emat miesiłca Medalowa droga -...

6
12 13 Temat miesiąca ŁOWIEC POLSKI 5/2015 www.lowiecpolski.info Medalowa droga Polowanie na rogacze było kiedyś „specjalnością” polskiego łowiectwa. Kilka ostatnich sezonów ponownie udowodniło, że nasze łowiska zaliczają się do europejskiej pierwszej ligi. Ponad tysiąc dwieście medalowych rogaczy strzelonych w ubiegłym sezonie jest niewątpliwie wielkim osiągnięciem. Kroczymy właściwą drogą, ale wynik możemy jeszcze znacząco poprawić. fot. Fotolia

Transcript of emat miesiłca Medalowa droga -...

12 13

Temat miesiąca

ŁOWIEC POLSKI 5/2015 www.lowiecpolski.info

Medalowa drogaPolowanie na rogacze było

kiedyś „specjalnością” polskiego łowiectwa. Kilka

ostatnich sezonów ponownie udowodniło, że nasze łowiska

zaliczają się do europejskiej pierwszej ligi. Ponad tysiąc

dwieście medalowych rogaczy strzelonych w ubiegłym

sezonie jest niewątpliwie wielkim osiągnięciem.

Kroczymy właściwą drogą, ale wynik możemy jeszcze

znacząco poprawić.

fot.

Foto

lia

14 15

Temat miesiąca

ŁOWIEC POLSKI 5/2015 www.lowiecpolski.info

na trofeach. I nie ma w tym nic nagannego – naukowcy udowodnili przecież, że odstrzał rogaczy na pozio-mie, jaki jest obecnie, nie ma wpływu na populację. Nie oznacza to oczywi-ście, że w ogóle powinniśmy zrezygno-wać z zasad selekcji.

Zdrowa i silna populacja dzikich zwierząt zależy przede wszystkim od środowiska, w którym funk-cjonuje. Jeżeli jest ono nieskażone, jedynym poważnym zagrożeniem może okazać się niekontrolowany przyrost jakiegoś gatunku. Najlep-szymi obrońcami takiego ekosystemu są myśliwi, bo doskonale wiedzą, kiedy zwiększać odstrzał, a kiedy należy go ograniczać.

Doskonałym przykładem pozytyw-nego wpływu łowiectwa na środowisko jest Afryka. Tam, gdzie się poluje, jest zwierzyna (i nie brakuje medalowych osobników!). Jeśli jednak z jakiegoś powodu myśliwych zabraknie, zaczy-nają się poważne kłopoty zarówno z kłusownictwem, jak i ze znalezieniem funduszy na ochronę. Afrykańskie łowi-ska są dodatkowo dowodem, że selek-cja, którą proponujemy, sprawdza się. Oczywiście, nasi krytycy usiłowali dowieść, że tych przykładów nie da się porównywać, ale – bądźmy szczerzy – cóż mieli powiedzieć, skoro brakło im argumentów?

Zawodowy myśliwy, który w Afryce prowadzi interes, najlepiej wie, który

Kolejny sezon na rogacze przed nami i już tradycyjnie przedsta-wiamy największe sukcesy roku

poprzedniego. Mamy się czym pochwa-lić. Złota dziesiątka z roku na rok jest coraz mocniejsza, co może świadczyć o tym, że nasze rogacze się starzeją i mają coraz mocniejsze parostki. Niewątpliwie takie trofea stają się wizytówką naszych łowisk i koronnym argumentem, że wzorowo prowadzimy gospodarkę łowiecką. Czy dla wszystkich?

W naszym myśliwskim gronie od wielu lat trwa dyskusja nad zasa-dami selekcji. Niestety, nasze argumenty nie trafiają między innymi do ekolo-gów, którzy nie rozumieją łowiectwa i z uporem próbują nam udowodnić

niekonsekwencję. Ich zdaniem, mamy strzelać wyłącznie osobniki selekcyjne. Innymi słowy: chcą, abyśmy przypo-minali drapieżniki, które ponoć mają w pierwszym rzędzie eliminować sztuki chore i słabe. Tylko że wilki oraz rysie najwyraźniej nie śledzą wystąpień naszych „zielonych braci” i dalej atakują te osobniki, które akurat udaje im się najbliżej podejść. To dlatego z łatwością znajdziemy fotografie przyszłościowych byków zjedzonych przez wilki. Żadnego z autentycznych znawców przyrody fakt ten nie zdziwi.

z Fałszywe tezyWielu myśliwych poluje, aby

zdobyć zdrowe mięso, innym zależy

Kielecki rekordNajlepszego rogacza

minionego sezonu strzelił Andrzej Brzychczy z KŁ „Ryś” z Krakowa, dzierżawiącego obwód łowiecki na Kielecczyźnie. Myśliwy po raz pierwszy zauważył kozła cztery lata temu poczas rui. Zapadający zmrok nie pozwolił na dokład-ną ocenę. Myśliwy wiedział tylko, że ma do czynienia z kozłem o potężnych parostkach. Drugie spotkanie nastąpiło w maju następnego roku, lecz i tym razem nie było szansy na strzał.

W kolejnym sezonie jedyną przesłanką, że rogacz żyje i zajmuje ten sam obszar, był brak innych kozłów w rewirze. Gdy we wrze-śniu 2013 roku Marian Brodowicz strzelił w pobliżu rogacza, z które-go trofeum zajęło pierwsze miejsce w ubiegłorocznym rankingu, Andrzej Brzychczy był pewien, że przygoda z rogaczem marzeń dobiegła końca. Jednak w lutym 2014 roku myśliwy ponownie zobaczył znajomego kozła! Choć parostki okrywał scypuł, od razu wiedział, że to ON!

W poszukiwaniu kozła myśliwy przemierzał łowisko od maja, lecz zwierzę zapadło się pod ziemię. Minęła kolejna ruja i sezon zbliżał się ku końcowi. 24 września łowca po raz kolejny wybrał się na polowanie. Tym razem celem miały być borsuki i dziki. W trakcie wieczornego podchodu, wśród gęstej roślinności porastającej jar, myśliwy spostrzegł stojącego pod dębem rogacza – to był znowu ON! Stał tyłem, oddalony o około 50 metrów. W obawie, że kozioł czmychnie, Andrzej wycelował w kark – kula sięgnęła celu.

Trofeum o masie 796 gramów zostało wstępnie wycenione przez komisję przy ZO PZŁ w Kielcach na 202,77 pkt CIC, co plasuje je na trzecim miejscu w Polskim Katalogu Trofeów Łowieckich.

I miejsce

Złoto podprowadzającegoCo roku do łowiska KŁ nr 87 „Hubertus” z Nowego nad Wisłą na mocne rogacze przyjeżdżali zagraniczni

myśliwi. Przez szesnaście lat ich podprowadzającym był Mirosław Makuch. Dzięki niemu dewizowcy strzelili wiele medalowych osobników. W minionym roku i on postanowił upolować mocnego rogacza. Za teren łowów wybrał pola nieopodal wsi Pomórsk. Kilka lat wcześniej właśnie w tym rewirze podprowadzany przez niego duński myśliwy strzelił mocnego rogacza. Około siódmej rano, wracając już do samochodu wzdłuż wielohek-tarowych pól kukurydzy, na małej łączce w odległości niespełna 90 metrów zauważył pasącego się mocnego kozła. Wystarczyło tylko krótkie spojrzenie przez lornetkę – rogacz nadawał się do odstrzału. Myśliwi oparł dryling na pastorale i dał strzał. Kula zwaliła rogacza w ogniu.

Parostki o masie 702 gramy komisja przy ZO PZŁ w Bydgoszczy wyceniła na 184,57 pkt CIC i będą one prawdopodobnie wicerekordem bydgoskiego okręgu.

II miejsce

Gołym okiem widać, że myśliwi, którzy polują dla medalowych trofeów, potrafią przekonać i zdyscyplinować swoich kolegów. Dzięki nim nasze łowiska stają się bogate w mocne rogacze – mamy już wiele obwodów, w których medale zdobywa się regularnie

fot.

Krist

ofer

Han

sson

16 17

Temat miesiąca

ŁOWIEC POLSKI 5/2015 www.lowiecpolski.info

powiedzieć, że ostatnie lata pokazały medalowych liderów, których trudno będzie pokonać.

Oczywiście, wszystko jest możliwe. Najlepszym przykładem jest właśnie Olsztyn, który cztery lata temu był na dalekim 27. miejscu i miał tylko 6 medalowych parostków. Obecnie już drugi rok z rzędu zajmuje zaszczytne trzecie miejsce, a myśliwi strzelili tam aż 70 medalowych rogaczy! Tym samym jest to jedyny okręg, który znalazł się w ścisłej czołówce zarówno jeśli chodzi o jelenie, jak i o sarny. Niewątpliwie jest to dowód wielkiego zaangażowania i wzorowej gospo-darki, jaką prowadzą tamtejsze koła łowieckie.

Lansowana od wielu lat przez naszą redakcję teza, że oszczędzanie młodzieży doprowadzi wytrwałych do sukcesu, okazuje się słuszna. Mamy kolejne dane i kolejne twarde dowody. Dzisiaj trudno już znaleźć łowców, któ-rzy jak mantrę powtarzają, że trzeba strzelać 50 proc. (a najlepiej 70 proc.!) pierwszej klasy, by doczekać się medali. Kilku oczywiście jeszcze znajdziemy, ale to skompliko-

osobnik osiągnął maksimum rozwoju i nadaje się do odstrzału. W naszym kraju nie brakuje myśliwych, któ-rym również wystarczy kilka sekund, by ocenić rogacza czy byka. Dlatego zasady selekcji powinny być, ale proste i czytelne. Doświadczenia, zdobyte w tej materii w ostatnich latach przez zarządy okręgowe i koła łowieckie, z pewnością zostaną wykorzystane podczas prac nad ewentualnymi zmia-nami w zasadach selekcji.

z Wyczekane medaleDyskusja nad nowymi zasadami

selekcji z pewnością potrwa jeszcze długo. W ocenie wielu praktyków obecnie funkcjonujące zasady dają bardzo dobre efekty, więc możemy spo-kojnie i bez pośpiechu wypracowywać konsensus.

Tymczasem w ciągu minionego roku w ogólnej klasyfikacji medalowych rogaczy nic się nie zmieniło. Pierwsze miejsce zdobył okręg zamojski, w któ-rym strzelono 92 medalowe kozły. Na drugim miejscu uplasował się okręg lubelski z 90 medalami, a trzecie miej-sce zajmuje okręg olsztyński. Można

Kozioł z saduOkręg tarnobrzeski słynie z moc-

nych rogaczy. Tym razem 745-gramo-we parostki kozła upolowanego przez Józefa Palkę w obwodzie KŁ „Orzeł” z Sandomierza zostały wstępnie wycenione na 172,30 pkt CIC.

W połowie czerwca zaobserwo-wano w sadzie rogacza o wyjątkowo mocnych parostkach. Kozioł unikał otwartych przestrzeni, na żer wychodził o zmroku, a do ostoi wracał przed świtem. Przez kilka następnych tygodni w rewir ten wpisywało się wielu myśliwych, ni-komu jednak nie udało się zobaczyć kozła. Dopiero na początku lipca Józef Palka spostrzegł go w owsie – co kilka sekund nad kłosami ukazywały się potężne, wysokie parostki i siwy łeb. O strzale nie było mowy. W ciepły, mżysty poranek 16 lipca myśliwy po raz drugi spotkał olbrzymiego rogacza. Kozioł powoli przechodził przez stary sad. Myśliwy cicho rozłożył pastorał, wycelował i dał strzał, po którym kozioł zwalił się w ogniu.

V miejsce

W plantacji porzeczek

Następne miejsce zdobył kozioł strzelony przez Mirosława Nowickiego z KŁ nr 67 „Krogulec” z Lublina. 23 czerwca ubiegłego roku myśliwy wybrał się na polowanie do obwodu łowieckiego nr 195. Za teren łowów wybrał rewir, który słynie z ładnych kozłów.

Idąc wzdłuż kilkunastohektarowej plantacji porzeczek, na skraju pobliskiego łanu pszenicy myśliwy zobaczył mocnego kozła. Już z daleka wiedział, że ma do czynienia z medalową sztuką. Rogacz też spostrzegł myśliwego i uciekł w porzeczki. Nie wierząc, że uda się jeszcze zobaczyć kozła, myśliwy cofnął się na początek plantacji. Stał tam odwrócony tyłem rogacz. Udało się go podejść na 80 metrów, a rogacz wciąż patrzył przed siebie, ale jego sylwetkę zasłaniały liście i suche pędy. Łowca powoli i jak najciszej zaczął przedzierać się przez krzewy, ale kozioł usłyszał szelest. Myśliwy jednak zdążył strzelić.

Trofeum o masie 725 gramów wyceniono w ZO PZŁ w Lublinie na 173,40 pkt CIC.

IV miejsce

W cieniu brzózTrzecie miejsce zajął kozioł

strzelony przez Krzysztofa Ositka z KŁ „Batalion” z Warszawy. Po raz pierwszy zobaczył go pod koniec maja w mińskim obwodzie koła. Odległość, która dzieliła zwierza od myśliwe-go, nie pozwoliła rozpoznać celu. Łowca wiedział tylko, że ma do czynienia ze starym rogaczem o oryginalnej formie parostków. Kolejne wyjazdy w teren nie przynosiły skutku, ale myśliwy nie dał za wygraną. Szóstego czerwca po raz kolejny wybrał się na polowanie. Tym razem, zamiast czatowania na skraju łąki i żyta, za miejsce swojej zasiadki wybrał niedaleki brzozowy młodnik. Po 30 mi-nutach na łące w odległości 300 metrów pojawił się wymarzony rogacz. Myśliwy postanowił go podejść, kryjąc się w cieniu

młodnika. Powoli zaczął podchodzić, gdy zbliżył się na 120 metrów, oparł broń na pastorale i pociągnął za spust.Parostki o masie 697 gramów i w formie nieregularnego dwunastaka zostały wycenione w ZO PZŁ w Siedl-

cach na 176,45 pkt CIC.

III miejsce

Mamy się czym pochwalić – złota dziesiątka z roku na rok jest coraz mocniejsza, co świadczy o tym, że nasze rogacze się starzeją i mają coraz mocniejsze parostki, stając się wizytówką naszych łowisk

fot.

Shut

ters

tock

18 19

Temat miesiąca

ŁOWIEC POLSKI 5/2015 www.lowiecpolski.info

A tych przybywa. Dowiadujemy się o tym z listów i rozmów z myśliwymi z całego kraju. W 2011 roku mieliśmy tylko 476 medali, za 2014 rok nasze trofea zdobyły ich 1276. Nikt nie spodziewał się takiego wzrostu i trudno przewidzieć, jakie będą kolejne sezony. Jednak dotychczasowe dane udowad-niają, że medalowych kozłów mamy z roku na rok coraz więcej. Zwolennicy strzelania szpicaków okazali się słabymi prorokami. Dla przypomnienia: wróżyli, że wystrzelamy mocne rogacze i w kolej-nych latach zostanie nam tylko młodzież. Zarzucali nam ignorancję. Cóż, lepiej być ignorantem z wynikami niż ekspertem ze szpicakiem nad kominkiem.

Jeżeli jednak spojrzymy w rubrykę całego odstrzału, okaże się, że na naszym pokocie leży co roku ponad 80 tysięcy kozłów. Liczba medali nie jest więc porażająca. Trudno powie-dzieć czy 1,5 proc. to dużo, ale wiemy dzisiaj, że 500 sztuk cztery lata temu,

wane przypadki i dyskusja z nimi ma umiarkowany sens. Rozumiemy zresztą ich frustrację – byli w końcu autorami skompromitowanych teorii hodowlanych.

Obecne zasady selekcji pozwalają ograniczać odstrzał młodzieży i było to niewątpliwie świetne posunięcie. Kolejny raz koła łowieckie udo-wodniły, że to one najlepiej umieją planować. Zadziwia przy tym, że cały czas słychać głos „mędrców”, którzy pragnęliby o planach łowieckich decy-dować zza biurka. A przecież znamy przykłady z przeszłości i pamiętamy, że kilka kontrowersyjnych i nieprze-myślanych decyzji może zniweczyć wszelkie sukcesy.

Wypatrzony z domuW zeszłym sezonie koledzy

z koła nr 79 „Knieja” z Radzynia Podlaskiego upolowali aż sześć medalowych rogaczy. Najmocniej-szego z nich strzelił Tomasz Janduła. Parostki o masie 714 gramów wyce-niono w ZO PZŁ w Białej Podlaskiej na 164,25 pkt CIC.

Na początku maja, wychodząc na poranne polowanie na dziki, myśliwy zlustrował teren obok kwatery łowieckiej. Była piąta rano. W odległości 500 metrów pod ścianą lasu spostrzegł kozła o grubych i wy-sokich parostkach. Niestety, znaczna odległość uniemożliwiła dokładne rozpoznanie. Od tamtej pory każdy pobyt w łowisku poświęcał poszu-kiwaniom. Kozła spotykał jeszcze czterokrotnie, ale za każdym razem myśliwemu coś przeszkadzało, uniemożliwiając strzał. 29 czerwca postanowił zmienić strategię polo-wania. Na łowy wybrał się jeszcze w nocy. Gdy tylko zaczęło świtać, rogacz zaczął schodzić do ostoi. Łowca czekał na niego na drodze dzielącej pola od lasu. Gdy tylko rogacz wyszedł, padł strzał.

VIII miejsce

W szczerym poluW KŁ nr 5 „Dąbrowa” z Lublina,

do którego należy Bogdan Karwat, niemal co roku zdobywa się medalowe trofea. Nikomu jednak nie udało się jeszcze strzelić tak mocnego rogacza.

W czerwcu, podczas prac polo-wych, łowca zobaczył potężnego kozła. Od tamtej pory prawie każdego dnia jeździł w ten teren i pilnował. Choć wie-lokrotnie miał go już w lunecie, myśliwy postanowił poczekać do rui. Okres sarnich godów zbliżał się ku końcowi. Późnym popołudniem 27 lipca z odległości 400 metrów myśliwy zauważył „swojego”. Kozioł stał w małym niewykoszonym kawałku pszenicy. Był już sam. Jedyną szansą na podejście było skradanie się przez ściernisko. Myśliwy powoli zaczął zbliżać się do kozła, kiedy było do niego 100 metrów, oparł sztucer na pastorale. Gdy rogacz odwrócił się i pokazał blat, padł strzał. Kozioł zrobił rakietę i ruszył przed siebie. Po przebiegnięciu kilkudzie-sięciu metrów padł.

Komisja wyceniła parostki ważące 725 gramów na 169,25 pkt CIC.

VII miejsce

Z kobiecej rękiAnna Szumera długo

będzie wspominała miniony sezon – parostki rogacza strzelonego w obwodzie KŁ „Szarak” z Chełma nie tylko zdobyły złoty medal, ale zostały rekordem chełmskiego okręgu PZŁ.

W słoneczne popołudnie 3 czerwca diana udała się na polowanie. Przechodząc nieopodal rowu melioracyjne-go, natknęła się na młodego kozła. Ten z zainteresowaniem przyglądał się nieznajomej postaci. Po chwili uciekł w roz-ległe łany zbóż. Czerwcowe pola mają czym zachwycić, więc postanowiła odpocząć. Po godzinie spostrzegła idącą wzdłuż miedzy kozę, za którą z nisko opuszczonym łbem podążał potężny rogacz. Diana chwyciła za sztucer, lecz kozioł skrył się w zbożu. Po kilkudzie-

sięciu minutach pojawił się z drugiej strony uprawy pszenicy, niestety zbyt daleko na strzał. Ostrożnie, by nie spłoszyć kozy, pani Anna zaczęła podchodzić rogacza. Gdy miała go już w krzyżu lunety, kozioł ruszył. Szybka decyzja, niewielkie wyprzedzenie i strzał. Rogacz idealnie trafiony na komorę spisał testament.

Parostki o masie 724 gramy zostały wycenione na 171,03 pkt CIC.

VI miejsce

W wypadku sarny mylne wnioski można wyciągnąć, nie uwzględniając wpływu

niekorzystnych warunków pogodowych. Dlatego żadnej strategii nie można oceniać po dwóch lub

trzech sezonach

fot.

Shut

ters

tock

Otwarcie sezonuKozła o parostkach wycenionych

na 163,65 pkt CIC i masie trofeum 745 gramów strzelił w radzyńskim obwodzie KŁ nr 193 „Diana” ze Stężycy Krzysztof Papiński.

Dzień przed rozpoczęciem sezonu na rogacze dwóch synów Krzysztofa Papińskiego, Hubert i Karol, wybrało się na przejażdżkę rowerową. Na jed-nej z łąk zauważyli bardzo mocnego rogacza. Chłopcy od lat interesują się łowiectwem i często jeżdżą z ojcem na polowania, zorientowali się więc, że widzieli medalową sztukę. Natych-miast wrócili do domu i przekazali tacie informację o potężnym koźle.

Nazajutrz Krzysztof Papiński z sy-nem Hubertem wybrali się na wspól-ne łowy. Tuż przed wieczorem na łące spotkali rogacza, który przebywał z siedmioma kozami. Niestety, sarny spostrzegły łowców i ruszyły w łąki. Niespełna godzinę później rudel wró-cił. Krzysztof oparł sztucer o pastorał i strzelił. Kula obaliła kozła na miejscu.

Rogacz ten jest czwartym w historii koła medalowym trofeum tego rewiru. Wszystkie cztery strzelił Krzysztof Papiński.

20 21

Temat miesiąca

ŁOWIEC POLSKI 5/2015 www.lowiecpolski.info

to z całą pewnością było mało. Przy-rost pokazuje możliwości i motywuje do pracy. Jeśli nie będą nam przeszka-dzać przepisy i urzędnicy, to w wielu kolejnych obwodach odniesiemy sukces.

Gołym okiem widać, że myśliwi, dla których cel stanowią trofea medalowe, umieją przekonać swoich kolegów – a czasem nawet ich zdy-scyplinować – i w końcu sprawiają, że łowiska stają się bogate w mocne rogacze. Mamy już wiele obwodów, w których medale zdobywa się regu-larnie. Ustanawiane są nowe rekordy, które budzą u wielu łowców zazdrość.

z Złota wizytówkaZłoto – mówi się – idzie do złota.

Dopisujemy więc do naszych osią-gnięć kolejnych 200 złotomedalowych rogaczy. Zamość jest w tej klasyfikacji oczywiście liderem. Strzelono tam aż 20 złotych kozłów. Na drugim miejscu

– z 12 medalami – znajduje się Biała Podlaska. Trzecie miejsce zajęły Kielce, kiedyś wielka sława. W zeszłym sezo-nie strzelono tam aż 11 złotych roga-czy, w tym najmocniejszego w sezonie, który pewnie zajmie trzecie miejsce w naszej księdze rekordów.

Wyniki trzech najlepszych okręgów cieszą, ale naszym zdaniem pojawiła się informacja dużo bardziej intere-sująca i budząca nadzieję. Cztery lata temu aż w 19 okręgach nie zdobyto ani jednego złotego medalu. Dzisiaj sytuacja jest całkiem inna! Tylko 5 zarządów nie może się pochwalić zło-tem. Taka zmiana obala kolejny mit, że Wisła dzieli nasz kraj na łowiska z mocnymi i słabymi rogaczami.

Medale zależą tylko od nas! Teorie, które znajdziemy w starych podręcz-nikach – o makuchach i specjalnym dokarmianiu – możemy włożyć mię-dzy bajki. Okazuje się, że większość

naszych łowisk stanowi idealny biotop dla sarny i mamy możliwość docho-wania się medalowych osobników w wielu obwodach.

Czemu do tej prawdy dochodzili-śmy tak długo? Składa się na to wiele czynników. W wypadku sarny mylne wnioski można wyciągnąć na skutek nieuwzględnienia wpływu niekorzyst-nych warunków pogodowych. Dlatego żadnej strategii nie można oceniać po dwóch lub trzech sezonach.

Poza tym wielu z nas zamiast upraszczać zasady selekcji osobniczej i większą wagę przykładać do selekcji populacyjnej, zaczyna kombinować. Jeden z moich kolegów próbował w trakcie rozmowy udowodnić zasadność wprowadzenia trzech klas wiekowych dla rogaczy! Czyli że drogą do sukcesu, jego zdaniem, nie jest uproszczenie tylko kolejne kompliko-wanie zasad selekcji!

Objazd łowiskaKiedy pięć lat temu zaczęliśmy sporządzać ran-

king najlepszych rogaczy, w okręgu częstochowskim nie było medalowych osobników. W ubiegłym roku myśliwi z Częstochowy strzelili aż 18 medalowych capów. Jednym z nich był rogacz upolowany przez Krzysztofa Czyża w obwodzie KŁ „Szarak” z Myszko-wa. Trofeum o masie 622 gramy zostało wstępnie wycenione na 163,35 pkt CIC.

Na początku maja Krzysztof wraz z kolegą wy-brali się w teren, aby podsypać kukurydzę na nęcisku dla dzików. Jadąc polną drogą, zauważyli pasącego się 20 metrów od nich rogacza o imponujących parostkach. Od tej chwili myśliwy kilkadziesiąt razy wyjeżdżał w teren. Niestety, kozioł zapadł się pod ziemię. Pod koniec lipca wczesnym rankiem, prze-chodząc przez śródleśną łąkę, w wysokich trawach spostrzegł upatrzonego rogacza. Strzelił z wolnej ręki. Zdobyte parostki zostały wicerekordem koła. Tego najlepszego, którego piętnaście lat temu wyce-niono na 178 pkt CIC, również strzelił Krzysztof Czyż.

X miejsce

IX miejsceZdrowa i silna populacja dzikich zwierząt zależy przede wszystkim od środowiska, dla którego poważnym

zagrożeniem może okazać się niekontrolowany przyrost jakiegoś gatunku. Najlepszymi obrońcami ekosystemu są myśliwi, bo doskonale wiedzą, kiedy zwiększać odstrzał, a kiedy go ograniczać

fot.

Supe

rSto

ck

22

Temat miesiąca

ŁOWIEC POLSKI 5/2015

Takiego podejścia jeszcze długo nie zdołamy wyplenić z naszej świado-mości. Przez lata wielu fachowcom wydawało się, że należy wprowadzać zakazy i nakazy, uwzględniać gramy i centymetry, a będzie lepiej. Tym-czasem w wypadku saren recepta jest zadziwiająco prosta. Należy o sarnę dbać, czyli strzelać lisy, ograniczać populację dzików w polnych obwo-dach (dziki mogą poważnie ograni-czać przyrost naturalny – polecam ciekawy film na naszym portalu www.lowiec.info) oraz oszczędzać młode osobniki, których parostki wcale nie muszą świadczyć o ich selekcyjności.

Przestrzegajmy strategii i nie zapominajmy, że zagospodarowanie łowisk powinno być priorytetem. Zima w naszym klimacie jest i będzie okresem niedoboru pożywienia. Pola uprawne pustoszeją, a lasy nastawione na produkcję desek nie zapewniają odpowiedniego żeru. Dla-tego twórzmy remizy, które są tanią i wciąż niewykorzystywaną bazą osłonową i żerową. Zamiast kupować tony drogiej karmy na zimę, koła powinny sadzić każdej wiosny kilka-set krzewów. Ta inwestycja zwróci się nam w niedługim czasie.

Andrzej Chojnowski

Zasady selekcji powinny być proste i czytelne. Nie brakuje myśliwych, którym wystarczy kilka sekund, by właściwie ocenić rogacza czy byka. Doświadczenia zdobyte w tej materii w ostatnich latach przez zarządy okręgowe i koła łowieckie powinny zostać wykorzystane podczas prac nad ewentualnymi zmianami w zasadach selekcji

fot.

Karl

- Hei

nz V

olkm

ar

Cztery lata temu aż w 19 okręgach nie było ani jednego złotego medalu. W ostatnim sezonie tylko 5 regionów nie zdobyło złota

fot.

Krist

ofer

Han

sson

— 116 —

— 117 —

Idąc na dzika, lepiej mieć

za towarzysza brata, niż szwagra.Wszyscy niemal

strzelają. Każdy

ma coś na rozkładzie.

Tylko ja jeszcze nie

miałem nic na strzał.

Może po śniadaniu

szczęście się odwróci?Szybko suną sanie na wyznaczona

krzyżówkę. Tu spotyka je tropiciel.

Zła nowina: wilki wyszły. Szybko

zapada decyzja: tropić dalej wilki,

a odyńca zostawić w spokoju.

Powoli ściąga naganka,

dozorcy lasowi, gajowi, leśniczy,

gospodarz miotu i łowczy

– wreszcie psy; na rozkładzie

leżą cztery dziki.

Izabela z domu Czecz, żona

Włodzimierza Puchalskiego

przy strzelonym dziku

Nasze »anioły« mają

już tradycję na tych

polach działalności,

a kult Dyany liczy

wiele najzaciętszych

zwolenniczek.„Warszawski

Kurier Codzienny”, 1889

Mało kto wyznawał

się, jaki kapelusz,

kiedy i do jakich ubrań

należy nosić. Królowała

zasada: »Ubrałem się

w com tam miał!«

Krai

ny ło

wiec

kie

89 zł39 zł

Zapraszamy w podróż po łowiskach dawnej Rzeczypospolitej, po których oprowadzą wspaniałe, niepublikowane wcześniej fotografie Włodzimierza Puchalskiego oraz wspomnienia jego najbliższych.

Książkę można kupić, wpłacając na konto: „Łowiec Polski” Sp. z o.o., ul. Nowy Świat 35, 00-029 Warszawa, Bank Millennium nr: 29 1160 2202 0000 0000 3777 9066.Zamawiając tel. 22 556 82 90, 22 556 82 93, faxem 22 556 82 99, e-mailem [email protected] nabywca ponosi koszty zaliczenia pocztowego.

Krainy łowieckie Włodzimierza Puchalskiego

Promocja!