Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek...

52

Transcript of Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek...

Page 1: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych
Page 2: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych
Page 3: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

Stare fotografie - przechowywane skrzêtnie w albumach, czasa-mi le¿¹ce luzem w szufladach, miêdzy po¿ó³k³ymi od staroœcikartkami papieru, zapisanymi rêk¹ pradziadków i prababæ, którychsylwetki ledwo wy³aniaj¹ siê z zakamarków pamiêci. Stare, rodzinnefotografie osób najczêœciej znanych tylko z opowiadañ. Archiwalnezdjêcia rzadko przechowywane s¹ w postaci negatywów - celulo-idowych taœm i szklanych p³yt. Ich losy mog¹ niejednego zadziwiæ.Jak chocia¿by te, o których pisa³a w po³owie czerwca jedna znaszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmui kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ)pochodz¹cych sprzed II wojny œwiatowej, znalezionych przezdwóch bawi¹cych siê ch³opców w starej, opuszczonej szopie przyulicy Bema. Ich autor zosta³ zidentyfikowany jako Boles³aw Augustius- przedwojenny, bia³ostocki zawodowy fotograf. Fotografowa³ ludzina ulicy, daj¹c im swoj¹ wizytówkê i zapraszaj¹c do zak³adu po odbiórzdjêæ. Zdjêæ, które teraz odkrywaj¹ nam bezcenne obrazy z ¿yciamiêdzywojennego Bia³egostoku.

Stare zdjêcia - po latach na nowo odkrywane, wywo³uj¹ czasamiuczucia nostalgii, czasami dreszcz emocji. U jednych wspomnienia,u innych zadziwienie, u jeszcze innych najzwyklejsz¹ ciekawoœæ.Przenosz¹ nas w œwiat zapomniany, ju¿ egzotyczny - chocia¿ wydawa³obysiê, ¿e nie tak znów odleg³y.

Zdjêcia z ok³adki wakacyjnego numeru Medyka przedstawiaj¹w³adze Uczelni z okresu dzieciêcego - rektora, prorektorów, a tak¿edziekanów trzech wydzia³ów. Nie da siê ukryæ - oni te¿ byli kiedyœdzieæmi. Pewnie nie raz rodzice tych dzieci zadawali sobie pytanie:co Jasiu, Jacku, Andrzeju, Maæku, Jurku - co z ciebie wyroœnie?Ano, wyros³o - wyros³o to co widaæ na jednej ze stron wewn¹trz nu-meru, gdzie zamieszczamy "doros³e" zdjêcia tych¿e dzieci. Dziêkizdjêciom z ok³adki mo¿emy cofn¹æ siê kilkadziesi¹t lat i zobaczyæ,zapewne ze zdziwieniem, jak œwiat siê zmieni³.

Mnie zachwyci³o ma³o ostre, wyraŸnie z³e technicznie i amatorskowykonane zdjêcie ch³opca (co z niego wyros³o? kto odgadnie?),stoj¹cego w nieco sztucznej pozie, ale za to z serdecznym uœmiechemi spojrzeniem zdradzaj¹cym ciekawoœæ. Umieszczone jest w cen-trum prezentowanego tableau. Zgrzebny ubiór: na nogach znoszonebuty - dajê sobie g³owê uci¹æ, ¿e po starszym bracie (sam, jako œre-dni z braci, nosi³em "przechodnie kamaszki"), poñczochy tzw. "ci¹gów-ki" (jak¿e uw³acza³y mêskoœci! i jakim koszmarem by³y "obwarzan-ki", jakie tworzy³y wokó³ nóg!). Marynarka - zapewne uszyta ze starychportek ojca przenicowanych spodem do wierzchu - ledwo siêdopina. Takie by³y ówczesne realia. Przecie¿ dopiero co skoñczy³asiê wojna i wszystkiego brakowa³o.

Zbli¿aj¹ siê wakacje. Bêdzie wiêcej czasu (przynajmniej teorety-cznie), dla siebie i rodziny. Bêdziemy robiæ zdjêcia i filmy nowoczes-nymi aparatami cyfrowymi i kamerami. Mo¿e za kilkadziesi¹t latktoœ przypadkowo je odgrzebie i znowu siê zadziwi …. ¿e by³o takzielono, ¿e ros³o tyle drzew, ¿e ptaki fruwa³y na wolnoœci….

¯ycz¹c w imieniu redakcji udanych wakacyjnych woja¿y, na-mawiam - podpisujmy zdjêcia. Zdjêcie bez podania miejsca, daty ipodpisu jest po latach bezwartoœciowym i zbêdnym obrazkiem.

Materia³y do numeru przyjmujemydo dn. 10 ka¿dego miesi¹ca

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 2004

Sk³ad redakcji:Redaktor naczelny: Lech ChyczewskiZastêpca redaktora naczelnego i kronikarz: Krzysztof WorowskiSekretarz redakcji: Danuta ŒlósarskaCz³onkowie: Alina Midro, Wojciech Sobaniec, Tadeusz Laudañski,Wiktor £aszewicz, Andrzej Litorowicz, Ilona Lengiewicz, Anna Worowska, Adam Hermanowicz, Joanna Jasielczuk, Wiktor £aszewiczWspó³pracownicy: Jan Pietruski, Wojciech Dêbek, Antoni Sydor (Tarnów), Marek Kamiñski (USA)Dzia³ studencki: Pawe³ Szambora, Anna Maksymiuk, Emilia Sobolewska,Walentyn Pankiewicz Sk³ad komputerowy: Artur RubinStrona internetowa: Andrzej Bortacki

Druk: ARTICO Artur Rubin 16-070 Choroszcz, ul. Powstania Stycznio-wego 18/28, tel. 0 606 29 66 20, [email protected]

Adres redakcji:Biblioteka G³ówna Akademii Medycznej 15-089 Bia³ystok 8, ul. Kiliñskiego 1, tel. (085) 748 54 85 (Danuta Œlósarska) e-mail: [email protected] http://www.amb.edu.pl

Adres redakcji studenckiej:Siedziba organizacji studenckich, DS1 ul.Akademicka 3; tel (85) 748 58 13

Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i opracowania tekstów oraz zmiany ich tytu³ów.

3

Od redaktora str 3Klinika Okulistyki Dzieciêcej str 4Rozmowa miesi¹ca z prof. Alin¹ Bakunowicz-£azarczyk str 5W tym roku ruszy budowa Centrum Medycyny Doœwiadczalnej str 6Powinowactwo Bia³egostoku i Krymu str 6Refleksje eurorealisty str 7Na podlasiu jest tak sobie str 8Wieœci z bibliotekiBiblioteki w Europie by³y zawsze str 9Scaliæ œrodowisko aptekarskie str 10II Podlaski Festiwal Nauki i Sztuki str 11Ze szpitali klinicznychSzpital potrzebuje moralnego wsparcia str 11Drugi etap rozbudowy szpitala str 12Ratownicy goni¹ lekarzy str 13W gablotach i szafach str 14Hitem okaza³y siê poœladki str 15Kobieta w dobrych rêkach str 15Temida i EskulapPrzypadki dopuszczalnoœci przerywania ci¹¿y str 16Patrz¹t z bokuNapisane w Polsce cz. 2 str 18Amerykañskie impresje str 19OpinieJak kto chce str 21Doktorzy Honoris CausaRyszard Kaczorowski str 22Mam dobre zdrowie str 23Po¿egnaniaWspomnienie poœmiertne str 23Wspomnienia i refleksjePrzedwojenny profesorski czar str 24Walc dla Mamy str 25Takiego Go pamiêtam str 25Co nowego w dziedznie nauk biomedycznychHomeopatyczny racjonalizm str 26Za g³upi na kupca - opowieœæ o Emilu Fischerze str 27Miasta naszego regionuD¹browa Bia³ostocka. Wegetacja w makestacie piêkna str 29Bajka dla wyroœniêtych dzieci str 31Tomek str 32Dobra passa Chóru trwa str 33Zjady, sympozja, konferencjeUtrzyamæ poziom poprzedników str 33Prezes z Bia³egostoku str 34Roœliny w BibliiGorej¹cy krzew str 35Puszczañskie odg³osyMoce roœlin str 36Z dzia³ki pracowniczejTo, co najwa¿niejsze o urlopach str 37Wêdrówki po kresachWitkowanie u Witkowskich str 38Lektury czytane po pó³nocy str 39Spotkanie medalistów sportowych str 40Na coœ trzeba siê zdecydowaæ str 41Wydarzenia i aktualnoœci str 41M³ody Medyk str 43

SPIS TREŒCI

Page 4: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

pierwotnych planach Dzieciêce-go Szpitala Klinicznego nie

przewidziano lokalizacji Kliniki Okulisty-ki Dzieciêcej. Dopiero dziêki inwencjiKierownika Okulistyki profesora Andrze-ja Stankiewicza i ówczesnych w³adzUczelni taka jednostka zosta³a ujêta w pla-nach inwestycyjnych. Pe³nomocnikiem dotworzenia Kliniki Okulistyki Dzieciêcej, apóŸniej jej kierownikiem, wy³onionym wdrodze konkursu, zosta³a dr hab. Alina Ba-kunowicz-£azarczyk.

W dniu 7 kwietnia 1997 roku KlinikaOkulistyki Dzieciêcej, wyposa¿ona w no-woczesny sprzêt pozwalaj¹cy na diagno-zowanie i leczenie wszystkich schorzeñnarz¹du wzroku u dzieci i m³odzie¿y, roz-poczê³a swoj¹ dzia³alnoœæ.

Obecnie w Klinice i podlegaj¹cej jejprzychodni okulistycznej przyszpitalnejpracuje 8 lekarzy, w tym dwóch w niepe³-nym wymiarze. Klinika posiada 24 ³ó¿ka iudziela pomocy oko³o 1600 pacjentomrocznie. Diagnozuje siê w niej i leczydzieci z wrodzonymi wadami wzroku, zjaskr¹, z zaæm¹, odwarstwieniem siatków-ki, chorob¹ zezow¹, oczopl¹sem, niedro¿-noœci¹ dróg ³zowych, ze schorzeniami za-palnymi i urazowymi narz¹du wzrokuoraz z retinopati¹ wczeœniaków. Jednostkadysponuje unikaln¹ aparatur¹ do diagno-styki i leczenia retinopatii wczeœniaków -RETCAM-em oraz laserem diodowym iargonowym.

Diagnozowanie i leczenie schorzeñsiatkówki i nerwu wzrokowego odbywa

siê w oparciu o wysokiej klasy aparat doangiografii fluoresceinowej z cyfrow¹obróbk¹ i archiwizacj¹ danych, a tak¿eaparat do optycznej koherentnej tomogra-fii (OCT). W Klinice prowadzona jest tak-¿e diagnostyka jaskry przy pomocy nowo-czesnej aparatury: pulsacyjnego przep³y-womierza (OBF) i perymetri zdwojonejczêstotliwoœci (FDT).

Zespó³ lekarski bierze czynny udzia³ wpracach naukowo-badawczych i w dydak-tyce. Osi¹gniêcia Kliniki prezentowane s¹nie tylko na konferencjach krajowych, aletak¿e na europejskich i miêdzynarodo-wych zjazdach. Od momentu powo³aniajednostki opublikowano 65 prac nauko-wych. Klinika realizuje wiele prac statuto-wych, a od 2004 roku prowadzi projektbadawczy Komitetu Badañ Naukowych.Specjalizuje siê w tematach dotycz¹cychimmunologii schorzeñ narz¹du wzroku.

W ci¹gu 7 lat dzia³ania jednostki czte-rech asystentów uzyska³o stopieñ doktoranauk medycznych. W 2002 roku kierow-nik Kliniki otrzyma³ tytu³ profesora. Po-nadto prof. A. Bakunowicz-£azarczyk pe³-ni funkcje Konsultanta Wojewódzkiegods. okulistyki, jest wiceprzewodnicz¹c¹Sekcji Okulistyki Dzieciêcej PTO, cz³on-kiem Komisji Patofizjologii Narz¹dówZmys³u PAN oraz cz³onkiem kolegium re-dakcyjnego "Kliniki Ocznej" i "MagazynuOkulistycznego".

Od pocz¹tku dzia³alnoœci zespó³ Klini-ki Okulistyki Dzieciêcej wprowadza³ no-we metody diagnostyczne i operacyjne.

Od 1997 roku, jako pierwszy w woje-wództwie, rozpocz¹³ wszczepy sztucz-nych soczewek wewn¹trzga³kowych mo-cowanych œródtwardówkowo i wprowa-dzi³ metodê lansectomii w podwichniê-tych i przemieszczonych soczewkach. W2000 roku wykona³ pierwsze w regionieoperacje jaskry metod¹ g³êbokiej sklerec-tomii z wszczepem SK-gelu i z modyfika-cj¹ tej metody w jaskrze wrodzonej, a w2001 roku zastosowa³ mitomycynê C dooperacji trabeculectomii. W 2002 rokurozpocz¹³ podawanie iniekcji toksyny bo-tulinowej do miêœni zewn¹trzga³kowychw zezach i oczopl¹sie.

Jako jeden z pierwszych oœrodkówokulistyki dzieciêcej w Polsce rozpocz¹³wszczepianie zwijalnych soczewek we-wn¹trzga³kowych w zaæmie u dzieci,wszczepianie zastawki Ahmeda w trud-nych przypadkach jaskry wtórnej oraz wy-kona³ pierwsze w województwie operacjez wykorzystaniem owodni do regeneracjinie goj¹cych siê owrzodzeñ rogówki.

Klinika ma na swoim koncie zorgani-zowanie, w maju 1999 roku, Ogólnopol-skiego Forum Okulistyki Dzieciêcej wBia³ymstoku i w maju 2003 roku Ogólno-polskiej Konferencji Sekcji OkulistykiDzieciêcej. W 2003 roku bra³a udzia³ wFestiwalu Nauki Bia³ostocczyzny organi-zuj¹c akcjê "Rozpoznaj chorobê zezow¹ uswojego dziecka". Prowadzi równie¿ dzia-³alnoœæ charytatywn¹, bior¹c udzia³ w ba-daniach okulistycznych polskich dzieci zdomów dziecka na Litwie i Bia³orusi.

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 20044

KKlinika Okulistyki Dzieciêcejlinika Okulistyki Dzieciêcej

WOd lewej siedz¹: dr Dorota Œredziñska - Kita, dr Beata Urban, prof. Alina Bakunowicz-£azarczyk,dr Ma³gorzata Mrugacz. Od lewej stoj¹: lek. Stanis³aw Falkowski, lek. Monika Oziêb³o- Kupczyk,lek. Mella ¯ywalewska, dr Przemys³aw Paw³owski.

Page 5: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 2004 5

(Swoimi wspomnieniami i doœwiadczeniami prof. ALINA BAKUNOWICZ-£AZARCZYK - kierownik KlinikiOkulistyki Dzieciêcej AMB dzieli siê z Danut¹ Œlósarsk¹)

Pani Profesor, wyd³ubywa³a Pani w dzieciñstwie lalkom oczy?Nie, ale leczy³am misie (œmiech). ¯ywot misiów by³ bardzo krótki. Robi³amim zastrzyki z wody i wszystkie gni³y. Leczy³am równie¿ mojego dziadka, ser-wuj¹c mu np. surowe ziemniaki. Dziadek to wszystko dzielnie znosi³, wierz¹c,¿e jego Alusia kiedyœ zostanie lekarzem.Dlaczego wybra³a Pani specjalizacjê okulistyczn¹?Ju¿ w czasie studiów fascynowa³y mnie specjalizacje operacyjne, ale do-sz³am do wniosku, ¿e kobieta w chirurgii ma ma³e szanse, bo pacjent maj¹cdo wyboru lekarza operatora, zawsze wybierze mê¿czyznê. Okulistyka zaœ jesttak¹ dziedzin¹, która pozwala lekarzowi zrealizowaæ siê jako zabiegowiec, ajednoczeœnie nie obci¹¿a tak fizycznie organizmu. Okulistyczne zabiegi nies¹ zabiegami d³ugimi, trwaj¹ pó³ godziny, czasami godzinê. Mój wybór, comogê stwierdziæ po latach, okaza³ siê trafny.Jeden z francuskich okulistów, dr Guy Lefebvre powiedzia³, ¿e okulisty-ka jest dziedzin¹, w której wa¿ne s¹ delikatne ruchy i serdeczne s³owa.Jest w tym wiele racji. Zabiegi operacyjne wymagaj¹ ogromnej precyzji i do-k³adnoœci. Mo¿e w³aœnie dlatego specjalizacja okulistyczna, zw³aszcza wPolsce, jest zdominowana przez kobiety. Zaœ jeœli chodzi o kontakt z naszymma³ym pacjentem, to musi byæ na tyle ciep³y, aby pozwoli³ on nam siê zba-daæ, chcia³ do nas wróciæ, a póŸniej ju¿ np. po operacji chcia³ z nami wspó³-pracowaæ.Z jakimi schorzeniami trafiaj¹ do Kliniki mali pacjenci?Nie wszyscy s¹ mali. Przyjmujemy pacjentów do osiemnastego roku ¿ycia.W naszej praktyce mamy do czynienia ze wszystkimi schorzeniami narz¹duwzroku: zaæm¹, jaskr¹, urazami, sprawami zapalnymi, retinopati¹ wczeœnia-ków, chorob¹ zezow¹, krótkowzrocznoœci¹, nadwzrocznoœci¹.Czêœæ z tych schorzeñ mo¿na oczywiœcie korygowaæ okularami. W zasadzie tego typu korekcji podlegaj¹ prawie wszystkie wady wzroku.Agnieszka Osiecka próbowa³a nadaæ okularnikom intelektualny wymiar,ale nie ma co siê oszukiwaæ, okulary to czêsto dramat dla osoby, którama “naœcie lat”.Dorastaj¹ce panny chcia³yby wygl¹daæ ³adnie i uwa¿aj¹, ¿e okulary im wtym przeszkadzaj¹. Czêsto bywa jednak tak, ¿e dopiero w okularach ich uro-da zyskuje. Niektóre osoby przy dobrze dobranych oprawkach wygl¹daj¹ na-prawdê uroczo. Przy zdecydowanie negatywnym nastawieniu do okularówproponujê stosowaæ szk³a kontaktowe. Obecnie s¹ one coraz lepsze. Bardzoostro¿nie nale¿y je jednak polecaæ dzieciom poni¿ej 10 roku ¿ycia, poniewa¿u¿ywanie soczewek wymaga du¿ej higieny.

Mama, tata, dzieci - wszyscy w okularach. Taki obrazek mo¿na czêstozobaczyæ w parku w niedzielne przedpo³udnie.Wiele chorób oczu ma pod³o¿e genetyczne. Wiadomo, ¿e dziedziczne s¹:choroba zezowa i krótkowzrocznoœæ. Bardzo niebezpieczna jest zw³aszczakrótkowzrocznoœæ, która pojawia siê w pierwszych latach ¿ycia dziecka.Wtedy zazwyczaj wada postêpuje do 24, a czasami nawet do 30 roku ¿ycia,a jej wartoœæ siêga nawet minus 30 dioptrii. Inaczej rzecz siê ma z tak zwa-n¹ krótkowzrocznoœci¹ szkoln¹. Jej nasilenie przypada na okres szybkiego doj-rzewania organizmu tj. oko³o 11- 15 roku ¿ycia, a sprzyja jej intensywna pra-ca oczu. Krótkowzrocznoœæ szkolna nie przekracza nigdy minus 6 dioptrii.Czy d³ugie godziny spêdzane na ogl¹daniu programów telewizyjnych lubprzy grach komputerowych powoduj¹ os³abienie wzroku?Nie, ale s¹ przyczyn¹ zmêczenia wzroku. Ponadto w pracy przy komputerzewystêpuje objaw rzadkiego mrugania, co sprzyja wysychaniu rogówki, docho-dzi do zadra¿nienia ga³ki ocznej, pieczenia, ³zawienia. W takiej sytuacji, wprzynajmniej dwugodzinnych odstêpach, konieczne jest robienie przerw, mo¿-na te¿ zapuszczaæ do oczu tzw. sztuczne ³zy. Uwa¿am jednak, ¿e dzieci po-winny mieæ czas zabawy przy komputerze mocno ograniczony. Drgaj¹cy obraz,jak twierdz¹ neurolodzy mo¿e wywo³ywaæ nawet objawy padaczki.Czy¿by czytanie pod ko³dr¹ by³o mniej szkodliwe?Pod ko³dr¹ mo¿na czytaæ tylko przy latarce, a to nie jest w³aœciwe oœwietle-nie. W ogóle nie nale¿y czytaæ w ³ó¿ku. Pozycj¹ fizjologiczn¹ do czytaniajest pozycja siedz¹ca.Jak rozpoznaæ, ¿e dziecko ma problemy z widzeniem?To bardzo proste. Sygna³em krótkowzrocznoœci mo¿e byæ mru¿enie oczu,coraz wiêksze zbli¿anie siê dziecka do ekranu telewizora podczas ogl¹daniabajki. Zadra¿nione oko mo¿e wskazywaæ na stan zapalny, œwiat³owstrêt, ³za-wienie, wciskanie g³owy w poduszkê, czy pchanie pi¹stek w ga³ki oczne wska-zuje na jaskrê. Obserwuj¹c dziecko mo¿na wychwyciæ ka¿d¹ patologiê, tyl-ko pewne objawy rodzice po prostu bagatelizuj¹.Mo¿e rodzice nie chc¹ fatygowaæ lekarza?Lekarz jest od tego, aby zbadaæ i pomóc pacjentowi, gdy zachodzi taka po-trzeba.Laser w okulistyce ma ju¿ chyba d³ug¹ historiê.To prawda, jest on w naszej specjalnoœci wykorzystywany od bardzo dawna.W tej chwili pojawi³a siê ju¿ ca³a generacja nowych laserów, zosta³y wpro-wadzone nowe metody leczenia zaæmy, retinopatii wczeœniaków, zmian za-palnych siatkówki. Laserem mo¿na równie¿ dokonywaæ korekcji wad wzro-ku. Tego typu zabiegi stosuje siê jednak dopiero po 21 roku ¿ycia, gdy wadajest ju¿ stabilna i nie postêpuje. Przy prawid³owym wykonaniu zabiegu wa-da powinna byæ ca³kowicie wyrównana.Jakie s¹ têsknoty okulisty?Dzisiejsza okulistyka nie istnieje bez dobrego sprzêtu. Ten sprzêt, którym obe-cnie dysponujemy jest porównywalny do tego jaki posiadaj¹: Centrum Zdro-wia Dziecka, Centrum Matki Polki w £odzi, Klinika Okulistyczna w Kato-wicach. Sprzêt ma jednak to do siebie, ¿e siê starzeje. Przynajmniej raz nadziesiêæ lat trzeba go wymieniæ.Marzeniem ka¿dego lekarza jest te¿, chyba, mieæ jak najmniej pacjentów?Jak najwiêcej, bo lekarz dopiero wtedy czuje siê potrzebny, kiedy mo¿epomóc.

OO d leczenia misiówd leczenia misiówdo leczenia dziecido leczenia dzieci

`

Page 6: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

dniu 25 maja w Urzêdzie Marsza³-kowskim Województwa Podla-

skiego w Bia³ymstoku odby³o siê spotkaniew³adz województwa oraz goszcz¹cej w na-szym regionie delegacji Autonomicznej Re-publiki Krym. W spotkaniu udzia³ wziêli: Ja-nusz Krzy¿ewski - marsza³ek WojewództwaPodlaskiego, Jerzy Pó³janowicz - wicewoje-woda Podlaski, Karol Tylenda - cz³onek Za-rz¹du Województwa Podlaskiego, ZbigniewKrzywicki - radny Sejmiku WojewództwaPodlaskiego, Robert Girejko z Podlaskiej

Fundacji Rozwoju Regionalnego i dr hab. Ja-cek Nikliñski - prorektor ds. nauki z Akade-mii Medycznej w Bia³ymstoku. W sk³ad de-legacji z Krymu weszli: W³adimir Paw³o-wicz Kazarin - wicepremier AutonomicznejRepubliki Krym, Siergiej Stiepanowicz Si-dorenko - naczelnik G³ównego UrzêduSpraw Zagranicznych i Wspó³pracy Miêdzy-regionalnej Rady Ministrów, Jewgienij Abra-mowicz Guksztejn - minister Rynku i Han-dlu Zagranicznego, Galina AleksandrownaWieklicz - wiceminister Gospodarki oraz

Iwan Grytsak - konsul generalny Ukrainy.Celem wizyty by³o nawi¹zanie kontaktów

gospodarczych i wspó³pracy miêdzyregio-nalnej pomiêdzy województwem podlaskimi Republik¹ Krymu.

Po przedstawieniu walorów województwapodlaskiego przez marsza³ka województwaJanusza Krzy¿ewskiego, dr hab. Jacek Ni-kliñski, jako Dyrektor EuroregionalnegoMedycznego Oœrodka ds. Badañ i Edukacji,zaprezentowa³ strukturê organizacyjn¹ i za-sady funkcjonowania Oœrodka, jego osi¹-

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 20046

PPowinowactwo Bia³egostoku owinowactwo Bia³egostoku i Krymui Krymu

udowa Centrum Medycyny Doœwiadczalnej to jedna znajbardziej niezbêdnych i potrzebnych inwestycji w

naszej Uczelni. W roku ubieg³ym rozpoczêliœmy szeroko za-krojone dzia³ania, zmierzaj¹ce do rozpoczêcia jej realizacji.

Rozproszone po ca³ej Uczelni ma³e zwierzêtarnie ekspe-rymentalne, znajduj¹ce siê w pomieszczeniach nie przystoso-wanych do prowadzenia hodowli i przeprowadzania badañ, niespe³niaj¹ wymaganych ustawowo warunków dla tego typu pla-cówek. W roku ubieg³ym uzyskaliœmy warunki zabudowy,pozwalaj¹ce nam na jej lokalizacjê, na terenie szpitali klinicz-nych, w miejscu by³ego zaplecza wykonawcy "Instytutu Pe-diatrii". Na pocz¹tku bie¿¹cego roku przygotowaliœmy doku-mentacjê techniczn¹ - projekt budowlany, który umo¿liwi³ namuzyskanie pozwolenia na budowê. Jednoczeœnie zabiegiw³adz Uczelni w Ministerstwie Nauki i Informatyzacji spo-wodowa³y wydanie decyzji o przyznaniu dotacji w kwocie2.890.400 z³ na realizacjê w latach 2004 - 2005 inwestycji

budowlanej zwi¹zanej z budow¹ "Centrum Medycyny Doœwiad-czalnej Akademii Medycznej w Bia³ymstoku".

Projektowane Centrum o powierzchni oko³o 1500 m2 bê-dzie sk³ada³o siê z:

- czêœci hodowlanej;- czêœci eksperymentalnej;- kwarantanny zwierz¹t;- czêœci administracyjno - socjalnej i technicznej.

Czêœæ eksperymentalna bêdzie zawiera³a m.in. laboratoriaoraz sale zabiegowe. W wolnostoj¹cym budynku Centrum przy-stosowanym technicznie do hodowli zwierz¹t bêdzie zainsta-lowana klimatyzacja z trzema rodzajami filtrów, przelotoweautoklawy, automatyczne myjnie do mycia klatek i butelek, œlu-zy z prysznicami itp.

Utworzenie na terenie Uczelni Centrum Medycyny Do-œwiadczalnej wykorzystuj¹cej do badañ eksperymentalnychoko³o 10 000 zwierz¹t rocznie, poprawi warunki prowadzo-nych na zwierzêtach badañ naukowych, a jednoczeœnie pozwo-li na likwidacjê wielu ma³ych rozproszonych zwierzêtarni,którym ponadto grozi zamkniêcie z powodu nie spe³nienia normprzewidzianych ustawowo dla tego typu placówek. Pracowni-cy naukowi z naszej Uczelni otrzymaj¹ nowoczeœnie zorgani-zowan¹ i wyposa¿on¹ jednostkê do swojej pracy.

W chwili obecnej opracowujemy dokumentacjê projekto-wo-wykonawcz¹. Nastêpnie przeprowadzimy postêpowanieprzetargowe na wybór wykonawcy robót. W roku 2004,w ra-mach przyznanej dotacji w wysokoœci 675.700 z³, planujemyrealizacjê stanu surowego Centrum, a w roku 2005, w ramachpozosta³ej dotacji - w wysokoœci 2.114.700 z³, zakoñczenierelizacji robót budowlanych.

Ryszard Kuczyñski(Autor jest dyrektorem administracyjnym AMB)

WW tym rtym roku ruszy budowaoku ruszy budowaCentrum Medycyny DoœwiadczalnejCentrum Medycyny Doœwiadczalnej

Centrum Medycyny Doœwiadczalnej (w projekcie na 1500 m2).

B

W

Page 7: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

7MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 2004

RR ef leks je euref leks je eur oror ea l i s tyea l i s ty

L.Ch.: Na wstêpie zasadnicze pytanie: czy zalicza Pan sie-bie do grupy euroentuzjastów, czy te¿ do grupy euroscepty-ków, bo na ogó³ w tak ostry sposób próbuje siê kategoryzowaæpostawy naszych rodaków, jakie zajmuj¹ w zwi¹zku z naszymwejœciem do rodziny krajów Europy Zachodniej?

Prof. Puchalski: Nie zaliczam siebie ani do jednej, ani dodrugiej kategorii. Jestem po prostu eurorealist¹. Na pytanie -czy nasze wejœcie do Unii jest rozwa¿nym krokiem? - odpo-wiem pytaniem - A czy mamy inne wyjœcie?

L.Ch.: Panie Profesorze, kto by³ inicjatorem tego orygi-nalnego pomys³u, aby w przededniu wejœcia Polski do UniiEuropejskiej, we Wroc³awiu - mieœcie pogranicza i wielu kul-tur - zorganizowaæ konferencjê o tak znamiennej i aktualnejtematyce?

Prof. Puchalski: Pomys³odawc¹ by³ Wojewoda Dolnoœl¹-ski. Zarówno mnie, jak i profesorowi Gabryelewiczowi mi³oby³o uczestniczyæ w tym wydarzeniu.

L.Ch.: Kto, obok goœci z Polski, uczestniczy³ w konferen-cji i na czym koncentrowa³a siê tematyka wyst¹pieñ?

Prof. Puchalski: Na konferencjê przybyli tak¿e profeso-rzy z Niemiec, Czech, S³owacji i Rosji. Wiêkszoœæ z nich wy-g³osi³a wyk³ady, poœwiêcone trzem zasadniczym tematom:Œwiat u progu XXI wieku - nowe szanse i nowe zagro¿enia,Globalna przestrzeñ edukacyjna, Miejsce Polski w Zjednoczo-nej Europie i œwiecie. Wyk³ad inauguracyjny na temat: Wielo-kulturowe korzenie nauki we Wroc³awiu, wyg³osi³ Jego Emi-nencja Ks. Kardyna³ Henryk Gulbinowicz. I wyk³ad, i osobêwyg³aszaj¹c¹ odebra³em ze szczególnym sentymentem.

gniêcia i planowane inicjatywy. PrezentacjaOœrodka wzbudzi³a ogromne zainteresowa-nie przyby³ych goœci.

Mimo i¿ wizyta mia³a charakter bardziejprotokolarny ni¿ roboczy, podczas rozmóww³adz województwa z goœæmi z Krymu poja-wi³y siê ju¿ konkretne propozycje wzajem-nej wspó³pracy. Wyra¿ono du¿e zaintereso-wanie wspó³prac¹ uniwersytetów i akademiimedycznych z Bia³egostoku i Symferopola.Na spotkanie za zamkniêtymi drzwiami zo-sta³ zaproszony dr hab. Jacek Nikliñski, copodkreœla wa¿n¹ rolê jak¹ ma odegraæ naszaUczelnia podczas zawi¹zuj¹cej siê wspó³pra-cy. Wicepremier Kazarin stwierdzi³, ¿e w³a-dze Autonomicznej Republiki Krym chcia³y-by, aby województwo podlaskie by³o ichg³ównym partnerem we wspó³pracy z polski-mi regionami. S¹ nimi projekty otwarciacentrów informacji o obydwu regionach orazbardzo realna mo¿liwoœæ wyjazdu dzieci zPodlasia, jeszcze w tym roku do miejscowo-œci Artek na Krymie (tak, tak - to ten "Artek"z czytanek szkolnych pisanych cyrylic¹. Pa-miêtaj¹ go na pewno ci, którzy chc¹c siê wszkole podstawowej uczyæ jêzyków obcychmieli do wyboru: rosyjski albo... rosyjski).

Okazuje siê, ¿e Krym dla jego mieszkañ-ców nie jest a¿ tak atrakcyjny turystycznie,jak dla nas. Jak powiedzia³ wicepremier Ka-zarin - bardzo du¿o mieszkañców Krymujest zainteresowanych wypoczynkiem na ta-kich terenach, jak np. Suwalszczyzna. Wielu

z nich jest te¿ zami³owanymi myœliwymi ichêtnie skorzystaliby z oferty turystycznej wregionie Podlasia. Na koniec goœæ z Krymuzaskoczy³ wszystkich wyjawiaj¹c, i¿ Krym iBia³ystok ³¹czy ród Branickich. W Symfero-polu znajduje siê bowiem pa³ac ksiêcia Wo-roncowa, którego kuzynk¹ by³a jedna zcz³onkiñ magnackiego rodu. Nie by³o chybana sali bia³ostoczanina, który nie poczu³by w

tym momencie szczególnych wiêzów emo-cjonalnych z Krymem. Kto wie, mo¿e kiedyœdane nam bêdzie odwiedziæ miejsce tak bli-skie sercu ka¿dego mieszkañca naszego mia-sta.

Adam Hermanowicz

W dniach 30 kwietnia - 2 maja 2004 roku we Wroc³awiu odby³a siê konferencja Zjednoczona Europa jako fundament no-wego porz¹dku globalnego, z udzia³em doktorów honorowych uczelni akademickich Wroc³awia i Opola. Konferencji patro-nowa³ Prezydent Rzeczpospolitej Polski Aleksander Kwaœniewski. W konferencji wziê³o udzia³ dwóch profesorów naszej Uczel-ni, którzy s¹ doktorami honorowymi Akademii Medycznej we Wroc³awiu: Antoni Gabryelewicz i Zbigniew Puchalski. Poni¿ejkilka refleksji z profesorem ZBIGNIEWEM PUCHALSKIM.

Od lewej: Janusz Krzy¿ewski - marsza³ek województwa podlaskiego, W³adimir Paw³owiczKazarin - wicepremier Autonomicznej Republiki Krym oraz Iwan Grytsak - konsul general-ny Ukrainy.

Page 8: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

8 MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 2004

Przes³anie œrodowiska naukowego Wroc³awia i Opola zokazji przyst¹pienia Polski do Unii Europejskiej (dokumentcytujemy w ca³oœci poni¿ej)

Zgromadzeni we Wroc³awiu uczeni polscy, wraz z Dokto-rami Honorowymi uczelni Wroc³awia i Opola z Europy i œwia-ta, którzy s¹ pe³noprawnymi cz³onkami naszej wspólnoty aka-demickiej, z satysfakcj¹ i nadziej¹ witamy moment poszerzeniaUnii Europejskiej o dziesiêæ nowych krajów. Nasze satysfakcjap³ynie st¹d, ¿e rodzina europejska powiêksza siê i wzmacnia okraje, które przez dziesiêciolecia cierpia³y wykluczenie z demo-kratycznej wspólnoty narodów wskutek powik³añ historycz-nych zawinionych przez sam¹ Europê. Nasz¹ nadziejê buduje-my na oczekiwaniu, ¿e Zjednoczona Europa, oparta na po-rz¹dku konstytucyjnym, szanuj¹ca prawa jednostek i wspólnotludzkich oraz strzeg¹ca zasad praworz¹dnoœci w stosunkachmiêdzynarodowych, stanie siê filarem nowego porz¹dku glo-balnego. Jako cz³onkowie republiki uczonych, która ze swejnatury nie zna barier narodowych i politycznych, widzimy wtym donios³ym wydarzeniu historycznym szansê rozci¹gniêciana ca³y œwiat obszarów pomyœlnoœci i pokoju.

W zró¿nicowanej Europie, buduj¹cej sw¹ jednoœæ pod³ugzasad negocjowanego kompromisu, nie zaœ narzuconego do-gmatu, dostrzegamy potencja³ polityczny, ekonomiczny i du-chowy, który odgrywaæ bêdzie coraz wiêksz¹ rolê w budowaniupodstaw zrównowa¿onego rozwoju, stabilizacji polityki miê-dzynarodowej oraz pobudzaniu ¿ycia kulturowego i intelektu-alnego narodów.

W poczuciu wspó³odpowiedzialnoœci za œwiat, który podle-ga g³êbokim przemianom w rezultacie praktycznych wdro¿eñodkryæ naukowych, pragniemy, jako uczeni, w³¹czyæ siê w hi-storyczne zadanie, jakim jest poszerzenie wspólnej przestrzeniedukacyjnej i badawczej. Wierzymy, ¿e przez aktywne zaanga-¿owanie w proces boloñski oraz realizacjê Strategii Lizboñ-skiej przyczynimy siê do budowy bardziej bezpiecznego, dostat-niego i sprawiedliwego œwiata.

Wroc³aw, 2 maja 2004 roku

NNNNa Podlasiu jest tak sobie

WOJCIECH SZEWKO

By³y Podsekretarz Stanu w Komitecie Badañ Na-ukowych oraz by³y Wiceminister ds. Informatyza-cji. Specjalizuje siê w miêdzynarodowych stosun-kach gospodarczych. Negocjowa³ z Uni¹ Europejsk¹fundusze strukturalne dla Polski. Do Bia³egostokuprzyjecha³ na zaproszenie profesora Jana Górskie-go - rektora AMB. Wyg³osi³ wyk³ad "Rola szkó³ wy-¿szych w pozyskiwaniu i wykorzystywaniu europej-skich œrodków strukturalnych".

Ksi¹dz kardyna³, to przecie¿ nasz ziomek, zaœ wyk³ad by³ nie-zwykle interesuj¹cy. Mo¿na siê z nim zapoznaæ na stronachinternetowych, podobnie zreszt¹, jak i z pozosta³ymi wyst¹-pieniami.

L.Ch.: Wroc³aw, to piêkne i atrakcyjne miasto. W jakimmiejscu odbywa³y siê obrady?

Prof. Puchalski: Rzeczywiœcie, Wroc³aw urzeka swoimpiêknem - zw³aszcza odnowiona i atrakcyjna Starówka z Ra-tuszem. W tej wspania³ej scenerii odby³a siê inauguracja kon-ferencji. Utkwi³o mi i na d³ugo pozostanie w pamiêci widowi-sko zatytu³owane Anio³y Europy. Koncert emitowano w tele-wizji. W nocnej scenerii wroc³awskiego Starego Miastaszczególnie zabrzmia³a Oda do m³odoœci - hymn Zjednoczo-nej Europy, w wykonaniu stuosobowego Chóru. Artyœci tejmiary, jak: Anna Dymna, Jerzy Stuhr, Stanis³aw Sojka, AnnaGepert, Stan Borys wyczarowali atmosferê nie do opisania ichyba nie do odtworzenia. W nastêpnych dwóch dniach s³u-chaliœmy wyk³adów w unikatowej pod ka¿dym wzglêdem Au-li Leopoldyna. Punktem finalnym konferencji by³o z³o¿eniepodpisów przez uczestników pod dokumentem zamieszczo-nym obok. Rozm: L.Chyczewski

Od lewej: dr hab. Jacek Nikliñski - prorektor ds. nauki AMB, prof.Lech Chyczewski - rzecznik prasowy AMB, Wojciech Szewko - by³ywiceminister ds. informatyzacji, Janusz Kochan - prezes PodlaskiejRady Olimpijskiej PKOL.

Page 9: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

Po Pana wyk³adzie odnoszê wra¿enie, ¿e unijne pieni¹dzespadaj¹ niczym manna z nieba. Ale¿ one w³aœnie tak spadaj¹, tylko trzeba siê po nie, niestety,schyliæ. W ci¹gu dwóch lat mamy do wykorzystania 11 milio-nów euro, to jest 50 miliardów z³otych polskich. Dla przyk³a-du bud¿et naszego pañstwa wynosi 190 miliardów. Oznacza to,¿e mo¿emy jedn¹ czwart¹ bud¿etu dodatkowo przeznaczyæ naró¿ne dziedziny ¿ycia.Tylko niewiele osób wie, jak siê do tego zabraæ?Œrodków strukturalnych jeszcze w Polsce nie by³o, wiêc trud-no powiedzieæ, ¿e ktoœ ma doœwiadczenie w ich pozyskiwaniu.Najwiêkszy problem stanowi u nas, jak zwykle, brak rzetelnejinformacji. Z drugiej strony do tego typu zadañ zatrudnia siêludzi, co prawda m³odych, znaj¹cych jêzyki obce, ale nie po-siadaj¹cych wiedzy ekonomicznej, prawniczej. Powoduje to,¿e nie umiej¹ oni we w³aœciwy sposób odczytywaæ i interpre-towaæ dokumentów. Obawiam siê, abyœmy w wyniku takich dzia-³añ zbyt wiele nie przegapili.Co jest ³atwiejsze pozyskiwanie, czy wykorzystanie fundu-szy unijnych?Napisanie dobrego projektu nie jest trudne. Radz¹ sobie z tymwójtowie ma³ych miejscowoœci, daj¹ sobie radê rolnicy, to my-œlê, ¿e naukowcy tym bardziej nie powinni mieæ k³opotów.Projekt musi byæ dok³adnie opisany, przy jego sk³adaniu musz¹byæ spe³nione wszystkie wymogi formalne. Unia wymaga ta-

kiego urzêdniczego tañca i trzeba po prostu to zrozumieæ. Jeœlichodzi o wykorzystanie œrodków, to przytoczê opowiastkê, którakr¹¿y w ministerstwie. W jednej miejscowoœci we W³oszech (na-zwy nie pamiêtam) ze œrodków unijnych wybudowano tamê.Przez dwa lata miejscowa ludnoœæ ¿y³a z tej tamy. Pewnego ra-zu przyjecha³a komisja ekspertów unijnych, aby sprawdziæ czywe w³aœciwy sposób wykorzystano œrodki. I có¿ siê okaza³o:tama zosta³a zbudowana, dokumentacja te¿ nie budzi³a ¿ad-nych zastrze¿eñ, tylko zabrak³o rzeki. Burmistrz w¹tpliwoœciekspertów rozwia³ jednym pytaniem "a gdzie jest napisane, ¿ema byæ rzeka"? Radzê dok³adnie czytaæ dokumenty (œmiech).Czy uczelnie na terenach zaniedbanych gospodarczo maj¹jakieœ profity?Tego typu preferencje nie odgrywaj¹ ¿adnej roli. Wszystkie uczel-nie mog¹ ubiegaæ siê o œrodki unijne na inwestycje, na celeedukacyjne, na badania naukowe. Je¿d¿¹c po kraju zauwa¿y³em,jednak, ¿e w po³udniowej, zachodniej Polsce przygotowania wuczelniach s¹ ju¿ bardzo zaawansowane. Na spotkaniu w Go-rzowie Wielkopolskim, w którym uczestniczy³em pó³ roku te-mu, kwestorzy ju¿ na wyrywki znali odpowiednie dokumenty.Jak Pan ocenia przygotowania na Podlasiu?Na Podlasiu jest - powiedzmy sobie szczerze - mocno, tak sobie.

Rozm. Danuta Œlósarska

9MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 2004

od tym has³em obchodzono w dniach 8-15 maja "Tydzieñ Bi-bliotek". Biblioteka G³ówna AMB z tej okazji zorganizowa-

³a cykl spotkañ z u¿ytkownikami. 9 maja w godzinach popo³udnio-wych, w Aula Magna, w³adzom Uczelni, sponsorom oraz sympaty-kom Biblioteki przybli¿ono ideê biblioteki hybrydowej. Zaprezen-towano jak z w³asnego komputera mo¿na korzystaæ z zasobu bi-blioteki akademickiej oraz innych bibliotek medycznych, realizuj¹-cych program doc@med. Szczególn¹ uwagê zwrócono na modu³prepaid umo¿liwiaj¹cy samodzielne zamawianie przez u¿ytkowni-ka, z dowolnego komputera, kopii artyku³ów.

Ponadto poinformowano o planach dostosowania us³ug biblio-tecznych do standardów obowi¹zuj¹cych w bibliotekach nauko-wych oraz mo¿liwoœciach systemu bibliotecznego ALEPH tj. zdalnego zamawiania ksi¹¿ek oraz wysy³ania monitów poczt¹ e-mailow¹.

Spotkanie by³o doskona³¹ okazj¹ do z³o¿enia podziêkowañsponsorom, którzy maj¹ swój udzia³ w nowym wizerunku wypo¿y-czalni Biblioteki G³ównej oraz w³adzom Uczelni wspieraj¹cymproces unowoczeœniania Biblioteki.

Dziêki firmie "Alkohole Œwiata" zaproszeni goœcie wziêliudzia³ w degustacji win wêgierskich, któr¹ poprowadzi³, specjalniena ten wieczór zaproszony, Artur Boruta z Krakowa, jeden z najlep-szych znawców win w Polsce.

Wydawnictwo Lekarskie PZWL zorganizowa³o wystawê nowo-œci wydawniczych. Przedstawiciele firmy: Barbara Pacha³a, autor-ka krzy¿ówek w Medyku Bia³ostockim oraz Marek Jach informo-

wali o najœwie¿szych inicjatywach PZWL. Przez ca³y tydzieñ w godzinach 14.00-18.00 w Bibliotece pre-

zentowano bazy udostêpniane w sieci akademickiej. Ka¿dego dniademonstrowano jedn¹ bazê. Zaprezentowano aparat wyszukiwaw-czy baz: Cochrane, Science Direct, Proquest oraz baz testowych:EBSCO i Images MD. W szkoleniach uczestniczyli studenci i kadranaukowa. Jeden dzieñ poœwiêcono na reklamê systemu [email protected] zainteresowani mogli za³o¿yæ sobie konto prepaid i bez-p³atnie zamówiæ w systemie artyku³.

BBiblioteki w Europieby³y zawsze

Wydawnictwo Lekarskie PZWL zorganizowa³o wystawê nowoœci.

P

Page 10: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

10 MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 2004

Czy by³ jakiœ wa¿ny powód dlaktórego postanowi³ Pan kan-dydowaæ na Prezesa Izby Ap-tekarskiej w Bia³ymstoku?WSamorz¹dzie Aptekarskim pra-cujê od 1994 roku. Wlatach 1994-1998 by³em Wiceprezesem Okrê-gowej Izby Aptekarskiej, anastêpnie cz³onkiem OkrêgowejRady Aptekarskiej. W tym cza-sie zdoby³em spore doœwiadcze-nie w pracy samorz¹du. Pra-gnê, aby prace naszej Izby by³ybardziej dynamiczne i solidniejscala³y œrodowisko aptekarskie.

Dlatego te¿ postanowi³em kandydowaæ na Prezesa ORA.

Szanse na wygran¹ podczas wyborów by³y doœæ wyrównane. Tym razem wygra³em ja. To s¹ wybory i ka¿dy kandydat musi siêliczyæ z przegran¹. Mogê tylko zapewniæ tych wszystkich, którzyna mnie nie g³osowali, ¿e bêdê aktywnie i godnie reprezentowa³wszystkich cz³onków Okrêgowej Izby Aptekarskiej w Bia³ymsto-ku.

Up³ynê³o ju¿ szeœæ miesiêcy od czasu wyborów do Izby Apte-karskiej, czy udaje siê Panu wcielaæ w ¿ycie nowe pomys³y do-tycz¹ce aptekarskich spraw?Uda³o mi siê ju¿ wprowadziæ szereg zmian w pracy naszej Izby.Zmieni³em organizacjê pracy Rady Aptekarskiej, biura, mamy no-wego prawnika. Ale najwa¿niejsze jest to, ¿e przy aktywnym wspar-ciu hurtowni farmaceutycznych dzia³aj¹cych na naszym terenie,organizujê czêste szkolenia naukowo-marketingowe dla wszystkichcz³onków Izby oraz w³aœcicieli aptek.

Farmaceuci, powierzaj¹c stanowisko prezesa cz³owiekowi, któryod pocz¹tku bardzo siê zaanga¿owa³ w inicjatywê obywatel-sk¹ na rzecz nowelizacji prawa farmaceutycznego, oczekuj¹,¿e doprowadzi j¹ do pomyœlnego koñca. Mam te¿ tak¹ nadziejê, i¿ uda nam siê wprowadziæ szereg zapi-sów do Ustawy Farmaceutycznej w kolejnych nowelizacjach usta-wy, chocia¿ jest to bardzo trudne zadanie, bo nasi przeciwnicy te¿nie "zasypuj¹ gruszek w popiele"

Jak przedstawia siê sytuacja, jeœli chodzi o kszta³cenie ci¹g³efarmaceutów? Czy uda³o siê ju¿ w koñcu coœ ustaliæ? Uczelnie s¹ w trakcie zdobywania akredytacji. Szkolenia nie mo-g¹ siê wiêc rozpocz¹æ do chwili ich uzyskania. Myœlê, ¿e nast¹pito pod koniec czerwca. Jako prezes bêdê mia³ prawo wnieœæ pro-pozycjê o przed³u¿enie terminu zbierania limitu punktów.

Jak wygl¹da wspó³praca miêdzy Izb¹ Aptekarsk¹ a Lekar-sk¹? Nie mamy jeszcze wypracowanych form wspó³pracy bezpoœrednioz w³adzami Izby Lekarskiej, ale jak s¹dzê jest to niedaleka przysz³oœæ,bo w tych trudnych czasach taka wspó³praca bêdzie wrêcz niezbêd-na. Myœlê tu o wspó³pracy zarówno z Samorz¹dem Lekarskim, jakte¿ Samorz¹dem Pielêgniarek i Po³o¿nych.

Z inicjatywy "Czasopisma Aptekarskiego" zosta³ Pan zg³oszo-ny przez jego czytelników na pos³a RP w nadchodz¹cych wy-borach parlamentarnych. Jak Pan myœli, czy wp³ynie to na prze-³amanie braku zainteresowania elit politycznych problemamis³u¿by zdrowia? Jest to dla mnie du¿e zaskoczenie, gdy¿ nie wiedzia³em, ¿e by³a stwo-rzona taka lista przez "Czasopismo Aptekarskie". Zgadzam siê z fak-tem, i¿ œrodowisko farmaceutyczne potrzebuje w parlamencie swo-ich reprezentantów. Kandydaci do parlamentu ze œrodowiskafarmaceutycznego bêd¹ musieli szeroko patrzeæ na potrzeby s³u¿byzdrowia, bo jest to problem wszystkich obywateli naszego kraju.

Ma Pan na pewno wiele ró¿nych zajêæ?Tak to prawda, pracy mam ogrom, ale staram siê ze wszystkim ra-dziæ. Si³y regenerujê w domu wraz z moj¹ ca³¹ rodzin¹. W wol-nych chwilach czytam bajki dla dzieci i sprawia mi to du¿o rado-œci, bo moje trzy córki s¹ wdziêcznymi s³uchaczkami.

S³ysza³am, ¿e jest Pan znawc¹ kuchni. Jaka jest specjalnoœækuchni Prezesa? Lubiê smaczne jedzenie, co niestety widaæ. Sam te¿ czêsto gotujê.Preferujê kuchniê polsk¹ z dobrym bigosem i golonk¹. Rodzinatwierdzi, ¿e najsmaczniejsze w moim wykonaniu s¹ kurczaki w zio-³ach z zapiekanymi ziemniakami. Znajomi zaœ twierdz¹, ¿e mójtatar jest najlepszy w okolicy.

Rozmawia³a Urszula Bo³kun

SScaliæ œrodowisko aptekarskieTaki cel ma przed sob¹ dr GRZEGORZ KUCHAREWICZnowy Prezes Okrêgowej Izby Aptekarskiej w Bia³ymstoku

W ramach "Tygodnia Bibliotek" studenci na spotkaniu z psy-chologiem Beat¹ Obryck¹ dowiedzieli siê jak oswoiæ stres, a z dy-rektorem Biblioteki dyskutowali jak usprawniæ proces wypo¿y-czeñ. Wœród uczestników spotkania rozlosowano cztery nagrodyksi¹¿kowe, ufundowane przez Wydawnictwo Lekarskie PZWL.

W ci¹gu "Tygodnia Bibliotek" rozdano dwieœcie kuponów doksiêgarni Akcent oraz sto do Ksiêgarni Medycznej, upowa¿niaj¹-cych do 10 % rabatu.

Uwieñczeniem "Tygodnia Bibliotek" by³o spotkanie z bibliote-karzami-emerytami oraz piêædziesiêcioosobow¹ delegacj¹ bibliote-karzy z Lublina.

Danuta D¹browska- Charytoniuk(Autorka pe³ni obowi¹zki dyrektora Biblioteki G³ównej AMB)

Page 11: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

11MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 2004

II II Podlaski Festiwal Nauki i Sztuki Podlaski Festiwal Nauki i Sztuki dniach 24-26 wrzeœnia 2004 ro-ku, z inicjatywy Œrodowiskowe-

go Kolegium Rektorów Szkó³ Wy¿szych wBia³ymstoku, odbêdzie siê II Podlaski Fe-stiwal Nauki i Sztuki.

G³ównymi organizatorami imprez festi-walowych s¹ bia³ostockie uczelnie wy¿sze.:

Akademia Medyczna Politechnika Bia³ostocka Uniwersytet w Bia³ymstoku Akademia Teatralna Akademia MuzycznaArchidiecezjalne Wy¿sze SeminariumDuchowne Wy¿sza Szko³a Administracji Publicz-nej Wy¿sza Szko³a Ekonomiczna Wy¿sza Szko³a Finansów i Zarz¹dza-nia.

G³ównym celem Festiwalu jest popula-ryzacja osi¹gniêæ naukowych i przybli¿e-nie spo³eczeñstwu ich roli i znaczenia w ¿y-ciu codziennym. Zapoznanie jego uczestnikówz placówkami naukowymi, badaniami wnich prowadzonymi i ludŸmi w nich pra-cuj¹cymi.

Formy imprez bêd¹ obejmowaæ miêdzyinnymi:

doœwiadczenia pokazowewarsztaty lub doœwiadczenia z aktyw-nym uczestnictwem wyk³ady dyskusjekonkursy

kiermasze wystawyoprowadzanie po obiektach.

Imprezom popularnonaukowym bêd¹towarzyszyæ imprezy kulturalne - koncer-ty, pokazy filmowe i teatralne. Festiwal s³u-¿y równie¿ integracji œrodowisk naukowychi twórczych ca³ej Bia³ostocczyzny.

W ramach Festiwalu odbêdzie siê oko-³o 200 imprez w Bia³ymstoku, £om¿y,Suwa³kach, Augustowie, Hajnówce, Bia³o-wie¿y, D¹browie Bia³ostockiej i Kolnie. Im-prezy s¹ adresowane do szerokiego gronaodbiorców, a w szczególnoœci do m³odzie-¿y. W organizacji ubieg³orocznych imprezaktywny udzia³ wziê³y równie¿ nastêpuj¹-ce instytucje: Filharmonia Bia³ostocka, Cen-trum Informatyki ZETO S.A. w Bia³ymsto-ku, Bia³owieski Park Narodowy, WigierskiPark Narodowy, Instytut Pamiêci Narodo-wej, Polskie Towarzystwo Historyczne, Za-k³ad Badania Ssaków PAN w Bia³owie¿y,Nadleœnictwo Bia³owie¿a, Instytut BadaniaLeœnictwa w Bia³owie¿y, TowarzystwoOchrony Krajobrazu w Bia³owie¿y, Polsko-Litewska Izba Gospodarcza Rynków Wscho-dnich w Suwa³kach, Archiwum Pañstwo-we w Suwa³kach oraz Augustowsko-SuwalskieTowarzystwo Naukowe.

Komitet organizacyjny II PodlaskiegoFestiwalu Nauki i Sztuki ma nadziejê, ¿einstytucje te równie¿ w tym roku w³¹cz¹siê w organizacjê imprez festiwalowych, akr¹g organizatorów zostanie jeszcze posze-rzony o instytucje dzia³aj¹ce na niwie kul-tury i sztuki.

Festiwal odbêdzie siê g³ównie dziêkiofiarnoœci uczelni - sygnatariuszy porozu-mienia i wspó³organizatorów. Jest on do-finansowany przez Ministerstwo Nauki iInformatyzacji oraz przez wielu innych spo-nsorów. Szereg gazet, rozg³oœni radiowych,oraz regionalna TVP obejm¹ Festiwal swo-im patronatem medialnym.

II Podlaski Festiwal Nauki i Sztuki wpi-suje siê w cykl imprez organizowanych co-rocznie we wrzeœniu przez oœrodki akade-mickie w ca³ej Polsce. Z tej okazji MinisterNauki, Przewodnicz¹cy KBN profesorMicha³ Kleiber ustanowi³ dzieñ 18 wrze-œnia tego roku ogólnopolskim Dniem Na-uki.

Komitet organizacyjny Festiwalu manadziejê, ¿e tegoroczny II Podlaski Festi-wal Nauki i Sztuki bêdzie wydarzeniem do-nios³ym w ¿yciu naszego regionu. Jako ¿eorganizowany jest ju¿ po raz drugi, staje siêzacz¹tkiem corocznych imprez naukowo-kulturalnych organizowanych we wrzeœniuna terenie województwa podlaskiego.Wimieniu Komitetu Organizacyjnego wszy-stkich Pañstwa zapraszam do czynnego w³¹-czenia siê w organizacjê tegorocznego Fe-stiwalu. Informacje o Festiwalu mo¿nauzyskaæ pod adresem:

http://www.festiwal.biaman.pl

prof. dr hab. S³awomir Wo³czyñskiWiceprzewodnicz¹cy Komitetu Organizacyjnego

II Podlaskiego Festiwalu Nauki i Sztuki

SSzpital zpital ppotrotrzebujezebujemoralnego wsparmoralnego wsparciacia

amodzielny Publiczny Szpital Kli-niczny Akademii Medycznej w Bia-

³ymstoku jest w bardzo trudnej sytuacji.Musimy byæ œwiadomi, ¿e utrata p³ynno-œci finansowej szpitala jest równoznacz-na z niemo¿noœci¹ wype³niania jego za-dañ statutowych oraz regulowaniazobowi¹zañ finansowych, tak¿e wobecpracowników. Zagro¿enie bytu szpitala,to zagro¿enie dla nas wszystkich, dlabytu ca³ej Uczelni.

Zagro¿enia wynikaj¹ce z braku rea-lizacji dzia³añ restrukturyzacyjnych:

- utrata zdolnoœci do udzielania œwiad-czeñ zdrowotnych w wyniku utratyp³ynnoœci finansowej

- wyst¹pienie zjawiska zajêæ komor-niczych kwot nale¿nych z tytu³u re-alizowanych us³ug

- niemo¿noœæ regulowania zobowi¹zañwobec pracowników

- wdra¿anie wymuszonych sytuacj¹ zmian organizacyjnych, w tym gru-powych zwolnieñ pracowników

Wszyscy jesteœmy œwiadomi potrze-by zmian i dostosowania siê równie¿ dosytuacji zewnêtrznej sygnalizuj¹cej wzrostkonkurencji w otoczeniu. Jedn¹ z prze-szkód w tym procesie jest brak wspar-cia, a nawet presji ze strony œrodowiskaakademickiego sprzyjaj¹cych takim dzia-

W

S

Page 12: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 200412

DDDDrugi etap rozbudowy szpitalaybudowany w latach 60-tychnajwiêkszy szpital Bia³egosto-

ku potocznie zwany "Gigantem" - wy-maga modernizacji. Opracowany w ro-ku 1997 projekt koncepcyjny zawieraprogram docelowej rozbudowy i mo-dernizacji szpitala SPSK

W roku 2001 rozpoczêto realiza-cjê I etapu inwestycji rozbudowy szpi-tala - polegaj¹cej na nadbudowie blo-ku "L" dla potrzeb Kliniki Neurochirurgii.Jednoczeœnie przyst¹piono do moder-nizacji bloku operacyjnego. Pracerozpoczêto od sal operacyjnych Nr 6 i7, a w kolejnym roku 2003 zmoderni-zowano sale Nr 8 i 9, ³¹cznie z po-mieszczeniami socjalnymi. Ca³oœæ pracfinansowana by³a ze œrodków inwesty-cyjnych Ministerstwa Zdrowia. Wy-dano na ten cel 8.5 mln z³. W roku 2003rozpoczêto kolejny II etap rozbudowyszpitala. W roku 2003 Biuro Projektów"BUD-MED" opracowa³o projekt bu-dowlany i wykonawczy II etapu roz-budowy obejmuj¹cy swym zakresem:

- dobudowê dodatkowego skrzyd³abudynku szpitala o ³¹cznej kuba-turze 21.600 m3

- modernizacjê holu wejœciowego- dobudowê szybu windowego wraz

z monta¿em 4 nowych dŸwigów oso-bowych

- modernizacjê istniej¹cej maszynow-ni wentylatorni

- modernizacjê sal operacyjnych wrazz dobudow¹ galerii (na wysokoœciIII piêtra, wzd³u¿ bloku operacyj-nego).

W dobudowanej czêœci szpitala zlo-kalizowane bêd¹ dwie Kliniki:- Klinika Rehabilitacji (30 ³ó¿ek) -

parter- Klinika Chirurgii Szczêkowej i Pla-

stycznej (30 ³ó¿ek) - I piêtro.

Zaprojektowane kliniki zawieraj¹ wswoim programie komfortowe sale 2 i3 ³ó¿kowe oraz niezbêdny zespó³ po-mieszczeñ towarzysz¹cych (pokojebadañ, sale zabiegowe, pokoje persone-lu). Dla potrzeb ka¿dej kliniki przewi-dziano po jednej sali seminaryjnej wrazz zapleczem.

Przebudowa holu wejœciowego orazbudowa nowego zespo³u dŸwigów -znacznie uproœci i usprawni uk³ad ko-munikacji wewn¹trzszpitalnej, umo¿li-wi bezkolizyjne dotarcie odwiedzaj¹-cych do poszczególnych klinik orazrozwi¹¿e problem transportu pacjentówprzyjmowanych do szpitala. Nowe roz-wi¹zanie komunikacji zapewnia ponad-to bezkolizyjne powi¹zanie istniej¹cejizby przyjêæ (w najbli¿szej przysz³oœciOddzia³u Ratownictwa Medycznego) zblokiem operacyjnym, klinikami i od-dzia³ami zabiegowymi szpitala. Opra-cowany projekt wystroju wnêtrza g³ów-nego wejœcia do szpitala zagwarantujewysoki poziom wykonawstwa pod wzglê-dem estetycznym jak równie¿ funkcjo-nalnym. W holu zlokalizowano central-n¹ informacjê oraz szatnie i sanitariaty.

Kolejnym usprawnieniem bêdzieprzebudowa istniej¹cej wentylatorni. Ca-³oœæ wyposa¿enia maszynowni wenty-lacji mechanicznej szpitala jest wyeks-ploatowana, przestarza³a i nie spe³niawarunków technicznych. Wyposa¿eniewentylatorni w nowe centrale wenty-lacyjne znacz¹co usprawni system we-ntylacji szpitala i zagwarantuje bezawa-ryjn¹ jego pracê przez kolejne lata.

Przebudowa i modernizacja kolej-nych sal operacyjnych Nr 1 i 2 oraz pro-jektowana dobudowa galerii stanowikoñcowy etap modernizacji bloku ope-racyjnego. Sale operacyjne zostan¹ wy-posa¿one we wszystkie niezbêdne in-stalacje, które stworz¹ komfortowewarunki pracy i uzyskany zostanie wy-

soki stopieñ ich aseptycznoœci. Dobu-dowana galeria bêdzie stanowi³a takzwany brudny korytarz do usuwania ma-teria³u pooperacyjnego ze wszystkichsal operacyjnych.

Sporz¹dzona kalkulacja kosztoryso-wa okreœla wartoœæ robót budowlano-monta¿owych wraz z pierwszym wypo-sa¿eniem na kwotê 26.6 mln z³. Ca³oœæinwestycji finansowana bêdzie ze œrod-ków inwestycyjnych Ministerstwa Zdro-wia.

Przyjêty harmonogram realizacji ro-bót przewiduje:

- rozpoczêcie prac budowlano - mon-ta¿owych zwi¹zanych z budow¹ no-wego skrzyd³a budynku szpitala wmies. sierpniu b.r.

Na rok 2004 zosta³y przyzna-ne œrodki finansowe w wysokoœci 3mln. z³.

Do koñca bie¿¹cego roku wy-konany zostanie stan surowy plano-wanej dobudowy nowego skrzyd³a(bez segmentu wind osobowych).

- w roku 2005 kontynuowana bê-dzie budowa nowego skrzyd³a. Wy-konane bêd¹ prace instalacyjne iwykoñczeniowe. Rozpoczête bêd¹równie¿ prace modernizacyjne blo-ku operacyjnego.

Przewidywane finansowaniena poziomie ~ 9 mln. z³.

- w roku 2006 przewiduje siê za-koñczenie prac inwestycyjnych no-wego skrzyd³a. Przekazanie do eks-ploatacji Klinik: rehabilitacji orazchirurgii szczêkowej i plastycznej.Zakoñczone zostan¹ równie¿ pra-ce modernizacyjne na bloku ope-racyjnym.

Przewidywane finansowaniena poziomie ~ 12 mln. z³.

³aniom. Efektywne dzia³anie na rzecz szpi-tala nie mo¿e odbywaæ siê bez aktyw-nego zaanga¿owania kierowników kliniki innych jednostek szpitalnych oraz bezœwiadomoœci, ¿e skuteczna restruktury-zacja jest konieczna i mo¿e poci¹gaæ zasob¹, w bli¿szej lub dalszej perspekty-wie, zmianê organizacji jednostek Uczel-ni. Uwa¿am, ¿e wci¹¿ za ma³o jest otwar-

tej i merytorycznej dyskusji dotycz¹cejkoniecznych przemian. Wydaje siê, ¿eostatnie posiedzenie Senatu AMB jest do-brym przyk³adem publicznej wymianypogl¹dów i zachêt¹ do dzia³ania.

Cele programu naprawczego:- zrównowa¿enie kosztów z przycho-

dami

- utrzymanie p³ynnoœci finansowej- powstrzymanie narastania zad³u¿enia- sp³ata zad³u¿enia.

Marek Rogowski (Autor jest dr. hab. - prorektorem

ds. klinicznych AMB)

W

Page 13: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 2004 13

- w roku 2007 œrodki finansowe wwys. 1.6 mln z³. przeznaczone bê-d¹ na dokoñczenie prac adaptacyj-nych i wystroju g³ównego wejœciado szpitala oraz powi¹zañ funk-cjonalnych poszczególnych oddzia-³ów i klinik z nowo wybudowa-nym segmentem wind osobowych.

Powsta³y z inicjatywy w³adz Uczel-ni powy¿szy program rozbudowy i mo-dernizacji szpitala SPSK znacz¹copoprawi:

- warunki diagnozowania i leczeniapacjentów

- warunki pracy bloku operacyjnego(najnowszej generacji wyposa¿eniesal operacyjnych umo¿liwi wpro-wadzenie nowoczesnych metod wy-konywania zabiegów operacyjnych,przy jednoczeœnie wysokim stopniuich aseptycznoœci)

- poprawi komfort przebywania pa-cjentów w szpitalu

- poprawi siê równie¿ system ko-munikacji poziomej i pionowej we-

wn¹trz szpitala, co z kolei, u³atwidotarcie do chorych wszystkim odwie-dzaj¹cym.

Realizacja tych planów by³a mo¿-liwa dziêki operatywnoœci w³adz Uczel-ni i osobistego zaanga¿owania rekto-ra AMB, profesora dr hab. Jana Górskiegow pozyskaniu na ten cel œrodków bu-d¿etowych.

Zbigniew P³oñski(Autor jest zastêpc¹ dyrektora

ds. technicznych AMB)

Nie pochwali³eœ siê, ¿e to w³aœnie Twoja ekipa zajê³a pierwsze miej-sce w kategorii za³óg wypadkowych?Jakoœ tak niezrêcznie mówiæ o sobie.O ile wiem nied³ugo pracujesz w pogotowiu?Wœród za³óg, które bra³y udzia³ w rajdzie, by³o wielu lekarzy ju¿ z ogrom-nym doœwiadczeniem, którzy od lat je¿d¿¹ w karetkach. Ja w pogotowiupracujê dopiero pó³ roku, dlatego kiedy dowiedzia³em siê, ¿e mam re-prezentowaæ Bia³ystok czu³em siê trochê tak, jakby wypuszczono mniena zaj¹ca. Trudno by³o?To by³ niesamowity stres. Wszystko by³o objête tajemnic¹. Nie wiedzie-liœmy w jakich zdarzeniach bêdziemy brali udzia³. Pierwszego dnia jakokierownik zespo³u musia³em zaliczyæ test pisemny. Dwa nastêpne dni by-³y przeznaczone na wykonanie czterech zadañ. By³o wezwanie do mal-tretowanego dziecka na melinie, do osoby z podejrzeniem z³amania krê-gos³upa i urazu brzucha po upadku z konia w stadninie. Trzeba by³o

udzieliæ pomocy osobom poszkodowanym w wypadku komunikacyj-nym oraz zaj¹æ siê wêdkarzem, który straci³ przytomnoœæ nad brzegiemrzeki.Które zadanie by³o najtrudniejsze?Dla wszystkich zespo³ów najtrudniejsze by³o zadanie, w którym po-szkodowanym by³ trzymiesiêczny niemowlak. W tym przypadku nale-¿a³o wezwaæ policjê, odnaleŸæ - przy akompaniamencie pijackich wrza-sków i poszturchiwañ rodziców (tê rolê œwietnie zgrali nasi aktorzy) -dziecko, a póŸniej je reanimowaæ. Lekarze, którzy je¿d¿¹ w pogotowiu,rzadko na co dzieñ maj¹ do czynienia z dzieæmi i dlatego przed tymi pa-cjentami czuj¹ najwiêkszy respekt. Ka¿de zadanie nale¿a³o wykonaæ wci¹gu piêtnastu minut, zgodnie z najnowszymi standardami. Zdarza³y siê wpadki?Czasami by³o i œmiesznie, i tragicznie. Zespó³ np. reanimowa³ nieboszczy-ka, a zapomina³, ¿e trzeba przeszukaæ las, aby odnaleŸæ ofiarê wypadku,która wypad³a przez szybê samochodu. Karetka odje¿d¿a³a, a z zaroœli

RRatownicy goni¹ lekarzy atownicy goni¹ lekarzy dniach 21-23.05 odby³ siê w Su-praœlu I Podlaski Rajd Ratow-

niczy. We wspó³zawodnictwie wziê³yudzia³ 22 za³ogi z ca³ej Polski. Starto-wa³y zarówno za³ogi karetek reanimacyj-nych, wypadkowych, a tak¿e popularnena zachodzie, nie istniej¹ce jeszcze w Pol-sce, zespo³y ratownicze. Dru¿yny zmie-rzy³y siê w czterech konkurencjach. By-³y to przypadki z jakimi te zespo³y spotykaj¹siê w pracy codziennej. Ca³a trudnoœæ po-lega³a na tym, ¿eby wykonaæ wszystkozgodnie z najnowszymi standardami i niestraciæ zimnej krwi. Mimo ¿e sytuacjeby³y wyimaginowane, pacjentami bylistatyœci lub manekiny, nie by³o to takie³atwe. Zdarza³y siê czasem tragiczne"wpadki", ale i tak sêdziowie zgodnieorzekli, ¿e zespo³y sk³adaj¹ce siê z sa-mych ratowników wypad³y nadzwyczajdobrze. Lekarze powinni poczuæ na ple-cach oddech goni¹cych ich ratowników,

którzy chocia¿maj¹ mniejszekompetencje wpodstawowychzabiegach reani-macyjnych i za-bezpieczeniu pa-cjenta, s¹ œwietniewyszkoleni.

WojewódzkaStacja PogotowiaRatunkowego wBia³ymstoku poraz kolejny na te-go typu zawodachpokaza³a, ¿e maœwietnie przeszko-lony personel.Wœród za³óg ratowniczych zajêliœmy IIi III miejsca, a wœród za³óg wypadko-wych I. W klasyfikacji generalnej zajê-liœmy II i III miejsca. Pacjenci na naszym

terenie s¹ w dobrych rêkach i mog¹spaæ spokojnie.

Adam Hermanowicz

W I Podlaskim Rajdzie Ratowniczym bra³ udzia³ autor powy¿szej informacji, a nasz kolega redakcyjny. Uda³o nam siênamówiæ go na krótk¹ rozmowê.

Za³oga karetki wypadkowej Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowegow Bia³ymstoku. Trzeci od lewej dr Adam Hermanowicz.

W

Page 14: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 200414

einer Kunze powiedzia³, ¿e "Kto niezna przesz³oœci, nie mo¿e kosztowaæ

przysz³oœci". Miêdzy innymi dlatego, odkwietnia tego roku, w Zak³adzie Pielêgniar-stwa Ogólnego AMB powo³aliœmy Pracow-niê Historii i Filozofii Pielêgniarstwa orazPo³o¿nictwa.

Ide¹ stworzenia Pracowni by³o przy-bli¿enie studentom zawodu pielêgniar-ki i po³o¿nej. Nie wszyscy bowiemkandydaci na studia wiedz¹, ¿e zawódpielêgniarki liczy ju¿ tysi¹ce lat, a je-go pocz¹tki siêgaj¹ czasów biblijnych.

Pracownia ma tak¿e na celu po-zyskiwanie, gromadzenie i zabezpie-czenie wszelkich materialnych œladówpowstania, dzia³alnoœci i funkcjono-wania pielêgniarstwa na terenachwojewództwa podlaskiego oraz w kra-ju.

W swoich zbiorach posiadamy ju¿wiele cennych dokumentów i materia-³ów dotycz¹cych historii rozwoju za-wodu i tradycji kszta³cenia pielêgnia-rek.

Jedna z gablot poœwiêcona jest np.symbolom pielêgniarstwa (czepkowi,mundurowi, hymnowi, lampie oliw-nej). Mo¿na w niej zobaczyæ, jak naprzestrzeni wieków zmienia³ siê ksz-ta³t czepka pielêgniarskiego. Wœródeksponatów jest np. oryginalny cze-pek pielêgniarek greckich noszonyprzez nie od 1875 roku. Jest tak¿e munduruczennicy dawnej szko³y pielêgniarskiej (li-ceum medycznego).

W oddzielnej gablocie znajduj¹ siê zdjê-cia liderek polskiego pielêgniarstwa: ZofiiSzlenkierówny, Jadwigi Il¿yckiej, HannyChrzanowskiej, El¿biety Rabowskiej. W in-nych umieszczone s¹ dokumenty i zdjêciao tradycjach kszta³cenia pielêgniarek w Aka-

demii Medycznej w Bia³ymstoku, kiedyto w latach 1956-1959 funkcjonowa³a wniej Pañstwowa Szko³a Pielêgniarstwa. Cen-nym eksponatem z tego okresu jest broszka-medalion z inicja³ami absolwentek, któr¹otrzymywa³y na zakoñczenie nauki w szko-

le. Medalion by³ symbolicznym wyrazempracy pielêgniarek. Znicz wyryty na nimsymbolizowa³ nigdy nie gasn¹c¹ si³ê du-cha, dawanie ciep³a i rozjaœnianie mro-ków. By³ oznak¹ wiary w potrzebê i senss³u¿by pacjentom i ojczyŸnie.

Ponadto w gablotach i szafach znajdu-je siê wiele innych ciekawych ekspona-tów, miêdzy innymi odznaka z³otego czep-

ka, paratusy, stare termofory, poide³ka, szkla-ne strzykawki, cewniki, aparaty do mierze-nia ciœnienia, infuzory, maski anestetycz-ne, stary fotel ginekologiczny. S¹ te¿ ksi¹¿ki,z których dawniej uczy³y siê pielêgniarki,miedzy innymi: "Od¿ywianie dziecka w

pierwszym roku ¿ycia", tom I i II,profesora Mieczys³awa Micha³owiczaz roku 1920, "Zbiór prac z zakresuludzkiej patologii wewnêtrznej" profe-sora Kazimierza Rzêtkowskiego z 1923roku oraz "GruŸlica i jej zwalczanie"profesora Stanis³awa Ciechanowskie-go z 1927 roku. Niezwykle cenne s¹stare fotografie z okresu I wojny œwia-towej ukazuj¹ce pracê pielêgniarki fron-towej.

Œciany Pracowni zdobi¹ zdjêcia po-darowane przez Greckie TowarzystwoPielêgniarskie, obecnie Esne-Elini-kos Sindesmos Nosilevton Elados,odzwierciedlaj¹ce pracê pielêgniarkiw tym kraju w okresie przed i miêdzy-wojennym.

Wszystkie te dokumenty, zdjêciai eksponaty, zabalsamowane w œcia-nach Pracowni, stwarzaj¹ niepowta-rzalny nastrój w czasie zajêæ z teorii ifilozofii pielêgniarstwa oraz tradycjizawodu po³o¿nej.

Mamy nadziejê, ¿e kolekcja mu-zealna bêdzie siê nadal powiêkszaæ, bojak mówi³ Tadeusz Kotarbiñski "prze-

sz³oœæ zachowana w pamiêci jest czêœci¹ te-raŸniejszoœci".

El¿bieta Krajewska-Ku³ak, Cecylia £ukaszuk,

Jolanta Lewko

WW gablotach i szafachgablotach i szafach

wynurza³ siê statysta i macha³ radoœnie. Podczas defibrylacji wêdkarzanatomiast, ratownik jednego z zespo³ów porazi³ œmiertelnie pr¹dem le-karza. Ratownik zrobi³ wszystko zgodnie z przepisami, tylko lekarzokaza³ siê zbyt ciekawski. Pacjenta uratowano, lekarza nie. To wszystkoby³o oczywiœcie "na niby".Które dru¿yny zapad³y Ci w pamiêci?Dru¿yna z Warszawy, której lekarz przygotowany by³ na ka¿d¹ okolicz-noœæ. Wygl¹da³ jak inspektor Gad¿et. Mia³ bluzê pe³n¹ kieszeni, z którychwystawa³y latarki, zapalniczki, jakieœ notesy, d³ugopisy. Podejrzewam,¿e - tak na wszelki wypadek - mia³ te¿ krzesiwo. Szczególnie intrygo-wa³a mnie ogromna kieszeñ na jego plecach. Wcale bym siê nie zdziwi³,gdyby siê okaza³o, ¿e by³ w niej spadochron (œmiech). W koñcu przyszed³ czas na radoœæ.Wiadomo, ¿e ktoœ musi byæ ostatni, ale bardzo nie chcieliœmy, aby nam

siê to przytrafi³o. Kiedy podano trzeci¹, a potem drug¹ nagrodê, to tro-chê zmartwiliœmy siê, ¿e niestety tym razem na nas pad³a przegrana. Inagle wyczytuj¹ nasz zespó³. Okaza³o, ¿e jesteœmy pierwsi. To by³o ogrom-ne zaskoczenie i ogromna radoœæ. I oczywiœcie by³a nagroda?Otrzymaliœmy puchar, dyplom, sprzêt medyczny tzw. worek ambu i od-twarzacz samochodowy z kompaktem.Ten ostatni sprzêt niew¹tpliwie bardzo siê przyda pacjentowi wie-zionemu karetk¹ No, nie (œmiech). Ale jak siê d³ugo jedzie karetk¹, to naprawdê dobrzepos³uchaæ muzyki. Odstresowuje.

Rozm. D.Œ.

R

Page 15: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 2004 15

HHHH item okaza³y siê poœladki item okaza³y siê poœladki "Nie wstyd nie wiedzieæ, lecz wstyd

nie pragn¹æ swojej wiedzy uzupe³niæ"-napisa³ kiedyœ Feliks Chwalibóg. W myœltej zasady szesnastu uczniów z ko³a bio-logicznego dzia³aj¹cego w Zespole Szkó³Ogólnokszta³c¹cych Mistrzostwa Sporto-wego Gimnazjum nr 8 w Bia³ymstoku orazich opiekunka mgr Marzena D¹browskapostanowili poszerzyæ swoj¹ wiedzê zzakresu medycyny. I tak w kwietniu bie-¿¹cego roku odwiedzili Zak³ad Pielêgniar-stwa Ogólnego AMB, zapoznali siê z lo-kalizacj¹ poszczególnych PracowniUmiejêtnoœci Pielêgniarskich i Po³o¿ni-czych, a na "deser" obejrzeli film pt. "po-ród rodzinny".

Kolejnym etapem tej niecodziennej lek-cji by³y zajêcia praktyczne. Pod czujnymokiem mgr Agnieszki Szyszko-Per³owskiejuczniowie poznawali tajniki porodu fi-zjologicznego, mieli okazjê pos³uchaætêtna p³odu oraz nak³adaj¹c symulatorci¹¿y sprawdziæ, jak czuje siê kobieta wtym okresie. Ogl¹dali tak¿e modele p³o-dów w ró¿nym stadium zaawansowaniaci¹¿y. Agnieszka Szyszko- Per³owska przy-

bli¿y³a im tak¿e zasady badania gineko-logicznego.

Winnej pracowni zapoznawali siê z mo-delami ucha i oka. Poniewa¿, jak twierdziFrancis Bacon, "Prawdziwa wiedza - to zna-jomoœæ przyczyn" uczniowie z wielkim za-interesowaniem zg³êbiali tajniki badania fi-zykalnego. Magister Hanna Rolka pokaza³aim na specjalnym fantomie, w jaki sposóbos³uchuje siê serce i p³uca. Dziêki g³oœni-kom, w które wyposa¿ony jest fantom ucznio-wie mogli dok³adnie us³yszeæ czym ró¿nisiê oddech patologicz-ny od prawid³owego ijak zró¿nicowaæ szmeroddechowy pêcherzy-kowy prawid³owy odnp. szmeru oddecho-wego pêcherzykowe-go zaostrzonego. Do-wiedzieli siê, co to s¹œwisty, furczenia, trze-szczenia, rzê¿enia.Us³yszeli tak¿e jaki jestprawid³owy rytm serca.

Wielkie zainteresowanie m³odzie¿ywzbudzi³ te¿ model poœladków do iniek-cji. Na proœbê uczniów zademonstrowa-no profesjonalne wykonanie iniekcji do-miêœniowej.

Czas wyd³u¿onej, obfitej w praktykêlekcji up³yn¹³ bardzo szybko. Cz³onkowieko³a z ¿alem opuszczali Zak³ad deklaru-j¹c, ¿e jeszcze kiedyœ nas odwiedz¹.

El¿bieta Krajewska-Ku³ak,Cecylia £ukaszuk

KKobieta w dobrobieta w dobrych rêkachych rêkachLaureaci nie wiedzieli, ¿e bior¹ udzia³ w konkursie. Kandydatury lekarzy zg³asza³y same pacjentki. Honorowy tytu³ "Lekarz Przyjacie-

lem Kobiety" czytelniczki miesiêcznika " Twój Styl" przyzna³y w tym roku 79 lekarzom ró¿nej specjalnoœci. Wœród nich znaleŸli siê gine-kolodzy z naszej uczelni: dr Jolanta Œwi¹tecka i docent Mariusz Skotnicki. Uroczystoœæ odby³a siê 25 maja w Teatrze Wielkim w Warsza-wie.

- Atmosfera by³a bardzo rodzinna. Dyplom wrêczy³a mi pani prezydentowa Jolanta Kwaœniewska. Moja mama, która towarzyszy³a mipodczas tej imprezy powiedzia³a, ¿e to by³ dla niej najpiêkniejszy prezent na "Dzieñ Matki"- podsumowa³a doktor Jolanta Œwi¹tecka.

Konkurs, którego pierwsza edycja mia³a miejsce osiem lat temu, ma na celu promowanie lekarzy, którzy dbaj¹ o zdrowie kobiet, s¹ czuj-ni, troskliwi, z w³asnej inicjatywy badaj¹ swoim pacjentkom piersi, kieruj¹ je na potrzebne badania profilaktyczne i diagnostyczne. Do tejpory uhonorowano ju¿ 716 lekarzy. Tytu³ i dyplom powieszony w gabinecie lekarza jest dla kobiet sygna³em, ¿e s¹ w dobrych rêkach.

Doktor JOLANTA ŒWI¥TECKA - specjalista po³o¿nictwa i ginekologii w AMB

Dla mnie to wyró¿nienie ma tak¹ sam¹ wartoœæ, jak¹ dla artysty ma nagroda pu-blicznoœci. Uhonorowa³y mnie pacjentki, czyli osoby na których mi najbardziej zale-¿y. Jest mi z tego powodu bardzo mi³o, chocia¿ nie uwa¿am, abym robi³a coœ szcze-gólnego. Na studiach uczono mnie, ¿e zanim rozpocznie siê badanie trzeba przedewszystkim zebraæ dok³adny wywiad. Tak te¿ robiê, a potem jeœli jest to konieczneuzupe³niam wiadomoœci o stanie zdrowia pacjentki badaniami dodatkowymi. To jaodpowiadam za jej zdrowie i to ja ponoszê odpowiedzialnoœæ za leczenie. Staram siêtak postêpowaæ, abym mog³a spaæ spokojnie.

Jolanta Kwaœniewska, która wrêcza³a nam dyplomy powiedzia³a, ¿e ka¿dy cz³o-wiek marzy o przyjacielu, a szczêœliwi s¹ ci, którzy znajduj¹ go w lekarzu. £atwo jestcieszyæ siê z pacjentk¹ z sukcesów terapeutycznych, z narodzin zdrowego dziecka,ale s¹ takie chwile, kiedy czuje siê ona zagubiona i wtedy potrzebuje nas najbardziej.

Doktor Jolanta Œwi¹tecka - specjalista po³o¿nictwa i ginekologiiw AMB oraz prezydentowa Jolanta Kwaœniewska.

Uczniowie ko³a biologicznego z Gimnazjum nr 8 w Bia³ymstoku naspecjalnej lekcji w Zak³adzie Pielêgniarstwa Ogólnego AMB.

Page 16: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 200416

Panie Docencie czytuje Pan "TwójStyl"?Czytam wszystkie babskie gazety.???Przecie¿ jestem ginekologiem.Ato tak wa¿na lektura w Pana pra-cy?Pewnie, ¿e tak. Dziêki tym gaze-tom wiem czego potrzebuj¹ kobie-ty, te dwudziestoletnie i te piêæ-dziesiêcioletnie, bo przecie¿ oneprzychodz¹ do mnie nie tylko zproblemami ginekologicznymi. Na-

stoletnia dziewczyna nie chce mieæ tr¹dziku, kobieta w ci¹¿yboi siê rozstêpów, a niewiasta po czterdziestce nie chce, abyjej wypada³y w³osy. I bardzo dobrze! Takie czasopisma jak:"Twój Styl", "Pani", "Uroda" robi¹ szum medialny i dziêki nimkobieta wie, ¿e mo¿e czegoœ chcieæ. Lubi Pan kobiety, to siê czuje, ale one te¿ Pana ceni¹,skoro przyzna³y Panu tytu³ "Lekarza Przyjaciela Kobie-ty".Historia by³a bardzo sympatyczna. Pewnego dnia do mojej ¿o-ny zadzwoni³a kole¿anka i powiedzia³a "wiesz, ¿e twój staryjest w gazecie?", na co moja ¿ona zareagowa³a we w³aœciwy¿onom sposób "a co przeskroba³?". Kilka dni póŸniej t¹ in-formacjê ju¿ oficjalnie - telefonicznie - potwierdzi³a redak-torka pisma. By³o mi bardzo mi³o. Jeden z profesorów powiedzia³ mi, ¿e takie plebiscyty nies¹ nic warte, bo lekarze sami w nich manipuluj¹. Za³a-twi³ Pan sobie tê nominacjê?Nawet mi to przez myœl nie przesz³o. Nie mam na takie rze-czy czasu. Przyznam, ¿e nawet nie wiem w jaki sposób to siêodbywa.Przypuszczam, ¿e w jakiœ szczególny sposób zajmuje siêPan swoimi pacjentkami?

Gdy kobieta przychodzi do mojego gabinetu pierwszy razbadam j¹ w sposób kompletny, tzn. przeprowadzam dok³ad-ny wywiad, badam ginekologicznie, badam piersi, tarczycê.Zalecam te¿ badania okresowe i profilaktyczne. Ka¿da pacjent-ka otrzymuje ode mnie œci¹gê, na której jest wypisane, co,gdzie i kiedy powinna zrobiæ. Jestem trudnym doktorem, bowymagam od moich pacjentek dyscypliny.Twierdzi siê, ¿e wiêkszoœæ nowotworów raka sutka by³a-by uleczalna, gdyby pacjentki bardziej dba³y o swoje zdro-wie. Prawda bywa inna. Do tej pory nie zdarzy³o mi siê,aby jakikolwiek lekarz, bez mojej wyraŸnej proœby, zba-da³ mi piersi.Czêœæ lekarzy lekcewa¿y lub pomija ten zakres badania. Zkolei zaœ kobiety maj¹c mo¿liwoœæ nieodp³atnego badaniamammograficznego nie korzystaj¹ z tego przywileju. Jest pew-na grupa kobiet, która po prostu wstydzi siê przyjœæ do gine-kologa.Badanie mammograficzne w niektórych przypadkachjest niewystarczaj¹ce.Diagnozowanie powinno obejmowaæ badanie palpacyjne, ultra-sonograficzne i mammograficzne. S¹ to badania uzupe³niaj¹-ce dlatego zalecam, aby wykonywaæ je jednoczasowo. Te ba-dania powinny byæ wykonywane, niezale¿nie od tego czydziewczyna ma lat dwadzieœcia, czy piêædziesi¹t. Czasamidzia³ania diagnostyczne nale¿y poszerzyæ np. o biopsjê cien-koig³ow¹, ocenê markerów nowotworowych czy te¿ badaniez zastosowaniem rezonansu magnetycznego.Badania kosztuj¹. Mo¿na albo naraziæ siê funduszowi, al-bo potem z trudem spogl¹daæ w lusterko.Nie rozpatrujê tego w takich kategoriach. Jestem lekarzem.Kropka!

Rozm. Danuta Œlósarska

PPPPrr zypadki dopuszczalnoœci zypadki dopuszczalnoœci prpr zerzer ywania ci¹¿yywania ci¹¿y

Temida i Eskulap

godnie z art. 4a ustawy z dnia07.01.1993 r. o planowaniu ro-

dziny, ochronie p³odu ludzkiego i warun-kach dopuszczalnoœci przerywania ci¹-¿y (Dz. U. 1993 r. nr 17, poz. 78 zezm.) przerwanie ci¹¿y mo¿e byæ doko-nane wy³¹cznie przez lekarza w przypad-ku gdy:

1) ci¹¿a stanowi zagro¿enie dla ¿ycia lubzdrowia kobiety ciê¿arnej - wyst¹pie-nie tej okolicznoœci stwierdza lekarzinny ni¿ dokonuj¹cy przerwania ci¹-¿y, chyba ¿e ci¹¿a zagra¿a bezpoœre-dnio ¿yciu kobiety. Zabieg wykony-wany jest w szpitalu. Przerwanie ci¹¿yz powodów okreœlonych w tym punk-cie dozwolone jest w ka¿dym stadiumci¹¿y.

2) badania prenatalne lub inne prze-s³anki medyczne wskazuj¹ na du¿eprawdopodobieñstwo ciê¿kiego i nie-odwracalnego upoœledzenia p³odualbo nieuleczalnej choroby zagra¿a-j¹cej jego ¿yciu - wówczas aborcja

jest dopuszczalna do chwili osi¹-gniêcia przez p³ód zdolnoœci dosamodzielnego ¿ycia poza organi-zmem matki, co wed³ug ŒwiatowejOrganizacji Zdrowia nastêpuje w 22tygodniu ci¹¿y, po osi¹gniêciu przezp³ód masy 500 g. Podobnie jak wpkt. 1 zabieg musi byæ przeprowa-dzony w szpitalu, a wyst¹pienie tejokolicznoœci stwierdza lekarz innyni¿ dokonuj¹cy zabiegu, chyba ¿eci¹¿a zagra¿a bezpoœrednio ¿yciukobiety.

3) zachodzi uzasadnione podejrzenie,¿e ci¹¿a powsta³a w wyniku czynuzabronionego np. zgwa³cenia. Oko-

Doktor hab. n. med. Ma-riusz Skotnicki.

Dr hab. MARIUSZ SKOTNICKI - ginekolog w Klinice Perinatologii AMB

Z

Page 17: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 2004 17

licznoœæ tê stwierdza prokurator, azabieg aborcji jest prawnie dozwo-lony, je¿eli od pocz¹tku ci¹¿y nieup³ynê³o wiêcej ni¿ 12 tygodni. Prze-rwania ci¹¿y mo¿na dokonaæ w pry-watnym gabinecie lekarskim.

Polskie prawo nie zezwala na prze-rywanie ci¹¿y z tzw. przyczyn spo-³ecznych, czyli ze wzglêdu na ciê¿-kie warunki ¿yciowe lub trudn¹ sytuacjêosobist¹ kobiety ciê¿arnej.

Do przerwania ci¹¿y wymagana jestpisemna zgoda kobiety. W przypad-ku osoby ma³oletniej wymagana jestpisemna zgoda jej przedstawiciela usta-wowego. W sytuacji ma³oletniej po-wy¿ej 13 roku ¿ycia wymagana jestrównie¿ pisemna zgoda tej osoby. Wrazie ma³oletniej poni¿ej 13 roku ¿y-cia wymagana jest zgoda s¹du opie-kuñczego, a ma³oletnia ma prawo dowyra¿enia w³asnej opinii. W przypad-ku kobiety ubezw³asnowolnionej ca³-kowicie wymagana jest zgoda jej przed-stawiciela ustawowego, a tak¿e pisemnazgoda samej zainteresowanej, chyba¿e na wyra¿enie zgody nie pozwalastan jej zdrowia psychicznego. W ra-zie braku zgody przedstawiciela usta-wowego, do przerwania ci¹¿y wyma-gana jest zgoda s¹du opiekuñczego.

Na podstawie rozporz¹dzenia Mi-nistra Zdrowia i Opieki Spo³ecznej z22.01.1997 r. w sprawie kwalifikacjizawodowych lekarzy, uprawniaj¹cychdo dokonania przerwania ci¹¿y orazstwierdzania, ¿e ci¹¿a zagra¿a ¿yciulub zdrowiu kobiety lub wskazuje nadu¿e prawdopodobieñstwo ciê¿kiego inieodwracalnego upoœledzenia p³odualbo nieuleczalnej choroby zagra¿aj¹-cej jego ¿yciu (Dz. U. 1997 r. nr 9, poz.49) przerwania ci¹¿y mo¿e dokonaæ le-karz posiadaj¹cy pierwszy stopieñ spe-cjalizacji w zakresie po³o¿nictwa i gi-nekologii lub tytu³ specjalisty w tymzakresie. Lekarz odbywaj¹cy szkole-nie specjalizacyjne w zakresie po³o¿-nictwa i ginekologii mo¿e dokonaæ prze-rwania ci¹¿y w obecnoœci i podkierunkiem lekarza uprawnionego dodokonywania takiego zabiegu. Doko-nanie zabiegu przez lekarza nieupraw-nionego rozporz¹dzeniem ministra mo-¿e powodowaæ odpowiedzialnoœæ karn¹z art. 152 kk.

Wyst¹pienie okolicznoœci wskazu-j¹cych, ¿e ci¹¿a stanowi zagro¿eniedla ¿ycia lub zdrowia kobiety ciê-¿arnej, stwierdza lekarz posiadaj¹cytytu³ specjalisty w zakresie medycy-

ny w³aœciwej ze wzglêdu na rodzajchoroby kobiety ciê¿arnej.

Z kolei wyst¹pienie okolicznoœciwskazuj¹cych na du¿e prawdopodo-bieñstwo ciê¿kiego i nieodwracalne-go upoœledzenia p³odu albo nieule-czalnej choroby zagra¿aj¹cej jego¿yciu, stwierdza lekarz posiadaj¹cytytu³ specjalisty, orzekaj¹cy o wadziegenetycznej p³odu na podstawie ba-dañ genetycznych, lub lekarz posia-daj¹cy tytu³ specjalisty w zakresie po-³o¿nictwa i ginekologii, orzekaj¹cyo wadzie rozwojowej p³odu, na pod-stawie obrazowych badañ ultrasono-graficznych wykonywanych u kobie-ty ciê¿arnej.

Lekarz zatrudniony w publicznymzak³adzie opieki zdrowotnej nie mo-¿e odmówiæ dokonania zabiegu prze-rwania ci¹¿y, powo³uj¹c siê na tzw."klauzulê sumienia" z art. 39 usta-wy o zawodzie lekarza, jeœli ci¹¿a sta-nowi zagro¿enie dla ¿ycia lub zdro-wia kobiety. Mo¿e wówczas ponieœækonsekwencje za wynik³¹ st¹d szko-dê oraz sankcje wynikaj¹ce z kode-ksu pracy. Gdy chodzi natomiast oprzypadki ciê¿kiego upoœledzenia p³o-du lub ci¹¿y powsta³ej w wyniku prze-stêpstwa, to publiczny zak³ad opiekizdrowotnej jest zobowi¹zany do za-pewnienia kobiecie ciê¿arnej realiza-cji jej uprawnienia ustawowego. Na-le¿y uznaæ za bezprawn¹ praktykêniektórych z.o.z. sk³adania deklara-cji o niewykonywaniu zabiegów prze-rywania ci¹¿y w ogóle. W wyroku zdnia 21.11.2003 r. (UCK 16/03) S¹dNajwy¿szy orzek³, ¿e naruszaj¹ce usta-wê uniemo¿liwienie wykonania za-biegu przerwania ci¹¿y uprawnia ko-bietê do dochodzenia zadoœæuczynieniapieniê¿nego za doznan¹ krzywdê oraznaprawienia strat maj¹tkowych. (M.Nestorowicz: Prawo medyczne, To-ruñ, 2004 r.)

Lekarz nieprzestrzegaj¹cy normprawnych, który za zgod¹ kobiety prze-rywa jej ci¹¿ê podlega karze pozba-wienia wolnoœci do lat 3 (art. 152 §1 kk). Tej samej karze podlega, ktoudziela kobiecie ciê¿arnej pomocyw przerwaniu ci¹¿y z naruszeniemprzepisów ustawy lub j¹ do tego na-k³ania (art. 152 § 2 kk). Jeœli w po-wy¿szych przypadkach dziecko po-czête osi¹gnê³o zdolnoœæ dosamodzielnego ¿ycia poza organizmemkobiety ciê¿arnej, lekarz podlega za-ostrzonej karze pozbawienia wolno-œci od 6 miesiêcy do lat 8 (art. 152 §

3 kk). Gdy nastêpstwem niezgodne-go z prawem zabiegu aborcji jest œmierækobiety ciê¿arnej, kara pozbawieniawolnoœci wynosi od roku do 10 lat(art. 154 § 1 kk). W razie zaœ œmier-ci kobiety ciê¿arnej w wyniku bez-prawnego przerwania ci¹¿y, gdy dziec-ko poczête osi¹gnê³o ju¿ zdolnoœædo samodzielnego ¿ycia poza orga-nizmem matki, lekarz, który dokona³zabiegu, pomóg³ lub nak³oni³ kobie-tê do aborcji podlega karze pozbawie-nia wolnoœci od lat 2 do 12 (art. 154§ 2 kk).

W razie zespo³owego dzia³ania le-karzy, dokonuj¹cych zabiegu aborcji(np. ginekologa i anestezjologa) od-powiedzialnoœæ na podstawie po-wy¿szych przepisów ponosi tylko tenz nich, który mia³ œwiadomoœæ niedo-puszczalnoœci przerwania ci¹¿y.

Problematyka aborcji jest jednymz najbardziej kontrowersyjnych zaga-dnieñ zarówno w prawie, jak i wmedycynie. Co wybraæ? Nienaruszal-noœæ ¿ycia ludzkiego czy prawo de-cydowania o sobie? Morderstwo czyusuniêcie kawa³ka tkanki?

Papie¿ Jan Pawe³ II w swojej en-cyklice Evangelium vitae pisze: Nikti nic nie mo¿e daæ prawa do zabicianiewinnej istoty, czy to jest embrionczy p³ód, dziecko czy doros³y, cz³o-wiek stary, nieuleczalnie chory czyumieraj¹cy. Ponadto nikt nie mo¿e siêdomagaæ, aby pope³niono ten akt za-bójstwa wobec niego samego lubwobec innej osoby powierzonej jegopieczy, nie mo¿e te¿ bezpoœrednioani poœrednio wyraziæ na to zgody.¯adna w³adza nie ma prawa do tegozmuszaæ ani na to przyzwalaæ.

Z drugiej strony, jak dowodzi pro-fesor prawa konstytucyjnego na Uni-wersytecie Harvarda L. H. Tribe wswojej ksi¹¿ce pt. "Aborcja - konfron-tacja postaw" (Warszawa, 1991r.)nic nie jest bardziej destrukcyjne ni¿¿ycie pozbawione wolnoœci. A takimjest zmuszanie do rodzicielstwa. Gwa³tto zaprzeczenie wolnoœci, a zmusza-nie kobiety do urodzenia dziecka gwa³-ciciela jest zbrodni¹ na jej wolnoœci.

Marek Hermanowicz(Autor jest prawnikiem

- pracuje w kancelarii adwokackiej w Bia³ymstoku)

Page 18: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 200418

o Polski przylecia³em na dwa dniprzed naszym przyst¹pieniem do

Unii. W przeddzieñ tego historycznegomomentu wybra³em siê Mazd¹ 323, naamerykañskich tablicach rejestracyjnych,do Bia³egostoku. Po szczêœliwym prze-biciu siê przez kolejne ronda, jecha³emLipow¹ w kierunku Akademii. Naglena wysokoœci Rynku Koœciuszki zo-rientowa³em siê, ¿e mój prawy pas jestprzegrodzony szlabanem, za którymcoœ tam naprawiano. W³¹czy³em wiêc le-wy kierunkowskaz i spogl¹daj¹c do ty-³u, amerykañskim zwyczajem, czekamby mnie ktoœ wpuœci³. Ale co kraj to oby-czaj. Sun¹ piêkne samochody, prowadzo-ne przez w dal zapatrzonych kierowców.Zderzak przy zderzaku, tak, abym nie dajBo¿e, siê przed niego/ni¹ nie wcisn¹³.Nikt nie zauwa¿a moich b³agalnych spoj-rzeñ i rozpaczliwie migaj¹cego kierun-kowskazu. Przejecha³o tak ze dwadzie-œcia aut. Pewnie by przejecha³o takkolejnych sto, gdyby nie policyjny radio-wóz. Gentelman w niebieskim mundu-rze, zatrzyma³ siê i uprzejmym ruchemd³oni zaprosi³ do w³¹czenia siê do ruchu.Podziêkowa³em skinieniem g³owy i je-szcze pomacha³em dla podkreœleniawdziêcznoœci. Mrugn¹³ szarmancko re-flektorami i po chwili skrêci³ w Sien-kiewicza. Wraz z nim w Sienkiewiczaskrêci³a Europa. Na Lipowej dalej trwa³ Bangkok. Wspomnienie to sk³o-ni³o mnie do podsumowania moich pol-skich motoryzacyjnych doœwiadczeñ.

Samochód jak sama nazwa wskazu-je - sam chodzi i s³u¿y do przewo¿enialudzi i towarów. Tak jest w wiêkszoœcikrajów. W III RP, wynalazek ten spe³-nia szereg innych, niekoniecznie chwa-lebnych ról.

Skoro nie wolno prowadziæ i piæ, przy-najmniej niektórym, kierownica zastêpu-je samogon uderzaj¹c im mocno dog³owy. A przecie¿ dzieje siê to w jedy-nym chyba na œwiecie kraju, gdzie ist-niej¹ samochodowe salony. Salon Mer-

cedesa, Volvo, Forda czy Renualta. Wswoich salonach owe Mercedesy, Volvai Fordy maja iœcie salonowe maniery.S¹ wobec siebie uprzejme i powœci¹gli-we. Jednak¿e ju¿ w momencie przekro-czenia progu salonu wielu z tych salo-nowców podlega natychmiastowejmetamorfozie. Zaczynaj¹ zachowywaæsiê jakby opuœcili nie elegancki warszaw-ski salon, ale podrzêdny "Saloon" wPo³udniowej Dakocie. Dalej te¿, jak wniskobud¿etowym amerykañskim dre-szczowcu. Bezsensowna jazda na z³ama-nie karku. Niestety, nie zawsze swego.

Wstyd przyznaæ, ale dla wielu face-tów i to w ró¿nym wieku jazda samocho-dem to rodzaj samogwa³tu - odreago-

wanie wewnêtrznych napiêæ i zaspokojenieniewy¿ytych instynktów. Wyprzedzaj¹:pod górkê, na zakrêcie i przy podwój-nej linii. Wykrzykuj¹ obelgi, zaje¿d¿a-j¹, wygra¿aj¹, podje¿d¿aj¹. Aprzede wszy-stkim zupe³nie bez sensu przyspieszaj¹i hamuj¹. To ostatnie równie¿ przez "ch".

W kategoriach spo³ecznych jazda sa-mochodem to wyraz wrêcz nieograniczo-nej samowoli. Apogeum tego zjawiska,to niedzielne letnie popo³udnie na tra-sach, którymi Warszawa wraca po wee-kendzie z Mazur. Ka¿dy robi co chce ina ile mu pary w silniku wystarczy. Szcze-gólnie oryginalna jest wtedy interpreta-cja drogowych znaków. Bia³e ko³a z czer-wonymi obwódkami i czarna cyfra 60oznaczaj¹ pocz¹tek strefy obowi¹zkowe-go wyprzedzania pojazdów jad¹cych z

szybkoœci¹ 60-70 kilometrów na godzi-nê. Natomiast podobne znaki z czerwo-nym samochodzikiem po lewej i czar-nym po prawej rozumiane s¹ jako bojowyzew radykalnej lewicy. "Czerwone doprzodu! Czarne w ty³!"

Kolejnym wrêcz automatycznie na-suwaj¹cym siê skojarzeniem jest Samo-sierra. Nie bêdê go jednak rozwija³, boanalogia ta by³aby historycznie krzyw-dz¹c¹. 30 listopada 1808 roku, s³ynnejszar¿y na w¹wóz Samosierry dokonaliszwole¿erowie 3-go szwadronu Pierw-szego Pu³ku Lekkonnych Gwardii Napo-leona I pod dowództwem Jana HipolitaKozietulskiego. Reprezentowali oni ów-czesne narodowe elity i ówczesne war-toœci z honorem w³¹cznie. Tak wiec szwo-le¿er móg³ w absolutnej ostatecznoœcistchórzyæ. Schamieæ zaœ - nigdy.

Powy¿sze obserwacje dotycz¹ prak-tycznie tylko i wy³¹cznie mê¿czyzn.Panie za kierownic¹ wydaj¹ siê ignoro-waæ te dodatkowe role samochodów, zawyj¹tkiem poni¿szej.

Bo nade wszystko jednak, samo-chód to samochwal. Samochwa³y zda-rzaj¹ siê wszêdzie. W USA, samochwa-³y s¹ g³ównie dla tych, co chc¹ siê nimidowartoœciowaæ. Ludzie naprawdê za-mo¿ni nie musz¹ siê w ten sposób wy-pinaæ, bo i po co. Jeœli ju¿ chc¹ siê bo-gactwem popisaæ, to nie w formiesamochodu. W koñcu, w dobie kredy-tów, nawet œrednio zarabiaj¹cy, jak siêuprze mo¿e jeŸdziæ z³otym Cadillackiemczy najnowszym BMW. Dlatego na pew-nym poziomie dochodów, do wrêcz do-brego tonu nale¿y posiadanie solidnegosamochodu w odró¿nieniu od samochwa-³a. Nikt nie w¹tpi, ¿e wziêtego lekarzastaæ na Mercedesa. Jeœli wiêc jeŸdzi so-lidn¹ Toyot¹ czy Fordem, w publicz-nym odbiorze znaczy to, ¿e ma dobrzenie tylko w portfelu, ale i w g³owie.

W Polsce patologia samochodowe-go samochwalstwa osi¹ga groteskowerozmiary. Prasa, i to chyba nie tylkobulwarowa, przedstawiaj¹c sylwetkinaszych zw³aszcza biznesowych elit, nie-mal¿e obowi¹zkowo podaje: "jeŸdzi naj-

D

Napisane w PolsceNapisane w PolsceCz.Cz. 2. Ewolucja na wstecznym biegu 2. Ewolucja na wstecznym biegu

Page 19: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 2004 19

AAMERYKAÑSKIE IMPRESJEsprawach Ameryki (podobnie jak medy-cyny), wszyscy s¹ ekspertami: ka¿dy tam

by³, wybiera siê, czyta³ o Ameryce, czy chocia¿wys³ucha³ wra¿eñ powracaj¹cych "zza ka³u¿y". A¿strach zatem zabieraæ g³os po dwutygodniowympobycie, ¿eby nie naraziæ siê na czyjœ gniewny od-pór (co mi siê raz ju¿ na tych ³amach zdarzy³o). Noale có¿, skoro odwa¿y³em siê przyj¹æ zaproszenie dowyg³oszenia wyk³adu w jednym z najstarszych iponoæ najlepszych amerykañskich uniwersytetów(Filadelfijski University of Pennsylvania), to ju¿powa¿ê siê i na tych parê impresji.

Jak siê otrzymuje takie zaproszenie? W moimwypadku zaczê³o siê od potrzeby roboczego spo-tkania w sprawie wspólnie realizowanych grantów(KBN i American Heart Institutions) z przebywaj¹-cym na tamtejszej radiologii docentem Krejz¹.Zrozumia³e, ¿e zale¿a³o mi, aby po³¹czyæ ten wy-jazd z krótkim sta¿em neurochirurgicznym. Po otrzy-maniu mojego CV i spisu publikacji, szef neurochi-rurgii - prof. Grady po prostu zaproponowa³, abymjako visiting professor wyg³osi³ godzinny wyk³adw ramach programu comiesiêcznych posiedzeñ na-ukowo-szkoleniowych dla neurochirurgów, neuro-patologów, neurologów i neuroradiologów.

Pod bacznym okiem panów z portretów

Prywatny Filadelfijski University of Pennsylva-nia to (cytujê): "najstarszy i jeden z najlepszychuniwersytetów amerykañskich, za³o¿ony w 1740 r.przez Beniamina Franklina. Tutaj w³aœnie powo³a-no pierwsze w USA wydzia³y biznesu i dzienni-karstwa oraz, wzoruj¹c siê na Uniwersytecie Edyn-burskim, pierwsz¹ w Ameryce szko³ê medyczn¹ ipierwszy szpital uniwersytecki". Dzisiaj budynkiuniwersytetu zajmuj¹ ca³¹ rozleg³¹ dzielnicê mia-sta obok city i jest to, jak mówi¹, najwiêkszy bi-znes w ca³ej piêciomilionowej Filadelfii. Nietrud-no w to uwierzyæ, ogl¹daj¹c tylko szpitale, wchodz¹cew sk³ad University of Pennsylvania Health Sy-stem. Sam Hospital of the University of Pennsy-lvania to kompleks 14 kilkunastopiêtrowych budyn-ków, w którym lekko zmieœci³oby siê kilka naszychSPSK, chocia¿ podobnie jak nasz "Gigant", prze-znaczony jest na 725 ³ó¿ek.

W Ameryce (a przynajmniej w Filadelfii) naj-wa¿niejszym elementem w marmurowym holuka¿dego szpitala s¹ tablice z informacj¹ o jego suk-cesach i tradycjach oraz rzucaj¹ce siê w oczy has³ana ca³¹ œcianê, takie jak "wspania³a przesz³oœæ - œwie-tlana przysz³oœæ", "rzetelnoœæ, troska, profesjona-lizm", czy "nasz¹ misj¹ - doskona³a dba³oœæ o pa-cjentów, wiedza, innowacja, edukacja". W najbardziejuczêszczanych pasa¿ach, ze z³otych ram dwume-trowych portretów, spogl¹daj¹ podtatusiali Amery-

kanie w hieratycznych pozach, opatrzeni podpisa-mi typu "Gordon E. Black - chirurg, humanista,nauczyciel", czy "Samuel Blumstein - lekarz, nau-kowiec, pionier". W reprezentacyjnych korytarzachposzczególnych klinik mo¿na na ogó³ spotkaæ ju¿mniej monumentalne galerie obrazuj¹ce historiê idokonania danej kliniki. Ka¿da klinika wydaje te¿swój biuletyn, stanowi¹cy coœ w rodzaju po³¹cze-nia kroniki i ulotki reklamowej.

Klinika Neurochirurgii to w gruncie rzeczy spo-ry instytut, przede wszystkim naukowo-badawczy,zajmuj¹cy niezliczone pomieszczenia na kilku piê-trach budynku im. Silversteina, których rozk³adu, lo-kalizacji i przeznaczenia do koñca nie uda³o mi siêzg³êbiæ. Zespó³ 11 neurochirurgów, stanowi¹cychtzw. Faculty, jest przede wszystkim bardzo silniezaanga¿owany w badania naukowe. Wspomaga ich5 pracowników naukowych: trzech biologów i dwóchbioin¿ynierów. Wed³ug informacji od prof. Grady,oko³o po³owê œrodków na swoj¹ dzia³alnoœæ klini-ka uzyskuje za leczenie pacjentów, a drug¹ po³owêz wp³ywów za badania naukowe. Ka¿dy z neuro-

chirurgów odpowiedzialny jest za jeden, lub kilkagrantów finansowych, przy czym tzw. u nas próbykliniczne s¹ traktowane zupe³nie tak samo jak innegranty na badania: licz¹ siê w gruncie rzeczy œrod-ki finansowe, które klinika mo¿e pozyskaæ dziêkiswojemu potencja³owi badawczemu. Program nau-kowy jest niezwykle obszerny i obejmuje tak wyra-finowane tematy, jak terapie genowe glejaków, mo-lekularne mechanizmy uszkodzenia mózgu w urazachi udarach, czy hodowle tkankowe nerwów w celu

uzyskania materia³u do przeszczepów. Ka¿dy z 12rezydentów, odbywaj¹cych 6-letni¹ specjalizacjê zneurochirurgii, zobowi¹zany jest do spêdzenia 18miesiêcy w jednej z pracowni naukowych, kiero-wanych przez cz³onków Faculty.

W¹ska specjalizacja - szeroka wspó³praca

Ka¿dy z neurochirurgów ma swoje biuro i se-kretarkê, a lekarze prowadz¹cy kilka grantów na-wet dwie sekretarki. Po niedawnych dyskusjach natemat badañ naukowych w medycynie oraz tytu³ówprofesorskich w Polsce i w Ameryce nieco mniezaskoczy³o, ¿e wszyscy neurochirurdzy s¹ tutaj wtym wzglêdzie silnie utytu³owani: trzech jest profe-sorami, piêciu nosi tytu³ associate professors (od-powiednik naszego docenta, ale do jego otrzyma-nia oprócz du¿ego dorobku koniecznie jest pozyskiwaniegrantów na swoje nazwisko), trzech jest assistantprofessors, co odpowiada naszemu adiunktowi. Cociekawe, tytu³y te s¹ starannie wykaligrafowane naimiennych tabliczkach przed biurem, chocia¿ nie

nowszym Mercedesem 1500SE, Lanci¹240XL czy Lexusem 7300 C itp. itd.To, ¿e reporter zadaje takie pytanie wkoñcu mo¿na zrozumieæ. Zadziwia, ¿esk¹din¹d powa¿ni ludzie na takie pyta-nia ochoczo odpowiadaj¹. "Mój samo-chód œwiadczy o mnie" reprezentuje tusocjologiczny trend, ulegaj¹c któremuoœwiadczam, ¿e je¿d¿ê w Polsce najnow-

szym* modelem Mazdy 323, combi, zrêczn¹ skrzyni¹ biegów, silnikiem 1600cci oknami na korbkê.

Wed³ug Darwina, pochodzimy od ¿y-wych czworonogów. Dziœ o naszympochodzeniu œwiadcz¹ mechaniczne czte-roko³owce. Ewolucja wrzuci³a nad Wi-s³¹ wsteczny bieg.

* Rocznik 1987. W 1988 przemiano-wano Mazde 323 na Mazda Protégé.

Marek Kamiñski(Autor jest absolwentem AMB. Obecnie pra-cuje w Emergency Departament: Myrtle We-rt Hospital - Mayo Health System: Menomo-nie Wisconsin. USAAdres do korespondencji:[email protected] )

W

Notka zamieszczona w ostatnim wydaniu uniwersyteckiego pó³rocznika Neurosurgery Update

Page 20: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 200420

u¿ywa siê ich w kontaktach z pacjentem: tu ka¿dyjest po prostu doktorem. Jak mi t³umaczono, zwy-k³y Amerykanin nie zrozumia³by, dlaczego leczygo nie doktor, a jakiœ profesor (w domyœle: mo¿echemik, czy mo¿e astronom?). Jednak chêtnie u¿y-wa siê te¿ innych tytu³ów: ktoœ odpowiedzialny zaprogram badañ jest ju¿ director of research, ten ktokoordynuje jakiœ dzia³ jest section chief, itp.

Ka¿dy cz³onek zespo³u specjalizuje siê w po-szczególnych typach operacji neurochirurgicznych,robi¹c to, co dobrze opanowa³. Szerokie spektrumoperacji zapewniane jest przez doskona³¹ wspó³pra-cê pomiêdzy rozmaitymi specjalistami. Z podzi-wem i zazdroœci¹ patrzy³em jak bezproblemowo i wporê zjawiali siê potrzebni konsultanci, ka¿dy z gru-p¹ swoich rezydentów, w dobrym humorze, odprê-¿ony, pewny swoich umiejêtnoœci i zadowolony, ¿ejest robota (i wp³ywy finansowe). Na przyk³ad przyguzie podstawy czaszki neurochirurg usuwa tylkoto, co wystaje do wnêtrza czaszki. Nastêpnie okuli-sta usuwa guz z oczodo³u, laryngolog z zatok i znosa, a na koñcu wkracza chirurg plastyczny i za-myka ziej¹c¹ lukê uszypu³owanym przeszczepemmiêœniowo-skórnym z uda. U nas natomiast ocze-kuje siê, ¿e wszystko to powinien zrobiæ ktoœ jeden,kogo obowi¹zkiem jest byæ alf¹ i omeg¹. Co wiêcejniektórzy nawet siê na to powa¿aj¹, wykonuj¹c kil-ka heroicznych ca³odniowych operacji i zazwyczajkoñcz¹c tê mêkê opublikowaniem pilota¿owej serii.

Pracowicie tworzony mit

Ogólnie rzecz bior¹c w zakresie podstawowejneurochirurgii nie zaobserwowa³em jakiejœ szcze-gólnej sprawnoœci operatorów, ani te¿ awangardo-wych technik operacyjnych. Na ogó³ by³o to poprostu porz¹dne operowanie, choæ zdarza³y siê te¿zabiegi, do których techniki mo¿na by mieæ sporezastrze¿enia. Na przyk³ad operowanie g³owy w ta-kiej pozycji, ¿e mózg wypada grawitacyjnie przezkraniotomiê, próby podpychania tego wystaj¹cegomózgu palcami, czy doœæ bezceremonialne rozci¹-ganie mózgu szpatu³kami. Pacjent, u którego podrêcz-nikowe warianty dojœcia operacyjnego zosta³y w

przeddzieñ gruntownie przedyskutowane, zmar³ zpowodu obrzêku mózgu i krwiaka w lo¿y operacyj-nej. Na moje pytanie, co siê mog³o do tego przy-czyniæ, operuj¹cy neurochirurg, odpar³ lekko ura-¿ony: "jak to co, przecie¿ on mia³ glejaka". Mówiêo tym, nie po to, by syciæ siê komentowaniem za-obserwowanych uchybieñ, ale aby nieco sprostowaæmity o przyt³aczaj¹cej przewadze i nadzwyczajnej

efektywnoœci ame-rykañskiej medycy-ny. Po prostu w tymwielkim i bogatymkraju jest mo¿e wiê-cej dobrze finanso-wanych oœrodkówmedycznych ni¿ wreszcie œwiata. Ka¿-dy publikuje swojeszczególne osi¹gniê-cia i z tej literaturywy³ania siê przesa-dzony obraz ogólne-go poziomu i nad-zwyczajnej efe-ktywnoœci amery-kañskiej medycyny.

Opiniê tak¹ s³ysza³em wczeœniej od kilku wybitnycheuropejskich neurochirurgów, ale dopiero teraz wy-daje mi siê ona s³uszna.

W sumie dwudziestokilkuosobowy zespó³neurochirurgiczny operuje na dwóch salach opera-cyjnych (chocia¿ niektórzy operuj¹ te¿ w innych szpi-talach). St¹d ka¿dy neurochirurg ma w tygodniu 1-2 dni operacyjne, które w ca³oœci spêdza na bloku,maj¹c wtedy g³owê woln¹ od nauki i administracji- na to ma osobne dni w tygodniu. Nikt siê nieœpieszy, godzinami celebruje siê przygotowanie doznieczulenia, golenie, uk³adanie. Operacje trwaj¹ d³u-go, chyba d³u¿ej ni¿ u nas, ka¿dy element wykony-wany jest niezwykle uwa¿nie i pieczo³owicie. Wogóle, ka¿dej wykonywanej czynnoœci, tak na salioperacyjnej, jak i na oddziale, nadaje siê niezwyk³¹oprawê i wagê. Ka¿da jest przecie¿ przejawem nie-zwyk³ego profesjonalizmu wykonuj¹cej j¹ osoby.Nieraz mo¿na by³o zobaczyæ, jak lekarz, który w ku-luarach zachowuje siê normalnie, rozmawia, plotku-je, bywa te¿ niepewny - zmienia siê nie do pozna-nia po wyjœciu na forum publiczne: zbiera siê w sobie,poprawia przyodziewek i dopiero kroczy, mo¿e niejak paw, ale jak prawdziwy neurosurgeon. Pozycjaneurochirurga jest niezwykle wysoka, co wi¹¿e siêz wysokimi wp³ywami do bud¿etu szpitala za ichprocedury. Kiedy w czasie planowania operacji ste-reotaktycznej spyta³em Gordona, czy mo¿e tak d³u-go blokowaæ rezonans magnetyczny (plotkowa³ so-bie ze mn¹ o chorobie papie¿a, a pacjent czeka³),ten a¿ podskoczy³: jak to ja nie mogê, ja wszystkotutaj mogê, przecie¿ ja rocznie wnoszê do tegoszpitala cztery miliony dolarów. Rzeczywiœcie, ce-na operacji choroby Parkinsona wynosi 50 tys.dol.: 25 tys. koszt stymulatora niskowzgórza i 25 tys.dol. dla szpitala (w tym 1800 dol. dla neurochirur-

ga). Ale te¿ faktem jest, ¿e ta formalnie przez neu-rochirurga wykonana operacja w du¿ej mierze po-lega na dzia³aniach ca³ego sztabu specjalistów:neuroradiologów, neurofizjologów, techników odaparatury, etc.

Miejscowy folklor

Sale operacyjne s¹ oczywiœcie dobrze i nowo-czeœnie wyposa¿one, ale swoimi standardami ra-czej nie szokuj¹, jak to nieraz bywa w dobrych oœrod-kach zachodnioeuropejskich. Przede wszystkim czêstos¹ ma³e i doœæ ciasno pozastawiane sprzêtami, ¿ebynie powiedzieæ, ¿e robi¹ wra¿enie dziwnie zagra-conych. Na pod³ogach drobne ceramiczne kafelki,podobnie na œcianach, na których widuje siê nawetdrewniane, nie wiedzieæ czemu profilowane listwyodbojowe. Myœlê, ¿e niektóre z tych sal nie wy-trzyma³yby naszych supereuropejskich norm, któredomagaj¹ siê zapewnienia zmywalnoœci, zaokr¹-glenia naro¿ników, odpowiedniej normy powierzch-ni, etc. Nie mówi¹c ju¿ o tym, ¿e mimo ca³ych chmarró¿nokolorowego personelu pomocniczego, zw³a-szcza wyczulone oko mojej ma³¿onki (która odby-wa³a sta¿ na okulistyce) wy³awia³o a to k³¹b kurzuw ukrytym za szaf¹ k¹cie, a to odbite i dymi¹ce ce-mentowym kurzem p³ytki na pod³odze. Nie sposóboprzeæ siê wra¿eniu, ¿e (odwrotnie ni¿ w Europie)w tych szpitalach monumentalne, marmurowe, g³ad-kie i lœni¹ce jest przede wszystkim to, co widaæ nazewn¹trz, a mniej dba siê o szczegó³y tego, czegopublika nie ogl¹da, nawet je¿eli jest to blok opera-cyjny. W zdumienie wprawia³ nas równie¿ widok osób w ubraniach z bloku operacyjnego, robi¹cychzakupy w okolicznych sklepach, czy wrêcz jad¹cychautobusem. Okaza³o siê, ¿e to niebieskie ubranie jestniezwykle trudne do zdobycia: przedsiêwziêcie towymaga³o wywo³ania szefowej bloku, która kart¹magnetyczn¹ otwiera³a odpowiedni¹ szafê i wyda-wa³a strój, z którego trzeba by³o œciœle siê rozliczyæi który s³u¿y³ do wielorazowego u¿ytku. Przy wej-œciu na salê bezwzglêdnie nale¿a³o œciœle obcisn¹æmaskê na nosie, natomiast mo¿na by³o œmia³o we-jœæ w butach z ulicy, w zwi¹zku z czym na pod³o-dze widywa³o siê wrêcz kawa³eczki zaschniêtegob³ota z podeszew personelu. Do miejscowego fol-kloru nale¿y te¿ i to, ¿e w czasie operacji klimaty-zacja ziêbi niemi³osiernie, pacjent jest ogrzewanydziêki specjalnym urz¹dzeniom, a personel, zw³a-szcza anestezjologiczny, aby nie dygotaæ z zimna,siedzi poubierany w ró¿nokolorowe w³ochate swe-try i polary (ja grza³em siê trochê od w³¹czonychpaneli negetoskopów).

Nieustanny doping

Bardzo mi siê podoba³o, ¿e dos³ownie ka¿daoperacja jest jednoczeœnie lekcj¹ operowania. Je¿e-li tylko asystuj¹cy rezydent jest w stanie dany ele-ment wykonaæ, to zawsze go wykonuje, wielokrot-nie zamieniaj¹c siê miejscami z operatorem. Na tonikomu nie szkoda czasu, ani fatygi. Generalnie wszy-

Wszêdzie mo¿na spotkaæ naszych absolwentów. Autor w goœcinnym domu pañstwa Ok³ów.

Page 21: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 2004 21

JJJJAK KTO CHCE"Czy mo¿na zapaliæ?" To jest na pozór grzeczne py-

tanie. Ale czy przy dzisiejszym poziomie wiedzy sto-sowne? Bo to pytanie powinno brzmieæ inaczej - nale¿a-³oby raczej zapytaæ - "czy mogê pañstwa zatruwaæ? Nied³ugo, najwy¿ej trzy, no mo¿e piêæ minut, tyle ile trwawypalenie jednego papierosa?" Na takie dictum chybanikt by siê nie zgodzi³, ale na grzeczne - "pañstwo po-zwol¹, ¿e zapalê", prawie nikt w miejscach publicznychnigdy nie protestuje na tyle zdecydowanie, ¿eby pytaj¹-cy od³o¿y³ papierosa. I tak jest z wieloma innymi przepi-sami, nakazami, zaleceniami, a w koñcu i z prawami re-guluj¹cymi istniej¹cy porz¹dek rzeczy.

Któ¿ porusza siê po polskich drogach z dozwolon¹szybkoœci¹ maksymaln¹ do 90 km/godz.? - Nikt! Ktoprzy ograniczeniu do 40 km/godz. w pobli¿u np. szko³y,jedzie dok³adnie tyle? - Nikt! Który sklep przestrzega za-kazu sprzeda¿y alkoholu nieletnim - prawie ¿aden! O pa-pierosach nie wspomnê. W którym kinie nie wpuszczasiê dzieci na filmy niestosowne dla ich wieku - chybadzisiaj w niewielu przypadkach tak siê dzieje. Czy ktoœwidzia³, aby w bójce, ktoœ przestrzega³ zasadê "le¿¹cegonie kopaæ" - nie, ta historia rycerskoœci dziœ ju¿ nie istnie-je. Ile¿ osób wyrzuca œmieci do lasu, pomimo zakazów,a ilu z nas rozrzuca œmieci wokó³ siebie na ulicy, nawettego nie zauwa¿aj¹c. Kto przestrzega ciszy nocnej pogodz. 22? Teoria! Komu wlepiono mandat za oddawaniemoczu w œrodku miasta - na skwerach czy w klatkachschodowych? Nie zdarza siê. Nota bene - kto z radnychmiejskich wie, co siê dzieje w œródmieœciu po imprezachw amfiteatrze, którym towarzyszy sprzeda¿ piwa? Hor-ror. Przez dwa dni kilka g³ównych ulic tonie w specy-ficznym odorze. Prawdopodobnie w³adze miasta utraci-³y zmys³ wêchu i absolutnie nie czuj¹ potrzeby zadbaniao zwiêkszenie w wojewódzkim mieœcie liczby toalet.

Powiecie Pañstwo - nie jest to najwa¿niejsze, s¹sprawy istotniejsze, bardziej znacz¹ce w naszym co-dziennym ¿yciu. Mo¿e. Ale czy z tych drobnych faktówprzymykania oczu na "nieistotne" czy "nie¿yciowe"przepisy, nie wynikaj¹ fakty rzutuj¹ce na pokolenioweprzekazywanie "tradycji braku dyscypliny". Nasi pra-dziadowie przecie¿ uznawali prawo "szlachcic na zagro-

dzie równy wojewodzie". Poczucie nieskrêpowanejwolnoœci dominowa³o. Tradycyjnie "wolnoœæ" sta³a siêwartoœci¹ sam¹ w sobie. Nie rozwa¿ano, co siê napraw-dê op³aca. Cudowna z³ota wolnoœæ! Ka¿dy robi co chce,ka¿dy jest sobie panem, ¿eglarzem, sterem i okrêtem. Idobrze jest! Bo "musi to na Rusi, a w Polsce, jak ktochce" - i mo¿na czyniæ wszystko i wszêdzie. A¿e to ko-sztuje w sensie spo³ecznym i pañstwowym? Co to kogoobchodzi? Byle do jutra, byle przetrzymaæ z³e momenty,byle zebraæ jak¹œ partyjkê i "kup¹ moœci panowie". Ja-koœ to bêdzie. Czy¿by zmierzch wzorców? A propos -opowiada³ mi znajomy swoje wra¿enia z ostatniegospektaklu jednego ze studenckich kabaretów, w studenc-kim klubie o najd³u¿szych tradycjach w naszym mieœcie:"O, la Boga! Pojêcia estetyczne? Sposób ukazywaniarzeczywistoœci? - w wiêkszoœci prymitywne, nachalne,chamskie, a co najgorsze - nie œmieszne! Tendencja dosamouwielbienia p³yn¹ca z braku konkurencji. Nawettekstów nie umieli na pamiêæ". Tak to oceni³. Zatemgdzie siê podzia³o misterium studenckiego teatru czy ka-baretu? Gdzie intelektualna przygoda ze sztuk¹? Gdzie¿siê podzia³ w studenckim klubie klimat wysublimowa-nych dyskusji o œwiecie otaczaj¹cym - przy dobrej, ci-chej muzyce? Czy ju¿ zupe³nie zanik³ stary, dobry, kla-syczny jazz? Dlaczego wszystko zag³usza wszechobec-ne disco i rap? Dominant¹ staje siê zasada - byle g³oœno,byle szybko, to nic, ¿e g³upio. Wiêc czym siê dziœ karmi¹przyszli intelektualiœci? Czy¿ mo¿na bêdzie mieæ zaufa-nie do przysz³ego pokolenia inteligencji, skoro nawet ba-wi¹ siê w niewybredny sposób? Ktoœ powie - konfliktpokoleñ. Ale¿ nie, nie chodzi tu o zupe³n¹ negacjê g³o-œnych dyskotek czy wrzaskliwych anegdot, ale o ich po-ziom! "Ca³e szczêœcie - doda³ mój znajomy - ¿e ci m³o-dzi ludzie w ogóle cokolwiek robi¹. Mogliby przecie¿równie dobrze nic nie robiæ. Pozostaje tylko sprawa ja-koœci."

Na kszta³towanie studenckich gustów i zwyczajówma wp³yw nie tylko poziom szko³y œredniej i brak wzor-ców, czêsto w rodzinie, w otoczeniu, ale i to co prezen-tuj¹ sob¹ nasze uczelnie, czym studenci nasi¹kaj¹. Nau-czyciele akademiccy udrêczeni w pogoni za minimum

socjalnym nie nastarczaj¹ z dbaniem o rozwój kultural-ny - i samych siebie, i m³odzie¿y. W coraz mniejszymstopniu potrafimy oddzielaæ w sztuce (i nie tylko), rzeczywartoœciowe od efektownej tandety. M³odzi ludzie wwiêkszoœci karmieni s¹ telewizyjn¹ sieczk¹, "ch³amem"i odpadkami z du¿ych wytwórni filmowych. Przy zani-ku w polskiej telewizji kina europejskiego, przy zamie-raniu teatrów, przy braku przyk³adu szlachetnego postê-powania w ¿yciu, z jednoczesn¹ promocj¹ "têpawej" si-³y, przy ograniczeniach ekonomicznych sporej czêœcispo³eczeñstwa, nie mo¿emy oczekiwaæ rozkwitu ¿yciakulturalnego. I nie pomog¹ tu cherlawe kluby filmoweczy nieatrakcyjne, nieprofesjonalnie prowadzone kaba-rety studenckie.

Niektórzy mówi¹ - "zostawmy to naturalnemu bie-gowi rzeczy, niech decyduje prawo rynku i demokracja,a dobry marketing to przecie¿ podstawa". I wk³ada siê dotego worka "dobrego marketingu" prawa d¿ungli, wktórej sukces i poparcie decydentów zaczynaj¹ mieæprzede wszystkim ludzie z umiejêtnoœci¹ tzw. skuteczne-go dzia³ania, nie cofaj¹cy siê przed przegryzaniem têtnickolegom. Czy tworzymy zatem, przynajmniej w uczel-niach (w koñcu ostojach ¿ycia intelektualnego i kultural-nego) jak¹kolwiek przeciwwagê na rozpasan¹ wokó³ tê-potê. Na ile potrafimy zafascynowaæ nasz¹ m³odzie¿kultur¹ bycia, jak te¿ i oryginalnoœci¹ myœlenia czy sy-stemem wartoœciowania? Mam w tym momencie po-wa¿ne w¹tpliwoœci. Je¿eli nie bêdziemy w stanie w naj-bli¿szej przysz³oœci zapewniæ zatrudnienie promowa-nym, najlepszym absolwentom uczelni, je¿eli "bycie do-brym" nie bêdzie mia³o prze³o¿enia na poprawê sytuacjimaterialnej i je¿eli przez to nie zdo³amy zatrzymywaænajwartoœciowszych ludzi w kraju, to nie mamy co ma-rzyæ o jego szybkim rozwoju. (vide- majowy numer Me-dyka Bia³ostockiego). Dodatkowym zagro¿eniem jestpojawianie siê w niektórych uczelniach tolerowania at-mosfery owego "dobrego marketingu", przy równocze-snym upadku tradycji i braku szacunku do akademickichpisanych i niepisanych praw. Aco z tego wyniknie - czaspoka¿e.

Jan S³oneczny

Opinie

stkich bez wyj¹tku obowi¹zuje nieustanne szkole-nie i prawie codziennie s¹ jakieœ konferencje, jak nieneurochirurgiczne, to neuroradiologiczne, neuropa-tologiczne, etc. Zwykle odbywaj¹ siê ju¿ po godzi-nach pracy, czyli oko³o 600 - 800 wieczorem, a nie-rzadko ju¿ o 700 rano. W doœæ luŸnej atmosferze starszyrezydent przepytuje o szczegó³y przypadku m³od-szego, nastêpnie trudniejsze sam referuje i jestprzepytywany przez konsultantów. Konsultanci spo-ntanicznie wyg³aszaj¹ swoje opinie, b¹dŸ s¹ pytanio zdanie przez szefa, który z kolei musi byæ gotówdo wyg³oszenia s¹du na ka¿dy temat. W ten sposóbwszyscy dopingowani s¹ do nieustannej pracy nadsob¹.

Zreszt¹ ju¿ w chwili rozpoczêcia rezydentury wtak renomowanym oœrodku kandydaci s¹ doœæmocno obyci ze swoj¹ dziedzin¹. Mog³em siê otym przekonaæ, poniewa¿ w dniu mojego wyk³aduodbywa³y siê rozmowy kwalifikacyjne kandyda-tów na rezydentów. Moja tzw. agenda (czyli szcze-gó³owy program na ten dzieñ) przewidywa³a powyk³adzie pó³godzinne spotkania po kolei z wszy-stkimi cz³onkami Faculty, a w miêdzyczasie, ozgrozo!, lunch z rezydentami. Za³o¿eniem tego jestoczywiœcie, aby goœæ, wizytuj¹cy profesor, udo-stêpni³ siebie i ca³¹ swoj¹ nabyt¹ wiedzê zaintere-sowanym cz³onkom zespo³u. Wszyscy m³odzi kan-dydaci, jak siê okaza³o, pracowali ju¿ ze znanymi

postaciami amerykañskiej neurochirurgii i niektórzybyli bardzo, ale to bardzo kompetentni, nawet wzakresie doœæ specjalistycznej tematyki mojegowyk³adu. Rozmowa z nimi by³a po prostu przyjem-noœci¹, chocia¿ nie powiem, abym by³ wielkim zwo-lennikiem za¿ywania takich przyjemnoœci przezca³y Bo¿y dzieñ i jeszcze dodatkowo w czasieobiadu. Powiem tylko, ¿e owe 300 dolarów (tyleotrzyma³em za wyk³ad), to chyba najciê¿ej zaro-bione pieni¹dze w ca³ym moim ¿yciu.

Zenon Mariak(Autor jest prof. dr. hab.

pracuje w Klinice Neurochirurgii AMB)

Page 22: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 200422

Tytu³ honorowego doktora, najwy¿-szy jaki mo¿e nadaæ szko³a wy¿sza,wi¹¿e siê nie tylko z osi¹gniêciami na-ukowymi, ale tak¿e z zas³ugami dlaspo³eczeñstwa, szczególnie wtedy kie-dy ¿ycie i praca osoby uhonorowanejstanowi¹ wzorzec zachowañ i patrio-tyzmu. Akt nadania tytu³u ma w takiejsytuacji rangê wskazania autorytetu,a nale¿y to zarówno do zadañ, jak iprzywilejów uczelni akademickiej.

W zwi¹zku z tak du¿ym znacze-niem doktoratu honoris causa w œwie-cie akademickim, a równie¿ i pozanim, na uczelni nadaj¹cej spoczywaszczególny obowi¹zek. Kandydaturêrozwa¿a Rada Wydzia³u, pozyskuje siêrecenzje dwu ciesz¹cych siê autoryte-tem w œrodowisku naukowym osób.Tytu³ nadaje Senat specjaln¹ uchwa-³¹, a funkcjê promotora, który przy-gotowuje i wyg³asza laudacjê powie-rza siê osobie z grona pracownikównaukowych, ciesz¹cej siê szczególnymautorytetem w œrodowisku akade-mickim. Tak w³aœnie przebiega³ prze-wód doktorski Prezydenta RyszardaKaczorowskiego.

Wyrazicielem potrzeby, aby w spo-³ecznoœci naszej Akademii znalaz³a siêosoba reprezentuj¹ca ci¹g³oœæ pañstwapolskiego by³ ówczesny rektor AMBprof. Andrzej Kaliciñski. Fakt przyjê-cia tytu³u przez Prezydenta Rzeczy-pospolitej na UchodŸstwie sta³ siê pie-czêci¹ i podpisem uwierzytelniaj¹cymakt za³o¿ycielski naszej Uczelni, takjak przekazanie w 1990 r. insygniówprezydenckich maj¹ce na celu uwie-rzytelnienie tego urzêdu w odradzaj¹-cym siê Pañstwie. Akademia Medycz-na w Bia³ymstoku sta³a siê uczelni¹Rzeczypospolitej Polskiej a nie PRL-u.

Ryszard Kaczorowski urodzi³ siê26 listopada 1919 roku w Bia³ymsto-ku. Tu rozpocz¹³ edukacjê oraz od naj-m³odszych lat zwi¹za³ siê z harcer-stwem. W sierpniu 1939 roku wmomencie bezpoœredniego zagro¿eniawojn¹ zosta³ zastêpc¹ komendanta Po-gotowia Harcerskiego. Po zajêciu mia-sta przez wojsko sowieckie dzia³a³ wtajnym harcerstwie, które wesz³o wsk³ad Szarych Szeregów. Wkrótce zo-sta³ hufcowym Szarych Szeregów i za-stêpc¹ komendanta Chor¹gwi, a na-stêpnie komendantem Chor¹gwi. Dnia17 lipca 1940 r. zosta³ aresztowanyprzez NKWD, a 1 lutego 1941, po krót-kim procesie, skazany na karê œmier-ci za "wst¹pienie do polskiej, kontr-

rewolucyjnej, powstañczej organiza-cji Szare Szeregi, która postawi³a so-bie za cel obalenie w drodze zbrojnejsowieckiej w³adzy na zachodnich te-renach Bia³orusi". Po stu dniach spê-dzonych w celi œmierci, karê zamie-niono na dziesiêæ lat katorgi. Wybuchwojny niemiecko- sowieckiej i umo-wa Sikorski - Majski zaowocowa³y"amnesti¹" i utworzeniem Armii Pol-skiej w ZSRR. Po zwolnieniu z obo-zu i szeœciomiesiêcznej tu³aczce do-tar³, niemal¿e w ostatniej chwili przedewakuacj¹, do oœrodka organizacyjne-go Armii Polskiej. Po przyjeŸdzie nabliski Wschód zosta³ wcielony do Dy-wizji Strzelców Karpackich. W szere-gach tej Dywizji bra³ udzia³ w wal-kach o Monte Cassino i przeszed³ ca³yjej szlak bojowy. Po zakoñczeniu woj-ny uzupe³nia³ wykszta³cenie, pocz¹t-kowo we W³oszech, a nastêpnie w An-glii w Szkole Handlu Zagranicznego.Nauczony przykrym doœwiadczeniemz kontaktów z sowietami, którzy wtym czasie byli mocodawcami rz¹dz¹-cych w Polsce, bez wieœci o losach ze-s³anych na Sybir rodziców, postano-wi³ nie wracaæ do kraju. Od pocz¹tkupobytu w Wielkiej Brytanii aktywnieuczestniczy³ w ¿yciu emigracyjnegoharcerstwa i pracach licznych polskichorganizacji. Zaanga¿owanie w ¿yciespo³eczne i polityczne emigracji, kom-

petencje, nienaganna postawa moral-na i patriotyzm sprawi³y, ¿e w 1986r. zosta³ powo³any przez PrezydentaRP do Rady Narodowej oraz do Rz¹-du Rzeczypospolitej Polskiej na UchodŸ-stwie i zaj¹³ stanowisko ministra dospraw krajowych. Na tym stanowi-sku nawi¹za³ szerokie kontakty z opo-zycj¹ w kraju i kontynuowa³ zabiegio udzielanie jej jak najwiêkszej po-mocy. Po œmierci Prezydenta Kazimie-rza Sabbata, 19 lipca 1989 r., na pod-stawie Konstytucji Kwietniowej z 1935r., obj¹³ urz¹d Prezydenta Rzeczpo-spolitej Polskiej na UchodŸstwie. Zmia-ny, które w tym czasie nastêpowa³yw Polsce spowodowa³y, ¿e móg³ uz-naæ swoj¹ misjê za zakoñczon¹ i 22grudnia 1990 r. przekazaæ uroczyœcieinsygnia prawowitej w³adzy prezy-denckiej w rêce wybranego w g³oso-waniu powszechnym prezydenta w kra-ju. Pomimo przekazania urzêduPrezydent Ryszard Kaczorowski wci¹¿uczestniczy aktywnie w ¿yciu spo³e-czeñstwa polskiego w kraju i za gra-nic¹, i wspiera wszelkie inicjatywymaj¹ce na celu dobro naszego pañstwai narodu.

Prezydent Ryszard Kaczorowskizosta³ odznaczony: Orderem Or³a Bia-³ego, Krzy¿em Kawalerskim PoloniaRestituta, Krzy¿em Armii Krajowej,Krzy¿em Monte Cassino oraz wielo-ma innymi odznaczeniami. Jest ho-norowym obywatelem przynajmniejszesnastu miast polskich w tym Bia-³egostoku i Supraœla. Oprócz doktora-tu honorowego Akademii Medycznejw Bia³ymstoku otrzyma³ równie¿ dok-toraty Uniwersytetu Wroc³awskiego,Uniwersytetu Opolskiego i Uniwersy-tetu w Bia³ymstoku.

Prezydent Ryszard Kaczorowskijest dotychczas jedynym doktorem ho-noris causa naszej Uczelni niezwi¹za-nym zawodowo z medycyn¹.

Andrzej Litorowicz(Autor jest dr. hab. -

kierownikiem Pracowni HistoriiMedycyny i Farmacji AMB)

Opracowano na podstawie materia-³ów w Archiwum AMB, informacji nastronie internetowej UwB, BiuletynuIPN Nr 3-3.2002r.

Ryszard Kaczorowski(ur. 1919 r.)

Page 23: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 2004 23

ako m³odzi mieszkañcy przedwojen-nego Bia³egostoku, marzyliœmy o

powstaniu w naszym mieœcie szko³ywy¿szej, by nie wyje¿d¿aæ daleko na stu-dia. Mieliœmy œwiadomoœæ, ¿e dziêkiuczelni wzrós³by presti¿ kochanegogrodu, szybciej zwiêkszy³yby siê zastê-py inteligencji. Z tym wiêksz¹ wiêc ra-doœci¹ przyj¹³em w Londynie wiadomoœæo za³o¿eniu w Bia³ymstoku Akademii Me-dycznej.

Moje miasto mia³o znanych lekarzy,by³o ich jednak wci¹¿ za ma³o, a je-szcze gorzej wygl¹da³a sytuacja w tere-nie. Pan Bóg obdarzy³ mnie wystarcza-j¹co dobrym zdrowiem, by cieszyæ siê¿yciem, uczyæ, byæ harcerzem. Stara³emsiê nie nadu¿ywaæ dobroci miejscowejs³u¿by zdrowia. Wyj¹tkiem sta³ siê wy-padek na lodowisku przy Szkole Powszech-nej nr 11 przy ulicy Mazowieckiej. £y¿-wa trafi³a na rozsypany piasek i znalaz³emsiê ze z³aman¹ nog¹ w Szpitalu Miejskim.Tu zaj¹³ siê mn¹ doskona³y fachowiecdr Fedorowicz, troskliw¹ opiek¹ oto-czy³y mnie siostry (pielêgniarki). Czymia³em inne kontakty ze s³u¿b¹ zdrowia?

Mieszkaliœmy na posesji dr Beaty Szay-kowskiej, ciesz¹cej siê zas³u¿onym uzna-niem rodziców i ich dzieci. Sam musia-³em opanowaæ zasady udzielania pierwszejpomocy, bo bez tego nie mo¿na by³o z³o-¿yæ przyrzeczenia harcerskiego. Tak szczê-œliwie, nie popadaj¹c w powa¿ne tarapa-ty chorobowe, do¿y³em wybuchu wojny.Zawali³ siê tamten œwiat, nasta³a okupa-cja sowiecka, zosta³em aresztowany przezNKWD. W wiêzieniu i w ³agrze na Ko-³ymie przyda³a siê tê¿yzna fizyczna. Pro-blemem numer jeden sta³ siê wieczny g³ód,brakowa³o witamin, czemu zaradziæ mia-³o picie naparu z igie³ sosny. Poprawanast¹pi³a po dostaniu siê do wojsk gen.W³adys³awa Andersa. Mia³em tam stycz-noœæ z bia³ostockimi medykami: Wikto-rem Szyryñskim (¿yje w Kanadzie), Ale-ksandrem Chodorowskim (zmar³ po wojniew Bristolu). A w wojsku wiadomo, dba-no o utrzymanie higieny osobistej, szko-lono jak unikaæ zaka¿eñ i chorób. Dwa ty-godnie musia³em jednak przebyæ w szpitalupolowym w Ankonie z racji zapalenia ucha.O innych drobnych przypadkach nie war-to wspominaæ.

Na emigracji od czasu do czasu spo-tyka³em wychowanków bia³ostockiejAkademii Medycznej. Cieszyli siê onidobr¹ opini¹, choæ przychodzi³o im pra-cowaæ w bardzo trudnych okoliczno-œciach, ucz¹c siê jêzyka, borykaj¹c zutrudnieniami prawnymi. Teraz mamyinne realia, wiele zmieni³o siê w samymBia³ymstoku, na Podlasiu, w Polsce.¯yczê wspania³ej kadrze AMB rozlicz-nych sukcesów dydaktycznych i nau-kowych, zaœ wychowankowie uczelniniechaj zdobyt¹ wiedzê wykorzystuj¹dla dobra bliŸnich wszêdzie tam, gdzierzuci ich los. Jestem dumny, ¿e zosta-³em dostrze¿ony przez w³adze oraz spo-³ecznoœæ Akademii Medycznej w Bia-³ymstoku i obdarzony godnoœci¹ doktorahonoris causa. Jestem g³êboko wdziêcz-ny za spotkania, rozmowy, listy. Dziê-kujê przy tej okazji profesorowi Janu-szowi Skowroñskiemu za pomoc lekarsk¹,a moja ¿ona Karolina do³¹cza podziê-kowania, z podobnej przyczyny, dok-torowi Krzysztofowi Teodorukowi. ¯y-czê sukcesów i nowemu "MedykowiBia³ostockiemu".

MMMMam dobre zdrowie

Profesor Jan Giedrojæ urodzi³ siê 20czerwca 1954 roku w G³ogowie. W la-tach 1973-1979 studiowa³ na WydzialeLekarskim Akademii Medycznej w Bia-

³ymstoku uzyskuj¹c w 1979 roku dyplomlekarza. W tym samym roku zosta³ przy-jêty na Studium Doktoranckie przy Za-k³adzie Anatomii Patologicznej AMB. Od1 listopada 1980r. do koñca ¿ycia by³zatrudniony w Klinice Hematologii AMB,przechodz¹c kolejno wszystkie etapy ka-riery od nauczyciela akademickiego dotytu³u profesora, który otrzyma³ w 2003r.

Stopieñ naukowy doktora nauk me-dycznych uzyska³ w 1985r. na podsta-wie rozprawy doktorskiej pt.: "Badaniazawartoœci niektórych metabolitów kwa-su arachidonowego w nads¹czu hodow-li komórek przewlek³ej bia³aczki limfa-tycznej". Stopieñ doktora habilitowanegonauk medycznych nada³a mu w 1992roku Rada Wydzia³u Lekarskiego Aka-demii Medycznej w Bia³ymstoku na pod-

stawie dorobku naukowego i rozprawyhabilitacyjnej pt.: "Udzia³ monocytów whemostazie ze szczególnym uwzglêdnie-niem interakcji z p³ytkami krwi."

Profesor by³ cz³onkiem: Polskiego To-warzystwa Lekarskiego, Towarzystwa In-ternistów Polskich, MiêdzynarodowegoTowarzystwa Trombozy i Hemostazy.

W czasie pracy w Klinice Hemato-logii AMB bra³ udzia³ w organizacji i pro-wadzeniu zajêæ dydaktycznych ze studen-tami Wydzia³u Lekarskiego i Oddzia³uStomatologii. Prowadzi³ te¿ wyk³ady iæwiczenia z zakresu diagnostyki i lecze-nia chorób hematologicznych oraz angio-logicznych w ramach szkoleñ podyplo-mowych lekarzy ró¿nych dyscyplinklinicznych, organizowanych przez CMKP.Uczestniczy³, jako g³ówny wykonawca,

Po¿egnania

WWWWSPOMNIENIE POŒMIERTNEo profesorze dr. hab. n. med. JANIE GIEDROJCIU

JWspomnienia RYSZARDA KACZOROWSKIEGO - notowa³ A. DOBROÑSKI

Prof. dr hab. Jan Giedrojæ.

Page 24: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 200424

bci¹¿eni niezliczon¹ iloœci¹ du¿ych i ma³ych, istot-nych i nieistotnych spraw nie myœlimy o przesz³oœci.

Tylko w chwilach zadumy wracamy do ludzi, którzy otoczylinas kiedyœ opiek¹ i ¿yczliwoœci¹. Do tych, którzy ukszta³to-wali nasze wyobra¿enia o etosie lekarza, o jego roli w spo³e-czeñstwie, o potrzebie przestrzegania niepodwa¿alnych kano-nów etyczno - moralnych.

To w³aœnie naszym Wielkim Nauczycielom zawdziêcza-my rozwój i rozkwit naszej Akademii. To dziêki Nim nasi ab-solwenci s¹ cenionymi lekarzami w Polsce i w wielu zak¹tkachœwiata.

Niew¹tpliwie do wspania³ych ludzi, lekarzy i nauczycieliakademickich mo¿na zaliczyæ profesora dr. hab. n med. Aleksandra Krawczuka.

Aleksander Krawczuk urodzi³ siê 8 kwietnia 1913 roku wBia³ymstoku. Dyplom lekarza otrzyma³ w 1938 r. na Wydzia-le Lekarskim Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie. W 1950r. uzyska³ stopieñ naukowy doktora medycyny w AkademiiMedycznej w Poznaniu, a w 1960 r. w Akademii Medycznejw Bia³ymstoku stopieñ naukowy docenta. W 1972 r. otrzyma³tytu³ profesora nadzwyczajnego, w 1983 r. profesora zwy-czajnego.

Z chwil¹ powo³ania do ¿ycia w 1950 r. Akademii Me-dycznej w Bia³ymstoku przyj¹³ obowi¹zki asystenta, a na-stêpnie adiunkta w Zak³adzie Histologii i Embriologii. Po ro-ku pracy powierzono mu kierownictwo tego Zak³adu. W1953 r. tj. od chwili utworzenia pod kierownictwem prof. Ste-fana Soszki Katedry i Kliniki Po³o¿nictwa i Chorób Kobiecych

powróci³ do zawodu leka-rza po³o¿nika i ginekolo-ga, który wykonywa³ nie-przerwanie do chwili œmierci- w dniu 3 grudnia 1986 ro-ku.

Profesor pozostawi³ posobie olbrzymi dorobek na-ukowy i dydaktyczny. By³autorem ponad 200 prac na-ukowych, g³ównie z zakre-su niep³odnoœci ma³¿eñskiej,andrologii, endokrynologiiginekologicznej i perinato-logii. By³ promotorem 6przewodów doktorskich,recenzentem 33 prac dok-torskich i 11 rozpraw ha-bilitacyjnych. Zosta³ wyró¿niony wieloma odznaczeniami pañ-stwowymi, resortowymi i regionalnymi.

Minê³o ju¿ 18 lat od œmierci prof. Aleksandra Krawczuka,naszego Profesora, ale dalej trudno uwierzyæ, ¿e Go ju¿ niema wœród nas. Nasz mistrz, wychowawca, nauczyciel, przyja-ciel by³ cz³owiekiem powszechnie szanowanym, cenionym ilubianym, a przez studentów i m³odych lekarzy wprost uwiel-bianym. Nikomu i nigdy nie odmawia³ pomocy, a swoich naj-bli¿szych wspó³pracowników obdarza³ ojcowsk¹ trosk¹ isprawiedliw¹ surowoœci¹. W owych czasach powszechne sta-

w realizacji 6 projektów naukowo-badaw-czych finansowanych przez AMB, Ko-mitet Badañ Naukowych (KBN) oraz Mi-nisterstwo Zdrowia i Opieki Spo³ecznej.By³ równie¿ kierownikiem dwóch pro-gramów naukowych finansowanych zeœrodków KBN. By³ promotorem dwóchprac magisterskich i trzech ukoñczo-nych przewodów doktorskich, recen-zentem projektów badawczych i publika-cji na zlecenie redakcji czasopismnaukowych.

Jego dorobek naukowy obejmuje 159publikacji, w tym 68 prac i 91 doniesieñzjazdowych. Zdecydowana wiêkszoœæprac i doniesieñ zjazdowych, które po-wsta³y po uzyskaniu stopnia doktora ha-bilitowanego, zosta³a opublikowana w jê-zyku angielskim.

Za pracê naukow¹ by³ wielokrotnienagradzany. Miêdzy innymi otrzyma³przyznane przez Rektora AMB nagrody

zespo³owe: IIIo - 1984, IIo - 1995, 1996,1997, Io- 1993, 1998, 2000 oraz wyró¿-nienia za realizacjê programów nauko-wych. Otrzyma³ równie¿ nagrody Mini-stra Zdrowia i Opieki Spo³ecznej: nagrodaindywidualna - 1992, nagrody zespo³o-we - 1986, 1988, 1992.

W Jego dzia³alnoœci naukowej mo¿-na wyró¿niæ nastêpuj¹ce kierunki:

- badania nad rol¹ monocytów w cho-robach naczyñ obwodowych,

- wp³yw leków antykoagulacyjnych naproces zakrzepowo-zatorowy ocenia-ny w laserowym modelu zakrzepicy,

- ocena wp³ywu jonowych i niejono-wych œrodków kontrastowych stoso-wanych w badaniach angiograficz-nych na uk³ad hemostazy,

- badania uk³adu hemostazy w p³yniekomórkowym ga³ki ocznej.

By³ ¿onaty. Jego córka Karolina jeststudentk¹ III roku Wydzia³u Lekarskie-go naszej Uczelni.

Profesor dr hab. n. med. Jan Gie-drojæ by³ oddanym swojej pracy nau-czycielem akademickim, wyró¿niaj¹cymsiê inteligencj¹, m¹droœci¹ i pasj¹ nauko-w¹. By³ cz³owiekiem bardzo skrom-nym, lojalnym i kole¿eñskim.

Panie Profesorze Giedrojæ, DrogiJanie, ¿egnamy Ciê z g³êbokim ¿alem ibólem. Odszed³eœ du¿o za wczeœnie, wpe³ni si³ twórczych.

Pozostaniesz na zawsze w naszejpamiêci.

Prof. dr hab. med. Beata Kiersnowska-Rogowska i Wspó³pracownicy

z Kliniki Hematologii AMB

PPPP rrzedwojenny zedwojenny prprofesorski czarofesorski czar

refleksjeWspomnienia

i

O

Prof. dr hab. Aleksander Krawczuk.

ALEKSANDER KRAWCZUK

Page 25: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 2004 25

Mój ojciec zawsze by³ dla mnie najwiêkszym au-torytetem, wzorem pracowitoœci i uczciwoœci. Swo-je ¿ycie osobiste podporz¹dkowa³ pracy. Odk¹d pa-miêtam pracowa³ do póŸnej nocy, w swoim gabinecieczyta³, pisa³. By³ bardzo dociekli-wy, usystematyzowany. Nale¿a³ doludzi, którzy du¿o wymagaj¹ odsiebie. Wymaga³ równie¿ od nas -dzieci, a zw³aszcza (jak mi siêwydaje) - ode mnie, co czêsto wzbu-dza³o mój opór. Pamiêtam niedziel-ne obiady, podczas których - odpy-tuj¹c z przeró¿nych tematów -tata "testowa³" nasz¹ wiedzê. Oczy-wiœcie próbowaliœmy siê buntowaæ.Dziœ, z perspektywy lat, zdajê so-bie sprawê, i¿ wymagaj¹c, abyœmynauczyli siê korzystaæ z literatury,encyklopedii, zaszczepi³ w nas, we mnie, potrzebê po-szukiwania, zg³êbiania wiedzy. Zazdroœci³am mu za-wsze wielostronnych zainteresowañ i olbrzymiej wie-dzy o muzyce, literaturze, historii, religii.

Tata by³ bardzo muzykalny. W m³odoœci gra³na ba³a³ajce, skrzypcach, akordeonie, dyrygowa³ szkol-n¹ orkiestr¹, gra³ na pianinie, skomponowa³ nawet

walc dla Mamy. Patrz¹c na ich zdjêcia ze studiów wWilnie widzê, jak piêkn¹ par¹ byli w m³odoœci, jak-¿e dostojn¹ w póŸniejszych latach. Tata bardzo kocha³i szanowa³ Mamê. Wobec nas dzieci by³ srogi i sto-

sowa³ ¿elazn¹ dyscyplinê. Potrafi³ siê jednak cieszyæz naszych osobistych i zawodowych sukcesów. Na-tomiast zupe³nie inny sta³ siê wobec wnuków, którerozpieszcza³, zabiera³ na wycieczki. Stara³ siê przynich nadrobiæ czas, którego tak ma³o mia³ dla nas.Jako ¿e przez wiele lat mieszkaliœmy wspólnie z ro-dzicami, Tata szczególnie du¿o czasu i uwagi poœwiê-

ca³ moim dzieciom.Wielk¹ mi³oœci¹ ojca by³a przyroda. Zachwyca³

siê wiosn¹, kwiatami, uwielbia³ las, nasze jeziora, œpie-wy ptaków. By³ szczególnie przywi¹zany do gajów-

ki zagubionej w sercu Puszczy Augu-stowskiej - Bro¿an, gdzie spêdzaliœmyprzez ponad 20 lat wakacje. To tam,codziennie o œwicie spacerowa³, prze-siadywa³ nad jeziorem. Natomiast wokolicach Bia³egostoku szczególnymmiejscem by³y okolice Królowego Mo-stu. JeŸdziliœmy tam w niedzielê na d³u-gie spacery. Potem w to miejsce zabie-ra³ wnuki. Wtych okolicach, w plenerze,najchêtniej spêdza³ Sylwestra w gro-nie przyjació³, w lesie przy zapalonychna choince œwieczkach. By³y œpiewy,muzyka.

Muszê przyznaæ, ¿e dziœ i ja preferujê takie spê-dzanie Sylwestra ze swoimi przyjació³mi. Odkrywam,i¿ jestem do niego podobna, a jednoczeœnie, i¿ nigdymu nie dorównam.

Maryna Krawczuk-Rybak(Autorka wspomnieñ jest dr. hab. - kierownikiem

Kliniki Onkologii Dzieciêcej AMB)

WWWW alc dla Mamy

³o siê porzekad³o "Kto rady lub pocie-chy szuka niechaj idzie do Krawczuka".

Niezapomniane te¿, by³y spotkania zokazji imienin Szefa tj. prof. StefanaSoszki, na których do tradycji nale¿a³aobowi¹zkowo melodia "Polesia (Olesia)czar" grana na pianinie przez prof. Kraw-czuka (Olesia).

Pomimo impulsywnego charakterupotrafi³ cierpliwie w prosty, zrozumia³ysposób wyjaœniaæ nam tajniki zawodu po-³o¿nika, ginekologa i endokrynologa, jakte¿ uczyæ wykonywania zabiegów po³o¿-niczych i operacji ginekologicznych. Pro-fesor Aleksander Krawczuk w naszym

przekonaniu by³ tytanem pracy. Stawia³sobie olbrzymie wymagania, ale tegosamego wymaga³ od swoich wspó³pra-cowników, ucz¹c nas dok³adnoœci i do-ciekliwoœci w postêpowaniu lekarskim inaukowym. Profesor Aleksander Kraw-czuk pozostaje w naszej pamiêci jakocz³owiek starej, dobrej, tej przedwojen-nej generacji, ho³duj¹cy ponadczasowymzasadom postêpowania, ceni¹cy rozwi¹-zania zgodne z prawd¹, a nie osobistymodczuciem.

W ca³oœci obrazu postaci Profesoranie sposób nie podkreœliæ Jego skrom-noœci, pomimo, i¿ to w³aœnie On jest wspó³-

twórc¹ tzw. Bia³ostockiej Szko³y Po³o¿-niczej, to w³aœnie On jest pionierem gi-nekologii endokrynologicznej i androlo-gii w Polsce. To w³aœnie On ca³ym swoim¿yciem tworzy³ etos " prawdziwegoProfesora - Przyjaciela".

Jerzy Goszczyñski (Autor jest dr. n. med.- emerytowanym,

wieloletnim dyrektorem PSK)Marek Kulikowski

(Autor jest prof. dr. hab. - kierownikiemZak³adu Pielêgniarstwa AMB)

TTTT akiego Go pamiêtamWspomnienia o moim dziadku to wspomnienia

z wczesnego dzieciñstwa. Nie zwraca³em wówczasuwagi na wiele rzeczy, które teraz wydaj¹ siê wa¿-ne. Dziadek by³ wówczas dla mnie jedynie moimdziadkiem, a nie profesorem. Gdy o nim myœlê, toprzed oczami przesuwaj¹ mi siê takie obrazy: dzia-dek za biurkiem w swoim gabinecie, przy pianinie,na ³awce w ogródku, na dzia³ce moich rodziców. Nie-zapomniane wra¿enia pozostawi³y wycieczki w je-

go towarzystwie - poza Bia³ystok, do miejsc zwi¹-zanych z histori¹ naszego regionu. Dziadek opowia-da³ wówczas o faktach i zdarzeniach z przesz³oœci

Podczas niedzielnych obiadów, do których za-siada³a zawsze, bez wyj¹tków, ca³a rodzina. lubi³zadawaæ pytania z ró¿nych dziedzin, na które oczy-wiœcie nie znaliœmy odpowiedzi. Wtedy zawszesam obszernie na nie odpowiada³, chc¹c "wt³oczyæ"w nas wiedzê.

Dziadka jako lekarza i profesora pozna³em z opo-wiadañ rodziny i starszych kolegów - lekarzy. Podob-no wobec swoich wspó³pracowników by³ bardzo wy-magaj¹cy i surowy. Na szczêœcie nigdy nie odczu³em,¿eby przenosi³ swoje nastroje z pracy do domu ro-dzinnego. Zawsze stara³ siê byæ pogodny i uœmiech-niêty, i takiego go pamiêtam.

Adam Hermanowicz

Maryna Krawczuk-Rybak z rodzicami.

Page 26: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 200426

Œwiadomoœæ niezbadanych dot¹d obszarów ludzkiej wiedzyoraz wiara w istnienie nie odkrytych dot¹d mechanizmów re-guluj¹cych procesy metaboliczne organizmu cz³owieka, czy-ni spor¹ czêœæ naukowego œrodowiska farmaceutycznegooraz lekarskiego na œwiecie biern¹ wobec zagadnienia doty-cz¹cego leczenia homeopatycznego. Jako wyk³adowca far-makoekonomiki nauczam studentów, ¿e istot¹ racjonalnejgospodarki lekiem jest w pierwszym rzêdzie znajomoœæ far-makoterapii i terapii opartej na dowodach, a dopiero póŸniejzagadnienia farmakoekonomiczne. Tymczasem polskie pra-wodawstwo zezwala na rejestracjê medykamentów o nieudowodnionej skutecznoœci farmakologicznej. EuropejskieCentra Monitorowania Konsumpcji Leków oraz komisjeAgencji Bezpieczeñstwa Sanitarnego wiêkszoœci pañstw eu-ropejskich podaj¹, ¿e zaledwie 50% leków posiada udowo-dnion¹ skutecznoœæ. Pozosta³y procent przypada na leki o

w¹tpliwej b¹dŸ nie udowodnionej skutecznoœci. Czy w sytu-acji w której prze¿ywamy powa¿ny kryzys systemu s³u¿byzdrowia w Polsce, (którego powa¿nym elementem s¹ wydat-ki na leki) staæ nas na irracjonaln¹ terapiê? Czy wydawaniespo³ecznych pieniêdzy, a zatem pieniêdzy pacjenta na nie-w³aœciwy sposób leczenia jest zgodne z etyk¹ lekarsk¹ i far-maceutyczn¹?Inspiracj¹ do zadania sobie tych pytañ jest artyku³ prof. An-drzeja Gregosiewicza, kierownika Kliniki Ortopedii Dzie-ciêcej AM w Lublinie, opublikowany w Gazecie Lekarskiej,numer 2 (157) z lutego 2004, który - za zgod¹ redakcji- za-mieszczam poni¿ej.

Jerzy Pa³ka(Autor jest prof. dr. hab.- kierownikiem Zak³adu Chemii

i Analizy Leków, dziekanem Wydzia³u Farmaceutycznego AMB)

Czym siê ró¿ni "Paragraf 22" Hellera odartyku³u 21 znowelizowanej ostatnio ustawypn. "Prawo farmaceutyczne" (Dz. U. nr 126,113 i 141, poz. 1381, 984 i 1181)?

Có¿... niczym. Ten pierwszy - to literac-ka satyra na cwaniactwo, oportunizm, g³upo-tê i korupcjê w wojsku. Ten drugi, to taka sa-ma satyra - tyle, ¿e na wspó³czesn¹, polsk¹,parlamentarn¹ rzeczywistoœæ. Formalnie "Pra-wo farmaceutyczne" jest przyk³adem ustawy,która w rzetelny sposób zabezpiecza dobro pu-bliczne. Nakazuje bowiem stosowanie rygo-rystycznych procedur kontrolnych, chroni¹-cych polski rynek przed wprowadzeniem doobrotu medykamentów niepewnych, niespraw-dzonych, przeterminowanych, fa³szywych, nie-skutecznych itp. Ominiêcie tych procedurzagro¿one jest surowymi karami.

I s³usznie. Karze siê przemytników maj-tek, wiêc co dopiero kogoœ, kto nara¿a ludz-kie zdrowie. Jest tylko jeden problem. Co zro-biæ, gdy g³ównym przemytnikiem okazujesiê byæ ustawodawca? Niemo¿liwe, powiedz¹Pañstwo. Tak, tak samo niemo¿liwe by³o otwo-rzenie polskich granic dla alkoholu, zamkniê-cie dla ¿elatyny, otworzenie dla jednorêkichbandytów itd. Byæ mo¿e nie s¹ to najlepszeporównania, bo w cytowanych sprawach œcie-ra³y siê jakieœ, przynajmniej pozornie racjo-nalne, argumenty - za i przeciw. Natomiast wprzypadku "Prawa farmaceutycznego" usta-wodawca kpi sobie z nas w ¿ywe oczy. Piszebowiem w artykule 21, ¿e "leki nie posiada-j¹ce dowodów skutecznoœci terapeutycznej"nale¿y wprowadziæ do obrotu w sposób upro-szczony, z pominiêciem zasadniczych proce-dur kontrolnych.

Sk¹d taki absurdalny zapis? S¹ dwie mo¿-liwoœci: albo ¿eby u³atwiæ przemyt fa³szywek(korupcja), albo z g³upoty. I tak Ÿle, i takniedobrze.

Ciekawe, jak mocne musia³y byæ argu-menty producentów "nieskutecznych terapeu-tycznie leków", ¿eby autorzy ustawy zgo-dzili siê wyst¹piæ w roli przyg³upów luboszustów. Nie wiem. Jakieœ argumenty mu-sia³y byæ. Nie wierzê, ¿e by³o to tylko zau-roczenie dŸwiêcznymi nazwami francuskich,parafarmaceutycznych koncernów (Boiron,Dolisos, Lehning Laboratoires). A có¿ takie-go ci Francuzi produkuj¹, zapytaj¹ Pañstwo.OdpowiedŸ "nic" mo¿e wydawaæ siê ma³o lo-giczna, lecz tak jest w istocie. S¹ to bowiemwytwórcy "leków" homeopatycznych. Prze-czytajcie Pañstwo jakie przywileje zafundo-wa³ ww. firmom nasz dzielny ustawodawca.Cytujê fragmenty artyku³u 21:

"Produkty homeopatyczne, które: 1) po-dawane s¹ doustnie lub zewnêtrznie, 2) woznakowaniu nie zawieraj¹ wskazañ do sto-sowania, 3) charakteryzuj¹ siê odpowiednimstopniem rozcieñczenia... podlegaj¹ uproszczo-nej (sic!) procedurze dopuszczenia do obro-tu".

Jak wiadomo, istot¹ technologii produk-cji "leków" homeopatycznych jest, oprócz roz-cieñczania, wielokrotne "wstrz¹sanie" wod-nym roztworem "substancji leczniczej". W tensposób "lek" jest "dynamizowany". Ustawo-dawca zaakceptowa³ ten magiczny przepis naprodukcjê "lekarstwa" i pouczy³ importe-rów: "Do wniosku (o dopuszczenie leku doobrotu - przyp. aut.) ... nale¿y do³¹czyæ: opisprocesu wytwarzania, w tym opis sposobu

rozcieñczania i dynamizacji", a tak¿e "wy-kaz substancji, które ulegaj¹ usuniêciu w cza-sie procesu wytwarzania". Zapis ten, pozor-nie neutralny, potwierdza wyraŸnie, ¿eustawodawca aprobuje gus³a rozpowszech-niane przez fanów ruchu New Age. Uznajenp., za homeopatami, ¿e "dynamizacja" torealnie istniej¹ce zjawisko, które - "wyzwa-la niematerialn¹ si³ê lekarstwa". Niech bêdzie.Wspomnê tylko, ¿e najbli¿sze znaczeniowosynonimy dynamizacji to mistyfikacja i kon-fabulacja.

IdŸmy dalej i pomyœlmy: w jakim celuustawodawca domaga siê od producenta po-dania wykazu substancji, które zosta³y usu-niête w trakcie wytwarzania lekarstwa? Od-powiedŸ jest prosta. Ustawodawca akceptujeistnienie kolejnego, magicznego zjawiska -tzw. pamiêci wody. W tym miejscu przy-pomnê, ¿e naukowy guru europejskich home-opatów J. Benveniste za prace na ten tematotrzyma³ dwukrotnie od Uniwersytetu Harvar-da nagrodê Ig-Nobla. Wyró¿nieniem tymobdarza siê ka¿dego roku najbardziej kre-tyñskie doniesienie "naukowe" (ignoble, ang.- haniebny, pod³y). Ma³o tego. Ustawodaw-ca, ¿eby upewniæ siê, ¿e dopuszczony do obro-tu lek zawiera w³aœciwie "zdynamizowan¹","inteligentn¹ wodê", wymaga od producen-tów, by przedstawili "Opis sposobu otrzy-mywania i kontroli roztworu macierzystegooraz potwierdzenie, na podstawie bibliogra-fii, jego homeopatycznego charakteru". Bi-bliografia nie stanowi problemu, bowiem od200 lat ludzkoœæ dysponuje "Organonem ra-cjonalnego leczenia" Hahnemanna, które todzie³o stanowi najbardziej wiarygodn¹ po-

Co nowego w dziedzinie nauk biomedycznych

HHHH omeopatyczny racjonalizm

Page 27: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 2004 27

zycjê piœmiennicz¹, potwierdzaj¹c¹ homeo-patyczny charakter stosowanych roztworów.Jedyny problem jaki maj¹ do rozwi¹zania pro-ducenci tych "leków", to ustalenie, w którymmomencie rozcieñczania i wstrz¹sania wodaju¿ zapamiêta³a to, co z niej usuniêto i taksiê "zdynamizowa³a", ¿e "dosta³a" homeo-patycznego charakteru. Ja proponujê, by usta-wodawca nakaza³ odebraæ od producentówprzysiêgê, ¿e "lek" ma w³aœciwy charakter.

Jednak, mimo wszystko, mo¿e siê zda-rzyæ, ¿e jakiœ niedouk zapyta g³upio: czyaby te leki rzeczywiœcie dzia³aj¹? Ustawo-dawca nie gapa, przewidzia³ takie w¹tpliwo-œci i rozwia³ je jednym zapisem: "Produktyhomeopatyczne, okreœlone w ust. 1 i 4, niewymagaj¹ dowodów skutecznoœci terapeu-tycznej" (sic!).

Tak, proszê Pañstwa. W myœl za³o¿eñ usta-wy "Prawo farmaceutyczne" "lek" homeo-patyczny nie musi byæ skuteczny terapeutycz-nie. No wiêc jaki musi byæ? Ustawodawcamówi wyraŸnie - "odpowiednio rozcieñczo-ny; to jest nie zawieraj¹cy wiêcej ni¿ 1/10.000czêœci roztworu macierzystego lub nie wiêcejni¿ 1/100 najmniejszej dawki substancji czyn-nej zawartej w produkcie leczniczym". I s³u-sznie. Bo istot¹ receptury homeopatycznej jestrozbe³tanie w du¿ej iloœci wody czegokol-wiek.

Np. wyci¹gu z serca i w¹troby dzikiejkaczki. Te rozcieñczone kacze podroby nosz¹nazwê oscillococcinum CH 200 i s¹ powszech-nie stosowane w "leczeniu" grypy. Podajê spo-sób produkcji "leku": bierzemy ekstrakt z pta-siej padliny, rozcieñczamy go w stosunku1:100 (1:102) i operacjê tak¹ powtarzamy 200razy. W ten sposób jedna kacza moleku³a przy-pada na 10400 cz¹steczek H2O. Wg znanegofizyka R. Parka z Uniwersytetu w Maryland,w ca³ym Wszechœwiecie mamy oko³o 10100cz¹steczek (main.amu.edu.pl/~pkisz/medy-cyna.htm). Wynika z tego, ¿e idea homeopa-tii opiera siê na hipotezie o istnieniu Wszech-œwiatów równoleg³ych, miêdzy którymi kr¹¿¹UFO zajmuj¹ce siê dystrybucj¹ wysoko roz-cieñczonych w¹tróbek (hepat-cola light). Ale,pal licho Wszechœwiat. "Znajomoœæ zasadterapii homeopatycznej" jest jednym z for-malnych warunków uzyskania specjalizacjiI stopnia z farmacji aptecznej. Zasady te mo¿-na zg³êbiæ na obowi¹zkowych kursach, któreodbywaj¹ siê w "jednostkach organizacyjnychszkoleñ podyplomowych przy wydzia³ach far-maceutycznych akademii medycznych i Col-legium Medicum UJ". Program specjalizacjize wskazaniem miejsca kursów mo¿na zna-leŸæ pod adresem: www.mcoipz.com.pl/od-km/farmacja.htm.

Przyznam, ¿e fascynuj¹ mnie naukowcyz uniwersyteckich "jednostek organizacyjnych",którzy wymagaj¹ od przysz³ych aptekarzy,

by na egzaminie specjalizacyjnym umieliwyjaœniæ dlaczego "w miarê ubywania objê-toœci lekarstwa - staje siê ono bardziej skutecz-ne" oraz jakie zjawiska bioenergetyczne lubfizyko-chemiczne warunkuj¹ powstanie "pa-miêci wody". Prawdê mówi¹c, znam ju¿ na-zwiska luminarzy polskiej nauki prowadz¹-cych wyk³ady z homeopatii, lecz nie oœmielêsiê ich ujawniæ. Mo¿e zrobi¹ to sami.

Np. w ramach merytorycznej dyskusji,któr¹ mo¿na by rozpocz¹æ od rozwa¿enia pro-blemu, czy z punktu widzenia wspó³czesnejnauki sposób uzyskiwania roztworów home-opatycznych jest poprawny metodologicznie?Pytanie to zada³em niedawno prof. MarkowiKosmulskiemu, kierownikowi Katedry Elek-trochemii Politechniki Lubelskiej, autorowiznanego dzie³a pt. "Chemical Properties ofMaterial Surfaces", wydanego w 2002 r. wNowym Jorku (hermes.umcs.lublin.pl.users/ko-smulski/index.htm). Oto odpowiedŸ chemika,który jak dot¹d nie mia³ nic wspólnego z ho-meopati¹: Rzeczywiœcie roztwory bardzo roz-cieñczone mo¿na otrzymaæ jedynie metod¹ ko-lejnych rozcieñczeñ. Polega ona na tym, ¿ew pierwszym etapie sporz¹dzamy roztwór sto-sunkowo stê¿ony, powiedzmy 1 gram sk³adni-ka H w 1 dm3 roztworu (roztwór 1). Nastêp-nie odmierzamy, powiedzmy 1 cm3 roztworu1, uzupe³niamy rozpuszczalnikiem do ³¹cz-nej objêtoœci 1 dm3, mieszamy i otrzymuje-my roztwór 2 zawieraj¹cy 1 mg sk³adnika Hw 1 dm3 roztworu. Wartoœci liczbowe (1 dm3,1 cm3) u¿yte w niniejszym przyk³adzie nie ma-j¹ wp³ywu na ca³y tok rozumowania. Równiedobrze kolejne rozcieñczenia mog¹ byæ w sto-sunku 1:100, 1:639 lub jeszcze innym. Powta-rzaj¹c opisan¹ czynnoœæ mo¿emy otrzymaæroztwór 3 zawieraj¹cy 1 mg sk³adnika w 1 dm3

roztworu, roztwór 4 zawieraj¹cy 1 ng sk³adni-ka H w 1 dm3, itd. To wszystko wydaje siê³atwe i proste dopóki nie uwzglêdnimy parufaktów. Nie ma absolutnie czystych rozpu-szczalników. Nawet najczystsza, redestylowa-na woda laboratoryjna zawiera w 1 dm3 nie-mal ca³y uk³ad okresowy pierwiastków oraztysi¹ce zwi¹zków organicznych. O ile wiêcw roztworach 1 i 2, sk³adnik H jest poza wo-d¹ g³ównym sk³adnikiem roztworu, to w roz-tworze 3 jest ju¿ kilka lub kilkadziesi¹t (za-le¿nie od jakoœci wody u¿ytej do rozcieñczania)innych substancji, których stê¿enie i potencja³termodynamiczny s¹ wiêksze ni¿ stê¿enie i po-tencja³ termodynamiczny sk³adnika H. W roz-tworze 4 takich sk³adników bêd¹ ju¿ setki, aw roztworze 5 - wiele tysiêcy, w tym praw-dopodobnie "leczniczy" sk³adnik H.

Innymi s³owy, nale¿y zdaæ sobie sprawê,¿e w miarê rozcieñczania oka¿e siê, ¿e "teo-retycznie" obliczone stê¿enie sk³adnika Hjest wielokrotnie ni¿sze, ni¿ sk³adnika H w sa-mym rozpuszczalniku. Jeœli np. u¿ywana w la-

boratorium woda zawiera 1018 mol/dm3

sk³adnika H, to metod¹ kolejnych rozcieñczeñw ¿aden sposób nie da siê otrzymaæ roztwo-ru o stê¿eniu sk³adnika "leczniczego" H po-ni¿ej 1018 mol/dm3. To oczywiœcie nie ma ¿ad-nego znaczenia, bo przy tak ma³ym stê¿eniuwp³yw substancji H na w³aœciwoœci roztworujest zaniedbywalnie ma³y, wiêc szkoda cza-su, aby takie zanieczyszczenia analizowaæ.

Bior¹c pod uwagê powy¿sze wywody mo¿-na z ca³¹ pewnoœci¹ stwierdziæ, ¿e roztwo-rów o stê¿eniu poni¿ej 1 ng/dm3 nie da siê w¿aden kontrolowany sposób otrzymaæ. Nieda siê równie¿ takiego stê¿enia zweryfikowaæ,gdy¿ le¿y ono poza zakresem dostêpnychmetod analitycznych. Rozcieñczenie 1:10400(oscillococcinum - CH 200 - przyp. aut.) tooczywiœcie piramidalna bzdura, któr¹ móg³wymyœliæ tylko oszust lub kompletny igno-rant.

Wiemy ju¿ wiêc ponad wszelk¹ w¹tpli-woœæ, ¿e tzw. roztworów homeopatycznychnie tylko nie mo¿na uzyskaæ, lecz nawet teo-retycznie nie mo¿na rozpatrywaæ, czy jakikol-wiek sk³adnik jest w nich zawarty, b¹dŸ nie.Bezsensownoœæ rozwa¿añ, badañ i ekspery-mentów klinicznych staje siê zatem oczywi-sta.

W œwietle powy¿szych stwierdzeñ podej-mowanie prób "leczenia" przy pomocy "le-ków" homeopatycznych nie tylko nie jest zgod-ne "z najlepsz¹ wiedz¹ lekarza", lecz nosiznamiona przestêpstwa. Lobbystom asystu-j¹cym legislatorom sk³adam gratulacje zadokonanie rzeczy niemo¿liwej. Za przekona-nie ustawodawcy, by zezwoli³ na sprzeda¿ wPolsce "zdynamizowanej", "obdarzonej pamiê-ci¹" wody. By³oby to anegdot¹ na miarê sprze-da¿y Pa³acu Kultury, gdyby nie smutny fakt,¿e podmiotem tego dowcipu s¹ nasi pacjenci.

Mam nadziejê, ¿e artyku³ ten pomo¿epos³om lekarzom w sformu³owaniu interpe-lacji zalecaj¹cej parlamentowi wykreœlenie ar-tyku³u 21 z ustawy "Prawo farmaceutyczne".

P.S. Na jednym z zebrañ naukowychprof. Rudolf Virchow zapyta³ zebranych "Je-œli wylejê kufel piwa do Szprewy pod Berli-nem, to co z tego piwa zostanie przy ujœciurzeki pod Szpandaw¹?" I doda³: "Nie go-dzien byæ w tej sali ¿aden z panów, któryzajmuje siê homeopati¹".

Andrzej Gregosiewicz(Autor jest prof. zw. dr hab. med. -

kierownikiem Kliniki Ortopedii DzieciêcejAkademii Medycznej w Lublinie)

Page 28: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 200428

ZZa g³upi na kupca - opowieœæ o EmiluFischerze

eniusz sk³ada siê w jednym procenciez inspiracji i w dziewiêædziesiêciu dzie-

wiêciu procentach ciê¿kiej pracy- twierdzi³ Edi-son. W przypadku Fischera proporcje wyra-Ÿnie siê odwróci³y.

Emil Herman Fischer (1852-1919) urodzi³siê w Euskirchen w Nadrenii, w zamo¿nej ro-dzinie kupców i przemys³owców. ¯yczeniemojca by³o, aby m³ody Emil kontynuowa³ rodzin-ne interesy. W 1869 roku odda³ go na praktykêkupieck¹ do szwagra. Ten jednak szybko stwier-dzi³, ¿e "nic z Emila nie bêdzie". Ojciec da³ zawygran¹ i przesta³ go namawiaæ do kupieckie-go zawodu: "Syn mój jest za g³upi, aby zostaækupcem. Niech wiêc studiuje" - mówi³.

Pocz¹tkowo Emil myœla³ o studiach w za-kresie matematyki lub fizyki. Ostatecznie, odroku 1871 zacz¹³ studiowaæ chemiê na uni-wersytecie w Bonn pod kierunkiem Augusta Ke-kulégo. Nastêpnie przeniós³ siê do Strasburga ikontynuowa³ naukê u Adolfa von Baeyra. W1874 roku uzyska³ doktorat. W nastêpnym ro-ku razem z Baeyerem przeniós³ siê do Mona-chium. W 1881 roku zosta³ mianowany profe-sorem chemii w Erlangen, a nastêpnie w Würzburgu(1885) i Berlinie (1892), gdzie pozosta³ dokoñca ¿ycia.

Emil Fischer prowadzi³ prace badawczew trzech kierunkach: obejmuj¹cych pochod-ne puryny, cukry i peptydy. Badania naddwiema ostatnimi grupami zwi¹zków zapo-cz¹tkowa³y now¹ dziedzinê wiedzy - bioche-miê. Rozpoczête w 1881 roku prace nad pu-ryn¹ doprowadzi³y do syntezy wielu wa¿nychjej pochodnych, miêdzy innymi do otrzymaniaalkaloidów - kofeiny i teobrominy, a tak¿e dosyntezy samej puryny. Dokona³ on syntezyfenylohydrazyny i w 1884 roku wykaza³, ¿ezwi¹zek ten reaguje z cukrami, daj¹c charak-terystyczne krystaliczne pochodne. Od tej po-ry zwi¹zek ten, sta³ siê odczynnikiem doidentyfikacji i wydzielania poszczególnych cu-krów prostych. Fenylohydrazyna, która otwo-rzy³a drogê do prze³omu w chemii cukrów, by-³a dobroczynna dla dzia³añ chemicznych, alepodkopa³a zdrowie Fischera naruszaj¹c uk³adoddechowy i trawienny. Nie podejrzewa³ on,¿e jego pierwsza "mi³oœæ chemiczna" oka¿e siêzdradliw¹ trucicielk¹. W 1887 roku Fischerpo raz pierwszy przeprowadzi³ syntezê fruk-tozy, a póŸniej mannozy i glukozy. Specjaln¹elegancj¹ i b³yskiem geniuszu Fischera by³owyjaœnienie struktury glukozy oraz innychcukrów, które przedstawi³ w postaci wzorówstrukturalnych, nazwanych póŸniej wzoramirzutowymi Fischera. Prace te wywar³y ogrom-ne wra¿enie na Komitecie Noblowskim i za-

decydowa³y o przyznaniu mu w 1902 roku Na-grody.

Wyró¿nienie Nagrod¹ Nobla nie oznacza-³o koñca kariery naukowej Fischera. Bada³ in-tensywnie aminokwasy, peptydy i bia³ka, a wiêcte sk³adniki materii z których zbudowane s¹komórki organizmu roœlinnego i zwierzêcego.Zas³ug¹ Fischera by³o ustalenie, ¿e w ³añcu-chu bia³kowym aminokwasy po³¹czone s¹ zesob¹ wi¹zaniem utworzonym przez grupê kar-boksylow¹ jednego aminokwasu z grup¹ ami-now¹ drugiego. W czasie procesu ³¹czenia siêdwóch aminokwasów wydziela siê cz¹steczkawody. Utworzone wi¹zanie -CO-NH- nazwa³wi¹zaniem peptydowym, a powsta³y zwi¹zekzbudowany z dwóch aminokwasów - dipepty-

dem. W 1907 roku zsyntetyzowa³ polipeptydzawieraj¹cy 18 reszt aminokwasowych w cz¹-steczce. Za te osi¹gniêcia kilka uniwersytetówzagranicznych przyzna³o mu doktoraty hono-rowe, a rz¹d pruski odznaczy³ wysokimi orde-rami i przyzna³ presti¿owy tytu³ radcy dworu.Do innych osi¹gniêæ Fischera nale¿y pierwszaw historii synteza nukleotydu, jak równie¿ "kon-cepcja klucza i zamka" wyjaœniaj¹ca mechanizmspecyficznego oddzia³ywania enzymu i substra-tu.

Jak widaæ droga naukowa Emila Fischerazwi¹zana by³a z niebywa³ymi sukcesami. Jed-nak ¿ycie osobiste nie oszczêdzi³o mu trud-nych sytuacji i zawodów. W 1888 roku poœlu-bi³ Agnes Gerlach, córkê profesora anatomiiuniwersytetu w Erlangen. Niestety, zmar³a onatrzy lata póŸniej na zapalenie opon mózgowych.Z trzech synów z tego ma³¿eñstwa, dwóchstraci³o ¿ycie podczas I wojny œwiatowej:Walter Max pope³ni³ w 1915 roku samobójstwoz powodu depresji, a w 1917 roku drugi synAlfred Leonard Józef, z zawodu lekarz woj-

skowy, zmar³ na tyfus. Najstarszy, Herman,poszed³ w œlady ojca i zosta³ znanym chemi-kiem organikiem.

Emil Fischer otrzyma³ równie¿ kwas die-tylobarbiturowy (weronal), który znalaz³ za-stosowanie jako œrodek nasenny. Z lekiem tymzwi¹zana jest pewna anegdota. W czasie wa-kacji Fischer spotka³ niemieckiego pisarzaHermanna Sudermanna, który podszed³ doniego, dziêkuj¹c: "Pañski weronal jest niezwy-k³ym œrodkiem nasennym. Nie potrzebujê goza¿ywaæ, wystarczy, ¿e le¿y na moim nocnymstoliku". "Co za dziwny zbieg okolicznoœci - od-par³ Fischer - kiedy ja nie mogê zasn¹æ, to siê-gam po któr¹œ z pañskich ksi¹¿ek i to dzia³a nie-zawodnie nawet wtedy, kiedy jej nie czytam, atylko zobaczê na nocnym stoliku". Powszech-nie znany by³ antyfeminizm Fischera, który uwa-¿a³, ¿e wydawanie pieniêdzy na kszta³ceniekobiet to niepotrzebne marnotrawstwo, ponie-wa¿ zwykle wychodz¹ one za m¹¿, nie skoñ-czywszy studiów. Potrafi³ byæ z³oœliwy i niezno-œny nawet w stosunku do swych wspó³pracowników.Znany chemik niemiecki Richard Willstätteropowiada³, ¿e w pokoju Carla Harriesa, asysten-ta Fischera, znajdowa³ siê obraz odwrócony doœciany. Na pytanie, czy w ten sposób gospo-darz chce chroniæ jakiœ cenny obraz, Harries od-par³ ze z³oœci¹: "Nie, to jest portret Emila Fi-schera, na którego jestem wœciek³y i postanowi³emgo w ten sposób ukaraæ". E. Fischer nie dba³ opotrzeby pracowników. Jego berliñski instytutznajdowa³ siê daleko od centrum miasta, wiêcpracownicy tracili du¿o czasu na dojazdy na po-si³ki. Gdy zwrócono uwagê Fischerowi, ¿e móg³-by wybudowaæ przy instytucie sto³ówkê, od-powiedzia³, ¿e Kaiser Wilhelm Institut nie zajmujesiê budow¹ garkuchni. Emil Fischer mia³ wie-lu wspó³pracowników pochodzenia ¿ydowskie-go. "¯ydzi s¹ naszym nieszczêœciem - powie-dzia³ jeden z rozmówców Fischera. - Jak to siêdzieje, ¿e Pan ekscelencjo nie ma uczuæ anty-semickich?". OdpowiedŸ brzmia³a: "My Nadreñ-czycy nie jesteœmy takimi durniami, aby oba-wiaæ siê ¯ydów".

Ostatnie lata ¿ycia Emila Hermana Fische-ra przypad³y na I wojnê œwiatow¹. Poœwiêca³wtedy swój czas i energiê na organizowanie nie-mieckiego przemys³u chemicznego i spo¿yw-czego, pracuj¹cego g³ównie na u¿ytek armii.W ataku przygnêbienia, spowodowanym utra-t¹ synów, tragedi¹ narodu i chorob¹ nowotwo-row¹, odebra³ sobie ¿ycie 15 lipca 1919 roku.

Agnieszka Krupkowska(Autorka jest mgr. chemii - asystentem

w Zak³adzie Analizy Instrumentalnej AMB)

Emil Fischer.

G

Page 29: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 2004 29

rudno jest pisaæ o mieœcie,które "kiedyœ" powsta³o (nie

jest wiadomym dok³adnie kiedy), sta-le boryka³o siê z przeciwnoœciami lo-su, mo¿e uchodziæ za pokrzywdzoneprzez historiê, a i wspó³czesnoœæ wnim skrzeczy. Takim przyk³adem jestw³aœnie D¹browa (Bia³ostocka). Chy-ba najwiêkszym jej walorem jestpiêkne po³o¿enie, co zreszt¹ te¿ nieprze³o¿y³o siê na rozwój turystyki.

Okolica to urokliwie falista, pa-górkowata, nawet z "górami", bo takidodatek zyska³y okoliczne pasmawzniesieñ Bahniañskich i Sadowlañ-skich, wznosz¹cych siê nieco ponad200 metrów nad poziom morza. I dziœprzecie¿ zje¿d¿a siê do miasta z wy-sokoœci, na których sta-wiano wiatraki, lokowa-no cmentarze, posado-wiono koœció³ widocznyhen z daleka. W doleprzemyka siê rzeczu³kaKropiwna, w dalszej od-leg³oœci p³yn¹: Sidra, Ka-mienna, Olszanka, Mo-œcicha i królowa rzek ba-giennych - Biebrza. Gle-by s¹ tu bardzo zró¿nico-wane, zarzucone g³azamii kamieniami. Nazwamiasta wywodzi siêprawdopodobnie od dê-bów ("Dubrowa"), boprzez wieki panowa³a wokó³ nie-podzielnie puszcza.

Obroty ko³a fortuny

Z pewnoœci¹ docierali tu Jaæwin-gowie, potem Litwini i Krzy¿acy,Mazowszanie i S³owianie wschodni.S³awê najwiêksz¹ w tym rejonie zy-ska³y: nadniemieñskie Grodno inadbiebrzañski Goni¹dz, ale powsta-wa³y tak¿e inne grody. Co poniek-tórzy twierdz¹, ¿e ju¿ w po³owie XVw. z woli Radziwi³³ów powsta³a kato-licka parafia w D¹browie, przy czymkoœció³ otrzyma³ tytu³ Opatrznoœci

Bo¿ej. Czy dlatego, ¿e zab³¹kanypodczas ³owów w³adca uczyni³ œlubufundowania œwi¹tyni, jeœli tylkoznajdzie go s³u¿ba? Wytrawny znaw-ca dziejów osadnictwa profesor JerzyWiœniewski przyjmowa³ rok 1595, ja-ko datê ufundowania pierwszego ko-œcio³a. Na pewno istnia³a ju¿ wów-czas wieœ królewska D¹browa, a dojej wzmocnienia przyczyni³a siê wal-nie królowa Bona, pewnie z³a teœcio-wa, ale dobra administratorka dóbr,inicjatorka tak zwanej pomiaryw³ócznej.

Wielkie poruszenie poczyni³ wokolicy król Stefan Batory. Ten z my-œl¹ o wyprawach przeciwko Mo-skwie, zaprogramowa³ port rzeczny w

Lipsku nad Biebrz¹ i w 1580 r. wysta-wi³ przywilej nadaj¹cy nowemu mia-stu prawa magdeburskie. Posta³a im-ponuj¹ca sieæ ulic oraz du¿y rynek.Od tej chwili zaczê³a siê cicha rywa-lizacja D¹browy i Lipska, od¿ywaj¹-ca raz po raz. Niestety i tu wielkiezniszczenia poczynili Szwedzi w la-tach "potopu", mieszczan rabowa³ywojska obce i swoje, grasowa³y epi-demie, powtarza³y siê po¿ary. A jed-nak D¹browa przetrwa³a ten najgor-szy okres, by skorzystaæ z reformpodskarbiego litewskiego AntoniegoTyzenhauza. To dziêki niemu sta³a siêmiastem miêdzy 1772 a 1775 rokiem.

Kiedy dok³adnie, tego nie wiadomo.Przydatni okazali siê ¯ydzi, oni roz-wijali rzemios³a i handel. Z pewno-œci¹ korzystano poœrednio z rozkwituGrodna, miasta sto³ecznego, bo odby-wa³y siê w nim posiedzenia sejmu.

W 1795 r. upad³a Rzeczypospoli-ta, a D¹browa nieoczekiwanie dozna-³a splendoru, zosta³a z woli Prusakówna lat niespe³na dziesiêæ miastem po-wiatowym. Uczciwie mówi¹c, toskromnym miastem, bo naliczono wnim jedynie 4 ulice i 124 dymy (go-spodarstwa) oraz 30 stodó³. Jeszczebardziej szokuj¹ce mo¿e byæ takie otozestawienie: d¹browian naliczono naprze³omie XVIII/XIX w. oko³o 740, akoni, krów, owiec, œwiñ i wo³ów -

675 sztuk. I jeszcze jedenakcent charakterystycz-ny: szynków by³o 11,browarów - 7, gorzelni -7, ale nêdzne to by³y "za-k³ady".

Przegrany wiek XIX

Od¿ywa co jakiœ czasdyskusja, na ile ziemiepolskie pod obcym pano-waniem zosta³y skazanena zapóŸnienie. WyraŸn¹granic¹ sta³a siê Wis³a,tereny na wschód od niejtraci³y dystans w wymia-

rze ekonomicznym i cywilizacyjnym.Jeszcze gorzej dzia³o siê z obszaramiw³¹czonymi bezpoœrednio do Rosjicarskiej, a wyj¹tek stanowi³y tylkooœrodki przemys³u w³ókienniczego,który niespodziewanie "wybuch³" wobwodzie bia³ostockim po 1832 roku.Ten boom nie obj¹³ jednak terenównadbiebrzañskich, a wiêc i D¹browy.Najwiêksze korzyœci przynosi³ chybaprzemyt. M³odsi i bardziej odwa¿nibrali od lat 80. XIX stulecia kurs naAmerykê, co zaowocowa³o nap³y-wem "zielonych".

Wed³ug spisu powszechnego z1897 roku miasteczko D¹browa li-

DD ¹browa Bia³ostockaWegetacja w majestacie piêknaT

Miasta naszego regionu

Koœció³ œw. Anny.

Page 30: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 200430

czy³o niespe³na 2 tys. mieszkañców,w tym a¿ 1,5 tys. wyznawców moj¿e-szowych. 55% nie umia³o nawet czy-taæ, na studiach by³a tylko jedna oso-ba i 6 w szko³ach œrednich. Ponad360 mieszkañców utrzymywa³o siê zrolnictwa, a 300 ¯ydów z krawiec-twa, g³ównie ³atania i przerabianiastarych ubrañ. Piszcz¹c¹ biedê s³y-chaæ by³a z odleg³oœci.

Podziwiaæ trzeba w tej sytuacjideterminacjê katolików, którzy podprzywództwem ksiêdza proboszczaJózefa Fordona rozpoczêli w³aœnie w1897 r. budowê wynios³ego koœcio³a.Brakowa³o pieniêdzy, to oczywiste,ale ponadto obawiano siê reakcji w³a-dzy carskiej. Zapowiedziano oficjal-nie wyœwiêcenie koœcio³a na 8 maja1902 r., wskutek jednak pog³osek oprzejêciu go na cerkiew, uroczystoœæprzyspieszono o dwa tygodnie, w ci¹-gu zaœ jednej nocy rozebrano dotych-czasowy drewniany obiekt. Wiele te¿sprytu trzeba by³o wykazaæ, by prze-trwaæ I wojnê œwiatow¹, odwrótwojsk carskich i przymusow¹ ewaku-acjê, potem ciê¿kie rz¹dy okupantówniemieckich (g³ód!), walki w 1920roku. W latach prze³omu narodowegoswe talenty wojskowe ujawni³ Niko-dem Sulik urodzony w pobliskiej Ka-miennej w 1893 r. To oficer okresu IIRzeczypospolitej, we wrzeœniu 1939r. poprowadzi³ do boju pu³k KorpusuOchrony Pogranicza "Sarny", w kon-spiracji zosta³ komendantem ZWZ-AK na WileñszczyŸnie i wiêŸniemNKWD. Genera³ N. Sulik dowodzi³pod Monte Cassino 5 Kresow¹ Dywi-zj¹ Piechoty, by³ uwielbiany przez¿o³nierzy, nazywany "tat¹". Zmar³ w1954 r. w Londynie, ale jego prochyspoczê³y w 1993 r. na cmentarzu wKamiennej Starej.

Pokój i wojna

"39 km za Grodnem pozostaje wodleg³oœci 1 km na po³udnie od szosymiasteczko D¹browa, licz¹ce 3550mieszkañców, w tym 2500 katolików,1000 ¿ydów i 50 mahometan. Naj-bli¿sza stacja Ró¿anystok znajdujesiê w odleg³oœci 6 km (doro¿ka 1 z³).Restauracja J. Staworko przy ul.Szkolnej 21, gdzie mo¿na te¿ przeno-cowaæ. Targi odbywaj¹ siê we œrody,jarmarki w pocz¹tkach czerwca i lip-ca. D¹browa po³o¿ona w kotliniewœród wzgórz, na których stoj¹ zewszystkich stron wiatraki, nale¿y do

najbardziej oryginalnie i malowniczopo³o¿onych miasteczek wojewódz-twa. Szczególnie piêknie przedstawiasiê miasteczko widziane od wiatra-ków na wzgórzu na zachód od koœcio-³a. Nad drewnianymi domami mia-steczka dominuj¹ dwie wie¿e neoro-mañskiego koœcio³a z koñca XIX w.W koœciele tym umieszczono w wiel-kim o³tarzu po kasacie klasztoru Do-minikanów w Ró¿anymstoku tamtej-szy krucyfiks o wysokiej wartoœci ar-tystycznej. Wœród budynków powo-jennych wyró¿nia siê budynek zarz¹-du miejskiego, zbudowany w 1932 r.kosztem 35.000 z³ wed³ug projektuarchitekta Jana Tymiñskiego". Tylenapisa³ dr Mieczys³aw Or³owicz w"Przewodniku ilustrowanym po woje-wództwie bia³ostockim...", wydanymw 1937 r.

Za mgr. Krzysztofem Malinow-skim dodam kilka ciekawostek dwu-dziestolecia miêdzywojennego. Opi-sywane miasto ci¹¿y³o do Grodna,choæ le¿a³o w powiecie sokólskim imia³o te¿ dogodne po³¹czenia z Au-gustowem. Ksi¹dz proboszcz w 1927r. ocenia³, ¿e morale 90% jego "owie-czek" jest zadowalaj¹ce, plag¹ naj-groŸniejsz¹ pozostawa³o pijañstwo,wielu mieszkañców D¹browy przeja-wia³o te¿ sk³onnoœæ do swarów i rê-koczynów. Nie zdo³ano uruchomiæ wmieœcie szko³y œredniej, zabrak³oznacz¹cych inwestycji. Oprócz wspo-mnianych wiatraków - m³ynów pra-cowa³y ma³e olejarnie, mleczarnia,zak³adziki garbarskie i ceramiczne.Miasto o¿ywa³o podczas targów i jar-marków. Zdarza³y siê i fajerwerki po-lityczne, pos³em na sejm by³ in¿. Ni-kodem Hryckiewicz z Nieroœna. Po-woli krzep³a tu spó³dzielczoœæ i zy-skiwa³ autorytet miejscowy samo-rz¹d. Szansê na dalszy rozwój prze-rwa³a wojna.

Z zachowanych relacji wynika, ¿ei w D¹browie Sowieci znaleŸli soju-szników, przy czym w œrodowiskachpolskich dominowa³y strach i niena-wiœæ. Wkrótce zaczê³y siê aresztowa-nia i inne represje wobec osób zwi¹-zanych z przedwojenn¹ w³adz¹ i"wrogów klasowych". Podczas rewi-zji "podejrzane indywidua" grabi³y cocenniejsze rzeczy i kosztownoœci. Na-sila³a siê indoktrynacja, najeŸdŸcy "naprzymusowych mityngach i masoworozlepianych afiszach propagando-wych reklamowali ustrój sowiecki ja-ko najwy¿sze dobro i zohydzali wszy-

stko, co polskie", tak¿e wiarê w Boga.We wspomnianej Kamionce Starej ro-dzice stawili opór przy usuwaniukrzy¿a z sali szkolnej, a noc¹ ktoœ ze-rwa³ czerwon¹ flag¹. "Wtedy to zjawi³siê nazajutrz czerwony urzêdnik i za-powiedzia³, ¿e je¿eli tzw. czerwonyflag nie bêdzie na szkole, to ca³a wieœpójdzie z dymem". Nie ominê³y d¹-browian wywózki na Sybir. Opórprzeciwko okupantowi przybiera³ ró¿-ne formy, rozwin¹³ siê po czerwcu1941 roku, kiedy Sowietów zast¹piliNiemcy. Placówk¹ AK dowodzi³ Ar-kadiusz Zimnicki "Lechoñ" i on powojnie czyni³ zabiegi o upamiêtnienie¿o³nierzy d¹browskiej konspiracji.

Powojenna huœtawka

D¹browa choæ wolna, wcale nieby³a spokojna, trwa³y wywózki osóbinternowanych, w okolicy a¿ do 1954r. opór stawiali "leœni", gehennê prze-¿yli "ku³acy", brakowa³o œrodków naodbudowê, rynek zarasta³ traw¹, a¿zmieni³ siê w park. Ciosem dla miastaby³o odciêcie od Grodna, ca³y ten ob-szar nabra³ wiêc jeszcze bardziej wy-razistych cech peryferyjnych. Na ko-niec, w 1950 r., w³adza ludowa ode-bra³a D¹browie (za karê?) prawamiejskie. Na szczêœcie w 1956 r.utworzono powiat d¹browski, stop-niowo przybywa³o inteligencji, szkó³,instytucji i zak³adów pracy, poprawi³ysiê warunki komunikacyjne. Odrodzi-³a siê zarazem wiara miejscowychspo³eczników, wzros³y ambicje inadzieje. Od 1965 r. znów by³o tomiasto z prawami. Jednak w latachnastêpnych pupilkiem w powiecie sta³siê Lipsk, zaœ w 1975 roku w ogólezlikwidowano powiaty. Ku roz¿aleniulokalnych patriotów nie powróci³ ju¿powiat d¹browski w wyniku ostatniejreformy administracyjnej kraju.

Czy los bêdzie ³askawszy dla D¹-browy Bia³ostockiej w przysz³oœci?Czy Europa dostrze¿e tutejsze walo-ry? Trzeba by³oby jej w tym pomóc,ale w kasie miejskiej widaæ dno, So-kó³ka ma swoje problemy, Augusto-wowi nie potrzebna jest taka partner-ka, granica z Bia³orusi¹ nabiera mocy.

Adam Dobroñski(Autor jest prof. dr. hab. na

Wydziale Historyczno-SocjologicznymUniwersytetu w Bia³ymstoku)

Page 31: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 2004 31

BBBBAJKA DLAWYROŒNIÊTYCH DZIECI

ajki najbardziej znakomitego wspó³cze-snego filozofa polskiego, jakim jest niew¹t-

pliwie Leszek Ko³akowski, maj¹ ju¿ swoj¹ histo-riê. Wydane po raz pierwszy w roku 1963, zosta³ywznowione przez wydawnictwo Prószyñski i S-kaw roku 1998 pod tytu³em 13 bajek z królestwa La-ionii dla du¿ych i ma³ych oraz inne bajki. Animo-wan¹ wersjê bajek wyprodukowa³a Telewizja Pol-ska i wyemitowa³a w programie TV2. S¹ równie¿zagraniczne wydania tego niezwyk³ego dzie³a. Ba-jek jest naprawdê 14. Ta ostatnia (Wielki g³ód) by-³a swego czasu zakwestionowana przez cenzurê idopiero w ostatnim polskim wydaniu zosta³a przy-wrócona. Dlaczego akurat spod pióra jednego z naj-wiêkszych filozofów naszych czasów ukaza³y siênajprawdziwsze bajki - pe³ne humoru, zachwyca-j¹ce i niezwyk³e? Na ten te-mat Autor milczy, b¹dŸ py-tania zbywa wymijaj¹cymiodpowiedziami, jak to mia-³o miejsce w telewizyjnymprogramie prowadzonym swe-go czasu przez Jacka ̄ akow-skiego. Przyczyn, moim zda-niem jest zapewne kilka,ale przynajmniej jedna z nichwydaje siê bardzo prawdo-podobna. Otó¿ najbardziejprzekonywuj¹co mo¿na wy-powiedzieæ prawdy u¿ywa-j¹c prostych s³ów i form. Fun-damentalnym przyk³ademmog¹ byæ Stary i Nowy Te-stament. W tym ostatnim znaj-dujemy liczne przypowie-œci Jezusa Chrystusa, któredo tej pory zastanawiaj¹ swo-im prostot¹ i prawd¹.

Bajki, to forma ex definitione przeznaczonadla dzieci. Bajki Leszka Ko³akowskiego s¹ raczejdla dzieci ju¿ ca³kiem wyroœniêtych. Tytu³ "bajki",to ¿art Autora. Bajki mistrza Ko³akowskiego charak-teryzuj¹ siê t¹ niezwyk³¹ cech¹, ¿e ich interpretacjêmo¿na mno¿yæ. S¹ bowiem wielowarstwowymi opo-wieœciami zawieraj¹cymi w sobie znane, niemal¿ebanalne, ¿yciowe prawdy, podane w formie narzu-caj¹cych siê uogólnieñ, zmuszaj¹cych do w³asnychinterpretacji - czy to filozoficznych, czy te¿ politycz-nych. Nierzadko znajdujemy w nich kpinê z zasadlogiki i wspó³czesnych teorii filozoficznych.

Tomek Musiuk (tegoroczny absolwent AMB,którego nie raz goœciliœmy na ³amach naszego pi-sma) podj¹³ próbê inscenizacji teatralnej jednej z ba-jek mistrza Ko³akowskiego, zatytu³owanej Jak Gy-

om zosta³ starszym panem. To ju¿ druga premieraAnabasis - teatru wymyœlonego przez Tomka. Tea-tru o tyle dziwnego, ¿e prowadzonego przez ama-tora, jakim jest nasz kolega po fachu. W teatrzegraj¹ m³odzi ludzie, równie¿ amatorzy. S³owo "ama-tor" wydaje siê tu Ÿle brzmieæ i nasuwaæ niedobreskojarzenia, nie przystaj¹ce do tego teatru i do tychludzi zafascynowanych magi¹ teatralnej sztuki. Te-atr Tomka jest bowiem na bardzo dobrej drodze doprofesjonalizmu. Miar¹ tego jest cisza na widowniw trakcie spektaklu i owacje po jego zakoñczeniu.Miar¹ klasy tego teatru jest równie¿ to, ¿e po obej-rzeniu sztuki, na nastêpny dzieñ, za tydzieñ, mie-si¹c i za rok o tym teatrze i spektaklu bêdziemy pa-miêtaæ. Pozostawia trwa³y œlad polegaj¹cy nietylko na emocjach, ale równie¿ na refleksjach i przede

wszystkim pytaniach, na które, zgodnie z filozofi¹Leszka Ko³akowskiego, nie znajdujemy definityw-nej odpowiedzi.

Bajkê mo¿na streœciæ w kilku zdaniach. Cz³o-wiek o imieniu Gyom z legendarnej - wymyœlonejprzez Autora krainy, zwanej Lailoni¹, pragnie zawszelk¹ cenê staæ siê starszym panem, poniewa¿da mu to mo¿liwoœæ otrzymania lepiej p³atnej pra-cy. Osi¹ga upragniony cel, wbrew b³aganiom ¿ony.Nabywa rekwizyty starszego pana - w¹sy, brodê, pa-rasol i melonik. Otrzymuje upragnion¹ posadê, za-rezerwowan¹ wy³¹cznie dla starszych panów. Zy-skuje wiêksze zarobki. Niestety, kosztem utraty uczuæma³¿onki, która odchodzi do innego mê¿czyzny. Gy-on pragnie odzyskaæ utracone uczucia ¿ony - pozby-wa siê atrybutów starszego pana. Niestety, mimo i¿

jest znowu m³odym cz³owiekiem, nie odzyskuje uczuæswojej wybranki. Próba powrotu do lepiej p³atnejpracy równie¿ koñczy siê fiaskiem. Gyon zostajena przys³owiowym lodzie, albo jak kto woli, stajesiê ¿yciowym bankrutem. Pod ten schemat ka¿dy znas mo¿e podstawiæ wiele znanych sobie historii z¿ycia wziêtych - swoich i cudzych, zmieniaj¹c je-dynie imiona, nazwê krainy i pewne drobne szcze-gó³y, jak np. motywy dzia³anie bohaterów bajki.Na kanwie tej, w sumie wydawa³oby siê, banalnejbajki Tomek potrafi³ stworzyæ najprawdziwszy te-atr. Widowisko, które ujmuje widza, trzyma go wnapiêciu, przenosi w baœniow¹ sceneriê. Widowisko,które przede wszystkim wytwarza niecodziennynastrój i powoduje, ¿e w œwiadomoœci widza za-czynaj¹ rezonowaæ ukryte w³asne prze¿ycia. Du¿y

w tym udzia³ ma scenografia. Nie-zwykle prosta, ale wytwarzaj¹cadynamikê, tak charakterystyczn¹dla tego teatru. Rekwizyty - pro-ste makiety przedstawiaj¹ceprzedmioty tak bardzo po¿¹daneprzez bohatera bajki, s¹ w sta-³ym ruchu. To one graj¹ na sce-nie, zrêcznie zmieniaj¹c plany iperspektywê. Przybli¿aj¹ siê, b¹dŸoddalaj¹ od Gyona, a tak¿e od wi-dza, manipulowane przez m³o-docianych aktorów. M³odocianych,ale na tyle sprawnych i dojrza³ych,i¿ w pierwszych piêciu minutachspektaklu potrafili sobie zaskar-biæ przychylnoœæ widza. Zwra-caj¹ zw³aszcza uwagê widza sta-rannoœci¹ i bogactwemwyre¿yserowanych ruchów, coprzy oszczêdnoœci s³ów charakte-

ryzuj¹cych ten spektakl, mo¿e sprawiaæ wra¿enie,¿e na scenie odgrywa siê wspania³a, pe³na tajemnicpantomima. Jak w bajce. S¹dzê, ¿e sam mistrz Le-szek Ko³akowski - znamienity profesor filozofii, by³-by w pe³ni usatysfakcjonowany sceniczn¹ wersj¹swojej bajki o Gyonie z krainy Laionii, któr¹ pro-ponuje nam Tomek Musiuk - m³ody lekarz z podla-skiego grodu Bia³ystok, stoj¹cy u progu swojej ka-riery zawodowej, dla którego teatr jest wielk¹pasj¹. A swoj¹ drog¹ mistrz Ko³akowski powinienkoniecznie obejrzeæ swoje dzie³o na scenie teatruwyczarowanego przez Tomasza Musika w holu pa-³acu Branickich. Pa³acu, w którego murach przez kil-ka wieków dzia³y siê ró¿ne historie, w³¹cznie zpremierami sztuk odgrywanych przez trupy teatral-ne wynajmowane przez ówczesnych gospodarzyobiektu.

Tomasz Musiuk (po prawej) przyjmuje gratulacje od autora artyku³u.

B

Page 32: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 200432

Akt pierwszyZa drzwiami

By³em anestezjologiem. Mój pokój w domu ro-dzinnym nazywa³ siê "Oddzia³ Intensywnej Terapii".Bez pozwolenia nie wolno by³o wchodziæ do niegonawet rodzicom. Pacjentem by³ chudy, czerwono-niebieski pajac w bia³e kropeczki. Pod³¹cza³em mukroplówki. Takie prawdziwe. Nie powiem sk¹d je mia-³em, bo takich rzeczy siê nie zdradza. Jedna rêka pa-jaca by³a zawsze mokra. Podk³ada³em mu rêcznik, abyp³ynoterapia przebiega³a prawid³owo.

W niedzielne przedpo³udnia rodzice prowadzalimnie do teatru lalek. Ju¿ wtedy lalki mnie fascyno-wa³y, ale zacz¹³em siê nimi bawiæ dopiero kiedy do-ros³em.

Gdy mia³em szeœæ lat powiedzia³em mamie, ¿echcê graæ na skrzypcach. Podoba³o mi siê ich brzmie-nie. W ognisku muzycznym zakwalifikowano mniedo klasy fortepianu. “Do skrzypiec ma za krótkiepalce”- powiedziano. Patrzê na swoje rêce i dodziœ siê zastanawiam siê, czy to na pewno chodzi-³o o palce u r¹k?

Moja fascynacja muzyk¹ przechodzi³a wzlotyi upadki. Nudzi³o mnie ci¹g³e powtarzanie etiud.Chcia³em od razu graæ Bacha. W œredniej szkole

muzycznej zapragn¹³em graæ na kontrabasie. Ci¹-gnê³o mnie do smyczka. Konfrontacja z kontraba-sem wypad³a negatywnie. Okaza³o siê, ¿e instru-ment jakoœ nie le¿y mi w d³oniach. Kiedyœ id¹cszkolnym korytarzem zobaczy³em nagle drzwi znapisem: "Klasa saksofonu". Us³ysza³em "sax" iprzesz³y mi ciarki po ca³ym ciele. Pomyœla³em, tojest w³aœnie " to".

Na rozmowie kwalifikacyjnej nauczycielnajpierw zajrza³ mi w zêby, potem sprawdzi³ "za-dêcie" i w ten oto sposób pozwoli³ mi zostaæ sa-ksofonist¹. Przez szeœæ lat biega³em z walizk¹ nazajêcia, gdy tymczasem moi koledzy grali w pi³kêi chodzili na pierwsze fajki.

Pewnego razu mój wzrok przyci¹gnê³o og³o-szenie w gazecie. Lubiê czytaæ og³oszenia.

Akt drugiNa scenie

Teatr 3/4 Zusno Krzysztofa Raua napisa³, ¿e szu-ka aktorów. Namówi³em moj¹ ówczesn¹ dziewczy-nê, aby posz³a na przes³uchanie. Sam te¿ po cichuz³o¿y³em papiery. Przyjêli mnie. Zacz¹³em graæ w te-atrze , bo nie dosta³em siê na medycynê. Ze spekta-

klem "Gaja" zjeŸdziliœmy Polskê. Zagra³em w piêæ-dziesiêciu przedstawieniach. By³ Wiedeñ, by³aFrancja, Niemcy, S³owacja. Nigdy nie rozwa¿a³empójœcia do szko³y teatralnej. Teatr mia³ byæ dlamnie tak¹ chwil¹ w czarodziejskim œwiecie.

Chcia³em byæ lekarzem! "Lekarzem bez szko³y nie zostaniesz, ale bêd¹c

lekarzem mo¿esz byæ aktorem" - powiedzia³ pe-wien cz³owiek, którego spotka³em podczas podró¿yteatralnych. On jeden zrozumia³ mój wybór.

Na czwartym roku medycyny zobaczy³em og³o-szenie w gazecie: "Wojewódzki Oœrodek AnimacjiKultury w Bia³ymstoku og³asza nabór na kurs in-struktorów teatralnych". Zajêcia odbywa³y siê razw miesi¹cu. Pozna³em ciekawych ludzi, zacz¹³em takokazjonalnie wspó³pracowaæ z bia³ostockim tea-trem tañca, z teatrem m³odzie¿owym. Po dwóch la-tach kursu zrobi³em dyplom. Wystawi³em spektakloparty na opowiadaniach Nataszy Goerke.

"Musisz coœ dalej robiæ " - mówiono mi. Za³o¿y³em teatr Anabasis. Zagraliœmy "Niewy-

mownie". Ta sztuka by³a udoskonaleniem mojegospektaklu dyplomowego. W "Kurierze Porannym"ukaza³a siê dobra recenzja. Jerzy Szerszunowicznapisa³: "je¿eli ktoœ bêdzie mia³ okazjê wybraæ siêna "Niewymownie" Tomasza Musiuka, to niech niezmarnuje okazji". Wtedy do mnie dotar³o, ¿e trzebaiœæ "w g³¹b tego l¹du". Nazwa teatru sta³a siê moimwyznacznikiem.

Kocham teatr. Sztuka mnie wycisza, roz³adowu-je moje emocje.

Ca³y czas poszukujê pomys³ów. Ka¿d¹ ksi¹¿kêczytam pod k¹tem przedstawienia teatralnego. Za-stanawiam siê czy historiê w niej opisan¹ mogê po-kazaæ na scenie. Kiedy zacz¹³em czytaæ "Bajki"Ko³akowskiego od razu pomyœla³em "ale odjazd".Powsta³ "Gyom" opowieœæ o cz³owieku, który po-szukuj¹c sensu w ¿yciu zatraci³ swoje "ja". Ja te¿ca³y czas szukam w sobie siebie.

Akt trzeciW szpitalu

Nie chcia³bym nigdy dokonywaæ wyborów.Medycyna jest moj¹ profesj¹, a teatr pasj¹. Bêdêanestezjologiem.

D.Œ.

TT OMEKOMEK

Dla porz¹dku podajê, ¿e spektakl zatytu³o-wany “Gyom” w oparciu o bajkê Leszka Ko³a-kowskiego pt. “Jak Gyom zosta³ starszym panem”przedstawi³ teatr ANABASIS w dniu 3 czerwca2004 roku w pa³acu Branickich. Pomys³odawc¹i re¿yserem spektaklu jest Tomasz Musiuk, który

jest jednoczeœnie twórc¹ teatru ANABASIS. Sce-nografia: Joanna Kijak, Ma³gorzata Ho³ubowicz,Anna ¯mijewska. Muzyka: Maciej Niemczyno-wicz. Zespó³ aktorski w sk³adzie: Monika Burzyñ-ska, Pawe³ Borszewski, Ma³gorzata Ho³ubo-wicz, Joanna Kijak, Krzysztof Kunicki, Tomasz

Musiuk, Anna Pogorzelska, Magda Radajewska,Katarzyna Wasilewska, Joanna Dorota Zalewska,Anna ¯mijewska. Inspicjent: Rafa³ Wawiernia.

Sztukê obejrza³ i wra¿enia spisa³ Lech Chyczewski

Page 33: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 2004 33

Chór Akademii Medycznej w Bia³ymstoku pod kierownictwem profesorBo¿enny Sawickiej w dniach 3-5 czerwca 2004 roku uczestniczy³ w III Miê-dzynarodowym Festiwalu Muzyki Chóralnej im. Feliksa Nowowiejskiego wBarczewie. Celem Festiwalu jest upamiêtnienie postaci Feliksa Nowowiejskie-go, wybitnego kompozytora Ziemi Warmiñskiej.

Do konkursu zakwalifikowa³o siê 16 chórów z 4 pañstw: Polski, Ukrai-ny, Niemiec i Rosji. W programie konkursowym ka¿dego chóru znajdowa³siê jeden utwór Feliksa Nowowiejskiego, jeden utwór religijny epoki rene-sansu lub baroku oraz jeden utwór skomponowany po roku 1950. Pozosta³eutwory prezentowane na Festiwalu zespó³ wybiera³ dowolnie. Jury oceniaj¹cposzczególne zespo³y bra³o pod uwagê: technikê wokaln¹, poprawnoœæ styli-styczn¹ wykonanego programu oraz dobór i dramaturgiê programu. Chór AMBzdoby³ GRAND PRIX Konkursu oraz Nagrodê Specjaln¹ za Najlepsz¹ Tech-nikê Wokaln¹.

Nagrod¹ GRAND PRIX Miêdzynarodowego Festiwalu Muzyki Chóral-nej im. Feliksa Nowowiejskiego w Barczewie jest statuetka, przedstawiaj¹capatrona festiwalu - dzie³o artystów Olgi Anackiej i Grzegorza Maksimikaoraz nagroda pieniê¿na.

To ju¿ druga tak wysoka nagroda w roku 2004, bowiem na Ogólnopol-skim Konkursie Kolêd i Pastora³ek w Bêdzinie Chór AMB zdoby³ I Miejscei Nagrodê Specjaln¹ za Najlepsze Wykonanie Kolêdy Tradycyjnej.

Hanna Zaj¹czkiewiczPrezes Chóru AMB

DDDD obra passa Chóru trobra passa Chóru trwawa

(Z profesorem dr. hab. MICHA£EM MYŒLIWCEM - nowo wybranymprezesem Zarz¹du G³ównego Polskiego Towarzystwa Nefrologów,

rozmawia LECH CHYCZEWSKI).

Panie Profesorze, w tajnym g³osowaniu zosta³ Pan jednog³o-œnie wybrany na prezesa Polskiego Towarzystwa Nefrologów.Jednomyœlnoœæ ta mo¿e nasuwaæ skojarzenia z dyscyplin¹ par-tyjn¹ za czasów komuny, a wynik wydaje siê wrêcz niepraw-dopodobny w czasach obecnej, szalonej demokracji. CzemuPan zawdziêcza tak gremialne poparcie?

Sam by³em zaskoczony takim wynikiem g³osowania. Na 261 os-ób obecnych na sali g³osowa³o na mnie 256. Myœlê, ¿e zawdziê-czam to moim wspó³pracownikom, którzy nie tylko z³o¿yli siêna Impact Factor Kliniki Nefrologii i Transplantologii, wynosz¹-cy w ci¹gu ostatnich 4 lat 106, ale zorganizowali ten olbrzymizjazd perfekcyjnie. W zjeŸdzie wziê³o udzia³ prawie 600 uczest-ników, w tym 7 goœci zagranicznych. Z USA przyby³ profesor B.Kasiske - redaktor naczelny Am. J. Kidney Diseases. Goœciliœmyte¿ profesorów: G. Remuzzi z W³och, B. Lindholma ze Szwecji,P. Grossa i P. Heeringa z Niemiec oraz profesora K. Kovaliva zUkrainy. Czy móg³by Pan w kilku zdaniach opowiedzieæ o historii To-warzystwa Naukowego, któremu przysz³o Panu przewodziæ? Polskie Towarzystwo Nefrologiczne powsta³o jako Sekcja Ne-frologiczna Towarzystwa Internistów Polskich, któr¹ kierowa³ pro-fesor Kazimierz Trznadel, po czym w 1980 roku utworzono naZjeŸdzie w Bydgoszczy Polskie Towarzystwo Nefrologiczne, które-go prezesami byli kolejno profesorowie: Tadeusz Or³owski, Ka-zimierz B¹czyk, Franciszek Kokot i Boles³aw Rutkowski. Ciwybitni nefrolodzy i interniœci przyczynili siê do wielkiego roz-kwitu i presti¿u PTN w kraju i za granic¹. Profesor Kokot, dok-tor h.c. naszej Alma Mater uwa¿a, ¿e w ci¹gu ostatniego æwieræ-wiecza nefrologia sta³a siê ko³em zamachowym rozwoju zarównointerny, jak i medycyny w ogóle.

UUUUtrzymaæ poziomtrzymaæ poziompoprzedpoprzednikówników

Nagrodzeni chórzyœci.

Od lewej: prof. B. Rutkowski (Gdañsk), prof. M. Myœliwiec (Bia³ystok),doc. T. Hirnle (Bia³ystok), prof. G. Remuzzi (Bergamo, W³ochy), prof.B. Kasiske (Minneapolis, Stany Zjednoczone Ameryki), prof. S. Czekal-ski (Poznañ).

Page 34: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 200434

PP rezes z Bia³egostoku(VIII Zjazd Polskiego Towarzystwa Nefrologicznego,

Bia³ystok 2.06-5.06. 2004r.)

Po raz pierwszy w historii PolskiegoTowarzystwa Nefrologicznego organiza-cjê jego, kolejnego ju¿, ósmego zjazdupowierzono Klinice Nefrologii i Trans-plantologii AM w Bia³ymstoku. By³ tonajwiêkszy pod wzglêdem iloœci uczest-ników zjazd PTN-u. Uczestniczy³o w nimponad 500 osób z ca³ej Polski.

G³ównymi tematami zjazdu by³a kar-dionefrologia, zaburzenia kostne w nie-wydolnoœci nerek, ci¹g³e techniki oczy-szczania krwi oraz problemy onkologicznew nefrologii. W czasie zjazdu wyg³o-szono 20 referatów pro-gramowych oraz 15 wsesjach szkoleniowych.Przedstawiono równie¿20 doniesieñ ustnych orazponad 100 prac w formieplakatów. Referaty by³ywyg³oszone przez wybit-nych polskich nefrolo-gów oraz bia³ostockichprofesorów: W. Musia-³a -kardiologa, T. Hirn-le - kardiochirurga, orazM. Wojtukiewicza - onko-loga.

Na obradach goœci-liœmy wielu wybitnychnaukowców z innych kra-jów. Wœród goœci zagranicznych byli miê-dzy innymi profesorowie: G. Remuzzi zW³och, B. Lindholm z Szwecji, P. Grossi P. Heering z Niemiec oraz wybitny ne-frolog i transplantolog B. Kasiske z USA.O wysokim poziomie referatów œwiad-czy to, i¿ pomimo piêknej pogody saleHotelu Go³ebiewskiego by³y pe³ne.

Podczas zjazdu wybrano równie¿ no-wego prezesa Polskiego Towarzystwa Ne-frologicznego. Ta funkcja, na kadencjê

2004-2007, przypad³a profesorowi dr. hab.Micha³owi Myœliwcowi - kierownikowiKliniki Nefrologii i Transplantologii na-szej AMB. Profesor Micha³ Myœliwiecjest pi¹tym w historii prezesem PTN-u.Poprzednikami jego byli profesorowie:Tadeusz Or³owski, Kazimierz B¹czyk,Franciszek Kokot oraz Boles³aw Rutkow-ski. Funkcje sekretarza i skarbnika PTN-u powierzono kolejno: profesor JolancieMa³yszko i dr med. Marii Mazerskiej.

Jest to niew¹tpliwie wyró¿nienienaszej uczelni, potwierdzenie osi¹gniêæ

bia³ostockiej nefrologii i podniesienie jejpresti¿u na forum krajowym, jak i miê-dzynarodowym. Tym bardziej i¿ niedaw-no nasza Klinika zosta³a uznana przezEDTA-ERA (European Dialysis-Trans-plant Association European Renal Asso-ciation) za oœrodek szkoleniowy w zakre-sie nefrologii i nadciœnienia têtniczego.

Podczas zjazdu mia³y miejsce tak¿eimprezy towarzysz¹ce. Otwarcia zjazduw pa³acu Branickich dokonali rektor AMB

-prof. Jan Górski oraz prezes PTN- Bo-les³aw Rutkowski. JM Rektor przybli-¿y³ uczestnikom zjazdu osi¹gniêcia Kli-niki Nefrologii i Transplantologii AMB,bardzo ciep³o wyra¿aj¹c siê o pracowni-kach Kliniki i ich zas³ugach, na co zwróci-li uwagê zarówno cz³onkowie PTN-u, jaki zaproszeni goœcie. Uroczystoœæ uœwiet-ni³ wystêp chóru AMB pod dyr. prof. BSawickiej.

Wieczór w restauracji Camelot i balw Hotelu Go³êbiewskim by³y udanymispotkaniami, pe³nymi brawurowych po-

pisów tanecznych, dobrejzabawy i przynios³y ucze-stnikom wiele radoœci. Wy-stêpuj¹ce zespo³y Jose Tor-resa oraz Ewa Banddostarczy³y wszystkimmi³ych wra¿eñ artystycz-nych.

Zjazd by³ istotnym wy-darzeniem naukowym, wno-sz¹cym nowoœci przydat-ne w codziennej pracyklinicznej, a tak¿e by³ mi-³ym spotkaniem kole¿eñ-skim. Zorganizowanie takogromnego przedsiêwziê-cia by³o mo¿liwe dziêkiwysi³kowi, zaanga¿owa-

niu i wspó³pracy wszystkich pracowni-ków Kliniki.

Jolanta i Jacek Ma³yszkowie(Jolanta Ma³yszko jest prof. dr. hab.,

Jacek Ma³yszko jest dr. hab. - pracuj¹ w Klinice Nefrologii

i Transplantologii AMB)

Z dzia³alnoœci¹ towarzystw naukowych w ostatnich czasachbywa ró¿nie. Wiele z nich cierpi na ca³kowity uwi¹d, inne -delikatnie mówi¹c, s¹ rachityczne. Czy ma Pan jak¹œ receptêna poprowadzenie Towarzystwa powierzonego Pana pieczy?Polskie Towarzystwo Nefrologiczne jest bardzo aktywne i prê¿-ne od pocz¹tku swojego istnienia. Nale¿y do niego obecnie pra-wie 800 osób i liczba ta ci¹gle siê zwiêksza. Honorowymicz³onkami PTN s¹ wybitni nefrolodzy z ca³ego œwiata. Towa-rzystwo organizuje corocznie ogólnopolsk¹ konferencjê nefro-logiczn¹ i prawie 10 sympozjów. Organizuje i finansuje szkole-nia m³odych nefrologów w kraju i za granic¹. Ja chcia³bym utrzymaæ

wysoki poziom i aktywnoœæ Towarzystwa, wypracowany przezmoich wybitnych poprzedników, zwiêkszyæ udzia³ cz³onków zeœrodowisk pozaakademickich w jego pracach, przyczyniaæ siêdo w³aœciwego finansowania procedur nefrologicznych przez NFZi dbaæ o zwiêkszenie liczby miejsc specjalizacyjnych w tej dzie-dzinie. W imieniu Redakcji naszego pisma gratulujê Panu tej nowej,zaszczytnej funkcji, która przecie¿ w jakimœ stopniu nobilitujerównie¿ nasz¹ Uczelniê. Jednoczeœnie ¿yczê sukcesów i du¿osatysfakcji w trakcie sprawowania funkcji prezesa PolskiegoTowarzystwa Nefrologów w najbli¿szej kadencji.

Dwaj prezesi (od lewej): obecny - prof. Micha³ Myœliwiec i by³y - FranciszekKokot.

Page 35: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 2004 35

Moj¿esz wzrasta³ w atmosferze mi³oœci i niewyobra¿alnego luksusu. Przy-brana matka zapewni³a mu swobodê w wyborze przysz³ego ¿ycia, spêdza³ jewiêc na rozrywkach dostêpnych tylko wybranym, ale najchêtniej przebywa³ wœródkap³anów. Ta elitarna kasta wtajemnicza³a go w wiedzê astronomiczn¹ i matema-tyczn¹, a wieczorne spacery po pa³acowych ogrodach sprzyja³y d³ugim dyspu-tom o historii i filozofii. Zbli¿a³ siê jednak dzieñ, który wyznaczy³ mu Los. Tegodnia prawdziwa matka odkry³a tajemnicê jego pochodzenia. A gdy otworzy³a ra-miona chc¹c przytuliæ syna do serca, przeszed³ j¹ zimny dreszcz: sta³ przed ni¹nie hebrajski podrzutek, ale wielki pan, egipski ksi¹¿ê, wnuk cz³owieka, który by³bogiem.

Nie ³atwo jest siê rozstaæ z ¿yciem arysto-kraty. Staranne wykszta³cenie, dworscy przyja-ciele, œwietnoœæ kultury egipskiej - wszystko towi¹za³o go ze œrodowiskiem przybranej matki. Có¿móg³ mieæ wspólnego ów wytworny m³odzie-niec z nêdzarzami ¿yj¹cymi w upodleniu? I cho-cia¿ œciska³o mu siê serce na widok rodaków ismutnego, zawiedzionego oblicza matki, nie mia³si³y po¿egnaæ siê ze splendorem dotychczasowe-go ¿ycia. Ale nie uniknie siê w³asnego przeznacze-nia. Pewnego razu stan¹³ w obronie katowanego¿ydowskiego niewolnika i nieszczêœciem dosz³odo zabójstwa. Moj¿esz musia³ ratowaæ siê uciecz-k¹ na pustyniê. Osiad³ tam poœród semickiego lu-du Madianitów, którzy szczycili siê pochodzeniemod samego Abrahama. Surowa pustynna przyro-da i proste ¿ycie nomady dokona³y w nim du-chowej przemiany. Postanowi³ uwolniæ swój na-ród z egipskiej niewoli i doprowadziæ do ZiemiObiecanej im przez Boga - ziemskiego raju zamie-szkanego onegdaj przez Abrahama i Sarê, Izaakai Rebekê, Jakuba i Rachelê. Te zapasy z w³asnymsumieniem trwa³y 40 lat! Nie jest to liczba przy-padkowa: czterdzieœci - to biblijny symbol odro-dzenia, okres kary i pokuty, czas przygotowañ dorzeczy wielkich. Czterdziesty rok ¿ycia cz³owie-ka stanowi apogeum dojrza³oœci ¿yciowej. Wtym wieku - mawia³ Plutarch - albo jest siê g³up-cem, albo w³asnym lekarzem.

W ostatnim roku pobytu na pustyni miewa³Moj¿esz prorocze widzenia i stany religijnej eks-tazy. Wtedy te¿, na Górze Synaj, ukaza³ mu siêBóg w postaci Gorej¹cego Krzewu. Przemówi³ doniego i uzbroi³ w g³êbok¹ wiarê i cudotwórcz¹ moc.

Bibliœci i botanicy nie s¹ zgodni, co do isto-ty krzewu, który p³onie, a nie spala siê. Oto dwiehipotezy: w Afryce i na Bliskim Wschodzie wy-

stêpuj¹ chrz¹szcze z rodzaju Luciola. Natura obdarowa³a je cudem w postaci in-tensywnego œwiat³a, wysy³anego przez specjalne narz¹dy rozmieszczone po brzu-sznej stronie odw³oka. W przeciwieñstwie do naszych robaczków œwiêtojañskichi samce i samice maj¹ zdolnoœæ lotu. O zmierzchu tysi¹cami gromadz¹ siê w gê-stwinie wybranego krzewu i zmieniaj¹ go w z³otozielon¹, fluoryzuj¹c¹ pochodniêwidoczn¹ z kilkuset metrów, podczas gdy s¹siednie krzewy okrywa ciemnoœæ.Druga hipoteza g³osi, ¿e Gorej¹cym Krzewem Moj¿esza by³ dyptam jesionolist-ny. Ta ciekawa roœlina wystêpuje na pustynnych obszarach wybrze¿y Morza Œród-ziemnego i Pó³wyspu Synajskiego. Wyró¿nia siê gronami bladoró¿owych kwia-tów pachn¹cych trochê jak cytryna, trochê jak cynamon. Jej owoce - gwiaŸdzistetorebki, po dojrzeniu gwa³townie pêkaj¹, wyrzucaj¹c nasiona na spor¹ odleg³oœæ.Ale oryginalnoœæ dyptamu polega na tym, ¿e ca³y jest pokryty widocznymi go³ymokiem gruczo³kami, wydzielaj¹cymi obficie olejek eteryczny. Podczas upalnych,s³onecznych dni, w godzinach popo³udniowych, stê¿enie olejku jest tak du¿e, ¿emo¿e dojœæ do samoistnego zap³onu turkusowo-czerwonym p³omieniem.

Ilona Lengiewicz(Autorka jest dr. - adiunktem w Zak³adzie Biologii

Wydzia³u Farmaceutycznego AMB)

GG OREJ¥CY KRZEW

Rysunek: Jerzy Lengiewicz

Page 36: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 200436

MMoce roœlinNa Ziemi ¿yje ponad 300

tysiêcy roœlin naczyniowych.Te z nich - a jest ich wiêk-szoœæ - które stanowi¹ po-karm zwierz¹t, s¹ dostarczy-cielkami materia³ubudulcowego cia³a i Ÿród³em

energii koniecznej do prawid³owego przebiegu procesów ¿yciowych.Odpowiednie iloœci bia³ek, cukrów, t³uszczów, wody, sk³adników mi-neralnych oraz substancji czynnych pobranych w trakcie od¿ywianiasiê zwierzêcia warunkuj¹ funkcjonowanie jego organizmu - czyli zacho-wanie ¿ycia. Wœród wymienionych sk³adników roœlin szczególne miej-sce zajmuj¹ w³aœnie substancje czynne: garbniki, alkaloidy, glukozydy,olejki eteryczne, gorycze, zwi¹zki flawonowe i ¿ywiczne, kwasy orga-niczne, karoteny i witaminy. S¹ nie tylko bardzo aktywne biologicznielecz równie¿ oddzia³ywuj¹ na zwierzêta wysoce swoiœcie: wzmacnia-j¹co, o¿ywiaj¹co, zapobiegawczo, leczniczo lub truj¹co. S¹ niezbêdniepotrzebne do prawid³owego przebiegu przemiany materii, co w efekciezapobiega chorobie, a ich leczniczy wp³yw polega b¹dŸ to na przywra-caniu ustrojowi równowagi zachwianej chorob¹, b¹dŸ na dzia³aniu za-bójczym na mikroorganizmy chorobotwórcze i paso¿yty.

Poznanie wp³ywu roœlin na organizmy zwierzêce i ludzkie to roz-leg³a dziedzina wiedzy - mimo tysi¹cleci tradycji zielarskich, i dziœ wlaboratoriach ca³ego œwiata dokonywane s¹ nowe odkrycia. Ju¿ samozbadanie dzia³ania okreœlonego cia³a czynnego na ustrój wymaga znacz-nego wysi³ku. Na przyk³ad alkaloidy - najsilniejsze z trucizn organicz-nych, przedawkowane - zabijaj¹, stosowane w odpowiednich iloœciach- uzdrawiaj¹. ¯eby ca³¹ rzecz skomplikowaæ - te same dawki dzia³aj¹z ró¿n¹ moc¹; osobniki zdrowe s¹ wra¿liwsze na roœlinne trucizny, ni¿os³abione i chore. Inaczej reaguj¹ karmi¹ce samice, inaczej samce czym³odzie¿. Wreszcie, reakcje na substancje czynne s¹ swoiste dla po-szczególnych gatunków zwierz¹t.

Charakterystyczn¹ cech¹ czynnych zwi¹zków organicznych jestto, ¿e wystêpuje ich kilka w jednej roœlinie, a nawet tworz¹ zespo³y.Ich moce s¹ dodatkowo potêgowane obecnoœci¹ substancji towarzy-sz¹cych (np. cukrów i barwników). Dotyczy to jednej roœliny. A ilemo¿liwoœci powstaje przy tworzeniu zestawów kilku czy kilkunastugatunków zió³! Ale to jeszcze nie wszystko. ¯mudne badania wykaza-³y, ¿e dla powstawania substancji biologicznie aktywnych niebagatelneznaczenie maj¹ warunki zewnêtrzne: szerokoœæ geograficzna, rytmikanas³onecznienia w ci¹gu doby, fazy ksiê¿yca, iloœæ opadów, roczny idobowy rozk³ad temperatury, sk³ad chemiczny gleby i wiele jeszcze cze-kaj¹cych na odkrycie czynników. Istniej¹ te¿ ró¿nice osobnicze i popu-lacyjne. Ma³o tego. Cia³a czynne s¹ w roœlinie rozmieszczone nierów-nomiernie w ró¿nych jej organach. U jednych gatunków gromadz¹ siêg³ównie w czêœciach podziemnych - korzeniach, k³¹czach, bulwach i ce-bulach, u innych wystawione s¹ ku s³oñcu: gromadz¹ siê w korze, li-œciach, kwiatach, owocach i w nasionach. Synteza cia³ czynnych zale-¿y równie¿ od stopnia rozwoju roœliny - najwy¿szy ich poziom przypadana fazê kwitnienia, owocowania lub na fazê spoczynku.

Tê ogromn¹, trudn¹ do ogarniêcia wiedzê opanowa³y i wykorzy-stuj¹ "dzikie" plemiona. Indianie Yanoama z dorzecza Amazonki wie-dz¹, ¿e domieszka czerwonego barwnika "uruku" uzyskanego z krze-wu Bixa orellana wzmacnia dzia³anie œrodka halucynogennego "epena".Potrafi¹ zwiêkszaæ toksycznoœæ trucizn stosuj¹c mieszanki roœlinne. Zna-

j¹ ujemne dzia³anie wody na alkaloidy i unikaj¹ kontaktu z ni¹ przyprodukcji s³ynnej kurary pora¿aj¹cej zakoñczenia nerwów ruchowychofiar. Sw¹ przezornoœæ posuwaj¹ tak daleko, ¿e nie tylko na wyprawêpo "kurarow¹" lianê udaj¹ siê gdy ju¿ rosa obeschnie, lecz wybieraj¹porê gdy ssaki ¿yj¹ce w d¿ungli s¹ ma³o aktywne - a wiêc istniejemniejsze ryzyko, ¿e oddadz¹ w pobli¿u mocz. Produkcja kurary to skom-plikowany wielogodzinny rytua³ z mnóstwem pozornie irracjonalnychtabu, a jednak we wszystkich doszukaæ siê mo¿na zabezpieczeniaprzed zawilgoceniem surowca. Indianie Yanoama nie s¹ pod wzglê-dem posiadanych umiejêtnoœci wyj¹tkiem. Ludy pierwotne Afryki i Azjimog¹ pochwaliæ siê podobnymi zasobami wiedzy. Mieszkañcy Europyrównie¿ dopracowali siê znakomitych i sprawdzonych receptur z za-kresu zio³olecznictwa. Niestety znaczna ich czêœæ, zw³aszcza tychprzekazywanych ustnie, sp³onê³a na stosach wraz z czarownicami, re-szta uleg³a zapomnieniu w czasach walki z ciemnot¹. Tu i ówdzie ura-towa³y siê jednak okruchy zapisane na pergaminach przez co œwiatlej-szych mnichów, lekarzy i uczonych. Bywa i tak, ¿e stare przepisyzachowane wy³¹cznie jako przyk³ad "g³upoty wiejskich bab" zbieraj¹-cych zio³a podczas pe³ni ksiê¿yca lub œcinaj¹ce je bez u¿ycia ¿elaza,dziœ znalaz³y racjonalne potwierdzenie w laboratoriach biochemików.

Czas postawiæ pytanie o Ÿród³a wiedzy z zakresu zio³olecznictwa:jak i kiedy ludzie zgromadzili tak ogromny zasób informacji z dziedzi-ny farmakologii stosowanej?

Zdumiewa, ¿e na pytanie to, ju¿ niejednokrotnie stawiane, odpo-wiedŸ niezmiennie brzmi: cz³owiek pierwotny obserwowa³ co jedz¹zwierzêta, a nastêpnie metod¹ prób poznawa³ w³aœciwoœci roœlin i na-byt¹ wiedzê przekazywa³ ustnie nastêpnym pokoleniom. OdpowiedŸ tatylko pozornie wyczerpuje sprawê, gdy¿ prowokuje nastêpne pytania:czy to oznacza, ¿e zwierzêta stosuj¹ samolecznictwo? A jeœli tak, to sk¹dznaj¹ w³asnoœci roœlin?

Simona Kossak (Autorka jest prof. dr. hab. - pracuje

w Zak³adzie Lasów Naturalnych IBL w Bia³owie¿y)Opowiadanie pochodzi z cyklu

"Zio³olecznictwo ludzi i innych zwierz¹t".

Puszczañskie odg³osy

Witamina C w naturze.

Page 37: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 2004 37

Z dzia³ki pracowniczej

TTTTo, co najwa¿niejsze o urlopach

Zbli¿a siê sezon urlopowy. Chocia¿nowe przepisy dotycz¹ce udzielaniaurlopów wypoczynkowych obowi¹zu-j¹ od 1.01.2004r., to nadal wiele kwe-stii budzi w¹tpliwoœci.

Prawo do wypoczynku to jedno zpodstawowych praw pracowniczych,któremu nadano szczególn¹ rangê,zarówno w prawie miêdzynarodowymjak i w prawie polskim. W polskim pra-wie wypoczynek zagwarantowany jestart. 66 Konstytucji Rzeczpospolitej Pol-skiej, zgodnie z którym pracownikma prawo do okreœlonych w ustawiedni wolnych od pracy i corocznych p³at-nych urlopów.

Konkretyzacjê postanowieñ Kon-stytucji zawiera m.in. kodeks pracy.

Urlop wypoczynkowy to corocznenieprzerwane zwolnienie od obowi¹z-ku œwiadczenia pracy w celu regenera-cji si³, z zachowaniem praw do wyna-grodzenia. Urlop jest prawempodmiotowym o charakterze osobistym.Jest to prawo niezbywalne i nie mo¿-na go pod ¿adnym warunkiem prze-kazaæ na inn¹ osobê.

Prawo do urlopu przys³uguje wy-³¹cznie pracownikowi, a wiêc osobiezatrudnionej na podstawie umowy opracê, powo³ania, mianowania, wybo-ru i spó³dzielczej umowy o pracê. Pra-wa tego nie posiadaj¹ osoby œwiadcz¹-ce pracê na podstawie umów cywilnych- zlecenia, agencyjnych i o dzie³o.

Urlop ze wzglêdu na swój charak-ter, czyli stworzenie pracownikowimo¿liwoœci do wypoczynku powi-nien byæ udzielony w naturze. Ozna-cza to, ¿e pracownik nie mo¿e zrzecsiê zarówno prawa do urlopu w ogóle,jak i prawa do wykorzystania urlopuw naturze w zamian za ekwiwalent pie-niê¿ny.

Przepisy prawa pracy mog¹ w spo-sób odmienny od rozwi¹zañ kode-ksowych regulowaæ zasady dotycz¹-ce konkretnych uprawnieñ pracownika.Ma to miejsce równie¿ w zakresie prawdo urlopu. W uczelniach wy¿szych za-sady nabywania praw do urlopu i je-go wymiaru ró¿ni¹ siê w zale¿noœci odprzynale¿noœci do grupy pracowniczej.

W przypadku nauczycieli akademic-kich wymiar urlopu okreœla ustawa o

szkolnictwie wy¿szym, w myœl którejzgodnie z art. 108 ustawy, nauczycie-lowi akademickiemu przys³uguje pra-wo do urlopu wypoczynkowego w wy-miarze 36 dni roboczych w ci¹gu roku.Prawo do pierwszego urlopu nauczy-ciel uzyskuje w ostatnim dniu po-przedzaj¹cym letni¹ przerwê w zajê-ciach dydaktycznych (tj. z dniem 30czerwca), a prawo do drugiego i ko-lejnych urlopów - z pocz¹tkiem ka¿de-go nastêpnego roku kalendarzowego.Nauczyciel zatrudniony w uczelni naokres okreœlony, krótszy ni¿ 10 miesiê-cy ma prawo do urlopu wypoczynko-wego w wymiarze proporcjonalnym doprzepracowanego okresu.

Prawo do urlopu i jego wymiarpozosta³ych pracowników Uczelni okre-œla art. 153 -154 kodeksu pracy. Od1.01.2004r. pracownik podejmuj¹cypracê po raz pierwszy, w roku kalen-darzowym, w którym podj¹³ pracê uzy-skuje prawo do urlopu z up³ywem ka¿-dego miesi¹ca pracy, w wymiarze 1/12wymiaru urlopu przys³uguj¹cego mupo przepracowaniu roku. Prawo do ko-lejnych urlopów nabywa w ka¿dym na-stêpnym roku kalendarzowym. Wymiarurlopu wynosi 20 dni, je¿eli pracow-nik zatrudniony jest krócej ni¿ 10 lat,nastêpnie 26 dni, je¿eli pracuje d³u¿ejni¿ 10 lat. Pracownikom zatrudnionymw niepe³nym wymiarze czasu pracyprzys³uguje urlop proporcjonalny doich wymiaru zatrudnienia .

Ostatnia nowelizacja nie przynio-s³a ¿adnych zmian w zakresie wlicza-nia okresów nauki w szko³ach ponad-podstawowych do okresu pracy, odktórego zale¿y wymiar urlopu wypo-czynkowego. W dalszym ci¹gu obo-wi¹zuje zasada, i¿ na wniosek pracow-nika urlop mo¿e byæ podzielony naczêœci. W takim jednak przypadku, conajmniej jedna czêœæ urlopu wypoczyn-kowego powinna trwaæ nie mniej ni¿14 kolejnych dni kalendarzowych. Pra-codawca obowi¹zany jest udzieliæ na¿¹danie pracownika i w terminie przezniego wskazanym nie wiêcej ni¿ 4dni urlopu w ka¿dym roku kalendarzo-wym. Prawo do urlopu "na ¿¹danie"zgodnie z interpretacj¹ DepartamentuSzkolnictwa Wy¿szego Ministerstwa

Edukacji Narodowej nie ma zastoso-wania w stosunku do nauczycieli aka-demickich.

Zasady i tryb udzielania urlopówwypoczynkowych okreœla zarz¹dze-nie Rektora nr 2/2002 z 30.01.2002r.wydane w oparciu o uchwa³ê Senatu.

Przypominam, i¿ zgodnie z powy¿-szym zarz¹dzeniem plany urlopów sk³a-dane s¹ do Dzia³u Spraw Pracowni-czych do dnia 31 stycznia ka¿dego roku.Praktyka wykazuje, i¿ niejednokrot-nie istnieje koniecznoœæ zmiany termi-nu zaplanowanego urlopu. Przesuniê-cie terminu urlopu na wniosek pracownikadopuszczalne jest zarówno przez prze-pisy kodeksu pracy, jak i zarz¹dzenieRektora AMB. Mo¿e to jednak nast¹-piæ po uzyskaniu akceptacji bezpoœre-dniego prze³o¿onego i z³o¿eniu stosow-nego wniosku.

Formularze wniosków urlopowychi wniosków o zmianê terminu urlopudostêpne s¹ na stronie internetowej http://amb.edu.pl/administracja/ka-dry/kadry.htm

Pracodawca mo¿e równie¿ przesu-n¹æ termin urlopu z powodu szcze-gólnych potrzeb, je¿eli nieobecnoœæpracownika spowodowa³aby zak³óce-nia toku pracy. W sporadycznych przy-padkach mo¿e nast¹piæ odwo³anie pra-cownika z urlopu, ale tylko wówczas,gdy w zak³adzie wyst¹pi³y okoliczno-œci powoduj¹ce, ¿e obecnoœæ pracow-nika sta³a siê konieczna, a jednocze-œnie okolicznoœci tych nie mo¿na by³oprzewidzieæ w chwili rozpoczynaniaurlopu.

W zwi¹zku z nadchodz¹cym okre-sem wakacyjnym Dzia³ Spraw Pracow-niczych w trosce o kondycjê pracow-ników (a tym samym i Uczelni) zachêcado aktywnego korzystania z uroków la-ta na jak najd³u¿szych urlopach wy-poczynkowych.

Beata Ewa Mirska(Autorka jest kierownikiem Dzia³u

Spraw Pracowniczych)

Page 38: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 200438

Wêdrówki po kresach

WWWW itkowanie u itkowanie u WWitkowskichitkowskichWiosennym, s³onecznym popo³udniem jecha³em

z Bia³egostoku na pó³nocny-wschód, przez Augustów iSejny w kierunku Krasnopola.

Szosa wi³a siê przez lasy knyszyñskie, wœródœwie¿ej zieleni, by dalej wtopiæ siê w kompleksy naj-wiêkszej w naszym kraju puszczy Augustowskiej. Podrodze mija³em stare, tradycyjne miejscowoœci: Kory-cin, œrodek Europy Suchowolê. Jecha³em bia³ostockimodcinkiem trasy Baltika, któr¹ zaczêto ju¿ porz¹dko-waæ i poszerzaæ.

Z Augustowa skierowa³em siê na obecne kresy trze-ciej Rzeczypospolitej, przez Sejny do miejscowoœci Buch-ta obok Krasnopola. W Przewiêzi, obok starej œluzywybudowanej przed 150 laty przez in¿yniera Pradzyñ-skiego, do³¹czy³a do mnie Dyrektor Anna Iwaszkiewicz.Jechaliœmy na benefis spo³ecznika, lekarza, dr med. Te-resy Rugienis-Witkowskiej, osoby, która tak wieleuczyni³a na rzecz mieszkañców pogranicza. Po trzydzie-stu piêciu latach pracy kresowa si³aczka - Tereska prze-sz³a na zas³u¿on¹ emeryturê. Mia³em zaszczyt i przy-jemnoœæ byæ goœciem jubilatki i jej mê¿a, zas³u¿onegopedagoga i spo³ecznika Suwalszczyzny. Jednoczeœnieby³em œwiadkiem wyjazdowego posiedzenia Oddzia³uBia³ostockiego Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego.

We Fr¹ckach mignê³a nam z mostu ksiê¿na pó³noc-no-wschodnich rzek - Czarna Hañcza, przejechaliœmyprzez Giby, obecnie miejscowoœæ kresowianina Kêsto-wicza i przybyliœmy do le¿¹cych nad rzek¹ Marych¹Sejn. Tutaj urodzi³a siê nasza jubilatka, uczêszcza³a doliceum. St¹d wyjecha³a na studia do Bia³egostoku, bypo ich ukoñczeniu natychmiast powróciæ i ca³¹ swoj¹energiê poœwiêciæ dzieciom tej kresowej ziemi.

Przeje¿d¿aj¹c przez gród le¿¹cy nad rzek¹ Mary-ch¹ (Sejny) mo¿na by³o odnieœæ wra¿enie jak gdybyzatrzyma³ siê czas. Liczne pozosta³oœci starej zabudo-wy z tradycyjnymi drewnianymi domami z XIX wie-ku, renesansowy zespó³ klasztoru Dominikanów, kate-dra, synagoga, gdzie znalaz³a siedzibê Fundacja "Pogranicze".Tygiel kultury, religii i nacji jak na kresach bywa³o.

WKrasnopolu skrêciliœmy w stronê granicy, by krê-t¹, wij¹c¹ siê wœród polodowcowych wzgórz dró¿k¹dojechaæ do uroczyska Buchta, gdzie obecnie mieszka-j¹ pañstwo Witkowscy. Nad niewielkim jeziorem, na tzw.kolonii, siedlisko ze starymi zabudowaniami i nowo-czeœnie przystosowanym kompleksem agroturystycz-nym mieszkalno-wypoczynkowym.

Gospodarze zadbali, podobnie jak dzia³aj¹cy na tymterenie profesor Strumi³³o, aby zabezpieczyæ co stare itradycyjne, by mog³o s³u¿yæ nastêpnym pokoleniom.Maj¹ to byæ nasze atrybuty przysz³ej egzystencji wUnii Europejskiej na nie bogatej, ale goœcinnej ziemisejneñskiej.

Uroczystoœci laudacji odby³y siê nietypowo, ory-ginalnie, na dziedziñcu poroœniêtym wiosenn¹ traw¹ ikwitn¹cymi dmuchawcami, wœród krzewów wyrasta-j¹cych malw. Z nieba s³ychaæ by³o œpiew skowronka, zoddali odzywa³a siê po raz pierwszy w tym roku kuku³-ka.

Przewodnicz¹ca Oddzia³u Bia³ostockiego Polskie-go Towarzystwa Pediatrycznego, docent Janina Piotrow-ska-Jastrzêbska wrêczy³a jubilatce specjalny dyplom -"za d³ugoletnie wykonywanie z pasj¹ i zaanga¿owaniemtrudnego i wymagaj¹cego wielkich poœwiêceñ zawodulekarza pediatry oraz niesienie, wytrwale i z uœmie-chem, dzieñ po dniu, pomocy najbardziej potrzebuj¹cymma³ym pacjentom". Natomiast konsultant w dziedziniepediatrii województwa podlaskiego, profesor MaciejKaczmarski odczyta³ list specjalny, podpisany równie¿przez nestora polskiej pediatrii profesora FranciszkaTaraszkiewicza. Oto niektóre jego fragmenty:

"Pracowite lata aktywnoœci zawodowej i spo³ecz-nej, inspirowane potrzeb¹ s³u¿enia najbardziej potrze-buj¹cym dzieciom i m³odzie¿y w ochronie zdrowia, przy-sporzy³y Pani szacunku w³adz administracyjnych szczeblapowiatowego, wojewódzkiego, œrodowiska medyczne-go oraz leczonych pacjentów. (...)

W zwi¹zku z przejœciem Pani na zas³u¿on¹ eme-ryturê dziêkujemy za trud, pracê w³o¿on¹ w ochronêzdrowia dzieci i m³odzie¿y Ziemi Sejneñskiej i Woje-wództwa Podlaskiego oraz ¿yczymy spokojnych i d³u-gich lat ¿ycia w zdrowiu, w poczuciu spe³nionego obo-wi¹zku zawodowego i grona wielu ¿yczliwych przyjació³."

Po czêœci oficjalnej, ¿yczeniach i uœciskach, ucze-stnicy spotkania zostali zaproszeni na przyjêcie. Nie mo-g³o siê ono odbyæ bez tradycyjnych litewskich karta-czy, wêdlin z dziczyzny, sêkacza i s³ynnej miodowejnalewki. Wspomnieniom przy stole nie by³o koñca. Dok-tor Witkowska opowiada³a jak organizowa³a i rozwinê-³a pediatriê w Sejnach przez 35 lat swojej nieprzerwa-nej pracy. Mówi³a o tworzeniu poradni, oddzia³u dzieciêcego,noworodkowego, opiece w izbach porodowych ioœrodkach zdrowia. Wspomina³a wyjazdy nie tylko ka-retk¹, ale równie¿ wozem, saniami czy motorem do pa-cjentów w najdalej po³o¿onych miejscowoœciach:Ogrodniki, Puñsk, Berzniki czy Zekwa. Przypomnianodoktor Bartoszkow¹ i Raczkow¹ nauczycielki z tam-tych lat. We wspomnienia dominowa³o nazwisko pro-fesora Taraszkiewicz, syna Ziemi Suwalskiej, wielkie-go naukowca i spo³ecznika, który by³ patronem poczynañszanownej jubilatki. By³y równie¿ podziêkowania pro-

fesorowi Kaczmarskiemu i docent Piotrkowskiej za wspó³-pracê i pomoc ze strony Kliniki. Pozwoli³o to przenieœænowoczesne wzorce pediatrii do szpitala terenowego ipodnosiæ kwalifikacje, ³¹cznie ze zdobyciem doktoratuprzez jubilatkê .

Wieczorem przy kominku snuliœmy opowiadaniao przesz³oœci i czasach wspó³czesnych. Przypomnia³emgospodarzom jak przed dwudziestu piêciu laty organi-zowaliœmy w Ogrodnikach kolonie zdrowotne dladzieci specjalnej troski. By³y to czasy wyj¹tkowo trud-ne - stan wojenny. Doktor Witkowska zabezpieczy³a namna oddziale intensywn¹ opiekê przy napadach padacz-kowych. Natomiast ma³¿onek za³atwi³ w komitecie po-wiatowym dodatkowe kartki na ¿ywnoœæ i specjaln¹ mszêniedzieln¹ dla kolonistów w zabytkowym koœció³ku w¯agarach.

Pobyt na kresach nie mo¿e siê obyæ bez k¹pieli wtradycyjnej, opalonej drewnem saunie. Wieczoremudaliœmy siê do tego przybytku, usytuowanego tu¿ nadjeziorem, zaopatrzeni w przygotowane wczeœniej ma-jowe, brzozowe miote³ki. Takiej temperatury i witko-wania nigdy jeszcze w ¿yciu nie zaliczy³em. Trzykrot-na k¹piel w lodowatej wodzie jeziora dope³ni³a rytualnejablucji.

W dniu nastêpnym, o œwicie, ma³¿onek gospody-ni zgotowa³ nastêpn¹ niespodziankê. Wsiedliœmy dosamochodu terenowego, by udaæ siê na poszukiwaniaducha puszczy. Jad¹c przez niedostêpne oczerety zwie-dziliœmy paœniki zwierzyny: saren, dzików i ³osi. Pod-gl¹daliœmy budz¹c¹ siê przyrodê, bociana na gnieŸdzie,kaczkê krzy¿ówkê buduj¹c¹ gniazdo, czy ¿eremie bo-brów pracowicie œcinaj¹ce krzewy i zaroœla. Wszystkoto zgadza³o siê z opisami oddanymi przez noblistê w"Dolinie Issy".

Na koniec mojej relacji odwo³am siê do wierszaCzes³awa Mi³osza o dzieciach wracaj¹cych ze szko³y,którym doktor Teresa Rugienis-Witkowska poœwiêci³aca³e swoje ¿ycie.

DROGATam, gdzie zielona œciele siê dolinaI droga, traw¹ zaros³a na po³y,Przez gaj dêbowy, co kwitn¹æ zaczyna,Dzieci wracaj¹ do domu ze szko³y.

W piórniku, który na wskoœ siê otwiera,Chroboc¹ kredki wœród okruchów bu³kiI grosz miedziany, który ka¿de zbieraNa powitanie wiosennej kuku³ki.

Berecik siostry i czapeczka brataMigaj¹ miêdzy puszyst¹ krzewin¹.Sójka skrzekocz¹c po ga³êziach lataI d³ugie chmury nad drzwiami p³yn¹.

Ju¿ dach czerwony widaæ za zakrêtem.Przed domem ojciec, wsparty na motyce,Schyla siê, tr¹ca listki rozwiniêteI z grz¹dki ca³¹ widzi okolicê.

Wojciech Sobaniec(Autor jest prof. dr. hab. - kierownikiem Kliniki

Neurologii i Rehabilitacji Dzieciêcej AMB)

Dr Teresa Rugienis-Witkowska zcórkami - zdjêcie sprzed lat.

Page 39: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 2004 39

skrzesiciel tysi¹ca s³oñcWWWWLektury czytane po pó³nocy

Bomba atomowa zosta³a u¿yta w II wojnie œwiatowej dwu-krotnie. Uwolnienia "potwora" doœwiadczy³y Hiroszima i Nagasa-ki. Za ka¿dym razem wybuchowi towarzyszy³ niewyobra¿alny ogromzniszczeñ. Masywne budowle wali³y siê jak domki z kart, a to cze-go nie zniszczy³a fala uderzeniowa wypala³a burza ogniowa. Tych,którzy przetrwali dosiêga³o promieniowanie radioaktywne, odciska-j¹ce niewidzialne piêtno nowej kategorii œmierci - spowodowanejchorob¹ popromienn¹. Czy œwiadomoœæ "roboty diab³a" u twór-ców bomby narodzi³a siê dopiero po tych "efektownych ekspery-mentach" na ludziach czy wczeœniej, gdy obserwowali nieziemskiobraz nuklearnej eksplozji próbnej. Wœród obserwatorów wybu-chu the Gadget (kodowa nazwa pierwszej bomby atomowej) napustyni, w pobli¿u lotniczej bazy USAAlamogordo, w Nowym Me-ksyku, 16 lipca 1945 roku nie mog³o zabrakn¹æ równie¿ jej "ojca"- Jacoba Roberta Oppenheimera. To w³aœnie historii jego ¿ycia,pracy naukowej i dzia³alnoœci politycznej poœwiêcona jest ksi¹¿kaKlausa Hoffmanna pt. "J. Robert Oppenheimer. Twórca pierwszejbomby atomowej". Jest to pozycja z gatunku ksi¹¿ek popularno-naukowych bêd¹ca rzetelnie i wszechstronnie opracowan¹ biogra-fi¹ jednego z najwybitniejszych amerykañskich fizyków teorety-ków, którego dzia³alnoœæ naukowa istotnie wp³ynê³a na historiêXX wieku. Hoffmann przedstawi³ go jako intelektualistê i estetê,cz³owieka o fenomenalnych zdolnoœciach naukowych, rozleg³ej wie-dzy humanistycznej, dog³êbnie zainteresowanego politycznymi pro-blemami œwiata. Sprawnie przeprowadzona narracja umo¿liwia czy-telnikowi towarzyszenie w rozterkach fizyka. Z jednej strony mamydo czynienia z eufori¹ towarzysz¹c¹ odkryciom, a z drugiej z jegorozpacz¹ z powodu ich nastêpstw. Przes³anie ksi¹¿ki skupia siê

wokó³ prawdy mówi¹cej, jak trudnojest dokonaæ oceny w kategorii bia-³e/czarne i przestrzega przed "stawia-niem cz³owieka poza czasem, pozaprzestrzeni¹ i poza histori¹".

W ksi¹¿ce niemieckiego pisarzaznajd¹ równie¿ coœ dla siebie kone-serzy wydarzeñ historycznych orazczytelnicy zainteresowani tematyk¹zagadnieñ spo³ecznych i politycznych.Nie bêd¹ równie¿ zawiedzeni amato-rzy ksi¹¿ki przygodowej. Uwagê przy-ci¹gaj¹ barwne opisy eksperymentówprzy konstrukcji bomby atomowej,np. opis wywo³ywania nuklearnej re-akcji ³añcuchowej w uranowym sto-sie czy opis oceny (zreszt¹ zdumie-waj¹co dok³adnej) si³y wybuchu bombyna podstawie rozrzutu kawa³ków papieru. To co czyni ksi¹¿kê szcze-gólnie interesuj¹c¹ to równie¿ jej aktualnoœæ. Wyœcig zbrojeñ trwanadal. Punktem odniesienia do wspó³czesnych wydarzeñ niech bê-dzie chocia¿by wojna w Iraku bêd¹ca byæ mo¿e konsekwencj¹ "pró-by honorowania" miêdzynarodowego uk³adu o wstrzymaniu do-œwiadczeñ z broni¹ nuklearn¹, byæ mo¿e prób¹ rz¹dzenia wszêdziei wszystkimi, czy byæ mo¿e zamierzeniem wy³¹cznoœci atomowejw "bran¿y", ale na to pytanie czytelnik musi odpowiedzieæ sobiesam.

Joanna Jasielczuk

Klaus Hoffmann: J. RobertOppenheimer. Twórca pier-wszej bomby atomowej.Wydawnictwa Naukowo-Techniczne, Warszwa, 1999.

ALARZE WOJEWÓDZTWA PODLASKIEGOMMMMNa rynku ksiêgarskim ukaza³ siê album "Malarze Podlasia" pod redakcj¹ JózefaZdziecha, Stefana Ribiego, Krzysztofa Koniczka, Andrzeja Muszyñskiego i Euge-niusza Wiszniewskiego, wydany przez Podlaskie Stowarzyszenie Promocji Sztuki,Bia³ystok 2004. Jest to pierwsze opracowanie dokumentuj¹ce malarzy obecnego wo-jewództwa podlaskiego, (nie Podlasia, jakby to móg³ sugerowaæ tytu³). Najstarsze œlady malarstwa Bia³ostocczyzny to malowid³a naœcienne w œwi¹tyni ba-zyliañskiej w Supraœlu z XV wieku. Dwa wieki póŸniej, artystów pochodz¹cych zró¿nych krajów Europy skupia³ dwór hetmana Jana Klemensa Branickiego. W wie-ku XIX zabytki i piêkno ziemi bia³ostockiej utrwalali na p³ótnach g³ównie artyœci niezwi¹zani z regionem. W okresie miêdzywojennym zaczê³o siê tworzyæ lokalne œro-dowisko artystyczne. Zaistnieli tacy malarze jak: Józef Blicharski, Eugeniusz Kazi-mierowski, Micha³ Kulesza, Czes³aw Sadowski, Józef Zimmermann. Znacz¹ce œro-dowisko malarskie funkcjonowa³o tak¿e w Grodnie. Zaraz po wojnie próbowano wBia³ymstoku utworzyæ uczelniê artystyczn¹, skupiaj¹c¹ profesorów z Wilna m.in.:Tadeusza Bo³oza, Józefa Gniatkowskiego, Placydê Bukowsk¹. Powsta³o Liceum SztukPlastycznych (w 1959 roku przeniesione do Supraœla). W 1965 roku otwarto pierw-sz¹ galeriê sztuki wspó³czesnej - Biuro Wystaw Artystycznych, zaczêto organizowaæogólnopolskie plenery malarskie. Rys historii malarstwa regionu, sylwetki artystów wywodz¹cych siê, przyby³ych i zwi¹-

zanych z regionem, style malarskie, tematykê obra-zów, ¿ycie artystyczne miasta i województwa (ple-nery, wystawy, galerie) przybli¿y³a we wstêpie al-bumu Joanna Tomalska. Wczêœci pierwszej albumu zaprezentowano szcze-gó³owo sylwetki malarzy tworz¹cych od XVIIIdo XX wieku. Wœród nich m.in.: Antoniego Tall-manna, malarza czeskiego, pracuj¹cego na dwo-rze hetmana Branickiego, jego dwa obrazy prezen-towane w albumie znajduj¹ siê w koœciele parafialnymw Tykocinie; Suwalszczanina Alfreda Wierusza-Kowalskiego, którego obraz "Wyjazd Powozem" znajduje siê w Muzeum Podlaskimw Bia³ymstoku; przyby³ego do Bia³egostoku Józefa Zimmermanna; bia³ostoczaninaCzes³awa Sadowskiego. Z czasów bli¿szych m.in.: Zygmunta Bujnowskiego, które-go rodzime pejza¿e, obrazy Grodna, £om¿y, Tykocina prezentowane s¹ w muzeumw Tykocinie i w Bia³ymstoku, Józefa Charytona z Siemiatycz, czy te¿ AleksandraWelsa z Bia³egostoku. Druga czêœæ albumu przedstawia sylwetki malarzy tworz¹-cych wspó³czeœnie. Kilku spoœród prezentowanych zwi¹zanych jest z Akademi¹ Me-dyczn¹ w Bia³ymstoku. Stanis³aw Wakuliñski - autor pomników, rzeŸb, p³askorzeŸb,

Page 40: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 200440

O NOWEGO W PZWL?CCCC"Atlas anatomii cz³owieka" Wolfa-Heideggera ukaza³ siê po raz pierwszy nanaszym rynku w 2002 roku. Zosta³ wydany przez Wydawnictwo LekarskiePZWL w formie dwutomowej, uzupe³nionej o zbiór indeksów/s³owników wtrzech jêzykach: ³aciñskim, polskim i angielskim. Unowoczeœniony przez prof.Petrê Köpf-Maier jest klasycznym atlasem anatomii o przejrzystych i bardzodobrej jakoœci rycinach. Materia³ ilustracyjny zosta³ uzupe³niony zdjêciamirentgenowskimi, starannie dobranymi obrazami tomografii komputerowej,rezonansu magnetycznego i ultrasonografii. Umo¿liwia to porównanie przed-stawionych ilustracji z obrazami spotykanymi w codziennej praktyce klinicz-nej. Dodatkow¹ zalet¹ atlasu jest zamieszczenie w nim przekrojów anato-micznych, u³atwiaj¹cych przyswojenie wiadomoœci o topografii poszczególnychnarz¹dów. Wiedza dotycz¹ca tzw. "anatomii warstwowej" jest dzisiaj nie-zbêdna w praktyce klinicznej i decyduje o w³aœciwej diagnostyce. "Atlas anatomii cz³owieka" Wolfa-Heideggera w przystêpnej formie przed-stawia w tomie pierwszym anatomiê ogóln¹, szczegó³owo budowê œciany tu-³owia ze strukturami kostnymi oraz koñczynê górn¹ i doln¹. W tomie drugimw kolejnych rozdzia³ach prezentuje budowê g³owy i szyi, klatki piersiowej,

jamy brzusznej i miednicy, oœrod-kowego uk³adu nerwowego i na-rz¹dów zmys³ów - oka i ucha.Szczególnie interesuj¹ce i u³atwia-j¹ce naukê s¹ zamieszczone oboksiebie doskona³ej jakoœci rysunkii zdjêcia stosowanych w prakty-ce metod technik obrazowych. Brak tekstu przy opisach poszcze-gólnych rycin sprawia, ¿e atlas mo-¿e byæ pomocny przy nauce ana-tomii z dowolnego podrêcznika. ̄ aden atlas nie zastêpuje bowiem szczegó³owegoteksu opisuj¹cego poszczególne struktury anatomiczne. Wiedz¹ o tym wszy-scy absolwenci uczelni medycznych spêdzaj¹cy d³ugie nocne godziny nadBochenkiem.

Atlas poleca studentom i lekarzom prof. dr hab. Janusz Dziêcio³- kierownik Zak³adu Anatomii Prawid³owej AMB.

SSpotkanie medalistówpotkanie medalistówsporsportowychtowych

W maju odby³o siê uroczyste spotkanie w³adzAkademii Medycznej w Bia³ymstoku z medalistamiwszystkich dziedzin sportu akademickiego upra-wianych pod egid¹ naszej Uczelni. Uroczysta opra-wa tego wydarzenia mia³a podkreœliæ zainteresowa-nie w³odarzy uczelni sportem i wypromowaæ sam¹ideê sportowego wspó³zawodnictwa akademickiego.Pomimo niew¹tpliwych sukcesów w tej dziedziniebrak jest szerszego i systematycznego wsparcia dlam³odych sportowców. Nie chodzi tu tylko o wspar-cie finansowe, ale równie¿ o fakt docenienia ichwysi³ków i zwyczajnego przypomnienia, ¿e presti¿uczelni budowany jest równie¿ przez nich.

Podkreœliæ nale¿y, ¿e Studium Sportu i Wycho-wania Fizycznego AMB, prowadzone przez magistraForoncewicza nale¿y do jednych z najprê¿niejszychw naszym mieœcie: 120 zawodników liczy repre-zentacja sportowa Akademii, zaœ 200 osób czynnieuczestniczy w zajêciach poszczególnych sekcji.

Lista sukcesów jest d³uga i imponuj¹ca: prowa-dzeni przez magistra Zadykowicza koszykarze zdo-byli pierwsze miejsce na mistrzostwach akademii me-dycznych (wœród nich na wyró¿nienie zas³uguje

Wojciech Gabrylewski - król strzelców tych mi-strzostw), z³ote medale zdobywali lekkoatleci, a wœródnich chluba sekcji - Micha³ Smalec, reprezentant Pol-ski w kadrze juniorów, zaœ siatkarki mog¹ poszczy-ciæ siê br¹zowym medalem akademickich mistrzostwPolski. £¹cznie w uroczystoœci wziê³o udzia³ 46

medalistów, prowadzonych przez szeœciu trenerów.Sport pe³ni na uczelni równie¿ funkcjê integra-

cyjn¹. Uczelniany oœrodek sportów wodnych naGo³ej Zoœce w Augustowie co roku goœci kolejneroczniki studentów, którzy mog¹ tam zdobyæ upraw-nienia ¿eglarskie i poznaæ uroki ¿ycia studenckiego.

wystrojów wnêtrz koœcio³ów, obrazów przedstawiaj¹cych piêkno pejza¿u i przyrodyregionu, jako pracownik Zak³adu Anatomii Prawid³owej Cz³owieka jest autorem ta-blic, rysunków, modeli anatomicznych, preparatów narz¹dów, rysunków do celównaukowych i dydaktycznych, rzeŸb i p³askorzeŸb, masek gipsowych oraz medaliupamiêtniaj¹cych pracowników i uczelniê. Dorota £abanowska i Jerzy £abanowskis¹ autorami malowide³ naœciennych w Aula Magna AMB. Jerzy Lengiewicz ilustru-je artyku³y z serii "Roœliny w Biblii", autorstwa Ilony Lengiewicz, które s¹ drukowa-

ne w uczelnianym miesiêczniku "Medyk Bia³ostocki".W albumie przedstawiono sylwetki i prace ponad 60 artystów. Zabrak³o jednak wie-lu malarzy, którzy zapisali siê w kulturze i tradycji Bia³ostocczyzny, kraju czy Euro-py, m.in.: Leona Tarasewicza, Aleksandera Kozyrskiego, Albina Waczyñskiego.

Anna Worowska

JM Rektor AMB - prof. Jan Górski wrêcza nagrody i dyplomy zwyciêzcom.

Page 41: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 2004 41

NN a coœ tra coœ tr zeba siê by³o zdecydowaæzeba siê by³o zdecydowaæ(Z PIOTREM BUCZKO - absolwentem AMB, by³ym Prezesem Sportowego Klubu Uczelnianego,

rozmawia ADAM HERMANOWICZ).

Panie Piotrze, jest Pan wielokrotnym medalist¹ mistrzostwPolski akademii medycznych w p³ywaniu, jednoczeœnie zaœabsolwentem uczelni, która wymaga od studentów maximumzaanga¿owania. Jak uda³o siê Panu pogodziæ to wszystko?Wbrew pozorom nie by³o to takie trudne, uwielbiam p³ywaniei odk¹d pamiêtam poœwiêcam mu prawie ka¿d¹ woln¹ chwilê.Je¿eli coœ sprawia przyjemnoœæ i frajdê, nie tak trudno jest wy-gospodarowaæ na to czas. Jak zaczê³a siê Pana przygoda ze sportem?W wieku 7 lat zosta³em przez rodziców zaprowadzony za r¹cz-kê do klubu sportowego. Tam zaopiekowa³a siê mn¹ HalinaStefañczuk, która trenowa³a mnie do 14 roku ¿ycia. Zawdziê-czam jej bardzo wiele. Podtrzymywa³a mnie na duchu w chwi-lach kryzysów i by³a przy mnie, kiedy zwyciê¿a³em. Sportokaza³ siê niez³¹ szko³¹ ¿ycia, a najlepsz¹ nauczycielk¹, wspo-minan¹ przeze mnie z wielkim sentymentem i szacunkiem jestmoja pierwsza trenerka. Co uwa¿a Pan za swój najwiêkszy dotychczas osi¹gniêty suk-ces sportowy?Bez w¹tpienia sportowe mistrzostwo Polski m³odzików. Suk-

ces polega³ nie tylko na jego zdobyciu, ale i póŸniejszej obro-nie tytu³u. Nie ukrywam, ¿e jestem z tego bardzo dumny.Czy sport akademicki jest etapem zamkniêtym w Pana¿yciu, czy przygodê z p³ywaniem kontynuuje Pan?Niestety, nie da siê pogodziæ sportu zawodowego z karier¹zawodow¹. I jedno, i drugie wymaga poœwiêcenia ca³ej ener-gii i uwagi - na coœ po prostu trzeba siê zdecydowaæ. Nieukrywam, ¿e z bólem serca dokonywa³em wyboru. Wybra³emjednak karierê naukow¹ Zdoby³ Pan wiele medali, w tym kilka z³otych, w bar-wach Akademii Medycznej w Bia³ymstoku. Czy na takichjak Pan championów wyk³adowcy patrz¹ przychylniej?Mia³ Pan mo¿e kibiców, których spotyka³ Pan na egzami-nach?Niestety, raczej trudno jest wyt³umaczyæ siê z nieobecnoœcina zajêciach powo³uj¹c siê nawet na bardzo wa¿ne zawody.Wœród kibiców wyk³adowcy zdarzali siê doœæ czêsto. Nie prze-k³ada³o siê to jednak na szczególe wzglêdy przy ocenianiu. Niema co ukrywaæ, ¿e jedynymi bezkrytycznymi kibicami, nawzglêdy których zawsze mog³em liczyæ byli moi rodzice.

Z Senatu

Na posiedzenie w dniu 26.05.2004 ro-ku:

1. Senat uchwa³¹ nr 19/2004 nada³ prof.dr. hab. Marianowi Szamatowiczowitytu³ "Doctor Honoris Causa" Aka-demii Medycznej w Bia³ymstoku;

2. Senatorowie pozytywnie zaopiniowa-li wniosek o mianowanie na stano-wisko profesora zwyczajnego w Za-k³adzie Farmakologii Klinicznej AMBprof. dr. hab. JANA BRASZKO;

3. Zosta³o zatwierdzone sprawozdaniefinansowe AMB za rok 2003. Przy-jêto tak¿e plan finansowy na rok 2004;

4. Uchwalono poprawki do Statutu AMBi Regulaminu Pomocy Materialnej Stu-dentom;

5. Zosta³y zatwierdzone zasady rekru-tacji na studia zawodowe dla pielê-gniarek i po³o¿nych posiadaj¹cychœwiadectwo dojrza³oœci i bêd¹cych ab-solwentami liceów medycznych orazmedycznych szkó³ zawodowych ksz-ta³c¹cych w zawodzie pielêgniarki ipo³o¿nej;

6. Dyrektor SPSK dr Jerzy Kamiñskiprzedstawi³ informacjê o aktualnymstanie finansów oraz strategiê dzia-³añ restrukturyzacyjnych na 2004r. ikolejne lata.

Krystyna DyszkiewiczKierownik Rektoratu

Informujemy

Profesor dr hab. MARIAN SZAMATO-WICZ, w wyborach powszechnych pol-skiego œrodowiska naukowego, zosta³wybrany na cz³onka Zespo³u NaukMedycznych Komitetu Badañ Nauko-wych.

***

Doktor ANNA WOROWSKA nie lubisiê chwaliæ, chocia¿ ma ku temu nieje-den powód. Tym razem na V Ogólno-polskim Kokursie Fotograficznym "Par-ki Narodowe", który odby³ siê wWarszawie w dniu 15 maja br. zajê³adrugie miejsce w kategorii" Przyroda".Konkurs odbywa siê ka¿dego roku przyokazji obchodów Dni Ziemi. Wystawêprac konkursowych mo¿na ogl¹daæ wpa³acu w £azienkach Królewskich.

Gratulujemy

Przepraszamy

W poprzednim numerze Medyka wrozmowie z dr hab. Franciszk¹ Bakun,która dotyczy³a Pañstwowej Szko³y Pie-lêgniarskiej w Bia³ymstoku pope³ni-³am dwa b³êdy: - szko³ê powo³ano w 1956 roku, a

nie jak poda³am w 1952 - jej absolwentka Teresa Nowosadko

(nie Noworatke) nigdy nie by³a le-karzem.

Danuta Œlósarska

Page 42: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06-07(19) 200442

Przeczytane

Pewien mieszkaniec naszego wo-jewództwa zapragn¹³ sprawiæ sobieokulary do czytania, poniewa¿ do-szed³ do wniosku (jak siê póŸniej oka-za³o - ze wszech miar s³usznego), ¿ejego wzrok uleg³ znacznemu pogor-szeniu na tyle, ¿e bez nowych szkie³nie poczyta ju¿ sobie w ¿yciu zawiele. Nieszczêœnik ów poszed³ po li-nii najmniejszego oporu i ni mniejni wiêcej, tylko....zg³osi³ siê z tymproblemem do okulisty. No i siê za-czê³o. Po odebraniu okularów zrobio-nych na podstawie recepty wystawio-nej w paŸdzierniku 2003 r. okaza³osiê, ¿e czytanie w nowych szk³achwcale nie idzie naszemu bohaterowilepiej ni¿ w starych. Lekko - na ra-zie - zaniepokojony pacjent uda³ siêw lutym br. do tej samej przychodni,gdzie inny okulista wystawi³ mu re-ceptê na okulary do czytania i dopatrzenia na dalsz¹ odleg³oœæ. Para-metry jednych i drugich nie zgadza-³y siê z wczeœniejsz¹ recept¹, wiêc pa-cjent wybra³ siê z wizyt¹ do kolejnegospecjalisty. Ten wystawi³ receptê najeszcze inne okulary. Zupe³nie sko³o-wany krótkowidz, z powiêkszonymize zdziwienia oczami, uda³ siê z wi-zyt¹ do jeszcze innego okulisty i,jak ³atwo siê domyœliæ, dosta³ do rê-ki kwit o treœci innej ni¿ cztery po-zosta³e. Bilans - cztery wizyty, piêæró¿nych recept. By³by to wynik im-ponuj¹cy i godny gratulacji, gdybychodzi³o o bicie rekordu. Jako, ¿ecelem by³o kupno okularów pojawi³siê jednak problem - któr¹ receptê zre-alizowaæ? Ani NFZ, ani OkrêgowaIzba Lekarzy nie potrafi³y wskazaætej jednej, prawid³owej recepty.

Proponujemy uœredniæ dane zewszystkich recept i wykupiæ oku-lary w oparciu o wynik. Wystar-czy zsumowaæ dane wad wzroku ipodzieliæ przez piêæ, a na pewnowyjdzie wynik, który nie wska¿e na¿adnego z lekarzy jako na ignoran-ta. Rozumiemy, ¿e osoba bez pra-wid³owo dobranych okularów mo-¿e mieæ problemy z prawid³owymodczytaniem cyferek, ale to ju¿bêdzie b³¹d pacjenta, a nie lekarza.

A tak w ogóle to winna jest refor-ma s³u¿by zdrowia, nie bez dyskret-nego udzia³u cyklistów.

***

Po przyst¹pieniu Polski do UniiEuropejskiej w Okrêgowej Izbie Le-karskiej w Bia³ymstoku lekarze mo-g¹ przebieraæ w ofertach pracy jakw ulêga³kach. Du¿o jest propozycjidobrze p³atnych, atrakcyjnych i dowziêcia od zaraz. Znajdzie siê zarów-no coœ dla mi³oœników czystoœci,pos³uszeñstwa i porz¹dku, jak i dlazwolenników lekkiej nutki szaleñstwa,prezentowanego na co dzieñ przeznajwy¿szego przedstawiciela w³a-dzy w pañstwie. Nie odejd¹ z kwit-kiem ani zwolennicy przerywaniajazdy karetk¹ punktualnie o 17, anipraktycznie nikt, kto chcia³by wy-konywaæ wyuczony zawód..... pozanaszym krajem. S¹ oferty z Nie-miec, Libii, Anglii, Danii. Lekarz toma klawe ¿ycie.

Paniki na razie nie ma, bo namiejsce naszych specjalistów cze-kaj¹ ich koledzy ze Wschodu. Po-lacy kszta³c¹ lekarzy Niemcom,Ukraiñcy Polakom i równowagaw przyrodzie zostaje zachowana.Upoœledzeni po³o¿eniem geograficz-nym mieszkañcy Syberii ratuj¹ siêkultywowaniem tradycji szamanówi uzdrawiaczy. Zabawne? Do cza-su. Pamiêtajmy, ¿e diagnoza wypo-wiedziana po polsku brzmi w uszachNiemca tak samo niezrozumiale, jakta wypowiedziana w jêzyku ukra-iñskim dla Polaka. Tylko rachunekwygl¹da tak samo zrozumiale.

***

Wydzia³ Pielêgniarstwa AkademiiMedycznej w Bia³ymstoku otwo-rzy³ na jeden dzieñ swoje podwojedla wszystkich chêtnych, podczaspierwszych w historii dni otwar-tych. Studenci zachwalali kierunki,które wybrali, a jest ich sporo - licen-cjat lub magisterium mo¿na bowiemuzyskaæ w zawodach: pielêgniarstwo,po³o¿nictwo, dietetyka fizjoterapiaoraz zaocznie - ratownictwo medycz-ne . Dostaæ siê na te kierunki jest nie-

³atwo, bowiem na ka¿de miejsce napielêgniarstwie wybieraj¹ siê œredniotrzy osoby, a na fizjoterapiê - piêæ.Zainteresowanie wzbudza te¿ diete-tyka, kierunek nowy, ale przysz³o-œciowy.

Naukê polecamy zawsze i wszê-dzie. Za kandydatów na studentówbêdziemy trzymaæ kciuki. Kie-runki s¹ nie tylko przysz³oœciowe,ale i wzajemnie siê uzupe³niaj¹. Kie-dy absolwentki obleganego kierun-ku, jakim jest pielêgniarstwo wal-cz¹ o swoje gigantyczne 200 z³otowepodwy¿ki g³oduj¹c, ich kole¿ankiz dietetyki pozostaj¹ w odwodzie,co zmniejsza ryzyko podjêcia ta-kiego protestu. Ewentualnymi kon-tuzjami powsta³ymi podczas usu-wania protestuj¹cych si³¹ zMinisterstwa Zdrowia mog¹ siê za-j¹æ fizjoterapeuci.

***

Likwidacja miejskiego ZOZ-u wBia³ymstoku oznacza dla blisko stutysiêcy lecz¹cych siê w nim pacjen-tów przeniesienie do niepublicz-nych przychodni. Dokumentacja ichleczenia, chocia¿ pozostaje w MZOZ,na wniosek lekarza, do którego prze-pisa³ siê pacjent mo¿e zostaæ mu prze-kazana. Lekarze jednak na ogó³ zwa-laj¹ obowi¹zek dostarczeniadokumentacji na pacjentów. Ci zaœza kserowane dokumenty musz¹ p³a-ciæ. Ile? A to ju¿ zale¿y od widzimi-siê szefów ZOZ -u. W skrajnych przy-padkach mo¿e to byæ nawet 60 z³ zadwie kartki. Szczêœciarze, którzy ma-j¹ do odbicia jedn¹ zap³ac¹ 10 z³. Roz-porz¹dzenie Ministra Zdrowia dajekierownictwu ZOZ-u prawo pobie-rania op³at za kopiê dokumentacji inie okreœla ¿adnych stawek granicz-nych. Jak stwierdzi³ Maciej Olesiñ-ski z biura rzecznika praw pacjentaprzy podlaskim oddziale NFZ: "Ta-kie s¹ przepisy".

Czyli mo¿na by od pacjenta braæi 100 z³ za stronê i nic z³ego by siênie sta³o. Dziêki Bogu na stra¿y oko-pów Zdrowego Rozs¹dku stoj¹ je-szcze szefowie ZOZ-ów. Oni nie do-puszcz¹, aby bezduszny polski systemprawny niszczy³ pacjentów.

Page 43: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06(19) 2004 43

Co pan na to, panie doktorze? str.

Wielkie rozstania str.

Serniczek na czterech str.

W TYM NUMERZE CZYTAJ:Bon voyage!

To ju¿ ostatnie wydanie M³odego Medyka przed wakacjami.Mam nadziejê, ¿e przynajmniej czêœci z Was dostarczyliœmy cieka-wych informacji z ¿ycia Uczelni. W tym numerze spotkacie siê zpodsumowaniem dzia³alnoœci IFMSA. Organizacja ta, jak siê oka-zuje, zakoñczy³a pomyœlnie wiele bardzo ambitnych projektów.

Czerwiec jest miesi¹cem wielkich finalizacji. Pamiêtajcie, ¿eczeka Was jeszcze rozliczenie z bibliotek¹, które w ubieg³ym seme-strze zakoñczy³o siê doœæ nieprzyjemnie. Szczegó³y z ¿ycia biblio-teki w artykule informacyjnym - "Za otwartymi drzwiami bibliote-ki".

Student to cz³owiek nie uznaj¹cy bezczynnoœci. Wielu z Waswyje¿d¿a za granicê i to nie zawsze w celach turystycznych. Za-chêcam do skorzystania z ciekawego sposobu pisania podania opracê, który zamieszczamy pod has³em - "Na weso³o".

Pozosta³o jeszcze kilka dni do koñca sesji. W imieniu redakcji,wszystkim Wam nie ¿yczê œwiadomoœci "kampanii wrzeœniowej".Mam nadziejê, ¿e i z tych wakacji wrócicie bez wiêkszych zmianmorfologicznych. Bon voyage!

M l o d yM e d y k

Praca, ach... ta praca str.

/

Weselmy siê str.

Page 44: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06(19) 200444

"Za otwartymi drzwiami w Bibliotece"EX TEMP

ORE

...

EX TEMPORE

...

EX TEMPORE

...

EX TEMPORE

W ramach "Dni Bibliotek", 12 maja odby³o siê spotkaniestudentów AMB z dyrektork¹ Biblioteki G³ównej. Naspotkanie, oprócz pani dyrektor i jej wyœmienitego ser-niczka, przyby³o a¿ czterech studentów, którzy mieli roz-mawiaæ o usprawnianiu procesu wypo¿yczania ksi¹¿ek.Strach pomyœleæ, co sta³oby siê, gdyby na spotkanie, októrym mo¿na by³o dowiedzieæ siê z afiszy programo-wych, rozwieszonych na ca³ej uczelni, przyby³o wiêcejni¿ czterech studentów. Czy¿by kierowali siê obawami,¿e nie pomieszcz¹ siê w skromnych komnatach bibliote-ki?

Szkoda tylko, ¿e w tym w³aœnie dniu by³o nas tak ma-³o, gdy omawiano sprawy dotycz¹ce ka¿dego z nas. Có¿,student - cz³ek zajêty. Zastanawia tylko fakt, czy nieobec-noœæ ta spowodowana by³a niewiedz¹, czy "chêci¹ ina-czej" (lenistwem). Zdziwienia na twarzy dyrektorki i pra-cowników biblioteki t³umaczyæ nie trzeba - retoryka pe³-n¹ gêb¹. Serniczek by³ bardzo smaczny. Niesamowicieinteresuj¹ca i ¿ywio³owa by³a te¿ rozmowa, mimo taksk¹pej si³y s³owotwórczej. Ustalono, kilka priorytetów.Po pierwsze - ka¿demu studentowi nale¿y siê to samo. Podrugie - biblioteka nie jest w stanie dostarczyæ tego same-go wszystkim. Powód - sk¹pe zapasy. Rozwi¹zanie - ztym jest ju¿ trudniej, ale pojawi³o siê kilka pomys³ów ( zjajem). Ka¿dy student AMB, na pierwszym i drugim ro-ku jest onieœmielony i zszokowany wrestlingiem parabi-bliotecznym. Na trzecim roku, uczy siê walczyæ, by naczwartym obmyœlaæ strategie wojenne wykluczania in-nych ze œwiêtej listy. Na pi¹tym roku przyzwyczajeniejest silniejsze od chêci walki, a na szóstym nie trzeba siê

ju¿ o nic biæ, bo ³upów wystarcza dla wszystkich. No i takmniej wiêcej wygl¹daj¹ studia z perspektywy wypo¿y-czaj¹cego - ale czy tak musi byæ dalej? Tego w³aœnie mia-³o dotyczyæ spotkanie na które przysz³y a¿ cztery osoby!Ustalono, ¿e najbli¿sze wypo¿yczanie odbêdzie siê zgo-dnie z regulaminem poprzednich wypo¿yczeñ, z tymdrobnym szczegó³em, ¿e studenci przysz³ego pi¹tego ro-ku (obecnie czwartego, dla œcis³oœci), bêd¹ wypo¿yczali"inaczej". Studenci (a by³o ich a¿ czterech!) zauwa¿yli, ¿e¿adna logiczna regu³a ustalania kolejnoœci na liœcie niezadowoli wszystkich wypo¿yczaj¹cych, dlatego w³aœnienajlepiej jest pozostawiæ j¹ fortunie. Ju¿ w czerwcu pod-czas jednego z egzaminów (jedyna okazja powszechnegozgromadzenia wszystkich studentów roku) odbêdzie siêwielkie losowanie organizowane przez starostê IV rokuWydzia³u Lekarskiego. W wyniku losowania zostanieustalona kolejnoœæ wypo¿yczeñ. Powiedzmy, ¿e jest tocoœ na zasadzie tworzenia listy, ale na bardziej przejrzy-stych zasadach i w du¿o bardziej kulturalnych warun-kach. Taka w³aœnie lista, zostanie dostarczona do biblio-teki. Drugim problemem, poza kolejnoœci¹ wypo¿yczeñ,jest t³ok i niesamowite chamstwo przydrzwiowe. Aby te-go unikn¹æ, biblioteka, korzystaj¹c z listy studentów,ustali dok³adny personalny plan mówi¹cy o tym, ¿e takiei takie numery indeksów, ewentualnie kart bibliotecz-nych, s¹ obs³ugiwane w takich, a nie innych przedzia³achczasowych, tego a nie innego dnia. W takim uk³adzie ka¿-dy z nas, indywidualnie, ju¿ w czerwcu bêdzie wiedzia³,kiedy dok³adnie wypo¿ycza. Niestety, taki plan "postêpo-wania diagnostycznego" zostanie wprowadzony ekspery-

Page 45: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06(19) 2004 45

mentalnie tylko na jednym roku Wydzia³u Lekarskiego. Efekty wi-doczne w przysz³ym roku pozwol¹ na ocenê owego systemu opera-cyjnego i ewentualne wprowadzenie go do powszechnego u¿ytku.

Z uwagi na powszechnie panuj¹ca dro¿yznê, obfity wysyp studen-tów, natarczyw¹ (ale konieczn¹) zmiennoœæ pogl¹dów w medycynie,a co siê z tym wi¹¿e, nowelizacje podrêczników nowelizowanych wzesz³ym roku, biblioteki po prostu nie staæ na kupowanie stu egzem-plarzy jednego podrêcznika co roku lub co kilka lat. Jak informujedyrektorka placówki, lepszym rozwi¹zaniem jest kupowanie mniej-szej iloœci podrêczników, stwarzaj¹c mo¿liwoœæ zakupu szerszegospektrum ukazuj¹cych siê nowoœci. W czytelni ka¿dy tytu³ bêdzie re-prezentowany przez trzy egzemplarze. Jeden z nich, z ¿ó³tym pa-

skiem bêdzie zarezerwowany do ewentualnego krótkoterminowegowypo¿yczenia na czas kilku dni lub tygodnia. Istnienie takiego ¿ó³te-go kruka, zdaniem dyrektorki, umo¿liwi studentom korzystanie zksi¹¿ek, które na pó³kach wypo¿yczalni wystêpuj¹ w mniejszejmniejszoœci.

Do 30 czerwca i tylko do 30 czerwca mo¿na prolongowaæ i trzeba pro-longowaæ wypo¿yczone ksi¹¿ki. Zapominalscy zap³ac¹ karê. Bibliote-ka zaciera rêce, bowiem trzymiesiêczna przerwa to ca³kiem pokaŸneodsetki. Strze¿ siê biedny studencie - za gapowe siê p³aci.

Pawe³ Szambora

Pamiêtam dok³adnie jak w pewn¹ œrodê paŸdziernika 2003 ro-ku w DS1 spotkali siê cz³onkowie Zarz¹du Oddzia³u Bia³ystokIFMSA Poland oraz wszyscy, którzy chcieli organizowaæ akcjeskierowane do studentów Akademii Medycznej i innych uczelnioraz do mieszkañców Bia³egostoku. Ju¿ na pierwszym zebraniu po-sypa³a siê lawina pomys³ów ró¿norodnych dzia³añ na ca³y rok aka-demicki. Niemal ka¿dy koordynator chcia³ zrealizowaæ co najmniejdwa projekty. Na ile ich plany sta³y siê rzeczywistoœci¹? Najwy¿szyczas na podsumowanie.

Bêdzie nam go brakowa³o

Mijaj¹cy okres by³ czasem dynamicznego rozwoju Oddzia³u Bia-³ystok. Myœlê, i¿ najwiêksze podziêkowania nale¿¹ siê ustêpuj¹ce-mu prezydentowi Paw³owi Radeckiemu, który dzielnie sprawowa³pieczê nad realizacj¹ ka¿dego przedsiêwziêcia. Pawe³ koñczy obe-cnie studia na naszej Akademii. Bêdzie nam go brakowa³o. Mo¿e-my tylko obiecaæ, ¿e silny zespó³, który zostaje nie zmarnuje tego,co Pawe³ osi¹gn¹³. Jednym z wielkich sukcesów Paw³a by³o rewe-lacyjnie zorganizowane w lutym Nadzwyczajne Zgromadzenie De-legatów IFMSA Poland, podczas którego uchwalono najwa¿niejszypo statucie Stowarzyszenia dokument - Regulamin IFMSA Poland.Równolegle odby³o siê Szkolenie Prezydentów Oddzia³ów IFMSAPoland, zorganizowane przez Zarz¹d G³ówny Stowarzyszenia, umo¿-liwiaj¹ce lepsze przygotowanie do pe³nienia obowi¹zków wynikaj¹-cych z zajmowanego stanowiska. By³a te¿ promocja Bia³egostoku,prezentacja ciekawego programu socjalnego. Wprzygotowaniach nie-ocenion¹ pomoc otrzymaliœmy ze strony w³adz AMB, a szczególnieod prorektora ds. studenckich prof. dr. hab. Andrzeja D¹browskiego.Dziêkujemy!

"Peer education"

Studia koñczy tak¿e Micha³ Olszewski, który koordynowa³programem SCORA (ds. Zdrowia Reprodukcyjnego i AIDS). Dnia1 grudnia Micha³ zorganizowa³ akcjê poszerzania œwiadomoœci oHIV/AIDS wœród mieszkañców naszego miasta, poprzez dystrybu-cjê ulotek o tej tematyce. Ogromnym powodzeniem cieszy³ siê cyklspotkañ z m³odzie¿¹ licealn¹, czyli "peer education". Micha³ zainte-resowa³ tematem wiele osób, które regularnie przeprowadza³y po-gadanki z uczniami bia³ostockich liceów na tematy zwi¹zane z HIVi AIDS. Pomys³ podoba³ siê dyrekcji, uczniom, a nam przyniós³wiele satysfakcji. To 100%-owy sukces Micha³a. Kontynuacja "pe-er education" jest zapewniona. Micha³ wraz z Krzyœkiem Kurz¹tkow-

skim postarali siê, aby w przysz³ym roku odby³ siê w Bia³ymstokucykl wyk³adów z tematyki zdrowia reprodukcyjnego. Zajêcia maj¹prowadziæ osoby, które w tej dziedzinie medycyny s¹ autorytetamiw Polsce. Projekt realizowany jest wraz z polskim przedstawiciel-stwem ONZ. Ju¿ siê nie mo¿emy doczekaæ.

W tym roku studia koñczy równie¿ Joanna Pogorzelska. Pe³ni-³a ona funkcjê Koordynatora Narodowego ds.Wymiany Zagranicz-nej IFMSA Poland. Jesteœmy dumni z Asi.

Za ogromn¹ pomoc chcemy te¿ podziêkowaæ Oli Niedzieli -skarbnikowi, która te¿ opuszcza szeregi studentów Akademii Me-dycznej.

Wyjazdy/Przyjazdy

Pozostali koordynatorzy i cz³onkowie poszczególnych progra-mów te¿ nie pró¿nowali. Od lat studenci medycyny uczestnicz¹ wwymianie studentów z innych krajów. Wymiana obejmuje wakacyj-ne praktyki kliniczne, a tak¿e projekty naukowe. Kontakty, które wten sposób nawi¹zuje siê mog¹ w przysz³oœci przynieœæ wiele ko-rzyœci.

W tym roku po raz kolejny na praktyki zagraniczne wyjedzie po-nad 20 osób, zaœ do Bia³egostoku przyjad¹ studenci z ró¿nych krañ-ców œwiata. Wszystko to zawdziêczamy Komitetom SCOPE z ko-ordynatorem Marcinem Szymañskim na czele ) i SCORE (koordynator- Mariola Popko) .

"Pluszowy Szpital"

Koordynatorowi SCOPH - Ani Wojteckiej uda³o siê zorganizo-waæ akcjê pt.,,Teddy Bear Hospital'', która od lat jest miêdzynarodo-

Wielkie koñce i pocz¹tki IFMSA - Bia³ystok

EX TEMPORE

...EX

TEMPORE

Page 46: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06(19) 200446

Na weso³o - wakacyjne podanie o pracê

NAZWISKO:Greg Bulmash

P£EÆ (ang. SEX):Jeszcze nie. Wci¹¿ czekam na odpowiedni¹ osobê.

OCZEKIWANE STANOWISKO:Prezes albo wiceprezes. A na powa¿nie - jakiekolwiek.Gdybym by³ w sytuacji, ¿e móg³bym sobie wybieraæ, niezg³asza³ bym siê do Was z tego og³oszenia.

OCZEKIWANE WYNAGRODZENIE:Rocznie $185,000 plus preferencyjne akcje, plus dodat-kowe œwiadczenia. A jeœli to nie jest mo¿liwe, to mo¿emynegocjowaæ Wasz¹ propozycjê.

WYKSZTA£CENIE:Tak.

OSTATNIO ZAJMOWANE STANOWISKO:Cel ataków kierownictwa œredniego szczebla.

POPRZEDNIE WYNAGRODZENIE:Mniej ni¿ jestem warty.

NAJWIÊKSZE DOKONANIA:Niewiarygodna kolekcja ukradzionych d³ugopisów i no-tatek na post-it'ach.

POWÓD ZMIANY PRACY:To wci¹ga.

MO¯LIWE GODZINY PRACY:Dowolne.

WŒRÓD

NAS.

..WŒRÓD

NAS

wym projektem IFMSA. W jednym z bia³ostockich przedszkoli studenci naszejAlma Mater starali siê pokazaæ dzieciom lekarza, jako œpiesz¹cego z pomoc¹przyjaciela. Efekt by³ taki, ¿e przez nastêpny miesi¹c dzieci bawi³y siê non stop wszpital i pyta³y wychowawczynie, kiedy lekarze ponownie odwiedz¹ przedszkole.Kolejne spotkanie cz³onków IFMSA z dzieæmi odby³o siê w DSK w Miêdzyna-rodowy Dzieñ Dziecka. By³ to kolejny projekt SCOPH w Bia³ymstoku -"Pluszo-wy Szpital". Ania razem z Basi¹ Wojtkowsk¹ i przy pomocy cz³onków IFMSA,fundacji "MATIO" oraz przy ogromnej aprobacie, i przychylnoœci dla pomys³u zestrony dziekana Wydzia³u Lekarskiego prof. dr. hab. Macieja Kaczmarskiego ipracowników z III Kliniki Chorób Dzieci, zorganizowa³a tak¿e wyk³ad na tematmukowiscydowzy. Akcja odby³a siê w ramach obchodów III OgólnopolskiegoTygodnia Muowiscydozy.

Skutecznie w SCOPH dzia³a³a tak¿e Ania Kamocka. Jej kreatywnoœæ pozwo-li³a na zorganizowanie nowatorskiej akcji dotycz¹cej zaburzeñ od¿ywiania siê.Jest to problem o szerokim zasiêgu, istniej¹cy od lat i ka¿dy lekarz powinien byætego œwiadomy. Akcja polega³a na warsztatach i dyskusji ze specjalistami w tej dzie-dzinie. Umo¿liwi³o to dok³adniejsze zapoznanie siê z zagadnieniem, a pomys³ taksiê spodoba³, ¿e od przysz³ego roku bêdzie realizowany w innych miastach. Marównie¿ szansê zaistnieæ na forum miêdzynarodowym, jako pomys³ nasz rodzi-my- bia³ostocki. Jesteœmy dumni!

Wampiriada

Koordynator programu ds. edukacji medycznej SCOME -Marcin Skrzyd³o, zpomoc¹ Hani Greugner zorganizowa³ kurs jêzyka migowego, z którego skorzy-sta³o kilkadziesi¹t osób. Pomys³ by³ wyœmienity, a jego realizacja perfekcyjna. OdpaŸdziernika projekt ten obejmie wszystkie akademie medyczne w Polsce, a byæmo¿e stanie siê projektem miêdzynarodowym. Marcinowi i Marcie Skrodzkiejzawdziêczamy tak¿e wyk³ad na temat antykoncepcji oraz nasz wspó³udzia³ wmiêdzyuczelnianej akcji pt. ,,Wampiriada''.

Reasumuj¹c mo¿na stwierdziæ, ¿e za³o¿enia i plany uda³o siê wcieliæ w ¿y-cie. IFMSA Poland to organizacja, która pozwala na wszechstronny rozwój. Tenrok to potwierdza. Tutaj ka¿dy znajdzie coœ dla siebie i uwierzy, ¿e ju¿ teraz, nastudiach mo¿e daæ wiele innym jako przysz³y lekarz. Miejmy tylko nadziejê, ¿ecz³onkowie IFMSA Poland nie spoczn¹ na laurach, a po wakacjach wróc¹ z aku-mulatorkami pe³nymi energii, co umo¿liwi jeszcze prê¿niejsz¹ pracê i rozwój.

Anna Moniuszko

To podanie o pracê jest prawdziwe. Napisane zosta³o przez siedemnastolatka, a skierowane do McDonaldana Florydzie. Widocznie treœæ tak ujê³¹ pracodawców, ¿e ch³opak zosta³ zatrudniony.

Page 47: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06(19) 2004 47

PREFEROWANE GODZINY PRACY:13:30-15:30, od poniedzia³ku do œrody.

SZCZEGÓLNE UMIEJÊTNOŒCI:Tak, lecz bardziej dopasowane do innej pracy.

CZY MO¯EMY SIÊ SKONTAKTOWAÆ Z AKTUALNYMPRACODAWC¥:Gdybym go mia³ - czy pisa³bym podanie do Was?

CZY MO¯ESZ D•WIGAÆ WIÊCEJ NI¯ 20KG:20kg czego?

CZY MASZ SAMOCHÓD:S¹dzê, ¿e lepszym pytaniem by³oby: "czy masz je¿d¿¹cy samochód".

CZY ZDOBY£EŒ JAKIEŒ SPECJALNE NAGRODY:Tak. W zdrapce.

CZY PALISZ:W pracy - nie. W czasie przerw - tak.

CO BYŒ CHCIA£ ROBIÆ ZA PIÊÆ LAT:Mieszkaæ na Wyspach Bahama z bajeczn¹, g³upi¹ i seksown¹ blon-dynk¹, która uwa¿a³aby, ¿e jestem najwspanialszy na œwiecie. W za-sadzie, chcia³bym to robiæ ju¿ teraz.

CZY POTWIERDZASZ, ¯E TO, CO NAPISA£EŒ, JESTPRAWDZIWE I PE£NE:Tak. Absolutnie.

Na podstawie: http://www.szybkieczytanie.net/fun/

Na weso³o - Pytania i odpowiedziamerykañskich prawników

Oto oryginalne w 100%, w formie i treœci, pytania i odpowiedzi amerykañskich prawników zadawanenaocznym œwiadkom. Dialogi, jakich nie spotkacie nawet w Ally McBeal.

Czy to prawda doktorze, ¿e je¿eli ktoœ umrze weœnie, to dowie siê o tym dopiero rano?

Ile lat ma pañski dwudziestoletni syn?

Czy by³ pan obecny, kiedy zrobiono panu zdjêcie?

Czy on pana zabi³?Jak daleko od siebie znajdowa³y siê samochody wchwili zderzenia?

By³ pan tam dopóki pan nie wyszed³, czy to praw-da?

Ile razy pope³ni³a pani samobójstwo?P: Doktorze, czy zanim pan rozpocz¹³ sekcjê, spraw-dzi³ pan puls?

O: Nie.P: Ciœnienie?O: Nie.P: Sprawdzi³ pan, czy pacjent oddycha?O: Nie.P: Czy istnieje prawdopodobieñstwo, ¿e pacjent ¿y³,kiedy rozpocz¹³ pan sekcjê?O: Nie.P: Na jakiej podstawie pan to twierdzi, doktorze?O: Poniewa¿ jego mózg znajdowa³ siê w s³oju le-¿¹cym na moim biurku.P: Czy mimo wszystko pacjent móg³ wci¹¿ byæ ¿y-wy?O: Ale¿ oczywiœcie! Mo¿liwe jest, ¿e wci¹¿ ¿y³ ipraktykowa³ gdzieœ prawo!

P: Ona ma trójkê dzieci, tak?

WŒRÓD

NAS.

..WŒRÓD

NAS...WŒRÓD

NAS

Page 48: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06(19) 200448

O: Tak.P: Ilu jest ch³opców?O: ¯adnego.P: A s¹ jakieœ dziewczynki?

P: Powiedzia³ pan, ¿e schody prowadzi³y w dó³ - do piwnicy?O: Tak.P: A czy te schody prowadzi³y te¿ do góry?

P: Co przerwa³o pañskie pierwsze ma³¿eñstwo?O: Œmieræ.P: A czyja œmieræ?

P: Czy mo¿e pani opisaæ podejrzanego?O: By³ œredniego wzrostu i mia³ brodê.P: To by³a kobieta czy mê¿czyzna?

P: Ile sekcji przeprowadzi³ pan na zw³okach, doktorze?

O: Wszystkie moje sekcje by³y przeprowadzone na zw³o-kach!

P: All you answers must be oral, OK? What school did yougo to?O: Oral.

P: Pamiêta pan, o której godzinie rozpoczê³a siê sekcja?O: Sekcja zaczê³a siê o 20.30.P: I pan Dennington ju¿ wtedy nie ¿y³?O: Nie, siedzia³ na stole i zastanawia³ siê, dlaczego robiê musekcjê!

P: Czy jest pan w stanie oddaæ próbkê moczu?O: Od urodzenia, Wysoki S¹dzie!

Na podstawie: http://www.szybkieczytanie.net/fun/

Rozwi¹zanie krzy¿ówkiz Medyka nr 04(17) 2004

W imieniu ca³ej redakcji M³odego Medyka pragniemy pogratulowaæ osobie wylosowanej spoœród tych wszystkich, którzynades³ali do nas poprawne rozwi¹zanie krzy¿ówki opublikowanej w kwietniowym numerze Medyka Bia³ostockiego.

Prawid³owe has³o brzmi : WWW PZWL PL

Wylosowan¹ osob¹ jest:

JÓZEF WITEK Z Bia³egostoku

S e r d e c z n i e g r a t u l u j e m y !!!

Po odbiór nagrody ksi¹¿kowej, któr¹ jest " Kompendium okulistyki dla studentów i lekarzy" autorstwa B. Jamesa, Ch.Chewa, A. Brona" wyd. przez Wydawnictwo Lekarskie PZWL, zwyciêzca proszony jest zg³osiæ siê do redakcji "Medyka" w Bibliotece G³ównej AMB.

Kompendium okulistyki dla studentów i lekarzyBruce James, Chris Chew, Anthony BronTytu³ orygina³u: Lecture Notes on OphthalmologyZ ang. t³um. Marek Prost, Ewa Oleszczyñska-Prost

Wydanie I, 294 strony, 126 ilustracji, oprawa broszurowa, format: 14,5 x 20,5 cm, cena katal. 48,00 z³

W zwiêz³ej formie (g³ównie w punktach i w postaci tabel) omówiono wszystkie najwa¿niejsze choroby oczu i przydatkówoka. Ksi¹¿ka napisana jest w sposób przejrzysty, co u³atwia szybkie odszukanie interesuj¹cych czytelnika tekstów. Jej do-datkow¹ zalet¹ s¹ liczne schematy i ryciny oraz kolorowe zdjêcia, ilustruj¹ce ka¿d¹ z omawianych chorób.Podrêcznik jest g³ównie przeznaczony dla studentów medycyny, ale niew¹tpliwie bêdzie przydatny dla lekarzy pierwszegokontaktu, m.in. lekarzy rodzinnych.

Page 49: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06(19) 2004 49

1

6

18

12

4

19

5

22

25

24

2

20

7

15

11

23

8

2

14

7

10

21

13

13

16

16

3

12

10

3

17

4

18

1120

25

5

17

9

8

14

19

23

9

24

21

6

22

1

15

Poziomo :

1. Matka ¿ony4. Wyznaje nierównoœæ ras, szowini-

sta7. Podwórkowa pochylnia dla dzieci8. Katarakta11. Piêtno, stygmat12. Sztywny przy czapce16. Wypatrywany z bocianego gniazda18. Wyrabia³ smo³ê19. Japoñski motocykl20. Zakonnik bêd¹cy odŸwiernym kla-

sztoru22. Krakowski jeŸdziec24. Olimpijskie miasto w Boœni25. Dziurka

Pionowo :

1. Wóz konny z karabinem maszyno-wym

2. Statek, którego kad³ub w czasie ru-chu wynurza siê z wody

3. DŸwig do przewozu osób4. ...-Royce, luksusowy samochód5. Ma³y s³oik6. Kandydat do stopnia naukowego9. Buraczki z chrzanem10. Kawiarnia dla Francuzów12. Wielkolud, olbrzym13. Bawi nas w cyrku14. Gubi ig³y na zimê lub d³ugowiecz-

ne drzewo iglaste15. Jedna z przyczyn wywo³uj¹cych

skutek17. Œwinia z lasu 18. Otomana21. Planetoida odkryta w 1949r,zbli¿a

siê do Ziemi na odleg³oœæ ok. 7 mln.km.

23. W¹wóz.

Rozwi¹zanie krzy¿ówki prosimy przesy³aæ na adres redakcji Medyka do dnia31 sierpnia 2004 r. Do wygrania NAGRODA KSI¥¯KOWA.

Fundatorem nagród jest Wydawnictwo Lekarskie PZWL

GinekologiaPodrêcznik dla po³o¿nych, pielêgniarek i fizjoterapeutówpod redakcj¹ Tomasza Opali

Podrêcznik zawiera wiadomoœci z zakresu anatomii, fizjologii i patofizjologii ginekologicznej oraz chorób ginekologicz-nych. Du¿o miejsca poœwiêcono endokrynologii i onkologii ginekologicznej. Jest to unikatowy na polskim rynku podrêcznik ginekologii, poniewa¿ zawiera wspó³czesne standardy postêpowania wopiece pielêgniarskiej i po³o¿niczej, uwzglêdniaj¹ce jakoœæ œwiadczonych us³ug i respektowanie praw chorego cz³owieka.Szczególn¹ wagê autorzy przywi¹zuj¹ do przekazania praktycznych zasad postêpowania po³o¿nej, pielêgniarki oraz fizjote-rapeuty w ostrych i przewlek³ych stanach chorobowych w ginekologii. Ponadto podrêcznik zawiera niezbêdne w pracy pielêgniarki informacje na temat organizacji i zarz¹dzania oddzia³ami szpi-talnymi, podstaw prawnych opieki medycznej, dokumentacji medycznej i przep³ywu informacji itp.Na z³¹czonym do podrêcznika CD znajduj¹ siê: filmy i zdjêcia instrukta¿owe, testy sprawdzaj¹ce, s³owniczek terminów ³a-ciñskich, literatura uzupe³niaj¹ca oraz linki do medycznych stron www.

Wydanie I, 464 strony, 80 ilustracji, 20 tabel, oprawa twarda, format 165*235 mm, Cena katal. 74.00 z³

CZAS RELAKSUz Wydawnictwem Lekarskim PZWL

Rozwi¹zanie krzy¿ówki:

1

10

2 7 9

5

18

83 4 5 6

11 12 13 14 15 16 17 19 20 21 22 23 24 25

Page 50: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych

MEDYK Bia³ostocki 06(19) 200450

Wakacyjnykonkurs

””7 wspania³ych7 wspania³ychw wydaniu mniej dostojnym”w wydaniu mniej dostojnym”

W ró¿nego rodzaju badaniach socjologicznych, w których typuje siê cechy idealnego partnera zazwyczaj jedno z czo³o-wych miejsc zajmuje poczucie humoru. Badacze przekonuj¹ nas, ¿e osoby, które potrafi¹ siê œmiaæ, oprócz powodzenia u p³ciprzeciwnej, czêœciej osi¹gaj¹ sukcesy zawodowe.

Jako potwierdzenie tych s³ów zamieszczamy fotografie osób, które w naszej uczelni pe³ni¹ najwy¿sze funkcje. O tym, ¿epotrafi¹ siê œmiaæ i maj¹ do siebie zdrowy dystans przekonuj¹ naszych Czytelników na pierwszej stronie ok³adki.

A teraz Ty Szanowny Czytelniku pobaw siê razem z nami. Twoim zadaniem jest odgadniêcie nazwisk dzieciaków ze sta-rych fotografii, które znajduj¹ siê na naszej "czo³ówce" np. fot. A - Jan Kowalski.

Zdjêcia zamieszczone poni¿ej, byæ mo¿e, pomog¹ wam Wam doszukaæ siê drobnych podobieñstw.

Na odpowiedzi czekamy do 30 wrzeœnia 2004r . Rozwi¹zania mo¿na przesy³aæ pod adres redakcji, na kartkach lub poczt¹elektroniczn¹. Udzia³ w konkursie mo¿e wzi¹æ ka¿dy czytelnik " Medyka Bia³ostockiego". Na zwyciêzcê czeka nagroda: dwu-osobowe zaproszenie na romantyczn¹ kolacjê w restauracji "Berlin". (reklama obok)

Rektorprof. dr hab. Jan Górski

Prorektor ds. studentówprof. dr hab. Andrzej D¹browski

Prorektor ds. naukidr hab. Jacek Nikliñski

Prorektor ds. Klinicznychdr hab. Marek Rogowski

Dziekan Wydzia³u Lekarskiego

prof. dr hab. Maciej Kaczmarski

Dziekan Wydzia³uFarmaceutycznego

prof. dr hab. Jerzy Pa³ka

Dziekan Wydzia³u Pielêgniarstwa i Ochrony Zdrowia

prof. dr hab. Jan Karczewski

Page 51: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych
Page 52: Materia³y do numeru przyjmujemy · naszych codziennych gazet. Mam na myœli zbiór kilkuset rolek filmu i kilkadziesi¹t szklanych negatywów (w sumie kilka tysiêcy zdjêæ) pochodz¹cych