nr 1/2012 Marzec Biuletyn - pte.pl · PTE to także ponad 200 lat historii. Profesor Witold Kieżun...

40
nr 1/2012 Marzec Witold Kieżun Witold Orłowski Andrzej Zawiślak Olimpiada ekonomicznych talentów pOlsKiegO tOWArZystWA eKOnOmicZnegO ISSn 1507-1383 Biuletyn

Transcript of nr 1/2012 Marzec Biuletyn - pte.pl · PTE to także ponad 200 lat historii. Profesor Witold Kieżun...

1

nr 1/2012 Marzec

Witold Kieżun Witold Orłowski Andrzej Zawiślak

Olimpiada ekonomicznych talentów

pOlsKiegO tOWArZystWA eKOnOmicZnegO ISSn 1507-1383

Biuletyn

2 Biuletyn PTE nr 1/2012

Freefall. Jazda bez trzymankiFreefall to książka o katastrofalnych skutkach braku refleksji i wyobraźni ekonomicznej.

Powinien ją przeczytać każdy, kto chce lepiej zrozumieć mechanizmyrządzące gospodarką i przyczyny popełnianych błędów. Lektura książki

może sprzyjać unikaniu błędnych zachowań ekonomicznych. „Uczmy sięna błędach innych, a nie będziemy mieli czasu na popełnianie własnych”.

Elżbieta Mączyńska, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego

Dość. Prawdziwe miary bogactwa, biznesu i życia

Lektura „Dość” pomaga w odkrywaniu prawdziwych „diamentów życia”i ich odróżnianiu od fałszywych. (...) „Dość” uczy ekonomii i spektaku-larnie wykazuje, jak groźne są następstwa lekceważenia jej reguł. Książkępowinien przeczytać każdy, kto chce żyć lepiej i mądrzej.

Elżbieta Mączyńska, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego

Teoria bezrobocia w stanie równowagi

Książka Pissaridesa jest fundamentem do analizy rynku pracy w nowejmakroekonomii. Jest to lektura obowiązkowa dla każdego ekonomisty

zainteresowanego problematyką rynku pracy.Bob Hall, Stanford University

Pieniądz„Badania w zakresie pieniądza są w wyższym stopniu niż wszystkie innedziały ekonomii dziedziną, w której złożoność jest wykorzystywanaw celu zaciemnienia lub ominięcia prawdy, a nie w celu jej ujawnienia.Większość rzeczy w życiu – na przykład samochody, kochanki, chorobanowotworowa – jest ważna tylko dla tych, którzy je mają. W przeciwieństwiedo tego pieniądz jest równie ważny dla tych, którzy go mają, jak i dla tych, którzygo nie posiadają. Jedni i drudzy są zainteresowani w tym, żeby pojąć jego tajniki.Jedni i drudzy powinni mieć pełne przekonanie, że to potrafią”.

(fragment książki)

Pełna oferta wydawnicza dostępna jest w księgarni internetowej Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego

www.ksiazkiekonomiczne.pl

Książki można zamówić internetowo, nabyć w księgarniach naukowych lub w siedzibie Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego

ul. Nowy Świat 49, 00-042 Warszawa, tel. 22 55 15 401, e-mail: [email protected]

WydawnictwoPolskiego Towarzystwa Ekonomicznego

NZG_1-2012.qxp 2012-01-25 16:33 Page 31

3

Otwartość to słowo przewodnie nowego numeru Biuletynu pte.Znajdą w nim Państwo to, co niezbędne, żeby być na bieżąco z wydarzeniami w PTE i wiedzieć, co nas czeka.

Biuletyn wydawany jest w formie papierowego magazynu, ale jednocześnie istnieje w tzw. otwartym dostępie, w internecie na www.pte.pl. Jest zatem otwarty – tak jak powinien być otwarty dla wszystkich dorobek polskiej nauki i treści edukacyjne.

Dlaczego to takie ważne? O tym można przeczytać w relacji z burzliwej debaty w PTE.Padały w niej gorzkie słowa o tym, że nauce nie udało się uwolnić swoich zasobów

do internetu. Brakuje zachęt, ale także woli zmian. Szkoda, bo wszyscy na tym tracimy. Dlatego PTE opowiada się za otwartością. Szczególnie że w wielu regionach kraju internet jest najważniejszym źródłem rzetelnej wiedzy.

Nasz głos w tej sprawie dotarł także do rządu, a minister administracji i cyfryzacji Michał Boni zaprosił nas do udziału w Kongresie Wolności w internecie, podczas którego szukaliśmy wspólnych rozwiązań w sprawie ACTA. Kongres był okazją do spotkania z Anthonym D. Williamsem, współautorem słynnego światowego bestsellera „Makrowikinomii”.

Byliśmy także na debacie u Pana Prezydenta. i tutaj znowu mówiliśmy o makrowikinomii – idei otwartej, spontanicznej pomocy w rozwiązywaniu problemów biznesowych poprzez internetowy rozwój współpracy społeczności lokalnych. „10 razy E”, czyli przykazania współczesnej wikinomii i makrowikinomii, przedstawiła profesor Elżbieta Mączyńska.

PTE to także ponad 200 lat historii. Profesor Witold Kieżun przypomina, jak PTE włączało się do transformacji ustrojowej. Jest on głęboko przekonany, że wielu błędów, takich jak naiwny liberalizm, wzrost bezrobocia, degradacja społeczno-ekonomiczna niektórych regionów, udałoby się uniknąć, gdyby politycy bardziej słuchali rad ekonomistów. Środowisko PTE zawsze służy swoją wiedzą i doświadczeniem pro publico bono.

Na koniec nasze cenne i jakże interesujące starodruki. Czy ktoś zgadnie, że już w 1923 r. Leopold Caro, ekonomista, w artykule „Technika i gospodarstwo” zamieszczonym w „Ekonomiście” zwracał uwagę, że postęp informacyjny powinien służyć całemu społeczeństwu, a nie tylko koncernom: „jak nie może być ekonomisty, nieuwzględniającego rezultatów i potrzeb techniki, tak niepowinna technika zaniedbywać nauki ekonomji społecznej, lecz owszem, pogłębiać wiedzę swą w tym kierunku; co opłaci się stokrotnym plonem w powodzeniu indywidualnem i korzyści publicznej”.Polecam materiał źródłowy na ostatnich stronach Biuletynu.

Redaktor prowadzącaiwona Dudzik

Biuletyn pte

magazyn bezpłatnyRedakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo skracania i redagowania nadsyłanych tekstów. Redakcja nie zawsze podziela poglądy i opinie autorów.

Wydawca:Zarząd Krajowy Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego00-042 Warszawa, ul. Nowy Świat 49Tel. 22 551 54 01, faks 22 551 54 44

prezes Zarządu:Elżbieta Mączyń[email protected]

redaktor prowadząca: iwona Dudzik

redaguje zespół w składzie:Alojzy Czech, Artur Pollok, Stanisław Rudolf, Stanisław Gliński, Paweł Adamczyk, Grzegorz Wałęga

recenzent naukowy: Ryszard Kowalski

Opracowanie graficzne, Dtp, korekta:FirstPage PublishingStudio Ling Brett

reklama:Agnieszka Jarczyń[email protected]. 22 551 54 40

Druk:db PRiNT POLSKA Sp. z o.o.

Białystok 15-732, ul. choroszczańska 31tel./fax 793 233 238, (85) 652 09 25, e-mail: [email protected]

Bielsko-Biała 43-309, ul. Willowa 2,tel./fax (33) 827 93 54e-mail: [email protected]

Bydgoszcz 85-034, ul. Długa 34tel. (52) 322 37 42 fax (52) 322 65 52 e-mail: [email protected]

częstochowa 42-200, ul. Kilińskiego 32/34tel. (34) 324 97 33, (34) 324 26 30, fax (34) 324 26 30e-mail: [email protected]

elbląg 82-300, ul. giermków 5tel. 504 158 840 e-mail: [email protected]

gdańsk 80-830, ul. Długi targ 46/47tel. (58) 301 54 61 tel/fax (58) 301 99 71 e-mail: [email protected]

gliwice 44-100, ul. Zwycięstwa 47 tel. (32) 331 30 81 tel./fax (32) 331 30 82 e-mail: [email protected]

Katowice 40-129, ul. misjonarzy Oblatów 27tel. (32) 25 96 279 tel/fax (32) 25 98 878 fax (32) 25 85 482 e-mail: [email protected]

Kielce 25-406, ul. Świętokrzyska 21Uniwersytet Humanistyczno-przyrodniczy Jana Kochanowskiego w KielcachWydział Zarządzania i Administracjitel./fax (41) 349 65 28 e-mail: [email protected]

Koszalin 75-254, ul. Franciszkańska 52tel./fax (94) 343 33 33, tel. (94) 343 19 60 e-mail: [email protected]

Kraków 30-003, ul. lubelska 21tel. (12) 634 32 59 tel./fax (12) 634 03 81 e-mail: [email protected]

legnica 59-220, rynek 28 tel. (76) 852 38 72 e-mail: [email protected]

lublin 20-407, ul. przyjacielska 4tel./fax (81) 532 84 14, (81) 534 35 50 e-mail: [email protected]

Łódź 90-608, ul. Wólczańska 51tel. (42) 632 28 17 fax. (42) 632 44 20e-mail: [email protected]

Olsztyn 10-117, ul. 1 maja 13 tel. (89) 527 58 25 tel./fax (89) 527 24 49e-mail: [email protected]

Opole 45-058, ul. Ozimska 46atel./fax (77) 401 69 01 tel. (77) 401 69 00e-mail: [email protected]

poznań 61-779, ul. Klasztorna 24/25tel. (61) 852 86 91, fax (61) 851 90 58e-mail: [email protected]

rzeszów 35-045, ul. Hetmańska 15 tel. (17) 853 36 49, fax (17) 853 38 15 e-mail: [email protected]

szczecin 70-414, plac Jana Kilińskiego 3tel. (91) 455 34 55, fax (91) 455 34 71 e-mail: [email protected]

toruń 87-100, ul. Kopernika 21tel. 793 370 619, e-mail: [email protected]

Wałbrzych 58-300, ul. szmidta 4atel. (74) 842 62 60 e-mail: [email protected]

Warszawa 00-042, ul. nowy Świat 49tel. (22) 551 54 20, fax (22) 55 15 444 e-mail: [email protected]

Wrocław 50-156, ul. Łaciarska 28tel./fax (71) 343 63 18 e-mail: [email protected]

Zielona góra 65-066, ul. Żeromskiego 3, skr. 165, tel./fax (68) 320 25 89, tel. (68) 327 04 19, e-mail: [email protected]

ODDZiAŁy pOlsKiegO tOWArZystWA eKOnOmicZnegO

Biuletyn PTE nr 1/2012

Zmarł dr Stanisław Wesołowski, wieloletni redaktor naczelny pisma „Gospodarka Materiałowa i Logistyka”. Mój serdeczny przyjaciel i kolega. Łączyło nas wiele: zainteresowania zawodowe, wspólne publikacje, udział w krajowych i międzynarodowych sympozjach ixkonferencjach, a nade wszystko wzajemna życzliwość i bezintere-sowność. Nasza znajomość sięga odległych czasów. Jako młody absol-went Szkoły Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie (obecnie SGH) podjąłem w 1957 r. pracę na stanowisku inspektora gospodar-ki materiałowej w Ministerstwie Przemysłu Ciężkiego, w którym już pracował Stanisław, absolwent Wydziału Prawa Uniwersytetu w To-runiu. i tak kolejne lata wspólnej pracy zbliżyły nas, a tematyka go-spodarki materiałowej, następnie logistyki, była wspólnym, naszym przedmiotem działalności, a także licznych publikacji.

Stanisław w latach sześćdziesiątych pracuje w instytucie eko-nomicznym, podejmuje także współpracę z redakcją „Gospodarki Materiałowej”, pisząc pierwsze artykuły. Umiejętność przełożenia doświadczeń praktycznych na teksty artykułów, jak się później prze-konałem, nie była sprawą prostą, a tę łatwość posiadał Stanisław. Publicystyka ekonomiczna i organizatorska w kolejnych latach stała się Jego specjalnością. W 1974 r. obejmuje funkcję redaktora na-czelnego, którą pełnił aż do roku 2000, w którym przeszedł na eme-ryturę. Pod Jego kierownictwem „Gospodarka Materiałowa”, a od 1994 r. „Gospodarka Materiałowa i Logistyka” stała się znaczącym periodykiem ekonomicznym.

Stanisław miał wiele cech, które Go wyróżniały, a niektóre wyni-kały z Jego osobowości; były niepowtarzalne. W pracy zawodowej, na stanowisku redaktora nigdy nie kierował się względami ideologiczny-mi bądź politycznymi; liczyła się fachowość, wartości merytoryczne, przydatność praktyczna podejmowanych tematów i ich treści.

Stanisław zgromadził liczne grono autorów pracujących w przed-siębiorstwach, którzy zapewniali stałą więź tematyczną Gospodar-ki Materiałowej z praktyką. Znajomość języka niemieckiego jaką posiadał Stanisław pozwoliła zapewnić stały przegląd na łamach „Gospodarki Materiałowej i Logistyki” literatury ekonomicznej i or-ganizacyjnej krajów o gospodarce rynkowej: Republiki Federalnej Niemiec, Austrii, Szwajcarii. Publikacje te przybliżyły nowoczesne rozwiązania organizacyjne i ekonomiczne w sferze gospodarki ma-teriałowej, a także rynku środków produkcji polskim czytelnikom. Były one wykorzystane w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku w formułowaniu rozwiązań polskiej reformy gospodarczej w sferze funkcjonowania rynku, zwłaszcza zaś integracji rynków środków produkcji i konsumpcji.

W latach 1965–1988 były organizowane międzynarodowe sym-pozja gospodarki w poszczególnych krajach tzw. realnego socjalizmu. Tematyka tych sympozjów obejmowała różnorodną problematykę zaopatrzenia, zbytu, gospodarowania materiałami. Liczne referaty autorów z poszczególnych krajów prezentowały mnogość treści i po-glądów. Można z nich było odczytać zarówno poglądy teoretyczne, jak i rozwiązania praktyczne dotyczące funkcjonowania zaopatrze-nia, gospodarowania materiałami. Były także źródłem informacji o reformach gospodarczych podejmowanych w poszczególnych krajach, np. na Węgrzech, w Polsce, Czechosłowacji. Stanisław był autorem wielu referatów, a także współorganizatorem dwóch sym-pozjów, jakie odbyły się w naszym kraju.

W drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych, a także w pierwszej dekadzie XXi wieku Polskie Towarzystwo Ekonomiczne organizo-wało wyjazdy konsultacyjne i szkoleniowe do Niemiec, a ich tema-tem były problemy społecznej gospodarki rynkowej. Uczestnikiem tych wyjazdów był często Stanisław. Treść tych spotkań przedsta-wił w licznych artykułach opublikowanych w wydawnictwie PTE. Wg opinii Pani E. Mączyńskiej, Prezesa PTE, Stanisław był bardzo aktywnym uczestnikiem tych spotkań, prezentując merytoryczne doświadczenia naszego kraju w sferze gospodarki rynkowej.

PTE organizowało także w i dekadzie XXi wieku liczne konfe-rencje nt. społecznej gospodarki rynkowej. Stanisław był wielokrot-nie autorem referatów, publikował także artykuły.

Krótkie wspomnienie nie jest w stanie zawrzeć bogatego i wszechstronnego dorobku Stanisława w dziedzinie gospodarki materiałowej i logistyki. Był on powszechnie szanowanym specja-listą od tych zagadnień, a synteza jego myśli zawartych w licznych publikacjach z powodzeniem wystarczyłaby na prace godne kolej-nych stopni i tytułów naukowych. Ale nie zabiegał aktywnie o ich uzyskanie.

Na kilkanaście dni przed śmiercią Stanisława ukazało się drugie wydanie książki pt. „Moje przeżycia okupacyjne w Rypinie (1939–1945)”. Na łamach tej książki (164 s.) zawarł własne wspomnienia dwunasto-, piętnastoletniego chłopca o latach okupacji w Rypinie, miasteczku na ziemi dobrzyńskiej, które zostało włączone w 1939 r. do Rzeszy Niemieckiej. Lektura tej książki pasjonuje, wzbogaca na-szą wiedzę o latach jakże okrutnych w dziejach naszej Ojczyzny.

Te krótkie wspomnienia wskazują na wszechstronność zainte-resowań Stanisława. Był pasjonatem historii. Znał przebieg wojen w starożytnej Grecji i Rzymie, w wiekach średnich w Europie. Moż-na powiedzieć, że historia ii wojny światowej była jego specjaliza-cją hobbystyczną. Często wzajemnie uzupełnialiśmy swoją wiedzę o tym okresie. Miałem przygotowane dla Stanisława kilka książek wydawnictwa Bellona, których niestety już nie przeczyta. Charak-terystyka Jego osobowości nie byłaby pełna, gdybym nie wspomniał jeszcze o kilku przejawach Jego osobowości.

Stanisław nigdy nie podniósł głosu, nie wykazywał zdener-wowania, nie czynił żadnej przykrości swoim przyjaciołom, ko-legom, znajomym. Z Jego usposobienia płynęła dobroć, życzli-wość, pogoda ducha. Był niezrównanym opowiadaczem anegdot. Wiele z nich weszło do klasyki. Osobiście wiele z nich powta-rzam, wskazując na autora.

Jeszcze jedna sprawa godna odnotowania. Stanisław był miło-śnikiem ziemi augustowskiej, którą i ja podziwiam. Corocznie przez 17 lat biwakowałem w przyczepie nad jednym z jezior augustow-skich. Stanisław był organizatorem i uczestnikiem spływów kajako-wych Czarną Hańczą od jeziora Wigry do Augustowa. Pierwszy raz z nim płynąłem w 1980 r., a później wielokrotnie przemierzaliśmy ten szlak. Będąc już chorym, mówił mi, że może w tym roku popły-niemy Czarną Hańczą. Niestety, śmierć (19 stycznia) nie pozwoli zrealizować Jego pragnienia. Stanisław był szczególną osobowością. Pozostanie w naszej pamięci jako osoba niepowtarzalna. Tej luki nie da się wypełnić.

Czesław Skowronek

WspomnienieDr Stanisław Wesołowski

1929–2012

str. 16–20

4

str. 12–15

spis treści

str. 26–27

str. 38

str. 34

str. 16–20

Wywiad z Elżbietą MączyńskąO gospodarce, chorobie holenderskiej i efekcie netto str. 6–7

internet – nauka – otwarty dostęp str. 8–11

W gospodarce nie ma sytuacji bez wyjścia Witold Orłowski str. 12–15

Zawiłe drogi polskiej transformacjiWitold Kieżun str. 16–20

ikebana zadziwień i paradoksówAndrzej Zawiślak str. 22–24

Olimpijska rywalizacja młodych talentów w ekonomii – rozmowa ze Stanisławem Owsiakiem przewodniczącym Komitetu Głównego Olimpiady Wiedzy Ekonomicznej str. 26

Olimpiada w liczbach, Paweł Adamczyk str. 27

Facebook dla rządu Elżbieta Mączyńska str. 28–31

Refleksje wokół książki „Przez ciekawe czasy” Elżbieta Mączyńska str. 32–33

Z życia PTE str. 34–35

Z naszych starodruków str. 36–37

Warto byćWarto przeczytać Warto zobaczyć str. 38

Kwestionariusz ekonomisty str. 39

debata

wywiad

opinie

opinie

felieton

temat numeru

forum

impresje

wydarzenia

historia

kulturalnie i naukowo

w towarzystwie prezesa

Edytorial, iwona Dudzik str. 3

Wspomnienie Stanisław Wesołowski (1929–2012) str. 4

Spis treści str. 5

Biuletyn nr 1/2012 r.

6 Biuletyn PTE nr 1/2012

wywiad

O gospodarce, chorobieholenderskiej i efekcie netto

rozmowa z elżbietą mączyńską, prezes polskiego towarzystwa ekonomicznego

skoro motto jest o liczeniu, to policzmy i my. Wszyscy przecież teraz liczą budżet. Jest coś w powietrzu takiego, co skłania ludzi do dyskusji o budżecie.Ludzie nauczyli się, że stan finansów pań-stwa przekłada się na ich własne, domowe budżety. Tak jak zmiana kursu walutowego przekłada się on na naszą osobistą sytuację, którą budują wydatki budżetowe i podatko-we wpływy. Stan finansów państwa określa też siłę waluty: im bardziej złoty się osłabia, tym więcej w przeliczeniu na złote musimy wydawać na spłatę długów. Prasa rozpisuje się o tym, że Polacy kupują. To jest dobry objaw, bo świadczy o tym, że mają za co kupować, ale – z drugiej strony – zły, bo dowodzi, że lu-dzie boją się trzymać pieniądze, gdyż obawiają się, że importowane towary będą kosztować więcej. Handlowcy twierdzą, że nigdy nie no-towali takich obrotów, nawet przed świętami.

Jednak tempo wzrostu konsumpcji zaczę-ło spadać. Z 3,6% rdr w ii kwartale do 3% w iii kwartale.A PKB?

4,1%. A dlaczego? Bo inwestycje rosną. i to jest najciekawsze, że napęd naszego silnika gospodarczego przesuwa się na cylinder z in-westycjami, które rok do roku wzrosły o 8,5%, po wzroście w drugim kwartale o 6,9%.i to jest bardzo pozytywna wiadomość. Jeśli akumulacja rośnie, to mnie nie martwi, że spada konsumpcja. Następuje przecież nie tylko proste przesunięcie, ale działa też efekt mnożnikowy inwestycji. Ponadto, inwesto-wanie zawsze w jakimś stopniu jest wyrazem optymizmu inwestorów i ich wiary w korzystne perspektywy rozwojowe. Na ogół (choć nie za-wsze) optymizm taki wynika z rozeznania per-spektyw rynkowych przez inwestorów.

Wartość dodana brutto w przemyśle wzrosła o 5,5%, a w budownictwie o 11,9%.To są głównie inwestycje infrastrukturalne, które też dają efekt mnożnikowy. Z punktu widzenia oceny perspektyw gospodarczych,

najistotniejsze są zamierzenia inwestycyjne i nakłady na inwestycje, które mają też efekt psychologiczny: jeżeli ktoś inwestuje, to ma pozytywne oczekiwania i jakiś program. To może sprzyjać występowaniu efektu naśladow-nictwa i domina inwestycyjnego. Optymizm bywa bowiem zaraźliwy (tak samo zresztą jak pesymizm).

poprawę nastrojów potwierdza porównanie z ii kwartałem na innej płaszczyźnie: wtedy, przy bardzo dużej sprzedaży, słabiej rosły in-westycje. sprzedawano zatem głównie zapasy.Sytuacja odwróciła się też w innym wymiarze: wyraźna była nadpłynność, która nie zawsze jest objawem zdrowia. Może bowiem świad-czyć albo o braku pomysłów na zainwestowanie

środków pieniężnych, albo o braku perspektyw rozwojowych i negatywnych oczekiwaniach, obawach, że zwiększy się ryzyko gospodarcze... A zatem, w skali gospodarki narodowej infor-macja, że była nadpłynność, a teraz inwestycje rosną, to jest dobra wiadomość.

przejdźmy od skali mikro do skali makro. Znamy już założenia programu dostosowa-nia fiskalnego, które rząd realizuje. W tym roku mamy zejść do poziomu 4,8% deficytu budżetowego, jest więc szansa w przyszłym roku obniżenia deficytu poniżej 3% pKB. pod warunkiem, oczywiście, że wzrosną nie tylko fiskalne źródła przychodów budżetowych, ale np. będzie gruba poduszka zysku z nBp.Poduszka będzie pokaźna, bo zyski banków zapowiadają się rekordowo. Rekordowo! Mam jednak wątpliwości, czy z kolosalnych zysków banków można się tylko cieszyć. Zyski banków bowiem są m.in. pochodną drogich kredytów. Żeby deficyt budżetowy był mniejszy, to dzia-łania muszą być podjęte i po stronie wpływów, i po stronie wydatków. i te działania zostały za-programowane. Choć, moim zdaniem, nie są one wystarczające – zaprogramowane działa-nia podatkowe nie obejmują bardzo ważnych, tak uważam, podatków majątkowych (z wy-jątkiem projektowanego podatku od wydoby-wanych surowców). Zyski bowiem, a zatem i podatki, w zglobalizowanej gospodarce łatwo migrują do innych krajów. Dlatego zasadna by-łaby zmiana filozofii podatkowej, tak by m.in. zmniejszyć wagę podatków od źródeł migrują-cych. im bardziej zglobalizowana jest gospo-darka, tym łatwiej można przenosić (poprzez odpowiedni transfer kosztów) dochody i zyski w miejsca, gdzie podatki są mniej dotkliwe. Państwa, także w Unii Europejskiej, konkurują ze sobą systemami podatkowymi. Jeśli nałoży-my na to promowane przez różne lobby projek-ty scentralizowania rachunkowości w firmach globalnych, które będą mogły dowolnie reży-serować alokacją kosztów i dochodów zgodnie ze swoją polityką optymalizacji podatkowej, to okaże się, iż poziom ryzyka, że do budżetu krajowego nie wpłynie niezbędna i zaplanowa-

Nie wszystko, co się liczy, może zostać policzone,

i nie wszystko, co może zostać

policzone, liczy się*.

motto Alberta einsteina wyeksponowane w jego gabinecie w institute for Advanced study w princeton.

7

Fot.

– ar

chiw

um P

TE

na kwota, jest bardzo wysoki. Optymalizacja podatkowa jest najczęściej zgodna z prawem, choć bywa jazdą po bandzie, ale kontrola tych praktyk może być bardzo kosztowna, tak bar-dzo, że skórka nie okaże się warta wyprawki. Każdy kraj, który ma kłopoty budżetowe, po-winien zadbać o to, by podstawą wpływów bu-dżetowych były podatki oparte na podstawach mniej wirtualnych. Przykładem tego jest wła-śnie podatek wydobywczy. Bardzo trudno jest nie zapłacić takiego podatku – tony czy metry sześcienne łatwo jest porachować.Z drugiej strony, wzrost zysków w przedsię-biorstwie wydobywczym najczęściej wynika ze wzrostu cen na świecie, a nie z lepszej efektyw-ności wydobycia. Niektóre kraje cierpią na tzw. chorobę holenderską, która polega na tym, że strumień pieniędzy z wydobycia i eksportu su-rowców nie przekłada się na rzeczywisty wzrost gospodarki. Bardzo mądrze postępują Norwe-gowie, którzy stworzyli specjalny fundusz ropy. Środki tego funduszu są inwestowane w celu zabezpieczenia przyszłych pokoleń, gdy stru-mienie dochodów z kopalin zostaną wyczerpa-ne. Może zatem warto byłoby zastanowić się nad koncepcją polskiego „funduszu miedzi”, tym bardziej że nałożony na KGHM podatek wydobywczy jest relatywnie wysoki.

mamy właśnie zapowiedź projektu budżetu, debaty posłów potrwają pewnie do 2013 roku.Każda propozycja rządowa może być bronią obosieczną. Podwyższenie składki rentowej

o 2 punkty procentowe może przynieść efekt zerowy, jeśli wzrost kosztów u przedsiębiorców skłoni ich do ograniczenia zatrudnienia bądź płac lub do przeniesienia działalności do szarej strefy. Efekt netto! Szkoda, że przy takich pro-pozycjach nie jest dokładnie liczony efekt net-to. Łącznie z VAT-em: Ministerstwo Finansów nie informuje, jaki był efekt netto podniesienia stawki VAT. O tym, czy nie pojawił się efekt krzywej Laffera, kiedy podwyższenie podatku powoduje obniżenie wpływów, jak wielokrotnie już bywało. Podobnie może się dziać z podwyż-szeniem wieku emerytalnego – bez należytego rozwiązania kwestii okresu ochronnego – teraz 4 lata – nie ma żadnej gwarancji, że wzrośnie zatrudnienie osób starszych, przed osiągnię-ciem wieku emerytalnego.

Wróćmy do budżetu...i do sytuacji ogólnej, która – kształtując wa-runki otoczenia – będzie wpływać bardzo silnie na funkcjonowanie gospodarki w przy-szłym roku. Pełno jest katastroficznych wizji, które mają sprowadzić totalną klęskę na Eu-ropę i – w efekcie – na Polskę. Jestem bliższa dość trzeźwej oceny sytuacji ministra Rostow-skiego, który uważa, że nie będzie tak źle. Bo wciąż będą się w przyszłym roku kręcić te na-sze koła zamachowe, a zwłaszcza inwestycje infrastrukturalne; sytuacja w strefie euro, o ile zostanie opanowana, też przełoży się pozytyw-nie na nasz rozwój. Obydwa te czynniki – wiel-ki, wciąż niezaspokojony popyt wewnętrzny

oraz środki unijne trzymają nas wciąż nad po-wierzchnią. Porównajmy zresztą prognozy dla Polski – te z przeszłości – Banku Światowego i Komisji Europejskiej z rzeczywistymi wynika-mi, a okaże się, że potencjał naszej gospodarki był w tych prognozach ciągle niedoszacowany. Osiągaliśmy więcej, niż nam prognozowano za granicą. Opozycja oskarża Rostowskiego o to, że nie jest on w stanie przewidzieć skali za-grożeń i że przyjął, na etapie wstępnym, trzy scenariusze rozwoju sytuacji.Nie można inaczej opracowywać prognozy, niż opierając się na scenariuszach; jakakolwiek prognoza bez planu B jest niebezpieczna.

nie możemy też przewidzieć, kiedy hordy spekulacyjnych wilków rzucą się na złotego, by przetestować odporność naszej waluty i nerwy ministra finansów.Mało tego, minister finansów (tym bardziej prezes NBP) powinien mieć jeszcze scena-riusz, którego nie ujawni, by graczom nie dać szans na takie właśnie testowanie. Ale – mam nadzieję – wraz z uspokojeniem się sytuacji na rynkach finansowych UE do takiego testowa-nia będzie dochodziło rzadziej.

Oby! Dziękuję za rozmowę.Piotr Rachtan

(artykuł jest przedrukiem z „Nowego Życia Gospodarczego” nr 12/2011)

8 Biuletyn PTE nr 1/2012

debata

internet – nauka – otwarty dostęp

elżbieta mączyńska:– Nasza debata jest m.in. reakcją na niedawne, turbulentne, wydarzenia związane z ACTA (An-ti-Counterfeiting Trade Agreement – Umowa handlowa dotycząca zwalczania obrotu towara-mi podrabianymi). Wydarzenia te uwypukliły dysfunkcje systemu stanowienia prawa w Pol-sce. Rozumiem, że ACTA to trudna sprawa, bo występuje tu wiele sprzecznych interesów. Na przykład, jako pracownik dydaktyczny Szkoły Głównej Handlowej, kiedy polecam studentom lektury, chciałabym, żeby mieli nieodpłatny do nich dostęp. Zaś jako autorka książek, przeciw-nie, chciałabym mieć z tego jakieś pieniądze. Jednak rozwiązania, które proponuje się na szcze-blu i Unii Europejskiej i w Polsce niestety, przy-wodzą na myśl wydarzenia i ruchy luddystyczne z początkowego okresu pierwszej rewolucji prze-mysłowej z lat 1811–1813. Luddyści upatrywali winy w maszynach, próbowali je niszczyć i w ten sposób powstrzymywać postęp. Teraz próbuje się atakować internet. Oczywiście, kradzież mienia intelektualnego poprzez internet jest taką samą kradzieżą jak kradzież jakiegokolwiek innego dobra realnego i oczywiście to potępiam. Ale proponowane rozwiązania to gonienie królicz-ka i właściwie prowadzą do ośmieszania prawa. Wcześniej czy później, proponowane do wprowa-dzenia internetowe ograniczenia prawne zostaną pokonane przez internautów. Dlatego też jak

najbardziej zasadne są rozwiązania i działania na rzecz otwartości dostępu do zasobów informacji, w tym zwłaszcza informacji naukowej. To po-winno być domeną i wielką rolą państwa, które poprzez system regulacyjny powinno prowadzić do godzenia sprzecznych interesów, a zarazem intensyfikować politykę otwartego dostępu do informacji. Potęga i potencjał internetu to siły, które determinować będą kierunki przemian we współczesnym świecie. To potencjał wikinomii i makrowikinomii. istotne jest, aby poprzez do-brze przemyślane regulacje wyzwolić potencjal-

ne dodatnie efekty synergiczne związane z wy-korzystywaniem internetu, zarazem ograniczając synergię negatywną, wynikającą z wad technolo-gii internetowych. Jedną z groźniejszych jest np. ryzyko przestępstw internetowych i naruszania zasad ochrony danych osobowych. Ponadto wir-tualizacja może w niektórych sytacjach zabijać kreatywność.

Bożena Bednarek-michalska:Obecnie w świecie tworzenie nowej infrastruk-tury komunikacyjnej dla otwartej nauki jest dale-

mamy zbyt konserwatywne struktury akademickie w naszym kraju, które nie są w stanie absorbować tego, co jest postępem technicznym na świecie – mówił profesor Julian Auleytner, rektor Wyższej szkoły pedagogicznej towarzystwa Wiedzy powszechnej w Warszawie, podczas debaty na temat otwartej nauki i edukacji. Zorganizowało ją 26 stycznia ministerstwo nauki i szkolnictwa Wyższego oraz polskie towarzystwo ekonomiczne. Oto skrót dyskusji z udziałem zwolenników idei obowiązkowego udostępniania w internecie zdobyczy polskiej nauki.

uC

ze

stn

iCy

de

ba

ty

elŻBietA mącZyńsKA, prezes polskiego towarzystwa ekonomicznego, profesor sgH i ine pAn

DOminiKA cZerniAWsKA, socjolożka, pracownik interdyscyplinarnego centrum modelowania matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego

AlicJA pAceWicZ, współzałożycielka i dyrektor ds. programów i wydawnictw centrum edukacji Obywatelskiej

pAWeŁ sZcZęsny, biolog, pracownik instytutu Biochemii i Biofizyki pAn oraz instytutu Biologii eksperymentalnej i Biotechnologii roślin Uniwersytetu Warszawskiego, popularyzator otwartej nauki i edukacji naukowej

9

ko posunięte. W Polsce jest to wszystko jeszcze w powijakach. Stoimy przed decyzją, czy nasze zasoby naukowe chcemy udostępnić, czy nie. Jeżeli się zdecydujemy, będziemy musieli zbu-dować narzędzia, które pozwolą nam realizować otwartą naukę: otwierać laboratoria, udostępniać zgodnie z prawem artykuły, monografie. Także znaleźć równowagę między potrzebami naukow-ców, którzy chcą być opłaceni za swoją pracę, a potrzebami odbiorców, którzy liczą na to, że do zasobów nauki będą mieć swobodny dostęp i innowacyjnie je wykorzystywać, wymyślać nowe idee, tworzyć nową naukę. Otwieranie nauki jest naszym wspólnym narodowym interesem. Rozwiązania są wskazane w raporcie interdy-scyplinarnego Centrum Modelowania Matema-tycznego i Komputerowego Uniwersytetu War-szawskiego, warto o nich rozmawiać.

Alicja pacewicz:Zajmuję się edukacją na poziomie podstawo-wym, gimnazjalnym i ponadgimnazjalnym, więc patrzę na to jeszcze z innej perspektywy. Jak bardzo młodym ludziom zależy na otwartych zasobach, można się było przekonać obserwując ostatnie protesty. Oni mają poczucie, że napraw-dę walczą w słusznej sprawie. Walczą o wolność w internecie, choć czasami nie zawsze rozumieją ją dokładnie tak jak my, autorzy różnych publi-kacji, wykonawcy, autorzy piosenek czy twór-cy filmów chcieliby rozumieć. Będzie bardzo trudno ich przekonać, że mają się cofnąć do XX wieku. Bo oni żyją już w innym świecie, mówią innym językiem. Warto też pamiętać, że jak wy-nika z niektórych badań, obecnie około 70 proc. informacji ważnych dla ich edukacji uczniowie czerpią z internetu, a nie z lekcji.

Skąd biorą te otwarte zasoby? Stąd, że jest na szczęście Wikipedia. Nie wiem, co polska eduka-cja zrobiłaby, gdyby nie było Wikipedii…To ona pozostaje głównym źródłem informacji polskich uczniów o świecie. Niestety, zaraz po niej jest

Ściąga.pl, a na następnych miejscach serwisy, na których można znaleźć „gotowce”, a nawet zamówić za niewielką opłatą napisanie pracy na zadany temat. To jest konsekwencja braku polity-ki państwa w sprawie otwartych zasobów eduka-cyjnych. Gdy państwo się usuwa, wchodzi Ściąga.pl... Jeżeli chcemy, żeby coś się zmieniło – a naj-wyższy czas, żeby coś się stało – powinny powstać takie instytucje, jak w innych krajach opisywa-nych m.in. w raporcie. W Norwegii działa do-bry edukacyjny portal dla nauczycieli i uczniów, stworzony i finansowany przez państwo. istnieje też publiczna rada, która dba o mądre standary-zowanie zasobów przeznaczonych do umieszcze-nia w internecie. Po pierwsze, dba o standardy techniczne, aby treści dało się odczytywać na różnych nośnikach i w różnych programach, a nie tylko w jednym, określonego producenta. Po dru-gie, jeszcze ważniejsze, wyznacza standardy jako-ści materiałów edukacyjnych.

W Polsce mamy edukacyjny portal Scholaris, który niestety jak dotąd zawodził nasze nadzieje, a poza tym skierowany jest do nauczycieli.

Są tacy, którzy twierdzą, że najlepsze rozwią-zanie to rada odpowiedzialna za standaryzację jakości, formatu technicznego, do określania metadanych. Natomiast resztę lepiej pozostawić wolnemu rynkowi oraz takim instytucjom jak fundacje i stowarzyszenia.

W Norwegii i innych krajach funkcjonują równolegle oba modele i nic nie stoi na prze-szkodzie, żeby w Polsce też tak było. Żeby obok rynku zamkniętych zasobów, dostępnych za pie-niądze po spełnieniu innych warunków, istniała duża publiczna domena otwartych zasobów edukacyjnych. i to takich, jakich potrzebują uczniowie i nauczyciele: budzących ciekawość, łatwo dostępnych, łatwych do wyszukania, nie „kobył”, nie trzystustronicowych PDF-ów, tylko materiałów modułowych, z których nauczyciel może sobie stworzyć własną układankę procesu nauczania.

paweł szczęsny: instytut Biochemii i Biofizyki PAN ma otwarty mandat od dwóch lat. Z otwartością, w sensie społecznym, nie ma kłopotu. Naukowcy, kiedy im się wytłumaczyło, na czym polega taki man-dat, że sprowadza się do obowiązku umieszczania w instytucjonalnym repozytorium ich publikacji, zgodzili się na to bez problemów. Poświęcają do-datkowe pół godziny raz na jakiś czas, kiedy nową publikację trzeba umieścić w repozytorium.

Natomiast patrząc na doświadczenia krajów zachodnich, które już niektóre rzeczy mają za sobą, widać, że dalszy proces otwierania nauki rodzi dość duże problemy i za chwilę będziemy je mieli także w Polsce. Na przykład chcielibyśmy mieć publikacje w takiej formie, która umożliwia czytanie tekstu przez komputer. Większość wy-dawców jednak w tym upatruje zagrożenia dla swoich biznesów.

Kolejna sprawa to kwestia danych. Nie za bar-dzo wiadomo, w jaki sposób je licencjonować. W warstwie technicznej dojdą takie problemy jak: współpraca pomiędzy bazami danych, kon-trola jakości, kontrola wersji. Mnie się wydawało, że udostępnienie dokumentów jest czymś oczy-wistym, ale nawet przykład naszego Ministerstwa Nauki pokazuje, że tak nie jest. Krajowy Program Badań, który został podpisany w ubiegłym roku, został udostępniony jako zeskanowany PDF, co utrudnia szukanie w nim i kopiowanie.

A kolejna sprawa z obszaru, którym ja się zajmuję, czyli nauk biologicznych, może wręcz wywołać podobne protesty, jakie mieliśmy prze-ciwko ACTA. Stanie się to, gdy społeczeństwo się zorientuje, że standardową praktyką w naukach medycznych jest siedzenie na gotowych wyni-kach przez dwa lata, dopiero potem publikowa-nie ich. W 2009 r. przeprowadzono analizę, która nawiasem mówiąc, nie jest otwarta, że przecięt-ny lek mógłby trafić na rynek dwa lata wcześniej. Jeśli on pojawia się później, z tego powodu umierają ludzie. To już nie jest jakieś tam zabra-

Fot.

– ar

chiw

um P

TE

JUliAn AUleytner, rektor Wyższej szkoły pedagogicznej towarzystwa Wiedzy powszechnej w Warszawie

AnetA JAnOWsKA, szkoła główna Handlowa

micHAŁ miąsKieWicZ, Departament Analiz strategicznych Kancelarii premiera

BOŻenA BeDnAreK- -micHAlsKA, wicedyrektor Biblioteki Uniwersytetu mikołaja Kopernika, wykładowca UmK

10 Biuletyn PTE nr 1/2012

nie dostępu do darmowych MP3, tylko to jest bardzo poważna rzecz i w momencie kiedy się społeczeństwo zorientuje, że taka praktyka ma miejsce, będzie żądać bardzo mocnego otwarcia procesu naukowego.

elżbieta mączyńska:Dotknął Pan niezwykle drażliwego i bardzo de-nerwującego dla ekonomistów – i z pewnością nie tylko – problemu formatu danych udostęp-nianych przez instytucje publiczne. Dla ekono-mistów dostęp do danych to podstawa analiz, badania trendów gospodarczych oraz teoretycz-nych uogólnień na temat zjawisk ekonomicz-nych. Niestety w wielu przypadkach dane liczbowe są publikowane w formacie uniemożli-wiającym ich komputerowe przetwarzanie w ar-kuszach kalkulacyjnych. Dotyczy to np. danych Ministerstwa Finansów. Na stronie internetowej tego Ministerstwa najnowsze dane liczbowe do-tyczące tak ważnej nie tylko dla ekonomistów kwestii, jaką jest budżet państwa – są dostępne jedynie w formacie PDF. Format taki uniemoż-liwia komputerową obróbkę chociażby w naj-prostszym arkuszu kalkulacyjnym np. w Excelu. Ręczne przepisywanie, wprowadzanie danych do arkuszy kalkulacyjnych jest bardzo praco- i czasochłonne. Oznacza w gruncie rzeczy stratę czasu. Stanowi to poważną barierę analityczną. Jest to po trosze kpina z potencjalnych użytkow-ników danych, zwłaszcza tych, którzy chcieliby przeprowadzić analizy np. wpływów i wydatków budżetowych w różnych przekrojach. Mówili-śmy o tym w PTE już niejednokrotnie. Niestety bez rezultatu. Nie ma poprawy sytuacji. Prze-ciwnie, następuje wręcz pogorszenie. Ustawa budżetowa, czyli ogromne zasoby liczb, była bo-wiem w przeszłości podawana i w formacie PDF i w Excelu. Obecnie najnowsze dane budżetowe i inne są dostępne wyłącznie w PDF. Dotyczy to też danych prezentowanych na stronach in-ternetowych innych ministerstw oraz instytucji publicznych różnych szczebli. Dlaczego tak się dzieje? Nie wiem.

Dominika czerniawska:Chciałam powiedzieć kilka słów na temat na-szego raportu i rozwiązań, jakie zaproponowali-śmy. Możemy wyróżnić dwa zasadnicze sposoby organizowania otwartego dostępu: złota droga, czyli otwarte czasopisma, i zielona droga, czyli otwarte repozytoria. Zielona droga, czyli repozy-toria, są prowadzone przez instytucje. Autorzy albo instytucje mogą zamieszczać tam różnego rodzaju treści: artykuły recenzowane, materiały do dyskusji, edukacyjne, dane, raporty z badań, doktoraty i książki. Z kolei złota droga to czaso-pisma otwarte, które nie wymagają od czytelni-ka opłat. Co ważne, chodzi tylko o czasopisma wydawane elektronicznie. Proponujemy, aby w umowach, które podpisują uczeni przy otrzy-mywaniu grantów, zobligować ich do udostęp-niania publikacji powstałych na podstawie tych

grantów w wybranej przez nich formie. To zna-czy, jeśli artykuł został opublikowany w tradycyj-nym papierowym czasopiśmie, powinien zostać od razu, lub po określonym czasie, umieszczony w repozytorium wskazanym przez instytucję. Ewentualnie artykuł może być też opubliko-wany w złotej drodze, w otwartym dostępie. Kolejną sprawą są otwarte doktoraty. Większość doktoratów nie jest w tej chwili udostępniana w żadnej formie. Proponujemy, by były opubli-kowane, i jeśli nie są objęte patentem, automa-tycznie udostępnione w repozytorium uczelni. Złota droga jest najlepsza dla najcenniejszych prac, które przechodzą proces recenzji. Zakłada-my, że jeżeli polskie papierowe czasopisma decy-dowałyby się na przejście do otwartego dostępu, to również zostaną zdigitalizowane, co jest im wręcz histerycznie potrzebne. Obecnie często w żaden sposób nie można dotrzeć ani do arty-kułów, ani nawet do abstraktów. To jest wielka bolączka polskiej nauki. W ramach rozbudowy-wania złotej drogi zaproponowaliśmy uzależnie-nie finansowania czasopism od tego, czy one otworzą się, czy nie. Mamy ponad 600 polskich czasopism dofinansowywanych z budżetu pań-stwa. Ogromna część tych pieniędzy to są pie-niądze, które są przeznaczane na druk i dystry-bucję. Mała część tych czasopism jest dostępna elektronicznie. Racjonalnym, uzasadnionym ekonomicznie rozwiązaniem byłoby rozważenie poniesienia dodatkowych kosztów związanych z procesem digitalizacji przez ministerstwo i rozbudowę infrastruktury. Umożliwiłoby to wykonanie skoku milowego. To byłaby zarazem digitalizacja, otwarcie tych treści i uzależnienie finansowania od dostarczenia jak największej grupie osób tych artykułów. Drugim sposobem wspierania otwartej drogi jest słabsze rozwiąza-nie, mianowicie włączenie do oceny czasopism samej otwartości. Czasopisma, tak jak jednostki naukowe, podlegają ocenie. Od niej zależy fi-nansowane. Jeśli one byłyby otwarte, to znaczy udostępniane na jakiejś licencji umożliwiającej reprodukowanie tych artykułów, dostawałyby za to dodatkowe punkty. Te wszystkie działania muszą zostać wsparte przez działania miękkie: rekomendacje Ministerstwa Nauki, tworzenie odpowiednich instytucji, wspomaganie wydaw-nictw, uczonych, uczelni w dostosowywaniu

umów, w budowie infrastruktury technicznej, programy szkoleń, wspieranie inicjatyw, które obecnie w Polsce są. Dokładniej omawiamy to w raporcie, więc jeśli państwa coś zainteresowało to odsyłam do niego.

Julian Auleytner: Wątpię w skuteczność uczelni państwowych w Polsce we wprowadzaniu zasad rozwoju, włącznie z czołowymi uczelniami takimi jak Uniwersytet Warszawski, gdzie pracuję, czy SGH. Mamy zbyt konserwatywne struktury aka-demickie w naszym kraju, które nie są w stanie absorbować tego, co jest postępem technicznym na świecie. Dotyczy to zarówno zarządzania uczelnią, jak i zmian w dydaktyce oraz bada-niach. Od lat obserwuję grę pozorów o naukowe tytuły i ilościową statystykę publikacji.

Dowodem na to właśnie jest raport przygo-towany przez Polskie Towarzystwo Polityki Spo-łecznej, pokazujący, jak daleko idzie wirtualizacja przestrzeni edukacyjnej w kontekście otwierania zasobów wiedzy na świecie. Raport pokazuje, jak szybko nam świat ucieka na poziomie akademic-kim. Jeżeli my nie przyspieszymy strategicznej reformy szkolnictwa od podstawówki po szkol-nictwo wyższe, polska „siła robocza” nie będzie zdolną do konkurowania na światowym rynku pracy. Stawia nas to obecnie w pozycji zdecy-dowanie gorszej aniżeli wiele krajów Azji Połu-dniowo-Wschodniej, a nawet Afryki. Przy okazji zauważam, że choć mamy noblistów, to żaden z nich nie jest „produktem” którejkolwiek uczelni w Polsce. Jak to się dzieje, że Stanford Uniwe-rytet, uczelnia, która powstała w tym samym czasie co Politechnika Warszawska ma nie-kwestionowane pierwsze miejsce w światowym rankingu uczelni i wielu wybitnych noblistów, a o naszych uczelniach jakoś nie słychać?! i tu konkluzja: W Polsce jest konieczny Uniwersytet Otwarty, oparty – wzorem innych krajów – na odrębnym akcie prawnym.

A na razie ustawa o szkolnictwie wyższym we-szła w wersji bez zapisów np. o tym, że profesor powinien mieć obligatoryjny adres e-mailowy. Wielu profesorów w Polsce nie ma w ogóle adre-sów e-mailowych, a jeżeli mają, to są one obsłu-giwane przez wnuków albo przez małżonki, bo profesorom się nie chce uczyć obsługi kompute-

debata

11

ra. Więc jeśli mamy mówić o konkurencyjności polskiej nauki, to mówmy o takich reformach szkolnictwa wyższego, które skonsumują to, co zostało tu powiedziane.

Chcę powiedzieć, że Polska poprzez swoje uczelnie znakomicie marnotrawi pieniądze pu-bliczne na edukację. Wiele publicznych uczelni jest deficytowych na koszt podatnika i nie przepro-wadza wewnętrznej restrukturyzacji. Wiele z nich inwestuje w skorupę budowlaną, a nie w wirtuali-zację nauki. Dzisiaj masowa wirtualizacja nie po-trzebuje skorupy budowlanej i dlatego uważam, że PTE powinno utworzyć zespół ds. społecznej reformy edukacji, edukacji powiedziałbym od zera do stu, bo chodzi o edukację ustawiczną.

elżbieta mączyńska:Panie profesorze, utwórzmy go razem. Każde-go, kto chciałby współpracować w ramach tego typu zespołu, zapraszam do kontaktu z PTE.

michał miąskiewicz:Mam pytanie o otwarte doktoraty. Pomysł ten pojawił się w toku prac nad ostatnią nowelizacją ustawy o szkolnictwie wyższym. Oprotestowała go krajowa reprezentacja doktorantów, którzy obawiają się plagiatów. Poza tym, jak coś zosta-nie opublikowane w internecie, to potem już nie będzie można tego opublikować w formie książkowej. To mnie do końca nie przekonało, więc w toku prac nad strategią rozwoju kapitału ludzkiego z zespołem ministra Boniego z po-wrotem wpisaliśmy tę propozycję. W reakcji usłyszeliśmy, że to jest nie do zaakceptowania. Powiedzmy sobie szczerze, że bardzo duża licz-ba doktoratów jest marna i gdyby to publicznie było widać, to wszyscy autorzy i ci, którzy przyj-mują te prace, musieliby się wstydzić.

Bożena Bednarek-michalska:Plagiat to jest stały argument naukowców od 10 lat. Otóż internet jest najlepszym sposobem i najlepszą metodą, żeby wyeliminować plagiat, dlatego że wszystko jest transparentne. Narzę-

dzia dzisiaj wszystko mogą: potrafią wyszukać podobny tekst i sprawdzić, czy to cytat, czy plagiat. Autorzy spoza środowiska naukowego, którzy publikują w internecie, np. na blogach, używają takich narzędzi od jakiś siedmiu lat. Oferuje je też np. Google. To naprawdę jest problem dawno rozwiązany i nie powinniśmy się nim tu zajmować.

Alicja pacewicz:W edukacji dobrze widać, jak digitalizacja i otwarte zasoby zwiększają przejrzystość procesu edukacyjnego. W tej chwili uczniowie i nauczy-ciele są w stanie bardzo szybko się zorientować, kto napisał jakąś pracę jako pierwszy... Niedawno w szkole im. Batorego w Krakowie nauczycielka zaproponowała uczniom, żeby przy pomocy jed-nego z programów rozpoznających tym razem nie tekst, tylko zdjęcia i grafiki, przejrzeli szkolną prezentację o swoim patronie. i ku zdumieniu wszystkich okazało się, że w tej prezentacji zna-lazły się przynajmniej cztery zdjęcia ukradzione z internetu, bo nieopublikowane na licencji cre-ative commons. Zostały przez uczniów sprawnie wymienione na takie, które są całkowicie legalne i wszyscy byli zachwyceni.

Aneta Janowska: A co z punktami? Jeśli pracuję na stopień, to do dorobku liczą się prace opublikowane w czasopi-smach, w których dostaję punkty. Jak to wygląda przy uwolnieniu takich materiałów do wolnego dostępu?

Dominika czerniawska:Nie ma żadnego problemu. Czasopisma na-ukowe, które są elektroniczne, nie muszą być drukowane. Punktów nie przyznaje się w tej chwili za to, że jest papier. Pieniądze się przy-znaje na druk, i to jest problematyczne. Może warto pieniądze przeznaczyć raczej na lepszy zespół redakcyjny czy digitalizację. Jeżeli chodzi o problemy z umowami, które zastrzegają wszel-kie prawa do tekstu wydawnictwu, to jest wynik braku świadomości. W umowie należy zastrzec – tak jak jest w wielu umowach z wydawnic-

twami zagranicznymi – że autor ma prawo do dysponowania wersją zaakceptowaną przez wy-dawnictwo i np. po pół roku może ją umieścić w internecie. Właśnie dlatego przewidzieliśmy te miękkie obszary, szkolenia chociażby z tego, jak takie umowy budować.

paweł szczęsny:Pozytywnym efektem otwierania nauki będzie wzrost uczestnictwa niefachowców w tworze-niu wiedzy naukowej. Nie wiem, czy państwo wiedzą, w zeszłym roku ukazała się publikacja najmłodszych autorów w historii czasopism na-ukowych, średnia wieku była 8 lat. To były dzie-ci, które prowadziły badania nad zachowaniem pszczół. Wszystkie ich rysunki wykonane nie na komputerze, tylko po prostu ręcznie, ukazały się w recenzowanym czasopiśmie naukowym. Taką przyszłość dla naszych dzieci szykuje otwieranie nauki.

Alicja pacewicz:Wrócę do edukacji, chciałam powiedzieć, że nie będzie dobrej edukacji bez otwartych za-sobów. Spośród różnych dobrych rzeczy, które można zrobić dla edukacji w tej chwili, moim zdaniem dobre, otwarte zasoby edukacyjne to jest z ekonomicznego punktu widzenia najbar-dziej efektywny sposób i najbardziej włączający też tych, którzy mają trudny dostęp, bo miesz-kają w miejscach, gdzie nie ma dobrych szkół i nauczycieli. Druga rzecz, to chcę jeszcze raz powiedzieć, że to nie jest czas na spontaniczne działania zwariowanych naukowców i dzienni-karzy. To jest czas na rozwiązania systemowe. To jest czas na ustawienie przez publiczne wła-dze standardów technologicznych i standardów jakości. Bo zasada wolnych licencji to jest stan-dard nowoczesnego świata.

Bożena Bednarek-michalska:i rzeczywiście, skoro mamy już analizę, która jest dobrym punktem wyjścia do wprowadzania kon-kretnych zmian, to w imieniu Koalicji Otwartej Edukacji chciałam zadeklarować pomoc. Prak-tyczną pomoc w tym, jak wprowadzać konkretne rozwiązania polityczne, organizacyjne, technicz-ne do tego, żeby otworzyć naukę. Na tym nam najbardziej zależy.

Debata pt. Otwarta nauka” i „otwarta edukacja” jako zjawisko społeczne i problem polityki naukowej zorganizowana w ramach projektu Forum Myśli Strategicznej, dofinansowanego ze środków Narodowego Banku Polskiego.Więcej: WWW.pte.pl

Opracowanie na podstawie stenogramu debaty w ramach Forum Myśli Strategicznej

Iwona Dudzik wypowiedzi autoryzowane

Uczestnicy debaty o otwartej nauce, pte, 26 stycznia 2012 r.

12 Biuletyn PTE nr 1/2012

To samo można powiedzieć o perspektywie zakończenia kryzysu globalnego. Rynek, prę-dzej czy później, znajdzie drogę do równo-wagi. Pytanie tylko, jak szybko, jakim kosz-tem i kto za to zapłaci? Świat i rynek nie są sprawiedliwe. Gdy przychodzi do rozliczenia kosztów, niektórzy przerzucają je na innych.

skąd ten kryzysMówiliśmy: „bezpieczne jak w banku”. Niko-mu do głowy nie przychodziło, że pieniądz za-niesiony do banku może być zagrożony. W tej chwili ludzie wcale nie są pewni, czy bank jest miejscem bezpiecznym.

Załamało się nasze zaufanie do podstawo-wych instytucji gospodarki rynkowej. To coś nowego. W końcu lat 90. także mieliśmy do czynienia z kryzysem światowej gospodarki, ale nie spowodował on tak głębokich, tak fun-damentalnych zmian jak ten obecny.

Wielkie kryzysy zdarzają się zazwyczaj w momencie wielkich zmian gospodarczych na świecie. Kryzys lat 30. wybuchł w okresie przesuwania się centrum finansowego i go-spodarczego świata z Europy do Stanów Zjed-noczonych Ameryki Północnej.

Obecny kryzys narastał, gdy centrum real-nej gospodarki przenosiło się z USA na Daleki Wschód. Regiony, które do tej pory uważane były za lepiej rozwinięte, zaczynają kuleć i mają tendencję do zadłużania się kosztem tych, któ-re właśnie je wyprzedziły. Przed wojną Europa się zadłużyła kosztem Stanów Zjednoczonych.

Stawiam więc tezę, że gdy zmienia się real-na gospodarka, rynki finansowe tego nie do-strzegają i nie dostosowują się na czas.

Amerykanie żyli ponad stanObecne przesuwanie się centrum światowej gospodarki zaczęło się od wielkich nadwy-żek kapitału gromadzących się na Dalekim

W gospodarce nie ma sytuacji bez wyjścia „W długim okresie wszyscy będziemy martwi”– mawiał John maynard Keynes pytany o prognozy długookresowe.

opinie

Witold Orłowski

13

Wschodzie. Najpierw w latach 60. i 70. tak się działo w Japonii, z czasem coraz bardziej w Chinach. Rosły gigantycznie dochody na-rodu chińskiego, a jednocześnie naród ten oszczędzał z tego aż połowę.

Na Zachodzie za niesłychanie oszczędne uważa się narody odkładające 25 proc. tego, co zarabiają, z kolei Amerykanie odkładają najwyżej kilka procent.

W wyniku oszczędności Chin na Dalekim Wschodzie gromadziły się wielkie nadwyżki kapitału. Następnie, w formie pożyczek, prze-pływał on tam, gdzie mógł być wykorzystany na konsumpcję, czyli do Stanów Zjednoczonych.

Tak właśnie powstał deficyt obrotów bie-żących Stanów Zjednoczonych. Jeśli Ame-rykanie chcieliby zachować konkurencyjność wobec Dalekiego Wschodu, szczególnie Japo-nii i Chin, już od lat 90. powinni zacząć za-ciskanie pasa. Nie zrobili tego. Dlaczego? Bo tenże Daleki Wschód bez mrugnięcia okiem udzielał im gigantycznego kredytu, a Stany Zjednoczone chętnie żyły na kredyt.

W normalnych czasach powiedzielibyśmy: jeśli kraj zadłuża się tak jak Stany, to po prostu powinien zbankrutować. Ale żyjemy w świe-cie, w którym finanse są zdominowane przez dolara – dolar jest walutą rozrachunkową na całym świecie i walutą rezerwową. A to ozna-cza, że bankructwo Stanów jest niemożliwe.

Co ciekawe, pierwsza fala kryzysu wpłynęła na gwałtowne obniżenie się w 2007 r. deficytu amerykańskiego, czyli życia ponad stan. Ale już rok później deficyt zaczął rosnąć. W jaki sposób? Bo niestety, kiedy gospodarstwa do-mowe zaciskały pasa, rząd przeciwnie – za-czął go popuszczać, żeby ratować gospodarkę przed recesją. To oznaczało, że faktyczne pro-blemy nie zostały rozwiązane.

Za to sektor finansowy był rozgrzany do czerwoności. Kapitał był tłoczony z regionów, gdzie rosła wydajność pracy, na podtrzymywa-nie dostatniego życia w regionach, które mia-ły wzrost wydajności pracy znacznie słabszy. Pamiętajmy, że wszystkie aktywa finansowe to jest potencjalny kredyt udzielony komuś, czyli zarobek. (wykres)

Pieniądz wręcz parzył w kieszeni banków, ale jednocześnie bezpieczne sposoby udzielania kredytów właściwie były wykorzystane i w ża-den sposób nie można było gwałtownie zwięk-szyć ich liczby. Zaczęto więc udzielać kredytów ryzykownych, tym gospodarstwom domowym, których na taki kredyt nie było stać.

instytucje bankowe nie są szalone. Skoro ryzyko kredytowe wzrosło, postanowiły zna-leźć kogoś, kto będzie na tyle naiwny, że od-kupi to ryzyko, pod warunkiem przyzwoitego dochodu. Oczywiście, im bardziej ryzykowne oceny, tym bardziej ryzykowne aktywa i wyż-szy dochód, ale pod warunkiem że nie dojdzie

do bankructwa kredytobiorcy. Bo wtedy za-miast zysków mamy katastrofę.

szaleńcza machina poszła w ruchTę szaleńczą machinę stworzyły i naoliwiły banki inwestycyjne. Niestety, dopiero ex post widać to wyraźnie.

Najpierw w machinę wciągnięte zostały amerykańskie komercyjne banki hipoteczne. Banki inwestycyjne powiedziały im: udzielaj-cie nowych kredytów, my je od was odkupi-my wraz z całym ryzykiem, zostawiając wam przyzwoitą marżę. Sami ryzyko odsprzedali dalej. Nastąpiła niewiarygodna eksplozja in-strumentów pochodnych zabezpieczonych dochodem z instrumentów dłużnych od roku 2000 do roku 2008. Na poziomie mikro zda-wano sobie sprawę z ryzyka i starano się go pozbyć. Nikt jednak nie kontrolował tego zja-wiska w skali makro.

Kto bardziej winnyDzisiaj banki mówią: nie wiedzieliśmy o ry-zyku. Dlaczego więc skonstruowały maszynę do odsprzedawania ryzyka? Do tej pory in-strumenty pochodne pełniły pożyteczną rolę. Zostały stworzone po to, żeby ktoś, kto się nie zna na ryzyku, rezygnując z części ocze-kiwanego dochodu, odsprzedawał to ryzyko komuś, kto lepiej sobie umie z nim radzić.

Perfidia i hańba polegała na tym, że w tym wypadku banki inwestycyjne odwróciły sy-tuację. Ci, którzy wiedzieli więcej o ryzyku, sprzedawali je tym, którzy wiedzieli mniej. A to przepis na katastrofę, zwłaszcza że pro-ceder się rozwijał na ogromną skalę.

Kto był tutaj głównym winnym: banki czy rządy?

Wina banków, zwłaszcza inwestycyjnych, jest ewidentna. Ale Fed obniżający stopy procentowe i drukujący pieniądze wtedy,

kiedy ten proceder się rozwijał, także nie jest bez winy. Prawda jest taka: błędy popełniały i banki, i rządy.

Ale kto jest winny bardziej? Rządy wspiera-ły przecież złe kredyty, nie wprowadzały regu-lacji w celu zwiększenia przejrzystości rynku i lepszego informowania o ryzyku.

Nie rozstrzygając, można powiedzieć, że zawiniły podstawowe wady ludzkiej natury: lekkomyślność, chciwość, owczy pęd za szyb-kimi zyskami.

Wyjście z sytuacji bez wyjściaW roku 2008 nastąpiło załamanie rynków fi-nansowych, akcje straciły sporą część wartości, obligacje zwiększyły. Niektóre instrumenty po-chodne straciły część wartości, ale wypuszczono też nowe instrumenty pochodne. Skala rynku finansowego po drobnym wahnięciu w latach 2008 i 2009 nie obniżyła się jednak trwale. Wręcz odwrotnie, zaczęła na nowo rosnąć – to mniej więcej czterokrotność globalnego pro-duktu, w przypadku krajów rozwiniętych, nawet więcej. Wzrosła przy tym rola np. obligacji rzą-dowych, spadł udział akcji, bo giełdy wciąż są 20 czy 30 proc. poniżej poziomu z roku 2008.

Gospodarka światowa nie ruszy jednak z miejsca tak długo, jak długo dług nie zmniej-szy się w relacji do PKB. Czeka nas więc proces delewarowania. To przeciwieństwo lewarowa-nia, które polegało na wyciskaniu wielokrot-ności aktywów finansowych z ograniczonych dochodów i nikłego kapitału.

Już na pierwszy rzut oka widać, że będzie on trwać długo. Zwłaszcza że pierwsze cztery lata kryzysu zostały stracone.

Ekonomia zna trzy metody delewarowania, czyli zmniejszenia długu. Pierwsza jest szyb-ka i radykalna – masowe bankructwa. Dług oczywiście szybko spada, ale konsekwencją są gigantyczne wstrząsy realnej gospodarki. Tak stało się w latach 30. w Stanach Zjednoczo-

14 Biuletyn PTE nr 1/2012

nych. FEF powiedział: nie będziemy ratować żadnego dłużnika. Jak ktoś był głupi, nieodpo-wiedzialny, to im szybciej zniknie z rynku, tym lepiej. To jednak, okazało się, pociągnęło całą spiralę bankructw, m.in. kilku tysięcy banków amerykańskich i 40 proc. rządów na świecie.

Druga metoda polega na zaciśnięciu pasa przez zadłużonych i powolnym spłacaniem długu. To właśnie proponują Niemcy pozo-stałym krajom strefy euro. Jednak proces ten oprócz tego, że długotrwały, jest zły dla gospo-darki światowej, bo oznacza powolny wzrost i złą koniunkturę. Nie wiadomo też, czy jest wykonalny. Długi są zbyt wielkie, nie wystar-czy, by Grecy oszczędzali, aby mogli je spłacić.

Trzeci sposób spłacania długów to wysoka inflacja, która pożre realną wartość wszystkich długów. Większość długów, w tym obligacje rządowe, nie jest indeksowana do inflacji. To silna pokusa, by zastosować to rozwiązanie.

co nas czeka?Zapewne doświadczymy kombinacji tych trzech sposobów. Trudno sobie wyobrazić, by obyło się bez bankructw. Zapewne wtedy pojawi się kryzys bankowy, przy czym zadłużonym nadmiernie rzą-dom coraz trudniej będzie radzić sobie z kryzy-sem. Będą próbowały sięgnąć po pieniądze ban-ków centralnych, czyli pożyczkodawców ostatniej instancji, którzy zawsze mają pieniądze, bo je drukują. Chodzi o banki główne tych krajów, któ-re dysponują walutami światowymi i mogą sobie pozwolić na drukowanie pieniędzy. Tak, jak to

robią Amerykanie, zapewne będzie musiał zro-bić Europejski Bank Centralny w obliczu groźby bankructwa np. Włoch. Nie będzie miał wyjścia, będzie musiał skupić włoskie obligacje i wypuścić pieniądz na rynek. A wtedy czeka nas stagflacja. W tej chwili wciąż nie odczuwamy związku mię-dzy drukowaniem pieniędzy a inflacją, ponieważ te pieniądze nie wypłynęły na rynek. Jednak w ekonomii nie ma cudów. Na rynku prędzej czy później pojawi się 2,5 biliona pustych dolarów, a wtedy stagflacja jest nieunikniona.

Można wtedy je oczywiście ściągać z rynku za cenę 25 proc. stóp procentowych, co dopro-wadziłoby do gwałtowanej recesji. Więc podej-rzewam, że nie da się uniknąć inflacji, chociaż dzisiaj trudno przesądzić, jaką ścieżką do tej inflacji dojdzie. W mojej ocenie – poprzez wzrost cen surowców.

ile to potrwaPrzed nami wiele lat kryzysu. Dokładniej ile? Jeśli patrzeć na doświadczenia historyczne, jak się kształtował PKB amerykański w czasie wiel-kiego kryzysu w latach 30., to po czterech la-tach spadku miało miejsce odbicie się od dna.

Z kolei w latach 90. w Japonii nie dopusz-czono do bankructw. Nie upadł wprawdzie ża-den wielki bank ani koncern, ale skutkiem tego Japonia od 20 lat tkwi w stagnacji.

W przypadku obecnego kryzysu kusi mnie powiedzieć, że będzie on trwać jeszcze ok. 10 lat, czyli między Japonią a Stanami. Ale nie wykluczam, że może też trwać dłużej.

Kto za to zapłaciKto poniesie główny ciężar spłaty długów? W za-leżności od tego, jakiej kombinacji użyjemy, kto inny traci. Jeśli inflacji – straci wierzyciel. Jeśli metody oszczędzania – straci ten, kto się zapo-życzał. Przy bankructwie – tracą obie strony.

Stanom Zjednoczonym dość łatwo było wybrać drogę dodrukowania pieniędzy, czyli inflacji. USA są dłużnikiem Dalekiego Wscho-du i ogromną część swoich problemów tym sposobem wyeksportują.

Natomiast w przypadku strefy euro bardzo trudno jest podjąć decyzję. Na inflacji tracą Niemcy, zyskują Włosi. Na spłacaniu tracą Włosi, zyskują Niemcy. interesy są rozbieżne.

Jakie rozwiązania zostaną przyjęte – nie wia-domo. Ton nadają tu Amerykanie. Czy zatem problem zostanie rozwiązany przez inflację? Czy inne kraje, np. Chiny, są w stanie w jakiś sposób uniemożliwić Stanom takie proste wy-kręcenie się, przerzucenie na innych kosztów swojego wielkiego zadłużenia? Zobaczymy.

Bezradność państwJest jasne, że poza spłaceniem długów trzeba znaleźć również sposoby takiego uporządko-wania rynków finansowych, żeby szybko się ta historia nie powtórzyła.

A na razie, mimo przerażających kosztów kryzysu, brak jakichkolwiek zmian funkcjono-wania rynków finansowych. Dlatego jesteśmy równie daleko od rozwiązania kryzysu, jak byli-śmy cztery lata temu.

poza spłaceniem długów trzeba znaleźć również sposoby takiego uporządkowania rynków finansowych, żeby szybko się ta historia nie powtórzyła.

opinie

15

Niektóre państwa próbowały w tym cza-sie zapewnić stabilność w kraju, przejmując ogromną część złych długów sektora banko-wego. Bez powodzenia. W efekcie w irlandii zamiast plajty banków mamy do czynienia z ryzykiem bankructwa państwa irlandzkiego, które wzięło ciężar ponad swoje siły.

W Stanach Zjednoczonych rząd wspólnie z bankiem centralnym przekazały bankom gigantyczne wsparcie w zamian za to, żeby ze-chciały zmniejszyć swoje długi i zacząć działać normalnie. Banki otrzymane pieniądze zacho-mikowały i wykorzystują w swoim interesie. W Europie pieniądze, które dostają po to, żeby skupywać obligacje, wpłacają na konta w swoim Europejskim Banku Centralnym.

Również próba wydania wielkich pieniędzy na ożywienie gospodarki w Stanach okazała się nieskuteczna. Stany się zadłużyły, a go-spodarka amerykańska tkwi cały czas w stanie takim, że gdyby teraz rząd ograniczył deficyt, gospodarka może się całkowicie zatrzymać.

Barack Obama proponuje jeszcze rok funk-cjonowania przy wielkim deficycie, aby go-spodarka zaskoczyła. Wszystko wskazuje na to, że tak się nie stanie. Trzeba szukać innych rozwiązań.

Świat wobec kryzysuWychodzenia gospodarki światowej z kryzy-su nie ułatwią też zjawiska takie jak: ujemny przyrost naturalny w krajach rozwiniętych i problem Afryki, gdzie krótkookresowy sztucz-ny boom związany głównie z surowcami nie rozwiązał poważnych problemów. Zamiast świetnego rozwoju Afryki możemy mieć do czynienia z katastrofą: masowym głodem i ucieczkami z tego kontynentu.

Jednak z kryzysu nie ma łatwych dróg wyj-ścia. Po upadku cesarstwa rzymskiego odbu-dowa poziomu gospodarczego Europy trwała ponad 500 lat. Tym razem, miejmy nadzieję, nie potrwa to aż tak długo.

Witold Orłowski – profesor i dyrektor Szkoły Biznesu Politechniki Warszawskiej, główny doradca ekonomiczny PricewaterhouseCoopers, członek Rady Gospodarczej przy premierze Donaldzie Tusku. pl.wikipedia.org/wiki/Witold_Orłowski_(ekonomista)

Opracowanie Iwona Dudzik na podstawie stenogramu obrad konferencji,

która odbyła się w PTE 16 stycznia 2012 r. nt. „Kryzys globalny XXI wieku. Czy można

znaleźć wyjście z sytuacji bez wyjścia ?” http://www.pte.pl/243_konferencje_cd.html

16 Biuletyn PTE nr 1/2012

opinie

Zawiłe drogi polskiej transformacji

Witold KieżunPatologia transformacji

1.(...) Zespół wybitnych polskich eksper-

tów, z takimi wybitnymi uczonymi jak: prof. Zdzisław Sadowski, wieloletni przewodniczą-cy Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego, b. przewodniczący Komisji Planowania przy Urzędzie Rady Ministrów; prof. Andrzej Za-wiślak, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, jeden z najwybitniejszych polskich specjali-stów teorii zarządzania, minister przemysłu w rządzie premier Hanny Suchockiej; prof. Andrzej P. Wierzbicki z Politechniki War-

szawskiej, przewodniczący Komisji Badań Stosowanych KBN 1991-1995; dr hab. nauk ekonomicznych Stanisław Długosz, wielolet-ni przewodniczący Komisji Planowania przy Urzędzie Rady Ministrów, podsekretarz stanu w Centralnym Urzędzie Planowania w rzą-dzie Tadeusza Mazowieckiego; dr hab. nauk ekonomicznych Andrzej Karpiński, sekretarz naukowy Komitetu Prognoz Polska XXi wie-ku, przy prezydium PAN, b. zastępca przewod-niczącego Komisji Planowania przy Radzie Ministrów; prof. dr hab. Stanisław Paszkowski z Wojskowej Akademii Technicznej, b. pod-sekretarz stanu w Ministerstwie Przemysłu Maszynowego: prof. dr hab. Maciej Perczyń-ski z instytutu Nauk Ekonomicznych PAN, członek Komitetu Prognoz Polska XXi wie-

ku PAN; Eugeniusz Szatkowski, b. zastępca przewodniczącego Komisji Planowania przy Radzie Ministrów, wiceminister w Minister-stwie Przemysłu i Handlu w rządzie Tadeusza Mazowieckiego; mgr nauk ekonomicznych Edward Szymański, b. wiceminister Minister-stwa Handlu Wewnętrznego i Usług, opraco-wał w sierpniu 1996 roku Raport o potrzebie długofalowej strategii w stosunku do kapitału zagranicznego w Polsce (Siergiejczyk 1997) przedstawiający ekonomiczne wyniki trans-formacji w świetle inwazji kapitału zagranicz-nego. Raport przeznaczony dla prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, został doręczony ówczesnemu premierowi Włodzimierzowi Ci-moszewiczowi. Nie spotkał się on z uznaniem ówczesnego rządu koalicji SLD-PSL i został

W styczniu tego roku w wydawnictwie poltext ukazała się książka Witolda Kieżuna pt. „patologia transformacji”. Autor książki jest ekonomistą, wybitnym znawcą

zarządzania i funkcjonowania instytucji międzynarodowych. prowadził wykłady w kilkunastu uniwersytetach w stanach Zjednoczonych i Kanadzie, kierował projektami badawczymi OnZ,

dotyczącymi modernizacji zarządzania, m.in. w Afryce centralnej.

Witold Kieżun wykorzystując swoje bardzo bogate, międzynarodowe doświadczenie eksperckie oraz akademickie, ale także do-skonałą znajomość krajowej gospodarki, przeprowadził krytyczną analizę transfor-macji ustroju społeczno-gospodarczego w Polsce. Choć książka jest bardzo krytycz-na, nie oznacza, że jej Autor nie docenia osiągnięć transformacji. Przeciwnie – uważa je za znaczące, wręcz spektakularne. Jed-nak zastrzega, że celem książki jest iden-tyfikacja patologii i analiza ich przyczyn.

A patologii w trudnym, niezwykle złożonym procesie przemian ustrojowych, niestety, nie udało się uniknąć. Jest zreszta niemalże re-gułą, że w przypadku głębokich przemian pewne dysfunkcje i nieprawidłowości są w zasadzie nie do uniknięcia. istotne jest zatem w miarę możliwości maksymalne za-pobieganie im. Efekty transformacji, choć niekwestionowane, mogłyby być bowiem znacząco wyższe, gdyby patologie były kon-sekwentnie, możliwie szybko identyfikowane i zwalczane.

Książka stanowi swego rodzaju memento. Powinien ją przeczytać każdy, komu na sercu leży dobrostan naszego kraju.

Z satysfakcją odnotowuję, że Autor książki wiele uwagi poświęcił roli Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego w procesie kształtowania prze-mia n ustrojowych, w tym roli jego długoletniego prezesa, profesora Zdzisława Sadowskiego.

Za zgodą Pana profesora Witolda Kieżuna przedstawiamy fragmenty książki, dotyczące Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.

Elżbieta Mączyńska

17

utajniony. Jego skrót został opublikowany po zmianie rządzącej koalicji w niskonakłado-wym piśmie „Myśl Polska”. istniała jedynie taka możliwość publikacji, bo zarówno wiel-konakładowe pisma, jak i telewizja i radio z re-guły prezentowały pozytywne, nieraz wręcz entuzjastyczne opinie o „Wielkim Wstrząsie”, „Szokowej Terapii”, „Wielkim Przełomie” czy polskim „Big Bangu”, jak potocznie nazywa-no plan Sorosa-Sachsa-Balcerowicza, rzadko przyjmując głosy krytyczne. Charakterystycz-na była tu sprawa artykułu zamówionego przez „Gazetę Wyborczą” u znanego ekonomisty czeskiego, późniejszego premiera, a obecnie (2011) prezydenta Republiki Czeskiej Vaclava Klausa. Artykuł był pełen krytycznych uwag o polskim „Wielkim Wstrząsie”. Redakcja nie

opublikowała go. O tym fakcie Klaus poinfor-mował w wywiadzie dla dziennika „Rzeczpo-spolita” (4 stycznia 1990).

2.(...) Sądzę, że z niezwykle bogatej, kompe-

tentnej literatury krytycznie oceniającej dzia-łania w dziedzinie transformacji gospodarczej warto przedstawić wybrane pozycje dotyczące elementów zasługujących na określenie ich jako patologiczne w świetle przyjętej definicji.

Na Zjeździe Polskiego Towarzystwa Ekono-micznego, w listopadzie 1989 roku, krytycznie-oceniano efektywność neoliberalizmu, wiarę, że mechanizm rynkowy zapewni stabilną i szybką równowagę. Expressis verbis porównywano rewolucjonizm koncepcji komunizmu z re-

wolucjonizmem ekonomicznego liberalizmu. Prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomiczne-go, przewodniczący Zjazdu, prof. Zdzisław Sa-dowski na jego zakończenie przestrzegał przed „nową religią rynku, bo to jest prosta droga do ruiny” (Jeziorański 1989).

Podobnie w ogłoszonym w „Polityce” 16 grudnia 1989 roku liście otwartym pro-fesorzy, docenci i doktorzy katedr finansów wyższych uczelni ekonomicznych, stanowią-cy 80% tej populacji w Polsce, akceptując założenia procesu transformacji z gospodar-ki planowej do wolnorynkowej, domagali się jednak uprzednich działań preparacyjnych. „Nie można jednak, naszym zdaniem, wpro-wadzić w Polsce pełnej gospodarki rynkowej w istniejących warunkach nadmiernej mono-

18 Biuletyn PTE nr 1/2012

polizacji gospodarki, ogromnych niedobo-rów, anachronicznego systemu finansowego i monetarnego”. Sugerowali przygotowanie „przedpola” przez intensywny proces de-monopolizacji gospodarki, racjonalną formę zmiany struktury własności, reformę systemu finansowego i monetarnego. Przeciwstawiali się też polityce Balcerowicza w dziedzinie wal-ki z inflacją: „Najskuteczniejszym sposobem walki z inflacją jest podjęcie energicznych starań o rozwój produkcji rynkowej i usług dla ludności”. Zdecydowanie krytykowali również ograniczenie roli państwa w gospodarce.

Ten rzeczowy apel naukowców nie spotkał się z żadną reakcją ze strony rządu. W ten sposób zapoczątkowano aktualną do chwili obecnej (2011) praktykę centrum admini-stracji, objawiającą się w częstym pomijaniu milczeniem zbiorowych listów otwartych czy krytycznych uchwał profesjonalnych i nauko-wych środowisk. Ta postawa była przedmiotem ostrej krytyki byłego sekretarza Polskiego To-warzystwa Ekonomicznego prof. Rafała Kraw-czyka, usuniętego z tego stanowiska w okresie stanu wojennego w 1981 roku. Pisał on w pi-śmie „Konfrontacje” (nr 10, 1990): „ Z powo-dów czysto psychologicznych ekipa premiera Mazowieckiego nie jest w stanie pójść dalej. Ona mnie zadziwia. Jest głucha na krytykę. im bardziej jest krytykowana, tym bardziej chce udowodnić, że wszystko jest po jej myśli”.

Profesor Krawczyk uważał za błędną kon-cepcję skupienia się na walce z inflacją z ne-gliżowaniem innych problemów. Przytoczył przykład polityki dyktatora Portugalii Anto-nio de 0liveira Salazara: „Był podobnie jak Leszek Balcerowicz profesorem ekonomii, był do tego monetarystą i przede wszystkim bronił kursu escudo. Co z tego wynikło? 30 lat stagnacji Portugalii, choć escudo było najmocniejszą walutą Europy”.

Przedmiotem dalszej krytyki była polityka niezwykłego wzrostu oprocentowania za-ciągniętych już kredytów, pogrążająca m.in. produkcję rolną. Józef Kuśmierek, wybitny publicysta specjalizujący się w polityce rolnej pisze w „Gazecie Wyborczej” (10–11 lutego 1990): „Zapewnienia premiera Mazowieckie-go z 18 stycznia, że rząd nie prowadzi antyrol-niczej polityki, są przecież, grzecznie mówiąc, hasłem bez pokrycia. Co o tej polityce i takim gołosłownym zapewnieniom ma powiedzieć rolnik, który zawierzył rządowi w październiku i zakupił 50 cieląt, aby za 18–20 miesięcy do-starczyć społeczeństwu 25 ton wołowiny, skór dla przemysłu garbarskiego i kości do przemy-słu byłemu ministrowi Wilczkowi? Styczniowy procent od pożyczki zaciągniętej w listopadzie pożre mu już nie zysk, ale cały dochód. Nie będzie w maju, czerwcu 1991 roku 25 ton wo-łowiny z tego gospodarstwa, obawiam się, że nie będzie już nawet tego gospodarstwa. Cóż

z tego, że minister bez teki, Kuczyński, za-pewnia, że rząd trzyma rękę na pulsie, gdy nie wyczuwa jak z tego rynku wycieka krew jego głównego dostawcy – rolnika producenta. Rol-nicy producenci to ostatnia grupa zawodowa, której chce się pracować, która więcej daje, niż żąda, która jest ostatnią szansą Polaków”.

27 czerwca 1991 roku odbył się w Warszawie Nadzwyczajny Zjazd Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego, potężnej organizacji zrze-szającej 50 tys. ekonomistów. Był on terenem rzeczowej, zdecydowanej krytyki działalności ministra Balcerowicza, nawiasem mówiąc, nie-gdyś wiceprezesa tego Towarzystwa, zastępcę prezesa Zdzisława Sadowskiego. W końcowej rezolucji czytamy: „Nadzwyczajny Zjazd PTE wyraża najwyższe zaniepokojenie rozwojem sytuacji gospodarczej kraju. Drugi już rok trwa i pogłębia się spadek produkcji. Rosnąca liczba przedsiębiorstw państwowych znajduje się w krytycznej sytuacji, spowodowanej głów-nie przez nadmiernie restryktywną politykę pieniężną i fiskalną oraz zbyt liberalną poli-tykę importową. Wskutek recesji nastąpiło załamanie się budżetu państwa. Stale rośnie bezrobocie. Trwa poważna inflacja. Obniża się gwałtownie poziom życia dużych grup społecznych. Wszystko to stwarza bezpośred-nie zagrożenie dla powodzenia przekształceń systemowych. (...) Popierając w pełni zasady liberalizmu, a więc wolności jednostki, swobo-dę działalności gospodarczej, tolerancję i de-mokratyzm, uważamy, że nie dadzą się one re-alizować w warunkach masowego bezrobocia i głębokich nierówności poziomu życia. Wolny rynek(.„) nie uwolni od potrzeby prowadzenia polityki rolnej i przemysłowej”.

Witold Gadomski, ekonomista, obecnie współpracownik „Gazety Wyborczej”, w roku 1991 poseł z ramienia Kongresu Liberalno- -Demokratycznego w tygodniku „Spotkania” dnia 23 listopada 1991 roku ostro skrytyko-wał ministra finansów: „Leszek Balcerowicz nie miał zresztą również wizji tego, co czeka gospodarkę. Wybrał się w podróż w niezna-

ne bez żadnego przygotowania politycznego i z doświadczeniami zdolnego pracownika akademickiego. Żywej gospodarki nie znał i mam wątpliwości, czy rozumiał specyfikę państwowych przedsiębiorstw. Wszystkie jego prognozy okazały się błędne, jeśli mierzyć je odchyleniem wyników rzeczywistych od pla-nowanych. (...) W roku bieżącym przewidy-wania ludzi Balcerowicza okazały się jeszcze bardziej nietrafione i to w dodatku »w dół«”.2

3.(...) Profesor Zdzisław Sadowski, wieloletni

prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicz-nego, udzielił 7 stycznia 1995 roku wywiadu „Rzeczpospolitej”, przedstawiając szereg argu-mentów dotyczących jego negatywnej oceny polskiej transformacji. Jego zdaniem zasadni-cze błędy to:

– działania powodujące nadmierne zadła-wienie popytu i produkcji,

– założenie, że przekształcenia własnościo-we da się szybko przeprowadzić i że napłynie kapitał zagraniczny, który to ułatwi, wobec czego można od razu pogrążyć nieefektywny przemysł państwowy,

– kierowanie się naiwnym liberalizmem,– niedocenienie kosztów programu, a zwłasz-

cza tak wielkiego spadku produkcji i bardzo wysokiego bezrobocia (przewidywano spadek produkcji o 5%, w praktyce było to 25%),

– doprowadzenie do olbrzymiego bezro-bocia i polaryzacji – 15% społeczeństwa żyje poniżej minimum socjalnego, odpowiednika najniższej emerytury,

– zupełny brak polityki społecznej; Jacek Kuroń wprowadził element filantropii („zup-kę Kuronia”) – nie jest to jednak metoda sku-tecznych działań,

– głęboki kryzys usług publicznych: ochro-ny zdrowia, oświaty, nauki, kultury,

– patologia społeczna, wzrost przestępczo-ści, korupcja.

Dalszym, godnym najwyższego uznania osiągnięciem prof. Zdzisława Sadowskiego w próbie merytorycznego oddziaływania na profesjonalnie sprawne podejście do proble-mu transformacji, jest współpraca z zespołem wysokiej klasy specjalistów w przygotowaniu cytowanego już raportu o strategii postępowa-nia w stosunku do kapitału zagranicznego. Jak widzimy z dotychczasowych rozważań, jest to pryncypialny problem. Nie ulega wątpliwości, że Polska stała się terenem dynamicznej inwa-zji kapitału zagranicznego dążącego zarówno do zapobieżenia potencjalnej polskiej konku-rencji, jak i do pełnego bezkonkurencyjnego, wręcz monopolistycznego wejścia na atrak-cyjny rynek bez mała 40-milionowego kraju ulokowanego w centrum Europy.

W cytowanym już raporcie wybitnych polskich profesorów i ekspertów nauk ekono-

opinie

W ten sposób zapoczątkowano aktualną do chwili obecnej (2011) praktykę centrum administracji, objawiającą się w częstym pomijaniu milczeniem zbiorowych listów otwartych czy krytycznych uchwał profesjonalnych i naukowych środowisk.

19

micznych (Siergiejczyk 1997a), obok przed-stawionych już danych dotyczących inwazji importowej w dziedzinie przemysłu wysokiej techniki, znajdujemy bogate uzasadnienie po-stulatu długofalowej strategii w stosunku do kapitału zagranicznego w Polsce. Z perspekty-wy 2011 roku zarówno ocena ówczesnej sytu-acji, jak i postawione postulaty budzą wysokie uznanie swoim poziomem merytorycznym.

Autorzy, podobnie jak wielu innych eks-pertów, są zdania, że ekspansja kapitału za-granicznego ma charakter pozytywny i że „w obiektywnych warunkach wewnętrznych ograniczeń źródeł akumulacji przepływ kapi-tału zagranicznego stwarza najlepszą drogę do modernizacji technologii oraz postępu cy-wilizacyjnego”. Jednakże żywiołowy charakter niekontrolowanej zagranicznej ekspansji, uza-sadnionej jedynie chęcią uzyskania doraźnego zysku, grozi możliwością destrukcji niektórych elementów struktury ekonomicznej kraju. Z tej inwokacji rozumiem, że autorzy w peł-ni podzielają moją, ugruntowaną afrykański-mi doświadczeniami, świadomość „wilczego charakteru” dużej części światowego biznesu i jego, w dużej liczbie przypadków, bezwzględ-ności, nieetyczności w pogoni za zyskiem.

Ta świadomość wymaga oczywiście prze-myślanej długofalowej strategii w stosunku do kapitału zagranicznego w Polsce. Tymczasem, jak wynika to m.in. z podawanych wyżej przy-kładów, takiej strategii nie było. Autorzy twier-dzą, że w obliczu rozwoju nowej ery ludzkości, epoki informacyjnej (elektronicznej) zachodzi potrzeba ustalenia priorytetów rozwojowych przynajmniej w trzech dziedzinach:

– przemyśle wysokiej techniki jako wiodą-cym ogniwie w informacyjnej cywilizacji i te-renie rozwoju techniki i nauki,

– technik informacyjnych – zarówno w prze-myśle, jak i usługach komunikacyjnych,

– edukacji oraz konkurencyjności i innowa-cyjności społeczeństwa i gospodarki.

W związku z tym zachodzi konieczność znajomości strategii wielkich korporacji i mniejszych firm krajów kapitalistycznych w stosunku do transformacji gospodarki pol-skiej. Jest ona zróżnicowana w odniesieniu do 4 obszarów naszego przemysłu. Pierwszy z nich to obszar wysokiej techniki, najbardziej opłacalny (high value addend sector), w któ-rym strategia kapitału zagranicznego jest jed-noznaczna – doprowadzenie do pozbycia się możliwej konkurencji przez:

– likwidację zakupionych zakładów, takich jak ZWUT i szereg przedsiębiorstw związa-nych z produkcją sprzętu elektronicznego,

– wykorzystanie zakupionego przedsiębiorstwa do marginesowej produkcji elementów wyrobu kompletowanego w zagranicznym zakładzie

– bankructwo konkurenta przez dumpin-gową cenę eksportowanych produktów.

Dodajmy, że obok dumpingu elementem konkurencji była jakość produktów, a także, o czym autorzy raportu nie wspominają, pol-ska polityka gospodarcza doprowadzenia do bankructwa przez: otwarcie granic przed pro-cesem podniesienia jakości polskiej produkcji, parokrotne podniesienie cen kredytów (rów-nież dawniej uzyskanych w okresie gospodarki planowej), demotywację pracowników przez tzw. popiwek i fikcyjną indeksację. Autorzy raportu trafnie piszą, że: „Na tym obszarze kapitał zagraniczny nie dąży do przejmowa-nia przedsiębiorstw krajowych, tylko do ich wyparcia z rynku”.

Autorzy raportu przedstawiają szczegóło-wą tabelę obrazującą penetrację importową w dziedzinie wysokiej techniki, stwierdzając w wyniku jej analizy, że: penetracja importowa rynku polskiego jest bardzo wysoka, średnia w stosunku do rynku wewnętrznego wyno-si w 1994 r. 39,0% przy średniej UE 14,5%. Najwyższa penetracja importowa dotycząca „bestsellerów rynkowych” przemysłu wysokiej techniki zagraża już bezpieczeństwu państwa. 20% firm zagranicznych działających na naj-bardziej opłacalnych obszarach rynku ponio-sło jednak w 1994 roku stratę. Rentowność netto tych firm wykazała minus 1,15%, wobec dodatniego wyniku przedsiębiorstw państwo-wych 1,5%, co wskazywałoby na większą spraw-ność polskich publicznych firm i stawiało pod znakiem zapytania dogmat priorytetu spraw-ności sektora prywatnego. Autorzy sądzą jed-nak, że jest to prawdopodobnie wynik praktyki stosowania cen transferowych: „macierzysta firma za dostarczone elementy pobiera zawy-żone ceny, wliczone w koszty, a zysk realizuje na eksporcie za granicą, co jest oszukiwaniem Skarbu Państwa”. To też świadczy ujemnie o poziomie etyki biznesu zagranicznego.

reasumując, autorzy stwierdzają, że: „po 6 latach te najcenniejsze segmenty rynku, najbardziej opłacalne i charakteryzujące się największą dynamiką popytu, a tym samym najbardziej dynamizujące całą gospodarkę, zostały całkowicie opanowane przez firmy zagraniczne, a krajowe przemysły w tych dziedzinach przestały istnieć”.3

4.(...) Mam tu osobiste doświadczenie kontak-

tu z dr. Leszkiem Balcerowiczem. Pod koniec lat 70. Polskie Towarzystwo Ekonomiczne organizo-wało czwartkowe zebrania naukowe punktualnie od godziny 17 do 19. Zasadą było, że zebrania zaczynały się i kończyły dokładnie w przewidzia-nym czasie. Zdobyły one taką popularność, że przed siedzibą Towarzystwa na Nowym Świecie zainstalowano głośnik z transmisją obrad, któ-rych słuchało wiele osób stojących na zewnątrz. Zaproszono mnie wówczas do wygłoszenia refe-ratu o reformie administracji.

Ku memu zdziwieniu zebraniu nie prze-wodniczył prezes PTE, ale dr Leszek Balce-rowicz, wówczas 32-letni młody naukowiec, członek PZPR. Wyjaśniono mi, że pełni on funkcję członka zarządu, przy bezpartyjnym prezesie prof. Zdzisławie Sadowskim (później awansował na pozycję wiceprezesa). W czasie dyskusji zabrał głos, wówczas już były minister finansów, Stefan Jędrychowski. Ponieważ nie zrozumiał niektórych moich tez, poprosiłem o głos, żeby złożyć dodatkowe wyjaśnienia.

Przewodniczący oświadczył, że jako refe-rent będę miał głos na zakończenie obrad. Nawiasem mówiąc, wystąpienie Stefana Ję-drychowskiego, krytykującego funkcjonowa-nie administracji publicznej, spodobało się prof. Andrzejowi Stelmachowskiemu, który zagajając swoją wypowiedź, zapytał: „Czy państwo wiecie, jaka jest różnica miedzy jabł-kiem a zdymisjonowanym ministrem?”. i wy-jaśnił, że „nie ma różnicy, bo oboje dojrzewają po spadnięciu na ziemię”.

Na jakieś 15 minut przed godziną 19 Le-szek Balcerowicz zaczął ustosunkowywać się do niektórych wypowiedzi, ignorując moją ponowną prośbę o zabranie głosu. Ostatecz-nie zakończył swoją tyradę gdzieś około 2 mi-nut przed 19 i oświadczył, patrząc na zegarek, że czas się skończył i zamyka zebranie. Byłem, podobnie jak liczni, towarzyszący mi koledzy z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu War-szawskiego, bardzo zaskoczony. Byłem już profesorem i pierwszy raz zdarzyło mi się, że nie udzielono mi głosu na ustosunkowanie się do opinii dyskutantów po moim referacie. Głośno więc powiedziałem: „Panie przewod-niczący, jeszcze dużo czasu minie, nim na-uczy się pan kulturalnie prowadzić zebrania”.

Ta apodyktyczność ujawniła się z całą ostro-ścią w czasie procedury przesłuchania sejmo-wego Leszka Balcerowicza jako kandydata na wicepremiera w nowym rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego. Z archiwalnego stenogramu można przeczytać wypowiedź, wówczas już doktora ha-bilitowanego Balcerowicza: „Na pewno nie zgo-dzę się na najlżejsze choćby naruszenie jakiego-kolwiek »niezmiennika« mojego programu”.4

5.(...) Powstaje podstawowy problem teore-

tyczny dotyczący tego, jakie są plusy i minusy przedsiębiorstw prywatnych i państwowych, jaką strategię należałoby w Polsce zapropono-wać. Jak wiemy, takiej dyskusji w roku 1989 nie było. Jak piszą autorzy raportu prof. Zdzi-sława Sadowskiego, Ministerstwo Przekształ-ceń Własnościowych: „skupia swoje wysiłki na tym, ażeby jak najszybciej, nawet tanio, sprze-dać najbardziej opłacalne przemysły w Polsce. Nie ma ono żadnej myśli strategicznej i nie dokonuje koniecznej konfrontacji struktury rzeczowej z potrzebami przyszłości”.5

20 Biuletyn PTE nr 1/2012

6.(...) istotnym problemem ekonomicznym

i politycznym są relacje z zagranicznymi przed-siębiorstwami. Autorzy raportu prof. Zdzisława Sadowskiego, trafnie oceniając pozytywne stro-ny prezentującego wysoki poziom techniczny zagranicznego, zachodniego kapitału, prze-strzegają przed jego zachłannością, zupełnie nieznaną niedoświadczonym polskim ekspery-mentatorom. Znane mi dobrze z autopsji zdo-bycie rynków Afryki Centralnej miało charakter zbrodniczy. Na terenie krajów rozwiniętych stra-tegia kapitału jest bardziej wyrafinowana, ale – jak wszędzie – nastawiona na maksymalizację zysku i pozbawiona skrupułów moralnych.

Terenem inwazji kapitału zagranicznego, konkretnie głównie amerykańskiego, była też Kanada, obecnie członek North American Free Trade Agreement. W drugiej połowie XX wieku był to atrakcyjny kraj dla inwestycji Stanów Zjednoczonych ze względu na niższe koszty osobowe, wysoki poziom kwalifikacji kadry inżynierskiej i robotniczej, sąsiednie położenie, jedność językową, szybko rozwija-jący się rynek zbytu. Rząd kanadyjski, znając dobrze działania wielkich korporacji, powołał specjalny Urząd do spraw Kontroli Zagranicz-nych inwestycji, który opracował wytyczne dla polityki rządowej, w celu uniknięcia nie-właściwych posunięć filii korporacji mających siedzibę w Stanach Zjednoczonych.6

7(...) Typowe nadużycie etyczne to prakty-

ka cen transferowych. Autorzy raportu prof. Zdzisława Sadowskiego piszą, że „20 proc. firm zagranicznych działających na najbar-dziej opłacalnych obszarach rynku poniosło jednak w 1994 roku straty”. Autorzy sądzą, że jest to prawdopodobnie wynik praktyki stoso-wania cen transferowych. Macierzysta firma za dostarczone elementy pobiera zawyżone ceny, wliczone w koszty, a zysk realizuje na eksporcie za granicą, co jest oszukiwaniem Skarbu Pań-stwa. istotnie zadziwiające jest, że są super-markety, oblężone przez taką liczbę klientów, że po prostu trudno znaleźć w ich, nieraz na wielopiętrowych parkingach, miejsce na samo-chód, a wykazujące straty w zeznaniach podat-kowych. Ta manipulacja ujawnia się w suma-rycznej kwocie w bilansie płatniczym. Profesor Jerzy Żyżyński (2010) dowcipnie przedstawia tę manipulację, podając przykład ceny mary-narki wyprodukowanej w Polsce, w której naj-droższą pozycją surowcową są guziki sprowa-dzane z macierzystej firmy z zagranicy.

Niezwykle ważny jest postulat włączania do produkcji w Kanadzie miejscowych badań rozwojowych (B+R). Akurat tego typu postu-lat w Polsce byłby niezwykle pożądany. Biorąc pod uwagę kwalifikacje moich zagranicznych studentów, parokrotne zwycięstwa polskich

studentów w światowej olimpiadzie informa-tycznej, a także fakt, że jedne z największych odkryć w medycynie i w elektronice zostały dokonane przez Polaków (odkrycie radu przez Marię Curie-Skłodowską, stworzenie kompu-tera osobistego Apple i przez Polaka Steve’a Woźniaka w USA w 1976 roku, stworzenie pierwszego na świecie tranzystorowego ana-lizatora równań różniczkowych w 1959 roku i minikomputera K=202 w 1970 roku przez inż. Jacka Karpińskiego w Polsce, ponadto – stworzenie niebieskiego lasera i sprowadzenie do minimalnych rozmiarów płatków sztucznej stali przez uczonych Centrum Badań Wyso-kociśnieniowych PAN) można sądzić, że tego typu innowacyjna działalność mogłaby się stać polską specjalnością.7

8(...) Jeśli założymy, że w Polsce niedoświad-

czeni decydenci, ekonomiści, ale nie biznes-meni, byli w pełni uczciwi, to wykazali daleko idącą naiwność w wierze w dobrą wolę zagra-nicznych inwestorów i w swoistym kompleksie niższości. Nie uświadamiali sobie, że bez mała 40-milionowy, głodny rynek, z wykwalifikowa-nymi robotnikami i inżynierami, z ustalonym zabezpieczonym kursem dolara, jest świetnym terenem aktywności ekonomicznej, nawet bar-dziej atrakcyjnym niż wówczas 25-milionowa Kanada, z dużo wyższymi niż w Polsce kosztami osobowymi. Jednocześnie, traktując z pogardą poziom polskiej produkcji wyższej techniki, nie uświadamiali sobie, że Zachód bał się perspek-tywy jej rozwoju, która przy otwartym świecie, jak to jasno widział inż. Jacek Karpiński, mogła szybko osiągnąć światowe standardy, a przez swoje niskie ceny, ze względu na niskie koszta

osobowe, od razu stać się poważnym konku-rentem, tak jak pokazały to Chiny. Stąd też tragiczny efekt szeroko zakrojonego „wrogiego przejęcia” i ostateczny rezultat jednoznacznie określony przez autorów raportu prof. Sadow-skiego: „po 6 latach najcenniejsze segmenty rynku, najbardziej opłacalne i charakteryzujące się najwyższą dynamiką popytu, a tym samym najbardziej dynamizujące całą gospodarkę, zostały całkowicie opanowane przez firmy za-graniczne, a krajowe przemysły w tych dziedzi-nach przestały istnieć”. inwestorzy zagraniczni albo je likwidowali, albo przekształcali w mar-ginesową produkcję części czy składy materia-łowe, a produkty całościowe stały się dostępne w ich zagranicznych centralach. Po 20 latach sytuacja jest jeszcze gorsza. Dramatyczny, nie-zwykle rzeczowy raport zespołu prof. Zdzisława Sadowskiego, doręczony przecież premierowi Włodzimierzowi Cimoszewiczowi, nie zmienił polityki prywatyzacyjnej. Po premierze Cimo-szewiczu wicepremierem ponownie został Le-szek Balcerowicz i – jako entuzjasta neolibera-lizmu – kontynuował politykę rozwoju kapitału zagranicznego w Polsce. Utraciliśmy większą część polskiej bankowości, co jest niespotykaną sytuacją w zachodnioeuropejskich państwach, gdzie procent banków zagranicznych nie prze-kracza 10-15 proc. W Kanadzie ten procent jest wyższy, ale funkcjonują tam dwa banki w 100 proc. państwowe i 6 największych ban-ków prywatnych tylko z kapitałem kanadyjskim, a banki zagraniczne nie mają prawa udzielania kredytów hipotecznych.8

9(...) Następny błąd to doprowadzenie do

bankructwa ważnych dla polskiej gospodar-ki przedsiębiorstw, wyliczonych szczegółowo w raporcie zespołu prof. Zdzisława Sadowskie-go, poprzez wysoką stopę procentową lub brak kredytowania bieżącego. Była to błędna polity-ka restrukturyzacyjna w stosunku do państwo-wych przedsiębiorstw zagranicznych. Błędem patologicznym było dopuszczenie do znacznej liczby wrogich przejęć ważnych gospodarczo przedsiębiorstw. Tu właśnie ujawnił się brak doświadczenia ekipy kierowniczej, a można było wykorzystać np. doświadczenia Kanady w stosunku do zagranicznych inwestorów.9

prZypisy 1. Kieżun W., Patologia Transformacji, Warszawa 2012, Poltext, s. 135–1362. s. 1663. s. 175–1774. s. 216–2175. s. 2366. s. 2417. s. 2448. s. 2459. s. 269

opinie

Utraciliśmy większą część polskiej bankowości, co jest niespotykaną sytuacją w zachodnioeuropejskich państwach, gdzie procent banków zagranicznych nie przekracza 10–15 proc.

21

Dale t. mortensen

„Dyspersja płac”

Od wydawcy

Książka Dale T. Mortensena „Dyspersja płac” to kolejna pozycja wydawnicza PTE w serii „Nobliści z ekonomii”, przybliżająca polskiemu czytelnikowi zawiłą problematykę mechanizmów kształtowania i różnicowania płac.

Elżbieta Mączyńska, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego

polskie towarzystwo ekonomiczne2012 r

Opinie O KsiąŻce

Książka Dale T. Mortensena jest znakomitą rozprawą poświęco-ną wyjaśnieniu bardzo ważnego pytania, które od dawna czeka na przekonywającą odpowiedź: dlaczego pracownicy o podobnych ce-chach, wykonujący podobne prace, nie są wynagradzani jednakowo? Książkę otwiera empiryczna analiza ukazująca zróżnicowanie płac, a następnie autor pokazuje, jak można wyjaśnić to zjawisko w świetle współczesnej teorii poszukiwań odbywających się na rynku pracy.

George R. Neumann, University of Iowa

Dale T. Mortensen przedstawia oryginalne modelowe ujęcia po-szukiwań odbywających się na rynku pracy oraz weryfikuje je empirycznie przy użyciu bardzo szczegółowego zbioru danych statystycznych. Właśnie to połączenie najnowszych teorii z da-nymi empirycznymi sprawia, iż książka ta stanie się z pewnością obowiązkową lekturą dla wszystkich czytelników zainteresowanych ekonomiką pracy.

Robert Shimer, University of Chicago

Zaletą książki Dale T. Mortensena jest również to, iż podejmuje temat nie tylko istotny z perspektywy teorii ekonomii, ale też ważki społecznie. Nieuzasadnione z perspektywy zatrudnionych różnice w płacach stanowią bowiem często przesłankę roszczeń i protestów pracowniczych. Wnioski z przedstawionych badań mogą więc być użyteczne także dla interdyscyplinarnych badań nad stosunkami przemysłowymi.

Marek Bednarski, Uniwersytet Warszawski

Badanie kształtowania się płac i analiza przyczyn ich zróżnicowania – szczególnie jego części niezwiązanej bezpośrednio z indywidual-ną charakterystyką pracowników – to wciąż wielkie otwarte wyzwa-nie ekonomii. Znakomita książka Dale’a Mortensena prezentuje wyniki głębokiej analizy tych zagadnień, pozwala lepiej zrozumieć funkcjonowanie współczesnego rynku pracy, poszerza horyzonty naszego myślenia o gospodarce.

Marek Góra, Szkoła Główna Handlowa

22 Biuletyn PTE nr 1/2012

felieton

ikebana zadziwieńi paradoksów

irytacje i zadziwienia – te emocje były moją inspiracją do powstania książki „O kwantach, rynkach i ekonomistach. ikebana zadziwień i paradoksów”. Obserwacja świata i uczestnictwo w rozmaitych wydarzeniach dostarczały mi i dostarczają ich w nadmiarze!

Targany tymi uczuciami, chcąc zapewnić sobie minimum komfortu intelektualnego, próbowałem w analitycznych refleksjach coś niecoś sobie wyjaśnić i podzielić się tym z Czytelnikiem. Starałem się np. zastanowić, dlaczego mamy coraz mniej czasu, skoro po-stęp techniczny nieustannie nas uszczęśliwia urządzeniami właśnie czas oszczędzającymi! Długopisy, faksy, odrzutowce zastąpiły gęsie pióra, gołębie pocztowe i dyliżanse konne – a czasu mamy znacznie mniej od naszych dziadków – nie wspominając już o prapra-dziadkach! W innych obszarach naszej eg-zystencji znajdziemy podobne paradoksy! Mamy np. coraz szybsze samochody, ale śred-nia prędkość w miastach stale spada (w Wa-szyngtonie jest dzisiaj niższa od rowerowej). Coraz więcej nauki w rolnictwie i coraz mniej zdrowa żywność; coraz więcej komputerów, a zarazem coraz więcej biurokracji; coraz więcej kontroli i sprawozdawczości i coraz poważniejsze afery korupcyjne…

Można powyższe kwestie potraktować jako ciekawostki. Są jednak powody do zadzi-wień bardziej fundamentalnych. Czy to nie dziwne, że chociaż hymny na temat wolno-ści słyszymy nieustannie, to stopień podpo-rządkowania człowieka anonimowej, acz bez-względnej władzy reguł, przepisów i procedur narasta z każdym dniem! Natomiast zakres monitorowania zachowań obywatela w jego życiu zawodowym i prywatnym zbliża się do poziomu, o jakim pisał Orwell.

Czy to nie dziwne, że wysyp noblistów w naukach ekonomicznych jest wprost proporcjonalny do skali, częstotliwości i dokuczliwości kryzysów, jakie nawiedzają globalną gospodarkę. Zaś bezradność rzą-dów wobec tych kryzysów zdaje się narastać, mimo że w strukturze zawodowej doradców władzy zdecydowanie dominują profesoro-wie ekonomii!

Czy to nie dziwne, że w XXi wieku, kiedy racjonalność i nauka znalazły się na najwyż-szym piedestale i dostąpiły takiego prestiżu, jaki nie dany był żadnej religii – codziennie

umiera na świecie z głodu ponad 20 tysięcy dzieci! Zaś koszt związany z zabiciem jedne-go terrorysty z Hezbollahu (wg oficjalnego komunikatu władz wojskowych izraela) wy-nosi 10 milionów dolarów! Natomiast dopro-wadzenie do wyroku skazującego i stracenie mordercy w stanie California (wg oficjal-nych danych) kosztuje już stan powyżej 100 milionów dolarów – co grozi finansową zapaścią tamtejszego systemu wymiaru spra-wiedliwości!

Przejdźmy jednak do innej kwestii, któ-ra także była impulsem do prowadzonych w książce rozważań. Otóż jeżeli uświado-mimy sobie, że wszelki rozwój bierze się z synergii różnorodnych czynników ze sobą współdziałających, to niepokój budzi pewne rzucające się w oczy zjawisko. Wiadomo, że dla rozwoju społeczno-cywilizacyjnego si-łami napędowymi są: technika-organizacja i wartości. W obszarze działania tych czynni-ków zachodzą nieustanne zmiany. Niestety, niepokojące jest to, co odkryjemy, jeśli przyj-rzeć im się bliżej. Okazuje się, że w obszarze techniki i organizacji mamy do czynienia z postępującym procesem komplikowania się zachodzących tam zjawisk i zależności. A wszystko, co tam się dzieje, staje się co-raz mniej zrozumiałe dla tzw. przeciętnego człowieka! Natomiast w obszarze wartości, czyli w obszarze tego, co nas napędza do działania, motywuje nasz wysiłek, uskrzydla entuzjazmem i daje satysfakcję – sytuacja jest odwrotna! Otóż w tym świecie wszystko z każdym dniem coraz bardziej się upraszcza

– homogenizuje! Okazuje się ponad wszelką wątpliwość, że w XXi wieku jedyna naprawdę licząca się wartość to KASA!

W starożytnych Atenach matki marzyły, aby syn zdobył laur na igrzyskach Olimpij-skich; w średniowiecznej Europie marzeniem rodzica była świętość dziecka bądź rycerska sława i miejsce w orszaku królewskim; od Oświecenia w społecznej opinii zaczęły domi-nować takie wartości jak osiągnięcia nauko-we, zasługi dla ludzkości bądź dla Ojczyzny. Następnie zaczęła się era fanatyzmów ideolo-gicznych; wartości, które porywały masy, wy-wodziły się z mniej bądź bardziej złowrogich izmów! O skutkach nie trzeba przypominać. Obecnie wszystko to już (na szczęście ?!) mi-nęło. Wyznaniem wiary stało się popularne w Ameryce stwierdzenie, że człowiek wart jest tyle, ile zarabia. Nic więc dziwnego, że dzisiaj już od kolebki skłonni jesteśmy dzieciaka poddać intensywnym zabiegom rozmaitych korepetytorów, bo marzy nam się, aby gdy dorośnie, wygrał wyścig o intratną posadkę i zrealizował hollywoodzki model szczęścia: willa z basenem i trzy samochody!

Oczywiście na każdym z tych etapów roz-woju cywilizacji, od najdawniejszej starożyt-ności wartości materialno-merkantylne były zawsze obecne. Ale nigdy nie dominowały w sposób tak absolutny jak obecnie. Najla-pidarniej sygnalizują to nasi sojusznicy zza oceanu w popularnym u nich stwierdzeniu: CASH is FACT – REST is bla-bla OPiNiON! Co w luźnym tłumaczeniu oznacza: faktycznie liczy się kasa – reszta to tylko bajdurzenie!

Andrzej Zawiślak

23

Andrzej Zawiślak

W klimacie takiego przesłania niegdysiej-sze elity zamieniają się w lumpen-elity. Co gorsza, przestaje nas szokować, kiedy dowia-dujemy się, że wieloletni premier Włoch (i to z ramienia chadecji) Andreotti okazuje się związany z mafią; mąż królowej holenderskiej Juliany zamieszany jest w aferę łapówkarską; wieloletni premier francuski Chirac dostaje dwa lata (w zawieszeniu!) za korupcję; zaś były kanclerz Niemiec po zakończeniu ka-dencji ląduje na ciepłej posadce w rosyjskim Gazpromie (z którym przedtem prowadził twarde pertraktacje m.in. w kwestii bałtyckie-go gazociągu omijającego Polskę i Ukrainę)!

Równie zadziwiające rzeczy dzieją się w ob-szarze wartości moralno-obyczajowych. Dzia-ła tu odpowiednik sławnego prawa Greshma – Kopernika, wedle którego zły pieniądz będzie zawsze wypierał z obrotu dobry pieniądz! W sfe-rze obyczajowej prawo te realizuje się w coraz częstszych przypadkach, gdzie dewiacja wypiera normalność; nic dziwnego więc, że przeciwnik aborcji zgłasza swoje veto coraz ciszej i z pew-nym zawstydzeniem; natomiast popularność i podziw zdobywają ci, którzy zdołali uzyskać sankcję dwuletniego więzienia dla barbarzyń-ców, którzy zakupionego karpia będą taszczyli do domu w niewłaściwych (dla karpia) warunkach!

Znamienne są dane zawarte w raporcie ame-rykańskich władz oświatowych, w którym doko-nano porównań typowych kłopotów, z jakimi borykali się nauczyciele nowojorskich szkół podstawowych w roku 1905 oraz 2005. Otóż w 1905 roku nauczyciele skarżą się na uczniów w takich kwestiach jak hałasowanie w czasie lekcji, smarowanie tablicy tłuszczem, plucie gumą do żucia, niska higiena osobista itp. Rok 2005 to skargi na zbiorowe gwałty, narkotyki i porachunki z użyciem broni palnej…

W świecie dorosłych przemiany w obycza-jowości to postępująca dewaluacja wartości tradycyjnie uznanych. Patriotyzm, skrom-ność, wstydliwość, żarliwość religijna-to poję-cia już z innej epoki. Dziś elity opiniotwórcze nieufnie patrzą na Marsz Niepodległości; trendy jest Marsz Równości oraz Parady Mi-łości.

W show biznesie tzw. wartości chrześcijań-skie stanowią wdzięczny i coraz bardziej eks-ploatowany temat dla kabareciarzy, a w bizne-sie sprawiedliwości wprowadzona na ołtarze poprawność polityczna zasila kasę palestry w licznych procesach urażonych na honorze osobników, i to w sprawach, gdzie wzruszenie ramion byłoby najwłaściwszą reakcją!

Natomiast selekcja problemów nagłaśnia-nych przez tak przecież wszechobecne media

W świecie dorosłych przemiany w obyczajowości to postępująca dewaluacja wartości tradycyjnie uznanych. patriotyzm, skromność, wstydliwość, żarliwość religijna – to pojęcia już z innej epoki. Dziś elity opiniotwórcze nieufnie patrzą na marsz niepodległości; trendy jest marsz równości oraz parady miłości. (...)

Wyznaniem wiary stało się popularne w Ameryce stwierdzenie, że człowiek wart jest tyle, ile zarabia.

24 Biuletyn PTE nr 1/2012

felieton

przebiega całkowicie zgodnie z tzw. prawem Spencera: zakres uwagi mediów koncentro-wany na danym problemie jest odwrotnie proporcjonalny do rzeczywistej rangi i skali tego problemu!

Ale zostawmy problem chaosu (horroru?!) w aksjologicznych dylematach epoki. Okazu-je się bowiem, że również system gospodarki światowej balansuje na krawędzi totalnej za-paści. Zapaści, dla której nie tylko nie jeste-śmy w stanie znaleźć skutecznej terapii, ale której nie potrafimy jednoznacznie zdiagno-zować w kwestii jej przyczyn. Prawa ekonomii sprawdzające się dotychczas w praktyce, na-gle zaczęły funkcjonować probabilistycznie. Ekonomia jako nauka wykazała całkowitą niemożność w podstawowej funkcji, jaką ma spełniać tj. w predykcji. Wiadomo zresztą, że w kwestii przewidywania nauki ekonomiczne nigdy nie miały specjalnych sukcesów, ale ostatnia seria wpadek zirytowała nawet kró-lową Elżbietę (Jej słynna uwaga: „tylu was, a nic żeście nie przewidzieli!”).

Zostawmy jednak kwestię niedostatków teo-rii i spójrzmy na praktykę gospodarczą. Otóż na naszych oczach narodził się kapitalizm, które-go podstawową cechą jest to, że generuje bo-gactwo bez tworzenia materialnego majątku! Fortuny powstają obecnie w obrocie finanso-wym, a nie w produkcji. Kreatywny kapitalizm, któremu można było wprawdzie wiele zarzucić w sferze dystrybucji, ale przewyższał wszystkie systemy efektywnością materialną – skończył się wraz z upadkiem Związku Radzieckiego! Dzisiaj mamy coś, co J. Stieglitz arcytrafnie nazwał ersatz kapitalizmem. Kapitalizmem, w którym największe pieniądze robi się na handlu złudzeniami (instrumenty pochodne, ubezpieczenia, sekurytyzacja itp.); kapitali-zmem, w którym stopa procentowa nie wynika ze społecznej skłonności do oszczędzania, ale która jest narzędziem rządu do oddziaływania na gospodarkę; kapitalizmem, w którym pie-niądze drukuje się zależnie od potrzeb władzy celem nakręcania koniunktury bądź ratowa-nia się przed katastrofą (Greenspan & Paul-son!); kapitalizmem, w którym ceny towarów mają nikły związek z obiektywnymi kosztami (praca, surowiec, energia), ale są rezultatem manipulacyjnych spekulacji i politycznych za-wirowań; kapitalizmem w którym „uspołecz-niło się koszty, a sprywatyzowało zyski”! (patrz odprawy, jakie dostali dyrektorzy, odchodząc ze zbankrutowanych funduszy hedgingowych oraz banków!); kapitalizmem, w którym prawa ekonomii i zasady rachunku ekonomicznego zostały zachwiane przez pojawienie się global-nych graczy dysponujących prywatnym mająt-kiem liczonym w setki miliardów dolarów. Lu-dzie ci kierują się często pozaekonomicznymi motywami swoich decyzji, zakłócają przebieg

procesów rynkowych, jaki powinien wynikać z teoretycznych założeń racjonalności ekono-micznej!

Skoro taka jest lista obiektywnych uwarun-kowań, jakim poddany jest współczesny ka-pitalizm – to nasuwa się zasadnicze pytanie. Dlaczego nauka ekonomii nie wyszła poza tradycyjny smithowski paradygmat, wedle którego maksymalizacja indywidualnego inte-resu prowadzi do ogólnej prosperity! Wszyst-kie szkoły ekonomiczne, niezależnie od tego, jak są skłócone, ten paradygmat w gruncie rzeczy aprobują! Czy to nie dziwne?

Zostawmy jednak ekonomię i nasze zadzi-wienie przenieśmy w inne obszary… Otóż czy to nie dziwne, że największe problemy ludzko-ści są następstwem sukcesów osiąganych dzięki nauce w podboju natury! Przeludnienie i kata-strofa ekologiczna to zagrożenia coraz bardziej realne! Sukcesy uczonych w fizyce nuklearnej bardziej niż przyszłość promienną przybliżają nam przyszłość napromieniowaną!

Ale idźmy dalej. Czy to nie dziwne, że naj-większym zagrożeniem dla demokracji staje się na naszych oczach nauka!? Wyborcy ame-rykańscy zmusili (jak na razie) rząd, aby nie podpisywał, a jakże uzasadnionego w świetle naukowych postulatów protokołu z Kioto! Przypuszczam, że gdyby się u nas odwołać do rodzimego vox populi, to dalej mielibyśmy zadymione przez palaczy restauracje i urzę-dy! Czyżby więc nadeszła era, kiedy drogi nauki i demokracji zaczną się rozchodzić? Tym bardziej rozchodzą się drogi demokracji i gospodarki rynkowej. Ale to sygnalizował już Arystoteles…

Oprócz zadziwień, które mnie trapią, chciałem w książce swojej zaprezentować Czytelnikom coś, w czym zawiera się moja wizja znaczenia jednostki ludzkiej wpisanej w meandry funkcjonowania świata. Otóż bazując na tym, że podstawowym prawem fizyki jest prawo zachowania energii, posta-wiłem tezę, że nasze przeżycia emocjonalne (rozpacz, radość, wściekłość itp.) nie mogą bezśladowo ulec zanikowi, ale muszą się gdzieś kumulować w licznych wymiarach wszechświata. Skoro tak, to nagromadzona w ten sposób energia może w pewnych oko-licznościach znaleźć powrotną drogę do świa-domości ludzi i modelować zachowania spo-łeczne, będąc przyczyną zachowań, których przy użyciu zwykle stosowanych argumen-tów zupełnie nie potrafimy wyjaśnić! W ten sposób zaprezentowałem optymistyczną hipotezę, że niezależnie jak małym jestem człowiekiem w świetle moich rzeczywistych dokonań, przez moje życie emocjonalne mam szanse być współtwórcą wielkich wyda-rzeń. Przy czym – co należy pamiętać – jakość moich emocji wpłynie na jakość tych zdarzeń ocenianą w kategoriach moralnych. Zadzi-wiające, że tego wątku mojej ikebany na ogół żaden z Czytelników nie podejmuje.

*Prof. Andrzej Zawiślak – autor książki „O kwantach, rynkach i ekonomistach. Ikeba-na zadziwień i paradoksów”, Wydawnictwo Poltext, Warszawa 2011 r., nagrodzonej za najlepsze dzieło w zakresie nauk o przedsię-biorstwie w latach 2009–2011 w konkursie Kolegium Nauk o Przedsiębiorstwie Szkoły Głównej Handlowej. Nadała ją kapituła pod przewodnictwem prof. Elżbiety Mączyńskiej w składzie: prof. Andrzej Herman; prof. Han-na Godlewska-Majkowska; prof. Marian Gory-nia, prof. Krzysztof Jajuga, Ryszard Kruk, prof. Roman Niestrój, prof. Adam Noga, prof. Bog-dan Nogalski, Krzysztof Pietraszkiewicz, prof. Maria Romanowska. Uroczystość wręczenia odbyła się 15 grudnia w PTE.

(...) zaprezentowałem optymistyczną hipotezę, że niezależnie, jak małym jestem człowiekiem w świetle moich rzeczywistych dokonań, przez moje życie emocjonalne mam szanse być współtwórcą wielkich wydarzeń.

25

„nowa ekonomia instytucjonalna wobec kryzysu gospodarczego”

pod redakcją stanisława rudolfa

Wseip Kielce 2012 r.

Opinie O KsiąŻce

Kryzys ekonomiczny ostatnich lat nie odnosi się z pewnością do no-wej ekonomii instytucjonalnej (NEi), która przeżywa nienotowany dotychczas rozwój. Na całym świecie ukazuje się na jej temat wiele publikacji naukowych, organizowane są konferencje naukowe, prowa-dzi się badania naukowe itp. Przyspieszony rozwój tej ekonomii jest w pełni uzasadniony, albowiem znacznie lepiej niż ekonomia neokla-syczna tłumaczy istniejącą rzeczywistość, pozwala ujawnić przyczyny kryzysu i dostarcza instrumentów do jego przezwyciężania.

Rosnące zainteresowania NEi obserwujemy również w Polsce. Ukazała się właśnie monografia poświęcona tej problematyce pod re-dakcją naukową prof. Stanisława Rudolfa pt. „Nowa ekonomia insty-tucjonalna wobec kryzysu gospodarczego”. Pierwsza część zawartych w niej opracowań poświęcona została roli NEi w wyjaśnianiu bądź przezwyciężaniu kryzysu (NEi lekarstwem na kryzys, kryzys finanso-wy – nieodrobiona lekcja z NEi, spory metodologiczne w ekonomii z perspektywy kryzysu finansowego itp.). W części tej znalazły się

opracowania takich autorów jak: J. Godłów-Legiędź, M. Klimczak, A. Peszko, S. Rudolf, A. Słomka-Gołębiowska, J. Szapiel.

Część druga monografii zawiera opracowania dotyczące teore-tycznych aspektów NEi. Ekonomia ta przeżywa szybki rozwój, stąd jej dorobek teoretyczny zasługuje na szczególną uwagę. W części tej podjęte zostały takie zagadnienia jak m.in.: równowaga insty-tucjonalna i jej wymiary, nanofinanse jako element NEi, koszty transakcyjne a efektywność ekonomiczna itp. Znalazły się tu m.in. opracowania takich autorów jak: A. Koronowski, J. K. Solarz, Z. Sta-niek, W. Stankiewicz, P. Urbanek, A. Ząbkowicz. Monografia zawie-ra również przykłady praktycznego wykorzystania dorobku NEi.

Monografia wydana została nakładem Wydawnictwa Wyższej Szkoły Ekonomii i Prawa w Kielcach. Wcześniej zostały tam wy-dane przez podobny zespół autorski takie monografie poświęcone NEi jak: „Nowa ekonomia instytucjonalna. Aspekty teoretyczne i praktyczne” (2005 r.) oraz „Nowa ekonomia instytucjonalna. Teo-ria i zastosowania” (2009 r.).

Prof. Andrzej Szplit

26 Biuletyn PTE nr 1/2012

iwona Dudzik: W tym roku w Olimpiadzie wzięło udział 9,6 tys. uczniów, podczas gdy ubiegłym roku tylko 8,5 tys. czy to oznacza, że młodzież coraz bardziej interesuje się ekonomią?stanisław Owsiak: – Tak. Młodzi ludzie obser-wują, co dzieje się wokół nich. Słyszą o trudno-ściach w wielu krajach: wzrost bezrobocia, cięcia w wydatkach publicznych, wzrost ciężarów po-datkowych. Zjawiska te zmuszają ludzi do pro-testów. Problemem są: rozproszenie własności, utrata kontroli właścicieli nad menedżerami, ucieczka do rajów podatkowych, alienacja me-nedżerów, nieskuteczny nadzór nad sektorem bankowym i finansowym. Wszystko to spowodo-wało spadek zaufania społeczeństwa do państwa i jego instytucji, banków rynków finansowych. A to prowokuje do pytań o przyczyny tych zja-wisk, bo przecież chodzi o przyszłość młodych ludzi Młodzież się tym interesuje. Bardzo żywo dyskutuje o problemach ekonomicznych na por-talach społecznościowych takich jak Facebook.

młodzi są optymistami?– W Polsce notujemy całkiem dobry wzrost gospodarczy, mamy solidną pozycję przyzna-waną przez agencje ratingowe i malejący de-ficyt finansów publicznych, nie tak wysokie bezrobocie jak w innych krajach. Choć trzeba przyznać, że niepewna sytuacja w Europie i na świecie powoduje, że ludzie w naszym kraju bardziej obawiają się o przyszłość, niż w ubiegłym roku.

Dlaczego myślą przewodnią XXV Olimpia-dy wiedzy ekonomicznej jest „poszukiwanie nowego ładu ekonomicznego”? – Kierowaliśmy się aktualnymi wydarzeniami. Wraz z pojawieniem się w takiej ostrej postaci kryzysu gospodarczego w roku 2007 ekono-miści szukali i nadal szukają pełnej diagnozy przyczyn i skutków tego kryzysu, zwłaszcza światowego kryzysu finansowego. Dla wielu z nich, dla mnie także, najważniejsze jest zbadanie podstawowych, systemowych przy-

czyn kryzysu. i szukanie rozwiązań. Tymcza-sem w Unii Europejskiej nadal nie rozwiąza-no na przykład problemu wspólnej polityki fiskalnej, a dług publiczny jest niebezpiecz-nie wysoki. Z kolei zmiany nie są łatwe, gdyż naruszałyby istniejący przed kryzysem układ interesów. Dotyczy to w szczególności nowej regulacji rynków finansowych, przywrócenia ładu korporacyjnego, wzmocnienia pozycji właściciela. Najlepszym tego dowodem jest opór i obrona interesów podmiotów rynków finansowych przeciwko zamierzonym regu-lacjom, przeciwko opodatkowaniu transak-cji finansowych (walutowych), weto wobec integracji fiskalnej, uniki przed regulacjami chroniącymi środowisko naturalne. Niemniej jednak nauka musi spełniać rolę kreatywną, proponować zmiany modelu ekonomicznego i społecznego. W innym przypadku czekałaby nas katastrofa cywilizacyjna, na którą nie za-sługujemy, wszak w chwilach przełomowych potrafimy posługiwać się rozumem.

temat numeru

rozmowa z profesorem stanisławem Owsiakiem, przewodniczącym Komitetu głównego Olimpiady Wiedzy ekonomicznej przy Zarządzie Krajowym polskiego towarzystwa ekonomicznego, ekonomistą, kierownikiem Katedry Finansów Uniwersytetu ekonomicznego w Krakowie

Olimpijska rywalizacja młodych talentów w ekonomii

Finaliści XXiii Olimpiady Wiedzy ekonomicznej, Jachranka 20 marca 2010 r.

27

Olimpiada w liczbach.25 – tyle razy odbyła się już olimpiada275 000 – tylu uczniów do tej pory startowało

w olimpiadzie od 1987 r.12 710 – tylu uczniów zgłosiło się w tym roku9 575 – tylu uczniów przystąpiło do zawodów

szkolnych806 - z tylu szkół byli uczniowie w tym roku12 - tyle dziewcząt doszło do finału88 - tyle chłopców znalazło się w finale30 – tylu laureatów spotka się na gali rozdania

nagród, która odbędzie się w czerwcu w Warsza-wie

46 – tyle uczelni przyjmuje laureatów finali-stów Olimpiady Wiedzy Ekonomicznej na pre-ferencyjnych zasadach w postępowaniu rekruta-cyjnym

Trzy dni zmagań23 marca, piątekg. 13 - spotykamy się w PTE przy ul. Nowy

Świat 49 w Warszawieg. 14-16 – jesteśmy gośćmi prezesa NBP, zwie-

dzamy Gabinet Numizmatyczny NBPg. 17.30 – jedziemy do Jachranki (Centrum

Edukacji Statystycznej GUS)24 marca, sobotag. 9-11 – piszemy egzaming. 16-17.30 – wykład dla uczestników zawo-

dów i opiekunów „Model ustroju społeczno-gospodarczego w kontekście makrowikinomii” – prof. Elżbieta Mączyńska

g. 20 – ogłoszenie wyników egzaminu pisem-nego oraz ogłoszenie wyników konkursu o nagro-

dę specjalną izby Zarządzających Funduszami i Aktywami

25 marca, niedzielag. 8 – egzamin ustnyg. 13.15 – ogłoszenie wyników XXV Olimpia-

dy Wiedzy Ekonomicznej autor: Paweł Adamczyk

czy warto startować w Olimpiadzie? co młodzi z tego mają?Poza tymi przyczynami, o których już wspomniałem, udział w OWE jest wiel-ką przygodą z ekonomią, jest wyrazem szlachetnej olimpijskiej rywalizacji mię-dzy jej uczestnikami w dziedzinie zdoby-tej wiedzy i możliwościami jej populary-zowania. Poddanie się takiej próbie, jaką jest udział w OWE, sprzyja pogłębianiu zainteresowań ekonomią jako nauką, po-lityką ekonomiczną, systemem finanso-wym itd. W historii OWE mamy wielu finalistów i laureatów, którzy obecnie mają stopnie i tytuły naukowe, zajmują eksponowane stanowiska w gospodarce, instytucjach finansowych i administracji publicznej. Są też i nagrody dla finali-stów i laureatów. Misją OWE jest jed-nak przede wszystkim szerzenie wiedzy o zmieniającym się otoczeniu ekono-micznym, w jakim przyjdzie działać i żyć tej młodej generacji.

trzy dni zmagań23 marca, piątekgodz. 13 – spotykamy się w PTE przy ul. Nowy Świat 49 w Warszawie

godz. 14–16 – jesteśmy gośćmi prezesa NBP, zwiedzamy Gabinet Numizmatyczny NBP

godz. 17.30 – jedziemy do Jachranki (Centrum Edukacji Statystycznej GUS)

24 marca, sobotagodz. 9–11 – piszemy egzamin

godz. 16–17.30 – wykład dla uczestników zawodów i opiekunów „Model ustroju społeczno-gospodar-czego w kontekście makrowikinomii” – prof. Elżbieta Mączyńska

godz. 20 – ogłoszenie wyników egzaminu pisemnego

OlimpiadaWiedzy ekonomicznej w liczbach

25 – tyle razy odbyła się już Olimpiada275 000 – tylu uczniów do tej pory

startowało w Olimpiadzie od 1987 r.

12 710 – tylu uczniów zgłosiło się w tym roku szkolnym (2011/2012)9575 – tylu uczniów przystąpiło do zawodów szkolnych806 – z tylu szkół wywodzą się uczniowie w tym roku szkolnym 12 – tyle dziewcząt doszło do finału88 – tylu chłopców znalazło się w finale30 – tylu laureatów spotka się na Gali Wręczania Nagród, w czerwcu br. w Warszawie46 – tyle uczelni przyjmuje laureatów finalistów Olimpiady Wiedzy Ekonomicznej na preferencyjnych zasadach w postępowaniu rekrutacyjnym

Finaliści XXiii Olimpiady Wiedzy ekonomicznej, Jachranka 20 marca 2010 r.

25 marca, niedzielagodz. 8 – egzamin ustny

godz. 13.15 – ogłoszenie wyników XXV Olimpiady Wiedzy Ekonomicznej

Paweł Adamczyk

28 Biuletyn PTE nr 1/2012

forum

Facebook dla rządu

1. istnieją synergiczne, pozytywne, ale i nega-tywne współzależności w relacjach samorząd – przedsiębiorstwa lokalne – społeczeństwo. Rozpoznanie tych współzależności sprzyja optymalizowaniu decyzji i wyborów społecz-no-gospodarczych.2. Warunkiem identyfikowania i uzyskiwania efektów synergii dodatniej i eliminowania, a przynajmniej ograniczania synergii ujem-nej jest: dostosowywanie zasad współdziałania

między samorządami a lokalnymi podmio-tami gospodarczymi i społeczeństwem do globalnych trendów i zjawisk determino-wanych przez iii rewolucję przemysłową, związaną z nowymi technologiami, w tym informacyjnymi i innymi, zwłaszcza ukie-runkowanymi na przeciwdziałanie degra-dacji środowiska naturalnego;

wyzwalanie społecznego potencjału kre-atywności i innowacyjności poprzez wyko-rzystywanie komunikacji sieciowej;

przeformułowywanie modelu samorządze-nia w kierunku zastosowań, jakie umożli-wia makrowikinomia (vide: Makrowikino-mia. Reset świata i biznesu – Don Tapscott i Anthony D. Williams). „Świat osiągnął punkt krytyczny i albo zresetujemy stare struktury, podejścia i modele działalności, albo grozi nam paraliż lub nawet upadek istniejących instytucji. Stajemy przed ko-niecznością wyboru: albo odnowa, uwiąd, albo odrodzenie(…). Obecnie dzięki in-ternetowi stare modele industrialne ule-gają całkowitemu przenicowaniu. Nowe podejście do innowacji, nowe metody wy-twarzania bogactwa i nowe siły, które ra-dykalnie obniżają koszty współpracy mię-dzyludzkiej, umożliwiają społecznościom rozwiązywanie problemów, podejmowanie wyzwań i realizację przedsięwzięć(…).

Wikinomia, rozumiana jako nauka i sztu-ka masowej współpracy biznesowej, stała się makrowikinomią: zastosowaniem wiki-nomii i jej podstawowych zasad we wszyst-kich dziedzinach życia społecznego i jego instytucjach. Do powstawania Wikipedii przyczyniają się miliony ludzi, tysiące osób współpracują przy rozwijaniu Linuk-sa i projektu poznania genomu ludzkiego – tak samo możemy wykorzystać ludzkie umiejętności, geniusz i inteligencję do powszechnego przekształcania wielu dzie-dzin i instytucji, aby przygotować je na najbliższe dziesięciolecia i dla przyszłych pokoleń. (…) Dlaczego nie mielibyśmy mieć rządu open source, edukacji open source, a także nauki, produkcji energii, a nawet opieki zdrowotnej?1

3. Dokonująca się na skalę globalną rewolucja informacyjna, kurczenie się cywilizacji indu-strialnej prowadzi do nieuchronnych zmian w lokalnym, krajowym i globalnym poten-cjale gospodarczym oraz strukturach władzy. W związku z dokonującym się przełomem cy-wilizacyjnym, rewolucją informacyjną, w świe-cie biznesu i polityki toczy się obecnie ostra walka o władzę, o utrzymanie jej obszarów wy-znaczanych wszakże przez przemijającą cywi-lizację industrialną. Jej materialny wizerunek w zderzeniu z wizerunkiem nowoczesnej, ale często nie w pełni zrozumiałej, gospodarki zwirtualizowanej wciąż wydaje się atrakcyjny. Zwolennicy cywilizacji industrialnej wskazu-ją na jej transparentność, niezastępowalność i żywotność, co Toffler określa, jako „jurny ma-terializm”.2 Jednakże rewolucja informacyjna

tezy do wystąpienia podczas Forum Debaty publicznej „samorząd terytorialny dla polski” „samorządność filarem kapitału społecznego” zorganizowanej przez Kancelarię prezydenta rp 29 lutego 2012 roku pt. samorząd i przedsiębiorczość lokalna w kontekście makrowikinomii

elżbieta mączyńska

Woj

ciec

h G

rzed

zins

ki/K

PRP

29

wymusza zmiany stosunków własności. Roz-strzygające znaczenie ma, nie jak w klasycz-nym kapitalizmie własność środków produkcji, a kapitał intelektualny, kapitał społeczny. Klu-czową kategorią staje się „dostęp” (acces) do wiedzy i informacji, czego przeciwieństwem jest „wykluczenie”, w tym wykluczenie infor-macyjne, cyfrowe oraz analfabetyzm cyfrowy.

4. Niebywale szybkie tempo przemian, ja-kich doświadcza obecnie świat, sprawia, że przyszłość staje się coraz bardziej niejasna, a teraźniejszość nie w pełni satysfakcjonują-ca. W wyniku rosnącej dynamiki przemian we współczesnym świecie gospodarka nabiera w coraz większym stopniu cech „gospodarki nietrwałości”.3 Wszystkie niemalże formy działalności gospodarczej stają się nietrwale, a ich cykle życia coraz krótsze. Dotyczy to nie tylko technologii, produktów, ale i stanowisk pracy, metod komunikowania się, produkowa-nia i wymiany handlowej, edukacji, a nawet modeli życia rodzinnego oraz zawodowego. Niemalże wszystko staje się prowizoryczne. Rosnąca dynamika postępu technologiczne-go wskazuje, że trend nietrwałości będzie się umacniał. W takich warunkach nietrudno o zaburzenia i kryzysowe sytuacje w gospodar-ce, co potwierdza chociażby fakt, że w ostat-nich trzydziestu latach w świecie doszło około stu kryzysów bankowych. Tempo przemian jest obecnie tak wielkie, że „przeszłość nie staje się historią, lecz od razu archeologią, (...)

z którą już nie mamy żadnego emocjonalne-go związku. To wielka słabość współczesnego człowieka, wielkie jego nieszczęście: nie może zakotwiczyć się w historii, bo minione zdarze-nia znikają z jego świadomości”.4 W takich warunkach nie tylko przyszłość, ale i teraź-niejszość jawią się jako coraz mniej przejrzy-ste i coraz bardziej chaotyczne, trudne do zrozumienia, zwłaszcza w sytuacji mnożących się w wyniku rozwoju techniki i komunikacji źródeł informacji. Jedną z konsekwencji tego są dysfunkcje w systemie etycznym i erozja systemu wartości. Problemem jest zacieranie się lub zanikanie wyrazistych punktów odnie-sienia w kształtowaniu systemów wartościo-wania w działalności gospodarczej, ale i życiu ludzkim. Zarazem jednak nowe technologie informacyjne tworzą warunki łagodzenia de-strukcyjnych następstw syndromu nietrwało-ści, nieciągłości – przede wszystkim poprzez

sieciowe współdziałanie na poziomach samo-rządy – biznes – społeczeństwo.

5. Nowe technologie informacyjne i makrowi-kinomia tworzą „onlajnowe” warunki kreowa-nia nowych obszarów oraz form przedsiębior-czości, ale także nowych form współdziałania między podmiotami gospodarczymi i władzą, w tym władzą samorządową. Przy tym lista tych form i obszarów jest długa, i wciąż się wydłuża wskutek m.in. rewolucji interneto-wej, czyli dzięki cloud computingowi – usłu-gom w chmurze, wszystkie dane są dostępne z dowolnego miejsca. Poniżej przedstawiona enumeracja stanowi jedynie podstawową eg-zemplifikację potencjału technologii infor-macyjnych i makrowikinomii.

Umożliwiają one rozwój globalnych powią-zań horyzontalnych, sprzyjających większej

Wikinomia, rozumiana jako nauka i sztuka masowej współpracy biznesowej, stała się makrowikinomią: zastosowaniem

wikinomii i jej podstawowych zasad we wszystkich dziedzinach życia społecznego i jego instytucjach.

Woj

ciec

h G

rzed

zins

ki/K

PRP

29 lutego, pałac prezydencki, z cyklu „Forum debaty publicznej” dyskusja pt. „samorządność filarem kapitału społecznego””

30 Biuletyn PTE nr 1/2012

swobodzie, wolności i decentralizacji działal-ności oraz jej delokalizacji, co stanowi istot-ne wyzwanie i szanse dla władz lokalnych w sferze pozyskiwania przedsiębiorców dla regionu. Zarazem technologie informacyjne ograniczają wady powiązań wertykalnych, bazujących na rozmaitych podległościach biznesowych (pojawia sie nawet w związ-ku z tym pojęcie kapitalizmu wertykalnego i horyzontalnego). W bazującej na interne-cie gospodarce zacierają się, bowiem granice między sektorami i instytucjami, co wymu-sza odchodzenie od hierarchicznego modelu powiązań wertykalnych i fundamentalnych zmian systemu wartości i kultury politycz-nej, co zarazem sprzyja transparentności, efektywności i szybkości podejmowania de-cyzji. Stwarza to szanse na przezwyciężanie tak charakterystycznego dla Polski sektoro-wego, „silosowego” podejścia w rządzeniu i podejmowaniu decyzji, co wyraża się m.in. w niskiej wciąż skłonności do współpracy po-nad podziałami oraz w skłonności do myśle-nia i działań w stylu „moja chata skraja”.

Nowe technologie umożliwiają szybki przepływ wiedzy i informacji na skalę światową, co tworzy sprzyjające warunki dla nowych przedsięwzięć i kreowania no-wych obszarów działalności gospodarczej oraz wyzwalania rezerw w działaniach na rzecz przyczyniania się do pomnażania publicznego dobra i przeciwdziałania mar-notrawstwu zasobów. Nie ma bowiem nic bardziej nieekonomicznego nad robienie rzeczy wydajnie, których w ogóle nie trze-ba robić (a przykładów takich niepotrzeb-nych prac, niestety, nie brakuje, zwłasz-cza w zbiurokratyzowanych systemach o nieznośnie rozrastających się zakresach rozmaitej, kontrproduktywnej sprawoz-dawczości).

Technologie informacyjne umożliwiają wdrażanie rozwiązań znanych z sieci spo-łecznościowych w realne życie i biznes, co tworzyć może niebywały potencjał wy-nikający z łączenia poprzez sieci rozpro-szonej społecznej wiedzy i kreatywności. Dla niektórych regionów, zwłaszcza tych

dotkniętych migracjami, nomadyzmem i syndromem korporacyjnych cyganów oraz syndromem opuszczonego gniazda, nawiązywanie i wykorzystywanie powiązań sieciowych z „diasporą” może stanowić sil-ny bodziec dla rozwoju lokalnej przedsię-biorczości. Wykorzystanie tej możliwości stanowi ważne wyzwanie dla samorządów.

Technologie informacyjne są źródłem kreowania prosumentów (prosument to producent i konsument w jednej osobie) i wyzwalaniu w ten sposób nowych możli-wości wytwórczych.

Umożliwiają rozwój crowdsourcingu, czyli wykorzystywania wiedzy, pomysłów i inspiracji „z tłumu”, zatem propozycji zwykłych ludzi.

Tworzą warunki dla efektywnego łączenia przedsiębiorczości lokalnej z biznesem w skali globalnej, lokalnych przedsię-biorstw z przedsiębiorstwami w innych regionach kraju i świata.

Tworzą warunki dokonania tzw. żabiego skoku, czyli przechodzenia do najwyższych faz zaawansowania technologicznego, z po-minięciem faz pośrednich, przez jakie mu-sieli przechodzić wcześniejsi innowatorzy

Tworzą warunki i potrzebę kreowania swe-go rodzaju Facebooka dla samorządów i poprzez to rozwoju relacji: samorząd – biznes – społeczeństwo.

Technologie informacyjne sprzyjają mo-nitorowaniu rozmaitych zagrożeń oraz budowaniu narzędzi i systemów wczesne-go ostrzegania przed kryzysami i dysfunk-cjami społeczno–gospodarczymi, a tym samym zwiększają szanse przeciwdziałania bankructwom. W przypadku zaś ich wystą-pienia zwiększają możliwości podejmowa-nia działań ukierunkowanych na stworze-nie bankrutującym tzw. drugiej szansy.

Technologie informacyjne napędzają inno-wacje społeczne, m.in. sprzyjające identyfi-kowaniu i efektywnemu kształtowaniu oraz wykorzystywaniu regionalnych zasobów oraz wszelkich walorów, w tym przestrze-ni publicznej i architektury krajobrazu. Te dwa ostatnie czynniki są często niedo-

ceniane. Tymczasem zarówno przestrzeń publiczna, jak i architektura krajobrazu to czynniki, które mogą multiplikować wzrost gospodarczy, podczas gdy w praktyce rzą-dzenia albo poświęca im się za mało uwagi, albo wręcz rozpatrywane są one wyłącznie w kategorii kosztowej, a nie potencjału do-chodowego i mnożnika bogactwa.

Technologie informacyjne sprzyjają prze-zwyciężaniu ociężałości i ograniczeniom typowym dla rządzenia i zarządzania bazującego na przestarzałym modelu in-dustrialnym. Możliwości związane z tech-nologiami informacyjnymi silnie kontra-stują z nieruchawością struktur typowo industrialnych i tradycyjnych procedur decyzyjnych.

Umożliwiają przeciwdziałanie tak charak-terystycznemu dla Polski marnotrawieniu potencjał seniorów, tworząc warunki roz-woju „ekonomii starości”.

Umożliwiają łagodzenie syndromu niecią-głości i godzenie przeciwstawnych trendów: trwałość i tradycja versus globalizujący się, „wędrujący” świat „gospodarki nietrwałości”.

Technologie informacyjne stymulują roz-wój inicjatyw obywatelskich i społeczeń-stwa obywatelskiego oraz łagodzenie dys-funkcji współczesnej demokracji, w tym wynaturzeń w funkcjonowaniu lobbingu. Umożliwiają przeciwdziałanie także innym, antydemokratycznym zjawiskom, mającym symptomy opisywanych m.in. przez noblistę Josepha E. Stiglitza5 „golfowych” powiązań i „amerykańskich drzwi obrotowych” oraz „amoralnego familizmu”.6

Umożliwiają sprawne monitorowanie i analizę inicjatyw społecznych oraz ocenę ich użyteczności.

6. Makrowikinomia i technologie informacyjne tworzą warunki rozwoju Blue Economy (błękit-nej gospodarki). Ta nowa dziedzina umożliwia synergiczne połączenie zielonej gospodarki i makrowikinomii. Blue Economy tworzy pro-ekologiczne możliwości przeformułowania modelu rozwoju gospodarki (opisywane m.in. w książce Guntera Pauli pt. The Blue Econo-

debataforumW

ojci

ech

Grz

edzi

nski

/KPR

P

31

my, 10 Years, 100 Innovations, 100 Million Jobs – Błękitna Ekonomia, 10 lat, 100 wynalazków, 100 milionów miejsc pracy).7 Spośród tych „100 wynalazków”, przykładowo można wy-mienić technologie umożliwiające zastąpienie produkcji jakże drogiego, szeroko stosowanego, m.in. w medycynie tytanu – jedwabiem.7. Makrowikinomia tworzy warunki ogra-niczania nieprawidłowości i wynaturzeń w życiu społeczno-gospodarczym. Nieprawi-dłowości te przedstawia m.in. John C. Bo-gle w formie swego rodzaju, następującego dekalogu przestróg, który nie tylko w pełni można odnieść do realiów polskich, lecz nawet można byłoby tę 10-punktową listę znacznie poszerzyć:8 8. Pieniądze: 1).za dużo kosztów – za mało war-tości; 2).za dużo spekulacji – za mało inwesto-wania; 3) za dużo złożoności – za mało prostoty. 9. Biznes: 4) za dużo wyrachowania – za mało zaufania; 5) za dużo komercji – za mało pro-fesjonalizmu 6) za dużo kupczenia – za mało obsługi; 7) za dużo menedżeryzmu – za mało przywództwa. 10. Życie: 8) za dużo koncentracji na rze-czach – za mało odpowiedzialności; 9) za dużo wartości XXi wieku – za mało wartości z XViii wieku; 10) za dużo „sukcesu” – za mało charakteru.11. Jeśli nawet obecnie w polskich warunkach funkcjonowania i współpracy samorządów oraz biznesu lokalnego oferowane przez technologie informacyjne i makrowikinomię możliwości po-traktowane zostaną z niewiarą, w kategorii bajki o żelaznym wilku, to i tak zmiany muszą nastą-pić, tym bardziej, że „każda nowa idea na po-czątku wygląda na niedorzeczną”(Alfred North Whitehead). Wcześniej czy później postęp tech-nologii, przede wszystkim technologii informa-cyjnych, wymusi zmiany. Przyszłość bowiem na-pędza technologia. To siła, która eliminuje opór i niewiarę administracji w społeczne innowacje, opór wynikający z charakterystycznego dla epoki industrialnej kultu ekspertów. Tymczasem nie-bywały dynamizm przemian technologii, cha-rakterystyczna dla globalnego świata narastający niepewność, zmienność i nieciągłość sprawia, że niemalże „już niczego nie da się regulować sztywnymi normami powstałymi w centrach administracyjnych”.9 W wyniki rewolucji infor-macyjnej władze wszystkich szczebli administra-cji i biznesu w coraz większym stopniu muszą uwzględniać w swoich działaniach sieci społecz-nościowe, co oznacza konieczność decentraliza-cji władzy i dzielenia się nią. Wydarzenia wokół ACTA stanowią jeden z przejawów kierunków przemian, dowodzący zarazem, że makrowikino-mii nie sposób ignorować.12. Wykorzystanie potencjału makrowikino-mii wymaga spełnienia zarówno przez władzę publiczną, jak i przez firmy akceptacji następu-jących podstawowych reguł, zasad i warunków

współdziałania determinowanego przez specyfikę epoki inteligencji sieciowej: Tworzenie kultury otwartości dostępu do

wiedzy i informacji, warunków sprzyjają-cych współpracy oraz współdzielenia się wiedzą i ideami.

Tworzenie i rozwijanie otwartych platform internetowych umożliwiających wymianę wiedzy i informacji.

Sprzyjanie dialogowi społecznemu służącemu dobrostanowi i racjonalizacji decyzji społecz-no-ekonomicznych, eliminowaniu syndromu „my – oni” oraz syndromu wroga.

Ochrona interesu publicznego i praw pu-blicznych, ochrona danych osobowych i praw własności, w tym własności intelektualnej.

Tworzenia warunków transparentności i przejrzystości oraz skuteczności regulacji prawnych.

Tworzenie kultury uczciwości i zaufania wza-jemnego. Zaufanie jest bowiem „smarem biznesu” i rozwoju kapitału społecznego.

Tworzenie rozwiązań przeciwdziałającym dys-funkcjom, od jakich wszak wciąż wolne nie są technologie informacyjne. Pierwszorzędne znaczenie ma tu przeciwdziałanie naduży-ciom w ich wykorzystywaniu. Ponadto istotne jest przeciwdziałanie potencjalnym zagroże-niom dla kreatywności. Mogą one występować w przypadku dysfunkcyjnego czy antyfunkcyj-nemu wykorzystywania internetu.

Wszystko to składa się na zespół co najmniej „10 E”, który powinien kształtować holistyczne relacje samorząd – biznes – społeczeństwo: Edu-kacja – Ekonomia – Ekologia – Energia – Empi-ryzm – Eksperyment – Empatia – Erystyka – Efek-tywność – Efektowność. Holistyczne podejście, z uwzględnieniem „10 E” tworzy warunki rozwo-ju centrów wiedzy, funkcjonowania „poławiaczy wiedzy”, identyfikujących nowe źródła rozwoju i „saperów biznesu”, identyfikującego zagrożenia rozwojowe. Co niemniej ważne, holistyczne ma-krowikinomiczne podejście, umożliwia łączenie rozproszonej wiedzy z różnych szczebli rządze-nia, biznesu, edukacji, począwszy od edukacji na szczeblu przedszkolnym. „innowatorzy bowiem rodzą się już w przedszkolu” , zaś „kreatywność to cud połączenia dziecięcej, niczym nieogra-niczonej energii z czymś przeciwnym i wrogim – poczuciem porządku wynikającym ze zdyscy-plinowanej inteligencji dorosłego” (Norman Podhoretz). W tym kontekście zarysowujący się w niektórych gminach trend likwidacji szkół (za-miast ich przeprojektowania np. w centra wiedzy i kultury) można uznać za zjawisko wysoce nie-pokojące, niekorzystne i niebezpieczne, zwłaszcza jeśli oceniać je nie tylko poprzez pryzmat krótko-okresowych efektów budżetowych, ale z uwzględ-nieniem tak zaniedbywanego w Polsce długookre-sowego, ciągnionego, kompleksowego rachunku kosztów i efektów zewnętrznych oraz z uwzględ-

nieniem negatywnych następstw lokalnych za-niedbań w sferze dostępu do internetu, z czym wiąże się groźne i wstydliwe społeczne zjawisko wykluczenia i analfabetyzmu cyfrowego.

***Barier rozwoju makrowikinomii w relacjach sa-morządy – biznes – społeczeństwo jest wiele. Jest to zresztą naturalne, albowiem „jeśli idzie łatwo, strzeż się – może schodzisz w dół” (Greg Taunt). Nieprzechodzenie na rozwiązania oferowane przez technologie informacyjne i podtrzymywa-nie struktur właściwych dla kurczącej się cywiliza-cji industrialnej grozi zastojem i nasila dysfunkcje społeczno-gospodarcze (co drastycznie przejawia się m.in. w sektorze ochrony zdrowia, niepod-danym w porę cyfryzacji). W warunkach tego typu zaniechań retoryczne pozostaje pytanie, czy plątanina regulacji – „egzekwowanych przez przepracowanych, nierzadko słabo opłacanych urzędników – zdoła zapanować nad rozmaity-mi przemianami, np. nad globalnym systemem finansowym, który działa z prędkością światła oraz zatrudnia najinteligentniejszych ludzi na tej planecie? Zatem nieuchronne jest przechodze-nie na zupełnie nowy model regulacji, taki w stylu wiki, za pomocą Internetu”,10 model, w którym ujawnia się ważne informacje i umożliwia ich analizy przez szerokie kręgi ekspertów, w tym społecznych, co tworzyć może niewyczerpalne źródło innowacyjności, bogactwa idei, wzrostu i rozwoju. Uruchomienie takich źródeł rozwoju to obecnie – moim zdaniem – jedno z podstawo-wych wyzwań, z jakimi musi się zmierzyć władza na różnych szczeblach rządzenia i zarządzania.

prZypisy

1. D. Tapscott, A. D. Williams, Makrowikinomia, wyd. Studio EMKA, Warszawa 2011, s. 14-16 2. A. Toffler, Zmiana władzy. Wiedza, bogactwo i przemoc u progu XXI stulecia, wyd. Zysk i S-ka, Poznań 20033. A. Toffler, Zmiana władzy, wyd. cyt. Wiedza, bogactwo i przemoc u progu XXI stulecia, Zysk i S-ka, Poznań 20034. M. Szulc, R. Kapuściński, Raport o społeczeń-stwie. Dwa światy, 11 kwietnia 2002. http://www.reporter.edu.pl/raport_o_spoleczenstwie/raport_nadawca/dwa_swiaty_ryszard_kapuscinski5. J. E. Stiglitz, Freefall. Jazda bez trzymanki, PTE, Warszawa 2010, oraz H. Buchter, Mocarstwo z drzwiami obrotowymi. Bank, który rządzi Białym Domem,Tygodnik Forum nr 30, 20096. P. Sztompka, Zaufanie. Fundament społeczeń-stwa, Wyd. Znak, Kraków 2007, s. 2577. G. Pauli, The Blue Economy, 10 Years, 100 Innovations, 100 Million Jobs, http://www.blueeconomy.de oraz Biuletyn PTE, 2011, nr 2 i 2010, nr 6, http://www.pte.pl/223_biuletyny_pte.html 8. J. C. Bogle, Dość. Prawdziwe miary bogactwa, biznesu i życia, PTE, Warszawa, 2009, s. 126, s. 38 9. Makrowikinomia..., wyd. cyt., s. 29710. Makrowikinomia…, wyd. cyt., s. 23

32 Biuletyn PTE nr 1/2012

debataimpresje

Tytuł książki w pełni oddaje jej podstawową ce-chę: to fascynujący zbiór doświadczeń i refleksji osobistych, ale przede wszystkim zawodowych, znanego ekonomisty, profesora ekonomii i jedne-go z prekursorów reform rynkowych w Polsce wie-loletniego prezesa, a obecnie prezesa honorowego Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego. Treści książki ujęte zostały w formie wywiadu – rzeki przeprowadzonego przez socjologa i ekonomistę z instytutu Nauk Ekonomicznych Polskiej Akade-mii Nauk. Książka „Przez ciekawe czasy” to roz-mowy „o życiu, ludziach i zdarzeniach”, począw-szy od okresu sprzed ii wojny światowej, okresu wojennego, Powstania Warszawskiego (którego Zdzisław Sadowski był uczestnikiem) i powojen-nych, kolejnych etapów polskiej historii, przede wszystkim gospodarczej, aż po czasy dzisiejsze.

Książka ta stanowi nie tylko cenny zbiór fak-tów i ocen dotyczących przemian gospodarczych Polsce. Jest zarazem bogatym źródłem informa-cji o polityce, losach, postawach i dylematach ludzkich. Już same tytuły 24 rozdziałów książki (a także zamieszczony w niej biogram Zdzisława Sadowskiego oraz indeks nazwisk) mówią same za siebie. Kolejne rozdziały to: Dom i szkoły; Czas okupacji niemieckiej; Powstanie Warszawskie i przejście frontu; Między Warszawą a Opolem; W więzieniu i po wyroku; Życie zawodowe, towa-rzyskie i uczuciowe; Mój Profesor Edward Lipiń-ski; Nauka i narty z Janem Drewnowskim; Gene-wa; intensywne siedmiolecie; Czesław Bobrowski i jego dwie Rady; Rozmowy z Oskarem Lange; Pod urokiem Michała Kaleckiego; Ghana; Nowy Jork; Szczególne lata siedemdziesiąte; Ekonomia w ob-jęciach neoliberalizmu; Reformowanie ustroju; Między Wschodem i Zachodem; Kres działalno-ści rządowej; Kazimierz Secomski i Klub Rzymski; Transformacja; Aktywne życie w Trzeciej RP.

Przez książkę przewija się plejada znanych w kraju i za granicą postaci – naukowców, w tym noblistów, polityków i innych aktorów życia go-spodarczego. Bogaty życiorys Zdzisława Sadow-skiego sprawia, że Czytelnik znajdzie w książce wiele ważnych, holistycznych konstatacji doty-czących i teorii ekonomii, i praktyki gospodarczej, spostrzeżeń, ocen i wniosków nasyconych analizą historyczną, tak obecnie, w dobie bezrefleksyjne-go shorttermizmu, marginalizowaną. Doświad-

czenie Zdzisława Sadowskiego pozyskane w czasie studiów, staży i pracy za granicą przekłada się w książce na pouczające oceny mechanizmów i zasad funkcjonowania międzynarodowej polity-ki gospodarczej i instytucji międzynarodowych.

Charakterystyczne przy tym jest, że przed-stawiane w książce oceny, mimo że w znacznej mierze dotyczą czasów minionych, są w peł-ni aktualne i użyteczne także, a może przede wszystkim obecnie, w czasach wielkich prze-wartościowań. W warunkach niebywałej dy-namizacji przemian, w warunkach, kiedy prze-szłość szybko staje się archeologią, a refleksje o przyszłości przegrywają z presją nawału wyda-rzeń bieżących, publikacje, w których udaje się fascynująco, w sposób zmuszający do bardziej wnikliwej, krytycznej oceny, połączyć te trzy wymiary czasowe, zasługują na specjalną uwa-gę. Potwierdzają bowiem stare porzekadło, że historia rzadko się powtarza, ale często się ry-muje, a nowe wydarzenia w znacznym stopniu wpisują się w znane scenariusze. A jest to istot-ne tym bardziej, że nic tak nie sprzyja teraźniej-szości jak dobrze przemyślana przyszłość.

Książka ta może stanowić przestrogę przed uproszczonymi, żeby nie powiedzieć prostac-kimi, a przez to nierzadko błędnymi ocenami i uogólnieniami, których niestety wciąż nie bra-kuje w polskich, transformacyjnych realiach.

Warto tu przypomnieć, że to właśnie Zdzisław Sadowski w latach 80. minionego wieku i jako na-ukowiec, i jako jeden z czołowych aktorów polity-ki gospodarczej w tamtym okresie, czynił wiele dla stworzenia warunków przekształcenia gospodarki nakazowej w gospodarkę rynkową. W analizach i ocenach transformacji w Polsce – ten obszar działań Zdzisława Sadowskiego nieczęsto jest

zauważany. Omawiana w tym Biuletynie książka Witolda Kieżuna stanowi pod tym względem raczej wyjątek. Profesora Zdzisława Sadowskiego z całą pewnością można zaliczyć do prekursorów przemian rynkowych.

Zwraca na to uwagę m.in. profesor Piotr Pysz w przygotowanej dla niemieckiego czasopisma „Osteuropa-Wirtschaft” recenzji książki „Przez ciekawe czasy”. W recenzji tej Zdzisław Sadowski określony został jako „duchowy ojciec transforma-cji” („geistiger Vater”)1. Potwierdzają to analizy i raporty, których był autorem lub współautorem jeszcze w czasach gospodarki nakazowej.

Warto tu przypomnieć też pewien z pozoru mało znaczący fakt, zwłaszcza w kontekście głębo-kości późniejszych przemian. Mianowicie to dzię-ki zabiegom Zdzisława Sadowskiego mogła się zacząć ukazywać po raz pierwszy w latach 80. „Li-sta 500 największych przedsiębiorstw w Polsce”, z podstawowymi danymi finansowymi dotyczący-mi ich działalności. Choć z dzisiejszej perspekty-wy może to być postrzegane jako przedsięwzięcie oczywiste i nie tak doniosłe, to w ówczesnych warunkach był to prawdziwy przełom w podejściu do kwestii jawności życia gospodarczego.

W tym kontekście symptomatyczne jest na-stępujące stwierdzenie Zdzisława Sadowskiego: „W każdym razie, ja miałem i mam postawę re-formatora i organicznika, podobnie jak wszyscy moi duchowi przywódcy i przyjaciele, od Edwar-da Lipińskiego poprzez Czesława Bobrowskiego i Kazimierza Secomskiego, nawet do Oskara Lan-gego. (…) Nie ma wątpliwości, wszyscy ci ludzie, których znałem i o których tu opowiadałem, tak patrzyli na Polskę i swoje w niej miejsce. Nie-oczekiwanie dla siebie samego zostałem najpierw ministrem, a później wicepremierem w rządzie

refleksje wokół książki

„przez ciekawe czasy. rozmowy pawła Kozłowskiego ze Zdzisławem sadowskim o życiu, ludziach i zdarzeniach”

Wyd. polskie towarzystwo ekonomiczne – instytut nauk ekonomicznych

elżbieta mączyńska

33

refleksje wokół książki

późnego PRL. Dla niektórych to oznaczało, że sprzedałem się tzw. komunistom, ale komunistą nigdy nie byłem. Zresztą wielki liberał John Stuart Mill napisał o komunizmie, że to jest taka pięk-na ideologia, że gdyby mogła być zrealizowana, wszystkie inne idee ważyłyby tyle co pył na wadze. Ale nie można jej zrealizować” (s. 384).

Profesor Sadowski znany jest w środowisku ekonomistów jako osoba, której udaje się łączyć postawę niezależności intelektualnej i politycznej z silnym zaangażowaniem w sprawy kraju. Nieza-leżność ta zasługuje na uznanie tym bardziej, że ważny etap aktywności zawodowej i obywatelskiej profesora Sadowskiego przypadł na szczególnie trudny okres lat 80. Narastające symptomy syste-mowego i strukturalnego kryzysu socjalistycznej gospodarki, w tym przejawy konfliktu społecz-nego i politycznego, już na początku lat 80. do-prowadziły do wprowadzenia stanu wojennego, a w końcu dekady do rozmów okrągłego stołu, czego następstwem była zmiana ustroju w Polsce i odejście od realnego socjalizmu.

Przemiany ustrojowe zawsze leżały w polu zain-teresowań i działań Zdzisława Sadowskiego. Jego opinie na ten temat cechują holizm i komplekso-wość wnioskowania, ukierunkowanego na kwestie nie tylko gospodarcze, ale i społeczne oraz ekolo-giczne. Takie podejście w kształtowaniu polityki ustrojowej i gospodarczej jest warunkiem trwało-ści rozwoju i źródłem wielu dodatnich synergii. Zasadność takiego podejścia – spektakularnie, jak nigdy chyba wcześniej – objawia się dziś, w warunkach kryzysu globalnego, podważającego teorie niezawodności i efektywności rynku. Na tym tle intensyfikuje się debata na temat modeli ustroju społeczno-gospodarczego i optymalnego ich wyboru. Debata ta wskazuje zarazem na nie-bezpieczne konsekwencje zaniedbywania pracy organicznej i reform.

Obecne rozwiązania profesor Sadowski ocenia krytycznie ze względu m.in. na „charakter ewo-lucji systemu rynkowego, w jakim żyjemy, z po-wszechną komercjalizacją wszystkich dziedzin życia, z nastawieniem na oglądalność, a nie na treść. Jeśli mamy tworzyć niezłą przyszłość, to trzeba się z tego jakoś wyzwolić. To jednak nie jest już zadanie dla obserwatora” (s. 385–386).

Profesor Sadowski wskazuje na zagrożenia wy-nikające z niedoceniania w procesie decyzyjnym dłuższej perspektywy. Nawiązuje m.in. do ocen innych wybitnych znawców transformacji, m.in. Karla Polanyiego, uznającego, że nie można lo-sów ludzkości powierzać rynkowi, bo doprowa dzi to do nieszczęścia. Tę myśl wybitnego amerykań-skiego socjologa i ekonomisty Zdzisław Sadowski przyjmuje jako swego rodzaju dewizę.

Profesor Sadowski swoje opinie na temat poli-tyki ustrojowej przedstawił w wielu publikacjach, w tym m.in. w „W poszukiwaniu drogi rozwoju. Myśli o przyszłości świata i Polski”, PAN, „Komi-tet Prognoz Polska 2000 Plus”, Warszawa 2006; „Liberalizm i rola państwa w gospodarce”, „Eko-nomista” 2006, nr 6; Od sporu o transformację do strategii rozwoju. Referat opracowany na Viii Kongres Ekonomistów Polskich, „Ekonomi-sta” 2007, nr 6. Obecnie wobec toczącej się na forum międzynarodowym debaty ustrojowej pu-blikacje te zyskują na znaczeniu. Książka „Przez ciekawe czasy” stanowi ważne uzupełnienie tych publikacji. Zawiera bowiem bogaty zestaw infor-macji, komentarzy i faktów, które umożliwiają pełniejszą identyfikację szans i zagrożeń dla efektywności reform społeczno-gospodarczych.

Książka dowodzi jednak, że historia się rymuje i niektóre stare scenariusze, niekiedy niebezpiecz-nie, wpisują się w teraźniejszość, negatywnie rzu-tując na przyszłość. Są jednak i takie, do których warto wracać, aby nie ulec niebezpieczeństwu bezrefleksyjnej wiary w „jedynie słuszne” dok-tryny i powszechnie panujące, bezkrytycznie niekiedy powielane przez media, opinie. Jak ocenia Zdzisław Sadowski, „w pierwszych latach transformacji nie było żadnej możliwości wypo-wiadania innych poglądów niż obowiązujące. Kiedy posłałem do dziennika „Rzeczpospolita” jakąś replikę na wypowiedź Balcerowicza, redak-tor Dariusz Fikus, który otrzymał ją do rąk wła-snych, opublikował w końcu po paru tygodniach, na skutek dopominania się, jakiś nędzny skrót na dalekich stronach. Potem zresztą sumitował się, mówiąc, że powstało zamieszanie w redakcji i tekst się zawieruszył. Znaliśmy się przecież, więc przepraszał. Ale niestety wspomnienie pozostało, a zdarzenie było symptomatyczne” (s. 343).

Opinia ta jest zarazem przestrogą przed doktrynerstwem, stanowiącym zawsze barierę postępu, co spektakularnie potwierdzają dys-funkcje gospodarki globalnej i publikacje na ten temat, w tym m.in. ostatnio opublikowa-nym przekładzie książki harwardzkiego profe-sora Daniego Rodrika „Jedna ekonomia wiele recept”. Tezy tej książki doskonale wpisują się w treści wypowiedzi profesora Sadowskiego za-warte w książce „Przez ciekawe czasy”.

Książka ta, jak każdy wywiad rzeka nie jest oczywiście wolna od słabości. Pewien niedosyt i pytania pozostawiają m.in. fragmenty (zresz-tą fascynujące) dotyczące Michała Kaleckiego, jednego z najwybitniejszych, znanych i uzna-nych w świecie polskich ekonomistów. Szko-da też, że tak mało miejsca (zaledwie jeden akapit) poświęcono w książce pracy profesora Sadowskiego w funkcjonującej w latach 1994–2005 Rady Strategii Społeczno-Gospodarczej przy Radzie Ministrów (RSSG). Zdzisław Sadowski w całym tym okresie był członkiem RSSG. Raporty i rekomendacje tej Rady są ak-tualne w części lub całości do dziś, ale niestety w niedostatecznym stopniu realizowane, co negatywnie przekłada się na rzeczywistość go-spodarczą, ale zarazem jest kolejnym potwier-dzeniem „rymowania się historii”.

Pewien dyskomfort w lekturze książki powsta-je w wyniku tego, że autorzy byli zbyt – moim zdaniem powściągliwi – w podawaniu niektórych szczegółów, w tym dat i źródeł danych.

Lekturę książki „Przez ciekawe czasy” z pełnym przekonaniem rekomenduję każdemu, kto chce lepiej poznać realia reform społeczno-gospodar-czych w Polsce, ale też związane z tym osobiste i zawodowe dylematy reformatorów, zwłaszcza w kontekście wojennych i powojennych, przeło-mowych wydarzeń w historii Polski.

profesor sadowski znany jest w środowisku ekonomistów jako osoba, której udaje się łączyć postawę niezależności intelektualnej i politycznej z silnym zaangażowaniem w sprawy kraju.

1. „Mit fast zehnjähriger Beschäftigung mit der Aufgabe einer marktorientierten Wirtschaftsreform, die ein Jahr nach seinem Rückzug aus den Regierungsämtern im Herbst 1989 in Angriff genommen worden ist, kann Sadowski mit Recht als Vorläufer von Leszek Balcerowicz, des „geistigen Vaters“ der polnischen Systemtransformation, bezeichnet werden.”, http://www.pte.pl/310_recenzje.html

Zdzisław sadowski podpisuje książkę podczas spotkania z cyklu czwartki u ekonomistów, pte, 18 października 2011 r.

34 Biuletyn PTE nr 1/2012

wydarzenia

Podczas pierwszej z nich, pt. „Gospodarcza przyszłość Europy w świetle kryzysu euro” w Pałacu Prezydenckim ekonomiści dys-kutowali m.in. o przyczynach trwającego od pięciu lat kryzysu i sposobach jego prze-zwyciężenia.

Według prof. Elżbiety Mączyńskiej jedną z najważniejszych przyczyn kryzy-su jest zbytni rozwój rynków finansowych w stosunku do realnej gospodarki. Nie na-dąża ona za najnowszymi technologiami, podczas gdy rynki finansowe powszechnie korzystają np. z błyskawicznych transakcji zawieranych dzięki internetowi.

Prezydent Bronisław Komorowski stwier-dził, że świat w znacznej mierze rozwijał się dzięki życiu na kredyt i obecnie doświad-czamy tego konsekwencji. Zastanawiał się, czym zastąpić zadłużanie się, które było jednym z motorów wzrostu.

Jego zdaniem Polska powinna wycią-gać wnioski z doświadczeń innych krajów właśnie teraz, gdy znajduje się w lepszej od nich sytuacji. – Lepiej reformować nie

w czasie recesji, pod presją rynków, ale z głę-bokiego przeświadczenia, że to decyzje słu-żące polskiej perspektywie – ocenił.

Uczestnikami dyskusji byli m.in. członek Rady Gospodarczej przy premierze profesor Witold Orłowski, były członek Rady Poli-tyki Pieniężnej profesor Andrzej Wojtyna oraz prezes Polskiego Towarzystwa Ekono-micznego profesor Elżbieta Mączyńska.więcej: http://www.pte.pl/240_starsze_pozycje.html

Debata u prezydenta

elżbieta mączyńska wzięła udział w inauguracji cyklu debat nt. „przyszłość europy. polska perspektywa” organizowanej 15 lutego przez prezydenta Bronisława Komorowskiego.

O sytuacji w maghrebiepolskie banki wysoko w rankingu najbezpieczniejszychPolskie banki znalazły się w czołówce rankin-gu „Global Finance” 50 najbezpieczniejszych banków w Europie Środkowo-Wschodniej. Najwyżej, na trzecim miejscu uplasował się PKO BP. Na czwartym – iNG Bank Śląski, na piątym – Bank Pekao, na siódmym – Bank Zachodni WBK, a na ósmym – BRE Bank.

Zestawienie opracowano, analizując długoterminowe ratingi kredytowe banków oraz sumę aktywów. Wynika z niego, że największe polskie banki są jednymi z bar-dziej bezpiecznych w Europie, a to w sytu-acji kryzysu jest kluczowe dla całego syste-mu finansowego w Polsce.

Liderom serdecznie gratulujemy.

Nie co dzień zdarza się, że w PTE gościmy aż trzech ambasadorów. 9 lutego ambasadoro-wie Algierii, Maroka i Tunezji w ramach czwartków u ekonomistów przedsta-wiali sytuację gospodarczą w swoich państwach podczas konwersato-rium pt. „Sytuacja ekono-miczna w Maghrebie w kon-tekście arabskiej wiosny”.

Warto wiedzieć, że społeczność krajów arab-skich liczy 350 milionów, co stanowi 5 proc. populacji świata. Na ich terytorium znajduje

się prawie 70 proc. zasobów ropy naftowej i 40 proc. zasobów gazu, a łączny PKB kra-jów arabskich w 2008 r. wynosił 2529 mi-

liarda USD.

Moha Ouali Tagma – Ambasador Królestwa Maroko w Polsce

35

Debatą pt. „Znaczenie doświadczeń hi-storycznych dla współczesnej ekonomii” 18 stycznia Polskie Towarzystwo Ekono-miczne rozpoczęło współpracę z Polskim Towarzystwem Historii Gospodarczej.

Wspólnie będziemy starali się nie dopu-ścić do marginalizowania zagadnień histo-rycznych w nauczaniu ekonomii na polskich uczelniach. Znajomość historii pomaga zro-zumieć mechanizmy rządzące gospodarką i unikać błędów.

Wojciech Morawski, prezes Polskiego To-warzystwa Historii Gospodarczej, przyznał,

że jego Towarzystwo jest właśnie po to, by polemizować z coraz powszechniejszym po-glądem, że w gospodarce mamy do czynie-nia z nowymi, nieznanymi dotąd zjawiskami i właściwie doświadczenia z przeszłości nie mają żadnego znaczenia.

Elżbieta Mączyńska podarowała mu książkę pt. „Społeczny nurt ekonomistów w Polsce przed rokiem 1939 r.” autorstwa Wojciecha Roszkowskiego. – Naszą ambi-cją jest, żeby ukazał się dalszy ciąg, czyli żeby powstała książka o historii powojennej PTE – dodała.

„Wędrujący świat” Kołodki daleko zaszedł

Columbia University Press nominowa-ła amerykańskie wydanie książki prof. Grzegorza W. Kołodki „Wędrujący świat”, zatytułowane „Truth, Errors, and Lies: Politics and Economics in a Volatile World” do nagrody za najlepszą książkę American Political Science Association. Cieszymy się i gratulujemy.

W Akademii im. Leona Koźmińskiego od-była się 24 lutego debata na temat patologii transformacji. Była ona połączona z jubi-leuszem 90-lecia Witolda Kieżuna, autora właśnie wznowionej przez Poltext książki „Patologia transformacji”. Uczestnicząca w debacie Elżbieta Mączyńska stwierdziła, że transformacja przyniosłaby prawdopo-

dobnie znacznie lepsze efekty i mniej byłoby patologii, gdyby politycy w większym stop-niu uwzględniali rozwiązania wypracowane zarówno przez PTE (w książce cytowane są ekspertyzy przygotowane w PTE pod kierun-kiem Zdzisława Sadowskiego), jak i przez Radę Strategii Społeczno-Gospodarczej przy Radzie Ministrów.

transformacja według profesora Witolda Kieżuna

profesor mączyńska na medal6 lutego 2012 roku Elżbieta Mączyńska, pre-zes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego, uhonorowana została Medalem XX-lecia Związku Banków Polskich. Nagroda ustano-wiona w 2011 r. nadawana jest osobom o wy-bitnych zasługach dla rozwoju bankowości w Polsce.

lekcja historii gospodarczej

Profesorowie: Wojciech Morawski,prezes Polskiego Towarzystwa Historii Gospodarczej (stoi) i Jacek Luszniewicz, Szkoła Główna Handlowa

36 Biuletyn PTE nr 1/2012

historia

Z naszych starodrukówleopold caro

Teraz dopiero fizjognomia świata i cały ustrój społeczny uległ zmianom, których ostatecznie dopełniły w naszych czasach turbiny parowe i motor Diesla, telegraf bez drutu i automobil, telefon i aeroplan. Dopiero z nastaniem no-woczesnej techniki maszynowej, z produkcją masową, koszta wytworu stały się czynnikiem decydującym dla twórcy – koszta, a więc czyn-nik gospodarczy.

Przekonano się atoli, że maszyna paro-wa przetwarza na pracę użyteczną zaledwie 8-16 proc. węgla. Tej okoliczności zawdzięczają powstanie motory gazowe, wyzyskujące energję węgla do 25 proc, a nawet 40 proc., a przytem o połowę tańsze od maszyny parowej.1

Rozwój techniki jednak nie tylko zależny jest od warunków dzisiejszego ustroju, on sam jest jednem ze źródeł nowoczesnego kapitali-zmu. Konieczność ciągłych, choćby kosztow-nych, ale opłacających się inwestycyj w tech-nice, wywołuje coraz zwiększony popyt za kapitałem ruchomym, który, czując się niejako współtwórcą nowych wartości i spólnikiem przemysłu, wymawia sobie zato coraz większe korzyści i udziały.2

(….)Dawno już znikła wolna konkurencja z tenden-cją obniżenia cen w interesie konsumentów. Producent ma dziś inne hasło, które uszom społeczeństwa brzmi o wiele sympatyczniej, a opiewa ono: ochrona narodowej pracy. Cho-dzi w niem o porozumienie się z rodakami-konkurentami tej samej gałęzi produkcji w kie-runku ustalenia cen, tudzież z konkurentami zagranicznymi w kierunku doliczenia do cen wewnętrznych ceł i kosztów transportu z obce-go państwa. Perjodyczne przesilenia, wywołane nadprodukcją, nieprzewidującą maksimum za-potrzebowania, od czasu do czasu pociągały za sobą chwile taniości towarów. Dziś porozumie-nia przedsiębiorców, czy są one ringami, kar-telami, czy trustami, zabezpieczyły produkcie przed katastrofami. Dziś wielka część życia gospodarczego usuniętą jest faktycz-nie z pod rządów wolnej konku-rencji, w której istnienie wierzą jeszcze tylko najnaiwniejsi i dla nich tylko hasła jej się wygła-sza. Porozumienia, często taj-ne, producentów węgla, nafty, cukru, spirytusu, towarów tekstylnych itd. mają na celu

wyzyskanie sytuacji rynkowej w danej chwili dla zapewnienia sobie największych możli-wych zysków, rozumie się z uszczerbkiem kon-sumenta. Czasem państwo, jak przedwojenne Prusy, jako właściciel kopalni w Stassfurcie, biorąc udział w syndykacie kopalni soli pota-sowych, działa dla dobra konsumenta, w kie-runku obniżenia cen na rzecz rolnictwa; pro-ducenci prywatni o tem nie myślą. im trwalsze i wszechstronniejsze te porozumienia, czy to przydzielające poszczególnym producentom do wyłącznej eksploatacji pewne przestrzenie, czy pewną część zbiorowej produkcji, czyli kontyngent, czy ustalające pewne minimalne

ceny lub pewną wysokość zysku w stosunku do dochodów brutto, czy zamykające pewne wy-twórnie drożej produkujące, lub kumulujące te poszczególne warunki i postanowienia, tem mniej pozostaje luk, tem mniej nadziei dla konsumenta uzyskania tańszego towaru. W ra-zie dobrej organizacji kartelu, nowy producent wyjątkowo chyba i przejściowo, w każdym zaś razie nie w interesie kupującego, pozostaje poza organizacją; uzyskawszy odpowiedni przydział, przestaje być outsider’em.3

(…..)Nigdy dotąd w życiu ludzkości nie było okresu, w którym praca odbywała się z taką jednostaj-nością, dokładnością, pośpiechem i precyzją, nigdy mieszkańcy kuli ziemskiej nie byli dotąd tak ściśle ze sobą połączeni, jak nimi są dziś drutem telegraficznym i telegrafem Marco-niego, telefonem i aeroplanem. Ekonomika chwili obecnej musi więc także być inną, niż nauka ekonomji z czasów Adama Smitha, czy Ricarda, jeśli ma być w oczach naszych wogóle nauką. Postępy techniki dzisiejszej wykluczają przewagę czynnika indywidualnego, niepodob-na bowiem pozostawiać takiej przewagi, jaką stwarza technika nowoczesna, w rękach jedno-stek niedostatecznie uspołecznionych i uzna-jących za jedyne bóstwo złotego cielca. Ale nie mogą i nie powinny wykluczać ich w zupełno-ści. Tylko bowiem nadzieja zysku gwarantuje nam dziś istnienie i dalszą przyszłość technicz-nego postępu. Granicę między własnością pry-watną a związków publicznych, konieczne jej w interesie społecznym ograniczenia wskaże po głębokiej rozwadze i przy uwzględnieniu po-stulatów technicznych ekonomika przyszłości.

Technika i gospodarstwo łączą się z sobą tysiącznemi splotami i jak nie może być eko-nomisty, nieuwzględniającego rezultatów i potrzeb techniki, tak niepowinna technika zaniedbywać nauki ekonomji społecznej, lecz owszem, pogłębiać wiedzę swą w tym kierunku; co opłaci się stokrotnym plonem w powodze-

niu indywidualnem i korzyści publicznej.4

ekonomika chwili obecnej musi więc także być inną, niż nauka ekonomji z czasów Adama smitha, czy ricarda, jeśli ma być w oczach naszych wogóle nauką. postępy techniki dzisiejszej wykluczają przewagę czynnika indywidualnego, niepodobna bowiem pozostawiać takiej przewagi, jaką stwarza technika nowoczesna, w rękach jednostek niedostatecznie uspołecznionych i uznających za jedyne bóstwo złotego cielca.

prZypisy1. L. Caro, Technika i Gospodarstwo,

Ekonomista, Tom iV, wyd. Towarzy-stwo Ekonomistów i Statystyków

Polskich , Warszawa 1923 r, s. 118 2. s. 120 3. s. 124–125

4. s.132–133

37

Leopold Caro – ur. 27 maja 1864 r. we Lwowie, zm. 8 lutego 1939 r. tamże, ekonomista i adwokat. Profesor Politechniki Lwowskiej. Zwolennik tzw. solidaryzmu katolickiego. Autor pracy „Solidaryzm”. http://pl.wikipedia.org/wiki/Leopold_Caro

38 Biuletyn PTE nr 1/2012

kulturalnie i naukowo

polska transformacja i jej przyszłośćred. nauk. elżbieta mączyńska wyd. polskie towarzystwo ekonomiczne Warszawa 2009 r.

W książce zaprezentowano zagadnienia dotyczące rozwoju teorii ekonomii i jej głównych nurtów. Kwestie te rozpatry-wane są w powiązaniu z wyzwaniami rozwojowymi współczesnej gospodarki i przemianami cywilizacyjnymi w świe-cie. Połączenie podejścia teoretycznego z empirią i wymogami życia umożliwiło sformułowanie nie tylko postulatów co do kierunków rozwoju ekonomicznych badań naukowych, ale przede wszystkim postulatów pod adresem polityki i prak-tyki gospodarczej oraz ich kreatorów.

18-20 kwietnia

21-23 maja 2012

10 maja 2012

10 maja 2012

29 marca, godz. 16.00

18 wrzesnia

czwartek u ekonomistów

pt. „niepewność i niestabilność

w gospodarce”. Debata

organizowana jest przez Polskie

Towarzystwo Ekonomiczne, Klub

Dobro Wspólne Ponad Podziałami

przy instytucie Lecha Wałęsy

oraz Szkołę Główną Handlową

w siedzibie Polskiego Towarzystwa

Ekonomicznego przy

ul. Nowy Świat 49 w Warszawie.

i Ogólnopolska Konferencja pod hasłem „ryzyko pod kontrolą” organizowana przez Krajową izbę Biegłych Rewidentów, hotel Sheraton w Warszawie.

Xiii międzynarodowa Konferencja naukowa „Kryzys finansowy – przebieg i skutki społeczno-gospodarcze w europie Środkowej i Wschodniej”. Miejsce: Nałęczów. Organizator: instytut Socjologii KUL.

Kongres statystyki polskiej dla Uczczenia 100-lecia polskiego towarzystwa statystycznego, główny Urząd statystyczny, poznań.

Konferencja naukowa pt. „problemy współczesnej ekonomii i polityki w związku ze światowym kryzysem gospodarczym”. Organizatorzy: Uczelnia Łazarskiego oraz Zakład Europeistyki instytutu Studiów Politycznych PAN. Miejsce: siedziba Uczelni Łazarskiego w Warszawie, ul. Świeradowska 43, sala 130.

Uroczystość wręczenia nagród w Viii edycji konkursu „mikroprzedsiębiorca roku 2012”. Główna Sala Notowań, Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie.

,

chciwość, film 2011 reż. J.c. chandor

Pierwsze 24 godziny finanso-wego kryzysu na Wall Street. Film jest studium funkcjono-wania instytucji finansowych oraz zachowań menedżerów i maklerów, gdy staje się jasne, że krach jest nieunikniony. Po-kazuje pragnienia i żądze, któ-rym wszyscy ulegają oraz ich konsekwencje.

ekonomia w perspektywie. Krytyka historycznaJ. K. galbraith wyd. polskie towarzystwo ekonomiczneWarszawa 2011 r.

Ekonomii nie można zrozumieć bez znajomości jej historii. Wiele z tego, co na temat historii myśli ekonomicznej dotąd napisano, było niesłychanie nud-ne. Wielu uczonych uważa, że wszel-ka udana próba przedstawiania myśli w sposób żywy, zrozumiały i interesujący jest przejawem niedostatecznej eru-dycji. Za takim puklerzem chronią się nieodmiennie ci, którym się najtrudniej wypowiadać w sposób logiczny i przy-stępny. Powyższe uwagi wyjaśniają cel, jaki mi przyświecał przy pisaniu tych dziejów – pisze autor o idei swej książki.

Warto być

Warto obEJrZEć

Warto pr

ZEcZytać

39

Bogdan Ślusarz, prezes oddziału pte w Zielonej górze. W pte jest od 1997 r. szczyci się, że uczniowie z lubuskiego biją rekordy, jeśli chodzi o liczbę finalistów w Olimpiadzie Wiedzy ekonomicznej. Uprawia łowiectwo, ale sam przyznaje, że raczej bezkrwawe: więcej karmię zwierzątka, niż poluję, najważniejsze dla mnie to być w lesie i obserwować piękną przyrodę. W życiu robił prawie wszystko, od pracy na roli, mycia okien w czasach studenckich, pracy naukowej do zarządzania dużą firmą. Każde z tych zajęć czegoś go nauczyło i nie uważa, że był to czas stracony. ma mnóstwo maksym na każdą okazję, jak chociażby tę, że urodził się w czepku, ale myszy go zjadły.

Kwestionariusz ekonomisty

pte to dla mnie: działalność społecznapieniądze zarabiam: i wydaję coraz chętniej największy grzech ekonomistów to: koniunkturalizmnie istnieje dla mnie dzień bez: informacji z rynków finansowychsukces to dla mnie: wnuczki, synowie i żonaludzie nie wiedzą o mnie że: jestem w gruncie rzeczy bardzo wrażliwyJestem szefem: sprawiedliwymmógłbym zatrudnić: prof. Jerzego Hausneranie przyjąłbym do pracy: osoby bez ambitnych planówKonkurencja: daję sobie radę gorzej z tzw. przyjaciółmiWakacje spędzam: z najbliższą rodzinąDo szału może mnie doprowadzić: rozmowy polityków w TVnigdy sobie nie odmawiam: czegoś dobrego dla podniebieniainternet jest: źródłem wiedzy i rozrywkiczytam: literaturę ekonomicznąOglądam: filmy historycznegdyby to ode mnie zależało: sprawiłbym, aby ludzie byli sobie życzliwinajdziwniejsza rzecz, jaką mam to: czapka do sauny

w towarzystwie prezesa

40 Biuletyn PTE nr 1/2012

ewa Okoń-Horodyńskatomasz sierotowiczrafał Wisła

„pomiar aktywności patentowej gałęzi gospodarki”

polskie towarzystwo ekonomiczne2012 r

FrAgmenty Ze WstępU

Potrzeby i oczekiwania sfery realnej gospodarki mobilizują przed-siębiorstwa, a po części również świat nauki, do kierowania swoich zasobów do badań znajdujących aplikacyjne zastosowanie. Takie zachowanie wpływa na zmianę struktury wydatków inwestycyj-nych, kierunki prowadzonych badań, oczekiwania w zakresie ko-mercyjnego zastosowania otrzymanych wyników(…).

(…) W niniejszym opracowaniu zostały sformułowane dwa główne cele badawcze. Pierwszy to identyfikacja gałęzi gospodarki, które wykazują największą i najmniejszą aktywność patentową; drugi to określenie schematu współzależności między liczbą otrzymanych patentów w danej gałęzi a zmianami udziału gałęzi w wytwarzanej wartości dodanej brutto w gospodarce.

(…) Książka stanowi przydatne narzędzie dla ekonomistów i prawników zajmujących się problematyką patentowania. Pogłębienie tablic konkordancyjnych w postaci mapy przyporządkowania kategorii dwu klasyfikacji: międzynarodowej klasyfikacji patentów (iPC, international Patent Classification) oraz statystycznej klasyfikacji działalności gospodarczej w Unii Europejskiej (NACE, Statistical Classification of Economic Activities in the European Community) stanowi dużą wartość niniejszej publikacji.

prof. UW dr hab. Barbara Liberda