WŁADYSŁAW STANISŁAW REYMONT - slavcenteur.ru · Niewiela mi potrza, to se u dobrych ludzi...

1495
WŁADYSŁAW STANISŁAW REYMONT CHŁOPI www.eBook.pl

Transcript of WŁADYSŁAW STANISŁAW REYMONT - slavcenteur.ru · Niewiela mi potrza, to se u dobrych ludzi...

WADYSAW STANISAW REYMONT

CHOPI

www.eBook .p l

http://www.ebook.pl

SPIS TRECI

TOM PIERWSZY: JESIE ROZDZIA 1 ROZDZIA 2 ROZDZIA 3 ROZDZIA 4 ROZDZIA 5 ROZDZIA 6 ROZDZIA 7 ROZDZIA 8 ROZDZIA 9 ROZDZIA 10 ROZDZIA 11 ROZDZIA 12

TOM DRUGI: ZIMA ROZDZIA 1 ROZDZIA 2 ROZDZIA 3 ROZDZIA 4 ROZDZIA 5 ROZDZIA 6 ROZDZIA 7 ROZDZIA 8 ROZDZIA 9 ROZDZIA 10 ROZDZIA 11 ROZDZIA 12 ROZDZIA 13

TOM TRZECI: WIOSNA ROZDZIA 1

Chopi 2

Stanisaw Reymont

ROZDZIA 2 ROZDZIA 3 ROZDZIA 4 ROZDZIA 5 ROZDZIA 6 ROZDZIA 7 ROZDZIA 8 ROZDZIA 9 ROZDZIA 10 ROZDZIA 11

TOM CZWARTY: LATO ROZDZIA 1 ROZDZIA 2 ROZDZIA 3 ROZDZIA 4 ROZDZIA 5 ROZDZIA 6 ROZDZIA 7 ROZDZIA 8 ROZDZIA 9 ROZDZIA 10 ROZDZIA 11 ROZDZIA 12 ROZDZIA 13

BIOGRAM

Chopi 3

Stanisaw Reymont

ROZDZIA 1

- Niech bdzie pochwalony Jezus Chrystus!

- Na wieki wiekw, moja Agato, a dokd to wdrujecie, co?

- We wiat, do ludzi, dobrodzieju kochany - w tyli wiat!... -zakrelia kijaszkiem uk od wschodu do zachodu. Ksidz spojrzabezwiednie w t dal i rycho przywar oczy, bo nad zachodemwisiao olepiajce soce; a potem spyta ciszej, lkliwiej jakby...

- Wypdzili was Kbowie, co? A moe to ino niezgoda?...moe...

Nie zaraz odrzeka, wyprostowaa si nieco, powleka cikostarymi wypezymi oczami po polach ojesieniaych, pustych i podachach wsi, zanurzonej w sadach.

- I... nie wypdzali... jakeby... dobre s ludzie - krewniaki.Niezgody te nijakiej by nie byo. Samam ino zmiarkowaa, etrza mi w wiat. Z cudzego woza to za cho i w p morza.

Trza byo... roboty ju la mnie nie miay... na zim idzie, to jake- darmo mi to dadz warz abo i ten kt do spania?...

A e rychtyk i cioka odsadzili od maci... a i gski, bo to juzimne nocki, trza zagna pod strzech, tom i zrobia miejsce...jake, bydltek szkoda, Boe, stworzenie te... A ludzie dobre, bomi cho latem przytul, kta ani tej yki strawy nie auj, ese czowiek kiej jaka gospodyni paraduje...

A na zim we wiat, po proszonym.

Chopi 4

Stanisaw Reymont

Niewiela mi potrza, to se u dobrych ludzi uprosz i do zwiesny zPanajezusow ask przechyrlam, a jeszcze si co nieco groszaucibi - to rychtyk la nich na przednowek... krewniaki przeciech...

A ju ta Jezusiczek przenajsodszy biedoty opuci nie opuci.

- Nie opuci, nie - zawoa gorco i wstydliwie wsadzi jej w garzotwk.

- Dobrodzieju nasz serdeczny, dobrodzieju!

Przypada mu do kolan roztrzsion gow, a zy jak grochposypay si po jej twarzy szarej i zradlonej jak te jesiennepodorwki.

- Idcie z Bogiem, idcie - szepta zakopotany podnoszc j zziemi.

Zebraa drcymi rkami torby i kijaszek z jeem na kocu,przeegnaa si i posza szerok, wyboist drog ku lasom; raz wraz tylko odwracaa si ku wsi, ku polom, na ktrych kopanokartofle; i na te dymy pastusich ognisk, co si snuy nisko nadcierniskami - pogldaa aonie, a i znikna za przydronymikrzami .

A ksidz usiad z powrotem na kkach od puga, zay tabaki irozoy brewiarz, ale oczy zelizgiway mu si z czerwonych literi leciay po ogromnych, w jesiennej zadumie pogronychziemiach, to po bladym niebie bdziy lub zatrzymyway si naparobku, pochylonym nad pugiem.

- Walek... bruzda krzywa... te... - zawoa unoszc si nieco ichodzi ju oczami krok za krokiem za par tustych siwkw,

Chopi 5

Stanisaw Reymont

cigncych pug ze skrzypem.

Zacz znowu bezwiednie przebiega czerwone litery brewiarza iporusza ustami, ale co chwila goni oczami siwki, to stadkowron, ktre ostronie, z wycignitymi dziobami podskakiway wbrudzie i raz w raz, za kadym wistem bata, za kadymnawrotem puga, podryway si ciko, paday zaraz na zoranezagony i ostrzyy dzioby o twarde, zesche skiby.

- Walek! a mignij no praw po portkach, bo zostaje!

Umiechn si, bo jako po bacie prawa ju rwno cigna, agdy konie doszy do drogi, unis si ywo poklepa je przyjaniepo karkach, a wycigay do niego nozdrza i przyjacielskoobwchiway twarz.

- Heeet-aa! - woa piewnie Walek, wycign byszczcy jakbyze srebra pug, unis go lekko, pocign konie lejcami, ezatoczyy krtki uk, wrazi krj byszczcy w rysko, mignbatem, konie pocigy z miejsca, a zgrzytny orczyki - i oradalej wielki an ziemi, co pod prostym ktem spada od drogi popochyoci i niby dugi wtek zgrzebnych skib rozciga si a kuwsi, lecej nisko i jakby zatopionej w czerwonawych i tawychsadach.

Cicho byo, ciepo i nieco sennie.

Soce, chocia to by ju koniec wrzenia, przygrzewao jeszczeniezgorzej - wisiao w poowie drogi midzy poudniem azachodem, nad lasami, e ju krze i kamionki, i grusze po polach,a nawet zesche twarde skiby kady za si cienie mocne ichodne.

Chopi 6

Stanisaw Reymont

Cisza bya na polach opustoszaych i upajajca sodko wpowietrzu, przymglonym kurzaw soneczn; na wysokim,bladym bkicie leay gdzieniegdzie bezadnie porozrzucaneogromne biae chmury niby zway niegw, nawiane przez wichryi postrzpione.

A pod nimi, jak okiem ogarn, leay szare pola niby olbrzymiamisa o modrych wrbach lasw - misa, przez ktr, jak srebrneprzdziwo rozbyse w socu, migotaa si w skrtach rzeka spodolch i ozin nadbrzenych. Wzbieraa w porodku wsi w ogromnypoduny staw i uciekaa na pnoc wyrw wrd pagrkw; nadnie kotliny, dokoa stawu, leaa wie i graa w socujesiennymi barwami sadw - niby czerwono-ta liszka, zwinitana szarym liciu opianu, od ktrej do lasw wycigao si dugie,spltane nieco przdziwo zagonw, pachty pl szarych, sznurymiedz penych kamionek i tarnin-tylko gdzieniegdzie w tejsrebrnawej szaroci rozleway si strugi zota - ubiny ciy sikwiatem pachncym, to bielay omdlae, wysche oyskastrumieni albo leay piaszczyste senne drogi i nad nimi rzdypotnych topoli z wolna wspinay si na wzgrza i pochylay kulasom.

Ksidz ockn si z zapatrzenia, bo dugi, aosny ryk rozleg sigdzie niedaleko, a wrony poderway si z krzykiem i skonymrzutem leciay na kopaniska- a czarny migoccy cie bieg zanimi doem po ryskach i podorwkach.

Przysoni rk oczy i patrzy pod soce - drog od lasw szajaka dziewczyna i cigna za sob na postronku du, czerwonkrow; gdy przechodzia obok, pochwalia Boga i chciaa skrci,aby ksidza pocaowa w rk, ale krowa szarpna j w bok iznowu rycze zacza.

Chopi 7

Stanisaw Reymont

- Na sprzedanie prowadzisz, co?

- Ni... ino do mynarzowego bysia... a stje, zapowietrzona...Wcieka si czy co! - woaa zadyszana; usiujc powstrzyma,ale krowa j pocigna, e ju obie gnay w dyrdy, a kurz jezakry obokiem.

A potem wlk si ciko po piaszczystej drodze yd szmaciarz,pcha przed sob taczki dobrze naadowane, bo raz w razprzysiada i ciko dysza.

- Co tam sycha, Moszku?

- Co sycha?... Komu dobrze, to i dobrze sycha...

Kartofle , chwaa Bogu obrodziy, yto sypie, kapusta bdzie. Ktoma kartofle, kto ma yto, kto ma kapust temu dobrze sycha! -Pocaowa ksidza w rkaw, zaoy na kark pas od taczek i pchadalej, lej ju, bo zaczyna si spadek agodny.

A potem szed rodkiem drogi w kurzawie, bo zamiata nogami,lepy dziad, prowadzony przez tustego kundla na sznurku.

A potem lecia od lasu chopak z butelk, ale ten ujrzawszyksidza przy drodze okry go z dala i bieg na przeaj pl dokarczmy.

To znowu chop z ssiedniej wsi wiz zboe do myna alboydwka pdzia stado kupionych gsi.

A kady pochwali Boga, zamieni sw par i szed w swojdrog, odprowadzany yczliwym sowem i spojrzeniem ksidza,ktren, e ju soce byo coraz niej, powsta i krzykn do

Chopi 8

Stanisaw Reymont

Walka:

- Dorz do brzzek i do domu... na nic si konie zmachaj.

I poszed wolno miedzami, odmawia pgosem modlitwy ijasnym, penym kochania spojrzeniem ogarnia pola...

...Rzdy kobiet czerwieniy si na kopaniskach... rozlega sigruchot zsypywanych do wozw kartofli... miejscam orano jeszczepod siew... stada krw srokatych pasy si na ugorach... dugie,popielate zagony rdzawiy si mod szczotk zbwschodzcych... to gsi niby paty niegw bieliy si nawytartych, zrudziaych kach... krowa gdzie zaryczaa... ogniskasi paliy i dugie, niebieskie warkocze dymw cigny si nadzagonami... Wz zaturkota albo pug zgrzytn o kamienie... tocisza znowu obejmowaa ziemi na chwil, e sycha byo guchybekot rzeki i turkot myna, schowanego za wsi, w zbitymgszczu drzew pokych... to znowu piewka si zerwaa lubkrzyk nie wiadomo skd powstay lecia nisko, tuk si pobruzdach i doach i ton bez echa w jesiennej szaroci, nacierniskach oprzdzonych srebrnymi pajczynami, w pustychsennych drogach, nad ktrymi pochylay si jarzbiny okrwawych, cikich gowach... to wczono role i tuman szarego,przesonecznionego kurzu podnosi si za bronami, wydua ipeza a na wzgrze i opada, a spod niego niby z obokuwychyla si bosy chop, z go gow, przewizany pacht -szed wolno, nabiera ziarna z pachty i sia ruchem monotonnym,nabonym i bogosawicym ziemi, dochodzi do koca zagonw,nabiera z worka zboa, nawraca i z wolna podchodzi podwzgrze, e najpierw gowa rozczochrana, potem ramiona, a wkocu ju by cay widny na tle soca z tym samymbogosawicym ruchem siejby; z tym samym witym rzutemrozrzuca zboe, co jak zoty py kolistym wirem padao na

Chopi 9

Stanisaw Reymont

ziemi.

Ksidz szed coraz wolniej, czasem przystawa, aby odetchn, toznowu obejrza si na swoje siwki, to przyglda si chopakom,obtukujcym kamieniami ogromn grusz, a hurmem przybieglido niego i chowajc rce za siebie caowali w rkaw sutanny.

Pogadzi ich po gowach i rzek upominajco:

- Nie amcie ino gazi, bo na bezrok gruszek mie nie bdziecie.

- My nie rzucalim na gruszki, ino e tam jest gapie gniazdo -ozwa si mielszy.

Ksidz si umiechn dobrotliwie i zaraz znowu przystan przykopaczkach.

- Szcz Boe w robocie!

- Boe zapa, dzikujemy! - odpowiedzieli razem, prostujc si, iruszyli wszyscy do ucaowania rk dobrodzieja kochanego.

- Pan Bg da lato urodzaj na kartofle, co? - mwi wycigajcotwart tabakierk do mczyzn - brali sumiennie i z szacunkiemw szczypty, nie miejc przy nim zaywa.

- Juci, kartofle kiej kocie by i duo pod krzami.

- Ha, to winie zdroej, bo jaki taki chcia bdzie wsadza dokarmika.

- Ju i tak drogie; na zaraz latem wyginy, a i do Prus kupuj.

Chopi 10

Stanisaw Reymont

- Prawda, prawda. A czyje to ziemniaki kopiecie?

- A Borynowe.

- Gospodarza nie widz, tom i rozezna nie rozezna.

- Ociec pojechali z moim ano do boru.

- A to wy, Anna, jake si macie? - zwrci si do modej,przystojnej kobiety w czerwonej chustce na gowie , ktra, e rcemiaa uwalane ziemi, przez zapask uja jego rk ipocaowaa.

- Jake si ma ten wasz chopak, com go to we niwa chrzci?

- Bg zapa dobrodziejowi, zdrw, si chowa i co niecobaykuje.

- No, zostacie z Bogiem.

- Panu Bogu oddajem.

I ksidz skrci na prawo, ku cmentarzowi, ktry lea z tej stronywsi, przy topolami wysadzonej drodze.

Dugo za nim spogldali w milczeniu, na jego smuk, pochylonnieco posta, dopiero gdy przeszed niskie, kamienne ogrodzeniecmentarza i szed midzy mogiami ku kaplicy, co staa wpordpokych brzz i klonw czerwonych, rozwizay si im jzyki.

- Lepszego to i na caym wiecie nie znale - zacza ktra zkobiet.

Chopi 11

Stanisaw Reymont

- Juci, chciay go te zabra do miasta... eby ociec z wjtem niejedzili prosi biskupa, to bywa go i nie mieli... Kopta no, ludzie,kopta, bo do wieczora mao daleko, a ziemniakw mao wiele! -mwia Anna wysypujc swj kosz na kup cc si narozkopanej ziemi, penej zeschych cin.

Wzili si chyo za robot i w cichoci, e ino sycha byodziabanie motyczek o tward ziemi, a czasem suchy dwikelaza o kamie. Czasami kto niekto wyprostowa zgity izbolay grzbiet, odetchn gboko, popatrzy bezmylnie nasiejcego przed nimi i znowu kopa, wybiera z szarej ziemi teziemniaki i rzuca do kosza, przed si stojcego.

Ludzi. byo kilkanacioro, przewanie starych kobiet ikomornikw, a za nimi bieliy si dwa krzyaki, u ktrych wpachtach leay dzieci raz w raz popakujc.

- A tak i stara posza we wiat - zacza Jagustynka

- Kto? - spytaa Anna podnoszc si.

- A stara Agata.

- Na ebry...

- Juci, e na ebry! Hale! nie na sodkoci, ino na ebry.Obrobia krewniakw, wysuya si im bez lato, to ju j puciyna wolny dech.

- Wrci na zwiesn, to im naznosi w torebeczkach, a to i cukru,a to i harbaty, a to i grosza co nieco; zaraz j bd mioway,ka spa w ku, pod pierzyn, robi nie dadz, coby sewypoczena. A wujna, a ciotka jej mwi, pki tego ostatniego

Chopi 12

Stanisaw Reymont

szelka od niej nie wycign... A jesieni to ju la niej miejscanie ma w sieni ani we chliwie. Scierwy, psie krewniaki izapowietrzone - wybuchaa Jagustynka i taki gniew j przej, estara jej twarz posiniaa.

- Biednemu to zawsze na ten przykad wiatr w oczy dorzuci jedenz komornikw, stary, wyndzniay chop z krzyw gb.

- Kopta no, ludzie, kopta - popdzaa Anna nierada tokowirozmowy.

Jagustynka, e to dugo nie moga bez gadania, to spojrzaa nasiejcego i rzeka:

- Te Paczesie to stare chopy, e jae im ju kaki na bachpuszczaj...

- Ale kawalery zawdy - rzeka insza kobieta.

- A tyle dziewuch si starzeje albo i suby szuka idzie...

- Przeciech, a one maj cay pwczek i jeszeze czk zamynem.

- Juci, abo to im matka da si eni... abo to im popuci...

- A kto by krowy doi, kto by opiera, kto by kole gospodarstwaabo i wy chodzi...

- Obrzdzaj se matul i Jagusi, bo jake, Jagna kiej pani jaka,kiej i druga dziedziczka, ino si stroi... a myje, a w lusterkuprzeglda, a warkocze zaplata.

Chopi 13

Stanisaw Reymont

- I patrzy ino, kogo by puci pod pierzyn, ktren

aby mocny! - dorzucia znowu ze zym umiechem Jagustynka.

- Jzek Banachw posya z wdk - nie chciaa.

- Cie... dziedziczka zapowietrzona.

- A stara ino w kociele siaduje, a na ksice si modli, a naodpusty chodzi!

- Prawda, ale czarownica to te jest; a Wawrzonowym krowom tochto mleko odebra, co? A jak na Jadamowego chopaka, co jejliwki w sadku obrywa, jakie ze sowo powiedziaa, to mu sizaraz taki kotun zbi i tak go pokrcio, Jezus!

- I ma tu bogosawiestwo Boe by nad narodem, kiej takie wewsi siedz...

- A drzewiej, kiej jeszcze krowy pasaam tatusiowe, to bacz, etakie ze wsi wyganiali - dodaa znowu Jagustynka.

- Tym si krzywda nie stanie, bo ma j kto strzec...i zniajc gosdo szeptu, a patrzc z ukosa na Ann, co kopaa na przedziepierwsz z kraja redlin, szeptaa Jagustynka ssiadkom:

- A pono pierwszy do obrony to ano chop Hanki... cieka si onza Jagn kiej ten pies.:.

- Laboga... moiciewy... cudeka prawicie... Hale! to by ju grzechi obraza boska bya... - szeptay do siebie kopic i nie podnoszcgw.

Chopi 14

Stanisaw Reymont

- A bo to on jeden... a to jak za suk, tak chopaki za ni ganiaj.

- A bo te urod ma, to ma; wypasiona kiej jaowica, biaa nagbie, a lepie to ma rychtyk jak te lnowe kwiatki... a mocna, ei niejeden chop jej nie uradzi... ,

- A bo to co robi, ino re a wysypia si, to nie ma urodna by...

Milczay dug chwil, bo trzeba byo kartofle wysypywa nakup.

A potem ju z rzadka pogadyway to o tym, to o owym a izamilky, bo ktra dojrzaa, e od wsi ryskiem biey JzkaBorynianka. ,

Jako i ta nadbiegaa zziajana i ju z daleka krzyczaa:

- Hanka, a chodcie ino do chaupy, bo krowie si cosik stao.

- Jezus Maria, a ktrej?...

- A to ci graniastej... a to ci... tchu zapa nie mog..-

- Loboga, ae mnie zatkno, mylaam, e mojej...-zawoaa zulg Anna.

- Witek j co dopiero przygna, bo gajowy ich wypdzi zzagajw. Krowa si zlachaa, bo taka pana... i zaraz przed oborupada... i ani pi nie pije, ani re nie re, ino si tarza, a ryczy,e loboga!

- Ojca to nie ma?

Chopi 15

Stanisaw Reymont

- Ni, tatulo jeszcze nie przyjechali. O Jezus, mj Jezus, takakrowa, co na raz dobrze i garniec mleka dawaa. A chodcierycho.

- Duchem ci lec, w to oczymgnienie.

Jako i wyja dziecko z pachty, nadziaa mu czapeczk zkutasikami, okrcia zapask i posza ywo, a taka byastrwoona wieci, e nawet nie opucia weniaka, zapomniaado cna, a jej odsonite do kolan nogi bieliy si po roli. Jzkabiega przodem.

A kopacze, kady okrakiem nad swoj redlin, posuwali si zwolna, kopic leniwiej, jako e nikt nie pili i nie pogania.

Soce ju si przetaczao na zachd i jakby rozarzone biegiemszalonym czerwienio si koem ogromnym i zsuwao za czarne,wysokie lasy. Mrok gstnia i peza ju po polach; sunbruzdami, czai si po rowach, wzbiera w gszczach i z wolnarozlewa si po ziemi, przygasza, ogarnia i tumi barwy, etylko czuby drzew, wiee i dachy kocioa gorzay pomieniami.

A niektrzy cigali ju z pl do domw.

Gosy ludzkie, renia, porykiwania, turkoty wozw coraz ostrzejbrzmiay w cichym, omroczonym powietrzu.

Sygnaturka na kociele zacza dzwoni Anio Paski spiowymwiergotem, e ludzie przystawali i szept pacierzw, nibyszemranie opadajcych listkw, pada w mroki.

Ze piewami a pokrzykami wesoymi spdzano bydo z pastwisk,co cib szo drogami w tumanach kurzawy, e tyko raz w raz

Chopi 16

Stanisaw Reymont

wychylay si z niej gowy potne i rogi krzaczaste.

Owce pobekiway tu i wdzie, to gsi zerway si z pastwisk istadami leciay, cae w zorzach zachodu zatopione, e tylko krzykprzenikliwy znaczy je w powietrzu.

- Ale szkoda, ta graniasta to sielna krowa.

- I..: nie na biedaka trafio.

- A tak i bydltka al, co si zmarnuje.

- Gospodyni Boryna nie ma, to wszystko leci kiej przez sito.

- A bo to Hanka nie gospodyni?

- La siebie... jakby na komornym u ojca siedz, tu juci patrz,aby ino na swoj stron co nieco urwa, a ojcowego niechta piespilnuje.

- A Jzka, e to jeszcze skrzat gupi, to i c poradzi?

-Hale, abo to Boryna nie mgby gront odda Antkowi, co?

- A sam pjdzie do nich na wycug, co?... Starzycie. Wawrzku, ado cna jeszcze gupi - zacza ywo Jagustynka. - Ho, ho, Borynajeszcze krzepki, moe si oeni, a gupi by by, eby dzieciomzapisywa.

- Hale, krzepki to juci, e jest, ale ju ma ze szedziesit rokw.

- Nie bj si, Wawrzku, kada mdka pjdzie za niego, niechbytylko rzek.

Chopi 17

Stanisaw Reymont

- Ju dwie ony pochowa.

- Niech se pochowa i trzeci, Panie Boe mu pom, a niechdzieciom, pki yw, nie daje ni staja, ni liszki jednej, ni tyle, cotrepem przydepnie. cierwy, wyrychtowayby go, kiej moje mnie.Dayby mu wycugi e na wyrobek by chodzi, z godu by zdychaabo i na ebry, po proszonym szed. Oddaj ino, co masz, dzieciom- to ci oddadz; rychtyk ci tego starczy na sznureczek abo i na tenkamie do szyi...

- Ludzie, a to czas do domu, mroczeje.

- Czas, czas! Soce ju zaszo.

Pozbierali prdko motyczki, koszyki, to dwojaki od obiadw i szliwolno gsiego miedz, pogadujc co nieco,a tylko staraJagustynka wykrzykiwaa wci namitnie na dzieci wasne, apotem ju i na wszystkich pomstowaa.

A rwno z nimi jaka dziewczyna gnaa macior z prositami ipiewaa cienkim gosikiem:

Aj, nie chod kiele woza,Aj, nie trzymaj si osi,Aj, nie daj chopu gby,-

- Cie, gupia, wrzeszczy, kiejby j kto ze skry obdziera

Chopi 18

Stanisaw Reymont

ROZDZIA 2

Na Borynowym podworcu, obstawionym z trzech stron budowlamigospodarskimi, a z czwartej sadem, ktry go oddziela od drogi,ju si zebrao do narodu; kilka kobiet radzio i wydziwiao nadogromn czerwono-bia krow, lec przed obor na kupienawozu.

Stary pies, kulawy nieco i z oblaz na bokach sierci, oganiagraniast, obwchiwa j, szczeka, to wypada w opotki i gnadzieci na drog, co si byy wieszay na potach i zazierayciekawie w obejcie, albo dociera do maciory, co lega podchaup i rozwalona jczaa cicho, bo ssay j biae, modeprosita.

Hanka nadbiega wanie zziajana, przypada do krowy i ja jgaska po gbuli i bie.

- Granula, biedoto, granula! - woaa zawo, a buchna paczemi lamentem serdecznym.

A kobiety radziy raz w raz nowe ratowanie chorej; to slrozpuszczon wlewali jej w gardo, to topiony z powicanejgromnicy wosk z mlekiem; radzi ktosik myda z serwatk - inszaznowu woaa, eby krew puci-ale krowie nic nie pomagao,wycigaa si coraz duej, niekiedy podnosia eb i porykiwaadugo, jakby o ratunek, bolenie, a jej pikne oczy o biakachrowych mtniay mg i ciki, rogaty eb opada z wysilenia,e ino wysuwaa ozr i polizywaa rce Hanki.

- A moe by Ambroy co poradzi? - zaproponowaa ktra.

Chopi 19

Stanisaw Reymont

- Prawda, na chorobach on jest znajcy - zawtrowali.

Bieyj no, Jzia! Na Anio Paski dzwonili, to musi jeszcze byprzy kociele Laboga, a jak ociec nadjad bdzie to pomstowanie,bdzie. - A przeciech my niczego niewinowate! -narzekaapaczliwie.

A potem siada na progu obory, wsadzia chopakowi w usta, bopopakiwa, bia, pen pier i z trwog niezmiern spogldaana krow rzc, to przez opotki na drog i nasuchiwaa.

W pacierz abo i dwa wpada Jzia z krzykiem, e Jambroy juid.

Jako i przyszed zaraz dziad moe stuletni, prosty jak wieca,twarz mia such, pomarszczon jak kartofel na zwiesn i szartak, wygolon i pocit szramami, wosy biae jak mlekokosmykami opaday mu na czoo i kark, bo by z go gow.

Poszed prosto do krowy i dokumentnie j obejrza.

- Oho, widz, e wiee miso jedli bdzieta.

- A dy jej pomcie co, wylekujcie, a to krowa ze trzystazotych warta - i dopiero po cielciu, a dy pomcie! O mj Jezu,mj Jezu! - zawoaa Jzia.

Ambroy wyj z kieszeni puszczado, powecowa je po cholewie,przyjrza si pod zorz ostrzu i przeci granuli arterie podbrzuchem - ale krew nie trysna, a cieka wolno czarna,spieniona.

Chopi 20

Stanisaw Reymont

Stali wszyscy dokoa pochyleni i patrzyli bez oddechu.

- Za pno! Oho, bydltko ostatni par puszcza - rzekuroczycie Ambroy. - Nic to, ino paskudnik albo i co innego...trza byo zaraz, kiej zachorzaa... ale te baby to ino juchy dopakania s mdre, a jak trza radzi, to w bek kiej owce. - Splunpogardliwie, obszed krow, zajrza jej w oczy, przyjrza siozorowi, obtar zakrwawione rce o jej mikk, lnic skr izabiera si do odejcia.

- Na ten pochowek dzwoni nie bd; zadzwonita w garki sami.

- Ociec z Antkiem! - krzykna Jzka i wybieg na drognaprzeciw, bo guchy, ciki turkot rozleg si z drugiej stronystawu, gdzie z rozczerwienionej zorzam zachodu kurzawieczernia dugi wz i konie.

- Tatulu, a to... graniasta ju zdycha - woaa, dobiegajc do ojca,ktry skrca wanie na t stron stawu. Antek szed w kocu ipodtrzymywa, bo wieli dug sosn.

- Nie ple byle czego po prnicy - mrukn podcinajc konie.

- Jambroy puszczali krew i nic... i wosk topiony lali jej wgardziel i nic... i sl... i nic... pewnie paskudnik...Witek peda, coborowy wygna ich z zagajw i co granula zara si pokadaa istkaa, jae j i przygna...

- Graniasta, najlepsza krowa, aeby was, cierwy, pokrcio, kiejtak pilnujecie! - rzuci lejce synowi i z batem w garci pobiegprzodem.

Baby si rozstpiy, a Witek, ktry cay czas co najspokojniej

Chopi 21

Stanisaw Reymont

majstrowa pod chaup, skoczy w ogrd i przepad ze strachu,nawet Hanka podniosa si na progu i staa bezradna, strwoona.

- Zmarnowali mi bydl!... - wykrzykn wreszcie stary,obejrzawszy krow. - Trzysta zotych jak w boto! Do miski tocierww a gsto, a przypilnowa nie ma kto. Taka krowa, takakrowa! A to czowiek ruszy si z domu nie moe, bo zaraz szkodai upadek...

- Dy ja od poednia samego byam przy kopaniu- tumaczya sicicho Hanka.

- A bo ty co kiej widzisz! - krzykn z wciekoci.- A bo tystoisz o moje!... Taka krowa, taki haman, e i drugiej nie wkadym dworze by znalaz!

Wyrzeka coraz aoniej i obchodzi j, prbowa podnie, cigaza ogon, zaglda w zby, ale krowa dyszaa chrapliwie i corazciej, krew przestaa pyn, tylko krzepa w czarne, spieczoneule - wyranie ju zdychaa

- Nie ma co, ino j trza dorzn, cho tyla si wrci! - rzek wkocu, przynis kos ze stodoy, poostrzy j nieco na taczalniku,co sta pod okapem obory, rozdzia si ze spencerka, zawinrkawy koszuli i zabra si do zarzynania...

Hanka z Jzi buchny paczem, bo granula, jakby czujc mier,uniosa z trudem eb, zaryczaa gucho i... pada z przerznitymgardem, grzebic ino nogami... Pies zlizywa krzepnc napowietrzu krew, a potem skoczy na doy od kartofli i szczeka nakonie stojce z wozem w opotkach, bo tam je zostawi Antek, asam spokojnie przyglda si jatce.

Chopi 22

Stanisaw Reymont

- Nie bucz, gupia! Ojcowa krowa to nie nasza strata powiedziaze zoci do ony i zabra si do wyprzgania i rozbierania koni,ktre ju Witek cign za grzywy do stajni.

- Ziemniakw w polu duo? - zagadn Boryna, myjc pod studnirce.

- A boga tam mao, bdzie ze dwadziecia workw'.

- Trzeba dzisiaj zwie.

- Hale, zwocie se sami, ja ju kulasw nie czuj ni krzya... a ilicowy kuleje na przedni.

- Jzka, zwoaj no Kub od kopania, niech rbk zaoy zalicowego i trza dzisiaj zwie. - Deszcz ano by moe.

Ale wrza zoci i zmartwieniem, bo coraz to przystawa przedkrow i kl siarczycie, a potem azi po podwrzu i zaglda todo obory, to do stodoy, to pod szop i sam nie wiedzia, czegoszuka, ara go ano taka strata.

- Witek! Witek! - j woa i odpina szeroki rzemie z bioder,ale chopak si nie pokaza.

Ludzie si porozchodzili, bo rozumieli, e taka szkoda i takamarkotno musi si skoczy bitk, jako e do niej Boryna byskory zazwyczaj, ale stary kl tylko dzisiaj i poszed do izby.

- Hanka, a daj no je! - krzykn na synow w otwarte okno iposzed na swoj stron.

Dom by zwyky, kmiecy - przedzielony na przestrza sieni

Chopi 23

Stanisaw Reymont

ogromn; szczytem wychodzi na podwrze, a frontemczterookiennym na sad i na drog.

Jedn poow od ogrodu zajmowa Boryna z Jzi, a na drugiejsiedzieli Antkowie. Parobek pastuchem sypiali przy koniach.

W izbie byo ju czarniawo, bo przez mae okienka, przysoniteokapem i zagajone drzewami, mao przeciskao si wiata, a imroczao ju na wiecie, e tylko poyskiway szka obrazwwitych, co rzdem czerniy si na bielonych cianach; izba byadua, ale przygnieciona czarnym puapem i ogromnymi belkamipod nim, i tak zastawiona rnym sprztem, e tylko koowielkiego komina z okapem, co sta przy siennej cianie, byonieco swobodnego miejsca.

Boryna si rozzu i poszed do ciemnego alkierza, zamykajcdrzwi za sob, odsun maej szybki desk, e zachodnie wiatokrwawym brzaskiem zalao alkierz.

Izdebka pena bya rnych rupieci i statkw gospodarskich, nadrkach, w poprzek przewieszonych, wisiay kouchy, czerwonepasiaste weniaki, biae sukmany, to cae pki motkw szarejprzdzy i zwinite w kby brudne runa owiec i worki z pierzem.Wycign bia sukman i pas czerwony, a potem dugo czegoszuka w beczkach napenionych zboem, to w kcie pod stosemstarych rzemieni i elastwa, a usyszawszy Hank w pierwszeizbie, zacign desk na okienko i znowu co dugo grzeba wzbou.

A na awie pod oknem ju si dymio jado; od ogromnego tyglaz kapust rozchodzi si zapach soniny, jak od jajecznicy, ktrejniezgorsza miseczka staa obok.

Chopi 24

Stanisaw Reymont

- Gdzie Witek pas krowy? - zapyta, krajc potny glon chlebaz bochna jak przetak wielkiego.

- Na dworskich zagajach i borowy go stamtd wygoni.

- cierwy, zmarnowali mi bydl.

- Przecich, tylo krowa, to si zachaa w tym gonieniu, e si wniej cosik zapalio.

- Dziadaki, psiekrwie. Paniki s nasze, w tabeli stoi kiej w aone cigiem wyganiaj i pedaj, co ich.

- Drugich te powyganiali, a chopaka Walkowego tak zbi, takzbi...

- Ha! do sdu trza abo i do komisarza. Trzysta zotych warta, jaknic.

- Pewnie, pewnie - przytakiwaa rada niezmiernie, e ociec siudobruchali.

- Powiedzcie Antkowi, e skoro ziemniaki zwiez, to niech siwezm do krowy, trza j obupi i powiertowa. Przynd odwjta, to wama pomog. W ssieku u belki j powiesi - bdzieprzespiecznie ode psw lebo jenszej gadziny...

Skoczy wrychle je i wsta, bych si nieco przyogarn, aletakie ocienie poczu w sobie, takie cigotki w kociach, taksenno, e jak sta, rzuci si na ko by si z pacierzprzedrzyma.

Hanka posza na swoj stron i krztaa si po izbie, i coraz to

Chopi 25

Stanisaw Reymont

wychylaa si przez okno spojrze na Antka, ktry poywia sina ganku, przed domem; odsadzi si od miski obyczajnie i zwolna cign yk za yk, skrzybic mocno o wrby ispozierajc czasami przed si na staw - bo zachd ju by i nawodzie czyniy si zotopurpurowe tcze i pomienne koliska,przez ktre niby biae chmurki przepyway z ggotem gsi,rozlewajc dziobami sznury krwawych pere.

Wie zaczynaa si mrowi i wrze ruchem; na drodze z obu stronstawu, cigle podnosiy si kurzawy i turkoty wozw, iporykiwania krw, ktre wchodziy do stawu po kolana, piywolno i podnosiy cikie by, a cienkie strugi wody, niby biczeopali, opaday im z szerokich gbul.

Gdzie, od drugiego koca stawu, sycha byo trzask kijanek babpiorcych i guchy, monotonny opot cepw w jakiej stodole.

- Antek, urb no piekw, bo sama nie poradz-prosia niemiaoi z obaw, bo nic to nie byo u niego skl abo i zbi z ledapowodu.

Nie odrzek nawet, jakby nie sysza, e ona nie miaa powtrzyi ju sama posza udziabywa trzaski z pni - i milcza zy,zmczony caodzienn prac srodze, i patrzy teraz na staw, nadrug stron, w duy dom, wieccy biaymi cianami i szybamiokien, bo zachd bi w niego. Pki czerwonych georginiiwychylay si zza kamiennego potu i paliy jaskrawo na tle cian,a przed chaup, w sadzie, to midzy opotkami uwijaa siwysoka posta, ale twarzy rozezna nie mona byo, bo co chwilagina w sieni, to pod drzewami.

- pi se kiej dziedzic, a ty, parobku, rb - mrukn ze zoci, boojcowe chrapanie rozlegao si a na ganku.

Chopi 26

Stanisaw Reymont

Poszed na podwrze i raz jeszcze przyjrza si krowie.

- Jucik, ojcowa krowa ale i nasza strata - rzek do ony, ktra,e to Kuba przywiz ziemniaki z pola, rzucia upanie drzewa isza do woza.

- Doy jeszcze nie wyporzdzone, to trza zesu na klepisko.

- Kiej ociec mwili, eby na klepisku krow z Kub obdar iwyporzdzi.

- Zmieci si i krowa, zmieszcz si i ziemniaki-szepta Kuba,otwierajc wierzeje stodoy na rocie.

- Ja ta nie jestem drzyk, cobym krow obupia ze skry - rzuciAntek.

I ju nie mwili, sycha byo tylko gruchot zsypywanych naklepisko ziemniakw.

Soce zgaso, wieczr si robi, wieciy jeszcze zorze unamizakrzepej krwi i ostygego zota i posypyway, na staw jakbypyem miedzianym, e wody ciche drgay rdzaw usk i szmeremsennym.

Wie zapadaa w mrokach i w gbok, martw cisz jesiennegowieczora. Chaupy malay, jakby si przypaszczay do ziemi,jakby si tuliy do drzew sennie pochylonych, do potw szarych.

Antek z Kub zwozili ziemniaki, a Hanka z Jzi uwijay si koogospodarstwa, bo gsi trza byo zagna na noc, to winienakarmi, bo z kwikiem cisny si do sieni i wsadzay aroczne

Chopi 27

Stanisaw Reymont

ryje do cebratek, gdzie stao picie dla bydlt, to krowy wydoi,bo wanie Witek przygna reszt z pastwiska i zakada im zadrabiny po garci siana, eby spokojniej stay przy dojeniu.

Jako Jzia zabraa si doi pierwsz z brzegu, gdy Witek wylazod obw i spyta cicho, trwonie:

- Jzia, a gospodarz li?...

- O Jezu, spier ci, chudziaku, spier... tak pomstowali -odpowiedziaa, wytykajc ku wiatu gow i osaniajc rktwarz, bo krowa chlastaa ogonem, oganiajc si od much.

- Ale... bom to winowaty... ale... borowy mi wygna i jeszczechcia kijem spra, inom uciek... a granula zarno si japokada, a porykiwa, a stka, em do chaupy przygna.

Zamilk, ale sycha byo ciche, bolesne chlipanie i siurkanienosem.

- Juci, e nie pierwszyzna, ale zawdy tak si bojam...bo nijakiejwytrzymaoci na bicie nie mam...

- Gupi, parobek tyli, a boja si... ju ja przeo tatusiowi.. .

- Przeoysz, Jzia? - zawoa radonie - bo to borowy mi wygnaz krowami, bo...

- Przeo, Witek, ino si ju nie bojaj!

- Kiej tak... to naci tego ptaka! - szepn z radoci i wyj zzanadrza drewniane cudo. - Obacz ino, jak si sam rucha.

Chopi 28

Stanisaw Reymont

Postawi go na progu obory, nakrci, i ptak zacz si kiwa,podnosi nogi dugie i spacerowa...

- Bociek, Jezu, a dy si rucha kiej ywy! - zawoaa zdumiona,odstawia szkopek, przykucna przed progiem i z najywszradoci i zdumieniem patrzya.

- Jezu! to z ciebie mechanik! I to si sam tak rucha, co?

- A sam, Jzia, ino go koeczkiem nakrc, to ju se spaceruje kiejdziedzic po obiedzie - o... - odwrci go i ptak powanie amiesznie zarazem podnosi dug szyj podnosi nogi i szed.

Zaczli si mia serdecznie i bawi jego ruchami tylko Jziaczasami podnosia oczy na chopaka - podziw w nich by azdumienie.

- Jzia! - rozleg si gos Boryny sprzed chaupy.

- A czegj? - odkrzykna.

- Chodzi ino.

- Kiej dojem krowy.

- Pilnuj tu, bo id do wjta -powiedzia, wsadzajc gow dociemnej obory - nie ma tutaj tego znajdka co?

- Witka?... ni, pojecha po ziemniaki z Antkiem, bo Kuba miaurzn sieczki dla koni... - odpowiedziaa prdko i trochniespokojnie, bo Witek przycupn za ni ze strachu.

- cierwa ten chopak, to ino pasy drze, eby zmarnowa tak

Chopi 29

Stanisaw Reymont

krow - mrucza powracajc do izby, gdzie si odzia w nowkapot bia, wyszywan na wszystkich szwach czarnymitasiemkami, nadzia wysoki czarny kapelusz, okrci siczerwonym pasem i poszed drog nad stawem ku mynowi.

- Roboty jeszcze tyla... zwzka drzewa... siew nie skoczony...kapusta w polu... cika nie wygrabiona... podora by trza nakartofle... dobrze by i pod owsy... a tu jed na sdy... Laboga, eto czek nigdy obrobi si nie obrobi, ino cigiem jak ten w wjarzmie... e i wyspa si nie ma czasu ni odpocz... - rozmyla.- A tu i ten sd... Tumok cierwa, hale, ja z ni sypiaem... ebyozr stracia... lakudro jaka... suka... - splun ze zoci, nabifajeczk machork i dugo pociera zwilgotniae zapaki o portki,nim zapali.

Pyka od czasu do czasu i wlk si wolno; bolay go wszystkiekoci i ale za krow raz w raz go markociy i rozbieray.

A tu ani odbi si na kim, ani wyali, nic... sam jak ten koek;sam o wszystkim myl, sam deliberuj bem, sam kiele wszystkiegoobiegaj kiej ten pies... a do nikogj sowa przemwi i radyznikd ni pomocy - a ino strata i upadek... a wszystkie to kiej tewilki za owc... a ino skubi, a patrz, kiedy ozerw w kaway...

Ciemnawo ju byo we wsi, przez przywierane drzwi i okna, e towieczr by ciepy, buchay smugi ognisk i zapach gotowanychziemniakw i uru ze skwarkami; gdzieniegdzie jedli w sieniachalbo i zgoa przed domami, e ino skrzybot yek sycha byo apogadywania.

Boryna szed coraz wolniej, bo ociao go rozdranienie, a potemprzypomnienie nieboszczki, co j na zwiesn by pochowa,uapio go za grdyk.

Chopi 30

Stanisaw Reymont

Ho! ho!... przy niej, co j wspominam wieczorem w dobry sposb,nie przygodzioby si tak granuli... gospodyni to bya,gospodyni!... Juci, e i mamrot, i przekltnica te, e i dobregosowa nikomu da nie daa i cigiem si z babami za bywodzia... ale zawdy ona i gospodyni! - Tu westchn poboniena jej intencj, i al go jeszcze wikszy dusi, bo przypomina, jakto bywao...

Przyszed z roboty, spracowany - to i je tusto daa, i czstogsto kiebasy podtykaa kryjomo przed dzieciskami... A jak siwszystko darzyo!... i cielaki, i gski, i prosiaki... e co jarmarekbyo z czem jedzi do miasta, i grosz by zawsze gotowy, nazakad z samego przychwku... A ju co kapusty z grochem, to jujensza zgoa tak nie potrafi...

A teraz co?...

Antek ino na swoj stron cignie, kowal te wypatruje, aby cochyci, a Jzka? Skrzat gupi, ktremu plewy jeszcze we bie, co inie dziwota, bo dzieusze mao co na dziesity rok idzie... Hankakiej ta ma azi, a choru je jeno, i tyle zrobi, co ten pieszapacze...

To i marnieje wszystko... granule trza byo dorzn... we niwawieprzak zdech... wrony gski tak przebray, e z poowaostaa!... Tyle marnacji, tyle upadku!... Przez sito wszyko leci,przez sito...

- Ale nie dam! - wykrzykn prawie gono - pki rucham tymikulasami, to ani jednej morgi nie odpisz i do waju na wycug niepjd...

Chopi 31

Stanisaw Reymont

Ino Grzela z wojska do dom powrci, to niechta se Antek naonin gospodark wrci... nie dam...

- Niech bdzie pochwalony! - zabrzmia jaki gos.

- Na wieki!... - odrzuci machinalnie i skrci z drogi w szerokiei dugie opotki, bo wjtowa osada leaa troch w gbi.

W oknach si wiecio i pieski ujada poczy.

Wszed prosto do wietlicy.

- Wjt doma? - zapyta tustej kobiety, klczcej przykoysce ikarmicej dziecko.

- Zarno wrc, pojecha po ziemniaki. Siadajcie, Macieju, a dy ici te czekaj na niego - wskazaa ruchem

brody na dziada siedzcego przy kominie; by to ten stary lepiec,wodzony przez psa; czerwonawe wiato szczap ostro opywaojego ogromn, wygolon twarz, ys czaszk i szeroko otwarteoczy, zasnute bielmem, nieruchomo tkwice pod siwymi,krzaczastymi brwiami...

- Skd to Pan Bg prowadzi? - zapyta Boryna, siadajc po drugiejstronie ognia.

- Ze wiata, a skde by, gospodarzu? - odpowiada wolnorozlazym, jczcym, icie proszalnym gosem i nadstawia pilnieuszw, a wycign tabakierk.

- Zayjcie, gospodarzu.

Chopi 32

Stanisaw Reymont

Maciej zay rzetelnie i kichn raz po raz trzy razy, a mu zy woczach stany.

- Tga jucha! - i rkawem tar zazawione oczy.

- Niech wam bdzie na zdrowie. Peterburka, dobrze ano robi naoczy.

- Wstpcie jutro do mnie, krowem dorzn, to si tam jakasztuczka la was znaj znajdzie.

- Bg zapa... Boryna, widzi mi si, co?...

- A juci, ecie to rozeznali?... no, no.

- Po gosie ino, po gadaniu.

- C ta we wiecie sycha? Wdrujecie cigiem?

- Moiciewy, a c by! - A to le, a to i dobrze, a to i rnie, jakwe wiecie. A wszyscy piszcz, a narzekaj, jak przyjdziedziadowi co da abo i drugiemu, ale na gorza maj.

- Prawd rzeklicie, bo ano tak i jest.

- Ho, ho! tyle rokw si czek telepie po tej witej ziemi, to sii wie rnie.

- A gdziecie to podzieli tego znajd, co was prowadza oni? -zapytaa wjtowa.

- Poszed se cierwa, poszed, wyuska on mi dobrze torbeczki...Miaem co grosza od ludzi ochfiarnych, com go nis na wotywy

Chopi 33

Stanisaw Reymont

do Czstochowskiej Panienki, to mi jucha podebra i poszed wewiat! Cichoj, Burek! bo to pewnikiem wjt! - pocignsznurkiem i pies warcze przesta.

Zgad, bo wjt wszed, bat rzuci w kt i od progu woa:

- ono, je, bom godny kiej wilk - jak si macie, Macieju; a wyczego, dziadu?...

- Ja do was, Pietrze, wedle tej mojej sprawy, co ma by jutro.

- Ja za se poczekam, panie wjcie. Kaecie w sieniach - dobrze itam bdzie, a ostawicie przy ogniu, e to stary jestem, ostan, adacie t miseczk ziemniakw abo i chleba skibk, to pacierz zawas zmwi jeden abo i drugi... jakbycie dali gotowy grosz aboi dziesitk...

- Siedcie se, dostaniecie i kolacj, a chcecie, to zanocujcie...

I wjt siad do miski, okrytej par wieo utuczonychziemniakw i polanych obficie skwarkarni, w drugiej donicy staozsiade mleko.

- Siadajcie, Macieju, z nami, zjecie, co jest - zapraszaa wjtowa,kadc trzeci yk.

- Bg zapa. Przyjechaem z boru, tom se ju dobrze podjad...

- Bierzcie si ano za yk, nie zaszkodzi wam, teraz ju wieczorydugie...

- Dugi pacierz i dua miska, jeszcze bez to niktoj nie pomar -rzuci dziad.

Chopi 34

Stanisaw Reymont

Boryna wzdraga si, ale w kocu, e sonina mocno razia munozdrza, przysiad si do awki i pojada z wolna, delikatnie, jakobyczaj kaza.

A wjtowa raz w raz wstawaa i dokadaa kartofli, to mlekaprzylewaa. Dziadowski pies si krci i skamla zdziebko dojada.

- Cicho, Burek, gospodarze ano jedz... i ty dostaniesz, nie bjsi... uspokaja go dziad i wciga nozdrzami smakowit wo, aprzygrzewa rce przy ogniu.

- To Jewka was podobno zaskarya - zacz wjt, podjadszynieco.

- A ona ci! em to jej zasug nie wypaci! Zapaciem, jak Bg wniebie, i jeszczem ponadto z dobrego serca ksidzu za chrzciny daworek owsa...

- Ona powieda, e ten dzieciak to...

- W imi Ojca i Syna! Wcieka si czy co?

- Ho, ho, stary z was, a jeszcze majster! - Wjtowie poczli simia.

- Staremu prdzej si przytrafi, bo praktyk ci jest i znajcy! -szepta dziad.

-Cygani jak ten pies, anim j tkn.Jeszcze by ,taki tumok....takapode potem zdychaa a skamlaa, coby j za sam warz a kt dospania wzi, bo na zim szo. Nie chciaem, ale nieboszka peda:

Chopi 35

Stanisaw Reymont

"Wemiem, przyda si w domu, co mamy przynajmowa? bdzieswoja pod rk..." Nie chciaem ja, jako e zim roboty nijakiej, ajedna gba wicej do miski. Ale nieboszka pedo: "Nie turbuj si,umie pono weniaki i ptno tka, zasadz j i niechta se cibie,zawdy co ucibie". No i ostaa, odpasa si ino i zarno sipostaraa o przychwek... A kto w spce, to ju rnie gadali...

- Ona skary na was.

- Zakatrupi cierw, cygana pieskiego!

- Ale do sdu trza wam i.

- Pjd. Bg zapa, ecie mi powiedzieli, bo wiedziaem ino, eo zasugi - ale zapaciem, na co wiadkw mam. A pyskaczzapowietrzony, a dzidwka! Laboga tyle umartwienia, e jachyba udziery nie udzier a to mi i krowa pada, e dorznmusiaem, roboty nie pokoczone, a tu czowiek sam kiej tenpalec.

- U wdowca to kiej midzy wilkami owca - powiedzia znowudziad. .

- O krowiem sysza, mwili mi ju na polu...

- To dworska sprawa, bo pono borowy wygna z zagajw.Najlepsza krowa! Ze trzysta zotych wartaa, egnaa si, bocika bya, zapaliy si w niej wtpia, em dorzn musia... Aledworowi tego nie daruj... Podam do sdu.

Ale wjt zacz mu tumaczy i przekada, eby si wstrzyma,jako w pierwszej zoci zawsze si le radzi, bo sta za dworem, aw kocu, eby zwrci rozmow w inn stron, mrugn na on

Chopi 36

Stanisaw Reymont

i powiedzia:

- Bobycie si, Macieju, oenili i miaby kto gospodarstwapilnowa.

- Kpicie czy co?... A dy na Zieln skoczyem pidziesit iosiem rokw. Co wama te w gowie, jeszcze tamta dobrze nieostyga...

- Wecie kobit do swego wieku, a zaraz si wam zgoi wszystko- dodaa wjtowa i ja sprzta ze stou.

- Dobra ona gowy mowej korona - dorzuci dziad, obmacujcmiski, ktre przed nim postawia wjtowa.

achn si Boryna, ale zamedytowa gboko, e mu to samemudo gowy nie przyszo. Bo jaka si tam kobieta nadarzy, azawdy ni lepiej nili samemu biedowa...

- Ktra i gupia jest, i niemrawa, ktra znw ktnica, ktra dochopskich kotunw sigajca, ktra paparuch a latawiec pomuzykach i karczmach, a zawdy chopu z ni lepiej i wygoda -cign dziad, pojadajc.

- Dopiero by na wsi wydziwiali - powiedzia Boryna

- Hale - ludzie warna zwrc krow abo i co poradz. abo i kielegospodarstwa chodzi bd, abo si nad wami ual - zagadaagorco wjtowa.

- Abo i ciep pierzyn narzdz - zamia si wjt. A we wsi tylejest dziewuch, e jak si idzie midzy chaupami, to bucha kiej zpieca.

Chopi 37

Stanisaw Reymont

- Ale, widzisz go, rozpustnik... czego mu si zachciewa...

- A Zoka Grzegorzowa na ten przykad, miga, pikna i wianoniezgorsze.

- A c to Maciejowi potrza wiana, nie gospodarz to pierwszy wewsi?

- Kto by ta mia dobra a i grontu dosy - zaoponowa dziad.

- Ni, Grzegorzowa nie la nich - podj wjt - za mda i mdka tojeszcze.

- A Jdrkowa Kasia? - wyliczaa dalej wjtowa.

- Zmwiona. Wczoraj Rochw Adam posya z wdk

- Jest ci jeszcze Stachowa Weronka.

- Mamrot, latawiec i jedno biedro ma grubsze.

- A wdowa po Tomku, jake to jej?... cakiem jeszcze doeniaczki...

- Troje dzieci, cztery morgi, dwa krowie ogony i stary kouch ponieboszczyku

- A Ulisia tego Wojtka, co to za kocioem siedzi?...

- I... to la kawalera... z przychowkiem, chopak mgby ju by dopasionki, ale Maciejowi tego nie potrza, ma ju pastucha swojego.

Chopi 38

Stanisaw Reymont

- Jest ci jeszcze, jest tego nasienia panowego, ale ino wybieramtakie, co by pasoway la Macieja.

- A zabaczya o jednej, co by bya la nich w sam raz.

- Ktrna?....

- A Jagna Dominikowa?

- Prawda, cakiem o niej przepomniaam.

- Sielna dziewucha, a rosa, e bez pot nie przejdzie, bo erdkipod ni pkaj... a pikna, biaa na gbie, a urodna kiej jaowica.

- Jagna - powtrzy Boryna suchajcy w milczeniu wyliczania -a to powiedaj o niej, e asa na chopakw.

- Ale, by to kto przy tym, to wie! Pleciuchy plet, byle ple, awszystko ino przez zazdro - bronia mocno wjtowa

- Ja te nie powiedam sam z siebie, ino tak pogaduj. Ale trza mii - poprawi pasa, wrazi wgielek we fajk i pykn par razy.

- Na ktr to w sdzie? - zapyta spokojnie.

- Na dziewit napisane w powiestce. Musicie do dnia wsta, jelina piechty.

- I... rbk se wolno pojad. Ostacie z Bogiem, dzikuj wamaza poywienie i somsiedzk rad.

- Idcie z Bogiem, a pomylcie, cowa wama raili... Powiecie, toz wdk pjd do pani matki i jeszcze przed Godami sprawim

Chopi 39

Stanisaw Reymont

wesele...

Boryna nie odrzek nic, ypn ino oczami i wyszed.

- Jak stary mdk bierze, diabe si cieszy, bo profit z tego miabdzie - rzek dziad powanie, skrobic gono po dnie miski.

Boryna wolno wraca i u w sobie rozwanie, co mu raili. Nie dapozna po sobie tam u wjtw, e mu si ta myl strasznie udaa,bo jake, gospodarz by, a nie aden chopak, co to ma jeszczemleko pod nosem, a na wspominek o eniaczce ae kwiczy i znogi na nog przydeptuje

Noc ju ogarna ziemi, gwiazdy srebrn ros pobyskiway zciemnych, guchych gbin, cicho byo we wsi, psy tylko niekiedyposzczekiway, a tu i wdzie spoza drzew myy si sabewiateka... czasem wilgotny podmuch zawia z k, e drzewapoczy si lekko chybota.

Boryna nie wrci drog, jak by przyszed, a tylko puci si wd, przeszed most, pod ktrym woda z bekotem przelewaa sido rzeki i walia gucho na myn, i nawrci na drug stronstawu - wody leay ciche i lniy si czarniawo, pobrzenedrzewa rzucay na tafl czarne cienie i jakby ram obejmowaybrzegi, a w porodku stawu, gdzie janiej byo, odbijay sigwiazdy niby w zwierciadle stalowym.

Maciej sam nie wiedzia, dlaczego nie poszed prosto do domu, awybra dusz drog, moe aby przej koo domu Jagny? a moeaby zebra nieco myli i pomedytowa.

- Juci, e byoby niezgorzej! juci! A co tam o niej mwi, to takaprawda. - Splun. - Sielna kobieta!- Dreszcz nim wstrzsn, bo

Chopi 40

Stanisaw Reymont

i chd wilgotny szed od staww, a u wjtw gorc by silny.

- A bez kobiety trza zmarnie abo dzieciom gospodark odpisa- myla - a dua jucha i kiej malowana. - A krowa najlepszapada, a kto wie jutra?... Moe to i trza poszuka ony? Tyleobleczenia po nieboszce jest - przygodzioby si. Ale staraDominikowa to pies... a c, maj chaup i gront, toby na swojemostaa. Troje ich, a maj pitnacie morgw, to niby na Jagn pii spata za chaup i lewentarz! Pi morgw to rychtyk te polaza mojem kartofliskiem, yto, widzi mi si, posiay lato, tak...Pi morgw do moich to... trzydzieci pie bez maa! Karwaspola!...

Zatar rce i poprawi pasa. - To ino mynarz ma wicej...zodziej, krzywd ludzk a procentami, a oszukastwem tylanabra... A na bezrok podwizbym gnoju, a uprawi i pszenicyposia na caym kawale; konia by trzeba przykupi, a i po granulikrowin jak... Prawda, krow by dosta dostaa...

I tak rozmyla, liczy, rozmarza si gospodarsko, a czasem iprzystawa z cikiej deliberacji. A e mdry chop by, towszystko zasi zbiera w sobie i gboko w gow patrzy, cobyczego nie przelepi i nie przepomnie.

- Wrzeszczayby juchy, wrzeszczay! - pomyla o dzieciach, alewnet fala mocy i pewnoci zalaa mu serce i skrzepia guchejeszcze, wahajce postanowienia.

Gront mj, wara komu drugiemu do niego. A nie chceta, to... - nieskoczy, bo stan przed chaup Jagny.

wiecio si u nich jeszcze i przez otwarte okno padaa szerokasmuga wiata i sza przez kierz georginiowy i niskie drzewa

Chopi 41

Stanisaw Reymont

liwkowe a na pot i drog.

Boryna stan w cieniu i zapuci wzrok w izb.

Lampka tlia si nad okapem, ale w kominie musia si buzowatgi ogie, bo sycha byo trzask wierczyny i czerwonawewiato zapeniao ogromn, mroczn po ktach izb; stara,skulona przed kominem, czytaa cosik gono, a Jagna przeciwniej twarz do okna siedziaa; w koszuli bya tylko i zpodwinitymi do ramion rkawami -- podskubywaa g.

- Urodna jucha, to urodna! - myla.

Podnosia czasem gow, nasuchiwaa matki, wzdychaa ciko,to znowu braa si skuba pira, a g zaggaa bolenie i rwasi pocza z krzykiem z jej rk, i bi skrzydami, e puch sirozwia po izbie biaym tumanem. Uspokoia j rycho i mocnociskaa kolanami, e g jeno poggiwaa z cicha a bolenie, iodpowiaday jej inne gdzie z sieni czy z podwrza.

- Pikna kobieta - pomyla i odszed piesznie, bo mu uderzyodo gowy, a si podrapa, zapi ptl i pasa przycign.

Ju by w swoich wrotach i wchodzi w opotki, gdy si obejrzana jej dom, bo rychtyk sta naprzeciw, tylo e po tamtej stroniewody. Kto akuratnie wychodzi, bo przez drzwi uchylone lunastruga wiata i jak byska wica zamigotaa i pada a na staw,potem czyje mocne stpania zadudniy, i rozleg si chlupotwody nabieranej, a w kocu wskro ciemni i mgie, co si byyzwlekay z k, piew si ozwa przyciszony:

Ja za wod, ty za wod, Jake ja ci buzi podom?...

Chopi 42

Stanisaw Reymont

Podam ci j na listeczku,A naci-e, kochaneczku...

Sucha dugo, ale gos rycho przepad i wiata wkrtce pogasy.

Na niebo wtacza si zza lasw ksiyc w peni i rozsrebrzaczuby drzew, i sia przez gazie wiato na staw, i zaglda wokna chat, co mu byy naprzeciw. Psi nawet pomilkli, cichoniezgbiona obja wie ca i stworzenie wszelkie.

Boryna obszed podwrze, zajrza do koni, parskay i gryzyobroki; wsadzi gow do obory, bo drzwi dla gorca stayotworem. Krowy leay przeuwajc a postkujc, jako to jestzwyczajnie u bydltek. Przywar wrota do stodoy.

Zdjwszy kapelusz, szed do izby i mwi pgosem pacierz.

A e spali ju wszyscy, rozzu si po cichu i zaraz leg spa.

Ale zasn nie mg, to pierzyna go parzya, e nogi spod niejwysuwa, to mu po gowie chodziy sprawy rne, a turbacje, apomylenia... to mu brzuch ano ciy srodze, e postkiwa imrucza.

- Zawdy mwi, e zsiade mleko ino rozpiera brzucho, coby nanoc nie dawa...

A potem j myle o Jagnie; jak by to dobrze byo, bo i urodna,i gospodarna, i tyle pola... To znowu przypomina sobie dzieci, tote gadania na Jagn, e mcio si w nim wszelakie rozeznanie, iju nie wiedzia, co pocz, e unis si nieco, i jak to byozwyczajnie, chciao mu si du drugiego ka zawoa i poradzi:

Chopi 43

Stanisaw Reymont

- Mary ! eni si czy to si nie eni z Jagn?...

Ale w czas sobie przypomnia, e Mary ju od zwiesny nacmentarzu, a tam se pi Jzka i chrapie, a on jest sierot, ktraporadzi si nikogo nie ma; to ino westchn ciko, przeegnasi i j mwi zdrowaki za nieboszczk i wszystkie dusze wczycu ostajce.

ROZDZIA 3

Ju wit ubieli dachy i zgrzebn, szar pacht przysoni noc igwiazdy poblade, gdy ruch si uczyni w Borynowym obejciu.

Kuba zwlk si z wyrka i wyjrza przed stajni -szron lea naziemi i szaro byo jeszcze, ale ju zorze rozpalay si nawschodniej stronie i czerwieniy czuby drzew oszroniaych -przecign si z luboci, ziewn par razy i poszed do obory,aby krzykn na Witka, e czas wstawa, ale chopak unis niecosenn gow i szepn:

- Zaraz, Kuba, zaraz! - i przytula si do legowiska.

- Popij se zdziebko, biedoto, popij! - Przyokry go kouchem ipokusztyka, bo e nog mia kiedy przestrzelon w kolanie,kula srodze i cign j za sob; umy si pod studni,przygadzi doni rzadkie, wyleniae wosy, co mu si byypozwijay w kotuny, i klkn na progu stajni odmawiapacierze.

Chopi 44

Stanisaw Reymont

Gospodarz spali jeszcze, w oknach chaupy zapalay si krwawebrzaski zrz, a gste, biae mgy zwlekay si z wolna ze staww,koysay ciko i posuway w gr podartymi szmatami.

Kuba przesuwa w palcach koronk i modli si dugo a biegaoczami po podwrzu, po oknach chaupy, po sadzie omroczonymjeszcze na dole, po jabonkach, obwieszonych jabkami nibypicie; rzuci czymci do budy, koo drzwi, w biay eb apy, apies zawarcza, zwin si i spa dalej.

- Ale, do samego soca spa bdziesz, jucho! - i rzuci w niegoraz, drugi, e pies wylaz, przeciga si, ziewa, macha ogonem,przysiad wpodle i j si drapa i czyni zbami w gstychkudach porzdek.

- I ochfiaruj ten pacierz Tobie i wszystkim witym. Amen! - Bisi dugo w piersi, a powstajc, rzek do apy:

- Hale! aligant jucha, wybiera se pchy kiej baba na wesele !

A e robotny by, to si zaj obrzdkiem - wz wytoczy zestodoy i nasmarowa, napoi konie i przyoyl im siana, aparska zaczy i bi kopytami, a potem przynis z ssieka niecozgonin, dobrze okraszonych owsem, i wsypa to klaczy do obu,bo staa w grdce, osobno:

- rej, stara, rej; rbka mie bdziesz, to ci mocy trza, rej! -Pogadzi j po nozdrzach, a klacz pooya mu eb na ramieniui pieszczotliwie chwytaa wargami za kotuny.

-...Ziemniaki do poednia zwieziemy, a pod wieczr do lasu, pocik - nie bj si, cika letka, nie zgoni ci...

Chopi 45

Stanisaw Reymont

- A ty, wakoniu, batem dostaniesz, widzisz go, owies mupachnie, prniakowi - mwi do waacha, co sta obok i ebwtyka midzy deski przegrody, do obu klaczy - grzmotn gopici w zad, a ko uskoczy w bok i zara.

- Hale, parobku ydowski! re to by cho i czysty owies ar, ado roboty ci nie ma, bez bata, jucho, z miejsca nie ruszysz, co?

Wymin go i zajrza do rbki, co staa przy cianie samej i juz daleka wycigaa do niego kasztanowaty eb ze strzak biana czole i raa cicho.

- Cichoj, maa, cichoj! Podjedz se ano, bo pojedziesz zgospodarzem do miasta! - Uwi kak siana i wyczyci jej bokzawalany. - Tyla klacz, e ju do ogiera czas, a winia. Utytleszsi zawdy kiej maciora - pogadywa wci i poszed do chlewwwypuci winie, bo kwiczay, a apa chodzi za nim i zagldamu w oczy.

- Zjadby i ty, co? To naci-e chlebaszka, naci! Wyj zzapazuchy kawaek i rzuci, pies pochwyci i schowa si do budy,bo winie ano leciay mu wydrze.

- Hale, te swynie to kiej czowiek niektry, aby ino chyci cudzei zechla...

Zajrza do stodoy i dugo patrzy na wiszc u belki krow

- Gupie to jeno bydle, a i temu na koniec przyszo. Widzi mi si,co jutro zgotuj misa... Tyle i z ciebie, biedoto, e czek se podjew niedziel...

Westchn do tego jada i powlk si budzi Witka...

Chopi 46

Stanisaw Reymont

- Soce ino, ino - zarno si pokae... Krowy trza wypdza.

Witek mamrota co, broni si, przykada do koucha, ale wkocu wsta wsta i azi ociay i senny po podwrzu.

Gospodarz zaspali dzisiaj, bo soce ju weszo i rozczerwienioszrony, i zapalio uny w wodach i szybach a z chaupy nikt sinie pokazywa...

Witek siedzia na progu obory i podrapywa si zajadle, iprzeziewa, a e wrble poczy zlatywa z dachw do studni itrzepa si w korycie, to przynis drabk i wlaz pod okapzajrze do gniazd jaskczych, bo cicho tam jako byo.

- Pomarzy czy co?

I j wyciga delikatnie pomorzone ptaszki i ka je za pazuch.

- Kuba, wiecie, nie yj, o! - Pobieg do parobka i pokazywasztywne, pogase jaskki. Ale Kuba wzi ino w rk, przyoydo ucha, dmuchn w oczy i rzek:

- Zdrtwiay, bo przymrozek galanty. Ale e to gupie nie poszyjeszcze do ciepych krajw, no no... - I poszed do swojej roboty.

A Witek siad pod chaup, w szczycie, bo soce ju tamdochodzio i oblewao bielone ciany, po ktrych i muchy azipoczynay; wyciga zza koszuli te, ktre ju ogrzane nieco jegociaem, gmeray si troch, churcha na nie, rozdziawia imdziobki, poi z ust wasnych, a oywiay si, otwieray oczy ipoczynay wydziera si do ucieczki; wtedy praw rk czai sipo cianie i raz w raz zagarn jak much, nakarmia ni i

Chopi 47

Stanisaw Reymont

puszcza.

- Leta se do matuli, leta -szepta, patrzc jak jaskki siadayna kaletnicy obory, czesay si dziobkam i szczebiotay jakbydzikczynienia

A apa siedzia przed nim na zadzie i skomla uciesznie, a coktry ptaszek wyfruwa, rzuca si za nim, bieg kilka krokw izawraca z powrotem strowa.

- Ale, zap wiater w polu - mrucza Witek i tak si zatopi wrozgrzewaniu jaskek, e ani widzia, kiedy Boryna wyszed zzawga i stan przed nim.

- Ptaszkami si, cierwo, zabawiasz, co?

Porwa si, by ucieka, ale ju gospodarz chyci go krtko za karki drug rk szybko odpasywa szeroki, twardy pas rzemienny.

- A dy nie bijcie, a dy! zdy krzykn jeno.

- Taki to pastuch, co? Tak to pilnujesz, co? Najlepsza krowa sizmarnowaa, co?... Ty znajdku, ty pokrako warsiaska! Ty! - I bizapamitale, gdzie popado, a rzemie wiszcza, a chopak wisi kiej piskorz i wrzeszcza:

- Nie bijta! Loboga! Zabije mi! Gospodarzu!... O Jezu ratujta...

A Hanka wyjrzaa z chaupy, co si dzieje, a Kuba splun ischowa si do stajni.

A Boryna oi go rzetelnie, wybija mu na skrze swvoj strat takzajadle, e Witek mia ju gb posinion i z nosa pucia mu si

Chopi 48

Stanisaw Reymont

krew, krzycza wniebogosy i cudem jakim si wyrwa, chwycisi obu' rkami z tyu za portki i gna w opotki.

- Jezu, zabili m, zabili m! - rycza i tak pdzi, a mu resztajaskek wylatywaa zza pazuchy i rozsypywaa si po drodze.

Boryna pogrozi jeszcze za nim, opasa si i wrci do chaupy, izajrza na Antkow stron.

- Soce ju na dwa chopa, a ty si jeszcze wylegujesz! - krzykndo syna.

- Zmogem si wczoraj kiej bydl, to musz si wywczasowa.

- Do sdu pojad... Zwie ziemniaki, a jak ludzie skoczkopanie, to zagna je do grabienia ciki, a ty mgby kokipozabija do ogacenia.

- Ogacie se sami chaup, nama tutaj nie wieje.

- Rzeke... to swoj stron ogac, a ty marznij, kiej wako.

Trzasn drzwiami i poszed na swoj stron.

Jzka ju rozpalia ogie i sza doi krowy.

- Rycho daj je, bo trza mi jecha...

- Przecich si nie ozedr, dwch robt razem nie poradz - iposza.

- Spokojnego oczymgnienia nie ma, ino kynij si ze wszystkimi!- myla i wzi si do obleczenia, ale zy by i zgryziony. Jake,

Chopi 49

Stanisaw Reymont

ciga wojna z synem, sowa nie mona rzec, bo zaraz do oczw zpazurami skacze albo rzeknie co, co jae we wtpiach poczujesz.Na nikogo si spuci, ino haruj i haruj!

Zo w nim zbieraa, a poklina z cicha i rzuca szmatami poizbie a butami.

- Sucha si powinny, a nie suchaj! Czemu to?- myla.

- Widzi mi si, co bez kijaszka z nimi oby si nie obdzie, beztwardego! Dawno si im to naleao, zaraz po mierci nieboszczki,kiej kyni si zaczy o gronta, ale si jeszcze wagowa, ebyzgorszenia we wsi nie czy ni. Gospodarz by przeciech nie ledajaki, na trzydziestu morgach, i z rodu nie bele chto - Boryna,wiadomo. Ale dobroci z nimi si nie skoczy, nie!... - Tuprzyszed mu na myl zi, kowal, ktren wszystkich po cichuburzy, a i sam wci nastawa, eby mu sze morgw odpisa imorg lasu, a ju na reszt chcia poczeka...

- To niby kiej zamr! Poczekaj, jucho, poczekaj-myla ze zoci.- Pki si ino rucham, nie powchasz ty ani zagona! Widzisz go,mdrala!

Kartofle ju mocno perkotay w kominie, gdy Jzka przysza odudoju i wnetki narzdzia niadanie

- Jzka! A miso sama przedawaj. Jutro niedziela, ludzie si juzwiedziay, to si ich tu naleci; ino nie borguj nikomu. Poladekostaw la nas; zawoa si Jambroa to zasoli i przyprawi...

- A dy i kowal umiej...

- Ale, podzieliby, si kiej wilk z owc.

Chopi 50

Stanisaw Reymont

- Magdzie bdzie markotno, e to nasza krowa, a ona nawet nieobaczy.

- To la Magdy wytnij jak sztuczk i zanie, ale kowala nie woaj.

-- Dobrycie, tatulu, dobry.

- Hale, cruchno, hale! Pilnuj tutaj, a ju ci bueczk przywiezabo i co.

Podjad se niezgorzej, opasa si pasem, przygadzi poliniondoni zwichrzone i rzadkie wosy, uj bat i jeszcze si rozgldapo izbie...

- Bym czego nie przepomnia. - Chciao mu si zajrze do komory,ale si powstrzyma, bo Jzka patrzaa, wic si przeegna iruszy.

A ju z wasga, zbierajc w gar parciane lejce, rzek Jzce naganek:

- Skocz ziemniaki, to zaraz i grabi cik, kwitek jest zaobrazem. A niechta zetn jakiego grabka albo i chojk - przydasi.

Wz ruszy i ju by w opotkach, gdy Witek mign podjaboniami.

- Zabaczyem... prru... Witek! Prru! Witek, pu krowy na ki, apilnuj, bo ci, jucho, spier, e popamitasz!

- Ale, pocaujta m gdzie... - odkrzykn hardo znikajc za

Chopi 51

Stanisaw Reymont

stodo.

- Bdziesz tu pyskowa, jak zlez, to obaczysz...

Skrci z opotkw na lewo, na drog wiodc ku kocioowi;podci batem rbk, e podyrdaa truchcikiem po wyboistej,penej kamieni drodze.

Soce byo ju chyla tyla nad chaupami i wiecio coraz cieplej,bo z oszroniaych strzech podnosiy si oparyn i woda skapywaa,tylko w cieniach - pod potami w sadach, po rowach, lea jeszczesiwy mrz; po stawie wleky si ostatnie zrzede mgy i wodapoczynaa spod bielm wrze brzaskami i odbyskiwa soce.

We wsi poczyna si ju zwyky ruch: poranek by jasny i chodny,a e za przymrozek orzewi powietrze, to i raniej si poruszali,i zgiekliwiej; wychodzili gromadnie na pola, ktrzy do kopaniaszli z motyczkami a koszykami na rku, dojadajc niada; ktrzyz pugiem cignli na cierniska; ktrzy. na wozach brony wielia worki pene ziarna siewnego; ktrzy znw zasi wykrcali kulasom z grabiami na ramionach, cik grabi - e ino dudniopo obu stronach stawu i krzyk si wzmaga, bo drogi byyzatoczone bydem cigncym na pasz, szczekaniem psw,pokrzykami, co wybuchay raz w raz z niskiej, cikiej kurzawy,jaka si bya wznosia z orosiaych drg.

Boryna wymija trzody ostronie, czasem mign po wenie jakiejagnitko gupie, co si nie usuwao przed rebic, to ciel jakie,a i wymin wszystkich i koo kocioa, ktry sta osonitypotnym waem lip kncych i klonw wjecha na szerokigociniec, obsadzony z obu stron ogromnymi topolami.

A e w kociele bya msza wita, bo sygnaturka przedzwonia

Chopi 52

Stanisaw Reymont

ofiar i huczay przyciszonym gosem organy, zdj kapelusz iwestchn pobonie.

Droga bya pusta i zasana opadym liciem tak obficie, e wybojei gboko powyrzynane koleiny pokryy si rdzawo-zocistymkobiercem pocitym gstymi prgami cieniw, jakie rzucay pnietnpoli, bo soce z boku wiecio.

- Wio, maluka wio! - wisn batem i rebica przez kilka stajaposza raniej, ale potem opada i wleka si wolno bo drga, chonieznacznie, sza pod wzgrza, na ktrych czerniay lasy.

Boryna, e go ta cisza mroczya sennoci, to poglda przezkolumnad topoli na pola, pawice si w rowym, porankowymwietle, albo myle usiowa o sprawie z Jewk, to u granuli - alenie mg sobie da rady, tak go pik rnorzy...

Ptaszki wierkay w gaziach, to czasem wiatr przegarnleciuchnymi palcarni po czubach drzew, e ino jaki taki listeczek,kieby motyl zoty, odrywa si od maci ,spada kolisto na drogabo i na zakurzone osty, co zaognionymi oczami kwiatw hardopatrzyy w soce a topole zagwarzyy, poszemray z cichagazkami i pomilky kiej te kumy, co na Podniesienie oczypodnies, rce rozo i westchn modlitewnie, a padn wnetki wproch przed Majestatem, ukrytym w tej zotej monstrancji,zawisej nad ziemi wit, nad rodzon...

Dopiero pod lasem przeckn na dobre i wstrzyma konia.

- Wschodzi niezgorzej - szepn, przyjrzawszy si pod wiatoszarym zagonom, ordzawionym krtk szczotk wschodzcegoyta.

Chopi 53

Stanisaw Reymont

- Kawa pola, a przylego do mojego, kieby kto z umysunarzdzi! yto, widzi mi si, wczoraj posiay. - Ogarnpodliwym spojrzeniem zbronowane zagony, westchn i wjechaw las.

Pogania czsto konia, bo droga sza po rwnym i twardsza bya,tylko gsto przeronita korzeniami, na ktrych wz podskakiwai turkota.

Ale ju nie drzema, owiany surowym i chodnym dechem lasu.

Br by ogromny, stary - sta zbit gstw w majestacie wieku isiy, drzewo przy drzewie sama sosna prawie, a czsto dbrosochaty i siwy ze staroci, a czasem brzozy w biaych koszulach,z rozplecionymi warkoczami tymi, e to jesie ju bya.Podlejsze krze, jako leszczyna, to karowata grabina, to osiczynadrca tuli si do czerwonych, potnych pni tak zwartychkorona mi i popltanych gaziami, e ino gdzieniegdzieprzedzierao si soce i pezao niby zote pajki po mchachzielonych i paprociach zrudziaych.

- Zawdy mojego tu s cztery morgi! - myla i poera oczamilas, i ju na oko wybiera co najlepszy. Przeciech Pan Jezus nie danas ukrzywdzi - abo i same si nie damy, nie... Dworowi widzisi duo, a nam mao. Zarno... moje ze cztery, a Jagusine zmorga... cztery i jed na... Wio! gupia, srokw si bdzie bojaa!- Trzepn j batem, bo na suszce, co dwigaa Bo Mk, kciysi sroki tak zajadle, a rebica strzyga uszami i przystawaa.

- Srokowe wesele - deszczu bdzie wiele. - Przypi par batwrebicy i jecha kusem.

Dobrze byo ju po smej, bo ludzie na polach siadali do

Chopi 54

Stanisaw Reymont

niadaniowych dwojakw, gdy wjeda do Tymowa, na pusteuliczki, obstawione pozapadanymi domostwami, co przysiadyniby stare przekupki nad rynsztokami, penymi mieci, kur,ydzit obdartych i nierogacizny.

Zaraz na wjedzie obstpili go ydzi i ydwki i nu zaglda dowasgu, maca pod grochowinami, pod siedzeniem, czy nie wiezieczego na sprzedanie.

- Poszy, parchy! - mrukn, wjedajc na rynek, pod ciestarych, poobdzieranych kasztanw, konajcych na rodku placu,gdzie ju stao kilkanacie wozw z wyprzgnitymi komi.

I swj wasg tam umieci, rebic wyoy bem do pkoszka,nasu jej do kobiaki obroku, bat schowa na dno, pod siedzenie,otrzepa si ze somy i ruszy prosto do Mordki, tam gdziebyszczay trzy mosine talerze, aby si nieco przyogoli -wyszed wkrtce czysto ostrugany i tylko z jednym zaciciem nabrodzie, zalepionym papierem, przez ktry sczya si krew.

Sdy nie byy jeszcze zaczte.

Ale przed domem sdowym, co sta zaraz w rynku, naprzeciwogromnego poklasztornego kocioa, czekao ju sporo narodu.Siedzieli na wydeptanych stopniach, to kupili si pod oknami iraz w raz zagldali do rodka, kobiety za przykucny podbielonymi cianami, opuciy czerwone zapaski z gw na ramionai rajcoway.

Boryna, e dojrza Jewk z dzieckiem na rku, stojca wgromadzie swoich wiadkw, to si zeli zarno, jako e skory bydo zoci, splun i wszed do sieni drugiej, biegncej naprzestrza sdowego domostwa.

Chopi 55

Stanisaw Reymont

Po lewej stronie by sd, a po prawej mieszka sekretarz, bo jakowanie Jacek wynis samowar przed sam prg i tak gorozdmuchiwa cholew zawzicie, e dymi niby komin fabryczny,a co chwila ostry, gniewny gos krzycza z gbi zadymionej sieni:

- Jacek! buciki panienkom!

- Zaraz, zaraz!

Samowar ju niby wulkan hucza i bucha pomieniami.

- Jacek ! wod panu do mycia.

- Dy zara, zrobi si wszyko, zrobi! - I spocony, nieprzytomny,gania po sieni, a dudnio, powraca, dmucha i znowu lecia, bopani krzyczaa:

- Jacek! kulfonie jeden, gdzie moje poczochy?!..

- Ale! cierwa, nie samowar!

Trwao to wszystko dobrych par pacierzy, abo i z koronk, awreszcie drzwi sdowe si otwary i nard pocz napenia du,wybielon izb.

Jacek, ju teraz jako wony, boso, w modrych portkach i takimelejbiku z mosinymi guzikami, z czerwon, spocon twarz,ktr raz w raz obciera rkawem, uwija si za czarnymi kratami,dzielcymi izb na dwie poowy, i rzuca bem niby ko, kiej gogiez uksi, bo powe wosy spaday mu grzyw na oczy, tozaglda ostronie do ssiedniej stancji i potem siada na chwilpod zielonym piecem.

Chopi 56

Stanisaw Reymont

A narodu si nawalio, e ani palca wetkn, i parli si corazkrzepciej na kraty, a trzeszczay; gwar zrazu cichy podnosi si zwolna, szemra, przewala po izbie, hucza czasami, przechodzimiejscami -w ktni, e jakie takie mocne sowo padao corazgciej.

ydzi szwargotali pod oknami, a jakie baby na gos opowiadayswoje krzywdy i jeszcze goniej popakiway, ale nie mona byorozezna, kto i gdzie, bo ciasnota bya i gowa przy gowie, jakoten zagon peen makw czerwonych i kosw ytnich, co go tenwiater enie, a on si zakolebie i gwarzy, i szumi, a potem stajerwno kos przy kosie. To znowuj Jewka, dojrzawszy Borynwspartego o kraty, ja dogadywa i wykrzykiwa na niego, ezelony odrzek ostro:

- Zamilknij, suko, bo ci gnatki porachuj, e rodzona nie pozna.

A na to Jewka rozsroona nu pazury wyciga i drze si doniego przez gstw ludzk, a jej chustka spada z gowy idzieciak si rozkrzycza, e nie wiada, na czyrn by si skoczyo,gdy naraz Jacek si zerwa, otworzy drzwi i krzykn:

- Cichojta, cierwy, bo ano sd idzie!...

Jako i sd wszed; najpierw gruby, wysoki dziedzic zRaciborowic, a za nim dwch awnikw i sekretarz, ktry usiadprzy bocznym stoliku pod oknem i rozkada papiery a patrzy nasdziw, jak stanli przy wielkim stole, okrytym czerwonymsuknem, i naoyli zote acuchy na grube karki....

Cicho si zrobio, e sycha byo tych, co na ulicy pod oknamigwarzyli.

Chopi 57

Stanisaw Reymont

Dziedzic rozoy papiery, chrzkn, spojrza na sekretarza igrubym, dononym gosem oznajmi, e sdy si rozpoczynaj.

Potem sekretarz przeczyta sprawy na dzie dzisiejszy, coszepn pierwszemu awnikowi, ten odda to sdziemu, ktrykiwn gow potakujco.

Sdy si rozpoczy.

Pierwsza sza sprawa ze skargi stranika na jakiego yczka onieporzdki w podwrzu.

Skazany zaocznie.

Potem o pobicie chopaka za wypasanie komi koniczyny.

Pogodzili si - matka dostaa pi rubli, a chopak nowe portki ilejbik.

Sprawa o woranie si.

Odoona z braku dowodw.

Sprawa o kradzie len w borze sdziego; stawa rzdca -oskareni chopi z Rokicin.

Skazani na kary pienine lub odsiedzenie w areszcie po dwatygodnie.

Nie przyjli wyroku, pjd do apelacji.

I tak gono zaczli wykrzykiwa na niesprawiedliwo bo las by

Chopi 58

Stanisaw Reymont

wsplny, serwitutowy, a sdzia skin na Jacka, i ten zagrzmia:

- Cichojta, cichojta, bo tu sd, nie karczma.

I tak sza sprawa za spraw, kieby skiba za skib, rwno i dospokojnie, czasem tylko podnosiy si skargi abo chlipanie, abo iprzeklestwo, ale te Jacek wnet przycisza.

Z izby ubyo nieco ludzi, ale w ich miejsce przybyo tyle nowych,e stali zbici kieby w snop, e nikto poruszy si nie mg i zrobisi taki gorc, i ani odetchn a sdzia poleci otworzy okna.

Teraz sza sprawa Bartka Koza z Lipiec o kradzie wini uMarcjanny Antonwny Pacze. wiadkowie: ta Marcjanna, synjej Szymon, Barbara Piesek itd.

- wiadkowie czy s? . zapyta awnik.

- Jestemy! - zawoali chrem.

Boryna, ktry dotd samotnie a cierpliwie sta przy kracie,przysun si nieco do Paczesiowej przywita, bo to byaDominikowa, matka Jagny.

- Oskarony, Bartek Kozio, bliej, za krat.

Niski chop przepycha si ze rodka tak gwatownie, a klpoczli, e depcze po kulasach i przyodziewek ozdziera.

- Cichojta, cierwy, bo przewietny sd mwi! - krzykn Jacek,wpuszczajc go.

- Wy Bartomiej Kozio?

Chopi 59

Stanisaw Reymont

Chop drapa si frasobliwie po gstych, rwno obcitych wosach;gupowaty umiech skrzywia mu such, wygolon twarz, a maerudawe oczki chytrze skakay po sdziach niby wiewirki.

- Wy Bartomiej Kozio? - zapyta znowu sdzia, bo chopmilcza.

- Dy juci, on ci Bartomiej Kozio, dopraszam si askiprzewietnego sdu! - piszczaa ogromna kobieta, wpychajc sisi za kraty.

- A wy czego?

- Dopraszam si aski, a dy ja ona tego chudziaka, Bartka Koza- i kaniaa si rk ziemi, a wyrurkowanym czepcem zawadzaao st sdziowski.

- wiadkujecie?

- Niby to za wiadka? ni, jeno dopraszam si...

- Wony; wyrzu j za krat.

- Wychodta, kobieto, bo nie la was tu miejsce...-

Chwyci j za ramiona i pcha zadem.

- Dopraszam si przewietnego sdu, kiej mj ano nie dosyszy naten przykad... - krzyczaa.

- Wychodta, pki po dobremu - i a jkna, tak j ciepn nakrat, bo ani kroku po dobroci ustpi nie chciaa.

Chopi 60

Stanisaw Reymont

- Wyjdcie, bdziemy gono mwili, to cho on Kozio, a usyszy!

Zaczo si wreszcie badanie.

- Jak si nazywacie?

- H?... a, przezywam?... Przeciech woali m, to niby wiedziewiedz...

- Gupi. Jak si nazywacie? - indagowa nieubaganie sdzia.

- Bartek Kozio, przewietny sdzie - rzucia ona.

- Ile lat?

- H?... a, lat?... bo ja to pomn! Matka, wiele to ja mamrokw?...

- Pidziesit i dwa, widzi mi si, bdzie na zwiesn.

- Gospodarz?...

- I... trzy morgi piachu i ten jeden krowi ogon... sielny gospodarz.

- By ju karany?

- H?... karany?

- Czy siedzielicie w kozie?

- To niby w kreminale?... karany?... Matka, byem to wkreminale, h?...

Chopi 61

Stanisaw Reymont

- A bye, Bartku, bye, a to ci te cierwy dworskie o to zdechejagnitko...

- Juci, juci... na paniku znalazem zdeche jagni... wzionem, comiay psy rozwcy... poskaryy, przysigy, com ukrad, sdprzysdzi... wsadziy m i siedziaem... Niesprawiedliwo jestino, niesprawiedliwo... - mwi gucho i obziera si znacznie naon.

- Oskareni jestecie o kradzie maciory Marcjannie Pacze!Wzilicie j z pola, zagnali do domu, zarznli i zjedli! Co maciena swoj obron?

- H? Zjadem! ebym tak Boga przy skonaniu nie oglda, e niezjadem!... o wiecie rodzony, ja zjadem! - woa aonie.

- C macie na swoj obron?

- Obron... miaem to co rzec, matka?... Juci, bacz;niewinowatym, wini nie zjadem a Marcjanna Dominikowa, naten przykad, szczeka bele co, kiej ten pies, e ino chyci za tenpaskudny pysk a spra... a...

- O ludzie, ludzie!... - jkna Dominikowa.

- To ju sobie pniej zrobicie, ateraz mwcie, jakim sposobemwinia Paczesiowej znalaza si u was?...

- winia Paczesiowa.. u mnie?... Matka, co to wielmony dziedzicrzekli?...

- A dy, Bartku, to o tym prosiaku, co to za tob przylaz do

Chopi 62

Stanisaw Reymont

chaupy...

- Bacz, juci, e bacz, bo prosiak to by, a nie winia adna;dopraszam si aski wielmonego sdu, niech sysz, com anorzek, i przywtrz; prosiak to by, a nie winia; biany prosiak,a kiele ogona abo i zdziebko poniej czarno aciaty.

- Dobrze, ale skd si wzi u was?

- Niby u mnie?... Zarno wszyko dokumentnie rzekn, z czego sipokae la przewietnego sdu i la zgromadzonego narodu, cojestem niewinowaty, a Dominikowa cygan jest baba, pleciuch iozornica zapowietrzona!

- Ja cygani! A dy tej Najwitszej Panienki uprosz, eby waspierun bez witej spowiedzi nie trzasn! - rzeka cicho, zwestchnieniem cikim do obrazu Matki Boskiej, wiszcego wrogu izby, Dominikowa, a potem, e to ju cierpie nie moga,wycigna zwinit, chud pi do niego i sykna:

- Ty zodzieju wiski! ty zbju! ty!... - i rozczapierzya palce,jakby go chyci chciaa.

Ale Bartkowa rzucia si do niej z krzykiem.

- Co! biaby go, suko jedna, biaby, czarownico, kacie synowski,ty!

- Uciszy si! - zawoa sdzia.

- Stulta pyski, kiej sd mwi, bo waju wyciepn na osobno! -popar Jacek, podcigajc parcianki, bo mu si by obertelekoberwa.

Chopi 63

Stanisaw Reymont

Uciszyo si zaraz, a baby, e to blisko byo do chwycenia si zaby, stay ju cicho, ino si oczami jady a wzdychay ze zoci...

- Mwcie, Bartomieju, mwcie wszystko a prawd.

- Prawd?... Sam czyst kiej szko prawd rzekn, rzetelniepowiem, kiej na spowiedzi, kiej gospodarz do gospodarzy, kiejswj do swojakw, bom gospodarz z dziada pradziada, a niekomornik, nie prefesjant jaki abo i jenszy miescki zdzier. To takbyo.

- Patrz dobrze w gow, by czegj nie przepomnia -radzia.

- Nie przepomn, Magdu, nie. To byo tak. Szedem se... a bacz,e to rychtyk zwiesna bya... i za Wilczym Doem, wedleBorynowej koniczyny... id se i mwi pacierz, bo na ten przykadprzedzwonili ju na Anio Paski... nocka te sza... id se... jatu sysz: gos nie gos? Loboga, myl se: chrzka albo i niechrzka?... Ogldnem za si niczego nie widno, cicho cakiem.Ze m kusi czy co?... Ide dalej i e m zdziebko mrwki oblazyze strachu, mwi se Pozdrowienie Anielskie. Chrzka znowu!Cie! myl sobie, nic, jeno swynia to abo i zasie prosiak. Zlazemzdziebko w bok, w koniczyn i obejrzaem si... juci, e cosiklizie za mn, przystanem ja przystano i to, a biane, niskie idugie... a lepie wieciy kiej u bika abo zgoa u zego...Przeegnaem si, a e i skra mi cierpa, tom ruszy lepszymkrokiem jake, abo to wiadomo, co si po nocach tucze?... Awszyscy w Lipcach wiedz, co na Wilczych Doach straszy.

- Juci, e prawda, bo oni, kiej Sikora przechodzi tam noc, togo uapio za grdyk i rzucio o ziemi, i tak zbio, e chopchorza dwie niedziele - objaniaa ona.

Chopi 64

Stanisaw Reymont

- Cichoj, Magdu, cichoj! Id, id... id... a to fort lezie za mn ichrzka! A e to by rychtyk miesiczek wylaz se na niebo, topatrz, a to ino prosiak, nie ze. Ozgniewaem si, bo co se tengupi myli - straszy, tom rzuci na patykiem i id ku domowiSzedem se miedz, midzy Michaowymi burakami a pszenicBorynowa, a potem midzy jark Tomka a owsem tego Jaka, cogo oni do wojska wzieni, a ktrego to kobieta akuratnie wczorajzlega... Prosiak fort za mn kiej pies, to se idzi obok, to wlaz wkartofle Dominikowej i tu pysknie, i tam pysknie, i chrzknie, ikwiknie, a nie ostaje, ino za mn...

Skrciem na ciek, co biey na przeaj - ona za mn. Gorco misi zrobio, bo laboga, taka winia, co moe nie winia! Skrciemna drog wedle figury, prosiak za mn... Widziaem, biay by, akiele ogona, poniej dziebko, czarno aciaty! Ja bez rw - ona zamn, ja na te mogiki, co za figur s - ona za mn, ja nakamionki, a ona kiej mi si nie rzuci pod kulasy - rymnem kiejdugi. Optana czy co?... Ledwiem si pozbiera, a ona kiej niezadrze ogona i w skok przede mn! A lee se, zapowietrzona,pomylaem. Ale nie ucieka, ino wci przede mn leciaa - ado samej chaupy - do samej chaupy, przewietny sdzie, a wogrodzenie wesza, a do sieni wlaza, a e drzwi do izby byywywarte, to i do izby posza... Tak mi Panie Boe dopom Amen!

- A potem zarznlicie i zjedli, prawda? - rzek. sdziarozbawiony.

- H! Zarznli i zjedli?... A cowa zrobi mieli? Przeszed dzie -prosiak nie odchodzi; przeszed tydzie jest, ani jej wygoni, bo zkwikiem wraca!... Moja podtykaa jej, co moga, bo jake godemmorzy, Boe stworzenie te... Przewietny sd jest mdry, to

Chopi 65

Stanisaw Reymont

sprawiedliwie se wymiarkuje, e com z ni biedny sierota miazrobi? Niktoj po ni nie przychodzi, a w domu bieda - a ara,e i dwie drugie tyle nie zechlaj..: Jeszcze z miesic, to by naszeara i z bebechami... Co byo radzi? Miaa ona nas - towamy j zjady, a i to nieca, bo na wsi si zwiedziay, aDominikowa poskarya, e to jej, przysza ze sotysem i zabraawszyko...

- Wszystko?... a cay zad to gdzie?... - sykna zowrogoDominikowa.

- Gdzie? Spytajta si Kruczka i drugich pieskw. Wynielimy nanoc do stodki. Psy, e to czujne psie pary, a wrota byydziurawe, wycigny i bal se sprawiy moj krwawic, echodziy obarte kiej te dziedzice.

- Hale, winia sama posza za nim, gupi uwierzy, ale nie sd.Zodziej jucha, a barana mynarzowi, a g dobrodziejowi to ktopokrad, co?...

- Widziaa, co? Widziaa! - wrzasna Kozowa, przyskakujc zpazurami.

- A kartofle z organistowego dou to kto?... A cigiem cosikkomu we wsi ginie, to gska, to kury, to sprzt jaki - cignanieubaganie.

- Ty cierwo! Co ty robia za modu, a i co twoja Jagna terazwyprawia z parobkami; to ci tego nikt nie wypomina, a ty kiejten pies...

- Wara ci od Jagny! Wara, bo ci ten pysk tak spier, e... Wara!...- rykna wielkim gosem, ugodzona jak w ywe miso.

Chopi 66

Stanisaw Reymont

- Cichojta, pyskacze, bo za drzwi wyciepn! - uciszal Jacek,podcigajc parcianek.

Zaczo si przesuchiwanie wiadkw.

Najpierw wiadczya poszkodowana, Dominikowa a zeznawaacichym, nabonym gosem i przysigaa co chwila przed tCzstochowsk, jako winia jej, i egnaa si, i bia w piersi, eprawda jest, jako j ukrad z pastwiska Kozio, i nie daa odprzewietnego sdu kary na niego, niech mu ju tam Jezusiczekczyca za to nie poauje - ale domagaa si wielkim gosemsdu i karyza to, e tak spostponowa j i Jagn wobec caego na-rodu.

wiadczy potem Szymek, syn Dominikowej; czapk powiesi narkach zoonych jak do pacierza, oczw nie spuci z sdziego ijkliwym, nieprzytomnym gosem zeznawa, e winia byamatczyna, e biana bya caa, ino kiele ogona czarn at miaa,a ucho rozerwane, bo j by apa Borynowy chyci na zwiesn, atak kwiczaa, e chocia w stodce by - usysza...

Potem zawezwano Barbar Piesek i innych.

wiadczyli po kolei i przysigali, a Szymek wci sta z czapkna rkach, wpatrzony pobonie w sdziego, a Kozowa dara siza krat z krzykiem zaprzecza i zorzecze, a Dominikowa inowzdychaa do obrazu, a poglda a na Koza, ktry skaka oczami,nasuchiwa, a obziera si na swoj Magdusi.

Nard sucha uwanie i raz w raz szmer, to uwagi zoliwe albomiech si rozleg guchy pod powa, a Jacek musia przyciszagrob.

Chopi 67

Stanisaw Reymont

Sprawa cigna si dugo, a do przerwy, w ktrej sd poszed dossiedniej izby na narad, a nard wysypa si do sieni i przeddom odetchn nieco: kto poje zdziebko, kto ze swoimiwiadkami si zmwi, kto wywodzi krzywdy swoje, a jenszyznowuj wyrzeka na niesprawiedliwo a pomstowa, jak tozwyczajnie bywa na rokach.

Po przerwie i odczytaniu wyrokw przysza na st sprawaBoryny.

Jewka stana przed sdem i pohutujc dziecko, obwinite wzapask, ja paczliwie wywodzi krzywdy swoje i ale; jakosuya u Boryny i pracowaa, jae jej kulasy ustaway, a nigdydobrego sowa nie usyszaa, kta nie miaa na spanie ani jadado, e si u ssiadw poywia musiaa, a potem zasug niezapaci i z jego wasnym dzieckiem wygna j w cay wiat...buchna w kocu ogromnym paczem i rzucia si na kolanaprzed sdziami z krzykiem :

- Krzywda to moja, krzywda! a dzieciak jego, przewietny sdzie!

- Cygani jak ten pies - mrukn Boryna ze zgroz.

- Ja cygani?! A dy wszystkie, a dy cae Lipce wiedz, e... esuka i latawiec...

- Wielmony sdzie, a przdzi to mi ino mwili: Jewka, Jewu, ijeszcze sodziej, a to mi paciorki przywieli a to czsto gstobuk z miasta i mwili: "Naci, Jewu, naci, bo minajmilejsza..." - a teraz, o mj Jezu, mj Jezu!... - pocza rycze.

- Cygan, jucha, moem ci jeszcze pierzyn przyodzia i mwi:

Chopi 68

Stanisaw Reymont

"pij se, Jewu, pij!..."

Izba zatrzsa si miechem.

- Abo nie, co? Abota nie skamali, jako ten pies przed drzwiami,abota mao obiecowali, co?

- Loboga, ludzie, e to pierun nie zabije tak pokrak? -zakrzykn zdumiony.

- Wielmony sdzie, cay wiat wiedzia, jak to byo, cae Lipcemog przywiadczy, co prawd mwi. Suyam u nich, to micigiem spokoju nie dawa. O biedna ja sierota, biedna!... O dolamoja nieszczliwa!... Abo tom si moga obroni przed tylimchopem?... Krzyczaam, to m spra i zrobi, co chcia... A gdzieja si podziej z tym dzieciteczkiem, gdzie?... wiadki powiedzi przywiadcz! - woaa wrd paczu i krzykw.

Ale wiadkowie w rzeczywistoci nic nie zeznali prcz plotek idomysw, wic znowu ja dowodzi i przekonywa, a w kocujako ostatni dowd rozpowia dziecko i pooya je przedsdziami; dziecko wierzgao nagimi nkami i krzyczaowniebogosy.

- Wielmony sd sam obaczy, czyje ono; o, ten ci sarn nos kiejkartofel, te same bure lepie i kaprawe... Kropla w kropl niktjenszy, jeno Boryna!... - woaa.

Ale ju i sd nie mg powstrzyma si od miechu, a nard ahucza z uciechy, przygldali si dziecku, to Borynie i raz w razkto powiedzia:

- To ci pannica, kiej ten pies odarty ze skry!

Chopi 69

Stanisaw Reymont

- Boryna wdowiec, oeniby si z ni, a chopak zdaby si dopasionki...

- Lenieje ci ona kiej krowa na zwiesn.

- A urodna! jeno grochowinami przytrz i w proso wsadzi -wszystkie gapy uciekn...

- Ju i tak psy uciekaj, kiej Jewusia bez wie idzie!...

- A gbusi ci ma kiej pomyjami wymalowan...

- Bo gospodarna, raz w rok si myje, coby na mydo niewydawa...

- ydom w piecach pali, czasu nie ma, to i nie dziwota!

Dogadywali coraz zoliwiej i okrutniej, a ona zmilka inieprzytomnymi oczami psa zgonionego patrzya po ludziach iwaya co w sobie...

- Cichojta! To grzych tak si namiewa nad biedot! - krzyknaDominikowa tak mocno, a pomilkli, i jaki taki drapa si po bieze wstydu.

Sprawa skoczya si na niczym.

Boryna poczu niezmiern ulg, bo chocia nie by winien, alezawdy boja si ludzkiego obmwiska, no i tego e przysdzimog, by paci - bo prawo juci jest ci takie, e nikiej nie wiada,kogo za eb chyci, winowatego czy sprawiedliwego. Bywao jutak nie raz, nie dwa, nie dziesi... bywao.

Chopi 70

Stanisaw Reymont

Wyszed zaraz ze sdu i czekajc na Dominikow, j .medytowai rozwaa w sobie ca t spraw. Nie mgt zrozumie, po co idlaczego skarya.

- Ni, to nie jej rozum i gowa, to jenszy, kto drugi przez nisiga, ale kto?:..

Poszli z Dominikow i z Szymkiem do karczmy napi si iprzegry co nieco, bo byo ju dobrze po poudniu, i chocia muDominikowa napomykaa z lekka, e caa ta Jewczyna sprawa tomusi by robota kowala, zicia jego, nie mg uwierzy.

- Co by mu z tego przyszo?

- Tyla, eby was pokyni a poda na pomiewisko iumartwienie. Drugi czowiek jest taki, e z jenszego la samejuciechy pasy by dar.

- Dziwno mi tej zawzitoci Jewczynej! Bom nie ukrzywdzi wniczym, a jeszczem za chrzest tego jej bkarta da dobrodziejowiworek owsa...

- Suy ona u mynarza, a ten w kompanii z kowa1em chodzi..:miarkujecie?!...

- Miarkuj, ino e nic rozezna nie mog! Napijwa si jeszcze!

- Bg zapa, pijcie przdzi, Macieju!

Napili si raz i drugi, zjedli drugi funt kiebasy z pbochenkiemchleba, stary kupi rzdek buek dla Jzi i zabierali si dopowrotu.

Chopi 71

Stanisaw Reymont

- Siadajcie, Dominikowa, ze mn, ckno samemu, pogwarzym...

- A dobrze, ino skocz jeszcze do klasztoru zmwic pacierz.

Posza, ale w dobre dwa pacierze ju bya z powrotem, i zarazpojechali.

Szymek wlk si za nimi wolno, bo w jedn szkap i piachy byysrogie, ale rozebrao go nieco, e to nie by zwyczajny picia ioszoomiony sdem, to si ino kiwa sennie w pkoszkach i razw raz przecykajc zdziera czapk ze ba, egna si nabonie iwpatrzony nieprzytomnie w ogon szkapy, jakoby w dziedzicowtwarz na sdzie, mamrota: "...winia matczyna, biaa caa, a inokiele ogona czarn at miaa..."

Soce si ju byo przetaczao ku zachodowi, gdy wjechali w las.

Mao wiele pogadywali, cho siedzieli w podle siebie naprzednim siedzeniu.

Czasem ktre zagadno jakim sowem, e to nieobyczniesiedzie jak te mruki, ale ino tyla tego byo, eby pik nie morzyi jzyk nie zasech...

Boryna pogania rbk, bo wolnia, e to ju do p bokwspotniaa z umczenia i gorca, czasem pogwizda a milcza, i cou, co way w sobie, co kalkulowa i czsto a niewidniepoglda na star, na jej such kieby z blichowanego wosku twarz,ca w podunych bruzdach zastyg - poruszaa bezzbnymiwargami, jakby si modlia po cichu; czasem pocigaa czerwonzapask barzej na czoo, bo soce wiecio prosto w oczy, isiedziaa nieruchomo, ino jej bure oczy gorzay.

Chopi 72

Stanisaw Reymont

- Wykopalicie ta ju, co? - zagadn wreszcie.

- A juci. Obrodziy lato niezgorzej.

- Przychowa bdzie wama acniej.

- Wsadziam te wieprzka do karmika, bo w zapusty moe sizda...

- Pewnie, pewnie... mwiy, e Walek Rafaw przysya zwdk?...

- Nie on jeden, nie... ale po prnicy ino grosz trac...nie la takichJagu moja, nie.

Podniosa gow i jastrzbimi oczami wpia si w niego, aleBoryna, e czek by w latach, nie wicher aden, to twarz pokazazimn i spokojn nie do rozeznania: Dugo nie rzekli ni sowa,jakby si t niemot mocujc ze sob.

Borynie nijako byo zaczyna pierwszemu, bo jake, w latach juby i gospodarz na cae Lipce pierwszy; no i mg to zasi takprosto rze, co mu si Jagu udaa?...Honor przeciech swj mia ipomylenie - ale e krwie gorcej by z przyrodzenia, to ae gozo porywaa, e musi tak baczy na siebie, tak koowa azabiega.

Dominikowa przezieraa go co nieco i miarkowala zasi, co gotak markoci i rozbiera, ale ni swkiem nie pomoga, ino raz wraz pogldaa na, to w ten wiat i te dalekoci niebieskie, a irzeka niechccy:

Chopi 73

Stanisaw Reymont

- Gorc ci taki, kieby we niwa.

- Rzeklicie.

Jako i tak byo, bo drog otaczay potne ciany boru, e adenwiater ni przewiew nijaki nie przedziera si z pl, a socewisiao prosto nad gowami i tak dogrzewao, e rozpraonedrzewa stay bez ruchu i omdlae czuby pochylay nad drog, itylko raz w raz puszczay bursztynowe igliwo, co koujcyspywao na drog. Grzybny zapach bajorw i licia dbowego awierci w nozdrzach.

- Wiecie, dziwno to mnie, a i drugim, e taki gospodarz, co to ipomylenie nie bele jakie ma, i grontu tela, posuch u narodu -kiej wy na ten przykad, a do urzdu ambitu nie macie...

- Utrafilicie, e ambitu nijakiego nie mam. Co mi po tym?Sotysem byem bez trzy roki, tom dopaci gotowym groszem. Acom namarnowa siebie i koniskw! com si nakyni i nabiega,e i te pies polowy nie wicej. A upadek w gospodarstwie by imarnacja, e jae mi moja nie daa dobrego sowa...

- Miaa i ona swj rozum. Urzdnikiem by zawdy to i honorjest, i profit.

- Bg zapa. Stranikowi si kaniaj, pisarza obapiaj za nogi ibele ciaracha, co z urzdu - te... Wielgi mi honor! Nie pacpodatkw, most si popsowa, wcieknie si pies, ktry wemiekonic po bie - kto winowaty?...Sotys winowaty, do trafusotysa cigaj! Hale, jest profit. Dosy ja pisarzowi i do powiatunanosi i kur, i jajkw, i gsk niektr...

- Prawd mwicie, ale Pietrkowi wjtostwo do grdyki nie wraca,

Chopi 74

Stanisaw Reymont

nie; grontu ju dokupi i stodk dostawi, i konie ma kiej tehamany!...

- Juci, ino nie wiada, co mu z tego ostanie, kiej si urzdskoczy...

- Mylicie...

- Oczy swoje mam i miarkuj se dziebko...

- Dufny ci on w siebie i z dobrodziejem koty drze.

- Ae mu si darzy, to ino bez kobiet; on se wjtuje, a ona wvgarci wszyko dziery.

Milczeli znowu z pacierz dobry.

- A wy to nie polecie z wdk do ktrej?... - zapytaa ostronie.

- I... nie bier m ju cigotki do kobiet, za starym...

- Nie powiadajcie po prnicy! Ino ten stary, co si rucha niemoe, yki sam do gby nie doniesie i na przypiecku sedochodzi... Widziaam, kiejcie worek yta nieli.

- Juci, em w sobie krzepki jeszcze, ale ktra by ta posza zamnie?..

- Ktren nie probant, co wie? Obaczycie!

- Starym, dzieci dorastaj... a pierwszej z brzegu nie wezm...

- Zrbcie ino zapis, a i co najpierwsze si wama nie sprzeciwi...

Chopi 75

Stanisaw Reymont

- La zapisu! Kiej te winie! Za t morg to i mdka najczystszaa pjdzie choby za dziada spod kocioa...

- A chopy to za wianem nie patrz, co?

Nie odrzek ju, jeno skropi batem rebic, e ruszya z miejscagalopem.

Milczeli dugo.

Dopiero gdy wyjechali z lasu na pola, midzy przydrone topole,Boryna, ktry cay ten czas burzy si w sobie i przegryza,wybuchn:

- Na psy takie urzdzenie we wiecie! Za wszystko pa, choby iza to dobre sowo! le jest, e i gorzej byc nie byo. Ju nawetdzieci na ojcw nastaj, posuchu nie ma nijakiego, a wszystkiesi r ze sob kiej psy.

- Bo gupie, nie bacz, e wszystkich jednako ta wita ziemiapokryje.

- Leda jeden abo drugi od ziemi odrs, a ju do ojcw z pyskiem,coby mu jego cz dawali. Ze starszych si ino przemiewaj!cierwy, we wsi im ciasno, porzdki stare im ze, ubieru nawetwstyd