O WSZYSTK/EM WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA-SENSA · WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA-SENSA gromi ROK V. SOBOTA, 1...

8
Medern Wydanie D CENA POJEDYŃCZ. E6ZEMPL.8 <?/R DZIENNIK ILUSTROWANY DLA O WSZYSTK/EM WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA-SENSA gromi ROK V. SOBOTA, 1 SIERPNIA 1936 NR. 209 Trzy z nich uległy katastrofie Paryż, 31. 7. PAT. Havas donosi z Oranu, że z pośród sze' ściti 3-motorowych samolotów włoskich, które leciały z Sardynji do Maroka, trzy lądowały przymusowo w okolicach Oranu. Jeden z nich rozbił się w pobliżu M. Me- mours. Z pośród pięciu osób załogi dwie poniosły śmierć, a trzy zostały ranne. W samolocie znajdowało się 5 karabinów ma szynowych. Dwa pozostałe samoloty musiały lądo wać nie osiągnąwszy celu podróży — je den w pobliżu Oranu, a drugi przy ujściu rzeki Muluja. Pilot samolotu belgijskiego „Sabena , startując z Oranu do Marsylji, zauważył na morzu w odległości 80 kim. od Oranu wodnopłatowiec, w którym znajdowały się trzy osoby. Był to samolot włoski unoszo ny przez fale i, jak się zdaje, z zepsutym silnikiem. Zostały zaalarmowane pobliskie statki. Oran, 31. 7. PAT. Samolot włoski, który został zniszczo ny w katastrofie podczas przelotu nad Al gierem, spadł w pobliżu Saidya na granicy algiersko-marokańskiej. Był on naładowa ny, jak twierdzi Havas, bronią i amunicją. Z 5 osób, które się w nim znajdowały, 3 zostały zabite na miejscu, a dwie odniosły ciężkie rany. Drugi samolot włoski był zmuszony do lądowania w pobliżu Berka ne we francuskiej strefie Maroka. Osoby, które znajdowały się w tym samolocie, zo stały oddane do dyspozycji władz w Der kane. Casablanca, 31. 7. PAT. Potwierdza się wiadomość o wodowa niu dwóch hydroplanów włoskich z liczby 6-chi, które wczoraj rano przelatywały nad Saidya, lecąc z Sardynji do Maroka Hiszpańskiego. Jeden z tych samolotów kapotował, powodując śmierć 4-ch lotni ków. Dwóch jest rannych. Żandarmi areszotwali 6 -ciu pasażerów drugiego samolotu. Samoloty te należą do typu 3 -motorowych aparatów „Savoia- Marchetti“. Nie noszą one żadnych zna ków, ani numerów. Były zaopatrzone w u- rządzenie do rzucania bomb, ale nie za wierały amunicji. 4 inne samoloty zdołały przelecieć do Maroka Hiszpańskiego. „Wszystko Franco—“ Paryż, 31. 7. PAT. Korespondent „Petit Parisien", który znajdował się w Berkane w chwili kata strofy 2 -ch wodnopłatowców włoskich, donosi, iż z pod szczątków pierwszego z tych aparatów wydobyto 4 karabiny ma szynowe oraz znaczną ilość amunicji. 5-ciu lotników włoskich jest obecnie przesłuchiwanych przez władze policyjne w Berkane. Wyjaśniają oni, iż, wystarto wali z Sardynji, by przewieźć samoloty bombardujące i amunicję do Ceuty i Me- lilli. Jeden z lotników włoskich, rannych w katastrofie samolotu w Saidya podczas krótkiej agonji powtarzał kilkakrotnie sło wa: „Wszystko — Franco“, świadkowie katastrofy z trudem wydostali z pod szczątków strzaskanego samolotu zabitych i rannych. Znaleziono przy nich książeczki wojskowe i paszporty wystawione na na zwiska: pilota kpt. Gennari, pilota sierź, Zacaria Perrozi, Sigismondi Giovani i Ven turing Americo. Milicjanci „Frontu Ludowego” w Mądry cle prowadzą * tryumfem > prze* ulice miesi# schwytanego w jakiejś kryjówce oficera faszystowskiego Itóerpelatja w sprawie Hiszpanii w tem^ielsSeina narlam eacSe Deputowanych, min. Delbos wygłosił expose o sesji nadzwyczajnej Ligi Narodów, o konferen cji londyńskiej, zagadnieniu mandatów kolo- njąlnych, umowie austrjacko-niemieckiej 1 pla nach organizacji naddunajskiej. O wydarzeniach w Hiszpąnji min. Delbos oświadczył, co następuje: „Rząd francuski nie dostarczył żadnego sprzętu wojennego rządowi hiszpańskiemu i nigdy nie zamierzał go do starczać, pomimo sympatji, którą żywi dla le galnego rządu hiszpańskiego. Rząd francuski ubolewa, widząc wielki sąsiedni kraj, pogrążo ny w krwawym zatargu. Rząd francuski za chowa nadal najściślejszą neutralność“. Na zapytanie, jakie stanowisko zajmie Francja, jeżeli inne państwa nie zachowaj# neutralności, min. Delbos odpowiedział, że, je go zdaniem, niema co zastanawiać się nad tą ewentualnością, ponieważ pogłoski na ten te mat już zostały zdementowane przez Włochy. Rząd francuski jest przekonany, że żadne mo carstwo europejskie nie zechce wtrącać się do tego wewnętrznego zatargu. Gdyby miało być inaczej, rząd francuski zajmie wówczas stano wisko, ale dziś jeszcze nie może wypowiedzieć się na ten temat. W każdym razie rząd fran cuski uczyni wszystko, aby uniknąć wszelkich kompiikaeyj międzynarodowych w tej . spra wie, zastrzegając sobie całkowitą swobodę działania. Londyn, 31. 7. PAT. Izba Gmin uchwaliła jednomyślnie odro czenie sesji do 29 października z tern, że gdy by tego wymagała sytuacja, Izby zbiorą się wcześniej. Po tej uchwale przystąpiono do dyskusji o polityce zagranicznej. Noel Becker (Labour Party) mówił o wypadkach hiszpańskich. „Nie występujemy za tern, by rząd brytyj ski interwenjował w tych sprawach, ale żą damy, aby udzielono rządowi hiszpańskiemu wszelkich ułatwień, które mu się należą w myśl obyczajów i praw międzynarodowych. Żądamy, aby nie uznawano spiskowców woj skowych, i aby nie przyznano im prawa stro ny walczącej. Żądamy wreszcie, aby użyto wszelkich wpływów, by zapobiec interwencji innych mocarstw na rzecz dyktatury wojsko wej. Cala Izba —■ mówił poseł — ma informa cje o tern, że pewne mocarstwa udzielają po mocy powstańcom. Żądamy stanowczo o3 rzą du, aby przeciwstawił się tej interwencji, i by pamiętał, że legalny prezydent Hiszpąnji, wiel ki liberał i mąż stanu wraz ze swoimi stron nikami walczy o wielką sprawę wolności i de mokracji". Po zakończeniu Noel-Becker poruszył spra wę Gdańska, żądając, aby rząd zmobilizował obronę praw Ligi Narodów w Woinem Mie ście. Mac Even, konserwatysta, dowodził, że w Hiszpąnji walczą ze sobą skrajne skrzydła pra wicy i lewicy. Neutralność rządu francuskiego Starcie tłumu z policja p o d W a r s z a w « ! ; groźna postawa tłumu zagrażała życiu are- Pcryż, 31. 7. PAT. Na posiedzeniu komisji zagranicznej Izby nia Warszawa, 31. 7. PAT. Dn. 30 bm. we wsi Czoplowizna w gminie Wawer pijany robotnik cegielni, Szczepan Ten der zranił ciężko 2 innych robotników: Jaro szewskiego 1 Grzędę, na skutek czego tłum ro botników rzucił się na Tondera w celu doko nania samosądu. Tonder schronił się do po bliskiej stodoły, dokąd została wezwana poli cja z posterunku w Wawrze, która usunęła tłum ze stodoły. Podczas kiedy policjanci prowadzili skute go w kajdanki Tondera w celu odstawienia na posterunek, tłum w dalszym ciągu atakował aresztowanego i w pewnej chwili ktoś żelaz nym łomem ugodził go w głowę. Policja kilka krotnie dawała strzały w górę dla rozprosze- tłumu, gdy to jednak nie poskutkowało, ZAMACHOW IEC NA KRÓLA ANGIELSKIEGO $<«aii«Bł ip r a e d i s u d e m L o n d y n , 31. 7. PAT. Reuter donosi: Przed trybunałem sta nął ponownie Mac Mahoń, oskarżony o tt~ siłowanie dokonania zamachu na króla. Oskarżony oświadczył, że był areszto wany w roku 1933 pod 'zarzutem oszczer stwa. Skazany został na rok więzienia, lecz apelował, Wyrok skasowano i wypu szczono go na wolność po 3 i pól miesią cach więzienia. . . Mac Mahoń usiłował porozumieć się z ministrem spraw wewnętrznych Simo nem, aby uzyskać satysiakcje. Mac Ma hon wysłał petycie do króla Jerzego V., w której prosił o dochodzenie spowodu za. chowania sie 2-ch agentów policji śled czej. - ....... ...... ...... .................. Zmuszono go, jak zeznaje, do cofnięcia tych zarzutów. Mac Mahoń jeszcze raz oświadcza, że nie chciał wyrządńć królo wi żadnej krzywdy, a chciał jedynie zwrócić uwagę na swoje pretensje. L o n d y n , 31. 7. PAT. Po przesłuchaniu Mac Mahona proces odroczono do najbliższej sesji trybunału Z udziałem, przysięgłych. sztowanego Tondera, policja zmuszona była dać kilka strzałów do nacierającego tłumu, wskutek czego 3 robotników została : ranio nych. Są to: Jan' Kowalski — postrzał łokcia, Jó zef Milewski — postrzał ręki i .Walenty .Wło darczyk ■— postrzał płuca. Po opatrzeniu rannych przez lekarza ubez pieczała! społecznej, zostali oni przewiezieni do szpitala w Warszawie. Chirurg uinŁDaboizyńskiego Kraków, 31. 7. Tel. wł. Jak wiadomo, inż. Adam Doboszynski, przed aresztowaniem, został postrzelony przez przodownika policji z Zawoi t re wolweru w rękę. Rana przez pewien czas goiła się dość dobrze, jednak przed mniej więcej 10 dniami stan rany pogorszył się, przyczem inż, Do-boszyńskt odczuł bez wład palców, czego w początkowem sta- djum gojenia się rany nie było. Obrońcy inż. Doboszyńskiego Pozowski i Stypuł- kowski wnieśli przed tygodniem podanie do władz o zezwolenie na wezwanie do inż Doboszyńskiego chirurga. Władze u- dzieliły zezwolenia i właśnie w czwartek zbadał stan rany i poczynił odpowiednie zabiegi znany chjrdrg do.c, U.n, Jag, At* Nowicki, -

Transcript of O WSZYSTK/EM WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA-SENSA · WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA-SENSA gromi ROK V. SOBOTA, 1...

MedernWydanie D

CENA POJEDYŃCZ. E6ZEMPL.8 <?/R

DZIENNIK ILUSTROWANY DLAO W SZYSTK/EM

WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA-SENSAgromi

ROK V. SOBOTA, 1 SIERPNIA 1936 NR. 209

Trzy z nich uległy katastrofieParyż, 31. 7. PAT.Havas donosi z Oranu, że z pośród sze'

ściti 3-motorowych samolotów włoskich, które leciały z Sardynji do Maroka, trzy lądowały przymusowo w okolicach Oranu. Jeden z nich rozbił się w pobliżu M. Me- mours. Z pośród pięciu osób załogi dwie poniosły śmierć, a trzy zostały ranne. W samolocie znajdowało się 5 karabinów ma­szynowych.

Dwa pozostałe samoloty musiały lądo­wać nie osiągnąwszy celu podróży — je­den w pobliżu Oranu, a drugi przy ujściu rzeki Muluja. „

Pilot samolotu belgijskiego „Sabena , startując z Oranu do Marsylji, zauważył na morzu w odległości 80 kim. od Oranu wodnopłatowiec, w którym znajdowały się trzy osoby. Był to samolot włoski unoszo­ny przez fale i, jak się zdaje, z zepsutym silnikiem. Zostały zaalarmowane pobliskie statki.

Oran, 31. 7. PAT.Samolot włoski, który został zniszczo­

ny w katastrofie podczas przelotu nad Al­gierem, spadł w pobliżu Saidya na granicy algiersko-marokańskiej. Był on naładowa­ny, jak twierdzi Havas, bronią i amunicją. Z 5 osób, które się w nim znajdowały, 3 zostały zabite na miejscu, a dwie odniosły ciężkie rany. Drugi samolot włoski był zmuszony do lądowania w pobliżu Berka­ne we francuskiej strefie Maroka. Osoby, które znajdowały się w tym samolocie, zo­stały oddane do dyspozycji władz w Der­kane.

Casablanca, 31. 7. PAT.Potwierdza się wiadomość o wodowa­

niu dwóch hydroplanów włoskich z liczby 6-chi, które wczoraj rano przelatywały

nad Saidya, lecąc z Sardynji do Maroka Hiszpańskiego. Jeden z tych samolotów kapotował, powodując śmierć 4-ch lotni­ków. Dwóch jest rannych.

Żandarmi areszotwali 6 -ciu pasażerów drugiego samolotu. Samoloty te należą do typu 3 -motorowych aparatów „Savoia- Marchetti“. Nie noszą one żadnych zna­ków, ani numerów. Były zaopatrzone w u- rządzenie do rzucania bomb, ale nie za­wierały amunicji. 4 inne samoloty zdołały przelecieć do Maroka Hiszpańskiego.

„Wszystko Franco—“Paryż, 31. 7. PAT.Korespondent „Petit Parisien", który

znajdował się w Berkane w chwili kata­strofy 2 -ch wodnopłatowców włoskich, donosi, iż z pod szczątków pierwszego z tych aparatów wydobyto 4 karabiny ma­szynowe oraz znaczną ilość amunicji.

5-ciu lotników włoskich jest obecnie przesłuchiwanych przez władze policyjne w Berkane. Wyjaśniają oni, iż, wystarto­wali z Sardynji, by przewieźć samoloty bombardujące i amunicję do Ceuty i Me- lilli.

Jeden z lotników włoskich, rannych w katastrofie samolotu w Saidya podczas krótkiej agonji powtarzał kilkakrotnie sło­wa: „Wszystko — Franco“, świadkowie katastrofy z trudem wydostali z pod szczątków strzaskanego samolotu zabitych i rannych. Znaleziono przy nich książeczki wojskowe i paszporty wystawione na na­zwiska: pilota kpt. Gennari, pilota sierź, Zacaria Perrozi, Sigismondi Giovani i Ven­turing Americo.

M ilicjanci „F ron tu Ludowego” w Mądry cle prow adzą * tryum fem > prze* ulice m iesi#schwytanego w jakiejś kryjów ce oficera faszystowskiego

Itóerpelatja w sprawie Hiszpaniiw tem ^ ielsSeina n a r l a m e a c S e

Deputowanych, min. Delbos wygłosił expose o sesji nadzw yczajnej Ligi Narodów, o konferen­cji londyńskiej, zagadnieniu m andatów kolo- njąlnych, umowie austrjacko-niem ieckiej 1 pla­nach organizacji naddunajskiej.

O w ydarzeniach w H iszpąnji min. Delbos oświadczył, co następuje: „Rząd francuski nie dostarczył żadnego sprzętu wojennego rządow i hiszpańskiem u i nigdy nie zamierzał go do­starczać, pomimo sym patji, k tó rą żywi dla le­galnego rządu hiszpańskiego. Rząd francuski ubolewa, widząc wielki sąsiedni k ra j, pogrążo­ny w krwawym zatargu. Rząd francuski za­chowa nadal najściślejszą neutralność“.

Na zapytanie, jakie stanowisko zajm ie

Francja , jeżeli inne państw a nie zachow aj# neutralności, min. Delbos odpowiedział, że, je ­go zdaniem, niem a co zastanaw iać się nad tą ewentualnością, ponieważ pogłoski na ten te­m at już zostały zdementowane przez W łochy. Rząd francuski jest przekonany, że żadne mo­carstw o europejskie nie zechce w trącać się do tego wewnętrznego zatargu. Gdyby miało być inaczej, rząd francuski zajm ie wówczas stano­wisko, ale dziś jeszcze nie może wypowiedzieć się na ten tem at. W każdym razie rząd fran ­cuski uczyni wszystko, aby uniknąć wszelkich kom piikaeyj m iędzynarodowych w te j . sp ra­wie, zastrzegając sobie całkow itą swobodę działania.

Londyn, 31. 7. PAT.Izba Gmin uchw aliła jednom yślnie odro­

czenie sesji do 29 października z tern, że gdy­by tego w ym agała sytuacja, Izby zbiorą się wcześniej.

Po tej uchw ale przystąpiono do dyskusji o polityce zagranicznej. Noel Becker (Labour Party) m ów ił o w ypadkach hiszpańskich.

„Nie w ystępujem y za tern, by rząd b ry ty j­ski interw enjow ał w tych sprawach, ale żą­dam y, aby udzielono rządowi hiszpańskiem u wszelkich u łatw ień, k tó re m u się należą w myśl obyczajów i praw międzynarodowych. Żądamy, aby nie uznaw ano spiskowców w oj­skowych, i aby nie przyznano im praw a stro ­ny w alczącej. Żądamy wreszcie, aby użyto wszelkich wpływów, by zapobiec interw encji innych m ocarstw na rzecz dyktatury w ojsko­wej. Cala Izba —■ mówił poseł — m a inform a­cje o tern, że pewne m ocarstw a udzielają po­

mocy powstańcom . Żądamy stanowczo o3 rzą­du, aby przeciwstawił się tej interw encji, i by pam iętał, że legalny prezydent H iszpąnji, wiel­ki liberał i mąż stanu w raz ze swoimi stron ­nikam i walczy o wielką sprawę wolności i de­m okracji".

Po zakończeniu Noel-Becker poruszył spra­wę Gdańska, żądając, aby rząd zmobilizował obronę praw Ligi N arodów w W oinem Mie­ście.

Mac Even, konserw atysta, dowodził, że w H iszpąnji walczą ze sobą skrajne skrzydła p ra ­wicy i lewicy.

Neutralność rządu francuskiego

Starcie tłumu z policjap o d W a r s z a w « ! ;

groźna postaw a tłum u zagrażała życiu are-

Pcryż, 31. 7. PAT.Na posiedzeniu kom isji zagranicznej Izby nia

W arszawa, 31. 7. PAT.Dn. 30 bm. we wsi Czoplowizna w gminie

W aw er pijany robotnik cegielni, Szczepan T en­der zranił ciężko 2 innych robotników : Ja ro ­szewskiego 1 Grzędę, na skutek czego tłum ro ­botników rzucił się na Tondera w celu doko­nania samosądu. Tonder schronił się do po­bliskiej stodoły, dokąd została wezwana poli­c ja z posterunku w W awrze, k tó ra usunęła tłum ze stodoły.

Podczas kiedy policjanci prow adzili skute­go w kajdanki Tondera w celu odstaw ienia na posterunek, tłum w dalszym ciągu atakow ał aresztowanego i w pewnej chwili ktoś żelaz­nym łomem ugodził go w głowę. Policja k ilka­krotn ie dawała strzały w górę dla rozprosze-

tłum u, gdy to jednak nie poskutkowało,

ZAMACHOWIEC NA KRÓLA ANGIELSKIEGO$<«aii«Bł ip ra e d i s u d e m

L o n d y n , 31. 7. PAT.Reuter donosi: Przed trybunałem sta­

nął ponownie Mac Mahoń, oskarżony o tt~ siłowanie dokonania zamachu na króla.

Oskarżony oświadczył, że był areszto­wany w roku 1933 pod 'zarzutem oszczer­stwa. Skazany został na rok więzienia, lecz apelował, Wyrok skasowano i wypu­

szczono go na wolność po 3 i pól miesią­cach więzienia. . .

Mac Mahoń usiłował porozumieć się z ministrem spraw wewnętrznych Simo­nem, aby uzyskać satysiakcje. Mac Ma­hon wysłał petycie do króla Jerzego V., w której prosił o dochodzenie spowodu za. chowania sie 2-ch agentów policji śled­czej. -....... ...... ...... ..................

Zmuszono go, jak zeznaje, do cofnięcia tych zarzutów. Mac Mahoń jeszcze raz oświadcza, że nie chciał w yrządńć królo­wi żadnej krzyw dy, a chciał jedynie zwrócić uwagę na swoje pretensje.

L o n d y n , 31. 7. PAT.Po przesłuchaniu Mac Mahona proces

odroczono do najbliższej sesji trybunału Z udziałem, przysięgłych.

sztowanego Tondera, policja zmuszona była dać k ilka strzałów do nacierającego tłum u, w skutek czego 3 robotników została : ranio­nych.

Są to: Jan' Kowalski — postrzał łokcia, Jó­zef Milewski — postrzał ręki i .Walenty .Wło­darczyk ■— postrzał płuca.

Po opatrzeniu rannych przez lekarza ubez­pieczała! społecznej, zostali oni przewiezieni do szpitala w W arszawie.•Chirurg uinŁDaboizyńskiego

Kraków, 31. 7. Tel. wł.Jak wiadomo, inż. Adam Doboszynski,

przed aresztowaniem, został postrzelony przez przodownika policji z Zawoi t re­wolweru w rękę. Rana przez pewien czas goiła się dość dobrze, jednak przed mniej więcej 10 dniami stan rany pogorszył się, przyczem inż, Do-boszyńskt odczuł bez­wład palców, czego w początkowem sta- djum gojenia się rany nie było. Obrońcy inż. Doboszyńskiego Pozowski i Stypuł- kowski wnieśli przed tygodniem podanie do władz o zezwolenie na wezwanie do inż Doboszyńskiego chirurga. Władze u- dzieliły zezwolenia i właśnie w czwartek zbadał stan rany i poczynił odpowiednie zabiegi znany chjrdrg do.c, U.n, Jag, At* Nowicki, -

S tf. 2. i . S I E D E M G R O S Z Y ' N r . 2 0 9 — T. 8 . 36 .

Sobota I1 i

sierpnia ŁgH1936 g

Dziś: P io tra w okow. Ju tro : N. M. P . Anielsk. W schód słońca: g. 4 m. 19 Zachód: g. 19 m. 52 Długość dnia: g. 15 m. 30

Afera dewizowa na €?. Śląsku^ n n l f i o l / i ą i s f k a ___

Redakcja I admiftisteacja: K atw wie^ e&ca SoM esM ego 11* — tcL 349-81.

REPERTUAR KIN«KATOWICE. — S a lo w y : „F lip 1 F lap , Jako

indyjscy p iechu rzy" o raz drug i film „Zew k rw i" . Capitol: W esoły donżuan — w nadprogram ie B uster K eaton. Casino: 1) Pod dacham i W iednia i 2) Zuzanna idzie w św iat. Colosseum: H rab ina M arice. R lalto : Na zgliszczach szczęścia. Union: P io truś.

KATOWICE - BOGUCICE. A tlantic: 1) Jego ekscelen­c ja subjekt i 2) Bez honoru .

CHORZÓW I. Apollo: „ Ja k w slódm em n ieb ie" 1 „Zu­zanna idzie w św ia t“ . Rozy: „N ieustraszeni bohatero ­w ie" i „N iebezpieczna piękność". Colosseum: „Z apro­szenie do w alca" i Papua. R ialto: B al w Savoyu i Czło­w iek, k tó ry w rócił. D elta: M oskiewskie noce i O statni posterunek.

MYSŁOWICE. Casino: „O statn ia m iłość". Odeon: „K rw aw e p e rły " . Helios: „Sequoia“ .

SZOPIENICE. Colosseum: „M ali bohaterow ie" i nad­program .

PIOTROW ICE. Bletropol: Do 3 bm. „Zdobyć cię m u­sze" (Jan K ipeura) i nadprogram .

W IELKIE HAJDUKI. Śląskie: „Złotowłosy b rzd ąc"1 Noc w eselna. R ialto: „Ludzie w tu n e lu " 1 „M oje m a­rzen ie to ty ” .

ŚWIĘTOCHŁOWICE. Apollo« nieczynne. Colosseam« „G abinet figur w oskow ych".

ŚW IĘTOCHŁOWICE. Apollo: „N iew idzialny p ro ­m ień" i Schm eling ca Louis.

SZARLEJ. Apollo: „D ziew częta w m undurach”1 nadprogram .

RYBNIK. Helios: „K aprys pięknej p an i" i „W ładca m iljonów ". Apollo: Maks Schm eling ca Joe Louis i „Se­k re ty m arynark i w ojennej".

■ TARNOWSKIE GÓRY. Nowości: „C zarna p e rła " —1 „Człowiek w ilk" .

LUBLINIEC. Apollo: „W ładczyni L ibanu" i nadpro­gram .

RUDA SL. Apollo: „F räu le in D oktor“ 1 2 dodatki. P ias t: „Złotowłosy b rzdąc" i nadprogram .

MIKOŁÓW. A dria: „Miłość cygana" 1 bogaty nad­program .

NOWA W IEŚ. P iast: „Miłość w masce” 1 „T akie sądziewczyny".

KNURÓW. Casino: „Chu-Chin-Chau" i „B uster roz­daje m iljony". Śląskie: 1) A. B. C. Miłości i 2) U rojony św iat.

CHROPACZÖW. M etropol: „P ep i —• oberża pod b ia­łym koniem " i „Pojedynek ze śm iercią".

CZERWIONKA. Apollo« „N apad na Kongo" I nad­program .

BIERTUŁTOWY. Helios: „T ygrys P acyfiku" I „Kio- poty te lefonistk i".

RYDUŁTOWY, Polonia: „R aj na z iem i" i tygodnik Pata.

PSZÓW. Apollo: „S zanghaj" i nadprogram .

RADJO.Sobota, 1 sierpn ia 1936 r .

Katowice. 6.00 Pieśń: Kiedy ranne w stają zorze. 6.03 Muzyka poranna (płyty). 6.50 Tańce stylizowane — pły­ty (W -wa). 7.20 Dziennik poranny (W -wa). 12.13 Dzien­nik południow y (W -wa). 12.23 K oncert o rk ies try T adeu­sza Seredyńskiego (Lwów). 13.15 K oncert życzeń (pły­ty). 14.30 W ry tm ie w alca (płyty). 16.00 Recital forte­pianow y M arji Chasim (Łódź). 16.30 Recital śpiewaczy Mieczysława Perkow icza (W -wa). 17.00 „O tw arcieigrzysk olim pijsk ich" — transm isja z B erlina. 18.35 K oncert reklam ow y. 19.00 „N a swojską n u tę" — koncert w w yk. O rk iestry Kapeli Ludowej Feliksa Dzierżanow­skiego, oraz M arji M okrzyckiej — sopran i M aurycego Janow skiego — ten o r (W -wa). 20.45 Dziennik w ieczorny (W -w a). 21.00 Recital skrzypcow y Szymona Belina(W -wa). 22.25 W iadom ości sportow o z W arszaw y. 22.30 W iadom ości sportow e lokalne. 22.35 Muzyka lekka w w yk. Małej O rkiestry P . R. po dyr. Zdzisława Górzyń­skiego.

KATOWICE I POWIAT(K) RZEMIOSŁO NA WYSTAWIE META­

LOW EJ. Z okręgu Izby Rzemieślniczej w Ka­towicach zgłosiły swój udział w wystawie elektrycznej i m etalow ej w W arszawie 24 w arsztaty rzemieślnicze, których właściciele w ystaw ią wyroby metalowe począwszy od n a ­rzędzi, a skończywszy na m aszynach: ob ra­b iarkach elektrycznych, zegarach synchroni­zowanych itp. Reprezentowani są rzem ieślnicy z Katowic, Chorzowa, Mikołowa, Bielska i Cieszyna.

(K.) PO W RÓ T DZIECI Z JASTRZĘBIA,U rząd Opieki nad młodzieżą komunikuje, że chłopcy wysłani w dniu 8 lipca przez Miejski Urząd Opieki Społecznej na kurację do sana­torium w Jastrzębiu . Zdroju, w racają do Ka­towic w dniu 4 sierpnia br. Urząd Opieki nad młodzieżą zw raca się z prośbą do rodziców o przybycie d'o hali II dw orca w Katowicach o godz. 19-tej

(K.) DYŻUR LEKARSKI W KATOWICACH z ramienia Ogólno _ M iejscowej Kasy Chorych na miasto Katowice w niedzielę, dnia 2. bm, pełnią: Dr, Barański, Katowice, ul. W ojew ódz­ka 28 i Dr. Herlinger, Katowice, ul. Reymonta

(K.) WYCIECZKA ORGANIZACJI KATO­LICKO . NARODOWYCH Z MYSŁOWIC I O- KOL1CY. W niedzielę, 2. bm urządzają orga­nizacje; Ch, Dem., N P R , Ch. Z Z„ Kat. Tow : Polek przy NPR, Stow. P o w s t.‘i b . Żołn., Z * . Ha.ierczykow i Ch, Z. M, P-. „Odrodzenie*1 wy- cieczkę do lasu obok toru motocyklowego w Stadionie w Słupnie, Zbiórka o godz. 12,30 na Nowym Rynku obok restauracji p. Juranka, skąd nastąpi wymarsz z orkiestrą na czele — U czestników wycieczki uprasza się o przyby­cie na miejsc zbiórki o ile możności w mun­durach i strojach ludowych, W. lesie o rganu

Na Śląsku wykryto sensacyjną aferę ry trzymane są w wielkiej tajemnicy, bo- falszowania zezwoleń na przewóz dewiz, wiem spodziewane są liczne aresztowania. Ze względu na śledztwo szczegóły tej afe- Na zarządzenie sędziego śledczego

mm

Poświecenie kościoła w Ochojcu« » a a M x a a S e s i s ? w ü n i r s s e j b B z s i s i i e e l E i e l ® ?

W niedzielę 2 sierpnia br. odbędzie się zapowiedziana uroczystość poświęcenia kościoła prowizorycznego w Piotrowicach- Ochojcu, pod Katowicami. Uroczystego aktu poświęcenia kościoła dokona z po­lecenia J. E. Ks. Biskupa, Najprzew. Ks. Infułat Kasperliik, który powrócił już z urlopu. Pozatem spodziewany jest zjazd licznego duchowieństwa ze śląska.

Jak nas informują, w czwartek wydany został dekret biskupi, mianujący wyzna­czonego dla parafji w Ochojcu ks. Mateję Kuratusem parafji z prawem noszenia kołnierza proboszczowskiego. Pozatem do­wiadujemy się z Kurji Biskupiej, że nara- zie wydany został dekret tymczasowy o rozgraniczeniu obu parafij tj. Piotrowic i Ochojca. Właściwy dekret o ostatecznem rograniczeniu parafij ukaże się w naj­bliższym czasie po zakończeniu związa­nych z tern prac.

Przebudowa kościoła tymczasowego została już ostatecznie zakończona. Do przebudowanej hali dobudowano piękną wieżyczkę, w której został zawieszony ufundowany przez dobrodziejów dzwon. Równocześnie uporządkowano cały teren dokoła kościoła. Dzięki przychylności właścicieli terenu, dyr. Nogłych, Komitet

Kościelny uzyskał przed wejściem do ko­ścioła obszerniejszy teren, który otoczono płotem..

Komitet uprasza wiernych, by w dniu poświęcenia kościoła unikali ścisku i ułat­wiali duchowieństwu przeprowadzenie aktu poświęcenia. Z okazji niedzielnej uroczy­stości ustawiono 4 gustowne bramy tryumfalne.

W związku z uroczystością poświęce­nia Kościoła w Ochojcu, Komitet budowy Kościoła ustalił nast. program uroczysto­ści. O godz. 7 rano zbiórka organizacyj i obywateli Ochojca przed Restauracją p. Rygla w Ochojcu. O godz. 7.10 wymarsz do Kościoła Parafjalnego w Piotrowicach na mszę św. O godz. 9.45 przywitanie przyszłego duszpasterza parafji ocho- jeckiej na granicy Ochojca i Katowic. O godz. 10,15 uroczyste poświęcenie kościo­ła. Po poświęceniu uroczyste nabożeństwo w nowopoświęconym kościele. O godz. 13 zebranie przedstawicieli duchowieństwa, władz i delegatów organizacyj Ochojca na sali restauracji p. Rygla w Ochojcu. O godz. 15. Nieszpory w nowopoświęco­nym kościele. O godz. 16 przyjęcie dele­gacy} na probostwie w Ochojcu.

Zatarg na Kop. „Śląsk" i „Niamey"przedm iotem narad u Komisarza Hanrnfo,

W związku z zatargiem załóg kopalni „Śląsk“ i „Niemcy“ z dyrekcją księcia Donnersmarcka na tle niedotrzymywania warunków dla urlopowanych turhusowo robotników, odbyło się wczoraj zebranie załogowe na kopalni „Śląsk“, na którem uchwalono rezolucję, domagającą się do­trzymania ustalonych warunków, mianowi­cie deputatu węgla w ilości 800 kg., po­trącenia zaległego w turnusie czynszu mieszkaniowego w 12 miesięcznych ratach i zapłacenia składek do kasy chorych oraz do Spółki Brackiej za okres turnusu przez dyrekcję. Ponadto od władz domagają się robotnicy przyśpieszenia wypłaty zasiłków przez Fundusz Pracy dla urlopowanych turnusowo 150 robotników kopalni „Śląsk“, którzy zostali zgłoszeni 1 lipca,

a do dziś dnia zasiłku nie otrzymali. Zało­ga oświadczyła, że o powyższe żądanie gotowa jest rozpocząć walkę i korzystać przytem z każdego środka, stojącego jej do dyspozycji. W sprawie tej odbyła się w piątek konferencja u komisarza demo- bilizacyjnego z u d z ia łem gen. dyrektora m.ż*. Buzka, który zaprzeczył, jakoby przedstawiciel dyrekcji księcia Donners­marcka był poprzednio upoważniony do przyjęcia tego rodzaju warunków. Wobec stwierdzenia jednak, że uczestniczący po­przednio w pertraktacjach, inż Salamon, legitymował się nieograniczonem pełno­mocnictwem, uznano, że przyjęte przez niego zobowiązania są dla dyrekcji wią­żące. (AJS)

Sądu Okręgowego w Katowicach osadzo­no w areszcie śledczym obywatela angiel­skiego Anthony Charles Daniela, ostatnia zamieszkałego w Katowicach, przy ul. Wodnej. Aresztowany urodził się w Kana­dzie, a ostatnio w Katowicach udzielał lelc- cyj języka angielskiego. Pozatem areszto­wano kilka osób na terenie W arszawy, dokąd sięgają nici tej afery. (AJS)

koksowni z kasy pensyjnej Katowickiej Spółki Akcyjnej do Spółki Brackiej.

Robotnikom chodzi nietylko o różsicę stawek płac, ale chcą oni także ratować renty 730 członków kasy pensyjnej, którą w wypadku przeniesienia ubezpieczenia robotników koksowni „Florentyna“ do Spółki Brackiej, musianoby zlikwidować i ludzie ci po 30 latach opłacania skła­dek pozostaliby na starość bez zaopatrze­nia. Poza wszelkiemi dotąd poczynionemi krokami, rada zakładowa wraz z przed­stawicielstwem związków zawodowych zamierza przedstawić sprawę tego zatargu władzom, 3 lub 4 sierpnia. Robotnicy są zdecydowani przeciwstawić się zamierze­niom dyrekcji w sposób bardzo stanow­czy. AJS)

Pożar w DziedzicachZ Bielska donoszą: Dnia 29 bm. w no­

cy wybuchł pożar w budynku fabrycznym firmy A. Wilens i Ska w Dziedzicach, ni­szcząc dach budynku, wewnętrzne urzą­dzenia fabryki, zapasy surowca, oraz go­towego materjału. W akcji ratunkowej brały udział także straże pożarne z Dzie­dzic i Czechowic. Pożar powstał wskutek zapalenia się sadzy w kominie. Szkody wynoszą około 30 tys. zł.

©Śmiertelny skok

Przedpołudniem, dnia 27 ubm. w cza­sie kąpieli w stawie w Zawiści, 21-letni

■* Nowicki, zam. w Łaziskach Sre-a fiićh (ul. F a m a tir . 15 ). p o p is y w a ł s ię sk o - kami do stawu i upadł tak nieszczęśliwie, iż do m a i złamania kręgosłupa i zerwania mlecza pacierzowego. Przewieziony nie­zwłocznie do szpitala Sp. Brackiej w Mi­kołowie zmarł następnego dnia popołudniu-

tNowy spór w Koksowni Florcnlyna

I n t e r w e n c i a e a w S e a s S a ?Sprawa zatargu na koksowni „Floren- czas kiedy dotąd była ona koksownią hut-

tyna“ w Łagiewnikach, którą zarząd niczą i należała do huty „Hubertus“, zo- „Wspólnoty1 zaszeregował do rzędu zakła- stała ostatnio zaostrzona kwestją prze- dów ubocznych kop. „Florentyny“, pod- niesienia ubezpieczenia robotników tej

W piątek, dnia 31 lipca, po długolet­niej i ciężkiej chorobie opatrzony św. Sakram entam i zm arł w wieku 25 lat nasz ukochany syn i b ra t

$ 1 » . E e o n M u l i ł aharcerz m iejskiej drużyny w Rybnikuo czem zaw iadam iają strapieni

RODZICE I RODZEŃSTWO Pogrzeb odbędzie się w poniedziałek

dnia 3 sierpnia o godz. 8.30 z domu ża­łoby w Rybniku, ul. Zebrzydowska 31.

m m m m m

żuje się specjalną zabaw ę dla dzieci, W razie niepogody — Wycieczka odbędzie "się w na­stępną niedzielę, Pozatem wygłosi okoliczno­ściowe przemówienie b. poseł Broncel z Cho­rzow a

(Ki) POGRZEB ŚP . HELENY MAKÓW . SKlEj Z SZOPIENIC zmarłej tragiczną śmier­cią odbędzie się w sobotę, dnia 1, bm. o godz, 14-tej ze szpitala miejskiego w "Mysłowicach,

(K,) BUDOWA NOWEGO DOMU GMIN­NEGO W BRZĘCZKOWICACH. Z arząd Gmi­ny w Brzęczkowicach uzyskał ze Śląskiego Funduszu Gospodarczego pożyczkę w w ysoko , ści 20.000 zł, W związku z tern w najbliż­szych dniach przystępuje gmina do budow y no­w ego domu mieszkalnego

(K.) BUDOWA ULICY W BRZĘCZKOWI­CACH, Z przydzielonej subwencji Funduszu Pracy dla gminy Brzęczkowic, Z arząd Gminy rozpoczął budowę nowej ulicy. Dotychczas wykończono już 1200 m. tej ulicy Na budo­wę tej ulicy przeznaczona część ' funduszu z w łasnych dochodów pozabudżetowych. Przy robotach zatrudnieni są bezrobotni, (al)

CHORZÓW i OKOLICA(Ch.) Z HUTY „PIŁSUDSKI” . W związku

z uruchom ieniem walcowni w. hucie „Piłsud­ski“ , która była od 1930 r. nieczynna i obecnie została przebudow ana, zostanie przyjętych 60 nowych robotników . ■

(C h ) NIEBEZPIECZNY CZŁOWIEK. Do dyspozycji władz sądow ych w Rudzie został odstawiony 58-letni Ryszard Krauze z Rudy śl„ który dopuścił się gw ałtu na małoletniej i usi­łował wymusić jej milczenie groźbą zastrzelę, nia. Pow iadom iona policja znalazła w toku re­wizji u Krauzego nabity rewolwer, który skon­fiskowała. .(AJS),

(Ch.) RADA GMINNA W RUDZIE ŚL. JA R N O G Ó R S K IEuchwaliła ufundować 1 szybowiec i nadać mu nazwę „Ruda Śląska“ , oraz. oddać go do użytku szkolnictwa szybow cow ego. Pozatem Rada gminna uchwaliła zakupić parcelę pod budo­wę ośrodka zdrowia

RYBNICKIE_ (R.) UJĘCIE MŁODOCIANEGO ZŁO . DZIEJÄ. W mieszkaniu Jerzego H ergera w Rybniku — jak donosiliśmy — dooknano we w torek zuchwałej kradzieży Policja w toku dochodzeń przytrzym ała lSJletniego R. W . z Rybnika, który okazał się spraw cą tej kradzie- ży, W czasie rewizji, policja znalazła niety 1— ko skradzione Hergerowi przedm ioty, ale rze­czy, pochodzące z innej kradzieży, (k)

(R.) PRZED OTWARCIEM KOLEI RYBNIK — ŻORY. Prace przy budowie kolei Rybnik — Zory są już praw ie na ukończeniu. Nawierz­chnia do stacji G ierałtowice jest już gotow a, to też należy w najbliższym czasie spodziewać się otwarcia tego odcinku (k)

. (R.) KRADZIEŻ BENZOLU. W czasie re­wizji w mieszkaniu H erm ana Krakówki w Ka­mieniu w pow Rybnickim, policja znalazła wielką ilość benzolu pochodzącego z kradzieży, Krakówka i tow arzysze dopuszczali się od dłuż­n e g o czasu kradzieży większej ilości benzolu na szkodę zarządu dóbr w Rogowie. (k) „ „ ( R .) BANK LUDOWY W ŻORACH W WŁASNYM GMACHU. W tych dniach „Bank Ludowy'* w Żorach przeniósł sw oje biura z lo . kalu p Kasprowskiego (ul D rzew na) do włas­nego gmachu, przy ul Szeptyckiego (k)

(R.) ZWŁOKI W STAW IE. Dnia 30. ub. m. w stawie na łące Marcina Budnika w Gierat, tow icach znaleziono zwłoki Józefa Bańczyka, Śmierć miała nastąpić w skutek udaru serca! Zwłoki odstawiono do domu rodziców , „(k).

(T) KRADZIEŻ ZBOŻA. Z arząd dóbr hr. D onnersm arcka w Nakle pow iadom ił m iejsco­wy posterunek policji o kradzieży furm anki jęczm ienia, przygotowanego do zwiezienia z pola, przyczem jakkolw iek kradzież odbyła *ię za dnia, złodzieja nie zauważono. Policja ustaliła osobę sprawcy kradzieży, przyczem stwierdzono, iż dopuścił się jej z nędzy.

LUBLINIEC I POWIAT(L.) POŚW IĘCENIE SZTANDARU. Silny

oddział mężów katolickich w Lublińcu p rzygo . tow uje się do uroczystości poświęcenia sw ego sztandaru, które odbędzie się 6 w rześnia br, Będzie to już piąty now opoświęcony sztandar mężów katolickich od m aja br.

(L) DYŻUIt APTEK W LUBLIŃCU. W nie­dzielę, 2 bm. pełni dyżur „Apteka pod Orłem " przy ul. Lompy. Dyżur nocny w czasie od 1 do 7 bm. włącznie pełnić będzie „Nowa Apte­k a“ na Rynku, (pg)

(L) POBICIE NA ULICY. W nocy z 29 na 50 lipca br. -przyjechali sam ochodem ciężaro­wym z Częstochowy do Herbów Śląskich, n ie­jak i Łompierz Antoni, H adryś Franciszek i Seler W ładysław, wszyscy z Częstochowy. U da­li się oni do bufetu n a stacji w H erbach Sl., gdzie znajdow ali się: Bronisław Kozak z H er­bów Starych i Szczepan Sol uch z W ręczycy, pow. częstochowskiego. Po pewnym czasie, kiedy wszyscy wyszli na ulicę, H adryś ude­rzony został kaw ałem węgla w głowę. H adryś padł ciężko ranny na ziemię. Odstawiono go do szpitala, (pg)

N r . — i . 8 . 36 . . S I E D E M G R O S Z Y ' S ir . 3

J a k w magistracie m. Katowicf c r i b r o K o w a n o mm łapówki t a r i j f ?

W czoraj wypłynął na wokandę Sądu Okręgowego w Katowicach jeszcze jeden proces, odsłaniający skandaliczne stosun­ki w Magistracie m. Katowic.

Na ławie oskarżonych zasiedli b. funk­cjonariusze Urzędu Stanu Cywilnego w Ka­towicach: Stanisław Kwaśny i Wiktor Ga- wenda z Katowic, kupiec Józef Kucz i jego żona, Jadwiga z Katowic, oraz stenotypist- ka Helena Słomkówna z Szopienic.

W r. 1934 starał się niejaki Adolf Ro- senblum z Berlina, obywatel niemiecki, wy­znania mojżeszowego, o koncesję na wpro­wadzenie filmów polskich do Niemiec. Ro­senblum musiał się jednak wykazać aryj- skiem pochodzeniem. Wobec tego, że ślub brał w Katowicach, zwrócił się do Józefa Kucza z prośbą o wystaranie się dokumen­tu ślubu na którym zamiast wyznania moj­żeszowego wymienione miało być wyzna­nie ewangielickie. Należy zaznaczyć, że Rosenblum dopiero w kilka lat po ślubie zmienił wyznanie mojżeszowe na ewangie­lickie. Kucz przyrzekł się tern zająć i wszedł w kontakt z Kwaśnym, który wy­stawił początkowo oryginalny dokument, a dopiero później za namową Kucza, któ­rego przynaglał Rosenblum, przesłał Ku­czowi blankiety dokumentów ślubu, które wypełniła Słomkówna według wzoru, wrę­czonego jej przez Kuczową. Następnie Kwaśny przedstawił dokumenty do podpi­su urzędnikowi stanu cywilnego Sidle, który nie poznał się na fałszerstwie, po­czerń dokumenty odesłał Kucz Rosenblu- mowi. Kwaśny dostał za te manipulacje 500 marek niem., z czego 100 marek dał Gawendzie, który był pomocny w tej ory­ginalnej fabrykacji „aryjczyka". Sprawa wyszła jednak na jaw dzięki doniesieniu funkcjonarjusza Magistratu, Krawczyka, i Kwaśnemu wytoczono dyscyplinarkę, po­czerń zwolniono go z posady. Zwolniony został również Gawenda.

Na wczorajszej rozprawie trybunał w • składzie 3 sędziów zdecydował się słuchać oskarżonych pojedynczo.,

Więcej wódki - niż w knajpie!

Jako pierwszy zeznawał oskarżony Gawenda, który przyjęty został w r. 1934 do Urzędu Stanu Cywilnego w Katowicach,gdzie odpracował zasiłek, otrzymując 4 zł. dziennie. Gawenda zajęty był przepisy­waniem starych rejestrów, zaś Kwaśny wystawiał metryki. W maju 1934 r. za­czął przychodzić do Kwaśnego Kucz. W. tym okresie Kwaśny wraz z Kuczem wy­chodził często o 10-ej wzgl. 11-ej z biura I nie wracał więcej, upijając się w poblis­kiej restauracji gdzie śpiącego odnajdywał go Gawenda.

Pewnego dnia Gawenda znalazł na po­dłodze, obok śpiącego w restauracji Kwa­śnego list z konsulatu niemieckiego w sprawie metryki ślubu Rosenbluma. List ten nosił Kwaśny przy sobie przeszło 2 mie­siące. Innym razem Kwaśny, wyszedłszy z Kuczem, zatelefonował z restauracji do Gawendy, aby mu przyniósł 20 zł. z pod­ręcznej kasy. Gawenda, otwarłszy szufla­dę, w której znajdowała się kasa,, spo­strzegł list Rosenbluma z prośbą o zmianę wyznania na dokumencie. Zabrawszy 20 zł., poszedł Gawenda do restauracji, gdzie wręczył je Kwaśnemu, poczem pili wspólnie, przyczem Gawenda słyszał, jak Kwaśny umawiał się z Kuczem w sprawie wystawienia dokumentu w myśl życzeń Rosenbluma. Dalej zeznał Gawenda, że Kwaśny wysłał go pewnego dnia do Ku- czowej, która wręczyła mu kopertę zawie­rającą 300 marek. Kiedy kopertę z pie­niędzmi odebrał Kwaśny, rozgniewał się, gdyż spodziewał się większej kwoty. Po- zatem był Gawenda świadkiem, jak Ku- czowa wręczała Kwaśnemu 200 marek. Kwaśny awanturował się i dopiero po za­pewnieniu przez Kuczową, że to jest tylko zaliczka, uspokoił się. Przebywając na­stępnie wspólnie z Kwaśnym w restau­racji, Gawenda znalazł w swojej kieszeni

100 mk. Interpelowany przez niego w spra­wie tych pieniędzy Kwaśny, powiedział krótko: „ T r z y m a j p y s k “.

Charakteryzując stosunki w Urzędzie Stanu Cywilnego, Gawenda oświadczył, że zarabiając 24 zł. tygodniowo, zmuszony był przepijać 4 zł. Biegał po kiełbasę i wódkę. „Zresztą w urzędzie było więcej wódki, niż w restauracji“ — oświadczył Gawenda. Jeśli chodzi o Kwaśnego, to według twierdzenia świadka miał on być codziennie prawie nietrzeźwy.

„W d ob re; w ierze“Skolei zeznaje oskarżona Jadwiga Ku-

czowa, przyznając się częściowo do winy, lecz twierdząc równocześnie, że nie zdawa­ła sobie sprawy z karygodności postępo­wania. Działała zresztą „w dobrej wie­rze“, gdyż dążyła do tego, „aby polskie filmy wprowadzano do Niemiec“. Oświad­czenie to wywołuje ogólną wesołość na sali.

Oskarżona Helena Słomkówna zeznaje,że dokumenty przepisywała „z grzeczno­ści1 w myśl wskazań Kuczowej, która mia­ła ją zapewniać, że tak polecił przepisać dokument urzędnik magistratu.

Józef.Kucz tłumaczy się bardzo wy­krętnie, częściowo jednak przyznaje się do winy.

Natomiast główny oskarżony, Stani-- sław Kwaśny, wypiera się wszelkiej winy,' mimo obciążających go zeznań współ- oskarżonych i dowodów winy, znajdują­cych się w aktach sądowych, twierdząc, że w czasie, w którym wystawiono sfałszowa­ny dokument, był rzekomo na urlopie. Mimo konfrontacji ze współoskarżonymi, Kwaśny cynicznie nie przyznaje się do ni­czego.

Do utraty przytom nościZ zeznań świadków najcharakterysty-

czniejsze były zeznania b. inspektora i kie-

Zamiar zredukowania 120 urzędnikówz kopalni „Wspólnoty Interesów“

Według obiegających pogłosek dyrek- niejsze redukcje personelu urzędniczego, cja kopalń Wspólnoty Interesów zamie- które mają objąć ogółem około 120 osób. rza przystąpić do zmniejszenia swego Z kopalni „Mysłowice“ ma zostać aparatu administracyjnego po kopalniach zwolnionych 18 pracowników. (AJS) i w związku z tern przeprowadzić poważ-

Niefortunna ocieczKa groźnego bandytyw ,

W dniu 30 bm. w czasie doprowadzania do więzienia groźny bandyta i złodziej Edmund Pańczyk, po zdjęciu mu kajdanów w więzieniu, korzystając ze sposobności, zbiegł. Dozorca więzienny podczas po­ścigu dal do niego trzy strzały, które je­dnak chybiły.

Już za miastem przytrzymali Pańczyka żołnierze odbywający ćwiczenia. Pańczyk zamieszkiwał rzekomo w Nowej Wsi a po­chodzi z Opola. Odcierpiał on już kilka­dziesiąt lat więzienia a obecnie czeka go kara za włamanie. (k)

Rewolwer rozstrzyga sprzeczne rodzinnąK r w a w a i r a ^ e s S f a w S z a i w i e s i i c a d tW czoraj w godzinach południowych

rozegrała się w Szopienicach krwawa tra ­gedia rodzinna.

Między zamieszkałymi przy ul. Kra­kowskiej 17, Józefem Muelerem i jego żo­ną Martą doszło do gwałtownej sprzeczki, w toku której Mueler strzelił do żony z rewolweru, raniąc ją w czoło. K.ula utkwi­ła w czaszce.

Ciężko ranną Muelerową odstawiono do szpitala gminnego w Szopienicach. Ope­racji nie można było przeprowadzić ze względu na bardzo niebezpieczne położę- nie kuli.

Życiu Muelerowej grozi wielkie nie­bezpieczeństwo.

Bestialskiego męża osadzono w aresz­cie. (by)

Wslrzqsajqcy wypadek w KoszęcinieK łia s łr o la ln e s le łM w ybu ch a Korków w ręk a d z ieck a

buchu prawa rączka dziecka została w staszny sposób rozszarpana.

Ojciec przeraźliwie z bólu krzyczące­go dziecka odstawił chłopca natychmiast do szpitala w Koszęcinie, gdzie przystą­piono do częściowej amputacji ręki.

Wypadek ten winien być przestrogą dla rodziców dzieci, mających pociąg do niebezpiecznych zabawek, (pg)

Dnia 29 ub. m. około 15-ej 13 letni W alter Helwig z Koszęcina pow. Lubli­niec, udał się do piwnicy leśniczego Mu- niera, gdzie włożył do pudełek od zapa­łek 10 korków do straszaka, trzymając je w prawej ręce. Lewą ręką zaś Helwig zapalił pudełka.

Po zapaleniu pudelek nastąpiła nagle gwałtowna eksplozja, przyczem siłą wy-

Tragiczne skutki braku nadzorun e s d d z i e ć m i n a a f l ic a

W dniu 30 lipca b. r. jadący w stronę Mysłowic na motocyklu Piegzik z Imielina przy wymijaniu furmanki na ul. Krakow­skiej w Brzeczkowicach najechał na dwoje dzieci, które nagle wypadły spoza wozu. Spod motocyklu wyciągnięto pokiereszo­waną 4-letnią Waluschównę Marcelinę oraz 4 -letnią Kramarzównę Eleonorę, któ­ra oprócz ogólnych obrażeń doznała zła­mania ręki.

Dziewczynki przewieziono do szpitala Miejskiego w Mysłowicach, gdzie ze

względu na ciężki stan pozostawiono je pod opieką lekarską. Stan zdrowia Walu- schówny budzi poważne obawy. Również motocyklista nie wyszedł cało z wypadku i odniósł ogólne obrażenia. W toku do­chodzeń naoczni świadkowie zgodnie ze­znali, że w tym wypadku winy nie ponosi motocyklista. Ze względu na to, że Pie­gzik nie miał prawa jazdy i jechał na wy­pożyczonym motocyklu, motocykl policja zatrzymała celem oddania go właścicielowi z Katowic. (al)

równika Urzędu Stanu Cywilnego p.~śfflłe* tany, który stwierdził, że w urzędzie pano­wał zawsze niesłychany bałagan. Grano tam w karty i upijano się do utraty przy­tomności, tak, że zamroczonych alkoholem urzędników wynoszono do domów. Z tego powodu świadek mimo, że miał już nadzór nad 4 oddziałami, wyznaczony został na stanowisko kierownika Urzędu Stanu Cyw. O sfałszowanym dokumencie doniósł świadkowi funkcjonariusz Magistratu, Krawczyk. P. śmietana zameldował o tern podobno prezydentowi dr. Kocurowi, któ­ry przyjął go wyrzutem, że „zawsze ma ja­kieś żale“ i nie dał wiary jego doniesieniu.

Sym w y w yrokSad po przesłuchaniu kilkti innych

świadków i wysłuchaniu stron, wydał wy­rok, skazujący Stanisława Kwaśnego na 3 lata więzienia i 10 lat utraty praw oby­watelskich, Wiktora Gawendę na połtora roku i 10 lat utraty praw, Józefa Kucza i Jadwigę Kuczową na kary po 1 roku wię­zienia, przyczem połowę kary darowano na zasadzie amnestji. Helenę Słomkównę sąd uniewinnił.

Na Marginesie wczorajszego _ procesu dodać musimy kilka uwag, które będą właściwie powtórzeniem tego, co pisaliśmy ostatnio w związku z procesem b. funkcjo- narjusza Magistratu, Feliksa. Powtórzę-« niem w ostrzejszej formie, gdyż nie sposób już dłużej nie ścierpieć tej całej litanji bru­dnych afer. Poprzednie nasze uwagi w sprawie stosunków w Magistracie przyjęły władze miejskie dyplomatycznem milcze­niem. Zacięły się poprostu i milczą! Jak sfinks! Obywatele katowiccy mają prawo dopominać się wyjaśnienia pewnych ciem­nych stron gospodarki miejskiej. Mają do tego prawo i wyjaśnień tych się domagają.

Wobec konsekwentnego milczenia Ma­gistratu w tej sprawie zmuszeni jesteśmy przytoczyć następujący ustęp z wyroku Sądu Okręgowego w Katowicach z dnia 3. grudnia 1935 r. (IV. Ka. 636/35) w spra­wie o oszczerstwo z oskarżenia prywatne­go inspektora Pawła Fojkisa przeciwka inspektorowi Alojzemu śmietanie. Ustęp ten brzmi: j

„Natomiast dowód prawdy na zarzuty, podniesione przeciwko oskarżycielowi pry­watnemu (p. Fojkisowi), zdołał oskarżony (p. Śmietana) tylko częściowo przepro­wadzić, a mianowicie odnośnie do zarzu­tu, że oskarżyciel prywatny za wynagro­dzeniem przenosił żydów do nadkontyn- gentu. W szczególności z zeznań świadka, Kaźmierczaka Wawrzyńca, wynika, że os­karżyciel prywatny przybył do niego, gdy był jeszcze sierżantem w P. K. U. w Kato­wicach, w sprawie zatwierdzenia kate- gorji „C“ dla żyda — rzeźnika Nebla. Na zwróconą przez świadka oskarżycielowi prywatnemu uwagę, że nie ma to wpływu, oskarżyciel prywatny prosił go tylko o przyśpieszenie sprawy, na co świadek się zgodził. Po zatwierdzeniu kategorji „C“ dla Nebla, udali się do jego śniadalni, gdzie każdy z nich otrzymał 20 kilo wędlin, a oskarżyciel prywatny otrzymał nadto na boku od Nebla pieniądze, między innemi 20 i 50 złotówkę, z czego świadek Kazi- mierczak miał otrzymać połowę, jednak' oskarżyciel prywatny nic mu nie dał. Wszystkie ■ te świadczenia, jak zeznał świadek Kazimierczuk, były w związku z otrzymaniem kategorji „Ć". Wprawdzie sąd odniósł się krytycznie do zeznań św, Kazimierczuka, nie mógł jednak zeznaniom' tym nie dać wiary, ze względu na to, że zostały one potwierdzone częściowo przez innych świadków“. (W yrok ten został za­twierdzony przez Sąd Najwyższy w dniu 13. V. 1936 r„ 3. K. 198/36).

Łapownictwo zatem było. I co na to p. prezydent dr. Kocur wzgl. Magistrat, który, niejednokrotnie interpelowany w tych sprawach przez członków Rady Miej­skiej, oświadczał, że władze miejskie prze­ciwdziałają tego rodzaju aferom i wycią­gają jaknajdalej idące konsekwencje w stosunku do nieuczciwych urzędników?

Dlaczego nie wyciągnięto tych konsek- wencyj w stosunku do p. Fojk’sa?

Gdzie jest kontrola, jeśli w biurach Ma­gistratu mogły się odbywać libacje pi­jackie?

Niech sfinks nareszcie przemówi!

dziś o godz. 14,30Pamiętaj, W E R WIECZORNYU

C Z Y L I

41)STRESZCZENIE POCZĄTKU POWIEŚCI

Przy ulicy Aubry-Rzeźnlka w Paryżu m ieszkał 50-letni Jakób T ordler w raz z żo­n ą swą, Ju l ją , kobietą o ładnej tw arzy, lecz bardzo garbatą. — Pewnego czasu pan T ordler poważnie zachorow ał. Żona pragnę­ła jego rychłej śmierci, gdyż kochała się w kom iwojażerze, nazwiskiem Prosper Ri­vet. N askutek tego, że zapisane przez leka­rza lekarstw o wylewała, chory um arł. Domyślił się tego dr. Reynler, to też Ju l ja zasztyletowała go. Rivet dążył wtedy do za­garnięcia m ajątku Tordlerów 1 poślubienia Ich 18-letnlej córki Heleny. W realizow aniu łych planów pom agał m u przyjaciel Ter- vlen, k tóry nam ów ił Garbuskę, aby w ydala Helenę zamąż za Rlvcta 1 w ten sposób bę­dzie mogła zamieszkać pod jednym dachem ze swym ukochanym . G arbuska godzi się na to 1 opow iada o swym planie Rivetowi, uda­jącem u, że nic o tern nie wie.

— # a trz y tygodn ie to juz będzie skończone.

Z d arza ją się chw ile, z resz tą b a r­d zo k ró tk o trw ałe , k iedy energ ja .wstępuje naw et w słabych, odw aga i rozpacz w najtchórzliw szych . Chw ila ta n astąp iła dla H eleny , k tó ra po ­w sta ła drżąca.

— N ie! n ie! po s to k ro ć nie!.. •— w ykrzyknęła. — Ja zam ąż nie w yjdę nigdy , chyba, że dasz m i m atko , za m ęża tego , k tó reg o ojciec m ój w y­bra ł, tego , do k tó reg o serce m oje i dusza należą i należeć będą zaw sze!

T o ośw iadczenie, zam iast rozzło ­ścić G arbuskę, p rzy ję ła ta z b ezg ra­n iczną radością.

— R zeczyw iście, nie m am się cze­go lękać — pom yślała — ta dziew ­czyna będzie m iała do P ro sp e ra zaw ­sze w strę t... R yw alką m oją n ie będzie. .

P oczem dodała g ło śn o : M ogłabym ci energ iczn ie p rzypom nieć w y m ag a­n ia p rzyzw oitości ,ale pow iem ci bez gniew u, że w tw oim w ieku dziew czy­ny nie m ają p raw a m ieć w oli sw ojej, a w inny ślepe posłuszeństw o rodzi­com... P o w ta rzam ci, że za trz y ty g o ­dnie w yjdziesz zam ąż i że m ąż, ja ­k iego ci dam , je s t to nasz przy jaciel P ro sp e r R ivet.

H e len a nie m ogła się p o w strzy ­m ać od okazania odrazy.

— P ro sp e r R ivet! — odparła . — T en kom iw ojażer, k tó ry m ojciec mój p o g ard za ł za jego złe prow adzenie... człow iek co się upija... g ra w karty ... rozpustn ik ... O ! m oja m atko !

1— T o w szystko k łam stw a! P o- tw a rz !

_— O jciec m ój nie by ł ani kłam cą, ani po tw arcą.

— T ak , ale bardzo słaby na um y­śle... N ie w iedział, co mówi.

'— Z abraniam ci zniew ażać pam ięć m ego o jc a !

-— A! ty m i zabraniasz!..« S trzeż się !

Ju l ja T o rd ie r podniosła rękę gn ie­w nie.

H e le n a żyw o się odsunęła.— S trzeż się! — pow tórzy ła ję ­

dza. —■ Z ab iję cię!— Z abij m nie, jeżeli chcesz... J a

żyć nie p ragnę...•— Z aślubisz P ro sp e ra R ivet...'— W o lę um rzeć... Ö ! m oja m atko,

b łagam cię, nie m ów mi o tern m ał­żeństw ie , na litość, nie m ów mi o n iem ! — podchw yciła H e len a głosem zadyszanym , p rzery w an y m p rzez łka­nia. W iesz dobrze, iż kocham i że kochać będę zaw sze ty lk o L ucjana, k tó rem u oddałam duszę m oją całą i k tó rem u zaprzysięgałam n a tru m n ie b jc a : sam a m yśl k rzyw oprzysięstw a p rz e ra ża m nie, p rzejm uje zgrozą. M atk o ! b łagam cię na kolanach, nie bąd ź bez litości... uszanuj o sta tn ią w olę um iera jąceg o ojca... D aj mi L u - śjana... K ochać cię będziem y oboje.

Im bardziej łzy H e len y płynęły, im b ard z ie j n ieszczęśliw e dziecko b łag a­ło litości, tern bardziej nikła zazdrość G arbuski, tern bardziej w zm agało się jej postanow ien ie w ydan ia córki za P ro sp e ra R ivet, skoro te ra z pew na była, iż H elena nienaw idzieć będzie sw ego m ałżonka. B ez gn iew u więc, ale z zim ną k rw ią , jeszcze bardziej p rzeraża jącą , niżeli gniew , w y rzek ła :

— D ość teg o ! naw et zanadto ... Nic nie pom ogą tw o je łzy i fochy. Ta tak chcę, i nie m a m ocy ludzkiej, k tó rab y m ogła p rzeszkodzić tem u m ałżeń­stw u.

— T o m oje p ragn ien ie n a jg o rę t­sze — odpow iedział kom iw ojażer, nie bez zak łopotania .

— Zaledw ie m nie pan zna...— D osyć jednak , ażeby ocenić

zale ty pani.— P an nie m ożesz m nie kochać.M ałżeństw o z rozsądku w ięcej da­

je rękojm i szczęścia, niż z m iłości.— A leż ja pana nie m ogę kochać

i nie będę kochała nigdy.— N a to odpow iem : Skąd pani

w ie ?— K ocham innego... — w yrzek ła

zarum ien iona.

Panie! — zawołała — czy to prawda, że pan chce mnie poślubić?

H elen a p łakała zgnębiona.— M ój B oże! m ój B oże! — jąka­

ła z rozpaczy . — P ozw ól mi um rzeć... Śm ierć będzie p rzynajm nie j dla m nie w ybaw ieniem .

Ju lia T o rd ie r w zruszy ła ram iona-MVK .... - , < ’m i i s z e p ta ła :,.— , N o, i m am y m elo d ram at!

K ilka m inu t upłynęło. D ał się sły­szeć odgłos dzw onka, G arbusce zabiło serce.

— T o m oże być ty lko on — po­m yślała — o tw iera jąc drzw i od sieni.

R zeczyw iście to P ro sp e r dzw onił.— O na jest tu , — rzek ła doń po

cichu jędza.— P an n a H e len a? — zap y ta ł p ięk ­

ny kom iw ojażer. — Czy w ie o pani p ro jek tach ?

— W ie.— Z gadza się?— Za nic w świecie... M ów i, że

woli się zabić, niżeli ustąpić.— W ięc?.. — odezw ał się P ro sp er.Ju lia p rzerw ała mu.— W ięc — rzekła gw ałtow nie —

tern bardziej m usi to m ałżeństw o n a­stąpić. M am tw o je słowo, m ój P ro ­sperze.

-—• O biecałem i d o trzy m am : ale...— Żadnego a le !— H elena kocha kogo innego...— T ak , L u cjan a , spodziew aliśm y

się tego z góry.— Nic jej nie zm usi do zapom nie­

nia o nim.— A cóż nas to m oże obchodzić,

to w łaśnie u łatw i nam p ro jek t. M ał­żeństw o zaw sze będzie ty lko zam y­dleniem oczu ludziom .

— T o b iedna H elen a będzie zm u­szoną zostaw ać w fałszyw em położe­niu.

— M oże ją będziesz te raz żałow ał? Tą! Jeszcze czego? B ędzie nosiła tw o­je nazw isko i w cale nie będziesz jej unieszczęśliw iał, w ięc nam i nie będą już się zajm ow ali zupełnie... no chodź i odegraj jak m ożesz najlep iej ro lę konkuren ta .

G arbuska pociągnęła za sobą P ro ­spera, k tó ry pom im o pew ności siebie, m iał m inę nieosobliw ą, bo nie m ógł się pow strzym ać od uczucia w stydu za tak ą rolę w ohydnej kom edii.

H elena słysząc k rok i, podniosła głow ę a zobaczyw szy P ro sp era , k rzyknęła p rzes traszo n a :

— P an ie — zaw ołała — czy to pratyda, że pan chcę m nie zaślubić?

— T o ty lko zdaje się pani, że pa­ni kocha... T o w szystko czas zm ieni... zapom ni pan i o tern prędko..

— N igdy, n igdy , póki życia 1— T o ty lk o słowa.—- D la m nie to rzeczyw istość ... A-

dokąd L u c jan żyć będzie, jego ty lko będę żoną.

— M oże um rzeć.— O ! gdyby um arł, a g d y b y pan

trw a ł w sw ych p ro jek tach , a m atka bez litości narzu ca łab y mi sw oją w o­lę, m iałabym odrazę i p o g ard ę dla pana a w sw em sercu jedynie w spo­m nienie żyw e dla m ej m iłości. N ie, zw iązek ten by łby ohydnym , dom pański s ta łb y się piekłem , bo jąbym się zastrzeliła — m ów iła z dum ą peł­ną nienaw iści. — B łagam cię panie, miej litość nadem ną, daj się w zruszyć łzom m oim , nie czyń życia m ego nie- szczęśliwem .

— Przeciw nie, spodziew am się, że pani zapew nię szczęście.

— O ! jaki pan o k ru tn y , że m nie tak pan d rę c z y !

— Czyż to ok rucieństw o , g dy się p ragn ie być szczęśliw ym ?

G arbuska jak b y p raw ie nie słucha­ła prow adzonej rozm ow y, a jednak każde jej słow o spraw iało jej n iew y- słow ioną radość. Jed n ak że , w idząc, że scena trw a zadługo, p rze rw a ła ją rap tow nie .

— P ró żn e g ad an ie ! — zaw ołała. — K iedy ja jestem za tern, to m usi być tak i ani B óg ani diabeł, nie m o­gą mi przeszkodzić! P ow iedzia łam ci, że w ydam cię zam ąż. B ędziesz panią P ro sp ero w ą R ivet, i to nim trzy tygodn ie upłyną. A te ra z cicho!

H e len a w stan ie rozpaczy , n iem o­żliw ym do opisania, za łam yw ała ręce :

— O ! L u c jan ie ! L ucjan ie !... P rzy jdźże mi na pom oc, obroń m nie, bo zginę, w yjąkała. Z abiję się!

I um ilkła, rzucając na kom iw oja­żera spojrzen ie , pełne nienaw iści i w zgardy .

X V I— O ! nie w szy stk o p rzedstaw ia

się w ko lo rach różow ych w ty m in te­resie — rzek ł P ro sp e r R ivet do Julii T o rd ie r , k iedy drzw i się zam knęły za H eleną. — N iech djabli po rw ą teg o L u c jan a! C órka pani go tow a zrobić skandal w m erostw ie.

— Co za skanda l? — zapy tała Garbuska. A to jakim sposobem !

— M oże p o p ro s tu pow iedzieć: n ie t k iedy ją zap y ta m er, czy chce m nie po jąć za m ęża.

— E, teg o skandalu nie zrobi, od­pow iedzia ła Ju lia , — trzy m am y ją za jej w łasne słow a.

— Ja k to ?— Pow iedziała , że nie u stąp i, do­

póki L u cjan żyć będzie...— N o! przecież on ży je?— A leżeś sam odpow iedział p rzed

chw ilą : O n m oże u m rzeć! R ozu­m iesz?

P ro sp e r p rze rażo n y zb ląd ł i zapy­ta ł:

.—• Z b ro d n ia? — w y jąk a ł — m yśli pan i o zbrodni.

Ju lia w zruszy ła ram ionam i.— E ! k tó ż to m ówi o zbrodni!...-

— odrzek ła tonem drw iącym . Czyż zapom inasz o w ypadkach?

•— A pani liczy na w ypadek?— L iczę... — Ju lia T o rd ie r dodała

g łosem p o nurym i c ichym : — T ak , liczę na to , jak liczę na tw o ją m iłość!

P ro sp e r d rgną ł od stóp do głow y. T ak , n iezaw odnie, G arbuska p rzejm o­w ała go p rzestrach em .

— P ozw ólm y jej płakać... — rze­kła G arbuska. — T o przem inie .

Poczem zm ieniając to n i p rzez za­ciśn ięte zęby, d o d a ła : — A ! L u c jan zechce popsuć nasze p ro jek ty ! T ern go rzej dla n iego , to m u szczęścia nie p rzyn iesie .

T a k m ów iąc, Ju lia T o rd ie r za rzu ­ciła fu tro na ram io n a i w łożyła swój kapelusz.

— W ychodzi p an i? — zap y ta ł ją’ kom iw ojażer.

— T ak .— C z y m am na panią czekać?— N ie, bo m oja obecność m oże

dłużej po trw ać, co m oże by łoby za p rzy k re dla ciebie, m ój b iedny P ro ­sperze... P rzy jd ź na obiad... Jem y obiad o siódm ej, w yjdziesz ze m ną.

O boje opuścili m ieszkanie, a G ar­buska zam knęła drzw i na podw ójny spust. N a środku ulicy ro zsta ła się z kom iw ojażerem .

P rzy jac ie l daw nego dep en d en ta n ie cieszył się zupełnie spokojem m y­śli. Zaczął się lękać, czy nie w dał się w sp raw ę n a jeżo n ą p rzeszkodam i p raw ie n iepokonalnem i.

— G dybym m iał choć połow ę te ­go, co mi ta w a rja tk a p rzyob iecała , m ów ił do siebie, kpiłbym sobie z te ­go m ałżeństw a. A le tym czasem je­s tem goły, ty lko m am nadzieję, co znaczy b ardzo n iew iele! L epszy w ró ­bel w garści, niż k an a rek na dachu... P rzysłow ie m ów i słusznie i trzeb a bardzo przysp ieszyć sp rzedaż ty ch posiadłości, k tó re G arbuska daje mi jak o p o d arek ślubny. Z obaczę się z T e rrien em i po radzę się w e w szy st- kiem .

I P ro sp er oddalił się w innym k ie­ru n k u w prost przeciw nym , niż jy ja ­kim szła Garbuska.

T a z brw iam i zm arszczonem i, 3S oczym a, pełnem i b łyskaw ic, szła kro­kiem szybkim na u liaę Verriere. Pro­jek ty złow rogie p rzeb ieg a ły jej przez m yśli. Szła do Jó zefa Terrien, sw e­go doradcy.

, Młodzieniec, zobaczyw szy ją;, nie m ógł się pow strzym ać od okrzyku zdziwienia.

— A ! — zaw ołał, — to pani je s t, bardzo proszę.

—• T ak , ja jestem , odparła w dow a.— Cóż pan ią sp ro w ad za?— P rzy ch o d zę po rad ę do pana.■— Gzem m ogę służyć?— Z araz się pan dow ie — w y ją­

kała skw apliw ie. — S praw a, o k tó re j mi pan doradzał.

— I cóż?— A ! rezu l ta ty nie są ta k dobre ,

jak się pan spodziewał.

(Ciąg dalszy nastąpi)

N r . 2 0 9 — i . 8 . 36..„ S I E D E M O R O S Z Y “ « r . S

■ ■!■■■................. i

Niemcy nareszcie odpowiedzą ggjMi® z« a i® r® $ zesii® p ® m ® lw l i s l s c a r i i ^ i i s l s i c l a

p ż 31 7 PAT gorycznie sprawę traktatu francusko- że rząd niemiecki przyjmie wprawdzie za-Koresnondent" berliński „Journalu“ do- sowieckiego i będą żądać albo anulacji te- proszenie na konferencję, ale będzie się

nosi na podstawie informacyj z dobrze po- go traktatu, albo przynajmniej poważnej starał odroczyć termin jej zebrania conaj- informowanych źródeł niemieckich że rząd rewizji. Jednocześnie „Oevre“ zapowiada, mniej do początku października.

godnia odpowiedzi przychylnej na zapro-

S S E S S I Z a s t a n a w i a i a t e z j a w i s k osformułowana w sposób pojednawczy.Korespondent „Journalu“ zapowiada w dal szym ciągu, że rząd niemiecki weźmie udział w tej konferencji z zamiarem zawar­cia dwustronnych aktów o nieagresji z państwami zachodniemi, że jednak utrzyma kategorycznie- wrogie stanowisko wobec wszelkich propozycyj udziału Rosji So­wieckiej w projektowanych rokowaniach.

Niemcy, pisze korespondent, którzy szczególnie po wydarzeniach hiszpańskich nie wierzą w to, ażeby polityka sowiecka była tylko defenzywną mają zamiar posta­wić w czasie konferencji brukselskiej kate-

Miasto Watykańskie, 31. 7. KAP.L u d n o ść n a jb liż sz y c h oko lic R zym u po ­

ru s z o n a z o s ta ła o s ta tn io n iezm ie rn ie z a - g a d k o w e m z jaw isk iem , k tó re w ty ch d n iach m iało m ie jsce w n iew ie lk ie j w iosce S ab in o w d iecez ji R ieti w o d leg ło śc i około 100 km . od R zym u.

Afera ParylewitzoweiKraków, 31. 7. Teł. wł.J a k w ia d o m o , p ro w a d z ą c y ś le d z tw o

p rz e c iw k o W a n d z ie P a ry le w ic z o w e j sęd z ia K o ru siew icz p o w ró c ił do z d ro w ia i o b ją ł d a lsze d o c h o d z e n ia . W n ie k tó ry c h k o łach w y ra ż a ją o p in ję , że p rzew iez ien ie P a ry le - w iczo w ej i F le isc h e ro w e j do K ra k o w a n a ­s tą p iło w z w ią z k u z z a sa d n ic z y m z w ro ­tem w ś le d z tw ie i ro z sz e rz e n ie m d o ch o d zeń n a s z e re g in n y ch o só b . J a k p rz y p u s z c z a ją , o b ro n y P a ry le w ic z o w e j p o d e jm ie się z n a ­ny a d w o k a t S zu rle j z W a rs z a w y . F le isch e - ro w ą m ia łb y b ro n ić ad w . A rno ld , a k u p ca H o le n d ra a d w . Ja n B a d e r . N a ra z ie n ic się nie m ów i o m ie jscu i te rm in ie p ro c e su s ą ­d o w eg o , w cza s ie k tó re g o m ia ły b y o d p o ­w ia d a ć tr z y o so b y w y m ien io n e a e w e n ­tu a ln ie i in n e z a m ie sz a n e w tę sp ra w ę .

Ujednostajnienie godzin przyjęć w urzędach

. W arszaw a, 31,-7. PAT.P. Prezes Rady M inistrów w ydał zarządze­

nie, dotyczące przyjm ow ania interesantów w urzędach. W e w szystkich urzędach w dni urzędowe obow iązuje jednakow y czas przyjęć od godz. 10-ej do 12-ej. Interesanci zamiej­scowi, którym . okoliczności od nich niezależne częstokroć uniem ożliwiają przybycie do urzę­du w oznaczonym czasie, m ogą być przyjm o­w ani poza godzinam i przyjęć.

Min. Poniatowski przerwał urlopW arszaw a, 31. 7. Teł. wł.Jak słychać przerwanie urlopu przez Mini­

stra Rolnictwa p. Poniatow skiego pozostaje w związku z przyspieszeniem prac rządu nad uzdrowieniem stosunków rolnych i przygotow a­niem projektów ustaw odaw czych w tym za­kresie. M inister Poniatowski pozostać ma w W arszaw ie do 15 sierpnia br., poczem konty­nuować ma w dalszym ciągu 'przerw any urlop.

m e / im n u

POLONIA

M ian o w ic ie p o d c z a s M szy św ., o d p ra ­w ian e j p rz e z m ie jsco w eg o p ro b o s z c z a R a­fae la C o d ip ie tro , w chwili łamania Hostji wytrysnęła z niej żywa krew, plamiąc kor­porał, konopeum i inne znajdujące się w pobliżu przedmioty liturgiczne. W y w o ła ło to z ro z u m ia le w ru sz e n ie k a p ła n a i p o ru ­szen ie o b e c n y c h w św ią ty n i w ie rn y ch . F ak t, p o p a r ty d o w o d am i rzeczo w em i, p rz e d s ta w io n o o rd y n a r ju sz o w i d iecezji, b i­sk u p o w i M assim o R ina ld iem u , k tó ry z a rz ą ­dz ił n a ty c h m ia s t śc isłe z b a d a n ie z ja w isk a . J a k się z d a je , w y k lu c z o n ą je s t w tym w y ­p a d k u w sz e lk a m o ż liw o ść b łęd u lub o m a ­m ien ie . Zjawiskiem w Sabino zaintereso­wało się również św. Of tejum, które istotę jego i znaczenie osądzi.

tła, chociażby w jednym tylko oknie danego domu, pociągnęło za sobą wyłączenie prądu elektrycznego w całym domu. Teatry, kina oraz lokale publiczne były czynne norm alnie.

Żadne środki nalotu nie były pozorowane.Celem próby jest wyłącznie przećwiczenie

jednego fragm entu, a mianowicie gaszenia świateł. Podczas ćwiczeń nad W arszawą k rą ­żyły sam oloty, których zadaniem była kon­tro la próby.

Podczas ciemności na ulicach czynnych by­ło więcej policjantów, którzy zwracali szcze­gólną uwagę na element prz-estępczy. Areszto­wani złodzieje będą pociągnięci do surowszej niż zazwyczaj odpowiedzialności.

350.000 €S®ler©ww € l r @ » 8 l z © W < m r $ z < g a w ą i

W arszaw a, 31. 7. Tel. wł.Do jednego z banków w arszawskich nade­

szła z Banku Angielsko - Chińskiego z Szangha­ju przesyłka, w której miały się znajdow ać banknoty dolarowe na sumę 350 tysięcy dola­rów. Gdy pakiet nadszedł do banku okazało się, że zam iast pieniędzy zaw iera on wycinki gaze­towe.

Powiadomione o wypadku władze śledcze porozum iały się przedewszystkiem z policją moskiewską, ze względu na to, że przesyłka szła tranzytem przez Rosję. O trzym ano k ró tką odpo- wied., że jest zupełnie wykluczone, by pienią­dze mogły zginąć na terenie Rosji. Zwrócono

wobec tego uwagę na znajdujące się w paczce wycinki gazet i przekonano się, że były to wy­cinki z gazet perskich I kirgiskich, k tóre wogó- łe nie są sprowadzane do Polski. Również sfał­szowane stemple lakowe były sporządzone z laku zupełnie u nas nieznanego. Przestępstwo więc nie mogło być popełnione na terenie Po l­ski.

Bank warszawski nie poniesie żadnych stra t z powodu zaginięcia przesyłki, ponieważ była ona ubezpieczona w zagranicznych tow arzy­stwach ubezpieczeń, które obecnie podjęły w lej sprawie śledztwa na własn ąrękę.

A tak lo tn ia o -g o z o w y na W arszaw ęW ielkie ćwiczenia ©brony cywilne!

W arszaw a, 31. 7. Tel. wł.W piątek o godz. 9-tej wieczorem na sy­

gnał rozgłośni warszaw skiej Polskiego Radja, „Gasić św iatła!" powtórzony przez syreny, za­instalow ane w kilkudziesięciu punktach m ia­sta i na dźwięk gongów, w które uderzyli ko ­m endanci domów, w całej W arszawie nastąp i­ło zredukow anie oświetlenia.

Szyldy neonowe i wszelkiego rodzaju re­klam y świetlne — zgasły.

Światła w sklepach i w lokalach publicz­nych były o tej godzinie pozasłasiiane, przy­ćmione, bądź zgaszone zupełnie.

Począwszy od godz. 21-ej tram w aje zjeż­

dżały do remiz, a samochody kursowały z za­słoniętymi niebieskiemi zasłonami na reflekto­rach, z szybkością nie większą, jak 15 kim. na godzinę.

Ruch pociągów odbywał się norm alnie, jed­nak św iatła na dworcach i w pociągach były zredukow ane do minimum.

Na sygnał zupełnego wygaszenia światła rozległy się ponownie dźwięki syren i gongów, poczem wszystkie latarn ie uliczne i św iatła w sklepach były zgaszone. Nie zgaszono jedynie świateł, które oznaczają wszelkiego rodzaju przeszkody na ulicach.

Nie zgaszenie, niedokładne zasłonięcie świa-

Co Bsęlzic ze „WspślsiW'?W a r s z a w a , 31. 7. Tel. wl.Podając wiadomość o utworzeniu spe­

cjalnej spółki gestyjnej, której jednem z najbliższych zadań będzie przejęcie akcyj i wierzytelności „Wspólnoty Interesów“ od niemieckiej grupy akcjonarjuszów pól- urzędowa Agencja „Iskra“ zaopatruje ją komentarzem następującym:

Przejęcie „Wspólnoty Interesów" w rę­ce czynnika publicznego za pośrednictwem spółki gestyjnej nie oznacza jeszcze, że przedsiębiorstwo to ma być prowadzone w formie przedsiębiorstwa państwowego. Sprawa tej formy jest jeszcze otwarta i bedzie rozważam przez zainteresowane czynniki rządowe. Jest dążeniem czynni­ków rządowych, aby przedsiębiorstwo to przeszło w rece czynników gospodarczo. społecznych, ............. ...............

Z O STA TNIEJ CH W ILIO l i m p j a d a s z t u k i

Berlin, 3 1 . 7 . T el. wł.Na wystawie sztuki olimpijskiej",

otwartej w piątek w Berlinie, przy­znano medale w poszczególnych dzie­dzinach sztuki. 5 medali złotych n a ogólną liczbę dziewięciu, .zdobyli Niemcy.

Z Polaków srebrny medal olimpij­ski zdobył J. Klukowski za płasko­rzeźbę „Piłkarz“, zaś bronzowe Osto- ja-Chrostowski za grafiką i Jan Po- randowski za pow ieść: „Dysk Olim­pijski“.

NAJLEPSZYPatrz, ten wysoki sza­

tyn, to najlepszy pływak na ziemi!

— Co ty mówisz? Mistrz św iata?

— Nie, ale najlepszyna ziemi, bo w wodzienie um ie pływ aćl

ZNAJOMOŚĆPaństw o Brzusiäkowie

w ybrali się w niedzielę na przechadzkę ze swym synkiem Fran iem . W pew nym m om encie m ija ich jakieś starsze m ałżeń­stwo ze w spaniałym do­giem.

F ran io uchyla czapki i k łan ia się grzecznie. Pan B rzusiak oczywiście też się kłania, pan i Brzusia- kow a również. Obce m ał­żeństwo odpow iada grze­cznym ukłonem .

— Kto to byli ci p ań ­stwo? — zw raca się’ pan Brzusiak do synka.

— Nie wiem!— Nie wiesz? Więc

dlaczego się kłaniałeś?Bo znam psa!

UPRZEJMY PACJENT— W ięc przyjdzie pan

do mnie w przyszłym ty godniu. W yrw ę panu sześć zębów i zaplombu ję osiem.

— Dobrze. panie do ktorze, do mil ago zoba czenia.

TU WYCIĄĆ!

— 248 —

pierw szy w życiu nie zastanaw ia się, cti robićz czasem.

Uważał się już za w tajem niczonego w pracę detektyw a i tajem nicę am basady angielskiej i — co ważniejsze chciałby w ziąć udział w rozgryw anej obecnie walce. Nie w iedział jeszcze w praw dzie, na czem ta w alka polega i co jest jej przyczyną, ale w ystarczyło mu, że jednego dnia dw aj ludzie, pozo­stający z sobą w kontakcie, zostają w tajem niczy sposób atakow ani.

P rzypom niał sobie w czorajszą rozm ow ę z Mac Gracym, sw oją propozycję w spółpracy z nim i od­m owę detektyw a. Mimo te j odm ow y Józef Łoś nie zam ierzał wcale zrezygnować z w spółpracy z G ra­cym. Postanow ił sam dowiedzieć się, kim byli ta ­jem niczy przeciw nicy detektyw a i pom agać m u w tej walce w brew jego woli.

Postanow ienie to powziął ze względów czysto egoistycznych, gdvż chciał się trochę... rozerw ać.

U brał się wiec szybko i wyszedł z pokoju. Za­m ierzał skom unikow ać się z Georgiem Sleotonem i od niego dow .eaziep się jakichś szczegółów, lecz już na schodach, smięiii* sw ój zam iar i wrócił, aby przedtem ra z jeszcze porozum ieć się z Gracym . M iał nadzieję,, z e u aa się jednak przekonać de­tek tyw a o sw ojej w artości jako w spółpracow nika.

S tanął przed nofcoKm, zajm ow anym przez Mac Gracy ego i lekko zapukał.

Odpowieoz,iaia m u tusza.Zapm yu silniej, a jednocześnie przycisnąw szy

k lam kę pchnąiMirzwj, b y iy zam knięte na klucz i ani drgnęły. I tym razem h a pukanie n ik t nie odpo- ffiiedztaf. '

— 245 —

WALKA MÓZGÓW Część druga powieści

„Tajem nica w ilii za m iastem “

ROZDZIAŁ I.

Świtało...Zza ciem nych chm ur wychyliło się słońce, rzu ­

cając na budzący się do życia św iat ostre prom ienie. Powoli chm ury ustąp iły miejsca jasnym obłokom , sam e zaś n ikły gdzieś w przestrzeniach nieba. Było ono zupełnie lazurowe, a na jego tle w ielka tarcza słońca, nab ierała lekko pom arańczow ego koloru.

W arszaw a, zw ana Paryżem północy, pow staw a­ła do pracowitego, codziennego życia.

Ulicam i jeździły polewaczki, zraszając obficie w odą chodniki i jezdnię, wozy tram w ajow e zaczy­nały sw ą codzienną m onotonną pracę, tu i ówdzie przejeżdżały z hałasem chłopskie fu rm ank i z p ro ­w incji, k tórych właściciele zaopatryw ali W arszaw ę w swe produkty. Gdzieniegdzie z hałasem podnosi­ły się żaluzje sklepów i jad łodajn i i natychm iast %# pelniały się jone kupującym i,

j t t . a , S I E D E M G R O S Z Y N r . 2 0 0 — T. 8 . 3 6 . I

Na dnie morza leżą skarbyTylko jak je wydobyć?

W łonie oceanów kryją s ię niezmierne skarby, które człowiek z biegiem tysiąc­leci złożył w ofierze zachłannemu temu żywiołowi. Od dawien dawna też człowiek usiłuje wydrzeć mu niedobrowolne te o- fiary. ,— Usiłowania te w miarę postępują* cej techniki coraz bardziej Uwieńczane bywają pomyślnym skutkiem -

Ostatnio nurkowie niewątpliwie odnaleź­li kadłub zatopionej w maju 1915 r. „Lu- zitanji“, która wiozła z Ameryki do An­gl j i złoto wartości wielu mil jonów funtów. W krótce rozpoczną się dalsze prace około zbadania kadłuba i wydobycia zeń skar­bów.

Bez śladuW licznych innych wypadkach statki,

wiozące na swych pokładach olbrzymie skarby, zaginęły bez śladu. I tak w latach dziewięćdziesiątych zatonął nowy pancer­nik hiszpański „Reina Regenta", nie pozo­stawiając po sobie najmniejszego śladu. W r. 1895 znikł w sposób tajemniczy an­gielski parowiec pocztowy „Liverpool" z 480 pasażerami i odpowiednią załogą, w r. 1904 statek angielski „Lady Hamilton" z całą załogą, w grudniu 1904 parowiec „Marrow" z 340 ludźmi, w grudniu 1928 zaginął parowiec „Asiatic Prince" z 130 ludźmi. We wszystkich tych wypadkach przyczyną katastrofy stały się niewątpli­wie żywiołowe wydarzenia, eksplozje ko­tłów lub amunicji, trzęsienia podmorskie, trąby morskie, uderzenia o świeżo powsta­łe rafy skalne.

W licznych innych wypadkach człowiek ma przynajmniej możność podjęcia wałki z zachłannym żywiołem i wydarcia mu je­go łupu- Tak było ze statkiem amerykań­skim ,M erida", który w r. 1911 osiadł na dnie morza w głębokości 50 m. Tutaj uda­ło się wydobyć z kadłuba złota i srebra wartości przeszło 4 milionów dolarkw. Jeszcze bardziej, nane są prace przy wy­dobywaniu skarbu z kadłuba parowca „Egipt", który w maju 1922 zatonął nieda­leko wybrzeża francuskiego w okolicy Brest. Mimo, że kadłub statku znajduje się na głębokości 130 m„ udało sie dwom spe­cjalnie do tego zadania zbudowanym stat­kom włoskim przy pomocy osobnych ko­mór nurkowych i przy współudziale nur­ków w stalowych skafandrach wydobyć z treserów statku w ciągu 2 lat przeszło 40 miljonów szylingów w złocie.

W dniu 8 czerwca 1916 zatonął w po­bliżu wysp Orkney krążownik angielski, „New Hampshire", który wiózł do Rosji lorda Kitchenera i 100 miljonów funtów w złocie. Po wojnie pewne prywatne towa­rzystwo przprowadzało poszukiwania za­topionego statku i wydobyło zeń miljon szylingów, lecz dalszych prób zaniechano.

Do najskuteczniejszych prób w tym kierunku należą poszukiwania na zatopio­

nym statku angielskim „Laurentie", z któ­rego wydobyto w ciągu 8 lat sztab złotych wartości przeszło 240 miljonów szylingów. Ponieważ koszta wynosiły tylko 5 milio­nów, zarobek towarzystwa był olbrzymi, a każdy nurek stał się milionerem.

Wielkim sukcesem poszczycić się mo­że także Francuz Lemberts, k tóry w ciągu kilka dni potrafił wydobyć ze statku „Al~ ions XII", k tóry zatonął na wodach indo- chińskich, sumę 2 miliony franków w zło­cie- Później wzbraniał się już nurkować ze strachu przed jakimś grozą przejmującym widokiem. Jego następca śmiał się z tego, zanurzył się pod wodę i wrócił niebawem z tej wyprawy prawie szalony.

Okropny widokPodobne historje opowiada się o statku

hiszpańskim „San Femado", który zatonął w roku 1507 z ogromnemi skarbami w po­bliżu wysp zachodnio-indyjskich. W r. 1860 odszukano kadłub statku i usiłowano dotrzyć do mieszczących się w nim skar­bów przy pomocy wypróbowanych nur­ków japońskich. Lecz tym przedstawił się okropny widok. Swego czasu przykuwano Indjan wiosłujących, za pomocą łańcuchów do ławek wioślarskich. Szkielety ich znaj­dowały się jeszcze na ławach i kołysały się lekko z falą. Żadne najbardziej łudzą­ce obietnice nie zdołały nakłonić nurków do powrotu na zatopiony statek. P rzy pró­bach wydobycia statku na powierzchnię wody za pomocą dźwigów, statek zesunął

się ze skał na głębokości 200 m., gdzie dla prac nurkowych jest zupełnie niedostępny.

N a lw a tm eis ie trudnościJedną z najgłówniejszych przeszkód

przy wydobywaniu skarbów z zatopionych • statków są prądy morskie. Dzięki tym prądom nie udało się ocalić załogi am ery­kańskiej łodzi podwodnej, która 3 łata te­mu zatonęła tuż nad wybrzeżem, ponieważ prądy morskie za każdym razem zryw ały łańcuchy. Podobne trudności nastręcza do­cieranie do fregaty hiszpańskiej „San Fran­cisco“, która swego czasu zatonęła przy wyspie angielskiej Mulli z olbrzymim za­pasem złota, którego wartość podają na pół miljarda szylingów. W r. 1860 udało się odkopać z pod wielu metrów grubej warstwy mułu kadłub statku, lecz nawał­nica podmorska w ciągu kilka dni naniosła tyle piasku, że wszelkie dalsze prace zo­stały udaremnione. — Ten sam los spot­kał statek angielski „Lutine“, który w roku 1799 zatonął w pobliżu wyspy holender­skiej Terszeling ze złotem dla Hamburga Kadłub statku 'jest pokryty warstwą syp­kiego piasku grubości przeszło 10 cm. P ró­by przedostania się przez piasek za po­mocą specjalnych olbrzymich pomp speł­z ły na niczem; ponieważ prądy podmor­skie wciąż nowe nanosiły masy piasku.

Tak więc na dnie morza czekają wy­zwolenia olbrzymie skarby, które wy­starczyłyby prawdopodobnie na pokrycie wszystkich długów państwowych.

Abon. n r. P . G. 12607. Skoro pan nabył me­belek bez gw arancji, to obecnie nie może pan rościć sobie pretensyj do firmy. — Przecież do licha — naw et kota, co miauczy, nie kupuje się w miechu — a tem mniej toalety z lustram i.

i— Róża. Poznań. Te 1662 RM. = 3324 zł., które ubezpieczenie w Niemczech, przekazało matce, jako zaległą rentę wdowią do W ydzia­łu Reemigrantów w Poznaniu, jest tylko wy­rów naniem zaległości za la ta 1923 do 1935. W ydział Reemigrantów w Poznaniu powinien był, po potrąceniu wypłaconych zaliczek ren ­towych w kwocie 1383 zł., całą resztę, tj. 1940 zł., bezparcjalnie przesłać matce, a nłe ochłap 400 zł. — Matka m a pozatem praw o aż do śmierci do dalszej renty z Ubezpieczenia nie­mieckiego, a skoro pomiędzy Niemcami a Pol­ską zaw arta została umowa w zajem na, źe każ­dy rząd przyjm uje i w ypłaca tego rodzaju zo­bow iązania socjalne z własnych funduszów, to m atka m a praw o pobierania dalszej renty aż do swej śmierci z Ubezpieczenia polskiego,

wzgl. skarbu polskiego. ■— Postępowanie W y­działu dla Reemigrantów w Poznaniu cuchnie m ałą aferą. — Radzę napisać do Ubezpiecze­n ia w Niemczech, k tóre zaległość przekazało, o w ypłatę dalszej renty, •— zażądać od W y­działu dla Reemigrantów w Poznaniu stanow ­czo przesłania bezwłocznie zalegającej reszty z sumy przekazanej z Niemiec. — W ystosować zażalenie na W ydział Reemigrantów w Pozna­niu do m in istra Opieki Społecznej, a drugie zażalenie do prem jera Składkowskiego. — 2) W dzisiejszych w arunkach nie m a widoków, by Zakład Ubezpieczeń skapitalizow ał rentę wypadkową. — 3) Czy b ra t jest inw alidą z w ojska niemieckiego, czy polskiego? — Orze­czenie zbadania przez profesora kliniki un i­w ersyteckiej jest m iarodajne dla wszystkich krajow ych instancyj. Koszty badania ponosi chory. — 4) 16,150 mk. polskich, wpłacone dnia 3 lutego 1921 roku, jako oszczędność do Banku Przemysłowców w Poznaniu m ają w ar­tość m inim alna — 12.50 zł. Pozatem Bank Przemysłowców znajduje się w likwidacji, nie w arto się starać, bo szkoda papieru, atram en­tu i znaczka. — 5) M ajątek (dom) sierót może być wystawiony na subhastę, lecz winę ponosi za taki stan kurator, a skoro nim jest ojciec sierót, k tóry m ajątek swych dzieci przetrwo- nił, to spraw a niemiła, bo trudno, żeby rodzo­ne dzieci włhsnego ojca wsadziły do krym ina­łu. — Jeśli ten dom nie jest jeszcze przedłużo-

Czlonkowic ochotniczych form acyj „F ron t* Ludowego“ jadą na front pod G uadarram a. Jak widać na ilustracji, nie b rak pomiędzy ni­

m i również kobiet

ny, albo skoro to są długi za hulanki ku ra to ­ra, to najbliższy krew ny sierót (wuj lub stryj) pow inien wnieść do Sądu Opiekuńczego wnio­sek, by ojcu kuratorstw o odjęto, a przeciw wierzycielom, karczm arzom , lub lichwiarzom wystąpić na drogę sądową.

— A. S. W oźniki Śl. Mieszkanie podpada pod m ieszkania w domach nowych i przebu­dowanych i nic korzysta ani z obniżki dekre­towej, ani z ochrony lokatorów .

— Abon. n r. 46725 z Rybnika. Depozyt w Banku Ludowym został spewnością zw alory­zowany, i na koncie pana uwidoczniony, lec i gotówka jest narazie zamrożona.

=— Abon. n r. 6793. Szop. 3000 m arek niem. . z k w ie tn ia 1921 r o k u , j a k o s p a d e k z. o jc o w iz n y przedstaw iają według ustawy w aloryzacyjnej wartość 272.75 zł., do tego dochodzą odsetki po 4 od sta za 15 lat, co uczyni ponad 200 zł.

— Spadek 1500 zł. Chorzów. Niech pan od­da sprawę adwokatowi i położy sądowy areszt na m ajątku dłużniczki. Jak postąpić, to rzecz adw okata. — Tarnow skie Góry podlegają kom ­petencji starostwu. W nieść zatem do starostw a prośbę, by dłużniczce w strzym ano zezwolenie na przeprow adzkę do Niemiec, dopóki nie u re­guluje długu spadkowego.

— Abon. nr. 14077. Strzemieszyce. Spraw a spadkow a jest bardzo niedokładnie opisana. Czytającemu list nasuw ają się same w ątpliwo­ści. Najlepiej byłoby, gdyby pani przy okazji przybyła osobiście do redakcji. Nie ma bowiem tak pow ikłanej sprawy na świecie, z k tóre; <i< byłoby wyjścia.

— 246 —

!Wj miarę, jak wskazówki zegarów posuwały się naprzód, na zamarłych jeszcze przed godziną uli­cach, pojawiało się coraz więcej przechodniów, śpie­szących się do swych zajęć i interesów. (Wkrótce pojawili się na swych posterunkach opiekunowie porządku, odziani w grube granatowe mundury — policjanci. Obejmowali dzienną straż nad bezpie­czeństwem stolicy, czujni i baczni na wszystko, go­towi zawsze do obrony obywateli przed każdem nie­bezpieczeństwem.

Z tą chwilą kończyły się harce taksówek i do­rożek. (Warszawa została ujęta w karby ładu i po­rządku, gwarantującego obywatelom bezpieczeństwo i swobodę w poruszaniu się na ulicach. Biała pa­łeczka policjanta, regulować zaczęła ruch tak pieszy jak i pojazdów.

(Wkrótce też poczęły się pojawiać na ulicach" schludne mundurki spieszącej do szkół młodzieży. Szli ochoczo, pełni radości i optymizmu swych, mło­dych lat, nabywać wiedzę i przygotowywać się do przyszłego życia.

To była jedna budząca’ się część (Warszawy. Druga, to bezdomni, włóczący się przez noc po za­marłych ulicach bez celu, czekający z utęsknieniem dnia, kiedy można się trochę przespać na ławkach w ogrodach publicznych, czy w wielkich poczekal­niach dworców kolejowych.

(Wymizerowani o twarzach żółtó-ziemistych’, silnie podkrążonych oczach, w których zmęczenie i apatja biły się z resztką energji, szli wolno, nie spiesząc się, aby odpocząć po całej nocy, najcięż­szej może pracy. Żyli z dnia na dzień, czekając na lepsze ju tr o ,. .Gdy tylko Siadali na ławkach, odrazy

TU WYCIĄĆ!

i - 247 —

Oczy same zamykały się i ogarniał ich sen, w któ­rym zapominali, czem są dziś, a pewnie śniły się im dawne, lepsze czasy...

Nikt nie zwracał na nich uwagi. Zbyt wielu ich było. Czasami tylko przechodzący policjant, za­trzymał się przed takim, popatrzył i albo budził go, tłumacząc, że na ulicy spać nie wolno, albo szedł dalej.

W ielka, potężna machina wielkiego miasta roz­kręciła się już zupełnie. Tętniąca rytmem życia Warszawa rozbudziła się już całkowicie. Z kościo­łów dobiegał odgłos dzwonów, wzywający wiernych na modlitwę. Zapełniały się one szybko i równie szybko pustoszały, aby wkrótce zapełnić się znowu...

Powietrze przeszywały co chwilę głośne dzwon­ki tramwajów, trąbki i klaksony samochodów i gwar ludzi.

W hotelu „Europa“ w pokoju numer siedem, zajmowanym przez syna „króla stali“, otworzyło się okno.

Józef Łoś, przebudził się właśnie przed chwilą i stał w oknie, patrząc na sąsiedni balkon. Rozpa­miętywał w myśli wszystko to, co wczorajszej nocy z balkonem tym było związane. Przypomniał sobie zamach na detektywa Mac Gracy'ego, który on przy­padkowo unicestwił, a zarazem uratował detekty­wowi życie...

Przypomniał sobie również dziwną przygodę w pociągu z Georgiem Sleotonem. Jakiś podświa­domy głos nakazał mu doszukiwać się zw iązk u mię­dzy Mac Gracym a młodym dyplomatą. Przeczuwał że nieraz jeszcze w związku z tymi dwoma ludźmi’ dozna emocji i stwierdził ze zdziwieniem, że poraź

H u m o l t

RACHUNEK— Dlaczego tak późno

przychodzisz n a moją lekcję?

— Tylko o 10 m inut spóźniłem się, panie p ro ­fesorze...

— Tak, ty dziesięć, drugi dziesięć, trzeci dziesięć — i już pół go­dziny 1

POCIECHA«— Czego płaczesz?— Bo mnie m am a na­

zwała głupią gęsiąI— Nie płacz. Gęsi n a ­

praw dę są głupie!

ZŁOŚLIWE PYTANIE— Tatusiu, dlaczego ty

masz tyle siwych wło­sów?

— To bardzo proste, mój synu. Ile razy syn zm artw i ojca, tyle razy

przybyw a mu siwy włos.— Tak? A A fezćgo

dziadziuś jest cały siwy?.

PIERWSZA MYŚLPóźną nocą pan K rup­

ka zrywa się nagle z łóż­ka i woła do żony:

— Na Boga! Eulaljo, n- b iera j się prędko. Dom się pali!

— O Boże, Boże ■— la ­m entuje m ałżonka. — A jaką suknię radzisz mi włożyć? Chyba tę popie­latą 1 N ieprawda?

N r . 2 0 9 — i . 8 . 3 6 . . S I E D E M G R O S Z Y " Str. T,

11 iiDziś otwarcie XI igrzysk Olimpijskich

W dniu dzisiejszym nastąpi oficjalne otwarcie XI-tych Igrzysk Olimpijskich: de­filada zawodników, złożenie przysięgi 0- limpijskiej przez niemieckiego ciężko-atle- tę Ismayra i wciągnięcie na maszt sztan­daru olimpijskiego. Wszystko to nastąpi o godz. 16-tej.

Uroczystość otwarcia poprzedzi zakoń­czenie sztafety z ogniem olimpijskim.

Pozostała część ekipy polskiej, a mia­nowicie jeźdźcy konni, przybyli do Berlina w piątek o 8-mej rano.

Sukces letnikakgst. Peterka

B erlin, 31. 7. Tel, wł.W czoraj zakończony został gwiaździsty zlot

na O lim pjadę. Po dokładnem obliczeniu okaza­

ło się, źe pierwsze miejsce zdobył lotnik czeski pkt.- czw arte Sim onsen Szwecja 765 pkt., piąte Fuchsa 1445 pkt., drugie P alm a (Czechosłowa- M ajcher Polska 6S7 pkt. cja) 1097 pkt, trzecie kpt. Petcrek (Polska) 907

Przed przybyciem sztafetyz ogniem olimpijskim

Automobilowe wycieczkido Niemiec

Berlin 31, 8, Tel. wl.W ielotysięczne rzesze tu rystów przybyłych

na Olimpjadę, podobnie zresztą jak sami B er. linczycy z napięciem oczekują wiadomości, na­pływ ających z trasy sztafety olimpijskiej. P o ­czątkow o miano pew ne obaw y, czy ogień n ie . siony pochodnią z Grecji zapłonie" przed B ra. m ą B randenburską punktualnie. Okazuje się jednak, że biegacze dobyw ają w szystkich sił i p rzeryw ają sw oje odcinki prędzej, niż to było przew idziane w program ie D latego też w poszczególnych m iastach kierownictw o p rze . dłużą uroczystości zw iązane z przejmowaniem pochodni, by Grek Louis, zw ycięzca pierw sze­go m aratonu now oczesnego dobiegł do berliń­skiego ołtarza olimpijskiego nie za wcześnie.

, Nie ma również obawy, aby ogień olimpij­ski zgasł w drodze, mimo, iż na niektórych od. cinkach trasy biegaczy nęka niepogoda, burze i deszcz.

Pochodnia olimpijska została skonstruowa. na ze stali K rupa. Jako materjał palny użyte jest magnezium, które nie gaśnie nawet pod rzęsistym deszczem. Silny wiatr tylko podsyca ogień. Gdyby nawet któryś z biegaczy padł wskutek nieszczęśliwego wypadku pochodnia leżąc płonęłaby dalej, dopókiby jej ktoś nie pod niósł i nie doniósł do punktu zmiany.

Każdy z biegaczy wybranych z grona naj­lepszych sportowców, danego kraju przebiega swój dystans i oddawszy płomień następcy za.

chowuje pochodnię, k tórą niósł na pam iątkę. Będzie ją przechow ywał, jako widom y znak dzielności sportow ej i moralnej, dziękj którem u w ybrany został przez swój kraj do sztafety.

W starożytnej Heladzie zdarzało się w praw , dzie rzadko, "że pochodnie, które nieśli biegacze do Ołimpji, gasły. Uważano to za zły znak i Odwoływano Igrzyska, a atleci udaw ali się z placów niedoszłych bojów do domu.

Obecnie, gdyby naw et w skutek jakiegoś w ypadku pochodnia zgasła — igrzyska odby­łyby się mimo to W przygotow anie ich w ło­żono zbyt w iele wysiłków ; pieniędzy, a poza- tern z przebiegiem Olimpjady Berlin łączy zby t wiele nadziei propagandow ych.

W ieści o zajściach w W iedniu, które znane są już z depesz politycznych, wywołały w B er. linie zrozumiałe poruszenie. Jednakże w szyscy dokładają starań, aby nieprzyjem ną spraw ę za­tuszow ać. Cudzoziemcy są naogół zajęci zw ie­dzaniem Berlina i bardziej interesują się nad- chodzącemi zaw odam i, typując przyszłych zwy- cięsców, niż aw anturam i polity cznemi.

Jeśli chodzi o sam ych zawodników, to są oni już niemal w szyscy w e wsi olimpijskiej. Ogól. na uw aga trenerów , kierowników ekspedycji, oraz sam ych zaw odników zw rócona jest na treningi lekkoatletyczne, (K.)

; K rakow ski Klub Automobilowy organizuje wycieczki sam ochodowe do Niemiec z okazji igrzysk olim pijskich. Udział w wycieczce m o­gą wziąć ty lko członkowie K. K. A. Uczestnicy wycieczki, złożonej przynajm niej z 10-ciu o- sób, korzystać będą z ulgowych paszportów w cenie około 40 zł. od osoby. Równocześnie krakow ski k lub autom obilowy kom unikuje, źe w okresie do 16 bm. do w jazdu sam ochodem do Niemiec nie potrzeba ani m iędzynarodow e­go św iadectwa samochodowego, ani m iędzyna­rodowego p raw a jazdy. W ystarczają polskie św iadectwa i nie trzeba dołączać ich tłum acze­n ia na język niem iecki. Nie trzeba również tryp tyku lub „carnet de passages'*. Zamiast tych dokum entów , wszystkie niem ieckie urzę­dy celne drogowe w ydają za opłatą 1 Hm. „O lym pia-Zollvornerschein“, k tóry zastępuje powyższe dokum enty.

Sport na Śląsku— Pogoń K atowice gra w niedzielę w Ka­

mieniu z m iejscow ą Brynicą. Przed meczem tym rozegrane zostaną zaw ody w siatków ce i .koszykówce.

— KS. Ruch Wielkie H ajduki nadzw yczajne w alne zebranie klubu zwołuje na 13. bm . o g o . dżinie 18_tej w sali Katolickiego Domu "Związ­kow ego przy ul. Kościelnej. Na porządku dzień nym sp raw a zaw ieszenia klubu.

— Na boisku Zgody w Bielszowicach roze­grane zostaną w niedzielę zaw ody piłkarskie o w ejście do Ligi śląskiej między KS. Kopalnią Brzeszcze i Zgodą Bielszowice. Początek o godz, 17-tej.

— Śląski O kręgow y Związek Piłki Ręcznej ogłosił tabelę o w ejście do Ligi Śląskiej, oraz tabelę turnieju pocieszenia.

— S tad jon Mikołów urządza w niedzielę fe . styn połączony z zaw odam i pilkarskiemi, w

• których weźmie udział ligowy zespół Dębu — Początek m eczu D ąb — Stadjon o godz. 17,30

— W Rybniku rozegrane zostaną w nie­dzielę zaw ody pływackie o puhar w iceburm i­strza. P rogram obejmuje wiele ciekawych kon-

AMERYKANIE MA|Ą NAJLEPSZE RUMORYze ws&nsriMita

Berlin, 31, 7, (K orespondencja w łasna) czyków za przedstawicieli Peru, K anadyjczy- wszelkiego rodzaju urządzenia sportow e, więk- Stolica Rzeszy żyje w tej chwili wyłącznie ków za Polaków, Szwedów za N orw egów itp. szość z nich treningi odbyw a poza wioską,1 r U i t n n i n i J i r t i r ł n f t i r i o l n o l n m i o c f n 7 fl D r P n r o 7 o n ł o M 4 A , »T IZ i ‘ ! _ U ^ .* „ 1 - „ L 1pod znakiem Olimpjady. Niema poprostu w Łatwiej natom iast poznać reprezentantów

Berlinie człowieka, któryby nie mia! zaintereso- gw iaździstego sztandaru.w ania dla spraw , związanych z igrzyskami. Nic T rzeba zresztą przyznać, źe Amerykanie też dziwnego, że miasto przybrało odświętny mają jakiś sw oisty sposób zachow ania się. — w ygląd i tonie w powodzi dekoracyj, w k tó . Wszędzie, gdzie tylko się znajdują, musi "byćrych przew aża kolor czerwony. Olbrzymi '-------- Cł- '- - - --= - - 1--------------------■ "zjazd cudzoziemców, stale jeszcze przybyw ają, cych do Berlina, daje się zauw ażyć na każdym kroku.

Niektóre lokale są do tego stopnia przepeł­nione gośćmi zagranicznymi, że nie słychać tam prawie wogóle języka niemieckiego.

Od czasu do czasu pojaw iają się na ulicach

K orzystają oni z różnych boisk berlińskich, a w pierwszym rzędzie z terenów „Reichsportfel- du", gdzie oprócz głównych urządzeń jest kil. ka boisk, przeznaczonych do treningów .

Na boiskach i w pływalniach praca wre przez cały dzień. Zawodnicy przyjeżdżają o różnych porach dnia.

Poszczególne drużyny trenują o różnych p o . rach dnia. Co chwilę słychać naw oływ ania trenerów . N iektórzy zaw odnicy trenują sa­motnie. Nie potrzebują niczyjej pomocy, sa-

humor. Stale się śmieją, stw arzając wokół siebie atm osferę radości. Publiczność lubi to, dlatego też Yankesi cieszą się wielką sym - patją.

W ioska olimpijska w Doeberitz, w której mieszkają zawodnicy, przeznaczona jest, jak tojuż nieraz pisaliśmy, wyłącznie dla mężczyzn, mi wiedzą, jak m ają ćwiczyć. W szystkim tre-

. . . Doszło naw et do tego, że nie wpuszczono do ningom pilnie przyglądają się różni „kibice'*,auta, wiozące ekspedycje olimpijskie. W tedy niej dziennikarek zagranicznych, tłum acząc im, niektórzy zaś skwapliwie notują wszystkie w śród przechodniów zryw ają się w iw aty na zresztą bardzo uprzejmie, że „nie może tam w ykonane ćwiczenia sław nych zawodników cześć reprezentacyj zagranicznych. Oczywiście .stanąć noga kobiety'*. Oczywiście mistrzowie przy każdej okazjipubliczność często myli się, biorąc np, Filipin- Pomimo, że zawodnicy m ają na miejscu są nagabyw ani przez tłumy zbieraczy au tog ra .

fów, rekrutujących się przeważnie z miodzie.

Neuff choruje na JagliceWyjechał on na Olimpiada, ponieważ go nie Prasa berlińska o Polakach

zbadano w KatowicachW ielką niespodziankę spraw ił kierow nikom

polskiej ekspedycji zapaśnik Neuff, k tóry , jak się okazało dopiero w Berlinie, choruje na ja ­glicę. W Katowicach nic przeprowadzono ba­

dań lekarskich i tern się tłum aczy wysłanie chorego Ncuffa. Praw dopodobnie zawodnik ten zostanie odesłany z pow rotem do k ra ju .

Walka o przyszła Olimpiadąkurencyj. Z a w o d y o d b ę d ą s ię w p ły w a ln i , ,R u _ 'd'a*‘ przy ul. Gliwickiej.

— OMP Halemba — OMP Leszczyny 5:0 (5 :0 ) Z aw ody piłkarskie finałowe o. mistrzo­stw o ‘ OMP. przyniosły zwycięstwo Halembie, w której na plan pierwszy wybijali się obroń­cy oraz bram karz. . .

—• Ś ląsk Kończyce organizuje w niedzielę doroczne św ięto sportow e z udziałem „Polonu“N owa . W ieś, RKS. Zabrze Strzelca, Mako- szow y i KS. Pryszow ic, O godz. 17-tej roze­grany zostanie ciekawy mecz ś lą sk a z drużyną Katowickiej Pogoni.

Jak podaliśm y, w Berlinie rozpoczęły się obrady międzynarodowego kom itetu olim pij­skiego. Jednym z najciekaw szych punktów po-

spraw a organizacji przy­szłych Igrzysk O lim pijskich w 1940 roku. O organizację przyszłej Olim pjady ubiegały się głównie trzy państw a: Japonja , F in land ja i Anglja.

Na czw artkow ych obradach przedstawiciel angielskiego kom itetu olimpijskiego, lord Aber- dere złożył oficjalne oświadczenie, że Anglja wycofuje swoją kandydaturę, jeżeli chodzi o przyszłe Igrzyska Olimpijskie, natom iast ubie­ga się o organizację następnej O lim pjady w 1944 roku.

Następnie dłuższe przem ówienie wygłosił przedstawiciel japońskiego kom itetu ' olim pij­skiego, uzasadniając, dlaczego należy powie­rzyć Japonji organizację przyszłej olim pjady.

Po przem ówieniach delegatów Japonji za­bierali glos przedstaw iciele F in landji, E rik van Frenkell i b. m inister spraw zagranicznych Propocope, podtrzym ując kandydaturę Hel- singforsu.

Decyzja zapadnie praw dopodobnie dopiero dziś. W kołach sportowych Berlina przypusz­czają, że większe szanse posiada jednak Japo­nja.

m o w iW trakcie żegnania naszych Olimpijczyków Szlachciak oświadczyli mi osobiście, że uczy-

na dw orcu w Poznaniu spotykam y sym patycz. nego lekkoatletę, rekordzistę św iata w pchnię­ciu kulą Z ygm unta Heljasza Oczywiście roz­m ow a w kracza zaraz na w iadom y tem at — niew yslania Poznańczyka na igrzyska olimpij­skie.

— D ługo —• mówi znakom ity miotacz ’ — przygotow yw ałem się, ażeby dojść do formy,

nią wszystko, ażebym został w yznaczony do igrzysk. Byłem przekonany — twierdzi nasz rozm ówca — że w yjazd dojdzie do skutku, tem bardziej, że za mną stawili się pp. Znaj- dowski i Szlachciak. Tym czasem doszły mie wiadomości, że ci panowie właśnie byli temi, którzy sprzeciwili się memu wyjazdowi.

— A co pan może powiedzieć o mcyden-nie prosząc nikogo o pomoc. W czasie zap ra . cie, jaki miał pan z kpt. dr. R ettingerem , —wy, gdy po raz pierwszy byłem w ezw any na pytam y poznańskiego olbrzym a?eliminację do W arszaw y, nie wyjechałem, gdyż Nie będę pow tarzał to co pisały niektó.już tydzień przedtem osobiście zawiadomiłem re dzienniki w powołaniu się na PU W F, Jestprezesa POZLA p Szw arca, że jestem jeszcze w tern wiele nieścisłości.w zbyt słabej formie. Za drugim razem , gdy rzucałem lepiej, choć jeszcze bardzo nierówno, otrzym ałem wezwanie wyjazdu, z tern, że koszta w ypraw y miałem sam pokryć. Nie mo­głem sobie na to pozwolić 1 nie wyjechałem. Jak zaw sze tak i tym razem usprawiedliwiłem Się przed w ładzam i sportow em i.

M niejwięcej około potowy lip ca doszedłem do formy. W obec władz sportow ych rzuciłem, jak to zresztą wszystkim wiadomo 15.99 mtr — W ezw any do stolicy natychm iast wyjechałem. Po traktow ano mnie dosyć zimno, choć prezes PZLA & Znajdowski oraz wiceprezes g,

— Proszę Pana Redaktora opublikować n a . stępujące pismo. Heljasz wręczył pismo, k tó­re poniżej zamieszczam y:

Czytając komunikat Państwowego Urzę­du W F i PW w prasie warszawskiej, ośmie­lam się wyjaśnić zajście z p. kpt. Rettinge.

D zienniki berlińskie pośw ięcają szereg a rty ­kułów reprezentacji olim pijskiej polskiej. N aj­więcej uwagi poświęca prasa Walasiewiczów- nie, k tó rą nazw ano w Berlinie „dziewczyną $ 54 rekordam i“.

Dużo uwagi pośw ięcają dzienniki również Konopackiej, zdobywczyni złotego m edalu dla Polski na Olim pjadzie w Amsterdamie,

Ostatnie wieści z obozu polskiego

Berlin, 31. 7. Tel. wł.Nasi specjalni wysłannicy po pokonaniu

wiciu trudności zdołali dostać się do wioski o- lim pijskiej, oddalonej od centrum Berlina o 25 km. Dostanie się do w nętrza napotyka na wiele trudności i wymaga każdorazow o zezwolenia kierow nika danej ekipy olim pijskiej.

Zawodnicy czują się naogół dobrze. Chory na oczy Neuff, o czern piszemy na innein m iejscu, powróci zdaje się do Polski. Binia- kowski nadw yrężył ścięgno. Schneider jest w kondycji, ale dolega m u mięsień. Kucharski wybitnie bez hum oru. Zat.i koszykarze, bokse­rzy i piłkarze tryskają hum orem i dobrem sa­mopoczuciem. Na pierwszym meczu z W ęgta- mi w drużynie p iłkarskiej w ystąpi również Dyt­ko, u którego kontuzja w arszaw ska coraz bar-

. . . . . . . dziej zanika. Szermierze trenują bardzo pilnieCO Się Odwróciłem, m yśląc, ze w oła mnie d okicm szom pathelyego i Kozy w Hindcn- ktorys z kolegów, w idząc oficera, ktorego j,urghausie

m s g r m i ś s h ż s f «głosem uniesionym „Jak się Pan odzyw a“ , na co odpowiedziałem, jeżeli Pan chce ze m ną rozm awiać, to niech się Pan przede- wszysttóiem przedstaw i, poczem odszedłem.

S Ä . ! : p i « " " " I f “ “ i *

f c Ä t f Ä ? : S S - •*» — ■***' p"(1061 pkt.).

Na trzeelem miejscu sklasyfikowała się An­glja — 1034 pkt.

Polska zajęła czwarte miejsce sumą punk­tów 1009.

W Berlinie uroczyste rozdanie nagród zwy-Józcf ufun-

t & w a

W ogólnej klasyfikacji drużynowej mi­strzostw świata w strzelaniu do rzutków,

Przypuszczam , że p. kpt. R ettinger po ­twierdzi słow a przezemnie w yżej podane, w innym razie musiałbym przedstaw ić św iad­ków , których jest bardzo wielu

(—) Zygm unt Heljasz.Jak z powyższego wynika, zeznania św iad-

^ m m # . ,którego wogóle nie znałem zawołał na mnie Sprawa ta niewątpliwie nie jest jeszcze osta- „Hej Heljasz natychmiast do badania“, na tecznie zakończona.

gier,czenia nagród dokonał przywódca sportu Rze­szy, you Tschammer und Osten.

Str. 8 . „ S I h l) t M (i I) O S I r N r . 2 0 9 — I. 8. 36 .

SV. Katowicach na peronie patrzy każdy z pasażerów okiem wielce zawistliwem na laseczki tych — frajerów.

Froncek czule się obłapia i Forsoróbsklm, panie dziejn ■ w pocałunku tak braterskim »kolibają się“ i chwieją...

Gdy "do "domu Froncek wrócił, brzydko został powitany —;1— „Kajś bet, ty mamłasie, glźdzle, w kichol rychtyg podskubany?“ — 1

Gospodyni = jak to baba, >. pewna była, że już zginął

a tu nagle Froncek znowu wraca sobie ino, ino...

MIESIĘCZNY ABONAMENT J G R O SZY " Z DOSTAWA DO t>OM U PRZEZ AGENTÓW LUB PRZEZ POCZTĘ W KRAJU Z ł .2 .3 1 rPRZY ZAMÓWIENIU W URZĘDZIE POCZT. ZŁ.241

m mT€L€fON_34-981

----

f n ^ .T 1 K O G L O S Z E I i l W „ 7 G R O S Z AT r . ^ r ' y YMIARZE 3 5 mm.' 6 7 mm. Z OGŁOSZENIA DROBNE 2 0 GR.ZA SŁC

Biaklem i nakładem Zakładów Graficznych i Wydawniczych „Pj>Ionto“ S, A, w Katowicach, ~ Redaktor odpowiedzialny: Stanislaw N o gaj.

Czy Włosi znajda w Abisyniit&, czego szwtleeBiffli ?

Przygody Bezrobotnego Froncka

Czy W łosi znajdą w Abisynji to, czego szukali?Czem stanie się Abisynja dla gospodarki na­

rodow ej Włoch, jak dalece nadzieje W łoch co do wyzyskania bogactw naturalnych tego k ra ­ju będą mogły się zrealizować? Zmiana stare­go, pierwotnego sposobu upraw iania ziemi na nowoczesny, przeniesienie nowych produktów upraw y na g run t abisyński, racjonalna eks­p loatacja bogactw m ineralnych, znalezienie w Abisynji rynku zbytu dla przemysłu włoskiego s— oto sen włoski. Ale jak a będzie rzeczywi­stość?

Marasie możliwościGłówną trudność zagadnienia stanow i to,

iż bogactwa Abisynji są raczej potencjalne. Dawne dzieje i kroniki wspominają, iż był to k ra j bajecznych bogactw, na k tóre zwracały się łakom e spojrzenia wszystkich kondotjerów świata. Ale z biegiem wieków bogactwa te roz­wiały się, nieustające wojny, upadek cywiliza­cji Aksum i Gondaru, odsunięcie Abisynji od m orza i od kontaktu z Europą — doprowadziły dawniej kw itnące cesarstwo do stanu ru iny i ubóstwa. Dopiero w ciągu ostatnich 50 la t za panow ania Menelika, a ostatnio Haile Selassie, dawna Etjopja zaczęła się dźwigać stopniowo » upadku.

pozornie jałowe 1 pustynne przestrzenie Abisynji ustępują jednak w niektórych m iej­scach terenom znakomicie nadającym ilę dla celów rolniczych. Zwłaszcza okolice jeziora T a­

na i prow incja Godżam, znane z doskonałego klim atu, posiadają żyzną bardzo glebę. Istnieją tu duże możliwości dla upraw y lnu i kawy, ty ­toniu, a naw et bawełny. Spotyka się również drzewa kauczukowe, a eksperci włoscy spodzie­wają się znakomitych rezultatów uprawy win­nych szczepów. Ponadto Abisynja jest dosko­nałym terenem dla hodowli bydła, obecnie b a r­dzo zaniedbanej.

Marzenia o skarbachAle największe nadzieje kolonizatorów do­

tyczą bogactw m ineralnych kraju . T utaj są dwie opinje: jedna widzi w Abisynji k ra j obfi­tujący w złoto, srebro, platynę i naftę, druga uw aża ją za pustynię, pozbawioną jakichkol­wiek ukrytych złóż m ineralnych. Ci, którzy znają dobrze Abisynję, wypowiadają się dość oględnie. Ich zdaniem istnieją pewne zasoby bogactw mineralnych, ale w żadnym razie nie należy liczyć, że znajdzie się tam nowa Kali- fo rn ja czy Alaska.

Niewątpliwem źródłem bogactw, datującem się od niepam iętnych czasów, są natomiast złoża soli w Danakil. W tym k ra ju strasznego gorąca i piekielnego k lim atu wydobywane są stosunkowo czyste bryły solne, k tóre często­kroć służą za m onetę obiegową.

Najwięcej sporów budzi oczywiście problem at istnienia złota. Otóż niewątpliw ie ślady złota i p latyny odnalezione były w prow incjach Go­dżam i Tigre, oraz w południowo-zachodnich częściach kraju , ale wielkość i rozciągłość tych

żył jest niewiadoma. W edług ostatnio pow sta­łej wersji legendarny k ra j Ofiru miał znajdo­wać się w łaśnie w środku E tjopji i stanowił centrum handlu złotem z Persją. W ypraw a hr. de P ro rok w Ii)34 r. nie zdołała zebrać żad­nych m alerjałów potw ierdzających tę legendę. Siady złota znajdu ją się natom iast w dzielni­cach Szangalla, Wollega i Ben Szangal, gdzie dzikie szczepy Galla w ydobywają złoto prym i­tyw ną m etodą w ym ywania go z mułów osa­dzonych przez rzeki. W Dessie i Addis Abebie m ożna nabyć cienkie sztabki złota i pierścienie złote wyrobu miejscowego.

Nafta, nafta . . .Niejasną jest również kwestja istnienia naf­

ty w Abisynji. Żadnych danych statystycznych w sprawie wydobycia nafty, niem a dla tej p ro ­stej przyczyny, iż dotychczas wcale nafty nie znaleziono. Poszukiwania naukowe, czynione dotąd, nie dały żadnego rezultatu, ale nie mo­gą one być miarodajne, ponieważ zbadano za­ledwie małą część kraju. W każdym razie w . r. 1923 utw orzone zostało „Anglo-Amerykań- skie Towarzystwo Naftowe“, które otrzymało na lat 50 koncesję na eksploatację terenów wielkości 650 mil kw. Nie ulega wątpliwości, że Włosi, którym nafta jest bardzo potrzebna, nie zaniedbają niczego w tym kierunku.

Nowi zdobywcy pełni są różowych nadziei co do przyszłych bogactw, k tóre uda się wydo­być się z Abisynji. Czy nadzieje te się spełnią? Niewiadomo.

Rzymska wioska olimpijskasprzed dwuch tysięcy lat

Powitanie szwajcarskiej drużyny I i W Berlinie.

Oczy całego świata są skierowane <r becnie na Berlin, gdzie za kilka dni roz­pocznie się „bezkrwawy“ bój o pierwszeń­stwo tylu narodów z całego świata. Niem­cy ze znaną sobie przesadą uczynili wszystko, aby na każdym kroku w szyscy musieli, wyrażajac sio o „olimpijskim" Berlinie, używać przymiotników, zaczyna­jących się od „naj... naj-.. naj...“. Do tych najbardziej emocjonujących niezwykłości olimpijskich w Berlinie należy m. in. „wio­ska olimpijska“, która już tętni życiem zjeżdżających się zawodników z całego świata.

Lecz okazuje się, że już taka sattta wio­ska istniała przed 2000 lat. We Włoszech — w Pompeji. Rząd włoski wkłada dużo energji oraz kosztów, aby możliwie szyb­ko odgrzebać całe to tragiczne miasto. W ostatnich czasach specjalna kolumna robotników pod fachowem kierownictwem prof, archeologii, Majuri, pracuje syste­matycznie nad odtworzeniem szczątków, względnie całych gdzieniegdzie budowli Pompeji.

W tych dniach odgrzebano stary rzym­ski stadjon sportowy Pompei. Z napisów, które umieszczone są na budynkach, wy­nika, że na tym stadjonie przygotowywali się starożytni Rzymianie do igrzysk ołim-

oumpljskiej pijskieh. Napisy te mają charakter propa- 4l, gandowo-pedagogiczny. W budynkach,

które prawdopodobnie przeznaczone były na szatnie, znaleziono w r y t e na ścianach napisy, głoszące o rekordach, osiągniętych na igrzyskach olimpijskich przez sportow­ców.

Lecz co najciekawsze, że na jednym od­cinku na krańcach stadionu odkopano kil­kanaście małych domków, pobudowanych w różnych stylach. Ponieważ równocześ­nie znaleziono „karty członkowskie“ za­wodników ze skorup glinianych, na któ­rych ryte są nazwiska cudzoziemców z Hiszpanii, Gałji, Libii, Egiptu i t. d., nale­ży wnosić, że stadjon pompejański gościł zawodników zagranicznych, którzy miesz­kali w ówczesnej „wiosce pompejańskiej", zbudowanej przy stadjonie. Sam stadjon jest 130 metrów szeroki i 160 metrów dłu­gi. Brzegi stadionu są wyłożone drogiemi taflami włoskich marmurów. Siedzenia są kamienne. Wejścia na stadjon zdobią smukłe, efektownie kolumny marmurowe. W samym środku stadionu znajdował się basen pływacki, do którego woda była do­prowadzona rurami.

Rozplanowanie stadjon u odpowiada ów­czesnym sportom, które w zasadniczym podziale znowu odpowiadają dzisiejszym.

Prace nad odkopaniem całego stadionu nie są jeszcze ukończone, tak, że niewąt­pliwie nie jeden jeszcze ciekawy szczegół dostanie się do wiadomości opinii publicz­nej. . .

Sylvere Maes, Belg, jest najw iększym fawory« tern tegorocznego „Tour de France“. Posiada już bowiem po ostatnim etapie P erpignan-Pau

czas o 18 minut lepszy, niż jego konkurent.

jggj fótofggraiggINTERES fryzjerski w Katowicach, od zaraz do wynajęcia. W iadom ość: „Polonia“ Katowice,M arjacka 5. 6175

ZAWIADAMIAM, że zaręczyny z panną Ag­nieszką Mazur Łagiewniki, Kościelna 44 nie z m ojej winy zrywam. Józef Butzek, Bytom G. Śl. 6174

KUPIĘ dom dobrze utrzym any. W płata 10.000 zł. Oferty „Siedem Groszy“ pod „10.000“. 6173

PIANISTKA ewent. z harm onjum poszukiwana. Zgłoszenia „Siedem Groszy“ pod „Zespół“. 6172

BACZNOŚĆ przekonajcie się! Meble nowe i sta­re okazyjnie tanio do sprzedania tylko w do­mu licytacyjnym przy ul. 3 Maja 31 w podwó­rzu. Sypialki, kuchnie, jadalki, szafy, k reden­sy, pianina, zegary, kanapy , leżanki, umywalki, krzesła, stoły, lustra, rad ja i t. d. w najw ięk­szym wyborze. Taksam o kupuję stare meble, spadki, i całe urządzenia mieszkaniowe za go­tówkę. N. Bugla, junior. 6171

NAJTAŃSZY BUFET W POLSCE „BI-BA-BO“ w Chorzowie I, Sobieskiego 15. Potrawy od 5-ciu do 50-ciu groszy. Kawa z ciastkiem 15 groszy. 6170

KORZYSTNA OKAZJA! PRZYJMUJEMY OBLI­GACJE PAŃSTWOWE, TAKŻE KONSOLIDA­CYJNE PO NAJWYŻSZYM KURSIE przy za­kupie artykułów biżuteryjnych, zegarków zło­tych, srebrnych, zegarów ściennych i t. d. na dogodnych w arunkach. „URANIA“ KATOWI­CE, PL. WOLNOŚCI 7 (W EJŚCIE Z UL. GLI­W ICKIEJ. 6169

ROWERY najlepszych fabryk, R adjo-aparaty, Maszyny do pisania, szycia, nowe, okazyjne, ta ­nio, dogodne w arunki. Przyjm ujem y pożyczki: „Śląski Dom Maszyn", Katowice, Kościuszki 3.

6168

FIRANKI, STORY, DEKORACJE OKIEN. —> MENCZEL, KATOWICE, PL. M. PIŁSUDSKIE­GO Nr. 2. 6167