U nas w Dopiewie nr 02 listopad 2011

4
B udowa tak zwanej zachodniej obwodnicy Poznania miała uratować komunikację na dużym obszarze, ułatwić tran- zyt, połączyć metropolię z sąsiedni- mi miejscowościami. Pierwszy odci- nek zbudowanej trasy s11 wkrótce zostanie oddane do użytku. Poje- dziemy jak w bajce, wygodnie i bez- piecznie, ale tylko 7 kilometrów mię- dzy Swadzimiem a Zakrzewem. Dobre i to na początek, czekamy na kolejne odcinki. I boimy się inwazji ciężarówek. Przez wiele miesięcy obserwowa- liśmy budowę na naszym terenie no- woczesnej, dwujezdniowej, bezkoli- zyjnej trasy. W gminie Dopiewo po- wiało nowoczesnością. Zrodziły się nadzieje, że teraz łatwiej, szybciej i bezpieczniej dojedziemy do Pozna- nia. Uzyskamy dostęp do autostrady, a byliśmy jedyną gminą na trasie A2, która takiego dostępu nie ma. Z niepokojem śledziliśmy kłopoty, jakie występują na całym odcinku budowy s11, od autostradowego węzła Głuchowo do Złotnik na sta- rej „jedenastce” prowadzącej w kie- runku Piły. Z konieczności zaak- ceptowaliśmy fakt, że niektóre odcinki powstaną z opóźnie- niem. Lepiej mieć trasę po- wstającą na raty niż żadną. Nie zdajemy sobie sprawy, czym nam takie oddawanie trasy po kawałku grozi. Za chwilę radykalnie poprawi się wygoda kierowców zmierzających trasą nar 92, czyli starą „dwójką” z zachodu, czyli od strony niemieckiej granicy w kierunku Poznania i za- mierzających przemieścić się w Poz- naniu na autostradę lub dostać się na „piątkę”, by jechać na południe, w stronę Wrocławia. W Swadzimiu bę- dzie można opuścić trasę nr 92, skrę- cić na nową „jedenastkę”, czyli za- chodnią obwodnicę, by pojechać na południe. Całej trasy, prowadzącej docelowo do autostrady, przejechać nową trasą jeszcze nie można. Dla kierowców aut osobowych pro- blemu nie ma, jakoś się do autostra- dy przemkną. Problemy będą mieli kierowcy tirów, którzy dlatego pod- różują na wschód trasą nr 92 a nie au- tostradą, by oszczędzić pieniądze. Jak wiemy, opłaty za nieliczne odcinki autostrad stoją w Polsce na naj- wyższym światowym poziomie. Tacy „tirowcy” bez problemu w Swadzi- miu skręcą na trasę nr 11, by zajechać jak najdalej w kierunku autostrady i „piątki”. Dojadą jednak tylko do węzła Zakrzewo. Tam będzie na nich czekać znak zakazu ruchu samocho- dów cięższych niż 15 ton. Nie wszyscy dostrzegą niewielki znak, bo mijające się tiry potrafią zasłonić dużą przestrzeń. Niektórzy znak zlekceważą, pojadą dalej. Co zrobią inni? Jak mają się dostać do autostrady? – Najlepiej przez Poz- nań, czyli tak, jak się podróżowało dotychczas – twierdzi Piotr Chodo- rowski, dyrektor w Generalnej Dy- rekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Kierowcy wiedzą jednak, że wjazd do Poznania może się zakończyć utknięciem w korku na dłuższy czas. Wielu z nich zdecyduje się na jazdę z daleka od sparaliżowanego wielo- ma jednoczesnymi remontami dro- gowymi miasta. Wjadą na gminne i powiatowe drogi siejąc spustoszenie, powodując zagrożenie w wielu wsiach i miejscowościach. Nie trudno wyobrazić sobie obec- ne, niemal zawsze puste drogi, prze- biegające obok naszych domów, na których pojawią się watahy po- tężnych ciężarówek. Zagrożenie jest realne. Wiele na ten temat mogą po- wiedzieć mieszkańcy tych miejsco- wości, które są rozjeżdżane przez tiry opuszczające autostradę, szukające skrótu. Uważajmy na dzieci! Nie zostawiajmy ich bez opieki! Nie pozwalajmy, by samotnie chodziły do szkoły, szczególnie dro- gami, na których brakuje chodników. Lada dzień spokojna dotychczas oko- lica zamieni się w piekło. Kiedyś ciężarówki opuszczą nasze lokalne drogi. Wypada zapytać – w jakim stanie te drogi pozostawią? Przecież one nie zostały przystoso- wane do tak wielkiego obciążenia. Kto zapłaci za remonty? Jak długo będziemy na nie czekać? Najgorsze w tym wszystkim jest to, że mieszkańcy zostali pozostawieni sami sobie. – Spotykaliśmy się z pa- nią wójt, rozmawialiśmy na ten te- mat – mówi dyrektor Chodorowski. – Teraz nie ma idealnego rozwiąza- nia problemu, trzeba poczekać na zbudowanie całej trasy ekspresowej. Mieliśmy 2 wyjścia: poczekać do Euro 2012, nie otwierać pierwszego odcinka trasy, albo udostępnić go mieszkańcom, by mogli z niego ko- rzystać. Zgodziliśmy się na to drugie rozwiązanie. Mieszkańcy gminy ucieszą się, bo mają prawie 8 kilometrów trasy eks- presowej, możliwość wygodniejszej podróży. Zmienią jednak zdanie, gdy zderzą się z problemem tirów roz- jeżdżających gminę. listopad 2011 r. nr 2 Rozjadą nas tiry! Pierwszy fragment trasy s11 zostanie wkrótce oddany do użytku. Cie- szymy się z tego, bo to ważne wydarzenie. Nie zdajemy sobie jednak sprawy, co nam w najbliższych tygodniach grozi. Na nasze lokalne drogi wyleje się rzeka tirów omijających niedostępne jeszcze dla nich odcinki nowej trasy. Zostaniemy rozjechani, nasze życie zamieni się w piekło! Tak tiry rozpełzną się na nasze drogi

description

U nas w Dopiewie nr 02 listopad 2011

Transcript of U nas w Dopiewie nr 02 listopad 2011

Page 1: U nas w Dopiewie nr 02 listopad 2011

Budowa tak zwanej zachodniejobwodnicy Poznania miałauratować komunikację nadużym obszarze, ułatwić tran-

zyt, połączyć metropolię z sąsiedni-mi miejscowościami. Pierwszy odci-nek zbudowanej trasy s11 wkrótcezostanie oddane do użytku. Poje-dziemy jak w bajce, wygodnie i bez-piecznie, ale tylko 7 kilometrów mię-dzy Swadzimiem a Zakrzewem.Dobre i to na początek, czekamy nakolejne odcinki. I boimy się inwazjiciężarówek.

Przez wiele miesięcy obserwowa-liśmy budowę na naszym terenie no-woczesnej, dwujezdniowej, bezkoli-zyjnej trasy. W gminie Dopiewo po-wiało nowoczesnością. Zrodziły sięnadzieje, że teraz łatwiej, szybciej ibezpieczniej dojedziemy do Pozna-nia. Uzyskamy dostęp do autostrady,a byliśmy jedyną gminą na trasie A2,która takiego dostępu nie ma.

Z niepokojem śledziliśmy kłopoty,jakie występują na całym odcinkubudowy s11, od autostradowegowęzła Głuchowo do Złotnik na sta-rej „jedenastce” prowadzącej w kie-runku Piły. Z konieczności zaak-ceptowaliśmy fakt, że niektóreodcinki powstaną z opóźnie-niem. Lepiej mieć trasę po-wstającą na raty niż żadną. Niezdajemy sobie sprawy, czymnam takie oddawanie trasy pokawałku grozi.

Za chwilę radykalnie poprawi sięwygoda kierowców zmierzającychtrasą nar 92, czyli starą „dwójką” zzachodu, czyli od strony niemieckiejgranicy w kierunku Poznania i za-mierzających przemieścić się w Poz-naniu na autostradę lub dostać się na„piątkę”, by jechać na południe, wstronę Wrocławia. W Swadzimiu bę-dzie można opuścić trasę nr 92, skrę-cić na nową „jedenastkę”, czyli za-chodnią obwodnicę, by pojechać napołudnie. Całej trasy, prowadzącejdocelowo do autostrady, przejechaćnową trasą jeszcze nie można.

Dla kierowców aut osobowych pro-blemu nie ma, jakoś się do autostra-dy przemkną. Problemy będą mieli

kierowcy tirów, którzy dlatego pod-różują na wschód trasą nr 92 a nie au-tostradą, by oszczędzić pieniądze. Jakwiemy, opłaty za nieliczne odcinkiautostrad stoją w Polsce na naj-wyższym światowym poziomie. Tacy„tirowcy” bez problemu w Swadzi-miu skręcą na trasę nr 11, by zajechaćjak najdalej w kierunku autostrady i„piątki”. Dojadą jednak tylko dowęzła Zakrzewo. Tam będzie na nichczekać znak zakazu ruchu samocho-dów cięższych niż 15 ton.

Nie wszyscy dostrzegą niewielkiznak, bo mijające się tiry potrafią

zasłonić dużą przestrzeń. Niektórzyznak zlekceważą, pojadą dalej. Cozrobią inni? Jak mają się dostać doautostrady? – Najlepiej przez Poz-nań, czyli tak, jak się podróżowałodotychczas – twierdzi Piotr Chodo-rowski, dyrektor w Generalnej Dy-rekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

Kierowcy wiedzą jednak, że wjazddo Poznania może się zakończyćutknięciem w korku na dłuższy czas.Wielu z nich zdecyduje się na jazdęz daleka od sparaliżowanego wielo-ma jednoczesnymi remontami dro-gowymi miasta. Wjadą na gminne ipowiatowe drogi siejąc spustoszenie,powodując zagrożenie w wieluwsiach i miejscowościach.

Nie trudno wyobrazić sobie obec-ne, niemal zawsze puste drogi, prze-biegające obok naszych domów, naktórych pojawią się watahy po-tężnych ciężarówek. Zagrożenie jest

realne. Wiele na ten temat mogą po-wiedzieć mieszkańcy tych miejsco-wości, które są rozjeżdżane przez tiryopuszczające autostradę, szukająceskrótu.

Uważajmy na dzieci!Nie zostawiajmy ich bezopieki! Nie pozwalajmy,by samotnie chodziły doszkoły, szczególnie dro-gami, na których brakujechodników. Lada dzieńspokojna dotychczas oko-lica zamieni się w piekło.

Kiedyś ciężarówki opuszczą naszelokalne drogi. Wypada zapytać – wjakim stanie te drogi pozostawią?Przecież one nie zostały przystoso-

wane do tak wielkiego obciążenia.Kto zapłaci za remonty? Jak długobędziemy na nie czekać?

Najgorsze w tym wszystkim jest to,że mieszkańcy zostali pozostawienisami sobie. – Spotykaliśmy się z pa-nią wójt, rozmawialiśmy na ten te-mat – mówi dyrektor Chodorowski.– Teraz nie ma idealnego rozwiąza-nia problemu, trzeba poczekać nazbudowanie całej trasy ekspresowej.Mieliśmy 2 wyjścia: poczekać doEuro 2012, nie otwierać pierwszegoodcinka trasy, albo udostępnić gomieszkańcom, by mogli z niego ko-rzystać. Zgodziliśmy się na to drugierozwiązanie.

Mieszkańcy gminy ucieszą się, bomają prawie 8 kilometrów trasy eks-presowej, możliwość wygodniejszejpodróży. Zmienią jednak zdanie, gdyzderzą się z problemem tirów roz-jeżdżających gminę.

listopad 2011 r.nr 2

Rozjadą nas tiry!Pierwszy fragment trasy s11 zostanie wkrótce oddany do użytku. Cie-szymy się z tego, bo to ważne wydarzenie. Nie zdajemy sobie jednaksprawy, co nam w najbliższych tygodniach grozi. Na nasze lokalne drogiwyleje się rzeka tirów omijających niedostępne jeszcze dla nich odcinkinowej trasy. Zostaniemy rozjechani, nasze życie zamieni się w piekło!

Tak tiry rozpełzną się na nasze drogi

Page 2: U nas w Dopiewie nr 02 listopad 2011

Na studium kierunków i uwa-runkowań zagospodarowaniaprzestrzennego gmina Dopie-wo czeka od lat. Ludzie wstrzy-

mujący prace nad tym dokumentemprawdopodobnie nie zdają sobie spra-wy, jak wielką krzywdę wyrządzają gmi-nie i jej mieszkańcom.

Jeszcze w połowie ubiegłego rokumieliśmy nadzieję, że studium zosta-nie szybko uchwalone. Były szanse do-konać tego tuż po wyborach. Doku-ment znalazł się na etapie tak zwane-go publicznego wyłożenia, wszyscy za-interesowani mieli prawo odnosić siędo poszczególnych zapisów. Z niezro-zumiałych przyczyn prace zostaływstrzymane, co nie jest korzystne dlanikogo. Także dla urzędników i rad-nych.

Dlaczego studium jest takważne? Dlaczego bez niegonie uda się przyspieszyćrozwoju, kompleksowospojrzeć na potrzebymieszkańców?

Określając to najprościej – studiumto dokument ogólnie określający spo-sób zagospodarowania całego teryto-rium gminy. Wskazuje miejsca chro-nione, przebieg tras komunikacyjnych.Informuje, które tereny przeznaczonesą pod budownictwo mieszkaniowe,które pod inne funkcje – gospodarcze,rekreacyjne. Jednoznacznie stwierdza,które miejsca trzeba chronić.

Studium nie stanowi aktu prawne-go, o niczym nie przesądza. Jest wizją.Nie pełni funkcji planów miejscowych,dopiero one mają rangę miejscowegoprawa. Studium umożliwia jednakopracowanie takich planów. Przyspie-sza tym samym rozwój gminy. Właśniedlatego nie można mówić o prawdzi-wym rozkwicie, jeśli nie się nie zadbao aktualne studium.

Co bardzo ważne, a z czego niewszyscy radni i urzędnicy zdają sobiesprawę – studium nie jest dokumen-tem uchwalanym raz na zawsze, alboraz na wiele lat. Nigdy i nigdzie taki do-kument nie będzie opracowaniemidealnym, nigdy nie wzbudzi uznaniawszystkich zainteresowanych. Zawszemożna – i wszędzie się tak robi – po-nownie zająć się określonym obsza-

rem, dokonać zmian zapisów, wprowa-dzić uzupełnienia, aktualizacje. To niekwestionuje całego dokumentu, niezmniejsza jego jakości.

Studium nie jest dane nazawsze, bo żadna gminanigdy nie będzieniezmienna. Wszędziemieszkają i inwestują ludzie.Mają nowe pomysły, noweoczekiwania i potrzeby.Trzeba na nie odpowiedzieć.Życie ma swoje prawa,wymusza działania,powoduje zmiany planów idecyzji. Godzeniesprzecznych interesównigdy nie jest zadaniemłatwym. Nigdzie nieprzebiega to łatwo. Zawszektoś pozostaje nie w pełniusatysfakcjonowany. To

jednak nie znaczy, że możnasobie pozwolić, żeby dlaświętego spokoju studiumnie uchwalać. Bez tegodokumentu jest o wielegorzej, trudniej i mniejsprawiedliwie.

Gminę trzeba traktować jako twórdynamiczny. Ciągle coś się dzieje,coś się zmienia, bo życie nie znapróżni. Nie tylko Dopiewo, ale całaPolska znajduje się w okresie rozwo-ju, ciągle gonimy tę część Europy, wktórej cywilizacja osiągnęła wyższypoziom. Praca nad studium, obej-mującym obszar całej gminy, zawszetrwa kilka lat. Kiedyś się jednak musiskończyć. Nie można skazywać gmi-ny na chaos, a mieszkańców na uzna-niowość gminnych urzędników, ichłaskę i dobrą wolę, a niekiedy na bar-dziej lub mnie bezinteresowneszkodnictwo.

Uchwalenie studium dlatego jestważne, że umożliwia inwestowanie wskali, na jaką liczymy. Inwestycjemożna rozpoczynać na dwa sposoby:

�Na podstawie podejmowanej przezurzędników decyzji o warunkach

zabudowy i zagospodarowania terenu,czy na przykład decyzji administracyj-nych dla budowy dróg.

�Na podstawie planowania prze-strzennego, czyli w oparciu o zgod-

ność z miejscowym planem zagospo-darowania.

Ten drugi sposób jest bardziej sen-sowny, zapewnia równe szanse, posza-nowanie ogólnie przyjętych wartości,uniezależnia inwestorów od kaprysówurzędników i ich podległości wobecgminnych władz. Lepiej inwestowaćposługując się miejscowym planem.Nie można go jednak uchwalić bez ak-tualnego studium.

Studium uwarunkowań niejest prawem, jest wizją.Prawem jest miejscowy planzagospodarowania. Decyzjeadministracyjne leżą wgestii gminnychurzędników. Urzędnicypodejmujący decyzje

22 u nas w DOPIEWIE

Jeśli samorząd nie uchwalitego dokumentu, rozwój gminy Dopiewo nie wchodzi w rachubę. Nie można opieraćrozkwitu na uznaniowości. Decyzje dotyczące zagospoda-rowania przestrzennego należy podejmować wspólnie,z wykorzystaniem wizji rozwo-ju naszej gminy.

Rozwój gminy?Bez studium nic z tego nie będzie!

Gdzie budować domy? Gdzie rozwijać gospodarkę? Gdzie planować osiedla?

Page 3: U nas w Dopiewie nr 02 listopad 2011

33WIadomoścI gmINNe

Dlaczego nic nie robią?

administracyjne dotycząceinwestycji podlegająmiejscowym władzom.Natomiast miejscowe planyzagospodarowaniaprzestrzennego leżą w gestiirady gminy, bo to radniuchwalają te plany.

Inwestowanie na podstawie planówzagospodarowania jest więc o wielesensowniejsze, lepsze. Choćby dlate-go, że w tym przypadku decyzje nie za-padają jednoosobowo. Podejmowanesą kolegialnie, przez radę, z wykorzys-taniem wniosków przedstawionychprzez komisje opiniujące dokumenty.Rada gminy albo uchwala plany, alboich nie uchwala, ale zawsze dzieje sięto w wyniku dyskusji, szerokich kon-sultacji, brania pod uwagę wielu oko-liczności.

W niektórych gminach brak planówjest dla urzędników sytuacją wymar-zoną, bo mogą sobie, nie naruszającobowiązujących przepisów, pozwolićna dowolność w podejmowaniu de-

cyzji. Są najważniejsi. Od nich zależy,czy życiowe plany wielu ludzi zostanązrealizowane. Nie jest to zdrowa sy-tuacja. Nawet jeżeli chcą rozsądnie iżyczliwe podejść do danego problemu,patrzą na niego z jednej perspektywy,z punktu widzenia jednej działki. Niekierują się wizją rozwoju całej gminy.

Natomiast plany zagospodarowaniaujmują problemy w sposób usystema-tyzowany. Chronią określone tereny,strzegą ich wyjątkowego charakteru,takiego jak przeznaczenie pod drogipubliczne. Innym terenom zapewniająto, na co liczą właściciele, czyli rozwój.

Nie możemy mówić orozkwicie gminy, jeżeli niemamy studium, którekompleksowo określi, wjakim kierunku gminabędzie się rozwijać, jakie macele, przed czym powinnasię obronić, jak musiwykorzystać swoje szanse.Bez studium nie będzie

prawdziwego rozkwitu, niebędzie inwestorów, nowychmiejsc pracy. Będzie chaos,uznaniowość, będąniesprawiedliwe,krzywdzące ludzi, błędnedecyzje urzędników.

Jeśli oczekujemy rozkwitu i chcemyzachęcić inwestorów do działania nanaszym terenie, musimy zadbać osporządzenie studium, bo taki doku-ment umożliwi opracowanie planówzagospodarowania. Inwestor szukającymiejsca, w którym chce ulokować swo-je pieniądze, zacznie ten proces odsprawdzenia, czy dany obszar uzbrojo-ny jest w plan. Nikt nie chce ryzykowaćstarć z urzędnikami, nikt nie lubi nie-pewności i wysokiego ryzyka.

Przekonajmy ich!Prace nad studium dlaDopiewa trwają od wielu lat.

Rok temu z niewiadomychprzyczyn zostaływstrzymane, jakby ktoścelowo chciał zaszkodzićgminie, albo nie zdawałsobie sprawy ze swojegoszkodnictwa. Przekonajmynasze władze, by sięzreflektowały, bo czas na tojest najwyższy.

Panowie radni! Zrozumcie, że w mo-mencie uchwalenia studium otrzyma-cie narzędzie, dzięki któremu będzie-cie faktycznie decydować o rozwojunaszej gminy. Posługując się bardzostarym, nie przystającym do nowychczasów dokumentem nie możecie mó-wić o sile rozkwitu. Wydawanie wa-runków zabudowy siły tej nie zapewni.

Nie widzicie sprzeczności we włas-nym działaniu? Z jednej strony mówi-cie o sile rozkwitu, a z drugiej żądacieograniczenia wydawania warunków za-budowy. Żaden rozkwit nie będzie po-legał na ograniczaniu!

Kiedy powstanie nowe studium kie-runków i uwarunkowań zagospodaro-wania przestrzennego, odpowiadająceobecnym czasom, dzisiejszym potrze-bom i wyzwaniom, a także czasomprzyszłym, gdy hossa wreszcie przyj-dzie, a przyjść kiedyś musi – powstanąwarunki do prawdziwego rozwoju,prawdziwego rozkwitu. Łatwiej będzieprzekonać inwestora, by zaczął działaćwłaśnie tu. I precyzyjnie wskazać czas,jaki jest potrzebny do uchwalenia po-trzebnego mu planu miejscowego.

Ta sprawa jest tak ważna, że bez-sensem byłoby nadawać jej sens poli-tyczny, dokonywanie podziału nawładzę i opozycję. Pomyślność gminy,jest dobra przyszłość jest o wieleważniejsza niż jakaś tam chwilowaopozycja czy chwilowa władza. Ktojest dziś w opozycji, wkrótce możerządzić. A wtedy dokument okreś-lający kierunki rozwoju gminy będziemu niezbędny, bo to on będzie zachę-cał inwestorów.

Studium nie jest na zawsze, nie bój-cie się tego, że trzeba będzie wprowa-dzać korekty. To szkielet, wizja okreś-lająca przyszłość naszej małej ojczyz-ny na 5-6 lat.

Wtakich sytuacjach za-wsze narzuca się pyta-nie – dlaczego do tej

pory nie mamy studium? Costanęło na przeszkodzie dokoń-czeniu prac? Czego boją sięwładze gminy? Przyczyn jestkilka. Oto najważniejsze:

�Władzom gminy brakuje świado-mości, że rozwój gminy poprzez

studium jest znacznie łatwiejszy, lo-giczniejszy, skuteczniejszy, usystema-tyzowany. I to z każdego punktu wi-dzenia: komunikacji, ekologii, urba-nistyki, rolnictwa, gospodarki. Niemając studium żyjemy dniem dzisiej-

szym. Nie bierzemy pod uwagę naj-bliższych kilku lat.

�Władze gminy popełniają grzechzaniechania kierując się dziwnie ro-

zumianą sprawiedliwością. Każdychciałby mieć takie same możliwościjak jego sąsiad, ale nie każdy ma takiesame warunki. Skoro mówimy o roz-woju usystematyzowanym, trzeba ak-ceptować wartości nadrzędne.

�Władze gminy nie mogą sobie po-radzić z urzędniczą machiną pra-

cująca ospale, niszczącą inicjatywymieszkańców. Jeśli jej nie pokonają inie uchwalą studium, nie mają man-datu do mówienia o rozwoju gminy.

Rozwój gminy?Bez studium nic z tego nie będzie!

Gdzie planować osiedla? Jak chronić tereny rolnicze? Gdzie lokować szkoły

Page 4: U nas w Dopiewie nr 02 listopad 2011

44 u nas w DOPIEWIE

Co to za haracz?Mówiąc najkrócej – jest to danina,

którą na mocy ustawy może (ale niemusi!) nałożyć samorząd na właścicielanieruchomości, której wartość wzrosładzięki przeprowadzonym przez gminęinwestycjom. Oto przykład: właścicieldziałki budowlanej zyskał dzięki temu,że samorząd zafundował trwałą drogędojazdową, poprowadził opodal drogęgminną, zainstalował na niej oświetlenie,zbudował kanalizację.

Ustawa daje samorządowiprawo nakładania opłat adia-cenckich na właścicieli nieru-chomości. Gmina Dopiewo z tego skorzystała, radniprzegłosowali stosownąuchwałę. Teraz już urzędnicyzobowiązani są do zabieraniamieszkańcom pieniędzy. I niema od tego odwołania. Możnanajwyżej liczyć na ustanowie-nie rat, ale z odsetkami w od-powiedniej wysokości.

Pozyskane w ten sposób pieniądze sta-nowią dochód własny gminy. Lokalnewładze mają prawo, po przeprowadzeniukalkulacji, stwierdzić, że wprowadzenieopłat to zła decyzja. W Dopiewie taka sy-tuacja nie nastąpiła. Tu samorząd posta-nowił podzielić się z mieszkańcami kosz-tami zrealizowanych przez siebie inwe-stycji. Z niewielkim opóźnieniem, alezapłacą, nawet jeżeli inwestycje te nie sąim do szczęścia potrzebne.

Ustawa daje możliwość pobieraniaopłat adiacenckich także w sytuacji, gdywartość nieruchomości wzrośnie dziękiprzeprowadzonemu przez samorząd po-działowi gruntu lub jego scaleniu. Gmi-ny Dopiewo to jednak nie dotyczy, niezostała podjęta uchwała samorządu w tejsprawie. Tu się płaci tylko za przeprowa-dzone inwestycje infrastrukturalne, alenie te realizowane przez podmiot ko-mercyjny, na przykład dewelopera (a ta-

kich jest najwięcej, przecież gmina Do-piewo to sypialnia Poznania), ale przezadministrację publiczną. A ile się płaci?Najkrócej mówiąc – płaci się bardzodużo.

Płacz i płaćWyobraźmy sobie, że po zbudowaniu

kanalizacji i po utwardzeniu drogi war-tość działki budowlanej (samego gruntu,bez budynków i innych obiektów), wyce-nianej na 200 tysięcy zł, wzrosła o 10 pro-cent, czyli o symboliczne 20 tysięcy zł.Wtedy właściciel, niezależnie od tego,czy zamierza działkę sprzedać, rozpocząćinwestycje, albo nie robić nic – musi gmi-nie zapłacić połowę tej kwoty, a więc 10tysięcy zł. Na mocy decyzji administra-cyjnej sumę tę musi jednorazowo

wpłacić na konto gminy. Jeżeli urzędnicyzaniechają wyegzekwowania tych pie-niędzy, popełnią wykroczenie, bo ogołocąbudżet samorządu z należnych docho-dów.

W ten sposób radni, których wybraliś-my w wyborach wsadzili wszystkich właś-cicieli nieruchomości do jednego worka.Opłatę adiacencką zapłacą i właścicieledużych budowlanych, gotowych do in-westycji nieruchomości i właścicieledziałeczek, na których nie mają zamiaruniczego budować.

Mieszkają tam od pokoleń,działkę odziedziczyli poprzodkach, a terazdowiadują się, że musząsporą, jak na swojemożliwości kwotę,odprowadzić do budżetugminy tylko dlatego, żebiegnąca opodal gruntowadroga zyskała nawierzchnięasfaltową, albo że pojawiłysię tam latarnie. To, żewłaściciel o takie urządzenianie zabiegał, nie ma żadnegoznaczenia.

Jesteś mieszkańcem gminy? Jesteśwłaścicielem działki? Samorząd zain-westował swoje pieniądze? A więc musiszpłacić. I nikogo nie interesuje, że samo-rząd zainwestował pieniądze pochodzącez twoich podatków. Ustawodawca zade-cydował, a miejscowy radny, czyli Twójsąsiad skrzętnie skorzystał z okazji i zmu-sił Cię do podwójnego płacenia za zrea-lizowaną inwestycję.

Z pewnością nie zabraknie nastę-pujących sytuacji: mieszkaniec domku

i działki mieszka przez całe życie w po-czuciu, że nikomu nic do jego własności,bo odziedziczył ją po przodkach. W po-bliżu powstaje jednak duże osiedle (alenie za sprawą dewelopera, bo ten wyko-nuje inwestycje na własny koszt) któregomieszkańcy domagają się od gminy, narzecz której płacą podatki, budowy solid-nej drogi, kanalizacji, innych mediów. Ta-kie inwestycje prędzej lub później zostanązrealizowane, a samorząd ich kosztamipodzieli się z właścicielami okolicznychnieruchomości.

Wprowadzone opłaty budżetu gminynie zbawią. Okażą się jednak bardzo uciążli-we dla wielu mieszkańców, szczególnie tychgorzej sytuowanych. Bilans strat i korzyścinie zrównoważy się. Dodatkowy finansowyciężar, ponoszony przez mieszkańców, przy-niesie więcej strat niż korzyści. Nie potrze-

ba wielkiej wyobraźni i znajomości wyższejmatematyki, by to ocenić.

Nikogo nie obchodzi, jakie są docho-dy właściciela, z czego żyje, czy jest czyn-ny zawodowo, czy żyje z nędznej emery-tury. Urzędnicy nie wezmą pod uwagętakże tego, że zbudowana droga w żadensposób nie poprawi losu właścicieladziałki, bo nie ma, nigdy nie miał i miećnie zamierza samochodu. Jak się okazu-je – władza jest bezduszna. Szczególniewładza lokalna.

Potrzebujemy pieniędzy.Twoich pieniędzy

Mieszkańcy nie mają wątpliwości, żetak rygorystyczne przepisy nie musiałyzostać uchwalone. Ale zostały, a niemaływpływ na tę sytuację ma stan gminnychfinansów. Władza potrzebuje pieniędzy.I jest bezwzględna.

A dlaczego władza potrzebu-je właśnie teraz dużych pie-niędzy? Odpowiedź jest pro-sta. Dlatego, że wydaje je bezopamiętania, a dyscyplinabudżetowa to w gminie Do-piewo pojęcie abstrakcyjne.

W ostatnim czasie samorząd zorgani-zował dużo ciekawych imprez. I nawet,jeżeli były one potrzebne i miały szla-chetny cel, a w dodatku z założenia byłybezpłatne, to i tak trzeba było dokładać donich niemałe pieniądze. Pieniądze wszyst-kich mieszkańców. Kwoty nie są olbrzy-mie, ale wydane dziesiątki tysięcy złotychmożna było zaoszczędzić. Przykład – cha-rytatywny koncert zespołu Zakopower,zorganizowany w Palędziu. Cel był szczyt-ny, chodziło o pomoc chorym dzieciom,ale impreza do tanich nie należała, a znaczna część wydatków pochodziła z

kasy gminy.Równie szczytny był cel kon-

certu zorganizowanego w Teat-rze na Piętrze dla przyjaciół gmi-ny Dopiewo. Tymi przyjaciółmiokazali się m.in. niektórzy poli-tycy, na przykład Waldemar Wit-kowski i Krystyna Łybacka. Przy-

szli się pokazać, bo i któż by nie wykorzys-tał stworzonej przez gminę okazji pokaza-nia się w czasie kampanii wyborczej. Byłytam też osoby zaprzyjaźnione z panią wójt,pomagające jej w wyborach, trzeba im byłojakoś podziękować. Koncert był bardzoładny, pozostawił sympatyczne wrażenia,ale i nie był tani. Podobno trzeba było po-święcić prawie 30 tysięcy zł.

Gmina zbyt dużo wydaje?

Będziesz płacić!Nowym władzom gminy Dopiewo można zarzucić wszystko oprócz rozsądku w prowadzeniu polityki finansowej.Budżet prawdopodobnie się nie zbilansuje. Kto pokryje straty? Ty, mieszkańcu gminy! Samorząd dzieli się z Tobą kosztami inwestycji wprowadzając opłaty adiacenckie.

Ulica Stawna w Skórzewie zyskała niedawnokanalizację, a to oznacza, że działki przy niejzwiększyły swą wartość. Czy ich właścicielebędą musieli teraz uiścić opłatę adiacencką?

Jak nasza władza trwoni pieniądze– czytaj też na stronie 4

Bezpłatne pismo informacyjne.

Wydawca: Bogdan LewickiAdres redakcji: ul. czwartaków 26, 61-495PoznańRedaktor naczelny: Bogdan Lewicki, [email protected]: drukarnia PolskaPresse, Skórzewo, ul.malwowa 158Redakcja zastrzega sobie prawo do skraca-nia i redagowania otrzymanych tekstów.

1 listopada minęło 40 lat odkąd prowadziPan praktykę lekarską w Dopiewie. Spo-dziewał się Pan, że nie opuści dopiewskichpacjentów przez tyle lat?

– To chyba przez to krzesło [dok-tor wskazuje z uśmiechem na proste,białe drewniane krzesło z oparciem].Jak na nim usiadłem 40 lat temu, takjest do dzisiaj. Cały czas mam je zesobą. A mówiąc poważnie, przez telata zawsze czułem się potrzebnyswoim pacjentom, zawsze starałemsię dawać im jak najwięcej. Sam od-czuwałem i w dalszym ciągu odczu-wam dużo satysfakcji z tego, co zro-biłem i co robię.

Czy Dopiewo było pana pierwszym miejs-cem pracy

– Po skończeniu studiów dosta-wało się tzw. nakaz pracy, czyli skie-rowanie do konkretnej miejscowoś-ci. Trafiłem do szpitala w Torzymiu,pod niemiecką granicą. Nie bardzochciałem przenosić się tak daleko odPoznania. Na szczęście udało mi sięzmienić Torzym na Przychodnię Po-wiatową w Poznaniu, bo wtedy teżbyły powiaty. Przez dwa miesiące w1971 r. byłem zatrudniony na za-stępstwie w Przychodni w Puszczy-kowie i stamtąd trafiłem do OśrodkaZdrowia w Dopiewie.

Wchodząc dziś do Ośrodka Zdrowia możnazazdrościć pacjentom, że są przyjmowaniw takich warunkach i przez tak wielu spe-cjalistów. Sądzę, że lekarze też nie narze-kają na warunki pracy.

– Faktycznie. Warunki, w którychprzyjmujemy pacjentów, jest to mojatrzecia przychodnia w Dopiewie, sąkomfortowe. Nowy ośrodek funkcjo-nuje w tym miejscu dopiero trzecirok. Ale żeby pacjenci mieli go do dys-pozycji, wspólnie z innymi lekarzamiz Dopiewa musieliśmy zawiązaćspółkę Maks Zdrowie, kupić na prze-targu od gminy działkę i z własnychfunduszy wybudować i wyposażyć tenobiekt. Oprócz mnie udziały w spółcema 6 osób. Ta budowa była koniecz-

na, ponieważ zgodnie z informacja-mi, którymi wtedy dysponowaliśmy,od stycznia 2009 roku NFZ miał niepodpisywać kontraktów z ZakładamiOpieki Zdrowotnej działającymi wbudynkach nie spełniających wieluostrych wymagań, nieprzystosowa-nych m.in. do osób niepełnospraw-nych. W budynku, w którym przed-tem funkcjonował ośrodek są stromeschody, nie ma podjazdów, nie byłowindy, toalet przeznaczonych dla nie-pełnosprawnych. Gdybyśmy nie zde-cydowali się na budowę, być może wDopiewie nie działałaby dziś żadnaprzychodnia. Potem okazało się, żetermin obowiązywania nowych prze-pisów przesunięto na 2011 r., ale tojuż nas nie dotyczy, ponieważ w listo-

padzie 2008 roku zaczęliśmy przyj-mować w nowym obiekcie,spełniającym wymogi stawiane no-woczesnym obiektom służby zdrowianie tylko w Polsce.

Wróćmy do przeszłości. Jak wyglądał Panapierwszy gabinet w Dopiewie?

– Na początku przyjmowałem wbudynku państwa Adaszewskich, zatorami, starsi mieszkańcy Dopiewa zpewnością jeszcze go pamiętają.Pierwszego gabinetu nie ma co po-równywać z dzisiejszym. Nie było wnim bieżącej wody, a ogrzewaniecałego ośrodka zapewniały trzy pie-ce kaflowe. W kącie miałem usta-wione dwa wiadra: jedno na czystąwodę, drugie na brudną, obok stał

stelaż, na którym stawiało się mied-nicę i tak się myłem przed badaniempacjentów. Dopiero po kilku mie-siącach do gabinetu podłączonowodę, a później zainstalowaliśmyelektryczny podgrzewacz i było tro-chę łatwiej. Na początku przy-jeżdżałem do pracy pociągiem, conie zawsze było wygodne. Dlategomusiałem kupić coś do jeżdżenia. W70. latach dużego wyboru nie było.Zdecydowałem się na trabanta. Wtym budynku razem z panią felczer,położną i rejestratorką przepraco-wałem prawie 20 lat. Nowy ośrodek,gdzie teraz działa Gminna Bibliote-ka Publiczna powstał na przełomielat 80/90 za pieniądze NFZ. Na tam-te czasy to był nowoczesny budynek.

Dopiero przepisy, które weszły wżycie w tym roku uniemożliwiłybyfunkcjonowanie w nim przychodni.

Pacjenci muszą Pana lubić. Już 15 lat temuotrzymała pana tytuł Honorowego Oby-watela Gminy Dopiewo.

– Faktycznie ten tytuł przyznajerada gminy i wójt, ale większość znich była i jest moimi pacjentami. Amówiąc serio, to bardzo sympatycz-ny gest, władze samorządowe doce-niły to, co robię. Jestem z tego dum-ny, otrzymałem go jako pierwszy oby-watel w naszej gminie. Moja legity-macja opatrzona jest numerem 1.

Przez te lata przyjął pan tysiące pa-cjentów. Czy dzisiejsi różnią się czy-mś od tych sprzed 40 lat?

– Różnice są kolosalne. 40 lat temuludzie nie chodzili tak często do le-karza. W Dopiewie funkcjonowałowtedy dużo gospodarstw rolnych, arolnicy jeszcze rzadziej przychodzilipo poradę, bo przecież nie byli ubez-pieczeni i za wizyty teoretycznie mu-sieli płacić, jeśli dobrze pamiętam 20zł. Wtedy ludzie szli do lekarza do-piero wtedy, gdy sami nie potrafili so-bie poradzić z chorobą. Najpierwpróbowali wyleczyć się domowymimetodami. Dziś zdarzają się przy-padki, gdy matka przychodzi z cho-rym przedszkolakiem i prosi o wypi-sanie dla niego zwolnienia. Drugasprawa to mentalność, a może raczejpodejście do drugiego człowieka.Dziś często na korytarzu przed gabi-netami dochodzi do drobnych scys-ji, pacjenci są bardziej nerwowi, pró-bują wchodzić bez kolejki. Kiedy po-tem pytam o przyczyny takiego za-chowania zwykle słyszę, że „źle siępoczułem, nie mam czasu i chciałemjak najszybciej wejść do lekarza”. Alena pytanie, czy prosili czekającychpacjentów o zgodę, najczęściej od-powiedzi nie uzyskuję . Nie wiem, zczego to wynika, a może po prostutacy jesteśmy, nie tylko w poczekal-niach. Może ludzie po prostu mająteraz mniej cierpliwości dla innych?

40 lat troski o zdrowie pacjentówZ Ireneuszem Stróżykiem, lekarzem rodzinnym rozmawia Bogdan Lewicki

Droga przez mękęWielkie kontrowersje towarzyszą planowa-

niu drogi z Dopiewa do Palędzia i Dąbrówki,biegnącej wzdłuż torów kolejowych. Ma onapołączyć ze światem osiedla powstające wDąbrówce, pod lasem. Mieszkańcy boją sięogromnego ruchu, bo jak się oblicza, w ciągudoby ma tamtędy jeździć 4,5 tys. pojazdów.Żądają drogi alternatywnej, prowadzącej zDopiewca do ul. Bukowskiej. I taka drogamogłaby powstać, gdyby gminny samorząduchwalił wreszcie studium uwarunkowań za-gospodarowania przestrzennego.

Póki co, gmina chce uchwalić 3 miejscoweplany zagospodarowania umożliwiające bu-dowę drogi wzdłuż torów. Bez niej mieszkań-cy przyszłych osiedli byliby prawie odcięci od

świata, a tysiące samochodów kluczyłybyosiedlowymi uliczkami. Mówi się o prze-dłużeniu jej do Poznania, ale jest wątpliwe, bypoznański samorząd zdecydował się na tę in-westycję w najbliższych kryzysowych latach

W sprawie planów odbyły się spotkaniamieszkańców, w tym jedno z udziałem władzgminy. Padały propozycje, by za drogę zapłaciłdeweloper. Uczestnicy wyrażali niezadowo-lenie z konieczności wyburzeń, a właścicieleżądają odszkodowania „dom za dom”. Prze-de wszystkim jednak mieszkańcy domagająsię przedstawienia alternatywy dla tej drogi.

Alternatywą mogłaby być trasa prowadzącado rozbudowanej ostatnio do wysokiego stan-dardu ul. Bukowskiej. Odległość byłaby po-

dobna, a na połączeniu z wygodną trasą sko-rzystaliby nie tylko mieszkańcy osiedli wDąbrówce, ale i inni mieszkańcy gminy Do-piewo, którzy dziś w drodze do Poznaniamuszą przebijać się przez Skórzewo. Zdającysobie sprawę z braku studium urzędnicy for-sują jednak tylko jeden, konfliktowy wariant.

Budowa drogi wzdłuż torów też możeokaże się korzystnym rozwiązaniem. Miesz-kańcy gminy nie mówią, że nie powinna onapowstać. Chcą jednak alternatywnego sposo-bu rozprowadzenia ogromnego ruchu. Bezstudium alternatywy jednak nie ma, ale czywybrani przez mieszkańców radni i opłacaniprzez nich urzędnicy gminni zdają sobie ztego sprawę?

Ireneusz Stróżyk absolwent Akademii Medycznej w Poznaniu z rocznika 1965/1971, specjalizacja z chorób wewnętrznychŻona Longina Córki: Magdalena i MałgorzataWnuczka Pola (za kilka tygodni skończy 7 lat.Hobby: ruch na świeżym powietrzu, spacery,ogród, rower, czasem dalekie wyprawy.