Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker

32

description

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment pełnej wersji całej publikacji. Tytuł oryginału: Level 26. Dark origins Copyright © 2009 by Anthony E. Zuiker. All rights reserved. Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo W.A.B., 2011 Copyright © for the Polish translation by Wydawnictwo W.A.B., 2011 Wydanie I Warszawa 2011 Susan Kennedy, mojej nowej wspólniczce w zbrodni Potencjalne ofiary: przypadkowe Sposób zabijania: nie do przewidzenia Pseudomin: Sqweegel Klasyfikacja: level 26

Transcript of Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker

Page 1: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker
Page 2: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragmentpełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnierozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przezNetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym możnanabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione sąjakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgodyNetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepieinternetowym E-ksiazka24.pl.

Page 3: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker
Page 4: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker
Page 5: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker
Page 6: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker
Page 7: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker

Tytuł oryginału: Level 26. Dark originsCopyright © 2009 by Anthony E. Zuiker. All rights reserved.Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo W.A.B., 2011Copyright © for the Polish translation by Wydawnictwo W.A.B., 2011Wydanie IWarszawa 2011

Page 8: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker

Susan Kennedy, mojej nowej wspólniczce w zbrodni

Page 9: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker

F unkcjonariusze organów ścigania doskonale znają kla-syfi kację morderców opartą na dwudziestopięciostop-

niowej skali okrucieństwa. Zaczyna się ona od naiwnych oportunistów z kategorii 1, a kończy na sprawcach dokonu-jących morderstw przemyślanych i szczególnie brutalnych, zaliczanych do kategorii 25.

Jednak niewiele osób wie, że klasyfi kacja ta została ostat-nio poszerzona. Wyjątek stanowią członkowie elitarnej, taj-nej grupy dochodzeniowo-śledczej powołanej do ścigania najgroźniejszych przestępców z całego świata – agenci, któ-rzy nie fi gurują na żadnych ofi cjalnych listach płac. Znana im nowa kategoria odnosi się tylko do jednego mordercy.

Potencjalne ofi ary: przypadkoweSposób zabijania: nie do przewidzeniaPseudomin: SqweegelKlasyfi kacja: level 26

Page 10: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker

prolog

Dar

Page 11: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker

prol

og

11

Rzym, Włochy

A gent specjalny wiedział, że wreszcie dopadł potwora, który zaszył się gdzieś w kościele.

Mężczyzna zdjął buty najciszej jak potrafi ł i położył je pod drewnianym stołem ustawionym w przedsionku. Buty miały co prawda gumową podeszwę, ale śledczy nie był pe-wien, czy materiał całkowicie stłumi odgłos kroków na mar-murowej posadzce. A potwór jeszcze się nie zorientował, że ktoś go śledzi – tak przynajmniej zakładał agent.

Pogoń za przestępcą zabrała mu trzy lata. Nie miał przy tym żadnych zdjęć ani innych materialnych dowodów ist-nienia potwora. Próby ujęcia go przypominały chwytanie dymu. Usilne poszukiwania sprawiały, że znikał i znienacka pojawiał się w innym miejscu.

Pościg zagnał śledczego w różne zakątki świata. Niemcy, Izrael, Japonia. Potem Stany Zjednoczone. I wreszcie Rzym, a dokładniej siedemnastowieczny barokowy kościół pod wezwaniem Mater Dolorosa, co po łacinie znaczyło „Matka Bolesna”.

Trudno byłoby o trafniejszą nazwę dla świątyni toną-cej w półmroku. Zacisnąwszy obydwie dłonie na pistolecie, mężczyzna bezszelestnie ruszył wzdłuż pożółkłych murów.

Kartka na drzwiach informowała o zamknięciu kościo-ła z powodu remontu. Agent znał włoski na tyle, żeby zro-

Page 12: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker

12

zumieć, że odnawiano czterystuletni fresk zdobiący skle-pienie.

Rusztowanie. Mrok. Cień. Wszystko to stanowiło natu-ralne środowisko potwora. Nic dziwnego, że wybrał on tę budowlę, chociaż została ona poświęcona Bogu.

Agent wiedział już, że morderca nie miał żadnych zaha-mowań. Przecież nawet w czasach wojny kościoły i świąty-nie zapewniały schronienie – były bezpiecznymi przysta-niami dla tych, którzy w czarnej godzinie szukali ratunku w Panu.

Kiedy tak błądził pod rusztowaniem i kluczył między metalowymi słupami konstrukcji, nie opuszczała go pew-ność, że przestępca jest gdzieś tutaj. W y c z u w a ł go.

Nigdy nie wierzył w istnienie zjawisk nadprzyrodzo-nych ani nie uważał się za medium. Jednak im dłużej trwał pościg, tym lepiej potrafi ł się dostroić do makabrycznych rytmów, jakie rodziły się w głowie potwora. Umiejętność ta pozwoliła mu dotrzeć dalej niż jakiemukolwiek innemu śledczemu, który usiłował ująć przestępcę. Jednak sukces miał swoją cenę. Im pełniej agent pojmował niepoczytalność monstrum, tym bardziej oddalał się od tego, co normalne. Nie tak dawno mężczyzna zaczął się zastanawiać, czy ta ob-sesyjna pogoń nie przywiedzie go przypadkiem do śmierci, ale odegnał od siebie tę myśl.

Determinacja powróciła, gdy zaledwie kilka kroków od kościoła ujrzał ostatnią ofi arę. Widok krwi, rozszarpanej skóry, wnętrzności parujących w nocnym chłodzie i grud tłuszczu przerastających obnażone mięśnie miał wywołać reakcję wymiotną u ratowników medycznych, którzy przy-byli na miejsce. Ale sam śledczy zachował zimną krew. Na-gły przypływ adrenaliny nastąpił, dopiero gdy, klęcząc nad ciałem, poczuł przez grube lateksowe rękawiczki, że było jeszcze ciepłe.

Page 13: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker

13

prol

og

To znaczyło, że potwór znajdował się w pobliżu.Agent wiedział, że sprawca nie odszedł daleko. Morder-

ca lubił kryjówki, z których mógł sekretnie rozkoszować się efektem swoich działań. Zdarzało się nawet, że chował się pod samym nosem policjantów, którzy przeszukując zabez-pieczony teren, nie szczędzili mu wyzwisk.

Mężczyzna wszedł na niewielki dziedziniec nieopodal miejsca, gdzie znalazł ciało ofi ary, i pozwolił myślom pły-nąć swobodnie. Nie było w tym działaniu żadnej dedukcji, żadnych logicznych przypuszczeń, instynktownych domy-słów czy przeczuć. Pomyślał po prostu: Dokąd bym poszedł, gdybym był nim?

Potem jego wzrok powędrował w stronę dachów i padł na lśniącą kopułę. Wszystko stało się jasne. Tam właśnie bym poszedł. Przez jego głowę nie przemknął choćby cień wątpli-wości. Dziś to się wreszcie zakończy.

Teraz bezszelestnie przesuwał się między drewnianymi ławkami i słupami rusztowania. Broń w pogotowiu, zmysły postawione w stan najwyższej gotowości. Może i spraw-ca był niczym dym, ale nawet dym miał kształt, zapach i smak.

Potwór wpatrywał się w czubek głowy myśliwego, zwisając z upstrzonego farbą drewnianego pomostu – długie, silne palce rąk i nóg wczepił w szpary między deskami.

Niemal życzył sobie, żeby agent spojrzał w górę. Wielu go ścigało w ciągu tych lat, ale ten mężczyzna róż-

nił się od reszty. Był wyjątkowy. Inny. I w pewnym sensie znajomy.Potwór chciał znów zobaczyć jego twarz, ale tym razem

pragnął stanąć z nim oko w oko. W gruncie rzeczy dosko-nale znał wygląd myśliwych, którzy go ścigali. Miał pokaź-ną kolekcję zdjęć zrobionych z ukrycia i fi lmów o każdym

Page 14: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker

14

z nich – ujęcia w pracy, w przydomowym ogródku, w drodze na stację benzynową, gdy podwozili dzieci na szkolne mecze czy kupowali alkohol. Podchodził wystarczająco blisko, żeby zidentyfi kować ich zapachy, rozpoznać płyn po goleniu, któ-rego używali, i ulubioną markę tequili. To stanowiło część jego gry.

Do niedawna sądził, że nowy myśliwy to zwykły prze-ciętniak. Jednak agent zaczął go zaskakiwać postępami w śledztwie, jakimi wcześniej nikt nie mógł się pochwalić, dzięki czemu zbliżył się do niego bardziej niż inni. Zmniej-szył dystans do tego stopnia, że potwór stracił zaintereso-wanie pozostałymi śledczymi i całą uwagę skupił na jedy-nym zdjęciu myśliwego, które posiadał. Wpatrując się w nie uparcie, usiłował odgadnąć słabe punkty przeciwnika. Ale fotografi a przestała mu wystarczać. Pragnął na własne oczy zobaczyć twarz mężczyzny, dopóki ten jeszcze żył, poznać jego bliskich, poczuć w nozdrzach jego zapach.

A potem go zabić.

Agent podniósł wzrok. Mógł przysiąc, że wysoko w cieniu rusztowania coś się poruszyło.

Kopuła nad jego głową nie była typowym przykładem siedemnastowiecznej architektury. Dziesiątki okalających ją witraży pochłaniały całe światło wpadające do środka i skupiały je w najwyższym punkcie sklepienia, sławiąc Boga Jego blaskiem. W dzień widok musiał zapierać dech w pier-siach. Pełnia przypadająca tej nocy dodała witrażom upior-nej poświaty, ale wszystko poniżej kopuły skrył złowieszczy cień, który przypominał o miejscu człowieka we wszech-świecie – nisko, pośród niezbadanych ciemności.

Sklepienie zdobiła panorama niebios, pełna skrzydlatych cherubinów, serafi nów i chmur, potęgująca drwinę z rodzaju ludzkiego.

Page 15: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker

15

prol

og

Zaraz.Kątem oka agent dostrzegł jasny refl eks i rozpoznał led-

wie słyszalny odgłos rozciąganej gumy. Tam, w górze. Nad ołtarzem.

Ten gość jest nieeezły – pomyślał potwór ulokowany już w nowej kryjówce. – No, znajdź mnie. Pokaż mi swoją gębę, zanim ci ją wyrwę z czaszki.

Nieprzenikniona cisza, która otulała kościół, pulsowała ni-czym serce żywego stworzenia. Agent poderwał się błyska-wicznie i rozpoczął wspinaczkę po rusztowaniu, broń we-tknięta w otwartą kaburę była gotowa do strzału w każdej chwili. Pod palcami wyczuwał nierówną, szorstką fakturę desek, metalowe opiłki oraz kurz pokrywający słupy.

Ostrożnie, powoli przeszedł pomost i ruszył wyżej, wy-patrując jakiegoś śladu monstrum, jakiejś wskazówki, ale brak światła utrudniał mu zadanie. Wziął szybki, urywany wdech, podciągnął się do następnego poziomu i nie zważa-jąc na ryzyko, wysunął głowę nad krawędź konstrukcji, choć w ten sposób wystawił się na cios. Gdyby tylko zdołał go dostrzec...

Ja cię widzę – pomyślał potwór. – Ale czy ty widzisz mnie?

I wtedy to się stało.Agent po raz pierwszy go zobaczył. Para świdrujących

źrenic wyzierała z pustki, zupełnie jakby ktoś ujął gorące że-lazko i rozprasował nim rysy twarzy, omijając jedynie oczy.

Obraz zniknął. Chwilę później potwór wspinał się po rusztowaniu niczym pająk po swojej sieci.

Agent zapomniał o rozsądku. Ruszył za celem z szybko-ścią, która zadziwiła nawet jego samego, podciągał się na

Page 16: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker

16

trawersach, chwytając jedynie za krawędzie desek, jakby był na szkoleniu agentów FBI w Wirginii.

Znów go dostrzegł. Blada, biała kończyna mignęła na końcu pomostu jakieś dwa poziomy wyżej.

Ruchy agenta były teraz szybkie, gwałtowne, jeszcze bardziej gorączkowe. Tymczasem potwór zbliżał się do nie-biańskiej kopuły. Tyle że tym razem droga do Królestwa Nie-bieskiego okazała się ślepym zaułkiem. Wszystkie wyjścia znajdowały się na dole.

Po raz pierwszy od wielu lat potwora ogarnął prawdziwy strach. Jak to możliwe, że myśliwy go wyczuł? Skąd wziął tyle odwagi, żeby wspiąć się za nim aż tutaj?

Twarz agenta miała teraz zupełnie inny wyraz. Nie był już tylko wiedzionym p r z e c z u c i e m funkcjonariuszem organów ścigania, do którego u ś m i e c h n ą ł s i ę l o s. Cza-iło się w nim coś nowego, niezwykłego. Potwór zachicho-tałby pewnie z ekscytacji, gdyby nie obawa, że to utrudni wspinaczkę.

Ta cudowna chwila, w której nie potrafi ł przewidzieć, co się stanie, przypomniała mu dzieciństwo. Wystarczy, że myśliwy skieruje pistolet pod odpowiednim kątem, a potem naciśnie spust. I już. Mimo licznych talentów potwór nie był odporny na kule.

Czy to koniec? Czy to ty mnie zabijesz?

Agent był coraz bliżej. Czuł, jak nad jego głową drży deska na ostatnim pozio-

mie rusztowania, które sięgało niemal do szczytu. Pokonał dwa ostatnie trawersy i wyciągnął broń.

I wtedy go zobaczył – leżącego płasko na najwyższym po-moście. Ich oczy pokonały ciemność i spotkały się na krót-ką chwilę. To trwało zaledwie ułamek sekundy, ale ożywiło

Page 17: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker

17

prol

og

pierwotną więź, jaka rodzi się między łowcą a jego zwie-rzyną tuż przed rozwiązaniem, gdy jedno ma triumfować, a drugie – ponieść śmierć.

Padły dwa strzały.Zamiast zacząć krwawić, potwór po prostu eksplodował. Brzęk tłuczonego szkła natychmiast uświadomił męż-

czyźnie, że pociski trafi ły w lustro, które konserwatorzy wy-korzystywali przy pracach remontowych. Mógł tę pomyłkę przypłacić życiem. Odwrócił się, żeby oddać kolejny strzał, ale potwora już nie było. Usłyszał, jak zbieg tłucze witraż, żeby wydostać się na dach. Kiedy strzelił na oślep w stro-nę rozbitego okna, jeden z kolorowych odłamków ugodził go koło oka. Kula poszybowała w niebo, nie dosięgając celu. Przez chwilę dał się słyszeć odgłos kroków na kopule... A po-tem wszystko ucichło.

Mężczyzna pędem zbiegł po rusztowaniu, chociaż w głę-bi ducha wiedział, że nic już nie można zrobić. Potwór prze-mierzał teraz dachy Rzymu wolny, ulotny jak dym, znów nie pozostawił po sobie żadnego śladu.

Page 18: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker

Iczęść

Morderca w kombinezonieDwa lata później

Page 19: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker

rozdział1

Gdzieś w Stanach Zjednoczonych / Pracownia

Piątek / 21.00

W ynędzniały, suchy jak wiór mężczyzna, którego agen-ci FBI przezwali Sqweegel, pochylał się nerwowo nad

maszyną do szycia swojej babki. Terkot uporczywie pracują-cej igły wypełniał niewielką sypialnię na piętrze.

Tr a k t a k t a k t a k t a k t a k TA K TA K .TA K .TA K .TA K .Nieduża, bosa stopa Sqweegela napierała na pedał. Pa-

znokcie miał krótko przycięte. Na jego skupioną twarz pa-dało światło biurowej lampki. Delikatne dłonie mężczyzny przesuwały materiał do przodu, kierując część przy zamku dokładnie pod drgającą stopkę, która prowadziła igłę. Chciał to zrobić porządnie.

Nie. Inaczej. Chciał to zrobić p e r f e k c y j n i e.Rozgrzane części maszyny cuchnęły spalonym kurzem.

Smród mieszał się z metaliczną wonią krwi. Ciemnoczerwona plama na tworzywie wciąż się lepi-

ła. Materiał był mocny, ale nie niezniszczalny. Wcześniej Sqwee gel zahaczył suwakiem o ostrą krawędź i wyrwał dwuipółcentymetrowy czarny pasek łączący zamek z resztą lateksowego kombinezonu. Wokół rozdarcia nie było widać

Page 20: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker

22

krwi. Co najwyżej zdarł parę warstw naskórka. Ale nawet to było nie do przyjęcia. Z przybornika wyjął zapalniczkę, zbliżył płomień do metalowej krawędzi i odczekał chwilę, aż komórki, które na niej zostały, znikną bezpowrotnie. Musiał zatrzeć wszelkie ślady. Potem wrócił do domu.

Teraz zaszywał rozdarcie.W drodze powrotnej z mieszkania tej żałosnej kurewki

położonego na obrzeżach miasta, ani na chwilę nie prze-stawał myśleć o wpadce. Kiedy pakował kombinezon, bez-skutecznie próbował wepchnąć skręcony kawałek mate-riału z powrotem na miejsce. Zamknął walizkę i usiłował skupić się na czymś innym, ale okazało się to trudniejsze, niż przypuszczał. Strzęp materiału utkwił w jego głowie ni-czym czarna fl aga łopocząca na wietrze w księżycową noc. Sqweegel był tak przejęty, że chciał zjechać na pobocze, aby zajrzeć do bagażnika i kolejny raz postarać się naprawić roz-darcie.

Ostatecznie oparł się pokusie. To nie byłoby mądre posu-nięcie. Wiedział przecież, że niedługo będzie w domu.

Gdy tylko zatrzasnął frontowe drzwi, zaniósł kombine-zon do pracowni. Naprawa nie mogła czekać.

Sqweegel używał maszyny swojej babki, bo spisywała się równie dobrze jak w dniu, kiedy ją zamówiono z kata-logu fi rmy Sears and Roebuck w 1956 roku. To był model Kenmore 58 w cenie osiemdziesięciu dziewięciu dolarów dziewięćdziesięciu pięciu centów z opcją ściegu wstecznego i wbudowaną lampką. Wystarczyło zapuścić parę kropli ole-ju do wnętrza mechanizmu i odkurzyć obudowę raz na parę tygodni. Zaopiekuj się czymś starannie, a posłuży ci przez lata.

Podobnie rzecz się miała z kombinezonem.Niewielka stopa mężczyzny zamarła na pedale maszyny.

Głowica zaczęła zwalniać, aż wreszcie całkiem się zatrzy-

Page 21: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker

1rozd

ział

23

mała. Sqweegel pochylił się nad materiałem i z nosem przy tkaninie podziwiał swoje dzieło.

O, tak.Po dziurze nie było śladu.Należało jeszcze zmyć krew tej brudnej suki.

Page 22: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker

rozdział2

Łazienka / Garderoba

S qweegel szorował ręce mydłem, obserwując, jak różowy wir wody znika w odpływie białej porcelanowej umy-

walki. Kolejne żałosne życie spływało rurami. Ta ofi ara miała być zwiastunem czegoś nowego. Niezwykłego. Sama myśl o tym napełniała go podnieceniem.

Teraz nadszedł czas na bardziej prozaiczne czynności, na przykład na usuwanie owłosienia.

Gorąca woda i czysta maszynka już czekały. Sqweegel zwilżył skórę olejem roślinnym. Nigdy nie używał kremu do golenia, zabieg przypominałby wówczas strzyżenie traw-nika pokrytego piętnastocentymetrową warstwą śniegu, a on chciał dokładnie widzieć, co robi. Milimetr po mili-metrze.

Z góry na dół. Najpierw łatwo dostępne miejsca: głowa, twarz, kark, przedramiona, klatka piersiowa, nogi.

Po każdym pociągnięciu przerywał, żeby opłukać ostrze pod bieżącą wodą. Czarne drobiny zarostu i mikroskopij-ne fragmenty naskórka tańczyły przez chwilę w umywalce i znikały.

Potem przyszła kolej na pachy, wewnętrzne strony nóg i kostki.

Pociągnięcie. Przerwa. Przepłukanie ostrza. Taniec dro-bin przy odpływie.

Page 23: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker

rozd

ział

25

2

Następnie genitalia i odbyt – rejony, które sprawiały naj-więcej kłopotu, ale dawały też sporo satysfakcji. Precyzyjne golenie wymagało, żeby moszna była mocno napięta w mo-mencie kontaktu z maszynką. Przybieranie odpowiednich pozycji zajmowało pięć, sześć minut. W tych miejscach praca ostrza była zawsze przemyślana, niespieszna i ostrożna.

Golenie odbytu wymagało jeszcze więcej zachodu. Sqwee-gel opierał stopy o pokryte kafelkami ściany industrialnej łazienki i pochylał się mocno, żeby mieć łatwiejszy dostęp. Jedną ręką trzymał sie, by zachować równowagę, a drugą prowadził ostrze. Zdawało się, że w dolnym odcinku jego kręgosłupa znajduje się dodatkowy staw umożliwiający cał-kowite zgięcię ciała wpół. Rytuał był podobny: pociągnięcie, przerwa, przepłukanie ostrza w ciepłej wodzie. Nie spieszył się. Między jednym a drugim pociągnięciem potrafi ł zasty-gnąć w tej pozycji nawet na kilka minut.

Im więcej włosów znikało z jego ciała, tym większy spo-kój odczuwał, tym łatwiej utrzymywał równowagę. Tym większego uczucia oczyszczenia doznawał.

Tym bardziej zbliżał się do zbawienia. W pokoju obok Sqweegel otworzył zamek szyfrowy w lo-

dówce z termostatem ustawionym na najwyższą dopuszczal-ną temperaturę. Wyjął z niej cztery i pół kostki masła. Próbo-wał zmniejszyć liczbę do czterech, ale ta dodatkowa połów-ka okazała się niezbędna. Z kolei zużywanie całych pięciu sztuk było marnotrawstwem, które niczego nie ułatwiało.

Cztery kostki byłyby idealnym rozwiązaniem, ponieważ tyle mieściło się w jednym opakowaniu. Kolejna cząstka zmuszała Sqweegela do zakupu kolejnej, dziewiątej paczki dla równości.

Starał się jednak za wiele nie rozmyślać o dodatkowej po-łówce. Któregoś dnia na pewno znajdzie sposób, żeby pora-dzić sobie bez niej.

Page 24: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker

26

Ostrożnie rozpakował pierwszą kostkę, podzielił ją w dło-niach na dwie części, po czym natarł pierś i ramiona – zawsze zaczynał od korpusu, dopiero później zajmował się kończy-nami. Na każdą zużywał po pół kostki, podobnie na genitalia i odbyt. Warstwa tłuszczu musiała mieć podobną grubość na całym ciele, wgłębienia czy wypukłości były niedopuszczalne.

Resztką – ćwiartką ostatniej połowy – pokrywał tę część kombinezonu, w której znajdowały się stopy. Oszacowanie odpowiedniej porcji tłuszczu zajęło mu sporo czasu.

Pora na kombinezon.Zaczynał od wyrywkowej kontroli. W świeżo odkażonym

pokoju na podłodze pokrytej folią rozkładał kostium.Szukał dziur i przetarć. Sprawdzał części trzech zam-

ków: łańcuszki, ząbki, suwaki, końce taśmy, ograniczniki – wszystko musiało być w idealnym stanie.

Wreszcie kombinezon także był gotowy.Teraz Sqweegel rozpoczynał wystudiowany, fl egmatycz-

ny i przemyślany rytuał wkładania stroju. Postronny obser-wator mógł w nim widzieć chudego insekta o masie pięć-dziesięciu sześciu kilogramów, mierzącego sto sześćdziesiąt siedem centymetrów wzrostu, który otula się w ciasny, bia-ły kokon, skrojony specjalnie na jego owadzie ciało. Jednak mało kto wytrzymałby dwie godziny obserwacji, a tyle wła-śnie trwał cały proces. Zamiast odmierzać czas, potwór sku-piał się na samym akcie, w którym ostatnia połowa kostki masła odgrywała tak ważną rolę. Toaleta. Tworzywo. Gole-nie. Cztery i pół kostki masła. Kombinezon.

Wszystko prowadziło do tego celu.Mężczyzna wolno obracał się w stronę lustra, opóźniając

jak tylko mógł moment spełnienia, choć to wcale nie było łatwe. Wreszcie wzniósł chude ręce w górę, jakby pozdra-wiał coś zamieszkujące przestworza. Obrót, obrót, o b r ó t, ciszę przerywało tylko serce tłukące się w jego piersi.

Page 25: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker

1rozd

ział

27

2

W końcu w lustrze pojawiło się jego odbicie. O t o on. Nikt.

Page 26: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker

rozdział3

Biblioteka / Sala projekcyjna

S qweegel schodził po schodach do ciemnej, wilgotnej piwnicy. Gips pokrywający ściany ukruszył się w kil-

ku miejscach i odsłonił cienkie, drewniane listwy, które Sqweegelowi, odkąd pamiętał, przypominały żebra sterczą-ce z martwego cielska ogromnej bestii – zwierzęcia pokona-nego przez inne, potężniejsze i bardziej zajadłe.

Miał ochotę przeciągnąć ręką po drewnianym szkiele-cie tak, jak to robił, gdy był jeszcze dzieckiem, ale drzazga oznaczałaby powrót do pracowni, a chciał jak najszybciej obejrzeć nagranie, które sobie przypomniał. Choć wykonał je dziesięć lat temu, to fantazjował o nim od rana. Film tak po prostu pojawił się w jego głowie, bez żadnej konkretnej przyczyny.

Później zrozumiał, dlaczego tak się stało. To był znak.Właśnie tak pracował umysł Sqweegela. Podświadomie

odkrywał zależności, które mężczyzna wykorzystywał w swojej misji.

W najważniejszym zadaniu, jakie miał do wykonania podczas ziemskiego życia.

Poniżej poziomu gruntu powietrze przesycał zapach śmierci, odór wielu jej wcieleń zwalczających się zajadle. Słodka woń cierpienia wzbogacona o rozmaite aromatyczne nuty zbierane pieczołowicie przez całe dekady. Żadne inne

Page 27: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker

rozd

ział

29

3

miejsce na ziemi nie pachniało podobnie. Nie mogło. Zapach piwnicy był odurzający.

Sqweegel wszedł do niewielkiego pomieszczenia znajdu-jącego się obok schodów. Pokój wypełniały drewniane rega-ły, wykonane na zamówienie; zajmowały je ciasno upakowa-ne puszki z taśmami 8 mm.

Kościsty palec okryty lateksem ślizgał się po etykietach.

Rudowłosa dziwka przed ślubem17.04.92

Opis na puszce wystarczył, żeby przywołać okruchy wspomnień: falbaniasta suknia koloru écru, podarta, brud-na, zwinięta w kłębek w kącie lochu. Blada, dygocząca panna młoda szarpie więzy i błaga, żeby jej wyjaśnił, co złego zro-biła. Sqweegel odpowiada: „Nie wiesz, co to czystość. Twoja suknia to zwykła kpina. Teraz dowiesz się, jak to jest, gdy staje się nago przez Panem...”

Kolejna etykieta, kolejna garść wspomnień.

Próżna kurwa z telewizji11.09.95

O, t ę Sqweegel pamiętał dokładnie. Sądziła, że maka-bryczna seria niewyjaśnionych morderstw będzie prze-łomem w jej karierze. Jej notowania pójdą w górę. Wyda książkę. Przechwalała się w pracy, że gdy rozwiąże zagadkę, stanie się k l a s ą sama dla siebie. Trzeba ją było nauczyć po-kory i Sqweegel z radością udzielił tej lekcji – kamera wideo zgłębiła części jej ciała, których ta pizda nigdy wcześniej nie widziała. Wilgotne, brudne, ukryte miejsca zostały odpo-wied nio oświetlone i sfi lmowane, a następnie przesłane do jej macierzystej stacji, żeby widzowie też mogli popatrzeć...

Page 28: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker

30

Egocentryczna matka zaniedbująca syna30.03.97

Wydajesz na świat żywą istotę, a potem odwracasz się od niej? Pokażę ci, co się stanie, gdy Pan odwróci się od ciebie, moje dziecko...

Wreszcie jego kciuk zatrzymał się na właściwej taśmie.

Senatorska kurwa28.07.98

Sqweegel zdjął puszkę z półki i zaniósł do sali projekcyj-nej znajdującej się na niższym poziomie. Zbudował całkowi-cie dźwiękoszczelne kino domowe, zanim jeszcze takie po-mieszczenia stały się popularne. Jednak nie było tu żadnych wymyślnych płyt DVD ani nawet kaset wideo: nic nie mogło się równać z surowym obrazem taśmy pędzącej z prędkością dwudziestu czterech klatek na sekundę.

Mężczyzna założył rolkę na szpulę, włączył projektor, usadowił się w wysłużonym, skórzanym fotelu pośrodku pokoju i wpatrywał w obraz.

Krótkie oczekiwanie przyspieszyło jego oddech. Oswo bo-dził członek z gumowego kombinezonu i zaczął go głaskać. Najpierw powoli.

W trakcie projekcji poruszał ręką w górę i w dół coraz szybciej, agresywniej, nawet na moment nie odrywając oczu od ekranu.

Dawno nie widział tego nagrania i zapomniał, jakie było dobre.

Zapomniał, jak wyglądała p o c h w a tej suki.Przewinął taśmę i zaczął oglądać od początku. Do świtu

miał czas na kilkanaście powtórek. Przez ostatnie miesiące patrzył głównie na materiał z monitoringu i potrzebował

Page 29: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker

1rozd

ział

31

3

małej odmiany – czegoś, co w pewien sposób oczyściłoby jego umysł, przypomniało mu, kim był i co czynił w imię Boże.

Na taśmie pojawiły się cyfry: 10, 9, 8...

Page 30: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker
Page 31: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker
Page 32: Level 26 - Duane Swierczynski, Anthony E. Zuiker

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragmentpełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnierozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przezNetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym możnanabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione sąjakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgodyNetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepieinternetowym E-ksiazka24.pl.