Świetlik nr 12 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

26

description

gazetka literacka uczniów Zespołu Szkół w Kamionce 2014/2015 www.zskamionka.pl

Transcript of Świetlik nr 12 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Po przemyleniu

Martyna Chmielewska, Wywiad

Agnieszka Skwarek, Oddana walce. Gotowa na ws

Klaudia Gajo, „Ludzie mówią

„Czas to miłość”.

Joanna Nerlo, Wiesio i Bodzio

Joanna Nerlo, Mamy gości!

Filip Grzeszczak, „To jest pra

kosztem siebie”

Weronika Wiśniewka, „Wielka miłość nieustannie przezwycięża człowieka”

Klaudia Gajos, Małgorzata Olszak, Katarzyna Piechnik,

Żyj zdrowo i sportowo!!! …………

Z biciem serca

Martyna Chmielewska, 8 godzin

Martyna Chmielewska, Chyba będę tęsknić

Martyna Chmielewska, Ciebie

Natalia Bieniek, *** ………………………

Martyna Owsianik, *** ……………………………………

Z przymru�eniem oka

Natalia Stróżek, Wakacje!

Paweł Szczemczak, Kariera kurki Czubatki

Wywiad …………………………………………………………………………………

Oddana walce. Gotowa na wszystko ……………………………………

„Ludzie mówią - „Czas to pieniądz”. Ja mówię inaczej

„Czas to miłość”. Pieniądz jest znikomy, a miłość trwa

Wiesio i Bodzio ……………………………………………………………………………………

Mamy gości! …………………………………………………………………………………………

„To jest prawdziwa przyjaźń – osłaniać innych nawet

kosztem siebie” …………………………………………………………………………

„Wielka miłość nieustannie przezwycięża człowieka”

Klaudia Gajos, Małgorzata Olszak, Katarzyna Piechnik, Justyna Turowska

……………………………………………………………………………………………

8 godzin …………………………………………………………………………………

Chyba będę tęsknić ……………………………………………………………

Ciebie ……………………………………………………………………………………

………………………………………………………………………………………………………

……………………………………………………………………………………………

Wakacje! …………………………………………………………………………………………

Kariera kurki Czubatki ………………………………………………………………

………………………………… 1 - 4

…………………………………… 5 - 7

„Czas to pieniądz”. Ja mówię inaczej -

Pieniądz jest znikomy, a miłość trwa” …………………8 - 9

………………………………………………… 10

…………………………………………………………………… 11

osłaniać innych nawet

…………………………………………………… 12 - 13

„Wielka miłość nieustannie przezwycięża człowieka” ………… 14

Justyna Turowska,

………………………………………………………………………………… 15 - 19

………………………………………………… 20

……………………… 20

…………………………………………………………………… 21

………………………………………………………………………………… 21

……………………………………………………………… 21

………………………………………… 22

……………………………………… 22

Drodzy czytelnicy! W tym roku mamy dla Was kolejny „Świetlik”. Do tego wakacje zbliżają się wielkimi krokami! Dlatego też znajdziecie tu kilka opowiadań i wierszy naszych rówieśników, które na pewno wprowadzą Was już wcześniej w ten przyjemny nastrój. Choć nie zabraknie też odrobiny akcji i okazji do refleksji. Przekonajcie się sami! Chcemy Was również zachęcić do dzielenia się z innymi swoją twórczością. W końcu gazetka nie byłaby tak różnorodna i barwna, gdyby nie Wasze opowiadania, prace plastyczne. Życzymy również wszystkim radosnych i bezpiecznych wakacji, energii do pracy na nowy rok szkolny i owocnego rozwijania swoich pasji. Niech to wydanie umili Wam jeszcze tych parę chwil spędzonych w szko Zapraszamy Was, Drodzy Czytelnicy, do lektury!

W tym roku mamy dla Was kolejny – już dwunasty – numer szkolnej gazetki „Świetlik”. Do tego wakacje zbliżają się wielkimi krokami! Dlatego też znajdziecie tu kilka opowiadań i wierszy naszych rówieśników, które na pewno wprowadzą Was

zyjemny nastrój. Choć nie zabraknie też odrobiny akcji i okazji do refleksji. Przekonajcie się sami! Chcemy Was również zachęcić do dzielenia się z innymi swoją twórczością. W końcu gazetka nie byłaby tak różnorodna i barwna, gdyby nie Wasze opowiadania, wiersze, inne teksty i różne

Życzymy również wszystkim radosnych i bezpiecznych wakacji, energii do pracy na nowy rok szkolny i owocnego rozwijania swoich pasji. Niech to wydanie

parę chwil spędzonych w szkole. Zapraszamy Was, Drodzy Czytelnicy, do lektury!

numer szkolnej gazetki „Świetlik”. Do tego wakacje zbliżają się wielkimi krokami! Dlatego też znajdziecie tu kilka opowiadań i wierszy naszych rówieśników, które na pewno wprowadzą Was

zyjemny nastrój. Choć nie zabraknie też odrobiny akcji i okazji do refleksji. Przekonajcie się sami! Chcemy Was również zachęcić do dzielenia się z innymi swoją twórczością. W końcu gazetka nie byłaby tak

wiersze, inne teksty i różne

Życzymy również wszystkim radosnych i bezpiecznych wakacji, energii do pracy na nowy rok szkolny i owocnego rozwijania swoich pasji. Niech to wydanie

Redakcja

Z wokalistą zespołu Jamal, autorem popularnych utwór, takich jak „Peron” czy

„Defto”, a prywatnie skromnym i wrażliwym człowiekiem - Tomkiem Mioduszewskim

rozmawiała Martyna Chmielewska

Martyna Chmielewska: Wasza ostatnia płyta „Miłość” odniosła spory sukces

na polskim rynku - pokryła się złotem. Spodziewaliście się takiego sukcesu?

Tomasz Mioduszewski: No, szczerze mówiąc, nie. Był nawet taki moment, kiedy

myślałem, że to będzie moja ostatnia płyta, nawet przyznam, że to nadało jej

ostateczny charakter, bo właściwie cała ta myśl przyświecała mi podczas

nagrywania i wpłynęła przede wszystkim na teksty. Zupełnie się tego nie

spodziewałem, było to dla mnie bardzo wielkim zaskoczeniem. Nie spodziewałem się

też takiego pozytywnego odbioru muzyków, moich przyjaciół, moich znajomych.

Naprawdę nigdy nie odebrałem takich propsów i jest mi z tym super. Co tu dużo

mówić - jest to naprawdę miła sytuacja.

MC: Każda wasza płyta ma inny klimat - w jakim stylu zamierzasz stworzyć

kolejny krążek?

TM: Teraz mamy taki pomysł, żeby zrobić album dwupłytowy. Żeby na jednej płycie

były rzeczy tylko hip-hopowe, a na drugiej gitarowe. Chcielibyśmy to tak podzielić,

ale na razie to tylko pomysł wstępny, natomiast myślę, że robię to przede

wszystkim dlatego, żeby nie skopiować „Miłości”. Myślę, że cokolwiek bym teraz

zrobił w stylu „Miłości”, byłoby skazane na porażkę. Wiesz, posłuchaliśmy czegoś

innego, usiedliśmy, zastanowiliśmy się co i jak i w związku z tym, że ja teraz cały

czas pracuję z Woo (Wojtek Łuczkiewicz, były członek zespołu), który kiedyś

z nami grał, a teraz zajął się tylko hip-hopem, więc dużo rzeczy w tym klimacie już

jest. Siłą rzeczy puściłem to wszystko chłopakom i okazało się, że wszystkim się to

spodobało, więc mam nadzieję, że się uda. Jeszcze nie czuję tego w stu

procentach, ale myślę, że w tę stronę to będzie szło.

Kiedyś, pływając na basenie, wymyśliłem utwór „Peron”

1

MC: Skąd wynika taka różnorodność?

TM: Nie wiem, ja w ogóle słucham różnej muzyki i to chyba stąd. U mnie w domu

od zawsze słuchało się różnej muzyki, od bluesa przez jakieś wiejskie przyśpiewki

i dzięki temu chłonąłem wszystko. Muzyka jest wielka i trzeba z niej korzystać.

Ja się nigdy nie zamykałem na jakieś nurty muzyczne czy jakieś stylistyki. Staram

się być otwarty i myślę, że to słychać. Nie wiem, czy nawet czasami nie traciłem

na tym w pewien sposób. Być może kiedy jest się takim ortodoksyjnym w muzyce,

zyskuje się bardziej zatwardziałą rzeszę fanów, ale tak już jest, tak mi w duszy

gra i taką drogę sobie gdzieś tam wybrałem. I wydaję mi się, że gdzieś na samym

końcu jest to po prostu ciekawość - jak się ma do wyboru sporo fajnych barw to

można narysować coś fajnego, można się tym w jakiś sposób zabawić i sprawić

sobie przyjemność. Dla mnie w ogóle muzykowanie to jest niesamowita

przyjemność i gdyby nie to wszystko, co się dzieje u mnie w życiu związanego

z muzyką, myślę, że moje życie byłoby zupełnie smutne. To jest dla mnie bardzo,

bardzo ważna część życia i dziękuję losowi każdego dnia, że tak się stało, że mogę

się zajmować muzyką.

MC: Co jest twoją inspiracją w tworzeniu? Kiedy najczęściej piszesz?

TM: Nie umiem powiedzieć co jest moją inspiracją. U mnie jest tak, że najpierw

powstaje muzyka - najczęściej. Więc taką bezpośrednią inspiracją jest po prostu

muzyka, którą zrobię. Natomiast, co do pisania tekstów, inspiracją jest wszystko -

rozmowa z tobą, jakaś sytuacja w moim życiu, która się gdzieś tam zdarzyła

przypadkowo, różne rzeczy.

MC: Większość utworów z najnowszej płyty jest o miłości - jak jest z nią

w twoim życiu?

TM: *chwila zastanowienia* Nie wiem, chciałbym, żeby była i żeby była już zawsze.

Tylko to wszystko trochę skomplikowane.

2

MC: Zdarzały ci się jakieś nietypowe sytuacje, w których złapała cię wena?

Kiedy po prostu wyciągnąłeś kartkę i długopis i zacząłeś pisać?

TM: Tak, i właśnie te sytuacje nazywam takimi strzałami, które uwielbiam. To są

rzeczy, które potem zostają mi w głowie na dłużej. To jest niesamowite, bo to

wygląda tak, jakby mi ktoś dyktował. Po prostu siadam i spisuję i to jest chyba

najfajniejsze w tej całej sprawie z pisaniem. To nie zdarza się zbyt często, nie

mam na to reguły, nie mam na to sposobu, to po prostu przychodzi, kiedy chce.

Kiedyś, pływając na basenie, wymyśliłem utwór „Peron”. Pamiętam, że muzykę już

mieliśmy zrobioną i po prostu pływając, wymyśliłem, co dalej. Teraz mi się to

przypomniało, że wymyśliłem to na basenie. Ja to głupi jestem trochę. *śmiech*

MC: Jak już jesteśmy przy nietypowych sytuacjach - zdarzały ci się takie

z fanami? Opowiedz o nich.

TM: Myślę, że kiedyś napiszę o tym książkę, bo tego naprawdę było mnóstwo

i jakbym zaczął opowiadać to potem bym nie skończył. Działo się naprawdę dużo,

nawet na ostatnim wyjeździe. Tydzień temu spaliśmy w hotelu, nie pamiętam

dokładnie gdzie, ale obok niego była stajnia. W nocy postanowiliśmy się przejechać

na jakimś koniu, co też uczyniliśmy. Oczywiście bardzo szybko przyjechała

ochrona, próbowali nas zdjąć, ale pod hotel przyjechałem na koniu. Okazało się,

że znali nas tam. Przejechałem się chwilę, a potem wróciłem, spełniając przy tym

swoje młodzieńcze marzenie. Było śmiesznie, chłopaki byli zdziwieni, że o drugiej

w nocy ktoś w ogóle podjechał pod hotel i to jeszcze ja, i to jeszcze konno!

MC: Jak wygląda twoje życie codzienne?

TM: Zupełnie różnie. Mieszkam jeszcze sam, wstaję rano, staram się pracować,

czyli wyjmuję sobie gitarę, coś tam sobie śpiewam, coś tam sobie piszę. Potem

spędzam dzień z dziewczyną, robimy sobie obiad - ja jestem w ogóle fanem

gotowania, potem imprezujemy albo idziemy do znajomych, tak jak wszyscy.

Normalne życie, a potem przychodzi weekend i są wyjazdy, i jest piekło.

3

MC: Kiedy najbardziej odczuwasz brak prywatności? Jesteś rozpoznawalny

na ulicy?

TM: Nie, i to mi się właśnie w tym całym szaleństwie spodobało. Nie jestem jakoś

bardzo rozpoznawalny, ale przeszkadza mi to na przykład u lekarza. Kiedyś byłem

umówiony na wizytę, a zamiast tego musiałem przez pół godziny rozdawać

autografy i robić sobie zdjęcia. Trochę mnie to wkurzyło.

MC: W listopadzie ubiegłego roku skończyłeś 35 lat. Myślisz czasem o tym,

żeby przestać grać?

TM: Tak, myślę o tym praktycznie co sezon. Mimo wszystko to jest wyczerpujące.

Marzy mi się coś takiego, żeby być sobie muzykiem w domu - grając ze znajomymi

gdzieś w garażu, w sali prób, żyjąc z zupełnie czegoś innego niż muzyka. Cały ten

„wyścig” jest mimo wszystko szalenie męczący. Czuję się już strasznie zmęczony.

Od 2005 roku zjeździłem cały nasz kraj i jeszcze kilka innych, no i to jest ciężkie.

Chciałbym odpocząć. Chciałbym zrobić z Jamalem jeszcze dwie, trzy, cztery płyty

i spróbować dać sobie spokój.

MC: Na koniec wywiadu poproszę o jakieś przesłanie dla fanów, słuchaczy

i czytelników tego wywiadu.

TM: Trzymajcie się i pamiętajcie, żeby zawsze wierzyć w miłość, bo miłość jest

najważniejsza, potem jest zdrowie, a potem jest szczęście, ale miłość jest zawsze

najważniejsza. Jeżeli jej zabraknie to właściwie trudno znaleźć jakiś motor

napędowy do życia, a jak ona jest to życie jest świetne.

MC: Dziękuję bardzo za wywiad.

4

Agnieszka Skwarek kl. III „a”

Oddana walce. Gotowa na wszystko

Kwiecień, 2200 rok Nowe technologie. Nowe wynalazki. Nowe idee. Nowe życie. Trwa wojna. Kolejna wojna, która toczy się między każdym. Czas pokaże, kto wygra, a kto przegra. - Scarlett Clark - usłyszałam moje imię z głośników. Wstałam z krzesła, które znajdowało się w niedużym pokoju z obskurnymi ścianami. Weszłam przez wielkie drzwi prowadzące na salę, do której byłam proszona. "Scarlett jesteś dzielna. Przejdziesz ten test" - w mojej głowie były tylko te słowa, słowa mojej mamy. W sali stał masywny, duży stół, przy którym siedziało trzech starszych mężczyzn. Stanęłam przed nimi w wyznaczonym miejscu. - Przedstaw się - powiedział jeden z nich. - Znacie moje imię - odpowiedziałam, ale dopiero później pomyślałam nad swoimi słowami. Opuściłam głowę i zaczęłam bawić się palcami. - Przedstaw się - ostrzej, ale dalej spokojnie zostałam poproszona o swoją godność. - Scarlett Clark - tym razem przedstawiłam się mimo świadomości, że wiedzą, kim jestem. - Ile masz lat? - tym razem zabrzmiał głos trzeciego mężczyzny. - Wczoraj skończyłam 18. Może dlatego tu jestem? - powiedziałam ironicznie. - Proszę wyjść i wrócić aż będziesz gotowa. - Jestem gotowa i spokojna. - Nie wydaje nam się. Westchnęłam. - Zachowujecie się, jakby nikt nic dla was nie znaczył. Wiem, że mnie znacie i nienawidzicie mnie za błędy mojego ojca, ale on też nie wiedział, że robi źle. Teraz nie żyje, a moja rodzina traktowana jest jak śmieci. Nic nieznaczące śmieci. A prawda jest taka, że to dzięki mojemu ojcu wy wszyscy macie tak wysokie posady - mój głos stał się silniejszy i głośniejszy. - Dziękujemy. Wyniki będą jeszcze dzisiaj. Wyprowadzono mnie, niepotrzebnie, wyszłabym sama. Nie mogłam patrzeć na te twarze. Siadłam na krześle, oparłam głowę o ścianę i zamknęłam oczy, uwalniając moje myśli. Nie wiem, ile minęło czasu od momentu, kiedy weszłam, gdy w pokoju rozbrzmiała melodia hymnu naszego kraju. - Jesteśmy właśnie po ocenie każdego z żołnierzy. Zaraz dowiemy się, kto teraz będzie walczył za nasz kraj. Pierwsze 100 osób wejdzie w skład naszej armii młodzieńców.

5

Reszta będzie służyć naszemu prezydentowi. - W tym momencie zaczęły pojawiać się nazwiska osób z wynikami testu. Pierwsze miejsce miała dziewczyna, pewna siebie dziewczyna, która była zadowolona ze swojej przyszłej służby. Następni byli sami chłopcy. Najgorszym koszmarem było dla mnie pracować dla mężczyzn, którzy zabili mojego ojca. Spojrzałam na ekran i zobaczyłam moje zdjęcie. Test zdany pozytywnie. - Od dzisiaj to oni zaczynają ćwiczenia. Ekran zgasł zaraz po tym, jak skończył się hymn. Spojrzałam po pokoju, widząc zawiedzione miny osób, które nie przeszły testu. Nowa rzeczywistość. Nowe życie, ale czy lepsze. -100 osób, które przeszły, zapraszamy do sali 212. Wstałam, a nogi ugięły się pode mną. Ledwo przeszłam odległość, jaka dzieliła mnie od sali. -Żołnierze, od dzisiaj zaczynacie ciężko ćwiczyć, aby godnie reprezentować nasz naród. Maj, 2200 rok Przez następny miesiąc starałam się, jak mogłam. Ćwiczyłam od świtu do samej nocy. Moje i tak szczupłe ciało stało się kościste, widać trochę mięśni. Moją matkę widziałam dokładnie miesiąc temu, nie mam od niej żadnych wiadomości, nie wiem, czy żyje, nie wiem, co z moim rodzeństwem. Od władz miasta za posługę dostałam pokój i codzienne wyżywienie. Nie czuję się dobrze z tym, że nie jestem z rodziną i nie opiekuję się nimi. - I to ma być żołnierz? - z ironią w głosie powiedział Mike, jeden z pupili naszego prezydenta. - Ma ogromną pewność siebie - odpowiedział na pytanie chłopak, którego imienia nie pamiętam. - Haha, jakby to miało być najważniejsze... - Głucha nie jestem, a dla twojej wiadomości, nie prosiłam się o to, żeby tu być. - Odeszłam od nich i usiadłam w kącie. Z głośników słychać było melodię hymnu, co znaczyło, że chcą nam coś ogłosić. - Droga młodzieży! Panie i panowie! Ćwiczycie już miesiąc. Minął miesiąc, odkąd pierwszy raz stawiliście się na zajęciach. Myślimy, że jesteście gotowi, aby walczyć. Walczyć za nas i dla nas. Wstałam, nie mogłam uwierzyć w te słowa. Mam dopiero 18 lat, powinnam żyć normalnie. Chodzić do szkoły i spotykać się z przyjaciółmi. Będę walczyć. Walka o śmierć i życie. - Jutro stawiacie się tu o 5:00, żeby odebrać broń. O 6:00 wychodzicie uzbrojeni, na front wschodni 50 osób, na front zachodni drugie 50. Teraz idziecie odpoczywać. Zakończyła swój monolog pani prezydentowa. Kiedyś miałam ją za miłą i sympatyczną, byłam w błędzie. Następnego dnia, po odebraniu broni, wyszłam na zewnątrz. Stałam i nie wiedziałam, gdzie się udać. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, dopóki nie usłyszałam głosu przywódcy.

6

- Szybko żołnierze, na wschód. Dzisiaj szykuje się wielka bitwa, w której będzie potrzebne wsparcie. Wasze wsparcie. Droga bardzo mi się dłużyła. Bałam się coraz bardziej. - Idziemy już 5 godzin. Czas na odpoczynek. Tu niedaleko jest nasza siedziba. Tam się udamy i zostaniemy na jakiś czas. Proszę trzymać się w grupie. Nigdy nie wiadomo, kiedy wyjdziemy. Skierowałam się w stronę stołów, poszukując czegoś do picia, niestety wszędzie były tylko plany ataków. Usiadłam na podłodze, zamknęłam oczy i odpłynęłam w krainę morfeusza. Ktoś zaczął potrząsać moje ramię, otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą młodą dziewczynę. - Tu masz list - nie mówiąc nic więcej, odeszła. Otworzyłam białą kopertę i zaczęłam czytać. „Droga Scar, Bądź silna. Teraz zostałaś nam tylko ty. Mama została zamordowana dwa dni temu. My ukryliśmy się, ale mamy świadomość tego, że nas znajdą. Kochamy cię. Alec, Melody, John." Łzy popłynęły z moich oczu. Nie mogłam w to uwierzyć. Nie mam już mamy, a moje rodzeństwo jest w ogromnym niebezpieczeństwie. Słona ciecz wydostawała się coraz bardziej i bardziej z moich oczu. -Uwaga! Jesteśmy potrzebni! Idziemy walczyć! - usłyszałam. Zerwałam się na równe nogi i biegiem ruszyłam do wyjścia. Muszę walczyć dla przyszłego pokolenia. Wzięłam broń i z całą grupą udaliśmy się na atak. Pierwszy raz w rękach miałam tak ciężki sprzęt bojowy. Kiedy byliśmy już na miejscu, wbiegliśmy na pole bitwy i zaczęła się rebelia. Nie bałam się, że zginę. W tamtym momencie myślałam o mojej rodzinie, myślałam, że muszę do nich wrócić. Czerwiec, 2205 rok Minęło 5 lat. Nadal walczę. Wojna rozprzestrzenia się. Jest coraz mniej ludzi, a my walczymy. -Zaraz zaczynamy akcję. Uwaga, na trzy startujemy - zza filaru usłyszałam szept generała. Po chwili tylko głośno wykrzyknięte słowo "trzy". Zaczęłam biec, strzelać do przeciwników. Chwila. Staję. Nie wiem, co się dzieje. Słyszę rozdarcie materiału. Wydaje mi się, że jestem sama. Czuję ból w klatce piersiowej. Upadam. Już wiem. Staję się ofiarą. Umieram. Leżę i nic nie czuję. Tak kończy się moja posługa dla kraju, a wraz z nią moje życie. „Najpiękniej jest walczyć i zwyciężać, ale również dobrze jest walczyć i szlachetnie przegrać” (Lucy Maud Montgomery)

7

Klaudia Gajo kl. VI „a”

„Ludzie mówią – „czas to pieniądz”. Ja mówię inaczej – „czas to miłość”.

Pieniądz jest znikomy, a miłość trwa.”

W pewnej miejscowości żyły dwie rodziny, państwo Kowalscy i państwo Wesołowscy. Kowalscy - pani Marta, która na co dzień zajmowała się domem i dwiema córkami, Kasią i Asią oraz pan Jarek, który był pracownikiem fabryki. Zarabiał on przeciętną pensję roboczą. Rodzina ta bardzo się kochała. Najważniejszy był tu wzajemny szacunek i wsparcie. Pani Marta zawsze czekała z ciepłym obiadem i pytała, jak reszcie rodziny minął dzień. Po posiłku rodzice pomagali dziewczynkom odrabiać zadania domowe, a resztę dnia spędzali bawiąc się wspólnie, grając w przeróżne gry planszowe oraz rozmawiając o swoich przeżyciach. Wieczorami dziewczynki zamiast spędzać czas przed telewizorem, słuchały wymyślonych opowieści lub książkowych bajek czytanych przez rodziców. Kowalscy wakacje spędzali przeważnie na wsi u dziadków. Chociaż ich wypoczynek nigdy nie był luksusową wycieczką w dalekie kraje, a noce były raczej spędzane w namiocie lub stodole, a nie pięciogwiazdkowym hotelu z basenem to i tak dziewczynki wracały do domu z bagażem pełnym wspaniałych przygód. Kowalscy jak wszyscy ludzie borykali się z codziennymi problemami takimi jak; brak pieniędzy, czy kłopoty w pracy lub w szkole, ale rodzina zawsze starała się wspólnymi siłami znaleźć wyjście z trudnej sytuacji, nie psując przy tym wzajemnych relacji. Całkowitym przeciwieństwem byli ich sąsiedzi, bezdzietne małżeństwo, państwo Wesołowscy. Głowa rodziny, pan Mariusz, tak jak kiedyś jego ojciec spędzał dużo czasu poza domem. Prowadził własną firmę z wieloma oddziałami rozmieszczonymi po całym świecie. Jego żona, wykwalifikowany chirurg, poświęcała sie karierze. Nie miała chwili wolnego, gdyż cały jej czas pochłaniała praca, wyjazdy na sympozja i bankiety. Gdy pani Paulina zaszła w ciążę, jej świat stanął na głowie. Nie chciała tego dziecka, gdyż musiałaby zrezygnować ze swojej kariery. Postanowiła, że je urodzi, ale odda do adopcji. W rozmowie ze swoją sąsiadką dowiedziała się, że pani Marta również jest w ciąży. Nie mogła zrozumieć, jak mając już dwie córki, cieszy się z przyjścia na świat kolejnego dziecka. Dla niej jedno stanowiło już problem. Decyzję o zostawieniu noworodka tłumaczyła, że dziecko wymaga poświęcenia dużo czasu, a dla niej "czas to pieniądz". Pani Marta próbowała przekonać sąsiadkę, że jest w błędzie, wyjaśniała, że "czas to miłość" i warto go poświęcić dzieciom. Gdy dziecko przyszło na świat, pani Paulina posłuchała sąsiadki i zmieniła swoją decyzję.

8

Zabrała małą Marysię do domu. Nie chcąc jednak zrezygnować ze swojej kariery, zatrudniła panią Wiesię, zastępowała ona Marysi dwoje rodziców, wychowywała ją i organizowała czas. Dziecku nigdy nie brakowało niczego oprócz prawdziwej rodzicielskiej miłości. Rodzice nigdy nie poświęcili jej uwagi. Kiedy dziewczynka prosiła o przeczytanie bajki na dobranoc, wyręczali się opiekunką. Nawet wakacje tej rodziny były tylko pozornie spędzone razem. Pan Mariusz zazwyczaj po kilku dniach musiał wracać, gdyż dostawał ważny telefon, matka Marysi zajmowała się sobą lub pisała pracę naukową. Takim sposobem dziewczynka znów zostawała tylko z opiekunką. To ona zabierała ją na spacery po plaży i pokazywała różne miejsca opowiadając ich historię. Po kilku latach pani Paulina została zupełnie sama. Mąż odszedł, a Marysia wyjechała na studia. Dziewczyna po skończeniu nauki dostała kierownicze stanowisko w dużej korporacji. Jej kariera rozwijała się bardzo szybko. Nie utrzymywała zażyłych stosunków z rodzicami. Marysia miała przed sobą wspaniałą przyszłość. Pewnego dnia dostała telefon od matki. Ta pierwszy raz prosiła ją o odwiedziny. Gdy przyjechała do rodzinnego domu, zastała matkę ciężko chorą. Stanęła wtedy przed trudnym wyborem. Z jednej strony kariera i dotychczasowe, beztroskie życie, a z drugiej chora matka. Wtedy zobaczyła, że staje się taka jak ona. Dlatego postanowiła, że zostawi swoje dotychczasowe życie i zaopiekuje się nią. Pani Paulina zobaczyła, że córka zachowała się tak jak pan Jurek zachował się przed laty, poświęcając swoją karierę rodzinie, zrezygnował on ze swojej pracy, aby pomóc żonie w obowiązkach. Znaleźli się w trudnej sytuacji, lecz pan Jurek i tak uważał, że dobrze postąpił. Dla niego ważniejsza była rodzina niż pieniądze. Gdy pani Paulina wyzdrowiała, przeprosiła córkę za to, że nie miała nigdy dla niej czasu. Dobrze wiedziała, że dobre wychowanie swojej córki zawdzięcza pani Wiesi, która przekazała dziewczynce najważniejsze wartości w życiu. Było jej przykro, że sama jej tego nie nauczyła. Żałowała, że poświęciła się karierze, a nie rodzinie, tak jak pani Marta. Sąsiadka może nie była bogata, ale miała prawdziwie kochającą się rodzinę.

9

$

Joanna Nerlo kl. V „c”

Wiesio i Bodzio

Teraz moja kolej. Mam na imię Lucynka i jestem kotką wielorasową. Chcę dziś

napisać o Wieśku i Bodziu, czyli nowych mieszkańcach naszego podwórka.

Był piękny, słoneczny poranek. Wygrzewałam się na słońcu, a obok mnie leżał

mój syn, Bonifacy. Nagle nasza opiekunka Marysia wyszła na dwór z jakimś wielkim,

metalowym pudełkiem. Zaciekawiliśmy się, co tam może być. Zaraz wyobraziliśmy

sobie całą pakę kociej karmy! Podeszliśmy bliżej schodów prowadzących do domu,

czyli tam, gdzie dziewczynka postawiła pudełko. I wtedy zobaczyliśmy.... myszy bez

ogonów! Niemożliwe, żeby mysz albo szczur nie miały ogona! Gapiłam się - raz

na nie, raz na mojego syna, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Już prędzej bym

uwierzyła w przyjaźń kota i psa niż w to, że myszy nie mają ogonów! To jakiś

absurd. Kompletne szaleństwo! Wreszcie odezwało się to biało - brązowe coś.

- Cześć, mam na imię Bodzio a to mój brat Wiesio. Jesteśmy chomikami, a wy?

- Ja jestem Lucynka, a to mój syn Bonifacy – powiedziałam. Jesteśmy kotami.

- Słyszałem coś o kotach – powiedział Wiesio - raz jakiś kot mieszkał obok nas

w sklepie zoologicznym.

- Kto jest waszym właścicielem? - spytał Bonifacy.

- Moją właścicielką jest Marysia, a mojego brata Wiesia, Staś.

- Czy mieszka tu jeszcze jest ktoś inny niż wy? - spytał Wiesio.

- Tak, jest jeszcze złota rybka, Nemo - odparł mój syn.

- Chcemy go poznać- rzekły chórem chomiki.

- To zapraszamy do nas do domu! - powiedzieliśmy.

10

Joanna Nerlo kl. V „c”

Mamy gości!

Teraz czas na moją opowieść - Bonifacego! Mam zamiar dziś opowiedzieć o tym,

jak mieliśmy gości, czyli Bodzia i Wiesia. Był pochmurny dzień. Nudziliśmy się

okropnie, gdy nagle nasza pani oznajmiła, że przyjdą do nas chomiki. Byliśmy bardzo

podekscytowani! Dziewczynka pomogła nam urządzić maleńki kącik, gdzie będziemy

rozmawiać i jeść. Gdy powiedziałem Nemo, że spodziewamy się gości, zaczął wielkie

porządki. Jak się mógł uwijać w swoim akwarium! Każdy kamyk na swoje miejsce!

Roślinka tak dokładnie wyczyszczona, że aż lśniła! My też się postaraliśmy.

Wysprzątaliśmy nasze terytorium, wylizaliśmy miski do czysta. Nasza pani dała nam

mały stoliczek dla chomików. Tak naprawdę, to była skrzyneczka przykryta starą

serwetką, na której położono trochę trawy, ziarenek, marchewki i kawałek jabłuszka.

Byliśmy bardzo blisko akwarium Nemo.

Nareszcie przyszli goście! Nemo i chomiki bardzo się ze sobą polubili.

Debatowaliśmy o różnych rzeczach. Na przykład, kto wygra dziś wybory do Kociego

Parlamentu - Zygmunt Kocimiętka czy Andrzej Wąsik. My oczywiście chcemy, żeby

wygrał pan Wąsik. W chomikowych wyborach Bodzio i Wiesio popierają Krystynę

Chrupkowską, a Nemo Wojciecha Pływakowskiego. Niewiele wiem o tych kandydatach,

ale i tak to był udany dzień!

11

Filip Grzeszczak VI a „To jest prawdziwa przyjaźń-

- osłaniać innych nawet kosztem siebie” Stefan Wyszyński

Franek i Zenek są przyjaciółmi od dziecka. Mieszkają w tej samej miejscowości, na tej samej ulicy i chodzą razem do tej samej szkoły i klasy. Franek nie ma rodzeństwa, jest jedynakiem. Rodzice bardzo go rozpieszczają, kupują mu najdroższe zabawki, gry komputerowe, zabierają na wycieczki zagraniczne. Mogą sobie na to pozwolić, gdyż mają stałą pracę i dobrze zarabiają. Zenek, jedyny kolega Franka, ma troje młodszego rodzeństwa, jego rodzice nie są zamożni. Mama nie pracuje, ponieważ zajmuje się dziećmi, tata natomiast pracuje ciężko za granicą. Żyją skromnie, ale bardzo się kochają i szanują. Franek nie jest lubiany przez kolegów, ponieważ dokucza im, naśmiewa się. Chwali się swoimi nowymi prezentami od rodziców, śmiejąc się przy tym z kolegów, że ich na takie nie stać. Prawie nikt w szkole nie rozmawia z Frankiem, gdyż jest on bardzo niemiły. Chłopcy mimo tych różnic przyjaźnią się od wielu lat. Bardzo dużo czasu spędzają w swoim towarzystwie. Pewnego dnia gdy chłopcy pokłócili się, Franek uderzył Zenka w twarz, po czym uciekł do domu, nie zwracając uwagi na kolegę. Zenkowi natychmiast wyskoczył wielki guz na czole, nie spodziewał się, że ze strony najlepszego przyjaciela może go spotkać coś takiego. Zmartwiony poszedł do domu i postanowił, że nie odezwie się do Franka, dopóki ten go nie przeprosi. Franek nie przejmował się kolegą, próbował znaleźć sobie nowych przyjaciół. Nikt jednak nie chciał z nim rozmawiać. W domu nudziło mu się samemu, rodzice pracowali, nie miał z kim porozmawiać. Kilka razy po lekcjach, z nudów poszedł na boisko, aby pograć w piłkę z kolegami ze szkoły. Oni jednak gdy zobaczyli Franka, zabrali piłkę i uciekli z boiska. Dzieci się go bały, uciekały przed nim, gdyż Franek był agresywny. Wydawało mu się, że siłą zmusi dzieci do zabawy. Chciał rządzić całą klasą, narzucać dzieciom własne zdanie. Po pewnym czasie Frankowi zaczęło brakować Zenka, był jednak tak dumny i uparty, że nie potrafił się przemóc i przeprosić Zenka za to, że uderzył. W szkole wszyscy nauczyciele mieli Franka za łobuza, ciągle były z nim problemy. Z powodu niewłaściwego zachowania Franka rodzice często wzywani byli do szkoły, Frankowi groziło wyrzucenie ze szkoły, jeśli on nie zmieni swojego zachowania. Pewnego razu podczas przerwy, Franek po raz kolejny poszedł do kolegów, aby zagrać z nimi w piłkę.

12

13

Koledzy ignorowali go, dlatego też postanowił przeszkodzić im w zabawie. Zabrał im piłkę i tak mocno kopnął, że wybił szybę w oknie gabinetu dyrektora. Uczniowie bali się powiedzieć, kto to zrobił. Wszyscy jednak wiedzieli, że to wina Franka, ale niczego nie powiedzieli. Franek uciekł i rozpłakał się w szatni, gdyż zrozumiał, że zostanie wyrzucony ze szkoły. Przypadkiem spotkał go tam Zenek, widząc go w takim stanie, postanowił pomóc koledze, zrobiło mu się go żal. Był przecież, jego przyjacielem. Poszedł do gabinetu dyrektora i powiedział, że to on wybił piłką szybę. Został za to ukarany i przez miesiąc musiał sprzątać salę gimnastyczną. To wydarzenie zmieniło życie Franka. Postanowił, że już nigdy nie będzie taki jak dotychczas. Przeprosił Zenka i wszystkich kolegów, którym dokuczał. Zmienił się nie do poznania. Przyznał się też do wybicia szyby. Dyrektor, widząc jego skruchę, dał mu jeszcze jedną szansę. Franek pozostał w szkole. Zenek, natomiast, wybaczył mu jego podłe zachowanie i to, że go uderzył. Franek był bardzo wdzięczny koledze, za to co dla niego zrobił, za to, że dla przyjaciela zdecydował się ponieść karę za coś, czego nie dokonał.

Weronika Wiśniewska kl. VIa

„Wielka miłość nieustannie przezwycięża człowieka”

Chciałabym opowiedzieć historię, którą poznałam podczas wakacyjnej podróży.

Wybrałam się z rodziną nad morze. Naszym środkiem transportu był pociąg.

Gdy przybyliśmy na miejsce, okazało się, że bardzo wiele osób wpadło na ten sam pomysł

co my. Pociąg był bardzo zatłoczony i nasza rodzina musiała usiąść w oddzielnych

przedziałach. Gdy znalazłam już wolne miejsce, okazało się, że spędzę podróż

w towarzystwie starszych osób. Na początku nie byłam zadowolona z tego powodu. Bałam

się, że będą zadawali mi dziwne pytania, na które nie będę potrafiła odpowiedzieć. Jednak

już po chwili para staruszków zainteresowała mnie swoją wiekową historią, której byli

bohaterami.

Pan Zdzisław i pani Cecylia poznali się w 1939 roku. On pracował w lubelskiej

Fabryce Butów, do której pewnego dnia zgłosiła się pani Cecylia.

Chciała, żeby naprawił jej obcasy w pantoflach, gdyż złamała je podczas spaceru z psem.

Pan Zdzisław pomyślał sobie, że jest straszną ofermą, ale gdy się uśmiechnęła, był nią

oczarowany. Natychmiast zaprosił ją na randkę. Umówili się pod zamkiem 1 września 1939

roku.

W tej chwili zainteresowałam się, sądząc, iż dalsza część tej historii nie będzie wesoła.

Zobaczyłam wtedy łzy w oczach Pani Cecylii. Okazało się, że w trakcie ich randki na Polskę

zaczęły spadać niemieckie bomby.

Staruszkowie z wielkim smutkiem zaczęli wspominać, w jak trudnych czasach

przyszło im żyć. Ich miłość rozpoczęła się tak naprawdę razem z wojną. Pan Zdzisław

trafił do obozu koncentracyjnego na Majdanku, a pani Cecylia musiała walczyć

o przetrwanie na wolności. Usłyszałam o tym, jak Niemcy traktowali więźniów w obozie.

Byli zmuszani do ciężkiej pracy i katowani. Pan Zdzisław powiedział mi, że w takich

chwilach miał ochotę umrzeć, ale myśl o jego ukochanej podtrzymywała go przy życiu.

Przezwyciężył swoje słabości dzięki sile, którą dała mu miłość. Natomiast pani Cecylia

podczas bombardowania straciła swój rodzinny dom i została postrzelona. Walcząc

o życie, myślała o swojej miłości. Pomimo iż lekarze nie dawali jej szans, ona wyzdrowiała.

Bardzo chciałam usłyszeć dalszą część tej opowieści, lecz podróż dobiegła końca.

Na pożegnanie starsi państwo z uśmiechem powiedzieli, że ich miłość wszystko

przezwycięża. Nie spodziewałam się, że historia usłyszana w pociągu tak bardzo mnie

poruszy. Choć na początku nie byłam zadowolona z moich towarzyszy podróży, to bardzo

wiele się od nich nauczyłam. Zdałam sobie sprawę, że słowa Kardynała Stefana

Wyszyńskiego: „Wielka miłość nieustannie przezwycięża człowieka” są prawdziwe. Miłość

może pokonać wszystkie ludzkie słabości, a nawet uchronić od śmierci.

14

ŻYJ ZDROWO

I SPORTOWO !!!

Dlaczego warto uprawiać sport: -poprawia kondycję

-dbamy w ten sposób o nasze zdrowie

-wpływa korzystnie na figurę

-jest atrakcyjną formą wypoczynku

-zmniejsza ryzyko zachorowań

-poprawia samopoczucie

-jest niezbędnym elementem zdrowego stylu życia

15

DLACZEGO WARTO JEŚĆ OWOCE

I WARZYWA? Jedzenie świeżych owoców i warzyw jest bardzo dobre dla naszego zdrowia.

Warzywa i owoce to prawdziwa bomba witaminowa. Kiedy jest lato, warto jeść

warzywa i owoce sezonowe, mają one bowiem dużo substancji odżywczych,

antyoksydantów i błonnika pokarmowego, a ponadto działają bakteriobójczo.

DLACZEGO WARTO NIE JEŚĆ SŁODYCZY ? Cukier jest produktem pozbawionym witamin i składników odżywczych. Co więcej,

organizm trawiąc cukier, pobiera te brakujące składniki ze swoich zasobów.

W ten sposób tracimy np. duże ilości witamin z grupy B, co zakłóca pracę układu

nerwowego i sprzyja depresji. Wszystkie łakocie zawierają cukry proste, które

szybko przenikają do krwi, dając błyskawiczne uczucie sytości. Niestety,

na krótko, gdyż wystrzał insuliny następuje gwałtownie i równie szybko opada,

powodując ponownie burczenie w brzuchu (poziom glukozy we krwi opada tak

szybko i zdecydowanie, że głód powraca ze zdwojoną siłą).

16

Dlaczego warto pić wodę ? Woda- stanowi 45-75% masy ciała, jest niezbędna do przebiegu procesów

przemiany materii i usuwania końcowych produktów metabolizmu, ale to

tylko dwie z licznych ról jakie odgrywa w każdym żywym stworzeniu.

Człowiek powinien wypijać od 1,5 do 3 litrów wody dziennie, oczywiście ilość

spożywanej wody powinna być dostosowana do trybu naszego życia,

temperatury otoczenia czy stanów chorobowych takich jak biegunka,

wymioty, zaburzenia pracy nerek, cukrzyca - w takich wypadkach należy

spożywać jej znacznie więcej. Najważniejsze, aby bilans płynów w naszym

organizmie był zerowy tzn. zawartość wody w organizmie dorosłego

człowieka powinna być utrzymana na stałym poziomie. Zarówno niedobór jak

i nadmiar wody mogą być dla nas niebezpieczne.

Dlaczego nie należy pić coli ? Coca-Cola - powoduje obniżony poziom potasu we krwi. W grupie chorych

pojawiały się także pojedyncze przypadki zaburzeń rytmu serca związanych

z hipokaliemią wywołaną spożywaniem Coli.

Należy pamiętać, że w jednej butelce Coli zawarte jest około 5-7 łyżeczek

cukru, a według danych producenta dziennie do produkcji Coli zużywane jest nawet 200 ton cukru. Taka ilość przyswajanych węglowodanów ma

zdecydowanie niekorzystny wpływ na stan naszego uzębienia, dodatkowego

niszczonego przez zawarty w Coli kwas fosforowy.

17

18

Materiały przygotowane w ramach projektu edukacyjnego „Festyn Zdrowo i Sportowo”

Autorki: Klaudia Gajos, Małgorzata Olszak, Katarzyna Piechnik, Justyna Turowska

19

Chyba będę tęsknić

i chciałabym ci odpowiedzieć

ale zgubiłam umiejętność

układania słów

nawet nie wiem

jakie tchnienie

mogłabym z siebie wydać

i nawet jestem

w stanie

przyznać mu rację

miłość jest piękna ale

samotna

tak jak słońce jest piękne

ale samotnie podróżuje

od zawsze tą samą trasą

tak jak ja

naiwnie wierząca

że może tym

razem się coś zmieni

ale wszystko pozostaje

na swoim miejscu

może tylko gwiazdy

spadają

jak moje łzy

błyszczące odbijają

moją duszę

i upadając wsiąkają w ziemię

jak twój zapach w moje ubrania

kiedy jeszcze tu byłeś

Martyna Chmielewska III „a”

8 godzin

otrujmy się naszą złością

jadem wypływającym ze słów

zobacz jak pięknie zachodzi

słońce

by utopić nas w mroku

samotności

a może to ta odległość?

pustka pustka?

przecież jestem przepełniona

garem kipiących emocji

samotność samotność?

przecież wokół mnie jest

tyle… przedmiotów

i kot

wciąż to samo

tak samo

z tego samego powodu

teraz tylko jedno

pokonać siebie

siebie?

kilometry

ile?

8 godzin

20

21

Martyna Owsianik kl. I „c”

Miłość

to nie kwiatki, z domowej rabatki

ani nawet najsłodsze czekoladki.

To wspólne smutki i żale.

Ach… kochać jest tak wspaniale.

Martyna Chmielewska III „a”

Ciebie

pozornie wypoczęta

składam fragmenty mojego ciała

które rozsypało się na kawałki

pod wpływem

ciebie

i jakoś nie mogę się pozbierać

Natalia Bieniek kl. I „c”

Zaświeciło słońce, zaświeciłam i ja

Zgasło słońce, zgasła miłość ta.

Łzy i wspólne żale…

Kochałeś, ale niedbale.

Natalia Stróżek kl. I „c”

Wakacje!

Zbliżają się wakacje,

Macie wielką rację.

Można leżeć pod namiotem,

I kataru dostać potem.

Nikt nie każe odejmować, ani mnożyć,

To dopiero można pożyć.

O klasówkach nie ma mowy,

Za to na wsi mleko można pić od krowy.

Z tatą można iść na grzyby,

Można boso wejść w pokrzywy.

Można pojechać w góry,

I zobaczyć chmury.

Można też nad morze,

Taplać się w jeziorze.

Więc czekamy na wakacje,

Bo w wakacje są atrakcje.

Paweł Szczemczak kl. III „b” SP

Kariera kurki

Raz kurka Czubatka uparła się bardzo

nie myślcie ludzie, że zniosę wam jajko

Ja dość już mam ciągłego znoszenia

pakuję się, mówię wam do widzenia

tyle wysiłku trzepania piórkami

wy zawracacie mi głowę jajkami.

Z moją urodą i ostrym pazurem

nie będę szukać robaków pod murem

Ja zrobię karierę na całym świecie

co mnie obchodzi, że tego nie chcecie

Znosić jajka tak, ale w Ameryce

tylko tam docenią z nich jajecznicę

Puszyła się bardzo, w czub się czesała

końca w Mc Donaldzie nie przewidz

Nie pierwszy raz chciwość kogoś zgubiła

Ach… co ta kurka sobie wymyśliła…

Można leżeć pod namiotem,

Nikt nie każe odejmować, ani mnożyć,

O klasówkach nie ma mowy,

Za to na wsi mleko można pić od krowy.

Z tatą można iść na grzyby,

Można boso wejść w pokrzywy.

Więc czekamy na wakacje,

Bo w wakacje są atrakcje.

Paweł Szczemczak kl. III „b” SP

Kariera kurki Czubatki

urka Czubatka uparła się bardzo:

że zniosę wam jajko.

dość już mam ciągłego znoszenia,

kuję się, mówię wam do widzenia,

tyle wysiłku trzepania piórkami

wy zawracacie mi głowę jajkami.

pazurem

e będę szukać robaków pod murem.

zrobię karierę na całym świecie,

e obchodzi, że tego nie chcecie.

nosić jajka tak, ale w Ameryce,

o tam docenią z nich jajecznicę.

się bardzo, w czub się czesała

ie nie przewidziała…

wszy raz chciwość kogoś zgubiła

Ach… co ta kurka sobie wymyśliła…

22

Zespół redakcyjny:Zespół redakcyjny:Zespół redakcyjny:Zespół redakcyjny: �Klaudia Kopeć

�Michał Szalast

�Agnieszka Kozieł

�Julia Natasza Gawrysiak Wykorzystano obrazki z Google grafika

Opiekunowie:Opiekunowie:Opiekunowie:Opiekunowie:

� Pani Halina Rybicka

� Pani Beata Wa)kowska

� Pan Grzegorz Wojciechowski

Wykorzystano obrazki z Google grafika

Opiekunowie:Opiekunowie:Opiekunowie:Opiekunowie:

Pani Halina Rybicka

Pani Beata Wa)kowska

Pan Grzegorz Wojciechowski

Wakacje