Gazeta Uliczna 02/2011

40
Nr 2 (29) 2011 Doświadczenie „Barki” a Nauka Jana Pawła II 4 - 6 4 - 6 4-6 4 6 4-6 Agora Obywatelska 8 - 9 watelska a XX-lecie Sejmu III RP 10 - 11 5 40% ceny dla sprzedawcy

description

Zapraszamy do zapoznania się z artykułami dotyczącymi doświadczenia „Barki” w kontekście Nauki Jana Pawła II, „Agory Obywatelskiej” oraz budowania partnerstw lokalnych. Ciekawym wydaje się również tekst związany z „dyskusją wokół liberalizmu”; Poznańskim Festiwalem Murali.

Transcript of Gazeta Uliczna 02/2011

Page 1: Gazeta Uliczna 02/2011

Nr 2 (29) 2011

Doświadczenie „Barki” a Nauka Jana Pawła II

4 - 6

4 - 64 - 64 64 - 6

Agora Obywatelska8 - 9

watelskaa XX-lecie Sejmu III RP10 - 11

5 40%ceny

dla sprzedawcy

Page 2: Gazeta Uliczna 02/2011

Serdecznie zapraszamy!Ośrodek jest położony w odległości 6 km na wschód od Ustki, na trasie Ustka-Rowy, 150 m od mo-rza.

Zapewniamy możliwość korzystania ze szlaków pieszych i rowerowych oraz plażowanie. Czysta woda i morskie powietrze, zawierające dużo jodu, tworzą mikroklimat, niezwykle cenny w leczeniu dróg oddechowych i alergii.

W odległości 40 km od Orzechowa Morskiego ma swoje granice Słowiński Park Narodowy z Muzeum Przyrodniczym w Smołdzinie, ruchome wydmy, rezerwat ptaków, Skansen Słowińców w Klukach, stadnina koni.

Szczegółowe informacje na temat wakacji w na-szym Ośrodku, można uzyskać pod numerem te-lefonu: 515-570-615; 508-416-290 lub pisząc na adres e-mail: [email protected] e mail: [email protected]

Wakacjew Orzechowie Morskim!w Orzechowie Morskim!

Page 3: Gazeta Uliczna 02/2011

Gazeta Uliczna jest dostępna w salonach sieci „Empik” w całej Polsce, u „sprzedawców ulicznych” oraz w księgarni „Bookarest” w Poznaniu.

3

Redaktor naczelna: Barbara Sadowska

Z-ca Redaktor naczelnej: Dominik Górny

Zespół redakcyjny: Ewa Sadowska, Dagmara Walczyk, Magdalena Chwarścianek

Korekta: Dominik Górny

Szef dystrybucji: Krystyna Mieszkowicz-Adamowicz

Szef sprzedawców: Mirek Zaczyński

Druk: WD Klaudia-Druk

Opracowanie grafi czne i skład: Qubas.pl

Wydawca: Fundacja Pomocy Wzajemnej BARKA

ul. św. Wincentego 6, 61-003 Poznań, www.barka.org.pl

Kontakt z Redakcją: 61 872 02 86

Kontakt z Fundacją: 61 872 02 86, [email protected]

4-6Solidarność w gospodarce

rynkowej

7Kultura w „Białym Fartuchu”

8-9Klient czy obywatel?

Demokracja przedstawicielska czy uczestnicząca?

10-11Imię „ojczyzna” wymawia się

wspólnie – XX-lecie Sejmu III RP

12-13Dyskusja wokół liberalizmu

14-15Działamy razem – partnerstwo

lokalne w Pyrzycach

16-17Gospodarka społeczna

odpowiedzią na problemy lokalne

18Płyta, której słucha się sercem…

19Być uczciwym wobec siebie

i świata

20Kiedy hobby staje się pasją

21Nasza twórczość – Romuald

Hudziński

22Stanęły już nasze nogi na twoich

dziedzińcach, Jeruzalem!

23Prowokacyjna

„hiszpańska rewolucja”

24-26Cesarskie koligacje

27Poznaj swojego sąsiada

28-29Jak z menela zrobić obywatela?

30-31Przemiana człowieka jest

możliwa

32-33Edukacja dla wszystkich

w Ugandzie

34-35Nasz Poznański Festiwal Murali

36-37Przedsiębiorstwo społeczne

– tyle wolności, ile własności

38Poemat o moim Chopinie

2(29) num

er

2011

Drodzy Czytelnicy „Gazety Ulicznej”,

Cieszymy się, że po raz kolejny mo-żemy spotkać się na łamach naszej Gazety. W pierwszej kolejności zapra-szamy do zapoznania się z artykułami dotyczącymi doświadczenia „Barki” w kontekście Nauki Jana Pawła II, „Ago-ry Obywatelskiej” oraz budowania partnerstw lokalnych. Ciekawym wyda-je się również tekst związany z „dyskusją wokół liberalizmu”; Poznańskim Festiwa-lem Murali, a także artykuł historyczny, ukazujący ważną rolę rodzinnych tra-dycji, w budowaniu naszej współczesnej świadomości.

Redaktor Naczelna GU, Barbara Sadowska

Zespół redakcyjny GU

Na okładce zdjęcie Justyny Reczeniedi, nad której najnowszą płytą „Gazeta Uliczna” ma patronat medialny.

Nr 2 (29) 2011

Doświadczenie „Barki” a Nauka Jana Pawła II

4 - 6

DośwwDośD wDośśwa Naua Na NauNNaua

4 - 644 - 64 64 - 6

Agora Obywatelska8 - 9

”ki” wuka Jana Pawła IIIa P Iu razenie „Barkzenie „BaaBaBzenie „Baizwiadczwiw czwiadczenie „Bad zadwuka Jana PawłaJana Pa Pauka Jana P łuka Juka P

watelskkaa XX-lecie Sejmu III RP10 - 11

5

40%ceny dla sprzedawcy

Page 4: Gazeta Uliczna 02/2011

4

Nauka błogosławionego Jana Pawła II jest wielkim wyzwaniem dla Polski. Stawia ona przed nami wiele zadań, które powinny

być podjęte w nowy sposób. Jednym z nich jest kształtowanie tzw. „nowej ekonomii”, która stawia rozwój osoby ludzkiej i tworzenie miejsc pracy przed zyskiem. Często mamy do czynienia, w śro-dowiskach biznesu, z ograniczaniem miejsc pracy na rzecz maksymalizacji zysku. Jan Paweł II wyka-zuje, że pomoc dla ubogich wymaga ich edukacji, podniesienia potencjału społeczno-zawodowego i włączenia ich do „kręgu wymiany dóbr i usług” we wspólnocie lokalnej. Oznacza to, że pomoc doraźna jest niewystarczająca, a ubodzy powinni być włączeni w przedsiębiorstwa, gdzie praca zajmuje miejsce centralne. Poprzez edukację, osoby ubogie powinny stać się współpracownika-mi osób zamożnych w kształtowaniu bardziej sprawiedliwego świata.

Nauka Jana Pawła II miała wpływ na kształto-wanie programów rozwoju społeczno-zawodowe-go w „Barce”. Szczególnie ważnymi są dwa etapy ich wdrażania: w latach 1989-2004, kiedy powsta-wały wspólnoty dla osób ubogich i stowarzyszenia samopomocowe, pierwsze modele centrów inte-gracji społecznej, edukujące osoby bezrobotne („Barka” odegrała wtedy znaczącą rolę w inspiro-waniu nowego ustawodawstwa na rzecz włącze-nia społecznego); oraz w latach 2005-2010, kiedy zaczęły powstawać przedsiębiorstwa społeczne np. w formie spółdzielni socjalnych, dających miejsca pracy osobom bezrobotnym, centra eko-nomii solidarnej, partnerstwa lokalne wspierające procesy włączania ubogich do przestrzeni spo-łeczno-ekonomicznej.

W ten sposób Nauka Jana Pawła II, dotycząca budowania pomostów pomiędzy światem ludzi zamożnych, właścicieli przedsiębiorstw, a osoba-

kultura obywatelska

W ostatnim czasie staliśmy się bezpośrednimi świadkami beatyfikacji Jana Pawła II – postaci, której świadectwo życia wpłynęło na rzeczywistość każdego z nas. Tak też się stało w przypadku środowiska „Barki”. 45-osobowa delegacja, złożona z osób poszukujących swojego miejsca w życiu, spotkała się z Ojcem Świętym w Rzymie, w jubileuszowym, 2000 roku. Spotkanie to pomogło dojrzewać wielu osobom błądzącym, zmierzającym do przemiany swojego życia i bycia lepszym człowiekiem. Pomogło też liderom „Barki” zbliżyć się do Nauki Jana Pawła II, szczególnie do jego encyklik: „Laborem Exercens” oraz „Centesimus Annus”, które stały się drogowskazem dla kształtowania w Polsce gospodarki bardziej solidarnej, w większej mierze nastawionej na człowieka niż na zysk.

Solidarność w gosp

„Praca ludzka stanowi klucz, i to chyba najistotniejszy klucz, do całej kwestii społecznej, jeżeli staramy się ją widzieć naprawdę pod kątem dobra człowieka. Jeśli zaś rozwiązanie, czy raczej stopniowe rozwiązywanie, tej stale na nowo kształtującej się kwestii społecznej ma iść w tym kierunku, ażeby życie ludzkie uczynić bardziej ludzkim, wówczas właśnie ów klucz – praca ludzka – nabiera znaczenia podstawowego i decydującego” – zauważa w encyklice „Laborem Exercens” Jan Paweł II.

Page 5: Gazeta Uliczna 02/2011

5

mi pozbawionymi dostępu do dóbr materialnych, zaczęła przecierać szlaki dla nowego rozumienia rzeczywistości, zmiany przyzwyczajeń i dotych-czasowych stereotypów myślenia. Niestety, we-dług Nauki Jana Pawła II, działania w obszarze włączenia społecznego, dotyczą ciągle nielicz-nych środowisk w Polsce.

Konstytucja RP mówi o uspołecznionej gospodarce rynkowej

Odniesienia do gospodarki solidarnej znajdu-jemy również w Konstytucji RP, w rozdziale zatytu-łowanym „Rzeczpospolita”, (rozdział I, artykuł 20), gdzie czytamy: „Społeczna gospodarka rynkowa oparta na wolności działalności gospodarczej, własności prywatnej oraz solidarności, dialogu i współpracy partnerów społecznych, stanowi podstawę ustroju gospodarczego Rzeczpospolitej Polskiej”. Jednak zapis ten nie został w minionym 20-leciu wdrożony w rozwój gospodarki w Polsce. Zdecydowanie bardziej rozwijała się gospodarka rynkowa, z pominięciem aspektów społecznych.

W minionym 20-leciu elity skupiły się jednak w Polsce na rozwoju „gospodarki rynkowej”, pozo-stawiając w niedorozwoju aspekty „gospodarki społecznej”. Rozwój infrastruktury przedsiębiorstw rynkowych i zysk indywidualny (często kosztem rozwoju społecznego) zdominowały polską scenę zagospodarowywania przestrzeni wolności. W praktyce polityka gospodarcza i polityka spo-łeczna prowadzone były (i są nadal) odrębnie, co rodziło (i rodzi nadal) określone konsekwencje. Po pierwsze, pasywna polityka społeczna spowodo-wała brak relacji (wymiany poglądów, doświad-czeń, informacji) pomiędzy beneficjentami syste-mu gospodarczego i osobami bądź środowiskami wykluczonymi, pozostawiając ich na marginesie. Nie postrzegano ich jako potencjalnych współpra-cowników, ale jako balast i obciążenie, co skutko-wało brakiem programów edukacyjno-przedsię-biorczych, umożliwiających im ponowne włącze-nie w system gospodarczy.

Zasadniczym problemem było to, iż przy istnie-jącej odrębności polityki społecznej oraz polityki

odarce rynkowej

Delegacja środowiska „Barki” podczas spotkania z Papierzem Pielgrzymem – Janem Pawłem II

Page 6: Gazeta Uliczna 02/2011

6

gospodarczej, w sytuacji niepowodzenia jednost-ki, w zdecydowanej większości nie miały one moż-liwości aktywnego, ponownego włączenia się w ramy działalności gospodarczej. Tymczasem poprawa szans osób będących dotychczas poza systemem gospodarczym, pozwalałaby na znacz-ne zmniejszenie obciążeń tej części społeczeń-stwa, która znajduje się w lepszej sytuacji oraz długofalowo prowadziłaby do poprawy kondycji konkretnych środowisk oraz całej gospodarki.

Cyryl Ratajski, legendarny Prezydent Poznania, rozumiał, że rozwój społeczny jest najważniejszy

W podobnym okresie historycznym, ale po pierwszej wojnie światowej, Cyryl Ratajski, ówcze-sny prezydent Poznania, prowadził politykę spo-łeczno-gospodarczą odbudowującą potencjał społeczności Miasta, który bardzo ucierpiał w wy-niku zaborów, wojny i powstań. W polityce spo-łecznej zastosował różnorodne formy aktywizacji bezrobotnych, włączając ich w prace przy budo-wie bądź remontach ich przyszłych mieszkań. Umożliwił im przez to powrót do głównego nurtu życia społeczno-gospodarczego. W budżecie miasta duże kwoty przeznaczane były na eduka-cję, rozwój przedsiębiorczości i rozwój mieszkal-nictwa socjalnego. Cyryl Ratajski zorganizował w 1929 roku, Powszechną Wystawę Krajową (PWK) w Poznaniu, prezentującą całość polskich osiągnięć, w 10 lat po odzyskaniu niepodległości. Od tego czasu upłynęły 82 lata, ale PWK pozosta-je jedną z największych i najważniejszych wystaw zorganizowanych na Międzynarodowych Targach Poznańskich. Prezentowane tu były nie tylko różne

działy gospodarki, inwestycje infrastrukturalne, ale również gospodarowanie zasobami w takich dziedzinach jak: nauka i edukacja, zdrowie i hi-giena, aktywna polityka społeczna, turystyka itd. Celem tej wystawy było zagospodarowywanie przestrzeni wolności, tak, aby utrzymać wolność polityczną oraz rozwinąć przestrzeń społeczno-gospodarczą dla jak najliczniejszych rzesz Pola-ków.

Wskazania Parlamentu Europejskiego i Papieża Benedykta XVI o gospodarce solidarnej

Umocnienie takiego postrzegania rzeczywisto-ści, znaleźć można także w Rezolucji Parlamentu Europejskiego z 9 lutego 2009 roku oraz w Encykli-ce Benedykta XVI „Caritas in Veritate”. Parlament Europejski wskazuje na przedsiębiorczość spo-łeczną jako na istotny warunek budowania spój-ności w Europie, gdzie 80 milionów ludzi żyje poni-żej minimum socjalnego. Encyklika Benedykta XVI jest kontynuacją myśli w dziedzinie sprawiedliwo-ści społecznej Papieży: Pawła VI oraz błogosła-wionego Jana Pawła II. Skłania do refleksji nad dotychczasowymi zasadami i normami życia spo-łeczno-gospodarczego, nierzadko usprawiedli-wiającymi nierówności społeczne w świecie. Be-nedykt XVI wskazuje właśnie ekonomię jako dzie-dzinę, w której zysk postawiony przed człowie-kiem, „doprowadził ekonomię do zgubnych skut-ków grzechu”. Encyklika ta zatem, wpisuje się w dyskusję toczącą się w świecie i w Polsce, na te-mat roli ekonomii solidarnej w budowaniu nowego ładu społeczno-gospodarczego.

Tomasz Sadowski

W duchu gospodarki solidarnej, nastawionej bardziej na człowieka niż na zysk – spółdzielnia socjalna „Etap” daje pracę osobom bezrobotnym

Page 7: Gazeta Uliczna 02/2011

Stowarzyszenie Kultury Arabskiej ury Arabskiej

7

„S twarzamy możliwość pogłębienia wiedzy o sztuce, kulturze i cywilizacji arabskiej, o walorach turystycznych

krajów arabskich wśród Polaków oraz zapo-znajemy społeczeństwa arabskie z dorobkiem kulturowym Polski” – mówi Muhamad Saeed Shekh Al Shabab, prezes Stowarzyszenia. Niedawno, już po raz trzeci, przeprowadzili akcje „Arabski Biały Fartuch”. W siedzibie „Barki” na poznańskich Zawadach, lekarze z krajów arabskich, udzielali za darmo spe-cjalistycznych porad diagnostycznych osobom potrzebującym: mierzenie ciśnienia, badanie krwi i poziomu cholesterolu. „Arabia” wysta-wiła stoisko, przy którym można było obejrzeć pudełka mozaikowe z Syrii. Tradycyjnie już to-warzyszącym trunkiem podawanym podczas tego typu spotkań była mocna, aromatyczna kawa arabska.

W 2010 roku „Arabia” uczestniczyła w „Wiel-kopolskich Targach Przedsiębiorczości Spo-łecznej” – pierwszym takim wydarzeniu w Euro-pie. Wcześniej, przy współpracy ze stowarzy-szeniem „Lepszy Świat”, gościła w Polsce gru-pę 10 dzieci z palestyńskiego Nablusu, pod-opiecznych Stowarzyszenia Pokoleń Przyszłości „Dłonie” (Future Generation Hands Associa-tion). Upowszechniając integrację oraz walcząc ze stereotypami, członkowie Stowarzyszenia or-ganizują wykłady tworzące cykl spotkań doty-czących życia codziennego i kultury krajów arabskich. W ramach zapoznawania z kulturą arabską, zorganizowali również Dni Kultury Arabskiej, których program miał na celu podsu-mowanie dotychczasowej działalności Stowa-rzyszania oraz ukazanie możliwości „dotknię-cia” kultury arabskiej.

oprac. Dominik Górny

W obecnym czasie coraz ważniejszą wydaje się być współpraca między Polakami a społecznością arabską zamieszkałą na terenie Rzeczypospolitej Polskiej, szczególnie w zakresie integracji, asymilacji i zmniejszania dystansu kulturowego – stowarzyszeniem, które stara się realizować niniejszą myśl, jest „Arabia”. I choć istnieje niespełna od 3 lat, może już się pochwalić realizacją ważnych społecznie przedsięwzięć przy kilkukrotnym udziale Fundacji Pomocy Wzajemnej „Barka”.

Kultura w „Białym Fartuchu”

Lekarze oraz wolontariusze Stowarzyszenia „Arabia” podczas Festynu zorganizowanego przez Fundację Pomocy Wzajemnej „Barka”

Drużyny „Arabii” i Centrum Integracji Społecznej „Barki” w rozgrywkach „Piłki nożnej ulicznej”

Członkowie Stowarzyszenia: dr Ahmad Faza i Edyta Szott podczas kontroli ciśnieniomierza przed rozpoczęciem akcji „Arabski Biały Fartuch”

Page 8: Gazeta Uliczna 02/2011

8

Międzynarodowa działalność „Barki”

Pomocniczość i konsultacje

Zapisana w preambule Konstytucji RP z 1997 roku, zasada pomocniczości państwa została przywołana dla wzmocnienia proce-sów decentralizacji struktur administracji pu-blicznej. Z zasady pomocniczości państwa wywiedziono pierwszeństwo samorządu tery-torialnego względem administracji państwo-wej w wykonywaniu szeregu zadań publicz-nych. Tak więc w myśl zasady pomocniczo-ści, nastąpiło przesunięcie zadań publicz-nych od państwa do samorządów poziomu regionalnego i lokalnego. Niestety, w projek-towanym porządku sfery społecznej nie zna-lazło się miejsce dla obywateli i ich organiza-cji. Urzeczywistnianie zasady subsydiarności nie kończy się na poziomie samorządu, ale wymaga włączenia w obszar działania sa-morządu – samorządnych obywateli i ich ini-cjatyw.

Zasady współpracy sektora publicznego i obywatelskiego określa „Ustawa o działal-ności pożytku publicznego i wolontariacie”. Zapisy o poddawaniu konsultacjom społecz-nym różnych aktów prawnych czy rozporzą-dzeń oraz zlecanie wykonania zadań pu-blicznych organizacjom obywatelskim, wyda-je się już niewystarczające. Konieczne jest kształtowanie partnerstwa publiczno-prywat-no-społecznego i wspólne realizowanie pro-

gramów wspierających rozwiązywanie pro-blemów społeczno-gospodarczych.

„Poczucie samorządności ucichło. Chcemy, by te pokłady entuzjazmu znów zostały pobu-dzone” – tłumaczył minister Olgierd Dziekoński, w Poznaniu podczas konsultacji społecznych dotyczących prezydenckiego projektu „Ustawy o samorządach”.

Parlament Europejski organizuje Agorę Oby-watelską

W marcu br. odbyła się w Brukseli Agora Obywatelska, której tematem przewodnim było ograniczenie ubóstwa w krajach Unii Europejskiej. Agora to miejsce animacji dys-kusji różnych środowisk wokół europejskich spraw publicznych, gdzie obywatele mają szansę na wymianę doświadczeń i wspólne poszukiwanie rozwiązań. Mimo, że w Agorze przy wspólnym stole, obok Przewodniczące-go Parlamentu, profesora Jerzego Buzka, i komisarzy europejskich, zasiadły osoby bezdomne, bezrobotne, organizacje obywa-telskie działające na ich rzecz, to prezento-wany przez obywateli europejskich sposób myślenia, koncentrował się – niestety – na zarzutach do władz publicznych, eskalacji oczekiwań i pretensji. Dominowała tendencja do nacisku na uruchamianie kolejnych linii budżetowych na rzecz realizacji różnych pro-

Na całym świecie, również w Polsce, obserwuje się tendencje określane jako kryzys demokracji. Coraz mniej obywateli uczestniczy w wyborach i angażuje się w sprawy „dobra wspólnego”, spada zaufanie do instytucji publicznych. Mówi się coraz częściej, że demokracja przedstawicielska jest już niewystarczająca. Trzeba ją wzbogacić o mechanizmy demokracji uczestniczącej, czyli o udział obywateli w procesie podejmowania decyzji przez organa władzy oraz realizację wspólnych inicjatyw międzysektorowych w dziedzinie gospodarczej, kultury, edukacji, ekologii itp. Obywatel, który idzie do wyborów raz na 4 lata, z reguły traci kontakt z wybranym kandydatem. Jego wpływ na sprawowanie władzy jest mocno ograniczony.

Klient czy obywatel? Demokracja przedstawicielska czy uczestnicząca?

Page 9: Gazeta Uliczna 02/2011

9

gramów przez organizacje obywatelskie. Za-brakło jednak myślenia partnerskiego ani-mującego działania razem podejmowane przez wielu partnerów.

Przewodniczący Parlamentu przełamał trochę tę tendencję myślenia sektorowego, uruchamiając Forum Europejczyków na Rzecz Praw Człowieka, w którym uczestniczy Instytut „Pro Publico Bono”, Sieć Współpracy „Barka” oraz duże organizacje europejskie, takie jak: Komitet Koordynacji Europejskiej (CEC), Europejski Komitet Społeczeństwa Obywatelskiego (ECAS). Zamiarem Przewod-niczącego jest też włączenie w te działania byłych przewodniczących Parlamentu Euro-pejskiego.

Zarządzanie gminą jak firmą. Pomijanie kapitału ludzkiego.

Sposób podejmowania decyzji w wielu polskich gminach bądź powiatach wymaga poważnych reform. Profesor Tomasz Polak, mówiąc o słabościach polskiej demokracji, używa określenia „elity zblatowane”, co oznacza pewne osobiste powiązania i wyni-kającą z tego niezdolność władz do wzajem-nej krytyki. Bardzo często polityka władz lo-kalnych idzie w kierunku prestiżowych inwe-stycji przy jednoczesnym zaniedbaniu tkanki społecznej. Traktowanie gminy jak firmy musi doprowadzić do nieszczęścia – stwierdza profesor Polak. Konieczna jest zmiana jako-ściowa w myśleniu społecznym, ale do tego potrzebna jest świadomość obywatelska.

Bardzo ważne jest prowadzenie wspólnej debaty publicznej w różnych ważnych kwe-stiach, jak dzieje się to z inicjatywy obywateli w Poznaniu, co do priorytetów prowadzonej polityki np. stadiony czy mieszkania socjal-ne?, uciążliwi mieszkańcy do kontenerów czy programy rozwoju edukacyjno-przedsiębior-

czego? itd. Niestety, wiele decyzji, władze Po-znania podjęły bez partycypacji obywatel-skiej. Jest to nie tylko niemoc władzy, ale tak-że słabość społeczeństwa, którego udział w podejmowaniu różnych decyzji był raczej marginalny.

Spójność w polskich gminach

Dla rozwoju demokracji partycypacyjnej ważna jest współpraca środowisk lokalnych, ludzi o różnych poglądach i opcjach poli-tycznych, o różnym statusie społecznym i poziomie wykształcenia. Takie środowiska powstają z inicjatywy Fundacji Pomocy Wza-jemnej „Barka”, w ramach programu rządo-wego „Zintegrowany system wsparcia eko-nomii społecznej”. Wspólne myślenie o spój-ności społecznej i zrównoważonym rozwoju stało się priorytetem w wielu polskich gmi-nach, takich jak: Czarnków, Dobiegniew, Py-rzyce, Złocieniec, Białogard, Goleniów, Ba-nie, Kamień Pomorski, Kawęczyn, Kwilcz, Lwówek Wielkopolski, Orchowo, Odolanów, Ostrów Wielkopolski, Międzychód, Sieraków, Chrzypsko Wielkie, Częstochowa, Końskie, Żarnów, Opoczno, Sanok, Rzeszów, Dębica, Lubaczów itp. Kształtowana jest tam platfor-ma współpracy (partnerstwa lokalne) sku-piona wokół rozwoju potencjału społecznego tych, którzy uchodzą za „niegrzecznych”, „niezmienianych” czy „niepomagalnych”. Powstają w partnerstwie instytucje przedsię-biorczości społecznej dla włączenia w życie społeczno-gospodarcze osób bezrobotnych, długotrwałych klientów pomocy społecznej i innych znajdujących się w trudnościach ży-ciowych. Dojrzewa świadomość, że wypy-chanie kogokolwiek, choćby tych „nie-grzecznych” poza wspólnotę, jest zawsze stratą.

Barbara Sadowska

„Słowo inauguracyjne” Przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, otwierające Agorę Obywatelską

Spotkanie z prof. Jerzym Buzkiem Sygnatariuszy Forum Europejczyków na Rzecz Praw Człowieka

Page 10: Gazeta Uliczna 02/2011

10

ważne wydarzenia w Polsce

Uroczystość ugościła posłów na Sejm RP, którzy zasiadają w tej pierwszej izbie pol-skiego parlamentu, nieprzerwanie od

20-stu lat. A znaleźli się wśród nich: Franciszek Je-rzy Stefaniuk (PSL), Iwona Śledzińska-Katarasiń-ska (PO), Krystyna Łybacka (SLD), Stanisław Ka-lemba (PSL), Stanisław Żelichowski (PSL), Tade-usz Iwiński (SLD), Wacław Martyniuk (SLD), Wal-demar Pawlak (PSL). Zwrócili uwagę na to w jak obywatelskiej mierze istnienie Sejmu wpływa na kształtowanie opinii publicznej, ukazując, że do-bro wspólne nie musi być jedynie teoretyczną koncepcją, ale spełnianiem rzeczywistych praw i obowiązków nam przysługujących. Te zaś, po-winny wynikać z zapisów zamieszczonych na kar-tach ustaw i uchwał Sejmu. Wynika to już z sa-mych dziejów tworzenia się Sejmu, który od koń-ca XVI wieku uznawany jest za najwyższy organ władzy ustawodawczej w Polsce.

Prawo stanowione gościńcem polskości

Nie można zapominać o doświadczeniach zrodzonych w roku 1989 i następnych, kiedy Sejm I kadencji uchwalił m.in. ustawę konstytu-cyjną o wzajemnych stosunkach między władzą ustawodawczą i wykonawczą Rzeczypospolitej Polskiej oraz „ustawę o samorządzie terytorial-nym”, zwaną „Małą konstytucją”, która do cza-su uchwalenia nowej Konstytucji RP, określała relacje między Sejmem, Prezydentem RP

a Radą Ministrów, przyjmując za ich podstawę zasadę trójpodziału władzy. Co więcej, Sejm I kadencji przyjął ustawę konstytucyjną o trybie przygotowania i uchwalenia Konstytucji Rzeczy-pospolitej Polskiej. W kontekście rocznicy pierw-szych wolnych wyborów, zyskuje to wymiar god-ny docenienia, gdyż to właśnie na podstawie jej przepisów toczyły się przez kolejne lata prace nad projektami ustawy zasadniczej. Zapewne ważniejszą od wymienienia kolejnych nazwisk gości wspomnianego wydarzenia, jest sama idea ich przybycia, to jednak wymienić należy jeszcze obecność Marszałka Sejmu – Grzego-rza Schetyny, a także Józefa Oleksego, Małgo-rzaty Szmajdzińskiej i władz o charakterze lo-kalnym: Ryszarda Grobelnego, prezydenta mia-sta Poznania; Marka Woźniaka, Marszałka Wo-jewództwa Wielkopolskiego; Piotra Florka, Woje-wody Wielkopolskiego; Jana Grabkowskiego i Rafała Grupińskiego.

Jubileusz tego, co obywatelskie

Społeczną, a zarazem polityczną wartość spotkania podkreśliły słowa Aleksandra Kwa-śniewskiego, który podzielił się nimi w liście, w jakim „nieprzerwana służba Ojczyźnie w Par-lamencie Niepodległej Trzeciej Rzeczypospolitej okazała się niewątpliwie przedmiotem chluby” dla posłów pełniących ową „służbę”; „jest to bo-wiem, po pierwsze, dowód zaufania, jakim ich

Imię „ojczyzna” wymawia się wspólnie – XX-lecie Sejmu III RPOjczyzna jest poczuciem tożsamości zrodzonej z przeżywania tego, co wspólne i ważne z punktu widzenia pojedynczego narodu jak i dialogu z innymi narodami. Przekonanie o tym jest obecne w przestrzeganiu praw i respektowaniu obowiązków każdego „mieszkańca” ojczyzny – zarówno realnej jak i takiej, którą każdy z nas odkrywa na mapie zdarzeń i tradycji ujawnianych w dziejach rodzinnego kraju – taka myśl stała się emocjonalno-intelektualnym motywem obchodów XX-lecia Sejmu III RP, które 14 marca br. zorganizowało Stowarzyszenie Studentów, Absolwentów i Przyjaciół Wyższej Szkoły Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa „Be Smart” w Poznaniu.

Page 11: Gazeta Uliczna 02/2011

11

darzą wyborcy, potwierdzając sześciokrotnie przekonanie o wartościach, jakie reprezentują: ich kompetencjach, postawie obywatelskiej, umiejętnościach politycznych, pracowitości i od-powiedzialności. Po drugie, są współautorami całego w istocie systemu prawnego niepodległej Polski: Konstytucji i wszystkich ustaw przyjętych pod jej rządami – prawa, które przyczyniło się do stworzenia w pełni demokratycznego pań-stwa i rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. Po trzecie, są współtwórcami niewątpliwych suk-cesów Rzeczypospolitej: zapewnienia jej trwałe-go bezpieczeństwa w ramach Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego (North Atlantic Treaty Or-ganization – NATO), wejścia do Unii Europejskiej i zdobycia w niej niekwestionowanej pozycji, sta-łego rozwoju gospodarczego, kulturalnego i cy-wilizacyjnego. To najlepszy powód, żeby dzisiaj Posłom – Jubilatom dziękować i gratulować owocnej pracy dla Polski”. Jak bowiem powie-dział Bronisław Komorowski, Prezydent RP, „zna-miennym jest, że posłowie – jubilaci, reprezentu-ją różne kluby parlamentarne i barwy politycz-ne”, a mimo odmienności poglądów dominuje poczucie wspólnoty – tego też dowodem stała się wspomniana uroczystość. Mogliśmy to od-czuć zarówno w Auli Artis, podczas głównej uro-czystości, jak również w inaugurujących obcho-dy panelach dyskusyjnych, w których udział wzięli przedstawiciele inteligencji polskiej, zasłu-żeni działacze kultury, postaci wierne idei pracy organicznej jak m.in.: dr Marian Król, Prezydent Towarzystwa im. Hipolita Cegielskiego, który po-prowadził jeden z paneli.

Imię „ojczyzna” wymawia się wspólnie – na-leży to jednak czynić wiarygodnie, czyli dopiero wtedy, kiedy pozna się poglądy drugiego czło-wieka, innej opcji politycznej i w szacunku do różnorodności przeżyć oraz opinii, będziemy wstanie spotkać się w tym, co wspólne – czym, a może bardziej „kim”, jest właśnie ojczyzna.

Dominik Górny

SPOTKANIE Z OJCZYZNĄ

Ojczyzna moja narodziła sięlat temu dwadzieściaw imieniu Polska – Obywatelska

wolna Jej wolawciąż jeszcze dorasta do wyborów w pełni wolnych pięcioprzymiotnikowychkiedy miłość do kraju rodzinnego staje się przymiotnikiem serca

Chwile przemijająjak wieki –sumieniem życia pamięć spełniona w obietnicach spotkaniach i innych powrotach –

bezpośrednich jak podanie dłoniktórej uścisk czuje się w duszy

równych niczym oddechkiedy niepodległość nie jest wiatremale czasem teraźniejszym

tajnych niczym polskość zanim jej drogowskaz ostał się bezpieczną drogą

proporcjonalnych czyli większych od uprzedzeńjakie historia w sobie odgaduje ale mniej śmiałych od pierwszych nadziei

powszechnych jak pragnienierzeczy narodowejby pospolitą nie była Rzeczpospolita

autor: Dominik Górny

Wiersz zaprezentowany podczas uroczystości XX-lecia Sejmu III RP, wręczony jako jubile-uszowy prezent posłom zasiadającym w tej izbie polskiego parlamentu, nieprzerwanie od dwudziestu lat.

Organizatorzy wraz z gośćmi honorowymi uroczystości XX-lecia Sejmu III RP

Page 12: Gazeta Uliczna 02/2011

12

w nurcie wartkich myśli

Liberalizm

Podstawową wartością liberalizmu jest in-dywidualizm, który zrywa z pojmowaniem człowieka jako pierwotnie zdeterminowanego przez czynniki takie jak: narodowość, płeć, wyznanie. Ceni bowiem bardziej autonomię, racjonalność, posiadanie i wolność. Mówiąc o autonomii jednostki, mamy na myśli jej nie-zależność w podejmowaniu decyzji i dokony-waniu wyborów. Racjonalność jednostki prze-jawia się w dbaniu o realizację najbardziej przez siebie pożądanych interesów i celów oraz w tym, że każdorazowo wybierze działa-nie, które ma służyć jako środek do ich reali-zacji. Jedną z głównych cech liberalnej jed-nostki jest fakt, iż przysługuje jej prawo do po-siadania dóbr i nimi rozporządzania. Chodzi tutaj o posiadanie w dwojakim rozumieniu: wewnętrzne – samego siebie, własnych talen-tów, możliwości i pracy, a także zewnętrzne – posiadanie dóbr materialnych. Wolność, ro-zumiana jako brak zewnętrznego przymusu, w sytuacji podejmowania decyzji, dla wszyst-kich współczesnych liberałów jest wartością kluczową.

Konserwatyzm

Próbę przeciwstawienia się racjonalnej my-śli oświeceniowej podjął konserwatyzm, który za najważniejsze uważa zachowanie i wzmoc-nienie tradycyjnych wartości takich jak: naród, rodzina, religia. Człowiek bowiem jest istotą społeczną i powinien żyć we wspólnotach. Spo-łeczeństwo zaś, kształtuje się i rozwija w spo-sób naturalny, będąc organiczną całością, a nie zbiorem zatomizowanych jednostek. Dla-tego też, jedną z najistotniejszych zasad kon-serwatyzmu jest ciągłość historyczna. Konser-watyści, w przeciwieństwie do liberałów, głoszą przekonanie, że zmiany dokonują się w proce-sie ewolucji.

Republikanizm

Krytycznie do liberalizmu odnosi się rów-nież republikanizm, który opiera się na stwier-dzeniu, że występująca zbieżność celów po-szczególnych jednostek, pozwala na dążenie instytucji państwowych oraz obywateli, do osiągnięcia dobra wspólnego. Obywateli nie łączy zbiór procedur, jak w liberalizmie lecz wartości do ich wspólnej realizacji. Ludzie są ukształtowani przez tradycje i wspólnoty w ja-kich żyją. I to właśnie przez wspólnotę jest konstytuowana jednostka, zobligowania do spełniania określonych ról. Co ciekawe, nie wybiera obowiązków, jakie ma pełnić wobec współuczestników wspólnoty, ale są jej one dane „z góry”, dziedziczy je poprzez „urodze-nie się” w danej tradycji.

Republikanie zgodnie uważają, że jako „istoty ludzkie mamy obowiązki wobec ludzko-ści jako takiej, ale ponieważ każdy z nas nale-ży jednocześnie do jakichś konstytutywnych wspólnot, wobec tych naszych grup mamy więc szczególne zobowiązania”. Jesteśmy zo-bligowani spłacić dług, jaki mamy wobec wspólnot.

Republikanie zarzucają liberałom nadmier-ny nacisk na prawa i wolności jednostki, które powodują niszczący indywidualizm. Ideałem dla republikanina nie jest ani samowolnie ist-niejąca jednostka, niezależna od nikogo ani niczego, ani też jednostka do reszty oddana swojej rodzinie. Ideałem jest za to jednostka aktywnie działająca w sferze publicznej. Pod-kreśla się tu wagę „cnoty obywatelskiej”. W przeciwieństwie do zindywidualizowanych liberałów, republikanin musi być gotowy do odłożenia na bok osobistych preferencji i skłonności oraz prywatnych interesów, kiedy trzeba robić to, co jest najlepsze dla społe-czeństwa jako całości. Wolność dla republika-nów jest równie ważna, co dla liberałów, nie-

We współczesnej historii nieustanną dyskusję o wizję świata oraz nadrzędne wartości prowadzą ze sobą różne doktryny filozoficzne. Liberalizm, mocno zakorzeniony w zachodniej kulturze, znajduje coraz więcej krytyków pośród konserwatystów, republikanów, komunitarian oraz myślicieli nauki społecznej Kościoła katolickiego. Istotnym we wspomnianej dyskusji, jest stosunek do jednostki, własności prywatnej i narodu. Poznajmy zatem zasadnicze punkty sporne tej debaty.

Dyskusja wokół

Page 13: Gazeta Uliczna 02/2011

13

mniej jednak ci pierwsi rozumieją ją jako brak dominacji, a nie brak ingerencji. Dla nich naj-ważniejszą formą wolności jest możliwość au-tonomicznego samorządzenia, ponieważ wszystkie inne wolności zależne są od tej jed-nej. Zwolennicy republikanizmu nawołują czę-sto do nałożenia pewnych limitów w sferze gromadzenia dóbr, aby nie tworzyć nieograni-czonych nierówności między członkami społe-czeństwa, co może powodować brak społecz-nej stabilności. Dla liberałów już sam pomysł nakładania jakichkolwiek ograniczeń, wydaje się łamaniem ich praw. Z kolei dla republika-nów chęć realizacji prywatnych interesów musi być ograniczona poprzez edukację do obywatelskości oraz tworzenie w ten sposób społeczeństwa kierującego się dobrem wspól-nym.

Komunitaryzm

Polemikę z liberalizmem podejmuje rów-nież współczesny nurt filozofii polityki, pod-kreślający ważność wspólnot w społecznym życiu człowieka – komunitaryzm, dla którego

wartością nadrzędną jest wspomniana wcze-śniej wspólnota i wypływające z niej umiłowa-nie solidarności. Komunitarianie dostrzegają aspekt wspólnotowy jako doniosły w życiu lu-dzi oraz uważają, że radykalnie indywiduali-styczna perspektywa zafałszowuje świat spo-łeczny, odbiera jednostkom część ich tożsa-mości i pozbawia zdolności do radzenia so-bie w świecie. Całkowicie wolne jednostki ni-gdy nie istniały, ponieważ ludzie, od zawsze (niezależnie od tego, czy sobie to uświada-miają) są konstytuowani przez kulturę, w któ-rej żyją. Łączy ich społeczna natura oraz na-turalne potrzeby, do których należy w szcze-gólności pragnienie uznania i bliskości. Ko-munitarianie zarzucają liberałom m.in. lekce-

ważenie roli wspólnoty w życiu jednostki, pro-mowanie indywidualistycznego, czy wręcz atomistycznego modelu „dobrego życia”, nie-doceniania wagi tradycji i praktyk społecz-nych w życiu wspólnoty.

Nauka społeczna Kościoła katolickiego

Liberalizm naraził się również na krytykę ze strony Kościoła Katolickiego. Kościół „mówi”, że życie ludzkie musi być cenione nieporównywalnie wyżej od rzeczy material-nych. Głosi zasadę wzajemnej zależności osoby ludzkiej i społeczeństwa, zwracając uwagę na szkodliwy wpływ na daną społecz-ność, lansowanej przez liberałów idei indywi-dualizmu. Nieograniczona wolność prowadzi do egoizmu i braku poczucia odpowiedzial-ności. Kościół martwi się rozpadem wspólnot, zaczynając od rodziny, a kończąc na naro-dzie. Powoduje to alienację i pogłębiające się problemy społeczne. Za wartość uważa pra-cę na rzecz dobra wspólnego, solidarność oraz pomocniczość. Papież Jan Paweł II pisał o konieczności kształtowania „nowej ekono-

mii”, która pomoże przezwyciężyć konflikt za-chodzący między kapitałem a pracą. Jedyną formą jego przezwyciężenia jest tworzenie nowych mechanizmów opartych o różne for-my współwłasności pracowniczej, dzięki cze-mu pracownik czuje się współgospodarzem w warsztacie pracy. Papież mówił też, jak ważne są więzi we wspólnocie pracowniczej, które powodują, że człowiek nie czuje się tyl-ko narzędziem do wykonania zadania czy maksymalizacji produkcji i zysku. Tym samym podkreślił pierwszeństwo człowieka i jego rozwoju przed kapitałem i wąsko rozumianym zyskiem.

Maria Sadowskastudentka IV roku filozofii

liberalizmu

„Kapitał społeczny – rozumiany jest jako wynikająca z zaufania oraz obowiązujących norm i wzorów postępowania, zdolność do mobilizacji i łączenia zasobów, która sprzyja kreatywności oraz wzmacnia wolę współpracy i porozumienia w osiąganiu wspólnych celów” – czytamy w raporcie rządowym Polska 2030 a strategia rozwoju kapitału społecznego.

Page 14: Gazeta Uliczna 02/2011

14

gospodarka solidarna

G łównym zadaniem Porozumienia jest zainicjowanie, ukierunkowanie oraz koordynacja działań zmierzających do

zbudowania trwałego partnerstwa podmiotów działających na terenie Gminy Pyrzyce tj.: ad-ministracji samorządowej, organizacji obywa-telskich i innych podmiotów działających na rzecz przeciwdziałania wykluczeniu społeczne-mu oraz ograniczeniu bezrobocia poprzez roz-wój instytucji ekonomii solidarnej.

Strategia, adresaci i partnerzy Porozumienia

Pierwsze spotkania inicjujące podpisanie Porozumienia, odbyły się w marcu 2010 roku, w Ośrodku Pomocy Społecznej w Pyrzycach. Cykl wszystkich konsultacji obejmuje 13 spo-tkań, na których wypracowana ma być strate-gia rozwoju instytucji przedsiębiorczości spo-łecznej, polegająca na takich działaniach jak: konkretne wsparcie w opracowywaniu projek-tów, tworzeniu CISów, spółdzielni socjalnych i przedsiębiorstw społecznych, które mogą po-wstawać przy stowarzyszeniach i fundacjach, a także pomoc w pozyskiwaniu środków na ich uruchomienie i funkcjonowanie.

Adresatami Porozumienia są mieszkańcy Gminy Pyrzyce, w szczególności: osoby wyklu-czone lub zagrożone wykluczeniem społecz-nym; bezrobotne, w tym niepełnosprawne, w trudnych sytuacjach życiowych, a także oso-by zagrożone marginalizacją. Podpisanie poro-zumienia tworzy nieformalną platformę o na-

zwie Porozumienie Ziemi Pyrzyckiej, niezbędną do przeprowadzenia skutecznych działań na rzecz integracji na lokalnym rynku pracy. Doce-lowo ma ono stanowić podstawę i punkt wyjścia dla procesu projektowania i realizacji przedsię-wzięć finansowanych z funduszy europejskich w aspekcie lokalnym i regionalnym. Partnerami Porozumienia zostali: Burmistrz Pyrzyc, Staro-sta Pyrzycki, Powiatowe Centrum Pomocy Ro-dzinie w Pyrzycach, Powiatowy Urząd Pracy w Pyrzycach, Ośrodek Pomocy Społecznej w Pyrzycach, Dom Pomocy Społecznej w Pyrzy-cach z siedzibą w Żabowie, Dom Dziecka w Czernicach, Przedstawiciele Grupy Inicjatyw-nej Spółdzielni socjalnej „Brzoza” i „Pod Kasz-tanami”; sołectwa: Brzesko, Nowielin, Rzepno-wo; stowarzyszenia: Klub Abstynenta „Krokus”, Pyrzyckie Centrum Wspierania Aktywności Lo-kalnej, „Nasz Szpital”, „Fabryka Dobrego Cza-su”; Fundacja Nauki i Kultury im. Łucji Borkow-skiej, Warsztaty Terapii Zajęciowej.

Współpraca Ośrodka Pomocy Społecznej z Powiatowym Urzędem Pracy w Pyrzycach

Ośrodki Pomocy Społecznej oraz Urzędy Pracy powołane są do wykonywania innego ro-dzaju zadań, jednakże zajmują się najczęściej tym samym klientem. W ramach Ośrodka pro-wadzona jest przede wszystkim praca socjalna w celu wywołania takiej zmiany w postawie i zachowaniu konkretnej osoby, żeby chciała zmienić swoje życie, w tym m.in.: znaleźć pracę

Podpisanie Porozumienia na rzecz współpracy i rozwoju społecznej gospodarki rynkowej w Gminie Pyrzyce – to ważne wydarzenie miało miejsce 30 marca 2011 roku w siedzibie Starostwa Powiatowego w Pyrzycach. Wszystko odbyło się z inicjatywy Fundacji Pomocy Wzajemnej „Barka” z Poznania, w ramach projektu 1.19 „Zintegrowany system wsparcia ekonomii społecznej”, który jest współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.

Działamy razem – partnerstwo lokalne w Pyrzycach

Page 15: Gazeta Uliczna 02/2011

15

przy pomocy kompleksowego wsparcia urzędu pracy. W związku z tym konieczny jest przepływ informacji dla zwiększenia skuteczności działa-nia. Na tej podstawie Ośrodek Pomocy Spo-łecznej w Pyrzycach i Powiatowy Urząd Pracy w Pyrzycach, oprócz współpracy określonej ustawowo, czyli porozumienia o współpracy, skierowania na kontrakt socjalny i tzw. „prace społecznie użyteczne”, od 2 lat organizują (średnio raz w miesiącu bądź raz na kwartał) spotkania: pracowników socjalnych z osobami zajmującymi się dłużnikami alimentacyjnymi, asystenta rodziny z pośrednikami pracy. Taka forma współpracy pozwala na bieżąco monito-rować osoby bezrobotne, co sprawia, że efekt końcowy współpracy z nimi jest pozytywny, po-nieważ każdy otrzymuje propozycję szkoleń,

kursów, zatrudnienia dostosowanego do jego możliwości i sytuacji życiowej.

Spółdzielnie socjalne na terenie Gminy Pyrzyce

Przy wsparciu Ośrodka Pomocy Społecznej, powstają dwie spółdzielnie socjalne: w sołec-twie Brzesko, o nazwie „Brzoza” oraz w sołec-twie Rzepnowo – „Pod Kasztanami”. Grupy ini-cjatywne, tworzące spółdzielnie, uczestniczą w projekcie „Niezależne Samodzielne Spół-dzielnie Socjalne”, współfinansowanym przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach Programu Operacyjnego „Kapitał Ludzki”, priorytet VI „Rynek pracy otwarty dla wszystkich”, dzia-łanie 6.2 „Wsparcie oraz promocja przedsię-biorczości i samozatrudnienia”. Termin rozpo-częcia działalności wspomnianych spółdzielni, zaplanowany jest na maj 2011 roku.

Pomysłów na działalność jest wiele, prioryte-tem ma być jednak świadczenie usług gastro-nomicznych; dodatkowo: drobne prace remon-towe, usługi opiekuńcze dla starszych i dzieci, organizowanie imprez okolicznościowych, szkoleń i konferencji. Członkowie grup założy-cielskich otrzymali pełne poparcie Burmistrza Pyrzyc. W działaniach prowadzących do stwo-rzenia spółdzielni socjalnej na terenie sołectwa Brzesko, aktywnie uczestniczy Ośrodek Pomocy Społecznej w Pyrzycach, jako instytucja wspie-rająca wszelkie działania na rzecz Ekonomii Społecznej.

Marzena Podzińskakierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Pyrzycach

Projekt 1.19 „Zintegrowany system wsparcia ekonomii społecznej” jest współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.

Sygnatariusze Porozumienia na rzecz współpracy i rozwoju społecznej gospodarki rynkowej w Gminie Pyrzyce

VI Sesja Rady Powiatu Pyrzyckiego – wystąpie-nia inicjujące podpisanie Porozumienia. (Od prawej: Barbara Sadowska, Fundacja Po-mocy Wzajemnej „Barka”; Robert Betyna, wice-starosta powiatu pyrzyckiego; Jerzy Albrew-czyński, wiceburmistrz powiatu pyrzyckiego)

Page 16: Gazeta Uliczna 02/2011

16

W styczniu tego roku, w siedzibie Fun-dacji Pomocy Wzajemnej „Barka”, od-była się konferencja zatytułowana

„Gospodarka społeczna odpowiedzią na pro-blemy lokalne”, której tematyka dotyczyła bu-dowy partnerstw lokalnych, zapoznania się z rolą przedsiębiorstw społecznych i spółdzielni socjalnych oraz poznaniem zasad edukacji li-derów ekonomii społecznej, a także społecz-nych i stricte obywatelskich celów wortalu: www.ekonomiasolidarna.pl.

Czym są partnerstwa?

„Uważam, że bez świadomego otoczenia, sprzyjającego inicjatywom ekonomii solidarnej, nie ma szans dla funkcjonowania podmiotów gospodarki społecznej. Dlatego kluczowym pro-blemem jest powoływanie i funkcjonowanie part-nerstw lokalnych” – powiedziała Barbara Sa-dowska, na jednym ze spotkań w ramach „Szko-ły liderów ekonomi społecznej” – właśnie „spo-tkań”, bowiem nie jest to typowa szkoła, gdyż za-jęcia w niej mają charakter roboczy. Do tematu szkoły jeszcze wrócimy, najpierw jednak wypa-dałoby wyjaśnić czym są partnerstwa – otóż, mówi się o nich w rodzinie i w samorządzie, a nawet w gospodarce. Partnerstwa nie mają jednak umocowania prawnego, ale są wiążące – jeśli bowiem ktoś zdecyduje się do nich przy-stąpić, czuje się odpowiedzialny za przedsię-wzięcie, które jest objęte takim partnerstwem. A spełnia ono ważną rolę – za jego pomocą do aktywności gospodarczej i społecznej włączyć można osoby bezdomne, niepełnosprawne i bezrobotne. Z tego też względu coraz częściej

powołuje się partnerstwa, które skupiają samo-rząd, organizacje pozarządowe, społeczne i in-stytucje ustawowo odpowiedzialne za politykę społeczną. Ma to na celu tworzenie środowisk wspierających powstawanie i działanie spół-dzielni socjalnych, centrów integracji społecznej i zakładów aktywizacji zawodowej.

„Partnerstwa to dla mnie rzeczywistość nie rozpoznana. Owszem, mam już pewne do-świadczenia w tworzeniu Partnerstwa na Piąt-kowie, ale ciągle muszę się uczyć tego jak współpracować z rozmaitymi podmiotami” – stwierdził Zbyszko Siewkowski, reprezentant Stowarzyszenia „Etap”, które z powodzeniem prowadzi Centrum Integracji Społecznej – jego uczestnicy założyli już bowiem pierwsze spół-dzielnie socjalne i tworzą kolejne grupy inicja-tywne. Spółdzielnie te funkcjonują dzięki zlece-niom z Poznańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej – głównego podmiotu Partnerstwa Poznań-Piątko-wo. Są to przede wszystkim prace porządkowe i konserwacja zieleni.

Spółdzielnia socjalna – sposób utworzenia i jej rola

Pierwszym etapem w tworzeniu spółdzielni socjalnej jest wybór branży i obszaru jej przy-szłego działania. Doradcy muszą skonfronto-wać swoje pomysły z możliwościami wykorzy-stania potencjału ludzkiego. Do preferowanych form działalności należą: prace porządkowe, konserwacja zieleni, zbiórka złomu, surowców wtórnych, mała gastronomia, usługi małej poli-grafii, a także – coraz bardziej upowszechnione – usługi socjalne i opieka nad niepełnospraw-

Fundacja Pomocy Wzajemnej „Barka” wraz z pięcioma partnerami: Związkiem Organizacji Sieć Współpracy „Barka”, Stowarzyszeniem Szkoła Animacji Społecznej, Stowarzyszeniem Wydawniczym „Barki”, Fundacją „Correctio Civitas” oraz Stowarzyszeniem „Etap”, rozpoczęła realizację projektu „Regionalne Centrum Ekonomii Społecznej w Poznaniu”. Projekt jest współfinansowany ze Środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego (Program Operacyjny „Kapitał Ludzki”, działanie 7.2.2). Projekt działa od października 2010 roku i ma być sfinalizowany w marcu 2012 roku.

Gospodarka społeczna na problemy lokalne

Page 17: Gazeta Uliczna 02/2011

17

nymi i seniorami. Preferowane są prace proste, nie wymagające specjalnych nakładów i wyso-kich kwalifikacji. Wybory te wcale nie są podyk-towane minimalizmem, ale możliwościami – na przykład wszelka wytwórczość, rzemiosło, pro-dukcja, wymagają „na starcie” znaczącego ka-pitału, którym spółdzielcy nie dysponują, a ewentualne formy wsparcia zapewniają jedy-nie minimum. W przyszłej działalności o sukce-sie zadecyduje nie tylko pozyskanie zleceń, ale nabycie umiejętności współpracy. Współdziała-nie jest niemal definicją spółdzielni. Nim doj-

dzie do ostatniego etapu, przedstawienia odpo-wiednich dokumentów, do rejestracji nowego przedsiębiorstwa, potrzebny jest plan działania – jak dziś modniej się mawia – „business plan”. Nawet, jeśli w przyszłości spółdzielnia socjalna będzie napotykać trudności, przeżywać kryzy-sy, to sam fakt jej powstania jest już sukcesem, bowiem z „wykluczonego”, spółdzielca staje się przedsiębiorcą, odzyskując podmiotowość spo-łeczną.

Jak pogodzić teorię z praktyką

Wróćmy jeszcze na moment do „Szkoły lide-rów ekonomii społecznej”. Jej animatorem jest Leszek Bór, prezes stowarzyszenia Szkoła Ani-macji Społecznej, który w przeszłości doświad-czył poważnych problemów społecznych. W ra-mach szkoły odbyło się już kilka spotkań o cha-rakterze warsztatowym, poświęconym partner-

stwom oraz Centrom Integracji Społecznej; a także seminaryjnym, przybliżającym koncep-cje ordoliberalizmu, teorie ekonomiczne, opisu-jące społeczną gospodarkę rynkową. Docelo-wo te zajęcia mogą okazać się bardzo zajmują-ce zarówno dla specjalistów jak i przyszłych li-derów podmiotów gospodarki społecznej.

Szyld jest, a gdzie biuro?

Jeśli jakieś przedsięwzięcie ma w nazwie „centrum”, w pierwszym odruchu szukamy ad-resu, wszak każdy chce być w centrum wyda-

rzeń. I tak jest w istocie, centrum jest wszędzie tam, gdzie dzieje się coś ważnego dla uczestni-ków projektu, ale też można zawsze do niego trafić wirtualnie. Służy temu wortal: www.ekono-miaasolidarna.pl, którego założenia przedsta-wiał, na otwierającej konferencji Maciej Ma-łach, administrator i twórca jego oprogramo-wania. Dzięki Internetowi można śledzić na bie-żąco rozwój projektu, powstawanie partnerstw lokalnych i podmiotów ekonomii społecznej – ale to nie wszystko, wszak to centrum regional-ne, dlatego więc, docelowo ma obejmować wszelkie inicjatywy w regionie wielkopolskim. W przyszłości ma to ułatwić nawiązywanie no-wych kontaktów i wymianę doświadczeń. Pozo-staje mieć nadzieję, że na mapie ekonomii soli-darnej regionu, będzie gęsto od punktów god-nych uwagi.

Andrzej Wilowski

Projekt 7.2.2 „Regionalne Centrum Ekonomii Społecznej” jest współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.

odpowiedzią

Grupy osób bezrobotnych, społecznie wykluczonych, bezdomnych i niepełnosprawnych, potrzebują motywacji do włączenia ich w obszar aktywności gospodarczej i społecznej. Dlatego też tak ważne jest tworzenie środowisk wspierających powstawanie i działanie spółdzielni socjalnych, centrów integracji społecznej oraz zakładów aktywizacji zawodowej.

Page 18: Gazeta Uliczna 02/2011

18

recenzja

Z dolność do współodczuwania najpiękniej istnieje „pomiędzy” – naturalna jak od-dech – chwila, bez której nie mogliśmy

odczuć, że wieczność jest „wiatrem” wyzwala-jącym pragnienie poszukiwania wciąż nowych drogowskazów, dróg i innych „spotkań”, które możemy postrzegać jako cele codzienności – „naszej” na tyle, na ile godność nie jest jedynie „świętem”. Pomiędzy światem a nami istnieje-my właśnie „my” – najbardziej prawdziwi, po-trafiący uśmiechać się do swoich słabości, tak bezinteresowni, że łzy stają się szczęśliwe i nie są cudzym bólem – z takiej „mimiki przeżyć” uf-niej odczytać prawdę, iż tam, gdzie staramy się być „najmniej”, jesteśmy „najwięcej”...

Jest miłość trudna – niniejszą „wiarę” poda-rowuje utwór rozpoczynający płytę. Już po pierwszych nutach, taktach myśli, frazach słów pogodnych pulsującą w nich prawdą, wiemy, że słyszymy wiersz księdza Jana Twardowskiego. Jego szczerość odradza się w imieniu jeszcze innych, ale tak samo ważnych wierszy; a że przypominają one tych, którzy się kochają i mu-szą się spotkać, aby się ominąć i boją się być blisko, żeby nie być dalej, pragnie się im wyjść na spotkanie. Jego zaś rytm wyznaczają dźwię-ki instrumentów Tria Con Passione, na ścieżce „spotkania” dwóch głosów, komponujących się z sobą niczym wiersze, których jak miłości się nie szuka – jest albo jej nie ma. Dziękują Ci po prostu za to, że jesteś Justyna Reczeniedi oraz Jerzy Zelnik. „Jesteś” – „jesteśmy” więc na wskroś z wierszami śpiewanymi, recytowanymi i tymi, które rodzą się w codziennym dniu. Wszystko w wyznaniu pięknego sopranu solistki Warszawskiej Opery Kameralnej oraz stonowa-nego tembru głosu znakomitego aktora teatral-nego, filmowego i telewizyjnego. Jerzy Zelnik

dzieli się talentem na wzór świętego Franciszka z Asyżu, w geście pokory, co podpowiada, że bardziej istotne od wypowiadanych słów, jest powstające z ich harmonii uczucie, iż powinni-śmy być dla siebie siostrami i braćmi – tylko to, co siostrzane i braterskie jest wstanie uspra-wiedliwić brak umiejętności rozmowy z pta-kiem, który może być symbolem naszych rado-ści i lęków bezustannie poszukujących bez-piecznego dla siebie „gniazda”.

„Skrzydłem” poruszającym wyobraźnię jest niewątpliwie brzmienie wrażliwości Justyny Re-czeniedi. Jej śpiewny sopran rozbudza nadzie-ję, że jeszcze istnieje muzyka – nie tylko spisa-na w partytury, ale przede wszystkim taka, któ-rą jesteśmy wstanie prawdziwie wyśpiewać – każdy w swoim sercu. Może dlatego w przemi-janie powinniśmy wsłuchiwać się jak w „śpiew” rozniecający pragnienie pokochania każdej na-stępnej nuty niczym nowo darowanej chwili ży-cia; uciszający bojaźń przed Aniołem Śmierci, który jest wszakże Dobrym Aniołem.

Pomiędzy światem a nami – jest na tej pły-cie „tylko tyle” i właśnie dlatego to „wszystko”, co sprawia, że ubóstwa nie musimy przyjmo-wać jako wyrzeczenia, radość, że można mieć niewiele rzeczy (…) czystość, co nie jest ascezą, tylko miłością – tak jak życie całe, tak jak wier-ność myślom o stale obecnych, którzy zawsze ci sami jak olcha do końca zielona, znają nawet prywatny adres Pana Boga – i jeśli tylko pozwo-limy sobie na przywilej zgubienia kluczy do własnego „ego”, album Pomiędzy światem a nami pozwoli nam otworzyć nie jedne „drzwi”, skrywające za sobą „miejsca”, które wielu z nas będzie postrzegać jako prywatny adres Pana Boga.

Dominik Górny

Płyta, której słucha się sercem…Pomiędzy światem a nami istnieje takie piękno, które jest większe od „świata”; istnieje taka miłość, której miarą jest umiejętność podarowania siebie drugiemu człowiekowi, w taki sposób, aby wiedział, że jest „pierwszy” w okazywaniu tej właśnie szczerości uczuć, która jest darem wzajemności.

Page 19: Gazeta Uliczna 02/2011

wywiad

Rytm Pana artystycznej działalności wyzna-cza m.in. poświęcenie się dla osób niepełno-sprawnych i bezdomnych. Jaka jest „muzyka wi-zerunku” Krzysztofa Cwynara, jako zawodowego artysty i człowieka?

W szkole podstawowej napisałem wypraco-wanie o tym, że chciałbym zostać artystą. Profe-sor Orłow, który był wykładowcą w klasie śpiewu w Łodzi, powiedział, że przyjmie mnie do szkoły muzycznej, bo śpiewam i gram na fortepianie. To była jedna z pierwszych chwil, w których zetkną-łem się z życzliwością obcego dla mnie człowie-ka. Dzięki niemu uświadomiłem sobie, że w każ-dym trzeba szukać najlepszych cech, po to, żeby w porę pokazać mu, że jest coś wart. Nie wolno przegapiać ludzi, bo nieszczęście pojedynczego człowieka jest w rzeczywistości smutkiem całego świata. Z dawnego estradowego życia czerpałem szacunek i satysfakcję. Dziś mówię, że moja oso-ba to nie tylko „ja”, ale też żona, pies, koty i gołąb ze złamanym skrzydłem, do którego często się przyrównuję. Te stworzenia pokazały mi, że war-tość człowieka polega na tym, aby dostrzegł to, co się dzieje poza jego osobą.

Dowodem realizacji tej myśli jest założone przez Pana Stowarzyszenie „Studio Integracji”, które wspomaga twórczość osób, na co dzień od-rzucanych przez większą część społeczeństwa.

Postanowiłem pomagać takim ludziom, nie wiedząc, jakie to trudne. W godnej pomocy nie można postępować „po omacku” jak znachorzy, bo wtedy wyrządza się krzywdę. To nie jest gra „na zimno”, że mam aptekę z lekami, które wiem jak dobrać. Stawiam na doświadczenie wcze-śniejszej sytuacji, która „zagrała na strunach mo-jej duszy”, a w poświęceniu nie liczę na wielkie efekty. Przez to sam mam uzdrawiane serce. Po-tem ci ludzie się usamodzielniają, idą na studia, zakładają rodziny… A gdy odnoszą sukcesy, naj-pierw dzielą się nimi ze mną, a dopiero później dzwonią do bliskich. To jest sytuacja, dla której warto być dla innych.

Sceniczne doświadczenie wykorzystuje Pan w realizacji programu „Terapia poprzez sztu-kę”…

…Tak, ponieważ sztuka daje zrozumienie i przełożenie tego, co zewnętrzne na realia du-cha. Uczestniczę w sytuacjach zastanych, których nigdy nie planuję. Ojciec radził, abym zrobił spektakl ilustrujący ludzkie nastroje, co po wielu latach zacząłem czynić. Piosenki są dokumenta-cją życia tych, którymi się opiekuję, jak to się dzie-je na płycie Szukam drogi. Sztuką jest pokazanie dziewczynki na wózku, która mimo swej fizycznej ułomności, pięknie i mądrze śpiewa. Przetłuma-czyłem utwór pt. Liczy się dziś. Człowiek powinien w konkretnym dniu starać się uporządkować swoje życie, aby być uczciwym wobec siebie i świata. Każda sytuacja jest barwą, a sztuka uczy ich dobierania tak, żeby ukazać jasną stronę ży-cia. Otrzymałem od Boga wielki dar – wrażliwość na ludzkie problemy. Doświadczenia innych są moją twórczą energią. Nigdy nie zapomnę twarzy tych, od którym otrzymałem i ofiarowałem dobro.

„Santo Subito Santo” – to tytuł płyty, którą za-dedykował Pan Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II. W jakiej mierze papieskie nauki wpłynęły na religijny wydźwięk Pańskiej twórczości?

Poświadczam, że biorę nauki Papieża poważ-nie, bo to, co śpiewam, zamieniam w czyny, któ-rych domagał się nasz Ojciec Święty. Napisałem zbiór wierszy właśnie według Jego recepty, że trzeba krzewić światło nadziei, mówić o tym, czym jest dar wiary, czekać na wyrok Boga, a nie sądzić innych. Godne życie jest moją prawdą. Trzeba być uczciwym wobec siebie i świata.

Być uczciwym wobec siebie i świata`Z Krzysztofem Cwynarem, artystą działającym na rzecz osób niepełnosprawnych i bezdomnych, rozmawia Dominik Górny

wywiad

tuje Pan z sztu-

mienie alia du-ch, którychzrobił

po wielu kumenta-to się dzie-

pokazanie j fizycznej zetłuma-k powinienkować siebie ztuka uczy

stronę ży-wrażliwość nych są

mnę twarzy em dobro.

y, którą za-Pawłowiynęły na ?ża poważ-zyny, któ-

Napisałempty, że

o tym, oga, a nie rawdą. wiata.

19

Krzysztof Cwynar – patrzeć w serce nadziei...

Page 20: Gazeta Uliczna 02/2011

20

Koło Niezależnych Twórców Ziemi Wieleńskiej

Na zebranie założycielskie Koła Nieza-leżnych Twórców Ziemi Wieleńskiej, które odbyło się 22 stycznia 2007 roku,

przyszło dwunastu artystów. Pomysł okazał się trafny. Dziś w kole działa ponad dwadzie-ścia osób. Pochodzą z Wielenia i okolic, wśród nich są malarze, rzeźbiarze, poeci, hafciarki i muzycy. Zimą spotykają się w Ośrodku Kultury „Strzelnica” w Wieleniu, la-tem w rodzinnej wsi pani Danuty – Kuźniczce. Wszystkich chętnych amatorów uzdolnionych plastycznie, muzycznie i literacko, Koło stara się wspólnymi siłami pobudzić do działania. Twórcy rozwijający swoje hobby, zaintereso-

wania, zdolności i artystyczną sztukę amator-ską. W zaciszu swojego domostwa zauważyli, że autorskie prace mogą też pokazać innym. Członkowie Koła Niezależnych Twórców Zie-mi Wieleńskiej prezentują swój dorobek pod-czas corocznych Jarmarków Wieleńskich, Dni Puszczy Noteckiej w Miałach oraz w czasie trwania innych imprez kulturalnych organizo-wanych w regionie. W ich dorobku jest wiele osiągnięć. Chcą, aby ich praca zwyczajnie podobała się ludziom i stanowiła piękną wizy-tówkę Wielenia.

oprac. Koło Niezależnych Twórców Ziemi Wieleńskiej

Kiedy hobby staje się pasją

Na pomysł stworzenia Koła wpadła malarka, rysowniczka, hafciarka – pani Danuta Skowrońska, w 2006 roku doceniona nagrodą Burmistrza Wielenia „za szczególne osiągnięcia kulturalno-artystyczne”. Wiedziała, że w okolicy są ludzie zajmujący się amatorską sztuką, potrzebujący wsparcia w tym, co robią. Tą właśnie inicjatywą zainteresowała Miejsko-Gminny Ośrodek Kultury w Wieleniu, który pozytywnie odpowiedział na jej propozycję.

Uczestnicy Koła Niezależnych Twórców Ziemi Wieleńskiej

Page 21: Gazeta Uliczna 02/2011

21

nasza twórczość – Romuald Hudziński

BÓG I CZŁOWIEK

Rzekł kiedyś człowiek:Zabiorę swe rzeczy i pójdę.Pójdę szukać Boga.Chodził biedny cały dzieńpo zatłoczonych ulicach,aż do wieczora.Lecz wśród całego tłumunigdzie nie znalazł Boga.

I rzekł człowiek: jak to jest?Cały dzień aż do wieczorana żadnej ulicy nie spotkałem Boga.

Lecz pomyślał Bóg i rzekł:Zabiorę swe rzeczy i pójdę.Pójdę szukać człowieka.

Poszedł Bóg lecz długo nie szukał.Na pierwszej ulicyBóg znalazł człowieka.Skoro człowiek nie może poszukać Boga,Bóg szuka człowieka.

STRUMYK

Jak trudno go zrozumieć,a może i ukochać.Najpierw kilka kropel,a potem wielki potok.Czasami trzebazrobić mocny ukłon,aby poczuć smakbłękitnej wody.Czasami przed nim stajeszi z zadumą pytaszskąd się wziął,gdzie jego źródło,jaki jego cel.Dokąd zmierzasz co dnia,gdy rano wstajesz ze snu,czasami bez celu.W strumyku płynie wodai ma swój sens i cel.A jaki mam ja,gdy wstaję co dnia...

Romuald Hudziński – pisze wiersze od 10 lat. Przekonany jest, iż każdy człowiek nosi w sobie jakiś obraz, schemat myślenia i zarys czegoś ważnego. W twórczości inspiruje się głównie przyrodą. Należy do Koła Niezależnych Twórców Ziemi Wieleńskiej.

autorka obrazów: Danuta Skowrońska

auto krka bobrazów:

Page 22: Gazeta Uliczna 02/2011

22

podróże wspomnień

Dla mnie najważniejszym punktem jest Jero-zolima – to do niej prowadzą „wszystkie drogi”, to właśnie w tym mieście dokony-

wały się jakże istotne wydarzenia dla wyznawców Jahwe, Allacha, Jezusa.

Starożytna Jerozolima otoczona jest wysokimi starymi murami, które oddzielają tę cześć miasta od pozostałej, ciągle rozwijającej się „nowej czę-ści”. Stara Jerozolima jest niczym gród z kilkuna-stoma bramami, przez które wchodzi się do mia-sta utworzonego z białego kamienia. Antyczne za-budowanie Jerozolimy zostało podzielone na czte-ry dzielnice: żydowską, muzułmańską, chrześci-jańską i ormiańską. Każda z nich wyróżnia się ar-chitektonicznie oraz obyczajowo, w zależności od mieszkańców danej dzielnicy. W jednym miejscu przenika się wielokulturowość. Z realiów żydow-skich – „sterylnych”, uporządkowanych, trafiamy do świata muzułmańskiego, obfitego w liczne stragany targowe i gwar. Można tutaj spotkać nie-samowite odgłosy, napisy w języku hebrajskim czy arabskim, wąskie, niekiedy ślepe uliczki, tubylców oraz turystów z każdego zakamarka świata. Prze-chadzając się po tych miejscach odnosi się wra-żenie jakby człowiek był poza rzeczywistością. W każdej z tych części można znaleźć jeden najważ-niejszy punkt dla każdej z religii: Mur Zachodni (Ściana Płaczu), Wzgórze Świątynne z meczetem Omara z Kopułą Skały oraz Bazylikę Grobu Pań-skiego.

Fascynujące w Starej Jerozolimie jest obcowa-nie z innymi religiami, co krok coś odmiennego. I tak trafiłam na Wzgórze Świątynne, czyli starożyt-ną Górę Moria na której Abraham miał ofiarować swojego syna Izaaka. Niegdyś przed zburzeniem przez Rzymian, stała tam Świątynia Jerozolimska z miejscem „Święte Świętych”, gdzie znajdowała się Arka Przymierza, w której modlili się i składali ofiary Żydzi. Natomiast dla wyznawców islamu w

miejscu tym nastąpiło wniebowstąpienie Maho-meta, dlatego też w chwili obecnej znajduje się tam meczet Omara z Kopułą Skały, w którym mo-dlą się wyznawcy Allacha. Wzgórze to niesie ze sobą niesamowitą ciszę i tajemniczość, można z niego obserwować panoramę całej Jerozolimy. Modlą się tam wspólnie mężczyźni, tłumacząc so-bie święte księgi. Kobiety podążają na modlitwę do meczetu. Przechodząc ze Wzgórza Świątynne-go przez muzułmańskie uliczki, natrafiłam na Ścianę Płaczu, przy której jednoczą się Żydzi z całego świata. W chwili obecnej jest to najświęt-sze miejsce dla wyznawców judaizmu. Żydzi wie-rzą, że pozostał w niej Duch Boży, który wysłuchu-je ich modlitw, dlatego też na karteczkach zapisu-ją swoje prośby, dziękczynienia a następnie utyka-ją w szczeliny murów. Miejsce to robi przeogrom-ne wrażenie, zwłaszcza dla kogoś kto interesuje się kulturą żydowską. Plac przed murem przedzie-lony jest przepierzeniem, ponieważ kobiety i męż-czyźni modlą się oddzielnie. Nie wiem, po raz ko-lejny, jak opisać emocje jakie mi tam towarzyszyły.

Kolejnym celem była Bazylika Grobu Pańskie-go – aby do niej dojść trzeba było po raz kolejny przemierzyć dzielnicę muzułmańską. Idąc ku wy-znaczonemu celowi, moją uwagę przykuło bicie dzwonów i muezin nawołujący do modlitwy. W ta-kiej też aurze weszłam na placyk przed Bazyliką Grobu. Wkroczyłam do środka i poczułam się jak bym była na targowisku. Zburzone zostały moje wyobrażenia o tym miejscu. W świątyni tej najbar-dziej ukazuje się podział Chrześcijan. Nie ma tam miejsca i czasu na kontemplację. Wchodzi się na Golgotę, na której został ukrzyżowany Jezus, aby potem znaleźć się w pustym Świętym Grobie, któ-ry niesie dobrą nowinę dla Chrześcijan, gdyż Chrystus pokonał śmierć i zmartwychwstał. Świę-te, fascynujące miejsce ta Jerozolima…

Ewelina Mania

Stanęły już nasze nogi na twoich dziedzińcach, Jeruzalem!Kiedy upragnione marzenie urzeczywistnia się, trudno sobie uświadomić, że to czego tak długo człowiek pragnął, właśnie się dzieje. I tak było w przypadku mojej podróży do Ziemi Izraela. Jest to miejsce fascynujące, tajemnicze, łączy w sobie trzy największe monoteistyczne religie świata: judaizm, islam i chrześcijaństwo; jednakże obszar ten niesie ze sobą konflikty na tle politycznym oraz religijnym, a to, co powinno łączyć, niestety dzieli.

Page 23: Gazeta Uliczna 02/2011

Ludzie z zaklejonymi ustami biorą udział w proteście przeciwko kryzysowi gospodarczemu i niewyobrażalnemu poziomowi bezrobocia w Hiszpanii (Pedro Armestre/AFP/Getty Images)

ział

Pedro

23

Fotogaleria

Prowokacyjna Prowokacyjna „hiszpańska „hiszpańska rewolucja”rewolucja”Od 15 maja br. mieszkańcy wielu miast w Hiszpanii demonstrują przeciwko istniejącemu w kraju kryzysowi finansowemu, politykom i bankierom. Żywiołowe protesty są największe od czasu, kiedy kraj pogrążył się w recesji w 2008 roku, a składają się głównie z młodych ludzi; Nazwany „Rozjuszonym” Ruch „15-M”, podsycany jest frustracją i radykalnością środków wynikłych z obojętności polityków oraz problemów bezrobocia.

Demonstranci okupują plac Puerta del Sol w Madrycie, 20 maja 2011 r. (Pedro Armestre/AFP/Getty Images)

Protestująca przesłania oczy fałszywym banknotem, podczas demonstracji domagającej się „Prawdziwej demokracji od zaraz”, w Maladze, 15 maja (Reuters/Jon Nazca)

Manifestujący biorą udział w demonstracji i zgromadzeniu publicznym na placu Puerta del Sol w Madrycie, 17 maja 2011 r; plakat trzymany przez demonstrantów krzyczy „Dość” (Reuters/Susana Vera)

Protestanci wykrzykują hasła w trakcie protestu „Prawdziwa demokracja od zaraz” w Barcelonie, 15 maj 2011 r. (AP Photo/Emilio Morenatti)

Page 24: Gazeta Uliczna 02/2011

historyczne postacihistoryczne

24

Poszukiwania panny młodej

W 1436 roku na świat przyszła Elżbieta Habsburżanka – córka Albrechta II Habsbur-ga – króla Niemiec, Czech i Węgier, oraz Elż-biety Luksemburskiej, córki Zygmunta Luk-semburskiego – cesarza rzymskiego, króla Niemiec, Czech i Węgier. Od dnia jej naro-dzin pojawiły się plany związku małżeńskiego Elżbiety z Kazimierzem Jagiellończykiem. Wy-suwane były one przeważnie przez stronę polską, gdyż związek ten mógł otworzyć dro-gę do sukcesji tronów Czech i Węgier. Pierw-sze poselstwo zostało wysłane już w roku na-rodzin małej Elżbiety. Ostatecznie Albrecht zgodził się wydać swą młodszą córkę za Ka-zimierza, z czego jednak szybko się wycofał, gdyż zapragnął wyswatać Elżbietę z księciem saskim. Plany te przerwała śmierć Albrechta w 1439 roku. 13-letnia Elżbieta chowała się odtąd przy matce, a potem została oddana pod opiekę jej kuzyna – Fryderyka III Habs-burga. Wkrótce Elżbieta straciła matkę i wraz

ze swym rodzeństwem (Anną i Władysła-wem Pogrobowcem) pozostała w rękach Fryderyka.

Elżbieta nauczyła się czytania i pisania po niemiecku. Znała też łacinę, a możliwe, że i węgierski. Miała pewne wiadomości

z zakresu historii, geografii i teologii. Do kształcenia dzieci przyczynił się również znany

humanista – Eneasz Sylwiusz Piccolomini, póź-niejszy papież Pius II. W rezultacie Elżbieta wy-rosła na światłą kobietę.

Cesarskie Śmierć Władysława Jagiełły w 1434 roku, wyniosła na tron jego pierworodnego 10-letniego syna Władysława. W 1440 roku został on również królem Węgier, zaś swego 13-letniego brata Kazimierza wysłał na Litwę jako namiestnika. Szybko jednak Kazimierz został przez Radę Litewską wyniesiony na tron jako samodzielny „wielki książę”. Z kolei Władysław zajął się na Węgrzech przygotowaniami do krucjaty antytureckiej. Po początkowych sukcesach, 10 listopada 1444 roku, doszło do bitwy pod Warną, która przyniosła nie tylko pogrom armii węgierskiej, ale i śmierć młodego króla, który odtąd zwany był Warneńczykiem. Na tron polski wstąpił wtedy jego młodszy brat – Kazimierz Jagiellończyk.

Kazimierz IV Andrzej Jagiellończyk – wielki książę litewski i król Polski

Page 25: Gazeta Uliczna 02/2011

25

Zrękowiny

Rokowania małżeńskie odbyły się w sierp-niu 1453 roku we Wrocławiu. Miały bardzo uroczysty charakter; króla polskiego repre-zentowali: kasztelan krakowski, kanclerz wielki koronny, dwóch biskupów i dwóch wo-jewodów, zaś Habsburga – Otto, książę ba-warski oraz liczne grono dygnitarzy czeskich i austriackich. Młody Jagiellończyk musiał sprawiać dobre wrażenie na wysłanym posel-stwie. Był wysoki, szczupły, bardzo podobny do swego ojca – Władysława Jagiełły. Był abs-tynentem i podobnie jak ojciec, uwielbiał po-lować i zażywać kąpieli w gorącej łaźni. Od-znaczał się również uporem, wytrwałością

w działaniu, cierpliwie znosił wszelkie niewy-gody. Po wymianie poselstw i rokowań we Wrocławiu, podpisano kontrakt ślubny. Usta-lono, że ślub odbędzie się w lutym 1454 roku, posag wyniesie 100 tysięcy florenów oraz że Elżbieta zostanie dziedziczką brata Władysła-wa Pogrobowca, króla Węgier, tylko w wypad-ku śmierci wszystkich jego potomków.

2 lutego królewna wyruszyła do Polski; od-prowadzali ją dygnitarze austriaccy i czescy. W Cieszynie doszło do spotkania z przedsta-wicielami polskimi, a następnie ruszono do Krakowa przez Oświęcim i Skawinię. Przybył tam goniec Kazimierza z rozkazem, aby or-szak zatrzymał się na trzy dni, gdyż w Krako-wie nie zostały zakończone wszystkie przygo-towania do ceremonii ślubnej. Istnieją rów-nież podania, iż do Jagiellończyka dotarły wieści o nieszczególnej urodzie przyszłej małżonki i stąd była ta zwłoka.

10 lutego odbył się królewski ślub, poprze-dzony jednakże sprzeczką, kto ma go udzie-lić – prymas Jan Sprowski czy kardynał Ole-śnicki. Spór rozstrzygnięto w taki sposób, iż ślubu udzielił przebywający w Krakowie, słynny kaznodzieja bernardyński, Jan Kapi-stran (późniejszy święty), który jednakże, „gdy sam przez się nie mógł należycie dopeł-nić obrzędu, jako języka polskiego i niemiec-kiego nieświadomy, przeto zmuszony był do-konać go kardynał, który umiał dobrze te ję-zyki”. Z kolei prymas namaścił i ukoronował nową królową. W chwili ślubu Kazimierz miał 27 lat, a jego oblubienica około 18-stu. Warto dodać, iż w Polsce, Elżbieta zwana była Ra-kuszanką od nazwy Rakuzy, jak określano wówczas Austrię.

koligacje

Małżeństwo Kazimierza i Elżbiety przetrwało 38 lat i okazało się jednym z najbardziej trwałych i przykładnych w polskich dziejach. Jak w XVI wieku zanotował Stryjkowski: „Kazimierz małżonkę swą nad obyczaj miłował, a ona także jego”.

Herb rodowy Kazimierza IV Andrzeja Jagiellończyka

Page 26: Gazeta Uliczna 02/2011

26

Matka Jagiellonów

Elżbieta odznaczała się przeto świetnym zdrowiem, które pozwoliło jej nie tylko urodzić 13 dzieci, ale i podróżować. Dobrze też ułożyły się jej stosunki z teściową – Zofią Holszańską. Obie królowe nieraz wspólnie wyjeżdżały w po-dróże lub przebywały na Wawelu.

Mało interesowała się polityką, koncentro-wała się na wychowaniu licznego potomstwa, a następnie zapewnieniu mu świetlanej przy-szłości. Z 13 dzieci wieku dorosłego doczekało 11 (z czego 6 synów), stąd Elżbieta uzyskała przydomek „Matki Jagiellonów”. Była dobra matką, z dziećmi rozmawiała po polsku, prze-kazała im silne poczucie dynastyczne i głębo-ką religijność. Córki pozostawały całkowicie

pod opieką matki, uczono je czytania i być może łaciny. Natomiast na edukację synów Elż-bieta miała niewielki wpływ, uczyli się rzemio-sła rycerskiego pod okiem kasztelana Stani-sława Szydłowskiego. Otrzymali również wszechstronne wykształcenie pod okiem Jana Długosza, przebywając w Krakowie, Tyńcu, No-wym Sączu lub Lublinie (rzadko towarzyszyli rodzicom w podróżach). W starszym wieku oj-ciec wdrażał ich do zajmowania się sprawami publicznymi.

Lubiła określać siebie jako „wnuczkę cesa-rza, córkę, siostrę i żonę królów”, a na starość lubiła wyliczać, ilu jej synów nosi korony. Zwa-na jest obecnie „matką królów”, gdyż czworo z nich zostało królami, a najmłodszy – Fryderyk, został arcybiskupem gnieźnieńskim i pryma-sem, a z nominacji papieża Aleksandra VI – kardynałem. Z kolei córki, Elżbieta wydawała za mąż za książąt Rzeszy; poprzez swoje mał-żeństwa zostały skoligacone z większością pa-nujących wówczas dynastii europejskich.

W 1492 roku po 38 latach małżeństwa, Elż-bieta owdowiała. Zgon króla nastąpił dość nie-oczekiwanie, w drodze z Litwy do Radomia. Miał też wówczas powiedzieć: „Zatem trzeba umierać”. Królowa czuwała przy mężu, który jeszcze przed śmiercią desygnował syna Alek-sandra następcą na Litwie, a w Polsce zlecił wybranie na króla Jana Olbrachta.

Królowa wraz z mężem była fundatorką ka-plicy pod wezwaniem Świętego Krzyża przy ka-tedrze wawelskiej, przeznaczonej na mauzo-leum rodziny królewskiej. W 1503 roku, królowa zleciła przebudowę kaplicy Bożego Ciała, gdzie umieszczono grobowiec Jana Olbrachta, uwa-żany za najwcześniejszy zabytek sztuki rene-sansowej w Polsce. Po śmierci syna Fryderyka, królowa ufundowała złoty relikwiarz na głowę Świętego Stanisława i przekazała go katedrze krakowskiej w 1504 roku. Był on dziełem na-dwornego złotnika –Marcina Marcińca, a spo-rządzony został ze szczerego złota ozdobionego kamieniami i perłami.

Elżbieta Rakuszanka zmarła 30 sierpnia 1505 roku w wieku 69 lat, co na owe czasy było wiekiem sędziwym. Na własne życzenie spoczęła obok męża w kaplicy Świętej Trójcy na Wawelu.

Barbara Misiak

Elżbieta Habsburżanka dokonała wielu pobożnych fundacji i gorliwie wyszywała ornaty dla katedry krakowskiej i innych kościołów. Przyczyniła się również do rozwoju kultu maryjnego w Polsce.

Elżbieta Rakuszanka z Habsburgów – królowa polska i wielka księżna litewska

Page 27: Gazeta Uliczna 02/2011

projekty partnerskie

A gdyby tak… poznać się bliżej, nie na przystanku czy w autobusie, (a jest to nieuniknione, bo kursuje tam tylko 55)

albo mijając się na przejściu dla pieszych…? Na pewno warto! Do kogo więc idzie się po przysłowiową szklankę cukru? Do sąsiada! Gdzie można łatwiej nawiązać znajomości? Na pewno na boisku, przy wspólnym stole bądź słuchając muzyki, najlepiej na majówce… I tak też udało się nawiązać współpracę z Radą Osiedla Antoninek-Zieliniec-Kobylepole, Pogo-towiem Społecznym, Świetlicą Socjoterapeu-tyczną przy Pogotowiu Społecznym, Poznań Bri-tish International School, Monar-Markot, stowa-rzyszeniem mieszkańców osiedla „Darzybór”, Ośrodkiem dla Bezdomnych nr 1 w Poznaniu, Fundacją Pomocy Wzajemnej „Barka” i „Gazetą Uliczną”, która udzieliła imprezie patronatu medialnego.

W programie festynu znalazły się same atrakcje: występ wokalny dzieci ze szkoły an-glojęzycznej, prezentacja zasad udzielania pierwszej pomocy w wykonaniu słuchaczy Wiel-kopolskiego Centrum Edukacji Medycznej, po-kaz wozu Straży Pożarnej i akcja gaszenia po-żaru, prezentacja sprzętu użytkowego (symula-tor), zajęcia z zakresu profilaktyki i bezpieczeń-stwa, czyli żandarmeria wojskowa w akcji, zaję-cia plastyczne (robienie masek i dłoni z gipsu, malowanie twarzy), konkurs języka angielskie-go, pokaz militarny. Najważniejsze, że nie za-brakło kultury i sztuki; Dominik Górny czytał po-ruszające poezje swojego autorstwa, a przez cały czas trwania wydarzenia, można było po-dziwiać wystawę obrazów wykonanych w Ośrodku dla Bezdomnych oraz prace pla-styczne dzieci ze świetlicy socjoterapeutycznej. Oprawę muzyczną zapewniła agencja arty-styczna Kornela Wachowiaka.

W konkurencjach o charakterze sportowo-reakreacyjnym startowano w rozmaitych zawo-dach: od biegu w worku (najszybsza była Kasia, która wygrała sprzęt sportowy), i zmaganiach w przeciąganiu liny (najsilniejsza okazała się ekipa z Monar-Markot, drugie miejsce zdobyła

grupa dzieci z osiedla „Darzybór”), poprzez rzut osobisty do kosza (plecak i zegarek wywal-czyła Magda Kowalczyk), aż po rozgrywki siat-kówki plażowej (zwyciężyła drużyna z Pogoto-wia Społecznego, drugie i trzecie miejsce zajęli reprezentanci Monar-Markot). Emocjonującym był mecz „Piłki nożnej ulicznej”, a było o co grać, m.in. o oryginalną piłkę „Lecha” z auto-grafami członków reprezentacji, która powę-drowała do zwycięzców drużyny wystawionej przez osiedle „Darzybór”, pięć plakatów z taki-mi autografami (wygrała ją za zdobycie drugie-go miejsca, ekipa z Monar-Markot), piłkę noż-ną, którą otrzymali zdobywcy trzeciego miejsca – drużyna z Pogotowia Społecznego. W prze-rwach zawodów występowały cheerleaderki. Głodni i spragnieni nie tylko sportowych atrak-cji, posilali się grochówką, bigosem, chlebem ze smalcem i kwaszonym ogórkiem albo słody-czami, lodami i sokami.

Nikt nie wyszedł z festynu bez nagrody, pa-miątki lub dyplomu. Poza wszystkim wynieśli też coś cenniejszego – nowe znajomości a może nawet przyjaźnie, bo przecież byli pośród nas „sami swoi”…

Lidia HuberPromotor projektu Poznaj swojego sąsiada,

„Podejdź no do płota, jak i ja podchodzę” – znane z filmu Sami swoi powiedzenie zacytował Andrzej Bielerzewski, przewodniczący rady osiedla Antoninek-Zieliniec-Kobylepole, otwierając festyn pod hasłem Poznaj swojego sąsiada. Pomysł zorganizowania imprezy, która odbyła się w maju br., na boisku szkoły przy ulicy Darzyborskiej w Poznaniu, powstał wśród słuchaczy wydziału dziennego Kolegium Pracowników Służb Społecznych.

Poznaj swojego sąsiada

Kolegium Pracowników Służb Społecznych w Poznaniu po wygranym meczu w siatkówkę plażową…

oprzez ek wywal-ywki siat-Pogoto-jsce zajęli

onującymo o co ” z auto-a powę-

awionej ów z taki-ie drugie-iłkę noż-o miejsca W prze-

eaderki. ych atrak-chlebem lbo słody-

rody, pa-wynieśli też a może śród nas

Lidia Hubergo sąsiada,

ie iniec-

icy gium

znych atkówkę

27

Page 28: Gazeta Uliczna 02/2011

28

opinie

„Kontenery nie rozwiązują problemu w skali miasta, ponieważ jest on o wie-le większy niż tych 10 rodzin, które

miałyby zamieszkać w kontenerach. Zgadzam się z krytykami tego pomysłu, że alokacja nie sta-nowi jego rozwiązania. Znajdujemy się w sytuacji desperacji, pozbawieni skutecznych metod pra-cy z tymi ludźmi. I nie powinien się tym wcale zaj-mować Zarząd Komunalny Zasobów Lokalowych (ZKZL). To wina systemu, który funkcjonuje w Pol-sce. Nie przynosi on bowiem żadnych efektów” – powiedział Jarosław Pucek, dyrektor ZKZL. W tym momencie można by zakończyć dyskusję. Tak przynajmniej wygląda, swoją drogą, trafna diagnoza i wyraz bezradności władz miasta. Ja-rosław Pucek stał się zakładnikiem w wojnie mię-dzy mieszkańcami, a Radą i Zarządem Miasta. Jako lojalny urzędnik musi wykonać plan, w któ-rego racjonalność nie wierzy i jednocześnie sku-pić na sobie odium krytyki za ten pomysł.

Kontenery – rozwiązanie tymczasowe, czy trwały sposób rozwiązania problemu?

W mieszkaniach administrowanych przez miasto, mieszka ponad 4 tysiące lokatorów no-torycznie nie płacących czynszu. Z tej grupy wyłoniono około 200-stu najbardziej uciążli-wych. Jest to jednak ciągle spora grupa i urzęd-

nikom postawiono zadanie „wyselekcjonowania dziesiątki” do wysiedlenia do kontenerów mieszkalnych w pierwszej kolejności. Wyłonio-no grupę lokatorów mających prawomocne wy-roki eksmisyjne, w których rodzinach nie ma małych dzieci, osób starszych i niepełnospraw-nych, z bogatą dokumentacją interwencji poli-cyjnych z powodu zakłócania porządku. Wyda-wać się może, że przeprowadzono to z należytą starannością, a jednak nie jest tak do końca. Metoda ta przypomina znaną z dawnych cza-sów „metodę pręgierza” – wystawiania „obwie-sia” na widok publiczny. Gdziekolwiek kontene-ry zostaną zlokalizowane, będą się wyróżniać i wskazywać, że to właśnie tam mieszkają oso-by uznane za najgorsze. Wraz z winowajcami, do kontenerów siłą rzeczy trafią ich rodziny.

Pytań jest więcej, również natury technicz-nej. W naszym klimacie, kontenery mieszkalne sprawdzają się znakomicie w sytuacjach kryzy-sowych takich jak klęski żywiołowe i katastrofy budowlane, kiedy trzeba dać poszkodowanym schronienie. Koszty eksploatacji kontenerów nie są niskie i jest rzeczą niemal pewną, że jeśli ktoś nie płacił czynszu, to opłat za użytkowanie kontenera też nie będzie wnosił. Kontenery nie są trwałe i jeśli zakładać, że to rozwiązanie tymczasowe, to powstaje pytanie, co dalej? Tu

Władze miasta Poznania są przekonane, że znalazły rozwiązanie problemu jak zrobić z menela obywatela. Ma ono polegać na zakupieniu lub wypożyczeniu 10 kontenerów mieszkalnych, przeznaczonych dla najbardziej uciążliwych mieszkańców, którzy nie płacą czynszu i są dokuczliwi dla innych lokatorów miejskich kamienic. W tym miejscu mogłaby się pojawić relacja z dramatycznych interwencji policji na rozpaczliwe prośby nękanych lokatorów, opis bezsilności służb miejskich, które wyczerpały wszelkie dostępne środki dyscyplinowania dłużników oraz autentyczne relacje świadków tych wszystkich zdarzeń. Rozczaruję czytelnika – nic takiego nie będzie. Rzecz będzie natomiast o kolejnej debacie publicznej na temat „socjalnych kontenerów mieszkalnych”, która odbyła się 6 kwietnia 2011 roku.

Jak z menela zrobić

Społeczne problemy winny być rozwiązywane wspólnie, przy udziale i z inicjatywy osób bezpośrednio zainteresowanych. Jest to efektywny sposób na budowanie społecznej świadomości, która – jeśli już dojdzie do głosu – będzie na pewno doceniona, szczególnie przez przedstawicieli władzy lokalnej.

Page 29: Gazeta Uliczna 02/2011

29

nie chodzi o „utylizację”, ani o „recycling”, gdyż nie jest to problem mieszkaniowy, ale społecz-ny. „Istotny problem, który spowodował, że ta debata jest potrzebna, leży właśnie w takim mechanizmie załatwiania spraw: jest problem i jego rozwiązanie, bez nakładów na myślenie, analizę i wyszukiwanie rozwiązań alternatyw-nych. To jest główny powód, dla którego jestem przeciwny temu konkretnemu rozwiązaniu i wszystkim podobnym.” – zaprotestował To-masz Polak, profesor socjologii.

Debata publiczna daje szansę

Rzecz w przyjętej technologii debaty. Dysku-sja toczy się wokół projektu kontenerów miesz-kalnych dla opornych w wywiązywaniu się z obowiązków lokatorów nie przestrzegających reguł życia w społeczności. Uczestnicy debaty mogą wypowiedzieć się, czy są za, czy też przeciw, wszak mamy demokracje. Jeśli zaopo-nują, to postawią się w sytuacji konfliktowej nie tylko z pomysłodawcami, ale i z tymi, którzy wi-dzą zbawienie w takim rozwiązaniu. Urzędnicy napracowali się, przedstawili plan, dopracowa-li regulamin wysiedleń, przesiedleń – sprawie-dliwy i drobiazgowy, a tu opór. Naturalną koleją rzeczy zapewne zapytają, jaka jest alternatywa, skoro ten pomysł nie może zyskać akceptacji? Nie odpowiem na to pytanie i nie dlatego, że nikt mi za to nie płaci, ale przede wszystkim dlatego, że takiej gotowej odpowiedzi zwyczaj-nie nie ma. Jej poszukiwaniu ma służyć publicz-na debata. Przypomnę konkluzję Jarosława Pucka: „Każdy robi swoje, a i tak mu nie wycho-dzi. I wyjść nie może, bo każdy działa osobno”.

„To nie jest tak, że jestem entuzjastą tego po-mysłu i oczywiście, jeśli zostanie on wdrożony,

to będzie to w jakimś sensie porażka systemu pomocy społecznej, opieki społecznej, działań pracowników socjalnych. Nie sposób skłonić ich do tego, aby chcieli angażować się i współ-pracować z tymi, którzy do nich przychodzą” – referował z poczuciem klęski kolejne scenariu-sze Jerzy Stępień, wiceprezydent Poznania, od-powiedzialny za politykę społeczną w mieście. Scenariusze nie były wcale złe lecz zabrakło w nich pomysłu na ich realizację. Nawet najlep-szy pomysł na mieszkania socjalne nie rozwią-zuje problemów socjalnych, trzeba bowiem mieć jeszcze środki na ich utrzymanie. Oczywi-ście, wiceprezydent zdaje sobie z tego sprawę i dopowiada, że są programy pomocy socjalnej. Zakłada jednak, że można pomoc rozwiązać „urzędnikami”, a jeśli okazałaby się mało efek-tywna, zawsze można ją zlecić organizacjom pozarządowym, wszak one lepiej orientują się w problemach wykluczonych. Nie omieszkał dodać, że wyboru dokona się zgodnie z proce-durami konkursu i przetargu.

Być obywatelem, a nie „klientem” usług miasta

Na tym etapie dyskusji, bo trudno tu mówić o debacie, uświadomiłem sobie, że cały czas jest mowa o modelu, w którym utrwalany jest kliente-lizm; zarówno kandydaci do przesiedlenia do kontenerów, jak i organizacje, które mają się nimi zająć, są postrzegane w roli klienta urzędu. Skła-dać podania, wnioskować, aplikować – to nie jest metoda tworzenia programów społecznych. Czy warto więc kontynuować debatę o kontene-rach? Chyba ważniejsza jest odpowiedź na pyta-nie „jak z menela zrobić obywatela?”. To zadanie wymaga zaangażowania wszystkich sił społecz-nych, a nie jedynie debat, tylko ćwiczeń z samo-rządności w praktyce.

Andrzej Wilowski

obywatela?

Mieszkańcy Poznania przybyli na debatę na temat „socjalnych kontenerów mieszkalnych”

Prelegenci zaproszeni do udziału w debacie (od prawej: Tomasz Sadowski, Fundacja Pomocy Wzajemnej „Barka”; prof. Tomasz Polak; Jarosław Pucek, dyrektor Zarządu Komunalnego Zasobów Lokalowych)

Page 30: Gazeta Uliczna 02/2011

30

świadectwa są potrzebne

Od kiedy pracujesz w Centrum Integracji Społecznej?

Pracuję w nim od listopada 2010 roku i jest to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Kie-dyś pracowałam w restauracji i musiałam sku-pić się na wykonaniu konkretnego zadania: przygotowaniu dania, jego podaniu itd., a tutaj jest zupełnie inaczej. Warsztat gastronomiczny ma za zadanie przygotowanie około 120 obia-dów dziennie, dla uczestników Centrum, co sprzyja pracy z ludźmi – razem się uczymy i dbamy o dobre kontakty.

Jak wygląda dzień na warsztacie gastrono-micznym?

Centrum Integracji funkcjonuje w systemie dwuzmianowym. Pierwsza grupa – 8 osób, przychodzi na warsztat gastronomiczny od go-dziny 8 do 12 i zajmuje się wstępnymi przygoto-waniami do obiadu – nakryciem stołów, oraz zajęciami teoretycznymi. Druga grupa, która przychodzi od godziny 12 do 16 ma za zadanie przygotować obiad, podać go uczestnikom CISu i posprzątać po obiedzie. Grupy wzajem-nie się mobilizują i rozliczają z wykonanych za-dań. Grupa pełni też funkcję regulującą w po-staci praktykowania rożnych zasad, na przy-kład higieny i sprzątania po sobie, jak chociaż-by umycie kubka. Kiedy ktoś się wyłamuje, to grupa przywołuje taką osobę do porządku, do-maga się zachowania zgodnego z ustalonymi zasadami. Myślę, że jest to bardzo konstruktyw-ne i „zdrowsze”, kiedy pewne zachowania re-guluje grupa, a nie ja, jako instruktorka.

Wracają zaś do zajęć teoretycznych – uczy-my się na nich zaradności w kwestiach kulinar-nych, dotyczących wartości odżywczej produk-tów, ich zastosowania, warunków przechowy-wania, konserwowania, a także przydatnych wskazówek związanych z przyrządzaniem smacznych i niedrogich posiłków.

Warto dodać, że oprócz przyrządzania obia-du dla uczestników CISu, warsztat przygotowu-je czasem catering na zlecenia zewnętrzne m.in.: dla grup studyjnych, na konferencje, takie okoliczności jak coroczna wigilia organizowana przez Fundację Pomocy Wzajemnej „Barka” lub śniadanie Wielkanocne.

Czy uczestnikami warsztatu są również oso-by z wykształceniem gastronomicznym?

Tak, niektóre osoby mają ukończone szkoły gastronomiczne, z zawodu są kucharzami, choć nigdy w swoim zawodzie nie pracowały. Mamy też na warsztacie panią Bronię, która jest od wielu lat wolontariuszką. Przychodzi do CISu i pomaga w gotowaniu, żeby nie siedzieć sama w domu. Obecnie z warsztatu wyłania się również Spółdzielnia Socjalna; kilka osób jest zainteresowanych otwarciem małego punktu gastronomicznego – budki z kanapka-mi i hot-dogami, ale zanim tak się stanie, mu-szą się one dobrze poznać, nabrać do siebie zaufania.

Centrum Integracji oferuje również staże w firmach, czy zakładach pracy. Działa to w ten sposób, że uczestnik odbywa co najmniej mie-sięczny staż w firmie, będąc cały czas uczestni-kiem Centrum, a więc, otrzymując świadczenie integracyjne. Są tutaj dwie korzyści – dla pra-codawcy, który ma dobrego pracownika wyko-nującego swoje obowiązki za darmo; i dla sa-mego uczestnika, który zdobywa doświadcze-nie w pracy i jeśli się w niej sprawdzi, istnieje duża szansa jego zatrudnienia. Już dwie osoby z mojego warsztatu rozpoczęły taki staż ze-wnętrzny. W przypadku pierwszej z nich – Re-naty, nie do końca z efektem, ponieważ praco-dawca przyjął ją tylko na krótkie zastępstwo za pracownika, który był na zwolnieniu. Druga osoba – Magda, jest od ponad miesiąca na sta-żu w jednej z poznańskich restauracji i bardzo sobie to chwali; cieszy się, bo jest szansa, iż

Przemiana człowieka Rozmowa z Małgorzatą Polańską-Tarnawą, instruktorką na warsztacie gastronomicznym w Centrum Integracji Społecznej na poznańskich Zawadach.

Uczestnicy warsztatu gastronomicznego: Przemek, Kinga i Romek z instruktorką – Małgorzatą

Page 31: Gazeta Uliczna 02/2011

31

pracodawca przedłuży jej staż, który być może przerodzi się w zatrudnienie. Trzymam za to kciuki.

Co jest dla Ciebie największym wyzwaniem w pracy w Centrum Integracji Społecznej?

Było nim przejście z pracy nastawionej w pierwszej kolejności na wykonanie zadania, a nie dbanie o relacje osób ją wykonujących. Uczestnicy warsztatu gastronomicznego to ludzie w różnym wieku: samotne matki, osoby, które długo lub prawie wcale nie pracowały, osoby w wieku emerytalnym, które nie mają wypraco-wanych lat pracy. Różne też mają motywacje działania – starsi z nich chcą często „przecze-kać” do emerytury, a młodsi mają nadzieję, że dzięki pobytowi w Centrum, znajdą pracę. Du-żym problemem jest jednak lęk przed zmianą. Próbuję sugerować, że korzystne, ciekawe i „roz-wojowe” byłoby przejście po pewnym czasie, na inny warsztat w CISie, poznanie nowych ludzi

i nauczenie się czegoś nowego. Skąd zatem lęk przed zmianą? Osoby w CISie, bardzo często są po wielu przejściach, doświadczyły zranień. Czę-sto czuję, że ktoś ma poważny problem, ale nie chce się z niego zwierzyć, a jeśli już to innemu uczestnikowi CISu, a mnie częściej prosi o radę jak pokonać swoją słabość. Jednym z głównych problemów jest niestety problem alkoholowy i co się z tym wiąże – trudności finansowe. Ponad po-łowa uczestników mojego warsztatu jest uzależ-niona lub nadużywa alkoholu. Niektórzy mają świadomość swojej choroby i próbują z tym wal-czyć, szukają wsparcia i otwarcie o tym mówią. W zaprzyjaźnionych organizacjach w Sieci Współpracy „Barka” są liderzy samopomocowi, którzy uporali się z problemem alkoholizmu i czę-sto – bezdomności i też służą pomocą oraz roz-mową. Mamy możliwości szybkiego załatwienia detoksu i terapii. Przemiana człowieka jest możli-wa, chociaż zmiany dokonują się powoli.

rozmawiała: Magdalena Chwarścianek

Projekt „Szkoła umiejętności życia” – Centrum Integracji Społecznej, jest współfinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach Programu Operacyjnego „Kapitał Ludzki”, Priorytet VII, Poddziałanie 7.2.1, aktywizacja

zawodowa i społeczna osób zagrożonych wykluczeniem społecznym.

jest możliwa

Siedziba Fundacji Pomocy Wzajemnej „Barka” – śniadanie wielkanocne przygotowane przy współudziale warsztatu gastronomicznego Centrum Integracji Społecznej

Page 32: Gazeta Uliczna 02/2011

32

współczesne problemy świata

Złotouści politycy ugandyjscy uczynili z kwiecistych przemów swoisty rodzaj sztuki. Niewielu jest polityków, którzy

obiecywaliby tak wiele, by zrobić tak niewiele. Gdy w 1996 ugandyjski prezydent, Yowerie Museveni, w ognistym przemówieniu obiecy-wał darmową edukację dla wszystkich, wielu odebrało to jako desperackie próby przypo-chlebienia się wyborcom przez wytrawnego polityka. „O, ludzie małej wiary” – westchnęli w odpowiedzi jego poplecznicy. Mieli rację. 14 lat minęło, a Museveni dotrzymuje słowa. Dą-żąc do reelekcji w następnych wyborach w 2011 roku, rozpoczął swoją kampanię wy-borczą już w tym roku. Podczas spotkań i roz-mów ze swoimi potencjalnymi wyborcami, Museveni zapewne często wraca myślami do swojej pierwszej kampanii i zastanawia się, czy znów uda mu się podobny przebłysk ge-niuszu, który wywrze tak silne wrażenie na wy-borcach jak wtedy, 14 lat temu. Gdy w 1996 Uganda przygotowywała się do pierwszych od dziesięcioleci wyborów narodowych, Mu-seveni zadziwił wyborców śmiałą obietnicą: „Wybierzcie mnie, a czworo dzieci na jedno gospodarstwo domowe, będzie miało dostęp do darmowej edukacji”. Politycy ugandyjscy mają tendencję do składania szokujących obietnic przedwyborczych. Jednak, jak stwier-dzili eksperci polityczni, nawet jak na ówcze-sne standardy, swoją obietnicą Museveni się-gnął granic absurdu.

Miał jednak tyle szczęścia, że wyborcy za-ufali mu i objął urząd, a tym samym otrzymał szansę na zrealizowanie obietnic.

Beatrice Adengo i Jeramiah Kasibante uro-dzili się dwa lata po wyborach wygranych przygniatającą przewagą przez Museveniego. Oboje są wdzięczni, że 74,3 % z ponad 6 milio-nów głosów, oddanych 9 maja 1996 roku, dało Museveniemu możliwość spełnienia obietnicy przedwyborczej – zapewnienia Powszechnej Edukacji Podstawowej (Universal Primary Education – UPE). Adengo i Kasibante, ucznio-

wie piątej klasy szkoły podstawowej w Kan-sanga, są jednymi z ponad 8,5 miliona benefi-cjentów przedwyborczej obietnicy Musevenie-go. Niewiele jednak brakowało, a finansowa-na z budżetu państwa edukacja UPE, byłaby poza zasięgiem tych dwojga sierot, których rodzice zmarli na przełomie wieków. Począt-kowo, zamiarem Museveniego było, żeby z projektu UPE mogło korzystać tylko czworo dzieci na jedno gospodarstwo domowe. Jed-nak większość obywateli błędnie zinterpreto-wała jego obietnicę jako niezakładającą żad-nych limitów. Odzew był tak entuzjastyczny, że szkoły zaczęły odsyłać z kwitkiem rodziny, któ-re przekroczyły ustanowiony przydział. Zde-sperowani rodzice więcej niż czwórki dzieci, zaczęli przepisywać je krewnym a jednocze-śnie słali prośby do osób wdrażających pro-jekt, aby ignorowały obostrzenia. Pod napo-rem próśb, rząd bardzo szybko zrewidował ustawę, pozbył się limitów i rozciągnął przed-wyborczą obietnicę na wszystkie dzieci. Wy-wołało to natychmiastowy skok w zapisach. Według statystyk Ministerstwa Edukacji, od rozpoczęcia projektu UPE, liczba zapisów do szkół wzrastała systematycznie i w 2003 roku osiągnęła ponad 7,5 miliona, co oznacza wzrost o 149% (…).

Nadmiar dzieci, nadmiar zasobów

Pomimo swego młodego wieku, Adengo i Kasibante doceniają korzyści płynące z UPE. Nie wszyscy jednak byli tak entuzjastycznie na-stawieni do projektu, szczególnie w jego fazie początkowej. Polityczni oponenci prezydenta Museveniego, nie byli wstanie ocenić projektu pod względem merytorycznym. Podkreślali bra-ki, wyolbrzymiali niepowodzenia. I mimo, że większość krytyki była uzasadniona, nie była ona konstruktywna. Rząd toczył nieustanną walkę z rywalami politycznymi zainteresowany-mi jedynie krytyką i umniejszaniem zasług pro-gramu, który zaczynał się jako przedwyborcza obietnica. „Naturalnie, na początku wdrażania

Dzięki obietnicy prezydenta Yoweriego Museveniego, złożonej podczas kampanii wyborczej w 1996 roku, Uganda jako pierwsza jest już bliska osiągnięcia drugiego z Milenijnych Celów Rozwoju – zapewnienia powszechnego dostępu do edukacji na poziomie podstawowym. 4 lata przewagi nad innymi państwami bez wątpienia pomogły – dowiedział się Joseph Opio.

Edukacja dla wszy

Page 33: Gazeta Uliczna 02/2011

33

projektu musieliśmy zmierzyć się z wieloma problemami” – przyznaje Namirembe Bitamazi-re, minister edukacji (…).

„Jakość nauczania mierzona takimi wskaźni-kami jak stosunek ilości uczniów do nauczycie-li, uczniów do klas, czy uczniów do podręczni-ków, poprawił się od początków UPE. Poza tym, UPE zajął się także problemem dyskryminacji ze względu na płeć. Stosunek liczby chłopców do liczby dziewcząt zapisujących się do szkół wynosi od 50,6% do 49,4%. Infrastruktura i moż-liwości, które zapewniamy, popchną edukację w tym kraju daleko naprzód”.

Optymizm Bitamazire spowodowany jest statystykami. Ministerstwo Edukacji zwiększyło liczbę placówek z 8 531 tysięcy w 1996 roku do 13 353 tysięcy w 2003 roku, aby rozwiązać pro-blem przeludnionych klas i dostępu do szkół. Od 2003 roku Uganda może się pochwalić po-nad 15 tysiącem szkół, z czego ponad 10 tysię-cy należy do państwa. Podwoiła się także liczba nauczycieli szkół podstawowych – z 81 564 ty-sięcy w 1996 roku do 145 587 tysięcy w 2003 roku. Jest to wzrost o 78%, który zmniejszył sto-sunek liczby nauczycieli do uczniów z 1:150 do średnio 1:68. „Oczywiście ideałem jest osią-

gnięcie stosunku 1:40 i do tego będziemy dą-żyć” – mówi Bitamazire, dodając, że „niewiele jest klas z ilością uczniów większą niż 80”.

Kiedy w 2000 roku Organizacja Narodów Zjednoczonych włączyła powszechne naucza-nie dla wszystkich do listy Milenijnych Celów Rozwoju, Uganda miała za sobą 4-letnie do-świadczenie na tym polu i widoczne już korzy-ści. W czasie, gdy inne państwa z trudem stara-ją się osiągnąć ten cel, Uganda zdaje się być gotowa do odebrania „złotego medalu” na dłu-go przed ostatecznym terminem wyznaczonym na 2015 rok.

Aby wesprzeć kraje w realizacji tego celu, Organizacja Narodów Zjednoczonych nama-wia, aby do 2015 roku przeznaczać na eduka-cję co najmniej 20% z budżetu. Jest to kolejna wytyczna, którą Uganda już spełniła, zwiększa-jąc środki na edukację z 7% w 1990 roku do 24,7% w 1998 roku (…). Dla Adengo i Kasibante te ogromne liczby niewiele znaczą. Są szczęśli-wi, że umożliwiono im dostęp do edukacji, mimo że są sierotami.

Jorrit MeulenbeekStreet News Service

tłum. Marta Pachucka

stkich w Ugandzie

Uczniowie podczas zajęć w szkole podstawowej Powszechnej Edukacji Podstawowej w Kasese, finansowanej przez państwo (zdjęcie: Joseph Opio)

Page 34: Gazeta Uliczna 02/2011

artystyczne inicjatywy

Nasz Poznański Murale – tradycja i współczesność

Pierwsze murale narodziły się w Meksyku. Pra-ce najsłynniejszych muralistów tamtego okresu, takich jak m.in.: Diego Riviera, Rufino Tamayo, Clemente Orozco, David Alfaro Siqueiros, do dziś przejmują ludzi, którzy nie pozostają obojętnymi wobec społecznych niegodziwości i politycznego chaosu. Wyjątkowo znane stają się dziś lata 20. i 30. XX wieku, jeśli postrzegać będziemy ich kolo-ryt „oczami” innych krajów Ameryki Łacińskiej, w których murale były obrazem rodzimej kultury, hi-storii bądź pragnienia zmotywowania do zmian społecznych. Z tej perspektywy symbolicznymi stają się dziś motywy na muralach opisujących hi-storię konfliktów w zachodnim Belfaście – osobom walczącym o niepodległość nie wolno było wtedy malować na murach, które zastępowały płótna na nich później rozwieszane. W naszą świadomość warto jeszcze „wmalować” pierwsze republikań-skie rysunki z 1981 roku, wyrażające poparcie dla dziesięciu więźniów, którzy nie przeżyli strajku gło-dowego, w „głodzie” niepodległości. Autorem

wspomnianych malowideł jest Gerry Kelly, rozpo-znany pod pseudonimem Macalla.

W dawnej Polsce, w szczególności w okresie PRL-u, murale były narzędziem propagandy i re-klamy w służbie komunizmu i oszczędzania (tu w służbie PKO). Ducha minionych lat oddają po dziś dzień murale m.in.: z logiem Solidarności w tle po-dobizny księdza Jerzego Popiełuszki, w Ostrowie Świętokrzyskim; murale Zakładów Przemysłu Ba-wełnianego im. Armii Ludowej oraz na rogu ulicy Piotrowskiej i Tuwima w Łodzi; mural promujący „Pewex” w Gdańsku.

Współczesne murale służą przede wszystkim upamiętnieniu dziejów miast, odrestaurowaniu ich „wspomnień” na elewacjach starych bądź zabyt-kowych budynków, jak dzieje się to chociażby we Włoszech, w Cibiana di Cadore, gdzie już ponad dwadzieścia lat temu, powstał cykl murali ukazu-jący ważne dla tego miasta, wydarzenia, prace czynione przez rzemieślników, a także miejscowe legendy. Liderem zaś, w dziedzinie sztuki „mura-les”, jest dziś Lyon – serce jego o francuskim ryt-mie, pulsuje w malarstwie ściennym, iluzjonistycz-nym „Trompe l’oeil”, którego zabawa perspektywą jest najbardziej „czerwoną” barwą życia Francji.

Dodajmy, że dzisiejsze murale są nie mniej za-angażowane niż na początku XX wieku. Na całym świecie możemy odnaleźć niezliczoną wręcz licz-bę prac, mniej lub bardziej legalnych, które są wy-razem głosu ulicy, buntu przeciwko niesprawiedli-wości dzisiejszej rzeczywistości. Często prace te mają po prostu zwrócić uwagę na miejsca żyjące „obok nas”, o których już dawno zapomnieliśmy. Tymczasem mijamy je co dzień, nie obdarzając ich nawet jednym łaskawym spojrzeniem. Taka czy inna forma murali sprowadza się jednak do jednego celu – ożywić, odmienić i pobudzić do ży-cia „tkankę miejską”.

Poznań – nowa stolica murali

Festiwal „Outer Spaces” stał się pierwszym takim wydarzeniem w Poznaniu, które połączyło

Mural – surrealistyczna kobieta stonoga, niewolnicy kapitalizmu… – takie malowidła już istnieją w wielu miejscach Europy. Teraz ich autorzy odmienili oblicze Poznania. Na pięciu ścianach szczytowych poznańskich kamienic, pomiędzy 16 a 21 maja br., powstały prace znanych street art-owych artystów z całej Europy – wszystko w ramach Poznańskiego Festiwalu Murali „Outer Spaces”, którego głównym organizatorem było Stowarzyszenie „Inner Art”.

artystyczne

Murale – t

Pierwszce najsłynntakich jak mClemente Oprzejmują wobec spochaosu. Wy30. XX wiekryt „oczamktórych mustorii bądź społecznycstają się dzstorię konflwalczącymmalować nnich późniewarto jeszcskie rysunkdziesięciu dowego, w

Mural – już istnieNa pięciupowstaływ ramacorganiza

34

Wariacja na temat różnych okresów historii sztuki – Erosie; Poznań, ulica Woźna 13

Page 35: Gazeta Uliczna 02/2011

Festiwal Murali

działalność artystyczną związaną z kulturą „Urban artu” z rewitalizacją przestrzeni miej-skiej o charakterze materialnym i społeczno-kulturowym. Zyskuje to realny wymiar, jeśli spoj-rzymy na pięć ścian budynków w centrum mia-sta, które przez brak jakichkolwiek detali archi-tektonicznych, skrywały potencjał, jakie ujawni-ły właśnie murale.

Artyści, którzy zawitali w Poznaniu, ujawnili się pod pseudonimami znanymi już na całym świecie: Blu, który „stawia na przekaz kontro-wersyjny. Włoch zyskał sławę, podróżując po świecie oraz malując swoje mocno zaangażo-wane politycznie i społecznie murale. Podejmu-jąc tematy takie jak wojna, śmierć, władza czy ewolucja, zadaje istotne pytanie: dokąd zmie-rzamy?”; Erosie „bada możliwości obalenia wszelkich gatunków oraz utraty ich wartości wewnętrznych, wykorzystując zabawę konwen-cjami tj. reklama, sztuka, grafika, graffiti czy ilu-stracja w poszukiwaniu wolności twórczej”; Ke-nor malujący geometryczne, ekspresyjne i abs-trakcyjne kształty. „W swoich pracach ujmuje kwintesencję klimatu i stylu życia Barcelony, mieszając inspiracje klasycznym malarstwem oraz grafiką z medium jakim jest aerosol oraz

dynamika ulicy”; Remed, którego „prace są czyste, syntetyczne, czytelne. Płaskie po-wierzchnie koloru oraz smukłe krawędzie na-dają jego muralom elegancji i klasy”; Sam3 tworzący najczęściej przy użyciu czarnej farby, skupiający się na prostocie i bezpośredniości przekazu. „Zmaga się z tematem człowieka, jego życiem w świecie wśród innych ludzi i ży-ciem wewnętrznym”. Wszyscy oni podzielili się przeświadczeniem, iż kształt i barwa mogą być świetnymi pośrednikami w przedstawieniu wy-obraźni świata, w którym żyjemy. Poświadczył to również interdyscyplinarny charakter wyda-rzeń towarzyszących festiwalowi, do których należały m.in.: koncerty promujące lokalnych artystów, warsztaty artystyczne, muralowe jam session oraz „alleycat” – wyścig rowerowy tro-pem dawnych murali poznańskich.

Dominik Górny

Społeczno-polityczny manifest wprost ze „szkicownika” Blu

Remed – może właśnie jego

wyobraźnią żyje dzisiaj Francja…

ace sąpo-dzie na-Sam3nej farby, edniości owieka,udzi i ży-dzielili się mogą byćieniu wy-

wiadczył er wyda-

których kalnych lowe jam rowy tro-

minik Górny

35

Page 36: Gazeta Uliczna 02/2011

36

ekonomia społeczna

Trochę semantyki i filozofii

Na dobrą sprawę najistotniejsze informacje o tym, czym jest przedsiębiorstwo społeczne, przynoszą znaczenia słów składających się na jego nazwę. Pierwsze z nich – „przedsiębior-stwo” posiada swoją definicję w kodeksie cywil-nym (artykuł 551) i w potocznej świadomości. Znaczenie drugiego słowa nie jest tak proste do odczytania. Przymiotnik „społeczny” jest bo-wiem wieloznaczny jak rzeczownik, od którego pochodzi. Pojęcie „społeczeństwo“ ma co prawda swoją definicję naukową, mówiącą, że jest to zbiorowość powiązana relacjami i posia-dająca swoje instytucje. Nie można przeto za-pomnieć modnego za czasów PRL-u powie-dzonka: „Żadna praca nie hańbi, za wyjątkiem społecznej“, tak doskonale korespondującego z cynicznym i bardzo wpływowym „credo” Mar-garet Thatcher: „Nie ma niczego takiego jak społeczeństwo” („There is no such thing as so-cjety”). Nawet bez przywołania tych „umniej-szających” znaczeń słowa „społeczeństwo“, określenie „społeczne“ w odniesieniu do przed-siębiorstwa, nie odsłoni w pełni sensu pojęcia „przedsiębiorstwo społeczne” i funkcji, jaką ma ono spełniać. Na takim tle przedsiębiorstwo społeczne ujawnia swoją specyfikę, którą są: dwoistość, kompromisowość, istnienie na po-graniczu „dwóch światów” i systemów warto-ści. Z tej perspektywy pogląd, iż każde przed-siębiorstwo jest społeczne, bo gospodarka to działalność zbiorowa, czyli społeczna, nie jest prawdą, bowiem gospodarkę współcześnie ko-jarzy się z takimi wartościami jak: indywidu-alizm, konkurencja, egoizm; społeczeństwo zaś, nie tyle ze zbiorowością, co wspólnotą. Dobrze

odczuwają to rodacy Margaret Thatcher, którzy swoje przedsiębiorstwa społeczne określili jako „Organizacja Pożytku Publicznego” („Commu-nity Interest Company”), co doskonale oddaje charakter tego przedsięwzięcia, akcentując jego wspólnotowy charakter.

Czym jest przedsiębiorstwo społeczne?

Przedsiębiorstwo społeczne jest podmiotem stosującym środki właściwe gospodarce rynko-wej dla osiągnięcia celów społecznych (wspól-notowych). Cele te, według współczesnej men-talności, ukształtowanej przez filozofię neolibe-ralizmu, znajdują się w opozycji do wartości stanowiących istotę kapitalistycznego wolnego rynku, którego zasadą naczelną jest maksyma-lizacja zysku oddawanego mniejszości posia-dającej. Można zatem pokusić się o stwierdze-nie, że przedsiębiorstwo społeczne „siedzi okrakiem” na „barykadzie” wzniesionej między indywidualistycznym materializmem owładnię-tym obsesją zysku i konkurencji, a takim myśle-niem o porządku społecznym, które troszczy się o miejsce w zbiorowości dla każdego.

Przedsiębiorstwo społeczne, prowadząc działalność gospodarczą, tak jak klasyczni gra-cze rynkowi, podlega ryzyku gospodarczemu, wypracowuje zysk, łączy w sobie innowacyj-ność i efektywność, a tym samym wytwarza produkty lub usługi. Zysk najzwyczajniej nie tra-fia wtedy do kieszeni właścicieli i menedżerów lecz zostaje przekazany na dalszą działalność przedsiębiorstwa lub na cele wspólnotowe, poj-mowane jako starania o integralność społecz-ną, z naciskiem na przeciwdziałanie wyklucze-niu. Dokonuje się to poprzez aktywizację zawo-

W opisach praktyki i teorii gospodarowania, poza jej głównym nurtem, pojawiło się pojęcie „przedsiębiorstwo społeczne”. W Polsce żaden prawnik, nie potrafi nam do końca wyjaśnić, czym ono właściwie jest, bo termin ten szczęśliwie wiedzie żywot pozakodeksowy; „szczęśliwie”, bo to naturalna kolej rzeczy, gdy najpierw zaczyna coś istnieć w rzeczywistości, a później w prawie, jak stało się to w połowie 2010 roku, gdy poddany został pod dyskusję projekt ustawy o przedsiębiorstwie społecznym.

Przedsiębiorstwo – tyle wolności, il

Page 37: Gazeta Uliczna 02/2011

37

dową i gospodarczą osób wykluczonych lub za-grożonych tym stanem.

Powszednia demokracja

Fenomenem przedsiębiorstw społecznych polega na tym, iż podtrzymują one coraz trudniej dające się obronić ideologiczne twierdzenie, że kapitalizm wolnorynkowy i demokracja uzupeł-niają się oraz warunkują. Obserwowany w Euro-pie masowy odwrót od uczestnictwa w procedu-rach wyborczych, jest sygnałem, że ludzie zrozu-mieli „podskórny przekaz” rzeczywistości sto-sunków politycznych i społecznych głoszący, iż demokracja w sensie realnego wpływu na po-dejmowanie decyzji, w sprawach istotnych dla zbiorowości, wiąże się z posiadaniem; innymi słowy – tyle wolności, ile własności.

Przedsiębiorstwa społeczne, poprzez swoją dwoistość biznesowo-społeczną, umożliwiają uczestnikom społecznego sektora gospodarki, zdobycie źródeł utrzymania i środków na choćby skromne nabywanie własności oraz praktykując autentyczną, oddolną demokrację. A polega ona na zarządzaniu opartym na partnerstwie i uczestnictwie oraz sprawowaniu kontroli nad osobami wykonującymi kierownicze funkcje.

Formy przedsiębiorstwa społecznego

Warto odwołać się do artykułu 20-tego Kon-stytucji Rzeczpospolitej Polskiej, który mówi, że „społeczna gospodarka rynkowa oparta na wolności działalności gospodarczej, własności prywatnej oraz solidarności, dialogu i współ-pracy partnerów społecznych, stanowi podsta-wę ustroju gospodarczego Rzeczypospolitej Polskiej”. Przedsiębiorstwo społeczne „wciela się” w rzeczywistość społeczno-gospodarczą w formach: spółdzielni (ustawa z dnia 16 wrze-śnia 1982 roku, „Prawo spółdzielcze”); spół-dzielni socjalnej (ustawa z dnia 27 kwietnia 2006 roku, „o spółdzielniach socjalnych”, „Pra-wo spółdzielcze”); działalności gospodarczej

gminy (ustawa z dnia 20 grudnia 1996 roku, „o gospodarce komunalnej”); spółki z ograni-czoną odpowiedzialnością lub spółki akcyjnej, gdy jedynym udziałowcem jest partner lub part-nerzy społeczni oraz istnieje odpowiedni zapis umowy spółki lub statutu, dotyczący realizacji celów społecznych i podziału zysku (ustawa z 15 września 2000 roku, „Kodeks spółek han-dlowych”); działalności gospodarczej prowa-dzonej przez fundację lub stowarzyszenie (usta-wa z dnia 6 kwietnia 1984 roku, „o fundacjach”; ustawa z dnia 7 kwietnia 1989 roku, „Prawo o stowarzyszeniach”; ustawa z dnia 24 kwietnia 2003 roku, „o działalności pożytku publicznego i wolontariacie”; ustawa z dnia 13 czerwca 2003 roku, „o zatrudnieniu socjalnym”; ustawa z dnia 2 lipca 2004 roku, „o swobodzie działalności go-spodarczej”).

Dobrze iść na dwóch nogach

Jakbyśmy pojęcia „przedsiębiorstwo spo-łeczne” nie definiowali, zawsze jego cechą pierwszorzędną będzie dwoistość – oparcie o grunt gospodarki i zbiorowości, co nasuwa skojarzenie – dwunożność. Czemu więc ekono-mia, w której funkcjonuje interesujący nas ta-jemniczy byt, uważana jest za „ekonomię ułom-ną”, bo przeznaczoną dla tych, którym się nie udało? Wszakże na pomysł, aby „wziąć” do-słownie powiedzenie „skacz na jednej nodze“, wpadł – jak pamiętamy z dziecięcych lektur – tylko Koziołek Matołek.

Eugeniusz Biały

Projekt 7.2.2 „Regionalne Centrum Ekonomii Społecznej” jest współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.

społecznee własności

Fundacja „Barka” realizuje projekt „Regionalne Centrum Ekonomii Społecznej” w ramach „Programu Operacyjnego

Kapitał Ludzki” 7.2.2, w którym jednym z rezultatów jest wsparcie tworzenia przedsiębiorstw społecznych, w tym spółdzielni socjalnych, dających miejsca pracy osobom dłu-gotrwale bezrobotnym, znajdującym się w trudnej sytuacji życiowej.

Page 38: Gazeta Uliczna 02/2011

patronat medialny Gazety Ulicznej

Patronat honorowy nad wydarzeniem objął Prezydent Poznania, Ryszard Grobelny, a jego organizatorami było Towarzystwo im.

Feliksa Nowowiejskiego, Związek Literatów Pol-skich oraz Studencka Rada Miasta Poznania. Przedsięwzięcie, którego termin organizacji zo-stał tak pomyślany, aby odbyło się ono w czasie bliskim świętowaniu urodzin Fryderyka Chopina, wpisało się w artystyczne podsumowanie Roku Chopinowskiego w Polsce.

W spotkaniu uczestniczyli przedstawiciele opiniotwórczych środowisk wywodzących się z kręgów artystycznych, społeczno-politycznych, naukowych i akademickich, którzy w rozmowach po koncercie, dzielili się refleksjami, że był on ważnym spotkaniem poezji i muzyki, przepełnio-nym inspiracjami do odkrycia nowego wymiaru piękna twórczości Chopina. A skoro mowa o in-spiracjach, z których zrodził się ten wieczór – Bo-żena Sitek, potomkini w linii prostej pierwszej mi-łości Chopina – Marii Wodzińskiej, spotkała się z Dominikiem Górnym przy okazji obchodów 200. rocznicy urodzin Kompozytora. Wzajemne zapo-znanie się z działalnością twórczą, skłoniło ich do nawiązania współpracy na gruncie syntezy słowa literackiego i zapisu nutowego. Połączenie strof Poematu mówiących o tym, co ważne – o uczuciach z kompozycjami Chopina, przekonało nas, że muzyka Kompozytora jest jak podróż nie

tylko w głąb duszy Kompozytora, ale po ścież-kach naszych narodowych przeżyć i tradycji.

Podczas wieczoru doświadczyliśmy, że twór-czość i postać Chopina powinny wciąż być nam bliskie pod względem polskości i umiłowania oj-czyzny. Szczególnym wyrazem tego są chociażby utwory stworzone na Majorce, gdzie skompono-wał jedne z najbardziej charakterystycznych dzieł, m.in.: cykl preludiów, Poloneza c-moll, Bal-ladę F-dur, Scherzo cis-moll. W każdej z nich wy-czuwa się miłość do kraju ojczystego, która była jego „pamięcią emocjonalną w dusznym świecie, w którym nie każdy artysta musi być kosmopoli-tą” – bo tak właśnie zwierzył się Józefowi Elsnero-wi w 1831 roku.

Warto przywołać fragment recenzji francu-skiego krytyka – Bellaigue, który w 1840 roku, o patriotycznej postawie Chopina, napisał: „Nie znam drugiego muzyka, który byłby bardziej od niego patriotą. Jest on Polakiem znacznie więcej, niż którykolwiek Francuz był Francuzem, Włoch – Włochem lub Niemiec – Niemcem. Jest nikim in-nym tylko Polakiem, a z tego zniszczonego kraju polskiego, wyłania się jak nieśmiertelna jest jego dusza, jego muzyka”. Dialog wierszy z muzyką pozwolił nam odczuć, że jest tak aż do dzisiaj.

red. GU

Muzyka, którą pozostawiłeś wystarcza, żeby usłyszeć w jakim rytmie pulsuje serce Polski – mogliśmy się o tym przekonać, uczestnicząc w wieczorze poetycko muzycznym Poemat o moim Chopinie, który w marcu br. odbył się w Salonie Muzycznym – Muzeum Feliksa Nowowiejskiego w Poznaniu. W programie koncertu usłyszeliśmy wiersze z książki Dominika Górnego Poemat o moim Chopinie, zaliczonej do najważniejszych wydarzeń Roku Chopinowskiego na świecie, oraz chopinowskie kompozycje w wykonaniu znakomitej pianistki Bożeny Sitek.

Poemat o moim Chopinie

W rytmie chopinowskich fraz – pianistka wraz z autorem wierszy…

patronat me

atronPrezyjego

Feliksa Noskich oraz Przedsięwstał tak pobliskim śwwpisało sięChopinow

W spotkopiniotwórkręgów artnaukowychpo koncercważnym spnym inspirpiękna twóspiracjachżena Sitekłości ChopDominikiemrocznicy urznanie się do nawiązsłowa literastrof Poemuczuciachnas, że mu

Muzyka,Polski – muzycznMuzycznusłyszelido najwakompozy

W rytmie cz autorem

38

Osoby wsłuchujące się w Poemat o moim Chopinie z gospodarzem Salonu – Janem Nowowiejskim

Page 39: Gazeta Uliczna 02/2011

OŚRODEK EDUKACYJNO - WYPOCZYNKOWY W CHUDOBCZYCACH

Ośrodek znajduje się 60 km od Poznania, nieopodal Pniew, nad jeziorem, tuż przy lesie. Są to okolice rezerwatu „Uroczysko Zamorze”. Czeka na Państwa 10 drewnianych 4-osobowych domków wyposażonych w antresole, łazienki i toalety. Zapewniamy sprzęt sportowy i dostęp do kąpieliska oraz możliwość skorzystania z gospodarstwa ekologicznego.Szczegółowe informacje na temat wypoczynku w naszym Ośrodku, można uzyskać pod numerem telefonu: 61-291-12-81.

CHUDOBCZYCE ZAPRASZAJĄ

Page 40: Gazeta Uliczna 02/2011

ISSN

173

3-40

39

977

1733

4031

09

05

>

DZWON PIELGRZYMAmuzyka: Miklosz Deki Czurejasłowa: Dominik Górny

I.Usłyszmy dziś Pielgrzyma Dzwon wielki na 27 ton – tyle lat miał pontyfikat Twój Janie Pawle Wielki

Ref.: Serce Dzwonu – sercem światawybija dobry czas by papieskie nauczanie pozostało w nas

II.Dźwięki Dzwonu prowadzą nasjak słowa Papieża Pielgrzyma „Totus Tuus” – „Cały Twój”w wędrówce Miłości

Ref.: (Serce Dzwonu…)

III.Modlitwą jest Dzwonu śpiewwołaniem wdzięcznym „Santo Subito” świętość papieska niech wypełni nasnadzieją pokoju

Ref.: (Serce Dzwonu…)

IV. Pielgrzyma Dzwon – braterstwa znakżyjmy w jedności jak jego dźwięki tak spełni się Twoja naukaOjcze Święty

Ref.: (Serce Dzwonu…)

Hymn stworzony pod patronatem błogosławieństwa m.in.: ks. Arcybiskupa Józefa Kowalczyka, Prymasa Polski; ks. Arcybiskupa Józefa Michalika, Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski; ks. Kardynała Stanisława Dziwisza; ks. Kardynała Kazimierza Nycza; ks. Arcybiskupa Stanisława Gądeckiego.