GOOD 2/2012

14

description

Swiateczny numer gazety Wydziału Teologii

Transcript of GOOD 2/2012

Page 1: GOOD 2/2012
Page 2: GOOD 2/2012

Przy wigilijnym stole, Łamiąc opłatek święty, Pomnijcie, że dzień ten radosnyW miłości jest poczęty(Przy wigilijnym stole, Jan Kasprowicz)

W atmosferze radosnego oczekiwania na Święta Bożego Narodzenia oraz Nowy 2013 rok redakcja gazety GOOD składa wszystkim Czytel-nikom płynące z głębi serca życzenia: Błogosławieństwa Bożego, wyjątkowych, pełnych wzruszeń, ciepła i nadziei Świąt, odpoczyn-ku w gronie Najbliższych, a w Nowym Roku dobrych wydarzeń, po-myślności w życiu osobistym i spełnienia najskrytszych marzeń.

Page 3: GOOD 2/2012

Czcigodny Czytelniku!

Zmiany to niezbędny element życia. Zmieniają się pory roku, zmieniają się ludzie wokół nas, nawet prąd w gniazdkach jest podobno zmienny. Zmienia się także nasza gazeta. Wraz z nowym rokiem akademickim nasza reda-kcja zyskała nowych redaktorów, a wraz z nimi świeże pomysły i jeszcze ciekawsze artykuły. Z entuzjazmem oddajemy w Twoje ręce kolejny numer naszego studenckiego czasopisma. Mamy nadzieję, że czytając go odnajdziesz coś dla siebie. Może coś Cię poruszy, zaciekawi, zaintryguje, a może wręcz przeciwnie – zdenerwuje. Jeśli tak się stanie to nasz wspólny cel zostanie osiągnięty, bo to dla Ciebie jest tworzona Gazeta poświęcona Oryginalnemu Dziennikarstwu.

W imieniu redakcji życzę miłej lektury! Grzegorz Węglarz

SPIS TREREŚCI:

WYWIAD Z BELFREM 2012 - KS. DR ZDZISŁAWEM KIELISZKIEMRozmawiały: Aleksandra Włodyka, Martyna Falkowska 4MAGIA ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIATekst: Raczko Karolina 7KOBIETA W LABIRYNCIE WŁADZYTekst: Danuta Kędziorska 8ILE WARTO WYDAĆ?Tekst: Łukasz Marek Rogalewski 9„DZIECKO NICZYJE” – RECENZJATekst: Dominika Symulewicz 10STYPENDIALNA MIESZANINA UCZUĆTekst: Janusz Ruciński 11

ANIOŁY I DEMONY – RELACJATekst: Maciej Mikołajczyk

12

REKLAMA SPOTKANIA AUTORSKIEGOZaproszenie na spotkanie z Krzysztofem Kozłowskim 14

Redaktor naczelny: Grzegorz WęglarzRedaktor techniczny: D&NOpiekun: Ks. dr Karol Jasiński

Zespół redakcyjny: Aleksandra Włodyka Danuta Kędziorska Dominika Symulewicz Janusz Ruciński Karolina Raczko Łukasz Marek Rogalewski Maciej Mikołajczyk Magdalena Pasieka Martyna Falkowska 3

PRZEPIS NA KATARZYNKITekst: Magdalena Pasieka

13

Page 4: GOOD 2/2012

Redakcja: Jest ksiądz Prodzieka-nem ds. studenckich. Z jakimi najczęściej problemami przycho-dzą studenci?Ks. Zdzisław Kieliszek: Doświad-czenie mam na razie niewielkie. Do tej pory studenci najczęściej przychodzili do mnie w sprawie praktyk - głównie po podpisy i pieczątki. Pojawiło się też już u mnie kilka osób w związku z rozmaitymi nieporozumienia-mi, jakie przydarzyły się pomię-dzy studentami i nauczycielami akademickimi, prosząc o pośred-nictwo w ich rozwiązaniu. Często spotykam się także z przedstawi-cielami samorządu studenckiego, ponieważ wspólnie próbujemy uaktywnić naukowe, kulturalne i sportowe życie naszych studen-tów.R: W 2011 roku ksiądz został wy-różniony: Belfer 2011. Co wtedy ksiądz czuł?Duże wyróżnienie i satysfakcję z tego, że sposób prowa-dzenia przeze mnie zajęć i sposób późniejszego egzekwowania od stu-dentów przekazanej wiedzy, im odpo-wiada. Wyróżnienie przez studentów jest dla mnie za-wsze cenne i nie-

zwykle miłe. Cieszę się, że zu-pełnie bezinteresownie studenci doceniają moją otwartość i życz-liwość, a także sprawiedliwość w ocenianiu w czasie zaliczenio-wo-egzaminacyjnym ich wiedzy i umiejętności. Przyznane wyróż-nienie motywuje mnie do tego, by dalej w taki właśnie sposób kształtować relacje ze studentami.R: Widziałyśmy nominację Księ-dza na liście: Belfer 2012, więc trzymamy mocno kciuki! A jak wspomina ksiądz swój pierwszy wykład ze studentami?Pierwsze zajęcia pamiętam dosko-nale, gdyż był to wykład z histo-rii filozofii z klerykami wówczas drugiego roku, a obecnie diakona-mi. Pamiętam te zajęcia dlatego, ponieważ odbyły się one w sali, w której ja miałem swoje pierwsze zajęcia jako student seminarium „Hosianum”. R: Pierwszemu wykładowi towa-

rzyszył stres?Oczywiście, bar-

dzo się wów-czas stre-

s o w a ł e m . M i a ł e m b o w i e m świado-mość,

że czeka mnie 90 minut mówienia, które winno być jednocześnie rze-telne merytorycznie i na tyle cie-kawe, by studentów nie zanudzić. A proszę mi wierzyć, nieźle się trzeba „gimnastykować”, by przez 90 minut mówienia o trudnych sprawach, jakie skła-dają się na filozofię, nie zanudzić słuchaczy. Wówczas m.in. wpa-dłem też na pomysł, który potem stał się już na moich zajęciach „że-lazną tradycją”, że robimy sobie na nich krótką przerwę, w trakcie której opowiadam dowcip - cza-sem są dwa, góra trzy, gdy jakaś treść na wykładzie podsunie od-powiednią myśl.R: Gdy już mówimy o filozofii, wielu studentów uważa, że jest to przedmiot trudny, niezrozu-miały, czasem wręcz niepotrzeb-ny. Jak ksiądz myśli, dlaczego tak jest?Właśnie to mnie ogromnie dziwi, że studenci w taki sposób trak-tują filozofię. Sądzę, że mniejsza bądź większa niechęć wobec filo-zofii rodzi się wśród studentów wówczas, gdy u m k a

KILKA SŁÓW O ZAWODZIE, ALE BELFER TO TEŻ CZŁOWIEK

ksiądz dr Zdzisław Kieliszek

4

Page 5: GOOD 2/2012

im myśl, że jest to wiedza na temat tego, kim jest człowiek, jaki jest sens jego istnienia, po co żyjemy i dokąd zmierzamy? Gdy w taki sposób spojrzy się na filozofię, to z łatwością można zauważyć, że warto się z nią zapoznać nie tyl-ko po to, by w odpowiednim cza-sie zdobyć pozytywną ocenę na zaliczeniu, ale przede wszystkim w tym celu, by lepiej zrozumieć samego siebie jako człowieka.R: Za co ksiądz najbardziej ceni swoich studentów?Cenię przede wszystkim u stu-dentów otwartość, a także umie-jętność argumentowania wypo-wiadanych sądów i racjonalnego toczenia sporów. Doceniam rów-nież pracowitość oraz uczciwość. W moich oczach na zaliczeniu bardziej dyskwalifikuje studenta nieuczciwość, przejawiająca się w postaci przeróżnych form ścią-gania, niż brak wiedzy. Brak wiedzy zawsze można bowiem nadrobić. Natomiast jeśli kogoś „przyłapię” na nieuczciwości, ka-rzę za to bezwzględnie.R: Czym student może wyprowa-dzić księdza z równowagi?Bo ja wiem… Trudne pytanie... Ale na pewno irytują mnie stu-denci nieuczciwi.R: Nie denerwuje też księdza, gdy studenci rozmawiają na wy-kładach?Denerwuje mnie to. Dlatego też wprowadziłem od tego roku na swoich zajęciach nową zasadę, że będę wyrzucał z zajęć tych, któ-rzy notorycznie w ich prowadze-niu przeszkadzają. Konsekwencją każdorazowego takiego usunięcia mają być ujemne punkty na zali-czeniu. Na szczęście jeszcze się nie zdarzyło, bym kogoś musiał usunąć z zajęć. Zwykle studenci reagują po pierwszym upomnie-niu, by zachowywali się stosow-nie do miejsca i czasu, w którym się znajdują. Każdy punkt na zali-czeniu jest przecież na wagę złota [uśmiech].R: Czy studenci oszukują?Myślę, że nie można tego wy-kluczyć. Na pewno też nie każ-dy student jest „oszustem”. Jak rozkładają się proporcje między obydwoma grupami, trudno po-wiedzieć, ale ufam, że w zdecy-dowanej mniejszości są studenci nieuczciwi. Mi przydarzyło się już niestety „nakryć” przynajmniej kilkunastu studentów na nieuczci-wości. Np. dwoje z nich popełniło plagiat, przynosząc na zaliczenie niemal w 100% pracę „ściągniętą” z Internetu. Zostali surowo uka-rani i groziło im nawet skreślenie

z listy studentów. Na pewno sta-ram się nie puszczać płazem, gdy „przyłapie” kogoś na oszustwie.R: Uważa ksiądz, że jest surowym wykładowcą?Chyba nie.. Bardziej powiedział-bym, że staram się być sprawiedli-wy niż surowy. R: Praca pracą, ale jak Ksiądz spę-dza swój wolny czas? Ma Ksiądz może jakieś hobby?Jestem zapalonym kibicem spor-towym. W miarę możliwości sta-ram się także amatorsko uprawiać sport, np. siatkówkę czy biegi. Regularnie przynajmniej godzinę dziennie - zwykle wieczorem - spaceruję. Dużo też czytam. Obec-nie np. zagłębiam się w powieści Fiodora Dostojewskiego. Lubię też grać w szachy i karty.R: Czy miewa Ksiądz trudne chwile?Takie chwile zdarzają się pewnie każdemu człowiekowi. Nie jestem tu więc żadnym wyjątkiem. Trud-nymi momentami są np. dni, gdy nawarstwiają się rozmaite prace, tzn. gdy wiele zadań trzeba wy-konać niemal równocześnie lub na tzw. wczoraj. Czasami zdarzają się też sytuacje, że trzeba podjąć jakąś decyzję, a w gruncie rzeczy nie wiadomo, która z opcji jest lepsza. Ale tak generalnie, to mam zasa-dę, by od życia nie oczekiwać zbyt wiele, tzn. brać je takim, jakim jest. To pozwala zachować dystans za-równo do świata, jak i siebie same-go i różnych problemów, które ży-cie ze sobą przynosi. Jako kapłan dbam też o swoje życie duchowe - codzienna Eucharystia, regular-na modlitwa itp. - dzięki czemu na pewno łatwiej mi mierzyć się z trudnościami dnia codziennego.R: Wybrał Ksiądz kapłański stan życia, ale nie nastąpiło to od razu. Kiedy i jak Ksiądz rozpo-znał swoje powołanie?Już jako mały chłopak czułem, że Pan Bóg powołuje mnie do ka-płaństwa. To odczucie było też niezwykle silne w czasie matural-nym. Po maturze jednak - wbrew swoim odczuciom, mówiąc Bogu, że ja nie chcę iść drogą, na którą mnie wzywa - rozpocząłem stu-dia na Politechnice Gdańskiej na Wydziale Elektroniki. W czasie studiów jednak Pan Bóg wyraźnie mi pokazał, czego ode mnie ocze-kuje, stawiając mnie niejako pod ścianą. Było to związane z wy-padkiem samochodowym moich rodziców, którym na szczęście nic się nie stało, ale to była dla mnie mocna sytuacja. Budząc się którejś kwietniowej niedzieli w 1993 roku rano i wiedząc, że rodzice mają

mnie odwiedzić, pomyślałem (tak zupełnie spontanicznie), że gdyby coś im się stało, to będzie trzeba zostawić studia w Gdańsku i wstąpić do seminarium. Rodzi-ce tamtego dnia nie przyjechali, a ja wieczorem dowiedziałem się w rozmowie telefonicznej, że mie-li wypadek, w którym na szczęście nic nikomu się nie stało. Myślę, że w tej sytuacji Pan Bóg poka-zał mi „czarno na białym”, czego ode mnie oczekuje. Na studiach w Gdańsku, choć radziłem sobie zupełnie przyzwoicie, nie czułem się też na swoim miejscu, tzn. nie dawało mi to wszystko szczęścia. A myślę, że miarą słuszności do-konywanych przez nas wyborów jest głębokie szczęście, które czło-wiek w swoim sercu odczuwa.R: Czy Ksiądz przed wstąpieniem do seminarium miał dziewczynę?Dziewczyny - w rozumieniu, że byliśmy parą - nie miałem. Choć parę razy byłem zakochany.R: Czy to było uczucie odwza-jemnione?Potem się dowiedziałem, że wszystkie trzy dziewczyny, w których kolejno w czasach szko-ły podstawowej i liceum byłem zakochany, darzyły mnie też sym-patią - jedna była nawet ponoć „po uszy” zakochana we mnie. Pewnie była więc szansa... Ale zabrakło odwagi, by zwykłą relację przyja-cielsko-koleżeńską zamienić w coś więcej... Ale widocznie tak musia-ło być... [uśmiech].R: Miłe wspomnienia z mło-dzieńczych lat?Bardzo dobrze wspominam czas wakacji, gdy jako nastolatek z kolegami graliśmy regularnie w piłkę nożną, karty albo przeróż-ne gry planszowe.R: Czy był w księdza życiu mo-ment jakiegoś buntu, np. kłótnie z rodzicami?Nie było takiego momentu. Nie oznacza to jednak, że nie było ja-kichś nieporozumień czy też kon-fliktów. W życiu każdego czło-wieka pewnie zawsze są obecne mniejsze bądź większe trudne doświadczenia z innymi ludźmi. W moim przypadku nie było jed-nak niczego, co wykraczałoby ponad tzw. „normę” w relacjach z rodzicami.R: Czyli jakby Ksiądz miał sie-bie samego opisać, to jakim był dzieckiem, młodzieńcem?Pierwsze skojarzenie, które przy-chodzi mi na myśl: jako dziecko byłem grubasem. Na zdjęciach np. z czasów pierwszych klas szkoły podstawowej, mówiąc żar-tobliwie, ledwie się mieszczę…

5

Page 6: GOOD 2/2012

[uśmiech]. Potem znacznie schu-dłem, ale wciąż muszę się pod tym względem bardzo pilnować. Jeden, dwa miesiące nieuwagi i znów mogą się pojawić proble-my. Mam bowiem wrodzoną ten-dencję do tycia… W czasach mło-dości byłem też dobrym uczniem, moje świadectwa regularnie były w tamtych czasach ozdabiane „czerwonym paskiem”, który wskazywał na wysoką średnią ocen. W szkole podstawowej je-dynie ocena z wychowania fizycz-nego – z racji mojej otyłości – ob-niżała mi średnią, ale te „straty” nadrabiałem z nawiązką ocenami z innych przedmiotów. Na pewno byłem grzecznym dzieckiem oraz młodzieńcem i myślę, że byłem lu-biany przez koleżanki i kolegów. Dobrze pamiętam taki czas, kiedy na moim podwórku była moda na palenie papierosów, a ja w ca-łej naszej paczce byłem jedynym, który nie palił. I chociaż przez to jakoś nie pasowałem do całej gru-py, nigdy nie byłem w niej trak-towany jako „obcy”. Widocznie miałem inne atuty… [uśmiech].R: Alkoholu też nie było?W sensie nadużywania – nie, nigdy alkoholu nie nadużyłem. Nie pa-miętam też dokładnie, kiedy wy-piłem swoje tzw. pierwsze piwo, ale jak na dzisiejsze „młodzieżo-we standardy” było to na pewno bardzo późno. Myślę, że gdzieś na przełomie trzeciej i czwartej klasy szkoły średniej, gdy już miałem skończone osiemnaście lat.R: A dzisiaj – czy np. oglądając mecz, „pokrzepia” się Ksiądz pi-wem?Jeżeli oglądam mecz i nie mam już w planach żadnych innych waż-nych zajęć, to jedno czy drugie piwko nie zaszkodzi – na wzmoc-nienie radości, gdy moja druży-na wygrywa, bądź na osłodzenie smutku, gdy wynik jest mniej za-dowalający.R: A jakie ma Ksiądz marzenia?Na polu zawodowym chciałbym rozwijać się dalej naukowo i przy-czyniać się w ten sposób choć tro-chę do wzrostu prestiżu naszego wydziału czy uniwersytetu. Jeżeli chodzi o życie osobiste, to moim najważniejszym pragnieniem jest, by znaleźć się w Niebie, tzn. żeby Pan Bóg uznał mnie za godnego zamieszkania z Nim. Ze spraw zaś bardziej przyziemnych... uważam się za człowieka szczę-śliwego, czyli takiego, który ma możliwość rozwijania swoich ta-lentów w taki sposób, by ludzie na tym korzystali i samemu czerpać z tego radość. Jako kibic chciałbym doczekać czasów, kiedy to Polska

drużyna piłkarska zdobędzie choć raz medal na Mistrzostwach Euro-py lub Świata.R: W jakich trzech słowach by się Ksiądz opisał?Mający poczucie humoru, przez co rozumiem człowieka umiejące-go zachować zdrowy dystans do rzeczywistości i samego siebie. Na pewno też dobrym słowem było-by „cierpliwy”.R: Bardzo dziękujemy Księdzu za wywiad.

Aleksandra Włodyka Martyna Falkowska

6

Page 7: GOOD 2/2012

7

Magia Świąt Bożego Narodzenia

Boże Narodzenie to czas radości, miłości i przebaczenia. Czas, gdy już wczesnym rankiem mama krząta się po kuchni, uwal-niając nadzwyczajne zapachy smakołyków z gorącego piekarni-ka. Czas, gdy tata stawia choinkę w salonie, dumny że to On zdo-był największą i najdostojniejszą w tym roku. Czas, w którym dzieci przepełnione nadzwyczajną ener-gią ubierają choinkę w kolorowe bombki, cukierki i inne ozdoby świąteczne, a przez okno magicz-nie, jak w bajce , powoli tak, pró-szy śnieg... To tylko jedna spośród miliona świątecznych opowie-ści, marzeń czy polskich tradycji. A jak obchodzą ten szczególny dzień nasi bracia z dalekiego Za-chodu, Japonii czy Afryki ?

Ale Meksyk! Święta w Meksyku trwa-ją znacznie dłużej niż w Europie. Rozpoczynają się już 12 Grud-nia uroczystością Matki Boskiej z Guadelupe. Od 16 do 24 Grudnia trwają tak zwane pasadas. Jest to dziewięciodniowa procesja, gdzie przebrani Maryja z Józefem jadą na osiołku a ich towarzysze śpie-wają tradycyjne pieśni prosząc o gościnę. Dla najmłodszych zawie-szane są w powietrzu piñaty tj. figury wykonane z gipsu gdzie we wnętrzu znajdują się różne-go rodzaju słodycze i niewielkie upominki. Jednak główne prezen-ty dzieci odnajdują we wcześniej przygotowanych przez nie butach dopiero 6 stycznia, czyli w dniu Święta Trzech Króli. Już na po-czątku stycznia dzieci piszą listy do ulubionego króla i zostawiają obok butów talerzyki ze smakoły-kami dla Niego i zwierząt mu to-warzyszących. Tradycyjną potrawą na Wigilijnym stole jest indyk w czekoladzie, popijany ponczem owocowym przygotowanym z su-

szonych śliwek, jabłek, orzechów, gujawy, cynamonu oraz soku z trzciny cukrowej z dodatkiem rumu lub tequili.

Mikołaj w Hawajskiej koszuli Najważniejszą dla Ha-wajczyków podczas Świąt Boże-go Narodzenia jest miłość i kre-atywność. Długo przed sezonem importują drzewka zza Oceanu Spokojnego, które przybywają na okręcie zwanym Xmas Tree. Szu-kają najlepszych, największych i najszlachetniejszych odmian jo-dły lub sosny. Często też ozdabiają światełkami palmy przed domem. Tradycją na stole Hawaj-czyka są różnego rodzaju cu-kierki, ciasta owocowe, sushi, indyk i pieczona wieprzowina. Ten kto zdecyduje się świę-tować Boże Narodzenie na sło-necznych Hawajach na pewno nie ominie go spotkanie z bosym Mikołajem, ubranym w krótkie spodenki, tańczącego wraz z in-nymi ludźmi na plaży w akom-paniamencie ukulele i gitar.

Buddyjski Mikołaj

A jak wyglądają Święta w Japonii? Niestety Japonia to kraj w którym tylko jeden procent lud-ności to chrześcijanie. Niemniej jednak świętują Boże Narodzenie z wielką siłą. W każdym domu gości szopka, miliony kolorowych światełek i ozdób przypominają-cych o obecności świąt. Podczas Wigilijnej kolacji tradycyjnie go-ści indyk, pieczony kurczak oraz wszelkiego rodzaju wykwintne biszkoptowe słodkości ozdobione kwiatami, a z każdego domu do-biega melodia IX Symfonii Beetho-vena, która jest tradycją w sezo-nie. Nie mogło zabraknąć również jemioły i choinki przystrojonej do-stojnie w kolorowe bombki i świa-tełka. Najmłodsi co roku czekają

na Hotei-osho, Japońskiego odpo-wiednika Świętego Mikołaja, któ-ry jest buddyjskim mnichem.

Mikołaj na pustyni

Mogłoby się wydawać że podczas czterdziesto-stopniowe-go upału ludzie niechętnie obcho-dzą Boże Narodzenie, nic bardziej mylnego. Święta obchodzone są na całym kontynencie afrykań-skim. Co więcej w stolicy Sene-galu - Dakarze, możemy zakupić plastikowe choinki a nawet dmu-chane Mikołaje! Boże Narodzenie ma jed-nak bardziej charakter religijny. Ludzie skupiają się na przeżywa-niu Narodzin Jezusa Chrystusa oraz na śpiewaniu kolęd .Wielu Afrykanów jest zbyt biednych, by móc pozwolić sobie na prezenty dla dzieci. Często jednak dochodzi do wymiany dóbr materialnych, np. do biedniejszych społeczności dostarczane są przedmioty prak-tyczne takie jak podręczniki, my-dło czy tkaniny. Podczas świątecznego po-bytu w Zimbabwe należałoby spróbować Bożonarodzeniowej pieczonej kozy podawanej z ry-żem lub chlebem oraz tradycyjne-go fufu. Jak widać każdy kraj ma inne obyczaje i tradycje dotyczące uroczystości Bożego Narodzenia. Jednak cel jest ten sam. Świętuje-my Narodzenie Jezusa Chrystusa, cieszymy się wspólnie spędzonym czasem z bliskimi, wybaczamy, stajemy się lepszym człowiekiem, zapominamy o przykrościach i rozpoczynamy nową, lepszą dro-gę. A czy Ty, zrobiłeś wszyst-ko aby nadchodzące święta były szczególnie wyjątkowe?

Karolina Raczko

Page 8: GOOD 2/2012

8

Dlaczego kobiety nie zaj-mują najwyższych stano-wisk w polityce, biznesie oraz szeroko rozumianym życiu społecznym? W Polsce tylko 9 % prezydentów miast, burmi-strzów oraz wójtów to kobie-ty. W ośmiu województwach, we władzach wojewódzkich nie ma ani jednej! Kobie-ty wykonują 66 % pracy na świecie, zaś niespełna 10 % światowego dochodu jest w ich posiadaniu! Dlacze-go tak się dzieje? O tym, że problem istnieje nikogo nie trzeba przekonywać, to rzecz poza wszelką dyskusją… W dniach 12 - 14 paź-dziernika 2012 r. odbyła się w Olsztynie konferencja po-łączona z seminarium do-tyczącym przywództwa ko-biet. Organizatorem tegoż przedsięwzięcia było Stowa-rzyszenie Szkoła Liderów. W konferencji uczestniczyły głównie liderki – kobiety ak-tywnie uczestniczące w ży-ciu społeczno - politycznym. W jej trakcie zaprezentowa-ne zostały wyniki badań ob-razujących reprezentację ko-biet we władzy. W spotkaniu wzięli udział m. in. Barbara Labuda – polska polityk oraz działaczka społeczna, Marcin Walecki reprezentujący Biu-ro Instytucji Demokratycz-nych i Praw Człowiek OBWE oraz dyrektor Stowarzysze-nia Szkoła Liderów Przemy-sław Radwan- Rohrenschef. Uczestniczki semina-rium to wspaniałe kobiety, które realizując swe cele po-magają przede wszystkim małym społecznością lokal-nym w ich aktywizacji, dzia-łają na rzecz ludzi. Każda z nich inna, jednakże łączy je wspólny cel - pomoc innym w przezwyciężaniu barier oraz problemów dnia co-dziennego. Spotkanie miało na celu ukazanie, iż mimo trudności kobieta to nie sła-ba płeć, a ktoś kto potrafi odnieść sukces. Liderki po-przez wzajemne wymienie-nie się bogatym doświadcze-niem, trudnościami z jakimi borykają się we własnym środowisku pokazały innym,

że nie należy się poddawać i przede wszystkim uwierzyć we własne siły. Przyczyną niskiego uczest-nictwa kobiet we władzy jest tzw. „szklany sufit” Kiedy dostrzegamy szklany su-fit to mamy odczucie, jakby pomieszczenie było olbrzy-mie, zdecydowanie większe od rzeczywistego, jednak gdy chcemy wspiąć się, aby dotrzeć wyżej zastajemy su-fit i już doskonale wiemy, że wielkość pomieszczenia była wyłącznie złudzeniem. Właśnie w takiej sytuacji znajduje się współczesna ko-bieta. Istnieje pewna niewi-dzialna bariera, która unie-możliwia wspinanie się na szczyt, zajmowanie stano-wisk dostępnych dla męż-czyzn, przejmowanie roli li-dera. Trudnej sytuacji kobiet dopatruje się w czynnikach takich jak dyskryminacja ze względu na płeć, wroga kultura korporacyjna, czy też nieprzychylna postawa mediów w stosunku do ko-biet władzy. Istotne miejsce zajmuje wskaźnik „pewno-ści siebie”, czyli wiara we własną zdolność sprostania wymaganiom sytuacji. Nale-ży zaznaczyć, iż istnieje za-uważalna różnica pomiędzy płciami dotycząca wiary w swoje predyspozycje. Męż-czyźni mają wyższą samo-ocenę niż kobiety, co związa-ne jest ze stereotypami, które wyżej wartościują cechy mę-skie, od kobiecych. Już od najmłodszych lat jesteśmy uczeni, że są rzeczy, których dziewczynki nie potrafią i nie powinny robić. Będąc w szkole podstawowej dziewczynki uczą się goto-wać, chłopcy zbijać karmi-ki dla ptaków. W szkolnych podręcznikach przedstawia-ne są ilustracje, które obra-zują sprzątającą i gotującą mamę oraz tatę, który pra-cuje w zawodzie lekarza czy prawnika.

Od najmłodszych lat przy-pisywane są nam role ja-kie mamy pełnić, czy za-dajemy sobie pytanie

dlaczego tak się dzieje? Dlaczego nie możemy sami wybrać? Mentalność spo-łeczeństwa powinna ulec zmianie, to główny cel zmian postrzegania kobiet w życiu społecznym. Kobiety niżej oceniają siebie w porówna-niu z mężczyznami, ale tak-że niżej są oceniane przez środowisko. Dlaczego konserwatyzm mający znamiona patriar-chatu nadal trwa w Polsce? Owe zjawisko może wystę-pować z powodu przyczyn związanych z naszą historią, gdzie kobieta zawsze peł-niła rolę kapłanki domowe-go ogniska. W całej sytuacji związanej z niskim udziałem kobiet w życiu publicznym znamienne są słowa jednej z najwybitniejszych lide-rek na świecie Margaret Thatcher, która mawiała, iż za każdym mężczyzną w polityce stoi ciężko pra-cująca kobieta, zaś za każdą kobietą w polityce dwóch mężczyzn, którzy chcą ją po-wstrzymać. Sukces jednak jest możli-wy, wymaga natomiast wiel-kiej odwagi oraz zaangażo-wania, aby obalić panujące stereotypy. W odróżnieniu od „szklanego sufitu” traf-nym określeniem sytuacji kobiet zmierzających ku wła-dzy jest labirynt, który sta-nowi sumę wielu barier oraz sytuacji utrudniających zdo-bycie pozycji lidera. Przejście przez labirynt to wielkie wy-zwanie, wymagające odwagi a przede wszystkim wytrwa-łości. Każdy labirynt posia-da kilka dróg, drogi jednak są kręte, od nas sa-mych zależy czy wybierze-my właściwą.

KOBIETA w labiryncie władzy

Danuta Kędziorska

Page 9: GOOD 2/2012

9

Ile warto wydać?

Joseph Schumpeter na-pisał: ekonomia jest wielkim pociągiem, w którym znajdu-je się wielu pasażerów o nie-porównywalnych interesach i umiejętnościach. Ekonomia nie jest tylko nauką o groma-dzeniu danych. Służy raczej unaocznieniu uniwersalnych zasad i podstaw ludzkiej eg-zystencji. Po tym teoretycznym wstępie pora na konkrety. Wyobraźmy sobie następu-jącą sytuacje. Kasia mieszka na wsi z rodzicami. Jej dom wygląda jak te znane nam z horrorów. Sąsiedzi boją się odwiedzać dom Kasi ze względu na bezpieczeństwo (dach wymaga gruntownego remontu, a okna pamiętają Towarzysza Gomułkę). Rodzice Kasi nie-wiele zarabiają. Aby kupić potrzebne Kasi przybory szkolne i książki wzięli kre-dyt. Nie stać ich na narty, o których zawsze marzyła ich córka. Oczywiście nie mam mowy o plakacie z Johnnym Deppem do pokoiku. Więc jak pomożesz Kasi? Tu powinienem podać numer konta, na które dar-czyńcy mogliby przelać pie-niądze. Nie zrobię tego.Jest przecież jeszcze mały Ja-siu. Chłopak ma tylko jedną

rączkę i potrzebuje protezy. Uwielbia jazdę na rowerku, ale nie potrafi kierownicy utrzymać jedną ręką. Trochę starsza od niego Krysia za-wsze marzyła, żeby pojechać na jakiś obóz wakacyjny. Komu w takim razie pomóc?Zarówno Kasia, Jaś jak i Krysia potrzebują znacznie więcej niż jesteś wstanie im ofiarować. Pojawią się pro-blem wyboru. Pomagając Kasi nie pomożesz Jasiowi. Dając wszystkim spowodu-jesz, że każdy dostanie za mało. Przykładowo kupując Kasi narty zadecydowałeś (świadomie lub nie), że nie pomożesz Krysi. Nie chciał-byś być na miejscu Jasia? Jest tobie przykro, że nie pomo-głeś wszystkim. Ale czy by-łeś w stanie? Masz ograni-czone środki i w danej chwili chcesz je na coś przeznaczyć. Zwróć uwagę: każdy wybór pociąga za sobą jakiś koszt. Cena utraconej korzyści to tzw. koszt alternatywny. Jest on kluczowy przy podejmo-waniu każdej ekonomicznej decyzji w życiu. Dlaczego?Dla lepszego zrozumienia rozważmy dylemat wie-lu młodych ludzi: studio-wać czy też nie studiować? Spójrzmy na problem z per-spektywy pierwszej osoby.

Po kilku latach będę miał dy-plom i trochę wiedzy. Może przy okazji trochę popiję, pobaluję – zasmakuję życia studenckiego? Uświadamia-jąc sobie koszt alternatywny zdam sobie sprawę, iż nie przeznaczę tych tysięcy go-dzina na inne zajęcia. Zdam sobie sprawę, że mógłbym w tym czasie nauczyć się po-rządnie jakiegoś języka. Nie poświęcę tego czasu moje-mu hobby. Wiele ciekawych książek nie zostanie przeczy-tanych i nie zarobię określo-nej kwoty (pracując w Polsce albo za granicą). Lista możli-wości jest długa. Sporo stra-cę przez te studia! Każda podjęte i zre-alizowane postanowienie to potencjalny zysk (nieko-niecznie w postaci dóbr ma-terialnych), ale i rzeczywista strata. Ważne są zarówno skutki naszych decyzji jaki i koszt wszystkich alter-natyw, które nie nastąpią z powodu naszych wybo-rów. Dając coś Kasi, często nie myślimy o Jasiu, który nic nie dostanie. To się dzieje niejako odruchowo. Pomię-dzy biegać i nie wychodzić z domu jest między innymi spacerować. Zwykle istnieją więcej niż dwie możliwości. Przez to, początkowo oczy-wisty zysk okazuję się startą.Zachęcam do dyskusji i ko-mentarzy. K r y t y k a nie wpra-wi autora w depre-sję, bo je on dużo s ł o d k i e j c z e k o l a -dy..

Łukasz Marek Rogalewski

Motyw działalności ekonomicznej może być każde-go rodzaju, może to być nawet motyw duchowy, ale treścią jej jest zawsze zaspokojenie potrzeb. Joseph Schumpeter

Page 10: GOOD 2/2012

10

Michael Seed, franciszkanin, spo-wiednik parlamentarzystów opisu-je w swojej książce historię swojego dzieciństwa. Nie jest to opowieść tzw. sielanki, wręcz przeciwnie. Poznaje-my historię małego chłopca: molesto-wanego, bitego, maltretowanego. Wy-chowuje się w rodzinie, w której nic nie znaczy. Matka chłopca jest wiecz-nie otumaniona lekami, mały chło-piec przechodzi szkołę przetrwania. Ojciec Michaela kiedy nie maltretuje żony, zanęca się psychicznie i fizycz-nie nad dzieckiem. Gdy żona przesta-je zaspokajać go seksualnie, molestuje dziecko. W szkole chłopiec ma równie trudną sytuację. Dzieci go nie akcep-tują, nauczyciel się nim nie intere-suje, do tego stopnia, że Michael nie umie czytać i pisać. Po jakimś czasie rodzina przeprowadza się do innego miasta, do domu rodziców jego mat-ki. Wydaje się, że u dziadków powin-no być lepiej, dziecko powinno czuć się bezpiecznie. A jednak tak nie jest. Wszystko zaczyna się od początku, ojciec i dziadek go biją, cały czas jest molestowany, matka go nie zauważa. Jedynie babcia czuję do niego sym-patię, chociaż i tak nie sprzeciwia się czynom domowników. W szkole nie-wiele się zmieniło. Jednak dyrektor uczy chłopca pisać i czytać. Wszystko się zmienia po samobójstwie matki. Chłopiec zostaje wysyłany do drugiej babci. Tam historia znowu się powta-rza. Po śmierci ojca i dziadka Michael wraca do ukochanej babci. Wtedy to dowiaduje się, że został adoptowany. Czy uda mu się odnaleźć sens życia? Czy będzie w stanie ułożyć sobie szczęśliwe życie?Moim zdaniem jest to bardzo ciekawa książka, jedna z lepszych jakie uda-ło mi się przeczytać. Ma poruszającą i trudną tematykę. Pokazuje, że naj-gorszym przeciwnościom losu trzeba stawiać czoło.

Gorąco polecam!

DZIECKO NICZYJE

Dominika Symulewicz

Page 11: GOOD 2/2012

11

STYPENDIALNA MIESZANKA UCZUĆ…

Długie kolejki przed dziekanatem na początku każdego roku akademickie-go nie są nowością. Zasad-niczym powodem, dla któ-rego się one tam ustawiają, to chęć złożenia wniosku o stypendium. W regulaminie czytamy, że „student może ubiegać się o następujące świadczenia:1) stypendium socjalne,2) stypendium specjalne dla osób niepełnosprawnych,3) stypendium rektora dla najlepszych studentów,4) zapomogi.” Czasu jest niewiele (do 10 października), więc trze-ba się sprężyć, by dostar-czyć wszystkie wymagane dokumenty. O ile w drugim i trzecim przypadku zasad-niczo problemów odnośnie tych dokumentów nie ma, to w pozostałych (1. i 4.) rozpoczyna się większa „papiero-logia”.Kiedy prawidło-wo wypełnione wnioski trafią już do dziekanatu (wielki ukłon w stronę pracujących tam Pań, które niejednokrotnie poma-gają studentom w korektach wniosków, mając przy tym dużo cierpliwości) następuje wielkie oczekiwanie na decy-zje (tu z kolei ukłon w stronę Wydziałowych Komisji Sty-pendialnych), które pojawia-ją się w połowie listopada. W końcu nadchodzi upra-gniony dzień odbioru de-cyzji… adrenalina jest niesamowita. Niepokój i zaciekawienie. Wielkie na-dzieje i wielkie zawody. Naj-bardziej tyczy się to dwóch spraw, po primo: czy stypen-dium zostało przyznane, se-cundo: jeśli zostało przyzna-ne, to w jakiej kwocie?Co do pierwszego, to jeżeli zostały wypełnione wszyst-kie warunki ubiegania się stypendium to decyzja za-wsze na TAK. Jeśli zaś cho-dzi o drugie, to wysokość stypendiów jest ustalana na podstawie Regulaminu usta-lania wysokości, przyzna-

wania i wypłacania świad-czeń pomocy materialnej dla studentów Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Po odbiorze decyzji studentów można podzielić na dwie grupy, zadowolo-nych i „rozczarowanych”. (W tym miejscu chylę czoło przed moimi znajomymi, z którymi miałem przyjem-ność przedyskutować ten te-mat.) Ci, którzy są zadowo-leni cieszą się z każdej otrzy-manej sumy pieniędzy i mó-wią, że lepsze coś niż nic. Cieszą się z tego, że wysokość dochodu miesięcznego na o s o b ę w rodzinie

uprawniający studenta do ubiegania się o stypendium socjalne wzrósł (w roku akademickim 2012/2013 wynosi 750,00 zł) i wcale im to nie przeszka-dza, że inni studenci tym sposobem również otrzymali stypendium. Uważają oni za sprawiedliwy cały regula-min przyznawania stypen-diów, nie szukając przysło-wiowej dziury w całym. Grupa druga „rozcza-rowanych” to ci, którzy nie otrzymali tego na co się przy-gotowywali. W tym przy-padku lista „pretensji, skarg i zażaleń” jest dosyć długa. Pokrótce postaram się zapre-zentować kilka z nich, przy czym komentarz do każde-go z punktu zostawiam do subiektywnej oceny Drogich Czytelników:1) Zbyt wysoki próg do-chodowy = większa ilość wniosków = większa ilość ludzi do podziału pienię-

dzy, co daje suma sumarum, że każdy ze studentów jest upatrywany jako potencjal-ny „wróg publiczny nr 1” w drodze do materialnego szczęścia,2) Śmieszne sumy – za otrzy-mane stypendium nie da się wyżyć, 3) Teraz to trzeba będzie po-szukać jakiejś pracy i doro-bić;4) Inni kombinują, żeby tyl-ko dostać jak najwięcej, a człowiek uczciwy dostanie minimalną stawkę,5) Kto ustala ten regulamin?,6) Kolega/koleżanka do-

stał(a) więcej pieniędzy chociaż ich nie potrzebuje,7) To niesprawiedliwe, że tylko 10% osób na roku

z danego kierunku otrzymuję stypen-dium Rektora,8) To niesprawie-dliwe, że przy studiowaniu dru-giego kierunku można otrzymy-

wać stypendium tylko na jednym z nich, a ponad-

to po ukończeniu któregoś z tych dwóch kierunków ty-tułem magistra, nie można już się ubiegać o stypendium na drugim kontynuowanym kierunku.Jak widać tam gdzie w grę wchodzą pieniądze, tam również dochodzą wielkie emocje i uczucia. Niemniej jednak, temat ten rokrocz-nie powraca i przynosi takie same efekty. Dlatego koń-cząc pozdrawiam serdecznie w pierwszej kolejności tych, czują się oszukani, skrzyw-dzeni przez „niesprawiedli-wy system stypendialny” oraz tych, którym udało się otrzymać stypendium. Dro-dzy Czytelnicy pamiętajcie, że:„Pieniądze jednak to nie wszyst-ko, Choć na nich twardo stoi świat. Liczy się ktoś kto jest wciąż blisko. Nawet gdy forsy brak”

Janusz Ruciński

Page 12: GOOD 2/2012

12

PRZEPIS NA KATARZYNKI

Składniki: • 20dagmiodu• 1łyżeczkaprzyprawkorzennych• 1łyżkakakao• 10dagcukrupudru• 1jajko• 40dagmąkipszennej• 3łyżeczkiproszkudopieczenia

Przygotowanie:

Domiodudodajemyprzyprawykorzenne,cukier,kakao,jajko.Następniemąkęzproszkiemdopieczenia.Zagniatamydośćtwardeciasto,rozwałkowujemynagrubość5mm–7mmiwykrawamyforemkąkatarzynki.Należyposmarowaćjezwierzchuwodąipiecnawyłożonejpapieremdopieczeniablaszceokoło12-13minutwtemperaturze190ºC.

Pierniczkimusząleżakowaćok.2tygodnie,byzmiękły.

Smacznego!Przepis pochodzi ze strony www.mojewypieki.com

Magdalena Pasieka

Page 13: GOOD 2/2012

8

ANIOŁY i DEMONYR e l a c j a z o t r z ę s i n , 1 9 l i s t o p a d 2 0 1 2

Organizatorem otrzę-sin była Rada Wydziałowa Samorządu Studenckiego Wydziału Teologii. Impre-za skierowana była przede wszystkim do żaków pierw-szego roku, którzy chcąc należeć do elitarnej społecz-ności akademickiej musieli poddać się konkursom przy-gotowanym przez członków Samorządu Studenckiego. Konkurencje prowadzone przez studenta V roku Teolo-gii Mateusza Rutynowskiego doprowadziły do urozmaice-nia naszej otrzęsinowej im-prezki. Dla każdego uczest-nika był przygotowany mały podarunek. Wszystkich studen-tów, a tego dnia szczególnie pierwszoroczniaków przy-

witał Prodziekan ds. Stu-denckich Ksiądz Zdzisław Kieliszek, życząc wszystkim udanej zabawy oraz powo-dzenia zarówno w życiu stu-denckim jak i prywatnym. Impreza udowodniła, że dobra zabawa (Aniołów i Demonów) łączy wszystkich, bez względu na kierunek/rocznik studenta czy student-ki. Tylko u nas można było zobaczyć jak Diabeł tańczy z Aniołem czy Anioł wznosi toast z Diabłem. Pewne jest, że otrzęsiny owocowały w wiele nowo zawartych zna-jomości, a wyjątkowa dawka energii i pozytywnych emocji pomogły naładować akumu-latory na cały rok studiowa-nia. Dzięki tej imprezie życie w murach naszego wydziału

nabierze kolorów, a dla wie-lu stanie się początkiem cze-goś nowego. Zabawa trwała do... chyba sam nie pamiętam do której trwała. W sumie nie ma się co dziwić - taka noc zdarza się raz, kiedy wita się corocznych pierwszaków. W jednej z polskich piosenek (Marek Tranda - Moja Dum-ka) możemy usłyszeć: ,,Stało się tak jak chciałem, taka noc raz w życiu zdarza się...” Przy tej okazji pra-gnę złożyć najserdeczniej-sze życzenia Wszystkim na nadchodzące Święta Bożego Narodzenia oraz Szczęśliwe-go Nowego Roku 2013 i po-myślności na sesji.

,,...Jauwielbiamją,onatujestitańczydlamnie...”-chybakażdyzNasznajużtenhit.19listopada2012rokuwKlubie„GRAWITACJA”wOlsztynierozbrzmiewałatanutka,przyktórejstudenciWydziałuTeologiibawilisię

podtegorocznymhasłem:,,ANIOŁYiDEMONY”.

Maciej Mikołajczyk

13

Page 14: GOOD 2/2012

14