - stwierdził general. - Poruszacie się po omacku, a wtedy łatwo samemu sobie nabić guza". Wyjął wizytówkę i

    powiedział: „Tu jest mój telefon i adres. Zadzwońcie kiedyś i wpadnijcie do mnie do domu". Po paru dniach zadzwoniłem i

    zgodził się tego samego dnia mnie przyjąć. W domu ge-nerała olbrzymi pokój pełen był książek i pamiątek z wojny, cały

    stół i biurko zajęte przez arkusze papieru zapisane rę-cznie. A gdy zauważył, że ciekawie oglądam te zapisane ar-kusze -

    powiedział: „kończę i przerabiam to, co napisałem".

    Usiedliśmy przy stole i żona generała, pani Maria, przy-niosła herbatę. Berling trzymał filiżankę w ręku i długo mi się

    uważnie przyglądał. Gdy odezwał się, nie mówił mi „to-warzyszu", jak do tej pory.

    „Panie Albinie, zaprzestań pan wojny z Żydami, bo oni tak to odczytują - powiedział. - Pan, strzelając, jak sam mi o

    tym powiedział, nie wie nawet, że trafia w Żyda. Ale oni są święcie przekonani, że pan doskonale wie, kim oni są i robi to

    celowo. Tej wojny z nimi nikt z Polaków nie wygra, a ten problem, musi dojrzeć jak owoc nim spadnie z drzewa.

    ONI sami, bardzo pośpiesznie pracują, a przez swoją chytrość i pewność pracują na nowy holokaust, który wcale nie w

    Polsce wybuchnie. Szkoda pana, bo jeśli zechcą - a widać już, że chcą - to zniszczą pana. Pół Polski uwierzy w wersję,

    którą o panu puszczą, a panu nie starczy życia, żeby się z tego szamba wygrzebać. Po to poprosiłem pana na tą rozmowę.

    Ja swoje już przeszedłem i znam ich me-tody i sposoby niszczenia ludzi" - powiedział Berling.

    Siedzieliśmy jeszcze z pół godziny, ale generał już mało mó-wił. Byłem przekonany, że on ma rację, że toczę walkę bez

    perspektywy, bez cienia szansy, że ktoś publicznie przyzna mi rację, nie mówiąc już o zwycięstwie.

    Kolejna uroczystość, jaka miała miejsce w Sali Kongreso-wej, odbywała się już bez generała Berlinga. Na jego po-grzebie

    tych najważniejszych osób, dzierżących władzę, o-czywiście nie było, bo uważali go za swego wroga.

    Wszak do wrogów na pogrzeby się nie chodzi, tylko wy-syła sobie wiernych, żeby zobaczyli, czy rzeczywiście zako-pali

    go porządnie i nie wstanie. Upłynęło trochę czasu i gdy byłem już członkiem biura politycznego i przewodniczącym

    Komisji Skarg i Interwencji, przyszła do mnie pani Maria, wdowa po generale Berlingu z synem Januszem. „Panie

    Albinie, zaczęła swą sprawę - jak pan wie, mieszkamy w bu-dynku dla wojskowych. Przysłali pismo, że mamy z synem

    opuścić ten lokal, ale dają nam nowe mieszkanie. Tyle że syn ma żonę i dwoje dzieci, a ja chciałabym mieć osobno

    malutkie mieszkanie. Pomóż pan nam, prosimy" - błagała wdowa.

    Zawsze, kiedy sprawa dotyczyła generałów, zasięgałem rady czy tylko informowałem o sprawie generała Jaruzel-

    skiego, który z reguły kazał taką sprawę załatwiać pozy-tywnie. I tym razem tak zrobiłem. Generał Jaruzelski obar-czył

    mnie przy tej okazji dodatkowym zadaniem: „Sprawę trzeba oczywiście załatwić tak, jak oni sobie życzą, ale mo-żna by

    od razu załatwić i drugi problem. Berling od paru lat pisał pamiętnik, możemy się tylko domyślać, co tam było. Dobrze,

    żeby ten pamiętnik nie dostał się w niepowołane ręce. Spróbujcie tak załatwić, żebyście pożyczyli ten pamię-tnik" -

    polecił mi generał.

    Szczerze mówiąc to ja sam miałem od dawna chęć do-wiedzieć się, co general napisał. Sprawę mieszkaniową o-

    czywiście załatwiłem tak, jak chciała jego rodzina, ale na temat pamiętnika nie miałem odwagi napomknąć. Czułem, że

    jak tylko pożyczą mi ten pamiętnik to od ręki będę go musiał oddać Jaruzelskiemu. Nie mógłbym tego zataić, bo

    przecież generał mógłby się dowiedzieć, że pożyczyłem pa-miętnik i nie przekazałem w jego ręce. Myśl o tym, by przej-rzeć

    notatki Berlinga nie opuszczała mnie jednak i cały czas myślałem o tym jak by je pozyskać do przeczytania. Sprawę ułatwiły

    mi pewne zdarzenia.

    Jednego dnia, gdy odjeżdżaliśmy samochodem spod Komitetu Centralnego, bo miałem jechać do Lublina na

    konferencję wojewódzką, w tym momencie przyszła pani Maria z kwiatami, aby mi podziękować. Mówię, że nie za-

    biorę tych kwiatów ze sobą, bo zwiędną i szkoda ich tylko. „Ale odwiedzę panią w tym nowym mieszkaniu" - powie-

    działem. Kazałem później oficerowi umówić się na tę wi-zytę, ale zaznaczyłem, żeby i syn był z nią wtedy w mie-

    szkaniu. Gdy zajechałem z kierowcą i oficerem na miej-sce, oboje już na mnie czekali. Zależało mi, by być pod-czas

    rozmowy bez świadków, więc wcześniej przeprosi-łem kierowcę i oficera. Nigdy nie stosowałem takiej me-tody, żeby

    tych, co ze mną pracują wypraszać, gdy się spo-tykam prywatnie, chyba że druga strona sobie tego nie ży-czyła, wtedy tak.

    Zostaliśmy więc sami i zaczęliśmy rozma-wiać jak im się żyje osobno.

  • D O D A T E K S PE C J A LN Y – „P A T R IO T Y C Z N Y R U C H P OL S K I” N R 2 6 2 , 1 K W IE C IE Ń 2 0 1 1 R . 15 Zaczęli oboje mi dziękować i dawali do zrozumienia, że chcieliby jakoś wynagrodzić tak dobrze załatwioną sprawę.

    „Pani Mario - mówię, p