Magazyn Maszkety #7

54

description

Jesień dobiega już właściwie do końca, za moment Boże Narodzenie, ale chcemy Was jeszcze zaprosić do maszkecynio jesiennych specjałów.

Transcript of Magazyn Maszkety #7

Page 1: Magazyn Maszkety #7
Page 2: Magazyn Maszkety #7

fot. Joanna Furgalińska

Page 3: Magazyn Maszkety #7

3 Wstympniok

4 Jodło na łobrozkach

w num

erze:

26 Ino gymizy

Cukinia faszerowana pomidoramiPapryka faszerowanaŚliwki nadziewane marcepanem

12 Ślónzoki rajzujóm

Kulturalne centrum Śląska

6 Sznity i klapsznity

SmalecKanapka klubowaBruschetta z pomidoramiBajgle

14 Bombóny i zisty

Babeczki czekoladowo-buraczaneCiasto marchewkoweZielony tort szpinakowyCiasto z fasoliMuffiny z cukinią

40 Fizymatynta ło kafyju

Syfon

42 „Trophy kitchen"

22 Jodło do duszy

W krainie łasuchówJak smakuje miłość

34 Nalewki

PigwówkaAroniówkaOrzechówkaŻenicha

30 Dejcie na to pozór!

Muzyka na widelcuBiobazar

46 Po szychcie, czyli naszo inszo stróna

Joanna Furgalińska

44 Grajfka mom – poradzo som

Posypka do cukierków

50 Recepisy za rajom

2 Maszkety rychtujóm

Maszkety

1

Page 4: Magazyn Maszkety #7

Joanna Furgalińskawww.furgaleria.pl/blog

Ewa Siuda-Szymanowskagebawniebie.blogspot.com

Aneta Wojciechowskaplaneta-smaku.pl

Magdalena Cielenga-WiaterekRedaktor naczelna

zielenina.blogspot.com

Bernadeta Jarnot-Maneckamojkulinarnypamietnik.blogspot.com

Barbara Salamon-Szympruchpodrozehani.pl

Józefina Hądzgoodmoodfood-goodmoodfood.blogspot.com

Dominika Zagrodzkafoodie.blog.onet.pl

Iwona Starzecdecorate-a-cake.blogspot.com

Marta Borowiecpass-the-food.blogspot.com

Magdalena KozłowskaProjekt winiety

www.rogalikblog.pl

Dagmara Gładysz-Raiwapocztowkizirlandii.wordpress.com

Anna Łabońskaania-od-kuchni.blog.pl

Anna Poloczeknamiotle.pl

Urszula MazurowskaSkładmistrzyni, opracowanie graficzne

eksperymentsobotni.blox.pl

Agnieszka Saneckawyslownik.blogspot.com

Magdalena Ściborworldonafork.blogspot.com

Maszkety rychtujóm

:

www:magazynmaszkety.pl

kontakt:[email protected]

Katarzyna GodlewskaSekretarz redakcji, opracowanie graficzne

wedlug-lokatej.blogspot.com

fot. Marta Borowiec

Ida Kasprzykwww.fabrykotki.pl

www.facebook.com/fabrykotki

Page 5: Magazyn Maszkety #7

Jesień dobiega już właściwie do końca, za moment Boże Narodzenie, ale chcemy Was jeszcze zaprosić do maszkecynio jesiennych specjałów. Jesienią za-wsze szukam ciekawych rzeczy do czytania, głów-nie książek, ale chętnie sięgam też po ciekawą pra-sę. Mam wrażenie, że numer „Maszketów”, który właśnie oddajemy w Wasze ręce, powstał specjalnie z myślą o mnie – kipi tu od ciekawych artykułów! Z ogromnym zainteresowaniem przeczytałam rela-cję z niedawno powstałej w Katowicach Strefy Kul-tury. Wciągnął mnie także artykuł o łasuchach na obrazie Breugla. Nie oparłam się urokowi nalewek, którym poświęcamy tym razem cały dział, bo jak tu przetrwać zimową część roku bez kieliszeczka „na wzmocnienie”, toteż przygotowałam kilka butelek według prezentowanych przepisów – będę się ra-czyć tymi pysznościami w długie zimowe wieczory, planując kolejny numer. To tylko kilka z propozycji, które zamieściłyśmy w tym wydaniu, zapraszam do czytania!

WstympniokMagdalena Cielenga-Wiaterek

redaktor naczelna

rys.

Ann

a K

rzto

ń

Maszkety

3

Page 6: Magazyn Maszkety #7

Maszkety

4

Page 7: Magazyn Maszkety #7

Maszkety

5

Page 8: Magazyn Maszkety #7

Maszkety

6

Page 9: Magazyn Maszkety #7

Sznity i klapsznity

Aneta Wojciechowska

Gdy myślisz o kanapce, rysujesz sobie w głowie obra-zek przedstawiający kromkę chleba z żółtym serem i plasterkiem pomidora? Czas zmienić swoje skoja-rzenia. Bądź kreatywny! Wystarczy trochę fanta-zji, aby kromkę chleba zamienić w małe, kulinarne dzieło sztuki.W tym numerze prezentujemy kilka pomysłów na pyszne pasty, smarowidła i dodatki do pieczywa. Chcemy zainspirować Cię do tego, abyś pomyślał o kanapce nie tylko jako o zawiniętej w szary papier przekąsce, pakowanej codziennie w tej samej formie do torby na drugie śniadanie. Posmaruj pieczywo kolorową pastą, poświęć chwilę na zrobienie domo-wego smalcu lub zapiecz bagietkę z dodatkiem po-midorów. Nie pozwól, by było nudno!

Maszkety

7

Page 10: Magazyn Maszkety #7

przepis: Iwona Starzec, zdjęcie: Katarzyna Godlewska

Smalec (fet)

1 kg słoniny mielonej lub w kawałku

Słoninę w kawałku mielimy w malakserze na dosyć małe kawałki. Jeżeli mamy już zmieloną słoninę, omijamy ten krok. Przekładamy słoninę do małego garnka i wytapiamy na początku na dużym ogniu, następnie, gdy cały tłuszcz się już wytopi, zmniejsza-my ogień do średniego i gotujemy, aż całość przybie-rze złoty kolor. Uwaga! Smalec bardzo szybko staje się brązowy i przez to gorzki. Smalec przelewamy do ka-mionkowego naczynia i odstawiamy do wystudzenia i stwardnienia. Smalec podajemy rozsmarowany na chlebie, posypany solą, w towarzystwie kiszonego ogórka.

przepis i zdjęcie: Katarzyna Godlewska

Kanapka klubowa

2 grillowane piersi z kurczaka, 2 usmażone plasterki boczku, 4 kromki chleba tostowego, 1 duży pomidor, 2 ogórki konserwowe, 1 czerwona cebula, 3 łyżki majonezu, 1 łyżka pesto, sałata

Grillowane piersi z kurczaka kroimy na cienkie pla-sterki. Kroimy na plasterki również pomidory, cebu-lę i ogórki konserwowe. Majonez łączymy z pesto, a chleb opiekamy. Kromki smarujemy majonezem i układamy składniki – sałątę, pomidor, kurczaka, boczek, cebulę i ogórek. Przykrywamy górną krom-ką, przekrawamy na pół i podajemy.

– SZNIT Y I KLAPSZNIT Y –

Maszkety

8

Page 11: Magazyn Maszkety #7

przepis i zdjęcie: Aneta Wojciechowska

Bruschetta z pomidorami

1 bagietka, 1 pomidor malinowy, ½ czerwonej cebuli, garść listków bazylii, 2 łyżki octu balsamicznego, 1 ząbek czosnku, 3 łyżki oliwy z oliwek, świeżo mielony pieprz, sól

Bagietkę kroimy na kromki o grubości ok. 2 cm. Na talerz wylewamy 2 łyżki oliwy, dodajemy rozgnieciony czosnek i szczyptę soli. Każdą kromkę nacieramy tak przygotowaną oliwą. Układamy na ruszcie piekarnika i grillujemy przez około 5 minut. Pomidor zalewamy wrzątkiem, zdejmujemy skórkę. Kroimy na plastry, wyj-mujemy miąższ z pestkami, a resztę kroimy w drobną kostkę. Przekładamy do miski, doprawiamy pieprzem, solą, posiekaną bazylią, octem balsamicznym i łyżką oliwy. Mieszamy. Nakładamy pomidory na zrumienioną bagietkę, po czym wstawiamy do piekarnika jeszcze na kilka minut.

– SZNIT Y I KLAPSZNIT Y –

Maszkety

9

Page 12: Magazyn Maszkety #7

– SZNIT Y I KLAPSZNIT Y –

Maszkety

10

Page 13: Magazyn Maszkety #7

przepis i zdjęcie: Marta Borowiec

Bajgle

3 bajgle, 2 garści jarmużu, 2 garści kiełków brokułu, 1 czerwona cebula, pestki dyni, młotkowany pieprz

hummus:200 g ugotowanej ciecierzycy, 4 łyżki tahiny, ½ upieczonej dyni hokkaido, ⅓ szklanki zimnej wody, sok z ½ cytryny, 1 ząbek czosnku, sól do smaku

Ciecierzycę, tahinę, posiekany czosnek oraz upieczoną dynię umieszczamy w blenderze i miksujemy na gładką pastę. Podczas miksowania dodajemy wodę oraz sok z cytryny do uzyskania pożądanej konsystencji. Dopra-wiamy solą. Bajgle kroimy wzdłuż na pół, obie strony smarujemy grubą warstwą hummusu i posypujemy młotkowanym pieprzem. Układamy warstwę jarmużu, plastry cebuli i kiełki, posypujemy pestkami dyni. Po-dajemy natychmiast.

– SZNIT Y I KLAPSZNIT Y –

Maszkety

11

Page 14: Magazyn Maszkety #7

Stało się! W końcu Śląsk doczekał się miejsca, którego zazdrości nam cała Polska. Chodzi o katowicką Strefę Kultury. To nie tylko Muzeum Śląskie z prawdziwego zdarzenia, które w ciągu kilku pierwszych tygodni funkcjonowania odwiedziło

ponad sto tysięcy osób. To również nowa siedziba Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia, jedna z najnowocześniejszych sal koncertowych w kraju, oraz

imponujące Międzynarodowe Centrum Kongresowe. I pomyśleć, że jeszcze kilkanaście lat temu na tym terenie fedrowała kopalnia…

tekst i zdjęcia: Barbara Salamon-Szympruch

Kulturalne centrum Śląska

– ŚLONZOKI R AJZUJOM –

Maszkety

12

Page 15: Magazyn Maszkety #7

Położona w samym centrum Katowic strefa kul-tury stała się modnym miejscem spotkań. I to nie dziwi! To już nie tylko słynny spodek, który towa-rzyszy katowiczanom od 1962 r., ale duży, zagospo-darowany z pomysłem teren, w którym naprawdę można spędzić kilka godzin. Idąc od strony hali widowiskowo-sportowej, najpierw mijamy między-narodowe centrum kongresowe. To prawdziwy kolos! Czarny, od razu przywołujący skojarzenia z węglem. I to nie pierwsze nawiązanie to śląskości. Na jego dachu urządzono trawiasty taras widokowy, z którego jak na dłoni widać pozostałe obiekty Stre-fy i panoramę miasta. Projektanci obiektu zadbali o to, by ogromny budynek nie przyćmił słynnej „kos-micznej” hali. Udało się – dzięki „zielonej doli-nie” budynki świetnie ze sobą współgrają.

Gdy nacieszymy już oczy widokami, możemy iść dalej − betonowa kładka przeprowadzi nas pod siedzibę narodowej orkiestry symfonicznej polskiego radia (NOSPR). Ten czerwony budy-nek autorstwa Tomasza Koniora nawiązuje z kolei do nikiszowieckiej cegły. Z zewnątrz obiekt zde-cydowanie najlepiej wygląda wieczorem, gdy jest efektownie podświetlony. Za to środek powala za-wsze! Sala koncertowa po prostu ścina z nóg − i to nawet wtedy, gdy nie ma koncertu. Wystarczy do niej wejść z surowego korytarza i… oczy otwiera-ją się bardzo szeroko. Gdy jest się na koncercie lub choćby próbie, wrażenia się potęgują − akustyka sali jest idealna, a każdy dźwięk sprawia, że po plecach przechodzą ciarki. Sala koncertowa mieści aż 1800 melomanów i od czasu swego powstania nie raz była wypełniona po brzegi. Cieszy wiadomość, że już je-sienią siedzibę NOSPR-u będzie można zwiedzać.

Po szczegóły odsyłam na stronę internetową insty-tucji (www.nospr.org.pl). Na placu przed budynkiem jest zielony labirynt. żywopłot odzwierciedla układ Wielkich Katowic wprost z 1926 r. w skali 1:20. War-to tam zajrzeć, idąc w stronę muzeum śląskiego. Jemu trzeba poświęcić zdecydowanie najwięcej uwa-gi. Jego budowa budziła zainteresowanie nie tylko katowiczan. Od dawna było widać, jak będzie wy-glądała siedziba muzeum (choć nie do końca, bo wi-doczne na powierzchni szklane budynki to… świet-liki). Jest ciekawie, tym bardziej, że wykorzystano industrialne pokopalniane pozostałości, jak choćby stary szyb, na szczycie którego urządzono taras wi-dokowy. To kolejne miejsce w Strefie, z którego moż-na oglądać panoramę miasta. Moim zdaniem taras widokowy jest równie wielką atrakcją jak muzealne ekspozycje. Na te ostatnie trzeba sobie zarezerwo-wać co najmniej kilka godzin. Od dawna wiadomo było, że do nowego muzeum przeniesione zostaną zbiory malarstwa z dotychczasowej siedziby, nato-miast sama wystawa o historii Śląska do dnia otwar-cia (tj. końca czerwca br.) była tajemnicą. Niestety zawiedli się ci, którzy liczyli na skandal. Jest cieka-wie, ale też bardzo poprawnie. Wystawa „światło historii” pokazuje dzieje Śląska do czasów prawie współczesnych. Najwięcej miejsca poświęcono XIX i XX w. Jest plastycznie, multimedialnie, ale jedno-cześnie dość ogólnie. Wydaje mi się, że wszystko jest zorganizowane tak, że osoba orientująca się w histo-rii będzie wiedziała, o co chodzi. A inni? Nie wiem… Bardzo umiejętnie w całą ekspozycję wplecione są śląskie akcenty, mam nadzieję, że wielu zwiedzają-cych je wyłapie. Najlepiej jeśli przekonacie się sami. Cała Strefa Kultury to miejsce, które nie tylko war-to, ale po prostu TRZEBA zobaczyć.

– ŚLONZOKI R AJZUJOM –

Maszkety

13

Page 16: Magazyn Maszkety #7

Maszkety

14

Page 17: Magazyn Maszkety #7

Anna Poloczek

Chociaż ostatnie promienie słońca jeszcze ciepło grzeją, to złoto liści przegoniło wspomnienie po let-nim biesiadowaniu przy owocowych deserach i lek-kich ciastach z kolorową galaretką. Wieczory coraz chłodniejsze, chętnie owijamy się w koc, popijamy gorącą herbatę i zajadamy pyszne, „konkretne” cia-sta. Idealnym jesiennym składnikiem ciast są wa-rzywa: marchewka, burak, cukinia, fasola. Jeżeli nie próbowaliście ciast z dodatkiem warzyw, naprawdę polecam spróbować. Warzywa w ciastach są niewy-czuwalne w smaku, a nadają wspaniałej konsysten-cji i długo utrzymują wilgotność wypieków. To co, moi drodzy? Siatka w dłoń, kurs do warzywniaka i zabieramy się do pieczenia!

przepis i zdjęcie: Katarzyna Godlewska

Babeczki czekoladowo-buraczane

150 g mąki pszennej, 200 g ugotowanych i obranych buraków, 75 ml oleju rzepakowego, 75 ml mleka, 3 jaja, 50 g gorzkiego kakao, 150 g cukru, 1 ½ łyżeczki proszku do pieczenia

W jednej misce mieszamy wszystkie suche składniki (mąkę, kakao, cukier, proszek do pieczenia). Do drugiej wkładamy starte buraki, dolewamy mleko i olej, a następnie wszystko mieszamy. Dodajemy jajka i mieszamy. Masę dodajemy do suchych składników i mieszamy tylko do momentu połączenia składników. Nakładamy ją do foremek, wypełniając je do ok. ¾ wysokości. Pieczemy w 180°C około 15 minut, aż urosną i popękają. Można ewentualnie sprawdzić patyczkiem, czy już są gotowe.

Maszkety

15

Page 18: Magazyn Maszkety #7

przepis i zdjęcie: Anna Poloczek

Ciasto marchewkowe

300 g mąki pszennej, 250 g brązowego cukru, 1 łyżeczka proszku do pieczenia, ¾ łyżeczki sody, 2 łyżeczki cynamonu, 2 szklanki utartej marchewki (na tarce o drobnych oczkach), 5 jajek (M), 250 ml oleju roślinnego, otarta skórka z 1 pomarańczy

Masa250 ml śmietany kremówki, 250 g serka mascarpone, cukier puder (do smaku)

 Całe jajka wbijamy do miski, dodajemy cukier i ucieramy na jasną, puszystą masę. Gdy masa wyraźnie powięk-szy swoją objętość, dodajemy olej i chwilę jeszcze ubijamy. Mąkę łączymy z proszkiem, sodą i cynamonem. Wszystko przesiewamy przez sitko. Do masy jajecznej wsypujemy mąkę z przyprawami i mieszamy mikse-rem na wolnych obrotach. Gdy składniki się połączą, dodajemy marchewkę i skórkę pomarańczową. Miesza-my przez chwilę, nie zwiększając obrotów miksera. Ciasto wylewamy do średniej tortownicy wysmarowanej tłuszczem i wysypanej tartą bułką (można też wysypać tortownicę mielonymi orzechami). Ciasto pieczemy w temperaturze 170–180°C przez godzinę. Sprawdzamy patyczkiem, czy ciasto jest upieczone – gdyby po tym czasie nie było jeszcze gotowe, zmniejszamy temperaturę i zostawiamy jeszcze na kilka minut w piekarniku. Ciasto po ostygnięciu może lekko opaść (ale niekoniecznie). Śmietanę ubijamy na sztywno, do ubitej śmietany dodajemy serek mascarpone. Wszystko ubijamy jeszcze przez chwilę, dosypując cukru pudru do smaku. Zim-ne ciasto kroimy na 3 placki i przekładamy masą. Wierzch można posypać kakao, orzechami albo płatkami migdałowymi.

– BOMBÓNY I ZIST Y –

Maszkety

16

Page 19: Magazyn Maszkety #7

– BOMBÓNY I ZIST Y –

Maszkety

17

Page 20: Magazyn Maszkety #7

– BOMBÓNY I ZIST Y –

Maszkety

18

Page 21: Magazyn Maszkety #7

– BOMBÓNY I ZIST Y –

przepis i zdjęcie: Marta Borowiec

Zielony tort szpinakowy

Ciasto:3 jajka, 120 g cukru trzcinowego, 190 ml oleju kokosowego (¾ szklanki) , 400 g szpinaku (mrożonego lub świeżego), skórka otarta z 1 cytryny, 2 łyżki jogurtu greckiego, 300 g mąki pszennej (typ 550), 2 łyżeczki proszku do pieczenia, duża szczypta soli morskiej , kilka łyżek mleka (opcjonalnie)

Krem:500 g sera mascarpone, 200 g białej czekolady, skórka otarta z 1 cytryny, sok z 1 cytryny

Wszystkie składniki na ciasto powinny być w temperaturze pokojowej. Szpinak rozmrażamy na sicie, a na-stępnie dokładnie odciskamy z nadmiaru wody. Przekładamy go do blendera i mielimy na gładką pastę. Tor-townicę o średnicy 20 cm wykładamy papierem do pieczenia. Piekarnik nastawiamy na 180°C. W dużej misce miksujemy jajka z cukrem, aż masa będzie jasna i puszysta. Stopniowo dodajemy olej, a następnie partiami szpinak, jogurt i skórkę cytrynową. Na koniec dodajemy mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia i solą. Jeśli ciasto okaże się zbyt gęste, dodajemy kilka łyżek mleka. Ciasto przekładamy do formy i wyrównujemy z wierzchu. Pieczemy przez 60-70 minut do suchego patyczka. Zostawiamy w piekarniku do całkowitego wy-studzenia. Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. W misce delikatnie miksujemy ser mascarpone. Stop-niowo dodajmy ostudzoną czekoladę i sok ze skórką cytrynową. W razie potrzeby można dodać trochę cukru. Krem schładzamy w lodówce. Ostudzone ciasto kładziemy na blacie roboczym. Odcinamy wyrośnięty wierzch, który wykorzystamy do dekoracji. Resztę ciasta kroimy na trzy równe blaty. Pierwszy blat układamy na pate-rze i smarujemy ⅓ cytrynowego kremu. Na wierzch kładziemy kolejny blat i ponownie smarujemy ⅓ kremu. Układamy ostatni blat, rozsmarowujemy resztę kremu, a na wierzch kruszymy pozostałe ciasto. Wierzch de-korujemy świeżymi malinami. Tort schładzamy w lodówce na minimum 2-3 godziny przed podaniem.

Maszkety

19

Page 22: Magazyn Maszkety #7

przepis i zdjęcie: Iwona Starzec

Ciasto z fasoli

1 puszka czerwonej fasoli, 1 dojrzały banan, 3 łyżki kakao, 2 jajka, 2-3 łyżki miodu, 2 łyżki cukru trzcinowego, 1 łyżeczka proszku do pieczenia, 1 tabliczka gorzkiej czekolady

Wszystkie składniki (oprócz czekolady) wrzucamy do malaksera i miksujemy, aż do powstania gładkiej masy. Powstałą masę przekładamy do formy (keksówka 25 cm x 15 cm). Pieczemy w temperaturze 180°C przez 40-50 minut. Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Po wyjęciu ciasta z piekarnika wylewamy na nie czekoladę i odstawiamy do ostudzenia.

– BOMBÓNY I ZIST Y –

Maszkety

20

Page 23: Magazyn Maszkety #7

przepis i zdjęcie: Anna Poloczek

Muffiny z cukinią

90 g wiórków kokosowych, 125 ml mleka, 150 g brązowego cukru, 60 ml oleju roślinnego, 2 łyżeczki soku z cytryny, ¾ łyżeczki sody, 2 jajka, 150 g mąki pszennej, 1 szklanka startej cukinii

Cukinię ścieramy (ze skórką) na tarce o drobnych oczkach. Formę na muffiny wykładamy papilotkami. W jednej misce łączymy jajka, cukinię, olej, mleko i sok z cytryny. Do drugiej miski wsypujemy wiórki kokoso-we, cukier, mąkę i sodę. Suche składniki dokładnie mieszamy i wsypujemy do składników płynnych. Miesza-my krótko, tylko tyle, by składniki się połączyły. Papilotki napełniamy ciastem do ¾ wysokości foremki. Muf-finy pieczemy około 20 minut w temperaturze 180-190°C. Sprawdzamy patyczkiem, czy muffiny się upiekły.

– BOMBÓNY I ZIST Y –

Maszkety

21

Page 24: Magazyn Maszkety #7

Wydłużające się wieczory i jesienna chandra skłaniają do częstszego niż zwykle sięgania do kuchennych zapasów. Ręka sama wyciąga się po kawałek czekolady, plasterek bekonu czy słone paluszki. A teraz wyobraźcie sobie miejsce, w którym

jedzenie przychodzi do Was samo, dokładnie takie, jak lubicie. Nie musicie ruszać się spod ciepłego koca, różne pyszności same wskakują Wam do ust.

Zapraszam do krainy Kukaniitekst: Dominika Zagrodzka

W krainie łasuchów

– JODŁO DO DUSZY –

Krajobraz, który rozciąga się wkoło nich, tylko to potwierdza. Tutaj się nie pracuje, bo i po co, sko-ro natura chętnie podaje naszym bohaterom po-żywienie. I to pożywienie nie byle jakie. Po prawej stronie widzimy krzew placków, na drzewie znaj-duje się stół, stale zapełniany nowymi potrawami, mamy też daszek wypełniony apetycznymi tar-tami i płot z kiełbasek. Jedzenie nie tylko znaj-duje się na wyciągnięcie ręki, ale również samo przychodzi do mieszkańców tej cudownej krainy. Jajko ma nóżki, żeby mogło „podać się” temu, kto będzie miał na nie ochotę, kaczka kładzie głowę na talerzu, a świnia biega z nożem za pasem, żeby w każdej chwili można było odkroić z niej kawałek pysznego mięsa.

Bruegel pokazuje, że z dobroci Kukanii mogą korzy-stać bez wyjątku wszystkie stany społeczne, ponie-waż panuje w niej pełen egalitaryzm, nikt nie jest gorszy lub lepszy. Chłop, rycerz, duchowny, nieważ-ne kim jesteś, możesz śmiało czerpać przyjemność z rozkoszy stołu. Dodajmy, że stołu zastawionego po pańsku, bowiem wszystkie dania Kukanii na-leżały w owym czasie do produktów luksusowych. Taka sielankowa wizja stanowi odpowiedź na wiele społecznych lęków tamtego czasu. Z jednej strony pozwala zachwiać ustaloną hierarchią społeczną, z drugiej przynajmniej w marzeniu uciec od stale zagrażającego głodu. Jest jeszcze jeden, nie mniej ważny powód tworzenia tego typu utopii – chęć na-jedzenia się do syta bez wyrzutów sumienia.

Marzenie o samoprzygotowującym i samopodają-cym się jedzeniu to bynajmniej nie wymysł współ-czesności. Już w średniowieczu ludzie marzyli o krainie lenistwa, obfitującej w smakołyki. To ma-rzenie przybrało bardzo konkretne kształty – utopii Kukanii.

Jej tradycje odwołują się do znanego w kulturze to-posu biblijnej krainy mlekiem i miodem płynącej,

raju, który istnieje gdzieś poza granicami znanego nam świata. Tego typu tęsknoty wydają się najsil-niejsze w średniowieczu. Jak wyglądała owa szczęś-liwa, wymarzona kraina? Wystarczy spojrzeć na obraz Petera Bruegla „Kraina szczęśliwości”.

Trzej mężczyźni leżą na ziemi w centrum obra-zu. Odpoczywają po wysiłku, jakim z pewnością nie była ciężka praca, ale raczej ciężkie obżarstwo.

Maszkety

22

Page 25: Magazyn Maszkety #7

W średniowieczu obżarstwo było wartościowane bardzo negatywnie. Nawet nie dlatego, że sprzeci-wiano się pochłanianiu dużych ilości jedzenia, ale ponieważ łączono łakomstwo z innymi grzechami. Sądzono powszechnie, że brak umiaru w jedzeniu, a co dopiero w piciu, skutkuje nieobyczajnym zacho-waniem i wulgarnymi słowami. Na rycinach obżar-stwo przedstawiano więc w parze z rozpustą, co do której nikt już nie miał wątpliwości, że jest czystym złem. Co ciekawe, tego związku można doszukać się także na obrazie Bruegla. Nie bez przyczyny przed-stawieni mężczyźni są rozchełstani, z przejedzenia nie dbają o przyzwoity strój.

Moraliści nie byliby jednak sobą, gdyby nie użyli motywu krainy Kukanii do swoich własnych celów. Nie ma przecież nic lepszego do pouczania bliźnich niż motywy dobrze znane, nawet prostemu czło-wiekowi. Dla moralistów Kukania to kraina leni i obżartuchów, stale i bezkarnie grzeszących

przeciw boskiemu porządkowi świata. To przestroga dla wszystkich tych, którym zdarza się choćby jed-ną nogą zbłądzić w świat łasuchów. Pamiętacie jak skończyła się przygoda Jasia i Małgosi z domkiem z piernika Baby Jagi? Kukania wielokrotnie pojawia się w opowieściach dla dzieci, służąc ostrzeganiu przed zasłużoną karą za łakomstwo.

Motyw szczęśliwej krainy był w różnych wariantach popularny na całym świecie. Ciekawostką jest fakt, że w każdym kraju utopia podlegała modyfikacjom ze względu na to, jakie potrawy uznawano w kon-kretnej kulturze za najatrakcyjniejsze, stąd we Wło-szech w Kukanii centralne miejsce zajmuje wielki makaronowy wulkan. W mojej wymarzonej krainie na pewno znalazłyby się drzewa obwieszone piero-gami, chałwowe kamienie i rzeki musującego, brzos-kwiniowego bellini. Dziwne zestawienie? Przecież jesteśmy w krainie fantazji, gdzie wszystko jest moż-liwe! A Wy bez czego nie wyobrażacie sobie Kukanii?

– JODŁO DO DUSZY –

Maszkety

23

Page 26: Magazyn Maszkety #7

Jak smakuje miłość?

Miłość może pachnieć i smakować w określony sposób. Bo miłość i apetyt na życie zawsze łączą się z jedzeniem

tekst i zdjęcie: Ewa Siuda-Szymanowska

Bliskość. Namiętność. Radość i smutek. Za-zdrość. Wierność i zdrada. Pożądanie. In-tymność. Zaangażowanie. Wachlarz emocji, postaw, zachowań, reakcji. To temat niewy-czerpalny i filmowe smaki miłości, które się tu pojawią, można by wyszukiwać w nieskoń-czoność. Miłość może pachnieć i smakować w określony sposób. Bo miłość i apetyt na ży-cie zawsze łączą się z jedzeniem – jak w filmie „Jedz, módl się, kochaj” Ryana Murphy’ego.

Romans jest jak czekoladowy croissant. Trój-kątny kawałek ciasta nadziany czekoladą odzwierciedla relację, jaka powstaje między Jane (Meryl Streep), jej kochankiem Ada-mem (Steve Martin) i byłym mężem Jakiem (Alec Baldwin) w filmie Nancy Meyers „To skomplikowane”. To smak miłosnego trój-kąta, gdzie w centrum znajduje się namięt-ność. To troje ludzi po przejściach, noszących w sobie ślady byłych miłości i związków. Jane, prowadząca własną cukiernię, jest naznaczo-na nie tylko przez miłosne doświadczenia, ale przez drogę, którą przeszła, wgłębiając się w cukiernicze tajniki – Adam odkrywa na jej rękach „znamiona” pozostawione przez gorący karmel, roztopiony cukier i dużą fran-cuską patelnię. Nieprzypadkowo randka ko-chanków, podczas której toczy się rozmowa o „tym trzecim”, odbywa się właśnie w cu-kierni Jane. Przy croissantach.

– JODŁO DO DUSZY –

Maszkety

24

Page 27: Magazyn Maszkety #7

Samotność i uzależnienie od dawnej miłości sma-kują jak placek jagodowy (blueberry pie). W knajpce „Klucz” prowadzonej przez Jeremy’ego (Jude Law) w filmie „My Blueberry Nights” Wonga Kar Waia ciasto jagodowe pod koniec dnia zawsze stoi na pół-ce nietknięte. Nie wiadomo, co jest z nim nie tak, bo, jak stwierdza Elizabeth (Norah Jones), smakuje całkiem nieźle. U Jeremy’ego to sernik i szarlotka są synonimami powodzenia u płci przeciwnej. Klienci zamawiają je często i chętnie.

Kiedy Elizabeth wyjeżdża, dla Jeremy’ego placek jagodowy staje się znakiem wierności i nadziei. Jeremy nadal piecze ciasta, których nikt nie kupu-je – w razie, gdyby przyjaciółka wróciła i miała na nie ochotę. Samotność jagodowego placka zostaje w końcu odczarowana przez pocałunek.

Zaufanie i bliskość mają smak gorącej czekolady z piankami. Jest w niej słodycz i ciepło. Kojarzy się z bezbronnością, którą wyzwala zgoda na przekro-czenie pewnej granicy, pójście o krok dalej (czy też może: bliżej) w związku. W filmie „Holiday” Nancy Meyers Amanda (Cameron Diaz), otrzymując ku-bek gorącej czekolady z piankami, wchodzi w świat Grahama (Jude Law), jakiego wcześniej nie znała. Był dla niej mężczyzną, kochankiem, a teraz widzi go jako ojca dwóch córek, wdowca, Pana Serwetkę, który potrafi rozśmieszyć córeczki do łez. Zostaje zaproszona do wewnętrznej, prywatnej przestrze-ni, którą dotąd dzielili tylko we trójkę – kiedy wchodzi do namiotu dziewczynek i razem z nimi, leżąc na poduszkach, ogląda wiszące papierowe gwiazdki.

Dojrzała miłość, oparta na przyjaźni i wierności, smakuje jak chleb. Jak świeży chleb posmarowa-ny masłem. Prosto, najprościej jak się da. Stanowi pełnię, nie potrzebuje ostrych przypraw, polepsza-czy smaku, spulchniaczy, sztucznych aromatów. W filmie „Julie & Julia” Nory Ephron podczas wa-lentynkowej kolacji Paul Child (Stanley Tucci) mówi do swojej żony Julii (Meryl Streep): jesteś masłem na moim chlebie, jesteś oddechem mojego życia. To jedno z najpiękniejszych miłosnych wyznań, jakie można sobie wyobrazić.

Placek jagodowy (blueberry pie)

ciasto: 370 g mąki, 200 g zimnego masła, 1 łyżeczka soli, 3 łyżki cukru, 130 ml zimnej wody, 1 żółtko (do posmarowania)

nadzienie: 1 kg jagód, skórka otarta z 1 cytryny, 1 łyżka soku z cytryny, ½ szklanki cukru, 4 łyżki mąki ziemniaczanej

Jagody mieszamy z sokiem i skórką z cytryny, cu-krem i mąką ziemniaczaną. Odstawiamy. Zagnia-tamy ciasto z podanych składników, formujemy z niego kulę, którą schładzamy w lodówce przez około godzinę. Następnie dzielimy ciasto na dwie części, każdą rozwałkowujemy. Jedną z nich wy-kładamy dno natłuszczonej formy. Wykładamy owocowe nadzienie, na nim układamy drugą część ciasta. Zlepiamy brzegi, wierzch nacinamy i sma-rujemy roztrzepanym żółtkiem. Placek pieczemy około godziny w temperaturze 200-210°C.fo

t. Th

e W

eins

tein

Com

pany

– JODŁO DO DUSZY –

Maszkety

25

Page 28: Magazyn Maszkety #7

Magdalena Cielenga-Wiaterek

Jesień to wymarzona pora na nadziewanie. Tym razem przedstawiamy cały przekrój pysznych dań faszerowanych różnorakimi frykasami. Mam na-dzieję, że skusicie się na tę pyszną kulinarną zaba-wę. Zapraszamy!

przepis: Iwona Starzec, zdjęcie: Marta Borowiec

Cukinia faszerowana pomidorami

1 średnia cukinia, 2-3 dojrzałe pomidory, 2 łyżki przecieru pomidorowego, 1 kulka mozzarelli, 1 średnia cebula, ząbek czosnku, świeża bazylia, sól, pieprz, olej

Cukinię myjemy, przekrajamy na pół, usuwamy nasiona. Cebulę i czosnek obieramy i kroimy, podsmażamy na patelni z odrobiną oleju, soli i pieprzu. Przecier mieszamy z podsmażoną cebulą i czosnkiem, rozsmaro-wujemy na spodzie cukinii. Pomidory myjemy i kroimy w kostkę, następnie solimy i pieprzymy, dodajemy do nich drobno pokrojoną bazylię i przekładamy wszystko do cukinii. Tak przygotowane cukinie kładziemy na wyłożonej papierem blasze. Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180°C, na ok. 30 minut. Mozzarellę kro-imy na plastry, kładziemy na cukinię i podpiekamy w piekarniku przez ok. 5 minut, aż mozzarella się roztopi.

Maszkety

26

Page 29: Magazyn Maszkety #7

– INO GYMIZY –

Maszkety

27

Page 30: Magazyn Maszkety #7

– INO GYMIZY –

przepis i zdjęcie: Katarzyna Godlewska

Papryka faszerowana

8 papryk, 1 duża cebula, 2 średnie cukinie, 200 g pieczarek, 150 g sera feta, 4 ząbki czosnku, 170 g kaszy bulgur, 500 ml bulionu warzywnego

Myjemy warzywa, cukinię ścieramy na tarce o du-żych oczkach, pieczarki kroimy na cienkie plastry, a z każdej papryki odkrajamy górną część i usuwa-my gniazo nasienne wraz z pestkami. Kaszę zale-wamy bulionem, przykrywamy i odstawiamy na 20 minut. Cebulę kroimy w drobną kostkę, wrzucamy na rozgrzany olej i smażymy na wolnym ogniu, aż się zeszkli. Dodajemy startą cukinię oraz pieczarki i smażymy, aż warzywa będą miękkie. Zmniejsza-my ogień, dodajemy kaszę, ser, drobno posiekany czosnek, mieszamy farsz i doprawiamy do smaku. Nadziewamy papryki przygotowanym farszem, przykrywamy odciętą górą i układamy w naczyniu żaroodpornym. Pieczemy pod przykryciem w pie-karniku nagrzanym do 190-200°C około 50 minut.

Filowano papryka

8 papryk, 1 srogo cybula, 2 strzednie cukinie, 200 g szmpiónów, 150 g syra feta, 4 zómbki czosku, 170 g krupów bulgur, 500 ml buliónu ze grincojgu

Gymizy myjymy, cukina trymy na rubym tarle, szmpióny krejymy na szajdki, z kożdyj jednyj pa-pryki trza odkroć dekiel i wydrzić nasióna ze poj-strzodka, abfale wyciepujymy. Krupy zalywómy bu-liónym, przikrywómy deklym i łostawiómy bez 20 minut. Cybula krejymy na malućki kónski, ciepiymy do tyglika na rozgrzóny fet i skwarzimy do zeszkly-nio. Ku tymu dociepujymy rain potrzito cukinia i pokróne szampióny, warzymy to do kupy bez kwi-la. Aż bydzie miyntki, dociepujymy krupy, strzaska-ny czosnek i syr - trza to wyketłać do kupy. Idzie ku tymu dosuć soli i korzyni. Do kożdyj papryki rain wrażómy filóng, na wiyrch dowómy oderżniynte de-kle, układómy na blacha abo do brytfanki i wrza-żómy do gorkij bratruły (190-200°C). Trza to piyc bez 50 minut.

Maszkety

28

Page 31: Magazyn Maszkety #7

przepis i zdjęcie: Magdalena Cielenga–Wiaterek

Śliwki nadziewane marcepanem

1 kg dużych śliwek np. renkloda, mieszaniec, 200 g masy marcepanowej, 100 g migdałów w słupkach, 100 g orzechów włoskich (po obłuskaniu), ½ łyżeczki cynamonu

Śliwki myjemy, drylujemy, połówki układamy w naczyniu żaroodpornym. Orzechy i marce-pan grubo siekamy, mieszamy z migdałami i cynamonem. Nadziewamy czubato śliwki. Zapiekamy 15-20 minut. Podajemy ciepłe lub zimne.

– INO GYMIZY –

Maszkety

29

Page 32: Magazyn Maszkety #7

– Urszuli Mazurowskiej opowiada Aleksandra Prajs – prezeska stowarzyszenia Piękna Strona Miasta

tekst: Urszula Mazurowska, zdjęcia: lokale biorące udział w akcji

Muzyka na widelcu

Od roku Piękna Strona Miasta prowadzi bardzo różnorodne działania mające na celu zmianę wizerunku Bytomia. We wrześ-niu dzięki waszej inspiracji w 14 lokalach gastronomicznych w Bytomiu zagościł duch dzie-więtnastowiecznego kompozyto-ra – Heinricha Schulza-Beuthena. Jak do tego doszło?W marcu 2015 r. podczas spot-kania z pracownikami Muzeum Górnośląskiego po raz pierwszy usłyszałyśmy nazwisko Heinricha Schulza-Beuthena. Muzealnicy przygotowywali akurat duży pro-jekt związany z tym urodzonym w Bytomiu, a zupełnie zapomnia-nym niemieckim kompozytorem, którego setna rocznica śmierci przypada w tym roku. Przypo-mnienie jego osoby wręcz idealnie wpisało się w naszą stowarzysze-niową misję krzewienia lokalnej tradycji i kultury. To spotkanie zainspirowało nas do znalezienia zupełnie innego sposobu przypo-mnienia go mieszkańcom Byto-mia, odbiegającego od działań pro-wadzonych przez muzeum, czyli wykładów, koncertów i wystaw. Po-stanowiłyśmy działać dwutorowo: w świecie wirtualnym oraz w realu – wybierając miejsca, które nie za-wsze kojarzą się z kulturą wysoką.

Wyjście z postacią historyczną poza mury muzeum było dość ryzy-kowne, nie obawiałyście się tego?Nasza działalność otrzymała za-równo wsparcie merytoryczne Muzeum Górnośląskiego, jak i zro-zumienie lokalnego biznesu w po-staci działających w Bytomiu ka-wiarń i restauracji. Restauratorzy inspirując się postacią kompozy-tora, historią, miastem i muzyką, tworzyli swoje kompozycje sma-kowe. I to był strzał w dziesiątkę, udało nam się nawiązać kontakt między współczesnymi bytomia-nami, a człowiekiem, który uro-dził się w ich mieście w 1838 roku.

Jak tego dokonałyście?Nasz pomysł opierał się na stwo-rzeniu na Facebooku miejsca, w którym Heinrich Schulz-Beuthen mógłby się dzielić swoimi wraże-niami z podróży sentymentalnej do swojego rodzinnego miasta. Za-łożyłyśmy kompozytorowi prywat-ny profil, który w krótkim czasie zyskał prawie 700 znajomych. Za jego pośrednictwem nawiązałyśmy kontakt z bytomianami, z których część z pewnością częściej zasiada przed komputerem niż chodzi do muzeum. Z dnia na dzień widzia-łyśmy, jak coraz bardziej się anga-żują, zaglądają na tablicę artysty

– DEJCIE NA TO POZÓR! –

Maszkety

30

Page 33: Magazyn Maszkety #7

w poszukiwaniu ciekawostek z jego życia i obserwacji na temat współ-czesnego Bytomia, komentują, zadają pytania. Jednocześnie, 14 bytomskich kawiarń i restaura-cji wprowadziło do swojego menu pozycje dedykowane kompozyto-rowi, od dań obiadowych, przez pizze i hamburgery, po desery i kawy. Na klientów lokali czekały też przygotowane przez nas ulotki, zawierające zarówno informacje o artyście w dość nietypowej for-mie, bo zamiast noty biograficznej znalazła się tam listwa czasowa z najważniejszymi i najciekawszy-mi naszym zdaniem informacjami z życia kompozytora, modna ostat-nio odstresowującą kolorowanka, kod QR, umożliwiający odsłucha-nie jednego z utworów Mistrza i wreszcie lista lokali biorących udział w naszej akcji.

Akcja trwała dwa miesiące – wrzesień i październik. Heinrich Schulz-Beuthen opuścił ponownie miasto?Wirtualnie tak, ale mamy nadzie-ję, że pozostał w ludzkiej pamięci. Zwieńczeniem naszych działań był „Podwieczorek z historią” – spotkanie bytomian z pracowni-kami Muzeum Górnośląskiego: dr Joanną Lusek oraz Maciejem Dro-niem, ekspertami w dziedzinie hi-storii Bytomia i twórczości Heinri-cha Schulza-Beuthena, którzy w przytulnej atmosferze „Sta-rej Piekarni”, wprowadzili nas w klimat dziewiętnastowiecznego Bytomia i przybliżyli postać kom-pozytora. Jednak to nie ostatnie spotkanie z kompozytorem w By-tomiu, 16 grudnia w Muzeum Gór-nośląskim nastąpi otwarcie wy-stawy „Heinrich Schulz-Beuthen. Życie–twórczość–inspiracje”, na którą serdecznie zapraszamy.

Menu dedykowane Heinrichowi Schulzowi-Beuthenowi:

OzorkiBlęder – Kulinarnie

Kawa piernikowaCafe Bristol

Ciasto z marcepanem Cukiernia – lodziarnia Kwapisz

Five o’clock a’la BeuthenHerbaciarnia Herbata

Czekoladowa terrina z sorbetem, spaghetti „nero di sepia”, kawowy drink – Pick Mi Up

Kawiarnia Suplement

LODY – czekolada z chili, deser lodowy „Dziecięca symfonia”

Lodziarnia u Fiołków

Pizza z suszonymi śliwkami kalifornijskimi, wędzoną szynką i kwaśną śmietaną na spodzie

z sosem pomidorowo-śliwkowymLucky Luciano

Sakiewka z polędwicy wieprzowej z kurkami i serem brie na sosie pieprzowym w asyście

drążonego ziemniaka i karmelizowanej marchewki

Restauracja Klimat

Torcik Czekoladowy Sapori Divini

Mushroom burger Srebrne Stawy Golf Club Restaurant

by grillpoint

Polędwiczki w sosie śliwkowym z przyprawami korzennymi podawane z grillowanymi

warzywamiStara Piekarnia

„Deser Schulza Beuthena z Krawieckiej", czekoladowe Cappuccino Schulza Beuthena

ToTu cafe Kanaan

Przystwaka ze śledziWagon

Beuthen burgerZelter

– DEJCIE NA TO POZÓR! –

Maszkety

31

Page 34: Magazyn Maszkety #7

Biobazartekst i zdjęcia: Katarzyna Godlewska

W zeszłym roku musiałam pożegnać się z moimi ukochanymi Gliwicami i zostawić Śląsk na rzecz Warszawy. Przeprowadzka nie wywołała u mnie dużego entuzjazmu – dobrze mi w rodzinnych stro-nach. Jednak cieszyło mnie jedno – w Warszawie jest wszystko! Kawiarnie, restauracje, sklepy eko-logiczne, targi śniadaniowe i wiele innych atrakcji. Przyjeżdżając co jakiś czas w odwiedziny do rodzi-ców, odkrywałam z coraz większym zadowoleniem, że to „wszystko” pojawia się także na Śląsku. Do tych miejsc należy także katowicki BioBazar, który został otwarty w ubiegłym roku na terenie dawnej Huty Baildon przy ulicy Brackiej 20 i zyskuje coraz większą popularność wśród mieszkańców Katowic oraz okolicznych miast.

BioBazar to przede wszystkim targ z ekologiczną żywnością. Starannie wybrani wystawcy z produkta-mi wysokiej jakości to ekologiczni i w dużej mierze lo-kalni producenci żywności. W ofercie prócz towarów mają również cenne informacje o nich, którymi chęt-nie się dzielą z klientami. Warto wdać się w rozmo-wę, bo doskonale znają się na tym, co sprzedają – jeśli chcecie posłuchać o czarnej marchwi lub dowiedzieć się nieco o produkcji sera, to jest to idealne miejsce. Wybór produktów jest bardzo bogaty – od warzyw i owoców, przez pieczywo i nabiał, do mięs i ryb.

Na targu oprócz zakupów można na chwilę usiąść i zjeść coś dobrego – swoje miejsce ma „4SEASONS” Adriana Feliksa, gdzie zjemy zarówno śniadanie, jak i dobry obiad czy ciasto marchewkowe na deser, a potrawy są podawane na talerzach z… otrąb. Menu jest sezonowe np. w listopadzie królować w nim

Maszkety

32

Page 35: Magazyn Maszkety #7

będzie kaczka. Na stoisku za rogiem dostaniemy kawę z aeropressu lub parzoną w tygielkach „w pia-chu”. Nie musimy się śpieszyć z zakupami, wystar-czy usiąść na chwilę i odpocząć przy posiłku.

Przyznam, że kiedy odwiedziłam BioBazar po raz pierwszy, byłam zaskoczona tym, jak wiele tu ro-dzin z małymi dziećmi. Jednak nic w tym dziwne-go, bo organizatorzy chcą stworzyć nie tylko miejsce na zakupy dla dorosłych, ale także możliwość kre-atywnego spędzenia sobotniego przedpołudnia dla dzieci – regularnie na bazarze odbywają się warszta-ty kulinarne dla najmłodszych, gdzie oprócz dobrej zabawy można sporo dowiedzieć się o odpowiednim żywieniu. Stałą prowadzącą warsztaty jest nasza re-daktor naczelna – Magda Cielenga-Wiaterek, autor-ka bloga „Zielenina”, która uczy maluchy piec i goto-wać. Oprócz zajęć kulinarnych odbywają się również warsztaty naukowe prowadzone przez Katarzynę Antonik-Heller z portalu Skrzydła Rozwoju, która jest diet coachem. A dla dorosłych raz w miesiącu wspólne gotowanie proponuje Adrian Feliks.

W letniej porze przed budynkiem bazaru wysta-wiane są leżaki, gdzie na przekór przemysłowemu otoczeniu można się zrelaksować na zielonym traw-niku. BioBazar zachęca do zmiany przyzwyczajeń: zamiast biegać w ramach sobotnich zakupów po centrum handlowym, dobrze zawitać tutaj, by wy-brać sprawdzone produkty, porozmawiać z innymi ludźmi i dowiedzieć się nieco o zdrowej żywności.

BioBazar Katowice jest czynny w każdą sobotę od 7:30 do 15:30.

W najbliższym czasie warsztaty będą odbywać się zgodnie z poniższym harmonogramem:14 XI warsztaty kulinarne dla dzieci „Kolorowe po-twory” godz. 10:00, 11:15, 12:30 z Ciocią ZieleninąZapisy poprzez [email protected]

21 XI warsztaty naukowe dla dzieci „Andrzejkowe smaki" godz. od 10:00 do 15:00 ze Skrzydłami RozwojuZapisy poprzez [email protected]

28 XI warsztaty kulinarne dla dorosłych „Dania z dyni” z Adrianem Feliksemgodz. od 10:00 do 13:00Zapisy poprzez [email protected]

6 XII warsztaty naukowe dla dzieci „Warsztaty Mikołajkowe” godz. od 10:00 do 13:00 ze Skrzydłami RozwojuZapisy poprzez [email protected]

12 XII warsztaty kulinarne dla dzieci „Zdrowe pier-niczki” z Ciocią Zieleniną godz. 10:00, 11:15, 12:30Zapisy poprzez [email protected]

19 XII warsztaty kulinarne dla dorosłych „Ryba” godz. od 10:00 do 13:00Zapisy poprzez [email protected]

– DEJCIE NA TO POZÓR! –

Maszkety

33

Page 36: Magazyn Maszkety #7

Marta Borowiec

Jesień to czas chłodnego wiatru i przeszywającego deszczu, czas pucho-wych płaszczy i ciepłych rękawiczek. W tak niepewną pogodę często się-gamy po rozgrzewające herbaty wzmacniane „prądem”, które dodatkowo mają zlikwidować wirusy i wzmocnić naszą odporność. Nic tak dobrze się nie komponuje w mroźne wieczory jak herbata z nalewką, najlepiej domo-wej produkcji. Do wykonania domowej nalewki możemy użyć dowolnych owoców. Latem sięgamy po pyszne owoce sezonowe – maliny, truskawki, czereśnie czy wiśnie. Jesienią wybór jest równie szeroki.

Nalewkę możemy przygotować z jabłek lub gruszek, nadadzą się także kwa-skowate pigwy i pigwowce. Są to jednak oczywiste wybory, a jesień ma dla nas znacznie więcej materiałów na nalewkę, niż możemy przypuszczać. Wyjątkowo smaczną nalewką jest żenicha przygotowania z dzikiej róży, a także nalewka z owoców aronii i tarniny. W tych trzech przypadkach pa-miętajmy o tym, by owoce wcześniej przemrozić – w ten sposób pozbędzie-my się cierpkości i goryczy.

Trudno powiedzieć, skąd dokładnie wziął się zwyczaj przygotowywania na-lewek, ale wiadomo, że ich wyrobem zajmowano się już w starożytności. Wraz z rozpowszechnieniem się spirytusu zaczęto eksperymentować z róż-nymi wariantami smakowymi. Popularne były nalewki ziołowe, które mia-ły działanie lecznicze. Dzisiaj nalewka to trunek na bazie wysokoprocento-wego alkoholu, który łączy się z owocami i przyprawami. Aby przygotować doskonałą nalewkę, należy pamiętać o tym, by wszystkie składniki były świeże i wysokiej jakości. Standardowa procedura przy przygotowywaniu nalewki jest dosyć prosta, oczyszczone owoce zalewa się alkoholem, w któ-rym się macerują. Po kilku tygodniach zlewa się alkohol i zasypuje owoce cukrem, by uzyskać słodki syrop, który później połączymy z alkoholem. W ten sposób możemy eksperymentować z różnymi owocami, a po lektu-rze działu przekonacie się też, że nalewki można przygotować na wiele róż-nych sposobów.

W naszym nalewkowym dziale znajdziecie przepis na słodko-kwaśną aro-niówkę i pigwówkę, a także tajemniczą żenichę i leczniczą orzechówkę. Za-praszamy do lektury!

Maszkety

34

Page 37: Magazyn Maszkety #7

przepis: Iwona Starzec, zdjęcie: Marta Borowiec

Pigwówka

1 kg owoców pigwy, 1 kg cukru, 1 l wódki, 0,5 l spirytusu, 50-100 g miodu

Owoce myjemy, usuwamy gniazda nasienne i kroimy. Przekładamy je do słoików i zasypujemy cukrem. Słoiki z pigwą odstawiamy w zimne miejsce na 2-3 dni, aż owoce puszczą soki. Codziennie rano i wieczo-rem mieszamy zawartość słoików. Powstały sok zlewamy do butli, dodajemy wódkę, spirytus i miód do smaku. Wszystko odstawiamy na ok. 2 miesiące. Z pozostałych owoców można zrobić dżem.

Maszkety

35

Page 38: Magazyn Maszkety #7

– NALEWKI –

Maszkety

36

Page 39: Magazyn Maszkety #7

przepis i zdjęcie: Marta Borowiec

Aroniówka

1 kg aronii, 1 ½ l wody, 1 kg cukru, 40 g kwasku cytrynowego, ½ l czystego spirytusu, 10 liści wiśni (opcjonalnie)

3-4 dni przed rozpoczęciem pracy aronię należy zamrozić, dzięki temu straci swoją cierpkość. Po rozmrożeniu owoce aronii i liście wiśni przekładamy do dużego garnka, zalewany zimną wodą, doprowadzamy do wrzenia i gotujemy na małym ogniu przez 30 minut. Po tym czasie odstawiamy w chłodne miejsce na jeden dzień. Na-stępnie przecedzamy owoce przez sito, a do soku dodajemy cukier i kwas cytrynowy. Dokładnie mieszamy, aż cukier całkowicie się rozpuści. Na koniec dodajemy spirytus. Aroniówkę przechowujemy w szczelnie zamknię-tych butelkach. Najlepiej smakuje schłodzona.

– NALEWKI –

Maszkety

37

Page 40: Magazyn Maszkety #7

przepis i zdjęcie: Katarzyna Godlewska

Orzechówka

10 orzechów włoskich, 500 ml spirytusu, 500 ml wody, 200 g cukru

Orzechy najlepiej zbierać do końca lipca, aby bez problemów dało się je posiekać w całości. Pokrojone orzechy wrzucamy do słoika, zalewamy spirytusem i odstawiamy na 4-6 tygodni. Nalewkę następnie filtrujemy. Prze-filtrowane orzechy zalewamy syropem cukrowym powstałym z wody i cukru i odstawiamy na kolejny miesiąc. Następnie filtrujemy i odstawiamy na kilka miesięcy (przynajmniej 6) w ciemne, chłodne miejsce. Po tym czasie nalewka jest gotowa do spożycia.

– NALEWKI –

Maszkety

38

Page 41: Magazyn Maszkety #7

przepis i zdjęcie: Urszula Mazurowska

Żenicha

1 kg owoców dzikiej róży, 1 l spirytusu, 8 goździków, 1 ½ łyżeczki suszonego kwiatu rumianku, 1 ½ łyżeczki suszonej mięty, 700 ml wódki, 500 ml miodu

Zebrane owoce wkładamy do zamrażalnika na 2 dni. Następnie rozmrażamy, nakłuwamy wykałaczką, prze-kładamy do dużego słoja i zalewamy spirytusem. Wsypujemy rumianek, miętę i goździki. Szczelnie zakrę-camy, odstawiamy w ciepłe i ciemne miejsce na 5 tygodni. Co kilka dni potrząsamy słojem. Po tym czasie nastaw przecedzamy, a owoce wyciskamy, sok z nich uzyskany przecedzamy i łączymy ze spirytusem. W 500 ml ciepłej wody rozpuszczamy miód, po ostudzeniu mieszamy z wódką i wlewamy do nastawu. Nalewkę od-stawiamy na 2 tygodnie do sklarowania. Po sklarowaniu filtrujemy, rozlewamy do butelek i odstawiamy na przynajmniej 3 miesiące.

– NALEWKI –

Maszkety

39

Page 42: Magazyn Maszkety #7

tekst: Katarzyna Godlewska

Syfon

Dobrze pamiętam moje pierwsze zetknięcie z al-ternatywnymi metodami parzenia kawy. Warszta-ty w Katowicach, spotkanie blogerów i moje nieco sceptyczne nastawienie. Dlaczego ta kawa jest koloru herbaty? I to tak bez mleka? Ale temat tak mnie zain-teresował, że zaczęłam go zgłębiać na własną rękę. Najpierw znalazłam palarnię i zaczęłam od parzenia w szklance. Później French press, metody przelewo-we, gdzieś po drodze kawiarka i zakup porządnego młynka. Mój mąż się ze mnie śmiał, że przesadzam, ale teraz cukier w naszej kuchni jest prawie nieuży-wany, a mleko wtedy, kiedy mamy ochotę na kawę mleczną. I zgadnijcie kto sobie zabrał do pracy aero-press! Chociaż mamy ulubione palarnie i ziarna, to wciąż próbujemy nowych, a naszym gościom zawsze robimy krótki wykład z teorii, stawiając przed nimi chemex.

Są jednak dziedziny i urządzenia, o których nie mam pojęcia. I pewnie mieć nie będę, bo na razie na-leżą do mojej kategorii „przerostu formy nad treścią”. Jednym z takich urządzeń, chociaż pięknym i fascy-nującym jest syfon. Obawiam się, że nie umiałabym docenić całego procesu podczas porannego parzenia kawy, a dodatkowo w kuchni nie mam już miejsca na nowe gadżety.

Mimo mojego braku doświadczenia, chciałam Wam przybliżyć syfon i proces parzenia, który miałam okazję podglądać w kilku polskich kawiarniach i porozmawiać o tym, jak to w zasadzie działa. Cho-ciaż urządzenie wygląda jak część laboratorium chemicznego, to profesjonaliści twierdzą, że parze-nie kawy w syfonie nie jest wcale dużo trudniejsze niż np. w kawiarce. Smakowo kawa jest wyrazista i intensywna, a ta metoda wydobywa czysty profil smaku, więc tym bardziej warto kupić kawę, która będzie smaczna.

Samo urządzenie zostało zaprojektowane w XIX wieku we Francji i Niemczech, gdzie było produ-kowane. Jednak największą popularność zyskało w USA i Kanadzie w pierwszej połowie XX wieku.

Później stało się mniej znane, by od kilku lat po-wrócić do kawiarni. Zasada działania jest banalnie prosta, jednak robi wrażenie. Opisując w skrócie: podgrzana woda z dolnego naczynia przesącza się do góry, a po zaparzeniu kawy z powrotem na dół.

Syfon składa się z trzech najważniejszych części: • dolnego zbiornika, w którym podgrzewamy wodę

i do którego przesącza się kawa (i który stanowi ciekawy dzbanek do kawy),

• górnego zbiornika, w którym zachodzi proces pa-rzenia kawy,

• filtra pomiędzy zbiornikami, który nie pozwala drobinkom kawy dostać się do naparu.

Do tej metody wybieramy kawę polecaną do metod alternatywnych, dobrej jakości (np. określana jako speciality), paloną dość jasno. Powinna być zmielona dość drobno, jednak nieco grubiej niż do aeropressu. Tradycyjnie stosujemy proporcję 6 g kawy na 100 ml wody. Syfony mają różne rozmiary i zależnie od tego możemy ustalić objętość przygotowanej kawy. War-to jednak pamiętać, że niezależnie czy mieścimy 250 ml czy 750 ml, woda nie powinna przekraczać pozio-mu ok. 4/₅ objętości dolnego naczynia.

Proces parzenia możemy podzielić na etapy:1. Umieszczamy filtr w górnym zbiorniku – należy

to zrobić bardzo dokładnie.2. Do dolnego zbiornika wlewamy odpowiednią ilość

wody i umieszczamy zbiornik nad palnikiem.3. Umieszczamy górne naczynie w dolnym – to rów-

nież musi zostać wykonane starannie, aby było maksymalnie szczelne.

4. Woda po zagotowaniu przesączy się do górnego zbiornika, a kiedy to nastąpi wsypujemy zmielo-ną kawę i włączamy stoper. Co ważne – kawy nie mieszamy, możemy jedynie zatopić ziarna uno-szące się na wodzie.

5. Zalecany czas parzenia to minuta do dwóch. Po tym czasie wyłączamy palnik i dzięki zmniejsza-jącej się temperaturze kawa zacznie się przesączać do dolnego zbiornika.

6. Delikatnie rozmontowujemy syfon i rozlewamy kawę. Trzeba uważać, bo będzie gorąca!

Maszkety

40

Page 43: Magazyn Maszkety #7

– FIZYMAT YNTA ŁO K AFYJU –

fot. Marta Borowiec

Maszkety

41

Page 44: Magazyn Maszkety #7

A s

how

case

of c

onte

mpo

rary

kit

chen

des

igns

at t

he In

teri

or D

esig

n Sh

ow /

plik

udo

stęp

nion

y je

st n

a lic

encj

i Cre

ativ

e C

omm

ons

„Trophy kitchen”,

czyli o kuchni niekoniecznie do gotowania

tekst: Katarzyna Furgalińska

Maszkety

42

Page 45: Magazyn Maszkety #7

Lifestyle’owe gazety, wnętrzarskie portale i foldery producentów sprzętu kuchennego bombardują nas zdjęciami wystylizowanych, luksusowych kuchni, w których jeśli istnieje jakiekolwiek nawiązanie do jedzenia, to jest to idealnie zakomponowana misa z owocami. Misa musi być oczywiście zaprojekto-wana przez jednego z klasyków designu, a owoce do-brane kolorystycznie do tonacji kuchni. Monstrual-na kuchenna wyspa, podobnie jak samochód typu SUV, stała się symbolem statusu. Wykonana z naj-lepszych materiałów i naszpikowana elektroniką, w istocie może kosztować tyle, co dobrej klasy sa-mochód. „Trophy kitchen” nie ma w języku polskim swojego odpowiednika, ale w wolnym tłumaczeniu możemy przyjąć, że chodzi o kuchnię na pokaz.

Powszechna moda na gotowanie i tak zwana kultu-ra „foodie” w jakimś stopniu tłumaczy ten fenomen. Jeśli mamy ambicje, żeby gotować potrawy, jakie przyrządzają znani szefowie kuchni, to naturalnie chcemy to robić w podobnym otoczeniu i za pomocą równie profesjonalnych sprzętów. Imitując w do-mach styl restauracyjnych kuchni, często wybiera-my stal nierdzewną i sprzęty podobne stylistycznie do tych używanych przemysłowo. Producenci AGD i wyposażenia kuchennego doskonale wiedzą, że po przekroczeniu pewnych umownych granic rozsąd-ku cena przestaje mieć znaczenie, stąd stałe kreo-wanie zapotrzebowania na produkty z segmentu premium.

Marka (najlepiej szwajcarska lub amerykańska), nazwisko designera czy popkulturowy status spra-wiają, że klienci są w stanie zapłacić za dany gadżet kilkunastokrotnie więcej niż za przedmiot „niekul-towy”. Do rozkręcenia ogromnego rynku gadżetów kuchennych przyczynili się niezmiernie kuchenni celebryci, którzy oprócz promowania konkretnych marek kapitalizują swoją sławę, wypuszczając serie naczyń, blenderów i wyciskarek do czosnku sygno-wanych własnym nazwiskiem.

Można zrozumieć potrzebę posiadania idealnej kuchni, jeśli jest się pasjonatem gotowania, ale „trophy kitchens” są równie istotnym elementem w domach, w których nie gotuje się prawie wcale, a najczęściej używanym urządzeniem jest kostkarka

do lodu. W programach typu MTV Cribs, pokazują-cych, jak mieszkają gwiazdy, kuchnie stają się poko-jami szeroko rozumianej konsumpcji. Wyspy przy-bierają formy barów, przy których na oczach gości przygotowuje się wyszukane drinki. Przeszklone lodówki kuszą zimnymi napojami, a panoramicz-ne telewizory przywodzą na myśl sportowe puby. W tak rozumianej kuchni estetyka i standard wyko-nania stają się jeszcze bardziej istotne, bo mamy do czynienia z pomieszczeniem czysto reprezentacyj-nym, którego podstawową funkcją jest podtrzymy-wanie udanego życia towarzyskiego.

Niezależnie od przyjętego modelu niemalże nie-zmienny jest schemat funkcjonalny współczesnej „luksusowej” kuchni. Ciekawe z punktu widzenia architekta jest to, że oczekiwania użytkowników w tym względzie są wręcz boleśnie typowe: duża centralna wyspa, w tle wysoka zabudowa ze sprzę-tami AGD, a od frontu otwarcie na pokój dzienny i jadalnię. Popularność tego układu jest fenomenem, który można wytłumaczyć na wiele sposobów. Dla jednych jest to układ sceniczny – powtórzenie ukła-dów kuchni telewizyjnych, gdzie gotuje się przed kamerą. Inni przywołują skojarzenia z liturgią – wyspa jest przecież w istocie ołtarzem, gotowanie misterium, a kucharz − kapłanem. Niezależnie od teorii, kluczowy jest fakt stania twarzą do zgroma-dzonych. W projektowaniu kuchni odpowiednik Soboru Watykańskiego II miał miejsce mniej więcej w latach 90. XX wieku.

Faktem jest, że ogólna tendencja łączenia kuchni, salonu i jadalni w jedną reprezentacyjną przestrzeń na dobre zmieniła sposób, w jaki dziś projektujemy. W momencie, gdy gotowanie przestało być obo-wiązkiem, a stało się świadomym wyborem, wręcz stylem życia, kuchnia awansowała w hierarchii po-mieszczeń domowych z pomieszczenia techniczne-go na część salonu. Stała się centralnym punktem domu i przestrzenią, w której wykonując szereg, często bardzo prozaicznych, czynności, użytkow-nik pozostaje stale na widoku. Każdy może się dziś poczuć celebrytą we własnym domu, odgrywając codziennie własną wersję „gotowania na ekranie”. Do skutecznego wejścia w rolę kluczowy jest jednak odpowiedni entourage.

Maszkety

43

Page 46: Magazyn Maszkety #7

Anna Poloczek

Cukrowa posypka

Grajfka mom,poradza som

Maszkety

44

Page 47: Magazyn Maszkety #7

Do wykonania kolorowego cukru po-trzebne będą: • woreczki strunowe (najlepiej 12 cm x 20 cm), • drewniany patyczek-mieszadełko do kawy, • rękawiczki jednorazowe, cukier kryształ (biały), • barwniki spożywcze w żelu lub paście

Do woreczka wsypujemy ¾ szklanki cukru. Woreczek o wymiarach 12 cm x 20 cm pomieści dużo więcej cukru, ale gdy wsypiecie go zbyt dużo, będzie go trudno równomiernie zabarwić. Do cukru dodajemy barwnik spożywczy. Barwnik nabieramy mieszadełkiem do kawy. Z woreczka usuwamy nadmiar powietrza i go zamykamy.

Palcami rozcieramy cukier z bar- wnikiem (przez woreczek). W pierw-szym etapie, będą widoczne kryształki białe i zabarwione. Przechodzimy do kolejnego etapu. Za-czynamy rozcierać cukier tak, jakby-śmy zapierali plamę na koszuli. Trzeba to robić dość delikatnie, żeby nie zrobić dziury w woreczku. Kilkakrotnie w czasie rozcierania cu-kru otwieramy woreczek i sprawdza-my, czy cukier jest równomiernie za-barwiony. Jeśli w cukrze widać kawałki barwnika, trzeba rozcierać jeszcze przez jakiś czas. Zabarwiony cukier wysypujemy na talerz albo do płaskiego pojemniczka, aby go lekko przesuszyć. Cukier nie jest mokry, ale gdy użyjemy sporo bar-wnika, może mieć lepką konsystencję cukru muscovado. Po zostawieniu go na kilkanaście minut w płaskim po-jemniku przeschnie i będzie sypki jak cukier kryształ. Cukier przechowujemy w woreczkach strunowych lub słoicz-kach. Pamiętajmy, aby wszystkie prace wykonywać w rękawiczkach, ponieważ barwniki trudno zmyć z rąk.

– GR AJFK A MÓM – POR ADZA SÓM –

Maszkety

45

Page 48: Magazyn Maszkety #7

joannę furgalińską, maszketową ekspertkę od śląskiej godki, dzięki której możecie w każdym numerze

Maszketów zobaczyć „Jodło w łobrozkach”, autorkę książek: „Ślónsko Godka. Ilustrowany słownik dla Hanysów i Goroli”, „Achim Godej” oraz „Ślónsko kuchnia

dla Hanysów i Goroli. Wejrzij. Uworz. Pojedz.”, rozpracowuje Iwona Starzec

zdjęcie Anka Łoza-Dzidowska

Maszkety

46

Page 49: Magazyn Maszkety #7

Jesteś rodowitą Ślązaczką, mieszkasz tu, zajmu-jesz się malarstwem, w którym pokazujesz śląską architekturę. Jak ważny jest dla Ciebie Śląsk? Śląsk to moja ojczyzna, mój hajmat. A to nie zna-czy, jak się powszechnie uważa, mała ojczyzna. To najbliższa ojczyzna – ziemia, która jest mi szczegól-nie bliska, z której czerpię soki tożsamości, z którą odczuwam więź szczególną, bo tu urodzili się moi rodzice i dziadkowie. Tylko tu chleb smakuje tak wspaniale, a powietrze jest szczególnie gęste. Tylko tu zachodzące słońce ma tę niepowtarzalną, czer-woną barwę, a twardo stąpający po ziemi ludzie walą prawdę między oczy bez znieczulenia. Śląska archi-tektura, pełna subtelnego koloru, inspiruje mnie i wzrusza niepowtarzalną prostą poetyką. Co skłoniło Cię do napisania tych wszystkich ksią-żek? Dlaczego kierujesz je do Hanysów i Goroli? Moje książki powstały z tęsknoty. Z tęsknoty za kli-matami dzieciństwa, za światem, którego już nie ma, za smakiem babcinego kołocza z posypką i zapachem hodowanych przez dziadka róż, za podsłuchanymi przypadkiem rozmowami babcinych sąsiadek, to-czącymi się przy kuchennym stole, który był sercem domu, za snutymi przez dziadkowych kamratów od skata przerażającymi opowieściami o pracy pod ziemią. Za specyficzną śląską wspólnotą, znaną mi z dzieciństwa, która odchodzi w niepamięć. Moimi książkami próbuję ocalić wspomnienie o ginącym świecie. O śląskiej tożsamości, która rozpływa się we współczesnej rzeczywistości. O śląskiej godce, śląskich zwyczajach, specyficznym śląskim poczuciu humoru i o śląskiej kuchni. Moje książki mają być przyjazne zarówno dla Hanysów, jak i dla Goroli. Mają łączyć, a nie dzielić, i służyć wzajemnemu poznaniu. Zwłaszcza, że po tylu latach wspólnego mieszkania na Śląsku wszyscy jesteśmy „krojcokami”. Wydałaś nową książkę pt. „Ślónsko kuchnia dla Hanysów i Goroli”, jakie przepisy tam znajdziemy? Chciałam pokazać, że śląska kuchnia to nie tylko rolada z kluskami i modrą kapustą, choć większość kojarzy ją z tym właśnie zestawem. Śląska tradycja kulinarna jest znacznie bogatsza, niż się powszech-nie sądzi, także na Śląsku. Jest spleciona z wielu

zaskakujących wątków. W zapomnianym dziś jadło-spisie były potrawy o korzeniach słowiańskich, cze-skich, austriackich, niemieckich, a nawet włoskich, hiszpańskich czy tureckich, bo do śląskiej ziemi obiecanej ciągnęły w poszukiwaniu szczęścia zastę-py rycerzy i awanturników z całej Europy. Biedna i oparta na lokalnych produktach kuchnia chłopska mieszała się tu z bogatą i wyrafinowaną kuchnią dworską, bo młode dziewczyny zatrudniane do po-mocy w pałacowych kuchniach nabierały nowych, europejskich zwyczajów, twórczo je interpretując i adaptując do lokalnych możliwości. Stąd obok po-traw takich jak wodzionka, bratkartofle z kiszką czy placki z kartofli mamy armeriter, kopę pszczyń-ską, kopę ornontowicką czy ptaszki cielęce. Mamy biedną – opartą na brukwi, ziemniakach i mleku – kuchnię Górali Beskidzkich, tłustą i energetyczną – obfitą w ziemniaki, kapustę i słoninę – kuchnię ro-botniczą z okresu rewolucji przemysłowej i zamożną – pełną wyrafinowanych wypieków i mięs – kuch-nię mieszczańską. To wszystko elementy układanki zwanej śląską kuchnią. Myślisz, że zapomniane dania śląskie, takie jak niebo, dzięki tej książce ujrzą na nowo światło dzienne? Staną się tak znane jak rolada z kluskami i modrą kapustą? Nie wiem, czy staną się tak znane. Zapewne nie, ale warto przynajmniej przywrócić pamięć o nich. Pro-wadząc dyskusje o tym, czy prawdziwe śląskie klus-ki to te czarne, czy białe z dziurką, warto pamiętać, że w śląskim jadłospisie było kilkadziesiąt różnych rodzajów klusek i knedli. Niewiele osób wie, że na Śląsku (Górnym i Dolnym) były największe hodow-le karpi w Europie i stąd pochodzi wiele ciekawych przepisów na przyrządzenie tej ryby, w tym modry karp, który w niemieckich restauracjach podawany jest jako karp po śląsku. Niektóre regionalne po-trawy, jak słynne legnickie bomby, zniknęły z jad-łospisów wraz ze społecznościami, z którymi były związane. Tam, gdzie pozostali rdzenni mieszkańcy, kultywuje się jeszcze dawne tradycje kulinarne, ale często mają one ograniczony zasięg. Śląska kuchnia uchodzi za ciężkostrawną, tłustą, wysokokaloryczną. Czy według Ciebie to prawda? Czy Twoja książka zmieni to przekonanie?

– PO SZYCHCIE –

Maszkety

47

Page 50: Magazyn Maszkety #7

Śląska kuchnia jest bardzo różnorodna. Jest w niej wiele bardzo kalorycznych potraw. To pozostałości z czasów, gdy pracujący ponad siły górnicy i hutni-cy musieli jeść tłusto i kalorycznie, żeby przetrwać. Jeśli jednak sięgniemy głębiej, do rolniczej kuchni z czasów przedindustrialnych, znajdziemy tam wie-le lekkich, często wegetariańskich potraw, przyrzą-dzanych z roślin wyhodowanych w przydomowym ogródku czy nawet z polnych ziół. Ja jako osoba pochodząca ze Śląska, rozumiejąca śląską godkę, zawsze się zastanawiałam, jak oso-by spoza Śląska odbierają Twoje książki. Myślisz, że zarówno Hanysy, jak i Gorole odbierają ją tak samo? Czy może całkiem inaczej?

Moje książki są adresowane do szerokiego krę-gu odbiorców. Do mieszkańców Śląska – zarówno rdzennych Ślązaków, którzy może przy lekturze uśmiechną się do swoich wspomnień, jak i nie-Ślą-zaków, którzy dzięki tym książkom lepiej poznają swoich sąsiadów. Adresowane są też do młodych Ślązaków, może zachęcą ich do bliższego poznania mowy ojców? Mieszkańcom innych części Polski moje książki stwarzają możliwość poznania i zrozu-mienia naszej kultury i naszych zwyczajów. A może przekonają ich, że nie taki Ślązak straszny? Zapew-ne każda z tych grup odbiera moje książki inaczej. Niektórzy, głęboko zanurzeni w śląskiej kulturze, znajdą w nich wiele braków, wszak to tylko edukacja przez zabawę. Dla tych, którzy nie mieli styczności

– PO SZYCHCIE –

Maszkety

48

Page 51: Magazyn Maszkety #7

ze Ślązakami, jest to kompletna egzotyka. Ale z re-guły odbiór ich jest pozytywny, co daje mi motywa-cję do dalszej pracy. Wśród młodych Ślązaków zauważyłam, że dzielą się na dwie grupy: tych, którzy gwarę pielęgnują i jej nie ukrywają, i tych, którzy się jej wstydzą i nie widzą potrzeby jej „promowania” czy zapa-miętania. Myślisz, że dzięki tym wszystkim książ-kom śląski dialekt nie zostanie zapomniany? Wierzę, że się odrodzi. Jeszcze 10 lat temu wydawa-ło mi się, że się rozpłynie w polszczyźnie, ale teraz sądzę, że ma szansę przetrwać. Ja w każdym razie zamierzam nad tym pracować. Jeśli tylko Ślązacy

będą wierzyć w siebie i w wartość swojej śląskości, to godka nie zginie. A wydaje mi się, że są coraz bar-dziej uparci i świadomi swoich praw i potrzeb. Przez kilkadziesiąt lat wmawiano Ślązakom, że są gorszy-mi Polakami, że są Wasserpolen, więc godanie było czymś wstydliwym. Młode pokolenie nie nosi już w sobie tych kompleksów. Śląskość staje się modna. Staje się sexy. „Niy ma gańby godać”, a godka coraz częściej pojawia się w mediach. Śląskość pozwala się wyróżnić i dla wielu staje się powodem do dumy. A uparte ignorowanie śląskich aspiracji przez polity-ków jedynie wzmacnia te aspiracje. Także językowe.

– PO SZYCHCIE –

Maszkety

49

Page 52: Magazyn Maszkety #7

Recepisy za rajom

Aroniówka | 37

Babeczki czekoladowo-buraczane | 15

Bajgle | 11

Bruschetta z pomidorami | 9

Ciasto marchewkowe | 16

Ciasto z fasoli | 20

Cukinia faszerowana pomidorami | 26

Filowano papryka | 28

Kanapka klubowa | 8

Muffiny z cukinią | 21

Orzechówka | 38

Papryka faszerowana | 28

Pigwówka | 35

Placek jagodowy (blueberry pie) | 25

Smalec (fet) | 8

Syfon | 40

Śliwki nadziewane marcepanem | 29

Zielony tort szpinakowy | 19

Żenicha | 39

Maszkety

50

Page 53: Magazyn Maszkety #7

fot. Marta Borowiec

Page 54: Magazyn Maszkety #7