ŚRODA 28 stycznia 2009 nr 19 (2395) W drodze do...

4
C ŚRODA 28 stycznia 2009 nr 19 (2395) W drodze do euro Projekt dofinansowany ze środków Narodowego Banku Polskiego W NUMERZE: NAJTRUDNIEJ BĘDZIE TRAFIĆ Z KURSEM WEJŚCIA Gdyby Polska przystąpiła do strefy euro już teraz, eksporterzy byliby zadowoleni. Kurs złotego jest bardzo niski. Na dodatek na rynku mamy potęż- ne wahania kursowe. Dlatego część ekonomi- stów uważa, że rząd, przy decyzji o wejściu do ERM2, który przygotowuje do wspólnej waluty, bardzo dużą uwagę powinien zwracać na sytu- ację na rynku walutowym. Więcej strona C3 PRZYJĘCIE WSPÓLNEJ WALUTY ZWIĘKSZY PRESJĘ NA PODWYŻKĘ WYNAGRODZEŃ Po przyjęciu wspólnej waluty to przedsiębior- stwa samodzielnie będą kształtować sytuację na rynku pracy. Dlatego konieczne jest jego uela- stycznienie. Dzięki temu firmy będą mogły w przyszłości zminimalizować wpływ wzrostu płac na swoją sytuację. Więcej strona C3 ZMIANY W PRZEPISACH UŁATWIĄ FIRMOM KONKUROWANIE PO PRZYJĘCIU EURO Zmiany w kodeksie pracy i innych przepisach musimy wprowadzić nie dlatego, że wchodzimy do strefy euro, ale po to, aby podtrzymać konku- rencyjność polskiej gospodarki – mówi w rozmo- wie z GP Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, szefowa Departamentu Analiz w PKPP Lewiatan. Im więcej obciążeń uda się zdjąć z polskich firm, tym łatwiej będzie im konkurować po rezygnacji ze złotego. Więcej strona C4 G dy mowa o działaniach, które są konieczne do przystąpienia Polski do strefy euro, na myśl przycho- dzą kwestie fiskalne. Wszyst- kim euro kojarzy się z obniża- niem deficytu budżetowego i pilnowaniem poziomu długu. I dobrze się kojarzy. Jednak na tym wyzwania, jakie stoją przed politykami odpowie- dzialnymi za gospodarkę, się nie kończą. Bo przygoda nasze- go kraju z euro nie kończy się w chwili przystąpienia do unii monetarnej, ona się wtedy do- piero zacznie. I trzeba się teraz zastanawiać równie mocno, co nad wyzwaniami płynącymi z kryteriów z Maastricht, także nad tym, jak przygotować pol- skie firmy do konkurowania na rynku, z którego zniknie złoty, i co się stanie na rynku pracy. Resort finansów musi przygo- tować finanse państwa do sytu- acji, gdy będziemy już w euro. Wówczas bowiem podatnicy, zwłaszcza płacący CIT, będą ła- twiej mogli porównywać po- ziom opodatkowania. I okaże się, że resort finansów, tak jak firmy o klientów, będzie musiał konkurować o podatników z innymi krajami.KOMENTARZ Większa konkurencja MAREK SIUDAJ marek.siudaj @infor.pl Stabilność kryteriów konwergencji Deficyt i dług publiczny zależą od decyzji polityków Rozmawiamy z ANDRÉ HELINEM, prezesem BDO Numerica Z przyjęcia euro będzie więcej korzyści niż strat MAREK CHĄDZYŃSKI [email protected] W edług rządowego planu wejścia do strefy euro Komisja Europejska będzie nas rozli- czać w połowie 2011 roku ze spełnienia wszystkich wymo- gów ekonomicznych. KE bę- dzie brała pod uwagę nie tylko sam fakt osiągnięcia wymaga- nego wskaźnika, ale też może analizować, czy jest to zjawi- sko trwałe. Budżet trzeszczy w szwach W polskim przypadku speł- nienie kryterium fiskalnego jest w znacznym stopniu uza- leżnione od decyzji politycz- nych. – Dlatego w tej chwili kryte- rium fiskalne jest zagrożone – mówi Stanisław Gomułka, eks- pert ekonomiczny Business Centre Club. – Jego spełnienie zależy przede wszystkim od woli poli- tyków, bo można to w zasadzie zrobić w każdych warunkach ekonomicznych – dodaje. Gomułka uważa, że Polska może mieć problem z trwałym spełnianiem kryterium fiskal- nego, bo na razie nie zanosi się na konsensus polityczny w tej sprawie. Instytucje europej- skie, oceniając stabilność speł- niania przez Polskę kryterium deficytu, mogą mieć poważne wątpliwości, czy w Polsce jest w tej sprawie polityczna zgo- da, skoro największa partia opozycyjna postuluje w swoim pakiecie antykryzysowym zwiększenie deficytu budżeto- wego do 25 mld zł. – Ze strony PiS pada sugestia, żeby podwyższać deficyt budże- towy. Rząd na razie mówi: nie, ale tak naprawdę nie wiadomo, co powie za pół roku, gdy okaże się, że mamy duży ubytek do- chodów – mówi Gomułka. Problemem rządu mogą być też napięcia społeczne. Ich na- silenia można się spodziewać wraz ze wzrostem bezrobocia. A to z kolei jest bardzo praw- dopodobne w warunkach spo- wolnienia gospodarczego. Oprzeć się pokusie Według ekonomistów rząd musi być odporny na żądania niektórych grup społecznych i oprzeć się pokusie luzowania polityki fiskalnej na fali podob- nych praktyk w Unii. Większość rządów państw rozwiniętych zwiększa wydatki publiczne, by poradzić sobie z kryzysem. Eko- nomiści już dziś spodziewają się, że czołowe państwa strefy euro wypadną poza 3 proc. PKB ze swoimi deficytami. Polski rząd oficjalnie trzyma się ścieżki obniżania tego defi- cytu, ale jeśli deficyt budżetu w tym roku będzie większy niż zaplanowane 18,2 mld zł, wów- czas wiarygodność planu z pro- gramu konwergencji może zo- stać poważnie nadszarpnięta. Czy wejście Polski do strefy euro pozwoli na ustabilizowa- nie sytuacji? – Polska nie ma wyboru. Ta dyskusja powinna się odbyć 10 lat temu. Chyba dziś nikt nie wy- obraża sobie Polski dalej w Unii bez wejścia do strefy euro. Czy euro to większe korzyści czy straty? – Korzyści będą większe. A co ze wzrostem ceny? – Owszem na część towarów czy usług wzrosną. Ale nikt nie mówi o tym, że w innych przy- padkach spadną z tej prostej przyczyny, że konsumenci otrzymają bezpośrednią moż- liwość porównania cen. Po- nadto w dłuższej perspektywie ułatwi to wymianę walut, za- rządzanie ryzykiem, przyczy- ni się do większej transparent- ności. Trzeba też podkreślić, że w Polsce panuje duża konku- rencja – wiele firm oferuje te same usługi. To też argument za wejściem do strefy euro, gdyż pozwoli to na poszerze- nie wymiany gospodarczej z innymi krajami UE. Ale są kraje, które nie chcą euro. – To zazwyczaj najbogatsze kraje. Myśli tu pan o Wielkiej Bry- tanii? – Z Wielką Brytanią sprawa nie jest tak oczywista. Coraz częściej Brytyjczycy zastana- wiają się, czy jednak do euro nie przystąpić. Zazwyczaj ta dyskusja na Wyspach przybie- ra na sile, gdy funt traci na war- tości. Tu wracamy do klasyki: jest dobrobyt, jest stabilność, po co zmieniać walutę. Przy za- łamaniu w kursie słychać głosy przeciwne. Nie zdziwiłbym się, gdyby ten kryzys zmienił opty- kę patrzenia na euro. Czy wejście do strefy euro nie oznacza, że decyzje będzie podejmować Unia? – Nie. Wejście do euro nie oznacza całkowitego uzależ- nienia od Unii. Jak Polska wej- dzie do strefy euro, będzie mia- ła swoich przedstawicieli w Eu- ropejskim Banku Centralnym. A co z Danią? – I Dania po tych zawirowa- niach na rynkach coraz poważ- niej myśli o euro. Główny pro- blem dotyczy tego, że Dania nie chce się zobowiązywać, że jej wydatki socjalne będą na ta- kim poziomie, jak średniego państwa europejskiego. W Da- nii jest inny sposób finansowa- nia działalności socjalnej. Przy- kładowo w Polsce pracodawca od pensji odprowadza składki ubezpieczeniowe – część płaci sam, część potrąca od wyna- grodzenia pracownika. W Da- nii pracodawca nie płaci nic. Cały system finansowania wy- datków pochodzi z podatków. Poza tym Duńczycy przed prawie dziesięcioma laty zobo- wiązali się, że kurs duńskiej waluty nie będzie się wahał więcej niż 0,5 proc. w stosunku do euro. Można powiedzieć, że Dania ma euro, które nazywa się duńską koroną. To po co Danii prawdziwe euro? – Bo czas skończyć z tym te- atrem. Skoro już praktycznie eu- ro mamy, to zróbmy krok dalej i miejmy swoich przedstawicieli w Europejskim Banku Central- nym. Poza tym Dania jest ma- łym krajem. Jeśli ktoś zacznie spekulować przeciwko koronie, katastrofa murowana.Rozmawiała EWA MATYSZEWSKA Do tego, aby utrzymać niski deficyt finansów publicznych i nie zwiększać nadmiernie długu, potrzebny jest polityczny konsensus. Tym bardziej że utrzymanie finansów państwa w ryzach w okresie kryzysu będzie bardzo trudne. Z wejścia do strefy euro Polska powinna mieć więcej zysków niż start. Obawy przed wzrostem cen są uzasadnione. Jednak będą i takie towary lub usługi, których ceny spadną. Dokończenie na str. C2 www.forsal.pl Co euro zmieni w polskim prawie? Jak Słowacy przygotowywali się do przyjęcia wspólnej waluty? Fot. Wojciech Górski

Transcript of ŚRODA 28 stycznia 2009 nr 19 (2395) W drodze do...

CŚRODA 28 stycznia 2009 nr 19 (2395)

W drodze do euroProjekt dofinansowany ze środkówNarodowego Banku Polskiego

W NUMERZE:

NAJTRUDNIEJ BĘDZIE TRAFIĆ Z KURSEM WEJŚCIA

Gdyby Polska przystąpiła do strefy euro już teraz,eksporterzy byliby zadowoleni. Kurs złotego jestbardzo niski. Na dodatek na rynku mamy potęż-ne wahania kursowe. Dlatego część ekonomi-stów uważa, że rząd, przy decyzji o wejściu doERM2, który przygotowuje do wspólnej waluty,bardzo dużą uwagę powinien zwracać na sytu-ację na rynku walutowym. Więcej strona C3

PRZYJĘCIE WSPÓLNEJ WALUTY ZWIĘKSZY PRESJĘ NA PODWYŻKĘ WYNAGRODZEŃ

Po przyjęciu wspólnej waluty to przedsiębior-stwa samodzielnie będą kształtować sytuację narynku pracy. Dlatego konieczne jest jego uela-stycznienie. Dzięki temu firmy będą mogływ przyszłości zminimalizować wpływ wzrostupłac na swoją sytuację. Więcej strona C3

ZMIANY W PRZEPISACH UŁATWIĄ FIRMOMKONKUROWANIE PO PRZYJĘCIU EURO

Zmiany w kodeksie pracy i innych przepisachmusimy wprowadzić nie dlatego, że wchodzimydo strefy euro, ale po to, aby podtrzymać konku-rencyjność polskiej gospodarki – mówi w rozmo-wie z GP Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek,szefowa Departamentu Analiz w PKPP Lewiatan.Im więcej obciążeń uda się zdjąć z polskich firm,tym łatwiej będzie im konkurować po rezygnacjize złotego. Więcej strona C4

Gdy mowa o działaniach,które są konieczne doprzystąpienia Polski do

strefy euro, na myśl przycho-dzą kwestie fiskalne. Wszyst-kim euro kojarzy się z obniża-niem deficytu budżetowegoi pilnowaniem poziomu długu.I dobrze się kojarzy. Jednak natym wyzwania, jakie stojąprzed politykami odpowie-dzialnymi za gospodarkę, sięnie kończą. Bo przygoda nasze-go kraju z euro nie kończy sięw chwili przystąpienia do uniimonetarnej, ona się wtedy do-piero zacznie. I trzeba się terazzastanawiać równie mocno, conad wyzwaniami płynącymiz kryteriów z Maastricht, takżenad tym, jak przygotować pol-skie firmy do konkurowania narynku, z którego zniknie złoty,i co się stanie na rynku pracy.Resort finansów musi przygo-tować finanse państwa do sytu-acji, gdy będziemy już w euro.Wówczas bowiem podatnicy,zwłaszcza płacący CIT, będą ła-twiej mogli porównywać po-ziom opodatkowania. I okażesię, że resort finansów, tak jakfirmy o klientów, będzie musiałkonkurować o podatnikówz innymi krajami.■

KOMENTARZ

Większa konkurencja

MAREK SIUDAJ

[email protected]

Stabilność kryteriów konwergencji

Deficyt i dług publicznyzależą od decyzji polityków

Rozmawiamy z ANDRÉ HELINEM, prezesem BDO Numerica

Z przyjęcia euro będzie więcej korzyści niż strat

MAREK CHĄDZYŃ[email protected]

W edług rządowegoplanu wejścia dostrefy euro Komisja

Europejska będzie nas rozli-czać w połowie 2011 roku zespełnienia wszystkich wymo-gów ekonomicznych. KE bę-dzie brała pod uwagę nie tylkosam fakt osiągnięcia wymaga-nego wskaźnika, ale też możeanalizować, czy jest to zjawi-sko trwałe.

Budżet trzeszczy w szwachW polskim przypadku speł-

nienie kryterium fiskalnegojest w znacznym stopniu uza-leżnione od decyzji politycz-nych.

– Dlatego w tej chwili kryte-rium fiskalne jest zagrożone –mówi Stanisław Gomułka, eks-pert ekonomiczny BusinessCentre Club.

– Jego spełnienie zależyprzede wszystkim od woli poli-tyków, bo można to w zasadziezrobić w każdych warunkachekonomicznych – dodaje.

Gomułka uważa, że Polskamoże mieć problem z trwałymspełnianiem kryterium fiskal-nego, bo na razie nie zanosi sięna konsensus polityczny w tejsprawie. Instytucje europej-skie, oceniając stabilność speł-niania przez Polskę kryteriumdeficytu, mogą mieć poważnewątpliwości, czy w Polsce jestw tej sprawie polityczna zgo-da, skoro największa partiaopozycyjna postuluje w swoimpakiecie antykryzysowymzwiększenie deficytu budżeto-wego do 25 mld zł.

– Ze strony PiS pada sugestia,żeby podwyższać deficyt budże-towy. Rząd na razie mówi: nie,ale tak naprawdę nie wiadomo,co powie za pół roku, gdy okażesię, że mamy duży ubytek do-chodów – mówi Gomułka.

Problemem rządu mogą byćteż napięcia społeczne. Ich na-silenia można się spodziewaćwraz ze wzrostem bezrobocia.A to z kolei jest bardzo praw-dopodobne w warunkach spo-wolnienia gospodarczego.

Oprzeć się pokusieWedług ekonomistów rząd

musi być odporny na żądanianiektórych grup społecznychi oprzeć się pokusie luzowaniapolityki fiskalnej na fali podob-nych praktyk w Unii. Większośćrządów państw rozwiniętych

zwiększa wydatki publiczne, byporadzić sobie z kryzysem. Eko-nomiści już dziś spodziewająsię, że czołowe państwa strefyeuro wypadną poza 3 proc. PKBze swoimi deficytami.

Polski rząd oficjalnie trzymasię ścieżki obniżania tego defi-cytu, ale jeśli deficyt budżetuw tym roku będzie większy niżzaplanowane 18,2 mld zł, wów-czas wiarygodność planu z pro-gramu konwergencji może zo-stać poważnie nadszarpnięta.

■ Czy wejście Polski do strefyeuro pozwoli na ustabilizowa-nie sytuacji?

– Polska nie ma wyboru. Tadyskusja powinna się odbyć 10lat temu. Chyba dziś nikt nie wy-obraża sobie Polski dalej w Uniibez wejścia do strefy euro.■ Czy euro to większe korzyściczy straty?

– Korzyści będą większe.■ A co ze wzrostem ceny?

– Owszem na część towarówczy usług wzrosną. Ale nikt niemówi o tym, że w innych przy-padkach spadną z tej prostejprzyczyny, że konsumenciotrzymają bezpośrednią moż-liwość porównania cen. Po-nadto w dłuższej perspektywieułatwi to wymianę walut, za-rządzanie ryzykiem, przyczy-ni się do większej transparent-ności. Trzeba też podkreślić, żew Polsce panuje duża konku-rencja – wiele firm oferuje tesame usługi. To też argumentza wejściem do strefy euro,gdyż pozwoli to na poszerze-

nie wymiany gospodarczejz innymi krajami UE.■ Ale są kraje, które nie chcąeuro.

– To zazwyczaj najbogatszekraje.■ Myśli tu pan o Wielkiej Bry-tanii?

– Z Wielką Brytanią sprawanie jest tak oczywista. Corazczęściej Brytyjczycy zastana-wiają się, czy jednak do euronie przystąpić. Zazwyczaj tadyskusja na Wyspach przybie-ra na sile, gdy funt traci na war-tości. Tu wracamy do klasyki:jest dobrobyt, jest stabilność,po co zmieniać walutę. Przy za-łamaniu w kursie słychać głosyprzeciwne. Nie zdziwiłbym się,gdyby ten kryzys zmienił opty-kę patrzenia na euro.■ Czy wejście do strefy euronie oznacza, że decyzje będziepodejmować Unia?

– Nie. Wejście do euro nieoznacza całkowitego uzależ-nienia od Unii. Jak Polska wej-dzie do strefy euro, będzie mia-

ła swoich przedstawicieli w Eu-ropejskim Banku Centralnym.■ A co z Danią?

– I Dania po tych zawirowa-niach na rynkach coraz poważ-niej myśli o euro. Główny pro-blem dotyczy tego, że Danianie chce się zobowiązywać, żejej wydatki socjalne będą na ta-kim poziomie, jak średniegopaństwa europejskiego. W Da-nii jest inny sposób finansowa-nia działalności socjalnej. Przy-kładowo w Polsce pracodawcaod pensji odprowadza składkiubezpieczeniowe – część płacisam, część potrąca od wyna-grodzenia pracownika. W Da-nii pracodawca nie płaci nic.Cały system finansowania wy-datków pochodzi z podatków.

Poza tym Duńczycy przedprawie dziesięcioma laty zobo-wiązali się, że kurs duńskiejwaluty nie będzie się wahałwięcej niż 0,5 proc. w stosunkudo euro. Można powiedzieć, żeDania ma euro, które nazywasię duńską koroną.■ To po co Danii prawdziweeuro?

– Bo czas skończyć z tym te-atrem. Skoro już praktycznie eu-

ro mamy, to zróbmy krok daleji miejmy swoich przedstawicieliw Europejskim Banku Central-nym. Poza tym Dania jest ma-łym krajem. Jeśli ktoś zaczniespekulować przeciwko koronie,katastrofa murowana.■

Rozmawiała EWA MATYSZEWSKA

Do tego, aby utrzymać niski deficyt finansówpublicznych i nie zwiększać nadmiernie długu,potrzebny jest polityczny konsensus. Tym bardziejże utrzymanie finansów państwa w ryzach w okresie kryzysu będzie bardzo trudne.

Z wejścia do strefy euro Polska powinna mieć więcej zysków niżstart. Obawy przed wzrostem cen są uzasadnione. Jednak będąi takie towary lub usługi, których ceny spadną.

Dokończenie na str. C2

www.forsal.pl� Co euro zmieni w polskim prawie? � Jak Słowacy przygotowywali się

do przyjęcia wspólnej waluty?

Fot.

Woj

ciech

Gór

ski

www.gazetaprawna.pl/serwisy C2 | ŚRODA 28 STYCZNIA 2009 | nr 19 W DRODZE DO EURO

Nadzieja w tym, że aby prze-konać o stabilności kryteriumfiskalnego, rząd niekonieczniemusi schodzić z deficytem sek-tora general government poni-żej 3 proc. PKB. Jeśli zdołaudowodnić, że jest w stanie tozrobić w dającej się przewi-dzieć perspektywie, KomisjaEuropejska może to zaakcep-tować.

Dług publiczny bezpiecznyStosunkowo bezpiecznie

wygląda druga składowa kry-terium fiskalnego, czyli po-ziom długu publicznego. Narazie nie przekracza on u nas50 proc. PKB, w 2008 roku się-gnie około 46 proc. PKB.

Ekonomiści zwracają jednakuwagę, że pogarszająca się sytuacja fiskalna musi miećwpływ na poziom wielkościdługu, a inwestorzy będą wy-żej wyceniać ryzyko kupowa-nia polskich obligacji. I dlategotak ważne jest utrzymaniewiarygodności Polski jako sta-bilnego dłużnika.

– Naszym obowiązkiem jestprowadzenie takiej polityki,która przekona rynki, że jeste-śmy wiarygodnym dłużni-kiem. Jedyną drogą wiodącądo tego celu jest dyscyplina fi-nansów państwa. To znaczym.in. także niski deficyt bu-dżetowy – mówi minister finansów Jacek Rostowski. – Gdybyśmy zwiększyli defi-cyt, to nasza wiarygodność ja-ko dłużnika byłaby mniejsza.Musielibyśmy zapłacić więk-sze odsetki od długu, a wydat-ki budżetowe na cele socjalnei rozwojowe musiałyby spaść – dodaje.

Potencjalnym zagrożeniem,które Komisja Europejska mo-że brać pod uwagę przy oceniestabilności tego kryterium, mo-gą być też niektóre elementyrządowego planu antykryzyso-wego. Na razie samo zwiększe-nie limitu gwarancji i poręczeńw budżecie do 40 mld zł z 15mld zł jeszcze nic nie znaczy.

– Nawet jeśli udzielimy gwa-rancji na całe 40 mld zł, to nieobciąży to ani kosztów obsługi,ani poziomu zadłużenia. Gwa-rancje nie powiększają długuani jego kosztów, dopóki nie sąwymagalne – mówi wicemini-ster finansów Katarzyna Zaj-del-Kurowska.

Stopy procentowe na krawędziKwestia wiarygodności Pol-

ski na rynkach międzynarodo-wych ma też znaczenie dlakryterium długoterminowejstopy procentowej.

– Spełnienie tego kryteriummoże być problemem, bo te-raz preferowane są obligacjew strefie euro jako bezpieczne.Polskie papiery nie mają dokońca takiej opinii – mówi Prze-mysław Kwiecień, analityk X-Trade Brokers. I dodaje, żekłopot z długoterminowymistopami procentowymi możesię sam rozwiązać, gdy wzro-śnie prawdopodobieństwo, żePolsce uda się przyjąć euro.

Aby to kryterium spełniaćstabilnie, potrzebna jest jed-nak odpowiednia tzw. policymix, czyli dopasowanie poli-tyki fiskalnej i monetarnej.W polskich warunkach ozna-cza to zacieśnianie politykibudżetowej rządu umożliwia-jące obniżanie stóp procento-wych. Mówiąc inaczej, obni-żanie deficytu spowodujemniejsze potrzeby pożyczko-we państwa, przez to rząd bę-dzie mógł wybierać lepszeoferty na rynku długu, czylinp. sprzedawać obligacje poniższych rentownościach.RPP, obniżając stopy, będzienatomiast w ten sposób wpły-wać na spadek stóp rynko-wych.

– Dzięki deficytowi rzędu18,2 mld zł rząd tworzy prze-strzeń do obniżek stóp – uważa minister Rostowski.– Podejrzewam, że decyzjeRPP o obniżkach stóp byłybydużo trudniejsze, gdybyśmypodwyższyli tegoroczny defi-cyt o 2-3 mld zł – ocenia szefMF.

Inflacja pod znakiem zapytaniaRPP będzie miała jednak nie

lada orzech do zgryzienia, byprzy łagodzeniu polityki mo-netarnej nie przesadzić, comogłoby zaszkodzić kryteriumstabilności cen. Ekonomiści,z którymi rozmawialiśmy,zwracają uwagę, że kryteriummoże zostać zaniżone przezdrastyczny spadek inflacjiw krajach UE.

Zdaniem Grzegorza Mali-szewskiego, ekonomisty Ban-ku Millennium, spełnienie kry-terium nie jest wcale takieoczywiste, bo tempo spadkuinflacji w Unii Europejskiejmoże być szybsze niż dynami-ka w Polsce.

– Presja popytowa malejetam stosunkowo szybko. U nas

też będzie mniejsza, ale to bę-dzie stopniowy proces – mówiMaliszewski.

Dodatkowym zagrożeniemdla polskiego wskaźnika infla-cji są jeszcze ceny regulowane.

– Mamy problem od stronycen energii. One silnie rosną.Tego problemu nie ma w kra-jach unijnych. Impuls inflacyj-ny ze strony tych cen może byćistotny – mówi Dariusz Winek,ekonomista BGŻ.

Korytarz zbyt ciasny dla złotegoTeoretycznie stosunkowo

najprościej przekonać KomisjęEuropejską o stabilności kursu.To wynika z mechanizmu kry-terium kursowego – wystarczywprowadzić złotego do koryta-rza ERM2 i utrzymywać go tam

przez dwa lata. Problem w tym,że w obecnych warunkach mo-że to być bardzo kosztowne.

– Przy tak rozchwianychrynkach Polska nie jest w sta-nie utrzymać się w wężu wa-lutowym – mówi Marcin Piąt-kowski, ekonomista AkademiiLeona Koźmińskiego. Jegozdaniem próby korytarza wa-lutowego nie spełniłoby nawetsamo euro, gdyby je powiązaćz dolarem.

– Euro straciło od lipca ubie-głego roku do dolara około 20proc. Skoro EBC nie jest w sta-nie ustabilizować kursu eurow obecnych warunkach, to niemożna tego wymagać od NBP– mówi Piątkowski.

– Będąc w ERM2, NBP byłbyzmuszony do interweniowa-

nia, by kurs złotego nie wypadłpoza pasmo wahań. Pytanie,czy byłby to w stanie robić kon-sekwentnie przez dwa lata –mówi Przemysław Kwiecień,analityk X-Trade Brokers.

Według Kwietnia złotyw ERM2 mógłby sobie pora-dzić nie tylko dzięki wsparciuEBC, ale też dzięki zmianompoziomu parytetu centralne-go w czasie obowiązywaniamechanizmu.

– Taka praktyka nie przekre-śla ERM2, Słowacy dwukrot-nie przesuwali parytet. Rzeczw tym, że robili to ze względuna umocnienie korony. Niewiadomo, jak zareagowałabyKomisja, gdybyśmy chcieli tozrobić ze względu na osłabie-nie złotego – mówi Kwiecień.■

Przystąpienie Polski do strefyeuro będzie wymagałokonstrukcji budżetu, któryzagwarantuje utrzymanieeuropejskich reguł fiskalnychoraz prowadzenie stabilnejpolityki fiskalnej.

ŁUKASZ [email protected]

P rzystąpienie przez Polskędo unii walutowej, czyli

przyjęcie euro, będzie miałoistotny wpływ na budżet pań-stwa oraz finanse publiczne.Szczególnym wyzwaniem poprzystąpieniu do strefy eurobędzie zagwarantowanie sta-bilności budżetu tak, aby niedoszło do przekroczeniawskaźników fiskalnych okre-ślonych w Pakcie Stabilnościi Wzrostu.

Konieczność ich spełnieniaznajduje swoje odzwierciedle-nie w budżecie, bowiem pań-stwo musi określić na odpo-

wiednim poziomie wydatki,dochody oraz wskaźniki fi-skalne, czyli deficyt i wielkośćdługu publicznego. Wskaźni-ki te mają na celu ustabilizo-wanie finansów publicznychw państwie, które przystępujedo strefy euro. A zatem rów-nież po akcesji do unii mone-tarnej państwo musi tak ukła-dać budżety na kolejne lata,aby spełniać wymogi.

Deficyt nadal dużyAutorzy raportu Polityka fi-

skalna w kraju należącym dostrefy euro – wnioski dla Pol-ski, opracowanego na zlecenieNBP, podkreślają, że przebiegprocesu tworzenia i wdrażaniaw życie wszelkich aktów praw-nych dotyczących spraw fiskal-nych w państwie (zwłaszczaustawy budżetowej) ma istot-ne znaczenie dla sytuacji finan-sów publicznych w tym kraju.

Jak wskazują autorzy ra-portu NBP, analiza polityki fi-

skalnej Polski w ostatnich la-tach prowadzi do wniosku, żemimo postępów w ogranicza-niu nierównowagi finansówpublicznych, deficyt struktu-ralny jest ciągle zbyt wysoki.

Konieczne jest zatem obni-żenie deficytu strukturalnegooraz przeciwdziałanie procy-kliczności polityki fiskalnej,czyli zjawisku, które niesprzyja stabilności budżetu.Autorzy raportu podkreślają,że przeciwdziałanie procy-kliczności będzie miało szcze-gólne znaczenie po przystą-pieniu do strefy euro i rezy-gnacji z krajowej polityki pie-niężnej.

Dodają oni, że obok obniże-nia deficytu strukturalnego,dodatkowym narzędziem, jakie Polska mogłaby wyko-rzystać do zapobieżenia pro-cykliczności polityki fiskalnejpo przystąpieniu do strefy eu-ro, jest przyjęcie reguły wy-datkowej.

Dotychczas jedyną próbąwprowadzenia takiej regułybyła reguła ministra finansówMarka Belki, zgodnie z którąwydatki państwa mogły ro-snąć co roku o jeden punktprocentowy ponad inflację.Reguła ta utrzymała się w Pol-sce jednak tylko przez rok.

Reguła wydatkowaDla wprowadzenia kotwicy

wydatkowej konieczny jestjednak konsensus polityczny.Autorzy raportu NBP zwraca-ją uwagę, że w warunkachrządów koalicyjnych (wszyst-kie polskie rządy po 1989 r.były rządami koalicyjnymi)skuteczna może okazać się re-guła polegająca na przyjęciuprzez koalicję rządową, na po-czątku jej kadencji, wielolet-niego limitu wydatków pu-blicznych, który będzie jednąz podstawowych wytycznychprzy opracowywaniu budże-tów na kolejne lata.

Taki model bardzo dobrzefunkcjonuje w Holandiii Szwecji. W raporcie NBPprzywołane zostały badaniaprzeprowadzone przez Haller-berga oraz von Hagena, któ-rzy postulują przyjęcie w Pol-sce Paktu dla Stabilności Fi-skalnej. Miałby polegać on natym, że koalicja rządzącaprzyjęłaby trzyletnią umowępolityczną, na mocy którejograniczone zostałyby wydat-ki publiczne. Dokument tenmiałby moc prawną i byłbywyznacznikiem dla dysponen-tów środków budżetowych(m.in. ministrów) przy opra-cowywaniu założeń budżeto-wych.

Dochody podatkowe W okresie spowolnienia go-

spodarczego w sposób natural-ny maleją dochody budżetowebudżetu. Istnieje więc dość po-wszechna tendencja do pod-wyższania podatków w celu

wyrównania wpływów. Jak sięjednak okazuje, polityka takanie jest wskazana, zarównoprzed, jak i po przystąpieniu dostrefy euro, ponieważ wzrostobciążeń podatkowych możespowodować efekt odwrotnydo zamierzonego.

Firmy, które musiałyby za-płacić wyższe podatki w trud-nym okresie dla prowadzeniadziałalności gospodarczej,prawdopodobnie ograniczy-łyby swoją działalność, co do-prowadziłoby do kolejnegoograniczenia dochodów po-datkowych budżetu. Autorzyraportu NBP również zwraca-ją uwagę, że podwyższaniepodatków może mieć nega-tywne skutki dla budżetupaństwa.

A zatem po przystąpieniu dostrefy euro Polska nie powin-na zwiększać obciążeń podat-kowych. Działanie takie nie za-chęciłoby bowiem do większejaktywności.■

Fiskalne skutki wejścia do unii monetarnej

Budżet po przystąpieniu do euro musi być stabilny

Deficyt i dług zależą od decyzji polityków

TRZY PYTANIA DO...

■ Jak stabilnie spełniać kryteriumdeficytu sektora general govern-ment?

– Deficyt sektorów – rządowe-go i samorządowego – nie powi-nien przekraczać 3 proc. PKBi mieć tendencję spadkową. Po-winniśmy w ten sposób wykazy-wać, że dążymy do wyrównaniarelacji między dochodami i wydat-kami. Czyli deficyty powinny byćcoraz niższe w relacji do PKB. Ide-alnie byłoby, gdyby one spadałytakże w ujęciu nominalnym. Towymaga jednak takiego przeorga-nizowania sektora finansów pu-blicznych, żeby nie był gwałtow-nie rozpychany wydatkami na róż-ne cele. Poziom wydatków powi-nien być więc stabilny i możliwieograniczony. To jest trudne, choćmożliwe. ■ Niektóre kraje ze strefy euro niespełniają warunku 3 proc. PKB de-ficytu. Są wyjątki od tej zasady?

– W Pakcie Stabilizacji i Wzro-stu zapisano, że dopuszczalne sąpewne odchylenia od reguły de-ficytu poniżej 3 proc. PKB. Te wy-jątki obejmują dwa przypadki.

Pierwszy to gwałtowna deko-niunktura gospodarcza. Wtedyprzejściowo można mieć pogor-szenie tej relacji deficytu do PKB,ale potem i tak trzeba sektor wy-prowadzić na właściwe tory.Drugi przypadek zachodzi wów-czas, gdy prowadzimy głębokąreformę strukturalną i jesteśmyw stanie wykazać, że po zakoń-czeniu tej reformy deficyt sekto-ra będzie mniejszy niż przed roz-poczęciem. A wydatki, które po-nieśliśmy na reformę, zwrócą się,np. w formie wyższych docho-dów. ■ A kryterium długu publicznego?Wygląda na to, że na razie nie ma-my się czym martwić. Możemystwierdzić, że spełniamy je w spo-sób trwały?

– Co do długu publicznego –na szczęście mamy dobrą admi-nistrację zarządzającą długiemi jednocześnie ograniczamy defi-cyt. Tempo przyrostu długu jestniskie, ale to jest bardzo zdradli-wa i grząska część finansów pu-blicznych. Przy bardzo silnym za-łamaniu gospodarczym jest nie-

zwykle trudno uratować skalędeficytu sektora general govern-ment. Nawet jeśli się uratuje de-ficyt budżetu, to trudno urato-wać deficyt podsektora samorzą-dowego. Dług potrafi szybkowtedy rosnąć. Potem bardzotrudno jest go ograniczyć. Rosnąkoszty obsługi długu, rośnie pre-mia za ryzyko przy rolowaniu.Wtej chwili poziom naszego długuoscyluje wokół 45–46 proc. PKB.Ale nie jest trudno przekroczyćpoziom 60 proc. PKB. Długkształtuje się według trendu od-wrotnego do PKB. Przy dobrymtempie wzrostu gospodarczegosektor publiczny sam się żywi. Podług sięga się wtedy, gdy sektornie jest w stanie sam się wyży-wić. A dzieje się tak wówczas,gdy tempo PKB spada. Wtedy tarelacja dług – PKB bardzo przy-piesza w złym kierunku. Pozatym w naszym przypadku częśćzadłużenia jest w walutach ob-cych. Zmiany kursu walutowego,jakie dziś obserwujemy, nie sądla długu obojętne.■

Notował MAREK CHĄDZYŃSKI

HALINY WASILEWSKIEJ-TRENKNER z Rady Polityki Pieniężnej

Dokończenie ze str. C1

W DRODZE DO EURO ŚRODA 28 STYCZNIA 2009 | nr 19 | C3www.gazetaprawna.pl/serwisy

Samo przyjęcie przez Polskęeuro nie wpłynie bezpośredniona nasz rynek pracy. Jednakz punktu widzenia zwiększeniakonkurencyjności gospodarkitrzeba przed przyjęciemwspólnej waluty uelastycznićprzepisy regulującezatrudnienie.

PAWEŁ [email protected]

O becnie Polska możewpływać na sytuację na

rynku pracy, zmniejszając naprzykład koszt kredytu. Temusłuży redukcja stóp procento-wych. Po wejściu do strefyeuro nie będzie można w tensposób wpływać na rynekpracy.

– Cały ciężar kształtowa-nia aktywnej polityki rynkupracy spadnie na przedsię-biorstwa. Dlatego nasz rynekpracy powinien być elastycz-ny – mówi Jan Rutkowski,ekonomista Banku Świato-wego.

Eksperci wskazują też, żeprzystąpienie Polski do strefyeuro może powodowaćwzrost presji na podwyżkęwynagrodzeń. Postulują uela-stycznienie przepisów, któreregulują zatrudnienie.

Płace w dółOrganizacje pracodawców

– PKPP Lewiatan i Konfedera-cja Pracodawców Polskich po-stulują, aby kodeks pracy po-zwalał na zawieszenie wypła-

ty płac lub częściowe ichzmniejszenia.

– Przez jakiś czas pracodaw-ca powinien móc obniżyć cza-sowo płace i nie być za to kara-ny. Kar nie powinno być takżewtedy, gdy przedsiębiorstwonie może wypłacić wynagro-dzeń na czas – mówiMałgorzata Rusewiczz PKPP Lewiatan.

Dodaje, że ograni-czanie płac to naj-mniej kosztowna for-ma reakcji na zabu-rzenia czy nieoczeki-wane zjawiska narynku.

Profesor ElżbietaKryńska z Uniwersy-tetu Łódzkiego pod-kreśla, że nasze wejście dostrefy euro może w zakresiekształtowania płac spowodo-wać efekt odmienny od ocze-kiwań przedsiębiorców.

– Wzrosną oczekiwania fi-nansowe polskich pracowni-ków – mówi Elżbieta Kryńska.

Dodaje, że nasz hydraulikczy górnik będą wywieralipresje, aby ich zarobki byłyzbliżone do tych, które otrzy-mują ich koledzy z Niemiecczy Francji.

– Taki efekt psychologicznybędą chciały osiągnąć związ-ki zawodowe – mówi ElżbietaKryńska.

Zdaniem Wiktora Wojcie-chowskiego z FOR główną ba-rierą w elastycznym kształto-waniu wynagrodzeń w Polscesą związki zawodowe, które

domagają się wzrostu płac na-wet w okresie spowolnieniagospodarczego i problemówfinansowych przedsiębiorstw.

– Szczęśliwie w większościfirm, szczególnie prywatnych,organizacje związkowe niemają tak dużej roli jak w nie-

których branżachz d o m i n owa nyc hprzez sektor pu-bliczny, np. górnic-twie – mówi WiktorWojciechowski.

Dodaje, że odpo-wiedzialni liderzyzwiązkowi powinniprzekonać swoichczłonków, że poskro-mienie żądań płaco-wych jest skutecz-

nym sposobem na utrzymaniedotychczasowych miejsc pracy.

Elastyczny czas pracyEksperci są zgodni, że aby

uelastycznić polski rynek pra-cy, trzeba też zmienić przepisyo czasie pracy. Firmy powinnymieć możliwość zwiększeniaelastyczności w organizowa-niu czasu pracy w związku zezmieniającą się sytuacją go-spodarczą. Zdaniem HenrykaMichałowicza z KonfederacjiPracodawców Polskich rozli-czanie czasu pracy powinnonastępować w okresie dłuż-szym niż miesięczny, na przy-kład kwartalnie.

– Łatwiej można dostoso-wać godziny pracy do potrzebprodukcyjnych zakładu – mó-wi Henryk Michałowicz.

Dzięki takiemu rozwiąza-niu pracownik, który byłzwolniony z obowiązkuświadczenia pracy w okresieprzerwy w produkcji, odpra-cowywałby ten czas w póź-niejszym terminie.

– Taki system sprawniefunkcjonuje w Niemczech – mówi Henryk Michałowicz.

Niska mobilność pracownikówZdaniem ekspertów o do-

brze funkcjonującym rynkupracy można też mówić wte-dy, gdy pracownicy mogą ła-two zmienić miejsce pracy.U nas te mechanizmy dostoso-wawcze nie działają sprawnie.

Główną barierą w mobilno-ści przestrzennej pracowni-ków w Polsce są m.in. wielo-letnie zaniedbania w infra-strukturze transportowej. Po-wszechnie wiadomo, żemamy za mało dróg, linii ko-lejowych i środków transpor-tu publicznego. Często szyb-ciej możemy dolecieć do Ir-landii niż z małej miejscowo-ści dojechać do dużegomiasta oddalonego o kilka-dziesiąt kilometrów, gdziemoglibyśmy podjąć dobrzepłatną pracę.

– Podejmowanie pracy po-za dotychczasowym miejscemzamieszkania jest dodatkowoutrudnione przez archaiczneprzepisy dotyczące ochronylokatorów, które hamują roz-wój rynku mieszkań pod wy-najem – mówi Wiktor Wojcie-chowski.■

Przed rezygnacją ze złotego

Najtrudniej będzie trafić z kursem wejściaGdyby Polska miała jutroprzyjmować euro, a kurswymiany byłby zbliżony dorynkowego, eksporterzyz pewnością mieliby powodydo radości. Reszta obywateli – już niekoniecznie.

MAREK CHĄDZYŃ[email protected]

W edług rządowych pla-nów wspólna waluta

ma zastąpić złotego z począt-kiem 2012 roku. Czy będzieto dobry moment? Zwłaszczaże globalna gospodarka za-cznie rozpędzać się po latachkryzysu?

Cykl mniej istotnyEkonomiści nie potrafią od-

powiedzieć na to pytanie. Ichzdaniem dużo ważniejszy jestczas konwergencji, kiedy Pol-ska będzie musiała spełnić wy-magane przez UE kryteria.

– Zdecydowanie łatwiej jestnegocjować warunki wejścia,gdy gospodarka znajduje sięna ścieżce zrównoważonegowzrostu. Deficyt jest stosunko-wo niski, inflacja pod kontrolą,stopy też – mówi Grzegorz Ma-liszewski, ekonomista bankuMillennium.

– Gdy jest dekoniunktura, tomamy problem, głównie postronie fiskalnej. W naszymprzypadku może on być dużyze względu na specyfikę bu-

dżetu z dużym udziałem wy-datków sztywnych w wydat-kach ogółem – dodaje ekono-mista.

Zdaniem naszych rozmów-ców sama Komisja Europejskamoże mieć problem z ocenąkryteriów, bo w warunkachkryzysu trudno jednoznaczniestwierdzić, czy kraj kandydatspełnia je trwale, czy też nie.

– Większość krajów prowa-dzi ekspansywne polityki pie-niężne i fiskalne. To oznacza,że możemy mieć kłopotz utrzymywaniem deficytu naniskim poziomie. W tym rokuwiele krajów wyskoczy z defi-cytami poza 3 proc. PKB – mó-wi Dariusz Winek, ekonomistaBGŻ.

– Proces wejścia do strefyeuro jest spóźniony. Mamykryzys, a to oznacza duże wa-

hania kursowe – mówi DariuszWinek, ekonomista BGŻ.

Zdaniem Jacka Wiśniewskie-go, głównego ekonomisty Rai-ffeisen Banku, trudno w tejchwili powiedzieć, czy rok 2012będzie najlepszym momentemprzyjęcia wspólnej waluty.

– Sam cel, jakim jest wejściedo strefy euro, jest dobry. Mo-że nas uchronić przed jakimiśnieprzewidywalnymi skutka-mi kryzysu na rynkach świa-towych. Co do momentu wej-ścia to najlepszy jest chybaśrodek cyklu koniunkturalne-go, a trudno stwierdzić, czyprzypadnie on na początku2012 roku – mówi Jacek Wi-śniewski.

Najważniejszy jest kursWedług ekonomistów to nie

cykl koniunkturalny jest w tej

sprawie najważniejszy, tylkosam kurs wejścia.

– Kluczem do wyboru naj-lepszego momentu przyjęciaeuro jest kurs walutowy. Lepiejwięc nie wchodzić do strefytuż po zakończeniu kryzysu,gdy złoty najprawdopodobniejbędzie słaby – mówi Jacek Wi-śniewski, ekonomista Raiffei-sen Banku.

– Najlepszy jest kurs wywa-żony, taki, który sprzyja za-równo eksporterom, jak i go-spodarstwom domowym – do-daje Jacek Wiśniewski.

Wśród ekspertów nie mazbyt wielu chętnych, którzychcieliby już dziś określić takikurs. Trudno się dziwić. Gdybyzłoty znalazł się w korytarzuwalutowym rok temu, a pary-tet byłby zbliżony do kurs ryn-kowego, to dziś wypadłby

z hukiem z systemu. W ciąguroku złoty stracił do euro po-nad 16 proc.

Rok temu nikt nie mógłprzewidzieć deprecjacji złote-go na taką skalę.

– Wydaje się, że obecniekurs złotego jest zbyt słaby.Ale można tak powiedziećz perspektywy kursu euro-zło-ty z początku ubiegłego roku,kiedy euro było o prawie 1 złtańsze – mówi Jacek Wiśniew-ski. – Być może za dwa, trzylata poziom 4,20 zł za euro bę-dzie odpowiedni, jeśli obliczenaszej gospodarki będzie sięzmieniało – dodaje.

Ryzyko jest ogromneWedług Dariusza Winka

ustalenie kursu równowagiw warunkach kryzysu jestszczególnie trudne.

– Gdy słowacka korona byław ERM2, wahania kursów wa-lut nie były tak duże jak teraz.Teraz mamy kurs, który jest wy-nikiem strachu i dużej zmienno-ści spowodowanej odpływemkapitału – mówi Dariusz Winek.Jego zdaniem parytet, jaki po-winien zostać przyjęty w kory-tarzu walutowym, nie może od-biegać zbytnio od bieżącegokursu rynkowego. Co należywziąć pod uwagę przy wyborzedaty wejścia do systemu.

– W tej chwili planowaniewprowadzenia złotego w poło-wie roku to zbyt ambitneprzedsięwzięcie. To chybatrzeba minimalnie odłożyćw czasie. Przynajmniej do koń-ca tego roku – mówi Winek

Zdaniem Grzegorza Mali-szewskiego planowanie wej-ścia do systemu ERM2 w naj-bliższych miesiącach to nie jestnajlepszy pomysł.

– Przy takiej niestabilnościrynku? Trudno oczekiwać, że-by odpowiedzialny bank cen-tralny się na to zgodził – mówiGrzegorz Maliszewski.

– Ryzyko niespełnienia kry-terium kursowego jest w takiejsytuacji wysokie. Pozostawa-nie w ERM2 może być dłuższeniż wymagany okres, a przez tokosztowne. W interesie na-szym jest to, żeby czas pobytuskrócić do minimum, czyli real-nie do 2,5 roku – dodaje eko-nomista banku Millennium.■

Polski rynek pracy

Przyjęcie wspólnej waluty zwiększy presję na podwyżkę wynagrodzeń

Parlament Europejski o dziesięciu latach wspólnej waluty

Rocznica w cieniu kryzysu gospodarczego

Przynależność do strefy euroosłabiła skutki kryzysu – uważają zwolennicy wspólnejwaluty. Euro utrudnia walkę ze skutkami zamieszaniana rynkach finansowych– twierdzą przeciwnicy.

WParlamencie Europej-skim odbyła się debata,

poświęcona 10-leciu euro (któ-re weszło do obiegu gotówko-wego 1 stycznia 1999 r.). Częśćmówców oceniła, że wspólnawaluta zdała egzamin.

– Przynależność do strefy euro uchroniła kraje człon-kowskie od dużo poważniej-szych konsekwencji kryzysu fi-nansowego i gospodarczego – podkreślił unijny komisarzds. gospodarczych i waluto-wych Joaquin Almunia.

Dodał on, że mimo spowol-nienia gospodarczego kraje stre-fy euro powinny pamiętać o dys-cyplinie budżetowej.

Rok 2009 będzie wyjątkowotrudny dla strefy euro – prze-strzegł szef Eurogrupy, premieri minister finansów Luksem-burga Jean-Claude Juncker.

– Wyzwania dnia dzisiejsze-go są duże, a kolejne jeszczeprzed nami.

Przeciwnicy wspólnej walu-ty uważają, że nie pomaga ona,ale szkodzi. Zbigniew Kuź-miuk, europoseł z PSL, zwróciłuwagę, że kraje poza strefą eu-ro – Anglia, Szwecja, Dania –rozwijały się szybciej niż krajenależące do strefy.

Walka ze skutkami kryzysufinansowego, a w konsekwen-cji i gospodarczego, jest wyraź-nie skuteczniejsza w tych kra-jach niż ta prowadzona w stre-fie euro. Banki centralne Anglii,Szwecji i Danii bardzo szybkoobniżyły stopy procentowe, za-pewniając płynność bankomkomercyjnym – napisał w swo-im wystąpieniu.

Przeciwnicy wspólnej walu-ty w trakcie debaty kolporto-wali ulotki, według którychutrzymywanie kursu euro nawysokim poziomie kosztuje conajmniej 1 proc. wzrostu go-spodarczego i miliony miejscpracy we Francji, Hiszpaniii Włoszech.■

DARIA STOJAK

Po przyjęciu euronasz rynek pracy

powinien byćbardziej

elastyczny niżobecny

Fot.

Bloo

mbe

rgJOAQUIN ALMUNIA unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych

■ Czy po przyjęciu wspólnejwaluty polskie firmy zostanąpoddane silniejszej konkuren-cji ze strony przedsiębiorstwz innych krajów strefy euro?

– Na pewno zostaną podda-ne silniejszej konkurencji, i tozarówno na rynku zewnętrz-nym, jak i wewnętrznym. Dzi-siaj w relacjach zewnętrznychnie istnieje możliwość bezpo-średniego porównywaniakosztów firm i ich cenowychofert rynkowych. Dokonuje sięto poprzez kurs walutowy, naktóry wpływ ma bardzo wieleczynników. Zaburzają one ob-raz zarówno cen, jak i efektyw-ności działania firm. Gdy niebędzie konieczności wymianywalut, klienci łatwiej będą mo-gli porównywać oferty róż-nych przedsiębiorstw, a inwe-storzy – stopy zwrotu z inwe-stycji. W takiej sytuacji będzietrudniej odnaleźć się firmom,które dzisiaj nie funkcjonująna rynkach zewnętrznych, nieuwzględniają w swoich opera-cyjnych i strategicznych dzia-łaniach kursów walut. ■ Powiedziała pani, że trudniejbędzie tym firmom, które niezwracają uwagi na czynnikkursowy. Czy w tej chwili kursje chroni przed większą konku-rencją?

– Przez ostatnie lata rosnącasiła złotego chroniła importe-rów, pozwalała im być bardziejkonkurencyjnymi na rynkuwewnętrznym nie dzięki efek-tywności własnej działalnościczy dzięki cechom produktówczy usług, które importowali,lecz dzięki kursowi. Jednocze-śnie silny i rosnący kurs złote-go zmuszał do większej efek-tywności eksporterów. Musie-li stale zmniejszać koszty swo-jej działalności, aby mócamortyzować wzrost kursuzłotego. Dzisiaj słaby złotychroniłby eksporterów i mógł-by pozwolić im na nieefektyw-ność, gdyby nie osłabienie ko-niunktury u zagranicznychpartnerów, które wpływa napopyt zewnętrzny. Po przyję-ciu wspólnej waluty ten czyn-nik zniknie, a przedsiębior-stwa zostaną poddane testowiprawdy o własnej efektywno-ści, której nie będzie pogarszałani poprawiał kurs walutowy.Powinno to zwiększyć efek-tywność polskich przedsię-biorstw. Już teraz widać, że le-piej sobie radzą te firmy, któresprzedają na rynki zagranicz-ne. Jeśli porównamy efektyw-ność firm eksporterów z tymi,które nie eksportują, to widać,że eksporterzy cechują sięznacznie lepszymi parametra-mi ekonomicznymi i finanso-wymi. ■ Skoro polscy eksporterzy sąkonkurencyjni, to przyjęcie eu-ro ich nie zaboli?

– Wszystko zależy od tego,po jakim kursie przyjmiemy eu-ro. Latem 2008 r., kiedy złotybył najmocniejszy, a kurs eurosięgał 3,2-3,3 zł, a jednocześniekoszty wynagrodzeń i kosztysurowców ciągle rosły, firmy

eksportujące wyraźnie mówiły,że jest to graniczna wartość zło-tego wobec euro, którą mogąudźwignąć. Oznacza to, że gdy-byśmy wchodzili do strefy europrzy jeszcze silniejszym złotym,byłoby to nie do zaakceptowa-nia dla eksporterów. Osłabieniekursu złotego, z którym mamydo czynienia od końca 2008 r.,poprawia sytuację tej grupyprzedsiębiorstw i zapewne takikurs chętnie widzieliby jakokurs wejścia do strefy euro. Na-tomiast powstaje pytanie, jakbyłoby z importerami. Mamybardzo duży import inwestycyj-ny, który dla naszej gospodarkijest szalenie ważny – jesteśmygospodarką rozwijającą się.Więc dla importerów przyjęcieeuro przy zbyt wysokim kursiewspólnej waluty byłoby trudnedo przyjęcia. ■ Czyli można powiedzieć, żeto kurs będzie tym czynnikiem,który zdecyduje o konkuren-cyjności polskich firm w strefieeuro?

– Nie, nie tylko. To bardzoważny czynnik, który zdecydu-je o efektywności firm w chwi-li wchodzenia do strefy eurooraz w okresie tuż po akcesji,ale konkurencyjność buduje sięw oparciu o różne czynniki, nietylko cenę, lecz także jakośćproduktów i usług, innowacyj-ność, relacje z odbiorcami i do-stawcami, odpowiednio dobra-ne kanały dystrybucji, odpo-wiednią promocję, zmiany or-ganizacyjne wewnątrz firmy,zarządzanie wiedzą w firmie.

Korzyści z wejścia Polski dostrefy euro dla przedsiębiorstwmożna mierzyć m.in. ponoszo-nymi dzisiaj kosztami związa-nymi z wymianą złotego na eu-ro, a także z kosztami ubezpie-czania się od ryzyka kursowe-go, które po wprowadzeniueuro znikną. Obniży to kosztydziałalności firm, a tym samymzwiększy ich rentowność. ■ Czy te koszty są duże?

– Zależą one od skali działa-nia firmy na rynkach zewnętrz-nych. Im jest ona większa, tymkoszty są wyższe. Zależą onerównież od stopnia zmiennościkursu złotego wobec innychwalut, przede wszystkim wo-bec euro. Zmienność to ryzyko,a ryzyko to koszty, które firmaponosi, ubezpieczając się odniego, albo koszty, które możeponieść, gdy nie ubezpiecza sięod ryzyka, a ryzyko przestaniebyć tylko prawdopodobień-stwem wystąpienia jakiegośzjawiska, a stanie się faktem.W niektórych firmach koszty tesą zatem bardzo duże. ■ Pytam, bo spotkałem się z opinią, że w skali gospodarkisą to niewielkie koszty.

– Może w całej gospodarcekoszt związany z wymianą wa-lut oraz z ryzykiem zmiennościkursu walutowego nie jest du-ży, natomiast dla pojedyncze-go przedsiębiorstwa mogą tobyć bardzo znaczące kwoty.Mamy w Polsce 1,75 mln ak-tywnych przedsiębiorstw. W tejgrupie 1 proc. to przedsiębior-

stwa średnie i duże. Wśródnich niespełna 50 proc. to eks-porterzy. W grupie firm ma-łych i średnich ten odsetek jestznacząco mniejszy. W całymsektorze przedsiębiorstw licz-ba eksporterów wynosiław najlepszym pod tym wzglę-dem 2003 roku 50 075,a w 2006 roku spadła o ponad1/3 – do 31 777 firm (więk-szość to firmy duże). Dzisiajjest niewiele większa. Jeżeli dotego dołączymy firmy-importe-rów, to łącznie przedsię-biorstw, dla których kurs złote-go ma bezpośrednie znaczeniedla ich działalności, będzie niewięcej niż 6–7 proc. ogólnejliczby firm.

Zatem gdy rozłożymy kosztyzwiązane z kursem złotego i je-go zmiennością na wszystkieistniejące w naszym kraju fir-my, to rzeczywiście okaże się,że są one niewielkie. Jednakgdy przyjrzymy się, jak bardzoobciążają one te firmy, którerzeczywiście eksportują lubimportują, to wówczas zoba-czymy, że dla działalności tychfirm mają one bardzo dużeznaczenie. Natomiast dla efek-tywności dużej grupy firm nieuczestniczących w wymianiemiędzynarodowej koszty majątakże znaczenie – pośrednie.Kupując importowane przezinne firmy towary, płacą takżepośrednio za koszty związanez koniecznością wymiany wa-lut i ryzyka ich zmienności.A więc makroekonomiczne po-dejście do kwestii kosztów wy-

miany nie ma wielkiego sensu.Istotne jest to, o ile wzrośnieefektywność poszczególnegoprzedsiębiorstwa dzięki wpro-wadzeniu euro.■ Jakie inne czynniki będąmiały wpływ na konkurencyj-ność firm?

– Elementów budującychkonkurencyjność jest bardzowiele, ale wybiorę cztery. Cena,jakość, innowacyjność, dystry-bucja i promocja. Prawie 60proc. firm twierdzi, że jest kon-kurencyjna cenowo zarówno narynku polskim, jak i unijnym(niezależnie od tego, czy na tymrynku sprzedają, czy nie) – choćten odsetek z roku na rok spa-da. Od wejścia do Unii Europej-skiej przedsiębiorstwa budowa-ły i budują te pozostałe elemen-ty swojej konkurencyjności.Zdecydowanie poprawiły ja-kość, są także coraz bardziej in-nowacyjne. Wprawdzie para-metry makroekonomiczne mó-wią, że sytuacja pod względeminnowacyjności polskich firmjest dramatyczna – tylko 0,56proc. PKB wydajemy na bada-nia i rozwój, ale z badań prze-prowadzanych przez PKPP Le-wiatan wynika, że to, co dziejesię w naszych przedsiębior-stwach jest imponujące. Naprzykład inwestycje, które byłyrealizowane w 2007 i do poło-wy 2008 roku, i to nawet w fir-mach małych i średnich, miałyna celu zmiany jakościowew przedsiębiorstwach. Najsła-biej firmy czują się pod wzglę-dem dystrybucji i promocji.

■ Powiedziała pani, że corazmniej jest firm, które są konku-rencyjne cenowo. To oznacza,że nasze produkty drożeją.

– Owszem, drożeją, ale niez powodu samego wzrostukosztów, co też oczywiście mamiejsce. Chodzi o to, że dziękilepszej jakości i innowacyjno-ści możemy nasze produktysprzedawać po wyższej cenie,uzyskując wyższe marże. ■ Koszty będą rosły, przedewszystkim z powodu większychkosztów pracy. Czy jest jakaśmożliwość, aby dzięki zmianomw polityce rządu oraz w prawiepomóc firmom w ograniczaniutego tempa wzrostu płac?

– Samo wyliczenie regulacjiprawnych, które należałobyzmienić, poprawić czy w ogólez nich zrezygnować, zajęłobymnóstwo miejsca. Ale żeby by-ła pełna jasność – tego nie na-leży zrobić tylko dlatego, żewchodzimy do strefy euro. Jestto konieczne po to, aby pod-trzymać konkurencyjność pol-skiej gospodarki, aby jej niepo-trzebnie nie obciążać. Po na-szym wejściu do Unii Europej-skiej Komisja Europejskaw 2005 roku bardzo zgrubnieoszacowała, że koszty admini-stracyjne dla polskiej gospo-darki, wynikające z regulacjiprawnych, sięgają od 7,7 do9,9 mld euro, czyli od 32 do 40mld zł. W szczytowym roku2007 zyski przedsiębiorstww Polsce sięgały ponad 88 mldzł, to znaczy, że same kosztyadministracyjne stanowią pra-wie 50 proc. całości zyskufirm. Jeśli jednak policzyliby-śmy je dokładniej, wyszłoby,że nie jest to 10 mld euro, aleznacząco więcej.■ Jakie więc zmiany w regula-cjach są potrzebne, aby zwięk-szyć konkurencyjność polskichfirm?

– Przede wszystkim koniecz-ne są zmiany dotyczące kodek-su pracy, zasad zatrudnianiaoraz funkcjonowania pracow-ników w przedsiębiorstwach.Potrzebna jest większa ela-styczność. Zwykle tu pada ar-gument o tym, że już to wszyst-ko mocno uelastyczniliśmy. Naprzykład można już zatrudniaćosobę, która będzie pracowaław domu. To jest rzeczywiścieelastyczna forma zatrudnienia,ale absurd polega na tym, że ja,jako przedsiębiorca, muszęwziąć pełną odpowiedzialnośćza to, co się dzieje u pracowni-ka w domu. A więc nawetw tych regulacjach, które dająszansę na elastyczne zatrud-nianie, są zapisy, które unie-możliwiają ich stosowanie.■ A poza kodeksem pracy?

– Tu mamy choćby osławio-ną ustawę o swobodzie działal-ności gospodarczej, która wy-maga zmian, choćby doprecy-zowania. Mówi ona np. o kon-trolach. Obliguje do tego, abykontrole się na siebie nie nakła-dały. Pierwsza wersja tej usta-wy weszła w życie na początku2005 r. Koszty kontroli dlaprzedsiębiorstw małych i śred-nich, gdy jeszcze tej ustawy niebyło, czyli w 2004 roku, wyno-siły ok. 1,5 mld zł. Po tym, gdyustawa weszła w życie, mimoże zawiera niedoskonałe i nie-

ścisłe regulacje, a kontrole i takczęsto nakładają się na siebie,koszty obliczone dla roku 2005spadły do ok. 800 mln zł. I tomimo że liczba kontroli byławiększa. Widać zatem, jak jed-na, ciągle jeszcze niedoskonałaregulacja, ale regulacja normu-jąca obciążenia przedsię-biorstw, pozwoliła obniżyćkoszty związane z kontrolamiw firmach o prawie 50 proc.A proszę sobie wyobrazić, cosię będzie działo, gdy będzie-my mieli jasne i przejrzysteustawy podatkowe. I nie cho-dzi tutaj o stawki podatkowe.Ważne jest, aby ustawy podat-kowe były jasno napisane, jed-noznacznie wskazywały obo-wiązki podatników. Tymcza-sem sami urzędnicy podatkowiczęsto nie wiedzą, jak być po-winno. Na dodatek przedsię-biorca ponosi wysokie koszty,gdy okaże się, że źle stosowanow jego firmie przepisy. Dzisiajmamy już instytucję wiążącejinterpretacji prawa podatko-wego, dzięki czemu ryzyko po-datkowe może być mniejsze.Taką instytucję wiążącej inter-pretacji przepisów prawa w in-nych obszarach wprowadzakolejna nowelizacja ustawyo swobodzie działalności go-spodarczej.

Póki nie będzie jasnych re-gulacji, które pozwolą każde-mu Janowi Kowalskiemu prze-czytać i zrozumieć, co do niegonależy, będziemy narażać sięna olbrzymie koszty. Niebywa-le dużo mikroprzedsiębiorstwupadło i upada z powodu bra-ku rozumienia ustaw i rozpo-rządzeń, które dotyczyły ichdziałalności, w tym zobowią-zań podatkowych. ■ A czy można by zwiększyćkonkurencyjność firm dziękizmianom w stawkach podat-kowych?

– Im więcej państwo namzabiera w postaci danin, tymwiększa jest presja na wzrostpłac. Podnosi to koszty działa-nia przedsiębiorstw. Jednocze-śnie zmniejsza możliwościkonsumpcyjne gospodarstwdomowych. A więc obniżkastawek podatku od osób fi-zycznych, jaka miała miejsce1 stycznia tego roku, jest kro-kiem w dobrym kierunku.

Nie udało się obniżyć podat-ku od dochodów z działalnościgospodarczej do 15 proc., cobyło na sztandarach rządzącejPO. Taka obniżka zwiększyłabykonkurencyjność przedsię-biorstw, bowiem zwiększyłabyzdolności akumulacyjne firm,a więc i szanse na inwestycje.To szczególnie ważne dzisiaj,gdy banki ograniczają akcjękredytową ze względu na kry-zys na światowych rynkach fi-nansowych.■

Rozmawiał MAREK SIUDAJ

Rozmawiamy z MAŁGORZATĄ STARCZEWSKĄ-KRZYSZTOSZEK, dyrektorem Departamentu Analiz Ekonomicznych Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan

Zmiany w przepisach i kodeksie pracy ułatwiąfirmom konkurowanie po przyjęciu euro

www.gazetaprawna.pl/serwisy C4 | ŚRODA 28 STYCZNIA 2009 | nr 19 W DRODZE DO EURO

Po przyjęciu wspólnej waluty polskie firmy zostaną poddanewiększej konkurencji. Aby łatwiej sobie z nią poradziły, konieczne jestzdjęcie z nich wielu ciężarów administracyjnych. Koszt tych ciężarówkilka lat temu Komisja Europejska oszacowała na 10 mld euro.

■ MAŁGORZATA STARCZEWSKA--KRZYSZTOSZEK

Doktor nauk ekonomicznych,adiunkt na Wydziale Nauk Ekono-micznych Uniwersytetu Warszaw-skiego, Dyrektor DepartamentuEksperckiego Polskiej Konfedera-cji Pracodawców Prywatnych Le-wiatan. Specjalistka w dziedziniefinansów przedsiębiorstw.

Fot.

Woj

ciech

Gór

ski