Magazyn Maszkety #5

76

description

Wiosenny numer jest pełen zielonych, smakowitych propozycji - dla potrzebujących po zimie odtrucia organizmu - mamy dział pełen koktajli. Tym, którzy chcieliby na święta wielkanocne przygotować zupełnie nieznane dania mamy przysmaki z każdego regionu województwa śląskiego. Dla wiercipięt znajdzą się propozycje wiosennych wycieczek. Miłosnicy sztuki znajdą tropy wielkanocne w dorobku największych artystów, a wielbiciele Picassa poczytają o jego miłości do... jedzenia!

Transcript of Magazyn Maszkety #5

fot. Marta Borowiec

6 Dieta oczyszczająca

1 Wstympniok

3 Maszkety rychtujóm

4 Jodło na łobrozkach

14 Grincojg na pozim

Pesto z liści rzodkiewkiZupa z rzeżuchyTagliatelle z cukiniiWiosenne sajgonki z mangoWiosenna sałatka z pieczonymi rzodkiewkami

8 Szolka połno witamin

Koktajl pietruszkowyKoktajl owocowy z jarmużemKoktajl żółty z kurkumąKoktajl czerwony z seleram naciowymKoktajl botwinkowyKoktajl zielony

w num

erze:

38 Ino gymizy

Klopsiki z pęczaku i soczewicyBurgery jaglaneZupa z kasząSos pomidorowy-orzechowy z indyjską nutą i pulpecikami z kaszy jaglanejCiasto z kaszy gryczanejLemoniada z kaszy jęczmiennej

32 Złónaczone w dóma

Domowa „vegeta”JogurtMajonezZakwas na śląski żurSchab suszonyDomowa nutella

46 Ślónzoki rajzujóm

Powstańcza historia ŚląskaMajówka w górach

50 Bombóny i zisty

Sernik kajmakowy z solonymi orzeszkamiSernik na zimno z białą czekoladą i borówkamiZielony sernik z herbatą matchaSernik cytrynowySernik z kruszonkąSernik gotowany

58 Fizymatynta ło kafyju

Aeropress

20 Wielkanoc

HarynczorkaCiulimJajka marynowaneMurzin czarnyŚwięcelnikPasztet z królikaWieniec drożdżowyStrucla orzechowa

60 „TOMATA”, czyli dobrze jeść

62 Jodło do duszy

Jaja w sztucePicasso i jedzenie

28 Dejcie na to pozór!

Śląsk, którego nie było

70 Po szychcie, czyli naszo inszo stróna

Barbara Salamon-Szympruch

68 Grajfka mom – poradzo som

Kurki

72 Recepisy za rajom

Maszkety

1

Joanna Furgalińskawww.furgaleria.pl/blog

Anna Krztońwww.anna.krzton.com

Aneta Wojciechowskaplaneta-smaku.blogspot.com

Magdalena Cielenga-WiaterekRedaktor naczelna

zielenina.blogspot.com

Bernadeta Jarnot-Maneckamojkulinarnypamietnik.blogspot.com

Barbara Salamon-Szympruchpodrozehani.blogspot.com

Józefina Hądzgoodmoodfood-goodmoodfood.blogspot.com

Dominika Zagrodzkafoodie.blog.onet.pl

Iwona Starzecdecorate-a-cake.blogspot.com

Marta Borowiecpass-the-food.blogspot.com

Magdalena KozłowskaProjekt winiety

www.rogalikblog.pl

Dagmara Gładysz-Raiwapocztowkizirlandii.wordpress.com

Anna Łabońskaania-od-kuchni.blog.pl

Anna Poloczeknamiotle.pl

Urszula MazurowskaSkładmistrzyni, opracowanie graficzne

eksperymentsobotni.blox.pl

Ida Kasprzykwww.fabrykotki.pl

www.facebook.com/fabrykotki

Agata Nastulakdreamytaste.blogspot.com

Magdalena Ściborworldonafork.blogspot.com

Maszkety rychtujóm

:

www:magazynmaszkety.pl

kontakt:[email protected]

Katarzyna GodlewskaSekretarz redakcji, opracowanie graficzne

wedlug-lokatej.blogspot.com

fot. Marta Borowiec

Wiosna, wiosna, ach to Ty! Chyba nie ma bardziej wyczekiwanej pory roku, nawet jeżeli nie jest tą ulu-bioną, ale większość z nas wygląda jej pierwszych oznak niecierpliwie. Jesteśmy zmęczeni burą i po-nurą zimą, czekamy, aby słońce zaczęło już prawdzi-wie grzać, a na drzewach pojawiły się zielone pączki.

Tym numerem witamy z Wami wiosnę, więc peł-no w nim zielonych, smakowitych propozycji – dla tych, którzy potrzebują po zimie detoksu, mamy cały dział zdrowych i pięknie podanych dań. Tych, którzy na wiosnę chcieliby spróbować swoich sił w kuchni, zapraszamy do zonaczenia z nami na przykład domowego majonezu czy pysznego kremu czekoladowego, które są nie tylko smaczniejsze niż te ze sklepu, mają także nieporównywalnie lepszy skład i są banalnie proste w wykonaniu.

Wiosna to także czas wypraw i wycieczek – mo-żecie porajzować z nami do niedawno otwartego Muzeum Powstań Śląskich czy zaplanować majów-kę w górach. Na wyprawie możecie zaparzyć kawę w aeropresie, o którym tym razem są nasze kawowe fizymatynta.

Bombony i zisty w tym numerze prezentują całą gamę przepysznych serników, łącznie z prawdziwie wiosennym, zielonym! Do koncka sernika i szolki dobrej bon kawy momy jak zawsze ciekawe artyku-ły – dowiecie się, co jadał Picasso, o co chodzi w tak popularnych ostatnio kooperatywach spożywczych. I oczywiście o roli jajca w sztuce, bo w końcu święta zobowiązują.

Z nowego numeru dowiecie się także, jak się u nos warzy na Wielganoc i jak se uszyć piykno kura – to będzie zdecydowanie mój hit tej wiosny!

WstympniokMagdalena Cielenga-Wiaterek

redaktor naczelna

zonaczyć – zrobićfizymatynta – różnościmomy – mamybombony i zisty – cukierki i ciastaszolka – szklankakoncek – kawałekWielganoc – Wielkanocpiykno – pięknaporajzować – pojeździć, podróżowaćjajco – jajko

rys.

Ann

a K

rzto

ń

Maszkety

3

www.facebook.com/godejachim

Maszkety

4

Maszkety

5

Wraz z nadejściem wiosny większość z nas myśli o utracie zbędnych kilogramów, zadbaniu o swoje zdrowie,

samopoczucie czy odmienieniu życia na lepsze. To moment, kiedy odkurzamy noworoczne postanowienia,

wykupujemy karnety na siłownię, kupujemy parowar czy stoimy w kolejkach po superfoods… Na diametralne zmiany nigdy nie jest za późno, ale dzisiaj skupimy się na produktach wspierających naturalne oczyszczanie

organizmu, które może być dobrym startem do realizacji zdrowotnych postanowień.

tekst: Agata Nastulak, zdjęcie: Magdalena Cielenga-Wiaterek

Dieta oczyszczająca

Maszkety

6

Proste, znane i skuteczne

woda – pomocna w trakcie detoksu, ponieważ uła-twia wypłukiwanie toksyn. Oprócz tego świetnie gasi pragnienie i nie zawiera kalorii. Odpowiednie nawodnienie znacznie przyspiesza oczyszczanie organizmu. Można pić wodę solo, ze świeżą miętą, melisą, bazylią lub z dodatkiem świeżych owoców.zielona herbata – bogata w antyoksydanty, wyka-zuje działanie antynowotworowe, odciąża wątrobę, pomaga obniżać poziom cholesterolu i wspiera pro-ces odchudzania. Wybierajmy jednak tę dobrą jakoś-ciowo, liściastą, nie ekspresową.cytryna – szklanka wody z sokiem z połówki cy-tryny rano to klasyczna pozycja na każdej detokso-wej liście. Nie bez powodu, gdyż to połączenie przy-spiesza metabolizm, orzeźwia i działa alkalizująco na organizm.świeżo wyciskane soki owocowo-warzywne – miłośnicy kilkudniowego detoksu opartego na so-kach obiecują poprawę stanu cery, włosów i paznok-ci, idealne samopoczucie i intensywne oczyszczenie. Mają sporo racji, ale dieta ta jest niskokaloryczna, niefizjologiczna i nie można jej stosować dłużej niż kilka dni. My polecamy wprowadzić soki do jadło-spisu, nie rezygnując z innych, równie wartościo-wych produktów.

Czystek, bratek i bławatek

Herbatki ziołowe naturalnie wspomagają oczysz-czanie organizmu. Ich smak się jednak kocha albo nienawidzi. Choć mamy szeroki wachlarz możliwo-ści, najlepsze będą herbatki z pokrzywy, skrzypu, rumianku, mięty, czystka czy kopru włoskiego; obo-wiązkowo parzone pod przykryciem. Dodatkową zaletą jest to, że są tanie. Ich stosowanie wymaga od nas regularności, ale efekty zdecydowanie nam to wynagrodzą. Pijmy je jednak z umiarem – maksy-malnie 3 kubki dziennie.

Modne superfoods

zielony jęczmień – młode listki jęczmienia są cięte, myte, a następnie wyciśnięty zostaje z nich sok, któ-ry odparowuje się, dzięki czemu uzyskujemy proszek

do rozrobienia z letnią wodą. W badaniach wykaza-no działanie przeciwutleniające i korzystny wpływ na zdrowie, m.in. we wspomaganiu leczenia cukrzy-cy typu II. Jest jednak dość drogi i słabo dostępny, ale bez trudu można go zastąpić, np. kiełkami.buraki – obfitują w potas i antyoksydanty. Swe przeciwzapalne właściwości i piękne zabar-wienie zawdzięczają naturalnemu barwnikowi – betacyjaninie. nasiona chia – bogate źródło kwasów omega-3, wapnia i błonnika. Pomagają regulować poziom cu-kru we krwi. Ostatnimi czasy zyskują na popularno-ści i coraz powszechniej pojawiają się na sklepowych półkach. Ich właściwości i zastosowanie są bardzo podobne do siemienia lnianego.siemię lniane – zmielone bezpośrednio przed spo-życiem ma najlepsze działanie na organizm oraz największy wpływ oczyszczający. Charakteryzuje się dużą zawartością kwasów omega-3, błonnika i lignanów. Można dodawać je do koktajli, jako po-sypkę do sałatek, wzbogacać nim muesli czy jogurt.czosnek – każdy słyszał o jego silnym działaniu antybakteryjnym, przeciwzapalnym, przeciwwiru-sowym oraz przeciwgrzybiczym, a takie właściwości szczególnie przydadzą się w czasie detoksu! Dodatek czosnku do potraw pomoże organizmowi walczyć w naturalny sposób z wieloma dolegliwościami. Przy-krego zapachu z łatwością pozbędziemy się, dodając na przykład natkę pietruszki. Warto poświęcić jednak chwilę w trakcie zakupów i wybrać czosnek polski.kiszonki – kapusta i ogórki kiszone to cenne źródło witaminy C. Do tego zawierają one kwas mlekowy – naturalny probiotyk, który wspomaga rozwój flory bakteryjnej jelit. Z tego samego powodu warto spo-żywać jogurt naturalny, kefir i maślankę.

W czym tkwi sekret zielonych koktajli?

Zielone koktajle – bogate w dobroczynne składniki, takie jak chlorofil, witamina C czy antyoksydanty. Do tego szybkie i proste w wykonaniu! Warto wy-korzystać do nich zieloną pietruszkę (jest dostępna przez cały rok), szpinak, rukolę i roszponkę. Dla poprawienia ich smaku możemy dodać dojrzałe ba-nany, które zawierają mnóstwo witamin i minera-łów, poprawiają koncentrację, odkwaszają organizm i wspomagają pracę jelit.

Maszkety

7

przepis: Iwona Starzec, zdjęcie: Katarzyna Godlewska

Koktajl pietruszkowy

pęczek zielonej pietruszki, 1 cytryna, łyżeczka miodu, 1 litr wody, kostki lodu

Za pomocą wyciskarki do soków wyciskamy sok z pietruszki. Wyciskamy sok z cytryny. Wszystko prze-lewamy do dzbanka i wlewamy wodę. Miód dodajemy według uznania, przed podaniem wrzucamy kil-ka kostek lodu.

+Pietruszka to prawdziwa bomba witaminy C, jednak nie tylko na tym kończą się jej dobroczynne właś-ciwości. Jest także źródłem witamin A, K, B1, B6, B12 oraz kwasu foliowego, wapnia, potasu, fosforu, magnezu, manganu i siarki. Doskonale także wspiera detoksykację, chroni przed działaniem wolnych rod-ników, oczyszcza przewód pokarmowy i poprawia perystaltykę jelit. Z dodatkiem cytryny, która pobudza proces trawienia oraz jest źródłem beta-karotenu, witamin z grupy B, witaminy E, potasu, magnezu, sodu i żelaza, tworzy świetny napój.

– SZOLK A POŁNO WITAMIN –

Maszkety

8

przepis i zdjęcie: Magdalena Ścibor

Koktajl owocowy z jarmużem

2 obrane kiwi, 2 banany, wyciśnięty sok z ½ limonki, garść liści jarmużu, 250 ml mleka kokosowego, 250 ml soku ananasowego

Wszystkie składniki wrzucamy do kielicha blendera. Miksujemy przez ok. 2 minuty, aż składniki się połączą. Przelewamy do szklanek i podajemy. Koktajl przechowujemy w lodówce. Najlepiej smakuje schłodzony.

+Jarmuż to nie tylko piękne warzywo do dekoracji, a przede wszystkim skarbnica białka, błonnika, wi-tamin oraz minerałów. Zawiera także sporo przeciwutleniaczy (sulforafan, beta-karoten, luteinę), które działają antynowotworowo. Zieloną barwę koktajlu potęguje dodatek kiwi, które jest znane z wysokiej zawartości witamin oraz zwiększania ogólnej odporności organizmu czy dobrego wpływu na gojenie ran. Mleko kokosowe zapewnia dobre tłuszcze, które wpływają na prawidłową kondycję mózgu.

– SZOLK A POŁNO WITAMIN –

Maszkety

9

przepis i zdjęcie: Marta Borowiec

Koktajl żółty z kurkumą

1 średnie mango, 1 łyżeczka kurkumy, 2-centymetrowy kawałek startego imbiru, 200 ml soku z pomarańczy, 200 ml soku z marchwi, 150 ml mleczka kokosowego (lub innego roślinnego)

Wszystkie składniki miksujemy na wysokich obrotach w blenderze. Podajemy w wysokich szklankach.

+Kurkuma zawiera związki o właściwościach przeciwzapalnych oraz antynowotworowych. Charakteryzuje się nieco gorzkim smakiem, więc połączenie ze słodkimi owocami nasuwa się samo. Mango to nie tylko bogate źródło wielu witamin oraz minerałów, ale również błonnika. Dobrze wpływa także na poziom cukru we krwi. Pomarań-cze zawierają związki o działaniu przeciwbakteryjnym, kwas foliowy oraz witaminę C.

– SZOLK A POŁNO WITAMIN –

Maszkety

10

przepis i zdjęcie: Katarzyna Godlewska

Koktajl czerwony z selerem naciowym

500 g pomidorów, 2 łodygi selera naciowego, gałązka bazylii, 500 ml wody, sól, pieprz, chili

Pomidory obieramy i kroimy w cząstki. Seler kroimy na niewielkie kawałki. Do misy blendera wrzucamy warzywa, bazylię oraz dolewamy pół porcji wody. Wszystko miksujemy. Na koniec doprawiamy do smaku i w razie potrzeby rozcieńczamy wodą.

+ Pomidory to źródło witamin C, E, K, PP oraz beta-karotenu, który pomaga niwelować działanie wolnych rodni-ków. Dostarczają również wapnia, magnezu, żelaza oraz rzadko spotykane w produktach spożywczych mikroele-menty jak mangan, miedź czy kobalt. Swoją czerwoną barwę zawdzięczaja likopenowi, który działa antynowo-tworowo, zapobiega zawałom serca i miażdżycy. Z dodatkiem selera, który ma najwięcej fosforu wśród warzyw korzeniowych, a także jest źródłem wapnia, cynku i potasu, będzie bardzo dobrym uzupełnieniem zdrowej diety.

– SZOLK A POŁNO WITAMIN –

Maszkety

11

przepis i zdjęcie: Anna Poloczek

Koktajl botwinkowy

garść młodych, zdrowych liści botwinki (z łodygami), 1 banan, ½ świeżego ananasa, 1 szklanka maślanki

Botwinkę dokładnie myjemy pod bieżącą wodą, ananas obieramy i usuwamy zdrewniały środek. Wszystkie składniki umieszczamy w blenderze i miksujemy do uzyskania gładkiej konsystencji. Nie potrzebujemy doda-wać cukru – ananas i banan są dostatecznie słodkie.

+Botwinka znana jest ze swoich właściwości kojących oraz pobudzających apetyt. Jest lekkostrawna oraz zawiera dużo witamin A i C oraz żelazo i wapń. Doskonale sprawdza się też przy odkwaszaniu oraz odtruwaniu organi-zmu. Dodatek owoców, w tym przypadku bananów zawierających potas oraz ananasa – źródła manganu, żelaza i miedzi, sprawi, że otrzymamy energetyczny i oczyszczający napój.

– SZOLK A POŁNO WITAMIN –

Maszkety

12

przepis i zdjęcie: Magdalena Cielenga-Wiaterek

Koktajl zielony

2 duże garście zielonych liści: szpinaku, roszponki, kapusty – mogą być mieszane, 2 garście kiełków, np. rzeżuchy, 250 ml mleka roślinnego, 125 ml wody, kilka suszonych daktyli lub fig (niesiarkowanych), 1 jabłko

Wszystkie składniki myjemy, jabłko obieramy. Kroimy na kawałki, przekładamy do blendera, miksujemy i podajemy natychmiast.

+ Garść zielonych liści to mieszanka pełna zdrowia – zestaw witamin, minerałów oraz przeciwutleniaczy. Kiełki zapewniają błonnik, również chronią przed wolnymi rodnikami i regulują trawienie. Dzięki zawartości soli mine-ralnych jabłka świetnie odkwaszają organizm.

– SZOLK A POŁNO WITAMIN –

Maszkety

13

Maszkety

14

Marta Borowiec

Topnieją ostatnie czapy śniegu, temperatura stale rośnie, słońce świeci coraz dłużej, przyroda rozkosznie się zieleni. Jednym słowem – wiosna. To taki drugi „nowy rok”. Kolejny raz stawiamy sobie cele, zaczynamy wszystko od początku, część z nas z pewnością pomyśli o zwiększonej dawce ruchu i racjonalnej, zdrowej diecie. Skoro dieta, to na pewno wię-cej świeżych owoców i warzyw. Zimą królowały dynie i wszelakie bulwy, ale z początkiem wiosny kończą się ich zapasy, a organizm domaga się zwiększonej dawki energii. Dlatego wiosna wyciąga do nas pomocną dłoń pełną pięknych, jędrnych i kolorowych nowalijek.

Do torby z zakupami najczęściej wrzucamy rzodkiewki, zielone ogór-ki, sałatę, szczypiorek, zieloną pietruszkę i rzeżuchę. W tym wczesnym okresie warzywa te uprawia się wyłącznie w warunkach szklarniowych. Nie ma w tym nic dziwnego, pierwsze tygodnie wiosny bywają zimne, a młode warzywa nie są odporne na przymrozki. Szklarnia pozwala na całkowitą kontrolę klimatu, w jakim wyrastają warzywa – mają zapew-nioną odpowiednią temperaturę oraz nasłonecznienie, są także stosow-nie nawożone. Ten ostatni aspekt budzi najwięcej kontrowersji. Zdarza się, że warzywa są przenawożone, co skutkuje kumulacją szkodliwych związków. Nowalijki mają tendencję do pobierania różnych substancji w ilości większej niż potrzebują, a to nie pozostaje obojętne dla nasze-go zdrowia. Dlatego tak ważnym jest, aby kupować młode warzywa od sprawdzonych dostawców!

Przeciwnicy nowalijek mówią, że sztucznie hodowane warzywa są ubo-gie w składniki odżywcze, nijakie i zwyczajnie bez smaku. Nic bardziej mylnego. Hodowane i przechowywane w odpowiednich warunkach w niczym nie ustępują swoim gruntowym odpowiednikom. Aby cieszyć się pełnią ich walorów, wybierajcie te świeże, jędrne, bez przebarwień i niekoniecznie najbardziej dorodne. Nie przechowujcie ich w foliowych torebkach, bo w ten sposób pozbawiacie je dostępu do tlenu. A jeśli nie przekonują Was warzywa ze sklepu, spróbujcie wyhodować własne, choćby na parapecie! Rzodkiewki można zasiać w doniczce, podobnie szczypiorek. A jeśli lubicie kiełki, wystarczy Wam słoik i czysta woda. Gdy już będziecie mieli swoje nowalijki, spróbujcie naszych zaskakują-cych przepisów na ich wykorzystanie. Smacznego!

Maszkety

15

przepis i zdjęcie: Marta Borowiec

Pesto z liści rzodkiewki

liście z pęczka rzodkiewki, 4 łyżki uprażonych orzechów nerkowca, 6 łyżek startego parmezanu, 2 ząbki czosnku, 100 ml oleju, sól, pieprz

Liście odcinamy od rzodkiewek – powinny być jędrne i zielone. Myjemy je pod zimną wodą i osuszamy ręcznikiem papierowym. Wrzucamy je do kielicha blendera razem z pozostałymi składnikami i blendujemy przez 1-2 minuty. W razie potrzeby doprawia-my solą i pieprzem.

– GRINCOJG NA POZIM –

Maszkety

16

przepis i zdjęcie: Magdalena Kozłowska

Zupa z rzeżuchyna 8-10 porcji

łyżka oleju słonecznikowego, łyżka masła, 1 średnia cebula, 1 duży ziemniak, około 200 g świeżej rzeżuchy, 500 ml bulionu warzywnego, sok z cytryny, sól, pieprz, kwaśna śmietana

Rozgrzewamy olej i masło w głębokim rondlu, do-dajemy drobno posiekaną cebulę. Podsmażamy ją na małym ogniu, aż zmięknie, ale nie zbrązowieje. Dodajemy pokrojony w drobną kostkę ziemniak i dusimy przez 5 minut na małym ogniu, od czasu do czasu mieszając. Rzeżuchę siekamy. Wlewamy do rondla wywar i dodajemy rzeżuchę. Doprowadzamy do wrzenia i gotujemy przez 10 minut, aż ziemnia-ki zmiękną. Miksujemy zupę blenderem. Przypra-wiamy do smaku solą i pieprzem. Możemy dodać odrobinę soku z cytryny. Zupę podajemy ozdobioną łyżeczką śmietany.

przepis i zdjęcie: Magdalena Kozłowska

Tagliatelle z cukinii

2 cukinie, 6 łyżek oliwy z oliwek, 2 łyżki białego octu winnego, pęczek natki pietruszki, sól, pieprz

Cukinie myjemy, odcinamy końcówki i obieraczką do warzyw kroimy wzdłuż na cienkie paski. Natkę pietruszki siekamy. W miseczce mieszamy oliwę z oliwek, ocet winny i posiekaną natkę pietruszki. Doprawiamy solą i pieprzem. Polewamy cuknię.

Szlajfki ze cukiniów

2 cukinie, 6 łeżek łoliwy, 2 łeżki biołego łoctu z wina, kiczka pietruzielo, sól i korzyni na smak

Łobmyć cukinie i urżnóńć kóńce. Pokroć ciyńki szlajfki obiyraczkóm do kartofli podług cukiniów. Pietruzieli zesiyc. Łoliwa wyfyrlać w asjetce z łoc-tym i pietruzielym, dosuć trocha soli i korzyni. Za-loć tóm zółzóm szlajfki z cukinii.

– GRINCOJG NA POZIM –

Maszkety

17

przepis i zdjęcie: Marta Borowiec

Wiosenne sajgonki z mango

arkusze papieru ryżowego, 1 średnie mango, 1 średni ogórek zielony, 1 awokado, kilka liści sałaty masłowej, kiełki słonecznika (lub inne)

Mango obieramy ze skórki i kroimy w cienkie paski. Ogórek kroimy wzdłuż w plastry, wycinamy część z pest-kami i również kroimy w paski. Podobnie postępujemy z awokado. Sałatę płuczemy i rwiemy na mniejsze kawałki. Kiełki płuczemy i osuszamy ręcznikiem papierowym. Do głębokiego talerza wlewamy ciepłą wodę, następnie na kilka sekund zanurzamy w niej arkusz papieru ryżowego i przekładamy na blat roboczy. Skład-niki układamy w 1/3 wysokości arkusza, boczne brzegi zawijamy do środka, a następnie całość ciasno rolujemy (jak naleśniki). Podajemy z sosem z mango.

sos:1 średnie mango, 2 łyżki octu ryżowego, sok z ½ cytryny, 1 łyżka posiekanej mięty

Mango obieramy ze skórki i kroimy na większe kawałki, przekładamy do blendera. Dodajemy sok z cytryny i ocet ryżowy, miksujemy na gładki sos. Na koniec dodajemy posiekane listki mięty.

– GRINCOJG NA POZIM –

Maszkety

18

przepis i zdjęcie: Marta Borowiec

Wiosenna sałatka z pieczonymi rzodkiewkami

pęczek młodej botwinki, pęczek rzodkiewki, 350 g młodych, małych ziemniaków, 2 małe zielone ogórki, garść posiekanego szczypiorku, garść posiekanego koperku

sos:5 łyżek oleju rzepakowego tłoczonego na zimno, 1 łyżka musztardy dijon, 2 łyżki soku z cytryny, sól, pieprz

Nastawiamy piekarnik na 1800C. Rzodkiewki myjemy, odkrawamy ogonki i liście. Przekrawam na pół i obtaczamy w oleju rzepakowym, doprawiamy solą i pieprzem. Układamy w natłuszczonej blaszce rozcięciem do dołu. Pieczemy przez 10 minut w górnej części piekarnika, aż rzodkiewki lekko się zrumienią. Ziemniaki myjemy, dokładnie szorując i usuwając zanieczyszczenia. Gotujemy w mundurkach do miękkości, w osolo-nej wodzie. Przygotowujemy sos. Przelewamy olej do miseczki, dodajemy musztardę i dokładnie mieszamy trzepaczką do połączenia składników. Następnie dodajemy sok z cytryny i ponownie mieszamy. Jeśli olej nie chce się połączyć z reszta składników, dodajemy odrobinę ciepłej wody. Doprawiam solą i pieprzem. Botwinkę myjemy i usuwamy łodyżki. Ogórki kroimy na grube półplasterki. Jeśli to konieczne, ziemniaki kroimy na mniejsze kawałki. Warzywa delikatnie mieszamy w dużej misce, na wierzchu układamy pieczone rzodkiewki. Całość dekorujemy przygotowanym sosem oraz szczypiorkiem i koperkiem.

– GRINCOJG NA POZIM –

Maszkety

19

Maszkety

20

Urszula Mazurowska

Z czym przede wszystkim się kojarzy wielkanocne śniadanie? Jajka, biała kieł-basa, szynka, baby i mazurki. Kto myślałaby, że te ostatnie znajdzie również na tradycyjnym śląskim stole, okrutnie by się zdziwił. Stąd wziął się pomysł na naszą regionalną rubrykę – dania niespotykane na stołach reszty kraju. Istotne w tym wypadku było również to, że w granicach województwa śląskiego znajduje się wiele regionów różniących się również swoją kuchnią.Poszukiwania zaczęły się jednak od tego, co wspólne dla niemalże każdego z nich, choć znanego pod inną nazwą – od wielkanocnego murzina, czyli droż-dżowego ciasta, w które zawijano kawałki szynki. Ten charakterystyczny wy-piek zwany jest na Podbeskidziu „murzynem”, a w okolicy Bytomia i Katowic „szczodrem” lub „sodrem”. Nazwa ta pochodzi od słowa „szołdra” lub „szołdrę”, oznaczającego szynkę. Murzin ciemny to ciasto, któremu kolor dawała nieczysz-czona pszenna mąka z otrębami. Okolice Rybnika i Raciborza mają swoją wersję tego wypieku – święcelnik, gdzie biała mąka i dodatek różnych wędlin nadają mu odświętny charakter.Z kuchni cieszyńskiej mamy zupełnie nowy sposób na przygotowanie jajek. Ma-rynowane w zalewie kminkowej przejmują aromat tej przyprawy. A dodatek łu-sek cebuli nadaje im delikatnych marmurkowych zabarwień.Kuchnia górnośląska ze swoich ciekawostek wnosi całkowicie nieznaną zupę ze śledzi, czyli przypominającą żurek harynczorkę, oraz pasztet z królika. Na deser, zamiast baby i mazurka, mamy drożdżowe ciasta – wielkanocny wieniec i struc-lę z orzechami.Ostatnim punktem kulinarnej wycieczki jest lelowski ciulim. Lelów jest miejsco-wością, którą niegdyś zamieszkiwała pospołu ludność polska i żydowska. Miesz-kańcy narodowości polskiej, obserwując zachowanie ortodoksyjnych sąsiadów, dostosowali się do nakazu powstrzymania się od pracy w czasie świąt, tworząc potrawę podobną w sposobie przygotowania do chasydzkiej, ale na bazie pro-duktów wieprzowych. Potrawę tę jadali na śniadanie podczas świąt Wielkanocy i Bożego Narodzenia, wyjmując ją z pieca bezpośrednio przed spożyciem po po-wrocie z nabożeństw w kościele.Mam nadzieję, że dzięki przygotowanemu przez zespół „Maszketów” zestawowi potraw skusicie się na świąteczne eksperymenty i odżyją stare, czasem zapo-mniane potrawy i wypieki.

Maszkety

21

– WIELGO NOC NA ŚLÓNSKU –

Maszkety

22

przepis i zdjęcie: Urszula Mazurowska

Ciulim

2 ½ kg ziemniaków, 1 kg żeberek, ½ kg skrzydełek kurczaka, 2 jajka, 2 cebule, 6 ząbków czosnku, sól, pieprz, majeranek, smalec do wysmarowania naczynia do pieczenia

Z żeberek usuwamy kości i kroimy wzdłuż przecięć na kawałki. Nacieramy je razem ze skrzydełkami mieszanką 1 łyżeczki soli, ½ łyżeczki pieprzu i 1 łyż-ki majeranku, odstawiamy na 2-3 godziny w chłodne miejsce. Obrane ziemniaki ścieramy na tarce. Doda-jemy drobno posiekaną cebulę, czosnek oraz jajka. Doprawiamy dość mocno solą, pieprzem, majeran-kiem i dokładnie mieszamy. Naczynie do pieczenia (najlepiej żeliwny garnek) smarujemy smalcem. Układamy warstwami masę ziemniaków i zamary-nowane mięso. Pieczemy od przykryciem od 5 do 10 godzin w 120°C.

przepis i zdjęcie: Bernadeta Jarnot-Manecka

Harynczorka

1 ⁄2 kg śledzia typu matias, 1 cebula, 2 liście laurowe, 4 kulki ziela angielskiego, pieprz, cukier, przyprawa warzywna np. domowa „vegeta”, 1 ⁄2 l śmietany słodkiej, 2 łyżki octu

Śledzie zalewamy wodą i moczymy przez min. 3 h. Gotujemy 1 l wody z dodatkiem ziela angielskiego, liścia laurowego i pokrojonej w piórka cebuli przez około 10 minut. Następnie odstawiamy, przypra-wiamy do smaku pieprzem, przyprawą warzywną, cukrem i octem. Nie solimy, bo śledzie są już słone. Na koniec dodajemy powoli śmietanę, mieszamy, ale już nie gotujemy. Śledzie kroimy w drobną kosteczkę i dodajemy do ugotowanej zalewy. Podajemy na cie-pło lub zimno z ziemniakami z wody.

Harynczorka

1 ⁄2 kilo harynków choby matias, 1 cybula, 2 liście bobkowe, 4 kulki wónióncego zielo, korzynie, cuker, domowo „vegeta”, 1 ⁄2 l słodkij śmiytonki, 2 łeżki łoctu

Harynki zaloć wodóm i tonkać bez 3 godziny. Przez 10 minut warzyć 1 l wody z wónióncym zielym, bobkowym liściym i cybulóm pokronóm w piórka. Łodstowić, dosuć gewirce i wloć łocet. Do uwarzónyj zalywy z łoctym doloć poleku śmiytonka, wyfyr-lać. Niy warzić!. Harynki pokroć na malućki kónski i dociepać do uwarzónyj zalywy. Uwarzyć se ku tymu kartofle. Jeść ciepłe abo zimne.

– WIELGO NOC NA ŚLÓNSKU –

przepis: Iwona Starzec, zdjęcie: Magdalena Kozłowska

Jajka marynowane

10 jajek, 1 opakowanie kminku, łupiny z kilku cebul, 1 litr wody

Jajka gotujemy na twardo. Łupiny cebul zalewamy gorącą wodą i gotujemy, aż woda się zabarwi. Jajka tłuczemy tak, żeby skorupka była cała popękana. Wkładamy do słoików, zalewamy wywarem z łupin i wsypujemy po pół opakowania kminku na litrowy słoik. Tak zalane jajka odstawiamy do wystudzenia, następnie przechowujemy w lodówce. Najlepsze będą przygotowane 3 dni przed świętami.

przepis i zdjęcie: Urszula Mazurowska

Murzin czarny

350 g mąki pszennej typ 1850, 150 g mąki pszennej, 25 g świeżych drożdży, 1 łyżeczka cukru, 125 ml zakwasu (choćby taki jak na żurek), 250 g wędzonej szynki, woda, 1 łyżeczka soli, 1 łyżeczka kminku

Mąki mieszamy ze sobą, robimy w nich zagłębienie i do niego kruszymy drożdże. Zasypujemy cukrem i podlewamy 1 łyżką letniej wody. Odstawimy pod przykryciem na 15 minut. Kiedy drożdże „ruszą”, mieszamy je z resztą mąki, dodajemy zakwas, sól, kminek i tyle wody, żeby ciasto dało się zagnieść. Wyrobione ciasto odstawiamy przykryte ściereczką w ciepłym miejscu, aż podwoi objętość. Zagniatamy je ponownie i rozwałkowujemy na placek. Pokrojoną w 1 cm plastry szynkę układamy na środku ciasta, a jego brzegi zakładamy na wędlinę. Solidnie obsypa-ną mąką ścierkę układamy w koszyku lub misce, prze-kładamy na to ciasto, pozostawiając założone brzegi u góry. Ponownie odstawiamy do wyrośnięcia na oko-ło godzinę. Ciasto przekładamy na blachę sklejeniem do dołu. Pieczemy przez 15 minut w piekarniku roz-grzanym do 230-250°C. Następnie zmniejszamy tem-peraturę do 210°C i dopiekamy przez 30 minut.

Maszkety

23

przepis i zdjęcie: Bernadeta Jarnot-Manecka

Święcelnik

ciasto: 1 kg mąki pszennej, 100 g drożdży, łyżka cukru, 2 jajka, 2 żółtka, około ½ do ⅔ l mleka, płaska łyżka soli, 150 g stopionego, przestudzonego masła lub pół szklanki oliwy, wędlina wg uznania: surowa, podwędzana kiełbasa, szynka, baleron, boczek lub inne rodzaje wędlin, dodatkowo jajko do smarowania

Rozpuszczamy drożdże w szklance mleka z łyżką cukru, odstawiamy na 5 minut, aż zaczną pracować. Mąkę wsypujemy do robota, uruchamiamy mieszanie hakiem do chleba, dodajemy zaczyn, jajka, sól. Stopniowo do-lewamy tyle mleka, ile mąką będzie potrzebowała. Na koniec dodajemy stopione, przestudzone masło. Ciasto powinno być elastyczne i lśniące oraz „odklejać” się od miski i rąk. Tak wyrobione ciasto zostawiamy w misce pod przykryciem do wyrośnięcia na 20-25 min. Kiedy ciasto wyrośnie, stolnicę posypujemy mąką, lekko roz-wałkowujemy ciasto na prostokąt. Na środku układamy wędliny, formujemy z ciasta roladę lub inny kształt, wkładamy do wysmarowanej keksówki. Górę smarujemy rozmąconym jajkiem i odstawiamy do wyrośnięcia jeszcze na 10-15 min. Piekarnik nagrzewamy do 200°C. Wkładamy wyrośnięte ciasto i pieczemy około 40-45 min. Ciasto podajemy wystudzone, pokrojone jak chleb. Najlepiej smakuje z chrzanem i żurawiną.

– WIELGO NOC NA ŚLÓNSKU –

Maszkety

24

przepis jest cytatem z książki Elżbiety Łabońskiej "Śląska kucharka doskonała", zdjęcie: Katarzyna Godlewska

Pasztet z królika

królik, 15 dag wątroby wieprzowej, 40 dag wieprzowiny: łopatka, tłusty karczek łub chudy boczek świeży, 15 dag cebuli, 5 dag smalcu, 2 czerstwe bułki, 3 dag grzybów suszonych, 1 ząbek czosnku, 2 jaja, 8 dag bułki tartej, 5 dag tłuszczu do formy, pieprz naturalny, gałka muszkatołowa, imbir mielony, sól, papryka mielona

Grzyby przepłukać i namoczyć w letniej przegotowanej wodzie. Zdjąć skórkę z królika, ostrożnie wyjąć wnętrz-ności, wybrać wątrobę i serce. Królika umyć bardzo dokładnie i podzielić na części. Do dużego rondla włożyć na rozgrzany smalec podzielone na niewielkie kawałki mięso wieprzowe i obsmażyć, aby wytopił się nadmiar tłuszczu, następnie dodać podzieloną na części tuszkę królika, pokrojoną cebulę, serce królika, namoczone grzyby wraz z wodą, w której się moczyły, rozdrobniony ząbek czosnku oraz niewielką ilość soli. Całość uzu-pełniamy wodą, tak aby dokładnie się udusiło i dusimy na wolnym ogniu. Kiedy mięso będzie dostatecznie miękkie, a w rondlu nie będzie zbyt wiele sosu, wówczas wkładamy wątrobę wieprzową i wątrobę z królika i dusimy jeszcze przez parę minut. Zdejmujemy z ognia i odsuwamy mięso w rondlu na bok, a w miejsce mięsa wkładamy pokrojone w plastry bułki, w celu namoczenia w pozostałym sosie. Gdy wszystko będzie już chłod-ne, należy mięso wyjąć, dokładnie obrać z kości i wraz z pozostałą w rondlu bułką, cebulą i grzybami zemleć dwa do trzech razy w maszynce do mielenia mięsa. Do masy dodać potartą gałkę muszkatołową, pozostałe przyprawy i jaja. Całą masę dokładnie wymieszać i wyrobić, po czym włożyć do formy wysmarowanej tłusz-czem i wysypanej bułką tartą. Zapiekać w piekarniku do momentu, aż wierzch będzie miał brązowo-złocisty kolor, wówczas wyjąć wraz z formą, wystudzić i wyłożyć na półmisek.

– WIELGO NOC NA ŚLÓNSKU –

Maszkety

25

przepis i zdjęcie: Anna Poloczek

Wieniec drożdżowy

60 ml letniego mleka, 40 g cukru pudru, szczypta soli, 15 g świeżych drożdży, 500 g mąki, 200 g masła (miękkiego), 6 jajek, słoik powideł śliwkowych, cukier puder do posypania, mąka do podsypywania

Mleko wlewamy do miski, dodajemy drożdże i mieszamy dokładnie, aż drożdże całkowicie się rozpuszczą. Do misy miksera wsypujemy mąkę i sól. Dodajemy jajka oraz zaczyn drożdżowy. Miksujemy około 10 minut, żeby składniki się dobrze połączyły, a ciasto stało się gładkie i elastyczne. Masło ucieramy z cukrem. Mieszaninę maślano-cukrową dodajemy stopniowo do ciasta, mieszając je na wolnych obrotach. Po dodaniu całej masy cukrowo-maślanej zwiększamy obroty i wyrabiamy ciasto kolejne 8-10 minut. Ciasto przykrywamy ściereczką i odstawiany na około 2 godziny do wyrośnięcia. Powinno dwukrotnie zwiększyć objętość. Wyrośnięte ciasto wykładamy na blat oprószony mąką. Ciasto wałkujemy na prostokąt. Rozwałkowane ciasto powinno mieć grubość około 0,5 cm. Ciasto smarujemy powidłami (całą powierzchnię) i zwijamy w roladę wzdłuż dłuższego brzegu. Roladę przecinamy na pół (wzdłuż dłuższego brzegu) i skręcamy ze sobą obie części. Ciasto przekłada-my do okrągłej formy z kominem, wysmarowanej tłuszczem i wysypanej mąką. Ciasto pieczemy około 45-50 minut w temperaturze 180°C. Sprawdzamy patyczkiem, czy ciasto jest upieczone, bo czas pieczenia może się różnić ze względu na grubość ciasta i wielkość formy. Upieczone ciasto posypujemy obficie cukrem pudrem.

– WIELGO NOC NA ŚLÓNSKU –

Maszkety

26

zmodyfikowany przepis Elżbiety Łabońskiej ze „Śląskiej kucharki doskonałej”, zdjęcie: Magdalena Cielenga-Wiaterek

Strucla orzechowana jedną bardzo dużą lub 2 mniejsze strucle

na ciasto:250 ml mleka roślinnego, 40 g świeżych drożdży, 500 g jasnej mąki orkiszowej, 100 g brązowego, nierafinowanego cukru, 2 jajka (oznaczone 1 lub 0), 120 g miękkiego masła

na nadzienie:150 g wyłuskanych orzechów laskowych, 125 ml kwaśnej śmietany, 75 g brązowego, nierafinowanego cukru, 50 g rodzynek, namoczonych w wodzie lub rumie, 2 łyżki kandyzowanej skórki pomarańczowej

Mleko rozrabiamy trzepaczką z jajkami i drożdżami, mieszamy dopóki drożdże się nie rozpuszczą. Dodajemy pozostałe składniki, wyrabiamy gładkie i lekko klejące ciasto – można w robocie kuchennym z hakiem. Od-stawiamy do wyrośnięcia, aż podwoi objętość (ok. 30 min) lub do lodówki na całą noc. Orzechy mielimy razem ze skórką pomarańczową (lub drobno siekamy). Dodajemy śmietanę i cukier, dokładnie wszystko mieszamy. Pod koniec dodajemy odsączone rodzynki. Wyrośnięte ciasto rozwałkowujemy na prostokąt grubości ok. 2 cm, podsypując mąką, jeżeli potrzeba. Smarujemy nadzieniem, pozostawiając 2 cm rantu. Zakładamy krótsze boki do środka, następnie zwijamy w rulon. Przekładamy na spory arkusz papieru do pieczenia i zwijamy ciasno razem z papierem – w ten sposób ciasto utrzyma kształt. Pieczemy pół godziny w 170°C. Wyjmujemy z papieru po wystudzeniu.

– WIELGO NOC NA ŚLÓNSKU –

Maszkety

27

Śląsk, którego nie było

Gdyby zastanowić się nad tym, czym właściwie jest „Śląsk, którego nie było”, odparłbym, że to odpowiedź na pytania, które ludzie zainteresowani historią tego regionu zadawali sobie pewnie niejednokrotnie. Co gdyby nie Hitler? Co gdyby nie Stalin? Co gdyby nie druga wojna? Jaki mógłby być Śląsk, gdyby nie dekady PRL?

Co gdyby nie Gierek, a może: co gdyby Gierek wybudował na Śląsku to wszystko, co budować zamierzał. Ciekawe, nieprawdaż?

tekst: Marcin Zasada

Maszkety

28

Sam odpowiedzi w ten dość niekonwencjonalny sposób zacząłem szukać jakieś dwa lata temu. Na łamach „Dziennika Zachodniego” uruchomiliśmy wtedy cykl historyczny i w nim, co sobotę pisałem o ciekawych, czasem wręcz niezwykłych, często osobliwych inwestycjach, które na przestrzeni lat planowano na Śląsku. Interesowały mnie tyl-ko te, których nie zrealizowano lub zrealizowano w części. W ten sposób zebrała się pokaźna kolekcja projektów sięgających nawet XIX wieku, gdy Śląsk był jeszcze zupełnie inną krainą, dopiero u progu wielkiej przemysłowej rewolucji, która zmieniła go bezpowrotnie.

Prof. Zbigniew Kadłubek, znakomity regionalista, którego cenię i wychwalam, nazwał to przedsięwzię-cie, z właściwą sobie swadą, „Śląskiem w roli zjawy i projekcji”. To także swoista alternatywna historia regionu, odkrywana z innej niż zwykle strony. Bo przecież, o ile mi wiadomo, nikt wcześniej nie spró-bował popatrzeć na dzieje regionu przez pryzmat tego, co wydarzyć się miało, ale z różnych wzglę-dów nie wyszło poza sferę planów i założeń. „Śląsk, którego nie było” – pod takim tytułem wielu z Was zna fanpage uruchomiony na Facebooku w ubiegłym roku. Życzliwe przyjęcie i uwaga internautów poka-zały, że opowieść o „Śląsku jako zjawie” interesuje nie tylko mnie.

No tak, na usta cisną się pytania o przykłady. Dla urozmaicenia wybrałem kilka z różnych okresów wielkich inwestycji na Śląsku. Było ich sporo, jesz-cze zanim na horyzoncie zaczęły wyrastać lasy dy-miących kominów. Weźmy projekty rezydencji ślą-skiej arystokracji – choćby pałac w Brynku, którego XIX-wiecznej przebudowie towarzyszyła dyskusja nie mniejsza niż ta o Rynku w Katowicach w stu-leciu XX i XXI. Albo fascynująca koncepcja zamku myśliwskiego Wincklerów w miechowickim lesie czy podejścia do willi dla słynnego przemysłowca Osca-ra Caro w Gliwicach.

Wspomniałem o Bytomiu – szybki rozwój tego miasta na początku XX wieku przyniósł mnóstwo pięknych zamierzeń zabudowy śródmieścia. Jedno z moich ulubionych to projekt kamienicy przy Ryn-ku nawiązującej do Domu Handlowego Braci Ba-rasch we Wrocławiu – jej zwieńczeniem miała być wielka kryształowa kula na wieżyczce. Później Śląsk,

Od góry:Spodek, a właściwie trzy spodki w KatowicachKościół Chrystusa Króla, GliwiceKamienica z kryształową kulą w Bytomiu Po lewej – zameczek myśliwsko-randkowy w Byto-miu Miechowicach

Maszkety

29

ten podzielony poplebiscytową granicą, zaczął piąć się w górę przy akompaniamencie polsko-niemie-ckiej, narodowej rywalizacji. W polskich Katowicach trwał namysł nad archikatedrą i gmachem Sejmu Śląskiego (wiele ciekawych konkursowych, niezre-alizowanych pomysłów), za miedzą konstruowano trójmiejską metropolię, w której skład miały wcho-dzić Gliwice, Zabrze i Bytom. W niemieckiej literatu-rze zachowało się wiele śmiałych, efektownych idei z tego czasu, na czele z podwieszaną koleją na mia-rę słynnej niemieckiej Wuppertaler Schwebebahn, która miała połączyć śląskie Tripolis.

Pochodnie modernistycznej rewolty przed II wojną światową płonęły już na Śląsku polskim i niemie-ckim. I takich koncepcji jak na przykład zabrzański dworzec (z dworcowym placem zawieszonym nad torami!) i „city” (projektowali najwybitniejsi nie-mieccy architekci – Hans Poelzig, Max Berg i Paul Bonatz) czy nowoczesny Rybnik wymarzony przez burmistrza Władysława Webera, jeszcze długo w naszych miastach nie doczekamy. Albo te wszyst-kie cudowne, modernistyczne kościoły w Gliwicach czy Chorzowie.

Przewrotnie rzecz ujmując, w przyszłości pewnie trochę będzie brakowało nam niekończącej się deba-ty o katowickim Rynku. Tylko w 1947 roku niezreali-zowanych projektów zagospodarowania go powstało

Po lewej:Katowice, Rynek, 1947Projekt nowego Centrum GOP, jak wizja z „Gwiezd-nych wojen”Modernistyczne sny Webera: nowy magistrat w Rybniku

Po prawej:Katedra w Katowicach, projekt Franciszka Krzywdy-PolkowskiegoHindenburg city Hansa PoelzigaKolejka podwieszana majca łączyć śląskie trójmia-sto – Tripolis, składające się z Bytomia, Gliwic i Zabrza

Maszkety

30

kilkanaście. Później nastał socrealizm, Stalinogród i też pomysłów na centrum miasta nie brakowało. Podobnie w latach 60., 70. i u samego schyłku PRL. Kto by pomyślał, że ta epopeja będzie miała swój kres dopiero w wieku XXI.

Na koniec jeszcze jedno wyjątkowe, niezmateriali-zowane zamierzenie z epoki Gierka. Nowe Centrum Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego, wyłonione w konkursie SARP w 1973 roku. Wyglądało jak ar-chitektura jednego z miast „Odysei kosmicznej” czy „Gwiezdnych wojen” – tak snuto wizję gigantycz-nego kompleksu administracyjno-kulturalno-usłu-gowo-sportowego ulokowanego gdzieś pomiędzy… Sosnowcem, Będzinem i Dąbrową Górniczą. Serce Górnego Śląska w Zagłębiu? No proszę.

Archiwum „Śląska, którego nie było” cały czas się powiększa – niezwykłe, nieznane projekty ślą-skich inwestycji znajduję w takich miejscach jak np. Muzeum Architektury w Berlinie, stare ślą-skie gazety, polska i niemiecka literatura sprzed lat, zasoby Śląskiej Biblioteki Cyfrowej i innych tego typu instytucji w kraju. Są też zupełnie przy-padkowe znaleziska w nieprzebranym „interneto-wym bałaganie”. No i wiele, naprawdę wiele cieka-wostek, wraz z dobrym słowem, trafia do mnie od czytelników „Śląska, którego nie było”. Za jedno i drugie bardzo dziękuję.

Autor jest dziennikarzem „Dziennika Zachodniego” i twórcą projektu „Śląsk, którego nie było”

Maszkety

31

Magdalena Kozłowska

Większość osób bez wahania kupuje majonez, ket-chup, czy tak lubiany przez dzieci czekoladowy krem do pieczywa. Nie znam nikogo, kto nie miałby ich w swojej lodówce. Nie wyobrażamy sobie domowej pizzy bez ketchupu, jajek bez majonezu, czy niedzielnego śniadania dla dzieci bez nutelli. Ale dlaczego wydaje nam się, że są one zbyt pracochłonne lub zbyt trudne do zrobie-nia w domu? Zwracając uwagę na nasze odżywianie, warto wziąć pod lupę te wysokoprzetworzone, nie-zdrowe i z ogromną ilością cukru produkty. Nawet najlepsze sklepowe produkty nie smakują tak, jak te domowe. Wbrew pozorom ich samodzielne przygo-towanie wcale nie jest skomplikowane i nie zajmuje zbyt wiele czasu. A jeśli choć raz spróbujecie domo-wych, raczej nie sięgniecie już po te ze sklepowych półek. Bo domowy majonez zawiera prawdziwe jaj-ka, nutella to nie cukrowo-olejowy krem tylko orze-chy i czekolada, a w domowej wegecie nie znajdziecie glutaminianu sodu…

Maszkety

32

przepis i zdjęcie: Bernadeta Jarnot-Manecka

Domowa „vegeta”

4 marchewki, 2 pietruszki, cebula, 1 por, seler, pęczek lubczyku, pęczek natki pietruszki, łyżeczka soli, łyżeczka ziaren czarnego pieprzu, 3 kulki ziela angielskie, łyżeczka kurkumy, w innych wersjach smakowych: mielona papryka czerwona, zioła, np. prowansalskie, bazylia, rozmaryn, czosnek granulowany, suszone grzyby

Warzywa obieramy, myjemy i osuszamy. Marchew, pietruszkę, seler ścieramy na tarce o dużych oczkach albo mielimy przez maszynkę do krojenia warzyw. Cebulę drobno siekamy. Dużą blachę od piekarnika wysypujemy solą. Na soli rozkładamy pokrojone warzywa. Piekarnik nastawiamy na ok. 60-80°C. Wsta-wiamy blachę na środkowy poziom. Suszymy ok. 6 godzin. Jeśli mamy suszarkę do warzyw, to możemy jej użyć. Pod koniec dodajemy liście natki i lubczyku, aby i one się wysuszyły. Gotową mieszankę wa-rzyw mielimy razem z pieprzem i zielem angielskim. Wszystko mieszamy z kurkumą. Przesypujemy do słoika, szczelnie zamykamy.

Maszkety

33

przepis: Iwona Starzec, zdjęcie: Magdalena Kozłowska

Majonez

200 ml oleju rzepakowego, 1 jajko, 1-2 łyżeczek octu, 1 łyżeczka musztardy sarepskiej, cukier, sól, pieprz

Olej wlewamy do wysokiego, niezbyt szerokiego na-czynia, dodajemy jajko i blendujemy, aż do powsta-nia jednolitej masy. Dodajemy ocet, cukier, musz-tardę, sól i pieprz, wszystko jeszcze raz blendujemy, kosztujemy i doprawiamy do smaku.

przepis i zdjęcie: Magdalena Cielenga-Wiaterek

Jogurt

1 l mleka krowiego lub roślinnego, 100 g gęstego jogurtu greckiego

Podgrzewamy mleko do temperatury ok. 40°C, do-dajemy jogurt i bardzo dokładnie mieszamy. Otu-lamy garnek lub wkładamy do piekarnika z zapa-lony światłem i zostawiamy na noc. Gotowy jogurt przechowujemy w lodówce. Aby zrobić jogurtowy twarożek, jogurt wykładamy na gęste sito wyłożone podwójnie złożoną gazą. Zostawiamy na noc, rano przekładamy twarożek do pojemnika. Serwatkę mo-żemy wykorzystać na przykład do przygotowania koktajlu.

– ZŁÓNACZONE W DÓMA –

Maszkety

34

przepis i zdjęcie: Bernadeta Jarnot-Manecka

Zakwas na śląski żurna 1 litr zakwasu

100 g żytniej mąki razowej (żur śląski), 50 g otrąb, 4-5 ząbków czosnku, 1 liść laurowy, szczypta soli, letnia woda przegotowana, sucha skórka żytniego razowego chleba prawdziwego, bez ulepszaczy

Wodę gotujemy i studzimy. Do glinianego garnka albo słoika, najlepiej litrowego, wsypujemy mąkę i otręby, dolewając stopniowo wodę – do ¾ objętości słoika. Mieszamy cały czas, aby nie powstały grudki. Dodajemy czosnek pokrojony na plasterki, liść laurowy i kawałki chleba. Przykrywamy słoik talerzykiem lub gazą. Waż-ne, by mogło dochodzić do środka powietrze. Odstawiamy słoik na 5-6 dni w ciepłe miejsce, raz lub dwa razy dziennie mieszamy. Musi zacząć pachnieć kwasem. Uważamy, bo może nam też zacząć pleśnieć, dlatego od czasu do czasu wąchamy go. Pleśń może też być spowodowana dodaniem chleba z dodatkiem ulepszaczy. Go-towy zakwas przechowywujemy w lodówce. Najlepiej od razu ugotować żur żyniaty, pamiętając, by zostawić sobie odrobinę zakwasu w słoiku na później w lodówce, bo przyda nam się, gdy ponownie będziemy chcieli zakwas ukisić. Wtedy wystarczy, że dodamy 5 czubatych łyżek mąki żytniej i dolejemy kolejny 1 litr przegoto-wanej, ciepłej wody i odstawimy całość na parę dni w ciepłe miejsce.

– ZŁÓNACZONE W DÓMA –

Maszkety

35

przepis: Katarzyna Godlewska, zdjęcie: Urszula Mazurowska

Schab suszony

1 kg schabu bez kości, 3 łyżki soli, łyżeczka świeżo mielonego pieprzu, łyżka tymianku, 2 łyżki majeranku, 2 łyżeczki cukru, 6-8 ziaren ziela angielskiego, 4 liście laurowe, 6 ząbków czosnku, czysta pończocha

Zioła ucieramy w moździerzu. Dodajemy resztę przypraw oraz czosnek przeciśnięty przez praskę, wszystko mieszamy. Oczyszczony, umyty i osuszony schab nacieramy przygotowaną mieszanką, wkładamy do naczy-nia z pokrywką i wstawiamy do lodówki na 5 dni. Co najmniej raz dziennie sprawdzamy mięso, jeśli zacznie puszczać soki, odlewamy je. Po pięciu dniach zawijamy mięso w czystą pończochę i wieszamy w ciepłym, sto-sunkowo przewiewnym miejscu. Trzymamy tak nasz schab przez przynajmniej 7 dni.

– ZŁÓNACZONE W DÓMA –

Maszkety

36

przepis i zdjęcie: Anna Poloczek

Domowa nutella

100 g orzechów laskowych, 80 g płatków migdałowych, 3 łyżki oleju roślinnego, 100 g mlecznej czekolady, 50 g gorzkiej czekolady, 40 g granulowanego mleka w proszku, 3 łyżki miodu, szczypta soli

Orzechy prażymy na patelni. Gorące orzechy wysypujemy na płócienną ściereczkę, zawijamy dokładnie i po-cieramy, żeby usunąć skórki. Orzechy przekładamy do malaksera, dodajemy płatki migdałowe i mielimy, do-dając olej. Z orzechów, migdałów i oleju powstanie pasta, ale drobiny orzechowe będą wyczuwalne. Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Mleko w proszku zalewamy kilkoma łyżkami gorącej wody. Otrzymamy gęstą mleczną papkę. Do pasty orzechowej dodajemy czekoladę, miód, sól, mleko w proszku i miksujemy, aż wszyst-kie składniki się połączą. Gdyby masa była zbyt sucha, możemy dodać do niej 2-3 łyżki gorącej wody. Krem przekładamy do słoiczków i przechowujemy w lodówce. Aby uzyskać idealnie gładki krem (bez wyczuwalnych drobinek orzechów), musimy go, gdy jest jeszcze ciepły, przetrzeć przez sitko.

– ZŁÓNACZONE W DÓMA –

Maszkety

37

Magdalena Cielenga-Wiaterek

Wiele lat temu odkryłam świat kasz i było to moje małe kulinarne objawienie! Od tamtego momentu królują na moim stole kilka razy w tygodniu. Ciągle też poszukuję nowych – niedawno dodałam do jad-łospisu kaszę owsianą, która często gości w trady-cyjnych śląskich przepisach. Polska kuchnia zawsze słynęła z kasz. Chociaż na jakiś poszły one nieco w zapomnienie, to na szczęście ostatnio przeżywają renesans – jaglana, gryczana czy jęczmienna są in-terpretowane na nowo i pokazywane w świeżych, intrygujących odsłonach.

W numerze wiosennym przedstawiamy Wam kilka naszych pomysłów na różne kasze – od zup przez klopsiki, ciasto, burgery, a nawet lemoniadę – na pewno każdy znajdzie jakąś ciekawą propozycję do wypróbowania, zapraszam!

Maszkety

38

przepis i zdjęcie: Magdalena Cielenga-Wiaterek

Klopsiki z pęczaku i soczewicyna 15-16 sztuk

90 g pęczaku, 100 g zielonej lub brązowej soczewicy, kilka suszonych grzybów, dowolnych, 750 ml niesolonego bulionu warzywnego, 1 łyżeczka soli, ½ łyżeczki pieprzu, ½ łyżeczki gałki muszkatołowej, ½ łyżeczki słodkiej papryki, 1 ząbek czosnku (opcjonalnie), 2 łyżki oleju

Pęczak i soczewicę płuczemy, zalewamy bulionem, dodajemy grzyby. Gotujemy do miękkości (około 30 minut), dobrze odcedzamy. Przestudzone składniki miksujemy dość grubo w malakserze. Dopra-wiamy, dokładnie mieszamy. Zwilżonymi dłońmi formujemy kuleczki większe niż orzech włoski. Ob-smażamy na rumiano na dobrze rozgrzanym oleju. Podajemy z ulubionym sosem. Można je także upiec w piekarniku (około 20 minut w 180°C).

Maszkety

39

przepis i zdjęcie: Aneta Wojciechowska

Burgery jaglane

190 g ugotowanej kaszy jaglanej, 1 jajko, 1 marchewka, 1 czerwona cebula, 2 ząbki czosnku, 5 łyżek oleju, 3 łyżki kukurydzy konserwowej, 40 g ziaren sezamu, 30 g bułki tartej, 45 g mąki pełnoziarnistej, ½ pęczka natki pietruszki, przyprawy: słodka papryka, suszone oregano, sól i pieprz, sezam do obtoczenia

Ugotowaną kaszę studzimy. Cebulę kroimy w drobną kostkę. Podsmażamy na rozgrzanej patelni z dodat-kiem 1 łyżki oleju, aż nabierze złotego koloru. Wtedy dodajemy do niej przeciśnięty przez praskę czosnek oraz startą na małych oczkach marchewkę. Smażymy jeszcze przez chwilę, mieszając. W naczyniu mieszamy ze sobą kaszę, jajko, podsmażoną cebulę z czosnkiem i marchewką, odsączoną kukurydzę, sezam, bułkę tartą, mąkę oraz posiekaną natkę pietruszki. Dodajemy pozostałe 4 łyżki oleju, przyprawiamy i mieszamy wszyst-kie składniki, aż do ich połączenia. Z powstałej masy formujemy niewielkie kotlety, obtaczamy je w sezamie. Burgery układamy na wyłożonej papierem do pieczenia blaszce i wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 180°C na około 35 minut, delikatnie obracając je w połowie pieczenia. Burgery podajemy w przekrojonej bułce z ulubionymi dodatkami.

– INO GYMIZY –– INO GYMIZY –

Maszkety

40

przepis i zdjęcie: Magdalena Cielenga-Wiaterek

Zupa z kasząna 8-10 porcji:

1 por, 250 g pieczarek, 1 marchewka, 1 pietruszka, ½ niedużego selera, 200 g dyni (waga po oczyszczeniu) – można pominąć, 50 g zielonej soczewicy, 40 g kaszy orkiszowej, 1 l bulionu warzywnego, 600 g passaty pomidorowej, 1 ząbek czosnku, 1 łyżeczka soli, ½ łyżeczki pieprzu cayenne, 1 łyżeczka gałki muszkatołowej, 1 łyżeczka wędzonej papryki

Wszystkie warzywa myjemy. Obieramy te, które tego wymagają. Por kroimy w krążki, pieczarki w grube pla-sterki, resztę warzyw w zgrabną kostkę. Kaszę i soczewicę płuczemy. Wszystkie składniki przekładamy do sporego garnka, wlewamy bulion i passatę. Gotujemy pod przykryciem na małym ogniu, aż składniki zmiękną (około 30 minut). Doprawiamy, dodajemy przeciśnięty przez praskę czosnek. Podajemy gorącą.

– INO GYMIZY –

Maszkety

41

– INO GYMIZY –

Maszkety

42

przepis i zdjęcie: Magdalena Ścibor

Sos pomidorowy-orzechowy z indyjską nutą i pulpecikami z kaszy jaglanej

2 duże cukinie, 1 mały bakłażan, 3 puszki pomidorów, 125 ml wody, 1 łyżka brązowego cukru, 1 cebula, 2 małe ząbki czosnku, 150 g orzechów ziemnych, 1-2 cm korzenia imbiru, 2 łyżki przyprawy garam masala, kawałek ostrej papryczki chili lub pepperoni, natka pietruszki, sól, olej do smażenia, 180 g kaszy jaglanej, 500 ml wody lub bulionu warzywnego, pieprz

Cebulę kroimy i smażymy na niewielkiej ilości oleju. Cukinię i bakłażan kroimy w drobną kostkę, posypujemy szczyptą soli i odstawiamy na 5 min. Do przygotowania sosu możemy użyć 150 g gotowego masła orzecho-wego, bądź przygotować własne, wrzucając prażone orzechy do blendera i miksując je na gładką masę. Po uzyskaniu masła wraz z orzechami blendujemy też starty imbir, przyprawę garam masala, kawałek drobno pokrojonej ostrej papryczki i czosnek. Przygotowane wcześniej warzywa wrzucamy na mocno rozgrzany olej, podsmażamy przez ok. 5 minut. Dodajemy pastę orzechową oraz wodę, wszystko razem mieszamy i dusimy ok. 2 min. Następnie dodajemy cebulę, pomidory i brązowy cukier. Dusimy na niewielkim ogniu przez ok. 20-25 min. W tym czasie możemy przygotować pulpeciki z kaszy jaglanej. Kaszę opłukujemy zimną wodą, gotuje-my na miękko w bulionie warzywnym. Przesypujemy do miski i doprawiamy pieprzem. Kuleczki formujemy, kiedy kasza jest jeszcze ciepła, później może się nie sklejać. Smażymy je na sporej ilości oleju na złoty kolor i przekładamy na papierowy ręcznik, by pozbyć się nadmiaru tłuszczu. Podajemy je na porcji gorącego sosu i posypujemy natką pietruszki.

– INO GYMIZY –

Maszkety

43

przepis i zdjęcie: Katarzyna Godlewska

Ciasto z kaszy gryczanej

150 g kaszy gryczanej, 150 g cukru, 150 g masła, 150 g gorzkiej czekolady, 4 jajka, 120 g mąki pszennej, czubata łyżeczka proszku do pieczenia

Kaszę gotujemy w wodzie do miękkości. Studzimy, a po przestudzeniu miksujemy na gładką masę. W garn-ku roztapiamy masło, czekoladę i cukier. W misie miksera umieszczamy jajka i ubijamy je chwilę, żeby były puszyste. Następnie dodajemy masę czekoladową, a po zmieszaniu pulpę z kaszy gryczanej, mąkę i proszek do pieczenia. Całość miksujemy na jednolitą masę. Piekarnik rozgrzewamy do 180°C, ciasto przelewamy do formy i pieczemy ok. 50 minut.

– INO GYMIZY –– INO GYMIZY –

Maszkety

44

przepis i zdjęcie: Dagmara Gładysz-Raiwa

Lemoniada z kaszy jęczmiennej

50 g grubej kaszy jęczmiennej perłowej, cienko obrana skórka z cytryny, 110 g cukru, 100 ml świeżo wyciśniętego soku z cytryny

Kaszę dokładnie płuczemy w zimnej wodzie, odsączamy i przekładamy do rondla. Dolewamy tyle zimnej wody, by przykryła kaszę. Doprowadzamy do wrzenia i gotujemy 3 minuty. Odsączamy, przekładamy kaszę ponownie do rondla, dodajemy cienko obraną skórkę z cytryny oraz litr zimnej wody. Doprowadzamy ponow-nie do wrzenia, przykrywamy i gotujemy 20 minut. Na sporej misce umieszczamy sitko i przelewamy zawar-tość rondla. Ugotowaną kaszę można wykorzystać do przygotowania innej potrawy. Do gorącej wody, w której gotowała się kasza ze skórką cytrynową, dodajemy cukier, mieszamy i pozostawiamy do wystudzenia. Gdy wystygnie, dodajemy sok z cytryny, przelewamy do czystych butelek i przechowujemy w lodówce. Lemoniada jest bardzo słodka, więc przed podaniem rozcieńczamy ją wodą.

– INO GYMIZY –

Maszkety

45

Mieszkamy na Górnym Śląsku i bardzo chciałabym, żeby moje dzieci były z tego faktu dumne. Nawet jeśli w przyszłości nie będą związane ze swoją małą ojczyzną.

Niedawno Hania miała swoją pierwszą lekcję lokalnego patriotyzmu. Trochę na wyrost, bo przedstawione w Muzeum Powstań Śląskich fakty rodziły w jej główce

więcej pytań niż odpowiedzi, ale ja tego miejsca byłam bardzo ciekawa. I nie zawiodłam się. Gdy córa będzie większa (myślę, że w podstawówce) z pewnością tam

wrócimy. Szczególnie, że na dzieci czeka tam specjalna trasa zwiedzania.tekst i zdjęcia: Barbara Salamon-Szympruch

Powstańcza historia Śląska

Muzeum Powstań Śląskich w Siemianowicach ot-warto pod koniec 2014 r. Ekspozycję zorganizowano w dawnym budynku policji, którego projekt wyszedł spod ręki doskonale na Śląsku znanych Emila i Geo-rga Zillmanów. Wystawy rozmieszczono na kilku piętrach. Tuż za kasą biletową odwiedzający przeno-szą się w przeszłość, a dokładnie do 1919 r. Najpierw

oglądają film, który doskonale wprowadza w kli-mat tamtych lat. Później poznają przedpowstańczą rzeczywistość – mogą przejść się brukowaną ulicą, wstąpić do fotografa (pamiątkowe stylizowane zdję-cie można wysłać bezpośrednio na swoją skrzynkę mailową) i „geszeftu”, w którym o ówczesnych cza-sach opowiada wirtualny sklepikarz, czy wejść do

tramwaju i zobaczyć krajobraz Śląska sprzed lat.

Wchodząc na pierwsze piętro wkraczamy w rok 1920. Widzimy niemieckie i francuskie salony, w których decydowano o losach po-wojennej Europy. Z nich wchodzi się wprost do domu świętochłowickiego powstańca. Dalej wracamy na ulice, na których toczy się kolejna bitwa – tym razem propagandowa. W drukarni samodzielnie odbijamy piecząt-ki, potem wchodzimy do szkolnej sali, którą

Maszkety

46

– ŚLÓNZOKI R AJZUJÓM –

na potrzeby plebiscytu zamieniono na salę wyborczą. Sami możemy oddać głos za Polską lub Niemcami i sprawdzić wyniki na całym Śląsku.

Drugie piętro to arena walk – na wystawie słychać wystrzały. Można zobaczyć skromny sprzęt, jakim dysponowali powstańcy, replikę pancernego samochodu czy zdjęcia śląskich miast. Można wejść też do wojskowego sztabu oraz posłuchać powstańczych piosenek. Jest jeszcze antresola, a na niej luneta, przez którą widać powstańczą walkę. Na ścianie wyświet-lonych jest ok. 1000 nazwisk powstańców, lista z pewnością jeszcze będzie się powięk-szać. Na tym wirtualnym pomniku możemy wyszukać np. nazwiska swoich przodków.

Muzeum ma specjalną ścieżkę zwiedzania dla dzieci. We wszystkich salach porozwieszane są tabliczki, a na nich historyczne fakty przedsta-wione w formie komiksów. Dzieci są zachwy-cone. 4-letnia Hania z ich wyszukiwania mia-ła niezłą zabawę, gdyby była troszkę starsza z pewnością wyszłaby ze sporą dawką wie-dzy. Natomiast z multimediów korzystała już teraz – zrobiła sobie zdjęcie w stroju z epoki, przejechała się tramwajem i próbowała roz-wiązać architektoniczny quiz, oddała głos w plebiscycie, zobaczyła powstańcze potyczki oraz ulice Świętochłowic sprzed lat. Muzeum Powstań Śląskich warto odwiedzić i z dzieć-mi, i bez nich. Wiedza o powstaniach jest niestety na tyle mała, że wizyta w tym miej-scu powinna być obowiązkowa. Nie tylko dla szkolnych wycieczek. My z pewnością będzie-my tam jeszcze nieraz.

* * *

Jadąc do Muzeum Powstań Śląskich war-to zwrócić uwagę na charakterystyczne dla śląskiego krajobrazu, czerwone, górnicze fa-miloki. To świetne wprowadzenie w klimat opisywanej w muzeum rzeczywistości. A po zwiedzaniu można odpocząć w muzealnej ka-wiarni, żywcem wyjętej z lat 20. XX w.

Maszkety

47

– ŚLÓNZOKI R AJZUJÓM –

Zastanawiam się czasem, kto wymyśla nazwy kwiatów. Niektóre są bardzo ładne, zwiewne, o: miodunka ćma, firletka, goździk kartuzek. A słyszeliście kiedyś

o śledziennicy? O wierzbówce kiprzycy? Albo o żarnowcu miotlastym? Doprawdy nie wiem, czym te rośliny zawiniły ludziom...

tekst i zdjęcia: Natalia Paszek, Jan Pizoń

Majówka w górach

Cztery tysiące znaków to niewiele, by opisać majów-kę w górach, jednak postaram się przedstawić kilka pomysłów. Zacznijmy od kombinacji: majówka na spokojnie z dziećmi lub leniwie ze znajomymi. Przy takiej wersji wydarzeń najlepiej pojechać do jakiejś miejscowości, wynająć sobie pokój albo domek. Mo-żemy na przykład ulokować się w Istebnej. To cicha, spokojna miejscowość, w której dzieci mogą spokoj-nie pohasać po łące, zbudować domek na drzewie albo zagrać w chowanego w lesie. Jeżeli majówka jest ciepła, można powędrować nad Olzę. Rzeka płynie spokojnie, jest nieduża, dopiero co spod Gańczorki wypłynęła i w Istebnej swój pierwszy zakręt bierze, nad brzegami szumi świerkowy las. Gorzej, kiedy trafi się majówka deszczowa, wtedy musimy liczyć na cztery ściany i dach, ale nie muszą to być ściany pokoju! Wybór „ciekawych czterech ścian” jest duży – o, choćby stara, kurna Chata Kawuloka z wystawą góralskich sprzętów gospodarskich i instrumentów muzycznych, na których można spróbować zagrać i przekonać się, że potrzeba nie lada zdolności, aby wydobyć ładny dźwięk z trąbity. Osoby znudzone

etnografią mogą odwiedzić izbę pamięci Jerzego Kukuczki – polskiego himalaisty, zdobywcy wszyst-kich czternastu ośmiotysięczników Ziemi – pooglą-dać zdjęcia z wypraw, nadziwować się, jakich cudów można było dokonać bez nowoczesnego sprzętu. Nie-wiele dalej jest Koniaków, a tam Muzeum Koronki z przecudnymi, iście misternymi wyrobami. Będąc w Koniakowie można przy okazji zdobyć Ochodzitą, do tego czynu absolutnie nie potrzeba umiejętno-ści himalaistycznych, albowiem Ochodzitej brakuje 7106 metrów do bycia ośmiotysięcznikiem, ale za to widok jest godny Himalajów, choć może w ciut mniej-szej skali. Ze szczytu nie widać co prawda Lothse ani Annapurny, ale za to ujrzymy Beskid Żywiecki, który przycupnął nad doliną Soły wraz z dumną Romanką i wyniosłym Pilskiem, z drugiej strony Baranią Górę, a w oddali Beskid Śląsko-Morawski, Jeseniki a przy dobrej widoczności nawet Tatry! Jak już wymieniam dobra Trójwsi, to warto także wspomnieć o trzeciej miejscowości – Jaworzynce. W Jaworzynce znajdu-je się Trójstyk, czyli miejsce, gdzie stykają się grani-ce Polski, Czech i Słowacji. Dzieci mogą zrobić kilka

Maszkety

48

– ŚLÓNZOKI R AJZUJÓM –

honorowych rundek wokół obelisku i potem opo-wiadać w szkole, że przekroczyły granice 30 państw w ciągu 15 minut. W Jaworzynie jest także muzeum świerka i hodowla głuszca, które są ciekawe i warte zobaczenia. Niemalże każdy zna Wisłę, ale sądzę, że mało kto zawędrował do Kamienia Ewangelików, któ-ry stoi ukryty na leśnej polanie na górze Bukowej. Do bezbłędnego trafienia w to miejsce może okazać się potrzebna pomoc kogoś miejscowego, ale jest to wysi-łek warty zachodu. Przed laty, w czasie prześladowań religijnych to właśnie tam, przy Kamieniu, ludzie odprawiali potajemne nabożeństwa, chrzcili dzieci, pobierali się. Z mnogości miejsc sielankowo-wypo-czynkowych wydobędę jeszcze Sól, szczególnie pięk-ną wiosenną porą. Wznoszący się nad miejscowością grzbiet biegnący od Beskidu Granicznego przez Oźną jest w maju ubielony tysiącem kwiatów tarniny i po-złocony jaskrami i kaczeńcami. Zebrane w gromad-ki buki ledwie zdążą wypuścić swoje pierwsze liście, a ich zieleń jest jednym z najpiękniejszych kolorów gór.

No i jest druga wersja wydarzeń: wędrówka z pleca-kiem. U nas, w Kole Przewodników Górskich „Harna-sie”, wszyscy właśnie tak spędzają czas. To jest dopie-ro wolność! Prawo, lewo, co za różnica, nikt niczego

nie zabrania, cały świat jest Wasz. I to nie prawda, że bardzo ciężko, owszem, bez plecaka lżej, ale już kilka osób wzdrygających się, że nie dadzą rady, spróbowa-ło i chodzą, a jak! Tylko plecak musi być porządny – ze stelażem i z pasem biodrowym, no i buty odpowied-nie, takie trzymające kostkę. I w drogę! Gdzie? Wszę-dzie! Ot, na przykład w czwartek wieczorem można pojechać do Wisły, wejść na Stożek i przespać się w schronisku. Na drugi dzień ruszyć grzbietem gra-nicznym, a potem przez Kubalonkę do Chatki na Pietraszonce. Chatka to coś wspaniałego: wspólna kuchnia, piec, kominek w salonie, a przed kominkiem huśtawka. Zawsze ktoś gra na gitarze, ktoś śpiewa… Na następny dzień można zawędrować do innej chat-ki – na Zagroniu. Można tam pójść przez grupę Za-baw (to dłuższy i trudniejszy wariant, bo łatwo zgubić drogę) albo przez Baranią Górę do Węgierskiej Górki i podjechać pociągiem do Rajczy. A w niedzielę warto zrobić kółko przez Halę Boraczą – z powrotem do Wę-gierskiej Górki, potem do domu… Bo zawsze kiedyś trzeba wrócić do domu… Chociaż ja akurat do domu wracam rzadziej, bo właśnie w weekendy, w majówkę…

Natalia Paszek – Koło Przewodników Górskich „Harnasie”, Jan Pizoń – pizonjan.wordpress .com

Maszkety

49

Maszkety

50

Anna Poloczek

Sernik to jedno z popularniejszych polskich ciast. Króluje na świątecznych stołach, przyjęciach uro-dzinowych, weselach i w domowym zaciszu jako dodatek do filiżanki dobrej kawy. Naprawdę pysz-ny sernik możecie upiec małym nakładem pracy, bo serniki to ciasta dość łatwe w wykonaniu. Trze-ba jednak pamiętać o kilku ważnych zasadach, aby nasz wypiek powalił degustujących na kolana. Ser-niki pieczone lubią gęstą masę serową, do nich ide-alny będzie zwykły, klasyczny, tłusty twaróg. Serni-ki na zimno lepiej się udadzą, gdy dodamy do nich sera trzykrotnie mielonego lub takiego z wiaderka, jednak w tym wypadku należy sprawdzić, czy ser nie zawiera niepożądanych dodatków (ulepszaczy i konserwantów). Najbardziej kremowy i aksamitny sernik otrzymacie, piekąc ciasto w kąpieli wodnej (formę z sernikiem, uszczelnioną folią aluminiową, umieszczamy na blaszce wypełnionej wodą). Pamię-tajcie także, aby nie napowietrzać nadmiernie masy, ubijając ją zbyt długo, bo wówczas sernik pięknie wyrośnie w czasie pieczenia, ale też i równie spek-takularnie opadnie, tworząc głębokie wgłębienie na swej powierzchni. Po upieczeniu uchylcie drzwiczki piekarnika i zostawcie sernik, aby nieco przestygł przed wyjęciem z pieca. Nie zapomnijcie również, że sernik nie lubi termoobiegu.Wyposażeni w niezbędną sernikową wiedzę może-cie przystąpić do testowania naszych przepisów na wspaniałe serniki!

Maszkety

51

przepis i zdjęcie: Bernadeta Jarnot-Manecka

Sernik kajmakowy z solonymi orzeszkami

100 g orzeszków ziemnych solonych, 120 g herbatników, 90 g masła masa sernikowa:

50 g masła, 100 g cukru, łyżka ekstraktu waniliowego, 240 g masy krówkowej, 3 jajka, 650 g sera trzykrotnie mielonego, 1 łyżka mąki pszennej tortowej

polewa: 160 g masy krówkowej, 3 łyżki mleka, orzeszki ziemne solone

Masło rozpuszczamy. Orzechy i herbatniki rozdrabniamy. Mieszamy z ciepłym masłem. Masą wykładamy spód okrągłej tortownicy (23 cm) i podpiekamy w piekarniku rozgrzanym do 180°C przez około 7-8 min. Masło ucieramy z cukrem na jednolitą masę, dodajemy masę krówkową, miksujemy. Nastepnie wbijamy stopniowo po jednym jajku, cały czas miksując. Dodajemy ser, ekstrakt i mąkę. Mieszamy dokładnie. Masę przekładamy na podpieczony spód. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180°C i pieczemy 50 min. W trakcie pieczenia nie otwieramy piekarnika. Upieczony sernik studzimy w piekarniku z uchylonymi drzwiczkami. W rondelku podgrzewamy masę krówkową z mlekiem. Dokładnie mieszamy, następnie smarujemy wierzch sernika i po-sypujemy orzeszkami ziemnymi.

– BOMBÓNY I ZIST Y –

Maszkety

52

przepis i zdjęcie: Magdalena Kozłowska

Sernik na zimno z białą czekoladą i borówkami

180 g kruchych ciastek (np. digestive), 50 g masłamasa serowa:

250 g serka typu Philadelphia, 150 g (1,5 tabliczki) dobrej białej czekolady, 250 ml słodkiej śmietanki min. 30%dodatkowo:

szklanka borówek amerykańskich

Tortownicę lub foremki wykładamy papierem do pieczenia. Ciasteczka bardzo drobno kruszymy, najlepiej za pomocą robota kuchennego. Rozpuszczamy masło i dokładnie mieszamy z okruszkami ciastek. Wykładamy masą spód foremek, dobrze dociskając. Wkładamy do lodówki. Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Śmietankę ubijamy i delikatnie mieszamy z serkiem (możemy zrobić to mikserem na wolnych obrotach). Do-dajemy rozpuszczoną czekoladę i jeszcze raz miksujemy, aż do połączenia się składników. Przekładamy masę serową na przygotowany wcześniej spód. Umyte i osuszone borówki układamy jedną przy drugiej na naszym serniczku. Wkładamy do lodówki na całą noc.

– BOMBÓNY I ZIST Y –

Maszkety

53

przepis i zdjęcie: Marta Borowiec

Zielony sernik z herbatą matcha

800 g twarogu sernikowego, 180 g drob-nego cukru, skórka i sok z 1 limonki, 200 g śmietanki kokosowej, 2 jajka, 3 biał-ka, 30 g mąki ziemniaczanej, 20 g herbaty matcha, odrobina zielonego barwnika (opcjonalnie)

spód:150 g czekoladowych, kruchych ciastek, 60 g roztopionego masła

wierzch:150 g śmietany 18%, 3 łyżki cukru pudru

Wszystkie składniki powinny być w tem-peraturze pokojowej. Piekarnik nagrzewa-my do 180°C. Ciastka kruszymy na piasek. Dodajemy roztopione masło i dokładnie mieszamy. Dno tortownicy wykładamy papierem do pieczenia. Masę z ciastek wsypujemy na dno i dociskamy tworząc spód. Schładzamy w lodówce. Twaróg przekładamy do dużej miski i na wysokich obrotach miksujemy z cukrem na gładką masę. Dodajemy sok oraz skórkę z limonki, śmietankę kokosową i ponownie miksuje-my. Pojedynczo dodajemy jajka i oddzie-lone białka, każdorazowo miksując masę. Na koniec stopniowo wsypujemy mąkę ziemniaczaną i herbatę. Jeśli chcemy uzy-skać bardziej intensywny kolor, dodajemy trochę barwnika spożywczego. Gotową masę przelewamy do przygotowanej for-my i wkładamy do piekarnika. Pieczemy przez 25 minut w temperaturze 180°C. Po tym czasie zmniejszamy temperaturę do 130°C i pieczemy kolejne 60 minut. Na 15 minut przed końcem pieczenia wysuwamy sernik i smarujemy go warstwą śmietanki z cukrem. Po upieczeniu studzimy przez godzinę w piekarniku, a przez następnych kilka godzin w lodówce. Sernik podajemy oprószony z wierzchu herbatą matcha.

– BOMBÓNY I ZIST Y –

Maszkety

54

przepis i zdjęcie: Katarzyna Godlewska

Sernik cytrynowy

na sernik:800 g sera (półtłustego, trzykrotnie mielonego), 250 g mascarpone, 3 jajka, 150 g drobnegu cukru, skórka otarta z 2 cytryn, 2 czubate łyżki mąki (jedna pszennej, druga ziemniaczanej), lemon curd

Ser ucieramy na niskich obrotach miksera z mascarpone i cukrem przez 3-5 minut. Następnie do-dajemy po kolei jajka, mąkę oraz skórkę z cytryny. Nie miksujemy za długo, bo nie chcemy go napo-wietrzać za bardzo (żeby nie siadł później). Piekarnik rozgrzewamy do 160°C. Blachę wykładamy pa-pierem do pieczenia, przelewamy masę i pieczemy ok. 70 minut. Ser-nik studzimy, a po wystudzeniu nakładamy na górę lemon curd.

na lemon curd: 2 cytryny, 2 jajka, 150 g cukru, 100 g masła

Cytryny i jajka parzymy wrząt-kiem. Cytryny myjemy i ścieramy skórkę, a następnie wyciskamy z nich sok. Gotujemy w garnuszku z cukrem. Jajka wbijamy do miski i roztrzepujemy, aż staną się nieco puszyste. Wlewamy do soku cy-trynowego i, stale mieszając, go-tujemy. Po chwili dodajemy masło i mieszamy, aż krem zgęstnieje. Po wystudzeniu przelewamy do sło-iczka i przechowujemy w lodówce maksymalnie przez 2 tygodnie.

– BOMBÓNY I ZIST Y –

Maszkety

55

przepis i zdjęcie: Anna Poloczek

Sernik z kruszonką

kruche ciasto: 3 żółtka, 200 g mąki, 125 g masła, 100 g cukru pudru, ½ łyżeczki proszku do pieczenia

masa serowa: 1 kg pełnotłustego, zwykłego twarogu, 2 łyżki grysiku, 3 jajka, skórka otarta z połowy pomarańczy, ½ szklanki soku wyciśniętego z pomarańczy, 150 g cukru

kruszonka:80 g masła, 80 g cukru, 160 g mąki

Wszystkie składniki kruchego ciasta wkładamy do malaksera i miksujemy przez chwilę, aż powstaną duże okruchy ciasta. Wysypujemy ciasto na stolnicę i kilkoma ruchami zagniatamy. Z ciasta formujemy kulę, spłaszczamy, owijamy w folię i wkładamy do lodówki na około godzinę.Przygotowujemy masę serową. W malakserze ucieramy żółtka z cukrem. Gdy masa jest jasna i puszysta, dodajemy skórkę pomarańczową i twaróg. Miksujemy, aż twaróg połączy się z masą żółtkową. Doda-jemy sok pomarańczowy, grysik i wlewamy białka (białek NIE ubijamy!). Miksujemy przez chwilę, aż masa się połączy. Schłodzone ciasto wałkujemy na placek grubości około 0,5 cm. Ciasto się trudno wał-kuje i przylepia się do wałka, ale jeśli będziemy wałkować je między dwoma kawałkami folii spożywczej, pójdzie całkiem sprawnie i dodatkowo łatwo będzie je przenieść na blachę. Wylepiamy blachę ciastem (z tego przepisu wychodzi średnia blacha sernika, ok. 25x25 cm), nakłuwamy ciasto widelcem i wkłada-my blachę do piekarnika nagrzanego do 190°C na 15 minut. Z masła, mąki i cukru zagniatamy kruszon-kę. Na podpieczone ciasto, od razu po wyjęciu z pieca, wylewamy masę serową i wierzch posypujemy kruszonką. Ciasto wkładamy do pieca i pieczemy około godziny w temperaturze 170°C.

– BOMBÓNY I ZIST Y –

Maszkety

56

– BOMBÓNY I ZIST Y –

przepis i zdjęcie: Aneta Wojciechowska

Sernik gotowany

biszkopt: 5 jajek, 220 g cukru, 160 g mąki pszennej, 3 łyżki mąki ziemniaczanej, szczypta soli. masa serowa: 700 g twarogu półtłustego (zmielonego przynajmniej dwukrotnie), 100 g masła, 2 jajka, 160 g cukru, 2 łyżki cukru z prawdziwą wanilią, 2 budynie waniliowe, 250 ml mleka. polewa czekoladowa: 100 g gorzkiej czekolady, 50 g mlecznej czekolady, 100 ml mleka. dodatkowo: 150 g dżemu z czarnej porzeczki, 2 łyżki soku z cytryny

Białka ubijamy ze szczyptą soli na puszystą pianę. Stopniowo dodajemy cukier, ciągle ubijając, aż do uzyska-nia sztywnej, lśniącej piany. Zmniejszamy obroty miksera i dodajemy po jednym żółtku. Do masy jajecznej przesiewamy mieszankę mąki pszennej i ziemniaczanej, delikatnie mieszamy łopatką. Ciasto przelewamy do prostokątnej blaszki o wymiarach 25x30 cm. Biszkopt pieczemy około 25 minut w 160°C. Zostawiamy do cał-kowitego ostudzenia, po czym przekrajamy na 3 cienkie blaty. W dużym garnku roztapiamy masło. Dodajemy cukier i cukier waniliowy, podgrzewamy, mieszając, aż się rozpuszczą. W osobnym naczyniu roztrzepujemy jajka. Ciągle mieszając, dodajemy je do masła. Stopniowo dodajemy ser, mieszając do połączenia się skład-ników. W osobnym naczyniu dokładnie mieszamy mleko z proszkami budyniowymi. Powoli wlewamy do podgrzanej masy serowej i energicznie mieszamy. Gotujemy tak długo, aż masa zgęstnieje i będzie jednolita. Zdejmujemy z ognia. Czekolady rozpuszczamy w kąpieli wodnej i łączymy z mlekiem. Lekko studzimy. Jeden z blatów biszkoptu smarujemy połową dżemu wymieszanego z sokiem z cytryny. Wykładamy połowę masy serowej, przykrywamy kolejnym blatem biszkoptowym i powtarzamy czynność. Ostatni blat polewamy pole-wą czekoladową. Ciasto chłodzimy w lodówce, najlepiej przez całą noc.

Maszkety

57

tekst i zdjęcie: Katarzyna Godlewska

Aeropress

Pierwszy dzień wiosny za nami, a ja zaczynam po-woli myśleć o pierwszych piknikach i weekendowych wyjazdach za miasto. Domek w górach na majów-kę, zagraniczna wycieczka z bagażem podręcznym w weekend i łódka na mazurskich jeziorach w trak-cie wakacyjnego urlopu – takie mam obrazy w gło-wie, gdy zaczyna się cieplejsza połowa roku. Kiedy myślę o tak spędzanym czasie, zawsze zastanawiam się, jakie potrawy wybrać, żeby były łatwe w przygo-towaniu oraz smaczne? Jedzenie to jedno, ale póź-niej pojawia się problem, z którym musi się zmierzyć każdy miłośnik dobrze parzonej kawy – co zrobić, kiedy nie wyobrażamy sobie dnia bez kawy, a wyjeż-dżamy w góry, gdzie co najwyżej znajdziemy stary ekspres przelewowy i dwuletnią puszkę mielonej kawy nieznanej firmy, a ciężko dodawać do swojego dobytku na plecach zestaw kawiarza? Co zrobić, kie-dy wybieramy się tanimi liniami lotniczymi na 3 dni tylko z niewielkim plecakiem? A co w sytuacji, kiedy zamierzamy spędzić 2 tygodnie na łódce, z dala od cywilizacji, śpiąc przy leśnej polanie, kąpiąc się w je-ziorze, i nie mamy możliwości, żeby zabrać ze sobą ceramiczne lub szklane naczynia do parzenia kawy? Nie musimy rezygnować ze swojego codziennego ry-tuału, wystarczy, że zaopatrzymy się w aeoropress.

Aeorpress to jedno z najmłodszych urządzeń do pa-rzenia kawy, które zostało wynalezione 10 lat temu przez Alana Adlera – amerykańskiego naukowca, wynalazcę i projektanta zabawek. Jest zrobiony z poliwęglanu, przez co jest lekki oraz bardzo wy-trzymały – nie ma obaw, że przy upadku się potłu-cze. Składa się z kilku części, dzięki czemu można go łatwo rozmontować i spakować, kiedy nie mamy wiele miejsca. Dodatkową zaletą konstrukcji jest to, że aeropress w dużym stopniu czyści się sam (wy-starczy odpowiednio wypchnąć filtr z kawą i prze-płukać, a urządzenie będzie czyste), co jest bardzo pożądane w bardziej wymagających warunkach (np. na campingu albo na łódce).

Aeropress składa się z tuby (cylindra) zakończone-go odkręcanym sitkiem, w którym umieszczamy

filtr, oraz tłoczka zakończonego gumową uszczelką. W zestawie zazwyczaj jest także lejek, mieszadło oraz łyżka do dozowania kawy, która nie jest bez znaczenia, ponieważ czasem nie mamy jak zabrać ze sobą wagi – wtedy odmierzamy kawę łyżką odpo-wiedniej wielkości.

Są dwie podstawowe metody parzenia kawy przy po-mocy aeropressu – zwykła oraz odwrócona.

W obu przypadkach zaczynamy od drobnego zmie-lenia kawy oraz podgrzania wody do temperatury ok. 85-94 stopni Celsjusza. W przypadku metody tradycyjnej moczymy filtr gorącą wodą (standardo-wa praktyka w przypadku filtrów papierowych ma-jąca na celu pozbycie się papierowego smaku), wkła-damy go do sitka i przykręcamy sitko do cylindra. Wsypujemy dwie miarki kawy do urządzenia, które stawiamy na kubku, zalewamy kawę aż do końca i mieszamy. Moczymy gumową uszczelkę gorącą wodą i zaczynamy proces przeciskania kawy przez filtr. Powinniśmy przestać naciskać tłoczek, kiedy usłyszymy pierwsze syczenie. Odkręcamy sitko, wy-rzucamy filtr z kawą, płuczemy aeropress i możemy pić kawę (jeśli jest za mocna, można ją rozcieńczyć gorącą wodą).

Metoda odwrócona zaczyna się od umieszczenia tłoczka w cylindrze (uszczelka powinna znajdować się na wysokości cyfry „4”) i ustawienia wszystkiego na tłoczku. Wsypujemy kawę (ok. 20 g), zalewamy 50 ml gorącej wody, mieszamy i dolewamy resztę wody (ok. 200 ml). Odczekujemy ok. minutę, dokrę-camy sitko ze zwilżonym filtrem i po kolejnych 30 sekundach szybko odwracamy aeropress na kubek i przeciskamy kawę.

Kawa z aeropressu według producenta powinna przypominać espresso, jednak zależnie od wybranej metody oraz naszych eksperymentów możemy uzy-skać napar o różnej intensywności.

Aeropress to urządzenie idealne dla podróżników oraz ciekawskich, bo daje duże pole do zmian pa-rametrów. To idealna zabawka dla wielbicieli dobrej kawy.

Maszkety

58

– FIZYMAT YNTA ŁO K AFYJU –

Maszkety

59

Jedzenie. Najbardziej prozaiczna, ale też inspi-rująca oraz przyjemna sprawa w życiu. Z czym kojarzy się „dobre jedzenie”? Po pierwsze musi nam smakować, budzić pozytywne skojarzenia, przywoływać dobre wspomnienia, przenoszą-ce niejednokrotnie prosto do babcinej kuchni sprzed lat, czy też wiązać się po prostu z przy-jemnością… Po drugie „dobre” oznacza dobrą ja-kość, bezpieczeństwo, pewne źródło pozyskania oraz pozytywną społeczną rolę.

Wydaje się, iż po zachwycie nad niską ceną i do-stępem do nieograniczonego asortymentu na-stąpił w społeczeństwie moment na refleksję – co i jak jemy. Na fali tych zjawisk powróciły idee spółdzielczości oraz kooperacji.

Aby przybliżyć temat kooperatyw spożywczych, musimy sięgnąć do publikacji sprzed ponad 100 lat, kiedy działał ojciec polskiego kooperatyzmu – Edward Abramowski. Myśliciel ten odrzucał

Działalność „Tomaty” polega na grupowych zamówieniach artykułów spożywczych bezpośrednio u producentów, bez pośredników.

tekst: Helena Suchodolska, zdjęcia z archiwum „Tomaty”

„TOMATA”, czyli dobrze jeść

Maszkety

60

wszechwładzę państwa i postulował budowę „Rzecz-pospolitej Kooperatywnej”, opartej na aktywności obywateli zrzeszonych w związki, stowarzyszenia oraz – kooperatywy. Abramowski postrzegał je nie jako zwykły system pomocy, lecz sposób na zmianę społeczną i walkę z niesprawiedliwościami kapitali-zmu. Na fundamencie tej ideologii powstała w 2010 roku pierwsza w powojennej historii Polski koope-ratywa spożywcza w Warszawie. W kolejnych latach wyrosły następne; dziś działa kilkanaście, głównie w dużych miastach. Rozwój tego ruchu wiąże się z dalszymi inicjatywami. Kooperatywy organizują coroczne ogólnopolskie zjazdy, działają lokalnie na rzecz ochrony zieleni miejskiej, prowadzą szkolenia i warsztaty. Stołeczna kooperatywa „Dobrze” otwar-ła w 2014 roku pierwszy w Polsce sklep spółdzielczy.

Gliwicka Kooperatywa Spożywcza „Tomata” po-wstała w październiku 2014 roku jako ósme „dzie-cko” trzyosobowego babskiego teamu. Do dnia dzi-siejszego nabrała kształtów, rozmiarów i charakteru równych swoim 40 członkom. Działalność „Tomaty” polega na grupowych zamówieniach artykułów spo-żywczych bezpośrednio u producentów, bez pośred-ników. Zamówienia realizowane są co tydzień; to-wary przybywają na miejsce spotkania na umówioną godzinę, gdzie są rozdzielane i wydawane. Nie prze-chowujemy żywności, nie handlujemy nią, a jedynie dzielimy się sprawiedliwie i według wcześniejszych ustaleń. Staramy się troskliwie dbać tak o kooperan-tów, jak i o producentów. Z kooperantami mozolnie budujemy własną, demokratyczną rzeczywistość. Tu każdy ma głos i każdy głos ma znaczenie; każdy ma również obowiązek pracy na rzecz kooperatywy, ponieważ działa ona mocą swoich członków. W za-leżności od możliwości, chęci i umiejętności poma-gamy sobie wzajemnie przy paczkowaniu podczas akcji zakupowych, dbamy o lokal, tworzymy inter-netowy system zamówień, zamawiamy, odbieramy i dostarczamy towary lub podejmujemy inne dzia-łania zgodnie z własną inicjatywą. Niezależnie od wieku, pochodzenia, wyznania, poglądów, zasobno-ści portfela – wszyscy jesteśmy równi i każdy przy-stępując do „Tomaty”, musi zaakceptować panujące tu zasady. Główne dokumenty, na których bazuje-my, to regulamin i statut. Wyjaśniają one wszelkie ważne kwestie, rozstrzygają sposób przyjmowania i zwalniania funkcji, określają konieczny czas pracy i konsekwencje z tego wynikające, regulują zasady

przyjęcia i opuszczenia kooperatywy itd. Dokumen-ty programowe każdorazowo zmienić może walne zebranie, które zwoływane będzie co 3 miesiące. Na drugim biegunie naszej działalności funkcjonu-ją producenci i dostawcy, których los także nie jest nam obojętny. Staramy się zapewnić im poczucie bezpieczeństwa w postaci regularnych zamówień. Przyjęliśmy zasadę, iż każdego z nich musi znać osobiście przynajmniej jeden kooperant, który jed-nocześnie dba o dobre relacje i bezpośredni kon-takt. Z ogromnej rzeszy producentów najchętniej wspieramy tych najmniejszych, którym najtrudniej odnaleźć się w drapieżnej, wolnorynkowej rzeczywi-stości. Przez 3 miesiące działalności udało się wpro-wadzić w system zamówień około 200 produktów, od ekologicznych warzyw i owoców, poprzez mąki, kasze, nabiał, wędliny, ryby wprost z Bałtyku, przy-prawy, kawy, oliwy, regionalne miody aż po… mydło. Wciąż staramy się docierać do kolejnych producen-tów, co bywa trudne, gdyż o naszej grupie docelowej trudno znaleźć jakąkolwiek wzmiankę w internecie i innych mediach. Głównym wyzwaniem, jakie dziś stoi przed nami, jest znalezienie lokalu, z którego moglibyśmy korzystać w miarę potrzeb.

Nie wiemy, jaka przyszłość czeka naszą kooperaty-wę, ale od momentu powstania niezmiennie zaska-kuje nas pozytywny odbiór tej inicjatywy wśród lu-dzi, w mediach i na naszych spotkaniach. Widzimy ogromną potrzebę tworzenia sieci bezpośrednich powiązań pomiędzy producentami i odbiorcami żywności. Ze zdziwieniem odkrywamy również, dla jak wielu ludzi produkcja artykułów spożywczych na niewielką skalę jest życiową pasją i stanowi podsta-wę materialnej egzystencji. Dziś jednak obserwuje-my przyrodę budzącą się do życia po zimowym wy-ciszeniu i odliczamy dni z nadzieją, iż nadchodzący sezon wegetacyjny odkryje nieznane nam jeszcze warzywno-owocowe bogactwo barw i smaków.

Maszkety

61

Jajaw sztuce

Wkrótce Wielkanoc. Najważniejszym symbolem Wielkanocy jest jajko. Choć symbolika Wielkanocy jest głęboko chrześcijańska, w swojej istocie nawiązuje do

prastarych wierzeń i praktyk leżących u zarania historii ludzkiej religijności. A jajo, jako symbol prapoczątku, jest dużo starsze niż chrześcijaństwo. Od tysiącleci

uważane jest za symbol życia, odradzania się i zmartwychwstania. tekst: Joanna Furgalińska

A więc ab ovo. Olbrzymie jajo, z którego wykluł się świat, wyłoniło się z chaosu. To źródło i początek wszystkiego, jeden z najstarszych i najpopularniej-szych symboli w historii ludzkości. Wiele ludów pierwotnych wierzyło, że wszechświat był ogrom-nym jajem, uformowanym przez wszechmocnego, niewidzialnego Boga. W jaju skumulowane są siły życiowe i tajemnice odradzającej się przyrody. Jajo pojawia się również w mitach śródziemnomorskich, oznaczając nieboskłon, na który składa się siedem sfer. Z jaja powstała Ziemia, ze skorupy Niebo. Jajo, jako symbol życia, pojawia się także w legendach skandynawskich, prasłowiańskich, celtyckich, egip-skich, babilońskich, a nawet filipińskich, indyjskich czy aborygeńskich. U Słowian jajko związane było z kultem boga słońca, było symbolem solarnym, symbolem nowego życia i narodzin, a także amu-letem przeciw złym mocom, występowało w obrzę-dach wiosennych i ku czci zmarłych. Jajo wielkanoc-ne jest symbolem nowego życia, przezwyciężeniem śmierci, symbolem zmartwychwstania, jest nadzie-ją, której nie wolno tracić. Jajko było i jest ważnym symbolem w wielu systemach religijnych – w wie-rzeniach egipskich i rzymskich, także w judaizmie.

Pisanka też nie jest wymysłem naszej cywilizacji. Jajka zdobiono od dawna w celach magicznych. W ludowych wierzeniach zwyczaj ten warunkował ciągłość świata. Zdobione jajka pomagały zapewnić zdrowie i dorodność ludziom i zwierzętom gospodar-czym. Zwyczaj dekorowania jaj znany jest od ponad 5000 lat. Pierwsze pisanki pochodzą z Asyrii, póź-niejsze z Egiptu, Persji, Rzymu i Chin. Dekorowanie skorupki miało spotęgować cudowne właściwości jajek. Ornamentyka była pełna bogatej symboliki – znaki solarne odwoływały się do odrodzenia i wiecz-ności, figury geometryczne były symbolem nieskoń-czoności. Symbolika ukryta była także w barwie – czerwień i biel poświęcono domowym duchom opiekuńczym, czerń i biel – duchom ziemi, a zieleń nawiązywała do odrodzenia przyrody i miłości, która wraz z rodzinnym szczęściem ukryta była w brązie.

Jajko w sztukach plastycznych obecne jest od daw-na. W malarstwie europejskim motyw jaja pojawia się często i ma różne znaczenia. Znawcy do dziś za-stanawiają się nad rolą strusiego jaja zwisającego ze stropu na obrazie „Madonna z Dzieciątkiem” w oto-czeniu świętych Piero della Francesci z 1472 roku.

Maszkety

62

Czy to symbol czystości, niepokalanego poczęcia i narodzin Chrystusa, czy zapowiedź jego śmierci i zmartwychwstania?

Twórcy ikon często używali symbolu małego czer-wonego jaja, które wkładali w dłoń świętej Marii Magdaleny. To ona, zgodnie z legendą, zapocząt-kowała zwyczaj malowania jajek na Wielkanoc. Jaja pojawiały się także na obrazach o tematyce mitologicznej, zwłaszcza jajo zniesione przez Ledę, zapłodnioną przez przemienionego w łabędzia Zeu-sa, z którego wykluła się Helena – przyczyna wojny trojańskiej.

Równie często jajo pojawia się na obrazach o tematyce świeckiej, zwłaszcza w XVI i XVII-wiecz-

nym malarstwie niderlandzkim i flamandzkim, w scenach rodzajowych i martwych naturach. Jed-nak nawet tu nie mogło się obejść bez ukrytych znaczeń. Jako symbol wykorzystywali jaja w swej twórczości między innymi Hieronim Bosch i Pieter Bruegel. Modelowym przykładem jest obraz „Kon-cert w jaju” namalowany przez nieznanego twór-cę ok. 1561 roku według szkicu Hieronima Boscha. Równie znane jest jajo uciekające na kaczych nogach na obrazie „Kraina lenistwa” Pietera Bruegla, sym-bol głupiej chciwości.

Surrealiści, którzy inspirowali się malarstwem Boscha, przejęli od niego niezwykle nośny i wie-loznaczny motyw jaja. Stało się ono jednym z naj-częściej wykorzystywanych symboli i było odtąd

Koncert w jaju, naśladowca Hieronima Boscha, reprodukcja pracy znajdującej się w domenie publicznej

Maszkety

63

w sztuce popularne, jak nigdy wcześniej. Jaja ma-lowali Giorgio De Chirico, Rene Magritte, Max Ernst, no i oczywiście Slavador Dali, który na punkcie jaj dostał prawdziwej obsesji, twierdził na-wet, że sam wykluł się z jaja. Jaja w jego twórczo-ści pojawiają się w wielu odsłonach, na obrazach, fotografiach, w rzeźbach i architekturze – jaja całe, tłuczone, sadzone, duże, małe, w zależności od kontekstu jako symbol śmierci, erotyki, wiecz-ności lub zmartwychwstania. Motywami jaja są

zdobione także budowle w tzw. Trójkącie Dalego – trzech katalońskich miejscowoś-ciach, gdzie mieszczą się muzea związane z Salvadorem Dalí: Teatro-Museu Dali de Figueres, Castillo de Púbol oraz Port Lligat koło Cadaqués.

Jajko to jedna z najdoskonalszych form. Przez tysiące lat ewolucji natura wypra-cowała doskonały kształt, by kiełkujące wewnątrz życie było najlepiej chronione. Kształt jajka daje doskonałą i, wbrew pozo-rom, bardzo wytrzymałą konstrukcję, jed-ną z najbardziej wytrzymałych jakie znamy. Jajko przechodzi silne próby wytrzymałoś-ciowe pod ciśnieniem, wytrzymuje do 1,5 kg/cm2, podczas ściskania węższej średnicy wytrzymałość wzrasta nawet do 4 kg/cm2. Cała konstrukcja jajka wytrzymuje ciśnie-nie ponad 12 kg/cm2. Jako kształt dosko-nały, bardzo często leży w polu zaintereso-wania rzeźbiarzy, architektów i jubilerów.

Jeden z najsłynniejszych rzeźbiarzy XX wieku, prekursor współczesnej rzeźby Constantin Brâncuși, wielokrotnie uży-wał motywu jaja w swojej twórczości, dą-żąc do uzyskania maksymalnej syntezy, uproszczenia i abstrakcyjności kształtu. Jego dzieła powstały z obserwacji natury, na zasadzie przetworzenia jej w najbardziej ogólne symbole, o nader prostych formach, oddających najistotniejszy sens otaczającej rzeczywistości. Jajo nadawało się do tego typu przekształceń idealnie.

Motyw jaja wykorzystuje często także Andy Goldsworthy, mieszkający w Szkocji brytyjski rzeź-biarz, fotografik i jeden z prekursorów sztuki ziemi. Wykorzystując naturalne i znalezione przedmioty, tworzy zarówno stałe jak i tymczasowe rzeźby i in-stalacje. Jego ogromne jaja z kamienia, śniegu, lodu, gałęzi lub kory doskonale wpisują się w pejzaż, jakby istniały w nim od zawsze.

Symbolika i forma jaj fascynuje także Jeffa Koon-sa, artystę rzeźbiarza – prześmiewcę, współczesne-go dadaistę i kontynuatora idei pop-artu. Główną rzeźbą jego cyklu „Celebration” jest „Cracked Egg”

Muzeum Dalego z Wieżą Gali, zdjęcie udostępnione na licencji Creative Commons

Maszkety

64

(Potrzaskane jajo) wykonane w kilku wersjach kolo-rystycznych. Idealnie gładkie lustrzane jajo o wyso-kości niemal dwóch metrów, jednocześnie prezen-tuje swoje srebrne wnętrze i kolorowe zewnętrze. W zamierzeniu autora „Cracked Egg” jest symbolem narodzin, inne prace z cyklu „Celebration” symboli-zują urodziny, Walentynki, Wielkanoc i inne ważne momenty w cyklu życia poprzez użycie powszechnie rozpoznawalnych symboli.

Gavin Turk, brytyjski awangardowy artysta średnie-go pokolenia, rzeźbiarz i autor instalacji należący do grupy Young British Artists również często posłu-guje się motywem jaja w swojej twórczości. Stworzył wiele rzeźb w formie jaja, zarówno w skali architek-tonicznej, jak i w skali mikro.

Wiele rzeźb i obrazów w kształcie jaja stworzył także Lucio Fontana, włosko-argentyński awangardowy artysta i teoretyk, malarz i rzeźbiarz znany przede wszystkim z obrazów przestrzenych, gdzie prze-strzeń uzyskuje się poprzez dziurawienie i cięcie płótna oraz użycie drobnych przedmiotów. Efektem stosowania tej techniki jest cykl „Concatto Spaziale” (Płótna z otworami).

Nie sposób wymienić wszystkich artystów, których inspirowało jajo jako temat, symbol lub kształt. Niezależnie od techniki, kierunku, stylu lub szkoły, jajo pozostaje nośnym i wieloznacznym symbolem ulubionym przez twórców. Możliwości interpreta-cyjnych tego tematu jest tak wiele, że trudno sobie wyobrazić, żeby w przyszłości miało się to zmienić.

Rzeźba dla niewidomych, Constantin Brâncuși, źródło: http://en.wikipedia.org/wiki/File:Brancusi-Blind.jpg

Maszkety

65

by wkrótce potem przenieść się do Paryża, do któ-rego wielokrotnie będzie powracał. Zarówno w Bar-celonie, jak i w Paryżu malarz brał czynny udział w kawiarnianym życiu cyganerii. Do historii przeszła zwłaszcza Els Quatre Gats (Cztery Koty) w Barcelo-nie, restauracja, kawiarnia i schronisko w jednym. To tam swoje pomysły omawiali hiszpańscy moder-niści. Picasso zaprojektował nawet dla „Kotów” kar-tę dań. Tam też poznał wielu swoich późniejszych przyjaciół, między innymi Carlosa Casagemasa, ma-larza. Z nim Pablo będzie przyrządzał dla zabawy „smażone rysunki”, które wrzucone na olej brązo-wieją i wyglądają na stare – sztuczka antykwariuszy.

P a r y ż

Obrazy Pabla początkowo niezbyt dobrze się sprze-dają, jeden z krytyków stwierdza, że namalowany przez Picassa ogród znacznie bardziej przypomina

jajko w koszulce. To jedno z łagodniejszych okre-śleń, które przez lata towarzyszyły niemal każdemu z jego obrazów. Po przeprowadzce do Paryża Pablo żył jak typowy przedstawiciel bohemy, mieszkał w niewiarygodnie zagraconym mieszkaniu, w któ-rym pędzle włożone są w butelki po winie, a do jedzenia jest puszka groszku i kilogram kawy. Ar-tystyczne, grupowe kolacje najczęściej są improwi-zowane. Biograf Picassa, Henry Gidel pisał: „jeden z gości gotuje na lampce spirytusowej fasolę, pod-czas gdy inny w tym samym czasie przyrządza, Bóg wie z czego, jakiś dziwny brunatny sos”. Wspomi-na też o ogromnej, taniej parówce, która po pro-stu wybuchła podczas smażenia z powodu gazów z rozkładu mięsa. Kiedy Picasso zamieszka ze swoją kochanką, Fernandą, jego sytuacja niewiele się po-prawi. Ta kobieta posiada jednak dar wyczarowy-wania potraw z niczego. Po latach opowiadała na-wet historię o kocie, który pewnego dnia przyniósł

Wywoływał skandale, budził kontrowersje i skrajne emocje. Wielu go nie rozumiało, ale równie wielu fascynował. Pablo Picasso.

tekst: Dominika Zagrodzka

Picassoi jedzenie

Był człowiekiem, który zmienił oblicze sztuki. Uwielbiał eksperymentować i przekraczać grani-ce. Do legendy przeszła jego wręcz magnetyczna siła przyciągania kobiet (w wieku sześćdziesię-ciu lat miał żonę, dwie kochanki i kilkoro dzie-ci). Paradoksalnie, mimo że jego życie i sztuka, którą tworzył, bywały skomplikowane, Picasso lubił proste jedzenie. Wynikało to z jego hiszpań-skich korzeni i przywiązania do tamtejszej kuchni.

B a r c e l o n a

Podobno mały Pablo rysował, jeszcze zanim na-uczył się mówić. Często jego ręka kreśliła kształt spirali – ponoć chciał w ten sposób przedstawić toruellę, swoje ulubione ciastko dzieciństwa, do-brze znane w cukierniach ojczystej Malagi. Jed-nak życie Picassa nigdy nie ograniczało się tylko do Hiszpanii. W młodości wyjechał do Barcelony,

– JODŁO DO DUSZY –

Maszkety

66

w pysku pęto kiełbasy… W trudnych chwilach za-wsze można też zaprosić na kolację handlarza, któ-ry przybędzie z obładowanym jedzeniem osłem.

Mimo tych niedogodności, Picasso będzie wspo-minał ten czas jako najlepszy w swoim życiu. Do historii przejdzie też bankiet zorganizowany na cześć malarza Celnika Rousseau. Niektórzy sądzą, że Picasso chciał w ten sposób zakpić z talentów artysty, których wielu nie doceniało. Z drugiej stro-ny Pablo wielokrotnie udowodnił, że potrafi do-strzec talent tam, gdzie nikt inny go nie zauważał. Bankiet zgromadził ponad 30 osób, w tym wielkie nazwiska świata sztuki. W ostatniej chwili okaza-ło się jednak, że Picasso pomylił dni i zamówione wiktuały nie dotrą na czas. Na szczęście Pablo ma obok siebie niezastąpioną Fernandę. Naprędce po-wstaje więc ryż à la Valencienne, z szynką, grzy-bami i karczochami. Danie proste i pożywne, co biorąc pod uwagę stale zwiększającą się liczbę go-ści, którzy dowiedzieli się o imprezie u Picassa, nie było bez znaczenia. Mimo tej kuchennej improwi-zacji, bankiet był huczny i trwał do białego rana.

Prawdziwe problemy z produktami spożywczy-mi miały dopiero nadejść. Kiedy Paryż był oku-powany w czasie II wojny światowej, brakowało wszystkiego – cukru, czekolady, pieczywa. Picasso marzy więc, malując Chłopca z langustą czy Sadzon-kę pomidorów. Obowiązuje reglamentacja mięsa, stąd Pablo przyłapany nad talerzem z kotletem chateaubriand w jednej z restauracji, będzie mu-siał zapłacić wysoką grzywnę. Dopiero po woj-nie artysta mógł w pełni cieszyć się dostatkiem, wynikiem rosnącej popularności swoich dzieł.

Picasso potrafił być bezczelny i okrutny, jak wtedy gdy próbował doszukać się podobieństwa między ozo-rem wołowym a twarzą swojego marszanda. Ale był też człowiekiem inteligentnym i, co tu dużo mówić, artystycznym geniuszem. Jedzenie było dla niego jedną z wielu zmysłowych przyjemności, którym lu-bił się oddawać i które doceniał. Było też częścią zwy-kłego, codziennego świata, który tak często malował.

– JODŁO DO DUSZY –

Maszkety

67

Anna Poloczek

Kurki

Grajfka mom,poradza som

Maszkety

68

Do uszycia kurczaka potrzebne będą: • kwadratowe kawałki tkaniny

bawełnianej, • kawałek grubego polaru lub filcu, • wypełnienie poliestrowe, • czarne koraliki.

Z polaru (lub filcu) wycinamy grzebień i dziób. Układamy je na prawej stronie jednego z kawałków tkaniny. Przykry-wamy drugim kawałkiem, prawą stro-ną tkaniny do prawej.

Tkaninę zszywamy zgodnie ze zna-kami na niej. Dwa brzegi (z dziobem i grzebieniem) zszywamy w całości. Brzeg naprzeciw brzegu z grzebieniem zszywamy pozostawiając w środku 2 cm niezaszyte. Brzeg naprzeciw brzegu z dziobem pozostawiamy niezaszyty.

Brzeg, który pozostał niezaszyty, skła-damy w taki sposób, aby w środku ze-tknęły się miejsca zszycia. Brzeg zaszy-wamy na całej długości.

Przez niezaszyty otwór (2 cm) prze-wracamy kurkę na prawą stronę. Kurkę wypychamy wypełnieniem poliestro-wym i zaszywamy (ręcznie) otwór.

Koraliki przyszywamy w miejsce oczu.Kurkę możecie przygotować w różnych rozmiarach, ta na zdjęciu powstała z kawałka o wymiarach 10 x 10 cm.

– GR AJFK A MÓM – POR ADZA SÓM –

Maszkety

69

barbarę salamon-szympruch, autorkę blogów www.podrozehani.blogspot.com i www.chustyrybnik.blogspot.com

rozpracowuje Iwona Starzec

zdjęcie Monika Osińska-Żabka

Maszkety

70

Prowadzisz blog podróżniczy, co Twoja rodzina na to?Podróżniczy to chyba za duże słowo. Piszę o krót-kich, często kilkugodzinnych wycieczkach. Hani podróże małe i duże to moja próba pokazania rodzi-com, że dzieci ich w niczym nie ograniczają. Z nie-mowlakiem można pójść do muzeum, a z niespełna rocznym dzieckiem wjechać na 1800 m n.p.m. Moja rodzina już o tym doskonale wie, a teraz się prze-konuje, że z dwójką też się da, choć na pewno jest już trudniej. Bardzo ważne jest jednak pozytywne nastawienie. Wiadomo, że nie zawsze jest tak kolo-rowo jak na zdjęciach. Z drugiej strony, czy przy wy-prawach bez dzieci wszystko zawsze idzie gładko? W naszym przypadku tak nie było i to zawsze sta-ram się sobie przypominać, gdy mamy jakiś wyjaz-dowy kryzys.

Jak dzieci? Wytrzymują te wszystkie podróże? Mają czasami dość?Dość czasami ma mój mąż... Hania już dawno temu połknęła bakcyla i od czasu do czasu domaga się wycieczki albo... wyjścia do muzeum. W zasadzie od kiedy skończyła kilka tygodni była bezproblemo-wym współtowarzyszem podróży.

No właśnie. 1,5 roku temu temu dołączył do was nowy towarzysz podróży, dużo to zmieniło w pla-nowaniu wycieczek?Z Hubim tak łatwo nie było, strasznie wrzeszczał w samochodzie i nie miał zwyczaju zasypiania w trakcie jazdy. Jeździliśmy więc zdecydowanie mniej. Niestety chłopak nie jest też tak bardzo chu-stowy jak jego siostra i to bardzo ograniczyło np. nasze wyjazdy w góry. Poza tym drugie dziecko sprawiło, że... zaczęliśmy zabierać na wyjazdy dużo mniej rzeczy. Hani zawsze braliśmy np. łóżeczko tu-rystyczne, teraz obywamy się bez niego.

Jeżeli tak spędzacie wolny czas, to co robicie mię-dzy podróżami?Wolny czas? Ostatnio raczej go nie mamy. Po moim powrocie do pracy ciężko nam na bieżąco ogarniać domową rzeczywistość, nadrabiamy więc w weeken-dy. Do tego staram się propagować noszenie dzieci w chustach i trochę czasu zajmują mi też spotkania z rodzicami i ich maluszkami oraz przygotowywa-nie spotkań Klubu Kangura, z którego reaktywacji w Rybniku jestem bardzo dumna. Na razie wyjazdy

są przerywnikiem, ale liczę, że wraz z nadejściem cieplejszych dni będzie ich zdecydowanie więcej.

Chusty nie są chyba zbytnio znane w Polsce,w każ-dym razie ja o nich nie za dużo słyszałam. Czy na-sze śląskie mamy chętnie przychodzą na zajęcia?Nie powiedziałabym, że nie są znane. Wszystko za-leży od środowiska, w którym obracają się przyszli rodzice. Wśród moich bliższych i dalszych znajo-mych chustorodziców jest coraz więcej. Fajne jest to, że na zajęcia czy do Klubu Kangura (spotkania chu-stujących rodziców, bardziej towarzyskie niż szko-leniowe) przychodzą też tatusiowie. Dla mnie waż-ne jest nie tylko to, żeby rodzice nosili swoje dzieci w chuście, ale żeby robili to dobrze. Dlatego zrobiłam kurs doradcy noszenia w chustach i dziś mogę ich tego uczyć. Sprawia mi to równie wielką satysfakcję, jak pisanie o turystycznych atrakcjach okolicy.

Odwiedzając blog chustyrybnik.blogspot.com, na-prawdę miło się ogląda rodziców ze swoimi malu-chami w chustach. Widać, że sprawia im, jak rów-nież Tobie radość. Planujesz „wyjść” z chustami gdzieś po za Rybnik?Na razie działam przede wszystkim w Rybniku, ale jeśli tylko jest okazja, to pojawiam się z chustami też w innych miejscowościach. Chętnie odwiedzę przy-jazną chustom kawiarnię, szkołę rodzenia czy zain-teresowanych noszeniem rodziców z innych miast. Latem z innymi rodzicami z Klubu Kangura będzie-my uskuteczniać chustowe wyprawy w plener. Wte-dy o chustach napiszę też na blogu Podróże Hani.

A jakieś plany blogowe? Coś w kierunku podróży z dziećmi?I tu działam. Postanowiłam spełnić swoje marze-nie i napisać przewodnik po województwie śląskim dedykowany właśnie rodzinom z małymi dziećmi. Taki prezent (trochę spóźniony) na 30. urodziny. Prace trwają, a ja mam nadzieję, że uda mi się zebrać pieniądze na wydanie mojego dzieła. Mam nadzie-ję, że pomogą mi w tym moi potencjalni czytelnicy, bo fundusze na druk chciałabym zebrać w jednym z portali crowdfundingowych.

Dziękuję Ci za poświęcony czas, mam nadzieję, że wszystkie plany, marzenia podróżnicze, jak i chu-stowe spełnią się.Ja również mam taką nadzieję. Trzymajcie kciuki!

Maszkety

71

Recepisy za rajom

Burgery jaglane | 40Ciasto z kaszy gryczanej | 44Ciulim | 23Domowa nutella | 37Domowa „vegeta” | 33Harynczorka | 23Jajka marynowane | 23Jogurt | 34Klopsiki z pęczaku i soczewicy | 39Koktajl botwinkowy | 12Koktajl czerwony z selerem naciowym | 11Koktajl owocowy z jarmużem | 9Koktajl pietruszkowy | 8Koktajl zielony | 13Koktajl żółty z kurkumą | 10Lemoniada z kaszy jęczmiennej | 45Majonez | 34Murzin czarny | 23Pasztet z królika | 25Pesto z liści rzodkiewki | 16Schab suszony | 36Sernik cytrynowy | 55Sernik gotowany | 57Sernik kajmakowy z solonymi orzeszkami | 52Sernik na zimno z białą czekoladą i borówkami | 53Sernik z kruszonką | 56Sos pomidorowy-orzechowy z indyjską nutą i pulpecikami z kaszy jaglanej | 43Strucla orzechowa | 27Szlajfki ze cukinii | 17Święcelnik | 24Tagliatelle z cukinii | 17Wieniec drożdżowy | 26Wiosenna sałatka z pieczonymi rzodkiewkami | 19Wiosenne sajgonki z mango | 18Zakwas na śląski żur | 35Zielony sernik z herbatą matcha | 54Zupa z kaszą | 41Zupa z rzeżuchy | 17

Maszkety

72

fot. Katarzyna Godlewska