Zaczynamy drugie 50-lecie - polonia.hu file(W. Myśliwski –Traktat o łuskaniu fasoli)...

20
GLOS POLONII 3 Czy zastanawiał się pan kiedyś, jak silnie związani jesteśmy z przeszłością? Niekonie- cznie naszą. Zresztą cóż to jest nasza przeszłość? Gdzie są jej granice? To jest coś w rodzaju bliżej nieokreślonej tęsknoty, tylko za czym? Czy nie za tym, czego nigdy nie było, a co jednak minęło? Przeszłość to tylko nasza wyobraźnia, a wyobraźnia potrzebuje tęskno- ty.” (W. Myśliwski –Traktat o łuskaniu fasoli) Zastanawialiśmy się jak świętować 50- lecie istnienia naszego stowarzyszenia. Po chwili refleksji nie mieliśmy wątpliwości - chcemy się spotkać z przyjaciółmi, a jubi- leusz to tylko pretekst, bo najpiękniejsza jest przyjaźń, która nie mija z chwilą rozs- tania… Za bardzo znaczące uważamy roz- ważania nad tożsamością bratanków, nad istotą nadzwyczajnego zjawiska jakim jest przyjaźń polsko-węgierska. Rozmyślania o historii i obowiązkach narodowych. Spot- kania z przyjaciółmi. Pozwólcie Państwo, że posłużę się słowami Antoine de Saint-Exupéry: „Przy- jaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać”. Zastanawiamy się kim jesteśmy, skąd przychodzimy, dokąd dążymy… 50 lat to ogromny szmat czasu, ale próbując jego oceny nie szukajmy winnych za „błędy młodości”, lecz przyjmijmy swoją odpo- wiedzialność za przyszłość. Bożena Bogdańska-Szadai Elgondolkodott-e valaha azon, hogy milyen erősen kötődünk a múlthoz? Nem feltétlenül a sajátunkhoz. De mi is a múltunk, amúgy? S hol vannak határai? Ez valami meghatározhatatlan vágyakozást jelent, de mi után? Vajon nem azután, ami talán soha nem is volt, ám mégis mulandóságba veszett? A múlt nem más, mint saját képzeletünk, s a képzeletet a vágyakozás élteti.” (W. Myśliwski – Értekezés a babfejtésről) Bizony, gondolkodtunk azon, hogy hogyan ünnepeljük egyesületünk fennál- lásának 50. évfordulóját. Egy kis tűnődés után nem volt kétséges – a barátainkkal szeretnénk találkozni, s az évforduló csak ürügy, mert maga a barátság a legszebb, mely az elválással se múlik el... Nagyon is jelentőségteljesnek tartjuk a barátaink identitásán való töprengéseket; egy olyan rendkívüli jelenség fölött, ami- lyen a lengyel-magyar barátság. Mintahogy a történelem és nemzeti kötelességekről való elmélkedést is. Ám végül: a bará- tokkal való találkozást. Engedjék meg, hogy Antoine de Saint- Exupéry szavait idézzem: „A barátok olyanok, mint a csöndes angyalok, akik fele- melnek minket, mikor szárnyaink elfeledték, hogyan kell repülni”. Elgondolkodunk hát, kik is vagyunk valójában, honnan jöttünk, s merre tar- tunk... 50 év borzalmasan nagy idő, de megpróbálkozva értékelésével, ne ke- ressünk felelősöket a „fiatalság hibáiért”, saját felelősségünket vállaljuk a jövőért. Bożena Bogdańska-Szadai WIARA I OPTYMIZM MARIA KACZYŃSKA PIERWSZA DAMA RP O OBOWIĄZKU I WŁASNYM ZDANIU (B.B.SZADAI)... ........... 4-5 RODACY, PRZYJACIELE ........... 5 TOŻSAMOŚĆ BRATANKÓW (ATTILA SZALAI) ....................... 6-7 50. LAT, TO PÓŁ WIEKU .......... 8 O PRZESZŁOŚCI Z MYŚLĄ O PRZYSZŁOŚCI ( KS . LESZEK KRYŻA) ...................... 8 STRAŻNIK PAMIĘCI POLAKÓW............................ ...9 WOLA IDENTYFIKACJI .......... 10 WĘGIER Z POLSKIM SERCEM .............. 10 Z HISTORII STOWARZYSZENIA (J. KOCHANOWSKI) .................... 11 FURAŻ PEGAZA (A. BENZA-ROMANOWSKI ASZTALOS) .......................... 12-13 HATÁRTALANUL …………… ..... 14 WYSOCKI LÉGIÓ …………… .... 15 Z ŻYCIA STOWARZYSZENIA... 16 AZ EGYESÜLET ÉLETÉBŐL…… 16 POLONIJNY OGRÓD (A. STRASZEWSKI) ................. 17-19 PEKIN BRATANKÓW (A. KALINOWSKI) ....................... 20 KIEDY SAM UDZIAŁ JEST ZWYCIĘSTWEM ..................... 21 CZERWONY TULIPAN – OLSZTYN KOCHAM ............... 21 KONTAKTY ............................ 22 INFORMACJE KONSULARNE ....................... 22 ZAPRASZAMY ........................ 22 ROCZNICE ............................ 22 Zaczynamy drugie 50-lecie A következő 50 év küszöbén SPIS TREŚCI

Transcript of Zaczynamy drugie 50-lecie - polonia.hu file(W. Myśliwski –Traktat o łuskaniu fasoli)...

Page 1: Zaczynamy drugie 50-lecie - polonia.hu file(W. Myśliwski –Traktat o łuskaniu fasoli) Zastanawialiśmy się jak świętować 50-lecie istnienia naszego stowarzyszenia. Po

GŁOS POLONII 33

� „Czy zastanawiał się pan kiedyś, jak silniezwiązani jesteśmy z przeszłością? Niekonie-cznie naszą. Zresztą cóż to jest naszaprzeszłość? Gdzie są jej granice? To jest coś wrodzaju bliżej nieokreślonej tęsknoty, tylko zaczym? Czy nie za tym, czego nigdy nie było, aco jednak minęło? Przeszłość to tylko naszawyobraźnia, a wyobraźnia potrzebuje tęskno-ty.”

(W. Myśliwski –Traktat o łuskaniu fasoli)

Zastanawialiśmy się jak świętować 50-lecie istnienia naszego stowarzyszenia. Pochwili refleksji nie mieliśmy wątpliwości -chcemy się spotkać z przyjaciółmi, a jubi-leusz to tylko pretekst, bo najpiękniejszajest przyjaźń, która nie mija z chwilą rozs-tania…

Za bardzo znaczące uważamy roz-ważania nad tożsamością bratanków, nadistotą nadzwyczajnego zjawiska jakim jestprzyjaźń polsko-węgierska. Rozmyślania ohistorii i obowiązkach narodowych. Spot-kania z przyjaciółmi.

Pozwólcie Państwo, że posłużę sięsłowami Antoine de Saint-Exupéry: „Przy-jaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas,kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać”.

Zastanawiamy się kim jesteśmy, skądprzychodzimy, dokąd dążymy… 50 lat to

ogromny szmat czasu, ale próbując jegooceny nie szukajmy winnych za „błędymłodości”, lecz przyjmijmy swoją odpo-wiedzialność za przyszłość.

Bożena Bogdańska-Szadai

� „Elgondolkodott-e valaha azon, hogymilyen erősen kötődünk a múlthoz? Nemfeltétlenül a sajátunkhoz. De mi is a múltunk,amúgy? S hol vannak határai? Ez valamimeghatározhatatlan vágyakozást jelent, de miután? Vajon nem azután, ami talán soha nem isvolt, ám mégis mulandóságba veszett? A múltnem más, mint saját képzeletünk, s a képzeleteta vágyakozás élteti.”

(W. Myśliwski – Értekezés a babfejtésről)

Bizony, gondolkodtunk azon, hogyhogyan ünnepeljük egyesületünk fennál-lásának 50. évfordulóját. Egy kis tűnődésután nem volt kétséges – a barátainkkalszeretnénk találkozni, s az évforduló csakürügy, mert maga a barátság a legszebb,mely az elválással se múlik el...

Nagyon is jelentőségteljesnek tartjuk abarátaink identitásán való töprengéseket;

egy olyan rendkívüli jelenség fölött, ami-lyen a lengyel-magyar barátság. Mintahogya történelem és nemzeti kötelességekrőlvaló elmélkedést is. Ám végül: a bará-tokkal való találkozást.

Engedjék meg, hogy Antoine de Saint-Exupéry szavait idézzem: „A barátokolyanok, mint a csöndes angyalok, akik fele-melnek minket, mikor szárnyaink elfeledték,hogyan kell repülni”.

Elgondolkodunk hát, kik is vagyunkvalójában, honnan jöttünk, s merre tar-tunk... 50 év borzalmasan nagy idő, demegpróbálkozva értékelésével, ne ke-ressünk felelősöket a „fiatalság hibáiért”,saját felelősségünket vállaljuk a jövőért.

Bożena Bogdańska-Szadai

WIARA I OPT YMIZM MARIAKAC ZYŃSKA P IERWSZA DAMA RPO OBOWIĄZKU I WŁASNYMZDANIU (B .B .SZADAI ) . . . . . . . . . . . . . . 44--55

RODACY, PRZYJACIELE . . . . . . . . . . . 55

TOŻSAMOŚĆ BRATANKÓW (ATTILA SZALAI ) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 66--77

50. LAT, TO PÓŁ WIEKU. . . . . . . . . . 88

O PRZESZŁOŚCI Z MYŚLĄ O PRZYSZŁOŚCI (K S . LESZEK KRYŻA) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 88

S TRAŻNIK PAMIĘCIPOLAKÓW.. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. .. ..99

WOLA IDENT YFIKAC JI . . . . . . . . . . 1100

WĘGIER Z POLSKIM SERCEM. . . . . . . . . . . . . . 1100

Z HIS TORI I S TOWARZYSZENIA (J . KOCHANOWSKI ) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 1111

FURAŻ PEGAZA (A . BENZA -ROMANOWSKI ASZTALOS) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 1122--1133

HATÁRTALANUL …………….. . . . 1144

W YSOCKI LÉGIÓ …………….. . . 1155

Z ŻYCIA S TOWARZYSZENIA . . . 1166

AZ EGYESÜLET ÉLETÉBŐL…… 1166

POLONIJNY OGRÓD (A . S TRASZEWSKI ) . . . . . . . . . . . . . . . . . 1177--1199

PEKIN BRATANKÓW (A . KALINOWSKI ) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 2200

KIEDY SAM UDZIAŁ JES TZW YCIĘS T WEM. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 2211

C ZERWONY TULIPAN – OLSZT YN KOCHAM. . . . . . . . . . . . . . . 2211

KONTAK T Y. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 2222

INFORMAC JE KONSULARNE. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 2222

ZAPRASZAMY. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 2222

ROC ZNICE. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 2222

Zaczynamy drugie 50-lecie

A következő 50 év küszöbén

SSPPIISS TTRREEŚŚCCII

Page 2: Zaczynamy drugie 50-lecie - polonia.hu file(W. Myśliwski –Traktat o łuskaniu fasoli) Zastanawialiśmy się jak świętować 50-lecie istnienia naszego stowarzyszenia. Po

� Na ile bycie żoną Prezydenta jesttrudnym i jak fakt ten zmienił Paniżycie?

Nigdy nie zastanawiałam się czy mojeżycie jest trudne. Zapewne tak, ale jestrównież ciekawe i pełne rozmaitychwyzwań, którym staram się sprostać.Nasze życie osobiste zmieniło się. Niejesteśmy już „prywatnymi” osobami i towyznacza pewne ograniczenia. RolaPierwszej Damy jest w pewnym sensiesłużbą. Moje obowiązki określa pro-tokół dyplomatyczny i kalendarz prezy-denta. Częściowo również moja własnaaktywność związana z rozmaitymipatronatami i działalnością społeczną.Czynię to z przyjemnością i satysfakcją.Cieszę się, gdy mogę w jakimś stopniupomóc w rozwiązaniu z pozoru „nie-rozwiązywalnych” spraw czy proble-mów. Oczywiście, prywatnie jestemżoną, matką i szczęśliwą babką. Okazjii czasu do spotkań z rodziną nie mamzbyt wiele, ale kobiety pracujące zawo-dowo często też muszą godzić obowią-zki rodzinne z pracą.

� Jako osoba od dawna mieszkającapoza Krajem obserwuję trudności zprzekazywaniem polskich tradycji kul-turowych naszej młodzieży. Bardzoprzyczyniło się do tego również otwar-cie granic. Po III Zjeździe PoloniiŚwiata, w którym miałam możliwośćuczestniczyć wiem, że sprawy emi-gracji są bardzo trudne. Na ile fala pol-skiej najnowszej emigracji będziemiała wpływ na przyszłość kulturowąpolskich dzieci przebywających, czyrodzących się właśnie na emigracji ijak według Pani Polska powinnatworzyć związki z najmłodszą Polonią,aby jej nie stracić?

Oczywiście, uważam, że Polska po-winna podtrzymywać związki z naj-młodszą Polonią, a polskie placówkikulturalne, edukacyjne i ośrodki polo-nijne powinny zachęcać Polaków do ut-rzymywania stałych kontaktów z kra-jem. Dawniej emigracja miała bardzo częs-

to problemy z możliwością powrotu doPolski czy kontaktami z ojczystym kra-jem. Dziś mamy znacznie większą swo-bodę poruszania się. Wyjazdy, najczęś-ciej zarobkowe, nie muszą już wiązaćsię z pozostawaniem na stałe. Kontaktyi związek z Polską nowych emigrantów(których w ostatnich latach wyjechało,jak się szacuje, ok. 1,5 mln) są dziękiinternetowi czy telewizji satelitarnej

znacznie łatwiejsze.Ten łatwy dostęp poz-wala emigracji na ucze-stniczenie, nawet zwielkiej odległości, wwydarzeniach krajo-wych i zdobywanie wie-dzy o tym, co cieka-wego wydarzyło się wPolsce, nie tylko wświecie polityki.

W przypadku dłuż-szego pobytu wybór jakwychowywać dziecko wnowym kraju zawszestanowi pewien pro-blem. Trzeba zadaćsobie pytanie, czy wy-chowywać dzieci wtradycji polskiej, czypozwolić im na zakorze-nienie się w nowymmiejscu. Kontakty zPolską, kultywowanietradycji zależą w dużymstopniu od samych ludzi– jeśli chcą, na pewnojest to możliwe. Pla-cówki dyplomatyczne ikulturalne za granicą,organizacje polonijnestwarzają takie możli-wości organizując różneimprezy skupiające Polaków, ale teżpromując polską kulturę. Zresztą emi-granci siłą rzeczy przenoszą swojetradycje i obyczaje do innych krajów.Nawet w odległych latach znane byłypolskie wyroby, np. słynna szynka, jużwtedy istniały sklepy sprzedające naszespecjały, działały polskie restauracje.

Miałam okazję podczas wizyty wMeksyku obejrzeć w naszej amba-sadzie tradycyjną polską szopkę w wy-konaniu dzieci z rodzin polsko-mek-sykańskich. Wszystkie mówiły po pol-sku i cieszyły się, że znają kraj swoichrodziców.

W Waszyngtonie widziałam znakomi-cie przygotowany występ zespołuzłożonego z amerykańskich dzieci,który pokazał jak atrakcyjna dla cu-dzoziemców może być nasza kultura ihistoria. Wszystko jednak zależy odstopnia przywiązania emigrantów doOjczyzny, bo to głównie oni wychowująi kształtują młode pokolenie.

� Jakie Pani ma zdanie na temat ostat-nio modnego również w Polsce sposobużycia „single”?

Ludzie przyzwyczajają się do łatwego i„bezbolesnego” stylu życia. Zresztączęsto taki styl życia spowodowany jestwielkim zaangażowaniem w pracę,wręcz pracoholizmem, dążeniem dozrobienia najpierw kariery zawodowej,uzyskania stabilizacji materialnej, a toskutkuje odsuwaniem decyzji o zało-żeniu rodziny na dalszy plan. Nie wiemjednak czy styl życia single’a (kiedyśzwanym staropanieństwem i staroka-walerstwem) w pewnych sytuacjach niestaje się ciężarem, czy ludzie ci nieczu-ją się w końcu samotni inieszczęśliwi...

Sądzę, że tradycyjny model rodziny idomu pozostaje ciągle wartością akcep-towaną przez zdecydowaną większość.Nie przywiązywałabym wagi do pe-wnych modnych obecnie tendencji irozwiązań, gdyż mody mijają, a wświadomości społecznej rodzina, nawetnieformalna, zawsze dla każdego była ijest bazą i ostoją.

� Powiadają o Pani, że jest niepo-prawną optymistką, która zawszewidzi światło w tunelu. Na czym Paniopiera swój optymizm, przecież światdaje mało podstaw ku temu...

4 GŁOS POLONII

Wiara i optymizmMARIA KACZYŃSKA, PIERWSZA DAMA RP O OBOWIĄZKACH I WŁASNYM ZDANIU

Page 3: Zaczynamy drugie 50-lecie - polonia.hu file(W. Myśliwski –Traktat o łuskaniu fasoli) Zastanawialiśmy się jak świętować 50-lecie istnienia naszego stowarzyszenia. Po

Jestem optymistką, ponieważ taką mamnaturę… i zawsze staram się szukać wświecie, w ludziach czegoś dobrego, po-zytywnego. Wiara i optymizm budują.

� Odwiedza Pani hospicja, spotyka sięPani z ludźmi bardzo chorymi... czypolskie społeczeństwo dojrzało dootwartej rozmowy o śmierci i umiera-niu. Jak widzi Pani sprawy eutanazji?

Nie jestem pewna czy ciężko cho-rym, umierającym potrzebna jestdyskusja o umieraniu i śmierci. Wydajemi się, że ważniejsze są uczucia, po-moc, zrozumienie, serdeczne współczu-cie. Gdy rozmawiam z ciężko chorymistaram się odwrócić ich uwagę odstanu, w którym się znajdują. Wołanieo skrócenie cierpienia jest częstowołaniem o pomoc, o zainteresowanie,a nie rzeczywistą chęcią uwolnienia sięod niego.

W Polsce działa już ogólnopolskaAkcja Społeczna „Umierać po ludzku”,która ma za zadanie zachęcanie dowolontariatu, pracy w hospicjach i szpi-talnych oddziałach opieki paliatywnej.Akcji towarzyszy cykl artykułów omaterialnej, duchowej, psychologiczneji medycznej postawie wobec śmiertel-nie chorych. Stawia się pytania: jakrozmawiać z chorym, jak zwalczać ból(medycyna dysponuje obecnie zaawan-sowanymi metodami zwalczania bólu),jak oswoić się ze śmiercią bliskich,gdzie szukać pomocy. Wielu lekarzy

uważa, że uwolniony od bólu i otoczo-ny właściwą opieką bliskich i lekarzypacjent nie chce umierać.

Wiem, że na Węgrzech rozwija sięruch hospicyjny. Od października 2007roku mam zaszczyt wspólnie z PaniąErzsébet Sólyom, Małżonką PrezydentaWęgier, patronować programowi „PolaNadziei”, wzorowanym na polskichdoświadczeniach. Wiosną tego rokuzakwitły na Węgrzech pierwsze żon-kile, będące symbolem tej akcji. U naskwitną one już od lat.

� Wiadomo, że jest Pani „zawziętymekologiem” czego przykładem jest cho-ciażby sprawa Doliny Rozpudy, aleświat niestety nie traktuje zagrożeniaekologicznego należycie poważnie.

Nie uważam się za „zawziętego ekolo-ga”, tylko za osobę, która kocha przy-rodę. Uważam, że miejsca piękne,unikatowe należy chronić. Chroniącprzyrodę nie można jednak zapominaćo potrzebach ludzi związanych zcywilizacją i rozwojem kraju. Potrzebnesą harmonijne, zrównoważone dzia-łania, a nie jedynie szlachetne, ale szty-wne wytyczne.

� Z naszych obserwacji wynika, że jestPani coraz bardziej widoczna w życiupolitycznym kraju. Czy planuje Paniszersze zaangażowanie się w politykęwewnętrzną Polski i jako żona Prezy-denta chce Pani prowadzić działalnośćparapolityczną?

Nie mam i nie miałam ambicji, bywpływać na bieżącą politykę w kraju.Politykę prowadzi Prezydent RP. Mojewypowiedzi wzbudzają czasem różnereakcje i emocje, ale są one tylko od-zwierciedleniem moich osobistychpoglądów na ważne kwestie społeczne.Mam prawo do własnego zdania.

� I rodzinne pytanie: czy ma Pani cośwspólnego z rodziną Józefa Mackie-wicza, Cat Mackiewicza? (Ur. jakoMaria z Mackiewiczów wileńskich). Poraz pierwszy książka tego kontrower-syjnego, lecz fenomenalnego autora,Józefa Mackiewicza ukazała się wzeszłym roku na Węgrzech pt. „A kom-munista provokáció diadala" (AutorKiadó, tł. Palfalvi Lajos). Jakie aspektyz tradycji rodzinnej kierują Pani podej-ściem do świata?

Często zadawane jest mi to pytanie.Istotnie rodzina mojego ojca, CzesławaMackiewicza pochodziła z Wileń-szczyzny. Być może gdzieś, kiedyś byłzwiązek tych rodów, ale nie spotkałamsię z tym w naszych rodzinnych zapiskachczy wspomnieniach.

Myślę, że mój kapitał rodzinny to przedewszystkim szacunek do ludzi, historii itradycji, a także otwartość, życzliwość orazciekawość ludzi i świata.

� Serdecznie dziękuję za rozmowę.

Rozm. Bożena Bogdańska-Szadai

� Z radością, wdzięcznością, nadzieją i niewielkimniepokojem rozpoczynamy nasze świętowanie.

ZZ rraaddoośścciiąą dlatego, że mamy taką organizację naWęgrzech, która działała przez 50 nieraz niewątpliwie trud-nych lat, i która przez ten czas była miejscem pielęgnacjitradycji i kultury polskiej.

ZZ wwddzziięęcczznnoośścciiąą, że przez wszystkie te lata znalazło siętak wielu mieszkających tutaj nawęgierskiej ziemi rodaków, dla którychważne było zachowanie naszej toż-samości i polskości.

ZZ nnaaddzziieejjąą, że z naszą pomocąznajdą się chętni do kontynuowania ibudowania następnego 50-lecia.

ZZ nniieeppookkoojjeemm, ponieważ doś-wiadczamy, że grupa, która powin-na zadbać o przyszłość, a więc mło-dzież polonijną, jest jak dotąd małoaktywna. Możliwe, że zajęci budo-waniem aktualnej codzienności, niepotrafiliśmy stworzyć ku temu odpo-wiedniej formy działalności. Jednym znaszych głównych celów jest tozmienić.

ZZ cczzeeggoo jjeesstteeśśmmyy dduummnnii?? Uporządkowaliśmy siedzibę Stowarzyszenia. Unowo-

cześniliśmy przedszkole. Dokonaliśmy archiwizacji doku-mentów całego 50-lecia, czyli naszej przeszłości.

Dysponujemy nowoczesnym sprzętem elektronicznym:kamerą, aparatami fotograficznymi, komputerami, od-twarzaczami CD i DVD.

Nasz kwartalnik „Głos Polonii”cieszy się coraz większym uznaniem ipopularnością. Organizujemy pomocsocjalną powołując Fundację Pomocy

Polakom.Dziękujemy Wszystkim za

pomoc, za udział w życiu Stowa-rzyszenia, za wsparcie. Jedno-cześnie zwracamy się z apelem dotych, w których płynie polskakrew i tych, którzy z nami sympa-tyzują: Pomóżcie aby było jeszcze

co najmniej jedno 50-lecie!

dr Halina Csúcs Lászlóné prezes PSK im. J. Bema

na Węgrzech

Rodacy, Przyjaciele!

GŁOS POLONII 5

Page 4: Zaczynamy drugie 50-lecie - polonia.hu file(W. Myśliwski –Traktat o łuskaniu fasoli) Zastanawialiśmy się jak świętować 50-lecie istnienia naszego stowarzyszenia. Po

6 GŁOS POLONII

ZZaa lluuttnniiąą HHoommeerraa� W moim rozumieniu wyznanie tożsamościznaczy identyfikowanie się z pewnymi wartoś-ciami, tradycjami, cechami, dzielenie sięodpowiedzialnością za przeszłość, teraźniej-szość i przyszłość. A zatem według takiegopodejścia co znaczy być Węgrem? Zadawanomi takie pytanie nie raz... Od kiedy poznałemsłowa Gyuli Illyésa – „Węgrem jest ten, któryWęgrem się czuje” – zasadniczo utożsamiamsię z tą odpowiedzią, ale z pewnymi uzupeł-nianiami, o których piszę poniżej.

Naukowcy przez długi czas wyśmiewaliHeinricha Schliemanna, który ani naukowcemnie był, ani nie był wykształconym archeolo-giem, za to uporczywie wierzył Homerowi iposzukiwał Troi tam, gdzie ją w „Iliadzie”poeta opisywał. I jak wiadomo, znalazł słynnemiasto, aż siedem jego warstw dziejowych,mało tego, nawet natrafił na skarby Priama.Czyli lutnia Homera podawała szczerąprawdę! Tak samo wierzę naszym podaniom ilegendom, zarówno czy to chodzi o pokre-wieństwo lub pochodzenie Węgrów odScytów, Hunów i Awarów, czy o „akt zajęciaOjczyzny”, wydarzenie, które dawniej nazy-wano „powracaniem do Ojczyzny”. Jest to dlamnie bardzo logiczne, biorąc pod uwagę, żeScytowie – wiemy od Herodota – zamieszki-wali już Dolinę Karpacką. I pewnie część ichzostała tu po powrocie reszty na Wschód. Sąpewne wskazówki ku temu, że Hunowie takżetraktowali zajęcie tej żyznej niecki jakoponowne odzyskanie utraconych włości.

ZZaappiissaannee ww ggeennaacchhObjętość tego tekstu nie pozwala naszczegółową analizę wszelkich warstw naszejTroi. Skoro moja skromna rozprawa jestskierowana do polskiego czytelnika, popa-trzmy na bliski nam obu temat – skąd siębierze na przykład odwieczna przyjaźń polsko-węgier-ska?

Nauka ma gotową suchą odpowiedź: wspól-nota interesów tych dwóch państw i narodówzbliżyła nas... ot i tyle ... no i nie należy owi-jać mrokiem mistyki tej tak prostej sprawy.

Owszem, jest to niezmiernie proste i logi-czne, tylko w nieco innym rozumieniu.Zacznijmy od znanego porzekadła: „Polak,Węgier dwa bratanki”. Tak to brzmi po polsku.Węgierska wersja mówi: „Magyar, lengyel, kétjóbarát”, czyli „Polak, Węgier dwaj (dobrzy)przyjaciele”. Zastanówmy się zatem: Polacyjakby coś głębiej mieli zapisane w genach,skoro o bratankach wspominają. Przyjaźńprzyjaźnią, ale pokrewieństwo to jest inna,bliższa kategoria, oznaczająca wspólnotę krwi.Rodzi się pytanie: Czy jest to możliwe między

Scytami i Słowianami? Oczywiście, że nie.Lecz między Scytami i Sarmatami już jaknajbardziej. (Zostawmy teraz na boku wyś-miewaczy sarmatyzmu w Polsce, dla naukow-ców jest to taką samą fatamorganą jak scy-tyzm Węgrów).

Sarmaci byli takim samym nomady-zującym, pasterskim, hodującym dużo bydła ikoni wojowniczym narodem jak wszystkieinne odmiany Scytów. Przebywali w DolinieKarpackiej już przed Hunami, do którychzresztą później przyłączyli się. Po upadkupotęgi Attili przenoszą się na północnyzachód, ostatnie oficjalne wzmianki o nichpochodzą niby z terenów położonych wokółobecnej Pragi czeskiej. Po czym ponoć wszel-ki ślad o nich zaginął.

Czy rzeczywiście? O czymś innym świad-czą zapiski w dokumencie znanym jakoGeograf Bawarski, w którym zakonnik i

podróżnik, kronikarz Ludwika II Niemiec-kiego, władcy królestwa wschodniofrankij-skiego podaje ciekawy opis wydarzeń. Otóżtenże duchowny w VII wieku otrzymał odswojego władcy zadanie, by udać się w posel-stwie do wodza Polan do Gniezna. Tak się teżdzieje. Zgodnie ze swoim zwyczajem „amba-sador” ów precyzyjnie opisuje wszystko, cowidzi po drodze: przyrodę, ludzi, obyczaje.Przekracza Odrę, wreszcie ciężkie wozy w

asyście paru uzbrojonych drabantówdojeżdżają do grodu Polan, który jednakokazuje się być pusty. Jest środek lata i miejs-cowa straż informuje gościa, że o tej porzeroku władca ze swoim dworem zawszewyprowadza się na położone na wschodnichrówninach pastwiska. (Zupełnie to normalnedla Scytów: bo zwykli oni latem na różnychpastwiskach z bydłem, zimą przy rzekach –zawsze w tym samym miejscu – prowadzićtzw. półosiadły tryb życia). Zdziwiony zakon-nik udaje się więc dalej by spotkać wodzaPolan. Tymczasem wspomina o kraju przeznich zamieszkałym, a w opisach Morze Bał-tyckie – on chyba wie dlaczego – nazywaMorzem Sarmackim…

KKiimmżżee ttyy,, ppaanniiee bbeezz kkoonniiaa??Wreszcie nasz poseł jest na miejscu. Otaczajągo jeźdźcy na zgrabnych wierzchowcach,wszyscy odziani w łuskowate skórzanepancerze (u niektórych konie też), mają długiedzidy, po bokach szable, łuki, strzały, na ple-cach okrągłe lekkie tarcze. Wypisz, wymaluj –sarmacka jazda. Przyprowadzają gościa dowodza. Ścieżka prowadzi między sporymiokrągłymi namiotami, pokrytymi wojłokiem.Kronikarz nigdy w życiu nie widział wcześniejjurty, ale z jego dokładnych opisów bezbłędniemożna rozpoznać przenośne domy nomadów.W tej oto scenerii pojawia się na pięknym

Tożsamość bratankówWszyscy znamy powiedzenie „Polak Węgier dwa bratanki”, ale czy tak naprawdę wiadomodlaczego tak zwykliśmy mówić? Na to bardzo interesujące pytanie czytelnikom „Głosu Polonii”próbuje odpowiedzieć Attila Szalai, węgierski dziennikarz i publicysta, autor poniższego tekstu,wybitny koneser często zawiłych spraw polsko-węgierskich. Redakcja

Attila Szalai

Page 5: Zaczynamy drugie 50-lecie - polonia.hu file(W. Myśliwski –Traktat o łuskaniu fasoli) Zastanawialiśmy się jak świętować 50-lecie istnienia naszego stowarzyszenia. Po

GŁOS POLONII 7

koniu błyszczący złotem i srebrem dumnywojownik – kronikarz ma przed sobą wodzaPolan. Przedstawia cel swojej podróży, ale za-notowuje obrażony, że co to za zarozumiały inieuprzejmy ten władca, skoro przyjmując go– wysłannika wielmożnego wnuka KarolaWielkiego – nawet nie raczył zsiąść z konia.Ani on, ani jego świta.

Zapewnie biedny zakonnik nie znałznaczenia określenia Hunów, Awarów i Węg-rów, no i jak się okazuje Sarmatów czyli syno-nimu człowieka skrajnie biednego, a więcniewiele znaczącego. Taki nieszczęśnik jestwłaśnie „földönfutó”, czyli biegnącym poziemi, bo nawet konia nie ma… A tenże towspomniany Geograf Bawarski przybył nawozie, a nie konno i stał na ziemi przedwodzem Polan. Nie wzbudzał więc większegoszacunku wśród ludu, który – jak kronikaopisuje – je, pije, rozmawia, i wszystko innerobi w siodle, tylko wtedy zeskakując naziemię, jeśli to jest absolutnie konieczne.

Z przekazów poczciwego posła wiemy, żePolanie, jak gdyby arystokracja, a możepewnego rodzaju szlachta, panowali nadinnym ludem, mieszkającym w ziemiankachprzez okrągły rok i uprawiającym ziemię. Arównież język Polan wyraźnie różnił się odjęzyka ludów im poddanych.

Polanie byli Sarmatami, a lud im poddanyto Słowianie. A dlaczego mówią późniejsiPolacy słowiańskim językiem? Z tego samegopowodu, jak w poważnej mierze genetycznie iczęściowo pod względem kultury tureckiegopochodzenia Bułgarzy. Słowianie byli podbiciprzez wojowniczych nomadów, którzy łączylisię z ich kobietami, a urodzone dzieci zaczęłymówić oczywiście językiem matki. Tak więc wsposób zupełnie naturalny wystarczyło parępokoleń do całkowitej zmiany języka. Językjęzykiem, a geny genami...

PPrrzzyyjjaacciieellee,, aa rraacczzeejj bbrraattaannkkiiPolacy mówią o Węgrach – bratanki. W latach90-tych zeszłego stulecia Rada Europyzainicjowała program naukowy, stawiając zacel opracowanie mapy genetycznej Europy.Wyniki ogłoszono na progu drugiego tysiącle-cia. Ogłoszono, lecz nie nadano temu

należytego rozgłosu. Władcy mediów – i oczy-wiście ci, którym zależy na z góry określonychwynikach badań naukowych – wiedządlaczego. Wyniki bowiem były niezmiernieciekawe i zagrażające utartym przekonaniom.Między innymi okazało się, że Węgrzy majątylko kilka procent genów ugrofińskich isłowiańskich, za to przeszło trzydzieści pro-cent starotureckich i wschodnich.

I rzeczywiście, sensację przemilczano. Nietylko u nas na Węgrzech ale w Polsce też,choć Polacy także powinni być poruszeni tymidociekaniami. Okazało się bowiem, że genety-cznie najbliższymi narodami do Węgrów sąwłaśnie Polacy i Ukraińcy. Ci ostatni z tychterenów, którędy wędrowali nasi praprzod-kowie. Krótko mówiąc: Polacy mają rację, gdyuważają nas za bratanków!

W związku z tym popatrzmy na to, co siędziało pod koniec IX wieku i w następnymstuleciu w Dolinie Karpat. Przybywają Węgrzy,przejmują dziedzictwo po Hunach i Awarach.Mają zamiar osiedlić się na dobre, gdyż zdająsobie sprawę z tego, że dalej na Zachód niemożna się już posunąć ale i z tego, że naWschód także nie ma możliwości powrotu.Nie mogą sobie pozwolić na przegraną.

Czasy roszad ostatecznie minęły. Natomiastżeby zbudować osiadły tryb życia, potrzebnejest parę dziesiątek lat pokoju. Zgodnie zodwiecznym zwyczajem pokazują swoją siłęotaczającym ich ludom, zmierzają się nimi,zwyciężają, osłabiają, wszystko po to, żeby imprzez dłuższy czas nie chodziły po głowiepomysły o najazdach. Prewencyjne wojny sąprowadzone zaś w każdym kierunku, z wyjąt-kiem północnego pasa granicznego. Co więcej,osady strażnicze żyją w największym pokoju zsąsiednimi wioskami Wiślan czy Lendzian copotwierdzają badania archeologiczne naprzykład pod Przemyślem w pobliżu PrzełęczyDukielskiej.

Dlaczego? Odpowiedź prosta jak na dłoni:nasi ancestorzy (między innymi z pieśni poe-tów-guślarzy) już doskonale wiedzieli opokrewieństwie Sarmatów z nami, pamiętali,że nawet na Wzgórzu Wawelskim całkiemniedawno – ślady archeologiczne wskazują nato – panował awarski wódz, który nosił na tar-

czy obraz złotego smoka(!). A to jasne, że nakrewnych czy bratanków się nie napada…Nawet potrzeb podobnych nie ma. Witali sięwięc z nimi jak starzy znajomi, a od samegopoczątku ponownego ożywiania więzi szcze-powych z chęcią zawierali między sobą sto-sunki rodzinne. Świadczą o tym chociażbytakie fakty, jak pierwsze małżeństwo wodzaGejzy, ojca Vajka (późniejszego św. Stefana)oraz powtarzające się wydarzenia, że kiedyjakiemuś rodowi robiło się gorąco pod stopa-mi w kraju, to przeważnie szukał on schro-nienia w Polsce. (Vide m.in. los Beli z Árpá-dów, który na uchodźstwie u Polan ożenił sięz polską księżniczką Rychezą, a ich synWładysław później stał się jednym z najwięk-szych królów Węgier). Przykłady możnamnożyć w nieskończoność.

FFaattaammoorrggaannaa ooddbbiicciieemm rrzzeecczzyywwiissttoośścciiWymienione tu „mistyczne” rozważania ofi-cjalna nauka – jak wspomnieliśmy wyżej –zaszereguje do niepoważnych dywagacji,potraktuje jak branie za dobrą monetębłądzenia w chmurach. Niemniej fatamorgana– nota bene występująca przeważnie na wiel-kich równinach, które nasi przodkowieprzemierzali na grzbietach koni – ma to dosiebie, że obraz jawiący się na niebie pokazu-je coś do góry nogami, jak gdyby było to odbi-cie w lustrze. Ale do odbijania owego czegośpotrzebne jest coś na wskroś rzeczywistego,które jak najbardziej stoi na nogach właściwiei to chyba nie podlega dyskusji!

A każdy mit zawiera chociażby ziarenkoprawdy. Nieraz okazuje się, że całkiem sporeziarenko – jak widać na przykładzie Schlie-manna i „Iliady”.

Szukając tożsamości polecam wszystkim,żeby czytali dużo poezji, słuchali z uwagąpieśni ludowych, zaznajomili się z treściąpodań i legend, bo tylko w ten sposób mamyszansę wymacać w głębiach czasu najdalsze inajdelikatniejsze korzenie. W dodatku splą-tane ze sobą, jak pięknie stwierdził Worcell,wspominając o dwóch odwiecznych dębach.Bez tych cieniutkich części żywego organizmunasze jestestwo umiera, podobnie do wyr-wanej z ziemi rośliny, która skutkiem brutal-nego czynu zostawia w grudach te swojeresztki, dzięki którym potrafi wsysać do żyłżyciodajne pierwiastki. A jak tego zabraknie tomy ludzie – podobnie jak rośliny – tracimyprzynależne nam cechy.

Jestem więc Węgrem, bo Węgrem się czuję.A ta moja węgierskość składa się ze Scytów,Hunów, Awarów, Sarmatów i jeszcze kto wiez jakich pierwiastków wsysanych do łańcuchagenów. Ale tak naprawdę liczy się kim byliśmypierwotnie. Wiadomo, że embrion ludzki pod-czas swojego rozwoju przemierza całą drogęewolucji. Mając świadomość tego wszystkiegouważam, iż nic w tym dziwnego, że w podej-rzanie łatwy sposób utożsamiam się także zpolską duszą. I jestem ogromnie rad, że może-my gościć Polaków wśród nas, chyba od zaw-sze aż do dnia dzisiejszego właśnie jakokrewnych. Cóż – przecież jesteśmy Bratan-kami… AAttttiillaa SSzzaallaaii

Szerzej o powyższych zagadnieniach będziemożna czytać w przygotowywanym przez nasząredakcję do druku „Zeszycie historycznym”.

Scytowie

Page 6: Zaczynamy drugie 50-lecie - polonia.hu file(W. Myśliwski –Traktat o łuskaniu fasoli) Zastanawialiśmy się jak świętować 50-lecie istnienia naszego stowarzyszenia. Po

� Jesienne miesiące to dla nas Polakówżyjących na Węgrzech czas jubileuszów.Najpierw 100-lecie przybycia pierwszegoduszpasterza ks. Wincentego Danka,Złoty Jubileusz Polskiego Stowarz-yszenia Kulturalnego im. Józefa Bema i15-lecie działalności StowarzyszeniaPolskich Katolików na Węgrzech p.w.św. Wojciecha. Każdy jubileusz pobudzado refleksji nad czasem minionym i nadprzyszłością.

Świętowanie jubileuszu to odwoły-wanie się do przeszłości z myślą o przy-szłości.

Pozwólcie Szanowni Czytelnicy, że dojubileuszowych refleksji dodam myśliJana Pawła II, którego trzydziesta rocz-nica wyboru na Stolicę Piotrową przypa-da w październiku.

Są to swoiste „apele” skierowane doPolaków podczas wizyt w różnych kra-jach świata.

„Jeśli odwołujemy się do przeszłości,jeśli przyglądamy się naszemu «dziś», toczynimy to przede wszystkim z myślą iz troską o przyszłość. Bo, «Naród, którypozwala się odciąć od tradycji, schodzido poziomu plemienia»” (A. Słonimski).

„O przyszłości zaś nie można myślećspokojnie, gdy się zapomina o przesz-łości. Bez niej nie można odnaleźć anipogłębić swej tożsamości. Myśląc oprzyszłości nie można odcinać tychkorzeni, z których się wyrasta, bo one sąkluczem do zrozumienia nas samych”.

„To wasze teraz, to dziś i rodzące sięjutro wyłania się z przeszłości, ma swojąhistorię. Historię przeszło tysiącletniegopaństwa i ochrzczonego narodu. Wy-

rasta ze wspólnych dziejów, wspólnegojęzyka (czasem może zapomnianego lubnie nauczonego), ze wspólnej kultury, zewspólnych uczuć. Przeszłości tej wsty-dzić się nie musimy. Była niejednokrot-nie bardzo trudna, obfitowała czasem wtragedie, po których przychodziło zmart-wychwstanie, bo obfity był przedewszystkim trud wierności, by nie za-wieść Ojczyzny, narodu, Boga, Kościoła,by nie zdradzić człowieka, nie odstąpićod ducha Ewangelii. Z tego wszystkiegorodziło się i pogłębiało poczucie godnoś-ci człowieka, umiłowanie prawdy, spra-wiedliwości, wolności pojętej po chrześ-cijańsku, «wolności naszej i waszej». Takrósł duch tolerancji i solidarności, któraw tym dziesięcioleciu przybrała tak bar-dzo chrześcijański i polski kształt, i stałasię wyzwaniem nie tylko na naszejziemi, ale dla świata całego”.

Do wszystkich Rodaków, braci isióstr, przemawiam więc słowaminaszego poety:

„Ale nie depczcie przeszłości ołtarzy,Choć macie sami doskonalsze wznieść;Na nich się jeszcze święty ogień żarzy,I miłość ludzka stoi na ich straży,I wy winniście im cześć!”

(A. Asnyk)

„Człowiek, naród, musi opierać się nadoświadczeniach dziejowych i czerpać znich mądrość, siłę, program. Dziesięćwieków naszej przeszłości religijnej, na-rodowej i państwowej, dziesięć wiekównaszej kultury tak bardzo humanisty-cznej, bo chrześcijańskiej, jest wspólnąwłasnością i dziedzictwem, wyposa-

żeniem i bogactwem, z którego wciąż nanowo musimy czerpać”.

opr. ks. LLeesszzeekk KKrryyżżaa SChr.

Od początku swojego istnienia Stowarzyszenie im. J. Bema solidaryzowało się ze swoimirodakami i tymi, którym nowy porządek polityczny zamknął wrota Domu Polskiego naKőbányi w latach 50-tych oraz z tymi, którzy jako młoda Polonia przybywali w latach 60 i 70-

tych na Węgry. Tam dzieci polonijne uczyły się języka ojczystego, poznawały kulturę polską, tam świę-towano po polsku. Także seniorzy i ci najmłodsi znaleźli godne miejsce w szeregach organizacji.

To organizacje cywilne, praca społeczna wielu rodaków pomogła usprawnić wprowadzeniesamorządów mniejszości polskiej na Węgrzech.

W imieniu Ogólnokrajowego Samorządu Mniejszości Polskiej pragnę pogratulować i podziękowaćwszystkim, którzy własnym trudem wspomagali pracę Stowarzyszenia, a Zarządowi życzę dużo sił, abymogli sprostać nowym wyzwaniom Polonii.

MMoonniikkaa MMoollnnáárrnnéé--SSaagguunnprzewodnicząca OSMP

„50 lat, to pół wieku doświadczeń”

O przeszłości z myślą o przyszłości

8 GŁOS POLONII

Page 7: Zaczynamy drugie 50-lecie - polonia.hu file(W. Myśliwski –Traktat o łuskaniu fasoli) Zastanawialiśmy się jak świętować 50-lecie istnienia naszego stowarzyszenia. Po

� WW rrookkuu 22000088 llaauurreeaatteemm nnaaggrrooddyy śśwwiięętteeggooWWłłaaddyyssłłaawwaa zzoossttaałł ppaann AAnnddrrzzeejj PPrrzzeewwooźźnniikksseekkrreettaarrzz ggeenneerraallnnyy RRaaddyy OOcchhrroonnyy PPaammiięęccii WWaallkkii MMęęcczzeeńńssttwwaa,, kkttóórryy ww DDnniiuu śśww.. WWłłaaddyyssłłaawwaappoowwiieeddzziiaałł:: „Każda nagroda jaką człowiekotrzymuje niesie z sobą radość i przyjem-ność, i właśnie za tę radość i przyjemnośćchcę węgierskiej Polonii podziękować. Alenagroda to też zobowiązanie, które jestznacznie silniejsze. To jest zobowiązanie wstosunku do tych pokoleń Polonii węgier-skiej, także do mojego śp. profesoraWacława Felczaka za to, że dziedzictwo,które przez lata tworzyli i pozostawili, będęmógł w jakiś sposób pielęgnować i pomócPaństwu żeby było ono pielęgnowane. Alejest to też zobowiązanie w stosunku dopatrona nagrody, a przede wszystkim dowartości, które wyznawał, które sąprzesłaniem nagrody, wręczonej mi dzisiajprzez Państwo. Myślę, że warto być wiernymtym wartościom dlatego, że to one przezcałe wieki, zwykle w bardzo trudnych mo-mentach, budowały naszą tożsamość i poz-woliły przertwać Polakom nie tylko naWęgrzech, ale także w wielu innych częś-ciach świata poza Polską. Polonia węgierskajest wspólnotą, a każdą wspólnotę kształtująprzede wszystkim wartości i to one - wartoś-ci chrześcijańskie, które wiążą się z pos-tacią patrona nagrody, św. Władysławem -zawsze stanowiły fundament środowisk pol-skich, tak więc powinienem Państwu życzyć,żeby one Państwu przyświecały w całejdziałalności w tym wszystkim co robicie naco dzień. Ja się zajmuję sprawami pamięcinarodowej, ale to właśnie Państwo dzisiaj tu,na Węgrzech jesteście strażnikami pamiątekpolskości, strażnikami pamięci Polaków. Tanagroda sprawia mi ogromną przyjemnośćrównież dlatego, że Węgry, sprawy węgier-skie czy polsko-węgierskie były mi zawszebliskie i drogie, a towarzyszą mi one prawie20 lat i pewno jeszcze długo ze mną pozo-staną. Jeszcze raz serdecznie Państwu zaprzyjemność otrzymania nagrody dziękuję.”

� Gościem „Głosu Polonii” jest panAndrzej Przewoźnik. Serdecznie gratuluje-my Panu nagrody św. Władysława. PanieMinistrze, przed chwilą słyszałam Panaoficjalne wystąpienie wygłoszone podczasuroczystości wręczenia nagród, ale jeśliPan pozwoli mam pytanie może mniej ofi-cjalne: skąd tak naprawdę w Panu tylezainteresowania sprawami Polaków naWęgrzech?

To jest niewątpliwie efekt moich kontak-tów z prof. Wacławem Felczakiem i mojejpracy dyplomowej, która dotyczyła w pier-wszej fazie kurierów, ale tak naprawdęskończyło się na tym, że pisałem o konspi-racji polskiej na Węgrzech w czasach IIwojny światowej i to o tym wycinku pol-skiej konspiracji, który był najtajniejszy idotyczył najbardziej sekretnych i ważnychśrodowisk polskich przebywających w Kró-lestwie Węgier.

� Chce mi Pan powiedzieć, że to wystar-czyło, żeby od 20 lat z tak ogromną sympa-tią zajmować się tymi sprawami?

Niewątpliwy wpływ na to miały też innesprawy jak na przykład cały szereg kontak-tów partnerskich z bardzo wieloma histo-rykami węgierskimi, których znam od lat iz nimi współpracuję. Myślę, że ta współ-praca, wymiana poglądów sprawiła, że siętrochę zaraziłem Węgrami i tak mi zostało.Mój pierwszy pobyt na Węgrzech w roku1987 to była ogromna przygoda zobaczeniaWęgier takich troszkę innych niż sobiewyobrażałem, ale też cały szereg kontaktów,które później zaowocowały pomocą wzbieraniu materiałów do pracy. Z tegozrodziły się naturalnie przyjaźnie i to takie,które przetrwały całe lata. Moje zawodowezaiteresowanie sprawami polsko-węgierski-mi, sprawami Polonii spowodowało, że zaj-muję się tym całe lata. Nie ukrywam, żejakby popatrzeć z punktu warsztatu histo-rycznego to jestem kronikarzem czy doku-mentalistą działalności Polaków, Poloniiprzede wszystkim w okresie II wojny świa-towej i tuż po jej zakończeniu. To w sposóbnaturalny pozwala nie tylko udokumen-tować, ale także w sposób inny niż doty-chczas nakreślony w różnego rodzaju pod-ręcznikach, przedstawiać faktyczny obrazrelacji polsko-węgierskich: obraz relacjiprawdziwych, autentycznych, serdecznych,takich stosunków, które nie powodowałykonfliktów, a solidarność w trudnych mo-mentach, niosły ze sobą wzajemną pomoc,zrozumienie i bardzo często niestety dra-matyczny, wspólny los.

� Panie Ministrze nie będzie tajemnicąjeśli zdradzę, że to właśnie nasza redakcjauzyskała zgodę na wydrukowanie kilkuPana tekstów na ten temat.

Tak jest rzeczywiście. Mówimy tu ozarysie dotyczącym Polonii węgierskiej cza-sów II wojny światowej i epizodzie zuchodźctwa polskiego tzn. oddziałówArmii Krajowej na Węgrzech, które tu wroku 1943 i 44 były tworzone przez pols-kich oficerów i żołnierzy, którzy przygo-towywali się aby w momencie kiedy wkraju pod okupacją niemiecką wybuchniepowstanie, powszechne pójść na pomoctemu powstaniu. To bardzo wiele sekretów,które dotychczas nie zostały opisane, cho-ciażby tajne rozmowy z czynnikami węgier-skimi emisarjusza przysłanego tutaj z Polski,mjr. Andrzeja Sapiechy pseudonim „Tokaj”,który zawarł porozumienie z Węgramimówiące o tym, że tu na Węgrzech w 1944roku zostanie utworzony legion pancerno-motorowy, który właśnie w momencie gdywybuchnie powstanie przez Karpatypójdzie do Polski. To są sprawy bardzointeresujące, kompletnie nieznane i to nietylko w świadomości uchodźctwa polskiegona Węgrzech czy tutejszych środowiskpolonijnych, ale przede wszystkim nie są

znane w historii Polski. To jest wiele latmojej pracy, poszukiwań archiwalnych. Ztego wyłania się obraz ogromnej aktywnoś-ci Polonii węgierskiej w czasie II wojny, aleteż bardzo ciekawy obraz wielu wybitnych,ważnych i przyjaznych Polsce Węgrów,którzy pomogli Polakom przetrwać w czasiewojny.

� O tym wszystkim już niedługo czytaćbędzie można w przygotowywanym dodruku „Zeszycie historycznym”, ale jeśliPan pozwoli zmieńmy temat. Przybył Pando Budapesztu w sprawie bardzo ważnej, adotyczącej pamięci Katynia.

2010 rok to 70-ta rocznica mordu katyń-skiego. Założyliśmy wspólnie z władzamiBudapesztu, inicjatorami przyjęcia nazwyMęczenników Katynia jednego z placów wtym mieście (III dz.), a także z inicjatora-mi budowy pomnika, że wówczas zostaną

one odsłonięte. Podpisaliśmy już list inten-cyjny z władzami Budapesztu, jest przyjętekalendarium działań jakie zostaną podjętewspólnie przez Polaków i Węgrów żeby tenpomnik stanął. We wrześniu ma być roz-pisany konkurs na jego projekt. Mamnadzieję, że jeszcze w tym roku będziemożna położyć kamień węgielny pod tenpomnik i w sposób uroczysty rozpocząćproces powstania tego tak bardzo ważnegodzieła.

� Czy się nie mylę w kwestii, że jest to pier-wszy pomnik poza granicami Polski poświę-cony pamięci Katynia?

W części kontynentalnej Europy - niemówię o Wielkiej Brytanii - to będzie fak-tycznie pierwszy pomnik katyński, którypowstaje poza Polską z inicjatywy nie pol-skiej, bo jest to inicjatywa węgierska imyślę, że warto podkreślić, że nazwaniejednego z placów w Budapeszcie imieniemMęczenników Katyńskich powoduje, że jestto pierwszy na świecie plac noszący takieimię. To bardzo ważne wydarzenie i gestwynikający z wielu tradycyjnych kontaktówpomiędzy Polakami i Węgrami, ale też wiekinaszej przyjaźni i wspólnych relacji, pew-nego sentymentu, który jest obecny, a któryspowodował, że radni samorządu węgier-skiego podjęli taką właśnie decyzję.

Notowała: BBBBSSzz

GŁOS POLONII 9

Strażnik pamięci Polaków

Andrzej Przewoźnik

Page 8: Zaczynamy drugie 50-lecie - polonia.hu file(W. Myśliwski –Traktat o łuskaniu fasoli) Zastanawialiśmy się jak świętować 50-lecie istnienia naszego stowarzyszenia. Po

� ZZ ppaanneemm WWiieessłłaawweemm TTuurrzzaańńsskkiimm,, wwiicceepprreezzee--sseemm FFuunnddaaccjjii „„PPoommoocc PPoollaakkoomm nnaa WWsscchhooddzziiee”” rroozz--mmaawwiiaa BBoożżeennaa BBooggddaańńsskkaa--SSzzaaddaajjoowwaa..

Panie Prezesie, dokładnie rok temu po raz pierwszyodwiedził Pan węgierską Polonię. Jak teraz z rocznejperspektywy ocenia Pan jej kondycję?

Perspektywa roku jest dość krótka i myślę, że gdy-bym bywał tu częściej miałbym więcej spostrzeżeń.Świętowanie ma to do siebie, że pokazuje pewnąmoc i jedność środowiska, i z tej perspektywy mamwrażenie, że nie jest gorzej, a chyba nawet lepiej. Oczym świadczy chociażby fakt chęci wzajemnegospotykania się Polaków, co jak wiemy w innych kra-jach na świecie bywa różnie. Pluralizm nie zawszepolega na tym, że się wszyscy ze sobą dogadują, aleczęsto próbują się delikatnie ścigać. Mam wrażenie,że tutaj jest dobry duch współpracy pomiędzy orga-nizacjami i to jest chyba wielka wartość środowiskaPolonii węgierskiej.

Europa Środkowa – kraje Wyszehradzkie, to małopopularne miejsce na polonijnej mapie świata.Powszechnie utarło się, że Polonia ma tu lepiej, żejakoś inaczej żyje, że właściwie nie ma o czymmówić... bo tak naprawdę ważna jest Polonia naZachodzie i na Wschodzie... Jak Pan to postrzega?

Na pewno jest tak, że południe Europy, to którepozostało z dawnego bloku komunistycznego, aktóre w jakiś sposób jest objęte też naszą pomocą –a więc sytuacja jest mi bardziej znana – wyglądanieco inaczej; tu nasze środowiska otrzymują pomocpaństwa osiedlenia. Ale to nie sztuka tę pomocotrzymać. Znacznie większa sztuka pomoc tę wsposób ciekawy i dobry wykorzystać. Goszcząc wBudapeszcie zauważam, że otrzymane fundusze sądobrze zagospodarowywane, służą dobru ogółu. Napewno kraje, które są dzisiaj członkami UE tworządoskonałą bazę pewnego wsparcia, podobnie siędzieje właśnie w krajach V-4, a Węgry i Polska toszczególny związek. Myślę, że oba te kraje jeszczenie potrafiły się uporać z rozrachunkami doty-czącymi czasów komunistycznych. Jest bardzo wielepodobieństw w tym, w jaki sposób system ten na-ruszył wartości międzyludzkie i należałoby je odnowa bardziej umacniać. Bardziej trzeba poznawać

współczesną historię obu krajów – tego nigdy dosyć.Więcej mówić o 1956 roku na Węgrzech, o„Solidarności” w Polsce. Ta sprawa uporządkowaniaświadomości narodowej zarówno Polaków, jak iWęgrów na tle trudnych lat komunizmu powinnastworzyć nową jakość naszych relacji na przyszłość,trzeba pewne sprawy „odbrązowić”, trzeba tegoumieć bronić i przekazać następnym pokoleniom.

Jeździ Pan wiele po świecie, zna Pan zatemśrodowiska polonijne w wielu krajach. Tutaj naWęgrzech mamy jedną z najstarszych w Europieorganizacji polonijnych – obchodzące właśnie w tejchwili 50-lecie istnienia PSK im. J. Bema. Obchodyjubileuszu przebiegają pod hasłem „50 lat i co dalej?”.Jak Pan myśli, w czym tkwi fenomen, że sto-warzyszenie to przetrwało pół wieku i jak Pan widziprzyszłość ruchu polonijnego na świecie?

50 lat w trudnej rzeczywistości, o której mówiliśmyprzed chwilą na pewno nie byłoby okresem udanymgdyby nie zasilanie środowiska osobami, przyjeż-dżającym z Polski, jako świeży zastrzyk sił i energii.To jest fakt, którego brakuje nam dziś bardzo wśródPolaków za wschodnią granicą, gdzie elity pow-stawały na bazie tych, którzy przetrwali, mieliodwagę przyznawać się do polskości. Dzisiaj wdawnych krajach Związku Sowieckiego bardzo trud-no jest stworzyć trwałą reprezentację, która będzieposiadała strategiczne plany, umiała myśleć oprzyszłości, która będzie potrafiła zadbać o sprawę,która dotyczy chyba wszystkich środowisk – czyli oucieczkę młodych dusz. Młodzi ludzie wszędzie żyjąnowym światem, nową rzeczywistością. To nawet niejest kwestia asymilacji, to normalne działanie kultu-rowe, które powoduje, że młody człowiek kiedy stajeprzed możliwością wyboru często nieświadomierezygnuje, albo odcina się od swoich korzeni. Potemczęsto tego żałuje i nie potrafi się w tym wszystkimodnaleźć. Myślę, że Polacy na tle innych narodowo-ści w wymiarze ogólnoświatowym stanowią śro-dowisko dość specyficzne i z wielkim uporem dająświadectwo, że potrafią się wyróżnić, kultywowaćswoją miłość i przywiązanie do kultury, języka,mowy ojczystej i myślę, że jak zawsze bywało wkażdym pokoleniu teraz też będzie kwestia mądregopomysłu na młodych Polaków adekwatna do szyb-

kości przesyłu informacji i szybkości przemieszcza-nia się. Również tutaj na Węgrzech wiele trzeba zro-bić aby młodych Polaków przytrzymać przy polskichsprawach, żeby pozostawić poczucie, że byciePolakiem jest czymś nobilitującym, czymś odmien-nym, czymś co dowartościowuje miłość do krajuzamieszkania, obowiązki wobec tego kraju, alerównież obowiązki wobec Ojczyzny, wobec swoichprzodków. W Polsce obecnie bardzo popularnymjest poszukiwanie czy odtwarzanie korzeni. Są por-tale internetowe, które o tym traktują i pojawia siępewna refleksja, że nie przypadkiem mieszkamygdzie mieszkamy, nie przypadkiem czasem losyprzesuwały nas poza granice... to daje pewną mocidentyfikacji, która chyba szczególnie w strefie kra-jów, które stały się członkami UE będzie bardzoistotna. Wiele osób właśnie w tym postrzega niebez-pieczeństwo, że się wykorzenimy i zatracimy swojąświadomość. I to jest chyba ważne wyzwaniezarówno dla Polaków w kraju, jak i dla Poloniirozsianej po całym świecie, w tym również tej nadDunajem.

Węgier z „polskim” sercem� W połowie czerwca tego roku minęła 40. roczni-ca śmierci jednego z największych polonofilówwęgierskich Leó Ferdynánda Miklóssiego. Kim byłten niezwykle oddany polskiej sprawie człowiek?

Zdzisław Antoniewicz, dziennikarz WieściPolskich w swych zapiskach określił go jako „rekor-dzistę sympatyków wśród przyjaciół Polski”.Polakami, Polską i jej przeszłością zainteresował siępodczas studiów na Akademii Handlowej. Jużwówczas, na początku XX wieku, rozpocząłinicjowanie solidarnościowych manifestacji narzecz odzyskania niepodległości kraju „bratan-ków”. Przełomo-wym momentem w jego życiu byławizyta wraz z liczną delegacją młodzieży węgier-skiej na uroczystościach grunwaldzkich wKrakowie w 1910 roku (na zdjęciu odsłonięty wów-czas pomnik grunwaldzki). Jak sam po latachtwierdził: zakochał się wtedy w tym kraju „narozbój”. Jeszcze w tym samym roku, mając 21 lat,założył Stowarzyszenie Polsko-Węgierskie, któregobył pierwszym sekretarzem, później prezesem.

W okresie międzywojennym i w czasie wojnybył inicjatorem wielu działań politycznych i gospo-darczych. Dzięki jego staraniom wystawiono naWęgrzech kilka pomników i wmurowano wiele tab-lic upamiętniających tę przyjaźń. Był m.in.założycielem Polsko-Węgierskiej Izby Handlowej(1920), Związku Legionistów Polskich (1921),Towarzystwa im. A. Mickiewicza (1924) oraz Związ-ku Stowarzyszeń Polsko-Węgierskich. Ruchowi narzecz przyjaźni udzielała się również jego żonaElza, znana śpiewaczka, dając koncerty śpiewuprzy okazji świąt narodowych i różnych zebrańTowarzystwa im. Mickiewicza, grupującego wybit-nych literatów, artystów i uczonych.

Jak odnotował red. Antoniewicz, ten wielkiprzyjaciel Polski, który przez wiele lat wydawałpismo „Kurier Polsko-Węgierski” nie mówił po pol-sku, czego żałował najbardziej.

Stołeczna organizacja VIII dzielnicy „Związku’56” planuje wmurowanie tablicy pamiątkowej kuczci Leó Ferdinánd Miklóssiego na ścianie budynkuprzy ulicy Százados, w którym spędził swe ostatnielata życia. JJeerrzzyy KKoocchhaannoowwsskkii

10 GŁOS POLONII

Wola identyfikacji czy ucieczka młodych dusz?

Wiesław Turzański

Page 9: Zaczynamy drugie 50-lecie - polonia.hu file(W. Myśliwski –Traktat o łuskaniu fasoli) Zastanawialiśmy się jak świętować 50-lecie istnienia naszego stowarzyszenia. Po

GŁOS POLONII 11

� Stowarzyszenie nasze obchodzi w tym roku50. rocznicę utworzenia. Inauguracją obcho-dów tego jubileuszu w marcu br. była oko-licznościowa konferencja „okrągłego stołu”, wktórej oprócz ambasador RP, pani Joanny Stem-pińskiej wzięli udział znani historycy i dzien-nikarze z Polski i Węgier. Konferencję uzupeł-niała wystawa dorobku Stowarzyszenia zorga-nizowana w siedzibie Muzeum Polonii Węgier-skiej. Druga część rocznicowych uroczystościbędzie miała miejsce we wrześniu tego roku.

Przy okazji złotego jubileuszu warto myślępowrócić wspomnieniami do wcześniejszychuroczystości rocznicowych Stowarzyszenia. Dlamnie osobiście jednym z niepowtarzalnychtego rodzaju wydarzeniem były obchody 20-lecia. Być może tak bardzo utkwiło ono w mojejpamięci, bowiem byłem wtedy młodym Polo-nusem, zaledwie z trzyletnim „stażem” wBemie.

Jubileusz ten odbywał się w szczególnejatmosferze i posiadał swą historyczną wartość,chociażby z tego względu, że brały w nimudział i czynnie włączyły się w jego zorganizo-wanie osoby, które były założycielami tej orga-nizacji. Myślę tu o seniorach, uchodźcach i żoł-nierzach polskich, którzy przybyli na Węgry wczasie II wojny światowej i tu pozostali.

Uroczystość 20-lecia miała miejsce 5 i 6 maja1978 roku. Komitetem Organizacyjnym jubileu-szu, powołanym na początku tego roku, prze-wodniczył Adam Turzański. Pierwszego dniarocznicowa akademia odbyła się w siedzibieStowarzyszenia. Wzięli w niej udział – opróczlicznie zebranych członków – przedstawicieledyplomacji polskiej z jej ówczesnym szefem,ambasadorem Tadeuszem Pietrzakiem, kilku-nastuosobowa delegacja z Kraju z sekretarzemgeneralnym Towarzystwa „Polonia” – wicemi-

nistrem Wiesławem Adamskim. Stronę węgier-ską reprezentował m.in. z-ca ministra kulturydr Ferenc Molnár oraz – z ramienia MSZ-tu –Gábor Hárs.

Po oficjalnych powitaniach i przemówie-niach, ambasador Tadeusz Pietrzak udeko-rował Stowarzyszenie oraz Zespół Tanecznyodznaką Ministerstwa Kultury i Sztuki„Zasłużony dla Kultury Polskiej”, a wiceminis-ter Wiesław Adamski Medalem i DyplomemTowarzystwa „Polonia”. Podobne wyróżnienie zrąk sekretarza generalnego otrzymało takżepiętnastu zasłużonych członków Bema, wśródnich: Piotr Jabłoński, Stefan Bielicki, JanFedyszyn, Janina Kőszeghy, Henryk Pabiniak,Adam Turzański.

Troje członków ówczasnego Zarządu (H.Pabiniak, dr S. Dürr, I. Kohánszky) wyróżnionoponadto węgierskim odznaczeniem „Zasłużonydla kultury węgierskiej”.

Uroczystość drugiego dnia poprzedziłozłożenie wieńców pod pomnikiem gen. JózefaBema w Budapeszcie. Po południu w saliteatralnej węgierskiego Ministerstwa Rolnictwamiała miejsce druga część obchodów – częśćartystyczna. W programie wystąpili artyściwęgierscy: pianista Zoltán Benkő, skrzypekAndrás Kiss i wiolonczelista János Molnár.Wykonali oni utwory Chopina, Wieniawskeigooraz Kodálya. Wyjątki z „Pana Tadeusza” wdwóch językach deklamowała Hanna Hasznos.Program zakończył występ kapeli ludowej zUrsusa oraz Zespołu Tanecznego im. J. Bema.

Warto jeszcze odnotować, iż z okazjijubileuszu Stowarzyszenia, staraniem lubel-skiego Uniwersytetu im. Marii Curie-Skłodo-wskiej, ukazała się dwujęzyczna publikacjaprof. Mieczysława Wieliczko pt: „Polacy naWęgrzech”. Samo Stowarzyszenie uświetniłoswą rocznice wydaniem w lipcu 1978 rokuokolicznościowego numeru (12) „Biuletynu.”

JJeerrzzyy KKoocchhaannoowwsskkii

Z kart historii Stowarzyszenia

Jubileusz 20-lecia

AAmmbbaassaaddoorr TTaaddeeuusszz PPiieettrrzzaakk ddeekkoorruujjee sszzttaannddaarrSSttoowwaarrzzyysszzeenniiaa ooddzznnaakkąą „„ZZaassłłoożżoonnyy ddllaa kkuullttuurryyPPoollsskkiieejj””

WWiicceemmiinniisstteerr WWiieessłłaaww AAddaammsskkii wwrręęcczzaa mmeeddaallTToowwaarrzzyyssttwwaa „„PPoolloonniiaa”” pprreezzeessoowwii SSttoowwaarrzzyysszzeenniiaaBBeemmaa

SSttóółł pprreezzyyddiiaallnnyy,, pprrzzeemmaawwiiaa NNoorrbbeerrtt LLiippoocczzyy –– pprreezzeessTTPPPPWW zz TTaarrnnoowwaa

Page 10: Zaczynamy drugie 50-lecie - polonia.hu file(W. Myśliwski –Traktat o łuskaniu fasoli) Zastanawialiśmy się jak świętować 50-lecie istnienia naszego stowarzyszenia. Po

GRUDZISKOWSPOMNIEŃ

„Ocalić od zapomnienia...”

� „Nie przez próg, nie przez próg... - tak naswitała, całowała, ściskała, i dopiero teraz czuję,jak nas mocno kochała.

Dla mnie wtedy Grodzisk i wszystko co z Niązwiązane zaczynało się od śródmieścia Warszawy,tj. samej stacji Warszawa-Śródmieście - ogromnyplac przed Pałacem Kultury, szara przestrzeńbrudnych płyt i betonu bloku socjalistycznego,niedaleko Rotundy PKO, a na tym powiedzmysobie bezdusznym placu dwa betonowe klockisamej stacji, którymi się schodziło do podziemiana perony cuchnące mieszaniną zapachu sików,chloru i torów nasyconych olejem; jedynąpociechą były dla mnie wtedy wózki z sokiemmalinowym i wodą sodową oraz pociągi relacjiWarszawa Wschodnia–Skierniewice jadące przezGrodzisk. Pierwszy związany z Babcią obraz naulicy Kruczej gdzie mieszkaliśmy: w miarę dużatorba, niby wiklinowa, niby przypominająca kosz,przykryta gazetą, Babcia stoi w kuchni, odkładagazetę, wyjmuje z torby konfitury, chleb i dużejabłka, śmieje się, macintoshe też się śmieją; jamam chyba cztery lata, Agulek - jak ją Babciazwała - prawie trzy.

Pociąg ruszając w drogę z przedziałami odrewnianych siedzeniach i z zewnątrz przypomi-nający mi budapeszteńskie metro najpierw prze-jeżdżał przez Dworzec Centralny, bocznymi tora-mi w podziemiu, nie wjeżdżając w halę dworcaani nie zatrzymując się tu; Centralny dawał znać osobie tylko srebrno-neonowymi światłami prze-latującymi przez szparki muru odzielającego tory.Potem mijaliśmy końcowy przystanek kolejkiWKD (Warszawska Kolej Dojazdowa), dawniejEKD (Elektryczna Kolej Dojazdowa) - tylko dużopóźniej się dowiedziałem, że kolejką równieżmożna dojechać do Grodziska, i choć droga trasąpołudniowo-zachodnią trwa o wiele dłużej, to jed-nak jest o wiele ładniejsza, np. jadąc przez laski

sosnowe Podkowy Leśnej czy Komo-rowa...

Pociąg PKP powoli wyjeżdża zpodziemia i zatrzymuje się przy pier-wszej stacji otwartej: Warszawa-Ochota. Wąska, typowa dla polskichkolei stacja z równie wąskim, obitymbrązowymi kafelkami budyneczkiem zkasą i kioskiem Ruchu; ruch duży ijakby nikt nie ma większej ochoty dożycia - smutni i zmęczeni życiem co-dziennym ludzie. Lata siedemdzie-siąte, parę lat przed stanem wojennym.Pociąg rusza dalej do WarszawyZachodniej. Podróżni staną sięraźniejsi dopiero na początku latdziewięćdziesiątych, a stacje bardziejkolorowe od reklam też wtedy, choćtak samo nie odnowione i nie przebu-dowane. Obok naszego pociągu, naprawym torze, czasami przejeżdżapędzący express - powstaje unoszącasię do poziomu naszego okna zawie-rucha papierków i śmieci.

Ruszamy dalej, i mamy przed sobąkolejne stacje: Włochy, Ursus (sławnafabryka ciągników; do lat dziewięć-

dziesiątych Ursus jest jeszcze samodzielnymmiastem, dziś dzielnicą rozrastającej się War-szawy). Po Ursusie przystanek Piastów. Opu-szczając stolicę i podmiejskie klimaty krajobrazstaje się prawdziwie mazowiecki: zielone łąki,złote pola, rozsiane domy, gospodarstwa,posiadłości, gdzieniegdzie stawy i jeziora.Swoboda przestrzeni. Przestrzeń swobody.Krajobraz może dlatego w ten sposób widzianyprzeze mnie, bo tak naprawdę patrząc przez oknojadącego pociągu człowiek paradoksalnie niekieruje się przesłankami i klimatami polityczny-mi, społecznymi; drzewo nad stawem to iściedrzewo nad stawem, nawet jeśli konduktor źlepatrzy spode łba, to pociąg i tak jedzie doGrodziska. Po Piastowie miasto tylu wygłupów iżartów, podmiejskie wariatkowo czyli Pruszków.To tu w 1985 roku w sklepie Porcelit Mama i Tatakupili 12 osobowy serwis, który - choć rozpros-zony - nadal jest w komplecie. Po Pruszkowie

Brwinów, Milanówek i wreszcie - po jeździe około45 minutowej - Grodzisk Mazowiecki.

Babcia z reguły była małomówna - przeżyła iwiedziała swoje... - praca w fabryce broni w cza-sach okupacji hitlerowskiej zjadła jej nerwy, pro-dukcja witaminy B w miejscowej Polfie wątrobę,więc połykała rapacholin, a wieczorami parzyłasobie ziółka i mimo wszystko - nie wspominającwcale o starej kolei Warszawsko-Wiedeńskiej -była zawsze pogodna.

„Ucz się synku, bo tego ci nikt nie zabierze, izawsze broń swojej siostry, bo jesteś starszy imocniejszy, a co najważniejsze, musicie siękochać” - to były jej najważniejsze sentencje,które na co dzień mieszały się z zupełnieprzyziemnymi praktykami i uwagami. Targ byłbodajże we wtorki i piątki, koło cmentarza i stacjikońcowej kolejki EKD, na dużym grunciepiaskowym przy ulicy Nowej i Radońskiej(dawniej chyba Radomskiej). Jak można kupowaćkartofle na metr? - dziwiłem się niezmiernie, ajednak Babcia kupowała kartole na metr zawszesię targując o cenę... „Te są zbyt żółte, a te sąpoplamione, kartofle muszą być białe w środku.No, widzisz, te iryski są ładne, kupujemy...”.Twaróg i mleko też na targu kupowaliśmy, prostood krowy, tj. od właściciela krowy. Przeważnie janiosłem bańkę na mleko, wąskie i wysokienaczynie emaliowane z pokrywką wchodzącą dośrodka i uchwytem drewnianym.

Najlepsza piekarnia była na ulicy 11Listopada, na jednej z głównych ulic Grodziska,wiodącej od dworca kolejowego aż do PlacuWolności i kościoła Świętej Anny. Przed wojnąprzejeżdżał tędy tramwaj i kolejka. Na 11Listopada - która w latach dziewięćdziesiątychwyłożona ozdobnymi kafelkami przemieniła się wdeptak - zostawili na pamiątkę krótki odcinekszyn tramwajowych. Chleb świeży był u Babci codrugi dzień (bochenki pszenne 60 dkg-owe orazchleb razowy, na wagę), chowany obok ciast doszafki koło dużej, oszklonej serwantki, która staław jedynym pokoju malutkiego mieszkania. Zadrugimi drzwiczkami szafki na chleb mieściła sięlodówka, wbudowana w szafkę. Też malutka,chyba najwyżej 50 litrowa, ale jak na czasygierkowskie wydawała mi się całkiem nowoczes-

12 GŁOS POLONII

„FURAŻ PEGAZA”„ P E G A Z U S A B R A K A”

Villa Foksal zwana „Lokomotywką”

Page 11: Zaczynamy drugie 50-lecie - polonia.hu file(W. Myśliwski –Traktat o łuskaniu fasoli) Zastanawialiśmy się jak świętować 50-lecie istnienia naszego stowarzyszenia. Po

na; oczywiście widząc lodówkę wbudowaną niemiałem zielonego pojęcia ani o „czasach”, ani oGierku, który wołał do narodu o pomoc. Dla mnieistniało tylko mieszkanie Babci na ulicyWólczyńskiej, dni i lata spędzone w Grodzisku.

W małej kawalerce Babci w ogóle wszystkobyło malutkie: przedpokój, łazienka, nawet kuch-nia. Najwięcej miejsca w pokoju zajmował pieckaflowy na węgiel i ogromna, trzydrzwiowa szafaz ubraniami, nie raz otwierana iprezentowana mi także od środkaprzez Prababcię: „Widzisz synku, jajuż mam przygotowane ubranie natamten świat. Jak umrę, będępochowana w tym czarno-białymubraniu...” Prababcia robiła najlep-sze pierogi w rodzinie, z grzybami ikapustą (co tam, robiła jeszczemnóstwo wspaniałych pyszności),przy obiedzie zawsze brała dokładkęzupy mawiając do swojej córki „dasię zjeść”, a w nocy chrapała takgłośno, że Babacia musiała cotydzień uzupełniać gipsowe fugimiędzy kafelkami pieca. Małaspiżarnia w przedpokoju (półki zdesek zasłonięte grubszym mate-riałem) mieściła najważniejsze i pod-stawowe przetwory, które zazwyczajbyły spotykane w gospodarstwachnie tylko na Mazowszu: korniszony w zaprawie,dynia i śliwki w occie z goździkami, grzybki sus-zone i marynowane, dżem truskawkowy, sok zmalin i syrop na kaszel robiony z zielonychszyszek. Między innymi słojami z innymipysznościami. Tak więc Wólczyńska - oczywiścienie z racji smakołyków, a silnej, niby zwykłej ajednak tak mocnej więzi międzyrodzinnej - byłamiejscem przeróżnych imprez; czy to imieniny,czy to Wielkanoc lub Boże Narodzenie, stółprzykryty białym, sięgającym do ziemi obrusemfalował po środku dużego pokoju małej kawaler-ki. A to ciotki plotkujące i wymieniające międzysobą przepisy lub dawne historie rodzinne (jak tobiednego Ryśka kopnął prąd, albo jak naszasprzedana krowa wróciła po trzech dniach dodomu), a to dzieci - czyli my z siostrą - wojującepod stołem czyli pod sałatkami, śledziami irosołem wymie-niając każdemu kapcie ku swojejnajwiększej uciesze, a to rozpaleni od Żytniejweseli wujkowie opowiadający żarty i kawały.Nawet na stypach.

Prababcia miała stylowy pogrzeb, o ile pogrzebw ogóle może być stylowy. Z kościoła św. Annykondukt żałobny szedł główną drogą, ulicąSienkiewicza: czarne konie z czarnymi pióramiciągnące ogromny oszklony powóz z trumną

Prababci, za powozem tłumy ludzi. Nie, Prababcianie była żadną hrabinią ani baronową, nawet niemogła się podać za zamożną ziemiankę. Po pros-tu była zawsze dobra dla innych, a miłość, taprawdziwa z głębi serca - jak było widać tamtegodnia - okazała się nieśmiertelna. Dziś ludzi chowasię prawie po kryjomu, nawet nie dajemy sobiedość czasu, aby strawić i pogodzić się z natural-nym - o ile naturalnym - odejściem bliskiej namosoby. Nawet pogrzeb Babci w 1999 był już inny;nie było koni, nie było powozu, szedłem zatrumną, która była w samochodzie, a skromnykondukt szedł na skróty przez ul. Kościelną, bynie torować ruchu na Sienkiewicza.

„A sio, a sio, gady, gawrony! Judasze przeklętezerwą mi antenę!” - krzyczała na kwaczące ptac-two Babcia, gdy obraz został zakłócony; najpierwstukając w okno kijem do firanek, potem wychy-lając się przez mały lufcik i machając, grożącptactwu przeklętemu drewnianym klockiem,który w zimę zazwyczaj spoczywał jako ciężarekna przykrywce wyłożonego na parapet bigosu lubnóżek.

My jako dzieci wtedy też już „gapiliśmy się wtelewizor” (czarno-biały), ale wcale nie przypomi-

nam sobie, że na skutek tego gapienia się zosta-libyśmy upośledzeni umysłowo czy emocjonalnie- to u Babci widziałem pierwszy raz filmy zChaplin’em i inne komedie, bodajże z serii „Wstarym kinie”... - mały człowieczek w kapelusikui laseczką wędrował przez miasto, po czymwskakując na schodki znikał w pewnymbudynku, tj. w kinie. To była słynna czołówka.

Babcia dużo czytała, nie tylko Biblię, ale ipowieści, opowiadania wypożyczone z miejskiejbiblioteki. To od Niej uczyłem się alfabetu pol-skiego i pisowni polskiej, ale i dużo nowych słów- śmiała się, gdy nazwę ulicy Cichej z początkuwymawiałem po węgiersku. Była cierpliwa, ale doumiaru - potrafiła też podnieść głos. Gdy cośspsociłem albo dokuczałem siostrze, to byłem dlaNiej „podrzegacz”. Nie wiedziałem co to znaczy,ale sądząc po jej minie i głosie orientowałem się,że to nie pochwała.

Dużo się szwędaliśmy i bawiliśmy na pod-wórku i dookoła domu z dziećmi z pobliskichklatek schodowych. Bawiąc się w chowanegonawet dochodziliśmy do piwnic, gdzie zazwyczajtrzymano dwie najważniejsze rzeczy: opał nazimę i kartofle. Krajobraz podwórkowy natomiastmożna nakreślić trzema zjawiskami, a były to:kundle o niespotykanej urodzie, ogromne i wielo-

funkcyjne trzepaki oraz porozwieszana nasznurkach bez żadnych skrupułów bielizna nadróżami i malwami.

Jednak najlepszą frajdą były spacery, bo wtedywychodziliśmy za bloki i domy - przeważnie doparku Lipnera, po drodze zawsze wstępując dopani Makowskiej, która (sądząc po przenikliwymzapachu) konserwowała naftaliną nie tylko swojeubrania ale i samą siebie. Mama mi opowiadała,że dawniej w parku na dechach urządzanopotańcówki, na których ciocia Marysia bywaładość częstym gościem. Sam widziałem w parku tedechy pod sędziwymi lipami i dębami ale jużbrakujące, pokryte cichym mchem zielonegoczasu. Mama miała szczęście jeszcze spotkać podkoniec lat 60-ych wędrownych cyganów, którzyswoimi wozami zatrzymywali się na dużym skwe-rze na początku Sienkiewicza przy wejściu domiasta.

„O rety, poszły na Glinki!!! “ - każda szanującasię matka w Grodzisku reagowała podobnie, gdyjej dziecko powędrowało nad jezioro kopalniane,które było jeszcze bardziej niebezpieczne odcyganów, bo porywało na amen.

Choć Babcia nieraz jeździła do Warszawy,pewnego dnia oznajmiła: „nie lubięjuż jeździć do Warszawy, jestzapchana i brudna...” I rzeczywiś-cie nigdy już nie pojechała do stoli-cy. Martwiła się już tylkoprzyszłością - gdy odwiedzaliśmygrób Prababci i Pradziadka, zawszesię dopy-tywała, to pół żartem, tocałkiem poważnie: „synku, czytrafisz na mój grób, czy będzieszprzyjeżdżać do Grodziska gdy jużmnie nie będzie... dróżkę poznaszpo tym drzewie...” A jamamrotałem pod nosem „ojBabciu...”, bo nie lubiłem, gdywspomina o odcho-dzeniu, i tylkow domu przy herbacie idrożdżowym kończyłem zdanie„....Babciu, ty przeciesz zawszebędziesz...”

András Benza-Romanowski Asztalos

Grodzisk Mazowiecki - miasto w woj.mazowieckim. W latach 1975-1998 miasto admi-nistracyjnie należało do woj. warszawskiego.Według danych z 31 grudnia 2006, miasto miało27 174 mieszkańców. Największym zakładem,pod względem zatrudnienia i obrotów, jest D....Ustępuje mu P..., założona na początku XX w.,specjalizująca się w produkcji salicylanów, lekówprzeciwzawałowych i materiałów chirurgicznych.Plan zagospodarowania przestrzennego zakazujebudowy obiektów handlowych o powierzchniprzekraczającej 500 m kw. Ciekawostką jest, że zpobliskiego Milanówka do Grodziska swoją pro-dukcję przeniosła jedna z wytwórni krówek. Tzw.„Krówki z Milanówka” są teraz wytwarzanerównież w Grodzisku.

GŁOS POLONII 13

Na grodziskim cmentarzu

Stara kolejka EKD

KONKURSCo oznacza słowo mural?Odpowiedzi - czyli opis znaczenia lub zdanie zw/w słowem - prosimy nadsyłać na adresredakcji. Wśród prawidłowo odpowiadającychwylosujemy nagrody.

ABRA

Page 12: Zaczynamy drugie 50-lecie - polonia.hu file(W. Myśliwski –Traktat o łuskaniu fasoli) Zastanawialiśmy się jak świętować 50-lecie istnienia naszego stowarzyszenia. Po

� A tűzzel való biztonságos együttélés elsajátít-ható, sőt vannak olyan szerencsés gyerekek Magyar-országon és Lengyelországban is, akiknek már nemokozhat meglepetést a tűz, mert megtanulták, hogyanbánjanak vele. Molnárné Sipos Klára tűzoltó alezre-des évek óta a tűzvédelmi oktatásnak szenteli azéletét. Tűzoltó táborokat szervez Magyarországon ésLengyelországban, ahol gyerekek, fiatalok százai ta-nulják meg a tűzmegelőzés szabályait. Az évek soránnem elégedett meg ennyivel. Úgy döntött, hogytestvérvárosi kapcsolatok létrehozásában is segít azerre igényt tartó települések között.

� Bezpiecznego życia z ogniem można się nauczyć, anawet są takie szczęśliwe dzieci, którym już ogień nie możeczynić żadnej niespodzianki, bo doskonale wiedzą jak się znim obchodzić. Klára Sipos Molnárné podpułkownikstraży pożarnej od lat poświęca swoje życie nauczaniuzapobieganiu pożarom. Organizuje obozy pożarnicze naWęgrzech i w Polsce, gdzie setki dzieci i młodzieży uczy sięsposobów zapobiegania pożarom. Lecz to jej nie wystar-czyło. Postanowiła pomóc w zawieraniu kontaktów part-nerskich wszystkim tym miejscowościom, które miałytakie zamiary.

Trojan Tünde: Te egy tűzoltó alezredes asszonyvagy, aki, amikor ezek a kapcsolatok megszülettekmég nem voltál ilyen pozícióban és úgy kezdted el azegyüttműködést, hogy tulajdonképpen akkor számod-ra Lengyelország nem volt egy nagyon ismert ország.

Molnárné Sipos Klára: Így igaz. 1997-től van kap-csolatom Lengyelországgal. Dániában találkoztam alengyel tűzoltókkal. Nekem – megmondom őszintén-először a sapkájuk tetszett meg nagyon. Az a négy-szögletes, különleges. És a kedvességük. Egyből oda-jöttek hozzánk és barátkozni akartak velünk, illetveakkor kérték, hogy segítsünk tűzoltókapcsolatokat lé-tesíteni Magyarországon. Ezek a kapcsolatok ugyanisa rendszerváltás után visszaestek és nem is voltakigazán jellemzőek.

TT Amikor megismerted őket, azonnal elindultegy intenzív együttműködés?

M.S.K. Először leveleztünk. Az egyik lengyel tele-pülés polgármestere, aki területének tűzoltó szövetsé-gi elnöke, Paweł Buksalewicz keresett meg levélben,majd később egy kollégájával ellátogattak Buda-pestre. Kerestünk nekik egy olyan önkéntes tűzoltóegységet, a pomázi tűzoltókat, akikkel reményeinkszerint kialakulhatott egy baráti kapcsolat. Így kez-dődött. Elmentünk Pomázra, és az ottani tűzoltókkapva kaptak ezen a lehetőségen, mert még nem voltlengyel kapcsolatuk.

TT Pomáz volt az első testvérvárosi kapcsolat,amiben te közreműködtél, de korántsem ez volt azegyetlen. Össze tudod-e számolni egyáltalán ezeket?

M.S.K. Most tartok az ötödik testvérvárosi kap-csolat megszervezésénél. Czempiń (ez a településPoznańtól olyan 50-60 km-re fekszik) és Badacsony-tomaj között idén júliusban, Lengyelországban írtákalá a baráti kapcsolatok hivatalos formáját, a test-vérvárosi megállapodást, majd augusztusban Magyar-országon is hivatalossá tették ezt a barátságot.

Ebben a kapcsolatban is nagyon érezhető volt anagyon erős, réges-régi történeti kötődés, miszerint„lengyel –magyar két jó barát…” Ezt szerintem min-den magyar ember ismeri és átadja a fiataloknak,mert különböző korosztályok is emlékeznek rá.Emlékeznek közös királyainkra, Báthoryra például,

vagy akár Nagy Lajosra is. A magyarok tájékozottak amagyar-lengyel barátság történelmi vonatkozásaiban.És úgy látom, Lengyelországban sincsen ez másként.

TT Te számos elismerés birtokosa vagy. Az egyikközülük, hogy díszpolgár lettél. Ez hogyan történt ésmikor?

M.S.K. A kapcsolatok kibontakozása után, úgy azötödik évben lettem az első testvérkapcsolat egyikvárosának, Krzywińnek a díszpolgára. Ez nekem isnagy meglepetés volt és akkor én úgy éreztem, hogymég nem tettem ezért eleget. Ezért hát, azóta is szor-galmasan dolgozom, szervezem a táborokat, többiskola baráti kapcsolatát is próbáltam megvalósítani.A fővárosban, az V. kerületben egy általános iskolá-nak, - ami egy nagyon kiemelkedő, úgynevezett ka-tedrális kórussal rendelkezik – sikerült segítenem egylubini általános iskolával és gimnáziummal kötöttkapcsolatban. Lubińban ugyanis van egy bencéskolostor és egy gyönyörű szép barokk templom, amilehetőséget adott arra, hogy kórusok ott együtt isénekeljenek, ünnepeljenek. Évente néhányszor apedagógusok is jönnek-mennek, ebben is próbáloksegíteni. Az az igazság, hogy én csak három évig ta-nulgattam a lengyel nyelvet. Még nagyon sok hiányos-ságom van. De valahogy ezen a vidéken megtanultakengem megérteni. Én tudom, hogy a nyelvtudásomnem tökéletes. Azonban, ha megkérdezi egy gyerek,hogy én milyen akcentussal beszélek lengyelül,mindig azt szoktam mondani, hogy én csak „krzy-winiül” beszélhetek, mert én ezen a vidéken gyűjtöma tapasztalatokat.

Tehát Krzywiń város díszpolgára lehettem ésennek megfelelően igyekszem sokat tenni ezért atelepülésért, meg a környéken lévő más települé-sekért is.

TT Krzywiń város díszpolgári címénél nem álltakmeg ezek a kitüntetések. Nagyon sokat teszel annakérdekében, hogy a gyerekek Lengyelországban ésMagyarországon is megismerkedjenek azzal, hogyanvédekezhetnek a tűz ellen, ami szerintem még a felnőt-tek számára is igen hasznos lenne. Gondolom, hogy eza tény is közrejátszott abban, hogy 2002-ben magasállami kitüntetést kaptál.

M.S.K. Ezt a kitüntetést az akkori köztársaságielnöktől kaptam főleg a kitartó, tűzoltó pedagógiainevelőmunkáért, amit a magyar és főként a lengyelgyerekekért tettem. Évente szervezünk ifjúsági tábortMagyarországon és Lengyelországban is. Ez a tevé-kenység már szintén tíz éve folyik mindkét helyszí-nen. Ezek a táborok olyan mértékben tűzoltó tábo-rok, hogy a gyerekek a tűzvédelmi prevenciót, a me-gelőzést elsajátíthassák. Tudják, hogy mit kell akkortenniük, ha egy füsttel teli épületben találják magu-kat, hogy hogyan meneküljenek.

A táborban különféle szituációkat teremtünk,hogy minél többet gyakorolják, hogyan kell bánniuk atűzoltó készülékekkel, mit tegyenek, ha megég aruhájuk. Ezt Lengyelországban az óvodáktól kezdve,az általános iskolákig, a gimnáziumokig próbáltákbevezetni. Ennek én nagyon örültem, hiszen énMagyarországon tizenöt éve csak az ifjúsági tűzvédel-mi prevencióval foglalkozom, és nagyon fontosnaktartom. Sokszor nehéz, mert a szülők ezt még nemtanulták. Ezért is lényeges, hogy a szülői értekez-letekre is eljussak. Lengyelországban is volt lehe-tőségem szülői értekezleten részt venni, de órákat istudtam tartani, sőt az elmúlt évben Lesznoba, egy

konferenciára is meghívtak előadást tartani.. TT 2002-ben megkaptad a Lengyel Köztársaság

Középkeresztjének arany fokozatát. Múlt év szeptem-berében viszont kaptál egy újabb igen rangos elis-merést, a Lengyel Önkéntes Tűzoltó Szövetség AranyMedálját, amely egy nyakban viselhető, nagyon szépkitüntetés, koronás sassal. Ezt miért kaptad?

M.S.K. Én is meglepődtem, hogy ezt a kitüntetéstmegkaptam. Természetesen óriási megtiszteltetésvolt számomra, hogy Varsóban, az Önkéntes TűzoltóSzövetség akkori válaszmányi ülésén ott lehettem.Nagyon jó érzés volt, nem csak azért, mert énegyedüli külföldiként kaphattam meg ezt a kitün-tetést, hanem, mert az a sok mosolygós szempár rámnézett. Én is úgy érzem, hogy ők nekem nem kol-légáim, hanem tűzoltó barátaim. A testvérvárosikapcsolatok építése okán ismertem az ottanitűzoltókat, akik mind odajöttek gratulálni. Tudom,hogy ezt Kościan járás Önkéntes Tűzoltó Szövetsé-gének köszönhetem, hiszen az ő területükön működőtestvérkapcsolatok, az ifjúsági tűzoltó mozgalom és atűzoltó táborok tíz év óta ezen a területen zajlanak.Ezt ők így szerették volna megköszönni nekem. Énpedig nekik köszönöm.

TT Miért szereted Lengyelországot? M.S.K. Ez egy nagyon aranyos kérdés. Akkor

most elmondom, hogy miért tanultam meg lengyelül.A lengyel kapcsolatok miatt érdeklődni kezdtem alengyel nyelv iránt. Megtudtam, hogy van BudapestenLengyel Intézet. Odamentem és a titkárságon talál-koztam Elżbietával, aki éppen telefonon beszéltvalakivel. Én csak annyit hallottam, hogy „tak-tak-tak-tak”.És ez nekem annyira megtetszett. Tudom, hogyez nagyon bohókásan hangzik, nem ezért tanultammeg lengyelül, hanem mert annyira a fülembe csen-gett, hogy milyen szép nyelv. A tanfolyamokon isme-reteket szereztem az irodalomról, a kultúráról.Megtanultam, hogyan kell barszczot készíteni, ho-gyan lehet lengyel módra karácsonyt ünnepelni.Mennyivel mások egy kicsit az ünnepeik, mint amieink. Ott sokkal inkább lélekkel töltöttek. Ezt kintén magam is megtapasztaltam. És egyre közelebbkerültem Lengyelországhoz. Amikor elmegyek a krzy-wini búcsúra, sokkal több embert ismerek, mintitthon a régi lakóhelyeimen. Ott olyan nyitott szívűemberek élnek. Én mindig azt szoktam mondani:biztosak vagyunk-e, mi magyarok abban, hogy úgytudjuk szeretni a lengyel embereket, ahogy őkszeretnek minket? Szerintem ők sokkal jobbanszeretnek minket. És én mindig bizonyítani akarom,hogy én is éppúgy szeretem őket. Bízom benne, hogyegyszer majd be tudom bizonyítani.

HATÁRTALANUL„ Én csak „krzywiniül” beszélhetek…”

14 GŁOS POLONII

Page 13: Zaczynamy drugie 50-lecie - polonia.hu file(W. Myśliwski –Traktat o łuskaniu fasoli) Zastanawialiśmy się jak świętować 50-lecie istnienia naszego stowarzyszenia. Po

� A Magyarországi Lengyelség Napján az OrszágosLengyel Kisebbségi Önkormányzat a Balassi Inté-zetben, a Szent László Díj és a Magyarországi Len-gyelekért díjak átadása után, köszöntötte az idénkerek évfordulójukat ünneplő magyarországi lengyelszervezeteket. Képviselőik a következő sorrendbenléptek a színpadra: elsőként Leszek Kryża atya, azidén 100-ik évfordulóját ünneplő lengyel templomplébánosa, majd Dr. Csúcs Lászlóné, Halina asszony,az 50 éves Magyarországi Bem József Lengyel Kul-turális Egyesület elnöke, Andrzej Straszewski úr, a 20éve megalakult székesfehérvári Klub Polonia elnöke,Molnárné Cześlewicz Elżbieta asszony, a 15 éve mű-ködő Magyarországi Lengyel Katolikusok SzentAdalbert Egyesületének elnöke, a Magyar Rádió 10éve hallható lengyel műsorának főszerkesztője,Bożena Bogdańska Szadai asszony, valamint az ezenaz ünnepségen is díszelgő, szintén 10 éves WysockiLégió parancsnoka, vezetője, Máté Endre úr. Mi isgratulálunk, és további eredményes munkát kívánunkmindenkinek!

Az ünnepséget megelőzően volt szerencsém talál-kozni a Wysocki Légió Hagyományőrző Egyesületelnökével, Nagy Emil Bogumil úrral a Múzeum-kert-ben, egy olyan helyszínen, amely sok vonatkozásbankötődik hozzájuk. Itt található például névadójuk,Józef Wysocki tábornok mellszobra, s kérdésemre,hogy miért éppen őrá esett a választásuk, Nagy EmilBogumil elmondta:

Ahogy látjuk a feliratot a szobor talpazatán: „Wy-socki József, a lengyel szabadságharcos honvéd tábor-nok emlékére, aki 1848-49-ben a szabadságharcLengyel Légiójának a parancsnoka volt”. Tudhatjuk,hogy a Lengyel Légió, mint egységes katonai szer-vezet, 1848 végén alakult meg több kisebb, Magyar-országon harcoló lengyel csapatból. Így a LengyelLégió volt a legnagyobb létszámú ilyen alakulat többmint 5 ezer fővel, amelyből kb. 800-an Bem tábornokalatt, az erdélyi seregben csatáztak.

Más okok miatt is fontos ez a helyszín az önökegyesülete számára.

Igen, egyrészt azért, mert Kossuth Lajos 1848-banitt, a Múzeum-kertben adta át a megalakult LengyelLégiónak a zászlaját. A szép zászló egyik oldalára ma-gyarul, a másikra pedig lengyelül a következő szöve-get hímezték: „A mi szabadságunkért, s a tietekért”, amagyar illetve a lengyel címerrel. Másrészt pedigazért, mert 1998-ban mi is itt kaptuk meg az OrszágosLengyel Kisebbségi Önkormányzattól a ma is haszná-latos zászlónkat. Egyre több zászlószalag van rajta,amelyek a különböző eseményekenvaló részvételünket jelzik. Büszkénhordjuk ezt a zászlót, és büszkénviseljük az egyenruhánkat.

Ön mióta tagja a WysockiLégiónak, és hogyan ünnepeltékmeg a 10. évfordulójukat?

Megalakulása után körülbelül 4évvel léptem be a légióba, tehát 6-7éve vagyok a tagja, azóta igyekszemtevékenyen részt venni a mun-kában. A 10. évforduló alkalmábólmegrendezett nagyszabású ünnep-ségünk a Népligetben kezdődött aLengyel Légiósok szobránál, aholbeszédet mondott dr. Sutarski Kon-rád, a lengyel múzeum igazgatója -aki megalakulásunkkor az Orszá-gos Lengyel Kisebbségi Önkor-

mányzat elnöke volt -, valamint Katona Tamástörténész. Utána átmentünk a lengyel templomba,ahol a misén rólunk is megemlékeztek, és felszen-telték a II. világháborús zászlónkat. Majd a LengyelHázban dr. Kovács István íróval, történésszel beszél-gettünk, amit egy filmvetítés követett egyesületünkéletéről. Niżałowski Ernő, nyugalmazott főhadnagy(egyesületünk tiszteletbeli parancsnoka) gondolataitis hallhattuk, aki ezután átadta a megérdemelt elő-léptetéseket. Végül Máté Endre – kezdetek óta szak-mai vezetőnk – elmondta a hagyományőrző légió 10éves történetét. Önálló egyesületi formában másféléve létezünk, előtte pedig mint az Országos LengyelKisebbségi Önkormányzat egy „szekciója” működ-tünk.

Nemrégiben kiállítást rendeztek a LengyelNagykövetséghez tartozó iskolában. Hogyan fogadtákazt az ottani gyerekek?

Nagy érdeklődéssel. Mint tudjuk, a gyerekeket,főként a fiúkat nagyon érdeklik a fegyverek és azegyenruhák. A kiállítást egyébként egészen könnyűvolt megszervezni, mivel több tagunk is abba aziskolába járt délutánonként, ott tanulta a lengyel nyel-vet, irodalmat és történelmet. Ismertük az igazgatónőtis, ő ajánlotta fel a kiállítás lehetőségét. A légiósegyenruhák közül bemutattunk egy fehér-pirosat,amely még az egységes egyenruha előtt volt hasz-nálatos, és egy kék-pirosat, amelyet most mi is hasz-nálunk. Ez utóbbit 1848 végén rendszeresítetteKossuth minden lengyel légiós számára. És ter-mészetesen bemutattuk a fegyvereinket is.

Ebben az évben bizonyára még sok rendezvényendíszelegnek majd, és részt vesznek a Bem Egyesületmegalakulásának 50-ik évfordulójára megrendezettünnepségen is.

Igen, szerencsére egyre több rendezvényünk van,és remélem, hogy nem túlzok, de az idén már legalább50 eseményen vettünk részt, ami azt jelenti, hogy he-tente minimum kettőn. A Bem Egyesület ünnep-ségéről a pontos dátumot még nem tudom, de tekin-tettel a két szervezet közötti jó kapcsolatra biztosanmondhatom, hogy ott leszünk és díszelegni fogunk.

Nem beszéltünk még a légó tagjairól. Úgy tudom,hogy többnyire fiatalok, és két hölgy is van közöttük.

Így van, jelenleg 20-an vagyunk, ebből két hölgyta-gunk van, ők a markotányos lányok. Velünk jönnek arendezvényekre, és egy kosárban hozzák az elemó-zsiát és az innivalót. Tényleg fiatalok vagyunk, mertaz átlagéletkor kb. 25 év, tehát van közöttünk 16 évesés 40 év körüli ember is. A tagok 50 százaléka még

egyetemista vagy máshol tanuló diák, a többiek pedigdolgoznak. Mivel egyesületünk viszonylag zártkörű,így legtöbbször baráti kapcsolataink révén ismerjükmeg az új jelentkezőket. A legfontosabb elvárásunkvelük szemben a megbízhatóság, a történelem szere-tete és ismerete, és hogy mennyire kedvelik az ilyen,részben katonai jellegű rendezvényeket. Mert el kellmondanom ehhez azt is, hogy ezek sokszor igen meg-terhelőek; több órát kell vigyázban állnunk, és a csa-tajelenetek során veszélyhelyzetek is adódhatnak.„Mustra” gyakorlást rendszeresen tartunk, mert elen-gedhetetlen egy ilyen hagyományőrző csapat számára,hogy szépen nézzen ki, és hogy korhű legyen.

Meg kell említenem az internetes honlapjukat,mert jónak tartom. A lengyel és a magyar történelem,benne az 1848-as események iránt érdeklődő nevestörténészek írásai mellett, ott még arra is választ kap-nak, hogy mit is jelent az a szó, hogy dzsida.

A honlap két éve létezik, azóta mindig fejlesztjük.Az 1848-49-es történelemmel, főleg a lengyel vonat-kozású eseményekkel foglalkozó történészeket meg-hívjuk a rendezvényeinkre, így többnyire már ismer-nek minket, így ha megkérjük őket, hogy feltehessükírásaikat a honlapunkra, nem részesülünk elutasítás-ban. A különböző történelmi írások mellett a hon-lapon megtalálhatóak a rendezvényekről készült rész-letes élménybeszámolók is, hogy ki hívott meg min-ket, hol voltunk, és hogyan éreztük ott magunkat.Ezek mellé rengeteg képet tettünk fel, így látni lehetpéldául csatabemutatót, a díszőrségünket vagy egyátmenetelésünket a városon. A dzsida pedig magyarulegyfajta lándzsát jelent. 1848-49-ben a lengyel lovasdzsidások félelmetes harcosoknak számítottak. Adzsida egy 2 méter 63 centis bot, a végén egy fém fej-jel, ezt pörgették a fejük felett, így nem tudott senkisem a közelükbe férkőzni, ráadásul ez a harcnem is-meretlen volt az ellenség számára. Most csináltattukmeg az első dzsidánkat, és már van dzsidásunk is.

Mit gondol arról - mint az egyesület elnöke -, hogymi vonzza egy ilyen hagyományőrző csapatba a fiata-lokat? A kalandvágy vagy pedig a történelem szere-tete?

Úgy gondolom, hogy mind a kettő. Maga a tör-ténelem szeretete annyiból, hogy amikor elmegyünkegy eseményre, előre tudunk arról, hogy mi történikmajd ott. Az előadást nem csak kötelezettségből hall-gatjuk meg, hanem azért is, mert érdekel bennünket.Végigálljuk a rendezvényt és figyelünk, nem beszél-getünk közben. Kalandvágy pedig annyiból, hogy azember egy igazi, 1848-as puskát tarthat a kezében,

vagy karddal mehet valahova. Vagyelmegy egy csatabemutatóra, aholágyúk, puskák dörögnek mellette,lovasok vágtáznak, ahol vigyáznikell a fegyverek miatt magunkra ésmásokra is. Úgyhogy komoly dologez, de úgy gondolom, hogyha meg-nézik a fényképeket a honlapun-kon, láthatják, hogy mindezt mo-sollyal csináljuk. Hogy mi ezt élvez-zük, de azért figyelnünk is kell.

A honlapunk címe pedig www.wysoc-ki.hu” www.wysocki.hu, ahol a fentemlítettek mellett megtalálhatóak azelérhetőségeink, valamint a rendezvé-nyeink, amelyekre mindenkit szeretet-tel várunk.

SSáárrkköözzii EEddiitt

Kerek évfordulójukat ünneplő magyarországi lengyel szervezetek,közöttük a 10 éves Wysocki Hagyományőrző Légió

GŁOS POLONII 15

Page 14: Zaczynamy drugie 50-lecie - polonia.hu file(W. Myśliwski –Traktat o łuskaniu fasoli) Zastanawialiśmy się jak świętować 50-lecie istnienia naszego stowarzyszenia. Po

BEMOWCY W DERENKU� 20 lipca na ruinach byłej polskiej wsiDERENK odbył się doroczny odpust polonijny,którego organizatorem było ZrzeszeniePolskich Samorządów Mniejszościowych woj.Borsod-Abaúj-Zemplén. Wśród zaproszonychgości obecna była prezes PSK im. J. BemaHalina Csúcs. Towarzyszyli jej reprezentancinaszego stowarzyszenia, którzy w derenkow-skich odpustach uczestniczą od początków ichorganizacji. W tym roku odsłonięto tam filięMuzeum WP.

SOLYMÁR – SPOTKANIE O GODZINIE „W”

� 1 sierpnia o godz. 17.00 na cmentarzualianckim w Solymár koło Budapesztu jużtradycyjnie o godz. „W” Polskie StowarzyszenieKulturalne im. J. Bema było organizatorem upa-miętniającego wybuch Powstania Warszaw-skiego polonijnego spotkania, mającego cha-rakter Apelu Poległych. Przy 37 „polskich”grobach w dowodzie pamięci i hołdu poległymzapalono symboliczne znicze. W Solymárspoczywają prochy 37 polskich lotników służącw siłach RAF-u, którzy zostali zestrzeleni nadWęgrami, gdy 1 sierpnia 1944 roku lecieli napomoc walczącej Warszawie.

REMONT W BEMIE� W sierpniu stowarzyszenie Bema doczekałosię remontu sanitariatów i bloku wodnego w

pomieszczeniu kuchennym. Przeprowadzonorównież częściowe prace malarskie i stolarskie.

ARCHIWIZACJADOKUMENTACJI PSK IM. J. BEMA� Również w sierpniu dzięki darczyńcom pol-skim rozpoczęła się pierwsza w historii sto-warzyszenia archiwizacja jego dokumentacji.Zakończenie prac przewidziano na koniecpaździernika br.

POSIEDZENIE ORGANU PRZEDSTA-WICIELSKIEGO PSK IM. J. BEMA� 23 sierpnia odbyło się posiedzenie OrganuPrzedstawicielskiego stowarzyszenia. Dotyczy-ło ono przede wszystkim przygotowań doobchodów głównych 50-lecia PSK im. J. Bema,korekty budżetu na II połowę br., propozycjomprogramowym na ten okres, a także sprawomprzedszkola i biblioteki. Ponadto złożono spra-wozdania finansowe i programowe za I połowę2008 r.

BUDAPESZT –PAMIĘCI PRZYJACIOŁOM

� 1 września, w 69. rocznicę wybuchu wPolsce II wojny światowej, na budańskim cmen-tarzu Farkasrét przy grobach przyjaciół iobrońców Polaków w latach wojny – dr JózsefaAntalla (seniora) oraz płk. Zoltána Baló, nazaproszenie PSK im. J. Bema zebrała się tutej-

sza Polonia, aby złożyć im hołd. Uroczystośćprowadziła Halina Csúcs prezes PSK im. J.Bema, która między innymi podkreśliła wciążaktualne znaczenie owej przyjaźni polsko-węgierskiej i ciągłą konieczność jej budowania.Następnie w asyście kompanii honorowej woj-ska węgierskiego, polskich legionistów przyobu grobach złożono wieńce i odmówionomodlitwy. Wśród przybyłych znaleźli się przed-stawiciele polskiej dyplomacji, członkowierodzin dr Antalla i płk Baló, proboszcz PPP naWęgrzech, reprezentanci polskich stowar-zyszeń, samorządów mniejszościowych orazStowarzyszenia Boglarczyków w Polsce.Po uroczystości przybyli z Polski Boglarczycyodwiedzili siedzibę Bema, gdzie odbyło sięokolicznościowe spotkanie. (b.)

BEMESEK DERENKBEN� A volt lengyel falu, Derenk romjain július20-án tartották meg az ezévi lengyel búcsút,amit a Borsod-Abaúj-Zemplén megyei LengyelKisebbségi Önkormányzatok Egyesülete szer-vezett. A meghívott vendégek között jelen volt aBem J. L.K.E. elnöke, Halina Csúcs, akitegyesületünk hölgytagjai is elkísértek, s akik azitteni búcsúkon - szervezésük kezdete óta –mindig is jelen voltak. Idén nyitották meg aMagyarországi Lengyelség Múzeumának ittenikirendeltségét is.

SOLYMÁR: TALÁLKOZÁS A „W” ÓRÁBAN

� Augusztus 1-én 17.00 órakor a Budapestmelletti Solymár katonai temetőjében a Bem J.Lengyel Kulturális Egyesület, immár hagyo-mányosan a „W” órában, az áldozatok emlékeelőtt tisztelgő találkozót tartott, egyben a varsóifelkelés kitörésére is emlékezve. A solymáritemetőben nyugszik annak a 37 lengyel repü-lősnek a földi maradványa, akiket Magyar-ország fölött lőttek le augusztus 1-én 1944-ben.A megemlékezők a 37 „lengyel” sír minde-gyikén koszorút helyeztek el, és mécsest gyúj-tottak az áldozatok emlékére.

FELÚJÍTÁS A BEMBEN� Idén augusztusban a Bem Egyesületben vég-re megkezdődtek a felújítási munkák; ezek amellékhelységeket és a konyhai vízvezetékeketérintik. A székhely egy részében festés is zaj-lott.

A Bem J. L.K.E. dokumentumainak IRATTÁRAZÁSA� Szintén augusztusban, lengyel adomány-ozóknak köszönhetően, megkezdődött az egye-sület történetének első irattárazása. A munkákbefejezését folyó év október végére tervezik.

TESTÜLETI ülés a Bem J. L.K.E-ben.� Egyesületünk augusztus 23-án Képviselő-Testületi ülést tartott. Főleg az Egyesület 50 évesfennállását megünneplő rendezvények előké-születeiről, a II. féléves költségvetés korrekció-járól, az erre az időszakra tervezett programok-ról volt szó, valamint az óvoda és a könyvtárügyeiről. Benyújtották továbbá a 2008-as év I.félévének pénzügyi- és programbeszámolóit.

BUDAPEST - A BARÁTOKEMLÉKÉRE

� Szeptember 1-én, a II. világháború lengyel-országi kitörésének 69. évfordulóján, a lengye-lek neves és nemes barátainak, id. Antall Józsefés Baló Zoltán sírjainál - ahogy azt a lengyel-magyar barátság hagyománya is megköveteli -,a Bem J. L.K.E. meghívására, a magyarországilengyel diplomáciai testület képviselőinek,idősebb Antall József és Baló Zoltán hozzátar-tozóinak valamint a lengyelországi BogláriakEgyesülete képviselőinek és a LPP plébánosá-nak részvételével, a Farkasréti temetőben ösz-szegyűltek az itteni lengyelek, hogy tisz-teletüket tegyék a lengyelbarát II. világháborústársak előtt. Az ünnepséget a Bem J. L.K.E.elnökasszonya, Halina Csúcs vezette, akitöbbek között hangsúlyozta ezen barátságjelentőségét, építését és szükségszerűségét. Amagyar katonák, a lengyel légiósok jelenlété-ben koszorúztak és imádkoztak. Az ünnep-séget követően a Lengyelországból érkező„bogláriak” ellátogattak az egyesület székhe-lyébe. (b.-abra)

AAZZ EEGGYYEESSÜÜLLEETT ÉLETÉBŐL

ZZ ŻŻYYCCIIAA SSTTOOWWAARRZZYYSSZZEENNIIAA

16 GŁOS POLONII

Page 15: Zaczynamy drugie 50-lecie - polonia.hu file(W. Myśliwski –Traktat o łuskaniu fasoli) Zastanawialiśmy się jak świętować 50-lecie istnienia naszego stowarzyszenia. Po

� O sytuacji węgierskiej Polonii i jej organiza-cji, w środowiskach zainteresowanych tema-tyką dotyczącą tej grupy społecznej krąży wieleopinii. W tym także mitów i legend. Ichźródłem jest najczęściej grupka węgierskichdziałaczy polonijnych złożona z osób, które zaj-mowały lub zajmują ważne stanowiska w nie-których instytucjach i organizacjach oraz zain-teresowani są kształtowaniem wizerunkuPolonii zgodnego z ich ocenami, a często teżinteresami. Jak zwykli podkreślać, chodzi im oukształtowanie, rozpowszechnianie pozyty-wnego wizerunku węgierskiej Polonii, z czymtrudno się nie zgodzić. Wszystkim chyba natym zależy. Pod warunkiem jednak, że jest onprawdziwy, realny, a prezentowane oceny sąwyważone i odzwierciedlają zarówno pozyty-wne, jak i negatywne zjawiska.

Ostatnio na łamach kwietniowego numeruczasopisma „Wspólnota Polska” (nr 2/2008)ukazał się artykuł dr Konrada Sutarskiego –obecnego dyrektora Muzeum i ArchiwumWęgierskiej Polonii oraz byłego, wieloletniegoprzewodniczącego Ogólnokrajowego Samorzą-du Mniejszości Polskiej (OSMP) – na tematdziałalności węgierskiej Polonii i muzeum, wktórym obok prezentacji ważnych faktów, jakiemiały miejsce w ostatnich 13-14 latach, pokusiłsię o przedstawienie własnych opinii i sądówdotyczących wielu ważnych obszarów życiapolonijnej społeczności.

Wśród nich zwraca uwagę ogólne, lecz bard-zo obrazowe i przemawiające do wyobraźniprzybliżenie, przyrównujące opisywaną sytu-ację polskiej mniejszości na Węgrzech dojakiegoś rajskiego obrazu, czyli wspaniale, har-monijnie rozwijających się „stu kwiatów w jed-nym ogrodzie”. Czy jednak ten obraz sielski ianiel-ski, wskazujący na jakąś skoordynowaną,owocną współpracę, podejmowanie prze-myślanych decyzji przez wszystkich uczest-ników węgierskiej sceny polonijnej nie jest cza-sami jedynie konfabulacją, a więc mieszaninąfaktów, wynikających z nich konsekwencji imarzeń autora?

Nie ma chyba nikogo, kto by nie pragnął, abyta piękna metafora wiernie oddawała rzeczy-wistość jaka otacza węgierską Polonię i polskąmniejszość. Obecnie – jak sądzę – może onabyć jednak tylko wyznacznikiem kierunku, wktórym należałoby zmierzać, celem, do któregonależałoby dążyć. Pragnę to podkreślić, przycałym szacunku dla autora metafory i jegozaangażowania.

Bo jaka jest aktualna rzeczywistość dotyczącawęgierskiej Polonii i polskiej mniejszości? Napewno sytuacja jest złożona, a nawet częstoskomplikowana i wszystkich problemów niesposób przedstawić w krótkim artykule.Pragnę tylko zwrócić uwagę na kilka zjawiskwystępujących w tym polonijnym „ogrodzie”.

Samorządność z wykluczeniami�Jak wiadomo, od 1994 roku na Węgrzechdziałają polskie samorządy, od kilku lat insty-

tucje krajowego samorządu, od wielu zaś latorganizacje polonijne. Myślę tu głównie oStowarzyszeniu im. J. Bema (50 lat) i Sto-warzyszeniu św. Wojciecha (15 lat). Należypodkreślić, że istnienie w jakimś państwiesamorządów mniejszości należy do rzadkości wEuropie, stąd wiele nieporozumień w ich usy-tuowaniu, ocenie i roli odgrywanej w działal-ności polonijnej.

Zgodnie z węgierskim prawem, członkiempolskiego samorządu może być tylko obywateltego kraju, niekoniecznie posiadający polskiekorzenie, ale deklarujący przynależność do pol-skiej mniejszości narodowej. Obecnie osoby zkręgów polonijnych nie posiadające obywa-telstwa węgierskiego, będące od kilku latczłonkami europejskiej wspólnoty narodów,nawet aktywnie pracujące w organizacjachpolonijnych – nie mogą być wybierane do pol-skich samorządów, gdyż nie dysponują czyn-nym, a także biernym prawem wyborczym.Biorąc tylko pod uwagę wyniki ostatniego spisuludności (2001), na który często powołują sięwładze węgierskie przy kształtowaniu politykidotyczącej mniejszości – prawie połowa (!) osóbdeklarujących przynależność do polskiejmniejszości nie posiadała obywatelstwa węgier-skiego (największy procent spośród wszystkich13 mniejszości) i formalnie pozbawiona zostaławpływu na wybór i działalność polskichsamorządów.

Z żalem, a nawet ubolewaniem należy pod-kreślić, że w pewnym okresie, biorący udział wkonsultacjach nad modyfikacją prawa mniej-szościowego przedstawiciele polskiego kra-jowego samorządu – popierali takie rozwią-zanie.

W ten sposób w wielu polskich samorządachstopnia lokalnego, wojewódzkiego czy nawetkrajowego – pojawiły się osoby często dotądniezbyt znane z działalności polonijnej. Dążonodo wyboru możliwie wielu samorządów, w celuzaktywizowania polonijnego środowiska nawet

tam, gdzie nie było dotąd jakiejś społecznejbazy i działalności polonijnej. Liczono trochęna to, że może to później przekładać się nawielkość państwowych i innych dotacji, takprzecież potrzebnych do organizowania życiakulturalnego Polonii.

Wykorzystywały tę sytuację niektóre „przed-siębiorcze” osoby, inicjując wybór samorządów,których radni mieli później im się „odw-dzięczyć” i zapewnić poparcie w ich staraniacho różne stanowiska i związane z tym możliwe„apanaże” w organizacjach samorządowychwyższych instancji. Należy jednak dodać, żezjawisko to dotyczyło wszystkich mniejszościnarodowych na Węgrzech, a obserwowanepraktyki doprowadziły do zadomowienia się wwęgierskim języku słowa „etnobiznes”.Nie ułatwiało i nie ułatwia życia niedoskonałe,

choć zmodyfikowane już prawo mniejszoś-ciowe. Jakkolwiek wiele nieporozumieńwyjaśniono, to jednak w dalszym ciągu znajo-mość jego zapisów czy ducha jest nieza-dowalająca nawet wśród radnych. Co więcej,widoczne jest, że nie wszyscy z nich dysponująelementarną wiedzą o mechanizmach izasadach funkcjonowania demokratycznychinstytucji czy organizacji. Wszystko to niepozwala optymalnie wykorzystać istniejącychszans – tylko szans – dla pobudzenia czy roz-kwitu działalności kulturalnej i integrowaniasię polskiej mniejszości. Potwierdza tomalejąca ilość osób uczestnicząca w imprezach.

Nie można jednak twierdzić, że wprowadze-nie systemu samorządowego mniejszości nieprzyniosło pozytywnych rezultatów. Głównietam – ale nie tylko – gdzie była jakaś bazaspołeczna, niekiedy pojedyncze osoby, chcącewykorzystać nową sytuację dla dobra swegośrodowiska, chęć do pracy, do działań na rzeczpielęgnowania polskich tradycji, kultury iprezentowania ich swoim węgierskim rodzi-nom czy społeczeństwu, gdzie nie zabrakłowspółpracy – tam przetrwano różne kłopoty,burze czy zawirowania, oraz wykorzystanopojawiające się szanse. Według mojego rozez-nania, dotyczy to ok. 40% wszystkich polskichsamorządów.

Samorząd z fasonem?�Głównym partnerem władz państwa w usta-laniu, realizacji polityki mniejszościowej stałysię krajowe samorządy mniejszości. To do nichnapływają prośby o propozycje, konsultacjeróżnych prawnych czy praktycznych rozwiązańdotyczących mniejszości, to one powinny –mogłyby – być wzorem działalności, narzucać,proponować jakiś „fason”, godny do naśla-dowania przez samorządy niższych szczebli.Nawet wtedy, gdy – z uwagi na różne warunkizewnętrzne działalności samorządów – nie mamożliwości zastosowania jednolitego wzorca.Czy tak było lub jest w przypadku polskiego,ogólnokrajowego samorządu?

W okresie 14 lat istnienia tego samorząduzmieniała się infrastruktura, możliwości finan-sowe, warunki do pracy i radni, różne było ichzaangażowanie oraz przygotowanie do peł-nienia funkcji. Często nie było i nie jest łatwo.Nie twierdzę, że ogólnokrajowy samorząd niemoże pochwalić się w swojej działalnościpewnymi sukcesami. Były takie, ale były też

POLONIJNY OGRÓD

GŁOS POLONII 17

Andrzej Straszewski

Page 16: Zaczynamy drugie 50-lecie - polonia.hu file(W. Myśliwski –Traktat o łuskaniu fasoli) Zastanawialiśmy się jak świętować 50-lecie istnienia naszego stowarzyszenia. Po

18 GŁOS POLONII

poważne niepowodzenia. Nie zamierzam tuwyszczególniać długiej ich listy, lecz pragnęjedynie zwrócić uwagę na pewne niekorzystnetendencje i praktyki, jakie miały i mają miejscew działalności samorządu. Sądzę bowiem –zresztą nie od dzisiaj – że z ich powodu niewykorzystano w pełni szans i możliwości jakiewynikały z polityki państwa wobec mniejszoś-ci, nie nastąpiło zwiększenie integracjiszeregów polonijnych.

Wspomniano już o problemach z rozumie-niem oraz interpretacją prawa i demokraty-cznych mechanizmów działania samorządu.Widoczna niechęć radnych do wnikliwej anali-zy różnych dokumentów samorządowych, ichrzetelnej oceny niezbędnej do podejmowaniadecyzji, problemy z organizacją posiedzeń,spotkań czy konsultacji komisji samorzą-dowych – doprowadziły do powstania wieluniekorzystnych zjawisk. Często podejmowanoważne decyzje bez odpowiedniego przemyśle-nia, a nawet odpowiedzialności, kierując sięzasadą „jakoś to będzie”. Doprowadziło toswego czasu do poważnych problemów finan-sowych OSMP, strat i znacznego zmniejszeniapozyskanego od państwa majątku. Ukształ-tował się raczej autorytarny model, systemdziałalności samorządu, w którym decydującywpływ na podejmowane decyzje posiada prze-wodniczący i zaledwie kilka skupionych wokółniego osób. Otwarcie mówi się od lat osamorządowym „kierownictwie”, jakkolwiektakowe występuje w instytucjach lub spółkachi nie ma nic wspólnego z działalnością prezy-dium samorządu. Polskiej mniejszości nie sąpotrzebni kierownicy, lecz przywódcy, wy-szukujący, skupiający wokół siebie izachęcający do współpracy osoby dysponująceróżnymi uzdolnieniami, w celu wykorzystaniaich dla dobra całego środowiska. Nie tak bar-dzo potrzebne są polsko brzmiące nazwiska, copolskie, polonijne dusze przekonane o potrze-bie służby i zdolne do wysiłków, a nawetpoświęceń na rzecz wspólnoty.

Zgodnie z prawem, rola osób wybranych doprezydium ograniczona powinna być prakty-cznie do udzielania pomocy przewodni-czącemu w przygotowaniu i organizacjiposiedzeń oraz reprezentowania samorządu nazewnątrz w jego zastępstwie. Nie ma żadnegologicznego i racjonalnego uzasadnienia, abyprezydium samorządu stanowiło kilka osób(obecnie 4 + przewodnicząca). Z uwagi na kosz-ty i honoraria z tym związane – rzadko którysamorząd jakiejś mniejszości może sobie nataki luksus pozwolić. Skupianie władzydecyzyjnej samorządu w rękach kilku osób –podobnie, niestety, jest też w organizacjachspołecznych – jest sprzeczne z prawem idemokratycznymi zasadami. Wywołuje to uwielu osób – także radnych – przekonanie, żewąskie grono osób i tak o wszystkim zdecydu-je, więc czują się zwolnieni od większego zaan-gażowania, aktywnej, konstruktywnej dzia-łalności.

Radni OSMP często nie utrzymują kontaktu zprzedstawicielami i członkami organizacji spo-łecznych, nie informują o działalności sa-morządu i działają raczej jako niezależni odwyborców. Ci zaś nie wykazują żadnej ochoty ipotrzeby w rozliczeniu ich z wykonanej pracy.Świadczy to o poważnym kryzysie i zaniku po-staw pro publicznych w polonijnej wspólnocie.

Grzechem samorządu jest pewna niechęć dozaproszenia do współpracy, rozproszonych naterenie całego kraju i dysponujących różnąspecjalistyczną wiedzą osób i zainteresowaniaich, nakłonienia, do działalności na rzecz dobrawspólnego. Szkoda, bo mogliby pomóc wdoradztwie lub rozwiązaniu wielu problemów.Niechęć ta jest niekiedy bardzo widoczna.Kiedy w grudniu 2007 roku przewodniczącaOSMP zwróciła się do mnie z prośbą owyrażenie opinii dotyczącej pewnego roz-wiązania prawnego proponowanego przezwładze – jedna z radnych gwałtownie zapro-testowała, wskazując, że nie jestem przecieżczłonkiem samorządu.

Mając na uwadze wartość ocen lub wnioskówprezentowanych przez OSMP, mogę dodać, żewidziałem już dokument, w którym obok –dosłownie – kilku sformułowań meryto-rycznych dotyczących przedmiotu konsultacji,znalazło się wiele uwag wytykających błędyjęzykowe (poprawki na czerwono) nadesłanegoprzez władze materiału.

Przykro to stwierdzić, ale w poczynaniachOSMP obecnej kadencji widoczne są działaniafrakcyjne zmierzające do podporządkowaniawoli radnych jednostkom, mającym na celurealizację raczej własnych planów i interesów.Zjawisko to dezintegruje radnych i środowisko. Dużym mankamentem jest brak rzeczywistegodialogu na temat wspólnych spraw polonijnegośrodowiska między różnymi jego podmiotami,brak merytorycznych uzgodnień i konsultacji.Nie są optymalnie wykorzystywane do tegocelu dostępne obecnie środki nowoczesnejkomunikacji. Bez dialogu zaś nie jest możliwerozwiązywanie wspólnych kłopotów i prob-lemów.

Sądzę, że poważnym błędem w dotychcza-sowej pracy samorządu jest to, że nie zain-spirował on powstania jakiegoś pozytywnego wwęgierskiej rzeczywistości programu czy strate-gicznego projektu dotyczącego polityki,głównych celów i zadań dla całej polskiejmniejszości (niezależność samorządów nie jesttu przeszkodą). Nie określono tym samym, cojest bardzo ważne, a co mniej, jakie powinnybyć priorytety, które mogłyby brać pod uwagęinne samorządy i organizacje. Naprzykład: Czy raczej należy wspie-rać rozbudowę otoczenia murówszkoły, obiektu muzealnego bezzabudowanych okien i drzwi wpięknym, acz odległym Derenku,czy raczej bardziej wspieraćdziałania zmierzające jak nie dozwiększenia, to chociażby utrzy-mania liczby osób deklarującychprzynależność do polskiej mniej-szości? Czy raczej należy koncen-trować się na zastępowaniu biurturystycznych, organizować, doto-wać finansowo i wysyłać „naświeże powietrze, do wód ijaquzzi” lub na spacery podolinach tatrzańskich czy Kru-pówkach różnej maści wy-cieczkowiczów, czy raczej wspoma-gać wiążącą koniec z końcem jednąz największych i zasłużonychpolonijnych organizacji? Czywięcej środków przeznaczać na

wzrost własnych honorariów, czy możedotować „normalnie” działającą Szkołę Polską?Takich, czekających na rozwiązanie dylematówmożna by przytoczyć oczywiście sporo. Brakstrategii polskiej mniejszości utrudnia równieżprezentowanie odpowiednich stanowisk wramach różnych konsultacji prowadzonychprzez władze węgierskie.

KKuullttuurraa ppoolloonniijjnnaa cczzyy wwyyśścciigg ddoo kkaassyy??�Bazą społeczną dla samorządów powinny byćorganizacje polonijne. O widocznej, systematy-cznej ich działalności na Węgrzech możnamówić w trzech – pięciu przypadkach. Obokwspomnianych już stowarzyszeń J. Bema i św.Wojciecha, do wyróżniających się w tym zakre-sie organizacji społecznych można też zaliczyćStowarzyszenie J. Sobieskiego z Győr,istniejące koła przyjaźni węgiersko–polskiejczy organizacje polonijne w takich miastachjak Érd czy Békéscsaba. Działalność istni-ejącego na Węgrzech Forum Twórców Polo-nijnych, sprowadza się przede wszystkim doprezentacji i promocji dorobku ich członków,głównie znakomitych artystów grafików,malarzy, ceramików, tkaczy, pisarzy itp.Reprezentanci tego środowiska nie są jednakwidoczni i nie biorą udziału w rozwiązywaniuproblemów i spraw dotyczącej całej wspólnotypolonijnej.

Podobnie jak w polskich samorządach (przy-padki przewodniczących w Ózd czy III dzielni-cy Budapesztu to przysłowiowe rodzynki wcieście) – problemem w organizacjach spo-łecznych jest brak napływu młodych działaczy,brak związanej z tym odnowy ducha, a takżenaturalny z wiekiem spadek aktywności wieludotychczasowych organizatorów życia kultural-nego. Czyżby wśród osób młodych obcowanie zpolską kulturą, prezentowanie jej „bratankom”,troska o zachowanie tożsamości narodowej,języka – przegrywały tak bardzo z normalnąprzecież walką o zapewnienie egzystencji izwiązanym z nią wyścigiem do kas? Czyżby ichenergia społeczna przemieniła się całkowicie wenergię ekonomiczną? Gdzie się podziewainteligencja polonijna zarówno młodszego jak istarszego pokolenia, skoro – jak często sięmówi – to właśnie ona była, jest lub powinna

Odpust w Derenku

Page 17: Zaczynamy drugie 50-lecie - polonia.hu file(W. Myśliwski –Traktat o łuskaniu fasoli) Zastanawialiśmy się jak świętować 50-lecie istnienia naszego stowarzyszenia. Po

być ostoją i inspiratorem działań mających nacelu zachowanie polskości, pielęgnacji naro-dowych tradycji, umocnienia więzi łączącychemigrację z krajem i promocji jego osiągnięć zajego granicami? Czy do realizacji takich celównie jest potrzebne zwarcie szeregów i podej-mowanie wspólnych inicjatyw i efektywnychdziałań, co przecież najczęściej jest możliwegłównie w ramach jakiejś organizacjispołecznej? Pytanie to jest aktualne, nawet przyprzyjęciu przeczytanej gdzieś tezy, że Polacy„na tle współczesnego świata są skrajnymisamotnikami i indywidualistami”.

Rzadko – są wyjątki – pojawiają się jako nowidziałacze, absolwenci czy byli uczniowiepolonijnych szkółek, które przecież powinnystanowić także naturalne zaplecze przyszłychaktywistów tych organizacji.

Coraz bardziej niebezpiecznym zjawiskiemdla przyszłości wspólnoty – są działania dezin-tegrujące społeczność polonijną, podejmowaneprzez osoby zdegustowane dotychczasowądziałalnością, lubiące być „na świeczniku”, alboniezadowolone lub mające kierownicze ambi-cje, których dotychczas nie udało się urzeczy-wistnić. Tworzą się nowe koła czy grupy polo-nijne, o niezbyt znaczącym jednak dotychcza-sowym dorobku. Kilka z tych organizacji uak-tywniło się w okresie ostatnich wyborów dosamorządów, przy okazji rekomendowaniawłasnych kandydatów. Na terenie całychWęgier było – razem z wyżej wymienionymi –12 takich organizacji. Nowe organizacje –według mnie – nie są alternatywą dlaistniejących od dawna stowarzyszeń, a ich pow-stanie pogłębia tylko istniejące podziały wniezbyt dużej liczbowo społeczności polonijnej.Sądzę też, że osoby mające przywódcze ambi-cje – mają wszelkie szanse, by je realizowaćtakże w dotychczasowych strukturach organi-zacyjnych Polonii.

Na Węgrzech – jako instytucja krajowegosamorządu – działa wspomniane już Muzeum iArchiwum, a także Szkoła Polska, o którejdziałalności i problemach pisałem w ostatnimnumerze GP. Zalicza się do nich takżeistniejący w pobliżu Kościoła Polskiego, odbu-dowany głównie ze środków polskiego SenatuDom Polski, którego faktycznym gospodarzem

jest Stowarzyszenie św. Wojciecha. SąsiadOSMP, dysponujące własnym biurem i salamiwystawowymi muzeum – zorganizowało klikaciekawych, historycznych wystaw tematy-cznych lub plastycznych. Szkoda jednak, że zuwagi na peryferyjne – z punktu widzenia cen-trum Budapesztu – położenie, rzadko trafiajątam osoby mogące się z nimi zapoznać.Wskazane byłoby podjęcie działań zmie-rzających do wzrostu zainteresowania prezen-towanymi ekspozycjami.

WWaażżnnaa rroollaa mmeeddiióóww�Poważną rolę w komunikowaniu się zwłasnym środowiskiem powinny odgrywaćmedia, w tym czasopisma polonijne. Z uwagina to, że Głos Polonii (także Quo Vadis) jestkwartalnikiem i ukazuje się raz od wielkiegoświęta – główną rolę w informowaniu

środowiska o życiu sa-morządów, organizacjiczy instytucji, ujawnianiuproblemów i ich rozwi-ązywaniu, pokazywaniupozytywnych wzorców,negatywnych zjawisk, itd.– powinien odgrywać,obok informacji interne-towych, miesięcznikPolonia Węgierska. Czyodgrywa? Trudny totemat, wymagający dys-kusji nad profilem tem-atycznym gazety i za-pewne pewnych kompro-misów prowadzących doprzyjęcia ewentualnych ipotrzebnych zmian.

Sądzę, że istniejącemedia polonijne nie sąodpowiednio wykorzysty-wane do polepszenia

sposobu wzajemnego komunikowania się,informowania o sprawach dotyczących za-równo teraźniejszości jak i przyszłości polskiejmniejszości czy kształtowania i wymianyopinii. I to powinno się zmienić.

Próby zastępowania mediów w tej kwestii,organizowanie przez zatroskane sytuacją osobyspotkań i dyskusji czy wymiana opinii akty-

wistów na aktualne i ważne dla środowiskaproblemy – są ciekawymi i godnymi poparciainicjatywami, ale nie rozwiążą do końca proble-mu. Sam chętnie biorę udział w organi-zowanych w Tata przez Marię Broś – zasłużoną,lecz ciągle bardzo aktywną i cieszącą się zau-faniem działaczkę polonijną – spotkaniach,gdzie dochodzi do wymiany poglądów przed-stawicieli polskich samorządów z Győr,Esztergomu, Tata i Székesfehérváru na różneważne dla Polonii tematy. Z radościąstwierdzam, że w ostatnim lipcowym spotka-niu wzięła w nich udział przewodniczącaOSMP Monika Sagun Molnárné, a także prze-wodniczący samorządów z Ózd, Múcsony iTisza-újváros, prezesi stowarzyszeń Bema i św.Wojciecha oraz redaktor naczelna GP. Naspotkaniu zresztą, wymieniano też opinie natemat mediów i prasy polonijnej.

I jeszcze jedna uwaga. Nie uważam, że posia-dam jakieś urządzenie rejestrujące precyzyjniewszystkie wydarzenia. Nie dysponuję jakimśfilozoficznym kamieniem podpowiadającymmi jedynie słuszne rozwiązania. Ale przeszło 20lat działalności polonijnej na Węgrzech imożliwość obserwowania zjawisk, problemówwystępujących w różnych instytucjach i organi-zacjach polskiej mniejszości i Polonii – pozwalami na podzielenie się wyżej przedstawionymiuwagami i spostrzeżeniami dotyczącymi tejsfery działalności społecznej.

Uważam również, że zawsze ważniejsza jestprzyszłość, a z rzetelnie prezentowanych fak-tów dotyczących przeszłości należy wyciągaćodpowiednie wnioski. I właśnie o przyszłościwęgierskiej Polonii, polskiej mniejszości i ichorganizacji, istniejących możliwościach rozwo-ju i sposobie ich optymalnego wykorzystania –dyskutować będziemy na seminarium organi-zowanym 11 października w Székesfehérvárze,w ramach imprez organizowanych z okazji 20-lecia Klubu Polonia, Oddziału TerenowegoStowarzyszenia im. J. Bema w woj. Fejér. Mamnadzieję, że skorzystają z wystosowanychzaproszeń zarówno zwolennicy, jak i przeci-wnicy prezentowanych przeze mnie poglądów.

Andrzej Straszewski

GŁOS POLONII 19

Dom Polski

Page 18: Zaczynamy drugie 50-lecie - polonia.hu file(W. Myśliwski –Traktat o łuskaniu fasoli) Zastanawialiśmy się jak świętować 50-lecie istnienia naszego stowarzyszenia. Po

20 GŁOS POLONII

� Najważniejsze tegoroczne wydarzenie spor-towe i medialne o zasięgu światowym za nami.Cały świat już od daaawna patrzył na Chiny iXXIX Igrzyska Olimpijskie w Pekinie. Od kiedy1 kwietnia br. rozpalono płomień w Olimpii,przebył on najdłuższą trasę w historii igrzyskolimpijskich – 137 tysięcy kilometrów przezcały świat - i od 8 sierpnia br., od godziny 20.08do 24 sierpnia 2008 roku olimpijski ogieńpłonął w Pekinie.

Igrzyska w Państwie Środka były równieżokazją do sportowej rywalizacji pomiędzyBratankami. Biało-czerwoni nie mieli jednakzbyt wielu poważnych okazji, by zmierzyć się zreprezentantami Węgier. Najciekawsze były tespotkania, gdzie rywalizowano bezpośrednio.Najbardziej nerwowym i chyba najbardziejznanym „spotkaniem Bratanków w Pekinie” byłdramatyczny ćwierćfinałowy pojedynek Rado-sława Zawrotniaka w olimpijskim turniejuszpadzistów z wielokrotnym mistrzem Europy,węgierskim mistrzem szpady Gáborem Boczkó.Bratanek pokonał naszego reprezentanta 8:15.W pamięci kibiców i naszego szpadzisty poje-dynek zapisze się ze względu na kontrower-syjne decyzje chińskiego sędziego Kang ZhaoZeng. Początek starcia był bardzo wyrównany,obaj szpadziści „badali” się wzajemnie, ocenialisytuację, starali się wyczuć rywala. To zaś niepodobało się chińskiemu arbitrowi, któryukarał obu żółtymi kartkami i nakazał roz-poczęcie walki na nowo. Chwilę później przystanie 2:1 ukarał naszego zawodnika czerwonąkartką, później nie zaliczył mu trafienia wstopę, zmienił decyzję o trafieniu obopólnym,ukarał naszego szpadzistę drugą czerwonąkartką, przyznał punkt rywalowi...

Nasz zawodnik był wyraźnie wzburzony powalce i ledwie powstrzymywał emocje. Pełenemocji opis sytuacji oddaje jego wypowiedź:„od początku widać było, że żaden z nas niejest pewny zwycięstwa, ale sędzia nie dał namchwilę powalczyć i się rozpoznać. Późniejprzyspieszył walkę jakimiś kartkami, którecałkowicie mnie zaskoczyły (…) Z rywalemznamy się z doskonale, obaj świetnie bronimyi kilkupunktowa przewaga jest praktycznie niedo odrobienia. Nie chcę się doszukiwać przy-czyn porażki w fakcie, że chwilę wcześniejpokonałem Chińczyka. Nad protestem się zas-tanowię, ale on nie ma żadnego sensu. Po pros-tu trzeba jechać na następne igrzyska i zdobyćzłoty medal”. Zawrotniak powiedział również,że „takie sędziowanie to skandal na igrzyskach.Sędzia zaliczył trzy trafienia, których w ogólenie powinien zaliczyć. Dzięki temu Węgierzdobył przewagę i ją utrzymał (…) Pierwszy razwidzę tego arbitra. Nie widziałem tego sędziegona żadnych zawodach Pucharu Świata. Niewiem skąd on się tu wziął. (…) Być może jestcałkowitym nowicjuszem albo sędziuje zwykleinną broń. Pewnie nie wiedział, że w szpadziedozwolony jest kontakt ciałem i my to specjal-

nie trenujemy. Jestemzszokowany, ponieważprzegrałem ewidentnie zwiny sędziego...”. I po-myśleć, że nasz szpa-dzista miał szansę wy-grać z Bratankiem a odawansu do strefy meda-lowej dzieliło go jednozwycięstwo… Bywa i tak.

Zdecydowaną silnąkonkurencję dla naszychr e p r e z e n t a n t ó wBratankowie stanowili wsportach wodnych. Ichobsady – wioślarze, ka-nadyjkarze i kajakarzeto światowa czołówka.Przeciwko Węgrom wystąpiła m.in. wioślarskaczwórka na dystansie 500 metrów w składzieBeata Mikołajczyk, Aneta Konieczna, EdytaDzieniszewska, Dorota Kuczkowska. Na pół-metku Polki były trzecie. Finisz był niezwyklezacięty i wszyscy zaciskali kciuki, czekając naoficjalne wyniki, gdyż gołym okiem nie dało sięocenić, kto był lepszy. Niestety, czas naszejczwórki (1:34,752 s) okazał się o … 0,048sekundy gorszy od sklasyfikowanych natrze/cim miejscu Australijek. ZwyciężyłyNiemki. Srebrem cieszyły się Węgierki.

Podobnie z Bratankami rywalizowała nadystansie 1000 metrów dwójka w składzieWojciech Tyszyński i Paweł Baraszkiewicz.Polscy kanadyjkarze dużą część wyściguspędzili na ostatniej pozycji. Linię mety minęlijednak jako siódma ekipa z czasem 3 minuty42,845 sekundy. Pierwsze miejsce zajęliBiałorusini (3 minuty 36,365 sekundy), którzyw fantastycznej końcówce pokonali Niemców.Na podium stanęli także Węgrzy, KozmaGyörgy i Kiss Tamás, którzy zdobyli brązowymedal.

Polska dwójka kajakowa Aneta Konieczna iBeata Mikołaczyk zdobyła (szósty) srebrny

medal Igrzysk Olimpijskich na dystansie 500 m.Wyścig wygrały Węgierki Katalin Kovács iNatasa Janics. Polki straciły do zwyciężczyń0,784 sekundy!

Również zdobywca naszego srebrnego

medalu w konkurencji rzut dyskiem zmierzyłsię z reprezentantem Węgier. Lekkoatleta,starszy szeregowy piechoty Piotr Małachowskijechał do Pekinu jako osoba niemal anonimowai nikt nie sądził, że to on zostanie jednym zbohaterów w polskiej kadrze. Zupełnie niez-nany, młody dyskobol zadziwił cały lekkoatlety-czny świat, zdobywając „srebrny medal”. Objąłprowadzenie już po pierwszej kolejce, gdyoddał rzut na odległość 66.45 m. Wygrał jednakbezkonkurencyjny Estończyk. Konkurował znimi Węgier Robert Fazekas, niedoszły mistrzolimpijski z Aten, któremu wtedy z powoduniedopełnienia formalności odebrano medal.Tym razem Bratanek był siódmy.

Wprawdzie Bratankowie dużo wcześniejzdobyli gros swych medali, całościowo wy-padliśmy nieco lepiej. Biało–czerwona repre-zentacja zdobyła 10 medali (3 złote, 6 srebrnychi 1 brązowy). W klasyfikacji generalnej upla-sowaliśmy się na 20 miejscu. Węgrzy znaleźlisię na … 21, tuż za nami! Bratankowie przy-wieźli również 10 krążków - 3 złote, ale 5 sre-brnych i 2 brązowe. Trzy węgierskie srebrawywalczył fenomenalny pływak, László Cseh.Zdecydowanie lepiej Węgrzy wypadają w

olimpijskiej klasyfikacjiwszechczasów. Zdobylidotychczas 467 medaliolimpijskich (159 złotych,149 srebrnych i 159 brą-zowych) i zajmują 8 mi-ejsce! My mamy 261medali (62 złote, 80 sre-brnych i 119 brązowych).W klasyfikacji generalnejzajmujemy 18 miejsce.Zawsze jest jednak szan-sa na rewanż, a kolejnespotkania i emocje nasportowych bieżniach,matach czy pływalniachjuż niebawem.

Andrzej Kalinowski

Pekin Bratanków

Boczkó i Zawrotniak

Page 19: Zaczynamy drugie 50-lecie - polonia.hu file(W. Myśliwski –Traktat o łuskaniu fasoli) Zastanawialiśmy się jak świętować 50-lecie istnienia naszego stowarzyszenia. Po

Olsztyn kochamKocham Niemców, Mazurów, Warmiaków, Rosjan, kocham warszawiaków, kocham Górali, Kurpiów kocham, ludzi z marmuru, ze stali. Kocham Żydów i Litwinów,Cyganów i Białorusinów, Ukraińców kocham, ludzi z kresów, kocham poznaniaków.Kocham wszystkich, wszystkich tych kocham olsztyniaków (ludzi kocham)Olsztyn kocham moją małą Amerykę Olsztyn kocham moją Amerykę Olsztyn kocham moją małą Amerykę Olsztyn kochamKocham Łynę, zamek kocham, park i miasto stare, ratusz nocą oświecony jaśnie zegarami iGrunwaldzką kocham i most Jana, Prostą, Kołłątaja, Żiżki, domy kocham, drzewa, niebo i nadKrzywym przystań i deszcz w śródmieściu i szum po ulicach samochodów i kąpiel w Żbiku,wędrówki po lesie kocham słońce i muzykę kocham na dziedzińcu... pod lipą... zKopernikiem... muzykę. Olsztyn kocham moją małą Amerykę Olsztyn kocham moją Amerykę Olsztyn kocham moją małą Amerykę Olsztyn kocham By mała kulka Ziemia miała jakiś sens By miała sens. Kocham Niemców, Mazurów, Warmiaków, Rosjan, kocham warszawiaków, kocham Górali,Kurpiów kocham, ludzi z marmuru, ze stali. Kocham Żydów i Litwinów, Cyganów i Białoru-sinów, Ukraińców kocham, ludzi z kresów, kocham poznaniaków. wszystkich...

� Nie wiem, czy dużo ludzi ma świado-mość, iż na północy Węgier, w malowni-czym Egerszalók istnieje polska firma BellaHungaria, która poza działalnością gospo-darczą zajmuje się też całkiem innymirzeczami. Bella od dziesięciu lat organizujew Toruniu SENI CUP, MiędzynarodowąLigę Piłki Nożnej Osób Niepełnospra-wnych.

O przedsięwzięciu mówi pan PiotrPekowski, dyrektor Bella Hungaria (węgier-ski oddział polskiej firmy „Bella”):

SENI CUP na Węgrzech odbywa się odtrzech lat, ale tradycje sięgają dużo wcześ-niej. Rozgrywki piłkarskie dla osóbniepełnosprawnych zaczęto organizowaćdziesięć lat temu w Polsce. Od tego czasuprzedsięwzięcie to rośnie w siłę i rozpo-wszechnia się na inne kraje. W tej chwiliturnieje odbywają się w całej Europie.

Polska firma „Bella” od wielu lat pracujena rynku szpitalnym, jak również na rynkukonsumenckich. Kilkanaście lat temuzaczęliśmy pracować na rynku instytucjispołecznych, takich jak domy pomocyspołecznej (DPS) oraz na rynku instytucji,które opiekują się osobami niepełnos-prawnymi.

Ci ludzie w DPS-ach robią niesamowiterzeczy, są bardzo aktywni, m.in. uprawiająsporty. Pojawiła się idea, żeby im w jakiśsposób pomóc. Zaangażowaliśmy w akcję

kilka instytucji i zorganizowaliśmy wspól-ny mecz. Tak się to zaczęło i rozwija się dodziś z dobrym skutkiem. Posiadamywłasną fundację „Dom pod słońcem”, którapomaga wszystkim niepełnosprawnym wnaszym kraju. Chcemy być spostrzegani,jako ci, którzy współpracują nie z samymiinstytucjami społecznymi, ale z chorymi.Stale poszerzamy zasięg SENI CUP, któresą normalnymi rozgrywkami piłkarskimi,tak jak dla osób pełnosprawnych.

Wiele firm sponsoruje to przedsięwzię-cie, jak np. Toyota. Sponsorów szukamywśród firm chcących pokazać, że są wraż-liwe na podobne problemy społeczne.

Jest pewien dystans społeczeństwa doludzi niepełnosprawnych. Ale myślę, że tosię przełamuje, że pomału jest coraz lepiej;wiele europejskich programów wciąga tychludzi w nasze normalne życie. Ważne, żesię o tym zaczyna mówić.

Firma „Bella” obecnie działa na dwudzi-estu kilku rynkach w Europie i poza nią. Wtej chwili mamy drużyny z Europy Środ-kowo-Wschodniej i Europy Zachodniej,najwięcej z Niemiec.

Na początku podejście instytucji socjal-nych było pełne nieufności. No, bo to dzi-wne, my robimy turniej, ale właściwie wjakim celu. Niektórym w naszym domupomocy społecznej trudno było zrozumieć,że my nic za to nie chcemy. Wybraliśmy

tych partnerów, którzy nam ufają, którzyosobiście nas znają, nie jako firmę, aleludzi.

Dzięki rozszerzaniu całej akcji obecniew każdym kraju odbywa się około pięciuturniejów regionalnych, a szósty – finałowyw Polsce. Wszystko dlatego by zminimali-zować obciążenie dla uczestników, by niemusieli pokonywać dużych odległości odmiejsca zamieszkania. Dopiero po roz-strzygnięciu rozgrywek regionalnychnajlepsze drużyny jadą na finał do Torunia.

Z Węgier do tej pory na finał do Polskijechała jedna drużyna, w tym roku, z racjinaszych sukcesów pojechały dwie drużyny.[Drużyna z Komló, która zdobyła w roku2008 złoty medal, oraz drużyna z Füzes-abony, która zajęła VI miejsce – TT]. Przeztrzy dni trwania finału czas drużynwypełnia bogaty program. Jeśli nie ma roz-grywek, to jest czas wolny na zwiedzanie.Jest też impreza integracyjna, żeby wszyscysię poznali, żeby Węgrzy mogli zobaczyć,jak funkcjonują Czesi, Niemcy czyRosjanie. I to fantastycznie działa, nie tylkowśród pacjentów, czy mieszkańców DPS-ów, ale również wśród ludzi, którzy kierujątymi instytucjami, a którzy jadą jako tre-nerzy czy opiekunowie. To też niesamowiteprzeżycie...

Zanotowała: Tünde Trojan

„CZERWONY TULIPAN” w Budapeszcie

KKiieeddyy ssaamm uuddzziiaałł jjuużż jjeesstt zzwwyycciięęssttwweemm……..

GŁOS POLONII 21

� Zespół powstał w 1985 roku w Olsztynie. Od początku istnieniakształt artystyczny zespołu tworzą: Ewa Cichocka ( śpiew), KrystynaŚwiątecka (śpiew), Stefan Brzozowski (śpiew, gitara akustyczna,kierownictwo zespołu), Andrzej Czamara (gitara akustyczna). Sąznakomitymi wykonawcami piosenki literackiej. Ikoną polskiej poezjiśpiewanej.

Poza Polską zespół koncertował w wielu krajach świata między inny-mi w USA i Kanadzie, ale po raz pierwszy (dzięki wsparciu Warmińsko-Mazurskiego Urzędu Marszałkowskiego ) w dniach 19 i 20 września br.wystąpi w Budapeszcie. Ogromną popularność przyniosła zespołowipiosenka (sł.muz. S. Brzozowski) „Olsztyn kocham”.

Szerzej o zespole można będzie czytać już w 95 numerze „GłosuPolonii”.

Page 20: Zaczynamy drugie 50-lecie - polonia.hu file(W. Myśliwski –Traktat o łuskaniu fasoli) Zastanawialiśmy się jak świętować 50-lecie istnienia naszego stowarzyszenia. Po

KONTAKTY AAmmbbaassaaddaa RRzzeecczzppoossppoolliitteejj PPoollsskkiieejj1068 Budapest, Városliget fasor 16.tel.: 413-8200

WWyyddzziiaałł KKoonnssuullaarrnnyy1068 Budapest, Városliget fasor 16.tel.: 413-8200

OOggóóllnnookkrraajjoowwyy SSaammoorrzząądd MMnniieejjsszzoośśccii PPoollsskkiieejj nnaa WWęęggrrzzeecchh1102 Budapest, Állomás u. 10.tel./fax: 261-1798

SSttoołłeecczznnyy SSaammoorrzząądd MMnniieejjsszzoośśccii PPoollsskkiieejj nnaa WWęęggrrzzeecchh1054 Budapest, Akadémia u. 1-3.tel.: 332-1979 fax: 302-5116

PPoollsskkiiee SSttoowwaarrzzyysszzeenniiee KKuullttuurraallnnee iimm.. JJ.. BBeemmaa nnaa WWęęggrrzzeecchh1051 Budapest, Nádor u. 34. II. p.tel.: 311-0216 tel./fax: 312-8204

SSttoowwaarrzzyysszzeenniiee KKaattoolliikkóóww PPoollsskkiicchhnnaa WWęęggrrzzeecchh ppww.. śśww.. WWoojjcciieecchhaaii DDoomm PPoollsskkii1103 Budapest, Óhegy u. 11.tel./fax: 262-6908

PPoollsskkaa PPaarraaffiiaa PPeerrssoollnnaallnnaa nnaa WWęęggrrzzeecchh1103 Budapest, Óhegy u. 11.tel.: 431-8414

SSzzkkoołłaa PPoollsskkaa iimm.. SS.. PPeettőőffiieeggoopprrzzyy AAmmbbaassaaddzziiee RRPP1025 Budapeszt, Törökvész út 15.tel./fax: 326-8306

OOggóóllnnookkrraajjoowwaa SSzzkkoołłaa PPoollsskkaa nnaa WWęęggrrzzeecchh1102 Budapest, Állomás u. 10.tel./fax: 261-2748

MMuuzzeeuumm ii AArrcchhiiwwuumm WWęęggiieerrsskkiieejj PPoolloonniiii1102 Budapest, Állomás u. 10.tel./fax: 260-8023

IInnssttyyttuutt PPoollsskkii1065 Budapest, Nagymező u. 15.tel.: 311-5856 fax: 331-0341

PPoollsskkiiee PPrrzzeeddssttaawwiicciieellssttwwoo TTuurryyssttyycczznneeOOddddzziiaałł ww BBuuddaappeesszzcciiee1075 Budapest, Károly krt.11Tel. 2697809

PPrrooggrraamm rraaddiioowwyy::Redakcja Polska „Magyar Rádió” RT1800 Budapest, Bródy S. 3-5„Magazyn Polski” – emisja w każdą sobotę (13.30-14.00) pr.IV MR4 (fale średnie 873 kHz)oraz z: www.radio.hu

PPoolloonniijjnnaa ssttrroonnaa iinntteerrnneettoowwaa::www.polonia.hu

ROC ZNICE� 75 lat temu w ramach obchodów wyzwoleniaEsztergomu z niewoli tureckiej odsłonięto pomnikkróla Jana III Sobieskiego. W tym samym rokutablice pamiątkowe ku czci polskiego królaumieszczono w Budapeszcie oraz w mieścieSzécsény.� 125 lat temu urodził się pułkownik ZoltanBaló, wysoki urzędnik węgierskiego MinisterstwaObrony Narodowej podczas II wojny światowej,odpowiedzialny za los wielu tysięcy inter-nowanych tu żołnierzy i oficerów polskich, którychtraktował w sposób niezwykle humanitarny.

� 125 lat temu urodził się prof. dr Jan Kołłątaj-Strzednicki, generał, szef polskiej grupy lekarzy iośrodka zdrowia (Bp, Fö utca 11) dla żołnierzy pol-skich internowanych na Węgrzech podczas IIwojny świetowej, zastrzelony przez Niemców wmarcu 1944 roku. � 150 lat temu we Lwowie urodził się Jan Styka(zm. 1925) malarz, inicjator i współtwórcasłynnych panoram: Bitwa pod Racławicami orazPanorama Siedmiogrodzka (Bem i Petőfi).� 275 lat temu urodził się Adam Narutowicz,historyk, poeta, działacz polityczny polskiegoOświecenia, autor Historii narodu polskiego.

Zebrał: JJ..KK..

GŁOS POLONII Kwartalny dodatek miesięcznika Polonia Węgierska,

finansowany przez Fundację na rzecz Mniejszości Narodowych i Etnicznych, wspomagany finansowo przez Fundację „Pomoc Polakom na Wschodzie”.

Pismo założone przez Polskie Stowarzyszenie Kulturalne im. Józefa Bema na Węgrzech.

Wydawca: Ogólnokrajowy Samorząd Mniejszości Polskiej Prezes Stowarzyszenia: HHaalliinnaa CCssúúccss

Redaguje Kolegium w składzie: redaktor naczelna – BBoożżeennaa BBooggddaańńsskkaa--SSzzaaddaaii,,

redaktor węgierski – AAnnddrrááss BBeennzzaa--RRoommaannoowwsskkii AAsszzttaallooss, sekretarz redakcji – MMaaggddaalleennaa RRaajjttaarr--SSzzaabbóó,

redaktor graficzny – BBaarrnnaa DDuukkaayyStali współpracownicy: JJeerrzzyy KKoocchhaannoowwsskkii,, EEddiitt SSáárrkköözzii,,

TTüünnddee TTrroojjaannAdres: 1051 Budapeszt, V. Nádor u. 34. II. p.

tel.: 311-0216, tel./fax: 312-8204ISSN 1219-7998 SERIART Nyomdaipari Stúdió Kft.

GŁOS POLONII Polonia Węgierska negyedévi melléklete,

főtámogató: a Magyarországi Nemzeti és Etnikai Kisebbségekért Közalapítvány

további támogató: „A Keleten Élő Lengyelekért” AlapítványAlapította a magyarországi Bem József Kulturális Egyesület

Kiadja az Országos Lengyel Kisebbségi ÖnkormányzatAz Egyesület Elnöke: CCssúúccss HHaalliinnaa

Szerkesztik: BBooggddaańńsskkaa--SSzzaaddaaii BBoożżeennaa - főszerkesztő,

AAsszzttaallooss BBeennzzaa--RRoommaannoowwsskkii AAnnddrrááss magyar szerkesztő, RRaajjttaarr--SSzzaabbóó MMaaggddaalleennaa - szerkesztőségi titkár,

DDuukkaayy BBaarrnnaa - grafikai szerkesztőFőmunkatársak: KKoocchhaannoowwsskkii JJeerrzzyy,, SSáárrkköözzii EEddiitt,,

TTrroojjaann TTüünnddeeSzerkesztőség címe: 1051 Budapest, Nádor u. 34. II. em.

tel.: 311-0216, tel./fax: 312-8204ISSN 1219-7998 SERIART Nyomdaipari Stúdió Kft.

IINNFFOORRMMAACCJJEE KKOONNSSUULLAARRNNEE� Z uwagi na liczne zapytania dotyczącewprowadzenia Karty Polaka, chciałbym

wyjaśnić podstawową zasadę jej funkcjonowania.Ustawa o Karcie Polaka weszła w życie w dniu 28marca 2008 roku i dotyczy ona wyłącznie obywatelipaństw b. ZSRR, tj. Armenii, Azerbejdżanu, Białorusi,Estonii, Gruzji, Kazachstanu, Kirgistanu, Litwy,Łotwy, Mołdowy, Rosji, Tadżykistanu, Turkmenistanu,Ukrainy oraz Uzbekistanu. Wynika z tego, iż nie doty-czy ona ani obywateli polskich, ani węgierskichpochodzenia polskiego zamieszkałych na Węgrzech.

� Wejście Polski oraz Węgier do strefy Schengen(01.01.2008 r.) spowodowało zniesienie kontroli nawewnętrznych granicach UE, w naszym przypadku

na granicy pomiędzy Polską a Słowacją i Czechamioraz pomiędzy Węgrami a Słowacją. Dla wielu oby-wateli polskich, ale również węgierskich sprowadzasię to do „bezproblemowego”, tylko na podstawiedowodu osobistego, przekraczania granic. Z kilku-miesięcznych doświadczeń wynika jednak, iż wieleosób „zapomina”, iż nie do wszystkich państwsąsiednich można jechać na podstawie dowodu oso-bistego. Dlatego też chciałbym przypomnieć, że napodstawie ważnych dowodów osobistych (nowegotypu) obywatele polscy mogą przekraczać granicenastępujących państw sąsiednich: Austria, Słowacja,Rumunia oraz Słowenia. Ważne paszporty nadalpotrzebne są przy przekraczaniu granicy z Ukrainą,Serbią i Chorwacją.

MM.. SSookkoołłoowwsskkiikonsul

INFORMUJEMY, ZAPRASZAMY2211 IIXX –– ggooddzz.. 1100..3300 msza święta Jubileuszowa z okazji 50-lecia Stowarzyszenia Bema

w Kościele Polskim w Budapeszcie2244 IIXX –– ggooddzz.. 1177..0000 spotkanie węgierskich absolwentów polskich uczelni wyższych –

organizowane wspólnie z Ambasadą RP1111 XX –– w Székesfehérvár 20-lecie swego istnienia obchodził będzie Klub Polonia. 2211 XX –– ggooddzz.. 1177..3300 otwarcie wystawy poświęconej wybuchowi na Węgrzech Rewolucji

1956 r. (siedziba stowarzyszenia) organizowane wspólnie z Instytutem Polskim11 XXII –– ggooddzz.. 1155..0000 udział w mszy świętej na polskiej kwaterze peszteńskiego

cmentarza Rákoskeresztúr1111 XXII –– ggooddzz.. 1111..0000 uroczystość składania wieńców przy tablicy J. Piłsudskiego (Bp. XI dz.)

w dniu Święta Niepodległości Polski66 XXIIII –– ggooddzz.. 1155..0000 spotkanie ze św. Mikołajem (siedziba stowarzyszenia)

22 GŁOS POLONII