Po latach... Jednodniówka Zjazdu koleżeńskiego b. wychowanek Gimnazjum i Liceum im. E. Plater w...

download Po latach... Jednodniówka Zjazdu koleżeńskiego b. wychowanek Gimnazjum i Liceum im. E. Plater w Sosnowcu. Sosnowiec 18-19 kwietnia 1959 t.

of 32

description

Wydawnictwo jubileuszowe II LO im. E. Plater w Sosnowcu, 1959 r.:„Po latach... Jednodniówka Zjazdu Koleżeńskiego b. Wychowanek Gimnazjum i Liceum im. E. Plater w Sosnowcu”. Sosnowiec 18-19 kwietnia 1959 r.

Transcript of Po latach... Jednodniówka Zjazdu koleżeńskiego b. wychowanek Gimnazjum i Liceum im. E. Plater w...

  • PO LATACH... JEDNODNIWKA

    ZJAZDU KOLEESKIEGO B. WYCHO WANEK GIMNAZJUM I LICEUM IM. E. PLATER W SOSNOWCU

    S O S N O W I E C , 1 8 - 1 9 K W I E T N I A 1 9 5 9 R O K

  • 1. Witamy Zjazd! 2. Dwie kartki wyrwaneV; ksigi i mojego iycia prof. dr Alicja

    Dorabialska 3. Wspomnienia (19081917) [za Wasileiyska-Gadomska 4. Czas odbarwia... Elbieta Zfc egniewska-^tanikowa 5. Tajne nauczanie Zofia Frank 6. Czas grozy Jadwiga Perzano vska-Swi|ctw 7. Przygoda na Grnym lsk'- Marii Alim^-Blhutowa.

    Na okadce: drzeworyW *\rasnodbskiej-Gardowski}\Pracownia.

    Sosn. Zak. Graf. S-c zam. 1345 4. 59. M-36-361 700 szt A l pim. 60 i I l

  • WITAMY ZJAZD! Wydajc nasz skromn jednodniwk witamy wszystkich

    przybyych na nasz Zjazd Koleeski! A wic przede wszyst-kim nasze Drogie Nauczycielki z zaoycielk Szkoy i jej pierwsz dugoletni Dyrektork p. Jzef Siwikow na czele witamy pniejsze kolejne Dyrektorki: p. Janin Strczy-sk, p. Ann Bagisk i obecn Dyrektork Szkoy p. Iren Slenzak.

    Witamy nasze najstarsze koleanki-weteranki" z r. 1908 i te najmodsze rocznik 1958!

    Witamy w osobie Koleanki prof. dr Alicji Dorabialskiej nasze wszystkie Koleanki, pracujce naukowo, w osobie Koleanki przewodniczcej Ligi Kobiet, czonka K. C. po-sanki Alicji Musiaowej wszystkie nasze Koleanki pracu-jce spoecznie w osobach Koleanek: Marii Klimas-Blahu-towej i Bogny Krasnodbskiej-Gardowskiej, wszystkie nasze Koleanki literatki i artystki-plastyczki. W osobie Koleanki Ewy Wanackiej jednej z najmodszych wszystkie Kole-anki dziennikarki.

    Witamy z dum i radoci wszystkie nasze Koleanki, pra-cujce dzielnie w rnych zawodach i wszystkie zapraco-wane w niewdzicznej swej harwce gospodynie dom,owe"!

    Dla oywienia wspomnie, niekiedy bardzo odlegych, daje-my Wam do rk t Jednodniwk", z ktrej brakw, dosko-nale zdajemy sobie spraw. Za tomaczenie niech nam suy b. krtki czas, jaki miaymy na wydanie pisemka.

    Poza tym liczymy na Wasz pobaliwo. yczymy Wam i sobie, abymy na te kilkanacie godzin odnalazy sw modo i cho napewno w naszym spotkaniu nie zabraknie ez yczymy jak najwicej umiechw!

    Sosnowiec, dnia 18 i 19 kwietnia 1959 r.

  • ALICJA DORABIALSKA

    DWIE KARTKI WYRWANE Z KSIGI MOJEGO YCIA

    Nie piuj mnie, Zoka, cnotami matki i ony. Przecie maestwo jest kuni filisterstwa. Pospolite denia, pospo-lite radoci, przecitno, wulgarno, brrr .

    Ale, Ako, ja myl, e i' do maestwa mona wnie wartoci umysowe i duchowe, jeli si je w ogle posiada Hala Mejerwna spokojnie zaplata koce dugich do kolan war-koczy.

    I tak, i nie. Zaczyna si to bardzo podniole: ksiyc, kwiaty, podniebne wzloty. A potem dwoje skdind rozsd-nych ludzi tworzy rodzin, dziedziczy tradycj i indywidual-nie butwieje.

    Czy koniecznie musz indywidualnie zbutwie? Przecie wielu mczyzn onatych i kobiet zamnych umiao sign w yciu po te wielkie wartoci, ktrych my tak uporczywie szukamy powana, o klasycznych rysach twarzy Jadzia Strzakowska nie cofa si atwo w dyskusji.

    Moe nie koniecznie, ale wemy przykady: Chopin, So-wacki, Krasiski i wikszo tych, ktrzy mieli odwag sign do wyyn Krla Ducha, to typy samotnikw. Szczeglnie to dotyczy kobiet. Bo nikomu nie wolno nie docenia si przeciw-nika. Wychodzc zam, dziedzicz tradycj. I wtedy moja jedna gowa staje do walki z caymi legionami prababek. Walka nierwna, a stawka powana, bo jest ni ycie. Zro-zumcie, ja wiem, jestem pewna, e ycie mona uformowa, jak Hymn do Soca. A gdy patrz dokoa, nie pojmuj, dla-czego ludzie tego nie czyni. Co ich hamuje? gupota, lenistwo, czy ta codzienna dreptanina okraszona sentymentem. I wtedy sdz, e aby przej przez ycie z gow, trzeba straci serce.

    Jak moesz tak mwi, Ako? Serce jest przecie na j -istotniejsz wartoci ycia. A ycie jest waciwie bardzo pro-ste: trzeba tylko wypenia obowizki kobiety-Polki nieco oddalona od grupki koleanek Hanka Sypniewska nawet w awce i w mundurku szkolnym wyglda, jakby bya prze-sonita welonem zakonnicy.

  • Ot, i znowu cnoty! eby rozsdnie przey ycie, trzeba je rozumie, a to moe da tylko nauka. Pomylcie, ta Sko-dowska-Curie, o ktrej mwia wczoraj na lekcji Panna Kuro-patwiska, taka wielka uczona! taka sawna! Ona umie y, zdobya saw, napewno jest szczliwa!

    Powinna, jako Polka, by dla nas wzorem. Ale nie mog sobie jej wyobrazi, jest dla mnie jaka legendarna i papie-rowa dorzucia Hala.

    Dzwonek. Przez gwatownie otwarte drzwi wpadaj do kla-sy uczennice. Gwar, haas, miechy. Nasza grupka szybko si rozprasza i za jmuje swe miejsca w awkach. Bo ca dyskusj prowadziymy podczas duej pauzy, w kcie klasy, siedzc na pulpitach i nie aujc sobie bynajmniej gestykulacji rk i ng.

    Waciwie nie wolno pozostawa podczas pauzy w klasie. Ale pitnastoletnie dziewczta bardzo lubi robi to, czego nie wolno, i my nie stanowiymy wyjtku. W cigu caego roku w szstej klasie wiodymy niekoczce si rozmowy o yciu, jego celach, treci, sensie, o moliwoci realizacji szczcia wasnego, zbiorowego itd. itd.

    Najczciej bya to wanie ta grupa, ktrej rozmow pod-suchalimy: Hala Mejerwna, Jadzia Strzakowska, Hanka Sypniewska i Zosia Braziewiczwna, mae kobiecitko o drob-nej twarzyczce i nieco skonych oczach, marzce ju wtedy o szczciu rodzinnym. No, i ja, Aka Dorabialska, ktrej pa-lio si w gowie i w sercu, tym sercu, ktre z mego ycia tak gwatownie chciaam usun.

    Charaktery nasze byy bardzo rne, lecz czyo nas silnie jedno: gbokie poczucie prawa do samodzielnego mylenia, moe nie tylko prawa, ale nawet obowizku. Stale byymy godne dyskusji i rezonowania. Mdra, wyrozumiaa Pani Prze-oona zorganizowaa nam nawet posiedzenia dyskusyjne, na ktre przygotowaymy referaty na dowolny temat. W czelu-ciach mojej biblioteki zachowa si do dnia dzisiejszego taki mj referat. Ma tytu: Modoci orla twych lotw potga". Tytu mwi sam za siebie. Rwaymy si do lotu. Przed nami stao ycie pene radoci i blu. Zgotowao nam pniej wiele niespodzianek. Kogo o to wini? ycie, czy nas?

    ;Ji jjc

    W trzynacie lat pniej, w roku akademickim 1925/6, ju jako doktr filozofii w zakresie chemii i asystentka Politechni-ki Warszawskiej znalazam si w Paryu. Odbywaam studia

  • o charakterze pracy badawczej pod kierunkiem tej sawnej Ma-rii Skodowskiej-Curie, ktra bya ideaem mojego dziecistwa.

    Maa, cicha uliczka Piotra Curie mieci kompleks budynkw Paryskiego Instytutu Radowego. Dzi s to obszerne pikne zabudowania, od razu rzucajce si w oczy. Wtedy, byy to skromne budyneczki: od frontu jednopitrowe laboratorium Curie z niewielk przybudwk na audytorium; z tyu w ogrd-ku maleka parterowa witynia radu", dwupokojowy do-mek do pracy z preparatami silnymi; dalej wiksze laborato-rium Pasteura do prac biologicznych i wreszcie w gbi Szpital. Ten teren to krlestwo Pani Curie, ywy pomnik jej dziaalnoci. W kadym zakamarku laboratorium ttni y-cie, rodzi si myl, sycha rnojzyczny gwar gosw, cz-sto podczas pracy zabrzmi piosenka francuska, portugalska, serbska, nie rzadko polska. (Nie aowaam sobie nigdy przy-jemnoci podpiewywania podczas pracy eksperymentalnej).

    A sama krlowa" jest nie tylko krlow nauki, ale i pro-stoty. Naturalna i skromna, cicho przesuwa si pomidzy pra-cownikami i rozpoczyna czsto rozmow, kadc rk na ra-mieniu ucznia. Bya wtedy u szczytu sawy, ale cay gwar ho-dw odbija si bez echa od cian pracowni.

    Gabinet Pani Curie wzbudza w nas nastrj powagi i ciszy. Wielkie biurko po rodku, kominek, ksiki. I atmosfera zadu-my, jakiego gbokiego wnikania w istot zjawisk.

    Do tej atmosfery wsun si wanie w roku 1926 go obcy: umiech mioci. Crka, a zarazem asystentka Pani Curie, Ire-na zarczya si z Fryderykiem Joliot, p rywatnym asystentem Matki. W pokoju laboratoryjnym obok gabinetu profesorskie-go moda para rozpoczynaa wsplne ycie i wspprac uwie-czon w dziewi lat pniej nagrod Nobla.

    Niekiedy wieczorami modzi zabierali auto na duszy spa-cer, a Pani Curie wracaa do domu pieszo. Cieszyam si z te-go, bo mogam J wwczas odprowadza. Byy to szczeglnie cenne dla mnie godziny. Nie mwiymy wtedy o energii pro-mieniowania radu. Zapytywaa o warunki rozwoju nauki pol-skiej, o stosunki na Politechnice Warszawskiej. W odrnieniu od olbrzymiej wikszoci profesorw rzadko mwia o sobie. W rozmowach naszych, jako stay motyw przewijaa si ts-knota do Polski. Pani Curie wiedziaa, e otrzymuj gazety z Warszawy. Szczeglnie w ma ju 1926 r. wypatrywaa ich nie-cierpliwie.

    Pewnego dnia pod wieczr weszam do gabinetu z Robotni-kiem" w rku. Pani Curie szybko zacza go przeglda. Po

    6

  • 1 \ V,

    chwili podniosa wzrok. Opara gow na rku i smutnym, w dal skierowanym gosem powiedziaa do siebie:

    Chciaabym umrze w Polsce... Wysunam si cicho z gabinetu. A e skoczy si ju dzie pracy, wyszam z Instytutu.

    liczny wieczr wiosenny skusi mnie, aby pj do ogrodu Luksemburskiego, zamiast do pustego pokoju hotelowego. Szybko przebiegam odcinek ulicy Gay Lussaca i znalazam si wrd drzew ogrodu. Niaki nawoyway rozbiegane dzieci do domu, ptaki szukay gniazd, zblia si zachd soca. Wy-szam ze szpaleru drzew i zalaa mnie czerwie nieba. Z boku nadpyway, jak stado abdzi, mae zotawe chmurki.

    - To samo soce wiecio dzi nad Polsk... I nagle ogarna mnie fala bolesnej tsknoty do kra ju . Pik-

    ny ogrd Luksemburski wyda mi si bezduszny, jak dekora-cja teatralna. Poprzez lata i kilometry myl pobiega szybko do Sosnowca. Zobaczyam siebie .w sali rekreacyjnej naszej Szkoy, w gronie dwunastoletnich dziewczynek na lekcji pie-wu. Pan Olszewski uczy nas na trzy gosy ludowej piosenki:

    Oj, ziemio, ty ziemio, sieroto, Jest w tobie i srebro i zoto, Jest w tobie dla wszystkich do chleba, Jeno ci miowa potrzeba.

    Obraz nie znika. Refren piosenki brzmi wyranie w mych uszach, wciska si w pami i serce. Chc si od niego uwolni. Powraca uporczywie wci i wci.

    Ziemio polska... ziemio moja rodzinna...

  • IZA WASILEWSKA-GADOMSKA

    WSPOMNIENIA (1908 - 1917)

    Rok 1908. Wrzesie. Na jednej z najbrzydszych ulic brzyd-kiego miasta Sosnowca pod nr 22 wywieszony szyld gosi, e tu si mieci 7 klasowa Szkoa eska. W klasach gwar go-sw dziewczcych, a raczej dziecicych nawet, bo klas jest do-piero cztery.

    W klasie wstpnej (od podwrza) ycie i nauk bierze si bardzo powanie. Chyba... e w czytance rosyjskiej wyduka si pod obrazkiem przedstawiajcym czowieka zapalajcego ulicz-n latarni fonarszczik zaygajet fonar"... t rudno wwczas nie chichota. Umiejtno czytania i pisania po polsku zgrubsza ju posiadamy w pocie czoa zdobywamy t sztu-k po rosyjsku, arytmetyk osadza nam tre zada przewa-nie mwica o winiach, cukierkach i ciastkach, robtki czyli tzw. sljd to bardzo przyjemne chlapanie w wodzie, w ktrej trzeba moczy jakowe yczko, aby nastpnie wyrabia z nie-go koszyczki paterafki", rogi obfitoci itp. fin de siecle'owe akcesoria.

    Robtek tych uczya nas niezapomniana p. Wyderko, kt-ra bya w szkole przez wszystkie lata przedwojenne i wojenne i midzywojenne, a do r. 1939.

    piewu uczy nas ks. Kowalski. By to przezabawny orygi-na, rozmiowany w polskiej pieni ludowej. Czy pamitacie go? Dzi zrobiby z nas pewno M a z o w s z e b o ju wwczas unoszc sutanny wykonywa wdziczne pas" dla unaocznie-nia nam jakiego rytmu. Wszystkie Zosie, ktrym si chciao jagdek i Wisy pod lasem i fu ja rk i za pasem dotd koja-rz mi si z t niecodzienn sylwetk.

    Pani przeoona bo tak si wwczas tytuowao dyrektor-k szkoy znaa swoje niezbyt liczne stadko na pami z imienia i nazwiska. Powicaa nam wiele czasu, na duych pauzach czsto zbieraymy si wszystkie i urzdzay popisy wokalno-muzyczne, nawet mnie najmodsz stawiano na krze-so, aby wysucha, jak to skowroneczek mie ptasz" rzuca ziemie nasze i leci w k r a j daleki. Przeoona graa i deklamo-

    8

  • Bogna Krasnodbska-Gardowska Krakw. Drzeworyt Szlembark" 57 r.

    waa razem z nami. Pamitam mwiony przez Ni jaki bar-dzo dugi wiersz, ktry wstrzsn moim siedmioletnim ser-cem. Zrozumiaam z niego, e matka-Polka zabija(!) swoje nie-mowl, aby uszo rk carskich siepaczy i wynarodowienia.

    Starsze koleanki gray na pianinie, przy czym najczciej zapewne robia to Liii Dorabialska, starsza siostra Aci. Nazwi-sko sistr Dorabialskich byo ju wwczas w naszym male-kim wiatku sawne: Liii graa na fortepianie, a maa Acia, zdradzajca niepowszedni inteligencj, z wielk energi de-klamowaa: pucu, pucu, chlastu, chlastu nie mam rczek je-denastu'.... Waciwie mam j w pamici tylko przy tym wiel-kim praniu". Lepiej pamitam Liii, bo w moim pojciu bya najliczniejsz dziewczynk, jak kiedykolwiek widzaam, wic uwielbiaam j pierwsz pensjonarsk mioci. Pierwsz i ostatni. Liii zostaa bez rywalki. W pniejszych latach ju si nigdy nie kochaam w koleankach. Nieyjca ju dzi

    9

  • Liii wyrosa na pianistk i profesora konserwatorium, Acia jest wysokiej miary uczon i profesorem politechniki. Moemy by dumne, e nigdy si nie wyrzeka naszej skromnej szkoy i za-wsze pamita, e stanowia je j pierwszy stopie do wiedzy".

    W tym pamitnym r. 1908 siedziaa w mojej awce Jacia Rosenberg. Jacia nie bardzo dobrze si uczya. Caa bya po-chonita pozaszkoln nauk muzyki. Z dziecinn dum chwa-lia si, jak to z drugiego pokoju potrafi nazwa kady ude-rzony klawisz i e profesorowie orzekli o niej, e ma such ab-solutny.

    Jacia wczenie znikna z naszej szkoy. Zobaczyam j do-piero w roku dwudziestym ktrym. Ja siedziaam na widow-ni, a Jacia na estradzie przy fortepianie. Powiedziano mi wwczas, e jest pocztkujc znakomitoci. Poznaam j od razu. Bya cakiem ta sama Jacia, tylko w dorosym wvdaniu. Co si z ni dalej stao? Czy zostaa w Polsce? Czy przetrwaa wojn? Nie wiem.

    Po roku buda" nasza przeniosa si na ul. Fabryczn (Ma-achowskiego) i zaja cae trzecie pitro duego naronego domu. Miaymy teraz widok na hady, a za nimi na bratni handlwk msk. Widok ten dostarcza nam przez dugie lata wielu atrakcji, bo chopcy na przerwy wybiegali a na hady, a my jak krlewny zaklte w wiey spogldaymy w d z tskn zazdroci.

    Same hady (wwczas mwio si hody") miay szalony urok. Trudno sobie dzi wyobrazi, e midzy ul. Maachow-skiego a Przemsz wznosio si nieregularne pasmo grskie'-, pokrywajce si na wiosn wt t rawk i zagbiowskim kwie-ciem. Mona byo wbiega pdem z pagrka na pagrek, upa-ja Si wiatrem, socem, wysokoci"! Tak, dla wielu z nas byy to jedyne gry", ogldane w okresie lat szkolnych.

    Do wojny 1914 r. czyli do klasy czwartej byo nas straszne mnstwo, tak e trudno by mwi o indywidualno-ci klasowej", cho ju w trzeciej przysza do nas Jzka Cza-janka i zagarna rzd dusz". Bya nad wiek rozwinita, egzaltacja walczya w niej o lepsze z nonszalancj. Terroryzo-waa nas strasznie. Imponowaa nam swoim ploretriackim" pochodzeniem", cho w klasie takich nie brako, ale adna nie umiaa tak piknie i burzliwie opowiada o wyczynach patrio-tycznych swych przodkw. Byy tam Sybiry i szubienice i sztandar, co pynie ponad trony" e ju nie wiedziay-my, gdzie si schowa z naszym burujstwem", ktre nam surowo wytykaa.

    10

  • Ta Jzka 3 maja 1913 r. po lekcjach zainicjowaa patriotycz-n uroczysto. Odczytaa (na klczkach) mickiewiczowsk litani pielgrzyma, a my (te na klczkach) dopowiadaymy

    Prosimy Ci, Panie". I tak modliymy si O wojn po-wszechn za wolno ludw".

    Skutki naszych mdw nie kazay dugo na siebie czeka. W rok potym miaymy wakacje popsute przez wzajemne pre-tensje pastw europejskich, a w rezultacie wojna powszech-na" dmuchna w nasz szko, jak olbrzymka w okwity dmu-chawiec i rozgonia nas tak skutecznie, e w klasie pitej spot-kaymy si ju w wybitnie zmniejszonym gronie.

    Nie wiem, czy dzi potrafi kto zrozumie, czym byy ww-czas dla nas, wchodzcych w modo, lata tamtej wojny.

    * * *

    Za szyldem Szkoy Handlowej" co nam w czasach zabo-ru zezwalao na nieco szerszy oddech krya si twierdza pa-triotyzmu. W tej handlwce" ju od pierwszej klasy nie wypuszczaymy z rk historii Polski. Uczyymy si jej co rok w coraz wikszym zakresie. Pierwszym podrcznikiem byy Dzieje Ojczyste", maa ksieczka, a i to sprawia nam wiele emocji, gdy niespodziewanie zawita inspektor z War-szawy, wysoki, szczupy, w granatowym fraku przy orde-rach" starszy pan. Ksieczka zapchana w najdalszy kt pulpitu i przywalona stosem zeszytw nie dawaa myli oder-wa od siebie, i nie wiem, czy potrafiybymy wyrecytowa bezbdnie wszystkie tytuy jewo sijatielstwa" caria, carycy, wszystkich ksiniczek i pociotkw, co wkuwaymy na pa-mi i byymy obowizane umie jak pacierz. Inspektor by wida kul turalnym czowiekiem: po pulpitach nie szpera, re-cytowania dworskich tytuw nie wymaga. Posiedzia chwil na lekcji i zdorowo rebiata" poszed sobie. Nie wiem, jak si zachowywa w starszych klasach, ale nie skrzywdzi ni-kogo.

    Pierwsz nasz nauczycielk jzyka rosyjskiego bya pani Gej de, agodna, otya i nieciekawa naszych wewntrznych przey. Na lekcje przychodzia w jasnych wieczorowych chyba toaletach, z mnstwem przypinanych lokw na gowie, spowita w pastelowe gazy (atwo sobie wyobrazi, jaka to by-a atrakcja dla nas).

    Po tej, bdzcej mylami wyranie poza nami i szko, tuciosze, dostaymy si pod opiek pani Koftunowej. To ju byo co innego. Donosw zapewne nie robia, ale wyczu-waymy w niej wrogie nastawienie. Nie moga si powstrzy-

    11

  • ma od rnych zoliwoci. Gdy przystroiymy klas barw-nymi reprodukcjami, przyniosa nam z niewinn min w pre-zencie" jeszcze jak charakterystyczn trojk" i kopulast cerkiew... ' |. j [

    Kiedy na lekcji geografii Rosji zdarzyo si, e Jzka nie umiaa nazwa rzeki, czy miasta na Syberii i nonszalancko wzruszywszy ramionami orzeka, e mao j to obchodzi, bo ona i tak tam nie pojedzie. Nu, da... brzmiaa wycedzona odpowied ty tam nie pojedziesz, ale moet byt' tiebia tam ktonibud i powizi o t ' " . Ach, jak zaciskaymy pici pod awkami.

    Proroctwo Koftunowej nie spenio si: Jzki nikt tam" nie zawiz, za to sama prorokini w par miesicy potem wiaa, gdzie pieprz ronie.

    Wprawdzie o udrko! tymi, ktrzy j wykurzyli byli germacy", ale... o szczcie niewysowione na czoo pogoni germancy' wysuwali chopcw z polskimi orzekami na sza-rych maciejwkach, chopcw, ktrzy wyszedszy z Olean-drw, z entuzjazmem pchali si w pierwszym szeregu, wcho-dzili w Polsk, wierzc, e toruj drog nie germancom" tylko Wolnoci.

    I zwaszcza w starszym spoeczestwie duo byo fermentu, goryczy i wydzierania wosw z gowy. Bo jake... Z Niem-cami?

    Nasza klasa nie miaa takich skrupuw, nie miaa ich klasa o rok wyej, nie miay pewno modsze. Czy jestecie w stanie zrozumie wy nasze najmodsze czym byo po 100-letniej niewoli zobaczenie na wasne oczy polskiego o-nierza z broni w rku? Och, mogli baja naokoo o wysugi-waniu si wrogiemu mocarstwu, o szalestwie niepotrzebnym. Nasze serca biy jednym rytmem z sercami szalecw. A rytm wystukiwa bezbdnie: za Polsk! za Wolno!

    W tym okresie bywa w Sosnowcu modziutki Stefan Sta-rzyski, pniejszy niezapomniany prezydent i obroca War-szawy. Przyjecha w mundurze legionisty on i jego dwaj star-si bracia, a duch i zapa by w nich ten sam, co pniej w strasznych dniach 1939 r.

    Starzyscy mieli w Sosnowcu blisk rodzin, kuzynk ich bya nasza rodzona" koleanka Jadzia Wicherska, prcz tego blisk rodzin by dom bardzo zaprzyjaniony z moimi ro-dzicami. Wic dlatego mogam urwa srebrny frendzelek z sza-bli wiszcej u nas w przedpokoju i przynie go w tryumfie do szkoy, a Jadzia przekazywaa kuzynom wyrazy arliwego uwielbienia od caej klasy.

    12

  • Pamitam te pogrzeb pierwszego polegego legionisty, spro-wadzonego przez rodzin do Sosnowca... W zewntrznej ka-pliczce przy kociku kolejowym wystawiono jego t rumn na widok publiczny. Chopiec po ekshumacji umieszczony by w trumnie z oszklonym okienkiem. Wraz z t umem Sosnowi-czan chodziymy go oglda... Do dzi pamitam ten wstrzs na widok brunatnej , zmienionej twarzy ludzkiej. Ju nie pa-mitam, ile nas tam byo wtedy, ale na pewno bardzo duo. Miaam potem nawet troch kopotu, bo wziam na pamit-k ' grudk ziemi z grobu, a grudka okazaa si kamykiem, wic spali nie byo mona a przecie nie mona byo wy-rzuci. Nie pamitam co ostatecznie (po latach) stao si z tym kamykiem, ktry spoczywa wrd moich skarbw" obok srebrnego frendzelka...

    Germacy" zreszt w porwnaniu do znanych nam z lat 3945 byli potulnymi jagnitami ' . Wic w szkole piewao si Rot" na cae gardo, wicio si wszelkie narodowe rocznice. ?

    Szumiao w nas mode wino wolnoci, czuymy j tu, tu i tylko nieszczsny pomyleniec mg nam to prbowa tuma-czy. Roznosiy nas strzeleckie piosenki, a nieuwiadomionym upostaciowaniem Polski walczcej" bya dla nas moda i liczna kapitanowa Berbecka, ktra uczya nas francuskiego. Wielkim szczciem byo znale pretekst, aby mc si we-pcha do mieszkania nauczycielki, gdy kapitan przyjeda z frontu. Raz nam si to z Bogn udao.

    Harcerstwo dziaao na terenie szkoy z podniesion przy-bic '. Wprawdzie prbowaymy tego przed wojn w paru klasach, przy czym kada klasa w tajemnicy przed drug, na wasn rk, bya to jednak tylko nieudolna zabawa w skau-ting". t

    Ale w r. 191516 miaymy ju szkoln druyn z druyno-w, absolwentk naszej szkoy, Jadzi Strzakowsk. Byy zbirki, gawdy, egzaminy na sprawno, ba! kontakty z War-szaw.

    Harcerstwo wanie zostawio naszej szkole trwa pamitk w postaci patronki. Bo druyna bya im. Emilii Plater. Jakie-go imienia moga by, gdy czasy uksztatoway nas na ama-zonki i jedynie dziewica bohater" zadawalaa nasze wyma-gania. Nie byo ani we koniunktury na Deotymy, Orzeszko-we, czy michowskie. W tym bojowym nastroju nie mogo nam wystarczy harcerstwo. Na terenie szkoy zaczo dzia-a POW i druga organizacja, stanowica zdaje si specjal-no' szk sosnowieckich K. K. M. P.

    13

  • IV 1 i

    m- $ 1iir.|g

    lit ' lilii BHRHH

    Jadwiga Maziarska: Zdemaskowana kryjwka rozbitka" 19 49 r.

    POW w szkole byo bardzo zakonspirowane i cho dzi mo-na by ju je zdekonspirowa, ja niewiele o tym mam do po-wiedzenia. Osobicie zostaem wcignita do KKMP. Ten srogi kryptonim tumaczy si jako Konspiracyjne Koo Mo-dziey Polskiej. Zastawiajc sieci wyprbowanym sposobem zwerbowano nas cztery (trzy z wyszej klasy i mnie). Pod straszliwymi przysigami zdradzono, e jest to midzyszkol-na, oglnopolska organizacja", e celem jej jest wojskowe przygotowanie modziey, oraz zbirka funduszu na skarb i wojsko. Czonkami pocztkowo byli tylko chopcy, ale doszli do wniosku, e trzeba wcign i dziewczta, przy czym zor-ganizowany ju przez nas d ' nie mg nawet podejrzewa, e mamy jak czno z msk szko. Bya to konspiracja co najmniej przez dwa r", a zdrada moga za sob pocign sprztnicie" z tego wiata. Tak nas przynajmniej zapewnia-no. My cztery wybranki (Ala Krakowiak, Zosia Stachlewska, Celma Sautei i piszca te sowa), zaszczycone zaufaniem Bo-gusia Ogazy vel Borelli ego, vel (jestem przekonana.1 twrcy i dyktatora KKMP, musiaymy te przej przeszkolenie woj-skowe. Wic one Borelli (w przyszoci oficer W. P.) mia dla nas wykady z regulaminu onierza piechoty (krlow wszystkich broni jest piechota"....). Musiaymy zna zasady

    14

  • strzelania z karabinu, sygnalizowa Morse'em, jak marynarz i strzela z rewolweru. Wstyd powiedzie, ale tego rewolweru

    dziewice bohatery" bay si niczym ognia i z wielkimi za-strzeeniami bray to" do rk.

    Do dzisiejszego dnia mao ktry z dawnych kolegw wie, z kogo skadaa si tajna inspekcja", ktra zawitaa na ich musztr, odbywajc si w murach opuszczonego folwarku na Sybirce pod Bdzinem. Cztery zakapturzone i zamaskowane postacie w czarnych pelerynach i wysokich pod kolana, sznu-rowanych na haki mskich butach (takie byy modne") wy-glday gronie i wzbudzay dreszczyk emocji. Byymy jed-na w drug wysokie i nikt si nie domyla naszej sabej pci", nawet Andrzej, przepuszczajcy nas na warcie, nie po-zna bkitnych oczu uwielbianej przez siebie Ali. Maskara-da? Skde. Kolega Borelli uzna, e musimy (musimy!) zo-baczy, jak si robi pluton z masy". No, chyba wszyscy ro-zumiej, e nie mogymy si bez tego obej?

    Tak wygldao przygotowanie wojskowe". A na skarb i woj-sko (to, co lada chwila miao by) zrobilimy loteri fantow. Ale w rezultacie twrcom KKMP zabrako oddechu, a moe przeszli do POW? nie wiem. Zrobilimy bardzo smutne likwidacyjne zebranie, gdzie na jakim stryszku, na wygwiz-dowie midzy Sosnowcem a Bdzinem. Zosta osad goryczy i rozczarowanie.

    Hej, B~ogusiu-Borelli! Gdzie si podziewsz? Czy oszczdzi-a Ci wojna? Gdziekolwiek jeste, ja Anna, Henryka Pusto-wjtwna pozdrowiam Ci z tych kartek.

    * * *

    Nie bd twierdzi, e to wszystko dawao najlepsze warun-ki do kucia lekcji, ja przynajmniej uwaaam wwczas nauk za spraw mniej wan. Jednak byli profesorowie, ktrych nie wolno byo zby byle czym. Po prostu adna z nas nie byaby sobie na to pozwolia.

    Nie sposb tu wymienia wszystkich naszych nauczycieli, cho na og lubiymy mniej lub wicej wszystkich. Lubiy-my (i bay si) powanego, piknego prof. Zillingera, lubiy-my pani Semmler, star, poczciw Niemk, ktra w czasie powstania lskiego zdaa egzamin ze swego przywizania do polskich wychowankw i interweniowaa bardzo dzielnie w pewnym wypadku. Nie mniej, gdy w klasie pitej kazaa nam, jako klasowe wypracowanie, napisa (anonimowo) Meine drei Wuensche", napisaymy jak jeden m" mniej wicej w sensie: po pierwsze, eby bya Polska, po dru-

    15

  • gie, eby bya Polska, po trzecie ditto, wzgldnie z warianta-mi, eby Niemcw diabli wzili i biedna nauczycielka z roz-pacz machaa rkami, bo chodzio jej o nasze prywatne" yczenia, a e chcemy Polski, to i tak wiadomo.

    Francuskiego mona si byo uczy z uczucia do wykadow-czyni. Za to do pani Zofii Kuliskiej nie mona si byo nie uczy. I nie tylko dlatego, e prcz algebry wykada bardzo ciekawie geografi Polski, ale dlatego, e bya nieodaowa-nej pamici, wybitnym pedagogiem, wartociowym czo-wiekiem. Zasady, jakie gosia, pokryway si cakowicie z Je j yciem. T nieprzecitn warto naszej nauczycielki odczuwaymy i umiay oceni.

    Drugim profesorem, ktrego sama osobowo zmuszaa na-wet najgorsze lenie i tpaki do nauki by Eustachy Ru-dziski, wykadajcy nam w szstej klasie chemi, fizyk i geologi. Wty, nerwowy, z oczami mistyka, ciemn brod i wosami sigajcymi konierza robi wraenie nieco nie-samowite. Podobno w kancelarii nie cieszy si specjaln sym-pati kolegw i koleanek. Za to, gdy wchodzi do klasy, by tylko nieskoczenie agodnym i cierpliwym nauczycielem, czo-wiekiem o pomiennej wymowie, wielkiej wiedzy i wielkim zrozumieniu modych. Podobno tej pomiennej wymowy" i siy swej sugestii uywa w celu uprawiania polityki. Moe w najwyszej (czyli sidmej klasie) u nas nie miao to miejsca ani razu. Natomiast jego wstpny wykad geologii, poetyczna wizja wszechwiata, porwa nas i upoi, tak e suchaymy z wypiekami na twarzy i tchem zapartym, wszystkiewszyst-kie. I nie byo rady. To by czarownik dusz modzieczych. Nawe z najwikszych osw wyczarowa dobre postpy w nauce.

    Rozstanie z nim opakaymy, usay kwiatami" i eby o nas pamita, wypisay dedykacj na wielkim, albumowym wydaniu Pana Tadeusza".

    Te kwiaty i ten Pan Tadeusz" przenosz mnie znw na in-ny temat, na sprawy ksztatujce duchowe oblicze szkoy. Su-rowym nakazem naszej przeoonej zabronione byy wszelkie skadki pienine, zwizane z obdarowywaniem profesorw, nie wolno byo dawa adnych podarunkw, a kwiaty tylko, o ile pochodziy z wasnego ogrdka". Obejmowao to w rw-nej mierze, a nawet jeszcze bardziej rygorystycznie dzie imienin pani Siwikowej. Zaoenie byo bardzo mdre i pe-dagogicznie uzasadnione, jednak cho ju wwczas rozumiay-my cakowt suszno tego zakazu, to c byo rob, gdy

    16

  • czuymy duszn potrzeb" zrobienia komu kwiatowej owa-cji?

    Teoria teori, a ycie ma swoje wymagania" tak zot myl uroni kiedy inny nasz profesor, zwany Serkiem", a mymy j skrztnie podjy i czstujemy si ni po czter-dziestu latach. Wic zgodnie z wymaganiami ycia' leciao si po sosnowieckich ogrodnikach, zakupywao snopy kwiecia, a potem byo wszystko z ogrdka"... No, bo i prawda.

    Jeli chodzi o oficjalne kontakty z modzie msk, byy-my trzymane bardzo krtko. Nie miaymy w szkole a n i r a z u wieczorku z chopcami. Zabawy" polegay na jakim szkolnym mniej lub wicej (przewanie mniej) udanym przed-stawieniu, na ktre nie wolno nam byo wystroi si w nic poza mundurkiem wzgldnie spdniczk z bia bluzk. Znacz-nie pniej, gdy szkoa bya pastwowa i komitet rodzicielski mia waki gos nasze modsze koleanki hasay w toale-tach ' u Staszyca. Za naszych czasw byo to nie do pomyle-nia. I jednak na og nie krzywdujemy sobie. Czasy niosy nam tyle innych wrae, nasze wczesne sympatie" w al-bumach wpisyway nam: ...lecz my przysimy, e Kra j zmartwychwstanie, a przysiemy, to zmartwychwsta musi!", Kto paasz kocha i ojczyzn kocha...' itp. hasa. Zreszt ba-wiymy si same doskonale. Gdy si zdarzyo, e jaka lekcja wypada, na wolne godziny przychodzia gdy miaa czas pani przeoona. Czytaa co gono, lub wioda z nami roz-mwki. Kiedy, pamitam, roztrzsaa z nami spraw koe-dukacji w szkole redniej. Byam wwczas zapalon zwolen-niczk koedukacji i przytaczaam ogromnie rzeczowe" argu-menty. Zarozumiao modoci jest bez granic. Zdaje mi si zreszt, e chyba wszystkie uwaaymy koedukacj za rzecz wspania. Gdy przeoona bya zajta i nikt nie mg do nas przyj, wwczas bawiymy si szampasko". Odgryway-my fragmenty widzianych przedstawie, np. Tamten" Za-polskiej wychodzi bardzo efektownie, oczywicie improwizo-wany i odtwarzany z pamici. Czciej urzdzaymy co w rodzaju teatrzyku pantomimicznego. Miaymy w swym gronie doskona komiczk. Wic klasa piewaa Posza Filis do ogrodu", a Irena robia do tego ilustracj mimiczn ku wielkiej naszej uciesze. Improwizowaymy te kino", a do-pki nas temperament nie podnis i nie robio si zbyt gono, mona si byo pysznie bawi. Nie mog si powstrzyma w tym miejscu, aby nie napisa, e Irena miaa malutkiego braciszka Tomka, ktry ju jako 4-letni brzdc gra ze su-

    17

  • chu na fortepianie obydwiema malekimi apinkami. Iren od szkoy dramatycznej powstrzymay zapewne wczesne przesdy' , ale Tomek wyrs na Tomasza Kiesevettera i chy-ba kady, kto si cho troch interesuje rodzim muzyk zna to nazwisko. Inny znw talent posiada brat Irki Landau. Zamawiaymy u niego malunki, ktre wykonywa widocznie atwo i z przyjemnoci odwrotn poczt". Temat by zreszt jeden: Beliniak, czy w ogle legun na koniu... Tyle, e Bogna np. potrzebowaa mie marzcego niebieskookiego blondyn? na zotym kasztanie, a Wanda ciemnowosego i ciemnookiego uana na skarogniadym. Chopak malowa od rki ideay" na piknych koniach, jeszcze dzi wydaje mi si, e te malunki byy bardzo dobre. Ju nie pamitam, ktra z grasujcych wwczas chorb unicestwia ten piknie zapowiadajcy si ta-lent. Zbolaa Irka prosia o zwrot wszystkich praca brata. Od-daymy.

    Zdawao si w owe lata, e s midzy nami wybitne indy-widualnoci, byymy niejak klas cudownych dzieci'. Ja-dzia Kachel robia doskonae tumaczenia z poezji francuskiej, Lilka Margosz miaa ostry dowcip i zacicie satyryczne, Wan-da Czajkowska piewaa, Irena Jung bya wszechstronnym naukowym geniuszem", a jednak tylko jedna nie zawioda pokadanych w niej nadziei, jedno tylko nazwisko reprezen-tu je dzi w Polsce nasz klas: Bogna Krasnodbska-Gardow-ska. Ocalia honor klasowy.

    Jako klasa stanowiymy demokracj doskona", bvymy wszystkie bardzo zyte i lubiymy si nawzajem, o adnych animozjach narodowociowych czy religijnych, o adnym numerus clausus' mowy u nas by nie mogo. A gdy przy-szy straszne lata getta warszawskiego, dwie z koleanek ocaliy trzeci, co jak wiadomo nie byo spraw ani atw, ani bezpieczn.

    O swojej klasie mona bez koca, w miar odlegoci lat zwiksza si perspektywa widzenia, ale chciaabym ju tylko z tego miejsca przeprosi nasz drog Pani Przeoon, ktra cae ycie nam powicia i wpajaa w nas zasady najbardziej miana ludzkich godne, ktra stworzya szko, w ktrej kole-estwo rozkwitao jak najpikniej, a wzajemne zaufanie wy-dawao si czym tak bardzo naturalnym. Wic chciaabym przeprosi w imieniu nas wszystkich za... rzeczy, o ktrych Pani o nas nie wiedziaa. I moe nie podejrzewaa nawet.

    A wic przede wszystkim za KKMP... i za te kwiaty z ogrdka".

    Wicej grzechw nie pamitam...

  • ELBIETA ZBIEGNIEWSKA-STANIKOWA

    CZAS ODBARWIA (19161924)

    Jak tu zacz? Moe tak: Odlege wspomnienia maj w so-bie co z uroku jesiennego dnia". A moe sowami poety: Po-lay si zy me czyste, rzsiste na me dziecistwo sielskie, anielskie, na moj modo...'. Ba, kiedy dziecistwo nie byo wcale takie sielskie, a modo, hm, nie wylatywaa nad po-ziomy. Za to wiek mski by istotnie wiekiem klski.

    Nale do pokolenia, ktre swj ywot dzieli wedug ponu-rej chronologii: przed pierwsz wojn wiatow, po pierwszej wojnie wiatowej, przed najazdem hitlerowskim na Polsk, w czasie okupacji, po zrzuceniu pierwszej bomby atomowej na Hiroszim... Licha to pociecha, e podobn rachub casu prowadz wraz ze mn miliony istot ludzkich, a wrd nich owe par dziesitkw dziewczynek", z ktrymi w czasie pierwszej wojny wiatowej rozpoczam po egzaminach wstp-nych nauk w I-ej klasie u p. Siwikowej, jak si wtedy po prostu mwio.

    Czy pamitacie Siwiczanki" ze starszych rocznikw ow kamienic z adnej strony niepowabn' mwic sowami eromskiego, stojc u zbiegu ulic Maachowskiego i Targo-wej? Szkoa zajmowaa w niej wwczas cae trzecie i p dru-giego pitra, a prowadziy do owego przybytku wiedzy dwie bramy. Z jednej schody wiody do wejcia frontowego. Tdy wkraczao grono profesorskie. My uczennice chodziymy ku-chennymi schodami prowadzcymi z podwrza.

    Lokal gimnazjum przerobiony by z kilku mieszka. Dugi korytarz biegncy przez cae trzecie pitro koczy si z jednej strony kuchni krlestwem wonych, pci eskiej rzecz jasna. Jedna z nich, to urzdujca do dzi na tym samym sta-nowisku, ale oczywicie w innym lokalu p. Stasia. Drugi ko-niec korytarza stanowiy zakamarki, suce niejednokrotnie za schronienie w czasie przerw dla przeczytania jakiej za-kazanej" ksiki albo dla poufnych zwierze i rozmwek. W miejscu, gdzie korytarz skrca pod ktem prostym, sta sup nie-sup, filar nie-filar, wok ktrego uprawiaymy

    19

  • podczas pauz szalone gonitwy z wpadaniem raz po raz na prze-chodzce korytarzem nauczycielki. Karccym, acz pobali-wym ich uwagom odpowiaday osupiae spojrzenia zatraca-jcych si w tej niewymylnej zabawie dziewcztek.

    Rzeczy i ludzie... Czasem te pierwsze lepiej si pamita. Gdy chc sobie przypomnie t lub ow koleank, ten albo inny epizod z ycia szkolnego, zawsze jawi mi si one na tle czy to jakiej klasy, czy sali rekreacyjnej i zarazem gimna-stycznej o skrzypicym parkiecie, czy ukrytego we wspom-nianych zakamarkach pokoju dla chorych" z ceratow ka-napk. Dlatego tyle miejsca powicam topografii owego za-improwizowanego pomieszczenia jednej z najlepszych szk rednich w Zagbiu.

    Na przykad schody. Frontowe wejcie, z ktrego korzysta personel nauczycielski, upamitnio mi si dwoma najwaniej-szymi w cigu omioletniego pobytu w szkole wydarzeniami. Tdy weszam z mam na pierwszy w yciu egzamin do I-ej klasy, tdy rwnie wyszam ze wiadectwem maturalnym w rku. wiadectwo byo dobre, gowa umeblowana ' porzd-nie, ale waciwego widzenia wiata w szkole nie zdobyam. To przyszo duo, duo pniej.

    Koleanki, ktre wraz ze mn w Rubikon przekroczyy, przypominam sobie po awkach" w smej klasie. W rodko-wym rzdzie przede mn siedziaa urodziwa Janka Chomen-towska, crka naszego szkolnego lekarza, Janeczka" z Dzi-kich Pl" jak sama o sobie i my o niej mwiymy, i Marysia Dojlido, w typie angielskich miss. Obok mnie liczna, drobna, zgrabniutka, dzi ju nieyjca Zosia Wiatrowska. Na ostat-niej awce Zosia Rosiakwna i Bogusia Sokoowska. W rzdzie przy oknach Krysia i Zosia Mejerwny, Irka Wciso, Marysia Podowska, Jadzia Latosiska. I wreszcie w rzdzie pierwszym od drzwi Janka Kamiska, Lodzia Dehnel zmara w czasie ostatniej woiny, Janka Nawrocka i Ala Tarachwna, Basia Ko-walska i Hala Noblin.

    Ale kogo mi w tym rachunku brakuje, o kogo jest by moe za duo. Okazuje si, e i przypominanie po awkach' zawodzi. A ju spord towarzyszek wstpnego egza-minu do I-ej klasy t rudno mi ktr wygrzeba z mrokw nie-pamici. Niech mi tego nie maj za ze... Ile ich si przesu-no w cigu omiu lat nauki mojej w szkole. Jedne zostaway na drugi rok w te j samej klasie, inne przenosiy si do innych szk, jeszcze inne koczyy na czterech lub szeciu klasach. Na ich miejsce przybyway nowe", budzce zazwyczaj cieka-

    20

  • Bogna Krasnodbska-Gardowska Krakw. Drzeworyt barwny: Jesie 56 r.

    wo i ywe zainteresowanie. Pamitam zwaszcza dwie pik-noci", ktre zabysy na krtko na horyzoncie szkolnym. Jed-na to Dziunia Plenkiewiczwna o zocistej czuprynie, niadej cerze i wspaniaych brzowych oczach. adnie rysowaa i nasz wczesny nauczyciel tego przedmiotu powiedzia z tej okazji, e Plenkiewiczwna to dobry nabytek ' . Niedugo tym na-bytkiem" si cieszy. Dziunia po roku czy dwch pobytu w gimnazjum przeniosa si gdzie indziej. Rwnie krtko po-pasaa w naszej szkole szafirowooka o dugich warkoczach Ha-lina Smoleska.

    Natomiast niezmiennie, rwno noga w nog" przechodziy wraz ze mn z klasy do klasy przez osiem lat: Krysia Mejer i Ala Tarachwna. Szlachetnie wspzawodniczyy wszystkie trzy o tytu prymuski w klasie. Uyam z ca wiadomoci sowa szlachetnie, bowiem w klasie naszej, a wydaje mi si, e w caej szkole panowaa w owych latach atmosfera

    21

  • I'

    rzetelnej, uczciwej pracy i sprawiedliwoci w ocenie wynikw osiganych przez poszczeglne uczennice.

    Za t sprawiedliwo i przyjazny jednakowy do wszystkich stosunek ceniymy zwaszcza pani Zofi Kulisk, ktra uczya nas geografii, niestety nasz rocznik tylko przez 2 lata w II i III klasie. Grona i wymagajca, ale bezwzgldnie obiektywna bya nauczycielka historii pani Pleszczyska. Wy-woywaa ,,do tablicy' gromkim gosem, ktry w pierwszej chwili poraa wadze umysowe. Ale uczya dobrze. Niemniej-sze zmiany, jak w zespole uczennic, zachodziy rwnie w gro-nie profesorskim. W cigu 8 lat nauki francuskiego miaymy a 5 nauczycielek. A ju absolutnie nie miaymy szczcia do fizyka. Ale oglnie biorc, wrd personelu nauczycielskie-go przewaay dobre siy pedagogiczne, pod ktrych kierun-kiem skorzystaymy wiele.

    Gdy byam w IH-ej klasie, skoczya si pierwsza wojna wiatowa. Z lat tej, pierwszej okupacji niemieckiej pozostao mi wspomnienie przede wszystkim godu. Na drugie niadanie zabieraam do szkoy butelk czarnej kawy i suchy o prze-dziwnie czerwonawym kolorze chleb, od ktrego n czer-nia. A przecie ojciec mj by nauczycielem szkoy po-wszechnej i nie zarabia najgorzej. Ale ywno bya wwczas na wag zota.

    Odzyskanie niepodlegoci w listopadzie 1918 roku, roz-brajanie onierzy niemieckich na ulicach Sosnowca, przeyo si w radosnym uniesieniu. Oczywicie my, mae jeszcze, nie rozumiaymy caej doniosoci wydarze historycznych.

    W wewntrznym yciu szkoy wiele si wtedy nie zmienio, chyba to, e wprowadzono zasad wyboru w nauce jzykw ob-cych. Mona si byo uczy albo niemieckiego albo francuskie-go. Olbrzymia wikszo uczennic wybraa wwczas francuski.

    A potem biegy lata podobne jedne do drugich, przynajmniej dla mnie. Pewnie, e dziao si wiele wanych rzeczy w kra ju i na wiecie i nawet w szkole.

    Ale w porwnaniu z dalszym yciem, ktre mnie i moim wspczesnym przynioso tak wiele zmian, mocnych przey i duchowych przeomw, wspomnienia z lat szkolnych, cho

  • ZOFIA FRANK

    TAJNE NAUCZANIE

    Ju w padzierniku 1939 roku sprawa nauki modziey szkol-nej staa si u nas jednym z najwaniejszych problemw ycia w nowej, wojennej rzeczywistoci. Jasnym byo, e na terenie Sosnowca wczonego do Ostoberschlesien" nie bdzie szk oglnoksztaccych dla polskich dzieci. Modzie po ukocze-niu czternastego roku ycia obowizana bya do rejestracji w niemieckim biurze porednictwa pracy, po czym otrzymywa-a nakaz pracy przewanie fizycznej, nierzadko w gbi Rzeszy. Rozpocza si gonitwa przeraonych rodzicw szukajcych pracy dla dzieci i moliwoci takiego zorganizowania ycia, by miaa w nim miejsce przerwana wybuchem wojny nauka.

    Co dnia u dyrektorki Janiny Strczyskiej, pocztkowo za-mieszkaej w dawnym mieszkaniu w gmachu Liceum, zjawia-y si dziewczta z bezradnym pytaniem: ,,Co z nami bdzie? Czy bdziemy si uczyy?". Dyrektorka nie moga niczego obieca, sama wkrtce powikszya szeregi winiarek w Ra~ vensbrueck, ale nie szczdzia wysikw, by wpyn na wpro-wadzenie adu i sensu w zagubione dni" szkolnego roku 1939/40. Podniesione na duchu odchodziy dziewczta z prze-konaniem, e sprawa lekcji jako si uoy. Tymczasem nie-zwykle starannie kompletoway ksiki szkolne, wymieniay je, lepiy, okaday i, jak umiay, przygotowyway do czekaj-cej pracy. Te drobne przygotowania nie byy robione bynaj-mniej dla zabicia czasu". Nie wiadomo skd zrodzona dojrza-o, przekonanie, e chodzi nie tylko o wasn nauk, ale o ja-k spraw o wiele wikszej wagi sprawiy, e kandydatw na komplety tajnego nauczania byo coraz wicej.

    Pocztek 1940 roku zasta ta jne nauczanie ju wcale dobrze funkcjonujce. Z koniecznoci trzeba byo unika staych form organizacyjnych. Wszystko odbywao si w rodzinnych koach, pod pozorem odwiedzin, prac fizycznych, sportu czy zabawy. Gotujc obiad pani profesorka" ledzia bieg zaj pisemnych, mae dzieci w wieku przedszkolnym, przebywajce w tym sa-mym pokoju czy kuchni, naladujc uczcych si naprawd, robiy to samo na niby", awka szkolna i tablica stay si nie-docigym marzeniem. Zdarzao si, e na dwik nieoczeki-

    23

  • wanego dzwonka, ksiki znikay ze stow, dziewczta chwy-tay za przygotowane szycie czy reperacje, chopcy z wiadrami w rkach wanie" wychodzili po wgiel do piwnicy czy po-chyleni nad szachownic udawali zaciekych graczy. Byo przy tym duo szumu i zabawy tylko nieliczni przeywali takie chwile na serio. To ci, ktrzy mieli za sob przeycia wojenne i zetknli si z brutalnoci Niemcw. Czasem nieszczcie przechodzio bardzo blisko. Danusia Paryswna bya wanie na lekcjach, gdy Gestapo szukao jej ojca i brata. Kiedy wr-cia, zastaa mieszkanie zapiecztowane: nie miaa ju ani do-mu, ani rodziny: zamiast ojca i brata zabrano do Owicimia matk i siostr. Komplety tajnego nauczania, pani profesorka i koleanki miay jej zastpi niemal do koca wojny cae zbu-rzone ycie rodzinne.

    Zdarzao si, e komplet przestawa nagle istnie. Sprawa bya zbyt ryzykowna, trzeba byo zaciera lady. Jednake nie odstraszao to innych. O kadej niemal porze dnia mona byo w skromnym mieszkaniu na poddaszu zasta Pani Profesork Barbar Zawadzk pochylon nad zeszytami, wyjaniajc niestrudzenie prawa fizyki czy twierdzenia matematyczne. Dzi jeszcze widz jasne w wietle lampy nad stoem twarze Je j uczniw, z ktrych wielu doprowadzia ju w Polsce Ludo-wej do matury: Zosia Rudzka, Marysia Czerska, Baka Goi-bion, Zbyszek Dembicki, bracia Uchnatowie i inni. Prawdzi-w wszechnic" tajnego nauczania w Sosnowcu byo mieszka-nie Pastwa Polaskich. Obonie chory od kilku lat by mgr Zdzisaw Polaski dusz ta jnej szkoy". Jako nieuleczalnie chory, przywizany do ka, sprawie nauczania powici si bez reszty. Tote osign wielkie wyniki, uznanie i szacunek rodzicw, mio i uwielbienie uczniw. Ile dziewczt i chop-cw zawdziczao Panu Polaskiemu ukoczenie szkoy red-niej! Nawet najgorszych wisusw umia okiezna, nie mona byo nie uczy si. wietny pedagog, wnikliwy psycholog umia znale drog do duszy dziecka, poruszy, wstrzsn i ukaza nauk jako najwysze dobro. Wpyw Pana Polaskie-go siga daleko poza czas trwania ta jne j szkoy. Wielu ucz-niw w latach 19451948 co na jmnie j raz w tygodniu odwie-dzao kochanego nauczyciela, ktry w ten sposb mg dalej wywiera wpyw na rodzaj zainteresowa, na samoksztace-nie i dorabianie si wasnej postawy yciowej. Poprzez ucz-niw trafiali do mgr Polaskiego nauczyciele pracujcy w no-wych warunkach polskiej szkoy, ju po wojnie. Ile cennych wskazwek, ile zapau i inwencji mona byo zaczerpn w roz-mowie z tym niezwykym czowiekiem!

    24

  • Idea tajnego nauczania staa si tak oczywista, e gdziekol-wiek tylko znalaz si czowiek majcy jakie takie przygotowa-nie zaraz skupiay si koo niego dzieci czy starsza modzie i rozpoczynao si t a jne nauczanie.

    Tak samo dziao si w Rabsztynie, miejscowoci pooonej na granicy Reichu i General Gouvernement. Od 1942 r. byo tam kilka kompletw, prowadzcy je podzielili si wedug spe-cjalizacji: mgr Grdecka uczya przedmiotw przyrodniczych, niej podpisana humanistycznych. Grupa dzieci (Ewa Gr-decka, Andrzej Kowalski, Jerzy Ufnalewski, Andrzej Zajc), ktra w tych kompletach zaczynaa nauk od 1-szej klasy gim-nazjalnej, dzi bez wyj tku ma za sob wysze studia i nie-rzadko odpowiedzialne stanowiska spoeczne. Uczyo si w tych wiejskich warunkach bez adnych pomocy szkolnych. Stare wydanie Literatury Niepodlegej Polski Ignacego Chrzanow-skiego byo podstaw nauki l i teratury staropolskiej ze wzgldu na zamieszczone w wyborze teksty. Prawdziwym skarbem by-y ksieczki obu serii Biblioteki Narodowej. Chodzio si na te lekcje do maego domu pod lasem, czasem przez pola na prze-aj, ukrywajc przed celnikami zeszyty i ksiki; opat za nau-k w wymiarze 18 g. w tygodniu stanowio 1/2 kg masa na miesic lub 1 1/2 1 mleka dziennie. Najwysz nagrod za do-br nauk bya przywieziona z Sosnowca ksika, z t rudem wydarta z zabezpieczonej w skrzyniach biblioteki gdzie w czy-jej piwnicy zdeponowanej. Sienkiewicz, Prus, Reymont i e-romski, Asnyk, Kasprowicz, Staff byli rozchwytywani jako nowoci" bezkonkurencyjne. Ale najwiksz poczytno-ci cieszy si Leksykon Trzaski i Ewerta. Stoi przede mn, jakby to byo dzi, Zbyszek Siniarski (dzi lekarz dentysta w Kluczach k-Olkusza) i wycigajc ukryte pod burk to-misko mwi: To najcudniejsza ksika, teraz ju wszystko mog wiedzie: co znaczy ekslibris i ekstrawagancja, i formizm i leukemia i... wszystko".

    Myli si Zbyszek choby na pami opanowa leksykon nie wiedzia, e wszystko" nie mieci si w adnej ksidze. Nie wiedzia te, e w tamto rano reprezentowa przede mn modzie caej Polski, modzie, ktra chciaa si uczy.

  • JADWIGA PERZANOWSKA-WICICKA

    CZAS GROZY

    Rok 1939. Wojenna zawierucha wstrzsa wiatem. Niemcy hitlerowskie id naprzd, siejc wok siebie poog i zni-szczenie.

    Wprawdzie Sosnowiec nie ucierpia jako miasto, ale faszyzm rozpostar nad nim swoje czarne skrzyda, zadajc ciosy mo-ralne.

    Wyrywali spord nas jednostki najlepsze, najbardziej war-tociowe, aby inne mniej odporne sparaliowa strachem ter-roru.

    Wychowanki naszej szkoy, w ktre wpajano ideay umi-owania Ojczyzny, godno i poszanowanie czowieka stany w pierwszej linii do walki z najedc. Nie przeraay ich aresz-towania, nie zaamyway si w czasie przesucha w gestapo, ani w wizieniach, a jak trzeba byo, skaday swe ycie w ofie-rze na otarzu Ojczyzny.

    Dlatego te w dniu dzisiejszym chciaabym wspomnie imiennie te, o ktrych mi wiadomo i zoy hod tym wszyst-kim koleankom, ktre swoj postaw i czynem udowodniy, e ideay wszczepione w modoci, potrafi wcieli w ycie.

    Z pomidzy nielicznych, ktre przetrway groz obozw kon-centracyjnych wiem, e s wrd nas kol. kol. Elbieta Zbieg-niewska-Stanikowa i Anna Truszkowska-Kuliniczowa.

    Kol. Elbieta zostaa w zimie 1943 roku wywieziona wraz z mem i matk. M jej czynny w konspiracji technik or-ganizacyjny Kom. P. P. R. zosta po 6 tygodniach stracony w Katowicach, ona za wraz z matk zwiedzia" kolejno trzy obozy pracy (Benschau, Katscher, Altenberg), skd dopiero 15 kwietnia 1945 roku oswobodzona przez aliantw powrcia do Zagbia wraz z transportem 100 kobiet przyczonych do transportu winiw rosyjskich.

    Kol. Anna Truszkowska-Kuliniczowa przebywaa prawie od pocztku okupacji do koca w Ravensbrueck, gdzie swoj po-staw agodzia okruciestwa obozu koncentracyjnego wrd wspwiniarek, podnosia je na duchu, pomagaa przetrwa Z pieka tego zostaa wyrwana dopiero przez Szwedzki Czerwo-ny Krzy.

    26

  • V

    Jadwiga Maziarska Krakw. W gbi wiata''.

    Niestety duga jest lista tych, ktrym nie byo dane docze-ka wolnoci, i tak:

    1. Prof. Anna Jodowska pada ofiar reimu hitlerow-skiego w Kielcach, w przededniu wyzwolenia.

    2. Ks. Pref. Maksymilian Binkiewicz zgin w Dachau. 3. Kol. Wanda Uicruewska cita w Mysowicach. 4. Kol. Zofia Kalabiska-Engelking zgina w czasie

    Powstania Warszawskiego. Pi , i H u l y i L - 2 7

  • 5. Kol. Faryaszewska zgina w czasie Powstania War-szawskiego.

    6. Kol. Lilka Fortunko rozstrzelana. 7. Kol. Danuta Faliska zagina w czasie Powstania

    Warszawskiego. 8. Kol. Anna Gsiewska zagina w czasie Powstania

    Warszawskiego. 9. Kol. Wanda Guertler rozstrzelana.

    10. Kol. Irena Klassa zamordowana w Owicimiu. 11. Kol. Anna Stefanowska polega jako czniczka

    w Powstaniu. Spord wielu nieyjcych koleanek, s taj mi przed oczy-

    ma dwa charakterystyczne typy, zdawaoby si kracowo od-mienne, Tereska Burdziska i Marysia Krause.

    Tereska, maa ruchliwa bruneteczka, o ywych, inteligent-nych czarnych oczach, tryskajca niefrasobliwym humorem, ulubienica koleanek tak modszych, jak starszych, gdy przy-szo ycie odda dla sprawy nie zaamaa si podczas ledz-twa mimo torturowania. Posza na szafot z godnoci Polki. Zostaa cita w Katowicach.

    Marysia Krause upostaciowanie Artemidy wysoka, adna blondynka, o duych niebieskich oczach, zagadkowym umiechu, z zadartym dowcipnie maym noskiem, nadajcym jej wyraz filuternoci i zaciekawienia. Obraz polskiej dziew-czyny, w ktrej Niemcy chcieli widze swoj Graetchen, obie-cujc Je j rodzinie wielke korzyci za cen przyjcia volks-listy". Nikt z Je j najbliszych si nie ugi, adne szykany nie wyrway polskoci.

    By to jedyny bodaje wypadek w Sosnowcu, e podczas re-wizji raniono miertelnie nasz bohatersk koleank. Nie za-znaa spokoju nawet w szpitalu, gdzie j odwieli gestapowcy i tam j jeszcze mczyli, chcc wydoby zeznania. Niczego nie osignli. >

    Marychna umara w strasznych cierpieniach w 8 godzin po aresztowaniu, nie wydobywszy z siebie nic, prcz sw: Je-stem Polk i ni pozostan".

    W tym samym dniu aresztowano jej rodzicw, stracono ich w obozie.

    * * *

    Wszystkie Koleanki, ktre posiadaj jakiekolwiek dane z martyrologii profesorw i wychowanek naszej Szkoy, pfo-szone s o zgaszanie informacji w czasie obrad Zjazdowych na pimie.

  • MARIA KLIMAS-BAHUTOWA

    PRZYGODA NA GRNYM LSKU Wszystkim Koleankom z mojej Szkoy

    Przed paru laty skusia mnie historia wcigna mi w ciekaw wczg, cierpliw i pracowit, ale pen osobli-wych przygd, z ktrych urosa dua powie. Zaczo si, jak zwykle, od drobiazgu: zetknam si w lekturze z biografi Niemca, ktry przed stu trzydziestu laty trafi na Grny lsk, do tarnogrskiej kopalni, biedny, prawie bosy, a wyrs na magnata z olbrzymim majtkiem, potnymi wpywam i szla-checkim tytuem za wszystkie zasugi, jakie zoy wobec swo-jego krla i sprawy pruskiej na naszej ziemi. Fortun te j miary urodzio si tu ta j w czasach budowy wielkiego przemysu spo-ro, t a jny rozkaz ministra hr. Redena torowa im drog, zanim mj bohater przywdrowa do Tarnowskich Gr. Ale w jego karierze mocn rol odegraa take kobieta, duo od niego starsza, bogata. I powiedzmy od razu pikna, nazywano j Kwiatem lska". Urodzia si w Czeladzi, bya on wro-cawskiego kupca, ktry osiad w odkupionych od jej rodzi-cw Miechowicach, dzisiejszej dzielnicy Bytomia. Cherchez la femme umiechniecie si? Oczywicie. Romans z yczliw dla modego sztygara on waciciela kopalni, maestwo z bogat wdow... Znane, ludzkie, powszednie? Naturalnie. Patrzyam na portert przyszego bohatera mojej powieci opinia pruska wystawia mu pomnik za budow niemieckiej potgi na naszej ziemi, na mojej ziemi... Obejrzaam portret kobiely, ktra oddaa mu serce i majtek, a wic decydujco popara jogo drog i co znacznie waniejsze prusk spra-wi; n.i Grnym lsku. Dosy wiedziaam o lsku, aby zro-zutnicc znat zenie tych faktw, za mao, aby podj ciar t.zw. pisarski.). /.mierzenia. Gdzie, w do mglistej mojej przy-szoci wi( 1/i.ilam miejsce na t powie o zoonej, t rudnej problematyce Kiedy? W moich warunkach zdrowiej, gdy nie planuj zby konkretnie.

    Zdarzyo mi i< e zaartowaam wrd kolegw: trafiam na prawie gotowy konspekt do historycznej lskiej powieci. I zdarzyo ;.ie .-o |>vl w rd nich pniejszy redaktor lskiego wydawnictw.1 I" \ pomnia mi, gdy ju nawiza kontakty

    29

  • B. Krasnodbska-Gardowska. witek"

    wydawnicze z wikszoci moich kolegw, o te j rozmowie. Po-wiedzia: Napisz dla nas t powie. Podpisz z nami umow. Ksik wydamy piknie". To naprawd porzdny czowiek i porzdny kolega, ale nie decydowaam si pisaam jeszcze Przedmiecie". Sign po celny argument, zaapelowa do mo-jego lskiego patriotyzmu". Tak doszo do umowy. Przygody zaczy si pniej, na tej drodze, ktr nazywamy zbieraniem materiau, studiowaniem, analiz, kiedy rodzi si, ronie, doj-rzewa artystyczna koncepcja.

    Nie twierdz, e wszystko, co w rezultacie mojej pracy opo-wiedziaam, byo wanie tak, jak ja to zobaczyam, kiedy za-nurzyam si w gbiny XIX wieku. Zanim jednak wybraam

    30

  • si na miechowicki zamek, zawaram rne znajomoci, bardzo szerokie i to take mog wyjawi rnojzyczne. Spoty-kaam ciekawych ludzi i ciekawe sprawy, ale prawda, mimo cierpliwych poszukiwa, ksztatowaa si trudno, obraz wia-ta powstawa powoli i opornie z okruszyn, jakimi dzielili si ze mn wspczeni i dawno ju nie yjcy, a rozwin si, peen ycia, ktre mi wcigno. Wtedy weszam tam. Na dugo. Kariera Franza von Winckler, pana na Miechowicach, waciciela Katowic, kopal, hut, pl i lasw na lsku? Wielki rozdzia z ycia kobiety, ktra mi take zainteresowaa, ostat-nia mio Marii z Domesw, potny dar, zoony w rce mo-dego mczyzny na jego wypraw po zote runo? To duo, ale nie wszystko, czym si zajam po drodze przez blisko trzy-dzieci lat XIX wieku. Byam na wsi, kiedy cholera zabijaa ludzi, ktrzy yli w ndzy przez lata, gdy rosy kariery prote-gowanych w imieniu krla.

    Po starym Bytomiu oprowadza mi sdziwy kupiec, ktry pamita i zapisa lata 18461848, swoje dziecistwo w tym miecie o bogatych polskich tradycjach patriotycznych. Byam na bytomskim rynku w marcu 1848 roku, gdy grnicy upom-nieli si o polskie sowo w szkole. Byo mi ciko, gdy konie pruskich uanw stratoway jednego z moich bohaterw. Od-wiedziam potnego Godul w jego czarnym domku", ktry do dzi stoi w Rudzie lskiej, poznaam Johna of Baildon i jego on, z domu Gally, gliwiczank, zaprzyjaniam si z Teodorem Kalyde, berliskim rzebiarzem z Krlewskiej Huty,, i z jego siostr, Alwin, pierwsz on Wincklera. Po-nury 'Grundmann, prawa rka Wincklera w sprawach olbrzy-miego majtku, podyktowa mi zgodnie z prawd, ale chy-ba wbrew swojej intencji niejedn stron z historii germa-nizacji na lsku. Otworzyam dla eksmarkietanki napoleo-skiej armii, sprytnej madame Kurczabus, gospod Pod far-tuszkiem" w zacisznej uliczce opodal bytomskiego rynku i w tej gospodzie, ktrej nie byo, u madame, ktr wymyli-am, wypiabym chtnie razem z jej gomi zdrowie naszych powstacw w listopadzie 1830 roku. W tumie ludzi, otaczaj-cym mi do dzi, na zawsze dla mnie ywym, bliscy mi byli zawsze ci, ktrym zleciam polskie sprawy. Ale i wrd przy-byszw na Grnym lsku z tamtych czasw znalazam war-tociowych ludzi. Nie potrafi ludzi pitnowa za metryk lub jzyk, ktrym mwi. Tym bardziej, e to postacie, z ktrymi przeyam rne ciekawe rzeczy. Bez wzgldu na to, co o tym pomylicie, licz to sobie na plus.

    31

  • Czasem wyjedaam ze lska. Z Mari Winckler, gdy y je j pierwszy m, do Parya w czasie Rewolucji Lipcowej, kie-dy studenci politechniki budowali z robtnikami barykady. By-am przed ratuszem, gdy stary Lafayette, owinity trjkoloro-w szarf, ucaowa Ludwika Filipa w oba policzki i w ten spo-sb mianowa go krlem. Towarzyszyam Wincklerowi w dro-dze do Berlina i w Karkonosze, do Anglii i do Styrii, nad rze-k Acho i je j dwa pikne wodospady w Gastein, wreszcie przez Austri i Wochy do Adelsberg, na wycieczk do sawnych od staroytnoci grot, gdzie nagle zmar. To byy odwane podr-e nie tylko dlatego, e odbywaam je najczciej romantycz-nym dyliansem, w ktrym obywatel drugiej poowy XX wieku czuje si przecie obco. Musiaam si uzbroi w odwag, ryzy-kujc w mojej powieci podre, do ktrych nie byam przy-gotowana przez t. zw. autopsj. Odrobina wyobrani w bagau jaki zebraam na moj drog, moga si okaza zawodna. Nie moja wina.

    Ostatnie sowo powieci nie zawsze znaczy, e autor uwaa prac za skoczon. Przepisuj, a to oznacza take ostatni re-dakcj. Zawsze pracuj dugo. Dzieci, dom, redakcja, l i teratu-ra troch sporo na jedn kobiet. Tym bardziej cieszy mi kady utwr, ktry udwign do koca. Tej radoci nie moe mi zepsu opinia biegych w krytyce, gdy zaczn bada na j -czciej bez narzdzi i way wartoci, ktrych sami two-rzy nie umiej. Zawsze jednak, ile razy si dowiaduj, e moja ksika yje wrd czytelnikw, e zdobya sobie sympa-tykw czy przyjaci, interesuje mi kady sd, bez wzgldu na to, ile w nim yczliwego uznania, a ile pretensji wszyst-kie s cenne, bo pochodz od waciwego adresata. Publikowa-am ju w prasie f ragmenty powieci, o ktrej wanie opowie-dziaam najbardziej wzruszajcym dowodem zainteresowa-nia by list od nieznajomej pielgniarki. Jeli to, co nazwaam moj przygod na Grnym lsku, bdzie dla wszystkich, kt-rzy j ze mn w lekturze przeyj, spojrzeniem w rne war-stwy naszej historii, opac mi si wszystkie t rudy wyprawy w XIX wiek. Nauczyam si sama duo przez cay ten czas, a cigle jeszcze lubi si uczy.