Tadeusz Miciński "Teatr-Świątynia"
-
Upload
instytut-teatralny-im-zbigniewa-raszewskiego -
Category
Documents
-
view
234 -
download
0
description
Transcript of Tadeusz Miciński "Teatr-Świątynia"
Teatr-Świątynia TADEUSZ MICIŃSKI
Bldchtr sława! droga narodom daleka A na 7Jabarwk:i 1ud7kie nie ma .czasu.
Król Duch
N aród nasz się przeobraża - i teraz •W tej godzinie Taiboru 1
musi wykiazać, czy jest wielki, czy też tyliko swą zgniliz.ną dumny?
Tu nie chodzi o zdobycie nowego galonu na liberii kamerdy-nera, tu idzie o wo.1.nOLść, o całego człowieka.
Jeżeli ta nikczemna .zgnilimna, która się 12lwie oportun.iJz.mem, ma trwać dalej, 1:IO należałoby jak Lot iwziąć swoje stada, bożki i żony i ucieikać, bo lepiej ·być ateuszem, niż kiepskim. chr.reścijaninem, lepiej dorabiać się ·milionów na handlu wieprmimi, niż ową ;naturę fWYgI".zew'aljącą się w .błocie, ;w sobie piielęgnQWać pod szychem i blichtrem komedianctwa.
KTaków jest miastem pielęgnującym 1tradycję polską. Tak się ,zwie w Almanachu Gotha. Bliżej .zaś w określeniu tu
są, jak ludzie, a ludzie jak tkamienie. I to jest 2lbyt mcmumeintalne: „ludzie jak ikamieri:ie", to dużo.
Z kamienia da się ciosać pooągi, lecz Kraków ma swoją ll'IOŚlill!Il.OŚĆ dziwną - rozdętą a grobową: pleśnde, grzyby i bakterde. „Nroi me tangere".
I mimo że tu .kJwitnie k.wiat paproci: sztuka, jak nigdzie rw Pdlsoe, tworzona głównie przez tych, eo się tu zbiegli ze wszystkich kresów Lltwy, Ukrainy, Rusi i MazoWS7la, mimo że itu się dokonują odkrycia naukowe i żyje duch ks. Mikołaja Kopernika, jednakże
194
Kmlków, nasz umiłowany i ·tak gotycko piękny - inie ma rw sobie już tej jstotnej potęgi, która by dźwiękami wawelskich dZJwonów szła po kraju, świadcząc, że tu 1stolica. Wyęiań:ski jest jednym z dzwonników, którey naród bud7,ą
ku zmartwychwstaniu. -Czy można budzić przez teatr? Tak, zaiste - jeśli „będzie ,to teatr prawdę głoszący, teatr pod
opieką tych praw i tych sądów, którymi kieruje Boża ręka". , Tak się objawiał.a dotąd na •ziemi •ty1ko świątyinia. Czy teatr może być .świątynią?
Teatr .grecki powstaje z misteriów, czyli w:tajemniczień człowieka w głębiny i podziemia duszy.
Aischyiloo jest arcykapłanem tajemnic, które są uchy1aine .przez mity o Rrometeuszu, jest wieszicoom bohaterskich <;z:ynów iw Persach, jest p.sychologiem w liahlry.ntach sumienia w Orestei; nade wszystko zgłębia on pr.zezmaczenie.
Sofokles opisuje niebiańską hatrm.oJldę człowieka, jak Kepler krążenie planet i stosunek siły przyciągania . do odległości. · Pośród amfiteatru stoi ołtarz. · · ' Wildze pnzychodzą tu jak :na nabożeństwo, umajeni gał~ami
i wieńcami róż. Po.dobnie powstaje dramat mdyjski - z owych świąt religij .
nych, których muzyka, pieśni i ·tallliec przeszły w .pantomimę -'a ta w połączeniu ze słowem utworzyła sceniczne iwidowiska.
Schetllilng mówi o Sio.kuntali 2, że jest ona jednym z tych utworów„ o których można by rzec, iż je utworizyła du.sza sama bez pomocy człowieka. Cudna Urwasi 3 jest .uczłowiecwnym mitem o miłości słońca i j.utr.zen:ki.
„Powiedz md, rozbójnioo, miodowej rosy czyś llllie iwidziała !Wielkimi, marzącymi oczami, tonącymi w namiętności jak •w _ czaszy jasnego wina?" ·
W Malati i Madhawa •: „Z bezoibłoozne~ nieba schodzi .pożerający ogień i wraz ,z nim upaja cudowny nektar; w żywiącym inapoju dr2'JE!'Iltle .gorzki jad". Indra, bóg .gromu, otoczony j~ tęczą miesięc.mych promieni.
I czy spojrzeć na perskie tea2lje 5, w których Qpła~je się
śmierć proroka Alego -lub śrerdniowiec2llle misteria, gdzie Adam
13• 195
i Ewa, Szatan, Apostołowie i Męka Krzyżowa - wszędzie u źródeł dnaanatu spotyikamy sfiink.sa Religii.
Teatr był świątynią. Naiwet teatr shakespeaire'owski nie jest czym innym, jak wy
zwoloną z tematów metafizycznych świątynią życia, gdzie walczy rozum jak iglaidiator z tajemnkzym „to ;be or not to be", widmem, które spycha duszę w krainę milczenia.
bopiero Ludwik XIV czyni <teatr salonem dla swy1oh dworaków i kokot - i teaitr będąc dawniej świątynią pod otwa.r:ty!n niebem, potem podwórzem klasztornym, wtreszcie Globusem Żyda, staje Się domem publicznym o formie przyzwoitej.
Teatr bawi - w teatrze zabija się parę godzin nudy - i tu s:zruka się łatwej miłostki. W tym pudle wielikim, ,gdzie oddyicha się :rp.iazmaitami i gorącem, sztuka ·ooś OpOiwiada, czymś drażni lub śmieszy, a czasem udaje zgryźliwą powagę; lecz oto kUJI"tyina mpada i długi antrakit okazuje, że to wszystko są kpiny.
Nikt z teatru nie ~jdzie większym charakterem, łub pogłębioną duszą: oo 1najiwyżej pozyska. ·I?arę zawiłych idei, które można mieć .. ~la omamienia, że się coś w ogóle reprezentuje.
Teatr miejski w Krakowie - <to ·niejasny parawan brzmiący.eh :frazesów o świątyni sztuki narodowej i europejskiej dla pokrycia
tego, czym jest. Czy ~am winić o to obecną dyrekcję? Znam osobiście pana Józefa Kotarbińskiego 6 jako literata wy
kształ'OO!łego i człowieka zacnego. Lecz widać tego nie dosyć.
Potr.zeba uczuć się arcykapłanem świąty1ni, umieć pielęgno.wać Zniicz nie ,względami prakityic2'Jllymi i tego, aby deoor:um w obrachunku rocznym było prized rndcami miejskimi, lecz aby naród
w teatrze duchem rosnął. · ·Nie lubię wywlekać właisnyich ;spraw, Jecz one bywają znamierJle. Lait temu oom byłem dla pana KotaTbińskiego auto·rem dramaityia:1ID:ym (Żywioły, Marcin Łuba) .t&az jestem fanrbastą
w Nocy Rabinowej, a piszącym na zbyt drogie dekoracje w mej
ostartJili.ej· histoiryc.z:nej itr'ageidii 7 •
Należy się .spłaszczyć do kiepskiego humoru i elukubracji z jakąś
196.
miłosną intryżką, i postrącać swoje wierzchołki, albo si~ nie ·dąje
~ar.ancji, :lJe się przejdzie przez rampę. W mniemaniu !Wielu radców za panem Kotarbińskim pr.zemawia
to, że on .nie wystawia sztuk Wyspiańskiego i „rozwiGh:rzonej moderny" s.
Zmienda się już ·na'Wet rząd rosyjski - crz.y :mwsze będzdemy mielii ;riządy bizantynimnu tu w KrakOIWie? Widzę !Więc tylko diwie możliwości: 1. Teatr bierze pan So1ski 9 , artysta iwieliki na scenie i reżyser
U:lJilany i da miastu - doskonały .te.artr. 2. Teatr bierze pan Wyspiański i utworzy narodową świątyinię.
Ambo meliores: 11.ecz doprawdy, cobym dał - żeby !Widzieć ten 1wielki, nar01dowy eksperyment IIlie już ·wielkiego malarza i poety, lecz wielki chaira.kter z płomieniem tragicznej myśli o Polsce nia
czele teatru. - Czy będzie on mógł zrobić wszyistko, aby teatr m:bejrski stał się tym, czym Bayreuth io i t eatr Stanisławiskiego
1W Moskiwie - nie wiem, lecz może .zrobi ipod jednym wz~ędem więcej - udenzy i :ro·gira naszymi duszami, j.ak surmą twYkQpa1ną z namułu Odry i Dniepru. Będzie to most do tego teatru 01bmymiej Wszech-ś.wiątyni piękności, która może kiedyś powstanie iw Tatrach - gdzie ;w Amfiteatr.ze umairłych i żyiwych, :wykuty wśród gór, pod lazlllrowym niebem ii wśród borów będą się odsłaniały misteria życia na ziemi 11: usłyszymy królów i bramanów dramaitu .iindyjskiego, a SiakiuntaJa będzie błądzić wśród puszczy, wyba;wiając doozę męża z rąik piekielnego 1boga Jamy.
Ujrzymy Aischylosa Erynie i na Kaukazie bunt!Ującego się
o1brrzyma. Toczyć się będą przed nami ilegendy o Pa!rSifalu, magu świą
tyni Czaszy - i Lohengri111ie, :rycenzu tęsknoty. Groźne zagadki Villiers de l'Isle'a, Irydion, l'Jie-Boska i Dziady. Wreszcie Król Duch, którego \WyipOiwie nam hairfa i skaJid -
i ta 'Il.OIWa tw.órczość, która pojmuje, że „nie ludzie rządzą światem".
Z jego teatru będziemy się rozchodzić ku milczeniom, zapełnionyim ipr:zez echo rtwórczyich słów - z których , jak z ziarina pod wpływem kropli, będą się naradzać czy ny .
A gdy by nawet miało ospaLstwo zwyiciężyć - ,tylko w boles-
197
nym pr~wa:żen:iu cyfrą - i Wyspiańskiego, będz.lie musiał wystawić sobie swój teatr iwłiaisny - i wszystko, co ma pr.zed sobą,
jutro tu musi .zawołać z .narodawej ładzi: - Odbijaj - na morza niewiadome, lecz morza. Od brzegu
Polifemów z jednym okiem już wypalonym i wabnych Cyr.cei,
które chcąc naród cyoorskii zmienić w stada - same 7lIIl!ieniły się
w uliczny łachman.
1905
'
Teatr krakowski STANISlAW BRZOZOWSKI
D la uniknięcia nieporozumień uważam za konieczne się zastrzec:
ani na jedną chwilę nie pozwolę sobie niczego w teatrze lekceważyć. Nie jest to paradoks. Lekceważenie milczące, jak
gdyby zrozumiałe samo przez się, stanowi podwalinę sądów kul
turalnych epoki. Pochwały i potępienia, entuzjazm i oburzenie -
wszystko to ma jedną i tę samą przesłankę: że oto poważne trak
towanie prawdy rzeczy, o których się mówi, jest głęboko nie . na
czasie, jest donkiszoterią, śmiesznością. Człowiek wierzący
w prawdę, w integralne znaczenie słowa, jest czymś dla nas zgoła
obcym. Gdy pojawi się, skłonni jesteśmy mniemać, że mamy do
czynienia z nową postacią żartu. Przeczytajcie, proszę, na przy-
. kład ·co pisze taki Remy de Gourmont o Erneście Hel!k> 1•
Lekceważenie wewnętrzne, milczące, a wskutek tego· tym głębsze ·
- występuje jako absolutna niezdolność widzenia prawdy swo
jej. We wszystkim potrzebujemy masek. Własna fizjonpmia wie
ku jest czymś niedostrzegalnym. Zobaczyć lub ukazać twarz
ludzką - jest nieprzyzwoitością. Innymi słowami: można na
pnzykłaid, pisząc o teatrze rwspókzesnym, .rzUJCać inastrojawe po
równania z teatrami epok innych. To nie obowiązuje. Ale teatr
taki, jaki jest, traktować z tą samą powagą, z tą samą nieubłaga
ną czcią prawdy, z tym samym szacunkiem, który nie lęka się
w nic zajrzeć, nie przypuszcza bowiem, aby miał powód coś
oszczędzać lub coś przesłaniać, to uważane jest co najmniej za
naiwność.
Nailwność tę w miaa:-ę sił popełniać będę. Co nie może znieść
199