KATOLICKI TYGODNIK ILUSTROWANY Cena 2 zł
Transcript of KATOLICKI TYGODNIK ILUSTROWANY Cena 2 zł
UWAGA! CZYTAJ UWAŻNIE „RODZINĘ1*I Ty m o ż e s z w y g r a ć T E L E W IZ O R
7 . I. 1 9 6 2
Nr t (79)# ROK III
W A R S Z A W A
K A T O L I C K I T Y G O D N I K I L U S T R O W A N Y Cena 2 zł
EWANGELIANA PIERWSZĄ NIEDZIELĘ
PO TRZECH KRÓLACH
G DY Jezus m ia ł ju ż dwanaście lat, a rodzice w ed ług zw ycza ju p r z y byli do Jerozo lim y i po św iętach
wracali , Dziecię Jezus zostało w mieście, a rodzice tego nie zauw ażyl i . Sądząc, że był w t łum ie podróżnych, usz li cały dzień drogi, a p o tem zaczęli Go szukać w śród k re w n y c h i zna jom ych . Nie m o gąc Go jed na k znaleźć, wrócil i do Je rozolimy, żeby Go odszukać. Nareszcie po trzech dniach znaleźli Go w k ru ż ga nku św ią tyn i, ja k siedział wśród uczonych, słuchał i zap y ty w a ł ich. A ci, co słyszeli Go, zd u m iew a li się nad Jego mądrością i odpowiedziami. G dy Go więc rodzice zobaczyli, zdz iw il i się. A m atka ta k doń rzecze: Synu , dlaczegoś tak postąpił? Ojciec T w ó j i ja, zm a r twieni, s zuka liśm y ciebie. A On im r ze cze: Dlaczegoście m n ie szukali? Nie w ie dzieliście, że tam gdzie idzie o spraw y Ojca m ego m uszę być obecny? A le oni tego nie zrozumieli .
1 wrócił z n im i do N azaretu i by ł im posłuszny. M a tka Jego chowała to w szy s tk o w sercu swoim . Jezus zaś rósł w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludu. (Łuk. 2, 42-52)
My, Polacy, chlubim y się tym, że w niedzielę i św ięta nasze kościoły są pełne. Pozornie jest się czym chlubić, ale w rzeczyw istości n ie bardzo. Owszem, jest to zjaw isko bardzo piękne, ale n ie to decyduje0 w ierze, moralności, zbawieniu.
Kiedyś nasz w ielk i poeta St. W yspiański szukał dróg do w yzw olenia ojczyzny z n iew oli i w dramacie „w yzw olenie” napisał, że odrodzenie ojczyzny z n iew oli przyjdzie przez odrodzenie rodziny. To napisał człow iek, który rozumiał czym jest rodzina dla narodu.
Przez sakram ent m ałżeństw a pow staje chrześcijańska katolicka rodzina. W sakram encie m ałżeństw a zaw iera się tam całokształt obowiązków, jakie biorą na siebie ci młodzi ludzie i łaska stanu do ich w ykonania. D w oje młodych ludzi klęka przed ołtarzem i ślubuje sobie miłość, w ierność1 uczciw ość małżeńską. I jeszcze dodaje: Tak mi Boże dopomóż! Przysięgają, ślubują sobie miłość. Czy to ludzie dziś dobrze rozum ieją? Czy ludzie wiedzą, co to jest w łaściw ie m iłość? M iłość — to słow o jest dziś tak wypaczone. Miłość to w ielka rzecz! To św ięta rzecz—m iłość to pośw ięcenie się, to ofiara! Gdy zabraknie m iłości — wtedy w yrastać zaczyna kąkol, wróg człow ieka— jednostki, wróg komórki społecznej — rodziny.
Życie n ie jest pląsem i cw ałow aniem . Zycie to dramat ludzi żyjących nieraz do 50, 60 czy 70 lat!
I dlatego trzeba się dobrze zastanowić zanim założy się rodzinę, zanim się ten krok uczyni, by nie w nieść do domu choroby, przekleństwa, by nie stwarzać now ej tragedii. Ślubuję ci m iłość — a ileż potem nienaw iści? Skąd to płynie? Stąd, że nie rozum ie się, że miłość, to zdolność do pośw ięcenia się, to zdolność do ofiary. Czasem rodzinę pojm uje się egoistycznie i dlatego m ałżeństw a są n ieszczęśliw e. Sam olubni i egoiści nie mogą być szczęśliw i. Bo cóż
POZNAJ MSZĘ SW.1”BUDOWA KANONU
N ajg łów n ie jszą częścią Mszy św. jes t K anon zaw ie ra jący konsek rac ję . W n astępu jący sposób m ożna by sobie uzm ysłow ić ca łą b u dow ę K anonu o raz jego przebieg.
W yobraźm y sobie, że p rzed nam i w znosi się w ysoka g ó ra -w fo rm ie stożka. Na szczycie je s t zbudow any o łtarz . N a górę w olno w ejść ty lko sam em u kap łanow i.
Na raz ie stoi k ap łan w otoczeniu wier.nych u podnóża góry z lew ej strony . W iern i oddali m u dary ch leba i w in a w ty m zam iarze, by dokonał ofiary. I w łaśn ie kap łan zab ie ra jąc z sobą te d a ry ośw iadcza, że chce spełnić ich życzenie, chce w stąp ić na górę do o łtarza .
I otóż w s tę p u je is to tn ie na górę, a lud w ierny ok rąża górę u je j stóp w św iętym m ilczeniu , śledząc baczn ie w szystk ie czynności k ap łan a . K roczy k ap łan pod górę se rp en tynam i, za trzy m u jąc się jed n ak przy sześciu s tac jach , gdzie się m odli, sk łan ia głowę, sam się pochyla, to znow u podnosi i sk łada ręce, to żegna dary .
Doszedł w reszc ie k ap łan do o łtarza , a w te dy lud , k tó ry obszedł górę z lew ej s trony i za trzy m ał się w połow ie drogi u je j stóp, p ad a n a ko lana , bo w ie, że tam u góry doko n u je się p rzem ien ien ie i ofiara . Is to tn ie , po chw ili k a p ła n przy o łta rzu u k azu je lu dow i Dostacie św ięte, podnosząc je w ysoko ponad głowę.
K ap łan p rzygo tow u je się te raz do zejścia z góry. Schodzi ścieżkam i leżącym i z p ra w ej strony . L ud w sta je z k lęczek i posuw a się zw olna też ku p raw e j stron ie . I znow u k ap łan przy zejściu za trzy m u je się przy sześciu s tac jach . Zszedłszy z góry k ap łan , spoty k a jąc się te ra z z ludźm i u je j podnóża z p raw e j s trony , po k azu je im dary p rzem ieniona. i ośw iadcza, że przez Jezusa, z Jezu sem i w Jezusie zosta ła Bogu oddana w szelka cześć i chw ała , n a co lu d radośn ie w oła: A m en — w znaczen iu : D obrze ta k się stało.
W tym obrazie ła tw o m ożna odróżnić n a stęp u jące sceny: 1. Z apow iedź k ap łan a , że pó jdzie złożyć ofiarę. B yło to u stóp góry z lew ej strony. 2. W ejście k ap łan a na górę z 6 stac jam i. 3. D okonanie o fia ry przy o łta rzu na szczycie góry. 4. Z ejście k ap łan a z góry z p raw e j strony , rów nież z 6 stac jam i.5. S po tkan ie się z ludźm i u podnóża góry z p raw e j strony .
P o rów naj z tek s tem ja k n iżej:
W s t ę p d o K a n o n u :Prefacja (Zapow iedź m ające j się odbyć ak
cji o fiarnej) „Ś w ięty” i „B łogosław iony”.K a n o n (akcja ofiarna)M odlitwa przed Konsekracją:I m o d litw a o fia ry jn a : o treśc i ogólnej
1. W spom nien ie o K ościele2. W spom nien ie o żyjących3. W spom nienie o św iętych w niebie.
II m odlitw a o fia ry jn a z p ro śbą o pokójIII m odlitw a o fia ry jn a ' z p ro śb ą o p rze
m ienienie.Konsekracja:P rzeistoczen ie ch lebaP odn iesien ie H ostii św.P rzeistoczen ie w in aP odn iesien ie k ie licha z K rw ią N ajśw .M odlitwa po Konsekracji:IV m odlitw a o fia ry jn a : odnow ien ie pam ię
ci o Jezusie,V m od litw a o fia ry jn a : p rzypom nien ie ofiar
starozakonnych ,VI m o d litw a o fia ry jn a : z p rośbą o K om u
n ię św.4. W spom nien ie o zm arłych5. W spom nien ie o nas sam ych6. W spom nien ie o przyrodzie.
Zakończenie Kanonu:M ałe Podniesienie (stw ierdzenie , że akc ja
o fia rn a została dokonana).Z ob razu p rze jdźm y te raz do rzeczyw isto
ści. P i e r w s z a s c e n a to tzw . P refac ja . Z n a jd u jem y się jak b y u stóp góry z lew ej s trony , jeszcze razem z kap łanem . P rzygotow u je on nas do tej n a jw ażn ie jsze j akcji m szalnej w zyw ając, byśm y w znieśli nasze serca: „W górę serca”, a gdyśm y pośw iadczyli m u n aszą gotow ość, m ów iąc: „Mamyw zniesione do Pana”, zapow iada nam u ro czyście, czego m am y dokonać w te j części M szy św.: „Dzięki składam y Panu Bogu naszem u”. Słow a te są rów noznaczne z tym : O ddajm y te raz nasz najg łębszy hołd Bogu przez złożenie ofiary! W iern i w tedy w o ła ją : „Godną i spraw iedliw ą jest rzeczą”, a w tedy pode jm u jąc o sta tn ią m yśl ludu , kap łan w d rug im śp iew ie rozp row adza ją : „Prawdziwie godną, spraw iedliw ą, słuszną i zbaw ienną jest rzeczą abyśmy...
W dalszym ciągu k ap łan p rzy tacza pobudki, d la k tó rych m am y Bogu dziękow ać. S tąd m am y aż p ię tnaśc ie P re fac ji. P re fac ja kończy się pochw ałam i: „Św ięty, Św ięty“ oraz „Błogosławiony".
się dzieje? Po paru latach, jeśli nie w cześniej, mają w szystkiego dosyć: i m ałżeństw a, i w spólnego życia, i m iłości, którą ślubow ali — w szystko się rozbija — rozchodzą się— rozwód — już n ie ma rodziny. Stała się tragedia, popłynęły łzy, narzekania i złorzeczenia, poniew aż sponiewierano m iłość, niekiedy n ie odkryto jej nawet. Stało się tak, poniew aż nie starczyło hartu ducha, św iadom ości, że się jest katolikiem , dzieckiem Bożym, Polakiem — szlachetnym i bohaterskim . Z tych powodów — powiedzm y szczerze: niskich i egoistycznych — złam ało się przysięgę m ałżeńską, św iętość się podeptało, zostaw iło się jego, ją, a często i Bogu ducha w inne dzieci w przykrej i ciężkiej sytuacji.
Do m ałżeństw a trzeba w ychow yw ać dzieci już od kolebki. Jak się to czyni? Jeżeli się dzieci nie rozpuszcza, n ie w yrabia się w nich egoizmu, to takie dzieci będą kiedyś um iały złożyć ofiarę, będą um iały kochać praw dziw ie. Takie dzieci będą zdolne w przyszłości do m ałżeństw a. Na polu rodzinnym w yrośnie w ów czas pszenica a nie kąkol.
W ierność m ałżeńska. Dzisiaj ta w ierność jest czymś takim rzadkim! Dziś w iarność m ałżeńska to śm iech: trójkąty i w ielokąty m ałżeńskie. Jakaż w takich rodzinach atmosfera — duch nieufności, życie staje się nieznośne. Pod jednym dachem m ieszkają na śm ierć i życie złączeni w rogow ie — tu
nie ma żadnych w ym ów ek: tylko ona, ty lko on — tak przysięgaliście przed ołtarzem. Trzeba w ięc być w iernym idei Bożej, gdyż w przeciwnym razie wyróść może zam iast pszenicy kąkol.
K ościół pokazuje nam w ew angelii na św ięto Rodziny w spaniały wzór do naśladowania: N ajśw iętszą Rodzinę z Nazaretu.
Pod opieką N ajśw . M atki i św . Józefa w zupełnym ukryciu w ychow ał się Jezus, Słońce spraw iedliw ości, zanim sw ym blaskiem ośw iecił narody. N iew ątp liw ie jaśniała w tej rodzinie w zajem na m iłość, św iętość obyczajów i pobożność, jednym słow em w szystko, co rodzinę może uszlachetnić albo ozdobić.
Jeśli nasi ojcow ie będą jaśnieli w artościam i w yliczonym i w litanii do św. Józefa, a matki odzw ierciedlą sw ym życiem cnoty Najśw . M aryii Panny — jeśli dzieci wkroczą na drogę naśladowań Jezusa Chrystusa w mądrości i posłuszeństw ie — w ów czas dźw ignie się w zw yż i ugruntuje w dobrem rodzina katolicka i polska. Dla ludzi w ierzących n ie ma lepszego wzoru do naśladowania, ani lepszej zachęty nad tę, jaką w idzim y w dzisiejszej ew angelii. Skoro Rodzina Nazareteńska szukała Jezusa w św iątyni — to jakżesz daleko bardziej należy zalecić tę praktykę naszym rodzinom, szukanie Jezusa, sprow adzenie Go do ognisk rodzinnych, do dom ostw, aby błogosław ił nam i był z nami.
M. PIJARSKI
P O W I T A N I E J E G O E M I N E N C J I KS. B I S K U P A - P R Y M A S ANA LOTNISKU OKĘCIE
10 grudnia 1961 r. w godzinach wieczornych zgrom adzili się na warszawskim dworcu lotniczym członkow ie Kapituły Biskupiej: J. E. Ks. Bp Julian Pękala, ks. inf. dr Antoni Naumczyk, ks. dr Edward Bałakier, ks. kanclerz Tadeusz M ajewski, ks. kan. mgr Józef G abrysz, ks. kan. Tadeusz Gotów ka, przedstawiciele S p o łe cznego Towarzystwa Polskich Katolików, S.Z.P.H . „Polkat" i innych instytucji Kościoła Polskokatolickiego, aby pow itać Sw ego N ajdostojniejszego A rcypa- sterza — Jego Eminencję Księdza Biskupa — Prymasa Dr. Maksymiliana Rodego, który w dniu tym pow rócił z New Delhi (India).
Ks. Biskup w ziq ł udział w III Zgrom adzeniu Światowej Rady Kościołów , które obradow ało w New Delhi w dniach od 18.X I.61 do 6.X II.61 r.
W imieniu W ydawnictwa Literatury Relig ijnej serdecznie witał Ks. Biskupa — Prymasa: ks. dyr. Edmund Krzywański, zaś w imieniu Redakcji tygodnika „Rodzina" ks. red. mgr Tadeusz G orgo l.
W imieniu zebranych przem ówił w ikariusz generalny Archid iecezji W arszawskiej ks. inf. dr A . Naum czyk, po czym ks. kan. T. M ajewski w ręczył Eminencji od Zardządu S.T.P.K. biało-czerw one kwiaty.
T RAD YCJA p rzy jm u je , że było trzech m ędrców i n a d a je im im iona : K acper, M elch ior i B altazar-, choć tru d n o było
by udow odnić, czy ty lu ich było i czy rze czyw iście ta k się nazyw ali. Is to ta tego św ięta n ie leży je d n a k w liczbie, an i im ionach m ędrców , lecz w podkreślen iu , że C hrystus p rzyszed ł do ca łe j ludzkości i w szystk ich bez w zględu na różnicę ra sy i języków p rag n ie zbaw ić.
P ism o św.. M at. II. 9-11, ta k op isu je sp o tk an ie T rzech K ró li z Jezusem : „A o to gw iazda, k tó rą byli w idzieli na W schodzie, w yprzedziła ich. aż za trzy m ała się n ad m iejscem , gdzie by ło Dziecię. A u jrzaw szy gw iazdę u rad o w ali się radośc ią b a rd zo w ielką. I w szed łszy w dom znaleź li D ziecię z M ary ją — M atką Jego i upad łszy pok łon ili się Jem u. A otw orzyw szy sk a rb y sw e o fia row ali M u d ary : złoto, kadzid ło i m irrę" .
Ci dosto jn icy ziem scy, uczeni i bogaci, k iedy po licznych tru d a c h znaleźli się p rzed
C hrystusem , upad li p rzed N im n a k a lan a chy ląc czoła p rzed n ieskończoną m ądrością Bożą. U stóp m ale j D zieciny złożyli n a jc e n n ie jsze dary . by podkreślić , że m a ją p rzed sobą Boga. C złow ieka i K ró la w jednej osobie. Z ich stro n y był to je d n a k w ie lk i a k t ■wiary, bo n ie posiadali p rzecież p rócz gw iazdy na n ieb ie żadnych innych dow odów bosk iego pochodzenia ow in iętego w p ie luszk i N iem ow lęcia. W ia ra i pokora k aza ła im p o rzu c ić s tro n y ojczyste, by w n ieznanej k ra in ie uczcić p raw dziw ego Boga. T rzej K ró low ie uczą w spółczesnych ludzi, ludzi doby atom ow ej, że p rzed B ogiem w ie lk a m ądrość chyli sw e sk ron ie oraz, że choć d roga do o d n a le z ien ia sieb ie w obliczu P a n a je s t dość t ru d n a i uc iąż liw a, je d n a k m ożliw a do osiągn ięc ia d la w szystk ich . D obra w ola, pokora , a •przede w szystk im w iara , ta gw iazda p rzew odn ia . m oże doprow adzić każdego d o o łta rza C hrystu sa d a jąc poznać słodycz i szczęście obocow ania z N im w cichej radości.
Ks. Z, M.
POD R Ę K Ę Z E Z B R O D N I A R Z A M I
N iektórych polityków cechuje „krótka pamięć". Do n ich należy gen. de Gaulle* kum ający się na codzień z odw etow cam i niem ieckim i z Bonn. W w yniku politycznego konkubinatu na osi Paryż-Berlin, in teresy Francji praktycznie stają się c o raz bardziej podporządkowane NRF. Oficjalna polityka zagraniczna Francji d e Ga- u lle ’a w yw ołu je pow szechny sprzeciw ze stron y ' Francuzów, którzy n ie są w stanie zrozum ieć, dlaczego b. szef francuskiego ruchu oporu — gen. de G aulle prowadzi tak uległą politykę w obec NRF, będącej w rzeczyw istości tylko przedłużeniem zbrodniczej polityki h itlerow skiej. Jakże złudna jest w iara generała-prezydenta w sojusz z m ilitarystam i n iem ieckim i. Już chociażby dośw iadczenia historyczne nakazują daleko idącą ostrożność w stosunku do im perialistycznej polityki odw etow ców n iem ieckich. Ślepota polityczna gen. G aulle’a jest tym w iększa, że n ie dostrzega on jaw nych zupełn ie roszczeń niem ieckich rew izjonistów, coraz głośniej upom inających się o inkorporację A lzacji i Lotaryngii do obszaru NRF. Dawna zasada polityki n iem ieckiej „Drang nach O sten“ — została uzupełn iona hasłem „Drang nach W esten“. Członek rządu, którem u kanclerz Adenauer, m inister Seebohm, na zjeździe D eutsche Partei w K assel ośw iadczył, że uważa za konieczne przyw rócenie Rzeszy n iem ieckiej granic sprzed traktatu w ersalskiego, czyli domaga się n ie tylko ziem utraconych po II w ojn ie św iatow ej na rzecz Polski, a le rów nież francuskiej A lzacji i Lotaryngii, duńskiego Szlezw iku, belg ijskiego obszaru Eupen-Malm#dy.
Już w 1952 r. boński kanclerz Adenauer w ysunął prowokacyjny projekt „europeizacji" Francji. R ychło okazało się, że u podstaw tego dążenia była chęć przyłączenia okręgu lotaryńskiego do Zagłębia Saary. W ślad za tą propozycją ze strony NRF nastąpiły dalsze kroki. Utworzono proniem ieck ie zrzeszenia polityczne — działające w NRF i na terenie Lotaryngii, które reprezentow ały jednoznaczny program oderw ania A lzacji i Lotaryngii od Francji. Gen. de G aulle jakby n ie dostrzega niebezpieczeństw a rew izjonizm u niem ieckiego.
U podstaw adenauerow skiej polityki le gły bism arckow skie sny o potędze w ie lkiej, zjednoczonej Rzeszy. D aw ał tem u w yraz niejednokrotnie sam rzym skokatolick i kanclerz Adenauer, daw ali tem u w yraz różni ludobójcy.
Morderca m ilionów Żydów A dolf Eich- mann na procesie toczącym się w stolicy państwa Izrael ośw iadczył cynicznie: cele, do których dążyłem ja, zorganizowany członek NSDAP — są aktualnym i celami mojej „nieszczęśliwej" ojczyzny — NRF. Ten w spółczesny Herod n ie zagłębiał się w tajniki dyplom acji n iem ieckiej, której celem jest odbudowanie obalonej potęgi germ ańskiej. W czorajsi najw ybitn iejsi dowódcy hitlerow scy, tw órcy najbardziej krwiożerczej m achiny m ilitaryzm u pruskiego, sprzęgniętego z H itlerem — są dzisiaj m ilitarnym i lum inarzam i w naczelnym dow ództw ie NATO.
Hitlerowski ludobójca, generał W ermachtu A dolf (nom en-omen) Heusinger ujaw niony został jako notoryczny zbrodniarz w ojenny, który brał czynny udział przy opracow ywaniu p lanów agresyw nych na ZSRR, A nglię. Jugosławię, Grecję, B elgię, Szw ajcarię i... Francję.
Ten w ielokrotny ludobójca, dzisiaj w ysoki dostojnik w konstelacji NATO (Paktu Atlantyckiego) — jest... goszczony i honorowany w Paryżu, sto licy Francji, przeciw której opracował plan bandyckiej agresji...
Jaka była reakcja polityków z Zachodu na ujaw nione zbrodnie Heusingera? Zbagatelizow ano zarzuty w ysunięte przeciw niem u. A zarzuty te obejm ują niem ały zestaw zbTodni gen. Heusingera. (O)
Ś w i ę t o o b j a w i e n i a p a ń s k i e g o
3
J
Jadą M ędrcy ze Wschodu,Trzej królowie — magowie.W okół lasy spiętrzone.Wokół pusta kraina.Mgły z Chaldei do linami płyną —
Rzecze p ierwszy:S m u te k we m nie i noc.Na nic w ró żb y magiczna moc.
Drugi odparł:Mądrość ksiąg — zw o dn iczy blask.
Trzeci milcząc,W zro k ku niebu wzniósł.W p a trzon y w brzask.
A ż tu gw iazda zabłysła Na Wschodzie...Świtało.Zaroiły się uliczki Jerozo lim y ja k co dzień.
— W ięc gdzie jes t on. król żydow ski , K ióry się narodził?A lb o w ie m u jrze liśm y C w iazdę Jego na Wschodzie.
Z a trw o ży ł się król Herod,Z n im Jerozolim a w szys tka .K to z przedn ie jszych kapłanów Prawdę w yzna?
Straszna wieść!Nieszczęsne miasta dzieje.
POKŁON
MĘDRCÓWJÓ ZEF BARANOWSKI
Więc to ty? Ziem io judzka.. . Betle jem ?
3
Szu m ia ł wiatr. Po dn iu p a rn y m zapadłzm ierzch.
Cisza w krąg , ja k spojrzeć w zd łu ż i wszerz
R zek ł p ierwszy: Spójrz, w yp rzedza nasgwiazda.
Niech i naszą m yś l w yprzedz i każdą.
Odparł drugi: m ądrość gw iazd odwieczna S p ływ a w e m nie światłością serdeczną.
Trzeci — u fn y , z dziecięcą prostotą:Serc tęsknota, droższa nad m oje złoto.
I u k lęk l i tr ze j królowie zdz iw ien i W szopie, w śród zm ursza łych ścian
w ieczornych cieni. Gdzie nad głową Dzieciątka jaśniała Aureola z gwiazd, jako śnieg biała.
1 ofiarowali M u dary,Jak przysta ło — z prostotą Mirrę — jako c z łow iekow i K adzidło — jako Bogu Zioto — jako królowi.
Z an im brzask w światłość dnia sięprzystroił,
Inną drogą wrócili do kra iny swojej.. .
ZW YCZAJE LUDOWE W ŚWIĘTO TRZECH KRDLIW kościele ka to lick im jednym
z najw ażn ie jszych i n a jb a rd z ie j uroczyście obchodzonych św iąt jes t św ięto T rzech K ró li, p rzy p adające na 6 stycznia. U roczystość
't a p rzypom ina h is to rię trzech m ędrców ze W schodu, ich szczególną m ocną i n iezachw ianą w iarę. k tó ra pozw oliła, pom im o tru dów i przeszkód, do trzeć im do żłobka, do D zieciątka, z daram i. K ościół nazyw a to św ię to po g recku E p iphan ia czyli O bjaw ien ie . Bóg bow-iem o b jaw ił T rzem K ró lom św iatłość now ej W iary , a oni podążyli, by złożyć now onarodzonem u D zieciątku ra ie z - ny hołd i o fiarow ać Mu dary : złoto, jak o d a r godny K ró la , k a dzidło, jako d a r Bogu i m irrę , p odarunek d la C złow ieka. P o d aru n k i te za razem były sym bolam i ich m iłości, w ia ry i nadzi.
L iczne zw yczaje, dotyczące uroczystości T rzech K róli dochow ały się do dzisiejszego dn ia jeszcze w n iek tó rych w ioskach, zw yczaje o ryg ina lne i ciekaw e. Na K urp iach św ięcą kato licy w dzień Trzech K ró li gałązki ja łow ca w kościele, a po tem pali się je i okadza się n im i w n ę trze chałupy oraz s ta jn ię , by zabezpieczyć się w
nadchodzącym roku p rzed chorobam i. W pew nych m iejscow ościach P od lasia p iek ą gospodynie na ten dzień ciasto w ksz ta łcie rozm aitego rodzaju b a ra n ków lub sarenek , czy innych postaci zw ierzęcych.
W okolicy Ł ow icza chodzą w dzień T rzech K ró li z szppką kolędnicy po dom ach, przy czym śp iew ają m iędzy innym i i tak ą też kolędę:„T rzej K rólow ie p rzy jechali, o
gw iaździe się m iarkow ali. A ta gw iazda, śliczna pan i, z
jed w ab n y m i rękaw am i. Sw oje dary om iata ła , bo się
gości spdziew ała. Gąsicł biały w piecu pali, gęś
s iod ła ta piec om iata. K aczka dzika scodroki w ym yka” .
T u należy w yjaśn ić , że ..scodroki", to znaczy pieniądze, k tó re ko lędnicy d o sta ją od gospodarzy. do k tó rych przyszli z szopką i śpiew em .
W dzień T rzech K ró li piszą kato licy pow szechnie w całej P olsce k red ą św ięconą na d rzw iach trzy początkow e lite ry im on T rzech K róli, łącząc je k rzyżykam i: K + M + B.
W K rakow sk iem w czesnym rank iem tego d n ia p rzynoszą
chłopcy n a zagony gw iazdę ze słom y, ow ą gw iazdę, k tó ra była p rzy b ita ponad drzw iam i w dzień w ig ilijny .
G dy ida do kościoła, k u p u ją od chłopców sp rzeda jących p rzed kościołem — kadzidło , um ieszczon e w p iękn ie ozdobionych kolorow ych pudełeczkach . K adzid ło to sk łada się z żyw icy św ierkow ej i jałow ca.
W n iek tó ry ch okolicach P od lasia w dn iu ty m chodzą chłopcy po kolędzie, p rzeb ran i za T rzech K róli i śp iew ają kolędy, lub
prow adzą odpow iednie dialogi, czasem śm ieszne i n a iw n e w sw ej treści.
W iele innych jeszcze zw yczajów zw iązanych z uroczystością T rzech K ró li spotykało się d aw niej w różnych stro n ach Polski. Z b iegiem jed n ak czasu zw yczaje te g iną zw olna i z an ik a ją.
N iem niej jed n ak dzień T rzech K róli je s t n ad a l dn iem u nas bardzo uroczyście obchodzonym i otoczonym jeszcze w ieńcem sta ry ch i p ięknych zw yczajów .
n a• X q 3 3 z a 3 3 U 0 IU
-ja d o d bz jBłf qoXuza{BU i A uia\ l9usb{a\ a p n z o o d m piM O jza M I.WłU 91U|IS 5JB[ ‘XpBj>lXZjd 0}0 — IipUI q3BT§Tpj AA ZSnp G5( -MOjpSiYl BSfefBZDZSAZOO ‘UBIUIAZH T M O JpJO ip^U M B p n O{łJ0ld av b ie ta \ I s ą a iu Aasij ouBizptM tpX .iop( m ‘3is5pi qoXuzo.i tfz -bho z rS5isXz.id i A ąnjs iM opn j q3i5|;sAzsA\ n le u ra ru au B ^Ą -o d s ‘qoXu{eiifBS 'qDXujBrnXj uBA\Xuuqo sC bzo^m z a rzp ja iso j - tu i o Dfezsoad i Xua'zo s i ą o p ofetB uru iod^zjd ‘&ts ru o ią ^Cjjbuiz b a u o iu ja d o d Caf fel e u ia io d ^ za d a ia p ^ z jB iiso ‘pfes &isBA\Xqpo fezsnp pBN „ b s ^ j^ z o P ^S “ '.a p d iS a a \ Bqzazj05fSB>d Bu;XzoaBis 'd u ;s a t b u u ^ j s '^ o n a ^ s t Sis biubCb^ ‘BiuBSBjq -az.td i^ b az5(Bł ł s a t B iuB§e;q r B iuaiu.itoj(& izp ‘BruaiqppiA.n A\qłJ|B n o q o ‘B gog op qDBUUiXq i yDBAUtlPOiu ^ u i a iu qoi5i -IsA zsaiaift ‘u ia tg o g u iio m s p a z jd o§aofeto;s ‘BipiA\oiz:> feCBiMB^s -p a z jd a jo i^ i ‘qoB qzazj n jaiM m. za} oSa^B ta 'Xui«i i nqDSZJ§ m a p n z s o d z Ssis A uiB ^Ą ods a \osbzd qDXzsCaiUAVBp[BU p o
wopni qa/«ui3p n .Cjnuod aiqazj)od o i nqoazjS o runu*
„aiuazazsndpo A\oqoaz.io“ :itu z jq AJęiJ] ‘u iD isjo isody a rzpe iiis m Ą jba\ bz ‘Aib im "jjb ot aiqos Xuiimouio a ru caq o
. . 3 I N 3 Z D Z S n d a O
M Q H 0 3 Z a 9 M 3 z y 3 I M "
L JN Z9bl 'I 'L '»Mł,,JD« III
V□OZ El 13p a iz p D|p uA u iz p o y “ )|3łopoG
„V j n i i “ :D B S id c p A j a i e u a p a a d 0 3 (■„AuizpoH“ iuaumu
Sis BiuBZE>in a^bp po ampoSAi UA\p — izpaiM-udpo eiubi . speu u iu u a x■ laA io za izp a im a a ^ L u a i o ^a zfe is tf m o za ik*-*p i ą a A i n ^ id OT - A l
Xuz2^ is ^ jtii ^ajduiojf — mEU 20II «>U|(1 — I I
A U Z O A jS iO tn J3AVOJ — i qD^AVOZD9ZJ p o a S B U mUB.WOSOI AV
nnzpti aiuizsAY U3} ‘a is-inłi uo h .v\ isizpn i®jq aizp£q aiBA\.Ji£AV oimatuaznBuz tjai
a p z s i d o i ADitn b u u io m b u z u i h h s Az sw a i u p E i^ o p S is aiosCXzjC/<zj«i•,,ADiin EU
oM )suazo=>idZ3 a “ - n s J P 5iU 05J O3 0 ZSEU 5I9U13PO e A uiT izazsaiu iflZ
( s j n p o ) i ) „ A o n n y n O M i s ^ a z o a i d z a a '
w szystko. B yła prześliczna. Była także śpiew aczką, a le n ie śp iew ała w tea trze , ty lko w lesie. n ie w lesie pod nam iotem , n ie , a le w p raw dziw ym zielonym lesie; chodziła i śp iew ała d la w łasne j przyjem ności.
— T eraz id ą sam e kobiety, znow u m łoda kobieta! — zaw o łano z karety . I rzeczyw iście w yszła kob ieta m łoda i w y tw orna , d u m n a i śliczna. U rodziła się n a to, aby poskrom ić siedm iu b rac i śpiących, za raz m ożna to było po n iej poznać. Z abaw y u rządza ła w na jd łuższy dzień roku, aby goście m ieli dużo czasu n a zjedzenie w szystk ich po traw . M ogła sobie n a to pozw olić. aby m ieć w łasny powóz, a le m im o to p rzy jecha ła w raz z innym i pocztow ą k are tą , chcia ła bow iem pokazać, że n ie jes t w cale d um na; n ie jeździła sam a, tow arzyszy ł jej m łodszy b ra t Lipiec.
B ył on silny, u b ran y w le tn i stró j, w słom kow ym kapeluszu. M iał m ało bagażu, gdyż byłoby to ta k ie uciąż liw e podczas u p a łów. Z ab ra ł z sobą ty lko czepek kąp ielow y i kostium kąp ie lo wy, a to n iew iele w ażyło.
Potem szła m atk a , pan i S ierp ień . P row adzia ła ona hurtow y han d e l ow ocam i, posiadaczka niezliczonej ilości beczek, obyw ate lk a ziem ska w szerokiej k ryno lin ie ; była g ruba i ciepła, w szystk im się zajm ow ała, w łasnoręczn ie nosiła w pole w ieśn iakom ca łe kufle p iw a.
— „W pocie tw ego czoła będziesz pożyw ał ch leb tw ó j1' — m ów iła — ta k nap isano w B ib lii; a le poza tym m ożna też ta ń czyć i obchodzić dożynki. — Była p rzed e w szystk im d ob rą gospodynią.
Po tem w ysiad ł znow u m ężczyzna, z zaw odu m alarz, m istrz kolorów . L as m usia ł w iedzieć o jego przybyciu ; n a sk in ien ie m ala rza liście zm ien ia ły barw y , a le ta k p ięknie , jak on sobie życzył. W kró tce las s ta w a ł się czerw ony, żółty i brązow y. M istrz gw izdał ja k cza rn y szpak, by ł zręcznym robo tn ik iem i op la ta ł sw ój ku fe l p iw a b rązow o-zieloną gałązką chm ielu , co w yg lądało bardzo ozdobnie, a do ozdób m ia ł d ob re oko. S tan ą ł z dzbank iem pełnym farb , in n y ch pak u n k ó w n ie m iał.
Za n im podążał z iem ian in , k tó ry m yślał o siew ach, o orce i u p ra w ie ro li, a le tak że trochę o p rzy jem nośc i po low an ia ; m iał ze sobą pas i s trzelbę , a w kieszeni o rzechy: tra ch -tra ch ! M iał p rzeraź liw ie dużo pakunków , a m iędzy innym i ang ielsk i pług; m ów ił o gospodarstw ie w iejskim , a le n iew iele było słychać z tego. co m ów ił, gdyż zagłuszał go kaszel i w yc ie ran ie nosa — to nadchodzi L istopad.
M iał on k a ta r , ta k s tra szn y k a ta r , że zam iast ch u stk i używ ał p rześc ierad ła , a le pom im o k a ta ru m usiał p ilnow ać służby, żeby
jak pow iedział, by ła w dobrej kondycji. P rzezięb ien ie przejdzie, m ów ił, kiedy zab ierze się do rąb an ia drzew a, a m usiał je rąbać jak o m istrz d rw ali. W ieczory spędzał na w y rab ian iu d rew n ia ków do łyżew , gdyż w iedzia ł, że za parę tygodni będzie ten ro dzaj obuw ia bardzo poszukiw any.
W końcu szedł osta tn i pasażer. Była to m ała kobiecina z ro n dlem pełnym żaru ; m arz ła , ale oczy je j b łyszczały jak dw ie ja sne gw iazdy. D źw igała także doniczkę z m ałą choinką. M ów iła:
— Będę ją p ielęgnow ała i dbała o n ią tak , aby do w ieczora w igilijnego u ro s ła duża. aby sięgała od podłogi do sufitu , aby s ta ła ozdobiona zapalonym i św ieczkam i, złoconym i jab łkam i i w ycinankam i. Rondel z żarem grzeje jak piec. W yjm ę z torby książkę z baśn iam i i poczytam z niej głośno tak . że w szystk ie dzieci w pokoju ucichną, a la lk i ożyją; m ały w oskow y aniołek na sam ym szczycie cho ink i rozw in ie sk rzydełka błyszczącą po- złotką. sfru n ie z zielonego w ierzcho łka i u ca łu je w szystk ich w pokoju, m ałych i dużych, a także i ubogie dzieci, k tó re s to ją na dw orze i śp iew ają kolędę o G w ieździe nad B etlejem . •
— T eraz k a re ta może już w racać — pow iedzia ł w arto w n ik na w arcie. — Tuzin jest w kom plecie. N astępny w óz n iech zajeżdża.
— Proszę n a jp ie rw przepuścić tych d w u n astu — pow iedział k ap itan na w arcie. — Jednego po drugim . P aszporty za trzym uję; są w ażne ty lko n a przeciąg m iesiąca; po upływ ie tego czasu zano tu je sobie na paszporcie, jak każdy z nich się zachow yw ał. F an ie S tyczeń, u p rze jm ie p rosim y w ejść!
I S tyczeń w szed ł do m iasta.K iedy up łyn ie rok, pow iem ci, co przyw iozło d w unastu po
dróżnych, tobie, m nie i nam w szystk im . T eraz jeszcze nie w iem . a le i oni sam i jeszcze nie w iedzą — żyjem y przecież w t^k n ie zw ykłych czasach.
') Duńskie przysłowie — wyciągać leota z beczki u nas — kup o w ać kota w worku.
znaczy to samo co
HISTORIA KSIĄŻKIKSIĄŻKI W WOSKU
R zym ianie i G recy staroży tn i używ ali n a jp ie rw książek w oskow ych. Tak, to n ie żarty . K siążka w oskow a sk ład a ła się z k ilku tab liczek d rew n ian y ch z 'p ły tkim i w głęb ien iam i, w k tó re w le
w ano roztopiony wosk. K iedy w osk zastygł, pisało się po nim b rązow ą pałeczką, zw aną stu- lusem . Z aostrzany koniec pałeczki służył do p isan ia , a w łaśc iw ie do w y d rap y w an ia lite r na w osku, d rug i koniec, p łask i i zaokrąglony, służył do zaciera-
L t
Mazna aU V U D Q i V U V p ‘C O —
:ojosam fliuvcnaidsvz ■Tnivmjvq Hmflzooio
a o ij v z bis ftw aiw zajft
■&}{Cvj.ho aisud Ai oi &2)o?tu b jo d s
•&3jfv f ip o jsn m cnomaiBam ncnp z Uzdo
■sbcn HuiuoiBo motl$dicn oBaumu\ z y
■sou vifowoH Z uvm]vq u3) jm iu aizpbq y
•oBaiąosflcn x%aui o\ nBatus az vuvcnivq o B a im a i^
oBamjaicn Hxuiqoj.zUlaiĄWOp
mftjoiu m Hzsvu p a z i j
W3NV/VUVfl Z VMV9VZ
A102(B.IJI ' C0A\‘ac itua is^ iM M Od 'a o ^ z o ą o a ®J-d ‘9 j u M O p zstN sa iM ‘J iu ia z o A l ■ s jszę f
■S3JP E tOUI O io„eiJZD SU O lS" MJBUIBJ
e u S B jp e [o lu D io sa iu in 'a A \n ? o tu ° ł 3 P ° ‘S z s o jd „ o j f z o a u o is " a i S c u a■ o u p n u
3 tUZSBJ}S IUI IS3 C DSt.W 'a iZ pS tU &ZP0110 3 tu /5I0 JIZS o a ’n 5I3 LYl UIIÓUIa ł 519UBZ3I051 [UB Ai j -Saioji tB łrn B ui 3 t n 'Ssisoias. z a z -id TO tetBA \A [dazjd ' , . b q b h '‘ ł s a t u ia łB i fes>.ttA.izoj te z sśu te u A p sf 'D ipsaA Y zoj B ^aiM O jzo ,<q -o jS o u i 03 ' 3IU z a i iu b ‘i to t i i3 iAvs ‘n ą n i J i ‘B u p i .CUJBUI 3 IN -M0 U10P 9 PSBU -B5|IP ( BafeZOII S3 IAI Oł łS3 f 'IS A BU UIEJiZSajUl ‘łB l 91 UIBW 'W S IO J rsJBO Z TUIB31UBZ3 I05l' 1 [UIBSa[03f Z DBMOpUOdSSJOJI O ZpjBq U litąEJB JO ip \ , 03fZ0 3 U - O l S " 3 UBHD0 J I I0 3 JZP BIP BUOZOBUZaZ-ld i t (n 5(itU B 3 IUIOS3 ZDZS B ‘^JU poS- , t ł ZSBM 9 B1/CZ0 & iqni o z p j s g • ,.X u izp o H ‘' teJlzoiu jai/Szo fejB^s r n a i s a f
i . . 0 ł i z 3 a N 0 i s “ a i o o a a
Z l S A M i r V I \ I Z O * M
■ fe}S B unM p 0tU SB JM .jrq X A \ j e 3 s z z A p g ' b u b m B fe c z p a iA Y O d p o — j ^ j ą o p u a t Z Q —
■aiujBją /fzjd Ą.igm op i[0izpsiAvod — ; A-iąop u a rz a —. iFtrs
-ouAzid od i i p p i p o§sz3 ^azsAąAzad Aoąo p qXq uir^j -a p s -so u ja rzpn[ ipp^SAZSM. e jp i ‘a iuu i B[p i a tq a p e ip ojunaBp -od ip tu i 'azBgeą r Ai.iodzssd ^Aąoso t sz A{Aq o ; zoo
■i u i Au-zccpod njseun.Yip 'iujBzs/iq/zad iaiADqo z suezi[Xp S i s { b l u a z j j - b z feuiBjq paz jd b ‘iu i B q o ip i5 { 5 i s o f e t s o f e j ; JiAzoAz 3 i q o s
i „uatiW^jBuiz qoi3{pzsAV bouojj ;X zpś:usid ‘Xuoz 'ei/Aoapz ‘e p - s S z d z s vC iuX zo/C^ — o a o i M O u i — i n ^ o y o S S A iO f j o H o a m j s S z o z ^ "
'315CBZ ĄAq Bos-CaiMi apiłs^zsM. 'op sa iu iz znC 5ts o j S o u i a tu Ca^śtAv ‘qoso aios -BUBAvp Caiu av o je ąa a r^ z jd ‘b ^ s b i u i feuiBaq p a z jd Sts b ; b u j ^ z j i b z BA\0;Z30d B}SJB3( Bł]pryW B^ZDOd B{BqD9CXZjd — .,,B1-B^-B;-BJX“
•fe;sBunAvp jiqA'Ai iBgaz ‘AA\oj;saA\iAs JOzaaiĄ^ o j { . t g n i j o j j o g 3 A \o (s i a i u B ; i / A o d b u o u o j s z j i s a a ^ — „ j B d J ! d T f a u jB S & g o { p o d o o u o o n z a — i,,3 & Q “ B z s p B u j a d n z ( T luiBpzBiMg atrersn i aussC oqaru ‘zoaiu ADfe[Bj{SBZj -j \ O .
H3i N z o a o o d i i i s v n i i i i o
•flsoj busoj.fi.cn ncnouz :Spoj b iąop flmatzpCviiz
‘flzsvj,%s bj/jsnd aizpB ‘tunj ‘3<apnjzp nziaim. Ctyąoaiu zoa’j
iHioą ‘flcn.oj.qbp ‘a zo zsn j ‘Hioq ftjftq o) ai^of
- a(vq yovsvzo noHucnvp o ‘R.J.OHS pSinvB op sjapDizq
atusoiflcn ntu azoqz og ‘luadom o pazud jsa f vCaizpvfi
•aiusoicn fatj/siją o bzjvp\i ‘zj.adojaiu ‘ n s io q 'zpaicnzpaipi
•Hcnomiz uas cn Hipt>dvz ‘aCiiuz ‘a z im ‘t y i n z o z s D f
— Łflcnoiqbp ‘Hxoq ‘azozsnj ‘aCv8 ‘D \ o d r t j S u s n z
D i n i zissaiiMoaVs hd^
nia tego, co nie było potrzebne lub źle napisane.
Tabliczki były łączone sznurkiem przewleczonym przez n iew ielk ie otwory.
k s i ą ż k i - w s t ę g i
Chociaż w starożytnej Grecjii i Rzym ie pisano na tabliczkach
były podobne do sklepów z rolkami papieru na półkach.
KSIĄŻKI BEZ SKÓRYW czasach, kiedy w Egipcie
pisano na papirusie, w Perga- m onie zaczęto w ypraw iać skóry z owiec i koźląt tak delikatne, że można było na nich bardzo
z wosku, to książki — podobnie jak w Egipcie — najczęściej przepisywano na zwojach papirusu. Przy czytaniu takiej książki były zajęte obie ręce. L ew ą rozw ijało się w stęgę papierusu z pałeczki, prawą zaś trzeba było naw ijać ją na drugą pałeczkę. Było to uciążliw e i niewygodne.
Papirusy, zw inięte w rolki, jak obecnie arkusze papieru, przenoszono w specjalnych skrzynkach. Biblioteki w tych czasach
w ygodnie pisać. Od nazwy m iasta nazw ano je pergaminem. Można było pisać na nim po obu stronach, a n ie jak na papirusie — tylko po jednej.
Teraz zaczęto coraz chętniej przepisywać książki na pergaminie. Zajm owali się tym zakonnicy w klasztorach — pisarze zwani kopistami.
Pergam in powoli w ypiera papirus, jest przecież w ygodniejszy od pisania i znacznie trwalszy.
— Nazwisko? Zawód? — pytała warta tego, który w ysiadł pierw szy z dyliżansu.
— Niech pan zajrzy do paszportu — odrzekł człow iek. — Jajestem ... ja. — B ył to w ysoki drab w niedźw iedzim futrze i fu trzanych butach. — Jestem człow iekiem , w którym ludzie pokładają w ielk ie nadzieje. Przyjdź jutro, dostaniesz noworoczny dar. Rzucam pom iędzy ludzi talary i szylingi, daję prezenty, w ydaję bale, całych trzydzieści jeden cali. gdyż w ięcej nocy nie mam już do rozporządzenia. Moje okręty zamarzły, ale w m oim biurze jest ciepło. Jestem kupcem i nazywam się Styczeń. Rachuję się tylko sam z sobą. ,
Potem szedł następny. B ył to żartowniś, dyrektor teatrów, maskarad i wszystkich m ożliwych rozrywek. Cały jego bagaż stanow iła jedna duża beczka.
— W czasie karnawałki w yciągniem y z tej beczki dużo w ięcej niż kota1) powiedział. — Pragnę bawić się i aby inni baw ili się w raz ze mną, gdyż żyję najkrócej z całej rodziny: będę m iał tylko dw adzieścia osiem dni. może mi jeszcze dodadzą jeden dzień; ale to w szystko jedno. Hura!
— Proszę tak głośno n ie krzyczeć! — pow iedział w artownik.— W łaśnie, że mogę krzyczeć, jestem książę Karnawał i po
dróżuję pod nazw iskiem Luty!Aż tu idzie trzeci; w ygląda jak uosobienie postu, ale głowę
zadziera do góry, gdyż jest spokrewniony z „czterdziestoma m ęczennikam i1' i przepowiada pogodę. N ie jest to jednak tłusta posada i dlatego pości. Jedyną jego ozdobą jest bukiecik fiołków w butonierce, a le to przecież niedużo.
— No, Marzec, ruszaj! — zaw ołał do niego czwarty i popchnął go. — Marzec, w ejdź do środka w artowni! Czuję po zapachu, że tam jest poncz. — Ale to n ie była prawda, czw arty podróżny chciał zrobić prim a aprilis, bo był to K w iecień, i żartem rozpoczynał sw oje życie. W yglądał bardzo w esoło, nic n ie robił, a le za to obchodził m nóstwo świąt. — Humor jest zm ienną rzeczą — m ówił. — Przynoszę to deszcz, to słońce, to w yprowadzam, to wprowadzam ! Jestem pośrednikiem m ieszkaniow ym i przedsiębiorcą pogrzebowym, potrafię śmiać się i p łakać. W kufrze niosę letn ie okrycia, a le byłoby niem ądrze, gdybym ich używ ał. Tak, to jestem ja. Kiedy chcę cię wystroić, kładę jedw abne pończochy i biorę mufkę.
Teraz z dyliżansu w ysiad ła dama.— Jestem panna Maj — powiedziała. Miała letnią sukienkę
i kalosze. Suknia jej była zielona, jak bukowe liście, a w e w ło sach miała sasanki, pachniała tak siln ie macierzanka, że aż w artownik kichnął. — Na zdrowie! — pow iedziała, i to był<)
2Y jes t pan kato lik iem ...? Tak, n a tu ra ln ie ! A o co chodzi, d la czego pan py ta?
Bo rozm ow a, ja k ą pan od dłuższego czasu p row adzi nie w skazu je w cale n a to, by n a le
żał pan do K ościoła kato lickiego.Ja k to — oburza się zapy tany — przecież
je s tt in ochrzczony i m ogę w yleg itym ow ać się m e try k ą ch rz tu . N iestosow ne i m ało grzeczne je s t w ięc tak ie py tan ie . P a n czuje się n ie ty lk o m ocno do tkn ię ty , a le n aw et obrażony.
W w ielu k ra jach , k tó re nazy w ają się k a to lickim i. a w szczególności u n as w P o lsce, w y tw orzy ł się dz iw ny i jak iś w ykoślaw iony typ kato lika . N iek tó rym w y d a je się. że w ystarczy być ochrzczonym , w ystarczy pójść do kościo ła od czasu do czasu, w ziąć udzia ł w procesji Bożego C iała, a w ów czas n ik t m u n ie m oże niczego zarzucić, a tym bardzie j, że n ie jes t dobrym kato lik iem . A tym czasem je s t to k a to lik jedyn ie z m e try ki. W ielu chodzi do kościoła d latego, by n ie naraz ić się na złośliw e uw agi sąsiadów , inn i — ja k tw ie rd zą — dlatego, że n ie w iedzieliby, czy to je s t n iedziela , a są i tacy , k tó rzy id ą ta k ja k do te a tru posłuchać dobrej m uzyki o rganow ej, kon tem plow ać p ięk ne rzeźby lub polichrom ię. Inn i w kościele, ja k na rew ii m ody, d em o n s tru ją sw oje s tro je, by ich podziw iano i zazdroszczono.
N ie b ra k tak że i tak ich , co to codziennie jeszcze p rzed kościelnym przychodzą do kościoła: jed n i z pobożności a d rudzy po p ro stu z p rzyzw yczajen ia .
C hrystus zak ład a jąc sw ój K ościół n ie ta kim i w iernym i chcia ł go zapełn ić. N ie w a lczył także o ilość, a le o jakość.
C hrystus gan i w szystko, co trąc i fałszem , p ię tn u je źle zachow ujących się w św iątyn i, w y tyka w ad y kap łanom , n ak azu je żyć w ed ług p rzy k azań m iłości, a chw alić B oga w duchu i p raw dzie .
Kościół rzym skokato lick i poszedł na ilość, n a ilość pod każdym w zględem i d latego w jego budow ie tw o rzą się pow ażne rysy. K ościół ten n ie stw orzy ł sy lw etk i k a to lik a w ed ług w zorów ew angelicznych. N ie stw orzy ł d latego, że p rzedstaw icie le tego K ościo ła w R zym ie sta li się k a ry k a tu ra m i apostołów , choć chcieli się uw ażać za zastępców sam ego C hrystusa . Jeś li oni odbie
„DANA mi jest w szystka w ładza na niebie i na ziem i. Idąc tedy nauczajcie w szystkie ■narody, chrzcząc ie w im ię Ojca i Syna, i Ducha Św iętego, ucząc je chować w szystko, com - kolw iek w am przykazał. A oto ja jestem z w am i po w szystkie dni, aż do skończenia św iata" (Mat. 28, 18-20). Takie słow a, taki testam ent pozostaw ił Pan Jezus m ałej grupie apostołów , aby szli na cały św iat i g łosili nie sw oją, ale Jego naukę. Zrazu słabi, lęk liw i zam knęli się w w ieczerniku, czekając na Ducha Pocieszyciela, którego obiecał im zesłać Syn Boży, a później otrzym awszy moc Ducha Św iętego z nieustraszoną odwagą, z m iłością na ustach i z w iarą w sercu w yruszyli na podbój św iata.
Poszli podbijać nie m ieczem ani ogniem , ale m iłością i prawdą, poszli brać dusze w n iew olę Boga-Człowieka, w n iew olą Serca Jezusowego, którego „jarzmo słodkie jest, a brzem ię lekkie". Poszli nie do uprzyw ilejowanych, n ie do w ybrańców, ani do bogaczów i możnych, a le do w szystkich, do całego rodu ludzkiego. I słuchali ich prostaczkowie i uczeni, możni i m ali tego św iata, słuchali i zdum iew a li się, bo nauka przez nich głoszona przyciągała, mimo że staw iała w ielk ie wym agania. Łaska Boża robiła sw oje, tysiące się naw racało, tysiące pragnęło służyć prawdziwem u Bogu.
I siali apostołow ie ziarna prawd Bożych w szędzie. A gdy ręce ich strudzone opadały
gali od w łaściw ego w zoru i sta li się r a czej kupcam i i w ięcej św ieck im i w ład cami niż duchow nym i, to jak że mogli odpow ied n io w ychow ać w spółw yznaw ców . Nic w ięc dziw nego, że m im o o lbrzym ich dóbr m a te ria ln y ch K ościół rzym skokato lick i n ie rozszerzy ł sw ej w ładzy n a cały św ia t, a re lig ia C hrystusow a, choć je s t p raw d z iw a i p iękna , posiada za ledw ie na około 3 m ilia rdy ludzi ok. 800 m ilionów w yznaw ców .
K ościół rzym skokato lick i n ie usiłow ał zapobiec w ojnom , a często n aw et do n ich prow okow ał, a zakony, tak ie ja k „K rzyżacy". naw raca ły m ieczem i ogniem . Tenże K ościół n ie rozw iązał kw estii społecznej i n ie u su n ą ł nędzy i w yzysku. H asła rz u
bezwładnie, zastępow ali ich inni i tak po dzień dzisiejszy siejba Boża nie ustaje i nie ustanie nigdy, bo tak rozkazał Zbawiciel. Dziś m isję głoszenia K rólestw a Bożego przyjęli od apostołów kapłani. Spełniają posłannictwo Chrystusowe w kościele głosząc Słowo Boże i poza nim w szędzie tam, gdzie się znajdują, gdzie mają kontakt z żywnym człow iekiem .
Kapłani przez przyjęty sakram ent w szczególny sposób zobowiązani są do pracy na n iw ie Pańskiej, by jednych um acniać w wierze, a innych sprowadzać do K ościoła Chrystusowego. A le czyż w tej trudnej i m ozolnej pracy m ają pozostać sam i, czyż nie powinni rów nież liczyć na pomoc św ieckich? Przecież i św ieccy także uczestniczą w kapłańs tw ie Chrystusowym w praw dzie w inny spo^_ sób, bo n ie m ają św ięceń, a w ięc nie posiadają kapłaństw a sakralnego, ale istotnie tkw ią w tym kapłaństw ie w szczepieni w Chrystusa przez inne Sakram enty św.
Wobec tego i przed św ieckim i jest w ielka m isja; praca nad rozwojem Kościoła naszego.
Jan Wiktor w sw ej książce „Zbuntowany", przedstawiającej życie parafialne i kłopoty m łodego kapłana, tak się wyraża o katolicyzmie:. „Katolicyzm skostniał, strupieszał pod szkarłatem, a z Boga, sym bolu dobra, miłości, mądrości, harm onii, zrobił kukłę bezduszną, "lą i mściwą". N ie będziem y polem izować, że Bóg to n ie sym bol, ale Dobro, M iłość i Praw da, lecz zw rócim y uw agę na krytykę katoli
cane przez papieży w encyk likach „Q uadra- gesim o an n o ” i „R erum novarum " pozostały ty lko w sferze pobożnych życzeń i nie były n igdy zrealizow ane.
C hrześcijaństw o w niosło w życie w iele now ych i zdrow ych elem entów . W iele też św ia t cyw ilizow any re lig ii C hrystusow ej zaw dzięcza. P on iew aż jed n ak K ościół rzym skokato lick i z b iegiem czasu odszedł od n a u ki C hrystusa , m usi w rócić do źródeł chrys- tian izm u , jeżeli ma spełnić sw ą zbaw czą m isję na ziem i. Czy K ościół rzym ski zrezygnow ał z po lityk i i sw oistego im p e ria lizm u — należy w ątpić.
(Dokończenie ną str. 15)
cyzm u. Czy to jest prawda? Istotnie, autor ma dużo racji w odniesieniu do katolicyzm u rzymskiego, bo ten m iał zapew ne na m yśli, ale n ie może się to odnosić do nas, nasz katolicyzm nie jest skostniały ani strupieszały, bo jest czysty i n ie pokryty szkarłatem . Ale, aby był ciągle żyw y, w szyscy w ierni muszą być czynni, a daw ne prawdy podawać w nowych, lepszych formach. „Chrystianizm nie należy do przeszłości — tw ierdzi Papini — ale przeszłość należy do niego. Jest on dla św iata czymś najbardziej dziew iczym i nowym . Ewangelia, jako słow o, liczy ponad 1900 .lat, jako rzeczyw istość ma się dopiero narodzić".
My chcem y i n ie tylko chcem y, ale robim y w szystko, by rzeczyw iście przyszłość do nas należała. M ożemy tak m ówić, poniew aż idea naszego K ościoła jest żyw a i atrakcyjna.
Trzeba jednak, aby w szyscy i kapłani, i św ieccy czuli się odpow iedzialni za sw ój Kościół. Katolik to człow iek, który zdecydow anie opow iadał się za Chrystusem, który sw oim życiem , sw oim postępowaniem daje w yraz tem u codziennie. Kapłan w szędzie dotrzeć nie jest w stanie; katolik św iecki m usi i pow inien zastąpić go w w ielu wypadkach.
K atolik św iecki w in ien być w zorem miłości i uczynności w stosunku do każdego człow ieka. W szędzie, gdzie się znajduje, w biurze czy w fabryce, na roli czy w kopalni, na uczelni czy na ulicy w in ien pam iętać, że postaw ą sw oją daje w yraz sw ej przynależności do Chrystusa.
Kościół Polskokatolicki przechodził różne ciężkie burze i ostał im się zw ycięsko, a to dlatego, że jest w nim Duch Boży, że jest zapał i ofiarność, że w ierni są ow iani jedną ideą i m iłością Chrystusową, (m)
A P O S T O L S T W O Ś W I E C K I C H
r
icząca trzydz ieśc i k ilk a la t p a ra f ia K ościoła Polsko- ko tolickiego pod w ezw an iem N M P A n ie lsk ie j w Kosa rzew ie G órnym , b y ła w d n iach 30.X I. — 3.XII.1961 r. m iejscem , gdzie odby ły sie M isje św.. k tó re p row adził ks. k an c le rz T. M ajew sk i p rzy w spó łudz ia le księży -iziekanów : E. Ja k u b a sa i B. T ym czyszyna. Celem ich
było pogłęb ien ie w ia ry w Boga' i um ocn ien ie w ie rn y ch w id eologii naszego K ościoła.
W sobo tę po po łudn iu kościół w K osarzew ie zosta ł w ypełn io n y przez dzieci szkolne i m łodzież P o w ygłoszonych nau k ach now e pokolen ie polsk ich ka to lików p rzystąp iło do S ak ram en tu Pokuty .
W godzinach w ieczornych kościół zosta ł w ypełn iony po brzeg: sta rszym i, k tó rzy w ysłucha li w skup ien iu n au k o ra z p rzystąp ili d o Spow iedzi św.
W niedzie lę n a M szy św. ro ra tn ie j c a ła1 p raw ie p a ra fia p rzys tą p iła do K om unii św . B y ła to p raw d z iw a uczta duchow a kosa- rzew sk ich p a ra f ian .
Ks. kan c le rz T adeusz M ajew sk i po skończonej n au ce w se rdecznych słow ach p rzem ów ił do ks. proboszcza T adeusza B alickiego, k tó rem u p rzekaza ł odnow iona i od rodzona na duchu t a rafię.
Z akończen iem M isji św. było sp row adzen ie w n iedz ie lę 3 g ru d n ia br. re lik w ii pom ordow anych o fia r w obozie L ub lin — M ajdanek . T o też ks. T. B alick i, proboszcz p a ra f ii w K osarzew ie m iał, ja k to się zw yk le u nas m ów i, „ręce pe łne robo ty". Już poprzedn iego d n ia zo sta ła ozdobiona b ram a flag am i b ia ło -czerw onym i. a na d rew n ian e j dzw onnicy zaw ieszono tra n sp a re n ty : „N igdy w ięcej w ojny". „Cześć pam ięci pom ordow anych na M aj- d a n k u “.
O godz. 14-tej ks. kan c le rz T. M ajew ski, ks. d z iek an Tym czy- szyn z L u b lin a i ks. T. B alick i p o p row adzili k o n d u k t żałobny od s tro n y Z ielonej, dokąd k a raw an p rzyw iózł p rochy w m e ta low ej trum ience .
Z e w szystk ich dom ów w ylęgali m ieszkańcy , bez w zględu n a w y znan ie i św iatopogląd, ab y oddać hołd pom ordow anym b rac iom i do łączyć s ię do ża łobne j p rocesji. U rn a z p rocham i w prow adzona zosta ła do kościoła i u s taw iona n a k a ta fa lk u . M ieszkańcy K osarzew a i okolicznych w si tłu m n ie n ap e łn ili kościół, k tó ry w k ró tk im g rudn iow ym dn iu św iecił ja sn o od płonącyc i św iec. W śród p rzybyłych n ie z ab rak ło ró w n ież sz ta n d a ru Z w ią zku B o jow ników o W olność i D em okrację z K rzeczonow a. Przy byli rów nież księża z sąsiedn ich p a ra f ii: ks. proboszcz A. J a n kow sk i z Ż ółkiew ki, ks. proboszcz B azyli F u rm a n ik z M a d e jo w a i ks. proboszcz T. B iałobrzesk i z D ąbrów ki. K ap łan i po odśp iew an iu w ilii, od p raw ili M szę św. przy trzech o łta rzach , a ks. k an o n ik T. M ajew sk i w ygłosił podniosłe kazan ie . T u n ad p ro cham i boha te rów , k siądz k an o n ik M ajew sk i p rzypom nia ł d n i i la ta cza rn e j i łzaw ej nocy ok u p ac ji h itle ro w sk ie j.
.... C ała P o lska k ilk an aśc ie la t tem u by ła jednym , w ie lk im o rszak iem żałoby. S topa h itle row sk ich zb ro d n ia rzy d ep ta ła po k a rk ach n a jlep szy ch synów n aszej O jczyzny. W ielu z tych . k tó rzy w alczy li o w olność podzieliło losy n ieszczęśliw ych w obozach śm ierci: M ajd an k a . O św ięcim ia i w ie lu innych m iejsc kaźn i. W ielu z n ich , a tak ich by ły m iliony — w ychodziło na
ZYSTOSCI KOSARZEWSKIEw olność poprzez kom iny z p ieców k rem ato ry jn y ch . Ż ycie i k rew •polska w tym okres ie by ła chyba n a jta ń sz a na św ięcie.
W czasie tego s trasz liw ego k iw o to k u narodow ego n ik t n am n ie przyszedł z pom ocą. N ik t n ie w ypow iedział, ani jednego sło w a przeciw staw nego . „D obry paste rz życie sw e d a je za owce — pow iedzia ł Jezus! A gdzie był na jw yższy pasterz . ..ojcem św .“ r— zw any? G dyby te p ro ch y pom ordow anych naszych braci m ogły przem ów ić, to byśm y się dow iedzie li ca łe j p raw d y : tylko p raw d y .
P ap ież P iu s X II ściskał d łoń k anc le rza Rzeszy H itle ra i b łogosław ił jeg o w eh rm ach to w i, k tó ry w sw ym pochodzie „D rang n ach O sten" n iszczy ł w szystko i- w szystk ich po drodze. L ecz ten sam papież n ie w ypow iedział an i jed n eg o słow a za bezbronnym n a ro d em polskim .
Do głodnych i sp ragn ionych szk ieletów ludzkich , poprzez d ru ty kolczaste obozów śm ierci nap e łn io n e energ ią e lek try czn ą przychodził C hrystus, k tó ry podnosił uc iśn ionych na duchu. R azem z Jezusem tys iące w ięźn iów szło do p iw nic w ie lkoczw art- kow ych...
W ielu n ie doczekało w olności. W ielu n ie w róciło do sw ych o jców. m atek, żon i dzieci. W ielu n ie w róciło do K osarzew a. Naprzeciw tem u w ielk iem u o rszakow i żałoby w yszedł Z baw iciel, wySźedł Jezus. P odobn ie ja k ongiś do m łodzieńca z N aim p rzem ów ił; „Polsko tobie m ów ię w stań " . Do now ego życia, do pracy i w alki.
N a g ru zach i popio łach zaczęliśm y budow ać now e, lepsze i sp raw ied liw sze życie.
P ap ież P iu s X II — za raz po w o jn ie lito w a ł się n a d pokrzyw dzonym na ro d em ,.panów “, n a ro d em B ism arków i A denauerów
D latego m y, w ie rn i Bogu i naszej O jczyźnie, za naszego zw y cięskiego w odza i Z baw cę ob ra liśm y C h ry stu sa P a n a i w jego ręce p rzeb ite złożyliśm y sw'e losy.
Dziś k o m ie pochy lam y sw e czoła nad p ro ch am i p om ordow anych naszych b rac i, k tó rzy na o łta rzu O jczyzny złożyli sw e m łode życie.
N iech ci m ęczennicy w sta w ia ją s ię za n am i i p roszą Boga, a- by n igdy w ięcej n ie było w ojny , n igdy w ięcej M ajd an k a , abyśm y m ogli w spó ln ie budow ać nasz dom , k tó ry m jest nasza O jczyzna".
S łow a kaznodziei pada ły w zastyg ły tłum ludzi, a n ie jed n a tw a rz ch o w ała s ię w d ło n ie i k ry ła sp ływ ające łzy. P o M szy św. p rochy p rzen iesiono do sa rko fagu w kościele, a ks. p roboszcz T. B a lick i czy ta ł n azw isk a tych kosarzew ian , k tó rzy zginęli w M ajd an k u :
Śp. ks. Henryk Przastek> Leon Ciężkał, Andrzej Dziadosz, Ignacy Dziadosz, M ichał Frant. Stanisław Flis, Jan Godoś, W ładysław Godoś, Józef Januszek, Jan Jamróz. A leksander K ieresiewicz, W acław Krawczyk, Jan K udrej i Jan Pawlak.
Jeszcze ra z p rzez w ie le se tek w ie rn y ch p o p łynę ła p ro śb a do B oga „W ieczny odpoczynek racz im d ać P an ie".
N a zakończen ie odby ło s ię sp o tk an ie z czy te ln ikam i w je d n y m z kosarzew sk ich dom ów , gdzie z ram ien ia red ak c ji p rzyby ł •red. J. C hodak. S po tkan ie , n a k tó ry m żyw o dysk u to w an o o sp raw ach „R odziny", p rzeb ieg ło w m iłej, p rzy jac ie lsk ie j a tm o sferze. D zielni kosarzew -ianie życzyli red ak c ji „ R o d z in y s tu p rocen tow ego zw iększen ia n ak ład u . Cho
P R ZY JŚC IE na św ia t M esjasza poprzedzone zostało przy jśc iem św. Jan a . P an
Jezus narodził się, aby nam p ie lg rzym om dać d a ry życia n ieb ie skiego, a n im i są m iłość Boga. ła sk a zbaw ien ia , oczyszczenie, p o jed n an ie i pokój.
A niołow ie zw iastu jący p rzy jście na św ia t Z baw iciela o zn a jm ili to pastuszkom , m ów iąc: Nie bó jcie się, a lbow iem z w ia s tu je m y W am radość w ielką. Te słow a „nie bójcie się“ dotyczą i nas, Po laków i ka to lików , bow iem K ościół nasz św ięty p ro w adzący nas do szczęśliw ej p rzy szłości i w ieczności p ragn ie ty lko dobra każdego człow ieka.
B łogosław ione są drogi tych b rac i sióstr, k tó re w iodą ich do B etle jem , aby tam poznali tę P raw dę. ' A niołow ie betle jem scy zap rasza ją nas do żłóbka C hry stusow ego. N ie bądźm y w ięc giusi na w ołan ie Boże. T ylko przy żłóbku m ożem y u jrzeć siebie sam ych i w szystk ie p rz e ja w y tego św ia ta w e w łaściw ych
w ym iarach i w p raw dziw ym św ietle. Tam o b jaw ia się nam Bóg jako m iłość i m iłosierdzie d a jąc n am now ą nadz ie ję i d a ry do now ego życia. O bow iązk iem naszym je s t poznać godność sw oją i n ie zapom inać o tym , że jes teśm y członkam i C iała M istycznego, k tórego głow ą je s t C hrystus. Jezus w y rw a ł nas z m ocy ciem ności p rzenosząc w Bożą św iatłość, w kró lestw o sw oje.
Ż łóbek i Jezus — Dziecię złożone w żłóbku — uczą nas dobro ci, pośw ięcenia i pokory.
Jasność spo jrzen ia Bożej Dzieciny ucisza nasze n iespokojne serca. T am zapom inam y o doznanych u razach i p ragn iem y Boga i życia w e w zajem nym zau fan iu i życzliw ości.
T am uczym y się łagodzić n ie sp raw ied liw e sądy, tłu m ić u razy i złośliw e podejrzen ia . Je ś li szczerze pragn iem y, aby b łogosław ień
stw o Nocy B etle jem sk ie j sp łynęło na nasze udręczone serca, rozpoczn ijm y od dzisiaj p racę nad u trw a len iem poko ju w ew n ę trz nego i s tw a rzan ia a tm osfery w zajem nej życzliw ości. W yciągn ijm y rękę do tego, kogo u n ik a liśm y z uw agi na zad raśn ię tą naszą am bicję . Z a in te resu jm y się ludźm i n iedo łężnym i — biednym i i n ie p rzechodźm y obok nich obojętn ie.
S tańm y się lepsi i bardz ie j sk łonn i uznaw ać w olę Boga, a O jciec nasz, k tó ry je s t w niebie, w ie lep iej, czego n am p o trzeba i czym nas obdarzyć. P rośm y Boga o tę m iłość, k tó ra je s t dobrocią. a w tedy zam ieszka w sercu naszym Bóg, a duch Jezusa przen ikać będzie nasze prace, c ierp ien ia , radości i całe nasze życie doczesne.
N iechaj Jezus od radza się w nas i zniszczy w nas starego człow ieka. B ow iem po to sta ł się Bóg człow iekiem , aby człow iek s ta ł się Bogiem .
JAKI JEST SENS Ż Y C I A
Ktoś powiedział , że życie ludzkie bez celu p o dobne jes t do okrę tu — widma, k tó ry zabłądził wśród p ię trzących się fal m orsk ich , do okrę tu , k tó ry nie posiada ju ż 2alogi, kapitana , s te rn ika ani s te ru , na k tó rym sterczą przegn i łe deski.
Są ludzie, k tó ry m przyświeca chęć zdobycia s ław y, popula rnośc i , k tó rzy chcieliby być „pępk iem świata*4. To jest ich cel. Ich sens życia. Są tacy,
POKŁON BŁONIOMRęce matczyne, ojcowskie — tyle rąk...Tym g r u b y m , s z o r s tk im n a p o lu ś p i e w a ł "Wiatr, Tym w io tk im , d ro b n y m n o s i łe m k w i a t y z łąk.
C hustam i wolała m a tk a sreb rn y ranek ,Z dalekich pól dochodziły k rzyk i wron.Było tak błękitnie, jes ienn ie i śpiewnie.Górą zaś szumiał i szumiał s ta ry klon.
Ręce rodzicielskie — cztery ręce...Te z p ręgam i ciężki r 2eźbil trud,A te w ąt le znaczyły dni i wiatr.Ręce jak gałązki zielone
zadrzewione w młodość mą— Na dłoniach tych już nabrzm iał s t r u m y k lat.
E CRYKAJĄC się z t rudnościam i dnia co- j dziennego, często zada jem y sobie py tanie :
1 czy wnrto żyć? P ró b u je m y odszukać sensi żvcia. Czasem nam sie to udaie. Ale czasem , p o t y k a m y się o nihilizm i „dochodzim y
.lo w n iosku" , że wszystko jes t bezsensem. Szczególnie tak się dzieje, k iedy nie m am y ż a d nych p e rspek tyw i żadnych nadziei na przyszłość.Ogarnia nas w tedy rozpacz i może naw et niejedenmyśli o samobójs twie. N aw iasem mówiąc, sa m o bó js tw a są zjawiskiem n iepokojącym . Według s ta ty s ty k Organizacji N arodów Z ednoczonych, na święcie popełnia się panad t rzysta tysięcy samo bó js tw rocznie, czyli wśród przyczyn zgonów s a m o bójstwo z a jm u je dw unas te miejsce P rzyczyny sa m obó js tw a są różne — zagadnienia bytowe, złe s a mopoczucie, względy ambicjonalne, kom prom itac je , choroby psychiczne
Sam obójs tw o jes t na pewno zjawiskiem n ienorm alnym i to w każdym w yp ad k u — czy to popełnione ze s t rachem przed śmiercią, czy też nawet to wysoce moralne , k tó rem u przyśw iecają hasła al truizmu, popełnione, aby nie w ydać bliskich osób.
Ale przecież nie wszystk ich możemy sprowadzić do m ianow nika sam jbó js tw a. Najwięcej ludzi u m iera śmiercią n a tu ra lną , ginie w ka tas trofach .
Zycie jest n iepow tarza lne i od chwili poczęcia nosi w sobie za rodek śmierci
Jaki za tem jes t sens życia, k tó re pew nego dnia uleci.
Od nakreślenia sensu życia, zależy usta lenie d r a b iny wartości. Im wyższy szczebel będzie zajmowTał sens i cel, do którego będziemy podążać, tym wznioślejsze będą niższe szczeble drab iny , k tó re osiągać będziemy po drodze.
k tó rzy szuka ją wrygodnego życia, dobrobytu , a n a wet rozkoszy, tanich rozkoszy, tak ich jak ie m ożna n abyć na bazarze lub pod la tarnią.
Są i tacy, dla k tó rych życie m a swój sens, bo postawili sobie za cel dobro społeczne, pracę nad innym i i dla drugich, a jeżeli p rzy ty m są to ludzie w ierzący to także i w łasne zbawienie i zbawienie innych.
Wtedy jazz nie po trzebu je w ypełniać już pustk i życiowej. Wtedy nie będzie t rzeba gubić własnego
blicza P ra ca nad sobą i p r a c a dla innych wypeł-
Do skroni m atczyne p rzyłóż słowa, W czesnym j j rzykolysz ran k iem sw oją
młodość-Matko — między łąkam i bądź zdrowa W dalekiej wsi — na znój. n a dziś,, n a ju tro .
BR. GÓR ALIK-BOZANOWSK1
ni nasze życie Robaczywe myśl i odejdą w kąt . Okręt dostanie nowego kap i tana i sternika.
Szukam y sensu życia. Oto jego sens. Napiszcie do nas, co o ty m sądzicie Drodzy Czytelnicy.
A Brózda
PRZYCZYNACH i kulisach w ojny domo-
3| w e j w Hiszpanii pisze się os ta tn io wiele, I a to z okazj i dwudziestej p iątej rocznicy I w ybuchu b u n tu zorganizowanego przez
gen Franco przeciw legalnem u rządowi. Poniżej p ragnę dorzucić k ilka uw ag o
s tosunku zwycięskiego d y k ta to ra do h i t le ryzm u i do drugiej w ojny świa towej.
Dla nikogo nie jes t rzeczą ta jną , że h iszpański Caudillo zwycięstwo swe zawdzięczał przede wszystkim w szechstronnej pom ocy ze s trony Hitlera. Nic więc dziwnego, że niemiecki F u h re r znalazł w gen Franco oddanego p rzy jacie la — aż do śmierci. Z w ycięski d yk ta to r gorąco poparł hit lerow ski na jazd na Polskę w e w rześniu 1939 r. i p rzez ca ły okres drugiej w o jny świa towej wspie rał faszystowskie Niemcy m ili ta rn ie , ekonomicznie i dyplomatycznie.
D ykta to rzy lubią przem awiać . Lubi to i gen. F r a n co. W czasie w o jny n ie jednokro tn ie zapewnia ł świat, że tylko zwycięstwo H itlera może zbawić Europę i oświadczał, że „Hiszpania, n igdy n ie b ę dzie p rzy jac ie lem k ra jó w , k tó re się nie k ie ru ją zasadami katolicyzmu**. ') Katolicyzm zaś rozumiał i rozumie tak, j a k rozum ieją go n ies te ty jeszcze i te raz n iek tó rzy kato licy współcześni. Katolicyzm gen. Franco nie miał i nie m a n ic wspólnego ze spraw am i wiary. Jest to ty lko jedna z wielu odmian całk iem świeckiej pulityki, a od innych o d mian różni się tym , że p ro g ra m dla niej nap isa ł Watykan. Demagogia m a to do siebie, że beztrosko rzuca szacowne słowa, by na iw nych wprow adzić w błąd. Przecież h itleryzm nie miał nic wspólnego z p raw dziw ym kato licyzmem, a jednak , zdaniem gen. Franco, po l i tyka Hitlera była opar ta na zasadach „k a to l icy zm u " i dlatego Hiszpania p o w in n a była pomagać p rzy zap row adzan iu tego „katolicyzmu** w Polsce i w innych k ra jach okupow anych przez Niemców — jeszcze przed na jazdem na Związek R a d z ie c k i .
W lipcu 1940, -w czwartą rocznicę w yb u ch u w o jny domowej w Hiszpanii, gen. Franco w mowie okolicznościowej w ychwala ł „n iem ieckie wojska prowadzące walkę, na k tórą dawno czekała Europa i chrześcijaństwo** i oświadczył, że al ianci p rzegral i już wojnę „zupełn ie i os ta tecznie“ . S p y ta j my, co by łoby z Polską, gdyby gen. F ra n co miał rację, co by łoby z chrześcijaństwem, gdyby „ch rze śc i jaństw o" faszys tow skie zwyciężyło?
W Liście z dn. 22 września 1940 r. F ra nco p isa ł do Hitlera: „Jeszcze raz p rag n ę P a n u podziękować za ofertę solidarności. Z apew niam o moim n iezm iennym i szczerym przyw iązan iu do P a n a osobiście
Ręka w rękę z Hitleremoraz do narodu niemieckiego, jaka też i do spraw y, za k tó rą P an walczy. Mam nadzieje , że w obron ie tej sp raw y odnow im y stare więzy p rzy jaźn i m ię dzy naszym i arm iam i" .
Pod koniec ro k u 1940, gdy Anglia by ła zupełn ie osamotniona, a hi t lerowskie lodzie podw odne n ę kały wszystkie s ta tk i hand low e dowożące Anglikom żywność, wtedy F ranco oddał Niemcom do dyspozycji swoje por ty , w k tó rych p irac i Hit lera pobieral i paliwo i dokonywali n a p ra w uszkodzonych U-boatów.
26 lutego 1941 r. gen. F ra nco pisał do Hitlera: „Uważam , że przeznaczen ie h istoryczne złączyło P ana ze m n ą i z Duce (Mussolinim) w sposób n ie rozerwalny. Nigdy nie m usia łem b y ć o tym przekonany , a j a k już n ie jednokro tn ie mówiłem, nasza wojna domowa od samego początku i w całym swoim biegu by ła tego n a j lepszym dowodem. I ja podzielam Pańsk i pogląd, że położenie Hiszpanii do obu s tronach Cieśniny zm usza la do n a jw ię k szej wrogości względem Anglii, p ragnące j u t r z y m ać tu kontrolę'*.
Mimo tak wielkiej przyjaźni , gen. F ra nco n ie p rzystąpił do wojny. Jest rzeczą zrozumiałą , że to zaczęło Hitlera niepokoić.
Celem usunięcia wszelkich obaw, gen, F ra nco w liście z dn. 26 lutego 1941 r. tak oto prosił Hitlera: ,,Nie powinien Pan w ątp ić w mą bezwględną lo jalność co do P ańsk ie j po li tyk i i pow iązan ia naszych narodow ych losów z losami Niemiec i Włoch. Z tą samą lojalnością p rzeds taw ia łem od początku tych negocjacji w aru n k i naszego położenia gospodarczego, k tó re są jedyną p rzyczyną faktu, że Hiszpania nie może jeszcze podać daty p rzystąp ien ia do woj- n y “ .
W mowie z 14 lutego wygłoszonej w sewillskim Alkazarze wobec licznie zgrom adzonych oficerów gen. F ranco oświadczył m iędzy innym i, że: „Od dwudzies tu lat Niemcy są obrońcą europejsk ie j cywilizacji" Z tego by wynikało, że nie ty lko słowo
„ka to l icyzm " i „chrześc i jańs tw o" ale i „cywilizacja" — w ustach faszystów m a znaczenie dem agogiczne. Ten sam Franco , k tó ry do spółki z Hitlerem bronił chrześc ijaństwa i cywilizacji, w październiku 1943 r. gra tu lował serdecznie Ja p o ń czy kom za b ru ta lną ich napaść na śpiących A m ery kanów w Pearl Harhor. Widocznie uważał, że po stąpili według w ychw ala nych przez niego „zasad katolicyzmu".
A gdy wreszcie na jgor l iw szy „ob rońca chrześcijańs tw a i cywilizacji europejskiej** popełnił s a m o bójstwo w piwnicach kancelari i Rzeszy, gen- F ra n co w sposób oficjalny wyraził swe głębokie u b o lewanie. Boleści jego wtórow ała h iszpańska hierarchia , k tó ra poleciła w e wszystk ich kościołach rzym skokato l ick ich odprawiać u roczyste n a b o żeń stwa żałobne „za spokój duszy śp. Adolfa". Żal z powodu śmierci Hit lera i przegran ia przez niego wTojny legł — w sercu Caudillo i jego ep iskopatu — bez w ątpienia szczery. W sercach P o laków na to m ias t nie budził żadnego zrozumienia, bo z klęski Hit lera m yśm y się mogli tylko cieszyć.
Nasze uczucia w tej sprawie może przecież z ro zumieć gnębiony lud hiszpański , p raw dziw ie k a to licki, odrzucający „ ka to l icyzm " gen. Franco, Lud ten n igdy nie zapomni n auk i , k tórą m u narzucał rzym skokato l ick i ep iskopat podczas rzezi w 1936 r : ; ,,B łogosławione n iech będą a rm a ty , jeśli w lejach, k tó re o twierają , zakw itn ie Ew angel ia" .2). Je s t to jedna z wielu zachw alanych przez gen. F ra nco i Hit lera „zasad ka to licyzm u", ale nie znajdzie u z n a nia w oczach prawdziwego katolika.
Mgr F OCHOCKI
')Cytaty o p a r te na zbiorze d o kum en tów o współp racy Hiszpanii 7. pańs tw am i Osi. ogłoszonych prze2 Dep. S tanu USA.
-) R. G arandy , L ‘Eglise. le co m m u n ism e et les chre tiens, Par is 1949.
TFU -RCZO ŚĆ!M otto:Plagia t za DlaElatem. za plagiatem Dlagiat. a za tym plagiatem — ieszcze 1eden... Dlagiat...
W W arszaw ie działa S tu d en ck i Teatr S a ty ryc zn y } Jego droga rozw o jow a i dorobek s tanowią na w e t tem a ty prac dok torsk ich i m a g isterskich. Może i słusznie. STS, do n iedaw na odgryw ał niemałą rolę w życ iu ku l tu ra ln y m stolicy, a zw łaszcza w życ iu m łodz ie ży akadem ickie j . S T S reprezen tow ał pionierską scenę, śmiałe fo r m y reżyserii , c iekaw e ujęcie in terpre ta cji. K ażdy program był rewelacją, rewelacją zaskakującą, n ie jednokrotnie szokującą.
A to l i w tym że sa m y m S T S został w y s ta w io n y sp ek tak l Osieckie j i Jareckiego pod fa scyn u ją cym ty tu łe m „O skarżeni" . S p e k takl spotkał się z zachw ycającą oceną ze strony k r y ty k ó w teatralnych. k tórzy z d u ży m uznan iem podchodzili do „twórczości“ m ło dych adeptów pióra. Podkreślano szeroki w achlarz dokum entac j i , inte ligencję i tw ó rczy poziom autorów, którzy, ja k się n ies te ty okazu je z listu drukow anego przez p. W andę Falkow ską na lamach dw u ty g o d n ik a „Prawo i Ż ycie“ dopuścili się „pożyczek" z je j f e lie tonów dru ko w a n ych na łamach popularnego tygodnika „Przekró j"
O ddaję glos p. F alkow skie j , k tó ra tak opisuje swoje w rażenia z bytności na w id o w isk u Osieckiej i Jareckiego:
...słychać było jakieś tupanie (jedna pani, która zna autorów, w ytłu m aczy ła mi, że to m a być tupot nóg oskarżonych) — a potem pojaw ili się sami oskarżeni, w cieleni w postacie: Jano w sk ie j i S iemiona. P oczą tkow o słuchałam uw ażn ie i m yśla łam , że śnię. To przecież bohaterowie moich reportaży przem aw ia l i teraz ze sceny, w praw ia ją c m n ie w m ie szane uczucia. S łysza łam w l as n e reportaże, w streszczeniu oczywiście i p rzys tosow ane do potrzeb sceny...
. . .odkryłam także fra g m en ty reportażu M a r ty M ik la szew sk ie j i A n d rze ja Dobrzyńskiego.. .
...w czasie p rze rw y dow iedzia łam się, że .. .autorzy korzystali z oryg ina lnych ak t sądow ych i z prasy prawnicze j.
■ :.w programie było p iękne podziękow an ie dla adw okatów , którzy dopomogli au torom w zbieraniu m ateria łów .
Po co napraw dę ta k się t ru
dzić, skoro k o m p le ty tygodn ików są w ka żd e j bibliotece...
Psują się obyczaje — pisze w „Frawie i Z y c iu “ p. W. F a lko w
ska — oj, psują! W naszym d z ienn ikarsko -li terack im świc- cie coraz to s łyszy się o takich, n a z w i jm y „pożyczka ch“. Z tym , że „pożycza jący“ na ogół d ow ia du je się o nich ostatni. N a w e t d z ięku ję im się nie m ówi, choć nie sądzę, żeby im to w y s ta r czało".
P. W anda F a lkow ska w sposób n iedw uznaczny w y tk n ę ła autorom „O skarżonych“ — plagiat. Plagiat jes t n ic zym in n y m ja k p r z y w ła szczeniem . A przyw łaszczen ie jest ścigane z m ocy prawa, jako prze stępstwo. Jak i epitet u zysku ją Osiecka i Jarecki w św ie t le listu p. W an d y F alkow skie j , zam iesz czonego na łamach „Prawa i Ż y cia" ?
T ak się jakoś uk łada w naszym życiu ludzi pióra, że raz po raz,
ktoś kogoś chw yta za rękę na p lagiacie, czyli po prostu m ów iąc na... kradzieży. Nie jest to w praw d zie kradzież k ieszonkow a — ale p r z y właszczenie twórczego dorobku. Różni Azderbale , Drozdowscy... można by m no żyć nazw iska przy- w laszczycieli , k tórych na leży n a zwać po m ie n iu .
W yda je m i się, że jes t dz iw nie niezrozum iała tolerancja korporacji za w o d o w y ch w obec tych, k tó rzy naruszają praw a autorskie. W e r d y k ty Sądów Z w ią zk u L itera tów i S tow arzyszen ia D z ienn ika rzy zaw iera ją nad w yra z dużo n ie z rozum ia łych „okoliczności łagodzących”, które nie s tanowią ham ulca dla n iem ora lnych „twór- ców ‘‘-plagiatorów, ale per saldo ogólnie zachęcają, tak, zachęcają do plagiowania. W naszych stosunkach plagiator k rąży bezkarnie pc redakc jach . jes t d ru k o w a n y — m im o że jes t zdyshonorow any.
ADAM KŁOS
S ar t re3a odwiedził k iedyś młody człowiek, z p rośbą o ocenę jego u tw orów dram atycznych . Sar tre p rzejrzał jedną ze sz tuk i powiedział:
— Niestety, to b ardzo złe. Nie widzę w tym utworze n aw e t zapowiedzi n a przyszłość.
Kiedy młody człowiek opuszczał już m ieszkanie, Sar t re wyszedł za n im n a schody:
^ - Halo. chciałem p a n u ty lko jeszcze dodać,że kiedy byłem w p ana wieku, powiedziano mi
"♦j to samo.
^ Pew ien n iezbyt zdolny d ram a tu rg powiedziałdo Ibsena:
- Sąd publiczności jest m i zupełnie obojętny, ty — Oczywiście — odparł Ibsen — inaczej dawno
już przes ta łby p an pisać.
Duchowny k w es ta rz prosił Moliera o da tek na klasztor.
— Z a wiele m am długów — odpowiedział pisarz.— Bogu w inien jesteś więcej , niż wrs2ystkim
sw ym wierzycielom - rzekł zakonnik .— Oczywiście, ale Bóg nie na lega tak n a t a r
czywie.
-*■
Ludwik Solski, gdy ukończył 8(1 lat, wśród depesz g ra tu lacy jnych otrzymał również list od pewnego w ybitnego lekarza, k tó ry p roponow ał zabieg odmładzający.
S o l s k i o d d e p e s z o w a l l e k a r z o w i :„Zgłosić się, gdy będę stary**.
Sara B ernard g ra ła w jednej ze sz tuk rolę żebraezki. W chwili, gdy w ypowiadała słow£. „ Ju ż nie m am siły chodzić... Um ieram z gło- du. ..“ — nag le spostrzegła na swej ręce złotą bransoletę, k tórą zapom niała zdjąć przed w ejściem na scenę. Spotrzegli to również n a widow ni i ktoś zawołał :
- Sprzedaj bransoletę!- . ..Próbow ałam — odpar ła n iespeszona a k t o r
ka — ale okaza ła się fałszywa...
F ra n c Fiszer powiedział k iedyś:— Zam knijc ie w pokoju ki lLu se rdecznych
przyjaciół i powiedzcie im. że ten, k tó ry przeżyje innych, o trzym a milion... a zobaczycie co się stanie.
D ZIEŃ 27 listopad 1961 r., z n a tu ry nie różni sit; niczym od minionych jes iennych poniedział
ków. Udaję się do Klubu L itera tu ry i Muzyki, mieszczącego sic przy ul. Kościuszki fl 10, albowiem w n im ma się odbyć spo tkan ie a r ty s tów scen wrocławskich ze społeczeństwem miasta. Pom im o źe prasa nie opublikowała tego wydarzenia , to jednak salka klubowa zaczęła wypełn iać się mieszkańcami Wrocławia Dokładnieo wyznaczonym czasie, przywitał zeb ranych wysoki szatyn, k tó rego przedstawił se k re ta rz Zarządu Okręgu Związku Zawodowego P racow ników K ultu ry i Sztuki p. Wycisk.
Po in au g u racy jn y m przemówieniu a r ty s ty Opery Wrocławskie j p L. Miki, w ywiązała się tow arzyska rozm owa a r tys tów z publicznością
Artyści opowiadali o życiu zakulisowym, o sw oje j ciężkiej pracy i p rzeżyciach wew-netrznyeh. z sali p a dały pytania , na k tóre chętnie i s k r u pulatnie odpowiadal i .
Po zakończeniu spo tkan ia , podszedłszy do pana Ludwika Miki, o wego szatyna o zam yślonym spo jr /e niu. zadałem mu kilka pytań.
Lecz ze względu na późną godzinę odłożyliśmy naszą rozmowę do środ>. Do Opery przyszedłem kilkanaście m inut przed rozpoczęciem się spek taklu pt. S traszny Dwór“ .
Po zajęciu miejsca obok pani Mikowej, sk ie rowałem do je j małżonka p y ta n i a :
— Kto jes t in ic ja torem tego p ie rw szego w Polsce kroku a r ty s tów scen wrocławskich ku społeczeństw a? Kto jes t jego o rganiza torem i jak im celom ma on przyświecać?
— Ten pom ysł zrodził się dość d a w no w moim umyśle, lecz nie został
G W I A Z D Y Z S T Ę P U J Ą I I Z I E M I Ęzrealizowany wcześniej, ponieważ wymagał szczegółowego przemyślenia — mówi skrom nie pan L Mika
— Organizatorem tow arzysk ich spo tkań a r tys tów ze społeczeństwem jest Zarząd Sektora T ea t ra lno -A r tys tycznego przy Zarządzie Okręgu ZZPKiSz. we Wrocławiu.
A propos idei, zależy nam na zbliżeniu dwu światów do siebie, w celu zapoznania widza z ciężką pracą a r ty s ty , z ieeo odpowiedzialnością, j a ka na nim spoczvw:a. Spotykając się / nim w tow arzysk ie j pogawędce będziemy mogli przeprowadzać so n d o wanie opinii publicznej odnośnie na szych sp°ktak]i . by dać jej to czcgo żąda od ar tys ty i sztuki. W dwu godzinnym spo tkaniu w KJubie, k tóre b idzie sie odbvw’ać w jeden poniedziałek każdego miesiaca. oprócz o/lpo- wiadań n-\ pytania i opow iadan iu o nasze i pracy . uczestnik naszych spo tkań będzie móel usłyszeć i zobaczyć uryw ki ról naszych artystów, w k tó rych biorą udział. To wszystko przy czyni sie do popularyzacji ak to rów oraz większego zain teresow ania się sztuka sceniczna.
Na m oją prośbę, by opowiedział cośo swoje j pracy , in ter loku tor odpowiedział :
— W Operze Wrocławskie j p r acu ję od dziesięciu lat. Śpiewam w dziesięciu operach i dwóch opere tkach. Oprócz Drący ar tys tycznei pas jonuję się p racą społeczną I wszystko, co
wiąże sie z problemami Dolnego Śląska jest dla mnie bardzo ważne
Po chwili dodaje.— Jes tem członkiem Naczelnych
Władz Związkowych w Warszawie, i członkiem Stowarzyszenia Polskich A rtystów T ea tru i Filmu w Polsce
P rz e ryw a m y rozmowę, bowiem k u r tyna podnosi się do góry. Podczas p rzerw y zadają mu pytanie.
— Co było najw ażn ie jszym p rzeży ciem w pańskim życiu?
— N ajw iększym przeżyciem — w spomina — bvło poznanie się z panną Wandą Szczepaniak i zawarcie z nią związku małżeńskiego. Jest ona rów nież solistką Opery W rocławskie j — dodaje.
— Jak się układa współżycie p a ń stwa? - zapytałem.
— Idealn ie — odrzekł i dodał— Siedem lat je s te śm y szczęśliwi.
.Jesteśmy zgodnym małżeństwem , czego zazdroszczą mi koledzy.
Pani Wanda, k tó ra pilnie p rzysłuchiwała się naszej "ozmowie, w u ś miechu p rzy taknęła głową, dodając.
— Tak, to prawda Je s teśm y szczęśliwi, i lepszego szczęścia w pożyciu naszym nie p ragn iem y .
Na zakończenie naszej rozmowy, proszę pana L Mikę, by opowiedział jakąś h is to ry jkę ze sceny.
— W sztuce cperow ej „Rigoletto** gra łem księcia. Przed wejściem na scenę wyczułem b rak połowy wąsa.
A ponieważ nie miałem czasu na p rzyk le jen ie go, śp iew ając sta łem profi lem do publiczności . W pew n y m m om encie wchodzi h rab ina Czeprano, do k tóre j m usiałem się odwrócić. W tym czasie dwaj panowie , k tó rzy weszli na scenę, wybuchnęl i g łośnym śmiechem Okazało się, iż chodziło tuo zakład, howiem jeden twierdzi ł , że stoję profi lem z pow odu b raku połow y wąsa. a drugi był przeciwnego zdania.
Po tym opowiadaniu a r ty s ty , p a ń stwo Mikowie wychodzą. A po s k o ń czeniu się opery, w ychodzę w m ieszany w rzekę tłumu.
M J. HEGGE.NBESGER
Z I E M I A
L U B U S K A
PRZYKRE CHWILE W MIŁEJ OPRAWIE
Dobrze wychowany człow iek zawsze i w szędzie stara się ściśle zachować przyjęte ogólnie dobre
obyczaje. Jest to zadanie dosyć trudne, szczególnie jeśli ktoś znajdzie się w obcym kraju. A wiadomo przecież, że co kraj, to obyczaj...
W Japonii np. gość w chodzący do obcego mieszkania w obuwiu, uważany będzie za i le wychowanego. W Europie patrzy się kosym okiem na amerykański zw yczaj siadania z nogami w yciągn iętymi i podniesionym i, nieraz nawet opartymi o stół. C o prawda wiadomo, że siadanie z uniesionymi wyżej nogami ma w pływ na lepszy krw ioobieg, a tym samym łatwiej usuwa zm ęczenie, ale u nas nikt nie zrobi tego w towarzystwie. W iadomo, że każdy niemal obyczaj ma nieraz bardzo o d leg ły początek, którego źródła nie znamy albo o którym już dawno zapomnieliśmy.
Kto dziś pomyśli na przykład o tym, że zasłanianie ust przy ziewaniu nie jest wymysłem czy dobrq manierą „cyw ilizowanego okresu". W dalekiej bowiem przeszłości zasłanianie ręką ust w czasie ziewania miało na celu... zam knięcie dostępu złym duchom (demonom). Jednak
warto ten zw yczaj p ielęgnow ać i obecnie zw łaszcza gd y otwierając ,,na oścież" usta, trudno pochwalić się zdrowym, w ypielęgnowanym uzębieniem.
Również zw yczaj częstowania gościa szklaneczką wina ze świeżo odkorkow a- nej butelki wym aga, aby częstujący nalał najpierw trochę wina do sw ojego kieliszka, a następnie do kieliszków gości. Przecież w świeżo odkorkow anej butelce m ogą się na wierzchu znajdow ać drobne cząsteczki korka. C h cąc więc zadośćuczynić dobrym obyczajom , postępuje się właśnie w ten soosób, aby spraw dzić we własnym kieliszku czy tak się przypadkiem nie stało.
A więc znowu praktyczna strona zw yczaju. A przecież pochodzi on z czasów, kiedy to gość miał się upewnić, że wino jakim go częstują, nie jest zatryte. Zw yczaj trucia przez poczęstunek winem niepożądanych gości w dawnych, zam ierzchłych czasach, był bowiem dość częsty.
Z tego samego okresu pozostał także inny zw yczaj, a mianowicie, żeby nie siadać w towarzystwie plecami do gości. Zw yczaj zresztą logiczny — przecież z tą „stroną m edalu" nikt rozmowy prowadzić nie będzie... Tymczasem w minio
nych wiekach b yło to tylko zabezp ieczenie się przed ewentualną napaścią. U godzenie zatrutym nieraz sztyletem przeciwnika w plecy było jedną z wielu metod usunięcia n iew ygodnego wroga.
Tak samo zw yczaj podawania ręki przy powitaniu miał na celu przekonanie, że gość lub gospodarz nie posiadają w ręce sztyletu.
Również nasze staropolskie ,,na zdrowie" lub „sto lat" czyli wspólne spełnianie toastów także ma swój podyktowany potrzebą początek. O byczaj rów noczesnego chwytania za kielich pochodzi z Danii, z czasów kiedy to wino p iło się z ciężkich, metalowych pucharów, które trzeba było oburącz podnosić do ust. A wiadomo, g d y w szyscy rycerze i dw orzanie trzymali w obu rękach puchar z winem, nie m ogli oni w tym właśnie momencie w yjąć szabli lub sztyletu, aby przy okazji sprzątnąć swego rywala, wroga lub przeciwnika.
Pielęgnując dawne, choć zmienione obyczaje, pamiętajmy o ich dzisiejszym znaczeniu i potrzebie. Przyczyniają się one do tego, że przykre i trudne chwile życiow e uzyskują bardzo m iłą, potrzebną oprawę. (M)
WIADOMOŚCI Z KOŚCIOŁA POWSZECHNEGO
MODLITWA O JEDNOŚĆ - POMOSTEM MIĘDZY W YZNANIAMI
W dniach od 18 do 25 stycznia 1962 roku oć lędzie się w e w szy s tk ic h Kościołach chrześcijańskich doroczna m od li tw a o je d ność chrześcijaństwa. „Jedność w p ra w dzie i miłości ku czci Bożej, w e w sp ó ln ym św iadec tw ie i s łużbie“ — oto hasło tegorocznego Tygodnia Ś w ia to w e j M odlitwy. Z roku na rok coraz w ięce j Kościołów bierze udzia ł w t y m Tygodniu . „Ja jes tem w pośrodku w as jako ten, co służy" (Ew. św. Łuk . 22,27) — słowa te są tem a tem nadchodzącego Tygodnia Św ia to w e j M odli twy. T em a t ten łączy się z tem atem „służba“ 3-go Plenarnego Z grom adzenia Rady E ku m en iczne j w N ew-Delhi. Do tej m o d li tw y w łącza się także kolo m od li tew ne rzym skokato lick ie , grupujące się w o k o ło O. Michalon w Lyonie, następcy O. Paw ła Couturier, k tóry po stronie r z y m s k o ka tolickiej po raz p ie rw szy zaniechał mo- d łi tw y o „powrót oddziełonych chrześcijan na łono R zym u " . „Wszelkie moce u m ys łu i woli nie zdołały pokonać dzielących przeszkód. Bóg jeden m oże rozwiązać za mieszanie, w ja k im zn a jd u je się chrześcijaństwo". Rzeczą is totną jes t nie sama m o d l i t w a l e c z przede w szy s tk im pytanie: Jak m ożem y poprzeć dążenia do jedności w ty m miejscu, gdzie m ieszkam y? Gdzie należy szukać przeszkód i trudności ham ujących współpracę? Gdzie są „najczulsze "miejsca" grożące roz łam em ?
LEKARZ R A D Z I
W pierwszych tygodniach pa urodzeniu niemowlę śpi 20—22 godzin na dohe; l~-2-miesięczne sypial S — 20 gadzin; 6-miesięczne 15—16 godzin. Dziecku rocznemu wysta rcza 14 godzin w zupełności.
Dziecko bezwzględnie musi sypiać samo. Musi mieć swoje łóżeczko koszykowe łub metalowe. Wózek nie może służyć do spania, tylko do spacerów. W pokoju, w k tó rym śpi niemowie, jeśli sie do tego cd początku je przyzwyczai, można w y k o n y wać norm alne czynności , norm alnie rozmawiać, p a lić światło. Wszelkie jed n ak krzyki i hałasy — źle w pływ ają na sen dziecka, a często występując , mogą sie odbić u jemnie na systemie nerw ow ym dziecka
Pokój, w któ rym sypia n iemowie musi być przyn a jm nie j dwa razy dziennie dobrze wywietrzony. Należy sie też pow s trzym yw ać od palenia pap ie rosów5 przy dziecku do końca l roku jego życia.
Ze spaceram i dzieci urodzonych wiosna i la tem nie ma kłopotu. W ciepłe, hezwietrzne dni już 2- tygodniowe dzieci można wywozić na spacer. Z aczy n am y od godziny spaceru, szybka przedłużając czas pobytu dziecka na dworze do kilku godzin na dohę. Jeśli tylko to możliwe, w lecie i późną wic sną, nawet na jm nie jsze dzieci pow inny w iększa część dnia spędzać na dworze, w ogródku, na halkonie, lub choćby przy o tw artym oknie Pamiętać jednak należy' by wózek z dzieckiem u mieszczać w* półcieniu, a n igdy w pełnym słońcu,
oraz by dziecko hyło odpowiednio lekko u b rane gdyż łatwo niemowlęta ulegają przegrzaniu, co b y wa przyczyna wielu schorzeń
Trudnie jsza sprawa jes t z dziećmi urodzonymi jesienią lub 2 imą. ale i ich nie wolno nam pozbawiać świeżego powietrza W zimowe dni już nawet 4-tygodniowe niemowlęta t rzeba przyzwyczajać do spacerów Zaczynam y od „w ie trzen ia4* dziecka przy o tw artym oknie Dziecko ub ieram y ciepło, jak na dw Ó T i u s taw iam y z łóżeczkiem 2 m od otwartego okna na 15 minut. Na drugi dzień odległość zm niejszamy o rn. a czas wietrzenia p rzedłużamy do 20 m inu t p o s tę p u ją c tak przez kilka dni „podsuwamy** dziecko do samego okna. a czas wietrzenia przed łużam y do 3 kw adransy . Po takim wstępnym „ t ren in g u 4-, jeśli nie ma w ia tru i t em pera tu ra jest nie niższa niż —5 st. C' w yjeżdżam y po raz pierwszy z naszym niemowlęciem na p rau dziwy spacer. Ter pierwszy spacer nie powinien jednak t rw ać dłużej niż pól godziny a najlepiej, by odhywal się w godzinach między 12—U
Spacery pow inny odtąd stać się regułą, tak jak karm ien ie , czy kąpiel codzienna. W dniach gdy pogoda nie pozwala na wyjazd , u rządzam y dziecku
w ietrzen ie1' przy oknie szeroko o tw artym .
Dzieci powyżej 6 miesięcy mogą przebyw ać na powietrzu naw et przy tem pera tu rze —8 st C., o ile nie ma wiatru.
Pam ię ta jm y o tem, że powietrze chroni dziecko przed krzywicą, har tu je , uodparnia na choroby zakaźne i je s t ogromnie w ażnym czynnikiem dla j e go prawidłowego rozwoju. Nie ską pm y mu tego przez źle pojętą troskliwość!
Dr A. M.
PORADY
PRAWNEPAN JÓZEF BABICZ Z ZAGANIA napisał list
do Redakcji „Rodziny" p ro s 2ąc o poradę p ra w n ą w spraw ie n as tępu jące j :
P a n Józef m a 67 lat ł p racu je w Składzie Opalowym od 195G r. W roku 1961 otrzymał wypowiedzenie u m ow y o p racę , lecz dzięki in terw encji Związku Zawodowego w ym ów ienie zostało cofnięte 28.VII.1961 r. Pan Józef Babicz nie pisze o m o ty wach wypowiedzenia um ow y o pracę. Zdawało się, że sprawa jes t załatwiona. Tymczasem, po up ływie zaledwie trzech miesięcy, nowy k ie row nik składu zwrócił znowu uwagę na P a n a Józefa i mial się wyrazić, że Pan Józef Babicz z powodu przekroczenia 67 ro k u życia nie może pełnić f u n k i i dozorcy sk ładu opalowego, przy czym w y raził opinię, że on potrzebuje człowieka o pełnej kondycji fizycznej, k tó ry mógłby, obok pełnienia obowiązków dozorcy, w yładow yw ać również i w ęgiel. Oprócz tego m an k am en tu , pracodaw ca nie jest zadowolony z osoby Pana Józefa , ponieważ „w trąca się nie do swoich spraw*'.
Pan Józef Babicz jes t zdania, że k ierow nik nie ma racji, ponieważ on p racu je uczciwie i s u m ie n nie. i dzięki tym zaletom cha rak te ru P an Józef ma pełne poparc ie do tej p ra c y ze s t rony władz powiatowych. Gdyby p raco d aw ca pozbawił Pana Józefa p racy dozorcy mienia, groziłaby m u — jak pisze — śmierć głodowa, ponieważ jest sam jedeni nie ma nikogo, kto mógłby n im zaopiekować się w tak kry tyczne j chwili.
Poza tym Pan Józef m a p ew n e k o n k re tn e za rzu ty pod ad rese m swego p racodaw cy, a mianowicie , że: to leru je n a swoim teren ie pew nego kolejarza, rzekomo człowieka nieuczciwego; lest człowiekiem aspołecznym, ponieważ zmusza go do pójśc ia „ ta m skąd przyszed ł1'. Gdy Pan Józef grozi złożeniem skargi, pan kierownik poleca m u składać skargi naw et do osób nie m a jących nic wspólnego z PoLską. a stojących na wysokich szczeblach pańs tw ow ych poza g ran icam i k ra ju , a n a w e t do szefa par tii. Pan Józef kończy list z p rośbą o w skazanie m u właściwej drogi do za ła tw ien ia sp ra wy.
Drogi Pan ie Józefie. Pań sk a sprawa n ie je s t co p raw d a odosobniona. P ra sa k i lkak ro tn ie poruszała już problem niewłaściwego s to sunku n iek tó rych pracodaw ców do swoich pracowników. Jeszcze na n iek tó rych stanow iskach k ierowniczych są ludzie, k tó rzy nie m ają legitymacji społecznej do p ias tow ania takiej funkcji. Dlatego jest dużo n ie s p ra wiedliwości , a s tąd i skarg ludzi pokrzywdzonych.
W świetle obowiązujących przep isów P ra w a P r a cy, p racodaw ca ma pełne praw o doboru p raco w n ików i w ypow iadan ia u m ow y o pracę, w różnych uzasadn ionych p rzypadkach . O p racy P ana Józefa w iem y tylko jednos tronn ie , nie znam y innych okoliczności, na k tó re Pan nie zw raca uwagi, zdan iem Pana są one nieszkodliwe, a w’ rzeczy sam ej mogą dyskw alifikować P ana jako pracow nika dozorującego mienie państwowe. Jeśl i okoliczności , zdaniem Pana, nie zachodzą do w ym ówienia m u u m o w y o pracę, rad z im y zwrócić się o pom oc do Zw. Zaw. a przed tym zasięgnąć opinii Rady Z a kładowej, P odstaw ow ej Organizacji P a r ty jn e j , p rzedstaw ia jąc im zarzu ty przeciwko k ie row nikowi, o k tó rych Pan pisze w liście.
Poza tym, i uwagi na Pana podesz ły wiek, może Pan ubiegać sie o uzyskanie ren ty starcze j, lub r en ty inwalidzkiej. Może P an również s ta rać się o umieszczenie P a n a w Domu Starców.
Tyle co do rad z naszej s t rony . G dyby okoliczności podane p rzez P a n a by jy słuszne i nje byłoby zarzutów ze s t rony p raco d aw cy do stylu Pana p racy , zachow ania się podczas służby itd., nie widzimy p ods ta w do w ym ówienia u m ow y O pracę. K ons ty tuc ja w PRL g w aran tu je każdem u obyw atelowi p raw o do p racy . Jeżeli nie ma P a n 25 lat p rzep racow anych w zakładzie p racy : pańs tw ow ym , spółdzielczym lub p ry w a tn y m , ma Pan p raw o do p racy w dalszym ciągu, pełniąc obowiązki dozo rcy, o ile — jak W'yżej podkreś l i l iśm y — p raco d aw ca nie ma p rzeciw panu k o n k re tn y ch zarzu tów odnośnie zan iedbyw ania przez P a n a obowiązków dozorcy lub innych zarzutów', k tó rych nie jes te śm y w stanie wyliczyć. Życzym y Panu powodzenia w p racy i w załatwieniu p o m yślnym sp raw y . Możem y Pana zapewTiić, że przy poparciu tych samych czynników pańs tw ow ych i społecznych, dzięki k tó ry m Pan uzyskał pracę, sp raw a P a n a będzie pomyślnie załatwiona. Jeśli zajdzie potrzeba służymy Pan u Józefowi dalszą p o radą praw ną.
Mgr JÓZEF A. MIŁASZEWICZ
Państwu Ludwikowi i Katarzynie
Barlog, 23 Av!ington Str., Manche
ster N.H., USA, za hojng ofiarę na
budowę Katedry i Seminarium Du
chownego składamy serdeczne „Bóg zapłać".
MATKO! PAMIĘTAJ O DZIECKU!
Chcesz swemu dziecku zrobić miły, pożyteczny prezent, kup książkę w ydang przez W LR pt. „D ziecię z Betlejem" — zbiór opowiadań i legend. Tylko 8 zł za 1 egzem plarz.
W każdej katolickiej rodzinie powinna być ksigżka „Przez M aryję do Jezusa" cena 10 zł.
W śród tych, którzy zamówig w w ksigżki na zamieszczonym poniżej kuponie rozlosowane będa nagrody:
# TELEWIZOR# APARAT FOTOGRAFICZNY
% PLATER# KOMPLET KSIĄŻEK WLR I INNE
C ZY TE LN IK U ! M A SZ SZA N SE!
W yciąć! W ypełn ić! W ysłać na nasz adres!
K U P O N D O L O S O W A N I A
Z a m a w ia m ................
W y s y ł a m p rz e k a z e m zt
A d re s
N a zw is k o i imię .
Zakończenie konkursu dnia 25 stycznia 1962 r. Decyduje data stempla pocztow ego. Kto nadeśle największą ilość za łączonych kuponów, ma najwięcej szans. (W RL, Warszawa, W ilcza 31).
Konkurs przedłużyliśm y na życzenie Czytelników .
Dla P.T. Czytelników
Tygodnika „ R O D Z I N A ”Wydawnictwo Literatury Religijnej
poleca następujące książki:
1) Ziarna Boże — konferencje religijne — 16,002) Przez Maryję do Jezusa — rozważania maryjne — 10,003) O Kościele Jezusa Chrystusa — 3,004) Katechizm Kościoła Polskokatolickiego — 6,005) Dziecię z Betlejem — 8,006) Zbuduję Kościół mój — 4,007) Wierzę w Kościół Katolicki — 4,008) Zarys dziejów papiestwa — 20,009) Od celibatu do cudzołóstwa — 3,00
10) Biblijne podstawy papiestwa rzymskiego — 4,00U ) Sakrament Chrztu św. — 4,5012) Sakrament Pokuty — 4,5013) Sakrament Bierzmowania — 4,5014) Sakrament Eucharystii 4,50
mówienia realizujemy po uprzednim wysłaniu należności przekazempocztowym lub blankietem na konto PKO W -wa Nr 1-14-147290 na nasz adres: W LR W -wa, ul, W ilcza 31.
ROZMOWY Z CZYTELNIKAMI
PANI ROMA Z. Z KOŚCIERZYNA napisa ła ILst doedakcji 1 postawiła tyLko 7 pytań . Aby na w szys t
kie py tan ia odpowiedzieć, trzeba byłoby poświęcić wszystkie ko lu m n y , .Rodziny" , a inni czytelnicy co? Pani Romo trzeba być sprawiedliwą.r
Gdyby Pani n ao raw d e od ro k u czytała uw^ażnje „Rodzinę" to na oewno nie zadaw ałaby Pan i n iek tó rych pytań.
O Piotrze, k tó ry według nauk i Kościoła rzy m skiego ma być opoką, na której jes t zbudow any Kościół — zostało szczegółowo w y jaśn ione w b ro szurze pt. „Bibli jne podstaw y paDiestwa** ks. dr. A. Naum czyka oraz w broszurze pt „ Z b u d u ję kościół m ó j“ ks. E. N arbu t ta . Gdy Pan i poświęci pa rę godzin i te dwie broszurj- przeczyta , to n a pewno sama się utwierdzi , źe dogmat nieomylności p ap ie ża to logiczny absurd , k tó ry t a k i e w N ow ym Testamencie nie m a żadnego uzasadnienia,
S tygm aty , o k tó rych Pan i py ta na leży zaliczyć do pew nych zjawisk organicznych, k tóre współczesna medycyna w Rzymie, w New Yorku i na Krym ie potrafi w y jaśn ić i ma In ma wspólnego z in g e ren cją sił nadprzyrodzonych .
2e język staros łowiański by ł u ży w an y w liturgii w pańs tw ie w ie lkom oraw skim , do k tórego należała po łudniowa część Polski na 10(1 lat przed p r z y jęciem Chrztu św. przez Mieszka — to sp ra w a jes t powszechnie znana.
Ostatnie hadania n au k o w e i w ykopaliska całkowicie to potwierdziły.
Pyta Pani czy kanłani nas i r e k ru tu ją się ty lko z h. kapłanów Kościoła rzymskiego'? Za czytanie • -Rodziny** „dwója** Pani Romo. Przez cale lato ogłaszaliśmy, że p o t rzebu jem y k a n d y d a tó w do Wyższego Sem inar ium Duchownego i n a wydział fi lozoficzno-teologiczny Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Chylicach k. Warszawy. W jednym z ostatnich num erów „Rodziny*4 było około 60 zdjęć naszych a lu m n ó w na całych dwóch stronach. Nie wszystkie twarze byJy ascetyczne i do Ignacego Loj oli czy Alfonsa Ugouri podobne, ale wszyscy zdrowi na duszy i na ciele i po skończeniu szkoły średniej p ragną zostać polskokatolieki- mi kap łanam i, aby Kościół Chrystusow y w' Polsce budować.
Pyta Pani, dlaczego w kioskach „R u c h u “ nie m a „P os łann ic tw a" . W kioskach „R u c h u '4 w ogrom nej większości siedzą obywatele , k tó rzy wprawdzie ciężko p racu ją , ale polski chlebek jedzą czasem nawet z masłem, ale duszę m a ją w a tykańską . Po prostu piszą dn „ R u c h u 11, że ,.PosłannictW’a “ czy „R odziny" ludzie nie k u p u ją i po p rze trzym aniu w ukryciu odsyłają z powrotem. Proszę z a p re n u m erow ać w prost z W ydawnictwa. P y ta Pan i o pro- hoszcza z Gdyni — cóż m ożem y napisać O ile n am wiadomo jest zdrowy, zadowolony, fu n k c je duszpasterskie spełnia ku zadowoleniu w iernych , za „ojcem św." nie tęskni i tyle. Resztę p roszę pytać osobiście. Ul. W arszaw ska 7.
Czytała Pani. że w W atykan ie jest na jwiększe muzeum sztuki pornograficznej i czy to jes t p r a w da Nic w tej materii powiedzieć nie możem y, bo pornograf ią nie in te resu jem y się nie ty lko w W atykanie, ale n aw et w Polsce. Za mało m a m y etatów w redakcji . P rz y d a łb y się taki specjal ista od
JESTEM KATOLIKIEM( D o k o ń c z e n i e z e s t r o n y 7 )
Dlatego też Kościół nasz. Kościół Polsko- katolicki, Kościół C hrystusow y p ragnie przede w szystk im w ychow ać praw dziw ego katolika, ka to l ika nie z m etryk i ale z czynu, by przez niego i jem u podobnych s tworzyć inne, lepsze w arun k ] bytow ania człowieka na ziemi. Ś w ia t inny, jak my go, chrześcijanie , nazy w am y — pogański podziw ia naszą religię, ale n ies te ty odw raca się od jej w yznaw ców , bo nie widzi realizow ania w prak tyce tego, co ta religia głosi, a przede w szystk im miłości bliźniego.
Kościół nasz, jak zaznaczył J.E.Ks. P ry mas Bp Rode w kazaniu na Boże Ciało,
pornografi i , ktoś w rodzaju ojca P irożyńsk iego On kiedyś w kościele rzeźbionym aniołkom pew ne elementy m łotkiem poodbijał, bo by ły n ieprzykry-te,
W „Rodzinie1' r e p rodukow a liśm y m alow id ła Michała Anioła i jeszcze do nich wrócimy. Uf! Z m ę czyłem się; to mi P an i Roma p rzysporzy ła robo ty j ale i tak mile pozdrawiam , bo cenię kobiety, k tó re myślą I czegoś szukają .
Bardzo miły ]ist napisa ł do r e d ak c j i P. JÓZEF ZIOŁKOWSKJ z RZESZOWA i nazwał go listem.otwartym**, dal wyraz swoje j radości k iedy się
dowiedział z Rodziny, że tyle k le ry k ó w m a m y w Sem inar ium Duchownym. My też się cieszymy, że nasi czytelnicy to dostrzegają. Twierdzim y zawsze, że żywy człowiek jes t nosicielem każdej idei Dlatego z sa tysfakc ją zamieszczamy część jego listu, aby nasi a lum ni cieszyli się z nami, że ktoś o n ich pamięta.
Kiedy wziąłem do ręki ,3 o d z i n ę ‘‘ i zobaczyłem tyle nowych „ a lu m n ó w '1 (kandydatów) do s tanu duchownego, to se rce poczęło mi bić z radości , że Kościół Po lskokato licki w zrasta do potęgi wielkiej, na czele z Dr. B d. M aksym ilianem Rode i z k ap ła nami, którzy m ają pieczę nad ludem w iernym i Kościołem.
Kościół Polsko katolicki, to jest j ed n a wielka rodzina, k tó ra je s t w*yznawczynią Jezusa C hry s tu sai Jego Matki. Kto kocha Jezusa i Matkę Bożą — nie zginie na wieki. To jest je d n a s t rona - s trona r a dości.
Bracia alumni, nie zrażajcie się tym, bo kogo C hrystus kocha, tego doświadcza. Ale k iedy w stą piliście w progi Sem inar ium Kościoła Po lskokato- lickiego — to bądźcie dum ni z tego, że możecie cierpieć dla spraw’y Jezusa C hrystusa . Bracia alumni, nie zrażajcie się tym, że może przed w am i zostały zam knię te drzwi rodzinnego domu. Dlatego, że wasi krew ni są w yznaw c am i Kościoła r z y m skoka to lickiego i należą do Rzymu. Ale bądźcie dobrej myśli, i p rzygotow ujcie się do tego wielkiego S ak ram en tu , ja k im jes t kapłaństwo.
A kiedy o trzym acie święcenia k ap łańsk ie z rąk Najprzewielebniejszego Ks. Dr. Bp. Maksymiliana Rodego, to idźcie śmiało przez św ia t głosząc Ewangelię Jezusa Chrystusa czystą i świętą, T ak jak Chrystus powiedział : „Kto was słucha, to m nie słucha. A kto w am i gardzi , to i m ną gardzi".
K iedy będziecie kap łanam i, to bądźcie tak im i j a k życzy sobie Jezus Chrystus. A kto spojrzy n a was, to j ak b y spojrzał na Jezusa Chrystusa, Ale zaw sze bądźcie wierni Kościołowi Po lskokąto lick iem ui Jego b iskupom. A w tedy spełnic ie zadanie ze swego kap łańs tw a, k tó re przyjęl iście ze św iadomością.
Drodzy b rac ia alumni, bądźcie 100-procentowymi kato likam i, żeby Kościół Polskokatolicki nie za wiódł się na was, lecz żeby miał ch lubę, że ma praw dziw ych kapłanów, k tó rzy staną na s tanow isku Kościoła Jezusa Chrystusa 1 będą b ron ić za sad w ia ry świę tej i Kościoła.
Bracia a lum ni, kiedy będziecie kap łanam i to nie patrzc ie na tych, co źle czynią i w yc iąga ją ju d a - szowskie ręce do mamonę św ia ta przy różnych sp raw ach , jak : pogrzeby, ś luby itp., aie okażciemiłosierdzie, tak jak Chrystus okazywał, A w tedy będziecie nap raw dę praw dziw ym i kapłanami,
Dziękujem y serdecznie za miły list P. CZESŁAWOWI GRUCHALE z GDAŃSKA Jego list p rzek a zaliśmy Ks. Kanclerzowi Grabiance, k tó ry się b a r dzo ucieszył. Księża to jak kob ie ty lubią k om plem enty , bo to n iby słodkie p las te rk i n a serce.
P ozdraw iam y serdecznie.
1 KRZYŻÓWKA
m a w ażną m isję do spełn ien ia , a spełn i ją . jeś li każdy k a to lik na codzień, na każdą godzinę będzie żył w ed ług p rzy k azań Boskich, będzie rea lizow ał nak azy naszej w ia ry.
M ożem y i m usim y być p rzyk ładem d la innych! A w czym ? — W dobroci, m iłości, spraw ied liw ości. Z m ien ia jąc częściowo słow a C h ry stu sa P a n a m ożna pow iedzieć: — P o tym pozna ją , że jes teśm y K ościołem P o lskokato lick im , jeśli m iłość m ieć będziem y jed n i do d rug ich , jeśli ta k — ja k chce C hrystu s P an — n aw e t n iep rzy jac ió ł będziem y m iłow ać.
Jeś li p ie rw si ch rześc ijan ie z odw agą m ogli um ierać za sw e p rzekonan ia , to m y m ie jm y odw agę żyć i postępow ać po ch rześc ijańsku .
K S . M G R Z. M Ę D R E K
7 3 4 5
A k7 6
A k$ ,o
A 1U . .1 1 7 U
'5 'w
1 r r•7 J 1V r
- ■ ■ -
C-Cer
POZIOMO: 1) pub l iczna zbiórka pieniędzy na jak iś okreś lony ceł, 3) miara pojemności, 7) o k rę t wojenny szybszy od pancern ika ale słabiej opancerzony , 9) sosna ta t r zań sk a , 10) znaw ca win, 11) uczucie p rzes trachu , t rw o ga, 14) ani zwycięs two, ani porażka, IG) m ieszkaniec Mazowsza, tan iec albo a p a r a t r a diowy, 17) im preza a r ty s tyczna złożona z kilku różnych num erów , 18) imię a u to r a p o wieści „K a n a d a p a c h n ą c a żywicą, 19) n ie wielki u tw ór literacki,
PIONOWO: 1) o rk ies t ra ludowa, 2) n a j ruchliwsza część słonia, 4) rezu l ta t , 5) stolica Turcji, fi) p rzem yt , 7) uzgodnienie sprzecznych poglądów osiągnię te w drodze w zajem n y ch ustępstw , 8) kościółek w minia turze , 12) ka l iska Wisła, 13) sk lepione pomieszczenie pod kościołem, 15) m agazyn , 16) n iedobór kasowy.
Rozwiązania należy nadsy łać w terminie 10-dniowym od daty ukazan ia się n u m e ru pod adresem redakc j i z dopiskiem na k o p e r cie „Krzyżówka**. Wśród Czyte lników, k tó rzy nadeślą praw id łow e rozwiązania, rozlosowana zostanie kom isy jn ie nagroda:
KOMPLET ^S IĄ Ż E K WLR
ROZWIĄZANIE KRZYŻÓWKI Z NR 43
POZIOMO: Sabena, Ochota, am ant , obelisk, pętelki, Homer , Kochanowski, order, tonacja, sz tygar, twarz , a rk an a , marzec. PIONOWO: ska rpa , bractwo, Natal, Czechow, osiem, A n k ara , kon iu n k tu ra , huragan , kucharz , Pol
ka, Balzac, datek, nitka.
N ‘jrode - wazonik do kw iatów - wyloso- w i(j dla d. IRENY MACHNIK, R ydułtowy ul. Krz. ^kTWicka 27, pow. Rybnik.
S T Y C Z E Ń
N 7 I niedziela po Objawieniu Pańskimśw . Juliana, św . LucjanaWsch. sł. 7.44; Zach. 15.42
P 8 św . M arc janny , św. S ew erynaW 9 św . Ju lia n aS 10 św. J a n a , św . A gatonac U św . M aty ldy , św . H onoratyp 12 św. C zesław a, . św. B enedyk ta ,s 13 św. B ogum iła, św . W eron ik i
W ydawca: W ydawnic two L i te ra tu ry Religijnej . R edaguje Kolegium. Adres red ak c j i i adm in is t rac j i : W arszawa, ul. Wilcza 31. Tel. 8-97-84; 21-74 98.Zamówienia i p rzedp ła ty n a p re n u m e ra tę p rzy jm o w an e są w te rm in ie do dn ia 15 m iesiąca poprzedza jącego ok res p re n u m e ra ty przez: Urzędy Pocztowe, l is tonoszy o raz Oddziały i D elega tury „R uchu" . Można również zam ów ić p r e n u m e ra tę do k o n u jąc w p ła ty na konto PKO N r 1-14-147290 - Centra la Kolpor tażu P ra sy i W ydaw nictw ,,Ruch“ W arszawa, ul. S re b rna 12. N a o d w ro c ie b lan k ie tu należy podać ty tu ł zam aw ianego czasopisma, czasokres p re n u m era ty o raz ilość zam aw ianych egzemplarzy. Cena p re n u m e ra ty : kw ar ta ln ie - zł 26, półrocznie - zł 52, rocznie - zł 104. Cena p re n u m e ra ty za granica jes t o 40% wyższa od ceny podanej wyżej. P rz edp ła ty na tę p r e n u m e ra tę p r z y jm u je na ok resy kw ar ta lne , półroczne i roczne P rzedsiębiorstw o Kol
p o r tażu W ydaw nictw Z agran icznych „ R u ch " w Warszawie, ul. Wilcza 46 aa pośredn ic tw em PKO W arszawa. Konto Nr 1-14-147290.Z ak łady W klęs łodrukow e RSW „ P ra sa " , W arszawa, ul. Okopowa 58/72. Zam. 1936. S-4 9
Natasza i Piotr BezuchowKOŚCIÓŁ POLSKOKATOLICKI JEST KOŚCIOŁEM
JEZUSA CHRYSTUSA
Kościół Polskokatollcki jest Kościołem Katolickim . W K ościele tym: 1) katolickie są zasady wiary, 2) katolickie środki laski nadprzyrodzonej, czyli Sakram enty św ., 3) katolicka zw ierzchność duchowna, będąca A postolską w nieprzerw anej lin ii sukcesyjnej.
Kościół Polskokatolicki prowadzi w iernych do Boga drogą E w angelii, w olnej od ludzkich dodatków i posługuje się w liturgii zrozum iałym dla nich językiem polskim.
Biskupi K ościoła Polskokatolickiego mają w ażną sukcesję apostolską, zaś kapłani w ażne św ięcenia, a co za tym idzie, w ażne są w K ościele Polskokatolickim Msza św.i Sakram enty św.
K ościół Polskokatolicki zachow ując czystą naukę Jezusa Chrystusa zaw artą w P iśm ie św., Tradycji oraz orzeczeniach i uchw ałach Soborów Powszechnych, aż do Trydenckiego w łącznie, czci Matkę N ajśw iętszą i Św iętych Pańskich, uczy sw ych w iernych m iłości Boga, szacunku dla bliźnich i ukochania Ojczyzny.
Odrzucamy tylko dogm at o n ieom ylności papieża i prym acie jurysdykcyjnym biskupów rzym skich. Każdy człow iek, naw et i papież, m oże się m ylić. Przypisyw an ie zatem nieom ylności papieżow i jest nie tylko niezgodne z Pism em św ., lecz sprzec iw ia się zdrowem u rozsądkowi.
Kościół Polskokatolicki w PRL dzieli się pod w zględem adm inistracyjnym na: a) archidiecezję w arszaw ską, b) diecezję w rocław ską i e) d iecezję krakowską.
Najwyższym Z wierzchnikiem Kościoła P olskokatolickiego jest Prym as — J. Em. Ks. Biskup Prof. Dr M aksym ilian Rode, rezydujący w W arszawie.
W O J N A I POKÓJ
H elena Kuriagina (Anita Ekberg), Andrzej Bolkoński (Mel Ferrer) i Piotr Bezuchow
(Henry Fonda).
— to w span ia ły film zrealizow any przez am erykańsk iego reżysera K inga V idora w edług w ielk iej epopei Lwa T ołsto ja. N ie będziem y pisać o s tosunku film u do książki. K ażdy m usi sam p rzeczy tać tę jed n ą z najw iększych pow ieści św iata . O bejrzen ie film u n a pew no d o tego zachęci.
..W ojna i pokój" pow sta ł przy w spółpracy z w ioską w y tw ó rn ią C itte C ina P on ti La- u ren tiis w 1956 r. Z djęcia p len e ro w e rea lizo w ane zostały w Jugosław ii. B ra ły w nich u dział liczne w łosk ie jed n o s tk i w ojskow e. O ro z m iarach nak ład u p racy św iadczyć m oże fak t. że d la ak to rów i s ta ty stó w przygo tow ano około 100 tysięcy kostium ów . D ekoracje p rzed staw ia jące X IX -w ieczną M oskwę, zap ro jek to w an e przez w łoskiego p la s ty k a M ario C h iari, n ie sp ra w ia ją w rażen ia m ak ie ty — m usiały się przecież palić jak p raw dziw e dom y.
D oskonała .iest obsada film u N atasze R ostow ą gra, jak b y stw orzona do te j roli. A udrey H epburn. A ndrzeja B olkońskiego k reu je jej m ałżonek Mel F erre r. P io tr B ezuchow — to
[znany w szystk im z film u ..D w unastu g n iew nych lu d z i”, znakom ity a k to r H enry Fonda. W pozostałych ro lach w y stęp u ją A nita Ekberg, V itto rio G assm an. M illy V itale , O skar K om olka, M ai B ritt i inni.
Pier\vs2\ hal Nataszy
Książę Bolkoński przed bitw ą
Parada w ojskow a w M oskwie