Michał Waliński: Renesans Jana Stanisława Bystronia

22
RENESANS JANA STANISŁAWA BYSTRONIA Jan Stanisław Bystroń: „Tematy, które mi odradzano. Pisma etnograficzne rozproszone”. Wybrał i opracował Ludwik Stomma. PIW 1980, s. 494 + 2 nlb. ©Michał Waliński

description

Szkic w wersji mocno skróconej ukazał się w "Regionach" (1982 nr 1-3). Zwraca uwagę aktualność myśli J. St. Bystronia.

Transcript of Michał Waliński: Renesans Jana Stanisława Bystronia

Page 1: Michał Waliński: Renesans Jana Stanisława Bystronia

RENESANS

JANA

STANISŁAWA

BYSTRONIA

Jan Stanisław Bystroń: „Tematy, które mi

odradzano. Pisma etnograficzne

rozproszone”. Wybrał i opracował Ludwik

Stomma. PIW 1980, s. 494 + 2 nlb.

©Michał Waliński

Page 2: Michał Waliński: Renesans Jana Stanisława Bystronia
Page 3: Michał Waliński: Renesans Jana Stanisława Bystronia

Michał Waliński

RENESANS JANA STANISŁAWA BYSTRONIA1

Jan Stanisław Bystroń: Tematy, które mi odradzano. Pisma etnograficzne

rozproszone. Wybrał i opracował Ludwik Stomma. PIW 1980, s. 494 + 2 nlb.2

Wydany przez Ludwika Stommę pod znamiennym tytułem Tematy,

które mi odradzano zbiór niewznawianych od międzywojnia prac Jana

Stanisława Bystronia stawia recenzenta przed stosunkowo trudnym zadaniem.

Wystarczy uświadomić sobie, jak kłopotliwa będzie odpowiedź na proste,

wydawałoby się, pytanie: kim był ów wnuk Andrzeja Cinciały, zasłużonego dla

Cieszyńskiego badacza kultury ludowej, i syn Jana Bystronia – językoznawcy i

współpracownika PAU? Jeden z najbardziej zasłużonych badaczy kultury

ludowej w Polsce? – niewątpliwie, ale stwierdzenie tego faktu niewiele na dobrą

sprawę mówi. Był zatem etnografem, ale był również prekursorem nowocześnie

rozumianej folklorystyki. Sam, co jest umotywowane i zrozumiałe, określał

siebie najchętniej jako socjologa, przy czym mówiąc o jego socjologicznych

pasjach, trzeba umieć dostrzec w nim inicjatora – na gruncie polskim – takich

subdyscyplin socjologii, jak socjologia kultury, socjologia życia literackiego,

mikrosocjologia czy socjologia „grup pierwotnych”. Ale to przecież dalece nie

wszystko. Był Bystroń wybitnym, choć kontrowersyjnym, historykiem kultury i

obyczaju, religioznawcą, posiada liczące się do dzisiaj osiągnięcia w dziedzinie

pedagogiki, estetyki (komizm i jego teoria), lingwistyki ( t u szczególnie

dziedzina onomastyki, języków specjalnych), wydał kilka cennych monografii

1 Pierwodruk szkicu w wersji skróconej w: „Regiony” 1982 nr 1-3. 2 Wydanie okrojone przez cenzurę.

Page 4: Michał Waliński: Renesans Jana Stanisława Bystronia

3

miast, zajmował się dziedziną antropologii i antropogeografii, nieobca mu była

wiedza z historii sztuki, interesował się żywo zagadnieniami regionalizmu. To

wciąż niecała i nadal zbyt ogólna lista dyscyplin, po których błyskotliwie

poruszał się Bystroń. Przy tym wszystkim, jakiegokolwiek by problemu nie

tknął, eksplodował dziesiątkiem odkryć badawczych i pomysłów, z których

olbrzymia ilość czeka nadal na rozwinięcie. Wiele z tematów podejmował

często wbrew wszystkim, z olbrzymią zaiste odwagą, sankcjonując je niejako

własnym, rosnącym autorytetem i na trwale wprowadzając w obręb

zainteresowań nauki. Jeszcze dzisiaj podejmowanie wielu z nich naraża badacza

na „śmieszność”, drwiny i rechot zamkniętych w kręgu hermeneutycznego

języka naukowego akademickich areopagów. Sam pisał językiem prostym i

zrozumiałym dla wszystkich. Gdyby żył jeszcze, przylepiono by mu zapewne

etykietkę „popularyzatora nauki” czy „publicysty”. Co nie przeczy temu, że

kolejne generacje badaczy z kręgu dyscyplin społeczno-humanistycznych

zaciągnęły u niego wielki dług. Ciągle zresztą spłacany.

Zadziwia płodność pisarska Bystronia. Całość jego olbrzym; go dorobku

– kumulująca kilkadziesiąt pokaźnych nieraz książek i wieleset artykułów,

szkiców, przyczynków, tez i „konspektów” (w części pozostających nadal w

rękopisie) – powstała w większości w okresie 20-lecia międzywojennego. Po

wojnie doczekaliśmy się ledwie kilku wznowień. Być może dlatego, że dzieło

Bystronia to ...niezastąpione kompendium wiedzy o kulturze polskiej.

Długotrwała choroba przedwcześnie wyłączyła badacza z czynnego życia

naukowego. Ostatnich 16 lat tegoż życia (1948–64) to lata osobistej tragedii

badacza, której skali możemy się tylko domyślać, a która rozgrywała się w coraz

bardziej okrutnym osamotnieniu. Jak pisze L. Stomma – „Nie było jubileuszu

60-leeia, nie było 70-lecia. Pamięć społeczna już go pogrzebała. A on żył

przecież.” Nad tym okresem życia Bystronia zalega kurtyna milczenia i

atmosfera niedomówień. Wstydu jakby? Co dziwi szczególni w tym wszystkim

– to niegdysiejszy werdykt szacownych luminarzy nauki, którzy jeszcze za życia

Page 5: Michał Waliński: Renesans Jana Stanisława Bystronia

Bystronia „pochowali” jego dorobek. Nie przewidywano, że ktoś zechce jeszcze

sięgać do Bystronia, nie przewidywano wznowień, nie zabezpieczono praw

autorskich. Autor Komizmu spłatał im figla po śmierci. Od kilkunastu lat

odzyskuje konsekwentnie miejsce przynależne mu miejsce w obiegu

naukowym, wydania zaś przedwojenne jego prac, najczęściej trudno dostępne,

osiągają – niestety! – zawrotne sumy u bukinistów i w antykwariatach.

Z tym większym uznaniem powitać przyjdzie wybór L. Stommy,

zawierający kilkanaście mniejszych objętościowo prac Bystronia z różnych

okresów twórczości naukowej. Zajrzyjmy zresztą do jego treści. Znalazły się tu

„drobiazgi” grupujące prace poświęcone Charaktemikom, Łańcuchowi szczęścia

oraz Pszczołom w pojęciach i zwyczajach ludu; dalej – obszerniejsza praca na

temat Napisów, następnie prace z zakresu wierzeń magicznych (Wymuszanie

urodzaju na drzewach owocowych, Okręcanie się obrzędowe i Przeżytki wiary w

magiczną moc słowa), z kolei teksty mówiące o Czynnikach magiczno–

religijnych w osadnictwie oraz o Szlakach migracyjnych na ziemiach polskich.

Poczesne miejsce w tomie zajmuje szkic traktujący o Megalomanii narodowej

wraz z towarzyszącymi mu tekstami Niemcy w tradycji popularnej oraz

Wierzenia o obcych. Wybór zamyka rozprawa o Literaturze ludowej, którą

uzupełniają drobne prace nt. Pieśni o spotkaniu się rodzeństwa, Pieśni o

kochanku wziętym przemocą w rekruty, Pieśni o krakowiance, królu i kacie oraz

O psie, którego uczono mówić. Całość doczeka się niewątpliwie wnikliwych

omówień w specjalistycznych periodykach naukowych. W tym miejscu

ograniczymy się jedynie do refleksji na temat dwóch generalnie rzecz biorąc

spraw, starając się wskazać na nowatorskość niektórych myśli Bystronia i

aktualność wielu jego sądów.

Nieliczni, jak dotąd, komentatorzy prac Bystronia szeroko opisywali

inspiracje metodologiczne, które ukształtowały horyzonty badawcze autora

Megalomanii narodowej (por. np. prace A. Kutrzeby-Pojnarowej , J.

Krzyżanowskiego, L. Stommy, Z. Sokolewicz czy S. Nowakowskiego i J.

Page 6: Michał Waliński: Renesans Jana Stanisława Bystronia

5

Judenki). Nie wdając się w roztrząsanie tej kwestii, wskażmy przynajmniej na te

z nich, bez których dzieło Bystronia – oceniane po latach – nie byłoby zapewne

tym, czym jest. Chodzi w pierwszym rzędzie o wpływy idące ze strony tzw.

szkoły socjologii francuskiej. Pojęcie francuskiej szkoły socjologicznej jest

nader szerokie – stworzyła je cała plejada wybitnych uczonych. Na

poczynaniach Bystronia zaważyła w głównej mierze myśl E. Durkheima z

jednej i L. Lêvy-Bruhla – z drugiej strony. Ta piorunująca mieszanka

intelektualnia przyniosła szereg nadspodziewanych efektów, aczkolwiek

Bystroń nigdy nie grzeszył zbytnią lojalnością i wiernością wobec mistrzów, jak

i większą konsekwencją w rozwijaniu własnej teorii.

W wypadku Durkheima rzecz tyczy oczywiście tak płodnej dla rozwoju

nauk społeczno-antropologicznych w XX wieku teorii „faktów społecznych”.

Wpływ jej na dzieło Bystronia jest bezsporny i uwidocznia się przede

wszystkim w operowaniu szerokim –„globalnym”, „antropologicznym”, jak

byśmy powiedzieli dzisiaj – pojęciem kultury, w myśl założeń Durkheima

bowiem „Jest faktem społecznym wszelki taki sposób robienia, utrwalony lub

nie, zdolny do wywierania na jednostkę zewnętrznego przymusu; albo inaczej:

taki, który jest w danym społeczeństwie powszechny, mając jednak własną

egzystencję, niezależnie od jego jednostkowych manifestacji”. W praktyce

badawczej Bystronia oznaczało to zatem znaczne poszerzenie pola tradycyjnej

eksploracji etnograficznej i folklorystycznej. Zajrzyjmy choćby do znanej,

sformułowanej we Wstępie do ludoznawstwa (1926 r.) definicji etnografii. Z

przyjęciem „globalnej” definicji kultury wiążą się dalsze ważne konsekwencje:

skupienie uwagi na faktach powtarzalnych, a więc respektowanie – oczywistego

dzisiaj, a będącego w ówczesnym ludoznawstwie polskim w stosunkowo małym

poważaniu – wymogu obiektywizmu badawczego. Eo ipso oznaczało to również

postawę niewartościującą wobec faktów społeczno-kulturowych, jak również

podjęcie prób przynajmniej systemowej analizy konkretnych faktów branych w

relacji do innych faktów i – szerzej – prób synchroniczno-diachronicznego

Page 7: Michał Waliński: Renesans Jana Stanisława Bystronia

wyjaśniania procesów kulturowych. Jakkolwiek z „systemowością” i analizy

procesualną różnie u Bystronia bywało, pozostaje faktem, że interesowała go

kultura „ w ruchu”, procesie zmiany. Tym inspiracjom zawdzięcza Bystroń, że

nie uległ wpływowym ciągle romantycznym mitom kultury ludowej i folkloru,

starając się w wielu pracach pokazać całą ich różnorodność, wewnętrzny

dynamizm i zmienność historyczną. Warto wspomnieć, iż pierwszy człon

wzmiankowanej definicji etnografii głosi, iż „ludoznawstwo jest nauką o

pewnych określonych treściach społecznych, a nie odrębnych grupach

społecznych (...)”. Dziś uzupełnilibyśmy nieco i zmodyfikowali ów sąd. Nie

poddać się XlX-wiecznym stereotypom ludowości, kiedy samemu tkwiło się

silnie – a tak było w przypadku Bystronia – w nieakademickich tradycjach

etnografii polskiej, to wyczyn nie lada, tym większy, iż owe stereotypy ciągle

jeszcze są żywe i no nośne.

Z dorobku Lévy-Bruhla zaczerpnął Bystroń przede wszystkim słynną

teorię „myśli prelogicznej”. Wokół teorii tej, a ściślej dokonanego przez Lévy-

Bruhla podziału na „myśl logiczną” i „prelogiczną”, narosło wiele kontrowersji i

nieporozumień. Niektórzy egzegeci twierdzili wprost, że autor La mentalite

primitive odmawiał „dzikim” zdolności do myślenia i w związku z powyższym

posądzali go o ciągoty ... rasistowskie. Zauważmy – w formie polemiki nie

wprost – iż tak wyczulony na wszelkie przejawy rozpasanego etnocentryzmu

badacz, jakim był Bystroń, nie mógłby w żadnym razie, gdyby sądy owe głosiły

prawdę, wspierać się myślą Lévy-Bruhla. Należy przyjąć – i jest to niezmiernie

ważne dla prawidłowej oceny wielu penetracji badawczych Bystronia – że

podstawowe przesłanki tkwiące w dziele Lévy–Bruhla wiodą jednak w zupełnie

innym kierunku. Lévy-Bruhl nie twierdził, iż człowiek pierwotny myśli

„nielogicznie”, stwierdzał po prostu, że myśli on inaczej aniżeli człowiek

„cywilizowany”. To raz. Także i świadomość człowieka „cywilizowanego” nie

jest wolna od przeżytków myślenia mito-magicznego, „przesądów”. To dwa. W

związku z tym rysował Lévy-Bruhl interesującą i posiadającą współcześnie

Page 8: Michał Waliński: Renesans Jana Stanisława Bystronia

7

coraz więcej zwolenników hipotezę, iż dwie wspomniane – a pewnie nawet i

więcej – formy myślenia mogą współegzystować w jednej i tej samej psychice

jednostkowej, na poziomie jednej i tej samej struktury społecznej. To m. in.

tłumaczyłoby łatwość, z jaką jednostka wchodzi w rozmaite, determinowane

nieraz zasadniczo odmiennymi sposobami myślenia i postrzegania świata

role osobowe czy społeczne (np. religijne, techniczne, naukowe etc). Wydaje

się, że cały szereg prac Bystronia, szczególnie tych podejmujących „tematy,

które mu odradzano”, a więc poświęconych np. napisom, znakom, charakterom,

przysłówiom, „łańcuchom szczęścia” i tym podobnym osobliwościom,

dostarcza ni mniej, ni więcej, ale właśnie dowodów na rzecz hipotezy Lévy-

Bruhla. Los zaś chciał, iż jeśli Lévy-Bruhla „wyzywano” od rasistów, Bystronia

– m.in. w związku z Megalomanią... – obrzucili dziesiątkiem niewybrednych

obelg ... antysemici, antykomuniści i rasiści rodzimego chowu. Posądzić autora

Komizmu o komunizm zakrawa zresztą na niezły dowcip.

Zatrzymajmy zatem chwilę przy Megalomanii narodowej, zaliczanej nie

bez racji do najlepszych dzieł Bystronia. Dzisiejszemu czytelnikowi, jeśli

możliwością taką dysponuje, warto poleci i lekturę pełnego tekstu zarówno

szkicu tytułowego, jak i towarzyszących mu w wydaniu z 1935 r. takich prac,

jak Nazwy i przezwiska grup plemiennych i lokalnych, Zabawne opowiadania o

sąsiadach, Mazurzy w opinii sąsiedzkiej, Koroniarze o Litwinach. Warto rów–

nież polecić mu równoległą lekturę Snobizmu i postępu Żeromskiego. Na

powstaniu Megalomanii... – nie od rzeczy będzie dodać – zaważyły w jakiejś

mierze, obok wspomnianej teorii Lévy-Bruhla, katastroficzne poglądy O.

Spenglera i zapoznana wcześniejsza praca F. Znanieckiego Upadek cywilizacji

zachodniej (1921 r.) , a także – co bardzo istotne – teoria tłumu i „zachowań

instynktownych” rozwijana u schyłku XIX w. przez francuskiego socjo–

psychologa Le Bona.

Rozpoczynają studium Megalomanii... znamienne i prorocze słowa:

„Wiara we własne siły jest koniecznym warunkiem powodzenia zarówno dla

Page 9: Michał Waliński: Renesans Jana Stanisława Bystronia

jednostek, jak i dla całych grup społecznych; podtrzymywanie tej wiary wśród

społeczeństwa musi być zawsze wytrwałą troską jego kierowników. Od realnej

oceny łatwo jednak przejść do przeceniania samego siebie, idealizacji grupy, a

więc do megalomanii osobistej i społecznej.” O wiele groźniejszym społecznie

zjawiskiem jest ta druga: „(...) i z chwilą, gdy ów rozpęd życiowy

społeczeństwa, wyrażający się w nadmiernym poczuciu własnej wielkości i roli

dziejowej, zaczęto ujmować teoretycznie, uzasadniać, rozszerzać, teorie te

zaczęły podważać podstawy nauki, moralności, religii, a z drugiej strony rozpę-

tały imperializm.”

Szukając rodowodów megalomanii narodowych, które współcześnie

przyjęły w niektórych wypadkach postać sensu stricte teorii imperialistycznych,

Bystroń rozważa i przywołuje cały szereg przykładów z grup pierwotnych oraz

różnych historycznych typów społeczeństwa. Bo też tendencje do megalomanii,

etnocentryzmu są udziałem każdej, bez wyjątku, grupy społecznej i każdego

narodu, są nawet nieodzowne w utrzymaniu wewnętrznej spoistości – inna zaś

sprawa, jakim narzędziem stają się w ręku liderów. Jak zauważa L. Stomma,

Bystroń jako pierwszy z polskich etnografów opisał tworzenie się i

funkcjonowanie opozycji myślowej „swój” –”obcy”, z całą wnikliwością i przy

pomocy setek znakomicie dobranych przykładów zanalizował poszczególne

etapy w procesie tworzenia się mitycznego wizerunku „obcego”. Ich

psychologiczna geneza wiąże się albo z myśleniem prelogicznym (w przypadku

grup pierwotnych), albo z jego przeżytkami w przypadku społeczeństw

stojących na wyższym etapie rozwoju. Etap pierwszy obejmuje sukcesywne

deformowanie się obrazu „obcego”: „obcy” śmierdzi, jest nisko urodzony,

posiada czarne podniebienie, śmiesznie lub dziwnie mówi, jest kanibalem,

czarownikicm, rodzi się inaczej aniżeli prawdziwy człowiek („Bodajby matce

tego hitlerowca łono było sparszywiało, nim tego zabójcę wysrała!” – klnie

żołnierz polski w kampanii wrześniowej w opowiadaniach R. Turka Zamęt.

Rzeszów 1981). Zauważmy – miarą” człowieczeństwa” przedstawicieli własnej

Page 10: Michał Waliński: Renesans Jana Stanisława Bystronia

9

grupy jest tu zwykle stopień „dehumanizacji” przedstawicieli „obcych”; odbijają

to często nazwy grup plemiennych. W poszczególnych przypadkach, jak

pokazuje dokumentacja historyczna, może tu zachodzić proces przeciwny:

„eskalowania” cech pozytywnych. W etapie drugim owe cechy dotyczące

jednostek przenosi się już na całe grupy społeczne – i tak ...Holenderki są

brzydkie, niechlujne i wielkozębne, Francuzki brudne, chociaż ponętne,

Murzyni leniwi i cuchną, Anglicy niezwykle punktualni, Węgrzy kochają

Polaków etc. Trzeci i ostatni etap, to historyczna idealizacja, „ukonstytuowanie

się” obrazu w zbiorowej świadomości (dziś, zważając na związek tych obrazów

ze sferą „somnambulicznych”, „instynktownych” zachowań człowieka,

powiedzielibyśmy raczej: w zbiorowej podświadomości). Jedna grupa wiąże z

drugą „na trwałe” wiekowe krzywdy i porachunki, bądź też – rzadziej – cechy

czy stosunki pozytywne. Najbardziej popularne i nośne społecznie wyobrażenia

dotyczą oczywiście najbliższych sąsiadów. Stopień skumulowania cech

negatywnych) w wyobrażeniach Niemca był tak wielki, iż rozciągano go w

pewnych regionach kraju na wszystkich „obcych” z Zachodu i Północy Europy.

Historia Polski przynosi też, jakby na przekór historycznemu stereotypowi

(autostereotypowi) tolerancyjności, szereg przykładów takich wyobrażeń

związanych z Żydami czy Cyganami, zachowującymi zresztą moc sprawczą do

dnia dzisiejszego i wykorzystywanymi nieraz celowo. Procesy mityzacji,

tworzenia się pewnych t r w a ł y c h wyobrażeń zbiorowych

podbudowywane są zazwyczaj najrozmaitszymi operacjami lingwistycznymi

(jeszcze jeden argument na rzecz tzw. hipotezy Sapira-Whorfa?), których

niezastąpionych przykładów dostarcza antropologia kultury i choćby nasz ... ks.

Dębołęcki, dalej – wywodami paragenealogicznymi czy „osobliwą etnografią”.

„Zdumiewa – podkreśla wielokrotnie Bystroń – konserwatyzm, z jakim

utrzymują się przeżytki „myślenia pierwotnego”. Wytłumaczyć to można

faktem, że mają one w dużej mierze charakter – jak to określa współczesna

antropologia kultury – tzw. „struktur głębokich”, konserwatyzm ten

Page 11: Michał Waliński: Renesans Jana Stanisława Bystronia

potwierdzają setki przykładów z życia współczesnej Polski. Wskażmy na jeden

z nich, tylko z pozoru niewinny: opowieści o „czarnej wołdze”, które w

pierwszej połowie lat 70-tych epatowała całą bez mała Polskę, zwłaszcza

wielkie miejskie centra, zakłócając w wielu wypadkach „ustalony porządek”.

Ostrze tej pogłoski było, można sądzić, antyniemieckie, choć trudno dociekać w

tym miejscu jej źródeł. Zasadniczy jej temat – porywanie nieletnich, niewinnych

dzieci, mordowanie ich i pobieranie krwi – wiązałby jednak ich kulturową

proweniencję z nastawieniami antysemickimi, z popularnymi od wieków w

pewnych kręgach wyobrażeniach o rytualnych mordach, dodawaniu krwi

niewinnych dziatek chrześcijańskich do macy etc. W tym znaczeniu pogłoska ta

krążyła w polskich miastach w latach 50-tych. Jedną z cech analizowanych

wyobrażeń, implikowanych nimi „mitów”, struktur opowieściowych, jak i

całych teorii megalomańskich jest ich niesłychana elastyczność: „od czegóż

teoria, która może dostosować się do każdych warunków?” – zauważa Bystroń –

dając też pośrednią odpowiedź, dlaczego tak trudno zwalczyć czy wyplenić te

wyobrażenia i teorie.

Uwagi nasze wiodą do wniosku, że Megalomania... to także bezcennej

wartości wkład uczonego do teorii stereotypów, jak również badania tzw. opinii

publicznej (bierzemy pod uwagę pełny tekst dzieła z I935 r. Bystroń nie używa

w swym dziele pojęcia s t e r e o t y p u ani pojęcia „opinii publicznej,

lecz fakt ten nie ma większego znaczenia. Jego poglądy na powstawanie i

naturę różnego typu „wyobrażeń” są zastanawiająco bliskie poglądom W.

Lippmanna, który w 1922 r. w książce Public Opinion na trwałe wprowadził do

literatury naukowej pojęcie „stereotypu” i stworzył liczącą się do dziś ich teorię

jako „wyobrażeń w naszych głowach”. Pierwsza wersja Megalomanii... ukazała

się w roku 1923 w 22 numerze „Przeglądu Współczesnego”. W tymże roku

powstaje szkic o Obcych jako ludożercach, rok wcześniej studium O czarności

obcych. Bystroń raczej na pewno nie czytał Lippmanna. Zastanawiające, jak

bardzo różne punkty wyjścia: wiedza etnograficzna oraz wiedza z historii

Page 12: Michał Waliński: Renesans Jana Stanisława Bystronia

11

kultury i obyczaju w wypadku Bystronia oraz badania opinii publicznej i

środków masowego przekazu w wypadku Lippmanna – wiodą w kierunku

bardzo zbliżonych konstatacji.

Gdyby Bystroniowe „wyobrażenia” zastąpić słowem „stereotyp”, okaże

się, że trafnie określił on i zanalizował niemal wszystkie cechy i atrybuty, jakie

z myśleniem stereotypowym wiązali Lippmann i późniejsi teoretycy, a więc

jego irracjonalny, czysto emocjonalny charakter, niepoddawanie się weryfikacji

logicznej, ekspresyjność, jednostronność, notoryczne upraszczanie

rzeczywistości i inercyjność względem niej (stereotyp określany jest jako sąd z

natury subiektywny, który pozuje na sąd obiektywny, jest „obrazem z drugiej

ręki”), partykularność i konserwatyzm, albowiem stereotyp określa się jako

„twierdzę tradycji”. Wskazuje ponadto wyraźnie Bystroń – podobnie jak

znacznie później Allport – na związek „wyobrażeń” vel stereotypów z

przesądem, uprzedzeniami, „myśleniem zdroworozsądkowym”, postawą „dobrej

wiary”. Omawia ich funkcje integrujące ludzi i homogenizujące przekonania

grup czy społeczeństw, związany z myśleniem stereotypowym brak dystansu

wobec świata i siebie, co jest skądinąd jednym z warunków teoretycznych

tworzenia się tych wyobrażeń, podobnie jak ich akceptacja jest równoznaczna z

niewiedzą o ich stereotypowe naturze. Mówi o ich „zaraźliwości”, związku z

psychologią tłumu a co za tym idzie – i co jaskrawo uwidaczniają także

przykłady z dnia dzisiejszego – na ich walor pragmatyczny, wyrażający się np.

znakomicie w przekazach ideologicznych i propagandowych. Śmiało mógłby

podpisać się Bystroń pod następującą opinią Lippamanna: „Idee [stereotypowe –

przyp. M. W.] mają moc organizacji ludzkiego działania, zatem ich skutki mogą

być radykalne.”

Krótko zatem o tej „ciemniejszej” stronie Janusowych „wyobrażeń”.

Kluczowe, najbardziej istotne partie Megalomanii... traktują o XIX- i XX-

wiecznych nacjonalizmach i imperializmach oraz ich rodowodach. Stwarzanie

pożywki pod rozwój teorii megalmanii w warunkach społeczeństw nowożytnych

Page 13: Michał Waliński: Renesans Jana Stanisława Bystronia

wiodło niejednokrotnie – dowodzi historia – w kierunku „nacjonalizacji Boga”

lub „deifikacji narodu”, stąd krok już ledwie do bardzo nośnych, nie

tylko w „psychologii” przypisywanej tłumom, idei „posłannictwa narodu”,

„narodu wybranego”, jego „misji dziejowej”, a więc różnych typów

„mesjanizmów”, które w sprzyjających warunkach mogą się przedzierzgnąć w

imperializm. „Duma narodowa, tworząc transcedentalną podstawę prymatu

narodu wybranego – powiada Bystroń – nie zna granic w interpretacji

idealistycznej przeszłości i wolą Bożą, misją dziejową, wszechludzką, tłumaczy

każdy akt gwałtu i przemocy; cel wielki, przez Boga wskazany, uświęca

wszelkie środki, w których nie przebierają przywódcy [...]”.

Szczególnie drastyczne konsekwencje „nacjonalizacji Boga” wiążą się z

imperializmem niemieckim, gdzie idee powrotu do starych bogów pogańskich,

„religia młota” stają się ostatecznie psychospołeczną podbudową narodowego

socjalizmu w okresie III Rzeszy. Nieco odmienną drogą kroczyły imperializm

angielski i rosyjski, których końcowym etapem jest z jednej strony deifikacja

naródu, a z drugiej – państwa. Genezy kolonializmu angielskiego szukać

przyjdzie jeszcze w Miltonowskiej koncepcji Anglików jako the Lord people i

Anglii jako „narodu wybranego”, „narzędzia boskiego”. Zauważmy, iż w

pierwszej połowie XX wieku jednym ze skutków tego będzie bujny rozwój ...

nauk antropologicznych, które w pierwotnym założeniu miały wspierać politykę

imperialną Wielkiej Brytanii podbudową naukową. „Tymi samymi drogami –

pisze Bystroń – idzie rozwój teorii imperializmu rosyjskiego; idee o misji

dziejowej Rosji zjawiają się zrazu u marzycieli, aby następnie, stać się hasłem

tłumów i uzasadniać każdy akt przemocy wewnętrznej czy zewnętrznej [...]. Pod

wpływem megalomanii nastąpiło ogólne przewartościowanie wszelkich

wartości; profesorowie uniwersytetów gloryfikują Iwana Groźnego jako

doskonałego przedstawiciela ducha narodu, a najwybitniejsi pisarze (Sołowiew)

głoszą, że Rosja Polsce dobrem za zło odpłaca. Aksakow, w imię chrześcijań-

skiego posłannictwa, dowodzi konieczności bezwzględnej rusyfikację jako

Page 14: Michał Waliński: Renesans Jana Stanisława Bystronia

13

walki z elementami niechrześcijańskimi: na chwałę Boga należy pogromić wro-

gów Rosji. Coraz szerzej i coraz brutalniej rozlegają się te głosy; w ten sposób

utwierdza się w szerokich sferach społeczeństwa teoria imperializmu

rosyjskiego, sięgającego nie tylko po Warszawę i Vładywostok, ale i

Konstantynopol, Persję, Indie, Mongolię. W wybornych studiach M.

Zdziechowskiego znaleźć można wielkie bogactwo odnośnych faktów i

poglądów. [...] Wystarczy przeglądnąć wydawnictwa i odezwy [...] wczytać się

we współczesną twórczość pisarzy rosyjskich, aby spostrzec natychmiast owo

głęboko nurtujące przeświadczenie, że Rosja, ów najlepszy, wybrany naród,

poprzez morze krwi, zniszczenie bezprzykładne i ogrom cierpień ludzkich,

prowadzi świat w lepszą przyszłość, i że nowe formy społeczne, które z takim

trudem powstają, doprowadzą nas z czasem do idealnego stanu społeczeństwa.

Nieszczęście i męka narodu służyć mają dobru ludzkości.” Idea „posłannictwa”

– dowodzi Bystroń – wystarcza tam, gdzie teorie „wielkości narodu”

odpowiadają faktycznej jego potędze; tam jednak, gdzie istnieje dysjunkcja,

pojawiają się „idee ofiary”: „wybrany naród spełnia swą misję, cierpiąc za

zbawienie świata. Rosja, pogrążona w bezmiarze nieszczęścia, jest ową ofiarą,

jest Mesjaszem nadchodzącego dnia, Messija griaduszczawo dnia.” W

zarysowanym kontekście łatwo dostrzec zasadnicze różnice między typem

mesjanizmu rosyjskiego, a np. romantyczną wersją mesjanizmu polskiego –

nieimperialistycznej w swym rodowodzie. Rozdarta między zaborców Polska –

to nie „grad Inonia, gdie żiwiot Bożestwo żiwych” i nie „Rossija Moja

Bogonosica Pobieżdajuszczaja Żmija”...3

Zatrzymaliśmy się dłużej nad Megalomanią narodową nie tylko ze

względu na jej wartości czysto naukowe, ale i ze względu na wymiar i wagę

tych konstatacji Bystronia, które wykraczają poza domenę nauki „ścisłej” w

kierunku historiografii i etyki. Czasy współczesne w przenikliwy sposób

3 Omawiane wydanie zostało ocenzurowane i pozbawione fragmentów dotyczących Rosji rewolucyjnej.

Niektóre cytaty podawałem za wydaniem przedwojennym. [przyp. M. W. z 2011 r.]

Page 15: Michał Waliński: Renesans Jana Stanisława Bystronia

potwierdzają aktualność wielu podstawowych sądów Bystronia. Odnosi się to i

do najnowszej historii naszego narodu. Patrząc z perspektywy politycznej na

przykład na dzieje kultury polskiej w ostatnich zwłaszcza 32 latach, można

dojść i do takiej niezbyt optymistycznej konstatacji, iż znaczą je z jakąś

niezrozumiałą konsekwencją ponawiane próby rozbicia (zniszczenia?) tego

systemu wartości i norm, z którym genetycznie, historycznie – immanentnie –

związana jest nasza kultura narodowa, i że słuszne, ...szlachetne i

niepodważalne w zasadzie podstawowe t e o r e t y c z n e założenia

polityki kulturalnej państwa socjalistycznego funkcjonują ciągle jako atrapa i

parawan. Służyły temu – w zależności od etapów politycznych –

najprzeróżniejsze formy indoktrynacji społeczeństwa, które jakże często

bazowały na tworzonych ad hoc na użytek aparatu propagandy i informacji no-

wych „teoretycznych” odmianach megalomanii narodowej. Ostatnia zaś dekada

zostanie zapewne – oddajmy się marzeniom – potraktowana przez socjo-psycho-

kulturologów jako sui generis laboratorium do teoretycznych dociekań nad

teoriami megalomanii politycznej oraz państwowej i ich psychospołecznymi

konrekwncjami. „Z głęboki] smutkiem patrzymy – pisze Bystroń – na tak obfite

i tragiczne żniwo! Megalomania narodowa doprowadza do rozkładu nauki,

moralności, religii; zatracamy wiarę we wszystko, co mogłoby być wielkim dla

wszystkich ludzi.” Czy tylko nadzwyczajny idealizm uczonego dyktował te

słowa? Wieloletnie p o z o r o w a n e działania współczesnej polityki

kulturalnej – prowadzące do stanu, w którym własnością społeczną stają się w

gruncie rzeczy wyłącznie dwie funkcje kultury: „rozrywkowa” i „fasadowa” –

ukazały zaiste, jak „tragiczne i obfite” może to być „żniwo”, potwierdzając tezę

Bystronia, iż „zabawa w kulturę staje się trucizną dla mas.” I zdanie to powinno

stać się latarnią przyświecającą stale poczynaniom mądrej polityki kulturalnej i

społecznej. Na całe nieszczęście, konsekwencje psychospołeczne rozwijanej w

latać 70. megalomanii politycznej i państwowej – podniesionej oficjalnie do

Page 16: Michał Waliński: Renesans Jana Stanisława Bystronia

15

rangi programu społeczno-ideologicznego – są tak dalekosiężne, iż wykraczają

poza nasz wspólny horyzont, poza krąg naszych własnych spraw.

Konstatacje powyższe wymagałyby obszerniejszej argumentacji, którą

trudno rozwijać w tym miejscu. Podsumujmy zatem zarysowani refleksję.

Jawiąc się w Megalomani... jako zdecydowany przeciwnik wszelkiego rodzaju

teorii megalomańskich i totalitarnych, daje Bystroń znakomitą lekcję

nowoczesnego, antropologicznego spojrzenia na człowieka, społeczeństwo i

kulturę, przejmujący wykład humanizmu i tolerancji. I nie będzie przesady,

kiedy „ustawimy” go – nie tylko zresztą z uwypuklonych względów – pośród tej

miary badaczy kultury i etyków kultury, co Sapir, Linton, a szczególnie Ruth

Benedict w słynnych Wzorach kultury, chociaż nic nie wskazuje na to, aby autor

Megalomanii... pobierał lekcje u przedstawicieli culture and personality

approach. Na marginesie jeszcze uwaga. Ma Bystroń niepodważalną rację,

kiedy powiada, iż wszelkie odmiany megalomanii – grupowej, etnicznej,

narodowej, politycznej, państwowej, imperialistycznej – znamionuje kolosalna

„zaraźliwość”. Mamy jednak do czynienia z dwiema zasadniczo odmiennymi

„jakościami” etycznymi w sytuacji, kiedy „zarażliwość” owa poraża i

ubezwłasnowolnia psychikę tłumów, i w sytuacji, kiedy wpływa na paradygmat

myślowy i poczynania badacza. Zwłaszcza badacza kultury i społeczeństwa.

Wydane niedawno przez Polską Agencję Interpress podręcznikowe ujęcie

dziejów kultury polskiej – zresztą nie tylko ta pozycja n a u k o w a –

dowodzi, iż możliwe są w praktyce i te drugie przypadki.

Przejdźmy do drugiej generalnej kwestii, jaką nasuwa lektura Tematów...

Była na wstępie tej refleksji mowa o zasługach Bystronia dla wielu

subdyscyplin ogólnej teorii kultury i historii kultury. I tak określono go również

m. in. jako prekursora nowoczesnej folklorystyki. Spróbujemy to uzasadnić.

Gdyby przyszło zobrazować sytuację tej dyscypliny w Polsce jeszcze w

latach 60., pierwszym dominującym rysem, jaki się narzuca, jest fakt jej silnego

uzależnienia od tradycji folklorystyki Kolbergowskiej i klasycznych metod

Page 17: Michał Waliński: Renesans Jana Stanisława Bystronia

etnografii XIX-wiecznej, zwłaszcza terenowej, nieakademickiej. W sferze

metodologicznej uwidocznia się to m. in. w przewadze metod genetyczno–

komparatystycznych i w znacznym – z wyjątkami oczywiście — zawężeniu pola

penetracji badawczych, które dyktowało n o ś n e, postromantyczne rozumienie

pojęcia „kultury ludowej” i „ludowości”. Ostatnich kilkanaście lat to okres

stosunkowo wyraźnego „wyzwalania” folklorystyki z presji tradycyjnych

stereotypów badawczych, proces przekształcania jej w dyscyplinę z „własną

twarzą”, posługującą się przy tym coraz swobodniej całym zespołem nowych

metod. Najbardziej znamienną cechą zachodzących w jej łonie procesów jest wy

raźny zwrot ku współczesności, a to – siłą rzeczy – implikuje zmiany w

sposobach mydlenia o folklorze jako pewnego rodzaju fenomenie kulturowym.

W czym to się – konkretnie – wyraża? Nade wszystko w swego rodzaju

„desakralizacji” pojęcia „ludowości”, które stało się jakby „kulą u nogi”

folklorystów, a i etnografów także. Folklorystyka współczesna nie poprzestaje

już zatem wyłącznie na penetracji ongiś „zaklętych rewirów ludowości”, ile

coraz więcej uwagi poświęca całej gamie zjawisk i zachowań o charakterze

„spontanicznym”, „prerefleksyjnym”, „peryferyjnym”, „nieoficjalnym”, starając

się przy tym odnaleźć i określić typy relacji, w jakie wchodzi folklor z różnymi

innymi sferami i elementami współczesnej kultury. Zachodzą zmiany w

rozumieniu pojęcia „folkloru”, przy czym dywagowanie nad definicją „folkloru”

jest w chwili obecnej mniej istotne, dużą rolę odgrywa tu zresztą intuicja

badaczy ). Bardziej natomiast istotne jest uznanie, iż „folklor” – podobnie jak i

cała kultura, której jest pełnoprawną częścią składową – podlega procesom

intensywnej przemiany, że nie jest on „skamieliną”, a jest zjawiskiem płynnym,

wielopostaciowym, hybrydalnym, często ezoterycznym, s t a l e przy tym

o b e c n y m – zarówno jako forma ekspresji, jak i konsumpcji kulturalnej

– w życiu jednostek, grup, kręgów, warstw czy klas społecznych. Siłą rzeczy,

folklorysta nie poprzestaje dzisiaj wyłącznie na studiowaniu samych przekazów

ustnych tej czy innej grupy, zawężenie takie daje bowiem jedynie szczątkową

Page 18: Michał Waliński: Renesans Jana Stanisława Bystronia

17

wiedzę o sposobach uczestniczenia w kulturze ich „nadawców”, ale coraz

chętniej włącza w swój punkt widzenia także inne typy przekazów, a może

lepiej rzec – inne formy ekspresji. Jest to istotne, jeśli się przyjmie, że folklor

jest zawsze odzwierciedleniem czyjejś świadomości, jakiegoś sposobu myślenia.

Folklorystyka, rzecz oczywista, nie rezygnuje przy tym zinteresowań

sferą folkloru „tradycyjnego”, głównie tedy chłopskiego. Folklor chłopski np.

dostarcza ciągle istotnych i niezbędnych inspiracji o charakterze teoretyczno-

metodologicznym, chociaż być może byłoby korzystne, gdyby folklorysta

eksplorujący współczesność wymazał ze świadomości fakt istnienia ...folkloru

tradycyjnego. Ponadto niezwykle ważne procesy i zjawiska – z których

obserwacji i wyjaśniania nie można rezygnować – zachodzą w „kanałach”,

poprzez które folklor tradycyjny wchodzi do kultury współczesnej. Z tzw.

„folkloryzmem” – którego zasługi, dla propagandy sukcesu, ideologii oraz

najnowszych urzędowych teorii megalomanii narodowej przyjdzie pora

skwitować – włącznie. Owo znamienne poszerzenie pola obserwacji wiąże się

jednak głównie z dwiema innymi sferami kultury, coraz intensywniej przez

folklorystów inwigilowanymi.

Po pierwsze – będzie to bardzo rozległa – ilościowo i jakościowo – sfera

zjawisk charakterystycznych dla tzw. subkultur, wraz z „przypisanymi” im

typami folklorów środowiskowych czy zawodowych, języków i innego rodzaju

„kodów”. Przykładowo – będzie to cały splot subkultur przestępczych, obszerny

zespół subkultur robotniczych, inne – nierobotnicze – subkultury zawodowe,

subkultury takie jak studencka, żołnierska, dziecięca, nastolatków, marynarska,

grup sportowych, a być może subkultura kolejek w sklepach, wagonów

kolejowych i tp. Jak wiele ważnych informacji dla wiedzy o współczesnej

kulturze, człowieku, rolach osobowych czy społecznych, w które ów człowiek

wchodzi, dają studia nad kulturami grupowymi, świadczy choćby przykład

subkultury stadionów (kibiców) – z całym bogatym repertuarem pieśni,

zawołań, haseł, hymnów, napisów, sztandarów, ubiorów, oznak i całym swego

Page 19: Michał Waliński: Renesans Jana Stanisława Bystronia

rodzaju kibicowskim „systemem totemicznym”. Z drugiej strony – sięgnijmy do

przykładu o większym ciężarze gatunkowym – przełom sierpniowy 1980 roku

unaocznił doskonale, jak mnóstwo istotnych treści, wartości i znaczeń – „nie

znanych” dotąd „oficjalnym” opracowaniom poświęconym kulturze robotniczej

typu książki Loranca, nie wspominając już o odpowiednich enuncjacjach

ideologiczno-propagandowych – kryją w sobie subkultury robotnicze.

Olbrzymia większość owych wartości, norm, znaków i znaczeń, które na światło

dzienne wydobył Sierpień – sądząc z piśmiennictwa „urzędowego”, w tym

socjologicznego – nie powinna na dobrą sprawę ... istnieć od kilku dziesiątków

lat w naszym życiu i słowniku. Zatem zainteresują badacza subkultury jako

wyrazy pewnych s p o ł e c z n y c h r e a k c j i na kulturę

zinstytucjonalizowaną, zunifikowaną, zuniformizowaną, urzędową, oficjalną,

czasem jako wyrazy społecznych oczekiwań czy nadziei. Jako pewne –

zawiązywane z różnych przyczyn i dla różnych celów – typy w s p ó l n o t

ludzkich. Pojęcie subkultury staje się dzisiaj – w badaniu zróżnicowanej kultury

współczesnej – ważnym pojęciem typologicznym, istotnym narzędziem

operacyjno–badawczym.

Drugą kategorię zjawisk, która odgrywa coraz istotniejszą rolę we

współczesnej penetracji folklorystycznej, można by umownie – i ze wszystkimi

zastrzeżeniami – określić mianem „folkloru interspołeeznego”, obejmującego

formy i zjawiska wspólne różnym, często skrajnie różnym, grupom, warstwom,

środowiskom, jednostkom. Inaczej mówiąc, chodziłoby tu o zjawiska

folklorystyczne czy parafolklorystyczne „bez legitymacji” przypisującej je ja-

kiejś jednej określonej grupie, aczkolwiek niejednokrotnie mają one jakieś

związki zarówno ze współczesnymi, jak i dawnymi subkulturami – z chłopską

włącznie. Zmieści się tutaj cała gama form takich, jak pogłoska czy plotka,

dowcip, anegdota czy zagadka, współcześnie wykonywane „okazjonalne” czy

„masowe” pieśni z różnych repertuarów (imieninowy, bakchiczny, rajdowy), ta–

Page 20: Michał Waliński: Renesans Jana Stanisława Bystronia

19

kież „przyśpiewki”, obiegowe popularne życzenia, powinszowania czy toasty,

okrzyki i skandowania, porzekadła, przysłowia, horoskopy, przepowiednie,

przekazy paramedyczne czy paraprawnicze, „łańcuchy szczęścia”, rozmaite

formy słownego folkloru miłosnego i cały szereg innych. W pewnych

newralgicznych sytuacjach – jak napięcia i kryzysy społeczne, atmosfera

oficjalnego kłamstwa polityzznego, niedomówień, „szumów” informacyjnych i

zniekształceń w środkach masowego przekazu, manipulacji społeczeństwem,

zawężania sfery wolności człowieka, jak „przechyły” totalitarystyczne etc. –

niektóre z tych form, przekazów stają się udziałem znacznej stosunkowo części

globalnego społeczeństwa, pełniąc niezwykle istotne funkcje społeczne:

informującą, integrującą, terapeutyczno-katarktyczną, kompensacyjną – czy

ludyczną. Być może wielość tych funkcji zawrzeć można w dwóch

podstawowych: „kontestacyjnej” z jednej i „narkotyzującej” – z drugiej strony.

Notabene analiza tych form i przekazów daje wiele materiału do przemyśleń na

temat czegoś, co można by ująć jako folklorystyczna funkcja stereotypów, jak i

dowodów na – wzmiankowane już – radykalne ich oddziaływanie społeczne.

Także na temat roli, jaką w życiu współczesnego człowieka odgrywa –

eksponowana tak silnie przez Bystronia – myśl prelogiczna.

Zmieniająca swój warsztat i pole działania folklorystyka ma zatem szanse

stać się jedną z ważniejszych dyscyplin rozpoznających istotne aspekty

współczesnego życia społecznego, przynosząc szereg nowych danych

uwiarygodniających naszą wiedzę o sposobach uczestnictwa społeczeństwa w

kulturze. Eksponujemy tak silnie rolę folklorystyki dlatego, że – sformułujmy

ostrożną opinię – wyprzedza ona obecnie etnografię (macierzystą ongiś

dyscyplinę) , jeśli chodzi o ekspansywność badawczą, skalę innowacji war-

sztatowych i przede wszystkim stopień zainteresowania współczesnością.

Uważny czytelnik pism Bystronia – i tych zebranych w Temat a c h . . . , i tych

ciągle nie wznawianych – zauważy, iż badacz ten zdawał sobie doskonale

Page 21: Michał Waliński: Renesans Jana Stanisława Bystronia

sprawę z nieuchronności przemian wewnątrzdyscyplinarnych, przed jakimi stoją

etnografowie i folkloryści. Jego prace zawierają cały szereg przesłanek

implikujących program badań podejmowanych współcześnie przez

folklorystykę. Sam Bystroń zaczął częściowo ten program realizować.

Wspomnijmy, z jaką pieczołowitością i drobiazgowością uwagą, a i maestrią i

erudycją, zajmował s i ę tak z pozoru marginalnymi i nieistotnymi formami

kultury jak napisy na domach, na ścianach, w karczmach i zajazdach, na

drzewach, na mogiłach i figurach, na broni, łyżkach, książkach,

okolicznościowe, turystyczne, ludyczne i in.) , symbole i znaki, różnego typu

„Listy z Nieba” czy „łańcuchy szczęścia”, nowe przysłowia, „charaktery”,

formy myślenia magicznego i przesądu, slangi i in. Z drugiej strony – jak wiele

miejsca w swoich wędrówkach po historii i współczesności kultury poświęcał

grupom i kulturom marginalnym, peryferyjnym, normom i wartościom

integrującym te grupy, ich kulturze materialnej i duchowej, włącznie z językiem

i folklorem traktowanym jako „klucze” do studiów nad mentalnością

uczestników danych wspólnot. Inicjował tym samym w Polsce badania nad tzw.

– używając języka współczesnej socjologii – „grupami pierwotnymi”. Trzeba

ponadto podkreślić, jak bardzo był wyczulony na procesy zmiany kulturowej,

dynamikę owych przemian. W jego program badawczy wpisany był i stosowany

w praktyce postulat interdyscyplinarności, a przecież jeśli zadanie, jakie stawia

dzisiaj przed sobą folklorystyka, mają być realizowane, dyscyplina ta musi

współpracować ściśle z etnologią, socjologią, psychologią społeczną i

indywidualną, socjo- czy psycholingwistyką i in. Skądinąd można też w

Bystroniu dostrzec inicjatora polskich badań socjolingwistycznych. Te czy inne

przemyślenia metodologiczne zawdzięczał głównie – o czym była mowa –

francuskiej szkole socjologicznej. Jednakże waga, jaką przywiązuje do różnych

form ekspresji symbolicznej człowieka i ich związkom z innymi aspektami

szeroko pojmowanej praxis człowieka, pozwalają określić jego stanowisko –

Page 22: Michał Waliński: Renesans Jana Stanisława Bystronia

21

użyjmy ponownie współczesnego terminu – jako „kulturalistyczne”, a więc

bliskie antropologii kultury. Szereg współczesnych dyscyplin społeczno-

humanistycznych ciągle jeszcze cierpi na niedostatek refleksji antropologicznej.

Zbytecznym przeto będzie dociekanie, w czym tkwi „tajemnica”

renesansu Jana Stanisława Bystronia w kręgach młodszych zwłaszcza generacji

badaczy. Przecież nie tylko badaczy. Pięciotysięczny nakład Tematów...

rozszedł się błyskawicznie. Na kolejną edycję czekają Bystroniowe Dzieje

obyczaju oraz Warszawa – ciągle niezastąpione, obok takoż nie wznowianej

monumentalnej pracy Brűcknera, kompendium wiedzy z historii kultury

narodowej. Na pełne wydania czekają całość Megalomanii... i Komizm, którego

wydanie z 1965 r. zostało zmienione i okrojone. Na wznowienie zasługują na

pewno takie obszerniejsze prace Bystronia, jak Publiczność literacka, Literaci i

grafomani, Kultura ludowa, Etnografia Polski, Wstęp do socjologii, Artyzm

pieśni ludowej i cały szereg prac drobniejszych, w większości prawie

niedostępnych, których nie sposób tu wyliczyć. A ich przyszłym wydawcom

życzyć wypada tak znakomitej roboty edytorskiej, z jaką mamy do czynienia w

Tematach... w wydaniu Ludwika Stommy. Czytelnik, który zadał sobie trud

czytania przypisów i komentarzy, doceni łatwo trud, jaki zadał sobie edytor.

Uzupełnia on Bystronia, poprawia jego ewidentne błędy, wykłóca się z nim,

odnosi jego tezy do współczesnego stanu wiedzy, nie unika i żartu z Mistrza,

aluzji. Ostatecznie obaj wychodzą z tego obronną ręką – z korzyścią dla

czytelnika.

Michał Waliński